Sławomir Rusin
Kara nadchodzi
W 2012 r. na tronie papieskim zasiądzie Piotr Rzymianin. Wówczas to, jeśli ludzie się
wcześniej nie nawrócą, nastąpi początek końca. Na stepach Azji Antychryst się zjawi, który,
czyniąc niezwykłości mocą szatańska, tłumy ujarzmi. Grzechy ludzkości spowodują, że czara
Bożej goryczy się przeleje. Maryja opuści karzącą rękę Boga, a na ziemię spłyną największe
nieszczęścia. Słońce w krwi skąpane będzie, a z nieba ogień spadać zacznie. Oceany
wyparują, ziemia w wielu miejscach się rozstąpi, a miliony ludzi będą ginęły z godziny na
godzinę
Tak będzie wyglądać — w wielkim skrócie — nasza niedaleka przyszłość, według
najpopularniejszych przepowiedni.
już wkrótce Piotr Rzymianin
Pod koniec XVI w. odkryto zaginione proroctwo, dotyczące papieży i końca świata. Autorstwo
przypisano urodzonemu w 1094 r. irlandzkiemu mnichowi św. Malachiaszowi. W roku 1139 r. opuścił
on Irlandię i udał się na pielgrzymkę do Rzymu. Jak mówi legenda, kiedy zobaczył po raz pierwszy
Wieczne Miasto, padł na kolana i otrzymał wizję: ujrzał przyszłość papiestwa. Po dwóch latach
powrócił do ojczyzny, by wprowadzać tam liturgię rzymską i reformę cysterską. Ale w 1148 r. znów
wyruszył do Rzymu. Tym razem nie dotarł do celu. Zmarł w drodze, u boku swojego największego
przyjaciela i powiernika św. Bernarda z Clairvaux, który twierdził, że irlandzki mnich dokładnie
przewidział dzień i godzinę swojej śmierci. Wkrótce po śmierci, w 1190 r., Malachiasz został
beatyfikowany. W brewiarzu jego wspomnienie przypada na 2 listopada, a w notce o nim można
przeczytać, że był obdarzony darem proroctwa.
Proroctwo przypisywane Malachaiszowi jest dosyć krótkie. Jego treść stanowi lista pseudonimów
112 papieży. Każdy z nich opisany jest w dwóch, trzech słowach. Rejestr rozpoczyna żyjący w XII w.
Celestyn II, którego Malachiasz określa Ex Castro Tiberis, co po łacinie oznacza „Z zamku nad
Tybrem”. Można tu doszukać się aluzji do nazwiska papieża, które brzmiało Guido de Castello
(hiszpańskie castello tłumaczy się jako „zamek”).
Na końcu listy znajdują się papieże przełomu XX i XXI, według Malachiasza ostatni papieże w
dziejach. Pastor et nauta (łac. Pasterz i żeglarz) to Jan XXIII, który zanim został biskupem Rzymu,
był patriarchą Wenecji, miasta znanego z tradycji żeglarskich, a przede wszystkim z kanałów, po
których patriarcha przemieszczał się gondolami. Następne określenie to Flos florum (łac. Kwiat
kwiatów), oznaczające następcę Jana XXIII, Pawła VI, który miał w swoim herbie lilie. Później
pojawia się De medietate lunae (łac. Z połowy księżyca) przypisywane Janowi Pawłowi I, ze względu
na jego krótkie panowanie (33 dni), w którym jego światło nie rozbłysło własnym blaskiem, a
jedynie odbitym. Następny papież to Jan Paweł II, czyli De labore Solis (łac. Z pracy Słońca).
Niektórzy doszukują się w tym pseudonimie aluzji do papieskich pielgrzymek: jak blask Słońca
dociera do wszystkich zakątków Ziemi, tak Papież odwiedził wszystkie kontynenty. Inni wskazują na
fakt, że zarówno w dniu urodzin Karola Wojtyły, jak i jego pogrzebu, na Ziemi wystąpiło zaćmienie
Słońca. Po Janie Pawle II przychodzi De gloria olivae (łac. Z chwały oliwki). Przez wieki myślano, że
zwrot ten oznacza kogoś o oliwkowym, czyli ciemnym kolorze skóry. Spodziewano się, że na tronie
Piotrowym zasiądzie Murzyn. Tymczasem siwy Benedykt XVI daleko odbiega od oczekiwanego
wzorca. Szybko jednak znaleziono inną interpretację: w herbie obecnego papieża znajduje się
głowa Afrykanina, a założeni przez św. Benedykta, benedyktyni jako swój symbol przyjęli gałązkę
oliwki.
Ostatni papież będzie nosił przydomek Petrus Romanus (łac. Piotr Rzymianin). I tu w zapisie
proroctwa następuje zmiana. Obok pseudonimu pojawia się krótki opis, mówiący o tym, co stanie
się w czasie jego pontyfikatu: „W czasie najgorszego prześladowania Świętego Kościoła Rzymskiego
zasiądzie Piotr Rzymianin, który będzie paść owce podczas wielu utrapień, po czym Miasto Siedmiu
Wzgórz zostanie zniszczone i straszny sędzia osądzi swój lud. Koniec”.
pokuta, pokuta, pokuta!
O nadchodzącym sądzie i karze mówią także objawienia maryjne. I, co ciekawe, zawierają one o
wiele więcej szczegółów niż proroctwo Malachiasza.
Jedno z pierwszych ostrzeżeń pojawiło się w XIX w. La Salette: „Jeżeli mój lud nie zechce się
poddać, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak mocne i tak ciężkie, że nie zdołam
go dłużej podtrzymywać. Od jak dawna już cierpię za was. Chcąc, by mój Syn was nie opuścił,
jestem zmuszona ustawicznie Go o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie”. W Fatimie siostra
Łucja widziała anioła z ognistym mieczem, który o mało nie zapala świata. Anioł ów woła w kierunku
Ziemi mocnym głosem: „Pokuta, pokuta, pokuta!”. Następne objawienia też nie brzmią zbyt
optymistycznie. W japońskim Akita s. Agnes Sasagawe usłyszała od Maryi: „Będzie kara większa niż
potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat. Ogień spadnie z nieba i unicestwi większą część
ludzkości, dobrych na równi ze złymi, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, co ocaleją,
będą czuć się tak samotni, że będą zazdrościć umarłym”. Przepowiednie z Akita nie omijają
Kościoła. Szatan ma wejść w szeregi jego wiernych, by skłócić ze sobą biskupów i kardynałów. Wielu
księży, ulegając pokusie Złego, pójdzie na kompromisy ze światem, a nawet porzuci kapłaństwo. O
nadchodzącym Sądzie Ostatecznym mówią także ostatnie, uznane przez Kościół, objawienia w
Kibeho w Rwandzie.
W Medjugorie sprawa przepowiedni wygląda nieco inaczej. Tak mówi o tym Zofia Oczkowska,
przewodniczka pielgrzymek do Medjugorie: „O końcu świata expresis verbis nikt tam nigdy nie
mówił. Natomiast Vicka, jedna z widzących, twierdzi, że są to ostatnie objawienia Matki Bożej na
ziemi. Inna widząca, Mirjana, twierdzi, że po ogłoszeniu trzech pierwszych (z dziesięciu) tajemnic —
objawionych przez Gospę (serb. Panią) tylko widzącym — które stanowią ostrzeżenie dla świata,
ludzie nie będą mieć czasu, aby się nawrócić. Obecnie żyjemy w czasie łaski, po którym nastąpi
oczyszczenie”. Ogłoszenie tajemnic ma nastąpić za życia widzących, a są oni obecnie w średnim
wieku. Najstarsza, Vicka, ma 41 lat, a najmłodszy, Jakov, dziesięć lat mniej. Osoba, która ogłosi
tajemnice, o. Petar Ljubičić OFM, ma obecnie 59 lat.
Intronizacja albo...
Okazuje się, że ważną rolę w głoszeniu orędzia o zbliżającej się karze odgrywa także Polska. W
czasie II wojny światowej w nękanych walką Siekierkach, niedaleko Warszawy, Maryja przestrzegała
przed nadchodzącymi katastrofami. Oprócz wskazówek dotyczących problemów lokalnych,
pozostawiła wezwanie, które Polacy powinni ogłosić całemu światu: „Módlcie się, bo idzie na was
wielka kara, ciężki krzyż. Nie mogę powstrzymać gniewu Syna mojego, bo się lud nie nawraca. (...)
Na moje słowa mogą gwiazdy spadać i słońce się zaćmi. Na moje słowa ziemia się rozstąpi i będą
przepaście”.
Nieco inny, ale również typowo Polski charakter mają wezwania Rozalii Celakówny. Ta prosta
dziewczyna z Podhala, a jednocześnie wielka mistyczka, żyjąca na początku XX w., od wczesnego
dzieciństwa doświadczała obecności Pana Jezusa. Wstąpiła do klarysek, ale po dwumiesięcznym
pobycie w klasztorze zrozumiała, że to nie jest jej powołanie. Ostatecznie została pielęgniarką na
oddziale skórno-wenerycznym Szpitala Św. Łazarza w Krakowie. Było to niezwykle trudne
doświadczenie, ale w nim wytrwała. Pacjentami tego szpitala były głównie prostytutki. Podczas
dyżurów Rozalii nie zmarła ani jedna osoba, nie pojednawszy się z Bogiem.
Przez cały okres pracy Celakówna doświadczała przeżyć mistycznych, które z czasem zaczęła
spisywać i konsultować ze spowiednikami. Chrystus groził w nich nie tyle końcem świata, co
nadchodzącą karą. Wskazywał przy tym drogę ratunku: „Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa
za Króla w całym tego słowa znaczeniu; jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego
Miłości. Inaczej, moje dziecko, nie ostoi się. Oświadczam Ci to, moje dziecko, jeszcze raz, że tylko
te państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez Intronizację, które uznają Go
swym Królem i Panem. Przyjdzie straszna katastrofa na świat”. Drogą do uznania Chrystusa za Króla
Polski ma być przystąpienie do Dzieła Osobistego Poświęcenia się Najświętszemu Sercu
Jezusowemu. Dzieło to kanonicznie erygował 17 kwietnia 1946 r. kard. Adam St. Sapieha, a 28
października 1948 r. otrzymało ono błogosławieństwo Stolicy Świętej.
21. 12. 2012 — koniec
Przez dwa tysiące lat chrześcijanie wypatrywali zbliżającego się końca świata, opierając się na
analizie Biblii, objawień, prawdziwych bądź domniemanych proroctw świętych. Poszukiwania te, w
sposób mniej lub bardziej dojrzały, zanurzone były w wierze. Okazuje się, że dziś to nie wystarcza.
Z pomocą w tym względzie przychodzą... wymarłe cywilizacje i obliczenia „naukowców”...
Żyjący w Ameryce Środkowej Majowie stworzyli w pierwszym tysiącleciu naszej ery wysoko
rozwiniętą cywilizację. Byli znakomitymi astronomami, opracowali niezwykły kalendarz podzielony
na ery, z których każda liczyła 26 tys. lat. Według Majów piąta era kończy się 21.12.2012 r. W tym
miejscu kończy się również ich kalendarz, dalej już nie ma nic. Data ta, traktowana jako termin
końca świata, zbieżna jest z innymi przewidywaniami (np. Oriona), wyliczeniami niektórych
„uczonych” oraz tzw. kodem Biblii. Według nich, w 2012 r. mają nastąpić wielkie kataklizmy:
huragany, trzęsienia ziemi, powodzie. Będą one wynikiem hiperaktywności Słońca, która spowoduje
przebiegunowanie Ziemi. Nasza planeta ma się na chwilę zatrzymać, po czym zacznie się obracać w
przeciwnym kierunku, tj. ze wschodu na zach. Polskę ma pokryć lodowiec, a najbezpieczniejszym
miejscem na Ziemi ma być Afryka (choć nie wiadomo, czy ktoś w ogóle przeżyje.
Inni zwolennicy daty 2012 r. wypowiadają się bardziej optymistycznie. Rzeczywiście, skończy się
świat, który znamy, ale ludzkość przejdzie w nowy doskonalszy „wymiar astralny”. Będziemy
tworzyć wspólną pozytywną energię, pozbywając się przy tym tak przyziemnych rzeczy, jak
pieniądze czy nasze ciała. Jeszcze inni widzą w tej dacie przełomowy moment dla rozwoju całej
cywilizacji, kiedy to (do końca nie wiadomo z jakich powodów, być może w wyniku ingerencji
cywilizacji pozaziemskich) nastąpi niezwykłe „przyśpieszenie ewolucyjne”.
jaka jest prawda?
To, co nieznane, często wywołuje w nas lęk. A najmniej wiemy o naszej przyszłości. Jaka będzie?
Jak się potoczą nasze losy? Co nas czeka po śmierci, kara czy nagroda? Ludzie zawsze próbowali
radzić sobie z tym strachem, udając się do wyroczni, zgłębiając proroctwa, odczytując znaki ukryte
w przyrodzie. I nawet kiedy zapowiadały one straszliwe wydarzenia, oswojenie się z nimi było
lepsze od niewiedzy.
Jeśli niektóre z proroctw mogły mieć charakter nadprzyrodzony, to wydaje się, że znaczna ich
część była oszustwem.
Tak też jest — z niezwykle dziś popularną od chwili wyboru na papieża Benedykta XVI —
przepowiednią Malachiasza. Przypisuje się ją w irlandzkiemu cystersowi, tymczasem jej autorem
jest szesnastowieczny benedyktyn Arnold Wion. Opublikował on ok. 1590 r. książkę Lignum vitae, w
której, pod nazwiskiem Malachiasza, zamieścił — jak pisze ks. prof. Jan Kracik — „sto dwanaście
wysnutych ze swej wiedzy (przeszłość) i fantazji (przyszłość) zawołań, charakteryzujących kolejnych
biskupów Rzymu”. I rzeczywiście, jeśli przyjrzymy się temu „proroctwu”, to określenia papieży
żyjących od czasów Celestyna II (1143 r.) do momentu opublikowania dzieła są znacznie bardziej
jednoznaczne niż późniejsze. Na przykład: Paweł VI (Kwiat kwiatów) nie był jednym papieżem
posiadających w herbie kwiaty, a określenie „Z pracy Słońca”, przypisywane Janowi Pawłowi II,
równie dobrze może określać kogoś pochodzącego z krajów południowych. Najlepszym przykładem
niejednoznaczności przepowiedni jest osoba Benedykta XVI. Kiedy okazało się, że nowy papież nie
ma ciemnego koloru skóry, zaczęto doszukiwać się u niego innych cech, które pasowałyby do
przepowiedni. Łatwiej za wszelką cenę wykazać „prawdziwość” proroctwa, niż je porzucić.
Skoro już wiemy, że koniec świata nadchodzi — Benedykt XVI to przecież przedostatni papież —
dobrze byłoby poznać jego termin. Dla niektórych oczekiwania te doskonale zaspokajają Majowie z
ich końcem kalendarza przypadającym na 21.12.2012. Ciekawe jednak, że Majowie przewidzieli
koniec świata ludzkości, ale nie przewidzieli końca swojego świata. Ich cywilizacja zaczęła się chylić
ku upadkowi ok. 1200 r., a trzysta lat później praktycznie zniknęła z mapy Ameryki. Trudno też
zaufać wizjom niektórych „naukowców”, którzy świetlaną przyszłość po 2012 r. zobaczyli w czasie
eksperymentów z grzybkami halucynogennymi. Gdyby jednak data 2012 r. się nie sprawdziła, nie
należy się zbytnio zamartwiać, gdyż w 2076 r. kończy się kalendarz muzułmański, a według
niektórych w roku 2240 ma nadejść żydowski Mesjasz, który zapowie rychły koniec świata...
o końcu nie wie nikt
Inaczej sprawa ma się z objawieniami, zarówno maryjnymi, jak i przekazanymi przez Rozalię
Celakówną. Zasadniczym rysem, odróżniającym je od wspomnianych wyżej przepowiedni czy wizji
jest fakt, że jeśli pojawiają się w nich opisy nadchodzącej kary Bożej, to nigdy jako coś, czego nie
da się odwrócić, co wydarzy się w ściśle określonym momencie. W chrześcijaństwie modlitwa,
pokuta i nawrócenie (np. uznanie Chrystusa za swojego Króla — jak w wypadku objawień Rozalii
Celakówny), są zawsze w stanie odwrócić niekorzystny bieg wydarzeń. Tak było z trzecią tajemnicą
fatimską. I to jest w objawieniach najważniejsze.
Ważne jest odczytywanie objawień w kontekście czasu i miejsca. Łaska buduje na naturze,
dlatego ubogie dzieci pasące bydło w La Salette, mimo że Maryja przekazywała im orędzie o
konieczności pokuty dla całego świata, mówiły o gnijących ziemniakach i głodzie w wiosce — tak
miała wyglądać kara za grzechy. W Siekierkach straszliwe opisy kary trudno oderwać od okrucieństw
II wojny światowej i zniszczenia Warszawy. Podobnie sytuacja ma się w Akita, gdzie mówi się o
„ogniu spadającym z nieba” (w Japonii, trauma dotycząca Hiroszimy i Nagasaki, jest wciąż obecna) i
w afrykańskim Kibeho, gdzie w momencie objawień narastał krwawy konflikt pomiędzy plemionami
Hutu i Tutsi.
Pewne są dwie rzeczy: dzień sądu kiedyś nadejdzie, a modlitwa i pokuta, które pojawiają się w
orędziach Matki Bożej, są w naszym życiu, jak na razie, niezbędne. Jednak kiedy nastąpi koniec
świata i jak naprawdę będzie wyglądał, tego nie wie nikt, ani aniołowie, ani Syn, tylko Ojciec, który
jest w niebie (Mk 13, 32). A każdy, kto by cokolwiek dodał do proroctw Apokalipsy, będzie miał —
według słów św. Jana — dodane plag w niej zapisanych. I podobnie, każdemu, który by cokolwiek z
nich odjął, Bóg odejmie udziału w drzewie życia i Świętym Mieście (por. Ap 22, 18 n).
opr. aw/aw
Copyright © by Miesięcznik List 11/2005