ϭϱ
http://polityka.onet.pl/
NUMER 38/2001 (2316)
Rzymskie cnoty i niecnoty - Petroniusz - Oskar Wilde czasów Nerona
Mamy polską ekranizacjĊ „Quo vadis” w reĪyserii Jerzego Kawalerowicza. Warto
przy tej okazji zauwaĪyü, Īe jedyną naprawdĊ Īywą, niejednowymiarową, a
zarazem sympatyczną postacią „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza jest
Petroniusz. To niemal bohater powieĞci, co wyczuwa kaĪdy czytelnik i co zwróciło
uwagĊ juĪ pierwszych krytyków.
ALEKSANDER KRAWCZUK
Petroniusz - inteligentny, przekorny, niekiedy niemal cyniczny, nigdy jednak nie
działający na czyjąkolwiek szkodĊ, miłoĞnik piĊkna i błyskotliwy rozmówca, zdolny teĪ
do czynów niezwykłych - jest kimĞ Īywym w galerii, co tu mówiü, niemal papierowych
postaci „Quo vadis”. Byłby i dziĞ miłym goĞciem przy kaĪdym, warszawskim lub
krakowskim kawiarnianym stoliku profesorów, artystów, dziennikarzy. I kaĪdemu z
obecnych przywodziłby na myĞl pewną znacznie nam bliĪszą czasowo postaü, o której
bĊdzie mowa w swoim miejscu.
Przez lenistwo do sławy
Portret rzeczywistego Petroniusza mistrzowsko nakreĞlił Tacyt. Zwracając uwagĊ
właĞnie na tĊ sylwetkĊ w dziele historyka Sienkiewicz dowiódł, jak umiejĊtnie potrafił
korzystaü z materiału Ĩródłowego, jak Ğwietnie wyczuwał zawarte w nim moĪliwoĞci
kreacyjne. Czytano Tacyta przez wieki. Powstało w wieku XIX duĪo utworów o czasach
Nerona, nikt jednak nie wpadł na pomysł, by właĞnie Petroniusza umieĞciü w
powieĞciowej panoramie tamtych lat i początków chrzeĞcijaĔstwa. Bo i cóĪ mogło łączyü
wytwornego sceptyka, cesarskiego dworaka i ubogich, prostych wyznawców sekty
Īydowskiej? A właĞnie juĪ samo zestawienie dwóch Ğwiatów dało efekt artystycznie
znakomity. Tym bardziej Īe Petroniusz, takĪe ten powieĞciowy, pozostaje do koĔca
wierny swym poglądom, nie daje siĊ przekonaü apostołom nowej wiary - mimo, jak
opowiada Sienkiewicz, usiłowaĔ z ich strony, prowadzonych zresztą tak wzniosłym
sposobem, Īe przekonaü by mogły tylko przekonanego.
Tacyt dał w swej relacji o Ğmierci Petroniusza w XVI ksiĊdze „Roczników” zwiĊzłą i
wyrazistą jego charakterystykĊ - do rozwiniĊcia i wplecenia w tok narracji powieĞciowej
niemal bez zmian. Oto istotne dane, jakie przekazał dziejopis: Petroniusz w dzieĔ sypiał,
w nocy zaĞ pracował i oddawał siĊ przyjemnoĞciom. Inni dochodzili do sławy pilnoĞcią,
Ϯϱ
on lenistwem. A mimo to nie uwaĪano go za marnotrawcĊ, lecz za wytwornego znawcĊ
zbytku, wszystko zaĞ, co czynił i mówił, im bardziej jakby niedbale, tym bardziej
uchodziło za coĞ naturalnego. Wykazał jednak energiĊ i pracowitoĞü jako namiestnik
Bitynii, potem zaĞ konsul. Rychło znalazł siĊ wĞród najbliĪszych towarzyszy Nerona jako
„arbiter elegantiarum” (czyli osądzający, co w dobrym guĞcie). Neron całkowicie ufał
jego zdaniu. Zawistny o wpływy na cesarza Tygellinus uknuł intrygĊ, pozbawił
Petroniusza nawet moĪliwoĞci dotarcia do władcy, wiĊkszoĞü zaĞ jego słuĪby uwiĊził.
PoniewaĪ Neron udał siĊ do Kampanii, Petroniusz w Ğlad za nim dotarł do Kume, gdzie
jednak nie pozwolono mu jechaü dalej. Nie potrafił znieĞü niepewnoĞci, popełnił wiĊc
samobójstwo, spokojnie jednak i w niezwykłym stylu. PrzeciĊto mu Īyły, ale co pewien
czas podwiązywano je i znowu otwierano. Rozmawiał swobodnie z przyjaciółmi, wcale
jednak nie o sprawach powaĪnych, nie wysłuchiwał teĪ rozpraw o nieĞmiertelnoĞci
duszy i o poglądach filozofów (jak czynili inni wzorem platoĔskiego Sokratesa), słuchał
natomiast lekkich piosenek i łatwych wierszy. Jednych niewolników hojnie obdarował,
innych polecił wychłostaü. Ucztował, potem siĊ zdrzemnął, tak by ta Ğmierü wymuszona
wydała siĊ przypadkową. W testamencie zaĞ wcale nie schlebiał ani cesarzowi, ani
osobom wpływowym, jak wiĊkszoĞü wtedy za grób idących. Przeciwnie, opisał jego
bezeceĔstwa, podając imiona uczestników orgii, chłopców i kobiet, oraz szczegóły
kaĪdej rozpusty. Wszystko to opieczĊtował i przesłał Neronowi. Ale sygnet skruszył, by
przypadkiem nikt nie posłuĪył siĊ nim ku czyjejĞ szkodzie.
TĊ relacjĊ uzupełnia drobny, ale znamienny szczegół, przekazany przez Pliniusza
Starszego: zniszczył wazĊ ogromnej wartoĞci, by nie dostała siĊ w rĊce cesarza.
Wszystko to działo siĊ w roku 66. Tacyt miał wówczas lat kilkanaĞcie, Pliniusz ponad
czterdzieĞci, a z racji swej niezwykłoĞci sprawa musiała byü głoĞna i dobrze
zapamiĊtana w wyĪszych krĊgach rzymskiego społeczeĔstwa. Pewne fakty wydają siĊ
oczywiste: Petroniusz rozstał siĊ z Īyciem najpewniej nie w samym Rzymie, lecz w
Kume, nadbrzeĪnym mieĞcie na południe od stolicy. Po drugie, nie miał bliskich, Īony
lub potomstwa, skoro tak bezczelnie obraził władcĊ; zazwyczaj, by ratowaü choüby
czĊĞü majątku dla rodziny, pisano tuĪ przed Ğmiercią testamenty ohydnie słuĪalcze. Po
trzecie, nie wierzył w nieĞmiertelnoĞü duszy, był co najmniej areligijny. Po czwarte, choü
naleĪał do grona niby to przyjaciół cesarza, nie był dopuszczany do najbardziej
wyuzdanych zabaw i orgii, utrzymywanych w Ğcisłej tajemnicy. Ta ostatnia sprawa miała
swój ciąg dalszy. RozwĞcieczony władca dochodził, skąd mógł on mieü owe
wiadomoĞci. Podejrzenie padło na ĪonĊ pewnego senatora, SyliĊ, a zarazem bardzo
dobrą znajomą Petroniusza. Poszła na wygnanie, kara łagodna.
Prawdziwy epikurejczyk
Zachowało siĊ pod nazwiskiem Petroniusza kilkanaĞcie krótkich wierszy o róĪnej
tematyce, zapewne nie wszystkie jego autorstwa. Jeden z najlepszych zaczyna siĊ od
słów: „To strach jako pierwszy stworzył bogów na ziemi”; pogląd, który współbrzmi z
jego sposobem poĪegnania siĊ z Īyciem. A takĪe z treĞcią jednego z najwspanialszych
ϯϱ
poematów łaciĔskich, „O istocie rzeczy” Lukrecjusza; głosi on poglądy Epikura. WĞród
nich i te oto: Jak cały wszechĞwiat, tak i dusza ludzka zbudowana jest tylko z atomów,
znika wiĊc wraz ze Ğmiercią ciała. Człowiek jest zawsze sam, zdany tylko na własny
wybór i rozum, a liczyü moĪe jedynie na pomoc myĞlących podobnie. Ma postĊpowaü
uczciwie nie dlatego, Īe czeka go za to nagroda, lecz z tej przyczyny, Īe jako istota
rozumna winien kierowaü siĊ rozsądkiem oraz poczuciem przyzwoitoĞci wobec ludzkiej
wspólnoty, skazanej na los podobny. W sposób naturalny kaĪdy z nas pragnie
szczĊĞcia, ono jednak nie polega na pospolitych przyjemnoĞciach. Rzeczywistą rozkosz
daje tylko dąĪenie do intelektualnego poznania prawdy najwyĪszej, której ogląd jest
istotą bytu bogów. Nie wolno ulegaü irracjonalnym złudzeniom i lĊkom, one to bowiem
stanowią najwiĊkszą przeszkodĊ w osiągniĊciu wewnĊtrznego spokoju. Z tych zaĞ
szczególnie groĨny jest strach przed Ğmiercią i naiwne wyobraĪenia o tym, co czeka nas
za grobem. A przecieĪ póki istniejemy, Ğmierci nie ma, a kiedy przyjdzie ona, nas nie
bĊdzie.
Prawdziwy epikureizm nie miał oczywiĞcie nic wspólnego z potocznym rozumieniem
tego okreĞlenia, jak je szerzyli i szerzą jego wrogowie z róĪnych obozów: cel Īycia to
tylko wygoda Īycia. Czy Petroniusz był sympatykiem epikureizmu filozoficznego? Ten
kierunek myĞlenia miał wielu zwolenników i niemal wyznawców w róĪnych krĊgach
społeczeĔstwa rzymskiego; jeszcze w pół wieku póĨniej naleĪała do nich Plotyna,
szlachetna Īona cesarza Trajana. W kaĪdym razie nauki Epikura musiały byü
Petroniuszowi znane i bliskie, jak wskazuje i ów wiersz o powstaniu religii, i spokojne, a
nawet pogodne, choü wymuszone, odejĞcie ze Ğwiata.
Pozostała jednak po Petroniuszu nie tylko garĞü owych wierszy (przełoĪył je na jĊzyk
polski Julian Ejsmond). Spadkiem najcenniejszym i niemal bezspornie jego autorstwa są
fragmenty duĪej (co najmniej 16 ksiąg), satyrycznej powieĞci nazywanej właĞnie
„Satyrami” - i słusznie, dają bowiem kpiarski i szyderczy obraz zarówno ówczesnego
społeczeĔstwa w róĪnych jego przekrojach, jak teĪ parodiĊ wielu gatunków samej
literatury. Pomysł jest prosty: kilku przyjaciół przeĪywa najdziwniejsze, przezabawne
przygody, głównie erotyczne, jednego z nich bowiem Ğciga gniew boĪka Priapa, jurnego
stróĪa ogrodów; powodem gniewu jest to, Īe utrącono jego posągowi mĊskoĞü. To
oczywista parodia „Odysei”, w której sam Posejdon przeĞladuje Odyseusza. Akcja
rozgrywa siĊ w róĪnych miastach, poczynając zapewne od Marsylii aĪ po południową
ItaliĊ, i w bardzo róĪnych Ğrodowiskach. Rzecz pisana Ğwietnym, naturalnym jĊzykiem,
bliskim rzeczywiĞcie mówionemu, ale są teĪ partie poetyckie. PerłĊ zachowanych
fragmentów stanowi opis uczty nowobogackiego Trymalchiona i przekaz toczonych przy
niej rozmów - jakby w nagraniu na taĞmĊ magnetofonu (znakomity przekład L. Staffa!).
Jest wiele scen mocno erotycznych, hetero- i homoseksualnych. Inne wyĞmiewają kult
retoryki, górnolotne epopeje, a nawet koncepcjĊ romansów - jakby autor sam drwił z
siebie i swego dzieła. Rzecz zdumiewa ĞwieĪoĞcią i ĞmiałoĞcią spojrzenia,
niezwykłoĞcią treĞci i formy. Gdyby zachowała siĊ cała, naleĪałaby do arcydzieł
literatury nie tylko antycznej.
ϰϱ
Problem pocałunku
Skoro jednak mowa o owym piĞmie ostatnim, które tak rozwĞcieczyło Nerona, wypada
zaznaczyü, Īe w tym wypadku Sienkiewicz Ğwiadomie odstĊpuje od Tacytowego
przekazu. Owszem, przytacza ów dokument, i to niby w całoĞci, lecz sam go ułoĪył,
treĞcią zaĞ jest szydzenie z artystycznych uzdolnieĔ i wystĊpów cesarza. Pewnie, mogło
go to zaboleü nawet bardziej niĪ informacja o tajonej rozpuĞcie, lecz jest wyraĨnie
sprzeczne ze słowami historyka. Dlaczego? Pruderia wiktoriaĔskiej epoki nie tolerowała
w „powaĪnych” powieĞciach, zwłaszcza tych o tematyce chrzeĞcijaĔskiej, nawet
wzmianek o sprawach erotyki. MoĪna było - i Sienkiewicz czynił to w róĪnych swych
ksiąĪkach niemal z luboĞcią - opisywaü sceny tortur, wbijanie na pal, wyłupywanie oczu,
przypalanie i palenie Īywcem, lecz juĪ sprawa ewentualnego pocałunku stawała siĊ
problemem: czy godzi siĊ o tym wspominaü, a jeĞli tak, to do jakiej granicy? To
interesujące, Īe Petroniusz zdaje siĊ byü bliski sercu Sienkiewicza, moĪe nawet w
jakimĞ stopniu pisarz z nim siĊ identyfikuje, ale tylko do pewnej nieprzekraczalnej
granicy; jest nią właĞnie erotyka. ToteĪ niemal nic z przebogatego materiału
obyczajowego „Satyr” nie zostało wykorzystane w „Quo vadis”. Warto przeglądnąü
fragmenty rzymskiej powieĞci - mamy je w przekładzie pióra Mieczysława BroĪka - a
przyczyny staną siĊ oczywiste. WĞród nich zwłaszcza ta, Īe Petroniusz daje do
zrozumienia, jakie są seksualne preferencje jego bohaterów, a moĪe i jego własne.
Zabiegi Eunice o wzglĊdy jej pana, gdyby istniała rzeczywiĞcie, chyba niewielkie miałyby
szanse realizacji.
Sienkiewicz zaczął publikowaü „Quo vadis” w 1895 r. W tym samym roku w Anglii toczył
siĊ proces Oskara Wilde’a oskarĪonego o zbyt intymne kontakty z pewnym młodym
człowiekiem, zakoĔczony, jak wiadomo, skazaniem pisarza, uwiĊzieniem, ruiną jego
Īycia i pozycji. Na niekorzystny wyrok pewien wpływ miała teĪ swoista nonszalancja,
okazywana przez oskarĪonego na sali rozpraw. Podtrzymał, ku zgorszeniu sĊdziów i
opinii publicznej, swoje przekonanie, Īe nie ma ksiąĪek moralnych i niemoralnych, są
tylko dobrze i Ĩle napisane. Jego własne rzeczy (np. „Portret Doriana Graya”) trudno by
nazwaü niemoralnymi, nawet według ówczesnych, wiktoriaĔskich kryteriów, napisane
zaĞ były Ğwietnie. Z kolei romans Petroniusza do miana dzieła moralnego na pewno nie
pretendował, był Ğmiały takĪe w tamtych czasach swobody erotycznej, przede
wszystkim jednak stanowił znakomite osiągniĊcie pisarskie - i byłby nim w kaĪdej epoce.
Stylem Īycia ci obaj, Petroniusz i Wilde, byli uderzająco sobie bliscy. Esteci, arbitrzy
elegancji, mistrzowie celnych wypowiedzi, rzucanych jakby od niechcenia, lordowie
Paradoksu. Ich zaĞ talent - którego wartoĞci musieli byü Ğwiadomi - i jego owoce
literackie miały im zapewniü trwałą pozycjĊ w piĞmiennictwie Ğwiatowym. Na obu
wreszcie spadły druzgocące ciosy, choü róĪne i z róĪnych powodów. Petroniusza
zgubiła polityka i dworskie intrygi, a nie to, jak kochał. Wilde padł ofiarą zakłamania i
pruderii - czegoĞ w takim natĊĪeniu wrĊcz niewyobraĪalnego w czasach autora „Satyr”,
a takĪe, dodajmy to od razu, od koĔca XX w., gdy wielotysiĊczne pochody kochających
ϱϱ
jak on i bohaterowie jego powieĞci przemierzają radoĞnie ulice najwiĊkszych stolic
Ğwiata, takĪe Rzymu. CzegoĞ takiego nie widziano nawet w liberalnej staroĪytnoĞci. Nie
mówiąc juĪ o prawnym sankcjonowaniu małĪeĔstw płci tej samej. Oscar zaĞ, ów sławny
Oscar filmowy, jest według wielu hołdem składanym pamiĊci autora skazanego przez
sąd i opiniĊ w 1895 r. faktycznie na Ğmierü cywilną. ToteĪ dziĞ pod wielu wzglĊdami
łatwiej nam zrozumieü mentalnoĞü i obyczajowoĞü Rzymu Petroniusza sprzed dwóch
tysiĊcy lat niĪ Londynu Wilde’a sprzed zaledwie wieku. Zdumiewające, ale tak jest
rzeczywiĞcie.
Sienkiewicz, syn swojej epoki i Ğrodowiska, znalazłby siĊ niechybnie wĞród
potĊpiających Wilde’a. A jednak jako jeden z bardzo wówczas nielicznych doceniał
Petroniusza, choü o pewnych aspektach jego osoby i dzieła wolał nawet nie wspominaü.
Lecz i tak postąpił jak na tamten czas wyjątkowo Ğmiało, intuicyjnie trafnie,
przewidująco. WyobraĨmy sobie oto, czym byłoby „Quo vadis” bez Petroniusza, nawet
tego przedstawionego tak niepełnie! OtrzymalibyĞmy zwykłą, budującą opowieĞü o
jednoznacznie dobrych i złych postaciach w trudnym czasie próby. A takich ksiąĪek,
powtórzĊ to raz jeszcze, ukazywało siĊ w XIX w. naprawdĊ wiele. O sukcesie „Quo
vadis” zadecydował nie tylko talent narracyjny autora, nie tylko plastyka opisu i na
pewno nie raczej wątła akcja, lecz właĞnie Petroniusz, Oskar Wilde czasów Nerona. A
dostrzegając go Sienkiewicz czas swój wyprzedził. Chyba teĪ dlatego, Īe sam był
osobowoĞcią bardziej skomplikowaną, niĪ to wiemy - i chcemy wiedzieü.