O. Klemens $wiżek O. Cist.
iiMHi<isij\uioi\!\ ui\f:i:rvTY
kadm
in;h
Wstęp
Pierwszy uczony Polak, historyk dziejów ojczystych, mistrz Wincenty
zwany od czasów Długosza Kadłubkiem, biskup krakowski, potem mnich
cystersów w Jędrzejowie, jest postacią wieloaspektową, postacią nader
złożoną. Złożoność ta odnosi się zarówno do jego osobowości, jak i do jego
dzieła, zwanego Kroniką polską. Przyczyną, która sprawia trudność w od
czytywaniu mistrza Wincentego i Kroniki, płynie przede wszystkim ze
szczupłości źródeł historycznych, a oprócz tego z wielu innych przyczyn.
Wiele spraw w życiu Wincentego nas zadziwia i zdumiewa. Rozpatrzy
my tu jedną z nich. Kronika np. jest uznana za dzieło historyczne. Jednak
to słuszne stwierdzenie prowadziło i prowadzić może do grubych nieporo
zumień. Jest to w rzeczy samej historia, ale historia pojmowana tak, jak
rozumiało ją średniowiecze, historia zbeletryzowana i udramatyzowana.
Jest to zatem nie tyle historia w naszym rozumieniu tego wyrazu, ile jakiś
traktat historycznopolityczny na kanwie dziejów Polski snujący rozmaite
uwagi. A więc ówczesny sposób pisania historii, a nie nieadekwatna treść,
jest przyczyną utrudniającą odczytanie nurtu historycznego, który gubi się
wśród labiryntu nazbyt hojnych sentencji, różnych opowiastek, które od
wodzą uwagę czytelnika od właściwego wątku historycznego. Przy czy
taniu Kroniki trzeba trudu, uwagi, skupienia, by treść historyczna nie
rozpłynęła się wśród różnorodnych dykteryjek, przypowieści, przysłów itp.
Na taki trud przeciętny czytelnik zdobyć się nie może i nie potrafi.
Wincenty pisał historię Polski z polecenia księcia Kazimierza Spra
wiedliwego, jednego z intelektualistów kręgu krakowskiego, a zatem pi
sarstwo Kadłubkowe było przeznaczone dla ówczesnych warstw elitar
nych, kierowniczych, dlatego to Kronika jest przepełniona całym szere
giem wskazań dydaktycznych. Kronikę można nazwać jakąś pedagogiką
narodową, ma ona charakter wybitnie nauczycielski. Czegoś równie go
rącego i żarliwego nie spotykamy, bodajże dopiero w w. XVI w kazaniach
kvS. Skargi.
Oczywiście ten charakter dydaktyczny, elitarno-naukowy zachowała
12
o.
K U
Sic;
1
k O. Cist.
Kr v k. jako stały swój atrybut. Stąd dzieło to dawniej i dzisiaj znane
byle raczej w wąskich kręgach wybitnych historyków, amatorów historii,
i ^daiwzi w. Sam Wincenty zdawał sobie sprawy z powagi swego dzieła,
sk. ro w prologu prosi i upomina czytelników, by nic porywali się na
hyU; jaku o nim sądy, niech czynią to ludzie przygotowani do tego i kul
turalni: „Nu &-ma się bowiem smaku imbiru bez rozgryzienia i nic nas
nu
zachwyci.
;uy
na
co
spojrzymy
mimochodem.
Atoli
niesprawiedli
wości- j^st osądzać sprawę bez dokładnego jej poznania. Kto więc skąpi
pochwał, niech bę-^Ie bard? ■- j skąpy w ganieniu”.
Ktoś powiedział żart bliwie, że Wincenty jest dany ku zmartwieniu
historyków i ku upokorzeniu wielu, którzy nie potrafią z nim sobi*’ po
radzić. A więc nie banalna treść „bajkopisarza”, jak mniemało dawniej
wiem, jest przyczyną nmpopularności Kroniki, lecz nader erudycyjne wy
śrubowanie j oo uczoności. Dodajmy jeszcze przy tym, że nazbyt trudna
łacińska szata j yyk va jest tą barierą, która broni przystępu do Kroniki
nawet uczonym ni .-beuianym gruntownie z językiem łacińskim. Wincenty
wiec staje przed narr.i iak. ..Mąż nauką i cnotą znakomity”, jak go zowią
akta beatyfikacyjna O 764 r.).
Kronika Mistrza Wincentego jest dziełem, do którego wraca każde po
kolenie Polaków,
ocć
" a ie i Komentuje wskazania w nim zawarte, to
samo czyni i współczesne pokoi nie, przeprowadza nad nim wszechstronne
badania, analizuje, werbuje. Ca
1
: owita i pełna prawda o pierwszym histo
ryku Polski ma dopiero nas
ł
ąp:ć.
..Zdawać by się m**u!o, żc człowiek tak dawno żyjący, jak Wincenty
Kadłubek — nic nie ma do powiedzenia współczesnemu Polakowi. Win
centy, pierwszy historyk Polski, jest postacią bogatą, wyrosłą w promie
niach krzyża, na światłach Ewangelii, wziętą z ludu polskiego, z krwi
i kości naszych ojców i matek. Trzeba takie postacie wydobywać na
światło dzienne i ukazywać narodowi. Postacie, które dla Kościoła i na
rodu miały ogromne znaczenie”. Słowa te wypowiedział w homilii Stefan
kardynał Wyszyński, Prymas Polski, w dniu 30 sierpnia 1964 r. z okazji
dwóchsetnej
rocznicy
beatyfikacji
bl.
Wincentego
Kadłubka
wobec
gre
mium Episkopatu Polski, w skład którego wchodził ówczesny metropolita
krakowski
Karol
Wojtyła,
wobec
opata
generalnego
zakonu
cystersów
Sigharda
Kleinera,
wobec
licznego
duchowieństwa,
sióstr
zakonnych
i 40-tysięcznej rzeszy pielgrzymów przybyłych z różnych stron Polski.
To był pierwszy impuls podjęcia szerszej pracy nad postacią, którą
trzeba wydobywać na światło dzienne i ukazywać narodowi. Ale od roz
poczęcia tej pracy upłynęło już 25 lat (1957-1982). Pragnę podzielić się
tym. co osiągnąłem w ciągu tego ćwierćwiecza i co przeżyłem w Jędrze
jowskim
Sanktuarium
bł.
Wincentego
Kadłubka.
Czynię
to
nie
tylko
z potrzeby własnego serca, lecz także powodowany serdeczną troską o to,
by zebrane materiały me poszły w zapomnienie lub nie uległy przypad
kowemu zniszczeniu.
Jako
wucepostulator
sprawy
kanonizacji
bł.
Wincentego
dotarłem
do
źródeł, które są dostępne i przetrwały mimo zniszczeń archiwów z po
wodu wojen i pożarów. Przeczytałem dawne i nowe życiorysy Błogosła
wionego.
studia
krytyczne,
literaturę
pomocniczą.
Na
tej
podstawie
sta
rałem się przedstawić postać bł. Wincentego, jego życie i cnoty, przybli
żyć ją dzisiejszemu czytelnikowi.
Nie jest to wynik pogłębionych studiów historycznych, praca oryginal
na , ale raczej krytyczna kompilacja wyników dotychczasowych badań
historycznych, aby poznać bł. Kadłubka, tak dawno żyjącego i działającego
na ziemiach polskich.
Przed oddaniem maszynopisu do druku znacznie go skróciłem i usyste
matyzowałem, korzystając z pomocy i rady o. prof. J. R. Bara, redaktora
serii ..Polscy święci”.
W nowszych czasach o bł. Wincentym pisał o. opat Stanisław Kiełtyka
(Kraków 1968) i s. Jadwiga Stabińska (Kraków 1973). Wiele korzystałem
z tych opracowań i przytoczyłem niektóre ich sformułowania. Sądzę jed
nak, że i moja praca będzie pożyteczna oraz przyczyni się do lepszego po
znania
Błogosławionego
i
zachęci
do
ufności
w
jego
wstawiennictwo
u Boga.
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
__ 13
I. POCHODZENIE, ŚRODOWISKO
1. Pochodzenie
Z lat wczesnej młodości ani źródła historyczne, ani tradycja nie prze
kazały nam o Wincentym żadnych zgoła wiadomości. Biografowie nie są
zgodni co do roku jego urodzenia. Jedni twierdzą, że ujrzał on światło
dzienne około 1150, a inni o dziesięć lat później, w 1160 lub w 1161 r.
Imię Wincenty do czasów Kadłubka było w Polsce nie znane. Dopiero
kiedy Piotr Włost sprowadził do Wrocławia po 1145 r. relikwie św. Win
centego, imię to bardzo się rozpowszechniło. Kadłubek zdaje się być nie
mal pierwszym, który to imię nosił. To świadczy, że jego rodzice trzymali
rękę na pulsie życia kościelnego, skoro pierwsi nadali to imię swojemu
synowi.
„Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą” powiada Jan Długosz o Wincentym
Kadłubku. Naukę, twierdzi on, obrał sobie Wincenty za klejnot szlachecki.
Nauka była karmicielką jego umysłu. Dzięki swej wybitnej erudycji nau
kowej
stworzył
Wincenty
dzieło
historyczno-literackie
zwane
Kroniką.
Dzieło to stało się dokumentem i wymownym świadectwem ówczesnych
dziejów Polski Piastowskiej. A wskazania Kroniki pozostały aktualne po
dzień
dzisiejszy.
Kronika
ponownie
została
wydana
za
dni
naszych
w 1974 r.
Wincenty Kadłubek należy do osobistości wybitnie utalentowanych,
o szerokich horyzontach intelektualnych, o bogatym życiu religijno-asce-
tycznym. Potwierdza to z jednej strony nauka polska zaliczając go do
areopagu uczonych polskich historyków, a z drugiej strony Kościół
daje świadectwo o wybitnych jego cnotach wynosząc go na ołtarze jako
błogosławionego.
14
o. Klemens S witek O. Cm.
2. Środowisko
Wincenty wychowywał się i kształcił wśród sprzyjających okoliczności.
W wieku szkolnym wszedł w atmosferę eklezjalna biskupów i był słucha
czem ich dostojnych rozmów m. in. na tematy miłości Ojczyzny. A ponie
waż te rozmowy były również prowadzone na dworze książąt krakow
skich, stąd miał możność poznać bliżej ówczesnych mu książąt krakow
skich
Bolesława
Kędzierzawego,
Kazimierza
Sprawiedliwego,
Leszka
Bia
łego. Studia w Paryżu, a następnie we Włoszech w Bolonii pozwoliły uta
lentowanemu
młodzieńcowi
ubogacić
swój
umysł
wszechstronnym
wy
kształceniem, zdumiewającą po prostu erudycją oraz przyswoić sobie nur
tujące ówczesne prądy kulturalno-naukowe na zachodzie i południu Eu
ropy. Wincenty swoją pilnością i talentem w pełni z tego skorzystał.
Z lat nieco późniejszych wiemy, że przebywał w otoczeniu dostojni
ków*
kościelnych,
zwłaszcza
biskupa
krakowskiego.
Kontakt
Wincentego
z hierarchami Kościoła był bliski i bezpośredni, skoro miał możność przy
słuchiwania
się
ich
poważnym
i
dostojnym
rozmowom.
Wincenty,
jak
gdyby na usprawiedliwienie swej między nimi obecności, mówi na począt
ku czwartej księgi Kroniki, że był tam jako „sługa, który trzymał kała
marz i oczyszczał kopcące łuczywo”. Mógł tę posługę spełniać jako ma
łoletni scholarz, odbywający naukę w krakowskiej szkole katedralnej u mi
strza Aemiliusa (t 1177).
W Kronice Wincenty znalazł dla siebie miejsce jakby mimochodem, gdy
pod rokiem 1191 wyrażał podziw dla arcybiskupa Piotra, który zręczną ak
cją zdołał doprowadzić do zgody Mieszka Starego z Kazimierzem Sprawied
liwym po sromotnym wypędzeniu Mieszka Starego z Krakowa. W czwar
tej księdze czytamy: „Sprawcą tej zgody i wiązadłem, złotym łańcuchem
zgoła, był mąż w pilnym staraniu o wszelką cnotę, o wszelką wiedzę,
o wszelką mądrość utwierdzony, wszelką grzecznością obyczajów się wy
różniający, rodu szlachectwem nie mniej niż umysłu nader wybitny —
ten sam arcybiskup Piotr. I choćbym pękł, słowami nie potrafię oddać
jego zasług”. I jakby z wielką satysfakcją dodaje autor Kroniki: „Wi
dział to Wincenty, który to napisał — a wiemy, że świadectwo jego jest
prawdziwe”.
Arcybiskup Piotr odegrał pewną rolę w życiu Wincentego, jako drugi
dostojnik kościelny — po Gedce, biskupie krakowskim. Żył więc Wincenty
w atmosferze wy bitnych hierarchów kościelnych i czerpał doświadczenie
z ich działalności. To niewątpliwie wskazuje, że Wincenty dla swych za
let intelektualnych i etycznych był ceniony w kręgach książęcych i bisku
pich, a jednocześnie nasuwa się mimo woli refleksja, że ród Różyców miał
bliższe
powiązania
z
dworem
biskupów
i
książąt
krakowskich.
Długosz
bowiem zaliczył Wincentego do rodu Różyców herbu Poraj, pieczętujących
się białą pięciolistną różą na czerwonym tle.
Godnym jest uwagi fakt, że w wieku XVI, w chórze zakonnym kościoła
cystersów w Jędrzejowie, znajdował się grobowiec kamienny na trzy łok
cie
wysoki
i
wyrzeźbiony
obrazem
Wincentego
w
stroju
pontyfikalnym,
z aureolą świętych, z infułą i różą. Komisja kościelna w 1680 r. orzekła
jego pochodzenie na 400 lat wcześniej, czyli na rok 1280. Na płycie gro
bowca istniał napis: „Hic jacet Yincentius Episcopus Cracoviensis mona-
chus Andreovitriois
M
. Skoro na płycie grobowej znajdowała się róża na dłu
go wcześniej przed Długoszem, to wyprowadzenie Kadłubka z rodu Róży-
ców będzie uzasadnione tym kamiennym przekazem pomnikowym.
W okolicach Jędrzejowa i Sandomierza, nad rzeką Nidą, od wieków
mieszkały
132
rody
o
różnych
topograficznych
nazwach,
pieczętujących
się herbem Poraj lub Kóżyc. Semkowicz zaliczył Wincentego do Lisów
współfundatorów Jędrzejowa, a inni do Junoszów-Łabędziów.
Wśród tych pewnych niedomówień o pochodzeniu Wincentego jedno
jest pewne: „Pochodził z możnego rodu rycerskiego... za czym istotnie
orz- mawiają jego nadania...” (B. Kiirbis); „W każdym razu*
Win
centego należy umieścić w środowisku rycerskim, a nawet możnowład-
czym” (Janusz Bieniak).
Rodzina Wincentego musiała mieć bliskie stosunki z dworem książę
cym w Krakowie. W'iślicy i Sandomierzu, dzięki czemu Wincenty móg:
znaleźć się na wysokich progach książęco-biskupich, by następnie inn e
możność wyjechać na studia zagraniczne do Paryża i Bolonii.
błogosławiony Wincenty Kadłubek
i •
3. Miejsce urodzenia
Biografowie błogosławionego Wincentego Kadłubka, począwszy od Ja
na Długosza aż do obecnej chwili, wypowiadali i nadal wypowiadają
sprzeczne sądy odnoszące się do miejsca jego pochodzenia. Nikt z nich nie
wskazał dokumentu, na podstawie którego można by ostatecznie, bez wąt
pliwości, ustalić miejsce urodzenia Mistrza. W rozpatrywaniu sporu, jaki
w tej sprawie trwa między historykami, zarysowują się dwa przeciwstaw
ne stanowiska. Jedno z nich reprezentuje prof. Marian Plezia, znany me-
diewista krakowski, wybitny znawca Kroniki Polski Wincentego Kadłub
ka. W swej ciekawej książce pt. Od Arystotelesa do Złotej Legendy pod
dał on teksty Długosza wszechstronnej analizie naukowej, z której wynika,
że miejscem urodzenia bł. Wincentego Kadłubka jest Kargów koło Stop
nicy. Należy przy tym zaznaczyć, że wątpliwości co do miejsca pochodze
nia Wincentego spowodował sam Długosz, gdyż w swym rękopisie używał
jednoznacznie nazwy Kargów jak i Karwów na oznaczenie miejsca uro
dzenia Wincentego Kadłubka. Fakt ten prof. Plezia tłumaczy m. in. tym.
że tradycja o pochodzeniu biskupa Wincentego z Kargowa pod Stopnicą
jest starsza od tej, którą ukształtował Długosz w ostatnich latach swego
życia i taką narzucił potomnym.
Na stanowisku, że mistrz Wincenty Kadłubek pochodzi z Karwowa.
stanął natomiast o. Stanisław Kiełtyka, opat ze Szczyrzyca. Temat po
chodzenia mistrza Wincentego podjął on w cztery lata po ogłoszeniu ba
dań przez prof. Mariana Plezię. Opat szczyrzycki wyszedł mianowicie
w swej pracy pt. Błogosławiony Wincenty Kadłubek, zamieszczonej w „Na
szej Przeszłości”, z innych założeń niż badacz krakowski. Daje on dłuższy
wykład oparty na osobistych badaniach istniejącej już wiele wieków tra
dycji, według której miejscem urodzenia jest Karwów koło Opatowa.
Długosz używa dwu- nazw, tj. Kargów i Carwow, na oznaczenie tej sa
mej miejscowości, a z kontekstu wynika, że chodzi tutaj o tę samą miej
scowość. Poza tym zaskakuje nas fakt, że w aktach beatyfikacyjnych
16
o. Klemens Suu:ek O. Cist.
z 1764 r. spotyka się obydwie nazwy, tj. Kargów i Karwów, jako miejsce
urodzenia Wincentego Kadłubka. Ciekawe, że i wówczas nie rozstrzyg
nięto ostatecznie nazwy miejscowości, w której urodził się mistrz Win
centy. A tu obydwie miejscowości do dnia dzisiejszego istnieją w swej
pełnej krasie.
W sprawę ustalenia właściwej nazwy miejscowości, z której pochodzi
Wincenty, pewne zamieszanie wprowadza również fakt, że obydwie nazwy,
tj. Kargów i Karwów, posiadają zbliżone brzmienie fonetyczne. W związku
z tym identyfikuje się te nazwy, a czego żadną miarą uczynić nie można,
bowiem znajomość topografii wyjaśnia, że Kargów leży przy drodze ze
Stopnicy do Szydłowca, posiada kościół pod wezwaniem św. Władysława,
który miał wznieść Kazimierz Wielki, i był własnością benedyktynek ze
Staniątek. Karwów zaś jest położony w pobliżu Opatowa i kościół para
fialny ma we Włostowie. Świątynia ta zbudowana jest w stylu romańskim
i pochodzi z pierwszej połowy XII w. Uchodzi za fundację słynnego Piotra
Włosta.
Biorąc pod uwagę większość przekazów historycznych z XV w. i tra
dycję jak również kult, który nieprzerwanie istniał i przetrwał aż do na
szych czasów, można przyjąć, że Karwów, należący do parafii Włostów,
jest miejscem urodzenia Wincentego, a nie Kargów, gdzie nie ma naj
mniejszego śladu jego kultu.
Karwów położony jest w rozległej kotlinie. Z opadających w głąb ko
tliny zwałów wytryska kilka źródeł, a jedno z nich nosi nazwę „Źródła
Wincentego’*. Lud miejscowy uważa według wielowiekowej tradycji, że
woda z tego „źródła” używana z wiarą leczy choroby oczu oraz inne do
legliwości. Postulacja Jędrzejowska ma zanotowane w swych aktach kilka
wypadków uleczenia cierpień po użyciu tej wody.
W pobliżu źródła widnieje duży kamień z charakterystycznymi wy
żłobieniami na płaskiej powierzchni, które żywa wyobraźnia ludowa chce „
widzieć jako odciski kolan błogosławionego Wincentego, wygniecione dłu
gim klęczeniem podczas jego modlitwy. Ponadto na środku wsi stoi ka
mienny pomnik wzniesiony przez miejscową ludność w 1919 r. z napisem
„Dla uczczenia pamięci bł. Wincentego Kadłubka urodzonego w tej wsi”.
Pomnik ten jest nowym faktem historycznym potwierdzającym długo
wieczną, nieprzerwaną tradycję przez współczesne pokolenie karwowian
XX wieku. Według opinii starszych ludzi pomnik ten został postawiony
na miejscu starego, zniszczonego przez działanie wpływów atmosferycz
nych. Na południowym zaś krańcu Karwowa, na tzw. Górce, ukazują lu
dzie ślady domostwa rodziny Różyców. Tu miał przyjść na świat bł. Win
centy. W Karwowie utrzymuje się także od niepamiętnych czasów pa
mięć. że jego mieszkańcy oraz mieszkańcy okolicznych wsi doznawali opie
ki od bł. Wincentego. Także i dziś garną się oni do swego Opiekuna
i polecają mu swoje troski duchowe oraz dolegliwości fizyczne.
II. STUDIA
W szkole krakowskiej Wincenty był najpierw uczniem, potem jako
scholastyk jej kierownikiem, a wreszcie jako biskup jej opiekunem. Prof.
Marian Plezia mówi, że początków szkoły krakowskiej należy szukać już
za czasów Kazimierza Odnowiciela (1039-1058). On to powróciwszy z dwu
letniego wygnania (1038), na które skazali go nieznani bliżej przeciwnicy
dynas-tii piastowskiej w Polsce i przeciwnicy chrześcijaństwa, dokonał
powtórnej chrystianizacji kraju za pomocą zakonników benedyktyńskich
sprowadzonych z Nadrenii, w której ośrodkiem kulturalnym było miasto
Leodium (Liege). Warto wspomnieć, iż z ich grona pochodził słynny opat
Aaron i że to oni położyli pierwsze zręby pod kulturę umysłową Krakowa.
U schyłku XI w. kronikarz Gall Anonim zanotował, że książę Władysław
Herman oddał starszego swego syna Zbigniewa na naukę do Krakowa.
Z jakichkolwiek względów uczynił to książę, fakt ten świadczy o istnie
niu katedralnej szkoły krakowskiej już przed 1102 r., gdyż o innej szkole
w tym czasie .brak wzmianek.
O życiu umysłowym w Krakowie świadczą również inne wzmianki,
np. z początku XII w. z czasów rządów diecezją biskupa Maura (1110-1118).
Zachowały się dwa zabytki, które świadczą o pewnej kulturze tak biskupa,
jak i jego otoczenia, w którym musieli znajdować się ludzie wykształceni.
Na jego to polecenie w 1110 r. sporządzono spis inwentarza skarbca kapi
tulnego zachowany do dnia dzisiejszego w oryginale. Wśród członków ka
pituły znajdowali się ludzie uczeni, którzy przyczynili się do powstania
tego księgozbioru i to dość licznego jak na ówczesne stosunki w Polsce.
Biskup Maur zainteresowany „książką” powiększył istniejący księgozbiór,
przeprowadził dokładną inwentaryzację, a do oprawy dzieł liturgicznych
użył nawet srebra i złota. W spisie tym znajdowały się dzieła Owidiusza,
Persjusza, Stacjusza, Boecjusza, Izydora, Lombarda i Kronika Galla. Z ta
kiej to biblioteki korzystała szkoła krakowska, w której szczególną uwagę
zwracano na opanowanie języka łacińskiego. Z wszystkich wymienionych
dzieł korzystał niewątpliwie Wincenty, bowiem inteligentnego ucznia po
ciągał rozległy świat wiedzy. Można przypuszczać, że już w szkole kra
kowskiej obudziło się w nim pragnienie poszerzenia nauki na wyższych
studiach, a które można było wówczas osiągnąć jedynie na zachodzie
Europy.
Po Maurze diecezją krakowską rządził Mateusz (.1143-1166). Jego i ar
cybiskupa gnieźnieńskiego Jana uważał Kadłubek za największych poten
tatów umysłowych swego pokolenia, ludzi o szerokich horyzontach nauko
wych i o wytwornym wykształceniu literackim. W ostatnim roku rządów
Mateusza (1166) w źródłach zarejestrowany jest magister Aemilius, pierw
szy scholastyk kapituły krakowskiej. Fakt ten świadczy o regularnym
funkcjonowaniu szkoły krakowskiej. Do szkoły tej uczęszczała zapewne
większa grupa scholarów, skoro jej uczestnicy dopuścili się nawet ekscesów
przeciw Żydom. Za swój wybryk zostali surowo skarceni przez Mieszka
Starego. Szkoła -krakowska stanowiła więc jakąś zwartą grupę scholarów
w mieście, a jej uczniowie nie mogli pozwalać sobie na swawolę, gdyż nad
ich karnością czuwał sam książę. Stąd można być przekonanym, że w tak
surowo utrzymywanej szkole -Wincenty dobrze przygotował się do stu
diów zagranicznych, z których tak skwapliwie skorzystał, gdy został tam
skierowany przez swych możnych opiekunów.
Po śmierci Mateusza rządy diecezją objął bp Gedko (1166-1185), dba
jący o kler diecezjalny. Troska jego rozciągała się również na młodych
kandydatów do stanu duchownego. Biskup Gedko przejął przeto z rąk
Mateusza opiekę nad dalszym kształceniem ucznia Wincentego. Dzięki
________________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek______________________________ 17
i —
Polscy święci
WSOTortf
18
o. Klemens Sutiżek O. Cist.
tej opiece Wincenty mógł udać się na studia do Paryża, a potem do Bo
lonii. Jeszcze za życia Gedki, tj. przed 1185 r., a po studiach zagranicznych,
Wincenty już jako magister mógł wejść do grona dostojników katedry
krakowskiej,
do
grona
kapelanów
księcia
Kazimierza
Sprawiedliwego
(1177-1194). Gedko stanął w ostrej opozycji wobec Mieszka Starego i być
może, że był przyczyną zamachu stanu w 1177 r. Wtedy to Mieszko mu
siał uchodzić z Krakowa przed młodym księciem Kazimierzem, z którym
Wincenty serdecznie się przyjaźnił.
W takim to klimacie politycznym magister Wincenty rozpoczął swoją
karierę społeczno-narodową. Jego imię pojawia się po raz pierwszy wśród
świadków dyplomu Kazimierza dla kapituły krakowskiej, w którym ksią
żę oddawał jej opole Chropy w 1189 r. Przed tym rokiem Wincenty musiał
przyjąć święcenia kapłańskie, choć o tym wydarzeniu nie ma wzmianki
w żadnym dokumencie.
Swego czasu wyłonił się między uczonymi spór, w którym usiłowano
rozstrzygnąć, kiedy i gdzie Wincenty przebywał na studiach wyższych.
Jedni wskazywali na Bolonię we Włoszech, gdzie istniał wówczas fakul
tet prawa, inni twierdzili, że Wincenty Kadłubek odbył studia w Paryżu,
gdzie znów kwitnęły nauki wyzwolone. Sprawę tę omówili dokładnie
polscy raediewiści, z czego wynika, że zdobywał wykształcenie zarówno
w Paryżu, jak i w Bolonii. Jest rzeczą pewną, że do kraju wrócił z dy
plomem magistra, co dawało mu prawo do prowadzenia samodzielnych
wykładów.
Wincenty po powrocie do kraju znalazł dla swej działalności nader
sprzyjający klimat. W Krakowie panował wówczas Kazimierz Sprawied
liwy, z którym łączyła go dawna znajomość, gdy przebywali na dworze
krakowskiego seniora Bolesława Kędzierzawego. Dawna znajomość prze
mieniła się odtąd w serdeczną przyjaźń. Obaj w jakiś sposób byli sobie
nawzajem
potrzebni.
Kazimierz
był
mądrym
monarchą,
zaprowadzał
w kraju ład i porządek. Dziełem jego był synod w Łęczycy w 1180 r.
i przeprowadzenie na nim reform społecznych, poprawienie bytu kmieci,
likwidacja „ius spoili” itp. Warto zauważyć, że Wincenty jako magister
przyjechał do kraju wzbogacony wielkim zasobem wiedzy uniwersytec
kiej, zdobył wykształcenie na skalę europejską. Jego wykształcenie oka
zało się niebawem wszechstronne, a erudycja zdumiewająca. Wincenty
okazał się „wielkim talentem”, człowiekiem ukształtowanym na kulturze
zachodniej, która wówczas promieniowała na kraje europejskie. Dostrzegł
to oczywiście Kazimierz Sprawiedliwy, przyjmując Wincentego bardzo ser
decznie na swego doradcę.
Przyjmuje się powszechnie pogląd, że Wincenty po studiach był kie
rownikiem,
czyli
scholastykiem
katedralnej
szkoły
krakowskiej.
Pogląd
ten budzi jednak poważne zastrzeżenia, bowiem kierownikiem szkoły ka
tedralnej był scholastyk, niejaki Benedykt, pozostający na tym stanowi
sku przez blisko 20 lat. Przypuszczenie, że Wincenty był kierownikiem
szkoły katedralnej może odnosić się do okresu, zanim kierownictwo nią
objął wspomniany Benedykt.
Można natomiast z całą pewnością przyjąć, że po powrocie Wincentego
do kraju nastąpiły pomyślne warunki dla rozwoju krakowskiego środo
wiska naukowego. Przyczynił się do tego niewątpliwie Kazimierz Spra
wiedliwy. Książę ten, być może w młodości przeznaczony do stanu du
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
19
chownego i stąd obeznany z kulturą literacką, wówczas dostępną jedynie
duchowieństwu, po wstąpieniu na tron nie porzucił intelektualnych zain
teresowań, rozprawiając chętnie z otoczeniem na historyczne i religijne
tematy. Interesowała go również muzyka. Wokół niego skupiło się grono
wykształconego
'kleru,
którego
najwybitniejszym
przedstawicielem
był
mistrz Wincenty, późniejszy biskup krakowski.
Poziom kultury polskiej w XII w. podniósł się znacznie, o czym daje
świadectwo geograf arabski, który nazywa Polskę „krajem wiedzy i mędr
ców”, a Kraków „miastem pięknym i wielkim o wielu domach i mieszkań
cach, targach, winnicach i ogrodach”. Kraków zaliczył nawet do ośrodków,
które „zażywają szacunku, ponieważ w nim przebywają uczeni w dzie
dzinach nauk i religii chrześcijańskiej”. Oczywiście jest w tym dużo prze
sady, ale i prawdą jest, że poziom naszej kultury umysłowej był dość
wysoki i dostrzegany przez cudzoziemców. Klasycznym reprezentantem
naszej kultury tamtych czasów jest właśnie znakomity erudyta, nie tylko
„ojciec historiografii polskiej”, ale i ojciec piśmiennictwa polskiego, który
potomnym przekazał w swej Kronice cenne ziarna prawdy historycznej
0 czasach i wypadkach, o których skądinąd nic nie wiemy.
Wincenty posiadał rozległą wiedzę i doświadczenie europejskiego, tj.
francuskiego i włoskiego bywalca. Pobyt takiego wykształconego człowieka
w Krakowie, obeznanego doskonale ze sprawami wiedzy i polityki, odpo
wiadał bardzo księciu Kazimierzowi. Nie można przy tym wykluczyć, że
„światły i pobożny książę” przyczynił się do tego, iż Wincenty został księ
dzem. Nade wszystko łączyła ich serdeczna przyjaźń, a którą można do
strzec na wielu kartach Kroniki. Wprawdzie i Gall Anonim szukał wzglę
dów u Bolesława Krzywoustego i często palił przed nim kadzidła pochwał,
ale widać, że chodziło mu raczej o sprawy niższego rzędu, o lepsze, bar
dziej intratne uposażenia. Wincenty natomiast kochał swego przyjaciela
miłością ewangeliczną, bo znał szlachetne serce Kazimierza Sprawiedli
wego. Zdając sobie sprawę z opóźnienia kulturalno-społecznego Polski wo
bec państw Europy zachodniej, tym bardziej oceniał jego szczery wysiłek
1 szczere starania o dobro narodu, o podniesienie jego kultury. Mistrz
Wincenty był w tym czasie jedynym człowiekiem w kraju, który tę kul
turę poznał i jako taką pragnął przeszczepić na grunt piastowski. Cele
Kazimierza i Wincentego były identyczne, stąd wydawały owoc.
Prof. Balzer jest przekonany, że Wincenty na dworze Kazimierza Spra
wiedliwego pełnił funkcje notariusza prawnego. Zdaje się jednak, że głów
nym zajęciem Kadłubka w tym okresie, tj. przed otrzymaniem biskup
stwa, było pisanie Kroniki, dziejów ojczystych, którego podjął się z inspi
racji Kazimierza. Praca taka przy ówczesnej technice pisania zajmowała
wiele czasu. Wiadomo bowiem, że na przepisywanie dzieła niejeden mnich
poświęcał nierzadko całe swe życie. Również Wincenty musiał zbierać ma
teriał historyczny, segregować go, sprawdzać i wreszcie pisać. Nie wiemy
na pewno, w jakim czasie powstała Kronika, ale wszelkie dane skłaniają do
twierdzenia, że trzy pierwsze księgi Wincenty napisał w czasie pobytu na
dworze Kazimierza Sprawiedliwego i to przed objęciem urzędu biskupie
go w Krakowie. Być może, że napisanie Kroniki miało wpływ na utorowa
nie mu drogi do biskupstwa. Wincenty jako znawca retoryki i ars dictandi
w kancelarii książęcej sporządzał dyplomy-dokumenty, a zatem spełniał
ważną funkcję notarialną. Nie był on jednak kanclerzem ani jego za-
20
o. Klemens Suńżek O. Cist.
stępcą. Pozostawał tylko doradcą prawnym, chociaż dzięki uznaniu, jakim
cieszył się, i głosowi, który wiele ważył, był motorem i sprawcą wielu
ważnych postanowień. Mimo przyjaźni z księciem nie ubiegał się o prze
sunięcia w hierarchii urzędniczej. Prof. Marian Plezia jest jednak zdania,
że Kadłubek pełnił funkcje kanclerza książęcego.
III. PREPOZYTURA W SANDOMIERZU
Wincenty po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego 1194 r. spotkał się
w Sandomierzu z księżną wdową Heleną i jej synami, Leszkiem Białym
i Konradem. Był nadal jej kapelanem nadwornym oraz scholastykiem ko
legiaty przy kościele NMP w Sandomierzu. Należy wyjaśnić, że do nie
dawna interpretowano objęcie prepozytury w Sandomierzu z usunięciem
się Wincentego z Krakowa. Tłumaczenie takie wydaje się niewłaściwe,
gdyż kolegiata Panny Marii w Sandomierzu była siedzibą członków ka
pituły krakowskiej. Tak więc jako prepozyt sandomierski Wincenty właś
ciwie nie usunął się z Krakowa. Jeśli nawet zmniejszył się jego kontakt
z dworem książęcym, to jednak zajmował nadal należne mu miejsce w hie
rarchii kościelnej i znajdował się stale w centrum jej spraw. Ponadto na
leży zwrócić uwagę, że były to lata niespokojnej regencji księżnej Heleny,
gdy Leszek był jeszcze małym chłopcem, a Mieszko Stary walczył o zdo
bycie dla siebie tronu krakowskiego, który był przynależny potomstwu
Kazimierza, co reprezentowała księżna wdowa Helena oraz jej synowie
Leszek i Konrad.
Wincenty był bardzo zainteresowany walką o tron krakowski, jaką
wszczął Mieszko Stary nad rzeką Mozgawą. Brał w niej udział biskup
Pełka i mistrz Wincenty, który w sposób drobiazgowy jako naoczny świa
dek bitwę tę opisał.
Bitwę nad Mozgawą przeżył Wincenty jako prepozyt sandomierski
(1194-1207), interesując się jednocześnie sprawami politycznymi z bisku
pem Pełką i regentką Heleną na czele. Wśród możnowładców krakowskich
przywództwo dzielili biskup Pełka i potężny palatyn Mikołaj, filar poli
tyki kazimierzowskiej. Do wierności biskupa Pełki wobec Kazimierza od
nosił się Wincenty dość chłodno. Podobnie też nie entuzjazmował się jego
postawą podczas krwawej bitwy nad Mozgawą w 1195 r., gdy biskup
chwiał się „w strapieniu między nadzieją i obawą" wyczekując wieści
0 tym, kto zwyciężył, Mieszko czy strona krakowska. Po tej właśnie nie
rozstrzygniętej bitwie tron krakowski utrzymał się w linii Kazimierza
reprezentowanej przez księżną wdowę Helenę oraz jej synów Leszka
1 Konrada.
Palatyn Mikołaj zdołał przeprowadzić sojusz polsko-węgierski wespół
z biskupem Pełką. W wyniku tego układu powstało księstwo halickie, a na
jego tron powołały obie strony młodziutkiego Kolomana i poślubioną mu
kilkuletnią Salomeę, córkę Leszka. Wydarzenia te nie są już w Kronice
opisane, ale od czasów Długosza utrzymuje się opinia, iż właśnie Kadłubek .
jako biskup krakowski dokonał koronacji Kolomana w Krakowie. Źródła
przeczą temu, koronacja odbyła się bowiem w Ostrzyhomiu. Nie znajduje
Blogoslawi&ny Wincenty Kadłubek
21
także potwierdzenia w ówczesnych źródłach piękna historia, jak to bi
skup Wincenty odwoził Salomeę na dwór węgierski. Jednakże powaga
Długosza była nader silna i znalazła odbicie w sztuce kościelnej i w ak
tach modlitewnych zaaprobowanych przez władzę kościelną.
A oto znamienna uwaga. Otóż w Jędrzejowie w bocznej nawie kościoła
cystersów, na sklepieniu tejże, znajduje się polichromia Radwańskiego
z XVIII w., która przedstawia bł. Salomeę i jej męża Kolomana w hołdzie
dziękczynnym wobec bł. Wincentego, który w tym wypadku uważany jest
za patrona par narzeczeńskich idących do małżeństwa. Poza tym w ko
ściele parafialnym w Sędziszowie kieleckim jest polichromia takiej sa
mej treści. Odpowiedni akt modlitwy brzmi: „Bądź pomocą dla par narze
czeńskich idących do małżeństwa, jak ongiś byłeś pomocą dla bł. Salomei
i księcia Kolomana, wyproś im prawdziwą miłość i wierność małżeńską,
opartą o nakazy Ewangelii”. Jest to wyjątek z dłuższej modlitwy odma
wianej w sanktuarium Błogosławionego w Jędrzejowie od niepamiętnych
czasów. Należy zauważyć przy tym, że w Jędrzejowie wszystkie pary no
wożeńców po zawarciu ślubu idą obowiązkowo do kaplicy bł. Wincentego.
Drugim wydarzeniem historycznym w czasie prepozytury Wincentego
w Sandomierzu była bitwa pod Zawichostem w 1205 r. prowadzona przez
Leszka Białego z Romanem, księciem halickim. Wincenty znał osobiście
Romana, który jako siostrzeniec Kazimierza Sprawiedliwego wychowywał
się na jego dworze. Walka Romana przeciw Leszkowi była zdradą, którą
przypłacił życiem. Prepozyt Wincenty chował doczesne szczątki Romana,
by je następnie wydać Rusinom za okup. Wincenty w czasie prepozytury
w Sandomierzu występuje jako dobroczyńca, nadając dwie wsie cyster
som w Sulejowie, mianowicie Czerników i Gojców k. Opatowa, a to przez
pamięć na zbawienie duszy jego fundatora księcia Kazimierza (1176) i je
go małżonki, Heleny, oraz własnej swej rodziny.
W sąsiedztwie Czernikowa i Gojcowa jest wieś Niekisiałka, którą Win
centy darował cystersom w Koprzywnicy, również fundacji Kazimierza
Sprawiedliwego (1185). Jan Długosz w swoim rejestrze dóbr biskupstwa
krakowskiego określił Niekisiałkę jako hereditas paterna Wincentego, do
dając przy tym, iż darował on opactwu koprzywnickiemui połowę wsi
Karwowa, a równocześnie drugą połowę dla swoich bratanków. Był
wtedy w tej wsi folwark szlachecki dający dziesięcinę proboszczowi pa
rafii Włostów. Reszta wsi płaciła ją biskupowi krakowskiemu.
Według Katalogu prałatów i kanoników sandomierskich ks. J. Wiśniew
skiego Wincenty Kadłubek pasterzował przy kolegiacie już od 1186 r.,
a więc jeszcze za życia księcia Kazimierza mógł być nadwornym kapela
nem, a po jego śmierci kontynuował tę godność, gdy do Sandomierza przy
była wdowa Helena ze swymi małoletnimi synami Leszkiem i Konradem.
Wydaje się to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwa
gę, że parafie w Polsce powstawały dopiero pod koniec XII w. i na począt
ku XIII w. Funkcje duszpasterskie przy dworach książęcych i pańskich
wykonywali kapelani. Istnieje więc możliwość, że takim kapelanem przy
boku księcia Kazimierza był Wincenty. Tak czy inaczej są to jednak przy
puszczenia. Z całą pewnością wiadomo natomiast, że Wincenty był prepo
zytem sandomierskim w 1206 r., gdyż w tym czasie stał na czele ka
pituły kolegiaty sandomierskiej, z tym że nie dłużej, gdyż objął niebawem
urząd biskupi w Krakowie.
22
o. Klemens Suńzek O. Ctet.
Tymczasem dorósł książę Leszek, zwany Białym, który odegrał nie
zmiernie ważną rolę w rządach biskupa Wincentego.
Wincenty będąc kapelanem nadwornym Heleny podczas j*:j pobytu
z synami w Sandomierzu wspólnie z nimi przeżywał okrucieństwo, pod
stęp i zdradę Romana (który był siostrzeńcem Leszka), jak i matactwa,
chytrość, zachłanność i podstęp Mieszka Starego, który sprytem i chci
wością na władzę zawierał kłamliwe ugody, potwierdzane publiczną przy
sięgą, lecz nigdy nie dotrzymane. Dwukrotnie okłamując Helenę [ Leszka
(Mieszko Stary był jego stryjem), dzięki temu zdobywał Kraków. Jego
chciwość na pieniądze i cudze majątki były przyczyną, że wkrótce, tj.
w 1202 r.. został z Krakowa wypędzony. W takiej sytuacji panowie kra
kowscy przysyłają posłów do księcia Leszka, ofiarując mu najwierniejsze
posłuszeństwo i pryncypat. Leszek jednak tronu krakowskiego nie objął,
gdyż na przeszkodzie stanął potężny wojewoda krakowski Mikołaj, który
oznajmił, że na tron krakowski wprowadzi Leszka wówczas, gdy ten od
dali od siebie i ześle na wygnanie Gaworka, męża szlachetnego rodu i nie
skazitelnego charakteru, a z którym popadł w nieubłaganą niezgodę.
Do rozstrzygnięcia sprawy przyczynił się sam Gaworek, godząc się pój*ć
na wygnanie „dla dobra swego pana”. Wysoko cenił on Leszka, a przy
tym dzielnie sprawował godność wojewody sandomierskiego. Dlatego to
mistrz Wincenty w jego usta włożył takie oto słowa: „Nie nazwałbym te
go wygnaniem, gdy ktoś, kto jest wygnańcem, ani przyjaciół nie opuszcza,
ani przez przyjaciół nie jest opuszczony. Szczęśliwy wygnaniec! Towarzy
szy mu łaska, a nie ściga nienawiść”.
Leszek okazał się godnym synem swego ojca Kazimierza Sprawiedli
wego. Odrzucił niegodne i krzywdzące warunki wojewody Mikołaja i pa
nów krakowskich i rzekł ze szlachetną dumą i godnością, nie chcąc, by
człowiek niewinny i sprawiedliwy był skrzywdzony jako wygnaniec:
„Niech z dala będą od księcia wszelkiego rodzaju frymarczenia. Z dala
niech będzie nieuczciwe kupczenie uczciwymi. Cóż bowiem ofiarują ci,
którzy pragną nagrody za utracenie najniewinniejszego człowieka, skóro
sprzedajność dostojeństw pociąga za sobą opłakane skutki, a dla wolnego
człowieka nie ma żadnego poszanowania? Innego niż księcia Leszka niech
sobie szukają Krakowianie, któryby odpowiadał ich żądaniom”. Są to sło
wa jakby wypowiedziane współcześnie w obronie godności niewinnego
człowieka. Wincenty występuje tu jako wielki obrońca praw człowieka.
W takim to klimacie pisał Wincenty dzieje umiłowanej przez niego
Ojczyzny, a raczej królów i książąt dzielnicowych, którzy aż nazbyt czę
sto w sposób zachłanny, nawet krwawy, pragnęli dojść do władzy, o czym
m.in. świadczy krwawa bitwa nad Mozgawą. Była to właściwie bitwa
bratobójcza. Pisanie dziejów ojczystych urywa on niespodziewanie, choć
chyba świadomie, gdyż dalszą historię miały pisać następne już pokole
nia.
Zwróćmy jednak baczną uwagę na to, w jakim momencie urwał on
pisanie. Nastąpiło to w chwili konfliktu między księciem i możnym wo
jewodą Mikołajem, który chciał „zniszczyć” i „unicestwić” prawego i za
służonego Gaworka, w obronie którego stanął Leszek i odrzucił pryncy
pat krakowski, by w ten sposób ratować godność i dostojność niewinnego
człowieka.
'?•
-f
7
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
23
IV. BISKUP KRAKOWSKI
1. Pierwsza wolna elekcja
Śmierć biskupa krakowskiego (11 IX 1207) pogłębiła trudną sytuację
Kościoła w Polsce. Przed rokiem bowiem arcybiskup gnieźnieński Henryk
Kietlicz musiał uchodzić z Gniezna i z Polski przed Władysławem Lasko-
nogim. Wybór nowego biskupa krakowskiego miał się zatem odbyć na tle
ostrej walki pomiędzy arcybiskupem i księciem Władysławem Lasko-
nogim.
Znaczenie elekcji Wincentego Kadłubka na biskupa krakowskiego, któ
ra stała się ważnym wydarzeniem w dziejach Polski katolickiej, można
ocenić i pojąć na tle ówczesnej sytuacji w kraju i na tle dążeń do reform
kościelno-społecznych, podejmowanych przez arcybiskupa H. Kietlicza.
Wprawdzie arcybiskup Kietlicz był nominatem Mieszka Starego (od
1199), lecz niebawem stał się bojownikiem o prawa wolnej elekcji bisku
pów. Był on hierarchą bezgranicznie oddanym Kościołowi. Z Mieszkiem
Starym, swym protektorem i zwolennikiem rządów silnej ręki, nie miał
żadnych zatargów. Zawzięty spór rozgorzał natomiast począwszy od 1206 r.
między jego synem Władysławem Laskonogim a Kietliczem. Obie strony
posługiwały się właściwą sobie bronią: metropolita — anatemami, ksią
żę aktami gwałtu uzewnętrznionego poprzez egzekwowanie dawnego pra
wa monarszego, zwłaszcza „ius spolii”, czyli przez zabór ruchomości, a tak
że i nieruchomości w wypadku śmierci biskupa. Wprawdzie prawo „ius
spolii” zostało zniesione w Łęczycy (1180), ale nie honorowano tego poza
Krakowem.
Troska o właściwe obsadzenie osieroconej stolicy w Krakowie leżała
głęboko na sercu Kietliczowi, tym bardziej, że stołeczne to miasto zajmo
wało pierwsze miejsce wśród wszystkich dzielnic.
Kościół w Polsce przeżywał tymczasem sytuację podobną do okresu
walki o inwestyturę na Zachodzie pomiędzy Grzegorzem VII a cesarzem
Henrykiem IV. Odpowiednikiem Grzegorza był arcybiskup Kietlicz, zaś
Henryka IV Władysław Laskonogi. Kiedy papieżem w 1198 r. został In
nocenty III, idea Królestwa Bożego na ziemi pod berłem tego dzielnego
następcy św. Piotra nabrała nowych, bardziej wyrazistych rumieńców.
W rok po wstąpieniu na Stolicę Apostolską Innocentego III, nowo miano
wany arcybiskup Henryk Kietlicz rozpoczął pracę nad wcieleniem w ży
cie planów wielkiego papieża. Działalność Kietlicza zyskała sobie przy
chylność Henryka Brodatego, Leszka Białego i Władysława Odonicza. Na
potykała jednak niestety i trudności, mianowicie ze strony Laskonogie-
go. Ten idąc śladami ojca usiłował mocną ręką ujarzmić możnowładców
i duchowieństwo, co w 1202 r. doprowadziło do buntu, a następnie do utra
ty książęcej stolicy krakowskiej.
Po tym wydarzeniu Laskonogi rozpanowawszy się w swej wielkopol
skiej dzielnicy gnębił i Kietlicza, i Kościół. Natężenie tej walki przybrało
nawet na sile na krótko przed śmiercią biskupa Pełki. Jak wiadomo, arcy
biskup musiał wówczas uciekać z Gniezna (1206), a książę Władysław
w swych włościach zaczął w sposób stanowczy prześladować Kościół. Przez
24
o. Klemens Swiżek O. Cist♦
takie postępowanie naraził się oczywiście Stolicy Apostolskiej. Gdy arcy
biskup był na wygnaniu, przedstawił papieżowi bardzo ciężką sytuację
Kościoła w Wielkopolsce. Papież w liście z dn. 4 I 1207 r. ostro napominał
Laskonogiego. Poza tym wysłał poprzez arcybiskupa list do biskupów
polskich z zaleceniem, aby ci mocno trwali przy metropolicie i wspierali
go tak materialnie, jak i duchowo. Skierował także list do książąt pol
skich, w którym upominał, aby nie stwarzali trudności w wolnym wyborze
biskupów i członków kapituł, wyjaśniając, że stanowiło to do tego czasu
najdotkliwszą ingerencję w sprawy wewnętrzne Kościoła. To właśnie było
kością niezgody między władzą kościelną a świecką.
Na Zachodzie już od 1122 r., tj. od ugody w Wormacji, kapituły posia
dały prawo wyboru biskupów. W Polsce panowało jeszcze prawo zdobyte
na zjeżdzie w Gnieźnie w 1000 roku. Panujący w sprawach opieki, upo
sażenia i karności kościelnej był najwyższym czynnikiem w kraju. Dokąd
rządzili królowie, troska ich o rozwój Kościoła była zjawiskiem mile wi
dzianym. Kościół nawzajem służył interesom państwowym, które nie stały
w sprzeczności z jego zasadami, z jego misją ewangeliczną. Jednak taki
stan był krępujący dla Kościoła i nie dawał swobody działania według
jego pragnień i jego apostolskich zamierzeń. Dlatego też usiłował się wy
zwolić i uniezależnić od władzy panującego. Ale panujący nie rezygnowali
ze swych praw, dochodzili ich. W związku z tym w Polsce przed XIII w.
nie było mowy o obsadzie stolic biskupich wprost przez papieży. Dlatego
też starania Innocentego III i arcybiskupa Kietlicza miały być decydujące
w dziejach Kościoła w Polsce. Takim układem stosunków można sobie
tylko wytłumaczyć ostrą walkę, jaka wywiązała się w Polsce o inwesty
turę. Na tle przedstawionych wyżej stosunków wystąpił arcybiskup Hen
ryk Kietlicz jako niezłomny szermierz reformy kościelnej. Pragnął on
przy tym skupić wokół siebie w walce o prawa Kościoła ówczesnych bi
skupów i duchowieństwo.
W Krakowie stosunkowo było najlepiej, a poza tym Leszek Biały zain
teresowany osobiście wyborem nowego biskupa poszedł śladami swego
ojca Kazimierza Sprawiedliwego i okazał się bardzo uległy poleceniom
Innocentego III, stając się gorliwym zwolennikiem reform kościelnych.
Pragnął on w ten sposób wzmocnić swą pozycję w Krakowie, którą uzy
skał po usunięciu Władysława Laskonogiego. I rzeczywiście Innocenty III
wydał dla niego akt protekcyjny (4 I 1207 r.), biorąc go w opiekę jako
księcia krakowskiego. W ten sposób sprawa elekcji biskupa uprościła się
wydatnie i miała się rozegrać w gronie wyborców kapitulnych. Wyborcy
wyłonili dwie kandydatury: Wincentego Kadłubka, prepozyta sandomier
skiego, i Gedkę, biskupa płockiego. Za tymi dwoma kandydatami stały dwa
obozy wyborców. Jeden opowiadał się za reformą w myśl dążeń Innocen
tego III i arcybiskupa Kietlicza, drugi, konserwatywny, uznawał stary po
rządek. Nikt nie wątpił, że Wincenty Kadłubek pójdzie całą duszą za arcy
biskupem według wskazań papieskich. Podobnie nikt nie wątpił, że Gedko
będzie tolerował swawolę i bezład wśród duchowieństwa. Gedko nie był
biskupem według wymagań Rzymu. Zaniedbywał obowiązki duszpaster
skie, nie wygłaszał kazań do wiernych, tolerował niekamość księży i roz
wody małżeństw prawnie zawartych, nie chciał płacić podatków na rzecz
Ziemi Świętej i Stolicy Apostolskiej, oddawał się obyczajom świeckim.
Stanisław Ługuna w swojej pięknej pracy Dwie elekcje Gedkę, rywala
1
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
25
Wincentego, odmalował wręcz demonicznie. Do takiej opinii skłania się
także Umiński. Inne jednak dokumenty nie świadczą aż tak żle o Gedce.
Dwaj kolejni papieże, Innocenty III i Honoriusz III, wyrażali się o nim
z uznaniem, zaś katedry krakowska i płocka oraz misja pruska Christiana
zawdzięczały mu sporo w zakresie darowizn materialnych. Nawet reforma
zyskała w nim lojalnego wykonawcę zasadniczych postulatów. Niemniej
jednak biskup płocki związany był z odchodzącą przeszłością i liczył się
ze zdaniem starszego pokolenia kapłańskiego. Poza tym w ciągu swego
pasterzowania zdążył się poróżnić ze swym metropolitą. Chodziło o od
prawienie Mszy św. ślubnej z racji związku małżeńskiego Konrada Mazo
wieckiego. Arcybiskup Henryk z pominięciem praw ordynariusza celebro
wał ją osobiście. Gedko nie zaprotestował, ale zachował urazę. Nastawie
nie Gedki do reformy i Kietlicza nie było tajemnicą i ono uczyniło go fa
worytem kapituły krakowskiej.
Wincenty Kadłubek zachował się przeciwnie. Jako człowiek wykształ
cony gruntownie, spokojny, pokorny i świątobliwy, rokował wszelkie na
dzieje, że może stać się filarem Kościoła w Polsce i że będzie wiernym
sojusznikiem Kietlicza w walce o reformę. Jakkolwiek przebywał w nie
wielkim wówczas Sandomierzu, nabrał przecież rozgłosu, a to poprzez pi
sanie Kroniki Polaków, jak również na skutek przyjaźni, jaką darzyli go
Kazimierz Sprawiedliwy i jego syn Leszek Biały. Stąd wybór Wincentego
popierał Leszek, jako że pragnął mieć przy boku biskupa mądrego, a w je
go osobie szlachetnego człowieka i kapłana według serca i myśli Bożej.
Sprawa wyboru nowego biskupa była jednak skomplikowana. Mimo
wybitnych zalet, jakie posiadał Wincenty, duchowieństwo kapituły krakow
skiej tkwiące w starych obyczajach skłaniało się w stronę biskupa Gedki.
Wyborcy, którym odpowiadał bardziej Wincenty, zaprotestowali przeciw
biskupowi płockiemu. Wobec braku jednomyślności, kapituła zwróciła się
po decyzję do papieża. Innocenty III, dobrze poinformowany przez Kietlicza
i Leszka Białego co do wartości przedstawionych mu do rozstrzygnięcia
kandydatów, opowiedział się za Wincentym, korzystając przy tym
z oświadczenia zwolenników Gedki, którzy byli gotowi na życzenie papieża
zgodzić się na wybór kandydata innego.
W związku z tym papież bullą z 28 marca 1208 r. zatwierdził Wincen
tego na biskupa krakowskiego. Jako wydarzenie wielkiej wagi historycz
nej rzutowało ono odtąd na przyszłość Kościoła w naszej Ojczyźnie, a to
dlatego, że po raz pierwszy w dziejach Kościoła w Polsce wyboru biskupa
dokonała kapituła, nie panujący książę. Wydarzenie to posiadało dla Ko
ścioła olbrzymie znaczenie, gdyż wyzwalało kapitułę spod wpływu mo
narchy, a papieżowi dało możność zatwierdzenia najgodniejszego kandy
data na biskupa.
Elekcja Wincentego dokonana przez kapitułę była zatem nowym eta
pem w dziejach Kościoła w naszym kraju, była aktem wyzwalającym
Kościół spod supremacji władzy świeckiej, ponadto spełniła pragnienie
Kościoła dążącego do swobodnego sprawowania swej misji dziejowej bez
ograniczania lub hamowania ze strony władców świeckich.
26
o. Klemens Swiiek O. Cist.
2. Mąż zgody i pojednania
Konsekracji
Wincentego
Kadłubka
dokonał
arcybiskup
Henryk
Kie-
tlicz po powrocie z wygnania 24 \ 1208 r.
Jednym z pierwszych czynów Wincentego było pogodzenie księcia Wła
dysława" Laskonogiego z jego synowcem Władysławem Odoniczem, księ
ciem kaliskim. Kadłubek spełnił wówczas główną rolę płynącą tak z mocy
swego urzędu biskupiego, jak i z dostojnej powagi, jaką cieszył się na dwo
rze Leszka Białego. Książę ten cenił go wysoko jako długoletniego do
radcę swego ojca Kazimierza Sprawiedliwego, a równocześnie jako swego
wychowawcę z czasów prepozytury sandomierskiej oraz za jego charyz
matyczne przymioty.
W kraju trwało wrzenie i niemal nieustanne walki o tron krakowski.
Dochodziło do walk bratobójczych, których był świadkiem Wincenty, np.
w bitwie nad rzeką Mozgawą. Wprawdzie z chwilą objęcia diecezji uci
chły walki o tron krakowski, ale mimo to wrzenie w kraju nie ustawało
z powodu przeprowadzania reformy kościelnej przez władczego arcybisku
pa Kiethcza, który z całą bezwzględnością dążył do upodobnienia nieco
zacofanych stosunków kościelnych w Polsce do wzoru krajów zachodnich.
Już w 1207 r. na synodzie w me znanej nam miejscowości arcybiskup
pozbawił duchownych ich żon, które pojęli, mimo że posiadali wyższe
święcenia. Ówcześni biskupi i kler uwikłani byli w sprawy polityki świec
kiej i rodowej, często obojętni na sprawy natury duchowej. Życie reli
gijne
ludu
pozostawiało wiele
do
życzenia.
Zakorzenione
były jeszcze
wśród nich praktyki pogańskie oraz wiara w gusła i czary. Ówczesne ży
cie religijne ludu w Polsce, zwłaszcza na Śląsku, opisał zakonnik jędrze
jowski Rudolf w 1250 r. w dziele Summa de Poenitentia. Życie zaś spo
łeczne i gospodarcze oraz stosunki między ludźmi, liczne napady i gra
bieże
przedstawił
opat
Piotr
z
Henrykowa
w
Księdze
Henrykowskiej.
Najwięcej światła na życie i obyczaje społeczeństwa polskiego rzucił jed
nak mistrz Wincenty w Kronice Polaków. Przedstawił w niej bowiem
tarcia polityczne i wojny wśród książąt, brak wierności, zdobywanie urzę
dów
przekupstwem,
pochlebstwem,
ponadto
różnice
klasowe,
niszczenie
przez książąt i możnowładców dobytku rolników oraz takie cechy, jak le
nistwo, tchórzostwo, chciwość, pycha, fałszywa ambicja.
W takich to warunkach wypadło Wincentemu przyjąć ster nad olbrzy
mią diecezją krakowską, z której powstało później prawie 7 diecezji.
W osobie Wincentego diecezja krakowska, a wraz z nią Polska otrzy
mała
pasterza
opatrznościowego,
arcybiskup
zaś
Kietlicz
wspaniałego
współpracownika w dziele reformy.
Należy zaznaczyć, że Innocenty III pragnął nie tylko uwolnić Kościół
w
r
Polsce spod przemocy świeckiej, ale chciał także wprowadzić w jego
życie reformę gregoriańską. Czynił to za sprawą oddanego jej arcybiskupa
i współpracującego z nim biskupa Wincentego. Lecz sytuacja w Polsce nie
sprzyjała reformie.
W tym czasie arcybiskup Kietlicz i biskupi, m. in. wrocławski, toczyli
spór z książętami o dziesięciny i ,,ius spolii”. Sprawa dziesięcin, zwłaszcza
z
wykarczowanych
terenów,
przybierała
charakter
zasadniczy,
wyższy
ponad kwestie materialne. Dziesięcina, którą przydzielali biskupi poszczę-
gólnym kościołom, stanowiła nie tylko źródło dochodów, lecz była zna
kiem suwerenności Kościoła. Innocenty III na wniosek arcybiskupa
(4 I 1207) napomniał książąt polskich, aby ci nie przeszkadzali w płace
niu dziesięcin oraz aby nie zwalniali nikogo od ich uiszczania na rzecz
instytucji kościelnych. Spór o dziesięciny trwał przez cały okres rządów
biskupa Wincentego. Jego uśmierzenie nastąpiło chwilowo dopiero
w 1217 r. na mocy wyroku sędziego polubownego, cystersa Konrada, by
łego biskupa w Halberstadt.
Dziesięcioletni okres pasterskich rządów Wincentego Kadłubka zapisał
się w Krakowie jako pontyfikat dobrego, wzorowego biskupa. Znamienne
są jego słowa, jakie pozostały w wydanym przezeń dokumencie: „Ponieważ
poważne zaniedbanie jest winą, nie chcemy dopuścić się występku w tym,
w czym z powierzonego sobie urzędu innych musimy poprawiać. Widząc
że przywileje domu jędrzejowskiego z powodu niedbalstwa zostały okro
jone i wniwecz obrócone, a dom chyli się ku upadkowi i zgubie, posta
nowiliśmy w sposób właściwy zapobiec niechybnej ruinie, gdyż lepiej jest
przed czasem zaradzić, niż po czasie szukać lekarstwa”.
W słowach tych Wincenty mimo woli odsłoniwszy nam wnętrze du
chowe ukazał swoje zasady etyczne, którymi jako biskup kierował się
w całej działalności duszpasterskiej. Chciał być daleki od zawinionego nie
dbalstwa, które jako dobry pasterz Chrystusowy miał obowiązek zwalczać
u innych. Zanim jednak innym ukazał popełnione winy, wcześniej chciał
być sam od nich wolny.
W innym swym dokumencie mówi Wincenty o niedbalstwie jako
0 „karmicielce zapomnienia”. Ponieważ chciał wszystkich od tego przewi
nienia uwolnić, dlatego wspomina o nim w publicznym dokumencie.
Wincenty musiał być dobrym pasterzem, skoro jednał sobie wiernych
1 kapłanów. Czynił to poprzez dobroć, wyrozumiałość, a równocześnie po
przez stanowczość w trosce o ich najwyższe dobro — zbawienie.
W źródłach historycznych nazwany jest Wincenty również „pluribus
commendatus”, tj. godzien zalecenia dla wielu. I to, co jest najbardziej
godne zalecenia w jego sposobie bycia, godne uwagi i zastanowienia, to
świadectwo dawane własnym przykładem życia, życia zgodnego z zasada
mi Ewangelii.
___
_____ Ulogoslawtony Wincenty Kadłubek___________ ________________ 27
3. Szczodrobliwy donator
Wincenty jako hierarcha krakowski był dysponentem fortuny iście
królewskiej. Miał z czego dawać i czynił to chętnie. Nie szczędził przy
tym własnego majątku. Szczególnie troszczył się o klasztory cysterskie,
bowiem odnosił się do nich ze specjalną predylekcją. Jego wielkoduszność
wyrażała się przede wszystkim w darowiznach na rzecz klasztorów cyster
skich, choć i inne w tym względzie nie były pomijane. M.in. w 1206 r.
Wincenty darował klasztorowi cystersów w Sulejowie dwie wsie: Czer
ników i Gojców. W trosce o trwałość tej darowizny, poczynionej uprzed
nio, potwierdził ją osobnym dyplomem jako biskup krakowski w 1208 r.
Spośród
wielu
czynności
biskupich,
jakie
spełniał,
wiadomo,
że
w 1210 r. Wincenty konsekrował dwa kościoły, a mianowicie: św. Floriana
28
o. Klemens Snńżek O. Cist.
w Krakowie oraz kościół cysterski w Jędrzejowie. Z okazji tej drugiej
konsekracji darował klasztorowi jędrzejowskiemu dziesięciny z 3 wsi, tj.
ze Zdanowic, Wilczyc i Niegosławic. Zatwierdził przy tym darowizny
poprzednich biskupów, tj. Maura, Radosta i Gedki.
Spojrzyjmy jeszcze raz na hojnego dobrodzieja Wincentego Kadłubka.
Wiadomo, że cystersom w Koprzywnicy ze swej posiadłości, majątku ro
dowego. zapisał wieś Niekisiałkę, zaś bożogrobcom w Miechowie zapisał
dziesięciny z biskupiej wsi Swmiarowo pod Stopnicą. Przy złożeniu tej
darowizny Wincenty pisał (15 VIII 1214): „Ponieważ świat przemija i zmie
nia się codziennie, pod wpływem różnych czynników, należy te szacowne
czynności, których pamięć nie zachowa, utrwalić na piśmie ku pamięci
potomnych. Dlatego ja, Wincenty ze zmiłowania Bożego biskup krakowski,
z natchnienia pobożności i za zgodą kapituły katedralnej dałem klaszto
rowi w Miechowie dziesięciny ze wsi Swiniarowo”.
Wincenty w 1217 r. zatwierdził ponadto wspomnianym bożogrobcom
w Miechowie nadaną przez Leszka Białego karczmę w Czyżynach. Zadbał
przy tym o kościoły, których sytuacja prawna wskutek instytucji patro
natu była wtedy dość zagmatwana. Jednym z żądań emancypująeego się
Kościoła było usamodzielnienie się świątyń i stworzenie regularnej sieci
parafialnej. Wincenty starał się uregulować te trudne sprawy.
Jak się zdaje, biskup Wincenty w ciągu swych krótkich rządów die
cezją nieustannie szukał sposobności do tego, by móc dawać. Czynił to
według zasady ewangelicznej, że lepiej jest dawać aniżeli brać.
A oto dalsze jego szczodrobliwe nadania. W 1213 r. w porozumieniu
z kapitułą krakowską przekazał kapitule kieleckiej swoje prawo do pa
tronatu nad kościołem w Kijach, dodając jej poza tym wieś Podłęże pod
Pińczowem. Na prośbę drugiego patrona wsi Kije, komesa Wojsława,
pozwolił mu na miejsce przeniesionej prebendy ustanowić małe benefi
cjum, które uposażył.
Biskup Wincenty zatroszczył się także o dochody katedry krakowskiej,
zapisując jej według późniejszych, ale niepodejrzanych relacji Kalendarza
Krakowskiego oraz Długosza 19 wsi dziesięcinnych koło Czchowa (Są
decczyzna) częściowo na potrzeby kanoników, a częściowo na wieczne
śwńatło w katedrze. Wincenty był pierwszym biskupem w Polsce, który
wprowadził zwyczaj palenia wiecznego światła przed Najświętszym Sa
kramentem. Zwyczaj ten był prawdopodobnie infiltracją wpływów cy
sterskich, gdyż do swoich kościołów wprowadził go św. Stefan Harding,
prawodawca Citeau. Wpływ Wincentego zdradza zbliżony treścią akt
Leszka Białego, który przy wspomnianym nadaniu karczmy bożogrobcom
miechowskim czyni to, aby zapewnić „wieczne światło w kościele pomie-
nionego domu”. Ewentualnym gwałcicielom tej woli książę zagraża eks
komuniką „swego Ojca Biskupa krakowskiego”, u którego prosił i uzy
skał „potwierdzenie tak zbożnego dzieła”. Tytuł „ojca” wskazuje, że Win
centy był najwidoczniej duszpasterzem monarchy, kaznodzieją dworskim
i co najważniejsze — spowiednikiem Leszka.
Długo trzeba było czekać, zanim inne katedry w Polsce znalazły na
śladowców Kadłubka. Dopiero w 1605 r. biskup Tylicki (Włocławek)
ufundował wieczną lampkę w swej katedrze, jako znak miłości euchary
stycznej. Z przekazów historycznych wiadomo, że kapituła gnieźnieńska
poszła za przykładem mistrza Wincentego jeszcze później, bo dopiero
w 1633 r., zaś kapituła w Sandomierzu uczyniła to dopiero w 1700 r.
Pewne praktyki religijne, jak w tym wypadku kult eucharystyczny,
dojrzewały powoli, w ciągu całych wieków, zanim znalazły należne
i głębsze zrozumienie w szerszych kręgach społecznych. Trzeźwy umysł
mistrza Wincentego i jego niezwykła intuicja sprawiły, że już na począt
ku XIII w. wskazały Polsce, gdzie należy szukać źródła odradzania się
siły Bożej w życiu Narodu.
W związku z tym problemem należy zwrócić uwagę na przyczynę,
która w jakiś sposób wpłynęła i przynagliła biskupa krakowskiego do
zwrócenia szczególnej uwagi na obecność Chrystusa Pana w Najświęt
szym Sakramencie. Otóż zapalenie wiecznego światła w katedrze wawel
skiej zostało dokonane przez Wincentego w związku z Soborem Laterań
skim IV, jaki odbył się w 1215 r. Na tym bowiem soborze powzięto
uchwałę zobowiązującą wiernych do przyjmowania Eucharystii przy
najmniej raz w roku w okresie wielkanocnym. Konieczność powzięcia ta
kiej uchwały wskazuje na pewne zobojętnienie i niedocenianie wartości
nadprzyrodzonych, płynących z pokarmu „chleba, który zstąpił z nieba”,
by karmić dusze ludzkie, jednoczyć je z Bogiem-Miłością.
_______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________________ _ ??
V. UCZESTNICTWO WINCENTEGO W ZJAZDACH BISKUPÓW
Wszyscy niemal biografowie charakteryzują Wincentego jako czło
wieka cichego i spokojnego, pełnego równowagi wewnętrznej, oddanego
bardziej życiu kontemplacyjnemu niż aktywnej działalności społeczno-
-politycznej, to znaczy mało interesującego się sprawami publicznymi.
Taka opinia o Wincentym, dziejopisarzu i biskupie, tylko w części jest
słuszna. Kontemplacja bowiem spraw nadprzyrodzonych, eschatologicz
nych, tworzy i gromadzi energie duchowe pobudzające do czynów wznio
słych wymagających poświęcenia i wielu trudów życia codziennego. Dla
tego to Wincenty, późniejszy mnich, mimo trwania w kontemplacji,
a może dzięki niej, jest przecież aż nadto czynny, brał przecież udział we
wszystkich zjazdach biskupów, w synodach oraz w Soborze Laterań
skim IV.
Wincenty interesując się i przeżywając aktualne problemy Kościoła
miał w sobie coś jakby z mentalności krzyżowca. Chwalił on np. wypra
wy o charakterze krucjat przeciwko pogańskim Prusakom i Pomorza
nom. Ganił natomiast Bolesława Kędzierzawego za opieszałość w karce
niu odstępców od wiary, byle mu tylko płacili podatki. W tym wypadku
jego nietolerancję tłumaczyć należy ówczesną mentalnością, która ze
zwalała szerzyć prawdy Boże nawet przemocą, uważając tego rodzaju po
stępowanie za dobrodziejstwo w zakresie zbawienia. Nietolerancja nato
miast w ujęciu Anonima Galla jest skrajna i kategoryczna, bowiem autor
ten uważał za nieobowiązującą każdą przysięgę złożoną poganom.
30
0.
Klemens Swizek O. Cist.
1. Zja
2
tl w Borzykowej
Wincenty współpracując ścisłe z arcybiskupem Henrykiem Kietliczcm
trwał wiernie przy nim. Podążał więc wszędzie tam, gdzie swą działal
ność przejawiał Kietlicz. Spojrzyjmy najpierw na burzliwy rok 1210,
i£^
CU
-
ktÓreg
°
w
Borzykowej.'w województwie sieradzkim, odbył się
wip*ki
zjazd
stronników
arcybiskupa
Kietlicza.
Brali
w
nim
udział
wszyscy biskupi, wielu opatów, prałatów i panów świeckich. Z książąt
przybyli: Leszek Biały. Konrad Mazowiecki, Henryk Brodaty i Włady
sław Odonicz. Przedmiotem obrad zjazdu była sprawa senioratu, który,
na skutek błędnej informacji, papież przywrócił Laskonogiomu. Na zjeź-
dzie tym W incenty wystąpił jako świadek w dokumencie Słabosza, od
nawiającym nadanie Słaboszowa pod Miechowem klasztorowi norberta-
nów
w* B
usku
.
Uczestnicy uwiecznili swoje imiona na dokumencie, mocą
którego Władysław Odonicz przekazał opatowi cystersów Pforty, posesję
w
Przemęcie, na założenie nowego klasztoru.
Nie da się dziś ustalić dokładna, jakie punkty reformy kościelnej po
ruszano na zjeżdzie, choć źródła podkreślają symidalny charakter zjazdu.
Obecni na zjeżdzie Piastowie zawiązali ligę przeciw Laskonogiemu. Nie
bawem po synodzie książę Mieszko Raciborski zajął Kraków, był on bo
wiem
sojusznikiem
Władysława Laskonogiego i szermierzem senioratu.
Z tej racji biskup Wincenty jako zdeklarowany przyjaciel Leszka Białego
musiał przymusowo przebywać poza Krakowem, to znaczy był na wy
gnaniu.
,
.
' Wobec tych zamieszek w kraju i na skutek zagrożenia obozu arcybis
kupa Kietlicza jeszcze w tym roku, tj. w 1210, odbył się drugi zjazd, tym
razem w nieznanej miejscowości. Na zjazd ten przybył niewątpliwie rów
nież Wincenty. Książęta zaś, którzy uczestniczyli w zjeżdzie, chcąc sobie
zjednać papieża wystawili przywilej wolnościowy dla Kościoła, zwany
borzykowskim.
Obejmował
on
szeroko
pojęty
immunitet
gospodarczy,
zda się i sądowy, z zastrzeżeniem dla władcy części „iuris spolii”. Papież
jednak tego nie zatwierdził. Były to czasy, kiedy Kościół i państwo żyły
w symbiozie, gdy dla osiągnięcia celów politycznych chwytano się argu
mentów religijnych i odwrotnie.
Choć nie wiadomo, jakich przykrości doznał Wincenty, gdy był prze
śladowany ze strony Mieszka Raciborskiego, na pewno jako członkowi li
gi arcybiskupa przypadł mu tak samo gorzki kielich, jaki od dawna pił
arcybiskup Kietlicz. Na podstawie tych wydarzeń historycznych widać,
jakie Wincenty Kadłubek ponosił trudy w czasie swych rządów diecezją
krakowską. Warto jednak zaznaczyć, że w tej przykrej rozgrywce między
Kietliczem a Laskonogim Wincenty niezłomnie trwał przy arcybiskupie
i przy księciu Leszku Białym. Cichy, ale wielce wpływowy arcypasterz
krakowski nie zaniedbał żadnej okazji, aby przyczynić się do wzmocnienia
obozu, po którego stronie były słuszne i uzasadnione racje Kościoła.
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
31
2. Zjazd w Mąkolnie
Na zjeździe w Mąkolnie Wielkopolskim 24 maja 1212 r. radzono nie
tylko nad sprawami dotyczącymi walki między Kietliczem i Laskonogim.
lecz omawiano również misję pruską, którą niewątpliwie żywo intereso
wał się biskup Wincenty, tym bardziej, że prowadzili ją cystersi z Łekna,
członkowie zakonu, do którego Wincenty odnosił się zawsze ze szczerym
uznaniem.
Misja pruska, jak wiadomo, podjęta była z inspiracji Kietlicza. Stąd
i bliższe zainteresowanie tą sprawą. Dodać trzeba, że zjazd przyjął
z uznaniem wiadomość o tym, że misjonarze cysterscy pod przewod
nictwem Boguchwała Filipa i Chrystiana pozyskali w Prusach wielu lu
dzi dla wiary chrześcijańskiej. Innocenty III już 4 IX 1210 r. przekazał
arcybiskupowi jurysdykcję nad nowo nawróconymi w Prusach, dopóki nie
otrzymają własnego biskupa. Warto zaznaczyć, że Boguchwał zginął
śmiercią męczeńską w 1213 r., a w trzy lata później, tj. w 1216 r., Chrys
tian mianowany został biskupem misyjnym Prus. W Mąkolnie Wincenty
potwierdził swoją gratyfikację dla klasztoru w Sulejowie, której dokonał
w 1206 r. jako ówczesny prepozyt sandomierski. Na zjeździe w Mąkolnie
bratankowie Wincentego, tj. Bogusław i Sulisław, wobec uczestników
zjazdu i Mszczuja, księcia pomorskiego, zrzekli się wszelkich pretensji do
dóbr rodzinnych Czerników i Gojców, które stryj ich jako prepozyt san
domierski podarował klasztorowi w Sulejowie ze względu na pamięć
zbawienia duszy jego fundatora, tj. księcia Kazimierza i jego małżonki
Heleny oraz własnej rodziny.
3. Zjazd w Mstowie
W czasie zjazdu w Mstowie w 1212 r. metropolita konsekrował nowe
go biskupa Pawła, co oznaczało zakończenie sporu o jego elekcję, jako
biskupa poznańskiego, będącego zwolennikiem Laskonogiego. Przeciwko
tej elekcji bezskutecznie występował arcybiskup u papieża. Po uroczy
stościach religijnych, w związku z wydarzeniami przy elekcji Pawła,
episkopat grożąc ekskomuniką, uchwalił zakaz zdradzania sekretu obrad
kapitulnych. Prawdopodobnie zakaz ten został powzięty z inicjatywy bis
kupa krakowskiego, który słynął z prawdomówności.
4. Synod w Sieradzu
Na Synodzie w Sieradzu 24 czerwca 1213 r. omawiano sprawy Koś
cioła i sytuację w kraju. Radzono nad sporem między Laskonogim a Koś
ciołem. Poza tym synod zajął się uporządkowaniem zagadnień prawno-
-kościelnych w Polsce oraz sprawą zebrania materiałów na Sobór Po
wszechny Laterański IV wyznaczony na dzień 1 XI 1215 r. bullą papieża
Innocentego III z dn. 13 IV 1213 r. Z kolei miał wybrać biskupów, którzy
32
o. Klemens Swiżek O. Ci»t.
według wskazań papieża mają zostać w kraju dla sprawowania sakra*,
mentów świętych. Zajął się także ustaleniem terminu wyjazdu biskupów
do Rzymu, a także zabezpieczeniem interesów Kościoła i Jego reform przed
ewentualnymi niebezpieczeństwami w czasie nieobecności arcybiskupa
Kietlicza. Między innymi mówiono o tym, jak godnie reprezentować
episkopat polski na soborze, bowiem wymagały tego wówczas średnio
wieczne pojęcia ludzi o zewnętrznej potędze Kościoła. Rozplanowano
więc całokształt tej wielkiej wyprawy biskupów polskich do Rzymu, któ
rzy mieli spotkać się z całą elitą średniowiecznego świata. Dla omówie
nia dalszych szczegółów postanowiono zebrać się po upływie dwóch lat.
Jako wielce zainteresowany sprawami polskimi w soborze miał uczestni
czyć również biskup Wincenty, biskup szczególnie wrażliwy na sprawy
Kościoła i sprawy Polski.
5. Synod w Wolborzu
W połowie 1215 r. zgromadzili się biskupi na synodzie prowincjonal
nym w Wolborzu. Arcybiskup Kietlicz uzyskał na nim przywilej immu
nitetu dla Kościoła od książąt: Leszka Białego, Konrada Mazowieckiego,
Władysława Odonicza i Kazimierza Opolskiego, syna Mieszka Racibor
skiego. Książęta chcąc uzyskać przychylność episkopatu i papieża przy
znali Kościołowi niezależne własne sądownictwo, a wynagradzając
krzywdy wyrządzone Kościołowi przez poprzedników zobowiązali się pod
przysięgą przestrzegać wiernie zasady immunitetu kościelnego i na przy
szłość nie narażać Kościoła na straty. Zebrawszy obfity materiał, udali się
biskupi we wrześniu tegoż roku do Rzymu. Uczestniczyli w soborze jako
członkowie episkopatu, arcybiskup Kietlicz, biskup krakowski — Wincen
ty Kadłubek, biskup wrocławski — Wawrzyniec, biskup lubuski — Wa
wrzyniec, biskup kujawski — Bartosz. W kraju pozostali: biskup płoc
ki — Gedko i biskup poznański — Paweł. Żaden z książąt polskich nie
brał udziału w soborze. Leszek Biały, chcąc jednak zyskać sobie uznanie
i przychylność papieża, oddał się pod jego opiekę i przyrzekł mu wier
ność oraz gotowość do obrony skrzywdzonych kościołów. Wpływ Win
centego na wspomniany akt Leszka i na jego treść jest niewątpliwy, gdyż
przyjaźnił się on z tym księciem, a wcześniej w okresie prepozytury san
domierskiej był jego wychowawcą po śmierci ojca, Kazimierza Sprawied
liwego. Jak wiadomo, w Sandomierzu mieszkała matka, wdowa Helena
wraz ze swymi małoletnimi synami
Po przysiędze książąt i wielkodusznym akcie Leszka arcybiskup Kiet
licz mógł spokojnie wraz z biskupami wyruszyć na sobór do Rzymu. Było
to zapewne na początku września, tj. na dwa miesiące przed rozpoczęciem
soboru.
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
33
VI. NA SOBORZE LATERAŃSKIM IV
Na Soborze Laterańskim IV okazała się w całej pełni zewnętrzna po
tęga Kościoła. Przybyło nań wielu książąt i wasalów papieskich, metro
politów, biskupów, opatów. Innocenty III wystąpił na soborze w całej
okazałości, nie tylko jako głowa Kościoła ze wspaniałą swą świtą kardy
nalską, lecz także jako władca państwa kościelnego.
Wincenty Kadłubek był więc świadkiem jedynej w swoim rodzaju
manifestacji prezentującej siły zwycięskie ówczesnego Kościoła. Nie
wiadomo jednak, jak wyglądał orszak biskupa krakowskiego. Należy
przyjąć, że reprezentował się on godnie, choć przecież skromnie, jak to
przystało roztropnemu, pokornemu i świątobliwemu pasterzowi. Wincen
ty jako pasterz krakowski miał precedencję po metropolicie i wyłączne
prawo jego konsekracji. Hierarcha krakowski według ówczesnych po
trzeb i zwyczajów posiadał dość liczny dwór, skoro na zjazd w Mąkolnie
w 1212 r. przybył w towarzystwie sześciu własnych kapelanów, komor
nika, sędziego, koniuszego i wojskiego oraz w orszaku rycerzy i gierm
ków. Świta taka była nie tylko dopuszczalna, ale wprost niezbędna, gdyż
młodzież rycerska, a często i plebejska nabierała ogłady na dworach bis
kupich, by potem niejednokrotnie awansować na wysokie stanowiska.
Podobnie działo się z Wincentym, który, jak wiadomo, w swej młodości
przebywał jako scholarz na dworze biskupa i książąt krakowskich. Na
leży zaznaczyć, że ten jakby książęcy dwór i splendor nie omamił Win
centego. Było to jednak potrzebne dla jego uczestników. Z przekazów
źródłowych wiadomo, że osoba Wincentego była „cicha i skromna, nie
wysuwająca się nigdy na czoło” i że przez swą skromność nie zwracała
na siebie uwagi. Jest on jedynym hierarchą, o którym źródła nie notują
nic ujemnego.
Laikat, tj. dostojników świeckich, reprezentowali przede wszystkim
panujący oraz magnaci i przedstawiciele miast. Przybyły także na sobór
szlachetne damy, m.in. królowa cypryjska, Alicja. Należy przypom
nieć, że chociaż Innocenty III prosił o to, aby poczty biskupów były
skromne, ci jakby mimo woli wystąpili z największą okazałością. Dele
gacja polska (na soborze brała ud
2
iał po raz pierwszy), okazałością nie
różniła się wówczas od innych. Nie zauważono też pośród jej uczestników
jakichś przejawów niższości względem innych delegacji. Mieszkańcy bun
towniczego Rzymu podziwiali owszem wspaniałą procesję czterystu bis
kupów, ośmiuset opatów i przełożonych zakonnych, ale zatarasowali
wejścia i przez to przyczynili się do tego, że kilku uczestników soboru
zatratowano.
Biskup Wincenty pilnie przysłuchiwał się obradom soborowym oraz
powziętym uchwałom. Brak jednak wiadomości o ewentualnym czynnym
udziale polskiej delegacji w soborze. Wiadomo tylko, że wszystkie dele
gacje, a więc i Polacy musieli się stawić na pożegnalnej audiencji u pa
pieża i że 29 XII 12i5 r. Innocenty II! zatwierdził przywilej wolborski.
Tak więc wszyscy biskupi polscy łącznie z Wincentym spotkali się z pa
pieżem.
Do Rzymu z delegacją soborową przybyli również dwaj nowo nawró
ceni zwierzchnicy szczepów pruskich, Surawabuno i Warpoda, którym
papież osobiście udzielił chrztu 6 stycznia 1216 r., a zatem jeszcze w at-
3 — Polscy święci
34
o. Klemens Swiźek O. Cist.
mosferze soborowej. Był to pierwszy efekt polskiej misji okupionej
śmiercią męczeńską Filipa Boguchwała, do której doszło 4 V 1215 r., tj.
zaledwie na kilka miesięcy przed rozpoczęciem soboru. Krew męczen-
mkow jest posiewem dla wzrostu nowych chrześcijan. Krwawe ziarno
Boguchwała rzucone w ziemię pruską zaowocowało nowym, zbawiennym
pędem, sakrą biskupią apostoła Prus, Chrystiana. W ten sposób mógł on
utwierdzać w sercach „dojrzewających do żniwa” ziarno dobrej nowiny
-■wangelicznej.
Sobór Laterański IV w 1215 r. wieńcząc niejako pontyfikat Innocentego
III siał się również przeglądem sił Kościoła. Jest to jednak tylko ze
wnętrzna strona sprawy. Na soborze przeprowadzono przede wszystkim
bardzo ważne reformy dotyczące spraw Kościoła. Oto one:
1) Ustalenie corocznego obowiązku przystępowania do sakramentu
pokuty i Ołtarza.
J
*
2)
Obostrzenie czujności w stosunku do małżeństw katolickich w ce
lu unikania konkubinatu.
3 Obostrzenie karności duchownych,
4) Ogłoszenie nowej krucjaty do Palestyny, którą wyznaczono na
1 VI 1217 r. itd.
Ponadto biskupów zobowiązano, aby co roku odbywali synody diece
zjalne i prowincjonalne celem wprowadzenia reform nakazanych przez
sobór. Dwaj biskupi stojący na czele reformy, tj. „wszechwładny” Kiet-
licz i pokorny Wincenty, biskup krakowski, synody takie przeprowadzili
w swvch diecezjach w 1216 i 1217 r. Spotkali się w czasie ich przeprowa
dzania z dużymi trudnościami, przede wszystkim zaś z opozycją kleru,
przez którv reforma soborowa nie została przyjęta z należytym zrozu
mieniem. stanowiła problem „niemiły i wprost niepożądany”, choć wia
domo było powszechnie, że była ona konieczna.
W Płocku np. synod odbył się w 1216 r. Jeżeli tam bawił Kietlicz,
odzie nieprzychylnvm mu biskupem był Gedko, to w innych diecezjach
akcja synodalna musiała się rozwijać znacznie lepiej. Wszystko to działo
się ku radości arcybiskupa i ściśle z nim współpracującego Wincentego
w zakresie przeprowadzania reformy soborowej. Nie ulega wątpliwości,
że Henryk Kietlicz był trudnym zwierzchnikiem swoich sufraganów, jak
wówczas nazywano pasterzy diecezji podległych Gnieznu. W latach po
soborowych doszło między nim a Gedką w Płocku do procesu na forum
papieskim. Łagodny Honoriusz III, którego raziły metody bojowego me
tropolity, stanął zasadniczo po stronie Kietlicza, ale polecił mu zająć się
bardziej diecezją własną, zostawiając inne w spokoju. Była to więc w ja
kimś stopniu satysfakcja dana Gedce. Również jakieś zadrażnienia czy
nieporozumienia musiały zaistnieć także między Kietliczem a biskupami
lubuskim i wrocławskim, gdyż w latach 1217-1218 przyłączyli się oni do
nieprzychylnego mu Pawła. Przy metropolicie pozostał tylko biskup Win
centy i biskup kujawski Bartosz. Jak widać, wśród episkopatu mimo
energicznych działań ze strony Kietlicza, tj. z jednej strony, i mimo spo
kojnie i refleksyjnie działającego Wincentego Kadłubka, z drugiej strony,
zaistniał na pewien czas rozłam. Dodać jeszcze przy tym trzeba, że bis
kupowi krakowskiemu chodziło o porządek i ład społeczny, konieczny
przecież dla pełnego rozwoju życia religijnego, narodowego i państwo-
wego.
Dziesięcioletni okres pasterskich rządów Wincentego Kadłubka die
cezją zapisał się jako okres mądrej, rzetelnej oraz gorliwej na wskroś
biskupiej działalności w Krakowie i terenie. Przez okres ten, a także po
soborze laterańskim mimo przeprowadzonej reformy kościelnej me było
w kraju pożądanego spokoju. Po prostu wrzało w nim w wyniku róż
norakiej niezgody. Z jednej strony wojna z Prusami angażowała Konra
da Mazowieckiego, z drugiej Leszek Biały zmagał się z Danielem Roma-
nowiczem, Laskonogi zaś i Henryk Brodaty zajęli ziemię Władysława
Odonicza. Niepokoje, waśnie, krwawe walki między książętami w jakiś
sposób zaczęły doskierać i Wincentemu, coraz bardziej niepokoić, smucić
i martwić. Doszedł do przekonania, że tych piętrzących się trudności i za
ciętych walk żadna siła ludzka nie zdoła pokonać. Wincenty bowiem jako
człowiek żyjący życiem wewnętrznym, wpatrzony w ofiarę krzyżową
Chrystusa, którą podjął, by zbawić świat, sam zapragnął pójść jego śla
dem, śladem ofiary, wyrzeczenia i zaparcia samego siebie. I wówczas,
jakby mimo woli, zrodziło się postanowienie odejścia od apostolskiego
urzędu biskupa i podjęcia nowego trudu życia oddanego całkowicie Bogu
przez uciążliwą pracę nawet fizyczną i przez nieustanne zadośćuczynienie
modlitewne praktykowane w dzień i w nocy. Zdaje się, że nieustanna
ofiara wynagradzająca pociągała jego szlachetną duszę.
Miejscem takiego ascetycznego sposobu życia kontemplacyjnego był
wówczas bardzo ceniony przez Wincentego zakon cystersów, z którym
żył w serdecznej przyjaźni. W tym więc zakonie o surowej regule (ubós
two i żołnierskie posłuszeństwo), widział doskonałe miejsce dla złożenia
ofiary i z siebie, i z tego, co posiadał. Zatem postanowił odejść i opuścić
wszystko, by się tylko upodobnić do Chrystusa — ubogiego i posłusznego.
Motywy odejścia były więc ewangeliczne, stąd najbardziej godne po
chwały i uznania.
W pierwszych latach działalności biskupiej Wincentego (1212 r.) na
Wawelu spłonął skarbiec od uderzenia pioruna. Jako biskup był tym
wydarzeniem głęboko poruszony i zasmucony, tym bardziej, że pożar spo
wodował duże straty materialne. Fakt ten jednak mimo wszystko przyjął
spokojnie i rozważnie, przyjmując go jako wyraz niezbadanych i nie
doścignionych zrządzeń Opatrzności Bożej. Wkrótce szczodrą ręką na
prawił spowodowane pożarem straty, a zniszczone przedmioty nowymi za
stąpił. W związku z tym niektórzy biografowie przypuszczają, że wypa
dek z piorunem zadecydował o odejściu Wincentego z Krakowa. Takie
mniemanie wydaje się wielce nieuzasadnione, a nawet fałszywe, gdyż
biskup odszedł z Krakowa dopiero sześć lat później po wypadku z pio
runem, a nie bezpośrednio po tym wydarzeniu.
Podobnie rozumuje ks. prof. Umiński, gdy pisze: „Osobowość tego
rodzaju co mistrza Wincentego, subtelną, wrażliwą na wszelkie zło i pra
worządną, razić musiał ten świat bezprawia, którego na każdym kroku,
nawet we własnym obozie był świadkiem, oraz intryg nieraz zwycięskich,
z którymi jako biskup wielokrotnie spotykał się. Zdumiewały go i znie
chęcały te ciągłe zmagania, pozornie bezużyteczne, o ideały, o które razem
z arcybiskupem walczył i które kochał. Bolał go ten brak całkowitego
zrozumienia dla wszystkich wysiłków jego kierowników w Polsce, na
które patrzył”.
Oczywiście na obniżenie ewentualnego lotu mógł wpływać sędziwy już
______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek_________________________ 35
36
o. Klemens Sieizek O. Cist.
wiek Wincentego i pewne znużenie z powodu wieści o częstych utarcz
kach i zbrojnych walkach, jakie prowadzili ze sobą książęta w dzielnico
wej Polsce. Miał w pewnym stopniu, jak się zdaje, dosc tego wszystkiego.
Należy zwrócić uwagę, że Wincenty do klasztoru poszedł nie jako re
zydent — na odpoczynek, lecz jako nowicjusz, którego czekała nowa
ciężka próba życia. Cystersi nie stosowali żadnych ulg dla nikogo, nawet
i dla biskupów. Wszyscy traktowani byli na równi. Należy przy tym
zauważyć, że biskup krakowski musiał mieć jeszcze wówczas na tyle sił
fizycznych i czuć się zdrowo, skoro świadomie zdecydował się na tak su
rowe trudy życia zakonnego. Co więcej, ich początek rozpoczął przeby
ciem pieszo i boso 80-kilometrowego odcinka drogi z Krakowa do Jędrze
jowa. Nie wchodziła tutaj w rachubę względna starość ani tym bardziej
zmęczenie fizyczne. On chciał znosić trudy dla Bożej chwały.
VII. WINCENTY I CYSTERSI
Wpływ sw. Bernarda z Clairvaux na bł. Wincentego był przemożny,
a nawet zdumiewający. Ten dawny rycerz, a następnie „szalony” mnich
cysterski
zachowywał
regułę
św.
Benedykta
w
dosłownym
brzmieniu
według interpretacji założycieli zakonu cysterskiego: św. Roberta, św.
Alberyka i św. Stefana Hardinga. Wtenczas, kiedy Wincenty był na stu
diach w Paryżu (przed rokiem 1180), uczniowie św. Bernarda odgrywali
wybitną rolę, byli narzędziem jedności uniwersalizmu Kościoła. Słowem
i przykładem umacniali chrześcijaństwo i bronili Kościoła. Wincenty nie
mógł nie spotkać się z cystersami we Francji, gdzie wówczas było już
około 150 klasztorów, natomiast we Włoszech posiadali około 50 domów
zakonnych.
Wincenty widział, że cystersi odgrywali w życiu publicznym Kościoła
wybitną rolę. Papież odznaczył 15 cystersów purpurą kardynalską, stu
innych powołał na biskupie i arcybiskupie stolice, a wielu por uczył naj
ważniejsze legacje w Kościele. Wincenty zapoznał się z listami i z działal
nością św. Bernarda. Przejął się jego mistyką. Jako biskup krakowski
otaczał
Wincenty
specjalną
troską
zakon
cystersów;
pragnął
bowiem
wzbogacić swój naród nie tylko w wartości religijno-moralne, ale rów
nież w wartości z dziedziny kultury materialnej, gospodarczej, społecznej,
oświatowej i w* to wszystko, co ówcześnie dawał społeczeństwu bezinte
resownie zakon cystersów, a co miało przetrwać całe wieki.
Zakon cystersów niósł ze sobą nie tylko głęboką ascezę, opromienioną
wielkością
św.
Bernarda
z
Clairvaux,
ale
także
wiele
praktycznych
i wielce użytecznych umiejętności. Zaliczyć do nich m.in. należy szeroko
pojętą agrokulturę z różnymi specjalnościami, jak np. zakładanie win
nic, które przetrwały w Zielonej Górze do dnia dzisiejszego. Dalej orga
nizowanie
przemysłu,
prowadzenie
hut
wraz
z
wydobywaniem
rudy
z własnych kopalń. Zakładanie szpitali, uczenie rzemiosła, prowadzenie
szkół, aptek, rozpowszechnienie budownictwa sakralnego, a także klasz
tornego o niepospolitych walorach architektonicznych. Dość na tym miej-
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
37
scu wspomnieć Krzeszów, Mogiłę, Pelplin, gdzie zachowała się prawie
całkowicie dawna biblioteka cysterska, Oliwę z dekoracyjnym parkiem
cysterskim, z własną drukarnią, a szczególnie ze znanymi powszechnie
organami, zbudowanymi przez brata konwersa żmudną pracą 25 lat.
Dekoracyjne parki cysterskie należą do najpiękniejszych w Europie.
Oprócz Oliwy fragmenty takiego parku można jeszcze dziś oglądać
w Jędrzejowie i podziwiać wspaniałe kolumny barokowe, mocno nad
werężone zębem czasu.
Wincenty miał głębokie zrozumienie podejmowania tego rodzaju
prac — i stąd jego wielkie uznanie dla działalności zakonu cystersów.
W ówczesnych warunkach gospodarczych w naszym kraju była to dzia
łalność pionierska. Rozumiemy teraz, dlaczego Wincenty uposażył hojnie
klasztory cysterskie w swojej diecezji. Można rzec, że tak wyrażała się
praktycznie jego troska o dobro Ojczyzny.
Co dotąd jednak powiedziano, nie wyczerpuje problemu: Wincenty
i cystersi. Jest to zagadnienie złożone, idące w głąb życia społecznego,
dosięgając życia osobistego mistrza Wincentego.
W Kronice Wincentego dostrzega się wpływ mistyczno-etyczny św.
Bernarda z Clairvaux, wielkiego współtwórcy duchowości cysterskiej.
Większą część wykładu historii Polski wkłada Kadłubek w usta dwóch
wybitnych biskupów — humanistów, a zarazem swych pierwszych mi
strzów duchowych — biskupa krakowskiego Mateusza
1
i arcybiskupa
gnieźnieńskiego Janika. Obaj są przyjaciółmi i protektorami cystersów.
Janik ufundował pierwszy klasztor polski cystersów w Jędrzejowie za
aprobatą Mateusza. Wielkim admiratorem cystersów był książę Kazi
mierz, wszechstronny intelektualista, bliski i sercem, i umysłem Wincen
temu. Włączył on cystersów sulejowskich do grona swych kapelanów,
czyniąc nadania dla klasztoru z dwóch wsi.
Należy tu jeszcze uwzględnić stosunkowo duży wkład cystersów
w ruch umysłowy XII wieku. Ponadto do podstawowych cech formacji
duchowej polskich elit intelektualnych epoki Kadłubka-pisarza, elit, któ
re przyswoiły naszemu krajowi nowe horyzonty myślowe i nowe zdo
bycze kulturalne „renesansu XII wieku” trzeba zaliczyć poczucie szcze
gólnej atrakcyjności ideału cysterskiego i szczególnej rangi zakonu św.
Bernarda w życiu chrześcijańskim. Owo uznanie, a może i uwielbienie
dla cystersów przybierało w kulturze polskiego środowiska dość specjal
ną postać, chyba nie upowszechnioną w całej Europie.
W takiej to atmosferze żył i działał przez długie lata Wincenty Kadłu
bek. Odejście od biskupstwa i udanie się do klasztoru cystersów w Ję
drzejowie oznaczało tylko przejście ze środowiska elity polityczno-inte-
lektualnej w kraju do elity bardziej duchowej. Ku swej ostatecznej de
cyzji szedł Kadłubek przez doświadczenie rządów biskupich i prawdopo
dobnie bez ich udziału nie doszłaby ona do skutku.
Wincenty obserwował wówczas niezwykłą aktywność „zewnętrzną”
zakonu w Europie środkowej i na wschodzie. Cystersi odegrali niebłahą
rolę jako łącznicy pomiędzy papiestwem i Polską w procesie reformy Koś
cioła, przede wszystkim stali się wykonawcami wielkiego programu mi-
syjnego rzutującego na Ruś. Akcja misyjna inspirowana przez Rzym nie
była zgodna z duchem zakonu i zadaniami zakonu, toteż cystersi musieli
tu ustąpić z czasem miejsca innym instytucjom.
38
o.
Klemens Swuek O. Cist.
________________
Wincenty wraz z całym episkopatem i większością książąt zaangażo
wany był
w popieraniu
wspomnianej misji kierowanej przez zakonm-
•cow. uzyskujących wraz
z
rozwojem dzielą sakry biskupie. Umiłowany
rason pretendował dla niego najwyższy wariant drogi życiowej ewoluują
cej ku świętości. Cela zakonna klasztoru cysterskiego stanowiła końcowe
ogmwo rozwoju duchowego Wincentego Kadłubka. Rozwój ten w kon
sekwencji ujawnił się w osobistej jego świętości i dojrzał w celi mnicha
/
Ówc2
ł
esno
k Woęr cysterskie miały charakter cudzoziemski. Taka sy
tuacja utrzymała się bardzo długo. Pierwszym polskim cystersem w klasz-
torze jęd^ejow^kim w gronie mnichów francuskich był Wincenty Ka
dłubek. Pomewaz znałA
ęzy
.
k
francuski i był w dobrym znaczeniu czło
wiekiem Zachodu dzięki studiom zagranicznym (Paryż, Bolonia), więc
je^o adaptacja nie
problemu Faktem jednak jest. że Idasztor
^tr.ejący k,d <8 lat (11*9-1-18) nie miał w swoim gronie do tej pory żad
nego Polaka.
Przyczyna, dla której element miejscowy nie garnął się i nie przenikał
na razie klauzury cysterskiej, tkwi m.in. i w tym, że mnisi francuscy pod
wpływem św. Bernarda zbyt może jednostronnie podkreślali ideał samot
ności, co niezbyt odpowiada ruchliwiej naturze sangwinicznej Polaków.
Niemniej jednak i w tym okresie obok mistrza Wincentego polscy cy
stersi zaznaczyli czynną swoją obecność w życiu Kościoła na ziemiach.,
polskich,
a następnie w wielu dziedzinach życia społecznego, narodowegoj
i państwowego. Już w XII wieku mieliśmy świętych mnichów i święte’
mniszki, taki np. byl Bertold biskup, apostoł Łotwy, zamordowany*
24 lipca 1198 r. Ten fakt musiał Wincenty głęboko przeżywać.
To asceza cysterska ukształtowała na oczach Wincentego świątobliwe.,
mnisze postacie, jak:
<
_ św. Jadwiga, księżna śląska (1178/80-1243), fundatorka klasztoru cy-
stersek w Trzebnicy;
— bi. Bogumił, arcybiskup gnieźnieński (1187-1198), zmarł 1203 (1204);
wstąpił do cystersów w Kazimierzu i przybrał imię Piotra, był opa-
tem w Koprzywnicy, jak przyjmują niektórzy historycy;
— bł. Benigna, mniszka klasztoru w Trzebnicy, męczennica cysterska za
mordowana przez Tatarów w 1241 r.;
— bł. Chrystian, biskup, pierwszy, apostoł Prus, z Sulejowa, zm. 1245 r.;
— bł. Władysław — konwers;
— św. Zbigniew, zamordowany wraz z zakonnikami w Koprzywnicy
przez Tatarów 2 II 1260 r.;
— i wiele innych, które wyliczają menologia cysterskie.
Jest rzeczą znamienną, że tylko Wincenty „mąż nauki i cnotą znako
mity” zachował się w sanktuarium pamięci narodowej z tendencją do
kanonizacji, a wszystkie inne wymienione świątobliwe postacie, prócz
Jadwigi i Bogumiła, pogrążyły się w atmosferze zapomnienia, lecz ich
trud i krew męczeńska — to wkład fundamentalny w naszą przeszłość
historyczną, z której wyrasta dzień dzisiejszy.
VIII. ŻYCIE ZAKONNE WINCENTEGO
Błogosławiony Wincenty Kadłubek________________ _____ 39
1. Rezygnacja z biskupstwa
Znamienna jest wypowiedź ks. Karola Wojtyły w sprawie odejścia
Wincentego z biskupstwa krakowskiego do klasztoru w Jędrzejowie:
„Wincenty to człowiek stworzony do tego, ażeby rozkazywać, żeby być
władcą, biskupem, a więc pasterzem i rządcą ludu wiernego. Za god
nego tego władztwa w Kościele uznał go papież i uznało go społeczeń
stwo. F^zecież widzieli w nim światłość, widzieli dobroć, pochodzącą
z Chrystusa, a ta dobroć pochodząca z Chrystusa winna znamienować pa
sterza w Kościele. A więc łatwo było dostrzec w Wincentym Kadłubku
również pasterza, arcypasterza w wielkiej historycznej stolicy Krakowie.
Do tego wszystkiego był nie tylko dysponowany, ale i był także powoła
ny przez Boga i ludzi, bo w Kościele Bożym — Bóg sam powołuje. Bo
to, co czynią ludzie, jest jakimś wykładnikiem woli i zamiarów Bożych.
A więc to, co czynił Wincenty opuszczając stolicę biskupią w grodzie Kra
ka, jest wykładnikiem woli Bożej i Jej zamierzeń”.
Swą myśl późniejszy metropolita krakowski kontynuuje jeszcze w na
stępnych słowach: „Właśnie wówczas, kiedy oddano w jego ręce władzę
w Kościele, kiedy został biskupem krakowskim, właśnie wówczas poczuł,
że jego osobiste powołanie życiowe jeszcze się nie zakończyło, że jest
przed nim jeszcze jakaś droga, na którą ma wejść. I wówczas to,
co nie trwało oczywiście krótko, to były jednak lata, szereg lat spędzo
nych na biskupstwie krakowskim, w ciągu których z jednej strony rzą
dził, pasterzował, władał ludem Bożym, a z drugiej strony jakoś jeszcze
wewnętrznie dojrzewał do tego, co było jego dalszym powołaniem”.
„I właśnie kres tego procesu dojrzewania był wydarzeniem historycz
nym w dziejach opactwa i tego kościoła, które przykuwa dzisiaj naszą
uwagę. To był ten moment, kiedy on, mistrz Wincenty, biskup krakow
ski, autor Kroniki, biskup i historyk, kronikarz stanął bosą nogą na pro
gu tego opactwa i zapukał do furty klasztornej, zakołatał klęcząc na pro
gu tego miejsca, prosił tak jak najgorętszy nowicjusz o to, ażeby mógł
być przyjęty do grona mnichów. To był dalszy ciąg jego powołania. Tu
miał być kres jego życia wewnętrznego i wewnętrznego dążenia”.
„W gronie mnichów cysterskich miał spędzić ostatnie lata swego życia.
Spędzić, to jest słowo zbyt małe, zbyt błahe, trzeba by powiedzieć ina
czej. On tu nie pędził lat swego życia, on pozwalał się pędzić tej łasce
Bożej, przeobrażać, przeistaczać, bo doszedł do przekonania, że jeszcze za
mało zjednoczony z Bogiem, mało zjednoczony z Chrystusem. Chciał być
zjednoczony bardziej, uznał, że jeszcze zbyt jest oderwany na stolicy bis
kupiej, zbyt oderwany, a chciał stanowić jedno z Chrystusem, jedność
z Bogiem. Chciał się uniżyć, chciał się oderwać od świata i od ludzi, chciał
się oderwać od tego, co zewnętrzne, aby wejść w swoje wnętrze i w za
cisze i w tym wnętrzu i zaciszu swej własnej duszy oraz w murach tego
klasztoru i w ramach cysterskiej reguły szukać całkowitego zjednocze
nia z Bogiem” (Kazanie z dn. 8 III 1958 r. Jędrzejów).
Słowa te godne są głębszej refleksji. Wskazują na to, że powołanie ży-
40
o. Klemens Swiiek O. Cist.
Ciowe człowieka
kształtuje się i
rozwija
przez szereg lat, powoli, w ukry
ciu.
często Ujawnia
się ono na zewnątrz w dojrzalej formie s osunkowo
późno,
ku
zdziwieniu i
zaskoczeniu wielu ludzi, z którymi człowiek ow
wspólnie
żył i pracował. Tak było u mistrza Wincentego.
Rezygnacja Wincentego z biskupstwa krakowskiego nie przyszła łat
wo, owszem przysporzyła mu wiele trudności. Długosz mówił, że Wincenty
postanowił wydobyć się
z
tego burzliwego odmętu. Mąż wielkiej nauki
i świątobliwości zapragnął odejść z biskupstwa. Nie mógł jednak tego
łatwo przeprowadzić, gdyż jego zamiarom sprzeciwiał się Leszek Biały
i
kapituła.
Wspólnie
ubolewali
i
nie
wyrażali
zgody,
aby
Kraków
i Rzeczpospolita straciły tak znakomitego męża. Wreszcie ulec musieli,
widząc stanowczość ze strony biskupa. A gdy szukano po nim następcy
na biskupstwo, Iwo
,
S1
S księciu godniejszy od innych. Ponieważ
jednak w związku z odejściem Wincentego z Krakowa obawiano się za
strzeżeń ze strony papieża, przeto Iwo wraz z Jackiem, kanonikiem kra
kowskim, udał się do Honoriusza III, u którego uzyskał zwolnienie Win
centego z biskupstwa, a potwierdzenie siebie na stolicy krakowskiej.
Skuteczność misji Iwona tym się tłumaczy, że kardynał Iiugolin był
z nim zaprzyjaźniony z okresu wspólnych studiów w Paryżu i w wyniku
tego przedstawił go papieżowi jako odpowiedniego następcę Wincentego.
Rezygnacja
Wincentego
z
biskupstwa
krakowskiego
została
przyjęta
przez papieża w 1218 roku.
2. Klasztor w Jędrzejowie
Okolica
Jędrzejowa,
choć
dzisiaj
porośnięta
nowoczesnym
budow
nictwem, niby plennym chwastem, pozostaje urocza. Pofałdowanie grun
tu wydaje się równomierne, a jednak spływa fałdami w dół, tworząc cy
sterską vallis. W jej centrum wyrasta kościół.
Kościół cysterski w Jędrzejowie był w 1210 r. konsekrowany przez
Wincentego Kadłubka. Rozrósł się jednak wzwyż i wszerz, przyhołubił
i objął swymi ramionami dawny kościółek św. Wojciecha z epoki romań
skiej, przybierając nową formę architektoniczną. Dotąd pozostała z niego
duża’ część z wieży kościelnej w formie rotundy, wtopiona w zręby obec
nego kościoła.
Pierwszą fundacją cysterską na ziemiach polskich jest klasztor w Ję
drzejowie i jako taki stanowi pierwszą kolonię tego zakonu we wschod
niej Europie. Cystersi osiedlając się tutaj z francuskiej Burgundii nie
ograniczyli swej działalności do spełniania obowiązków religijno-kościel-
nych, aczkolwiek to było ich głównym i podstawowym celem (uświęcanie
mnichów według obostrzonej reguły św. Benedykta), ale przystąpili rów
nież z całą energią do przeszczepiania nowości gospodarczych, promie
niując nimi poza obręb jędrzejowskiej siedziby. Cystersi jędrzejowscy
Mjmowali się również sprawą oświaty, prowadzili bowiem szkołę klasz
torną, zapewne jedyną do XV wieku w Jędrzejowie. Począwszy od XV w.
me
zaniedbywali
udostępnienia
dla
swych
zakonników
wyższego
wy-
naukowp
13 na Akademii
Krakowskiej, z których wielu osiągnęło stopnic
*
błogo
*
Fundacja klasztoru cysterskiego w Brzeźnicy, potem zwanej Jędrze
jowem. pochodzi z 1140 r. Fundatorami klasztoru byli właścice ;e Brzeź
nicy, dwaj bracia Jan (Janik) i Klemens Świebodzice h. Gryf, powszech
nie znani jako Gryfici. Jan był najpierw proboszczem we Wrocławiu
i kanonikiem gnieźnieńskim i krakowskim, następnie biskupem wrocław
skim, a w końcu arcybiskupem gnieźnieńskim (1148). Komes Klemens,
jako dziedzic Brzeźnicy, był bogatym panem świeckim i rycerzem.
Klasztor w Brzeźnicy przez pewien czas nazywał się Morimundus Mi
nor (Morimond Mały), a to w odróżnieniu od macierzystego Morimundus
Maior. Nowy klasztor zyskał sobie duży rozgłos, a to z racji nieprzecięt
nej gorliwości oraz karności zakonnej. Z tego więc powodu wielki propa
gator zakonu cystersów, św. Bernard z Clairvaux, zapragnął go odwie
dzić i wybrał się w podróż do Polski, ale rozchorowawszy się w drodze
zatrzymał się z konieczności w Niemczech i do Jędrzejowa już nie przy-
był.
Początkowo klasztor jędrzejowski był słabo uposażony i nie mógł
utrzymać przybyłych tam zakonników. Brakowi temu zaradził fundator,
arcybiskup Jan wraz ze swym bratem Klemensem. Czynił to m.in. na
skutek wyjątkowej gorliwości mnichów jędrzejowskich. Warto przy tym
wspomnieć, że klasztor cysterski w Jędrzejowie w 1149 r. podniesiony zo
stał do godności opactwa.
Klasztor cystersów w Brzeżnicy-Jędrzejowie, w chwili gdy przybył
do niego biskup krakowski Wincenty, miał już pewną, własną historię.
Jak wiadomo, przebywali w nim od samego .początku Francuzi. Byli to
pierwsi mnisi tej narodowości na polskiej ziemi. Historia klasztoru
w Jędrzejowie zamykała się wówczas w latach 1140—1218, tj. spisywana
była już od 78 lat. Klasztor tworzył zamkniętą społeczność nie przyjmu
jąc zgoła nikogo na członków zakonu z miejscowych mężczyzn. Rządził
się też swoistym prawem zakonno-kościelnym na podłożu kultury fran
cuskiej. Był po prostu zamkniętą enklawą zakonną, do której nie mieli
wstępu Polacy. Okres takiej wyłączności trwał długo, bo około 200 lat,
chociaż po Francuzach wyłączność klasztorną stanowili Niemcy. Oczy
wiście cudzoziemscy mnisi niechętnie patrzyli na żywioł miejscowy jako
„minoris gentium”.
Pierwszym opatem klasztoru w Jędrzejowie był Mikołaj z Burgundii,
którego dawne kroniki i kalendarze zakonne darzyły mianem święty. On
to „święty przełożony” klasztoru jędrzejowskiego przygotowywał glebę
dla przyszłego ziarna polskiego, które miało zakwitnąć cystersko-bene-
dyktyńską świętością. Tym pierwszym ziarnem był Wincenty Kadłubek,
pierwszy Polak wśród francuskiej braci zakonnej. Nie był na pewno in
truzem wśród zamkniętej małej społeczności francuskiej, znał bowiem
kulturę francuską, boć przecież studia kończył w Paryżu i znał doskonale
język francuski. To, że był biskupem, nie dawało mu prawa, aby go
traktowano łagodniej niż innych, jak wiadomo z bardzo surowej wów
czas reguły cysterskiej. Wincenty wiedział, że nie będą mu pobłażać z po
wodu uprzednio zajmowanego stanowiska i że musi wykazać, iż „na
prawdę szuka Boga”.
Sw. Benedykt zabraniał okazywania jakichkolwiek względów przyję
tym do klasztoru kapłanom. Zakon cystersów obejmował tym przepisem
nawet i biskupów. Wielu nie okazawszy się zdaniem konwentu godnymi
___
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
4!
Klemens
Swłżek
O.
Cist
.
profesji, pozostawało w klasztorze w charakterze rezydentów. Także mni
si podnoszeni do godności biskupów byli poddani surowej kontroli żako-
nu. W tym czasie kiedy Wincenty wstąpił do zakonu, mnisi żyli w peł
nej surowości obowiązującej reguły. Gdy zdarzały się wykroczenia, np.
w dziedzinie zbytku czy abstynencji, kapituły generalne nie wahały się
przed usunięciem takiego współbrata z zakonu.
Dostojnego kandydata, biskupa krakowskiego, przyjmował do klasz
tor.! opat Teodoryk, trzoci z kolei w Jędrzejowie (1206-1247). Według
?godnej opinii biografów odległość 80 km międzv Krakowem a Jędrzejo
wem biskup Wincenty przebył w charakterze pobożnego pielgrzyma bo-
s, i pieszo. Wszystko wskazuje na to, że w czasie podróży, w połowie
drogi, zatrzymał się w Miechowie, w klasztorze bożogrobców, którym ja-
ao
biskup nadał na własność wieś Swiniarowo. Słudzy Grobu Bożego
z wielką czcią i szacunkiem przyjmowali niezwykłego, tajemniczego pąt
nika, niedawno przecież swego dobrodzieja, a obecnie zdążającego do Ję
drzejowa w celu oddania się na dobrowolną służbę Bożą w tamtejszym
klasztorze cystersem. Niebawem wieść o zdążający^ pielgrzymie dotarła
do wspólnoty zakonnej w Jędrzejowie. Wszyscy mnisi byli tym wydarze
niem głęboko poruszeni. Spotkanie miało nastąpić w miejscu, gdzie dziś
znajduje się „Kopiec spotkania \ położony około 1 km poza zabudowa
niami klasztornymi przy zbiegu dzisiejszej drogi asfaltowej prowadzącej
orzez Szczekociny do Katowic i polnej ścieżki z figurą bł. Wincentego.
Według tradvcji "do tego miejsca wyszedł konwent jędrzejowski na czele
z opatem Teodorykiem na powitanie niezwykłego pielgrzyma.
Jadwiga Stabińska, autorka pracy Mistrz Wincenty, pisze, że bez ucie
kania się w sferę fantazji można na podstawie zwyczajów monastycznych
odtworzyć tę scenę. A więc sędziwy hierarcha krakowski upadł na kola
na przed młodszym znacznie od siebie opatem, który od tej chwili stawał
się dla Wincentego „ojcem i panem”, jak mówi reguła św. Benedykta.
Również pokorne było powitanie braci zakonnych. Stanął w ich szeregu
jako ostatni, by w przyszłości stać się pierwszym świętym wśród wszyst
kich polskich cystersów.
Tak oto rozpoczął się ostatni etap życia Wincentego w gronie cyster
skiej braci francuskiej na ziemi jędrzejowskiej.
3. Wincenty w nowicjacie
Według ówczesnych zwyczajów każdy nowicjusz był poddawany su
rowym doświadczeniom. Badano jego powołanie w ogniu upokorzeń, tj.
czy naprawdę szuka Boga. Przed ciężką próbą stanął również krakowski
nowicjusz z sakrą biskupią. Badano go, czy będzie zdolny do posłuszeń
stwa. Na tę cnotę zwracał szczególną uwagę św. Benedykt, według któ
rego posłuszeństwo zajmuje wśród ślubów zakonnych pierwsze miejsce.
Obok posłuszeństwa doświadczano pokory nowicjusza. Tu o tyle była
sprawa łatw.c-jsza, że już w czasie rządów w Krakowie znana była po
kora biskupa. Wiadomo, że pokora stała się najważniejszą cnotą w życiu
Wincentego w klasztorze. W czasie rocznego nowicjatu, pogłębił ją jesz-
Błogosławiony Wincenty Kadłubek
43
cze bardziej, tak że była ona dla niego jedną z dróg do udoskonalania
życia.
Cystersi przestrzegali, by nowicjat trwał przynajmniej jeden rok. No
wo przyjętego kandydata pozostawiano przez 4 dni w celi gościnnej. Na
stępnie wprowadzano go do kapitularza, gdzie padał krzyżem. Zapytany,
czego żąda, odpowiadał „Miłosierdzia Bożego i Waszego”. Powstawszy słu
chał homilii opata o surowości mniszego życia. Gdy wyraził zgodę na
przyjęcie tych wszystkich trudów, po słowach opata: „Niech Bóg, który
ten zamiar w tobie wzbudził, dokona go”, powracał do celi gościnnej. Po
trzech dniach otrzymywał to, co my nazywamy habitem i szkaplerzem,
a zamiast szaty monastycznej, czyli kukuli, dostawał rodzaj kapy lub
płaszcza. Wtedy dopiero przechodził do „cella novitiorum” (nowicjatu).
Stanowiło to rozpoczęcie rocznej próby w klasztorze. Żaden z tym zwy
czajów nie ominął Wincentego.
Zgodnie z ascetyką zakonną każdy nowicjusz, a więc i Wincenty, sta
wał się z konieczności jakby początkującym w życiu wewnętrznym,
a cnotą zalecaną najbardziej przez św. Bernarda, była bojaźń Boża. Win
centy całym wysiłkiem woli dążył do zjednoczenia się ze swym Stwórcą.
Tu w odosobnieniu cysterskim przyszedł Go szukać w pełni, na nowo Go
odnajdywać, by wnikać w Jego tajemniczą głębię. Wszystkie wskazania,
jakie mu w okresie próby podawano, przyjmował z całą świadomą
wdzięcznością, ponieważ postęp w tych cnotach zbliżał go i coraz bardziej
jednoczył z Chrystusem oraz wprowadzał w głębię życia nadprzyrodzo
nego, życia łaski i dominacji Ducha Świętego.
Statut kapituły generalnej z 1198 r. nakazywał, by wychowanie no
wych adeptów odbywało się dokładnie i ściśle według reguły św. Bene
dykta. Wystarczy przeczytać 58 jej rozdział: „O przyjmowaniu braci do
klasztoru”. I tak, „gdy zgłosi się ktoś nowy do klasztoru, nie należy go
łatwo przyjmować, lecz jak mówi Apostoł „badajcie duchy, czy są z Bo
ga”. Rozdział ten mówi, że nowicjusz w ciągu roku jest obowiązany trzy
krotnie gruntownie przeczytać tekst reguły, aby poznał prawo, pod któ
rym ma bojować.
Magister nowicjatu był zobowiązany obserwować Wincentego tak sa
mo jak innych nowicjuszów, bacząc czy jest pilny w służbie Bożej, także
w posłuszeństwie i upokorzeniach. Te ostatnie nie oznaczały przesadnych
i fikcyjnych prób, były w sposób naturalny i praktyczny wykonywane
w codziennym, bieżącym życiu niemal każdego dnia.
Cystersi przestrzegali ściśle 71 rozdziału reguły o wzajemnym posłu
szeństwie braci, a łatwo sobie wyobrazić, ile to pociągało rzeczywistych
wyrzeczeń ze strony Wincentego, bądź co bądź sędziwego już nowicjusza,
liczącego około 58 albo i więcej lat, który musiał dostosować się do at
mosfery panującej w zakonie. Byli tam przecież osiemnastoletni lub dwu
dziestoletni współno wic jusze.
W nowicjacie obowiązywała wszystkich mnichów abstynencja i post.
Z wielką skrupulatnością przestrzegano tego stałego umartwienia.
Po odmówieniu godzin kanonicznych nowicjusze wychodzili z chóru
na początku procesji, a po komplecie mieli dodatkowo modlitwy poza ora
torium. Słuchali ascetycznych pouczeń magistra. Przychodził do nich
często i sam opat, a to w tym celu, by dać im swój wkład formacyjny.
Św. Bernard polecał nowicjuszom szczerość wobec swego ojca ducho-
44
o. Klemens Świnek O. Cist.
wnego, tak samo jak magistrom w rozmowach prywatnych, by ich nie
ogarnęła acedia, tj. monotonia życia monastycznego, zniechęcenie, nie
smak, zdegustowanie. Czasem wygadanie się może być na nie najlepszym
lekarstwem. Samotność, to niekoniecznie beata solitudo, bo gdy słowo
ukryje się przed duszą, to nawet z ust św\ Bernarda wyrwie się bolesna
skarga.
Kiedy Wincenty wchodził w głęb życia monastycznego, tj. podczas
nowicjatu, zakon ćyśtersów był w pełnym rozkwicie. Zakon ten rozsła
wiał w Polsce także jego niecodzienny nowicjusz, biskup Wincenty, i to
w sposób szczególny, tzn. poprzez swą entuzjastyczną gorliwość, samo
zaparcie, głęboką pokorę, całkowite oddanie się na służbę Bogu w życiu
zakonnym cysterskim.
W zakonie nowicjusze mieli także do dyspozycji pewien zestaw ksią
żek, których lektura obowiązywała w ciągu rocznego nowicjatu. Oczy
wiście dla Wincentego była to rzecz zbędna i nie przynosiła mu zapewne
żadnych nowych wartości naukowych, gdyż je zdobył w wysokim stopniu
w czasie swych kilkuletnich studiów uniwersyteckich za granicą. Już
Oswald Balzer wykazał jego gruntowne oczytanie w dziełach św. Ber
narda. Wincenty nie potrzebował także uczyć się na pamięć psałterza,
gdyż znał go już o wiele w*cześniej.
Po roku pracy i modlitwy, radości i cierpienia, wzlotów mistycznych
i upokorzeń, szczegółów*, których nie znamy, miały rozstrzygnąć się losy
nowicjusza. Do profesji dopuszczał opat, ale po wysłuchaniu doradczej
opinii zgromadzenia. Opinia dla Wincentego wypadła nader pochlebnie.
Klęcząc przed ojcem klasztoru złożył Wincenty profesję monastyczną: po
słuszeństwa, stałości miejsca i prowadzenia życia mniszego. Podpisany
dokument złożył na ołtarzu i na przemian z chórem odśpiewał trzykrot
nie piękne benedyktyńskie suscipe: „Przyjmij mnie Panie według obiet
nicy Twrojej, a żyć będę i nie zawuedź nadziei mojej”, zakończone uro
czystym „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”. Wówczas opat
poświęcił jego kukulę i przyodział go w nią. Mistyczne wręcz przywią
zanie mnichów do tej obszernej i fałdzistej szaty kazało upatrywać w niej
symbol wyrzeczenia i doskonałości. Rozstawali się z nią jedynie przy
pracy. Na zakończenie tej podniosłej uroczystości następował jeszcze po
całunek pokoju, przyjęty na klęczkach, co odbywało się podczas śpiewu
kantyku Zachariasza. Od tej chwili Wincenty zaczął prowadzić życie doj
rzałego mnicha w klasztorze cysterskim w Jędrzejowie.
4. Dzień Wincentego w klasztorze
Dzień cystersów jędrzejowskich, w którym stale uczestniczył Win
centy po złożeniu uroczystej profesji, był zasadniczo identyczny z roz
kładem dnia w całym zakonie. W tym względzie dopuszczalne były tylko
małe odchylenia lokalne.
Należy zaznaczyć, że cystersi znali tylko dwie pory roku: zimę, która
trwała dla nich od dnia Podwyższenia Krzyża Świętego (14 IX) do świąt
Wielkiej Nocy, i „lato”, które obejmowało resztę roku kalendarzowego.
Także godziny cysterskie (jednostki pomiaru czasu) nie równały się pod-
stawowym, ogólnie przyjętym jednostkom czasu. Był to według reguły
św. Benedykta zapożyczony od Chaldejczyków za pośrednictwem Rzy
mian podział dnia i nocy na dwanaście części, przy czym dzień liczył się
od wschodu do zachodu słońca. Dawało to latem dłuższe godziny dnia
i krótsze nocą, a zimą — odwrotnie.
Dzień zaczynali cystersi dwugodzinną modlitwą pomiędzy godziną
I a II po północy. Wśród głębokiego milczenia, po modlitwie porannej,
podejmowano prace ręczne przeplatane śpiewem chóralnej modlitwy. Od
14 IX zaczynał się post monastyczny i trwał do Wielkiej Nocy. W tym
czasie zadowalano się tylko jednym posiłkiem. Podporządkowanie się temu
prawu wymagało od zakonników dużego hartu psychiczno-fizycznego. Zda
wać by się mogło, że była to tylko zaledwie wegetacja, że jednorazowy
posiłek obniżał wyraźnie siły fizyczne; niewątpliwie coś z tego było, a mi
mo wszystko mnisi ze spokojem podejmowali ten postny trud, podjął go
również i Wincenty Kadłubek. To ich jednak nie odstraszało, pracowali
normalnie, bez uszczerbku dla spraw gospodarczych i religijnych, co wię
cej, nie odstraszało nowych adeptów do życia zakonnego, a wnosić można
o tym stąd, że klasztory cysterskie zapełnione były wówczas mnichami.
Poza okresem wielkanocnym dopuszczalne były tylko dwa posiłki
dziennie. W piątki Wielkiego Postu jedynym posiłkiem był chleb i woda.
Nigdy nie spożywano mięsa i ryb, w Wielkim Poście także nabiału. Nie
wypiekano chleba białego. Potraw nie przyrządzano żadnymi przyprawa
mi. Kto odważyłby się poza klasztorem spożywać np. jarzyny z tłuszczem,
podlegał karze postu o Chlebie i wodzie przez 7 piątków.
Żaden z mnichów nie miał własnej celi. Mnisi, a nawet opat, sypiali
we wspólnym dormitorium. W Jędrzejowie przechowała się jednak trady
cja, że Wincenty miał osobną celę. Trudno się z tym zgodzić, biorąc pod
uwagę surowość tamtejszej dyscypliny, która wobec niego nie stosowała
taryfy ulgowej. Jeżeli taka tradycja przechowała się, to można tłumaczyć
ją tylko dziejopisarstwem Kadłubka. Tym więcej, że według niektórych
uczonych czwartą księgę Kroniki Wincenty miał pisać w Jędrzejowie i że
przy tym właśnie pisaniu zastała go śmierć. Nie należy tej tradycji lek
ceważyć, gdyż mogła to być jedna z nielicznych ulg, jaką mógł wyjątkowo
otrzymać. Taką osobną ceikę miał św. Bernard w swoim klasztorze w Clair-
vaux, ale pod schodami. Naprawdę, jakże trudno jest pojąć dzisiejszemu
człowiekowi to jakby jakieś „zachłanne” przypodobanie się Bogu za wszel
ką cenę i w różnorodny sposób. O czym świadczyło również i to, że każdy
mnich posiadał drewniane lub ceglane wyrko ze słomianym siennikiem,
przykrytym grubym płótnem. W Polsce mając na względzie klimat nie
ograniczano się do jednego koca, jak np. w Burgundii. Zimą, w czasie
mrozów, używano kożuchów. Już w XIII w. znane są wąchockie calefacto-
ria, czyli piece umieszczone na dolnym krużganku, między kościołem,
a kapitularzem, które przez kanały cieplne promieniowały na dormitorium.
Mnisi spoczywali w swoich codziennych ubraniach 6-7 godzin. Zakrystian
sypiał oddzielnie, przy kościele. Zrywał się wcześniej, aby około godziny
II po północy uderzyć w wielki dzwon. Na głos dzwonu szybko wstawali
mnisi, a ich sylwetki z nasuniętymi na głowę kapturami posuwały się
pośpiesznie ku krużgankom, ustawiając się tam według starszeństwa w po
wołaniu. Pochylali się nisko w pokłonie, gdy przechodził opat. Następnie
procesja szła do chóru i każdy mnich zajmował miejsce w stallach.
Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________
4^
46
o.
Klemens $v?i:ek
O. Cist.
Całe oficjum jutrzni (około dwóch godzin) odmawiano stojąc poza
chwilami, co do których były inne wskazania, błahe światło przy pulpicie
dawała świc
Ca
tylko tym którzy czytali lekcję. Ula innych było ono zby
teczne, gdyż
mn
j
si
opanowali tekst oficjum na pamięć. Postacie nierucho
mo Stojące
W
stallach, z rękami złożonymi na piersiach, przypominały wy-
KUte z marmuru posągi. Tylko wargi poruszające się w modlitwie świad
czyły o ich ziemskim bytowaniu.
I,audesy rozpoczynano z brzaskiem dnia, latem dawało to kilka minut
S
T2
£w’
™
tom
\
ast
zimą
™»tfzy
jutrznią
a
laudesami
upływało
około
dwóch i pół godzin czasu pozostawionego do osobistego wykorzystania
przez pctszczególnych mnichów. Niektórzy pogrążali się wówczas w cichej
m0d
nS?lont
ondfi
łę na
£
ruż
g
an
kiobiegające czworobok klaszto
ru.
Oszklone
w
P°^
ce
^e.
były
jakby
wyr!jim
dla
mnichów.
Więk
szość pogrążała
sl
^^
eClt
°
tj- w medytacyjnej lekturze. Biblioteki
cysterskie były zasobne wzbogacone przez miejscowych kopistów, a szafa
biblioteczna
stała
otwarta
do
dyspozycji
wszystkich.
MistnwŁy
mu
siał posiadać obszerną bibliotekę własną i na pewno
przekazał
ia klaszto
rowi
jędrzejowskiemu.
Podczas pożaru
w
180U
r.
spłonęło
cał!
zasobne
archiwum klasztorne, a w nim bardzo wartościowe dokumenty _________________
ręko
pisy. Niepowetowana to strata nie tylko dla zakonu cysterskiego, ale i dla
nauki polskiej.
W klasztorach cysterskich szczególnymi względami cieszyły się teksty
patrystyczne, gdyż duchowość mnisza pokrywa się z wizją świata Ojców
Kościoła. W Wielkim Poście lekturę ograniczano do Biblii, której jedną
księgę otrzymywał każdy, przyjmując ją z szacunkiem-i z wyciągniętymi
na znak radości ramionami.
Prymę odmawiano o wschodzie słońca. Po odmówieniu jej udawano
się, jak zwykle procesjonalnie, do kapitularza. Ten ostatni szczątek sa
kralnego tańca cieszył się ogromnym powodzeniem mnichów w klaszto
rach. Tutaj najpierw czytano martyrologium i rozdział z reguły św. Bene
dykta, a w okresie większych świąt — tzw. jesta sermonis, opat wygła
szał homilię. Teraz następowało wyznawanie win, popełnionych przeciw
regule. Każdy, kto poczuwał się do przekroczenia reguły, padał krzyżem
i wyznawał popełnioną winę. Nie było mowy, aby ktoś popełnionej winy
nie wyznał, nie mógł nawet pomyśleć, że ujdzie mu to płazem. Cystersi
żyli ocierając się nieustannie o siebie, a mnich, który dostrzegał wykrocze
nie współbrata, miał obowiązek je wyjawić. Monastyczny sayoir vivre
kazał to czynić w wyszukanej formie. ,,Nasz drogi brat popełnił następu
jącą winę”. W kapitularzu wymierzano także pokuty, choć najczęściej były
one drobne. Poważniejsze naruszenie reguły pociągało i cięższe kary,
o czym była już wzmianka. Kapituła w takiej oprawie była innowacją
cysterską, nie znaną św. Benedyktowi. Mnisi cysterscy żywili dla niej
szczególny pietyzm, chociaż niejednokrotnie kosztowało to ich dużo samo
zaparcia i umartwienia.
Nieliczni mnisi kapłani mogli odprawiać Mszę św. prywatnie. Nie mieli
obowiązku czynić tego wszyscy, ale i nie było zakazów. Opat, lub wyzna
czony przez niego kapłan, odprawiał codziennie Mszę św. konwentualną,
w której uczestniczyli wszyscy mnisi. Można przypuszczać, że Wincenty
częściej niż inni dostępował tego zaszczytu, ponieważ reguła benedyktyń
ska dawała w pewnych wypadkach większą szansę osobie biskupa. Pod-
czas Mszy św. konwentualnej, raz na tydzień, zazwyczaj w niedzie
lę, mnisi i bracia laicy przyjmowali Komunię św. pod dwiema posta
ciami.
Rozkład dnia cysterskiego w klasztorze przewidywał około dwie i pół
godziny pracy przed południem (latem) i nieco ponad godzinę zimą. Spe
cyfiką cysterską była praca fizyczna, najczęściej na roli, i nikt od mej me
był całkowicie zwolniony, gdyż zdrowi mnisi musieli wykonać tą pracę
jako pensum servitutis. Podczas pracy fizycznej część mnichów pozosta
wała w klasztorze, aby uporać się z zajęciami domowymi, część zaś i to
liczna, udawała się do skryptorium, tj. sali prac pisemnych.
Sw. Bernard i Stefan Harding nie popierali wprawdzie z naciskiem
prac intelektualnych, ale też ich i nie zabraniali. Sam św. Bernard był
niezwykle płodnym pisarzem i jednym z najbardziej wytwornych stylistów
prozy średniowiecznej. Cała tradycja monastyczna zmierzała do rewalo
ryzacji wysiłku umysłowego. Nawet prace kopistów, przepisywaczy, ota
czano ogromnym szacunkiem. Dyktować książkę, to tyle co modlić się
i pościć, mawiał Abbon z Fleury. Stąd nic dziwnego, że ze skryptorium
cysterskiego wyszła maksyma: „Ponieważ mnisi nie mogą głosić wargami
słowa Bożego, niech czynią to rękami. Książki przez nas przepisywane są
w równym stopniu zwiastunami prawdy”.
Citeaux dało wybitnych pisarzy mistycznych, jak np. bł. Guerric
(1157). Mnisi cysterscy parali się także historiografią. Z klasztorów cy
sterskich wyszli znakomici dziejopisarze, np. Otto Freising, stryj Fryde
ryka Barbarossy (1158), Ralf Coggehal, twórca Chronicon Anglicanum,
czy Gunter z alzackiego opactwa Pairis. W 1162 r. w Soroe (Dania) po
wstało opactwo cysterskie w tym celu, „aby znaleźli w nim pomieszcze
nie ludzie wielkiej erudycji, którzy układaliby roczniki (Annales) Kró
lestwa i opisywali dla potomności godne pamięci wydarzenia”.
. Jest więc rzeczą znamienną, że mnisi cysterscy umieli połączyć suro
wy tryb życia zakonnego z erudycją naukową. Trzeba tu zauważyć, że
umiejętność taką zdobył mistrz Wincenty w cysterskiej wspólnocie ję
drzejowskiej w czasie pięcioletniego pobytu. Jego wszechstronne wy
kształcenie naukowe stało się dla niego fundamentem do wzlotów mi
stycznych Miłości Bożej na wzór św. Bernarda, a z drugiej strony prowa
dziło go i jakby przymuszało do przenikania głębi tajemnic Bożych świa
ta
nadprzyrodzonego.
Albowiem łaska Boża nie umniejsza natury
człowieka, lecz ją wywyższa.
Twierdzić można ze spokojem, że mnich Wincenty, człowiek gruntow
nie wykształcony (jeden z największych erudytów polskich XII w.), a jed
nocześnie człowiek żywej i gorącej wiary, wyrastał w ukrytym użyciu
zakonnym „ponad poziomy”, choć nie był tego świadomy ani on, ani jego
otoczenie, że stawał się jakby mimo woli niewzruszonym fundamentem,
na przykładzie którego należy budować życie Kościoła w naszej Ojczyź
nie.
Hipoteza, że czwarta księga Kroniki Polaków, napisanej przez Ka
dłubka, powstała w Jędrzejowie, ma swoje głębokie uzasadnienie w at
mosferze sposobu życia ówczesnych mnichów cysterskich. Ta atmosfera
w czasach Kadłubka dochodziła do zenitu. Z czasem zaczęła opadać, aż
wreszcie opadła do minimum. Dziś należy do zapomnianej przeszłości,
w której umieszczono Wincentego Kadłubka, tak że trzeba go „wydoby-
___ ___________________ lilogo*launony Wincenty Kadłubek_____________ ______
47
48
o.
Klemens Su't:ek O. Cist.
w
«ć i ukazywać Narodowi”, jak pragnął tego wielki Prymas Polski Stefan
kardynał Wyszyński.
. .
.
Ł
Popatrzmy dalej w jakich warunkach rosło i potężniało wewnętrznie,
choc
niewidocznie
iycio
Wincentego
w
gronie
mnichów
jędrzejowskich,
mnichów
cudzoziemskich
wielbiących
Boga
dniem
i
nocą
w
klasztorze
cysterskim nad polską Brzeźnicą. *
,
.
J
ato
przynosiło
zakonnikom
godzinę
czytania
duchowego
(lectio
di-
vina) przed południem, następnie^odmawiano sekstę i około 11 rozpoczy
nał się obiad, który był pierwszym posiłkiem dziennym. Nie było na nim
przysmaków, a ponieważ podobno najlepszym kucharzem jest głód, wiąc
SKromne potrawy smakowały znakomicie. i)wa dania gotowanych jarzyn
i nieco wina cienkuszu musiało wystarczyć. Dodawano do tego funt ra-
zowca. ktorego trztcią częsc zostawiał sobie każdy mnich na wieczerzę,
o ile takowa była przewidziana. Później. zgodniez,recula benedyktyńska
uwzględniano poza okresem postu nabiał, a w Polsce^ racii wzmożonego
zapotrzebowania organizmu na kalorie, także i ryby Mtesa nTe snożywl-
no nigdy, wyjątkowo tylko w czasie choroby.
Y y
'
ę me p y
Jedyny posiłek, jaki podawano zimą, przesuwano aż na godzinę 14
a w Wielkim Poście spożywano go o godzinie 17. W piątki okresu poku^
poprzestawano na Chlebie i wodzie. Chorych taki rozkład posiłków nie
obowiązywał.
Latem wieczerza mnicha składała się z reszty chleba
obiadowego oraz
z surowych
owoców.
Przewidywano również tzw. biberes, czyli chwilę,
kiedy można było w refektarzu ugasić pragnienie, oczywiście tylko wodą.
W lecie mnisi mieli godzinę sjesty po obiedzie, a to ze względu na krótki
spoczynek nocny.
, .
U schyłku dnia, jeszcze przy świetle dziennym, śpiewano nieszpory.
Tak jak brzask tak również i zmierzch niósł szczególne błogosławieństwo
Pana Psalmista Pański mówi (psalm 64): „Ty napełniasz radością nad
chodzące poranki i wieczory”. Laska skupienia, wyłącznego oddania Bogu
tych chwil, czyniła je dla mnichów czymś bardzo cennym. Potem na
stępowała cisza, której nie wolno było zmącić, nawet znakami. Cisza mil
czenia tworzyła klimat, w którym dojrzewała dusza mnicha do pełni do
skonałości zakonnej.
W ciszy, w głębokim skupieniu i nieustannym prawie milczeniu doj
rzewała osobista świętość mnicha, ukryta w cysterskiej klauzurze. Na
spoczynek mnisi udawali się latem bardzo wcześnie (o ósmej godzinie),
a zimą o szóstej (osiemnasta), co łącznie z letnią sjestą dawało siedem go
dzin wypoczynku. Mnisi zasypiali w głębokim milczeniu.
Surowość dyscypliny cysterskiej wobec milczenia była znana ze swej
stanowczości.
Sw.
Benedykt
przywiązuje
do
milczenia
wielką
wagę,
w swej regule poświęcił mu rozdział 42, w którym m.in. mówi: „Mnisi
powinni przestrzegać milczenia w każdej porze, zwłaszcza jednak w go
dzinach nocnych”. Dlatego daje szczegółowe wyjaśnienie: „We wszyst
kich okresach roku, czy to w czasie postu, czy w czasach dwóch posiłków
dziennych, należy zająć braci czytaniem Żywotów Ojców, lub cokolwiek
innego dla zbudowania słuchaczów...”. Czytanie ma się zacząć bezpośred
nio po kolacji. Do tej czynności spełnianej w milczeniu przywiązuje św.
w 1*^5*?*
wa
gS, „na czytanie winni zejść wszyscy, nawet gdyby
Ktoś
był zajęty wyznaczoną mu pracą. Po czytaniu wszyscy razem od-
Błogo łowiony Wincent> K<u
f
łubeh
mówią kompletę". I tu następuje stanowcze wezwanie: „Po skończmy
komplecie nikomu już nie będzk wolno powiedzieć ani .słowa".
Mnisi tego okresu doskonale rozumieli, że milczenie jest ważnym czyn
nikiem w rozwoju życia wewnętrznego, stąd skrupulatnie przestrzegali
szczególnie wieczornego i nocnego milczenia. Było to dla nich nleniium
striclissimum — milczenie najściślejsze, bowiem pozwalało im w sposób
bezkolizyjny łączyć się z wieczystym milczeniem Jezusa Eucharystyczne
go w tabernakulum.
Musiał to doskonale pojmować Wincenty, skoro prz *d trzema laty, tj.
zanim przybył do Jędrzejowa (1215-1218), zapalił na Wzgórzu Wawelskim
przed Jezusem ukrytym w Sakramencie Ołtarza wieczysty znicz, wpro
wadzając w ten sposób w Polsce chwalebny zwyczaj palenia przed Nim
tak zwanej wiecznej lampki. Być może, że nie popełnimy nawet więk
szego ryzyka, przypuszczając, że to się stało w jędrzejowskiej wspólnocie
zakonnej, zanim się on tu znalazł. Idąc dalej za tą wizją, opartą na po
dłożu historycznym, opat Teodoryk na powitanie Wincentego polecił za
palić wieczyste światło w klasztornym kościele, jako wyraz radosnego
dziękczynienia za dar niezwykłego powołania, jakie Wszechmocny Bóg
wskrzesił w sercu przybyłego tutaj Pielgrzyma z Krakowa.
Uzupełniając naszą hipotezę, dodajmy jeszcze, że według pięknego wy
rażenia św. Jana Klimaka milczenie „jest matką modlitwy”, podczas gdy
św. Bernard nazywa je „stróżem życia zakonnego i źródłem męstwa".
W interesującym nas okresie dopuszczano według uznania opata także
rekreacje. Św. Benedykt nie mówi wprawdzie nigdzie o rekreacjach, ale
w rozdziale 6 swej reguły wspomina, że możliwe są rzadkie rozmowy
między braćmi. Świadczy to o pewnym umiarze, który specjalnie cechuje
regułę benedyktyńską, tj. aby żadna praktyka nie przekraczała ludzkich
możliwości. Ażeby i milczenie nie stało się zbyt uciążliwe dla słabszych
charakterów mniszych.
Specyfiką cysterską była drobiazgowość zwyczajów, określająca pra
wie każdy gest. Dzisiejszy człowiek nie ścierpiałby tego, lecz mentalność
ludzi XII i XIII w. była inna, uważali oni, że właśnie takie zwyczaje są
szczególnie pomocne w zachowaniu stałego kontaktu z Bogiem. Dla nich
pobożność tkwiła w literze, jak miód w wosku. Nie byli jednak przy tym
ciaśni. To cystersi zerwali z pustelniczą praktyką odmawiania psalmów
przy pracy, ich modlitwa polegała na wzniesieniu serca do Boga.
Akcentując mocno i stanowczo surowość dyscypliny cysterskiej- moż
na by mniemać, że takie zbyt zdyscyplinowane życie i starannie ujęte
w formy organizacyjne nie sprzyjało rozwojowi osobowości ludzkiej.
Obawa ta znika z pola naszego widzenia, gdy zwrócimy uwragę na tzw.
rekompensaty, które w sposób swoisty dają należny oddech, by mnisi
mogli stale kontynuować tryb życia oparty o mądrą i p^łną umiaru re
gułę św. Benedykta, a równocześnie podjęte decyzje życia pełnegc ofiary
i samozaparcia mogły być spokojnie realizowana.
Jak już wspomniano, opat co powien czas mógł zezwolić na rekreację
i połączone z nią rozmowy między braćmi. Poza tym mnisi mku jeszcze
innego rodzaju rekompensaty. Czas między poszczególnymi ćwiczeniami
(około dwie godziny) pozostawiano do dyspozycji swobodnej mnicha
Jest to luksus niedostępny dla mieszkańców klasztorów kontemplacyj
nych w dzisiejszym czasie. Ponadto wszystkie niedziele oraz święta Uicz-
4 — Polscy święci
50
o.
Klemens
Suńzek O. Cist.
ne
w średniowieczu) były dniami poświęconymi wyłącznie Bogu. Sobota
przynosiła obrzęd umywania nóg całemu zgromadzeniu przez tygodnio-
S-ych serwitorów. którymi kolejno byli wszyscy zakonnicy Jakkolwiek
reguła nie wiązała tej ceremonii ze sceną ewangeliczną w Wieczerniku,
podtekst ten został odczytany przez mnichów i od niej przyjął miano
mandatum. Obrzęd ten posiadał rzecz jasna znaczenie symboliczne, gdyż
każdy wyszorował sobie nogi wcześniej, a mimo to cystersi uważali go
za „sakrament” wzajemnej miłości i pokory. Ich konwenty były oazami
doskonałej realizacji „nowego przykazania”, według słów Chrystusa:
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali... po tym
poznają, żeście uczniami moimi, gdy iedni ku drugim miłość mieć bę
dziecie”.
**
J J
Mimo tych drobnych ułatwień i tzw. rekompensaty było to życie trud-
wo,ał:
"Nigdy ° bracia moi nie spoglądałem na was, nie
sn ?udlki?h
Q
^ m^f?i
u
7
S
/
Ó,CZUCia
'-
Czy wasze
cierpienia nie przekraczają
f ie^ Sm Ten któ^
natury
r
Ktoś in
ny musi je za was dźwigać,
sJej poTęgi”
T
’
kt6ry zdaniem
Apostoła podtrzymuje wszystko słowem
Zapatrzenie w cierpiącego Chrystusa, kontemplacja Jego męki była
dźwignią i siłą, która przenikała członki Jego Mistycznego Ciała
Taki był w ogólnym zarysie tryb życia Wincentego w ciągu pięciu lat
w jędrzejowskiej asceterii. ^
Odejście jego z ziemskiej do niebieskiej ojczyzny było raczej nie
spodziewane i szybkie. Wystarczyło jednak tyle czasu, danego mu przez
Opatrzność, by jego świętość dojrzała do zamierzonej pełni.
5. Cnota religijności w życiu Wincentego
Zasadniczą cnotą według reguły św. Benedykta, którą winni pielęg
nować jego uczniowie, jest cnota religii. Podstawowymi aktami tej cnoty
są: oddanie się Bogu w duchu bo jaźni i uwielbienia oraz skierowanie swej
woli ku Bogu przez całkowite poświęcenie się Mu na służbę. Akty te mu
szą opierać się na duchu wiary i miłości. Cnotę religii pielęgnował Win
centy i to w sposób szczególny. Swą postawą głosił on, że Bóg jest naj
większą wartością, dla którego trzeba wszystko oddać i poświęcić, gdy
taka jest jego wola. Prawdę tę potwierdził swoim życiem, gdy odszedł od
splendoru
ówczesnego
dworu
biskupiego,
wszystko
wówczas
opuścił
i wszystkiego się wyrzekł, honorów, zaszczytów, a nawet szlechetnej du
my związanej ze stanowiskiem biskupa. Godne to jest tym bardziej pod
kreślenia, gdyż dzięki swoim talentom, swojemu wszechstronnemu wy
kształceniu imponował ówczesnej warstwie intelektualnej, a na dworze
książęcym cieszył się specjalnymi względami. Ponadto zaszczycony był
przyjaźnią księcia Kazimierza Sprawiedliwego. Trzeba jednak przy tym
stwierdzić, że odejście od tych zaszczytów, a zwłaszcza od apostolskiego
urzędu biskupa, wymagało odeń wiele samozaparcia i nie przyszło mu
łatwo. Mimo to odszedł z własnej woli, z własnego wewnętrznego prze
konania, że tak trzeba, że taka jest wola Boża, że w ten sposób najlepiej
uwielbi Boga*
Rocznik Sędziwoja podkreśla dobrowolność tej decyzji Wincentego,
zawartej w słowach sponte cessit, dobrowolnie odszedł, dobrowolnie ustą
pił. Z właściciela i dysponenta wielkich dóbr Wincenty dobrowolnie stał
się ubogim, podobnym do ubogiego Mistrza z Nazaretu, który w swoim
kazaniu na górze obwieścił światu: „Błogosławieni ubodzy duchem, albo
wiem ich jest Królestwo Niebieskie”. Nie ma zatem żadnej wątpliwości,
że Wincenty dla zdobycia tego Królestwa poszedł do klasztoru, po to,
aby stać się żertwą na okup wielu, by własnym przykładem dać świa
dectwo głoszonej prawdzie. Trzeba przypomnieć, że życie zakonne według
ówczesnych poglądów równało się męczeństwu. Żaden z dostojników
świeckich, a także i kościelnych idąc do klasztoru nie mógł liczyć na to,
że zakon zastosuje wobec nich jakąś taryfę ulgową. Wręcz przeciwnie —
psychika ówczesnych ludzi chętnie aprobowała surowy post, dyscyplinę,
włosiennicę, umartwienie. I nie tylko aprobowała, ale tych „mocnych
akcentów pragnęła” — podobnie jak my dzisiaj nie tylko aprobujemy
coraz wyższą stopę życiową, ale bez wątpienia pragniemy, by życie nasze
było coraz wygodniejsze, łatwiejsze. Postać Wincentego może niejednemu
wydać się jakby pochodziła z innej planety, jakby nie dzisiejsza, jakby
anachroniczna. Jest to jednak tylko złudzenie. Wincenty bowiem pragnął
ubogacenia swej duszy, którą otwierał na wartości nadprzyrodzone, któ
rych „ani rdza nie zniszczy, ani mól nie stoczy, ani woda nie zabierze,
ani złodziej nie ukradnie”. Wincenty pragnął wzbogacić swoją osobowość
w pełnię cnót teologicznych — Wiary, Nadziei i Miłości. Innymi^ słowy,
jego wyłącznym pragnieniem było uwielbienie Boga. I to jest szczyt jego
religijności.
Wincenty cnotę religii szczególnie pielęgnował, gdyż jako nauczyciel
narodu chciał nam wskazać, iż Boga nie można pojmować jako źródła
energii, do którego trzeba dotrzeć i wyzyskać dla pożytku narodu, ludz
kości, tak jak to dzisiaj sądzą niektórzy chrześcijanie. Wincenty uczy, że
chrześcijaństwa nie można sprowadzać do miłości pojmowanej jako służ
ba człowiekowi. Religia ma prowadzić człowieka do tego, by uwielbiał
Boga, a nie do eksploatowania Boga ku pożytkowi człowieka. Wincenty
szukając Boga, szukał Królestwa Bożego we wspólnocie cysterskiej, odrzu
cał stworzenia, chociaż są one obrazem Boga. Odrzucał je, by mu nie prze
słaniały Boga, by serce jego nie przylgnęło do doczesności. Przedzierał
się więc ku Bogu samemu w surowej ascezie cysterskiej, a przez to
uwielbiał miłosierdzie Pana w nieprzystępnej światłości, pragnął kochać
. tylko Tego, którego nie widział, ale któremu ufał i w którego wierzył.
Dotąd nikt z biografów Wincentego nie zwrócił uwagi na to, że jest
on pewnego rodzaju fenomenem w wypełnianiu reguły św. Benedykta na
gruncie polskim w dosłownym zachowaniu jej wskazań, jak to uczynił
św. Bernard we Francji. Jego bogactwo życia wewnętrznego jest dosko
nałym wyrazem duszy ukształtowanej w atmosferze pedagogiki wieczno
trwałych wskazań zawartych w tej właśnie regule, liczącej zaledwie sie
demdziesiąt kilka stron, ale obfitującej w głęboką treść wychowawczo-
-ascetyczną. Naprawdę są to wartości niezwykłe, skoro w 1980 r. rodziny
benedyktyńskie obchodziły w skali światowej (w Nursji i na Monte
Cassino) z udziałem papieża Jana Pawła II 1500 rocznicę urodzin ich
twórcy.
Można twierdzić, niemal z całą pewnością, że wrażliwe serce Wincen
_____________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________________ 51
tego przyswoiło sobie piękno moralno-etyczno emanujące z reguły św
Benedykta już w czasie studiów w Paryżu. Tym tylko można tłumaczyć
jego wielką predylekcję do zakonu cystersów po powrocie do kraju, uwi-
docznioną przede wszystkim wówczas, gdy został biskupem. Świadczą
o tym również Jiczne nadania i potwierdzenia dawnych przywilejów na
rzecz klasztorów togo zakonu. Wincenty pragnął bowiem, aby Bóg w Pol
sce był tak wielbiony jak to miało miejsce wtedy w 150 klasztorach cy
sterskich we Francji.
Tak to w sposób praktyczny i ewidentny cnota religii błogosławionego
W .ncen»ego promieniowała na cały naród a i dziś promieniowanie to,
'loam L
n
"Y
sposób
’ trwa nadal, skoro w ostatnich dziesię-
;
l ?rJkńw~ku)t°u R
a
i
t<
'
re
.
n
‘° dziewięciu diecezji powstało aż 22 no-
Ssta^Ukwd ~teg^ttari°?o
e
g
g
o°obroztu
ym
‘
*
o. Klemens Swizck O. Cist.
___
6. Śmierć Wincentego
Okres pięciu lat wydaje się krótki, lecz pomnożony przez ilość dni
ciągłej pracy, którą stale poprzedzała obowiązująca modlitwa chórowa,
\w$tarczvł całkowicie, aby się uświęcić. Dodać jeszcze trzeba, że żaden
zakonnik" a więc i Wincenty, nie był zwolniony od codziennych posług
domowych. Wszyscy zatem po kolei gotowali, sprzątali w kuchni, prali
bieliznę, myli braciom nogi. Pokorne wykonywanie tych codziennych po
sła* dawało sposobność do pomnażania chwały Bożej według słów św.
Pawła: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynici*, wszystko
na chwałę Bożą czyńcie”. Ponadto było ono naśladowaniem Chrystusa,
który pełnił posługi dnia każdego w Nazarecie przez trzydzieści lat. Po
sługi codzienne wykonywane w duchu wiary wielbią Boga i uświęcają
człowieka.
#
.
. . „
Wincenty krótko żyjąc w Jędrzejowie „przezył czasów wiele’, gdyż
w nieustannym trudzie codziennie składał siebie w ofierze Chrystusowi,
jednocząc się z Nim w bezkrwawej ofierze, która zbawia świat i każde
go człowieka nań przychodzącego. Teraz zechciejmy pomyśleć, że przez
tyle dni oełnił dawny biskup krakowski trud codziennego życia, codzien
nego i nadmiernego wysiłku, który św. Bernard nazywa męczeństwem.
Dusze pragnące męczeństwa przyjmowały „profesję zakonną” i radowały
się, ze im było dane oddać się Bogu do wyłącznej dyspozycji w pracy za
konnej, aprobowanej z uznaniem przez Kościół. To trzeba mieć na uwa
dze, aby zrozumieć motywy, które przywiodły biskupa krakowskiego do
cysterskiej, izolowanej wspólnoty, aby w niej umrzeć światu i zamknąć
siebie już za życia w grobie zapomnienia z miłości dla Chrystusa, który
także zamknął się w grobie, aby grób ten stał się grobem zwycięstwa,
grobem zmartwychwstania, grobem triumfu. Umrzeć z Chrystusem, to
znaczy zmartwychwstać.
W 1222 roku od Wielkiej Nocy do jesieni padały bardzo intensywne
deszcze, tak że obawiano się nawet potopu. W związku z tym przez trzy
lata panował w okolicy tak wielki głód, że w jego następstwie wymarło
wielu mieszkańców okolicznych osad. Klęska ta w jakiś sposób dotknęła
53
fił'j(jovławiony
W
:
uc Kadłubek
i
klasztor jędrzejowski, choć szczegółów na ten temat nie
z n a m y .
J<*dno
jest pewne, że mnisi a wraz z nimi i Wincenty doświadczył; klęsk, głodu.
Kroniki nie zapisały, aby ktoś z mnichów umarł śmiercią głodową.
Nie dochowały się żadne źródła historyczne o ostatnich chwilach życia
bł. Wincentego. Długosz krótko tylko zapisał, że dawny biskup krakow
ski Wincenty Kadłubek zakończył życie w klasztorze jędrzejowskim dnia
8 marca 1223 r. i został pochowany w kościele pośrodku chóru zakonnego.
Co do tego, w jakim wieku odszedł Wincenty z ziemskiej do niebies
kiej ojczyzny, biografowie nie są zgodni. Różnice są dość znaczne. Według
tradycji dożył on nie więcej niż 63 lat. Utożsamiając go z synem komesa
Stefana, dodać można 10 lat. Ewentualność otrzymania imienia na cześć
sprowadzenia relikwii św. Wincentego do Wrocławia w 1145 r. czyniłaby
go starcem 73-letnim. Należy to jednak przyjąć z dużym zastrzeżeniem.
Jest rzeczą znamienną, że doczesnych szczątków biskupa-mnicha me
pochowano razem z braćmi ani w podziemiach kościoła według ówczes
nego zwyczaju, lecz złożono je w prezbiterium między stallami u stóp
wielkiego ołtarza, pośrodku chóru zakonnego. Fakt ten świadczy o wy
jątkowym przywileju, na który mogła sobie w klasztorze cystersów za
służyć tylko wybitna osobistość, wstępująca do grobu w opinii świętości,
której cystersi nie mieli zwyczaju propagować zgodnie z ówczesnym prze
konaniem: Każdy wstępujący do klasztoru jest zobowiązany dążyć do
świętości — a gdy nieco w niej postąpił, to nie ma powodu tym się chwa
lić. Tym się tłumaczy zakaz odgórny zakonu, aby nie propagować świą
tobliwych zakonników. Dopiero gdy poziom życia zakonnego obniżył się,
czyniono selekcje, a to dlatego, by wskazać świątobliwe postacie dla przy
kładu innym. Stąd wiele postaci o cnotach heroicznych na zawsze po
zostało w ukryciu. Ich świętość tylko Bogu wiadoma. Tym bardziej nas
zadziwia i cieszy, że ten zwyczaj dziwnie złagodniał wobec mistrza Win
centego.
IX. OSOBOWOŚĆ WINCENTEGO I JEGO „KRONIKA
1. Sylwetka duchowa
Mistrz Wincenty to człowiek „bez skazy", jak jednogłośnie stwierdza
ją jego biografowie.
Człowiek głębokiej wiedzy i nauki... człowiek żyjący więcej zyct^a
wewnętrznym... a głęboko swą pokorę zaznaczał w słowach pełnych pro
stoty: „Cracoviensis ecclesiae indignus minister”, „humilis episcopus”...
Dowiódł on czynem tych słów, gdy rzucając dostojeństwo, władzę, do
statki poszedł za mur klasztorny, gdzie ta pokora miała dlań być, obok
innych cnót zakonnych, treścią reszty jego życia. Gdy o wielu współ
czesnych mu lub wcześniejszych i późniejszych osobach niejeden nieko*
rzystny, a poważny głos przechował relacje źródłowe, gdy nadto współ
cześni niejeden przeciw nim wytaczali ciężki zarzut, o Wincentym mc
o.
Klemens Swizek
O. Cisf.
54
takiego nie można przytoczyć, nic wydobyć, nawet najintensywniejszą
interpretacją.
Mistrz Wincenty, człowiek sprzed siedmiu wieków, pod wieloma
względami jest nam’bliski. Jego radosna afirmacja rzeczywistości ziem
skiej, kojarzenie wartości religijnych z pozareligijnymi, przyjęcie wszyst
kiego, co w dorobku ludzkości jest cenne, odpowiada posoborowej po
stawie Kościoła otwartego. Jego pogarda pieniądza, jakkolwiek o posma
ku filozoficznym, ma sporo z nastawienia Kościoła ubogich, a jego auten-
yczny demokratyzm, żądanie sprawiedliwości społecznej, pokrywa się
i. współczesnym stosunkiem Kościoła do tych zagadnień.
Papież Innocenty III nazywa Wincentego „Vir omnimoda laude prae-
c.anis . u ‘
n
£
a
nt
'. Kadłubek to jedna
7
. najpiękniejszych postaci, jakie
wydai na>< Naród. Koleje życia niby mistyczne stopnie prowadziły go
.irogami najpierw zycta awtockirgo. potom kapłańskiego, poprzez godność
oiskupią
1
celę zakonną — ku wyżynom świętości
Wincenty zapoczątkował w katolicyzmie polskim wiek świętych i bło
gosławionych. Trzynaste bowiem stulecie dało Polsce i Kościołowi św.
dokonano kanonizacji św. Stanisława biskupa i męczennika. Na wymie
nione postacie wywarł swój zbawienny wpływ Wincenty bądź to "przez
osobiste kontakty, bądź to przez swoją Kronikę. Do czasu wystąpienia
Jana Długosza Kadłubek cieszył się w kraju najwyższą powagą historyka
i popularnością pisarza na skalę narodową. On bowiem był pierwszym
z Polaków, co imię Polski dał poznać narodom ościennym.
Był istotnie wielkim luminarzem swojej epoki, wielką postacią histo
ryczną. ale nie w takim znaczeniu, jak się to mówi o luminarzach dziś...
bvł wielkością zjednoczoną z największą i jedyną wielkością, z wielkością
Boga.
Zdobył on najwyższe w tym czasie gruntowne wykształcenie w skali
europejskiej w Paryżu i w Bolonii, przeszedł do historii jako człowiek
wielkiej zasługi. W aktach beatyfikacyjnych nazwany jest „Mężem nauką
: cnotą znakomitym”. Umiał stworzyć głęboką syntezę nauki i wiary.
Nauka była dlań fundamentem, na którym rosła, pogłębiała się i dojrze
wała wiara, wznosząc się do wyżyn mistycznych.
Wszędzie, gdzie spotykał się z ludźmi, gdzie spotykał się z kulturą, ‘
z nauką, wszędzie starał się odnajdywać Chrystusa. Co zostało uwidocz
niona w ikonografii mówiącej o jego życiu. Między innymi w krużgan
kach klasztoru jędrzejowskiego znajduje się obraz, przedstawiający Win
centego opromienionego światłem, jak w uniesieniu mistycznym rozma
wia w Chrystusem. Inna wizja mówi o widzeniu mistycznym bł. Wincen
tego Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus.
Świętość to dążenie do Boga, po twardej i skalistej drodze, wśród wal
ki z potrójną pożądliwością. Świętość, to nie światło i blask cudownych
zjawisk, to ofiary, zaparcie siebie i niepodzielne oddanie się Bogu z mi
łości i pobudek nadprzyrodzonych, tak też należy oceniać świętość Win
centego. Jego wielkością nie był przelotny blask wizji, lecz mrok ukry
cia, w którym się pogrążał zawierzywszy życie swoje Panu.
2. Cechy charakterystyczne
Błogosławiony Wincenty Kadłubek_________________________
55
a) Miłość Boga ponad wszystko
Bł. Wincenty zrealizował znaną zasadę ascetyczną: „Bogu wszystko —
sobie nic”. I rzeczywiście porzucił on z pobudek nadprzyrodzonych swój
majątek rodowy, bogactwo i splendor urzędu biskupiego, honor, sławę,
jaką się cieszył na dworze księcia krakowskiego, i poszedł boso i pieszo
jako
pokutnik
na
dobrowolne,
bezkrwawe
męczeństwo
do
klasztoru,
przyjmując za podstawę swego życia ówczesną surową regułę cysterską.
Ten rodzaj życia przyjął on po to, aby stać się całopalną ofiarą, płynącą
z miłości do Boga. Postanowił to czynić do końca życia, przez modlitwę,
pokutę, zadośćuczynienie w dzień i w nocy.
Słusznie zauważa J. Stabińska, że dla takich ludzi jak Wincenty, „ob
cujących stale z Bogiem, najwyższą godnością, którą potrafili osiągnąć,
była świętość”. Hierarcha krakowski wiedział, że nie będą mu pobłażać
z powodu uprzednio zajmowanego stanowiska i że musi wykazać, iż „na
prawdę szuka Boga”.
Sw. Benedykt zabraniał okazywać jakichkolwiek względów przyjętym
kapłanom. Zakon cystersów tym przepisem obejmował i biskupów. Także
mnisi podniesieni do godności biskupiej byli poddawani surowej kontroli
zakonu.
Wincenty był pod urokiem św. Bernarda. Posiadał gruntowne oczyta
nie w dziełach Miodopłynnego Doktora, a głoszoną przez niego ascezę
chłonął swym światłym umysłem i gorącym sercem. Cechy dominujące
w charakterystyce Wincentego mają swe źródło w odkrywczej nauce Ber-
nardowej. Jest on głosicielem miłości Bożej. Miłość tę dostrzegł on w na
szej naturze ludzkiej, zanurzonej w miłości Syna Bożego, Chrystusa-Czło-
wieka. To Bernard „odkrył” dla Kościoła Człowieczeństwo Chrystusowe.
Z tego odkrycia wypłynęło nabożeństwo do Męki Pańskiej, Bożego Serca,
Sakramentu Ołtarza. Tę przyjaźń z Jezusem ogrzał ciepłem Serca Matki
Bożej, której był piewcą i pierwszym mariologiem.
Można chyba twierdzić, bez większego ryzyka, że kształt wewnętrzny
biskupa-mnicha formował się na doktrynie odnowiciela Citeaux. Tym
śmielej tak twierdzić można, mając na uwadze to, że polscy cystersi byli
mnichami ścisłej reguły Citeaux. Bernard urzekał i pociągał swoją żar
liwą ascezą, która w duszy Wincentego wyrzeźbiła głębokie ślady. Asceza
ta często budziła obawy wobec nadzwyczajnej surowości, a równocześnie
radowała serce mnichów tak, że surowość cysterska nie była katorgą, lecz
szczęściem, źródłem upodobnienia się do Ukrzyżowanego z miłości.
A oto słowa Bernarda, które mógł bez zastrzeżeń przyjąć za dewizę
swego życia monastycznego ten, który miał się stać „chwałą biskupów pol
skich”:
„Życie nasze jest życiem wzgardy, pokory, dobrowolnego
ubóstwa, posłuszeństwa, pokoju, ale i radości w Duchu Świętym. Jest też
praktyką
milczenia,
postu,
czuwań,
modlitwy,
pracy
ręcznej,
nade
wszystko zaś jest postępowaniem po najdoskonalszej drodze miłości Bo
żej” (Epistoła 142).
Pietyzm Wincentego dla Bernarda nie był bezkrytycznym kopiowa
niem modeli. Opat z Clairvaux jest wzorem nie jako mistyk, lecz jako
o. Klemens Stciżek O. Cist.
56
humanista, ze względu na kunszt pisarski i oratorski o wprost niedościg
łej klasie. Wincenty może podświadomie pokusi się o rywalizację z nim
na tym polu, używając tych samych środkow urozmaicenia stylu i to
niemal w identycznych rozmiarach.
b) Miłość Ojczyzny
Z miłością Boga łączy Wincenty żarliwą miłość Ojczyzny, narodu,
rodzimej historii, czemu dał specjalny wyraz we wskazaniach wiecznie
żywych w swojej
Kronice
, np.: „Nie godzf się o własnym myśleć bezpie
czeństwie, gdy dobro ogółu na niebezpieczeństwo jest narażone; obrona
lub ocalenie szczęścia współobywateli największym jest ze wszystkich
triumfów; każde państwo zgodą kwitnie, a nie kłótniami; Polaków ocenia
się według dzielności ducha i wytrwałości ciała, a nie według bogactw”.
Ogromny wpływ na rozwój chrześcijaństwa i kultury w Polsce mia
ły wtedy klasztory, dlatego to otaczał Wincenty wielką troską zakony,
a szczególną predylekcją darzył cystersów. Jego serdeczny stosunek do
tego zakonu świadczy, jak bardzo pragnął, aby ta nowa gałąź reguły św.
Benedykta utrwalała w społeczeństwie naszym wartości religijno-moral
ne, wraz z wysoką kulturą materialną, którą nasycili cystersi wszystkie
kraje europejskie. To był powód, dla którego biskup Wincenty obdarzał
klasztory majątkami, aby im zapewnić nie tylko rozwój życia religijnego,
ale dać im możność szerzenia oświaty, której jedynymi ogniskami były
wtedy klasztory.
Wiekopomną jego zasługą dla zespolenia Narodu było otwarcie drogi
do kanonizacji św. Stanisława. Wprawdzie w dziesięć lat po jego śmierci
przeniesiono jego ciało ze Skałki do katedry, ale ożywienie kultu nastą
piło dzięki Kronice i dzięki osobistym staraniom Wincentego, co w kon
sekwencji doprowadziło do kanonizacji, której już nie doczekał „szer
mierz sprawiedliwości”. Odbyła się ona w 30 lat po jego śmierci w 1253 r.
U Wincentego miłość Ojczyzny jest wyraźnie dwukierunkowa: jest
obroną jej niepodległości i przestrzeganiem jej praworządności. Obu
czynnikom nada, co jest dowodem dużego realizmu, równorzędne znacze
nie. Miłość Ojczyzny w pojęciu Wincentego jest najwyższym, po Bogu,
szczytem miłości obywatelskiej. Szuka on takich bohaterów w dziejach
własnego narodu i odnajduje w oblężeniu Głogowa, gdzie jest uwidocz
niona “wyższość miłości Ojczyzny ponad więzami rodzinnymi: „W obliczu
ojców straszy się dzieci przywiązane do machin oblężniczych wszelkie
go rodzaju mękami, lecz daremnie. Trwa bowiem postanowienie ojców,
powzięte z niezachwianą mocą, że lepiej ażeby rodzicie stracili potom
stwo, niż żeby obywateli pozbawiono Ojczyzny, i zaszczytniej jest dbać
o wolność, niż o dzieci” (Kronika, III, 18).
Imponuje mu szaleńcza brawura Krzywoustego czy Aleksandra, któ
rzy, dysponując słabymi siłami, rzucili się na przeważające zastępy wro
ga. Nasze późniejsze Kircholmy i Chocimy okupione zostały tylko taką
ceną. A za dni naszych dokazali tego samego polscy żołnierze spod Monte
Cassino. Każdy z poległych tam bohaterów zda się mówić do nas słowami
mistrza Wincentego: „Niech inni żebrzą o swoją sławę, gdzie się im po
doba, ja moją w bliznach mego ciała wyrzeźbiłem” (II, 25). Ojczyzno!
„Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal
i umierać”. Takim aforyzmem uwiecznił ideał mistrza Wincentego o mi
łości ojczyzny Ignacy Krasicki.
______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek.________________________ 57
c) Miłość Najświętszego Sakramentu
Kalendarz Krakowski z XIII w. mówi, że część dziesięciny ze wsi po
łożonych koło Czchowa mają kanonicy kapituły krakowskiej przeznaczać
na wieczne światło przed Najświętszym Sakramentem. Ten fakt świadczy
0 wielkim, refleksyjnie pogłębionym i przemyślanym nabożeństwie wo
bec Jezusa Eucharystycznego oraz o wyznaniu żywej wiary w jego Bos
ką obecność.
Biskup Wojtyła w kazaniu wygłoszonym w Jędrzejowie 8 III 1959
r. powiedział: „Wincentego nazywano mistrzem... i chciał nim być, ale
w oparciu o swego Mistrza Chrystusa chciał świecić Jego światłem i pro
mieniować Jego dobrocią i Jego miłością”... a miłość to żar, to ogień.
1 musiała być wielka ta miłość w sercu Wincentego wobec Więźnia Miłoś
ci, skoro wyraził ją w postaci „wiecznego, nieustannego światła” przed
tabernakulum.
Wincenty był pierwszym biskupem, jak już była o tym mowa, który
w Polsce zapalił wieczną lampkę przód Najświętszym Sakramentem. Tra
dycja podaje, że oprócz katedry na Wawelu wieczne światło płonęło
w kolegiacie NMP w Kielcach. Niebawem ten zwyczaj upowszechnił się
w całym naszym kraju.
W ten sposób przeszedł Wincenty do historii jako pionier i jako \vy-
jątkowy czciciel Sakramentu Ołtarza, \apałając na ziemiach polskich
wieczny znicz eucharystyczny, by płonął równocześnie i w wiecznych
lampkach i w sercach jego współrodaków.
d) Miłość Matki Bożej
Cechę maryjności zakonowi cystersów nadał św. Bernard z Clairvaux,
organizator zakonu, pierwszy teolog maryjny. Za Patronkę zakonu obrał
NMP Wniebowziętą i pod tym wezwaniem są wszystkie kościoły cyster
skie na całym świecie. W aktach beatyfikacyjnych Wincenty nazwany
jest „Czcicielem Najświętszej Dziewicy”.
W Kronice nazywa Maryję „Królową Niebios” i „Matką Stwórcy”.
Z tradycji dowiadujemy się o żarliwej czci wobec Matki Chrystusa, co
znakomicie uchwyciła ikonografia, przedstawiając go w katedrze krakow
skiej i sandomierskiej jako pokornego sługę, klęczącego u stóp Najświęt
szej Maryi Panny. Ponadto tradycja głosi, że do klasztoru jędrzejowskie
go wstąpił m.in. i dlatego, bo klasztor ten wtedy zwał się „Domem Ma
ryi”. Można więc śmiało twierdzić, że maryjność Wincentego to mocny
choć skromny fundament, a raczej ziarno gorczyczne, z którego wyrosło
i wspaniale się rozwinęło w ciągu tysiąclecia wielkie drzewo maryjne,
a za dni naszych stało się ono chlubą duszpasterstwa polskiego. Na szczy
cie tego drzewa maryjnego stanął niedawno kanonizowany Maksymilian
Kolbe.
o.
Klemens Swiżek O. Cist^
58
e) Miłość Kościoła
znamiennym rysem bl. Wincentego jest jego miłość Kościoła i nauka
0 Stosunku władzy kościelnej do świeckiej. Gdy około roku 1190 pisa!
Kronikę, głosił teorię o wyższości władzy kościelnej nad świecką. Z tej
zasady wychodząc, przydzielił biskupowi Gedce rolę sędziego ferującego
wyroki nad oskarżonym księciem, zaznaczając wyższość jurysdykcji koś-
cieinej. Dlatego napiętnował zbrodnię na Skałce w Krakowie, ofiarą któ
rej padł sw. Stanisław. Będąc na studiach słyszał o podobnej zbrodni do
konanej w Anglii na św. Tomaszu Beket przez dworaków króla. Tu
w Krakowie sam monarcha, chwalony przez Wincentego dla wielu zalet,
splamił się krwią i poderwał sobie i następcom autorytet monarszy. Za-
palony kanonizacją męczennika angielskiego w czwartym roku po mę
czeństwie, Winc^ty w r. 1174 rozpalił kult krakowskiego męczennika
1 przyczynił się
f° 3*8° kanonizacji. O świętym Stanisławie nikt
pięsmej me p
i
s
a
*
»
G
d
y
prześwięty biskup krakowian
Stanisław me mógł Bolesława odwieść od okrucieństw... grozi mu, upo
mina, wreszcie wyciąga ku memu miecz klątwy... Tyran podnoS świeto-
kradzkie ręce i sam zabija pasterza owczarni... świętego bezbożnik miło
siernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca
rozszarpuje... A ja ze zdumienia całkiem zdrętwiałem... i jakże wyrazić
potrafię cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane”
(Kronika III, 117).
.
.
Wincenty jednak całej prawdy o Bolesławie Śmiałym nie napisał,
gdyż nie chciał zadrasnąć miłości Kazimierza Sprawiedliwego, który był
jego potomkiem i dla którego Kronikę pisał.
Wincenty był mocną indywidualnością, skoro tak jasno odważył się
sprecyzować naukę o władzy Kościoła i jego stosunku do władzy ksią
żęcej, mimo że pisał na życzenie i dla książąt polskich. Nic więc dziw
nego, że głosząc takie zasady, mógł być niepopularnym.
Położenie jego zmieniło się, gdy Leszek Biały dał kapitułom prawo
wolnej elekcji biskupów, gdy książęta uznali prawa i jurysdykcję Koś
cioła, wywalczone przez Innocentego III i arcbpa Kietlicza. Kadłubek jed
nak wcześniej przed Innocentym III i arcybiskupem Kietliczem głosił za
sady o supremacji władzy Kościoła. Teorią i nauką^ torował drogę dla
programu Kietlicza. Pierwszy na gruncie polskim próbował zharmonizo
wać z sytuacją krajową koncepcje Bernardowe o Kościele. Jest pionie
rem tych zasad i prekursorem Kietlicza. Z okresu krakowskiego Kadłu
bek w r. 1191 przedstawił, jak bp Pełka, w którego świecie mógł znajdo
wać się kronikarz, odprawiał przed bojem Mszę św., w czasie której Ka
zimierz Sprawiedliwy polecił rycerzom przyjąć Komunię św. „Godzi się,
pisze kronikarz, aby żołnierze mający walczyć przeciwko wrogom wiary
św. większe zaufanie położyli w tarczy wiary niż w broni wojennej”.
3. Dzieło
Dzieło „wiecznie żywe” to Kronika Kadłubka, to pierwsza historii
Polski, która spod polskiego wypłynęła pióra. Kronika jest bezcennyn
pomnikiem kultury naszej na przełomie XII i XIII wieku, wymownyn
dokumentem przeszczepienia do Polski najświeższych zdobyczy ówczes
nej cywilizacji, przede wszystkim tradycji prawa rzymskiego i kanonicz
nego, oraz odkrytych wówczas na nowo wartości antycznej literatury
rzymskiej. Po raz pierwszy wycisnęły one tak silne piętno na polskiej
kulturze umysłowej, aby następnie przez wieki pozostać jednym z naj
donioślejszych czynników, kształtujących jej oblicze.
Mając na uwadze całe bogactwo literackie wystroju Kroniki, miałoby
się ochotę dać wiarę dawniejszym poglądom, że pomyślana ona była nie
tyle jako historia, ile jako podręcznik retoryki oraz encyklopedia wiedzy
średniowiecznej dla szkół... i tam rzeczywiście trafiła, jako podręcznik
historii przede wszystkim. Przez całe średniowiecze cieszyła się ona nie
słabnącym powodzeniem, służąc za trzon wszystkich późniejszych przed
stawień dziejów naszych, a w XV wieku przeżyła swój renesans, studio
wana pilnie w polskich szkołach z uniwersytetem krakowskim na czele.
Miała Kronika i swoich przeciwników, niechętnie, a często i zjadliwie
usposobionych, dawniej i dziś. „Dlatego też — mówi prof. M. Plezia —
łatwiej jest Kroniką Wincentego krytykować, niż obejść się bez niej tam,
gdzie jest ona naszym jedynym źródłem do danego okresu czasu, jak np.
do dziejów XII wieku. Mistrz Wincenty miał temperament rasowego hi
storyka... był on z wykształcenia i zamiłowania literatem, prawnikiem
i moralistą, któremu jego protektor Kazimierz Sprawiedliwy kazał zostać
pisarzem dziejów ojczystych, dlatego rodzi się pytanie, jak Wincenty po
trafił napisać historię? On sam w przedmowie do swego dzieła powiada,
że jego książęcy mecenas doceniał fakt, iż wszelkie czyny bohaterskie,
dowodzące zacnego charakteru, rodzą się z przykładu, dlatego, pragnąc
udzielić potomności uczestnictwa w cnotach naddziadów, włożył na jego
barki ogromny ciężar przedstawienia ich dziejów. Takie pojmowanie hi
storii, jako zbioru wzorów czy przykładów było w XII wieku bardzo
rozpowszechnione”.
„Kroniką można nazwać jakąś pedagogiką katolicką, narodową — mó
wił kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Ma ona przecież charakter
wybitnie nauczycielski... Autor jej stawia sobie jako cel uczyć cnoty,
zwłaszcza miłości Ojczyzny, miłości własnego kraju, dziejów ojczystych,
zachęcać do czynów rycerskich, do czynów wzniosłych... Czegoś równic
gorącego i żarliwego nie znajdujemy w piśmiennictwie polskim, bodaj
że dopiero w kazaniach sejmowych Piotra Skargi... Jest to księga cieka
wa, niezwykła, bo jest pełna jakiegoś przedziwnego optymizmu, jakiegoś
głębokiego szacunku dla dziejów narodu...” Stąd też spływa wielki szacu
nek dla jej Autora.
Kroniką mistrza Wincentego można uznać za jeden z fundamental
nych pomników literatury polskiej. Kronika ta nie przestała być przed
miotem pogłębionych studiów. Doceniono jej walory erudycyjne, co wię
cej, okazało się, że jest to świetny europejski pomnik umysłowości
4 uczoności dwunastowiecznego humanisty. Skierowanie zaś uwagi ba
dawczej na rozwój samej historiografii pozwala dzisiaj wydobyć na
światło dzienne i docenić dzieło mistrza Wincentego także jako history-
ka-historiografa swoich czasów. Pisarz tego pokroju co mistrz Wincenty
pozostawił w swym utworze szczególnie silne piętno swojej własnej oso
bowości twórczej.
Z jakąś wewnętrzną satysfakcją należy stwierdzić, że mistrz Wincen-
_____________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek_____________ _______ 59
60
o.
Klemens
Stncok O. C
ust.
t
v
t
P.-l*k i ni*arz, owszem. moralista i prawnik, a przy
*ch
Sk1?h«M«h
«mvsłu
'violco
świątobliwy.kapłan
biskup
i
z«
r
<»m»ik.
a
,...... tkwi m.m. w tym, ie umiał
on
harmonizować
ł
______ , _______ U l K C I H U U l i r j » m i ; j i . u
U
v .
..........- j .
Znamienna jest ref lokaja autorki Mistrz Wincenty: „Ulepieni z tej samej
r
!
‘
nv
-
CG
dwunastowjoczni Lochiei, możemy wiele skorzystać z pouczeń
; prrestroc* cz.* wieka, który” swoim Dziełem przyczynił się do ukształlo-
v=an,a r>
;
ts/ei świadomości narodowej i dla którego dobro kraju stanowiło
>. ,V A'tesc .
X. KULT POŚMIERTNY
*w:«:o*ć bł. Wincentego była tak wybitna, że zwróć,la uwace jeno
,
vsd
>'braci i pozostała w pamiyc, wielu pokoleń. Zaraz
po
zgonie Win-
:n-co: oaczyto wzywać jego pomocy w różnych potrzebach duchowych
: materialnych, oddawać mu ku»t prywatny, a powoli i kult publiczny.
P. Bog wysłuchiwał proszących o łaski za pośrednictwem świątobliwego
jednak rzvnników działało hamująco na rozwój kultu bł. Win-
oentpgo np. do XVI wieku kościoły cysterskie były niedostępne dla
świeckich, wierni nie mogli się gromadzić przy grobie Wincentego. Nadto .
cystersi zasadniczo nie starali się o przeprowadzenie kanonizacji swoich
członków. Ale kult bl. Wincentego trwał stale, owszem wzmagał się z bie
sem lat, gdyż wierni otrzymywali liczne łaski, gdy zwracali się do Boga .
za przyczyną świątobliwego cystersa.
,
Wreszcie w 1680 r. rozpoczęto proces beatyfikacyjny, zdążający zgod
nie z przepisami pap. Urbana VIII do uzyskania zatwierdzenia przez Sto
licę Apostolską istniejącego kultu. Proces ten został jednak przerwany
z powodu okoliczności zewnętrznych (woiny, sytuacja wewnętrzna Polski
pod rzadami obcych królów) i dopiero po jego wznowieniu po 80 latach dał
pomyśhw wynik. Dnia 11 lutego 1764 r. Kongregacja Obrzędów zatwier
dziła pradawny kult Wincentego, a tydzień później decyzję tę potwierdził
pap. Klemens XIII. Równało się to urzędowej beatyfikacji.
Jest rzeczą znamienną, że mimo nie sprzyjających wydarzeń historycz
nych, jak rozbiory Polski, kult pobeatyfikacyjny nie został zahamowany,
choć był znacznie przyciszony. Trwał stale w świadomości narodowo-koś-
cielnej. przejawiając się w dwóch nurtach. Jeden płynie z działalności
hierarchii kościelnej — biskupów i kardynałów, drugi wyraża się w sze
rokich masach ludu polskiego.
Pierwszeństwo zyskał sobie Kraków. W katedrze na Wawelu wznie
siono ołtarz z obrazem malarza włoskiego San Salvatora z datą 1764
przedstawiający bl. Wincentego Kadłubka u stóp Matki Bożej w habicie .
cysterskim. Rzecz ciekawa i godna uwagi, że kult jego łączy się ze czcią
Ponadto krakowianie uczcili swego hierarchę nową kaplicą dobudowa
ną do kościoła św. Wojciecha na Rynku Krakowskim. Stało sin to
w 1778 r., a więc 14 lat po beatyfikacji. Kaplica ta jest świadkiem kultu
bł. Wincentego szeregu zstępujących po sobie pokoleń. Istnieje ona po
dziś dzień. Posiada pięknie utrzymany ołtarz z obrazem swego patrona
i jego relikwiarzem.
Fakt, że kaplica ta została zbudowana po I rozbiorze Polski, jest nader
wymownym świadectwem żywej czci ludu krakowskiego wobec Błogo
sławionego dziejopisarza.
Rozbiory Polski, materialny upadek klasztoru jędrzejowskiego, pożar
z roku 1800, a wreszcie kasata klasztoru w 1819 r. wpływały hamująco na
rozwój kultu bł. Wincentego. Nie zamarł on jednak, podtrzymywany
przez różnych gorliwych kapłanów, a także biskupów sandomierskich
oraz krakowskich. Szczególnie do utrzymania, a nawet rozwoju kultu
przyczynił się ks. Stanisław Marchewka, proboszcz w Jędrzejowie w la
tach 1915-1939.
Nowe oblicze^ kultu i nowe perspektywy zaistniały po II wojnie świa
towej, gdy w 19^5 r. wrócili cystersi, obejmując straż przy grobie swego
współbrata, po 126 latach, jakie upłynęły od kasaty zakonu przez rząd
carski. Kult w okresie powojennym rozwijał się, rzec można imponująco
Po paru latach sprawa bł. Wincentego na tyle dojrzała, że skierowano
ją oficjalnie na drogę kanonizacji do Kongregacji Obrzędów w 1959 roku.
W 1962 r. Kongregacja Obrzędów pozwoliła na otwarcie procesu ka
nonizacyjnego a w związku z tym została wydrukowana w Rzymie do
kumentacja pt.
Positio super Causae Reasstimptione.
Teraz nastało zbie
ranie pełnej dokumentacji odnoszącej się do życia i cnót bł. Wincentego.
Wydrukowano w Rzymie w 1971 roku nowy zbiór pod tytułem:
Cano~
nisationis Beati Vincentii Kadłubek, Positio super vita et uirtutibus
.
Dalszy bieg procesu kanonizacyjnego zależy od tego, czy uda się, mi
mo szczupłego materiału źródłowego, udowodnić heroiczność cnót Błogo
sławionego i czy będą zatwierdzone cuda przedstawione do kanonizacji.
_____ Utogoslawiony Wincenty Ka/tlubek
____
3
61