Andrzej Gontarz
Japończycy, Europejczycy, Amerykanie Przetwarzanie informacji zawsze było istotnym czynnikiem organizacji życia społecznego. Nigdy wcześniej jednak zasoby informacyjne nie były czynnikiem w takim stopniu decydującym o charakterze relacji międzyludzkich. Nigdy wcześniej zachowania człowieka nie były tak zależne od znajdujących się poza jego pamięcią zasobów informacji.
Japończycy, Europejczycy, Amerykanie. Społeczeństwo informacyjne w wizjach i programach Społeczeństwo informacyjne kojarzy się nam przede wszystkim z cywilizacją zachodnioeuropejską. Najchętniej i najczęściej łączymy jego opis z wydaną w 1980 r. w USA książką Alvina Tofflera pt. Trzecia fala (wydanie polskie 1985 r.) oraz pracą Johna Naisbitta Megatrendy. Tymczasem koncepcja społeczeństwa informacyjnego została wymyślona w latach 60-tych przez Japończyków. Jako pierwszy terminu Johoka Shakai użył w 1963 r. dziennikarz Tadao Umesamo w artykule na temat ewolucyjnej teorii społeczeństwa opartego na "przemysłach informacyjnych". Nazwa ta została następnie spopularyzowana przez futurologa Kenichi Koyamę w rozprawie Wprowadzenie do teorii informacji opublikowanej po japońsku w 1968 r. Japończycy dobrze rozumieli, że w istocie chodzi o coś znacznie ważniejszego niż zwykła powszechność techniki komputerowej. Pojęcie społeczeństwa informacyjnego (Johoka Shakai) uzyskało wymiar polityczny. Y. Masuda opracował w 1972 r. kompleksowy plan przeobrażania wszystkich sfer życia społecznego i gospodarczego w oparciu o koncepcję rozwoju sektora informacji i telekomunikacji. Społeczeństwo informacyjne stało się przedmiotem analiz rządowych i celem działań programowych wielu japońskich ministerstw. Do Europy koncepcja społeczeństwa informacyjnego dotarła w 1978 r. za pośrednictwem dwóch francuskich ekspertów, Simona Nora i Alaina Minca, którzy omówili ją w raporcie przedłożonym prezydentowi Francji. W latach 80-tych przyjęła się powszechnie także w Stanach Zjednoczonych. W latach 90-tych stała się przedmiotem szczególnego zainteresowania Unii Europejskiej. Wraz z upowszechnianiem się idei społeczeństwa informacyjnego rysowały się coraz wyraźniej różnice w pojmowaniu możliwości i sposobów jego realizacji. Z grubsza można dzisiaj mówić o modelu amerykańskim i europejskim. Pierwszy stawia przede wszystkim na rolę mechanizmów rynkowych jako podstawowych czynników sprawczych rozwoju. Drugi bazuje na interwencjonizmie państwa w procesy przekształceń cywilizacyjnych, społecznych i gospodarczych jako niezbędnym warunku realizacji założonych celów. Podstawowym dokumentem politycznym kreślącym perspektywy rozwoju społeczeństwa informacyjnego w krajach Unii Europejskiej stał się słynny Raport Bangemanna z 1994 r. Opracowany przez unijnego komisarza Martina Bangemanna dokument pt. Europa i globalne społeczeństwo informacyjne. Rekomendacje dla Rady Europy uświadomił krajom "piętnastki" znaczenie informatyki i telekomunikacji dla rozwoju społeczno-ekonomicznego. Zjednoczona Europa postanowiła przystąpić do budowy społeczeństwa informacyjnego. W 1995 r. powołane zostało Forum Społeczeństwa Informacyjnego. Rok później ukazała się Zielona Księga Życie i Praca w Społeczeństwie Informacyjnym: Ludzie na pierwszym miejscu. W tym samym czasie prezydent Bill Clinton i jego zastępca Al Gore opracowali projekt "globalnej infrastruktury informacyjnej". Z obawy przed posądzeniem o ideologizowanie, Amerykanie położyli nacisk na możliwości techniczne i gospodarcze nowej technologii. Obserwując gwałtowny rozwój "nowej gospodarki" w Stanach Zjednoczonych, Unia Europejska postanowiła nie pozostawać w tyle. Powstał program "e-Europe - społeczeństwo informacyjne dla wszystkich", zatwierdzony na szczycie w Lizbonie w marcu 2000 r. Do 2003 r. wszystkie szkoły mają zostać podłączone do Internetu, mieszkańcy mają otrzymać tani dostęp do sieci. Wspierany ma być rozwój handlu elektronicznego i tworzenie elektronicznego rządu. Usługi telekomunikacyjne przestaną być koncesjonowane. Polska ma ambicje dotrzymać kroku Europie. W lipcu 2000 r. Sejm zatwierdził uchwałę w sprawie budowania podstaw społeczeństwa informacyjnego. Naukowcy na zlecenie Komitetu Badań Naukowych opracowali dokument Cele i kierunki rozwoju społeczeństwa informacyjnego. Za najważniejsze uznali zapewnienie powszechnego dostępu do Internetu, dostosowanie prawa do warunków gospodarki elektronicznej, edukację i rozwój infrastruktury teleinformatycznej. W Ministerstwie Łączności powstał departament społeczeństwa informacyjnego. Jego urzędnicy przygotowali "Strategię rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce na lata 2001-2006. e-Polska". W czerwcu 2001 r. została ona skrytykowana przez przedstawicieli samorządu terytorialnego. Ich zdaniem, nie zawiera spójnej wizji rozwoju państwa na miarę nadchodzącego przełomu cywilizacyjnego. Nie przeszkadzało to jednak, by tuż przed wyborami jesienią 2001 r. uzyskała rangę dokumentu rządowego. Wybory wygrała jednak partia opozycyjna, która w kampanii wyborczej stawiała głównie na "urzędomaty", nazywane też przez innych kioskami informacyjnymi. Gdy toczy się spór o e-Polskę, Komisja Europejska opracowuje plan działań "e-Europe+" skierowany do państw ubiegających się o członkostwo w Unii Europejskiej. Oczekuje ona od Polski i innych krajów kandydujących szybkiej liberalizacji rynku telekomunikacyjnego, rozwoju handlu elektronicznego, wprowadzenia elektronicznych urzędów i zapewnienia mieszkańcom taniego dostępu do Internetu.
"Trzeci świat" źródłem bogactwa i sukcesu Panuje zgoda co do jednego. Społeczeństwo informacyjne to społeczeństwo, którego rozwój opiera się na przetwarzaniu informacji. Według klasycznego już rozróżnienia, bogactwo i potencjał rozwojowy społeczeństwa informacyjnego nie tkwi ani w ziemi (jak w społeczeństwie agrarnym), ani w kapitale (jak w społeczeństwie industrialnym), lecz w zasobach informacji i danych. Kto posiądzie umiejętność ich obróbki, przetwarzania oraz sposób udostępniania innym wytworów powstałych w wyniku tych procesów, ten będzie mógł liczyć na sukces i zyski. Źródło bogactwa tkwi w dostępie do wiedzy i umiejętności posługiwania się nią dla uzyskania poszukiwanego produktu informacyjnego. Powstaje jednak pytanie: czy społeczeństwa w poprzednich stadiach rozwoju cywilizacyjnego nie potrzebowały również dla swego sprawnego funkcjonowania informacji i opartej na ich myślowej obróbce wiedzy? Czy uprawa roli nie musiała być poparta wiedzą, chociażby o zjawiskach przyrodniczych pozwalających właściwie wykorzystać cykl wegetacji roślin? Oczywiście, że tak. Dawniej jednak wiedza funkcjonowała w obiegu społecznym w zupełnie inny sposób, niż w społeczeństwie informacyjnym. Nie samo występowanie informacji, nie sama potrzeba posługiwania się wiedzą jest tym, co odróżnia społeczeństwo informacyjne od poprzednich form rozwoju cywilizacyjnego. Tym, co świadczy o przemianie społecznej, są różnice w sposobach tworzenia zbiorów informacyjnych oraz różnice w sposobach dostępu do nich. Karl Raymund Popper, angielski filozof, zajmujący się m.in. metodologią badań naukowych, twierdzi, że wytwory ludzkiego umysły tworzą osobną sferę rzeczywistości i rządzą się własnymi prawami. Podzielił on dostępny człowiekowi świat na fizyczny, psychiczny oraz intelektualny. "Trzeci świat", czyli świat wytworów ludzkiego umysłu może, według Poppera, funkcjonować niezależnie od człowieka, niezależnie od konkretnej jednostki czy grupy społecznej, może istnieć niezależnie od źródeł pochodzenia wchodzących w jego skład dzieł i zasobów wiedzy. Wydaje się, że właśnie dominacja "trzeciego świata" w dzisiejszym życiu społecznym świadczy o zmianie paradygmatu społecznego, cywilizacyjnego czy kulturowego współczesności, świadczy o pojawieniu się społeczeństwa informacyjnego.
Podręczny bagaż i przechowalnia Wiedza w coraz większym zakresie materializuje się dzisiaj także w inteligentnych narzędziach i urządzeniach, których funkcjonowanie coraz bardziej zależy od zastosowanych w nich systemów informacyjnych. Są to zarówno maszyny w rodzaju samochodów i samolotów, jak i urządzenia domowe w rodzaju kuchenek mikrofalowych, lodówek, telewizorów itp. Dzisiaj niejednokrotnie wystarczy wcisnąć tylko jeden guzik, aby uruchomić całą procedurę funkcjonowania skomplikowanego urządzenia odbywającą się na bazie "zmagazynowanych" w urządzeniu zasobów informacji.
Obrabiarki i komputery Na świecie pojawiły się olbrzymie ilości rozproszonych źródeł informacji. Problemem stawał się dostęp do nich. Zaczęto więc myśleć o stworzeniu systemu wyszukiwawczego, który pozwalałby na szybkie docieranie do potrzebnych wiadomości. Z jednej strony były to rosnące zasoby wiedzy naukowej. Stąd m.in. pojawiła się informacja naukowa, zaczęto inwestować w języki wyszukiwawcze. Z drugiej strony - rozwój komunikacji, transportu międzynarodowego, handlu światowego spowodował, że związanych z tym dokumentów nie można było opanować tradycyjnymi metodami. Dotychczasowe sposoby oraz wrodzone zdolności i umiejętności ludzi już nie wystarczały. Trzeba było coś z tym zrobić, żeby można było w ogóle sprawnie funkcjonować. Wynalezienie maszyn obrabiających informacje stało się koniecznością, gdyż nadmiar informacji, jak twierdzą niektórzy amerykańscy badacze, groził zniszczeniem centralnej struktury banków i wojskowości. Wiedzę można wykorzystać na różne sposoby. Trzeba jednak mieć do tego odpowiednie środki i możliwości. W erze przemysłowej była potrzebna mechanika, żeby przetwarzać surowce naturalne, bo mięśnie ludzi i zwierząt już nie wystarczały. W XX wieku stanęliśmy przed podobnym problemem w odniesieniu do możliwości obróbki dokumentów czy zawartych w nich danych. Ci, którzy będą w stanie dysponować takimi narzędziami, będą mieć potężny oręż w walce konkurencyjnej. "Chodzi właśnie o to, by tak jak się obrabia rudę czy ropę i wytwarza z nich użyteczny produkt w postaci stali czy benzyny, móc posłużyć się również skuteczną, wydajną technologią do obróbki surowca informacyjnego" - tłumaczy prof. Kazimierz Krzysztofek (Tygodnik Computerworld - 10 lat, październik 2000). Ci, którzy mają możliwości przetwórcze w zakresie surowców naturalnych, dominują w przemyśle. Ci, którzy będą umieli obrabiać informację, instrumentalizować wiedzę, prześcigną konkurencję w społeczeństwie informacyjnym.
Informacja wyzwolona
Wiedza dla nomadów Dzisiaj coraz bardziej stajemy się nomadami. W każdym miejscu, w którym przebywamy, potrzebujemy wiarygodnej informacji, by nie zabłądzić, nie zgubić drogi. Nikt nam jej nie wskaże, gdyż wszyscy wokół nas też są w podróży. Stąd już wcześniej pojawiło się olbrzymie zapotrzebowanie na przewodniki turystyczne, mapy i plany miast. Teraz nowe możliwości dostępu do informacji o okolicy, do której dotarliśmy, mogą pojawić za sprawą przekazywanych poprzez sieci telefonii komórkowej, kioski informacyjne, Internet baz danych i serwisów informacyjnych. Coraz mniej potrafimy odczytywać znaki z otoczenia, tracimy umiejętność porozumiewania się z miejscową ludnością. Być może więc dlatego tak bardzo potrzebujemy informacji ze źródeł zdelokalizowanych, bo sami jesteśmy zdelokalizowani. "Nomadyczną osobowość ma już dzisiaj z pewnością znaczna część młodego pokolenia. Dla nich normą jest bycie w wielu miejscach naraz: dzisiaj tu, jutro tam. Może za cenę takiego tradycyjnego oswajania, zagospodarowywania przestrzeni" - uważa prof. Andrzej Gwóźdź (wywiad dla "Tygodnik Computerworld", nr 42/2000). W takiej sytuacji absolutnie bez znaczenia jest usytuowanie serwera, z którego pobieramy dane. Najważniejsze, aby informacja docierała sprawnie na każde żądanie tam, gdzie jest akurat potrzebna.
Wiarygodne maszyny Możliwości telekomunikacyjne i telemetryczne przyniosą zapewne też nowe, nieznane jeszcze perspektywy dostępu do informacji. Gdy chcemy sprawdzić, jaka jest pogoda na dworze, możemy to zrobić na parę sposobów. Najprościej jest wyjść na balkon i przekonać się na własnej skórze, jaka jest temperatura powietrza. Można też odczytać ją na wiszącym za oknem termometrze, a potem ten pomiar zweryfikować wyglądając przez okno na dwór. Kto wie jednak, czy w przyszłości nie będziemy odczytywać temperaturę na naszym podwórku na stronach internetowego serwisu www prowadzonego przez przedsiębiorstwo komunalne. W tym samym serwisie będzie można od razu sprawdzić, czy temperatura wody dostarczanej przez miejski zakład ciepłowniczy do naszych kaloryferów jest adekwatna do aktualnych warunków atmosferycznych i wystarczająca do ogrzania naszego mieszkania. Już dzisiaj w wielu miejscach jesteśmy skazani jedynie na wskazania urządzeń technicznych, bez możliwości weryfikacji odczytów z rzeczywistością fizyczną- w wysokich, tzw. inteligentnych budynkach nie ma możliwości otwierania okien. W Toruniu powstaje projekt utworzenia ogólnodostępnego dla mieszkańców miasta serwisu internetowego, gdzie na odzwierciedlających przebieg linii ciepłowniczych wykresach i planach będzie można odczytywać stan sieci na podstawie przekazywanych zdalnie przez urządzenia telemetryczne wskazań różnych parametrów, np. temperatury wody w węźle ciepłowniczym w naszym bloku czy ciśnienia wody w dochodzącej do naszego osiedla nitce wodociągowej. Informacja staje się dzisiaj coraz częściej także czynnikiem sprawczym procesów i działań technologicznych. Np. SMS-y wysyłane z telefonów komórkowych do specjalnego urządzenia na nadajniku stacji radiowej powodują zrestartowanie zainstalowanego tam sprzętu komputerowego. W przypadku awarii nie jest potrzebny wyjazd serwisanta - wystarczy wysłanie informacji, która zostanie odebrana przez urządzenie jako sygnał do uruchomienia stosownego procesu technologicznego. Przy dużej liczbie stacji nadawczych jest to dla rozgłośni radiowych bardzo opłacalne rozwiązanie.
Autorytety i media
Cyfrowy podział
Człowiek człowiekowi...
Informacyjne, mobilne, poszukujące Andrzej Gontarz, listopad 2001
|
Merytoryczny program konwersatorium przygotował prof. Kazimierz Krzysztofek |
|
|