Kate Hardy Rok pozytywnego myślenia

background image
background image

KateHardy

Rokpozytywnegomyślenia

Tłumaczenie:

Katarzyna

Ciążyńska

background image

PROLOG

Na

widok swojej najlepszej przyjaciółki, która weszła do

szpitalnejstołówkiznogąwgipsie,Hayleyprzetarłaoczy.

– Co się stało, Dani? – spytała, kiedy Danielle ostrożnie

usiadła naprzeciw niej i oparła kule o ścianę. – Złamałaś nogę
wkostce

?

–Nie

jesttakźle.Tozłamaniezmęczeniowekościśródstopia

–wyjaśniłaDanielle,krzywiącwargi.

Hayley

ściągnęła brwi. Dwa dni wcześniej były razem na

zajęciach z aerobiku tanecznego i Danielle świetnie sobie

radziła.

–Kiedy

tosięstało?

– Ortopedzi

mówią, że trzy albo cztery tygodnie temu. Na

zdjęciach rentgenowskich wygląda to, jakby złamanie zaczęło

się zrastać. Ale diagnozę dostałam dziś. – Danielle urwała na
moment. – Ta stopa pobolewała mnie od pewnego czasu –
przyznała.

ADani,jak

toDani,tozignorowała,bobyłazbytzajęta.

– Czemu

mi nic nie powiedziałaś? – spytała Hayley. –

Mogłyśmyniepójśćnaaerobik.

Danielle

machnęłarękąlekceważąco.

–Czułamsiędobrze.

Hayley

uniosłabrwi.

–Dośćdobrze,żeby

teraz

nosićgips?

– Nie sądziłam, że to coś poważnego. Ale wczoraj poczułam

sięgorzejidoszłamdowniosku,żelepiejtosprawdzić.Byłam

background image

prawiepewna,żelekarzprzewrócioczamiipowie,żemuszę

po

prostuprzyzwyczaićsiędonowychbutówdobiegania.Zamiast
tegoprzysłałmiwynikprześwietlenia.Najwyraźniejwszyscyze

złamaniem zmęczeniowym mówią to samo co ja: nie

przypominają sobie, żeby robili coś innego niż zwykle albo
właśniekupilinowebuty.

–Jak

długomasznosićgips?–spytałaHayley.

– Kości będą się zrastać od jednego do trzech miesięcy –

odparła Danielle. – Chodzę trochę o kulach, ale

muszę

oszczędzaćnogę.

Słowo

odpoczynek

nie istniało w słowniku Danielle. Hayley

wiedziała, że przyjaciółka oszaleje, jeśli będzie zmuszona

siedziećbezczynnie.

– Lekarz mnie ostrzegł, że jeśli nie będę odpoczywać jak

należy, sytuacja się pogorszy, a wtedy jedynym ratunkiem
będzie operacja. Rekonwalescencja po operacji byłaby jeszcze

dłuższa, więc wolałabym jej uniknąć. – Danielle zrobiła
nieszczęśliwą minę. – Nie mogę trenować do biegu
charytatywnego, który ma być w październiku.

Nie

wolno mi

nawetprzejśćtegodystansuspacerkiem.

Dani

bardzo zależało na uczestnictwie w biegu z powodu

nowego rezonansu magnetycznego dla noworodków na
oddzialepołożniczym,którymielisfinansowaćsponsorzy.

– Chyba że organizatorzy pozwolą mi biec zamiast ciebie –

rzekłaznamysłemHayley.

Danielle

spojrzałananiązdumiona.

–Niemamprawacięoto

prosić.Nieznosiszbiegać.

– Owszem, ale cel jest szczytny. Zastąpię cię. Pamiętaj,

umówiłyśmysię,żetojest„RokmówieniaTak”.Obiemiałyśmy

koszmarny poprzedni rok. – Życie Hayley załamało się przed

background image

rokiem, kiedy jej narzeczony Evan zginął w pożarze. Z kolei

mążDanielledziewięćmiesięcytemuniespodziewaniezostawił
jądlainnej.

Hayley

iDaniwspierałysięwtrudnychchwilach.Gdyzapadł

wyrok w sprawie rozwodowej Dani i minęła rocznica śmierci
Evana, przyjaciółki obiecały sobie, że w kolejnym roku nie

odrzucą żadnej szansy, jaka się pojawi. Że będą żyć pełnią
życia.Danitwierdziła,żetonajlepszazemstanajejbyłym.Nie

zamierzała przez resztę swoich dni płakać za kimś, kto już jej
niekocha.

– Przyrzekłyśmy sobie wykorzystywać wszystkie życiowe

okazji – przypomniała jej Hayley. – Musisz się zgodzić, żebym

cię zastąpiła. Porozmawiamy z organizatorami, żeby lekko
nagięli zasady, jeśli to konieczne. Nie mogą oczekiwać, że
pobiegnieszzezłamanąstopą,alepiej

żebyktościęzastąpiłniż

żebyszpitalstraciłpieniądzesponsora.

–Jeżelijesteśpewna–odparłaDaniellezwahaniem.–Bardzo

cidziękuję.Aletojeszczenienajgorszarzecz.–Wzięłagłębszy
oddech. – Przepraszam, ale nie pojadę z tobą do Islandii
w przyszłym tygodniu. Lekarz chciał mi dać zwolnienie, ale

powiedziałam,żepracujęgłównienasiedząco.–Uniosłarękę.–
To prawda, więc nie dyskutuj. Zgodzili się, żebym pracowała,
pod warunkiem że będę oszczędzać nogę. Ale powiedzieli też,
żebym wybiła sobie z głowy wyprawę do Islandii. Pamiętam
nasze plany. Nie ma mowy, żebyś mnie pchała na wózku po

wyboistych

drogach,

wulkanicznym

piasku

i

śliskich

kamieniach.

–Wtakim

raziezmienimytermin–odparłaHayley.

– Chciałaś jechać w lecie, zobaczyć dzień polarny. Jeśli

zmienimytermin,musiałybyśmyczekaćcałyrok,aty

naprawdę

background image

potrzebujesz odpoczynku. Zwłaszcza że za dwa tygodnie

czekającięnoweobowiązki.

Awans

na etat starszego rezydenta był dla Hayley słodko-

gorzki, ponieważ brakowało Evana, który cieszyłby się, że jej

ciężkapracasięopłaciła.

–Nic

miniejest–powiedziałaHayley.

– To ma być „Rok mówienia Tak” – przypomniała Danielle. –

Mamydobrzesiębawić,anie

płakać.

– Nie

wiem, czy samotny wyjazd to dobra zabawa –

zaoponowałaHayley.

– Zobaczysz wieloryby, gejzery i lodowiec, odhaczysz to

wszystko ze swojej listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią.

Potrzebujeszodpoczynku,Haze.Jedźibaw

siędobrze.

–To

niesprawiedliwe,żebyśstraciłatakiwyjazd.

–Zaplanujemycośinnego,jakstopasięzrośnie–uspokoiłają

Danielle.–MożemywgrudniupoleciećdoWiednianajarmark

świąteczny. Najemy się pierniczków i wypijemy

najlepszą

czekoladęnaświecie.

–Może.

–Zdecydowanie–upierałasięDanielle.–Przyśleszmizdjęcia

z Islandii. – Uśmiechnęła się. – Na twoim miejscu dobrze
wykorzystałabym ten czas, bo jeśli poważnie mówisz
o uczestnictwie w biegu, przez

dwa miesiące musisz ciężko

trenować.

– Dwa i pół miesiąca minus tydzień w Islandii

– zauważyła

Hayley.

–Treningpowinientrwaćdwanaścietygodni–rzekłaDanielle

– ale ponieważ dwa razy w tygodniu

chodzisz na aerobik

taneczny,niezaczynaszodzera.

Dani

namówiła Hayley na ten aerobik dwa tygodnie po

background image

pogrzebie Evana, by przyjaciółka nie siedziała w czerech

ścianach. Hayley musiała przyznać, że połączenie muzyki
i ruchu naprawdę poprawiało jej samopoczucie, choćby na

chwilę. Z tego samego powodu ona nakłoniła Dani, by nie

przerywałazajęć,kiedyLeojąrzucił.

–Okej,znajdźmiprogramtreningowy,aja

tozrobię.

Danielle

ścisnęłajejrękę.

–Jesteśnajlepsząprzyjaciółką

na

świcie.

– Nie, to ty jesteś najlepszą przyjaciółką – odparła Hayley. –

Siedź tu, a ja przyniosę ci jakiś lunch. Z tymi kulami nie dasz

sobieradyztacąigorącąkawą.

–Chcesz

sięprzekonać?

–Bądźgrzeczna–powiedziałaHayleyzuśmiechem.
–Tak,proszępani.Maszrację,niemogętrzymaćkuliikubka

jednocześnie – przyznała Danielle i sięgnęła

do

torebki po

pieniądze. – Dzięki, Haze. Weź jakąś kanapkę, co ci tam

wpadnie do ręki. – Urwała. – Obiecujesz, że nie odwołasz
wyjazdu?

– To „Rok mówienia Tak” – rzekła Hayley – więc pojadę. –

Choć samotna wycieczka nie była zachęcająca. Hayley

wiedziała jednak, że przyjaciółka ma rację. Powinna się
zrelaksować. Być może odhaczenie jakiegoś punktu z listy

rzeczydozrobieniapomożejejżyćdalej.

Zawsze

będzie tęskniła za Evanem, lecz miała też

świadomość, że on by nie chciał, by resztę życia spędziła

wsamotności.Azatempowietak.Izgodnieztąumowąumówi
sięnarandkęzpierwszymmężczyzną,któryjąotopoprosi.

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Kraina

dnia polarnego. Hayley była oszołomiona samą

jakością światła od pierwszej chwili, gdy wylądowali.
WReykjavikuwszystkozdawałosięjaśniejsze.

Evan

byłby zachwycony, pomyślała, czując ukłucie bólu.

Zwłaszczawycieczką,podczasktórejmiałazobaczyćwieloryby.

Statek wypłynął już na pełne morze, temperatura gwałtownie
spadła, ale słońce wciąż świeciło jasno. Hayley słuchała
przewodniczki i starała się dojrzeć maleńkie maskonury
zpomarańczowymidziobami.

– Przed nami widać mnóstwo ptaków tuż nad powierzchnią

wody.Toczęstooznacza,żesątuwalenie.Ptakibędąchwytać
kawałki ryb, które pozostawią za sobą walenie – mówiła
przewodniczka,achwilępóźniejzawołała:–

Wieloryb

wypuścił

wodęnadziewiątej.

Hayley

zobaczyła fontannę, którą wypuścił wieloryb. Ku jej

zdumieniu wyglądało to tak jak w filmach dokumentalnych,
któreobejrzała.Parawodnatworzyłaidealnylejek.

–Aotoinasz

płetwalkarłowaty–oznajmiłaprzewodniczka.

Statek

zatrzymał się, Hayley widziała ciemny grzbiet

wieloryba – niewielkie wzniesienie nad powierzchnią wody.
Moment później pojawiła się płetwa grzbietowa, biała na tle
morzainieba,niemaljakbywielorybdonichmachał.

To

byłomagiczne.

Zrobiła

kilka

zdjęćznadzieją,żeokażąsięudane.Potem,ku

jej wielkiej radości, wieloryb wyskoczył z wody, nad

background image

powierzchniąpojawiłsięnajpierwjegonos,apotemcałeciało,

tworząc idealny łuk. Pokazał swój biały brzuch, po czym
zpluskiemwpadłznówdowody.

Nigdy

niewiedziałaczegośrówniezachwycającego.Wieloryb

po raz kolejny wynurzył nos, a następnie płetwę ogonową.
Hayley zdążyła zobaczyć charakterystyczną końcówkę ogona,

nimwielorybznówzanurkował.

– Na pewno wszyscy widzieliście płetwę ogonową, to ogon

wieloryba. Zazwyczaj oznacza to, że wieloryb zanurkował
głębiej–powiedziałaprzewodniczka.–Azatem

płyniemydalej.

To

doświadczenie uczy pokory, pomyślała Hayley, szczerze

cieszącsię,żeżyje.

Ale

jużkilkaminutpóźniejusłyszałagłosprzewodniczki:

–Czy

napokładziejestlekarz?

Serce

Hayleyzabiłomocniej.Kiedyprzewodnikwypowiadate

słowa, może to oznaczać pilną potrzebę pomocy, a oni w tym

momencie znajdowali się godzinę drogi od Reykjaviku. Nie
miała pojęcia, jak działają tu służby ratunkowe. Czy przyślą
helikopter, czy przewodniczka skróci wycieczkę i popłyną
zpowrotemdomiasta?

Ruszyławstronęprzewodniczki.

– Hayley Clark, jestem lekarką z Anglii. W czym

mogę

pomóc?

–Mójmążmaatakastmy–poinformowałajakaśAmerykanka,

wykręcając ręce ze zdenerwowania. – Nie wzięliśmy z sobą

inhalatora.

–Czymogłabypanispytać,czyktośmainhalatorimógłbygo

pożyczyć? – Hayley zwróciła się do przewodniczki. – Może być
nawetinhalatorodziałaniuprewencyjnym.

–Zaraz

spytam–odparłaprzewodniczka.

background image

Hayley

odwróciłasiędoAmerykanki.

–Zaprowadzimniepanidomęża?JestemHayley,pracujęna

oddzialeratunkowymjednegozlondyńskichszpitali.

– Lulu Adams. Dzięki Bogu, że pani z nami płynie. – Kobieta

poprowadziła Hayley na niższy pokład. – To niewiarygodne, że
Miltondostałtuataku.Jestuczulonynapyłkiisierśćkota.

–Zimnoteżmożespowodowaćatakastmy,atupowietrzejest

dość chłodne – wyjaśniła Hayley. – Lepiej nosić przy sobie

inhalator, nawet jeśli człowiek się nie spodziewa kontaktu
zczymś,cozwyklewywołujeatak.Czymążregularniekorzysta

zinhalatora

?

– Jest mężczyzną, niczego nie można mu nakazać – odparła

kobietazwestchnieniem.

Zapewne

mieli do czynienia z pacjentem, który lekceważył

prewencyjne działanie inhalatora, pomyślała Hayley. Lekarz
Miltona Adamsa powinien z nim porozmawiać o konieczności

kontrolowania astmy. Hayley miała nadzieję, że zdoła go
ustabilizować, nim uda im się zdobyć dla niego leki
rozszerzająceoskrzela.

–Czy

mążjeszczenacośchoruje?–spytała.

–Tylko

naastmę.

Zktórą

sobie

nieradził.

–Okej,dziękuję.

Czy

napokładziejestlekarz?

Statkiem

płynęły ze dwie setki osób, istniała jednak szansa,

że Sam był tu jedynym lekarzem. Poza tym to byłby dla niego

test, sprawdziłby, czy postąpił słusznie, przyjmując etat
w londyńskim szpitalu, czy też doświadczenie z Manchesteru

zniszczyłojegoromanszmedycynądotegostopnia,żeniechce

background image

doniejwracać?

Ruszył w stronę mostka, by porozmawiać z przewodniczką,

apodrodzeusłyszałprośbęopożyczenieinhalatora.

– Nazywam się Sam Price, jestem lekarzem z Anglii. Macie

zdaje się pasażera z atakiem

astmy, który nie ma inhalatora.

Mogęjakośpomóc?–spytał.

– Pani

doktor już poszła do pacjenta, może pan do niej

dołączyć, jeśli ma pan ochotę – odparła przewodniczka. – Jest

na

niższym

pokładzie,

ma

na

sobie

żółty

płaszcz

przeciwdeszczowy.

–Okej,dziękuję.

Czy

znalazłsięinhalator?

–Jeszcze

nie,alezarazznówspytam.

Atak

astmy może być niebezpieczny. Sam pomyślał, że

mógłby przynajmniej pomóc uspokoić chorego, by ta druga
lekarka bez problemów się nim zajęła. Skierował się na niższy
pokład, gdzie zobaczył kobietę w żółtym płaszczu. Rozmawiała

zmężczyzną,którybyłspanikowanyiciężkodyszał,zaśdruga
towarzysząca im kobieta wykręcała nerwowo ręce i sprawiała
wrażeniewystraszonej.

–Witam,jestemSamPrice,lekarzratownik–przedstawiłsię,

gdydonichdołączył.–Mogęwczymśpomóc?

–HayleyClark,lekarzratownikzLondynu–odparłakobieta

wpłaszczuprzeciwdeszczowym.

Sam

zauważyłniezwykłybłękitjejoczu–jakletnieislandzkie

niebo – i rozjaśnione słońcem włosy związane w koński ogon.

Miękkiekosmykiotaczałyjejowalnątwarz.

Co

on,dodiabła,robi?Zajmujesiękoloremoczutejkobiety,

kiedy pacjent potrzebuje pomocy? Poza tym nawet gdyby miał
chęćsięzkimśzwiązać–apozerwaniuzLyndąniemiałnato

ochoty–takobietazpewnościąniebyłasamotna.Złynasiebie

background image

za brak profesjonalizmu, starał się skupić na słowach Hayley

Clark.

– To Milton Adams i jego

żona Lulu – ciągnęła. – Milton nie

ma przy sobie inhalatora. Prawdopodobnie to zimne powietrze

wywołało atak astmy. Pan Adams nie cierpi na żadne inne
dolegliwości.

– Przewodniczka obiecała po raz drugi spytać, czy ktoś

zpasażerów

ma

inhalator – odrzekł Sam. – Ale nawet jeśli go

nieznajdziemy,możemypanupomóc,panieAdams.

Mężczyznawciążdyszałspanikowany.

Właściwie

powinni

go przenieść w jakieś ciepłe miejsce, ale

zważywszy na jego problemy z oddychaniem i wyraźną

nadwagę nie wchodziło w rachubę, by był w stanie wejść po
stromych schodach do wnętrza statku. Po pierwsze, pomyślał
Sam,muszągoustabilizować,bysięuspokoiłizwolniłoddech.
Lęk,żeniemożnaoddychać,zaciskamięśnieklatkipiersiowej,

coutrudniaoddychanie,atozkoleizwiększapanikępacjenta,
przezktórąmięśniezaciskająsięjeszczebardziej.

– Panie

Adams, proszę usiąść prosto – Sam zwrócił się do

chorego.–Topomożepanuoddychać,bokiedysiępanpochyla,

zaciskapanmięśnie.

Milton

AdamsposłuchałradySama.

– Rozluźnię panu krawat i rozepnę kołnierzyk koszuli –

powiedziałaHayley.–Toteżprzyniesieulgę.Wporządku?

Mężczyznaskinąłgłową.

–Mówiłammu,żebywziął

inhalator.-Pani

Adamsbyłabliska

łez.

Hayley

ścisnęłajejrękę.

– Pani

Adams. Mogę zwracać się do pani Lulu? – Kiedy

kobieta przytaknęła, Hayley podjęła: – Wiem, że niepokoi się

background image

pani stanem męża, ale bardzo proszę, żeby pani coś dla mnie

zrobiła.Proszęgłośnoliczyć,dobrze?

–Dobrze

–odparłapaniAdamsdrżącymgłosem.

Świetnie

sobie

poradziła, pomyślał Sam o Hayley. Odwróciła

uwagę żony chorego, dając jej zadanie do wykonania.
Zgadywał,żeHayleyzamierzazastosowaćtęsamąmetodę,do

którejonbysięuciekł.

–PanieAdams,mogęmówićdopanaMiltonie?–spytałSam,

a pan Adams kiwnął głową. – Chcielibyśmy, żeby się pan
postarałwziąćdługioddech.Wiem,żeterazwydajesiętopanu

niemożliwe, ale obiecuję, że poczuje się pan lepiej. Na cztery
proszę wciągnąć powietrze nosem, a na

sześć wypuścić je

ustami.Możepantodlanaszrobić?

Pan

Adamsskinąłgłową,wciążciężkooddychając.

–Może

pani

liczyć na głos, Lulu? – poprosiła znów Hayley. –

Na cztery wdech, na sześć wydech. Na początek proszę liczyć

zemną,żebyśmyzłapalirytm.Jeden,dwa,trzy,cztery

Sam

wziąłmężczyznęzarękę.

– Okej, proszę wciągnąć powietrze, a teraz je wypuścić. –

Oddychanie w rytm odliczania miało zwolnić oddech. – Proszę

ściągnąć wargi, kiedy wypuszcza pan powietrze, Miltonie –
dodała Hayley. – Dzięki temu zwolni pan oddech i utrzyma

drożnośćdrógoddechowych.Właśnietak.

Mężczyzna

nadal

dyszał,aleniebyłjużtakblady.

–Możepanpołożyćjednąrękęnabrzuchu,tużpodżebrami?

–poprosiłSam.–Jakwciągniepanpowietrze,proszęsięskupić
na tym, żeby wciągnąć je do brzucha. Niech pan też użyje
mięśnibrzucha,żebypomócsobieprzywydechu–ciągnął.–To
się nazywa oddychanie przeponowe i pomoże panu oddychać

głębokoipowoli.

background image

Wkońcu

oddech

mężczyznysięunormował.

Sam

spotkałsięwzrokiemzHayley.

–Zejdziemy

nadół?Tambędziecieplej.

–Poprosimykogośzzałogiomiskęgorącejwodyiręcznik.

– Dobry

pomysł – rzekł Sam, wiedząc, że wdychanie

wilgotnegopowietrzapoprawisamopoczuciepacjenta.

Pasażerowie

statku

znajdowali się na górnych pokładach,

podziwialidwawieloryby,którebawiłysięwwodzie,więcSam,

HayleyimałżeństwoAdamsówbezproblemuzeszlinadół,choć
stracili wyjątkowy widok. Kiedy posadzili Miltona przy stoliku,

tenniestetyznówciężkodyszał.

– Mogłaby pani przynieść mężowi filiżankę kawy z baru?

HayleyzwróciłasiędopaniAdams.

– On

nie lubi kawy – odparła kobieta. – Ani herbaty. Tylko

gorącączekoladę.

– To niech to będzie słodka kawa z mlekiem -zasugerowała

Hayley. – Struktura chemiczna kawy jest podobna do teofiliny,
składnika większości leków na astmę, więc kawa pomoże
skrócićoddechizmniejszyuciskwpiersi.Pozatymgorącypłyn
uwolniflegmęiśluz,co

teżułatwipanuoddychanie.

–Wypijękawę–wydyszał

pan

Adams.

– Świetnie. – Hayley przeniosła wzrok na Sama. – Zostanie

panzMiltonem,ajapójdępoprosićoręcznikigorącąwodę?

– Jasne – odparł. – Miltonie, chciałbym, żeby pan siedział

prosto i policzył wszystkie niebieskie przedmioty w tym

pomieszczeniu.

–Niebieskie

przedmioty?

– Niebieskie przedmioty – potwierdził Sam. – Proszę je

policzyć i oddychać tak, jak robił pan to na górze. Ja będę

głośno liczył, a pan

oddychał. Na cztery wdech, na sześć

background image

wydech.

Zgodnie

z oczekiwaniami Sama niewielki wysiłek związany

z poszukiwaniem niebieskich przedmiotów odwrócił uwagę

starszegomężczyznyodproblemówzoddychaniem.Akiedypo

chwili wypił kawę, a Sam i Hayley przygotowali mu miskę
z gorącą wodą i ręcznik, stan pacjenta uległ wyraźnej

poprawie.

Kiedy

statekdopłynąłdoprzystani,nalądzieczekałakaretka.

SamiHayleyopowiedzieliratownikom,cosięwydarzyło.

– Dziękuję za pomoc. – Pani Adams przygryzła wargę. – Nie

skorzystaliście państwo z wycieczki, nie

widzieliście przez nas

wielorybów.Bardzomiprzykro.

– Możemy zorganizować kolejną wycieczkę za darmo –

wtrąciła przewodniczka. – Ja też chciałabym państwu
podziękować. Mamy wśród załogi osoby wyszkolone do
udzielania

pierwszej

pomocy,

ale

w

tym

wypadku

potrzebowaliśmylekarza.

–Nie

masprawy–odparłaHayley.

– Proszę zadzwonić do biura i wpaść,

kiedy

będzie państwu

odpowiadało – podjęła przewodniczka. – Umówimy się na inny

termin.

–Powinnam

państwuzapłacić–stwierdziłapaniAdams.

–Nie

trzeba–odparłSam.–Jesteśmylekarzami,pomaganie

chorymtonaszacodzienność.

–Pełnazgoda.Chociażjeślichcepaninamsięodwdzięczyć–

dodałaHayley–proszęobiecać,żeporozmawiapanizlekarzem
rodzinnym o tym, co się dzisiaj stało. A pan powinien zawsze
mieć przy sobie inhalator, bo tylko regularne korzystanie
zniego

zapewnipanudobresamopoczucie.

Milton

sprawiałwrażenielekkozawstydzonego.

background image

–Obiecuję.

– To dobrze. – Hayley poklepała go po ramieniu. –

Wszystkiegonajlepszegoimiłychwakacji.

–Dziękujęinawzajem.

Kiedy

drzwi karetki się zamknęły i Adamsowie udali się do

szpitala,SamspojrzałnaHayley.

– Ma pani ochotę na kawę? A może

musi

pani wracać do

swojegotowarzyszapodróży?

– Jestem tu sama – odparła. – Z przyjemnością napiję się

kawy.Chyba

żepanmusiwracaćdoswojejtowarzyszki?

–Ja

teżjestemtusam–odparł.–Chcepaninajpierwustalić

nowyterminwycieczkistatkiem?

Hayley

zmarszczyłanos.

– Widziałam jednego wieloryba, który wyskoczył z wody,

apotemzanurkował.Oczekiwanieczegoświęcejbyłobyzmojej
stronypazernością.Chociażgdybypanzechciał

Uśmiechnąłsię.

–Ja

jestemdośćpazerny,aleoglądamjecotydzień.

– Co tydzień? – Wyglądała na zaskoczoną. – Pracuje pan

wtutejszym

szpitalu,tak?

–Nie,powiedzmy,żejestemnaurlopie–wyjaśnił.–Mójbrat

prowadzitubiuropodróży,którespecjalizujesięwwyprawach
ekstremalnych. Pomagam mu. W każdy poniedziałek

po

południupłynęoglądaćwieloryby.

Hayley

kiwnęłagłową.

–Tobyłonaszemarzenie,mojeiDani.

–Danny?

– Oczywiście, że kobieta tak ładna jak Hayley jest

zajęta,pomyślałSam.

–Danielle.Moja

najlepszaprzyjaciółka.

Jego

radość, że chodzi o przyjaciółkę, a nie o partnera, była

background image

naprawdę idiotyczna. Nie planował kolejnego związku,

zwłaszczażezadwatygodniezaczynałnowąpracę.

A jednak Hayley Clark miała w sobie coś, co go przyciągało.

To dziwne. Całe lato miał do czynienia z turystkami, które

wręcz mu się narzucały, lecz żadna z nich

go nie

zainteresowała.

– Złamała sobie kości śródstopia i ortopeda

zabronił jej

wyjazdu–ciągnęłaHayley.

Sam

spotkałsięztegorodzajuzłamaniemwswojejkarierze.

–Przyjaciółkabiega?

– Trenowała do biegu charytatywnego. Musiała z niego

zrezygnować,

więc

przekonałyśmy

organizatorów,

żeby

pozwolilimijązastąpić.

–Czyli

paniteżbiega?

– Nie, prawdę mówiąc,

nie

znoszę biegać. Ale to jedyny

sposób,żebyDaniniestraciłapieniędzysponsorów.

–Tobardzoszlachetnezpani

strony.

– Jest moją najlepszą przyjaciółką, wiele przeszła. Dzięki

temu, że za nią pobiegnę, mam mniejsze wyrzuty sumienia, że
przyjechałamtusama.–Hayleyzmarszczyłanos.–Choćjestem

pewna, że w biurze podróży znaleźliby wycieczkę dla osób na
wózkachizobaczyłabywieloryby.

– Ale obie wiele byście straciły. Nie wszystkie ścieżki wokół

wodospadówigejzerówsądostępnedlawózków–odparłSam.
–Aniektóre

zbocza

sąniebezpieczne.

–Tak

właśnietwierdziłaDani.

Powinien

się zamknąć. Powinien zasugerować jej parę

godnych zaufania biur turystycznych, by sama mogła zwiedzić
wyspę.Ajednaktoniepojęteprzyciąganiekazałomuspytać:

–Długo

pani

tuzostaje?

background image

–Do

piątku.

– W takim

razie może popłynęłaby pani obejrzeć wieloryby

jutro rano? – zaproponował. – Jeśli ma pani ochotę, zabiorę

paniąnaspersonalizowanąwycieczkę.

Hayley

zamrugała.

–Wspomniałpan,że

pomaga

panbratu,tak?

Podpowiedziała

mu, jak

może się wycofać. Wiedział, że

powinientozrobić,leczjegowarginadalgoniesłuchały.

– Właśnie ktoś odwołał u niego wycieczkę – oznajmił Sam –

więc w tym tygodniu jestem wolny, jeśli ma pani ochotę

zwiedzaćIslandięwmoim

towarzystwie.

Hayley

niemal słyszała, jak Dani krzyczy jej do ucha: Zgódź

się.To„RokmówieniaTak”.

Ale

przecieżnieznałaSamaPrice’a.

Nawet

jeśli był lekarzem i razem pomogli choremu, był

kompletnie obcym człowiekiem. Poza tym z ciemnymi włosami
i smutnymi piwnymi oczami był też najbardziej atrakcyjnym

mężczyzną. Po Evanie. Pierwszym od roku, który zwrócił jej
uwagę.Poczułasięwinna.

Znajdowała się w kraju, którego języka nie znała, a choć

wIslandiiwszyscymówiąperfekcyjnąangielszczyzną,tojednak

nie była to Anglia. Od domu dzieliły ją trzy i pół godziny lotu.
Odmawiając Samowi, wykazałaby się rozsądkiem. Ale to był
„RokmówieniaTak”.

Możeteżwtymmomenciemiałapotrzebęodsunięcianabok

wahań.Poraruszyćztymżyciemnaprzód.

–Tak

–odparła.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Zarezerwowaliwycieczkęstatkiemnakolejnyranek,apotem

udalisiędokawiarniwcentrummiasta.

– Bardzo mi się tu podoba – powiedziała Hayley, kiedy zajęli

miejscaprzystoliku.

–CzyliReykjavikspełniłpanioczekiwania?

–Tak.Wczorajwieczoremzarazpoprzyjeździespacerowałam

po mieście. Koniecznie muszę zobaczyć ten wspaniały kościół,
nigdy nie widziałam takiej wieży. Od frontu wygląda jak
rozłożoneskrzydła.

– Hallgrimskirkja – powiedział Sam. – Ma przypominać

wulkaniczną lawę bazaltową. Prawdę mówiąc, obok jednej
zplażsąjaskinie,gdzieznajdująsiępodobnekolumny.

–Towspaniałe.

–Wnętrzekościołajestbardzoproste–mówiłdalej–takjak

we wszystkich luterańskich kościołach. Ale to piękna prostota.
A widok z wieży zapiera dech w piersi. – Urwał na moment. –
Możemy się tam wybrać, jak wypijemy kawę. Jeśli ma pani
ochotę.

–Bardzochętnie.Jeżelimapanczas.–Spojrzałamuwoczy.–

Ijeślipartnerkaniebędziemiałapanuzazłe.

– Nie mam partnerki – odrzekł. Lynda zerwała zaręczyny

tydzień po tym, jak został zawieszony w pracy. Od tamtej pory
niemiałochotynarandki.Miniesporoczasu,nimznówkomuś

zaufa. A z Hayley przecież nie umawiał się na randkę, nawet
jeślimusiępodobała.

background image

Chciał jednak mieć pewność, że i ona jest wolna. Brak

obrączkinapalcuwtychczasachnicnieznaczy.

–Rozumiem,żepaniteżniejestznikimzwiązana?

Pokręciłagłową.

–Zgadzasię.
Wydawało się, że to kolejny krok w stronę randki. A jednak

nie. Żadnych obietnic i zobowiązań. Będą jedynie razem
zwiedzaćmiasto.Hayleywzięłagłębokioddech.

– Nie oczekuję litości ani niczego podobnego, ale chyba

jestem panu winna wyjaśnienie, że mój partner zmarł niewiele

ponadroktemu.

Więc wciąż go opłakiwała? Jeśli tak, był bezpieczny, ta

kobietanieszukanowegozwiązku.

Ale stracić partnera Zdawało mu się, że Hayley jest jego

rówieśnicą, między trzydziestym a trzydziestym piątym rokiem
życia,czylijejpartner,jeśliniebyłdużostarszy,musiałumrzeć

naskutekwypadkualboagresywnejformyraka.Takczyowak,
miałazasobąciężkiechwile.

–Przykromi–powiedział.–Tomusiałobyćdlapanitrudne.
Kiwnęłagłową.

–Zginąłwwypadkupodczaspracy.Cieszęsię,żetegoranka

pocałowałam go na pożegnanie, a moje ostatnie słowa
brzmiały: Kocham cię. Gdybyśmy wówczas powiedzieli sobie
cośprzykrego,byłobymijeszczetrudniej.

–Tak.–Samznałtozdoświadczenia.

Tegoranka,kiedyjegokarierasięzachwiała,posprzeczałsię

znarzeczonąwdrodzedopracy.Lyndaoczekiwała,żeporzuci
zajęcie ratownika górskiego i zajmie się czymś, co pchnie
naprzód jego karierę w szpitalu. Pragnęła, by na przykład

zasiadał w jakiejś nudnej komisji. Sam odmówił. Gdyby jednak

background image

zwracał większą uwagę na to, jak Lynda się do niego odnosiła

w tym ostatnim roku, nie byłby zaskoczony jej reakcją na jego
zawieszenie.Ontymczasembyłwkompletnymszoku.

–ApanjakdługojużprzebywawReykjaviku?

–Odkońcamarca.
Uniosłabrwi.

– To poważna życiowa zmiana, z lekarza stał się pan

przewodnikiem.

– Taa. – Martin, starszy brat Sama, ściągnął go na Islandię,

oferując mu tymczasowe zajęcie. Sam jako doświadczony

ratownik górski był idealną osobą do prowadzenia wycieczek
nalodowce.

Samwiedziałjednak,żeMartinporadziłbysobiebezniego–

po prostu nie chciał, by brat siedział w domu i rozmyślał
o swojej sytuacji. Sam będzie bratu do końca życia wdzięczny
za tę szansę, tym bardziej że Martin nie oczekiwał poważnych

rozmówanizwierzeń.

–Przepraszam,tobyłozbytosobiste–rzekłaHayley.–Proszę

otymzapomnieć.

–Niemasprawy.Jednocześniedotknęłymniekłopotywpracy

iwżyciuosobistym.Rozstałemsięzkimś.–Krótkoirzeczowo.
Hayley nie musi wiedzieć, że jego zespół został zawieszony po
śmierci pacjenta cukrzyka, który zmarł na skutek niemego
zawału.Sambyłprzekonany,żezastosowaliwszystkiewłaściwe
procedury,alerodzinapacjentamusiałazrzucićnakogoświnę

zatęśmierć.

Szpital był zobowiązany potraktować ich skargę z całą

powagą i rozpocząć śledztwo. Tydzień później Lynda zerwała
zaręczyny, zaniepokojona, że skaza na karierze zawodowej

Sama przeniesie się na nią, jego narzeczoną. Bardzo go

background image

zabolało, że jedyna osoba, na której wsparcie liczył, tak

naprawdę mu nie ufała. Lynda pragnęła jedynie odkupić jego
częśćichwspólnegodomuiusunąćjegonazwiskozhipoteki.

–Wziąłemurlop,bopotrzebowałemczasu,żebyzdecydować,

codalej.Islandiatodobremiejscenatakierozważania.–Zdał
sobiesprawę,żeLyndaniebyładlaniegoodpowiedniąkobietą.

Chciała,żebybyłkimś,kimniebył–człowiekiemzasiadającym
w różnych komitetach i zarządach, by zamiast leczyć zajął się

administrowaniem.

Dla Sama zaś najważniejsze było ratowanie ludzkiego

zdrowia i życia, a nie dyskusje o budżecie i polityce. Więc
właściwie,zrywajączaręczyny,Lyndazrobiłamuprzysługę.

– Chyba wszyscy napotykamy w pracy na problemy –

stwierdziła Hayley. – Tracimy pacjenta albo uświadamiamy
sobie, że system nie jest w stanie udzielić mu właściwej
pomocy,amyniemożemyztymniczrobić.

W jej niebieskich oczach pojawił się cień smutku. Sam

zgadywał,żemyślałaonarzeczonym.Aletoniejegointeres.

– Przykro mi – podjęła – że równocześnie musiał pan się

zmagaćzrozstaniemizłąpassąwpracy.Topodwójnycios.

Wzruszyłramionami.
– Jeśli mam być szczery, od pewnego czasu kiepsko nam się

układało. Chyba się oszukiwałem. – Chciał wrócić na
bezpieczny teren i porozmawiać o czymś mniej emocjonalnie
wyzywającym,azatemspytał:–Apanidlaczegoprzyjechałado

Islandii?

– Zawsze chciałam zobaczyć dzień polarny – przyznała. – Na

mojej liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią jest też
spotkaniezwielorybami.

–Cojeszczejestnatejliście?

background image

– Chcę zobaczyć erupcję gejzeru i pęknięcie między płytami

kontynentalnymi. Dotknąć lodowca. Och, widziałam wideo,
gdzie ludzie chodzili za ścianą wodospadu. To też chciałabym

obejrzeć.

– Mogę panią zabrać we wszystkie te miejsca, a także na

plażęzjaskinią,któraprzypominakościółzkolumnami.

–Dziękuję,aletopanapraca,więcoczywiściezapłacętakjak

przewodnikowi–powiedziała.

– Nie. Poza przyjemnością obserwowania wielorybów

w zasadzie nic nie robię dla przyjemności, więc jeśli pani

pozwoli,żebymzasugerowałtakżeinnemiejsca,któremogąsię
panispodobać,tobędądlamniewakacje.

Hayleyzmarszczyłaczoło.
–Napewnojużpanodwiedziłtewszystkiemiejsca.Sąchyba

naliścieżyczeńwszystkichturystów.

– To prawda, ale oglądanie czegoś cudzymi oczami sprawia,

że wciąż widzi się to na nowo – odparł. – Proszę mi nie
proponowaćzapłaty.

– W takim razie zapłacę przynajmniej za benzynę –

powiedziała.–Ipostawiępanujutrolunch.

Naprawdępowiniensięzamknąć.
–Oiledziśpozwolisiępanizaprosićnakolację.
–Chętnie.Dziękuję.
–Wtakimrazieumowastoi.–Sięgnąłponadstolikiem,żeby

uścisnąćjejdłoń.

Kiedy Sam ściskał jej rękę, poczuła ciarki na całym ciele.

Miaławrażenie,żeumówilisięnarandkę,anienazwiedzanie.
To był rodzaj randki w ciemno, gdyż nic o nim nie wiedziała –

pozatym,żemiałproblemywpracyiprzeżyłprzykrerozstanie,

background image

więc teraz zrobił sobie wolne, by przemyśleć swoje życie

izrobićplanynaprzyszłość.

Gdyby naciskała, by zdradził jej coś więcej, dałaby mu tym

samym prawo do zadawania jej podobnych pytań, a nie miała

ochoty mówić o Evanie ani o tym, że po śmierci narzeczonego
wpadławjakąśczarnądziurę.

Wobec tego skupi się na samej przyjemności zwiedzania.

W końcu po to przyleciała do Islandii. Jeśli nawet można to

nazwaćrandką,cóż,niebyłotonicpoważnego,zatocoś,czego
chyba potrzebowała. Niewykluczone, że dotyczyło to ich

obojga.

Po kawie udali się obejrzeć kościół z wysokim sufitem

i wysokimi oknami. Hayley zachwyciła prostota tego wnętrza,
podziwiała piękno kryształowej chrzcielnicy. Później z radością
zwiedzała miasto, a Sam pokazywał jej warte zainteresowania
obiekty – ratusz, mieszczące się tu za nim jezioro Tjornin,

w którym jak w lustrze odbijał się gmach ratusza i otaczające
go stare budynki, parlament i fascynującą salę koncertową
Harpazczarnegoszkła.Samznałmnóstwociekawychanegdot,
chociaż Hayley nie była pewna, czy sobie z niej nie żartował,

mówiąc, że miejscowi w proteście oblali gmach parlamentu
jogurtem.

Zanim zrobili przerwę na kolację, Sam zwrócił się do niej

zpytaniem:

– Jest pani uczulona na jakieś produkty spożywcze, a może

jestpaniwegetarianką?

Hayleypodobałojejsię,żeprzyszłomudogłowyotospytać.
–Dwarazynie.Proszęzaproponowaćjakieśmiejsce.
Zabrałjądoniewielkiegobistroniedalekoportu.

–PodajątujedneznajlepszychrybwcałejIslandii–oznajmił.

background image

–Imogęzagwarantować,żesąświeżozłowione.

Lokal był niewielki, oświetlony światłem świec, na ścianach

znajdowały się deski. Hayley zauważyła wiszące na ścianach

starefotografietegolokalu.

– Chyba się nie mylę, przypuszczając, że dawniej to była

szoparybacka?

– Wiele budynków w tej okolicy ma podobną historię –

wyjaśnił Sam. – Zostały poddane renowacji i odmalowane.

Wniektórychznajdująsięterazsklepy,winnychkawiarnieczy
restauracje, jest też lodziarnia oferująca niesamowity wybór

smaków.

Atmosfera była wspaniała, jedzenie jeszcze lepsze. Za radą

Sama Hayley wybrała „Rybę dnia”, czyli risotto z owocami
morzaiświeżymdorszem.

–Pyszne–pochwaliłaszczerze.
Desertakżebyłwspaniały.Czekoladowypuddingwkształcie

kopuły polany sosem karmelowym rozpływał się w ustach.
Anajlepszeztegowszystkiegookazałosiętowarzystwo.Hayley
nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni była na kolacji
zmężczyzną.Sammiałwsobiewrodzonąuprzejmość,miłoteż

było na niego patrzeć, więc co rusz zerkała na jego ciemne
włosy,piwneoczyizmysłowewargi.

Choć nie powinna myśleć o jego wargach. A tym bardziej

o pocałunku. Nie powinna się zastanawiać, jakie wrażenie
zrobiłby na niej jego dotyk. To było nielojalne w stosunku do

Evana–choćwiedziała,żeEvanniechciałby,bydokońcażycia
zostałasama.

Niespiesznie wypili kawę, a następnie pospacerowali po

starymporcie.PotemSamodprowadziłHayleydohotelu.

–Niedowiary,żejestwpółdoósmej,awciążjesttakwidno–

background image

powiedziała.–WAngliibyłobyjużciemnootejporze.

– Pani hotel jest tak blisko zatoki, że będzie pani mogła

podziwiaćzachódsłońcanadwodą.

Natowłaśnieliczyła.

Przed nimi widniała rzeźba ze stali przypominająca łódź

Wikingów,lśniłazłociściewświetlezachodzącegosłońca.Kiedy

Hayley obejrzała się przez ramię, niebo rozświetlały barwy
pomarańczy,złotaijaskrawegoróżu.

– Zachód słońca – powiedziała cicho. – Zawsze chciałam to

zobaczyć.Jesttakmagiczny,jakmyślałam.

Kiedydotarlidohotelu,Samupewniłsięjeszcze:
–Spotkamysięnaprzystaniodziewiątej?

–Tak.Wtakimraziedozobaczenia.
Nie

próbował

jej

pocałować,

a

Hayley

stwierdziła

zszokowana, że czuje się zawiedziona. Zaraz potem ogarnął ją
wstyd. Nie byli przecież na randce, nie umówili się na

wakacyjny romans. Sam Price to sympatyczny, ale obcy
człowiek, którego spotkała przez przypadek i który zaoferował
jejswojetowarzystwopodczaszwiedzania.Niepowinnamusię
narzucać ani robić sobie żadnych nadziei. Poza wszystkim

jeszcze do siebie nie doszedł po zerwaniu z narzeczoną.
Ostatniąrzeczą,jakiejpotrzebował,byłanatrętnakobieta.

Możepostąpiłabysłuszniej,gdybypodziękowałamuzadalszą

pomoc. Po powrocie z wycieczki statkiem uda, że rozbolała ją
głowa.

–Dobranoc–powiedziałairuszyładopokoju.
Z jej okna roztaczał się widok na morze, więc zrobiła

mnóstwo zdjęć zachodu słońca i wysłała je Dani, zdała jej też
relacjęzmijającegodnia,pisząc,żezachowałasięzgodniezich

umową,korzystajączszansiokazji.

background image

Przebudziwszysięwśrodkunocyzezdumieniemstwierdziła,

że jest dosyć jasno. W Londynie o tej porze panowałyby
ciemności. Po raz kolejny obudziła się o wschodzie słońca

i zachwytem ujrzała, że morze zamieniło się w połyskującą

masęzłotaisrebra.

Pośniadaniuwyruszyładostaregoportu,gdziemiałaspotkać

się z Samem. Tym razem na pokładzie statku wiozącego
turystów,

którzy

chcieli

zobaczyć

wieloryby,

nikt

nie

potrzebował pomocy lekarskiej. Widzieli ławicę morświnów,
a później dwa płynące razem płetwale karłowate. Kiedy

wyskoczyły z wody, tworząc idealny łuk, Hayley wstrzymała
oddech.

Wydawało się całkiem naturalne, że przeszli na ty. Sam

otoczył ją ramieniem, a ona objęła go w pasie. Choć
jednocześnie to było nie w porządku. Bo tak właśnie zrobiłaby
zEvanem.ASamtonieEvan.

– Przepraszam. – Zabrała rękę. – Chyba trochę mnie

poniosło.Teemocjewywołaneprzezwieloryby

–Mnieteżtrochęponiosło–przyznałSamiopuściłrękę.
Do powrotu na ląd uważali, by nawet przypadkiem się nie

dotknąć.Hayleyczuła,żepowinnaznaleźćjakąśwymówkę–na
przykład powiedzieć, że rozbolała ją głowa – choć żałowałaby,
żestracidalszączęśćzwiedzania.

Samwyglądałnaniecoskrępowanego.
–Maszwciążochotęzobaczyćwodospadigejzer?

Najwyraźniejdawałjejszansę,bysięwycofała,zrozumiał,że

ta chwila, gdy na statku otoczył ją ramieniem, była dla niej
trudna. W jego oczach Hayley widziała jednak co innego. Coś,
coporuszyłowniejjakąśczułąstrunę.Niewykluczone,żebyła

tosamotność.

background image

– Jeśli nadal masz chęć się tam wybrać – odparła z rezerwą.

Wkońcuonteżpewnieczułsięniezręcznie.

–Wtakimraziechodźmy–powiedziałizarazpotempojechali

dowodospaduGullfoss.

– Wydaje się, że woda ma złoty kolor – stwierdziła ze

zdumieniemHayley,kiedyszliścieżką.

–Stądnazwawodospadu.Gullfossoznaczazłotywodospad–

wyjaśniłSam.–Częściowoodpowiadajązatoosadywwodzie.

W pewnym momencie Hayley pośliznęła się na gładkim

kamieniu,aSamchwyciłjązarękę,byniestraciłarównowagi.

Poczuła dreszcz. Patrząc na twarz Sama, zauważyła na niej
pożądanie, którego żadne z nich się nie spodziewało. Żadne

znichniemiałoteżpojęcia,coznimdalejpocząć.

–Przepraszam–powiedziała.
Sam nie zabrał ręki. Patrzył tylko na nią, tak samo jak ona

zaskoczony.Pokrótkiejchwiliodchrząknął.

– Mówią, że jeśli nie podoba ci się pogoda w Islandii,

wystarczy poczekać pięć minut i słońce wyjdzie zza chmur.
Samazobacz.

Spojrzaławkierunku,którywskazywał.Tużnadwodospadem

na niebie zawisła tęcza. Wiedziała, że to zjawisko naturalne,
wywołaneprzezświatłosłoneczneikroplewodyzwodospadu,
mimotowjakiśniepojętysposóbczuła,jakbytoEvanmówiłjej,
że wszystko jest w porządku, że jest gotowa zrobić kolejny
krok,iżeontoakceptuje.Potrząsnęłagłową.

– Trzeba to uwiecznić na zdjęciu! – zawołała radośnie,

odsuwając się odrobinę, by ręka Sama w naturalny sposób
zsunęłasięzjejramienia.

Jakietogłupie,żenatychmiasttegopożałowała.

Zachowywała się jak nastolatka. Będzie to ignorować

background image

i zachowywać się rozsądnie. Uśmiechnęła się i sfotografowała

tęczętelefonem.

Kiedyjużnacieszyłasięwidokiem,Samzawiózłjąwmiejsce,

gdziewystępowałygejzery.

– Gejzery zawdzięczają swoją nazwę staremu Geysirowi –

poinformował.–Najwyraźniejbyłkiedyśjeszczewiększyniżten

wYellowstone,aleodlatjestuśpiony.

–Więcnieudamisięzobaczyćwytrysku?

– Przeciwnie. – Uśmiechnął się. – Strokkur wybucha mniej

więcej co dziesięć minut. A jeśli możesz ustawić sobie

w telefonie zwolnione tempo, sugeruję, żebyś z tego
skorzystała, bo wtedy naprawdę zobaczyłabyś, jak to wygląda.

Woda na powierzchni jeziora jest chłodniejsza i działa niczym
rodzaj pokrywki dla gorącej wody pod spodem, więc ciśnienie
rośnie, a potem widać, jak woda się przelewa i gejzer tryska.
Później zostaje lej krasowy, woda wpływa z powrotem i cały

cyklzaczynasięodnowa.

Hayley widziała już ludzi stojących wokół gejzera. Raptem

strumieńwodywystrzeliłdogóry.

–Och,tofascynujące!

–Podejdźmybliżej–zaproponowałSam.
Hayleynagrałacałyproceswzwolnionymtempie.
–Danibędziezachwycona–powiedziałatęsknie.Evanowiteż

bysiępodobało,chociażtojużzachowaładlasiebie.

Po chwili, kiedy przeszli dalej, palce Sama przypadkiem

musnęłyjejpalce.Hayleyponowniepoczułamotylewbrzuchu,
a gdy spotkała się z nim wzrokiem, dałaby głowę, że jego
odczuciasąpodobne.

Co oni z tym zrobią? Zignorują? Spróbują się przekonać,

dokąd ich to zaprowadzi? Nie ma dla nich przyszłości.

background image

Z końcem tygodnia się rozstaną. Będą ich dzieliły tysiące

kilometrów, a przecież Sam ani słowem nie wspomniał
opowrociedoAnglii.

Niebo przybrało odcień najgłębszego letniego błękitu.

Zpodziemnychjeziorbuchałyobłoczkiparywodnej.Samstarał
się zachować dystans, pokazując Hayley stary Geysir, teraz

jezioro z okazjonalnym bulgotem przypominającym, że woda
jest tam gorąca, i bliźniacze jeziora Blesi – jedno krystalicznie

przejrzystedotegostopnia,żemożnazajrzećwgłąb,wziejącą
jaskinię,idrugiewniespotykanymmlecznymlazurze.

– Mleczny kolor woda zawdzięcza znajdującym się w niej

krzemianom – poinformował Sam. – To jest chłodne jezioro,

wodamazaledwieczterdzieścistopni.

–Chłodne?–zdziwiłasię.
–Drugiejestgorętsze.
– Mlecznoniebieski basen. Czy tak właśnie wygląda Błękitna

Laguna?–spytała.

– Mniej więcej. Możemy tam dziś pojechać, jeśli chcesz. Pod

warunkiem, że dostaniemy bilety, bo wieczory cieszą się dużą
popularnością–dodał.

–Chętnie.–Uśmiechnęłasiędoniego.
– Daj mi chwilkę. – Sam wykonał szybki telefon, a Hayley

przekonała się przy okazji, że mówił płynnie po islandzku. –
Okej,mamyszczęście.

–Dziękuję.

Zjedlikolacjęwmałejwioscenaobrzeżachmiasta,jagnięcinę

duszoną z warzywami i chleb żytni, a na deser jagody i gęsty
islandzkijogurt.Późniejwpadlijeszczedojejhotelu,bywzięła
strójdopływania,apotemdojegomieszkaniananabrzeżu.

–Niepamiętam,kiedyostatnioczułamsiętakzrelaksowana–

background image

powiedziała,kiedysiedzieliwciepłejwodzielaguny.Natwarzy

miałamaskęzbiałejglinki,wręceschłodzonesmoothie.

–Otowłaśniechodzi–odparłSamzuśmiechem.

– To musi być niesamowite w zimie siedzieć w gorącym

baseniepodgwiazdami.

–Izeskałamipokrytymiśniegiem–dodał.–Jestładnie.

Ichoczysięspotkały.PrzezsekundęHayleymyślała,żeSam

ją pocałuje, lecz nie zrobił tego. Czuła buzujące oczekiwanie,

kiedy wracali do miasta i gdy Sam parkował przed domem,
wktórymmieszkał.Ilekroćtegodniaprzypadkiemsiędotykali,

Hayley czuła dreszcz. Podejrzewała, że nie jest w tym
osamotniona.

– Przejdziemy się jeszcze wzdłuż nabrzeża, żeby zobaczyć

zachódsłońca?–spytałSam.

–Byłobymiło.
Gdypóźniejodprowadziłjądohotelu,powiedziałłagodnie:

–Dobranoc,Hayley.
–Dobranoc.Dziękujęzacudownydzień.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Masz chęć zobaczyć

jutrolodowiec,wodospadyiplaże,jeśliniebędziepadało?

Spędzić z nim więcej czasu? Jakaś jej część uznała, że to

dobry pomysł, ale inna była przeciwnego zdania. Mimo to
Hayleysięzgodziła.

–Będzieszpotrzebowałamocnychbutów–uprzedził.
–Iwodoodpornegopłaszcza,gdybypogodasięzmieniła?

Uśmiechnąłsię.
– Tak. Ubierz się na cebulkę. Sportowe spodnie będą lepsze

niżdżinsy,jeślimasztakie.Przywodospadziebędziemymokrzy,
poza tym takie spodnie lepiej chronią przed wiatrem. – Jego

oczyjeszczepociemniały.Uniósłrękęidelikatniepołożyłjąna

background image

policzkuHayley.

W odpowiedzi odchyliła do tyłu głowę. Wtedy on musnął

wargamijejusta–właściwiepytająco.Objęłagowpasie,aon

znówjąpocałował.

Zalała ją fala pożądania połączona z poczuciem winy. Ale

przecieżniebyłaniewiernaEvanowi.Niechciałbyprzecież,by

spędziła życie samotnie, pogrążona w żałobie. Pragnąłby, aby
skupiłasięnatym,cowżyciudobreiczerpałazniegoradość.

Sam Price był pierwszym mężczyzną po śmierci Evana,

którego miała ochotę pocałować. No i to miał być „Rok

mówieniaTak”.WtuliłasięwSama,oddającmupocałunek.Gdy
wreszcie oderwał od niej wargi, na jego policzkach i ustach

widniały czerwone smugi. Hayley była pewna, że wygląda tak
samo.

– Dobrej nocy. Do jutra – powiedział. – Przyjadę po ciebie

odziewiątej,jeślitoniezawcześnie.

–Nie,świetnie.
Jużniemogłasiędoczekać.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

W środę rano wyszła z hotelu o dziewiątej. Sam właśnie

wysiadłzsamochoduiszedłwjejkierunku.

–Idealnewyczucieczasu–zauważyłazuśmiechem.

–Toprawda.
Miałaciarkinacałymciele.Przytymobcymmężczyźnieczuła

sięjaknastolatka.Toszaleństwo.Minęłosporoczasu,odkądna
samwidokmężczyznyczułamotylewbrzuchu.

–Zanimpojedziemy–podjęłaostrożnie–chybadobrzebyłoby

porozmawiaćowczorajszymwieczorze.

Samskinąłgłową.
–Przepraszam.Niepowinienembyłcięcałować.
– A ja nie przepraszam – odparła, widząc, że jego oczy

ciemnieją.–Obojejesteśmysamotni.

–Więcmówisz
Że może, ale tylko może, wakacyjny romans zrobiłby dobrze

imobojgu.Przelotnyromans,bypóźniejpożegnaćsiębezżalu.

– Leczysz rany po bolesnym rozstaniu, a ja po śmierci

partnera. Oboje jesteśmy chyba trochę zablokowani. Nie

chcemywtejchwiliwiązaćsięnastałe.

Wydawałosię,żeSamwpełnisięzniązgadza.
– Wakacyjny romans może nam obojgu pomóc zrobić kolejny

krok–stwierdził.

Hayleyprzytaknęłaskinieniemgłowy.

–Zeświadomością,kiedysięskończy.Zostajętujeszczetylko

dwadni.–Tozakrótko,bysięnawzajemzranili.

background image

– Chciałbym, żebyś wiedziała, że nie każdą nowo poznaną

kobietę traktuję w taki sposób – oznajmił. – Jesteś pierwszą
kobietą,którąpocałowałemodrozstaniazLyndą.

– A ty jesteś pierwszym mężczyzną, na którego zwróciłam

uwagęodśmierciEvana–przyznałacicho.–Przypuszczam,że
dzięki latom spędzonym na oddziale ratunkowym potrafię

wmiarętrafnieocenićludzkicharakter.Domyśliłamsię,żenie
należysz do mężczyzn, którzy odhaczają kolejne kobiety na

nóżkachłóżek.Jesteśprzyzwoitymczłowiekiem.

Sampochyliłgłowę.

–Dziękuję.Choćniedopraszałemsięokomplementy.
– Wcale tak nie myślałam. – Uśmiechnęła się. – Więc dokąd

siędzisiajwybierzemy?

– Zważywszy na to, co właśnie powiedziałaś, na początek

chciałbympocałowaćcięnadzieńdobry.

–Niezłypomysł.

Sampołożyłręcenajejramionachimusnąłwargamijejusta.

Motyle w brzuchu Hayley wpadły w popłoch. Potem Sam
przesunął dłonie wzdłuż jej rąk i objął ją w talii, po czym
pocałowałjąnamiętnie.

Kiedyuniósłgłowę,miałąmiękkienogi.
–Dzieńdobry–powiedział.
–Terazjestdobry.–Uśmiechnęłasię.
Dałjejkolejnegobuziaka.
–ZaczniemyodReynisfjary,plażyzczarnympiaskiem,gdzie

zobaczymy też bazaltowe kolumny – oznajmił. – Później
pojedziemyobejrzećlodowiecitwójwodospad.

–Świetnie–ucieszyłasię.
Kiedy zaparkowali samochód w Reynisfjarze i wysiedli, Sam

spojrzał na Hayley i wyciągnął do niej rękę. Trzymając się za

background image

ręce,ruszylinaplażę.Piasekbyłtamczarnyiniecokamienisty,

ostro kontrastował z turkusowym Atlantykiem. Hayley
przystanęłaiobserwowałafalerozbijającesięobrzeg.

–Morzejesttudośćspokojne–rzekłSam.–Alewzimiefale

bywają naprawdę potężne. – Wyobraziła się huczące wysokie
fale. – Właśnie w tym miejscu od Antarktyki dzieli nas tylko

Atlantyk.

Hayleyzamrugała.Żartowałsobiezniej?

–Poważnie?
– Jak najbardziej. – Poprowadził ją do skały zbudowanej

zbazaltowychkolumn.

–PrzypominamitoGroblęOlbrzymawIrlandii–zauważyła.–

NoikościółwReykjaviku.

Naniższychkolumnachstalituryści,pozującdozdjęć.
– Kiedy wejdziesz między wrony – zażartował i pomógł jej

wejść na kolumny, by zrobić zdjęcie jej aparatem. Dotyk jego

dłoniznówwywołałwniejdreszcz.

Kiedy zeszła z powrotem na piasek, Sam wskazał stado

maskonurów. Maleńkie ptaki z pomarańczowymi dziobami
śmigałyponiebieniewiarygodnieszybko.Podziesięciupróbach

uchwycenia ich na zdjęciu Hayley musiała przyznać się do
porażki.

Wracali do samochodu, znów trzymając się za ręce. Krętą

drogą pojechali na Dyrholaey, niewielki półwysep, skąd
roztaczał się widok na słynny skalny łuk, któremu to miejsce

zawdzięczałonazwę.SamobejmowałHayleywpasie.Powietrze
było tam krystalicznie czyste i przejrzyste, a wiatr dość ostry.
Hayleyczułasię,jakbyznalazłasięnaszczycieświata.

–Cotozaskały,któretamwidać?

– Bazaltowe góry – odparł. – Reynisdrangar. Miejscowa

background image

legenda głosi, że były kiedyś trollami, które próbowały

wciągnąćstatekzmorzanaląd,alepotemwzeszłosłońceijego
światłozamieniłojewkamień.

Krainalegend,loduiognia.

Kraina,którazaczynałaleczyćjejzłamaneserce.
– Tym razem zrobimy coś z twojej listy – powiedział Sam. –

Pojedziemy do Solheimajökull, będziesz mogła podejść do
lodowcaigodotknąć.

Poprzyjeździenamiejsce,gdysięzatrzymali,Hayleyujrzała

jezioro,azarazzanimlodowiec.

– Jest ciemnoszary – stwierdziła ze zdumieniem. – Czy

lodowceniesąbiałealboniebieskie?

–Sąszareodosadów–objaśniłSam.–Tebiałefragmentyto

śniegiświeżylód.

–Czytamnaszczyciechodząjacyśludzie?
Samkiwnąłgłową.

–Firmamojegobrataoferujetakiewycieczki,chociażspacer

po lodowcu bez przewodnika, który zna ten teren i potrafi
dostrzeclejekrasowe,jestniebezpieczny.

– A ty masz odpowiednie kwalifikacje, żeby oprowadzać tam

wycieczki?

– Tak. W Manchesterze należałem do ekipy ratowników

górskich, to niedaleko Peak District i Krainy Jezior. Prawdę
mówiąc, byłem ratownikiem, zanim zostałem lekarzem.
Dorastałem w Peak District. Jestem też wykwalifikowanym

nurkiem–dodał.

Ratownikgórskiinurek.Jednoidrugiezajęcieniesiezsobą

liczne zagrożenia. Ryzykuje się życiem. Hayley wstrząsnął
dreszcz. Całe szczęście, że umówili się tylko na wakacyjny

romans. Nie chciała znów zakochać się w kimś, kto regularnie

background image

narażasięnaniebezpieczeństwo.Niezniosłabykolejnejstraty.

– Wejdziemy na lodowiec? – spytał Sam. – Na wszelki

wypadekwziąłemzsobąekwipunek.

Mając w pamięci umowę z Dani, Hayley wiedziała, że

powinna wyrazić zgodę. Zamiast tego wciąż rozmyślała
ozagrożeniachzwiązanychzpracąSamawgrupieratowników.

–Jesteśpewny,żetobezpieczne?–spytała.
Uśmiechnąłsię.

– Znam to miejsce, więc tak, to jest bezpieczne. Nie wiem,

jakirozmiarnosisz,więcwziąłemkilkaparbutównawypadek,

gdyby twoje buty turystyczne okazały się nie dość mocne. –
Zerknął na jej stopy. – Jeśli mamy tam iść, wolałbym, żebyś

włożyłabuty,któremamwsamochodzie.Twojesąwporządku–
dodałpospiesznie–aleniedochodzeniapolodzie.

– Jeśli to na pewno bezpieczne – odparła – chodźmy. –

Chodzenie po lodowcu będzie bardziej ekscytujące niż samo

dotknięciego.

Hayleyzmieniłaobuwie,aSamdopasowałjejraki.
– Dzięki temu będziesz bardziej bezpieczna – powiedział. –

Pomogą ci zachować równowagę i nie pośliznąć się. Będziesz

teżmogłasprawdzić,czylódjestdośćtwardy,zanimpostawisz
nanimstopę.

Po

kilku

wyjaśnieniach

dotyczących

zachowania

bezpieczeństwapokazałjej,jakporuszaćsiępolodzie.

–Musiszmocnostąpać,żebytrzymaćsiępowierzchni.

–Terazsięcieszę,żeniebiegałamprzedśniadaniem.
–Trenujeszdobiegucharytatywnego,tak?–Uśmiechnąłsię.

–Tawyprawabędziedoskonałymtreningiemkondycyjnym.

Ruszyliścieżkąprowadzącądolodowca,achwilępóźniejszli

już po lodzie. Hayley przy każdym kroku słyszała chrzęst pod

background image

nogami. Była równocześnie przerażona, podekscytowana

izachwyconapięknemlodowegokrajobrazu.

– Śnieg leżący na ciemnym lodzie przypomina mi trochę

piaszczyste plaże w porze przypływu – powiedziała. –

Spodziewałam się, że lodowiec będzie biały albo niebieski.
Ztymiciemnymiżyłkamiwyglądamiejscamijakmarmur.

– Te żyłki to ślad popiołu z minionych wybuchów –

poinformował Sam. – Ta dzika przestrzeń bardzo do mnie

przemawia.

Hayleywidziałatowjegooczachisłyszaławgłosie.Byłtam

wswoimżywiole,silnyipewnysiebie.Wyobraziłasobie,żena
tym tle mógłby pozować do sesji dla jakiegoś luksusowego

magazynu.

Idąc obok niego, Hayley też nabierała pewności siebie, aż

wpewnejchwilinogajejsięugięła.

–Sam!

Natychmiastprzeciągnąłjąwbezpieczniejszemiejsce.
–Wporządku?–spytał.
–Trochęsięprzestraszyłam,alesięniewycofuję.
–Świetniesobieradzisz.–Wziąłjązarękę.

Serce jeszcze przez jakiś czas biło jej szybciej, ale czując

mocny uścisk dłoni Sama, odzyskała zaufanie, i to do tego
stopnia, że z radością się zatrzymała, by znów zrobić kilka
zdjęć. Gdy po lodowej pokrywie zawrócili do miejsca, skąd
rozpoczęli tę wędrówkę, Hayley oddała Samowi szpikulec do

loduikijektrekkingowy,zdjęłarakiiwłożyłaznówswojebuty
turystystyczne.

–Byłofantastycznie–powiedziała.–Dziękuję.
–Niemazaco.

W niewielkie kafejce zjedli lunch, a następnie pojechali do

background image

wodospaduSeljalandsfoss.

– Miejscami jest tu dość ślisko – ostrzegł Sam. – Ścieżka to

właściwiedużegłazy,więcuważaj.

–Hej,właśniechodziłampolodzie.Damradę.

Przejście ścieżką za kurtyną wody było magiczne. Hayley

dotąd nie miała okazji patrzeć na świat zza wodnej zasłony,

choćzapłacilizatomokrymiubraniami.Hukwodywpadającej
do jeziora był niemal ogłuszający. Hayley nie posiadała się

zzachwytu.

– To najprawdziwsza bajka – powiedziała, ściskając dłoń

Sama.

Uśmiechnął się w odpowiedzi i lekko ją pocałował, a ona

poczuła dreszcze. To było najbardziej romantyczne miejsce,
wjakimsięcałowała.

Potem Sam pomógł jej przejść po wielkich głazach na drugą

stronęwodospadu.

– To był niezwykły dzień – stwierdziła po powrocie do

samochodu.–Wkońcuilerazyczłowiekjednegodniachodzipo
plażyzczarnympiaskiem,polodowcuizaścianąwodospadu?–
Skrzywiłasię.–Wybacz,plotęjakturystka.

–Nie,tomiło,żedoceniasztewyjątkowemiejsca.
–Mogęciędzisiajzaprosićnakolację?–spytała.
–Liczyłemnato,żecośdlaciebieugotuję.
– Byłoby miło, ale pozwól przynajmniej, że kupię wino

ipudding.

–Niematakiejpotrzeby–odparł.–Todlamnieprzyjemność,

żemogęgotowaćnietylkodlasiebie.

Rozumiałago,gotowaniedlajednejosobyzdajesięniewarte

wysiłku.

Często

ograniczała

się

do

gotowych

dań

zsupermarketualbomiskipłatkówowsianych.

background image

A zatem po zakończeniu zwiedzania udali się prosto do

mieszkaniaSama.

– Wynająłem to miejsce na lato – oznajmił, gdy już się tam

znaleźli. – Nie jest duże. Kuchnia jest tu, tam łazienka, pokój

dzienny,adalejsypialnia.

–Nieduże,zatoidealnedożyciawmieście–powiedziała.

Zastanawiała się, czemu Sam nie mieszka z bratem, ale nie

chciała być wścibska. Mieszkanie było czyste, wyglądało

bardziej

jak

pokazowe,

choć

na

lodówce

dostrzegła

przyczepione magnesami zdjęcia. Kiedy podeszła bliżej,

przekonałasię,żetozdjęciaSamaimężczyzny,któryzapewne
byłjegostarszymbratem.Stalinaszczycielodowejgrani.

– To Martin. Mój brat – Sam potwierdził przypuszczenia

Hayley,widząc,żeprzyglądasięfotografii.

–Mogęciwczymśpomóc?–spytała.
–Nie.–Zrobiłkawęipodałjejkubek.–Usiądźirozgośćsię.

Najlepszą rzeczą w tym mieszkania jest widok z okna. Nie
musiszwłączaćtelewizora,kiedymaszcośtakiego.

Widok z pokoju dziennego był rzeczywiście spektakularny,

oknowychodziłonazatokę.Hayleytaksięnaniązapatrzyła,że

nie ruszyła się z miejsca, aż Sam przyszedł jej powiedzieć, że
kolacjajestgotowa.

Wróciła z nim do kuchni, gdzie stał już nakryty mały stół

sosnowy.Napoczątekpodałprostąsałatkęzkrewetek.

–Niestetysosjestzesklepu–powiedziałzżalem.

Hayleysięuśmiechnęła.
–Nieszkodzi.Najważniejsze,żejestsmaczny.
–Atygotujesz?–zaciekawiłsię.
Dawniejgotowała.

– Kiedy mam czas. Często kupuję w sklepie gotowe dania –

background image

przyznała–aletłumaczęsiępracąnaoddziale.

Danie główne stanowiła grillowana ryba z ziemniakami

i szparagami, do tego Sam podał sos holenderski, również

kupionywsklepie.

– Naprawdę nie przepraszaj. Nie miałabym pojęcia, jak się

zabraćdozrobieniatakiegososu–rzekłaHayley.

Po kolacji Sam zaproponował, by przespacerowali się do

jednejzkawiarninanabrzeżu.Hayleyzradościąszłaznimza

rękę, podziwiając po drodze zachód słońca. W drodze
powrotnej Sam otoczył ją ramieniem, a ona objęła go w pasie.

Czuła niezwykłą bliskość, a gdy Sam przystanął i pocałował ją
wmiękkimświetle,którejeszczeniebyłoświatłemzmierzchu,

Hayleyogarnęłopożądanie.

Przed drzwiami budynku, w którym mieszkał, Sam znów się

zatrzymałispojrzałnaHayley.

– Mogę cię teraz odwieźć do hotelu chyba że wolałabyś

zostaćnanoc?

Miałtylkojednąsypialnię,więcdoskonalewiedziała,comiał

namyśli.Zostaćnanocikochaćsięznim.

Jakaśjejczęśćchciałasięzgodzić.Spędziłaznimwyjątkowy

dzień,doświadczającwieluemocji,odczystejradościchodzenia
po lodowcu do romantycznej przechadzki po czarnym piasku
plaży. A jednak to byłby jej pierwszy seks od śmierci Evana,
więc musiała się zastanowić, czy jest na to gotowa. Może
potrzebujewięcejczasu?

– Bez zobowiązań – powiedział. – Jeśli odmówisz, absolutnie

cięzrozumiem.Ajutrobędziemydalejzwiedzać.

Aletobył„RokmówieniaTak”.
Pozatymzakażdymrazem,gdytrzymalisięzaręcealboSam

jąobejmowałczycałował,Hayleypragnęławięcej.

background image

Pora zrobić kolejny krok. Sam Price to mężczyzna, który jej

w tym pomoże. Bez zobowiązań. Bez zaangażowania.
Wakacyjnyromansbezkomplikacjidlaobustron.

–Tak,zostanę–powiedziała.

– Czy musisz do kogoś zadzwonić i poinformować, gdzie

jesteś?

–Możedohotelu,bosięmniespodziewają?
–Jasne–odparł.

Hayley wykonała telefon, mówiąc obsłudze hotelu, że

zostanienanocuprzyjaciół,potemujęładłońSama.

–Jestemgotowa–oznajmiła.
Sambezsłówwziąłjązarękę.

Zaraz za drzwiami mieszkania pocałował ją, tym razem

namiętniej niż przy wodospadzie. Wsunęła palce pod jego
koszulkęzdługimrękawemilekkopodciągnęłajądogóry.Sam
cofnąłsięiuniósłręce,pozwalającjejzdjąćkoszulkę.

Na widok nagiego torsu Hayley wstrzymała oddech.

Podziwiała muskulaturę Sama, szeroką klatkę piersiową,
twardybrzuchiszczupłątalię.

–Zdałemegzamin?–spytałżartobliwie.

–Prawie–odparławtymsamymtonie.
–Todobrze.
–Niewyglądaszjakdzikiezwierzę–stwierdziłazuśmiechem,

głaszcząc lekki zarost na jego piersi – ale nie jesteś też tak
próżny,żebysięgolić.

– Raz kazałem sobie zrobić depilację pleców woskiem.

Zrobiłem to, żeby zebrać pieniądze na sprzęt dla ekipy
ratowników – przyznał. – Znalazłem ludzi, którzy mnie
sponsorowali. Zapłacili mi podwójnie, bo chcieli sami zrywać

paski.

background image

– Musiało boleć. Robiłam tak brwi i to było przykre –

powiedziała.

–Celbyłszczytny.Typobiegnieszzamiastswojejprzyjaciółki

Dani. – Przesunął czubkiem palca wzdłuż jej brwi. – Jesteś

piękna.

–Tobieteżniczegoniebrakuje.–Położyładłońnajegotorsie.

–Alemasznasobiezadużoubrań.
–Zróbztymcoś–zachęciłago.

Sam zdjął jej bluzkę, a zaraz potem powiódł palcem wzdłuż

jej obojczyków, wywołując w niej dreszcz pożądania. Potem

powoli przeciągnął palcem w dół jej dekoltu, aż dotarł do
zagłębieniamiędzypiersiami.

–Twojakolej–rzekłschrypniętymgłosem.
Ręce lekko jej drżały, kiedy rozpinała guzik jego sportowych

spodni, a następnie pociągnęła w dół zamek błyskawiczny.
Czuła jego erekcję. Wstrzymała oddech. Zsunęła mu spodnie.

Sam zdjął ciężkie buty turystyczne, a potem wysunął nogi
z nogawek spodni, a Hayley z rozbawieniem zauważyła, że
jednocześniezdjąłskarpetki.

Później,drażniącsięzniążartobliwie,wsunąłpaleczapasek

jej spodni, a po chwili je ściągnął. Wtedy Hayley pozbyła się
butów,aonuśmiechnąłsięnawidokjejskarpetek.

–Różoweipuchate.
–Sąciepłeibutymnienieobcierają.
Samprzyklęknąłizdjąłjejskarpetki.

–Maszpięknestopy.
Paznokciepomalowałaczerwonymlakierem.
– W pracy nie maluję paznokci, tu robię sobie drobne

przyjemności–wyznała.

– Ładne. – Zakołysał się do tyłu i spojrzał na nią. – Jesteś

background image

piękną kobietą, Hayley. Pragnę cię. Od dawna żadnej kobiety

takniepragnąłem.

– Ja też cię pragnę. – Wzięła głębszy oddech. – Ale nie biorę

pigułki.

– Mam prezerwatywy – uspokoił ją. – Nie dlatego, że mam

zwyczajpodrywaćdziewczynyzoprowadzanychgrup.Mójbrat

nie wiadomo dlaczego uznał, że to będzie dla mnie najlepszy
prezentpowitalny.–Skrzywiłsię.–Alekupiłmiteżekspresdo

kawy,więcmamwszystko.

– Kawa i kondomy. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu. –

Ciekawepołączenie.

– Przychodzi mi na myśl bardziej interesujące połączenie. –

Podniósł się i musnął wargami jej usta. – I dużo wygodniejsze
miejsce.–Wziąłjązarękęipociągnąłzasobą.

Sypialnia była równie prosta jak pozostałe pomieszczenia

w tym mieszkaniu: meble z jasnego drewna, kremowe ściany

orazpościelwkolorzeciemnopopielatym.

NagleHayleyprzestałamyśleć.Samznówzacząłjącałować.

Ujął jej twarz w dłonie i szczypnął ustami jej dolną wargę.
Kiedy pogłębił pocałunek, wplotła palce w jego włosy.

Przyciągnąłjąbliżejirozpiąłjejstanik.

–Jakiepięknepiersi–szepnął.
Niebyłapewna,kiedyijaksięrozebrali,alenareszcieoboje

zostalinadzy.Samodsunąłnabokkołdrę,wziąłHayleynaręce
i delikatnie położył ją na materacu. Kiedy odchyliła głowę,

obsypał pocałunkami jej szyję. Wstrzymała oddech, pragnęła
wciąż więcej. Sam, jakby czytał w jej myślach, wsunął rękę
między jej uda i zaczął ją pieścić. Na tym nie skończył, nic
podobnego,ażHayleybyłabliskawybuchuniczymwulkanztej

wyspy.

background image

–Teraz?–spytałszeptem.

–Tak.
Sięgnął do szuflady nocnego stolika i wyjął z niej

prezerwatywę.

– Moja kolej – powiedziała Hayley i bez pośpiechu

zabezpieczyłaSama.

Kiedy skończyła, oddychał dużo szybciej. Wtedy wreszcie

ukląkł między jej udami i wsunął się w nią. Poczuła się

wyjątkowo. To dziwne – nie przywykła przecież do jego ciała –
a jednak czuła się nadspodziewanie dobrze. Gdy nadszedł

orgazm, Hayley trzymała się Sama ze wszystkich sił, czując
odpowiedźjegociała.

Pozbyłsięprezerwatywy,anastępnieodwróciłsiędoHayley.
–Jeślichceszskorzystaćzłazienki,niekrępujsię.Ręcznikisą

świeżouprane.

–Dziękuję.
Zradościąweszłapodprysznic,jużchybaprzywykładotego,

że gorąca woda odrobinę pachniała tu siarką. Za to wciąż nie
mogłasięnadziwić,żeźródłemciepłejwodysągejzery.Islandia
tonaprawdękrainaloduiognia.

Gdy owinięta ręcznikiem wróciła do sypialni, Sam zdążył już

włożyćdżinsy,choćwciążbyłbezkoszuli.

– Wiem, że twój hotel jest niedaleko – powiedział – ale może

chciałabyś,żebymwrzuciłtwojerzeczydopralki?

Nie wybiegała myślą tak daleko – nie pomyślała, że wyjdzie

stąd nazajutrz w tym samym ubraniu, które nosiła cały dzień,

nawetjeślimiałatylkopójśćdohotelu.

– Prawdę mówiąc, byłoby dobrze. Nie będę musiała rano

wpadaćdohotelu,żebywłożyćczysteciuchy.

background image

– Proszę, włóż to, a jeśli wolisz jeden z moich T-shirtów,

znajdziesz coś w garderobie. – Podał jej miękki szlafrok,
apotemzjejubraniamipodpachąruszyłdokuchni.

Hayley wzięła z garderoby T-shirt, po czym owinęła się

szlafrokiem i poszła za Samem do kuchni. Nalał jej kieliszek
wina, a później usiedli na kanapie i podziwiali ostatnie

promieniezachodzącegosłońca.PozachodzieSamzaprowadził
jąznówdołóżka,gdziekochalisięporazdrugi.Takdobrze,tak

cudownie było czuć przytulone do niej ciało mężczyzny, kiedy
wkońcuzasypiała.

NazajutrzranoSamobudziłHayleypocałunkiem.

– Co zjadłabyś na śniadanie? – spytał. – Muszę przyznać, że

nabrałemtuzwyczajujeśćśniadanienasłodko.Martinkupiłmi
maszynkę do pieczenia gofrów i syrop klonowy. Oprócz
ekspresudokawy.

– Uwielbiam gofry. – Hayley się uśmiechnęła. – Mogę ci

wczymśpomóc?

– Nie ma przy tym wiele roboty, więc nie trzeba. Aha,

zaniosłemtwojesucheubraniadołazienki.

Byłamuwdzięczna,żeotympomyślał.
–Dziękuję.

Kiedy wzięła prysznic i ubrała się, przypłynął do niej zapach

pieczonych gofrów. Naprawdę za nimi przepadała. Sam
postawiłteżnastolemiseczkęzjagodamiorazislandzkijogurt.

–Miałabyśdzisiajochotęobejrzećciekawostkigeologiczne?–

spytał.

– Tak, proszę, chciałabym też zaprosić cię na kolację –

odparła.–TomójostatnidzieńwIslandii.

–Dziękuję,przyjmujęzaproszenie.

background image

Hayleyzajęłasięzmywaniem,aSamwziąłprysznic.

Tego dnia zwiedzanie zaczęli od Parku Narodowego

Thingvellir.

– Nazwa oznacza Łąki Parlamentu, ponieważ w tym właśnie

miejscu mieściła się niegdyś siedziba parlamentu – wyjaśnił
Sam.

Szli kanionem, którego ściany miały ciemnobrązowy kolor.

Hayleytomiejsceskojarzyłosięzkrajobrazemksiężycowym.

–Więctojestskałabazaltowa?–spytała.
– Płaty lawy wulkanicznej – odparł Sam. – Idziemy teraz

między dwoma płytami tektonicznymi, widać tu pęknięcie
międzypłytąpółnocnoamerykańskąieuroazjatycką.

– Miejsce, gdzie ziemia naprawdę pęka. – I gdzie powstał

nowyląd.–Możetodlanaslekcja–stwierdziła.–Nawetkiedy
coś ulega zniszczeniu i zmienia się całkowicie, życie toczy się
dalej. Ziemia tu ulega nieustającej zmianie. – Tak jak oni

dorastająizmieniająsięzwiekiem.

Samspojrzałnanią.
–Może.
Być może, pomyślała, oboje zaczynali leczyć swoje rany.

Miniona noc z Samem pokazała jej, że jest gotowa zrobić
kolejnykrok.Nauczyćsiękochaćkogośnowego.Zawszebędzie
mu wdzięczna za to, że pomógł jej wydostać się z martwego
punktu,wktórymutknęła.

Po

całodniowej

wycieczce

zjedli

pożegnalną

kolację

wcentrummiasta,apotemwstąpilinalody,bywkońcuwzdłuż
muruchroniącegoprzedfalamiwrócićdohoteluHayley,gdzie
siedzieliobjęciiobserwowalizachódsłońca.

– Dziękuję ci za ten wspaniały tydzień – powiedziała Hayley

ześciśniętymgardłem.Wtymmomencieniechciałaopuszczać

background image

tego miejsca. – Mam idiotycznie wczesny lot. – Miała też

uczucie, że najbardziej z całej Islandii będzie tęskniła za
Samem.–WięcTochybapożegnanie.

–Niejestemwtymdobry–powiedział.

–Anija.
–Więczróbmytopoislandzku.Blessbless–rzekł.

–Blessbless–powtórzyła.
Pocałowałjądelikatnie.

–Bezpiecznejpodróży.
– Tobie też. – Nie będzie się teraz do niego przytulać ani

rozczulać.–Ijeszczerazdziękujęzawszystko.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Życzę ci szczęścia,

Hayley.

–Jatobieteż.–Pogłaskałagopopoliczku.
Pocałował ją po raz ostatni, a potem odwrócił się i odszedł.

Ich ścieżki pewnie nigdy więcej się nie przetną, choć Hayley

czuła,żetenwakacyjnyromansbyłdlanichczymśdobrym.

Aterazporadalejmierzyćsięzżyciem.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

– On jest niewiarygodnie przystojny, przypomina mi jednego

amerykańskiego aktora, którego lubię – powiedziała Danielle,
patrząc na zdjęcia w laptopie Hayley. – Nie dziwię się, że

zawróciłciwgłowie.

–Niezawróciłmiwgłowie–zaprotestowałaHayley.

Danielleprychnęła.
– Oczywiście, że nie. Dlatego jest bohaterem połowy twoich

zdjęć.

– Jest na tych zdjęciach, bo obwoził mnie po wyspie, był

uprzejmy.

– Na tych zdjęciach nie patrzy na ciebie, jakby był tylko

uprzejmy – zauważyła Danielle. – Ty też tak na niego nie
patrzysz.

Hayleypoczuła,żesięczerwieni.
Daniellezaśmiałasię.
– Nie wstydź się. Cieszę się, że trzymałaś się naszego

tegorocznego postanowienia. Ta wycieczka naprawdę ci
posłużyła.

–Tobyłatylkojednanoc–mruknęłaHayley.–Takczyowak,

czy ty zrobiłaś jakiś krok na tym froncie? – spytała, próbując
odwrócićodsiebieuwagęprzyjaciółki.

– Nie mówimy teraz o mnie. Poza tym ja nie spotkałam

nikogo, na kim chciałabym zawiesić oko, a tobie się to

przydarzyło.

– To był wakacyjny romans – broniła się Hayley. – Cieszyłam

background image

się nim, będąc na wyspie, teraz to już koniec i też się z tego

cieszę.

– Ale naprawdę ci się to przydało. Możesz śmiało patrzeć

w przyszłość. Wiesz, że Evan nie chciałby, żebyś zamknęła się

wczterechścianach.

–Wiem.

–Imamy„RokmówieniaTak”.
– Teraz mam czas wyłącznie na pracę i trening – zauważyła

Hayley.

–Tosięjeszczezobaczy–odparłaDanielle.

WponiedziałekranoSamprzyjechałdoszpitalaMuswellHill

na rowerze i wszedł na oddział ratunkowy, gotowy na swój
pierwszy dyżur w nowej pracy. Na początek musiał załatwić
pewne kwestie administracyjne, między innymi otrzymał
identyfikator, a potem Michael Harcourt, ordynator oddziału,
oprowadziłgoiprzedstawiłpozostałympracownikom.

– Doktor Clark, którą właśnie chciałem spotkać – powiedział

Michael grzmiącym głosem, kiedy kobieta w białym fartuchu
wyszła zza parawanu. – Hayley, poznaj swojego zastępcę,
Samuela Price’a. Sam, Hayley właśnie została awansowana na
starszego rezydenta, a pan zajmie jej poprzednie stanowisko.

Będzieciepracowaćrazem.

Sam nie powiedział Hayley, że zaczyna nową pracę

w Londynie, a ona nie wyjawiła mu, gdzie pracuje. Londyn to
wielka metropolia z licznymi szpitalami. Jakie były szanse, że
spotkająsięwpracy?

Teraz patrzyła na Sama, wytrzeszczając oczy. Wiedział, by

jesttaksamojakonzszokowana.

Sytuacjabyłaconajmniejkrępująca.MieliromanswIslandii

background image

i umówili się, że nic więcej ich nie połączy. Pożegnali się na

zawsze. Co teraz? Czy ich znajomość mogłaby się rozwinąć?
Amożebyłdlaniejjedyniekimś,ktopomógłjejstanąćnanogi

pośmiercinarzeczonego,azatemniczegowięcejniebędzieod

niegooczekiwała?

Problem w tym, że Sam nie wiedział, czego chce. Bardzo

polubiłtękobietę,którąpoznałnaIslandii.AlelubiłteżLyndę,
która tak fatalnie go potraktowała. Czy może jeszcze ufać

swojemu osądowi? Czy popełniłby błąd, gdyby zaczął spotykać
sięzHayley?

Hayleyotrząsnęłasiępierwszaiwyciągnęłarękę.
–WitamywszpitaluMuswellHill,doktorzePrice.

Aha, czyli będzie udawała, że się nie znają? To pewnie

najbezpieczniejsze,oszczędziimkrępującychwyjaśnień.

– Dziękuję, doktor Clark – odparł, uprzejmie kiwając głową

iściskającjejdłoń.

– Mamy tu zwyczaj zwracać się do siebie po imieniu –

powiedziała.–WszyscymówiądomnieHayley.

–Sam–odparł.
– Lada moment oczekuję pacjenta z podejrzeniem złamania

kościbiodrowej.Chceszodrazurzucićsięnagłębokąwodę?–
spytała.

–Bardzochętnie.
– W porządku. Tak właśnie powinno być. Zostawię pana

w rękach Hayley – rzekł Michael i klepnął go w ramię. –

Opiekuj

się

tym

chłopakiem,

Hayley,

bądź

grzeczną

dziewczynką.

– Wiesz, że zawsze opiekujemy się sobą na naszym oddziale,

Mike – odparła Hayley z uśmiechem. – Chodźmy, Sam,

poszukajmynaszegopacjenta.

background image

Kiedyordynatorsięoddalił,HayleyspojrzałanaSama.

–Chybamusimywyjaśnićsobiepewnesprawy,alenieteraz.
Tak, zdecydowanie powinni sobie coś wyjaśnić i ustalić

granice–tymbardziejżeHayleynadałgopociągała.

– W tej chwili pacjenci są najważniejsi, ale zgadzam się,

musimyporozmawiać.

–Lunch?–zasugerowała.
–Świetnie.

Ruszyli

w

stronę

postoju

karetek,

by

spotkać

się

zratownikami,którzymieliprzekazaćimpacjenta.

–TopaniEthelBaker–powiedziałratownikDevKapoor.
– Dzień dobry, pani Baker, możemy zwracać się do pani

Ethel?–spytałaHayley.

Kiedykobietaskinęłagłową,Hayleypodjęła:
– Jestem Hayley Clark, a to Sam Price, zaopiekujemy się

panią.ZamienimytylkokilkasłówzDevem,jeślipanipozwoli,

żebynamprzekazał,cosięstałoioszczędziłpaniopowiadania
całejhistorii.

–Dobrze,kochanie–odparłaEthelcichymgłosem.
Sam zauważył, że Hayley wzięła starszą kobietę za rękę

i trzymała ją, słuchając informacji Deva. Podobał mu się ten
gest empatii, zwłaszcza że zdawał sobie sprawę, iż starsza
kobietajestobolałaiprzerażona.

– Pani Baker ma siedemdziesiąt osiem lat i mieszka sama.

Wczoraj w nocy upadła i nie była w stanie się podnieść, nie

miała na szyi przycisku SOS. Opiekunka znalazła ją dziś rano
izadzwoniładonas.

Pani Baker cierpiała na skutek bolesnego upadku, ale także

byłazziębniętaiodwodniona.

– Nie może stanąć na nogi ani chodzić – kontynuował Dev. –

background image

Podejrzewamyzłamaniekościbiodrowej.

Co, jak wiedział Sam, mogło spowodować problemy

zmobilnościąiniezależnością.

–Czybierzepanijakieśleki,októrychpowinniśmywiedzieć?

–spytał.

– Mamy tu wszystko – odparł Dev, podając mu oznakowaną

torebkę.–Najważniejszesąlekinaparkinsona.

–Dziękuję–odparłSam.

– Podaliśmy jej w karetce środek przeciwbólowy, a kiedy

opiekunkazadzwoniłanapogotowie,poradziliśmyjej,żebynie

dawała pani Baker niczego do jedzenia ani picia, na wypadek,
gdyby trzeba ją było operować. Więc od wczoraj nic nie jadła

aniniepiła–mówiłdalejDev.

–Ibardzobymchciałanapićsięherbaty–powiedziałaEthel.

–Mogęterazdostaćfiliżankę?

Niestety nie mogła, gdyż w ciągu godziny mógł ją czekać

zabiegchirurgiczny.

– Zadbamy o panią – obiecała Hayley – ale najpierw musimy

przeprowadzićpewnebadania.

Hayley i Sam przewieźli pacjentkę na wózku do jednej

z części sali oddzielonej zasłonką, by ocenić jej stan. Hayley
nieprzerwanietrzymałapaniąBakerzarękę.Samprzypomniał
sobie jej dotyk i musiał wziąć się garść. Dopóki się nie
rozmówiąinieustalączegoś,musinadsobąpanować.

– Mogę spytać, czy to był pani pierwszy upadek? – spytała

Hayley.

– Nie był pierwszy, czasami zamieram w bezruchu albo

potykam się o własne nogi. Tak już jest, jak się choruje na
parkinsona. Czasami człowiek działa, a czasem nie – odparła

Ethel.–Wiem,żepowinnammiećprzysobieprzyciskSOS,ale

background image

wczorajonimzapomniałam.

– To się zdarza – powiedział Sam. – Uderzyła się pani

wgłowę,jakpaniupadła?Pamiętapanimoże,czystraciłapani

przytomność?

–Nie.Byłamtylkonasiebiezła,żetakazemniestaraidiotka.
Pacjenta była w dobrym stanie umysłowym, a zatem

zpewnościąniedoznałaurazugłowy.

–Bolipaniąteraz?–spytałSam.

–Tu.–Wskazałanagórnączęśćprawegobiodra.
Przypuszczenie Deva dotyczące złamania biodra było

zapewne słuszne, pomyślał Sam, ponieważ prawa noga Ethel
wydawała się trochę krótsza i była wykręcona. Te objawy plus

niemożność stania i chodzenia oraz umiejscowienie bólu
wskazywałynazłamanie.

–Podamypaniwięcejśrodkówprzeciwbólowych–powiedział.

Martwiło go, że zwyczajny upadek doprowadził do złamania

kości. Ethel była bardzo szczupła, co wzbudziło jego
podejrzenia.–Czylekarzwspominałpanikiedyśoosteoporozie
czykruchychkościach?

Ethelzrobiłaminęipotrząsnęłagłową.

–Nicpodobnego.
–Zwiekiem,zwłaszczaukobiet–podjęłaHayley–kościtracą

gęstość i powstaje tak zwana struktura plastra miodu. Co
znaczy, że łatwiej się łamią. To się nazywa osteoporoza. Kiedy
naprawimy pani biodro, poproszę, żeby oceniono pani gęstość

kości.

– Jeśli okaże się, że mamy rację – odezwał się Sam – damy

pani leki, które wzmocnią kości i zmniejszą ryzyko złamania
przyewentualnymupadku.DamypaniteżwapnoiwitaminęD,

któremająpodobnedziałanie.–Urwał.–Mogęspytać,czypani

background image

palialbopijealkohol?

Ethelzrobiłatakąminę,jakbymiałacośnasumieniu.
– Niewiele piję, tylko porto z cytryną w piątkowe wieczory

zkoleżankami.Próbowałamrzucićpalenie,alepalęjednegoczy

dwa papierosy dziennie. Nie mówcie tego mojej córce, ona
myśli, że przestałam palić pięć lat temu. Chociaż moja babka

dożyła setki, dymiąc jak komin – dodała z cieniem buntu
wgłosie.

Hayleysięuśmiechnęła.
– To tak jak moja prababka. Ale pani ma powód, żeby rzucić

palenie.Nikotynaosłabiakościizwiększaryzykozłamań.

Sam doceniał, że Hayley potrafi jednocześnie okazać

pacjentce zrozumienie i zachować rozsądek. Była miła, ale nie
udawała,żeproblemnieistnieje.

–Niepowieciemojejcórceofajkach?–spytałaEthel.
–Nie,aleczyktośsięzniąskontaktowałipowiadomiłją,że

panitujest?–spytałSam.

–OnamieszkawBrighton–odparłaEthel.–Pracujetam,ma

dzieci.Niechcęjejzawracaćgłowy.

–Gdybybyłapanimojąmamą–podjęłaHayley–chciałabym

wiedzieć,żezostałapanizabranadoszpitala.

–Niechcęjejmartwić–powtórzyłaEthel.
–Możemyjejpowiedzieć,żeniemusituodrazuprzyjeżdżać,

bo trochę tu pani zostanie – odparł Sam. – Ale zgadzam się
z Hayley, ja też chciałbym wiedzieć, że moja mama trafiła do

szpitala. I byłbym naprawdę zdenerwowany, gdyby nikt mnie
niepowiadomił.

Ethelwestchnęła.
–Nodobrze.

Sam zmierzył jej temperaturę, potem przepisał środek

background image

przeciwbólowyikroplówkę,żebyjąnawodnić.

– Jesteśmy prawie pewni, że złamała pani biodro – rzekła

Hayley–alewyślemypaniąnarentgen.

–Jeślijestzłamanie–powiedziałaEthel–cowtedy?

– Będziemy panią operować – odparł Sam. – Chirurg to

naprawiprzypomocyśrubokrętów,gwoździipłytekalbotrzeba

będziewymienićstarebiodronanowe.

– Więc bardzo długo nie będę mogła chodzić? – zaniepokoiła

siępacjentka.

– Postawią panią na nogi dzień po operacji – zapewniła ją

Hayley. – Ale najpierw zróbmy prześwietlenie i zadbajmy o to,
żebypaniąniebolało.

–Wporządku,kochanie.
Kiedy Ethel zawieziono na radiologię, Sam wyjął koralik

znosamałegochłopca,aHayleyzatelefonowaładocórkiEthel,
która obiecała przyjechać zaraz do szpitala. Prześwietlenie

potwierdziło ich obawy, więc Hayley skontaktowała się
zoddziałemchirurgiiipoprosiła,bychirurgzjechałnaoddział
ratunkowy.

– Przekażmy wieści Ethel – powiedziała do Sama, po czym

razemudalisiędopacjentki.

–Niestetyzłamałapanibiodro–poinformowałjąSam.Wyjął

zkieszeninotesinarysowałEthel,jaktowygląda.–Tenrodzaj
złamania nie goi się najlepiej, więc trzeba będzie wymienić
biodro.

– Na szczęście nie będzie to zbyt skomplikowane i nie

powinna się pani obawiać – dodała Hayley. – Za moment
przyjdziedonaschirurg.

–Icoteraz?–spytałaEthel.

–Jeszczedziśbędziepanioperowana–odparłSam.

background image

–Tozajmiejakieśdwiegodziny–dorzuciłaHayley.

–Czynajpierwmnieuśpią?–chciaławiedziećEthel.
– Chirurg omówi z panią możliwości znieczulenia – wyjaśnił

Sam.

– Po operacji zostanie pani na oddziale ortopedycznym –

kontynuowała Hayley. – Dadzą pani środki przeciwbólowe

i kroplówkę, mniej więcej tak jak teraz, a następnego dnia
zacznąstawiaćpaniąnanogi.Przyjdziedopanifizjoterapeuta,

nauczy panią kilku ćwiczeń, które pomogą odzyskać siłę
imobilność.

Ethelzmarszczyłaczoło.
–Towkońcujakdługozostanęwszpitalu?

–Doczasu,kiedybędziesiępanimogłaporuszaćowłasnych

siłach–wyjaśniłSam.–Możesięokazać,żeniebędziepanitak
mobilnajakdotądibędziepanipotrzebowałapomocywdomu.

Ethelpotrząsnęłagłową.

–Niechcęiśćdodomuopieki.
– Mieszka pani teraz w mieszkaniu chronionym? – spytała

Hayley.

– Nie, mieszkam w tym samym domu, do którego

wprowadziłam się po ślubie z Brianem – odparła Ethel. –
Pięćdziesiąt osiem lat temu. Ale mam opiekunkę, która
przychodzicodzieńranoiwieczorem,pomagamiwstaćiubrać
się, a potem przygotować się do snu. Mam z tym trochę
kłopotu.

– Będzie pani potrzebowała trochę więcej pomocy niż dwa

razy dziennie – powiedział łagodnie Sam. – Wiem, że nie jest
pani tym zachwycona, ale może się okazać, że po wyjściu ze
szpitala będzie pani musiała spędzić kilka tygodni w domu

opieki.Ażnaprawdębędziepanigotowawrócićdosiebie.

background image

Ethelściągnęławargi.

– Nie pójdę do żadnego domu. Sadzają człowieka w pokoju

przed telewizorem i mówią jak do dziecka. Może jestem stara,

alejeszczenieześwirowałam.

Hayleyścisnęłajejdłoń.
– Nie wszystkie domy opieki są takie. Ma pani kogoś

zrodziny,ukogomogłabypanizamieszkać?Możeucórki?

– Nie mogę mieszkać z córką – odrzekła Ethel. – Bardzo ją

kocham,alewalczymyzsobąjakpieszkotem.Zresztąonanie
mawolnegopokoju.

– To może przeniosłaby się pani bliżej córki, do domu

chronionego – zasugerował Sam. – Byłaby pani nadal

niezależna, ale córka nie martwiłaby się o panią, wiedząc, że
wpobliżujestktoś,ktopanipomożewrazieczego.

Ethelniewyglądałanaprzekonaną.
–Niechcęsięprzeprowadzać.

– Wrócimy do tematu po wizycie chirurga – stwierdziła

Hayley.

– Nie dam się namówić na żaden dom opieki – uprzedziła

Ethel.–Śmierdzitamgotowanąkapustąimoczem.

–Postaramysięznaleźćtaki,gdzienieśmierdzi.
–Hm.Mogęterazdostaćherbatę?Wustachmizaschło.
– Proszę wybaczyć, ale nie może pani wypić herbaty przed

wizytąchirurga–odparłaHayley.–Dostaniepaniznieczulenie,
więcprzedoperacjąnienależypićniczegopróczwody,anawet

woda jest zakazana na dwie godziny przed zabiegiem. Lekarz
musi mieć pewność, że podczas zabiegu nie zrobi się pani
niedobrze.

–Cóż,gorszerzeczyzdarzająsięnamorzu,jakmawiałamoja

staramatka–powiedziałaEthel.

background image

– Zaparzę pani herbatę po operacji – obiecał Sam. –

Iprzyniosęgrzankę.Robięnaprawdędobregrzanki.–Spojrzał
Hayleywoczy.–Igofry.

Ku jego satysfakcji lekko się zaczerwieniła. A zatem

pamiętała.Pytanie,czyzechcetopowtórzyć.

–Przyjdziemydopani,jaktylkozjawisięchirurg–przyrzekła

Hayley.

Tymczasem czekał już na nich ośmiolatek, który na placu

zabawzłamałsobierękęwnadgarstku.Potemmusielisięzająć
kobietą,która,jaksięokazało,miałaalergięnasztucznerzęsy,

a także mężczyzną uskarżającym się na ból pleców po długiej
pracywogrodzie.Wreszcieprzyszłaporanaspotkaniezcórką

Ethelichirurgiem.

ChirurgwysłałEthelnascyntygrafiękości,awmiędzyczasie

Sam rozmawiał z jej córką na temat rehabilitacji i pomocy dla
Ethel.

Scyntygrafia

potwierdziła,

że

Ethel

cierpi

na

osteoporozę. Sam towarzyszył Ethel i jej córce na oddział
ortopedyczny,gdziepacjentkamiałaczekaćnazabieg.

Kiedywróciłnaoddziałratunkowy,Hayleypostukałapalcem

wswójzegarek.

–Szybkilunch?
–Chętnie.
Kupilisobiepokanapceorazkawieiznaleźlistolikwcichym

kąciebaru.

–Etheljestjużulokowana–oznajmiłSam.–Obiecałem,żedo

niejzajrzępodkoniecdyżuruizrobięjejherbatę.

–Robiszwięcej,niżjestodciebiewymagane–rzekłaHayley.
– Nie. Po prostu wyobrażam sobie, że jestem na miejscu

pacjentaiokazujętrochęempatii.

–Niechciałambyćzłośliwa.

background image

– Nie byłaś. – Kobieta, którą poznał w Islandii, była ciepła

isłodka.Bardzojąpolubił,alewtedymyślał,żeHayleybędzie
tylko przelotnym gościem w jego życiu. – Nie miałam pojęcia,

że zostaniesz naszym nowym rezydentem – stwierdziła. – Nie

wspominałeśoprzyjeździedoLondynu.

Ponieważsądził,żewięcejjejniezobaczy.

–Niemiałempojęcia,żezajmętwojepoprzedniestanowisko–

odparł.

Posłałamukrzywyuśmiech.
– Czy nie powtarzamy trochę dialogów z „Casablanki”, poza

tym,żetojestszpital,anietaniaknajpa?

–Mniejwięcej.

– Okej. Cóż, nie zamierzam cię unikać. – Uniosła głowę. –

Mamnadziejężemożemybyćprzyjaciółmi.

–Przyjaciółmi–powtórzył.
W Islandii inaczej to postrzegali. A przecież wciąż była

między nimi chemia, dwa razy podczas porannego dyżuru
przypadkiem otarli się o siebie i Sam dostrzegł powiększone
źreniceHayley.Jegopewniewyglądałypodobnie.

– Wszystko inne byłoby zbyt skomplikowane – stwierdziła. –

Widziałamzbytwielezwiązkównaoddziale,którekończyłysię
łzami.Aterazbędziemywspółpracować.

–Przejąłemtwojestanowiskopracy,więcjesteśmoimszefem.
Hayleywyraziłasięjasno–niechciałakontynuowaćtego,co

połączyło ich na wyspie. Szkoda, ponieważ im dłużej z nią

przebywał,tymbardziejmusiępodobała.Wpracynatychmiast
im się ułożyło, jakby od lat pracowali razem. Sam uważał
kiedyś,żetakawłaśnierelacjałączyłagozLyndą,ajednaksię
mylił. Więc może Hayley słusznie zauważyła, że lepiej, by

pozostali przyjaciółmi. Szukając bezpieczniejszego tematu,

background image

spytał:

–Jakciidzietrening?
Spojrzałananiegozezdziwieniem,którepochwilizamieniło

sięwulgę.

– Okej, chociaż Dani nie jest w stanie mi towarzyszyć

ipoganiaćmnie.Siadanaławcewparkuzestoperemisłucha

muzyki,czekając,ażwrócę.Aletaknaprawdęliczysięnieczas,
aleto,żebymskończyłabieg.

–Dopierosiętuprzeprowadziłeminieznamjeszczedobrych

ścieżek do biegania – oznajmił Sam – więc gdybyś chciała,

żebymdociebiedołączyłjakoosobanadającatempo,obojena
tymskorzystamy.

–Chybatak.–Wyglądała,jakbysięzastanawiała.–Pozwolisz,

żenajpierwporozmawiamotymzDani?

–Oczywiście.Powiedzjej,żeniechcęingerowaćwjejplany.

Totylkopomocdlanasobojga.

–Czylimiędzynamiwszystkookej?–dopytała.
–Wszystkookej.–Musitylkokontrolowaćpożądanie.
–Świetnie.ZadomowiłeśsięjużwLondynie?
– Prawie – odparł. – Moje mieszkanie jest dość blisko, mogę

jeździćdoszpitalarowerem,aoddziałwydajesięsympatyczny.

– Tworzymy zgraną paczkę – przyznała. – Wszyscy

przykładamy się do pracy i dobrze się dogadujemy. Prawdę
mówiąc, w piątek wieczorem się spotykamy. Raz w miesiącu
urządzamy wieczór zagadek w pubie po drugiej stronie ulicy.

Zawsze jest nasza paczka i zwykle ktoś z pediatrii
i położnictwa. W tym pubie są najlepsze chipsy w Londynie.
Możedonasdołączysz,jeślijesteśwolny?

–Chętnie.

– Aha, póki pamiętam. Oddziałowa wigilia jest w pierwszym

background image

tygodniugrudnia.

– Wigilia? – Uniósł brwi. – Mamy dopiero sierpień. Nie za

wcześniemyślećoświętach?

– Jeśli z dużym wyprzedzeniem nie zarezerwujesz lokalu,

zostajesz na lodzie – wyjaśniła. – W Manchesterze na pewno
jesttaksamo.

Więcpamiętała,gdziewcześniejpracował.
–Chybatak.

– Mamy też loterię z prezentami. Wyciągasz czyjeś imię

i kupujesz mu prezent. Jennie, starsza recepcjonistka, to

wszystkoorganizuje,więcpogadajznią.

–Dobrze,dzięki.

–Świetnie.Wtakimraziezałatwione.–Zerknęłanazegarek.

–Wracajmynaoddział.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

WwtorekHayleyiSamzajmowalisięlżejszymiprzypadkami

i w ciągu dnia niewiele się widzieli. Pod koniec dyżuru Hayley
gospotkała.

– Rozmawiałam z Dani. Jeśli chcesz jutro do nas dołączyć,

zrobimytreningzarazpopracy,apotemzjemycośwkawiarni

wparku,pewnienazewnątrz,bobędziemyspocenipobiegu.

–Dobrypomysł.Dziękuję–odparł.
Środabyłarówniepracowitymdniem,aleznówHayleyudało

się spotkać z Samem przed końcem dyżuru. Była już w stroju

dobieganiaiczekała,ażonsięprzebierze.

–Więcgdziebędziemybiegać?–spytał.
–WParkuAleksandry–odparła.-ToprzyPałacuAleksandry.

W czasach wiktoriańskich mieścił się tam teatr, później studia

telewizyjneBBC.ZparkusąwspaniałewidokinacałyLondyn.

–Pójdziemynapiechotę?–spytał.
–Nie,weźmiemytaksówkę.ZpowodunogiDani.–Pomachała

do ciemnowłosej kobiety, która siedziała na ławce w głównej
recepcjiszpitala.Obokniejoparteoławkęstałykule.

– Danielle Owen, Sam Price – przedstawiła ich Hayley, kiedy

podeszlidoławki.

DanielleuścisnęłarękęSama.
–Miłopanapoznać–powiedziałazuśmiechem.
Sam był ciekaw, ile Hayley zdradziła przyjaciółce. Wiedział,

żejegosiostrarozmawiazkoleżankamiomężczyznach.

–Chcepannampomócwtreningu?–spytałaDanielle.

background image

–Jeśliniemapaninicprzeciwkotemu.

– Cieszę się, że mamy pomoc. Nie mogę wziąć megafonu

i krzyczeć na Haze w środku parku, żeby przyspieszyła. –

Danielle mierzyła wzrokiem swój gips. – Przede wszystkim

wolałabymniebyćzmuszonaprosić,żebymniezastąpiła.

– Nie prosiłaś, sama się zaoferowałam. Nawet ty nie możesz

bieczezłamaniemśródstopia–powiedziałastanowczoHayley.

–Och,mogłabym–odparłaDaniellezuśmiechem.–Tylkonie

byłoby to rozsądne. Chcę się pozbyć gipsu możliwie jak
najszybciej,więcrobię,comikażą.

–Tymrazem–zażartowałaHayley.
Pojechali taksówką do parku, gdzie Danielle pokrótce

przedstawiłaSamowiprogramtreningowyHayley.

–Czylidobiegumamyjakieśsześćtygodni–powiedziałSam.

–Trenujecieteżnabieżni.

– Tak, ale trening interwałowy na bieżni to zupełnie co

innego. A ponieważ bieg odbywa się na zewnątrz, Haze musi
zdobyćwięcejdoświadczenia–wyjaśniłaDanielle.

–Zgadzamsię.
– Świetnie. Pobiegniecie sześć i pół kilometra, pozwolę ci

ustalić tempo – oznajmiła Danielle z uśmiechem. – A ja kupię
sobie kawę w kawiarni i spocznę na czterech literach. Do
zobaczenia.

Samodkrył,żeHayleynieprzesadzała:parkbyłładny,pełen

ludzispacerującychzpsamiirodzicówzmałymidziećmi.Pałac

Aleksandry był potężnym żółtawym ceglanym budynkiem
wiktoriańskim z detalami z czerwonej cegły i łukowatymi
oknami, a także wysokim masztem nadajnika na dachu. Gdy
biegli wzdłuż pałacu, widoki Londynu zapierały dech

w piersiach. Sam biegł wolniej niż zazwyczaj, pamiętając, że

background image

Hayleyjestwciążrelatywnieświeżąbiegaczką.

Dwa razy mimochodem musnął jej rękę i od razu poczuł

ciarki. Czy ona też to czuła? Ale przecież wyraziła się

jednoznacznie.Mająbyćkolegami,więczadawaniesobietakich

pytań niczemu nie służyło. Poza tym jest ogromna różnica
międzyromansembezzobowiązańaprawdziwymzwiązkiem.

TrzykwadransepóźniejdołączyliznówdoDanielle.
–Ijakposzło?–spytała.

–Wspaniale–powiedziałaHayley,niemrugnąwszyokiem.
–Ale?–spytałaDaniellezwestchnieniem.

– Wolę taneczny aerobik niż bieganie – przyznała Hayley. –

Aleceljestszczytny.–SpojrzałanaSama.–Swojądrogąlepiej

mi się biegało w towarzystwie. Chociaż dla mnie nie musisz
zwalniać,czujęsięztegopowoduwinna.

–Niepotrzebnie.Bieganietobieganieniezależnieodtempa–

odparł.–Mnieteżdobrzesiębiegło.

DaniellepodsunęłaSamowimenu.
–Jastawiam.
–Niemapowodu–zaczął,aleonaprzewróciłaoczami.
–Owszem,jest.Chcęcipodziękowaćzapomoc–rzekła.

– Mówiłam ci, że jest apodyktyczna – powiedziała Hayley

zuśmiechem.–Znamjąodpierwszegodnianauniwersytecie.
Najlepiejjejprzytakiwać.

– W takim razie dziękuję, Danielle. – Sam wybrał makaron,

sałatkęiwodęmineralną.DanielleiHayleyzamówiłytosamo.

–JakcisiępodobawMuswellHill?Dużobiegałeśtam,gdzie

mieszkałeś wcześniej, i gdzie to dokładnie było? – spytała
Danielle.

Samsięzaśmiał.

–Pokolei:wporządku,tak,wManchestrze.

background image

Daniellezrobiłazbolałąminę.

–Towszystko?Jestemzawiedziona.
– Jeśli pytasz o szpital, sama tam pracujesz, więc go znasz.

Jeśli chodzi o miejsce, jestem tu od niedawna, muszę się

rozejrzeć – rzekł. – Podobało mi się to, co zdążyłem zobaczyć,
podoba mi się ten park. To jakieś dwadzieścia minut drogi

piechotąodszpitala?

–Podgórkę,więctodobrarozgrzewkadobiegu–zauważyła

Danielle.–CzemuprzeniosłeśsiędoLondynu?

Sam nie był gotowy o tym mówić. Zdradził Hayley

podstawowe powody, gdyż była jego przełożoną i miała prawo
wiedzieć.

–Nadeszłaporanazmianę–oznajmił.
–Hazewspomniała,żespędziłeścałelatowIslandii,pracując

zbratem.

–Tobyłrodzajwakacji–odparł.

–Chodzeniepolodowcu?Bowiesz,widziałamzdjęcia.
– Tak, chodzenie po lodowcu było częścią tych wakacji.

Prowadziłem małe grupy turystów, którzy oprócz oczywistych
atrakcji turystycznych mogli zobaczyć ciekawostki poza

szlakiem. Wszystko to jest warte obejrzenia, jak już wiesz,
skorowidziałaśzdjęcia.

– Czy do chodzenia po lodzie trzeba się specjalnie

przygotować?–spytałaDanielle.

Samkiwnąłgłową.

Należałem

do

grupy

ratowników

górskich,

kiedy

mieszkałemwManchestrze.Tomipomogło.

– Góry i lód – powiedziała Danielle z namysłem. – Czy to

znaczy,żeuprawiaszsportyekstremalne?

Spojrzałnaniązaintrygowany.

background image

–Jesteśzainteresowana?

– Nie zachęcaj jej, błagam – wtrąciła Hayley. – Pamiętaj, że

nosigips.

– Nie uprawiam sportów ekstremalnych – rzekła Danielle ze

smutkiem–alebardzochciałamdotknąćlodowca.Liczyłamna
to, że przekonam Haze, żebyśmy na niego weszły. Lodowiec

iwielorybytodwierzeczy,naktórenajbardziejsięcieszyłam.

– Przyjedź na Islandię, kiedy noga się zagoi – rzekł Sam. –

Poproszęmojegobrata,żebyzabrałcięnalodowiec.

– Dziękuję. Przyjmuję zaproszenie. Muszę przyznać, że

zdjęcia,któreprzysyłałamiHaze,budziływemniezazdrość.–
Ścisnęła rękę Hayley. – Co dowodzi, że miałam rację,

nakłaniającjądowyjazdu.Potrzebowałatego.

–Przedrozpoczęciemnowejpracy–dodałaszybkoHayley.
Samzauważył,żekobietywymieniłyspojrzeniaidomyśliłsię,

coDaninaprawdęmiałanamyśli:śmierćpartneraHayley.

–Islandiatodobremiejscenarefleksję–stwierdził.–Chyba

chodziotamtejszeświatło.

– W Londynie nie pochodzisz sobie po lodowcu – zauważyła

Danielle.–Więccomaszzamiarturobić?

– Prawdę mówiąc, w Londynie można uprawiać wspinaczkę

lodową, co jest prawie tak samo fascynujące. – Zamierzał
zarezerwować sobie miejsce na ściance lodowej na wolny od
pracy dzień. – A ponieważ w Londynie nie jest też potrzebna
gruparatownictwagórskiego,zgłosiłemswójakcesdoMERIT.

MERIT to zespół lekarzy i pielęgniarek wzywanych na

miejsca ciężkich wypadków i katastrof, takich na przykład jak
wypadekautobusuczypożar,gdzieznajdująsięludzie,których
życiejestzagrożone.Zajmująsięsegregacjąofiariudzielająim

pierwszejpomocy.

background image

Danielle i Hayley znów wymieniły spojrzenia, ale teraz Sam

ich nie zrozumiał. Wydawało się, że to nie jest dobry moment,
bypytać,ocochodzi,więcdodał:

– Ale tak naprawdę chciałbym spróbować zjazdu z dużej

wysokościnaliniedowspinaczki.

Hayleyzamrugała.

–Nigdyotymniesłyszałam.
– Chcesz powiedzieć, że stoisz na przykład na dachu

budynku,apotemzniegoskaczesz?–spytałaDanielle.

– Bardzo wysokiego budynku albo na szczycie góry –

przytaknął. – Ale cały czas jesteś asekurowana liną, a ktoś
pilnuje,żebyśzjeżdżałapowoli,więcnieuderzaszoziemięinie

łamiesz kości. Lądowanie jest łagodne. Pokażę wam. – Znalazł
wideowinternecieipodałjejtelefon.

HayleyiDanielleoglądałyfilmikzszokowane.
–Jestmnóstwozabezpieczeń–podjąłSam.–Topewniemniej

ryzykowneniżjazdarowerempoLondynie,ajeżdżęcodziennie.

– Widocznie w Manchesterze nie miałeś do czynienia

z wieloma wypadkami rowerzystów – powiedziała Hayley. –
Pierwszy tydzień pracy wybił mi z głowy jazdę rowerem po

Londynie.

–Wszystkoniesiezsobąjakieśryzyko–zauważył.
– Ale niektóre rzeczy są bardziej ryzykowne niż inne. –

Skrzywiłasięiodwróciłagłowę.–Och,zapomnijotym.Plotę.

Czemu tak ją złościli ludzie, którzy podejmują ryzyko?

Powiedziała,żejejnarzeczonyzginąłwwypadkupodczaspracy.
Ale to zdarza się naprawdę rzadko. Czy coś przed nim ukryła?
Czy jej narzeczony podjął zbędne ryzyko? Co to był za
wypadek? Nie mógł o to spytać, by nie wyjść na wścibskiego.

Niemógłteżpociągnąćzajęzykjejnajlepszejprzyjaciółki.Musi

background image

poczekać,ażHayleysamamusięzwierzy.

– Pozwolisz, że podrzucimy cię do domu naszą taksówką? –

spytałaDanielle.–Mówięnaszą,bomieszkamyzHayleyblisko.

–Nietrzeba–odparł.–Doszpitalastądniedaleko,ajamuszę

wziąćrower,żebyjakośdojechaćdopracyrano.

– Okej. – Danielle uścisnęła mu rękę. – Och, chodź no tu. –

Uściskała go. – Miło było cię poznać, Sam. Spotkamy się
wpiąteknatreningu.

– Nie możemy trenować w piątek. Mamy wieczór zagadek

wpubie–przypomniałaHayley.

– Wybacz, tak się skupiłam na biegu, że zapomniałam o tym

piątku.Tymrazemnaszoddziałpołożywasnałopatki.Kazałam

imsięprzygotowaćzliteraturyisztuki.–Danielleodwróciłasię
doSama.–Tomożepotrenujemywsobotę?

–Aletylkorano.Wsobotęmamwieczornydyżur.
–Spotkamysiętuodziewiątej?

–Podwarunkiem,żepóźniejpostawięwamciastkaikawę.
–Uwielbiamciastkaikawę–odparłaDaniellezentuzjazmem.

–Wtakimraziedozobaczeniawsobotę.

– Do zobaczenia. – Sam spojrzał na Hayley. – A my widzimy

sięjutrowpracy.

Starałsięniemyślećotym,żeHayleygonieuściskała.

–Więckiedychciałaśmipowiedzieć,żenowyrezydenttoten

przystojniak z Islandii? – spytała Danielle, kiedy siedziały już
w taksówce i Sam ich nie słyszał. – Wiedziałaś, że rozpoznam
gozezdjęć.

–Nowybacz.
–Icoteraz?Będzieciesięspotykać?

Hayleypokręciłagłową.

background image

–Jesteśmykolegami.

Danielleuniosłabrwi.
– Połowa par, które znam, spotkała się w pracy. A on jest

słodki. I nie mówię tylko o urodzie. To przemiły facet. Nie

wmoimtypie,aleabsolutniewtwoim.

–Jeździroweremdopracy.Lubisportyekstremalne.–Hayley

wciągnęła powietrze. – A teraz wiem, że zgłosił się do MERIT.
Obie mamy świadomość, że to bywa niebezpieczne. W jego

życiujestzadużoryzyka.

–Człowiekpotrzebujeodrobinyryzyka–stwierdziłaDanielle.

–Niewylewajdzieckazkąpielą.

– Nie mogę tego zrobić, Dani – odparła Hayley. – A jeśli coś

sięstanie?

– A jeśli się nie stanie? – odparowała Danielle. – Wiesz tak

samo jak ja, że zespół MERIT jest dopuszczany na miejsce
wypadkupodwarunkiem,żeniestanowitodlanichzagrożenia.

Powinnaśdaćmuszansę.

– Nie mogę. Strata Evana to jakby czarna dziura w samym

środkumojegożycia.Niemogęprzeżywaćtegoporazkolejny.
– Hayley wzięła nerwowy oddech. – Lubię Sama. Więcej niż

lubię. Dobrze się z nim pracuje, ma świetny kontakt
z pacjentami i ich bliskimi, jest Poznałaś go. – Ilekroć
przypadkiem dotknął jej w parku, kusiło ją, by chwycić go za
rękę.Naprawdęmusinadsobąpanować.

–Myślę,żeonciebieteżwięcejniżlubi–stwierdziłaDanielle.

–Tooczywiste,kiedysięwidzi,jaknaciebiepatrzy.

–Umówiliśmysię,żebędziemyprzyjaciółmi.Wszystkoinneto

zbędnekomplikacje.Pracujemyrazem.

–Niemaniczłegowpracyzeswoimpartnerem.

Hayleyspojrzałananią,mrużącoczy.

background image

–DanielleOwens,czychceszmicośpowiedzieć?

–Nie.–Daniellemachnęłaręką.–Znikimsięniespotykam,

zresztąniemówimyterazomnie.Dajmuszansę.

–Niemogę.Niemogęryzykować.

Myślałaotymcałynastępnydzień.Ikolejny.
NiemogłaniemyślećoSamie.Ilekroćichręcespotykałysię

podczas pracy, czuła ciarki na całym ciele. Przyłapała się na
tym,żezerkanajegowargiiprzypominasobiejegopocałunki.
Przypominała sobie też gorące chwile seksu. I to, jak obudziła

sięwjegoobjęciach.

Jakmogłabypozwolićnato,bytosiępowtórzyło,wiedząc,że

Samświadomieryzykujezdrowieiżycie?Żejestgotowywejść
w obszar klęski żywiołowej, by pomóc innym, niezależnie od
tego, że tym samym naraża siebie? Już tego doświadczyła
idoznałastraty.Bolesnejstraty.

– Hej – powiedział Sam, gdy nadeszła przerwa na lunch. –

Wieczór zagadek w pubie nie zaczyna się przed siódmą, mam

rację?

–Tak.
–Miałabyśochotępójśćwcześniejnakawę?
Powinna odmówić, a jednak się zgodziła. Usiedli w kawiarni

wsąsiedztwiepubu,pijąclatteijedzącciastka.

–Chciałbymztobąporozmawiać–oznajmiłSam.–Chdzimi

o powód, dla którego spędziłem lato w Islandii. I dlaczego
niewielebrakowało,żebymrzuciłmedycynę.

– Nie musisz mi nic wyjaśniać. Poza tym, że nie mam nic

wspólnego z decyzjami dotyczącymi zatrudniania personelu,
przekonałamsię,żejesteśświetnymlekarzem–powiedziała.–

Pomagaliśmy razem Miltonowi Adamsowi, który miał atak

background image

astmy, a teraz pracuję tu z tobą od tygodnia. Jesteś

zawodowcem.

Sampochyliłgłowę.

– Dziękuję. Ale ponieważ plotki się rozchodzą, wolę, żebyś

usłyszała to ode mnie. Wziąłem urlop, ponieważ byłem
zawieszony.

Tobyłaostatniarzecz,jakąspodziewałasięusłyszeć.
–Aledlaczego?

– Straciliśmy pacjenta. Pojawił się u nas, mówiąc, że od

tygodnia jest zagrypiony, lekarz rodzinny kazał mu odpocząć,

alenieczułsięnajlepiejiżonakazałamuznówumówićsięna
wizytę. Nie udało mu się dostać do lekarza rodzinnego, więc

przyszedłdonas,żebyżonadałamuspokój.Powiedział,żema
lekką niestrawność. – Sam zmarszczył czoło. – Coś mi się nie
zgadzało,aleniewiedziałemco.Dopókigoniespytałem,naco
choruje,aonpowiedział,żejestcukrzykiem.

–Miałniemyzawał?–spytała.
Cukrzyca czasem uszkadza nerwy, co sprawia, że pacjent

podczaszawałunieczujebólu.

Samkiwnąłgłową.

–Powiedziałem,żechcęmuzrobićEKG,botojedynysposób

na sprawdzenie, czy przeszedł niemy zawał, a jeśli EKG to
potwierdzi, natychmiast zaczniemy zabieg. Sprawdziliśmy
poziom cukru, był poza skalą. W połowie drogi na EKG
nastąpiłokolejnezatrzymanieakcjiserca.Nieudałonamsięgo

uratować.–Westchnął.–Rodzinabyłazrozpaczona.Chybanie
mogli się pogodzić z tym, co się stało, szukali kogoś, kogo
mogliby obwinić. Zażądali stwierdzenia zaniedbania. Szpital
musiał przeprowadzić sprawą z całą starannością, więc mój

zespółnaczasśledztwazostałzawieszony.

background image

– Najwyraźniej oczyścili cię z zarzutu. – Inaczej nie

pracowałbynadalwzawodzie.

– Tak. Postawiłem dobrą diagnozę i postępowaliśmy zgodnie

zprotokołem.Naszedokumentybyływporządku.Takzostałem

nauczony

i

tego

oczekiwałem

od

podwładnych.

Nie

popełniliśmy żadnego błędu. A jednak nie uratowaliśmy

pacjenta.

–Ztego,comówisz,miałjużconajmniejjedenniemyzawał–

powiedziała. – Następny mógł wystąpić w każdej chwili,
w domu, w drodze do szpitala czy nawet w poczekalni.

Aponieważniemiałnormalnychsygnałówbólowych,nieszukał
pomocy,kiedynależało.Toniebyłatwojawina.

Reakcja Hayley zaskoczyła Sama. Tego właśnie spodziewał

się od Lyndy – wiary i zaufania zamiast pytania, czy może
jednakoczymśniezapomniał.

Hayley mu uwierzyła, a znała go od niedawna. Z Lyndą

spędził trzy lata. Jeśli ktoś mógł w niego wątpić, to z całą

pewnościąHayley.

–Wiem,żenieuratujemywszystkich,którzyzgłaszająsięna

oddział–rzekłSam–alewszyscyczuliśmy,jakbyśmyzawiedli.
Zrezygnowałem z pracy w grupie ratowników. Jak mogłem iść

wgóryratowaćludzi,skoroniezdałemegzaminujakolekarz?

Gdybyjegonarzeczonawniegoniezwątpiła,możeczułbysię

pewniej. Ale zawieszenie i brak zaufania Lyndy zachwiały jego
wiarąwewłasnemożliwości.

– Nie tylko mnie ogarnęły wątpliwości – podjął. – Jeden

zkolegówzerwałzmedycynąnadobre.

– To przykre. Zwłaszcza że to się działo tuż po twoim

zerwaniuznarzeczoną.

background image

Tobyłdlaniegosygnał,bypowiedziećjejoLyndzie,alesłowa

utknęłymuwgardle.Wkońcuzaczął:

– Martin zdał sobie sprawę, że siedzę w domu i użalam się

nad sobą. Ściągnął mnie do Islandii pod pretekstem, że

potrzebuje pomocy w firmie. W gruncie rzeczy wcale mnie nie
potrzebował – przyznał Sam. – Praca pomogła mi tyle nie

myśleć.Uświadomiłemsobie,żeniechcęzmarnowaćtrzynastu
lat nauki. Pięć lat studiów, dwa lata studiów podyplomowych,

specjalizacja. A także doświadczenie, jakie od tamtej pory
zdobyłem.

– Myślę – powiedziała Hayley – że gdyby medycyna nie była

twoim

powołaniem,

nie

zareagowałbyś

na

pytanie

przewodniczki na statku wycieczkowym. Zwłaszcza że na
pewnopowiedziałaci,żejedenlekarzjużsięznalazł.

–Niekontrolowanyatakastmymożewyglądaćdośćgroźnie–

odparł. – Pomyślałem, że pomogę ci poradzić sobie z osobą

towarzyszącąpacjentowi.Ichybatobyłrodzajtestu.Chciałem
się przekonać, czy decyzja o przyjęciu pracy w Londynie była
słuszna.

– Była słuszna – zapewniła. – Nie wiem, czy się sprawdzisz

podczas wieczoru zagadek, ale w naszym szpitalu jesteś
właściwąosobąnawłaściwymmiejscu.

–Dzięki.
–Powiedziałamtowprost,takjakzrobiłabyDani.–Urwała.–

Zachowamtwojąhistoriędlasiebie,chociażzakładam,żeMike

wie.

–Tainformacjaznajdowałasięwmoimpodaniuopracę,poza

tympowiedziałemmuotympodczasrozmowy.

– Gdyby miał jakiekolwiek wątpliwości, nie zatrudniłby cię –

zauważyła.–Postąpiłsłusznie.

background image

– Dziękuję. Muszę przyznać, że sam miałem wątpliwości,

składającpodanieopracę.

– To zrozumiałe. Nigdy nie byłam zawieszona, ale to na

pewnopodważawiaręczłowiekawsamegosiebie.

–Owszem.–Choćnajbardziejdestrukcyjnybyłdlaniegobrak

zaufania Lyndy. Brak wsparcia. Stwierdzenie, że jego

zawieszenieutrudniczyuniemożliwijejkarierę.

– Z tego, co widziałam, nie chodzisz na skróty – powiedziała

Hayley.–TwójszefwManchesterzenapewnocitopowiedział.

Uśmiechnąłsię.

– Owszem, powiedziała. To była kobieta. W dniu, kiedy mi

oznajmiła, że jestem zawieszony, nauczyłem się od niej sporo

hinduskichprzekleństw.

–Cieszęsię,żenierzuciłeśmedycyny.–Hayleywzięładoręki

filiżankę z kawą i stuknęła w jego filiżankę. – Za współpracę.
Witaj w Muswell Hill. I lepiej, żebyś okazał się dobry

wpytaniachzwiedzyogólnej,boDanibędzieniedozniesienia,
jeślioddziałpołożniczynaspokona.

–Pracazespołowa–odpowiedziałzuśmiechem.

Zespół oddziału ratunkowego okazał się zwycięzcą wieczoru

zagadek,aSambezlitośnieżartowałzDaninastępnegoranka,

kiedy spotkali się w parku na treningu. Pod koniec kolejnego
tygodnia poczuł się już w pełni członkiem zespołu, jakby
pracowałwMuswellHillprzezlata,aniedwatygodnie.

Właśniepoprosiłkolejnegopacjenta.
–PaulineJacobs?

Kobietabyławśrednimwieku,miałanadwagęiprawieszarą

twarz.

–Odkilkudniczujęsiękiepsko–powiedziała.–Wiem,żenie

background image

powinnam zawracać wam głowy, ale chcieli mnie zapisać do

mojegolekarzadopierozadwatygodnie,apaniwaptecekazał
mituprzyjść.

–Dobrzepanizrobiła–zapewniłjąSam.–JestemSamPrice.

MogęzwracaćsiędopaniPauline?

–Oczywiście.

–Jakiemapaniobjawy,Pauline?
–Jestemtylkobardzozmęczona–odparła.–Powiedziałabym,

że mam grypę, ale człowiek nie łapie grypy pod koniec
września,prawda?

Samzamarł.Nie,tylkonieto.
–Rzadko–odparł–Więcczujesiępanigrypowoijestbardzo

zmęczona?

– I w głowie zaczęło mi się kręcić – dodała. – Poza tym brak

mitchu,jakwchodzęposchodach.Jakdotrędomojegobiurka
na drugim piętrze, muszę odsiedzieć. Wiem, że powinnam

schudnąć i zadbać o formę, ale mam nastoletnie dzieci i ani
chwilidlasiebie.Niemamczasućwiczyć.

Sambyłprawiepewien,czymtosięskończy.
–Bierzepanijakieśleki?

–Statynynacholesterol,tabletkinaciśnienieinacukrzycę.
–Kiedyzdiagnozowanoupanicukrzycę?–spytał.
– Trzy lata temu. Uważam na to, co jem, odmawiam nawet,

kiedy koledzy z pracy przynoszą tort na urodziny, ale i tak
trudnomistracićwagę.

Zwłaszczażezbliżałasiędomenopauzyimusiałasięborykać

zburząhormonów.

–Myślę–podjąłłagodnieSam–żeprzeszłapanizawał.
–Chybabymniebolałowklatcepiersiowej?–spytałaPauline

zaskoczona.–Jakwtelewizjipokazująludzi,którzymajązawał,

background image

tozawszetrzymająrękęnapiersi.Ostatniodokuczałamilekka

niestrawność, ale to moja wina, bo wiem, że czosnek mi nie
służy.

– Myślę o czymś, co się nazywa niemym zawałem –

wytłumaczył. – To wcale nie takie rzadkie, mniej więcej jedna
czwarta wszystkich zawałów w Wielkiej Brytanii to zawały

nieme.Jestpaniteżcukrzykiem,więcpewnielekarzrozmawiał
zpaniąodbaniuostopy?

Kobietaskinęłagłową.
– To dlatego, że cukrzyca może spowodować uszkodzenie

nerwów i sygnały bólowe nie są przekazywane – podjął. –
Z tego samego powodu, z jakiego może pani nie odczuwać

problemów ze stopami, może pani nie czuć bólu w piersi.
Sprawdzę

pani

poziom

cukru,

a

potem

zrobimy

elektrokardiogram.Tonieboli–zapewniłją.–Przyczepiętylko
metalowe płytki do pani rąk, nóg i klatki piersiowej,

ainformacjapopłyniedomnieprzezkable.Dobrze,Pauline?

–Tak.
Poziom cukru Pauline był bardzo wysoki. Sam pokazał jej

wynik.Paulineprzygryzławargę.

–Nieopychamsięsłodyczami,słowodaję.
–Stresichorobateżmogądoprowadzićdowzrostupoziomu

cukru – wyjaśnił. – Podam pani insulinę, żeby obniżyć poziom
cukru,apotempójdziemynaEKG.

WynikEKGpokazałSamowi,cosięstało.

–Okej,Pauline.Mamdobrewieści,alemamteżgorsze.
–Najpierwtegorsze,proszę.–Paulinesięskrzywiła.
– Przeszła pani niemy zawał – oznajmił. – Dobra wiadomość

jesttaka,żetozawałbezuniesieniaodcinkaST.

–Cotoznaczy?

background image

–Toznaczy,żetomniejpoważnyrodzajzawału.Dopływkrwi

dosercajesttylkoczęściowozablokowany,więcmniejszaczęść
serca

będzie

uszkodzona.

Przyjmę

panią

na

oddział

kardiologiczny – mówił dalej – gdzie podadzą pani leki

rozrzedzające krew, żeby nie doszło do skrzepów, które
mogłyby doprowadzić do poważniejszego zawału. Sprawdzą

także, czy w pani krwi występuje specjalna proteina zwana
troponiną. Jestem pewien, że tak jest, ponieważ te proteiny

pojawiają się we krwi przy każdym uszkodzeniu serca. Zrobią
teżpaniechoserca,którepokaże,gdziedoszłodouszkodzenia

i w jakim stopniu wpływa to na pracę serca. Będą chcieli
sprawdzić,czypanitętnicesięniezwęziły.

–Ajeślitak?–spytałaPauline.
– Wykonają tak zwaną angioplastykę. Do tętnicy ramiennej

albo w pachwinie wsuwa się wąską rurkę zwaną cewnikiem
balonowym i przesuwa się go przez naczynia do serca. Kiedy

cewnik dociera do zwężonej części tętnicy wieńcowej, lekko
nadmuchuje się balonik na końcu cewnika, żeby poszerzyć
arterię,iumieszczasiętamtakzwanystentzgiętkiejdrucianej
siatki.

–Itonaprawia–Pacjentkaurwaławpołowiezdania.
Jedno spojrzenie na Pauline wystarczyło Samowi, by się

zorientował,cosiędzieje.Historianiemożesiępowtórzyć.Nie
straci Pauline Jacobs. Nie pozwoli, by jego kolejny pacjent
zmarłnaniemyzawał.

–Defibrylator!–krzyknąłinacisnąłprzycisk.
Stanął w głowie łóżka, na którym leżała Pauline, i rozpoczął

resuscytację. Zrobił jej dwa oddechy, po czym zaczął uciskać
klatkę piersiową. Kiedy policzył do trzydziestu, sprawdził jej

drogi oddechowe i zrobił kolejne oddechy, a potem znów

background image

uciskałklatkę.

Po trzeciej serii ucisków pojawił się zespół, który podłączył

Pauline defibrylator. Hayley, która także do nich dołączyła,

stwierdziła:

–Częstoskurczkomorowy.
– Będę robił uciski, aż będziecie gotowi z defibrylatorem –

powiedziałSam.

–Ładowanie–powiedziałaHayley.

Samnadaluciskał.
–Dalejczęstoskurczkomorowy–rzekłaHayley.

–Niestracimyjej–oznajmiłSam.–Adrenalinaiamiodaron.
Sam kontynuował uciski, podczas gdy Hayley nadzorowała

podawanieleków.

– Darryl, mogłabyś przejąć uciskanie klatki piersiowej? –

Hayleyzwróciłasiędojednejzpielęgniarek.

–Nie–zaoponowałSam.–Damradę.

–Sam–powiedziałaHayleyspokojnie,leczstanowczo.
–Nie.Niestracimyjej.
– Właśnie dlatego pozwolisz, żeby Darryl cię zastąpiła.

Zmęczyłeśsię.Darrylbędziebardziejskuteczna.

Wiedział,żeHayleyniechcemupokazać,ktotujestszefem,

tylko

kieruje

się

rozsądkiem.

Znając

jego

historię

z Manchesteru, rozumiała, co przeżywa. Miała rację, prosząc,
by na moment się wycofał. Na jej miejscu powiedziałby to
samo.

–Okej,wybacz.
–Niemasprawy.
Ku wielkiej uldze Sama kolejny wstrząs defibrylacyjny

zadziałał i serce Pauline wróciło do normalnego rytmu. Wciąż

byłanieprzytomna,alesercebiło.

background image

–Dobrarobota–powiedziałaHayley.–Sam,podajciejejtlen

i zróbcie EKG. Darryl, zadzwoń na kardiologię i powiedz, że
mamy dla nich pacjentkę. Sam, mógłbyś odwieźć ją na

kardiologię?

–Zrobisię–odrzekł.
–Wszystkowporządku?–spytałacichoHayley,kiedyDarryl

sięoddaliła.

– Tak – odparł, choć nie czuł się dobrze. Nie miał zamiaru

przyznać,jakbardzowstrząsnęłonimtozdarzenie.

Hayleyścisnęłajegorękę.

–Zajrzyjdomnie,gdybyśczegośpotrzebował,okej?
–Dzięki.

Kiedy przekazał Pauline personelowi na kardiologii, wpadł

znówwwirpracy.Przyjąłnastolatkazbólembrzucha,którego
źródłem, jak się okazało, była infekcja spowodowana
kolczykiem pępka, biegacza z zadrapaną rogówką, którego

gałąźuderzyławokoidzieckozdrgawkamigorączkowymi.

Pod koniec dyżuru zajrzał do Pauline, która już odzyskała

przytomność.

– Dziękuję – powiedziała, gdy go zobaczyła. – Uratował mi

panżycie.

–Niesam,całyzespółpaniąratował.Jakpanisięczuje?
–Jakbymnieczołgprzejechał–przyznała.
Samskrzywiłsię.
– Przepraszam. To pewnie mnie zawdzięcza pani siniaki na

klatcepiersiowej.Chybazezbytdużymentuzjazmemuciskałem
paniklatkę.

–Gdybypantegoniezrobił,jużbymnietuniebyło.–Jejoczy

wypełniły się łzami. – A ja myślałam, że to jakieś głupstwo

ipowinnamsamadaćsobieradę,aniejechaćdoszpitala.

background image

– Cieszę się, że pani nie zlekceważyła tych dolegliwości –

odparłSam.

–Zrobiąmito,copanmówił,ztymbalonikiem.

Uśmiechnąłsię.

–Jestempodwrażeniem,żepanitozapamiętała,bomożnaby

rzec, że w połowie mojej opowieści pani się kimnęła. Wiem,

czasem przynudzam, ale zwykle nie doprowadzam pacjentów
doutratyprzytomności.

Paulinezaśmiałasię,azarazpotemsięskrzywiła.
–Boli.

– Cierpliwości, będzie lepiej – powiedział. – Wpadłem tylko

sprawdzić,jakpanisięczuje.

–Wciążtujestem,dziękipanu.
– To dobrze. – Nie udało mu się uratować pacjenta

w Manchesterze, ale uratował Pauline Jacobs. To powód do
pewnegozadowolenia.–Proszęterazodpoczywać.

Kiedy wrócił do pokoju socjalnego, zastał tam Hayley, która

stałaopartaojegoszafkę.

–Cześć,jaksięmasz?
–Dobrze–skłamał.

Czuł się, jakby ktoś wyciągnął z gniazdka jego wtyczkę. Ale

obiecał jej pomóc podczas treningu. Uzgodnili z Dani, że ona
będzienadzorowałaćwiczeniaHayleywsali,aonbędzieznią
biegał. Tego wieczoru zaplanowali dziesięć pełnych okrążeń
wparku.

–Biorącpoduwagę,zjaktrudnymiprzypadkamimiałeśdziś

do czynienia, nie chce mi się w to wierzyć – stwierdziła. –
Wiem, jak bym się czuła, gdyby trafił mi się pacjent
przypominający mi mój najgorszy dzień w pracy, więc

wykorzystując moją władzę, zdecydowałam, że dziś nie

background image

trenujemy. Zapraszam cię na kolację. Nie będzie nic

wyjątkowego.Kurczak,warzywa,makaron.

–Niejestemgłodny.

– Nieważne. Ja gotuję, ty jesz. Możesz wziąć do mnie swój

rower.

– Trochę się rządzisz. – Zmrużył oczy. Lynda też była dość

apodyktyczna.

– Owszem – przyznała Hayley, zaskakując Sama, bo Lynda

nigdy by tego nie powiedziała. – Czasami, kiedy człowiek ma
ciężki dzień, potrzebuje kogoś, kto go popchnie, choćby po to,

żebyruszyłnaprzód.

–Powinnaśtrenować.

–Niemasprawy.Idziemy.
Samowibrakowałoenergii,bysiękłócić.Poszedłdoschowka

na rowery, odpiął rower i prowadząc go, powlókł się do
mieszkaniaHayley.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

– Na szczęście mieszkam na parterze, więc nie musisz

dźwigaćroweruposchodach–powiedziałaHayley.

Samoparłrowerościanę,zastawiającnimwąskiprzedpokój,

i poszedł za Hayley w głąb mieszkania. Było mniej więcej tej
wielkości co jego lokum w Reykjaviku, z łazienką, sypialnią,

pokojem dziennym i kuchnią połączoną z jadalnią. Ściany
pomalowano na kolor kremowy, meble też były jasne, dzięki
czemu mieszkanie wydawało się przestronniejsze niż było
wrzeczywistości.

Napółcenadkominkiemstałyoprawionewramkifotografie,

dużą

szafę

biblioteczną

wypełniała

literatura

fachowa

i beletrystyka. Na lodówce widniały przyczepione magnesami
zdjęciaipocztówki.Wmieszkaniupanowałładiporządek.Nic

dziwnego,wpracyHayleyteżbyłapoukładana.

–Mogęciwczymśpomóc?–spytałSam.
–Tak,nakryjdostołuiwybierzcośdopicia.Wlodówcejest

wino, jeśli masz ochotę, i dzbanek filtrowanej wody. –
Uśmiechnęłasiędoniego.–Londyńskawodaniejestnajlepsza,

filtrowanie trochę poprawia jej smak. W szafce znajdziesz też
butelkęwodygazowanej,chociażniebędzieschłodzona.

–Wystarczyzwykławoda,dziękuję.
– Sztućce są w szufladzie obok zlewu, a szklanki i naczynia

stołowenadzlewem.

– Okej. – Mechaniczny akt układania talerzy i sztućców

sprawił,żeSampoczułsięlepiej.Byłprawiepewien,żeHayley

background image

toprzewidziała.

Pięć minut później siedzieli przy kuchennym stole. Sam nie

byłgłodny,alezachowałbysięnieuprzejmie,gdybyzostawiłcoś

na talerzu, więc zmusił się do jedzenia. Kiedy po koolacji

Hayleyzaparzyładzbanekkawy,Samzadałjejpytanie,którego
nurtowałoodwyjściazeszpitala.

–Nieoczekujesz,żebędęotymrozmawiać?
– Nie – odparła. – Czasami można kogoś nakłaniać do

mówienia,aczasemtrzebadaćmuczas.

Zabrzmiało

to

tak,

jakby

mówiła

z

doświadczenia.

Niewątpliwie miało to coś wspólnego ze śmiercią jej
narzeczonego. Sam nie chciał być nachalny, więc nie pytał

oszczegóły.Zamiasttegorzekł:

–Dziękuję.
– Nie ma sprawy. Masz teraz ochotę posłuchać muzyki czy

obejrzeć coś lekkiego w telewizji? Oczywiście, jeśli jesteś

w nastroju na poważny dokument na temat fizyki kwantowej –
dodałazuśmiechem–pewnienajakimśkanalegoznajdziemy.

–Podarujęsobiefizykękwantową–odparł.
Należałoby zbierać się do wyjścia. Tyle że potrzebował

samotności, by sobie wszystko poukładać, a jednocześnie
towarzystwa, żeby się tym nie zadręczać i nie poświęcać temu
zbytwieleczasu.

–Wtakimrazie–oznajmiłaHayley–obejrzymymójulubiony

odcinek „Przyjaciół”, ten, w którym Monika kładzie sobie

indyka na głowę. I zjemy moje ulubione czekoladowe
ciasteczka. Tylko nie mów nic Dani, bo zrobi mi wykład na
temat zdrowego odżywiania i zmusi mnie do jedzenia batonów
proteinowych,któremajądziwnysmak.

– Obiecuję – przyrzekł, nie kryjąc uśmiechu, kiedy Hayley

background image

zanuciłamelodięzserialu.–Nono.

– To mój ulubiony serial. – Uśmiechnęła się. – Dlatego mam

gonapłytach,nawypadek,gdybywypadłzmojejwypożyczalni

internetowej. Dani mówi, że jestem jak Joey, uważam, że

kanapkajestlekiemnacałezło.

–Byćmożemarację.–Zaśmiałsię.

–Kanapkaalboczekoladoweciasteczka.
– Chyba tak. – Był zdumiony, że siedząc obok Hayley na

kanapie z kubkiem kawy i wiedeńskimi ciasteczkami, czuje się
takdobrze.

Oglądając film, nie wiadomo jak i kiedy przysunęli się do

siebie. Wydawało się całkiem naturalne, że Sam ją objął.

A kiedy oparła głowę na jego piersi, pocałował ją w czubek
głowy. Wówczas odwróciła się do niego i podniosła wzrok,
źrenice miała powiększone. Oboje już wiedzieli, że chemia,
którapołączyłaichwIslandii,niezanikła.

Sam musnął jej wargi ustami, a ona się nie wzbraniała. Nie

mógłzaprzeczyćpożądaniu,pragnąłwięcej.

Tyleżetoniebyłowobecniejwporządku.
–Przepraszam–szepnął.–Niepowinienembyłtegorobić.To

byłdługidzień.

Hayleypołożyłarękęnajegopoliczku.
–Wiem,alepamiętaj,żeuratowałeśPaulineJacobsiżetonie

twojawina,żepacjentwManchesterzenieprzeżył.Gdybyktoś
innyzajmowałsiętympacjentem,skończyłobysiętymsamym.

Sampowiedziałeś,żejegokrewnibyliwszokuimusielikogoś
obwinić.Zostałeśuniewinniony.

Samwestchnął.
–Paulinemapełnosiniakówodmoichucisków.

–Ależyjeimożeopowiedzieć,cosiędziało.Żyjedziękitobie.

background image

–Ireszciezespołu.

– Ale głównie dzięki tobie – powtórzyła. – To ty stwierdziłeś,

że przeszła niemy zawał. Zasłabła podczas diagnozy i badania

krwi.

–Chybamaszrację.–Wziąłgłębszyoddech.–Pójdęjuż.
–Niemusisz.

Posłałjejpełenżaluuśmiech.
– Muszę. Mam niegrzeczne myśli, a nie mam zamiaru

poprawiać sobie samopoczucia twoim kosztem. Zasługujesz na
więcej.

WodpowiedziHayleygopocałowała.
Chwilępotemobojeleżelinakanapie.

–Przepraszam–rzekł.–Nieplanowałemtego.
–Wiem.–Pogłaskałagopotwarzy.–Mieliśmybyćkolegami.

Może przyjaciółmi. – Nabrała głęboko powietrza. – Ale ja nie
zapomniałamoIslandii.

–Jateż–przyznałcicho.–Więccoteraz?
–Rozsądekpodpowiada,żebyśwstałiposzedłdodomu.
Mówiłatak,jakbyistniałaalternatywa.
–Albo?–spytał.

–Alboprzepiorętwojerzeczywpralce.
–Cobyśwolała?–spytałostrożnie.
–Obieopcjewiążąsięzkomplikacjami.
Zmarszczyłczoło.
–Jakto?–Gdybyposzedłdodomu,sprawabyłabyjasna.

– Jeśli jutro przyjedziemy razem do szpitala, plotkom nie

będziekońca.

–Racja.Ajeśliniezostanę?
– Wtedy, jeśli mam być szczera, myślę, że tylko odwleczemy

tenmoment.

background image

–Więcconiestaniesięteraz,staniesiępóźniej?

Hayley skinęła głową. Wiedział, że Hayley ma rację. Coraz

trudniej było mu trzymać ręce przy sobie. Im lepiej ją

poznawał,tymbardziejjejpragnął.

– Czyli – podjął – może będzie mniej skomplikowane, jak

zostanę.

– Tyle że ja nie chcę plotek. Poza tym wiesz, co myślę

oromansachwpracy.Więctomusipozostaćmiędzynami.

Poczuł się źle. Hayley chyba mu nie ufa. Już to przerabiał.

Lyndanieufałamudotegostopnia,żezostawiłago,gdyzostał

zawieszony. Jaki jest sens wiązać się z osobą, która zamierza
ukrywaćprzedświatemtenzwiązek?

– To nie jest tak, że chcę to ukrywać, bo to jest coś złego –

podjęła,jakbyczytałamuwmyślach.–Poprostuniechcę,żeby
ludzie milkli na mój widok czy patrzyli na mnie z poczuciem
winy,gdywchodzędopokoju.

Wkońcucośstałosiędlaniegojasne.Pośmiercijejpartnera

ludzieotymrozmawiali,martwilisięonią,aonanajwyraźniej
źle to znosiła. Potem uderzyło go coś jeszcze. Powiedziała, że
nieakceptujezwiązkównaoddziale.

–Czytwójpartnerpracowałnaratunkowym?–spytał.
– Nie. Byłoby chyba dużo gorzej, gdyby tak było. Ludzie

chcieli dobrze, ale ja nie znoszę, jak o mnie mówią. –
Westchnęła.–Potrzebaczasu,żebyzrobićkolejnykrok.

Czy ich romans w Islandii pomógł jej zrobić ten krok i była

gotowanakolejnyzwiązek?Czyjeszczenie?

Dopieropochwilizdałsobiesprawę,żepowiedziałtonagłos.
– Jedno i drugie – odparła. – Ale chcę zrobić krok naprzód.

Evan nie życzyłby sobie, żebym go opłakiwała do końca życia.

Ja też pragnęłabym, żeby sobie kogoś znalazł, gdyby to mnie

background image

zabrakło.

Sam pomyślał, że na tym właśnie polega różnica między

Lyndą i Hayley. Lyndzie podobałoby się, gdyby został kimś

ważnym,naprzykładdyrektoremszpitala.TyleżeSamniemiał

tegowplanach.Chciałpójśćwśladydziadkaibyćlekarzem–
spędzać dni z pacjentami i czuć, że dzięki niemu w ich życiu

następujejakaśpozytywnazmiana.

Nie rozmawiał z Hayley o jej zawodowych ambicjach, ale

pracując obok niej nabrał przekonania, że jej także nie
interesuje posada administracyjna. Zdawało się, że podobnie

jakonwolileczyćludzi.

– A gdybyśmy razem nie pracowali, umawiałabyś się ze mną

narandki?–spytałotwarcie.

–Tak.Nie.Niewiem.Mambyćszczera?
–Tak.
–Toskomplikowane–uprzedziła.

–Nieszkodzi.
–Okej.–Wzięłagłębszyoddech.–Cośnasłączy.Czujętood

początku. Ale wówczas miałam wyrzuty sumienia z powodu
Evana.Potemzrobiłomisięgłupio,żemamjakieśwyrzuty,bo

Evanniemiałbynicprzeciwmoimrandkom.Zawstydziłamsię,
że taka ze mnie idiotka. I wreszcie, kiedy tu przyjechałeś,
przestraszyłamsięnamyśl,żemoglibyśmyzacząćodnowa.

– Jesteś ciepła, dobra, troskliwa. To naturalne, że masz

wyrzutysumieniaiżesięboisz.JakdługobyłaśzEvanem?

–Dwaipółroku.AtyzLyndą?
–Trzylata,więcwiem,oczymmówisz.Poznajeszkogoś,kto

ci się podoba, z kim wiele cię łączy. Porównujesz tę nową
relacjędodawnejizastanawiaszsię,czyrobiszdobrze.

Czymożeznówpopełniasztensambłąd.Aletozachowałdla

background image

siebie.

– I zastanawiasz się, czy będą cię oceniać i myśleć, że się

pospieszyłeś.

–Czytoważne,comyśląinni?–spytał.

– Chyba nie. – Zmarszczyła nos. – Jak już powiedziałam, to

skomplikowane.

–Życiejestskomplikowane–odparł.–Zaprosiłaśmnie,żeby

mnienakarmićipocieszyćpociężkimdniu.Alezdajemisię,że

tyteżpotrzebujeszpociechy.Możepomożemysobienawzajem.

–Masznamyśliseks,którypozwolinamniemyślećoinnych

sprawach?

–Takinie.–Pogłaskałjąpopoliczku.–Jaksamamówisz,to

skomplikowane. – Lubił ją, była prostolinijna i szczera
wkontaktachzkolegamizpracy,współczującaiserdecznadla
pacjentów i ich bliskich. Poza pracą była zabawna, bystra
i słodka. – Chcemy się spotykać, a jednocześnie boimy się, że

się nie uda. Romans bez zobowiązań wydaje się nie
wporządku,aleczyjesteśmygotowinanowyzwiązek?

– Nie mam na to odpowiedzi – przyznała. – Czy możemy na

razie nie zadawać sobie trudnych pytań, dopóki się nie

przekonamy,czegochcemy?Izachowaćtowtajemnicy?

–Tak–odparłipocałowałją.
Hayley wstała, wzięła go za rękę i zaprowadziła do sypialni.

Podobnie jak w pozostałej części mieszkania meble były tu
jasne, a ściany kremowe. Podobała mu się oprawiona rycina

nad

łóżkiem,

która

przedstawiała

hiacyntowiec.

Pokój

emanowałspokojem,taksamojakjegowłaścicielka.Jużmiałją
pocałować,kiedyprzypomniałsobiecośważnego.

–Niemożemytegozrobić.Przynajmniejwtejchwili.

–Czemu?

background image

–Niemamprezerwatywy.

–Jamam.
Zdziwił się, gdyż był prawie pewny, że Hayley nie sypia

zprzypadkowymimężczyznami.

O nic jednak nie pytał. Pragnął ją znów pocałować. Kochać

sięznią.Zatracićsięwniej.Miałnieodpartewrażenie,żeona

pragnietegosamego.

Zaciągnęłazasłonyizapaliłanocnąlampkę.Samzgasiłgórne

światło,apotemwziąłjąwramiona.

Dużopóźniej,gdywrzuciłajegoubraniadopralkiiwróciłado

łóżka,

leżeli

przytuleni.

Gdyby

był

teraz

u

siebie,

rozpamiętywałby wydarzenia tego dnia. Teraz, tutaj, czuł, że

jegoranyzaczynająsięgoić.

NazajutrzranoHayleyobudziłasię,zanimzadzwoniłbudzik.

Poza tą jedną nocą w Islandii to był pierwszy raz od ponad
roku, gdy budziła się w czyichś ramionach. Z jednej strony
nadal czuła się nielojalna wobec Evana, z drugiej cieszyła się,

żeznówmożezkimśpowitaćdzień.

OdwróciłasięipocałowałaSama.
–Hej,śpiochu,mamyporannydyżur.
Niemalnatychmiastotrzeźwiał.

–Jakdługoidziesięstąddoszpitala?
– Zdążymy wziąć prysznic i zjeść śniadanie – uspokoiła go. –

Idź pierwszy do łazienki, a ja wyjmę twoje rzeczy z suszarki.
Wszafcesączysteręczniki.

–Dzięki.Jeślimaszżelazko,wyprasowałbymkoszulę.

Podobałojejsię,żeniezałożyłzgóry,iżonatozaniegozrobi.
–Zajmęsiętym.

–Poprysznicuzrobięśniadanie–powiedział.

background image

Kiedy skończyła sortować pranie, ustawiła deskę do

prasowania i zaparzyła kawę, Sam pojawił się owinięty
ręcznikiemwpasie,zmokrymiwłosami.

–Nacomaszochotę?–spytał.

– W lodówce jest bekon i keczup, chleb w szafce –

powiedziała.–Jeślitociwystarczy.

–Tak.
TerazHayleywzięłaprysznic.

–Wsamąporę–oznajmiłSam,gdywróciładokuchni,ipodał

jejkanapkę.

– Dziękuję – powiedziała. Evan czuł się bezradny w kuchni,

żartowali, że mógłby przypalić wodę i musiałby wezwać straż

pożarną.

Mieszkali wówczas gdzie indziej. Hayley wynegocjowała

wcześniejsze zakończenie umowy najmu tamtego mieszkania,
bo wciąż widziała w nim Evana. Nowe mieszkanie było

mniejsze,alewygodneiznajdowałosięniedalekopracy.Tobyło
jejnoweżycie.

AonaobiecałaDani,żebędzieżyłapełniążycia.
– Dziękuję za miniony wieczór – rzekł Sam. – Miałaś rację,

przypomniał mi się pacjent z Manchesteru i potrzebowałem
kogoś, kto odwróci moją uwagę. Kto sprawi, że będę mógł
zrobićkroknaprzód,jaktoujęłaś.

– Nie ma sprawy. – Po śmierci Evana znaleźli się ludzie,

którzypomoglijejtoprzeżyć.Pilnowali,byjadła,bywychodziła

zdomu,byfunkcjonowała.

Odnosiłaterazwrażenie,żeSamwciążcośprzedniąukrywa.

Pewnie każdy zwątpiłby w siebie, gdyby został zawieszony, ale
Sam wiedział, że niczego nie zaniedbał i został uniewinniony.

Czemujegopartnerkaniewspierałagopodczasśledztwa?Czy

background image

zmarłypacjentbyłjejkrewnym?Czymożerozstalisiętużprzed

śledztwem i Sam myślał, że z tego powodu był rozkojarzony
ipopełniłjakiśbłąd?

Nie mogła spytać o to wprost. To byłoby bolesne i okrutne.

NaszczęścieSamzmieniłtemat.

–Musimyprzenieśćtermintwojegotreningu.Danimarację,

bieganienazewnątrztonietosamoconabieżni.Jesteśwolna
jutropopracyczytrenujeszzDani?

–Jutromabyćdzieńwolny–odparła.
–Notopobiegamywparkudziświeczorem.–Urwał.–Jesteś

wolnawtenweekend?Możebyśmysięgdzieśwybrali?

– Chętnie – powiedziała, choć nadal nie pozbyła się

wątpliwości.

Ale

jeśli

nie

dopuści

do

siebie

myśli

o niebezpieczeństwie, na jakie Sam naraża się w wolnym
czasie, może jej się uda. Może zrobi ten krok od smutku
przeszłościdonowejprzyszłościzSamem.

Kiedyzjedlikanapki,Samuparłsię,żepozmywa.
–Czyliwidzimysięwpracy?Apotemnatreningu?
–Okej.Uważajnadrodze.
–Jasne.–Pocałowałjąlekko.–Dozobaczenianaoddziale.

Hayleyprzygryzławargę.
–Jeślichodziopracę
– Jesteśmy kolegami i zaczynamy się przyjaźnić – odparł. –

Zrozumiałem.

Tego właśnie chciała, ale cień bólu w jego oczach, szybko

ukryty, wzbudził w niej wyrzuty sumienia. Choć chodziło jej
tylkooplotki,nawettezrodzonezżyczliwości.

W ciągu kolejnych dwóch tygodni zbliżyli się do siebie.

W pracy Sam starał się zachowywać się profesjonalnie.

background image

Wszyscy wiedzieli, że Dani ma pieczę nad ich wspólnymi

treningami i że Sam pomaga tylko po przyjacielsku. Kiedy
umawiali się na randkę, wybierali mniej oczywiste miejsca, by

zmniejszyćryzykowpadnięcianakolegówzpracy.

Hayley odmówiła jednak udziału w imprezie, którą Sam

zorganizowałwpołowiepaździernika.

–Jesteśszalony,Sam.Jazdanagokartachjestniebezpieczna,

ajazdanagokartachpolodzie?!

– Mają specjalne opony – wyjaśnił. – Jest bezpiecznie. Nie

wiem,czymsiętakdenerwujesz.

–Jesteśposzukiwaczemprzygód.
Zmarszczyłczoło.

– Lubię sporty ekstremalne. Przyspieszają mi tętno, dzięki

temuczuję,żeżyję.

–Jesteśszalony–oznajmiła.
Sam jej nie rozumiał. Przecież zgodziła się na spacer po

lodowcu,anawetsprawiłojejtoprzyjemność.

Potem nagle coś sobie uprzytomnił. Hayley była równie

krytycznawsprawiejegohobbyjakLynda.Czyżbypopełniłten
sambłąd?Czypodświadomieignorowałsygnałyzapowiadające

kłopoty?

Odsunąłodsiebietęmyśl.Byłniesprawiedliwy.
– Chodź z nami – powiedział. – Nawet jeśli nie masz ochoty

jechaćgokartem,możeszznamiposiedzieć,wypićcośizjeść.

– To nie moja bajka – stwierdziła stanowczo. – Baw się

dobrze. Ja wezmę dyżur, może do was dołączy ktoś, komu
naprawdęnatymzależy.

Nie dyskutował, ale dało mu to do myślenia. Czy Hayley coś

przed nim ukrywa? Czy to ma coś wspólnego z jej zmarłym

narzeczonym? Musi znaleźć taktowny sposób na to, żeby

background image

poznaćodpowiedź.

Wdniu,kiedySamwybrałsięzkolegaminagokarty,Hayley

pracowała. Napisała mu esemesa: „Dobrej zabawy”, choć
wolałaby, by wybrał mniej niebezpieczną rozrywkę. Ale mógł

teżwybraćzjazdpolinie,którypokazywałjejwtelefonie,ato
byłabydużogorszaopcja.

CzemuSamjesttakuzależnionyodadrenaliny?
Ijakonazdołauciszyćswojelęki?
DotejporyMERITniewzywałgonadyżur,alewiedziała,że

totylkokwestiaczasu.Agdybywezwaniedotyczyłopożaru

–Przestań–powiedziałasobie.–Niemnóżproblemów.

Siłąwoliskupiłasięnapacjentach.
W połowie popołudnia Sam pojawił się na oddziale

wtowarzystwieJoshaWilloughby’ego,jednegozichstażystów.
Minęmiałnietęgą.

–Josh?Cosięstało?–spytałaHayley.
–Miałemdrobnywypadek–odparłJosh,zwieszającgłowę.–

Noniewykluczone,żemampęknięteżebro.

– Jeździłeś gokartem po lodzie? – Rzuciła Samowi znaczące

spojrzenie.

– Świetnie się bawiłem, Hayley – bronił się Josh. – Nie wiń

Sama.Popisywałemsię,jechałemzaszybko.

– Uderzyłeś się w głowę? – Spojrzała znów na Sama. – Miał

jakieśobjawywstrząśnieniamózgu?

–Nieuderzyłemsięwgłowę,tylkowżebra.Usłyszałemjakiś

trzask i zabolało, dlatego wydaje mi się, że coś mi pękło. Ale

zdecydowanie nie mam klatki cepowatej – mówił Josh. –
Oddychamnormalnie.Żebrozrośniesięwciągumiesiąca,teraz

potrzebujętylkośrodkówprzeciwbólowych,żebynieoddychać

background image

zbytpłytko,bomogłobysięskończyćinfekcjąpłuc.

Hayleyniemogłapowściągnąćuśmiechu.
–Nauczyłeśsiętegowszystkiegonauniwersytecieczyunas?

– Jedno i drugie – odparł Josh z uśmiechem. – Sam już mnie

zbadałiwiem,żenicminiejest.

– A jednak cię tu przywiózł. – Przeniosła wzrok na Sama. –

Chceszmicośpowiedzieć?

– Nie miałem stetoskopu, a chcę mieć pewność, że nie ma

odmyopłucnowej.

Nic

dziwnego,

pomyślała,

że

po

doświadczeniu

zManchesterubyłtakostrożny.

– Wydaje ci się, że oddech ci się skrócił? – spytała Josha. –

Miałeśbólwokolicyramienia?

–Nie.
– Okej. Chciałabym posłuchać twoich płuc. Możesz zdjąć

koszulkę?

– Czy muszę złamać żebro, żeby kobieta poprosiła mnie

ozdjęciekoszulki?–spytał.

–Lekarzmężczyznapoprosiłbycięotosamo.
– Wszystko zepsułaś. – Josh ściągnął koszulkę, a Hayley

skrzywiłasięnawidoksiniaków.

–Wyglądatopaskudnie–stwierdziła.
– W najbliższych dniach będzie wyglądać gorzej – odrzekł

radośnieJosh.–Nicminiejest,Hayley.

– Hm. – Osłuchała go. Sam dobrze go zdiagnozował, choć

oddechJoshaniezbytjejsiępodobał.–Prześwietlenie–rzuciła.

–Naprawdęnie–zacząłJosh.
–Zróbmitęprzyjemność.
–Przecieżmamwszystkiekliniczneobjawy.

– Czasami – powiedziała – intuicja mówi ci, że jest problem,

background image

a w zaawansowanym wieku trzydziestu dwóch lat nauczyłam

sięsłuchaćintuicji.

– Ona ma rację – wtrącił Sam. – Podręczniki nie nauczą cię

intuicji,toprzychodzizdoświadczeniem.

–Okej,wtakimrazieidęnaprześwietlenie–odparłJosh.
Hayleyzobaczyławynikrentgenanaswoimkomputerze.Josh

miał niewielką dziurę w płucu. Powietrze zostało uwięzione
między płucem i ścianą klatki piersiowej. Kiedy Josh wrócił na

oddział,trochębrakowałomutchu.

–Zaszybkobiegłem,żebyśmniewypisała–zażartował.

–Nieźlebajerujesz.–Pokazałamuwynikbadanianaekranie.

– Okej, Josh. Zapomnij o mojej intuicji. To wiedza

podręcznikowa. Gdyby ten wynik należał do twojego pacjenta,
cobyśpowiedział?

Joshwestchnął.
–Żetoodmaopłucnowa.

–Icoztymzrobimy?
– Jeśli nie ma choroby płuc – powiedział Josh – rozdarcie

wpłucusięnaprawiiproblemrozwiążesięwciągukilkudni.

–Ajeślibrakcitchu?–naciskałSam.

–Trzebausunąćpowietrze.–Joshzmarszczyłnos.–Wiem,że

tozabrzmigłupio,biorącpoduwagę,ilerazyjestempodrugiej
stronie,alenieznoszęigieł.

Hayleyuśmiechnęłasięipoklepałagoporamieniu.
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. Znasz procedury, więc

pewnie wyświetlają ci się teraz w głowie straszne obrazki, bo
dziś jesteś po tej stronie, ale wiesz także, że znieczulę cię
miejscowo. Nie wypuszczę cię z takimi trudnościami
oddechowymi.Złamałeśżebroimaszodmę,bozachciałocisię

jeździć gokartem po lodzie. – Zerknęła na Sama z ukosa. –

background image

Bardzobezpieczne,rzeczywiście.

–Wybacz–mruknął.
–Poczujeszukłucie,Josh.–Podałamuśrodekprzeciwbólowy.

Wkłuła się w ścianę klatki piersiowej Josha, a potem do igły

zamocowała dużą strzykawkę. – Najtrudniejsze za nami –
oznajmiła.

Joshsięskrzywił.
–Nieznoszęigieł.Alechybaniejesteśwtymtakazła.

–Miłosłyszeć,chociażdobrzebyłobywiedzieć,czypowinnam

odświeżyć swoją wiedzę. Nigdy nie chciałam bez potrzeby

sprawić pacjentowi bólu. Co nie znaczy, że zamierzam
wykorzystać

mój

personel

do

doświadczeń

dodała

z uśmiechem. – Okej. Wciągnę teraz trochę powietrza do
strzykawki i wypuszczę je na zewnątrz, potem to powtórzę, aż
będępewna,żenicniezostało.Zadowolony?

–Bardzo–odparłJosh.

– A przy okazji – wtrącił Sam – możemy sprawdzić twoją

wiedzęnatematśrodkówprzeciwbólowych.

Toidealnysposóbnaodwrócenieuwagimłodegomężczyzny,

pomyślałaHayley.

– Co byś przepisał komuś z pękniętym żebrem? – ciągnął

Sam.

– Paracetamol i coś przeciwzapalnego. Jeśli ból jest średni,

można podawać je na zmianę co dwie godziny – odparł Josh. –
W przypadku silnego bólu trzeba czegoś mocniejszego, jak

kodeina. Zanim przepiszę cokolwiek, muszę wiedzieć, czy
pacjent pali, czy bierze leki przeciwzakrzepowe, czy ma
wysokie ciśnienie albo astmę, czy choruje na serce, nerki albo
czymawrzodyżołądka–mówiłdalej.

–Atakżeczyjestwciąży,czymiałzawał,czybierzeaspirynę

background image

– dodała Hayley. – Bardzo dobrze, Josh. Czy któryś z tych

punktówciędotyczy?

– Nie. Chociaż byłbym bardzo sławny, gdybym był w ciąży –

odparłznamysłem.

Hayleyzaśmiałasię.
–Zpewnością.Gotowe.Czybóljestsilnyczyumiarkowany?

–Umiarkowany–odparł.
– Bierz normalne dawki paracetamolu i ibuprofenu.

Zamienniecodwiegodziny,takjaksugerowałeś–powiedziała.
– Jeśli ból się zwiększy, porozmawiamy o kodeinie. Masz jutro

dyżur?

–Niemamażwtorku.

– Jedź do domu, weź leki przeciwbólowe i odpoczywaj. Nie

podnośnicciężkiego.Kiedymaszsiętupojawićniezwłocznie?

–Jeślidostanęgorączkialbobędęmiałbólwpiersiczykrótki

oddech.Albozacznęodkasływaćkleistąmaź.

– Świetnie. Zmykaj – powiedziała. – Następnym razem, jak

będziesz chciał podnieść sobie ciśnienie, proszę nie słuchać
sugestiidoktora,którylubigłupioryzykować.

–Okej.

– Podwiozę cię do domu – rzekł Sam. – Jak tylko ukorzę się

przedpaniądoktor.

–Będęwpoczekalni.–Joshzostawiłichsamych.
–Noproszę,wyrzućtozsiebie–rzekłzezrezygnowanąminą.
–Niemuszę,samtopowiedziałeś–odparła.–BiednyJosh.

–Jeślitocipoprawihumor,czujęsięwinny.
–Toniemasensu,Sam.Czemutorobisz?
– Czemu sprzeciwiasz się wszystkiemu, co zawiera choć

odrobinęryzyka?

Teraz powinna opowiedzieć mu resztę swojej historii.

background image

Wyznać,żejejnarzeczonycodziennienarażałżycieizginął.Ale

toniebyłodobremiejscenatakiewyznania.

– Możemy porozmawiać później? Jestem na dyżurze,

poczekalniajestpełna.

–Jasne.Tomożeprzygotujęspaghettiipogadamy?
– Dobrze. – Do tej pory gula, która utkwiła jej za mostkiem,

zamienisięmożewewłaściwesłowa.

–Uciebieczyumnie?–spytał.

–Uciebie.
–Okej,widzimysięowpółdosiódmej.

ZadzwoniładodrzwiSamapunktualnie.

–Napijeszsięwina?–spytał.
Pokręciłagłową.
–Alezabiłabymzafiliżankękawy.
–Rozgośćsię.
Zaparzyłkawęizdwomakubkamiposzedłdopokoju.Hayley

siedziała na kanapie, wyglądała na śmiertelnie zmęczoną

inieszczęśliwą,jakbycośjągnębiło.

Domyślał się, o co chodzi, pamiętał, że obiecała z nim

porozmawiać.

– Przepraszam za to, co przytrafiło się Joshowi. Ostatnia

rzecz,jakiejchciałem,tożebykomuśstałasiękrzywda.

–Nikttegoniechce–zauważyła–ajednaktaksięzdarza.–

Postawiła kubek na stoliku. – I sprawia, że twoje życie się
załamuje.

–Czemutakcięprzerażapodejmowanieryzyka?

–Evan,mójnarzeczony–nabrałapowietrza–byłstrażakiem.
Sprawastałasięboleśnieoczywista.Sammiałprzeczucie,że

wie, co usłyszy: Evan próbował kogoś uratować i sam stracił

background image

życie.

– Evan codziennie ryzykował – podjęła. – Był świetnie

wyszkolony. Unikał brawury czy choćby lekkomyślności, nie

narażał swojej załogi. Aż pewnego dnia wybuchł pożar

w warsztacie samochodowym. I jak to w takim miejscu, była
tam masa łatwopalnych rzeczy. Wybuchła butla z propanem,

dwie kolejne strażakom udało się wynieść. Ale potem ktoś
powiedział, że szef warsztatu wrócił po kotkę i kociaki, które

były w biurze na półpiętrze, i od tej pory nikt go nie widział.
Evanmyślał,żetenczłowieknawdychałsiędymu,więcwszedł

dobudynku.–Hayleyzadrżała.–Budynekzawaliłsię,kiedybył
wpołowieschodównapółpiętro.

Nicdziwnego,żenieprzeżył,pomyślałSam.
–Ostatniabutlazpropanemznajdowałasiętużpodschodami

ikiedybudyneksięzawalił,wybuchła.Evanzginąłnamiejscu.–
Załkała. – Taką przynajmniej mam nadzieję. Mam nadzieję, że

niebyłświadomy,cosięstało,żenieczułbólu.

–Napewno.–Samjąprzytulił.
Jej wyznanie wyjaśniło mu wiele spraw. Evan podjął ryzyko,

bykogośuratować,iskończyłosiętotragicznie.

– Evan był dobrym człowiekiem. Wszyscy go kochali. –

SpojrzałaSamowiwoczy.–Byłpodobnydociebie.Narażałsię,
żeby pomóc innym. Tyle że ty na dodatek uprawiasz
niebezpiecznesporty.Nieradzęsobieztym,Sam.Wiem,żeto
lubisz i czuję się koszmarnie, powstrzymując cię przed czymś,

co sprawia ci radość. Ale to mnie przeraża. Jestem zmęczona
ciągłym lękiem, że stracę cię tak jak Evana. Nie rozumiem,
czemutorobisz.

Pogłaskał ją po twarzy. Jak miał ją przekonać, że nie każde

ryzykopociągazasobątragedię?

background image

– Zawsze lubiłem sporty ekstremalne – podjął. – Pewnie

chodzi o adrenalinę, dzięki niej czuję, że żyję. – Bardzo tego
potrzebował, kiedy został zawieszony w pracy. – Od dziecka

wspinałem się w górach z ojcem i Martinem, mieszkaliśmy

blisko Peak District. Tata lubił się wspinać, tak samo mój
dziadek. Myślę, że mam to we krwi. Dołączenie do grupy

ratowników było dla mnie czymś oczywistym. Podczas akcji
nigdy nic złego mi się nie przydarzyło, nie skręciłem nawet

kostki.

– Nie myślisz wtedy o ryzyku? – spytała spokojnie, ale on

widziałbólwjejoczach.

– Że mi się nie uda? Że spadnę i złamię kark? – Chciał, by

zrozumiała, że nie jest tylko poszukiwaczem przygód. – Myślę
idlategojestemostrożny.Przestrzegamprocedur.Itak,wiem,
żeJoshzłamałdzisiajżebro,jadącgokartem,ale

–Ale?

–Teraz,kiedymiwyjawiłaś,cospotkałoEvana,niewiem,czy

mogętopowiedzieć.

Otworzyłaszerzejoczy.
–Spróbuj.

– Okej. Ale pamiętaj, że mnie o to prosiłaś. – Wziął głęboki

oddech. – Czasami, niezależnie od tego, jak dobrze coś
zaplanujemy,wypadkisięzdarzająiniedasięichprzewidzieć.
Dlategoistniejenaszoddział.Wypadkisięzdarzają.

Patrzyłananiego,jakbyzłamałjejserce.

Pogłaskałjąpopoliczku.
– Przykro mi, że Evan zginął, ale wszystko, co robisz, niesie

z sobą ryzyko. Możesz iść środkiem parku i nikt ci nie
zagwarantuje, że gałąź nie spadnie ci na głowę. Albo komuś

pośliźniesięnogainaciśniepedałgazuzamiasthamulca,kiedy

background image

przechodziszprzezjezdnię.

– Ale szansa, że to się zdarzy, jest niewielka, podczas gdy

dobrowolne ryzykowanie życia w pracy i poza pracą to nie

kwestiapytania„czy”ale„kiedy”staniesięcośzłego.

–Gdybyniktnieratowałludziwpotrzebie,umieraliby.
– Wiem. Jestem egoistką. Ale kiedy straciłam Evana, miałam

wrażenie, jakbym wpadła w jakąś czarną dziurę. Nie chcę się
znówtamznaleźć.

–Czymamrację,sądząc,żeEvankochałswojąpracę?
Hayleyskinęłagłową.

–Zawszechciałbyćstrażakiem.Kochałto,corobił.Byłwtym

dobry, w gaszeniu ognia czy ratowaniu ludzi z zepsutej windy

czy cięciu karoserii samochodu, żeby ratownicy mogli
wyciągnąć ofiarę. Także w rozmowach z dziećmi w szkole. On
to kochał. – Łza spłynęła po jej policzku. – I zginął podczas
pracy.

Samotarłłzęopuszkiemkciuka.
– Przykro mi. Chciałbym to zmienić, ale nie jestem w stanie

przywrócićEvanowiżycia.

–Wiem.Jatylkoprzepraszam.

– Nie ma za co. Cieszę się, że rozmawiamy. – Jakim był

hipokrytą! Prawie nic nie powiedział jej o Lyndzie. – Teraz
rozumiem,czemutaksiędenerwujeszryzykiem.

–AtyzgłosiłeśsiędoMERIT-u.
– Tak, i na pewno wiesz o tym, że ratownicy z MERIT-u są

wpuszczani na miejsce katastrofy tylko wtedy, kiedy to jest
bezpieczne. Ryzyko jest monitorowane – powiedział świadomy,
żejejnieuspokoi.–Jeślichcesz,żebymzrezygnował,zrobięto.

Pokręciłagłową.

–Niemamprawacięotoprosić.

background image

–Nieprosiłaś,samcitoproponuję.

–Żałowałbyśtejdecyzji,awkońcutobynasrozdzieliło.
Chyba miała rację. Ratownictwo górskie stanęło między nim

aLyndą.TyleżeLyndaniepodałamurozsądnegopowodu,dla

którego miałby to rzucić. Po prostu chciała, by zamiast tego
zasiadałwjakimśnudnymzarządzie.

– Powiedziałaś kiedyś Evanowi, jakim stresem jest dla ciebie

jegopraca?–spytał.

–Nie,ponieważprawdęmówiąc,niedenerwowałamsiętym.

Potrafiłam wtedy zaakceptować ryzyko. Chyba znając rozwagę

Evana, uważałam, że najgorsze nigdy się nie stanie. – Wzięła
głębszyoddech.–Ajednaksięstało.Ipojawiłsięstrach.

– Co on by powiedział – spytał ostrożnie- gdyby tu teraz był

igdybyśmuwyznała,żejegopracabudziwtobielęk?

–Mniejwięcejtosamocoty–przyznała.–Niezastępujeszmi

Evana, nic podobnego. Po prostu przypadkiem macie podobne

poglądy.Ztąróżnicą,żeonnieryzykowałdlarozrywki.

– Mogę to ograniczyć – odrzekł. – Przyznaję, kiedy mnie

zawiesili, nie unikałem ekstremalnych wyzwań, bo musiałem
poczuć, że żyję, a nie tylko egzystuję, czekając na wynik

śledztwa.

Przeczesałapalcamiwłosy.
–Niepowinnamtegoodciebieoczekiwać.Toniewporządku.
–Evanzginął,wykonującswojeobowiązki.Tozrozumiałe,że

będzieszsięzamartwiać,jeśliMERITwezwiemniedogroźnego

wypadku albo, co gorsza, do pożaru. Nie chcę cię na to
narażać.

–Więcalboztymskończyszizacznieszmnienielubićzato,

że ci czegoś zabraniam, albo będziesz to kontynuował, a ja

będę umierała ze strachu, ilekroć pojedziesz na akcję. Nie ma

background image

nicpomiędzy–stwierdziłazesmutkiem.

– Musi być jakiś kompromis. Może gdybyś mi towarzyszyła

tam, gdzie ryzyko jest minimalne, przekonałabyś się, że to

bezpieczneiprzestałabyśsięmartwić.

– Proponujesz mi rodzaj terapii uodparniającej? Małymi

dawkami?

–Cośwtymrodzaju.Tojestkompromis.Możemyrazemnad

tympopracować.

–Czujęsięokropnie.–Skrzywiłasię.
– Niepotrzebnie. – Pocałował ją lekko. – Jesteś dobrym

człowiekiem. – Chciała, by porzucił niebezpieczne zajęcia, bo
niebyłjejobojętny.PrzeciwnieniżLynda.

Możepowinienjejotymopowiedzieć.
Stwierdził jednak, że to nie jest dobra pora, by obciążać

Hayleywłasnymiproblemami.

–Dziękuję,żepowiedziałaśmioEvanie–dodał.–Napewno

nie przyszło ci to łatwo. Przepraszam, że obudziłem twoje
uśpionekoszmary.

–Japowinnamcibyławcześniejotympowiedzieć.
–Uznałem,żezrobiszto,jakbędzieszgotowa.

–Przepraszam.
–Nieprzepraszaj.–Znówjąpocałował.–Miałaściężkidzień,

musisz coś zjeść. Daj mi pięć minut, zrobię spaghetti z sosem,
chociaż niestety jedno i drugie pochodzi z eleganckich
delikatesów.

Posłałamuuśmiech.
–Zadowoliłabymsięspaghettizpuszki.
Spojrzałnanią.
–Wdomupewniezjadłabyśmiskępłatków.

–Trafiłeś.

background image

–Niemogęciobiecać,żewszystkozawszebędziebezpieczne

– ciągnął – bo nawet na naszym oddziale pijany pacjent może
mnie uderzyć i na skutek tego stracę przytomność. Mogę też

sięzarazićHIV.–Przytuliłją.–Myślącbezprzerwyorzeczach,

którą mogą się zdarzyć, oszalejesz. Pomyśl raczej, jak małe są
szanse, żeby do tego doszło i jak duże, że najgorsze się nie

stanie.

– Korzystając z pomocy dla osób, które straciły bliskich,

usłyszałamcośpodobnego.Ajednakniepotrafięwyrzucićtego
zgłowy.

– Wszystko będzie dobrze, Hayley. Popracujemy nad tym. –

Potrzebatylkoczasu.

Uświadomił sobie, że dla Hayley był więcej niż gotowy

czekać. Ponieważ była wyjątkowa. I mieli szansę stworzyć
naprawdędobryzwiązek.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Nadszedł koniec października. W piątek wieczorem Hayley

skończyłatreningizSamem,pokonującpełnedziesięćokrążeń.
PóźniejwybralisiędoDaninakolację,byomówićstrategięna

niedzielny bieg. Sobota była dniem odpoczynku, a w niedzielę
o dziewiątej rano całą trójką wyruszyli na miejsce startu do

Parku Aleksandry, gdzie odebrali koszulkę z numerem
ielektronicznąmierzącączasbransoletkędlaHayley.

Dani wydawała się rozkojarzona. Hayley złożyła to na karb

tego, że zamiast uczestniczyć w biegu, przyjaciółka miała go

tylko obserwować. Minęły prawie trzy miesiące, odkąd
zdiagnozowanouniejzłamanieśródstopia,ichoćnienosiłajuż
gipsu,wciążnieodzyskałapełnejmobilności.Hayleywiedziała,
żedoprowadzatoDanidoszału.

Dzieńbyłsuchy,chłodnyibezwietrzny.Najgorzejbyłobybiec

po mokrej śliskiej drodze, z zacinającym w oczy deszczem
i wiatrem. Hayley pomyślała, że byłaby zadowolona, gdyby
udałojejsięprzebiecdystansponiżejgodzinyipiętnastuminut.
Wzdłuż trasy stali policjanci, niektóre ulice zostały zamknięte.

Trasa miała dwa etapy, głównie wzdłuż ulic i częściowo
w parku, Hayley dowiedziała się też, że będą dwie stacje
zwodą,więcniemusiałabraćzsobąbutelki.

Po raz pierwszy biegła w takim tłumie. Po dziesięciu

minutach ze zdumieniem odkryła, że dobrze się bawi. I wcale

niebrakowałojejDanianiSama.

Na drugim etapie trochę osłabła, ale potem dojrzała

background image

przyjaciółbliskomety.Dziękiichdopingowiprzyspieszyła.Gdy

przekroczyłalinięmety,zalałasięłzami.

– Jesteś wspaniała – powiedziała Dani. – Dzięki tobie

zbierzemymnóstwopieniędzynanowysprzęt.

–Ludziepłacilitobie–przypomniałaHayley.
– Ale to ty pobiegłaś. – Dani mocno ją uściskała. – Bardzo ci

dziękuję.

Hayleyoddałajejuścisk,apotemuściskałaSama.

–Dziękujęwamobojgu,bezwasbymtegoniedokonała.
Sampodniósłją,okręciłsięwokółinakoniecjąpocałował.

–Spisałaśsięnamedal.Jestemzciebiedumny.–Postawiłją

na ziemi i oparł czoło o jej czoło, zdając sobie sprawę, że

właśniesięzdradził.–Wybacz.Wiem,żemieliśmytozachować
międzynami,alezałożyłem,żeniemaszsekretówprzedDani.

– Hayley starała się utrzymać to w tajemnicy, ale patrząc na

was, wszystkiego się domyśliłam. – Dani się uśmiechnęła. –

Cieszęsię.

–Chodź,sprawdzimytwójczas–powiedziałSamdoHayley.–

Apotemzabieramwasnauzupełnieniepaliwa.

Hayley nie posiadała się z radości, słysząc, że przebiegła

dystanswgodzinę,dziesięćminutitrzynaściesekund.

–Totwójnajlepszywynik–stwierdziłaDani–ibardzodobry

czas,zwłaszczajaknapierwszybieg.

– Zgadzam się – przyznał Sam. – Jestem z ciebie naprawdę

dumny.

–Conieznaczy,żezacznęterazbiegać–uprzedziłaHayley.–

Wolę aerobik. Ale muszę przyznać, że mi się podobało i cieszę
się,żetozrobiłam.

CałądrogędomiastaSamtrzymałjązarękę.Znaleźlistolik

w jednej z kawiarni na eleganckiej ulicy i zamówili ciastka

background image

ikawę.

KiedySamstałprzyladzie,Danizauważyła:
– Od śmierci Evana nie wyglądałaś na tak szczęśliwą.

Zakochałaśsięwnim,co?Samjestcudowny.

– Tak, zakochałam się – wyznała Hayley. – Nie chodzi tylko

oseks,aleoto,jakimjestczłowiekiemijaksięprzynimczuję.

–Ale?–powiedziałaDani.
Hayleyprzygryzławargę.

– Wciąż nie mogę pogodzić się z jego zamiłowaniem do

ryzyka.

– Nie ma w tym nic dziwnego, jeśli się wie, jak straciłaś

Evana. Ale to był wypadek. Straszny, tragiczny wypadek. Nie

musisiępowtórzyć.

– Wiem. Nie mam pojęcia, jak sobie poradzę, kiedy Sam

dostanie wezwanie od MERIT-u. Będę się trzęsła ze strachu,
dopókiniewrócidodomu–przyznałaHayley.

–Porozmawiajznim–poradziłaDani.
– Już to zrobiłam. Opowiedziałam mu, jak zginął Evan, a on

zrozumiał moje emocje. – Skrzywiła się. – Potrzebuję czasu,
żebytoogarnąć.

Późniejtegotygodniamielidwadniwolne.

–Moglibyśmywybraćsiędozoo–zaproponowałSam.–Lubię

obserwować lwy i tygrysy. Czytałem gdzieś, że można iść
piechotąwzdłużkanałuodRegent’sParkdoCamdenLock.

–Świetnypomysł–zgodziłasięHayley.
Spacer po zoo z Samem był czystą przyjemnością, oglądali

z bliska tygrysy i lwy, goryle i żyrafy. Hayley najbardziej
podobałysiępingwiny.

Aponieważbyłtookresferiiszkolnych,wzooniebrakowało

background image

dzieci z rodzicami. W pewnym momencie Hayley wyobraziła

sobiesiebieiSamawrolirodziców,którzyzwiedzajązdziećmi
londyńskiezoo,Akwarium,MuzeumHistoriiNaturalnej

–Oczymmyślisz?–spytałSam.

Uśmiechnęłasię.
– Och, tak tylko bujam w obłokach. – To wciąż były początki

ich znajomości, nie rozmawiali jeszcze o tym, jak widzą swoją
przyszłość.–Mampojęcie,cokupisznaprezentodMikołaja?–

spytała.

– To ma być tajemnica – odparł z uśmiechem. – Chyba

poradzęsięmamy.

–Więcwylosowałeśstarsząkobietę.

–Niekoniecznie.Tomożebyćmłodszymężczyzna.
–Wtakimrazieniemusiszradzićsięmamy.
–Dośćtegośledztwa–rzekłześmiechem.–Kiedyzaczynacie

świąteczneprzygotowania?

– Nie przed pierwszym grudniem – odparła. – Mike tego

pilnuje. Oczywiście ze względu na zdrowie i bezpieczeństwo
pacjentów wolno nam dekorować tylko recepcję. Pierwszego
grudnia staje tam choinka i ci, którzy są na dyżurze, wyjmują

zpudładekoracjeizaczynająjewieszać.Wszyscymamywtym
swójudział.

–Tosprawiedliwe.
– Jest też wspólny świąteczny posiłek. I tańce – dodała

zuśmiechem.–NaoddziałdziecięcyprzychodziŚwiętyMikołaj,

a Przyjaciele Szpitala kupują drobne prezenty dla wszystkich
dzieci,atakżedlaichrodzeństwa.

– My raczej zszywamy i łatamy Mikołajów, którzy po pracy

próbują powstrzymać bójkę w pubie albo którym plecy

wysiadająodzbytciężkiegoworka–zauważyłSam.

background image

– Zgadza się. Boże Narodzenie na naszym oddziale bywa

ponure,jeśliatmosferaprzyrodzinnychstołachsiępopsuje.

– Cóż, mamy sześć tygodni, żeby się do tego przygotować.

Chociażchybamamjużdosyćświątecznychpiosenekiwystaw

wsklepach.

–NielubiszBożegoNarodzenia?

– Och, lubię – zapewnił. – Nie znoszę kupowania prezentów,

więc dzięki Bogu za internet, ale bardzo lubię spędzać czas

z rodziną, grać w głupie gry, objadać się tłustymi potrawami
i oglądać stare świąteczne filmy. Moja mama zawsze płacze

przy„Tymwspaniałymżyciu”.

– Moja też. A my z Dani oglądamy „To tylko miłość”. –

Przygryzła wargę. – Ostatnie Boże Narodzenie było straszne.
Małżeństwo Dani miało się ku końcowi, dla mnie to były
pierwsze święta bez Evana i chociaż byłyśmy zapracowane
Uniosłaramiona.–Cóż,wtymrokubędzielepiej.

– Myślę, że dla mnie te święta też będą lepsze – powiedział

Sam z namysłem. – Wcześniej nie było jakoś tragicznie, ale
rodzinaLyndybardzoróżnisięodmoichbliskich,awzeszłym
roku spędzaliśmy z nimi święta. Nie lubią głupich gier ani

żartów. Nie marzyliby o kanapkach z resztkami indyka ani
wspinaniusięwgórachrankiemdrugiegodniaświąt.

– Mówiąc szczerze, moi też nie – przyznała. – Mówię

owspinaczce.

–Acozgłupimigramiiżartami?

– Och, temu nie ma końca. Najlepsze są gry planszowe. –

Uśmiechnęłasię.–Chociażzasadyzmieniająsięwpołowiegry.
I są kary. Trzeba na przykład zaśpiewać świąteczną piosenkę,
niezależnieodtego,czypotrafiszśpiewać.Niezaśpiewasz,nie

dostanieszkolacji.

background image

– Podoba mi się – stwierdził. – Czy jest szansa, że te święta

spędzimyrazem?

–Niewykluczone.–Hayleybyłazdumiona,jakbardzoucieszył

jątenpomysł.–Tochybazależyodgrafiku.

– Musimy obiecać Yule Log, wróżce od grafiku, babeczki

znadzieniembakaliowymiczekoladowym.

Zaśmiałasię.
–Możemyspróbować.

– Jesteś gotowa na lunch? Spacer stąd do Camden powinien

zająćkwadrans.Sprawdzałemwinternecie.

–Okej–powiedziała.
Ruszylirazemścieżkąwzdłużkanału,podziwiającwidoki.Po

jakichśdziesięciuminutachdobiegłichkrzyk.

–Pomocy!Mójsynekwpadłdowody!Onnieumiepływać.
Sam pobiegł w stronę, skąd płynął głos, a w ślad za nim

ruszyła Hayley. Nad kanałem stała przerażona kobieta

z wózkiem, w którym leżało niemowlę. Kiedy Hayley spojrzała
nawodę,zobaczyłaunoszącesięnapowierzchnidziecko,które
leżałotwarząwdół.

– Za daleko, żeby sięgnąć z brzegu. Nawet gdybym znalazł

jakiśkij,chłopiecjestpewnienieprzytomny.Wskakujędowody
–rzekłSam,zdejmująckurtkęibuty.

Zanim Hayley mu odpowiedziała, skoczył do kanału. Hayley

wpadła w popłoch, ale potem zwyciężył jej profesjonalizm,
wyjęłatelefonizadzwoniłapokaretkę.Choćoperatorodezwał

siępodrugimsygnale,zdawałojejsię,żeczaszwolnił.

– Chłopiec wpadł do Regent Canal. – Podała dokładną

lokalizację.–Ktośpróbujegowyciągnąć,alemyślę,żekaretka
jestpotrzebna.

–Zarazjąwyślemy–odparłoperator.–Możepanizostaćna

background image

liniiiinformowaćnas,cosiędzieje?

– Tak – odparła. – Przekażę telefon mamie dziecka, ona

odpowie na pytania, jakie mogą mieć ratownicy. – Włożyła

telefon do ręki kobiety. – Zadzwoniłam na pogotowie. Karetka

jużjedzie,alechcąwiedzieć,cosiędzieje.

–Mójsynek.OBoże,mójsynek–jęknęłakobietaudręczonym

głosem.

W tym momencie obudziło się dziecku w wózku i zaczęło

płakać.

–Jestemlekarzem,taksamomójkolega–powiedziałaHayley.

Kołysała wózek, rozpaczliwie usiłując uspokoić dziecko. –
Zrobimywszystko,żebypomócsynowi,aleproszęporozmawiać

zpogotowiem.Chcąsięczegośdowiedziećopanisynku.Może
panitodlamniezrobić?

–OmójBoże.
Hayleymusiałajakośuspokoićkobietę.

– Muszę pomóc Samowi wyciągnąć pani synka na brzeg.

JestemHayley.Jakpaninaimię?

–Alice.
–Asynowi?

–Jack.
–Wporządku,Alice.Niechpanikołyszewózek.Rozmawiałam

z pogotowiem. Chcą pani zadać pytania na temat Jacka. Tylko
paniznaodpowiedzi,bojestpanijegomamą.Podpowiempani
też,cojeszczetrzebaimpowiedzieć,okej?

–Okej.–Alicedrżałanacałymciele,twarzmiałaśmiertelnie

bladą, ale przyłożyła telefon do ucha, a drugą ręką kołysała
dziecko.

Hayley przyklękła na brzegu kanału, pochyliła się i wzięła

chłopcaodSama.

background image

Chłopiecnieoddychał.

–Resuscytacja–powiedziałacichodoSama.
Skinął głową. Podczas gdy wdrapywał się na brzeg, Hayley

położyłachłopcaisprawdziłajegodrogioddechowe.Wyjęłamu

zustjakieśzielsko,apotemjednąrękąprzechyliładotyłujego
głowę, a drugą uniosła brodę. Przystawiła ucho do ust i nosa,

lecz nie słyszała ani nie czuła oddechu. Puls także był
niewyczuwalny.

Chwyciła palcami nos chłopca i przyłożyła wargi do jego

warg,policzyładodwóchizaczęłasztuczneoddychanie.Klatka

piersiowadzieckauniosłasięiopadła.

–Jabędęuciskał,atyróboddechy–rzekłSam,kładącdłoń

naśrodkuklatkipiersiowejchłopca.

HayleyzawołaładoAlice:
– Proszę im przekazać, że wyciągnęliśmy Jacka z wody

idziesięćsekundtemuzaczęliśmyresuscytację.

Po kolejnych dwóch oddechach sprawdziła puls dziecka. Na

szczęście kołysanie uspokoiło maleństwo w wózku, które już
tylkocichokwiliło.

–CzyJackoddycha?–spytałaspanikowanaAlice.

– Pracujemy nad tym. Proszę się nie martwić, to się często

zdarza, kiedy dziecko wpada do zimnej wody – wyjaśniła
Hayley.

Jej płaszcz był suchy, więc przykryła nim Jacka, żeby go

ogrzać.KontynuowalizSamemresuscytację.Czuli,jakbyrobili

to od zawsze, ale nie zamierzali przestać, dopóki istniała
szansa,żeJackdojdziedosiebie.

Wkońcuchłopieczłapałoddechizakasłał.
Hayleyzawołała:

– Alice, proszę im powiedzieć, że Jack już oddycha

background image

samodzielnieimawyczuwalnypuls.

Alice wciąż dygotała, łzy płynęły jej po twarzy, więc Hayley

delikatnie wzięła od niej telefon i sama przekazała wiadomość

operatorowi.

–Karetkabędzieladamoment–poinformowałaSama.
Po chwili rzeczywiście usłyszeli sygnał ambulansu. Hayley

iSamprzekazaliratownikominformacje.

– Operator podał nam czas, kiedy podjęliście resuscytację –

rzekłgłównyratownik.–DziękiBogu,żedaliścieradę.

Ostrożnie zdjęli chłopcu mokre ubranie i owinęli go ciepłym

suchymkocem.

–ToAlice,mamaJacka–przedstawiłaHayley.

– Alice, zabierzemy Jacka do szpitala. – Ratownik zerknął na

wózek. – Możemy zabrać też panią i maleństwo. Podłączymy
Jacka do różnych urządzeń w karetce, ale proszę się nie
martwić, to standardowa procedura. Musimy monitorować

serce i poziom tlenu. W szpitalu dalej będą go monitorować,
sprawdzą też, czy nie ma żadnych uszkodzeń szyi czy
kręgosłupa.

Aliceskinęłagłową.

– Dziękuję. – Kobieta odwróciła się do Sama i Hayley. –

Dziękuję, bez was już by nie żył. – Walczyła ze łzami. – Nie
wiem,jakwamdziękować.

– Nie trzeba. – Sam machnął ręką z uśmiechem. – Oboje

pracujemy

na

oddziale

ratunkowym,

tyle

że

dzisiaj

pracowaliśmynabrzegukanału,aniewszpitalu.

–Proszędaćnampóźniejznać,jakonsięczuje–powiedziała

HayleyipodałaAlicenumerswojegotelefonu.

Kiedy ratownicy zabrali Jacka, Alice i niemowlę do karetki,

HayleyodwróciłasiędoSama.

background image

–Musiszsięprzebraćwcośsuchego.

–Żadentaksówkarznieweźmienaswtymstanie–zauważył,

patrząc na swoje ubranie. – Są tu gdzieś w pobliżu jakieś

sklepy?

–CamdenMarket.
Samzdjąłkoszulkęiskarpetki,apotemwłożyłpłaszczibuty.

–Mamnadzieję,żepozwoląmiskorzystaćzichprzebieralni.
–Kupimyjakieściuchyicośgorącegodopicia.

Sam kupił dżinsy, sweter i bieliznę, a kiedy się przebrał,

powiedziałdoHayley:

–Wrócimydomnieitamwypijemycośgorącego?–spytał.–

Śmierdzęwodązkanału,przydałbymisięprysznic.

–Tak,oczywiście.

WdrodzedodomuHayleymilczała,udając,żehałaspociągu

metrauniemożliwiarozmowę.Byławściekła.

Sambeznamysłuskoczyłdowody,nieupewniłsię,czytojest

bezpieczne. Oczywiście nie można z góry dojrzeć dna kanału,

ale mógł się zaplątać w jakieś wodorosty. Mógł trafić na
zardzewiały metalowy przedmiot, który ktoś wrzucił do wody.
Jeśli są tam szczury, a pewnie są, mógł się zarazić chorobą
Weila.

Pochwilibyłajużzłanasiebie.Oczywiście,żeSamwskoczył

dowodyiuratowałchłopca.Zachowałsiębohatersko.Takijuż
jest.Nieczeka,ażktośrozwiążezaniegoproblem.

Aonapowstrzymywałagoswoimilękami.Zamiastgochwalić

i świętować, okazała się egoistką, która myśli tylko o własnej

ewentualnejstracie.

Gdy znaleźli się w mieszkaniu, Sam poszedł od razu pod

prysznic,aHayleyzaparzyłaherbatę.PóźniejSamprzyszedłdo

background image

kuchniispojrzałnanią.

–Posłodzićci?–spytał.
–Niesłodzę.

–Słodkaherbatajestdobranaszok.

–Tomit–odparła.–Pozatymniejestemwszoku.
– Odkąd wsiedliśmy do metra, nie odezwałaś się słowem. Co

sięstało?

–Ja–Westchnęła.–Uratowałeśżycietemuchłopcu.

Wzruszyłramionami.
–Każdynamoimmiejscuzrobiłbytosamo.

Nie,niekażdy.Nietakjakontozrobił.
–Wskoczyłeśdowody,niemyśląc,czymmożecitogrozić.

Krytyczny ton Hayley dotknął czułej struny. Mówiła tak jak

Lynda.SamniedorastałdooczekiwańLyndy.TonHayleykazał
musięzastanowić,czyuczysięnabłędach.

–Niechodziotegochłopca,prawda?
– Nie. Widziałam cię w akcji, Sam. Okłamałeś mnie. Nie

myśliszowłasnymbezpieczeństwie,tylkodziałasz.

–Miałempozwolić,żebysięutopił?
–Nie,oczywiście,żenie.
–Niebyłoalternatywy.Chybatorozumiesz.Nawetgdybytam

był jakiś kij, on nie byłby w stanie go chwycić. Tylko tak
mogłemgouratować.

– Wiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo się za to nienawidzę.

Nie mogę się pozbyć strachu. Nie chcę cię stracić. Przecież
wiesz,skądtosiębierze.–Podniosłagłos.–Jużtoprzeżyłam.

–Więcjesteśnamniezła?–Onagoobwinia,żeprzypomniał

jejśmierćEvana?

– Tak, choć jeszcze bardziej jestem zła na siebie. Bo wiem,

background image

jakijesteśiniepowinnamchciećcięzmienić.

Jejsłowatrochęuspokoiłyatmosferę.Samzdałsobiesprawę,

żeHayleytonieLyndaiżezareagowałprzesadnie.Objąłją.

–Przepraszam.

–Jateżprzepraszam.Niepowinnamsięirytować.
–Rozumiemcię.–Pogłaskałjąpogłowie.

– Boję się, że jak wezwą cię z MERIT-u, będzie tak samo.

Kiedy uznasz, że możesz kogoś uratować, zrobisz to mimo

wszystko.

–Niebędępodejmowałżadnegogłupiegoryzyka.

–Właśnietozrobiłeś–zauważyła.
Samwestchnął.

–Lyndamiałamizazłepracęwgrupieratownikówgórskich.
–Twojabyła?Martwiłasięociebietakjakja?
–Niezupełnie.Tysięmartwisz,żezrobięsobiekrzywdęalbo

coś gorszego. Ona się martwiła, że ratownictwo nie jest dość

ważne i lukratywne. Jej zdaniem powinienem zamiast tego
zasiadaćwjakichśkomisjachizarządach.

Hayleyściągnęłabrwi.
–Czemumiałbyśzasiadaćwjakimśzarządzie?

–Żebyzrobićkarierę.
–Jesteślekarzem,niemówcą.
– Lynda widziała to inaczej. Chciała mnie zmienić, zrobić ze

mniekogoś,kimniejestem.

Hayleyprzygryzławargę.

–Wybacz.–Zmarszczkanajejczolepogłębiłasię.–Wjakiej

rolicięwidziała?

–Dyrektoraszpitala.
– Ale wtedy przesiadywałbyś w gabinecie i zajmował się

administrowaniem,niepacjentami.Niewydajemisię,żebyśbył

background image

szczęśliwy.

Samjużwiedział,żeHayleygorozumie.
–Dlategozniązerwałeś?–spytała.

– Tak. Choć tak naprawdę to ona odeszła. Chyba się trochę

oszukiwałem. Łudziłem się, że w końcu zaakceptuje mnie
takiego,jakijestem.

–Nieproszę,żebyśsięzmienił.Życzyłabymsobietylko,żebyś

dostrzegał ryzyko i brał je pod uwagę. – Spojrzała na niego. –

Chceszbyćdyrektoremszpitala?

Nie

interesuje

mnie

zarządzanie

personelem

i nieruchomościami. Gdybym chciał zostać dyrektorem,
studiowałbymekonomięalboprawo–odparł.–Chcępracować

zpacjentami.Chociażniejestempozbawionymambicjizerem–
dodał.

–Oczywiście,żeniejesteś.Onatakuważała?
–Twierdziła,żepowinienemszybciejawansować.

– Na pewno nie jest lekarzem – stwierdziła oschle. – Inaczej

wiedziałaby,żelekarzniemożepójśćnaskróty.

–Prawdęmówiąc,jestpediatrą.Zrobiłajużspecjalizację.
–Jestodnasstarsza?

– Nie, ale zasiada w kilku komisjach. Jest bardzo, ale to

bardzoambitna.–Głośnowypuściłpowietrze.–Chybasądziła,
że działam na nią jak hamulec. Może dlatego odkładaliśmy
ustaleniedatyślubu.Żadneznasniebyłogotoweprzyznaćsię
do błędu. Nie spełniałem jej oczekiwań, bo nie obchodzi mnie

politykaaniwładza.

–Atobienaniejzależało?–spytałacicho.
–Takmyślałem,kiedyjąpoznałem.Terazwiem,żepragnąłem

kogoś,ktobędziemniewspierał,aniewciążkrytykował.

Hayley też patrzyła na niego krytycznie, odkąd pojawił się

background image

w Londynie. Bez przerwy wracała do kwestii ryzyka

iadrenaliny.Niebyławobecniegosprawiedliwa.

–Przepraszam,niezamierzałamciępotępiać.

–Wiem,bałaśsięomojezdrowie.Tojestróżnica.

–Ajednakciękrytykuję.–Oparłagłowęnajegoramieniu.–

Nie obchodzi mnie, czy jesteś dyrektorem, jeśli lubisz swoją

pracę.Życiejestzakrótkie,żebyrobićcoś,czegosięnieznosi.
Chociażniepotrafięzmienićmojegostosunkudoryzyka.

– W przyszłości postaram się pomyśleć, zanim podejmę

ryzyko.–Urwał.–Dziśzdałemsobiesprawę,jakbardzotęsknię

za nurkowaniem. Chciałem się zgłosić do miejscowej grupy
ratowniczo-poszukiwawczej. Ale podejrzewam, że dla ciebie to

byłobyzbytwiele.

– Cały czas bym się zadręczała, że zaplączesz się w coś na

dnierzekialbozabrakniecitlenuwbutli.

– Szanse na to są tak nikłe jak ryzyko, że trafi cię piorun –

stwierdził. – Zwłaszcza że wszystko jest pod kontrolą, a kiedy
zauważają coś niepokojącego, wysyłają drugiego nurka na
pomoc.

–Wiem,aletawiedzaniewpływanaemocje.

–Pewnietak.–Przytuliłjąmocno.–Niemamterazżadnych

odpowiedzi, ale przynajmniej porozmawialiśmy. Znajdziemy
kompromis.Towymagaczasuicierpliwości.

Ajemuniebrakowałocierpliwości,bozakochałsięwHayley.

Niechodziłojużtylkooerotycznezainteresowanie.Byłasłodka,

zabawna, dobra i przerażona tym, co tak kochał. Mimo
wszystkoznajdąrozwiązanie.Byłotymprzekonany.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

MichaelHarcourtczekałzpoważnąminą,ażzbierzesięcały

personel,którybyłakuratnadyżurze.

– Po drugiej stronie Muswell Hill w zakładach tekstylnych

wybuchł pożar – oznajmił. – W tej chwili strażacy uważają, że
spowodowała go wadliwa instalacja elektryczna. A ponieważ

magazynjestpełenmateriałówłatwopalnych,ogieńszybkosię
rozprzestrzenił. Musimy dokonać selekcji poszkodowanych.
Będziemy mieć do czynienia z osobami wymagającymi
resuscytacji. Chodzących z lżejszymi obrażeniami odeślemy do

lokalnychaptek,lekarzyrodzinnychalbonajbliższegooddziału
ratunkowego.Wszystkiekaretkisąterazwdrodze.ZIslington
przyjedziegruparatownikówMERIT.

Hayley poczuła skok adrenaliny połączony z ulgą. MERIT

nigdy nie wykorzystuje lekarzy ze szpitala, który przyjmuje
ofiary wypadku, ponieważ są potrzebni na swoim oddziale.
Ostatniarzecz,jakiejchciała,tożebySamzbliżyłsiędoognia.

Odsunęła od siebie wspomnienia ostatniego wielkiego

pożaru, z jakim mieli do czynienia. Pożaru, który zabrał jej

Evana. Teraz musi się skupić na ratowaniu życia pacjentów,
którychprzywioząkaretki.

–Mamyprzypadkipoparzeńizatruciadymem,niewiemy,ile

ich jest ani w jak ciężkim są stanie. Oddział poparzeń jest
wgotowości.Wieciecorobić,obowiązujekodczerwony–mówił

dalejMichael.–Jakieśpytania?

Niebyłożadnychpytań,więcMichaelprzeczytałgrafik.Sam

background image

iHayleyzostaliprzydzielenidonajpoważniejszychprzypadków.

MichaelwziąłHayleynastronę.

–Wszystkowporządku,Hayley?

– Tak. – O ile skupi się na pacjentach i nie będzie za dużo

myślała.

– To dobrze. Wiem, jakie to będzie dla ciebie trudne. Jeśli

stwierdzisz,żeniedaszrady,poprostuzrezygnuj–powiedział.
–Topoleceniesłużbowe.

–Rozumiem.–Ścisnęłajegorękę.–Dziękuję.
–Zawszedbamyonaszychpracowników.

Jako pierwsi pojawili się chodzący ranni, niektórzy byli

poparzeni, innych męczył duszący kaszel. Pierwszej selekcji

dokonano na miejscu pożaru. Ci, którzy byli w stanie chodzić,
wymagali opieki, ale mogli poczekać, aż personel zajmie się
cięższymi przypadkami. Zielone identyfikatory otrzymali lekko
poszkodowani, żółte ci, których stan był nieco gorszy. Osoby,

którym bez natychmiastowej interwencji groził zgon, miały
czerwoneidentyfikatoryitrafiałyodrazunareanimację.

Hayley wiedziała z doświadczenia, że ten podział może ulec

zmianie, gdyż stan lżej poszkodowanego pacjenta może się

wmiędzyczasiepogorszyć.

Samczekał,byudaćsięzniądosalireanimacji.
–Dobrzesięczujesz?–spytał.
–Tak–odparła.–Jeślijestemzajętainiemuszęmyśleć.
– Chcesz, żebym zamienił słowo z Michaelem? Może

przeniósłbycięgdzieindziej,bonareanimacji

– Dzięki – wtrąciła przekonana, że Sam chciał powiedzieć, iż

niemożnawykluczyć,żekogośstracą,azważywszy,żetoofiary
pożaru, przypomni jej to znów śmierć Evana. – Dzięki za

wsparcie, ale Michael już mi powiedział, żebym się wycofała,

background image

jeśli uznam, że mnie to przerasta. Wolę być na reanimacji, bo

tamniebędzieczasunamyślenie.

– Okej. Ale obiecaj, że dasz znać, jak coś będzie nie tak. –

Krótkościsnąłjejdłoń.

–Dziękuję.Damradę.
Czekając na najcięższe przypadki, Hayley i Sam pomogli

kolegom zająć się pacjentami z lżejszymi urazami. Obmywali
oparzenia,zakładaliopatrunkiiinformowalipacjentów,comają

robićwdomuiwjakimwypadkuszukaćpomocylekarskiej.

Ich pierwszym pacjentem był mężczyzna, który przebywał

w magazynie z materiałami, kiedy te zajęły się ogniem,
zamykając go w pułapce. Strażacy go wydostali, ale ogień

zdążyłzrobićswoje.

– Peter Freeman, lat pięćdziesiąt – powiedział ratownik

oimieniuDev.–Intubowaliśmygo,dostałtlen.Zdjęliśmyto,co
zostało z jego ubrań i biżuterii, wszystko jest tutaj. – Podał im

torebkę. – Zakryliśmy poparzenia cienką przezroczystą folią
i na to położyliśmy mokry zimny ręcznik. Chłodzi się już około
kwadransa.

Ważne, by jak najszybciej schłodzić poparzoną powierzchnię

ciała,mającjednocześnienawzględzieryzykohipotermii.

–Zaczęliśmymuwdrodzepodawaćkroplówkę–mówiłdalej

Dev.–Podaliśmyteżśrodekprzeciwbólowy.

–Świetnie,dzięki,Dev–rzekłSam.–Widzę,żeposadziliście

go.

–Większośćpoparzeńmanapiersi,rękachitwarzy.
Pozycja siedząca zmniejszała ryzyko opuchlizny, a było

nadzwyczajważne,byuniknąćopuchnięciagardła.

–PanieFreeman,nazywamsięHayley,atojestSam.Jestpan

na oddziale ratunkowym szpitala Muswell Hill – rzekłą Hayley

background image

do poszkodowanego. – Ma pan założoną specjalną rurkę, żeby

łatwiejbyłopanuoddychać,więcniemożepanmówić,alejeśli
niechcący sprawimy panu ból, proszę unieść rękę. Będziemy

panu cały czas mówić, co robimy, żeby pan wiedział, co się

dzieje. Zaczniemy od pobrania niewielkiej ilości krwi do
badania,okej?

PanFreemanzdołałskinąćgłową.
Hayley pobrała mu krew i zleciła badanie poziomu

hemoglobiny,krzepliwościorazwykonaniepróbykrzyżowej.

– Teraz zdejmiemy panu mokre ręczniki i opatrunki, żeby

ocenić oparzenia, oczyścić je i założyć nowe opatrunki –
podjęła.–Toniebędzieprzyjemne,alepostaramysiętozrobić

jaknajdelikatniej.

Skóra na górnej części tułowia, na grzbiecie dłoni

iprzedramionachpanaFreemana,któryminajpewniejusiłował
osłonić twarz przed płomieniami, była sucha i biała, bez

pęcherzy,nienastąpiłnawrótkapilarny.

– Ponad dwadzieścia procent poparzenia pełnej grubości

skóry–stwierdziłcichoSam.–Wymagaoperacji.

– Musimy też obserwować, czy nie wystąpi szok – rzekła

Hayley.

Opatrunek zapobiegł przeciekom plazmy i krwi, ale im

większyobszaroparzeń,tymwiększeryzyko,żepacjentdozna
wstrząsu oligowolemicznego. Dochodzi do niego, kiedy układ
krwionośnyniejestwstaniedostarczyćdośćutlenionejkrwido

organizmu,więcżywotneorganysąpozbawionetlenu.Problem
w tym, że większość objawów szoku – bladość, lepkość skóry,
płytkioddech–byłomaskowanychprzezstanpacjentaifakt,że
byłintubowany.

– Panie Freeman, musimy też kontrolować ciśnienie krwi –

background image

mówiła dalej Hayley – więc zrobię panu tak zwane wkłucie

centralne,dobrze?

PanFreemanlekkokiwnąłgłową.

–Niewykluczone,żetrzebabędziezrobićnacięcie–zauważył

cichoSam.

Poparzona skóra zachowuje się jak opaska uciskowa

i powoduje problemy z krążeniem, a w przypadku klatki
piersiowej także z oddychaniem, ponieważ płuca nie są

wstanieodpowiedniosięrozszerzyć.Nacięciepoparzonejskóry
tośrodekzapobiegawczy.

Nakonieczałożylipacjentowiczysteopatrunki.
–Wyślemypanateraznaoddziałpoparzeń,panieFreeman–

powiedział Sam. – Tam będą pana monitorować, zmieniać
opatrunki i sprawdzać, czy nie ma infekcji. Czeka pana zabieg
operacyjny. Chirurg na górze porozmawia z panem na ten
temat.

KiedypanFreemanzostałprzewiezionynaoddziałpoparzeń,

do Hayley i Sama trafił kolejny pacjent. Tym razem była to
kobietazpoparzonyminogami.

–PaniMarchant,obejrzymypoparzenia–oznajmiłSam,kiedy

się przedstawił – a później je oczyścimy i założymy opatrunki.
Będziemy mówić, co robimy. Proszę dać nam sygnał, gdyby
cokolwiekpaniąniepokoiło.

–Janigdyniebyłamtakaprzerażona–przyznałakobieta.
Hayley zauważyła, że jej głos był schrypnięty, nie wiedziała

tylko,czytozpowodupłaczuczymożekrzyku,kiedywzywała
pomocy,czyteżbyłtoskutekwdychaniadymu.

– Mogę poprosić, żeby pani odkrztusiła? – Podała kobiecie

chusteczkę.

Pani Marchant wyglądała na skonsternowaną, ale kiwnęła

background image

głowąispełniłaprośbęHayley.

Hayley spojrzała na plwocinę i odetchnęła. Nie było w niej

śladu sadzy, która sygnalizowałaby potencjalnie poważne

problemy, nie było też śladu sinicy wokół ust pacjentki. Mimo

wszystkopowiedziała:

– Zanim obejrzymy nogi, chciałabym panią osłuchać, bo jeśli

wdychałapanidym,mogłodojśćdozatruciatlenkiemwęgla.

–Takjaksięzdarzaludziom,którzyzasnąwdomuzzepsutym

bojlerem?

–Właśnie–odparłaHayley.

Pani Marchant zachowała przytomność, chociaż jej tętno

i ciśnienie były podwyższone, ale to zapewne reakcja na

traumatyczne doświadczenie. Hayley osłuchała pacjentkę
i stwierdziła, że wszystko jest w normie. Pani Marchant
najwyraźniejpłakała,stądchrypka.Należałojednaknawszelki
wypadek

zbadać

krew

pacjentki

na

obecność

karboksyhemoglobiny,bojednakwdychaładym.

– Pobiorę pani krew do badania – Hayley poinformowała

paniąMarchant.

– Kiedyś nie znosiłam zastrzyków. Ale to nic w porównaniu

zpożarem,kiedyczłowiekniewie,czyzdążyuciec–oznajmiła
paniMarchantdrżącymgłosem.

Czy tak właśnie czuł się Evan? Te kilka ostatnich chwil,

świadomy,żesięstamtądniewydostanie?

Hayleyodsunęłaodsiebietęmyśl.

Musisięskoncentrować.
–Terazzobaczymypaniskórę–powiedziała.
To były głębokie poparzenia, skóra była sucha, czerwona,

widoczne były też pęcherze. Hayley stwierdziła też brak

nawrotukapilarnego.

background image

– Chcielibyśmy przekonać się, czy ma pani czucie –

powiedziałSam.–Proszęzamknąćoczy.Dotknęwacikiemskóry
napaninogach,apanipowie,czypanitoczuje.Okej?

–Tak–odparłakobieta,zaciskającpowieki.

Sam lekko dotykał wacikiem skóry. Nie głaskał jej, ponieważ

tomogłobyspowodowaćbóliniewiedzieliby,czyjestczucie.

Kiedy skończył i pozwolił pani Marchant otworzyć oczy, ta

spojrzałananiegoprzerażona.

–Nicnieczułam.Czytoznaczy,żeniebędęchodzić?
– Nie – uspokoił ją Sam. – To znaczy, że ma pani głębokie

poparzenia.

–Drugiegostopnia?Czytrzeciego?

– Coś pomiędzy – odparł. – Nie tak poważne jak poparzenie

pełnej grubości skóry, co nazywamy poparzeniem trzeciego
stopnia, więc dojdzie pani do siebie bez operacji. Przy takim
poparzeniu może wystąpić brak czucia. Rany zaleczą się

wciągutrzechdoośmiutygodni,alezostanąblizny.

Kobietazakryłausta,łzapopłynęłajejpopoliczku.
–Mójmążzawszemówi,żenajładniejszemamnogi.
–Panimąż–odparłałagodnieHayley–będziesięcieszył,że

paniżyje.Niebędziezwracałuwaginablizny.

Wiedziała to z własnego gorzkiego doświadczenia. Gdyby

Evanprzeżył,tobyłobynajważniejsze.

Samzauważył,żeHayleypobladła.
–Potrzebujeszprzerwy?–spytałcicho.
–Nie.Pacjencisąnajważniejsi.

To musiało być dla niej trudne, pomyślał. Ale to typowe dla

Hayley–stawiadobropacjentównadwłasnymiemocjami.

Właśnie czyścili i opatrywali rany pani Marchant, uważając

background image

na pęcherze, kiedy do pokoju wszedł mężczyzna w średnim

wieku.

– Brenda? Brenda Marchant? – spytał. – Pielęgniarka

powiedziała,żetująznajdę.

–Tak,jesttutaj.
Mężczyznapodbiegłdonich.

–Och,Timmy.–PaniMarchantzalałasięłzami,amążobjąłją

gwałtownie.

– O Boże, kiedy usłyszałem o tym w wiadomościach,

myślałem, że cię straciłem. Pojechałem do zakładów, a tam

powiedzieli,żeciętuzabrali.

– Mam poparzone nogi – powiedziała pani Marchant. –

Zostanąblizny,będęokropniewyglądać.

–Nieobchodzimnie,czymaszblizny,bylebyśbyłazdrowa.
Sam zerknął na Hayley i zobaczył jej zaszklone oczy. Rok

wcześniejbyławtakiejsamejsytuacji.Byłpewien,żebliznyna

cielenarzeczonegoniemiałybydlaniejznaczenia,gdybytylko
wyszedłztegożywy.

–Przepraszam,przeszkadzamwam?–spytałmężczyzna.
–Bałsiępan,żestraciłpanżonę.Proszęjąuściskać,apotem

proszęusiąśćsobiezboku,jeślimożnaprosić–odparłaHayley.

Samsłyszał,żegłosjejsięzałamał.Różnicabyłataka,żejej

najgorszelękisiępotwierdziły.

Kiedy skończyli opatrywać panią Marchant, wytłumaczyli

wszystko jej mężowi i odesłali pacjentkę na oddział, by tam

dalejjąmonitorowano.PotemSamzwróciłsiędoHayley:

–Przerwanakawę.Bezgadania.
–Niemamyczasu–zaprotestowała.
– Trzeba się nawodnić – odparł – bo czeka nas długi dzień.

Zrobimy sobie pięć minut przerwy, wypijemy kawę i zjemy

background image

kanapkę.–Zmarszczyłnos.–Właściwiejesteśmojąprzełożoną,

więcniemogęcirozkazywać,alemogęnalegać.

Uniosłagłowę.

–Nicminiejest.

–Awyglądasz,jakbybyłoinaczej.
–Okej,kawaikanapka.

Zgodnie z sugestią Sama dolali do kawy zimnej wody, żeby

można ją było wypić duszkiem, i podzielili się kanapkami

zautomatu.

Ich kolejnym pacjentem okazał się mężczyzna, który

nawdychałsiędymuistraciłprzytomność.

– To Keith Cooper, został zidentyfikowany przez kolegę. Nie

jesteśmy pewni wieku, jest chyba po czterdziestce – mówił
ratownik. – Jego klatka piersiowa porusza się normalnie, ale
sinica była oczywista, więc zaintubowaliśmy go i podaliśmy
tlen.Dotądnieodzyskałprzytomności.

– Dobrze, że go zaintubowaliście, zanim ewentualny obrzęk

bytouniemożliwił–powiedziałSam.

Potem pobrał krew do analizy. Gdyby się okazało, że więcej

niż dziesięć procent hemoglobiny to karboksyhemoglobina,

podaliby

Keithowi

białko

przeciwzakrzepowe

i

nadal

podawaliby mu tlen. Jeśli wdychał cząsteczki węgla albo
toksyczne opary, istniało ryzyko zapalenia tchawicy i oskrzeli,
anawetpłuc.

ZbadalitętnoiciśnienieKeitha.

–Jesttrochęśladówosmaleniabrwiiwokółnosa–zauważyła

Hayley.

–Damymutlenikroplówkę,niewielewięcejmożemyzrobić,

dopóki nie odzyska przytomności i nie dostaniemy wyników

badań – odparł Sam. – Powinniśmy go wysłać na oddział

background image

poparzeń, bo przez jakiś czas będzie potrzebował wentylacji

mechanicznej.

–Zgadzamsię–przytaknęłaHayley.

Przez resztę dnia przyjmowali na zmianę ofiary poparzeń

i ofiary zatrucia tlenkiem węgla. Sam miał Hayley na oku,
gotowyjąwesprzećwraziekonieczności,alebyłaskupionana

potrzebach pacjentów. Zresztą tego właśnie się spodziewał.
Podziwiałjejsiłęispokójodchwili,gdyzobaczył,jakpomagała

mężczyźniechoremunaastmę.

Wpewnymmomenciepodszedłdonichstrażak.

– Haze! Słyszałem, że tu jesteś, więc zakradłem się na

moment,żebysięprzywitać.Wszystkowporządku?–Objąłją,

aonaodwzajemniłauścisk.

–Joe.Miłocięwidzieć.–Zmarszczyłaczoło.–Cościsięstało?
– Budynek się na nas zawalił – odparł. – Coś na mnie spadło

iuderzyłomniewramię.

Samdostrzegł,żeHayleyznówpobladła.Czyżnietakzginął

Evan?Zawaliłsięnaniegobudynek.

– Nic mi nie jest – uspokoił ją Joe. – Jestem tylko na siebie

wściekły, że w porę nie uciekłem. Wiem, że jesteś zajęta,

chciałemsiętylkoprzywitać.Pamiętajonas,tęsknimyzatobą.

–Pozdrówodemniechłopaków–powiedziała.
Kiedy

w

końcu

załatwili

wszystkie

ofiary

pożaru

i w poczekalni siedzieli normalni codzienni pacjenci, nadeszła
porapowrotudodomu.SamczekałobokszafkiHayley,kiedyta

weszładopokojusłużbowego.

–Kiedymiałembardzozłydzień,ktośmądrykazałmiiśćdo

przodu–powiedziałłagodnie.

Hayleyspojrzałananiegobezsłowa.

– Myślę – podjął – że teraz ty masz taki dzień. Zabieram cię

background image

dosiebie.Przygotujękolację.Ztego,coznajdęwlodówce,więc

pewniegrzankizseremalbospaghettizpesto.

–Niejestemgłodna.

Znałtenton.Kiedysięgniesiędna,potrzebujesiękogoś,kto

przejmieodciebieciężarmyślenia.

– Nic mnie to nie obchodzi. Musisz jeść. Zabieraj swoje

rzeczy.

Hayley posłusznie wyjęła rzeczy z szafki. Pozwoliła mu

otoczyćsięramieniemiwyprowadzićzeszpitala.

–Coztwoimrowerem?–spytała,gdymijaliszpitalnąbramę.

–Możetuzostaćnanoc,jutroprzyjdępiechotą–odparł.–To

nieproblem.Idziemydodomu.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

SamzabrałdosiebieHayley,takjakonazabrałagodosiebie,

kiedy Pauline Jacobs przeszła niemy zawał. Poprosił ją
onakryciestołu,asamusmażyłomlet.

–Wlodówcejestwoda–powiedział–sałata,małepomidorki

ijakiśdressing.Wiesz,gdziesąnaczyniaisztućce.

Hayley włożyła sałatę do miski i nalała wodę do dwóch

szklanek.Chwilępóźniejomletbyłgotowy.

Hayleydziobaławidelcemwtalerzu.
– Przepraszam – powiedziała. – Starałeś się – Zamilkła,

jakbybólzablokowałjejsłowa.

Łza spłynęła jej po policzku. Sam znał to uczucie, kiedy

wszystko wydaje się beznadziejne i człowiek dławi się
nieszczęściem. Odsunął się z krzesłem, podszedł do Hayley,

podniósłjąiposadziłsobienakolanach.

–Wporządku,Hayley.Totylkoomlet.Niemusiszgozjeśćdo

końca,ważne,żecośzjadłaś.

–Jatylko
Ramionajejzadrżały,awkońcuzaczęłapłakać.

Trzymał ją, aż się wypłakała, a potem sięgnął po szklankę

zwodą.Hayleywypiłajązwdzięcznością.

–Porozmawiajmy–powiedział.–Wyrzućtozgłowyizserca.
– Ten pożar w zakładach włókienniczych – głośno wciągnęła

powietrze

przywołał

wspomnienia

tamtego

pożaru

w warsztacie samochodowym. Zwłaszcza że gasiła go ekipa
Evana. Jego przyjaciele. Moi przyjaciele. Unikałam ich, zbyt

background image

ciężkobyłomispotykaćsięznimibezniego.Dzisiajspotkałam

jednegoznichpierwszyrazodpogrzebu.Joebyłtakmiły.Aja
jestemegoistycznaiżałosna.Jestemtchórzem.

–Niejesteśegoistyczna,żałosnaanitchórzliwa–zapewniłją.

–Twojezachowaniejestabsolutniezrozumiałe.

–Gdybymtojazginęła,Evannieunikałbyludzi.Przyszedłby

na imprezę bożonarodzeniową. Ja tylko – Pokręciła głową. –
To moja praca, powinnam sobie radzić, tak jak ty musisz

zajmować się pacjentami z zawałem. Wiem, że nie jesteśmy
w stanie uratować wszystkich. Kiedy trafia się przypadek

przypominający ci najgorszy dzień twojego życia, powinieneś
wyrzucić to z głowy i robić, co do ciebie należy. Bo tak robi

lekarz.

–Itakwłaśniesiędziśzachowałaś.–Pogłaskałjąpogłowie.–

Domyślam się, że to pierwszy duży pożar, z jakim macie tu do
czynieniaodśmierciEvana?

–Tak.Ludziewciążpytają,czydobrzesięczuję,ajawiem,że

powinnamodpowiedziećtak,choćprawdziwaodpowiedźbrzmi
nie. Jeśli powiem nie, zaczną milknąć albo zmieniać temat na
mójwidok.Zaczniesięgadanie.

Samjąrozumiał,choćbyłprzekonany,żewspółpracownicyto

milioddaniludzie,którzyrozmawiająoniejwyłączniedlatego,
że się o nią troszczą. Wiedział jednak, że bycie obiektem
zainteresowaniatonicprzyjemnego.

–MieszkaliściezEvanemwtymmieszkaniu?

Pokręciłagłową.
– Mieszkaliśmy trzy ulice dalej, w nieco większym

mieszkaniu. Oszczędzaliśmy na kupno własnego lokum. Po
śmierci Evana nie byłam w stanie tam zostać, wciąż mi się

zdawało, że zaraz go zobaczę albo usłyszę. I przypominałam

background image

sobie, że Evan już nie wróci. Udało mi się dogadać

z właścicielem, który skrócił mi umowę najmu i rok temu
przeniosłamsiętutaj.

–WidujeszsięzrodzinąEvana?

–Nie.Niebyłznimiblisko.Zresztąmieszkajądaleko.
Dystanswkażdymznaczeniutegosłowa,pomyślałSam.Jego

bliscy dbaliby o to, by jego partnerka nadal czuła się częścią
rodziny.

–Zauważyłem,żeniemaszżadnychzdjęćEvana,masztylko

zdjęciaswojejrodziny,Daniiznaszegooddziału.

–Patrzenienaniebyłobyzbytbolesne–przyznała.
– Być może powinnaś patrzeć na jego zdjęcia. Żeby dobre

wspomnieniapozwalałyciłatwiejprzeżyćdzień.

Spojrzałananiegozaskoczona.
–Mamkilkazdjęćwtelefonie.
– Zrobię gorącą czekoladę, a potem razem obejrzymy te

zdjęcia. – Jeśli uda mu się poprawić jej samopoczucie, jeśli
dobre wspomnienia zwyciężą te złe, będzie szczęśliwy. Nie
mógłpatrzeć,jakHayleysięzadręcza.

Zkubkamigorącejczekoladyposzlidopokoju.

– To jest z tego lata, kiedy zginął – powiedziała, pokazując

Samowi zdjęcie. – Postanowiliśmy nie jechać tego roku na
wakacje, bo na wrzesień zaplanowaliśmy ślub, więc mieliśmy
mało wolnych dni. Zrobiliśmy sobie wycieczkę do Brighton. –
Zdjęcia przedstawiały ich na nabrzeżu, na tle morza i byłej

rezydencjikrólewskiej.

Sam zwrócił uwagę na to, że wyglądali na bardzo

szczęśliwych. Myśleli, że to ich ostatnie lato przed ślubem,
aokazałosię,żetobyłoichostatnielato.Konieckropka.

–Wyglądanafajnegogościa–powiedział.

background image

– Ze wszystkimi się dogadywał. Narażał własne życie, żeby

pomócinnym,takjaktyzrobisz,kiedydostanieszwezwanie.To
mnieprzerażadotegostopnia,żeledwiefunkcjonuję.Niechcę

znówtegoprzeżywać.

–WtakimraziezrezygnujęzMERIT-u–obiecał.–Wystarczy,

żepomagamludziomwszpitalu.

Pokręciłagłową.
– Wątpię, żeby ci to wystarczyło. Wiem, że brak ci wypraw

ratunkowych w górach. Nie będę cię powstrzymywać przed
czymś,cokochasz.

– Więc co sugerujesz? – spytał. – Bo jeśli nie chcesz, żebym

zrezygnował z MERIT-u, a równocześnie nie chcesz przez to

cierpieć To brzmi, jakbyś postanowiła, że będziemy tylko
kolegami.

–Nie–odparłastanowczo.–Niechcętylkocięstracić.Aleto

przecież„RokmówieniaTak”.

–Całkiemsiępogubiłem.Cotoznaczy?
– Kiedy Dani rozwiodła się z Leo, doszła do wniosku, że nie

będzie marnować życia na opłakiwanie kogoś, kto już jej nie
kocha. I że Evan nie chciałby, żebym ja była samotna

i nieszczęśliwa. Umówiłyśmy się, że będziemy korzystać
z każdej szansy na lepsze szczęśliwsze życie. Dlatego
poleciałamsamanaIslandię,kiedyonazłamałastopę.

–Idlategozdecydowałaśsięnawakacyjnyromans?
Skinęłagłową.

– A potem pojawiłeś się na naszym oddziale. Naprawdę

myślałam, że pozostaniemy kolegami, ale nie mogłam ci się
oprzeć.

– Tylko nie jesteś w stanie pogodzić się z tym, co jest dla

mnieważne.

background image

Hayleyprzytaknęła.

–Niechcęcięstracić–powtórzyła.
– Ja też nie chcę cię stracić. Jeśli to znaczy, że muszę

zrezygnować z MERIT-u, zrobię to. – Posłał jej uśmiech. – To

chyba świadczy o tym, co do ciebie czuję, bo dla Lyndy nie
zrezygnowałemzratownictwagórskiego.

–Przecieżjąkochałeś,prawda?
–Tak.Dochwili,kiedysobieuświadomiłem,żeonaniekocha

mnie takiego, jaki jestem. Kochała swoje wyobrażenie o mnie.
Kiedy zostałem zawieszony w pracy, uznała, że nigdy nie

spełnięjejoczekiwań.

Hayleyzmarszczyłaczoło.

– Chwileczkę. Rzuciła cię, kiedy zostałeś zawieszony?

Myślałam,żezerwaliściewcześniej.

Samodwróciłwzrok.
–Uznała,żetokoniecmojejkariery.

– Ale czemu, na Boga? – Zmarszczka na czole Hayley

pogłębiła się. – Śledztwo nie mogło skończyć się inaczej. To
oczywiste,żezostaliścieoczyszczenizzarzutów.

Wiara Hayley sprawiła, że Sam poczuł jakieś wewnętrzne

ciepło.

– Muszę uczciwie powiedzieć, że miała też trochę racji. Nie

mogłemabsolutniewykluczyć,żezrobiłemcośnietak.Niktnie
jestdoskonały–zauważył.

–Alezostałeśoczyszczony.

-Tosięnieliczy.Znasztopowiedzenie,żebłotosięprzylepia?

Lynda uważała, że ludzie będą pamiętać o moich kłopotach
inigdynieawansuję.

– To byłaby dyskryminacja – odrzekła Hayley. – Każdy, kto

ztobąpracował,wie,żejesteśświetnymlekarzem.

background image

– Mimo wszystko. Miała rację, mówiąc, że ludzie pamiętają.

Ajeślibłotoprzylepiłosiędomnie,przylepiłobysięteżdoniej.
Była zaręczona z kimś, kto został zawieszony, co naraża na

szwanktakżejejkarierę.

OczyHayleyzabłysłyzezłości.
– To jest – Potrząsnęła głową. – Nie wierzę, że można być

takim egoistą. Była twoją narzeczoną, osobą, od której
oczekiwałeśzaufaniaiwsparcia.

Sam się z nią zgadzał. Brak wiary Lyndy dotknął go do

żywego.

–Wyszłoinaczej.
– Nie mogę tego pojąć. – Głośno westchnęła. – Więc ja boję

sięociebietakjakbałamsięoEvana,atypewniezacząłeśsię
obawiać, że w ciebie nie wierzę tak samo, jak Lynda w ciebie
niewierzyła?

– Chyba wpadałem w paranoję – odparł. – Patrzyłem na

wszystko przez filtr doświadczenia z Lyndą. A ty powiedziałaś
też, żebyśmy ukrywali nasz związek – przypomniał jej. –
Pomyślałem,żesięmniewstydzisz.

–Nie.Mówiłamci,żetoskomplikowane.Wiedziałam,żepora

zrobić kolejny krok, ale wciąż czułam się winna. Byłeś
pierwszym mężczyzną, z którym umówiłam się na randkę po
śmierciEvana–Potarłatwarz.–Niewiem,jaktoująć.Byłbyś
grillowany przez połowę szpitala, gdyby się dowiedzieli, że się
spotykamy. A potem wszyscy mówiliby, jak się cieszą, że

wkońcusięnatozdecydowałam,jakbymzastąpiłaEvanakimś
innymiwymazałagozeswojegożycia.Niezniosłabymtego.

– Nie da się zastąpić jednej osoby drugą – stwierdził Sam. –

ZawszebędzieszkochałaEvana.Jakdługobyliściezaręczeni?

–Półtoraroku.Zaręczyliśmysięporokuznajomości.

background image

–Każdy,ktochciałbydzielićztobążycie,zrozumie,żezawsze

będziesz kochała Evana – powiedział. – Bo miłość nie ma
granic. Evan stanowił ważną część twojego życia. To, że go

kochasziwspominasz,nieznaczy,żekiedyśniebędzieszmogła

żyćzkiminnym.Żeniepokochaszkogośinnegoiniebędziecie
razemszczęśliwi.

Miłośćniemagranic.
AjednakonaograniczałaSama.

– Nie mogę cię zmuszać do porzucenia MERIT-u –

oświadczyła Hayley. – Jesteś lekarzem medycyny ratunkowej.

Pragniesz wykorzystywać swoje umiejętności tam, gdzie jesteś
naprawdępotrzebny.

Samskinąłgłową.
–Ajaniechcę,żebyśsięzadręczałaiprzypominałasobie,jak

zginąłEvan,ilekroćwezwąmniedowypadku.

– Postaram się podejść do tego logicznie – powiedziała. –

Lekarz ratownik jest wpuszczany na miejsce wypadku pod
warunkiem, że odpowiednie służby uznają, że to jest
bezpieczne.

– Właśnie – odparł. – Z zasady nie ryzykuje się własnego

bezpieczeństwa, ponieważ ratownik ma pomagać innym, a nie
stwarzaćnoweproblemy.

AleEvanzaryzykowałwłasnebezpieczeństwo.Izginął.Choć

niepowiedziałategonagłos,Samtousłyszałiścisnąłjejdłoń.

–Jestemlekarzem,niestrażakiem.Znamswojeograniczenia.

Kochamcięichcęztobąbyć,aleniechcęsięczuć,jakbymbył
wstydliwymsekretem,któryukrywaszprzedinnymi.

– Nie wstydzę się ciebie – zapewniła. – Jesteś dobrym

lekarzem i dobrym człowiekiem. Jestem z ciebie dumna. Masz

za sobą doświadczenie, które wiele osób skłoniłoby do

background image

porzucenia medycy, a ty wciąż robisz, co w twojej mocy, żeby

ten świat był lepszym miejscem. – Wzięła głęboki oddech. –
Sprawiasz, że mój świat jest lepszym miejscem. Z tobą jestem

szczęśliwaporazpierwszyodśmierciEvana.Maszrację.Nigdy

go nie zapomnę i jakaś część mnie zawsze będzie go kochać.
Alewmoimżyciujestmiejscenanowyzwiązek.

– Kocham cię – rzekł Sam. – Postaram się zminimalizować

wszelkieryzykownesytuacjewmoimżyciu.

– Nie namówisz mnie na górską wspinaczkę ani nawet jazdę

na nartach – powiedziała – ale nie będę cię powstrzymywać

przed realizowaniem marzeń. Ufam, że nie podejmiesz
niepotrzebnegoryzyka.Oczywiściebędęsięniepokoić,botaka

jużjestem.

Samjąpocałował.
–Tobyłdługidzień.–Urwał.–Pewnietonienajlepszapora,

ale zmarnowaliśmy już dość czasu. A dzisiejszy dzień nauczył

mnie, że życie jest bezcenne i powinno się chwytać każdą
chwilę.

–Chwytaćchwilę–powtórzyła.–Todobryplan.
SamwstałzkanapyiprzyklęknąłprzedHayley.

– Hayley, kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia.

Wyjdzieszzamnie?Możliwiejaknajszybciej.

Biorącpoduwagę,żetobył„RokmówieniaTak”,odpowiedź

byłatylkojedna.

–Tak.Jateżciękocham.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

1grudnia

Nadszedł

wieczór

oddziałowego

przyjęcia

bożonarodzeniowego, które zorganizowano w lokalnym pubie.
Wszyscy nosili papierowe kapelusze i opowiadali koszmarne

dowcipy.

Michael

Harcourt

rozdzielał

prezenty

niespodzianki.

Miniaturowy model gokarta i domowej roboty ochraniacz na
żebra z folii bąbelkowej, które otrzymał Josh, wywołały salwy
śmiechu.

–Zostałajeszczejednarzecz–powiedziałSam,kiedyMichael

skończył–tyleżejamuszętowręczyć.–Obszedłstół,podszedł
dokrzesłaHayleyipodałjejkartonowąrolkęzniespodzianką.

Hayley się uśmiechnęła, wiedziała, co jest w środku.

Pociągnęła za koniec rolki i odsłoniła pokryte aksamitem

pudełeczko.Wszyscywstrzymalioddech.

Samprzyklęknąłnajednymkolanie.
– Hayley Clark, czy uczynisz mi ten honor i zostaniesz moją

żoną?

– Tak – odparła, a on wyjął z pudełeczka pierścionek

zbrylantemiwłożyłgoHayleynapaleclewejdłoni.

–Towymagabąbelków–oznajmiłMichael.–Mojegratulacje

dlawasobojga.–Serdecznieuścisnąłimdłonie.

–Ustaliliściedatęślubu?–spytałDev.
–Wigilia–odparłSam.

background image

– Mamy czekać cały rok na tort weselny? – spytała Melissa,

jednazpielęgniarek.

– No nie. Raczej nieco ponad trzy tygodnie – powiedziała

Hayley.

–Co?Pobieraciesięwtęwigilię?–zdziwiłsięJosh.
– Tak. Jutro otrzymacie zaproszenia na ślub – odparł Sam. –

Mamy nadzieję, że pojawią się wszyscy, którzy tylko będą
mogli.

– Jakim cudem zorganizujecie wesele w trzy tygodnie? –

spytałaznówMelissa.

– Dziesięć dni temu zawiadomiliśmy urząd stanu cywilnego

i zarezerwowaliśmy lokal, zorganizują dla nas bar i catering –

wyjaśnił Sam. – Wypożyczę garnitur, a Dani z Hayley już
wybrały sukienkę. Poza tym zrobiliśmy listę osób, do których
musimyzadzwonićwinnychsprawach.

– Moja ciotka piecze torty – oznajmił Josh. – Jeśli nie macie

cukiernika,poproszęjąotort.

– A moja siostra jest kwiaciarką – wtrąciła Melissa. – Może

zrobićbukietidekoracje.

–Mójbratjestfotografem–pochwaliłasięDarryl.–Wiem,że

jestwolnywwigilię.

–Acozzespołemmuzycznym?–spytałDev.
– Dani rozmawiała z Maybe Baby – odparła Hayley. Oddział

położniczy i pediatryczny miał zespół muzyczny, który często
grywał na szpitalnych imprezach. – Wygląda na to, że

wspólnymi siłami zorganizowaliśmy wesele. Dziękuję wam za
pomoc.

–Towspanialewidziećcięznówszczęśliwą,Hayley.–Melissa

jąuściskała.–Jesteściecudownąparą.Ijakietoromantyczne!

Ślubnaświęta.TobędzienajlepszeBożeNarodzenie.

background image

Michaelzacząłrozdawaćkieliszkizszampanem.

–Toprawda.Proponujętoast:zaHayleyiSama.
– Za Hayley i Sama! – zawołali zebrani zgodnym chórem,

unosząckieliszki.

Wiligia

– Obróć się – powiedziała Danielle, kiedy zapięła suknię na

plecachHayley.

Hayleyposłuszniewykonałapiruet.
–Ijak?

–Lepiejniżdobrze.–Daniellekrótkojąuściskała.–Tasuknia

jestdlaciebieidealna.–Kremowasukienkabezrękawówmiała
dekoltwkształcieliteryV,koronkowystanikiszerokąspódnicę
zkilkuwarstwtiuluiorganzysięgającątużzakolana.

Hayley włożyła do niej ciemnoczerwone buty w odcieniu róż

wbukiecieisukienkiDanielle,którabyładruhną.

– Czy nie wyglądamy bajecznie? – Danielle stanęła obok

przyjaciółkiprzedlustrem,wydymającwargi.

HayleyzaniepokoiłanadmiernaekscytacjaDani.

–Wyglądamy.Wszystkowporządku,Dani?
–Oczywiście.Todzieńtwojegoślubu.
Hayley wiedziała, że właśnie z tego powodu przyjaciółka nie

zwierzy się jej z problemów. Zapisała sobie w pamięci, by o to

spytać, kiedy wrócą z Samem z krótkiej podróży poślubnej do
Islandii.

– Jesteś moją najlepszą przyjaciółką – powiedziała. – Gdybyś

się nie uparła, żeby to był „Rok mówienia Tak”, nie
spotkałabymSama,niedałabymmuszansyiniestałabymteraz

wsukniślubnej.

background image

– Nie doprowadzaj mnie do łez – ostrzegła Danielle. – Nie

mamczasupoprawiaćmakijażu.

Matka Hayley zadzwoniła z wiadomością, że samochody już

czekają, stary czarny thunderbird dla Danielle, matki i siostry

Hayley, Joanny, oraz stary kremowy rolls-royce dla Hayley i jej
ojca.

– Obie wyglądacie zachwycająco – powiedział ojciec Hayley,

mrugając,bypowstrzymaćłzy,kiedyDanielleiHayleyzeszłyna

dół.–Gotowa?

–Gotowa–potwierdziłaHayley.

Otuliła ramiona ciemnoczerwoną peleryną, którą pożyczyła

od przyjaciółki, by nie zmarznąć, i chwilę potem siedziała

z ojcem na tylnym siedzeniu rolls-royce’a, jadąc do urzędu
stanucywilnego,gdzieczekałSam.

OdczekaniaSamarozbolałbrzuch.
– Ona zaraz będzie – zapewnił go Martin. – Przyjechaliśmy

wcześniej.

Samciężkowestchnął.
–Czemuwszpitalunigdysiętaksięniedenerwuję?
– Bo wiesz, co robisz, i jesteś na wszystko przygotowany –

odparł brat, klepiąc go po ramieniu. – A tu Musisz być

cierpliwy.

–Chybanieimiemczekać–powiedziałzżalemSam.
W tym momencie matka i siostra Hayley weszły do środka

izajęłymiejscapolewejstronie.MatkaHayleyposłałaSamowi
uspokajającyuśmiech.

–Widzisz?–szepnąłMartin.
Anton Powell, położnik grający w zespole Maybe Baby,

przyniósł do urzędu gitarę akustyczną. Kiedy matka Hayley

background image

kiwnęła głową, zaczął grać „Arię na strunie G” Bacha. Sam

usłyszał, że drzwi się otwierają, obejrzał się i ujrzał Hayley,
która trzymała pod rękę ojca. Za nimi szła Danielle. Serce

zabiłomumocniej.

Kiedy Hayley usiadła między ojcem i druhną, urzędniczka

stanu, Camilla Fletcher, poinformowała, że działa w imieniu

prawaidodała:

– Jeśli ktoś z obecnych zna jakikolwiek powód, dla którego

tychdwojeniepowinnosiępobrać,niechpowietoteraz.

ZgodniezoczekiwaniamiSamawsalipanowałacisza.

–Poproszęterazpannęmłodąipanamłodego,żebypodeszli

do mnie – powiedziała Camilla. – Zanim połączę was węzłem

małżeńskim, moim obowiązkiem jest przypomnieć wam
opowadzeiwiążącymcharakterzeprzysięgimałżeńskiej,którą
złożycie.Małżeństwowtymkrajujestdobrowolnymzwiązkiem
dwojga ludzi. Proszę, żebyście po kolei oświadczyli, że nie

znacie żadnego powodu, dla którego nie moglibyście się
połączyćwęzłemmałżeńskim.

Sampowtórzyłzaniąsłowa:
– Oświadczam uroczyście, że nie znam żadnej legalnej

przeszkody, dla której ja, Samuel Price, nie mógłbym zawrzeć
związkumałżeńskiegozHayleyClark.

Hayley uśmiechnęła się do niego i wygłosiła to samo

oświadczeniewswoimimieniu.

–Azatem,SamueluPrice,czybierzeszsobieHayleyClarkza

żonę i przyrzekasz, że zrobisz wszystko, żeby wasze
małżeństwobyłozgodne,szczęśliweitrwałe?–spytałaCamilla.

– Tak – odparł Sam i uśmiechnął się do Hayley, która tak

samoodpowiedziałanazadanejejpytanie.

PotemSamwziąłgłębokioddechipowtórzyłzaCamillą:

background image

– Wzywam wszystkich tu obecnych za świadków, że ja,

Samuel Price, biorę sobie ciebie Hayley Clark za żonę i będę
ciękochałitroszczyłsięociebieoddziśdokońcanaszychdni.

KiedyHayleywygłosiłatęsamądeklarację,Camillapodjęła:

– Wymiana obrączek jest tradycyjnym przypieczętowaniem

kontraktu,którywłaśniezawarliście.Obrączkawkształciekoła

symbolizuje nieskończoną miłość i jest symbolem obietnicy,
którązłożyliście.

Martinwystąpiłnaprzódzobrączkami.
– Daruję ci tę obrączkę jako symbol naszej miłości –

powiedziałSam.–Wszystko,czymjestem,ofiarujętobie.Dzielę
sięztobąwszystkim,coposiadam.Obiecujęciękochać,byćci

wiernymilojalnymnadobreinazłe.Niechtaobrączkazawsze
przypominacisłowa,któredzisiajwypowiadamy.

Hayley szepnęła bezgłośnie „Kocham cię”, a Sam włożył jej

obrączkę na palec. Potem ona powtórzyła te same słowa

iwsunęłaobrączkęnapalecSama.

– Dzisiejszy dzień to nowy początek. Życzę wam szczęścia

i spełnienia nadziei i marzeń – powiedziała Camilla. – Niech
wasza miłość wzbogaci nie tylko wasze życie, ale też życie

waszych bliskich. Z ogromną przyjemnością oświadczam, że
wasz związek małżeński został zawarty zgodnie z przepisami.
Możecieprzypieczętowaćswójkontraktpocałunkiem.

Sam nie czekał na drugie zaproszenie. Lekko przechylił

Hayleyipocałowałjąnamiętnie,cospotkałosięzżywąreakcją

zebranych.

– A teraz, panie i panowie usiądźcie, a my dokończymy

formalności – powiedziała Camilla. – Cywilna ceremonia
zaślubin jest krótka i prosta, ale, Hayley i Samie, jesteście

prawomocnie połączeni węzłem małżeńskim. Chciałabym wam

background image

jako pierwsza pogratulować i życzyć wam wesołych świąt

BożegoNarodzenia.

–Dziękuję–powiedziałaHayley.

Obaj ojcowie podpisali dokumenty, zaś Anton zagrał miłosną

piosenkęnagitarze.PóźniejzaśpiewałaDani,następniesiostra
HayleyJoannaiszwagierkaSama,Robyn,anakoniecwszyscy

zaintonowaliklasycznyprzebój.

Kiedy brat Derryl zrobił zdjęcia pary młodej i gości na

schodach urzędu stanu cywilnego, ruszyli na przyjęcie, które
odbywałosięwwiktoriańskimkościelezamienionymwlokalne

centrumkultury.

–Przepraszamnamoment–powiedziałMartin.

Kilka sekund później bardzo powoli zaczął padać śnieg.

Martinpojawiłsięzszerokimuśmiechem.

–Hej,todzieńwigilii.Musibyćśnieg.
–Jaktytozrobiłeś?–zdziwiłaHayley.

–Niemartwsię,tobiodegradowalneinietoksyczne–odparł

zuśmiechem.

Goście

weselni

zaimprowizowali

świąteczną

piosenkę

ośniegu.

W jednym końcu sali weselnej ze sklepionym sufitem

postawiono stół nakryty białym adamaszkowym obrusem, przy
którym goście mieli zasiąść do posiłku. Środek stołu zdobił
bluszcz i ostrokrzew. Na drugim końcu sali stała prawdziwa
choinka ze srebrną gwiazdą na czubku. Salę udekorowano też

jemiołą.

Sammiałwrażenie,żemięśnietwarzybolągooduśmiechów.

Niepamiętał,bywżyciubyłtakszczęśliwy.Aconajlepsze,oczy
Hayleylśniłytymsamymszczęściem.

PogłównymposiłkuMartinjakodrużbazapowiadałkolejnych

background image

mówców.

JakopierwszygłoszabrałojciecHayley.
–Powiemkrótko:witamSamawrodzinie.Bardzosięcieszę,

widząc moją córeczkę tak szczęśliwą. Wznieśmy, proszę, toast

zapaństwamłodych.

–Zapaństwamłodych!–powtórzylizebrani.

Sampodniósłsięzkrzesła.
–Kiedyobserwowałemwielorybynaśrodkuoceanu,dogłowy

mi nie przyszło, że spotkam tam miłość mojego życia.
Chciałbym wznieść specjalny toast za naszą druhnę Danielle.

Gdyby nie złamała stopy, nie spotkałbym kobiety o oczach jak
islandzkieletnienieboiuśmiechu,któryprzyspieszamitętno.–

Uniósłkieliszek.–ZaDani,najlepsząprzyjaciółkę.

–ZaDani!–powtórzyłzgodnychór.
–Chciałbymteżpodziękowaćwszystkim,którzypomoglinam

w organizacji wesela – podjął Sam. – W szpitalu Muswell Hill

czuję się jak w domu i jestem dumny z bycia częścią tego
zespołu. A jeszcze większą dumą napawa mnie fakt, że jestem
mężemHayley.

Rozległysiębrawairadosneokrzyki.

PotemnadeszłakolejMartina.
– Jako drużba powinienem opowiedzieć wam jakieś

kompromitującehistorieomoimmłodszymbracie.Alegdybym
zaczął, nie skończyłbym do rana i nie byłoby czasu na tort ani
tańce,więcbędęsięstreszczał.Biorącpoduwagę,żemójbrat

spotkał Hayley, kiedy podziwiali wieloryby, i namówił kolegów
z oddziału na jazdę gokartami po lodzie, jestem zdziwiony, że
nie namówił Hayley na ślub na lodowej ściance albo
wakwariummiędzyrekinami.

Rozległsięśmiech,zwłaszczagdySamodparłzżalem:

background image

–Iczemujaotymniepomyślałem?

–Alepoważnie.Hayleyjestcudownąkobietą–podjąłMartin.

–Przyniejmójbratjestszczęśliwy,więccałanaszarodzinajest

szczęśliwa.WitamHayleywnaszejrodzinie.Wznieśmytoastza

państwamłodych,zapaniądoktoripanadoktoraPrice’ów.

–ZapaństwoPrice!–odezwałsięchórgości.

Kiedy sprzątnięto ze stołu i kelnerzy szykowali wieczorny

bufet,HayleyiSam,trzymającsięzaręce,krążyliwśródgości,

zamieniając z każdym kilka słów. Zespół Maybe Baby grał
świątecznepiosenki,naparkieciepojawilisiętancerze.

–Aterazpaństwomłodzipokrojątort–oznajmiłMartin.
CiotceJoshazawdzięczaliwspaniałytortzczterechwarstw–

cytrynowej, czekoladowej, waniliowej i owocowej. Każda była
obwiązanaczerwonąwstążkąwkolorzebukietuHayleyisukni
Danielle. Tort zdobiły też czerwone i białe gwiazdy
betlejemskie.

Hayley wzięła do ręki nóż, a Sam położył rękę na jej dłoni.

Najpierw pozowali do zdjęć, a potem ukroili pierwszy kawałek
tortu.

–SerdeczniedziękujemyJoshowi,którypoprosiłswojąciotkę,

żeby upiekła nam ten wspaniały tort – powiedział Sam. –
Zwłaszczapoincydenciezgokartem.

Wreszcie przyszedł czas na pierwszy taniec. Sam wziął

Hayleywramionaizaczęlitańczyć.

–Kochamciętaką,jakajesteś–oznajmił.

Uśmiechnęłasiędoniego.
–Nicbymwtobieniezmieniła,bociękochamiufamci.
Samjąpocałował.
–Wesołychświąt,doktorPrice,iszczęśliwegodniazaślubin.

– Wesołych świąt, doktorze Price, i szczęśliwego pierwszego

background image

dnianaszegowspólnegożycia.

–Naszegowspólnegożycia–powtórzyłjakecho.
Nigdynieczułsięlepiej.

background image

Tytułoryginału:ChristmaswithHerDaredevilDoc
Pierwszewydanie:HarlequinMills&Boon,2017
Redaktorserii:EwaGodycka

©2017byPamelaBrooks
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie
prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł
w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek
podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie
przypadkowe. Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami
należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins
Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.Wszystkieprawa
zastrzeżone.

HarperCollinssp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1Blokal24-25

www.harpercollins.pl

ISBN:9788327646729


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
POZYTYWIZM, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Sygietynski, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
POZYTYWNE MYŚLENIE 1, komunikacja interpersonalna
Orzeszkowa E., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Pozytywne myślenie
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
PEALE N V Moc pozytywnego myślenia
pozytywne myslenie psychologia F5WFXOJ54BYCN3G2BOYFPYUU6SCZX6AV3BKU2AQ
Pozytywizm - wykładzik, II ROK, Pozytywizm - wykład u prof. Burdzieja
Wstep G. Borkowskiej do Chama, Filologia polska, III rok, Pozytywizm
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
24 Sztuka wzbogacania sie Wallace D Wattles (sukces, motywacja, pozytywne myslenie, psychologia suk
Dzień Pozytywnego Myślenia, Prezentacje
Wielki Świat Capowic, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN

więcej podobnych podstron