oleksy pulapka na myszy










UOP - pułapka na myszy (sprawa Oleksego)







UOP - pułapka na myszy


Rozmowę prowadzili: Witold Bereś, Krzysztof Burnetko i Edward Miszczak
(RMF FM)
Źródło: Tygodnik Powszechny 6/96



 

Urząd Ochrony Państwa i Józef O. * Kim naprawdę był Ałganow? * Ile kosztowała
operacja "Majorka"? * Kilka prostych przykładów działań służb specjalnych


 

Rozmawiają KRZYSZTOF KOZŁOWSKI, pierwszy minister spraw wewnętrznych III RP, gen.
HENRYK JASIK, pierwszy szef wywiadu oraz płk KONSTANTY MIODOWICZ, pierwszy szef
kontrwywiadu

 

- Czy to prawda i czy to możliwe, że premier Oleksy tylko r o z m a w i a ł z
Ałganowem?

GEN. HENRYK JASIK: - Owszem, pan Oleksy tak objaśnia charakter tych kontaktów. Ale
określa je też jako "nieostrożne". Wypowiedź dla "Newsweeka",
gdzie słowo "przyjaciel" skonfrontowane jest ze słowem "świnia",
nakazuje co najmniej domyślać się, że przyszedł teraz czas refleksji nad tymi
wieloletnimi kontaktami. Choć premier Oleksy nie stwierdza nic o - na przykład -
dyskusjach, które prowadzili, informacjach, jakie padały z jednej i drugiej strony...
Ale warto porównać pierwsze komentarze: brudna prowokacja, gra służb specjalnych, ze
słowami wypowiadanymi dziś: byłem niedostatecznie ostrożny, miałem go za przyjaciela,
okazał się świnią, pisał raporty.

- A gdyby przyjąć tezę Oleksego, iż był nieświadomy, że Ałganow jest z
KGB... Czy w takiej sytuacji Oleksy mógł mieć w Moskwie teczkę jako
kwalifikowane źródło
informacji?

Jasik: - Wywiad wie, dlaczego interesuje się określonym źródłem. I rozstrzyga, kiedy
powiedzieć mu to wprost, a kiedy - skrajna sytuacja - w ogóle nie mówić. Wywiad ustala
też sposób postępowania i gromadzi materiał w postaci dokumentów czy raportów z
informacji przez niego wypowiadanych. Gdy oceni, że stan psychiczny tej osoby jest taki,
że postawienie sprawy wyraźnie może ją zniechęcić do kontaktów, to obiekt nie musi
być poinformowany. Wtedy - jeśli kontakt jest cenny - szuka się czegoś pośredniego.

Bywa, że obiekt się domyśla... Ale znowu: to ocenia oficer. "Domyśla
się" to nie to samo, co oznajmienie wprost: "Pan utrzymuje ze mną kontakt, a
ja jestem oficerem wywiadu". Więc oficer decyduje, na jakich zasadach kontakt jest
utrzymywany.

Przyjmijmy: służba oceniła, iż interesująca ją osoba nie wytrzyma informacji o
utrzymywaniu kontaktu z wywiadem. Ale oficer i tak ją sobie ustawi. Stawia niewinny
problem, umawia się. Za dwa tygodnie, miesiąc, oczywiście w dogodnym terminie:
"Wiem, teraz pan wyjeżdża na urlop, a potem ma dużo obowiązków zawodowych, ale
może za miesiąc?" Po miesiącu oficer oznajmia: "Przed miesiącem byliśmy w
tym lokalu, teraz spotkajmy się w tamtym". Zaczyna delikatnie sterować tą osobą.

- A może panowie ulegacie szpiegomanii? Szkodzi się własnemu państwu,
zdradzając ważne informacje. Ale czy pod ten sam paragraf można podciągnąć Oleksego,
jeśli tylko rozmawiał z człowiekiem, który był agentem KGB?

Czas na ujawnienie tajemnic: swego czasu zdarzyła się nam historia podobna do sprawy
Oleksego. Poznaliśmy w Krakowie radzieckiego dziennikarza. W przeciwieństwie do Oleksego
nie jesteśmy naiwni i domyślaliśmy się, że ów korespondent może być pracownikiem
radzieckich służb specjalnych. Ba, w przeciwieństwie do Oleksego nie powiemy dziś, że
Wiktor N. okazał się świnią. Jakoś go polubiliśmy: był sympatyczny i inteligentny.
Ale o co chodziło: chcieliśmy napisać artykuł o Polsce w oczach Rosjan. Więc, jak
powiedziałby Oleksy: biesiadowaliśmy z Wiktorem kilka razy. Ale w okolicach puczu
moskiewskiego pewien wysoki funkcjonariusz MSW zrugał nas: że nie dość, iż
kontaktujemy się ze - zdaniem UOP - szpiegiem rosyjskim, to jeszcze agent ten w swoich
raportach przesyłanych do Moskwy umieścił nasze nazwiska jako kwalifikowane źródła
informacji na temat sytuacji politycznej w Krakowie. Dowiedzieliśmy się więc, że
jesteśmy agentami KGB.

W tym sensie agentem może być każdy dziennikarz. Jaką mamy gwarancję, że tak samo
nie naciągnięto interpretacji przypadku Oleksego?

PŁK KONSTANTY MIODOWICZ: - Są podobieństwa obu sytuacji. Ale są i różnice.
Podobieństwo jest takie, że Ałganow był przez pana Oleksego lubiany. Dużo wódki
wypili. Ale w przeciwieństwie do was Józef Oleksy był nosicielem tajemnic państwowych
i wybrał drogę kariery politycznej. Doszedł do jednego z najwyższych urzędów
Rzeczypospolitej. A człowiek, który z - jak twierdzi - nieroztropności przekazywał
tajemnice państwa, nie daje gwarancji, że wykaże roztropność w przyszłości - w
trudnej sytuacji jako premier. Niezależnie, czy pan Oleksy był świadomy, że rozmawia z
kadrowym oficerem KGB, czy nie, to wybierając karierę polityczną musi za to zapłacić.


To, że Oleksy został przekazany nowemu oficerowi Służby Wywiadu Zagranicznego
Federacji Rosyjskiej, dowodzi, iż stanowił wartościowe i godne pielęgnowania źródło
informacji. I że kontakty towarzyskie, które realizował Ałganow pracując z Oleksym,
były kamuflażem i formą dawania komfortu. Ostatecznie Ałganow przekazał to źródło
swemu następcy w rezydenturze.

Odniosę się do tego, co nastąpiło w waszych, panowie, relacjach z panem N.
Wyłączcie magnetofony. (...)

- Pan słyszał o tej historii?

Miodowicz: - Nie, ale nazwisko pana N. skojarzyłem.

Jasik: - Prościej ustalić, czy dziennikarz bądź dyplomata jest oficerem służb, niż
stwierdzić, że po kilku tygodniach waszych z nim kontaktów założono wam w Moskwie
teczki. Żeby dojść do teczek w Moskwie, wywiad i kontrwywiad musi naprawdę ciężko
pracować. Często trzeba mozaikowo składać informacje, aż się ułożą w jakąś
figurę. Nie można też porównywać kontaktów kilkutygodniowych z kilkunastoletnimi.

NIEFRASOBLIWY JÓZEF O

- Premier Oleksy mówił: co ja mogłem Rosjanom przekazać? Informacje, które mogłem
im przekazać, krążą po sejmowych korytarzach.

Miodowicz: - Informacje tajne, które Oleksy mógł przekazywać przedstawicielom obcej
służby, mogły pochodzić z racji jego uczestnictwa w Politycznym Komitecie Doradczym
przy ministrze spraw wewnętrznych. Potem, jako marszałek sejmu, był też objęty
rozdzielnikiem szeregu dokumentów o charakterze strategicznym lub w zakresie informacji
bieżącej wytwarzanych w UOP.

- Czy - nawet gdyby zakładać koncepcje UOP - Oleksy rzeczywiście dostarczał
istotnych informacji dla bezpieczeństwa państwa?

Miodowicz: - Tak twierdzi minister spraw wewnętrznych.

- Ale ponoć członkowie komitetu doradczego przy ministrze spraw wewnętrznych nie
mogą sporządzać na posiedzeniach żadnych notatek, nie mówiąc już o fotokopiach czy
nagraniach.

Jasik: - A widzieliście kiedyś panowie takie posiedzenie?

- Nie.

Miodowicz: - No właśnie. Tak, dokumenty te nie powinny podlegać odpisom. Nie wynika z tego,
że nie podlegają, ale to niestety wygląda różnie. A zawsze przecież pozostaje
głowa: pamięć, spostrzegawczość.

- Pozostaje pytanie o intencje. O ile szpiegostwem jest i przekazywanie dokumentów,
i rozmowy na tajne tematy, to w ocenie obie formy się różnią. Stąd pytanie: czy
premier Oleksy przekazywał dokumenty?

Miodowicz: - Według informacji udzielanych już przez osoby reprezentujące MSW, zachodzi
uzasadnione przypuszczenie, że informacje zawarte w dokumentach wytwarzanych przez UOP
były przekazywane przedstawicielowi obcego wywiadu. Czy następowało to przez
udostępnienie dokumentów, czy też było relacją po zapoznaniu się z nimi, powinno
być przedmiotem wyjaśnień w śledztwie.

Jasik: - Pan Oleksy mówi: z panem Ałganowem dyskutowałem o polityce, gospodarce.
Przyznaje, że rozmawiali też o różnych osobach. Stwierdzam: każdą służbę
specjalną interesują opinie zarówno o dobrych, jak o złych stronach osób z hierarchii
władzy.

Miodowicz: - Wywiad i kontrwywiad posługuje się kategorią nazywaną wywiadem biograficznym.
Może to dostarczyć informacji, które w sposób spektakularny są wykorzystywane w
operacjach. Takie speckontakty - ulokowane w Statnej Sluźbie Bezpiećnosti
Czechosłowacji w roku 1968, dostarczyły KGB informacji, które były następnie
wykorzystane aktywnie - z aresztowaniami włącznie - w sytuacji nadzwyczajnej.

Jasik: - Przykładowo: w jaki sposób gen. Zacharski pozyskał Bella - człowieka, który
współpracował z Zacharskim i przekazywał mu bezcenne materiały amerykańskie? Do
poznania się z Bellem i stworzenia bardzo zażyłych stosunków doszło tylko dlatego,
że Zacharski poznał trudną sytuację materialną pana Bella. Na początku nie
wiedział, że Bell - ceniony inżynier, pracujący w dużym koncernie - ma kłopoty
finansowe. Ale Bell był po rozwodzie, miał nową, wymagającą żonę i chciał na jej
żądanie podnieść standard życia. Zacharski wyczuł ten słaby punkt. Skądinąd wobec
Bella Zacharski nigdy nie ujawnił, że jest oficerem polskiego wywiadu.

Wiedzieć o ludziach, którzy piastują wysokie funkcje w państwie, o ich
słabościach osobistych i rodzinnych, mieć na nich haki - tego potrzebują służby. W
odpowiednim momencie i w odpowiedni sposób pojawia się ktoś, kto wyciąga przyjazną
dłoń. Pożyczy pieniądze, za 3 miesiące, mimo że mija termin zwrotu, nawet o tym nie
przypomni, przeciwnie, przyjdzie z nową ofertą, itp. Na tym polega wciąganie ludzi. Nie
pada słowo wywiad. Nic.

Miodowicz: - Rutynowe materiały wywiadu biograficznego są wykorzystywane do, na przykład,
naprowadzeń na opracowania przedwerbunkowe.

- Ale nie dajmy się zwariować! Czy jak opowiadam Wiktorowi N. fakty z życia,
nawet osobistego, Iksa i on to wykorzystuje, to jestem szpiegiem?

Jasik: - Nie zawężajmy tej kwestii. Nie rozstrzygamy, co było między Oleksym a
Ałganowem. Odwołałem się tylko do oficjalnych wypowiedzi pana Oleksego. Tłumaczyłem,
dlaczego i jakie informacje mogą być przydatne dla służb.

- Wszystko jest zagmatwane. Oleksy twierdzi, że nie gra w tenisa, tylko raz był na
korcie, a tam akurat z Ałganowem grał Zacharski. Mówimy o Primakowie jako szefie
wywiadu, a Pan, generale, mówi, że przedostatni raz widział go w Moskwie podczas wizyty
delegacji MSW. To znaczy, że były wcześniejsze razy..

Jasik: - I ostatni też go widziałem.

- Wszystko się miesza - te elity wywiadowcze i polityczne grywały na jednych
kortach... Może więc Oleksy miał powody, by wierzyć, że między Zacharskim,
Ałganowem a nim nie ma większej różnicy?

Jasik: - Rozczaruję was. Poza komentarze wyjść nie możemy. Uszanujcie to. Służby są
zobowiązane zbierać informacje. Gdy zbiorą ich dostatecznie dużo, to muszą
poinformować właściwe organy państwa o zagrożeniu. To jedno. Z przypadków takich,
jak pobyt na korcie, czy to w celu grania w tenisa, czy nie, nie chciałbym wyciągać
wniosków... Ałganow wspominał też w Moskwie, że jeździł z Oleksym na polowania,
chociaż żaden nich nie polował...

ŁOWCY SZPIEGÓW

- Kiedy UOP ostrzegł Oleksego?

Miodowicz: - Nie chciałbym dokonywać innych doprecyzowań niż te, które są dostępne
śladem wypowiedzi ministra Milczanowskiego. Oleksy został ostrzeżony raz w terminie
sprecyzowanym przez ministra Milczanowskiego - we wrześniu 1994. Wedle wiedzy UOP po tym
ostrzeżeniu kontaktował się jeszcze z Ałganowem.

- Jak wytłumaczyć, że we wrześniu 1994 roku szef UOP Gromosław Czempiński
ostrzega marszałka Oleksego, by ograniczył kontakty z Ałganowem, a potem w opinii
lustracyjnej, którą Oleksy otrzymuje od ministra Milczanowskiego, nie ma ani słowa, że
on kiedyś się z Ałganowem kontaktował? Czy to oznacza, że między wrześniem 1994 a
wiosną 1995 roku Oleksy nie spotykał się z Alganowem?

Jasik: - Ostrzeżenie pierwsze nastąpiło 4 września 1994 roku, kiedy pan Oleksy
pełnił funkcję marszałka. Wiosną '95, kiedy pan Oleksy tworzył rząd zwrócił się
do ministra Milczanowskiego i szefa UOP o wydanie opinii odnośnie do swojej osoby i
członków gabinetu. Nie znam odpowiedzi ministra. Zapewne jednak informacje o bliższych
związkach Oleksego z panem Ałganowem bądź z jego następcą powstały dopiero w II
połowie roku. Potem był okres weryfikacji tych informacji. Finał nastąpił na
przełomie listopada i grudnia.

Miodowicz: - Oleksy był poinformowany, że człowiek, który się z nim kontaktuje, jest
oficerem obcej służby specjalnej. Ale UOP nie miał żadnych podstaw, aby ten kontakt
oceniać w kategoriach zagrożeń dla państwa. Ostrzeżenie zostało udzielone i nie
było powodu, by powtarzać ten sygnał w ramach czynności wykonywanych przez samego
premiera. Nawiasem mówiąc, premier Oleksy był też ostrzeżony już jako premier i
było to po czynnościach sprawdzeniowych uruchomionych wobec niego i członków rządu,
wtedy, kiedy ten rząd powstawał.

- Dlaczego sprawę Oleksego zaczął prowadzić wywiad?

Miodowicz: - Bywa, że pola zainteresowań służb wywiadu i kontrwywiadu zazębiają się.
Kontrwywiad i wywiad przyglądają się często tym samym faktom, tyle że w inny sposób.
Nie jest sytuacją dziwną, że na kwestię posiadającą konotację wybitnie
kontrwywiadowczą wchodzi służba wywiadowcza. Taki Aldrich Ames, z pozycji wywiadowczej
dostarczył fakty, posiadające konotacje kontrwywiadowcze...

Jasik: - Wyobraźmy sobie: obydwie służby mają werbować. Kontrwywiad ogranicza się do
granic kraju i werbuje oficerów obcych służb działających na terenie Polski. A wywiad
werbuje oficerów obcych służb za granicą. Przykładowo: polski wywiad werbuje
Rosjanina w USA.

Miodowicz: - Mogło się tak ułożyć, że kontrwywiad od lat kontrolował pana Ałganowa,
ustalał jego kontakty w Polsce, i jednorazowe, i te powtarzające się. Z tego
kontrwywiad coś wybrał. Ałganow był aktywny, dużo uwagi mu poświęcono... Aż
okazało się, że przedmiotem zainteresowania i pracy pana Ałganowa jest również pan
Oleksy. Przykładowo: wywiad zawerbował Rosjanina, oficera służb rosyjskich w
Waszyngtonie, ten oficer wrócił do Moskwy, podjął pracę w swej centrali, co
oczywiście interesuje wywiad polski. Założono: "Dotrzyj człowieku do zasobów
wywiadu rosyjskiego dotyczącego Polski". Potoczyło się szczęśliwie, ta osoba
dotarła. W ten sposób współdziałają wywiad i kontrwywiad.

Jasik: - Wywiad i kontrwywiad, mając na uwadze ich wyniki wypracowane w strukturach UOP,
są służbami komplementarnymi. Niech symbolem relacji między nimi będzie Janus, bóg o
jednej głowie i dwóch obliczach.

- Jak panowie zareagowali, kiedy dowiedzieliście się, że prawdopodobnie Oleksy
jest źródłem informacyjnym?

Miodowicz: - Przede wszystkim był to duży wstrząs ogromne niedowierzanie. Potem nastąpiły
skrupulatne weryfikacje z użyciem nadzwyczajnych procedur.

- Czy to prawda, że powstał spec-zespół do prawy Oleksego?

Jasik: - Choć prace komisji nadzwyczajnej są tajne, ale odważę się złamać
tajemnicę. Otóż identyczne pytanie zostało postawione mu przez jednego z członków
komisji. Szło jeszcze dalej - czy przy ministrze spraw wewnętrznych został powołany
zespół. Tak jak wobec komisji, tak teraz oświadczę: nie było żadnego zespołu, przy
ministrze spraw wewnętrznych, ani w UOP.

Chyba, że za taki uznamy dwuosobowy zespół w Zarządzie Wywiadu. Powstał, kiedy
zrodziła się ta sprawa. Jeden oficer nie jest w stanie wszystkiego zrobić. Można się
spotkać, rozmawiać, ostatecznie wszystko nagrać, ale plan spotkań musi ktoś
ułożyć, ktoś musi je przygotować. A spotkania odbywały się nie tylko w Polsce, ale
również w kilku innych krajach. A jeżeli nawet odbywały się w Polsce, to bywały dni,
że tych spotkań było dwa, trzy a nawet pięć dziennie i trzeba było sporządzić
raport z każdego spotkania. To naprawdę pracochłonne - jedna osoba nigdy by nie dała
rady.

Po prostu: w wywiadzie pracowano nad tym, by werbować oficerów wywiadu rosyjskiego i
przy okazji wyszła sprawa Oleksego. Choćby z tego powodu - ścisłej tajności - nie
można by powoływać żadnego zespołu.

- A co się stało, kiedy dla tych oficerów okazało się jasne, że źródłem
informacji dla wywiadu rosyjskiego prawdopodobnie jest sam Józef Oleksy?

Jasik: - Tak, jak nakazuje droga służbowa: pierwszym odbiorcą był naczelnik wydziału,
w którym pracowali. Naczelnik poszedł z tym do wicedyrektora, wicedyrektor do dyrektora
zarządu, ten do szefa Urzędu Ochrony Państwa, ten do ministra, a minister do premiera!
Taki jest po prostu porządek.

Miodowicz: - Wyjątkiem było dopiero wyłączenie premiera w ostatniej fazie rozpoznania roli
Józefa Oleksego w kontekście działalności obcego wywiadu. Bezpośrednio zainteresowany
był bowiem przedmiotem wyjątkowo brzemiennej w skutki operacji tegoż wywiadu.

MAJORKA, WYSPA JAK WULKAN GORĄCA

- Czy, aby zdobyć potwierdzenie, że Oleksy przekazywał Ałganowowi jakieś
informacje UOP musiał zdobywać świadectwo Ałganowa? Czy nie jest to sięganie do
lewego ucha przez prawą nogę? On jest kadrowym oficerem KGB i jest przecież wytrenowany
w manipulowaniu, łganiu itd. UOP poszedł ryzykowną drogą...

Miodowicz: - W jaki sposób identyfikujecie Ałganowa jako źródło informacji uznanej za
podstawę wszczęcia procedur rozpoznawczo-kontrolnych rozwiniętych do sprawy, w której
przechodził tylko jeden z kontaktów pan Oleksy?

- Sugeruje się, że to od Ałganowa zdobyto daty i miejsca jego kontaktów z
Oleksym.

Miodowicz: - I zostańmy przy tych sugestiach, które posiadają alternatywę. Nie oczekujecie
chyba, że zidentyfikujemy w trakcie tej rozmowy źródła informacji, a następnie
materiałów dokumentujących te informacje?

- Co zatem dzieje się na Majorce? Czy Ałganow jest nagrany. Czy sprzedał jakieś
informacje za inne informacje czy -jak pisały gazety za pieniądze? Czym operował
Zacharski na Majorce? Jak ludzie wywiadu działają w takich sytuacjach? Jak to się robi?
I dlaczego do tej misji wybrano właśnie Zacharskiego?

KRZYSZTOF KOZŁOWSKI: - Profesjonalizm gen. Zacharskiego jest niekwestionowany, jego
oddanie III RP też nie podlega wątpliwości. Choć pamiętam, że w 1990 roku służby
zachodnie próbowały wywrzeć presję, żeby w nowo powstającym UOP-ie nie znalazło się
miejsce dla Czempińskiego, Zacharskiego i paru innych oficerów.

Jasik: - Zacharski to perła wśród oficerów UOP. Nie zdefiniuję wszystkich elementów,
jakie powinny charakteryzować oficera wywiadu. Wymienię tylko kilka. Musi w nim być
świadomość misji. W Zacharskim, jako oficerze, taka świadomość występuje w stopniu
najwyższym. Jestem oficerem, otrzymuję zadanie, muszę je wykonać. Musi być odwaga. I
jeśli cel wymaga tej najwyższej odwagi, na granicy ryzyka, to -jeśli trzeba - ryzyko również
podejmę. Jeśli będzie wpadka - trudno. Trzeba też mieć wiedzę, o świecie, o
państwie, w którym się działa, o sprawie, którą się zajmuję. Wtedy mogę
wytypować osobę, która jest w stanie pomóc mi w wykonaniu zadania, dotrzeć do niej i
ją do siebie przekonać, by wreszcie przystąpić do zasadniczej sprawy, czyli uzyskać
od tej osoby to, co jest mi potrzebne. To wymaga umiejętności dostosowywania się do
najróżniejszych warunków. Jeśli wśród pasażerów pociągu jest osoba, która mnie
interesuje, to muszę umieć się tam znaleźć. Jeśli w samolocie, to też, jeśli w
hotelu - tak samo.

Spotkanie na Majorce Ałganow - Zacharski. Wywiad wiedział, że Ałganow tam będzie.
Wywiad był w stanie w ciągu kilku godzin zorganizować tam wyjazd. Ale mógł być
zrealizowany tylko dlatego, że tam miał jechać właśnie Zacharski.

Ałganowa trzeba było na Majorce znaleźć. Majorka nie jest terenem wrogim, ale mimo
wszystko trzeba pamiętać, że jestem oficerem wywiadu, do tego jedzie też drugi oficer,
trzeba naprędce wymyślać legendę. Nie przeceniam słowa "legenda", ale
trzeba po prostu wiedzieć, co zrobić, gdyby tam policjant zapytał: pan jest tylko
turystą? Na wypadek zatrzymania na lotnisku bądź w hotelu. Przykładowo: zagrożenie
terrorystyczne, czeszą wszystkich lokatorów. A przecież trzeba mieć jeszcze sprzęt,
bo te rozmowy trzeba było nagrać itd.

I po kilku godzinach znaleziono pana Ałganowa, zaskoczonego, kiedy jak gdyby nigdy nic
szedł w majtkach z plaży i nic nie mógł nagrać. Natomiast Zacharski plus wspierający
go oficer byli przygotowani jak na wojnę.

LICZBA ZER PO JEDYNCE

Jasik: - A zawsze wygrywa ten, z którego inicjatywy do czegoś dochodzi. Przyjmijmy, że
inicjatywa spotkania z Ałganowem należała do polskiego wywiadu. Jaki był cel tego
spotkania - to musimy zostawić w tajemnicy.

- Jak jest z tym podwójnym agentem przewerbowanym od Rosjan przez polskie służby?


Jasik: - A kto powiedział, że jednym?

Miodowicz: - Agent, nawet podwójny, zawsze pracuje na rzecz jednej strony!

Jasik: - Chodzi o jakiś konkretny przypadek? Oczywiście. Rosyjski.

Jasik: - Pracowałem 4 lata jako wykładowca w szkole wywiadu i mogę odpowiedzieć
teoretycznie. Przyjmujemy, że źródła pozyskane w służbach rosyjskich przekazały
prawdziwe informacje służbom polskim.

- Majorka to nie był handel, tylko operacja?

Jasik: - Wykluczam tu występowanie podwójnego agenta. Co do Majorki - jeśli chodzi o
wywiad, to używanie przy tej okazji słowa "handel" nie pasuje.

Miodowicz: - Często mówi się - kupili, za straszne pieniądze, handlowali... A być może
ten handel odbywał się w formule kontrolowanej? Motywy do udzielenia
informacji istotnej
dla naszej służby przez oficera uplasowanego w służbie obcej, mogą być bardzo różne.
Muszę teoretycznie, bo konkretny być nie mogę: we wczesnych latach 80. kontrwywiad
francuski pozyskał niezwykle efektywne źródło uplasowane w strukturach wywiadu, czyli
I Zarządu Głównego KGB. Chodzi o źródło pracujące pod pseudonimem Farewell. Ten
człowiek dostarczał kilogramy materiału, z których część szybko była przekazywana
liderom świata zachodniego, ba, wiele wpływało na biurko dysponenta gabinetu
owalnego... I właśnie Farewell pracował z pobudek pozamaterialnych. Informacje nie
zawsze się kupuje.

- Jest hipoteza, że Farewell pracował jednak w gruncie rzeczy dla wywiadu
rosyjskiego...

Miodowicz: - Farewell został rozstrzelany natychmiast po ujawnieniu jego roli przez
kontrwywiad zagraniczny I Zarządu Głównego KGB.

Jasik: - Padało tu nazwisko Zacharski. Otóż Zacharski, kiedy był w więzieniu w
Stanach Zjednoczonych, otrzymywał ze strony służb amerykańskich propozycje:
"Panie, my już informacji od pana nie chcemy, tylko niech pan zostanie. Oferujemy
okrągłą sumę". Nie wymienię jej, ale to była bardzo wysoka suma.

Miodowicz: - Standardowa.

Jasik: - To była suma, która mogła oszołomić. Wracam do słowa "handel". W
przypadku informacji, które wywiad polski zdobył w odniesieniu do pana Oleksego, nie
można mówić, że zostały kupione. Gdybyście poznali rzeczywiste koszty działań w
tej sprawie, to... Nawet w związku z tekstem pana Jachowicza w "Gazecie
Wyborczej", który sugeruje, że tanio kupili, bo za milion dwieście tysięcy dolarów...


- Sam premier Oleksy twierdził, że w jego sprawie zaangażowano duże pieniądze,
które można było wydać inaczej, na zbożny cel...

Jasik: - Redaktor Jachowicz napisał, że ta operacja kosztowała milion dwieście
tysięcy dolarów. To miało być tanio. Z kolei "Nie" twierdzi, że operacja
kosztowała poniżej 30 tysięcy dolarów. Podkpiwają jeszcze, że co to za agent, który
brał po 3 tysiące dolarów i do tego zadowalał się drobnymi upominkami, na przykład
jakąś tam rakietą tenisową. Przytaczając te informacje pokazuję, jak dziennikarze
tworzą fakty prasowe i jak wielka jest rozpiętość pomiędzy ich hipotezami. Niestety,
nie mogę podać żadnej kwoty. Chcę jednak powiedzieć, że naprawdę w tej sprawie nie
były użyte gigantyczne pieniądze.

- To czym można kupić tak rasowego agenta służb specjalnych jak Ałganow?

Miodowicz: - Przede wszystkim: nie mogę powiedzieć czy Ałganow jest agentem, czy nie. Ale
mogę powiedzieć ogólnie, że w takich przypadkach zwykle wątek materialny odgrywa
pewną rolę. Po drugie: istotne jest zrozumienie motywacji ludzi, którzy co prawda stoją
po przeciwnych biegunach, ale coś mają wspólnego,

- Co mogą mieć wspólnego oficerowie polscy i rosyjscy?

Jasik: - Choćby pewną filozofię myślenia opierającą się również o historię:
stosunków międzypaństwowych czy wspólnych doświadczeń. To też ma znaczenie.

- Czy może wchodzić w grę wymiana informacji?

Jasik: - Nie. Zdecydowanie nie. W tej sprawie może wygrać wyłącznie jedna strona;
tylko jeden może pozyskać drugiego, nigdy nie pozyskają się na krzyż.

- To dlaczego Ałganow mógł bezpiecznie wrócić do Moskwy?

Jasik: - Hmm... Nie sądzę, żeby to można było jakoś wiązać z moją poprzednią
wypowiedzią.

- Inaczej czy to prawda, że Rosjanie jak oszaleli szukają u siebie w centrali
tego, kto dał się przewerbować na stronę polską?

Jasik: - To jestem gotów potwierdzić, ale... Takie winno się przyjąć założenie.
Gdyby na przykład był przeciek z polskiego wywiadu, obojętnie w jakim kierunku, to na
pewno polski wywiad szukałby potencjalnego sprawcy. Więc i tamta służba musi szukać
osoby, która mogła być - jest - źródłem informacji dla polskich służb.

- Teraz w warunkach rosyjskich ponoć można kupić bez problemu wszystko, od
materiałów rozszczepialnych po kałasznikowy. Czy zaobserwowaliście, że można też
kupić każdą informację? Że to tylko kwestia ceny?

Miodowicz: - Ostatnio widać wyraźną konsolidację instytucji państwowych Federacji
Rosyjskiej, w przeciwieństwie do początku lat 90., kiedy mocarstwo to przeżywało
trudny okres i rzeczywiście łatwo było pozyskać tajemnice państwowe, ludzi: polityków,
naukowców czy nawet oficerów służb specjalnych. Dziś sytuacja jest już inna. To
państwo szybko się umacnia. Ale też faktem jest - i są to nie tylko nasze informacje,
ale otrzymujemy je również w drodze wymiany ze służbami zachodnimi - że ci, którzy
przeszli na drugą stronę z jeszcze radzieckich służb, ciągle są aktywni. Ale
podkreślam - dziś znacznie trudniej uzyskać nowe źródła informacji i informacje.

Jasik: - Co prawda znane jest powiedzenie, że nie ma ludzi nieprzekupnych, zawsze jest
tylko kwestia ceny. I rzeczywiście. Zauważyłem, że liczba zer stojących za pierwszą
cyfrą może złamać - i często łamie - nawet te osoby, których początkowo w ogóle
nie braliśmy pod uwagę jako możliwych do zwerbowania. Ale z moich doświadczeń, również
ostatnich, wiem, że często można pozyskać kogoś bez pieniędzy.

- To jakie były rzeczywiste koszty - również te niewymierne - operacji na
Majorce?

Jasik: - Nie znam rzeczywistych kosztów pobytu pana Zacharskiego na Majorce. Z grubsza się
orientuję, że oficerowi w trakcie operacji przysługują tylko takie diety, na jakie
pozwalają przepisy. Naturalnie korzysta on z hoteli dostępnych. Ale też oczywiście są
koszta operacyjne - na przykład na pewno pan Zacharski poniósł koszta spotkania i
konsumpcji z panem Ałganowem. Więc nie wiem dokładnie, jakie były te koszta wymierne -
ale jestem przekonany, że niewielkie.

Co do kosztów niewymiernych... Korzyści i pożytki - mnie nie wolno o tym mówić.
Tylko raz mogę powiedzieć: uznaliśmy, że to spotkanie przyniosło nam niezwykłe
wręcz korzyści. Przepraszam, więcej nie mogę powiedzieć. A poza tym - też nie
wszystko wiem.

Ale żeby było jasne: kilkadziesiąt tysięcy, ale powiadam: koszta, a nie zapłata za
informację.

Używacie słowa "handel" w znaczeniu pejoratywnym. W tym przypadku nie było
żadnego handlu. Polskie służby nie są bogate. Inni naprawdę płacą dużo. Gotowi są
zapłacić dużo, niewyobrażalne wręcz kwoty, byle zdobyć człowieka, byle zdobyć
informację.

- Ale handel może też oznaczać uzyskanie informacji w zamian za coś...
Powiedzieliście Panowie, że Ałganow został po prostu przewerbowany.

Miodowicz: - Nie. O wynikach rozmowy z Ałganowem można powiedzieć jedno: w kontekście
całej sprawy jest korzystna dla nas.

Taka uwaga: kiedy w mediach padają konkretne nazwiska oficerów, konkretnej obcej służby,
to tylko uśmiecham się. Bo rzeczywistość operacyjna jest bogatsza. Źródła naszej
informacji mogą lokować się, i na szczęście lokują, poza sferami dostępnymi tym, którzy
prowadzą śledztwa dziennikarskie. To dobrze dla państwa polskiego, dla służb. Tym
bezpieczniej czują się źródła prawdziwe.

- Na ile to, co napisano w "GW", z tą akcją miało coś wspólnego?

Jasik: - Bzdura. Z wykrzyknikiem. Bzdura.

- Mówi się również, że informacje otrzymywaliście nie tylko ze strony wywiadu
rosyjskiego, ale wywiadu niemieckiego; że pierwszy sygnał przyszedł właśnie stamtąd.
Czy to wchodzi w grę?

Miodowicz: - Nawiązujecie do treści zawartych w artykule pana Walenciaka w
"Przeglądzie Tygodniowym"? On powołuje się na oficerów UOP, którzy mieli
stwierdzić, że działający przy sprawie Oleksego rozjechali się po całym świecie,
żeby tylko zbierać, kupować, odbierać i wymieniać informacje, mogące służyć
podważeniu dobrego imienia lewicy... Stanowczo zaprzeczam.

SZPIEG, KTÓRY PRZYSZEDŁ ZE WSCHODU

- Czy istnieje coś takiego jak kodeks etyczny ludzi wywiadu? Taki niepisany Kodeks
szpiegów: Zacharski, a i zapewne Ałganow to fachowcy, taka elita szpiegów. Jak tacy
ludzie się kontaktują? Czy są rzeczy, których jeden drugiemu na pewno nie zrobi? Czy są
jakieś sposoby na dochodzenie do porozumienia?

Jasik: - Jest w zwyczajach służb nie robić sobie świństw. Jeśli oficer bądź agent
wpadnie na terytorium obcego państwa, a czynniki polityczne zdecydują, by sprawy nie
nagłaśniać, to na tym się kończy. Zatrzymany czeka na wyrok, lecz nie robi się
sensacji. Ale nie istnieje też zmowa między służbami: że jeśli w Polsce wpadnie
szpieg - Polak, który pracował na rzecz wywiadu innego państwa - to służby się
dogadają i sprawy nie będzie. Nie: służby pracują z obowiązku, potrzeb, a i pobudek
patriotycznych. Działania szkodliwe dla państwa muszą być osądzone. Kodeks polega na
tym: jeśli przywódcy państwa postanowią, że dla dobra stosunków nie powinno się
podnosić wrzawy wokół złapanego agenta, to jej nie ma. Kodeks szpiegów sprowadziłbym
wyłącznie do tego. Nie ma żadnych ustępstw typu: odpowiada przed prawem lub nie.
Takich targów nie ma. To daje służbom minimum komfortu: jak agent wpadnie, to nie są
krytykowane przez własne społeczeństwa: po co płacimy podatki, skoro ludzie wywiadu
są nieudacznikami, trzeba im obciąć budżet! Itd.

- A czy Pan, jako szef wywiadu, wybaczyłby oficerowi, który zawalił i głupio
wpadł?

Jasik: - Co to znaczy - głupio wpadł?

- Panowie nie chcecie powiedzieć, czy między Ałganowem a Zacharskim na Majorce
coś się zdarzyło. Lecz fama głosi, że Zacharski uzyskał od Ałganowa jakieś
informacje. Ale Ałganow wrócił do Moskwy. Dlaczego? Nie bał się? Przecież jeśli
faktycznie wydał jakieś tajemnice, to musiał obawiać się kary. A tu nic się nie
dzieje, ba, Ałganow występuje na konferencjach prasowych.

Jasik: - Wynik spotkania Zacharski - Ałganow na Majorce był korzystny. Ani słowa
więcej.

- A czy Ałganow należy do elity szpiegów?

Jasik: - Jego sylwetkę poznałem wyłącznie na podstawie publikacji...

- Nie znał go Pan osobiście?

Jasik: - Nie. Kiedy pracowałem w wywiadzie, wywiad nie interesował się panem
Ałganowem. Było to pole zainteresowania kontrwywiadu. Z tego, co dowiedziałem się
teraz o Ałganowie to chyba był dobry.

- Tylko czy wasz sukces nie szkodzi Polsce, bo stawia w dramatycznym świetle
polskie elity polityczne? Jest taka teza, że była to perfekcyjna akcja rosyjskiego
wywiadu, by zepsuć wizerunek Polski i odsunąć jej wejście do NATO. Czy nie wygrali
Rosjanie?

Jasik: - Nie nazwałem rzeczy po imieniu, ale powtarzam: wynik spotkania na Majorce był
korzystny dla Zacharskiego. By była jasność: nie wypowiadam się, co powiedział
Ałganow na temat sprawy pana O.

JAK ŚLIWKA W KOMPOT?

- Czy nie boicie się, że była to prowokacja?

Jasik: - Wykluczam.

Miodowicz: - Wykluczam.

Kozłowski: - Po to tyle lat kosztownie się szkoli oficerów służb specjalnych, aby nie
tylko potrafili zdobywać informacje, ale i je weryfikować. Pierwszą rzeczą, która
przychodzi do głowy oficerowi służb specjalnych jest to, że może chce się go
oszukać. Jeżeli więc upierają się przy tym, że zbadali ten wątek, to nie była to
prowokacja. Nie była choćby dlatego; że jest absurdem, by Federacja Rosyjska chciała
niszczyć lewicę polską, podcinać jej korzenie, utrącać jej możliwości w
przyszłych wyborach.

Jasik: - Natomiast co do skutków dla Polski sprawy pana Oleksego. Skutki można było
przewidzieć. Prognozowaliśmy je - stąd przyjęto określony tryb wykorzystania zebranej
wiedzy. Poinformowano odchodzącego i obecnego prezydenta. Nie szantaż, a zapytanie: co
dalej? Sugestia zgłoszona przez ministrów Milczanowskiego i Bartoszewskiego, by rozwiązać
sprawę w sposób cywilizowany, bez rozgłosu i prania się po twarzach, bez wielkiej
kampanii przeciwko służbom. Oczywiście to nie znaczyło, iż osoby, której informacje
dotyczyły, nie obowiązywałoby prawo. Myślę, że w wypadku ustąpienia pana Oleksego o
sprawie by nie zapomniano. Chodziło o ciche usunięcie się. Żeby uniknąć
wewnętrznych sporów i nie dać światu sygnału, że nie potrafimy nic spokojnie, ale
zgodnie z prawem, rozwiązać.

Powtórzę: zebrane przez służby informacje przekazano do prokuratora. On miał
rozstrzygnąć, czy rozpocząć postępowanie. Jeśli uznałby, że nie, to nie ma sprawy.
Wszczął śledztwo, ale przecież nie wiadomo, czy sprawa trafi do sądu i jaki wtedy
byłby ewentualnie wyrok.

Miodowicz: - Zastanawia mnie, jak te same fakty mogą być różnie interpretowane. Najpierw mówiono,
że sprawę Oleksego służby wykreowały, by przyspieszyć wejście Polski do NATO na
fali antyrosyjskiej histerii, odwołującej się do aktywności na naszym terenie służb
specjalnych Federacji Rosyjskiej. Potem formułowano oceny diametralnie inne: że sprawa
Oleksego opóźni przystąpienie Polski- do NATO.

W rzeczywistości historia ta może być rekomendacją dla naszego kraju do struktur
euroatlantyckich. Okazało się, że w administrację stworzoną po 1989 r. wkomponowano
mechanizmy samokontroli, umożliwiające wykrycie, zlokalizowanie i zneutralizowanie
zagrożenia i to bez względu na szczebel jego ulokowania. Porównując sytuację ze
sprawą mniejszego kalibru: b. sekretarza generalnego NATO, Claesa. Przysparzał on sławy
Belgii jako szef Paktu. Ale gdy w wyniku postępowania śledczego, podjętego w samej
Belgii, musiał opuścić stanowisko, to Belgia wcale nie ucierpiała, przeciwnie - uznano
to za dowód wiarygodności tego kraju.

Kozłowski: - Jutro będziemy mieć nowy rząd, który powie: "Oleksy coś tam, ale
my..." Zmieni się rząd, zmieni sytuacja i droga do NATO stanie otworem. Natomiast
koszty, jakie ponosi polityka rosyjska likwidując polską lewicę są dalekosiężne.
Mamy do czynienia z pierwszym w suwerennej RP autentycznym konfliktem polskich służb
specjalnych ze służbami rosyjskimi. Polskie służby wyszły z tego z honorem.

- Może zatem warto było dalej pracować operacyjnie nad Oleksym i jego kontaktami
z oficerami KGB?

Miodowicz: - Warto było. Tylko czy można było?

- Minister Milczanowski twierdzi, że obawiał się iż po jego odejściu sprawa
zostanie przez nowe kierownictwo MSW utopiona. Ale czy tak ważnej sprawie dotyczącej tak
wysokiego urzędnika, można w ogóle ukręcić łeb? Nawet po zmianie ekipy politycznej w
resorcie?

Miodowicz: - Zachodziło prawdopodobieństwo, że sprawa zostanie wykolejona, zmarginalizowana
bądź niewykorzystana.

- Gdzieś głęboko istnieje chyba związek sprawy Oleksego ze sprawą tzw.
moskiewskich pieniędzy. Czy nie można było na bazie tej ostatniej, prowadzonej znacznie
wcześniej...

Miodowicz: - Związków bezpośrednich między obu sprawami nie widzę. Natomiast analizując
szerzej kwestie powiązań niektórych osób i struktur z ich odpowiednikami ulokowanymi w
aparacie partyjnym i administracyjnym b. ZSRR, można te sprawy powiązać.

Zarzut jest niesłuszny, bo sprawa tzw. moskiewskich pieniędzy była przedmiotem
znacznych i szerokich czynności realizowanych przez UOP. Osiągnęły one jednak pewien
finał wraz z przekazaniem odpowiednich dokumentów do prokuratury.

Jasik: - Nie wiem, czy byłyby warunki do dalszych działań. Owszem, gdyby pracować
jeszcze parę miesięcy, to może przybyłoby materiałów. Ale i te które już zdobyto,
stanowiły wystarczającą podstawę do wszczęcia śledztwa.

Miodowicz: - Sprawę należało w pewnym sensie przeciąć. Wykorzystano jedyną możliwość.
W RFN toczy się postępowanie wobec wysokiego rangą pracownika Urzędu Ochrony
Konstytucji w związku z nieprzekazaniem naprowadzeń i pierwszych informacji o
agenturalnej roli Guillaume'a wobec kanclerza Brandta. Urzędnik tłumaczy, że dążył
do szczegółowego udokumentowania i rozszerzenia materiału. Ale w tym czasie
pogłębiały się straty spowodowane przedłużeniem funkcjonowania agenta.

Jasik: - Są tacy, którzy mówią, że minister Milczanowski za późno przekazał te
materiały. Jak to pogodzić?

PIĄTKA Z WUML-u

- Czy działalność Ałganowa w Warszawie dotyczyła - jak sugeruje Oleksy - również
innych kręgów politycznych?

Miodowicz: - Ałganow był szefem tzw. linii PR, czyli politiczieskiej razwiedki wywiadu
tajnej rezydentury uplasowanej w ambasadzie b. ZSRR.

- KGB? Nie GRU, tylko KGB?

Miodowicz: - KGB, a następnie rezydentury Służby, Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosji:
kontynuatorki czynności i struktury operacyjnej wypracowanej przez KGB.

Ałganow z racji swego uplasowania - tradycyjnie szefem PR jest I sekretarz ambasady -
obsługiwał szczególnie wartościowe kontakty, wypracowane przez podległy mu pion
rezydentury. Kontaktował się ze szczególnie wartościowymi źródłami uplasowanymi w
strukturach administracji i partii przed 1989 rokiem. Część tych kontaktów była
kontynuowana już w Rzeczypospolitej.

- Czy wśród kontaktów Ałganowa byli inni działacze SDRP?

Miodowicz: - Pan Ałganow kontaktował się również z innymi prominentnymi
funkcjonariuszami b. PZPR.

- Oleksy twierdzi, że Ałganow kontaktował się również z politykami orientacji
postsolidarnościowych.

Miodowicz: - Ałganow był w Polsce po to, by realizować zadania reprezentowanej przez siebie
służby. Zadania takie realizuje się w stykach osobowych. Ałganow miał kontaktów
wiele. Zapewne niektóre z nich były wykorzystywane w sposób wyczerpujący znamiona
kontaktów agenturalnych. Spośród tego spektrum, ktorego zakwalifikować nie potrafimy z
powodu braku rozpoznania, a zatem i wiedzy, wybrany jest jeden przypadek, który zdołano
rozpoznać w sposób dogłębny w efekcie przedsięwzięcia zrealizowanego przez służby
wywiadu.

- Ale czy prócz Oleksego ostrzegaliście jeszcze jakieś inne osoby, że Ałganow
jest szpiegiem?

Miodowicz: - Mówiliśmy o ostrzeżeniu, które zostało zrealizowane wobec b. premiera
Oleksego. I przy tym ostrzeżeniu pozostańmy.

Jasik: - Chciałem popisać się znajomością teorii wywiadu. Przyjmijmy, że oficer
wywiadu X w państwie Y ma obsługiwać 5-10 źródeł. Żeby mógł to robić
bezpiecznie, musi mieć co najmniej 150 kontaktów. Gdzie je sobie wybiera? Jeśli agent
pracuje - geograficznie - w centrum kraju, to on musi jeździć na północ, południe,
zachód i wschód. Po to, by zrobić wokół siebie zamieszanie. Jadąc z któregoś z
krańców do centrum wykonuje takie zmyłki wobec kontrwywiadu, by bez podejrzeń dotrzeć
do źródła tu, na miejscu.

Miodowicz: - Potwierdzam: wiele kontaktów jest realizowanych tylko dla przykrycia tego, co
istotne. Obsługując kwalifikowane, agenturalne źródło w czasie przyjęcia
dyplomatycznego rozmawia się ze stu uczestnikami tego spotkania. By przykryć charakter
kontaktu.

- Brytyjczycy mieli swoją "piątkę z Cambridge", wedle tygodnika
"Wprost" 5 członków ścisłego kierownictwa SDRP rozpatrywanych jest jako
potencjalne kwalifikowane źródła informacji wywiadu rosyjskiego...

Miodowicz: - Panowie, bez żartów, nie widzicie różnicy między WUML-em a Cambridge? Można
mówić, że Polska ma swojego Philby'ego. Ale nie powinniśmy posługiwać się
analogiami, bo mogą zawieść...

 

Większa dawka top secret







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pulapki na Drodze Stawania sie Uzdrowicielem
Światowy Alians Ewangeliczny i katolicyzm ekumeniczna pułapka na Zielonoświątkowców
Pułapki czyhające na inwestora lub spekulanta
Pułapka typologii antropologicznej
zestawy cwiczen przygotowane na podstawie programu Mistrz Klawia 6
PKC pytania na egzamin
Prezentacja ekonomia instytucjonalna na Moodle
Serwetka z ukośnymi kieszonkami na sztućce
MUZYKA POP NA TLE ZJAWISKA KULTURY MASOWEJ
zabawki na choinke
Lasy mieszane i bory na wydmach nadmorskich

więcej podobnych podstron