Merrit Jackie Przylapani przez milosc

background image

Jackie Merritt


Przyłapani na miłości

Tłumaczyła Aleksandra Komornicka



background image

Rozdział 1


Serce Maggie Sutter biło stanowczo za szybko. A

przecież wiedziała, że jeżeli ma sprawnie i dokładnie
przeprowadzić oględziny miejsca zbrodni, musi wziąć się
w garść. Tymczasem perspektywa spotkania i współpracy
z Joshem Bentonem całkowicie zdominowała jej myśli.

Jadąc windą do mieszkania Gardnera, mieszczącego się

na ostatnim, trzydziestym czwartym piętrze jednego z
najbardziej

luksusowych

apartamentowców

chicagowskiego Złotego Wybrzeża, zdejmowała po
drodze ciepłą kurtkę. Sprawnie była tuzinkowa: nazwisko
Gardnera znał każdy, kto czytywał rubryki poświęcone
biznesowi albo śledził kroniki towarzyskie w
chicagowskich gazetach. Rodzina Gardnerów była
wpływowa i nieprawdopodobnie bogata. Reprezentowała
tak zwane stare pieniądze i żyła na takim poziomie, o
jakim tylko ludzie z tej samej sfery mogą mieć pojęcie.
Maggie nigdy nie marzyła o wielkim bogactwie, stąd
większe wrażenie robił na niej fakt, że będzie
współpracowała z Joshem Bentonem niż świadomość, że
ofiarą jest Gardner.

Drzwi windy otworzyły się bezszmerowo i Maggie

znalazła się w zupełnie innym świecie; ogromne,
wykładane marmurem foyer i nieliczne, ale wytworne
meble musiały kosztować więcej niż jej roczna pensja.
Jeden

z

dwóch

pilnujących

apartamentu

background image

umundurowanych policjantów wylegitymował ją i
uważnie porównał rysy jej twarzy ze zdjęciem na
identyfikatorze.

– Czy ktoś już zdejmował odciski? – zapytała Maggie.
– Jeszcze nie. Ale był fotograf.
Wzrok Maggie zatrzymał się na drzwiach windy;

czasami w takich miejscach zachowują się różnego
rodzaju dowody.

– Pilnujcie, żeby każdy, kto korzysta z windy, trzymał

ręce w kieszeniach – poleciła. – To samo dotyczy
schodów – dodała i przeszła na klatkę schodową
prowadzącą do apartamentu Gardnera.

Po chwili znalazła się w najpiękniejszym pokoju, jaki

kiedykolwiek widziała. Takiego nie oglądała nawet na
zdjęciach w kolorowych pismach ani na filmach
opowiadających o życiu ludzi z tak zwanych wyższych
sfer.

Na aksamitnej kanapie w kolorze kości słoniowej

siedziała kobieta i szlochała, trzymając przy twarzy kłąb
papierowych chusteczek. Obok stał umundurowany
policjant.

Maggie podeszła bliżej i obrzuciła go inkwizytorskim

wzrokiem. Policjant zareagował natychmiast.

– To Miriam Hobart. Od dziesięciu lat prowadzi tu dom

– pospieszył z wyjaśnieniem. – Pierwsza natknęła się na
ciało Franklina Gardnera. Coś ją obudziło... usłyszała
jakiś dźwięk i wstała, żeby sprawdzić, skąd dochodzi.

Kobieta ponownie wybuchnęła płaczem.

background image

Maggie postanowiła na razie zostawić ją w spokoju;

uznała, że, po pierwsze, będąc w szoku – a na to
wyglądało – i opłakując szefa, kobieta i tak nie udzieli
miarodajnych odpowiedzi; po drugie, śledztwo nadzoruje
Josh Benton, któremu samodzielna decyzja Maggie
mogłaby się nie spodobać. To on, jako główny detektyw,
ma ustalać strategię dochodzenia.

W wytwornym salonie panował nieskazitelny

porządek. To oczywiste, że nie tutaj dokonano zbrodni,
pomyślała Maggie, kładąc kurtkę na oparciu kanapy.

– Gdzie to się stało? – zapytała policjanta.
– W gabinecie – poinformował.
Maggie, minąwszy duże i elegancko urządzone

wnętrza, dotarła do gabinetu. Kiedy stanęła w progu,
fotograf policyjny robił jeszcze zdjęcia. Ofiara leżała na
dywanie. Gardner miał na sobie biały frotowy szlafrok,
który skojarzył się Maggie z tymi wydawanymi w
ekskluzywnych klubach fitness.

– Ile jeszcze czasu ci to zajmie, Jack? – zapytała

fotografa.

– Właśnie skończyłem. Możecie sobie ze mnie kpić, ale

zrobiłem strasznie dużo ujęć tego pomieszczenia i...
ofiary.

– Od przybytku głowa nie boli. Mógłbyś tu zostać

jeszcze jakieś pół godziny? Potrzebuję zbliżeń dywanu
pod ciałem denata, ale nie mogę go ruszyć, póki nie
wykonam rutynowych czynności.

– Ma się rozumieć. Zaczekam w holu na dole. Masz

background image

tutaj numer mojej komórki – powiedział Jack, wręczając
swoją wizytówkę. – Wrócę, jak tylko zadzwonisz, ale nie
zmuszaj mnie, żebym czekał tutaj. Pracuję już
dwadzieścia lat w tym fachu, a jeszcze nie przywykłem
do zapachu krwi.

Wiesz, gdzie jest detektyw Benton? – zapytała niby od

niechcenia.

– Kręcił się gdzieś tutaj. Ostatnio widziałem go w dużej

sypialni. No dobra, na razie się zmywam, bo, jak
powiedziałem, nie lubię przebywać w miejscu zbrodni.
Zadzwoń, gdybyś mnie potrzebowała.

Maggie pokręciła głową. Jack uznał gabinet za

„miejsce zbrodni” i pewnie się nie mylił, chociaż nie
mieli na to jeszcze żadnego dowodu. Czy już uznali to za
pewnik? No cóż, w końcu policji kryminalnej nie wzywa
się do ofiar zawału serca.

Nie wiedząc, co zdążył już zrobić Josh, czy na przykład

zabrał się do badania reszty pomieszczenia, Maggie
podeszła do ciała. Pod głową denata widniała niewielka
kałuża krwi, a więc rana nie musiała być głęboka. Ślady
krwi – sześć czy siedem plam – były także na białym
szlafroku nieboszczyka. Gardner leżał z gołymi nogami,
w jednym białym rannym pantoflu, drugi upadł jakiś metr
od lewej stopy.

Maggie postawiła torbę, wyjęła z niej parę świeżych

lateksowych rękawiczek i naciągnęła je. Obok ciała
położyła kartkę białego papieru, na której uklękła.

Ofiara miała otwarte oczy. Maggie odruchowo

background image

sprawdziła puls, ale – rzecz jasna – nie stwierdziła oznak
życia. Wyjęła z torby mały odtwarzacz, którym zawsze
posługiwała się na miejscu zbrodni, i umocowała
mikrofon tak, żeby mieć wolne ręce. Włączyła go i
przystąpiła do opisu.

– Ofiarę, zidentyfikowaną jako Franklin Gardner –

zaczęła – znalazła gosposia, Miriam Hobart. Ofiarą jest
mężczyzna, około pięćdziesięciu lat, w dobrej kondycji
fizycznej. Ma niebieskie oczy, czarne włosy i śniadą
skórę. Jego rysy twarzy sugerują pochodzenie z jednego z
narodów kaukaskich. Badań lekarskich jeszcze nie
przeprowadzono, ale widać... – Maggie zamilkła, żeby
policzyć – ... siedem plam krwi na szlafroku, na
wysokości klatki piersiowej. Przejdę teraz do
dokładniejszych oględzin.

Właśnie zaczęła rozwiązywać pasek szlafroka, kiedy

dobiegł ją głos Josha Bentona.

– No i jak? – zapytał Josh, podchodząc bliżej.
Maggie przełknęła ślinę i wyłączyła odtwarzacz.
Podniosła głowę i spojrzała na detektywa Bentona.
– Prawdę mówiąc, dopiero zaczęłam.
Szare oczy Josha Bentona zatrzymały się na twarzy

policjantki klęczącej przy zwłokach, przeniosły się na
fotografię widniejącą na jej identyfikatorze, by zaraz
powrócić do jej twarzy.

– Nie do wiary, Maggie Sutter! Co ty tu robisz? Nie, to

głupie pytanie. Wiadomo, co robisz, ale jak to się stało...
to znaczy... dlaczego nigdy się ze mną nie

background image

skontaktowałaś, nie dałaś znać, że pracujemy w tym
samym miejscu?

Maggie poczuła, że się czerwieni.
– Bo... bo raz minęliśmy się na korytarzu, a ty... mnie

nie poznałeś.

– Cholera, więc dlaczego nie wrzasnęłaś, nie

podstawiłaś mi nogi, czy coś w tym rodzaju? – Josh nie
spuszczał wzroku z dziewczyny, zauważając różnice
między Maggie Sutter, którą znał przed laty, a tą
dzisiejszą, która wydała mu się niezwykle atrakcyjna.

– Nie mogłabym zrobić czegoś takiego – mruknęła

Maggie, skrępowana całą sytuacją; czuła się lak, jakby ją
wziął pod lupę.

– Czy mi się wydaje, że wcześniej miałaś bardziej rude

włosy?

– Pociemniały z latami.
– Rozumiem. A czy Tim wciąż mieszka w Kalifornii?
Pytanie o starszego brata zaskoczyło dziewczynę. Oto

mają przed sobą trupa – prawdopodobnie ofiarę zbrodni –
a Benton postanowił uciąć sobie pogawędkę na temat jej
rodziny. Ani mi w głowie podtrzymywać tę rozmowę,
pomyślała, i pominęła pytanie milczeniem.

– Właśnie zaczęłam oględziny zwłok – powtórzyła

rzeczowym tonem. – Mam kontynuować czy sam to
zrobisz? – Cóż, musi się podporządkować. Josh jest
wyższy rangą, nawet jeśli nie jest jej szefem. Ale na
pewno będzie kierował tym dochodzeniem. Złościło ją, że
nie tylko nie poznał jej tamtego dnia, ale nawet nie jest

background image

mu z tego powodu przykro. Dziesięć lat temu, kiedy on i
Tim byli najlepszymi kumplami, uważała go za
wrażliwego chłopca.

– Nie przerywaj sobie. Rozejrzę się po pokoju. Trzeba

bardzo uważać, żeby przed zdjęciem – odcisków nie
dotykać niczego bez rękawiczek. – Rzucił okiem na jej
ręce. – Widzę, że tobie nie trzeba tego przypominać.

Maggie opuściła wzrok; nie zdziwiłaby się, gdyby się

okazało, że Josh w ogóle nie ma zaufania do jej
kompetencji zawodowych.

Josh brał przez lateksowe rękawiczki kolejne

przedmioty i oglądał je uważnie, jednocześnie zerkając na
Maggie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że spotkał ją tutaj, na
miejscu zbrodni, i że pracuje ona w jego grupie. Ciekaw
był, od kiedy właściwie zainteresowała się pracą w
dochodzeniówce.

Maggie odchyliła poły szlafroka Gardnera i

przekazywała swoje uwagi do miniaturowego mikrofonu:

– Siedem niedużych... nawet bardzo niedużych ran

kłutych. Być może zadanych szpikulcem do lodu. Kto
jeszcze używa szpikulców, skoro na rynku istnieje taka
rozmaitość łatwych w obsłudze kostkarek do lodu? Nikt.
Trzeba sprawdzić barek.

Josh od razu zareagował – podszedł do eleganckiego

drewnianego barku, przy którym stało sześć obitych skórą
stołków, wszedł za kontuar i z pewnym podziwem
zarejestrował na podświetlonych półkach liczne butelki
drogich trunków. Zlokalizował wbudowaną lodówkę i

background image

drugą, przeznaczoną wyłącznie na wino, a także
pokaźnych rozmiarów automatyczną kostkarkę do lodu.
Już miał odrzucić teorię Maggie w sprawie ewentualnego
narzędzia zbrodni, kiedy, po otwarciu drzwiczek lodówki,
zauważył szklany pojemnik, a w nim całą kolekcję
starych szpikulców do lodu. Ustawione pionowo, tkwiły
w niedużych skórzanych uchwytach, wypełniając całą
przestrzeń pojemnika.

Maggie przeszła do badania tyłu głowy ofiary; wyraźne

wklęśnięcie, wskazujące na możliwość uszkodzenia
czaszki, wyjaśniałoby obecność krwi na dywanie.

Podniosła wzrok na Bentona, który rzucił suche

pytanie:

– Czyżby dwukrotnie zabity?
– Co takiego?
Josh odniósł wrażenie, że zaszokował ją swoim

spostrzeżeniem.

– Maggie, gdybyś się zajmowała takimi sprawami

przez dwanaście lat, tyle co ja, ręczę, że twoje wrażliwe
serduszko zdążyłoby się zahartować.

– Mam nadzieję, że nie – zaprotestowała żywo. –

Skończyłam oględziny. Chcesz obejrzeć ciało, zanim
zadzwonię po fotografa?

Maggie podniosła się z klęczek, a Josh zajął jej

miejsce. Przyjrzał się dłoniom i paznokciom denata.

– Staranny manikiur – zauważył. Obejrzał też stopy i

nogi mężczyzny, a na koniec okolice krocza. – Stłuczenia
na twarzy mają dość osobliwy kształt. Na rękach i

background image

przedramionach widoczne są ślady walki, typowe
obrażenia, które powstają w walce o charakterze
obronnym. Sekcja zwłok pozwoli ustalić główną
przyczynę zgonu, ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że
nastąpił w wyniku ran zadanych w klatkę piersiową albo
od potężnego ciosu w głowę, gdy ofiara, padając,
uderzyła się o stolik.

– Naprawdę? – Maggie nie musiała daleko szukać

stolika. Zaczerwieniła się po cebulki włosów. Powinna
była od razu po wejściu do gabinetu dostrzec ślad krwi na
brzegu stolika! Benton tego nie przeoczył. Niech to szlag
trafi! Czy aż tak się przejęła perspektywą pracy z nim, że
zaćmiło jej umysł?

Josh wstał z podłogi.
– Wezwij Jacka i ludzi z laboratorium daktyloskopii.

Niech posypią proszkiem cały ten pokój, a zwłaszcza bar.
Aha, za barem, w specjalnym pojemniku tkwi kolekcja
staroświeckich szpikulców do lodu. Niech włożą każdy z
nich do osobnej plastikowej torebki i dokładnie je zbadają
w laboratorium kryminalistycznym. Dopilnuj tego. A na
razie zostań przy zwłokach, póki ich nie zabierzemy do
kostnicy. Chcę jeszcze dokładnie obejrzeć resztę
mieszkania.

Maggie próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo

czuje się upokorzona przeoczeniem czegoś tak
elementarnego, jak ślad krwi na ostrym kancie stolika.
Zadarła dumnie brodę i odezwała się pewnym tonem:

– Według mojej oceny śmierć nastąpiła jakieś cztery

background image

godziny temu. Zgadzasz się ze mną?

– Zgadzam – przytaknął Josh i wyszedł z gabinetu.
Maggie sięgnęła po telefon komórkowy i wybrała

numer Jacka.

– Możesz wrócić i zrobić zdjęcia, Jack. A jeżeli na dole

są też ludzie z laboratorium daktyloskopii, poproś, żeby tu
z tobą przyszli. To polecenie Bentona.

– Robi się.

Gdy zabrano ciało, większość policjantów opuściła

dom. Z nastaniem świtu wyjrzało blade słońce; świeciło
tak słabo, że nawet nie spowodowało porannej mgły.
Maggie stała przed przeszkloną ścianą i podziwiała
cudowny widok na jezioro Michigan. Z niewyspania
bolało ją całe ciało, a przecież czekał ją jeszcze długi
dzień intensywnej pracy.

Była tak zmęczona, że nie zauważyła wejścia Josha do

salonu, póki się nie odezwał.

– Co powiesz na filiżankę kawy? – zapytał. – Parę

przecznic stąd jest lokal, gdzie podają wyśmienitą kawę, a
jeśli jesteś głodna, możesz tam zjeść niezłe śniadanie.

– Nie chce mi się jeść, ale kawy chętnie się napiję. Nie

mamy tu już nic więcej do zrobienia? Czy któreś z nas nie
powinno pogadać z gosposią?

– Jeszcze nie wiem, kto ją przesłucha, ale nie ma

powodu do obaw, gosposia się nie ulotni. Podobnie jak
inni mieszkańcy tego domu. Dotrzemy do każdego z
osobna, ale na razie musimy napić się porządnej kawy.

background image

Chodźmy.

Coffeehouse Cafe okazała się nieduża i bardzo

uczęszczana. Znaleźli wolny stolik i usiedli. Josh usiłował
namówić Maggie na zjedzenie śniadania, ale
odpowiedziała mu zgodnie z prawdą, że nie byłaby w
stanie nic przełknąć. Za to kiedy podano gorącą,
aromatyczną kawę, od razu sięgnęła po swoją filiżankę.

– Miałeś rację – powiedziała, kiedy wypiła solidny łyk.

– Kawa jest wyśmienita.

Josh, który oprócz kawy delektował się jajkami na

bekonie z grzanką i porcją jarzyn, podniósł wzrok znad
talerza.

– Jak pobędziesz ze mną dłużej, przekonasz się, że na

ogół miewam rację.

– Coś takiego! Skąd ta metamorfoza? Nie

przypominam sobie, żebyś był taki nieomylny w czasach,
kiedy nie rozstawaliście się z Timem. – Co było
nieprawdą, bo wówczas sama uważała go za chodzącą
doskonałość.

– Poważnie? Hmm... No, a co teraz porabia nasz Tim?
– Nasz Tim ma się świetnie. Pewnie wiesz, że się

ożenił.

– Ano, wiem.
– I że ma dwóch synków?
– A, tego nie wiedziałem. Dwóch synów, powiadasz?

Masz ich zdjęcie?

– Nie przy sobie.
– Powiedz, jak to się stało, że poszłaś w moje ślady, a

background image

nie Tima? Czy on nadal siedzi w branży komputerowej?

Maggie uniosła brwi.
– Tak, i wyjątkowo dobrze na tym wychodzi.

Natomiast nie widzę żadnego podobieństwa między tobą i
mną, poza tym, że oboje pracujemy w policji.

– Byłem gliną, kiedy ty bawiłaś się jeszcze w

piaskownicy.

– Nie przesadzaj. Mam dwadzieścia sześć lat, więc

jesteś ode mnie tylko o dziesięć lat starszy. A to, że oboje
jesteśmy glinami, nie oznacza jeszcze, że myślimy i
postępujemy jednakowo.

– Czyżbym wyczuwał nutkę dezaprobaty w twoim

głosie?

– No cóż, chyba nie zawsze i nie we wszystkim musisz

mieć rację. Podobno nie ma ludzi nieomylnych.

– Mola, hola, nie powiedziałem, że zawsze – i we

wszystkim mam rację, tylko że często mi się to zdarza...
poza tym żartowałem. Nie znasz się już na żartach? Jeśli
dobrze pamiętam, dawniej było inaczej.

– Kiedy widzieliśmy się ostatnio, byłam naiwną

szesnastolatką, ale to było już dawno.

Josh skończył jeść, oparł łokcie na stole, ujął filiżankę

w obie dłonie i obrzucił Maggie uważnym spojrzeniem.

– Nie da się ukryć, że wydoroślałaś, i to pod każdym

względem.

Maggie nie potrafiła zgadnąć, czy jego niepokojące

szare oczy wyrażają podziw, czy pożądanie. Przeszedł ją
dreszcz. Josh był dziś jeszcze przystojniejszy niż wtedy,

background image

kiedy przeżywała katusze z jego powodu. Durzyła się w
nim bez pamięci, a on traktował ją jak dziecko i nawet nie
podejrzewał,

że

jest

głównym

bohaterem

jej

dziewczęcych fantazji.

Ale by się ubawił, gdyby wiedział, że jej

doświadczenie z mężczyznami jest równie nikłe jak przed
dziesięcioma laty! Fakt, dziewictwo w jej wieku nie było
powodem do szczególnej dumy, ale naprawdę nie
spotkała jeszcze faceta, który by ją wystarczająco
pociągał. Zresztą nie miała na to czasu. W college’u
prawie nie podnosiła głowy znad książek, a po zrobieniu
dyplomu harowała jak wół, żeby dostać pracę w
chicagowskiej komendzie policji.

A Josh nadal działał na nią jak dawniej. Nie stracił nic

ze swojego uroku. Od samego patrzenia na niego działy
się z nią dziwne rzeczy. Ale nie mogła przecież pozwolić
sobie na szybki romansik z jedynym mężczyzną, którego
mogłaby obdarzyć prawdziwą miłością... gdyby
kiedykolwiek była taka szansa.

– Może powinniśmy pogadać o śledztwie –

zasugerowała.

Josh uśmiechnął się lekko. Nie dość, że jest śliczna,

pomyślał, to jeszcze bystra i potrafi trzymać faceta na
dystans, co najwyżej dopuści go na wyciągnięcie
ramienia. A w dodatku jest siostrą Tima, i to jest jeszcze
jeden powód, żeby traktować ją z szacunkiem. Kiedyś
Josh mógł sobie stroić żarty z Maggie Sutter, ale nigdy
nie posuwał się za daleko.

background image

– Na razie mamy zbyt mało danych – wyjaśnił. –

Wiesz, jaka jest procedura... sekcja zwłok i ustalenie
przyczyny zgonu... niekończące się przesłuchania...
badania laboratoryjne i tak dalej, i tak dalej.

– Jasne. Ale to ty wydajesz rozkazy, więc chciałabym

usłyszeć, co masz mi do powiedzenia.

– Zabezpieczyłaś ewentualne dowody, które należy

zbadać,

więc

posiedź

dzisiaj

w

laboratorium

kryminalistycznym. Jeśli o mnie chodzi, zamierzam
porozmawiać z patologiem. Prześladuje mnie pytanie, co
nastąpiło najpierw: rany – kłute czy uderzenie w głowę.
Uważam to za klucz do całego dalszego postępowania.

Maggie była pod wrażeniem logicznego myślenia

Josha, a jednocześnie trochę mu zazdrościła. Chciałaby
mu dorównać, pragnęła wykazać się większą
przenikliwością, ale taką umiejętność pewnie można
nabyć dopiero po latach pracy w tym zawodzie.

– Zgoda. Jeżeli mnie wysadzisz pod domem Gardnera,

przesiądę się do swojego samochodu. Chcesz, żebym się z
tobą skontaktowała w ciągu dnia?

– Jeśli odkryjesz coś, o czym powinienem wiedzieć, to

tak. – Josh sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i
wyjął wizytówkę. – Masz tu wszystkie numery telefonów,
pod którymi możesz mnie złapać.

Maggie zrewanżowała mu się własną.
– Na wypadek, gdybyś mnie potrzebował –

powiedziała.

– Dobra, więc będziemy w kontakcie.

background image

Bliższym niż myślisz, uznała Maggie. Zła, że takie

myśli chodzą jej po głowie, postanowiła nie dać poznać
po sobie, że inteligencja i męska uroda Josha działają na
nią tak samo jak dawniej. Musi uważać w jego obecności,
bo gdyby Josh uświadomił sobie, jak silnie na nią działa i
że daje mu to nad nią przewagę, nie wiadomo, do czego
by doszło. A może wiadomo i to aż za dobrze?

Maggie wstała od stolika i spokojnie szła u boku Josha,

jakby był jednym z wielu gliniarzy, z którymi przyszło jej
pracować. Nikt nie mógł domyślić się, że nogi ma jak z
waty...

To straszne, co się ze mną dzieje, pomyślała. Po

jednym zaledwie spotkaniu...

background image

Rozdział 2


Jednym z zadań eksperta kryminalistyki jest

rekonstrukcja zbrodni będącej przedmiotem badań. Ma do
dyspozycji notatki i zdjęcia z miejsca zbrodni, a także
zabezpieczone dowody rzeczowe. Maggie rozmyślała nad
sprawą, jednocześnie badając i analizując wszystkie
próbki – od włókien dywanu po substancje wydobyte
spod paznokci – które zebrała w gabinecie Franklina
Gardnera. Jak zwykle skrupulatnie opatrzyła etykietką
każdą torebkę, jakby to właśnie w niej miał znajdować się
bezcenny dowód, który naprowadzi na trop zabójcy i
przyczyni się do przekazania go w ręce sprawiedliwości.

Około drugiej po południu burczenie w żołądku

przypomniało Maggie, że nie miała nic w ustach od
wczorajszego wieczoru, ale chciała jeszcze skończyć testy
i zapisać wyniki, więc zadowoliła się batonem
energetycznym z automatu. Do siódmej zrobiła wszystko,
co można było zrobić przez jeden długi dzień pracy, po
czym zaniosła cały materiał do pokoju, w którym
gromadzono dowody.

– Każda torebka jest oznakowana – poinformowała

dyżurnego zupełnie niepotrzebnie, bo i tak każdy
wiedział, że było to jej obowiązkiem. – W ciągu kilku dni
dostarczę resztę. – Miała na myśli głównie szpikulce do
lodu. Podejrzany był fakt, że nie znaleziono na nich
żadnych odcisków palców. Prawdopodobnie zostały

background image

usunięte przez zabójcę. Za to na dwóch wykryto ślady
krwi. Na ich zbadanie Maggie potrzebowała więcej czasu.

Idąc do samochodu, uświadomiła sobie z żalem, że

Josh Benton nie zatelefonował. Dzisiejsza praca sprawiła
jej dużo satysfakcji, nic więc dziwnego, że chciała być na
bieżąco w prowadzonej sprawie i dlatego interesowały ją
także pozostałe wątki śledztwa. Zamiast do domu,
pojechała więc do wydziału dochodzeniowo-śledczego,
zaparkowała samochód i weszła do środka. Najczęściej to
miejsce przypominało istny dom wariatów, ale tego
wieczoru ruch był zaskakująco niewielki.

Przechodząc obok oficera dyżurnego, Maggie odebrała

po drodze pozostawione dla niej wiadomości. Szybko
przebiegła je wzrokiem, nie odnotowując niczego, co nie
mogłoby poczekać, po czym udała się do ciasnej i
zagraconej salki, gdzie dwa miesiące temu wyznaczono
jej miejsce. Z trudem mieściły się tu szafy z kartotekami i
mniej więcej dwadzieścia biurek. Na jej biurku stał
jedynie telefon i wygaszony komputer.

Maggie minęła je i nie zatrzymując się, podążyła na

poszukiwanie detektywa Bentona, który pracował w innej
części lokalu, w pomieszczeniu podzielonym na małe
boksy. Nie wyglądało to na Ritza, nawet przy
maksymalnie bujnej wyobraźni, ale Maggie bardzo by
chciała awansować do tej salki. Wiedziała, że nieprędko
to nastąpi, ale co szkodzi sobie pomarzyć.

Drzwi zajmowanego przez Josha boksu były otwarte.

Maggie zerknęła do środka i zobaczyła, że detektyw

background image

rozmawia przez telefon. On też ją zauważył i pomachał
ręką, zapraszając ją do środka. Usiadła na krześle i
czekała.

Wreszcie skończył i odłożył słuchawkę.
– Jak poszło w laboratorium? – zapytał.
– Normalnie. Rutyna – odpowiedziała i położyła na

biurku szefa plik kartek papieru. – To raport ze wstępnego
badania ofiary. Jeszcze nie mam nic konkretnego na temat
tych szpikulców do lodu poza tym, że brakuje na nich
odcisków palców. Przypuszczam, że zostały dokładnie
wytarte, a jednak na dwóch z nich są ślady krwi. Na
jednym to krew ludzka grupy zero plus, na drugim krew
jakiegoś zwierzęcia. Może ten drugi służył do
rozdzielenia zamrożonych steków.

– Mogę oczywiście wykonać dodatkowe testy i

zidentyfikować gatunek zwierzęcia. A co do tego
pierwszego... czy wiesz, jaką grupę krwi miał Franklin
Gardner?

– Zero plus – odpowiedział Josh ze stoickim spokojem.
Maggie wytrzymała jego wzrok.
– A więc ten szpikulec mógł być narzędziem zbrodni?
– Mógł – zgodził się Josh. – Po wstępnych oględzinach

zwłok lekarz sądowy powiedział, że przyczyną śmierci
mogła być rana głowy albo rany na klatce piersiowej, albo
jedno i drugie, jak zresztą sami przypuszczaliśmy. Dopóki
nie dostaniemy raportu z sekcji, niczego nie możemy być
w stu procentach pewni. Poprosiłem, żeby się pospieszyli,
ale wiesz, jak jest.

background image

– Powiedziałeś im o zainteresowaniu mediów tą

sprawą?

– Użyłem wszystkich możliwych argumentów, ale

wiesz... nie wszyscy padają na kolana na dźwięk
nazwiska naszej ofiary. Zresztą nie jest ono w Chicago
jedyne, które wzbudza zainteresowanie prasy – zauważył
obojętnie Josh. – Jednak w każdej chwili możemy się
spodziewać wizyty jakiegoś dziennikarza.

– Wiemy już coś na temat odcisków palców zdjętych w

mieszkaniu Gardnera? Faceci od daktyloskopii pobrali ich
całe mnóstwo, ze – wszystkich możliwych miejsc. Czy
mamy już od nich jakiś raport?

– Nie. Mówią, że pierwsze wyniki będą rano. Na razie

do rezydencji Gardnerów posłano dwóch kapitanów
policji, aby oficjalnie powiadomili matkę Franklina o jego
śmierci.

– Aż dwóch oficerów? – zdziwiła się Maggie. – Skąd

taki honor? Ach, rozumiem. Bo to zamożna i szanowana
rodzina chicagowskich obywateli, tak? Za wysokie progi
dla zwykłego detektywa... – dodała złośliwie. –
Myślałam, że sam pojedziesz, żeby ją powiadomić, a przy
okazji zobaczysz jej reakcję. Wiemy już, jak przyjęła
wiadomość?

– Myślisz, że matka Franklina może mieć coś

wspólnego z jego przedwczesnym zejściem?

– Skąd ten sceptycyzm? W końcu wszystko jest

możliwe. Dopóki nie poznamy prawdy, każdy, kto znał
Franklina, jest podejrzany. Nie ma żadnego śladu

background image

wskazującego na to, że ktoś się włamał do mieszkania.
Więc jeśli Franklin sam wpuścił mordercę, musiał to być
ktoś, kogo znał... kogo się spodziewał. Co wiemy o jego
życiu osobistym? Czy miał jakąś przyjaciółkę... a może
niejedną? Może fakt, że został dwukrotnie zabity, jak to
wczoraj dobitnie ująłeś, świadczy o zabójstwie w afekcie?
Wiesz przecież, że zabójca, którego uczucia zraniono, czy
to będzie on, czy ona, często nie wie, kiedy przestać...

– No, no... masz niezłą wyobraźnię.
– Chyba bez tego nie miałabym czego szukać w

dochodzeniówce.

– Wyobraźnia pomaga... ale może też utrudniać. Ważne

jest, żeby zrobić najlepszy użytek z możliwych do
udowodnienia faktów.

– Tak, pod warunkiem, że istnieją, ale gdy ich nie ma,

nie zaszkodzi umieć samemu kojarzyć fakty i zbierać
poszlaki. A co z gosposią? Czy ktoś już ją przesłuchał i
czy pozwolono jej zostać w mieszkaniu? Nie można tam
przecież niczego dotykać, przestawiać ani czyścić.

– Naprawdę? – powiedział Josh, przeciągając

samogłoski. – Do licha, że też o tym nie pomyślałem.

Maggie zaczerwieniła się.
– Przepraszam, że się wymądrzam, ale co zrobiłeś z

Miriam Hobart?

– Wrzuciłem ją do najgłębszego i najciemniejszego

lochu w Chicago. Przecież nic innego nie mogłem zrobić
z gosposią ofiary morderstwa!

– Kpisz sobie ze mnie?

background image

– Maggie, wyluzuj.
Dziewczyna poderwała się z miejsca.
– Uważasz, że nie należy poważnie podchodzić do

morderstwa? Świetnie... no to idę do domu.

Josh wstał.
– A może najpierw zjedlibyśmy razem kolację?
Serce Maggie zaczęło bić szybciej, chociaż wiedziała,

że jej dzisiejszy wygląd nie powinien podsuwać Joshowi
żadnych głupich myśli. Wstała w środku nocy i
przyjechała do pracy bez makijażu, z byle jaką fryzurą. A
teraz – po dniu ciężkiej pracy – musi wyglądać jeszcze
gorzej.

– Przykro mi, ale jeśli na dzisiaj już ze mną skończyłeś,

wolałabym wrócić do siebie.

– Nie skończyłem z tobą, Maggie. Nawet o tym nie

myśl.

Spokojny głos Josha wprawił Maggie w większe

zakłopotanie niż jego słowa. Jeszcze dziwniejsze było to,
że wcale nie miał przy tym miny uzbrojonego po zęby
myśliwego, polującego na małego, szarego zajączka. Tak
czy owak, oboje dokładnie zdawali sobie sprawę z
wydźwięku tych słów. Maggie popatrzyła na Josha
zdziwionym wzrokiem, a on szybko przybrał surowy
wyraz twarzy, wyrażający według niej konkretną treść:
Zabraniam ci wyciągać z tego jakiekolwiek wnioski.
Krótko mówiąc, Benton miał chłodną i wyzywającą minę
gliniarza.

Maggie nie miała dziś dość sił, żeby zmierzyć się z

background image

takim wyzwaniem, które w innej sytuacji może by chętnie
podjęła. Zignorowała więc erotyczną nutkę, którą
usłyszała w jego głosie.

– Jeśli jest jeszcze coś, co chciałbyś dzisiaj omówić, to

oczywiście zostanę. A jeżeli to już wszystko...

Josh zastanawiał się, co też, do licha, go naszło.

Przecież to Maggie, młodsza siostra Tima.

– Oczywiście, jedź do domu. Dzisiaj już nic więcej nie

zrobimy. Chyba, żebyś chciała omówić inne sprawy,
którymi się zajmujesz.

– Jest ich trochę, ale nie muszę się z nimi spieszyć. W

każdym razie nie są równie pilne jak zabójstwo Gardnera.
Cóż, jeśli na dzisiaj to wszystko, to czas się pożegnać.
Dobranoc.

– Aha, jeszcze jedno. Czy pracowałaś kiedyś z Colinem

Watersem?

Będąc już przy drzwiach, Maggie odwróciła się, oparła

ramię o framugę i potrząsnęła głową.

– Nie, ale wiem, kto to taki. Dlaczego pytasz?
– Włączyłem go do sprawy. Otrzymaliśmy rozkaz z

góry, żeby nie zwlekać z jej zamknięciem. Colin jest
jednym z naszych najlepszych oficerów śledczych. Już z
nim dzisiaj rozmawiałem. On i jego partnerka, Darien
Wilson, ostro wzięli się do roboty. Pomyślałem, ze
powinnaś o tym wiedzieć. Na pewno chętnie zapoznają
się z twoim wstępnym raportem.

– Świetnie. Czy jutro rano mam się zameldować tutaj,

czy raczej pojechać prosto do laboratorium?

background image

– Najpierw wpadnij tutaj. Niezależnie od tego, czy

mnie zastaniesz, czy nie, rzuć okiem na kartotekę
Gardnera. Musisz być przygotowana na wypadek, gdyby
zjawił się jakiś dziennikarz.

– Może dorzucę jutro parę informacji do kartoteki

Gardnera. To wszystko?

– Wszystko. Widzimy się jutro.
– Jeśli cię zastanę – przypomniała Maggie i wyszła.

Po jej wyjściu Josh zadumał się nad swoim życiem. Od

pół roku był sam, od kiedy Tasha, modelka, z którą
spotykał się przez ponad rok, oznajmiła, że z nim zrywa.
O dziwo, nie brakowało mu jednak regularnego seksu.
Doszedł nawet do wniosku, że od czasu odejścia Tashy w
ogóle nie myśli o tych sprawach. I to wcale nie z braku
atrakcyjnych kobiet. Po prostu nie chce się wikłać w
żaden stały związek. Pomyślał z rezygnacją, że chyba
zaczyna się starzeć.

A dziś znów zaczął się zastanawiać nad stałym

związkiem. Chyba przez to, że spotkał po latach Maggie
Sutter. Ale przecież z tą dziewczyną nie powinno mu się
kojarzyć

nic

innego

poza

dawnymi,

fajnymi

wspomnieniami. Dziesięć łat temu on i Tim Sutter byli
dobrymi kumplami. Kiedy Josh wpadał do Tima, często
natykał się na Maggie, rezolutną jak każda nastolatka,
trochę impertynencką i rozchichotaną dziewczynkę.
Zawsze wodziła za nim ślicznymi niebieskimi oczami.

Teraz już tak na mnie nie patrzy, pomyślał nie bez

background image

pewnej przykrości. A jeżeli już w ogóle patrzy, to raczej
krytycznie. Czy dlatego, że nie poznał jej i minął ją
obojętnie na korytarzu? Prawdę mówiąc, może to i lepiej,
bo gdyby ją rozpoznał, byłby raczej niemile zaskoczony,
spotykając Maggie w mundurze policjantki na terenie
swojego wydziału, a mówiąc jeszcze dokładniej, wcale
nie był przekonany, czy mu się to teraz podoba. Tym
bardziej że w jej obecności zaczynały go nachodzić
zdrożne myśli. A przecież fakt, że jest siostrą Tima,
czynił ją w jakiś sposób nietykalną.

Josh stracił kontakt z Timem, ale Tim też go nie szukał.

Ich drogi się rozeszły; Tim mieszkał w Kalifornii, miał
swoje komputery, żonę i dzieci, gdy tymczasem on, Josh,
prawie nie wychylał nosa poza swoje miasto, nie
zamierzał się żenić ani opuszczać Chicago, ciężko
pracował i wspinał się na kolejne szczeble kariery w
policji. Prawdę mówiąc, trudno sobie wyobrazić dwóch
bardziej różniących się od siebie ludzi niż on i Tim, a
jednak, jako młodzi chłopcy, natychmiast przypadli sobie
do gustu.

Josh westchnął. Gdyby Tim został w Chicago, pewnie

nadal by się przyjaźnili. Jedna myśl pociągnęła za sobą
drugą. Co się dzieje z matką Tima i Maggie? Pamiętał
Lottie Sutter równie dobrze jak jej dzieci. Czy Lottie żyje
i nadal wygląda kwitnąco? Miał nadzieję, że tak.
Naprawdę dobrze im się kiedyś rozmawiało.

Tej nocy Maggie spała jak zabita. O szóstej rano

poderwał ją budzik. Odrzuciła koce i ciągle jeszcze śpiąca

background image

powlokła się pod prysznic. Gorący strumień wody
dokończył to, co zaczął brzęczyk budzika – doprowadził
do normalnego stanu jej ciało i umysł. Włączyła w
sypialni telewizor, żeby podczas robienia makijażu
usłyszeć prognozę pogody.

– W ciągu dnia maksymalna temperatura wyniesie dwa

stopnie Celsjusza. Po południu spodziewane są zamiecie.
Obecnie temperatura na dworze wynosi minus jeden
stopień... – informował uśmiechnięty prezenter.

– Fantastycznie – mruknęła Maggie, marząc już o

wiośnie. Tak było każdej zimy. Już od marca tak bardzo
tęskniła za słońcem i ciepłem, że zaczynała myśleć o
przeniesieniu się do jakiegoś południowego stanu, gdzie
słońce grzeje prawie codziennie i przez cały rok. W końcu
mogłaby tam również znaleźć pracę w organach porządku
publicznego. Z jej wykształceniem i praktyką...

Po prognozie prezenter przeszedł do wiadomości

lokalnych:

– Wczoraj, we wczesnych godzinach porannych,

znaleziono ciało Franklina Gardnera, znanego biznesmena
i rodowitego mieszkańca Chicago. Leżał martwy na
podłodze we własnym mieszkaniu. Policja nie wyklucza
morderstwa.

Zwrot „nie wyklucza morderstwa” zdziwił Maggie.

Czy na obecnym etapie śledztwa, kiedy jeszcze nie
wszyscy

z

rodziny

Franklina

Gardnera

zostali

poinformowani o tragicznym zdarzeniu, wiadomość ta nie
jest przedwczesna? No, ale jej nic do tego. To Benton

background image

udziela informacji mediom i pewnie wie, co robi. Nie
zaszedłby tak wysoko, gdyby umiejętnie nie dawkował
różnych przecieków do prasy.

Maggie umalowała się dziś starannie i nawet nie

próbowała się oszukiwać, że nie robi tego ze względu na
Josha Bentona. Na grafitowe, prawie czarne wełniane
spodnie i sweter z golfem włożyła grubą, ciepłą kurtkę,
owinęła szyję szalikiem i wyszła z domu.

W garażu było zimno jak na Antarktydzie, a para

unosząca się z ust Maggie zasłaniała jej widok.
Pomyślała, że dobrze byłoby mieć ogrzewany garaż. A
przecież kiedy znalazła mieszkanie w tym domu, była
zachwycona, że w ogóle ma garaż i że wystarczy jej
pieniędzy na opłacanie czynszu!

Pocieszając się, że skwarne lato w Arizonie jest równie

przykre jak zima w Illinois, Maggie podbiegła do
samochodu, otworzyła drzwi i wskoczyła do środka.

Włożyła kluczyk do stacyjki, przekręciła go – i nic.

Zaskoczona,

dwukrotnie

ponowiła

próbę,

ale

bezskutecznie. Samochód ani drgnął. Maggie jęknęła i
oparła czoło na kierownicy.

Ale że było za zimno, żeby tu siedzieć i użalać się nad

sobą, zaraz podniosła głowę i wyjęła telefon komórkowy
wraz z wizytówką Josha. Wybrała jego numer. Odebrał
po drugim sygnale – Detektyw Benton – powiedział
szorstkim głosem.

– Mówi Maggie. Zdechł mi samochód. Wezwę

mechanika, ale nie wiem, jak długo to potrwa. Na pewno

background image

się spóźnię. Chyba powinnam cię o tym poinformować.

– Gdzie mieszkasz?
– Co takiego?
– Podaj mi swój adres. Możliwe, że to tylko

akumulator. Jeśli tak, będziesz mogła odpalić od mojego.

– Masz zamiar naprawić mój samochód?
– Nie bój się, znam się trochę na silnikach, a poza tym

mam w bagażniku przewody do akumulatora. Zamiast
wydawać pieniądze na mechanika, pozwól, że na to
zerknę.

– Eee... jasne, oczywiście. Ale nie chciałabym się

narzucać i zabierać ci czas. – Maggie, choć z ociąganiem,
podała wreszcie swój adres.

– Nie mów o narzucaniu się, w końcu sam

zaproponowałem ci pomoc.

– Dobrze, niech będzie. W garażu jest lodowato, więc

zaczekam w mieszkaniu.

– Będę za jakieś dwadzieścia minut – zapewnił

rzeczowo.

– Dziękuję. – Maggie rozłączyła się i wsunęła komórkę

z powrotem do torby. Po kolejnej nieudanej próbie
uruchomienia silnika potrząsnęła głową zdegustowana i
wysiadła z samochodu. Zamknęła drzwi garażu i klnąc
pod nosem, ruszyła w stronę windy.

A niech to diabli! Dlaczego się zgodziła? Wezwałaby

mechanika i byłoby po kłopocie! Dlaczego zawiódł ją
refleks? Przecież wystarczyło powiedzieć, że mechanik
jest już w drodze.

background image

W mieszkaniu szybko zrzuciła kurtkę i zaczęła się

miotać jak szalona, chaotycznie sprzątając pokój i
kuchnię. Chowała różne niepotrzebne rzeczy, na przykład
ranne pantofle, które leżały pod kanapą od paru dni, czy
prasę niedzielną, porozrzucaną po całej kuchni. Chwyciła
plik reklam, które zamierzała dawno wyrzucić, i
wpakowała je do kosza na śmieci, no i wreszcie włożyła
brudne naczynia do zmywarki należącej do wyposażenia
kuchni. Kiedy wynajmowała mieszkanie, cieszyła się z
niej prawie tak samo jak z garażu.

Nagle zachciało jej się kawy, więc szybko włączyła

ekspres, po czym wpadła do sypialni i piorunem posłała
łóżko. Na wypadek, gdyby Josh chciał skorzystać z
łazienki, też trochę ją uporządkowała.

Po tym błyskawicznym sprzątaniu mieszkania była nie

tylko zdyszana, ale także potwornie zdenerwowana i, co
gorsza, nic na to nie mogła poradzić.


Piła już drugą filiżankę kawy, kiedy odezwał się

brzęczyk przy głównych drzwiach budynku. Odstawiła
filiżankę, podeszła do drzwi wejściowych i nacisnęła
guzik domofonu.

– Tak, słucham?
– To ja, Benton. Wpuść mnie.
Maggie otworzyła swoje drzwi i czekała, aż Josh

wjedzie na górę windą. Według niej trwało to wieczność,
ale wreszcie winda zatrzymała się ze zgrzytem na jej
piętrze, powoli otworzyły się drzwi i już po chwili Josh

background image

zmierzał w stronę jej mieszkania.

– Schodami byłoby szybciej – powiedział na powitanie.
– Tak. Zwykle idę schodami, z windy korzystam tylko

wtedy, kiedy wracam z ciężkimi zakupami. Wejdź,
proszę.

– Garaż jest w podziemiu? – zapytał Josh, wchodząc do

mieszkania.

– Tak, tylko włożę kurtkę i już zjeżdżamy...
– Nie tak szybko. Czuję zapach kawy.
– Eee... no tak. Napijesz się?
– Jasne. Chciałem się nawet zatrzymać gdzieś na kawę,

ale akurat zadzwoniłaś, więc pomyślałem, że lepiej będzie
przyjechać prosto tutaj i wypić kawę u ciebie.

– Poszli do kuchni, gdzie Maggie nalała mu kawy.
– Ja też przeważnie zatrzymuję się gdzieś rano na dużą

kawę, żeby się rozruszać – wyznała. – Rzadko sama parzę
w domu przed wyjściem do pracy. Dziś wyjątkowo
nastawiłam ekspres, czekając na ciebie...

– Jeśli pozwolisz, zdejmę kurtkę i usiądę, żeby się

podelektować. Pierwsza poranna filiżanka zawsze
najlepiej smakuje. Chodź, dotrzymaj mi towarzystwa przy
stole.

– Za chwilę. Nie krępuj się i siadaj – powiedziała. –

Delektuj się swoją pierwszą poranną kawą, nie mam nic
przeciwko temu – dodała pod nosem, co było nieprawdą.
Była wściekła na całą sytuację, począwszy od tego, że
Josh w ogóle się tu znajduje, że bezczelnie poprosił ją o
kawę i że w ogóle zaproponował jej pomoc w

background image

uruchomieniu samochodu, a ona, idiotka, się zgodziła.
Ale przede wszystkim miała mu za złe to, jak wyglądał;
dzisiaj był jeszcze przystojniejszy niż wczoraj, a od
samego patrzenia na niego żołądek Maggie fikał
idiotyczne koziołki z wrażenia.

Tymczasem on zdawał się czuć tutaj jak u siebie w

domu. Jakby przebywanie z Maggie sam na sam w jej
własnym mieszkaniu o poranku było dla niego czymś
najnaturalniejszym w świecie! Josh Benton niewątpliwie
przywykł do picia porannej kawy w mieszkaniach
różnych kobiet – pewnie po wspólnie spędzonej nocy –
więc nic dziwnego, że nie czuje się niezręcznie w tej
sytuacji, pomyślała Maggie.

Ale co z tego, że on się czuje świetnie, skoro jej to nie

pasuje?

– Tu są klucze do samochodu – powiedziała,

ostentacyjnie podnosząc do góry kluczyki.

Josh uśmiechnął się szeroko.
– Już chcesz się mnie pozbyć?
– Ależ skąd! – skłamała. – Nie musisz się spieszyć.

Dokończę jeszcze swoją kawę. – Żeby dowieść, że mówi
prawdę, Maggie postawiła swoją pustą filiżankę na stole i
usiadła naprzeciwko Josha. – Byłeś już w biurze, kiedy
zadzwoniłam? – zapytała, z rozmysłem kierując rozmowę
na tematy zawodowe.

– Nie, w drodze do biura. – Josh wstał, dolał sobie

kawy i znów usiadł na krześle. Wypił łyk i zrobił
zachwyconą minę. – Czuję, że żyję – powiedział. –

background image

Naprawdę uwielbiam kawę. Mam nadzieję, że nigdy nie
będę musiał z niej zrezygnować. Ty pewnie nie pamiętasz
czasów, kiedy prawie wszyscy palili, ale ja pamiętam, i to
jak! Przeszedłem piekło, rzucając nałóg, głównie dlatego,
że palenie sprawiało mi taką frajdę. Ale co miałem zrobić,
skoro doszło do tego, że prawie nie było budynku, w
którym można było zapalić, a stanie na dworze, zwłaszcza
w taką pogodę jak dzisiaj, nie należało dc przyjemności.

– Nigdy nie paliłam, więc niewiele wiem o trudach

rzucania nałogu. Ale słyszałam ponure opowieści na ten
temat.

– I każda z nich była prawdziwa, możesz mi wierzyć. –

Josh zapatrzył się na Maggie. – Wiesz, ze nie spotkałem
nikogo, kto by miał tak niesamowity kolor oczu jak ty?

Maggie poczuła, że się czerwieni. Josh zbyt szybko

przeskakiwał z tematu na temat.

– Eee... niebieski kolor to nic nadzwyczajnego –

wykrztusiła.

– Nieprawda, jest absolutnie niepowtarzalny, a w

ogóle... to jesteś bardzo piękna – wymknęło się Joshowi.
Wydawał się bardziej zdziwiony wypowiedzianymi
mimochodem słowami niż Maggie. Ale dziewczyna
naprawdę wyglądała dziś ślicznie, a może zresztą wczoraj
też, tylko on był zbyt pochłonięty sprawą Gardnera, żeby
to zauważyć.

Maggie poczuła, że cała sztywnieje, a na policzki

wypływa jej zdradliwa czerwień.

– Wolałabym, żebyś nie mówił mi takich rzeczy –

background image

powiedziała dziwnie cienkim i drżącym głosem. – Mamy
pracować razem i... i...

Josh wstał i obszedł stół.
– I co z tego, Maggie? – zapytał łagodnie, podnosząc

palcem jej podbródek.

Nie odsunęła się, po prostu nie mogła. A kiedy

zobaczyła tuż przed sobą jego twarz, wiedziała, że zaraz
ją pocałuje.

Rozchyliła wargi i wstrzymała oddech.
Mijały sekundy, a przez jej głowę przelatywały

niespokojne myśli: znam tego mężczyznę... wcale nie jest
mi obcy... chcę poczuć jego pocałunek... poznać smak
jego warg. Czy przez ten cały czas czekałam, żeby Josh
Benton ponownie wkroczył w moje życie?

Zapach Josha wydawał się bardzo swojski. Od jego

ciała biło podniecające ciepło; to chyba od tego ciepła z
jej własnym ciałem działy się dziwne, zupełnie nowe,
choć instynktownie rozpoznawalne rzeczy.

Ale... dlaczego on się waha?
Odpowiedź na to pytanie musiała być wypisana

wielkimi literami w umyśle Josha, bo po chwili, jakby
wyraźnie zgorszony własnym zachowaniem, zaklął pod
nosem i rzucił z niesmakiem:

– Co też ja, u licha, wyprawiam?
Odsunął się od Maggie i tak gwałtownie wyrwał z jej

ręki kluczyki, że aż drgnęła.

– Chodźmy – warknął. – Zaprowadź mnie do

samochodu.

background image

Maggie odebrała gwałtowną zmianę jego nastroju jak

osobistą zniewagę, poczuła się tak, jakby ją uderzył.
Musiała się jednak uporać z wściekłością i ze łzami.
Okazanie zawodu, jaki jej sprawił, świadczyłoby tylko o
jej niedojrzałości i głupocie. Potrafi pokazać Joshowi,
jaka jest silna i twarda.

background image

Rozdział 3


– Przepraszam – powiedziała chłodnym tonem Maggie

i z możliwie najbardziej obojętnym wyrazem twarzy
obeszła Josha, żeby wyjść przed nim z kuchni. Włożyła
kurtkę, szeroko otworzyła drzwi i puściła go przodem.
Upewniła się, czy dobrze zamknęła drzwi, i
zaproponowała: – Zejdziemy schodami.

Po drodze zadawała sobie pytanie, co się stało.

Dlaczego Josh najpierw chciał ją pocałować – bo chciał!
– a zaraz potem, dosłownie w ciągu paru sekund, zrobił
się wściekły... Na siebie? A może na nią? Była na to tylko
jedna sensowna odpowiedź: jest związany z kimś innym.

Kiedy sobie uświadomiła, ile emocji wzbudza w niej

ten nieunikniony wniosek, wkurzyła się jeszcze bardziej.
Inna kobieta! Jest zakochany w innej kobiecie i powinien
być jej wierny, więc jakim prawem ją zwodzi? Dlaczego
daje do zrozumienia, że między nimi coś zaczyna
iskrzyć? W tej chwili nienawidziła nie tylko tego
ważniaka, gliniarza Bentona, ale także tamtego
przystojnego,

bezpośredniego,

optymistycznie

nastawionego do życia młodego chłopaka, jakim był
dziesięć lat temu.

Kiedy znaleźli się w lodowatym garażu, podała mu

klucze.

– Mój samochód jest tam. Ten ciemnozielony sedan.
Ton jej głosu wystarczył Joshowi za wszystkie

background image

wyjaśnienia. Zrobił coś, czego nie powinien był robić, a
teraz ona ma do niego głęboki żal, jak każda kobieta
uważająca, że nią wzgardzono. Cholera, przecież nie
chciał jej urazić!

– Eee... może byśmy o tym porozmawiali? – zaczął, nie

patrząc jej w oczy. Niech to diabli! Przecież powinien był
się wytłumaczyć jeszcze na górze, jak tylko zrezygnował
z pocałunku.

Rzuciła mu spojrzenie wściekłej kotki.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Spróbujesz uruchomić

mój samochód, czy może w tej. sprawie też zmieniłeś
zdanie?

Josh

wiedział,

kiedy

odpuścić.

Tłumaczenie

czegokolwiek rozgniewanej kobiecie byłoby idiotyzmem
i do niczego by nie doprowadziło.

Bez słowa ruszył w stronę jej samochodu.

Maggie spędziła w laboratorium wiele godzin.
W miarę upływu czasu rosła sterta sporządzanych przez

nią raportów. Krew na szpikulcach do lodu mogła należeć
tylko do Gardnera, nie było więc potrzeby – przynajmniej
na obecnym etapie – badania DNA zabitego. Do drugiej
po południu sporządziła kopie wszystkich analiz, które
miała dołączyć do akt sprawy, przekazała oryginały do
archiwum policyjnego, pozbierała swoje rzeczy i udała się
do wydziału dochodzeniowo-śledczego. Już od progu
powitała ją ironiczna uwaga kolegi policjanta:

– Podobno miałaś rano jakiś poważny problem z

background image

samochodem?

– Już to do was dotarło? Nie macie nic lepszego do

roboty, jak tylko zajmować się czyimś wyładowanym
akumulatorem?

Już

wszystko

w

porządku

odpowiedziała chłodno Maggie.

– Nic dziwnego, skoro podobno sam Benton pospieszył

ci z pomocą.

Maggie dostrzegła drwinę w oczach rozmówcy.

Prywatne kontakty między funkcjonariuszami nie były
dobrze widziane, chociaż się zdarzały, a jeśli już miały
miejsce, od razu towarzyszyły im plotki, niedomówienia i
złośliwe komentarze, więc takie pary najczęściej szybko
się rozstawały. Jeśli jednak przetrwał jakiś związek,
sprawa niebawem szła w zapomnienie jako przebrzmiała i
nieciekawa.

Maggie zrobiła zdziwioną minę.
– A co, uważasz, że teraz już musi się oświadczyć?

Facet naprawiający samochód dziewczynie... to
rzeczywiście daje wiele do myślenia!

Policjant, śmiejąc się, wyszedł z pokoju, Maggie zaś

zastanowiło, jak szybko zupełnie niewinny incydent
obrasta plotkami. Co prawda poranne wydarzenie nie
byłoby takie niewinne, gdyby Benton zdecydował się na
pocałunek... Ale nie zrobił tego, koniec i kropka!

Wszystko zaczęło się i skończyło w ciągu trzydziestu

sekund, więc, na miłość boską, przestań robić z tego
wielką sprawę! – karciła się w duchu. A jeżeli
spodziewasz się, że nastąpi powtórka, jak po niepełnym

background image

podaniu w amerykańskim futbolu, to przyznaj,
dziewczyno, że jesteś głupia i naiwna. A do tego masz
poglądy na romansujących mężczyzn rodem z wczesnego
średniowiecza!

Jej rozumowanie może było i słuszne, ale niemożliwe

do zaakceptowania. Nie tak powinien brzmieć ostatni
akord porannego epizodu. Na każde jego przypomnienie
Maggie kipiała ze złości. Cisnęła na biurko kopie
raportów z laboratorium, zdarła z siebie grubą kurtkę i
powiesiła na wieszaku, wepchnęła rękawiczki i czapkę do
plecaka, a wreszcie podeszła do segregatora z napisem
„Sprawa w toku”, by wyjąć teczkę Gardnera.

Nie było jej tam. Musiał zabrać ją inny detektyw,

zajmujący się śledztwem. Josh... ?

Maggie wróciła do biurka i usiadła ze skrzywioną miną.

Unikanie Josha na dłuższą metę było niemożliwe, ale
chciałaby, żeby się udało. Oby już nigdy nie musiała
patrzeć w te jego szare oczy. Czuła się poniżona i to
wcale nie dlatego, że chciał ją pocałować, ale dlatego, że
się rozmyślił, patrząc prosto w jej rozmarzone, maślane
oczy. Niemożliwe, żeby nie wyczuł jej absolutnego
przyzwolenia i oczekiwania. Niech go szlag trafi! Jak ona
to przeżyje?

Westchnęła i doszła do wniosku, że raczej powinna się

z tego wszystkiego śmiać. Zaczęła kartkować leżące
przed nią raporty. Znała je na pamięć, ale coś musiała
robić, zanim wymyśli sposób na zdobycie teczki Gardnera
bez ryzyka spotkania się z Bentonem.

background image

A może ma ją Colin Waters? Przecież każdy, kto bierze

udział w śledztwie w sprawie tego zabójstwa, ma do niej
dostęp.

Gdyby Maggie choć przelotnie uniosła wzrok i

spojrzała w lewo, dostrzegłaby obserwującego ją
detektywa Bentona. Jakiś czas temu Josh zadzwonił do
laboratorium

kryminalistycznego,

dzięki

czemu

dowiedział się, że Maggie już wyszła i że pojechała do
ich biura.

Kiedy wszedł do pokoju i zobaczył ją pogrążoną po

uszy w lekturze, tak że nawet nie usłyszała jego kroków,
zatrzymał się. Rozumiał, że nie powinien był tak się
zachować u niej w domu, a jednocześnie, na przekór
swoim zasadom, żałował, że zapanował nad swoim
odruchem i w końcu zrezygnował z pocałunku. Przez cały
dzień ciężko pokutował za swoje dżentelmeńskie
zachowanie. Wszystko dlatego, że czuł do tej dziewczyny
niezwykły pociąg i głupiał na sam jej widok. To było dla
niego szokiem. Nigdy by nie przypuszczał, że kiedyś tak
będzie reagował na młodszą siostrę Tima.

Mrucząc coś pod nosem, podszedł do biurka Maggie.
– Pewnie chciałabyś to przejrzeć – powiedział i położył

przed nią teczkę Gardnera.

– Tak, dziękuję – powiedziała spokojnie. Chyba tylko

jakiś cud sprawił, że nie dała poznać po sobie, jak mocno
działa na nią ten człowiek. Trudno jej było pogodzić się z
faktem, że na tym musi poprzestać. Gra szła o wysoką
stawkę; może przez to stracić i pracę, i spokój ducha.

background image

Musi znaleźć jakiś sposób na rozładowanie tego
nieznośnego napięcia między nimi, a następnie położyć
temu kres raz na zawsze.

– Mam jeszcze coś do dodania – powiedziała,

pokazując na raporty, które przyniosła z laboratorium.

– Natrafiłaś na coś szczególnego?
– Prawdę mówiąc, nie. Ktokolwiek zabił Franklina

Gardnera, nie zostawił po sobie śladów. On... albo ona...
albo ma fart, albo doskonale się zna na procedurach
kryminalistycznych.

No cóż, to też się zdarza. Zapoznaj się z aktami, a

jeśli później zechcesz porozmawiać, znajdziesz mnie w
pobliżu. – Josh odwrócił się gwałtownie i wyszedł.

Maggie popatrzyła za nim, ale zamiast niechęci, jaką

powinna poczuć, doznała przypływu tęsknoty, tak
mocnej, że aż łzy zakręciły się w jej oczach. Westchnęła
głęboko. Czym zawiniła, że musiała trafić na faceta, który
jednym spojrzeniem potrafi ją rozbroić i rozkojarzyć?
Szybko sięgnęła po teczkę i otworzyła ją.

Na początek zapoznała się ze sprawozdaniem z sekcji

zwłok, z którego wynikało, że Franklin Gardner umarł od
uderzenia w tył głowy. Szpikulec do lodu nie przyczynił
się więc znacząco do jego śmierci.

No tak, ale po diabła ktoś dźgał trupa? I to

wielokrotnie! A może Gardner nie wyglądał na
nieboszczyka? Czy to możliwe, żeby niechcący się
przewrócił i uderzył głową o kant stolika? A ktoś, kto był
z nim w gabinecie, sądząc, że Gardner stracił tylko

background image

przytomność, skorzystał z okazji i dobił go?

Maggie czytała dalej:
„Poważne obrażenia twarzy mogło spowodować coś,

co miał na ręce napastnik, najprawdopodobniej szeroka
obrączka”.

Mój Boże, a więc ten biedak został w dodatku pobity! –

wzdrygnęła się Maggie.

Usiadła

wygodniej,

zastanawiając

się

nad

sprzecznościami raportu. Po chwili sięgnęła po kolejny.
Detektywi Waters i Wilson zdążyli przesłuchać gosposię i
administratora domu. Miriam Hobart powtórzyła w
zeznaniu to, co Maggie już słyszała: obudził ją dziwny
dźwięk, wstała, żeby to sprawdzić, i zastała pana
Gardnera na podłodze w gabinecie. Przerażona,
pospieszyła do swojego pokoju i zadzwoniła na policję.

Niewiele więcej miał do powiedzenia administrator,

poza tym, że według niego Gardner był człowiekiem
aroganckim i nieprzyjemnym. Dodał też, że jego żona
zawsze odnosiła się z pogardą do pana Gardnera. Aha, no
i jeszcze podczas rozmowy z żoną administratora
detektywi zwrócili uwagę na torbę z ręcznymi robótkami,
w której tkwiły długie cienkie druty.

Maggie zrozumiała tę sugestię. I tak z jej raportu, a

konkretnie z fragmentu dotyczącego szpikulca do lodu,
Waters i Wilson dowiedzą się, że Gardnera nikt nie dźgał
drutami.

Po dołączeniu swoich raportów do teczki Maggie

zaczęła się zastanawiać. Gardner był bity i kłuty

background image

szpikulcem. Czy najpierw go pobito, a potem upadł, i
wtedy ktoś go dźgnął? To szaleństwo nie było
pozbawione sensu. Uderzony w twarz i ogłuszony,
Gardner mógł się o coś potknąć i uderzyć głową w kant
stołu. Napastnik, nieświadomy tego, że ofiara już nie żyje,
podbiegł do baru, chwycił szpikulec, wrócił do leżącego
nieruchomo Gardnera i wielokrotnie wbił w jego pierś
ostre narzędzie.

Kiedy zadzwonił telefon, Maggie machinalnie

podniosła słuchawkę.

– Detektyw Sutter – wyrecytowała.
– Cześć, masz chwilkę?
– Cześć, Natalie. Tak, możemy pogadać. Co słychać?
– Pomyślałam sobie, że mogłybyśmy wyskoczyć

wieczorem na burgera albo na pizzę. Co ty na to? Mam ci
coś do powiedzenia.

– Założę się, że nawet wiem, co – zakpiła Maggie. Po

radosnym głosie przyjaciółki poznała, że pewnie chodzi o
nowego mężczyznę jej życia.

– Tylko nic nie mów i nie staraj się zgadywać, dobrze?

Umieram z niecierpliwości, żeby ci osobiście wszystko
opowiedzieć. Spotkamy się koło wpół do siódmej?

– Nie widzę przeszkód. Gdzie?
– Wolisz pizzę czy burgera?
– Eee... pizzę. Co powiesz na restaurację „U

Tony’ego”?

– Świetnie. Do zobaczenia o wpół do siódmej.
Maggie odłożyła słuchawkę i spojrzała na zegarek.

background image

Dochodziła piąta. Przed wyjściem do pizzerii Tony’ego
zdąży jeszcze porozmawiać z Joshem Bentonem.

Skoncentrowała się, szykując się na tę rozmowę.

Wzięła teczkę Gardnera i komórkę – rzadko się z nią
rozstawała – i powędrowała do boksu Josha. Siedział za
biurkiem przy telefonie i tak jak za pierwszym razem,
pomachał ręką, zapraszając ją do środka.

Maggie usiadła na krześle i szybko się zorientowała, że

Josh

rozmawia

z

naczelnikiem

wydziału

dochodzeniowo-śledczego. Zaciekawiona, natychmiast
nadstawiła ucha i nawet nie próbowała udawać, że nie
podsłuchuje.

– To byłoby może trochę zbyt pochopne, szefie – rzucił

do słuchawki Josh, obracając się z fotelem bokiem do
biurka, a twarzą do okna. – Czy ta kobieta nie rozumie, że
jej syn został zamordowany? Tak, rozumiem, że matce
zależy na szybkim zakończeniu sprawy – ciągnął – i że
chciałaby urządzić pogrzeb, ale czy patolog jest na sto
procent pewny, że zwłoki nie kryją już żadnych tajemnic?

Josh chwilę słuchał, a potem poddał się:
– Dobrze, niech będzie, ale na razie pojadę do kostnicy

i jeszcze raz obejrzę ciało. Kiedy? Zaraz. Odezwę się
później.

Odłożył słuchawkę, obrócił się znów z fotelem i

spojrzał na Maggie.

– Możemy porozmawiać... ? – zaczęła, kładąc na

biurku teczkę Gardnera.

Josh nie dał jej skończyć. Poderwał się na nogi. . : – W

background image

tej chwili wybieram się do kostnicy, żeby jeszcze raz
dokładnie obejrzeć ciało Gardnera. Dobrze by było, żebyś
pojechała ze mną. – Zamilkł, a po chwili dodał: – Tak, to
dobry pomysł. Może dopatrzysz się czegoś, co uszło
mojej uwagi. Porozmawiamy po drodze. Leć po płaszcz.

– Ale... ale...
– Ale co?
– Nic. Idę się ubrać. – Wybiegła, a po drodze

zadzwoniła do Natalie. – Przepraszam, ale muszę
odwołać spotkanie – powiedziała. – Coś mi wypadło. To
rozkaz szefa. Może jutro wieczorem, dobrze?

– Cholera! Trudno, niech będzie jutro.
– Cześć, Nat.
Maggie dogoniła Josha na korytarzu prowadzącym na

policyjny parking. Szli w milczeniu. Siedzieli już w
samochodzie, kiedy Josh odezwał się szorstkim głosem,
niepewnie, jakby coś go niepokoiło:

– Pani Gardner domaga się wydania zwłok syna.

Uważam, że na to jest jeszcze za wcześnie, ale przed
chwilą usłyszałem, że nieważne, co myślę na ten temat,
bo nie będę miał na to żadnego wpływu.

– Sądzisz, że lekarz medycyny sądowej mógł coś

przeoczyć? I dlatego chcesz jeszcze raz obejrzeć ciało?

– Czasami rany na ciele można różnie interpretować.

Nie podważam orzeczenia lekarza sądowego, w ogóle
niczego nie poważam, ale coś mnie gryzie i nie daje
spokoju.

– Och, czyżbyś miewał takie przeczucia, które w

background image

powieściach nie dają gliniarzom spokoju, a objawiają się
bólem brzucha?

– Miewasz coś takiego? – zaniepokoił się Josh.
– Tylko wtedy, kiedy odżywiam się chili na zmianę z

faszerowanymi ostrymi papryczkami.

– Chyba jednak jesteś na mnie wkurzona.
– Skąd ci to przyszło do głowy?
– No cóż, powodem do wyciągnięcia takiego wniosku

mogłaby być na przykład twoja lodowata mina.

Ten facet na dodatek sobie ze mnie kpi! – oburzyła się

Maggie w duchu.

– Lepiej mieć lodowatą minę niż lodowate serce.
– Chcesz przez to powiedzieć, że to ja mam lodowate

serce? Co ty możesz o tym wiedzieć?

– Może połączyłam poszlaki i wyciągnęłam głębsze

wnioski.

– Chodzi ci o dzisiejszy ranek? Miałem swoje powody

– mruknął Josh.

– Nie wątpię.
Josh pozwolił, żeby ostatnie słowo należało do niej, i

nie odzywał się przez resztę drogi. Maggie zachowywała
się tak, jakby jej było wszystko jedno, co Josh zrobi czy
powie, choć tak naprawdę czuła w piersi trudny do
zniesienia ból, jakby od śmiertelnej rany. Cała ta sprawa
pewnie nie ma dla Josha najmniejszego znaczenia, ale dla
niej to nie tylko cios w serce, ale także zakwestionowanie
jej profesjonalizmu. Musi szybko coś z tym zrobić.

Tylko co? Oto jest pytanie. Jak tu dopiec Joshowi

background image

Bentonowi co najmniej tak mocno, jak on dopiekł jej?

W kostnicy już po dziesięciu minutach stali z Maggie

po przeciwnych stronach wózka, którym przywieziono z
chłodni zwłoki Gardnera. Oboje założyli lateksowe
rękawiczki.

– Musiał się bronić – mruknął Josh, oglądając sińce na

ramionach i rękach ofiary. – A obrażenia twarzy są tak
charakterystyczne, jakby tu był jakiś wzór...

– W raporcie jest wzmianka o tym, że napastnik mógł

nosić masywny pierścień.

– Cóż, gdyby to był brylant, skóra na twarzy byłaby

popękana, a tutaj mamy do czynienia tylko z siniakami i
stłuczeniami. Każdy duży kamień jubilerski pociąłby
skórę.

– Chyba że nie wystawał z obrączki – po namyśle

zauważyła Maggie i pochyliła się nad nieboszczykiem,
żeby lepiej się przyjrzeć śladom na twarzy.

– Coś tu jest – potwierdziła. – Jakiś wzór. Ale nie

potrafię go odtworzyć. A ty?

– Też nie. Wzięłaś aparat?
– Tak, mam w plecaku. Już wyjmuję. – Ściągnęła

rękawiczki, wrzuciła je do specjalnego pojemnika i
podeszła do pozostawionego na półce przy drzwiach
plecaka. Wyjęła aparat, wróciła do wózka i zapytała: –
Nie dostałeś jeszcze zdjęć, które Jack zrobił na miejscu
zbrodni?

– Mam je w biurze.
Maggie zesztywniała.

background image

< – To dlaczego nie ma ich w teczce Gardnera?
– Bo je przeglądałem, próbując wybrać te, które

nadawałyby się do kartoteki – warknął Josh. – W każdej
chwili możesz je sobie obejrzeć. Jest ich tak dużo, że
trzeba

wyselekcjonować

najważniejsze.

Zresztą

zostawiłem w teczce notatkę na ten temat... nie czytałaś?

– Nie.
– Trudno. Zrób parę zbliżeń tych stłuczeń.
Ten aparat to była wysokiej jakości cyfrówka, na

poczekaniu drukująca odbitki. Zdjęcia można było też
obrabiać na komputerze i wydobywać z nich niektóre
niewidzialne gołym okiem elementy.

Zastanawiając się, jak mogła przegapić notatkę Josha

na temat zdjęć, Maggie doszła do wniosku, ze niczego nie
przeoczyła. Pewnie Benton zamierzał dołączyć jakąś
notatkę, ale tego nie zrobił. Cóż, grunt to wysokie
mniemanie o sobie! – pomyślała. Naprawdę trzeba by mu
utrzeć nosa. Ale kto to zrobi, jeśli ona nie da rady?

Zrobiła parę zbliżeń twarzy Gardnera i wydrukowała

zdjęcia. Josh wyrywał je po kolei i oglądał.

– Wystarczy. Dziękuję – powiedział.
– Cała przyjemność po mojej strome – warknęła

lodowatym tonem i odeszła, żeby włożyć aparat do
plecaka. Kiedy wróciła do wózka, okropnie ją korciło,
żeby Joshowi dokuczyć. – Wątpię, żeby Jack przeoczył
obrażenia twarzy, robiąc tyle ujęć na miejscu – rzuciła. –
Ale mogę się mylić, skoro osobiście przyglądałeś się tym
zdjęciom. Jeśli ktoś popełnił błąd, to oczywiście tylko

background image

Jack, bo przecież nie ty.

Josh miażdżył ją wzrokiem co najmniej przez minutę,

po czym warknął:

– Dałabyś lepiej spokój. A teraz wynosimy się stąd.
– Oczywiście, jak sobie życzysz... – Maggie miała na

końcu języka „łaskawy panie”, ale w ostatniej chwili
przyhamowała. Tego byłoby już za wiele.

W każdym razie była zachwycona, że działa mu na

nerwy. Nawet parę razy uśmiechnęła się półgębkiem.

Kiedy wyszli na zewnątrz, Josh zdziwił się, widząc

Maggie uśmiechniętą, nie zapytał jednak, co ją tak bawi.

– To mógł być sygnet – powiedział, zamiast zadawać

jej głupie pytania.

– Co takiego? Przepraszam, ale nie słuchałam. Co

powiedziałeś?

– Mówiłem o pierścionku napastnika. To mógł być

jeden z tych dużych pierścieni, jakie noszą sportowcy, a
może tylko sygnet z okazji ukończenia college’u.
Niektóre są naprawdę spore, zwłaszcza jeśli zabójca miał
duże dłonie.

– Mówisz tak, jakbyś wykluczał udział kobiety.
– Dlaczego? Kobiety też miewają duże dłonie –

powiedział Josh, gdy dotarli do jego samochodu.

– Ale niewiele kobiet nosi sygnety z college’u. Jeszcze

mniej ma sygnet klubowy, a już nigdy nie spotkałam
kobiety, która nosiłaby sygnet uniwersyteckiej korporacji.

– Naprawdę? A te, które dostały korporacyjne sygnety

od swoich chłopaków?

background image

– Chcesz powiedzieć, że morderczynią jest studentka?

Przyznaję, że teraz mnie zaskoczyłeś.

Josh w milczeniu uruchomił silnik.
– A wiesz, co mnie zaskakuje, Maggie? – zapytał po

chwili. – Wyobraź sobie, że ty. Czego ty ode mnie
chcesz?

Maggie nie wierzyła własnym uszom. Okropnie

zdenerwowana, za wszelką cenę pragnęła skierować
rozmowę na inne tory, ale było za późno. Teraz mogła
tylko udawać, że nie wpadła w panikę.

– Mogłabym ci zadać to samo pytanie – powiedziała

hardo. – Ale obawiam się, że w zależności od sytuacji za
każdym razem usłyszałabym inną odpowiedź. Weźmy na
przykład dzisiejszy poranek. Chyba oboje wiemy, czego
ode mnie chciałeś, choć przyznaję, że się tego nie
spodziewałam. Zresztą może nie potrafię czytać w
cudzych myślach. Może się pomyliłam co do twoich
intencji.

– Nie pomyliłaś się.
– Coś ty powiedział?
– Dobrze słyszałaś. Powiedziałem, że się nie pomyliłaś.
– Udowodnij to – palnęła Maggie, zanim zdążyła

pomyśleć.

Joshowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wprawnie

manewrując, wydostał się z ruchu, skręcił ostro w prawo i
wjechał w ciemny zaułek. Zahamował, ustawił bieg
automatycznej skrzyni na pozycji „parking”, odpiął pas,
po czym przysunął się tak blisko, jak na to pozwalała

background image

dzieląca ich siedzenia rozbudowana konsola.

Maggie zagapiła się na Josha, próbując coś wyczytać z

jego oczu.

– Co... co robisz? – wykrztusiła.
– Udowadniam – mruknął Josh i odpiął pas Maggie.

Objął ją i przyciągnął do siebie na tyle blisko, żeby móc
dosięgnąć jej warg. Pocałunek był namiętny i mocny, a
Maggie aż zachłysnęła się z wrażenia.

– Kiedy już nie mogła oddychać, odwróciła gwałtownie

twarz.

– Wystarczy. Dowiodłeś, że mówiłeś prawdę –

wychrypiała.

– Jeszcze nie. – Josh wziął jej rękę i położył na swoich

udach.

Maggie nie miała nic przeciwko temu. Najchętniej

rozpięłaby spodnie Josha i poczuła pod palcami jego
sztywną męskość. A jednak cofnęła powoli rękę, ciekawa,
co teraz nastąpi.

Nie czekała długo.
– Czego ty właściwie chcesz? – zapytał.
– Uznałem, że nie powinienem cię podrywać ze

względu na Tima, ale, jak widać, przeceniłem trochę
swoje hamulce i zapomniałem o swoich szlachetnych
intencjach. Jeśli jednak zależy ci na mnie, jestem gotów
zmięknąć. Ale musisz o czymś wiedzieć. Otóż nie
ożeniłem się jeszcze ze względu na statystykę. Czy wiesz,
że każdy, kogo znam, przynajmniej raz się rozwodził?
Nie chcę takiego życia. Zwykle po rozwodzie pozostają

background image

jeszcze dzieciaki, które najbardziej cierpią, a to daje co
najmniej jedną nieszczęśliwą osobę na jedno rozbite
małżeństwo. Pewnie moglibyśmy pójść do łóżka, ale czy
to by ci wystarczyło? Jeśli tak, możemy od razu jechać do
mnie i kochać się aż do rana. – Przerwał na chwilę. – Nie
wiesz, co odpowiedzieć?

– Na razie po prostu nie znam odpowiedzi.
Nie dziś – szepnęła zaszokowana. – I proszę cię,

jedźmy już.

– A jutro będziesz znała odpowiedź?
– No... nie wiem.
– Ale ja chyba wiem. Chcesz wyjść za mąż i mieć

dzieci, tak samo jak wszyscy.

– Wszyscy oprócz ciebie.
Josh przesiadł się za kierownicę.
– Być może. I nie zamierzam tego uzasadniać. Jestem,

jaki jestem i albo ktoś to zaakceptuje, albo w ogóle może
się ze mną nie zadawać.

– Z tego, co mówisz, wyłania się dosyć ponury obraz.

Ale cóż, czuję, że nie chcesz wałkować tego tematu.

Podczas całej drogi do biura, a później do domu

Maggie walczyła ze łzami. Miała teraz wiele do
przemyślenia.

Wysiadając

z

samochodu

Josha,

powiedziała wreszcie, co myśli:

– Nigdy nie uwierzę, że postanowiłeś zostać kawalerem

tylko z powodu statystyki. Oszukujesz sam siebie i na
pewno o tym wiesz. Więc przestań mnie obrażać,
opowiadając takie bzdury.

background image

background image

Rozdział 4


Ostatnio tydzień pracy Maggie zaczynał się w

poniedziałek, a kończył w piątek. Za parę tygodni, jak
zawsze w wydziale śledczym, sytuacja się zmieni; nawet
patolodzy pracowali rotacyjnie, tak że nikt nie mógł
liczyć na tradycyjny weekend. To była sprawiedliwa
zasada. Kiedy zachodziła taka konieczność, Maggie
chętnie pracowała w weekendy, ale dzisiaj – a był właśnie
piątek – modliła się, żeby nikt nie zarządził śledztwa
wymagającego jej obecności w sobotę czy w niedzielę.
Potrzebowała czasu, a dwa dni z dala od Josha Bentona
może pozwolą jej się pozbierać.

Nie przestawała myśleć o tym, co jej powiedział. A na

jej reprymendę zasłużył aż nadto; mogła mu nawet
jeszcze więcej nagadać. Każda idiotka, która liczy na
związek z mężczyzną o takich poglądach na miłość,
małżeństwo i dzieci, czyli na wszystko, co się w życiu
liczy, sama jest sobie winna i nie ucieknie od cierpienia,
tak jak teraz Maggie. Nie chcę takiego życia, powtarzała
sobie wielokrotnie. Gdyby mogła, wydarłaby z serca ten
zalążek uczucia, który zagnieździł się tam dziesięć lat
temu, kiedy jeszcze była nastolatką. Może wtedy na dobre
odcięłaby się od tego aroganckiego mężczyzny. Ale z tym
był największy kłopot, okazało się bowiem, że nie jest
panią własnych uczuć. Na widok Bentona serce waliło jej
jak szalone, a kiedy rozmawiając o sprawie Gardnera,

background image

musiała patrzeć mu w oczy, uginały się pod nią kolana i
czuła w żyłach coraz gorętszą krew. Taka bezsilność,
zupełnie dla niej nowa, doprowadzała ją do wściekłości,
bo zupełnie nie umiała jej pokonać. Co z tego, że setki
razy powtarzała sobie, jak bardzo nienawidzi Josha. I tak
wiedziała, że to nieprawda. Zawsze uważała się za osobę
rozsądną i zrównoważoną, więc gdzie się raptem podział
jej rozsądek? Pewnie ukrył się głęboko w jej głupiutkim
sercu, które zasługiwało na karę.

Żeby się kompletnie nie rozsypać i wreszcie przestać

użalać nad sobą, Maggie przez większość dnia
przeglądała zdjęcia zrobione na miejscu zbrodni przez
Jacka, a także swoje z kostnicy. Najbardziej interesujące
okazały się ujęcia poranionej twarzy ofiary. Bardzo dużo
dała komputerowa obróbka fotografii z jej aparatu.

Godzinami oglądała i porównywała je na ekranie

komputera, powiększała co ważniejsze fragmenty i
stosując różne techniki przesiewania i cieniowania,
uzyskiwała coraz lepsze efekty. Powiększając obraz
jednego szczególnie ciężkiego obrażenia, Maggie w
pewnym momencie wpatrzyła się w ekran, zmarszczyła
czoło i zmrużyła oczy. Na stłuczonym miejscu widniał
jakiś wzór, którego wciąż nie mogła zidentyfikować.

– Chciałbym, żebyśmy razem przejrzeli teczkę

Gardnera.

Maggie aż podskoczyła na krześle. Nad nią stał Josh, a

ona była tak zajęta, że nie usłyszała, kiedy się tu zakradł.
Okey, może słowo „zakradł” nie było właściwe.

background image

Zwłaszcza że w pokoju byli też inni detektywi.

Spojrzała na zegarek. Dochodziła szósta; za dziesięć

minut zjawi się jej zmiennik, a ona skończy pracę. A
potem ma cały weekend, żeby pozbierać się i dojść do
siebie.

– To nie potrwa długo – powiedział Josh, dobrze

wiedząc, dlaczego Maggie spogląda na zegarek.

– Tym lepiej – burknęła.
– Chodź do mnie. Przejrzymy teczkę przy moim biurku

– powiedział Josh, wychodząc.

– Muszę jeszcze coś wydrukować i wyłączyć komputer

– zawołała Maggie do jego pleców.

Nie oglądając się, pomachał jej ręką; to lekceważące

przyzwolenie podziałało Maggie na nerwy. Zaciskając
zęby, wydrukowała, co trzeba, zapisała w komputerze
swoją pracę, a na koniec zgodnie z procedurą bezpiecznie
go zamknęła.

Złapała ułożone według ważności fotografie,

zostawiając na biurku tylko niewielki plik, wzięła jeszcze
wydrukowaną odbitkę dziwnego wzoru, który dopiero
zaczęła rozgryzać, i z zaaferowaną miną pomaszerowała
do biura Josha. Żadnych osobistych akcentów! –
nakazywała sobie po drodze. – Jeżeli powie cokolwiek, co
nie ma związku ze sprawą, już ja mu pokażę! A gdyby
znów zaczął marudzić na temat statystyki i mojej
niewłaściwej postawy, powiem mu dokładnie to samo co
wczoraj. Ciekawe, czy mu się to spodoba?

Wiedziała, że się nie spodoba. Ale jej też nie podobało

background image

się wiele rzeczy, a mimo to jakoś je znosiła.

Z bliżej nieokreślonego powodu zaczęły ją szczypać

oczy. Rany, czy ilekroć Josh coś do mnie powie,
zamierzam się mazać? – zirytowała się. Coś jest ze mną
nie tak, tylko co?

Kiedy Maggie weszła do niewielkiego boksu i usiadła,

Josh podniósł wzrok znad otwartej teczki Gardnera i od
razu przeszedł do rzeczy.

– Nie widzę tu raportu na temat stolika.
– Musi gdzieś być. Zbadałam stolik centymetr po

centymetrze i szczegółowo opisałam. Sam – stolik jest
teraz w laboratorium kryminalistyki, a raport w tej teczce.

– Więc mi go pokaż. – Josh podsunął jej teczkę.
Maggie wydęła wargi. Czyżby zarzucał jej kłamstwo?

Podważa jej kompetencje? Chwyciła teczkę i zaczęła
kartkować papiery. Wyciągnęła odpowiednią kartkę i
podała ją Joshowi, a w tym samym czasie inny tekst
przykuł jej uwagę. Nie widziała go jeszcze, więc zaczęła
teraz czytać. Detektywi Waters i Wilson opisali tu
rozmowę, jaką odbyli w posiadłości Gardnerów z panią
Cecelia Gardner, matką Franklina.

– Detektyw... zaraz, tylko sprawdzę, które z nich to

podpisało. – Maggie spojrzała na koniec strony, po czym
kontynuowała lekturę. – Detektyw Waters sygnalizuje, że
tej nocy, kiedy zamordowano jej syna, Cecelia Gardner
zajęta była działalnością charytatywną i że są na to liczni
świadkowie. – Maggie spojrzała na Josha. – Czy imprezy
charytatywne trwają całą noc?

background image

– Według lekarza medycyny sądowej śmierć nastąpiła

przed północą.

Maggie pokiwała głową. Podczas wstępnych oględzin

miejsca zbrodni ona również określiła czas zgonu mniej
więcej na tę godzinę. Ssąc dolną wargę, zastanawiała się
nad tym nowym elementem sprawy, po czym doszła do
wniosku, że ponosi ją wyobraźnia. Powróciła do czytania
raportu. Dowiedziała się jeszcze, że detektyw Colin
Waters i jego partnerka, detektyw Darien Wilson,
próbowali skontaktować się z dwudziestotrzyletnim
synem Franklina, Stephenem, ale nie zastali go w domu.

– Nie wiedziałam, że Franklin miał syna – mruknęła

Maggie.

– Jest jeszcze Lyle Gardner, starszy brat Franklina. On

też mieszka w posiadłości Gardnerów. Tamtego wieczoru
podobno oglądał telewizję.

Zdziwiona Maggie uniosła brew.
– Wszyscy oni mieszkają z Cecelia Gardner, z

wyjątkiem Franklina. Czy on przypadkiem nie odstawa!
trochę od rodziny?

– Może był po prostu bardziej niezależny niż reszta

Gardnerów. Mógł sobie wyjątkowo cenić swoją
prywatność.

– Może miał ku temu powody.
– Na przykład jakie?
– A jeśli odwiedzali go wieczorami goście, którzy

mogli się nie spodobać mamusi? Na przykład... eee... o
innej orientacji seksualnej?

background image

– Wciąż jednak istnieje prawdopodobieństwo, że

wszystko zaczęło się od włamania.

Maggie żachnęła się.
– Prawdę mówiąc, ta teoria nigdy do mnie nie

przemawiała, a skoro i ty dotąd o tym nie wspomniałeś,
wygląda na to, że ten motyw odpadnie jako mało
wiarygodny.

– A jaki według ciebie może być motyw?
– Uważam, że Franklin znal zabójcę i że doszło między

nimi do nieporozumienia, które przerodziło się w bójkę.

Josh zastanawiał się chwilę, a wreszcie pokiwał głową.
– Też tak uważam. Jesteś całkiem bystra, detektyw

Sutter.

– Bardzo dziękuję. – Policzki Maggie pokryły się

rumieńcem, nie z powodu komplementu, ale na widok
oczu Josha. Coś się kryło w tych oczach. Zaraz, zaraz...
co to ona miała zamiar powiedzieć, gdyby Josh znów
próbował porzucić tematy służbowe?

Josh tymczasem rozparł się w fotelu, zapatrzony na

Maggie. Zachwycały go jej wspaniałe włosy. Zawsze
wiązała je z tyłu, a on bardzo by chciał zobaczyć te włosy
rozpuszczone i w nieładzie. A najlepiej... zmierzwione na
poduszce. O tak, to dopiero byłaby przyjemność.

Zainteresowanie Maggie sprawą Gardnera jakby

wyparowało. Nie mogła skupić się nad treścią raportu. A
Benton, jak na złość, cały czas wysyłał erotyczne sygnały,
przekazując oczami to, czego nie odważył się ująć w
słowa.

background image

A gdyby tak wylądowali w jej mieszkaniu? Czy nie

można by powtórzyć tej próby pocałunku, ale tym razem
to ona przejęłaby inicjatywę?

A jeżeli Josh naprawdę jest z kimś związany?
Nie życzyła sobie wplątania się w romans z żonatym

czy prawie żonatym facetem.

Jak się tego dowiedzieć? Szybko wpadła na pewien

pomysł.

– To nie ma nic wspólnego ze sprawą – odezwała się –

ale chciałam urządzić małe przyjęcie. Mogę cię umieścić
na liście gości? Przyjdziesz czy odmówisz?

Josh nie zdołał ukryć zdziwienia ani ciekawości. Co tak

naprawdę kryje się w tej pięknej główce? Co można
wyczytać z tych olśniewających fiołkowych oczu?
Czyżby jego wczorajszą przemowę Maggie uznała za
docenienie jej inteligencji, a nie za zlekceważenie jej
kobiecych pragnień? Może zatem uczciwość popłaca
bardziej niż oszustwo, do którego ucieka się wielu
facetów, aby zaciągnąć kobietę do łóżka. Ale z drugiej
strony pamiętał, jak dziewczyna się zjeżyła, wysiadając z
jego samochodu, więc zaproszenie na kolację było
ostatnią rzeczą, jakiej mógł się po niej spodziewać.

Spoglądał na nią przez długą chwilę.
– A więc będziemy przyjaciółmi?
Maggie zauważyła

;

że wprawiła Josha w zakłopotanie.

– Czy zaproszenie na kolację jest dla ciebie

równoznaczne z propozycją przyjaźni?

– Bo ja wiem? Odniosłem wrażenie, że mnie nie lubisz.

background image

Kiedyś było inaczej, ale jak widać ludzie się zmieniają.

– O tak, z pewnością – zgodziła się Maggie. – A

wracając do kolacji, to jak, wpisać cię na listę gości, czy
nie? Razem z żoną... albo z przyjaciółką?

– Z żoną? Czyżbym ci nie powiedział wczoraj, jaki jest

mój stosunek do małżeństwa?

– A czy ja ci nie powiedziałam, co sądzę o takim

głupim gadaniu? Uważasz mnie za idiotkę, gotową
uwierzyć w każde twoje słowo?

Josh roześmiał się.
– Za idiotkę? No, no... Posłuchaj, jeśli wydajesz

przyjęcie i chcesz mnie zaprosić, zawsze mogę odwołać
randkę, żeby ci się zgodził rachunek przy stole.

W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy

Maggie. Zerknęła na wyświetlacz i zobaczyła numer
Natalie.

– Och, zapomniałam, że się umówiłam – jęknęła

Maggie. – Czy mogę odebrać? – zapytała Josha.

Wzruszył ramionami.
– Nie krępuj się.
– Dzięki. – Maggie nacisnęła przycisk. – Nat,

przepraszam, ale jestem bardzo zajęta i nie mogę teraz
rozmawiać. Dzwonisz w sprawie dzisiejszego wieczoru,
prawda?

– Tak, ale jest inaczej, niż myślisz. Dzisiaj ja muszę

odwołać spotkanie – powiedziała Natalie i zachichotała. –
Mam randkę z nowym facetem.

– No nie, widzę, że idziesz na całego! To może

background image

spotkamy się podczas weekendu, co?

– Jeśli tylko będę mogła. On jest strasznie napalony...

przynajmniej na takiego wygląda. Prawdopodobnie
przekonam się o tym wieczorem. Na razie masz mnie z
głowy. Dzwonię, bo nie chciałam cię zostawić na lodzie
w piątkowy wieczór.

– Doceniam twoją troskę. Do usłyszenia.
Kiedy Maggie skończyła rozmowę, mina Bentona

wydała jej się dziwnie skwaszona. Po chwili ją olśniło:
Nat to imię i dla mężczyzny, i dla kobiety, więc Josh
mógł pomyśleć, że rozmawia z facetem! Cholerny
egoista! – oburzyła się w duchu Maggie. Sam nie zje i
drugiemu nie da! Cóż, ona ma już dość tych wymownych
spojrzeń i zmian nastroju. Teraz albo nigdy...

– Okazało się, że mam wolny weekend – powiedziała

od niechcenia. – A jak wygląda twój jutrzejszy dzień?

Zaskoczony Josh poprawił się na krześle.
– Eee... będę prawie cały czas tutaj. Dlaczego pytasz?
– Chodzi mi o to przyjęcie.
– Dasz radę je tak szybko zorganizować i zaprosić

gości?

– Moi znajomi są wyluzowani. Jeżeli tylko nie są już

gdzieś umówieni, chętnie przyjmą zaproszenie.

– No cóż... jasne... myślę, że mógłbym przyjść. O

której?

Maggie nie zauważyła, żeby Josh był zachwycony

propozycją. Skoro jednak powiedział, że przyjdzie, to na
pewno dotrzyma słowa.

background image

– Może być o siódmej. Pasuje ci?
– Chyba tak... hmm... świetnie.
– To dobrze. A teraz chciałabym ci coś pokazać. –

Maggie podała mu powiększone zdjęcie.

Josh przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, po czym

zerknął na Maggie.

– Udało ci się wydobyć fragmenty wzoru. Świetna

robota, Maggie. Myślisz, że ten wzór mógłby być jeszcze
bardziej czytelny?

– Bardzo bym chciała. Przyjdę jutro i jeszcze nad tym

popracuję – dodała z troską w głosie.

W obliczu śledztwa osobiste sprawy należało odsunąć

na drugi plan, tym bardziej że zamiar urządzenia
przyjęcia był tylko nieprzemyślanym, mglistym i chyba
całkowicie bezsensownym pomysłem, który raptem
strzelił jej do głowy. Głównie chodziło jej o
zorientowanie się, czy Josh ma kogoś i ewentualnie danie
mu nauczki. Ale czy laka kompletnie zielona osoba jak
ona potrafi pognębić doświadczonego mężczyznę?

Aż zadrżała na samą myśl. Mając nadzieję, że Josh nie

zauważy jej zmieszania, wróciła do poprzedniego wątku:

Mogłabym posiedzieć nad tym przez cały ranek. Co

ty na to?

Josh skinął głową.
– Rzeczywiście byłoby dobrze i chyba nawet powinnaś

to zrobić. Tylko czy jutrzejsza praca... powiedzmy do
południa... nie pokrzyżuje twoich planów i nie rozwali ci
przyjęcia?

background image

Maggie zebrała myśli.
– Nie sądzę. Czy to już wszystko na dzisiaj?
– No cóż, moglibyśmy przegadać całą noc o tym

morderstwie, ale wątpię, czy posunęlibyśmy się o krok
dalej. To co, będziesz tu z rana?

– Tak.
Josh wstał zza biurka.
– Może się zobaczymy, a może nie. Zamierzam wpaść

rano do laboratorium i jeszcze raz obejrzeć ten stolik. Nie
wiem dlaczego, ale wciąż nie daje mi to spokoju.

Maggie natychmiast przyjęła obronną postawę.
– Jestem pewna, że poza tym, co wykazały moje

badania laboratoryjne, niczego więcej nie znajdziesz.

– Mówisz tak, jakbym podważał twój profesjonalizm.
– No, nie... ale...
– Idź już do domu, Maggie. Albo spotkamy się rano

tutaj, albo o siódmej wieczorem u ciebie.

Po tej odprawie Maggie z wypiekami na twarzy prawie

biegiem opuściła boks Josha.

Wracając do domu, rozmyślała o problemie swojego

dziewictwa. Bała się, że wyjdzie na idiotkę. Całą swoją
wiedzę o uwodzicielskich praktykach czerpała z książek i
z opowiadań koleżanek. Czy to wystarczy, żeby
zachować się jak doświadczona kobieta? Musi
wystarczyć, orzekła. Po prostu musi! Jeśli Josh się
połapie, że w sprawach damsko-męskich jest zupełnie
zielona, będzie pokpiwać z niej co najmniej przez cały
następny tydzień.

background image

– I co teraz będzie? – szepnęła, przestraszona własnym

idiotycznym pomysłem.

Miejscami jezdnia była niebezpiecznie oblodzona.

Maggie trzymała mocno kierownicę, wypatrując śliskich
miejsc i zadręczając się jednocześnie. Ależ nawarzyła
sobie piwa! Ani chybi, kiedy Benton stanie w drzwiach i
stwierdzi, że poza nim nikogo nie ma, rzuci się do
ucieczki. (Chyba że przedtem ją wyśmieje.

Doszła do wniosku, że od chwili ponownego spotkania

Josha straciła całą pewność siebie. Nie tylko jako kobieta,
ale także jako profesjonalna policjantka. Jeśli nie liczyć
wczorajszej awantury, pozwoliła Joshowi wejść sobie na
głowę. Dlaczego, na miłość boską? Czy dzięki
zajmowanemu stanowisku jest lepszy od niej ? Bardziej
inteligentny?

Owszem, na pewno ma większe

doświadczenie w zawodzie, w końcu jest od niej o
dziesięć lat starszy, ale to tylko tyle oznacza, że kiedy on
osiągnie wiek emerytalny, ona nadal będzie się dobrze
trzymać.

I nagle doznała olśnienia. Wiedziała już, co zrobi, i to

bardzo dokładnie. Pokaże, że wcale nie jest
niedoświadczoną gąską... i jutro wieczorem zrobi
wszystko, żeby rozpalić Josha Bentona do czerwoności...


W końcu, po wielu godzinach spędzonych za biurkiem,

Josh westchnął głęboko i zamknął teczkę Gardnera.
Pęczniała z każdym dniem, a właściwie z każdą godziną.
Colin Waters i jego partnerka odwalili kawał dobrej

background image

roboty, przesłuchując rodzinę, dalszych i bliższych
przyjaciół oraz wspólników Franklina Gardnera. Ciekawy
był raport na temat Desmonda Reichera, dyrektora do
spraw operacyjnych Korporacji Gardnera, człowieka
cieszącego się opinią prawego obywatela, mającego
jednak rozległe znajomości wśród ludzi ze świata
przestępczego. Ciekawe, czy Franklin wiedział o
nadprogramowej

działalności

swojego

dyrektora

operacyjnego? Od razu też nasuwa się logiczne pytanie,
czy sam Gardner nie był wplątany w nielegalne struktury
– o ile to wszystko okaże się prawdą.

Teraz myśli Josha pobiegły innym torem.
Maggie, Maggie, co ja mam z tobą zrobić? –

zafrasował się. Splótł ręce na karku i położył nogi na
biurku. Czuł się przez nią niepewnie i naprawdę nie
wiedział, co z tym fantem począć. Może, gdy sprawa
Gardnera zostanie zakończona i nie będą już ze sobą
pracować, uda mu się przestać o niej myśleć?

Ale, do cholery, potem będzie następna sprawa,

pomyślał z niechęcią. Mógłby pewnie unikać Maggie, ale
w jaki sposób uniknąć tego, co dzieje się w jego sercu?
Najwyższy czas powiedzieć to sobie bez ogródek:
chciałby się kochać z Maggie Sutter i wcale nie chodzi
mu o szybki, niezobowiązujący seks. Pragnie ją trzymać
w ramionach, dotykać jej pięknych długich włosów,
patrzeć w jej fiołkowe oczy i jednocześnie...
jednocześnie...

Opuścił nogi na podłogę i nakazał sobie wrócić do

background image

rzeczywistości. Jest od niego młodsza o dziesięć lat, a na
dodatek to siostra Tima. A najważniejsze, że Maggie
chyba wcale nie oczekuje poważnych starań z jego strony.

Żałując, że nie odmówił zaproszenia na kolację do

Maggie – powinien był znaleźć jakiś pretekst – wciągnął
ciepłą kurtkę. Jedynym pocieszeniem było to, że Maggie
oprócz niego zaprosiła też innych gości. Prawdopodobnie
nie będzie ich dużo, w końcu mieszkanie Maggie nie
pomieściłoby tłumu, ale nawet w niedużej grupie będzie
się czuł swobodniej i... bezpieczniej. Wystarczy parę
osób, żeby zdołał utrzymać ręce przy sobie.

Zresztą... co tam! Wieczór może się okazać całkiem

przyjemny.


Nazajutrz Maggie ze zdwojoną energią zajęła się

powiększonymi fotografiami. Po kolejnej obróbce
wydrukowała pięć najlepszych zdjęć i chociaż wciąż nie
była usatysfakcjonowana ich jakością, włożyła je do
teczki Gardnera.

Dobrze się stało, że Benton od rana nie pokazał się w

biurze; i bez niego zdenerwowanie wystarczająco mocno
dawało się Maggie we znaki.

Wybiegła z biura parę minut po dwunastej, zatrzymała

się kilka razy po drodze, robiąc zakupy na wieczór, i
dotarła do domu o wpół do drugiej. Potem spędziła dwie
godziny w kuchni – teraz wystarczy po przyjściu Bentona
włączyć piecyk na kwadrans – i pospieszyła do łazienki,
żeby zająć się sobą. Mieszkanie, posprzątane

background image

poprzedniego wieczoru, po prostu lśniło. Rano zmieniła
nawet pościel. Wszystko było gotowe na wieczór –
wszystko poza nią, ale na szczęście miała przed sobą
jeszcze parę godzin, które zamierzała wykorzystać co do
minuty. A że postanowiła upiększyć się od stóp do głów,
zaczęła od pedikiuru. Będzie dzisiaj zadbana, jak nigdy
dotąd!

No i dowie się wreszcie, dlaczego Josh nie odrywa od

niej pożądliwego wzroku i niestety na tym poprzestaje.

Przerażało ją jednak własne niedoświadczenie.
Jak można w tym wieku być dziewicą? Co będzie,

jeżeli z Joshem dojdzie do zbliżenia, a kiedy się okaże, że
jest jej pierwszym mężczyzną, nie będzie wiedział, jak się
zachować?

– O Boże – jęknęła Maggie. Co zrobić, żeby uniknąć

kompromitacji z powodu tego nieszczęsnego dziewictwa,
gdy już wylądują razem w łóżku? Najbardziej przerażało
ją to, o czym słyszała od wielu koleżanek: że dla
niektórych kobiet ten cholerny pierwszy raz bywa
strasznie bolesny. Jeżeli należy do tej właśnie grupy
kobiet, Josh od razu się połapie, że jest jej pierwszym
facetem.

Powinna udawać, że wszystko jest cudownie i przestać

sobie wmawiać, że koniecznie musi stać się coś złego.

Zrobisz wszystko, żeby się udało! – nakazała sobie. W

końcu po to sprzątałaś mieszkanie aż do północy, po to
powlekłaś świeżą pościel, po to przygotowałaś potrawę,
która potrzebuje tylko paru minut, żeby ją odgrzać i wyjąć

background image

z piecyka, po to białe wino chłodzi się w lodówce, a dwie
butelki czerwonego, odkorkowane, oddychają w kuchni
na stole!

Po to też przez co najmniej trzy godziny zamierzała się

szykować na ten wieczór. Kiedy otworzy drzwi, żeby
wpuścić gościa, Josh niewątpliwie wytrzeszczy oczy na
widok Maggie Sutter, jakiej jeszcze nie widział.

Kończyła pedikiur, kiedy zadzwonił telefon.
Na piętach, żeby nie dotykać palcami dywanu,

podeszła i podniosła słuchawkę.

– Halo?
– Cześć, Maggie. Jak się masz, dzieciaku?
– Tim! Jak się cieszę, że dzwonisz! Co u ciebie?
– Nie może być lepiej. Ale nie odpowiedziałaś na moje

pytanie. Jak się miewasz?

– Świetnie. Ciężko pracuję i uwielbiam to, co robię.
– I co dalej?
– Jak to co?
– Pytam, jak się miewasz, a ty mi nawijasz, że świetnie

ci się pracuje. Siostrzyczko, a co z twoim męskim
ideałem? Czy już takiego spotkałaś?

– Próbujesz wydać mnie za mąż? – zażartowała

Maggie.

– Oczywiście. Od tego są starsi bracia. Ale mówiąc

poważnie, na pewno się z kimś spotykasz. Opowiedz mi o
nim.

– Przykro mi, ale z roku na rok moje randki stają się

coraz rzadsze. Jak się ma Laurie i dzieciaki?

background image

– Chłopcy są zdrowi i ogromnie ruchliwi, a Laurie jest

w ciąży.

– W ciąży! Och, Tim, jestem taka szczęśliwa i cieszę

się razem z wami. Tym razem ma być dziewczynka!

– Laurie na to liczy. Poznamy płeć dziecka mniej

więcej za miesiąc. Dam ci znać, okey?

– Cudownie!
– No więc jak ci się pracuje? Prowadzisz jakieś ważne

śledztwo?

– Owszem. Chodzi o morderstwo i... i... – Albo teraz,

albo nigdy, pomyślała Maggie. – Pracuję nad tą sprawą
razem z Joshem Bentonem.

– Josh! Kto by pomyślał, więc on nadal pracuje w

policji? Pozdrów go ode mnie, dobrze?

– Dlaczego sam do niego nie zadzwonisz i nie zrobisz

tego osobiście?

– Chyba masz rację. Dasz mi numer jego telefonu?
– Jasne, poczekaj chwilkę. – Po paru sekundach

Maggie wróciła do telefonu z wizytówką Josha. Wolno
podyktowała Timowi numer, pewna, że go zapisuje. –
Szkoda, że wasz kontakt się urwał – powiedziała. – Jeśli
mnie pamięć nie myli, byliście do siebie bardzo
przywiązani.

– W pewnym sensie. Było nam razem nieźle, ale Josh

przychodził zobaczyć się nie tylko ze mną, ale i z naszą
mamą.

Maggie zbaraniała.
– Nie przypominam sobie, żeby spędzał czas z mamą.

background image

– Ale tak było. No wiesz, był nastolatkiem, kiedy

stracił matkę, i bardzo polubił naszą mamę. Ona też nie
widziała świata poza nim. Nawet mu gotowała jego
ulubione potrawy, kiedy wiedziała, że będzie na kolacji.
Nie pamiętasz?

– Nie – zapewniła Maggie. – Kiedy to się działo,

miałam inne rzeczy w głowie. – Jasne, że miałam,
pomyślała. Marzyłam o tym, żeby Josh Benton zwrócił na
mnie uwagę i zauważył, że jestem już dorosła i że
umieram z tęsknoty za jego pocałunkami...

– Kiedy go zobaczę, powiem mu, żeby spodziewał się

telefonu od ciebie – powiedziała na zakończenie.

Po tej rozmowie dzisiejsza wizyta Josha u niej wydała

się Maggie prawdziwym koszmarem. Czuła jakiś kamień
w żołądku. Może to dlatego, że okłamała brata, mówiąc,
że jeszcze nie spotkała swojego ideału. Bo przecież
spotkała go dziesięć lat temu, kiedy wpadał do nich
zobaczyć się z ich matką!

background image

Rozdział 5


– Nat, wpakowałam się w absurdalną sytuację –

poinformowała przez telefon przyjaciółkę. – Zanim ci to
wyjaśnię, pozwól, że zapytam, jak ci idzie z nowym
chłopakiem?

Natalie westchnęła marzycielsko.
– On jest cudowny... absolutnie cudowny. Chyba

jestem zakochana.

– Cieszę się. Nat, spotkasz się z nim dzisiaj wieczorem?
– Powinien być tu lada chwila. Dlaczego pytasz,

Maggie?

Maggie pokrótce wyjaśniła swój problem.
– Zaprosiłam Josha Bentona, detektywa, z którym

pracuję w jednym wydziale, na przyjęcie do mnie dzisiaj
wieczorem. Jest przekonany, że będą też inni goście, ale
to nieprawda. To znaczy od początku miało nikogo nie
być. Ale nie mogę tego tak załatwić. Jeszcze sobie
pomyśli, że lecę na niego i że z całą premedytacją chcę go
uwieść. Zresztą... myśląc tak, wcale by się nie pomylił.
Ale zmieniłam zdanie. Nie chcę, aby tak o mnie pomyślał.
Dlatego mam do ciebie wielką prośbę. Czy nie
moglibyście przyjść i zachowywać się tak, jakbym was
oboje zaprosiła wczoraj?

– Cholera, Maggie, akurat mamy bilety na ten

charytatywny koncert, o którym pewnie słyszałaś.
Dziesiątki gwiazd filmowych i estradowych poświęcą na

background image

ten cel swój czas i talent, a Tom wydał fortunę na bilety.
Nie mogę mu sprawić zawodu, prawda?

To wspaniale, że Natalie uda się uczestniczyć w

imprezie, o której trąbią już od tygodni, altruistycznie
pomyślała Maggie.

– Oczywiście, że nie – przyznała, dodając: – Ze też

sama na to nie wpadłam. Też bym chciała być na tym
koncercie.

– Zaczekaj chwilę. O której ma się zjawić ten twój

detektyw?

– Zaprosiłam go na siódmą.
– To dobrze, bo koncert zaczyna się o dziewiątej.

Moglibyśmy wpaść o siódmej, pogadać o koncercie,
powiedzieć, jacy jesteśmy zachwyceni, że udało nam się
dostać bilety, przegryźć coś, jeśli zechcesz nas
poczęstować kolacją, i zaraz po kolacji wyjść. Na dobrą
sprawę moglibyśmy się zjawić jeszcze przed przyjściem
detektywa Bentona. Wyjdziemy z domu, jak tylko pojawi
się – Tom, a on jest naprawdę słodki i na pewno nie
będzie miał nic przeciwko temu, żebyśmy przed
koncertem zajrzeli do ciebie. Czy to cię urządza?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo – odetchnęła z ulgą

Maggie. – Jesteś genialna, Nat. Więc przychodźcie, kiedy
tylko zjawi się Tom.

– Ten Benton musi być dla ciebie kimś cholernie

ważnym.

– Sama nie wiem. Na razie traktuję tę znajomość jako

pewne wyzwanie, ale... no nic, to długa historia.

background image

Opowiem ci, kiedy się spotkamy następnym razem. Tak
czy owak, niewiele brakowało, a popełniłabym straszliwy
błąd. Dzięki za pomoc, Nat, jestem ci dozgonnie
wdzięczna.

– No to do zobaczenia niebawem.
– Czekam. – Maggie rozłączyła się i spojrzała na

zegarek. Do przyjścia Josha, jeśli się nie spóźni, zostało
około godziny. Chwała Bogu, że Nat i Tom pojawią się
przed nim.


Maggie, Natalie i Tom rozmawiali, śmiali się i popijali

wino, kiedy w kuchni odezwał się brzęczyk od
frontowych drzwi. Po trzecim kieliszku Maggie nie
musiała już udawać, że świetnie się bawi.

Przeprosiła gości i poszła do kuchni, gdzie miała

domofon.

– Kto się dobija do moich drzwi? – zapytała

żartobliwie.

Wesołość w jej głosie mile zdziwiła Josha. Widać

przyjęcie już się zaczęło i Maggie dobrze się bawi. To
świetnie, zwykle bowiem bywa aż nazbyt poważna.

– Wielki zły wilk – oznajmił. – Wpuść mnie, bo inaczej

chuchnę i zdmuchnę twój dom.

– A który to wielki zły wilk? W tej okolicy jest ich

więcej.

– Ten wielki zły wilk to twój szef – odpowiedział Josh

groźnym tonem.

– Nareszcie wypowiedziałeś magiczne hasło – rzuciła

background image

Maggie lekkim tonem. Roześmiała się i nacisnęła
przycisk otwierający drzwi na dole.

Zerknęła na stół nakryty na cztery osoby, włączyła

piecyk i wróciła do salonu.

– Zaraz tu będzie – oznajmiła.
– Maggie, zdążymy się tylko z nim przywitać.
– Natalie miała naprawdę zatroskaną miną, mówiąc te

słowa. – Kiedy rozmawiałyśmy przez telefon, nie
wiedziałam, że Tom obiecał wstąpić po znajomych w
drodze na koncert. Będą na nas czekać... więc...

– Strasznie mi przykro – odezwał się Tom – że nie

zostaniemy na kolacji. Odrobimy to innym razem,
obiecuję.

Chociaż żołądek Maggie znów dał o sobie znać,

zdobyła się na uśmiech.

– Rozumiem. Cieszę się, że w tej sytuacji w ogóle

udało wam się wpaść do mnie.

Ubierali się właśnie, kiedy rozległ się dzwonek u

drzwi. Maggie wpuściła Josha, przedstawiła sobie całą
trójkę, po czym pożegnała Natalie i Toma. Ściskając
Maggie, Natalie szepnęła jej do ucha:

– On jest cholernie przystojny. Jutro sobie pogadamy.
Maggie zamknęła drzwi, oparła się o nie plecami i

popatrzyła na Josha. Miał na sobie elegancki płaszcz i w
ogóle wyglądał wspaniale. Niezależnie od tego, co on
powie albo zrobi, kiedy prawda wyjdzie na jaw, i tak
będzie się w nim durzyła, pomyślała z rezygnacją.

background image

Josh stał w płaszczu i zastanawiał się, o co, do licha,

tak naprawdę tu chodzi. Jeśli dobrze się orientował, w
mieszkaniu nikogo więcej nie było. Czy to on się spóźnił?
Czy wszyscy już zjedli kolację i sobie poszli? Przecież
Maggie zapraszała na siódmą!

– Czy goście wyszli wcześniej, czy to ja się spóźniłem?

– zapytał, jednocześnie przyglądając się Maggie z
podziwem. Wyglądała zachwycająco w ciemnoniebieskiej
spódnicy i błękitnej bluzce, podkreślającej kolor jej oczu.
Uczesała się dokładnie tak, jak sobie wymarzył –
rozpuszczone, sprężyste loki ślicznie układały się wokół
jej twarzy. Krótka spódniczka odsłaniała smukłe nogi w
cieniutkich pończoszkach. Takiej Maggie jeszcze nigdy
nie widział.

Maggie wreszcie odsunęła się od drzwi.
– Daj mi swój płaszcz. Wcale się nie spóźniłeś.

Okazało się, że Natalie i Tom już wcześniej mieli swoje
plany na dzisiejszy wieczór i musieli wyjść, bo jadą ze
znajomymi Toma na ten głośny koncert charytatywny,
który zaczyna się o dziewiątej.

– A inni goście? – Josh podał płaszcz, który Maggie

powiesiła w niedużej szafie w holu.

– Nie ma żadnych gości.
– Wszyscy twoi znajomi byli zajęci?
– Na to wygląda. – Maggie weszła do salonu. – Wejdź,

proszę, i rozgość się. Może kieliszek wina? Piliśmy
właśnie cabernet sauvignon, ale w lodówce mam też białe
wino.

background image

– Z przyjemnością wypiję cabernet. – Zauważył, że

jeden kieliszek jest jeszcze odwrócony do góry dnem, z
czego wywnioskował, że Maggie spodziewała się tylko
trójki gości. Najwyraźniej przyjęcie, na które
zdecydowała się w ostatniej chwili, nie wypaliło.

Wbrew poprzednim lękom i obawom, doszedł teraz do

wniosku, że nie przeszkadza mu ani trochę to, że jest
jedynym gościem. Rozsiadł się na kanapie, wypił łyk
wina i nagle poczuł się komfortowo, jakby był otulony
miękkim, ciepłym kocem. Niczym się wprawdzie nie
przykrywał, ale to uczucie było cudowne. Miło jest
przebywać w towarzystwie pięknej, zmysłowej kobiety,
popijać wino, słuchać cichej muzyki i zawodzenia wiatru
za oknami. Chyba nawet w raju nie może być
przyjemniej, rozmarzył się i uśmiechnął do Maggie.

Ależ on jest zabójczo przystojny, pomyślała Maggie. I

ten jego wymowny uśmiech, który tak ją onieśmiela...
Znów poczuła zdenerwowanie i nagle zaczęła się jąkać.

– Eee... no... moja potrawka... już dochodzi –

wykrztusiła z trudem. – Za jakieś dziesięć minut
usiądziemy do stołu.

– Będzie, jak każesz.
Pomyślała, że Josh jest dzisiaj wyjątkowo ugodowy i

bardzo miły; nie ma w nim nic z tego oschłego
mężczyzny, z którym miała do czynienia w ostatnich
dniach. Nawet inaczej wygląda. Jest jak zawsze cholernie
przystojny, ale gdzieś zostawił to surowe spojrzenie,
jakim na co dzień posługuje się w pracy. Powiedziałaby

background image

wręcz, że dostrzega jakąś dziwną łagodność w jego
oczach, której nigdy wcześniej nie zaobserwowała.

Przecież on cię zwyczajnie uwodzi, kretynko!
– ocknęła się. Wystarczy z twojej strony drobna

zachęta, żeby wskoczył ci do łóżka! Ale czy nie o to ci
chodziło? Czy nie w tym celu zorganizowałaś tę farsę z
kolacją? A co, może jednak chcesz umrzeć jako
dziewica?

Nie chcę, zdecydowała. Ale nie wiem, co robić.

Uśmiechaj się... uśmiechaj się cały czas i dobrze go
nakarm! Czy nie tego chcą wszyscy mężczyźni? Słyszałaś
przecież, że chcą od kobiet dwóch rzeczy: seksu i
jedzenia. Wszyscy tak mówią... No tak, tylko że Josh nie
jest dla ciebie zwyczajnym facetem. On nie jest taki jak
wszyscy, on jest dla ciebie bardzo ważny. Bądź miła, ale
miej się na baczności!

Nagły zamęt w myślach spowodował, że Maggie omal

nie zakrztusiła się winem. Trochę za bardzo zakręciło jej
się w głowie. Nic dziwnego, wypiła za dużo wina na
pusty żołądek. Najwyższy czas, żeby coś zjeść.

– Idę przygotować kolację, a ty posiedź tutaj. Za chwilę

poproszę cię do stołu – powiedziała, podnosząc się z
miejsca.

– Pomogę ci. Nie jestem z tych gości, którzy czekają

bezczynnie, aż pani domu wszystko zrobi – powiedział
bez chwili namysłu. Kiedy Maggie wchodziła do kuchni,
Josh prawie deptał jej po piętach. – Widzę, że stół już
nakryty. Co jest jeszcze do zrobienia?

background image

– Nic. To znaczy nic wielkiego, a raczej... no wiesz...

nic poważnego... Zaraz wszystko podam. Siadaj. –
Maggie zupełnie nie wiedziała, co mówić i co robić.
Czuła się okropnie zażenowana i skrępowana. Znowu
zakręciło jej się w głowie, ale najbardziej niepokojącym
objawem było dziwne ciepło, które czuła w dole brzucha.
Zaczęło się to w momencie, gdy Josh przekroczył próg jej
domu.

– Siadaj – powtórzyła, podeszła do lodówki i wyjęła

miskę wcześniej przygotowanej sałaty. Zanim postawiła
ją na stole, zdjęła folię. Wreszcie odważyła się spojrzeć
wprost na swojego gościa.

– Nie zamierzasz usiąść?
– Usiądę, kiedy i ty usiądziesz. Poza tym widzę tu

cztery nakrycia. Gdzie chcesz mnie posadzić?

– Och, przepraszam. – Tak drobne niedopatrzenie nie

powinno jej wprawić w zakłopotanie, jednak poczuła, że
się czerwieni. Natychmiast przeszła do defensywy.
Pomyślała, że nie ma doświadczenia nawet w takich
sytuacjach, jak ta. Powinna była już wcześniej usunąć ze
stołu te dwa nakrycia. – Jeżeli koniecznie chcesz mi
pomóc – powiedziała zrezygnowanym tonem – możesz
zabrać dwa zbędne nakrycia i postawić je na ladzie. I
siadaj, gdzie chcesz – dodała.

– Okey. Już się robi. – Josh zauważył, że Maggie, która

w pracy porusza się pewnie i z niezwykłym wdziękiem, u
siebie w domu zachowuje się niezręcznie, chwilami wręcz
niezdarnie. Postawił nakrycia na ladzie i odwrócił się w

background image

momencie, kiedy Maggie pochyliła się, żeby otworzyć
piecyk. – Co się z tobą dzieje, Maggie?

– zapytał spokojnie. – Czy krępuje cię moja obecność?

Dlaczego jesteś taka spięta?

Dziewczyna wyprostowała się, wbiła w niego ostry

wzrok, ale nagle poczuła się tak potwornie upokorzona i
tak bezradna, że rozpłakała się głośno. Już zupełnie
straciła kontrolę nad swoimi emocjami. A wypite wino na
pusty żołądek też zrobiło swoje.

– Och, jaka ja jestem głupia – wyszeptała, szlochając.

Urwała z rolki kawałek papierowego kuchennego
ręcznika i przyłożyła go do oczu.

Josh zrobił duży krok i położył dłonie na jej ramionach.
– Jak możesz mówić coś podobnego? Jak możesz

nawet tak myśleć?

– To przez ciebie tak myślę – pochlipywała. –

Naprawdę jestem głupia...

Josh spojrzał jej głęboko w oczy. Stali blisko siebie i

on znowu poczuł to samo pragnienie, które sprawiało, że
nie panował nad własnym ciałem, gdy obok była Maggie.
Już nie mógł wyprzeć się tego, że bardzo jej pragnie.

– Jeśli płaczesz teraz przeze mnie, to przepraszam –

wykrztusił. – Ale nie wiem, co złego ci zrobiłem...

– Pewnie, że nie wiesz... Na pewno o tym nie wiesz...

ale... ale ja strasznie się w tobie durzyłam, kiedy... kiedy
przyjaźniłeś się z Timem – wykrztusiła odważnie,
uciekając jednak wzrokiem w bok. Czuła się zawstydzona
tym swoim wyznaniem i nie wiedziała, jak Josh

background image

zareaguje. Czy będzie się z niej śmiał?

– I to jest powód, dla którego nasza odnowiona

znajomość jest dla ciebie taka trudna? – Josh pogłaskał ją
po policzku. – Popatrz na mnie. – Maggie podniosła
wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. – Po pierwsze,
wiedziałem wtedy, że czułaś do mnie miętę. Wiedziałem
też, że takie uczucie nie trwa wiecznie i że nastolatki
uwielbiają przeżywać miłosne dramaty.

– To nieprawda! Moje uczucie przetrwało...
To jest takie uczucie... na zawsze!
Nie dało się cofnąć raz wypowiedzianych słów. Stali

bez ruchu i patrzyli sobie w oczy.

– Chyba nie powiesz, że to z powodu tego uczucia do

mnie jesteś teraz nieszczęśliwa?

Maggie znów uciekła wzrokiem.
– Chyba tak – powiedziała drżącym, cienkim

głosikiem.

Josh osłupiał.
– Maggie, jestem od ciebie o dziesięć lat starszy!
– A jakie to ma znaczenie? – zapytała zdziwiona.
– Mógłbym być prawie twoim ojcem!
– Naprawdę? Nie przesadzaj, Josh. Kto słyszał o

dziesięcioletnim ojcu? – Zrobiła dwa kroki w bok,
odwróciła się i szybko podeszła do piecyka. – Siadaj na
końcu stołu. Ja usiądę na drugim. I dość już tego gadania.
Będziemy jeść. – Starała się mówić stanowczo i
konkretnie, ale nic z tego nie wyszło, bo jej drżący głos
zdradzał zdenerwowanie. Wyjęła gorące półmiski z

background image

piekarnika i postawiła je na stole. – Jeśli nie masz nic
przeciwko temu, to nałóż nam na talerze – powiedziała i
otarła jeszcze jedną łzę zabłąkaną w kąciku prawego oka.

Josh nie wiedział, co robić. Kolacja stała na stole, ale

Maggie nie zamierzała pełnić honorów pani domu, nadal
popłakiwała, a on czuł się jak ostatni łajdak, chociaż nie
wiedział dlaczego. Co z tego, że Maggie podkochiwała
się w nim dziesięć lat temu? Takie rzeczy często się
zdarzają, ale nie powinny wpływać na późniejsze
kontakty! A jednak wpływają. Dlaczego Maggie twierdzi,
że nadal się w nim kocha? Przecież to nieprawda! Tylko
tak jej się wydaje. To pewnie z tego powodu nie mogła
powstrzymać łez. Stanowczo wolałby zaciągnąć ją teraz
do sypialni, zamiast siedzieć przy stole i jeść kolację,
choćby i najlepszą...

Otworzył wino i rozlał je do kieliszków. Wreszcie

oboje usiedli.

– Upiekłam kurczaka, a duszone w maśle jarzyny może

kogoś ci przypomną.

Josh przyjrzał się jarzynom leżącym na półmisku.
– Owszem. Pamiętam. Twoja matka zwykle tak je

przyrządzała.

– To jej przepis. Wyobraź sobie, że dzisiaj zadzwonił

Tim i powiedział coś, co mnie zdumiało. Podobno
przychodziłeś do nas do domu nie – tylko po to, żeby się
widzieć z nim, ale i z mamą. To prawda?

– Bardzo możliwe. Lubiłem waszą matkę. Co u niej

słychać?

background image

– Umarła.
– Jezu, Maggie, powinnaś mnie była uprzedzić! Tak nie

wolno! Tak prosto z mostu!? To okropne...

– Przepraszam. No dobrze, spróbuję powiedzieć to

inaczej. Moja mama odeszła w wieku pięćdziesięciu lat
po stoczeniu morderczej walki z rakiem. Czy tak lepiej
brzmi? Już nie jest takie okropne?

– To straszne. Nic o tym nie wiedziałem. Strasznie mi

przykro, Maggie. Nie miałem pojęcia... Straciliśmy
kontakt ze sobą po waszym wyjeździe...

– No cóż, po przeprowadzce Tima do Kalifornii mama

dostała lepszą pracę w Detroit, więc obie się tam
przeniosłyśmy. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że
mógłbyś zaglądać do nas po wyjeździe Tima, więc
pewnie o tym nie wiedziałeś. Chyba że mama
wspomniała ci o naszych planach.

– Nie, nie miała okazji. Zjawiłem się u was jakiś

miesiąc po wyjeździe Tima i zastałem juz nowych
lokatorów. Kiedy teraz o tym myślę, jestem prawie
pewny, że wtedy sądziłem, iż obie z Lottie też
przeniosłyście się do Kalifornii.

– Dlaczego nigdy nie próbowałeś nas znaleźć?
– Przez nasz wydział? Nie, nie próbowałem. A czy

któreś z was próbowało nawiązać kontakt ze mną?

– A czy kiedykolwiek rozmawiałeś z Timem po jego

wyjeździe?

Do Josha dotarło, że oboje mówią podniesionymi

głosami. Odłożył widelec i wyprostował się na krześle.

background image

– Dlaczego właściwie skaczemy sobie do oczu?
– Nie mogę mówić za ciebie, ale mnie jest przykro, że

my... że każde z nas... tak niewiele dla ciebie znaczyło. Ze
nie zależało ci na kontakcie z nami... z mamą... z
Timem...

– Tak jak nikomu z was, Maggie, nie zależało na

kontakcie ze mną. Mimo że wiedzieliście, gdzie jestem.

– To znaczy, że Sutterowie są winni, a ty jesteś w

porządku.

– Tego nie powiedziałem, choć może właśnie tak jest. –

Josh potrząsnął głową. – Wszyscy zawiniliśmy. Nie
utrzymywaliśmy kontaktu, choć wymagało to od nas
minimalnego wysiłku. Ale skończmy już ten temat. Było,
minęło. Trzeba żyć tu i teraz. Najważniejsza jest
teraźniejszość. A teraz siedzimy przy stole i jemy pyszną
kolację. – Spróbował kurczaka i dodał: – Ten kurczak
naprawdę jest pyszny, Maggie. Chcesz coś usłyszeć?
Otóż ani trochę nie wyglądasz dzisiaj na glinę.

– Ty też nie.
Josh uśmiechnął się szeroko.
– Tak? To na kogo, według ciebie, wyglądam?
– Jeżeli myślisz, że powiem jakiś idiotyzm w rodzaju

„wyglądasz jak gwiazdor filmowy”, to grubo się mylisz.

– Gwiazdor filmowy! – Josh parsknął śmiechem. – W

życiu nie słyszałem czegoś równie zabawnego.

Maggie uśmiechnęła się krzywo.
– Okropnie śmieszne. W tej jedwabnej koszuli w paski

wyglądasz jak bankier. Albo jak makler giełdowy. A

background image

może jak adwokat... elegancko ubrany adwokat.

– Ach tak, więc to koszula pozbawia mnie wyglądu

policjanta? Zapamiętam to sobie. A chcesz wiedzieć, co
psuje twój służbowy wygląd? No więc fryzura i ta śliczna
niebieska bluzka, a także twoje nogi na wysokich
obcasach i... – Josh nagle zamilkł. Wreszcie dotarło do
niego, co Maggie powiedziała o swoim trwającym od
dawna uczuciu. Czy to możliwe, że przetrwało
dziesięcioletnie rozstanie? Może jednak wcale nie
kłamała? Może rzeczywiście nadal go kocha?

Serce zaczęło mu bić mocniej. No i co z tego, że jest

starszy? Trzydzieści sześć lat to jeszcze nie starość, a ona,
w wieku dwudziestu sześciu lat, nie jest już ani
podlotkiem,

ani

nowicjuszką

w

sprawach

damsko-męskich.

Maggie zauważyła, że nagle zmienił się wyraz jego

twarzy. Jakby coś bardzo ważnego przyszło mu do głowy.

– O czym myślisz? – zapytała. – Czy to ma związek z

nami, czy może ze sprawą Gardnera?

– Chociaż nie wyglądasz dzisiaj jak policjantka,

zadałaś teraz to pytanie tonem detektywa.

– Bo masz dziwny wyraz twarzy. Jakbyś nagle odkrył

coś ważnego...

– Może i odkryłem... na przykład ciebie. Myślę, że

rzeczywiście dowiedziałem się czegoś nowego o tobie...

– Masz bujną wyobraźnię, więc pewnie coś tam sobie o

mnie wyobraziłeś, ale to wcale nie znaczy, że mnie znasz.

– Coś ci się nie zgadza, Maggie?

background image

Jego łagodny głos był miękki jak jedwab.
– Zastanawiam się, dokąd poniesie cię ta twoja

wyobraźnia – wyjaśniła.

– A ciebie?
– Mnie? Raczej niezbyt daleko. No, ale komuś, kto

nigdy nie doświadczył pewnych rzeczy, na ogół trudno
jest je sobie wyobrazić... – Maggie urwała. Dlaczego nie
ugryzła się w język? – Eee... co powiesz na deser? Mam
lody śmietankowe z kremem czekoladowym.

– Dziękuję, ale chętnie napiłbym się kawy. Maggie

wstała od stołu.

– Podam kawę w salonie. Idź tam, zaraz do ciebie

dołączę.

Josh wolno się podniósł. Zdziwiła go ta nagła

nerwowość Maggie. Co miała na myśli, mówiąc o
rzeczach, których nie doświadczyła? Co się za tym kryje?

Wolał nie ryzykować i nie pytać jej o to, więc tylko

kiwnął głową i wyszedł z kuchni.

– Gdzie łazienka? – zawołał, – Na końcu korytarza, po

prawej stronie – odkrzyknęła Maggie. Oparła czoło o
lodówkę, marząc, żeby ziemia rozstąpiła się pod nią i
pochłonęła ją. Dostarczyła mu tyle informacji na swój
temat, że nawet półgłówek by się połapał w tym, co ją
dręczy, a co dopiero Josh Benton, któremu daleko do
półgłówka. Czy dlatego rozwiązał jej się język, że wypiła
dużo wina, czy też może nawet bez kropli alkoholu
potrafiłaby zrobić z siebie idiotkę?

Szybko posprzątała stół, wstawiając talerze do zlewu.

background image

Zajmie się nimi później, kiedy już pozbędzie się Josha.
Swoją drogą, jak dziwnie zmieniają się jej chęci. Tak
bardzo chciała zaprosić go do domu, że aż posunęła się do
kłamstwa, a teraz nie może się doczekać chwili, kiedy
usłyszy z jego ust: dziękuję za kolację i dobranoc.

Nalała kawy do dwóch filiżanek, postawiła je na tacy i

zaniosła do salonu. Josh siedział na sofie, na widok kawy
zrobił miejsce na stoliku. Maggie postawiła tacę i już
chciała przysunąć sobie krzesło, kiedy chwycił ją za ramię
i pociągnął na sofę.

– Usiądź przy mnie – powiedział spokojnie.
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi.
– Ja... może... odniosłeś mylne wrażenie... podczas

rozmowy przy kolacji – bąknęła.

– Zrozumiałem wszystko właściwie. Usiądź, Maggie.

Nie będę kłamał i twierdził, że cię nie pragnę. Jestem
pewny, że nie muszę tego wyjaśniać dobitniej. Ale
jeszcze żadnej kobiecie nie groziło z mojej strony
niebezpieczeństwo, że postąpię wbrew jej woli.
Wystarczy, Maggie, że powiesz „nie”. Nadążasz za mną?

– Wyciągasz pochopne wnioski na podstawie słów,

które mi się wymknęły po alkoholu.

Josh zmarszczył czoło.
– To brzmi jak „nie”. Mam rację?
Maggie nerwowo przełknęła ślinę. Tak czy nie?

Nadeszła chwila decyzji. Chwila prawdy. Przecież nie
chciała, żeby Josh się dowiedział, że wciąż jeszcze jest
dziewicą!

background image

– Masz rację – powiedziała drżącym szeptem.
Josh podniósł się powoli.
– Chcesz, żebym sobie poszedł? Zresztą nie musisz

odpowiadać. Sam podejmę decyzję. Cóż, na mnie już
pora. – Podszedł do szafy, wyjął płaszcz, a ubierając się,
patrzył na Maggie. – Coś się z tobą dzieje dziwnego,
Maggie. Może częściowo z mojego powodu. Takie
odnoszę wrażenie. – Po namyśle zapytał z zatroskaną
miną: – Czy sprawiłem ci zawód przed dziesięcioma laty?
Dałem ci powody, żebyś mogła sądzić, że między nami
do czegoś dojdzie?

– Nie, nie dałeś.
– Kamień spadł mi z serca. Bardzo lubiłem przebywać

w towarzystwie całej twojej rodziny, ale w tamtym czasie
postrzegałem cię wyłącznie jak bystrego dzieciaka.
Przyzwoici mężczyźni nie podrywają nastolatek.

– Niepotrzebnie tak to podkreślasz. Już wszystko

wiem. Dałeś mi też do zrozumienia, że nie zadajesz się z
kobietami, które chcą czegoś więcej niż przelotnego
seksu. Mówiłeś, że nie uznajesz stałych związków, nie
chcesz się żenić i nie chcesz mieć dzieci, rodziny... Bo
według ciebie i tak każde małżeństwo kończy się
rozwodem... Jesteś zdemoralizowany i już!

Josh zrobił wielkie oczy.
– A więc wszystkie moje grzechy, które ci szczerze

wyznałem, wyryłaś sobie w pamięci po to, żeby mi je
stale wypominać?

– Nieprawda! Co mnie obchodzą twoje grzechy? Mam

background image

dość własnych, którymi powinnam się martwić.

Josh podszedł do drzwi, ale jeszcze raz się odwrócił.
– Wiesz, jak się zastanowię, dochodzę do wniosku, że

po prostu mnie nabierasz. Przecież ty nigdy dotąd nie
zgrzeszyłaś! Och, pewnie masz na sumieniu jedną czy
dwie romantyczne miłości, ale nie grzech! – ironizował.

Maggie zawsze wiedziała, że Josh nie jest głupi. Ze

rozgryzie każdą jej tajemnicę. Na pewno tym razem też
trafiłby w dziesiątkę, gdyby myśl o istnieniu na tym
świecie dwudziestosześcioletniej dziewicy w ogóle
mieściła mu się w głowie.

– Masz rację – powiedziała. – Nie grzeszyłam do tej

pory. Zastanów się nad tym, detektywie. A teraz pozwól,
że otworzę ci drzwi. – Stanęła obok niego i odsunęła
zasuwę. Czuła na sobie zdziwiony wzrok Josha i
spodziewając się, że zaraz padnie niedwuznaczna
propozycja, szybko otworzyła drzwi i szepnęła: –
Dobranoc.

Josh dotknął czoła, jakby jej salutował.
– Kolacja była wyśmienita, ale zanim odejdę, dodam

jeszcze coś, co na pewno ci się nie spodoba. Jesteś
cholerną kłamczucha, Maggie Sutter. Dobranoc.

Wyszedł, a Maggie zamknęła za nim drzwi i ledwo

mogła ustać na nogach, mocując się z zamkiem
antywłamaniowym.

Potem rzuciła się na kanapę i szlochała bez

opamiętania. Nienawidziła Josha Bentona.

Ale w rzeczywistości prawda wygląda zupełnie inaczej,

background image

pomyślała, wylewając morze łez.

Kocham go. Do szaleństwa, bezgranicznie i dozgonnie.

Całym sercem i duszą. Zawsze go kochałam, od
pierwszego spotkania, kiedy byłam bujającą w obłokach
nastolatką, a on przyjacielem mojego brata. Wiem, że to
uczucie nigdy nie zniknie i nie pozwoli mi prowadzić
normalnego życia. Jestem skazana na godne pożałowania
usychanie w samotności.

Ale to, co teraz odczuwała, pozwoliło jej dojść do

jedynego słusznego wniosku: nic dziwnego, że nigdy nie
spała z mężczyzną – po prostu żaden z nich nie
dorównywał Joshowi, nawet w przybliżeniu.

background image

Rozdział 6


Josh spał niespokojnie. Śniła mu się Maggie,

prześladowała go też sprawa Franklina Gardnera. Coś mu
mówiło, że są bliscy poznania prawdy, ale do rozwiązania
zagadki ciągle brakowało mu kilku ważnych elementów.

Rano wstał rozdrażniony. Szary, pochmurny dzień nie

podniósł go na duchu. Psiocząc na parszywą pogodę,
nastawił kawę i otworzył drzwi mieszkania, żeby wziąć
niedzielną gazetę.

Na pierwszej stronie dostrzegł wydrukowany wielkimi

literami nagłówek: „Politycy domagają się aresztowania
zabójcy Gardnera”.

Josh usiadł przy stole kuchennym i zaczął czytać

artykuł, który do znudzenia powtarzał jedną tezę: na
wydział śledczy policji wywierane są naciski ze strony
wpływowych ludzi w mieście, domagających się
wykrycia i aresztowania zabójcy Franklina Gardnera.
Artykuł przytaczał

wypowiedzi

kilku

z

nich,

zaszokowanych bestialską zbrodnią, a jednocześnie
wyrażających zdziwienie opieszałością policji. „Przecież
– stwierdzała jedna ze znanych osobistości – to była
zwykła kradzież z włamaniem, ale niestety biedny
Franklin spróbował bronić swojej własności. O ile wiem,
z jego domu zginęła między innymi bezcenna i łatwa do
zidentyfikowania figurka Buddy z szesnastego wieku.
Pytanie tylko, jak złodziej ma zamiar upłynnić coś

background image

takiego?”.

– Kretyn – mruknął Josh. Wszystko da się sprzedać.

Poza tym, z tego co powiedziała gosposia, z domu nie
zginęło nic „bezcennego”. Może trochę wartościowych
rzeczy, ale nic specjalnego. Josh od początku nie wierzył
w teorię kradzieży z włamaniem, zwłaszcza że złodziej
mógłby wynieść z mieszkania naprawdę bezcenne
przedmioty.

Josh wiedział, że jeśli ktoś chce zaistnieć publicznie,

bardzo chętnie wypowiada się na każdy lemat, nawet jeśli
się na nim nie zna. Z drugiej strony, taki artykuł odnosi
często pożądany skutek. Josh nie lubił presji, jaką zwykły
wywierać media, ale też nie kwestionował ich
skuteczności. Każdy, kto zajmuje się tym śledztwem,
poczuje się dotknięty i niedowartościowany, włącznie /
nim, i ostrzej weźmie się do roboty, żeby jak najszybciej
znaleźć i doprowadzić mordercę I

II

zed sąd.

Po wypiciu całego kubka kawy i przejrzeniu

niedzielnej gazety josh poczłapał z powrotem do sypialni,
przykrył łóżko narzutą, tak jak to robił codziennie rano, a
następnie wziął prysznic.

Nawet to nie poprawiło mu humoru, ale wiedział już,

co zrobić, żeby ruszyć z miejsca. Ubrał się w stare
wygodne dżinsy i w bluzę z logo Chicago Cubs. Był już
w kurtce, gotowy do wyjścia, kiedy zadzwonił telefon.

Miał taki parszywy nastrój, że najchętniej by nie

odpowiedział. Podszedł jednak do aparatu i warknął:

– Benton.

background image

– Właśnie zapadła decyzja o wydaniu ciała Franklina

Gardnera. Pani Gardner zaplanowała pogrzeb na wtorek
rano. Spodziewam się, że weźmiesz udział w ceremonii.

– Tak, szefie – powiedział Josh do swojego dowódcy,

zastanawiając się, jak szybko artykuł w gazecie postawił
wszystkich na baczność. – Będziemy na pogrzebie razem
z detektyw Sutter. Czy znane są już czas i miejsce
ceremonii?

– O jedenastej na cmentarzu Pines. Msza żałobna

będzie miała charakter prywatny. Tylko dla rodziny.
Przyjaciele i znajomi Franklina wezmą udział w
ceremonii przy grobie.

– Rozumiem, że to jest decyzja pani Gardner.
– Dokładnie. Muszę jeszcze zatelefonować w parę

miejsc. Życzę miłego dnia.

– Ja również, szefie. – Po odłożeniu słuchawki Josh

wahał się, czy zadzwonić do Maggie teraz, czy
powiadomić ją osobiście jutro w pracy.

Na samą myśl o telefonicznej rozmowie z nią poczuł

się tak, jakby kopnął go prąd pod wysokim napięciem.
Ogłuszyło go to na chwilę, choć nie zdziwiło. Cały jego
cholerny organizm rozregulował się z powodu Maggie
Sutter.

Powoli stawała się dla niego najważniejszą istotą w

życiu; zmuszała do dokonania zmiany w jego hierarchii
wartości. Cholera, zaczynał nawet przemyśliwać o
małżeństwie i o dzieciach!

Klnąc głośno, chwycił sportową torbę i opuścił

background image

mieszkanie. Pojechał na uczęszczaną przez policjantów
siłownię, przebrał się w spodenki i sportowe buty, po
czym wskoczył na halową bieżnię.

Po dwóch godzinach „przebiegł” co najmniej osiem

kilometrów, poćwiczył trochę na innym sprzęcie, spłukał
pot pod prysznicem i przebrał się w spodenki kąpielowe,
żeby zakończyć trening w basenie. Kiedy z ręcznikiem
wokół szyi stanął w drzwiach pływalni, serce zaczęło mu
bić jak oszalałe. Wspinając się po jednej z odległych
drabinek, z wody wychodziła Maggie.

Wyglądała ślicznie w czarnym jednoczęściowym

kostiumie; ociekała wodą i przyciągała wzrok jak nikt
inny.

Josh zrozumiał w jednej chwili, że musi nie tylko

przyznać się do porażki, ale i pogodzić z nią.

Jesteś załatwiony, Benton. Bądź mężczyzną i przyznaj

się do tego, nakazał sobie surowo.

Wchodząc do rozbrzmiewającej echem pływalni, ruszył

prosto w stronę Maggie. Właśnie wycierała się wielkim
ręcznikiem i na widok Josha zrobiła wielkie oczy.

– Cześć – powiedział z uśmiechem.
– Cześć – od powiedziała, nie kryjąc zdziwienia.
– Często tu bywasz? Chyba wcześniej cię nie

widziałem.

– Skoro po raz pierwszy rozpoznałeś mnie dopiero w

dniu, w którym zabito Gardnera, dlaczego miałbyś mnie
zauważyć tutaj, na siłowni? – odcięła się.

– Może dlatego, że teraz jesteś dla mnie bardziej

background image

zauważalna. – Uprzedzając kolejną uszczypliwą uwagę
Maggie, dodał: – Jest coś, o czym chciałem cię
poinformować... w sprawie Gardnera. Jak długo
zamierzasz tu jeszcze zostać?

– Niedługo. – Skorzystała już z sześciu różnych

maszyn treningowych, a na zakończenie przepłynęła ze
dwadzieścia długości basenu. – Wyjdę, jak tylko wezmę
prysznic.

– Zamierzałem przepłynąć parę długości, ale nie

muszę. I tak ćwiczę od ponad dwóch godzin. Wystarczy
na dzisiaj. Może spotkamy się w holu za jakieś dziesięć,
piętnaście minut?

– Za piętnaście. Muszę jeszcze wysuszyć włosy, a to

trochę potrwa.

– Świetnie, więc do zobaczenia za kwadrans. – Josh

odwrócił się i poszedł w kierunku męskiej szatni.

Maggie ruszyła do damskiej szatni, gdzie wzięła szybki

prysznic i wysuszyła włosy, zastanawiając się przez cały
czas, czy rzeczywiście Josh ma jej coś do powiedzenia w
sprawie śledztwa, czy też użył tego argumentu jako
pretekstu do spotkania się z nią. Pewnie znowu będzie się
nad nią znęcać. Powie jej, że jest głupią kłamczucha, że
go zawiodła i takie tam różne nieprzyjemne rzeczy.

Była zła na siebie, że tak źle o nim myśli. Josh ma

swoje wady, ale na pewno nie jest zarozumiałym macho.
Poza tym, dlaczego miałby się nagle zainteresować nią
dzisiaj, skoro zaledwie wczoraj miał okazję, żeby
zaciągnąć ją do łóżka i nie skorzystał z tej sposobności? Z

background image

całą pewnością nie ma na to najmniejszej ochoty! To ona
ma kompletnie spaczoną wyobraźnię, nie on! – katowała
się dalej Maggie.

Poza tym wygadała się wczoraj wieczorem... wypaplała

przed nim swoją najskrytszą, tak skrzętnie ukrywaną
tajemnicę... Na pewno się domyślił o czym ona mówi,
uświadomiła sobie zrozpaczona Maggie. Przecież każdy,
kto ma choć trochę oleju w głowie, połączy wszystko w
jedną całość. A Josh Benton ma nie tylko sprawny umysł,
ale jest jeszcze wyjątkowo bystrym detektywem. A że
wczoraj udał, że nie rozumie, o czym ona mówi i nie
skomentował głośno jej pijackich zwierzeń... cóż, to
świadczy tylko o jego całkowitym braku zainteresowania
jej osobą. Ona go po prostu nie obchodzi.

Niewątpliwie wyznawanie facetowi, że jest obiektem

trwającego od dziesięciu lat miłosnego zadurzenia, musi
być uznane za oznakę kompletnej niedojrzałości.

Ubolewając nad swoim tak niegodnym zachowaniem,

Maggie wyłączyła i schowała do torby suszarkę do
włosów. Nie rozczesała rano swoich bujnych włosów, jak
to robiła w dni robocze, więc teraz miała na głowie burzę
ciemnokasztanowych loków. Wczoraj, z okazji przyjęcia
– wzdrygnęła się na samo to słowo – zadała sobie trud i
zostawiwszy tylko parę loczków w kilku miejscach,
rozczesała i wyprostowała resztę. Dzisiaj nie musiała tak
się trudzić.

Makijaż też sobie odpuszczę, pomyślała z rezygnacją.

Po co zajmować się twarzą, która jest kompletnie

background image

bezbarwna? Josh i tak niczego nie zauważy.

I wtedy przypomniała sobie, co powiedział niedawno

na basenie: teraz jesteś dla mnie bardziej zauważalna...

Czyżby coś przegapiła? Źle zrozumiała Josha? A co z

jej kobiecą intuicją, z jej samozachowawczym instynktem
i zdrowym rozsądkiem?

Chwyciła kosmetyczkę, podeszła do lustra i różem

ożywiła policzki, a także lekko pomalowała usta.

Była gotowa.
– Ruszaj do boju, musisz zmierzyć się z

nieprzyjacielem, mruknęła pod nosem. Jaka szkoda, ze
nie ma pewności, czy Josh jest przyjacielem, czy tylko
chwilowym partnerem w pracy. Prawdę mówiąc,
pragnęła, żeby stał się kimś więcej. Gdyby tylko udało jej
się poznać jego myśli i zorientować, co naprawdę do niej
czuje!

– Taak, poczekamy, zobaczymy – westchnęła.

Pięć minut później Josh zobaczył Maggie, zmierzającą

w jego stronę. W dużym holu mieścił się bar szybkiej
obsługi z paroma stolikami; jeden zarezerwował dla nich.
Wstał i uśmiechnął się. Maggie podeszła i położyła torbę
na podłodze.

Wskazał jej drugie krzesło.
– Usiądź. Co wypijesz? Może coś zjesz?
– Dzięki, ale nie przepadam za takimi barami.
– Zbyt zdrowe jedzenie? – zapytał z żartobliwym

błyskiem w oczach.

background image

– Raczej powiedziałabym, że pozbawione smaku.

Wezmę chyba jeden z tych tropikalnych owocowych
koktajli. Są bardzo dobre.

– Może powinniśmy odpuścić sobie tę zdrową żywność

i wpaść do mojego ulubionego lokalu z cheeseburgerami?
– zaśmiał się Josh.

– Maggie uświadomiła sobie nagłe, że Josh się z nią

przekomarza, a może nawet odrobinę flirtuje. W każdym
razie rozmawia z nią jak mężczyzna z kobietą, którą lubi.
Ogarnęło ją miłe podniecenie.

– Masz rację – powiedziała buńczucznie. – Chętnie

zjem cheeseburgera. Chodźmy stąd.

Josh zachichotał.
– To lubię! A tak przy okazji, podoba mi się to, co

zrobiłaś z włosami.

Maggie uniosła brew.
– Czyli to, czego z nimi nie zrobiłam – wyjaśniła. –

Wyglądałabym jak skołtuniony mop, gdybym susząc
włosy, nie rozczesywała codziennie loków.

Josh wyciągnął rękę i wsunął palec w pukiel, który

kołysał się nad jej uchem, po czym lekko połaskotał ją w
szyję.

– Niewiarygodne – powiedział. – Muszę przyznać, że

takiego pięknego mopa w życiu nie widziałem.

Czegoś takiego absolutnie się nie spodziewała! Taki

pieszczotliwy gest w publicznym miejscu? Gwałtownie
cofnęła się, a on opuścił rękę.

– Ruszajmy, jeśli mamy stąd wyjść.

background image

Zabrali swoje torby i opuścili budynek.
Każde pojechało własnym samochodem, Josh przodem,

Maggie za nim.

Josh nie mógł zebrać myśli. Krew coraz szybciej

krążyła mu w żyłach. Oczywiście najpierw powie Maggie
o pogrzebie Gardnera, ale to mu zajmie tylko minutę. O
czym mówić, żeby zatrzymać ją dłużej? Mógłby,
oczywiście, długo rozwodzić się nad sprawą morderstwa.
Może wspomnieć o Desmondzie Reicherze? Zapytać, czy
czytała raport Colina na temat tego faceta... Porozmawiać
o ewentualnych powiązaniach denata ze światem
przestępczym, co rzuca cień na całą sprawę... i takie tam
rzeczy.

– Cholera, cholera, cholera! – zaklął głośno. Żałował,

że nie został u niej wczoraj trochę dłużej. Czyżby
wystraszyło go to, co mu powiedziała? To o trwającym
uczuciu do niego... na zawsze... Przecież jej nie
uwierzył...

Powrócił myślami do ich rozmowy, a serce biło mu

coraz szybciej. Stopniowo wszystko zaczęło nabierać
sensu... trochę zwariowanego sensu, ale wszystko zaczęło
mu się zgadzać. Bo jeśli Maggie naprawdę czuje do niego
to samo, co przed dziesięcioma laty, to...

– Ponosi cię wyobraźnia – powiedział do siebie

stanowczym tonem. Nie mieściło mu się w głowie, że
kobieta z jej urodą, inteligencją i urokiem osobistym
może wzdychać do faceta, który się z nią tylko droczył
strasznie dawno temu i traktował jak dzieciaka, którym

background image

zresztą wówczas była.

Maggie, jadąc za Joshem, rozmyślała prawie o tym

samym. Stanowczo za dużo wypaplała wczoraj
wieczorem. Nieoczekiwana demonstracja uczuć ze strony
Josha zdenerwowała ją; znów się zastanawiała nad jego
podejściem do kobiet. Komplement – albo fałszywe
pochlebstwo – na temat jej włosów powinien ją chyba
zmartwić. Benton mógł przecież dojść do wniosku, że jest
warta grzechu i że uda mu się przeżyć z nią przelotny
romansik, jak to leży w jego zwyczaju. W końcu sama
dała mu do zrozumienia, że pójdzie za nim wszędzie, byle
tylko kiwnął palcem.

Czuła, że naprawdę przesadziła. Tak, rozgadała się

zupełnie niepotrzebnie, ale przecież nie po to, żeby
uwieść Josha i przeżyć z nim krótką przygodę.

A może przez cały czas właśnie o to jej chodziło?
Oczywiście, że tak! – jęknęła w duchu Maggie. Po co

by aranżowała przyjęcie z Joshem jako jedynym gościem?
Na miłość boską, dziewczyno, przestań się oszukiwać.
Tak bardzo chcesz się z nim kochać, że zrobiłabyś
wszystko, żeby go zaciągnąć do łóżka. Tylko boisz się
jego reakcji, kiedy się przekona, że jest twoim pierwszym
mężczyzną!

To była bolesna prawda. Maggie żałowała gorzko, że

nie przespała się dotąd z jakimś pierwszym lepszym
facetem, żeby nie znaleźć się w tak upokarzającej sytuacji
jak teraz.

Powinna się skoncentrować, żeby nie stracić z oczu

background image

Josha, który dość szybko jechał, a teraz właśnie skręcił w
prawo. Po wyjściu z siłowni zaprosił ją do samochodu,
ale ona wolała pojechać swoim. Czy to nie głupota? Ale
w jego obecności zawsze czuła się tak niepewnie...

A może już wystarczy tego użalania się nad sobą?

Może już czas, żeby w towarzystwie Josha przestała
zachowywać się jak głupia gąska? Przecież w
towarzystwie każdego innego mężczyzny potrafi być
naprawdę niezależna i odważna, i całkiem niegłupia.
Tylko przy nim staje się bezradną gapą. Wczorajszy
szczeniacki pomysł ściągnięcia go do siebie nie był
najlepszy, tym bardziej że stchórzyła i zaprosiła Natalie.
A jeszcze potem wypiła za dużo wina i zrobiła z siebie
kompletną idiotkę...

Czy ona może jeszcze tak długo w kółko o tym

samym? Przecież sama siebie zanudzi na śmierć!

To się już nigdy nie może powtórzyć, postanowiła i

wyprostowała

ramiona.

Koniec

z

idiotycznymi

pomysłami i z udawaniem. Jeżeli uzna, że powinna mu
powiedzieć coś ważnego, to po prostu mu to powie.

Josh podjechał do krawężnika, zaparkował, a Maggie

tuż za nim. Wysiadała właśnie z samochodu, kiedy
podszedł do niej.

– Dzisiaj jest niedziela – powiedział ze zmartwioną

miną. – Coś mi się pokręciło, zapomniałem, że Sammy’s
Hamburger Haven jest w niedzielę zamknięty. Dlatego
bez trudu tu zaparkowaliśmy. Powinienem był o tym
pamiętać, ale chyba myślałem o czymś zupełnie innym.

background image

– Cóż, nie ma sprawy. Możemy to przełożyć.
– Znów usadowiła się za kierownicą. – Masz coś

nowego w sprawie Gardnera? Chcesz mi teraz o tym
powiedzieć?

– Tak, choć przyznaję, że marzyłem o burgerze i jestem

cholernie rozczarowany. Usiądę w twoim samochodzie,
dobrze? Za zimno, żeby stać na zewnątrz. – Zatrzasnął
drzwiczki i obszedł samochód, żeby wsiąść z drugiej
strony.

Nie zapraszałam go, ale skoro sam wsiadł, to i dobrze,

pomyślała Maggie. Teraz, kiedy perspektywa wspólnego
lunchu stała się nieaktualna, pozostały im do omówienia
tylko sprawy zawodowe. I dobrze, pomyślała z ulgą,
chociaż w głębi serca była tak samo rozczarowana jak
Josh. Nie tyle żałowała, że nie zje pysznego burgera, co
raczej tego, że nie będzie okazji do rozmowy, która nie
miałaby służbowego charakteru. Kto wie, dokąd by ich
zaprowadził taki miły wspólny lunch?

Co jest, u licha, znów jej w głowie amory?
Josh wsiadł i zatrzasnął drzwi.
– Ten ziąb przenika człowieka do szpiku kości –

powiedział.

– Włączę silnik. – Maggie uruchomiła kluczykiem

zapłon i od razu zrobiło się cieplej.

– Dzięki – powiedział Josh, po czym od razu

poinformował ją o wtorkowym pogrzebie. Na końcu
zapytał, czy chce wziąć udział w tej ceremonii.

– Uważam, że oboje powinniśmy być na pogrzebie –

background image

odpowiedziała Maggie. – Chciałabym osobiście zobaczyć
rodzinę Gardnera. Z tego, co można wyczytać między
wierszami z raportu Watersa i Wilson, robią wrażenie
dość dziwnych ludzi.

– Może masz rację – mruknął Josh i odwrócił się do

niej twarzą. – Czy moglibyśmy teraz porozmawiać o nas?

Maggie zbladła.
– O nas?
– Tak, o nas, to znaczy o tobie i o mnie. Przekazałem ci

już wszystko w sprawie Gardnera, ale nie chciałbym,
żebyśmy się teraz od razu pożegnali. Gdybyśmy jedli
lunch, mielibyśmy jeszcze trochę czasu, żeby
porozmawiać o nas. – Widząc, że Maggie siedzi
bladziutka i milcząca, zorientował się, że jego propozycja
zrobiła na niej wrażenie. – Zmieniłem się w ciągu kilku
ostatnich dni – powiedział po prostu. – I wiem, że
zmieniłem się z twojego powodu.

Maggie przełknęła ślinę i poczuła, jak bardzo zaschło

jej w gardle. A że postanowiła być szczera wobec Josha, z
trudem wykrztusiła:

– Ja... ja też się zmieniłam.
– I też przeze mnie?
– Tak. – Odwróciła się i usiadła przodem do niego. –

Zawsze wszystko, co robiłam, miało związek z tobą. –
Obserwowała zmianę wyrazu jego twarzy. – Ilekroć
byliśmy razem, próbowałam zachowywać się tak, jakbyś
mnie wcale nie obchodził, ale to nieprawda.

Spojrzeli na siebie zachwyconymi oczami.

background image

– Chcę się z tobą kochać – powiedział Josh głosem

nabrzmiałym emocjami.

– Ja też chcę się z tobą kochać – powtórzyła szeptem

Maggie, powstrzymując się od dalszych deklaracji.
Lepiej, żeby Josh sam odkrył jej ostatnią i największą
tajemnicę.

– U ciebie czy u mnie? – zapytał Josh.
– Dokąd mamy bliżej? Nawet nie wiem, gdzie

mieszkasz.

– Do ciebie.
– No to jedźmy.
– Maggie... – Josh pochylił się, objął ją za szyję i

musnął ustami jej wargi, potem jeszcze raz, i jeszcze raz.
A wreszcie naprawdę ją pocałował.

Maggie czuła jego język, ruch jego warg na swoich,

chłonęła jego zapach, a jej ciało drżało z narastającego
pożądania. Zastanawiała się, czy wszystkie kobiety tak
reagują na wybuch namiętności.

Josh uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
– Uważaj na drodze – szepnął.
– Ty też.
– Jedź za mną. – Wysiadł i szybko podszedł do

swojego samochodu.

– Dokądkolwiek zechcesz – szepnęła Maggie drżącym

ze wzruszenia głosem i poczuła, jak łza spłynęła jej po
policzku.

Prawie nie zauważyła, jak i kiedy dojechali do jej

domu. Cały czas rozpamiętywała ich pocałunek i

background image

wyobrażała sobie, co będą robili w łóżku. Czuła szalony
niepokój, który po chwili ustępował miejsca graniczącej z
ekstazą radości. Nie mogła się doczekać i zarazem bała
się okropnie. Ale przede wszystkim z wrażenia kręciło jej
się w głowie.

Wreszcie zaparkowali swoje samochody i wbiegli po

schodach do jej mieszkania. Gdy tylko przekroczyli próg,
zdarli z siebie kurtki i rzucili je na podłogę, a potem objęli
się mocno i znów zaczęli się całować.

W pewnej chwili Josh wziął Maggie na ręce.
– Gdzie jest twoja sypialnia? – wymruczał.
– Obok łazienki.
Wniósł ją na rękach do sypialni, postawił obok łóżka i

zaczął rozbierać. Dla Maggie było to równocześnie
cudowne, przerażające i podniecające. Dotąd żaden
mężczyzna jej nie rozbierał. Zerkając między kolejnymi
namiętnymi pocałunkami na twarz Josha, który ją
rozbierał jak w transie, widziała na niej odbicie własnych
doznań. A więc to wszystko musiało być dla niego równie
podniecające jak dla niej! Jak to możliwe? Przecież Josh
nie jest nowicjuszem...

Ale przecież nie będzie myśleć o jego poprzednich

kochankach. Wie tylko tyle, że uwielbia go, kocha każdy
fragment jego męskiej, przystojnej twarzy. Nagle
zapragnęła zobaczyć go całego, więc rozchyliła mu bluzę
i przywarła wargami do nagiej, rozpalonej skóry na jego
piersi.

Pomógł jej, zdzierając bluzę przez głowę. Nagi do

background image

pasa, znów skoncentrował się na rozbieraniu Maggie.

– Czy chociaż wiesz, jaka jesteś piękna? – szepnął

namiętnie.

Nie obchodził jej własny wygląd, kiedy ściągała z

Josha dżinsy i bokserki. Była zanadto zafascynowana jego
męską urodą. Na widok twardego, płaskiego brzucha i
nabrzmiałej męskości ugięły się pod nią nogi. Cofnęła się
w stronę łóżka i odrzuciła narzutę. W końcu, nie zważając
na to, że on nie spuszcza z niej wzroku, szybko zdjęła
resztę bielizny i padła na łóżko.

Natychmiast poczuła na sobie ciało Josha, a na

wargach jego usta. Powtarzał szeptem:

– Maggie... Maggie... Maggie.
Błądziła ręką po plecach Josha, a wargami wszędzie,

gdzie mogła sięgnąć.

– Josh... och, Josh... – szeptała. – Mój wspaniały,

ukochany Josh.

Josh przekręcił się na bok i teraz całował jej piersi.

Skoncentrował się na sutkach, aż usłyszał rozkoszny jęk
dziewczyny i poczuł jej palce we włosach. Ruch jej
bioder, ocierających się o jego twardy penis, nie
pozostawiał wątpliwości, że podniecenie Maggie jest
równie silne jak jego namiętność.

Nasunął się na nią i podczas długiego pocałunku,

połączonego z pieszczotami, spróbował wejść w jej ciało.
Zaskoczony, podniósł głowę i spojrzał na dziewczynę.

– Maggie... – wyszeptał.
– Ani słowa, Josh. Jeżeli teraz przerwiesz, nigdy ci tego

background image

nie wybaczę.

– Ale... – Maggie odwróciła głowę na poduszce, on

jednak zdążył dostrzec jej łzy. – Nie płacz, najdroższa –
powiedział głosem nabrzmiałym czułością. – Powinnaś
być dumna. Dajesz mi jedyny dar, jaki kobieta może
ofiarować tylko raz w życiu. – Pocałował ją w policzek. –
Zachowam się delikatnie, kochanie – zapewnił szeptem. –
Postaram się nie sprawić ci bólu.

I dotrzymał słowa. Pieścił ją długo i namiętnie, i kiedy

w końcu w nią wszedł, Maggie była tak podniecona, że
prawie nie poczuła bólu. Josh poruszał się w zwolnionym,
równym tempie i szybko doprowadził do tego, że Maggie
szybowała równie wysoko jak on. Bez pośpiechu wznosili
się wyżej i wyżej, a pierwsze spazmy rozkoszy były dla
Maggie tak zaskakująco cudowne, że wpiła paznokcie w
plecy Josha i zaczęła jęczeć. Nie potrafiła się
powstrzymać; słysząc własny głos, uświadomiła sobie, że
wszelkie próby kontrolowania emocji są w tym momencie
niemożliwe.

Frunęła wysoko, wysoko ponad szarą rzeczywistość,

która była jej światem przez dwadzieścia sześć lat. Była
zakochana i była kochana, i nic, co dotąd znała, nie dało
się z tym porównać. Kiedy Josh przyspieszył i zaczął
ciężko oddychać, podążyła za nim. Kilka niewiarygodnie
rozkosznych minut później Josh wykrzyknął jej imię, a jej
ledwo wystarczyło sił na wyszeptanie jego imienia.
Poniósł ją aż do gwiazd, a jej się nie spieszyło, żeby
wrócić na ziemię. Przywarła do niego kurczowo i

background image

przysięgała, że nigdy go nie opuści, co w tej cudownej
chwili zdawało się mieć głęboki sens.

Kiedy Josh zsunął się na bok i położył przy niej,

Maggie nadal unosiła się w chmurach. Rozmarzona i
zaspokojona, pomyślała, że to wspaniałe uczucie to
zaledwie końcowy moment z długiej listy przyjemności, z
której najwspanialszy był sam akt miłosny.

– Nigdy nie przypuszczałam, że to tak wygląda –

szepnęła cichutko.

– Powiedz mi, dlaczego, Maggie, ty do tej pory nigdy...

– urwał, odsuwając z jej twarzy wilgotny kosmyk
włosów.

– Chyba czekałam na ciebie – odpowiedziała; patrząc

mu w oczy. – Kocham cię. Zawsze cię kochałam. Okazuje
się, że to nie było zwyczajne szczeniackie zadurzenie. To
było poważne uczucie, i chyba zawsze o tym wiedziałam.
Chyba dlatego nie potrafiłam pójść do łóżka z innym
mężczyzną.

Josh, przepełniony czułością, uśmiechnął się do niej.
– Kocham cię, Maggie.
Przytuliła się jeszcze mocniej i zanim przywarła

wargami do jego ust, wyszeptała:

– Nigdy nie byłam szczęśliwsza.

We wtorek rano Josh i Maggie pojechali – jednym

samochodem – na cmentarz Pines. Po drodze rozmawiali
o sprawie Gardnera, ale cały czas uśmiechali się do
siebie, mimo że temat rozmowy raczej nie był do

background image

śmiechu. Całą ostatnią noc spędzili razem i choć jeszcze
nie było mowy o małżeństwie, oboje wiedzieli, że ich
miłość prędzej czy później doprowadzi ich do ołtarza.

– Ciągle jest chłodno, ale przynajmniej pokazało się

dzisiaj słońce – powiedziała Maggie, wysiadając z
samochodu.

– Ale tylko trochę – sprostował Josh, rzucając okiem na

niebo.

– Czuje się jednak, że wiosna jest tuż, tuż. Nie mogę

się jej już doczekać.

– Ja też. – Josh wziął ją za rękę i razem podeszli do

grupy ludzi zgromadzonych przy otwartym grobie.
Zatrzymali się jakieś dwadzieścia metrów od niego. –
Bliżej nie trzeba – powiedział Josh cicho. – Przyjrzyj się
po kolei każdej twarzy. Kogo rozpoznajesz?

Maggie wymieniła nazwiska kilku grubych ryb z

chicagowskiego establishmentu.

– Kobieta, która siedzi na środku, to Cecelia Gardner,

matka Franklina – poinformował ją Josh. – Lyle,
najstarszy syn, siedzi po jej prawej stronie. Stephen,
młodszy syn Franklina, po lewej.

– O, są też Colin i Darien.
Para detektywów stała po drugiej stronie niedużej

grupy żałobników. Tak jak Maggie i Josh, oboje
przyglądali się uczestnikom pogrzebu.

– A tam stoi Desmond Reicher – szepnął Josh.
– Na prawo od pani Gardner. Widzisz go?
– Tak.

background image

– Ciekawe, który z nich jest leworęczny – mruknęła

Maggie.

– Dlaczego?
– Chociaż jeszcze nie całkiem rozszyfrowałam wzór

sygnetu zabójcy Franklina, jestem pewna, że osoba, która
zadała mu te ciosy, jest leworęczna. W swoim raporcie
udowadniam tę tezę, ale muszę jeszcze sprawdzić jedną
rzecz, zanim dołączę go do sprawozdania Watersa i
Wilson.

– Zadziwiasz mnie. – Josh spojrzał na nią z uwagą.
– Tak jak ty mnie, kochanie... i to nie tylko w łóżku.
– Czyżbyś szukała kłopotów, skarbie?
– Hmm, kto wie?
– Więc chodźmy stąd i poszukajmy ich oboje. – Z

szelmowską miną wsunął sobie pod pachę jej rękę i
poprowadził z powrotem do samochodu.

background image

EPILOG


Wieczorne wiadomości przygotowały specjalny

program o rodzinie Gardnerów, kładąc nacisk na ich
dobroczynną działalność na terenie Chicago.

Josh i Maggie, przytuleni do siebie na sofie, oglądali

relację. Ich uwagę przykuły następujące słowa reportera:

Desmond

Reicher,

dyrektor

do

spraw

organizacyjnych korporacji Gardnera, został dzisiaj
aresztowany przez policję i oskarżony o zamordowanie
Franklina Gardnera.

Josh i Maggie popatrzyli po sobie, nie kryjąc

zdumienia.

– Czy Reicher jest leworęczny? – zdenerwowała się

Maggie.

– Chyba będzie lepiej, jeśli od razu to sprawdzimy. –

Josh wstał i podszedł do telefonu. Po chwili przedstawił
się i zapytał: – Gdzie jest – przetrzymywany Desmond
Reicher? – Podziękował, rozłączył się i wykonał drugi
telefon. – To ważne, sierżancie. Macie u siebie w celi
Desmonda Reichera. Mam ważne pytanie: czy
zatrzymany jest prawo – czy leworęczny?

Josh chwilę słuchał, a potem zwrócił się do Maggie.
– Mówi, że nie wie – oznajmił. – Ale zaraz sprawdzi.
Maggie siedziała bez ruchu, napięta jak struna. W

końcu Josh powiedział:

– Dziękuję, sierżancie. – Odłożył słuchawkę. – Reicher

background image

jest praworęczny – oświadczył.

– Więc aresztowali niewłaściwą osobę!
– Tak, ale założę się o wszystko, co chcesz, że Colin i

Darien też już się zorientowali.

Maggie trochę ulżyło.
– Masz rację. Ale czy wobec tego nie należałoby od

razu wypuścić Reichera?

– W tej sprawie jest jeszcze parę znaków zapytania,

które należy wyjaśnić.

Maggie westchnęła i położyła głowę na oparciu sofy.

Josh ulokował się obok i wziął ją za rękę.

– Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć.
– Nie krępuj się. – Maggie uśmiechnęła się do niego.
– Dałem ci kiedyś do zrozumienia, że nigdy w życiu

nie pomyślałem o tym, żeby się z kimś związać... ale to
nieprawda.

– Maggie wyprostowała się.
– Nie musisz... to znaczy, masz prawo...
– Umierasz z ciekawości, żeby dowiedzieć się

wszystkiego o moim życiu w ostatnich dziesięciu latach,
więc lepiej nie udawaj, skarbie.

– Zgoda. No to obnaż swoją duszę.
– No więc, mam wiele głęboko ukrytych, ponurych

tajemnic, wobec których historyjka, którą ci teraz
opowiem, wyda ci się niewinna i naiwna.

– Cholera, a już myślałam, że wreszcie poznam

prawdziwego Josha Bentona.

– Nigdy innego nie znałaś, Maggie. Nie wiesz tylko, co

background image

się działo za kulisami dziesięć lat temu. Bo skąd miałabyś
wiedzieć? Dorośli mężczyźni nie opowiadają dzieciakom
o kobietach, z którymi się spotykają.

– A zatem miałeś kogoś – westchnęła prawie z żalem.
– Twoja matka wiedziała nawet, że jestem poważnie

zaangażowany w ten związek. Chcesz poznać jej imię?

– Nadal ją widujesz?
– Skądże. Nie widzieliśmy się od lat. Wiem tylko, że

wyszła za mąż i przeprowadziła się do Savannah w stanie
Georgia.

– Wobec tego nie chcę wiedzieć, jak się nazywa. Ale,

jak to się stało, że opowiedziałeś o niej mojej mamie?

– Może dlatego, że przez pewien czas twoja mama w

pewnym sensie zastępowała mi matkę. Chyba brakowało
mi własnej, a Lottie zawsze chętnie ze mną rozmawiała.
No, ale kiedy byłem bliski oświadczenia się, kobieta
moich marzeń zaczęła się puszczać na prawo i lewo.
Wszyscy znajomi o tym wiedzieli, oprócz mnie. Tylko
Tim miał odwagę, żeby mi to w końcu powiedzieć.
Czułem się zraniony, nie powiem, i dość długo
dochodziłem do siebie. Przez długi czas nie miałem nawet
ochoty zaprosić kobiety do kina.

– Wiedziałam, że za twoim lękiem przed prawdziwym

związkiem kryje się coś więcej niż tylko statystyka,
kochanie – powiedziała Maggie.

– Współczuję ci, że tak cię zraniono, ale jednocześnie

jestem zadowolona, że tak się stało.

Josh roześmiał się głośno.

background image

– Powiedzieć ci prawdę? Ja również się cieszę.
Po długim i namiętnym pocałunku szepnął:
– Myślałem o jakimś przyjemnym i ciepłym miejscu na

miesiąc miodowy. Co sądzisz o Ha walach albo o
wyspach Bahama?

– Miodowy miesiąc? – Maggie poderwała się,

wskoczyła Joshowi na kolana i objęła go za szyję.

– Tak... tak... tak!
– Wygląda na to, że trzeba będzie się pobrać –

komicznie westchnął Josh.

Poza jeszcze jednym „tak” Maggie nie była w stanie

wykrztusić ani słowa.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dowody miłości 01 Merritt Jackie Przyłapani przez miłość
Merrit Jackie Przyłapani przez milości
Merritt Jackie Dowody miłości 01 Przyłapani na miłości
Merritt Jackie Szefowa
Cobb Sheri South Wszystko przez miłość
South Cobb Sheri Wszystko przez miłość
WYCHOWANIE PRZEZ MIŁOŚĆ, rozwój dziecka
Merritt Jackie Zielona dolina
D291 Merritt Jackie Meskie skrupuly
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość
068 Merritt Jackie Szefowa
443 Merritt Jackie Wróżba
South Cobb Sheri Wszystko przez miłość
Seremet Rafał Głęboka terapia przez miłość 2
171 Merritt Jackie Laleczka w lesie
0104 Duquette Anne Marie Ocalony przez miłość

więcej podobnych podstron