Robin Prior, Joseph 0'Connor
NLP
i związki
Proste strategie poprawiające funkcjonowanie związku
Czy aktywnie tworzymy swoje związki, czy jesteśmy tylko ich biernymi
obserwatorami? Czy nasze związki są takie, na jakie zasługujemy? W dzisiejszych
czasach dysponujemy obszerną wiedzą na temat budowania satysfakcjonujących
związków partnerskich, a mimo to rozpadają się one częściej i szybciej niż
kiedykolwiek. Cieszące się rosnącym zainteresowaniem NLP znalazło
zastosowanie także w tej dziedzinie. Niniejsza książka omawia proste strategie
poprawiające funkcjonowanie związku. Podstawą udanego związku jest lepsze
zrozumienie siebie i swoich przekonań oraz umiejętność wczuwania się w sytuację
innej osoby.
NLP i związki ukazuje, jak:
■ wybrać partnera, który naprawdę do nas pasuje
■ obudzić w sobie namiętność
■ w związku być sobą, a nie tym, kim chce partner
■ cieszyć się różnicami między kobietą i mężczyzną, a nie walczyć z nimi
ZYSK I S-KA
WYDAWNICTWO
ISBN 83-7298-376-3
Tłumaczyła Anna Sawicka-Chrapkowicz
Zysk i S-ka Wydawnictwo
Tytuł oryginału
NLP and relationships
Simple strategies to make your relationships work
Copyright © by Robin Prior and Joseph O'Connor 2000
Originally published in English by Thorsons, a Division of HarperCollinsPublishers Ltd Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-
ka Wydawnictwo s.j.,
Poznań 2003
Redakcja Ewa Chrobocińska
Wydanie I
ISBN 83-7298-376-3
Zysk i S-ka Wydawnictwo
ul. Wielka 10, 61-774 Poznań
tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26
Dział handlowy, ul. Zgoda 54, 60-122 Poznań
tel. (0-61) 864 14 03, 864 14 04
e-mail: sklep@zysk.com.pl nasza strona: www.zysk.com.pl
SPIS TREŚCI
2
3
Dla Debbie i Jill
PRZEDMOWA
„Związek" — proste słowo kryjące jedno z najbogatszych, najbardziej skomplikowanych i znaczących pytań. To
związki czynią nas ludźmi, a świat jednością. Od nich zależy szczęście i jakość życia. Dzięki nim — związkom z
rodzicami, nauczycielami, przyjaciółmi, rodziną, kochankami — jesteśmy tym, kim jesteśmy. Każdy z nas w
trakcie życia wchodzi w zmieniające się związki. To dzięki nim samotność bywa łatwa bądź trudna.
Chociaż życie samotne lub w nieudanym związku może być satysfakcjonujące, to jednak dla większości z nas udane związki
to kamień węgielny, na którym budujemy swoją przyszłość. Miłość, partnerstwo, zaufanie, towarzyskość i intymność są dla
nas równie istotne jak woda i powietrze. Udane związki nie są zarezerwowane dla bogatych, sławnych, utalentowanych czy
uprzywilejowanych. Co więcej żadna z tych okoliczności nie ułatwia związków (bywa nawet odwrotnie). Każdy z nas może
stworzyć związki, które będą źródłem przyjemności i zadowolenia.
O budowaniu i zrywaniu związków napisano chyba więcej książek niż na jakikolwiek inny temat. Wszyscy tego
doświadczamy. Wszyscy się tym interesujemy. Wszyscy chcemy wiedzieć, jak stworzyć związek przynoszący większe
zadowolenie. Mamy dla ciebie złą wiadomość: w tej książce nie ma odpowiedzi na to pytanie. Jest też i wiadomość dobra:
siła tkwi w tobie. Książka ta podpowiada, jak można tę siłę wykorzystać. Bada intymne związki z partnerami seksualnymi i
bliskimi przyjaciółmi, związki, które — jeśli są udane — przynoszą wielką radość, a jeśli są nieudane — prowadzą do
nieszczęścia.
Czy o związkach można powiedzieć coś nowego? Z pewnością tak. Każdy związek jest inny. Chociaż żyjemy w tym samym
świecie, to jednak każdy z nas doświadcza go inaczej: na podstawie własnych przeżyć tworzy własną rzeczywistość. Ktoś
może być lubiany, mieć wielu przyjaciół i bez problemów znajdować partnerów seksualnych. Ktoś inny z kolei może być
nieśmiały, nie lubiany, mieć niewielu przyjaciół i partnerów seksualnych. Spotykamy się z tym codziennie; atrakcyjność
zewnętrzna, choć ważna, to jednak nie jest najistotniejsza. Chodzi o coś więcej.
Do związku potrzeba dwóch osób. Konieczne jest dawanie i branie. Niekiedy myślimy, że gdyby tylko druga osoba się
zmieniła, wówczas wszystko byłoby dobrze. Jeśli jest tak w twoim wypadku, to możesz być pewien, że twój partner myśli
dokładnie tak samo o tobie, bowiem związek to taniec, a nie samotna wędrówka. To harmonia, a nie dwie solówki grane
jednocześnie przez dwoje ludzi. Możesz się stać odpowiedzialny za swoją rolę. Bądź pewien, że jeśli w swoim postępowaniu
wprowadzisz istotne zmiany, reakcje twojego partnera nie będą już takie same jak przedtem.
Niniejsza książka nie jest o tym, jak zmieniać innych bądź nimi manipulować po to, by spełniali nasze oczekiwania. Nie
podpowie też, jak dopasować siebie do oczekiwań innych, nie zważając na własny punkt widzenia. Wyczytasz z niej
natomiast, jak być bardziej sobą, jak dawać więcej siebie w związku, jak pozwalać być sobą drugiej osobie. Potrzebny jest do
tego między wami pewien stopień zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Budowanie silnego związku oznacza sprawdzanie
trwałości fundamentów. Im więcej siebie dajesz, tym większa szansa, że oboje zaznacie szczęścia i spełnienia. Najpierw
jednak musisz być odpowiedzialny za swoje poczynania; tylko tak mało, a jednocześnie najwięcej, ile możesz zrobić.
Zastanawiając się, jak to osiągnąć, badamy napięcie między trzema częściami siebie, którego doświadczamy w związkach.
Pierwszą z tych części jest instynkt składający się na naszą biologiczną naturę. To najstarsza część, którą czasem musimy
głęboko schować, aby móc żyć w społeczeństwie.
Drugą częścią jest ,ja" społeczne ze wszystkimi swoimi ograniczeniami. Wreszcie trzecia z nich to ,ja" intelektualne — głos
rozsądku. Owe trzy głosy często tworzą kakofonię. Czujemy, że rozmaite siły ciągną nas w różnych kierunkach; między tym,
czego pragniemy na podstawowym poziomie płciowości, normami społecznymi i wychowaniem, a chłodnym głosem
oceniającym konsekwencje naszych działań toczy się walka. Dzięki tej książce —jak ufamy — owe głosy zaczną śpiewać w
harmonii z duchowym i emocjonalnym doświadczeniem.
Nie znajdziesz tu nic na temat terapii ani odbudowywania poszarpanych związków. Dowiesz się natomiast, jak zrozumieć
4
związek i sprawić, by przynosił więcej zadowolenia. Jakkolwiek owe sugestie są poparte teorią i badaniami, to jednak
książka ta ma również charakter praktyczny: proponuje wiele ćwiczeń pomocnych w badaniu relacji.
Nie jest łatwo pisać o związkach. Choć jest to nasza druga wspólna książka, to jednak poruszamy w niej pewne zagadnienia
po raz pierwszy. Jak zawsze chcemy się dzielić swoimi poglądami w równym stopniu. W ramach przygotowań
przeczytaliśmy sporo książek poświęconych związkom. Na tej podstawie uważamy, że jest ważne, by być bliżej ciebie,
czytelnika. Jeśli ta książka ma się tobie spodobać i dać ci to, czego od niej oczekujesz, musimy nawiązać ze sobą relację.
Autorzy niektórych przeczytanych przez nas pozycji wydawali się nam bardzo odlegli. Na związki nie można patrzeć
całkowicie obiektywnie, niczym na eksponat muzealny w szklanej gablocie. W nich żyjemy, oddychamy, śmiejemy się i
płaczemy. Jak więc nadać naszej książce ciepły i osobisty charakter? Postanowiliśmy pisać bezpośrednio, dzieląc się
doświadczeniami z własnych związków. W tym celu przedstawiamy nasze historie w pierwszej osobie, zaznaczając przy tym,
kto mówi.
Skoro mamy obnażać nasze dusze, chcemy dopilnować, by każdy wiedział, czyja dusza jest w danej chwili obnażana!
Uznaliśmy też, że aby utrzymać ciągłość, najlepiej będzie skoncentrować się na doświadczeniu jednej osoby. Przywilej ten
przypadł w udziale Robinowi, zatem to jego historii będzie dotyczyć większość przykładów. Anegdoty bez wyraźnie
osobistego odniesienia pochodzą z naszych wspólnych doświadczeń.
Przejdźmy teraz do dwóch zagadnień, które prawdopodobnie pojawią się przy okazji poruszanych przez nas tematów. Po pierwsze,
najbardziej zagorzali postmoderniści uważają, że aby coś zrozumieć, trzeba to osobiście przeżyć. Czy dwóch mężczyzn,
szczęśliwych małżonków w średnim wieku o orientacji heteroseksualnej, może wiedzieć cokolwiek o trudnościach w związku? Tak,
w takim samym stopniu jak każda inna osoba. Gdybyśmy musieli wszystkiego doświadczać osobiście, wówczas niemożliwa byłaby
wspaniała fikcja filmowa, teatralna i literacka. Nie musimy przecież wkładać ręki do ognia, żeby wiedzieć, że należy go unikać.
Widzieliśmy, jak zrobiły to inne osoby, znamy konsekwencje takiego postępowania. Wszyscy jesteśmy obdarzeni doświadczeniem i
wyobraźnią, której jedną z największych sił jest umiejętność wczuwania się w sytuację innej osoby. Obojętnie, czy nazwiemy to
empatią czy poczuciem wspólnoty, jest to podstawa budowania związku. Wszyscy jesteśmy ludźmi, stąd nic co ludzkie nie jest nam
obce. Każda książka jest z jednej strony ograniczona, a z drugiej oświecona wiedzą i doświadczeniem autora. Ufamy, że do naszej
książki wnosimy bogaty zasób doświadczeń dotyczących związków.
Drugie zagadnienie wynika z pierwszego. Do jakiego stopnia można dokonywać uogólnień na temat związków, skoro każdy z nas
jest inny? Uogólnienia nadają kierunek i stanowią punkt wyjścia, natomiast doświadczenie każdego człowieka jest w każdej sytuacji
prawdziwe. Od prawd ogólnych zawsze można znaleźć jakieś odstępstwa, pomagają one jednak uporządkować temat, kiedy są w
zgodzie z twoim doświadczeniem, bądź też lepiej go zrozumieć, gdy stanowią kontrast.
Bez wątpienia nasze przekonania dotyczące tego obszernego i kontrowersyjnego tematu kształtują sposób pisania tej książki. Nie
musisz się z nami zgadzać; nie twierdzimy, że jesteśmy nieomylni.
Budowanie dobrych relacji jest jak podróż. Samo słowo jest statyczne, jednak rzeczywistość cały czas się zmienia. Nigdy nie
możesz usiąść i pomyśleć: „To wszystko. Zrobione. Jestem w dobrym związku". Według nas taka chwila to początek rozpadu
związku. Relację tworzy się z każdą minutą poprzez to, co się w danej chwili robi. Mamy nadzieję, że dzięki tej książce będziesz
wiedział, jak ją stworzyć — pełną radości i spełnienia.
czerwiec 1999
Robin Prior ,Joseph O'Connor
PODZIĘKOWANIA
Chcemy podziękować za pracę w dziedzinie programowania neurolin-gwistycznego jego twórcom, Johnowi Grinderowi i Richardowi
Bandlerowi, a także Robertowi Diltsowi, który tak wiele do niej wniósł. Słowa uznania za badania w obszarze ludzkiego zachowania i
związków kierujemy też pod adresem następujących osób: Charlesa Darwi-na, Erica Berne'a, Richarda Dawkinsa, Desmonda Morrisa, Sue
Quil-lian, dr Janet Reibstein, Martona Tysoe'a, dr Clive'a Bronhalla, Anne i Billa Moir, Davida Jessela, Johna Graya, Robina Norwooda i
Cathy Troupp. Dziękujemy Fran Reader, Davidowi Walkerowi i Sverrirowi Olafssonowi za porady i ekspertyzy oraz naszym wydawcom w
Thor-sons, Carole Tonkinson i Elizabeth Hutchins, za umożliwienie publikacji tej książki.
This Be the Verse z Collected Poems Philipa Larkina (©1988, 1999, własność Philipa Larkina), został przedrukowany za zgodą Farrar,
Strauss and Giroux, LLC oraz Faber&Faber Ltd.
Największe podziękowania składamy na ręce naszych żon, Deb-bie Prior i Jill O'Connor, za inspirację, wsparcie i miłość.
5
WPROWADZENIE
JOSEPH 0'CONNOR
Kiedy myślę o związkach, zawsze przypomina mi się pewien wilgotny sobotni wieczór i klub nocny w południowo-
zachodnim Londynie. Po jednej stronie budynku, w którym wtedy mieszkałem, znajdował się warsztat stolarski,
gdzie praca rozpoczynała się wcześnie rano. Po drugiej stronie rozciągał się park. Dzieliłem mieszkanie z dwoma
przyjaciółmi. Jeden z nich, Max, nigdy nie otwierał listonoszowi drzwi ze strachu przed listem od adwokata swojej
byłej żony. Nie wiem, dlaczego się bał, nigdy nie widziałem dorosłego mężczyzny, który tak się obawiał
listonosza. Kiedy ten stał u drzwi z jakąś przesyłką, Max chował się i wysyłał na dół jednego z nas, udzielając
ścisłych instrukcji: „Pamiętaj, nie przyjmuj żadnego poleconego na moje nazwisko". Drugi przyjaciel miał na imię
Jack. Jego największą życiową ambicją było poznać kobietę, która się w nim zakocha.
Tamtego sobotniego popołudnia Max wyszedł ze swoją przyjaciółką, a Jack i ja chcieliśmy się gdzieś wybrać,
poznać jakieś dziewczyny i miło spędzić czas. Klub nocny wydawał się miejscem w sam raz na realizację
wszystkich trzech zamierzeń. Ważący jakieś sto trzydzieści kilogramów bramkarz z szerokim karkiem wyrzucił
nas sprzed drzwi pierwszego klubu, do którego poszliśmy. Wtedy nie bardzo mi się to spodobało, lecz z
perspektywy czasu cieszę się, że to zrobił. To dziwne, jak bardzo kierunek, w którym zmierza nasze życie, zależy
od zupełnie przyziemnych zdarzeń. Niemniej tamtego wieczoru ani Jack, ani ja nie byliśmy w nastroju do
filozoficznych przemyśleń. Ulice były brudne, a kałuże w rynsztokach zamiast odbijać, zdawały się pochłaniać
żółte światło lamp sodowych stojących przy krawężnikach. Było późno i zaczęła siąpić jesienna mżawka, gdy
dotarliśmy do drugiego klubu. Ustaliliśmy, że jeśli i tutaj nie zostaniemy wpuszczeni, wrócimy do domu.
Weszliśmy jednak. Najlepiej pamiętam natychmiastowy kontrast z ulicą. W środku panował zgiełk kolorów,
ruchu, światła i ciemności. I muzyka. Głośna. Niewiele było miejsc, w których mogłeś prowadzić rozmowę bez
nachylania się do ucha rozmówcy, małe wiry słów w morzu muzyki. Rzucały się w oczy, gdyż stały tam ściśnięte
grupki osób, które akurat nie tańczyły. Discjockey za pomocą małej konsoli i kilku wielkich głośników bez
przerwy puszczał muzykę.
Jack i ja udaliśmy się w przeciwnych kierunkach. Udało mi się kupić drinka i przechadzałem się to tu, to tam, gdy
ją zobaczyłem. Zaalarmował mnie jakiś wewnętrzny głos.
— To z jej powodu tutaj jesteś.
— No, dalej, jest piękna. Zaproś ją do tańca.
— Może odmówić.
— Może się zgodzić.
— A dziewczyna, z którą tańczy? Nie mogę tak po prostu się wtrącić.
— No to poczekaj na przerwę w muzyce.
— Tam stoi facet, który też jest nią zainteresowany.
— To lepiej się pospiesz. Na co czekasz?
— A może powinienem rozegrać to na zimno?
— I zaryzykować, że nic z tego nie będzie?
Zaprosiłem ją do tańca. Jack tańczył z jej koleżanką. Rozmawiałem z nią. Jack rozmawiał z jej koleżanką.
Umówiłem się z nią. Rok później się pobraliśmy.
Ostatnie zdanie obejmuje dwanaście długich miesięcy budowania naszego związku, naznaczonych bólem i
przyjemnością, komplikacjami i niespodziankami. Przez ten czas poznawaliśmy się, angażując się w taniec
znacznie bardziej subtelny i istotny niż ten, który nas ze sobą zetknął na parkiecie nocnego klubu.
Co roku obchodzimy rocznicę naszego ślubu, a ja pamiętam datę naszego pierwszego spotkania i ją też świętuję,
po cichu, w sobie.
Jak to wyglądało od strony mojej żony? Historia nie byłaby pełna bez obu punktów widzenia. Kiedy znacznie
6
później rozmawialiśmy o tym, powiedziała, że nasze spotkanie nic wówczas dla niej nie znaczyło. Miała w
zwyczaju chodzić w piątkowe wieczory ze swoimi znajomymi do nocnych klubów i nie zawracała sobie głowy
tym, czy ją ktoś poprosi do tańca, czy nie. W tamtym czasie spotykała się z dwoma mężczyznami i nie szukała
nikogo nowego. Nie tańczyła z każdym, który ją poprosił, tylko z tym, który pomyślnie przeszedł nieświadomie
stosowany przez nią test. Musiał być szczupły i wysoki. Zdałem go, podobnie jak bardziej wymagający
sprawdzian na pierwszej randce — być interesującym w rozmowie. Wszyscy oceniamy przyszłych partnerów
według pewnych kryteriów: wzrokowych, słuchowych i czuciowych. To jeden z tematów, który omawiamy w tej
książce.
Dla większości z nas związki intymne i seksualne stanowią źródło największej przyjemności. Mogą też być
przyczyną ogromnego bólu. Kierowani biologią i instynktem, powściągani przez wychowanie społeczne i
kulturowe, często uspokajani przez głos intelektu tańczymy przez życie z wieloma partnerami, którzy reagują na
swoje wewnętrzne głosy. Rozpoznaję i dość dobrze znam te części siebie. Słyszę, jak podszeptują mi, co
powinienem, a czego nie, co chcę robić i co dobrze byłoby zrobić. Żaden z nich nie daje odpowiedzi. I chociaż
potrafię o nich pisać z perspektywy, to w środku wydarzeń niełatwo zadecydować, jak należy postąpić. Jest w nas
bowiem kilka głosów: biologiczny, społeczny i intelektualny, a ponadto związki angażują emocje. Czujemy.
Zależy nam. To dzięki temu wiele lat wcześniej wyszedłem na parkiet klubu nocnego.
Zapamiętałem też kilka innych lekcji. Nigdy nie wiem z góry, co przyniesie w przyszłości dobre rezultaty. Mogę
się o tym przekonać jedynie przez działanie. Niekiedy udaje się nam zauważyć owe znaczące momenty naszego
życia, kiedy jedne drzwi się zamykają, a inne otwierają, dzięki czemu możemy zmierzać tam, dokąd naprawdę
chcemy. Choć łatwo jest mówić o głosach, przekonaniach i wartościach, to w momencie podejmowania decyzji
wcielamy je w życie. Robimy to, co się opłaca. Po jakimś czasie rozsądek może potasować karty i ułożyć je tak,
że wszystko co się dzieje, nabiera sensu.
Codziennie tworzymy i zmieniamy nasze związki, mając przy tym więcej możliwości wyboru, niż się nam zdaje.
Im lepiej rozumiemy siebie i swoje przekonania, tym lepiej rozumiemy partnerów i tym bardziej
satysfakcjonujące i przyjemne są budowane przez nas związki.
WPROWADZENIE
ROBIN PRIOR
Nie pamiętam, kiedy się pojawił mój wewnętrzny głos. Musiało to nastąpić dość wcześnie. Do tego czasu nie
myślałem o tym, co robię. Być może przyszedł do mnie tak jak odra, świnka czy mleczne zęby. Pamiętam, że był
już, kiedy rozpocząłem szkołę, i mówił, co mam zapakować do tornistra oraz jak robić papierowe naboje i nie
zostać przy tym złapanym. Naiwnie myślałem, że jestem jedynym człowiekiem obdarowanym takim głosem. Było
to coś na kształt wymyślonych przez dzieci i widocznych tylko dla nich przyjaciół. Czułem się wybrańcem.
Na początku głos był niewielki, tak jak ja, i szeptał do mojego ucha tak jak oswojona papużka mojego dziadka.
Od chwili, gdy się pojawił, dojrzewał wraz ze mną, udzielając porad nawet wtedy, gdy tego nie chciałem; dokąd
iść, z kim rozmawiać, co robić i co można osiągnąć. Miał swoje zdanie na temat każdego aspektu mojego życia i
bez przerwy je wypowiadał. Dyktował mi, w kim mam się zakochać i z kim mogę mieć romans. Był niezależny i
nigdy nie brał na siebie winy za nieudaną miłość. Złamane serce i niesatysfakcjonujące związki były moją
domeną. W tym wypadku zawsze milczał.
7
Traktowałem ten głos jak przewodnika, który pomagał mi robić to, co było dla mnie najlepsze. Jednak z biegiem
lat, doświadczywszy konsekwencji powtarzających się błędów, zacząłem podejrzewać, że być może jego wiedza
jest mniejsza, niż sądziłem. Jakkolwiek pobudki jego działania były dobrze uzasadnione, to jednak wyczuwałem u
niego skłonność do popełniania błędów. Zacząłem mu stawiać wyzwania. Reagował z maestrią, niczym
doskonały szermierz odpowiadał wyzwaniem na wyzwanie, z gotową wymówką na każdą okazję.
Wsłuchując się w siebie dokładniej, zauważyłem, że jest we mnie więcej głosów, które tak długo kłócą się w
mojej głowie, aż jeden z nich nie zacznie dominować. Kotłowały się niczym pranie w pralce, obejmując się
wzajemnie ramionami, szybko się poruszając według zmieniających się wzorców, sprzeczając się z sobą i
sprawiając, że nie wiedziałem, gdzie jeden się kończy, a drugi zaczyna.
Wiedząc, że owe głosy reprezentują różne aspekty mnie, lepiej rozumiem, dlaczego i w którym miejscu moje
związki się udawały bądź nie. Wiem, dzięki czemu związek z partnerką dobrze funkcjonuje. Wiem też, jak
wspierać swoje dzieci, aby ich związki przynosiły im więcej przyjemności niż bólu, wzbogacały, a nie ubożyły
ich życie.
Czym więc są te głosy? Co je różni? Pozwól, że wrócę myślą do pewnego gorącego popołudnia, kiedy grała
muzyka. Byłem na przyjęciu i zobaczyłem dziewczynę piękniejszą, niż można sobie wyobrazić. Jej widok
włączył mojego autopilota. Byłem podniecony, serce biło szybciej, otaczające mnie odgłosy odpłynęły, straciłem
ostrość widzenia. Wszystko, z wyjątkiem tej dziewczyny, stało się zamazane i mdłe. Musiałem ją poznać, a
potrzeba ta była tak silna, jak nic do tej pory. Nikt nie mógł mi w tym przeszkodzić. Byłem parskającym bykiem,
ogierem, który kopie kopytem ziemię, gorylem bijącym się w piersi i miałem w sobie tyle energii, że mógłbym
ukończyć maraton. Wokół toczyły się rozmowy, lecz ich nie słyszałem. W moje ciało niczym gorąca stal wlał się
jeden cel. Głos szeptał do mojego ucha jasny przekaz: „Ona jest twoja, idź ją zdobyć". Głos pochodził z dna
żołądka. Był twardy, zdeterminowany, niemal bezwzględny, o prawie wyczuwalnej fakturze. Wydawał się
ciemnoniebieski i gorący jak para.
Nagle jakiś inny mężczyzna podszedł do tej dziewczyny i podczas gdy moje serce runęło na podłogę, gniew
uderzył mi do głowy. Jak on mógł wtrącać się do czegoś, co było moje? Postawił nogę na moim terenie. Stałem
się jeszcze bardziej podniecony. Z niedowierzaniem i wściekłością patrzyłem, jak ten człowiek i moja dziewczyna
nawiązują natychmiastowy kontakt. Śmiała się z jego dowcipów. Rumieniła się, gdy do niej mówił.
Po chwili opuścił mnie głos instynktu, a zamiast niego pojawił się inny, zwiastujący przeznaczenie,
przypominający mi, gdzie jest moje miejsce. Powiedział, że jestem stosunkowo mało atrakcyjny i że niewiele
mógłbym osiągnąć w wypadku takiej dziewczyny. „Oszałamiające dziewczyny nie są zainteresowane tak
ustatkowanymi facetami jak ty", powiedział tonem, który znałem z dzieciństwa. Brzmiał protekcjonalnie i
stanowił zlepek wszystkich osób, które zawsze wiedziały, co jest dla mnie najlepsze. Ponownie uświadomił mi
moje ograniczenia. Chciał się mną opiekować i nie dopuszczać do sytuacji, w których mogłem doznać krzywdy.
Mówił szybko i osłabiał mnie. Zalewał mnie falą krytyki, poniżał, kontrolował i bronił przed rozczarowaniem.
Następnego ranka leżałem w łóżku, słuchając głosu zdrowego rozsądku, który, przejąwszy mikrofon od
pozostałych głosów, jak zwykle przywoływał mnie do porządku. Odsunąłem na bok rozczarowanie.
Wziąłem głęboki oddech, zacząłem myśleć o błękitnym niebie i spokojnym morzu. Myślałem o przyszłości, o
tym, co mam do zaoferowania, o ludziach, którzy zapewniali, że mimo iż się nie narzucam, to jednak jestem
atrakcyjny. Przypomniałem sobie dzięki temu, że droga do sukcesu jest usiana rozczarowaniami. Zdałem sobie
sprawę, że dla wielu dziewczyn liczy się status mężczyzny wyrażający się dobrym wyglądem. W tym wypadku
nie miałem niczego do zaoferowania ani do wykorzystania. Jeszcze raz przyznałem, że nie mogę być atrakcyjny
dla wszystkich kobiet i że moje relacje układają się lepiej z tymi, które cenią moje wartości. Ów spokojny,
8
pozbawiony emocji głos pomógł mi przebrnąć wydarzenia poprzedniego dnia i dojść do wniosków wolnych od
namiętności i emocji. To było tak, jakbym miał po swojej stronie doktora Spocka ze Star Treka.
Epizod ten pokazuje wpływ trzech głosów na moje związki. Pierwszy z nich to mój podstawowy, genetyczny
popęd — instynkt i impulsy, których doświadczam. Drugi to prawdy o sobie i świecie, których nauczyłem się
podczas dorastania. Trzeci — mój intelekt i zdrowy rozsądek. Jakkolwiek są one oddzielne, to jednak nigdy nie
działają w zupełnym osamotnieniu. Zamieniają się miejscami, przeplatają się, zupełnie jak spaghetti na talerzu.
Żaden z nich nie może działać bez pozostałych dwóch, jednak przez krótką chwilę może im przewodzić.
Od momentu, gdy poznałem swoje trzy głosy, zacząłem zauważać je także u innych. Wiele lat temu miałem
romans z kobietą, która od niedawna była w separacji z mężem. Kiedy przebywaliśmy razem, ogarniała ją wielka
namiętność, lecz mimo to stale powtarzała: „Nie powinnam tego robić". Choć widziałem, że chce ze mną być, to
jednak słyszałem coś zupełnie przeciwnego. Jej zachowaniami kierował głos instynktu, a słowami głos wyuczony
(uwarunkowany).
Pewnego zimowego ranka piliśmy kawę w małej restauracyjce. Na zewnątrz przechodzili ludzie otuleni w
płaszcze, skuleni, jakby chcieli się prześlizgnąć pod lodowatym wiatrem, nieświadomi łagodnej intensywności
emocji, które przekazywaliśmy sobie ponad stolikiem nakrytym serwetą w kratkę. To było niemal surrealistyczne
— dwoje ludzi w bańce delikatnych uczuć, kształtujących swoją przyszłość tak, jakby to była plastelina, podczas
gdy na zewnątrz liczyła się tylko pogoda i praca. Moja przyjaciółka przemyślała swoje życie i postanowiła zacząć
wszystko od nowa ze swoim mężem. Jej trzy głosy pozwoliły, by zdrowy rozsądek wyznaczył przyszłość. Choć
bardzo mnie pociągała i lubiłem z nią być, to jednak widziałem, że podjęła słuszną decyzję. Mój zdrowy rozsądek
mówił jej „do widzenia". Kiedy jednak wypowiadałem słowa pożegnania, głos mojego instynktu krzyczał, że
jestem idiotą, odchodząc od przyjemności i intymności.
W trakcie czytania mogłeś się zorientować, który z trzech głosów ma największy wpływ na twoje relacje. Może
twoje zachowania są napędzane głównie instynktownym przyciąganiem i słuchasz przede wszystkim głosu
genetycznego? Być może przekonania o sobie i płci przeciwnej ograniczają prawdziwy, pełny związek z drugą
osobą. Możliwe, że jesteś zbyt logiczny, mało romantyczny, a doktor Spock jest twoim nieustannym
towarzyszem. A może między wszystkimi twoimi głosami panuje harmonia.
Bez względu na to, jaki jest twój związek i znajomość trzech głosów, dzięki tej książce poznasz je jeszcze lepiej i
zrozumiesz ich oddziaływanie na twoje relacje z innymi. Udany związek to praca nad genetycznymi i
instynktownymi skłonnościami, przekonania, wartości i obraz samego siebie, który wspiera udane relacje, oraz
zdrowy rozsądek, który nie odziera związku z radości. Wtedy trzy głosy pozostają w harmonii, a ty możesz
pozwolić, by twoje związki były takie, jakich pragniesz.
PROGRAMOWANIE NEUROLINGWISTYCZNE
Do analizy związków wykorzystamy pewne pojęcia programowania neurolingwistycznego (NLP). NLP dotyczy
bowiem budowania subiektywnego, unikatowego świata z jego wszystkimi cierpieniami i przyjemnościami. NLP
rozpoczęło się od modelowania: Jak to się dzieje, że postępujemy tak, a nie inaczej? Jak dochodzą do swych
wyników ci, którym doskonale udaje się porozumienie z innymi? Co jest charakterystycznego w ich
postępowaniu? Możemy sparafrazować owe pytania tak, by pasowały do związków. Jak budujesz udany związek?
Co jest charakterystycznego w postępowaniu osób, którym udają się związki?
NLP może pomóc nam zrozumieć siebie i innych, a my pokażemy wiele sposobów poprawiania jakości
związków. Relacje są jednak tak obszernym zagadnieniem, że książka ta wykracza niekiedy poza teorię NLP.
9
Nie musisz posiadać żadnych wstępnych informacji o NLP, żeby w pełni skorzystać z podanych tu informacji.
ROZDZIAŁ
1
GŁOS INSTYNKTU
KOBIETY TAŃCZĄ W ODWROTNYM KIERUNKU NIŻ MĘŻCZYŹNI
Robin Prior: Niedawno siedziałem przy barze, udając, że czytam gazetę. Przysłuchiwałem się rozmowie dobrze
ubranych, elokwentnych i najwyraźniej wykształconych mężczyzn, którzy chcieli naprawiać świat. W ciągu około
dziesięciu minut znaleźli lekarstwo na bolączki firmy, w której pracowali, przez następne pięć ponarzekali, że są
zbyt młodzi wiekiem i stażem na to, by ich plany miały szansę realizacji, a kolejne dwadzieścia zabrało im
opracowanie strategii rozwiązania ekonomicznych problemów świata. Potem zaczęli rozmawiać o kobietach. Tym
razem trwało to dłużej. Jak sądzili, związane to było raczej z kobiecą niestałością niż z ich brakiem empatii i
zrozumienia.
Wypili już po kilka drinków, a z każdym następnym ich rozmowa traciła klarowność; byli jednak pewni co do
jednego: żaden mężczyzna nigdy nie pojmie, jak działa kobiecy umysł. Po następnej półgodzinie gorącej dyskusji,
która przerodziła się w krytykę wszystkich kobiet, najbardziej zaangażowany mężczyzna zamachał rękami i —
jakby dochodząc do prawdy ostatecznej — oznajmił: „A wiecie, co jest w kobietach najgorsze? Powiem wam!
Nieraz słyszałem, jak gawędzą sobie przy porannej kawie. Zawsze, kiedy się spotykają, zaczynają narzekać na
mężczyzn".
To oczywiste, że mężczyźni i kobiety się różnią. Jest to prawda uznawana od czasów, gdy człowiek polował
jeszcze za pomocą włóczni. Wyjątek stanowi kilkadziesiąt lat ubiegłego wieku, kiedy dążąc do uznania równości
mężczyzn i kobiet, zapomniano, że równość nie oznacza braku różnic. Dzieła Szekspira i wielu innych pisarzy
ukazują odmienność reakcji kobiet i mężczyzn. Przykłady z dziedziny legislacyjnej (na przykład prawo do
głosowania) oraz społecznej i politycznej dowodzą, że nie tylko uznawano, że mężczyźni i kobiety się różnią, ale
także — w czym prym wiedli mężczyźni — że nie są sobie równi. Większe rozmiary dawały mężczyznom prawo
do dominacji we wszystkich dziedzinach, nawet tam, gdzie stanowiły przeszkodę.
Robin Prior: Będąc dzieckiem, zapytałem matkę, czym się różnią mamusie od tatusiów. Prawdopodobnie z obawy
przed bardziej dociekliwymi pytaniami matka odrzekła, że mamusie mają długie włosy i tańczą w odwrotnym niż
tatusiowie kierunku. Już wtedy jednak wiedziałem, że nie takiej odpowiedzi oczekiwałem. Poza tym sposób jej
udzielenia utwierdził mnie w przekonaniu, że jest jeszcze przede mną sporo do odkrycia.
W powszechnej opinii kobieta i mężczyzna są jak ogień i woda — nie można ich pogodzić. Jedna z największych
przyjemności zmusza ich do bycia z sobą jedynie w celach prokreacyjnych. To oczywiste, że biologiczne
instynkty i popędy w znacznej mierze kształtują relacje. W wyniku naszego genetycznego dziedzictwa seks jest
dla nas nie tylko źródłem przyjemności, lecz także, na głębszym poziomie niż wola przedłużenia gatunku,
sposobem na pozostawienie po sobie śladu w postaci dzieci. Seks to sposób na nieśmiertelność. Szukanie partnera
często jednak przedstawia się jako akt przebiegłości i manipulacji, kombinację spisku i uwodzenia w pogoni
(której chciałbyś uniknąć) za drugą osobą. Pogoni, w której mężczyzna jest myśliwym, a kobieta zdobyczą.
10
Człowiek pierwotny
Warto się przyjrzeć historycznym źródłom zachowania w bliskich związkach. W epoce kamiennej mężczyźni i
kobiety z praktycznych względów specjalizowali się w różnorodnych umiejętnościach i postawach. Dublowanie
wysiłku nie miało sensu — na zewnątrz czyhały niebezpieczeństwa, nie było żadnych gwarancji znalezienia
pożywienia, a zgubienie się nie oznaczało konieczności kupna mapy, lecz ryzyko utraty życia z ręki wroga bądź w
kontakcie z dzikimi zwierzętami.
Dzisiaj świat jest inny. Paradoksalnie, wiele czynników, dzięki którym kobiety i mężczyźni stali się specjalistami,
teraz działa przeciwko nam, utrudniając budowanie związków zaspokajających nasze teraźniejsze i przyszłe
potrzeby. Przetrwanie jest łatwe. Śmiertelność noworodków stanowi teraz mały ułamek tego co kiedyś. Wszyscy
mają prawo do życia; niepokoi nas jedynie kwestia jego jakości. Pragniemy więcej wyzwań i innych źródeł
satysfakcji. Aby to osiągnąć, są nam potrzebne związki, które nie tkwią po kolana w bagnie prymitywnych
pragnień. Tymczasem pod naszymi eleganckimi strojami z dwudziestego wieku ciągle jeszcze nosimy futra z
epoki kamiennej. Są one niewygodne, zwłaszcza w towarzystwie płci przeciwnej. W ciągu jednego krótkiego
życia musimy radzić sobie z uczuciami, które kształtowały się przez tysiące lat ewolucji.
Wewnętrzny program
Wielkie odkrycia z dziedziny genetyki coraz lepiej uświadamiają nam związek między naszym
zaprogramowaniem a zachowaniem. Dostrzegamy, że skłonność do przejadania się, chorób, przemocy, a także
orientacja seksualna oraz wszelkie formy odchyleń od tak zwanej normy są zakodowane w każdym z nas.
Genetycy mogą pomóc nam przyjąć inne, miejmy nadzieję bardziej owocne nastawienie do wielu problemów
społecznych. To dzięki genetyce mamy prawo stwierdzić, że mężczyzna różni się od kobiety. Niesie ona jednak z
sobą pewne zagrożenie; można ją wykorzystać jako łatwą wymówkę i usprawiedliwienie antyspołecznych
zachowań. Mężczyźni popełniają osiemdziesiąt dwa procent wszystkich przestępstw w Wielkiej Brytanii. Jest to
prawda powszechnie znana policji i stanowi punkt wyjścia przy projektowaniu więzień. Jeszcze wyższy jest
odsetek popełnianych przez mężczyzn przestępstw z użyciem przemocy. Dane te są niemal takie same od
trzydziestu lat i nie odbiegają od podobnych wskaźników w innych krajach. To prawda, że dużą rolę w powstaniu
takich dysproporcji płciowych w zachowaniach przestępczych odgrywa warunkowanie społeczne. Istnieją jednak
badania i dowody naukowe, które sugerują, że u źródeł wielu zachowań antyspołecznych kryją się geny.
Czy w takiej sytuacji pozostaje nam jedynie bezradnie stwierdzić: „Tacy są mężczyźni, pozwólmy więc im być
sobą"? To byłby absurd. Są jednak tacy, którzy rozkładają ręce i mówią: „Taki jestem i nic na to nie poradzę", i
nie licząc się z innymi, zachowują się tak, jak im wygodnie. Jeśli chcesz, by twój związek zaczął kuleć, obarczaj
geny odpowiedzialnością za swoje błędy. Tak samo traktuj błędy innych.
Cywilizację można definiować jako proces i rezultat kontrolowania popędów i podporządkowywania ich
wyższemu celowi — przetrwaniu i szczęściu jednostki. Każdy z nas jest przecież istotą społeczną, która nie umie
żyć w samotności. Zatem pomimo wewnętrznego zaprogramowania, nie możemy pozwolić drzemiącej w nas
bestii na to, by nami rządziła.
11
To wspaniałe, że mężczyźni i kobiety są inaczej zaprogramowani. Inaczej nie oznacza lepiej ani ważniej.
Spotkanie mężczyzny i kobiety w satysfakcjonującym związku polega na świętowaniu różnic. Cieszmy się nimi.
Zbudujmy zespół, który z myślą o przyszłości jak najlepiej wykorzysta swoje genetyczne dziedzictwo.
TRZY GŁOSY
Uwarunkowany genetycznie głos instynktu to radość. Dzięki niemu czujemy, że żyjemy, odwracamy głowę ku
pięknej osobie, która pojawia się w naszym otoczeniu. To on przyjemnie drażni nasze uszy, gdy słyszymy miły
głos osoby przeciwnej płci. Sprawia, że czujemy radość w ramionach ukochanego.
Istnieje też głos cywilizacji, głos społeczny. Pochodzi od społeczeństwa i kultury, w których żyjemy. Jego
głównymi nadawcami są rodzice. Dodają do niego własne komunikaty, tworząc coś na kształt kulturowej zabawy
w głuchy telefon.
Ten głos, który nas poucza, może zagłuszyć pozostałe. Oddziałuje na przekonania, wartości, myśli i czyny.
Dorastanie polega po części na wychodzeniu poza ograniczające komunikaty i wpływy, najpierw rodziców, a
później społeczeństwa i kultury, oraz docieraniu do własnego miejsca w świecie, tam gdzie czujemy się u siebie.
Trzeci głos to głos intelektu. Spokojnie i wytrwale podpowiada, co ma sens.
Owe trzy głosy występują u obu płci. Być może dla każdego z nas mają różne znaczenie i zajmują inne miejsce.
Mogą przekazywać nieco odmienne komunikaty i przybierać różne tony.
Pierwsze wyzwanie podczas tworzenia satysfakcjonującego związku polega na okiełznaniu energii głosu
instynktu. Jest on mocniejszy niż głos społeczny, bywa gwałtowny i destrukcyjny. Drugim wyzwaniem jest tak
poradzić sobie z głosem społecznym, by nie stłumił radości i energii głosu instynktu. Trzecie wyzwanie to
odpowiednie przystosowanie intelektu — nasze życie bowiem toczy się także poza związkiem. Dążymy więc do
osiągnięcia takiego stanu, w którym namiętność będzie pohamowywana przez społeczeństwo i kierowana przez
rozsądek.
Tajemnicą udanego związku jest poznanie owych trzech głosów — u siebie i u partnera — oraz wspólne dążenie
do wprowadzenia między nimi harmonii.
Czy dobry związek wymaga osiągnięcia niełatwego kompromisu między naturą a wychowaniem? Niekoniecznie
— o ile nie zwracasz uwagi wyłącznie na głos swojego instynktu. Geny to tylko jeden z czynników kształtujących
nasze relacje z innymi. Różnice genetyczne będą utrudniać wzajemne stosunki tylko wtedy, gdy będziemy tego
chcieli. Popędy — tak jak nóż, który może rzeźbić albo zabić — prowadzą do dzielenia się radością bądź do
osamotnienia.
Dlaczego, zastanawiając się nad związkiem, nie rozpatrujemy go całościowo, lecz bierzemy pod uwagę
wspomniane wyżej trzy głosy? Ponieważ umieszczenie przedmiotu badań w szerszym kontekście, a następnie
analiza jego części składowych pozwala zdobyć większą wiedzę. Dzięki niej widzimy, jak poszczególne elementy
łączą się z sobą, tworząc harmonijny związek. Zaczynamy lepiej rozumieć siebie i innych. Możemy czerpać
więcej satysfakcji ze swojego związku.
Na przykład umieszczając w szerszym kontekście sportowym grę w tenisa, możemy lepiej zrozumieć
wywoływaną przez nią motywację, jej atrakcyjność i rolę. Następnie możemy się przyjrzeć zawodnikom,
przyjmowanym przez nich stylom i rolom, aby zrozumieć wzajemne powiązanie szczegółów tworzących całość.
Jeśli więc później zaczniemy analizować różne uzupełniające się elementy, które składają się na funkcjonowanie
związku, łatwiej będzie nam zrozumieć, jak można poprawić jego jakość. Potrafimy wskazać, które elementy
stanowią o jego słabości bądź sile.
12
Podobnie zrozumienie własnych trzech głosów pomoże nam zrozumieć siebie jako całość. Głos instynktu to nie
czarny charakter — chyba że się mu na to pozwoli. Jeśli genetycznie uwarunkowane popędy wykorzystamy do
zbudowania takiego związku, który odpowiada nam i naszym partnerom, wówczas staną się one spoiwem, nie
pozwolą błądzić żadnej ze stron, a obojgu umożliwią rozwój i życie zgodne z pragnieniami. Bycie w dobrym
związku to nie nauka o kosmosie — to coś znacznie bardziej istotnego.
DOBRE I ZŁE ZWIĄZKI
Robin Prior: Podczas pierwszej wojny światowej mój dziadek był odpowiedzialny za transport amunicji wozem
konnym z arsenału na front. Miał dopiero szesnaście lat, był za młody, by brać udział w walce, lecz na tyle
dorosły, by zginąć. Pewnego dnia siedział na wozie wypełnionym amunicją, którą miał zawieść do walczących
oddziałów. Nagle pośród zgiełku i hałasu, dymów i odoru wojny posłuszny zwykle koń stanął dęba i poniósł,
ciągnąc za sobą wóz. Kilka sekund później niemiecki pocisk trafił dokładnie tam, gdzie przed chwilą stali. Mój
dziadek do końca swoich dni był przekonany, że zwierzę usłyszało nadlatujący pocisk, że wyłoniło jego dźwięk
spośród huku wybuchających wokół innych pocisków i uciekło. Bez względu na to, czy rzeczywiście tak było,
ucieczka z tamtego miejsca ocaliła mojego dziadka i w pewnym sensie trzydzieścioro siedmioro jego potomków.
Jestem jednym z nich i darzę wielkim sentymentem konie, które ponoszą. Mam trzy córki, a każda przyszła na
świat dlatego, że jeden z dwustu osiemdziesięciu milionów plemników zapłodnił jedną komórkę jajową. Gdyby
jakiś inny plemnik umiał się przemieszczać szybciej niż ten, który wygrał wyścig, każda z moich córek byłaby
inną osobą. Dwie młodsze urodziły się tylko dlatego, że któregoś dnia w holu hotelowym potknąłem się o walizki
mojej przyszłej żony. Gdyby postawiła je gdzie indziej albo gdybym się wtedy odruchowo nie odwrócił, nigdy nie
zaczęlibyśmy z sobą rozmawiać. Gdy się zastanowisz nad skomplikowaną sekwencją zdarzeń, dzięki którym
jesteś tutaj i czytasz tę książkę, wygrana na loterii wyda ci się całkiem prawdopodobna. Skoro już otrzymaliśmy
tak nieprawdopodobną nagrodę, to czyż miałoby sens ją zmarnować? Przyjście na świat to życiowa szansa. Jakość
życia natomiast zależy w największym stopniu od budowanych przez nas związków.
Jaki więc wpływ mają związki na twoje życie?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, przeprowadź w myśli następujący eksperyment.
Przypomnij sobie dwa związki, lepszy i gorszy. Jeśli żadne prawdziwe nie przychodzą ci do głowy, wymyśl je.
Najpierw zastanów się nad gorszym związkiem. Bądź w myślach z tamtą osobą.
Zamknij oczy i wyobrażaj sobie tę sytuację.
Nie patrz na siebie, lecz oglądaj ją własnymi oczami, tak jakbyś tam był.
Wyobrażaj sobie każdy szczegół tej osoby. Zauważ jej cerę, kolor oczu i włosów. Wyobrażaj sobie miejsce, gdzie
zazwyczaj się spotykaliście.
Usłysz jej głos, rozmowy, które prowadziliście, wszystkie towarzyszące wam dźwięki. Następnie posłuchaj
swojego wewnętrznego głosu. Czy przekazuje ci jakiś komunikat?
Zwróć uwagę na swoje uczucia. W której części ciała są zlokalizowane?
• Czy są miłe?
• Czy poziom twojej energii rośnie?
• Czy zmienia się twój oddech?
Przywołaj dźwięki, obrazy i uczucia i pozostając w stworzonym przed chwilą przez siebie nastroju, pomyśl o
przyszłości, o tym, jaka mogłaby dla ciebie być.
Weź głęboki wdech i otrząśnij się z tego nastroju. Wyrzuć obrazy, dźwięki i uczucia.
Powtórz cały proces, tym razem wyobrażając sobie siebie w drugim, lepszym związku. Pomyśl, że jesteś z tą
osobą. Patrz na nią oczami wyobraźni.
13
Zapamiętaj, co zobaczyłeś i usłyszałeś, co powiedział ci twój wewnętrzny głos, zauważ, co czułeś.
Odtwórz sceny, przypomnij sobie wasze rozmowy. Doświadczając tych wspomnień, bądź „w sobie". Doświadczaj
tak długo, aż twoje wspomnienia staną się jak najbardziej realistyczne.
Jak to pozytywne doświadczenie wpływa na twoje nastawienie wobec przyszłości?
To proste ćwiczenie pomoże ci zrozumieć, jak pozytywne związki kształtują twoją przyszłość i twój sposób bycia.
Zły związek zaciemnia przyszłość, dobry ją rozświetla. Zły związek odbiera ci energię, dobry dodaje. Związek ma
ogromne znaczenie dla twojego stanu emocjonalnego, a ten z kolei wpływa na to, jak postrzegasz świat, ile jest w
tobie entuzjazmu i wiary w realizację możliwości.
ZASADA PRZETRWANIA NAJLEPIEJ PRZYSTOSOWANYCH
Głos instynktu zazwyczaj daje pierwszy sygnał do nawiązania związku o charakterze seksualnym. Jest to część
naszej instynktownej wiedzy służącej przetrwaniu. Noworodek potrafi ssać pierś, płakać, gdy potrzebuje pomocy,
i krzyczeć, gdy ma zabrudzoną pieluszkę. W ten sposób stymuluje u swoich rodziców instynkt kochania i opieki,
nawet wtedy, gdy z niewyspania potykają się o wszystkie sprzęty w mieszkaniu. Mając zaledwie kilka tygodni,
dziecko potrafi się uśmiechać, czym roznieca miłość matki zmęczonej koniecznością nieustannej opieki. W
jakimś stopniu rodzicielska miłość i opieka również stanowią część naszego instynktu.
Jospeh 0'Connor: Pamiętam, jak patrząc w oczy mojej dopiero co narodzonej córki, ujrzałem serce wszechświata,
głębokie i spokojne. Było to tak, jakbym widział prawdziwą, nietkniętą jeszcze przez społeczeństwo, naturę
człowieka. Byłem oczarowany. Tak jakbym spoglądał w głąb krystalicznie czystej sadzawki, nie widząc jej dna.
Nasze instynkty sięgają równie wysoko, jak głęboko.
Instynkty najczęściej są nieświadome. Nie wymagają wysiłku. Niekiedy trzeba się wysilać, żeby je wyprzeć.
Pojawiają się w chwili naszych narodzin.
Wiedza genetyczna rozwija się wraz z nami. Geny stanowią narzędzia ewolucji. To jednostki dziedziczenia —
miliony w każdym chromosomie, czterdzieści sześć chromosomów w każdej komórce organizmu. To
zaprogramowane, wrodzone i przekazywane z pokolenia na pokolenie instrukcje dotyczące potomstwa.
Determinują wszystko: wzrost, karnację, siłę, odporność na choroby, potencjał rozrodczy i inteligencję.
Mechanizm przekazywania genów został poznany zanim jeszcze powstało słowo „gen". Przyjaciele i krewni
przez całe lata spierali się na temat dziedziczenia cech fizycznych przez dzieci. Obserwując skrzeczące i
wrzeszczące istoty, doszukiwali się podobieństw w kształcie nosa u nich i ich dziewięćdziesięcioletnich prababć.
Joseph 0'Connor: Wiele lat temu byłem z rodziną na wakacjach w Boulder w stanie Kolorado. Moja córka, Lara,
miała wtedy dwa i pół roku. Spacerowaliśmy po śródmieściu, gdzie na ulicach artyści malowali portrety. Lara
zapragnęła mieć jeden z nich. Wybrała karykaturzystę. Namalował ją jedzącą hamburgera. Po zaledwie kilku
minutach pokazał nam swój obraz. Lara była zachwycona. Kiedy spojrzałem na obraz, ujrzałem moją teściową!
Podobieństwo było niesamowite. Artysta zaznaczył jedynie pewną cechę, wydobył z wyglądu coś, przez co
podobieństwo rodzinne stało się uderzające. Portret ten mam do dziś.
Korzystne i współgrające z otoczeniem informacje genetyczne mają szansę przetrwania albo, mówiąc inaczej,
zwiększają tę szansę u osoby, u której występują. Te, które są niekorzystne, zmniejszają szansę przetrwania
swoich nosicieli i z pokolenia na pokolenie zanikają.
14
Wraz ze zmianami zachodzącymi w środowisku coraz to inne geny stają się wartościowe z punktu widzenia
przetrwania. Darwin nazwał to „zasadą przetrwania najlepiej przystosowanych jednostek", a więc tych, które
najlepiej pasują do swojego środowiska. Największy, najszybszy czy najsilniejszy nie zawsze oznacza najlepiej
przystosowany, o czym świadczy los dinozaurów.
Geny nie działają w pojedynkę, jeden gen nie warunkuje jednej cechy. Dochodzi między nimi do współdziałania,
podobnie jak to jest w wypadku ewolucji, czy też raczej współewolucji gatunków, które, by przetrwać, pozostają z
sobą w równowadze i potrzebują siebie nawzajem.
Najszybsza gazela
Ewolucja przebiega powoli. Nasz przodek z neolitu, który żył w epoce kamiennej ponad cztery i pół tysiąca lat
temu, pod wzglądem genetycznym był niemal taki sam jak człowiek współczesny. Dzisiejszy świat jednak bardzo
się różni od tego, w którym wtedy żył.
Ewolucja ma, paradoksalnie, charakter egoistyczny. Wprawdzie przetrwanie bądź reprodukcja najlepiej
przystosowanego osobnika przynosi korzyści całej grupie, niemniej jednak pojedyncza jednostka dba jedynie o
siebie. Najlepszym sposobem na przetrwanie grupy jest zapewnienie przetrwania jednostkom wchodzącym w jej
skład. Gazela, uciekając przed lwem, musi biec szybciej od niego, ale również od pozostałych gazel. Lew złapie
tę, która jest chora, słaba i najwolniejsza. Najszybsza gazela przeżywa, grupa wychodzi z próby zwycięsko,
jednak marne to pocieszenie dla tej gazeli, która kończy swój żywot w lwiej paszczy.
Ci, którzy dbają o własne interesy, dążą do przetrwania najlepiej przystosowanego osobnika i dobrej jakości
genetycznej grupy. Nierzadko jednak działamy wbrew owej zasadzie: ratujemy chorych, słabych i
przestraszonych.
Zgodnie z prawami ewolucji głównym zadaniem kobiety i mężczyzny jest przekazanie swoich genów. Jedną z
pierwotnych strategii osiągnięcia tego celu przez mężczyznę jest zapłodnienie jak największej liczby kobiet.
Można ją nazwać strategią liczbową; milion plemników podczas jednej ejakulacji oznacza, że mężczyzna może
być ojcem wielu dzieci. Aby w pełni kontrolować swoje partnerki i trzymać je z dala od innych mężczyzn, musi
dominować na swoim terytorium. Im silniejszy mężczyzna, tym lepsze wybiera kobiety. Kobieta natomiast
posługuje się strategią jakościową; chce się jak najlepiej opiekować stosunkowo małą liczbą dzieci. Aby zapewnić
potomstwu odpowiednie schronienie, potrzebuje obecności mężczyzny. Mężczyzna nie czuje presji ewolucyjnej
ku tak rozumianemu związkowi.
Zatem z czysto genetycznego punktu widzenia mężczyzna potrzebuje swojego terytorium, musi coś posiadać,
chce być przekonany, że to on jest ojcem i mieć pewność, że jego dzieci będą miały dobrą opiekę. Kobieta
natomiast potrzebuje silnych genów zapewniających przetrwanie jej dzieciom, schronienia i opieki. Owe popędy
ciągle są w nas żywe. Kierują nami przy wyborze partnera i musimy przyjąć do
wiadomości ich istnienie,
pamiętając jednocześnie, że to tylko jeden z elementów większej całości.
15
Chemia między nami
Każdy z nas jest zaprogramowany także w sensie fizycznym. Mężczyźni znajdują się pod wpływem hormonu
męskiego, testosteronu. To on kształtuje siłę ich mięśni i oddziałuje na poziom agresji. Wpływa też w znacznym
stopniu na myśli i zachowania związane z seksem. Kobiety, którym ze względów zdrowotnych podaje się
testosteron, skarżą się, że bardzo często myślą o seksie. „Przecież to normalne", odpowiadają mężczyźni.
Żeńskim odpowiednikiem testosteronu jest oksytocyna. To ona daje sygnał do rozpoczęcia porodu, stosuje się ją
więc w celu wywołania akcji porodowej. Posiada też bardzo ciekawe działanie uboczne, albowiem prowadzi do
amnezji. Odpowiada za potrzebę więzi, troski i opieki. Czyżby więc antidotum na problemy mężczyzn z ich
związkami miało być podawanie oksytocyny? Nie, ponieważ nie współgra ona z pozostałymi ich hormonami.
Testosteron to jeden z czynników, które sprawiają, że mężczyzna chroni, bada i broni swego terytorium. Dzięki
oksytocynie dzieci mają zapewnione wychowanie, opiekę i troskę. Z biologicznego punktu widzenia dzieci nie
potrzebują dwóch matek ani dwóch ojców. Najlepiej, gdy mają parę rodziców, ojca i matkę.
Badaniem wpływu ewolucji na cechy psychiczne zajmuje się psychologia ewolucyjna. Dowodzi ona, jak się
wydaje, że zachowaniem kobiet i mężczyzn kierują inne wartości, ich ewolucja bowiem przebiegała w różnych
kierunkach. Mężczyźni skłaniają się raczej ku indywidualizmowi, sprawiedliwości, prawu i aktywności, podczas
gdy kobiety bardziej cenią relacje i to, co się z nimi wiąże, na przykład opieką i odpowiedzialność.
Mężczyzna i kobieta różnią się. Podobnie nie można znaleźć dwóch takich samych mężczyzn lub kobiet.
Uogólnianie niesie z sobą niebezpieczeństwo przypisywania danej grupie według nas typowych dla niej
zachowań, zdolności lub postaw, bez względu na występowanie różnic indywidualnych.
Ewolucja dała każdemu z nas spory zasób sposobów przyciągania partnera i bycia dla niego atrakcyjnym.
Podstęp, uwodzenie, zniewalanie, zmuszanie, pozowanie, kokieteria, spieranie się — to zachowania typowe także
dla świata zwierzęcego. Są efektywne, a więc zostają przekazane następnym pokoleniom. Ewolucja wybiera
najbardziej przebiegłych, pomysłowych i obdarzonych jeszcze innymi atrybutami przedstawicieli obu płci. Wiele
porad, które na swych łamach prezentują popularne czasopisma, koncentruje się na umiejętności uwodzenia,
usidlania i zniewalania. Przeglądając prasę w kiosku na lotnisku, człowiek neolitu czułby się jak u siebie w domu.
Praca zespołowa
W miarę rozwoju kobieta i mężczyzna stawali się w swoich dziedzinach coraz lepszymi ekspertami, rozkwitali,
mieli więcej potomstwa. Ci, którzy pracowali w grupach, osiągali lepsze wyniki. Praca zespołowa wyrosła ze
wspólnego celu, jakim było przetrwanie prowadzące do reprodukcji.
Przez wiele tysięcy lat owa pierwotna zasada była podstawą funkcjonowania par. Dzięki prostym technikom
miały one schronienie, ciepło w zimie i pożywienie dla potomstwa. Poziom technologii i możliwości ograniczały
ich aspiracje, a tym samym wymagania wobec partnera. Im większe oczekiwania i możliwości, które otwiera
przed nami życie, tym więcej oczekujemy od drugiej osoby.
16
Styl życia oraz presja na związek kobiety i mężczyzny zmieniły się w minionym stuleciu bardziej niż
kiedykolwiek, niemniej jednak nasze popędy pozostały bez zmian. Wybieramy partnera, słuchając głosu
instynktu, który się opiera na pochodzących sprzed wielu tysięcy lat kryteriach związanych z przetrwaniem.
Pracując nad własnymi genetycznymi popędami, możemy „przyspieszyć adaptację". Możemy się rozkoszować
przyjemnościami i jednocześnie radzić sobie za pomocą intelektu z tymi popędami, które nic nie wnoszą do
współczesnego życia. Niepotrzebne są nam już wielkie obszary. Możemy planować nasze związki, biorąc pod
uwagę instynktowne pragnienia, zmiany, które zaszły w świecie, i podpowiedzi intelektu.
Ewolucja przebiega powoli i nie zmierza do konkretnego celu. Jeśli wydaje się nam, że jest inaczej, to
prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji na końcu łańcucha pokarmowego. Nie ma
żadnego ostatecznego planu, w którym człowiek zajmowałby jakieś miejsce.
Tylko od nas zależy, czy to właściwie zrozumiemy.
NATURA A WYCHOWANIE
Odróżnienie instynktu od wyuczonego zachowania bywa trudne. Nasze działania, tak jak różnice, są wynikiem
kombinacji obu tych czynników. Większość wyuczonych zachowań wypływa z różnic genetycznych. Wystarczy
przypomnieć znaną prawdę, że chłopcy lubią się bawić żołnierzykami i piłkami, podczas gdy dziewczynki mają
zamiłowanie do lalek i strojów. Tak więc warunkowanie wzmacnia tendencje, które są nam dane od biologii. Bez
względu na to, jak dziwaczne wydaje się zachęcanie dziewczynek do zabawy plastikowymi karabinami, a
chłopców lalkami, to jednak każde dziecko powinno mieć szansę wyboru własnego stylu wyrażania swojej płci.
Zdarza się, że zastanawiając się, jak postępować z dziećmi, przyglądamy się ich rodzicom.
Joseph 0'Connor: Wyglądem bardzo przypominam swojego ojca, a od wielu osób słyszę, że mamy również
podobne charaktery. Według nich podobieństwo fizyczne zakłada istnienie podobieństwa charakterologicznego.
Zatem mówi się, że jestem uzdolniony artystycznie, muzykalny i niepraktyczny. Upłynęło trochę czasu, zanim
zacząłem odróżniać swoje prawdziwe cechy od tych, które przypisały mi życzliwe osoby. Postanowiłem
praktycznie rozwinąć moje uzdolnienia plastyczne i muzyczne. Ponadto, ponieważ mój ojciec jest aktorem,
nauczyciele uważali, że ja również potrafię grać. Dopiero po trzech latach nieudanych przedstawień udało mi się
ich przekonać, że jest inaczej.
Robin Prior: Mój ojciec zmarł, gdy miałem pięć lat, więc pamiętam go jak przez mgłę. W latach mojej młodości
wręcz zalewano mnie opowieściami o tym, jakim był miłym i troskliwym mężczyzną. Jednocześnie bezustannie
podkreślano, że jestem do niego bardzo podobny. Nie ulega więc wątpliwości, że choć tego nie pamiętam,
musiałem się nauczyć od niego pewnych zachowań. Ponadto moje postępowanie było z pewnością w pewien
sposób kształtowane przez presję wywoływaną ciągłymi porównaniami. Wyglądałem tak jak on,
więc musiałem się zachowywać tak jak on. Mówi się o mnie, że jestem przyjemny i troskliwy. Bardzo trudno
jednak orzec, jaką część mojego charakteru odziedziczyłem, a jaką stanowią wyuczone zachowania.
Jedna z większych trudności w dokonaniu omawianego rozróżnienia polega na tym, że zarówno wyuczone
zachowania, jak i cechy odziedziczone pochodzą z tego samego źródła. Masz prawo uważać, że niektóre z
opisanych w tym rozdziale cech są nabyte, a nie przekazane w genach. Uczenie się może wzmacniać, zamazywać
bądź współdziałać z zachowaniem instynktownym.
17
Rodzina
Obecnie coraz częściej mamy do czynienia z bankami nasienia, sztucznym zapłodnieniem, klonowaniem i innymi
metodami przedłużania gatunku. Rodzi się więc pytanie, czy tradycyjna rodzina jest jeszcze ważna i potrzebna.
Badania sugerują, że dzieci z rodzin niepełnych są w pewien sposób upośledzone, jednak może to być częściowo
efektem społecznego warunkowania. W dalszym ciągu sposób organizacji naszego społeczeństwa faworyzuje
rodzinę tradycyjną. Możliwe, że w przyszłości będziemy tak zorganizowani, że rodziny niepełne będą
funkcjonować lepiej niż tradycyjne.
Bez względu na to, jak wygląda nasza rodzina, chcemy, by panowały w niej satysfakcjonujące i szczęśliwe
relacje. Chcemy być bezpieczni i kochani i w zamian dawać poczucie bezpieczeństwa i miłość. Natura
niezmiennie skłania nas do łączenia się w pary. Według ewolucjonistów rodzina z obojgiem rodziców nadal
będzie najefektywniejsza w wydawaniu na świat potomstwa i jego wychowywaniu. Liczba kobiet i mężczyzn w
populacji dorosłych osób jest mniej więcej taka sama, choć na świat przychodzi więcej chłopców. W krajach
zachodnich rodzi się około stu sześciu chłopców na sto dziewczynek, co w znacznym stopniu kompensuje wyższą
śmiertelność wśród chłopców w późniejszym życiu. Może też mieć to związek z tradycyjną (i obarczoną
ryzykiem) męską rolą myśliwego, obrońcy i wojownika. Rzeczywiście, wydaje się, że po dramatycznym spadku
populacji mężczyzn w wyniku pierwszej wojny światowej wzrosła liczba chłopców przychodzących na świat, być
może dlatego, by została zachowana równowaga. Skąd natura o tym „wiedziała"? W grę wchodzą siły wyższe niż
nasza świadomość i inteligencja.
W wielu kulturach spotykamy się z mitem, według którego kobieta i mężczyzna stanowili kiedyś jedną osobę, po
czym zostali rozdzieleni. Od tamtej chwili każde stara się odnaleźć swoją drugą połowę. Wyrażenie „moja druga
połowa" jest zresztą często stosowanym określeniem partnera.
Ten sam motyw leży u podstaw biblijnej historii Adama i Ewy.
Wiele rozwiedzionych osób wchodzi w drugi, bądź nawet trzeci związek. Zjawisko to sugeruje, że chcemy się
łączyć w pary, choć nie zawsze nam się to udaje za pierwszym razem.
Dlaczego zatem więź między kobietą i mężczyzną w wyniku ewolucji nie uległa wzmocnieniu? W
przeciwieństwie do łabędzi, które umierają po stracie swojego partnera, człowiek stanowi dla ewolucji zbyt
wielką wartość. Dlatego też nasze związki są nieco słabsze niż u pewnych gatunków, a jednocześnie znacznie
silniejsze niż u innych. Pozwalają zbudować nowy związek po śmierci partnera. To jasne i zrozumiałe. Owa
możliwość rozpoczynania na nowo, bez poczucia winy wobec utraconego partnera, pozwala nam jak najlepiej
wykorzystać nasze życie.
STEREOTYPY I RÓŻNICE
Poprzez nasze dzieci ewolucja kieruje nas w przyszłość. Od chwili ich narodzin aż do pełnoletności naszym
głównym zadaniem z ewolucyjnego punktu widzenia jest dbałość o ich zdrowie. To minimum, którego spełnienie
jest obowiązkiem każdego rodzica; rzecz jasna robimy znacznie więcej.
Trud rodzicielski człowieka jest znacznie większy niż jakiegokolwiek innego gatunku. Zaledwie kilka pokoleń
wstecz, kiedy średnia długość życia była znacznie krótsza, a rodziny liczebniejsze niż obecnie, niektórzy
poświęcali całe swoje dorosłe życie na pełnienie rodzicielskich obowiązków. Od tych zobowiązań zwalniała
jedynie śmierć. Aby ułatwić sobie rodzicielstwo, mężczyzna i kobieta zaczęli się specjalizować w pełnieniu
18
konkretnych funkcji. Te zdolności psychiczne i fizyczne nadal oddziałują na naszą codzienność, na to, jak
szukamy i traktujemy swoich partnerów. Różnice między płciami mogą stanowić źródło spełnienia, ale mogą też
zrujnować związek. Analizowanie różnic genetycznych ma na celu zrozumienie zespołu przeszłości po to, by
ukształtować zespół przyszłości.
Natura doprowadziła do powstania dwóch płci głównie dlatego, że dzięki temu najefektywniej można
zróżnicować populację. To, że mężczyzna i kobieta różnią się, w żaden sposób ich nie wartościuje. Zazwyczaj
mężczyźni są silniejsi, co nie oznacza jednak, że siła jest wartością, a mężczyźni są bardziej wartościowi niż
kobiety. W pewnych sytuacjach siła bywa bardziej przydatna, w innych mniej. Ważny jest jedynie wpływ owych
różnic na związek. Niedopuszczalne jest wykorzystywanie przez kobietę lub mężczyznę jakiejkolwiek różnicy do
tego, by zmusić partnera do przyjęcia roli, której nie chce.
Istnieje wiele stereotypów związanych z płcią. Napotykamy je w telewizji, gazetach, filmach i rozmowach. Tutaj
nieco je przejaskrawiliśmy; z pewnością usłyszysz jeszcze niejedną ich wersję.
Według jednego z takich stereotypów wszyscy mężczyźni są gruboskórni i myślą tylko o sobie. Interesuje ich
piłka nożna, piwo i seks, najlepiej w tej właśnie kolejności. Są niechlujni i brudni, nigdy nie pamiętają o
urodzinach, rocznicach ani gdzie położyli kluczyki do samochodu. Kobiety ufają im i powierzają swe tajemnice
na własne ryzyko. Przy najmniejszej okazji, czy też może po pierwszym piwie, mężczyzna wyjawia je w
najbliższym domu publicznym. Mówiąc krótko, mężczyźni zachowują się źle. Cierpią na zatrucie testosteronem,
w ciągu jednej nocy przeistaczając się z aniołków śpiewających w chórze w neandertalczyków. Zacytujmy
Woody'ego Allena, który twierdzi, że mężczyzna został obdarzony penisem i mózgiem oraz taką ilością krwi,
która w danej chwili wystarcza na działanie tylko jednego z tych organów. Dość tego.
Postarajmy się zachować jakąś równowagę między płciami i przywołajmy w tym miejscu inny stereotyp. Kobiety
uwielbiają prace domowe i poranne kawki z przyjaciółkami. Ich największą przyjemnością jest robienie zakupów
i rozmawianie, przy czym w jednym i w drugim doszły do perfekcji. O seksie myślą jedynie wtedy, gdy inna
kobieta zaczyna się interesować ich mężczyzną. Ciąża to czas ich największego szczęścia. Mężczyźni nigdy nie
powinni wymagać od nich racjonalnych decyzji. Brak im logiki, w ułamku sekundy przeskakują z jednego tematu
na drugi, nie potrafią podążać za argumentami. Cierpią na zatrucie oksytocyną. Posłużmy się słowami Aldousa
Huxleya: „Kobieta minus mężczyzna równa się lunatyk; mężczyzna minus kobieta równa się świnia". Billy
Crystal, amerykański aktor komediowy, powiedział z kolei: „Kobieta do miłości potrzebuje powodu. Mężczyzna
potrzebuje miejsca".
Denerwujące są te stereotypy, prawda? Są gorsze niż karykatura. Nie odpowiada im żadna osoba, choć w każdym
tkwi ziarenko prawdy.
Stereotyp to przejaw skrajności, uogólnienia mogą doprowadzić do pomijania cech pozytywnych bądź
negatywnych danego człowieka. Jeśli na podstawie doświadczenia sądzisz, że wszyscy przedstawiciele płci
przeciwnej są kochający, to jedna osoba tej płci, która nie kocha, może cię zranić. Podobnie, jeśli uważasz, że u
wszystkich przedstawicieli płci przeciwnej występuje specyficzna słabość czy wada, to możesz nie zauważyć
człowieka, który owej słabości bądź wady nie posiada. Często postrzegamy zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Tymczasem każdy z nas jest wyjątkowy i tak powinien być traktowany.
19
Uogólnienia
Rozpocznijmy od zastrzeżenia: będziemy mówić jedynie o uogólnieniach w aspekcie biologicznym. Ponadto od
każdego uogólnienia istnieją pewne odstępstwa — inaczej byłaby to zasada. Tak więc mówiąc, że mężczyźni są
ciężsi od kobiet, nie twierdzimy, że każdy mężczyzna jest cięższy od każdej kobiety, lecz jedynie dokonujemy
pewnych obserwacji dotyczących płci, które mogą nam pomóc we wzajemnym zrozumieniu. Oto kilka uogólnień,
jak się wydaje solidnie popartych niedawnymi badaniami.
We wczesnej fazie rozwoju chłopcy energiczniej poruszają kończynami. Między pierwszym a drugim rokiem
życia lubią stukać jedną zabawką o drugą, a naturę przedmiotów poznają przez ich psucie. Są silniejsi od
dziewczynek i częściej się wspinają. Są bardziej niespokojni, znacznie hałaśliwsi, częściej stosują przemoc,
tryskają energią. Dziewczynki z kolei szybciej uczą się mówić, czytać, wchodzić w interakcje i rozumieć je. Mają
lepsze osiągnięcia w nauce i wyższy średni iloraz inteligencji.
Przez całe życie mężczyźni górują nad kobietami pod względem cech fizycznych. Są średnio o dwadzieścia
procent ciężsi i o trzydzieści procent silniejsi. Różnice między tymi wielkościami zmniejszają się, co pozwala
przypuszczać, że ewolucja mężczyzny będzie zmierzać w tym kierunku. Mężczyźni są też bardziej agresywni, o
czym świadczy historia stoczonych przez nich walk. Żadne dowody nie wskazują na to, że słabi opanują świat
(chyba że silni poddadzą się bez walki).
Z kolei kobiety są mniej podatne na choroby. W ujęciu biologicznym, jeśli matka może zapewnić dziecku
nieprzerwaną opiekę, obecność ojca staje się niekonieczna. Organizm kobiety magazynuje więcej tłuszczu
stanowiącego zapas na czas potencjalnego głodu.
Mężczyźni mają większe nosy, przez które podczas walki wdychają więcej tlenu. Gdy nadchodzi czas wyrażania
agresji i walki o partnerkę, ich głos się obniża na skutek zwiększonego wydzielania testosteronu. Rośnie zarost,
odpowiednik lwiej grzywy, znak, który ostrzega innych mężczyzn, że w sąsiedztwie pojawił się nowy „zestaw
genów".
Fala testosteronu u dorastających chłopców sprawia, że są nietowarzyscy i zamknięci. Chcą być sami albo
przebywają z tymi, którzy odczuwają podobną potrzebę samotności. W przeszłości takie aspołeczne zachowania
prawdopodobnie zmuszały ich do opuszczenia swojej grupy i szukania nowej, w której walczyli o kobiety. W ten
sposób unikano endogamii.
Mężczyźni bardziej ryzykują. W organizmie człowieka stwierdzono obecność monoaminooksydazy (MAO), która
jest ściśle związana z podejmowaniem ryzyka. Mężczyźni mają więcej MAO od kobiet, młodzi mężczyźni więcej
od starszych mężczyzn, osoby z zamiłowaniem do niebezpiecznych zachowań i dyscyplin sportu więcej niż te,
które wolą bierne i mniej ryzykowne sposoby spędzania wolnego czasu. U niebezpiecznych przestępców jest jej
najwięcej.
Z perspektywy historii to mężczyźni przełamywali granice, dokonywali wynalazków, odkrywali nowe światy. Ich
dominacja w tym względzie wynikła po części z tego, że kobiety, znajdując się pod ich kontrolą, miały znikome
możliwości. Brak też dokładnych danych. Bez wątpienia jednak jest w mężczyznach coś, co każe im patrzeć
przed siebie, tęsknić do odkrywania tego, co jest za horyzontem. Lubią brawurę, życie na krawędzi. Tacy
śmiałkowie zdobywali przecież najwięcej partnerek.
Dla mężczyzn wszystko jest wyzwaniem. Bardziej lubią rywalizować. Kapitalizm został stworzony przez nich i
dla nich.
20
Prace nad amerykańskim programem kosmicznym były najbardziej intensywne wtedy, gdy można było pokonać
Rosjan. Najposłuszniejsi żołnierze rekrutują się spośród młodych mężczyzn. Wydaje się, że testosteron działa na
nich dwojako: albo zabijają, albo uprawiają seks. Kiedy do głosu dochodzą hormony, nie potrzebują wiele, by
walczyć dla sprawy. Podejmują ryzyko częściowo dlatego, że mają poczucie własnej niezniszczalności i
nieśmiertelności, co również stanowi cechę dobrego żołnierza. Starsi mężczyźni chętniej szukają łatwiejszych
rozwiązań. Być może spadek poziomu MAO, poczucie odpowiedzialności za innych oraz uświadomienie sobie
własnej śmiertelności sprawia, że mniej ryzykują.
Instynkt rywalizacji jest u nich tak silny, że uznają za naturalne, gdy kobiety kibicują ich sportowym zmaganiom.
Futbol amerykański, w którym zawodnicy za pomocą specjalnych strojów wyolbrzymiają swoje gabaryty, rzucają
się na siebie jak rozjuszone byki, a czirliderki niczym śliczne nagrody za zwycięstwo stoją przy krawędzi boiska,
to odgrywanie pierwotnych popisów męskości.
Nawet wchodząc w skład zespołu, mężczyźni dążą do indywidualnych osiągnięć. Cenią kompetencję, skuteczność
i osiągnięcia. Muszą widzieć przed sobą konkretny cel. Muszą wiedzieć, że są potrzebni.
Mężczyźni to istoty terytorialne. Przestrzeń, ziemia i posiadanie znaczą więcej niż partnerka. Lubią wyznaczać
swoje terytorium, odciskać na nim własne piętno. Panuje przekonanie, że kiedy para wprowadza się do pokoju
hotelowego, kobieta najpierw sprawdza, jak wygodne jest łóżko, a mężczyzna oddaje mocz w toalecie, co jest
współczesnym przejawem ról zakodowanych w nas przez instynkt.
Kobiety natomiast dostrzegają korzyści płynące ze wspólnoty, współpracy i związku. Wiedzą, jak tworzyć pokój i
harmonię. Wojny i konflikty są im niepotrzebne. Wolą być szczęśliwe, niż mieć zawsze rację.
Wydaje się, że mężczyźni są lepsi w prostych zajęciach, podczas gdy kobiety dobrze sobie radzą ze złożonymi
zadaniami.
Joseph O'Connor: Mieszkam z żoną i dwiema córkami, co sprawia, że niekiedy czuję się, jakbym jeździł kolejką
górską w wesołym miasteczku. Wokół mnie toczy się rozmowa, dokonuje gwałtownych zwrotów, a między
tematami nie ma żadnego związku — przynajmniej według mnie. „Czy to się jakoś łączy z tym, o czym przed
chwilą mówiliśmy?", pytam, zupełnie bezsilny. „Nie", odpowiadają.
„Myślałyśmy, że już skończyłeś". Zarzucam im, że przeskakują z tematu na temat, a one na to, że nie jestem
wystarczająco elastyczny, żeby za nimi nadążyć.
Kobiety mają lepsze umiejętności werbalne. Zamiast brutalnej przemocy rozwinęła się u nich lepsza świadomość
społeczna i zdolność postrzegania. Mają ostrzejsze zmysły. Lepiej rozumieją i bardziej cenią związki. To dlatego
kobieta często scala związek. Ona też zazwyczaj go kończy, znacznie wcześniej bowiem od mężczyzny zauważa,
że nie ma szans na przetrwanie.
Kiedy mężczyzna jest zdenerwowany bądź ma jakiś problem, wycofuje się i zaczyna rozmyślać, upewniając się,
że wszyscy o tym wiedzą. Niemniej jednak nie wiadomo, czy warto być przykrym, mieć humory i rozmyślać nad
wszystkim, trzymając w ręku włócznię. Kobiety wolą o wszystkim porozmawiać, myśląc na bieżąco w trakcie
rozmowy.
21
Z
atem mężczyźni i kobiety się różnią. Nie jest to z pewnością żadne nowe odkrycie. Cóż więc mamy z tym zrobić? Można
by, choć to nie najlepsze rozwiązanie, przez całe życie nakłaniać płeć przeciwną do ujrzenia rzeczywistości naszymi oczami.
Podobnie można też postępować w relacjach z tą samą płcią. Tymczasem zmuszanie partnera, by tak samo widział, słyszał i
odczuwał, prowadzi do destrukcji. To droga do unieszczęśliwienia obu stron. Jeśli jednak znamy różnice i wiemy, jak można
połączyć umiejętności i zdolności obojga, aby sprostać współczesnym potrzebom, będziemy na najlepszej drodze do bardziej
satysfakcjonującego związku.
ZAUROCZENIE I ATRAKCYJNOŚĆ
Wstępne zauroczenie powstaje nagle i nie zawsze zależy od wyglądu drugiej osoby. Ten, kto szybko roznieca w
sobie ogień miłości, nierzadko musi go równie szybko gasić, jeśli się okaże, że pod jakimś względem jest ona
nieodpowiednia. Bywają jednak takie momenty, na przykład wakacje lub chwilowe zapomnienie przy drinku
(współdziałanie tych czynników prowadzi do skumulowanych efektów), gdy tego rodzaju refleksja przychodzi po
dłuższym czasie. Do krótkich romansów zachęca przede wszystkim głos instynktu. Im dłuższa znajomość, tym
większy udział pozostałych głosów. Im później twoja wiedza i zdrowy rozsądek będą miały szansę coś
powiedzieć, tym bardziej się angażujesz w związek. Może się okazać, że jesteś z kimś olśniewająco pięknym, ale
nie macie wspólnej płaszczyzny porozumienia ani konkretnego sposobu zakończenia związku. W takiej sytuacji
głos instynktu będzie się silnie przeciwstawiał zerwaniu relacji.
Genetycznie uwarunkowane zauroczenie (przyciąganie się) jest istotne, ponieważ wpływa na nasze pożądanie
seksualne. Wiedza natomiast oddziałuje na tworzone przez nas związki. Mówiąc ogólnie i z perspektywy
biologicznej, za szczególnie atrakcyjne u kobiety mężczyzna uważa te cechy, które świadczą o jej zdrowiu.
Wygląd kobiety powinien świadczyć o tym, że ma dobre geny, jest wystarczająco silna, by przetrwać ciążę i
poród, oraz będzie w stanie wykarmić dziecko własnym mlekiem, dopóki on nie zacznie na nie łożyć. Jeśli jedno
z tych kryteriów pozostaje niespełnione, zmniejszają się szanse męskich genów na przetrwanie. Chociaż
mieszanki mleczne i opieka medyczna zdecydowanie zmniejszyły ryzyko towarzyszące ciąży i porodowi, to w
oczach mężczyzny ciągle jeszcze można zobaczyć iskrę zainteresowania na widok owych dawnych oznak
odpowiedniej partnerki. W miarę upływu lat nasze włosy, skóra i oczy stają się coraz bardziej suche i wyblakłe.
W ujęciu biologicznym poziom naturalnej wilgotności ma związek z płodnością.
Dla mężczyzny łagodne, zaokrąglone linie również są synonimem zdrowia. Nie oznacza to jednak, że kobieta jest
tym atrakcyjniejsza, im więcej ma krągłości. Istnieje pewien punkt optymalny między zbyt małymi i zbyt dużymi
krągłościami. Istotna jest zależność między biodrami a wagą, a nie pojedyncze wymiary. W pewnych kulturach
europejskich, które nie poddały się wpływom Zachodu, większe oznaczało piękne. Było to w czasach, gdy
pożywienia było mniej i żyło się gorzej niż obecnie. Nadwaga, choć zwiększała ryzyko chorób związanych z
otyłością, to jednak zmniejszała niebezpieczeństwo zachorowań na skutek niedożywienia. W takich czasach
malował Rubens. Symetria twarzy i całego ciała również była postrzegana jako oznaka zdrowia, była więc
atrakcyjna.
Kobiety także posługują się strategiami instynktownymi. Poszukują silnych genów. Powszechnie uważa się, że
przystojny mężczyzna to taki, który ma duże mięśnie, silnie zarysowaną żuchwę i agresywnie się zachowuje.
Drugie kryterium, które stosują kobiety, to możliwość uzyskania schronienia i pożywienia, tak by można było
bezpiecznie i zdrowo wychować potomstwo, zwiększając tym samym szansę jego przetrwania. W czasach
pierwotnych te dwa kryteria często współwystępowały. Wysoki wzrost, mięśnie, agresja, siła i pragnienie
dominacji świadczyły zazwyczaj o tym, że ich posiadacz ma dobre geny i jest na tyle zazdrosny, że będzie
trzymał innych z daleka. Inteligencja także jest seksowna. Inteligentny mężczyzna ma większe możliwości
uzyskania dobrze płatnej pracy, a więc zapewni utrzymanie i opiekę.
22
Potrzeba opieki idzie w parze z pragnieniem, by partner posiadał władzę, pozycję, status i wpływy. Jak mówiła
żona przewodniczącego Mao: „Najpierw był seks, a potem władza". Seksowność władzy wynika z dążenia
mężczyzny do rywalizacji i dominacji. To z tej przyczyny wielu mężczyzn dąży do sukcesu, niekiedy kosztem
zdrowia, przyjaciół, hobby i — paradoksalnie — rodziny, którą stworzyli, sięgając po ten sukces.
Kobiety są wrażliwe na fizyczne oznaki zdrowia mężczyzny. Pociągają je mięśnie (a nie krągłości), choć bez
przesady oglądanej na pokazach kulturystycznych. Skłonne są też utożsamiać wzbudzane przez siebie
zainteresowanie seksualne lub romantyczne z możliwością dłuższego związku. Seks i związek są ściśle
powiązane. Uznają, że zwykła znajomość może z czasem przerodzić się w coś więcej. Mężczyznom takie
oczekiwania mogą się zdawać mylące, podczas gdy kobietom męskie krótkoterminowe strategie — bez serca.
Wydaje się, że obecnie mamy do czynienia z pewną zmianą w charakterze kobiecego zauroczenia. Być może jest
to chwilowe odstępstwo od normy, moda, która przeminie. Może też to być przejaw ewolucji bądź nieświadomy
krok ku przyspieszonej adaptacji. Współcześni gwiazdorzy filmowi są łagodniejsi i bardziej opiekuńczy od swych
szorstkich i gotowych do działania poprzedników.
Ważna również jest, naturalnie, osobowość. Poczucie humoru, opiekuńczość, umiejętność okazywania miłości,
bycie godnym zaufania, radość to atrybuty ważniejsze niż wygląd fizyczny i status. Niektóre z tych cech mają
bezpośredni związek z potrzebą obrony. Inne wpływają raczej na ogólną jakość życia niż na przetrwanie i
reprodukcję. Według mężczyzn pogodne usposobienie kobiety świadczy o jej zmysłowości; kobiety ulegają
zauroczeniu mężczyzną na wyższym poziomie.
Wiele badań poświęcono też analizie wpływu zapachu ciała na przyciąganie się płci. Podłożem większości tych
prac naukowych było pragnienie zdobycia wielkich pieniędzy na sprzedaży zauroczenia seksualnego
zapakowanego w małe buteleczki. Nic nie sprzedaje się tak dobrze jak seks. Badania potwierdzają, że dla kobiet
zapach męskich feromonów jest znaczniej bardziej atrakcyjny podczas owulacji. Wydzielany przez nie zapach
zmienia się wraz z rytmem owulacyjnym, co wywołuje nieświadome reakcje mężczyzn.
Z badań wynika też, że zarówno mężczyźni, jak i kobiety zwracają uwagę na osoby, które są podobne do nich pod
względem atrakcyjności. Typowe dla obu stron pragnienie znalezienia najatrakcyjniejszego partnera wprowadza
pewną równowagę: szukamy kogoś o miłej aparycji, lecz nie zanadto atrakcyjnego, żeby nie znalazł sobie kogoś
innego. Owo pragnienie podobieństw jest znane już od pokoleń. Kiedy dorosłe dzieci przyprowadzają rodzicom
swoich przyszłych partnerów, dowiadują się od nich, czy partnerzy ci są dla nich dostatecznie dobrzy. Takie
natychmiastowe oceny wyrażane przez opiekuńczych rodziców zazwyczaj się opierają na zewnętrznym wyglądzie
partnera. Kiedy widzimy dwoje ludzi, z których jedno jest znacznie bardziej atrakcyjne od drugiego, zakładamy,
że jakiś inny czynnik musi równoważyć tę niezgodność — pieniądze, władza albo osobowość.
Pamiętaj, że są to jedynie uogólnienia dokonywane z perspektywy biologicznej. Nie wyczerpują one tematu.
Wybór partnera jest kształtowany wieloma czynnikami, w tym wpływami społecznymi i racjonalnymi. Niemniej
jednak instynktowne zauroczenie odgrywa w nim równie istotną rolę.
Dokonaliśmy więc podziału oddziaływań na społeczne, instynktowne i racjonalne. W dalszej części naszych
rozważań ponownie połączymy je w całość.
Oto, jak możesz lepiej poznać głos swojego instynktu.
Wróć myślą do czasów, gdy odczuwałeś ogromny pociąg fizyczny do partnera — może za sprawą jego wyglądu,
może głosu. Nie myśl o tym, co było później, teraz istotne jest to, że byłeś nim zauroczony, chciałeś go lepiej
poznać, mogłeś z nim rozmawiać, choćby przez krótką chwilę.
• Czy pociągało cię coś, co widziałeś?
• Co cię pociągało w jego głosie?
• Co o nim myślałeś, jaki miałeś jego obraz?
• Jakie są cechy tego obrazu?
• Czy ten obraz jest mały czy duży? Jasny czy ciemny? Ruchomy czy nieruchomy?
23
• Czy jest kolorowy czy czarno-biały?
• Jak daleko od ciebie się znajduje?
• Czy z tym obrazem są skojarzone jakieś głosy?
• Co, jeśli w ogóle, do siebie mówicie?
• Jaki jest twój wewnętrzny głos?
• Co czujesz?
• Gdzie są zlokalizowane twoje uczucia i jakie są ich cechy?
Takie pytania pomogą ci poznać głos twojego instynktu, tę część ciebie, która podlega natychmiastowemu
zauroczeniu drugą osobą, zanim jeszcze zdążysz ją poznać i pozwolisz przemówić swoim pozostałym głosom.
Czy zauroczenie seksualne jest istotne, skoro jest uwarunkowane genetycznie? Oczywiście, że tak. Czy
powinniśmy się opierać instynktownemu zauroczeniu? Oczywiście, że nie. Dlaczego mielibyśmy przeciwstawiać
się czemuś, co jest źródłem przyjemności? Ignorując rolę, którą w związku odgrywa instynktowne zauroczenie,
ściągasz na siebie katastrofę. Jeśli od początku znajomości nie czujesz fizycznego i seksualnego pociągu do
partnera, to nawet jeśli łączy was innego rodzaju zauroczenie, wasz związek będzie się trudniej rozwijać. Jeśli
pozostajesz w związku z osobą, do której nie czujesz żadnego pociągu, jesteś na najlepszej drodze do zdrady.
Głos twojego instynktu, ignorowany, odstawiany na dolną półkę, któregoś dnia w momencie słabości odezwie się
i obudzi w tobie namiętność. Dzięki owej seksualnej chemii można odróżnić miłość od przyjaźni, chociaż
zaspokaja ona tylko jeden spośród twoich trzech głosów.
24
ROZDZIAŁ
2
GŁOS UWARUNKOWANY
Głos genetyczny (instynktowny) pojawia się w chwili narodzin, głos uwarunkowany podczas dorastania w
społeczeństwie.
Głos uwarunkowany ma trzy aspekty. Po pierwsze między innymi dzięki niemu jesteśmy ludźmi. To docierający
do naszych uszu głos społeczeństwa. Pojawia się w chwili, gdy przychodzimy na świat i na ogół przybiera formę
głosu rodziców. Moglibyśmy go też nazwać głosem społecznym. Od czasów eksperymentów Pawiowa
warunkowanie nie cieszyło się dobrą sławą, bowiem niosło z sobą poczucie ograniczania, kontrolowania przez
bodziec. Tymczasem głos uwarunkowany może ograniczać lub oswobadzać. Musimy żyć w społeczeństwie,
bowiem tylko wtedy oraz ucząc się języka, możemy realizować kryjący się w nas potencjał. Niemniej, jak
zobaczymy, trzeba za to zapłacić.
Po drugie na głos uwarunkowany składają się kulturowe przekonania, oczekiwania i poglądy na świat. Kształtują
one nasze reakcje na władzę, radzenie sobie z autorytetami, obowiązki i prawa związane z płcią.
Wreszcie owe warunkowane informacje są przekazywane przez ludzi: najpierw rodzinę, później nauczycieli,
rówieśników i przyjaciół. Ten właśnie aspekt głosu uwarunkowanego leży w centrum naszych zainteresowań. Tu
właśnie owe „warunki", które tworzą głos, mają najistotniejsze znaczenie.
Uczenie się
Głos uwarunkowany to jeden z efektów niepohamowanego pragnienia nauki. Od umiejętności uczenia się zależy
nasze przetrwanie. Do osiągnięcia dojrzałości ludzie potrzebują więcej czasu niż inne gatunki. Musimy się
nauczyć tego, co zwierzęta wiedzą instynktownie. Oznacza to, że jako dzieci jesteśmy bardziej zależni od opieki i
ochrony ze strony dorosłych oraz że nasze działanie i myślenie na skutek uczenia się jest bardziej elastyczne.
Dzieci zdobywają wiedzę z wielkim zapałem. Ta sama zasada, która każe im eksplorować świat i wkładać do buzi
rozmaite, nie zawsze jadalne przedmioty, leży u podstaw późniejszego opanowywania nie zawsze przydatnych
rzeczy. Dzieci nie są na tyle świadome i nie mają wystarczających informacji, aby ocenić, co jest przydatne, a co
nie, stąd też warunkowanie, jakiemu podlegają, nie jest przez nie oceniane. Większość informacji zostaje
przyswojona bez względu na to, czy są potencjalnie szkodliwe czy pożyteczne. Dopiero później — jeśli w ogóle
— dokonujemy krytycznej oceny dziedzictwa naszych uwarunkowań.
Głos uwarunkowany jest kształtowany przez rodziców, środowisko, kulturę i wychowanie. Częściowo przechodzi
z pokolenia na pokolenie, niczym kolekcja kaset z nagraniami. Wzorce są przekazywane dalej. Niektóre
uwarunkowane informacje zatrzymują się na pewnym poziomie, podczas gdy inne są w nieustannej podróży.
Wystarczy przejść główną ulicą miasta, żeby się przekonać, jak wiele nazw sklepów zawiera sformułowanie „i
syn".
Warunkowanie odgrywa istotną rolę w związkach, kształtuje bowiem zachowanie. Uwarunkowany głos jest
źródłem reguł i granic, w ramach których żyjemy. Mówi nam, kim mamy być, co jest dobre, a co złe, co jest
ważne i jak należy postępować.
25
Głos uwarunkowany może wzmacniać instynkt bądź stać z nim w sprzeczności. Najczęściej mamy do czynienia z
tą drugą możliwością. Silne warunkowanie może zmienić i zdusić popędy genetyczne.
Często głos uwarunkowany jest kształtowany przez innych tak, by przeciwdziałał impulsom pochodzącym z
naturalnych, wrodzonych popędów. Jeśli tak się dzieje, głosy zaczynają z sobą walczyć o dominację i prawo do
bycia słyszanym.
Skoro tak wiele z tego, kim jesteśmy, jest z góry zaprogramowane, po cóż przeznaczać tyle miejsca dla
wyuczonych zachowań i postaw obarczonych tak dużym ryzykiem niepowodzenia?
Jednym z powodów jest to, że mamy sporo rzeczy do opanowania. Instynktowne mogą być jedynie najprostsze
zachowania; im są bardziej skomplikowane, tym więcej trzeba im poświęcić nauki. Natura obdarzyła nas dużą
możliwością uczenia się w zamian za długi czas zależności od innych. Nawet już jako dorośli nie przestajemy
poznawać nowych rzeczy. To proces trwający całe życie.
Inny powód, dla którego poświęcamy tyle uwagi uczeniu się, to zróżnicowanie środowiska, w którym żyjemy.
Gdybyś urodził się w rodzinie Eskimosów i posiadał wszelką dostępną im wiedzę, wówczas po przeprowadzce do
Nowego Jorku ze złością byś stwierdził, że umiejętności najlepszego łowcy fok nie są przydatne w poruszaniu się
po zatłoczonych ulicach. Bez względu na miejsce narodzin, umiejętność uczenia się maksymalnie zwiększa
szansę na przetrwanie (a co za tym idzie nieśmiertelność genetyczną). Tak więc w pewnym sensie mamy
możliwość kształtowania swego przeznaczenia. Niestety, ponieważ jesteśmy otwarci na naukę, możemy
opanować obce zachowania, przekonania i wartości, które przeszkadzają nam w osiągnięciu pełni naszego
potencjału.
NASZ
ŚWIAT I JEGO ZNACZENIE
W miarę dorastania zauważamy, że wszyscy wokół nas mają dwie nogi, dwie ręce, głowę, takie same elementy
twarzy, mówią tym samym językiem i to samo jedzą. W takiej sytuacji założenie, że wszyscy inni widzą, słyszą i
czują tak samo jak my, nie powinno wywoływać zdziwienia. Uważamy, że inni dzielą nasz sposób percepcji
świata i wszystkich jego elementów. Na własnej skórze, wskutek powtarzających się nieporozumień,
przekonujemy się, że tak nie jest. Mamy takie same zmysły, lecz działamy na podstawie własnych interpretacji
tego, co widzimy, słyszymy i czujemy — na podstawie ich znaczenia dla nas. Wszyscy nadajemy naszym
doświadczeniom odmienne — czasem nawet skrajnie odmienne — znaczenie. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś
się nad tym, w jakim świecie żyje twój partner? To świat taki sam jak twój, a mimo to zupełnie inny.
Można to wytłumaczyć następująco: reagujemy na jedynie niektóre ze wszystkich możliwych widoków,
dźwięków, zapachów, smaków i uczuć, które nas otaczają. Wokół nas jest tyle informacji, że nie moglibyśmy ich
wszystkich zasymilować. Musimy wybierać i upraszczać to, co zauważamy, inaczej bowiem nie potrafilibyśmy
przetworzyć istotnych informacji. W tej chwili uświadamiasz sobie istnienie tej książki i być może kilku
dźwięków z otoczenia. A co z biciem serca, kształtem dłoni, czuciem twoich palców? Łatwo jest uświadomić
sobie wiele rzeczy, lecz zazwyczaj musimy mieć konkretny powód, aby się na nich skoncentrować.
Niektóre rzeczy natychmiast przykuwają naszą uwagę, na przykład zapach dymu czy utrata równowagi
(ta umiejętność wydaje się wrodzona). W innych wypadkach działa nasza fantastyczna umiejętność usuwania
tego, co postrzegamy.
Joseph 0'Connor: Wynająłem kiedyś mieszkanie, które znajdowało się dokładnie nad stacją kolejową. Mogłem się
wychylić przez okno i rzucać papierki na dachy pociągów. Przez pierwszych kilka dni budziłem się z
najwcześniejszym pociągiem, przyjeżdżającym o piątej trzydzieści. Później hałas nie przeszkadzał mi w spaniu.
26
Naszą uwagę przykuwa to, co jest nowe i inne. Kiedy dana rzecz traci już cechy nowości, staje się zwyczajna.
Muzyka w tle często jest dla nas niesłyszalna. Podobnie jak muzykę, usuwamy także obrazy. Tapeta, która wydaje
nam się jaskrawa w chwili przeprowadzki na nowe miejsce (dlaczego zawsze jest tak, że dla osoby, po której
przejmujemy mieszkanie, typowy jest przerażający brak gustu w kwestii urządzania wnętrz?), po krótkim czasie
staje się znajomym elementem domu.
Kiedy nawiązujesz romantyczną znajomość, drobne nawyki i sposób mówienia poznanej osoby — to, jak ona
odrzuca głowę przy śmiechu, jak on pociera brodę w chwili zastanowienia — są nowe i ujmujące. W miarę
pogłębiania znajomości to, co nowe, staje się stare, a to, co stare i znane, może być irytujące. Po kilku latach te
same nawyki, które uważaliśmy za atrakcyjne w trakcie narzeczeństwa, mogą się stać denerwujące. Mężczyzna
zakochuje się w kobiecie, która w towarzystwie zachowuje się spontanicznie i czarująco. Po kilku latach te same
zachowania wydają mu się naiwne i żenujące. Kobieta w pierwszych miesiącach znajomości jest zafascynowana
energią swojego mężczyzny. Potem zaczyna się zastanawiać, jak to się stało, że tak dominujące zachowania
wydawały się jej atrakcyjne. Zachowanie jest ciągle takie samo, zmienia się jednak wywoływana przez nie
reakcja.
Bywa też, że dokonujemy automatycznego filtrowania informacji, chyba że zdarzy się coś, co przyciągnie naszą
uwagę.
Robin Prior: Pracowałem kiedyś dla firmy, w której wszystkie służbowe samochody były brązowe. Nie znosiłem
swojego samochodu. Jego kolor budził we mnie odrazę. Kiedy go prowadziłem, byłem przekonany, że wszyscy
odwracają się za mną, wygłaszając krytyczne komentarze. Co gorsza, byłem pewien, że tylko my posiadaliśmy
tak wstrętne samochody. Jednak gdy pewnego razu siedziałem za kierownicą, zacząłem spostrzegać wokół siebie
inne samochody w tym samym kolorze. Za każdym zakrętem widziałem nadjeżdżające w moim kierunku
ciemnobrązowe auto. Do tej chwili nigdy ich nie zauważałem — filtrowałem moje postrzeganie.
Głos uwarunkowany działa jak kanał. Jest to zarazem efekt skupiania uwagi na części naszego doświadczenia, jak
i przyczyna selek-tywności naszego postrzegania. Jest niczym łożysko rzeki, którego początkiem jest krucha skała
i niewielki strumyczek, lecz kiedy już się ostatecznie uformuje, nadaje bieg rzece, która, płynąc, staje się coraz
głębsza. Rzeka może jednak zmienić swój bieg, a my możemy zmienić części naszego uwarunkowanego głosu.
Jeśli uważamy, że świat jest cudowny i bogaty, będziemy skłonni dostrzegać przykłady, które potwierdzają nasze
przekonanie. Jeśli sądzimy, że wszyscy przedstawiciele płci przeciwnej są głupi, nastawiamy się, by to zauważać,
i dlatego to znajdujemy. Nasze przekonania działają na zasadzie samo spełniającego się proroctwa.
Kilka lat temu mieliśmy wspólnego znajomego, którego samoocena była tak niska, jak tylko można sobie
wyobrazić. Jego ojciec, chcąc ustrzec go przed kłopotami, straszył go tak bardzo, że znajomy z braku pewności
siebie nie robił niczego bez pytania o zgodę. Jego matka z kolei kontrolowała go, powtarzając, że jest do niczego.
W efekcie znajomy dorastał w przeświadczeniu, że wszystkie kobiety będą go tyranizować i wprawiać w złe
samopoczucie. Przekonanie to było tak silne, że wywoływało w nim skłonność do kobiet, które — o czym z góry
wiedział — tyranizowały go i wprawiały w złe samopoczucie. Całymi latami leczył się z nieudanych związków,
mówiąc swoim przyjaciołom i sobie: „A nie mówiłem?", wzmacniając tym samym obraz siebie jako
nieudacznika. W końcu ożenił się z kobietą, która go bez przerwy strofowała. Rodzice rozpaczali nad jego
nieprzystosowaniem do życia. Chcieli, by radził sobie lepiej, niestety zawsze rozpoczynali wykłady na temat
wprowadzaniu u siebie zmian od stwierdzenia, że jest do niczego. Otrzymywał więc przede wszystkim
komunikat, iż jest nieudacznikiem.
27
Możemy też przypuszczać, że jego żona poślubiła go w przeświadczeniu, iż wszyscy mężczyźni to słabeusze,
którzy niczego nie zrobią, jeśli się ich nie strofuje. Kiedy tworzymy pary, nasze przekonania często się
dopasowują niczym elementy puzzli. Niekiedy tworzą wspólnie obraz jasny i szczęśliwy, innym razem
nieciekawy i przykry. Wszystko zależy od tego, z jakich wychodzimy założeń. Utwierdzamy się zarówno w
naszych słabych, jak i mocnych stronach.
NADAĆ WSZYSTKIEMU SENS
Wszystko, co dotyczy związków, ma znaczenie. Przedstawiciel płci przeciwnej spogląda w naszym kierunku i się
uśmiecha. Czy jest nastawiony przyjaźnie? Może powinniśmy przystanąć i porozmawiać? A jeśli się z nas
wyśmiewa? Gdy jest nami zainteresowany, czujemy podniecenie. Gdy jego uśmiech interpretujemy jako
naśmiewanie się, czujemy się dotknięci bądź zawstydzeni. Tak więc najpierw reagujemy na to, co się dzieje.
Potem działamy, na przykład rozpoczynając rozmowę bądź odwracając się z rumieńcem zażenowania.
Działamy na podstawie własnych interpretacji, które oczywiście mogą się mijać z prawdą. Jednym z sekretów
dobrego związku jest sprawdzanie swoich wniosków. Jest to szczególnie istotne w bliskich relacjach, ponieważ
im większa bliskość, tym bardziej dbamy o to, co się dzieje. Przypadkowy znajomy może się okazać niegrzeczny,
zbędziemy to jednak wzruszeniem ramion. Kiedy niegrzeczny jest nasz partner, czujemy się skrzywdzeni i
zastanawiamy się, dlaczego to zrobił.
Są trzy sposoby unikania nieporozumień, zwłaszcza w sytuacji, gdy ktoś rani twoje uczucia:
1. Przeanalizuj w myślach swoje rozumowanie i zastanów się, czy wyciągnąłeś rozsądne wnioski z tego, co
widziałeś i słyszałeś.
2. Wyjaśnij swoje rozumowanie. Jeśli trzeba, powiedz, co widziałeś, jakie wnioski wyciągnąłeś na tej podstawie
oraz co w związku z tym czujesz. Sprawdź, czy odczytane przez ciebie znaczenie jest zgodne z tym, co
zamierzała druga osoba.
3. Sprawdź rozumowanie innych. Poproś ich, by powiedzieli jak doszli do swoich wniosków, i sprawdź, czy w ich
interpretacji znajduje się ziarno prawdy.
28
Posłużmy się przykładem. Joseph 0'Connor: Pewnego razu kłóciłem się z żoną na temat jakichś prac domowych.
Powiedziałem, że mam odpowiednie kompetencje, by to zrobić, ona utrzymywała, że ich nie mam. Czułem się
skrzywdzony i wycofałem się. Żona uważała, że to, co mówi, znajduje potwierdzenie w rzeczywistości. Kiedy
później o tym rozmawialiśmy, odkryliśmy, że słowo „kompetentny" miało dla nas różne znaczenie. Według mnie
jestem kompetentny wtedy, gdy czuję, że umiem coś zrobić, niezależnie od tego, czy robiłem to już kiedyś w
przeszłości. Kompetencje to dla mnie wrażenie i stan umysłu. Traktowałem słowa żony jako ocenę mojej osoby.
Dla niej z kolei kompetencja oznaczała, że komuś coś udało się już w przeszłości,
i był to tylko opis, a nie ocena. Stąd, ponieważ wcześniej tego nie robiłem, automatycznie zostałem oceniony
jako niekompetentny.
Jeśli chcesz się porozumiewać jasno i zrozumiale, powinieneś unikać dwóch niebezpieczeństw. Pierwsze z nich to
nadmierne wyjaśnianie swego punktu widzenia, bez zwracania uwagi na to, co myśli druga osoba. Drugie
natomiast to swoiste przesłuchanie partnera w celu wyjaśnienia, co naprawdę myśli (przede wszystkim z nadzieją,
że ostatecznie przyzna ci rację).
Każdy z nas sądzi, że wie, jak należy się zachowywać w związkach oraz jak związek powinien się rozwijać.
Niekiedy nawet uważamy, że znamy drugą osobę lepiej niż ona sama — wszystko zgodnie z naszym
doświadczeniem.
Czyż życie nie byłoby łatwiejsze, gdybyśmy spotkali kogoś, kto wręczyłby nam listę informacji przekazywanych
mu przez jego wewnętrzny głos? Pomyśl tylko, ile zaoszczędzilibyśmy czasu, gdybyśmy nie musieli odkrywać, że
to, co drugiej osobie wydaje się w związku najistotniejsze i prawdziwe, dla nas takie nie jest. Bywa, że gdy już to
wiemy, jest za późno — jesteśmy już zaangażowani emocjonalnie. Wtedy próbujemy zmienić partnera albo mamy
nadzieję, że sam się zmieni ze względu na naszą miłość. Chcemy, by widział świat tak jak my.
W związkach ważna jest umiejętność dostrzegania przekonań i wartości drugiej osoby. Zauroczenie zazwyczaj
zaczyna się na poziomie fizycznym, lecz jeśli ma doprowadzić do stałego związku, musi się przenieść z poziomu
genitaliów na poziom głowy.
Jak więc można odkryć wartości typowe dla drugiej osoby? Po prostu słuchaj tego, co mówi, patrz, co robi.
Każdym ruchem pokazujemy swój wzajemny stosunek, swoje przekonania i wartości. Jeśli jakaś osoba wydaje ci
się atrakcyjna, to zamiast myśleć, jaki jesteś podekscytowany w jej obecności, zacznij zauważać, jakie życiowe
zasady i poglądy odzwierciedla jej zachowanie.
POZIOMY GŁOSU
Głos uwarunkowany podszeptuje różne informacje i uaktualnia naszą wiedzę na kilku poziomach. Możemy
podzielić go na poszczególne kategorie. Wszystkie oddziałują wzajemnie na siebie. Najpierw przyjrzymy się
każdej z tych części z osobna, tak byś umiał identyfikować te informacje, które służą pomocą w związkach bądź
stoją im na przeszkodzie. W dalszej części książki opiszemy, jak zmienić te, które cię ograniczają.
W celu określenia różnych poziomów głosu uwarunkowanego będziemy się posługiwać koncepcją poziomów
neurologicznych opracowaną przez amerykańskiego trenera, Roberta Diltsa. Poziomy te stanowią praktyczne
narzędzie analityczne, a także dobry punkt wyjścia do zaobserwowania poziomów oddziaływania głosu
uwarunkowanego.
29
Tożsamość
Pierwszy poziom to tożsamość. To poziom obrazu samego siebie — tego, za kogo się uważamy. Każdy z nas w
różnych środowiskach i grupach ma różne obrazy samego siebie. Główny bohater rock-opery Tommy, napisanej i
zagranej przez zespół The Who, głuchoniemy i niewidomy, nie osiągnął w życiu niczego, dopóki nie zagrał w
salonie gier w pinball. Z daleka od maszyny do gier widział siebie jako osobę ponoszącą porażki: nieudacznika i
samotnika. W trakcie gry jego obraz siebie poprawiał się do granic możliwości, stojąc w sprzeczności z tym, jak
chłopak postrzegał siebie na co dzień. Jaka była jego prawdziwa tożsamość? Sam ją sobie stworzył.
Każdy z nas ma obraz samego siebie w związku. Może to być: „niezła partia", „prawdziwy i szczery kochanek",
„okrutny kochanek", „zdobywca kobiecych serc", „przegrany", „łamacz serc", „ktoś, kto zawsze na ciebie czeka",
„gospodyni domowa", „modliszka" albo „donżuan". Każde z tych określeń, które pokazuje twój obraz siebie w
związku, ma na niego ogromny wpływ.
Robin Prior: Mam przyjaciela, nazwijmy go Steve, którego matka odeszła z domu, kiedy był małym chłopcem.
Wychowywał go ojciec. Po kilku latach, kiedy był nastolatkiem, skontaktował się z matką. Ponownie wyszła za
mąż i miała drugiego syna. Przedstawiono go jego przyrodniemu bratu, który dziwnym zrządzeniem losu także
miał na imię Steve. Dopiero w chwili prezentacji matka uświadomiła sobie, że dała obu swoim synom to samo
imię. „Ależ to głupio z mojej strony — powiedziała do mojego przyjaciela — zupełnie o tobie zapomniałam".
Wyobraź sobie, jak to musiało wpłynąć na jego poczucie wartości. W tym momencie musiał podjąć decyzję.
Mógł się pogodzić z tym, że jest tak mało istotny, iż jego własna matka zapomniała, jak ma na imię, albo uznać,
że z nim jest wszystko w porządku, tylko jego matka jest okropną, nietroskliwą jędzą. Mógł też przyjąć, że z nim
jest wszystko w porządku, z jego matką w zasadzie też, jest tylko trochę roztargniona i popełniła błąd. Zasługuje
na jego współczucie, a nie na potępienie. Pierwsze dwie decyzje są łatwiejsze niż trzecia. Niestety, nie wiemy,
którą z wersji wybrał, lecz z pewnością na jego postępowanie wpłynęło wychowanie i obraz siebie.
Ja i inni
Obrazy siebie mogą być negatywne, neutralne bądź pozytywne. Ktoś, kto widzi siebie jako osobę słabą, może się
zdecydować na partnera „trofeum", nie ze względu na to, kim jest, lecz dlatego, że dzięki niemu wygląda dobrze.
Z drugiej strony ktoś, kto ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, często wydaje się arogancki. Dla niektórych taki
partner stanowi wyzwanie. Próbują go ściągnąć na ziemię albo zmienić, udowadniając tym swoją siłę. Kłopot
jednak w tym, że osoby zarozumiałe najtrudniej poddają się zmianom.
Szukasz partnera czy sposobu na dowartościowanie siebie? Chcesz udowodnić swoją siłę poprzez dominację czy
upolować najtrudniejszą zdobycz?
Osobowość
Czym jest osobowość? Co ciekawe, ten rzeczownik abstrakcyjny (ang. personality) pochodzi z języka greckiego:
persona, w którym oznaczał maskę, za którą chował się aktor.
Możemy oskarżać innych, że mają „nieciekawą osobowość", a jednocześnie uważamy, iż nasza osobowość jest
„interesująca". Jak pokazujemy naszą osobowość? Czy istnieje ona poza tym, co w danej chwili robimy?
Jak opisałbyś swoją osobowość? Pomyśl o tym przez chwilę... Przyjrzyj się słowom, którymi się posłużyłeś. Czy
któreś z nich może istnieć w oderwaniu od innych?
30
Może użyłeś słów „dbały", „godny zaufania", „kreatywny", ale bez względu na wybrane przez ciebie słowa, opis
zawsze dotyczy relacji międzyludzkich.
Zatem jeśli tożsamość to postrzeganie i doświadczanie siebie, własny obraz siebie, twarz, która kryje się pod
zewnętrzną maską, to osobowość jest funkcjonowaniem w relacjach z innymi. Tak jak to bywa z maskami,
możesz wybrać sobie inną, jeżeli nie odpowiada ci ta, którą właśnie nosisz.
Przekonania i wartości
Następny poziom głosu uwarunkowanego to przekonania i wartości, czyli to, co uważasz za prawdę o sobie i
swoich związkach, co jest w nich dla ciebie ważne. Przekonania obejmują takie stwierdzenia, jak: „Małżeństwo
powinno trwać całe życie", „Trzeba zacząć, jeśli chce się działać", „Jeśli jesteś szczery wobec innych, inni będą
szczerzy wobec ciebie", „Pewnego dnia poznam kogoś miłego", „Zrób to dla nich, zanim oni zrobią to dla ciebie".
Niekiedy mylimy przekonania z faktami.
Wartości pokazują, co jest ważne dla ciebie w związku. Przybierają formę stwierdzeń w rodzaju: „Troska jest
ważna", „Chcę kogoś, kto by mnie kochał", „Nie zostałbym z kimś, kto by mnie zdradził". To istotny obszar,
któremu poświęcimy więcej uwagi nieco później. Pamiętaj, że to, co jest dla ciebie prawdziwe i ważne, działa jak
filtr informacji docierających do ciebie drogą wzrokową, słuchową i czuciową. Twoje przekonania i wartości
mogą być bramą lub przeszkodą dla przyszłych partnerów.
Pewne wartości umożliwiają istnienie społeczeństwa, w obszarze innych występują międzykulturowe różnice.
Podczas gdy dla miłośników pokoju absurdem jest poświęcanie czyjegoś życia dla sprawy, poglądy innych
dopuszczają morderstwo, jeśli prowadzi ono do celu. Niektóre najcięższe zbrodnie były dokonywane przez tych,
którzy wierzyli, że to, co robią, jest dobre. Z drugiej strony jest wiele takich osób, które znoszą wszelki ból i męki
z myślą o innych, w przekonaniu, że lepiej jest, gdy oni biorą na siebie cierpienie drugiej osoby. W obu
wypadkach im skrajniejsze zachowanie, tym bardziej niewzruszona wiara w prawość własnego postępowania.
Joseph 0'Connor: Kiedy miałem dziesięć lat, chodziłem do niezbyt spokojnej szkoły w Londynie. Brakowało w
niej miejsca, więc nasze boisko mieściło się na dachu. Nie pamiętam, na jakiej wysokości znajdowały się poręcze
zabezpieczające, ale standardowe groźby w tej szkole polegały na tym, że pytało się kogoś, czy „chce
zanurkować" w kierunku asfaltu albo „powąchać beton". Byłem cherlakiem ważącym czterdzieści pięć
kilogramów, w związku z czym, aby przeżyć, musiałem się wykazywać sprytem. Przyłączyłem się więc do
siejącego w szkole największy postrach gangu, ponieważ jeden z jego członków był najroślejszym i najtwardszym
chłopakiem w okolicy.
Jeśli ktoś by się mnie czepiał, wówczas oni musieliby zareagować. Pewnego dnia wdałem się w bójkę z innym
członkiem gangu i pokonałem go. Poczułem się świetnie, ale później było gorzej. Cieszyła mnie sama akcja, ale
nie uczucie. Samoobrona była czymś naturalnym, w przeciwieństwie do krzywdy, którą komuś wyrządziłem. Nie
uważałem, że dobrze zrobiłem, bijąc kogoś, stało to w sprzeczności z moją tożsamością.
31
Umiejętności i działania
Poczucie siebie, wartości i przekonania mają ogromny wpływ na następny poziom: umiejętności i działania, a
więc na to, co robisz i do czego masz zdolności. Tożsamość, przekonania i wartości działają niczym
automatyczny pilot, kierując naszymi osiągnięciami.
Na przykład gdy jesteś przekonany, że nie można ufać przedstawicielom przeciwnej płci, wówczas przekonanie to
będzie cię pchało w kierunku takich osób, które cię w nim utwierdzą. Twoje działania
będą nacechowane podejrzliwością, będziesz dostrzegać coś, co być może nie istnieje. Będzie tak nawet wtedy,
gdy zdrowy rozsądek i inteligencja powiedzą ci, że twoja nieufność jest niemądra. Brak ufności będzie się
wydawać odpowiedni, a ufność obca, niewygodna, narażająca cię na zranienia. Być może staniesz się ekspertem
w znajdowaniu dla siebie partnerów, którzy będą cię utwierdzać w twoich przekonaniach. Pozytywne przekonania
z kolei mogą cię narazić na wykorzystanie. Bardzo łatwo jest naruszyć równowagę między zaufaniem a
bezpieczeństwem, o czym powiemy jeszcze w dalszej części książki.
Środowisko
Ostatni poziom to środowisko, miejsce w którym przebywamy razem z otaczającymi nas osobami. Jakie miejsca
należą do naszych ulubionych? Z jakimi ludźmi lubimy przebywać?
Wyobraź sobie kogoś, kto bez życiowego partnera czuje się niepełny. Przekonania i wartości dotyczące związków
u takiej osoby prawdopodobnie mówią, że najlepsze jest bliskie, monogamiczne i oparte na miłości i zaufaniu
partnerstwo. Taki człowiek nie będzie szukać odpowiedniego partnera w klubach słynących z klienteli, której
zależy na przelotnych związkach seksualnych. Przebywamy z ludźmi o podobnych przekonaniach, wartościach i
poczuciu siebie, a w innych sytuacjach czujemy się nie na miejscu.
32
Tożsamość, przekonania, wartości i głos wewnętrzny, dzięki któremu jesteś z nimi w kontakcie, formują się we
wczesnym okresie życia. Otoczenie, kultura, rodzina i edukacja nieustannie dostarczają informacji o tym, jak
powinno wyglądać życie. Podstawa głosu uwarunkowanego wydaje się być dobrze ukształtowana, zanim jeszcze
człowiek nauczy się czytać.
Robin Prior: Dawno temu razem z rodziną przeprowadziłem się do nowego domu. W sąsiedztwie mieszkało
małżeństwo z dwiema dziewczynkami mniej więcej w wieku mojej córki. Chcąc nawiązać dobrosąsiedzkie
stosunki, zaprosiliśmy starszą dziewczynkę do naszego ogrodu, żeby pobawiła się z naszą córką. Jej matka była
przekonana, że dziecko nie będzie chciało przekroczyć dzielącego nas płotu. Mówiła: „Nie przyjdzie. Nie pójdzie
bez swojej mamy. Jest trochę nieśmiała, nie lubi obcych. Może przyjdzie i pobawi się, kiedy was lepiej pozna".
Ignorując te wywody, wyciągnąłem ręce w kierunku dziewczynki, która zrobiła to samo w moim kierunku.
Przeniosłem ją ponad płotem. Jej matka zdenerwowała się, że córka opuściła miejsce przy jej boku. Farsa
polegająca na tym, że zapraszaliśmy dziewczynkę do zabawy, wywołując tym protesty jej matki („jest zbyt
nieśmiała"), trwała kilka tygodni. Ostatecznie dziecko zrozumiało komunikat i zaczęło udawać, że jest zbyt
nieśmiałe. Teraz jest to już dorosła, zamężna kobieta. Mieszka cztery domy od swojej matki i codziennie ją
odwiedza. Co więcej codziennie jada z matką, podczas gdy jej mąż sam robi sobie obiady. Nie utrzymuje
kontaktów z nikim poza swoimi dziećmi, które są doskonale nieśmiałe.
Uwarunkowany głos może się ukształtować pod wpływem jednego ważnego wydarzenia.
Robin Prior: Kiedy miałem pięć lat, umarł mój ojciec. Tamtego ranka siedzieliśmy razem z bratem, matką i babcią
w salonie. Trzeba było przekazać nam złą wiadomość. Choć był sierpień, w pokoju panował chłód przeczucia.
Matka i babcia spoglądały na siebie niepewnie. Teraz podejrzewam, że zbierały się na odwagę. Powiedziały nam,
co się stało. Mój świat się zawalił. Wtedy babcia, chcąc mi pomóc, uspokoić mnie, zabrać ode mnie ból, pełna
najlepszych intencji, powiedziała, że teraz muszę być dużym chłopcem i opiekować się mamą. W tej chwili
skończyło się moje dzieciństwo i zacząłem patrzeć na wszystko oczami dorosłego. Moje poczucie siebie,
przekonania dotyczące mojej życiowej roli i powinności w jednej chwili się skonkretyzowały, tak jakby były
dziełem hipnotyzera, który pstryknął palcami.
Na tej samej zasadzie również głos uwarunkowany może się w jednej chwili zmienić. Nagły szok bądź
konfrontacja może wszystko wymazać i ustalić nowe poczucie siebie, przekonania i wartości.
Pewne znajome małżeństwo wiodło szczęśliwe życie w pełnej zgodzie i harmonii. On żył dla swojej pracy.
Wymagał, by po powrocie do domu czekał na niego obiad, palił fajkę, czytał powieści w kąpieli, kazał swoim
dzieciom przychodzić po buziaka na dobranoc, zanim wychodził do pubu na wieczornego drinka ze swoimi
przyjaciółmi. Jego żona została wychowana przez babcię i odziedziczyła po niej przekonania typowe dla tamtego
pokolenia. Lubiła się opiekować dziećmi, uwielbiała robić zakupy, gotować, sprzątać i prać. Widziała
w sobie po części służącą, po części kochankę. Jej rola polegała na uczynieniu z domu wygodnego miejsca dla
wracającego z pracy męża. Brak uznania z jego strony odbierała jako pozytywny znak, że wszystko jest tak, jak
należy, że wszystko układa się pomyślnie. Wiele przyjaciółek uważało, że się nie spełnia, że dostaje od życia zbyt
mało. Była nieco zdezorientowana tymi opiniami, ponieważ miała przecież wszystko, do czego ją wychowano.
Ów taniec dopasowania trwał między nimi przez długie lata. Potem żona zachorowała. Poddano ją histeroktomii,
pojawiły się komplikacje. Znalazła się na granicy życia i śmierci. Wezwano księdza. Zmartwione przyjaciółki
czekały w ciszy na szpitalnym korytarzu. Nie zdawała sobie wtedy sprawy z tego, że męża nie było przy jej boku.
Na szczęście dzięki wsparciu znajomych zaczęła zdrowieć. Odwiedził ją mąż z bukietem kwiatów, urządzając
popis wielkiego uczucia. Wkrótce wróciła do domu, do takiego życia jak przed chorobą. Od przyjaciółki
dowiedziała się, że kiedy była bliska śmierci, zabrakło przy niej jej męża. Przepełniona bólem, zapytała go,
dlaczego tak się stało. Odpowiedział, że nie mógł nic zrobić, żeby jej w tamtych okolicznościach, kiedy była tak
chora, pomóc, więc siedział w pracy.
33
Następnego dnia wrócił do domu jak zbity pies z podwiniętym ogonem. Przemyślał swoje zachowanie podczas
choroby żony i zdał sobie sprawę, że byłoby strasznie, gdyby umarła. Powiedział dokładnie te słowa: „Gdybyś
odeszła, musiałbym rzucić pracę, żeby opiekować się dziećmi, a bez pracy nie mógłbym żyć". Sam Narcyz
mógłby pobierać u niego lekcje egoizmu.
Szok wywołany samolubstwem męża w jednej chwili zmienił tę kobietę. Wreszcie otworzyły się jej oczy na to, co
widzieli inni, i wcale jej się to nie spodobało. Nie podjęła wtedy żadnej świadomej decyzji, niemniej wstrząs
wywołał zmiany w jej obrazie siebie. Nowa tożsamość zaczęła przynosić efekty. Jej stary wizerunek rozbił się
niczym wazon rzucony o ścianę. Pozbyła się kilku zbędnych kilogramów, zaczęła się elegancko i seksownie
ubierać. Znalazła dorywczą pracę, poznała kogoś, kogo polubiła, kto cenił ją za to, kim jest, a nie za to, co mogła
dla niego zrobić. Zostawiła męża i dzieci, rozpoczynając nowe życie u boku nowego mężczyzny.
Jeszcze sześć miesięcy wcześniej jej przyjaciółki zaryzykowałyby każde pieniądze, twierdząc, że jest ostatnią
osobą, która odeszłaby od swojej rodziny.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Jej mąż ponownie się ożenił, a ich dzieci miały kontakt z obojgiem
swych rodziców.
Oczywiście jest to tylko ogólny zarys całej historii, powstały w oparciu o to, co słyszeliśmy i widzieliśmy. W grę
musiały wchodzić także inne, nieznane nam czynniki. Jest to jednak przykład tego, jak szok może odmienić obraz
własnej osoby, zmienić przekonania i wartości, a tym samym wpływać na zdolność działania.
RODZICE I RODZINA
Największy wkład w kształtowanie głosu uwarunkowanego mają nasi rodzice. Przybiera on dwie formy. Pierwsza
z nich to przekaz, do którego zaakceptowania rodzice nas zachęcają, a nawet zmuszają. Druga to przekaz, w który
sami decydujemy się wierzyć i go naśladować. Pewne rzeczy chcemy naśladować, inne kopiujemy bezwiednie i
dopiero spojrzenie wstecz nam to uświadamia.
Takie modelowanie może docierać bardzo głęboko. Joseph O'Con-nor: Pamiętam, jak karciłem moją
siedmioletnią córkę. W pewnej chwili zdałem sobie sprawę, że to, co mówię, jest odzwierciedleniem słów mojej
matki, która karciła mnie w podobnych okolicznościach. Powtarzałem jej sformułowania słowo w słowo, stosując
nawet ten sam ton głosu. U podłoża mojego zachowania musiały leżeć odziedziczone po mojej matce wartości i
przekonania o stosunkach między rodzicami i dziećmi.
W młodości dysponujemy tylko jednym modelem wzajemnego odnoszenia się do siebie mężczyzny i kobiety,
wychowywania dzieci. Pochodzi on od naszych rodziców. Ponieważ jesteśmy wytworem ich przekonań, wartości
i sposobów działania, niekiedy wydaje się, że kwestionowanie ich równałoby się kwestionowaniu siebie. To
dlatego wielu z nas szuka partnerów i sytuacji, które przypominają nam rodzinny dom. To dlatego niektórzy
mężczyźni i niektóre kobiety mają partnerów przypominających wyglądem i postawą ich rodziców, a małżeństwa
powtarzają miłość bądź konflikty z własnego dzieciństwa.
Robin Prior: Ostatnio byłem na chrzcinach. Matka dziecka miała dwadzieścia kilka lat. Jej mąż i jej ojciec byli do
siebie podobni jak bliźnięta. Absurd sytuacji był jeszcze większy, gdy jej mąż mówił do swojego teścia „proszę
pana", a on z kolei nazywał go „młodzieńcem".
34
Możliwie najlepsze
Dorastając, najczęściej koncentrujemy się na tym, co było złe w sposobie wychowywania stosowanym przez
naszych rodziców, pomijając to, co było w nim dobre. Widzimy ograniczenia ich postępowania. Biorąc pod
uwagę wiedzę, jaką twoi rodzice zgromadzili w trakcie wychowywania ciebie, prawdopodobnie postępowaliby
inaczej, gdyby mogli wszystko zacząć od początku. Dysponując ówczesnymi środkami i wiedzą, postępowali jak
najlepiej. Nie oznacza to, że wszystko się udało. Kwestionowanie przez ciebie ich działań to znak, że możesz
wyjść poza warunkowanie wychowania i ocenić je z dojrzalszej i bardziej racjonalnej perspektywy. Znacznie
gorzej byłoby bezmyślnie zaakceptować stwierdzenie, że ich metody były najlepsze. Prawdopodobnie były
najlepsze z tego, co mogli zrobić, aczkolwiek patrząc wstecz, wydaje się, że nie było to najlepsze dla ciebie.
Nierzadko trudno jest uporać się z takim stwierdzeniem, ponieważ rodzice są obiektem naszej najgłębszej miłości
i największej nienawiści wtedy, gdy uczucia te są silne i nie poddające się kontroli. Dorastanie polega na tym, by
stanąć ponad swoimi rodzicami — zarówno pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym.
Jak uważa jeden z naszych zaprzyjaźnionych psychoterapeutów, znaczna część problemów jego pacjentów
wywodzi się ze złego wychowania przez rodziców. Sądzi też, że błędy powstają pomimo jak najlepszych intencji.
Żartuje nawet, że zarabia, uporządkowując całe „dobro", które jest dziełem rodziców. Wiele osób jest
przekonanych, że rodzice ich zawiedli — i tak rzeczywiście było. To jednak należy już do przeszłości. Większą
tragedią byłoby zmarnotrawienie reszty życia na poszukiwanie rodzica zastępczego, który miałby dać ci wszystko
to, czego potrzebowałeś, a mimo to nigdy nie dostałeś.
Poeta Philip Larkin podsumowuje większość tych niedobrych uczuć w swoim wierszu z 1971 roku,
zatytułowanym This Be the Verse:
Twoja mama i twój tato cię wkurzają,
Choć wcale nie mają takich zamiarów.
Przypisują ci wszystkie swoje błędy
I dodają jeszcze kilka, tylko twoich.
Oni też kiedyś byli wkurzeni,
Przez głupców w staromodnych kapeluszach i płaszczach,
Którzy raz byli sentymentalni, A raz skakali sobie do gardeł.
Człowiek człowiekowi przekazuje nieszczęście,
Które pogłębia się jak dno morza przy brzegu.
Uciekaj, jak możesz najwcześniej,
I sam nie miej dzieci.
Philip Larkin miał dość ekstremalne poglądy, które — gdyby każdy je sobie wziął do serca — doprowadziłyby do
wyginięcia rasy ludzkiej.
35
Głos genetyczny każe nam mieć dzieci, a dzieci muszą się uczyć życia w społeczeństwie. Dokonują tego w
jedyny możliwy sposób: poprzez naśladowanie osób z otoczenia. Dorośli są od nich więksi. Umieją chodzić i
mówić, jeść i pić, więc dzieci zakładają, że inne rzeczy też potrafią robić. Przecież udało się im dotrzeć do
magicznego świata dorosłych, wymarzonego miejsca dzieci, w którym można iść spać, o której się chce, i zjeść
tyle czekolady, ile dusza zapragnie. Dzieci nie rozróżniają poszczególnych elementów charakteru swoich
rodziców. Wiek, wielkość i dostępność to wszystko, na co początkowo zwracają uwagę w modelu roli.
W miarę dorastania stajemy się bardziej wnikliwi, niemniej jednak pierwotne modelowanie ze względu na swój
podstawowy charakter jest najtrwalsze. Im jesteśmy młodsi, tym bardziej podatni i tym lepiej, zupełnie tak jak
mokrą glinę, można kształtować nasz charakter (chociaż mamy go od chwili naszych narodzin). W miarę upływu
lat glina wysycha i staje się mniej podatna. Później sami decydujemy o tym, kto może nas kształtować.
Podczas pierwszych formujących lat rodzice oraz dorośli opiekunowie znajdują się w centrum naszego
wszechświata. Karmią nas, ubierają, myją, kochają i wychowują. Staramy się ich zadowolić po to, żeby nie
przestali się nami opiekować. Naśladowanie to najszczersza forma pochlebstwa, czyż więc można się dziwić, że
decydujemy się naśladować własnych rodziców? I jeśli owe ubóstwiane postaci powtarzają ci, że jesteś głupim
chłopcem albo głupią dziewczynką, czyż należy się dziwić, że przyjmujesz ten przekaz i budujesz na nim swoją
tożsamość?
Jeden z paradoksów naśladowania rodziców polega na tym, że rzadko naśladuje się wszystkie ich cechy. Rodzice
walczą publicznie, a kochają się w ukryciu. Zatem będziemy skłonni naśladować tylko to, co widzimy, czyli
zewnętrzne przejawy ich związku. Ponadto częściej naśladujemy ich zachowania, a nie słowa. Odczytywanie
sygnałów pozawerbalnych należy do tych rzadkich umiejętności, które przemijają z wiekiem. W miarę uczenia się
mowy zaczynamy przypisywać większą wagę słowom, podczas gdy w dzieciństwie wiemy, że prawdziwe
przesłanie kryje się w działaniach i w intonacji głosu.
Nieśmiertelność rodziców
Dlaczego rodzice chcą przekazać dzieciom swoje przekonania i wartości, ukształtować ich obraz siebie?
Przyczyny należy szukać po części w pragnieniu genetycznej nieśmiertelności. Lepiej jest mieć dziecko, które
odziedziczyło po tobie przekonania i zachowania, a nie tylko geny, karnację i rysy twarzy. Dziecko podobne do
rodzica stanowi dowód, że rodzic ma prawo być takim, jakim jest. Gorzej, gdy rodzic nie potrafi sobie poradzić z
sytuacją, kiedy dziecko nie jest do niego podobne. Rodzice muszą pozwolić swym dzieciom być sobą.
Robin Prior: Znam pewnego mężczyznę, który był niezwykle dumny z tego, czego się nauczył od swojego silnego
i cynicznego ojca. W dzieciństwie ojciec postawił go na wysokim murku i kazał z niego zeskoczyć, obiecując, że
go złapie. Dziecko skoczyło. Ojciec odsunął się, przez co chłopiec upadł i zrobił sobie krzywdę. Miało to go
nauczyć, że aby uniknąć krzywdy, nie należy nikomu ufać. Dziecko przyjęło to do wiadomości i było naprawdę
zadowolone, że tak wcześnie się nauczyło nikomu nie ufać. Chłopak później szedł przez życie, stosując się do tej
nauki, ciesząc się, że to wczesne doświadczenie uchroniło go przed wieloma rozczarowaniami. Kiedy zapytałem
go o to, czy nie przeszkadza mu brak zaufania do żony i niezbyt udane małżeństwo, co było rezultatem
odziedziczonych przez niego przekonań, odpowiedział, że woli to od związku, w którym byłby narażony na
krzywdę emocjonalną i ból. Ten sam komunikat przekazywał swoim dzieciom — w jak najlepszej wierze, lecz
prowadząc emocjonalnie ubogie życie.
Najważniejsze jest to, aby nie być bezmyślnie nieufnym (jak to robił wspomniany mężczyzna) ani bezgranicznie
ufnym (co może być nie na miejscu) tylko w danej chwili wyczulonym na sygnały płynące od drugiej osoby.
Wtedy sam możesz zadecydować, czy warto jest temu komuś zaufać.
Wielu rodziców w przekonaniu, że dostało od życia sporo lekcji, chce oszczędzić swoim dzieciom udręki
związanej z tego rodzaju uczeniem się. Za swój obowiązek uważają wpojenie im „właściwego" rozumienia
świata.
36
Tymczasem mimo odwiecznych wysiłków filozofów nigdy nie uzgodniono, jakie rozumienie jest właściwe, a tym
bardziej nigdy go nie zagwarantowano. Amerykańska pisarka, Gertruda Stein, napisała: „Ludzie nieustannie
poszukują odpowiedzi na pytania stawiane przez życie. Nie ma takiej odpowiedzi. Nigdy nie było. Oto
odpowiedź".
W ujęciu praktycznym istnieje wiele właściwych podejść. Właściwe oznacza takie, jakie przynosi efekt, jakie
pozwala wieść radosne i spełnione życie. Przekonania są naszymi roboczymi hipotezami, zupełnie jak mapa
nawigacyjna dla statku. Stosujemy je dopóty, dopóki pomagają nam się trzymać wybranego przez nas kursu. Te z
nich, które prowadzą nas na skały, można zmienić. Inaczej przypominalibyśmy kapitana, który dalej zmierza
starym kursem, uważając, że mapa jest prawdziwsza niż skały, które go zaraz zatrzymają.
Jest też inny powód, dla którego rodzice chcą kształtować swoje dzieci. Kiedy zaczynali budować rodzinę,
wymarzyli sobie jej obraz, wyobrażali sobie, jak to będzie, gdy ich dzieci będą już dorosłe. Od początku wiedzieli
też, jak ich dzieci mają się zachowywać w miejscach publicznych, wśród krewnych, w rozmaitych sytuacjach
towarzyskich. To właśnie dlatego rodzice podskakują z zachwytu, gdy ich dziecko zaczyna chodzić, a potem
krzyczą na nie, żeby nie biegało, tylko wreszcie usiadło. To dlatego świętują pierwsze wypowiedziane przez nie
słowo, a następnie każą mu siedzieć cicho, bo uważają, że za dużo mówi.
Niektórzy rodzice czują się bezradni wtedy, gdy ich dziecko płacze. Płacz dziecka skupia ich uwagę i jest tak
bezpośredni, że w jego obliczu wszystko staje się nieważne. Trzeba na niego zareagować. W środku nocy stawia
rodzica na równe nogi, choć przed chwilą nie obudził go przelatujący odrzutowiec. Chęć pomocy jest naturalna.
Niekiedy rodzice nie mogą pomóc, co jest dla nich trudne do zniesienia. Ci, którzy uspokajają dziecko z głębi
własnej bezradności, a nie po to, by zaspokoić potrzebę dziecka, mogą się zdenerwować na dziecko dlatego, że
wywołuje w nich złe uczucia. Zbyt bolesne jest dla nich przyzwolenie sobie na naturalną ekspresję bólu czy żalu.
Jeśli jednak w dzieciństwie zrozumiesz, że ujawniając emocje, skrzywdzisz rodziców, to jak możesz się nauczyć
okazywać miłość?
Jednym ze sposobów umożliwiających chwalenie się dziećmi jest ograniczanie ich ducha i zmuszanie do
uległości. W ten sposób, aby mieć rodzinę ze swoich marzeń, trzeba wywierać na nią odpowiednią presję. To
koszmar. Liczne dowody pokazują, że im bardziej zmuszamy dzieci do tego, by zachowywały się wbrew sobie,
tym większy opór w nich wywołujemy i tym większe jest prawdopodobieństwo, że będziemy w przyszłości płacić
psychoterapeutom, pracownikom opieki społecznej i psychiatrom.
Oczekiwania rodzicielskie mogą stanowić źródło ogromnej presji. Dla niektórych rodziców dzieci to ich
własność, w związku z czym nieskrępowanie robią z nimi to, co im się podoba. Jeśli dla rodzica dziecko to sposób
na poprawę własnych błędów, spełnienie swych marzeń, jeśli ma się ono stać tym, kim on chciał być, to
nieuchronnie doprowadzi to do konfliktu w samym dziecku. Będzie ono chciało zadowolić rodziców,
jednocześnie pozostając wiernym sobie i swojej tożsamości. Często oba te rozwiązania wykluczają się,
przyczyniając się tym do powstania konfliktu.
Robin Prior: W dzieciństwie przyjaźniłem się z synem miejscowego farmaceuty, który kiedyś marzył o tym, by
zostać lekarzem. Niestety, nie zdał egzaminu. Zmuszał więc swojego syna do nieustannej nauki po to, by został
lekarzem, którym on nie był. Chłopak był blady i przemęczony, nigdy się z nami nie bawił. Nie widziałem, żeby
się kiedykolwiek uśmiechał. Często się zastanawiam, czy został lekarzem i uszczęśliwił swojego ojca. Myślę o
tym, czy kiedykolwiek miał okazję dokonać samodzielnego wyboru własnej drogi życiowej.
Przekonania, wartości, poczucie tożsamości, rodzinne podejście do życia oraz poglądy na świat są przekazywane
37
z pokolenia na pokolenie, tak jak rodzinne klejnoty. W przeszłości na podstawie dziedziczenia głosu
uwarunkowanego powstawały rzemiosła. Na przykład syn kowala wzrastał w przekonaniu, że jego
przeznaczeniem jest kowalstwo, że powołanie do tego zawodu krąży w jego żyłach. Spędzał więc cały czas w
kuźni, aby zadowolić swego ojca i zyskać jego uwagę. Uczył się tam, że jest to wartościowe i cenne zajęcie. Czuł
motywację do opanowywania umiejętności, czerpał zadowolenie z czynności wchodzących w skład całego
procesu oraz ze środowiska pracy. Na poziomie krajowym taka forma praktykowania doprowadziła do powstania
licznych umiejętności zawodowych. Na poziomie rodziny terminowanie również przynosiło wymierne korzyści,
ponieważ gwarantowało przetrwanie rzemiosła i stały dochód. Te same zasady obowiązują nadal w związkach,
nie wszyscy jednak chcą się im podporządkować tak, jak to robili kowale.
Rodzice a głos uwarunkowany
Jaki wpływ mają rodzice na nasz uwarunkowany głos i związki? Może on być bardzo pozytywny. Jeśli
wychowanie sprawiło, że mamy dobre samopoczucie i przekonujący obraz siebie, wówczas prawdopodobnie
łatwo nam będzie radzić sobie w związkach. Jeśli rodzice okazywali sobie uczucie na naszych oczach, wówczas
dysponujemy dobrym modelem do naśladowania. Jeśli własnym przykładem i rozmowami zachęcali nas do
przyjęcia takich przekonań i wartości, które mają na celu nasze dobro, a jednocześnie nie krzywdzą ani nie
wykorzystują innych, wówczas nasi partnerzy są równie szczęśliwi jak my. Jeśli byliśmy pozytywnie zachęcani
do podejmowania własnych decyzji o tym, co jest dobre dla nas i innych, posiadamy najprawdopodobniej
równowagę wewnętrzną i umiemy sobie poradzić ze wszystkim, co nam przygotowało życie. Nasze
doświadczenie również pozwala nam dokonać oceny rodzicielskich komunikatów.
Robin Prior: Moja matka przyszła na świat w rodzinie robotniczej, gdzie każdy znał swoje miejsce. Mój dziadek
był przeświadczony, że jedni rodzą się do bogactwa, inni do pracy. My mieliśmy być ubodzy. „Znaj swoje
miejsce" — to powszechnie obowiązująca zasada tamtych czasów. Kiedy mieliśmy jedenaście lat, zostaliśmy z
bratem przyjęci do szkoły średniej. Szkoła ta była przeznaczona dla tych, którzy znajdowali się w dziesięciu
procentach najlepszych uczniów. W pierwszym tygodniu nauki usłyszałem, jak moi koledzy mówią o czymś, co
nazywa się uniwersytet. Najwyraźniej wszyscy chcieli się do niego dostać. Wieczorem zapytałem mamę, co to
jest uniwersytet. Powiedziała, że to nie jest miejsce dla nas. Nie chciała tym nikomu wyrządzić krzywdy. Mówiła
to, co według jej światopoglądu, który odziedziczyła po swoim ojcu, było prawdą. Od tej chwili przestałem się
uczyć. Z bystrego chłopaka stałem się jednym z wielu.
Słowa mojej matki do tego stopnia ukształtowały moje poczucie siebie, że uwierzyłem, iż moim przeznaczeniem
jest życie w pewnych granicach. Pozostały one we mnie na wiele lat. Stałem się ekspertem w sprawach porażki.
Dopiero kiedy zacząłem owocną pracę w sprzedaży, dopuściłem do głosu swój intelekt i zacząłem rzucać
wyzwanie swojemu negatywnemu obrazowi siebie. Gdy się zorientowałem, że nie istnieją żadne ograniczenia w
tym, co mogę osiągnąć — chyba że chcę, żeby się pojawiły — zacząłem się uczyć i studiować.
38
SKOJARZENIA Z DOMEM
Dla większości z nas dom naszych rodziców, nasz pierwszy dom, kojarzy się ze szczęściem, miłością i
bezpieczeństwem. Niezależnie od rzeczywistości jest to dla dziecka jedyny opis miłości i szczęścia, jaki posiada.
Stąd wszystko, co przypomina nam rodzinny dom, wywołuje w nas to samo poczucie miłości, bezpieczeństwa i
szczęścia.
Jak to się dzieje? Wróć myślą do jakiejś muzyki, którą słyszałeś wcześniej. Posłuchaj jej w myślach. Czy
zauważyłeś zmianę swojego nastroju? Czy doświadczasz teraz takich uczuć jak wtedy? Przypomnij sobie jakiś
bardzo sugestywny zapach, wyobrażaj sobie go. Czy to zmieniło twój nastrój i przywołało uczucia z przeszłości?
Zrób tak samo z jakimś obrazem lub smakiem z przeszłości. Jeśli to możliwe, wywołaj u siebie te wrażenia przez
prawdziwe doświadczanie. Włącz starą płytę albo powąchaj jakiś zapach z tamtych czasów, potrzymaj w ręce
zabawkę z dzieciństwa. Wspomnienia są przechowywane przez nasze zmysły. Docieranie do wspomnień poprzez
owe pięć zmysłów wywoła reakcję emocjonalną taką jak w przeszłości. To dlatego kusi nas, by odtwarzać
przeszłość: chcemy jeszcze raz doświadczyć tych samych uczuć szczęścia, miłości i bezpieczeństwa.
Często pociągają nas osoby, które dobrze pasowałyby do domu, w którym się wychowaliśmy. Chłopcy interesują
się dziewczętami przypominającymi z wyglądu i zachowania ich matki. To dlatego być może jesteś w związku,
który ze względu na podobieństwo do związku twoich rodziców nie jest od niego lepszy. Może wybrałeś kogoś,
kogo, jak uważałeś, mógłbyś zamienić w jednego ze swoich rodziców. Dzieci mają wielkie poczucie
sprawiedliwości. Chcą, żeby wszystko było, jak należy. Jeśli jednak tak nie jest, mogą wyrosnąć na dorosłych,
którzy spędzają resztę życia na tworzeniu dysfunkcjonalnych związków, w których próbują naprawić krzywdy z
przeszłości.
To pragnienie rekonstruowania przeszłości wyjaśnia także, dlaczego, jeśli nasi rodzice nas krzywdzili,
znajdujemy partnera, który też nas krzywdzi. Jeśli nasi rodzice potrzebowali ratunku, szukamy sobie partnerów,
którzy potrzebują ratunku. Wyjaśnia też, dlaczego niektórzy po całej serii atrakcyjnych i miłych partnerów
decydują się na związek z kimś nieprzyjemnym i mało atrakcyjnym — mili nie pasują do rekonstruowanej
przeszłości. Jeśli dom oznaczał konflikt, wówczas nasz uwarunkowany głos będzie potrzebował konfliktu po to,
byśmy mogli doświadczyć miłości, bezpieczeństwa i szczęścia, które — jak sądziliśmy — panowały w naszym
dzieciństwie. Zjawisko szukania kogoś, kto pasowałby do rodzinnego domu, stanowi też jedno z wyjaśnień
miłości od pierwszego wejrzenia. Chodzi tu nie tyle o atrakcyjność, ile o poczucie znajomości.
Jeśli jednak nasze wspomnienia z dzieciństwa są niemiłe, a modele kształtujących nas związków — negatywne,
zawsze istnieje możliwość, że się zbuntujemy i będziemy zupełnie inni. W akcie niezależności i odrzucenia
będziemy tym, kogo nie chcieli nasi rodzice. Możemy nawet specjalnie wybrać partnera, który — jak jesteśmy
przekonani — nie spodoba się naszym rodzicom. W takiej sytuacji znajdujemy się w równym stopniu pod
kontrolą rodziców, jak wtedy, gdy jesteśmy im posłuszni. Bez względu na to, czy naszą reakcją jest bunt czy
uległość, jeśli nie towarzyszy jej samodzielny wybór, nie jesteśmy uczciwi wobec siebie.
39
Eksperyment
Sporządź listę słów, które wywołują w tobie skojarzenia z domem. Będą to twoje kotwice miłości, bezpieczeństwa
i szczęścia. Zamień słowa na krótkie zdania. Na przykład na mojej liście znalazło się słowo „jedzenie", które
przekształciłem w zdanie: „Dom oznacza jedzenie". Jeśli zamienisz słowo „dom" na „miłość, szczęście,
bezpieczeństwo", otrzymasz zdania w rodzaju: „Miłość, szczęście i bezpieczeństwo oznaczają jedzenie". Jak to
pasuje do twojego życia, do tego, jak podchodzisz do związków?
Jeżeli niektóre użyte przez ciebie słowa są negatywne, na przykład „przemoc", „ból", „krzywda", „kara", to twoje
zdania mogą być bardzo ciekawe. To ćwiczenie rzuca trochę światła na to, co wywołuje twoje reakcje. Na
przykład dla jednego z naszych klientów „dom" oznaczał „chłód". Stąd „miłość, szczęście i bezpieczeństwo"
również oznaczały „chłód". Nie dziwi więc, że jego żonie trudno było dać i otrzymać od niego uczucie.
RODZINA I PRZYJACIELE
Przynależność do grupy poza rodziną to podstawowy krok ku niezależności. Grupy powstają zazwyczaj na
podstawie wspólnych przekonań i wartości. Ci, którzy chcą się do nich przyłączyć, są zmuszeni dopasować swoje
przekonania i wartości tak, żeby zyskać akceptację i nie być pozostawionym samemu sobie. Jeśli więc grupa, do
której należysz, posiada określone nastawienie wobec związków, będziesz się czuł zobowiązany do dzielenia tych
poglądów.
W wypadku rodzeństwa bądź grup mamy niezmiennie do czynienia z hierarchią dziobania, bazującym na wieku i
wielkości. W celu zachowania dominacji starsze rodzeństwo lub przyjaciele zmuszają młodszych do uległości.
Często polega to na zniekształcaniu obrazu siebie i poczucia tożsamości młodszych osób. Taki obraz siebie może
pozostać w nich na całe życie.
Poglądy grupy często pochodzą od najsilniejszej osobowości bądź przywódcy grupy i często są przekazane im
przez ich rodziców. My także staramy się uzupełnić przekonania wpojone przez rodziców. Te nowe poglądy
mogą być pozytywne. Niemniej jednak często pragnienie dopasowania zmusza cię do zaakceptowania i
demonstrowania wartości i przekonań sprzecznych z tymi, które już posiadasz. Im więcej osób dzieli dany pogląd,
tym bardziej jesteś skłonny do uległości.
Joseph 0'Connor: Zacząłem palić, kiedy podjąłem studia na uniwersytecie. Przedtem nie podobał mi się ten
pomysł i nie znosiłem zapachu dymu. Rodzice zachęcali mnie, bym nie palił, obiecując, że dostanę od nich
pieniądze, jeśli dotrwam bez papierosa do moich dwudziestych pierwszych urodzin (prawdopodobnie zakładali,
że wtedy już będę bezpieczny do końca życia). Kiedy myślę o tym z perspektywy czasu, widzę, że w ich
propozycji krył się inny przekaz: palenie jest tak atrakcyjne, iż trzeba mi było obiecać łapówkę, bym tego nie
robił. Na uniwersytecie wszyscy moi przyjaciele palili i częstowali się papierosami, co stanowiło jeden ze
sposobów okazywania przyjaźni i przynależności do grupy. Presja społeczna oraz dwuznaczność przekazu moich
rodziców (moja matka paliła) spowodowały, że zacząłem palić.
Presja społeczna może także wpłynąć na poglądy dotyczące związków. Struktura naszego społeczeństwa
faworyzuje instytucję małżeństwa. Wszyscy często się spotykamy z subtelnie wyrażanymi oczekiwaniami w
kwestii znalezienia sobie partnera. „Ciągle samotna, kochanie?", to powszechnie spotykana oznaka
zainteresowania odbierana jako krytyka. Wielu z nas ma poczucie, że zawodzi swoich rodziców, nie prowadząc
„normalnego" rodzinnego życia. W niektórych zawodach, na przykład w polityce, odpowiedni wizerunek z
rodziną w tle jest niemal warunkiem awansu i postępu.
40
Bywa, że nasze obawy bardziej dotyczą tego, co myślą o nas inni, niż co chcemy zrobić ze swoim życiem.
Tworzenie związku po to, by uchronić się przed presją rodziców i społeczeństwa rzadko prowadzi do pełni
szczęścia. W takiej sytuacji lepiej jest być samemu, niż być z kimś nieodpowiednim. Będąc sam, jesteś w
umiarkowanym stopniu nieszczęśliwy. Będąc z kimś nieodpowiednim, możesz zamienić swoje życie w absolutne
nieszczęście.
EDUKACJA
Źródłem znaczeniowym słowa „edukacja" jest „rozciągać". Edukacja powinna więc oznaczać rozciąganie,
rozwijanie umysłu. Niestety, to znaczenie zostało odwrócone, w związku z czym edukacja jest pojmowana jako
„wkładanie". Samo brzmienie słowa „edukacja" natychmiast przywodzi na myśl obrazy i dźwięki związane ze
szkołą. Tymczasem edukacja to nie szkoła. Uznaje to angielskie prawo głoszące, że dziecko musi być edukowane,
lecz niekoniecznie w szkole.
Niemniej jednak większość z nas uczęszczała do szkoły. Co przychodzi ci na myśl, gdy o niej myślisz? Jakie
uczucia? Czego usiłowano cię w niej nauczyć? Czego się nauczyłeś? W szkole uczymy się znacznie więcej, niż
przewidują programy nauczania: opanowujemy umiejętności społeczne, poznajemy światopoglądy, widzimy, jak
nasi rówieśnicy budują związki. Często przejmujemy przekonania o sobie i naszych możliwościach od
nauczycieli. Na pewien sposób szkoły przypominają rodziców; starają się najlepiej, jak potrafią. Patrząc wstecz,
widzimy jednak, jak wiele spraw mogło być zrobionych inaczej.
Szkoły przekazują nam także wiedzę o związkach. To tutaj po raz pierwszy wykorzystujemy umiejętności
społeczne, zyskujemy przyjaciół i wrogów. To tutaj zauważamy płeć przeciwną. Szkoła, obok rodziców, w
największym stopniu wpływa na to, jak budujemy związki.
W wielu szkołach, zwłaszcza publicznych w Wielkiej Brytanii, za jedno z zadań uważa się wpojenie uczniom
poczucia wyższości i świadomości posiadania pewnych przywilejów. W związku z tym od momentu rozpoczęcia
nauki dzieci zalewa się słowami i działaniami wzmacniającymi w nich poczucie wyższości. W konsekwencji ich
rozwojowi towarzyszy silne poczucie tożsamości i wiary w swój sukces. Tworzą takie poczucie siebie, które
mówi im, że zasługują na to, co najlepsze, na coś więcej niż inni, że osiągną w życiu wszystko, czego zapragną.
Takie poczucie siebie sprawia, że sukces tych dzieci jest bardzo prawdopodobny, a cały proces przybiera formę
samo spełniającego się proroctwa.
Gdy miarą sukcesu jest dla ciebie osiągnięcie, wówczas opisana wyżej metoda nauczania jest doskonała. Jeśli jest
nią dobry związek, musisz się zastanowić. Poczucie wyższości nad partnerem jest niebezpieczne, chyba że partner
pragnie widzieć siebie jako osobę niższą wobec ciebie.
Są nauczyciele, którzy kontrolują sytuację poprzez stymulację, zaangażowanie oraz ciekawe i inspirujące zajęcia
ze swoich przedmiotów. Bywają też tacy, których kontrola polega na redukowaniu samooceny ucznia poprzez
jego ośmieszanie i zastraszanie. Taka metoda przynosi efekty w postaci posłuszeństwa wielu uczniów. Osobie z
ubogim obrazem samego siebie trudniej jest jednak nawiązać udane związki.
41
MEDIA
Wiele dzieci spędza tyle samo czasu przed telewizorem, co w szkole. W czasach, gdy nie było telewizji, kontakt z
dramatem ograniczał się do radia oraz wizyt w kinie lub teatrze. Teraz wielu z nas jest zasypywanych lawiną
fikcyjnych portretów „prawdziwego życia". Telewizja odzwierciedla prawdziwe życie, a nierzadko także je
kształtuje. Żeby wywołać zainteresowanie i przykuć uwagę publiczności, dramat musi przerastać rzeczywistość.
Takie wyolbrzymione historie zaczynają wpływać na nasze oczekiwania i zachowanie.
Reklama karykaturalnie wykorzystuje wiele zauważalnych różnic biologicznych, o których mówiliśmy wcześniej.
Kobiety są więc głupiutkimi gospodyniami domowymi, które z rozkoszą oddają się sprzątaniu. Żyją w swoim
małym świecie bez jakichkolwiek aspiracji. Mężczyźni są ubrudzeni smarem, a z kieszeni ich kombinezonów
wystają klucze francuskie. Wyskakują do pubów, podczas gdy żony przygotowują dla nich posiłek. Wszystkie te
obrazy muszą działać jak tło — powolne i jednostajne warunkowanie. Gdyby tak nie było, specjaliści od reklamy
nie wykorzystywaliby ich.
Książki dla dzieci, bajki, wszystko to stanowi kolejne fragmenty układanki, którą jest poczucie siebie,
przekonania i wartości. Ciągle dla wielu jeszcze osób najistotniejszy moment życia dziewczyny to ten, kiedy w
długiej białej sukni idzie wzdłuż kościelnej nawy do czekającego na nią księcia z bajki. Są rodzice, którzy marzą
o tym, by móc dać swojej córce taki dzień. Walt Disney wiele razy pokazywał te marzenia w swoich filmach.
W dramacie mamy do czynienia z konfliktem, w bajkach z romantyczną miłością, w reklamie ze stereotypami.
Żadna z tych trzech form nie przystaje do prawdziwego życia. Wszystkie jednak kształtują nasz uwarunkowany
głos i budowane przez nas związki.
POZNAJ SWÓJ GŁOS
Co trzeba wiedzieć o swoim uwarunkowanym głosie? Co trzeba w nim zrozumieć? Przecież istnieje w nas od
zawsze, znamy go, dla-czegóż by więc nie zaakceptować go takim, jakim jest, dokądkolwiek by nas nie
prowadził? Tymczasem warto poznać swój uwarunkowany głos po to, by zrozumieć, które z jego komunikatów
przydają się nam, a które nie; które pomagają zrealizować nasze zamierzenia, a które w tym przeszkadzają. Głos
uwarunkowany niczym hipnotyzer szepcze do ucha, a my — jak zahipnotyzowani — wykonujemy jego sugestie,
dokonując racjonalizacji własnego postępowania.
W Indiach istnieje pewien sposób szkolenia słoni. Młode odbiera się ich matkom i przywiązuje jedną nogę do
wbitego w ziemię pala. Słoniątko szarpie się z więzami, ale nie ma tyle siły, by się uwolnić. Po jakimś czasie się
poddaje. Nie podejmuje już kolejnych prób: „wie", że nie jest wystarczająco silne, nawet wtedy, gdy jest
czterokrotnie większe niż na początku. W ten sposób dorosły słoń może być cienkim sznurem przywiązany za
nogę do pala, choć mógłby łatwo wyrwać go z ziemi. Przestał jednak próbować. „Wie", że nie może się uwolnić.
Bywa, że w podobny sposób więzi nas uwarunkowany głos.
Pewne zachowania, które odziedziczyłeś po swoich przodkach, dla zewnętrznego obserwatora są bezcelowe.
Przekonanie bądź wartość, które leżały u podstaw tego zachowania, z biegiem czasu mogły zaniknąć.
Robin Prior: Pamiętam sytuację, kiedy moja żona i dzieci stały w holu i obserwowały, jak zbieram śmieci, co do
jednego, przygotowując je do wywiezienia. Zazwyczaj nie widzą, jak dokonuję mego śmieciowego rytuału, bo o
tej porze są najczęściej w szkole. Były zafascynowane moją efektywnością i dokładnością.
Byłem tak pochłonięty moim cotygodniowym obowiązkiem, że ich nie zauważyłem.
42
Zwróciłem na nie uwagę, dopiero gdy skończyłem pracę i otrzymałem od nich brawa. To, co robiłem,
zaabsorbowało mnie do tego stopnia, że uświadomiła mi to dopiero zewnętrzna perspektywa. Gromadzenie śmieci
w jednym miejscu traktowałem tak, jakby to była sprawa życia i śmierci. Naśladuję w tym co do joty zachowanie
mojej matki. Do tej chwili nigdy go nie kwestionowałem, ani nawet nie zastanawiałem się nad swoim podejściem.
W dzieciństwie widziałem, jak matka wypatrywała wyjeżdżającej zza rogu śmieciarki, zauważałem, z jaką paniką
zbierała każdy papierek do wyrzucenia. Mój młody umysł nauczył się, że tak wygląda wywożenie śmieci —
przepełnione paniką, tak jakby to była sprawa życiowej wagi. Być może moja matka po prostu naśladowała
zachowanie swoich rodziców. Jego przyczyna mogła zaginąć kilka pokoleń wcześniej. Być może sięgała
korzeniami czasów, gdy jego celem mogło być zapobieganie rozprzestrzenianiu się chorób, gdy w Londynie
panowała wielka zaraza!
Podobnie, dopiero gdy miałem dwadzieścia sześć lat, zdałem sobie sprawę, że można wsiadać do pociągu, który
jeszcze nie ruszył. Podejrzewałem, że taka możliwość istnieje, niemniej jednak byłem tak uwarunkowany, że
wpadałem na stację w ostatniej chwili i musiałem wsiadać do pociągu wtedy, gdy już ruszał. Kiedy byłem mały,
moja matka musiała ubrać i przygotować do drogi troje dzieci i bagaż i nigdy nie zostawiała sobie na to
dostatecznie dużo czasu. Docieraliśmy na peron równo z gwizdkiem sygnalizującym odjazd. Matka ciągnęła nas
za sobą, otwierając drzwi, które obijały się o wagon w rytm ruchu pociągu. Wrzucała nas do środka, za nami
wpadał nasz bagaż, a na końcu wskakiwała ona sama, zupełnie jak gracz w rugby dokonujący przyłożenia. Teraz
potrafię zorganizować się z takim wyprzedzeniem, że przyjeżdżam na stację przed czasem. Jednak towarzyszy mi
to samo uczucie niepokoju oraz ta sama ulga, kiedy jestem już w pociągu.
Podane przykłady odziedziczonych zachowań, których siłą napędową są odziedziczone przekonania, w
niewielkim stopniu wpływają na moje życie. W najlepszym wypadku wprowadzają element humoru. Dziwi mnie
to, jak naturalne wydawało mi się to zachowanie, choć przecież nigdy nie podjąłem racjonalnej decyzji, żeby tak
właśnie postępować. Jeśli nie zauważam przekonań i zachowań w tak trywialnych kwestiach, to mogę zakładać,
że drzemią we mnie ukryte przekonania i zachowania dotyczące związków.
Udało mi się jednak określić wiele moich przekonań dotyczących kobiet i mojego nastawienia wobec nich. Wiele
z tych przekonań i zachowań dobrze mi służy, podczas gdy inne stanowią przeszkodę i uprzykrzają życie
kobietom, których bliskości pragnąłem. Na przykład nauczyłem się wierzyć, że na świecie istnieje tylko jedna
perfekcyjnie do mnie dopasowana osoba. Nie tylko była ona doskonale dopasowana, ale także czekała na chwilę,
w której nasze ścieżki się przetną, po czym spadnie na nas szczęście niczym kwiaty z kwitnących drzew.
Logicznie rzecz biorąc, wiedziałem, że to niemożliwe, by była tylko jedna dopasowana do mnie osoba, i podczas
wczesnego okresu wzmożonej aktywności hormonów mój genetyczny głos bez przerwy powtarzał mi, jak
wspaniałe są wszystkie dziewczęta. Niemniej jednak w tle słyszałem wciąż oszukańczy, lecz wystarczająco
donośny głos, dzięki któremu ciągle szukałem „tej jedynej". Komunikat, który od niego otrzymywałem, zmuszał
mnie do szukania doskonałości. Sprawił, że nie zauważałem innych dziewcząt, ponieważ nie pasowały do
stworzonego przez niego opisu.
Obaj znaliśmy kiedyś pewnego architekta wnętrz. Jego poczucie siebie było zdominowane przez pracę. Mówiąc
dokładniej, jego praca rodziła się z jego poczucia siebie. Kiedy się go pytało o to, jakim jest człowiekiem,
odpowiadał, że jest architektem wnętrz. Powstał u niego obraz samego siebie, który obejmował kreatywność i
dążenie do świetności. Wierzył, że wszystko można poprawić. Bez względu na to, jak bardzo oszałamiające było
wykończenie danego wnętrza, zawsze umiał znaleźć sposób na to, by je jeszcze uświetnić.
43
Ważne było dla niego to, aby wyrażać swe artystyczne umiejętności poprzez poprawianie swego otoczenia.
Związki z kobietami sporo go kosztowały, choć randki raczej nie sprawiały mu trudności. Był przystojny,
zamożny, umiał ładnie mówić, lubił wydawać pieniądze i jeździć w interesujące miejsca. Niestety, nie umiał
zrozumieć oporu swych towarzyszek przed zmianą. Nie pojmował ich zdenerwowania, gdy starał się je
poprawiać. Widział w myślach, jak powinien wyglądać życiowy partner, i zawsze nieświadomie wybierał kogoś,
kto musiał się w jakiś sposób przystosować do tego obrazu. Znalezienie kobiety, która bez żadnych zmian
pasowałaby do ideału, było dla niego zaprzeczeniem potrzeby kreatywności, która stanowiła część jego
osobowości.
Związek romantyczny i seksualny jest zbyt istotny, by zostawiać go przypadkowi: wybierasz osobę, która będzie
tobie najbliższa na całym świecie. Każdy dzień, który z nią spędzasz, to twój wybór. Może ci stworzyć raj lub
piekło, w zależności od tego, jak wam się układa. Zaskakujące jest nie tylko to, jak wiele osób nie dość, że nie
zastanawia się nad bliskimi związkami, ale także uważa, iż nie wypada tego robić. Wszystko to prowadzi do
powstania licznych problemów. Wielu z nas podczas szukania partnera przyjmuje postawę „spróbuj i zobacz".
Umawia się na randki z wieloma osobami, żeby się przekonać, co się sprawdza, a co nie. Choć szukamy
dopasowania, to jednak nie do końca wiemy, jak ono wygląda, brzmi, jak się je odczuwa. Nasze zaangażowanie
polega więc zaledwie na tym, że spędzamy z kimś czas. Mijają kolejne dni i tygodnie, w których nie dokonujemy
oceny naszego układu. Wkrótce jest już za późno, by się z niego wydostać bez bólu, więc zgadzamy się na
niesatysfakcjonujący kompromis, na kogoś, kto jest w porządku, ale naprawdę nie jest tym, kogo szukamy.
Prawdę mówiąc, sami nie wiemy, kim on jest.
Drugi często spotykany błąd to szukanie osoby, którą można by zmienić na kształt naszego ideału. Mówiąc
inaczej, zdajemy sobie sprawę, że nasz ideał nie istnieje, a jeśli nawet istnieje — możemy go nigdy nie spotkać.
Jednak ciągle mamy go przed oczami, pragniemy go, a nie człowieka z krwi i kości. Budujemy więc związek z
kimś, kogo — jak sądzimy — możemy zamienić w ideał.
To tak, jakbyśmy kupowali ubranie, którego nie chcemy, w przekonaniu, że po powrocie do domu dokonamy w
nim przeróbek i je przefarbujemy! Rzecz jasna sensowniejszy jest zakup ubrania, które nam się podoba. Trzeba
jednak wziąć pod uwagę, że można być zadowolonym również z innych strojów. Zazwyczaj mocno się opieramy
wszelkim próbom zamiany w kogoś, kim nie jesteśmy, po to, by zadowolić partnera. W takiej sytuacji
otrzymujemy od partnera przesłanie, że jest z nami coś nie tak. Poza tym, ponieważ siłą napędową takiego
związku jest wyobrażenie ideału, który z definicji jest przecież nieosiągalny, nasz partner nigdy nie będzie
zadowolony. W takiej relacji oboje partnerzy z czasem ulegają rozczarowaniu i frustracji; jeden z nich dlatego, że
drugi nie chce się zbliżyć do ideału, a drugi dlatego, że nie ocenia się go na podstawie tego, kim jest, ale tego, kim
nie jest.
Pomyśl przez chwilę, kto byłby idealnym partnerem dla ciebie.
• Jak wygląda?
• Jaki ma głos?
• Co do niego czujesz?
• Jak się wobec ciebie zachowuje?
• Jak ty się zachowujesz wobec niego?
• Czy ktoś jest dla ciebie modelem twojego idealnego partnera?
Ideał jest stworzony przez nas. Możemy kontrolować każdy jego aspekt, najdrobniejszy nawet szczegół.
44
Tymczasem nie możemy kontrolować innych osób ani zmuszać ich, żeby byli tym, kim nie są
(z wyjątkiem krótkich chwil). Wszyscy zapłaciliby za to wysoką cenę.
Pewien znajomy kierowca ciężarówki chciał, żebyśmy wyjaśnili mu pewną dręczącą go zagadkę. Któregoś
wieczoru, mając za sobą długą drogę, zaparkował samochód w odległych rejonach Yorkshire Moors, z dala od
zamieszkanych terenów. Chciał odpocząć. Po drugiej stronie parkingu, tuż obok budki telefonicznej, stał mały
samochód terenowy. Mężczyzna miał właśnie zasnąć, gdy nagle w zapadających ciemnościach zobaczył, że w
budce walczą ze sobą dwie osoby. Był zmęczony, więc postanowił dać im spokój i zablokował drzwi. Kiedy
jednak przypatrzył się dokładniej, zauważył, że jedną z tych osób jest kobieta. Wydawało mu się, że jest bita
przez mężczyznę. Kierowca nie należał do najodważniejszych i przez chwilę się zastanawiał, czy nie odjechać.
Jednak sumienie mu na to nie pozwoliło. Wyciągnął ze skrzynki na narzędzia duży klucz i ruszył przez parking,
otworzył budkę i zażądał, by mężczyzna przestał bić kobietę. Mężczyzna był wielki, agresywny, miał twarz
rozjuszonego byka i dyszał wściekłością. Jednak ku zaskoczeniu kierowcy, kobieta, której przyszedł na ratunek,
skrzyczała go za to, że się wtrąca. Kazała mu nie wciskać nosa w nie swoje sprawy i odejść. Uczynił to, a bijatyka
w budce rozgorzała na nowo.
Kierowca zapytał nas, jak można wytłumaczyć to, co się wydarzyło. Choć tylko osoby z budki telefonicznej
mogłyby wyjaśnić swoje zachowanie, to jednak nam się wydaje, że istniała w nich potrzeba bicia i bycia bitym.
Miało to dla nich jakiś sens, coś kazało im myśleć, że tak powinno wyglądać życie. Być może pochodzili z
domów, w których mężczyźni bili kobiety, w związku z czym robili to, co — ich zdaniem — jest zgodne z
powszechnymi oczekiwaniami. Szukamy w partnerach tego, czego potrzebujemy.
Dla większości spotkanie w tańcu uwarunkowanych głosów jest mniej traumatyczne. Osoba, która lubi się kimś
opiekować, spotyka kogoś, kto tej opieki pragnie. Budujemy związki z tymi, których poglądy na świat uzupełniają
się z naszymi.
Jeśli osoba jest zdominowana przez swój uwarunkowany głos, często czuje się zmuszona do szukania takiego
związku, jakiego nauczyła się od swoich rodziców. Może też być odwrotnie: szuka czegoś, czego od rodziców nie
dostała. W takim wypadku tragiczne jest to, że często wybiera sobie kogoś przypominającego rodzica, kto nie
umie dać jej tego, czego potrzebuje, sprawiając, że historia zaczyna się powtarzać. W jednym i drugim wypadku
nowo powstałe związki są trudne.
ZROZUMIEĆ SWÓJ GŁOS UWARUNKOWANY
Możemy teraz zbadać poziomy głosu uwarunkowanego.
Otoczenie
Zacznijmy od poziomu otoczenia.
W jakim otoczeniu dorastałeś?
Jaki ma ono, twoim zdaniem, wpływ na to, jak budujesz związki?
Wymień osoby, z którymi jesteś w związkach, miejsca, gdzie możesz spotkać kogoś, gdy jesteś samotny,
do których chodzisz z partnerem, jeśli jesteś w związku. Jak często się z tymi osobami spotykasz?
Co się dzieje, gdy jesteście razem?
Pomyśl o tym, że szukasz partnera albo że budujesz z nim związek. • Dokąd chciałbyś pójść?
Z kim chciałbyś pójść? Kiedy chciałbyś pójść?
W jaki sposób twoje odpowiedzi ograniczają bądź poszerzają spektrum spotykanych przez ciebie osób?
Jakie aspekty związku tworzą te miejsca i ludzie?
45
Jeden z moich przyjaciół zapraszał wszystkie swoje dziewczyny do pubu, gdzie świetnie się bawił ze swoimi
znajomymi. Jego dziewczyny nie czuły się tam zbyt dobrze, więc zrywał z nimi. W końcu poznał taką, która
przepadała za tymi spotkaniami tak samo jak on.
Jeśli szukasz partnera bądź masz kłopoty z jego znalezieniem, zwróć uwagę na to, dokąd chadzasz, aby poznać
nowe osoby, i jak owe miejsca pasują do twoich przekonań i wartości. Często się zdarza, że chcemy poznać
godnych zaufania partnerów na całe życie, lecz udajemy się do miejsc, których bywalcy na ogół szukają
przelotnych znajomości.
Zachowanie i zdolności
Nie zamierzamy tutaj podawać żadnych recept ani cudownych sposobów w rodzaju „Dziesięć gwarantowanych
sposobów, by poznać partnera z twoich snów" (jest tylko jeden gwarantowany sposób: położyć się spać). W tych
książkach jest coś dziwnego, wydaje się, że odbierają drugiej osobie możliwość wyboru. Oczywiście nie ma
żadnego pewnego sposobu na przyciągnięcie do siebie odpowiedniego partnera i stworzenie zadowalającego
związku, a wszystkie książki, które zalecają jakiekolwiek zachowania, mijają się z celem. Poza tym ktoś, kto
wkłada mnóstwo wysiłku w zauroczenie płci przeciwnej, nie zawsze jest dla niej atrakcyjny. Jeśli związek jest
udany, będzie wymagał od ciebie tyle, ile chcesz dać. Zalecane zachowanie niewiele ci w tym pomoże.
Nie można przewidzieć zachowania kobiety i mężczyzny nawet w sprawach codziennych, a tym bardziej w
kwestiach dotyczących miłości i atrakcyjności partnerów. Wszystko, co zrobisz, by odkryć własne zachowania,
pomoże ci wnieść więcej w związek, tak byś był zarówno atrakcyjny, jak i pociągający. Do pewnego stopnia
możemy kontrolować nasze myśli i działania. W związek uczuciowy wchodzisz jako kompletna osoba. Tajemnica
udanego związku polega na tym, by znać siebie i wiedzieć, co najlepiej się sprawdza między tobą a drugą osobą.
Nie każda relacja może być doskonała, większość z nich może jednak być lepsza.
Co robisz, kiedy jesteś z partnerem?
Jakim czynnościom oddajecie się wspólnie?
Co oboje lubicie robić?
Czy ograniczacie wasze współżycie płciowe do konkretnych miejsc bądź chwil?
Głos uwarunkowany jest nośnikiem pewnych silnych komunikatów na temat seksu, na przykład miejsc i chwil, w
których seks jest dozwolony, a także jego dopuszczalnych form. Może zatem głosić, że kochać się wolno tylko w
nocy w sypialni. Jeśli czujesz, że takie przekazy ograniczają cię, puść na chwilę wodze fantazji i pomyśl, jak by to
było kochać się w innych miejscach i w inny sposób, który wydaje ci się atrakcyjny.
Zauważ, na jakiego rodzaju obiekcje napotykasz. Zastanów się, które z nich mają swoje źródło w warunkowaniu
otrzymanym w rodzinie. Możesz im poświęcić więcej uwagi, porozmawiaj o nich z partnerem. Nikt nie powinien
odczuwać przymusu podejmowania niewygodnych dla siebie zachowań seksualnych, jeśli jednak masz wrażenie,
że coś cię ogranicza z nieznanego powodu, być może jest to twój uwarunkowany głos.
Pomyśl o swoich cechach w związku.
Wymień je, zaczynając od „Umiem...". Na przykład:
„Umiem rozbawić innych".
„Umiem czerpać satysfakcję z uprawiania miłości".
„Umiem szybko dotrzeć do drugiej osoby".
„Umiem zrozumieć punkt widzenia drugiej osoby (nawet jeśli go nie podzielam)".
Najlepiej jest w tym celu przypomnieć sobie, za co komplementuje cię twój partner.
Właśnie to ma dla niego duże znaczenie. Być może nie zwracasz na to uwagi, choć naprawdę jest to ważne.
46
Pomyśl o tych swoich cechach, które chciałbyś poprawić, oraz o tych, które chciałbyś mieć. Czy pragnąłbyś być
bardziej asertywny, opiekuńczy albo okazujący uczucia? Zastanów się, dlaczego chciałbyś taki być.
„Chciałbym być... ponieważ..."
Przekonania
Przejdźmy do przekonań. Są to zasady, według których postępujemy. Być może ich najlepsza definicja to:
„Pojęcia, które akceptujemy pomimo dowodów świadczących o czymś innym". Dysponujemy przekonaniami o
sobie, o tym, co jest możliwe, co możemy zrobić, na co zasługujemy. Pamiętaj, że przekonania nie muszą być
prawdziwe i że ich podstawą jest nasze doświadczenie.
Wiele z nich powstało w wyniku postępowania naszych rodziców jako małżeństwa. Obserwujemy ich zachowania
i dokonujemy uogólnień. Na przykład, kiedy byłem mały (Jospeh 0'Connor), mój ojciec chodził do pracy, podczas
gdy matka zajmowała się sprawami domowymi. Prowadziła też księgowość ojca, który pracował na własny
rachunek. Był to jedyny model, który poznałem, będąc dzieckiem. Naturalnie społeczne przemiany przewróciły te
przekonania i wartości do góry nogami, lecz niekiedy łapię się na spostrzeżeniach, że taki porządek świata był
najwłaściwszy. Wykonując jakieś domowe obowiązki, odnoszę nieraz wrażenie, że wyświadczam mojej żonie
przysługę, bo tak naprawdę to jest jej zadanie. Nie sądzę, że jestem jedynym mężczyzną, który tak myśli. Wielu z
nas wyrosło w domach, gdzie podział pracy między rodzicami był taki sam jak w domu moich rodziców. Nawet
język, którym myślimy o tych sprawach, może być niejasny. Wielu mężczyzn mówi, że „pomaga" swoim żonom
w domu, tak jakby to była przysługa, a nie ich obowiązek. Lepiej jednak pomagać, niż nic nie robić. Niezależnie
od tego, jaki model przyjmiecie, pamiętajcie, by odpowiadał on wam obojgu. Dopóki nie będziemy mieć
inteligentnych domów, które będą się same sprzątały, dopóty będzie w nich coś do zrobienia, co nie wywołuje
entuzjazmu w żadnym z partnerów. Łatwo jest krytykować i oceniać układ swoich rodziców, kiedy się spogląda
na niego z perspektywy czasu. Tymczasem twoi rodzice robili to, co ich zdaniem było najwłaściwsze w tamtych
czasach i społecznych uwarunkowaniach. Nie można im tego brać za złe, ale jednocześnie nie jest to dla nich
żadne usprawiedliwienie.
Warto się zastanowić, jakie przejęte od nich przekonania są ciągle w tobie żywe, pomimo że nie przystają do
rzeczywistości. Wykonaj następujące ćwiczenie.
• Czego dowiedziałeś się od ojca na temat wzajemnego odnoszenia się do siebie małżonków?
• Czego dowiedziałeś się na ten sam temat od matki?
• Czego dowiedziałeś się od swojego rodzeństwa?
• Czego dowiedziałeś się o wzajemnym stosunku małżonków do siebie od dziadków? (prawdopodobnie ich
wzorce zachowania przypominały wzorce stosowane przez twoich rodziców, lecz miały intensywniejszą formę).
• Czego dowiedziałeś się od grup rówieśniczych?
• Które z tych postaw i przekonań są w tobie ciągle żywe?
• Czy zgadzasz się z nimi na poziomie intelektualnym?
Zastanawiając się nad odpowiedziami, weź pod uwagę zarówno czyny, jak i słowa rodziców. Moja matka nie
znosiła wielu prac (na przykład prasowania), których, jak mówiła, nie powinna robić, a mimo to je wykonywała.
Działanie jest silniejsze i pozostawia głębszy ślad niż słowo.
Wzorce rodzicielskie mogą nie przygotować cię do życia. Najważniejsze, żeby zobaczyć w nich to, czym
naprawdę są (wzorcami twoich r o d z i c ó w, ich reakcjami na środowisko i własne relacje), oraz dokonać ich
oceny na własny użytek, a nie bezmyślnie je akceptować bądź odrzucać.
Sporządź listę swoich przekonań na temat związków, tego, co uważasz za prawdę o sobie (także w związkach), o
47
twoich rodzicach i o związkach w ogóle. Możesz zapisać zdania w rodzaju: „Za naturalne uważam związki
trwające całe życie" albo „Żeby związek był udany, trzeba nad nim pracować" czy „Jeśli otworzysz się na
partnera, on otworzy się na ciebie". Z drugiej strony możesz być przekonany, że: „Żaden przedstawiciel płci
przeciwnej nie jest godny zaufania", „Mój status jako kochanka zależy od liczby partnerów", czy wreszcie „Na
wojnie i w miłości wszystkie chwyty są dozwolone".
Poświęć trochę czasu na zrobienie tej listy. Możesz ją uzupełniać o kolejne myśli, które przyjdą ci do głowy.
Poszukaj głęboko, aby określić, w co naprawdę wierzysz, że jest prawdziwe, a co chciałbyś, żeby takie było.
Nasze przekonania dotyczące tego, na co zasługujemy, mogą wpływać na to, jak wchodzimy w relację. Na jakie
związki według ciebie zasługujesz? Dlaczego?
Zbadaj swoje przekonania, uzupełniając poniższe zdanie. Zwróć uwagę na to, co czujesz, gdy o tym myślisz.
„Zasługuję na związki, które są... ponieważ..."
Na podstawie poglądów na temat siebie i innych każdy z nas formułuje określone przekonania dotyczące tego, na
co zasługuje. Napisz to, co ci przychodzi od razu na myśl, a potem dokładnie się nad tym zastanów.
• Czy naprawdę czujesz, że na to zasługujesz?
• Jeśli w jakikolwiek sposób ograniczyłeś to, na co zasługujesz, to jakie czynniki skłoniły cię do tego?
• Czy któryś z tych czynników jest poparty twoim doświadczeniem i został sprawdzony w prawdziwym związku?
• Czy twoje przekonania są w rodzaju: „Moje relacje się nigdy nie zmienią i będą takie, jak w przeszłości"?
• Jeśli tak, to skąd wiesz, że tak będzie?
Oto jak możesz zbadać każde przekonanie, które być może ogranicza ciebie w związkach.
Najpierw zastanów się, jakiego związku naprawdę pragniesz.
Następnie pomyśl, jakie przeszkody stoją na drodze do jego osiągnięcia. Zapisz to, co ci przychodzi na myśl,
nawet jeśli wydaje się to dziwne bądź niemądre. Jakiego rodzaju są to zastrzeżenia? Ile z nich to prawdziwe
ograniczenia środowiskowe, a ile — twoje przekonania?
Znajdź coś pozytywnego w tych przekonaniach, które powstrzymują cię przed osiągnięciem tego, czego
pragniesz. Być może chronią cię przed odrzuceniem?
Zadaj sobie pytanie: „W co wolałbym wierzyć?".
Jeśli miałbyś możliwość wyboru, w co na temat swój i innych wierzyłbyś, co jednocześnie pozwoliłoby ci na
większą swobodę w realizacji swoich marzeń w związkach?
Pomyśl, jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś postępował tak, jakby te (a nie ograniczające) przekonania były
prawdziwe. Wyobraź sobie, jak wyglądałby wtedy twój typowy dzień.
• Czy byłby satysfakcjonujący?
• O czym byś myślał?
• Co byś robił?
• Dokąd byś zmierzał?
• Co byś czuł?
• O czym byś mówił?
• Jak reagowałby na ciebie twój partner?
Kiedy się nad tym głębiej zastanowić, okazuje się, że twoje ograniczające przekonanie jest prawdziwe tylko
dlatego, że zachowujesz się tak, jakby było ono prawdziwe. Inne przekonanie wprawdzie nie zmieniłoby świata
ani twojego otoczenia od zaraz, ale zmusiłoby cię do posunięć, które wywołałyby pożądane przez ciebie zmiany.
Skąd wiadomo, że ktoś jest o czymś przekonany? Popatrz na to, jak się zachowuje. Żeby zmienić przekonanie,
najpierw trzeba przestać się zachowywać tak, jakby to przekonanie było prawdziwe. Postępuj inaczej. Tylko
wtedy będziesz mógł faktycznie ocenić prawdziwość przekonania.
48
Przekonanie ograniczające nigdy nie zyska miana prawdziwego, ponieważ nie można udowodnić czegoś, co nie
jest prawdą. Na przykład twoje przekonanie, że nie możesz poznać nikogo miłego, kto by cię rozumiał i szanował,
wcale nie oznacza, że taka osoba nie istnieje. Być może masz za sobą kilka nieudanych związków. Na tej
podstawie nie można jednak stwierdzić, że dobry związek jest niemożliwy, lecz jedynie, że jeszcze nie nastąpił.
Nie można dowieść, że coś nie istnieje. Można natomiast udowodnić, że coś istnieje, wtedy, gdy się to znajdzie.
Przekonania na temat związków różnią się od tych na temat świata fizycznego. Siła grawitacji istnieje bez
względu na to, czy jesteś o tym przekonany (na skutek upadku) czy nie. Niemniej często tworzymy przekonania o
sobie, innych i związkach tak, jakby to były rzeczy równie niezmienne jak siła grawitacji.
Pozytywne przekonania to nie bezmyślny optymizm odpowiadający myśleniu Pollyanny — nie znasz przecież
prawdy o innych. Możesz jedynie powiedzieć, że twoje przekonania kształtują twoje oczekiwania, które z kolei
wpływają na zachowania prowadzące do powstania konkretnych doświadczeń. Dlatego warto wykorzystywać
przekonania, które pomagają otwierać drzwi, zamiast zakładać, że drzwi są zamknięte. Być może rozmawiamy
tutaj o działaniu opartym na realistycznej nadziei.
Jednym ze sposobów tworzenia przekonań jest uogólnianie na podstawie własnego doświadczenia. Widzimy, że
jakiś wzorzec się powtarza, więc myślimy, że tak będzie zawsze. Przypomina to trochę sytuację rzucania monetą:
trzy razy z rzędu wypadła reszka, wobec czego nabieramy przekonania, że zawsze tak będzie. Tymczasem zdarza
się wyrzucić trzy reszki po kolei i nie ma w tym nic szczególnie nieprawdopodobnego.
Joseph 0'Connor: Pamiętam, jak moja czteroletnia córka zadała mi dziwne pytanie: „Tatusiu, czy żeby urosnąć,
będę musiała sobie złamać kości?". „Nie — odpowiedziałem. — Dlaczego tak myślisz?" Powiedziała, że chyba
każdy dorosły, którego spotkała, miał w dzieciństwie złamaną rękę. Zaledwie kilka dni wcześniej opowiadałem
jej, jak mając czternaście lat, upadłem w ogrodzie i złamałem sobie nadgarstek. Kilku innych znanych jej
dorosłych również opowiadało, że w dzieciństwie złamało sobie jakąś kość. To dość częste zjawisko, ale przecież
nie zdarza się każdemu. Zatem moja córka dokonała generalizacji, że każdy musi coś sobie złamać, a potem
przestraszyła się, iż jej też musi się to przytrafić. Cieszę się, że najpierw postanowiła ze mną o tym porozmawiać.
Uogólniając, tworzymy na własny użytek wiele zasad dotyczących funkcjonowania świata, tego, co nam wolno,
czego nam nie wolno, co powinniśmy robić, a czego nie. Budujemy też przekonania dotyczące tego, co umiemy, a
czego nie.
Sprawdź, czy na liście twoich przekonań na temat związków znajdują się słowa „muszę", „nie wolno mi",
„mogę", „nie mogę". Są one pochodną twoich zgeneralizowanych przekonań o sobie w związkach, o związkach w
ogóle i o partnerach seksualnych.
Jeśli na przykład powiedziałeś: „Nie mogę wymyślić żadnego tematu do rozmowy, kiedy jestem na randce", to
jest to uogólnione stwierdzenie powstałe w wyniku twoich doświadczeń ze światem zewnętrznym oraz
warunkowania. Ponadto nie jest ono prawdziwe. Zdecydowanie umiesz wymyślić coś podczas spotkania, choć
być może stosujesz nierealistyczne kryteria bystrości swoich wypowiedzi. W sensie fizycznym nic cię nie
ogranicza. Hamuje cię tylko bariera psychiczna.
Jeśli rozpoznasz u siebie ten rodzaj przekonań, zastąp „nie mogę" sformułowaniem „nie powinienem" i zobacz, co
to zmienia. Nasz ostatni przykład będzie więc brzmiał: „Nie powinienem wymyślić żadnego tematu do rozmowy,
kiedy jestem na randce". Nierzadko taka zamiana powoduje, że twoje przekonanie zaczyna być śmieszne. Możesz
zadać sobie kilka pytań. Po pierwsze: „Kto tak mówi?". To tutaj możesz usłyszeć podszepty swoich rodziców. Po
drugie: „Co mnie powstrzymuje?". Zdecydowanie nic fizycznego.
49
Musi to być jakieś wyobrażone następstwo bądź złe doświadczenie z przeszłości, którego absolutnie nie chcesz
powtórzyć.
Bywa, że doświadczenie jest złym nauczycielem. Uczymy się, by nigdy się nie powtórzyło bolesne zdarzenie, na
które składała się niepowtarzalna kombinacja osób i okoliczności. Nigdy już nie doświadczysz tego samego,
ponieważ czas się nie cofnie. Ten sam ból możesz poczuć ponownie jedynie wtedy, gdy o nim myślisz, i w ten
sposób go uwalniasz. I nawet w takiej sytuacji nie możesz dokładnie odtworzyć swego doświadczenia — jesteś
starszy, więcej wiesz i dużo widziałeś już w życiu, osoby z otoczenia oraz okoliczności będą inne itd.
Kiedy zauważysz u siebie przekonania zaczynające się od „Nie umiem..." bądź „Nie powinienem...",
poeksperymentuj z tonem głosu, którym je wypowiadasz.
Posłuchaj, jak mówisz te zdania.
• Jaki ton przybiera twój głos?
• Czyj to jest głos?
Zazwyczaj takie przekonanie przybiera formę zdania, na przykład: „Nie powinienem tego robić". Nadaj
wypowiedzi ton niedowierzania, kładąc akcent na koniec zdania: „Nie powinienem tego robić?". Przekonanie to
nie będzie już miało nad tobą swej dawnej władzy.
Ograniczające przekonanie dotyczące nawiązywania rozmowy zakłada, że kiedy zaczniesz rozmawiać, wydarzy
się coś okropnego. Cóż by to mogło być? Na przykład mógłbyś się spotkać z odrzuceniem. Podążając za tą myślą
i zastanawiając się nad konsekwencjami takiego odrzucenia, mógłbyś dojść do wniosku, że musiałbyś wtedy
przestać mówić, a potem zacząć od nowa. Konsekwencje zazwyczaj okazują się mniej okropne, jeśli się je
dokładnie opisze.
Często wyobraźnia wyświetla nam film jaskrawo ilustrujący niebezpieczeństwo, którego chcemy uniknąć.
Posłużmy się znowu przykładem przekonania „Nie mogę wymyślić żadnego tematu do rozmowy, kiedy jestem na
randce". Co cię przed tym powstrzymuje? „Wszystko, co powiem, będzie mało interesujące". Co by się stało,
gdyby tak rzeczywiście było? To tutaj właśnie może się pojawić film, w którym partner śmieje się z twoich
niezręcznych uwag i z rozbawieniem pokazuje na ciebie palcem; zdecydowanie bolesny obraz, ale stworzony
przez ciebie, podobnie jak wiele innych filmów czy wyobrażonych — i mocno przesadzonych — konsekwencji.
Możesz też oczami wyobraźni zobaczyć, jak twoi partnerzy mówią między sobą, że jesteś głupi i nudny. To także
jest bolesne, niemniej nie jest niczym innym jak tylko czytaniem w myślach — w dodatku dotyczącym sytuacji,
która się jeszcze nie wydarzyła!
Możesz też nosić w sobie przekonania dotyczące tego, co powinieneś bądź musisz zrobić, na przykład: „Muszę
zapłacić za danie mojego partnera" albo „Pod koniec sprzeczki zawsze muszę się poddać". W tym wypadku
również możesz zadać sobie te same pytania: „Kto tak mówi?" i „Co by się stało, gdybym tego nie zrobił?".
Możesz także wykorzystać ton niedowierzania: „Zawsze pod koniec sprzeczki muszę się poddawać?".
Tego rodzaju przekonania zazwyczaj są podtrzymywane przez jedno bądź kilka przykrych doświadczeń, a twój
uwarunkowany głos nie daje ci żadnej szansy przeprowadzenia odpowiednich testów. Gdy spojrzysz na te
przekonania bardziej krytycznym okiem, przekonasz się, że nie są one wcale tak istotne, jakby się mogło
wydawać.
Przekonania przybierają także formę zdań, które zawsze, bez wyjątków, wydają się prawdziwe, na przykład „Nikt
mnie nie pokocha". To bardzo ograniczające, podobnie jak „Wszyscy wydają się szczęśliwsi w swoich związkach
niż ja" albo „Mój partner nigdy mnie nie słucha". Kiedy odkryjesz podobne przekonanie, zmień jego czas na
przeszły, należy ono bowiem właśnie tam, do przeszłości.
50
Poprzedź je wprowadzeniem „Jak dotąd moje doświadczenie...". Dostrzegasz różnicę?
Ponadto uogólnione przekonania nastawiają cię tak, byś pomijał chwile, w których one się nie sprawdzają. W
przyznaniu sobie racji istnieje element satysfakcji, nawet jeśli doświadczenie nie należy do przyjemnych. Możesz
powiedzieć sobie: „A nie mówiłem?!". Poza tym dość mocno trzymamy się naszych przekonań, niektóre z nich są
niemal częścią naszej tożsamości, tego, jak siebie określamy. Posiadamy przekonania, cenimy je, trzymamy się
ich, tracimy je — zupełnie jakby stanowiły nasz dobytek. W pewnym sensie nim są.
Aby stawić czoło ograniczającym przekonaniom, wykonaj poniższe ćwiczenie. Jeszcze lepiej, jeśli będziesz mógł
pracować z przyjacielem bądź oddanym partnerem.
Wróć do listy przekonań i wskaż te, które zawierają bądź zakładają słowa w rodzaju: „nigdy", „zawsze",
„na pewno", „wszyscy" i „każdy". Poszukaj przykładów, kiedy tak nie było. Czy za każdym razem twoje
doświadczenie było takie samo? Jeśli choć raz było ono inne, wówczas przekonanie nie jest w pełni prawdziwe.
W ten sposób uchylają się drzwi dla nowego doświadczenia.
W miarę podważania przez ciebie bezwarunkowości przekonania, zaczyna ono tracić swoją moc. Wtedy otwierają
się nowe możliwości. Możesz się zastanawiać, jak najlepiej je wykorzystać. Stanowcze przekonanie wyrażone za
pomocą słowa „nigdy" zamieniło się w przekonanie mniej kategoryczne, dopuszczające więcej możliwości.
Z uogólnieniami można sobie też poradzić za pomocą przesady, która uwypukla ich absurdalność. Na przykład
reagując na: „Nigdy nie uda mi się znaleźć odpowiedniego partnera", możesz odpowiedzieć: „Oczywiście, że
nigdy mi się to nie uda. Na świecie są tylko trzy miliardy przedstawicieli odmiennej płci i żaden z nich nie będzie
do mnie pasować. Każdy, kto byłby odpowiedni, chowa się przede mną i nie chce się dać złapać. Wszyscy, którzy
zgłaszają się do biur matrymonialnych i chodzą na przyjęcia dla samotnych, zdecydowanie nie chcą mnie poznać,
chociaż nie wiedzą, kim jestem".
Wartości
Przekonaniom towarzyszą wartości. Cenisz satysfakcjonujący związek, ale co tak naprawdę to dla ciebie znaczy?
Teraz będziesz się mógł nad tym zastanowić.
Jaki musi być związek, by spełniał twoje kryteria dobrego funkcjonowania? Czy potrzebne ci jest towarzystwo,
śmiech, dobry seks, zaufanie i wolność? Co cenisz w związku?
Zrób listę tego wszystkiego, co jest dla ciebie ważne w związku, wszystkich cech drugiej osoby i samej relacji.
Zastanów się:
• Co cenię w związku?
• Co jest dla mnie ważne w udanym związku?
• Co czerpię z dobrego związku?
• Jakie cechy powinien posiadać dobry związek?
• Co się liczy dla mnie w związku?
• Czy chcę związku?
Pamiętaj, by odpowiedzi były prawdziwe, nie takie, jakie chciałbyś, żeby były prawdziwe, ani nie powszechnie
bądź przez twoich znajomych uznawane za prawdziwe. Tego rodzaju wartości to tylko twój uwarunkowany głos w
innym przebraniu, stojący między tobą a tym, czego naprawdę chcesz. Wartości, jeśli mają coś znaczyć, muszą
być twoje — wybrane przez ciebie i posiadające dla ciebie znaczenie. Podziel zapisane wartości na bardziej i
mniej istotne.
• Jakich jest pięć najistotniejszych dla ciebie?
• Czy któraś z nich jest niezbędna, by twój związek dobrze funkcjonował?
• Których z nich naprawdę potrzebujesz, a których tylko pragniesz?
51
Przyjrzyj się im uważnie. Prawdopodobnie mają formę słów abstrakcyjnych, takich jak: „miłość", „zaufanie",
„radość", „zadowolenie seksualne", „uczciwość", „bezpieczeństwo", „podniecenie". Co oznaczają w praktyce? Jak
rozpoznasz ich obecność? Jakie zachowania partnera będą świadczyć o tym, że te wartości istnieją i mają
znaczenie w waszym związku?
Na przykład jaki wskaźnik będzie świadczył o tym, że jesteście względem siebie uczciwi (jeśli jest to wartość
ważna dla ciebie)? Jak to ocenisz?
Musisz oceniać działania. Co powinieneś zobaczyć bądź usłyszeć, by nabrać przekonania, że twój związek jest
uczciwy? Pytanie to może się wydawać dziwne, lecz wartości ze względu na ich abstrak-cyjność niezmiernie
trudno jest ocenić. Liczy się to, co oboje robicie, a nie mówicie. Musisz też wierzyć w to, że zachowania partnera
są przejawem jego wartości. Sam musisz to ocenić.
Istnieją dwa sposoby stosowania wartości jako zasad i oceniania według nich innych osób. Jednym ze sposobów
oceniania jest zauważanie braku danej wartości. Określasz więc na przykład jakiś poziom uczciwości, a następnie
skupiasz się na wskaźnikach wzrokowych bądź słuchowych świadczących o tym, że wasz związek nie jest już
uczciwy. Inny sposób polega na tym, by nie zakładać żadnego poziomu uczciwości, tylko szukać dowodów
świadczących o jej obecności. Pamiętaj też, że wartości nie są absolutne — albo są, albo ich nie ma. Nie muszą
też być przez cały czas obecne. To ty jesteś sędzią i ty wyznaczasz poziom, który możesz zaakceptować. Być
może będziesz musiał długo słuchać i obserwować.
Są to dwa odmienne podejścia. Łatwiej jest przyjąć założenie, że dana wartość istnieje, a następnie sprawdzać,
czy nie zaczyna jej brakować. Niebezpieczeństwo drugiego podejścia polega na tym, że ciągle będziesz szukać
dowodów miłości, uczucia czy czegoś innego, co jest dla ciebie cenne, i nigdy nie będziesz w pełni
usatysfakcjonowany. Zazdrosne osoby zakładają, że ich partnerzy je zdradzają bądź że pociąga ich ktoś inny, w
związku z czym potrzebują stałych zapewnień. Zapewnienie spełnia swoją funkcję tylko do czasu powstania
następnego podejrzenia.
Ustaliłeś już więc, jakie wartości są dla ciebie w związku najważniejsze. Gdy odkryjesz, że osoba, z którą jesteś,
bądź typ osoby, z którą chciałbyś być, wyznaje wiele wartości mniej istotnych, a żadnej z najważniejszych,
wówczas może się okazać, że chcesz zmienić ją wbrew jej woli bądź usprawiedliwiasz wasz związek czymś, co
ma dla ciebie małe znaczenie. Twój wewnętrzny uwarunkowany głos może mówić: „W porządku, wiem, że nie
jest wobec mnie uczciwy i sypia z innymi, ale stanowi dla mnie dobre towarzystwo". Takie podejście nie
sprawdzi się wtedy, gdy uczciwość i wierność należą do najważniejszych wyznawanych przez ciebie wartości, a
towarzyskość ma mniejsze znaczenie.
Zastanów się po kolei nad każdą z najważniejszych dla ciebie wartości. My posłużymy się przykładem wierności
wobec partnera. Najpierw odnieś ją do siebie; interesujące może się okazać to, czy stosujesz ją wobec siebie tak
samo jak wobec partnera.
• Jakie twoje zachowania świadczą o tym, że jesteś wierny?
• Jakie twoje zachowania świadczą o tym, że nie jesteś wierny?
• Na które z nich zwracasz większą uwagę?
• Czy za niewierność uważasz pocałunek z kimś innym?
— Seks z kimś innym?
— Fantazje na ten temat?
— Czy to ty musisz nawiązać kontakt, by uznać to za dowód?
• Czy myślisz w kategoriach wierności i niewierności?
• Czy myśli są równie istotne jak czyny?
52
Przejdź do partnera.
• Co będzie wskazywało na to, że jest tobie wierny?
• Co będzie wskazywało na to, że nie jest tobie wierny?
• Na co zwracasz większą uwagę?
Czy w stosunku do partnera stosujesz te same zasady, co w stosunku do siebie?
Wykonanie powyższych ćwiczeń z pewnością zabrało ci trochę czasu, lecz zaowocuje lepszym zrozumieniem
siebie i partnera. Przeczytaj odpowiedzi i zwróć uwagę na wszelkie niekonsekwencje. Czy cenisz uczciwość, a
jednocześnie jesteś przekonany, że osoba płci przeciwnej nie potrafi być uczciwa? Czy uważasz siebie za
człowieka towarzyskiego, a tymczasem większość wieczorów spędzasz przed telewizorem?
Istnieje kilka niezawodnych przepisów na to, by związek był nieszczęśliwy, i wszystkie wynikają z nieznajomości
pragnień i wartości partnera. Pierwszy z nich to zakładanie, że wartości partnera są takie same jak twoje, w
związku z czym zaspokajasz je tak, jak chciałbyś, żeby twoje były zaspokajane. Postępując w ten sposób, dajesz
partnerowi to, czego sam pragniesz, a nie to, czego on chce. Musisz wiedzieć, co jest ważne dla niego i jak masz
mu to okazać. Wtedy będziesz mu dawać to, czego pragnie.
Musisz też powiedzieć partnerowi, co jest istotne dla ciebie i jak ma ci to okazać; jak inaczej miałby to wiedzieć?
W przeciwnym razie dostaniesz od niego to, co w jego mniemaniu (w oparciu o ważne dla niego wartości) cię
zadowoli. Może mu się to udać bądź nie. Wasz związek stanie się loterią.
Posłużmy się prostym przykładem. Załóżmy, że oboje cenicie okazywanie uczuć. Robisz to, mówiąc partnerowi,
że go kochasz, i takie słowa chcesz usłyszeć od niego. Dzięki temu wiesz, że jesteś kochany. Pieszczoty i miłosne
spojrzenia to nie to samo. Załóżmy, że twój partner okazuje uczucia poprzez pieszczoty. Słowa nie znaczą dla
niego tak wiele. Dopóki oboje nie zdacie sobie sprawy, co jest dla was ważne, i nie wyjaśnicie sobie tego,
będziecie niezadowoleni. Oboje będziecie dawać to, czego sami oczekujecie, a żadne z was nie będzie dostawać
tego, co chce. Dla obojga was ważne jest okazywanie uczucia, ale każde z was daje to, czego oczekuje, i nie
dostaje od drugiego tego, czego pragnie. To prosty, lecz często spotykany przykład.
Zastanów się nad zasadami dotyczącymi twoich wartości. Jeśli to, co jest dla ciebie ważne, można na wiele
sposobów naruszyć, a jednocześnie na niewiele sposobów spełnić, wówczas najprawdopodobniej nie jesteś
zadowolony ze swoich związków. Nie jest to kwestia związku, lecz dokładnych wymagań, które do niego
wnosisz. Niezmiernie łatwo jest o rozczarowanie, jeśli się ustala niemożliwe do spełnienia standardy.
Perfekcjonizm to jeden z największych wrogów związku.
Są pary, które znajdują się w sytuacji patowej na własne życzenie. Załóżmy, że kobieta (choć równie dobrze
mógłby to być mężczyzna) uważa, iż mężczyzna powinien okazywać miłość bez przypominania o tym, jak bardzo
to jest istotne, oraz bez mówienia mu, jak ma to robić, by sprawić jej jak największe zadowolenie. Dlaczego?
Ponieważ, jeśli ją kocha, to o tym wie. Wyobraź sobie, do jakich nieporozumień i niezadowolenia mogą
doprowadzić takie zasady. Człowiek nie umie czytać w myślach, w związku z czym wymaganie tego od partnera
skazuje omawianą przez nas parę z góry na porażkę.
Dopilnuj też, by łatwo było stosować twoje zasady dotyczące wartości. Jeśli mężczyzna może cię zapewnić o
swojej miłości, jedynie wdrapując się na Mount Everest z twoim zdjęciem w kieszeni na piersi, to poważnie
zawężasz liczbę potencjalnych kandydatów na partnerów.
53
Takie zamieszanie w wartościach wyjaśnia pewne „niewytłumaczalne" rozwody bądź separacje, w których jedno
z partnerów odchodzi przepełnione negatywnymi emocjami, mówiąc, że taka sytuacja jest nie do zniesienia. Jak
to możliwe?
Zazwyczaj oboje partnerzy nie dostają tego, czego oczekują od swojego związku, i nie podoba się im to, co
otrzymują. Jeśli nie powiesz partnerowi, czego pragniesz i jak ma ci to dać, wówczas nie masz prawa go
krytykować, złościć się na niego bądź czuć, że jest winny, z powodu, iż ci tego nie daje.
Za przykład niech posłuży definicja szczęścia jednego z partnerów oraz dowody, które według niego świadczą o
dobrym funkcjonowaniu związku:
Jesteśmy razem. Mamy finansowe zabezpieczenie. Nasze dzieci mają dobrą opiekę. Nie kłócimy się zbyt często.
Zestaw to z definicją drugiego partnera:
Świetnie się ze sobą bawimy. Rozpiera nas energia. Łączy nas świetny seks.
Uznajmy, że wartości ważne dla pierwszego partnera są spełnione. Jest szczęśliwy. Wartości drugiego nie są
spełnione, więc nie jest szczęśliwy. Jeśli żadne nie mówi o swoich pragnieniach, w wyniku czego jedno pogrąża
się w niezadowoleniu, wówczas dochodzi do jednej z trzech sytuacji. Na przykład jedno z partnerów ma dosyć i
odchodzi (ku zaskoczeniu drugiego partnera, ale niekoniecznie otoczenia). Lub oboje poddają się życiu
przepełnionemu cichą desperacją. Albo też jedno bądź oboje mają romans z kimś, kto dba o wartości, których
brakuje w ich związku. To jest najczęściej spotykana przyczyna romansów.
Jeśli mielibyśmy podać jedną zasadą, najważniejszą dla funkcjonowania związku, byłoby to:
Mów swojemu partnerowi o tym, czego pragniesz i co jest dla ciebie ważne.
A następnie:
Daj mu to, jeśli potrafisz.
Jeżeli sprawia ci to wielką trudność, ćwiczenia zamieszczone w tej książce pomogą ci określić, dlaczego tak jest.
W ten sposób dochodzimy do niezmiernie istotnego punktu, a mianowicie do ustalania granic. Przyjmijmy, że
bardzo cenisz uczciwość i wierność. Jesteś uczciwy wobec partnera i dochowujesz mu wierności w zgodzie z
własnymi wartościami. Mówisz mu o nich oraz o tym, jak ważne są dla ciebie. Niemniej odkrywasz, że twój
partner ma romans i okłamuje ciebie. Co w takim wypadku robisz?
Twoja reakcja będzie zależała od twoich wartości oraz wyznaczonych przez ciebie granic. Dla niektórych partner,
który choć raz wdaje się w romans, przekracza dopuszczalne granice, w wyniku czego odchodzą. Nawet
pojedyncze nadużycie zaufania jest wystarczająco poważne, by naruszyć te granice.
Inni mogliby wybaczyć. Jakkolwiek niewierność głęboko ich porusza, to jednak bezpieczeństwo związku jest dla
nich ważniejsze niż jeden romans. Więc decydują się pozostać. Być może partner przyrzekł, że się to nie
powtórzy. Tymczasem po kilku miesiącach zdradza ponownie. Co teraz? Możliwe, że również teraz zostaje mu to
wybaczone. Jeśli jednak zdrada pojawia się po raz trzeci, związek staje na granicy rozpadu. Do trzech razy sztuka.
W tym wypadku partner inaczej wyznaczył granice. Przekroczeniem granicy nie jest sama niewierność, lecz to, że
powtórzyła się określoną liczbę razy (w tym wypadku — trzy).
Zastanówmy się nad inną parą w podobnej sytuacji. Mężczyzna wdaje się w romans raz, drugi, trzeci. Kobieta
przebacza mu i chce kontynuować związek. Któregoś dnia jednak ma dość, nie ze względu na liczbę zdrad, lecz
na to, że niewierność trwa długo, miesiącami, może latami. Ta kobieta wyznaczyła inne granice — czasowe. Nie
liczba, lecz czas jest ważny.
Niestety, w niektórych wypadkach zraniony partner czuje, że wyznaczone przez niego granice zostały
przekroczone, lecz dosłownie nie ma dokąd pójść. Czuje, że jest w potrzasku innych wartości.
Zastanów się, jakie wytyczyłeś granice w ramach pięciu najważniejszych dla ciebie wartości.
• Czy każda wartość posiada jasno określone granice?
• Czy jakieś zachowanie partnera, choćby pojawiło się tylko raz, mogłoby doprowadzić do zerwania związku?
54
• Czy jest coś, czego byś nie zniósł, bez względu na to, co powiedziałby twój partner, jakkolwiek by się nie
usprawiedliwiał bądź przepraszał?
• Jeśli nie, to, czy jest coś, co tolerowałbyś do któregoś razu?
• Jak długo dane zachowanie musiałoby się powtarzać, zanim stwierdziłbyś, że masz już dość?
• Jakie zachowanie naruszyłoby twoje granice, gdyby powtarzało się przez dłuższy czas?
• Ile razy musiałoby się powtórzyć, by je naruszyć, albo jak długo musiałoby trwać?
Ważne jest też, jak bardzo zachowanie partnera uderza w twoje wartości oraz jak długo ono trwa. Przykładem
może być kobieta, która uważa, że partner ją zdradza, kiedy spogląda z pożądaniem na inną kobietę. Odeszłaby
natychmiast, gdyby ją zdradził w dosłownym znaczeniu, ale jego pożądliwe spojrzenia również godzą w jej
wartości dotyczące wierności (chociaż w mniejszym stopniu). Ciągle mu o tym mówi, a on ciągle to robi. W
końcu kobieta odchodzi, albowiem nie może tego dłużej znieść.
Istnieją więc trzy rodzaje granic:
• Jak istotna jest dla ciebie dana sytuacja: intensywność.
• Ile razy się powtarza: powtarzalność.
• Jak długo trwa: czas trwania.
Aby uniknąć wielu niebezpieczeństw w związku, ważne jest, żebyś ustalił granice i wiedział, którędy one
przebiegają. Pierwsze niebezpieczeństwo polega na wyznaczeniu zbyt ciasnych granic. Mówiąc inaczej, wiele
trywialnych zachowań natychmiast narusza twoje granice. Na przykład ktoś może nie tolerować nawet
pojedynczego wypadku flirtowania jego dziewczyny z innym mężczyzną. Może nie znieść jej rozmowy z innym
mężczyzną podczas przyjęcia. Nie zaakceptuje nawet sytuacji, gdy inny mężczyzna obdarzy ją pełnym podziwu
spojrzeniem, bowiem myśli, że dziewczyna w pewien sposób je prowokuje. Być może jej nie zostawi, ale ukarze
poprzez niemiłe bądź agresywne zachowanie.
Zatem zbyt ciasne granice mogą przysporzyć parom wiele kłopotów, a są takie wtedy, gdy narusza je wiele
błahych zachowań, gdy dana osoba toleruje tylko ograniczoną liczbę takich zachowań bądź znosi je tylko przez
bardzo krótki czas.
Drugie zagrożenie polega na tym, że granice są tak obszerne, że właściwie ich nie ma, niezależnie od intencji i
celów. W takiej sytuacji dana osoba jest nadmiernie ufna, a przez to podatna na wykorzystanie i krzywdę. Zbyt
chętnie przebacza i zapomina powtarzające się incydenty. Jej partner czerpie ze związku znaczenie więcej, niż w
niego wkłada, i może zacząć przypuszczać, że wszystko ujdzie mu płazem.
55
Zachowuje się coraz skandaliczniej, zupełnie jak niegrzeczne dziecko, które naciąga granice, aby sprawdzić,
gdzie one przebiega-
ją. W najgorszym wypadku jedno z partnerów wybacza drugiemu, ponieważ w ogóle nie określa żadnych granic.
Godzi się na taką sytuację po to, by utrzymać związek. W końcu druga osoba odchodzi, oskarżając go o zbyt dużą
tolerancję bądź o słabość.
Wszyscy potrzebujemy granic. Potrzebujemy ich dla siebie i dla innych. Niekiedy koszt utrzymywania związku za
wszelką cenę jest zbyt wielki. Bywa, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu z niego zrezygnować.
SPRAWDZANIE RZECZYWISTOŚCI
Sprawdźmy teraz rzeczywistość: do jakiego stopnia udaje ci się wcielać w życie twoje odkrycia? Wróć myślą do
przeszłości i zrób listę swoich dotychczasowych partnerów. Jeśli było ich niewielu bądź jeśli nie miałeś żadnego,
zrób listę osób, które są dla ciebie atrakcyjne.
Podziel kartkę na dwie kolumny. Jedną zatytułuj cechy pozytywne, drugą cechy negatywne. Wpisz w odpowiednie
miejsca pozytywne i negatywne cechy pierwszej osoby z twojej listy. Zrób to samo z drugą osobą, przy czym
odhacz te cechy, które pojawiły się w kolumnach przy pierwszej osobie. Kontynuuj ten proces aż do ostatniej
osoby z listy.
Dzięki tej liście sprawdzisz rzeczywistość; dowiesz się, jakie są twoje kryteria selekcji, i porównasz je z tymi, które
według twoich wyobrażeń towarzyszą ci podczas dokonywania wyboru.
Na przykład określając kryteria, stwierdziłeś być może, że cechą, którą musi posiadać twój partner, jest
uczciwość. Tymczasem analiza dotychczasowych partnerów mogła ci uświadomić, że niewielu z nich było
uczciwych.
Pojawiająca się różnica będzie świadczyć o rozbieżności między tym, co uważasz za swoje kryterium, a tym, jak
kieruje tobą uwarunkowany głos.
Szukaj także wszelkich wad kryteriów, którymi się posługujesz, oraz zwróć uwagę na potencjalne niezgodności
między nimi. Na przykład może być ci trudno znaleźć osobę, która lubi przygody, a jednocześnie ceni domowe
zacisze.
Tożsamość
Przejdźmy teraz na poziom tożsamości — ciebie jako pełnej osoby.
Opisz krótko, jak postrzegasz siebie w kontekście związków, na przykład: „Jestem czułym kochankiem", „Jestem
osobą godną zaufania", „Więcej daję, niż biorę", albo przeciwnie: „Mam twarde serce", „Jestem osobą, która
bierze wszystko tak, jakby się jej to należało" czy „Kocham je, a potem zostawiam".
Bez względu na rodzaj opisu baw się nim tak długo, aż znajdziesz taki, który naprawdę do ciebie pasuje. Może
będzie to jakieś odkrycie bądź ponowne stwierdzenie czegoś, co od dawna wiesz.
Napisz ostatnie zdanie:
„W związkach jestem..."
Zastanów się, za pomocą jakich metafor można cię określić.
Jak można określić twoją tożsamość? Tornado? Czuły pieszczoch? Don Juan?
„W związkach jestem jak... ponieważ..."
Co jeszcze jest potrzebne, by ta metafora miała sens?
Pomyśl, za pomocą jakiej metafory chciałbyś się określić.
„W związkach chciałbym być... ponieważ..."
Porównaj obie metafory.
W jaki sposób to, co odkryłeś na innych poziomach, wspiera twoją tożsamość?
Skoro już wiesz, jakie jest twoje poczucie siebie, pomyśl, jak owa świadomość wpływała na twoje związki w
przeszłości. Być może jest to jedna z przyczyn twojego sukcesu. Być może jest to jeden z czynników, które w
związkach cię ograniczają albo zmuszają do powtarzania niepożądanych wzorców. Na przykład pewien mój
znajomy posiadał tożsamość typu: „jestem samotnikiem". Kształtowała ona jego życie nawet wtedy, gdy
znajdował się między ludźmi.
56
ROZDZIAŁ
3
GŁOS INTELEKTU
Głos intelektu to zdolność ewaluacji, wyjścia poza teraźniejsze uczucia, porównywania i podejmowanie decyzji.
Nie rządzi nim instynkt ani ślepe warunkowanie. Nie ma nic wspólnego z wiedzą akademicką, wyższą
matematyką formalną edukacją, czy też z filozofią. Jest rozsądny, choć niekoniecznie logiczny. Nie stoi w
sprzeczności z emocjami, lecz z nimi współpracuje. Z pewnością nie jest nadrzędny w stosunku do emocji i
pozostawiony sam sobie niekoniecznie podejmie dobre decyzje. Nierzadko działamy na zasadzie emocji, wbrew
zdrowemu rozsądkowi, mając do tego pełne prawo. Aby związek przynosił jak najwięcej zadowolenia, potrzebna
jest równowaga między emocjami a rozsądkiem. Zasadniczą częścią tej równowagi jest silny głos intelektu.
Głos intelektu musi na czymś pracować — tak jak ogień, który nie może się palić bez paliwa albo pali się źle na
paliwie kiepskiej jakości. Kiedy poda mu się sprzeczne i ograniczające przekonania, pomieszane wartości i źle
zinterpretowane fakty, będzie robił wszystko, co w jego mocy, lecz wyniki jego pracy będą na miarę
dostarczonego paliwa. Punktem wyjścia dla pracy głosu intelektu jest dokładna informacja. Jeśli przedstawi mu
się błędne przekonanie, na jego podstawie stworzy setki usprawiedliwień i sposobów działania.
Głos intelektu to podstawa nauki i techniki. Zajmuje także ważne miejsce w sprawach sercowych. Dobrze wiesz,
że racjonalna myśl jest pierwszą ofiarą naszych bardziej podstawowych pragnień.
Trzy głosy rozwijają się po kolei w miarę dojrzewania. W chwili narodzin nasze zachowanie jest w większości
instynktowne. Z upływem lat przejmujemy kulturowe i rodzinne przekonania, wartości i zachowania, co prowadzi
do powstania głosu uwarunkowanego. W tym czasie kształtują się kompetencje głosu intelektu. Wiemy
z psychologii, że umiejętność myślenia abstrakcyjnego pojawia się dość późno, że małe dzieci nie myślą
racjonalnie. Każda warstwa powstaje na poprzedniej. Nie nauczymy się żyć w społeczeństwie, jeśli nie są
zaspokojone nasze podstawowe potrzeby. Nie nauczymy się myśleć bez solidnej podstawy w postaci języka oraz
nauki pochodzącej od naszej kultury i rodziny. Nasz intelekt to wielki magazyn. To ostatnia zdolność, która się
rozwija na drodze ku dorosłości — zdolność będąca funkcją tej części mózgu, która jest ostatnim przystankiem w
trwającym miliony lat rozwoju. Nie jesteśmy pewni, czy doświadczenie ludzkości jest wystarczające do czystego
rozumowania.
Intelekt pozwala nam myśleć o czymś i jednocześnie się w tym nie zgubić. Możemy się koncentrować na jednej
myśli, jednocześnie dokonując porównań z inną, badając uczucia, nawet te silne, pochodzące z niższych partii
mózgu (dotyczące głodu, pragnienia, seksu, a nawet przetrwania). Dziecko nie oddałoby życia za sprawę, podczas
gdy dorosły mężczyzna bądź dorosła kobieta być może zrobiliby to.
Intelekt bywa bardziej ceniony przez mężczyzn niż kobiety i tradycyjnie osiągnięcia mężczyzn na polu
akademickim są większe. Nie sądzimy, by kobiety, które się tym również zajmują, były gorsze, jakkolwiek
istnieją pewne różnice między mózgiem kobiety a mózgiem mężczyzny odpowiedzialne za odmienne osiągnięcia.
Istnieje na ten temat wiele niedomówień i uprzedzeń. Mężczyźni i kobiety są dobrzy w różnych dziedzinach, a
jedyny problem powstaje wtedy, gdy uważa się, że ma miejsce między nimi rywalizacja.
57
Jak dobrze znasz swój intelektualny głos? Prawdopodobnie całkiem nieźle — to dobry przyjaciel. Głos intelektu
jest racjonalny, oceniający i spokojny, zbiera informacje, podejmuje decyzje i doradza. Według dostępnych
informacji podpowiada, co jest słuszne, a nie, co chciałby, żeby takie było.
Wyobraź sobie, że musisz dokonać jakiegoś wyboru. Niech to będzie prosty wybór, bez emocjonalnego
zabarwienia, na przykład: Czy doczytasz ten rozdział do końca teraz czy później?
• Jak dokonujesz wyboru?
• Jak brzmi głos intelektu?
• Czy dochodzi on z wewnątrz czy z zewnątrz?
• Czy wydaje ci się, że dochodzi on z którejś strony, czy też jest umiejscowiony centralnie?
• Czy dochodzi z góry czy z dołu?
• Jaki jest to rodzaj głosu?
• Czy słyszałeś jeden wewnętrzny głos, czy też merytoryczny spór dwóch lub więcej głosów?
• Jeśli słyszałeś dwa głosy, skąd one dochodziły?
• Czy te głosy mają obrazowe reprezentacje?
• Czy z wyborem skojarzone jest jakieś uczucie? Czy rozważałeś alternatywne rozwiązania?
Wszystkie twoje poczynania obejmowały ewaluację możliwości bez zobowiązywania się do realizacji którejś z
nich. Wybór, czy przeczytać ten rozdział do końca czy nie, nie wiąże się z wielkimi emocjami, w związku z czym
łatwo jest przejść od jednej do drugiej możliwości. Jest trudniej, gdy jedna z możliwości jest silnie zabarwiona
emocjami. Musisz się wtedy zdystansować, aby wziąć pod uwagę także inne rozwiązania.
Głos intelektu obejmuje dwie umiejętności:
1. Zdystansowanie się od danej idei, odłożenie na bok emocji i przejście do drugiej możliwości.
2. Dokonanie wyboru zgodnie z całościową ewaluacją, możliwą po zapoznaniu się ze wszystkimi możliwościami.
Dla niektórych jest to jak unoszenie się nad wszystkimi możliwościami i spoglądanie na nie z góry. Dla innych z
kolei jest to rozważanie różnych punktów widzenia: w ich decyzji obecny jest element emocjonalny. Dla jeszcze
innych oznacza to wysłuchanie wszystkich punktów widzenia — być może rozmawiają z samymi sobą, przy
czym każdy punkt widzenia jest reprezentowany przez inny głos bądź przez ten sam, lecz dochodzący z różnych
miejsc ich umysłu. Niekiedy można ujrzeć osoby zaangażowane w ten rodzaj wewnętrznego sporu, przechylające
głowę w jedną stronę z zagadkowym wyrazem twarzy, a następnie w drugą, aby poznać inny punkt widzenia,
niczym sędzia wysłuchujący dwóch prawników.
Głos intelektu jest niezmiernie ważny dla powodzenia związku. Musisz powstrzymać głos swojego instynktu
wskazującego ci drogę do natychmiastowej gratyfikacji, aby sprawdzić, czy za następnym zakrętem nie kryje się
coś, co ci zada ból. Musisz ewaluować sugestie głosu uwarunkowanego, aby stwierdzić, co przynosi efekty, a co
nie, co dodaje sił, a co je odbiera. Intelekt nie dotyczy tych zagadnień, więc nie jesteśmy do nich ślepo
przywiązani.
Bohater filmu Star Trek, Spock, stanowi przykład głosu intelektu. Kapitan Kirk musiał zharmonizować intelekt
reprezentowany przez Spocka i emocje reprezentowane przez doktora McCoya. To dobra metafora, ponieważ
emocje bez przewodnika przypominają uciekającego wierzchowca; są obdarzone mocą, lecz nie znają kierunku.
Intelekt bez emocji jest niczym obszerny podręcznik psychologii, z mnóstwem pojęć, lecz bez duszy;
wystarczająco wielki, by uderzyć nim kogoś po głowie, aby go sobie podporządkować. Związki „z rozsądku" są
najczęściej suche, mało inspirujące, brakuje w nich miłości i namiętności. Wchodzimy w nie dlatego, że rodzice
zawsze nas uczyli, abyśmy byli rozsądni; w tym wypadku mamy do czynienia ze współpracą intelektu i
warunkowania. Jednak jeśli w imię intelektu ignorujemy popędy genetyczne bądź warunkowanie, możemy się
znaleźć ostatecznie w emocjonalnej lodówce.
58
NOWE PERSPEKTYWY
Głos intelektu jest obdarzony dwiema niezwykłymi siłami. Po pierwsze może stanąć obok uczuć i porównywać je.
Może obejmować dwie koncepcje i jednocześnie nie być związanym z żadną z nich. Może o nich myśleć i nie
gubić się w nich; może trzymać je na dystans i decydować, jak dalej postępować.
Po drugie podróżuje w czasie. Może stanąć obok teraźniejszości, „wskoczyć" w możliwą (i prawdopodobną)
przyszłość i z tej perspektywy ocenić, czy twoje zamiary są słuszne. Może wyobrażać sobie różne przyszłe
scenariusze. Może podróżować w przeszłość i korzystać z pomocy tego doświadczenia.
Na przykład chłopak spotyka na przyjęciu dziewczynę. Flirtuje z nią, ona flirtuje z nim. Tymczasem dziewczyna
już ma dużego, muskularnego przyjaciela. Chłopak pamięta, że ostatnim razem jej przyjaciel zabrał go na
zewnątrz i sprawił porządne lanie. „No, dalej", szepcze głos instynktu, „będzie OK". Niemniej chłopak wyobraża
sobie, co może się mu przytrafić, gdy przyjaciel dziewczyny się rozzłości, i pomimo seksualnego podniecenia
postanawia flirtować z kimś innym.
Kobieta może być zauroczona żonatym mężczyzną, nawet wdać się z nim w romans, a następnie zdać sobie
sprawę, że przed tym związkiem, opierającym się na tajemnicy i braku zaufania, nie ma żadnej przyszłości. Może
też sobie uświadomić, że skoro mężczyzna oszukuje żonę, może oszukiwać także i ją.
Trudno jest utrzymać równowagę między intelektem a emocjami, ponieważ dokonują one oceny według różnych
wartości. Emocje decydują, bazując na sile odczuć w teraźniejszości. Intelekt bierze pod uwagę długoterminowe
scenariusze.
Głos intelektu może się znajdować poza czasem i śledzić możliwe konsekwencje. Zarówno głos uwarunkowany,
jak i głos instynktu pochodzą z przeszłości i mogą zniekształcać obraz teraźniejszości. Przyczyn teraźniejszego
problemu można poszukać w przeszłości, wskazać źle podjętą decyzję bądź ujrzeć narastający brak satysfakcji.
Być może nie było to pojedyncze zdarzenie, lecz z wolna powstający wzorzec, wtedy niedostrzegalny, ale
oczywisty, gdy się go widzi z perspektywy czasu. Gdybyśmy to mogli przewidzieć! Pozwala nam na to nasz
intelekt — nie przewidujemy przyszłości ze wszystkimi jej szczegółami, możemy jednak określić prawdopodobne
konsekwencje.
Wyobraź sobie czas w postaci długiej linii. Mówimy o długim i krótkim czasie, o zagłębianiu się w przeszłość i
wybieganiu w przyszłość, o długości czasu. Bez względu na to, czym naprawdę jest czas, myślimy o nim w
kategoriach długości. Głos intelektu jest naszym przewodnikiem w podróży w czasie, niczym doktor Who,
ukazując nam prawdopodobną przyszłość i pomagając zrozumieć przeszłość.
Za pomocą intelektu potrafimy przyjąć różne perspektywy, wyobrażamy sobie, jak wyglądają sprawy z czyjegoś
punktu widzenia, co stanowi podstawę empatii.
Nasza perspektywa jest nazywana w NLP pierwszą pozy-c j ą. Jest ona ważna i stanowi część naszej tożsamości,
jeśliby jednak nie istniało nic więcej, bylibyśmy egoistycznymi potworami. Pierwszą pozycję przybieramy, zanim
zaczniemy brać pod uwagę uczucia innych, więc jest ona związana z głosem instynktu. Opiera się na naszych
potrzebach, punkcie widzenia i przekonaniach.
59
Możemy przyjąć także drugą pozycję, identyfikując się tym samym z innymi. Rozwijamy ją dzięki
społeczeństwu, rodzinie i kulturze, jest ona podstawą koleżeństwa. Osoba pozbawiona takich uczuć nie dba o
innych — istnieją oni po to, by zaspokajać jej potrzeby i pragnienia. Zazwyczaj zyskuje miano psychopaty bądź
socjopaty. Tak więc druga pozycja wywodzi się ze wspólnego doświadczenia społecznego i jest związana z
głosem uwarunkowanym.
Trzecia pozycja bierze swój początek w głosie intelektu. Nie polega na przyjmowaniu czyjegoś punktu widzenia,
lecz na całościowym uwzględnianiu innego punktu widzenia i ocenie z różnych perspektyw.
PRAWA I OBOWIĄZKI
Zazwyczaj głos intelektu ma dużo do powiedzenia na temat praw i obowiązków. Wszyscy chętnie ustalamy swoje
prawa, mniej chętnie natomiast przyjmujemy na siebie obowiązki. Niemniej wszyscy posiadamy jedno i drugie,
co jest przyczyną sporów niejednej pary.
Mamy tutaj też do czynienia z pewnym typowym zróżnicowaniem między płciami. Mężczyźni mają skłonność do
podkreślania praw. Bardziej niż kobiety cenią niezależność, a prawa to coś, co określa ciebie jako niezależną
jednostkę — posiadasz je, będąc po prostu sobą. Znamy mężczyzn, którzy zakładają, że ponieważ cały dzień
pracują poza domem, mają prawo po pracy do późna przesiadywać z kolegami w barze. Takie prawa jednak nie
cieszą się jednakowym uznaniem ze strony obu partnerów.
Kobiety z kolei bardziej skłaniają się ku obowiązkom, ponieważ obowiązek to sposób reagowania na drugą osobę,
a kobieta przedkłada związki z innymi nad męskie wartości (siłę, władzę i niezależność). Zatem podczas gdy
prawa bardziej dotyczą niezależności, obowiązki mają większy związek z relacjami interpersonalnymi.
Niemożliwa jest egzystencja bez praw bądź obowiązków. Posiadanie praw zakłada, że masz jakieś obowiązki, i
odwrotnie. Mężczyźni często wpadają w pułapkę polegającą na tym, że uznają swoje prawa, zapominając
jednocześnie o skojarzonych z nimi obowiązkach.
Związek przyznaje obu stronom równe prawa i obowiązki i warto je sobie wyjaśnić. Być może w myślach nie
masz co do nich wątpliwości; prawa są jednak dawane w prezencie, a obowiązki przydzielane, więc obie strony
muszą mieć w tej kwestii jasną sytuację. Jeśli uważasz, że masz jakieś określone prawo, a twój partner jest
przeciwnego zdania, wówczas powstaje problem taki sam, jak wtedy, gdy w przeciwieństwie do partnera sądzisz,
że ma on jakiś obowiązek.
Poeksperymentuj z tym ćwiczeniem:
• Jak sądzisz, jakie masz prawa w związku? Sporządź ich listę.
• Wyobraź sobie, że jesteś swoim partnerem. Przybierz jego perspektywę (druga pozycja).
• Czy z perspektywy partnera zgadzasz się z tą listą?
• Wróć do swojej perspektywy. Jakie obowiązki masz twoim zdaniem w stosunku do partnera?
O co się troszczysz?
Jakie prace domowe wykonujesz?
Kto zarabia pieniądze?
Kto się zajmuje finansami?
Jakie są twoje inne obowiązki (według ciebie)?
• Sporządź listę swoich obowiązków.
• Z perspektywy partnera zastanów się, jakie jego zdaniem masz jeszcze obowiązki.
• Porównaj obie listy (trzecia pozycja). To może być bardzo interesujące. Jeśli istnieją między nimi duże
rozbieżności, sprawdź je razem z partnerem.
Tutaj także ważna jest równowaga. Pułapką dla mężczyzn jest to, że myślą o prawach, a zapominają o
obowiązkach. W wypadku kobiet sytuacja jest odwrotna: zakładają istnienie obowiązków i zaniedbują idące z
nimi w parze prawa.
60
WIĘCEJ NIŻ SŁOWA
Dobre porozumienie zaczyna się od głosu intelektu, lecz angażuje także pozostałe głosy. Możemy rozpocząć od
zamiaru przekazania
czegoś (głos intelektu), a skończyć na zagorzałej kłótni, zastanawiając się, jak takie proste zagadnienie
doprowadziło do sporu. Mogło do tego dojść na przykład w wyniku wstępowania na coraz wyższe poziomy
logiczne. Bądź tu bardzo ostrożny — zawsze, gdy wchodzisz o jeden poziom wyżej, zwiększasz zagrożenie. Im
wyższy poziom, tym więcej na nim emocji.
Załóżmy, że żona siedzi w salonie, kiedy wchodzi do niego jej mąż i mówi: „Ależ tu bałagan".
Może to być prosta obserwacja dotycząca otoczenia, ale życie nie jest tak proste. Żona doszukuje się w tej uwadze
ukrytej krytyki. „Sprzątałam dziś rano", odpowiada.
Wydarzyły się dwie rzeczy. Kobieta przyjęła na siebie odpowiedzialność za stan pokoju i przeszła na poziom
zachowań obronnych.
Jej mąż mógłby kontynuować tę eskalację i powiedzieć: „Cóż, jak widać, nie zrobiłaś tego wystarczająco
dobrze!". (Mógłby również uznać, że po powrocie z pracy ma prawo siedzieć w posprzątanym pokoju).
W ten sposób kwestionowałby umiejętność utrzymywania przez żonę porządku w domu, która to umiejętność
może stanowić dla niej istotną wartość.
Jej odpowiedź mogłaby więc brzmieć: „Lepiej by było, gdybyś mi więcej pomagał, a nie krytykował". (Nie
akceptowałaby tym samym i jego prawa).
Doszlibyśmy do poziomu tożsamości, gdyby mężczyzna odpowiedział: „Uważasz, że jestem krytyczny w
stosunku do ciebie? Przecież od tygodni nic ci o tym nie mówiłem (co oznaczałoby, że zauważył i myślał o tym).
Nie bądź taka wrażliwa!".
Zatem zaczynając od otoczenia, znaleźliśmy się pośrodku bitwy na poziomie tożsamości — krytycyzm kontra
wrażliwość.
Komunikacja polega na dzieleniu się i obejmuje znacznie więcej niż jedynie wymianę faktów. Tutaj sam głos
intelektu nie wystarczy, pomyli bowiem informację z komunikacją. Informacja przekazuje jakąś treść, podczas
gdy komunikacja to również znaczenie i wywieranie wpływu. Nie możemy nie komunikować — komunikacją jest
nawet cisza. Znamy co najmniej jedną parę, u której cisza to zły znak. Kiedy żona jest cicho, jej mąż i dzieci
chodzą koło niej na paluszkach niczym eksperci od ładunków wybuchowych czekający na nieuniknioną
eksplozję.
Poprzez komunikację budujesz bądź rujnujesz swój związek. Nieporozumienia zdarzają się dlatego, że to, co się
dzieje w naszej głowie, jest niewidoczne dla innych. Dobra komunikacja oznacza więc dwie sprawy:
1. Dzielenie się oczekiwaniami, przekonaniami i wartościami, wyjaśnianie własnego doświadczenia tak, by partner
je rozumiał. Wszyscy oczekujemy, że inni będą się sprawnie poruszać po naszym świecie, ale mapę często
zamykamy wewnątrz naszych głów.
2. Zadawanie pytań tak, by zrozumieć oczekiwania i wartości partnera, by rzucić okiem na jego mapę i nie być
skazanym na błądzenie po jego świecie.
Komunikujemy się nie tylko za pomocą słów. Ton głosu oraz mowa ciała często mówią partnerowi, co znaczą
nasze słowa. To dlatego na pytanie: „Kochasz mnie?" można odpowiedzieć: „Oczywiście, że cię kocham" i
przekazać: „Jestem zły, że znowu mnie o to pytasz" albo „Jesteś w porządku" lub „Umarłbym, gdybyś odeszła",
czy też jeszcze coś innego w zależności od zmian w tonie głosu lub mowie ciała.
61
Słowa to tylko początek komunikacji.
Jeśli słowa i sygnały pozawerbalne przekazują odmienne komunikaty, wierzymy w te ostatnie. Możemy udawać,
że reagujemy na słowa, a niekiedy, że nie zauważamy mowy ciała, ponieważ trudne i żenujące jest radzenie sobie
z występującą między nimi niezgodnością. Głęboko w sobie jednak wiemy, że coś jest nie tak.
Robin Prior: Pamiętam, jak w dzieciństwie oglądałem westerny. Były to proste filmy, w których dobry bohater
zawsze nosił biały kapelusz i był szarmancki wobec dam. Źli faceci zawsze nosili czarne kapelusze, byli
nieogoleni i patrzyli na wszystkich spode łba. Na widok dobrych bohaterów chowali głowy w ramiona. Po
upływie mniej więcej trzech czwartych filmu miała miejsce strzelanina między białymi a czarnymi kapeluszami.
Wszyscy ukrywali się za budynkami, więc nikt nie mógł oddać celnego strzału w kierunku przeciwnika. W końcu
zaczynali ze sobą rozmawiać. Zły facet zawsze obiecywał, że się podda, aby zachęcić dobrego bohatera do
wyjścia z kryjówki. „W porządku Clint, masz mnie. Wychodzę, nie strzelaj". Następnie dobry charakter udawał,
że się pokazuje. Wtedy zły facet wyskakiwał zza węgła i oddawał strzał, a dobry bohater, wykorzystując cały
swój spryt, chował się błyskawicznie za murem, trafiając przy tym przeciwnika.
Wiele małżeństw, próbując rozwiązać swoje problemy, przyjmuje tę samą strategię. Co za tym idzie, tylko jedno z
małżonków może wygrać. Wygrana oznacza, że ktoś inny przegrywa, co może wyrządzić krzywdę związkowi.
Do prawdziwej komunikacji potrzeba zaufania i pragnienia, by życie było lepsze dla was obojga. Jeśli
komunikacja zamienia się w grę słów, słowny mecz tenisa, w którym jedno z was zwycięża, a drugie czuje się
zdezorientowane i pokonane, wówczas oboje przegrywacie.
Pytania
Pytania to ważny sposób komunikacji. Pytania można zadawać na wiele sposobów. Oglądając reporterów i
dziennikarzy zajmujących się polityką, zdajemy sobie sprawę, że zadawanie pytań może być niezmiernie trudne i
że źle stawiane pytania mogą wywołać zniekształcone odpowiedzi.
Joseph 0'Connor: Pamiętam, jak kilka lat temu udzielałem wywiadu dla telewizji. Dziennikarka zadawała mi
pytania, ja odpowiadałem, kamera pracowała. Wywiad przebiegł pomyślnie, byłem zadowolony. Następnie
operator jeszcze raz sfilmował dziennikarkę zadającą pytania. Nakręcone ponownie fragmenty zastąpiły
wcześniejsze pytania. Byłem zaskoczony, choć przecież miało to sens: kiedy widzisz w telewizji jakiś wywiad,
zazwyczaj kamera jest skierowana na dziennikarza zadającego pytanie, a następnie na człowieka udzielającego
odpowiedzi. Technika ta nie byłaby zła, gdyby powtórnie nakręcone pytania były takie same jak te, na które
odpowiadałem. Tymczasem były one nieco inne, w wyniku czego powstał wywiad, w którym wypowiadałem się
wymijająco; nie odpowiadałem na zadawane mi pytania.
W związkach można się doszukać podobnej sytuacji. Bywa, że pytanie, na które odpowiada nasz partner, nie jest
tym samym pytaniem, które zadajemy. Jakość zadawanych pytań w związku wpływa na to, jak bardzo potrafisz
się zbliżyć do partnera i jak duże zaufanie może powstać między wami.
Istnieją dwa powody zadawania pytań. Po pierwsze pytania prowadzą do ustalenia prawdy i zrozumienia tego, co
się dzieje z drugą osobą. Po drugie nakłaniają partnera do powiedzenia tego, czego od niego oczekujemy, co
będzie nam odpowiadało. Pierwszy powód jest uczciwy, drugi natomiast nieszczery i manipulacyjny. Jednak
największym błędem popełnianym przez manipulatorów nie jest sama manipulacja, lecz ich zachowanie
następujące po odpowiedzi, traktujące ją tak, jakby to była prawda.
62
W takim wypadku rozumowanie przybiera następujący tok: „Skoro już nakłoniłem kogoś do tego, żeby mi
powiedział, że mnie kocha, mogę się zachowywać tak, jakby mnie kochał" albo „Skoro zmusiłem kogoś do tego,
żeby powiedział, że będzie mi wierny, mogę zakładać, iż tak rzeczywiście będzie, i zachowywać się tak, jakby to
była prawda". Odpowiedź wymuszona manipulacyjnym pytaniem nie przedstawia sobą większej wartości.
Co różni manipulację od namowy bądź porady? Twoja intencja. Jeśli zadajesz pytania, aby komuś poradzić, by
rozważył inne możliwości, jeśli chcesz mu pomóc, wówczas jest to porada. Jeśli tylko ty odniesiesz korzyści, to
jest to manipulacja.
Gdy ważne jest gromadzenie informacji, istnieje siedem bardzo przydatnych w tym celu słów: „co", „gdzie",
,jak", „kiedy", „który", „kto" i „dlaczego". „Tak" bądź „nie" nie są dobrą odpowiedzią na pytania, które się od
nich zaczynają. Potrzebna jest tutaj rozwinięta odpowiedź. Jeśli zapewnisz partnerowi swobodę odpowiedzi, jeśli
nie popędzasz go dodatkowymi pytaniami, wówczas tych siedem słów doprowadzi do uzyskania wielu informacji.
Bądź jednak ostrożny z pytaniem „dlaczego". Jeśli jesteś ciekaw, po co ta ostrożność, odpowiedz sobie na
następujące pytania:
• Kiedy byłeś ostatni raz na wakacjach?
• Dokąd pojechałeś?
• Jaka była pogoda?
• W jakim biurze turystycznym dokonałeś rezerwacji?
• Na jak długo pojechałeś?
• Z kim pojechałeś?
• Dlaczego pojechałeś z tą osobą (osobami)? / Dlaczego pojechałeś sam?
Pierwsze sześć pytań dotyczy faktów, a pytanie „dlaczego" uzasadnienia danej decyzji. Jakkolwiek jest to również
użyteczna informacja, to jednak pytanie o nią może być postrzegane jako konfrontacja. Zmuszasz drugą osobę do
usprawiedliwiania jej postępowania i decyzji. Pytanie to może być również odczytane jako krytyka, zwłaszcza
podczas gorącej dyskusji.
Oczywiście, jeśli odpowiada to obu stronom, bądź krytyczny i oskarżycielski. Rozważ jednak możliwość użycia
innych sformułowań zamiast słowa „dlaczego", na przykład: „Co się kryje za takim postępowaniem?", „Jak ma to
według ciebie zadziałać?" albo „Co jest w tym takiego ważnego?". Różnica może się wydawać niewielka, jednak
tutaj liczy się efekt.
JĘZYK ZMYSŁÓW
Zadajemy pytania, na które uzyskujemy odpowiedzi. Informacje zdobywamy także za pomocą naszych zmysłów.
Bez nich nie mielibyśmy dowodów na istnienie czegokolwiek.
Zmysły wykorzystujemy w rozmaitym stopniu. Najczęściej dominuje wzrok, słuch i dotyk. Pozostałe dwa (smak i
węch) odgrywają mniejszą rolę jako kanały zdobywania informacji, jakkolwiek nie zawsze. Na przykład szef
kuchni czy kiper wina lub herbaty jest prawdopodobnie bardziej wrażliwy na smaki i zapachy niż przeciętni
ludzie. Muzyk ma wyższe od średniej predyspozycje do rozpoznawania dźwięków. U reżysera czy innego artysty
może występować dominacja zmysłu wzroku, a także umiejętność oderwania się od tego, co się dzieje, i
przyjmowania obiektywnej pozycji.
Niezmiernie ważna jest dla nas dominacja danego zmysłu, co znajduje swój wyraz w stosowanym przez nas
języku. Jeśli zapytasz kogoś z preferencjami wzrokowymi o to, jak było na wakacjach, prawdopodobnie opowie ci
o wyglądzie miejsca, w którym mieszkał, o kolorycie krajobrazu, liczbie chmur i wystroju sypialni.
63
Ktoś, kto jest bardziej zorientowany na zmysł słuchu, opowie ci pewnie o śpiewie ptaków, o tym, czy w
miejscowych klubach nocnych było głośno, i o ludowej muzyce regionu. Osoba nastawiona na odczuwanie
opowie o natężeniu ruchu ulicznego, o pogodzie i tłoku na plaży. W opowieściach większości osób wystąpi
mieszanka bądź równowaga opisów sensorycznych.
Jak się to wiąże z relacjami? Czy wiesz, jakie są preferencje sensoryczne twojego partnera? Jeśli nie, być może
ograniczasz efektywność waszej komunikacji. Oto krótka rozmowa męża i żony, których poznaliśmy wcześniej,
znowu dotycząca nieposprzątanego domu.
— Ten dom wygląda nieporządnie.
— Ale tak się czuję wygodnie.
— Ale wyobraź sobie, że do drzwi dzwoni ktoś z naszych przyjaciół i widzi go w tym stanie.
— Wiedziałby, że panuje tu swobodna atmosfera.
— Jak można być tak ślepym na taki bałagan?
— Można, tylko trzeba być bardziej na luzie względem siebie.
Oboje mówią o tym samym, o stanie ich domu, dokonując jednak innej interpretacji znaczeniowej. Jedno z nich
widzi bałagan oznaczający niechlujstwo, drugie czuje wygodę i miłość. Nie zgadzają się, ponieważ żadne z nich
nie posługuje się językiem sensorycznym swego partnera. Nie mogą się zrozumieć.
Bardzo często się zdarza, że jedna osoba nie znosi bałaganu, podczas gdy druga dosłownie go nie zauważa. Jak
długo jest mu z tym wygodnie albo jest zbyt zajęty, by zastanowić się bądź porozmawiać o posprzątaniu pokoju,
tak długo się tym nie martwi. W takiej sytuacji najlepiej do niego dotrzeć za pomocą jego języka sensoryczne-go.
Musiałbyś więc powiedzieć na przykład: „Wiem, że nie przykładasz większej wagi do wyglądu pokoju, ale dla
mnie jest to tak, jakbym siedział na twardym krześle. Po prostu jest mi z tym niewygodnie". Każdy, kto ma
choćby lekkie preferencje czuciowe, natychmiast to zrozumie. Stanie się to dla niego tak prawdziwe, jak nigdy do
tej pory. Komuś, kto zwraca większą uwagę na zmysł słuchu, możesz powiedzieć: „Wiem, że nie słuchasz mnie,
gdy mówię, że w pokoju jest bałagan, ale dla mnie to jest jak słuchanie płyty, z której płynie fałszywa i
nierytmiczna muzyka. Działa mi to na nerwy".
Porządek wydaje się błahostką w dobrym funkcjonowaniu związku, jednak właśnie takie drobnostki są
najbardziej denerwujące, ponieważ często wywodzą się z tych samych źródeł co większe nieporozumienia oraz
częściej się zdarzają. Kiedy czujesz, że nie spotkasz się ze zrozumieniem w pomniejszych sprawach, możesz
zrezygnować z poszukiwania porozumienia w bardziej istotnych kwestiach.
W chwili gdy nie musisz zwracać uwagi na treść, posłuchaj, jak twój partner rozmawia z innymi. Czy możesz
skojarzyć słowa, których używa, z którymś z pięciu zmysłów? Z biegiem czasu może uda ci się określić jego
preferencje. Wówczas mów do niego tego rodzaju
słowami i zwracaj uwagę, czy zachodzi jakakolwiek zmiana bądź poprawa w twojej umiejętności rozumienia i
bycia zrozumianym. Może się zdarzyć, że zamiast: „Czy rozumiesz, o co mi chodzi?" lepiej będzie powiedzieć:
„Chciałbym, żebyś wiedział, co czuję".
Preferencje sensoryczne odgrywają także ważną rolę w aktywności seksualnej i wyrażaniu uczuć. Zatem bez
większego zaskoczenia stwierdzamy, że osoby, u których dominuje zmysł wzroku, wolą stymulację wzrokową
jako części gry wstępnej. Inni preferują słowa bądź dotyk. Jeśli twój partner jest wzrokowcem, wówczas ważny
będzie twój strój i wygląd. Jeśli zwraca większą uwagę na słowa, wtedy to, co i jak mówisz, będzie wpływało na
poziom jego stymulacji. Jeśli ważny jest dotyk... cóż, dotyk zawsze jest istotny, jednak dla jednych bywa bardziej
istotny niż dla innych.
64
ROZDZIAŁ
4
INTELIGENTNA HARMONIA
Jaki rodzaj harmonii tworzą nasze trzy głosy? Rzadko się zdarza, żeby któryś z nich miał partię solową, choć w
zależności od warunków, może dominować. Przypominają też kolory na palecie: głęboka czerwień to głos
instynktu, niebieski — głos uwarunkowany, bladozielony — głos intelektu. Jaki obraz możesz namalować?
Każdy posiada własną harmonię. Każdy maluje swój obraz, nie istnieją bowiem sztywne zdolności, lecz płynne
rodzaje inteligencji. Kiedy stworzą dobrą kombinację, jesteś inteligentny seksualnie, emocjonalnie, społecznie i
intelektualnie.
Każdy głos posiada charakterystyczne dla siebie słabości. Głos genetyczny dba jedynie o chwilę i natychmiastową
gratyfikację. Głos uwarunkowany kumuluje w sobie wszystkie słabości, krótkowzroczność i hermetyczność
społeczeństwa, kultury i rodziny, a także ograniczające przekonania, jakie masz na swój temat, oraz błędne
wnioski, do których one prowadzą. Głos intelektu sam w sobie jest suchy, mało ekscytujący i dostarcza
odpowiedzi opartych jedynie na jakości dostępnych mu informacji. Pozostawiony sobie przypomina nie kończącą
się robotę papierkową dla umysłu.
Każdy głos posiada także swoje silne strony. Głos instynktu jest obdarzony energią, zapałem i szybkością. Głos
uwarunkowany obejmuje umiejętności społeczne, komunikacyjne oraz wzmacniające przekonania i wartości.
Głos intelektu to zdolność oceny, bycia obiektywnym, podróży w czasie i ewaluacji. Łącząc je z emocjami i
uczuciami, uzyskasz inteligentną harmonię.
Jak działa związek według modelu trzech głosów? Na czyjś widok odzywa się głos twojego instynktu. Szepcze ci
o oczach ujrzanej osoby, jej kształtach, dźwięku jej głosu, wdzięku ruchów.
W żołądku czujesz kotłowaninę, jesteś podniecony, lekko się pocisz, nie możesz oderwać od niej oczu.
Odwracasz się, lecz twój wzrok znajduje drogę powrotną. Nieświadomie oceniasz, że według kryteriów
atrakcyjności jesteście do siebie podobni. Nie tylko cię porusza, ale wydaje ci się znajoma, pasująca do twojego
rodzinnego domu. To tak, jakbyś przygotowywał się na nią przez całe życie. Zaczynasz grę spojrzeń, by
ustanowić wzajemne zauroczenie. Zawsze lubiłeś ten typ osób. Niby przypadkiem znajdujesz się w jej obecności.
Zaczynasz rozmowę. Z biegiem czasu zauważasz, że wiele was łączy: światopogląd, to, co jest prawdziwe i
ważne. Szukacie w życiu podobnych spraw. Dla niej związek znaczy to samo co dla ciebie. Lubi robić to, co ty,
chodzi do miejsc, w których uwielbiasz przebywać. Wychodzicie razem. Czujesz się dobrze. Wydaje się, że
pomagacie sobie nawzajem być w pełni tym, kim chcecie być. Czujecie się bardziej kompletni. W chłodnym
świetle dnia obiektywnie oceniasz, że może się wam udać. Twoje trzy głosy są zadowolone, wspólnie śpiewają w
zgodzie z trzema głosami drugiej osoby. Owa wspólnota wydaje się nieprzerwana. Życie nie jest jednak takie
proste.
Związek nie ma przyszłości bez pewnego stopnia zaufania. Najbardziej satysfakcjonujący związek oznacza
dzielenie się, uczenie się partnera, mówienie o sobie. Pozwalasz wejść drugiej osobie do swojego życia,
początkowo uchylając drzwi, a potem, kiedy rozwinie się zaufanie, otwierając je na oścież. W ten sam sposób
powoli poznajesz partnera.
65
Nigdy nie mówi się o sobie wszystkiego, jednak zaufanie oznacza uczciwość w kwestii tego, co chce się
powiedzieć, oraz otwartość na to, co was oboje niepokoi, co jest dla was w związku ważne. Zaufanie nie jest
potrzebne do współżycia płciowego —■ głos instynktu jako taki go nie potrzebuje. Zaufanie jest niezbędne
wtedy, gdy seks ma być czymś więcej niż tylko fizyczną przyjemnością i gdy druga osoba ma być kimś więcej niż
tylko źródłem fizycznego zaspokojenia.
Słowo „zaufanie" pochodzi od staronordyckiego wyrazu oznaczającego „silny". Mówiąc inaczej, zaufanie
powstaje wtedy, gdy wierzymy, że możemy polegać na sile drugiej osoby, która nas podtrzyma; nie upuści nas ani
nie zawiedzie. „Zaufanie" i „prawdziwy" (ang. trust i true) mają ten sam rdzeń. To, czemu ufamy, staje się dla nas
prawdziwe, a temu, co jest prawdziwe, ufamy. Bardzo rzadko ufamy komuś od zaraz, narastanie zaufania musi
potrwać. Rozwijanie zaufania jest jak wychowywanie dzieci: w miarę jak udowadniają, że można im ufać, dajemy
im coraz więcej swobody. Sprawdzamy drugą osobę, żeby się przekonać, że nas nie zawiedzie, niekoniecznie
poddając ją ciężkiej próbie, lecz przypatrując się, jak sobie radzi z życiem.
Z zaufaniem zawsze wiąże się pewne ryzyko. To dlatego jest ono tak cenne. Jak buduje się związek oparty na
zaufaniu? Skąd wiadomo, że druga osoba jest szczera, że mówi to, co myśli? Skąd wiadomo, że mówi prawdę, to,
co naprawdę czuje, a nie to, co chcesz usłyszeć, bądź — co gorsza — snuje pasmo kłamstw, aby ukryć to, co
naprawdę myśli? Żeby w pełni wejść w związek, choćby nawet na krótko, musimy się czuć bezpieczni. Zaufanie
stwarza poczucie bezpieczeństwa.
Szara rzeczywistość pokazuje, że nie zawsze można wszystkim ufać. Nierozsądnie jest ufać od zaraz i bez
ograniczeń. W kwestii zaufania nie ma prostych odpowiedzi, istnieje jednak kilka pożytecznych podstawowych
reguł, według których możemy postępować.
Po pierwsze zaufanie musi mieć granice. Zaufanie bez granic nie jest zaufaniem, ale bezmierną otwartością.
Zaufanie trzeba sobie zdobyć, musi być uczciwie zapracowane, by miało znaczenie. Mówiliśmy już o tym, jak
ustalać granice tolerancji: co, ile razy i jak długo można znosić (zob. s. 98). Niekiedy musisz zadecydować, że
dasz sobie radę albo że musisz odejść. Powinieneś odpowiedzieć na pytanie: „Czy jestem przygotowany na to, by
pozostać w tym związku, jeśli nic się nie zmieni?". To najgorszy scenariusz. Jeśli jesteś — zostań. Jeśli nie —
musisz odejść.
Ponadto zaufanie to nie jest stan „wszystko albo nic". Możesz ufać w pewnych obszarach, podczas gdy w innych
nie. Są osoby, którym możesz zaufać w sytuacji, gdy w grę wchodzą twoje pieniądze, ale nie wtedy, gdy chodzi o
twojego partnera. Innym możesz zaufać w kwestii partnera, ale nie podjąłbyś się z nimi ryzykownych działań.
Po drugie należy oddzielić zaufanie od kontaktu, uczucia, a zwłaszcza od seksualnego zauroczenia. Joseph
O'Connor: Doskonale pamiętam swoich dwóch znajomych. Byli świetnymi towarzyszami, bardzo ich lubiłem i
uwielbiałem z nimi przebywać. W wielu wypadkach nie można jednak było na nich polegać i nigdy im nie
ufałem. Nie należy mylić zaufania z pragnieniem, by komuś zaufać. Zdarza się, że chcemy zaufać drugiej osobie,
bo jest atrakcyjna, czarująca i miło jest być w jej towarzystwie, ale to są jej cechy. Przyjmij je i ciesz się nimi,
lecz nie ufaj komuś tylko dlatego, że masz na to chęć.
Po trzecie zaufanie rozwija się w miarę upływu czasu, a nie dlatego, że ktoś coś zrobił bądź powiedział. Zaufania
nie można kupić, dajesz je za darmo albo ktoś sobie na nie w jakiś sposób zasługuje. Kiedy komuś ufasz, po
części oznacza to, że jest on lojalny, godny zaufania, w widoczny sposób niezmienny. Kiedy jednego dnia coś
obiecuje, drugiego jest tą samą osobą i dotrzymuje obietnicy.
66
Jest w tym pewien paradoks. Żeby być godnym zaufania, trzeba być elastycznym, trzeba się uczyć i mieć
umiejętność zmieniania się. Dlaczego? Ponieważ życie nie jest ciągle takie samo, z dnia na dzień zmieniają się
warunki, a my musimy się nauczyć zmieniać wraz z nimi, aby można było na nas polegać. Bez umiejętności
zmiany jesteśmy zbyt sztywni, mało elastyczni, nie umiemy się przystosować do warunków. To tak, jak z
drzewem, które się ugina pod naporem wiatru. Drzewa przeżywają i stoją na przekór wszystkim rodzajom pogody
nie dlatego, że są sztywne i mało elastyczne, lecz dlatego, że poddają się warunkom zewnętrznym. Aby być
godnym zaufania, musimy posiadać umiejętność odnawiania siebie. Wystrzegaj się ufności wobec ludzi, którzy są
niezmiernie sztywni, muszą zawsze wszystko robić tak samo, oczekują, że zawsze będziesz się do nich
przystosowywać, a nie, że będą brać i dawać.
Po czwarte zaufanie nie rozwinie się wtedy, gdy się boisz. Jeśli bywa, że obawiasz się drugiej osoby, tego, co
może ci zrobić, to trudno jest jej zaufać i z reguły nie jest ona tego warta.
Ważne jest też, abyś traktował zaufanie jak swój skarb, którego nie należy wydawać lekką ręką. Zaufanie jest jak
szklanka: kiedy się rozbije, nie można z niego stworzyć dokładnie tego samego, co przedtem. Na zaufanie się
zapracowuje. Nigdy nie pozwól, by ktoś wprawiał ciebie w poczucie winy dlatego, że mu nie ufasz. To
niebezpieczny sygnał. Każdy, kto się denerwuje bądź jest przewrażliwiony na punkcie ufania mu, może mieć coś
do ukrycia.
Co zrobić w sytuacji, gdy ufasz komuś, a on cię mocno zawiedzie, w wyniku czego rozpada się wasz związek? To
bardzo bolesne. Nie tylko tracisz drugą osobę i upragnioną relację, ale także twoja samoocena jest zagrożona.
Tworząc samoocenę, polegamy na innych — im bardziej jesteśmy kochani i cenieni, tym lepiej się czujemy i tym
silniejsza jest nasza samoocena. Niewielu z nas opierając się na własnej opinii na swój temat, wypracowało tak
stabilną samoocenę, że zdanie innych pozostaje bez wpływu na nią.
Zdrowa samoocena to równowaga między samopoznaniem, miłością do siebie a zważaniem na opinie innych.
Przeglądamy się w nich jak w lustrach — widzimy siebie w innej perspektywie. Niektórzy stanowią jednak
krzywe zwierciadła — nie oddają naszej prawdziwej wartości.
Jeśli ktoś cię poważnie oszuka, wydaje się, że musiał cię nisko cenić. Czy to oznacza, że jesteś mało
wartościowy? Nie. To, że ktoś cię nie ceni, nie znaczy, że nie przedstawiasz sobą wartości. Po prostu z jakichś
powodów dana osoba nie uważa cię za kogoś wartościowego, co więcej mówi o niej niż o tobie. Zerwanie
związku nie znaczy, że odrzucona została twoja tożsamość, tylko że partnerowi trudno było obcować z tobą na
innych poziomach — przekonań i wartości, zdolności, zachowania, czy nawet środowiska. Być może nie jest to
osoba godna zaufania i oszukuje cię z sobie tylko znanych powodów, których tobie nigdy nie będzie dane poznać.
Niezależnie od tego, jak bardzo źle postąpiła, miała ku temu według niej przekonywający powód. Dokonała
wyboru, który jej się wydawał z jakiejś dziwnej przyczyny sensowny. Wszyscy dokonujemy wyborów, które są
według nas najlepsze w postrzeganym przez nas świecie. Niemniej jednak niektórzy dysponują wypaczonym
obrazem świata, tak jakby byli krzywymi zwierciadłami, w związku z czym im się wydaje on inny niż tobie lub
większości pozostałych osób.
Być może zostałeś oszukany, choć nie zauważyłeś wcześniej żadnych zapowiedzi. Zaczynasz kwestionować
swoją umiejętność oceny i tracisz pewność siebie. Jak mogłeś być aż tak głupi? Jak będziesz mógł komukolwiek
ponownie zaufać? Potrzebujesz czasu, żeby wyzdrowieć. Kiedy ostygnie pierwszy ból, możesz zaangażować głos
swojego intelektu, by pomógł ci zrozumieć, co się stało.
67
Musisz zadać sobie kilka trudnych pytań:
• Dlaczego ja?
Czy zrobiłem coś, przez co łatwiej mu było mnie oszukać?
• Dlaczego teraz?
Co takiego się wydarzyło ostatnio w moim życiu bądź jakie zmiany w nim zaszły, że zostałem oszukany właśnie
teraz, a nie kiedy indziej?
• Dlaczego kłamał?
Jak postrzega świat, w którym żyje, skoro — przynajmniej w jego oczach — znalazł w nim usprawiedliwienie
swego postępowania?
Nie zgodzisz się z nim, ale przynajmniej zrozumiesz tok jego myślenia.
• Czy znajdą się jakiekolwiek powody, dla których chciałbym raczej uwierzyć mu, niż być bardziej ostrożnym?
Te pytania pomogą ci nauczyć się czegoś na podstawie własnego doświadczenia, tak by już więcej taka sytuacja
się nie powtórzyła.
Jak można wyrobić w sobie wyczucie, kiedy zaufać? Wszyscy jesteśmy obdarzeni intuicją dotyczącą tego, kto jest
wart naszego zaufania — to szósty zmysł. Mówiąc ogólnie, intuicja u kobiet jest lepiej rozwinięta, albowiem —
jako słabsze fizycznie — musiały się lepiej dostrajać do nastrojów i postaw mężczyzn. Stały się więc lepsze w
odczytywaniu i rozumieniu komunikatów przekazywanych za pomocą mowy ciała i barwy głosu. Nawet w czasie,
gdy porozumiewano się pomrukami, różne odgłosy miały różne znaczenie. Kobiety osiągnęły wyższy stopień
mistrzostwa w zbieraniu informacji za pomocą zmysłów, ich natychmiastowym opracowywaniu i nadawaniu im
znaczenia. Niemniej każdy z nas posiada tę samą wiedzę. Często nazywa się ją przeczuciem. To umiejętność
wychwytywania zmian we wzorcu, odchyleń od normy, i odczytywania ich znaczenia. Umiejętność tę stosujemy
w naszych związkach, choć niekiedy decydujemy się ignorować te sygnały, albowiem nie wiemy, jak mamy na
nie zareagować.
Intuicja nie tylko trzyma cię z dala od trudnych relacji, ale także dodaje pewności co do wejścia w związek.
Intuicja cię ochrania. Jak zatem powstaje?
Najpierw daj sobie trochę przestrzeni umysłowej, a więc nie ufaj nikomu bezgranicznie. Nie zakładaj, że każdy
jest godny zaufania. Pozwól, by na twoje zaufanie trzeba było zapracować. Z drugiej strony nie zakładaj z góry,
że nikomu nie należy ufać. Wszyscy jesteśmy inni. Zawód, który sprawił ci jeden partner, nie oznacza, że
następny zrobi to samo. Jedyną wspólną cechą twoich partnerów może być to, że uważają cię za kogoś
atrakcyjnego.
Bez nadmiernych oczekiwań i uprzedzeń będziesz bardziej otwarty na to, by zobaczyć, usłyszeć i poczuć w danej
chwili drugą osobę. Naprawdę zwracaj na nią uwagę. Jaka jest mowa jej ciała? Czy współgra z jej słowami? Nie
sądzimy, by można było odnaleźć w mowie ciała jakieś uniwersalne sygnały świadczące o kłamstwie. Mówiąc
inaczej, kiedy ktoś krzyżuje ramiona, niekoniecznie musi to oznaczać, że przyjmuje postawę obronną. Jej znakiem
może być zupełnie inny gest. Kiedy ktoś drapie się w nos, nie znaczy to automatycznie, że kłamie. Być może
poczuł swędzenie. Mowa ciała nie posiada stałego znaczenia. Byłoby to zbyt wielkie uproszczenie. Niemniej
jednak w mowie ciała danej osoby występują pewne prawidłowości. Aby je interpretować, musisz je najpierw
poznać, przyjrzeć się im i posłuchać ich w różnych warunkach, żeby wyłonić wzorce. Na przykład jeśli
zauważysz, że partner, kiedy kłamie, przenosi ciężar ciała na prawą nogę, bądź podejrzliwy, gdy zobaczysz, że
robi to podczas rozmowy z tobą.
Jak odczytujemy i interpretujemy mowę ciała i charakterystykę głosu innych osób?
68
Już to robisz. Jeśli masz partnera, wiesz, kiedy zmienia się jego nastrój i co ta zmiana oznacza. Bez szczególnego
nastawienia na wyłapywanie zmian zauważasz je w zachowaniu, może jest to jakiś szczegół w stawianiu kroków,
w sposobie podnoszenia gazety, nabierania powietrza; to tysiące niuansów, które mówią ci, że coś się zmienia.
Ścisz telewizor i pomyśl, co możesz powiedzieć o osobach widocznych na ekranie i o stanie, w jakim się
znajdują, na podstawie wyrazu ich twarzy. Kiedy rozmawiasz przez telefon, zauważ, do jakiego stopnia
interpretujesz znaczenia nie na podstawie słów, lecz sposobu ich wypowiadania.
Oczy przekazują wiele informacji. Brak kontaktu wzrokowego często bywa postrzegany jako przejaw
przebiegłości bądź nieszczerości. To może być prawda, choć niekoniecznie. Tak jak w wypadku innych sygnałów
pozawerbalnych — ruch oczu jest kwestią indywidualną. Jednakże gdy ktoś zwraca oczy w dół i w lewo,
najczęściej oznacza to, że zrywa kontakt wzrokowy w celu dokonania wewnętrznego dialogu. Jeśli kieruje oczy w
dół w prawo, wówczas sprawdza swoje uczucia w kwestii omawianej sprawy. Mięsień skośny górny, który jest
odpowiedzialny za ruch gałki ocznej ku dołowi, jest nazywany mięśniem patetycznym. Mówimy, że ktoś ma
patetyczny wygląd, podczas gdy w rzeczywistości jest pogrążony w wewnętrznym sprawdzaniu swoich uczuć w
jakiejś sprawie. Jeśli zauważasz, że twój rozmówca spuszcza oczy, daj mu czas na zastanowienie się nad tym,
o czym rozmawiacie. W odpowiednim momencie podniesie wzrok i spojrzy ci w oczy. Więcej o tym, jak mowa
ciała odzwierciedla nasze myślenie, znajdziesz w pozycjach dotyczących NLP, wymienionych na końcu tej
książki.
Zwracaj uwagę na intuicję. Chociaż być może jej nie rozumiesz, to jednak nie zaniedbuj jej. Bywa, że nasi
przyjaciele, którzy zostali oszukani, opisują to słowami: „Wtedy wydawało się to trochę dziwne, czułem się jakoś
inaczej, ale nie zwracałem na to uwagi".
Uważaj na fakt, jak partner zachowuje się w stosunku do swojej rodziny i przyjaciół, zauważ, czy cieszy się
zaufaniem innych. Osoba, która w przeszłości już kogoś zawiodła, może zawieść także ciebie.
Istnieją również pewne sygnały ostrzegawcze, które nakazują się zastanowić dwa razy zanim komuś zaufamy. W
tym miejscu znowu trzeba pamiętać, że są to tylko uogólnienia, które niekoniecznie muszą mieć znaczenie.
Według nas mogą one stanowić użyteczne wskazówki.
Zastanów się poważnie, zanim zaufasz osobie, która jest usztywniona. To może oznaczać, że nie umie się łatwo
przystosować i że jest godna zaufania tylko wtedy, gdy pozostaje w niezmiennych warunkach.
69
Czy druga osoba sprawia, że się jej obawiasz? Czy wywołuje w tobie poczucie winy dlatego, że jej nie ufasz?
Żadna z tych sytuacji nie jest bezpiecznym podłożem zaufania.
Związki uczuciowe mogą prowadzić do zdrady i zgorzknienia, ale również do radości, uczuciowości, miłości.
Jesteśmy głęboko przekonani, że są warte naszego zachodu.
Jak ty możesz być godny zaufania? W czym się kryje tajemnica odpowiedniej informacji pozawerbalnej? Bądź
szczery. Znaj swoje granice. Zdecyduj, czym się chcesz dzielić, i rób to. Mów partnerowi o swoich uczuciach. Nie
musisz mu opowiadać o wszystkim, co czujesz, cokolwiek jednak postanowisz, bądź uczciwy. W innym wypadku
zadziała intuicja twojego partnera. Kiedy jesteś uczciwy, mowa twojego ciała jest zgodna ze słowami.
RÓWNOWAŻENIE GŁOSÓW W PODROŻY PRZEZ ZWIĄZEK
Kiedy między głosami panuje inteligentna harmonia, w tobie również dominuje spójność, różne części ciebie
współpracują ze sobą, tworząc przepiękną tkaninę, której barwy pasują do siebie. Spójność, podobnie jak
zaufanie, to nie stan „wszystko albo nic" — można być bardziej lub mniej spójnym. Poniższe ćwiczenie bada,
skąd wiesz, że jest w tobie spójność w związku z drugą osobą, a także poziom tej spójności, który mówi
jednocześnie, jaki jest poziom twojego zaufania do partnera.
Pomyśl o sytuacji (jeśli chcesz, może ona dotyczyć związku, ale nie jest to konieczne), kiedy byłeś przekonany,
że to, co robisz, jest dla ciebie korzystne. Być może doskonaliłeś jakąś umiejętność bądź po prostu dobrze się
bawiłeś pochłonięty tym, na co miałeś ochotę.
Przeżyj to jeszcze raz, zamykając w miarę potrzeby oczy, żeby sytuacja była jak najbardziej realistyczna. Bądź
tam znowu i patrz własnymi oczami.
Teraz stań obok, ujrzyj siebie w tej sytuacji bądź spójrz z innej perspektywy niż wtedy.
Odtwórz wszystkie odgłosy, które towarzyszyły tej sytuacji. Usłysz głosy w tle, inne dźwięki, to, co mówił ci twój
wewnętrzny głos, muzykę, która być może wtedy grała, wszystkie pozostałe brzmienia.
Odtwórz wszystkie smaki i zapachy.
Co czujesz, kiedy to robisz?
Zrób to samo z dwiema innymi sytuacjami, w których czułeś spójność swoich działań bądź decyzji.
Zastanów się nad wszystkimi trzema sytuacjami.
Co było w nich wspólnego?
Co musiało w nich (w tobie) być, żebyś odczuwał spójność?
Mogło to być konkretne, trudne do sklasyfikowania uczucie. Mogła to być jakaś cecha obrazu bądź dźwięku albo
tonu twojego głosu, kiedy coś do siebie mówiłeś.
Spróbuj świadomie stworzyć ten sam sygnał. Jeśli ci się to udało, to znak, że nie jest to sygnał godny zaufania.
Aby tak było, powinien być szczerą ekspresją; musisz umieć określić różnicę między tym, co jest prawdziwe, a
tym, co sam tworzysz. Jeśli potrafisz świadomie udawać ten sygnał i odtwarzać go dzięki własnej woli tak, że nie
widzisz różnicy między nim a rzeczywistą sytuacją, wówczas poszukaj innego doświadczenia, którego nie umiesz
świadomie stworzyć. Może trudno to wyjaśnić, ale dla ciebie to będzie jasne.
To znak, że twoje postępowanie jest spójne. Niech spójność stanie się twoim przyjacielem. Zauważaj, kiedy się
pojawia. Teraz, kiedy już ją poznałeś, będzie ci łatwiej ją dostrzec i zwracać na nią uwagę. Jest ona niczym
szczery doradca. Stanowi znak inteligencji emocjonalnej, a także świadczy o zaufaniu.
Postępując tak samo, możesz poznać brak spójności. Pojawia się wtedy, gdy między głosami nie ma harmonii,
gdy gdzieś pobrzmiewa fałszywa nuta, kiedy obraz nie jest taki, jak powinien, kiedy jeszcze nie ufasz drugiej
osobie.
70
Pomyśl o trzech sytuacjach, kiedy nie byłeś pewien, czy należy podjąć działanie, kiedy coś było nie tak. Postępuj
tak jak poprzednio.
Co było wspólnego w tych trzech sytuacjach?
• Uczucie?
• Ton głosu?
• Jakość obrazu?
Uczucie braku spójności może się stać twoim przyjacielem, powstrzymując cię przed pochopnym podejmowaniem
decyzji, których później możesz żałować. Często zdajemy sobie sprawę z braku spójności, lecz jeden z naszych
głosów zachęca nas, żebyśmy się nie zagłębiali w tę kwestię — to zwycięstwo myślenia życzeniowego nad
rzeczywistością.
Jeśli wiesz, że brakuje ci spójności, musisz się zastanowić, czego ci potrzeba, by ją osiągnąć.
• Co musisz zrobić?
• Jakiej potrzebujesz informacji?
Te sygnały nie znaczą, że wszystko się powiedzie. Kiedy jesteś spójny, możesz się poświęcić, dać z siebie to, co
najlepsze w tej sytuacji. Ta jednak może się zmienić — spójność w danej chwili nie oznacza, że ten stan będzie
trwać zawsze.
Wartość zastanawiania się nad spójnością polega na tym, że uruchamia ono wszystkie twoje zasoby — nie tylko
intelekt, warunkowanie i instynkty, ale także zasoby nieświadome. Nie możesz go udawać ani kontrolować, stąd
mniejsze szansę na oszukanie siebie, mylenie tego, co chcesz, żeby się wydarzyło, z tym, czego się obawiasz, że
się wydarzy.
Pomyśl o partnerze z przeszłości i zauważ, co wywołuje jego wspomnienie.
• Czy byłeś spójny?
• Czy oddałeś siebie?
• Czy ufałeś mu?
Wyobraź sobie, że znowu jesteście razem, i zauważ wywołane tym sygnały. Może to być sygnał, który w
przeszłości też był obecny, ale postanowiłeś go zignorować.
Jeśli teraz też jesteś w związku, przeprowadź podobny test.
Wybierz związek, który wyzwala negatywne sygnały. Musisz się zorientować, co wywoływało twoją niespójność.
Może byłeś nieszczęśliwy z jakiegoś powodu, może czegoś ci brakowało.
Przypomnij sobie czasy, gdy górę brał głos instynktu, kiedy najważniejsze było zauroczenie „biologiczne".
Pozwól sobie w pełni wejść w tamten nastrój, stwórz obrazy, dźwięki i uczucia, które reprezentują głos twojego
instynktu.
Kiedy już będziesz w tym nastroju, pomyśl ponownie o partnerze i zauważ wszystkie sygnały spójności oraz jej
braku.
• Czy sygnały są teraz bardziej wyraziste niż wtedy, gdy myślałeś ogólnie o tej osobie?
• Czy sygnały zwracają uwagę na to, że należy wprowadzić poprawki na poziomie atrakcyjności fizycznej, czy też
problemu należy szukać gdzie indziej?
Wykonaj teraz to samo ćwiczenie z wykorzystaniem głosu uwarunkowanego. Odtwórz nastrój w oparciu o obrazy,
dźwięki i uczucia z przeszłości. Ponownie zauważ to, co jest dobre, i to, co jest złe. Jeśli coś jest nie tak,
zastanów się, co to może być.
• Czy jest to jakieś przekonanie drugiej osoby, pod którym nie możesz się podpisać bądź z którym nie możesz się
pogodzić?
• Czy to przekonanie zmusza cię do przyjęcia roli, której nie chcesz?
71
Możesz dojść do wniosku, że różnica to coś, o czym można rozmawiać, co można rozwiązać wtedy, gdy jest
zdefiniowana.
Przejdź do nastroju i stanu typowego dla ciebie na najbardziej logicznym poziomie. Stań się uosobieniem
zdrowego rozsądku i przyjrzyj się drugiej osobie. Posiadając informacje zebrane przez pozostałe dwa głosy,
możesz zaufać swojemu wyczuciu i sygnałom świadczącym o tym, że coś jest dobre bądź nie, które powiedzą ci,
jaki będzie dla ciebie ten związek. Twoja inteligencja podpowie ci, czego ci potrzeba do szczęścia.
Pomysły te możesz zastosować do wszystkich aspektów swojego związku. Robin Prior: Kupowaliśmy ostatnio z
żoną dom. Kiedy postanowiliśmy się przeprowadzić, usiedliśmy nad mapą i wybraliśmy kilka miejsc, które
uznaliśmy za odpowiednie. Spełniały one nasze kryteria dotyczące dogodnego dojazdu do pracy, przyjaciół i
rodziny, bliskości otwartej przestrzeni i morza, jakości szkół i cen nieruchomości. Proces ten był zdominowany
przez nasz intelekt.
Następnie spędzaliśmy weekendy w niektórych wybranych przez nas miejscach, aby przekonać się, czy dobrze się
w nich czujemy. Ten proces w znacznej mierze polegał na obserwowaniu wewnętrznych sygnałów świadczących
o tym, że miejsce jest przyjazne, że uda się nam przystosować do lokalnej społeczności, która wygląda na
szczęśliwą, że czujemy się tu „zadomowieni". Miejsca i zamieszkujący je ludzie promieniują przekonaniami i
wartościami, które są dla nich wspólne. Osoby żyjące w Midlands mają inne przekonania niż osoby
zamieszkujące Kornwalię. Posiadają też zupełnie inne poczucie tożsamości.
Dokonawszy uporządkowania miejsc według podpowiedzi głosu uwarunkowanego, przywołaliśmy z powrotem
głos naszego intelektu, zastanawiając się, na co możemy sobie pozwolić, co powinien posiadać nasz nowy dom,
jak powinien być zlokalizowany względem miejsc użyteczności publicznej, jak wyglądałyby przejazdy i koszty
utrzymania.
Następnie obejrzeliśmy kilka nieruchomości. Po przyjeździe na miejsce natychmiast wiedziałem, czy jest ono
odpowiednie. W chwili, gdy dom „oddawał mi spojrzenie", wiedziałem, czy są w nim echa przeszłości i przyjazne
fluidy, które mnie do niego ciepło nastrajały. Moja żona odbierała podobne (choć nie takie same) informacje
wewnętrzne.
Następnie wchodziliśmy do niektórych domów. W tym momencie głos instynktu i głos intelektu rozpoczynały
walkę. Mimo że nie zdawałem sobie wtedy z tego sprawy, moje podstawowe popędy badały teren, na którym
znajdował się dom, pod względem bezpieczeństwa, co było ważne, ponieważ mieliśmy małe dzieci. Czy dom stoi
na wzniesieniu? Czy jest wyeksponowany? Schowany? Te kryteria przyćmiły poczucie wygody, o którym mówił
głos uwarunkowany. Moja żona sprawdzała, czy ogród jest wystarczająco bezpieczny, by mogły się w nim bawić
dzieci. Czy kuchnia jest czysta? Łazienka higieniczna? Czy sypialnie są położone na tyle blisko siebie, by można
było szybko dotrzeć do dzieci, gdyby w nocy działo się coś złego?
72
Zebrawszy informacje, odchodziliśmy, a do rozmowy włączały się na nowo głosy naszego intelektu. Kiedy
znajdowaliśmy dom, który spełniał kryteria dyktowane nam przez zdrowy rozsądek, pilnowaliśmy, by brać pod
uwagę nasze głosy instynktu i głosy uwarunkowane. Bywało, że włączały się do dyskusji, mówiąc: „Tak, wiem,
że to jest blisko głównej drogi, ale to dla mnie takie wygodne" albo „Wiem, że to jest daleko od szkoły, ale
pomyśl tylko, jaki tu jest piękny ogród". W związkach głos intelektu ma najlepsze zastosowanie do zrozumienia
pozostałych dwóch głosów, przystosowania się do nich i do spokojnej, wyważonej oceny tego, co się
najprawdopodobniej wydarzy. Z pomocą głosu intelektu można dobrze przewidzieć konsekwencje działań. W
chwili zderzenia emocji i logiki najczęściej górę biorą emocje. Intelekt musi je informować, a nie zagłuszać.
Zasługuje na możliwość wypowiedzi w kwestii każdego związku, w który wchodzisz.
Robin Prior: Co miesiąc moja żona i ja odbywamy spotkania w kwestiach organizacyjnych, angażując wtedy
głosy naszego intelektu. Lista omawianych zagadnień obejmuje nasz dom, dzieci, czas dla nas dwojga, nasze
wyniki, plany i cele oraz finanse. Zostawiamy sobie też miejsce na inne kwestie. Bywa, że spotkania przebiegają
w oschłej atmosferze, niemniej podtrzymują nasz kontakt. Wiemy, gdzie jesteśmy, co daje nam poczucie większej
bliskości.
73
ROZDZIAŁ
5
ZWIĄZEK, KTÓREGO PRAGNIESZ
CZEGO PRAGNĘ?
To pytanie sprawia, że ciągle szukasz dobrego związku bądź poprawiasz ten, w którym jesteś. W jednym i drugim
wypadku możemy sobie wyobrazić, że działamy lepiej. Wszyscy budzimy się z jakimś — choćby nawet nudnym
— celem, a nikt się nie zastanawia: „Co mogę zrobić, żeby dzisiaj być naprawdę nieszczęśliwym?".
Być może nie jesteś całkiem pewny, czego pragniesz od związku. Może masz niejasne poczucie niezadowolenia z
życia. Jesteś sam, a chciałbyś mieć partnera. Widzisz innych w szczęśliwych związkach i zastanawiasz się, jak im
się to udaje. Razem z partnerem daliście się złapać w błędne koło wzajemnego obwiniania się i frustracji.
Zapomnieliście albo przestaliście doceniać magię, która was połączyła. Chcecie czegoś lepszego.
Dla osób stanowiących związek ważne są wspólne cele. Partnerzy mogą żyć ze sobą całymi latami, nie zdając
sobie sprawy z tego, że pragną od związku czegoś zupełnie innego. Przyjmujemy życiowe wybory i cele jako coś
oczywistego, a w zamian przesadnie się koncentrujemy na pomniejszych decyzjach w rodzaju: dokąd pojechać na
tegoroczne wakacje. Te z kolei często ukazują dużą rozbieżność między celami partnerów, tym, czego oczekują
od życia i związku.
Wakacje to doskonały przykład wartości i przekonań, które mogą doprowadzić do nieporozumień, a nawet
gniewu między partnerami. Wszyscy pragniemy wakacji, chcemy jechać w jakieś inne miejsce i robić coś innego.
Wspólną cechą wszystkich wakacji jest to, że stanowią odskocznię od normalnego życia. Odskocznię dokąd?
Wakacje zajmują wysoką pozycję na listach sytuacji stresowych. Bywa, że wracamy z wyjazdu, na który tak się
cieszyliśmy, w stanie wyczerpania, zadowoleni, że nasze życie znowu staje się „normalne".
Uważamy, że podstawowym testem dopasowania małżeństwa jest przede wszystkim porozumienie co do miejsca
wakacji, a następnie wspólny wyjazd, miło spędzony czas oraz zadowolenie z pobytu. Wakacje to najlepszy
moment, w którym można sprawdzić przekonania i wartości partnera. Na przykład jedno z partnerów pragnie
odprężających wakacji nad morzem. Leżenie na plaży i bycie obsługiwanym to jego wyobrażenie raju na ziemi.
Tymczasem drugie zanudziłoby się w ten sposób na śmierć. Wolałoby zasmakować przygody podczas safari.
To, jak podejmujecie decyzje, dużo mówi o waszych stylach komunikowania się i elastyczności. Znamy
małżeństwa, które rozwiązywały ten odwieczny problem na różne sposoby. W jednym wypadku mąż i żona na
zmianę decydowali o tym, dokąd wyjadą. W innym ona decydowała, a on wyrażał zgodę. W jeszcze innym
partnerzy co roku odbywali wielkie spory, a potem dochodzili do kompromisu, który nie satysfakcjonował w
pełni żadnego z nich. Byli też tacy, którzy spędzali wakacje osobno (nie mieli dzieci). Te wybory pokazują, jak
partnerzy podejmują decyzje w codziennych sytuacjach.
74
Czego pragniesz od związku? Zdarza się, że niechętnie myślimy w tych kategoriach o związkach i sprawach
sercowych, przyjmując założenie, że powinny być one zupełnie spontaniczne i że oszustwem byłby jakikolwiek
cel, który by im przyświecał. Odpowiemy na to następująco: wszystko, co robisz, ma jakiś cel, nawet to, że
siedzisz bądź stoisz, czytasz tę książkę i wykonujesz przy tym szereg drobnych ruchów. Wszystko prowadzi do
tego, by coś osiągnąć. Za chwilę odłożysz książkę i zaczniesz robić coś innego, czyli, mówiąc inaczej, będziesz
zmierzał do osiągnięcia czegoś innego. Naszym działaniom zawsze przyświeca cel, nic na to nie poradzimy.
Im jest on lepiej sprecyzowany, tym bardziej prawdopodobne jest jego osiągnięcie. W innym wypadku równie
dobrze mógłbyś powiedzieć: „Nie zależy mi na tym, jaki jest mój związek, jakiego mam partnera. Wszystko mi
jedno". Jednak tak nie postępujemy, chcemy być zadowoleni. Nie idziemy celowo na randkę z piekła rodem,
podczas której wszystko układa się na opak.
Są osoby, które niechętnie wyznaczają cele w związkach, bowiem nie chcą kusić losu. Są przekonane, że w
chwili, gdy ujawnią swoje pragnienia, świat sprzysięgnie się przeciw nim, niczym okrutny rodzic, którego
największą radością jest robienie swemu dziecku na złość. Jeden z naszych znajomych unika wyznaczania
jakichkolwiek celów z tego właśnie powodu. Jego rodzice nagradzali go za powściągliwość, grzeczność, brak
pragnień. Kiedy, będąc dzieckiem, bardzo czegoś chciał, nigdy tego nie dostawał. Stwierdzenie: „Za pomocą
»chcę« niczego nie dostaniesz" stało się ich mantrą. Nic dziwnego, że unikał później wyznaczania sobie celów.
Cele są częścią związku. Uściślają, czego pragniesz zarówno jako osoba, jak i partner w związku, a także tworzą
możliwość rozwiązania problemów tam, gdzie wyznaczenie celu może wskazać drogę wyjścia z trudnej sytuacji.
Czego pragniesz w związku?
Podajemy kilka wskazówek. Po pierwsze: pamiętaj, by myśleć pozytywnie; o tym, czego chcesz, a nie o tym,
czego nie chcesz. Kiedy zapytaliśmy naszą znajomą, czego pragnie w związku, odpowiedziała: „Nie chcę kogoś
podobnego do mojego ostatniego chłopaka. To był arogancki typ, któremu na mnie nie zależało. Nie wiem, co w
nim widziałam". Dokładnie wiedziała, czego nie chce, lecz wcale jej to nie pomogło w zdobyciu tego, czego
chciała. Nie sądzimy, by wybrała swego chłopaka, mówiąc: „To jest arogancki typ, któremu nie będzie na mnie
zależało. Zacznę się z nim umawiać i będę przeżywać okropne chwile. Ostatnio miałam zbyt wiele radości". Jeśli
nie będzie wiedziała, czego naprawdę chce, może się okazać, że jest z kolejnym równie niedopasowanym — choć
pod innymi względami — partnerem. Z taką sytuacją mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś wybiera partnera tuż po
rozpadzie poprzedniego związku. Często staje się nim osoba, która w jak najmniejszym stopniu przypomina
swego poprzednika. Niestety, nowy partner posiada przeciwne wady. Kiedy wybierasz partnera natychmiast po
stracie poprzedniego, prawdopodobnie znajdziesz w nim mnóstwo złych cech i nie będzie on wcale bliższy temu,
czego pragniesz. Pamiętaj zatem, żeby myśleć o tym, czego chcesz, a nie o tym, czego unikasz. Na świecie jest
tyle samo właściwych i niewłaściwych partnerów, a szczegółowe wyliczanie tego, czego nie chcesz, może trwać
wieki. Życie jest zbyt krótkie, by znaleźć dobry związek na zasadzie prób i błędów. Jeśli więc zauważysz, że
opisujesz związek, którego byś nie chciał, zadaj sobie pytanie: „Jeśli tego nie chcę, to czego chcę w zamian?" albo
„Co mam zrobić, żeby nie popełnić znowu tego samego błędu?".
Myślenie pozytywne to nie optymizm typowy dla tzw. efektu Pollyanny, choć optymizm jest tak samo
realistyczny jak pesymizm. W obliczu nieznanej przyszłości najważniejsze jest to, co robisz dobrze. Wszyscy
mamy skłonność do realizowania zamiarów, o których myślimy. Pociąga nas to i często to zdobywamy. Zapytaj
jakiegokolwiek tenisistę, co się dzieje, gdy szepcze do siebie: „Nie mogę zepsuć tej piłki". O czym wtedy myśli?
O zepsuciu piłki. Jaki obraz ma przed oczami? Uderzenie piłki wprost na siatkę. Co się często w takiej sytuacji
dzieje? Mózg zapomina o słowach „nie mogę", słyszy „zepsuć piłki", a później gracz przeklina swój brak
umiejętności. Tymczasem nie o brak umiejętności tu chodzi, lecz o sposób myślenia.
Już od dzieciństwa jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę negatywnych myśli. „Nie rób tego...", „Nie rób tamtego...",
„Nie dotykaj...". Według pewnych badań dziecko wychowywane w kulturze Europy Zachodniej słyszy dziewięć
negatywnych uwag na jedną pozytywną.
75
Zatem dorastając, stajemy się specjalistami w tym, czego nie wolno robić, i nierzadko zupełnie nie wiemy, co
czynić w zamian. Oznacza to też, że na głos uwarunkowany składają się głównie zakazy, z czego wynika jego
nadmiernie ograniczająca natura. Uczy się nas nie tego, jak mamy być dobrymi, lecz jak mamy nie być złymi
obywatelami.
Drugie pytanie, jakie musimy sobie zadać w związku z naszymi celami, brzmi: „Skąd będę wiedział, że osiągam
to, czego pragnę?". Najlepsze są dowody pozytywne.
Nigdy nie znajdziesz ostatecznego dowodu na to, że jesteś w związku swoich marzeń, ponieważ zarówno ty, jak i
twój partner się zmieniacie. Trzeba więc stale pracować. Codziennie musisz budować związek, którego pragniesz,
zaczynając od tego, co już masz. Dobry związek wymaga tworzenia, nie wchodzisz weń tak, jakbyś zapadał w
sen. Na tej drodze istnieje jednak kilka znaków, które upewniają, że zmierzasz w dobrym kierunku.
Oto przykłady pozytywnych stwierdzeń:
• Po spotkaniu z nim będę się czuć świetnie, będzie uważnie słuchać tego, co mówię.
• Będzie dbać o swój wygląd.
• Będzie fantastycznym kochankiem.
Możesz też pozwolić sobie na kilka stwierdzeń negatywnych, na przykład:
• Nie będę czatować cały wieczór przy telefonie, czekając na obiecaną rozmowę.
• Nie będę płacić za wszystkie posiłki.
• Nie będę przepraszać za niego moich przyjaciół.
Następnie musisz pomyśleć o swoich właściwościach, które pomogą ci stworzyć taki związek, jakiego pragniesz:
• Czy masz wystarczająco dużo pieniędzy, by chodzić do tych miejsc, do których chcesz?
• Czy masz liczne grono znajomych i przyjaciół?
• Czy ktoś jest dla ciebie modelem roli? Być może któryś z twoich przyjaciół odniósł taki sukces, o jaki ci chodzi.
Jak się mu to udało?
Nie mówimy tutaj o tym, by naśladować innych. Możesz kopiować drobne elementy ich zachowania, lecz
zazwyczaj sukces w związku bardziej zależy od posiadanych przez ciebie cech oraz przekonań na temat siebie,
świata i płci przeciwnej.
Pisaliśmy już szczegółowo o przekonaniach i wartościach. Istnieje pewne dziwne, rozpowszechnione wśród
mężczyzn przekonanie, że prośba o pomoc, a nawet przyznanie się do tego, że się potrzebuje pomocy czy
wskazówek w tworzeniu dobrego związku, oznacza bycie nieudacznikiem. Są mężczyźni, którzy raczej woleliby
znosić tortury, niż przyznać, że nie mają daru postępowania z kobietami bądź że nie wiedzą nic na temat
umawiania się na randki i związków. Woleliby zostać złapani na czytaniu „Playboya" niż poradnika dotyczącego
związków. To przekonanie może częściowo pochodzić od głosu uwarunkowanego, czy to z rodziny, czy ze
szkoły. Ma ono charakter autodestrukcyjny, ponieważ skrajne poleganie na sobie samym zazwyczaj nie prowadzi
do dobrego związku, tylko do takiego, który potrzebuje pomocy z zewnątrz!
76
CZAS I UWAGA
Istnieją dwa zasoby, które posiadasz i których potrzebujesz, aby stworzyć świetny związek. Oba znajdują się
całkowicie pod twoją kontrolą. Każdy z nas posiada taką samą ich ilość. To czas i uwaga.
Czy jesteś przygotowany na to, by poświęcić związkowi czas? Jak będzie to pasowało do twojego stylu życia?
Czy ofiarujesz drugiej osobie uwagę, na którą zasługuje?
Większość związków słabnie i ostatecznie rozpada się nie z wielkim hukiem, lecz z cichym kwileniem — jak
zapomniane kwiaty więdną w wyniku braku czasu i uwagi jednego bądź obojga partnerów. To uwaga nas ożywia,
podkreśla w nas to, co najlepsze. Wszyscy wiemy, że dobrego mówcę tworzy dobry słuchacz. W towarzystwie
takich osób czujemy się świetnie i dlatego są one tak lubiane. Niekoniecznie muszą się charakteryzować celnością
ripost, niemniej przy nich każda osoba czuje się doceniana i zadowolona z siebie.
Co jest najbardziej fascynujące na świecie? Jaki temat jest dla ciebie najistotniejszy i nigdy nie masz go dosyć?
Nad czym najwięcej myślisz, o czym mówisz i na co najbardziej zwracasz uwagę? To ty. Ty jesteś
najważniejszym tematem dla siebie. Każdy, kto zwraca na ciebie uwagę i ciebie słucha, automatycznie sprawia,
że dobrze się czujesz. Interesuje się tym, co jest dla ciebie najważniejsze.
Jak koncentrować uwagę?
Są dwa sposoby koncentrowania uwagi na drugiej osobie: według jednego z nich możesz postępować, drugim
możesz być.
Możesz się dopasować do drugiej osoby pod pewnymi istotnymi względami, takimi jak: nawiązanie kontaktu
wzrokowego, dostosowanie swojej wysokości tak, byście się znajdowali na tym samym poziomie (na przykład nie
stój, gdy druga osoba siedzi). Dopasuj bliskość. Jaka bliskość wydaje się wygodna? Dopasuj styl mówienia, aby
nie mówić znacznie szybciej bądź wolniej od partnera. Nie dopasowuj wszystkiego bardzo dokładnie, znacznie
ważniejsze jest to, by unikać skrajnego niedopasowania i nie wywoływać nim skrępowania.
Na przykład prowadzenie rozmowy z kimś, kto mówi znacznie szybciej i głośniej, jest zniechęcające. Równie
niezręcznie jest rozmawiać z osobą, która nie podtrzymuje kontaktu wzrokowego. Ten rodzaj kontaktu sam w
sobie nie jest ani dobry, ani zły. Niektórzy lubią go i podtrzymują, podczas gdy inni są bardziej nieśmiali i nie
patrzą tak często w oczy rozmówcy. Niemniej jednak w miarę nawiązywania coraz głębszej znajomości
zaczynamy częściej i przez dłuższy czas patrzeć sobie w oczy.
Dzięki dopasowaniu stajemy się swobodniejsi. Jesteśmy skłonni bardziej lubić tych, którzy są do nas podobni, a
podobieństwo to oceniamy na podstawie tego, czy czujemy się w ich towarzystwie swobodnie. Wiele osób, które
dobrze się czują w obecności innych, dopasowuje się do swoich partnerów. Rozejrzyj się, kiedy jesteś w
restauracji, parku czy barze: wszędzie ludzie rozmawiają ze sobą. Na podstawie dopasowania ich mowy ciała
będziesz umiał stwierdzić, czy czują się dobrze w swojej obecności. To tak, jak w tańcu — dobrzy tancerze tak
dopełniają ruchy swoich partnerów, że nie można rozróżnić, który z nich prowadzi. Dobry związek posiada tę
samą cechę. Tańczący partnerzy nie naśladują wzajemnie swoich ruchów, bowiem deptaliby sobie po palcach
(mówiąc prawdę, jeśli chcesz, by ktoś czuł się prawdziwie skrępowany, wiernie naśladuj jego zachowanie. Kiedy
to zauważy, będzie zmieszany). Dopasowanie dokonywane z odpowiednim szacunkiem to uczciwa próba
zrozumienia świata drugiej osoby poprzez „bycie nią" przez krótką chwilę.
77
Podczas każdej rozmowy dopasowujemy się w pewnym stopniu do naszego rozmówcy i na ogół nie jesteśmy tego
świadomi. Im silniejszy i głębszy związek, tym większe dopasowanie.
Kochankowie są z sobą w takiej bliskości, że ich oddech stapia się w jedno. Proste dopasowanie może przynieść
ulgę wam obojgu, lecz jest to dopiero początek. Stanowi dowód dobrego związku i choć pomaga na początku,
kiedy stosujesz je świadomie, samo z siebie nie stworzy zaufania ani kontaktu. Zaufanie powstaje z biegiem czasu
dzięki temu, że jest się niezawodnym.
Funkcją dopasowania jest pomaganie innym, by czuli się swobodnie. Brak dopasowania stosuje się wtedy, gdy
chce się przerwać rozmowę. Jak radzisz sobie w sytuacji, gdy twoi goście nie chcą iść do domu? Wiele osób
powie zapewne: „Czas już iść spać". Inni przerwą wszelkie formy dopasowania: wstaną, przeciągną się, zmienią
ton i natężenie głosu. Znamy pewien przypadek, kiedy mężowi znudziła się kulturalna forma niedopasowania
stosowana przez niego i jego żonę, nie przynosiła bowiem pożądanych efektów; goście zaczynali opowiadać
kolejną nudną anegdotę. Przeprosił więc towarzystwo, poszedł do sypialni, gdzie przebrał się w piżamę.
Następnie wrócił do gości i jakby nigdy nic usiadł. Goście niemal natychmiast wyszli, co śmieszne nie
komentując zmiany stroju przez gospodarza. Przypuszczamy, że zrozumieli, o co chodziło.
Wróć pamięcią do jakiegoś nieporozumienia między tobą a bliską ci osobą. Niech będzie to sytuacja, kiedy z
determinacją broniłeś swojego stanowiska, nie chciałeś być na przegranej pozycji i wprawiałeś rozmówcę w złe
samopoczucie. Czy celowo stosowałeś niedopasowanie? Czy zmieniałeś postawę, kiedy rozmówca usiłował się
do ciebie dopasować? Czy zmieniałeś charakterystykę głosu bądź unikałeś kontaktu wzrokowego? Nie można
udawać zaufania samym tylko naśladowaniem postawy ciała, ale można je zniszczyć poprzez stały brak
dopasowania.
Pomyśl o chwili, gdy zauroczył cię ktoś stojący w oddali, w pubie albo na przyjęciu, lecz kiedy zacząłeś z nim
rozmawiać, zdałeś sobie sprawę, że nie macie wspólnej płaszczyzny porozumienia. Przypomnij sobie, jak
nieświadomie starałeś się dopasować, aby nawiązać kontakt. Pomyśl, jak stosowałeś niedopasowanie, żeby
oddalić się od tej osoby.
Stosując brak dopasowania, bardzo rzadko można rozwiązać bądź poprawić sytuację, chyba że chodzi o zerwanie
kontaktu. Joseph O'Connor: Niekiedy słyszę, jak moja siedemnastoletnia córka rozmawia przez telefon. Może
rozmawiać całymi godzinami, lecz zawsze umiem wyczuć, kiedy chce już odłożyć słuchawkę. Zaczyna mówić
szybciej i trochę głośniej. Kilka sekund później pada coś w rodzaju: „Wiesz, naprawdę muszę już kończyć...".
Niedopasowanie odgrywa ważną rolę i może się okazać bardzo użyteczne.
Istnieje też inny, skuteczniejszy sposób koncentrowania uwagi na drugiej osobie, który ma miejsce wtedy, gdy się
nią intensywnie interesujesz. W takiej sytuacji dopasowanie zachodzi automatycznie i na odpowiednim poziomie,
bez potrzeby myślenia o nim. Chcesz wiedzieć:
• Kim jest ta osoba?
• Jaka ona jest?
• Czy jest poważna?
• Czego już dokonała w życiu?
• Dlaczego myśli tak, jak myśli?
• Co jest dla niej ważne?
Wyobraź sobie, że ta osoba zrobiła wszystko to, co ty pragniesz zrobić, wie to, co ty chcesz wiedzieć, i zna
tajemnicę, jak uczynić cię szczęśliwym, jeśli tylko zechcesz ją odkryć. Ludzie wydają się nudni tylko wtedy, gdy
nie przedostajemy się pod zewnętrzną warstwę ich powierzchowności. Nikt nie jest nudny, może się tylko taki
wydawać, jeśli jeszcze nie spotkał osoby, która umie odkryć, kim naprawdę jest. Nie ma nudnych osób, są tylko
znudzeni słuchacze.
78
CO CIĘ POWSTRZYMUJE?
Kontynuując temat uściślania własnych celów, musisz się zastanowić, co cię powstrzymuje przed takim
związkiem, jakiego pragniesz. Na czas tego ćwiczenia przyjmijmy, że możesz pokonać każdą przeszkodę.
Niektóre będą wymagały od ciebie przeanalizowania własnych przekonań. Inne zmuszą cię do nauczenia się
pewnych umiejętności. Dopilnuj, by każdej napotkanej trudności nadać taką formę, nad jaką możesz pracować,
jaka nie będzie świadczyć o twojej słabości bądź winie. Jeśli tego nie zrobisz, wszystkie będą ci się wydawać nie
do przezwyciężenia.
Jedna z przeszkód może na przykład brzmieć: „Na przyjęciach nikt nie chce ze mną rozmawiać". Gdyby to była
prawda, byłoby po wszystkim. Twoje życie uczuciowe skończyłoby się, zanim jeszcze by się rozpoczęło. To
uogólnienie. Drugim przykładem jest czytanie w myślach. Aby sobie z tym poradzić, musisz przekształcić to w
coś, na co możesz oddziaływać. Nie koncentruj się na tym, czego chcą inni albo co jesteś zmuszony robić. Po
prostu nadaj trudności inną formę, mówiąc o tym, co się dzieje.
Przede wszystkim możesz zmienić ją w zdanie: „Ludzie nie rozmawiają ze mną na przyjęciach".
Następnie przekształć ją w stwierdzenie dotyczące ciebie tak, żebyś mógł coś z tym zrobić: „Utrudniam innym
rozmowę ze mną".
W takiej sytuacji możesz wprowadzać zmiany, możesz zauważyć, dlaczego tak się dzieje i jak możesz temu
zaradzić. Pamiętaj, że to nie obarcza cię żadną winą. Taka parafraza powoduje tylko, że sytuacja zaczyna się
znajdować pod twoją kontrolą.
Myśląc w ten sposób o swoich problemach, możesz przekształcić je w cele, traktować je jak przekonania, a
następnie zastanowić się, czy rzeczywiście są one takimi przeszkodami, na jakie początkowo wyglądały.
W tym miejscu rozpoczyna się następne ćwiczenie.
Przyjrzyj się szerszym konsekwencjom twoich pragnień.
• Co zmieniłoby się w twoim życiu, gdybyś je zrealizował?
• Co musiałbyś wtedy robić, czego nie robisz teraz?
• Na kogo jeszcze miałoby to wpływ?
Pomyśl, jakie zalety ma obecna sytuacja. Bez względu na to, jak bardzo jesteś z niej niezadowolony, to jednak
musi mieć jakieś dobre strony, inaczej już byś ją zmienił. Niekiedy opieramy się zmianom ze strachu przed
nieznanym. Pomyśl o tym, co byś stracił, gdybyś zrealizował to, czego pragniesz. Jak możesz zachować dobre
strony obecnej sytuacji?
Wreszcie, czy cel, o którym mowa, pasuje do twojego poczucia siebie? Czy wydaje ci się odpowiedni?
Zmienianie innych
Uważaj przy próbach zmieniania partnera. Tak wiele osób zauważa problemy u innych, zapominając, że problem
dotyczący związku leży po obu stronach. Przypomina nam to dowcip o doświadczonym pilocie, który szkolił
nowego drugiego pilota w nieznanym mu samolocie. Na wysokości dwunastu tysięcy metrów usłyszeli nagle
przeraźliwy huk, po którym jeden z silników zaczął się rozpadać. Jakby tego było mało, zobaczyli, jak odpada
jedno z kół. Pilot ze wszystkich sił usiłował zapanować nad maszyną, która wpadła w turbulencje. „Rany —
powiedział młody drugi pilot. — No to ma pan kłopoty!"
Większość z nas zdaje sobie sprawę, że zmiana jest niemal niemożliwa, jeśli nie ma ku temu odpowiedniej woli.
79
Warto jednak zapytać:
„Co można zrobić, żeby ktoś zechciał wprowadzić tę zmianę?". Najczęściej usiłujemy namówić innych do
zmiany, zapominając przy tym, że racjonalne argumenty wcale nie pełnią funkcji motywującej. Niewielu z nich
odpowie: „Tak, masz zupełną rację. Widzę, że byłem w błędzie, ale teraz się zmienię. Powiedz mi tylko, jak mam
to zrobić". Logika nikogo nie przekona, chyba że będą spełnione dwa warunki. Po pierwsze, każdy zgadza się
przyjąć zasady logiki. Po drugie, w grę nie wchodzą emocje. Jak często te warunki są spełnione w związkach?
Nigdy. Zwłaszcza mężczyźni przeceniają siłę rozsądku i logiki. Nie należy sądzić, że to, co emocjonalne, jest
nierozsądne. Jedno i drugie podlega po prostu innym prawom, gra w inną grę. Aby rzeczywiście zmienić drugą
osobę, należy zrobić to tak, żeby naprawdę chciała tej zmiany, żeby robiąc to, czuła się szczęśliwsza, żeby zmiana
była w zgodzie z jej wartościami. To może być skomplikowane. A co z osobą, która mówi, że się zmieni, ale tego
nie robi? Masz tutaj kilka możliwości. Możesz zaakceptować ją taką, jaką jest, jeśli pasuje to do twoich wartości.
Możesz ją opuścić, jeśli to, co zrobiła, jest wystarczającym uzasadnieniem takiego kroku. Zazwyczaj jednak
sytuacja, gdy partner mówi, że się zmieni, lecz tego nie robi, oznacza dwie sprawy. Po pierwsze zgadza się z tobą
po to, by cię uspokoić, a po drugie jest szczęśliwszy teraz — rzeczywistość posiada takie zalety, jakich nie chce
stracić. Narzekanie nie zawsze przyniesie pożądany skutek, zwłaszcza w wypadku tych osób (często mężczyzn),
które nie lubią, gdy wymusza się na nich zmianę. Wszystko, co możesz wtedy zrobić, to wyjaśnić, dlaczego
zmiana ma dla ciebie tak duże znaczenie, oraz dowiedzieć się, dlaczego teraźniejszość jest dla partnera tak
atrakcyjna. Jeśli uda się wam obojgu odnaleźć możliwość utrzymania tej zalety w jakiś inny sposób, wówczas
partner się zmieni. W innym wypadku wspieraj i wzmacniaj najmniejszą nawet zmianę, która się pojawi.
Niekiedy sprawdza się „handel" zmianami — wprowadź zmianę, której pragnie partner, w zamian za zmianę,
której ty chcesz.
WINA
Wyznaczanie celów jest również bardzo pożyteczne podczas rozwiązywania problemów związku, ponieważ cel to
„coś innego", do czego zmierzasz. Jeśli masz pewność, co to jest, znasz drogę wyjścia z problemu.
W pewnym sensie wszyscy mamy problemy wtedy, gdy nie otrzymujemy tego, czego pragniemy. Rejestrujemy je
dopiero, kiedy nasze niezadowolenie osiąga poziom krytyczny. Wtedy zaczynamy pragnąć zmiany.
Tak jak w wypadku bólu fizycznego, każdy z nas posiada typową dla siebie wartość progową. Jedna osoba
odejdzie ze związku w chwili, gdy zauważy najmniejszą nawet przesłankę, że partner podejmuje za nią decyzję
albo mówi jej, co ma robić. Inna będzie szczęśliwie żyła pod pantoflem partnera, pozwalając rządzić swoim
światem.
W wypadku problemu dotyczącego związku można się skoncentrować na drugiej osobie. Mamy skłonność do
myślenia w kategorii winy, a nie celów. Skupiamy się nie na tym, czego pragniemy, lecz na tym, co jest nie tak i
kto jest winny.
Wiele osób przechodzi w związkach cykle:
Najpierw są z nich zadowolone, czerpią wielką przyjemność i dziękują za nie swojej szczęśliwej gwieździe.
Następnie krzepną w wygodnej akceptacji swego stanu posiadania. Początkowy dreszcz gdzieś zanika. Nie
zwracają uwagi na to, by podtrzymać przyjemność, lecz się do niej przyzwyczajają. Nie wiedzą, jak można coś
zmienić.
Później ginie gdzieś nawet to, budzi się w nich niezadowolenie. Nie wiedzą jak odzyskać dawną radość, ani jak
zbudować nową.
80
Wreszcie dochodzą do wartości progowej, kiedy sytuacja staje się nie do zniesienia. Postanawiają coś zrobić. W
tym momencie na scenę wkracza obwinianie.
Dla naszej kultury charakterystyczne jest koncentrowanie się na tym, co jest złe, nieudane; na szukaniu środków
zaradczych, a nie zapobiegawczych. Znacznie więcej jest doradców i terapeutów, którzy pomagają
nieszczęśliwym parom, niż agencji uczących, jak szczęśliwie żyć ze sobą. Zarówno poradnictwo, jak i medycyna
są nastawione na naprawę tego, co się popsuło. Zapobieganie ciągle znajduje się w cieniu leczenia. Zastanawiamy
się, jak wyglądałaby służba zdrowia, gdyby wzorować ją na modelu ze starożytnych Chin. Lekarzom płacono tam
tak długo, jak długo pacjenci byli zdrowi. Kiedy pacjent zachorował, jego lekarz nie dostawał wynagrodzenia aż
do momentu wyleczenia. Ten system jest bardziej motywujący niż obowiązujący współcześnie, w którym lekarze
mają tym więcej pieniędzy, im bardziej ich pacjenci są chorzy. Być może doradca małżeński powinien być
opłacany tylko wtedy, gdy klienci, z którymi pracuje, są w dobrym związku.
Pary najczęściej otwierają się wtedy, gdy następuje załamanie bądź trzeba rozwiązać jakiś problem. Wtedy na
ogół zastanawiamy się, po której stronie leży wina, dajemy upust złości i pogrążamy się w negatywnych
konsekwencjach tego, co się stało. Kłótnie przypominają mecz tenisa — polegają na przerzucaniu winy między
partnerami. Pewne znane nam małżeństwo żyło razem tak, jakby brali udział w konkursie. Podliczali kto i ile razy
w czymś zawinił, a tak uzyskaną liczbę punktów mogli wymienić na dobrowolne błędy. Równowaga sił zmieniała
się w zależności od tego, kto był bardziej zadłużony pod względem liczby wykroczeń i ich istotności. Opracowali
skomplikowany system punktacji, którego nigdy nie przedyskutowali, lecz dzielili go i przestrzegali.
Oto niewielkie ćwiczenie, które pokaże ci, do czego może cię doprowadzić obwinianie. Pomyśl o czymś, co się
tobie i partnerowi nie powiodło. Niech będzie to coś mało ważnego. Do spraw życia i śmierci możesz przejść
później.
Poniżej znajduje się sześć pytań, na które masz odpowiedzieć, zakładając, że ktoś jest winny. Pamiętaj, by
zadawać je tonem oskarżycielskim, tak jak prokurator.
• Jaki masz problem?
• Od jak dawna masz ten problem?
• Kogo albo co za to winisz?
• Jak poważny jest ten problem?
• Jak się przez niego czujesz?
• Dlaczego sobie z nim jeszcze nie poradziłeś?
Te pytania zapewne wprawiły cię w złe samopoczucie i w żaden sposób nie przyczyniają się do rozwiązania
problemu. Obwinianie często przybiera formę okropnej gry w przekazywanie gorącego ziemniaka.
81
Partnerzy spierają się mniej więcej w taki sposób:
— To twoja wina...
— Nie, to twoja wina...
— Ale gdybyś tego nie zrobił...
— Nigdy bym tego nie zrobił, gdybyś ty...
Nic nie zostaje rozwiązane. Nikogo więc nie powinno dziwić, że po chwili oboje się poddają i cierpią w milczeniu.
Ten styl rozmowy, zamiast ustalić różnice między nimi, zmierzał do wskazania winnego.
Pewnie zauważyłeś, jak łatwo byłoby poszerzyć owe obwiniające pytania. Teraz jednak otrząśnij się ze złego
nastroju, do którego być może doprowadziły, i pomyśl o tym problemie jeszcze raz, posługując się tymi pytaniami:
• Czego chcę w zamian?
• Jak będę się czuć, gdy to uzyskam?
• Co jeszcze się poprawi, gdy się to wydarzy?
• Który z posiadanych przeze mnie zasobów będzie szczególnie przydatny w rozwiązaniu tego problemu?
• Kiedy odniosłem sukces w podobnej sprawie?
• Jaki mogę zrobić pierwszy krok, aby zmienić sytuację zgodnie z moimi oczekiwaniami?
To pytania, które dodają sił, koncentrują się na zmianie, na twoich pragnieniach, wprawiają cię w lepszy nastrój
oraz motywują do rozwiązania problemu. To pytania, nad którymi dobrze się zastanowić wtedy, gdy masz
problem (to znaczy znajdujesz się w sytuacji, której nie chcesz), oraz wtedy, gdy chcesz w rozmowie pomóc
partnerowi w jego problemach.
Możesz też zastanowić się nad waszymi wspólnymi trudnościami, zastępując „ja" słowem „my".
• Czego pragniemy?
• Jak będziemy się czuć, gdy to osiągniemy?
• Co jeszcze się poprawi, gdy się to wydarzy?
• Które z posiadanych przez nas zasobów będą szczególnie przydatne w rozwiązaniu tego problemu?
• Kiedy odnieśliśmy sukces w podobnej sprawie?
• Jakie kroki możemy teraz podjąć, dzięki którym zbliżymy się do tego, czego pragniemy?
Obwinianie nastraja cię konfrontacyjnie. Powyższe pytania zbliżają was do siebie we wspólnym poszukiwaniu
rozwiązania.
Wasze wspólne cele także są istotne. Posiadanie takich celów oraz wzajemna pomoc w osiąganiu celów
indywidualnych bądź osobistych pomagają w dobrym funkcjonowaniu związku. Praca zespołowa opiera się na
wspólnym podejściu do jednego celu. Niezależnie od tego, czy jest to planowanie wakacji, kupowanie domu,
zakładanie rodziny lub organizowanie proszonego obiadu, im bardziej zaangażowani są partnerzy, tym silniejsza
jest między nimi więź.
Robin Prior: Znam pewne małżeństwo, którego jedyną płaszczyzną porozumienia było malowanie domu.
Małżonkowie wybierali pokój, uzgadniali kolor, kupowali farby i folię, zdrapywali starą farbę, przygotowywali
nową i wspólnie malowali. Następnie zapraszali gości, żeby podziwiali pracę ich rąk. Nie zdążyli jeszcze
dokładnie zmyć z siebie resztek farby, gdy wybierali następny pokój, i cały proces zaczynał się od nowa. Byli
bardzo szczęśliwi, choć według mnie nigdy nie rozmawiali ze sobą o niczym oprócz malowania. Nie potrzebowali
niczego więcej.
82
Panuje opinia (szczególnie wśród mężczyzn), że za każdym wspaniałym mężczyzną stoi kobieta. Lepiej chyba
powiedzieć, że za każdą wspaniałą osobą prawdopodobnie stoi wspierający partner. Większość z nas ma lepsze
samopoczucie, gdy realizuje swoje plany. Osiąganie celów czyni cuda dla obrazu samego siebie i pewności siebie.
Pomoc partnera w zdobywaniu tego, czego pragniesz, wzmacnia waszą więź, bowiem jest to wspieranie ciebie.
Wsparcie powinno być obustronne. Sytuacja, gdy jeden partner staje się narzędziem bądź źródłem, z którego
drugi czerpie pomoc, nie dając nic w zamian, prowadzi do powstania urazy.
Kiedyś słyszeliśmy w radiu wywiad ze znanym handlowcem. Kiedy zapytano go o to, co jego rodzina sądzi o
tym, że tak wiele czasu poświęca pracy, i o wysiłku, który wkłada we wspieranie jego działalności, początkowo
zamilkł. Później powiedział, że dąży do osiągnięć z myślą o rodzinie, która chce, by był znaną osobistością. „W
każdym razie — dodał — tak mi się wydaje".
CZEGO PRAGNIEMY?
Kiedy wraz z partnerem pracujecie nad zagadnieniem waszych wspólnych pragnień, możecie zastosować te same
pytania, które służyły określeniu tego, czego pragniesz jako osoba. Z ich pomocą wspólne posiedzenie dotyczące
waszych celów nie musi się przerodzić w spór. Pytania wyjaśnią wasze pragnienia i ułatwią ich realizację.
Dzięki akcentowaniu różnych części procesu możecie planować osiąganie pojedynczych celów (na przykład
zakup domu) bądź długofalowych zmian w swoim związku (na przykład zbliżenie się do siebie, więcej radości,
spędzanie z sobą więcej czasu). To elastyczny proces, który wraz z nabywaniem praktyki przynosi coraz więcej
korzyści.
Oto pytania dotyczące wspólnych celów:
• Czego pragniecie?
Pamiętajcie, by odpowiadać w pozytywach. Choć istnieje wiele rzeczy, których nie chcecie, to jednak nie
koncentrujcie się na nich. Jeśli na przykład waszym celem jest przestać się tak często kłócić, powiedzcie:
„Chcielibyśmy żyć w bardziej pokojowej atmosferze", tak by wasze umysły nie kreowały nieustannie obrazu
sporów.
W chwili, gdy dojdziecie do wspólnego opisu tego, czego chcecie, możecie wzmacniać motywację poprzez
myślenie o korzyściach, które przyniesie zmiana. W tym momencie trzeba sobie tylko zadawać pytanie: „Co nam
to da, kiedy to osiągniemy?". Oto przykładowe odpowiedzi:
• Chcielibyśmy żyć w pokojowej atmosferze.
• Dzięki temu bylibyśmy bardziej odprężeni i wypoczęci.
• Dzięki temu milej przychodziłoby się do naszego domu.
• Pomogłoby to budować nasz związek.
• Bylibyśmy szczęśliwsi i bardziej cieszylibyśmy się życiem.
Skąd będziecie wiedzieć, że osiągacie to, czego pragniecie? Co i jak się zmieni?
Najlepiej jest stworzyć dokładną specyfikację sensoryczną dotyczącą tego, jak sukces będzie wyglądał, brzmiał,
smakował, pachniał, jak będziecie go odczuwać. Wówczas się dowiecie, jakie wskazówki i zachowania będą
stanowiły dowód jego osiągnięcia. Dzięki takiemu dokładnemu opisowi tworzycie w sobie świadomość pożądanej
przyszłości i nadajecie jej realny charakter. Jeśli któreś z was chce być lepszym rodzicem, to jego cel jest niejasny
i źle określony, chyba że doda do niego trochę szczegółów, na przykład: „Będę spędzać z dziećmi więcej czasu
na określonych zajęciach". Kiedy się zastanawiacie nad dowodami osiągnięcia celu, opisujcie, co będziecie
widzieć, słyszeć i czuć, oraz co inni będą widzieć, słyszeć i czuć, kiedy to się stanie.
• Sporządźcie listę swoich zasobów. Czy posiadacie wszystko, co może wam pomóc dojść do tego, czego oboje
pragniecie?
Zaliczają się tu cechy osobowe, stan posiadania, pieniądze i modele ról, tak jak było to w wypadku celów
osobistych opisanych na s. 132.
83
Robin Prior: Pewne małżeństwo, z którym pracowałem nad tym procesem, miało otrzymać niedługo z firmy dużą
odprawę. Planowali kupić i prowadzić pub. Było to ich odwieczne marzenie. Kiedy doszliśmy już do etapu, na
którym zastanawialiśmy się, z czego musieliby zrezygnować, dążąc do realizacji swego celu, pojawiła się lista
hobby i rozrywek. Nie mieliby czasu na grę w golfa, tenisa, na spotkania z przyjaciółmi i zajmowanie się psami.
Lista była długa. Jakkolwiek o pubie marzyli od lat, zdali sobie sprawę, że marzenie to nie było praktyczne i że
utrata innych przyjemności z pewnością wywołałaby napięcia w ich związku.
Pamiętajcie, że obecna sytuacja posiada zalety, które być może stracicie, a które teraz nie są dla was takie
oczywiste. W wypadku innego małżeństwa, z którym pracowałem, oboje partnerzy chcieli, by mąż był bardziej
wylewny i kochający. Mężczyzna próbował oderwać ramiona od tułowia i objąć żonę, lecz nic z tego nie
wychodziło. Próbował patrzeć na jej twarz i uśmiechać się, lecz mu się to nie udawało. Przeszliśmy całą drogę,
zastanawiając się, co musiałby poświęcić, żeby wykrzesać z siebie więcej czułości, i odkryliśmy, że jest to
pragnienie lojalności wobec ojca, którego postrzegano jako jeszcze bardziej oschłego. Dla tego człowieka
wylewność oznaczała przekreślenie miłości do własnego ojca. Rezygnacja z naśladowania ojcowskich zachowań
znaczyłaby, według światopoglądu syna, krytykę ojca i odrzucenie jego miłości. Omówiliśmy więc rzeczowo inne
sposoby lojalności w stosunku do ojca. Następnie mogliśmy je włączyć do nowych zachowań. Dopiero wtedy
mógł swobodnie okazywać żonie uczucia.
Czy wasz cel wydaje się dobry dla was obojga i dla każdego z was z osobna?
Jakiekolwiek zawahanie wskazuje, że musicie dokonać analizy tego celu, ponieważ nie jesteście w niego
całkowicie zaangażowani. Może się też zdarzyć tak, że tylko jakaś część was nie jest zaangażowana.
Następnie musicie przemyśleć i zaplanować dokładnie swoje działania bezpośrednio zmierzające do osiągnięcia
tego, czego pragniecie.
Cele zazwyczaj nie spadają z nieba. Dążenie do realizacji celu, nad którym nie ma się zbyt dużej kontroli, nie
tylko powoduje utratę ducha, ale także szybką rezygnację. Określcie przeszkody i zacznijcie od osiągania małych,
łatwych do realizacji celów, nad którymi sprawujecie pełną kontrolę, aby stworzyć wzorzec sukcesu.
Do wspólnych celów można podchodzić dwojako. Niektórzy wolą zaczynać od miejsca, w którym się znajdują, i
planować działania zmierzające do osiągnięcia celu. Inni wolą postępować odwrotnie. Jeśli planujecie w przód,
odpowiadajcie sobie na pytanie: „Co nas powstrzymuje?". Na przykład jeśli waszym celem jest zakup większego
domu, na pytanie: „Co nas powstrzymuje?" możecie odpowiedzieć: „Nie wiemy, gdzie chcemy mieszkać". Zatem
znalezienie odpowiedniego miejsca będzie pierwszym krokiem waszego planu. Jeśli zadacie sobie kolejne
pytanie: „Skoro już wiemy, gdzie chcemy mieszkać, co nas powstrzymuje?", to odpowiedź na nie będzie
następnym krokiem waszego planu.
Jeśli wolicie planować „od końca", pytania powinny się zaczynać od słów: „Co stałoby się bezpośrednio
przed...?". Bezpośrednio przed realizacją celu, którym jest przeprowadzka do nowo zakupionego domu, miałaby
miejsce jej organizacja. Bezpośrednio przed nią nastąpiłoby podpisanie umowy itd.
Jednym z niebezpieczeństw pracy nad celami jest ewentualna niezgodność twoich osobistych celów ze
wspólnymi. Nie muszą się jednak one wzajemnie wykluczać, a poza tym ważna jest szczerość w ocenie
dopasowania wspólnych celów do twoich planów. Musisz o tym pamiętać, opracowując cele osobiste, zastanowić
się, jaki wpływ będą one miały na twojego partnera. Wspólne cele mają pierwszeństwo nad osobistymi, ponieważ
oboje je uzgodniliście.
W tym miejscu mamy do czynienia z dwoma zagrożeniami. Pierwsze z nich polega na tym, że jeśli związek jest
mniej ważny od twoich życzeń, potrzeb i pragnień, partner może się poczuć jak zbędny dodatek.
84
Natomiast drugie to możliwość utraty indywidualności w związku, kiedy wszystko robicie razem, na wszystko
się zgadzacie, nie macie własnego życia, tylko tworzycie jedną zlaną osobowość.
Dobry związek to taki, w którym osoby są na tyle blisko siebie, by dać sobie przestrzeń, której potrzebują.
Pozostawiając partnerowi przestrzeń, tworzysz ją także dla siebie. Potrzebujecie równowagi. Nie ma żadnych
prawd absolutnych, gwarantujących wspaniały związek; zasady zmieniają się właśnie wtedy, gdy myślisz, że już
je pojąłeś. Bycie w dobrym związku powinno cię uczynić pełniejszą osobą — umożliwić pełniejsze wyrażanie
siebie. Jeśli zanadto rezygnujesz z siebie na rzecz związku, będziesz prawdopodobnie odczuwał urazę
i niezadowolenie.
Z drugiej strony związek musi być czymś więcej niż miejscem zaspokajania własnych potrzeb materialnych i
seksualnych, podczas gdy i tak robisz to, co zawsze zamierzałeś. Znamy pewne pary, których związki znacznie się
poprawiły w chwili, gdy jedno z partnerów stało się bardziej asertywne. Oczywiście istnieją też małżeństwa, w
których jedna z osób musiała się stać mniej asertywna, aby zwracać więcej uwagi na pragnienia drugiej i zacząć
budować prawdziwe partnerstwo.
Niezależnie od tego, co musicie zrobić, żeby wprowadzić równowagę do waszego związku, pamiętajcie, by
przestać działać wtedy, gdy równowaga ta zostanie osiągnięta. Myśl o związku jako o równowadze między
waszymi wspólnymi celami oraz pragnieniami i potrzebami — swoimi i partnera.
Joseph 0'Connor: W pewnym znanym mi małżeństwie mężczyzna, który kiedyś był bardzo bierny, stał się
bardziej asertywny. Posunął się jednak za daleko, co nie tylko zaskoczyło, ale także oszołomiło i uraziło jego
żonę. Musiał się więc cofnąć, co początkowo wywołało w nim wielkie zakłopotanie, ponieważ zaczęło mu się
wydawać, że źle zrobił, zmieniając się. „Przecież to robiłem! — powiedział. ■— Uzgodniliśmy, że postępowałem
źle!" Sama zmiana jednak nie była zła — po prostu była zbyt duża.
Dobry związek to utrzymywanie równowagi, natomiast dobre działanie to takie, które z powrotem wprowadza
między wami równowagę. Działanie odpowiednie jednego roku, może się okazać niewłaściwe w roku następnym.
To właśnie dlatego związki są najcudowniejszym i najbardziej kłopotliwym obszarem życia.
85
ROZDZIAŁ
6
ZMIANA
Skoro już omówiliśmy to, czego pragniesz, porozmawiajmy o zmianie.
Myśląc o zmianie, pamiętaj o dwóch aspektach. Po pierwsze, trzeba zachować to, co jest dobre w obecnej
sytuacji. Zawsze, gdy zastanawiamy się nad zmianą, tracimy sprzed oczu to, co musi pozostać takie samo po to,
by zmiana była efektywna. Nikt nie zmienia wszystkiego naraz. Po drugie, trzeba zastąpić czymś lepszym to,
czego nie chcesz. Nie zawracałbyś sobie głowy zmianą zachowania w związku, gdyby nie miała ona przynieść
żadnych korzyści. Nie oznacza to jednak wcale, że miejsce, w którym się teraz znajdujesz, jest całkiem do
niczego. Pragnienie zmiany to nie negowanie wszystkiego, co się do tej pory wydarzyło. Aby poprawić
przyszłość, nie musisz uważać, że przeszłość była stratą czasu. Unikanie zmian, by udowodnić, że dotychczasowe
postępowanie było dobre, to jedno z najbardziej ograniczających przekonań.
Jakkolwiek koncentrujemy się na zmianie indywidualnej, to tak naprawdę coś takiego nie istnieje. Jeśli jesteś w
związku, oboje musicie się zmienić. Jeśli ty się zmieniasz, zmienić się musi także druga osoba, żeby przystosować
się do twoich nowych zachowań. Zmiana ta, choć być może niewielka, to jednak jest konieczna. Zatem zmieniają
się oboje partnerzy, mimo iż tylko jedno z nich może być inicjatorem całego procesu.
Oznacza to, że jeśli chcesz coś zmienić w związku i postanawiasz być inny, twój partner musi ci pomóc. Musi ci
to ułatwić poprzez wspieranie i wzmacnianie tego, czego oboje chcecie. Widzieliśmy wiele przypadków, w
których jedna z osób w związku chciała się zmienić, ponieważ dotychczasowe postępowanie się nie sprawdzało.
Podejmowała próby, lecz partner zachowywał się tak, jak zwykle, co bardzo utrudniało wprowadzenie zmian.
Wiesz, na jakiej zasadzie warunkowanie cię ogranicza, przeszkadza robić to, co zawsze chciałeś zrobić, co
czujesz, że mogłoby być dobre i pozytywne. Być może przyciąga cię określony typ ludzi, którzy okazują się mało
pomocni i wyrządzają ci krzywdę. Zastanawiasz się, jak ich znalazłeś, skoro wcale ich nie szukałeś. Być może
jest w tobie coś, co sprawia, że psujesz związek wtedy, gdy staje się pozytywny i spełniający. Możliwe, że
skutecznie unikasz okazji do poznawania kogokolwiek. Masz wrażenie, że jeśli coś by się w tobie zmieniło, twoje
związki byłyby lepsze.
Inni często udzielają nam porad, które na ogół ignorujemy. Gdybyśmy brali je pod uwagę, oznaczałoby to, że coś
jest z nami nie tak, a to nie jest miłe. Muszą się mylić. Nikt się nie zmienia tylko dlatego, że ktoś go do tego
nakłania. Trzeba być przekonanym, że warto to zrobić. Jeśli od wielu osób słyszysz to samo, musisz zwrócić na to
uwagę. To bardzo bezpośrednia informacja zwrotna. Inne osoby nie będą tak bezpośrednie — po prostu przestaną
się z tobą spotykać.
Kiedy myślisz o tym, co zmienić, zastanów się nad wagą dowodów. Niemądrze jest je ignorować. Przypomina to
trochę pewną anegdotę: mężczyzna wchodzi do sklepu z materiałami i mówi do właściciela, że chciałby zobaczyć
czerwony materiał w kratkę. Właściciel irytuje się: „Jest pan dzisiaj już ósmą osobą, która chce zobaczyć
czerwony materiał w kratkę, a ja mam już dosyć powtarzania, że nie mamy takiego materiału, bo nie ma na niego
popytu".
Pomyśl o tym, co negatywnego widzą u ciebie inni. Zauważ, ile osób mówi to samo.
86
Jeśli otrzymujesz powtarzające się informacje zwrotne o tym, jaki jesteś, jak oddziałujesz na innych, zastanów
się, czy nie ma w tym trochę racji. Nie musisz się z tym zgadzać, po prostu rozważ tę możliwość. Powtarzająca
się informacja zwrotna jest wskaźnikiem wspólnej percepcji. Być może twój światopogląd zyskałby na dokonaniu
przez ciebie kilku poprawek.
PYTANIE DOTYCZĄCE ZWIĄZKU
Jak bardzo jesteś zadowolony ze swojego związku? Gdybyś miał czarodziejską różdżkę, za pomocą której
mógłbyś wprowadzać wszelkie zmiany w budowaniu związków, to jaka by to była zmiana?
Możliwe, że twój związek jest dobry i chcesz go jeszcze poprawić.
Być może jednak stwierdziłeś, że z reguły wchodzisz w niezadowalające związki. Zauważasz to po jakimś czasie,
zrywasz relację, idziesz dalej, zaczynasz nowy związek z kimś innym, kto — gdy go bliżej poznasz — okazuje się
mieć te same wady, co twój poprzedni partner. Jest tak dlatego, że związek to odpowiedź na pytanie. Mamy
skłonność do pytań, na które próbujemy odpowiedzieć, znajdując partnera, którego pokochamy i który nas
pokocha.
To pytanie zazwyczaj wywodzi się z naszego wychowania i jest zakorzenione głęboko w naszym głosie
uwarunkowanym. Może być następstwem metod wychowawczych stosowanych przez rodziców albo szerzej
pojętego doświadczenia. Będąc dziećmi, chcemy się dowiedzieć, jak funkcjonuje świat. Chcemy, żeby miał sens.
Chcemy, żeby relacja naszych rodziców miała sens. To rodzi w nas pytania, na które poszukujemy odpowiedzi
swoim życiem, bowiem nigdy nie umieliśmy ich zadać słowami w odpowiednim czasie. Wchodząc w bliski
związek, starasz się odpowiedzieć sobie na najbardziej podstawowe pytania dotyczące relacji.
Oto przykłady takich pytań, które udało nam się odnaleźć:
• Czy można mnie pokochać?
• Czy mężczyzna i kobieta mogą żyć razem bez kłótni?
• Czy jestem lubiany?
• Co się dzieje, kiedy ludzie się kłócą?
• Czy miłość jest możliwa?
• Czy można być wiernym jednej osobie?
• Jak istotna jest atrakcyjność partnera?
• Czy jestem na tyle ciekawy, by ktoś się mną poważnie zainteresował?
• Czy inni ludzie są wystarczająco interesujący?
• Czy możliwe są związki, w których nie ma przemocy?
• Czy do szczęścia potrzebne jest małżeństwo?
• Ile czasu trzeba odczekać od pierwszego spotkania, zanim pójdzie się z kimś do łóżka?
• Czy można znaleźć pokrewną duszę?
• Czy ta osoba zostanie zaakceptowana przez moich rodziców?
• Co może mi przynieść szczęście?
• Jak mogę uszczęśliwić drugą osobę?
• Czy druga osoba wytrzyma moje humory?
Twoje podstawowe pytanie dotyczące związku wpływa na to, jak podchodzisz do relacji. Inni wychwytują je,
najczęściej nieświadomie. Joseph 0'Connor: Znałem pewną kobietę, która miała za sobą wiele związków; żaden z
nich nie trwał dłużej niż rok.
87
Czuła, że nie były dostatecznie satysfakcjonujące, nie umiała jednak sprecyzować dlaczego. Była sfrustrowana,
że nie przekształciły się one w coś więcej niż przelotne znajomości. Kiedy zaczęła je analizować, okazało się, że
odchodziła, ponieważ żaden partner nie wydawał się jej wystarczająco dobry. Zawsze pojawiała się myśl, że
gdzieś jest ktoś lepszy. Kiedy głębiej się zastanowiła nad swoim wychowaniem, zaczęła coś zauważać. Pytanie
dotyczące związku, na które usiłowała znaleźć odpowiedź, brzmiało: „Czy jesteś dla mnie dostatecznie dobry?".
Wychowywał ją kochający ojciec, który zwykle powtarzał: „Nic nie jest dla ciebie zbyt dobre" (interesujące
zdanie, jeśli rozumieć je dosłownie). Dawał jej to, co najlepsze. Kiedy dorosła, w dalszym ciągu oczekiwała tego,
co najlepsze, i stosowała ten sam test zarówno wobec swoich chłopaków, jak i samochodów, ubrań, jedzenia i
wyposażenia domu. Najmniejsza niedoskonałość powodowała, że zabierała je do sklepu i wymieniała na nowe.
Stosowane przez jej ojca metody wychowawcze zrobiły z niej zbyt wielką perfekcjonistkę w odniesieniu do ludzi.
Za jej podstawowym pytaniem kryło się następne: „Co jest z tobą nie tak?", zupełnie jakby zakładała, że każdy
ma swoje słabe strony (w czym miała rację), lecz w chwili, gdy je odkryła, odrzucała osobę je posiadającą.
Podstawowe pytanie miało swoją dobrą stronę, którą trzeba było zachować — zasługiwała tylko na najlepsze.
Jej ojciec nauczył ją, że jest ważna i warta tego, co najlepsze. Dzięki temu rozwinęła się u niej wysoka
samoocena, była też bardzo lubiana. Świetnie jest być w towarzystwie osób z wysoką samooceną: nie muszą one
sobie niczego udowadniać, nie usiłują z ciebie zrobić kogoś innego. Kiedy kobieta zdała sobie z tego sprawę,
zamieniła swoje podstawowe pytanie na: „Jak mogę wydobyć z mojego partnera to, co w nim najlepsze?".
Oto ćwiczenie, za pomocą którego możesz zbadać własne pytanie odnośnie do związku.
Pomyśl o swoich dotychczasowych związkach uczuciowych.
• Co je łączy?
• Czy występuje w nich jakiś wzorzec?
• Co się na ogół nie udaje?
• Gdybyś swojemu przyszłemu partnerowi mógł zadać jedno pytanie, o co byś zapytał?
• Jeśli związek się nie układa, na jakie pytanie odpowiada? (Możesz się złapać na tym, że mówisz do siebie:
„Wiedziałem, że tak będzie, bo...").
• Czego starasz się dowiedzieć o drugiej osobie?
• Czego starasz się dowiedzieć o sobie?
• Czego w związkach brakowało? (Cokolwiek to było, twoje pytanie może dotyczyć tego, jak to można znaleźć).
Pytanie dotyczące związku nie musi stanowić problemu. Może się okazać niezwykle pomocne. Zależy, jak
wykorzystujesz odpowiedź na nie w życiu, jak dzięki tobie stosuje ją w swoim życiu twój partner.
Kiedy znajdujesz pytanie, które wydaje się tobie ważne, poświęć mu chwilę uwagi. Jakie się w nim kryje
założenie?
Może ono być całkiem rozsądne, może jednak mieć ukryte drugie dno. Na przykład pytanie: „Czy tę osobę
zaakceptują moi rodzice?" zakłada wiele różnych spraw: po pierwsze, że ważne jest, by twój partner odpowiadał
wartościom twoich rodziców, po drugie, że znasz te wartości.
Pytanie: „Czy miłość jest możliwa?" zakłada powątpiewanie, w innym wypadku dlaczego byś je zadawał?
Kiedy odnajdziesz swoje pytanie, zwróć uwagę na to, jakim tonem je zadajesz. Na przykład w zależności od tonu
pytanie: „Czy można mnie pokochać?" może zawierać element powątpiewania bądź zupełnego niedowierzania.
Zauważ, czy twoje pytanie jest otwarte czy zamknięte. Na pytanie zamknięte można odpowiedzieć „tak" lub „nie".
Takim pytaniem jest na przykład: „Czy można mnie pokochać?". Z pewnościąjest ono bardzo istotne i wiele
zależy od tego, jaki rodzaj dowodów przyjmiesz. Na pytanie otwarte nie można odpowiedzieć prostym „tak" lub
„nie", na przykład: „Do jakiego stopnia można mnie pokochać?".
88
Mówiąc ogólnie, pytanie otwarte jest lepsze niż zamknięte. Skłania do głębszej analizy, umożliwia więcej
sposobów działania prowadzących do znalezienia odpowiedzi oraz zawiera mniej ukrytych założeń. Na pytanie
zamknięte można odpowiedzieć „nie", co nie pozostawia żadnej możliwości działania.
Jeśli twoje pytanie jest zamknięte, dużym krokiem naprzód będzie przekształcenie go w pytanie otwarte. Na
przykład:
„Czy możliwe jest, bym odnalazł pokrewną duszę?" można zamienić na: „Jaka osoba byłaby moją pokrewną
duszą?"
„Czy tę osobę zaakceptują moi rodzice?" można zamienić na: „Jak istotna dla mojego partnera jest akceptacja
moich rodziców?"
„Czy mogę go uszczęśliwić?" można zamienić na: „Jak mogę go uszczęśliwić?"
„Czy ta osoba wytrzyma moje humory?" można zamienić na: „Jak ta osoba poradzi sobie z moimi humorami?"
Zastanów się teraz, jakie wartości kryją się za twoim pytaniem. Jak istotne są one dla ciebie?
Na przykład pytanie: „Czy ta osoba będzie opiekuńcza?" zakłada wartość, jaką jest bezpieczeństwo, podczas gdy
pytanie: „Czy z tą osobą będę miło spędzać czas?" — zabawę. Pomyśl też, co twoje pytanie mówi o tobie jako o
osobie?
Może powiedzieć wiele na temat twoich wartości, przekonań i założeń dotyczących ciebie i innych. Pary tworzą
się często wtedy, gdy pytania partnerów pasują do siebie, gdy stoją za nimi te same wartości i założenia. Mogą
też do siebie pasować, jeśli za jednym kryje się wartość, której poszukuje drugie.
NASZE DZIAŁANIA I NASZE ZAMIARY
Jeden z naszych przyjaciół nieustannie bronił się przed zarzutem egoizmu. Spierał się, dowodząc, że jest hojny.
Wiedział, że jest hojny. To znaczy wiedział, że chce być hojny i że byłby, gdyby tylko miał wystarczająco dużo
pieniędzy. Było to ciekawe, ponieważ hojność według niego oznaczała rozdawanie pieniędzy. Tymczasem, gdy
odwołasz się do własnych doświadczeń społecznych, hojności nie określa się jednie na podstawie obchodzenia się
z pieniędzmi. Można być hojnym duchem, można dawać siebie. Obaj znamy takie osoby, które mają niewiele
pieniędzy, lecz chętnie dzielą się swoim czasem, uwagą i nierzadko tymi pieniędzmi, które posiadają. Czas i
uwaga są znacznie cenniejsze od pieniędzy i każdy z nas ma ich sporo.
Jest też inna interesująca kwestia dotycząca naszego przyjaciela: ocenia siebie na podstawie swoich intencji, a nie
zachowania. Wszyscy mamy inklinacje do takich podwójnych standardów. Wiemy, że staramy się postępować
dobrze albo że postępowalibyśmy tak, gdybyśmy mogli. Jeśli wynik naszych działań okazuje się niepomyślny, to
znak, że popełniliśmy jakiś błąd; lecz wiemy, do czego zmierzaliśmy, i to w naszym przekonaniu jest
najważniejsze. Nie przeszkadza nam to jednak oceniać innych na podstawie efektów ich działań — ich intencje są
dla nas niewidoczne. Mamy też tendencje do traktowania wszystkiego personalnie i obwiniamy innych, gdy
czujemy się zranieni ich postępowaniem. Tymczasem bardzo rzadko się zdarza, by świadomie chcieli nam
wyrządzić krzywdę.
Są osoby, które — świadomie bądź nie — czują, że nie są warte swoich partnerów. Raniąc ich, chcą
sprowokować ich do odejścia, aby wzmocnić poczucie nieodpowiedniości. Krzywdzenie partnera to okrężna
droga do krzywdzenia siebie. Jedyny sposób wydostania się z tej przykrej sytuacji polega na przyjrzeniu się
swoim przekonaniom i wartościom dotyczącym związku oraz odszukaniu podstawowego pytania odnośnie do
związku. Takie ograniczające przekonanie często jest zakorzenione w głosie uwarunkowanym, który mówi: „Dla
nikogo nie jesteś wartościowym partnerem. Każdy, kto jest z tobą w związku, wyświadcza ci przysługę".
89
Kiedy oceniasz działanie — czy to swoje, czy innych — pamiętaj, że zawsze istnieją dwie strony medalu:
intencje, czyli to, jak wygląda ono od wewnątrz, oraz rezultat, to co widać z zewnątrz. Intencje są niewidoczne.
Wczuwanie się w sytuację innych może pomóc w wybaczaniu im, bowiem zaczynamy postrzegać ich zachowanie
z obu stron, zanim jeszcze dokonamy oceny bądź gwałtownie zareagujemy na to, co zrobili.
Pomyśl o tym przykładzie. Jeden z partnerów w rodzinie z trojgiem dorastających dzieci zarabia. Załóżmy, że jest
to ojciec. Aby zapewnić sobie pracę i wystarczający dochód, musi pracować do wieczora, okazywać
zaangażowanie emocjonalne, płacić wysoką cenę osobistą w postaci stresu i zmęczenia. Pod koniec dnia ma już
mało czasu i energii dla rodziny. Żeby uprzyjemnić sobie czas spędzany w pracy oraz ponieważ przejawia
zdolności w kierunku wykonywanego zawodu, postanawia lubić to, co robi. Ponieważ praca stanowi znaczną
część jego życia, zaczyna dominować także w jego rozmowach i myślach. Gdyby mógł wybierać, zdecydowałby
się na lżejszą karierę zawodową, żeby móc spędzać więcej czasu w domu. Ma wrażenie, że traci okres dorastania
swoich dzieci. Jednak styl życia rodziny jest dostosowany do poziomu jego zarobków, dlatego czuje się jak w
potrzasku. Bez sensu wydaje się szukanie innej pracy. Chce zapewnić dzieciom taki poziom materialny, jakiego
sam nie miał, gdy był mały. Dzieci cierpią z powodu ograniczonego kontaktu z ojcem. Czy powinniśmy oceniać
tego człowieka na podstawie jego intencji, czy też konsekwencji jego postępowania? Czy w ogóle powinniśmy go
oceniać?
W zabieganym domu wypełnionym wieloma głosami, gdzie nie ma miejsca, by usiąść i porozmawiać, bardzo
łatwo jest dokonywać ocen jedynie w oparciu o działania i ich konsekwencje. Oczywiście najistotniejsze są
prawdziwe działania i konsekwencje; konsekwencje nie są mniej prawdziwe przez to, że były niezamierzone. Jeśli
jednak wierzysz, że rzeczywiście były niezamierzone, mogą być mniej bolesne, łatwiej jest bowiem znieść ból,
mając świadomość, że nikt nie chciał cię skrzywdzić. Kiedy oceniamy tylko zachowanie, gubimy gdzieś intencje.
W chwili gdy tak się dzieje, druga strona czuje się niezrozumiana, ukarana, niesprawiedliwie napiętnowana i
niesłyszalna.
Siebie oceniamy najczęściej na podstawie naszych intencji, innych na podstawie ich zachowań, ponieważ intencje
są niewidzialne. Zawsze warto się przyjrzeć własnym intencjom i zastanowić się, czy jesteśmy w ich kwestii
szczerzy wobec siebie. Kiedy kupujesz prezent dla partnera, czy zamierzasz sprawić mu przyjemność, czy też
oczekujesz czegoś w zamian? W tym drugim wypadku partner będzie odczuwał, że nim manipulujesz; jeśli nie
natychmiast, to z pewnością wtedy, gdy będziesz oczekiwał od niego jakiejś przysługi. Następny prezent nie
będzie się kojarzył z niczym przyjemnym, lecz z pytaniem „Czego ode mnie chcesz?". Podobnie, kiedy coś
krytykujemy, to czy naszym celem jest rozwiązanie sytuacji, czy też wywołanie złego samopoczucia u drugiej
osoby? Czy zamierzamy zdobyć moralną przewagę, zyskać ją poprzez wytworzenie u partnera poczucia winy, czy
chcemy wprowadzić do związku więcej harmonii? Czy zależy nam na dobrym samopoczuciu obojga, czy też
staramy się tak ukształtować związek, byśmy sami czuli się w nim jak najwygodniej?
Pierwszy krok do wydostania się poza obserwowalne zachowania to założenie, że przyświecające im intencje nam
odpowiadają. Każdemu zachowaniu możemy przypisać różne zamysły, tak między innymi odczytujemy
zachowania innych. Rzadko zdarza się nam mówić: „Nie mam najmniejszego pojęcia, dlaczego to zrobiłeś",
chyba że w ten zamaskowany sposób chcemy nakłonić kogoś do tłumaczenia się.
90
Bywa, że związki stają się tak złe, a partnerzy tak podejrzliwi, że wszystko wydaje się mieć dla nich podwójne
znaczenie:
— Co jest na śniadanie?
— Zrób sobie je sam.
— Jak się masz?
— Świetnie. Dlaczegóż miałoby być inaczej?
„Czy mam ci w tym pomóc?" „Nie, umiem sobie z tym doskonale poradzić".
— Czy w tym tygodniu masz trochę więcej luzu w pracy?
— Tak wiem, wiem, wybierzemy się niedługo na ten obiad.
— Zamierzam po południu odwiedzić matkę.
— Więc nie potrafisz znieść mojego towarzystwa?
Jesteśmy przekonani, że możesz dodać jeszcze kilka swoich przykładów.
Czytanie w myślach
Czytanie w myślach bardzo często pojawia się w trakcie kłótni:
— Postawiłeś tu te stare buty tylko po to, by mnie zdenerwować.
— Nieprawda (zaprzeczenie intencji).
— No to kto je tu postawił? Święty turecki? (odniesienie do zachowania).
— Ja (przyznanie się do odpowiedzialności za zachowanie).
— Właśnie to mówiłem. Tylko po to, żeby mnie zdenerwować (potwierdzenie odczytanych w myślach intencji).
— Nieprawda (powrót do intencji).
— Przecież to właśnie przed chwilą powiedziałeś (łączenie zachowania z odczytanymi w myślach intencjami).
Jeśli uważasz, że czytanie w myślach nie jest jedną z twoich cech, to powiedz, czy sądzisz, że w naszym
scenariuszu rozmawia mężczyzna z kobietą? Jeżeli tak, to która osoba była mężczyzną, a która kobietą? Jeśli
czytasz w myślach, że posługujemy się stereotypami, spójrz jeszcze raz na rozmowę i powiedz, na jakiej
podstawie tak sądzisz.
Gdy ktoś usiłuje czytać w twoich myślach i błędnie interpretować twoje intencje, zamiast się denerwować
oskarżeniami, zapytaj go po prostu o dowody podtrzymujące jego twierdzenia. Zapytaj: „Skąd dokładnie wiesz,
że właśnie to chciałem zrobić?". Bądź uczciwy w kwestii swoich intencji.
Niekiedy czytanie w myślach jest celne, wtedy jednak nie jest to prawdziwe czytanie w myślach, lecz zauważanie
i nadawanie znaczenia mowie ciała i pozawerbalnym wskazówkom przekazywanym wraz ze słowami. Jak już
mówiliśmy, kobiety są w tym na ogół lepsze od mężczyzn. Mają większą intuicję, podczas gdy mężczyźni
bardziej polegają na słowach i interpretują dosłowniej to, co zostało powiedziane. Kobiety zwracają uwagę na
szerszy kontekst — całą sytuację, na to, co nie zostało powiedziane. Biada kobiecie, która oczekuje, że jej
mężczyzna ma taką samą intuicję i umie czytać w myślach tak samo jak ona!
Ci, którzy z nawyku czytają w myślach, wierzą w swoje psychiczne umiejętności. Oczekują też, że inni będą
dobrze odczytywać ich myśli. Często można ich usłyszeć, jak mówią: „Powinieneś był wiedzieć" albo „Nie
powinienem ci mówić, że to jest to, czego pragnę" lub „Kup mi pod choinkę to, co twoim zdaniem mi się
spodoba". To zaproszenie do kłopotów, zwłaszcza w ustach kobiety.
91
WSPARCIE PODCZAS WPROWADZANIA ZMIANY
Jeżeli pozostajesz w związku, twój partner najprawdopodobniej pogodził się z tym, jaki jesteś. Nawet jeśli prosi
cię, byś się zmienił, oboje jesteście już do siebie przystosowani. Pojawi się między wami pewna dynamika; jeżeli
się zmienisz, nawet na lepsze, wówczas zmieni się cała równowaga związku. W reakcji na nowego ciebie będzie
musiał się zmienić twój partner, nawet jeśli byłoby to wbrew jego woli.
Jeśli chcesz doprowadzić do zmiany, nie angażując w to partnera, możesz napotkać na trudności. Po pierwsze,
twoja zmiana może się spotkać z oporem bądź ośmieszeniem ze strony drugiej osoby. W końcu ona umie
postępować z tobą takim, jakim jesteś. Jeśli się zmienisz, będzie musiała włożyć wysiłek w nauczenie się nowych
sposobów obchodzenia się z tobą.
Po drugie, możesz nie otrzymać zachęty, pozytywnej informacji zwrotnej ani wsparcia, których większość z nas
potrzebuje, aby wprowadzić trwałe zmiany w wybranych obszarach.
Po trzecie, zmiana może wzbudzić podejrzenia. Proponujesz wieczór na mieście, a w odpowiedzi słyszysz:
„Dlaczego masz poczucie winy? Co ukrywasz?".
Wszyscy mamy jakieś poglądy na temat partnera. Możemy nawet odnosić wrażenie, że znamy go lepiej niż on
sam. Tymczasem tak nie jest. Widzimy go z innej perspektywy niż on, nikt jednak nie potrafi całkowicie
wysondować drugiej osoby, ponieważ myśli i motywy, przekonania i wartości są niewidoczne (chyba że ktoś
decyduje się nimi dzielić). Znamy innych tylko z zewnątrz, a siebie tylko od wewnątrz. Żaden z tych oglądów nie
stanowi pełnego obrazu; każdy z nas posiada twarz prywatną i publiczną. Problem zaczyna się wtedy, gdy
próbujemy określić wewnętrzne motywy na podstawie widocznych działań. Być może uda ci się poprawnie
odczytać motywy, lecz zawsze lepiej jest zapytać. Poza tym nic nie zyskasz, zakładając to, co najgorsze.
Kiedy chcesz się zmienić, nawet jeśli twój partner nie chce być inny, informuj go o tym, co chcesz osiągnąć. Daj
mu znać, jaki pozytywny wpływ na jego życie będzie prawdopodobnie miała ta zmiana; mów, jaka forma
wsparcia od niego byłaby przez ciebie mile widziana. W ten sposób zwiększysz szansę wprowadzenia zmiany.
Jeśli nie masz partnera, poproś bliskiego przyjaciela, żeby udzielał ci wsparcia.
Gdy decydujesz się zaangażować partnera we wprowadzanie zmian, pamiętaj o kilku regułach, które powinny was
obowiązywać. Po pierwsze, żadnego triumfowania. Wyrażenia takie, jak: „Wiedziałem. Gdybyś tylko chciała
mnie od początku słuchać. Mówiłem ci, ale nie chciałaś tego przyjąć do wiadomości. Może w przyszłości
będziesz zwracać większą uwagę na moje słowa".
Po drugie, zgódź się, żeby przeszłość pozostała w przeszłości. Wraz z partnerem musicie przyzwolić, by historia
stała się historią. Poczucie winy i obwinianie to najsilniejsze kotwice trzymające nas
w nieszczęśliwej przeszłości. Stanowią swe lustrzane odbicia. Poczucie winy wywodzi się najczęściej z
obwiniania
się; jeśli chcemy być bez winy, musimy przestać potępiać innych. Nie możemy więc mieć poczucia, że mamy całkowitą rację
lub że nasze poczynania są w pełni uzasadnione. Na głębszym poziomie musimy się pozbyć przekonania, że jeśli coś układa
się źle, ktoś automatycznie ponosi za to odpowiedzialność. Niekiedy zdarzenia mają miejsce dlatego, że świat nie znajduje
się pod niczyją kontrolą. Niekiedy nieszczęście rodzi się między wami.
Po trzecie, pozwól odejść skojarzeniom z przeszłością. Zmiana siebie w atmosferze takich skojarzeń jest trudniejsza. Na
przykład jeśli chcesz przestać pić, wówczas ostatnim miejscem, które powinieneś odwiedzać, jest pub, gdzie zwykle piłeś.
Już sam pobyt w tym miejscu sprawi, że nabierzesz ochoty na alkohol. Jeżeli chcesz ułatwić wprowadzanie zmian, chodź w
inne miejsca, zajmuj się czymś innym, inaczej się ubieraj, przeprowadź się, jeśli to konieczne, rób wszystko, żeby zniszczyć
stare skojarzenia i daj sobie szansę zbudowania nowych.
92
SZYBKOŚĆ ZMIAN
Nie ma jasnych reguł dotyczących tempa zmian. W różnych sytuacjach i dla różnych osób sprawdzają się różne
metody. Jedni reagują najlepiej na wolny, przebiegający etapami proces, zapewniający im bezpieczeństwo
rozwoju. Inni wolą podejście, które powoduje wstrząs i wyrzuca ich na orbitę, zupełnie jak rakiety wspomagające
start statku kosmicznego. Niedawno w prasie opisano historię dziewczyny, u której nagość w wyniku wychowania
wywoływała poczucie winy. Ojciec wykształcił w niej potrzebę zakrywania ciała. Nie umiała się rozebrać przy
zapalonym świetle. Nie potrafiła spojrzeć na nagą osobę bez rumieńca zażenowania. Pewnego dnia stwierdziła, że
ma tego dość, że jej postawa nie była prawdziwym odbiciem jej wnętrza. W symbolicznym akcie zrzucenia
uwarunkowanego ja i ukazania ja prawdziwego, zdarła z siebie ubranie i nago przebiegła w trakcie meczu rugby
przez boisko. Pomachała publiczności, złapała piłkę i zdobyła punkt, zanim została wyprowadzona przez policję.
Robin Prior: Doświadczyłem nagłej zmiany w obszarze związków, kiedy jako nastolatek byłem jeszcze w szkole.
Nauczyciel stolarstwa, dobry człowiek o wysokiej świadomości społecznej, zorganizował szkolną zbiórkę
pieniędzy, żebym mógł wyjechać na zagraniczną wycieczkę. Była to jedna z wielu inicjatyw, którą podjął na moją
rzecz po to, bym nie odstawał od innych. Traktowałem wszystko tak, jakby mi się to należało. W końcu życie
mnie nie oszczędzało, więc miałem prawo od czasu do czasu sięgnąć po lepsze karty w rozdaniu. Stałem się
arogancki. Poczucie, że mi też się coś należy od życia, zrobiło ze mnie zuchwalca.
Nadszedł dzień, kiedy znalazłem się z tym nauczycielem w pokoju sam na sam. Wtedy stracił nad sobą
panowanie, wylał z siebie całą frustrację. Bliski łez zapytał, dlaczego nigdy mu nie podziękowałem. Oczekiwał
tylko kilku słów wdzięczności. Na początku ta scena rozgrywała się przed moimi oczami tak, jakbym nie brał w
niej udziału. Zupełnie jakbym oglądał film, w którym jakiś daleki bohater odgrywał moją rolę. Po chwili znów
stałem się sobą i ujrzałem przede mną człowieka. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że inni mają uczucia.
Mają potrzeby. Że chociaż te uczucia i potrzeby różnią się od moich, to są silne i ważne. Uświadomiły mi to jego
łzy. Chciałem uciec, słowa podziękowania uwięzły mi w gardle. Wyrażenie wdzięczności oznaczałoby przyznanie
się do porażki mojej wizji świata. To byłaby słabość, która nie przystoi mężczyznom. Co więcej byłoby to
uznanie, że swojego dobrego losu nie zawdzięczam niesprawiedliwości życia. Stojący przede mną człowiek
nauczył mnie odpowiedzialności i empatii. Pokazał, jak grać kartami, które mam do dyspozycji. To wydarzenie
zmieniło moje reakcje na niepowodzenia.
Zobaczyłem go wiele lat później w holu hotelowym. Jego widok spowodował, że wróciła do mnie reakcja
emocjonalna, której wtedy doświadczyłem. Zdobyłem się na odwagę i przypomniałem mu o tamtej konfrontacji.
Miałem mu powiedzieć, jak ważny jest dla mnie fakt, że nauczyłem się dziękować, jak wielką zmianę
wprowadziło to w moim życiu, kiedy się roześmiał. Ze zrozumieniem pokiwał głową, tak jakby wspomnienie to
było dla niego tak samo żywe jak dla mnie. Na jego twarzy dostrzegłem odprężenie, jego spojrzenie złagodniało.
Powiedział: „Tak, wiele się tamtego dnia nauczyłem. To zmieniło moje życie. Od tamtej chwili nie robię nic,
oczekując, że ktoś mi za to podziękuje. W ten sposób potrafię zrobić znacznie więcej i mam znacznie lepsze
samopoczucie".
93
DRASTYCZNA ZMIANA
Są dwa rodzaje zmian. Jeden polega na stopniowym przystosowywaniu się do partnera. To może być zabawne —
zmieniasz się dlatego, że chcesz. Inny rodzaj zmian jest bardziej drastyczny—jest naprawdę źle i musisz z czegoś
zrezygnować, bądź coś przyjąć. W takim wypadku, aby poprawić sytuację, powinieneś wiedzieć, jak do niej
doszło.
Mówi się, że miłość jest ślepa i że ma kłopoty ze słuchem. Niezupełnie ślepa i głucha, lecz bardzo selektywna w
kwestii tego, co widzimy i słyszymy. Kiedy kogoś poznajemy, zazwyczaj dostrzegamy tylko jego dobre strony.
Przepełnia nas optymizm i wydaje się nam, że ta osoba wprowadziła magię w nasze życie. Już sama jej obecność
staje się obietnicą tego, o czym zawsze marzyliśmy, sposobem na uczynienie naszego życia tak wspaniałym, jak
na to zasługujemy. Nie widzimy ani nie słyszymy niczego, co mogłoby nas pozbawić marzeń. Aby uczynić z
partnera ideał, dostrzegamy tylko jego dobre cechy, do których dodajemy kilka takich, których nie ma.
Mniej więcej po trzech miesiącach trwania związku (choć może to być także wcześniej) przestajemy patrzeć na
całą sytuację przez różowe okulary. Zaczynamy postrzegać innych takimi, jakimi są. Znajomość prowadzi do
zrozumienia. Ten drugi obraz jest niezwykle istotny, będzie się bowiem utrzymywać przez pozostały czas trwania
związku. Pierwsza iskra już nie wróci. To dlatego gwałtowne romanse nie wytrzymują próby czasu.
Niektórzy są urzeczeni magią owych pierwszych trzech miesięcy. Jeśli nie udaje im się powrócić do tych chwil z
obecnymi partnerami, szukają nowych. Są tacy, którzy chcą przekształcić związek w coś trwałego, podczas gdy
inni ciągle mówią o namiętności i energii pierwszego etapu znajomości.
Są osoby, u których głos instynktu zagłusza pozostałe. Szczególnie mężczyźni są zadowoleni, gdy związek można
kontynuować na tym poziomie. Wiele par nie potrzebuje niczego więcej. Romans często bazuje przede wszystkim
na silnym przyciąganiu płciowym i elemencie ryzyka. Ostatnie tango w Paryżu opowiada historię kobiety i
mężczyzny, którzy wspólnie postanowili nie zdradzać sobie swych imion z obawy, by nie zejść z drogi samotnego
życia.
Jeśli pragniesz prawdziwego związku, a nie tylko romansu, to potrzebujesz czegoś więcej niż dobrego seksu.
Potrzebujesz reszty siebie i reszty partnera. Dopasowanie seksualne nie zawsze prowadzi do dopasowania
całościowego i niekoniecznie do długotrwałego związku, choć jest to z pewnością dobry początek. Jeśli spotykasz
kogoś podczas wakacji i spędzasz dwa tygodnie na intensywnych doznaniach seksualnych, nie oczekuj, że ten
związek przeniesie się do domu.
Wyobraź sobie, że trzy głosy to trzy płatki kwiatu. Gdy możesz do niego dopasować inny kwiat, wówczas
związek będzie pełny i dobrany. Jednak kwiaty nie zawsze do siebie pasują. Ta część nas, której nie dostrzegamy,
nie wykorzystujemy i nie doceniamy, staje się niespokojna. Szuka uznania, czasu i wykorzystania. Czuje się tak,
jakby umierała. Sytuacja ta jest najbardziej niebezpieczna wtedy, gdy zaniedbywaną częścią jest sfera seksualna.
Partnerzy mogą mieć niedopasowane głosy uwarunkowane, w wyniku czego jedno z nich spędza czas z
przyjaciółmi, do których towarzystwa czuje się pasujący. Mogą też posiadać niedopasowane głosy intelektu,
szukają wtedy kogoś, z kim mogliby rozmawiać o swoich poglądach. Żadne z wymienionych działań nie zalicza
się do zdrady ani nie wywoła silnych emocji u drugiego partnera. Jeśli jednak niedopasowanie zachodzi w sferze
seksualnej i jeden z partnerów poszukuje zaspokojenia gdzie indziej, to powstaje problem.
94
Niektórzy uciekają, ponieważ jedna ich część jest niewykorzystana. Ktoś, kto umie przywołać tę część z
powrotem do życia, jest postrzegany jako bardzo atrakcyjny z powodu frustracji, która przez całe tygodnie,
miesiące i lata narastała w zaniedbywanym obszarze. To dlatego romanse często są krótkie.
W chwili, gdy uśpiona część odzyska swój dawny wigor, jej głos traci siłę i do gry wracają pozostałe elementy.
Inne zagrożenie polega na tym, że idzie się za daleko, za szybko, za wcześnie. Niektórzy nie dostosowują ilości
tego, co dają, do tego, co daje im partner. Są tacy, którzy uważają, że muszą zaskarbić sobie miłość, dając bez
żadnych ograniczeń od samego początku. Wierzą, że miłość, niczym połknięta tabletka, naprawi wszystkie ich
problemy, w związku z czym powinni zrobić wszystko, by tak się stało. Tymczasem zaangażowanie musi
przebiegać w określonym tempie. Istnieje ryzyko, że chcąc zaspokoić czyjeś oczekiwania, damy zbyt wiele. Musi
istnieć równowaga między dawaniem i dopilnowywaniem, by nie być wykorzystanym.
KONTROLA
Próby kontrolowania partnera mogą zakończyć związek szybciej niż cokolwiek innego. Dobry związek daje
wolność do tego, by być sobą i jednocześnie częścią związku. W latach sześćdziesiątych hipisi mawiali, że jeśli
chce się coś mieć, trzeba to dać. Trochę to mylące, gdyż sprawia wrażenie sprzeczności. Jak można mieć coś, co
się wydało? Nie ma to sensu do chwili, gdy nie doświadczy się sytuacji przeciwnej; masz coś, aż nagle
spostrzegasz, że to straciłeś.
Najczęściej kontrolujemy innych w obawie, że ich stracimy, że nie jesteśmy dostatecznie atrakcyjni, by ich przy
sobie zatrzymać. Tymczasem im bardziej kogoś kontrolujesz, tym Większe prawdopodobieństwo, że go stracisz.
Im większe wysiłki zmierzające do kontrolowania go, tym silniejszy jego opór i bunt. Znamy wiele takich
sytuacji, gdzie kontrola doprowadziła do zakończenia związku, który miał trwać lata.
Niektórzy mężczyźni wykorzystują swoje mięśnie do narzucenia kontroli. Inni ograniczają poczucie pewności
siebie kobiet aż do poziomu bezradności i beznadziei, by odczuły, że są im niezbędni do przeżycia. Zaczynają one
potrzebować tego, co wywołuje u nich tę potrzebę. Tacy mężczyźni błędnie interpretują słowa, aby wypaczyć ich
znaczenie i wywołać poczucie winy. Krytykują wygląd i umiejętności partnerki. Głośno żałują, że ich związek
powstał, narzekają, że są w potrzasku. Podziwiają innych i porównując ich z partnerką, wywołują w niej poczucie
niższości. Nie posiadając cech fizycznych mężczyzny i często będąc ograniczonymi obawami o dzieci, kobiety
odpowiadają biernym oporem. Są obojętne w łóżku, które stanowi ich ostatni plac boju, i kto może je za to winić?
Kobiety kontrolują za pomocą bardziej subtelnych sposobów. Mogą używać emocjonalnego szantażu. Mogą
znajdować się na uprzywilejowanej pozycji przez to, że łatwiej je rozgniewać i skrzywdzić. Mogą wskazać wiele
sytuacji, w których mężczyzna postąpił bezmyślnie. To ogranicza poczucie pewności siebie mężczyzny i
wywołuje w nim poczucie winy. Czuje się zobowiązany do zrekompensowania tego, co się stało. Gra w „Gdyby
nie ty..." łatwo prowadzi do wywołania poczucia winy i kontrolowania zarówno w wypadku mężczyzn, jak i
kobiet.
Inna strategia kontroli to: „Traktuj go ostro, żeby był miły". Często udaje się podtrzymać zainteresowanie sobą
poprzez bycie niemiłym dla partnera, zawodzenie go, krytykowanie, udawanie braku zainteresowania, flirtowanie
z innymi, stosowanie uników, nieuchwytność i wiele innych sztuczek. Metody te są efektywne, ponieważ
stanowią wyzwanie: udowodnij, że jesteś mężczyzną/kobietą, któremu/ której uda się mnie oswoić poprzez
nakłonienie mnie do tego, bym cię kochał/kochała tak samo jak ty mnie. Ta forma kuszenia ukazuje potrzebę
kontrolowania często wywołaną strachem przed kontrolą. Łączy się ona z pierwotnymi modelami kuszenia i
przewrotności. Jedna z głównych trudności tej strategii polega na tym, że bycie nieprzyjemnym dla drugiej osoby
ciągle narasta, aż w końcu osiąga punkt krytyczny. To, jak bardzo przykry możesz być dla partnera i nie ponosić
za to konsekwencji, staje się miarą jego miłości do ciebie.
95
Są tacy, którzy kontrolują swoich partnerów poprzez kształtowanie ich na obraz i podobieństwo jednego ze
swoich rodziców w celu stworzenia miłości, szczęścia i bezpieczeństwa z dzieciństwa. Można to zrobić na wiele
sposobów, a wszystkie polegają między innymi na tym, że stajesz się bardziej bezradny, niż jesteś w
rzeczywistości, i spodziewasz się, że druga osoba zrobi za ciebie to, co mógłbyś zrobić sam. Oczekujesz, że stanie
się dla ciebie „mamusią" albo „tatusiem". Problem leży w tym, że jeśli dojdzie do takiej sytuacji, to ty będziesz
musiał się stać w jakimś aspekcie dzieckiem. Będziesz musiał być bezradniejszy, a ponieważ jesteś dorosły i nie
ma w tobie bezradności, zaczniesz odczuwać urazę. Z jednej strony prosisz więc partnera, by się tobą opiekował,
a z drugiej masz pretensje i go odpychasz.
Niemniej jeśli ktoś z was odniesie sukcesy w tych poszukiwaniach, będzie to początek końca waszego intymnego
życia. Twój kontakt z rodzicem nie obejmował seksu, więc gdy zamienisz partnera w rodzica, z definicji nie
możesz z nim mieć stosunków płciowych.
Jest jeszcze inne niebezpieczeństwo. Więź między rodzicami a dziećmi może być tak silna, że zdominuje tę, która
łączy ciebie z partnerem. Opiekowanie się rodzicami i pozostawanie wiernym ich wartościom może wziąć górę
nad zwracaniem uwagi na partnera. Osoby, które stawiają swych rodziców na pierwszym miejscu, często
odmawiają partnerom prawa do tego samego.
Robin Prior: Znam pewne małżeństwo, w którym mężczyzna co weekend, bez względu na wszystko, odwiedzał
swoich rodziców. Jego żona mogła być chora albo nieszczęśliwa, ale nie miało to żadnego znaczenia; rodzice byli
na pierwszym miejscu. Jego żona na początku małżeństwa lubiła swoich teściów, lecz z biegiem lat zaczęła ich
intensywnie nie znosić, choć nie było w tym żadnej ich winy. Mąż pytał ją żałośnie, dlaczego ich nie lubi. Często
jest to sygnał, że taka osoba czuje się bardziej dzieckiem niż dorosłym; sama ustawia siebie w pozycji dziecka i
jest to dla niej istotniejsze niż bycie dorosłym w związku ze swoim partnerem. Chce być kimś najważniejszym na
świecie dla rodziców i partnera. Jeśli jednak stawiasz partnera na drugim miejscu, to samo otrzymasz od niego w
zamian.
Gdy odczuwasz potrzebę kontrolowania, wówczas ryzykujesz utratę tego, co tak bardzo chcesz utrzymać. Im
bardziej starasz się kontrolować, tym więcej możesz stracić. Tracisz dokładnie tyle drugiej osoby, ile chcesz mieć
pod kontrolą. Wróć do swoich przekonań i wartości dotyczących siebie i związków oraz sprawdź, dlaczego masz
tak dużą potrzebę kontrolowania. Zastanów się, jakie z tego płyną dla ciebie korzyści, co chcesz dzięki temu
zyskać. Znajdź inną drogę, żeby to osiągnąć.
OPÓR
Można by pomyśleć, że od momentu podjęcia decyzji o wprowadzeniu zmiany wszystko powinno być łatwe. Nie
jest. Stawiamy opór, podobnie jak inne osoby. Bywa, że przeciwko zmianie, którą chcesz wprowadzić, najgłośniej
protestują twoi najbliżsi.
96
Zwracaj uwagę na wszelki opór, który napotykasz w sobie bądź u swojego partnera. To ciemna strona tego, co
było w przeszłości dobre. Wszyscy mamy swoje nawyki i rytuały, chcemy jak najbardziej ułatwiać i stabilizować
pewne obszary życia, by przeznaczać czas i energię na nowe ważne projekty bez konieczności nieustannego
myślenia o rutynowych czynnościach. Stabilizacja powraca i nęka nas, przybierając formę oporu. Przyjmij go. To
on pokazuje ci, że udało ci się do tej pory ustabilizować swoje życie. Warto odkryć, które części życia przyjąłeś
jako oczywiste i przekształciłeś w nawyk. Pamiętaj, że nawyk to coś, co się sprawdziło w przeszłości. Być może
teraz bądź w przyszłości okaże się bezużyteczny. Dopilnuj, by twój związek nie stał się tą częścią życia, którą
zamieniasz w nawyk, bowiem wtedy zaczniesz traktować partnera jak coś oczywistego.
Między stabilnością a stagnacją jest bardzo mała różnica.
Zmiana może wywoływać w nas mieszane uczucia z powodu obawy przed utratą czegoś wartościowego. Pomyśl
o palaczach, którzy chcą przestać palić, znają korzyści rzucenia nałogu i konsekwencje jego kontynuowania, a
jednak utrzymują, że nie potrafią się zdobyć na ten krok. Niektórzy są, rzecz jasna, uzależnieni chemicznie. U
innych występuje uzależnienie społeczne. Gdyby dokonać głębszej analizy ich oporu, okazałoby się, że wcale nie
pragną nikotyny, lecz uczucia ożywienia, znajomych rytuałów, głębszego oddechu bądź poczucia wspólnoty
podczas przerwy na papierosa z podobnymi im banitami na mokrych od deszczu stopniach biura. Wszystko to są
dobre i ważne sprawy, które jednak można osiągnąć za pomocą innych niż rakotwórcze środków.
Robin Prior: Pracowałem ostatnio z mężczyzną, który miał nawyk późnego wracania do domu. Nie chciał tego,
wiedział, że denerwuje tym żonę. Wolałby być z nią w domu, lecz nie mógł się ustrzec późnych powrotów.
Stanowiło to zagrożenie dla jego małżeństwa. Rozpatrzyliśmy pozytywne efekty uboczne jego zachowania,
stosując pytania w rodzaju: „Z czego musiałbyś zrezygnować, żeby przestać późno wracać?" oraz „Jakie korzyści
daje ci to zachowanie?". Mężczyzna zawsze głęboko się zastanawiał. Pojawiały się długie chwile ciszy.
A oto, co odpowiadał:
„Daje mi to czas i miejsce na myślenie".
„Daje mi to poczucie niezależności".
„Dzięki temu czuję się, jakbym należał do siebie".
„Dzięki temu czuje się silny".
„Dzięki temu czuję się skuteczny".
„Dzięki temu czuję, że nikt mnie nie zastraszy".
„Dzięki temu czuję się bezpiecznie".
W jakiś sposób, krok po kroku, temu mężczyźnie udało się skojarzyć późne powroty do domu z poczuciem
bezpieczeństwa. Stąd, aby wracać do domu na czas, musiałby z niego zrezygnować. Nie dziwi więc, że
wewnętrzny głos kazał mu zostawać, natomiast rozsądek radził wracać do domu.
Najbardziej niepożądane zachowanie, które bezskutecznie usiłujesz zmienić, posiada pewne atrakcyjne dla ciebie
efekty uboczne. W chwili gdy je zidentyfikujesz, znajdziesz się na dobrej drodze do poznania alternatywnych
sposobów zaspokajania swojej potrzeby. Na przykład w wypadku mężczyzny, który po to, żeby mieć poczucie
bezpieczeństwa, wracał późno do domu, określiliśmy inne sposoby uzyskiwania tego poczucia, tak by mógł
wracać wcześniej. Aby czuć się bezpiecznie, mężczyzna ten musiał wydać więcej pieniędzy na buty. Do końca
nie wiem dlaczego, ale przynosiło to pożądane efekty.
Jeśli starasz się pozbyć jakiegoś ograniczającego zachowania, sporządź listę jego efektów ubocznych i zastanów
się, co dzięki niemu zyskujesz. Jaki jego rezultat sprawia, że kurczowo się go trzymasz? Być może krzywdzisz
partnera, aby udowodnić, że można cię kochać. Jak to możliwe? Otóż jeśli zostanie z tobą nawet wtedy, gdy go
krzywdzisz, będzie to dowód, że cię kocha. Pomyśl, o ile przyjemniej byłoby, gdybyś umiał wyrazić swą miłość
inaczej.
97
Pozostać takim samym
Dlaczego zdarzają się osoby, które nie chcą dostrzec potrzeby wprowadzenia zmian w sobie i w związku? Wiele z
nich pragnie, żeby ich związek pozostał taki, jaki jest. Uważają, że się sprawdza. To że ich partnerzy mają inne
zdanie, ma dla nich małe znaczenie (jeśli w ogóle jakiekolwiek). Zmienić coś — to oznaczałoby dla nich stracić
głównego żywiciela rodziny, służącego, worek treningowy, na którym można wyładować frustrację, uległego
partnera seksualnego bądź kogoś, na kogo można się poskarżyć.
Inni nie potrzebują zmian, bo nie chcą się przyznać do własnych błędów z przeszłości. Wprowadzenie zmiany
byłoby równoznaczne z przekreśleniem tego, co było. Przyznanie się do błędu to dla wielu gorzka pigułka do
przełknięcia. Spędzenie reszty życia na bezowocnym udowadnianiu, że się miało rację, jest najłatwiejszym
sposobem postępowania osoby, której poczucie siebie opiera się między innymi na nieomylności. Nie chce ona
zakłócić wyobrażenia własnej doskonałości. Wiele osób nie chce też w wyniku wprowadzenia zmian stracić
twarzy wśród ludzi sobie równych. To bardzo typowe dla tych, którzy lubią dużo mówić i są pewni siebie.
Są też ludzie nie chcący się zmienić, boją się bowiem przyznać, że zadali ból sobie bądź komuś innemu. Łatwiej
jest nie myśleć o korzyściach płynących ze zmiany i tkwić w tym, co stare i sprawdzone.
Tymczasem, jeśli związek ma się poprawić, konieczna może być zmiana u obu partnerów. Bez niej będziecie tacy
jak teraz. Jeśli chcecie przyszłości, pozwólcie odejść przeszłości, pamiętając, by najpierw czegoś się z niej
nauczyć.
RADZENIE SOBIE Z NIEPOROZUMIENIAMI
Nie ma związków bez nieporozumień. Najlepsze relacje to nie te, w których partnerzy są zawsze ze sobą zgodni,
lecz te, w których umieją wyrazić i uszanować swoje różnice. Konflikty i odmienności ożywiają związek, pod
warunkiem że nie wykraczają poza tolerowane granice. Dla jakości życia i bycia ze sobą najważniejsze jest to, jak
radzisz sobie z konfliktem. Ignorowanie problemu nie oznacza, że go nie ma albo że przeminie bez echa.
Wzajemne karanie się cichymi dniami to nie rozwiązanie. Kiedy się z czymś nie zgadzasz, rób to inteligentnie;
używaj intelektu, by zrozumieć problem, oraz swoich emocji i energii, by go rozwiązać.
Nieporozumienia i kłótnie zawsze obejmują brak zrozumienia punktu widzenia drugiej osoby bez względu na to,
jakie są ich przyczyny oraz skutki. Żadna perspektywa nie jest tą „właściwą". Mężczyźni skłonni są myśleć, że
dzięki swej logice mogą wygrać każdy spór; tymczasem logiką nie wygrywa się kłótni między osobami
związanymi uczuciowo, a jedynie spory, w których nie występują emocje, a partnerzy zgadzają się, że należy
postępować logicznie. Wśród mężczyzn powszechna jest opinia, że logika jest obca kobietom, lecz to nie jest
prawda. Kiedy powstaje taka potrzeba, kobiety mogą być bardzo logiczne, nie stosują jednak takiego podejścia do
rozwiązywania nieporozumień w bliskich związkach.
Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się prowadzić spór z jakąś osobą, która nagle powiedziała coś, co zmieniło twoją
perspektywę? Uświadomienie sobie takiego obrotu sprawy jest jak kubeł zimnej wody wylanej na głowę. Często
się zdarza to podczas kłótni małżeńskich. Nagle jedno z małżonków jest zmuszone zrewidować swoją opinię i
ujrzeć sytuację oczyma drugiego.
Im lepiej umiemy się wczuć w sytuację partnera i dostrzec jego rozumienie świata, tym lepsze jest nasze
porozumienie. Otwartość na jego punkt widzenia zwiększy szanse rozwiązania problemu. Ułatwi też nam
przedstawienie naszej perspektywy tak, by wzrosło prawdopodobieństwo jej zrozumienia przez partnera.
Czy zdarzyło ci się kiedyś słyszeć kłótnię dwóch osób i wiedzieć z góry, że im się nie uda rozwiązać problemu?
98
Czy kiedykolwiek obserwowałeś takich małżonków i rozumiałeś ich relacje lepiej niż oni sami? Jeśli tak, to
znaczy, że obiektywny punkt widzenia umożliwił ci zrozumienie niedostępne dla partnerów, którzy znajdowali się
„wewnątrz" sytuacji. To właśnie ten obiektywizm sprawia, że rola reżysera, sędziego na ringu bądź w sądzie jest
tak istotna. Wszyscy oni posiadają zrozumienie, którego brak osobom zaangażowanym.
Aby rozwiązać konflikt, musisz wiedzieć, jak stanąć w obronie własnego punktu widzenia, być empatycznym w
stosunku do drugiej osoby i rozumieć ją oraz umieć zachować obiektywizm. Twoja perspektywa opiera się na
twoim doświadczeniu, to jednak nie sprawia, że jest słuszna w związku dwojga ludzi. Żeby zachować empatię w
stosunku do drugiej osoby, musisz wejść w jej rzeczywistość, a im lepiej ją znasz, tym łatwiej jest to zrobić. W
małżeństwach z długoletnim stażem często występuje coś w rodzaju telepatii. Empatia to umiejętność typowa dla
człowieka, jednak często nie korzystamy z niej wtedy, gdy byłaby najbardziej użyteczna. Umiejętność doceniania
punktu widzenia partnera nie dyskredytuje twojej perspektywy. Macie po prostu różne oglądy rzeczywistości. Nie
oznacza też, że jedynie twój punkt widzenia jest słuszny. Głos intelektu oferuje ci perspektywę niezależnego
obserwatora, z której możesz ocenić oba punkty widzenia oraz dostrzec ich podobieństwa i różnice. Z tego
miejsca możesz w pełni docenić swój związek.
Do omówionych trzech podstawowych pozycji dodalibyśmy jeszcze jedną. Koncentruje się ona na was jako parze
pozostającej w związku. Co jest dla was obojga ważne? Jak się ma do tego wasze nieporozumienie? Co jest
istotne dla was jako pary i na ile ważne jest w tym kontekście wasze nieporozumienie?
Umiejętność przeskakiwania w myślach między tymi trzema perspektywami doskonali się poprzez ćwiczenia.
Jeśli przejmujemy czyjeś zachowanie, doświadczamy jego wewnętrznego stanu. Dopasowanie pokazało nam, że
naśladując czyjąś mowę ciała, zaczynamy podobnie postrzegać świat, a to wywołuje określony rodzaj
zachowania.
Oto jak możesz to wypróbować. Jeśli partner zwykle siada tak samo na tym samym krześle, to pod jego
nieobecność usiądź na tym krześle w takiej samej pozycji. Przyzwyczajaj się do niej przez jakiś czas, poczekaj, aż
mięśnie poczują się w niej wygodnie, a następnie uświadom sobie swoje myśli i uczucia. Siedząc tak jak on,
zastanów się, jaki stan wewnętrzny wyzwala ta pozycja. Zauważ, o czym myślisz, jakie masz opinie, na co
patrzysz, w jakim jesteś nastroju, jaki masz pogląd na świat. To może się okazać zaskakujące.
Jeśli czytasz tę książkę wspólnie z partnerem, przespacerujcie się razem. Pójdźcie w jakieś miejsce, najlepiej
ustronne, aby uniknąć zażenowania. Jedno z was niech prowadzi, drugie daje się prowadzić. Zastanówcie się, jak
wasze zmysły reagują na to doświadczenie. Zauważ, jakie dochodzą do ciebie informacje i jak wpływają na twoje
poglądy na świat i wasz związek. Zamieńcie się rolami. Po powrocie do domu porozmawiajcie o swoich
doświadczeniach.
Oto dobre ćwiczenie, które pomoże ci lepiej zrozumieć wasz konflikt bądź nieporozumienie, kontrowersyjną lub
trudną sytuację, którą chciałbyś omówić z partnerem.
Usiądź i zastanów się, jak zamierzasz poprowadzić rozmowę, co chciałbyś osiągnąć, jak powiesz to, co chcesz,
oraz co powiesz bądź zrobisz, gdy to się nie uda.
99
Wstań, pomyśl o czymś innym, usiądź w innym miejscu i najlepiej jak potrafisz, stań się swoim partnerem. Siedź
tak, jak on by siedział. Pozwól sobie myśleć tak, jak podejrzewasz, że on by myślał, pamiętając, że stosowane
przez twój wewnętrzny głos zaimki „ja" bądź „mój" odnoszą się do twojego partnera. Będąc nim, zastanów się, co
chcesz zyskać dzięki tej rozmowie, jaką byś jej nadał strukturę i jak reagowałbyś na prawdziwego ciebie
siedzącego na drugim krześle. Podnieś się, stań się znowu sobą. Odejdź od krzeseł i przyjmij obiektywny punkt
widzenia. Znajdujesz się teraz poza waszym sporem. Wyobraź sobie te dwie postaci rozmawiające tam ze sobą.
Ujrzyj ich oczami swojej wyobraźni. Stwórz prawdopodobną rozmowę na podstawie tego, co już odkryłeś, siedząc
na dwóch krzesłach. W myślach lub na głos zastanów się, co się wydarzy między tymi niewidzialnymi osobami
siedzącymi przed tobą na krzesłach. Myśląc o nich, używaj ich imion.
Posiadając już informacje z tych trzech perspektyw, usiądź z powrotem na swoim krześle. Wróć do siebie. Na
podstawie wiedzy płynącej z pozostałych dwóch perspektyw dokonaj przeglądu swojego nastawienia do
zbliżającej się rozmowy. Być może zdarza ci się postępować według wcześniej ustalonego planu. To świetnie,
możesz to teraz zrobić z większą pewnością siebie. Częściej jednak będzie się zdarzać, że wprowadzisz do niego
pewne poprawki. Nawet niewielkie zmiany mogą mieć niezwykły wpływ na bieg wydarzeń.
RÓWNOWAŻENIE PUNKTÓW WIDZENIA
Bywa, że omawianych punktów widzenia nie można w pełni wykorzystać, bowiem znajdują się w potrzasku
ograniczających przekonań głosu uwarunkowanego. Perspektywa twojej pierwszej pozycji nie jest tak silna, jak
mogłaby być, a trzeciej — nie tak obiektywna, lecz uwikłana w sprzeczne emocje. Oto jak możesz je „oczyścić".
Dzięki temu ćwiczeniu odkryjesz też, jak postrzegasz różnice między tobą a partnerem. Teraz nie musisz chodzić
między krzesłami, wszystkiego możesz dokonać w wyobraźni.
Najpierw wróć myślą do problemu bądź nieporozumienia z partnerem. Zastanów się nad nim ze swojej
perspektywy.
• Co widzisz?
• Skąd patrzysz?
• Czy jesteś „w asocjacji", czyli patrząc własnymi oczami, widzisz to, co widziałbyś, będąc w tamtej sytuacji?
Dopilnuj, żebyś był „w asocjacji", patrz swoimi oczami, a nie spoglądaj na siebie z zewnątrz.
• Jaka jest twoja równowaga?
• Co słyszysz?
• Jakie słyszysz głosy i skąd one pochodzą?
• Jakie są w tobie uczucia i gdzie są zlokalizowane?
Wyobraź sobie jeszcze raz tę samą sytuację, ciągle patrząc własnymi oczami. Usłysz wyraźne głosy, poczuj, jak z
gardła wydostaje się twój głos. Opisz swoje uczucia z własnego punktu widzenia. Robiąc to, poczuj pełną
równowagę.
• Jak zmienia to twoje spojrzenie na sytuację?
• Czy czujesz się wygodniej?
Przejdź do trzeciej pozycji. Wyobraź sobie, że widzisz siebie i partnera. Popatrz na was, zaangażowanych w spór,
walczących. Zauważ, gdzie się znajduje twój naturalny punkt widzenia w tej pozycji.
• Nad czy pod wami?
• Bliżej któregoś z was?
Zrównoważ swoją pozycję, obserwując scenę z punktu tak samo oddalonego od was obojga, znajdującego się na
poziomie oczu. Dopilnuj, by obie wyobrażone postaci miały odpowiednią wielkość. Zauważ, czy jedna nie wydaje
się większa bądź masywniejsza. Jeśli tak jest, wprowadź takie zmiany, by osoby były jednakowe.
Pozostając w tej pozycji, usłysz swój głos i głos partnera, dochodzące z miejsc, gdzie się znajdują postaci. Usłysz
je własnymi uszami. To może się wydawać dziwne, lecz z naszego doświadczenia wynika, że wiele osób słyszy
głosy, które nie dobiegają od jakiejś konkretnej postaci, a jeszcze inne twierdzą, że głosy docierają do nich przez
czubek ich głowy.
100
Będąc w tej pozycji, opisz na własny użytek sytuację tak, jak ją widzisz. Pozwól, by z twego gardła wydostał się
wewnętrzny głos. Opisując sytuację, posługuj się zaimkami „on" i „ona". Zachowaj „ja" dla siebie jako
obserwatora.
Jeśli źle się czujesz w tej pozycji bądź uważasz, że jesteś mało pomysłowy, zdaj sobie sprawę, iż te uczucia nie
są twoje. W tym miejscu jesteś tylko obserwatorem. Uznaj je i oddaj osobie, do której należą. Poczuj, że jesteś w
równowadze, stoisz pewnie na obu nogach. Co nowego wnoszą te zmiany do twojego poglądu na
nieporozumienie?
To jest bardzo interesujące ćwiczenie, ponieważ udowadnia, że twoje postrzeganie może utrudniać bądź ułatwiać
rozwiązanie sytuacji.
Joseph 0'Connor: Pamiętam, jak stosowałem je w sporach z własną żoną. Wydawało się, że drepczemy w kółko i
nigdzie nie możemy dojść. Czułem się pod presją i, kiedy się kłóciliśmy, miałem wrażenie, że nie przedstawiam
najlepiej mojego punktu widzenia. W rezultacie krytykowałem pomysły mojej żony, zamiast przedstawiać swoje.
Kiedy wykonałem powyższe ćwiczenie, okazało się, że moja trzecia pozycja jest zupełnie niezrównoważona.
Przechylałem się na swoją stronę, ale, co było jeszcze bardziej interesujące, moja żona widziana oczami
wyobraźni była znacznie większa ode mnie! Nie dziwiłem się już, że trudno mi było wyłożyć mój punkt widzenia.
Zrównoważyłem pozycje, ustawiłem się w roli obserwatora pośrodku i nadałem nam obojgu naturalne rozmiary.
Gdy następnym razem wypłynął jakiś problem, czułem się znacznie lepiej, udało mi się zachować spokój i dobrze
przedstawić własny punkt widzenia. Jakkolwiek nie było między nami zgodności, to jednak postanowiliśmy, że
będziemy się spierać z pokojowym nastawieniem. Wyraźnie widzieliśmy dzielące nas różnice, nie pozwalając im
jednak tworzyć między nami przepaści; byłem znacznie bardziej zadowolony z tych efektów.
Kiedy już zrównoważyłeś trzy punkty widzenia, możesz za pomocą następnej procedury zbadać wszelkie
trudności między wami.
• Jak wygląda problem z twojego punktu widzenia?
• Co istotnego dla siebie usiłujesz osiągnąć?
• Jak opisałbyś postępowanie partnera? Wybierz określenie, które najlepiej oddaje, jak go postrzegasz w tej
sytuacji, na przykład: natarczywy, kłótliwy, emocjonalny, nietroskliwy.
Teraz przyjmij drugą pozycję. Udawaj, że jesteś partnerem.
• Jak widzi sytuację?
• Co ważnego dla siebie usiłuje osiągnąć?
• Jak opisałby twoje postępowanie? Wybierz określenie, które według niego najlepiej oddaje twoje zachowanie.
101
Przejdź do trzeciej pozycji. Wyobraź sobie, że widzisz siebie i partnera z obiektywnej, spokojnej perspektywy.
• Jaki jest wasz związek w tej sytuacji?
• Przywołaj na myśl dwa przymiotniki, którymi opisywałeś partnera i siebie. Jak mają się one do siebie?
• Czy uzupełniają się (na przykład im bardziej jedna osoba staje się natarczywa, tym bardziej druga się wycofuje
albo im bardziej jedna jest logiczna, tym bardziej druga emocjonalna)?
• Czy są takie same (na przykład im bardziej natarczywa jest jedna osoba, tym bardziej natarczywa druga albo im
bardziej racjonalna jedna, tym bardziej racjonalna druga)? Bez względu na ich relację, oba przymiotniki stanowią
dla siebie pożywkę, będą się nawzajem wywoływać.
Pozostając w trzeciej pozycji, zadaj sobie następujące pytania:
• Jaki udział mają wasze zachowania w podtrzymywaniu problemu?
• Gdybyście mieli zmienić wasze obecne postępowanie, jak musiałby się zmienić partner, żeby poradzić sobie z
twoim nowym zachowaniem?
• Jakie korzyści przyniosłaby tobie zmiana sytuacji?
• Czy te korzyści warte są wprowadzania zmian?
Umiejętność wyjścia poza sytuację jest kluczem do jej rozwiązania. Wiele sporów przypomina mecz tenisa; każdy
partner sądzi, że musi odbić piłkę, i obwinia drugiego o kiepski serw. Reakcja jednej osoby staje się dla drugiej
wyzwalaczem zachowania. Co więcej każdy oczekuje, że partner będzie się spierał w określony sposób, i
przyjmuje własne metody przeciwdziałania; tymczasem, jeśli spojrzeć na tę sytuację z zewnątrz, właśnie to
podtrzymuje spór. Na domiar złego o sytuacji nie można porozmawiać, ponieważ kiedy wojujący partnerzy
usiłują to zrobić, wpadają w tę samą pułapkę.
Aby dokonać jakiejkolwiek zmiany, musisz zrobić metaforyczny krok na zewnątrz sytuacji i zobaczyć, jak na
siebie reagujecie. Musisz ujrzeć relację, a nie tylko dwie osoby. Każde rozwiązanie musi pochodzić z punktu
widzenia „my", na przykład: „Zawsze, gdy rozmawiamy o tym problemie, zaczynamy się kłócić, co mi się nie
podoba. Co możemy zrobić, żeby tego zaprzestać?".
Twój partner może odpowiedzieć: „Nie kłócilibyśmy się, gdybyś nie był taki...". W takim momencie nie daj się
złapać. Istnieje pokusa, by powiedzieć: „Nie byłbym taki, gdybyś ty nie była...". Małżeństwa na całym świecie
prowadzą spory o jednakowej strukturze, a puste miejsca wypełniają według własnego uznania. Cechę, której
doświadczamy w związku, przypisujemy drugiej osobie. Tymczasem należy ona nie do tej osoby, lecz do
związku. Zatem mówimy „Jesteś apodyktyczny" zamiast „Według mojego doświadczenia jesteś apodyktyczny".
Nikt nie może być apodyktyczny w samotności. Tego rodzaju cechy, złe czy dobre, występują w związku. To
samo dotyczy narzekania, zarozumialstwa, wycofywania się, gniewu.
Zamiast się przywiązywać do swoich starych wzorców postępowania, możesz powiedzieć: „Dobrze, jak wolałbyś,
żebym zareagował?". To nie jest przyznanie się do błędu, lecz metoda badania sytuacji.
Przyjrzyj się waszej sytuacji.
• Jak wpływa na wasze bycie razem?
• Czy w rezultacie zbliżacie się, czy też oddalacie od siebie?
102
Przyjrzyj się także jej efektom na przestrzeni czasu.
• Gdyby ta sytuacja miała trwać, jaki mógłby być jej długofalowy efekt?
• Czy te kłótnie to preludium do zgody?
• Jak z biegiem czasu wpływają one na wasz związek?
• Gdyby ta sytuacja miała się przeciągać, czy wasz związek rozwinąłby się, czy też rozpadł?
Czy ta sytuacja narastała stopniowo, czy też wydarzyła się nagle?
Czy zgodziłbyś się na to, by trwać w tej samej sytuacji przez sześć
miesięcy? Przez trzy miesiące? Przez miesiąc?
Kiedy należałoby ją koniecznie zmienić?
Czy nie byłoby lepiej zrobić to wcześniej niż później?
Naucz mnie
Potraktuj to ćwiczenie jak zabawę. Najlepiej zrobić je z przyjacielem, ale za pierwszym razem możesz je wykonać
sam. To prosta i śmieszna metoda zmiany zachowania przeszkadzającego w związku, na którym ci zależy. Jeśli
w trakcie ćwiczenia zaczniesz się uśmiechać bądź mówić „to śmieszne", nie odrzucaj tego i zobacz, co się będzie
działo.
Wybierz zachowanie, które utrudnia twój związek bądź przeszkadza ci w stworzeniu takiego, jakiego pragniesz.
Być może wywołujesz kłótnie albo tracisz panowanie nad sobą z błahych powodów. Prawdopodobne też jest, że
opanowałeś do perfekcji sztukę wstydzenia się bądź stałeś się ekspertem od niechodzenia w miejsca, gdzie
mógłbyś znaleźć odpowiednie towarzystwo. Pamiętaj, to prawdziwa umiejętność. Robisz to łatwo i nawykowo.
Zainwestowałeś w to czas i wysiłek.
Wyobraź sobie, że stoi przed tobą grupa osób, które pragną się tego nauczyć.
Jeśli jesteś sam, w miarę możliwości odpowiadaj na głos. Dźwięk własnego głosu (a nie głosu wewnętrznego)
sprawia dużą różnicę.
Oto pytania:
• Czego nas nauczysz? Podaj krótki opis.
• Kiedy będziemy korzystać z tego zachowania?
— Inaczej mówiąc, jaka wskazówka wyzwala to zachowanie?
— Skąd wiadomo, kiedy je rozpocząć?
— Jakie typowe warunki muszą mu towarzyszyć?
• Wobec kogo będziemy się tak zachowywać?
— Czy wybierasz osoby, wobec których będziesz się tak zachowywać?
— Czy będziesz się tak zachowywać w stosunku do określonej klasy społecznej, konkretnych osób czy tylko
jednej osoby?
— Co kwalifikuje daną osobę do tego, byś się tak wobec niej zachowywał?
— Co ją dyskwalifikuje?
• Co osiągniemy, stosując to zachowanie?
— Jakie pozytywne wartości zyskamy? Coś w tym musi być, inaczej dlaczego mielibyśmy się tak zachowywać.
— Być może takie zachowanie przyniosło coś pożytecznego w przeszłości, może w dzieciństwie?
• Jaki jest koszt tego rodzaju zachowania?
103
— Co stracimy albo stratą czego będziemy ryzykować, jeśli się nauczymy tego zachowania?
• Jak często możemy oczekiwać sukcesów, stosując to zachowanie?
• Co inni najprawdopodobniej pomyślą, gdy będziemy się tak zachowywać?
• Jak możemy im dać znać, kiedy skończymy się tak zachowywać?
• Czy potrzebne jest nam jakieś szczególne przekonanie na temat siebie lub innych, aby się tak zachowywać?
• Skąd będziemy wiedzieć, kiedy zakończyć to zachowanie?
• Jakie będzie życie, gdy nie będziemy się już tak zachowywać?
Przejdź w myślach do przyszłości i wyobraź sobie życie bez tego zachowania. Usłysz głosy związane z nową sytuacją,
swój wewnętrzny głos, ponownie wyuczony głos uwarunkowany i werbalne reakcje zaangażowanych osób. Zobacz ich
reakcje fizyczne. Zauważ wszystkie uczucia związane ze zmianą.
To ćwiczenie się sprawdza dlatego, że każe ci myśleć o tym, co leży u podstaw zachowania. Ponadto możesz dzięki niemu
obiektywnie i z pewnego dystansu przyjrzeć się temu, co zrobiłeś. Ponieważ w tej sytuacji nie stanowi to części ciebie, nie musisz
się bronić. Prawdziwy sukces tego ćwiczenia polega na tym, że nie możesz już wrócić do starego zachowania bez poczucia
dyskomfortu. Jeszcze lepiej, gdy nie możesz do niego w ogóle powrócić.
Musisz to zachowanie czymś zastąpić. Natura nie znosi próżni, więc nie możemy z czegoś zrezygnować, nie proponując w zamian
niczego bardziej wartościowego, bardziej odpowiadającego temu, kim chcesz być. Oto jak można to znaleźć:
Usiądź wygodnie, maksymalnie się odpręż, spójrz w lewo w dół tak, jakbyś patrzył na podłogę pod lewą stopą, i
odpowiedz sobie na pytanie: „Co chcę robić inaczej?". Być może chcesz być w czymś lepszy albo zmienić zachowanie,
które nie przynosi ci korzyści w obecnym związku. Daj sobie czas na przemyślenia, poczekaj na odpowiedzi. Kiedy już
je poznasz, zapytaj: „Gdybym mógł to zrobić, jakby to wyglądało?". Zastanawiając się nad odpowiedzią popatrz w górę i
w prawo. Ujrzyj siebie tak, jakbyś był na ekranie kinowym, rozważając nowe zachowanie. Zauważ, czy zachodzą w
tobie jakieś fizyczne zmiany, gdy patrzysz na siebie. Czy zmienia się twój oddech? Zobacz w wyobraźni, czy twoje
nowe zachowanie wpływa na innych. Następnie wejdź w wyobrażonego siebie, tak byś nie był już obiektywnym
obserwatorem rzeczywistości, lecz jej częścią. Patrz własnymi oczami. Spójrz w dół i na prawo tak, jakbyś przyglądał
się obszarowi pod prawą stopą. Zauważ, jak się czujesz. Czy nowe zachowanie wydaje się tobie odpowiednie i
reprezentatywne dla ciebie?
Ruchy oczu pomagają, ponieważ nastawiają mózg w kierunku różnych rodzajów myślenia. Spoglądanie w górę
sprzyja wizualizacji, spoglądanie w dół ułatwia wewnętrzny dialog, natomiast w dół w prawą stronę sprawia, że
masz lepszy kontakt ze swoimi uczuciami.
Przejdź ten cykl trzech kroków przynajmniej trzy razy, zwracając uwagę na to, co się dzieje. Stopniowo proces
powinien przebiegać z coraz mniejszymi przeszkodami, będzie efektywniejszy. Wyobraź sobie teraz przyszłość z
nowym sobą. Zauważ reakcje innych.
Ciesz się różnicą.
104
ROZDZIAŁ
7
ODKRYWANIE SIEBIE
Im więcej siebie wnosisz do związku, tym bardziej jest on satysfakcjonujący. Stare powiedzenie: „Im więcej
dajesz, tym więcej dostajesz" choć banalne, jest jednak prawdziwe. Dobry związek oznacza, że głos genetyczny,
uwarunkowany i intelektualny są do siebie dopasowane. Ponadto, biorąc pod uwagę głos genetyczny, musisz
naprawdę kogoś lubić, żeby związek był trwały. Nie jest to potrzebne do tego, by z nim uprawiać seks. Zaufanie
buduje się w miarę upływu czasu; możesz komuś zaufać, gdy go sprawdzisz i stwierdzisz, że możesz na nim
polegać, że będąc z tobą nie zakłada maski. Są osoby, które stanowią świetne towarzystwo i można z nimi
nawiązać doskonały kontakt, lecz nie zdecydowałbyś się spędzać z nimi dużo czasu.
Stopniowe coraz większe angażowanie się w związek to jedna z dróg prowadzących do zaufania do drugiej osoby.
Dzieje się to dzięki odkrywaniu siebie — mówimy jej o sobie, o naszych myślach i lękach, nadziejach i
marzeniach, przeszłości i przyszłości. Odkrywanie siebie jest jedną z najefektywniejszych metod prowadzących
do powstania więzi. To opowiadanie drugiej osobie o tym, co jest dla nas prawdziwe, to dzielenie się z nią
naszymi myślami. Odsłaniając się przed partnerem, jednocześnie odkrywasz siebie dla siebie. Im więcej o sobie
wiesz, tym lepiej rozumiesz siebie i swoje pragnienia, tym bardziej zadowalający może być związek. Uczciwość
wyklucza wątpliwości i czytanie w myślach. Odkrywanie siebie to dowód, że kończysz z chowaniem się i ufasz
drugiej osobie. Ufasz także sobie, że będziesz umiał się odsłaniać. Dzięki temu oboje uznajecie, że w niektórych
kwestiach się zgadzacie, w innych różnicie, że niekiedy dopełniacie się, a kiedy indziej znów ścieracie.
Joseph O'Connor: Pamiętam, jak spacerowaliśmy z moją przyszłą żoną po wzgórzach Spetse, jednej z greckich
wysp. Spetse jest bardzo zielona, niewielka, wszystkie atrakcje turystyczne są zlokalizowane na wybrzeżu, a
pośrodku wyspy wznosi się gęsto zalesione wzgórze. Od jednego końca wyspy do drugiego można łatwo przejść
w jeden dzień. Pewnego dnia zrobiliśmy sobie taki właśnie spacer, rozmawiając przez cały czas o naszym życiu,
przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Było to doświadczenie niezwykłego uwolnienia, przypominało trochę
układanie puzzli. Rozmawiając o swoim życiu z zaufaną osobą, zobaczyłem wyraźniej jego kształt.
Z kolei słuchając opowieści o jej życiu, potrafiłem ją lepiej zrozumieć.
Odkrywanie siebie zawsze jest pod twoją kontrolą, możesz powiedzieć tyle, ile chcesz. Nie twierdzimy, że należy
mówić partnerowi wszystko o sobie. Byłoby to ryzykowne. Każdy z nas ma myśli, którymi nie dzieli się z innymi,
wspomnienia zachowań, których wolałby nie pamiętać. Nie proponujemy żadnej sesji psychologicznego
oczyszczania dusz. Jest to raczej zaproszenie przyjaciela na bogaty i zadowalający posiłek, do którego
przyrządzenia wykorzystałeś wiele składników, choć nie wszystkie, które znalazłeś w lodówce. Niektóre produkty
powinny pozostać w opakowaniach bądź należy je przeznaczyć do kosza. Inne są już dawno przeterminowane.
Odkrywanie siebie nie polega także na zrzucaniu na czyjeś barki własnych problemów. Bywają osoby, które
uważają, że zwierzając się ze swoich błędów partnerowi, pozbywają się problemu, który teraz znajduje się już w
posiadaniu kogoś innego.
Wszyscy mamy jakieś sekrety, zrobiliśmy coś, czego się wstydzimy, posiadamy uczucia, których wolelibyśmy nie
posiadać, rzeczy, które nie pasują według nas do naszej tożsamości. O niektórych możesz z biegiem czasu
opowiedzieć partnerowi, o innych raczej nie.
105
Kiedy otwierasz się na drugą osobę, która cię słucha bez oceniania, dzieje się coś wspaniałego. Jesteś
akceptowany. Wtedy możesz bardziej zaakceptować siebie; stajesz się bardziej sobą i możesz więcej dawać.
Głos uwarunkowany obejmuje wiele przekonań na temat tego, co jest złe i wstydliwe. Ponieważ zawstydzanie to
powszechnie stosowana metoda wychowawcza w kulturze zachodnioeuropejskiej, często dorastamy w
przekonaniu, że musimy się wstydzić wielu rzeczy. Im bardziej dzielisz się z innymi, tym wyraźniej dostrzegasz,
że nie musisz się aż tak wstydzić. Znajdując akceptację drugiej osoby, możemy sami siebie zaakceptować, co jest
bardzo zdrowym zjawiskiem.
Poznając kogoś, zaczynasz lepiej poznawać siebie, zdajesz sobie sprawę, że jesteście dwojgiem ludzi niosących
bagaż swojej przeszłości, zmierzających wspólnie w przyszłość, pomagających sobie najlepiej, jak można.
Odkrywanie siebie nie jest oczywiście jedyną drogą do samoakceptacji, ale jest efektywne i szybkie.
Niektórzy potrafią się zakochać przez Internet, nie widząc drugiej osoby. Zdarza się nawet, że po pierwszym
„prawdziwym" spotkaniu postanawiają ze sobą zostać. Do swoich internetowych przyjaciół piszemy o naszych
poglądach i tajemnicach. Komputer przyjmuje wszystko — nie zachłystuje się ani nie załamuje na skutek twoich
informacji. Jednym z powodów, dla których zakochujemy się w kimś, kogo wcześniej nie spotkaliśmy osobiście,
jest to, że uczciwość, otwartość i intymność, którą powierzamy naszemu komputerowi, może zrodzić uczucie do
osoby z drugiego końca świata, której w innej sytuacji nigdy byśmy nie poznali.
Odkrywanie siebie częściowo wyjaśnia, jak z przyjaciół można się stać kochankami. Osoby, których początkowo
nic nie łączy na poziomie fizycznym, mogą się z czasem do siebie zbliżyć poprzez rozmowy odsłaniające ich
prawdziwe ,ja". W przyjaźni rzadko ma się do czynienia z potrzebami wywierania wrażenia, udawania czy
prezentowania siebie, mającymi na celu zwrócenie na siebie uwagi osoby przeciwnej płci. Najważniejsze są w
niej prawdziwe rozmowy o przekonaniach i wartościach. Tak powstaje zauroczenie.
W tej książce sami stosujemy odkrywanie siebie, żeby pokazać, na jakiej zasadzie ono działa. Mamy nadzieję, że
poznałeś nas trochę poprzez cytowane tu historie. Nie pozostaliśmy kompletnie anonimowi i nie oczekiwaliśmy,
że będziesz szczegółowo badał swoje związki, podczas gdy my pozostaniemy w cieniu.
Odkrywanie siebie jest efektywne, ale może być niebezpieczne. Ostrożnie wybieraj osoby, przed którymi chcesz
się otworzyć. Na zaufanie trzeba zapracować, co może trochę potrwać — stracić je można w ciągu jednej chwili.
Nikt nie wie, jak długo powinno się budować zaufanie. Wymieniacie informację za informacją, w wyniku czego
powstają w tobie sygnały mówiące o tym, co jest właściwe. Bądź ostrożny. Uczciwość i odkrywanie siebie to
dwie najskuteczniejsze siły działające w związku, lecz znajdą się tacy, którzy będą chcieli je zabrać, nie dając nic
w zamian, bądź spróbują zdradzić twoje zaufanie.
Oto ćwiczenie, które pokaże, jak za pomocą trzech głosów można zanalizować odkrywanie siebie. Najlepiej
wykonać je z partnerem, lecz możesz je zrobić także sam, odkrywając kilka informacji na swój temat.
Jeśli przechodzisz przez ten proces z partnerem, nie spiesz się. Prawdopodobnie nie uda się wam ukończyć
ćwiczenia za pierwszym podejściem. Być może zrobicie sobie przerwą na zastanowienie, która potrwa nawet
kilka dni. Każdy etap tego procesu może poprowadzić wasz związek w innym kierunku. Na początku może was
trochę oddalić, a potem znowu zbliżyć. Przygotuj się, że nie zawsze jest dobry czas na to, byście z partnerem
przechodzili ten proces. Nie czujcie się w obowiązku odpowiadać na każde pytanie.
To ćwiczenie nie powinno mieć charakteru terapeutycznego. Jeśli są między wami jakieś poważne problemy,
najlepiej będzie zacząć od ich rozwiązania. Odkrywanie siebie jest środkiem do pełnego poznania drugiej osoby
oraz budowania na istniejącym dobrym związku.
106
Kolejno przechodźcie stopniowo przez ten proces. Najpierw jedna osoba odpowiada na wszystkie pytania, potem
druga podaje swój opis siebie. Następnie podzielcie się swoimi reakcjami. W trakcie rozmowy bądźcie „tu i
teraz", przygotujcie się jednak do oderwania się od siebie, do stanięcia „poza rozmową" i mówienia o swoich
odkryciach jak najbardziej obiektywnie. Mogą się nasilić emocje. Zauważcie je, pozwólcie im wygasnąć i
zastanówcie się, czy chcecie kontynuować. Pytania i ich kolejność to jedynie nasza propozycja, wydaje się nam,
że stanowią one dobrą podstawę do odkrywania samego siebie. Możecie zrezygnować z wielu pytań i wprowadzić
w ich miejsce własne.
Zdarzy się, że głos genetyczny i uwarunkowany połączą się i skomplikują proces. Nie ma w tym nic złego. Wielu
z nas nosi w sobie przekonanie, że jesteśmy maszynami zaprogramowanymi genetycznie, od których nic nie
zależy, które nie mogą dokonywać wyborów. Świadomość nachodzenia na siebie obu tych głosów przydaje się do
tego, by pokazać, że żadne nasze postępowanie w związku nie jest zupełnie instynktowne i absolutnie poza naszą
kontrolą.
Omówimy trzy głosy, rozpoczynając od genetycznego, przechodząc przez uwarunkowany i kończąc na
intelektualnym. Kolejność tę stosujemy dlatego, że przychodzimy na świat z naszymi genami, później jesteśmy
warunkowani, a następnie, dzięki doświadczeniom życiowym, powstaje w nas obiektywny i zdroworozsądkowy
głos naszego intelektu.
Niedokończenie ćwiczenia nie jest sygnałem porażki bądź złego związku, podobnie jak nie jest nim także decyzja,
żeby tego ćwiczenia nie rozpocząć. Bądź świadom granic swoich i partnera i ich nie przekraczaj.
Najpierw kilka wskazówek:
Jeśli robicie to ćwiczenie wspólnie, zastanówcie się, które z was będzie się dobrze czuło, wykonując je jako
pierwsze. Jeśli jesteś to ty, podaj swój punkt widzenia. Następnie posłuchaj, co ma do powiedzenia twój partner,
jeżeli chce zareagować jeszcze przed wykonaniem ćwiczenia. Niedopuszczalne jest krytykowanie mówiącego
partnera. Wszystkie komentarze powinny się odnosić do wypowiadającej je osoby i do niej należeć: „Myślę...",
„Czuję..." albo „Uważam...". Żadnych ocen. Żadnych kłótni. Mówisz to, co uważasz za prawdę, i słyszysz to, co
twój partner uważa za prawdę.
Głos genetyczny
Atrakcyjność fizyczna
Pierwsze pytanie jest proste:
• Jakie elementy wyglądu cię podniecają?
Każdy partner opisuje, jakie elementy wyglądu u płci przeciwnej go pociągają bądź podniecają: zaokrąglenia,
mięśnie, oczy lub włosy.
Być może oddziałuje na ciebie jakiś rodzaj karnacji. Może wzrost lub budowa ciała. Może duży biust lub małe
pośladki — bądź szczery.
W trakcie tego ćwiczenia być może uświadomisz sobie działanie pozostałych głosów. Czy czujesz, że upodobanie
do dużego biustu jest nie do przyjęcia? Czy najpierw odzywa się u ciebie głos genetyczny, a następnie do akcji
wkraczają twoje uwarunkowania i intelekt, pokazując ci, jak prawdopodobnie będzie wyglądać związek z osobą
posiadającą takie cechy? Może głos genetyczny odgrywa główną rolę?
Czy wszyscy twoi dotychczasowi partnerzy posiadali wymienione przez ciebie cechy? Czy pozostałe głosy
musiały czekać aż do chwili, gdy przespałeś się z partnerem? Czy uważasz, że ten głos jest najważniejszy?
107
Gdy po osiągnięciu satysfakcji fizycznej stwierdzasz, że właściwie nic cię nie wiąże z drugą osobą, wówczas
prawdopodobnie jesteście do siebie dopasowani tylko pod względem fizycznym. Nie ma w tym nic złego, pod
warunkiem że odpowiada to wam obojgu. Niemniej problemy pojawią się wtedy, gdy wiek i grawitacja odcisną
swe piętno na pociągających was cechach fizycznych.
Zachowaj spokój bez względu na to, co usłyszysz, nawet jeśli partner mówi o cechach, których według siebie nie
posiadasz. Jest to szczególnie ważne wtedy, gdy jedno z was zmieniło wygląd bądź przybrało na wadze. Dzięki
tej części ćwiczenia macie się lepiej rozumieć i poszukać innych możliwości jeszcze większego zauroczenia sobą,
a nie znaleźć kij, którym będziecie się wzajemnie okładać. Wygląd zewnętrzny jest ważny, lecz stanowi tylko
część relacji. Poza tym piękno znajduje się w oku patrzącego. Jeśli partner podaje cechy, których, jak sądzisz, nie
posiadasz, możliwe, że jednak je u ciebie widzi.
Może się zdarzyć, że partner dokładnie odpowiada twoim kryteriom wyglądu zewnętrznego. W takim wypadku
głos genetyczny jest silny i zwracasz na niego uwagę. To jest doskonała sytuacja, pod warunkiem że jesteście
dopasowani pod innymi względami. Jeśli uważasz, że partner niemal zupełnie nie pasuje do żadnej z podanych
przez ciebie cech, oznacza to, że twój głos genetyczny jest słaby i zagłuszają go pozostałe głosy.
W trakcie związku zmienia się nasz wygląd. Codziennie spoglądając w lustro, nie zauważamy drobnych zmian,
które kumulują się i wywołują w nas wstrząs wtedy, gdy porównujemy siebie do osoby na fotografii sprzed lat.
Stojąc przed lustrem, zadajemy sobie pytania: „Co się tutaj stało?" „Kiedy?". Nie zauważyliśmy tego, lecz powoli
i nieubłaganie mijające lata odcisnęły piętno na tym, co tak bardzo kocha głos genetyczny.
Problem w tym, że głos genetyczny nie jest aktualizowany. Niezależnie od naszego wieku faworyzuje
młodzieńcze krągłości, ładną cerę, błyszczące włosy, wszystkie oznaki zdrowia, którymi ewolucja czyni nas
wzajemnie atrakcyjnymi. Zazwyczaj mężczyznom trudniej jest się uporać z tym problemem. Ich głos genetyczny
jest silniejszy. Mówiąc ogólnie, zwracają większą uwagę na wygląd zewnętrzny niż kobiety i natychmiast pociąga
ich fizyczne piękno. Starzejemy się, lecz głos genetyczny ciągle przekazuje nam ten sam komunikat: iść za
młodością, za pięknem, za zdrowiem. Zatem widzimy mężczyzn uganiających się za kobietami, które mogłyby
być ich córkami, podczas gdy ich koledzy, w zależności od biegu wypadków, śmieją się z nich bądź im
zazdroszczą. Mają nastawienie ambiwalentne: z jednej strony chcą, żeby się im udało (wtedy w nich również
budzi się nadzieja), a z drugiej — żeby ponieśli klęskę (nie będzie im czego zazdrościć). W chwili gdy to
piszemy, kina wyświetlają wiele filmów, w których główny bohater jest znacznie starszy od głównej bohaterki, co
jednak nie przeszkadza im się w sobie zakochać. Ewolucyjna projekcja męskich marzeń. Takie związki mogą
przetrwać, ale nie zdarza się to zbyt często. Małżonków musi łączyć coś jeszcze. Jednym z wyzwań wieku jest
edukowanie głosu genetycznego, prowadzące do tego, że choć będziemy doceniać piękno fizyczne, to jednak nie
będzie ono miało tak magnetycznego oddziaływania, jak w czasach młodości.
To ćwiczenie może także stanowić motywację do tego, by dbać o zdrowie, stopniowo bowiem nieświadomie
pozwalamy uciec naszej atrakcyjności. Robin Prior: Kiedy zrobiłem to ćwiczenie z żoną, zyskałem ostateczną
motywację do tego, by zacząć ćwiczyć i wprowadzić dietę.
Preferencje seksualne
Na tym etapie ćwiczenia bądź szczery co do oczekiwanej przez ciebie aktywności seksualnej, jej form, długości
gry wstępnej, która cię najskuteczniej pobudza, oraz rodzajów aktywności, które najbardziej lubisz. Tutaj można
poczuć obecność głosu uwarunkowanego. Seks ma charakter biologiczny, lecz wychowanie i warunkowanie
społeczne wpływają na to, jakie jego formy lubimy i czy uważamy, że są do zaakceptowania.
108
Istnieją osoby, które są przekonane, że mają niezwykle wysoki poziom popędu płciowego oraz dużą potrzebę
aktywności seksualnej i że jest to część ich fizycznego ,ja". W wypadku niektórych jest to prawda, u innych
wywołane jest to zwątpieniem w siebie i niską samooceną; duża aktywność seksualna to ich sposób na
podbudowanie poczucia siebie. Kiedy aktywność seksualna służy podniesieniu samooceny, życie staje się
zdominowane przez seks. Jest on wtedy nałogiem, a nałóg to sposób chronienia się przed zagrożeniem.
Wystarczy zaobserwować reakcję człowieka na sytuację, w której zabrania mu się jego typowych form i
częstotliwości aktywności seksualnej. Jeśli odczuwa frustrację, prawidłowy objaw; jeśli jednak jest to niepokój,
znaczy to, że mamy do czynienia z czymś więcej. Niepokój to sygnał, że odczuwasz zagrożenie. Być może
zagrożona jest twoja samoocena.
Podczas tego ćwiczenia może się okazać, że twój partner pragnie takich zachowań seksualnych, jakich ty nie
akceptujesz. To, czego chce, może być niewygodne, niebezpieczne bądź karalne. Może też chcieć czegoś, co gasi
twoje pożądanie. To bardzo trudny obszar. Jeśli jednak wasz związek jest silny, możecie się przystosować do
siebie poprzez fantazje. Nie zmuszaj się do niczego, z czym się nie zgadzasz, co jest dla ciebie niewygodne, i nie
oczekuj tego od partnera.
Jak przyciągasz potencjalnego partnera
Tę część możesz wykonać sam. • Jak zwykle przyciągasz partnerów?
Zazwyczaj przyciągamy partnerów tak samo, jak ich potem przy sobie zatrzymujemy. Kontynuujemy te
zachowania, które przynoszą dobre rezultaty. Na przykład jeśli mężczyzna przyciąga kobietę poprzez swój
wygląd, siłę, pozycję czy dominację, prawdopodobnie tak samo będzie podtrzymywał relację później. Dla kobiety
te cechy mogą w danej chwili być atrakcyjne, lecz logika być może podpowie jej, żeby nie spędzić zbyt wiele
czasu z tym człowiekiem. Podobnie dla mężczyzny kobieta promieniująca seksem jest początkowo urzekająca,
lecz niekoniecznie musi to być to, czego szuka u swej stałej partnerki (przy założeniu, że pragnie trwałego
związku).
Mężczyźni często przyciągają kobiety tym, że dają im ochronę. Męska potrzeba ochraniania i kobieca potrzeba
bycia ochranianą ciągle są jeszcze żywe w wielu małżeństwach. Bywają mężowie, którzy lubią, gdy ich żony są
od nich uzależnione. Są kobiety, które lubią, gdy się nimi ktoś opiekuje. Zdarza się, że asertywne i
samowystarczalne kobiety onieśmielają mężczyzn. Bywa, że kobiety nie znoszą mężczyzn, którzy nie walczą
twardo o swoje. Niektóre z tych postaw są wrodzone, choć większość jest uwarunkowana, utrwalona i
przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Warto porozmawiać z partnerem o swojej potrzebie ochraniania bądź bycia ochranianym. Może ona na przykład
kierować wyborem partnera o określonym wzroście. Zauroczenie niskich kobiet wysokimi mężczyznami jest dość
powszechne. Może też wpływać na to, ile kontroli według kobiety ma mieć mężczyzna oraz jak bardzo uległa
według mężczyzny ma być kobieta. Przy braku dostatecznej ostrożności ochrona i kontrola mogą się zamienić w
posiadanie i dominację — to, co kiedyś było źródłem dobrego samopoczucia, teraz może przytłaczać i ograniczać.
Głos uwarunkowany
Nastawienie do płci przeciwnej
Co myślisz o płci przeciwnej?
Jakie masz wobec niej nastawienie i oczekiwania?
Oto kilka pytań, które pomogą ci zbadać ten obszar:
• Jakimi zadaniami zajmujesz się w związku?
• Czy jesteś z tego zadowolony?
• Czy uważasz, że powinieneś się nimi zajmować?
• Czy sądzisz, że powinieneś się zajmować innymi zadaniami (które nie należą do twoich obowiązków), i czy
czujesz się z tym niedobrze?
W czym są, według ciebie, dobre kobiety? W czym są, według ciebie, dobrzy mężczyźni?
109
W ujęciu tradycyjnym kobiety to płeć słabsza pod względem siły mięśni, a do niedawna także pod względem
władzy i wpływów. Mężczyźni i kobiety posiadający władzę dążą do jej utrzymania. Czy nie sądzisz, że rząd
demokratyczny funkcjonowałby na sprawiedliwszych zasadach, gdyby jego członkowie reprezentowali grupy
płciowe, wiekowe, rasowe i religijne, do których sami należą?
Być może zauważasz, że twoje nastawienie uwidacznia się w pracy. Robin Prior: Nie mam żadnych problemów z
tym, by kobieta była moją zwierzchniczką bądź pracownicą. Niemniej jako czterolatek wolałem razem z moimi
rówieśnikami wyśmiewać się z dziewczynek w mojej klasie. Wtedy byłem przekonany, że chłopcom i
dziewczynkom są przypisane odmienne zajęcia. To przekonanie wzmacniała we mnie moja matka. Trzymała
mnie z daleka od obowiązków domowych i czyniła z nich powinność mojej siostry. Pamiętam, jak zatrudniałem
kiedyś do tych samych zadań mężczyznę i kobietę i wiedziałem, że mam prawo dać im różne pensje. W końcu
zacząłem wykorzystywać mój intelekt. Zauważyłem, że w wielu wypadkach kobiety lepiej sobie radzą z realizacją
zadań. Widziałem, jak łatwo rządy zdominowane przez mężczyzn uciekały się do konfliktu jako formy
rozwiązania nieporozumienia. Męska dominacja zazwyczaj prowadzi do braku równowagi i współczucia, do
mniejszego zważania na jednostkę. To kultura mięśni, w której słabsi stają pod ścianą, przekonani, że na to
zasłużyli, gdyż w jakimś stopniu są winni swojej słabości. Takie nastawienie można na mniejszą skalę spotkać
także w środowisku pracy.
Jeśli jesteś mężczyzną, warto byś się zastanowił, jakie są twoje głęboko zakorzenione zasady dotyczące ról
męskich i kobiecych. Następnie możesz postanowić, by je zmienić bądź kontrolować. Jeśli jesteś kobietą, warto
byś sobie uświadomiła, czego oczekujesz od mężczyzn i czego każe ci oczekiwać od nich twoje doświadczenie.
Nastawienie wobec płci przeciwnej to wynik skomplikowanej mieszanki różnic ewolucyjnych, norm społecznych,
czynników historycznych i środowiska rodzinnego, wpływającej na społecznie uwarunkowany aspekt związków.
Często dowiadujemy się czegoś o pochodzeniu i wychowaniu partnera, poznając jego rodziców i rodzeństwo,
odwiedzając jego dom. Ważne są także rozmowy o jego dzieciństwie, co było w nim dobrego, co złego. Jeśli nie
poznałeś osobiście rodziców partnera, warto się dowiedzieć, jakie ma zdanie na temat ich przekonań i wartości.
Dobrze jest też porozmawiać o tym, jak przekonania i wartości innych osób wpływają na ciebie. Wiele lat temu
szkolny doradca zawodowy wykpił mnie podczas naszej rozmowy. Ponieważ byłem wysportowany i dobrze
zbudowany, stwierdził, że powinienem zostać policjantem. Po chwili wahania powiedziałem, że chciałbym robić
coś bardziej kreatywnego. Roześmiał się i zajrzał w moje papiery. Przeczytał, że jestem dobry z zajęć
plastycznych i rysunku technicznego i, pomimo moich protestów, zorganizował rozmowę kwalifikacyjną w biurze
kreślarskim. Dostałem pracę. Nauczyłem się kreślić projekty systemów drenażowych. Czułem się jak bohater
Procesu Kafki. Byłem jedynym człowiekiem przy zdrowych zmysłach w grupie osób oczarowanych prostymi
liniami, przepływem wody i utylizacją śmieci. Nie wiem, kiedy zacząłem podejrzewać, że być może to jednak ja
jestem szalony.
Rozumienie naturalnych talentów partnera niezmiernie pomaga mu żyć takim życiem, jakiego pragnie. To, co robi
dla dobra relacji, może nie wyrażać jego prawdziwego „ja", w związku z czym będziesz to bardziej doceniać. Jeśli
życie wymaga od was robienia tego, czego nie lubicie, co wam nie odpowiada, to ważne jest, by partner dostrzegł
wasze poświęcenie. Istotne jest też to, byście oboje pracowali nad stworzeniem równowagi między tym, co
robicie, a tym, co chcecie robić.
110
Oczekiwania odnośnie do roli partnera w życiu, w pracy i w domu
Na tym etapie możesz odczuwać pokusę wyrażenia logicznego i zdroworozsądkowo punktu widzenia. Będziesz
mógł to zrobić później. Teraz masz szansę powiedzieć, w co każe ci wierzyć głos uwarunkowany na temat roli
twojego partnera oraz tego, w czym powinien on być dobry.
Robin Prior: Pamiętam, jak na początku naszego małżeństwa moja żona usiłowała mnie zmusić do malowania i
tapetowania. Jej ojciec lubił te prace i był w nich ekspertem, natomiast ja tego nienawidziłem. Po kilku minutach
trzymania pędzla w dłoni byłem już okropnie znudzony i wolałbym raczej iść do więzienia, niż zarabiać na życie
jako tapeciarz. Niemniej, żeby zaprowadzić pokój i sprawić żonie przyjemność, zgodziłem się wytapetować
kuchnię. Dopiero później mój przyjaciel, biegły w pracach typu „zrób to sam", stwierdził, że kładąc tapetę pod
gniazdkiem elektrycznym zasilającym naszą kuchenkę, byłem bliski śmierci wskutek porażenia prądem. Kierując
się logicznymi przesłankami, uzgodniliśmy wtedy z żoną, że kiedy będziemy potrzebować usług „zrób to sam",
zatrudnimy kogoś, kto ma do tego odpowiednie przygotowanie.
Podobnie było ze mną. Ponieważ moja dumna ze swego domu matka ponad wszystko uwielbiała gotować, do dziś
trudno mi uruchomić swój intelekt i nie odczuwać zaskoczenia na myśl, że dla mojej żony gotowanie nie jest
źródłem podobnej satysfakcji.
Uświadomienie sobie uwarunkowanych oczekiwań wobec roli płci przeciwnej (w domu i w pracy) to pierwszy
krok prowadzący do realistycznego stwierdzenia, w czym jesteście oboje dobrzy i co jest dla was najlepsze.
Dom rodzinny
W tym momencie możesz porozmawiać o tym, czy partner pasowałby do twojego rodzinnego domu. Być może
wiesz już, w jakim stopniu pasuje on do twojej rodziny teraz. Opisz, dlaczego pasowałby bądź nie do twojego
domu, gdy byłeś dzieckiem. Ta część ćwiczenia pokaże, czy pociąga cię ktoś podobny do ciebie, czy też szukasz
osoby, która skompensowałaby to, czego ci brakuje.
Preferencje i zahamowania seksualne
Niekiedy głos uwarunkowany krzyczy głośniej niż genetyczny. W kwestiach dotyczących związku instynkt może
coś nam podpowiadać,
podczas gdy uwarunkowania powstrzymują przed tym nasze ciało. Pod wieloma względami jest to dobre,
ponieważ brak kontroli pociąga za sobą fizyczne i emocjonalne zagrożenia. Trudności pojawiają się wtedy, gdy
głos intelektu zachęca, by iść za głosem instynktu, a sprzeciwia się temu głos uwarunkowany. Jeśli warunkowanie
pochodzi od rodziców, trudno będzie ci uprawiać seks w ulubionej formie z nimi metaforycznie zaglądającymi ci
przez ramię.
Na tym etapie ważna jest dyskusja prowadząca do odkrycia, na jaką ilość i formę aktywności seksualnej zezwala
ci głos uwarunkowany. Warunkowanie, które utrudnia genetyczne dopasowanie seksualne partnerów, może
doprowadzić ich do frustracji. Otwarta rozmowa pomoże określić ograniczające was przekonania i wartości
dotyczące aktywności seksualnej.
Rozmowa poprzez poziomy
Teraz możesz porozmawiać o poczuciu siebie.
Jak postrzegasz siebie?
Jaką jesteś osobą? Powiedz to partnerowi jednym zdaniem, na przykład:
• Jestem troskliwy...
• Jestem kimś, kto zawsze osiąga to, do czego zmierza...
111
• Jestem hojny...
Opowiedz partnerowi o jakimś typowym dla ciebie wydarzeniu z twojego życia. Gdybyś mógł wybrać jedną bądź
dwie sytuacje, które naprawdę pokazują, jaki jesteś, co by to było?
Opowiedz partnerowi o jednej bądź dwóch opisujących cię chwilach z twojego życia.
• Jakie wydarzenia wywarły na tobie głęboki wpływ?
• Czy była to osoba? Nieszczęście? Tragedia? Cudowne przeżycie?
• Jakie doświadczenia życiowe w największym stopniu wpłynęły na obecny kształt twojej osoby?
Opowiedz partnerowi o tym, co jest dla ciebie ważne. • Co cenisz w związku?
Być może pracowałeś już nad przekonaniami i wartościami (zob. s. 83-99). Teraz nadszedł odpowiedni czas, by
podzielić się tym z partnerem.
Głos intelektu
W tej chwili możesz omówić to, co zaobserwowałeś, że jest prawdziwe i ważne w związkach, w odróżnieniu od
twoich pragnień bądź wpojonych przekonań i wartości.
Być może chcesz osiągnąć kilka celów, zanim poświęcisz się związkowi. Chociaż nawet pieniądze mogą się tobie
nie wydawać najistotniejsze, to jednak zauważyłeś, że trudności finansowe utrudniają życie. Stąd też chcesz
sobie zapewnić poczucie materialnego bezpieczeństwa, nim zaczniesz się zastanawiać nad związkiem.
To dobry moment, by porozmawiać o swoich życiowych oczekiwaniach. Warto się tym podzielić, bowiem
całkowicie odmienne ambicje mogą wbić między was klin. Możecie porozmawiać o tym, czego pragniecie jako
osoby i jako związek.
Bądź realistą, co nie znaczy, że nie masz być ambitny. Nie ma nic złego w celach, oczekiwaniach i marzeniach,
jeśli są one źródłem zadowolenia. Marzenia i popędy, które przynoszą smutek, są nierealne od chwili powstania.
Robin Prior: Brałem kiedyś udział w seminarium, którego główne przesłanie brzmiało: każdy może osiągnąć
wszystko, jeśli tylko tego dostatecznie mocno pragnie. Było to dobre i pozytywne, niemniej czułem, że obiecuję
coś, czego nie można zrealizować. Obawiałem się o tych ludzi, którzy pełni entuzjazmu wyjdą z seminarium i
doświadczą podwójnej osobistej porażki, gdy nie osiągną tego, co —jak im mówiono — powinni.
Kiedy prowadzący po raz dwudziesty powtórzył, że możemy osiągnąć absolutnie wszystko, zapytałem go, czy
potrafi stworzyć zagadkę, której nie będzie mógł rozwiązać. Był zakłopotany, uciekł oczami.
— Dlaczego pan mnie o to pyta?
— Ponieważ powiedział pan, że każdy może wszystko osiągnąć.
— Cóż, wszystko zależy... — rozpoczął.
— Dziękuję — odpowiedziałem i usiadłem. — To wszystko, co chciałem wiedzieć.
CZYM JEST MIŁOŚĆ?
Na próbach zdefiniowania miłości zbudowano cały przemysł. Miliony słów na kartkach walentynkowych usiłują
przekazać jej znaczenie. Jednak miłość to nie kartka, lecz myśl o tym, by ją wysłać.
Kiedyś pojawiła się nie kończąca się seria rysunków, w której codziennie do słów „Miłość to..." dodawano jedną
definicję. Książka i film Love Story osiągają swój punkt kulminacyjny w momencie, gdy pada stwierdzenie: „Kto
kocha, nie musi mówić, że mu przykro". Mamy wrażenie, że każdego, kto potraktował to dosłownie, spotkała
przykra niespodzianka. W trakcie badań pytaliśmy wielu naszych przyjaciół o to, czym jest miłość. Tym, którzy
odpowiedzieli, zajęło to mnóstwo czasu. Wielu było zakłopotanych, zachłysnęło się kawą, poczuło się
niewygodnie. To trudne pytanie i trochę nie fair, ponieważ miłość to nie jedna rzecz. To coś, czego doświadczasz,
a nie określasz.
112
Nie ma właściwej odpowiedzi, to nie jest pytanie egzaminacyjne, aczkolwiek w pewien sposób można by je tak
określić. Jest tak dlatego, że twoja definicja miłości, jakkolwiek nie powie nam dużo na temat najbardziej
złożonego ludzkiego uczucia, to ujawni wiele informacji o tobie. Być może z myślą o zwięzłości wypowiedziałeś
zdanie, które podsumowuje znaczenie miłości na całe życie. Nam się to nie udało.
Dlaczego trudno jest zdefiniować miłość? Każdy z nas dość precyzyjnie mógłby opisać nienawiść, niechęć lub odrazę.
Gdyby miłość można było łatwo opisać, nie powstałoby tyle piosenek. Wielcy poeci nigdy nie chwyciliby za pióro. Nie
nakręcono by wielu filmów. Jeden z powodów, dla których tak trudno jest ją określić, to nadużywanie tego słowa. Kochamy
naszego partnera, dzieci, rodziców, przyjaciół, szarlotkę, ulubioną muzykę. Rozciągamy to słowo tak bardzo, że staje się
powszednie i bezbarwne.
Miłość dla różnych osób, w różnym czasie i na różnych etapach związku oznacza coś innego. Na początku, kiedy
mamy do czynienia z odkryciem, ryzykiem, obietnicą i podnieceniem, miłość może być obezwładniającym
uczuciem, dzięki któremu budzą się w nas uśpione dotychczas emocje.
Miłość ma być lekarstwem na wszystkie problemy, lecz żadne lekarstwo nie działa przez nieskończenie długi
czas. Miłość ma wiele poziomów, nie oddadzą jej żadne słowa. Możemy najwyżej posłużyć się przy jej określeniu
metaforą; nie mówimy, czym jest miłość, ale: miłość jest jak...
Jakiej metafory użyłbyś dla opisania miłości? Miłość jest jak... Łatwiej powiedzieć, co miłość sprawia. Czujemy
się cudownie, ktoś jest dla nas ważniejszy od nas samych. Ciągnie nas do drugiej osoby, chcemy z nią być, to ona
zna odpowiedź. Czujemy się tak, jakby spełnił się mit o tym, że każdy człowiek należy do doskonałego związku,
który został rozdzielony, i że życiowym zadaniem każdego jest odszukać swego partnera i znów być z nim.
Miłość podpowie, że go znaleźliśmy.
Istnieją dwa stany, które mogą być przeszkodą na drodze ku miłości. Po pierwsze perfekcjonizm. Doskonały
partner to złudzenie. Nie ma takiej osoby — jednej, doskonałej i wyjątkowej — która ziściłaby wszystkie twoje
marzenia. Ty też nie musisz być doskonały, żeby zasłużyć na miłość. Wbrew temu, co mówi urzekający mit, nie
jesteś połówką, która szuka drugiej połówki, aby stworzyć całość. Jesteś całością, osobą, która szuka drugiej
osoby, aby stworzyć parę. W dobrej relacji oboje stajecie się bardziej tym, kim jesteście, a wasz związek was
wzbogaca, nie zubaża. Miłość nie zwycięża wszystkiego. Mówiąc szczerze, w wielu sprawach może stanowić
przeszkodę, albowiem zabiera tak dużo czasu.
Drugim wrogiem miłości jest obojętność. Nie nienawiść, lecz obojętność. Osoba, której nienawidzisz,
przynajmniej w jakimś stopniu cię obchodzi. Kiedy jesteś obojętny, nie zależy ci.
Miłość od pierwszego wejrzenia to nie jakieś magiczne zaklęcie, które spada na dwoje ludzi patrzących na siebie
po raz pierwszy. To wzajemne rozpoznanie podobieństwa, ujrzenie kogoś, kto zbliża się do twojego ideału.
Możesz nawet nie zauważyć, kiedy dosięgnęła cię prawdziwa miłość. Może była już w tobie od lat, zanim ją
dostrzegłeś.
Miłość może być kombinacją fizycznego zauroczenia, pragnienia intymności, namiętności powstałej z bliskości,
ochoty do bycia razem, dopasowania trzech głosów, przyjaźni, wspólnego światopoglądu, troski o drugą osobę i
zainteresowania nią, głębokiego zrozumienia i wielu innych emocji i potrzeb, które mogą mieć indywidualny
charakter w przypadku danej osoby bądź związku.
Miłość obejmuje zaangażowanie. Być zaangażowanym to mocno doceniać partnera i związek. Oznacza ono bycie
z nim i dbanie o niego nie tylko wtedy, kiedy tego chcesz — to proste — lecz wtedy, gdy tego nie chcesz, bowiem
z czasem przekonałeś się, że to jest właściwe.
113
Zaangażowanie obejmuje więc dłuższy czas, umiejętność spoglądania poza chwilową satysfakcję, zdolność do
odsunięcia na bok własnej sytuacji dla drugiej osoby, bowiem związek jest ważniejszy. Miłość bez
zaangażowania jest pozbawiona ciągłości. Ale czy możliwa jest miłość bez zaangażowania? Chyba nie. Nie
obawiamy się zaangażowania jako takiego. Tym, czego usiłujemy uniknąć, jest zaangażowanie z nieodpowiednią
osobą. Jeśli partner nie chce się angażować, wówczas istnieje mała szansa na miłość.
Miłość pozwala ci dokonywać niezwykłych rzeczy; mówisz i robisz to, o co nigdy byś siebie nie podejrzewał. To,
co robisz, i to, co umiesz pokazać, wskazuje na jakość twojej miłości. Liczą się czyny. To one definiują miłość.
Miłość to nie jest coś magicznego, dzięki czemu stajesz się dobrą osobą, a związek jest prosty. Kiedy mija
pierwsza fala miłości, musisz pracować nad tym, by ją utrzymać przy życiu.
Jakie jest twoje najmilsze wspomnienie? Co pamiętasz naprawdę dokładnie? Jaką chwilę chciałbyś odtworzyć?
Dla wielu osób jest to pierwszy pocałunek, co potwierdzają badania Amerykańskiego Towarzystwa
Psychologicznego z 1999 roku. Żadne towarzystwo psychologiczne nie musi nam udowadniać, że pierwszy
pocałunek to wspaniałe doświadczenie, zaskakujące jest jednak to, iż zajmuje ono miejsce przed małżeństwem i
pierwszym aktem seksualnym. Pary pamiętają niemal wszystkie szczegóły związane z tym wydarzeniem: od
koloru swoich strojów po miejsca i słowa, jakie potem padły. Pierwszy pocałunek otwiera przed tobą świat. To
brama oddzielająca dzieciństwo od dorosłości i tożsamości płciowej. Jest niezmiernie przyjemny. Kiedy teraz o
nim myślisz (jak to było, jak go czułeś, co widziałeś i co słyszałeś), czyż nie byłoby cudownie, gdyby twój
związek krył w sobie tę magię, przyjemność, obietnicę, absolutną nowość? Mamy nadzieję, że jest to możliwe.
114
O AUTORACH
Robin Prior jest konsultantem w sprawach zarządzania, trenerem biznesowym i autorem z wieloletnim
doświadczeniem w dziedzinie programowania neurolingwistycznego (NLP). Jest trenerem kadry kierowniczej,
ceni poczucie humoru i pisze scenariusze telewizyjne. Pomaga sobie i innym osiągnąć równowagę między życiem
osobistym a profesjonalnym.
Napisał wraz z Josephem 0'Connorem NLP i skuteczne sprzedawanie.
Joseph O'Connor to jeden z czołowych autorów, trenerów i konsultantów w dziedzinie myślenia systemowego,
rozwoju osobistego i przywództwa. Jest dyplomowanym trenerem NLP.
Prowadzi treningi z zakresu NLP, myślenia systemowego i przywództwa w Europie, Azji oraz Ameryce
Północnej i Południowej. Wśród jego klientów znajdują się takie firmy, jak: UNIDO, BA, Hewlett-Packard i ICI.
Napisany wspólnie z Johnem Seymourem bestseller NLP. Wprowadzenie do programowania
neurolingwistycznego został uznany za podstawowy tekst zaznajamiający z dziedziną programowania
neurolingwistycznego i przetłumaczony na czternaście języków. Inne książki Josepha O'Connora również zostały
wydane w kilkunastu krajach.
Mieszka z żoną i dwiema córkami w Londynie.
INNE KSIĄŻKI
Not Pulling Strings, Joseph O'Connor
Extraordinary Solutions to Everyday Problems, Joseph 0'Connor
Leading with NLP, Joseph 0'Connor
NLP. Wprowadzenie do programowania neurolingwistycznego, John 0'Connor, John Seymour, Zysk i S-ka
Wydawnictwo, Poznań 1996
NLP. Szkolenie menedżerów i trenerów, Joseph 0'Connor, John Seymour, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 1998
NLP i skuteczne sprzedawanie, Joseph 0'Connor, Robin Prior, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2002
NLP. Kluczowe idee, Ian McDermott, Joseph 0'Connor, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2000
Practical NLP for Managers, Ian McDermott, Joseph 0'Connor
NLP i zdrowie, Ian McDermott, Joseph 0'Connor, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2001
The Art of Systems Thinking, Ian McDermott, Joseph 0'Connor
KASETY WIDEO
Leading with NLP
An Introduction to NLP (z łanem McDermottem)
NLP Health and Well-being (z łanem McDermottem)
Jeśli chciałbyś się dowiedzieć czegoś więcej o treningach NLP, a także o innych zastosowaniach koncepcji
opisanych w tej książce skontaktuj się z:
Lambent Training 4 Coombe Gardens New Malden Surrey KT3 4AA United Kingdom
Telefon i faks: 020 8715 2560
e-mail: lambent@well.com
strona internetowa: www.lambent.com
115