Rozdział czternasty

background image

Rozdział czternasty

Wyskoczyłam w powietrze, drgając z bólu, gdy kule przeszywały mnie 

szybciej niż mogłam wylecieć z ich zasięgu. Bycie postrzeloną kilka razy 
raniło, ale ból szybko przemijał, co oznaczało, że kule nie były srebrne.

To zaskoczyło mnie do momentu, aż nie przypomniałam sobie, że 

Madigan chciał mnie żywej. Musiał myśleć, że mam coś bardzo specjalnego w

swoim DNA, by ryzykować nie­śmiertelne siły, by mnie schwytać, ale to on 
robił sobie żarty. Byłabym szczęśliwa mogąc dostarczyć puentę w momencie 

przyprowadzenia go do apartamentu, gdzie Denise zmieniłaby się w jego nie­
złego bliźniaka i my…

Moment, dlaczego tam na dole wciąż trwała strzelanina? Czy ludzie 

Madigana nie zdali sobie sprawy, że już dawno zniknęliśmy? Skoro o tym 

mowa, dlaczego Bones nie dogonił mnie jeszcze? Był zdecydowanie szybszym 
lotnikiem ode mnie.

Zatrzymałam się i zakręciłam w kółko, by przeszukać niebo w każdym 

kierunku, ale wszystkim, co zobaczyłam były chmury burzowe. Nie było też 

ostrzegawczo wypełniającej powietrze nadnaturalnej energii. Gdzie on do 
cholery był? 

Zanurkowałam prosto niczym jastrząb mknący po zdobycz. W miarę 

jak przebijałam się przez warstwę po warstwie nieprzezroczystych, 

burzowych chmur, scena poniżej stawała się w końcu widoczna. Żołnierze 
zbiegali się na molo z lasów, łodzi na jeziorze i samochodów, które wyły w 

górze pochyłego podjazdu. Wszyscy z automatyczną bronią, która mierzyła 
kulami w samotnego wampira klęczącego na końcu molo.

– Bones! – krzyknęłam. – Leć, do cholery!
Ale nie zrobił tego. Zamiast tego upadł do przodu, jego ciało osunęło 

się naprzeciw szorstkich, drewnianych desek. Wtedy jedynym ruchem jaki 
zobaczyłam były jego ubrania rozdzierane kulami bezlitośnie 

kontynuującymi ostrzał.

Wylądowałam obok niego tak twardo, że połowa mojego ciała przeszła 

przez molo. Zabrało mi to tylko sekundę, by wydostać się i rzucić na niego, 
ciesząc się na lodowato­gorące igły bólu, które oznaczały, że kule przebijały 

mnie zamiast niego. Wtedy, ponad dźwiękami strzałów, usłyszałam krzyk.

– Wstrzymajcie ogień!

Głos Madigana był wzmocniony dzięki jakiemuś urządzeniu. Uniosłam 

swoją głowę, warczenie uciekło ze mnie, gdy zobaczyłam go, drepczącego w 

miejscu kilkadziesiąt stóp od molo. Jakoś zdołał uciec Bonesowi i odskoczyć 
tam. To było w porządku. Mogłam unieść ich obu, gdy leciałam…

Fala uderzeniowa powaliła mnie z dala od Bonesa i posłała 

rozciągniętą przeciw drugiej stronie molo. Granat zaczepny, zdiagnozowałam 

w myśli. Wzmocniony wystarczająco na wampiry. Madigan naprawdę 
ulepszył swoje zabawki, ale wcześniej zanim mogłam wspiąć się z powrotem 

do Bonesa, zobaczyłam coś, co zamroziło mnie w bezruchu. Linia 
pojawiająca się na jego poplamionym krwią policzku, ciemna niczym smoła i 

wijąca się po całej jego skórze jak pęknięcie w pomniku. Potem pojawiła się 
kolejna linia, i jeszcze jedna. I kolejna.

background image

Nie.

Była to jedyna myśl, którą mój umysł był zdolny wytworzyć, gdy czarne

linie zaczęły pojawiać się na całej jego skórze, idąc zygzakiem i rozpadając się

na nowe, nielitościwe ścieżki. Widziałam już tą samą rzecz wcześniej u 
niezliczonych wampirów, zazwyczaj po przekręceniu srebrnego noża w ich 

sercach, ale zaprzeczenie uczyniło dla mnie niemożliwym do uwierzenia, że 
to samo działo się z Bonesem. Nie mógł powolnie marszczyć się na moich 

oczach, prawdziwa śmierć zmieniała jego młodzieńczy wygląd w coś, co 
przypominało glinę garncarską zbyt długo suszoną w piecu.

Mój bezruch zniknął, zastąpiony przez grozę jakiej nigdy nie czułam. 

Skoczyłam wzdłuż molo, podrywając Bonesa w moje ramiona kiedy moje łzy 

dołączyły do deszczu przemaczając jego twarz.

– NIE!

Nawet, gdy krzyk mnie opuścił, zmiany w nim stawały się coraz gorsze.

Jego umięśniona postura była niczym przebita, twardy zarys jego ciała stał 

się gumowaty zanim zaczął się kurczyć. Chwyciłam go mocniej, szlochanie 
przemieniło moje łzy w szkarłat, gdy coś zaczęło walić w mojej piersi. Czułam

się jak gdybym była wewnętrznie okładana pięściami przez silne, stalowe 
podmuchy. To bicie mojego serca, zarejestrowała część mnie. Było cicho 

przez niemal rok, ale teraz uderzało silniej niż kiedykolwiek, gdy byłam 
człowiekiem.

Kolejny krzyk rozdarł mnie, gdy skóra Bonesa pękła pod moimi 

dłońmi, złuszczając się na drewniane deski. Oszalała starałam się umieścić 

ją tam z powrotem, ale jeszcze więcej ciała zaczęło łuszczyć się szybciej niż 
mogłam przytrzymać je razem. Mięśnie i kości wyjrzały spod tych 

poszerzających się przestrzeni do momentu, aż jego twarz, szyja i ramiona 
przypominały rozdziawiony kawał mięsa. Ale tym co rozszarpało mnie niczym

pożar, który nigdy nie przestanie płonąć, były jego oczy. Ciemne, brązowe 
kule, które kochałam zatonęły w oczodołach, przekształcając się w maź. Mój 

krzyk, przeraźliwy i agonalny, zastąpił dźwięki szamotaniny żołnierzy na 
stanowiskach wokół mnie.

Nie próbowałam ich powstrzymać. Siedziałam tam, chwytając w garści 

to, co teraz wyglądało jak suszona skóra, dopóki wszystkim, co mogłam 

zobaczyć pod spodem, podziurawionych przez kule, ubrań Bonesa była 
blada, zwiędła łuska. Słabo słyszałam krzyk Madigana:

– Mówiłem; bez srebrnej amunicji! Kto, do kurwy, odpalił te pociski?
Zanim wszystko z wyjątkiem bólu promieniującego poprzez mnie 

zbladło. To czyniło agonię, którą czułam, gdy byłam bliska spłonięciu na 
śmierć, rozkosznym wspomnieniem. Tamto niszczyło tylko moje ciało, a to 

rwało poprzez moją duszę, zabierając każdą emocję i szarpiąc ją 
świadomością tak mocno, że to było równie okropne do zniesienia.

Bones odszedł. Umarł na moich oczach, ponieważ nalegałam, by zdjąć 

Madigana w mój sposób. Zasłużyłam na wszystko, co dostałam ze strony 

tego wynaturzonego biurokraty za doprowadzenie mojego ukochanego męża 
do śmierci.

– Zabierz ją – szczeknął Madigan.

Nie skomentuję tego. /GatoEsqueleto

background image

Szorstkie dłonie złapały mnie, ale nie dbałam o to nawet, gdy coś 

twardego i ciężkiego zacisnęło się na mojej szyi, ramionach i kostkach. Kiedy 
ktoś próbował wyrwać Bonesa z mojego uścisku, moje kły rozdarły gardło tej 

osoby bez tak wielkiego wysiłku jakim było przemyślenie tego. Gorąca krew 
opryskała moją twarz i spłynęła w dół moich ust, podczas, gdy kilkadziesiąt 

karabinów zostało odbezpieczonych.

– Wstrzymać wasz pieprzony ogień!

Znów był to głos Madigana. Jeśli liczyło się cokolwiek za wyjątkiem 

mężczyzny, którego kołysałam, musiałabym rozerwać jego gardło jako 

następne, ale nie zrobiłam niczego oprócz zacieśnienia mojego uścisku na 
Bonesie i opuszczeniu mojej głowy obok jego.

Szorstkie bruzdy czaszki, gdzie powinna być gładka, lśniąca skóra 

potarły o mnie – kolejna stalowa kula wyburzająca moje emocje, których 

nigdy nie odzyskam.

Szloch wstrząsnął mną tak mocno, że czułam się jakbym miała się 

rozpaść. To było w porządku. Chciałam być rozszarpaną na kawałki. To 
mogłoby boleć mniej niż świadomość śmierci Bonesa. Dlatego też nie 

walczyłam, gdy Madigan powiedział:

– Pozwólcie jej zatrzymać ciało. Je również będę badał.

A ciężka siatka została na mnie zarzucona. Od oparzeń gdziekolwiek 

dotknęła mojej skóry, wiedziałam, że była srebrna a od nacięć, które czułam 

jakby ją napinano, została również wyposażona w brzytwy. Gdybym walczyła 
mogłaby mnie pociąć na strzępy, nie żebym miała zamiar walczyć. 

Wiedziałam bez wątpienia, że Madigan zabije mnie, gdy tylko ze mną 
skończy. Jeśli uciekłabym w jakikolwiek sposób, moi przyjaciele mogliby 

próbować powstrzymać mnie przed dołączeniem do Bonesa.

Lata temu, Bones nakazał mi obiecać, że ruszę dalej jeśli zostanie 

zabity. Zrobiłam to, ale teraz wróciłam do tej obietnicy. Śmierć była moją 
jedyną szansą, by połączyć się z nim. Za niczym innym nie tęskniłam tak 

bardzo.

– Czekaj na mnie – szepnęłam, mój głos załamywał się od kolejnego 

szlochu. – Wkrótce tam będę.

Jechałam na tyle ciężarówki, gdy połowa z tuzina uzbrojonych 

strażników wymierzyła swoją broń we mnie. Co dziwne, ich myśli były 
wyciszone za zakłóceniami ­ białym szumem emitowanym z ich hełmów. 

Oprócz grubej pancernej powłoki, pojazd mógł być tyłem U­Haul

1

, wnętrze 

było tak proste. Nie miało również okien, ale sądząc po długości podróży, 

naszym celem nie był kompleks Madigana w Tennessee. Nie byłam pewna 
dokąd się kierowaliśmy, ale z myśli, które wyłapałam, mieliśmy uzbrojony 

konwój eskortujący nas przez całą drogę.

Mała część mnie, która nie wiła się z żalu zastanawiała się, dlaczego 

Madigan nie zabrał nas samolotem do swojego celu. Może bał się, że jeśli 
przełamię moje ograniczenia, walka na trzydziestu tysiącach stóp może zdjąć

samolot i zabić wszystkich.

1

U-Haul jest amerykańskim sprzętem do poruszania się (mają takie fajne ciężarówki) i firmą wynajmującą

magazyny, ulokowaną w Phoenix w Arizonie, działa od 1945. Spółka została założona przez Leonarda Shoen’a
w Ridgefield, w Waszyngtonie, który zaczął wszystko w garażu należącym do rodziny jego żony i rozszerzył
działalność poprzez koncesje ze stacją paliw. /GatoEsqueleto tłumaczy Wikipedię

background image

Był mądry, obawiając się tego. Jedyną rzeczą będącą bardziej 

atrakcyjną od myśli o mojej własnej śmierci było zabranie ze sobą Madigana 
i jego żołnierzy. W rzeczywistości, mając teraz kilka godzin na przetworzenie 

wszystkiego, plułam sobie w brodę za pozwolenie Madiganowi na związanie 
mnie wieloma pasami ograniczającymi ruch plus siatką ze srebra z 

kompletem brzytew. Mogłam umrzeć na molo w gradzie strzałów po 
rozerwaniu jego gardła, a następnie depcząc jego szczątki.

Jak to mówią, widok jest najlepszy, gdy patrzy się z perspektywy 

czasu.

Samochód zaczął podskakiwać, gdy skręciliśmy z głównej drogi na 

ziemistą, zamiast żwirowej. Wciągnęłam ciało Bonesa bardziej na moje 

kolana tak, że szorstkie przepychanki nie strącały z niego niczego. Za życia 
był niemal niepokonany, ale po śmierci, jego szczątki były kruche, w wieku w

jakim były teraz, jego pełnych dwóch stuleciach i połowie wieku. Gdyby nie 
potrójny zestaw kajdan powstrzymujących mnie, zdjęłabym mój płaszcz i 

owinęła go w niego, ale moje ramiona były przyklejone do moich boków, 
przyszpilając moją kurtkę na mnie. 

Po piętnastu minutach lub więcej, pojazd zatrzymał się, a tylny właz 

został otworzony, pozwalając na oświetlenie ścian. Mrugnęłam dopóki 

jasność nie przekształciła się w tło z drzewami okrytymi mchem. Wtedy 
odetchnęłam, odnotowując, że świeże powietrze było gęste od wilgoci, pleśni i

woni starych chemikaliów. Zobaczenie, że posępnie piękny krajobraz miał 
małe, pokryte trawą kopuły w pewnej odległości był niemalże zbędny.

Madigan zabrał mnie do obszaru McClintic Wildlife Management w 

Point Pleasant, w Zachodniej Wirginii. Dokładnie tam, gdzie chciałam 

dotrzeć, za wyjątkiem tego, że na mocy dalece odmiennych okoliczności. 

Rozważałam walkę, gdy żołnierze pociągnęli sieć, by mnie przeciągnąć 

na zewnątrz, ale potem zrezygnowałam. Po pierwsze, to mogłoby 
zdziesiątkować szczątki Bonesa. Po drugie, jeśli Tate, Juan, Dave i Cooper 

byli tutaj, wtedy moje ostatnie działanie może ich uwolnić. Byli moimi 
przyjaciółmi. Poza tym, Bones chciałby, bym uwolniła jego ludzi. Jak 

mogłabym go zawieść? 

Po wyjściu z furgonetki, zostałam wpędzona do czegoś, co wyglądało 

jak duży wózek bagażowy. Kiedy cienkie czerwone linie biegnące od bieguna 
do bieguna zatoczyły obwód wokół mnie, jakkolwiek, zrozumiałam. Wiązki 

laserowe. To musiał być sposób w jaki wzięli Tate’a i resztę do kompleksu 
bez masowych ofiar. Wszystko co naruszyło te wiązki zostawało przecięte, a 

podczas, gdy wampirze kończyny odrastały, nasze głowy nie.

Kiedy byłam pchana koło jednego z byłych składujących amunicję 

igloo, męski głos wykrzyczał moje imię. Moja głowa podskoczyła. Poprzez 
siatkę oraz wiązki laserowe, zobaczyłam Fabiana latającego szalonymi 

kółkami nad wózkiem.

– Co powinienem zrobić? Komu powiedzieć? – zawodził duch.

Żaden z moich strażników nie spojrzał w górę. Nie mogli go usłyszeć, 

więc kiedy powiedziałam: „Nie rób niczego. Idź do domu.” Kilka głów w 

hełmach spojrzało w moim kierunku, zanim zaczęli rozglądać się nieufnie.

Fabian podleciał bliżej, aż zobaczyłam determinację w jego wyblakłym, 

niebieskim spojrzeniu.

background image

– Nie opuszczę cię – powiedział stalowym tonem.

Spojrzałam w dal, świeże łzy spłynęły po moich policzkach.
– Nie masz wyboru, mój przyjacielu. Teraz, proszę, odejdź.

– Cat..!
Jego głos urwał się, gdy zostałam wepchnięta do cementowego igloo i 

śmignięcie drzwi ukryło wejście. Mój przystrojony laserem wózek zatrząsł się,
gdy coś metalowego zacisnęło się na jego kołach. Wtedy cztery krótkie, „T” 

kształtne słupy wyrosły z poplamionej, betonowej podłogi. Strażnicy chwycili 
je, gdy tylko ziemia zaczęła drgać, sprawiając, że stare nosze przykuły się do 

nich drżąc, zanim gwałtownie zapadły się pod nami. 

Ściany pomalowane graffiti zostały zastąpione przez gładką stal, gdy 

spadaliśmy prosto w dół, lepiej niż dwadzieścia mil na godzinę. Moja srebrna 
sieć na krótko uniosła się od prędkości, tylko po to, by upaść z powrotem na 

mnie, gdy nagle zatrzymaliśmy się kilka minut później. Wtedy drzwi 
otworzyły się z szumem, ukazując ogromny pokój z dziesiątkami 

pracowniczych stacji roboczych, z grafikami 3D systemu ochrony z okolicy 
obszaru dzikiej przyrody jak także kompleksu, a strażnicy w hełmach 

patrolowali dookoła niczym Szturmowcy

2

.

Podziemny pokój spotkań Marie Laveau nie był nawet częściowo tak 

dobry jak tajna placówka do testów Madigana.

– Zabierzcie Okaz A1 do Celi Ósmej – szczeknął znienawidzony głos 

Madigana.

Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie go nie widziałam, a jego głos miał 

metaliczną jakość. Musiał dawać polecenia przez interkom. Raz jeszcze, 
plułam sobie w brodę za nie­zabicie go, gdy miałam szansę, ale naprawię to 

przy kolejne okazji. Wtedy zostałam pchnięta do, jak zgadywałam, centrum 
poleceń i zabrana w dół długiego korytarza. Buty mojej uzbrojonej eskorty 

stukały w rytmie staccato na płytkach podłogi, gdy prowadzili mnie dwa razy
w prawo i raz w lewo zanim doprowadzili mnie do wejścia czegoś 

wyglądającego jak więzienne skrzydło szpitalne.

– Zatrzymaj się na skanowanie – powiedział strażnik znudzonym 

tonem.

On również nosił hełm z pełnym daszkiem, ale jego nie emitował 

kodującego myśli białego hałasu, który mieli moi toczący mnie porywacze. 
Należało zauważyć, nie było tutaj żadnego innego strażnika w hełmie. 

Musiała to być elitarna technologia, którą tylko jednostki taktyczne 
posiadały.

Wtedy lasery otaczające mój wózek zniknęły, a moja świta posłusznie 

wciąż stała w miejscu, gdy niebieskie linie w formacie kratki pojawiły się nad

nami. Strażnik spojrzał na ekran jego komputera, a jego głowa rzuciła się do 
góry.

– Coś jest w wózku wraz z nią.
– Martwy wampir – odpowiedział jeden z mojej eskorty.

Słowa bolały tak bardzo, zabrało mi to sekundę, by zarejestrować 

odpowiedź innego strażnika.

– Nie, coś z pulsem.

2

Szturmowcy – fikcyjne postacie z uniwersum Gwiezdnych wojen –

żołnierze

Imperium

ubrani w

charakterystyczne białe

pancerze

.

background image

Pomyłka przebiła się przez mój ból. Moje serce przestało bić godziny 

temu…

Z piskiem, coś małego i futrzanego wyskoczyło spomiędzy dziur w 

srebrnej siatce. Dwóch z moich twardzielowatych strażników w 
rzeczywistości odskoczyło w tył, gdy trzeci próbował – i zawiódł – nastąpić na

potwora, który go wyprzedził, a następnie zniknął pod pobliskimi drzwiami.

– Pieprzony szczur – mruknął strażnik. Wtedy jego głowa odwróciła się 

w moją stronę. – Dlaczego go nie zabiłaś? – zapytał oskarżającym tonem.

– Cóż, on może narobić do twojej zupy – pękłam.

Czy on myślał, że przeproszę za niebycie dobrym deratyzatorem

3

? 

Nawet, gdybym nie była zbyt przytłoczona przez smutek, by go zauważyć, 

dlaczego miałabym się przejąć czy gryzoń złapał okazję na przejażdżkę na 
tyle wagonu, którym mnie uprowadzono…

Moje oczy zwęziły się, ale pochyliłam głowę zanim strażnicy mogli 

złapać coś podejrzanego w mojej ekspresji. Ten szczur nie zabłądził tylko do 

złego pojazdu. Był wewnątrz srebrnej siatki, co było możliwe tylko jeśli 
schował się w ubraniach Bonesa podczas krótkiej przerwy pomiędzy jego 

śmiercią, a przechwyceniem nas. I szanse, że zwierzę byłoby w pobliżu po 
strzelaninie tak intensywnej, że zabiła Mistrza wampirów były równe zeru.

– Zamknij tę sukę – warknął strażnik.
Przecinające wiązki laserowe znowu pojawiły się dookoła mojego 

wózka. Nie powiedziałam niczego, gdy byłam popychana przez drzwi 
jednostki i nie odezwałam się, kiedy strażnik mruknął o konieczności 

sprowadzenia konserwatora, który pozostawi pułapki na szczury na 
podłodze.

Pułapki nie zadziałałyby ponieważ to nie było zwykłe zwierze. W 

rzeczywistości, to co przebiegło pod drzwiami chwilę temu wcale nie było 

zwierzęciem. 

To była Denise.

3

Deratyzator – tępiciel szczurów. /GatoEsqueleto


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZDZIAŁ CZTERNASTY ANX3I2T3IR4RXU5EFB3IHATRVS3UV7KMA7PQMBY
14(2), Rozdzia˙ czternasty
Rozdział czternasty
Rozdział czternasty i pietnasty
DOM NOCY 11 rozdział czternasty
Rozdział czternasty i pietnasty
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III
rozdzielczosc
kurs html rozdział II
Podstawy zarządzania wykład rozdział 14
7 Rozdzial5 Jak to dziala
Klimatyzacja Rozdzial5
Polityka gospodarcza Polski w pierwszych dekadach XXI wieku W Michna Rozdział XVII
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09
Bulimia rozdział 5; część 2 program
05 rozdzial 04 nzig3du5fdy5tkt5 Nieznany (2)
PEDAGOGIKA SPOŁECZNA Pilch Lepalczyk skrót 3 pierwszych rozdziałów

więcej podobnych podstron