WINCENTY KADŁUBEK BŁOGOSŁAWIONY

background image

O. Klemens $wiżek O. Cist.

iiMHi<isij\uioi\!\ ui\f:i:rvTY

kadm

in;h

Wstęp

Pierwszy uczony Polak, historyk dziejów ojczystych, mistrz Wincenty

zwany od czasów Długosza Kadłubkiem, biskup krakowski, potem mnich

cystersów w Jędrzejowie, jest postacią wieloaspektową, postacią nader

złożoną. Złożoność ta odnosi się zarówno do jego osobowości, jak i do jego
dzieła, zwanego Kroniką polską. Przyczyną, która sprawia trudność w od­
czytywaniu mistrza Wincentego i Kroniki,
płynie przede wszystkim ze
szczupłości źródeł historycznych, a oprócz tego z wielu innych przyczyn.

Wiele spraw w życiu Wincentego nas zadziwia i zdumiewa. Rozpatrzy­

my tu jedną z nich. Kronika np. jest uznana za dzieło historyczne. Jednak

to słuszne stwierdzenie prowadziło i prowadzić może do grubych nieporo­

zumień. Jest to w rzeczy samej historia, ale historia pojmowana tak, jak
rozumiało ją średniowiecze, historia zbeletryzowana i udramatyzowana.
Jest to zatem nie tyle historia w naszym rozumieniu tego wyrazu, ile jakiś

traktat historycznopolityczny na kanwie dziejów Polski snujący rozmaite

uwagi. A więc ówczesny sposób pisania historii, a nie nieadekwatna treść,

jest przyczyną utrudniającą odczytanie nurtu historycznego, który gubi się

wśród labiryntu nazbyt hojnych sentencji, różnych opowiastek, które od­
wodzą uwagę czytelnika od właściwego wątku historycznego. Przy czy­
taniu Kroniki
trzeba trudu, uwagi, skupienia, by treść historyczna nie

rozpłynęła się wśród różnorodnych dykteryjek, przypowieści, przysłów itp.

Na taki trud przeciętny czytelnik zdobyć się nie może i nie potrafi.

Wincenty pisał historię Polski z polecenia księcia Kazimierza Spra­

wiedliwego, jednego z intelektualistów kręgu krakowskiego, a zatem pi­
sarstwo Kadłubkowe było przeznaczone dla ówczesnych warstw elitar­
nych, kierowniczych, dlatego to Kronika jest przepełniona całym szere­
giem wskazań dydaktycznych. Kronikę
można nazwać jakąś pedagogiką
narodową, ma ona charakter wybitnie nauczycielski. Czegoś równie go­
rącego i żarliwego nie spotykamy, bodajże dopiero w w. XVI w kazaniach

kvS. Skargi.

Oczywiście ten charakter dydaktyczny, elitarno-naukowy zachowała

background image

12

o.

K U

Sic;

1

k O. Cist.

Kr v k. jako stały swój atrybut. Stąd dzieło to dawniej i dzisiaj znane

byle raczej w wąskich kręgach wybitnych historyków, amatorów historii,

i ^daiwzi w. Sam Wincenty zdawał sobie sprawy z powagi swego dzieła,

sk. ro w prologu prosi i upomina czytelników, by nic porywali się na

hyU; jaku o nim sądy, niech czynią to ludzie przygotowani do tego i kul­
turalni: „Nu &-ma się bowiem smaku imbiru bez rozgryzienia i nic nas

nu

zachwyci.

;uy

na

co

spojrzymy

mimochodem.

Atoli

niesprawiedli­

wości- j^st osądzać sprawę bez dokładnego jej poznania. Kto więc skąpi

pochwał, niech bę-^Ie bard? ■- j skąpy w ganieniu”.

Ktoś powiedział żart bliwie, że Wincenty jest dany ku zmartwieniu

historyków i ku upokorzeniu wielu, którzy nie potrafią z nim sobi*’ po­

radzić. A więc nie banalna treść „bajkopisarza”, jak mniemało dawniej

wiem, jest przyczyną nmpopularności Kroniki, lecz nader erudycyjne wy­
śrubowanie j oo uczoności. Dodajmy jeszcze przy tym, że nazbyt trudna

łacińska szata j yyk va jest tą barierą, która broni przystępu do Kroniki

nawet uczonym ni .-beuianym gruntownie z językiem łacińskim. Wincenty
wiec staje przed narr.i iak. ..Mąż nauką i cnotą znakomity”, jak go zowią

akta beatyfikacyjna O 764 r.).

Kronika Mistrza Wincentego jest dziełem, do którego wraca każde po­

kolenie Polaków,

ocć

" a ie i Komentuje wskazania w nim zawarte, to

samo czyni i współczesne pokoi nie, przeprowadza nad nim wszechstronne

badania, analizuje, werbuje. Ca

1

: owita i pełna prawda o pierwszym histo­

ryku Polski ma dopiero nas

ł

ąp:ć.

..Zdawać by się m**u!o, żc człowiek tak dawno żyjący, jak Wincenty

Kadłubek — nic nie ma do powiedzenia współczesnemu Polakowi. Win­
centy, pierwszy historyk Polski, jest postacią bogatą, wyrosłą w promie­
niach krzyża, na światłach Ewangelii, wziętą z ludu polskiego, z krwi

i kości naszych ojców i matek. Trzeba takie postacie wydobywać na

światło dzienne i ukazywać narodowi. Postacie, które dla Kościoła i na­

rodu miały ogromne znaczenie”. Słowa te wypowiedział w homilii Stefan
kardynał Wyszyński, Prymas Polski, w dniu 30 sierpnia 1964 r. z okazji

dwóchsetnej

rocznicy

beatyfikacji

bl.

Wincentego

Kadłubka

wobec

gre­

mium Episkopatu Polski, w skład którego wchodził ówczesny metropolita

krakowski

Karol

Wojtyła,

wobec

opata

generalnego

zakonu

cystersów

Sigharda

Kleinera,

wobec

licznego

duchowieństwa,

sióstr

zakonnych

i 40-tysięcznej rzeszy pielgrzymów przybyłych z różnych stron Polski.

To był pierwszy impuls podjęcia szerszej pracy nad postacią, którą

trzeba wydobywać na światło dzienne i ukazywać narodowi. Ale od roz­

poczęcia tej pracy upłynęło już 25 lat (1957-1982). Pragnę podzielić się

tym. co osiągnąłem w ciągu tego ćwierćwiecza i co przeżyłem w Jędrze­

jowskim

Sanktuarium

bł.

Wincentego

Kadłubka.

Czynię

to

nie

tylko

z potrzeby własnego serca, lecz także powodowany serdeczną troską o to,
by zebrane materiały me poszły w zapomnienie lub nie uległy przypad­

kowemu zniszczeniu.

Jako

wucepostulator

sprawy

kanonizacji

bł.

Wincentego

dotarłem

do

źródeł, które są dostępne i przetrwały mimo zniszczeń archiwów z po­
wodu wojen i pożarów. Przeczytałem dawne i nowe życiorysy Błogosła­

wionego.

studia

krytyczne,

literaturę

pomocniczą.

Na

tej

podstawie

sta­

rałem się przedstawić postać bł. Wincentego, jego życie i cnoty, przybli­

żyć ją dzisiejszemu czytelnikowi.

background image

Nie jest to wynik pogłębionych studiów historycznych, praca oryginal­

na , ale raczej krytyczna kompilacja wyników dotychczasowych badań
historycznych, aby poznać bł. Kadłubka, tak dawno żyjącego i działającego
na ziemiach polskich.

Przed oddaniem maszynopisu do druku znacznie go skróciłem i usyste­

matyzowałem, korzystając z pomocy i rady o. prof. J. R. Bara, redaktora

serii ..Polscy święci”.

W nowszych czasach o bł. Wincentym pisał o. opat Stanisław Kiełtyka

(Kraków 1968) i s. Jadwiga Stabińska (Kraków 1973). Wiele korzystałem
z tych opracowań i przytoczyłem niektóre ich sformułowania. Sądzę jed­

nak, że i moja praca będzie pożyteczna oraz przyczyni się do lepszego po­
znania

Błogosławionego

i

zachęci

do

ufności

w

jego

wstawiennictwo

u Boga.

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

__ 13

I. POCHODZENIE, ŚRODOWISKO

1. Pochodzenie

Z lat wczesnej młodości ani źródła historyczne, ani tradycja nie prze­

kazały nam o Wincentym żadnych zgoła wiadomości. Biografowie nie są

zgodni co do roku jego urodzenia. Jedni twierdzą, że ujrzał on światło
dzienne około 1150, a inni o dziesięć lat później, w 1160 lub w 1161 r.

Imię Wincenty do czasów Kadłubka było w Polsce nie znane. Dopiero

kiedy Piotr Włost sprowadził do Wrocławia po 1145 r. relikwie św. Win­
centego, imię to bardzo się rozpowszechniło. Kadłubek zdaje się być nie­
mal pierwszym, który to imię nosił. To świadczy, że jego rodzice trzymali

rękę na pulsie życia kościelnego, skoro pierwsi nadali to imię swojemu
synowi.

„Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą” powiada Jan Długosz o Wincentym

Kadłubku. Naukę, twierdzi on, obrał sobie Wincenty za klejnot szlachecki.
Nauka była karmicielką jego umysłu. Dzięki swej wybitnej erudycji nau­

kowej

stworzył

Wincenty

dzieło

historyczno-literackie

zwane

Kroniką.

Dzieło to stało się dokumentem i wymownym świadectwem ówczesnych
dziejów Polski Piastowskiej. A wskazania Kroniki pozostały aktualne po

dzień

dzisiejszy.

Kronika

ponownie

została

wydana

za

dni

naszych

w 1974 r.

Wincenty Kadłubek należy do osobistości wybitnie utalentowanych,

o szerokich horyzontach intelektualnych, o bogatym życiu religijno-asce-

tycznym. Potwierdza to z jednej strony nauka polska zaliczając go do

areopagu uczonych polskich historyków, a z drugiej strony Kościół
daje świadectwo o wybitnych jego cnotach wynosząc go na ołtarze jako
błogosławionego.

background image

14

o. Klemens S witek O. Cm.

2. Środowisko

Wincenty wychowywał się i kształcił wśród sprzyjających okoliczności.

W wieku szkolnym wszedł w atmosferę eklezjalna biskupów i był słucha­
czem ich dostojnych rozmów m. in. na tematy miłości Ojczyzny. A ponie­

waż te rozmowy były również prowadzone na dworze książąt krakow­

skich, stąd miał możność poznać bliżej ówczesnych mu książąt krakow­

skich

Bolesława

Kędzierzawego,

Kazimierza

Sprawiedliwego,

Leszka

Bia­

łego. Studia w Paryżu, a następnie we Włoszech w Bolonii pozwoliły uta­

lentowanemu

młodzieńcowi

ubogacić

swój

umysł

wszechstronnym

wy­

kształceniem, zdumiewającą po prostu erudycją oraz przyswoić sobie nur­

tujące ówczesne prądy kulturalno-naukowe na zachodzie i południu Eu­

ropy. Wincenty swoją pilnością i talentem w pełni z tego skorzystał.

Z lat nieco późniejszych wiemy, że przebywał w otoczeniu dostojni­

ków*

kościelnych,

zwłaszcza

biskupa

krakowskiego.

Kontakt

Wincentego

z hierarchami Kościoła był bliski i bezpośredni, skoro miał możność przy­
słuchiwania

się

ich

poważnym

i

dostojnym

rozmowom.

Wincenty,

jak

gdyby na usprawiedliwienie swej między nimi obecności, mówi na począt­

ku czwartej księgi Kroniki, że był tam jako „sługa, który trzymał kała­

marz i oczyszczał kopcące łuczywo”. Mógł tę posługę spełniać jako ma­
łoletni scholarz, odbywający naukę w krakowskiej szkole katedralnej u mi­
strza Aemiliusa (t 1177).

W Kronice Wincenty znalazł dla siebie miejsce jakby mimochodem, gdy

pod rokiem 1191 wyrażał podziw dla arcybiskupa Piotra, który zręczną ak­
cją zdołał doprowadzić do zgody Mieszka Starego z Kazimierzem Sprawied­

liwym po sromotnym wypędzeniu Mieszka Starego z Krakowa. W czwar­

tej księdze czytamy: „Sprawcą tej zgody i wiązadłem, złotym łańcuchem
zgoła, był mąż w pilnym staraniu o wszelką cnotę, o wszelką wiedzę,

o wszelką mądrość utwierdzony, wszelką grzecznością obyczajów się wy­
różniający, rodu szlachectwem nie mniej niż umysłu nader wybitny —

ten sam arcybiskup Piotr. I choćbym pękł, słowami nie potrafię oddać
jego zasług”. I jakby z wielką satysfakcją dodaje autor Kroniki: „Wi­

dział to Wincenty, który to napisał — a wiemy, że świadectwo jego jest
prawdziwe”.

Arcybiskup Piotr odegrał pewną rolę w życiu Wincentego, jako drugi

dostojnik kościelny — po Gedce, biskupie krakowskim. Żył więc Wincenty

w atmosferze wy bitnych hierarchów kościelnych i czerpał doświadczenie
z ich działalności. To niewątpliwie wskazuje, że Wincenty dla swych za­
let intelektualnych i etycznych był ceniony w kręgach książęcych i bisku­
pich, a jednocześnie nasuwa się mimo woli refleksja, że ród Różyców miał

bliższe

powiązania

z

dworem

biskupów

i

książąt

krakowskich.

Długosz

bowiem zaliczył Wincentego do rodu Różyców herbu Poraj, pieczętujących

się białą pięciolistną różą na czerwonym tle.

Godnym jest uwagi fakt, że w wieku XVI, w chórze zakonnym kościoła

cystersów w Jędrzejowie, znajdował się grobowiec kamienny na trzy łok­

cie

wysoki

i

wyrzeźbiony

obrazem

Wincentego

w

stroju

pontyfikalnym,

z aureolą świętych, z infułą i różą. Komisja kościelna w 1680 r. orzekła
jego pochodzenie na 400 lat wcześniej, czyli na rok 1280. Na płycie gro­

bowca istniał napis: „Hic jacet Yincentius Episcopus Cracoviensis mona-

background image

chus Andreovitriois

M

. Skoro na płycie grobowej znajdowała się róża na dłu­

go wcześniej przed Długoszem, to wyprowadzenie Kadłubka z rodu Róży-
ców będzie uzasadnione tym kamiennym przekazem pomnikowym.

W okolicach Jędrzejowa i Sandomierza, nad rzeką Nidą, od wieków

mieszkały

132

rody

o

różnych

topograficznych

nazwach,

pieczętujących

się herbem Poraj lub Kóżyc. Semkowicz zaliczył Wincentego do Lisów

współfundatorów Jędrzejowa, a inni do Junoszów-Łabędziów.

Wśród tych pewnych niedomówień o pochodzeniu Wincentego jedno

jest pewne: „Pochodził z możnego rodu rycerskiego... za czym istotnie

orz- mawiają jego nadania...” (B. Kiirbis); „W każdym razu*

Win­

centego należy umieścić w środowisku rycerskim, a nawet możnowład-

czym” (Janusz Bieniak).

Rodzina Wincentego musiała mieć bliskie stosunki z dworem książę­

cym w Krakowie. W'iślicy i Sandomierzu, dzięki czemu Wincenty móg:

znaleźć się na wysokich progach książęco-biskupich, by następnie inn e
możność wyjechać na studia zagraniczne do Paryża i Bolonii.

błogosławiony Wincenty Kadłubek

i •

3. Miejsce urodzenia

Biografowie błogosławionego Wincentego Kadłubka, począwszy od Ja­

na Długosza aż do obecnej chwili, wypowiadali i nadal wypowiadają

sprzeczne sądy odnoszące się do miejsca jego pochodzenia. Nikt z nich nie

wskazał dokumentu, na podstawie którego można by ostatecznie, bez wąt­
pliwości, ustalić miejsce urodzenia Mistrza. W rozpatrywaniu sporu, jaki

w tej sprawie trwa między historykami, zarysowują się dwa przeciwstaw­
ne stanowiska. Jedno z nich reprezentuje prof. Marian Plezia, znany me-

diewista krakowski, wybitny znawca Kroniki Polski Wincentego Kadłub­
ka. W swej ciekawej książce pt. Od Arystotelesa do Złotej Legendy
pod­

dał on teksty Długosza wszechstronnej analizie naukowej, z której wynika,

że miejscem urodzenia bł. Wincentego Kadłubka jest Kargów koło Stop­
nicy. Należy przy tym zaznaczyć, że wątpliwości co do miejsca pochodze­
nia Wincentego spowodował sam Długosz, gdyż w swym rękopisie używał

jednoznacznie nazwy Kargów jak i Karwów na oznaczenie miejsca uro­

dzenia Wincentego Kadłubka. Fakt ten prof. Plezia tłumaczy m. in. tym.
że tradycja o pochodzeniu biskupa Wincentego z Kargowa pod Stopnicą

jest starsza od tej, którą ukształtował Długosz w ostatnich latach swego
życia i taką narzucił potomnym.

Na stanowisku, że mistrz Wincenty Kadłubek pochodzi z Karwowa.

stanął natomiast o. Stanisław Kiełtyka, opat ze Szczyrzyca. Temat po­
chodzenia mistrza Wincentego podjął on w cztery lata po ogłoszeniu ba­

dań przez prof. Mariana Plezię. Opat szczyrzycki wyszedł mianowicie
w swej pracy pt. Błogosławiony Wincenty Kadłubek, zamieszczonej w „Na­

szej Przeszłości”, z innych założeń niż badacz krakowski. Daje on dłuższy
wykład oparty na osobistych badaniach istniejącej już wiele wieków tra­

dycji, według której miejscem urodzenia jest Karwów koło Opatowa.

Długosz używa dwu- nazw, tj. Kargów i Carwow, na oznaczenie tej sa­

mej miejscowości, a z kontekstu wynika, że chodzi tutaj o tę samą miej­

scowość. Poza tym zaskakuje nas fakt, że w aktach beatyfikacyjnych

background image

16

o. Klemens Suu:ek O. Cist.

z 1764 r. spotyka się obydwie nazwy, tj. Kargów i Karwów, jako miejsce
urodzenia Wincentego Kadłubka. Ciekawe, że i wówczas nie rozstrzyg­
nięto ostatecznie nazwy miejscowości, w której urodził się mistrz Win­
centy. A tu obydwie miejscowości do dnia dzisiejszego istnieją w swej

pełnej krasie.

W sprawę ustalenia właściwej nazwy miejscowości, z której pochodzi

Wincenty, pewne zamieszanie wprowadza również fakt, że obydwie nazwy,

tj. Kargów i Karwów, posiadają zbliżone brzmienie fonetyczne. W związku
z tym identyfikuje się te nazwy, a czego żadną miarą uczynić nie można,

bowiem znajomość topografii wyjaśnia, że Kargów leży przy drodze ze

Stopnicy do Szydłowca, posiada kościół pod wezwaniem św. Władysława,

który miał wznieść Kazimierz Wielki, i był własnością benedyktynek ze
Staniątek. Karwów zaś jest położony w pobliżu Opatowa i kościół para­

fialny ma we Włostowie. Świątynia ta zbudowana jest w stylu romańskim

i pochodzi z pierwszej połowy XII w. Uchodzi za fundację słynnego Piotra

Włosta.

Biorąc pod uwagę większość przekazów historycznych z XV w. i tra­

dycję jak również kult, który nieprzerwanie istniał i przetrwał aż do na­

szych czasów, można przyjąć, że Karwów, należący do parafii Włostów,

jest miejscem urodzenia Wincentego, a nie Kargów, gdzie nie ma naj­

mniejszego śladu jego kultu.

Karwów położony jest w rozległej kotlinie. Z opadających w głąb ko­

tliny zwałów wytryska kilka źródeł, a jedno z nich nosi nazwę „Źródła

Wincentego’*. Lud miejscowy uważa według wielowiekowej tradycji, że
woda z tego „źródła” używana z wiarą leczy choroby oczu oraz inne do­
legliwości. Postulacja Jędrzejowska ma zanotowane w swych aktach kilka

wypadków uleczenia cierpień po użyciu tej wody.

W pobliżu źródła widnieje duży kamień z charakterystycznymi wy­

żłobieniami na płaskiej powierzchni, które żywa wyobraźnia ludowa chce „

widzieć jako odciski kolan błogosławionego Wincentego, wygniecione dłu­

gim klęczeniem podczas jego modlitwy. Ponadto na środku wsi stoi ka­
mienny pomnik wzniesiony przez miejscową ludność w 1919 r. z napisem

„Dla uczczenia pamięci bł. Wincentego Kadłubka urodzonego w tej wsi”.

Pomnik ten jest nowym faktem historycznym potwierdzającym długo­

wieczną, nieprzerwaną tradycję przez współczesne pokolenie karwowian
XX wieku. Według opinii starszych ludzi pomnik ten został postawiony

na miejscu starego, zniszczonego przez działanie wpływów atmosferycz­
nych. Na południowym zaś krańcu Karwowa, na tzw. Górce, ukazują lu­

dzie ślady domostwa rodziny Różyców. Tu miał przyjść na świat bł. Win­
centy. W Karwowie utrzymuje się także od niepamiętnych czasów pa­
mięć. że jego mieszkańcy oraz mieszkańcy okolicznych wsi doznawali opie­

ki od bł. Wincentego. Także i dziś garną się oni do swego Opiekuna

i polecają mu swoje troski duchowe oraz dolegliwości fizyczne.

II. STUDIA

W szkole krakowskiej Wincenty był najpierw uczniem, potem jako

scholastyk jej kierownikiem, a wreszcie jako biskup jej opiekunem. Prof.

Marian Plezia mówi, że początków szkoły krakowskiej należy szukać już

background image

za czasów Kazimierza Odnowiciela (1039-1058). On to powróciwszy z dwu­
letniego wygnania (1038), na które skazali go nieznani bliżej przeciwnicy

dynas-tii piastowskiej w Polsce i przeciwnicy chrześcijaństwa, dokonał
powtórnej chrystianizacji kraju za pomocą zakonników benedyktyńskich

sprowadzonych z Nadrenii, w której ośrodkiem kulturalnym było miasto
Leodium (Liege). Warto wspomnieć, iż z ich grona pochodził słynny opat

Aaron i że to oni położyli pierwsze zręby pod kulturę umysłową Krakowa.

U schyłku XI w. kronikarz Gall Anonim zanotował, że książę Władysław
Herman oddał starszego swego syna Zbigniewa na naukę do Krakowa.

Z jakichkolwiek względów uczynił to książę, fakt ten świadczy o istnie­

niu katedralnej szkoły krakowskiej już przed 1102 r., gdyż o innej szkole

w tym czasie .brak wzmianek.

O życiu umysłowym w Krakowie świadczą również inne wzmianki,

np. z początku XII w. z czasów rządów diecezją biskupa Maura (1110-1118).

Zachowały się dwa zabytki, które świadczą o pewnej kulturze tak biskupa,

jak i jego otoczenia, w którym musieli znajdować się ludzie wykształceni.

Na jego to polecenie w 1110 r. sporządzono spis inwentarza skarbca kapi­

tulnego zachowany do dnia dzisiejszego w oryginale. Wśród członków ka­
pituły znajdowali się ludzie uczeni, którzy przyczynili się do powstania

tego księgozbioru i to dość licznego jak na ówczesne stosunki w Polsce.
Biskup Maur zainteresowany „książką” powiększył istniejący księgozbiór,
przeprowadził dokładną inwentaryzację, a do oprawy dzieł liturgicznych
użył nawet srebra i złota. W spisie tym znajdowały się dzieła Owidiusza,

Persjusza, Stacjusza, Boecjusza, Izydora, Lombarda i Kronika Galla. Z ta­
kiej to biblioteki korzystała szkoła krakowska, w której szczególną uwagę

zwracano na opanowanie języka łacińskiego. Z wszystkich wymienionych

dzieł korzystał niewątpliwie Wincenty, bowiem inteligentnego ucznia po­

ciągał rozległy świat wiedzy. Można przypuszczać, że już w szkole kra­

kowskiej obudziło się w nim pragnienie poszerzenia nauki na wyższych

studiach, a które można było wówczas osiągnąć jedynie na zachodzie

Europy.

Po Maurze diecezją krakowską rządził Mateusz (.1143-1166). Jego i ar­

cybiskupa gnieźnieńskiego Jana uważał Kadłubek za największych poten­

tatów umysłowych swego pokolenia, ludzi o szerokich horyzontach nauko­
wych i o wytwornym wykształceniu literackim. W ostatnim roku rządów

Mateusza (1166) w źródłach zarejestrowany jest magister Aemilius, pierw­

szy scholastyk kapituły krakowskiej. Fakt ten świadczy o regularnym
funkcjonowaniu szkoły krakowskiej. Do szkoły tej uczęszczała zapewne
większa grupa scholarów, skoro jej uczestnicy dopuścili się nawet ekscesów
przeciw Żydom. Za swój wybryk zostali surowo skarceni przez Mieszka

Starego. Szkoła -krakowska stanowiła więc jakąś zwartą grupę scholarów

w mieście, a jej uczniowie nie mogli pozwalać sobie na swawolę, gdyż nad

ich karnością czuwał sam książę. Stąd można być przekonanym, że w tak
surowo utrzymywanej szkole -Wincenty dobrze przygotował się do stu­
diów zagranicznych, z których tak skwapliwie skorzystał, gdy został tam

skierowany przez swych możnych opiekunów.

Po śmierci Mateusza rządy diecezją objął bp Gedko (1166-1185), dba­

jący o kler diecezjalny. Troska jego rozciągała się również na młodych

kandydatów do stanu duchownego. Biskup Gedko przejął przeto z rąk

Mateusza opiekę nad dalszym kształceniem ucznia Wincentego. Dzięki

________________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek______________________________ 17

i —

Polscy święci

WSOTortf

background image

18

o. Klemens Sutiżek O. Cist.

tej opiece Wincenty mógł udać się na studia do Paryża, a potem do Bo­

lonii. Jeszcze za życia Gedki, tj. przed 1185 r., a po studiach zagranicznych,

Wincenty już jako magister mógł wejść do grona dostojników katedry

krakowskiej,

do

grona

kapelanów

księcia

Kazimierza

Sprawiedliwego

(1177-1194). Gedko stanął w ostrej opozycji wobec Mieszka Starego i być

może, że był przyczyną zamachu stanu w 1177 r. Wtedy to Mieszko mu­

siał uchodzić z Krakowa przed młodym księciem Kazimierzem, z którym

Wincenty serdecznie się przyjaźnił.

W takim to klimacie politycznym magister Wincenty rozpoczął swoją

karierę społeczno-narodową. Jego imię pojawia się po raz pierwszy wśród
świadków dyplomu Kazimierza dla kapituły krakowskiej, w którym ksią­
żę oddawał jej opole Chropy w 1189 r. Przed tym rokiem Wincenty musiał

przyjąć święcenia kapłańskie, choć o tym wydarzeniu nie ma wzmianki

w żadnym dokumencie.

Swego czasu wyłonił się między uczonymi spór, w którym usiłowano

rozstrzygnąć, kiedy i gdzie Wincenty przebywał na studiach wyższych.

Jedni wskazywali na Bolonię we Włoszech, gdzie istniał wówczas fakul­

tet prawa, inni twierdzili, że Wincenty Kadłubek odbył studia w Paryżu,

gdzie znów kwitnęły nauki wyzwolone. Sprawę tę omówili dokładnie

polscy raediewiści, z czego wynika, że zdobywał wykształcenie zarówno

w Paryżu, jak i w Bolonii. Jest rzeczą pewną, że do kraju wrócił z dy­

plomem magistra, co dawało mu prawo do prowadzenia samodzielnych
wykładów.

Wincenty po powrocie do kraju znalazł dla swej działalności nader

sprzyjający klimat. W Krakowie panował wówczas Kazimierz Sprawied­
liwy, z którym łączyła go dawna znajomość, gdy przebywali na dworze

krakowskiego seniora Bolesława Kędzierzawego. Dawna znajomość prze­

mieniła się odtąd w serdeczną przyjaźń. Obaj w jakiś sposób byli sobie

nawzajem

potrzebni.

Kazimierz

był

mądrym

monarchą,

zaprowadzał

w kraju ład i porządek. Dziełem jego był synod w Łęczycy w 1180 r.
i przeprowadzenie na nim reform społecznych, poprawienie bytu kmieci,

likwidacja „ius spoili” itp. Warto zauważyć, że Wincenty jako magister

przyjechał do kraju wzbogacony wielkim zasobem wiedzy uniwersytec­
kiej, zdobył wykształcenie na skalę europejską. Jego wykształcenie oka­
zało się niebawem wszechstronne, a erudycja zdumiewająca. Wincenty

okazał się „wielkim talentem”, człowiekiem ukształtowanym na kulturze

zachodniej, która wówczas promieniowała na kraje europejskie. Dostrzegł
to oczywiście Kazimierz Sprawiedliwy, przyjmując Wincentego bardzo ser­

decznie na swego doradcę.

Przyjmuje się powszechnie pogląd, że Wincenty po studiach był kie­

rownikiem,

czyli

scholastykiem

katedralnej

szkoły

krakowskiej.

Pogląd

ten budzi jednak poważne zastrzeżenia, bowiem kierownikiem szkoły ka­

tedralnej był scholastyk, niejaki Benedykt, pozostający na tym stanowi­

sku przez blisko 20 lat. Przypuszczenie, że Wincenty był kierownikiem

szkoły katedralnej może odnosić się do okresu, zanim kierownictwo nią

objął wspomniany Benedykt.

Można natomiast z całą pewnością przyjąć, że po powrocie Wincentego

do kraju nastąpiły pomyślne warunki dla rozwoju krakowskiego środo­

wiska naukowego. Przyczynił się do tego niewątpliwie Kazimierz Spra­

wiedliwy. Książę ten, być może w młodości przeznaczony do stanu du­

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

19

chownego i stąd obeznany z kulturą literacką, wówczas dostępną jedynie
duchowieństwu, po wstąpieniu na tron nie porzucił intelektualnych zain­

teresowań, rozprawiając chętnie z otoczeniem na historyczne i religijne
tematy. Interesowała go również muzyka. Wokół niego skupiło się grono
wykształconego

'kleru,

którego

najwybitniejszym

przedstawicielem

był

mistrz Wincenty, późniejszy biskup krakowski.

Poziom kultury polskiej w XII w. podniósł się znacznie, o czym daje

świadectwo geograf arabski, który nazywa Polskę „krajem wiedzy i mędr­

ców”, a Kraków „miastem pięknym i wielkim o wielu domach i mieszkań­
cach, targach, winnicach i ogrodach”. Kraków zaliczył nawet do ośrodków,

które „zażywają szacunku, ponieważ w nim przebywają uczeni w dzie­

dzinach nauk i religii chrześcijańskiej”. Oczywiście jest w tym dużo prze­
sady, ale i prawdą jest, że poziom naszej kultury umysłowej był dość

wysoki i dostrzegany przez cudzoziemców. Klasycznym reprezentantem
naszej kultury tamtych czasów jest właśnie znakomity erudyta, nie tylko
„ojciec historiografii polskiej”, ale i ojciec piśmiennictwa polskiego, który

potomnym przekazał w swej Kronice cenne ziarna prawdy historycznej

0 czasach i wypadkach, o których skądinąd nic nie wiemy.

Wincenty posiadał rozległą wiedzę i doświadczenie europejskiego, tj.

francuskiego i włoskiego bywalca. Pobyt takiego wykształconego człowieka

w Krakowie, obeznanego doskonale ze sprawami wiedzy i polityki, odpo­

wiadał bardzo księciu Kazimierzowi. Nie można przy tym wykluczyć, że

„światły i pobożny książę” przyczynił się do tego, iż Wincenty został księ­

dzem. Nade wszystko łączyła ich serdeczna przyjaźń, a którą można do­

strzec na wielu kartach Kroniki. Wprawdzie i Gall Anonim szukał wzglę­

dów u Bolesława Krzywoustego i często palił przed nim kadzidła pochwał,
ale widać, że chodziło mu raczej o sprawy niższego rzędu, o lepsze, bar­

dziej intratne uposażenia. Wincenty natomiast kochał swego przyjaciela

miłością ewangeliczną, bo znał szlachetne serce Kazimierza Sprawiedli­
wego. Zdając sobie sprawę z opóźnienia kulturalno-społecznego Polski wo­

bec państw Europy zachodniej, tym bardziej oceniał jego szczery wysiłek
1 szczere starania o dobro narodu, o podniesienie jego kultury. Mistrz

Wincenty był w tym czasie jedynym człowiekiem w kraju, który tę kul­

turę poznał i jako taką pragnął przeszczepić na grunt piastowski. Cele

Kazimierza i Wincentego były identyczne, stąd wydawały owoc.

Prof. Balzer jest przekonany, że Wincenty na dworze Kazimierza Spra­

wiedliwego pełnił funkcje notariusza prawnego. Zdaje się jednak, że głów­

nym zajęciem Kadłubka w tym okresie, tj. przed otrzymaniem biskup­
stwa, było pisanie Kroniki,
dziejów ojczystych, którego podjął się z inspi­

racji Kazimierza. Praca taka przy ówczesnej technice pisania zajmowała

wiele czasu. Wiadomo bowiem, że na przepisywanie dzieła niejeden mnich
poświęcał nierzadko całe swe życie. Również Wincenty musiał zbierać ma­
teriał historyczny, segregować go, sprawdzać i wreszcie pisać. Nie wiemy

na pewno, w jakim czasie powstała Kronika, ale wszelkie dane skłaniają do
twierdzenia, że trzy pierwsze księgi Wincenty napisał w czasie pobytu na
dworze Kazimierza Sprawiedliwego i to przed objęciem urzędu biskupie­

go w Krakowie. Być może, że napisanie Kroniki miało wpływ na utorowa­

nie mu drogi do biskupstwa. Wincenty jako znawca retoryki i ars dictandi

w kancelarii książęcej sporządzał dyplomy-dokumenty, a zatem spełniał

ważną funkcję notarialną. Nie był on jednak kanclerzem ani jego za-

background image

20

o. Klemens Suńżek O. Cist.

stępcą. Pozostawał tylko doradcą prawnym, chociaż dzięki uznaniu, jakim

cieszył się, i głosowi, który wiele ważył, był motorem i sprawcą wielu

ważnych postanowień. Mimo przyjaźni z księciem nie ubiegał się o prze­

sunięcia w hierarchii urzędniczej. Prof. Marian Plezia jest jednak zdania,

że Kadłubek pełnił funkcje kanclerza książęcego.

III. PREPOZYTURA W SANDOMIERZU

Wincenty po śmierci Kazimierza Sprawiedliwego 1194 r. spotkał się

w Sandomierzu z księżną wdową Heleną i jej synami, Leszkiem Białym

i Konradem. Był nadal jej kapelanem nadwornym oraz scholastykiem ko­

legiaty przy kościele NMP w Sandomierzu. Należy wyjaśnić, że do nie­

dawna interpretowano objęcie prepozytury w Sandomierzu z usunięciem
się Wincentego z Krakowa. Tłumaczenie takie wydaje się niewłaściwe,
gdyż kolegiata Panny Marii w Sandomierzu była siedzibą członków ka­

pituły krakowskiej. Tak więc jako prepozyt sandomierski Wincenty właś­

ciwie nie usunął się z Krakowa. Jeśli nawet zmniejszył się jego kontakt

z dworem książęcym, to jednak zajmował nadal należne mu miejsce w hie­

rarchii kościelnej i znajdował się stale w centrum jej spraw. Ponadto na­
leży zwrócić uwagę, że były to lata niespokojnej regencji księżnej Heleny,

gdy Leszek był jeszcze małym chłopcem, a Mieszko Stary walczył o zdo­
bycie dla siebie tronu krakowskiego, który był przynależny potomstwu

Kazimierza, co reprezentowała księżna wdowa Helena oraz jej synowie

Leszek i Konrad.

Wincenty był bardzo zainteresowany walką o tron krakowski, jaką

wszczął Mieszko Stary nad rzeką Mozgawą. Brał w niej udział biskup

Pełka i mistrz Wincenty, który w sposób drobiazgowy jako naoczny świa­

dek bitwę tę opisał.

Bitwę nad Mozgawą przeżył Wincenty jako prepozyt sandomierski

(1194-1207), interesując się jednocześnie sprawami politycznymi z bisku­

pem Pełką i regentką Heleną na czele. Wśród możnowładców krakowskich
przywództwo dzielili biskup Pełka i potężny palatyn Mikołaj, filar poli­
tyki kazimierzowskiej. Do wierności biskupa Pełki wobec Kazimierza od­

nosił się Wincenty dość chłodno. Podobnie też nie entuzjazmował się jego

postawą podczas krwawej bitwy nad Mozgawą w 1195 r., gdy biskup

chwiał się „w strapieniu między nadzieją i obawą" wyczekując wieści
0 tym, kto zwyciężył, Mieszko czy strona krakowska. Po tej właśnie nie

rozstrzygniętej bitwie tron krakowski utrzymał się w linii Kazimierza

reprezentowanej przez księżną wdowę Helenę oraz jej synów Leszka

1 Konrada.

Palatyn Mikołaj zdołał przeprowadzić sojusz polsko-węgierski wespół

z biskupem Pełką. W wyniku tego układu powstało księstwo halickie, a na
jego tron powołały obie strony młodziutkiego Kolomana i poślubioną mu
kilkuletnią Salomeę, córkę Leszka. Wydarzenia te nie są już w Kronice
opisane, ale od czasów Długosza utrzymuje się opinia, iż właśnie Kadłubek .

jako biskup krakowski dokonał koronacji Kolomana w Krakowie. Źródła
przeczą temu, koronacja odbyła się bowiem w Ostrzyhomiu. Nie znajduje

background image

Blogoslawi&ny Wincenty Kadłubek

21

także potwierdzenia w ówczesnych źródłach piękna historia, jak to bi­

skup Wincenty odwoził Salomeę na dwór węgierski. Jednakże powaga
Długosza była nader silna i znalazła odbicie w sztuce kościelnej i w ak­
tach modlitewnych zaaprobowanych przez władzę kościelną.

A oto znamienna uwaga. Otóż w Jędrzejowie w bocznej nawie kościoła

cystersów, na sklepieniu tejże, znajduje się polichromia Radwańskiego
z XVIII w., która przedstawia bł. Salomeę i jej męża Kolomana w hołdzie
dziękczynnym wobec bł. Wincentego, który w tym wypadku uważany jest
za patrona par narzeczeńskich idących do małżeństwa. Poza tym w ko­
ściele parafialnym w Sędziszowie kieleckim jest polichromia takiej sa­
mej treści. Odpowiedni akt modlitwy brzmi: „Bądź pomocą dla par narze­
czeńskich idących do małżeństwa, jak ongiś byłeś pomocą dla bł. Salomei

i księcia Kolomana, wyproś im prawdziwą miłość i wierność małżeńską,

opartą o nakazy Ewangelii”. Jest to wyjątek z dłuższej modlitwy odma­
wianej w sanktuarium Błogosławionego w Jędrzejowie od niepamiętnych

czasów. Należy zauważyć przy tym, że w Jędrzejowie wszystkie pary no­

wożeńców po zawarciu ślubu idą obowiązkowo do kaplicy bł. Wincentego.

Drugim wydarzeniem historycznym w czasie prepozytury Wincentego

w Sandomierzu była bitwa pod Zawichostem w 1205 r. prowadzona przez

Leszka Białego z Romanem, księciem halickim. Wincenty znał osobiście

Romana, który jako siostrzeniec Kazimierza Sprawiedliwego wychowywał
się na jego dworze. Walka Romana przeciw Leszkowi była zdradą, którą

przypłacił życiem. Prepozyt Wincenty chował doczesne szczątki Romana,
by je następnie wydać Rusinom za okup. Wincenty w czasie prepozytury
w Sandomierzu występuje jako dobroczyńca, nadając dwie wsie cyster­
som w Sulejowie, mianowicie Czerników i Gojców k. Opatowa, a to przez

pamięć na zbawienie duszy jego fundatora księcia Kazimierza (1176) i je­

go małżonki, Heleny, oraz własnej swej rodziny.

W sąsiedztwie Czernikowa i Gojcowa jest wieś Niekisiałka, którą Win­

centy darował cystersom w Koprzywnicy, również fundacji Kazimierza

Sprawiedliwego (1185). Jan Długosz w swoim rejestrze dóbr biskupstwa
krakowskiego określił Niekisiałkę jako hereditas paterna Wincentego, do­

dając przy tym, iż darował on opactwu koprzywnickiemui połowę wsi

Karwowa, a równocześnie drugą połowę dla swoich bratanków. Był

wtedy w tej wsi folwark szlachecki dający dziesięcinę proboszczowi pa­
rafii Włostów. Reszta wsi płaciła ją biskupowi krakowskiemu.

Według Katalogu prałatów i kanoników sandomierskich ks. J. Wiśniew­

skiego Wincenty Kadłubek pasterzował przy kolegiacie już od 1186 r.,

a więc jeszcze za życia księcia Kazimierza mógł być nadwornym kapela­
nem, a po jego śmierci kontynuował tę godność, gdy do Sandomierza przy­

była wdowa Helena ze swymi małoletnimi synami Leszkiem i Konradem.
Wydaje się to bardzo prawdopodobne, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwa­
gę, że parafie w Polsce powstawały dopiero pod koniec XII w. i na począt­
ku XIII w. Funkcje duszpasterskie przy dworach książęcych i pańskich

wykonywali kapelani. Istnieje więc możliwość, że takim kapelanem przy

boku księcia Kazimierza był Wincenty. Tak czy inaczej są to jednak przy­
puszczenia. Z całą pewnością wiadomo natomiast, że Wincenty był prepo­

zytem sandomierskim w 1206 r., gdyż w tym czasie stał na czele ka­
pituły kolegiaty sandomierskiej, z tym że nie dłużej, gdyż objął niebawem

urząd biskupi w Krakowie.

background image

22

o. Klemens Suńzek O. Ctet.

Tymczasem dorósł książę Leszek, zwany Białym, który odegrał nie­

zmiernie ważną rolę w rządach biskupa Wincentego.

Wincenty będąc kapelanem nadwornym Heleny podczas j*:j pobytu

z synami w Sandomierzu wspólnie z nimi przeżywał okrucieństwo, pod­
stęp i zdradę Romana (który był siostrzeńcem Leszka), jak i matactwa,

chytrość, zachłanność i podstęp Mieszka Starego, który sprytem i chci­

wością na władzę zawierał kłamliwe ugody, potwierdzane publiczną przy­

sięgą, lecz nigdy nie dotrzymane. Dwukrotnie okłamując Helenę [ Leszka
(Mieszko Stary był jego stryjem), dzięki temu zdobywał Kraków. Jego

chciwość na pieniądze i cudze majątki były przyczyną, że wkrótce, tj.

w 1202 r.. został z Krakowa wypędzony. W takiej sytuacji panowie kra­

kowscy przysyłają posłów do księcia Leszka, ofiarując mu najwierniejsze

posłuszeństwo i pryncypat. Leszek jednak tronu krakowskiego nie objął,

gdyż na przeszkodzie stanął potężny wojewoda krakowski Mikołaj, który

oznajmił, że na tron krakowski wprowadzi Leszka wówczas, gdy ten od­

dali od siebie i ześle na wygnanie Gaworka, męża szlachetnego rodu i nie­

skazitelnego charakteru, a z którym popadł w nieubłaganą niezgodę.
Do rozstrzygnięcia sprawy przyczynił się sam Gaworek, godząc się pój*ć
na wygnanie „dla dobra swego pana”. Wysoko cenił on Leszka, a przy
tym dzielnie sprawował godność wojewody sandomierskiego. Dlatego to

mistrz Wincenty w jego usta włożył takie oto słowa: „Nie nazwałbym te­

go wygnaniem, gdy ktoś, kto jest wygnańcem, ani przyjaciół nie opuszcza,
ani przez przyjaciół nie jest opuszczony. Szczęśliwy wygnaniec! Towarzy­

szy mu łaska, a nie ściga nienawiść”.

Leszek okazał się godnym synem swego ojca Kazimierza Sprawiedli­

wego. Odrzucił niegodne i krzywdzące warunki wojewody Mikołaja i pa­
nów krakowskich i rzekł ze szlachetną dumą i godnością, nie chcąc, by

człowiek niewinny i sprawiedliwy był skrzywdzony jako wygnaniec:

„Niech z dala będą od księcia wszelkiego rodzaju frymarczenia. Z dala

niech będzie nieuczciwe kupczenie uczciwymi. Cóż bowiem ofiarują ci,

którzy pragną nagrody za utracenie najniewinniejszego człowieka, skóro

sprzedajność dostojeństw pociąga za sobą opłakane skutki, a dla wolnego

człowieka nie ma żadnego poszanowania? Innego niż księcia Leszka niech

sobie szukają Krakowianie, któryby odpowiadał ich żądaniom”. Są to sło­

wa jakby wypowiedziane współcześnie w obronie godności niewinnego

człowieka. Wincenty występuje tu jako wielki obrońca praw człowieka.

W takim to klimacie pisał Wincenty dzieje umiłowanej przez niego

Ojczyzny, a raczej królów i książąt dzielnicowych, którzy aż nazbyt czę­
sto w sposób zachłanny, nawet krwawy, pragnęli dojść do władzy, o czym

m.in. świadczy krwawa bitwa nad Mozgawą. Była to właściwie bitwa

bratobójcza. Pisanie dziejów ojczystych urywa on niespodziewanie, choć

chyba świadomie, gdyż dalszą historię miały pisać następne już pokole­

nia.

Zwróćmy jednak baczną uwagę na to, w jakim momencie urwał on

pisanie. Nastąpiło to w chwili konfliktu między księciem i możnym wo­

jewodą Mikołajem, który chciał „zniszczyć” i „unicestwić” prawego i za­

służonego Gaworka, w obronie którego stanął Leszek i odrzucił pryncy­

pat krakowski, by w ten sposób ratować godność i dostojność niewinnego

człowieka.

'?•

-f

7

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

23

IV. BISKUP KRAKOWSKI

1. Pierwsza wolna elekcja

Śmierć biskupa krakowskiego (11 IX 1207) pogłębiła trudną sytuację

Kościoła w Polsce. Przed rokiem bowiem arcybiskup gnieźnieński Henryk

Kietlicz musiał uchodzić z Gniezna i z Polski przed Władysławem Lasko-

nogim. Wybór nowego biskupa krakowskiego miał się zatem odbyć na tle
ostrej walki pomiędzy arcybiskupem i księciem Władysławem Lasko-
nogim.

Znaczenie elekcji Wincentego Kadłubka na biskupa krakowskiego, któ­

ra stała się ważnym wydarzeniem w dziejach Polski katolickiej, można
ocenić i pojąć na tle ówczesnej sytuacji w kraju i na tle dążeń do reform
kościelno-społecznych, podejmowanych przez arcybiskupa H. Kietlicza.

Wprawdzie arcybiskup Kietlicz był nominatem Mieszka Starego (od

1199), lecz niebawem stał się bojownikiem o prawa wolnej elekcji bisku­

pów. Był on hierarchą bezgranicznie oddanym Kościołowi. Z Mieszkiem
Starym, swym protektorem i zwolennikiem rządów silnej ręki, nie miał
żadnych zatargów. Zawzięty spór rozgorzał natomiast począwszy od 1206 r.

między jego synem Władysławem Laskonogim a Kietliczem. Obie strony

posługiwały się właściwą sobie bronią: metropolita — anatemami, ksią­

żę aktami gwałtu uzewnętrznionego poprzez egzekwowanie dawnego pra­

wa monarszego, zwłaszcza „ius spolii”, czyli przez zabór ruchomości, a tak­

że i nieruchomości w wypadku śmierci biskupa. Wprawdzie prawo „ius

spolii” zostało zniesione w Łęczycy (1180), ale nie honorowano tego poza
Krakowem.

Troska o właściwe obsadzenie osieroconej stolicy w Krakowie leżała

głęboko na sercu Kietliczowi, tym bardziej, że stołeczne to miasto zajmo­
wało pierwsze miejsce wśród wszystkich dzielnic.

Kościół w Polsce przeżywał tymczasem sytuację podobną do okresu

walki o inwestyturę na Zachodzie pomiędzy Grzegorzem VII a cesarzem
Henrykiem IV. Odpowiednikiem Grzegorza był arcybiskup Kietlicz, zaś

Henryka IV Władysław Laskonogi. Kiedy papieżem w 1198 r. został In­

nocenty III, idea Królestwa Bożego na ziemi pod berłem tego dzielnego

następcy św. Piotra nabrała nowych, bardziej wyrazistych rumieńców.
W rok po wstąpieniu na Stolicę Apostolską Innocentego III, nowo miano­
wany arcybiskup Henryk Kietlicz rozpoczął pracę nad wcieleniem w ży­

cie planów wielkiego papieża. Działalność Kietlicza zyskała sobie przy­

chylność Henryka Brodatego, Leszka Białego i Władysława Odonicza. Na­

potykała jednak niestety i trudności, mianowicie ze strony Laskonogie-

go. Ten idąc śladami ojca usiłował mocną ręką ujarzmić możnowładców
i duchowieństwo, co w 1202 r. doprowadziło do buntu, a następnie do utra­

ty książęcej stolicy krakowskiej.

Po tym wydarzeniu Laskonogi rozpanowawszy się w swej wielkopol­

skiej dzielnicy gnębił i Kietlicza, i Kościół. Natężenie tej walki przybrało

nawet na sile na krótko przed śmiercią biskupa Pełki. Jak wiadomo, arcy­

biskup musiał wówczas uciekać z Gniezna (1206), a książę Władysław
w swych włościach zaczął w sposób stanowczy prześladować Kościół. Przez

background image

24

o. Klemens Swiżek O. Cist

takie postępowanie naraził się oczywiście Stolicy Apostolskiej. Gdy arcy­

biskup był na wygnaniu, przedstawił papieżowi bardzo ciężką sytuację
Kościoła w Wielkopolsce. Papież w liście z dn. 4 I 1207 r. ostro napominał

Laskonogiego. Poza tym wysłał poprzez arcybiskupa list do biskupów
polskich z zaleceniem, aby ci mocno trwali przy metropolicie i wspierali

go tak materialnie, jak i duchowo. Skierował także list do książąt pol­
skich, w którym upominał, aby nie stwarzali trudności w wolnym wyborze

biskupów i członków kapituł, wyjaśniając, że stanowiło to do tego czasu
najdotkliwszą ingerencję w sprawy wewnętrzne Kościoła. To właśnie było

kością niezgody między władzą kościelną a świecką.

Na Zachodzie już od 1122 r., tj. od ugody w Wormacji, kapituły posia­

dały prawo wyboru biskupów. W Polsce panowało jeszcze prawo zdobyte

na zjeżdzie w Gnieźnie w 1000 roku. Panujący w sprawach opieki, upo­
sażenia i karności kościelnej był najwyższym czynnikiem w kraju. Dokąd

rządzili królowie, troska ich o rozwój Kościoła była zjawiskiem mile wi­
dzianym. Kościół nawzajem służył interesom państwowym, które nie stały

w sprzeczności z jego zasadami, z jego misją ewangeliczną. Jednak taki
stan był krępujący dla Kościoła i nie dawał swobody działania według
jego pragnień i jego apostolskich zamierzeń. Dlatego też usiłował się wy­
zwolić i uniezależnić od władzy panującego. Ale panujący nie rezygnowali

ze swych praw, dochodzili ich. W związku z tym w Polsce przed XIII w.

nie było mowy o obsadzie stolic biskupich wprost przez papieży. Dlatego
też starania Innocentego III i arcybiskupa Kietlicza miały być decydujące
w dziejach Kościoła w Polsce. Takim układem stosunków można sobie
tylko wytłumaczyć ostrą walkę, jaka wywiązała się w Polsce o inwesty­

turę. Na tle przedstawionych wyżej stosunków wystąpił arcybiskup Hen­
ryk Kietlicz jako niezłomny szermierz reformy kościelnej. Pragnął on

przy tym skupić wokół siebie w walce o prawa Kościoła ówczesnych bi­

skupów i duchowieństwo.

W Krakowie stosunkowo było najlepiej, a poza tym Leszek Biały zain­

teresowany osobiście wyborem nowego biskupa poszedł śladami swego
ojca Kazimierza Sprawiedliwego i okazał się bardzo uległy poleceniom

Innocentego III, stając się gorliwym zwolennikiem reform kościelnych.

Pragnął on w ten sposób wzmocnić swą pozycję w Krakowie, którą uzy­

skał po usunięciu Władysława Laskonogiego. I rzeczywiście Innocenty III

wydał dla niego akt protekcyjny (4 I 1207 r.), biorąc go w opiekę jako
księcia krakowskiego. W ten sposób sprawa elekcji biskupa uprościła się
wydatnie i miała się rozegrać w gronie wyborców kapitulnych. Wyborcy

wyłonili dwie kandydatury: Wincentego Kadłubka, prepozyta sandomier­

skiego, i Gedkę, biskupa płockiego. Za tymi dwoma kandydatami stały dwa
obozy wyborców. Jeden opowiadał się za reformą w myśl dążeń Innocen­

tego III i arcybiskupa Kietlicza, drugi, konserwatywny, uznawał stary po­

rządek. Nikt nie wątpił, że Wincenty Kadłubek pójdzie całą duszą za arcy­

biskupem według wskazań papieskich. Podobnie nikt nie wątpił, że Gedko

będzie tolerował swawolę i bezład wśród duchowieństwa. Gedko nie był
biskupem według wymagań Rzymu. Zaniedbywał obowiązki duszpaster­

skie, nie wygłaszał kazań do wiernych, tolerował niekamość księży i roz­

wody małżeństw prawnie zawartych, nie chciał płacić podatków na rzecz

Ziemi Świętej i Stolicy Apostolskiej, oddawał się obyczajom świeckim.

Stanisław Ługuna w swojej pięknej pracy Dwie elekcje Gedkę, rywala

1

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

25

Wincentego, odmalował wręcz demonicznie. Do takiej opinii skłania się
także Umiński. Inne jednak dokumenty nie świadczą aż tak żle o Gedce.
Dwaj kolejni papieże, Innocenty III i Honoriusz III, wyrażali się o nim

z uznaniem, zaś katedry krakowska i płocka oraz misja pruska Christiana

zawdzięczały mu sporo w zakresie darowizn materialnych. Nawet reforma

zyskała w nim lojalnego wykonawcę zasadniczych postulatów. Niemniej
jednak biskup płocki związany był z odchodzącą przeszłością i liczył się
ze zdaniem starszego pokolenia kapłańskiego. Poza tym w ciągu swego

pasterzowania zdążył się poróżnić ze swym metropolitą. Chodziło o od­

prawienie Mszy św. ślubnej z racji związku małżeńskiego Konrada Mazo­

wieckiego. Arcybiskup Henryk z pominięciem praw ordynariusza celebro­
wał ją osobiście. Gedko nie zaprotestował, ale zachował urazę. Nastawie­
nie Gedki do reformy i Kietlicza nie było tajemnicą i ono uczyniło go fa­

worytem kapituły krakowskiej.

Wincenty Kadłubek zachował się przeciwnie. Jako człowiek wykształ­

cony gruntownie, spokojny, pokorny i świątobliwy, rokował wszelkie na­
dzieje, że może stać się filarem Kościoła w Polsce i że będzie wiernym

sojusznikiem Kietlicza w walce o reformę. Jakkolwiek przebywał w nie­
wielkim wówczas Sandomierzu, nabrał przecież rozgłosu, a to poprzez pi­

sanie Kroniki Polaków, jak również na skutek przyjaźni, jaką darzyli go

Kazimierz Sprawiedliwy i jego syn Leszek Biały. Stąd wybór Wincentego
popierał Leszek, jako że pragnął mieć przy boku biskupa mądrego, a w je­

go osobie szlachetnego człowieka i kapłana według serca i myśli Bożej.

Sprawa wyboru nowego biskupa była jednak skomplikowana. Mimo

wybitnych zalet, jakie posiadał Wincenty, duchowieństwo kapituły krakow­
skiej tkwiące w starych obyczajach skłaniało się w stronę biskupa Gedki.

Wyborcy, którym odpowiadał bardziej Wincenty, zaprotestowali przeciw

biskupowi płockiemu. Wobec braku jednomyślności, kapituła zwróciła się

po decyzję do papieża. Innocenty III, dobrze poinformowany przez Kietlicza

i Leszka Białego co do wartości przedstawionych mu do rozstrzygnięcia
kandydatów, opowiedział się za Wincentym, korzystając przy tym

z oświadczenia zwolenników Gedki, którzy byli gotowi na życzenie papieża
zgodzić się na wybór kandydata innego.

W związku z tym papież bullą z 28 marca 1208 r. zatwierdził Wincen­

tego na biskupa krakowskiego. Jako wydarzenie wielkiej wagi historycz­

nej rzutowało ono odtąd na przyszłość Kościoła w naszej Ojczyźnie, a to

dlatego, że po raz pierwszy w dziejach Kościoła w Polsce wyboru biskupa
dokonała kapituła, nie panujący książę. Wydarzenie to posiadało dla Ko­
ścioła olbrzymie znaczenie, gdyż wyzwalało kapitułę spod wpływu mo­
narchy, a papieżowi dało możność zatwierdzenia najgodniejszego kandy­

data na biskupa.

Elekcja Wincentego dokonana przez kapitułę była zatem nowym eta­

pem w dziejach Kościoła w naszym kraju, była aktem wyzwalającym
Kościół spod supremacji władzy świeckiej, ponadto spełniła pragnienie
Kościoła dążącego do swobodnego sprawowania swej misji dziejowej bez
ograniczania lub hamowania ze strony władców świeckich.

background image

26

o. Klemens Swiiek O. Cist.

2. Mąż zgody i pojednania

Konsekracji

Wincentego

Kadłubka

dokonał

arcybiskup

Henryk

Kie-

tlicz po powrocie z wygnania 24 \ 1208 r.

Jednym z pierwszych czynów Wincentego było pogodzenie księcia Wła­

dysława" Laskonogiego z jego synowcem Władysławem Odoniczem, księ­

ciem kaliskim. Kadłubek spełnił wówczas główną rolę płynącą tak z mocy

swego urzędu biskupiego, jak i z dostojnej powagi, jaką cieszył się na dwo­

rze Leszka Białego. Książę ten cenił go wysoko jako długoletniego do­
radcę swego ojca Kazimierza Sprawiedliwego, a równocześnie jako swego

wychowawcę z czasów prepozytury sandomierskiej oraz za jego charyz­

matyczne przymioty.

W kraju trwało wrzenie i niemal nieustanne walki o tron krakowski.

Dochodziło do walk bratobójczych, których był świadkiem Wincenty, np.

w bitwie nad rzeką Mozgawą. Wprawdzie z chwilą objęcia diecezji uci­
chły walki o tron krakowski, ale mimo to wrzenie w kraju nie ustawało

z powodu przeprowadzania reformy kościelnej przez władczego arcybisku­
pa Kiethcza, który z całą bezwzględnością dążył do upodobnienia nieco

zacofanych stosunków kościelnych w Polsce do wzoru krajów zachodnich.

Już w 1207 r. na synodzie w me znanej nam miejscowości arcybiskup

pozbawił duchownych ich żon, które pojęli, mimo że posiadali wyższe

święcenia. Ówcześni biskupi i kler uwikłani byli w sprawy polityki świec­

kiej i rodowej, często obojętni na sprawy natury duchowej. Życie reli­

gijne

ludu

pozostawiało wiele

do

życzenia.

Zakorzenione

były jeszcze

wśród nich praktyki pogańskie oraz wiara w gusła i czary. Ówczesne ży­
cie religijne ludu w Polsce, zwłaszcza na Śląsku, opisał zakonnik jędrze­
jowski Rudolf w 1250 r. w dziele Summa de Poenitentia.
Życie zaś spo­
łeczne i gospodarcze oraz stosunki między ludźmi, liczne napady i gra­
bieże

przedstawił

opat

Piotr

z

Henrykowa

w

Księdze

Henrykowskiej.

Najwięcej światła na życie i obyczaje społeczeństwa polskiego rzucił jed­

nak mistrz Wincenty w Kronice Polaków. Przedstawił w niej bowiem

tarcia polityczne i wojny wśród książąt, brak wierności, zdobywanie urzę­

dów

przekupstwem,

pochlebstwem,

ponadto

różnice

klasowe,

niszczenie

przez książąt i możnowładców dobytku rolników oraz takie cechy, jak le­

nistwo, tchórzostwo, chciwość, pycha, fałszywa ambicja.

W takich to warunkach wypadło Wincentemu przyjąć ster nad olbrzy­

mią diecezją krakowską, z której powstało później prawie 7 diecezji.

W osobie Wincentego diecezja krakowska, a wraz z nią Polska otrzy­

mała

pasterza

opatrznościowego,

arcybiskup

zaś

Kietlicz

wspaniałego

współpracownika w dziele reformy.

Należy zaznaczyć, że Innocenty III pragnął nie tylko uwolnić Kościół

w

r

Polsce spod przemocy świeckiej, ale chciał także wprowadzić w jego

życie reformę gregoriańską. Czynił to za sprawą oddanego jej arcybiskupa

i współpracującego z nim biskupa Wincentego. Lecz sytuacja w Polsce nie

sprzyjała reformie.

W tym czasie arcybiskup Kietlicz i biskupi, m. in. wrocławski, toczyli

spór z książętami o dziesięciny i ,,ius spolii”. Sprawa dziesięcin, zwłaszcza

z

wykarczowanych

terenów,

przybierała

charakter

zasadniczy,

wyższy

ponad kwestie materialne. Dziesięcina, którą przydzielali biskupi poszczę-

background image

gólnym kościołom, stanowiła nie tylko źródło dochodów, lecz była zna­
kiem suwerenności Kościoła. Innocenty III na wniosek arcybiskupa

(4 I 1207) napomniał książąt polskich, aby ci nie przeszkadzali w płace­
niu dziesięcin oraz aby nie zwalniali nikogo od ich uiszczania na rzecz

instytucji kościelnych. Spór o dziesięciny trwał przez cały okres rządów
biskupa Wincentego. Jego uśmierzenie nastąpiło chwilowo dopiero

w 1217 r. na mocy wyroku sędziego polubownego, cystersa Konrada, by­
łego biskupa w Halberstadt.

Dziesięcioletni okres pasterskich rządów Wincentego Kadłubka zapisał

się w Krakowie jako pontyfikat dobrego, wzorowego biskupa. Znamienne

są jego słowa, jakie pozostały w wydanym przezeń dokumencie: „Ponieważ

poważne zaniedbanie jest winą, nie chcemy dopuścić się występku w tym,
w czym z powierzonego sobie urzędu innych musimy poprawiać. Widząc
że przywileje domu jędrzejowskiego z powodu niedbalstwa zostały okro­

jone i wniwecz obrócone, a dom chyli się ku upadkowi i zgubie, posta­

nowiliśmy w sposób właściwy zapobiec niechybnej ruinie, gdyż lepiej jest

przed czasem zaradzić, niż po czasie szukać lekarstwa”.

W słowach tych Wincenty mimo woli odsłoniwszy nam wnętrze du­

chowe ukazał swoje zasady etyczne, którymi jako biskup kierował się
w całej działalności duszpasterskiej. Chciał być daleki od zawinionego nie­

dbalstwa, które jako dobry pasterz Chrystusowy miał obowiązek zwalczać

u innych. Zanim jednak innym ukazał popełnione winy, wcześniej chciał

być sam od nich wolny.

W innym swym dokumencie mówi Wincenty o niedbalstwie jako

0 „karmicielce zapomnienia”. Ponieważ chciał wszystkich od tego przewi­
nienia uwolnić, dlatego wspomina o nim w publicznym dokumencie.

Wincenty musiał być dobrym pasterzem, skoro jednał sobie wiernych

1 kapłanów. Czynił to poprzez dobroć, wyrozumiałość, a równocześnie po­
przez stanowczość w trosce o ich najwyższe dobro — zbawienie.

W źródłach historycznych nazwany jest Wincenty również „pluribus

commendatus”, tj. godzien zalecenia dla wielu. I to, co jest najbardziej

godne zalecenia w jego sposobie bycia, godne uwagi i zastanowienia, to
świadectwo dawane własnym przykładem życia, życia zgodnego z zasada­
mi Ewangelii.

___

_____ Ulogoslawtony Wincenty Kadłubek___________ ________________ 27

3. Szczodrobliwy donator

Wincenty jako hierarcha krakowski był dysponentem fortuny iście

królewskiej. Miał z czego dawać i czynił to chętnie. Nie szczędził przy
tym własnego majątku. Szczególnie troszczył się o klasztory cysterskie,

bowiem odnosił się do nich ze specjalną predylekcją. Jego wielkoduszność

wyrażała się przede wszystkim w darowiznach na rzecz klasztorów cyster­
skich, choć i inne w tym względzie nie były pomijane. M.in. w 1206 r.

Wincenty darował klasztorowi cystersów w Sulejowie dwie wsie: Czer­
ników i Gojców. W trosce o trwałość tej darowizny, poczynionej uprzed­

nio, potwierdził ją osobnym dyplomem jako biskup krakowski w 1208 r.

Spośród

wielu

czynności

biskupich,

jakie

spełniał,

wiadomo,

że

w 1210 r. Wincenty konsekrował dwa kościoły, a mianowicie: św. Floriana

background image

28

o. Klemens Snńżek O. Cist.

w Krakowie oraz kościół cysterski w Jędrzejowie. Z okazji tej drugiej

konsekracji darował klasztorowi jędrzejowskiemu dziesięciny z 3 wsi, tj.

ze Zdanowic, Wilczyc i Niegosławic. Zatwierdził przy tym darowizny

poprzednich biskupów, tj. Maura, Radosta i Gedki.

Spojrzyjmy jeszcze raz na hojnego dobrodzieja Wincentego Kadłubka.

Wiadomo, że cystersom w Koprzywnicy ze swej posiadłości, majątku ro­

dowego. zapisał wieś Niekisiałkę, zaś bożogrobcom w Miechowie zapisał

dziesięciny z biskupiej wsi Swmiarowo pod Stopnicą. Przy złożeniu tej

darowizny Wincenty pisał (15 VIII 1214): „Ponieważ świat przemija i zmie­

nia się codziennie, pod wpływem różnych czynników, należy te szacowne
czynności, których pamięć nie zachowa, utrwalić na piśmie ku pamięci

potomnych. Dlatego ja, Wincenty ze zmiłowania Bożego biskup krakowski,

z natchnienia pobożności i za zgodą kapituły katedralnej dałem klaszto­
rowi w Miechowie dziesięciny ze wsi Swiniarowo”.

Wincenty w 1217 r. zatwierdził ponadto wspomnianym bożogrobcom

w Miechowie nadaną przez Leszka Białego karczmę w Czyżynach. Zadbał

przy tym o kościoły, których sytuacja prawna wskutek instytucji patro­
natu była wtedy dość zagmatwana. Jednym z żądań emancypująeego się

Kościoła było usamodzielnienie się świątyń i stworzenie regularnej sieci
parafialnej. Wincenty starał się uregulować te trudne sprawy.

Jak się zdaje, biskup Wincenty w ciągu swych krótkich rządów die­

cezją nieustannie szukał sposobności do tego, by móc dawać. Czynił to
według zasady ewangelicznej, że lepiej jest dawać aniżeli brać.

A oto dalsze jego szczodrobliwe nadania. W 1213 r. w porozumieniu

z kapitułą krakowską przekazał kapitule kieleckiej swoje prawo do pa­

tronatu nad kościołem w Kijach, dodając jej poza tym wieś Podłęże pod

Pińczowem. Na prośbę drugiego patrona wsi Kije, komesa Wojsława,

pozwolił mu na miejsce przeniesionej prebendy ustanowić małe benefi­
cjum, które uposażył.

Biskup Wincenty zatroszczył się także o dochody katedry krakowskiej,

zapisując jej według późniejszych, ale niepodejrzanych relacji Kalendarza

Krakowskiego oraz Długosza 19 wsi dziesięcinnych koło Czchowa (Są­
decczyzna) częściowo na potrzeby kanoników, a częściowo na wieczne

śwńatło w katedrze. Wincenty był pierwszym biskupem w Polsce, który
wprowadził zwyczaj palenia wiecznego światła przed Najświętszym Sa­
kramentem. Zwyczaj ten był prawdopodobnie infiltracją wpływów cy­

sterskich, gdyż do swoich kościołów wprowadził go św. Stefan Harding,

prawodawca Citeau. Wpływ Wincentego zdradza zbliżony treścią akt

Leszka Białego, który przy wspomnianym nadaniu karczmy bożogrobcom

miechowskim czyni to, aby zapewnić „wieczne światło w kościele pomie-

nionego domu”. Ewentualnym gwałcicielom tej woli książę zagraża eks­
komuniką „swego Ojca Biskupa krakowskiego”, u którego prosił i uzy­

skał „potwierdzenie tak zbożnego dzieła”. Tytuł „ojca” wskazuje, że Win­

centy był najwidoczniej duszpasterzem monarchy, kaznodzieją dworskim

i co najważniejsze — spowiednikiem Leszka.

Długo trzeba było czekać, zanim inne katedry w Polsce znalazły na­

śladowców Kadłubka. Dopiero w 1605 r. biskup Tylicki (Włocławek)
ufundował wieczną lampkę w swej katedrze, jako znak miłości euchary­

stycznej. Z przekazów historycznych wiadomo, że kapituła gnieźnieńska

poszła za przykładem mistrza Wincentego jeszcze później, bo dopiero

background image

w 1633 r., zaś kapituła w Sandomierzu uczyniła to dopiero w 1700 r.

Pewne praktyki religijne, jak w tym wypadku kult eucharystyczny,

dojrzewały powoli, w ciągu całych wieków, zanim znalazły należne

i głębsze zrozumienie w szerszych kręgach społecznych. Trzeźwy umysł
mistrza Wincentego i jego niezwykła intuicja sprawiły, że już na począt­
ku XIII w. wskazały Polsce, gdzie należy szukać źródła odradzania się

siły Bożej w życiu Narodu.

W związku z tym problemem należy zwrócić uwagę na przyczynę,

która w jakiś sposób wpłynęła i przynagliła biskupa krakowskiego do
zwrócenia szczególnej uwagi na obecność Chrystusa Pana w Najświęt­

szym Sakramencie. Otóż zapalenie wiecznego światła w katedrze wawel­

skiej zostało dokonane przez Wincentego w związku z Soborem Laterań­
skim IV, jaki odbył się w 1215 r. Na tym bowiem soborze powzięto

uchwałę zobowiązującą wiernych do przyjmowania Eucharystii przy­

najmniej raz w roku w okresie wielkanocnym. Konieczność powzięcia ta­

kiej uchwały wskazuje na pewne zobojętnienie i niedocenianie wartości

nadprzyrodzonych, płynących z pokarmu „chleba, który zstąpił z nieba”,

by karmić dusze ludzkie, jednoczyć je z Bogiem-Miłością.

_______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________________ _ ??

V. UCZESTNICTWO WINCENTEGO W ZJAZDACH BISKUPÓW

Wszyscy niemal biografowie charakteryzują Wincentego jako czło­

wieka cichego i spokojnego, pełnego równowagi wewnętrznej, oddanego

bardziej życiu kontemplacyjnemu niż aktywnej działalności społeczno-

-politycznej, to znaczy mało interesującego się sprawami publicznymi.
Taka opinia o Wincentym, dziejopisarzu i biskupie, tylko w części jest
słuszna. Kontemplacja bowiem spraw nadprzyrodzonych, eschatologicz­
nych, tworzy i gromadzi energie duchowe pobudzające do czynów wznio­
słych wymagających poświęcenia i wielu trudów życia codziennego. Dla­

tego to Wincenty, późniejszy mnich, mimo trwania w kontemplacji,

a może dzięki niej, jest przecież aż nadto czynny, brał przecież udział we

wszystkich zjazdach biskupów, w synodach oraz w Soborze Laterań­
skim IV.

Wincenty interesując się i przeżywając aktualne problemy Kościoła

miał w sobie coś jakby z mentalności krzyżowca. Chwalił on np. wypra­
wy o charakterze krucjat przeciwko pogańskim Prusakom i Pomorza­

nom. Ganił natomiast Bolesława Kędzierzawego za opieszałość w karce­
niu odstępców od wiary, byle mu tylko płacili podatki. W tym wypadku

jego nietolerancję tłumaczyć należy ówczesną mentalnością, która ze­
zwalała szerzyć prawdy Boże nawet przemocą, uważając tego rodzaju po­

stępowanie za dobrodziejstwo w zakresie zbawienia. Nietolerancja nato­
miast w ujęciu Anonima Galla jest skrajna i kategoryczna, bowiem autor

ten uważał za nieobowiązującą każdą przysięgę złożoną poganom.

background image

30

0.

Klemens Swizek O. Cist.

1. Zja

2

tl w Borzykowej

Wincenty współpracując ścisłe z arcybiskupem Henrykiem Kietliczcm

trwał wiernie przy nim. Podążał więc wszędzie tam, gdzie swą działal­

ność przejawiał Kietlicz. Spojrzyjmy najpierw na burzliwy rok 1210,

i£^

CU

-

ktÓreg

°

w

Borzykowej.'w województwie sieradzkim, odbył się

wip*ki

zjazd

stronników

arcybiskupa

Kietlicza.

Brali

w

nim

udział

wszyscy biskupi, wielu opatów, prałatów i panów świeckich. Z książąt
przybyli: Leszek Biały. Konrad Mazowiecki, Henryk Brodaty i Włady­

sław Odonicz. Przedmiotem obrad zjazdu była sprawa senioratu, który,

na skutek błędnej informacji, papież przywrócił Laskonogiomu. Na zjeź-

dzie tym W incenty wystąpił jako świadek w dokumencie Słabosza, od­
nawiającym nadanie Słaboszowa pod Miechowem klasztorowi norberta-

nów

w* B

usku

.

Uczestnicy uwiecznili swoje imiona na dokumencie, mocą

którego Władysław Odonicz przekazał opatowi cystersów Pforty, posesję

w

Przemęcie, na założenie nowego klasztoru.

Nie da się dziś ustalić dokładna, jakie punkty reformy kościelnej po­

ruszano na zjeżdzie, choć źródła podkreślają symidalny charakter zjazdu.
Obecni na zjeżdzie Piastowie zawiązali ligę przeciw Laskonogiemu. Nie­

bawem po synodzie książę Mieszko Raciborski zajął Kraków, był on bo­

wiem

sojusznikiem

Władysława Laskonogiego i szermierzem senioratu.

Z tej racji biskup Wincenty jako zdeklarowany przyjaciel Leszka Białego
musiał przymusowo przebywać poza Krakowem, to znaczy był na wy­
gnaniu.

,

.

' Wobec tych zamieszek w kraju i na skutek zagrożenia obozu arcybis­
kupa Kietlicza jeszcze w tym roku, tj. w 1210, odbył się drugi zjazd, tym

razem w nieznanej miejscowości. Na zjazd ten przybył niewątpliwie rów­

nież Wincenty. Książęta zaś, którzy uczestniczyli w zjeżdzie, chcąc sobie
zjednać papieża wystawili przywilej wolnościowy dla Kościoła, zwany

borzykowskim.

Obejmował

on

szeroko

pojęty

immunitet

gospodarczy,

zda się i sądowy, z zastrzeżeniem dla władcy części „iuris spolii”. Papież

jednak tego nie zatwierdził. Były to czasy, kiedy Kościół i państwo żyły
w symbiozie, gdy dla osiągnięcia celów politycznych chwytano się argu­
mentów religijnych i odwrotnie.

Choć nie wiadomo, jakich przykrości doznał Wincenty, gdy był prze­

śladowany ze strony Mieszka Raciborskiego, na pewno jako członkowi li­

gi arcybiskupa przypadł mu tak samo gorzki kielich, jaki od dawna pił
arcybiskup Kietlicz. Na podstawie tych wydarzeń historycznych widać,

jakie Wincenty Kadłubek ponosił trudy w czasie swych rządów diecezją

krakowską. Warto jednak zaznaczyć, że w tej przykrej rozgrywce między
Kietliczem a Laskonogim Wincenty niezłomnie trwał przy arcybiskupie
i przy księciu Leszku Białym. Cichy, ale wielce wpływowy arcypasterz

krakowski nie zaniedbał żadnej okazji, aby przyczynić się do wzmocnienia
obozu, po którego stronie były słuszne i uzasadnione racje Kościoła.

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

31

2. Zjazd w Mąkolnie

Na zjeździe w Mąkolnie Wielkopolskim 24 maja 1212 r. radzono nie

tylko nad sprawami dotyczącymi walki między Kietliczem i Laskonogim.
lecz omawiano również misję pruską, którą niewątpliwie żywo intereso­
wał się biskup Wincenty, tym bardziej, że prowadzili ją cystersi z Łekna,

członkowie zakonu, do którego Wincenty odnosił się zawsze ze szczerym
uznaniem.

Misja pruska, jak wiadomo, podjęta była z inspiracji Kietlicza. Stąd

i bliższe zainteresowanie tą sprawą. Dodać trzeba, że zjazd przyjął
z uznaniem wiadomość o tym, że misjonarze cysterscy pod przewod­
nictwem Boguchwała Filipa i Chrystiana pozyskali w Prusach wielu lu­
dzi dla wiary chrześcijańskiej. Innocenty III już 4 IX 1210 r. przekazał

arcybiskupowi jurysdykcję nad nowo nawróconymi w Prusach, dopóki nie

otrzymają własnego biskupa. Warto zaznaczyć, że Boguchwał zginął

śmiercią męczeńską w 1213 r., a w trzy lata później, tj. w 1216 r., Chrys­

tian mianowany został biskupem misyjnym Prus. W Mąkolnie Wincenty

potwierdził swoją gratyfikację dla klasztoru w Sulejowie, której dokonał
w 1206 r. jako ówczesny prepozyt sandomierski. Na zjeździe w Mąkolnie

bratankowie Wincentego, tj. Bogusław i Sulisław, wobec uczestników

zjazdu i Mszczuja, księcia pomorskiego, zrzekli się wszelkich pretensji do
dóbr rodzinnych Czerników i Gojców, które stryj ich jako prepozyt san­
domierski podarował klasztorowi w Sulejowie ze względu na pamięć

zbawienia duszy jego fundatora, tj. księcia Kazimierza i jego małżonki

Heleny oraz własnej rodziny.

3. Zjazd w Mstowie

W czasie zjazdu w Mstowie w 1212 r. metropolita konsekrował nowe­

go biskupa Pawła, co oznaczało zakończenie sporu o jego elekcję, jako
biskupa poznańskiego, będącego zwolennikiem Laskonogiego. Przeciwko

tej elekcji bezskutecznie występował arcybiskup u papieża. Po uroczy­
stościach religijnych, w związku z wydarzeniami przy elekcji Pawła,

episkopat grożąc ekskomuniką, uchwalił zakaz zdradzania sekretu obrad
kapitulnych. Prawdopodobnie zakaz ten został powzięty z inicjatywy bis­
kupa krakowskiego, który słynął z prawdomówności.

4. Synod w Sieradzu

Na Synodzie w Sieradzu 24 czerwca 1213 r. omawiano sprawy Koś­

cioła i sytuację w kraju. Radzono nad sporem między Laskonogim a Koś­
ciołem. Poza tym synod zajął się uporządkowaniem zagadnień prawno-

-kościelnych w Polsce oraz sprawą zebrania materiałów na Sobór Po­

wszechny Laterański IV wyznaczony na dzień 1 XI 1215 r. bullą papieża

Innocentego III z dn. 13 IV 1213 r. Z kolei miał wybrać biskupów, którzy

background image

32

o. Klemens Swiżek O. Ci»t.

według wskazań papieża mają zostać w kraju dla sprawowania sakra*,

mentów świętych. Zajął się także ustaleniem terminu wyjazdu biskupów
do Rzymu, a także zabezpieczeniem interesów Kościoła i Jego reform przed

ewentualnymi niebezpieczeństwami w czasie nieobecności arcybiskupa
Kietlicza. Między innymi mówiono o tym, jak godnie reprezentować

episkopat polski na soborze, bowiem wymagały tego wówczas średnio­
wieczne pojęcia ludzi o zewnętrznej potędze Kościoła. Rozplanowano

więc całokształt tej wielkiej wyprawy biskupów polskich do Rzymu, któ­

rzy mieli spotkać się z całą elitą średniowiecznego świata. Dla omówie­

nia dalszych szczegółów postanowiono zebrać się po upływie dwóch lat.
Jako wielce zainteresowany sprawami polskimi w soborze miał uczestni­
czyć również biskup Wincenty, biskup szczególnie wrażliwy na sprawy

Kościoła i sprawy Polski.

5. Synod w Wolborzu

W połowie 1215 r. zgromadzili się biskupi na synodzie prowincjonal­

nym w Wolborzu. Arcybiskup Kietlicz uzyskał na nim przywilej immu­

nitetu dla Kościoła od książąt: Leszka Białego, Konrada Mazowieckiego,
Władysława Odonicza i Kazimierza Opolskiego, syna Mieszka Racibor­

skiego. Książęta chcąc uzyskać przychylność episkopatu i papieża przy­

znali Kościołowi niezależne własne sądownictwo, a wynagradzając
krzywdy wyrządzone Kościołowi przez poprzedników zobowiązali się pod

przysięgą przestrzegać wiernie zasady immunitetu kościelnego i na przy­
szłość nie narażać Kościoła na straty. Zebrawszy obfity materiał, udali się

biskupi we wrześniu tegoż roku do Rzymu. Uczestniczyli w soborze jako

członkowie episkopatu, arcybiskup Kietlicz, biskup krakowski — Wincen­

ty Kadłubek, biskup wrocławski — Wawrzyniec, biskup lubuski — Wa­

wrzyniec, biskup kujawski — Bartosz. W kraju pozostali: biskup płoc­
ki — Gedko i biskup poznański — Paweł. Żaden z książąt polskich nie

brał udziału w soborze. Leszek Biały, chcąc jednak zyskać sobie uznanie

i przychylność papieża, oddał się pod jego opiekę i przyrzekł mu wier­
ność oraz gotowość do obrony skrzywdzonych kościołów. Wpływ Win­

centego na wspomniany akt Leszka i na jego treść jest niewątpliwy, gdyż
przyjaźnił się on z tym księciem, a wcześniej w okresie prepozytury san­
domierskiej był jego wychowawcą po śmierci ojca, Kazimierza Sprawied­
liwego. Jak wiadomo, w Sandomierzu mieszkała matka, wdowa Helena

wraz ze swymi małoletnimi synami

Po przysiędze książąt i wielkodusznym akcie Leszka arcybiskup Kiet­

licz mógł spokojnie wraz z biskupami wyruszyć na sobór do Rzymu. Było

to zapewne na początku września, tj. na dwa miesiące przed rozpoczęciem

soboru.

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

33

VI. NA SOBORZE LATERAŃSKIM IV

Na Soborze Laterańskim IV okazała się w całej pełni zewnętrzna po­

tęga Kościoła. Przybyło nań wielu książąt i wasalów papieskich, metro­
politów, biskupów, opatów. Innocenty III wystąpił na soborze w całej

okazałości, nie tylko jako głowa Kościoła ze wspaniałą swą świtą kardy­

nalską, lecz także jako władca państwa kościelnego.

Wincenty Kadłubek był więc świadkiem jedynej w swoim rodzaju

manifestacji prezentującej siły zwycięskie ówczesnego Kościoła. Nie
wiadomo jednak, jak wyglądał orszak biskupa krakowskiego. Należy

przyjąć, że reprezentował się on godnie, choć przecież skromnie, jak to
przystało roztropnemu, pokornemu i świątobliwemu pasterzowi. Wincen­
ty jako pasterz krakowski miał precedencję po metropolicie i wyłączne

prawo jego konsekracji. Hierarcha krakowski według ówczesnych po­

trzeb i zwyczajów posiadał dość liczny dwór, skoro na zjazd w Mąkolnie
w 1212 r. przybył w towarzystwie sześciu własnych kapelanów, komor­

nika, sędziego, koniuszego i wojskiego oraz w orszaku rycerzy i gierm­

ków. Świta taka była nie tylko dopuszczalna, ale wprost niezbędna, gdyż

młodzież rycerska, a często i plebejska nabierała ogłady na dworach bis­

kupich, by potem niejednokrotnie awansować na wysokie stanowiska.

Podobnie działo się z Wincentym, który, jak wiadomo, w swej młodości

przebywał jako scholarz na dworze biskupa i książąt krakowskich. Na­

leży zaznaczyć, że ten jakby książęcy dwór i splendor nie omamił Win­
centego. Było to jednak potrzebne dla jego uczestników. Z przekazów

źródłowych wiadomo, że osoba Wincentego była „cicha i skromna, nie

wysuwająca się nigdy na czoło” i że przez swą skromność nie zwracała

na siebie uwagi. Jest on jedynym hierarchą, o którym źródła nie notują

nic ujemnego.

Laikat, tj. dostojników świeckich, reprezentowali przede wszystkim

panujący oraz magnaci i przedstawiciele miast. Przybyły także na sobór
szlachetne damy, m.in. królowa cypryjska, Alicja. Należy przypom­

nieć, że chociaż Innocenty III prosił o to, aby poczty biskupów były
skromne, ci jakby mimo woli wystąpili z największą okazałością. Dele­

gacja polska (na soborze brała ud

2

iał po raz pierwszy), okazałością nie

różniła się wówczas od innych. Nie zauważono też pośród jej uczestników

jakichś przejawów niższości względem innych delegacji. Mieszkańcy bun­
towniczego Rzymu podziwiali owszem wspaniałą procesję czterystu bis­
kupów, ośmiuset opatów i przełożonych zakonnych, ale zatarasowali

wejścia i przez to przyczynili się do tego, że kilku uczestników soboru

zatratowano.

Biskup Wincenty pilnie przysłuchiwał się obradom soborowym oraz

powziętym uchwałom. Brak jednak wiadomości o ewentualnym czynnym

udziale polskiej delegacji w soborze. Wiadomo tylko, że wszystkie dele­

gacje, a więc i Polacy musieli się stawić na pożegnalnej audiencji u pa­
pieża i że 29 XII 12i5 r. Innocenty II! zatwierdził przywilej wolborski.

Tak więc wszyscy biskupi polscy łącznie z Wincentym spotkali się z pa­
pieżem.

Do Rzymu z delegacją soborową przybyli również dwaj nowo nawró­

ceni zwierzchnicy szczepów pruskich, Surawabuno i Warpoda, którym

papież osobiście udzielił chrztu 6 stycznia 1216 r., a zatem jeszcze w at-

3 — Polscy święci

background image

34

o. Klemens Swiźek O. Cist.

mosferze soborowej. Był to pierwszy efekt polskiej misji okupionej

śmiercią męczeńską Filipa Boguchwała, do której doszło 4 V 1215 r., tj.
zaledwie na kilka miesięcy przed rozpoczęciem soboru. Krew męczen-

mkow jest posiewem dla wzrostu nowych chrześcijan. Krwawe ziarno

Boguchwała rzucone w ziemię pruską zaowocowało nowym, zbawiennym

pędem, sakrą biskupią apostoła Prus, Chrystiana. W ten sposób mógł on
utwierdzać w sercach „dojrzewających do żniwa” ziarno dobrej nowiny

-■wangelicznej.

Sobór Laterański IV w 1215 r. wieńcząc niejako pontyfikat Innocentego

III siał się również przeglądem sił Kościoła. Jest to jednak tylko ze­

wnętrzna strona sprawy. Na soborze przeprowadzono przede wszystkim
bardzo ważne reformy dotyczące spraw Kościoła. Oto one:

1) Ustalenie corocznego obowiązku przystępowania do sakramentu

pokuty i Ołtarza.

J

*

2)

Obostrzenie czujności w stosunku do małżeństw katolickich w ce­

lu unikania konkubinatu.

3 Obostrzenie karności duchownych,

4) Ogłoszenie nowej krucjaty do Palestyny, którą wyznaczono na

1 VI 1217 r. itd.

Ponadto biskupów zobowiązano, aby co roku odbywali synody diece­

zjalne i prowincjonalne celem wprowadzenia reform nakazanych przez

sobór. Dwaj biskupi stojący na czele reformy, tj. „wszechwładny” Kiet-

licz i pokorny Wincenty, biskup krakowski, synody takie przeprowadzili

w swvch diecezjach w 1216 i 1217 r. Spotkali się w czasie ich przeprowa­
dzania z dużymi trudnościami, przede wszystkim zaś z opozycją kleru,

przez którv reforma soborowa nie została przyjęta z należytym zrozu­
mieniem. stanowiła problem „niemiły i wprost niepożądany”, choć wia­

domo było powszechnie, że była ona konieczna.

W Płocku np. synod odbył się w 1216 r. Jeżeli tam bawił Kietlicz,

odzie nieprzychylnvm mu biskupem był Gedko, to w innych diecezjach
akcja synodalna musiała się rozwijać znacznie lepiej. Wszystko to działo

się ku radości arcybiskupa i ściśle z nim współpracującego Wincentego

w zakresie przeprowadzania reformy soborowej. Nie ulega wątpliwości,

że Henryk Kietlicz był trudnym zwierzchnikiem swoich sufraganów, jak

wówczas nazywano pasterzy diecezji podległych Gnieznu. W latach po­

soborowych doszło między nim a Gedką w Płocku do procesu na forum
papieskim. Łagodny Honoriusz III, którego raziły metody bojowego me­
tropolity, stanął zasadniczo po stronie Kietlicza, ale polecił mu zająć się

bardziej diecezją własną, zostawiając inne w spokoju. Była to więc w ja­

kimś stopniu satysfakcja dana Gedce. Również jakieś zadrażnienia czy
nieporozumienia musiały zaistnieć także między Kietliczem a biskupami

lubuskim i wrocławskim, gdyż w latach 1217-1218 przyłączyli się oni do
nieprzychylnego mu Pawła. Przy metropolicie pozostał tylko biskup Win­
centy i biskup kujawski Bartosz. Jak widać, wśród episkopatu mimo

energicznych działań ze strony Kietlicza, tj. z jednej strony, i mimo spo­

kojnie i refleksyjnie działającego Wincentego Kadłubka, z drugiej strony,
zaistniał na pewien czas rozłam. Dodać jeszcze przy tym trzeba, że bis­
kupowi krakowskiemu chodziło o porządek i ład społeczny, konieczny

przecież dla pełnego rozwoju życia religijnego, narodowego i państwo-

wego.

background image

Dziesięcioletni okres pasterskich rządów Wincentego Kadłubka die­

cezją zapisał się jako okres mądrej, rzetelnej oraz gorliwej na wskroś

biskupiej działalności w Krakowie i terenie. Przez okres ten, a także po

soborze laterańskim mimo przeprowadzonej reformy kościelnej me było

w kraju pożądanego spokoju. Po prostu wrzało w nim w wyniku róż­

norakiej niezgody. Z jednej strony wojna z Prusami angażowała Konra­
da Mazowieckiego, z drugiej Leszek Biały zmagał się z Danielem Roma-

nowiczem, Laskonogi zaś i Henryk Brodaty zajęli ziemię Władysława
Odonicza. Niepokoje, waśnie, krwawe walki między książętami w jakiś

sposób zaczęły doskierać i Wincentemu, coraz bardziej niepokoić, smucić
i martwić. Doszedł do przekonania, że tych piętrzących się trudności i za­

ciętych walk żadna siła ludzka nie zdoła pokonać. Wincenty bowiem jako
człowiek żyjący życiem wewnętrznym, wpatrzony w ofiarę krzyżową

Chrystusa, którą podjął, by zbawić świat, sam zapragnął pójść jego śla­
dem, śladem ofiary, wyrzeczenia i zaparcia samego siebie. I wówczas,

jakby mimo woli, zrodziło się postanowienie odejścia od apostolskiego
urzędu biskupa i podjęcia nowego trudu życia oddanego całkowicie Bogu

przez uciążliwą pracę nawet fizyczną i przez nieustanne zadośćuczynienie
modlitewne praktykowane w dzień i w nocy. Zdaje się, że nieustanna
ofiara wynagradzająca pociągała jego szlachetną duszę.

Miejscem takiego ascetycznego sposobu życia kontemplacyjnego był

wówczas bardzo ceniony przez Wincentego zakon cystersów, z którym

żył w serdecznej przyjaźni. W tym więc zakonie o surowej regule (ubós­
two i żołnierskie posłuszeństwo), widział doskonałe miejsce dla złożenia

ofiary i z siebie, i z tego, co posiadał. Zatem postanowił odejść i opuścić

wszystko, by się tylko upodobnić do Chrystusa — ubogiego i posłusznego.
Motywy odejścia były więc ewangeliczne, stąd najbardziej godne po­

chwały i uznania.

W pierwszych latach działalności biskupiej Wincentego (1212 r.) na

Wawelu spłonął skarbiec od uderzenia pioruna. Jako biskup był tym
wydarzeniem głęboko poruszony i zasmucony, tym bardziej, że pożar spo­

wodował duże straty materialne. Fakt ten jednak mimo wszystko przyjął
spokojnie i rozważnie, przyjmując go jako wyraz niezbadanych i nie­
doścignionych zrządzeń Opatrzności Bożej. Wkrótce szczodrą ręką na­

prawił spowodowane pożarem straty, a zniszczone przedmioty nowymi za­

stąpił. W związku z tym niektórzy biografowie przypuszczają, że wypa­
dek z piorunem zadecydował o odejściu Wincentego z Krakowa. Takie

mniemanie wydaje się wielce nieuzasadnione, a nawet fałszywe, gdyż

biskup odszedł z Krakowa dopiero sześć lat później po wypadku z pio­
runem, a nie bezpośrednio po tym wydarzeniu.

Podobnie rozumuje ks. prof. Umiński, gdy pisze: „Osobowość tego

rodzaju co mistrza Wincentego, subtelną, wrażliwą na wszelkie zło i pra­
worządną, razić musiał ten świat bezprawia, którego na każdym kroku,

nawet we własnym obozie był świadkiem, oraz intryg nieraz zwycięskich,
z którymi jako biskup wielokrotnie spotykał się. Zdumiewały go i znie­

chęcały te ciągłe zmagania, pozornie bezużyteczne, o ideały, o które razem

z arcybiskupem walczył i które kochał. Bolał go ten brak całkowitego
zrozumienia dla wszystkich wysiłków jego kierowników w Polsce, na
które patrzył”.

Oczywiście na obniżenie ewentualnego lotu mógł wpływać sędziwy już

______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek_________________________ 35

background image

36

o. Klemens Sieizek O. Cist.

wiek Wincentego i pewne znużenie z powodu wieści o częstych utarcz­
kach i zbrojnych walkach, jakie prowadzili ze sobą książęta w dzielnico­

wej Polsce. Miał w pewnym stopniu, jak się zdaje, dosc tego wszystkiego.

Należy zwrócić uwagę, że Wincenty do klasztoru poszedł nie jako re­
zydent — na odpoczynek, lecz jako nowicjusz, którego czekała nowa

ciężka próba życia. Cystersi nie stosowali żadnych ulg dla nikogo, nawet

i dla biskupów. Wszyscy traktowani byli na równi. Należy przy tym
zauważyć, że biskup krakowski musiał mieć jeszcze wówczas na tyle sił

fizycznych i czuć się zdrowo, skoro świadomie zdecydował się na tak su­
rowe trudy życia zakonnego. Co więcej, ich początek rozpoczął przeby­

ciem pieszo i boso 80-kilometrowego odcinka drogi z Krakowa do Jędrze­
jowa. Nie wchodziła tutaj w rachubę względna starość ani tym bardziej

zmęczenie fizyczne. On chciał znosić trudy dla Bożej chwały.

VII. WINCENTY I CYSTERSI

Wpływ sw. Bernarda z Clairvaux na bł. Wincentego był przemożny,

a nawet zdumiewający. Ten dawny rycerz, a następnie „szalony” mnich
cysterski

zachowywał

regułę

św.

Benedykta

w

dosłownym

brzmieniu

według interpretacji założycieli zakonu cysterskiego: św. Roberta, św.

Alberyka i św. Stefana Hardinga. Wtenczas, kiedy Wincenty był na stu­
diach w Paryżu (przed rokiem 1180), uczniowie św. Bernarda odgrywali

wybitną rolę, byli narzędziem jedności uniwersalizmu Kościoła. Słowem

i przykładem umacniali chrześcijaństwo i bronili Kościoła. Wincenty nie

mógł nie spotkać się z cystersami we Francji, gdzie wówczas było już

około 150 klasztorów, natomiast we Włoszech posiadali około 50 domów

zakonnych.

Wincenty widział, że cystersi odgrywali w życiu publicznym Kościoła

wybitną rolę. Papież odznaczył 15 cystersów purpurą kardynalską, stu

innych powołał na biskupie i arcybiskupie stolice, a wielu por uczył naj­

ważniejsze legacje w Kościele. Wincenty zapoznał się z listami i z działal­

nością św. Bernarda. Przejął się jego mistyką. Jako biskup krakowski

otaczał

Wincenty

specjalną

troską

zakon

cystersów;

pragnął

bowiem

wzbogacić swój naród nie tylko w wartości religijno-moralne, ale rów­
nież w wartości z dziedziny kultury materialnej, gospodarczej, społecznej,

oświatowej i w* to wszystko, co ówcześnie dawał społeczeństwu bezinte­
resownie zakon cystersów, a co miało przetrwać całe wieki.

Zakon cystersów niósł ze sobą nie tylko głęboką ascezę, opromienioną

wielkością

św.

Bernarda

z

Clairvaux,

ale

także

wiele

praktycznych

i wielce użytecznych umiejętności. Zaliczyć do nich m.in. należy szeroko

pojętą agrokulturę z różnymi specjalnościami, jak np. zakładanie win­
nic, które przetrwały w Zielonej Górze do dnia dzisiejszego. Dalej orga­
nizowanie

przemysłu,

prowadzenie

hut

wraz

z

wydobywaniem

rudy

z własnych kopalń. Zakładanie szpitali, uczenie rzemiosła, prowadzenie

szkół, aptek, rozpowszechnienie budownictwa sakralnego, a także klasz­

tornego o niepospolitych walorach architektonicznych. Dość na tym miej-

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

37

scu wspomnieć Krzeszów, Mogiłę, Pelplin, gdzie zachowała się prawie
całkowicie dawna biblioteka cysterska, Oliwę z dekoracyjnym parkiem
cysterskim, z własną drukarnią, a szczególnie ze znanymi powszechnie
organami, zbudowanymi przez brata konwersa żmudną pracą 25 lat.

Dekoracyjne parki cysterskie należą do najpiękniejszych w Europie.

Oprócz Oliwy fragmenty takiego parku można jeszcze dziś oglądać

w Jędrzejowie i podziwiać wspaniałe kolumny barokowe, mocno nad­

werężone zębem czasu.

Wincenty miał głębokie zrozumienie podejmowania tego rodzaju

prac — i stąd jego wielkie uznanie dla działalności zakonu cystersów.
W ówczesnych warunkach gospodarczych w naszym kraju była to dzia­
łalność pionierska. Rozumiemy teraz, dlaczego Wincenty uposażył hojnie

klasztory cysterskie w swojej diecezji. Można rzec, że tak wyrażała się
praktycznie jego troska o dobro Ojczyzny.

Co dotąd jednak powiedziano, nie wyczerpuje problemu: Wincenty

i cystersi. Jest to zagadnienie złożone, idące w głąb życia społecznego,

dosięgając życia osobistego mistrza Wincentego.

W Kronice Wincentego dostrzega się wpływ mistyczno-etyczny św.

Bernarda z Clairvaux, wielkiego współtwórcy duchowości cysterskiej.
Większą część wykładu historii Polski wkłada Kadłubek w usta dwóch

wybitnych biskupów — humanistów, a zarazem swych pierwszych mi­
strzów duchowych — biskupa krakowskiego Mateusza

1

i arcybiskupa

gnieźnieńskiego Janika. Obaj są przyjaciółmi i protektorami cystersów.

Janik ufundował pierwszy klasztor polski cystersów w Jędrzejowie za

aprobatą Mateusza. Wielkim admiratorem cystersów był książę Kazi­

mierz, wszechstronny intelektualista, bliski i sercem, i umysłem Wincen­

temu. Włączył on cystersów sulejowskich do grona swych kapelanów,
czyniąc nadania dla klasztoru z dwóch wsi.

Należy tu jeszcze uwzględnić stosunkowo duży wkład cystersów

w ruch umysłowy XII wieku. Ponadto do podstawowych cech formacji
duchowej polskich elit intelektualnych epoki Kadłubka-pisarza, elit, któ­
re przyswoiły naszemu krajowi nowe horyzonty myślowe i nowe zdo­
bycze kulturalne „renesansu XII wieku” trzeba zaliczyć poczucie szcze­

gólnej atrakcyjności ideału cysterskiego i szczególnej rangi zakonu św.
Bernarda w życiu chrześcijańskim. Owo uznanie, a może i uwielbienie
dla cystersów przybierało w kulturze polskiego środowiska dość specjal­
ną postać, chyba nie upowszechnioną w całej Europie.

W takiej to atmosferze żył i działał przez długie lata Wincenty Kadłu­

bek. Odejście od biskupstwa i udanie się do klasztoru cystersów w Ję­
drzejowie oznaczało tylko przejście ze środowiska elity polityczno-inte-

lektualnej w kraju do elity bardziej duchowej. Ku swej ostatecznej de­

cyzji szedł Kadłubek przez doświadczenie rządów biskupich i prawdopo­

dobnie bez ich udziału nie doszłaby ona do skutku.

Wincenty obserwował wówczas niezwykłą aktywność „zewnętrzną”

zakonu w Europie środkowej i na wschodzie. Cystersi odegrali niebłahą

rolę jako łącznicy pomiędzy papiestwem i Polską w procesie reformy Koś­

cioła, przede wszystkim stali się wykonawcami wielkiego programu mi-
syjnego rzutującego na Ruś. Akcja misyjna inspirowana przez Rzym nie

była zgodna z duchem zakonu i zadaniami zakonu, toteż cystersi musieli

tu ustąpić z czasem miejsca innym instytucjom.

background image

38

o.

Klemens Swuek O. Cist.

________________

Wincenty wraz z całym episkopatem i większością książąt zaangażo­

wany był

w popieraniu

wspomnianej misji kierowanej przez zakonm-

•cow. uzyskujących wraz

z

rozwojem dzielą sakry biskupie. Umiłowany

rason pretendował dla niego najwyższy wariant drogi życiowej ewoluują­

cej ku świętości. Cela zakonna klasztoru cysterskiego stanowiła końcowe

ogmwo rozwoju duchowego Wincentego Kadłubka. Rozwój ten w kon­

sekwencji ujawnił się w osobistej jego świętości i dojrzał w celi mnicha

/

Ówc2

ł

esno

k Woęr cysterskie miały charakter cudzoziemski. Taka sy­

tuacja utrzymała się bardzo długo. Pierwszym polskim cystersem w klasz-
torze jęd^ejow^kim w gronie mnichów francuskich był Wincenty Ka­

dłubek. Pomewaz znałA

ęzy

.

k

francuski i był w dobrym znaczeniu czło­

wiekiem Zachodu dzięki studiom zagranicznym (Paryż, Bolonia), więc

je^o adaptacja nie

problemu Faktem jednak jest. że Idasztor

^tr.ejący k,d <8 lat (11*9-1-18) nie miał w swoim gronie do tej pory żad­

nego Polaka.

Przyczyna, dla której element miejscowy nie garnął się i nie przenikał

na razie klauzury cysterskiej, tkwi m.in. i w tym, że mnisi francuscy pod

wpływem św. Bernarda zbyt może jednostronnie podkreślali ideał samot­
ności, co niezbyt odpowiada ruchliwiej naturze sangwinicznej Polaków.

Niemniej jednak i w tym okresie obok mistrza Wincentego polscy cy­

stersi zaznaczyli czynną swoją obecność w życiu Kościoła na ziemiach.,

polskich,

a następnie w wielu dziedzinach życia społecznego, narodowegoj

i państwowego. Już w XII wieku mieliśmy świętych mnichów i święte’
mniszki, taki np. byl Bertold biskup, apostoł Łotwy, zamordowany*

24 lipca 1198 r. Ten fakt musiał Wincenty głęboko przeżywać.

To asceza cysterska ukształtowała na oczach Wincentego świątobliwe.,

mnisze postacie, jak:

<

_ św. Jadwiga, księżna śląska (1178/80-1243), fundatorka klasztoru cy-

stersek w Trzebnicy;

— bi. Bogumił, arcybiskup gnieźnieński (1187-1198), zmarł 1203 (1204);

wstąpił do cystersów w Kazimierzu i przybrał imię Piotra, był opa-

tem w Koprzywnicy, jak przyjmują niektórzy historycy;

— bł. Benigna, mniszka klasztoru w Trzebnicy, męczennica cysterska za­

mordowana przez Tatarów w 1241 r.;

— bł. Chrystian, biskup, pierwszy, apostoł Prus, z Sulejowa, zm. 1245 r.;

— bł. Władysław — konwers;

— św. Zbigniew, zamordowany wraz z zakonnikami w Koprzywnicy

przez Tatarów 2 II 1260 r.;

— i wiele innych, które wyliczają menologia cysterskie.

Jest rzeczą znamienną, że tylko Wincenty „mąż nauki i cnotą znako­

mity” zachował się w sanktuarium pamięci narodowej z tendencją do

kanonizacji, a wszystkie inne wymienione świątobliwe postacie, prócz
Jadwigi i Bogumiła, pogrążyły się w atmosferze zapomnienia, lecz ich

trud i krew męczeńska — to wkład fundamentalny w naszą przeszłość

historyczną, z której wyrasta dzień dzisiejszy.

background image

VIII. ŻYCIE ZAKONNE WINCENTEGO

Błogosławiony Wincenty Kadłubek________________ _____ 39

1. Rezygnacja z biskupstwa

Znamienna jest wypowiedź ks. Karola Wojtyły w sprawie odejścia

Wincentego z biskupstwa krakowskiego do klasztoru w Jędrzejowie:

„Wincenty to człowiek stworzony do tego, ażeby rozkazywać, żeby być

władcą, biskupem, a więc pasterzem i rządcą ludu wiernego. Za god­

nego tego władztwa w Kościele uznał go papież i uznało go społeczeń­

stwo. F^zecież widzieli w nim światłość, widzieli dobroć, pochodzącą

z Chrystusa, a ta dobroć pochodząca z Chrystusa winna znamienować pa­
sterza w Kościele. A więc łatwo było dostrzec w Wincentym Kadłubku

również pasterza, arcypasterza w wielkiej historycznej stolicy Krakowie.

Do tego wszystkiego był nie tylko dysponowany, ale i był także powoła­

ny przez Boga i ludzi, bo w Kościele Bożym — Bóg sam powołuje. Bo
to, co czynią ludzie, jest jakimś wykładnikiem woli i zamiarów Bożych.

A więc to, co czynił Wincenty opuszczając stolicę biskupią w grodzie Kra­

ka, jest wykładnikiem woli Bożej i Jej zamierzeń”.

Swą myśl późniejszy metropolita krakowski kontynuuje jeszcze w na­

stępnych słowach: „Właśnie wówczas, kiedy oddano w jego ręce władzę
w Kościele, kiedy został biskupem krakowskim, właśnie wówczas poczuł,

że jego osobiste powołanie życiowe jeszcze się nie zakończyło, że jest
przed nim jeszcze jakaś droga, na którą ma wejść. I wówczas to,
co nie trwało oczywiście krótko, to były jednak lata, szereg lat spędzo­
nych na biskupstwie krakowskim, w ciągu których z jednej strony rzą­

dził, pasterzował, władał ludem Bożym, a z drugiej strony jakoś jeszcze

wewnętrznie dojrzewał do tego, co było jego dalszym powołaniem”.

„I właśnie kres tego procesu dojrzewania był wydarzeniem historycz­

nym w dziejach opactwa i tego kościoła, które przykuwa dzisiaj naszą
uwagę. To był ten moment, kiedy on, mistrz Wincenty, biskup krakow­

ski, autor Kroniki, biskup i historyk, kronikarz stanął bosą nogą na pro­
gu tego opactwa i zapukał do furty klasztornej, zakołatał klęcząc na pro­

gu tego miejsca, prosił tak jak najgorętszy nowicjusz o to, ażeby mógł
być przyjęty do grona mnichów. To był dalszy ciąg jego powołania. Tu

miał być kres jego życia wewnętrznego i wewnętrznego dążenia”.

„W gronie mnichów cysterskich miał spędzić ostatnie lata swego życia.

Spędzić, to jest słowo zbyt małe, zbyt błahe, trzeba by powiedzieć ina­
czej. On tu nie pędził lat swego życia, on pozwalał się pędzić tej łasce

Bożej, przeobrażać, przeistaczać, bo doszedł do przekonania, że jeszcze za
mało zjednoczony z Bogiem, mało zjednoczony z Chrystusem. Chciał być

zjednoczony bardziej, uznał, że jeszcze zbyt jest oderwany na stolicy bis­

kupiej, zbyt oderwany, a chciał stanowić jedno z Chrystusem, jedność
z Bogiem. Chciał się uniżyć, chciał się oderwać od świata i od ludzi, chciał
się oderwać od tego, co zewnętrzne, aby wejść w swoje wnętrze i w za­
cisze i w tym wnętrzu i zaciszu swej własnej duszy oraz w murach tego

klasztoru i w ramach cysterskiej reguły szukać całkowitego zjednocze­
nia z Bogiem” (Kazanie z dn. 8 III 1958 r. Jędrzejów).

Słowa te godne są głębszej refleksji. Wskazują na to, że powołanie ży-

background image

40

o. Klemens Swiiek O. Cist.

Ciowe człowieka

kształtuje się i

rozwija

przez szereg lat, powoli, w ukry­

ciu.

często Ujawnia

się ono na zewnątrz w dojrzalej formie s osunkowo

późno,

ku

zdziwieniu i

zaskoczeniu wielu ludzi, z którymi człowiek ow

wspólnie

żył i pracował. Tak było u mistrza Wincentego.

Rezygnacja Wincentego z biskupstwa krakowskiego nie przyszła łat­

wo, owszem przysporzyła mu wiele trudności. Długosz mówił, że Wincenty
postanowił wydobyć się

z

tego burzliwego odmętu. Mąż wielkiej nauki

i świątobliwości zapragnął odejść z biskupstwa. Nie mógł jednak tego
łatwo przeprowadzić, gdyż jego zamiarom sprzeciwiał się Leszek Biały
i

kapituła.

Wspólnie

ubolewali

i

nie

wyrażali

zgody,

aby

Kraków

i Rzeczpospolita straciły tak znakomitego męża. Wreszcie ulec musieli,
widząc stanowczość ze strony biskupa. A gdy szukano po nim następcy
na biskupstwo, Iwo

,

S1

S księciu godniejszy od innych. Ponieważ

jednak w związku z odejściem Wincentego z Krakowa obawiano się za­
strzeżeń ze strony papieża, przeto Iwo wraz z Jackiem, kanonikiem kra­
kowskim, udał się do Honoriusza III, u którego uzyskał zwolnienie Win­

centego z biskupstwa, a potwierdzenie siebie na stolicy krakowskiej.

Skuteczność misji Iwona tym się tłumaczy, że kardynał Iiugolin był

z nim zaprzyjaźniony z okresu wspólnych studiów w Paryżu i w wyniku
tego przedstawił go papieżowi jako odpowiedniego następcę Wincentego.
Rezygnacja

Wincentego

z

biskupstwa

krakowskiego

została

przyjęta

przez papieża w 1218 roku.

2. Klasztor w Jędrzejowie

Okolica

Jędrzejowa,

choć

dzisiaj

porośnięta

nowoczesnym

budow­

nictwem, niby plennym chwastem, pozostaje urocza. Pofałdowanie grun­

tu wydaje się równomierne, a jednak spływa fałdami w dół, tworząc cy­

sterską vallis. W jej centrum wyrasta kościół.

Kościół cysterski w Jędrzejowie był w 1210 r. konsekrowany przez

Wincentego Kadłubka. Rozrósł się jednak wzwyż i wszerz, przyhołubił

i objął swymi ramionami dawny kościółek św. Wojciecha z epoki romań­

skiej, przybierając nową formę architektoniczną. Dotąd pozostała z niego

duża’ część z wieży kościelnej w formie rotundy, wtopiona w zręby obec­
nego kościoła.

Pierwszą fundacją cysterską na ziemiach polskich jest klasztor w Ję­

drzejowie i jako taki stanowi pierwszą kolonię tego zakonu we wschod­
niej Europie. Cystersi osiedlając się tutaj z francuskiej Burgundii nie

ograniczyli swej działalności do spełniania obowiązków religijno-kościel-
nych, aczkolwiek to było ich głównym i podstawowym celem (uświęcanie

mnichów według obostrzonej reguły św. Benedykta), ale przystąpili rów­

nież z całą energią do przeszczepiania nowości gospodarczych, promie­
niując nimi poza obręb jędrzejowskiej siedziby. Cystersi jędrzejowscy

Mjmowali się również sprawą oświaty, prowadzili bowiem szkołę klasz­
torną, zapewne jedyną do XV wieku w Jędrzejowie. Począwszy od XV w.

me

zaniedbywali

udostępnienia

dla

swych

zakonników

wyższego

wy-

naukowp

13 na Akademii

Krakowskiej, z których wielu osiągnęło stopnic

*

błogo

*

background image

Fundacja klasztoru cysterskiego w Brzeźnicy, potem zwanej Jędrze­

jowem. pochodzi z 1140 r. Fundatorami klasztoru byli właścice ;e Brzeź­

nicy, dwaj bracia Jan (Janik) i Klemens Świebodzice h. Gryf, powszech­

nie znani jako Gryfici. Jan był najpierw proboszczem we Wrocławiu
i kanonikiem gnieźnieńskim i krakowskim, następnie biskupem wrocław­
skim, a w końcu arcybiskupem gnieźnieńskim (1148). Komes Klemens,

jako dziedzic Brzeźnicy, był bogatym panem świeckim i rycerzem.

Klasztor w Brzeźnicy przez pewien czas nazywał się Morimundus Mi­

nor (Morimond Mały), a to w odróżnieniu od macierzystego Morimundus

Maior. Nowy klasztor zyskał sobie duży rozgłos, a to z racji nieprzecięt­

nej gorliwości oraz karności zakonnej. Z tego więc powodu wielki propa­

gator zakonu cystersów, św. Bernard z Clairvaux, zapragnął go odwie­
dzić i wybrał się w podróż do Polski, ale rozchorowawszy się w drodze

zatrzymał się z konieczności w Niemczech i do Jędrzejowa już nie przy-

był.

Początkowo klasztor jędrzejowski był słabo uposażony i nie mógł

utrzymać przybyłych tam zakonników. Brakowi temu zaradził fundator,
arcybiskup Jan wraz ze swym bratem Klemensem. Czynił to m.in. na

skutek wyjątkowej gorliwości mnichów jędrzejowskich. Warto przy tym

wspomnieć, że klasztor cysterski w Jędrzejowie w 1149 r. podniesiony zo­
stał do godności opactwa.

Klasztor cystersów w Brzeżnicy-Jędrzejowie, w chwili gdy przybył

do niego biskup krakowski Wincenty, miał już pewną, własną historię.

Jak wiadomo, przebywali w nim od samego .początku Francuzi. Byli to

pierwsi mnisi tej narodowości na polskiej ziemi. Historia klasztoru

w Jędrzejowie zamykała się wówczas w latach 1140—1218, tj. spisywana

była już od 78 lat. Klasztor tworzył zamkniętą społeczność nie przyjmu­

jąc zgoła nikogo na członków zakonu z miejscowych mężczyzn. Rządził
się też swoistym prawem zakonno-kościelnym na podłożu kultury fran­

cuskiej. Był po prostu zamkniętą enklawą zakonną, do której nie mieli
wstępu Polacy. Okres takiej wyłączności trwał długo, bo około 200 lat,
chociaż po Francuzach wyłączność klasztorną stanowili Niemcy. Oczy­
wiście cudzoziemscy mnisi niechętnie patrzyli na żywioł miejscowy jako

„minoris gentium”.

Pierwszym opatem klasztoru w Jędrzejowie był Mikołaj z Burgundii,

którego dawne kroniki i kalendarze zakonne darzyły mianem święty. On
to „święty przełożony” klasztoru jędrzejowskiego przygotowywał glebę
dla przyszłego ziarna polskiego, które miało zakwitnąć cystersko-bene-
dyktyńską świętością. Tym pierwszym ziarnem był Wincenty Kadłubek,

pierwszy Polak wśród francuskiej braci zakonnej. Nie był na pewno in­
truzem wśród zamkniętej małej społeczności francuskiej, znał bowiem

kulturę francuską, boć przecież studia kończył w Paryżu i znał doskonale

język francuski. To, że był biskupem, nie dawało mu prawa, aby go

traktowano łagodniej niż innych, jak wiadomo z bardzo surowej wów­

czas reguły cysterskiej. Wincenty wiedział, że nie będą mu pobłażać z po­
wodu uprzednio zajmowanego stanowiska i że musi wykazać, iż „na­
prawdę szuka Boga”.

Sw. Benedykt zabraniał okazywania jakichkolwiek względów przyję­

tym do klasztoru kapłanom. Zakon cystersów obejmował tym przepisem
nawet i biskupów. Wielu nie okazawszy się zdaniem konwentu godnymi

___

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

4!

background image

Klemens

Swłżek

O.

Cist

.

profesji, pozostawało w klasztorze w charakterze rezydentów. Także mni­

si podnoszeni do godności biskupów byli poddani surowej kontroli żako-
nu. W tym czasie kiedy Wincenty wstąpił do zakonu, mnisi żyli w peł­
nej surowości obowiązującej reguły. Gdy zdarzały się wykroczenia, np.

w dziedzinie zbytku czy abstynencji, kapituły generalne nie wahały się

przed usunięciem takiego współbrata z zakonu.

Dostojnego kandydata, biskupa krakowskiego, przyjmował do klasz­

tor.! opat Teodoryk, trzoci z kolei w Jędrzejowie (1206-1247). Według
?godnej opinii biografów odległość 80 km międzv Krakowem a Jędrzejo­
wem biskup Wincenty przebył w charakterze pobożnego pielgrzyma bo-

s, i pieszo. Wszystko wskazuje na to, że w czasie podróży, w połowie

drogi, zatrzymał się w Miechowie, w klasztorze bożogrobców, którym ja-

ao

biskup nadał na własność wieś Swiniarowo. Słudzy Grobu Bożego

z wielką czcią i szacunkiem przyjmowali niezwykłego, tajemniczego pąt­
nika, niedawno przecież swego dobrodzieja, a obecnie zdążającego do Ję­

drzejowa w celu oddania się na dobrowolną służbę Bożą w tamtejszym
klasztorze cystersem. Niebawem wieść o zdążający^ pielgrzymie dotarła

do wspólnoty zakonnej w Jędrzejowie. Wszyscy mnisi byli tym wydarze­
niem głęboko poruszeni. Spotkanie miało nastąpić w miejscu, gdzie dziś

znajduje się „Kopiec spotkania \ położony około 1 km poza zabudowa­

niami klasztornymi przy zbiegu dzisiejszej drogi asfaltowej prowadzącej

orzez Szczekociny do Katowic i polnej ścieżki z figurą bł. Wincentego.

Według tradvcji "do tego miejsca wyszedł konwent jędrzejowski na czele
z opatem Teodorykiem na powitanie niezwykłego pielgrzyma.

Jadwiga Stabińska, autorka pracy Mistrz Wincenty, pisze, że bez ucie­

kania się w sferę fantazji można na podstawie zwyczajów monastycznych

odtworzyć tę scenę. A więc sędziwy hierarcha krakowski upadł na kola­

na przed młodszym znacznie od siebie opatem, który od tej chwili stawał

się dla Wincentego „ojcem i panem”, jak mówi reguła św. Benedykta.
Również pokorne było powitanie braci zakonnych. Stanął w ich szeregu
jako ostatni, by w przyszłości stać się pierwszym świętym wśród wszyst­

kich polskich cystersów.

Tak oto rozpoczął się ostatni etap życia Wincentego w gronie cyster­

skiej braci francuskiej na ziemi jędrzejowskiej.

3. Wincenty w nowicjacie

Według ówczesnych zwyczajów każdy nowicjusz był poddawany su­

rowym doświadczeniom. Badano jego powołanie w ogniu upokorzeń, tj.

czy naprawdę szuka Boga. Przed ciężką próbą stanął również krakowski

nowicjusz z sakrą biskupią. Badano go, czy będzie zdolny do posłuszeń­

stwa. Na tę cnotę zwracał szczególną uwagę św. Benedykt, według któ­

rego posłuszeństwo zajmuje wśród ślubów zakonnych pierwsze miejsce.

Obok posłuszeństwa doświadczano pokory nowicjusza. Tu o tyle była

sprawa łatw.c-jsza, że już w czasie rządów w Krakowie znana była po­
kora biskupa. Wiadomo, że pokora stała się najważniejszą cnotą w życiu

Wincentego w klasztorze. W czasie rocznego nowicjatu, pogłębił ją jesz-

background image

Błogosławiony Wincenty Kadłubek

43

cze bardziej, tak że była ona dla niego jedną z dróg do udoskonalania
życia.

Cystersi przestrzegali, by nowicjat trwał przynajmniej jeden rok. No­

wo przyjętego kandydata pozostawiano przez 4 dni w celi gościnnej. Na­

stępnie wprowadzano go do kapitularza, gdzie padał krzyżem. Zapytany,

czego żąda, odpowiadał „Miłosierdzia Bożego i Waszego”. Powstawszy słu­

chał homilii opata o surowości mniszego życia. Gdy wyraził zgodę na
przyjęcie tych wszystkich trudów, po słowach opata: „Niech Bóg, który

ten zamiar w tobie wzbudził, dokona go”, powracał do celi gościnnej. Po

trzech dniach otrzymywał to, co my nazywamy habitem i szkaplerzem,

a zamiast szaty monastycznej, czyli kukuli, dostawał rodzaj kapy lub

płaszcza. Wtedy dopiero przechodził do „cella novitiorum” (nowicjatu).
Stanowiło to rozpoczęcie rocznej próby w klasztorze. Żaden z tym zwy­

czajów nie ominął Wincentego.

Zgodnie z ascetyką zakonną każdy nowicjusz, a więc i Wincenty, sta­

wał się z konieczności jakby początkującym w życiu wewnętrznym,

a cnotą zalecaną najbardziej przez św. Bernarda, była bojaźń Boża. Win­
centy całym wysiłkiem woli dążył do zjednoczenia się ze swym Stwórcą.

Tu w odosobnieniu cysterskim przyszedł Go szukać w pełni, na nowo Go
odnajdywać, by wnikać w Jego tajemniczą głębię. Wszystkie wskazania,
jakie mu w okresie próby podawano, przyjmował z całą świadomą

wdzięcznością, ponieważ postęp w tych cnotach zbliżał go i coraz bardziej

jednoczył z Chrystusem oraz wprowadzał w głębię życia nadprzyrodzo­
nego, życia łaski i dominacji Ducha Świętego.

Statut kapituły generalnej z 1198 r. nakazywał, by wychowanie no­

wych adeptów odbywało się dokładnie i ściśle według reguły św. Bene­

dykta. Wystarczy przeczytać 58 jej rozdział: „O przyjmowaniu braci do

klasztoru”. I tak, „gdy zgłosi się ktoś nowy do klasztoru, nie należy go

łatwo przyjmować, lecz jak mówi Apostoł „badajcie duchy, czy są z Bo­

ga”. Rozdział ten mówi, że nowicjusz w ciągu roku jest obowiązany trzy­

krotnie gruntownie przeczytać tekst reguły, aby poznał prawo, pod któ­

rym ma bojować.

Magister nowicjatu był zobowiązany obserwować Wincentego tak sa­

mo jak innych nowicjuszów, bacząc czy jest pilny w służbie Bożej, także

w posłuszeństwie i upokorzeniach. Te ostatnie nie oznaczały przesadnych
i fikcyjnych prób, były w sposób naturalny i praktyczny wykonywane
w codziennym, bieżącym życiu niemal każdego dnia.

Cystersi przestrzegali ściśle 71 rozdziału reguły o wzajemnym posłu­

szeństwie braci, a łatwo sobie wyobrazić, ile to pociągało rzeczywistych

wyrzeczeń ze strony Wincentego, bądź co bądź sędziwego już nowicjusza,
liczącego około 58 albo i więcej lat, który musiał dostosować się do at­
mosfery panującej w zakonie. Byli tam przecież osiemnastoletni lub dwu­
dziestoletni współno wic jusze.

W nowicjacie obowiązywała wszystkich mnichów abstynencja i post.

Z wielką skrupulatnością przestrzegano tego stałego umartwienia.

Po odmówieniu godzin kanonicznych nowicjusze wychodzili z chóru

na początku procesji, a po komplecie mieli dodatkowo modlitwy poza ora­

torium. Słuchali ascetycznych pouczeń magistra. Przychodził do nich

często i sam opat, a to w tym celu, by dać im swój wkład formacyjny.

Św. Bernard polecał nowicjuszom szczerość wobec swego ojca ducho-

background image

44

o. Klemens Świnek O. Cist.

wnego, tak samo jak magistrom w rozmowach prywatnych, by ich nie
ogarnęła acedia, tj. monotonia życia monastycznego, zniechęcenie, nie­

smak, zdegustowanie. Czasem wygadanie się może być na nie najlepszym

lekarstwem. Samotność, to niekoniecznie beata solitudo, bo gdy słowo

ukryje się przed duszą, to nawet z ust św\ Bernarda wyrwie się bolesna
skarga.

Kiedy Wincenty wchodził w głęb życia monastycznego, tj. podczas

nowicjatu, zakon ćyśtersów był w pełnym rozkwicie. Zakon ten rozsła­
wiał w Polsce także jego niecodzienny nowicjusz, biskup Wincenty, i to

w sposób szczególny, tzn. poprzez swą entuzjastyczną gorliwość, samo­
zaparcie, głęboką pokorę, całkowite oddanie się na służbę Bogu w życiu

zakonnym cysterskim.

W zakonie nowicjusze mieli także do dyspozycji pewien zestaw ksią­

żek, których lektura obowiązywała w ciągu rocznego nowicjatu. Oczy­

wiście dla Wincentego była to rzecz zbędna i nie przynosiła mu zapewne

żadnych nowych wartości naukowych, gdyż je zdobył w wysokim stopniu

w czasie swych kilkuletnich studiów uniwersyteckich za granicą. Już

Oswald Balzer wykazał jego gruntowne oczytanie w dziełach św. Ber­

narda. Wincenty nie potrzebował także uczyć się na pamięć psałterza,

gdyż znał go już o wiele w*cześniej.

Po roku pracy i modlitwy, radości i cierpienia, wzlotów mistycznych

i upokorzeń, szczegółów*, których nie znamy, miały rozstrzygnąć się losy

nowicjusza. Do profesji dopuszczał opat, ale po wysłuchaniu doradczej

opinii zgromadzenia. Opinia dla Wincentego wypadła nader pochlebnie.
Klęcząc przed ojcem klasztoru złożył Wincenty profesję monastyczną: po­

słuszeństwa, stałości miejsca i prowadzenia życia mniszego. Podpisany

dokument złożył na ołtarzu i na przemian z chórem odśpiewał trzykrot­
nie piękne benedyktyńskie suscipe:
„Przyjmij mnie Panie według obiet­
nicy Twrojej, a żyć będę i nie zawuedź nadziei mojej”, zakończone uro­
czystym „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”. Wówczas opat

poświęcił jego kukulę i przyodział go w nią. Mistyczne wręcz przywią­

zanie mnichów do tej obszernej i fałdzistej szaty kazało upatrywać w niej
symbol wyrzeczenia i doskonałości. Rozstawali się z nią jedynie przy
pracy. Na zakończenie tej podniosłej uroczystości następował jeszcze po­

całunek pokoju, przyjęty na klęczkach, co odbywało się podczas śpiewu

kantyku Zachariasza. Od tej chwili Wincenty zaczął prowadzić życie doj­

rzałego mnicha w klasztorze cysterskim w Jędrzejowie.

4. Dzień Wincentego w klasztorze

Dzień cystersów jędrzejowskich, w którym stale uczestniczył Win­

centy po złożeniu uroczystej profesji, był zasadniczo identyczny z roz­
kładem dnia w całym zakonie. W tym względzie dopuszczalne były tylko

małe odchylenia lokalne.

Należy zaznaczyć, że cystersi znali tylko dwie pory roku: zimę, która

trwała dla nich od dnia Podwyższenia Krzyża Świętego (14 IX) do świąt
Wielkiej Nocy, i „lato”, które obejmowało resztę roku kalendarzowego.

Także godziny cysterskie (jednostki pomiaru czasu) nie równały się pod-

background image

stawowym, ogólnie przyjętym jednostkom czasu. Był to według reguły
św. Benedykta zapożyczony od Chaldejczyków za pośrednictwem Rzy­
mian podział dnia i nocy na dwanaście części, przy czym dzień liczył się

od wschodu do zachodu słońca. Dawało to latem dłuższe godziny dnia

i krótsze nocą, a zimą — odwrotnie.

Dzień zaczynali cystersi dwugodzinną modlitwą pomiędzy godziną

I a II po północy. Wśród głębokiego milczenia, po modlitwie porannej,

podejmowano prace ręczne przeplatane śpiewem chóralnej modlitwy. Od

14 IX zaczynał się post monastyczny i trwał do Wielkiej Nocy. W tym

czasie zadowalano się tylko jednym posiłkiem. Podporządkowanie się temu

prawu wymagało od zakonników dużego hartu psychiczno-fizycznego. Zda­
wać by się mogło, że była to tylko zaledwie wegetacja, że jednorazowy

posiłek obniżał wyraźnie siły fizyczne; niewątpliwie coś z tego było, a mi­

mo wszystko mnisi ze spokojem podejmowali ten postny trud, podjął go

również i Wincenty Kadłubek. To ich jednak nie odstraszało, pracowali

normalnie, bez uszczerbku dla spraw gospodarczych i religijnych, co wię­

cej, nie odstraszało nowych adeptów do życia zakonnego, a wnosić można

o tym stąd, że klasztory cysterskie zapełnione były wówczas mnichami.

Poza okresem wielkanocnym dopuszczalne były tylko dwa posiłki

dziennie. W piątki Wielkiego Postu jedynym posiłkiem był chleb i woda.
Nigdy nie spożywano mięsa i ryb, w Wielkim Poście także nabiału. Nie

wypiekano chleba białego. Potraw nie przyrządzano żadnymi przyprawa­

mi. Kto odważyłby się poza klasztorem spożywać np. jarzyny z tłuszczem,

podlegał karze postu o Chlebie i wodzie przez 7 piątków.

Żaden z mnichów nie miał własnej celi. Mnisi, a nawet opat, sypiali

we wspólnym dormitorium. W Jędrzejowie przechowała się jednak trady­

cja, że Wincenty miał osobną celę. Trudno się z tym zgodzić, biorąc pod
uwagę surowość tamtejszej dyscypliny, która wobec niego nie stosowała
taryfy ulgowej. Jeżeli taka tradycja przechowała się, to można tłumaczyć

ją tylko dziejopisarstwem Kadłubka. Tym więcej, że według niektórych

uczonych czwartą księgę Kroniki Wincenty miał pisać w Jędrzejowie i że

przy tym właśnie pisaniu zastała go śmierć. Nie należy tej tradycji lek­

ceważyć, gdyż mogła to być jedna z nielicznych ulg, jaką mógł wyjątkowo

otrzymać. Taką osobną ceikę miał św. Bernard w swoim klasztorze w Clair-

vaux, ale pod schodami. Naprawdę, jakże trudno jest pojąć dzisiejszemu

człowiekowi to jakby jakieś „zachłanne” przypodobanie się Bogu za wszel­
ką cenę i w różnorodny sposób. O czym świadczyło również i to, że każdy

mnich posiadał drewniane lub ceglane wyrko ze słomianym siennikiem,

przykrytym grubym płótnem. W Polsce mając na względzie klimat nie

ograniczano się do jednego koca, jak np. w Burgundii. Zimą, w czasie
mrozów, używano kożuchów. Już w XIII w. znane są wąchockie calefacto-
ria, czyli piece umieszczone na dolnym krużganku, między kościołem,
a kapitularzem, które przez kanały cieplne promieniowały na dormitorium.
Mnisi spoczywali w swoich codziennych ubraniach 6-7 godzin. Zakrystian

sypiał oddzielnie, przy kościele. Zrywał się wcześniej, aby około godziny
II po północy uderzyć w wielki dzwon. Na głos dzwonu szybko wstawali

mnisi, a ich sylwetki z nasuniętymi na głowę kapturami posuwały się
pośpiesznie ku krużgankom, ustawiając się tam według starszeństwa w po­

wołaniu. Pochylali się nisko w pokłonie, gdy przechodził opat. Następnie
procesja szła do chóru i każdy mnich zajmował miejsce w stallach.

Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________

4^

background image

46

o.

Klemens $v?i:ek

O. Cist.

Całe oficjum jutrzni (około dwóch godzin) odmawiano stojąc poza

chwilami, co do których były inne wskazania, błahe światło przy pulpicie

dawała świc

Ca

tylko tym którzy czytali lekcję. Ula innych było ono zby­

teczne, gdyż

mn

j

si

opanowali tekst oficjum na pamięć. Postacie nierucho­

mo Stojące

W

stallach, z rękami złożonymi na piersiach, przypominały wy-

KUte z marmuru posągi. Tylko wargi poruszające się w modlitwie świad­

czyły o ich ziemskim bytowaniu.

I,audesy rozpoczynano z brzaskiem dnia, latem dawało to kilka minut

S

T2

£w’

tom

\

ast

zimą

™»tfzy

jutrznią

a

laudesami

upływało

około

dwóch i pół godzin czasu pozostawionego do osobistego wykorzystania
przez pctszczególnych mnichów. Niektórzy pogrążali się wówczas w cichej

m0d

nS?lont

ondfi

łę na

£

ruż

g

an

kiobiegające czworobok klaszto­

ru.

Oszklone

w

P°^

ce

^e.

były

jakby

wyr!jim

dla

mnichów.

Więk­

szość pogrążała

sl

^^

eClt

°

tj- w medytacyjnej lekturze. Biblioteki

cysterskie były zasobne wzbogacone przez miejscowych kopistów, a szafa
biblioteczna

stała

otwarta

do

dyspozycji

wszystkich.

MistnwŁy

mu­

siał posiadać obszerną bibliotekę własną i na pewno

przekazał

ia klaszto­

rowi

jędrzejowskiemu.

Podczas pożaru

w

180U

r.

spłonęło

cał!

zasobne

archiwum klasztorne, a w nim bardzo wartościowe dokumenty _________________

ręko­

pisy. Niepowetowana to strata nie tylko dla zakonu cysterskiego, ale i dla
nauki polskiej.

W klasztorach cysterskich szczególnymi względami cieszyły się teksty

patrystyczne, gdyż duchowość mnisza pokrywa się z wizją świata Ojców

Kościoła. W Wielkim Poście lekturę ograniczano do Biblii, której jedną

księgę otrzymywał każdy, przyjmując ją z szacunkiem-i z wyciągniętymi
na znak radości ramionami.

Prymę odmawiano o wschodzie słońca. Po odmówieniu jej udawano

się, jak zwykle procesjonalnie, do kapitularza. Ten ostatni szczątek sa­

kralnego tańca cieszył się ogromnym powodzeniem mnichów w klaszto­

rach. Tutaj najpierw czytano martyrologium i rozdział z reguły św. Bene­

dykta, a w okresie większych świąt — tzw. jesta sermonis, opat wygła­
szał homilię. Teraz następowało wyznawanie win, popełnionych przeciw

regule. Każdy, kto poczuwał się do przekroczenia reguły, padał krzyżem
i wyznawał popełnioną winę. Nie było mowy, aby ktoś popełnionej winy
nie wyznał, nie mógł nawet pomyśleć, że ujdzie mu to płazem. Cystersi

żyli ocierając się nieustannie o siebie, a mnich, który dostrzegał wykrocze­

nie współbrata, miał obowiązek je wyjawić. Monastyczny sayoir vivre
kazał to czynić w wyszukanej formie. ,,Nasz drogi brat popełnił następu­
jącą winę”. W kapitularzu wymierzano także pokuty, choć najczęściej były

one drobne. Poważniejsze naruszenie reguły pociągało i cięższe kary,
o czym była już wzmianka. Kapituła w takiej oprawie była innowacją
cysterską, nie znaną św. Benedyktowi. Mnisi cysterscy żywili dla niej
szczególny pietyzm, chociaż niejednokrotnie kosztowało to ich dużo samo­
zaparcia i umartwienia.

Nieliczni mnisi kapłani mogli odprawiać Mszę św. prywatnie. Nie mieli

obowiązku czynić tego wszyscy, ale i nie było zakazów. Opat, lub wyzna­

czony przez niego kapłan, odprawiał codziennie Mszę św. konwentualną,

w której uczestniczyli wszyscy mnisi. Można przypuszczać, że Wincenty

częściej niż inni dostępował tego zaszczytu, ponieważ reguła benedyktyń­
ska dawała w pewnych wypadkach większą szansę osobie biskupa. Pod-

background image

czas Mszy św. konwentualnej, raz na tydzień, zazwyczaj w niedzie­

lę, mnisi i bracia laicy przyjmowali Komunię św. pod dwiema posta­

ciami.

Rozkład dnia cysterskiego w klasztorze przewidywał około dwie i pół

godziny pracy przed południem (latem) i nieco ponad godzinę zimą. Spe­

cyfiką cysterską była praca fizyczna, najczęściej na roli, i nikt od mej me

był całkowicie zwolniony, gdyż zdrowi mnisi musieli wykonać tą pracę

jako pensum servitutis. Podczas pracy fizycznej część mnichów pozosta­

wała w klasztorze, aby uporać się z zajęciami domowymi, część zaś i to

liczna, udawała się do skryptorium, tj. sali prac pisemnych.

Sw. Bernard i Stefan Harding nie popierali wprawdzie z naciskiem

prac intelektualnych, ale też ich i nie zabraniali. Sam św. Bernard był

niezwykle płodnym pisarzem i jednym z najbardziej wytwornych stylistów
prozy średniowiecznej. Cała tradycja monastyczna zmierzała do rewalo­
ryzacji wysiłku umysłowego. Nawet prace kopistów, przepisywaczy, ota­

czano ogromnym szacunkiem. Dyktować książkę, to tyle co modlić się

i pościć, mawiał Abbon z Fleury. Stąd nic dziwnego, że ze skryptorium

cysterskiego wyszła maksyma: „Ponieważ mnisi nie mogą głosić wargami

słowa Bożego, niech czynią to rękami. Książki przez nas przepisywane są
w równym stopniu zwiastunami prawdy”.

Citeaux dało wybitnych pisarzy mistycznych, jak np. bł. Guerric

(1157). Mnisi cysterscy parali się także historiografią. Z klasztorów cy­

sterskich wyszli znakomici dziejopisarze, np. Otto Freising, stryj Fryde­

ryka Barbarossy (1158), Ralf Coggehal, twórca Chronicon Anglicanum,
czy Gunter z alzackiego opactwa Pairis. W 1162 r. w Soroe (Dania) po­

wstało opactwo cysterskie w tym celu, „aby znaleźli w nim pomieszcze­

nie ludzie wielkiej erudycji, którzy układaliby roczniki (Annales) Kró­

lestwa i opisywali dla potomności godne pamięci wydarzenia”.

. Jest więc rzeczą znamienną, że mnisi cysterscy umieli połączyć suro­

wy tryb życia zakonnego z erudycją naukową. Trzeba tu zauważyć, że
umiejętność taką zdobył mistrz Wincenty w cysterskiej wspólnocie ję­

drzejowskiej w czasie pięcioletniego pobytu. Jego wszechstronne wy­
kształcenie naukowe stało się dla niego fundamentem do wzlotów mi­

stycznych Miłości Bożej na wzór św. Bernarda, a z drugiej strony prowa­
dziło go i jakby przymuszało do przenikania głębi tajemnic Bożych świa­

ta

nadprzyrodzonego.

Albowiem łaska Boża nie umniejsza natury

człowieka, lecz ją wywyższa.

Twierdzić można ze spokojem, że mnich Wincenty, człowiek gruntow­

nie wykształcony (jeden z największych erudytów polskich XII w.), a jed­

nocześnie człowiek żywej i gorącej wiary, wyrastał w ukrytym użyciu

zakonnym „ponad poziomy”, choć nie był tego świadomy ani on, ani jego

otoczenie, że stawał się jakby mimo woli niewzruszonym fundamentem,

na przykładzie którego należy budować życie Kościoła w naszej Ojczyź­
nie.

Hipoteza, że czwarta księga Kroniki Polaków, napisanej przez Ka­

dłubka, powstała w Jędrzejowie, ma swoje głębokie uzasadnienie w at­
mosferze sposobu życia ówczesnych mnichów cysterskich. Ta atmosfera

w czasach Kadłubka dochodziła do zenitu. Z czasem zaczęła opadać, aż
wreszcie opadła do minimum. Dziś należy do zapomnianej przeszłości,
w której umieszczono Wincentego Kadłubka, tak że trzeba go „wydoby-

___ ___________________ lilogo*launony Wincenty Kadłubek_____________ ______

47

background image

48

o.

Klemens Su't:ek O. Cist.

w

«ć i ukazywać Narodowi”, jak pragnął tego wielki Prymas Polski Stefan

kardynał Wyszyński.

. .

.

Ł

Popatrzmy dalej w jakich warunkach rosło i potężniało wewnętrznie,

choc

niewidocznie

iycio

Wincentego

w

gronie

mnichów

jędrzejowskich,

mnichów

cudzoziemskich

wielbiących

Boga

dniem

i

nocą

w

klasztorze

cysterskim nad polską Brzeźnicą. *

,

.

J

ato

przynosiło

zakonnikom

godzinę

czytania

duchowego

(lectio

di-

vina) przed południem, następnie^odmawiano sekstę i około 11 rozpoczy­
nał się obiad, który był pierwszym posiłkiem dziennym. Nie było na nim

przysmaków, a ponieważ podobno najlepszym kucharzem jest głód, wiąc

SKromne potrawy smakowały znakomicie. i)wa dania gotowanych jarzyn

i nieco wina cienkuszu musiało wystarczyć. Dodawano do tego funt ra-

zowca. ktorego trztcią częsc zostawiał sobie każdy mnich na wieczerzę,

o ile takowa była przewidziana. Później. zgodniez,recula benedyktyńska

uwzględniano poza okresem postu nabiał, a w Polsce^ racii wzmożonego

zapotrzebowania organizmu na kalorie, także i ryby Mtesa nTe snożywl-

no nigdy, wyjątkowo tylko w czasie choroby.

Y y

'

ę me p y

Jedyny posiłek, jaki podawano zimą, przesuwano aż na godzinę 14

a w Wielkim Poście spożywano go o godzinie 17. W piątki okresu poku^
poprzestawano na Chlebie i wodzie. Chorych taki rozkład posiłków nie
obowiązywał.

Latem wieczerza mnicha składała się z reszty chleba

obiadowego oraz

z surowych

owoców.

Przewidywano również tzw. biberes, czyli chwilę,

kiedy można było w refektarzu ugasić pragnienie, oczywiście tylko wodą.

W lecie mnisi mieli godzinę sjesty po obiedzie, a to ze względu na krótki
spoczynek nocny.

, .

U schyłku dnia, jeszcze przy świetle dziennym, śpiewano nieszpory.

Tak jak brzask tak również i zmierzch niósł szczególne błogosławieństwo

Pana Psalmista Pański mówi (psalm 64): „Ty napełniasz radością nad­

chodzące poranki i wieczory”. Laska skupienia, wyłącznego oddania Bogu

tych chwil, czyniła je dla mnichów czymś bardzo cennym. Potem na­

stępowała cisza, której nie wolno było zmącić, nawet znakami. Cisza mil­

czenia tworzyła klimat, w którym dojrzewała dusza mnicha do pełni do­
skonałości zakonnej.

W ciszy, w głębokim skupieniu i nieustannym prawie milczeniu doj­

rzewała osobista świętość mnicha, ukryta w cysterskiej klauzurze. Na

spoczynek mnisi udawali się latem bardzo wcześnie (o ósmej godzinie),
a zimą o szóstej (osiemnasta), co łącznie z letnią sjestą dawało siedem go­

dzin wypoczynku. Mnisi zasypiali w głębokim milczeniu.

Surowość dyscypliny cysterskiej wobec milczenia była znana ze swej

stanowczości.

Sw.

Benedykt

przywiązuje

do

milczenia

wielką

wagę,

w swej regule poświęcił mu rozdział 42, w którym m.in. mówi: „Mnisi
powinni przestrzegać milczenia w każdej porze, zwłaszcza jednak w go­
dzinach nocnych”. Dlatego daje szczegółowe wyjaśnienie: „We wszyst­
kich okresach roku, czy to w czasie postu, czy w czasach dwóch posiłków

dziennych, należy zająć braci czytaniem Żywotów Ojców, lub cokolwiek
innego dla zbudowania słuchaczów...”. Czytanie ma się zacząć bezpośred­

nio po kolacji. Do tej czynności spełnianej w milczeniu przywiązuje św.
w 1*^5*?*

wa

gS, „na czytanie winni zejść wszyscy, nawet gdyby

Ktoś

był zajęty wyznaczoną mu pracą. Po czytaniu wszyscy razem od-

background image

Błogo łowiony Wincent> K<u

f

łubeh

mówią kompletę". I tu następuje stanowcze wezwanie: „Po skończmy
komplecie nikomu już nie będzk wolno powiedzieć ani .słowa".

Mnisi tego okresu doskonale rozumieli, że milczenie jest ważnym czyn­

nikiem w rozwoju życia wewnętrznego, stąd skrupulatnie przestrzegali

szczególnie wieczornego i nocnego milczenia. Było to dla nich nleniium

striclissimum — milczenie najściślejsze, bowiem pozwalało im w sposób

bezkolizyjny łączyć się z wieczystym milczeniem Jezusa Eucharystyczne­

go w tabernakulum.

Musiał to doskonale pojmować Wincenty, skoro prz *d trzema laty, tj.

zanim przybył do Jędrzejowa (1215-1218), zapalił na Wzgórzu Wawelskim
przed Jezusem ukrytym w Sakramencie Ołtarza wieczysty znicz, wpro­
wadzając w ten sposób w Polsce chwalebny zwyczaj palenia przed Nim

tak zwanej wiecznej lampki. Być może, że nie popełnimy nawet więk­

szego ryzyka, przypuszczając, że to się stało w jędrzejowskiej wspólnocie

zakonnej, zanim się on tu znalazł. Idąc dalej za tą wizją, opartą na po­
dłożu historycznym, opat Teodoryk na powitanie Wincentego polecił za­

palić wieczyste światło w klasztornym kościele, jako wyraz radosnego

dziękczynienia za dar niezwykłego powołania, jakie Wszechmocny Bóg
wskrzesił w sercu przybyłego tutaj Pielgrzyma z Krakowa.

Uzupełniając naszą hipotezę, dodajmy jeszcze, że według pięknego wy­

rażenia św. Jana Klimaka milczenie „jest matką modlitwy”, podczas gdy

św. Bernard nazywa je „stróżem życia zakonnego i źródłem męstwa".
W interesującym nas okresie dopuszczano według uznania opata także
rekreacje. Św. Benedykt nie mówi wprawdzie nigdzie o rekreacjach, ale

w rozdziale 6 swej reguły wspomina, że możliwe są rzadkie rozmowy

między braćmi. Świadczy to o pewnym umiarze, który specjalnie cechuje
regułę benedyktyńską, tj. aby żadna praktyka nie przekraczała ludzkich
możliwości. Ażeby i milczenie nie stało się zbyt uciążliwe dla słabszych
charakterów mniszych.

Specyfiką cysterską była drobiazgowość zwyczajów, określająca pra­

wie każdy gest. Dzisiejszy człowiek nie ścierpiałby tego, lecz mentalność

ludzi XII i XIII w. była inna, uważali oni, że właśnie takie zwyczaje są

szczególnie pomocne w zachowaniu stałego kontaktu z Bogiem. Dla nich

pobożność tkwiła w literze, jak miód w wosku. Nie byli jednak przy tym
ciaśni. To cystersi zerwali z pustelniczą praktyką odmawiania psalmów
przy pracy, ich modlitwa polegała na wzniesieniu serca do Boga.

Akcentując mocno i stanowczo surowość dyscypliny cysterskiej- moż­

na by mniemać, że takie zbyt zdyscyplinowane życie i starannie ujęte

w formy organizacyjne nie sprzyjało rozwojowi osobowości ludzkiej.

Obawa ta znika z pola naszego widzenia, gdy zwrócimy uwragę na tzw.
rekompensaty, które w sposób swoisty dają należny oddech, by mnisi

mogli stale kontynuować tryb życia oparty o mądrą i p^łną umiaru re­

gułę św. Benedykta, a równocześnie podjęte decyzje życia pełnegc ofiary

i samozaparcia mogły być spokojnie realizowana.

Jak już wspomniano, opat co powien czas mógł zezwolić na rekreację

i połączone z nią rozmowy między braćmi. Poza tym mnisi mku jeszcze

innego rodzaju rekompensaty. Czas między poszczególnymi ćwiczeniami
(około dwie godziny) pozostawiano do dyspozycji swobodnej mnicha

Jest to luksus niedostępny dla mieszkańców klasztorów kontemplacyj­
nych w dzisiejszym czasie. Ponadto wszystkie niedziele oraz święta Uicz-

4 — Polscy święci

background image

50

o.

Klemens

Suńzek O. Cist.

ne

w średniowieczu) były dniami poświęconymi wyłącznie Bogu. Sobota

przynosiła obrzęd umywania nóg całemu zgromadzeniu przez tygodnio-

S-ych serwitorów. którymi kolejno byli wszyscy zakonnicy Jakkolwiek

reguła nie wiązała tej ceremonii ze sceną ewangeliczną w Wieczerniku,

podtekst ten został odczytany przez mnichów i od niej przyjął miano

mandatum. Obrzęd ten posiadał rzecz jasna znaczenie symboliczne, gdyż

każdy wyszorował sobie nogi wcześniej, a mimo to cystersi uważali go

za „sakrament” wzajemnej miłości i pokory. Ich konwenty były oazami

doskonałej realizacji „nowego przykazania”, według słów Chrystusa:

„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali... po tym

poznają, żeście uczniami moimi, gdy iedni ku drugim miłość mieć bę­

dziecie”.

**

J J

Mimo tych drobnych ułatwień i tzw. rekompensaty było to życie trud-

wo,ał:

"Nigdy ° bracia moi nie spoglądałem na was, nie

sn ?udlki?h

Q

^ m^f?i

u

7

S

/

Ó,CZUCia

'-

Czy wasze

cierpienia nie przekraczają

f ie^ Sm Ten któ^

natury

r

Ktoś in

ny musi je za was dźwigać,

sJej poTęgi”

T

kt6ry zdaniem

Apostoła podtrzymuje wszystko słowem

Zapatrzenie w cierpiącego Chrystusa, kontemplacja Jego męki była

dźwignią i siłą, która przenikała członki Jego Mistycznego Ciała

Taki był w ogólnym zarysie tryb życia Wincentego w ciągu pięciu lat

w jędrzejowskiej asceterii. ^

Odejście jego z ziemskiej do niebieskiej ojczyzny było raczej nie­

spodziewane i szybkie. Wystarczyło jednak tyle czasu, danego mu przez

Opatrzność, by jego świętość dojrzała do zamierzonej pełni.

5. Cnota religijności w życiu Wincentego

Zasadniczą cnotą według reguły św. Benedykta, którą winni pielęg­

nować jego uczniowie, jest cnota religii. Podstawowymi aktami tej cnoty

są: oddanie się Bogu w duchu bo jaźni i uwielbienia oraz skierowanie swej
woli ku Bogu przez całkowite poświęcenie się Mu na służbę. Akty te mu­

szą opierać się na duchu wiary i miłości. Cnotę religii pielęgnował Win­

centy i to w sposób szczególny. Swą postawą głosił on, że Bóg jest naj­
większą wartością, dla którego trzeba wszystko oddać i poświęcić, gdy

taka jest jego wola. Prawdę tę potwierdził swoim życiem, gdy odszedł od
splendoru

ówczesnego

dworu

biskupiego,

wszystko

wówczas

opuścił

i wszystkiego się wyrzekł, honorów, zaszczytów, a nawet szlechetnej du­

my związanej ze stanowiskiem biskupa. Godne to jest tym bardziej pod­
kreślenia, gdyż dzięki swoim talentom, swojemu wszechstronnemu wy­
kształceniu imponował ówczesnej warstwie intelektualnej, a na dworze

książęcym cieszył się specjalnymi względami. Ponadto zaszczycony był
przyjaźnią księcia Kazimierza Sprawiedliwego. Trzeba jednak przy tym
stwierdzić, że odejście od tych zaszczytów, a zwłaszcza od apostolskiego

urzędu biskupa, wymagało odeń wiele samozaparcia i nie przyszło mu

łatwo. Mimo to odszedł z własnej woli, z własnego wewnętrznego prze­
konania, że tak trzeba, że taka jest wola Boża, że w ten sposób najlepiej

uwielbi Boga*

background image

Rocznik Sędziwoja podkreśla dobrowolność tej decyzji Wincentego,

zawartej w słowach sponte cessit, dobrowolnie odszedł, dobrowolnie ustą­
pił. Z właściciela i dysponenta wielkich dóbr Wincenty dobrowolnie stał

się ubogim, podobnym do ubogiego Mistrza z Nazaretu, który w swoim
kazaniu na górze obwieścił światu: „Błogosławieni ubodzy duchem, albo­
wiem ich jest Królestwo Niebieskie”. Nie ma zatem żadnej wątpliwości,

że Wincenty dla zdobycia tego Królestwa poszedł do klasztoru, po to,

aby stać się żertwą na okup wielu, by własnym przykładem dać świa­
dectwo głoszonej prawdzie. Trzeba przypomnieć, że życie zakonne według

ówczesnych poglądów równało się męczeństwu. Żaden z dostojników
świeckich, a także i kościelnych idąc do klasztoru nie mógł liczyć na to,
że zakon zastosuje wobec nich jakąś taryfę ulgową. Wręcz przeciwnie —
psychika ówczesnych ludzi chętnie aprobowała surowy post, dyscyplinę,

włosiennicę, umartwienie. I nie tylko aprobowała, ale tych „mocnych

akcentów pragnęła” — podobnie jak my dzisiaj nie tylko aprobujemy
coraz wyższą stopę życiową, ale bez wątpienia pragniemy, by życie nasze
było coraz wygodniejsze, łatwiejsze. Postać Wincentego może niejednemu

wydać się jakby pochodziła z innej planety, jakby nie dzisiejsza, jakby

anachroniczna. Jest to jednak tylko złudzenie. Wincenty bowiem pragnął

ubogacenia swej duszy, którą otwierał na wartości nadprzyrodzone, któ­
rych „ani rdza nie zniszczy, ani mól nie stoczy, ani woda nie zabierze,

ani złodziej nie ukradnie”. Wincenty pragnął wzbogacić swoją osobowość

w pełnię cnót teologicznych — Wiary, Nadziei i Miłości. Innymi^ słowy,
jego wyłącznym pragnieniem było uwielbienie Boga. I to jest szczyt jego
religijności.

Wincenty cnotę religii szczególnie pielęgnował, gdyż jako nauczyciel

narodu chciał nam wskazać, iż Boga nie można pojmować jako źródła

energii, do którego trzeba dotrzeć i wyzyskać dla pożytku narodu, ludz­
kości, tak jak to dzisiaj sądzą niektórzy chrześcijanie. Wincenty uczy, że

chrześcijaństwa nie można sprowadzać do miłości pojmowanej jako służ­
ba człowiekowi. Religia ma prowadzić człowieka do tego, by uwielbiał

Boga, a nie do eksploatowania Boga ku pożytkowi człowieka. Wincenty

szukając Boga, szukał Królestwa Bożego we wspólnocie cysterskiej, odrzu­

cał stworzenia, chociaż są one obrazem Boga. Odrzucał je, by mu nie prze­

słaniały Boga, by serce jego nie przylgnęło do doczesności. Przedzierał
się więc ku Bogu samemu w surowej ascezie cysterskiej, a przez to

uwielbiał miłosierdzie Pana w nieprzystępnej światłości, pragnął kochać

. tylko Tego, którego nie widział, ale któremu ufał i w którego wierzył.

Dotąd nikt z biografów Wincentego nie zwrócił uwagi na to, że jest

on pewnego rodzaju fenomenem w wypełnianiu reguły św. Benedykta na
gruncie polskim w dosłownym zachowaniu jej wskazań, jak to uczynił
św. Bernard we Francji. Jego bogactwo życia wewnętrznego jest dosko­
nałym wyrazem duszy ukształtowanej w atmosferze pedagogiki wieczno­

trwałych wskazań zawartych w tej właśnie regule, liczącej zaledwie sie­
demdziesiąt kilka stron, ale obfitującej w głęboką treść wychowawczo-

-ascetyczną. Naprawdę są to wartości niezwykłe, skoro w 1980 r. rodziny
benedyktyńskie obchodziły w skali światowej (w Nursji i na Monte

Cassino) z udziałem papieża Jana Pawła II 1500 rocznicę urodzin ich
twórcy.

Można twierdzić, niemal z całą pewnością, że wrażliwe serce Wincen­

_____________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek___________________ 51

background image

tego przyswoiło sobie piękno moralno-etyczno emanujące z reguły św

Benedykta już w czasie studiów w Paryżu. Tym tylko można tłumaczyć

jego wielką predylekcję do zakonu cystersów po powrocie do kraju, uwi-

docznioną przede wszystkim wówczas, gdy został biskupem. Świadczą

o tym również Jiczne nadania i potwierdzenia dawnych przywilejów na

rzecz klasztorów togo zakonu. Wincenty pragnął bowiem, aby Bóg w Pol­

sce był tak wielbiony jak to miało miejsce wtedy w 150 klasztorach cy­

sterskich we Francji.

Tak to w sposób praktyczny i ewidentny cnota religii błogosławionego

W .ncen»ego promieniowała na cały naród a i dziś promieniowanie to,

'loam L

n

"Y

sposób

’ trwa nadal, skoro w ostatnich dziesię-

;

l ?rJkńw~ku)t°u R

a

i

t<

'

re

.

n

‘° dziewięciu diecezji powstało aż 22 no-

Ssta^Ukwd ~teg^ttari°?o

e

g

g

o°obroztu

ym

*

o. Klemens Swizck O. Cist.

___

6. Śmierć Wincentego

Okres pięciu lat wydaje się krótki, lecz pomnożony przez ilość dni

ciągłej pracy, którą stale poprzedzała obowiązująca modlitwa chórowa,
\w$tarczvł całkowicie, aby się uświęcić. Dodać jeszcze trzeba, że żaden

zakonnik" a więc i Wincenty, nie był zwolniony od codziennych posług

domowych. Wszyscy zatem po kolei gotowali, sprzątali w kuchni, prali

bieliznę, myli braciom nogi. Pokorne wykonywanie tych codziennych po­

sła* dawało sposobność do pomnażania chwały Bożej według słów św.
Pawła: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynici*, wszystko
na chwałę Bożą czyńcie”. Ponadto było ono naśladowaniem Chrystusa,

który pełnił posługi dnia każdego w Nazarecie przez trzydzieści lat. Po­

sługi codzienne wykonywane w duchu wiary wielbią Boga i uświęcają

człowieka.

#

.

. . „

Wincenty krótko żyjąc w Jędrzejowie „przezył czasów wiele’, gdyż

w nieustannym trudzie codziennie składał siebie w ofierze Chrystusowi,
jednocząc się z Nim w bezkrwawej ofierze, która zbawia świat i każde­
go człowieka nań przychodzącego. Teraz zechciejmy pomyśleć, że przez

tyle dni oełnił dawny biskup krakowski trud codziennego życia, codzien­
nego i nadmiernego wysiłku, który św. Bernard nazywa męczeństwem.

Dusze pragnące męczeństwa przyjmowały „profesję zakonną” i radowały
się, ze im było dane oddać się Bogu do wyłącznej dyspozycji w pracy za­

konnej, aprobowanej z uznaniem przez Kościół. To trzeba mieć na uwa­

dze, aby zrozumieć motywy, które przywiodły biskupa krakowskiego do
cysterskiej, izolowanej wspólnoty, aby w niej umrzeć światu i zamknąć
siebie już za życia w grobie zapomnienia z miłości dla Chrystusa, który
także zamknął się w grobie, aby grób ten stał się grobem zwycięstwa,
grobem zmartwychwstania, grobem triumfu. Umrzeć z Chrystusem, to
znaczy zmartwychwstać.

W 1222 roku od Wielkiej Nocy do jesieni padały bardzo intensywne

deszcze, tak że obawiano się nawet potopu. W związku z tym przez trzy
lata panował w okolicy tak wielki głód, że w jego następstwie wymarło

wielu mieszkańców okolicznych osad. Klęska ta w jakiś sposób dotknęła

background image

53

fił'j(jovławiony

W

:

uc Kadłubek

i

klasztor jędrzejowski, choć szczegółów na ten temat nie

z n a m y .

J<*dno

jest pewne, że mnisi a wraz z nimi i Wincenty doświadczył; klęsk, głodu.

Kroniki nie zapisały, aby ktoś z mnichów umarł śmiercią głodową.

Nie dochowały się żadne źródła historyczne o ostatnich chwilach życia

bł. Wincentego. Długosz krótko tylko zapisał, że dawny biskup krakow­

ski Wincenty Kadłubek zakończył życie w klasztorze jędrzejowskim dnia

8 marca 1223 r. i został pochowany w kościele pośrodku chóru zakonnego.

Co do tego, w jakim wieku odszedł Wincenty z ziemskiej do niebies­

kiej ojczyzny, biografowie nie są zgodni. Różnice są dość znaczne. Według
tradycji dożył on nie więcej niż 63 lat. Utożsamiając go z synem komesa
Stefana, dodać można 10 lat. Ewentualność otrzymania imienia na cześć
sprowadzenia relikwii św. Wincentego do Wrocławia w 1145 r. czyniłaby
go starcem 73-letnim. Należy to jednak przyjąć z dużym zastrzeżeniem.

Jest rzeczą znamienną, że doczesnych szczątków biskupa-mnicha me

pochowano razem z braćmi ani w podziemiach kościoła według ówczes­

nego zwyczaju, lecz złożono je w prezbiterium między stallami u stóp

wielkiego ołtarza, pośrodku chóru zakonnego. Fakt ten świadczy o wy­
jątkowym przywileju, na który mogła sobie w klasztorze cystersów za­

służyć tylko wybitna osobistość, wstępująca do grobu w opinii świętości,

której cystersi nie mieli zwyczaju propagować zgodnie z ówczesnym prze­

konaniem: Każdy wstępujący do klasztoru jest zobowiązany dążyć do

świętości — a gdy nieco w niej postąpił, to nie ma powodu tym się chwa­

lić. Tym się tłumaczy zakaz odgórny zakonu, aby nie propagować świą­

tobliwych zakonników. Dopiero gdy poziom życia zakonnego obniżył się,
czyniono selekcje, a to dlatego, by wskazać świątobliwe postacie dla przy­

kładu innym. Stąd wiele postaci o cnotach heroicznych na zawsze po­
zostało w ukryciu. Ich świętość tylko Bogu wiadoma. Tym bardziej nas

zadziwia i cieszy, że ten zwyczaj dziwnie złagodniał wobec mistrza Win­

centego.

IX. OSOBOWOŚĆ WINCENTEGO I JEGO „KRONIKA

1. Sylwetka duchowa

Mistrz Wincenty to człowiek „bez skazy", jak jednogłośnie stwierdza­

ją jego biografowie.

Człowiek głębokiej wiedzy i nauki... człowiek żyjący więcej zyct^a

wewnętrznym... a głęboko swą pokorę zaznaczał w słowach pełnych pro­
stoty: „Cracoviensis ecclesiae indignus minister”, „humilis episcopus”...

Dowiódł on czynem tych słów, gdy rzucając dostojeństwo, władzę, do­
statki poszedł za mur klasztorny, gdzie ta pokora miała dlań być, obok

innych cnót zakonnych, treścią reszty jego życia. Gdy o wielu współ­

czesnych mu lub wcześniejszych i późniejszych osobach niejeden nieko*

rzystny, a poważny głos przechował relacje źródłowe, gdy nadto współ­

cześni niejeden przeciw nim wytaczali ciężki zarzut, o Wincentym mc

background image

o.

Klemens Swizek

O. Cisf.

54

takiego nie można przytoczyć, nic wydobyć, nawet najintensywniejszą

interpretacją.

Mistrz Wincenty, człowiek sprzed siedmiu wieków, pod wieloma

względami jest nam’bliski. Jego radosna afirmacja rzeczywistości ziem­

skiej, kojarzenie wartości religijnych z pozareligijnymi, przyjęcie wszyst­
kiego, co w dorobku ludzkości jest cenne, odpowiada posoborowej po­

stawie Kościoła otwartego. Jego pogarda pieniądza, jakkolwiek o posma­

ku filozoficznym, ma sporo z nastawienia Kościoła ubogich, a jego auten-

yczny demokratyzm, żądanie sprawiedliwości społecznej, pokrywa się

i. współczesnym stosunkiem Kościoła do tych zagadnień.

Papież Innocenty III nazywa Wincentego „Vir omnimoda laude prae-

c.anis . u ‘

n

£

a

nt

'. Kadłubek to jedna

7

. najpiękniejszych postaci, jakie

wydai na>< Naród. Koleje życia niby mistyczne stopnie prowadziły go

.irogami najpierw zycta awtockirgo. potom kapłańskiego, poprzez godność

oiskupią

1

celę zakonną — ku wyżynom świętości

Wincenty zapoczątkował w katolicyzmie polskim wiek świętych i bło­

gosławionych. Trzynaste bowiem stulecie dało Polsce i Kościołowi św.

dokonano kanonizacji św. Stanisława biskupa i męczennika. Na wymie­
nione postacie wywarł swój zbawienny wpływ Wincenty bądź to "przez

osobiste kontakty, bądź to przez swoją Kronikę. Do czasu wystąpienia
Jana Długosza Kadłubek cieszył się w kraju najwyższą powagą historyka
i popularnością pisarza na skalę narodową. On bowiem był pierwszym
z Polaków, co imię Polski dał poznać narodom ościennym.

Był istotnie wielkim luminarzem swojej epoki, wielką postacią histo­

ryczną. ale nie w takim znaczeniu, jak się to mówi o luminarzach dziś...
bvł wielkością zjednoczoną z największą i jedyną wielkością, z wielkością
Boga.

Zdobył on najwyższe w tym czasie gruntowne wykształcenie w skali

europejskiej w Paryżu i w Bolonii, przeszedł do historii jako człowiek
wielkiej zasługi. W aktach beatyfikacyjnych nazwany jest „Mężem nauką

: cnotą znakomitym”. Umiał stworzyć głęboką syntezę nauki i wiary.

Nauka była dlań fundamentem, na którym rosła, pogłębiała się i dojrze­
wała wiara, wznosząc się do wyżyn mistycznych.

Wszędzie, gdzie spotykał się z ludźmi, gdzie spotykał się z kulturą, ‘

z nauką, wszędzie starał się odnajdywać Chrystusa. Co zostało uwidocz­
niona w ikonografii mówiącej o jego życiu. Między innymi w krużgan­

kach klasztoru jędrzejowskiego znajduje się obraz, przedstawiający Win­

centego opromienionego światłem, jak w uniesieniu mistycznym rozma­

wia w Chrystusem. Inna wizja mówi o widzeniu mistycznym bł. Wincen­

tego Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus.

Świętość to dążenie do Boga, po twardej i skalistej drodze, wśród wal­

ki z potrójną pożądliwością. Świętość, to nie światło i blask cudownych

zjawisk, to ofiary, zaparcie siebie i niepodzielne oddanie się Bogu z mi­

łości i pobudek nadprzyrodzonych, tak też należy oceniać świętość Win­

centego. Jego wielkością nie był przelotny blask wizji, lecz mrok ukry­

cia, w którym się pogrążał zawierzywszy życie swoje Panu.

background image

2. Cechy charakterystyczne

Błogosławiony Wincenty Kadłubek_________________________

55

a) Miłość Boga ponad wszystko

Bł. Wincenty zrealizował znaną zasadę ascetyczną: „Bogu wszystko —

sobie nic”. I rzeczywiście porzucił on z pobudek nadprzyrodzonych swój

majątek rodowy, bogactwo i splendor urzędu biskupiego, honor, sławę,
jaką się cieszył na dworze księcia krakowskiego, i poszedł boso i pieszo
jako

pokutnik

na

dobrowolne,

bezkrwawe

męczeństwo

do

klasztoru,

przyjmując za podstawę swego życia ówczesną surową regułę cysterską.
Ten rodzaj życia przyjął on po to, aby stać się całopalną ofiarą, płynącą

z miłości do Boga. Postanowił to czynić do końca życia, przez modlitwę,
pokutę, zadośćuczynienie w dzień i w nocy.

Słusznie zauważa J. Stabińska, że dla takich ludzi jak Wincenty, „ob­

cujących stale z Bogiem, najwyższą godnością, którą potrafili osiągnąć,

była świętość”. Hierarcha krakowski wiedział, że nie będą mu pobłażać

z powodu uprzednio zajmowanego stanowiska i że musi wykazać, iż „na­
prawdę szuka Boga”.

Sw. Benedykt zabraniał okazywać jakichkolwiek względów przyjętym

kapłanom. Zakon cystersów tym przepisem obejmował i biskupów. Także
mnisi podniesieni do godności biskupiej byli poddawani surowej kontroli

zakonu.

Wincenty był pod urokiem św. Bernarda. Posiadał gruntowne oczyta­

nie w dziełach Miodopłynnego Doktora, a głoszoną przez niego ascezę
chłonął swym światłym umysłem i gorącym sercem. Cechy dominujące
w charakterystyce Wincentego mają swe źródło w odkrywczej nauce Ber-
nardowej. Jest on głosicielem miłości Bożej. Miłość tę dostrzegł on w na­

szej naturze ludzkiej, zanurzonej w miłości Syna Bożego, Chrystusa-Czło-

wieka. To Bernard „odkrył” dla Kościoła Człowieczeństwo Chrystusowe.

Z tego odkrycia wypłynęło nabożeństwo do Męki Pańskiej, Bożego Serca,

Sakramentu Ołtarza. Tę przyjaźń z Jezusem ogrzał ciepłem Serca Matki
Bożej, której był piewcą i pierwszym mariologiem.

Można chyba twierdzić, bez większego ryzyka, że kształt wewnętrzny

biskupa-mnicha formował się na doktrynie odnowiciela Citeaux. Tym

śmielej tak twierdzić można, mając na uwadze to, że polscy cystersi byli

mnichami ścisłej reguły Citeaux. Bernard urzekał i pociągał swoją żar­
liwą ascezą, która w duszy Wincentego wyrzeźbiła głębokie ślady. Asceza

ta często budziła obawy wobec nadzwyczajnej surowości, a równocześnie
radowała serce mnichów tak, że surowość cysterska nie była katorgą, lecz
szczęściem, źródłem upodobnienia się do Ukrzyżowanego z miłości.

A oto słowa Bernarda, które mógł bez zastrzeżeń przyjąć za dewizę

swego życia monastycznego ten, który miał się stać „chwałą biskupów pol­

skich”:

„Życie nasze jest życiem wzgardy, pokory, dobrowolnego

ubóstwa, posłuszeństwa, pokoju, ale i radości w Duchu Świętym. Jest też
praktyką

milczenia,

postu,

czuwań,

modlitwy,

pracy

ręcznej,

nade

wszystko zaś jest postępowaniem po najdoskonalszej drodze miłości Bo­

żej” (Epistoła 142).

Pietyzm Wincentego dla Bernarda nie był bezkrytycznym kopiowa­

niem modeli. Opat z Clairvaux jest wzorem nie jako mistyk, lecz jako

background image

o. Klemens Stciżek O. Cist.

56

humanista, ze względu na kunszt pisarski i oratorski o wprost niedościg­

łej klasie. Wincenty może podświadomie pokusi się o rywalizację z nim

na tym polu, używając tych samych środkow urozmaicenia stylu i to

niemal w identycznych rozmiarach.

b) Miłość Ojczyzny

Z miłością Boga łączy Wincenty żarliwą miłość Ojczyzny, narodu,

rodzimej historii, czemu dał specjalny wyraz we wskazaniach wiecznie
żywych w swojej

Kronice

, np.: „Nie godzf się o własnym myśleć bezpie­

czeństwie, gdy dobro ogółu na niebezpieczeństwo jest narażone; obrona
lub ocalenie szczęścia współobywateli największym jest ze wszystkich
triumfów; każde państwo zgodą kwitnie, a nie kłótniami; Polaków ocenia

się według dzielności ducha i wytrwałości ciała, a nie według bogactw”.

Ogromny wpływ na rozwój chrześcijaństwa i kultury w Polsce mia­

ły wtedy klasztory, dlatego to otaczał Wincenty wielką troską zakony,

a szczególną predylekcją darzył cystersów. Jego serdeczny stosunek do
tego zakonu świadczy, jak bardzo pragnął, aby ta nowa gałąź reguły św.
Benedykta utrwalała w społeczeństwie naszym wartości religijno-moral­
ne, wraz z wysoką kulturą materialną, którą nasycili cystersi wszystkie

kraje europejskie. To był powód, dla którego biskup Wincenty obdarzał
klasztory majątkami, aby im zapewnić nie tylko rozwój życia religijnego,
ale dać im możność szerzenia oświaty, której jedynymi ogniskami były

wtedy klasztory.

Wiekopomną jego zasługą dla zespolenia Narodu było otwarcie drogi

do kanonizacji św. Stanisława. Wprawdzie w dziesięć lat po jego śmierci
przeniesiono jego ciało ze Skałki do katedry, ale ożywienie kultu nastą­
piło dzięki Kronice
i dzięki osobistym staraniom Wincentego, co w kon­

sekwencji doprowadziło do kanonizacji, której już nie doczekał „szer­
mierz sprawiedliwości”. Odbyła się ona w 30 lat po jego śmierci w 1253 r.

U Wincentego miłość Ojczyzny jest wyraźnie dwukierunkowa: jest

obroną jej niepodległości i przestrzeganiem jej praworządności. Obu
czynnikom nada, co jest dowodem dużego realizmu, równorzędne znacze­
nie. Miłość Ojczyzny w pojęciu Wincentego jest najwyższym, po Bogu,

szczytem miłości obywatelskiej. Szuka on takich bohaterów w dziejach
własnego narodu i odnajduje w oblężeniu Głogowa, gdzie jest uwidocz­
niona “wyższość miłości Ojczyzny ponad więzami rodzinnymi: „W obliczu

ojców straszy się dzieci przywiązane do machin oblężniczych wszelkie­

go rodzaju mękami, lecz daremnie. Trwa bowiem postanowienie ojców,

powzięte z niezachwianą mocą, że lepiej ażeby rodzicie stracili potom­

stwo, niż żeby obywateli pozbawiono Ojczyzny, i zaszczytniej jest dbać
o wolność, niż o dzieci” (Kronika, III, 18).

Imponuje mu szaleńcza brawura Krzywoustego czy Aleksandra, któ­

rzy, dysponując słabymi siłami, rzucili się na przeważające zastępy wro­
ga. Nasze późniejsze Kircholmy i Chocimy okupione zostały tylko taką

ceną. A za dni naszych dokazali tego samego polscy żołnierze spod Monte
Cassino. Każdy z poległych tam bohaterów zda się mówić do nas słowami

mistrza Wincentego: „Niech inni żebrzą o swoją sławę, gdzie się im po­
doba, ja moją w bliznach mego ciała wyrzeźbiłem” (II, 25). Ojczyzno!

background image

„Byle cię można wspomóc, byle wspierać, nie żal żyć w nędzy, nie żal

i umierać”. Takim aforyzmem uwiecznił ideał mistrza Wincentego o mi­
łości ojczyzny Ignacy Krasicki.

______________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek.________________________ 57

c) Miłość Najświętszego Sakramentu

Kalendarz Krakowski z XIII w. mówi, że część dziesięciny ze wsi po­

łożonych koło Czchowa mają kanonicy kapituły krakowskiej przeznaczać
na wieczne światło przed Najświętszym Sakramentem. Ten fakt świadczy
0 wielkim, refleksyjnie pogłębionym i przemyślanym nabożeństwie wo­

bec Jezusa Eucharystycznego oraz o wyznaniu żywej wiary w jego Bos­

ką obecność.

Biskup Wojtyła w kazaniu wygłoszonym w Jędrzejowie 8 III 1959

r. powiedział: „Wincentego nazywano mistrzem... i chciał nim być, ale

w oparciu o swego Mistrza Chrystusa chciał świecić Jego światłem i pro­
mieniować Jego dobrocią i Jego miłością”... a miłość to żar, to ogień.

1 musiała być wielka ta miłość w sercu Wincentego wobec Więźnia Miłoś­

ci, skoro wyraził ją w postaci „wiecznego, nieustannego światła” przed
tabernakulum.

Wincenty był pierwszym biskupem, jak już była o tym mowa, który

w Polsce zapalił wieczną lampkę przód Najświętszym Sakramentem. Tra­
dycja podaje, że oprócz katedry na Wawelu wieczne światło płonęło

w kolegiacie NMP w Kielcach. Niebawem ten zwyczaj upowszechnił się
w całym naszym kraju.

W ten sposób przeszedł Wincenty do historii jako pionier i jako \vy-

jątkowy czciciel Sakramentu Ołtarza, \apałając na ziemiach polskich

wieczny znicz eucharystyczny, by płonął równocześnie i w wiecznych

lampkach i w sercach jego współrodaków.

d) Miłość Matki Bożej

Cechę maryjności zakonowi cystersów nadał św. Bernard z Clairvaux,

organizator zakonu, pierwszy teolog maryjny. Za Patronkę zakonu obrał
NMP Wniebowziętą i pod tym wezwaniem są wszystkie kościoły cyster­

skie na całym świecie. W aktach beatyfikacyjnych Wincenty nazwany

jest „Czcicielem Najświętszej Dziewicy”.

W Kronice nazywa Maryję „Królową Niebios” i „Matką Stwórcy”.

Z tradycji dowiadujemy się o żarliwej czci wobec Matki Chrystusa, co
znakomicie uchwyciła ikonografia, przedstawiając go w katedrze krakow­

skiej i sandomierskiej jako pokornego sługę, klęczącego u stóp Najświęt­
szej Maryi Panny. Ponadto tradycja głosi, że do klasztoru jędrzejowskie­

go wstąpił m.in. i dlatego, bo klasztor ten wtedy zwał się „Domem Ma­

ryi”. Można więc śmiało twierdzić, że maryjność Wincentego to mocny

choć skromny fundament, a raczej ziarno gorczyczne, z którego wyrosło
i wspaniale się rozwinęło w ciągu tysiąclecia wielkie drzewo maryjne,

a za dni naszych stało się ono chlubą duszpasterstwa polskiego. Na szczy­

cie tego drzewa maryjnego stanął niedawno kanonizowany Maksymilian
Kolbe.

background image

o.

Klemens Swiżek O. Cist^

58

e) Miłość Kościoła

znamiennym rysem bl. Wincentego jest jego miłość Kościoła i nauka

0 Stosunku władzy kościelnej do świeckiej. Gdy około roku 1190 pisa!
Kronikę, głosił teorię o wyższości władzy kościelnej nad świecką. Z tej

zasady wychodząc, przydzielił biskupowi Gedce rolę sędziego ferującego
wyroki nad oskarżonym księciem, zaznaczając wyższość jurysdykcji koś-

cieinej. Dlatego napiętnował zbrodnię na Skałce w Krakowie, ofiarą któ­
rej padł sw. Stanisław. Będąc na studiach słyszał o podobnej zbrodni do­
konanej w Anglii na św. Tomaszu Beket przez dworaków króla. Tu

w Krakowie sam monarcha, chwalony przez Wincentego dla wielu zalet,

splamił się krwią i poderwał sobie i następcom autorytet monarszy. Za-

palony kanonizacją męczennika angielskiego w czwartym roku po mę­

czeństwie, Winc^ty w r. 1174 rozpalił kult krakowskiego męczennika
1 przyczynił się

f° 3*8° kanonizacji. O świętym Stanisławie nikt

pięsmej me p

i

s

a

*

»

G

d

y

prześwięty biskup krakowian

Stanisław me mógł Bolesława odwieść od okrucieństw... grozi mu, upo­

mina, wreszcie wyciąga ku memu miecz klątwy... Tyran podnoS świeto-
kradzkie ręce i sam zabija pasterza owczarni... świętego bezbożnik miło­

siernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca
rozszarpuje... A ja ze zdumienia całkiem zdrętwiałem... i jakże wyrazić
potrafię cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane”
(Kronika III, 117).

.

.

Wincenty jednak całej prawdy o Bolesławie Śmiałym nie napisał,

gdyż nie chciał zadrasnąć miłości Kazimierza Sprawiedliwego, który był
jego potomkiem i dla którego Kronikę pisał.

Wincenty był mocną indywidualnością, skoro tak jasno odważył się

sprecyzować naukę o władzy Kościoła i jego stosunku do władzy ksią­

żęcej, mimo że pisał na życzenie i dla książąt polskich. Nic więc dziw­
nego, że głosząc takie zasady, mógł być niepopularnym.

Położenie jego zmieniło się, gdy Leszek Biały dał kapitułom prawo

wolnej elekcji biskupów, gdy książęta uznali prawa i jurysdykcję Koś­
cioła, wywalczone przez Innocentego III i arcbpa Kietlicza. Kadłubek jed­

nak wcześniej przed Innocentym III i arcybiskupem Kietliczem głosił za­

sady o supremacji władzy Kościoła. Teorią i nauką^ torował drogę dla

programu Kietlicza. Pierwszy na gruncie polskim próbował zharmonizo­

wać z sytuacją krajową koncepcje Bernardowe o Kościele. Jest pionie­

rem tych zasad i prekursorem Kietlicza. Z okresu krakowskiego Kadłu­
bek w r. 1191 przedstawił, jak bp Pełka, w którego świecie mógł znajdo­
wać się kronikarz, odprawiał przed bojem Mszę św., w czasie której Ka­

zimierz Sprawiedliwy polecił rycerzom przyjąć Komunię św. „Godzi się,

pisze kronikarz, aby żołnierze mający walczyć przeciwko wrogom wiary

św. większe zaufanie położyli w tarczy wiary niż w broni wojennej”.

3. Dzieło

Dzieło „wiecznie żywe” to Kronika Kadłubka, to pierwsza historii

Polski, która spod polskiego wypłynęła pióra. Kronika jest bezcennyn

pomnikiem kultury naszej na przełomie XII i XIII wieku, wymownyn

background image

dokumentem przeszczepienia do Polski najświeższych zdobyczy ówczes­
nej cywilizacji, przede wszystkim tradycji prawa rzymskiego i kanonicz­
nego, oraz odkrytych wówczas na nowo wartości antycznej literatury

rzymskiej. Po raz pierwszy wycisnęły one tak silne piętno na polskiej

kulturze umysłowej, aby następnie przez wieki pozostać jednym z naj­

donioślejszych czynników, kształtujących jej oblicze.

Mając na uwadze całe bogactwo literackie wystroju Kroniki, miałoby

się ochotę dać wiarę dawniejszym poglądom, że pomyślana ona była nie

tyle jako historia, ile jako podręcznik retoryki oraz encyklopedia wiedzy
średniowiecznej dla szkół... i tam rzeczywiście trafiła, jako podręcznik
historii przede wszystkim. Przez całe średniowiecze cieszyła się ona nie

słabnącym powodzeniem, służąc za trzon wszystkich późniejszych przed­

stawień dziejów naszych, a w XV wieku przeżyła swój renesans, studio­
wana pilnie w polskich szkołach z uniwersytetem krakowskim na czele.

Miała Kronika i swoich przeciwników, niechętnie, a często i zjadliwie

usposobionych, dawniej i dziś. „Dlatego też — mówi prof. M. Plezia —
łatwiej jest Kroniką Wincentego krytykować, niż obejść się bez niej tam,

gdzie jest ona naszym jedynym źródłem do danego okresu czasu, jak np.
do dziejów XII wieku. Mistrz Wincenty miał temperament rasowego hi­

storyka... był on z wykształcenia i zamiłowania literatem, prawnikiem
i moralistą, któremu jego protektor Kazimierz Sprawiedliwy kazał zostać

pisarzem dziejów ojczystych, dlatego rodzi się pytanie, jak Wincenty po­

trafił napisać historię? On sam w przedmowie do swego dzieła powiada,
że jego książęcy mecenas doceniał fakt, iż wszelkie czyny bohaterskie,
dowodzące zacnego charakteru, rodzą się z przykładu, dlatego, pragnąc

udzielić potomności uczestnictwa w cnotach naddziadów, włożył na jego
barki ogromny ciężar przedstawienia ich dziejów. Takie pojmowanie hi­
storii, jako zbioru wzorów czy przykładów było w XII wieku bardzo

rozpowszechnione”.

„Kroniką można nazwać jakąś pedagogiką katolicką, narodową — mó­

wił kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Polski. Ma ona przecież charakter
wybitnie nauczycielski... Autor jej stawia sobie jako cel uczyć cnoty,

zwłaszcza miłości Ojczyzny, miłości własnego kraju, dziejów ojczystych,
zachęcać do czynów rycerskich, do czynów wzniosłych... Czegoś równic

gorącego i żarliwego nie znajdujemy w piśmiennictwie polskim, bodaj

że dopiero w kazaniach sejmowych Piotra Skargi... Jest to księga cieka­
wa, niezwykła, bo jest pełna jakiegoś przedziwnego optymizmu, jakiegoś

głębokiego szacunku dla dziejów narodu...” Stąd też spływa wielki szacu­

nek dla jej Autora.

Kroniką mistrza Wincentego można uznać za jeden z fundamental­

nych pomników literatury polskiej. Kronika ta nie przestała być przed­
miotem pogłębionych studiów. Doceniono jej walory erudycyjne, co wię­
cej, okazało się, że jest to świetny europejski pomnik umysłowości

4 uczoności dwunastowiecznego humanisty. Skierowanie zaś uwagi ba­

dawczej na rozwój samej historiografii pozwala dzisiaj wydobyć na

światło dzienne i docenić dzieło mistrza Wincentego także jako history-

ka-historiografa swoich czasów. Pisarz tego pokroju co mistrz Wincenty

pozostawił w swym utworze szczególnie silne piętno swojej własnej oso­

bowości twórczej.

Z jakąś wewnętrzną satysfakcją należy stwierdzić, że mistrz Wincen-

_____________________ Błogosławiony Wincenty Kadłubek_____________ _______ 59

background image

60

o.

Klemens

Stncok O. C

ust.

t

v

t

P.-l*k i ni*arz, owszem. moralista i prawnik, a przy

*ch

Sk1?h«M«h

«mvsłu

'violco

świątobliwy.kapłan

biskup

i

r

<»m»ik.

a

,...... tkwi m.m. w tym, ie umiał

on

harmonizować

ł

______ , _______ U l K C I H U U l i r j » m i ; j i . u

U

v .

..........- j .

Znamienna jest ref lokaja autorki Mistrz Wincenty: „Ulepieni z tej samej
r

!

nv

-

CG

dwunastowjoczni Lochiei, możemy wiele skorzystać z pouczeń

; prrestroc* cz.* wieka, który” swoim Dziełem przyczynił się do ukształlo-

v=an,a r>

;

ts/ei świadomości narodowej i dla którego dobro kraju stanowiło

>. ,V A'tesc .

X. KULT POŚMIERTNY

*w:«:o*ć bł. Wincentego była tak wybitna, że zwróć,la uwace jeno

,

vsd

>'braci i pozostała w pamiyc, wielu pokoleń. Zaraz

po

zgonie Win-

:n-co: oaczyto wzywać jego pomocy w różnych potrzebach duchowych

: materialnych, oddawać mu ku»t prywatny, a powoli i kult publiczny.

P. Bog wysłuchiwał proszących o łaski za pośrednictwem świątobliwego

jednak rzvnników działało hamująco na rozwój kultu bł. Win-

oentpgo np. do XVI wieku kościoły cysterskie były niedostępne dla

świeckich, wierni nie mogli się gromadzić przy grobie Wincentego. Nadto .

cystersi zasadniczo nie starali się o przeprowadzenie kanonizacji swoich
członków. Ale kult bl. Wincentego trwał stale, owszem wzmagał się z bie­
sem lat, gdyż wierni otrzymywali liczne łaski, gdy zwracali się do Boga .

za przyczyną świątobliwego cystersa.

,

Wreszcie w 1680 r. rozpoczęto proces beatyfikacyjny, zdążający zgod­

nie z przepisami pap. Urbana VIII do uzyskania zatwierdzenia przez Sto­

licę Apostolską istniejącego kultu. Proces ten został jednak przerwany

z powodu okoliczności zewnętrznych (woiny, sytuacja wewnętrzna Polski

pod rzadami obcych królów) i dopiero po jego wznowieniu po 80 latach dał

pomyśhw wynik. Dnia 11 lutego 1764 r. Kongregacja Obrzędów zatwier­
dziła pradawny kult Wincentego, a tydzień później decyzję tę potwierdził

pap. Klemens XIII. Równało się to urzędowej beatyfikacji.

Jest rzeczą znamienną, że mimo nie sprzyjających wydarzeń historycz­

nych, jak rozbiory Polski, kult pobeatyfikacyjny nie został zahamowany,

choć był znacznie przyciszony. Trwał stale w świadomości narodowo-koś-
cielnej. przejawiając się w dwóch nurtach. Jeden płynie z działalności

hierarchii kościelnej — biskupów i kardynałów, drugi wyraża się w sze­
rokich masach ludu polskiego.

Pierwszeństwo zyskał sobie Kraków. W katedrze na Wawelu wznie­

siono ołtarz z obrazem malarza włoskiego San Salvatora z datą 1764

przedstawiający bl. Wincentego Kadłubka u stóp Matki Bożej w habicie .
cysterskim. Rzecz ciekawa i godna uwagi, że kult jego łączy się ze czcią

background image

Ponadto krakowianie uczcili swego hierarchę nową kaplicą dobudowa­

ną do kościoła św. Wojciecha na Rynku Krakowskim. Stało sin to

w 1778 r., a więc 14 lat po beatyfikacji. Kaplica ta jest świadkiem kultu

bł. Wincentego szeregu zstępujących po sobie pokoleń. Istnieje ona po
dziś dzień. Posiada pięknie utrzymany ołtarz z obrazem swego patrona

i jego relikwiarzem.

Fakt, że kaplica ta została zbudowana po I rozbiorze Polski, jest nader

wymownym świadectwem żywej czci ludu krakowskiego wobec Błogo­

sławionego dziejopisarza.

Rozbiory Polski, materialny upadek klasztoru jędrzejowskiego, pożar

z roku 1800, a wreszcie kasata klasztoru w 1819 r. wpływały hamująco na

rozwój kultu bł. Wincentego. Nie zamarł on jednak, podtrzymywany

przez różnych gorliwych kapłanów, a także biskupów sandomierskich

oraz krakowskich. Szczególnie do utrzymania, a nawet rozwoju kultu
przyczynił się ks. Stanisław Marchewka, proboszcz w Jędrzejowie w la­
tach 1915-1939.

Nowe oblicze^ kultu i nowe perspektywy zaistniały po II wojnie świa­

towej, gdy w 19^5 r. wrócili cystersi, obejmując straż przy grobie swego

współbrata, po 126 latach, jakie upłynęły od kasaty zakonu przez rząd

carski. Kult w okresie powojennym rozwijał się, rzec można imponująco

Po paru latach sprawa bł. Wincentego na tyle dojrzała, że skierowano

ją oficjalnie na drogę kanonizacji do Kongregacji Obrzędów w 1959 roku.

W 1962 r. Kongregacja Obrzędów pozwoliła na otwarcie procesu ka­

nonizacyjnego a w związku z tym została wydrukowana w Rzymie do­

kumentacja pt.

Positio super Causae Reasstimptione.

Teraz nastało zbie­

ranie pełnej dokumentacji odnoszącej się do życia i cnót bł. Wincentego.
Wydrukowano w Rzymie w 1971 roku nowy zbiór pod tytułem:

Cano~

nisationis Beati Vincentii Kadłubek, Positio super vita et uirtutibus

.

Dalszy bieg procesu kanonizacyjnego zależy od tego, czy uda się, mi­

mo szczupłego materiału źródłowego, udowodnić heroiczność cnót Błogo­

sławionego i czy będą zatwierdzone cuda przedstawione do kanonizacji.

_____ Utogoslawiony Wincenty Ka/tlubek

____

3

61


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BŁOGOSŁAWIONY WINCENTY KADŁUBEK
Kronika Wincentego Kadłubka 2, Kroniki, teksty źródłowe
Kronika Wincentego Kadłubka 1, Kroniki, teksty źródłowe
Kronika polska mistrza Wincentego Kadłubka
2 Kronika Wincentego Kadlubkai Nieznany
Kronika Wincentego Kadłubka 3, Kroniki, teksty źródłowe
Kronika Wincentego Kadłubka 4, Kroniki, teksty źródłowe
kadlubek kronika, WINCENTY KADŁUBEK
Kroniki Galla Anonima, Wincentego Kadłubka, Janko z Czarnkowa, Jana Długosza
Geneza państwa polskiego w kronice Wincentego Kadłubka
Wincenty Kadłubek KRONIKA POLSKA
24 WINCENTY KADŁUBEK Prolog, Księga I
wincenty kadlubek
bł Wincenty Kadłubek (1157 1223)
Wincenty zwany Kadłubkiem, Kronika polska - KSIĘGA IV
Mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem

więcej podobnych podstron