Egipt: krótka historia Braci Muzułmanów dla opornych – Jerzy
Szygiel
Data publikacji: 02-1-2011 @ 4:02 pm
W Polsce mało kto słyszał o Tariqu Ramadanie, Szwajcarze egipskiego pochodzenia,
którego książki i wykłady na europejskich uniwersytetach zawsze budzą wielkie
zainteresowanie i dyskusje. Ramadan jest profesorem katedry współczesnych studiów
islamskich Uniwersytetu Oksfordzkiego, uważa się go za jednego z najciekawszych
europejskich intelektualistów. Zanim do niego wrócimy, warto dodać, że jest wnukiem
Hassana El-Banny – założyciela Braci Muzułmanów (w Polsce prasa używa określenia
Bractwo Muzułmańskie).
El-Banna założył Stowarzyszenie Braci Muzułmanów w 1928 roku z zamiarem kształcenia młodzieży
w duchu tradycyjnych wartości, co miało być odpowiedzią na brytyjską kolonizację i ślepe
naśladownictwo europejskich wzorów kulturowych. Chodził po targach i kawiarniach z Koranem w
ręku, by nauczać tzw. islamu socjalnego (promującego samopomoc ekonomiczną) – bezpośrednie
spotkania z ludźmi są do dziś charakterystyczną cechą Braci.
Brytyjczycy, Amerykanie, Izraelczycy…
El-Banna, nie bez pomocy Brytyjczyków, zakładał szkoły, stowarzyszenia charytatywne, lazarety,
biblioteki, przedsiębiorstwa i w 1934 roku jego organizacja liczyła już 40 tysięcy członków. Rok
później egipscy Bracia uczestniczyli w pierwszym przegranym powstaniu Palestyńczyków przeciw
Brytyjczykom i kolonistom żydowskim. W 1945 jego zięć Said Ramadan założył palestyńską filię
BM, by walczyć z organizacjami syjonistycznymi, co jak wiadomo skończyło się klęską w 1948.
Niepodległość, zamiast Palestyny, wygrali wtedy koloniści z Europy, którzy wyrzynali całe wioski,
by w końcu dosłownie wypchnąć resztę Palestyńczyków do morza i za granicę. Rok później El-
Banna został zamordowany.
Na początku lat pięćdziesiątych Amerykanie upatrzyli sobie egipskich Braci jako potencjalnych
sojuszników przeciwko Naserowi i innym arabskim socjalistom. W 1957 Naser ostatecznie
zdelegalizował BM, a 20 tysięcy z nich zamknął w więzieniach, w tym Ajmana Al-Zawahiriego,
późniejszego nr 2 Al-Kaidy. Said Ramadan uciekł do Europy. W latach sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych organizacja, z powodu represji, miała przetrącony kręgosłup zajmując się
głównie sprawami socjalnymi i budową meczetów.
Izraelczycy uznali, że w tej postaci będą oni świetną przeciwwagą dla popularności świeckiego
Arafata, którego ciągle nie mogli dopaść. Mosad wpadł na pomysł, że odpowiednio kontrolowani
Palestyńczycy z terytoriów okupowanych zajmą się religią, zamiast śnić o odzyskaniu kraju i
pomógł Braciom stworzyć skromną, bogobojną organizację, która po latach przeistoczyła się w
Hamas i faktycznie przez jakiś czas walczyła z Arafatem, ale szybko urwała się z izraelskiego
paska. Nota bene taka była moda polityczna końca lat siedemdziesiątych: Amerykanie ożywili
obumarły od średniowiecza koncept „świętej wojny”, by pompując miliardy dolarów wykorzystać
tych, których dziś nazywamy talibami, do sprowokowania interwencji ZSRR w Afganistanie, co
okazało się sukcesem.
Strzelanina w Egipcie
Po wojnie przeciw Izraelowi w 1973 prezydent Sadat powypuszczał BM z więzień, by użyć ich do
walki ze skrajną lewicą. W 1978, kiedy podpisał układ pokojowy z Izraelem, organizacja oficjalnie
wyrzekła się przemocy - oprócz walki z terrorem i okupacją izraelską w Palestynie. Romans Sadata
z Braćmi nie spodobał się Amerykanom (Izraelowi), ale prezydent zaczął represje późno, dopiero
jesienią 1981 roku. Wkrótce zginął w zamachu zorganizowanym przez odprysk zbuntowanych
Braci, którym dowodził znany nam już Ajman Al-Zawahiri. Proamerykański wiceprezydent Mubarak
nie wiadomo jak ocalał i zdobył władzę, ale podejrzewał, że za zamachem stała CIA i by na wszelki
wypadek uniknąć powtórki nigdy nie mianował wiceprezydenta, aż do czasu promowania w zeszłym
tygodniu szefa wywiadu, generała Sulejmana, który zresztą też miał stać za pamiętnym zamachem
na Sadata.
1
Mubarak z Sulejmanem od razu przystąpili do likwidacji BM, szczelnie zapełnili więzienia –
Sulejman, zafascynowany izraelskimi metodami, szeroko rozwinął stosowanie tortur, skrytobójstw i
prowokacji. Prasa i biblioteki Braci zostały spalone bądź zamknięte, partia oczywiście zakazana. BM
działali już tylko jako religijne stowarzyszenie pomocy społecznej.
W latach dziewięćdziesiątych Bracia zaczęli rodzaj wewnętrznej reformy ideologicznej. Wydali w
podziemiu trzy manifesty. Jeden o „konieczności demokracji”, drugi o roli kobiet i trzeci na temat
praw mniejszości, szczególnie „naszych braci i rodaków koptów (chrześcijan egipskich)”. Stało za
tym młode pokolenie BM, związane z klasą średnią, dla którego stare przywództwo było już zbyt
archaiczne. W 1996 spróbowali utworzyć legalną partię polityczną Al-Wasat z programem opartym
na Koranie, ale i raczej liberalnym w stylu zachodnim, przewidującym poszanowanie wolności
grupowych i indywidualnych, pluralizm wolnych wyborów itd. Do kierownictwa Al Wasat weszli też
koptowie. Co do nich zresztą: są oni tak samo propalestyńscy jak BM i tak samo nie znoszą
administracji Mubaraka. W czasie aktualnych manifestacji można ich poznać po wymachiwaniu
portretami prezydenta, z gwiazdą Dawida domalowaną na jego zmarszczonym czole.
Znowu porażka
Al Wasat nigdy nie powstała: służby Sulejmana zamknęły całe kierownictwo do więzień, wszyscy
stanęli przed sądami wojskowymi. Tariq Ramadan studiował w owych czasach na słynnym
uniwersytecie Al-Azhar i niewykluczone, że miał coś wspólnego z Al Wasat, gdyż został
aresztowany i torturowany. Kiedy tajna policja Sulejmana zorientowała się, że jest cudzoziemcem
przerwała tortury, ale, żeby mu wybić z głowy lokalną politykę, torturowano i zabito na jego oczach
jednego z Braci. Odtąd Ramadan nigdy już do Egiptu nie pojechał.
Po tej historii wielu Braci uznało, że marzenia o demokracji to póki co zawracanie głowy i do głosu
wróciły elementy konserwatywne. W 2007 ogłosili np., że prezydentem kraju nie będzie mógł
zostać nie-muzułmanin ani kobieta, co ciągle pozostaje przedmiotem wewnętrznych debat. Od tego
samego 2007 Amerykanie utrzymują regularne, nieformalne kontakty z liderami BM – należy
jednak pamiętać, że nie jest to organizacja o piramidalnej hierarchii, tylko wewnętrznie dość
zróżnicowana. Bracia biorą udział w wyborach do parlamentu, oczywiście nie pod swoją etykietką.
Ocenia się, że stanowią prawie jedną czwartą deputowanych, z tym, że mają dość ograniczone
możliwości głoszenia poglądów.
Izraelczycy i ludzie Sulejmana straszą, że gdyby doszło do wolnych wyborów BM mogliby zająć
nawet dwie trzecie miejsc, natomiast inni oceniają, że góra 30%. Bracia są bez wątpienia bardzo
popularni, ze względu na swoje zaangażowanie społeczne i potępienie polityki terroru uprawianej
przez reżim izraelski. Dmą oni oczywiście w trąby „godności narodowej” i głośno domagają się
odzyskania niepodległości, uważając, że Mubarak tak zajął się służeniem Ameryce (Izraelowi), że
kompletnie zapomniał o wewnętrznych sprawach kraju, szczególnie szerzącej się nędzy.
Zmiany nie będzie
Dziś Tariq Ramadan (w 2004 roku Time przyznał mu ósme miejsce na liście stu najbardziej
wpływowych intelektualistów świata) uważa, że niezwykle silne interesy geostrategiczne (czyt.
Stanów i Izraela) skoncentrowane w Egipcie nie dopuszczą na razie do wolnych wyborów w tym
kraju i opresyjny system Mubaraka (z nim lub bez niego) zostanie utrzymany. W krótkim eseju
opublikowanym wczoraj na swojej stronie internetowej pisze jednak o „obowiązku moralnym”
Zachodu wspierania demokratycznych aspiracji narodów Afryki, mimo tych problemów.
Jeśli przejrzeć komentarze bliskowschodnich analityków z różnych nurtów, wynika z nich raczej
ponura wizja: ci, którzy widzą jednak szanse na przewrót, dostrzegają je w ew. rozłamie w łonie
egipskiej armii, co oznaczałoby, że bez rozlewu krwi się nie obędzie. Cóż, miejmy nadzieję, że nie
mają racji.
Jerzy Szygiel
2