22.02.2012 10:21
Życie z rzucania epitetami (wersja do druku)
Strona 1 z 5
http://www.uwazamrze.pl/artykul/814145.html?print=tak&p=0
CZY WIESZ, ŻE… z Kyocerą ten artykuł możesz wydrukować do 4 razy taniej?
Kraj
Życie z rzucania epitetami
Piotr Gursztyn 19-02-2012, ostatnia aktualizacja 19-02-2012 15:00
autor: Jakub Ostałowski
źródło: Fotorzepa
Stefan Niesiołowski (z prawej) i Mirosław Drzewiecki gratulują Donaldowi Tuskowi reelekcji na
stanowisko szefa PO
autor: Radek Pasterski
źródło: Fotorzepa
Stefan Niesiołowski nie robi nic. Ani w Sejmie, ani w swoim okręgu wyborczym, ani nawet we
własnej partii. Nie jest szanowany nawet przez swoich, ale za to bardzo potrzebny
To wydarzenie mało kto zauważył. Na początku listopada zakończył się proces, który Stefan
Niesiołowski wytoczył Zbigniewowi Girzyńskiemu. Poseł PiS miał być sądzony za słowa
wypowiedziane w telewizji: – Pan Niesiołowski w 2001 r. aspirował do bycia członkiem Prawa i
Sprawiedliwości. Na szczęście władze mojej partii nie przyjęły go wówczas.
Wzgardzony przez PiS
Niesiołowski stwierdził, że przypisywanie mu chęci wstąpienia do partii, którą zwalcza dziś zaciekle,
jest absolutnym kłamstwem. Gdy jesienią 2010 r. złożył pozew przeciw Girzyńskiemu, informowały o
tym wszystkie media. Np. o tym, że poseł PiS uchyla się od przyjęcia pozwu. Wtedy – jak się zdawało
22.02.2012 10:21
Życie z rzucania epitetami (wersja do druku)
Strona 2 z 5
http://www.uwazamrze.pl/artykul/814145.html?print=tak&p=0
– Niesiołowskiemu zależało na rozgłosie.
Odwrotnie niż później. Proces ograniczył się tylko do jednego posiedzenia sądu. Trwającego około 20
minut. Jako pierwszy głos zabrał prawnik Niesiołowskiego – skądinąd jego własny zięć. I
zaproponował wycofanie pozwu, jeśli Girzyński przeprosi jego klienta.
– Odpowiedziałem, że nie było moją intencją obrażenie Niesiołowskiego, ale nie wycofałem się z
tego, co powiedziałem. Dodałem, że jeżeli będę mówił o tym w przyszłości, to zawsze powołam się
na źródło potwierdzające chęć wstąpienia Niesiołowskiego do PiS – mówi Girzyński. Mimo to
adwokat powoda wstał i powiedział, że pozew jest wycofany. Niesiołowski nie odezwał się ani
słowem.
Proces mógł przynieść Niesiołowskiemu przykre niespodzianki. Girzyński wezwał na świadków
Jarosława Kaczyńskiego, Ludwika Dorna i Kazimierza M. Ujazdowskiego, bo to głównie oni w 2001
r. układali listy PiS. Sąd nie zdążył jednak nikogo przesłuchać.
– Ubolewam nad tym bardzo. Chciałem zeznać przed sądem, jakie były okoliczności niewpuszczenia
tego pana na listy PiS, w czym odegrałem istotną rolę. Znalazłby się w nader trudnej sytuacji – mówi
Dorn. – To proszę powiedzieć nam – nalegamy na Dorna. – Poza sądem tego nie powiem, bo byłoby
to tylko słowo przeciw słowu. A przed sądem musiałbym powiedzieć, jakie informacje do mnie
dotarły i nie byłaby to polityczna pyskówka, ale wywiązanie się z prawnego obowiązku – odpowiada
były marszałek Sejmu. Dodaje tylko: – Niesiołowski wie, że my wiemy, o co wtedy chodziło. Stąd
jego wściekłość.
Podobnie tajemniczy jest Ujazdowski: – Całe późniejsze zachowanie Niesiołowskiego jest reakcją na
wydarzenia z 2001 r. – ucina.
Obaj potwierdzają słowa Girzyńskiego, że Niesiołowski aspirował do PiS. Skądinąd
także w Platformie jest to wiedza powszechna: – Stefan chciał startować do Sejmu i był w tej sprawie
na rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim. Ponoć ten go potraktował w sposób wyjątkowo
lekceważący i pogardliwy – opowiadał w swojej książce „Kulisy Platformy" Janusz Palikot. Były
polityk PO podaje tam niezbyt precyzyjne informacje – np. pomylił rok wyborów, mówiąc o tych z
roku 2005. Ale swoją książką, która wyszła w czasie procesu z Girzyńskim, zadał – mimo
przyjacielskich stosunków, które obaj utrzymują – cios Niesiołowskiemu. Na sali sądowej adwokat
posła PiS miał „Kulisy Platformy" pod ręką.
Lobbing i aferalne skłonności
Wróćmy do czasu układania PiS-owskich list. Według wersji korzystnej dla obecnego polityka PO
Kaczyński bał się, że start znanego Niesiołowskiego zaszkodzi szansom wyborczym jego
protegowanej Elżbiecie Węcławskiej. Ale z pewnością nie o tym chciał mówić w sądzie Dorn (dziś
nie PiS, a Solidarna Polska).
Bo jest też wersja niekorzystna dla Niesiołowskiego. Dotyczy zachowań – eufemistycznie ujmując –
nie do końca zgodnych ze standardami obowiązującymi polityków w kontaktach ze światem biznesu.
Jej model light to opowieść o obiedzie, który Niesiołowski zjadł w sejmowej Hawełce w towarzystwie
„dziwnych" biznesmenów:
– Interesy ich firm rzeczywiście nie były wzorcem przejrzystości, ale zarzut był rozdmuchany – mówi
były członek Komitetu Politycznego PiS, dziś w konflikcie z Jarosławem Kaczyńskim.
Model hard wersji drugiej został zasygnalizowany kilka lat temu w sylwetce Niesiołowskiego, którą
napisali Piotr Zaremba i Jerzy Jachowicz: „Był jednak i inny powód – plotki, które dotarły do
Kaczyńskiego. Niesiołowski miał na początku 1998 r. lobbować na rzecz interesów prezesa firmy
22.02.2012 10:21
Życie z rzucania epitetami (wersja do druku)
Strona 3 z 5
http://www.uwazamrze.pl/artykul/814145.html?print=tak&p=0
Kaczyńskiego. Niesiołowski miał na początku 1998 r. lobbować na rzecz interesów prezesa firmy
Banpol Krzysztofa Suskiego u ZChN-owskiego ministra łączności. Firma ta oskarżana przez media o
aferalne skłonności (Suski oferował podobno dziennikarzowi »Rzeczpospolitej« łapówkę) oferowała
swój sprzęt poczcie. Polityk, łakomy kąsek dla kogoś, kto chciał dotrzeć do ZChN-owskich
urzędników, poznał Suskiego na bankiecie organizowanym przez dziennik »Życie«.
Według naszych informacji sprawa wyglądała następująco: w 2001 r. ta historia dotarła do Dorna,
który dowiedział się o niej od dziennikarzy. Krążyła zresztą w wersjach znacznie ostrzejszych, gdzie
lobbing był określany mocniejszym słowem. Kaczyński miał dowiedzieć się o tym od Dorna na
posiedzeniu Komitetu Politycznego. Zażądał sprawdzenia tego od zaprzyjaźnionych z Niesiołowskim
polityków PiS (dziś te osoby mówią, że nie słyszały o tym lub nie pamiętają i żądają, aby nie
wymieniać ich nazwisk w tym kontekście). Ci – według naszych informatorów – kilka dni później
mieli zakomunikować: – Nie ma już kwestii obecności Stefana na naszych listach.
Polityk PO nie skorzystał z możliwości odniesienia się do tej historii: – Nie chcę z wami rozmawiać.
Jesteście PiS-owskim organem. Idźcie do PiS sobie – odpowiedział, po czym trzasnął słuchawką.
Druga próba rozmowy z byłym wicemarszałkiem Sejmu zakończyła się podobnie.
Po odmowie ze strony PiS wydawał się być skończony w polityce. Ale nie rezygnował z myśli o
przyłączeniu się do partii braci Kaczyńskich. Z tamtych czasów pochodzą „złote myśli"
Niesiołowskiego na temat PO, które dziś chętnie powielają internauci: „PO najprawdopodobniej
skończy tak jak wszystkie ruchy, które spaja jedynie cynizm, hipokryzja i konformizm". Albo:
„Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu".
Gdy do PiS nie udało się wejść drzwiami próbował oknem. Razem ze Zbigniewem Romaszewskim i
Janem Rulewskim w 2003 r. założyli własną partię, o nazwie Suwerenność – Praca – Sprawiedliwość.
Dwa lata później poparcie PiS dostał tylko Romaszewski. Rulewski też chciał, ale – jak się skarżył w
jednym z wywiadów – nie zgodził się na to Adam Lipiński. Niesiołowski, nie dostawszy się do PiS
oknem, próbował jeszcze kominem. W 2005 r. miał być „ekumenicznym" kandydatem PO – PiS do
Senatu. Koncepcja jednak nie wypaliła. Całkowicie na stronę Platformy przeciągnęła go dwójka
tamtejszych polityków PO – Mirosław Drzewiecki i Iwona Śledzińska-Katarasińska. Kiedy PO
znalazła się na drugim miejscu w wyborach 2005 r., już w październiku – czyli przed wyborami
prezydenckimi – atakował braci Kaczyńskich. Że psują wszystko, za co się wezmą.
Wesołość na sali
Na pomysł „przemysłowego" wykorzystania antykaczyzmu wpadł chyba jednak przypadkiem. W
maju 2006 r. odbywała się konwencja PO, ta, na której wycinano PiS-korczyków. Niesiołowski był od
tego jak najdalej – w ogóle pilnuje się, aby trzymać się na uboczu wewnątrzpartyjnych konfliktów. W
części otwartej dla mediów wskoczył na mównicę i wygłosił improwizowane przemówienie. W
pewnym momencie rzucił porównanie Kaczyńskich do Gomułki. Sala i stół prezydialny, gdzie
siedział Donald Tusk i inni liderzy, zagrzmiała śmiechem. Niesiołowski – co autor tego tekstu widział
na własne oczy – nakręcał się coraz bardziej, czując aplauz publiki.
– Jego nie ma tam, gdzie nie ma mediów – komentuje zachowania Niesiołowskiego jeden z posłów
PO. Zauważa, że nigdy nie zabiera głosu na zamkniętych zebraniach. – Nie pamiętam, aby odzywał
się na posiedzeniu klubu. W ogóle rzadko na nich bywa.
Nie przemawia też na sali plenarnej Sejmu. Nie jest aktywny w okręgu wyborczym, do którego został
zrzucony, czyli w województwie lubuskim. Nawet nie otworzył tam biura poselskiego. Ma jedno w
rodzinnym mieście, czyli Łodzi. Ale i tam go nie widać. – Nie ma go nawet na uroczystościach, gdzie
są zapraszani wszyscy nasi parlamentarzyści – mówi łódzki poseł SLD, poprzedni wiceprezydent
Łodzi, Dariusz Joński.
W Sejmie jego dorobek jest znikomy. W tej kadencji nie złożył żadnej własnej interpelacji. Dopisał
się tylko do dwóch, które złożył młody poseł PO z Sieradza Cezary Tomczyk. Jedna dotyczy
22.02.2012 10:21
Życie z rzucania epitetami (wersja do druku)
Strona 4 z 5
http://www.uwazamrze.pl/artykul/814145.html?print=tak&p=0
się tylko do dwóch, które złożył młody poseł PO z Sieradza Cezary Tomczyk. Jedna dotyczy
problemów lokalnego szpitala. Druga wykupu gruntów od tamtejszych rolników.
Z mównicy zabrał głos tylko raz. Gdy Sejm debatował na temat polityki unijnej. Całe jego
przemówienie było wyłącznie polemiką z PiS, a zwłaszcza Anną Fotygą, która wtedy usłyszała od
niego, że „w pani przypadku ten wysiłek intelektualny może przekracza pani możliwości". Sejmowy
stenogram pokazuje, że na atak tego rodzaju część posłów PO zareagowała „wesołością na sali,
oklaskami".
Oficjalnie jest też szefem sejmowej komisji obrony narodowej. Dostał to na otarcie łez, gdy okazało
się, że nie będzie już wicemarszałkiem Sejmu. – Posłowie PO z komisji do końca nie wiedzieli, że on
to dostanie. Byli zaskoczeni – mówi członek komisji poseł PiS Marek Opioła.
Stenogramy jej posiedzeń pokazują, że Niesiołowskiego wojsko nie interesuje. Komisją faktycznie
rządzi Jadwiga Zakrzewska, była wiceminister obrony, posłanka PO blisko związana z Pałacem
Prezydenckim. Z tego zresztą powodu żartobliwie nazywana „szóstym wicemarszałkiem".
Niesiołowski ożywia się tylko wtedy, gdy głos zabierają Antoni Macierewicz i Ludwik Dorn.
Przerywa im, zarzucając, że zbyt długo mówią. Innym posłom, także z PiS, nie przerywa. Dorn i
Macierewicz mogą mówić do woli, gdy posiedzenie prowadzi któryś z wiceprzewodniczących.
Ofiara koprolalii
– Jest nowym Palikotem. Nie każdy poseł PO pali się do tego, aby publicznie wdawać się w takie
awantury. Dlatego jest użyteczny – tłumaczy jeden z polityków Platformy.
– Przekracza normy, ale trudno mu nie kibicować, gdy ściera się z brutalami z PiS – opowiada inny
poseł tej partii. To jego właściwa praca. – Widząc mikrofon zamienia się w zwierzę. To wy
dziennikarze go zapraszacie. Dlatego on wciąż istnieje w polityce – dodaje nasz rozmówca.
Według Niesiołowskiego internauci protestujący przeciw ACTA to idioci, Kaczyński to obrzydliwy
nieuk, obrońcy krzyża są kandydatami do kliniki psychiatrycznej, Grzegorz Napieralski to
obrzydliwy, załgany hipokryta, o. Rydzyk to szkodnik (choć wcześniej chętnie bywał gościem w jego
mediach), Andrzej Gwiazda zaś jest paranoikiem.
Łatwość w rzucaniu epitetami skłania wiele osób do przypuszczeń, że Niesiołowski cierpi na
specyficzne schorzenie umysłowe. – Panie marszałku, pan zdradza objawy koprolalii – rzucił z
trybuny sejmowej rok temu Bolesław Piecha, z zawodu lekarz. Mowa o zaburzeniu neurologicznym
polegającym na niemożliwym do opanowania wypowiadaniu wulgaryzmów i obelg.
– Nawet przy moich najmocniejszych zagrywkach to, co on robił, to była już jednak chamówa – to
kolejny cytat z Palikota. – Zawsze, kiedy Kaczyński przemawiał w Sejmie, Stefan mu z sali
przerywał, prowokował, wykrzykując do niego na „ty". „Ty, naucz się, poczytaj jeszcze więcej
Gomułki" – opowiada były polityk PO o zeszłej kadencji.
W tej jest tak samo. – Przestań truć! – krzyczał, gdy przemawiał Piecha. – Kończ już te brednie, czas
minął – do Dorna. – Spadaj! – do Jońskiego, co skądinąd było wyjątkiem, bo atakuje głównie posłów
PiS. Żaden inny poseł – co można sprawdzić w stenogramach – nie zachowuje się tak jak
Niesiołowski. Także ci z PiS, którzy są do niego porównywani.
Zaczepiany przez niego Macierewicz zażądał, aby Niesiołowski nie zwracał się do niego na „ty". –
Cymbał! – krzyknął wtedy poseł PO.
Ożywia się, gdy przemawia poseł PiS Józefina Hrynkiewicz, której głośno wypomina przeszłość w
PZPR. Swój antykomunizm kieruje jednak wyłącznie w jej stronę. Posłowie PO, którzy wiele lat
należeli do PZPR – Iwona Śledzińska-Katarasińska, Dariusz Rosati, Marcin Święcicki (członek KC
jeszcze w 1990 r.) – nie słyszeli od niego słów wyrzutu.
22.02.2012 10:21
Życie z rzucania epitetami (wersja do druku)
Strona 5 z 5
http://www.uwazamrze.pl/artykul/814145.html?print=tak&p=0
Człowiek na marginesie
Nigdy nie był ostry w sprawach wewnątrzpartyjnych. Głosował przeciw, gdy Ruch Palikota wystawił
Wandę Nowicką jako swojego kandydata na wicemarszałka. Od razu zmienił zdanie, gdy klub PO
usłyszał reprymendę w tej sprawie od samego Donalda Tuska.
– Jest na całkowitym marginesie w partii. Nie ma żadnych wpływów. Panicznie boi się o coś walczyć
– słyszymy w PO. Mimo ZChN-owskiej przeszłości szerokim łukiem omijają go platformerscy
konserwatyści. – Bo nikt poważnie go nie traktuje – pada odpowiedź z ich strony. Nawet przez tych,
którym podobają się jego antypisowskie wypady. – Nikt tego nawet nie komentuje. Inaczej niż kiedyś
Palikota, który budził emocje. Stefan nikogo nie obchodzi – twierdzi nasz kolejny rozmówca.
Całkowicie wisi na łasce Donalda Tuska. Gdy były układane listy, Tusk kazał dać Niesiołowskiemu
jedynkę w Lubuskiem. Niesiołowski pobiegł jednak do niego z prośbą, aby dać mu dwójkę, a jedynkę
oddać tamtejszej szefowej regionu Bożennie Bukiewicz. Tak też się stało. Dostał i tak dobry wynik,
bo aż 36 tys. głosów. Zaś Bukiewicz wciągnął na wiceprzewodniczącą do swojej polsko-tajwańskiej
grupy parlamentarnej. Żeby tylko nie poczuła, że zagraża jej wpływom w regionie. Tę historię w
Platformie opowiada się, żeby pokazać, czego Niesiołowski boi się najbardziej w życiu. Wyrzucenia z
PO. Bo wtedy nie będzie miał już dokąd pójść.
Uważam Rze
© Wszystkie prawa zastrzeżone
Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniania lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i
w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą
digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. Jakiekolwiek użycie
lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i
może być ścigane prawnie.