90 Â
WIAT
N
AUKI
Marzec 2000
le o raku dowiedzieç. Czy jednak ju˝ dziÊ
potrafimy wykorzystaç naszà wiedz´?
Badania mutacji prowadzàcych do roz-
woju okreÊlonych nowotworów pozwa-
lajà na opracowanie wielu testów diagno-
stycznych. Dzi´ki doskona∏ym narz´-
dziom, które da∏a nam wspó∏czesna bio-
logia molekularna, mamy mo˝liwoÊç
wczesnego wykrycia raka, choç jeszcze
nie zawsze to si´ udaje. Przede wszyst-
kim jednak dzi´ki znajomoÊci statusu
wa˝nych z punktu widzenia transforma-
cji nowotworowej genów mo˝emy pro-
gnozowaç przebieg choroby i dokonaç
wyboru najskuteczniejszej terapii. Nasza
obecna wiedza jest te˝, jak pisze Wein-
berg, wykorzystywana do konstruowa-
nia testów, pozwalajàcych na badanie
predyspozycji genetycznych do zapada-
nia na choroby nowotworowe.
Samolubna komórka jest Êwietnym przy-
k∏adem dobrej popularyzacji nauki, a jed-
noczeÊnie Êwiadectwem, ˝e ogromna
wiedza i umiej´tnoÊç stosowania proste-
go i zrozumia∏ego dla przeci´tnego czy-
telnika j´zyka pozwalajà przyst´pnie opi-
sywaç skomplikowane mechanizmy
rzàdzàce Êwiatem komórek. A nale˝y
podkreÊliç, ˝e nie jest to ∏atwe i proste.
Trzeba bowiem dysponowaç umiej´tno-
Êcià syntezy wielu zjawisk metaboli-
cznych, rozumieç, ˝e przebieg jednego
procesu mo˝e wp∏ywaç na inny, na
pierwszy rzut oka zupe∏nie z nim nie
zwiàzany.
Przywilejem recenzenta jest jednak po-
narzekaç troch´ na t∏umaczenie, wi´c mu-
sz´ zg∏osiç kilka zastrze˝eƒ zarówno do
t∏umacza, jak i do redakcyjnego opraco-
wania tekstu. Pierwsze z nich dotyczy
nazewnictwa. Ju˝ w 1995 roku wi´kszoÊç
biologów molekularnych uzgodni∏a, ˝e
nazwy genów drukowane b´dà kursy-
wà, a ich bia∏kowych produktów czcion-
kami prostymi. Ponadto przyj´to, i˝ na-
zwy ludzkich genów i ich produktów
bia∏kowych powinny byç pisane du˝y-
mi literami. W tej materii w ksià˝ce brak
konsekwencji. Tytu∏ orygina∏u – „One re-
negade cell...” – lepiej by∏oby przet∏uma-
czyç jako „Zdradziecka komórka”. Tym
bardziej, ˝e tytu∏ Samolubna komórka przy-
wodzi na myÊl niedawno wydanà pozy-
cj´ Dawkinsa zatytu∏owanà Samolubny
gen, w której kontekst dla przymiotnika
„samolubny” jest zupe∏nie inny.
Ponadto do t∏umaczenia wkrad∏o si´
kilka nieÊcis∏oÊci: na przyk∏ad na stronie
92 mowa jest o retinoblastomie jako o gle-
jaku siatkówki, podczas gdy prawid∏o-
wa nazwa to siatkówczak zarodkowy
(cz´Êciej nazywany po prostu siatków-
czakiem); na stronie 97 czytamy o gubie-
niu jednej z miliona kopii genu, na-
tomiast w ca∏ym genomie jest ich wed∏ug
najnowszych danych „zaledwie” 142 tys.;
nie powinno si´ te˝ mówiç o bia∏ku sta-
nowiàcym produkt genu RB jako o reti-
noblastomie (s. 175), poniewa˝ jest to na-
zwa jednostki chorobowej.
Takie b∏´dy mo˝na znaleêç jeszcze
w kilku innych miejscach, ale w sumie
nie umniejszajà one dobrego wra˝e-
nia, jakie odnosi si´ przy czytaniu tej
ksià˝ki. Jest to bardzo wa˝na pozycja
dla wszystkich, którzy chcà zrozumieç
skomplikowany proces transformacji
nowotworowej. Ale to te˝ ksià˝ka
odzierajàca czytelników ze z∏udzeƒ, ˝e
rozwiàzanie problemu chorób nowo-
tworowych nastàpi w najbli˝szym dzie-
si´cioleciu. Polecam jà przede wszyst-
kim uczniom, studentom i poczàtkujà-
cym naukowcom. I to nawet nie ze
wzgl´du na tematyk´, która zresztà mo-
im zdaniem stanowi najwi´ksze wy-
zwanie dla wspó∏czesnej biologii. Po-
lecam jà, gdy˝ publikacja ta pokazuje,
˝e w nauce nie ma problemów ma∏o
wa˝nych. I ˝e czasami nawet pozornie
niezbyt wa˝ne odkrycie mo˝e okazaç
si´ prze∏omowe i niezwykle istotne dla
ludzi.
Janusz A. Siedlecki
D
ok∏adnie sto lat temu, na po-
czàtku 1900 roku, w∏oscy epi-
demiolodzy przeprowadzili
niezwyk∏y jak na owe czasy ekspery-
ment. Domy obj´tych nim rodzin, ˝yjà-
cych w rejonach, gdzie wyst´powa∏a
malaria, zwana te˝ zimnicà, zabezpie-
czyli g´stà moskitierà; mieszkaƒcom po-
stawiono warunek, by nie opuszczali
domów po zmierzchu. Malaria dotkn´-
∏a tylko 10 spoÊród 207 majàcych ochro-
n´ osób, podczas gdy z 51 pozbawio-
nych jej sàsiadów zapad∏o na t´ chorob´
a˝ 44. Nie by∏o wàtpliwoÊci: to komary
sà odpowiedzialne za n´kajàce ludzi od
dawien dawna okresowe ataki goràcz-
ki, które nie szcz´dzi∏y nawet rodowi-
tych rzymian.
Dobry pomys∏. Moskitiera powstrzy-
muje komary – i w konsekwencji chro-
ni przed malarià. Wypada tu przy-
pomnieç, kto pierwszy odkry∏ podob-
nà zale˝noÊç: otó˝ by∏ to Francesco
Redi, lekarz na dworze florenckim, któ-
ry w 1668 roku obserwowa∏, co stanie
si´ z dwoma pozostawionymi na dwo-
rze kawa∏kami mi´sa, z których jeden
by∏ os∏oni´ty g´stà siatkà, a drugi nie.
Muchy mog∏y si´ do niego dobraç bez
przeszkód i wkrótce roi∏o si´ na nim od
ich larw, podczas gdy na znajdujàcym
si´ obok chronionym gazà och∏apie nie
by∏o ich. A zatem nie powstajà one sa-
me z siebie, z kurzu czy z powietrza,
inaczej os∏ona nie zapobieg∏aby ich
pojawieniu si´.
W 1900 roku by∏o wiadomo, ˝e ma-
lari´ powodujà mikroskopijne pierwot-
niaki, dzisiaj znamy szczegó∏y ich skom-
plikowanego cyklu rozwojowego. Naj-
pierw rozmna˝ajà si´ w organizmie
zaka˝onej samicy komara. Potem,
wstrzykni´te przez nià do krwiobiegu
cz∏owieka, docierajà do komórek uk∏a-
du siateczkowo-Êródb∏onkowego wà-
troby i Êledziony. Tam rosnà, ˝ywiàc si´
ich kosztem, po czym dzielà si´ wielo-
krotnie, atakujàc kolejne komórki. Na-
st´pnie przedostajà si´ do czerwonych
krwinek i rozrastajà si´, a˝ wype∏nià je
ca∏e. Wówczas rozpadajà si´ na osobni-
ki potomne, które rozrywajà krwinki,
wydostajà si´ do osocza i atakujà na-
st´pne erytrocyty. Taka wielomiliardo-
ZADZIWIENIA
Philip i Phylis Morrison
Wyeliminowaç malari´
KOMENTARZ
Recenzje wielu ciekawych ksià˝ek popularnonauko-
wych mo˝na znaleêç na stronie: www.latarnik.pl;
Same zaÊ ksià˝ki kupiç w ksi´garni internetowej:
www.merlin.com.pl
Â
WIAT
N
AUKI
Marzec 2000 91
wa armia paso˝ytów sieje spustoszenie
wÊród czerwonych cia∏ek krwi, które
w regularnych odst´pach czasu ginà,
przy czym ich rozpad nast´puje równo-
czeÊnie. Prowadzi to do utraty du˝ej ilo-
Êci hemoglobiny, a w efekcie do ostrej
anemii i objawia si´ okresowymi ataka-
mi wysokiej goràczki i dreszczami, wy-
wo∏anymi zatruciem chorego uwolnio-
nymi produktami przemiany materii
zarodêców oraz resztkami zniszczonych
krwinek. Nawroty choroby nast´pujà-
ce po kilkudniowych okresach popra-
wy sà wynikiem rozwoju kolejnych po-
koleƒ paso˝yta, które rozmna˝ajà si´
jednoczeÊnie jak na komend´. Cz´Êç krà-
˝àcych z krwià zarodêców przekszta∏-
ca si´ w gametocyty, które trafiwszy do
organizmu komara, rozmna˝ajà si´
p∏ciowo i tworzà po kolejnych skompli-
kowanych przemianach postacie inwa-
zyjne – sporozoity. Te zaÊ, nagromadzo-
ne w gruczo∏ach Êlinowych, czekajà, a˝
z∏akniona krwi samica wstrzyknie je na-
st´pnej osobie.
Ów misterny cykl to klasyczny przy-
k∏ad koewolucji. Malaria bowiem, w
przeciwieƒstwie do zespo∏u nabytego
niedoboru odpornoÊci (AIDS), nie jest
chorobà nowà. Wiele ssaków, ptaków,
a nawet gadów zapada na podobnà,
przenoszonà przez komary chorob´.
Zapewne jest ona znacznie starsza od
gatunku ludzkiego – ca∏kiem mo˝li-
we, ˝e n´ka∏a ju˝ naszych cz∏ekokszta∏t-
nych przodków. Opisano cztery gatun-
ki zarodêców malarii paso˝ytujàcych u
ludzi; przenoszone sà one z jednego
cz∏owieka na drugiego przez kilka ga-
tunków komarów z rodzaju widliszek
(Anopheles).
Jak poradziç sobie z tym groênym
przeciwnikiem? Walk´ z infekcjà pod-
jà∏ najpierw genom ludzki. Wiele osób
pochodzàcych z zachodniej Afryki ma
wrodzonà cech´ biochemicznà, niespo-
tykanà u mieszkaƒców innych regio-
nów naszej planety. Ich hemoglobina
jest tylko nieznacznie zmodyfikowana:
odpornoÊç na zaka˝enie okupiona jest
zwykle jedynie drobnym ograniczeniem
funkcji. Powszechnie wiadomo, ˝e ˝y-
cie na terenach bagiennych nie sprzyja
zdrowiu, za co w du˝ej mierze odpo-
wiedzialne sà komary. OczywiÊcie, nikt
nie lubi ich uk∏uç. Mo˝na si´ przed ni-
mi obroniç, stosujàc siatki w drzwiach
i oknach, jeszcze taƒsze jest os∏anianie
∏ó˝ek moskitierami (ostatnio pojawi∏y
si´ ulepszone moskitiery impregnowa-
ne Êrodkami owadobójczymi). Osusza-
nie bagien, kanalizacja, brukowanie ulic,
trzymanie zwierzàt w bezpiecznej od-
leg∏oÊci od ludzi, uszczelnianie domów,
skrócenie czasu pracy na powietrzu, po-
moc lekarska – wszystko to w zamo˝-
nych krajach pomog∏o zwalczyç koma-
ry i malari´. DziÊ najwi´kszy problem
dotyczy terenów o goràcym wilgotnym
klimacie, chocia˝ do niedawna na mala-
ri´ mo˝na by∏o zachorowaç latem na-
wet w Danii.
Wreszcie nauczyliÊmy si´ zwalczaç sa-
me paso˝yty. Gorzka w smaku kora chi-
nowca stanowi jego ochron´ przeciwko
wielu naturalnym wrogom. To w∏aÊnie
z niej wyodr´bnia si´ chinin´, która prze-
twarzana jest w chlorochin´, najskutecz-
niejszy Êrodek przeciwmalaryczny ostat-
nich lat. (Jedna pastylka profilaktycznie
raz w tygodniu nadal obowiàzuje. ˚eby
tylko nie zapomnieç, powtarzaliÊmy so-
bie, kiedy kilka lat temu przebywaliÊmy
w po∏udniowej Afryce i w Indiach.) Do-
st´pne sà te˝ inne skuteczne lekarstwa,
na przyk∏ad artemisinin*, otrzymany nie
tak dawno przez chiƒskich i wietnam-
skich farmaceutów z liÊci bylicy rocznej
(Artemisia annua).
Przytaczamy tu statystyk´ ofiar mala-
rii od 1900 roku za raportem Âwiatowej
Organizacji Zdrowia (WHO) z 1999 roku.
I tak w 1930 roku ryzyko zgonu wsku-
tek malarii w subsaharyjskiej Afryce by-
∏o tylko nieznacznie wi´ksze ni˝ w in-
nych regionach naszego globu. W 1970
roku w rezultacie intensywnej kampanii
przeprowadzonej na ca∏ym Êwiecie ry-
zyko zgonu na t´ chorob´ dla mieszkaƒ-
ców krajów Afryki, le˝àcych na po∏udnie
od Sahary, zmniejszy∏o si´ o po∏ow´,
choç poprawa sytuacji nie nast´powa∏a
tam tak szybko jak gdzie indziej. Jednak
w roku 1997 malaria przystàpi∏a tam do
kontrataku. Prawdopodobieƒstwo Êmier-
ci wzros∏o prawie dwukrotnie, podczas
gdy w innych cz´Êciach Êwiata bardzo
szybko si´ zmniejsza∏o. DziÊ mieszkaƒco-
wi czarnej Afryki 160 razy bardziej za-
gra˝a, ˝e umrze na malari´ ni˝ cz∏owie-
kowi ˝yjàcemu gdziekolwiek indziej.
Prawie milion osób umiera tam co rok
na t´ chorob´, szeÊç razy wi´cej ni˝ w po-
zosta∏ych rejonach Êwiata.
Co spowodowa∏o nawrót choroby?
Tam, gdzie ˝yjà komary, na jednego
cz∏owieka przypada Êrednio sto ich
uk∏uç rocznie. Natomiast nie zabezpie-
czonego mieszkaƒca zachodniej Afryki
komary uk∏ujà w tym samym czasie
1000 razy. Le˝àce na po∏udnie od Saha-
ry kraje afrykaƒskie to kolebka malarii.
Ârodowisko naturalne, klimat, sposoby
u˝ytkowania ziemi, podobnie jak panu-
jàcy tam niedow∏ad organizacyjny, przy-
czyniajà si´ do szybkiego rozprzestrze-
niania choroby. W podejmowanych
w po∏owie ubieg∏ego stulecia kampa-
niach zwalczania malarii wykorzysty-
wano proste Êrodki – zarówno leki pro-
filaktyczne, jak i budzàcy dziÊ obawy,
lecz wyjàtkowo skuteczny Êrodek owa-
dobójczy DDT przeciwko komarom by-
∏y tanie. Sukces odniesiony w ten spo-
sób nie trwa∏ d∏ugo. Okaza∏o si´, ˝e w re-
zultacie selekcji pojawi∏y si´ komary
uodpornione na ten insektycyd i paso-
˝yty nie poddajàce si´ dzia∏aniu po-
wszechnie stosowanych leków. W nie-
których okolicach nasili∏o si´ wyst´po-
wanie rzadkiej do niedawna z∏oÊliwej
postaci malarii, wywo∏ywanej prawdo-
podobnie przez Êwie˝o powsta∏y szczep
paso˝yta, który lepiej ni˝ inne przysto-
sowa∏ si´ do rozwoju w organizmie cz∏o-
wieka. Ubogich wieÊniaków nie staç na
kupno odpowiedniej iloÊci leków, a wi´c
majà nik∏e szanse wyzdrowienia. I tak
decyzja, aby w krajach afrykaƒskich nie
realizowaç odr´bnego programu walki
z malarià, doprowadzi∏a w tym rejonie
Êwiata do katastrofy.
Biologia molekularna ma w zanadrzu
jeszcze jednà broƒ: szczepienia. Ale
przeciwnik, zarodziec malarii, to nie wi-
rus ani bakteria, ale pierwotniak, który
osiàga d∏ugoÊç do 15 µm. To organizm
eukariotyczny, jak my wyposa˝ony
w jàdro komórkowe i zespó∏ chromoso-
mów umo˝liwiajàcych utworzenie no-
wych kombinacji poÊród 6 tys. ju˝ zma-
powanych genów. Jego przedni koniec
tworzy penetrujàcà cz´Êç, tzw. zespó∏
apikalny, s∏u˝àcy do wyszukiwania
i przytwierdzania si´ do ofiary, czyli na-
szych czerwonych krwinek. ZmiennoÊç
genetyczna, którà przejawia, powoduje,
˝e sam ludzki uk∏ad odpornoÊciowy
niewiele przeciwko niemu mo˝e zdzia-
∏aç. SpecjaliÊci prowadzà badania nad
dziesiàtkami bia∏ek, które mog∏yby wy-
tworzyç w∏aÊciwà kombinacj´ przeciw-
cia∏ do zwalczenia infekcji.
WHO jeszcze raz przypuÊci∏a atak na
malari´, tym razem szturmujàc jej ostat-
nià fortec´ w krajach afrykaƒskich na
po∏udnie od Sahary. Rozpocz´∏a si´ ope-
racja pod has∏em „Zlikwidowaç mala-
ri´”. Dzi´ki wspó∏pracy mi´dzy lecznic-
twem prywatnym i
publicznym
usprawnia si´ dzia∏anie miejscowych
systemów opieki zdrowotnej i udost´p-
nia ró˝norodne leki w odpowiednich
iloÊciach. Âwiat b´dzie móg∏ oczekiwaç,
˝e wydajàc stosunkowo niewiele – mi-
liard dolarów rocznie – zmniejszy si´
o po∏ow´ (wynoszàcà dziÊ milion) licz-
b´ Êmiertelnych ofiar malarii. A˝ docze-
kamy wreszcie chwili, kiedy jakaÊ su-
pernowoczesna szczepionka nareszcie
po∏o˝y kres tej chorobie.
* Artemisinin i jego pochodne, na przyk∏ad arte-
nam, sà stosunkowo nowà grupà leków przeciwma-
larycznych, stosowanych zw∏aszcza w leczeniu zim-
nicy z∏oÊliwej (tropikalnej), wywo∏ywanej przez
zarodêca sierpowatego (Plasmodium falciparum).
Lecznicze w∏aÊciwoÊci bylicy rocznej, z której liÊci
otrzymuje si´ ten zwiàzek, znane by∏y w Chinach
ju˝ przed ponad 2 tys. lat (przyp. red.).