background image

A. De Mello

Śpiew 

Ptaka

background image

JEDZ SAM OWOCE

Pewnego razu uczeń skarżył się mistrzowi:
-  Opowiadasz nam różne historie, 
   a nigdy nie odkryjesz ich znaczenia.
Mistrz odpowiedział:
- Czy byłbyś zadowolony, gdyby ci ktoś ofiarował 
owoc 
  i pogryzł go przedtem?

Nikt nie może odkryć za ciebie twojego znaczenia. 
Nawet mistrz.

ISTOTNA RÓŻNICA

Zapytano raz Uwaisa, wyznawcę sufi:
- Co takiego dała ci Łaska:
Odpowiedział:
- Kiedy budzę się rano,
  czuje się jak człowiek,
  który nie jest pewien,
  czy dożyje wieczora.
Ponownie go zapytano:
- Ale o czyż nie wiedza o tym wszyscy?
Odpowiedział Uwais:
- Tak, oczywiście, ze wiedza,
  lecz nie wszyscy to czują.

Nikt się jeszcze nie upił intelektualnym 
rozumieniem 
słowa WINO.

background image

ŚPIEW PTAKA

Uczniowie mieli wiele pytań na temat Boga,
Mistrz im powiedział:
- Bóg jest Nieznany i Niepoznawalny.
  Każde twierdzenie o Nim,
  każda odpowiedz na wasze pytanie
  będzie zniekształceniem Prawdy.
Uczniowie byli zaskoczeni:
- W takim razie, dlaczego mówisz o Nim?
- A dlaczego śpiewa ptak? - odpowiedział mistrz.

Ptak nie śpiewa dlatego, że ma do przekazania 
jakieś twierdzenie.
Śpiewa, ponieważ ma śpiew.

Słowa uczniów muszą być zrozumiałe. Słowa mistrza 
nie muszą
takimi być. Muszą być jedynie słyszane, w taki 
sposób,
w jaki słucha się wiatru w drzewach, szumu rzeki 
czy śpiewu ptaka.
One rozbudzają w tym, kto słucha, coś co leży poza 
wszelkim
rozumieniem.

ŻĄDŁO

Był raz święty, który posiadał dar mówienia 
językiem mrówek.
Zbliżył się do takiej, która wyglądała na bardziej 
wykształconą, 
i zapytał:
- Jaki jest Wszechmogący? Czy jest w czymś podobny 

background image

do mrówek?
Uczona mrówka odpowiedziała: 
- Wszechmogący? Absolutnie nie. My, mrówki,
  jak widzisz, mamy tylko jedno żądło.
  Ale Wszechmogący ma dwa.

Scenka pod wpływem tej bajki:

Kiedy zapytał ją, jakie jest niebo, uczona mrówka 
opowiedziała
uroczyście:
- Tam będziemy wszystkie jak On, każda z dwoma 
żądłami,
  chociaż mniejszymi.

Istnieje ostry spór pomiędzy różnymi szkołami 
myśli religijnej
na temat miejsca, w którym znajdzie się drugie 
żądło 
w niebiańskim ciele mrówki.

SŁOŃ I MYSZ

Pewien słoń kąpał się spokojnie w sadzawce,
w środku dżungli, gdy podeszła do sadzawki mysz i 
zaczęła nalegać,
by słoń wyszedł z wody.
- Nie chcę - rzekł słoń - jest mi tu dobrze i 
wypraszam sobie,
  by mi przeszkadzano.
- Powtarzam, masz zaraz wyjść z wody! - powiedziała 
mysz.
- A dlaczego? - zapytał słoń.
- Powiem ci dopiero, gdy wyjdziesz  z sadzawki - 
odpowiedziała mysz.
- W takim razie ani myślę wychodzić - rzekł słoń.
Wreszcie jednak to zrobił. Wyszedł ciężko z wody, 

background image

stanął przed myszą,
i rzekł:
- No dobrze, dlaczego chciałaś, abym wyszedł z 
wody?
- Żeby sprawdzić, czy nie założyłeś moich 
kąpielówek - 
  odpowiedziała mysz.

Jest nieskończenie łatwiej słoniowi założyć 
kąpielówki myszy,
niż Bogu zmienić się w naszych szkolnych pojęciach 
o Nim.

KRÓLEWSKI GOŁĄB

Nasruddin został pierwszym ministrem króla.
Pewnego razu, kiedy przechadzał się po pałacu,
zobaczył po raz pierwszy w życiu królewskiego 
sokoła.

Do tej pory Nasruddin nigdy nie widział takiego 
gołębia.
Wziął więc nożyce i poprzycinał pazury, skrzydła
i dziób sokoła. 

- Teraz wyglądasz na ptaka jak należy - powiedział.
  Twój opiekun wcale się o ciebie nie troszczył.

Biada ludziom religijnym, którzy nie znają innego 
świata niż ten,
w którym żyją, i nie mają nic do nauczenia się od 
ludzi, 
z którymi rozmawiają.

background image

JAK MAŁPA URATOWAŁA RYBĘ

- Co ty, do licha, wyrabiasz? - zapytałem małpę 
widząc,
  że wyciąga rybę wody i układa ją na gałęziach 
drzewa.
- Ratuję ją od utonięcia - odpowiedziała mi.

To, co dla jednego jest pożywieniem, jest trucizną 
dla drugiego.
Słońce, które orłowi pozwala widzieć, oślepia 
sowę.

SÓL I BAWEŁNA W RZECE

Nasruddin wiózł ładunek soli na targ. Jego osioł 
musiał
przejść przez rzekę i sól się rozpuściła.
Na drugim brzegu zwierzę zaczęło biec wielce 
zadowolone,
zauważywszy, że ładunek jest lekki.
Ale Nasruddin był zły.

W następnym dzień targowy Nasruddin okrył worki 
bawełną.
Przechodząc przez rzekę. osioł prawie tonął z 
powodu
wielkiego ciężaru.

- Uspokój się - rzekł zadowolony Nasruddin - to cię 
nauczy,
  że nie każde przejście przez wodę będzie dla 
ciebie zyskowne.

background image

Dwóch ludzi przyjęło religię. Jeden z nich wyszedł 
ożywiony.
Drugi się udusił.

POSZUKIWANIE OSŁA

Wszyscy się przelękli na widok mułły Nasruddina na 
ośle,
przemierzającego w pośpiechu ulice wioski.

- A dokąd to, mułło? - pytali go.
- Szukam mojego osła - opowiedział mułła 
  nie zatrzymując się nawet.

Widziano pewnego razu mistrza zen Rinzaia, 
szukającego 
swego własnego ciała. Jego co głupszym uczniom 
wydawało się bardzo zabawne.

Czasem można spotkać ludzi poważnie szukających 
Boga!
 

PRAWDZIWA DUCHOWOŚĆ

Zapytano raz mistrza:
- Co to jest duchowość?
- Duchowość - odpowiedział - to jest to, co pozwala 
  człowiekowi osiągnąć wewnętrzną przemianę.

- Jeśli zaś ja stosuję metody tradycyjne, jakie 
przekazali nam 

background image

  mistrzowie,  czy nie jest to duchowością?

- Nie będzie duchowością, jeżeli dla ciebie nie 
spełnia tego zadania.
  Koc nie jest kocem jeśli się nie grzeje.

- Znaczy to, że duchowość się zmienia?

- Ludzie się zmieniają, a również ich potrzeby.
  I tak, co kiedyś było duchowością, już nią nie 
jest.
  To, co często uchodzi za duchowość, 
  jest jedynie powtarzaniem dawnych metod.
 

Ubranie trzeba kroić na miarę człowieka, a nie 
człowieka
na miarę ubrania.

MAŁA RYBKA

- Przepraszam panią - rzekła jedna morska ryba 
  do drugiej - jest pani starsza ode mnie i 
bardziej 
  doświadczona, pewnie będzie mi pani mogła 
dopomóc.
  Proszę mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć to, co 
nazywają
  oceanem? Szukałam już wszędzie - bez rezultatu.

- Oceanem jest miejsce, gdzie teraz pływasz - 
odpowiedziała
  stara ryba.

- To? Przecież to tylko woda...
  A ja szukam oceanu - odparła rozczarowana młoda 
ryba
  odpływając, by szukać gdzie indziej.

background image

Przyszedł do mistrza w stroju sannyasi i przemówił
językiem sannyasi:
- Szukałem Boga przez całe lata. Zostawiłem dom 
  i szukałem wszędzie, gdziekolwiek On mówił, że 
jest:
  na szczytach gór, w środku pustyni, w milczeniu 
klasztorów,
  i w lepiankach ubogich.
- I spotkałeś Go? -  zapytał mistrz.
- Byłbym pyszałkiem i kłamcą, gdybym powiedział, 
że tak.
  Nie, nie spotkałem Go. A ty?

Cóż mistrz mógł odpowiedzieć? Zachodzące słońce 
zalewało
pokój promieniami pozłacanego światła. Setki 
wróbli świergotało
na zewnątrz, w gałęziach pobliskiego bananowca.
Z daleka słychać było swoisty hałas ulicy. Komar 
bzyczał
przy uchu ostrzegając, że zamierza atakować... I 
mimo to
ten biedny człowiek mógł usiąść sobie tutaj i 
powiedzieć, 
że nie spotkał Boga, że ciągle szuka!

Po chwili zrezygnowany wyszedł z domu mistrza.
Poszedł szukać gdzie indziej.

                             * * * 
Przestań szukać, mała rybko. Nie ma czego szukać.
Musisz tylko stanąć spokojnie, otworzyć oczy i 
patrzeć.
Nie możesz Go nie zobaczyć.

SŁYSZAŁEŚ ŚPIEW TEGO PTAKA?

background image

Hinduiści indyjscy utworzyli czarujący obraz 
relacji
między Bogiem a jego stworzeniem. Bóg "tańczy"
swoje stworzenie. On jest tancerzem, stworzenie
jest tańcem.  Taniec jest czymś innym niż Tancerz,
lecz mimo to nie może istnieć niezależnie od 
Niego.
Nie jest rzeczą, którą możesz zabrać do domu w 
pudełku,
jeśli ci się spodoba. Gdy Tancerz się zatrzymuje,
taniec przestaje istnieć

W swym poszukiwaniu Boga człowiek myśli za dużo,
za dużo rozważa, za dużo mówi. Nawet kiedy 
kontempluje
ten taniec, który nazywamy stworzeniem, cały czas 
myśli, 
mówi ( do siebie lub do innych ), rozważa, 
analizuje, filozofuje.
Słowa, słowa, słowa... Hałas, hałas, hałas...

Milcz i patrz na taniec. Po prostu, patrz: 
gwiazda, kwiat, 
zbutwiały liść, ptak, kamień... Nadaje się do tego 
każda
część tańca. Patrz. Słuchaj. Wąchaj. Dotykaj. 
Smakuj.
I bez wątpienia zobaczysz Jego, Tancerza we 
własnej osobie.

Uczeń ciągle się skarżył swemu mistrzowi zen:
- Stale ukrywasz przede mną ostatnią tajemnicę zen.
I nie chciał wierzyć w zaprzeczenia mistrza.
Pewnego dnia mistrz zabrał go na spacer w góry.
Gdy szli, usłyszeli śpiew ptaka.
- Słyszałeś śpiew tego ptaka? - zapytał go mistrz.
- Tak - odpowiedział uczeń.
- No więc dobrze, teraz już wiesz, 
  że nic przed tobą nie ukrywałem.

background image

- Tak - przytaknął uczeń.

Jeśli rzeczywiście słyszałeś jak śpiewa ptak, 
jeśli rzeczywiście widziałeś drzewo... powinieneś
wiedzieć więcej, niż wyrażają słowa i pojęcia.

Co mówisz? Że słyszałeś śpiew dziesiątków ptaków
i widziałeś setki drzew? Zgoda. Ale to, co 
widziałeś,
to było drzewo czy jego opis? Jeśli patrzysz na 
drzewo
i widzisz cud - wtedy wreszcie zobaczyłeś drzewo!
Czy twoje serce napełniło się kiedyś niemym 
podziwem,
kiedy usłyszałeś śpiew ptaka?

RĄBIĘ DRZEWO!

Kiedy mistrz zen osiągnął oświecenie, by to uczcić,
napisał takie słowa:

Och, co za wspaniały cud:
rąbię drzewo!
Wyciągam wodę ze studni!

Dla większości ludzi nie ma nic cudownego w 
zajęciach
tak banalnych, jak wyciąganie wody czy rąbanie 
drewna.
Gdy się osiągnie oświecenie, w rzeczywistości 
nic się nie zmienia. Wszystko jest po staremu.
Tyle że teraz serce napełnia się zdumieniem. 
Drzewo pozostaje drzewem, ludzie są tacy jak 
przedtem
i ty także. Życie nie zaczyna biec inaczej. Możesz 
być

background image

tak samo zmienny czy stały, tak rozważny czy 
szalony
jak dawniej. Ale jest jednak poważna różnica: 
teraz widzisz
wszystkie te rzeczy w inny sposób. Człowiek jest 
jakby
bardziej oddalony od tego. I twoje serce napełnia 
się
zdumieniem.

Taka jest istota kontemplacji: zdolność 
zdumiewanie się.

Kontemplacja różni się od ekstazy tym, że ta 
ostatnia
pociąga człowieka do "odsunięcia się". 
Kontemplatyk 
oświecony dalej rąbie drzewo i wyciąga wodę ze 
studni.
Kontemplacja różni się od wrażliwości na piękno, 
gdyż ono ( obraz czy zachód słońca ) wywołuje 
przyjemność
estetyczną, podczas gdy kontemplacja wywołuje 
zdumienie
- bez względu na to,  czy kontempluje się zachód 
słońca, 
czy kamień. Jest cechą dziecka, że tak często się 
dziwi. 
Dlatego jest tak blisko królestwa niebieskiego.

BAMBUSY

Nasz pies Brownie siedział napięty, uszy 
wyostrzone, ogon 
drgający nerwowo, oczy w górę - wpatrywał się w 
koronę
drzewa. Tam była małpa. Jedynie małpa zajmowała 

background image

jego 
świadomość w tym momencie. Jako, że nie posiada on 
zdolności rozumowania, nie nachodziła go ani jedna 
myśl,
która przeszkadzałaby jego koncentracji: nie 
myślał co 
będzie jadł wieczorem ani czy będzie coś miał 
naprawdę
do jedzenia, ani gdzie pójdzie spać. Brownie był 
lepszym
wyobrażeniem kontemplacji niż wszystko, co dotąd 
widziałem.

Być może i ty doświadczyłeś  czegoś podobnego, na 
przykład
kiedy zostałeś całkowicie pochłonięty widokiem 
bawiącego
się kotka. Oto zasada kontemplacji równie dobra 
jak inne
mi znane: żyj w pełni teraźniejszością.

Zrób tak naprawdę: Zostaw wszelkie myślenie o 
przyszłości 
i przeszłości, wszelkie pojęcia, wszelkie 
wyobrażenia i stań
w pełni obecny. I powstaje kontemplacja.

Po latach ćwiczeń uczeń poprosił swego mistrza,
by udzielił mu oświecenia.
Mistrz zaprowadził go do lasku bambusowego i rzekł:
- Zobacz jak ten bambus jest wysoki,
  spójrz na drugi, jaki jest niski.
I w tym właśnie momencie uczeń został oświecony.

Mówi się, że Budda, starając się osiągnąć 
oświecenie, 
próbował praktykować każdą duchowość, wszelkie
formy ascetyzmu i wszelkie zasady stosowane 
w Indiach jego czasów.  Wszystko na próżno.
W końcu usiadł pewnego dnia pod drzewem zwanym

background image

bodhi i tam otrzymał oświecenie. Później przekazał
tajemnicę oświecenia swoim uczniom słowami,
które niewtajemniczonym mogą wydawać się 
enigmatyczne, zwłaszcza jeśli zajmują się swoimi 
myślami:
"Kiedy oddychacie słabo, bądźcie świadomi,
 że oddychacie słabo. Kiedy nie oddychacie ani za 
głęboko,
 ani za słabo, bądźcie świadomi, że nie oddychacie 
 ani za głęboko, ani za słabo".
Świadomość. Uwaga. Zaangażowanie. Nic więcej.

Tę formę zaangażowania możemy zauważyć u dzieci.
Mają one łatwy dostęp do królestwa niebieskiego.

CIĄGŁA ŚWIADOMOŚĆ

Żaden z uczniów zen nie ośmieliłby się uczyć 
innych,
 gdyby wcześniej nie był przeżył ze swym mistrzem
conajmniej dziesięciu lat.

Po dziesięciu latach nauki Tenno został 
nauczycielem.
Pewnego razu poszedł odwiedzić swego mistrza Nan-
in.

Dzień był dżdżysty i dlatego Tenno założył 
drewniane 
chodaki i zabrał parasol.
Gdy Tenno przybył, Nan-in powiedział:
- Zostawiłeś chodaki i parasol przed drzwiami, 
prawda?
  Możesz mi powiedzieć, czy położyłeś parasol po 
prawej,
  czy po lewej stronie chodaków?

Tenno nie pamiętał i zmieszał się.

background image

Zdał sobie sprawę, że nie potrafi stosować
Ciągłej Świadomości.
I tak został uczniem Nan-in i studiował kolejnych
dziesięć lat, aż do osiągnięcia Ciągłej 
Świadomości.

Człowiek, który jest ciągle świadomy, człowiek, 
który jest w pełni obecny w każdej chwili: to jest 
mistrz.

ŚWIĘTOŚĆ W CHWILI OBECNEJ

Zapytano Buddę przy pewnej okazji: 
- Kto to jest święty?
Budda odpowiedział:
- Każda godzina dzieli się na pewną liczbę sekund,
  a każda sekunda na pewną liczbę ułamków.
  Świętym naprawdę jest ten, kto zdolny jest być w 
pełni
  obecny w każdym ułamku sekundy.

Wojownik japoński zastał ujęty przez nieprzyjaciół
i zamknięty w lochu. W nocy nie mógł zasnąć, 
był bowiem przekonany, że następnego dnia rano 
zostanie poddany okrutnym torturom.

Wtem przypomniał sobie słowa swego mistrza zen:
"Jutro nie istnieje naprawdę. 
Jedyną rzeczywistością jest teraźniejszość".

Tak powrócił do teraźniejszości - i zasnął.

Człowiek o ile uwolni się od więzów przyszłości, 
podobny jest do ptaków na niebie i polnych lilii.

background image

Bez trosk o jutro. Całkowicie w teraźniejszości.
Święty człowiek!

DZWON ŚWIĄTYNI

Świątynia znajdowała się na wyspie, dwie mile od 
brzegu.
Posiadała tysiąc dzwonów. Dzwony wielkie i małe,
dzieło najlepszych ludwisarzy świata.
Gdy wiał wiatr lub zrywała się burza,
wszystkie dzwony świątyni były jednym głosem
tworząc symfonie porywającą serca słuchaczy.

Po kilku jednak wiekach wyspa zapadła się w morze,
a z nią świątynia i jej dzwony. Starożytna tradycja 
mówiła,
że dzwony dalej biją bez przerwy i że ktokolwiek 
słuchałby
uważnie, mógłby je usłyszeć.

Poruszony tą legendą młody człowiek przebył 
dwa tysiące mil z zamiarem usłyszenia dzwonów.
Całymi dniami siedział na brzegu, naprzeciw 
miejsca,
gdzie dawnymi czasy wznosiła się świątynia, i 
słuchał -
słuchał z całą uwagą.
Ale słyszał jedynie szum fal rozbijających się o 
brzeg .
Wysilał się jak mógł. by oddalić od siebie szum fal
i usłyszeć dzwony:
Wszystko na próżno, szum fal wydawał się obejmować
wszechświat.
Trwał przy tym tygodniami, aż ogarnęło go 
zniechęcenie.
Wtedy przypadkiem usłyszał mądrych ludzi z wioski:
Rozprawiali z namaszczeniem o tajemniczej legendzie 
dzwonów, i o tych, którzy je słyszeli.

background image

Potwierdzali prawdziwość legendy.
Serce w nim płonęło, gdy słyszał te słowa,
by wrócić do zniechęcenia, gdy następne tygodnie 
wysiłku 
nie przyniosły żadnych rezultatów.

Postanowił wreszcie zrezygnować z zamiaru.
Może nie był przeznaczony zastać jednym ze 
szczęśliwców,
którym dane było słyszeć dzwony.
Może tez i legenda nie była prawdziwa.
Wróci do domu i uzna swe niepowodzenie.
Był to ostatni dzień jego pobytu w tym miejscu.
Udał się po raz ostatni na ulubiony brzeg, 
aby pożegnać morze, niebo, wiatr i palmy.
Wyciągnął się na piasku patrząc w niebo
i słuchając odgłosów morza. 
Tego dnia nie opierał się tym odgłosom.
Przeciwnie - oddał się im i odkrył,
że poszum fal był dźwiękiem naprawdę słodkim 
i przyjemnym. Tak owładnął ten odgłos, 
że łatwo był świadom samego siebie.
Gdyż głębokie było milczenie, 
które szum wytworzył w jego sercu...

I w tej ciszy usłyszał je!
Dźwięk jednego dzwonka, potem następnego
i jeszcze jednego, i jeszcze... 
Oto już wszystkie i każdy z osobna z tysiąca 
dzwonów 
świątyni dzwoniły w podniosłej harmonii,
a jego serce ogarnęło zdumienie i radość.

Jeśli chcesz usłyszeć dzwony świątyni, słuchaj 
głosu morza.

Jeśli chcesz widzieć Boga, patrz uważnie na 
stworzenie.
Nie odrzucaj go; nie rozmyślaj nad nim. Po prostu, 
patrz.

background image

SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM

W Ewangelii świętego Jana czytamy:

"A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród 
nas...

Wszystko przez nie się stało;
a bez niego nic się nie stało, co się stało;
W nim było życie, 
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci 
i ciemność jej nie ogarnęła".
(J 1,14; 3-6)

Popatrz na ciemność. Wkrótce zobaczysz światło.
Patrz w milczeniu na wszystkie rzeczy.
Wkrótce zobaczysz Słowo.

  Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas...

Budzi litość widok usilnych starań tych, którzy 
chcą
przemienić na nowo ciało w słowo. 
Słowa, słowa, słowa...

CZŁOWIEK IDOL

background image

Starożytna opowieść hindu:

Był sobie raz pewien kupiec, którego statek
rozbił się u brzegów Cejlonu,
gdzie Vibhishana był Królem Potworów.
Kupca zaprowadzono przed oblicze Króla.
Na jego widok Vibhishana nie posiadał się 
z radości i rzekł:
- Och, wygląda tak jak mój Rama.
  Te same ludzkie kształty!
Po czym okrył kupca bogatymi strojami
i klejnotami i adorował go.

Mówi mistyk hindu, Ramakriszna: "Gdy po raz 
pierwszy 
usłyszałem tę historię, doznałem nieopisanej 
radości.
Jeśli Boga można czcić w wyobrażeniu z gliny, 
dlaczegóż by nie w człowieku?"

SZUKAĆ W ZŁYM MIEJSCU

Jeden z sąsiadów zastał Nasruddina na kolanach,
szukającego czegoś.
- Czego szukasz, mułło?
- Mojego klucza. Zgubiłem go.
I obaj, na klęczkach zaczęli szukać zgubionego 
klucza.
Po chwili zapytał sąsiad:
- Gdzie go zgubiłeś?
- W domu.
- Święty Boże! W takim razie, dlaczego  szukamy 
tutaj?!
- Bo tu jest więcej światła.

background image

Cóż jest warte szukanie Boga w miejscach świętych,
jeśli zgubiłeś Go w swoim sercu?

PYTANIE

Pytał pewien mnich:
- Te góry, rzeki, ziemia i gwiazdy...  skąd się 
wzięły?

I zapytał mistrz:
- A skąd się wzięło twoje pytanie?

Szukaj wewnątrz siebie!

PRODUCENT ETYKIETEK

Życie jest tak butelka dobrego wina.
Niektórzy zadowalają się czytaniem etykiety,
inni wolą spróbować jej zawartość.

Pewnego razu Budda pokazał swoim uczniom kwiat 
i poprosił, by powiedzieli coś o nim.

Przez chwilę kontemplowali go w milczeniu.

Jeden wygłosił filozoficzny wykład na ten temat.
Inny ułożył o nim wiersz.
Jeszcze inny wymyślił przypowieść.
Każdy się starał być lepszy od pozostałych.

background image

Producenci etykietek!

Mahakaszjap spojrzał na kwiat - uśmiechnął się 
i nic nie powiedział.
On go tylko zobaczył.

Gdybym tak miał spróbować
ptaka 
kwiat
drzewo 
ludzką twarz... !

Ale niestety! Nie ma czasu.
Jestem zajęty nauczaniem się odczytywania 
etykietek
i wytwarzaniem moich własnych.
Nigdy nie upiłem się winem.

FORMUŁA

Mistyk powrócił z pustyni.
- Opowiedz nam - pytali go z przejęciem - jaki jest 
Bóg?

Ale jak mógłby wyrazić słowami to, czego 
doświadczył
w głębi swego serca?
Czyż można prawdę zamknąć w słowach?

W końcu przekazał im formułkę - niedokładną 
oczywiście
i niepełną - w nadziei, ze ktoś z nich będzie mógł 
spróbować
i dzięki niej osobiście doświadczyć tego, czego on 

background image

doświadczył.

Ci zaś nauczyli się formuły i zrobili z niej tekst 
święty.
I narzucili ją wszystkim, jakby chodziło o dogmat.
Postarali się wręcz o to,  by rozpowszechnić ją w 
obcych krajach.
A niektórzy nawet oddali za nią swe życie.
Mistyk się zasmucił. 
Być może byłoby lepiej,  gdyby nic nie powiedział.

PODRÓŻNIK

Podróżnik wrócił do swego ludu, żądnego wiedzy o 
Amazonii.
Ale jak mógł wyrazić słowami wrażenie swojego 
serca,
kiedy kontemplował kwiaty przejmująco piękne
i słuchał nocnych odgłosów lasu?
Jak przekazać to, co czuł w sercu, gdy uświadomił 
sobie
niebezpieczeństwo ze strony dzikich zwierząt 
lub gdy prowadził łódkę przez niepewne wody rzeki?
Powiedział:
- Idźcie i odkryjcie to sami. Nic nie zastąpi 
własnego ryzyka
  i osobistego doświadczenia.
Wszakże dla orientacji wykreślił mapę Amazonii;
bo czyż nie znał każdego zakrętu i zakola rzeki
oraz jak była szeroka i jak głęboka,
gdzie były wodospady i kaskady?
Podróżnik żałował przez całe życie, że sporządził 
tę mapę.
Byłoby lepiej, gdyby jej nie zrobił.

Mówi się, że Budda stanowczo odmawiał mówienia
Bogu. Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę
z niebezpieczeństwa sporządzania map

background image

potencjalnych podróżników.

TOMASZ Z AKWINU PRZESTAJE PISAĆ

Kroniki mówią, że Tomasz  z Akwinu, jeden z 
najwybitniejszych
teologów, jakich zna historia, pod koniec życia 
nagle przestał
pisać. Gdy jego sekretarz skarżył się, że dzieło 
pozostaje
niedokończone, Tomasz mu odpowiedział: 
- Bracie Reginaldzie, przed kilkoma miesiącami, 
sprawując
  liturgię, doświadczyłem czegoś z bóstwa. Tego 
dnia straciłem
  wszelką ochotę do pisania. Tak naprawdę, 
wszystko to,
  co napisałem o Bogu, wydaje mi się nie więcej 
warte
  niż słoma.

Czyż może być inaczej, gdy intelektualista staje 
się mistykiem?

Kiedy mistyk schodził z góry,
zbliżył się doń ateista  i powiedział z przekąsem:
- Coś nam przyniósł z ogrodu wspaniałości, 
  w którym przebywałeś?

Mistyk odpowiedział:
- Rzeczywiście, zamierzałem napełnić chustę 
kwiatami,
  aby po powrocie podarować niektóre z nich 
przyjaciołom.
  Ale tak odurzył mnie zapach ogrodu,
  że zapomniałem nawet o chuście.

background image

Mistrzowie zen wyrażają to krócej:
"Kto wie, nie mówi. Kto mówi, nie wie."

BÓL DERWISZA

Pewien derwisz siedział sobie spokojnie 
nad brzegiem rzeki, gdy pewien wędrowiec
przechodząc mimo, widząc jego odkryty kark,
nie mógł się oprzeć pokusie uderzenia go
z głośnym plaśnięciem. Był zachwycony
odgłosem wywołanym przez swoje uderzenie,
derwisza jednak piekł ból, więc podniósł się,
by mu oddać.
- Poczekaj chwilę - powiedział napastnik. -
  Możesz mi oddać, jeśli chcesz, lecz odpowiedz
  mi najpierw na pytanie, które mi teraz przyszło
  do głowy: Co wywołało plaśnięcie
  - moja ręka czy twój kark?

Derwisz odrzekł: 
- Sam sobie odpowiedz.
  Ból nie pozwala mi teoretyzować.
  Możesz to robić ty, bo nie czujesz tego, co ja.

Gdy się doświadcza bóstwa, wydatnie maleje
ochota na teoretyzowanie.

NUTA MĄDROŚCI

Nikt nie wiedział, co stało się z Kakua,
gdy odszedł sprzed oblicza cesarza.
Po prostu zniknął. A oto jego historia:

background image

Kakua był pierwszym Japończykiem, 
który studiował zen w Chinach.
Nigdzie nie podróżował. Jedyne, co robił,
to częste rozmyślanie. Kiedy ludzie spotykali
go i prosili, by głosił kazania, mówił kilka słów
i odchodził w inną stronę lasu, gdzie trudniej
było go znaleźć.

Kiedy Kakua wrócił do Japonii, cesarz o nim 
usłyszał i poprosił go, aby mówił o zen przed
nim i przed całym dworem.

Kakua stanął w milczeniu przed cesarzem,
wyjął flet z fałd swego ubrania i zagrał jedną
krótką nutę.
Potem ukłonił się głęboko przed władcą
i zniknął.

Mówi Konfucjusz: 
"Nie uczyć człowieka dojrzałego jest marnowaniem
 człowieka, uczyć człowieka niedojrzałego jest 
 marnowaniem słów".

CO MÓWISZ ?

Mistrz wpisuje mądrość w serca swoich uczniów,
a nie na karty książek. Uczeń będzie musiał nosić
tę mądrość, ukrytą w sercu, przez trzydzieści
czy czterdzieści lat, aż znajdzie kogoś zdolnego
do jej przyjęcia. Taka była tradycja zen.

Mistrz zen, Mu-nan wiedział, iż ma tylko jednego
spadkobiercę: swego ucznia Shoju.

Pewnego dnia kazał go wezwać i rzekł:

background image

- Jestem już stary, Shoju, i ty będziesz musiał
podjąć naukę. Masz tu książkę przekazywaną
z mistrza na mistrza  przez siedem pokoleń.
Sam dodałem do niej kilka uwag, które mogą
ci być użyteczne. Weź ją i zachowaj na znak, 
iż jesteś moim następcą.
- Zrobiłbyś lepiej zatrzymując tę książkę - odparł 
Shoju.
- Przekazywałeś mi zen nie potrzebując słów 
pisanych
  szczęśliwie będzie, jeśli tak zostanie.

- Wiem, wiem - powiedział cierpliwie Mu-nan -
  ale książka służyła siedmiu pokoleniom,
  może więc przydać się i tobie.
  Zatem weź ją i zachowaj.

Siedzieli obaj i rozmawiali przy ognisku.
Ledwie Shoju dotknął książki, rzucił ją w ogień.
Nie miał serca do słów pisanych.

Mu-nan, którego nikt nigdy nie widział 
zdenerwowanego, krzyknął:
- Co za głupstwo robisz? -
A Shoju odparł:
- Co za głupstwo mówisz?

Guru mówi z przekonaniem o tym, czego 
sam doświadczył. Nigdy nie cytuje książki.

DIABEŁ I JEGO PRZYJACIEL

Pewnego razu wyszedł diabeł
na spacer z przyjacielem.
Nagle zobaczył przed sobą człowieka,
który pochylony nad ziemią usiłował coś zbierać.
- Czego szuka ten człowiek? - zapytał diabła 

background image

przyjaciel.
- Okruchów Prawdy - odpowiedział diabeł.
- I nie niepokoi cię to? - znów zapytał przyjaciel.
- Ani trochę - odpowiedział diabeł. -
  Pozwolę mu zrobić z tego wierzenie religijne.

Wierzenie religijne jest jak drogowskaz wskazujący
drogę do Prawdy. Ludzie, którzy upierają się,
aby pozostawać przy drogowskazie, doznają 
przeszkody
w postępowaniu ku Prawdzie, gdyż mają fałszywe 
uczucie,
że już ją posiadają.

NASRUDDIN UMARŁ

Razu pewnego Nasruddin, w filozoficznym nastroju
rozmyślał sobie na głos:
- Życie i śmierć... któż może powiedzieć, czym są? 
-
Jego żona zajęta czymś w kuchni,
słyszała go i rzekła:
- Wszyscy mężczyźni są jednakowi, zupełnie
  niepraktyczni. Wszyscy wiedzą, że gdy kończyny 
  ludzkie są sztywne i zimne, taki człowiek umarł.

Praktyczna mądrość żony wywarła
wrażenie na Nasruddinie.
Kiedy innym razem zaskoczył go śnieg, 
poczuł, że jego ręce i nogi lodowacieją i 
drętwieją.
"Na pewno umarłem"  - pomyślał.
I zaraz przyszła mu inna myśl:
"Dlaczegóż więc chodzę, skoro jestem nieżywy?
Powinienem leżeć, jak każdy
szanujący się nieboszczyk".
I tak uczynił.

background image

Po godzinie pewni podróżni przechodzili tamtędy
i zobaczywszy go leżącego przy drodze, zaczęli
dyskutować, czy ten człowiek jest żywy, czy martwy.
Nasruddin z całej duszy pragnął krzyknąć 
i powiedzieć im: "Głupi jesteście. Nie widzicie,
że jestem martwy? Nie widzicie, że moje kończyny
są zimne i sztywne?"
Lecz zdawał sobie sprawę, że umarli
nie powinni mówić. Powstrzymał więc język.

Wreszcie podróżni ustalili,  że człowiek nie żyje,
i wzięli go na plecy, aby zanieść na cmentarz i 
pogrzebać.
Nie uszli daleko, gdy zbliżyli się do skrzyżowania.
I nowy spór powstał między nimi:
o to, która droga prowadzi na cmentarz.
Nasruddin znosił to, ile potrafił,
w końcu jednak nie wytrzymał i rzekł:
- Przepraszam, panowie, ale droga na cmentarz 
  to ta na lewo.
  Wiem, że zakłada się, iż umarli nie powinni 
mówić,
  lecz wyłamałem się z tej reguły tylko na moment
  i zapewniam was, że już więcej nie powiem ani 
słowa.

Gdy rzeczywistość napotyka na sztywne wierzenie,
tym gorzej dla rzeczywistości.

KOŚCI DLA WYPRÓBOWANIA WIARY

Pewien chrześcijański intelektualista, który 
uważał,
że Biblia jest literalnie prawdziwa aż do 
najmniejszych
szczegółów, spotkał raz kolegę, który mu rzekł:

background image

- Według Biblii ziemia została stworzona 
  około pięć tysięcy lat temu.
  Znaleziono jednak kości świadczące, że życie 
  na naszej planecie istnieje od setek tysięcy lat.

Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać:
- Kiedy Bóg stworzył ziemię pięć tysięcy lat temu,
  celowo umieścił te kości w ziemi,
  aby wypróbować, czy bardziej będziemy wierzyć
  twierdzeniom naukowców, czy Jego Świętemu Słowu.

Dodatkowy dowód na to, że sztywne wierzenia
prowadzą do wypaczenia rzeczywistości.

DLACZEGO UMIERAJĄ DOBRZY LUDZIE?

Duszpasterz pewnej wioski odwiedził dom 
starej parafianki i popijając kawę, odpowiadał 
na pytania, którymi babcia go zasypywała.
- Dlaczego Pan tak często zsyła na nas zarazy? -
  pytała staruszka.

- No cóż - odpowiedział proboszcz -
  czasem ludzie są tak źli, że trzeba ich zgładzić,
  i dlatego nasz Pan dopuszcza zarazy.

- Ale - zauważyła babcia - w takim razie,
  dlaczego ginie tylu dobrych ludzi razem ze złymi?

- Dobrych wzywa Bóg na świadków - wyjaśnił 
proboszcz. -
  Pan pragnie, aby wszystkie dusze miały 
sprawiedliwy sąd.

Uparty wierzący potrafi wytłumaczyć absolutnie 
wszystko.

background image

MISTRZ NIE WIE

Poszukujący zbliżył się z szacunkiem do ucznia i 
zapytał:
- Jaki jest sens życia ludzkiego?

Uczeń przeszukał pisma swojego mistrza
i pełen ufności odpowiedział jego słowami:
- Życie ludzkie jest jedynie przejawem 
  Bożej obfitości.

Kiedy poszukujący spotkał się z mistrzem osobiście,
zadał mu to samo pytanie.
Mistrz odpowiedział:
- Nie wiem.

Poszukujący mówi: "Nie wiem". Świadczy to o 
honorze.
Mistrz mówi: "Nie wiem". Wymaga to posiadania 
umysłu 
mistycznego, zdolnego, by wiedzieć wszystko 
poprzez
niewiedzę. Uczeń mówi: "Nie wiem". Świadczy to
o ignorancji, o wypaczeniu zapożyczonego poznania.

PATRZEĆ W OCZY

Komendant wojsk okupacyjnych powiedział do wójta
pewnej wsi:
- Jesteśmy pewni, że ukrywacie we wsi zdrajcę.
  Tak więc jeśli go nam nie wydacie,  uprzykrzymy 

background image

wam życie,
  panu i pańskim ludziom, na ile to tylko będzie w 
naszej mocy.

Rzeczywiście, wioska ukrywała pewnego człowieka,
który wydawał się dobry i niewinny, więc wszyscy go 
lubili.
Ale cóż  mógł zrobić wójt teraz, kiedy został 
zagrożony 
spokój całej wsi?
Długie dni dyskusji rady gminnej nie przyniosły 
rozwiązania.
W końcu wójt przedstawił problem proboszczowi.
Proboszcz z wójtem przesiedzieli cała noc szukając
w Piśmie Świętym i wreszcie ukazało się im 
rozwiązanie.
W Piśmie był pewien tekst, który mówił:
"Lepiej jeśli jeden człowiek umrze za lud,
 niż miałby umrzeć cały naród".

W ten sposób wójt wydał niewinnego wojskom
okupacyjnym prosząc go o przebaczenie.
Człowiek powiedział, że nie ma nic do wybaczenia
i że nie chce narażać wioski na niebezpieczeństwo.
Torturowano go tak okrutnie, że jego krzyki mogli 
słyszeć wszyscy mieszkańcy wsi.
W końcu został stracony.

Po dwudziestu latach do wsi przyszedł prorok,
udał się wprost do wójta i rzekł:
- Coście zrobili? Ten człowiek był przeznaczony
  przez Boga by być zbawicielem tego kraju,
  a ty wydałeś go na tortury i śmierć.

- A co mogłem zrobić? - zawołał wójt. -
  Razem z proboszczem szukaliśmy w Piśmie
  i postąpiliśmy tak, jak tam było powiedziane.

To był wasz błąd - rzekł prorok. -
Patrzyliście w Pismo, a powinniście byli
 również patrzeć w oczy tamtego człowieka.

background image

PSZENICA Z GROBÓW EGIPSKICH

W grobie jednego ze starożytnych faraonów egipskich
znaleziona garść ziaren pszenicy.
Miały pięć tysięcy lat. Ktoś zasiał ziarna i 
podlewał.
I ku ogólnemu zdumieniu ziarna ożyły i 
wykiełkowały.
Po pięciu tysiącach lat.

Kiedy ktoś jest oświecony, jego słowa są jak 
nasiona,
pełne życia i energii. I mogą zachować formę 
nasion
przez wieki, aż zostaną zasiane w serce żyzne i 
otwarte.

Zwykłem był myśleć, że słowa pisane są martwe i 
suche.
Teraz wiem, że są pełne energii i życia. To moje 
serce
było zimne i martwe, jakże więc mogło
w nim coś wyrosnąć?

POPRAW PISMA

   
Pewien uczony człowiek poszedł do Buddy i rzekł:
- Sprawy, o których nauczałeś, panie, 
  nie znajdują się w Świętych Pismach.

- W takim razie, ty je tam umieść - odparł Budda.

Po chwili zakłopotania człowiek mówił dalej:

background image

- Czy pozwolisz zauważyć panie, że pewne sprawy,
  których obecnie nauczasz są wręcz sprzeczne
  ze Świętymi Pismami?

- W takim razie popraw Pisma - odpowiedział Budda.

W ONZ przedłożono propozycję poprawienia 
wszystkich
pism religii świata. Wszystko, co mogłoby w nich 
prowadzić
do nietolerancji, okrucieństwa czy fanatyzmu, 
miałoby być
wykreślone. Cokolwiek byłoby przeciwne godności
lub dobrobytowi człowieka, miałoby zostać 
opuszczone.

Kiedy odkryto, że autorem propozycji był sam Jezus 
Chrystus, dziennikarze oblegali jego rezydencję 
szukając
pełniejszego wyjaśnienia. Okazało się ono bardzo 
proste
i krótkie: "Pisma, podobnie jak szabat, są dla 
człowieka
- stwierdził Jezus - a nie człowiek dla Pism".

ŻONA NIEWIDOMEGO

Uczenie człowieka niedojrzałego może okazać się 
ogromnie szkodliwe:

Był raz człowiek, który miał bardzo brzydką córkę,
więc wydał ją za mąż za ślepca,
bo nikt inny by jej nie chciał/

Kiedy pewien lekarz zaofiarował się

background image

przywrócić wzrok ślepemu małżonkowi,
ojciec dziewczyny sprzeciwił się z całej mocy,
gdyż obawiał się, że człowiek ten
porzuciłby jego córkę.

Na temat tej opowieści Sa'di stwierdza: 
"Mężowi brzydkiej kobiety lepiej jest zostać 
ślepym".

A zalęknionym ludziom nie wiedzieć.

PROFESJONALIŚCI

Moje życie religijne pozostaje całkowicie w rękach
profesjonalistów. Jeśli chcę nauczyć się modlić,
idę do kierownika duchowego; jeśli pragnę odkryć 
wolę
Bożą w odniesieniu do mnie, udaję się na 
rekolekcje prowadzone
przez specjalistę; by zrozumieć Biblię, udaję się 
do moralisty;
a żeby zostały mi przebaczone grzechy, idę do 
kapłana.

Król jednej z wysp południowego Pacyfiku wydał
bankiet na cześć znanego gościa z Zachodu.

Kiedy nadeszła pora wygłoszenia pochwalnej mowy
na cześć gościa, jego Królewska Mość dalej siedział 
na ziemi, podczas gdy zawodowy mówca, 
specjalnie w tym celu wybrany, rozpływał się w 
pochwałach.

Po kunsztownym panegiryku gość podniósł się, 
aby powiedzieć kilka słów podziękowania królowi.

background image

Jego Królewska Mość powstrzymał go delikatnie:
- Proszę nie wstawać powiedział - wyznaczyłem 
pewnego
  mówcę, aby mówił za pana.
  Na naszej wyspie uważamy, że publiczne 
przemawianie
  nie powinno pozostawać w rękach amatorów.

Pytam się: Czy Bóg nie wolałby, abym był bardziej 
"amatorem"
w moich kontaktach z Nim?

SPECJALIŚCI

Sufi powiedział:

Uznawszy pewnego człowieka za zmarłego,
przyjaciele ponieśli go, aby go pogrzebać.
Kiedy trumna miała już zostać złożona do grobu,
człowiek ożył nie wiadomo jak, 
i zaczął walić w pokrywę trumny.

Otwarto trumnę i człowiek się podniósł.
- Co robicie? - zapytał zebranych. -
  Jestem żywy. Nie umarłem.

Jego słowa przyjęto z milczącym niedowierzaniem.
Wreszcie jeden z żałobników powiedział:
- Przyjacielu, tak lekarze, jak i kapłani, 
poświadczyli,
  że umarłeś. A więc umarłeś.

Po czym na nowo zamknięto wieko trumny
i pogrzebano go należycie.

background image

ZUPA Z ZUPY Z KACZORA

Raz pewien krewny odwiedził Nasruddina
przynosząc mu w prezencie kaczora.
Nasruddin przyrządził ptaka i poczęstował nim 
gościa.

Wkrótce zaczęli przybywać gość za gościem;
wszyscy podkreślali, że są przyjaciółmi 
przyjaciela,
"człowieka, który Ci przyniósł kaczora".
Oczywiście wszyscy się spodziewali
otrzymać gościnę i jedzenie z kaczora.
Wreszcie mułła nie mógł tego znieść
i gdy pewnego dnia przybył do jego domu
kolejny nieznajomy, mówiąc:
- Jestem przyjacielem przyjaciela twego krewnego,
  który podarował Ci kaczora -
  i jak wszyscy inny usiadł za stołem,
  czekając by mu dano jeść,
  Nasruddin postawił przed nim miskę cieplej wody.

- Co to jest? - zapytał gość.
- To - powiedział mułłą - jest zupa z zupy kaczora,
  którego podarował mi mój przyjaciel.

Czasem można usłyszeć o ludziach, którzy zostali
uczniami uczniów człowieka, który miał 
doświadczenie Boga.

Jak można przesłać pocałunek przez gońca?

POTWÓR Z RZEKI

background image

Kapłan pewnej wsi nie mógł spokojnie się modlić
z powodu dzieci, które bawiły się pod jego oknem.
By się do nich uwolnić krzyknął:
- Jest taki straszny potwór na dole przy rzece.
  Pobiegnijcie tam, a będziecie mogły zobaczyć,
  jak mu bucha ogień z nozdrzy!

Wkrótce już wszyscy mieszkańcy wsi usłyszeli
o straszliwej zjawie i biegli ku rzece.
Kiedy kapłan to zobaczył dołączył do tłumu.
Kierując się, zdyszany ku rzece, mówił do siebie:
"Co prawda, to ja wymyśliłem tę historię.
 Ale nigdy nic nie wiadomo..."

Znacznie łatwiej jest wierzyć w bogów, których 
sami stworzyliśmy,
jeśli jesteśmy zdolni przekonać innych o ich 
istnieniu.

ZATRUTA STRZAŁA

Przy jakiejś okazji zbliżył się mnich do Buddy i 
zapytał,
czy dusze sprawiedliwych żyją po śmierci?

Budda nie odpowiedział, jak to miał w zwyczaju.

Mnich nalegał.
Codziennie wracał z tym samym pytaniem
i dzień w dzień otrzymywał milczenie za całą 
odpowiedź.
Nie mógł znieść dłużej tego i zagroził, że opuści 
klasztor,
jeśli nie otrzyma odpowiedzi na pytanie 
o zasadniczej dlań wadze;
bo po co miałby poświęcać wszystko i żyć w 

background image

klasztorze,
jeśli dusze sprawiedliwych nie miały istnieć po 
śmierci?

Wtedy Budda, powodowany współczuciem, 
złamał milczenie i powiedział:
- Jesteś jak człowiek zraniony zatrutą strzałą 
  i bardzo bliski agonii.
  Krewni pośpiesznie sprowadzili lekarza, 
  ale ranny nie chciał, by mu wyjęto strzałę
  lub by mu dano jakiekolwiek lekarstwo,
  póki mu nie odpowiedzą na trzy ważne pytania:
    Po pierwsze, ten, który go postrzelił był 
biały,
    czy czarny?
    Po drugie, był człowiekiem wysokim, czy niskim?
    Po trzecie, był braminem, czy pariasem?
  Jeśli mi nie odpowiedzą na te trzy pytania,
  nie chce żadnego leczenia!

Mnich został w klasztorze.

O wiele przyjemniej jest rozmawiać o drodze, niż 
ją przebyć;
dyskutować o właściwościach jakiegoś lekarstwa, 
niż je zażywać.

DZIECKO PRZESTAJE PŁAKAĆ

Pewien człowiek twierdził, że praktycznie jest 
ateistą.
Tak naprawdę, jeśli ma być szczery, to musi 
powiedzieć,
że istnienie Boga rodzi tyle problemów, ile 
rozwiązuje;
życie pośmiertne jest pobożnym życzeniem. Pismo i 

background image

tradycja
spowodowały tyle samo zła ile dobra. Wszystko to 
zostało
wymyślone przez człowieka dla złagodzenia 
samotności
i beznadziei, które obserwował w ludzkim życiu.

Najlepiej było zostawić go w spokoju. Nie mówić mu 
nic.
Być może przechodzi kryzys wzrostu i jakąś 
przemianę.

Pewnego razu uczeń zapytał mistrza:
- Co to jest  Budda? - 
Mistrz mu odpowiedział:
- Umysł jest Buddą.

Wrócił kiedy indziej z tym samym pytaniem
i odpowiedź brzmiała:
- Nie ma umysłu, nie ma Buddy.

Uczeń zaprotestował:
- Przecież powiedziałeś mi kiedyś:
  "Umysł jest Buddą..." -

Mistrz odparł:
- Powiedziałem to, żeby dziecko przestało płakać.
  Kiedy zaś dziecko przestało płakać, mówię:
  Nie ma umysłu. Nie ma Buddy.

Być może dziecko przestało płakać i było gotowe
na przyjęcie prawdy. Tak więc lepiej było zostawić 
je samo.

Kiedy zaczął głosić swój nowo odkryty ateizm 
innym, 
nie przygotowanym na to, trzeba było go 
powstrzymać:
"Była epoka, epoka przed-naukowa, kiedy ludzie 
czcili słońce.

background image

 Potem nastąpiła epoka naukowa i ludzie 
uświadomili sobie,
 że słońce nie było bogiem, nawet nie było osobą.
 Wreszcie przyszła epoka mistyczna i Franciszek z 
Asyżu
 nazwał słońce >>bratem<< i rozmawiał z nim.

 Miałeś wiarę przestraszonego chłopczyka. Teraz,
 gdy przemieniłeś się w śmiałego człowieka, 
straciłeś ją.
 Obyś pewnego dnia stał się mistykiem i odnalazł 
swą wiarę".
 
                                     *

Wiary nie traci się z powodu odważnego szukania 
prawdy.
Jedynie wierzenia wyrażające wiarę zaciemniają się 
na jakiś
czas, ale we właściwym momencie oczyszczają się.

JAJKO

Nasruddin zarabiał na życie sprzedając jajka.
Do jego sklepu weszła pewna osoba i rzekła mu:
- Zgadnij, co trzymam w ręce?

- Naprowadź mnie jakoś - powiedział Nasruddin.

- Dam ci kilka wskazówek:
  ma kształt jajka i rozmiar jajka.
  Wygląda jak jajko, smakuje jak jajko i pachnie 
jak jajko.
  W środku jest białe i żółte. Przed ugotowaniem 
jest płynne,
  po ugotowaniu twarde. Co więcej, zniosła je 
kura...

background image

- Już wiem - powiedział Nasruddin - to jakiś rodzaj 
ciastek.

Specjalista ma dar niedostrzegania oczywistości!
Najwyższy kapłan ma dar nie rozpoznania Mesjasza!

WOŁAĆ, BY OCALEĆ I TO BEZ USZCZERBKU

Kiedyś przybył prorok do pewnego miasta z zamiarem
nawrócenia jego mieszkańców.
Początkowo ludzie słuchali jego kazań, 
ale po trosze zaczęli się oddalać, 
tak, że w końcu nie było nikogo,
kto słuchałby słów proroka.

Pewnego dnia jakiś przybysz powiedział do proroka:
- Dlaczego ciągle przemawiasz? Nie widzisz, 
  twe posłannictwo jest niemożliwe?

Prorok odpowiedział:
- Na początku miałem nadzieję,
  że można ich zmienić. Ale teraz, 
  jeśli nawołuję nadal, to tylko po to,
  by oni mnie nie zmienili.

SPRZEDAŻ WODY Z RZEKI

Tego dnia mowa mistrza ograniczyła się
do jednego enigmatycznego zdania.

Uśmiechając się tylko ironicznie i rzekł:
- Całe moje działanie tutaj, to siedzenie
  na brzegu i sprzedawanie wody z rzeki.

background image

I zakończył swoją mowę.

Sprzedawca ulokował się na brzegu rzeki i tysiące 
ludzi
przychodziło do niego, by kupić wodę. Powodzenie 
jego
polegało na tym, że ci ludzie nie widzieli rzeki. 
Kiedy wreszcie ją zobaczyli wycofał się.

Kaznodzieja cieszył się ogromnym powodzeniem.
Przychodziły do niego tłumy uczyć się mądrości.
Kiedy uzyskali mądrość, przestali przychodzić na 
jego kazania.
A kaznodzieja uśmiechał się zadowolony. Osiągnął 
swój cel,
którym było usunięcie się tak prędko, jak tylko 
można,
gdyż w głębi duszy wiedział, że dawał ludziom 
jedynie to,
co już posiadali - aby tylko zechcieli otworzyć 
oczy i przejrzeć.
"Jeśli ja nie odejdę - powiedział Jezus swoim 
uczniom -
 nie przyjdzie do was Duch Święty".

                               * * * 

Gdybyś przestał sprzedawać wodę z takim 
zaangażowaniem,
ludzie mieliby więcej możliwości zobaczenia rzeki.

MEDALIK

Człowiek jest sam, zagubiony w tym ogromnym 
wszechświecie.

background image

I jest pełen lęków.

Dobra religia czyni go odważnym. Kiepska religia 
potęguje jego lęki.

Pewna matka nie mogła sobie poradzić z synkiem,
który zawsze wracał do domu po zmroku.
Dlatego przestraszyła go: powiedziała mu,
że na ścieżce do domu pojawiły się jakieś duchy
wychodzące zaraz po zachodzie słońca.
Odtąd nie musiała mu przypominać, 
by wracał do domu w porę.

Kiedy jednak chłopiec urósł,
tak bał się ciemności i duchów, 
że nie było sposobu, by wyszedł z domu wieczorem.
Wtedy matka dała mu medalik i przekonała go, 
że gdy będzie go nosił, duchy nie będą mu mogły
zrobić nic złego.

Teraz już chłopiec wchodzi odważnie w ciemności,
mocno ściskając swój medalik.

Kiepska religia daję wiarę w medalik. Dobra 
religia 
pozwala wiedzieć, że takich duchów nie ma.

NASRUDDIN W CHINACH

Nie jest zbyt chwalebne dla przewodnika duchowego,
jeśli jego uczniowie wiecznie siedzą u jego stóp.

Mułła Nasruddin udał się do Chin,
gdzie zebrał grupę uczniów, których przygotował

background image

na przyjęcie oświecenia.
Ale gdy tylko uczniowie zostali oświeceni,
przestali przychodzić na jego wykłady.

KTO PEWNEGO GURU

Co wieczór, gry guru zasiadał do odprawiania
nabożeństwa, łaził tamtędy kot należący do aśramu,
rozpraszając wiernych.
Dlatego guru polecił, by kota związywać
podczas nabożeństwa.

Długo po śmierci guru nadal związywano kota
w czasie wieczornego nabożeństwa, a gdy kot
w końcu umarł, sprowadzono do aśramu innego kota,
aby móc go związywać w czasie wieczornego 
nabożeństwa.

Wieki później uczniowie guru pisali wielce uczone
traktaty o istotnej roli kota w należytym
odprawianiu nabożeństwa.

SZATY LITURGICZNE

Październik 1917: wybucha rewolucja rosyjska.
Historia ludzkości nabrała nowego wymiaru.

Historia mówi, że w tym samym miesiącu
odbyło się zabranie rosyjskiego Kościoła
prawosławnego i że miała miejsce burzliwa dyskusja 
nad kolorem kap używanych w czasie liturgii.
Niektórzy usilnie nalegali, by były białe,
podczas gdy inni z tą samą usilnością chcieli
by były purpurowe.

background image

Neron grał na lirze, gdy płonął Rzym.

Zmaganie się z rewolucją sprawia nieskończenie 
więcej
kłopotu, niż organizowanie liturgii. Wolę odmawiać 
modlitwy,
niż mieszać się w waśnie sąsiadów.

MLECZE

Pewien człowiek, niezmiernie dumny 
z trawnika w swoim ogrodzie, zauważył nagle,
że na tym trawniku wyrosło mnóstwo mleczy.
I choć próbował wszelkich sposobów, 
żeby się ich pozbyć, nie potrafił zapobiec temu,
by stały się prawdziwą plagą.

Wreszcie napisał do ministra rolnictwa
donosząc o wszelkich usiłowaniach,
jakie był podejmował, i zakończył list pytając:
"Co mogę zrobić?"

Wkrótce nadeszła odpowiedź:
"Radzimy Panu nauczyć się ja kochać".

Ja również miałem trawnik, z którego byłem bardzo 
dumny,
i również mnie dotknęła plaga mleczy, które 
próbowałem
zwalczyć wszystkimi możliwymi sposobami. Tak więc 
nauczyć się
je kochać nie było wcale łatwo.

Zacząłem mówić do nich codziennie. Serdecznie i 
przyjaźnie.
One jednak odpowiadały mi gorzkim milczeniem. 
Jeszcze ubolewały nad walką jaką im wytoczyłem.

background image

Prawdopodobnie miały też jakieś wątpliwości co do 
moich motywów.

Nie musiałem jednak czekać długo, by zaczęły się 
uśmiechać
i uzyskały spokój. Wręcz zaczęły odpowiadać na to 
co im mówiłem.
Szybko zostaliśmy przyjaciółmi.

Oczywiście, że mój trawnik uległ zniszczeniu, 
ale za to jak uroczy stał się mój ogród!...

                         *

Stopniowo tracił wzrok, mimo że starał się tego 
uniknąć
wszelkimi sposobami. Kiedy lekarstwa już przestały 
działać,
dalej bronił się gwałtownie. Musiałem nabrać 
odwagi,
aby mu powiedzieć:
- Radzę ci, byś nauczył się kochać swoją ślepotę.

To była prawdziwa walka. Początkowo nie chciał 
nawiązać 
ze swoją ślepotą kontaktu, powiedzieć do niej 
jednego słowa.
Kiedy wreszcie osiągnął tyle, że mógł z nią 
rozmawiać,
jego słowa były pełny złości i goryczy. Ale nie 
przestawał 
mówić i z czasem słowa przybierały ton rezygnacji, 
potem tolerancji i wreszcie akceptacji - aż 
pewnego dnia,
ku jego zdumieniu, stały się słowami sympatii 
i ... miłości. 
Nadszedł dzień, w którym był zdolny objąć 
ramieniem swoją 
ślepotę i powiedzieć jej: "Kocham cię". I tego 
dnia zobaczyłem,
że znowu się uśmiechnął. A jaki słodki był ten 
uśmiech!

background image

Naturalnie, stracił wzrok na zawsze. Ale jak 
piękna stała się jego 
twarz! Dużo piękniejsza niż była, nim przyszła żyć 
z nim Ślepota.

NIE ZMIENIAJ SIĘ

Przez całe lata byłem neurotykiem.
Typem zgorzkniałym, przygnębionym i egoistą.
Wszyscy ciągle mi mówili, żebym się zmienił.
I nie przestawali przypominać mi,
jak bardzo byłem neurotykiem.

A ja się obrażałem, choć zgadzałem się z nimi.
I chciałem się zmienić, ale nie potrafiłem,
mimo wielu wysiłków.

Najgorsze było to, że mój przyjaciel
nie przestawał wypominać mi neurotycznego stanu,
w którym trwałem. 
I również podkreślał konieczność zmiany.

Także z nim się zgadzałem i nie mogłem się 
na niego obrażać. Ale skutek był taki,
że czułem się jakby bezsilny i jakby skrępowany.

Aż pewnego dnia przyjaciel powiedział mi:
- Nie zmieniaj się.
  Bądź jaki jesteś. Tak naprawdę to nie ważne,
  czy się zmienisz, czy nie.
  Kocham cię jakim jesteś i nie mogę 
  przestać cię kochać.

Te słowa zabrzmiały w moich uszach jak muzyka:
"Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj 
się...
 Kocham cię... "

background image

Wtedy się uspokoiłem. I poczułem, że żyję.
I, co za cud, zmieniłem się!

Teraz wiem, że w rzeczywistości nie mogłem się 
zmienić
aż do spotkania kogoś, kto by mnie kochał, bez 
względu
na to, czy się zmienię, czy nie.

Czy ty tak mnie kochasz, Boże?

MÓJ PRZYJACIEL

Malik, syn Dinara, wielce się zmartwił z powodu 
swobodnych
obyczajów swawolnego młodzieńca, który mieszkał
w sąsiednim domu. Jednak przez długi czas nie 
odzywał się
w nadziei, że ktoś wreszcie będzie interweniował.
Ale kiedy zachowanie młodzieńca stało się 
absolutnie
nieznośne, Malik udał się do niego i poprosił,
by zmienił swój sposób bycia.

Z całym spokojem młodzieniec poinformował Malika,
że jest protegowanym sułtana i dlatego nikt nie 
może
mu zabronić żyć jak mu się podoba.
Malik rzekł:
- Osobiście poskarżę się. -
Młody człowiek odpowiedział:
- Na nic się to nie zda, gdyż sułtan nigdy nie 
zmieni
  zdanie o mnie.
- W takim razie powiem o Tobie stwórcy -
odparł Malik.
- Najwyższy stwórca - rzekł młodzieniec - jest zbyt

background image

  miłosierny, aby mi coś wyrzucać.

Malik poczuł się bezradny i zostawił młodzieńca
samemu sobie. Ale niedługo reputacja młodzieńca
stała się tak zła, że spotkała się z ogólnym 
oburzeniem.
Malik postanowił wtedy spróbować go upomnieć.
Jednak kiedy kierował się ku domowi młodzieńca,
usłyszał głos, który mówił:
"Zostaw w spokoju mojego przyjaciela.
Jest pod moją opieką".
Malik zmieszał się ogromnie i gdy stanął przed 
młodzieńcem,
nie wiedział co powiedzieć.

Młody człowiek zapytał:
- Po coś przyszedł? -
Malik odpowiedział:
- Szedłem cię upomnieć, ale gdy skierowałem się 
tutaj,
  jakiś głos powiedział mi, bym cię zostawił w 
spokoju,
  bo jesteś pod jego opieką.

Twarz młodzieńca zmieniła się.
- Naprawdę, nazwał mnie swoim przyjacielem? - 
zapytał.

Ale Malik już odszedł.
Po latach Malik spotkał się z nim w Mekce.
Słowa Głosu wywarły na nim takie wrażenie,
że zostawił co miał i stał się wędrownym żebrakiem.
- Przyszedłem tutaj szukać mojego Przyjaciela -
powiedział do Malika i umarł.

Bóg przyjacielem grzeszników? Podobne twierdzenie
jest tyle ryzykowne, ile prawdziwe. Zastosowałem 
je do siebie,
kiedy przy pewnej okazji powiedziałem:
"Bóg jest zbyt miłosierny, aby mi coś wyrzucać".
W tym momencie usłyszałem Dobrą Nowinę - po raz

background image

pierwszy w życiu.

ARABSKI KATECHUMEN

Arabski mistrz Jalall ud-Din Rumbi lubił opowiadać
następująca historię:

Pewnego dnia prorok Mahomet przewodniczył
modlitwie porannej w meczecie. Wśród wielu ludzi
modlących się z prorokiem znajdował się też 
pewien Arab, katechumen.

Mahomet rozpoczął czytać Koran recytując werset,
w którym faraon twierdzi:
"Ja jestem twoim prawdziwym Bogiem".
Słysząc to młody katechumen poczuł taki gniew,
że przerwał milczenie i krzyknął:
- A to pyszałek, skurwysyn!

Prorok nic nie powiedział, ale gdy skończył się 
modlić,
inni zaczęli upominać Araba:
- Nie wstyd ci? Twoja modlitwa na pewno ubliża 
Bogu,
  bo nie dosyć, że przerwałeś święte milczenie 
modlitwy,
  to jeszcze użyłeś wulgarnych słów w obecności 
  proroka Boga.

Biedny Arab zarumienił się ze wstydu i zaczął drżeć
ze strachu, aż tu Gabriel ukazał się prorokowi i 
rzekł:
- Bóg posyła ci pozdrowienia i pragnie, byś kazał 
tym 
  ludziom przestać napastować tego prostego Araba;
  w rzeczywistości jego szczere zaklęcie poruszyło 

background image

  serce Boga bardziej niż święte modlitwy wielu 
innych.

Gdy się modlimy, Bóg patrzy na nasze serca,
a nie na formę naszych słów.

MY JESTEŚMY TRZEJ, TY JESTEŚ TRZEJ

Kiedy statek biskupa zatrzymał się na jeden dzień
na odległej wyspie, biskup postanowił 
spędzić ten dzień jak najpożyteczniej.
Spacerując po plaży, spotkał trzech rybaków
naprawiających sieci.
Łamaną angielszczyzną wyjaśnili mu, jak zostali
nawróceni przed wiekami przez misjonarzy.
- My być chrześcijanie - powiedzieli mu
wskazując na siebie z dumą.

Biskup był poruszony. Gdy zapytał czy umieją
Modlitwę Pańską, odpowiedzieli, że nigdy jej 
nie słyszeli. Biskup był głęboko przejęty:
jak mogli nazywać się chrześcijanami, 
jeśli nie umieli czegoś tak podstawowego
jak "Ojcze nasz"?

- W takim razie, co mówicie, gdy się modlicie?

-My podnieść czy do nieba. My mówić:
 "My jesteśmy trzej, Ty jesteś trzej, zmiłuj się 
nad nami".
Biskup aż się przeląkł tak prymitywnego, 
wręcz heretyckiego charakteru ich modlitwy.
Całą resztę dnia poświęcił więc, by nauczyć ich 
"Ojcze nasz".
Rybakom trudno było zapamiętać modlitwę,
ale zebrali wszystkie siły i następnego dnia przed 

background image

odjazdem
Biskup miał satysfakcję usłyszeć z ich ust "Ojcze 
nasz"
bez jednego błędu.

Po wielu miesiącach statek biskupa znalazł się 
znowu 
przy tamtych wyspach i kiedy biskup chodził po 
pokładzie
odmawiając swoje wieczorne modlitwy, przypomniał 
sobie 
z zadowoleniem, że na jednej z tych dalekich wysp
jest trzech ludzi, którzy dzięki jego cierpliwym 
wysiłkom,
mogą teraz modlić się jak należy.
Kiedy o tym myślał nagle podniósł oczy i zauważył 
jakiś
świetlny punkt na wschodzie.
Światło zbliżało się do statku i ku swemu zdumieniu 
zobaczył
trzy sylwetki idące po wodzie w jego kierunku.
Kapitan zatrzymał statek i wszyscy marynarze 
zebrali się
przy burcie, by obserwować to zdumiewające 
zjawisko.

Kiedy trzy sylwetki znajdowały się już na odległość 
głosu,
biskup rozpoznał w nich swoich trzech przyjaciół - 
rybaków.
- Biskupie - powiedzieli - my smutni.
  My zapomnieć piękna modlitwa. My mówić:
  "Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię 
Twoje,
   przyjdź Królestwo Twoje..."
  Potem zapomnieć.
  Prosimy powiedzieć jeszcze raz cała modlitwa.

Biskup poczuł się zawstydzony.

- Wróćcie do waszych domów, moi drodzy ludzie -
  powiedział - a kiedy się modlicie, mówcie:

background image

  "My jesteśmy trzej, Ty jesteś trzej, zmiłuj się 
nad nami".

Często widziałem staruszki odmawiające nie 
kończące się 
różańce w kościele. Jak może uczcić Boga ta 
nieskładna 
gadanina? Ale zawsze, gdy popatrzyłem w ich oczy 
i w ich oblicza zwrócone ku niebu, widziałem w 
głębi duszy,
że są bliżej Boga niż wielu uczonych mężów.

MODLITWA MOŻE BYĆ NIEBEZPIECZNA

Oto jedna z ulubionych opowieści sufi, Sa'di di 
Shiraza:

Pewien mój przyjaciel bardzo się cieszył,
że jego żona jest w ciąży. Bardzo pragnął mieć syna
i prosił Boga o to bezustannie, czyniąc mu szereg 
obietnic.

I jego żona urodziła chłopczyka, z czego mój 
przyjaciel
niezmiernie się ucieszył i zaprosił na ucztę całą 
wieś.

Po wielu latach wracając z Mekki wstąpiłem do wsi
mojego przyjaciela i dowiedziałem się, że jest w 
więzieniu.

- Dlaczego? Co takiego zrobił? - pytałem.

Sąsiedzi powiedzieli:
- Jego syn upił się, zabił pewnego człowieka i 

background image

uciekł.
  Dlatego aresztowano ojca i zamknięto w więzieniu.

To prawda, że prosić Boga gorąco o to, czego 
pragniemy,
jest rzeczą chwalebną.

Ale jest to też bardzo niebezpieczne.

MĘDRZEC NARADA

Hinduski mędrzec Narada ruszył z pielgrzymką
do świątyni boga Wisznu. Pewnej nocy zatrzymał się
we wsi, gdzie dano mu schronienie w lepiance 
ubogiej pary.
Następnego ranka nim odszedł, mąż rzekł do Narada:
- Jako, że idziesz do Pana Wisznu, poproś go,
  aby dał dziecko mojej żonie i mnie,
  bo już wiele lat nie mamy potomstwa.

Kiedy Narada przybył do świątyni, rzekł do Pana:
- Ten człowiek i jego żona byli dla mnie bardzo 
mili.
  Miej litość nad nimi i daj im dziecko. -
Pan odparł stanowczo:
- Przeznaczeniem tego człowieka jest nie mieć 
dzieci. -
Tak więc Narada po odprawieniu swoich pobożności,
wrócił do domu.

Po pięciu latach podjął tę samą pielgrzymkę
i zatrzymał się w tej samej wsi,
znowu podejmowany przez tę samą parę.
Tyle, że tym razem dwoje dzieci 
bawiło się u wejścia do lepianki.

- Czyje to są dzieci? - zapytał Narada.

background image

- Moje odpowiedział mąż.
Narada zdziwił się. Wieśniak mówił dalej:
- Przed pięciu laty zaraz potem jak ty stąd 
odszedłeś,
  przybył do naszej wsi święty żebrak. Przyjęliśmy 
go
  na noc. Następnego ranka, przed wyjściem,
  błogosławił nas, moją żonę i mnie...
  I Pan dał nam tych dwoje dzieci.

Kiedy Narada to usłyszał, nie czekał dłużej,
lecz natychmiast poszedł do świątyni Pana Wisznu.
Wchodząc zawołał od samych drzwi świątyni:
- Czy nie mówiłeś, że temu człowiekowi nie było
  przeznaczone mieć dzieci?
  On ma ich dwoje!

Kiedy Pan go usłyszał, roześmiał się głośno i 
rzekł:
- Pewnie stało się to przez jakiegoś świętego.
  Święci mają moc zmieniania przeznaczenia.

Mimowolnie przypomina mi się pewne wesele, 
na którym Matka Jezusa, przez swoje prośby 
sprawiła,
że jej Syn uczynił cud wcześniej, niż było to 
powiedziane
w jego przeznaczeniu.

PRZEZNACZENIE W RZUCIE MONETĄ

Wielki japoński generał Nobunaga postanowił
zaatakować mimo, że miał tylko jednego żołnierza
na dziesięciu nieprzyjaciół. Był pewny zwycięstwa, 
ale jego żołnierzy dręczyło wiele wątpliwości.

Kiedy szli do walki zatrzymał się w sanktuarium

background image

sintoickim.
Po modlitwie Nobunaga wyszedł i powiedział:
- Teraz rzucę monetę w powietrze.
  Jeśli wyjdzie awers, wygramy; jeśli rewers, 
zniszczą nas.
  Przeznaczenie ukaże nam swoje oblicze. -

Rzucił monetę i wypadł awers.
Żołnierze wpadli w taką ochotę do walki, 
że nie mieli żadnych trudności z jej wygraniem.

Następnego dnia adiutant powiedział do Nobunagi:
- Nic nie może zmienić oblicza przeznaczenia.

- Tak jest - odparł Nobunaga, pokazując mu 
  fałszywą monetę a awarsem po obu stronach.

Siła modlitwy?
Siła przeznaczenia?
Albo moc wiary, że nastąpi to, czego się nie 
spodziewamy.

PROSIĆ O DESZCZ

Kiedy przychodzi do Ciebie neurotyk szukający 
pomocy,
rzadko pragnie być leczony, gdyż wszelkie leczenie 
jest bolesne.
To, czego naprawdę chce, to czuć się dobrze ze 
swoją neurozą.
Albo też, jeszcze lepiej, wygląda cudu, który 
leczy bez bólu.

Pewien starzec lubił palić fajkę po kolacji.
Któregoś wieczora, jego żona poczuła, 

background image

że coś się pali, i krzyknęła:
- Na Boga Świętego, tatuś! Palą ci się wąsy!
- Wiem - odpowiedział starzec. -
  Nie widzisz, że proszę o deszcz?

OKALECZONY LIS

Bajka arabskiego mistyka Sa'di:

Pewien człowiek przechadzając się po lesie
zobaczył lisa, który stracił nogi i dziwił się,
jak on może żyć. Wtem spostrzegł nadbiegającego 
tygrysa ze zdobyczą w zębach.
Tygrys już się był  nasycił i zostawił resztę mięsa 
lisowi.

Następnego dnia Bóg na nowo nakarmił lisa
za pośrednictwem tego samego tygrysa.
Człowiek począł się dziwić ogromnej dobroci Boga
i rzekł do siebie:
- Ja też ułożę się w jakimś kącie ufając w pełni 
Panu,
  a on da mi co potrzeba. -

I tak się zachowywał przez wiele dni, 
ale nie zdarzyło się nic i biedaczysko prawie
stał na progu śmierci, kiedy usłyszał głos mówiący:
- O ty, który jesteś na błędnej drodze,
  otwórz twe oczy na prawdę!
  Idź za przykładem tygrysa, a przestań wreszcie
  naśladować biednego okaleczonego lisa.

Na ulicy zobaczyłem dziewczynkę przeklętą i drżącą 
z zimna
w cienkiej sukience i bez widoków na porządny 
posiłek.

background image

Zdenerwowałem się i rzekłem do Boga:
- Dlaczego pozwalasz na coś takiego? Dlaczego nie 
robisz nic,
  by to zmienić?

Bóg na razie milczał. Tej samej jednak nocy, 
niespodziewanie,
odpowiedział mi:
- Ależ oczywiście, że coś zrobiłem. Zrobiłem dla 
ciebie.

BÓG POKARM

Pewnego razu postanowił Bóg odwiedzić ziemię
i wysłał anioła by zbadał sytuację przed Jego 
wizytą.

Anioł wrócił z raportem:
- Wielu ludzi nie ma co jeść,
  dla wielu a nich brakuje też pracy.

I rzekł Bóg:
- W takim razie wcielę się
  w jedzenie dla głodnych
  i w pracę dla bezrobotnych.

PIĘCIU MNICHÓW

Lama Południa zwrócił się z gorącą prośbą
do Wielkiego Lamy Północy,
aby wysłał jednego mnicha mądrego i świętego,
który wprowadziłby nowicjuszy w życie duchowe.
Ku ogólnemu zaskoczeniu Wielki Lama 
wysłał pięciu mnichów zamiast jednego.

background image

A tym, którzy pytali go o powody, 
odpowiadał tajemniczo:
- Będziecie mieli szczęście
  jeśli choć jeden z pięciu dotrze do Lamy.

Grupa szła już kilka dni, kiedy przybiegł 
do nich posłaniec i rzekł im:
- Kapłan z naszej wioski umarł. 
  Potrzebujemy kogoś, kto zajmie jego miejsce. -
Wieś wyglądała na wygodną, a pensja kapłana 
była dość atrakcyjna. W jednym z mnichów 
natychmiast zapłonęła troska duszpasterska 
o tych ludzi i powiedział:
- Nie byłbym prawdziwym buddystą, 
  gdybym nie pozostał by tym ludziom służyć. -
I został.

Kilka dni później zdarzyło im się znaleźć 
w pałacu króla, któremu bardzo spodobał się
jeden z mnichów.
- Zostań z nami - powiedział król. -
  Ożenisz się z moją córką. A jak umrę,
  zastąpisz mnie na tronie. -
Mnicha pociągała i księżniczka, i blask korony,
więc powiedział:
- Czy może być lepszy sposób by wpłynąć
  na poddanych tego królestwa i skłaniać ich do 
dobra,
  niż zostać ich królem?
  Nie byłbym prawdziwym buddystą, 
  gdybym nie skorzystał z okazji służenia 
  sprawie naszej świętej religii. -
Tak więc pozostał i ten.

Reszta grupy szła dalej, aż pewnego wieczora,
w górzystych stronach, dotarli do  samotnej chatki,
zamieszkałej przez piękną dziewczynę,
która udzieliła im gościny dziękując Bogu,
że przysłał jej tych mnichów. Jej rodzice
zostali zabici przez bandytów
i dziewczyna była sama, przelękniona.

background image

Następnego ranka, gdy przyszła chwila odejścia,
jeden z mnichów rzekł:
- Ja zostanę z tą dziewczyną.
  Nie byłbym prawdziwym buddystą,
  gdybym okazał współczucia. -
Tak odszedł trzeci.

Dwaj pozostali doszli wreszcie do pewnej wioski
buddyjskiej, gdzie zauważyli z przerażeniem, 
że wszyscy mieszkańcy wsi opuścili swoją religię
i dali się przekonać pewnemu hinduskiemu guru.
Jeden z mnichów powiedział:
- Jest moim obowiązkiem względem
  tych biednych ludzi i względem Pana, Buddy,
  zostać tutaj i przyprowadzić ich do prawdziwej 
religii. -
Ten był ostatni, który odszedł.

Wreszcie piąty mnich przybył do Lamy południa.
Wielki Lama Północy miał rację.

Przed laty zacząłem szukać Boga. Raz i drugi 
oddalałem się
od drogi. I to z najlepszych powodów: by referować 
liturgię,
by zmieniać struktury Kościoła, by odnowić moje 
studia biblijne
i nauczyć się teologii odpowiedniej.

Niestety, łatwiej mi przychodzi zaangażować się w 
jaką bądź
działalność religijną, niż kontynuować wiernie 
poszukiwanie Boga.

ZATRUDNIENIE

Wchodzi pierwszy kandydat.

background image

Rozumie pan, że to jest tylko zwykły test,
który chcemy zrobić, nim damy panu pracę,
o jaką pan prosił?
- Tak.
- Doskonale, Ile jest plus razy dwa?
- Cztery.

Wchodzi drugi kandydat.

- Jest pan gotów na test?
- Tak.
- Doskonale. Ile jest dwa plus dwa?
- Jak powie szef, tak będzie.

Drugi kandydat otrzymał pracę.

Zachowanie się drugiego kandydata jest warte 
polecenia,
jeśli chcesz wybić się w jakiejkolwiek instytucji, 
świeckiej czy religijnej.

Często przyda ci się dla uzyskania dobrych ocen na 
egzaminach. Dlatego też magistrzy teologii nieraz 
bywają bardziej znani 
ze swej miłości do doktryny niż miłości prawdy.

DIOGENES

Filozof Diogenes jadł soczewicę na kolację.
Zobaczył to filozof Arystyp, który żył wygodnie
za cenę pochlebiania królowi.

Arystyp zwrócił się do niego:
- Gdybyś się nauczył być poddanym królowi,
  nie musiałbyś jeść tej dziadowskiej soczewicy.

background image

Na to odpowiedział Diogenes:
- Gdybyś ty się był nauczył jeść soczewicę,
  nie musiałbyś przypochlebiać się królowi.

WSTAĆ I BYĆ WIDZIANYM

Powiedzieć prawdę, tak jak się ją widzi, wymaga 
dużo odwagi,
jeśli się należy do jakiejś instytucji.

Sprzeciwić się własnej instytucji wymaga jeszcze 
więcej odwagi.
To właśnie zrobił Jezus.

Kiedy Chruszczow wygłosił swe słynne oskarżenie
epoki stalinizmu, podobno jeden z obecnych 
w Sali Kongresowej powiedział:
- A gdzie wy byliście towarzyszu Chruszczow,
  kiedy mordowano wszystkich tych niewinnych ludzi?

Chruszczow przerwał, popatrzył wokół po sali i 
rzekł:
- Ten, kto to powiedział niech będzie uprzejmy 
wstać.

Napięcie na sali rosło.
Nikt nie wstał.

Wtedy Chruszczow powiedział:
- Bardzo dobrze, masz już odpowiedź,
  kimkolwiek jesteś. 
  Znajdowałem się dokładnie w tym samym położeniu,
  co ty teraz

Jezus byłby wstał. 

background image

SKLEP Z PRAWDA

Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy zobaczyłem napis 
na sklepie:
SKLEP Z PRAWDA
Tu więc sprzedawano prawdę.

Grzeczna ekspedientka zapytała mnie,
jaki rodzaj prawdy chciałbym kupić: prawdę 
częściową,
czy prawdę pełną. Oczywiście pełną prawdę.
Nie chciałem oszustw, pochwał ani racjonalizacji.
Chciałem, żeby moja prawda była naga, jasna i 
absolutna.
Ekspedientka zaprowadziła mnie do innej części 
sklepu,
gdzie sprzedawano pełną prawdę.
Tam sprzedawca spojrzał na mnie współczująco
i wskazał etykietkę z ceną.
- Cena jest bardzo wysoka, proszę pana - 
powiedział.
- Jaka jest? - zapytałem, zdecydowany nabyć prawdę 
za każdą cenę.
- Cena polega na tym - mówił, że jeśli pan tę 
prawdę zabierze,
  nie będzie pan miał już wytchnienia do końca 
życia.

Wyszedłem ze sklepu smutny. Myślałem, że mógłbym 
kupić
pełną prawdę za niską cenę. Nie jestem jeszcze 
gotów na Prawdę.
Od czasu do czasu pragnę spokoju i wytchnienia.
Musze jeszcze sam siebie oszukiwać, 
usprawiedliwieniami
i racjonalizacjami.
Ciągle jeszcze szukam ucieczki w moich niezłomnych 
wierzeniach.

background image

WĄSKA ŚCIEŻKA

Pewnego razu Bóg ostrzegł lud przed trzęsieniem 
ziemi,
które miało pochłonąć wody na całej jej 
powierzchni,
Zaś wody, które by zajęły ich miejsce, miały 
doprowadzić
do szaleństwa wszystkich ludzi.

Tylko jeden prorok potraktował Boga poważnie.
Przetransportował do jaskiń w górach ogromne 
zbiorniki wody,
tak, aby nie brakowało mu jej przez wszystkie dnie 
jego życia.

I rzeczywiście nadeszło trzęsienie ziemi, zniknęła 
woda
i nowa woda wypełniła strumienie, jeziora, rzeki i 
stawy.
Kilka miesięcy później zszedł prorok ze swej góry, 
by zobaczyć
co się stało. Wszyscy naprawdę zwariowali, 
atakowali go 
i odpędzali od rzeki. Byli przekonani, że to on 
jest szalony.

Tak więc prorok wrócił do swojej jaskini w górach, 
zadowolony,
że zachował sobie wodę. Ale w miarę upływu czasu 
coraz trudniej
znosił samotność. Tęsknił za ludzkim towarzystwem.
Dlatego znowu zszedł na równinę. Ale i teraz został 
odrzucony
przez ludzi, tak różnych od niego. Wtedy prorok 
podjął decyzję:
Wylał wodę, którą sobie zachował, pił nową wodę i 
przyłączył się

background image

do podobnych mu w szaleństwie.

Kiedy szukasz prawdy, idziesz sam. Ścieżka jest 
zbyt wąska,
by brać z sobą towarzystwo. 
Ale kto może znieść aż taką samotność?

OBŁUDNIK

Sala była zatłoczona w większości przez starsze 
damy.
Chodziło o jakąś nową religię czy sektę. 
Jeden z mówców, ubrany jedynie w turban i przepaskę 
na biodrach,
podniósł się, by zabrać głos. Mówił w przejęciem o 
władzy Umysłu 
nad Materią i Psyche nas ciałem.

Wszyscy słuchali go w zachwyceniu. Gdy skończył, 
wrócił na swoje
miejsce, dokładnie naprzeciw mnie. Siedzący na 
sąsiednim krześle
zwrócił się do niego i zapytał donośnym głosem:
- Pan naprawdę wierzy w to, co mówi, że ciało nic 
nie czuje,
  tylko wszystko mieści się w umyśle i że na umysł 
można 
  świadomie wpływać swoją wolą?
- Oczywiście, że w to wierzę - odpowiedział 
hochsztapler 
  z nabożnym przekonaniem.
- W takim razie - odparł jego sąsiad - czy 
moglibyśmy się zamienić
  na miejsca? Bo widzi pan, siedzę w przeciągu...

Ile razy próbowałem praktykować to, czego uczę?

background image

Gdybym się ograniczyć do uczenia tego, co 
praktykuję,
byłbym znacznie mniej hochsztaplerem.

WYŚNIONY KONTRAKT

Była już dziewiąta rano, a Nasruddin ciągle spał.
Słońce stało już wysoko, ptaki świergotały w 
gałęziach,
a i śniadanie Nasruddina stygło.
Tak więc żona obudziła go. Nasruddin wstał 
wściekły.
- Dlaczego mnie obudziłaś akurat teraz! - krzyknął. 
-
  Nie mogłaś czekać dłużej?
- Słońce stoi już wysoko - odpowiedziała żona - 
  ptaki świergoczą w gałęziach i twoje śniadanie 
stygnie.
- Co za głupia baba! - powiedział Nasruddin. -
  Śniadanie to głupstwo w porównaniu z kontraktem 
na sto tysięcy
  sztuk złota, który właśnie miałem podpisać.

Odwrócił się na bok i zagrzebał w pościeli, 
próbując wrócić do snu
i do unicestwionego kontraktu.

Załóżmy, że Nasruddin chciał dokonać oszustwa w 
tym kontrakcie,
a partnerem w umowie był niesprawiedliwy tyran.

Jeśli zasypiając na nowo, Nasruddin zrezygnuje z 
oszustwa,
będzie święty.

Jeśli będzie dzielnie dokładał starań , by uwolnić 

background image

ludzi spod
ucisku tyrana, będzie ich wyzwolicielem.

Jeśli we śnie nagle zda sobie sprawę, że śni, 
stanie się
człowiekiem Przytomnym i Oświeconym. 

Na co się zda być świętym czy wyzwolicielem, jeśli 
się śpi?

BARDZO DOBRZE, BARDZO DOBRZE...

W pewnej wiosce rybackiej panna miała dziecko.
Zmuszona biciem wyjawiła wreszcie, kto jest ojcem 
dziecka:
mistrz zen, który całymi dniami medytował w 
świątyni
w pobliżu wioski.

Rodzice dziewczyny i liczne grono wieśniaków poszli 
do świątyni,
przerwali brutalnie rozmyślanie mistrza, wyzwali go 
obłudników
i powiedzieli, że ponieważ jest ojcem dziecka, 
powinien wziąć
na siebie odpowiedzialność za jego utrzymanie i 
wychowanie.
Mistrz rzekł tylko:
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze...

Kiedy sobie poszli podniósł z ziemi dziecko i 
wszedł w finansowe
porozumienie z pewną kobietą we wsi, aby się 
dzieckiem 
zaopiekowała, ubierała je i karmiła.

Reputacja mistrza spadła do zera. Już nikt nie 
przychodził do niego

background image

po jakąkolwiek naukę.

W rok po zaistnieniu tej sytuacji dziewczyna, która 
urodziła dziecko,
nie mogła znieść jej dłużej i wreszcie wyznała, że 
powiedziała
nieprawdę. Ojcem dziecka był chłopak z sąsiedniego 
domu.

Rodzice dziewczyny i wszyscy mieszkańcy wsi 
zawstydzili się.
Upadli do nóg mistrza i prosili go o przebaczenie 
oraz aby oddał dziecko. Tak też mistrz uczynił.
A wszystko co powiedział, to było:
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze...

Człowiek przytomny!

Stracić reputację?... Niewiele się różni od 
zaprzepaszczenia
kontraktu, który pewien człowiek miał podpisać we 
śnie.

SYNOWIE ZMARLI WE ŚNIE

Pewien skromny rybak i jego żona mieli syna po 
wielu latach 
małżeństwa. Chłopiec był dumą i radością rodziców.
Zdarzyło się jednak, że poważnie zachorował. 
Rodzice
stracili wszystko na lekarzy i lekarstwa. Ale 
dziecko umarło.

Matka była zrozpaczona z bólu. Ojciec nie uronił 
ani jednej łzy.

Kiedy po pogrzebie żona wyrzucała mężowi brak 

background image

wszelkich uczuć,
rybak powiedział:
- Pozwól, że powiem Ci dlaczego nie płakałem.
  Wczoraj w nocy śniło mi się, że jestem królem,
  dumnym ojcem ośmiu synów. Jakże byłem szczęśliwy!
  Ale wtedy się przebudziłem. I teraz jestem 
zdezorientowany:
  czy mam płakać na tamtymi ośmioma synami, czy za 
tym jednym?

ORZEŁ KRÓLEWSKI

Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i 
włożył do gniazda 
kurzego w zagrodzie. Orzełek wylągł się ze stadem 
kurcząt 
i wyrósł wraz z nimi.

Orzeł przez całe życie zachowywał się jak kury z 
podwórka,
myśląc, że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi 
szukając glist i robaków. Piał i gdakał. Potrafił 
nawet trzepotać
skrzydłami i fruwać kilka  metrów w powietrzu.
No bo przecież, czy nie tak właśnie fruwają koguty?

Minęły lata i orzeł się zestarzał. Pewnego dnia 
zauważył 
wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego 
ptaka.
Płynął elegancko i majestatycznie wśród prądów 
powietrza,
ledwo poruszając potężnymi, złocistymi  skrzydłami.

Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.

- Co to jest? - zapytał kurę stojącą obok.
- To jest orzeł, król ptaków. - odrzekła kura. -

background image

  Ale nie myśl o tym, ty i ja jesteśmy inni niż on.

Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
I umarł wierząc, że jest kogutem w zagrodzie.

KACZĄTKO

Asceta sufi, Shams-e Tabrazi, opowiada o samym 
sobie 
taką historię:

Od dziecka uważano mnie za nieprzystosowanego.
Chyba nikt mnie nie rozumiał. Mój własny ojciec 
powiedział
mi kiedyś:
- Nie jesteś dostatecznie szalony, by cię zamknąć w 
domu wariatów,
  ani też dostatecznie skupiony, by dać cię do 
klasztoru.
  Nie wiem co z tobą zrobić. -
A ja odpowiedziałem:
- Raz włożył ktoś kacze jajo do gniazda kury. Gdy 
kaczątko
  przebiło skorupę chodziło razem z matką kwoką,
  aż kiedyś doszli do stawu.
  Kaczątko poszło sobie prosto do wody, a kura 
została na brzegu, 
  gdakając przestraszona. 
  Tak więc, kochany ojcze, ja wszedłem w ocean i w 
nim znalazłem
  swoje miejsce. I nie możesz winić mnie za to, że 
ty zostałeś
  na brzegu.

LALKA SOLI

background image

Lalka z soli przeszła tysiące kilometrów po ziemi,
aż pewnego razu dotarła do morza.

Zafascynowała ją ta ruchoma i dziwna masa, 
całkowicie różna od wszystkiego co dotąd widziała.

- Kim jesteś? - zapytała lalka z soli morze.
Morze odpowiedziało z uśmiechem:
- Wejdź i zobacz.

I lalka weszła w morze. Ale im bardziej w nie 
wchodziła, 
tym bardziej się rozpuszczała, aż nie zostało z 
niej prawie nic.
Nim rozpuścił się ostani kawałek, lalka zawołała 
zdumiona:
- Teraz już wiem, kim jestem!

KIM JESTEM?

Jest to opowiadanie Attara de Neishaur.

Kochanek zapukał do drzwi swojej ukochanej.
- Kto tam? - zapytała ukochana z wnętrza.
- To ja. - powiedział kochanek.
- W takim razie idź sobie. W tym domu nie zmieścimy 
się ty i ja.

Odrzucony kochanek odszedł na pustynię, gdzie 
spędził
na medytacjach wiele miesięcy, rozważając słowa 
ukochanej.
Wreszcie wrócił i znowu zapukał do drzwi.

- Kto tam? 

background image

- To ty.

I drzwi otwarły się natychmiast.

KOCHANEK GADUŁA

Pewien kochanek przez wiele miesięcy starał się 
o względy ukochanej bez żadnego rezultatu, 
cierpiąc okrutne męki odrzucenia. 
Wreszcie ukochana ustąpiła i powiedziała:
- Przyjdź tam a tam, o tej a o tej godzinie.

I tam o umówionej porze, wreszcie spotkał się 
kochanek
ze swoją ukochaną. Włożył rękę do torby i wyjął 
plik miłosnych listów,
jakie napisał w ostatnich miesiącach. Były to listy 
pełne namiętności,
w których wyrażał swój ból i gorące pragnienia 
wyrażania miłosnych
rozkoszy i połączenia się z nią. I zaczął je czytać 
swojej ukochanej.
Mijały godziny, a on czytał i czytał.

Wreszcie dziewczyna  powiedziała:
- Co z ciebie za głupiec! Wszystkie te listy mówią 
o mnie i  o tym,
  że mnie pragniesz. No więc teraz siedzę przy 
tobie.
  A ty czytasz swoje głupie listy.

- Teraz siedzę przy tobie - powiedział Bóg do 
swego czciciela -
a ty rozmyślasz na mój temat, mówisz o Mnie swoim 
językiem
i czytasz, co o Mnie jest napisane w twoich 
książkach.
Kiedy wreszcie zamilkniesz i zakosztujesz Mnie ?

background image

ODRZUCIĆ "JA"

Uczeń: - Przychodzę zaofiarować ci moją służbę.
 Mistrz: - Jeśli odrzucisz swoje "ja", będziesz 
służył naprawdę.

Możesz oddać wszystkie swoje dobra na pomoc dla 
biednych
i wydać swoje ciało na spalanie, a nie mieć 
absolutnie miłości.

Zachowaj swoje dobra, a odrzuć swoje "ja". Nie pal 
ciała;
spal swoje "ego". A miłość wypłynie sama.

ZOSTAW SWOJE NIC

Myślał, że najważniejsze to być ubogim i surowym.
Nigdy nie zdawał sobie sprawy, że to, co naprawdę 
ważne,
to odrzucić swoje "ego", że "ego" jednakowo dobrze 
tuczy
się na tym, co święte, jak na tym, co światowe, na 
ubóstwie
i na bogactwie, na surowości życia i na luksusach.
Nie ma nic takiego, czym "ego" nie posłużyłoby 
się, 
aby się nadymać.

background image

Uczeń: - Przychodzę do ciebie z niczym w rękach.
 Mistrz: - Więc wypuść to natychmiast!
Uczeń: - Ale jak ma wypuścić, jeśli to jest nic?
 Mistrz: - W takim razie zabierz je sobie!

Z twojego nic możesz zrobić prawdziwą własność.
I nieść z sobą własną rezygnację jak trofeum.
Nie zostawiaj swojej własności. Zostaw swoje 
"ego".

MISTRZ ZEN I CHRZEŚCIJANIN

Pewien chrześcijanin odwiedził mistrza zen i 
powiedział:
- Pozwól, że przeczytam ci parę zdań z Kazania na 
Górze.

- Posłucham z największą przyjemnością - odparł 
mistrz.

Chrześcijanin przeczytał kilka zdań i popatrzył na 
niego:
Mistrz uśmiechnął się i rzekł:
- Kimkolwiek był ten, kto powiedział te słowa, na 
pewno 
  był  Człowiekiem Oświeconym.
Ucieszyło to chrześcijanina, czytał więc dalej.
Mistrz przerwał mu i powiedział:
- Człowieka, który wygłaszał te słowa, naprawdę 
można 
  by nazwać Zbawicielem ludzkości.

Chrześcijanin wzruszył się. Doczytał do końca, 
mistrz 
powiedział wtedy: 
- To kazanie zostało wygłoszone przez Człowieka,
  który promieniał boskością

background image

Radość chrześcijanina nie miała granic.
Odszedł zdecydowany wrócić raz jeszcze i przekonać 
mistrza zen,
że powinien zostać chrześcijaninem.

 Wracając do domu spotkał siedzącego przy ścieżce 
Chrystusa.
- Panie! - powiedział rozentuzjazmowany. -
  Doprowadziłem tego człowieka do wyznania, że 
jesteś boski!

Jezus uśmiechnął się i powiedział:
- I cóż innego osiągnąłeś poza tym, że nadęło się 
twoje
  chrześcijańskie "ego"?

POCIECHA DLA DIABŁA

Starożytna legenda chrześcijańska:

Kiedy Syn Boży został przybity do krzyża i oddał 
ducha, 
zstąpił prosto z krzyża do piekła i uwolnił 
wszystkich grzeszników,
którzy cierpieli tam męki.

I diabeł zasmucił się i płakał, gdyż myślał, że nie 
będzie już miał
więcej grzeszników w piekle.

Wtedy powiedział Bóg:
- Nie płacz, będę musiał ci wysłać wszystkich tych 
świętych ludzi,
  którzy mają upodobanie w samoświadomości swej 

background image

dobroci
  i we własnym przekonaniu o potępieniu 
grzeszników.
  I piekło znowu się napełni na całe pokolenia,
  aż przyjdę powtórnie.

LEPIEJ SPAĆ NIŻ OBMAWIAĆ

Sa'di di Shiraz opowiada taką historię o sobie 
samym:

Jako dziecko byłem chłopcem zapalonym do modlitwy i 
nabożeństw.
Pewnej nocy brałem udział w czuwaniu, razem z 
ojcem, trzymając
święty Koran na kolanach.

Wszyscy, którzy byli z nami, zaczęli naraz zasypiać 
i po chwili
już głęboko spali. Rzekłem więc do niego ojca:
- Nikt z tych śpiochów nie jest w stanie otworzyć 
oczu
  i podnieść głowę, aby zmówić swą modlitwę.
  Pomyślałby ktoś, że pomarli.

Mój ojciec odpowiedział:
- Mój kochany synu, wolałbym, żebyś i ty spał 
zamiast obmawiać.

Świadomość własnej cnoty jest niebezpieczeństwem, 
na jakie 
narażeni są ci, którzy wchodzą na drogę modlitwy i 
pobożności.

background image

MNICH I KOBIETA

W drodze do swojego klasztoru mnisi buddyjscy 
napotkali
nad brzegiem rzeki przepiękną kobietę. Podobnie jak 
oni, 
chciała przejść przez rzekę, ale woda wezbrała za 
bardzo.
Tak więc jeden z mnichów wziął ją na plecy i 
przeniósł
na drugi brzeg.

Drugi mnich był wielce zgorszony. Przez dwie pełne 
godziny
krytykował takie zaniedbanie w zachowaniu świętej 
reguły:
Czyżby zapomniał, że jest mnichem? Jak mógł się 
odważyć
dotknąć kobiety i przenosić ją na drugi brzeg 
rzeki?
Czyż nie poddaje to w wątpliwość świętej religii?
I tak dalej...

Oskarżony słychał cierpliwie tego nie kończącego 
się kazania.
Wreszcie zawołał:
- Bracie, ja zostawiłem tę kobietę na rzeką, 
  czy teraz niesiesz ją ty?

Mówi arabski mistyk Abu Hassan Bushanja:
"Grzeszny czyn jest znacznie mniej szkodliwy niż 
pragnienie
 i idea dokonania go. Jedna rzecz to ulec ciału w 
chwilowej
 przyjemności, a inna rzecz, bardzo różna, 
 to ciągle to rozważać w umyśle i w sercu".

Kiedy osoby religijne w kółko rozpamiętują grzech 

background image

innych,
można podejrzewać, że to wgłębianie się daje im 
więcej 
przyjemności niż grzesznikowi.

ATAK SERCA DUCHOWNEGO

Serce wuja Toma było bardzo słabe i lekarz poradził 
mu,
by na siebie uważał. Tak więc, kiedy krewni 
dowiedzieli się,
że wujek odziedziczył miliard dolarów po pewnym 
zmarły,
bali się powiedzieć mu o tym, aby nie spowodowało 
to ataku serca.

Poprosił więc o pomoc proboszcza, zapewnił ich,
że znajdzie sposób na przekazanie mu tej 
wiadomości.

- Powiedz mi, Tom - rzekł ojciec Murphy do starego 
sercowca. -
  Gdyby Bóg w swoim miłosierdziu zasłał ci miliard 
dolarów, 
  co byś z nimi zrobił?

Tom pomyślał chwilę i powiedział bez cienia 
wątpliwości:
- Dałbym księdzu połowę na kościół.

Ojciec Murphy, gdy to usłyszał, dostał nagłego 
ataku serca.

Kiedy przemysłowiec dostał ataku serca na skutek 
wysiłków
mających na celu rozwój jego przemysłowego 
imperium, 

background image

łatwo wykazać mu jego zachłanność i egoizm. Kiedy 
na skutek
rozwijania królestwa Bożego, proboszcz dostał 
ataku serca,
było rzeczą niemożliwą wykazaniu mu, że wchodzi w 
rachubę zachłanność i egoizm, choć w formie 
łagodniejszej.
Czy rzeczywiście popierał on królestwo Boże, 
czy też siebie samego? Królestwo Boże nie 
potrzebuje 
poparcia, lecz przychodzi samo, bez konieczności 
naszej
męczącej pomocy. Przypatrzmy się troskom. 
Czyż nie ukazują naszego egoizmu?

ZNAĆ CHRYSTUSA

Dialog między nowo nawróconym ku Chrystusowi
a jego niewierzącym przyjacielem:

- Tak więc nawróciłeś się ku Chrystusowi?
- Tak.
- W takim razie na pewno dużo o Nim wiesz.
  Powiedz mi w jakim kraju się urodził?
- Nie wiem.
- Ile miał lat, gdy umarł?
- Nie wiem.
- Wiesz przynajmniej ile kazań wygłosił?
- Nie wiem.
- Prawdę mówiąc wiesz bardzo niewiele, jak na 
człowieka, 
  który twierdzi, że nawrócił się ku Chrystusowi.
- Masz rację. Wstydzę się, że tak mało o nim wiem:
  Przed trzema laty byłem pijakiem. Miałem długi. 
Moja rodzina 
  rozpadała się. Moja żona i dzieci bały się moich 

background image

  nocnych powrotów do domu. A teraz przestałem pić, 
  nie mamy długów, nasz dom jest szczęśliwym domem,
  dzieci z tęsknotą wyglądają co wieczór mojego 
powrotu.
  Wszystko to zrobił Chrystus dla mnie.
  I to jest to co wiem o Chrystusie.

Znać naprawdę, znaczy zostać przemienionym przez 
to, co się zna.

SPOJRZENIE JEZUSA

W Ewangelii świętego Łukasza czytamy, co 
następuje:

"Piotr zaś rzekł:  >> Człowieku, nie wiem co mówisz 
<<.
W tej chwili, gdy on jeszcze mówił, kogut zapiał. 
A Pan obrócił się spojrzał na Piotra".
(...) I Piotr "Wyszedł na zewnątrz i gorzko 
zapłakał"
                                         (Łk 22, 
60-62).

Utrzymywałem dość dobre stosunki z Panem. Prosiłem 
go o różne rzeczy,
mówiłem z nim, śpiewałem mu chwałę, dziękowałem...

Zawsze jednak miałem kłopotliwe wrażenie, że On 
chciał, bym mu spojrzał w oczy...
czego nie robiłem. Mówiłem do Niego, ale 
odwracałem wzrok, kiedy czułem,
że On na mnie patrzy.

Patrzyłem zawsze gdzie indziej. I wiedziałem 
dlaczego: bałem się.

background image

Myślałem, że w Jego oczach napotkam spojrzenie 
wyrzucające mi jakich grzech,
za który nie żałowałem. Myślałem, że w jego oczach 
odkryje jakieś wymaganie: 
że było coś, czego On żądał ode mnie. 
Wreszcie któregoś dnia zdobyłem się na odwagę i 
spojrzałem.
W jego oczach nie było ani wyrzutu, ani wymagań. 
Jego oczy mówiły jedynie: "Kocham cię". 
Patrzyłem uważnie przez dłuższą chwilę.
Oczy miały ten sam wyraz: "Kocham cię".

I tak jak Piotr wyszedłem za zewnątrz i 
rozpłakałem się.

ZŁOTE JAJKO

Fragment Tekstu Świętego:

Tak mówi Pan: "Była raz gęś, która znosiła 
codziennie złote jajko.
Żona właściciela gęsi rozkoszowała się bogactwem, 
jakie te jajka jej przynosiły. Była to jednak 
kobieta zachłanna
i nie mogła znieść cierpliwie wyczekiwania z dnia 
na dzień na jajko.
Postanowiła więc zabić gęś i wziąć wszystkie jajka 
na raz. I tak zrobiła:
zabiła gęś i jedyne co uzyskała to jedno jajko w 
połowie ukształtowane
i martwą gęś, która nie mogła już znosić jajek".

Tyle słowa Bożego!

Pewien ateista słyszał o tej opowieści ze Świętych 
Pism i kpił.

background image

- I to wy nazywacie słowem Bożym! Gęś, która znosi 
złote jajka!
  To pokazuje tylko ile można wierzyć temu, kogo 
nazywacie "Bogiem"...

Kiedy czytał ten tekst człowiek obeznany ze 
sprawami religijnymi,
zareagował w następujący sposób:
- Pan nasz mówi wyraźnie, że była taka gęś, która 
znosiła złote jajka.
  A jeśli Pan mówi, musi to być prawdą, mimo że 
naszym biednym
  ludzkim umysłom wydaje się to nieprawdopodobne.
  Zresztą, studia archeologiczne dają nam kilka 
niejasnych wskazówek,
  że w jakimś tam momencie starożytnych dziejów 
istniała rzeczywiście 
  jakaś tajemnicza gęś, która znosiła złote jajka.
  No wiec dobrze, zapytacie nie bez racji, jak może 
jajko nie przestając 
  być jajkiem, być równocześnie ze złota?
  Naturalnie nie ma na to odpowiedzi. Różne szkoły 
myśli religijnej 
  próbują to wyjaśnić na różne sposoby.
  To jednak czego się tutaj wymaga w ostatniej 
instancji, to jest akt
  wiary w tajemnicę zaskakującą ludzki umysł.

Był nawet pewien kaznodzieja, który po 
przeczytaniu tego tekstu jeździł
po wsiach i miastach nawołując gorliwie ludzi, by 
zaakceptowali fakt, 
że Bóg w określonym momencie historycznym stworzył 
złote jajka.

Czyż nie użyłby lepiej swojego czasu, gdyby się 
był poświęcił nauczaniu
o zgubnych skutkach chciwości, zamiast 
podbudowywać wierzenie
w złote jajka? Bo czyż nie jest nieskończenie 
mniej ważne mówić:

background image

"Panie, Panie", niż pełnić wolę naszego Ojca w 
niebie?

DOBRA NOWINA

Oto dobra nowina ogłoszona przez naszego Pana 
Jezusa Chrystusa:

Jezus nauczał swych uczniów w przypowieściach. 
Mówił im:

Królestwo niebieskie podobne jest do dwóch braci,
którzy żyli szczęśliwi i zadowoleni, aż otrzymali 
powołanie od Boga,
by zostać uczniami.

Starszy z nich odpowiedział wielkodusznie na 
wezwanie,
choć krajało mu się serce, gdy żegnał się z rodziną 
i dziewczyną,
którą kochał, i z którą pragnął się ożenić.
W rezultacie udał się do odległego kraju, gdzie 
spędził życie
w służbie najuboższych wśród ubogich.
Wybuchło w tym kraju prześladowanie, został 
aresztowany,
fałszywie oskarżony, torturowany i skazany na 
śmierć.
I Pan mu powiedział: "Bardzo dobrze, sługo wierny i 
sumienny.
Służyłeś mi za cenę tysiąca talentów. Chce cię 
wynagrodzić]
miliardem talentów. Wejdź do radości twego Pana".

Odpowiedź młodszego była o wiele mniej 
wielkoduszna.
Postanowił zignorować wołanie, iść swoją drogą  i 

background image

ożenić się 
z dziewczyną, którą kochał. Cieszył się szczęśliwym 
małżeństwem,
powodziło mu się w interesach i udało mu się być 
sławnym i bogatym.
Od czasu do czasu dawał jałmużnę jakiemuś żebrakowi 
lub okazywał hojność żonie i dzieciom. Również od 
czasu do czasu
wysyłał jakąś drobną sumkę swojemu starszemu bratu, 
który znajdował się w odległym kraju. Pisał mu:
"Być może, dzięki temu będziesz mógł więcej pomóc 
tym biedaczyskom".

Kiedy przyszła jego godzina, Pan mu powiedział:
"Bardzo dobrze sługo wierny i sumienny.
Służyłeś mi za cenę dziesięciu talentów.
Chcę cię wynagrodzić miliardem talentów.
Wejdź do radości twego Pana".

Starszy brat zdziwił się słysząc, że jego brat miał 
otrzymać 
tę samą nagrodę co on. Ale ucieszył się tym 
niezmiernie. I rzekł:
"Panie nawet wiedząc o tym, gdybym miał się na nowo
urodzić i żyć na powrót, zrobiłbym dla Ciebie 
dokładnie to co zrobiłem".

To jest prawdziwa Dobra Nowina: Wielkoduszny Pan i 
uczeń, 
który mu służy z czystej radości służenia, z 
miłością.

JONEYED I FRYZJER

Joneyed, święty człowiek przybył do Mekki w 
przebraniu żebraka.
Zobaczył fryzjera golącego jakiegoś bogatego 

background image

człowieka.
Gdy poprosił, by i jego ogolił, fryzjer natychmiast 
zostawił bogatego
i zaczął golić Joneyeda. Gdy skończył nie chciał 
wziąć pieniędzy,
lecz dał jeszcze Joneyedowi jałmużnę.

Na Joneyedzie zrobiło to takie wrażenie, że 
postanowił dać
wszystko co by tego dnia zebrał.

I zdarzyło się, że jakiś zamożny pielgrzym zbliżym 
się do Joneyedowi
i dał mu sakiewkę złota. Joneyed poszedł tego 
wieczora i ofiarował
złoto fryzjerowi.

Fryzjer krzyknął do niego:
- Co z ciebie za święty?
  Nie wstyd ci, że chcesz płacić za usługę 
wyświadczoną z miłością?

Czasem można usłyszeć,  jak ludzie mówiąc: 
"Panie, zrobiliśmy tak dużo dla Ciebie. Jak nam 
się odwdzięczysz?"

Ilekroć się daje też szuka odpłaty, miłość robi 
się kupiecka.

Fantazja: 

Uczeń zawołał do Pana:
Co z Ciebie za Bóg?!
Nie wstyd Ci, że chcesz płacić za usługę 
wyświadczoną Ci z miłości?

Pan uśmiechnął się i rzekł:
- Ja nie płacę nikomu;
  jedynie cieszę się twoją miłością.

background image

STARSZY BRAT

Tematem kazania był syn marnotrawny. Kaznodzieja 
mówił 
z głębokim przejęciem o niewiarygodnej miłości 
Ojca. 
Ale cóż dziwnego w miłości Ojca? Są tysiące 
ludzkich 
ojców ( a prawdopodobnie matek jeszcze więcej ) 
zdolnych 
do kochania w podobny sposób.

Przypowieść w rzeczywistości skierowana była 
bezpośrednio do faryzeuszy:

"Zbliżali się do niego wszyscy celnicy i 
grzesznicy, aby go słuchać.
Na to szemrali faryzeusze i uczeni w piśmie: 
<< Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi >>.
Opowiedział im wtedy następującą przypowieść..."
                                              ( Łk 
15, 1-2 )

Malkontent! Faryzeusz! Starszy brat! Tu jest cel 
przypowieści.

Razu pewnego Bóg przechadzał się po niebie i ze 
zdumieniem 
zauważył, że byli tam wszyscy ludzie.
Ani jedna dusza nie została wysłana do piekła.
Zaniepokoiło go to, no bo czyż nie miał zobowiązań 
wobec samego siebie, by być sprawiedliwym?
A ponadto, po cóż zostało stworzone piekło, 
jeśli miałoby być nie używane?

background image

Powiedział więc do anioła Gabriela:
- Zbierz wszystkich przed mym tronem i przeczytaj 
  im Dziesięć Przykazań.

Przeczytano pierwsze przykazanie. Bóg rzekł:
- Każdy kto zgrzeszył przeciwko temu przykazaniu, 
  ma natychmiast przenieść się do piekła. -
Niektóre osoby oddzieliły się od tłumu i poszły 
smutne
do piekła.

Tak samo zrobiono z drugim przykazaniem, z trzecim, 
z czwartym,
 z piątym...
Już wtedy zaludnienie nieba obniżyło się znacznie.
Kiedy przeczytano szóste przykazanie, wszyscy 
poszli do piekła
z wyjątkiem pustelnika, grubego, starego i łysego.

Popatrzył Bóg na niego i powiedział do Gabriela:
- Czy to jest jedyny człowiek, który został w 
niebie?
- Tak - odpowiedział Gabriel.
- Masz ci los - powiedział Bóg. - 
  Został coś za bardzo sam, nie sądzisz? 
  Idź i powiedz wszystkim, by wrócili.

Kiedy gruby, stary i łysy pustelnik usłyszał, że 
wszyscy otrzymali 
przebaczenie, skrzywił się i krzyknął do Boga:
- To niesprawiedliwe! Dlaczego nie powiedziałeś mi 
tego wcześniej?

Aha! Następny faryzeusz! Następny starszy brat! 
Człowiek, 
który wierzy w nagrody i kary i który jest 
fanatykiem 
najbardziej ścisłej sprawiedliwości!

background image

RELIGIA STAREJ DAMY

Pewna stara dama, bardzo religijna, nie była 
zadowolona z żadnej
z istniejących religii i założyła swoją własną. 

Pewien dziennikarz, który szczerze pragnął 
zrozumieć punkt widzenia
tej pani, zapytał ją pewnego razu:
- Naprawdę wierzy pani, jak ludzie powiadają, że 
nikt nie pójdzie
  do nieba z wyjątkiem pani i pani służącej?

Stara dama pomyślała przez chwilę i odrzekła:
- No cóż... co do Marysi, nie jestem pewna.

MIŁOŚĆ NIE PAMIĘTA

- Dlaczego nie przestaniesz mówić o moich dawnych 
błędach? -
  zapytał mąż. - Myślałem, że już mi przebaczyłaś i 
zapomniałaś.

- Oczywiście. Przebaczyłam i zapomniałam - 
odpowiedziała żona. -
  Ale chcę być pewna, że ty nie zapomnisz, że 
przebaczyłam i zapomniałam.

Dialog:

Grzesznik: - Nie pamiętaj, Panie, o moich 
grzechach!
         Pan: -  Grzechy? Jakie grzechy? Jeśli ty 
mi ich nie przypominasz...

background image

                     Ja zapomniałem o nich przed 
wiekami.

"Miłość nie pamięta złego" ( 1 Kor 13 ).

LOTOS

Mój przyjaciel ogromnie mnie zdumiewał. Postanowił 
pokazać
wszystkim w sąsiedztwie, jak jest święty. Nawet 
przywdział strój 
odpowiedni do tych zamierzeń. Zawsze myślałem, że 
jeśli człowiek
jest naprawdę święty, to jest to oczywiste dla 
innych, bez żadnej 
pomocy z jego strony. Mój przyjaciel jednak był 
zdecydowany
zapewnić tego rodzaju pomoc swoim bliskim. 
Zorganizował nawet 
małą grupę uczniów, którzy demonstrowaliby wobec 
wszystkich 
jego domniemaną świętość. Nazywali to "dawać 
świadectwo".

Przechodząc obok stawu zobaczyłem kwitnący lotos 
i instynktownie powiedziałem:
- Jak piękny jesteś, kochany lotosie! 
  Jak piękny musi być Bóg, który Cię stworzył.

Lotos zawstydził się, gdyż nigdy nie uświadamiał 
sobie
swego piękna. Ale ucieszył się z chwalenia Boga.

By jeszcze piękniejszy przez samo to, że tak 
nieświadomy

background image

swego piękna. I pociągał mnie nieodparcie, gdyż w 
najmniejszy 
sposób nie chciał zrobić na mnie wrażenia.

                 *  *  *

W innym stawie, leżącym trochę dalej, mogłem 
zobaczyć, 
jak inny lotos rozpościerał przede mną swoje płatki
i mówił bezwstydnie:
- Spójrz, jaki jestem piękny, i chwal mojego 
Stwórcę. -

  Odszedłem z niesmakiem.

Kiedy próbuję innych zbudować, staram się o 
wywołanie
dobrego wrażenia. 

Uwaga na faryzeuszy z dobrymi intencjami!

ŻÓŁW

Był liderem pewnej grupy religijnej. Czymś w 
rodzaju guru.
Czczony, szanowany, wręcz kochany. Ale skarżył 
się, 
że stracił ciepło ludzkiego towarzystwa. Ludzie 
szukali go,
aby pomoc czy radę, ale nie przychodzili do niego 
jak do człowieka.
Nie odpoczywali w jego towarzystwie.

A jak mieli to zrobić? Przyjrzałem mu się: był 
człowiekiem 
zrównoważonym, panującym nad sobą, uroczystym, 

background image

doskonałym.
I powiedziałem mu: 
- Masz trudny wybór: być człowiekiem żywym i 
atrakcyjnym
 albo zrównoważonym i szanowanym. Nie możesz być 
jednym i drugim. -
Odszedł ode mnie smutny. Powiedział, że jego 
sytuacja nie pozwala
mu być pełnym życia, być sobą. Musiał odgrywać 
określoną  rolę
i być szanowanym.

Zdaje się, że Jezus był człowiekiem żywym i 
wolnym;
nie trzymał ludzi na dystans i nie żądał respektu. 
Jego słowa 
i zachowanie szokowały wiele osób godnych 
szacunku.

Cesarz Chin usłyszał o mądrości pewnego pustelnika 
żyjącego w górach Północy i wysłał do niego posłów, 
aby zaofiarowali mu stanowisko premiera w 
cesarstwie.

Po wielu dniach podróży posłowie dotarli tam i 
napotkali 
półnagiego pustelnika, siedzącego na skale i 
zajętego
łowieniem ryb. Początkowo mieli wątpliwości, 
czy to rzeczywiście mógł być człowiek, o którym 
cesarz
miał aż tak wysokie mniemanie, ale gdy popytali w 
sąsiedniej wiosce,
przekonali się, że rzeczywiście chodziło o niego.
Poszli więc na brzeg rzeki i zawołali go z 
najwyższym szacunkiem.

Pustelnik zbliżył się do brzegu brodząc w wodzie, 
przyjął bogate prezenty i wysłuchał ich dziwnej 
petycji.
Kiedy wreszcie zrozumiał, że to cesarz chce, aby on 

background image

pustelnik
został premierem królestwa, odrzucił głowę do tylu 
i wybuchnął głośnym śmiechem. Kiedy w końcu zdołał
opanować śmiech powiedział do zaskoczonych posłów:
- Widzicie tego żółwia jak porusza ogonem w błocie?
- Tak, szanowny panie - odparli posłowie.
- No więc dobrze, powiedzcie mi: czy to prawda, 
  że codziennie cały dwór królewski zbiera się w 
kaplicy
  królewskiej, aby oddać cześć zasuszonemu 
żółwiowi,
  umieszczonemu nad głównym ołtarzem, boskiemu 
żółwiowi,
  którego skorupa wysadzana jest diamentami, 
rubinami
  i innymi drogimi kamieniami?
- Tak, to prawda, czcimy go panie - rzekli 
posłowie.
- No dobrze, a czy uważacie, że to biedne 
stworzenie,
  ruszające sobie ogonem w błocie, mogłoby zastąpić
  tego boskiego żółwia?
- Nie, szanowny panie - odpowiedzieli posłowie.
- W takim razie idźcie i powiedzcie cesarzowi, 
  że i ja nie mogę. Wolę być żywy w tych górach, 
  niż martwy w jego pałacu.
  Bo nikt nie może mieszkać w pałacu i być żywy.

BAYAZID ŁAMIE ZASADĘ

Bayazid, muzułmański święty, postępował czasem 
wbrew 
zewnętrznym formom i rytom islamu.

Pewnego razu, wracając z Mekki, zatrzymał się w 
irańskim 
mieście królewskim. Mieszkańcy, którzy otaczali go 
czcią, zbiegli 
się tłumnie, aby go powitać i narobili szumu w 

background image

całym mieście.
Bayazid, który nie znosił takiej czołobitności, 
wytrzymał aż do 
momentu, kiedy doszli do pałacu targowego. Tam 
kupił kawał
chleba i zabrał się do jedzenia na oczach swoich 
zapalonych
zwolenników. Był to dzień postu w miesiącu Ramadan, 
Bayazid jednak uważał, że podróż w pełni 
usprawiedliwia
przekroczenie przepisów religijnych. Inaczej jednak 
myśleli
jego czciciele, którzy tak zgorszyli się 
postępowaniem Bayazida,
że opuścili go i udali się do domów. Bayazid 
powiedział z satysfakcją
do jednego z uczniów: 
- Patrz. Gdy tylko zrobiłem coś wbrew ich 
oczekiwaniom, 
  znikła cała cześć, jaką mi okazywali.

W podobny sposób Jezus całkowicie zgorszył tych, 
którzy za Nim chodzili.

Tłumy potrzebują świętego, którego by mogły czcić, 
guru, którego by mogły się radzić.

Istnieje milcząca umowa: Ty masz odpowiadać na 
nasze
oczekiwania, a w zamian za to my będziemy cię 
czcić.

Zabawa w świętość!

LUDZIE W PASKI

background image

Ogólnie rzecz biorąc dzielimy ludzi na dwie 
kategorie: świętych i grzeszników.
Jest to jednak podział absolutnie urojony. Z 
jednej strony, nikt nie wie na pewno,
kto jest świętym, a kto grzesznikiem, pozory mylą. 
Z drugiej strony, my wszyscy,
święci i grzesznicy, jesteśmy grzesznikami.

Przy jakiejś tam okazji pewien kaznodzieja zwrócił 
się do grupy dzieci:
- Gdyby tak wszyscy dobrzy ludzie byli biali, a źli 
ludzie czarni, 
  jakiego koloru bylibyście wy?

Mała Mary Jane odpowiedziała:
- Ja, proszę księdza, byłabym w paski.

Taki sam byłby ksiądz, mahatmowie i papieże, i 
wszyscy kanonizowani święci.

Pewien człowiek szukał odpowiedniego kościoła, do 
którego mógłby 
uczęszczać. Raz wszedł do kościoła, w którym wierni 
i sam kapłan 
czytali książkę z modlitwami. Mówili:
- Zaniedbaliśmy rzeczy, które powinniśmy zrobić, 
  a zrobiliśmy to, czego nie powinniśmy.

Człowiek usiadł z prawdziwą ulgą w jednej z ławek i 
wzdychając głęboko,
rzekł po cichu:
- Dziękuję Ci Boże, nareszcie znalazłem swoich!

Wysiłki naszych "świętych" ludzi, mające na celu 
ukrycie własnej skóry
"w paski", bardzo często zawodzą, a zawsze są 
oszukiwaniem.

background image

MUZYKA DLA GŁUCHYCH

Dawniej byłem zupełnie głuchy. Patrzyłem na ludzi, 
którzy stojąc 
wyczyniali najdziwniejsze obroty. Nazywali to 
tańcem.
Wydawało mi się to absurdem do czasu, gdy pewnego 
dnia
usłyszałem muzykę. Wtenczas zrozumiałem, jak piękną 
rzeczą jest taniec.

Wiedzę szalone zachowanie się świętych. Wiem 
jednak, że mój duch
jest martwy. Zawieszam więc mój sąd, aż będę żył.
Może wtedy zrozumiem.

Widzę szalone zachowanie się zakochanych. Wiem 
jednak, 
że moje serce jest martwe. Tak więc, zamiast 
sądzić, zacząłem się
modlić, aby kiedyś ożyło moje serce.

BOGACI

Mąż: 
- Wiesz co, kochanie? Będę ciężko pracował, 
  i któregoś dnia będziemy bogaci.
Żona: 
- Już jesteśmy bogaci, najdroższy. Mamy siebie 
nawzajem.
  Być może, kiedyś będziemy mieć również pieniądze.

background image

ZADOWOLONY RYBAK

Bogaty przemysłowiec z Północy poczuł niesmak 
widząc 
pewnego rybaka z Południa, spokojnie opartego o 
swoją łódź
i palącego fajkę.

- Dlaczego nie wypłynąłeś łowić? - zapytał 
przemysłowiec.
- Bo już złowiłem dość na dzisiaj - odpowiedział 
rybak.
- Dlaczego nie łowisz więcej, niż to konieczne? - 
nalegał przemysłowiec.
- A cóż bym z tym zrobił? - zapytał rybak.
- Zarobilibyśmy więcej pieniędzy - padło w 
odpowiedzi. -
  Mógłbyś wtedy założyć motor do twojej łodzi, 
  wypływać na głębsze wody i łowić więcej ryb.
  Wtedy też zarobiłbyś dość pieniędzy by kupić 
sobie nylonową sieć, 
  dzięki czemu miałbyś jeszcze więcej ryb i więcej 
pieniędzy.
  Szybko zarobiłbyś i na drugą łódź... , i być może 
na całą flotę.
  Byłbyś wtedy bogaty tak jak ja.
- I co bym wtedy robił? - zapytał znowu rybak.
- Mógłbyś wtedy usiąść i cieszyć się z życia - 
  odpowiedział przemysłowiec.
- A jak myślisz, co ja właściwie w tej chwili 
robię? -
  Zapytał zadowolony rybak...

Właściwsze jest zachowanie stanie zdolności 
cieszenia się, 
niż zarobienie mnóstwa pieniędzy.

background image

SIEDEM GARNKÓW ZŁOTA

Pewien fryzjer przechodząc pod zaczarowanym 
drzewem, 
usłyszał pytający głos:
- Chciałbyś mieć siedem garnków złota?

 Fryzjer rozejrzał się dokoła, ale nie zobaczył 
nikogo.
Obudziła się w nim jednak jakaś chciwość i 
odpowiedział żarliwie:
- Tak, oczywiście, że chciałbym mieć.
- W takim razie, idź szybko do domu - powiedział 
głos -
  a tam je znajdziesz.

Fryzjer pobiegł do domu. I rzeczywiście: 
stało tam siedem garnków, wszystkie pełne złota, 
z wyjątkiem jednego, zapełnionego tylko do połowy.
Fryzjer nie mógł znieść tego, że siódmy garnek nie 
jest całkiem
pełny. Poczuł gorące pragnienie zapełnienia go, 
bo w przeciwnym razie będzie nieszczęśliwy.

Przetopił wszystkie rodzinne klejnoty w złote 
monety
i wrzucił je do garnka. Ten jednak ciągle tak samo 
był napełniony
tylko do połowy. Doprowadziło go to do rozpaczy!
Oszczędzał i skąpił, aż do głodzenia siebie i 
rodziny.
Wszystko na próżno. Ile by złota włożył do garnka, 
ten był ciągle wypełniony do połowy.

Wreszcie poprosił króla, aby mu podniósł zarobki.
Podwojono mu je i na nowo powziął walkę o 
wypełnienie garnka.
Posunął się aż do żebrania. A garnek wchłaniał 
każdą monetę,

background image

którą do niego wkładano, ale uparcie trwał 
wypełniony do połowy.

Król zwrócił uwagę na zabiedzonego i wygłodzonego 
fryzjera.
Zapytał go:
- Co się z tobą dzieje? Gdy zarabiałeś mniej, byłeś 
szczęśliwy
  i zadowolony. A teraz kiedy Ci podwojono zarobki,
  jesteś zniszczony i przybity. Nie masz 
przypadkiem u siebie
  siedmiu garnków złota?

Fryzjer był zaskoczony.
- Kto wam to powiedział, Wasza Wysokość?

Król się zaśmiał.
- Ależ to oczywiste, że wyglądasz na takiego, 
któremu duch
  ofiarował siedem garnków. Kiedyś ofiarował je 
mnie.
  Zapytałem, czy to złoto można będzie wydać, czy 
tylko 
  służy do tego, by je mieć. I zjawa znikła bez 
słowa.

Tego złota nie można wydać. Jedyne co pozostaje 
to nieodparty pociąg do pomnożenia go.
Idź i oddaj je już teraz, a znów będziesz 
szczęśliwy.

PRZYPOWIEŚĆ O ŻYCIU WSPÓŁCZESNYM

Zwierzęta zgromadziły się i zaczęły narzekać na 
ludzi, 
że ograbiają je z wielu rzeczy.

- Zabierają moje mleko - powiedziała krowa.
- Zabierają moje jajka - powiedziała kura.

background image

- Zabierają moje mięso na boczek - powiedziała 
świnia.
- Polują na mnie, by mi zabrać mój tłuszcz - 
powiedział wieloryb.

I tak dalej.

Na końcu przemówił ślimak.
- A ja mam coś, co chcieliby mieć bardziej niż 
cokolwiek innego.
  Coś, z czego na pewno by mnie nie ograbili, gdyby 
mogli.
  Mam CZAS.

Masz cały czas świata. Potrzeba jedynie, byś 
chciał go wziąć.
Co cię powstrzymuje?

HOFETZ CHAIM

W ubiegłym stuleciu pewien turysta ze Stanów 
Zjednoczonych
odwiedził słynnego polskiego rabina Hofetza Chaima.

Zdziwił się, gdy zobaczył, że domem rabina, po 
prostu,
był jeden pokój obłożony książkami. Za całe 
umeblowanie
służyły stół i ławeczka.

- Rabinie, gdzie są twoje meble? - zapytał turysta.
- A gdzie są twoje? - odpowiedział pytaniem 
Hofetz..
- Moje? J a przecież jestem tylko turystą. 
  Jestem tu przejazdem. - powiedział Amerykanin.
- Tak samo i ja - powiedział rabin.

background image

Gdy ktoś zaczyna żyć coraz głębiej wewnątrz siebie 
samego,
żyje też prościej na zewnątrz.

Niestety, proste życie nie zawsze niesie za sobą 
głębię.

NIEBO I KRUK

Bajka Bhaghawata Purany:

Pewnego razu fruwał kruk po niebie trzymając w 
dziobie kawałek mięsa.
Dwadzieścia innych kruków zaczęło go gonić i 
zaatakowało bez litości.

Kruk musiał wreszcie puścić zdobycz. Wtedy te, 
które go ścigały,
zostawiły go w spokoju i pofrunęły kracząc w ślad 
za kawałkiem mięsa.

I powiedział sobie kruk:
- Co za spokój! Teraz całe niebo należy do mnie.

Mówił pewien mnich zen:

Kiedy spłonął mi dom, miałem dobry widok na 
księżyc w nocy.

KTÓŻ MOŻE UKRAŚĆ KSIĘŻYC?

background image

Mistrz zen, Ryokan, prowadził bardzo skromne życie 
w małej chatce
u podnóża góry. Pewnej nocy, gdy mistrza nie było w 
domu
wpadł złodziej do chaty i zawiódł się odkrywając, 
że nie było tam 
nic do ukradzenia.

Kiedy wrócił Ryokan zaskoczył złodzieja:
- Musiałeś się namęczyć, żeby do mnie przyjść - 
powiedział do rabusia. -
  Nie powinieneś odchodzić z pustymi rękami. Proszę 
cię,
  zabierz jako upominek moje ubranie i mój koc.

Złodziej całkowicie zbity z tropu zabrał rzeczy i 
poszedł.

Ryokan usiadł nagi i patrzył na księżyc.
"Biedny człowiek - pomyślał. - Cieszyłbym się, 
gdybym mógł
mu podarować to wspaniałe światło księżyca".

DIAMENT

Pewien sannyasi przybył w okolice jakiejś wsi i 
rozłożył się pod drzewem,
żeby spędzić noc. Nagle przybiegł do niego jeden z 
mieszkańców osady i rzekł:
- Kamień! Kamień! Daj mi drogocenny kamień!
-Jaki kamień? - zapytał sannyasi.
- Wczoraj w nocy ukazał mi się we śnie Pan Siwa - 
powiedział wieśniak -
  i zapewnił mnie, że jeśli wyjdę o zmroku za wieś, 
spotkam tam pewnego 
  sannyasi, który da mi drogocenny kamień, dzięki 
czemu stane się 

background image

  na zawsze bogaty.

Sannyasi poszukał w torbie i wyjął kamień.
- Prawdopodobnie chodzi o to - rzekł dając kamień 
wieśniakowi. -
  Znalazłem to w lesie na ścieżce, kilka dni temu.
  Oczywiście możesz go sobie zatrzymać.

Człowiek patrzył na kamień ze zdumieniem. To był 
diament!
Być może największy diament świata, gdyż był wielki 
jak dłoń mężczyzny.

Wziął diament i odszedł. Przez całą noc przewracał 
się na łóżku
nie mogąc zasnąć. Następnego dnia o świcie pobiegł 
obudzić
sannyasi i rzekł:
- Daj mi bogactwo, które pozwala ci z taką 
łatwością
  pozbyć się tego diamentu.

PROSIĆ O ZADOWOLENIE

Pan Wisznu tak znudził się ciągłymi prośbami 
jednego ze swoich
wyznawców, że pewnego dnia ukazał mu się i rzekł:
- Postanowiłem spełnić twoje trzy prośby. 
  Potem jednak nic już ci nie dam.

Pełen radości wyznawca niewiele myśląc wypowiedział
swoją pierwszą prośbę:
żeby umarła jego żona, aby mógł się ożenić z 
lepszą.
Prośba natychmiast została wysłuchana.

Ale kiedy jego przyjaciele i krewni zebrali się na 
pogrzeb 
i zaczęli wspominać dobre cechy jego zmarłej żony, 

background image

wyznawca zrozumiał, że bardzo się pośpieszył. 
Uzmysłowił sobie, że był całkowicie ślepy na cnoty 
swojej żony.
Czy było  łatwo znaleźć inną kobietę tak dobrą jak 
ta?
Poprosił więc Pana, by ją przywrócił do życia.
Po tym jednak została mu już tylko jedna prośba.
Postanowił więc nie popełnić nowego błędu, gdyż tym 
razem 
nie miałby już możliwości naprawienia go. Zaczął 
pytać 
o radę innych. Niektórzy z jego przyjaciół radzili 
mu 
poprosić o nieśmiertelność - mówili inni - 
jeśli nie miałby zdrowia?
A na co mu zdrowie, jeśli nie miałby pieniędzy?
A na co mu pieniądze, jeśli nie miałby przyjaciół?

Mijały lata i nie mógł się zdecydować, o co by 
poprosić:
o życie, zdrowie, bogactwo, władzę, miłość...?
Wreszcie zwrócił się do Pana: 
- Poradź mi, proszę o co mam prosić.

Pan zaśmiał się widząc zmartwienie biedaka i 
powiedział:
- Poproś, abyś był zdolny do zadowolenia z tego 
wszystkiego,
  co życie ci niesie, cokolwiek by to było.

ŚWIATOWA WYSTAWA RELIGII

Mój przyjaciel i ja poszliśmy na wystawę.
ŚWIATOWĄ WYSTAWĘ RELIGII.
Nie była to wystawa handlowa. To była wystawa 
religii.
Ale konkurencja była tak samo ostra, a reklama 
równie hałaśliwa.

background image

W stoisku żydowskim dano nam kilka ulotek, na 
których była 
mowa o tym, że Bóg lituje się nad wszystkimi i że 
Żydzi są
Jego Ludem Wybranym. 
Żydzi.
Żaden inny lud nie był tak wybrany jak lud 
żydowski.

W stoisku muzułmańskim dowiedzieliśmy się,
że Bóg jest miłosierny dla wszystkich i że Mahomet 
jest jego
jedynym prorokiem. Zbawienie otrzymuje się 
słuchając jedynie
proroka Boga.

W stoisku chrześcijańskim odkryliśmy, że Bóg jest 
miłością
i że nie ma zbawienia poza Kościołem. Albo się 
wstępuje
do Kościoła, albo się zasługuje na wieczne 
potępienie.

U wyjścia zapytałem mojego przyjaciela:
- Co myślisz o Bogu?
- Że jest nietolerancyjny, fanatyczny i okrutny - 
odpowiedział mi.

Gdy wróciłem do domu, powiedziałem do Boga:
- Jak możesz to znieść, Panie? Nie widzisz, że 
przez wieki źle używano
  Twojego imienia?

Bóg odpowiedział:
- Ja nie organizowałem wystawy. A wręcz wstydziłem 
się ją zwiedzić.

DYSKRYMINACJA

background image

Wróciłem natychmiast na Wystawę Religii. ty m razem 
wysłuchałem
przemówienia Najwyższego Kapłana religii Balakri.
Powiedział nam, że prorok Balakri urodzony w Ziemi 
Świętej Mesambii
w piątym wieku, był Mesjaszem.

Tej nocy  znowu spotkałem się z Bogiem.
- Och, Boże! Jesteś wielkim Dyskryminatorem, czyż 
nie?
  Dlaczego piąty wiek ma być wiekiem oświecenia 
  i dlaczego Mesambia ma być Ziemią Świętą?
  Dlaczego dyskryminujesz inne wieki i inne ziemie?
  Co ma złego w sobie mój wiek, na przykład?
  Albo co ma złego w sobie moja ziemia? -
A na to Bóg odpowiedział:
- Święto jest święte, ponieważ ukazuje, że 
wszystkie dni w roku
  są święte.
  Sanktuarium jest święte, ponieważ ukazuje, że 
wszystkie 
  miejsca są uświęcone.
  Tak też Chrystus urodził się, aby pokazać, że 
wszyscy ludzie
  są dziećmi Bożymi.

JEZUS NA MECZU PIŁKARSKIM

Jezus Chrystus nam powiedział, że nigdy nie był na 
meczu piłkarskim.
Tak więc razem z przyjaciółmi zabraliśmy go, aby 
zobaczył choć jeden.
Walka była zacięta między drużyną protestanckich 
"Uderzeniowców"
i katolickich "Krzyżowców".

Jako pierwsi strzelili "Krzyżowcy". Jezus 

background image

oklaskiwał entuzjastycznie
i wyrzucił w górę kapelusz. Potem strzelili 
"Uderzeniowcy" i Jezus znowu
klaskał z entuzjazmem i znowu rzucił w górę 
kapelusz.

To zdaje się zmieszało pewnego człowieka za  nami.
Trącił Jezusa w ramię i zapytał:
- Za którą drużyną pan kibicuje, dobry człowieku?
-Ja? odpowiedział Jezus wyraźnie podniecony meczem 
-
  Nie kibicuję za nikim. Po prostu cieszy mnie gra.

Mężczyzna zwrócił się do swojego sąsiada i mruknął: 
- Hm, ateista.

W drodze do domu krótko poinformowaliśmy Jezusa o 
aktualnej 
sytuacji religijnej na świecie.
- Ciekawe co się dzieje z osobami religijnymi na 
świecie, Panie - 
  mówiliśmy mu. - Ciągle im się wydaje, że Bóg 
jest po ich stronie 
  i że jest przeciwko innym.

Jezus przytaknął:
- Właśnie dlatego nie popieram żadnej religii, 
tylko ludzi - powiedział. -
  Ludzie są ważniejsi do religii. Człowiek jest 
ważniejszy niż szabat.
- Powinieneś uważać na to co mówisz - ostrzegł go 
jeden z nas.
- Już raz Cię ukrzyżowali za mówienie podobnych 
rzeczy, nie pamiętasz?
- Tak - i to właśnie religijni ludzie - 
odpowiedział Jezus 
  z ironicznym uśmiechem.

NIENAWIŚĆ RELIGIJNA

background image

Turysta rzekł do przewodnika: 
- Ma pan rację, że czuje się pan dumny ze swego 
miasta. 
  To co wywarło na mnie szczególne wrażenie,  to 
liczba kościołów tutaj.
  Z pewnością tutejsi ludzie muszą bardzo kochać 
Boga.

- No cóż odparł cynicznie przewodnik - być może 
kochają Boga,
  ale nie ma najmniejszych wątpliwości, że się 
wzajemnie 
  śmiertelnie nienawidzą.

To mi przypomina pewną dziewczynkę, którą 
zapytano, kto to są poganie.
Odpowiedziała: 
"Poganie to ludzie, którzy nie kłócą się z 
przyczyn religijnych".

MODLITWA OFENSYWNA I DEFENSYWNA

Katolicka drużyna piłkarska udawała się na ważny 
mecz.
Jeden z dziennikarzy wsiadł do tego samego pociągu
i przeprowadził wywiad z trenerem.

- Rozumiem - powiedział dziennikarz - że macie, 
panowie,
  z sobą także kapelana, by modlił się o zwycięstwo 
drużyny.
  Czy nie miałby pan nic przeciwko temu, żeby mi go 
przedstawić?

- Ależ bardzo chętnie - odpowiedział trener. -

background image

  A którego chciałby pan poznać: kapelana 
ofensywnego
  czy defensywnego?

IDEOLOGIA

Przytłaczające jest to co można przeczytać o 
okrucieństwie ludzi.
Oto dziennikarski zapis tortur stosowanych we 
współczesnych
obozach koncentracyjnych:

Ofiarę przywiązuje się do metalowego krzesła.
Poraża się ją ładunkiem elektrycznym, coraz 
silniejszym,
aż zacznie zeznawać.

Otwartą dłonią kat uderza w ucho ofiary tak długo, 
aż pęka bębenek.

Ofiarę przywiązują pasami do fotela dentystycznego. 
Wtedy dentysta zaczyna borować w zębie, aż 
dosięgnie nerwu.
I boruje dalej, aż ofiara zgodzi się na współpracę.

Człowiek nie jest okrutny z natury. Staje się 
okrutny, kiedy jest 
nieszczęśliwy lub kiedy zaprzedaje się jakiejś 
ideologii.

Jedna ideologia przeciwko drugiej, a jeden system 
przeciw drugiemu,
jedna religia przeciw drugiej. A w środku 
przygnieciony człowiek.

Ludzie, którzy ukrzyżowali Jezusa, prawdopodobnie 

background image

nie byli okrutni.
Możliwe, że wielu było czułymi małżonkami i 
tkliwymi ojcami, 
którzy aby zachować system, ideologię czy religię,
stali się zdolni do wielkiego okrucieństwa.

Gdyby ludzie religijni zawsze szli za poruszeniem 
serca, zamiast 
iść za logiką swojej religii, zostałyby nam 
zaoszczędzone
przedstawienia takie, jak palenie heretyków, wdowy 
idące na stosy,
by spłonąć z ciałem męża, czy też obraz milionów 
niewinnych ludzi
zabitych w wojnach wywołanych w imię religii i 
samego Boga.

Morał:
  Jeśli masz wybrać pomiędzy głosem współczującego 
serca
  a wymaganiami ideologii, odrzuć ideologię bez 
chwili wahania.
  Współczucie nie ma ideologii.

ZMIENIĆ ŚWIAT PRZEZ ZMIANĘ SIEBIE

Sufi Bayazid opowiada o sobie samym:
Za młodu byłem rewolucjonistą i moja modlitwa 
wyglądała tak:
"Panie, daj mi siły, żeby zmienić świat".

W miarę jak stawałem się dorosły i uświadomiłem 
sobie,
że minęło mi pół życia, a nie zdołałem zmienić ani 
jednego 
człowieka, zmieniłem moją modlitwę i zacząłem 
mówić:
"Panie, udziel mi łaski, by przemienić tych, którzy 

background image

się ze mną kontaktują.
Choćby tylko moją rodzinę i moich przyjaciół. Tym 
się zadowolę".

Teraz, kiedy jestem stary i moje dni są policzone, 
zacząłem rozumieć jaki byłem głupi. I moja jedyna 
modlitwa jest taka:
"Panie, udziel mi łaski, bym sam się zmienił".

Gdybym tak się modlił od początku, nie zmarnowałbym 
życia.

Wszyscy myślą o zmianie ludzkości.
Prawie nikt nie myśli o zmianie samego siebie.

OSWOJENI BUNTOWNICY

To był trudny charakter. Myślał i postępował w 
odmienny sposób
niż my wszyscy. Wszystko podważał. Był 
buntownikiem, prorokiem,
psychopatą czy bohaterem?
- Kto jest w stanie określić różnicę? - mówiliśmy. 
-
  A w końcu, komu na tym zależy?

Tak więc uspołeczniliśmy go. Nauczyliśmy go 
wyczucia 
opinii publicznej i cudzych sentymentów. 
Zdołaliśmy go ułagodzić.
Zrobiliśmy z niego człowieka, z którym przyjemnie 
się żyło,
doskonale zaadoptowanego. W rzeczywistości to, co 
zrobiliśmy,
polegało na nauczeniu go życia zgodnego z naszymi 
oczekiwaniami.

background image

Uczyniliśmy go układnym i słodkim.

Mówiliśmy mu, że nauczył się kontrolować siebie 
samego
i gratulowaliśmy mu tego osiągnięcia. A i on sam 
zaczął sobie
tego gratulować. Nie mógł zobaczyć, że to my 
zdobyliśmy go.

Jakiś potężny typ wszedł do zatłoczonego 
pomieszczenia
i krzyknął:
- Jest tu facet, którego nazywają Murphy?! -
Podniósł się pewien mały człowieczek i rzekł:
- Ja jestem Murphy.

Potężny typ nieomal go nie zabił. Połamał mu pięć 
żeber,
rozbił nos, podbił oczy i zostawił go jak szmatę na 
podłodze.
Po czym wyszedł ciężko stawiając kroki.

Kiedy sobie już poszedł, spostrzegliśmy ze 
zdumieniem,
że człowieczek śmiał się pod nosem
- Ale nabrałem tego faceta - powiedział cicho. -
  Ja nie jestem Murphy! Cha, cha, cha!

Społeczeństwo, które oswaja swoich buntowników,
zyskuje spokój, ale traci przyszłość.

ZAGUBIONA OWCA

Przypowieść dla religijnych wychowawców.

background image

Jedna owca znalazła dziurę w płocie i przecisnęła 
się przez nią.
Ucieczka napełniła ją szczęściem. Błądziła długo
i wreszcie zagubiła się.

Wtem spostrzegła, że idzie za nią wilk.
Zaczęła uciekać, ale wilk ciągle był za nią. 
Aż przyszedł pasterz, ocalił ją i przyprowadził na 
powrót, 
z wielką czułością, do stada.

Pasterz, choć wszyscy nakłaniali go do czegoś 
przeciwnego,
nie chciał naprawić dziury w płocie.

JABŁKO DOSKONAŁE

Zaledwie Nasruddin skończył swoje wystąpienie,
jakiś żartowniś spośród słuchaczy rzekł:
- Zamiast rozwijać teorie duchowe, dlaczego nie 
pokażesz nam
  czegoś praktycznego?

Biedny Nasruddin zmieszał się.
- Ale jakiego rodzaju ma być ta praktyczna rzecz,
  którą chcesz, żebym ci pokazał?

Żartowniś, zadowolony z zakłopotania, w jakie 
mułłę, i z wrażenia,
jakie wywarł na obecnych, powiedział:
- Pokaż nam, na przykład, jabłko z rajskiego 
ogrodu.

Nasruddin natychmiast chwyciłeś jabłko i pokazał 
mu.
- Ale to jabłko - powiedział tamten - jest z jednej 
strony zgniłe.
  Niewątpliwie jabłko rajskie musiało być 

background image

doskonałe.

- To prawda. Rajskie jabłko musiało być doskonałe - 
  powiedział mułła. - Ale biorąc pod uwagę twoje 
  realne możliwości, to jest najbardziej podobne 
  do rajskiego jabłka, z tego, co kiedykolwiek 
będziesz
  mógł zobaczyć.

Czy może człowiek spodziewać się, że zobaczymy 
doskonałe jabłko
mając niedoskonałe spojrzenie?

Lub wyuczyć dobro w innych, gdy jego serce jest 
samolubne?

NIEWOLNICA

Król muzułmański zakochał się do szaleństwa  w 
młodej 
niewolnicy i rozkazał, by przeniesiona ją do 
pałacu.
Zamierzał ją poślubić i uczynić pierwszą ze swoich 
żon.
Tylko że, z tajemniczych przyczyn, dziewczyna 
poważnie się
rozchorowała tego samego dnia, 
kiedy przeprowadziła się do pałacu.

Stan jej zdrowia stopniowo się pogarszał. 
Zastosowano już wszystkie znane środki, 
lecz bez żadnego skutku. Biedna dziewczyna była 
zawieszona między życiem a śmiercią.

Zrozpaczony król obiecał połowę swego królestwa 
temu,
kto byłby w stanie ją uleczyć.  Nikt jednak nie 

background image

próbował
leczyć choroby, na którą nie znaleźli lekarstwa 
najlepsi lekarze królestwa.

Wreszcie stawił się pewien hakim, który prosił, 
by pozostawiono go sam na sam z dziewczyną.

Po godzinnej rozmowie z nią, stanął przed królem,
który z niepokojem wyczekiwał jego diagnozy.

- Wasza Wysokość - rzekł hakim - prawdę mówiąc,
  mam niezawodne lekarstwo dla dziewczyny.
  I tak jestem pewien jego skuteczności, 
  że jeśliby się nie poprawiło, jestem gotów na 
ścięcie.
  Tylko, że lekarstwo, które proponuję, okaże się 
  niezwykle bolesne - ale nie dla dziewczyny, 
  lecz dla Waszej Wysokości.

- Mów, jakie to lekarstwo - krzyknął król -
  a będzie je mieć, niech kosztuje ile chce!

Hakim popatrzył ze współczuciem na króla i rzekł: -
- Dziewczyna jest zakochana w jednym z waszych 
sług.
  Dajcie jej wasze pozwolenie na małżeństwo z nim,
  a wyzdrowieje natychmiast.

Biedny król! Za bardzo pragnął dziewczyny,
by pozwolić jej odejść. Za bardzo ją kochał,
by dać jej umrzeć.

Uwaga na miłość! Jeśli się w nią zaplączesz,
będzie dla ciebie śmiercią.

MĘDRZEC KONFUCJUSZ

background image

Pewnego razu mówił Pu Shang do Konfucjusza:
- Co z ciebie za mędrzec jeśli ośmielasz się mówić,
  że Yen Hui jest lepszy od ciebie, że Tuan Mu Tsu
  jest lepszy, gdy trzeba coś wyjaśnić,
  że Chung Yu jest odważniejszy od ciebie
  i że Chuan Sun jest dostojniejszy niż ty?

Pu Shang niemalże spadł z ławki, na której 
siedział,
tak był niecierpliwy odpowiedzi.
- Jeśli wszystko to jest prawdą - dodał -
  to dlaczego wszyscy czterej są twoimi uczniami?

Konfucjusz odpowiedział:
-  Siedź spokojnie na miejscu, a powiem ci.
  Otóż Yen Hui, wie jak być prawym,  ale nie umie 
się dostosowywać.
  Tuan Mu Tsu wie, jak wyjaśnić różne sprawy, 
  ale nie umie dać w odpowiedzi prostego "tak" lub 
"nie".
  Chung Yu wie, jak być odważnym, ale nie umie być 
ostrożny.
  Chuan Sun Shih wie, jak być dostojnym,
  ale nie umie być skromny.
  Dlatego wszyscy czterej chcą uczyć się u mnie.

Muzułmanin Jalal ud-Din Rumi mówi:
- Dłoń, która jest zawsze otwarta lub zawsze 
zamknięta,
  to dłoń sparaliżowana. 
  Ptak, który nie może otworzyć i zawrzeć 
skrzydeł,
  nigdy nie będzie fruwał.

ŻYDOWSKI MISTYK

Żydowski mistyk Bael Shem miał dość 

background image

dziwną formę modlitwy do Boga.
- Pamiętaj, Panie - zwykł mówić - że Ty tak samo 
potrzebujesz mnie,
  jak ja Ciebie. Gdyby Ciebie nie było, do kogo bym 
się modlił?
  A gdyby mnie nie było, kto modliłby się do 
Ciebie?

Dużo radości dała mi myśl, że gdybym nie 
zgrzeszył,
Bóg nie miałby okazji przebaczenia. On potrzebuje
również mojego grzechu. Rzeczywiście, większa jest 
radość
w niebie z powodu jednego grzesznika, który się 
nawróci, 
niż z powodu dziewięćdziesięciu dziewięciu 
sprawiedliwych,
którzy nie potrzebują nawrócenia.

O szczęśliwa wino! Konieczny grzechu! 
Gdzie rozlewa się grzech, tam przelewa się łaska.

KOKOS

Małpa zarwała kokos z wysokiej palmy
i rzuciła go na głowę pewnego sufi.

Człowiek podniósł go, wypił mleczko, zjadł miąższ,
a ze skorupy zrobił sobie miskę.

Dziękuję za krytykę.

GŁOS ŚPIEWAKA WYPEŁNIA SALĘ

background image

Zasłyszane przy wyjściu z koncertu:

"Co za śpiewak! Jego głos wypełnia salę".

"Prawda. Wielu z nas musiało wyjść
 żeby zostawić mu miejsce".

Ciekawe! Panie i panowie, możecie zostać na swoich 
miejscach,
głos śpiewaka wypełni salę, ale nie zajmie 
miejsca.

  
*

Zasłyszane w czasie pewnej sesji duchowności:

"Jak mogę kochać Boga tak, jak mówi Pismo?
 Jak mogę dać Mu całe serce

"Najpierw musisz opróżnić swoje serce 
  z wszystkich rzeczy stworzonych".

Kłamstwo! Nie bój się wypełnić twojego serca 
ludźmi i rzeczami,
które kochasz, gdyż miłość Boga nie zajmie miejsca 
w twoim serce,
tak samo jak głos śpiewaka nie zajmie miejsca w 
sali koncertowej.

Miłość nie jest jak bochen chleba. Jeśli dam tobie 
kawałek chleba,
zostanie mi mniej dla innych. Miłość podobna jest 
raczej do chleba
eucharystycznego. Kiedy go otrzymuję, otrzymuję 

background image

całego Chrystusa.

Ale przez to ty nie otrzymujesz mniejszej części 
Chrystusa;
ty również otrzymujesz całego Chrystusa;
tak samo ktoś inny i jeszcze inny.

Możesz kochać twoją matkę z całego serca, i twoją 
żonę,
i twoje dzieci. Zdumiewające jest to, że dając 
całe twe serce 
jednej osobie, nie musisz przez to dawać mniej 
innej.
Wręcz przeciwnie, każda z nich otrzymuje więcej. 
Bo jeśli kochasz tylko twojego przyjaciela i 
nikogo więcej,
siłą rzeczy ofiarujesz mu serce dość ubogie. 
Zyskałby, gdybyś ofiarował serce także innym.

Także Bóg straciłby, gdyby nalegał, byś ofiarował 
swe serce
jedynie Jemu. Daruj twoje serce innym: twojej 
rodzinie, 
przyjaciołom, w wtedy Bóg zyska, jeśli ofiarujesz 
Mu całe
swe serce.

"DZIĘKUJĘ" I "TAK"

Co znaczy kochać Boga? Boga nie kocha się w taki 
sam sposób,
jak się kocha osoby, które można widzieć, słyszeć 
czy dotknąć.
Bo Bóg nie jest osobą w takim znaczeniu, w jakim 
my używamy tego 
słowa. Bóg jest Nieznany. Całkowicie Inny. Bóg 
jest ponad

background image

takimi wyrażeniami, jak on czy ona, osoba czy 
rzecz.

Kiedy mówimy, że słuchacze otworzyli salę oraz że 
głos śpiewaka
wypełnił salę, używamy tych samych słów w 
odniesieniu do dwóch 
rzeczywistości całkowicie różnych. Kiedy mówimy, 
że kochamy
z całego naszego serca oraz że kochamy tak 
przyjaciela z całego
naszego serca, również używamy tych samych słów 
dla wyrażenia
dwóch rzeczywistości całkowicie różnych. Ponieważ 
głos 
śpiewaka naprawdę nie wypełnia sali. I nie możemy 
naprawdę
kochać Boga w potocznym słowa znaczeniu.

Kochać Boga z całego serca znaczy mówić TAK, 
bezwarunkowo,
życiu i wszystkiemu co życie z sobą niesie. 
Przyjąć bez zastrzeżeń
wszystko, co Bóg rozpoczął w odniesieniu do 
czyjegoś życia.
Mieć takie samo nastawienie jak Jezus, kiedy 
mówił: 
Niech się dzieje Twoja wola, nie Moja.

Kochać Boga z całego serca znaczy uczynić swoimi 
słynne słowa
Daga Hammarkjolda:

        Za wszystko, co było - dziękuję.
        Za wszystko, co będzie - tak.

To można dać tylko Bogu. Na tym etapie Bóg nie ma 
rywali.
Zrozumieć, że na tym polega miłość Boga, znaczy 
równocześnie

background image

rozumieć, że kochanie Boga nie jest przeszkodą w 
miłości
bezwarunkowej, czułej i gorącej swoich przyjaciół.

Głos śpiewaka zalewa salę i bierze ją w 
posiadanie, 
bez względu na to, jak jest zatłoczona przez 
ludzi. Obecność 
ludzi nie jest dla niego przeszkodą. Jedynym 
zagrożeniem mógłby
być głos konkurencyjny, który chciałby go 
zagłuszyć. 
Bóg zachowuje bezdyskusyjną władzę w twym sercu,
bez względu na liczbę ludzi, którzy w nim się 
znajdują.
Nie jest przeszkodą dla Boga ich obecność. Jedyne 
zagrożenie
mogłoby płynąć z zamiaru tych osób 
zneutralizowania
bezwarunkowego "Tak", które wymawiasz w 
odniesieniu 
do wszelkim planów, jakie Bóg mógłby mieć co do 
twojego życia.

SZYMON PIOTR

Dialog wzięty z Ewangelii:

">>A wy - zapytał Jezus - za kogo mnie uważacie?<< 
 Odpowiedział Szymon Piotr: 
 >>Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego<<.

 Na to Jezus rzekł:
 >>Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony.
   Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew,
   lecz Ojciec, który jest w niebie<<".

background image

                                               ( Mt 
16, 15 - 17 )

Dialog naszych czasów:

        Jezus: - A ty, mówisz, że kim jestem?
Chrześcijanin: - Ty jesteś Mesjasz. Syn Boga 
żywego.
        Jezus: - Bardzo dobra odpowiedź. Jaka 
szkoda,
                 że nauczyłeś się tego od ludzi, a 
nie objawił
                 ci tego mój Ojciec, który jest w 
niebie.
Chrześcijanin: - To prawda, Panie. Zostałem 
oszukany.
                 Ktoś dał mi wszystkie odpowiedzi, 
                 nim Twój Ojciec z nieba miał czas 
mówić.
                 I zadziwia mnie mądrość jaką 
okazałeś 
                 nic nie mówiąc Szymonowi i 
pozwalając,
                 by Twój Ojciec mówił pierwszy.

SAMARYTANKA

"Kobieta zaś zostawiła swój dzban i odeszła do 
miasta.
 I mówiła tam ludziom: 
 >>Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi 
powiedział
   wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest 
Mesjaszem?<<"
  
( J 4, 28 - 30 )

background image

Chrześcijanin:
Jaką lekcję otrzymaliśmy od tej kobiety! Nie dała 
odpowiedzi.
Ograniczyła się do pytania i pozwoliła, aby inni 
znaleźli 
odpowiedź sami. A przecież musiała czuć pokusę 
dania odpowiedzi,
po tym co usłyszała z jego ust: 
"Ja jestem Mesjaszem, który mówię z tobą".

I wielu poszło i stało się uczniami usłuchawszy jej 
słowa.
I mówili do kobiety: 
"Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu, na 
własne bowiem
uszy usłyszeliśmy  i jesteśmy przekonani, że On 
prawdziwie jest
Zbawicielem świata"
  
( J 4, 42 )

Chrześcijanin:
Zadowoliłem się wiedzą na Twój temat z drugiej 
ręki, Panie.
Z Pisma i od świętych, od Papieża i do 
kaznodziejów. 
Chciałbym móc im wszystkim powiedzieć:
"Nie wierzę z powodu tego, co wyście powiedzieli,
 ale ponieważ ja sam go słuchałem".

IGNACY LOYOLA

Mistyk z XVI wieku, Ignacy Loyola, mówił o sobie 
samym,
że w chwili jego nawrócenia nie było nikogo, 
kto by go prowadził, ale Pan osobiście uczył go, 

background image

jak nauczyciel uczy dziecko.
A na koniec powiedział wręcz, że nawet gdyby uległo
zniszczeniu całe Pismo Święte, on dalej wierzyłby
w to, co Pismo objawia, gdyż Pan objawił mu to 
osobiście.

Chrześcijanin:
Nie miałem takiego szczęścia jak Ignacy, Panie.
Niestety było za dużo ludzi, do których mogłem 
pójść po radę.
A ci osaczyli mnie swoim bezustannym nauczaniem,
tak że z powodu ich hałaśliwego natłoku nie mogłem 
usłyszeć Ciebie, choćbym się nie wiem jak starał.
Nigdy nie miałem szczęścia poznać Cię z pierwszej 
ręki,
gdyż oni zwykli byli mówić:
"My jesteśmy jedynymi nauczycielami, jakich Ci 
potrzeba;
 Kto nas słucha, słucha Jego".

Ale nie mam powodów, by na nich zwalać winę 
albo by narzekać, że byli ze mną w pierwszych 
latach
mojego życia. Winić musze tylko siebie. Ponieważ 
nie miałem
dość sił, ani odwagi, by szukać samemu, ani 
zdecydowania,
by czekać, aż Ty będziesz mówił, ani wiary, że 
któregoś dnia,
w jakimś miejscu przerwiesz swe milczenie 
i przemówisz do mnie.