LUDZIE I INFORMACJE
Człowiek w środowisku informacji totalnej:
narodziny społeczeństwa informacyjnego.
Andrzej Gontarz
Japończycy, Europejczycy, Amerykanie
"Trzeci świat" źródłem bogactwa i sukcesu
Podręczny bagaż i przechowalnia
Obrabiarki i komputery
Informacja wyzwolona
Wiedza dla nomadów
Wiarygodne maszyn
Autorytety i media
Cyfrowy podział
Człowiek człowiekowi...
Informacyjne, mobilne, poszukujące
Przetwarzanie informacji zawsze było istotnym czynnikiem organizacji życia społecznego. Nigdy wcześniej jednak zasoby
informacyjne nie były czynnikiem w takim stopniu decydującym o charakterze relacji międzyludzkich. Nigdy wcześniej
zachowania człowieka nie były tak zależne od znajdujących się poza jego pamięcią zasobów informacji.
Japończycy, Europejczycy, Amerykanie. Społeczeństwo informacyjne w wizjach i programach
Społeczeństwo informacyjne kojarzy się nam przede wszystkim z cywilizacją zachodnioeuropejską.
Najchętniej i najczęściej łączymy jego opis z wydaną w 1980 r. w USA książką Alvina Tofflera pt.
Trzecia fala (wydanie polskie 1985 r.) oraz pracą Johna Naisbitta Megatrendy. Tymczasem koncepcja
społeczeństwa informacyjnego została wymyślona w latach 60-tych przez Japończyków. Jako pierwszy
terminu Johoka Shakai użył w 1963 r. dziennikarz Tadao Umesamo w artykule na temat ewolucyjnej
teorii społeczeństwa opartego na "przemysłach informacyjnych". Nazwa ta została następnie
spopularyzowana przez futurologa Kenichi Koyamę w rozprawie Wprowadzenie do teorii informacji
opublikowanej po japońsku w 1968 r. Japończycy dobrze rozumieli, że w istocie chodzi o coś znacznie
ważniejszego niż zwykła powszechność techniki komputerowej. Pojęcie społeczeństwa informacyjnego
(Johoka Shakai) uzyskało wymiar polityczny. Y. Masuda opracował w 1972 r. kompleksowy plan
przeobrażania wszystkich sfer życia społecznego i gospodarczego w oparciu o koncepcję rozwoju sektora
informacji i telekomunikacji. Społeczeństwo informacyjne stało się przedmiotem analiz rządowych i
celem działań programowych wielu japońskich ministerstw.
Do Europy koncepcja społeczeństwa informacyjnego dotarła w 1978 r. za pośrednictwem dwóch
francuskich ekspertów, Simona Nora i Alaina Minca, którzy omówili ją w raporcie przedłożonym
prezydentowi Francji. W latach 80-tych przyjęła się powszechnie także w Stanach Zjednoczonych. W
latach 90-tych stała się przedmiotem szczególnego zainteresowania Unii Europejskiej.
Wraz z upowszechnianiem się idei społeczeństwa informacyjnego rysowały się coraz wyraźniej różnice w
pojmowaniu możliwości i sposobów jego realizacji. Z grubsza można dzisiaj mówić o modelu
amerykańskim i europejskim. Pierwszy stawia przede wszystkim na rolę mechanizmów rynkowych jako
podstawowych czynników sprawczych rozwoju. Drugi bazuje na interwencjonizmie państwa w procesy
przekształceń cywilizacyjnych, społecznych i gospodarczych jako niezbędnym warunku realizacji
założonych celów.
Podstawowym dokumentem politycznym kreślącym perspektywy rozwoju społeczeństwa informacyjnego
w krajach Unii Europejskiej stał się słynny Raport Bangemanna z 1994 r. Opracowany przez unijnego
komisarza Martina Bangemanna dokument pt. Europa i globalne społeczeństwo informacyjne.
Rekomendacje dla Rady Europy uświadomił krajom "piętnastki" znaczenie informatyki i telekomunikacji
dla rozwoju społeczno-ekonomicznego. Zjednoczona Europa postanowiła przystąpić do budowy
społeczeństwa informacyjnego. W 1995 r. powołane zostało Forum Społeczeństwa Informacyjnego. Rok
później ukazała się Zielona Księga Życie i Praca w Społeczeństwie Informacyjnym: Ludzie na pierwszym
miejscu. W tym samym czasie prezydent Bill Clinton i jego zastępca Al Gore opracowali projekt
"globalnej infrastruktury informacyjnej". Z obawy przed posądzeniem o ideologizowanie, Amerykanie
położyli nacisk na możliwości techniczne i gospodarcze nowej technologii. Obserwując gwałtowny
rozwój "nowej gospodarki" w Stanach Zjednoczonych, Unia Europejska postanowiła nie pozostawać w
tyle. Powstał program "e-Europe - społeczeństwo informacyjne dla wszystkich", zatwierdzony na
szczycie w Lizbonie w marcu 2000 r. Do 2003 r. wszystkie szkoły mają zostać podłączone do Internetu,
mieszkańcy mają otrzymać tani dostęp do sieci. Wspierany ma być rozwój handlu elektronicznego i
tworzenie elektronicznego rządu. Usługi telekomunikacyjne przestaną być koncesjonowane.
Polska ma ambicje dotrzymać kroku Europie. W lipcu 2000 r. Sejm zatwierdził uchwałę w sprawie
budowania podstaw społeczeństwa informacyjnego. Naukowcy na zlecenie Komitetu Badań Naukowych
opracowali dokument Cele i kierunki rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Za najważniejsze uznali
zapewnienie powszechnego dostępu do Internetu, dostosowanie prawa do warunków gospodarki
elektronicznej, edukację i rozwój infrastruktury teleinformatycznej. W Ministerstwie Łączności powstał
departament społeczeństwa informacyjnego. Jego urzędnicy przygotowali "Strategię rozwoju
społeczeństwa informacyjnego w Polsce na lata 2001-2006. e-Polska". W czerwcu 2001 r. została ona
skrytykowana przez przedstawicieli samorządu terytorialnego. Ich zdaniem, nie zawiera spójnej wizji
rozwoju państwa na miarę nadchodzącego przełomu cywilizacyjnego. Nie przeszkadzało to jednak, by tuż
przed wyborami jesienią 2001 r. uzyskała rangę dokumentu rządowego. Wybory wygrała jednak partia
opozycyjna, która w kampanii wyborczej stawiała głównie na "urzędomaty", nazywane też przez innych
kioskami informacyjnymi. Gdy toczy się spór o e-Polskę, Komisja Europejska opracowuje plan działań
"e-Europe+" skierowany do państw ubiegających się o członkostwo w Unii Europejskiej. Oczekuje ona
od Polski i innych krajów kandydujących szybkiej liberalizacji rynku telekomunikacyjnego, rozwoju
handlu elektronicznego, wprowadzenia elektronicznych urzędów i zapewnienia mieszkańcom taniego
dostępu do Internetu.
"Trzeci świat" źródłem bogactwa i sukcesu
Idea społeczeństwa informacyjnego doczekała się już wielu politycznych i gospodarczych koncepcji
realizacji, a także wielu teoretyków i badaczy. Różnią się oni, nieraz w zdecydowany sposób, w
interpretacjach i ujęciach wielu podstawowych kwestii i zagadnień. Ta różnorodność teoretyczna utrudnia
podejmowanie badań empirycznych. Trudno bowiem o jednolite, powszechnie akceptowane mierniki i
wskaźniki, za pomocą których można by w sposób obiektywny, dający możliwość porównywania
wyników badań, określić stan zaawansowania rozwoju społeczeństwa informacyjnego. To utrudnia
również badania statystyczne. O ile bowiem urzędy statystyczne wypracowały wspólne metody badania
cywilizacji przemysłowej i zgadzają się co do sposobów jej opisu (np. poprzez produkcję stali, wydobycie
węgla itd.), to trudno na razie im się porozumieć, jakiego rodzaju dane liczbowe najlepiej
charakteryzowałyby cywilizację informacyjną.
Panuje zgoda co do jednego. Społeczeństwo informacyjne to społeczeństwo, którego rozwój opiera się na
przetwarzaniu informacji. Według klasycznego już rozróżnienia, bogactwo i potencjał rozwojowy
społeczeństwa informacyjnego nie tkwi ani w ziemi (jak w społeczeństwie agrarnym), ani w kapitale (jak
w społeczeństwie industrialnym), lecz w zasobach informacji i danych. Kto posiądzie umiejętność ich
obróbki, przetwarzania oraz sposób udostępniania innym wytworów powstałych w wyniku tych
procesów, ten będzie mógł liczyć na sukces i zyski. Źródło bogactwa tkwi w dostępie do wiedzy i
umiejętności posługiwania się nią dla uzyskania poszukiwanego produktu informacyjnego.
Powstaje jednak pytanie: czy społeczeństwa w poprzednich stadiach rozwoju cywilizacyjnego nie
potrzebowały również dla swego sprawnego funkcjonowania informacji i opartej na ich myślowej
obróbce wiedzy? Czy uprawa roli nie musiała być poparta wiedzą, chociażby o zjawiskach
przyrodniczych pozwalających właściwie wykorzystać cykl wegetacji roślin? Oczywiście, że tak.
Dawniej jednak wiedza funkcjonowała w obiegu społecznym w zupełnie inny sposób, niż w
społeczeństwie informacyjnym. Nie samo występowanie informacji, nie sama potrzeba posługiwania się
wiedzą jest tym, co odróżnia społeczeństwo informacyjne od poprzednich form rozwoju cywilizacyjnego.
Tym, co świadczy o przemianie społecznej, są różnice w sposobach tworzenia zbiorów informacyjnych
oraz różnice w sposobach dostępu do nich.
Karl Raymund Popper, angielski filozof, zajmujący się m.in. metodologią badań naukowych, twierdzi, że
wytwory ludzkiego umysły tworzą osobną sferę rzeczywistości i rządzą się własnymi prawami. Podzielił
on dostępny człowiekowi świat na fizyczny, psychiczny oraz intelektualny. "Trzeci świat", czyli świat
wytworów ludzkiego umysłu może, według Poppera, funkcjonować niezależnie od człowieka, niezależnie
od konkretnej jednostki czy grupy społecznej, może istnieć niezależnie od źródeł pochodzenia
wchodzących w jego skład dzieł i zasobów wiedzy. Wydaje się, że właśnie dominacja "trzeciego świata"
w dzisiejszym życiu społecznym świadczy o zmianie paradygmatu społecznego, cywilizacyjnego czy
kulturowego współczesności, świadczy o pojawieniu się społeczeństwa informacyjnego.
Podręczny bagaż i przechowalnia
W społeczeństwach pierwotnych cała wiedza niezbędna człowiekowi do funkcjonowania w świecie była
dostępna w obiegu w jego grupie społecznej. Każdy mógł być posiadaczem całych zasobów
informacyjnych potrzebnych mu do życia. W każdej chwili mógł je czerpać z zasobów pamięci
społecznej swej rodzimej społeczności. Jak wyjaśnia prof. Kazimierz Krzysztofek, "w społeczeństwach
przedprzemysłowych niemal sto procent wiedzy, wiedzy obecnych i poprzednich pokoleń, było potrzebne
do przeżycia. Później zaczęła być jakby magazynowana, uprzedmiotowiana. Można już było sięgnąć do
książek, encyklopedii, poradników. W związku z tym wskaźnik wiedzy, którą człowiek musiał mieć
jakby na stałe pod ręką, w mózgu, zmniejszał się w relacji do rosnących wciąż zasobów, w stosunku do
ogromu całej wiedzy dostępnej ludzkości. Dzisiaj wskaźnik wiedzy operatywnej, tej, którą musimy
dysponować na co dzień, w porównaniu z jej pokładami, jakie są poza nami, to już są nieliczące się
promile. Wszystko można znaleźć, gdy jest taka potrzeba. (Tygodnik Computerworld - 10 lat, październik
2000). Pojawienie się pisma, a potem druku stworzyło możliwości utrwalania informacji. Różne formy
medialnego przekazu sprawiły, że tylko część, coraz mniejsza, informacji jest wykorzystywana na co
dzień, reszta pozostaje do dyspozycji w gromadzonych zasobach. W celu umożliwienia dostępu do nich
powstały m.in. biblioteki.
Wiedza w coraz większym zakresie materializuje się dzisiaj także w inteligentnych narzędziach i
urządzeniach, których funkcjonowanie coraz bardziej zależy od zastosowanych w nich systemów
informacyjnych. Są to zarówno maszyny w rodzaju samochodów i samolotów, jak i urządzenia domowe
w rodzaju kuchenek mikrofalowych, lodówek, telewizorów itp. Dzisiaj niejednokrotnie wystarczy
wcisnąć tylko jeden guzik, aby uruchomić całą procedurę funkcjonowania skomplikowanego urządzenia
odbywającą się na bazie "zmagazynowanych" w urządzeniu zasobów informacji.
Obrabiarki i komputery
Rozrastające się zasoby informacyjne zaczęły z czasem sprawiać człowiekowi kłopoty. Zawartość
"trzeciego świata" stawała się nie do ogarnięcia, nie do opanowania ludzkim umysłem. Konieczne
stawało się stworzenie metody, narzędzia do jego uporządkowania. I wtedy z pomocą przyszedł
komputer. Okazało się, że jest to bardzo dobre narzędzie do zapanowania nad chaosem informacyjnych
zasobów. Z bezkształtnej masy surowca informacyjnego można było stworzyć po obróbce przydatny
produkt.
Na świecie pojawiły się olbrzymie ilości rozproszonych źródeł informacji. Problemem stawał się dostęp
do nich. Zaczęto więc myśleć o stworzeniu systemu wyszukiwawczego, który pozwalałby na szybkie
docieranie do potrzebnych wiadomości. Z jednej strony były to rosnące zasoby wiedzy naukowej. Stąd
m.in. pojawiła się informacja naukowa, zaczęto inwestować w języki wyszukiwawcze. Z drugiej strony -
rozwój komunikacji, transportu międzynarodowego, handlu światowego spowodował, że związanych z
tym dokumentów nie można było opanować tradycyjnymi metodami. Dotychczasowe sposoby oraz
wrodzone zdolności i umiejętności ludzi już nie wystarczały. Trzeba było coś z tym zrobić, żeby można
było w ogóle sprawnie funkcjonować. Wynalezienie maszyn obrabiających informacje stało się
koniecznością, gdyż nadmiar informacji, jak twierdzą niektórzy amerykańscy badacze, groził
zniszczeniem centralnej struktury banków i wojskowości.
Wiedzę można wykorzystać na różne sposoby. Trzeba jednak mieć do tego odpowiednie środki i
możliwości. W erze przemysłowej była potrzebna mechanika, żeby przetwarzać surowce naturalne, bo
mięśnie ludzi i zwierząt już nie wystarczały. W XX wieku stanęliśmy przed podobnym problemem w
odniesieniu do możliwości obróbki dokumentów czy zawartych w nich danych. Ci, którzy będą w stanie
dysponować takimi narzędziami, będą mieć potężny oręż w walce konkurencyjnej. "Chodzi właśnie o to,
by tak jak się obrabia rudę czy ropę i wytwarza z nich użyteczny produkt w postaci stali czy benzyny,
móc posłużyć się również skuteczną, wydajną technologią do obróbki surowca informacyjnego" -
tłumaczy prof. Kazimierz Krzysztofek (Tygodnik Computerworld - 10 lat, październik 2000). Ci, którzy
mają możliwości przetwórcze w zakresie surowców naturalnych, dominują w przemyśle. Ci, którzy będą
umieli obrabiać informację, instrumentalizować wiedzę, prześcigną konkurencję w społeczeństwie
informacyjnym.
Informacja wyzwolona
Wraz ze wzrostem zmagazynowanych zasobów informacji i możliwości ich obróbki rozwijały się także
możliwości ich transportu, przenoszenia na odległość - rozwijały się systemy telekomunikacyjne. Coraz
łatwiejszy stawał się dostęp do funkcjonujących w różnych postaciach zbiorów wiadomości. Dzięki temu
korzystanie z nich stawało się coraz mniej zależne od miejsca ich przechowywania. Wiedza i informacja
zaczęły odrywać się i coraz bardziej uniezależniać od swego wytwórcy, przedmiotu, kontekstu i miejsca
powstania. Nawet ta część wiedzy operacyjnej, którą musi posiadać na co dzień każdy człowiek, przenosi
się do medialnych zasobów, baz danych, sieciowych repozytoriów. Widać to wyraźnie w odniesieniu do
sposobów orientacji człowieka w przestrzeni. W coraz większym zakresie odbywa się ona nie na
podstawie informacji czerpanych z otoczenia - z przyrody, od innych ludzi - lecz na podstawie danych z
abstrakcyjnej cyberprzestrzeni - usług lokalizacyjnych operatorów telefonii komórkowej, systemów
nawigacji satelitarnej GPS, baz danych o terenie itp. "Środki techniczne, rozwijane konsekwentnie i bez
przerwy, pozwoliły na przekazywanie informacji niezależnie od jej materialnych nośników, a także
uwolniły ją od przedmiotów, których sama dotyczyła: dzięki nim >>znaczące<< wyzwoliło się od
>>znaczonego<<. Oddzielenie wędrówki samej informacji od ruchu jej nośników i przedmiotów
pozwoliło z kolei zróżnicować ich prędkość. Informacja nabierała prędkości o wiele większej niż jej
fizyczny nośnik i podróżowała szybciej, niż ulegała zmianie sytuacja, o której informowała. W końcu
obsługiwana komputerowo sieć WWW położyła kres samemu pojęciu podróży informacji (a także
odległości, na jaką ona wędruje), dostarczając danych, które teoretycznie i praktycznie dostępne są w tej
samej chwili na całej planecie" - pisze Zygmunt Bauman w książce pt. Globalizacja, i co z tego dla ludzi
wynika.
Wiedza dla nomadów
Oprócz rozwoju środków telekomunikacji do dekontekstualizacji wiedzy przyczynia się także rosnąca
mobilność ludzi. Odrywanie się zasobów informacyjnych od ich wytwórców i odbiorców związane jest z
przemieszczaniem się mas ludzkich po całym świecie. Metaforą tej sytuacji może być dworzec lotniczy,
gdzie wszyscy są przybyszami, wszyscy są w drodze. Kogo zapytać o drogę, gdy wszyscy wokół to
również przyjezdni? W ten sposób na zdekontekstualizowaną wiedzę istnieje coraz większe
zapotrzebowanie.
Dzisiaj coraz bardziej stajemy się nomadami. W każdym miejscu, w którym przebywamy, potrzebujemy
wiarygodnej informacji, by nie zabłądzić, nie zgubić drogi. Nikt nam jej nie wskaże, gdyż wszyscy wokół
nas też są w podróży. Stąd już wcześniej pojawiło się olbrzymie zapotrzebowanie na przewodniki
turystyczne, mapy i plany miast. Teraz nowe możliwości dostępu do informacji o okolicy, do której
dotarliśmy, mogą pojawić za sprawą przekazywanych poprzez sieci telefonii komórkowej, kioski
informacyjne, Internet baz danych i serwisów informacyjnych. Coraz mniej potrafimy odczytywać znaki
z otoczenia, tracimy umiejętność porozumiewania się z miejscową ludnością. Być może więc dlatego tak
bardzo potrzebujemy informacji ze źródeł zdelokalizowanych, bo sami jesteśmy zdelokalizowani.
"Nomadyczną osobowość ma już dzisiaj z pewnością znaczna część młodego pokolenia. Dla nich normą
jest bycie w wielu miejscach naraz: dzisiaj tu, jutro tam. Może za cenę takiego tradycyjnego oswajania,
zagospodarowywania przestrzeni" - uważa prof. Andrzej Gwóźdź (wywiad dla "Tygodnik
Computerworld", nr 42/2000). W takiej sytuacji absolutnie bez znaczenia jest usytuowanie serwera, z
którego pobieramy dane. Najważniejsze, aby informacja docierała sprawnie na każde żądanie tam, gdzie
jest akurat potrzebna.
Wiarygodne maszyny
Z kolejnym elementem alienacji zasobów informacyjnych mamy do czynienia w sytuacji, gdy za sprawą
nowych technologii ludzie przestają być już wiarygodnymi źródłami informacji o samych sobie. Sposób
pozyskiwania informacji o człowieku dzisiaj w wielu wypadkach odrywa się, uniezależnia od samego
człowieka. Widać to wyraźnie na przykładzie pomiarów telemetrycznych, np. oglądalności telewizji.
Widać to także w zastosowaniu systemów zdalnego monitorowania pobytu pracownika. To już nie sam
człowiek określa, co oglądał w telewizji, lecz podłączone do telewizora urządzenie informuje centralną
bazę danych, o której porze jakie częstotliwości były odbierane przez telewizor. To nie sam pracownik
zdaje relację z miejsca swego pobytu, lecz posiadany przez niego telefon komórkowy sygnalizuje
dyspozytorowi, w zasięgu której stacji bazowej się znajduje. Przykłady można by mnożyć - chociażby
jeszcze telemedycyna. Pacjent nawet nie musi sam sygnalizować stanu zagrożenia. System pomiaru pracy
serca poinformuje na odległość lekarza o możliwości wystąpienia zawału. Sposoby zdalnego
pozyskiwania informacji nie wymagają w ogóle bezpośredniego kontaktu z urządzeniami będącymi
ź
ródłem danych. Telemetryczne pomiary mogą służyć do odczytywania na odległość wskazań liczników
poboru energii elektrycznej, gazu czy ciepłej wody. W ogóle nie musi przychodzić inkasent.
Możliwości telekomunikacyjne i telemetryczne przyniosą zapewne też nowe, nieznane jeszcze
perspektywy dostępu do informacji. Gdy chcemy sprawdzić, jaka jest pogoda na dworze, możemy to
zrobić na parę sposobów. Najprościej jest wyjść na balkon i przekonać się na własnej skórze, jaka jest
temperatura powietrza. Można też odczytać ją na wiszącym za oknem termometrze, a potem ten pomiar
zweryfikować wyglądając przez okno na dwór. Kto wie jednak, czy w przyszłości nie będziemy
odczytywać temperaturę na naszym podwórku na stronach internetowego serwisu www prowadzonego
przez przedsiębiorstwo komunalne. W tym samym serwisie będzie można od razu sprawdzić, czy
temperatura wody dostarczanej przez miejski zakład ciepłowniczy do naszych kaloryferów jest
adekwatna do aktualnych warunków atmosferycznych i wystarczająca do ogrzania naszego mieszkania.
Już dzisiaj w wielu miejscach jesteśmy skazani jedynie na wskazania urządzeń technicznych, bez
możliwości weryfikacji odczytów z rzeczywistością fizyczną- w wysokich, tzw. inteligentnych
budynkach nie ma możliwości otwierania okien. W Toruniu powstaje projekt utworzenia
ogólnodostępnego dla mieszkańców miasta serwisu internetowego, gdzie na odzwierciedlających
przebieg linii ciepłowniczych wykresach i planach będzie można odczytywać stan sieci na podstawie
przekazywanych zdalnie przez urządzenia telemetryczne wskazań różnych parametrów, np. temperatury
wody w węźle ciepłowniczym w naszym bloku czy ciśnienia wody w dochodzącej do naszego osiedla
nitce wodociągowej.
Informacja staje się dzisiaj coraz częściej także czynnikiem sprawczym procesów i działań
technologicznych. Np. SMS-y wysyłane z telefonów komórkowych do specjalnego urządzenia na
nadajniku stacji radiowej powodują zrestartowanie zainstalowanego tam sprzętu komputerowego. W
przypadku awarii nie jest potrzebny wyjazd serwisanta - wystarczy wysłanie informacji, która zostanie
odebrana przez urządzenie jako sygnał do uruchomienia stosownego procesu technologicznego. Przy
dużej liczbie stacji nadawczych jest to dla rozgłośni radiowych bardzo opłacalne rozwiązanie.
Autorytety i media
Jakie konsekwencje społeczne, kulturowe, cywilizacyjne mogą wynikać z postępującej alienacji zasobów
informacyjnych? Zmiana lokalizacji źródeł wiedzy jest równoległa ze zmianami umiejscowienia
ś
rodowisk opiniotwórczych. Dawniej decydujący głos w najważniejszych dla społeczności sprawach
miała rada starców. Jej członkowie określali, co jest dobre, a co złe, co warto robić, a czym nie ma sensu
się zajmować. Teraz wzory zachowań płyną głównie z mediów, z medialnych centrów umiejscowionych
poza środowiskami lokalnymi. "Nie ma już miejsca na opinię >>lokalnych autorytetów<<; w ogóle nie
ma już miejsca na opinię miejscowej ludności" - pisze Zygmunt Bauman. "O tym, co jest dobre i złe,
piękne i brzydkie, odpowiednie i nieodpowiednie, użyteczne i pozbawione użyteczności, wyrokuje się
tylko na górze, tam gdzie sięga jedynie najbardziej przenikliwy wzrok. (...) Ludność miejscowa, jak
najdalsza od tworzenia wspólnoty, bardziej przypomina pęk sznura o luźno zwisających, niepowiązanych
ze sobą końcach". To dostępność środków umożliwiających szybkie podróżowanie rozpoczęła, zdaniem
Baumana, charakterystyczny dla nowoczesności proces erozji wszystkich okopanych w swej lokalności
całości społecznych i kulturowych. "Społeczności te powstawały i trwały dawniej - pisze Bauman - silnie
powiązane wewnętrznie dzięki przepaści pomiędzy błyskawicznie odbywającą się komunikacją
wewnętrzną niewielkiej grupy (twarzą w twarz) a ogromem czasu i środków potrzebnych do przekazania
informacji innym grupom." Miejscem scalającym grupy były miejsca publiczne dające społeczności
możliwość spotkań i przekazania informacji. "Miejsca spotkań były przestrzenią, w której konstytuowały
się normy, dzięki czemu sprawiedliwość rozkładała się poziomo, i tak też była wymierzana, umacniając
wspólnotę tworzoną przez tych, którzy o niej dyskutowali; wspólnotę odrębną od innych, spajaną
wewnętrznie przez wspólne kryteria oceny. Terytorium odarte z przestrzeni publicznej stwarza mało
możliwości do podjęcia dyskusji nad normami, do konfrontacji, ścierania się wartości oraz do ich
negocjowania." - twierdzi Zygmunt Bauman.
Cyfrowy podział
Zmieniają się zasady podziału społecznego, powstaje nowa stratyfikacja społeczna. Tak jak kiedyś byli
cenieni fachowcy od obróbki surowców naturalnych i procesów przemysłowych, tak teraz będzie rosnąć
zapotrzebowanie na specjalistów od obróbki informacji - nie tylko informatyków, ale też i tych, którzy
potrafią informacje wyszukiwać czy zarządzać ich zasobami (np. brokerzy informacji). Do efektywnego
korzystania z zasobów w sieci będzie potrzebna coraz większa wiedza. Ci, którzy ją posiądą, będą mogli
dyktować warunki innym. Pozostali będą musieli korzystać z ich pośrednictwa albo radzić sobie na
własną rękę metodą prób i błędów. Już dzisiaj widać np. duże zapotrzebowanie na matematyków, którzy
by potrafili opracować algorytmy dające możliwości efektywnego wykorzystania olbrzymich zasobów
informacyjnych w firmowych hurtowniach danych. Takiej analizy informacji o klientach nie zrobi sam
handlowiec czy specjalista od marketingu. Filozofowie, socjolodzy, politolodzy już dzisiaj mówią o
tworzeniu się nowych grup społecznych nieprzystających do obecnego podziału społeczeństwa. Nowe
linie podziału mają przebiegać między cogitariatem, digitariatem i profitariatem. Światu grozi cyfrowy
podział (digital divide) na tych, którzy będą mieli dostęp do sieci i na tych, którzy pozostaną poza siecią.
Człowiek człowiekowi...
Rosnąca rola zasobów informacyjnych będzie powodować także zmianę celów i motywacji kontaktów
międzyludzkich. Dzisiaj często ludzie przebywają razem w jednym miejscu, ale nie mają ze sobą
kontaktu - każdy rozmawia przez telefon komórkowy z kimś odległym. Mimo oburzenia i sprzeciwu
większości z nas postawy takie są, jednak, w pewnym sensie racjonalne. Kiedyś ludzie częściej spotykali
się ze sobą i więcej rozmawiali, bo każdy dla każdego był m.in. cennym źródłem informacji. Gdy ktoś
przybywał z obcych stron albo z dalekiej podróży, zaraz znajdował wielu słuchaczy gotowych na jego
opowieści, spragnionych nowości, zaraz był oblegany przez ludzi, którzy chcieli się od niego jak
najwięcej dowiedzieć. Teraz złoża wiedzy, źródła informacji są w zobiektywizowanych,
wyabstrahowanych, oderwanych od ludzkich jednostek systemach informacyjnych, ulokowanych poza
ludzką pamięcią, poza ludzkim mózgiem, ludzką osobowością, ludzkim doświadczeniem, nieprzekładalne
na ludzkie przeżycia (jak bowiem mogą na refleksję telewidza przekładać się dane z telemetrycznej bazy
danych o oglądalności tej czy innej stacji telewizyjnej?). Dostęp do nich odbywa się poprzez techniczne
ś
rodki łączności. Dlatego teraz ludzie mogą być razem, ale się ze sobą nie komunikować, bo nie mają
takiej potrzeby. Globalizacja, rozwój kontaktów międzynarodowych, światowego handlu, możliwości
komunikacyjnych sprawia, że więcej niż z najbliższym otoczeniem może nas łączyć ze środowiskami
odległymi o tysiące kilometrów, np. rozsianymi po świecie kontrahentami, współpracownikami, czy
uczestnikami grupy dyskusyjnej.
Sytuacja ta stawia przed ludźmi nowe, nieznane do tej pory wyzwania. Pojawiają się bardzo ważne
pytania, nad którymi powinni się zastanowić filozofowie, etycy, myśliciele. Co człowiek może dzisiaj dać
człowiekowi, aby znów ożywiły się i umocniły kontakty między ludźmi? Czym człowiek może dzisiaj
zachęcić do siebie drugiego człowieka, aby się sobą nawzajem zainteresowali? Co może stać się
antidotum na pokusy ucieczki od siebie samych w cyberprzestrzeń? Rozwój technik informacyjnych jest
faktem. Zastanówmy się, jak możemy się w nowej dla nas sytuacji odnaleźć. To jest najważniejsze,
najistotniejsze zadanie dla nas.
Informacyjne, mobilne, poszukujące
W sprawie możliwości korzystania z rosnących zasobów informacyjnych nie zostało jeszcze powiedziane
ostatnie słowo. Nowa wizja rozwoju społecznego związana jest z koncepcją społeczeństwa mobilnego.
Społeczeństwo informacyjne odchodzi powoli do lamusa - to nie stacjonarny komputer osobisty, ale
przenośne urządzenia PDA, połączenie mikrokomputera z telefonem komórkowym i notesem czy
kalkulatorem, będą nadawać ton zachowaniom ludzi, którzy będą mogli zawsze i wszędzie, w każdym
miejscu i o każdej porze mieć dostęp do informacji. Czy po społeczeństwie mobilnym pojawi się jeszcze
inne? Trudno powiedzieć. Niezależnie jednak od nowych wizji i idei rozwoju społecznego w związku z
rozwojem technik teleinformatycznych pogłębiająca się alienacja zasobów informacyjnych jest faktem. I
to ona, niezależnie od tego, jak zostanie nazwany kolejny etap rozwoju cywilizacyjnego, będzie
kształtować charakter zachowań społecznych ludzi. I nikt inny, oprócz nas samych, nie udzieli nam
odpowiedzi na pytanie, jak w tej sytuacji mamy zachować własne człowieczeństwo.
Andrzej Gontarz, listopad 2001
Merytoryczny program konwersatorium przygotował prof. Kazimierz
Krzysztofek
(Instytut Kultury, Warszawa)
Kurator Konwersatorium: Grzegorz Borkowski, CSW,
borkowski@csw.art.pl
, tel. 628 12 71 wew. 123
Program realizowany dzięki wsparciu Komitetu Badań Naukowych
--------------------------------------------------------------------
Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski
Al.Ujazdowskie 6, 00-461 Warszawa, Polska
tel: (48 22) 628 12 71-3, (48 22) 628 76 83 ; fax: (48 22) 628 95 50
e-mail:
csw@csw-cca.pl