Merrit Jackie Przyłapani przez milości

background image

Jackie Merritt

Przyłapani na miłości

Tłumaczyła Aleksandra Komornicka

background image

Rozdział 1

Serce Maggie Sutter biło stanowczo za szybko. A przecież wiedziała, że

jeżeli ma sprawnie i dokładnie przeprowadzić oględziny miejsca zbrodni,
musi wziąć się w garść. Tymczasem perspektywa spotkania i współpracy z
Joshem Bentonem całkowicie zdominowała jej myśli.

Jadąc windą do mieszkania Gardnera, mieszczącego się na ostatnim,

trzydziestym czwartym piętrze jednego z najbardziej luksusowych
apartamentowców chicagowskiego Złotego Wybrzeża, zdejmowała po
drodze ciepłą kurtkę. Sprawnie była tuzinkowa: nazwisko Gardnera znał
każdy, kto czytywał rubryki poświęcone biznesowi albo śledził kroniki
towarzyskie w chicagowskich gazetach. Rodzina Gardnerów była
wpływowa i nieprawdopodobnie bogata. Reprezentowała tak zwane stare
pieniądze i żyła na takim poziomie, o jakim tylko ludzie z tej samej sfery
mogą mieć pojęcie. Maggie nigdy nie marzyła o wielkim bogactwie, stąd
większe wrażenie robił na niej fakt, że będzie współpracowała z Joshem
Bentonem niż świadomość, że ofiarą jest Gardner.

Drzwi windy otworzyły się bezszmerowo i Maggie znalazła się w

zupełnie innym świecie; ogromne, wykładane marmurem foyer i nieliczne,
ale wytworne meble musiały kosztować więcej niż jej roczna pensja. Jeden z
dwóch pilnujących apartamentu umundurowanych policjantów
wylegitymował ją i uważnie porównał rysy jej twarzy ze zdjęciem na
identyfikatorze.

– Czy ktoś już zdejmował odciski? – zapytała Maggie.
– Jeszcze nie. Ale był fotograf.
Wzrok Maggie zatrzymał się na drzwiach windy; czasami w takich

miejscach zachowują się różnego rodzaju dowody.

– Pilnujcie, żeby każdy, kto korzysta z windy, trzymał ręce w

kieszeniach – poleciła. – To samo dotyczy schodów – dodała i przeszła na
klatkę schodową prowadzącą do apartamentu Gardnera.

Po chwili znalazła się w najpiękniejszym pokoju, jaki kiedykolwiek

widziała. Takiego nie oglądała nawet na zdjęciach w kolorowych pismach
ani na filmach opowiadających o życiu ludzi z tak zwanych wyższych sfer.

Na aksamitnej kanapie w kolorze kości słoniowej siedziała kobieta i

szlochała, trzymając przy twarzy kłąb papierowych chusteczek. Obok stał

background image

umundurowany policjant.

Maggie podeszła bliżej i obrzuciła go inkwizytorskim wzrokiem.

Policjant zareagował natychmiast.

– To Miriam Hobart. Od dziesięciu lat prowadzi tu dom – pospieszył z

wyjaśnieniem. – Pierwsza natknęła się na ciało Franklina Gardnera. Coś ją
obudziło... usłyszała jakiś dźwięk i wstała, żeby sprawdzić, skąd dochodzi.

Kobieta ponownie wybuchnęła płaczem.
Maggie postanowiła na razie zostawić ją w spokoju; uznała, że, po

pierwsze, będąc w szoku – a na to wyglądało – i opłakując szefa, kobieta i
tak nie udzieli miarodajnych odpowiedzi; po drugie, śledztwo nadzoruje
Josh Benton, któremu samodzielna decyzja Maggie mogłaby się nie
spodobać. To on, jako główny detektyw, ma ustalać strategię dochodzenia.

W wytwornym salonie panował nieskazitelny porządek. To oczywiste, że

nie tutaj dokonano zbrodni, pomyślała Maggie, kładąc kurtkę na oparciu
kanapy.

– Gdzie to się stało? – zapytała policjanta.
– W gabinecie – poinformował.
Maggie, minąwszy duże i elegancko urządzone wnętrza, dotarła do

gabinetu. Kiedy stanęła w progu, fotograf policyjny robił jeszcze zdjęcia.
Ofiara leżała na dywanie. Gardner miał na sobie biały frotowy szlafrok,
który skojarzył się Maggie z tymi wydawanymi w ekskluzywnych klubach
fitness.

– Ile jeszcze czasu ci to zajmie, Jack? – zapytała fotografa.
– Właśnie skończyłem. Możecie sobie ze mnie kpić, ale zrobiłem

strasznie dużo ujęć tego pomieszczenia i... ofiary.

– Od przybytku głowa nie boli. Mógłbyś tu zostać jeszcze jakieś pół

godziny? Potrzebuję zbliżeń dywanu pod ciałem denata, ale nie mogę go
ruszyć, póki nie wykonam rutynowych czynności.

– Ma się rozumieć. Zaczekam w holu na dole. Masz tutaj numer mojej

komórki – powiedział Jack, wręczając swoją wizytówkę. – Wrócę, jak tylko
zadzwonisz, ale nie zmuszaj mnie, żebym czekał tutaj. Pracuję już
dwadzieścia lat w tym fachu, a jeszcze nie przywykłem do zapachu krwi.

Wiesz, gdzie jest detektyw Benton? – zapytała niby od niechcenia.
– Kręcił się gdzieś tutaj. Ostatnio widziałem go w dużej sypialni. No

dobra, na razie się zmywam, bo, jak powiedziałem, nie lubię przebywać w
miejscu zbrodni. Zadzwoń, gdybyś mnie potrzebowała.

background image

Maggie pokręciła głową. Jack uznał gabinet za „miejsce zbrodni” i

pewnie się nie mylił, chociaż nie mieli na to jeszcze żadnego dowodu. Czy
już uznali to za pewnik? No cóż, w końcu policji kryminalnej nie wzywa się
do ofiar zawału serca.

Nie wiedząc, co zdążył już zrobić Josh, czy na przykład zabrał się do

badania reszty pomieszczenia, Maggie podeszła do ciała. Pod głową denata
widniała niewielka kałuża krwi, a więc rana nie musiała być głęboka. Ślady
krwi – sześć czy siedem plam – były także na białym szlafroku
nieboszczyka. Gardner leżał z gołymi nogami, w jednym białym rannym
pantoflu, drugi upadł jakiś metr od lewej stopy.

Maggie postawiła torbę, wyjęła z niej parę świeżych lateksowych

rękawiczek i naciągnęła je. Obok ciała położyła kartkę białego papieru, na
której uklękła.

Ofiara miała otwarte oczy. Maggie odruchowo sprawdziła puls, ale –

rzecz jasna – nie stwierdziła oznak życia. Wyjęła z torby mały odtwarzacz,
którym zawsze posługiwała się na miejscu zbrodni, i umocowała mikrofon
tak, żeby mieć wolne ręce. Włączyła go i przystąpiła do opisu.

– Ofiarę, zidentyfikowaną jako Franklin Gardner – zaczęła – znalazła

gosposia, Miriam Hobart. Ofiarą jest mężczyzna, około pięćdziesięciu lat, w
dobrej kondycji fizycznej. Ma niebieskie oczy, czarne włosy i śniadą skórę.
Jego rysy twarzy sugerują pochodzenie z jednego z narodów kaukaskich.
Badań lekarskich jeszcze nie przeprowadzono, ale widać... – Maggie
zamilkła, żeby policzyć – ... siedem plam krwi na szlafroku, na wysokości
klatki piersiowej. Przejdę teraz do dokładniejszych oględzin.

Właśnie zaczęła rozwiązywać pasek szlafroka, kiedy dobiegł ją głos

Josha Bentona.

– No i jak? – zapytał Josh, podchodząc bliżej.
Maggie przełknęła ślinę i wyłączyła odtwarzacz.
Podniosła głowę i spojrzała na detektywa Bentona.
– Prawdę mówiąc, dopiero zaczęłam.
Szare oczy Josha Bentona zatrzymały się na twarzy policjantki klęczącej

przy zwłokach, przeniosły się na fotografię widniejącą na jej identyfikatorze,
by zaraz powrócić do jej twarzy.

– Nie do wiary, Maggie Sutter! Co ty tu robisz? Nie, to głupie pytanie.

Wiadomo, co robisz, ale jak to się stało... to znaczy... dlaczego nigdy się ze
mną nie skontaktowałaś, nie dałaś znać, że pracujemy w tym samym

background image

miejscu?

Maggie poczuła, że się czerwieni.
– Bo... bo raz minęliśmy się na korytarzu, a ty... mnie nie poznałeś.
– Cholera, więc dlaczego nie wrzasnęłaś, nie podstawiłaś mi nogi, czy

coś w tym rodzaju? – Josh nie spuszczał wzroku z dziewczyny, zauważając
różnice między Maggie Sutter, którą znał przed laty, a tą dzisiejszą, która
wydała mu się niezwykle atrakcyjna.

– Nie mogłabym zrobić czegoś takiego – mruknęła Maggie, skrępowana

całą sytuacją; czuła się lak, jakby ją wziął pod lupę.

– Czy mi się wydaje, że wcześniej miałaś bardziej rude włosy?
– Pociemniały z latami.
– Rozumiem. A czy Tim wciąż mieszka w Kalifornii?
Pytanie o starszego brata zaskoczyło dziewczynę. Oto mają przed sobą

trupa – prawdopodobnie ofiarę zbrodni – a Benton postanowił uciąć sobie
pogawędkę na temat jej rodziny. Ani mi w głowie podtrzymywać tę
rozmowę, pomyślała, i pominęła pytanie milczeniem.

– Właśnie zaczęłam oględziny zwłok – powtórzyła rzeczowym tonem. –

Mam kontynuować czy sam to zrobisz? – Cóż, musi się podporządkować.
Josh jest wyższy rangą, nawet jeśli nie jest jej szefem. Ale na pewno będzie
kierował tym dochodzeniem. Złościło ją, że nie tylko nie poznał jej tamtego
dnia, ale nawet nie jest mu z tego powodu przykro. Dziesięć lat temu, kiedy
on i Tim byli najlepszymi kumplami, uważała go za wrażliwego chłopca.

– Nie przerywaj sobie. Rozejrzę się po pokoju. Trzeba bardzo uważać,

żeby przed zdjęciem – odcisków nie dotykać niczego bez rękawiczek. –
Rzucił okiem na jej ręce. – Widzę, że tobie nie trzeba tego przypominać.

Maggie opuściła wzrok; nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że Josh w

ogóle nie ma zaufania do jej kompetencji zawodowych.

Josh brał przez lateksowe rękawiczki kolejne przedmioty i oglądał je

uważnie, jednocześnie zerkając na Maggie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że
spotkał ją tutaj, na miejscu zbrodni, i że pracuje ona w jego grupie. Ciekaw
był, od kiedy właściwie zainteresowała się pracą w dochodzeniówce.

Maggie odchyliła poły szlafroka Gardnera i przekazywała swoje uwagi

do miniaturowego mikrofonu:

– Siedem niedużych... nawet bardzo niedużych ran kłutych. Być może

zadanych szpikulcem do lodu. Kto jeszcze używa szpikulców, skoro na
rynku istnieje taka rozmaitość łatwych w obsłudze kostkarek do lodu? Nikt.

background image

Trzeba sprawdzić barek.

Josh od razu zareagował – podszedł do eleganckiego drewnianego barku,

przy którym stało sześć obitych skórą stołków, wszedł za kontuar i z
pewnym podziwem zarejestrował na podświetlonych półkach liczne butelki
drogich trunków. Zlokalizował wbudowaną lodówkę i drugą, przeznaczoną
wyłącznie na wino, a także pokaźnych rozmiarów automatyczną kostkarkę
do lodu. Już miał odrzucić teorię Maggie w sprawie ewentualnego narzędzia
zbrodni, kiedy, po otwarciu drzwiczek lodówki, zauważył szklany pojemnik,
a w nim całą kolekcję starych szpikulców do lodu. Ustawione pionowo,
tkwiły w niedużych skórzanych uchwytach, wypełniając całą przestrzeń
pojemnika.

Maggie przeszła do badania tyłu głowy ofiary; wyraźne wklęśnięcie,

wskazujące na możliwość uszkodzenia czaszki, wyjaśniałoby obecność krwi
na dywanie.

Podniosła wzrok na Bentona, który rzucił suche pytanie:
– Czyżby dwukrotnie zabity?
– Co takiego?
Josh odniósł wrażenie, że zaszokował ją swoim spostrzeżeniem.
– Maggie, gdybyś się zajmowała takimi sprawami przez dwanaście lat,

tyle co ja, ręczę, że twoje wrażliwe serduszko zdążyłoby się zahartować.

– Mam nadzieję, że nie – zaprotestowała żywo. – Skończyłam oględziny.

Chcesz obejrzeć ciało, zanim zadzwonię po fotografa?

Maggie podniosła się z klęczek, a Josh zajął jej miejsce. Przyjrzał się

dłoniom i paznokciom denata.

– Staranny manikiur – zauważył. Obejrzał też stopy i nogi mężczyzny, a

na koniec okolice krocza. – Stłuczenia na twarzy mają dość osobliwy kształt.
Na rękach i przedramionach widoczne są ślady walki, typowe obrażenia,
które powstają w walce o charakterze obronnym. Sekcja zwłok pozwoli
ustalić główną przyczynę zgonu, ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że
nastąpił w wyniku ran zadanych w klatkę piersiową albo od potężnego ciosu
w głowę, gdy ofiara, padając, uderzyła się o stolik.

– Naprawdę? – Maggie nie musiała daleko szukać stolika. Zaczerwieniła

się po cebulki włosów. Powinna była od razu po wejściu do gabinetu
dostrzec ślad krwi na brzegu stolika! Benton tego nie przeoczył. Niech to
szlag trafi! Czy aż tak się przejęła perspektywą pracy z nim, że zaćmiło jej
umysł?

background image

Josh wstał z podłogi.
– Wezwij Jacka i ludzi z laboratorium daktyloskopii. Niech posypią

proszkiem cały ten pokój, a zwłaszcza bar. Aha, za barem, w specjalnym
pojemniku tkwi kolekcja staroświeckich szpikulców do lodu. Niech włożą
każdy z nich do osobnej plastikowej torebki i dokładnie je zbadają w
laboratorium kryminalistycznym. Dopilnuj tego. A na razie zostań przy
zwłokach, póki ich nie zabierzemy do kostnicy. Chcę jeszcze dokładnie
obejrzeć resztę mieszkania.

Maggie próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo czuje się

upokorzona przeoczeniem czegoś tak elementarnego, jak ślad krwi na
ostrym kancie stolika. Zadarła dumnie brodę i odezwała się pewnym tonem:

– Według mojej oceny śmierć nastąpiła jakieś cztery godziny temu.

Zgadzasz się ze mną?

– Zgadzam – przytaknął Josh i wyszedł z gabinetu.
Maggie sięgnęła po telefon komórkowy i wybrała numer Jacka.
– Możesz wrócić i zrobić zdjęcia, Jack. A jeżeli na dole są też ludzie z

laboratorium daktyloskopii, poproś, żeby tu z tobą przyszli. To polecenie
Bentona.

– Robi się.

Gdy zabrano ciało, większość policjantów opuściła dom. Z nastaniem

świtu wyjrzało blade słońce; świeciło tak słabo, że nawet nie spowodowało
porannej mgły. Maggie stała przed przeszkloną ścianą i podziwiała cudowny
widok na jezioro Michigan. Z niewyspania bolało ją całe ciało, a przecież
czekał ją jeszcze długi dzień intensywnej pracy.

Była tak zmęczona, że nie zauważyła wejścia Josha do salonu, póki się

nie odezwał.

– Co powiesz na filiżankę kawy? – zapytał. – Parę przecznic stąd jest

lokal, gdzie podają wyśmienitą kawę, a jeśli jesteś głodna, możesz tam zjeść
niezłe śniadanie.

– Nie chce mi się jeść, ale kawy chętnie się napiję. Nie mamy tu już nic

więcej do zrobienia? Czy któreś z nas nie powinno pogadać z gosposią?

– Jeszcze nie wiem, kto ją przesłucha, ale nie ma powodu do obaw,

gosposia się nie ulotni. Podobnie jak inni mieszkańcy tego domu. Dotrzemy
do każdego z osobna, ale na razie musimy napić się porządnej kawy.
Chodźmy.

background image

Coffeehouse Cafe okazała się nieduża i bardzo uczęszczana. Znaleźli

wolny stolik i usiedli. Josh usiłował namówić Maggie na zjedzenie
śniadania, ale odpowiedziała mu zgodnie z prawdą, że nie byłaby w stanie
nic przełknąć. Za to kiedy podano gorącą, aromatyczną kawę, od razu
sięgnęła po swoją filiżankę.

– Miałeś rację – powiedziała, kiedy wypiła solidny łyk. – Kawa jest

wyśmienita.

Josh, który oprócz kawy delektował się jajkami na bekonie z grzanką i

porcją jarzyn, podniósł wzrok znad talerza.

– Jak pobędziesz ze mną dłużej, przekonasz się, że na ogół miewam

rację.

– Coś takiego! Skąd ta metamorfoza? Nie przypominam sobie, żebyś był

taki nieomylny w czasach, kiedy nie rozstawaliście się z Timem. – Co było
nieprawdą, bo wówczas sama uważała go za chodzącą doskonałość.

– Poważnie? Hmm... No, a co teraz porabia nasz Tim?
– Nasz Tim ma się świetnie. Pewnie wiesz, że się ożenił.
– Ano, wiem.
– I że ma dwóch synków?
– A, tego nie wiedziałem. Dwóch synów, powiadasz? Masz ich zdjęcie?
– Nie przy sobie.
– Powiedz, jak to się stało, że poszłaś w moje ślady, a nie Tima? Czy on

nadal siedzi w branży komputerowej?

Maggie uniosła brwi.
– Tak, i wyjątkowo dobrze na tym wychodzi. Natomiast nie widzę

żadnego podobieństwa między tobą i mną, poza tym, że oboje pracujemy w
policji.

– Byłem gliną, kiedy ty bawiłaś się jeszcze w piaskownicy.
– Nie przesadzaj. Mam dwadzieścia sześć lat, więc jesteś ode mnie tylko

o dziesięć lat starszy. A to, że oboje jesteśmy glinami, nie oznacza jeszcze,
że myślimy i postępujemy jednakowo.

– Czyżbym wyczuwał nutkę dezaprobaty w twoim głosie?
– No cóż, chyba nie zawsze i nie we wszystkim musisz mieć rację.

Podobno nie ma ludzi nieomylnych.

– Mola, hola, nie powiedziałem, że zawsze – i we wszystkim mam rację,

tylko że często mi się to zdarza... poza tym żartowałem. Nie znasz się już na
żartach? Jeśli dobrze pamiętam, dawniej było inaczej.

background image

– Kiedy widzieliśmy się ostatnio, byłam naiwną szesnastolatką, ale to

było już dawno.

Josh skończył jeść, oparł łokcie na stole, ujął filiżankę w obie dłonie i

obrzucił Maggie uważnym spojrzeniem.

– Nie da się ukryć, że wydoroślałaś, i to pod każdym względem.
Maggie nie potrafiła zgadnąć, czy jego niepokojące szare oczy wyrażają

podziw, czy pożądanie. Przeszedł ją dreszcz. Josh był dziś jeszcze
przystojniejszy niż wtedy, kiedy przeżywała katusze z jego powodu. Durzyła
się w nim bez pamięci, a on traktował ją jak dziecko i nawet nie
podejrzewał, że jest głównym bohaterem jej dziewczęcych fantazji.

Ale by się ubawił, gdyby wiedział, że jej doświadczenie z mężczyznami

jest równie nikłe jak przed dziesięcioma laty! Fakt, dziewictwo w jej wieku
nie było powodem do szczególnej dumy, ale naprawdę nie spotkała jeszcze
faceta, który by ją wystarczająco pociągał. Zresztą nie miała na to czasu. W
college’u prawie nie podnosiła głowy znad książek, a po zrobieniu dyplomu
harowała jak wół, żeby dostać pracę w chicagowskiej komendzie policji.

A Josh nadal działał na nią jak dawniej. Nie stracił nic ze swojego uroku.

Od samego patrzenia na niego działy się z nią dziwne rzeczy. Ale nie mogła
przecież pozwolić sobie na szybki romansik z jedynym mężczyzną, którego
mogłaby obdarzyć prawdziwą miłością... gdyby kiedykolwiek była taka
szansa.

– Może powinniśmy pogadać o śledztwie – zasugerowała.
Josh uśmiechnął się lekko. Nie dość, że jest śliczna, pomyślał, to jeszcze

bystra i potrafi trzymać faceta na dystans, co najwyżej dopuści go na
wyciągnięcie ramienia. A w dodatku jest siostrą Tima, i to jest jeszcze jeden
powód, żeby traktować ją z szacunkiem. Kiedyś Josh mógł sobie stroić żarty
z Maggie Sutter, ale nigdy nie posuwał się za daleko.

– Na razie mamy zbyt mało danych – wyjaśnił. – Wiesz, jaka jest

procedura... sekcja zwłok i ustalenie przyczyny zgonu... niekończące się
przesłuchania... badania laboratoryjne i tak dalej, i tak dalej.

– Jasne. Ale to ty wydajesz rozkazy, więc chciałabym usłyszeć, co masz

mi do powiedzenia.

– Zabezpieczyłaś ewentualne dowody, które należy zbadać, więc posiedź

dzisiaj w laboratorium kryminalistycznym. Jeśli o mnie chodzi, zamierzam
porozmawiać z patologiem. Prześladuje mnie pytanie, co nastąpiło najpierw:
rany – kłute czy uderzenie w głowę. Uważam to za klucz do całego dalszego

background image

postępowania.

Maggie była pod wrażeniem logicznego myślenia Josha, a jednocześnie

trochę mu zazdrościła. Chciałaby mu dorównać, pragnęła wykazać się
większą przenikliwością, ale taką umiejętność pewnie można nabyć dopiero
po latach pracy w tym zawodzie.

– Zgoda. Jeżeli mnie wysadzisz pod domem Gardnera, przesiądę się do

swojego samochodu. Chcesz, żebym się z tobą skontaktowała w ciągu dnia?

– Jeśli odkryjesz coś, o czym powinienem wiedzieć, to tak. – Josh

sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyjął wizytówkę. – Masz tu
wszystkie numery telefonów, pod którymi możesz mnie złapać.

Maggie zrewanżowała mu się własną.
– Na wypadek, gdybyś mnie potrzebował – powiedziała.
– Dobra, więc będziemy w kontakcie.
Bliższym niż myślisz, uznała Maggie. Zła, że takie myśli chodzą jej po

głowie, postanowiła nie dać poznać po sobie, że inteligencja i męska uroda
Josha działają na nią tak samo jak dawniej. Musi uważać w jego obecności,
bo gdyby Josh uświadomił sobie, jak silnie na nią działa i że daje mu to nad
nią przewagę, nie wiadomo, do czego by doszło. A może wiadomo i to aż za
dobrze?

Maggie wstała od stolika i spokojnie szła u boku Josha, jakby był

jednym z wielu gliniarzy, z którymi przyszło jej pracować. Nikt nie mógł
domyślić się, że nogi ma jak z waty...

To straszne, co się ze mną dzieje, pomyślała. Po jednym zaledwie

spotkaniu...

background image

Rozdział 2

Jednym z zadań eksperta kryminalistyki jest rekonstrukcja zbrodni

będącej przedmiotem badań. Ma do dyspozycji notatki i zdjęcia z miejsca
zbrodni, a także zabezpieczone dowody rzeczowe. Maggie rozmyślała nad
sprawą, jednocześnie badając i analizując wszystkie próbki – od włókien
dywanu po substancje wydobyte spod paznokci – które zebrała w gabinecie
Franklina Gardnera. Jak zwykle skrupulatnie opatrzyła etykietką każdą
torebkę, jakby to właśnie w niej miał znajdować się bezcenny dowód, który
naprowadzi na trop zabójcy i przyczyni się do przekazania go w ręce
sprawiedliwości.

Około drugiej po południu burczenie w żołądku przypomniało Maggie,

że nie miała nic w ustach od wczorajszego wieczoru, ale chciała jeszcze
skończyć testy i zapisać wyniki, więc zadowoliła się batonem
energetycznym z automatu. Do siódmej zrobiła wszystko, co można było
zrobić przez jeden długi dzień pracy, po czym zaniosła cały materiał do
pokoju, w którym gromadzono dowody.

– Każda torebka jest oznakowana – poinformowała dyżurnego zupełnie

niepotrzebnie, bo i tak każdy wiedział, że było to jej obowiązkiem. – W
ciągu kilku dni dostarczę resztę. – Miała na myśli głównie szpikulce do
lodu. Podejrzany był fakt, że nie znaleziono na nich żadnych odcisków
palców. Prawdopodobnie zostały usunięte przez zabójcę. Za to na dwóch
wykryto ślady krwi. Na ich zbadanie Maggie potrzebowała więcej czasu.

Idąc do samochodu, uświadomiła sobie z żalem, że Josh Benton nie

zatelefonował. Dzisiejsza praca sprawiła jej dużo satysfakcji, nic więc
dziwnego, że chciała być na bieżąco w prowadzonej sprawie i dlatego
interesowały ją także pozostałe wątki śledztwa. Zamiast do domu, pojechała
więc do wydziału dochodzeniowo-śledczego, zaparkowała samochód i
weszła do środka. Najczęściej to miejsce przypominało istny dom wariatów,
ale tego wieczoru ruch był zaskakująco niewielki.

Przechodząc obok oficera dyżurnego, Maggie odebrała po drodze

pozostawione dla niej wiadomości. Szybko przebiegła je wzrokiem, nie
odnotowując niczego, co nie mogłoby poczekać, po czym udała się do
ciasnej i zagraconej salki, gdzie dwa miesiące temu wyznaczono jej miejsce.
Z trudem mieściły się tu szafy z kartotekami i mniej więcej dwadzieścia

background image

biurek. Na jej biurku stał jedynie telefon i wygaszony komputer.

Maggie minęła je i nie zatrzymując się, podążyła na poszukiwanie

detektywa Bentona, który pracował w innej części lokalu, w pomieszczeniu
podzielonym na małe boksy. Nie wyglądało to na Ritza, nawet przy
maksymalnie bujnej wyobraźni, ale Maggie bardzo by chciała awansować
do tej salki. Wiedziała, że nieprędko to nastąpi, ale co szkodzi sobie
pomarzyć.

Drzwi zajmowanego przez Josha boksu były otwarte. Maggie zerknęła

do środka i zobaczyła, że detektyw rozmawia przez telefon. On też ją
zauważył i pomachał ręką, zapraszając ją do środka. Usiadła na krześle i
czekała.

Wreszcie skończył i odłożył słuchawkę.
– Jak poszło w laboratorium? – zapytał.
– Normalnie. Rutyna – odpowiedziała i położyła na biurku szefa plik

kartek papieru. – To raport ze wstępnego badania ofiary. Jeszcze nie mam
nic konkretnego na temat tych szpikulców do lodu poza tym, że brakuje na
nich odcisków palców. Przypuszczam, że zostały dokładnie wytarte, a
jednak na dwóch z nich są ślady krwi. Na jednym to krew ludzka grupy zero
plus, na drugim krew jakiegoś zwierzęcia. Może ten drugi służył do
rozdzielenia zamrożonych steków.

– Mogę oczywiście wykonać dodatkowe testy i zidentyfikować gatunek

zwierzęcia. A co do tego pierwszego... czy wiesz, jaką grupę krwi miał
Franklin Gardner?

– Zero plus – odpowiedział Josh ze stoickim spokojem.
Maggie wytrzymała jego wzrok.
– A więc ten szpikulec mógł być narzędziem zbrodni?
– Mógł – zgodził się Josh. – Po wstępnych oględzinach zwłok lekarz

sądowy powiedział, że przyczyną śmierci mogła być rana głowy albo rany
na klatce piersiowej, albo jedno i drugie, jak zresztą sami przypuszczaliśmy.
Dopóki nie dostaniemy raportu z sekcji, niczego nie możemy być w stu
procentach pewni. Poprosiłem, żeby się pospieszyli, ale wiesz, jak jest.

– Powiedziałeś im o zainteresowaniu mediów tą sprawą?
– Użyłem wszystkich możliwych argumentów, ale wiesz... nie wszyscy

padają na kolana na dźwięk nazwiska naszej ofiary. Zresztą nie jest ono w
Chicago jedyne, które wzbudza zainteresowanie prasy – zauważył obojętnie
Josh. – Jednak w każdej chwili możemy się spodziewać wizyty jakiegoś

background image

dziennikarza.

– Wiemy już coś na temat odcisków palców zdjętych w mieszkaniu

Gardnera? Faceci od daktyloskopii pobrali ich całe mnóstwo, ze –
wszystkich możliwych miejsc. Czy mamy już od nich jakiś raport?

– Nie. Mówią, że pierwsze wyniki będą rano. Na razie do rezydencji

Gardnerów posłano dwóch kapitanów policji, aby oficjalnie powiadomili
matkę Franklina o jego śmierci.

– Aż dwóch oficerów? – zdziwiła się Maggie. – Skąd taki honor? Ach,

rozumiem. Bo to zamożna i szanowana rodzina chicagowskich obywateli,
tak? Za wysokie progi dla zwykłego detektywa... – dodała złośliwie. –
Myślałam, że sam pojedziesz, żeby ją powiadomić, a przy okazji zobaczysz
jej reakcję. Wiemy już, jak przyjęła wiadomość?

– Myślisz, że matka Franklina może mieć coś wspólnego z jego

przedwczesnym zejściem?

– Skąd ten sceptycyzm? W końcu wszystko jest możliwe. Dopóki nie

poznamy prawdy, każdy, kto znał Franklina, jest podejrzany. Nie ma
żadnego śladu wskazującego na to, że ktoś się włamał do mieszkania. Więc
jeśli Franklin sam wpuścił mordercę, musiał to być ktoś, kogo znał... kogo
się spodziewał. Co wiemy o jego życiu osobistym? Czy miał jakąś
przyjaciółkę... a może niejedną? Może fakt, że został dwukrotnie zabity, jak
to wczoraj dobitnie ująłeś, świadczy o zabójstwie w afekcie? Wiesz
przecież, że zabójca, którego uczucia zraniono, czy to będzie on, czy ona,
często nie wie, kiedy przestać...

– No, no... masz niezłą wyobraźnię.
– Chyba bez tego nie miałabym czego szukać w dochodzeniówce.
– Wyobraźnia pomaga... ale może też utrudniać. Ważne jest, żeby zrobić

najlepszy użytek z możliwych do udowodnienia faktów.

– Tak, pod warunkiem, że istnieją, ale gdy ich nie ma, nie zaszkodzi

umieć samemu kojarzyć fakty i zbierać poszlaki. A co z gosposią? Czy ktoś
już ją przesłuchał i czy pozwolono jej zostać w mieszkaniu? Nie można tam
przecież niczego dotykać, przestawiać ani czyścić.

– Naprawdę? – powiedział Josh, przeciągając samogłoski. – Do licha, że

też o tym nie pomyślałem.

Maggie zaczerwieniła się.
– Przepraszam, że się wymądrzam, ale co zrobiłeś z Miriam Hobart?
– Wrzuciłem ją do najgłębszego i najciemniejszego lochu w Chicago.

background image

Przecież nic innego nie mogłem zrobić z gosposią ofiary morderstwa!

– Kpisz sobie ze mnie?
– Maggie, wyluzuj.
Dziewczyna poderwała się z miejsca.
– Uważasz, że nie należy poważnie podchodzić do morderstwa?

Świetnie... no to idę do domu.

Josh wstał.
– A może najpierw zjedlibyśmy razem kolację?
Serce Maggie zaczęło bić szybciej, chociaż wiedziała, że jej dzisiejszy

wygląd nie powinien podsuwać Joshowi żadnych głupich myśli. Wstała w
środku nocy i przyjechała do pracy bez makijażu, z byle jaką fryzurą. A
teraz – po dniu ciężkiej pracy – musi wyglądać jeszcze gorzej.

– Przykro mi, ale jeśli na dzisiaj już ze mną skończyłeś, wolałabym

wrócić do siebie.

– Nie skończyłem z tobą, Maggie. Nawet o tym nie myśl.
Spokojny głos Josha wprawił Maggie w większe zakłopotanie niż jego

słowa. Jeszcze dziwniejsze było to, że wcale nie miał przy tym miny
uzbrojonego po zęby myśliwego, polującego na małego, szarego zajączka.
Tak czy owak, oboje dokładnie zdawali sobie sprawę z wydźwięku tych
słów. Maggie popatrzyła na Josha zdziwionym wzrokiem, a on szybko
przybrał surowy wyraz twarzy, wyrażający według niej konkretną treść:
Zabraniam ci wyciągać z tego jakiekolwiek wnioski. Krótko mówiąc,
Benton miał chłodną i wyzywającą minę gliniarza.

Maggie nie miała dziś dość sił, żeby zmierzyć się z takim wyzwaniem,

które w innej sytuacji może by chętnie podjęła. Zignorowała więc erotyczną
nutkę, którą usłyszała w jego głosie.

– Jeśli jest jeszcze coś, co chciałbyś dzisiaj omówić, to oczywiście

zostanę. A jeżeli to już wszystko...

Josh zastanawiał się, co też, do licha, go naszło. Przecież to Maggie,

młodsza siostra Tima.

– Oczywiście, jedź do domu. Dzisiaj już nic więcej nie zrobimy. Chyba,

żebyś chciała omówić inne sprawy, którymi się zajmujesz.

– Jest ich trochę, ale nie muszę się z nimi spieszyć. W każdym razie nie

są równie pilne jak zabójstwo Gardnera. Cóż, jeśli na dzisiaj to wszystko, to
czas się pożegnać. Dobranoc.

– Aha, jeszcze jedno. Czy pracowałaś kiedyś z Colinem Watersem?

background image

Będąc już przy drzwiach, Maggie odwróciła się, oparła ramię o framugę

i potrząsnęła głową.

– Nie, ale wiem, kto to taki. Dlaczego pytasz?
– Włączyłem go do sprawy. Otrzymaliśmy rozkaz z góry, żeby nie

zwlekać z jej zamknięciem. Colin jest jednym z naszych najlepszych
oficerów śledczych. Już z nim dzisiaj rozmawiałem. On i jego partnerka,
Darien Wilson, ostro wzięli się do roboty. Pomyślałem, ze powinnaś o tym
wiedzieć. Na pewno chętnie zapoznają się z twoim wstępnym raportem.

– Świetnie. Czy jutro rano mam się zameldować tutaj, czy raczej

pojechać prosto do laboratorium?

– Najpierw wpadnij tutaj. Niezależnie od tego, czy mnie zastaniesz, czy

nie, rzuć okiem na kartotekę Gardnera. Musisz być przygotowana na
wypadek, gdyby zjawił się jakiś dziennikarz.

– Może dorzucę jutro parę informacji do kartoteki Gardnera. To

wszystko?

– Wszystko. Widzimy się jutro.
– Jeśli cię zastanę – przypomniała Maggie i wyszła.

Po jej wyjściu Josh zadumał się nad swoim życiem. Od pół roku był sam,

od kiedy Tasha, modelka, z którą spotykał się przez ponad rok, oznajmiła, że
z nim zrywa. O dziwo, nie brakowało mu jednak regularnego seksu. Doszedł
nawet do wniosku, że od czasu odejścia Tashy w ogóle nie myśli o tych
sprawach. I to wcale nie z braku atrakcyjnych kobiet. Po prostu nie chce się
wikłać w żaden stały związek. Pomyślał z rezygnacją, że chyba zaczyna się
starzeć.

A dziś znów zaczął się zastanawiać nad stałym związkiem. Chyba przez

to, że spotkał po latach Maggie Sutter. Ale przecież z tą dziewczyną nie
powinno mu się kojarzyć nic innego poza dawnymi, fajnymi
wspomnieniami. Dziesięć łat temu on i Tim Sutter byli dobrymi kumplami.
Kiedy Josh wpadał do Tima, często natykał się na Maggie, rezolutną jak
każda nastolatka, trochę impertynencką i rozchichotaną dziewczynkę.
Zawsze wodziła za nim ślicznymi niebieskimi oczami.

Teraz już tak na mnie nie patrzy, pomyślał nie bez pewnej przykrości. A

jeżeli już w ogóle patrzy, to raczej krytycznie. Czy dlatego, że nie poznał jej
i minął ją obojętnie na korytarzu? Prawdę mówiąc, może to i lepiej, bo
gdyby ją rozpoznał, byłby raczej niemile zaskoczony, spotykając Maggie w

background image

mundurze policjantki na terenie swojego wydziału, a mówiąc jeszcze
dokładniej, wcale nie był przekonany, czy mu się to teraz podoba. Tym
bardziej że w jej obecności zaczynały go nachodzić zdrożne myśli. A
przecież fakt, że jest siostrą Tima, czynił ją w jakiś sposób nietykalną.

Josh stracił kontakt z Timem, ale Tim też go nie szukał. Ich drogi się

rozeszły; Tim mieszkał w Kalifornii, miał swoje komputery, żonę i dzieci,
gdy tymczasem on, Josh, prawie nie wychylał nosa poza swoje miasto, nie
zamierzał się żenić ani opuszczać Chicago, ciężko pracował i wspinał się na
kolejne szczeble kariery w policji. Prawdę mówiąc, trudno sobie wyobrazić
dwóch bardziej różniących się od siebie ludzi niż on i Tim, a jednak, jako
młodzi chłopcy, natychmiast przypadli sobie do gustu.

Josh westchnął. Gdyby Tim został w Chicago, pewnie nadal by się

przyjaźnili. Jedna myśl pociągnęła za sobą drugą. Co się dzieje z matką
Tima i Maggie? Pamiętał Lottie Sutter równie dobrze jak jej dzieci. Czy
Lottie żyje i nadal wygląda kwitnąco? Miał nadzieję, że tak. Naprawdę
dobrze im się kiedyś rozmawiało.

Tej nocy Maggie spała jak zabita. O szóstej rano poderwał ją budzik.

Odrzuciła koce i ciągle jeszcze śpiąca powlokła się pod prysznic. Gorący
strumień wody dokończył to, co zaczął brzęczyk budzika – doprowadził do
normalnego stanu jej ciało i umysł. Włączyła w sypialni telewizor, żeby
podczas robienia makijażu usłyszeć prognozę pogody.

– W ciągu dnia maksymalna temperatura wyniesie dwa stopnie

Celsjusza. Po południu spodziewane są zamiecie. Obecnie temperatura na
dworze wynosi minus jeden stopień... – informował uśmiechnięty prezenter.

– Fantastycznie – mruknęła Maggie, marząc już o wiośnie. Tak było

każdej zimy. Już od marca tak bardzo tęskniła za słońcem i ciepłem, że
zaczynała myśleć o przeniesieniu się do jakiegoś południowego stanu, gdzie
słońce grzeje prawie codziennie i przez cały rok. W końcu mogłaby tam
również znaleźć pracę w organach porządku publicznego. Z jej
wykształceniem i praktyką...

Po prognozie prezenter przeszedł do wiadomości lokalnych:
– Wczoraj, we wczesnych godzinach porannych, znaleziono ciało

Franklina Gardnera, znanego biznesmena i rodowitego mieszkańca Chicago.
Leżał martwy na podłodze we własnym mieszkaniu. Policja nie wyklucza
morderstwa.

Zwrot „nie wyklucza morderstwa” zdziwił Maggie. Czy na obecnym

background image

etapie śledztwa, kiedy jeszcze nie wszyscy z rodziny Franklina Gardnera
zostali poinformowani o tragicznym zdarzeniu, wiadomość ta nie jest
przedwczesna? No, ale jej nic do tego. To Benton udziela informacji
mediom i pewnie wie, co robi. Nie zaszedłby tak wysoko, gdyby umiejętnie
nie dawkował różnych przecieków do prasy.

Maggie umalowała się dziś starannie i nawet nie próbowała się

oszukiwać, że nie robi tego ze względu na Josha Bentona. Na grafitowe,
prawie czarne wełniane spodnie i sweter z golfem włożyła grubą, ciepłą
kurtkę, owinęła szyję szalikiem i wyszła z domu.

W garażu było zimno jak na Antarktydzie, a para unosząca się z ust

Maggie zasłaniała jej widok. Pomyślała, że dobrze byłoby mieć ogrzewany
garaż. A przecież kiedy znalazła mieszkanie w tym domu, była zachwycona,
że w ogóle ma garaż i że wystarczy jej pieniędzy na opłacanie czynszu!

Pocieszając się, że skwarne lato w Arizonie jest równie przykre jak zima

w Illinois, Maggie podbiegła do samochodu, otworzyła drzwi i wskoczyła
do środka.

Włożyła kluczyk do stacyjki, przekręciła go – i nic. Zaskoczona,

dwukrotnie ponowiła próbę, ale bezskutecznie. Samochód ani drgnął.
Maggie jęknęła i oparła czoło na kierownicy.

Ale że było za zimno, żeby tu siedzieć i użalać się nad sobą, zaraz

podniosła głowę i wyjęła telefon komórkowy wraz z wizytówką Josha.
Wybrała jego numer. Odebrał po drugim sygnale – Detektyw Benton –
powiedział szorstkim głosem.

– Mówi Maggie. Zdechł mi samochód. Wezwę mechanika, ale nie wiem,

jak długo to potrwa. Na pewno się spóźnię. Chyba powinnam cię o tym
poinformować.

– Gdzie mieszkasz?
– Co takiego?
– Podaj mi swój adres. Możliwe, że to tylko akumulator. Jeśli tak,

będziesz mogła odpalić od mojego.

– Masz zamiar naprawić mój samochód?
– Nie bój się, znam się trochę na silnikach, a poza tym mam w bagażniku

przewody do akumulatora. Zamiast wydawać pieniądze na mechanika,
pozwól, że na to zerknę.

– Eee... jasne, oczywiście. Ale nie chciałabym się narzucać i zabierać ci

czas. – Maggie, choć z ociąganiem, podała wreszcie swój adres.

background image

– Nie mów o narzucaniu się, w końcu sam zaproponowałem ci pomoc.
– Dobrze, niech będzie. W garażu jest lodowato, więc zaczekam w

mieszkaniu.

– Będę za jakieś dwadzieścia minut – zapewnił rzeczowo.
– Dziękuję. – Maggie rozłączyła się i wsunęła komórkę z powrotem do

torby. Po kolejnej nieudanej próbie uruchomienia silnika potrząsnęła głową
zdegustowana i wysiadła z samochodu. Zamknęła drzwi garażu i klnąc pod
nosem, ruszyła w stronę windy.

A niech to diabli! Dlaczego się zgodziła? Wezwałaby mechanika i

byłoby po kłopocie! Dlaczego zawiódł ją refleks? Przecież wystarczyło
powiedzieć, że mechanik jest już w drodze.

W mieszkaniu szybko zrzuciła kurtkę i zaczęła się miotać jak szalona,

chaotycznie sprzątając pokój i kuchnię. Chowała różne niepotrzebne rzeczy,
na przykład ranne pantofle, które leżały pod kanapą od paru dni, czy prasę
niedzielną, porozrzucaną po całej kuchni. Chwyciła plik reklam, które
zamierzała dawno wyrzucić, i wpakowała je do kosza na śmieci, no i
wreszcie włożyła brudne naczynia do zmywarki należącej do wyposażenia
kuchni. Kiedy wynajmowała mieszkanie, cieszyła się z niej prawie tak samo
jak z garażu.

Nagle zachciało jej się kawy, więc szybko włączyła ekspres, po czym

wpadła do sypialni i piorunem posłała łóżko. Na wypadek, gdyby Josh
chciał skorzystać z łazienki, też trochę ją uporządkowała.

Po tym błyskawicznym sprzątaniu mieszkania była nie tylko zdyszana,

ale także potwornie zdenerwowana i, co gorsza, nic na to nie mogła
poradzić.

Piła już drugą filiżankę kawy, kiedy odezwał się brzęczyk przy

głównych drzwiach budynku. Odstawiła filiżankę, podeszła do drzwi
wejściowych i nacisnęła guzik domofonu.

– Tak, słucham?
– To ja, Benton. Wpuść mnie.
Maggie otworzyła swoje drzwi i czekała, aż Josh wjedzie na górę windą.

Według niej trwało to wieczność, ale wreszcie winda zatrzymała się ze
zgrzytem na jej piętrze, powoli otworzyły się drzwi i już po chwili Josh
zmierzał w stronę jej mieszkania.

– Schodami byłoby szybciej – powiedział na powitanie.

background image

– Tak. Zwykle idę schodami, z windy korzystam tylko wtedy, kiedy

wracam z ciężkimi zakupami. Wejdź, proszę.

– Garaż jest w podziemiu? – zapytał Josh, wchodząc do mieszkania.
– Tak, tylko włożę kurtkę i już zjeżdżamy...
– Nie tak szybko. Czuję zapach kawy.
– Eee... no tak. Napijesz się?
– Jasne. Chciałem się nawet zatrzymać gdzieś na kawę, ale akurat

zadzwoniłaś, więc pomyślałem, że lepiej będzie przyjechać prosto tutaj i
wypić kawę u ciebie.

– Poszli do kuchni, gdzie Maggie nalała mu kawy.
– Ja też przeważnie zatrzymuję się gdzieś rano na dużą kawę, żeby się

rozruszać – wyznała. – Rzadko sama parzę w domu przed wyjściem do
pracy. Dziś wyjątkowo nastawiłam ekspres, czekając na ciebie...

– Jeśli pozwolisz, zdejmę kurtkę i usiądę, żeby się podelektować.

Pierwsza poranna filiżanka zawsze najlepiej smakuje. Chodź, dotrzymaj mi
towarzystwa przy stole.

– Za chwilę. Nie krępuj się i siadaj – powiedziała. – Delektuj się swoją

pierwszą poranną kawą, nie mam nic przeciwko temu – dodała pod nosem,
co było nieprawdą. Była wściekła na całą sytuację, począwszy od tego, że
Josh w ogóle się tu znajduje, że bezczelnie poprosił ją o kawę i że w ogóle
zaproponował jej pomoc w uruchomieniu samochodu, a ona, idiotka, się
zgodziła. Ale przede wszystkim miała mu za złe to, jak wyglądał; dzisiaj był
jeszcze przystojniejszy niż wczoraj, a od samego patrzenia na niego żołądek
Maggie fikał idiotyczne koziołki z wrażenia.

Tymczasem on zdawał się czuć tutaj jak u siebie w domu. Jakby

przebywanie z Maggie sam na sam w jej własnym mieszkaniu o poranku
było dla niego czymś najnaturalniejszym w świecie! Josh Benton
niewątpliwie przywykł do picia porannej kawy w mieszkaniach różnych
kobiet – pewnie po wspólnie spędzonej nocy – więc nic dziwnego, że nie
czuje się niezręcznie w tej sytuacji, pomyślała Maggie.

Ale co z tego, że on się czuje świetnie, skoro jej to nie pasuje?
– Tu są klucze do samochodu – powiedziała, ostentacyjnie podnosząc do

góry kluczyki.

Josh uśmiechnął się szeroko.
– Już chcesz się mnie pozbyć?
– Ależ skąd! – skłamała. – Nie musisz się spieszyć. Dokończę jeszcze

background image

swoją kawę. – Żeby dowieść, że mówi prawdę, Maggie postawiła swoją
pustą filiżankę na stole i usiadła naprzeciwko Josha. – Byłeś już w biurze,
kiedy zadzwoniłam? – zapytała, z rozmysłem kierując rozmowę na tematy
zawodowe.

– Nie, w drodze do biura. – Josh wstał, dolał sobie kawy i znów usiadł na

krześle. Wypił łyk i zrobił zachwyconą minę. – Czuję, że żyję – powiedział.
– Naprawdę uwielbiam kawę. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał z niej
zrezygnować. Ty pewnie nie pamiętasz czasów, kiedy prawie wszyscy palili,
ale ja pamiętam, i to jak! Przeszedłem piekło, rzucając nałóg, głównie
dlatego, że palenie sprawiało mi taką frajdę. Ale co miałem zrobić, skoro
doszło do tego, że prawie nie było budynku, w którym można było zapalić, a
stanie na dworze, zwłaszcza w taką pogodę jak dzisiaj, nie należało dc
przyjemności.

– Nigdy nie paliłam, więc niewiele wiem o trudach rzucania nałogu. Ale

słyszałam ponure opowieści na ten temat.

– I każda z nich była prawdziwa, możesz mi wierzyć. – Josh zapatrzył

się na Maggie. – Wiesz, ze nie spotkałem nikogo, kto by miał tak
niesamowity kolor oczu jak ty?

Maggie poczuła, że się czerwieni. Josh zbyt szybko przeskakiwał z

tematu na temat.

– Eee... niebieski kolor to nic nadzwyczajnego – wykrztusiła.
– Nieprawda, jest absolutnie niepowtarzalny, a w ogóle... to jesteś bardzo

piękna – wymknęło się Joshowi. Wydawał się bardziej zdziwiony
wypowiedzianymi mimochodem słowami niż Maggie. Ale dziewczyna
naprawdę wyglądała dziś ślicznie, a może zresztą wczoraj też, tylko on był
zbyt pochłonięty sprawą Gardnera, żeby to zauważyć.

Maggie poczuła, że cała sztywnieje, a na policzki wypływa jej zdradliwa

czerwień.

– Wolałabym, żebyś nie mówił mi takich rzeczy – powiedziała dziwnie

cienkim i drżącym głosem. – Mamy pracować razem i... i...

Josh wstał i obszedł stół.
– I co z tego, Maggie? – zapytał łagodnie, podnosząc palcem jej

podbródek.

Nie odsunęła się, po prostu nie mogła. A kiedy zobaczyła tuż przed sobą

jego twarz, wiedziała, że zaraz ją pocałuje.

Rozchyliła wargi i wstrzymała oddech.

background image

Mijały sekundy, a przez jej głowę przelatywały niespokojne myśli: znam

tego mężczyznę... wcale nie jest mi obcy... chcę poczuć jego pocałunek...
poznać smak jego warg. Czy przez ten cały czas czekałam, żeby Josh
Benton ponownie wkroczył w moje życie?

Zapach Josha wydawał się bardzo swojski. Od jego ciała biło

podniecające ciepło; to chyba od tego ciepła z jej własnym ciałem działy się
dziwne, zupełnie nowe, choć instynktownie rozpoznawalne rzeczy.

Ale... dlaczego on się waha?
Odpowiedź na to pytanie musiała być wypisana wielkimi literami w

umyśle Josha, bo po chwili, jakby wyraźnie zgorszony własnym
zachowaniem, zaklął pod nosem i rzucił z niesmakiem:

– Co też ja, u licha, wyprawiam?
Odsunął się od Maggie i tak gwałtownie wyrwał z jej ręki kluczyki, że aż

drgnęła.

– Chodźmy – warknął. – Zaprowadź mnie do samochodu.
Maggie odebrała gwałtowną zmianę jego nastroju jak osobistą zniewagę,

poczuła się tak, jakby ją uderzył. Musiała się jednak uporać z wściekłością i
ze łzami. Okazanie zawodu, jaki jej sprawił, świadczyłoby tylko o jej
niedojrzałości i głupocie. Potrafi pokazać Joshowi, jaka jest silna i twarda.

background image

Rozdział 3

– Przepraszam – powiedziała chłodnym tonem Maggie i z możliwie

najbardziej obojętnym wyrazem twarzy obeszła Josha, żeby wyjść przed nim
z kuchni. Włożyła kurtkę, szeroko otworzyła drzwi i puściła go przodem.
Upewniła się, czy dobrze zamknęła drzwi, i zaproponowała: – Zejdziemy
schodami.

Po drodze zadawała sobie pytanie, co się stało. Dlaczego Josh najpierw

chciał ją pocałować – bo chciał! – a zaraz potem, dosłownie w ciągu paru
sekund, zrobił się wściekły... Na siebie? A może na nią? Była na to tylko
jedna sensowna odpowiedź: jest związany z kimś innym.

Kiedy sobie uświadomiła, ile emocji wzbudza w niej ten nieunikniony

wniosek, wkurzyła się jeszcze bardziej. Inna kobieta! Jest zakochany w innej
kobiecie i powinien być jej wierny, więc jakim prawem ją zwodzi? Dlaczego
daje do zrozumienia, że między nimi coś zaczyna iskrzyć? W tej chwili
nienawidziła nie tylko tego ważniaka, gliniarza Bentona, ale także tamtego
przystojnego, bezpośredniego, optymistycznie nastawionego do życia
młodego chłopaka, jakim był dziesięć lat temu.

Kiedy znaleźli się w lodowatym garażu, podała mu klucze.
– Mój samochód jest tam. Ten ciemnozielony sedan.
Ton jej głosu wystarczył Joshowi za wszystkie wyjaśnienia. Zrobił coś,

czego nie powinien był robić, a teraz ona ma do niego głęboki żal, jak każda
kobieta uważająca, że nią wzgardzono. Cholera, przecież nie chciał jej
urazić!

– Eee... może byśmy o tym porozmawiali? – zaczął, nie patrząc jej w

oczy. Niech to diabli! Przecież powinien był się wytłumaczyć jeszcze na
górze, jak tylko zrezygnował z pocałunku.

Rzuciła mu spojrzenie wściekłej kotki.
– Nie mamy o czym rozmawiać. Spróbujesz uruchomić mój samochód,

czy może w tej. sprawie też zmieniłeś zdanie?

Josh wiedział, kiedy odpuścić. Tłumaczenie czegokolwiek rozgniewanej

kobiecie byłoby idiotyzmem i do niczego by nie doprowadziło.

Bez słowa ruszył w stronę jej samochodu.

Maggie spędziła w laboratorium wiele godzin.

background image

W miarę upływu czasu rosła sterta sporządzanych przez nią raportów.

Krew na szpikulcach do lodu mogła należeć tylko do Gardnera, nie było
więc potrzeby – przynajmniej na obecnym etapie – badania DNA zabitego.
Do drugiej po południu sporządziła kopie wszystkich analiz, które miała
dołączyć do akt sprawy, przekazała oryginały do archiwum policyjnego,
pozbierała swoje rzeczy i udała się do wydziału dochodzeniowo-śledczego.
Już od progu powitała ją ironiczna uwaga kolegi policjanta:

– Podobno miałaś rano jakiś poważny problem z samochodem?
– Już to do was dotarło? Nie macie nic lepszego do roboty, jak tylko

zajmować się czyimś wyładowanym akumulatorem? Już wszystko w
porządku – odpowiedziała chłodno Maggie.

– Nic dziwnego, skoro podobno sam Benton pospieszył ci z pomocą.
Maggie dostrzegła drwinę w oczach rozmówcy. Prywatne kontakty

między funkcjonariuszami nie były dobrze widziane, chociaż się zdarzały, a
jeśli już miały miejsce, od razu towarzyszyły im plotki, niedomówienia i
złośliwe komentarze, więc takie pary najczęściej szybko się rozstawały. Jeśli
jednak przetrwał jakiś związek, sprawa niebawem szła w zapomnienie jako
przebrzmiała i nieciekawa.

Maggie zrobiła zdziwioną minę.
– A co, uważasz, że teraz już musi się oświadczyć? Facet naprawiający

samochód dziewczynie... to rzeczywiście daje wiele do myślenia!

Policjant, śmiejąc się, wyszedł z pokoju, Maggie zaś zastanowiło, jak

szybko zupełnie niewinny incydent obrasta plotkami. Co prawda poranne
wydarzenie nie byłoby takie niewinne, gdyby Benton zdecydował się na
pocałunek... Ale nie zrobił tego, koniec i kropka!

Wszystko zaczęło się i skończyło w ciągu trzydziestu sekund, więc, na

miłość boską, przestań robić z tego wielką sprawę! – karciła się w duchu. A
jeżeli spodziewasz się, że nastąpi powtórka, jak po niepełnym podaniu w
amerykańskim futbolu, to przyznaj, dziewczyno, że jesteś głupia i naiwna. A
do tego masz poglądy na romansujących mężczyzn rodem z wczesnego
średniowiecza!

Jej rozumowanie może było i słuszne, ale niemożliwe do

zaakceptowania. Nie tak powinien brzmieć ostatni akord porannego epizodu.
Na każde jego przypomnienie Maggie kipiała ze złości. Cisnęła na biurko
kopie raportów z laboratorium, zdarła z siebie grubą kurtkę i powiesiła na
wieszaku, wepchnęła rękawiczki i czapkę do plecaka, a wreszcie podeszła

background image

do segregatora z napisem „Sprawa w toku”, by wyjąć teczkę Gardnera.

Nie było jej tam. Musiał zabrać ją inny detektyw, zajmujący się

śledztwem. Josh... ?

Maggie wróciła do biurka i usiadła ze skrzywioną miną. Unikanie Josha

na dłuższą metę było niemożliwe, ale chciałaby, żeby się udało. Oby już
nigdy nie musiała patrzeć w te jego szare oczy. Czuła się poniżona i to wcale
nie dlatego, że chciał ją pocałować, ale dlatego, że się rozmyślił, patrząc
prosto w jej rozmarzone, maślane oczy. Niemożliwe, żeby nie wyczuł jej
absolutnego przyzwolenia i oczekiwania. Niech go szlag trafi! Jak ona to
przeżyje?

Westchnęła i doszła do wniosku, że raczej powinna się z tego

wszystkiego śmiać. Zaczęła kartkować leżące przed nią raporty. Znała je na
pamięć, ale coś musiała robić, zanim wymyśli sposób na zdobycie teczki
Gardnera bez ryzyka spotkania się z Bentonem.

A może ma ją Colin Waters? Przecież każdy, kto bierze udział w

śledztwie w sprawie tego zabójstwa, ma do niej dostęp.

Gdyby Maggie choć przelotnie uniosła wzrok i spojrzała w lewo,

dostrzegłaby obserwującego ją detektywa Bentona. Jakiś czas temu Josh
zadzwonił do laboratorium kryminalistycznego, dzięki czemu dowiedział
się, że Maggie już wyszła i że pojechała do ich biura.

Kiedy wszedł do pokoju i zobaczył ją pogrążoną po uszy w lekturze, tak

że nawet nie usłyszała jego kroków, zatrzymał się. Rozumiał, że nie
powinien był tak się zachować u niej w domu, a jednocześnie, na przekór
swoim zasadom, żałował, że zapanował nad swoim odruchem i w końcu
zrezygnował z pocałunku. Przez cały dzień ciężko pokutował za swoje
dżentelmeńskie zachowanie. Wszystko dlatego, że czuł do tej dziewczyny
niezwykły pociąg i głupiał na sam jej widok. To było dla niego szokiem.
Nigdy by nie przypuszczał, że kiedyś tak będzie reagował na młodszą siostrę
Tima.

Mrucząc coś pod nosem, podszedł do biurka Maggie.
– Pewnie chciałabyś to przejrzeć – powiedział i położył przed nią teczkę

Gardnera.

– Tak, dziękuję – powiedziała spokojnie. Chyba tylko jakiś cud sprawił,

że nie dała poznać po sobie, jak mocno działa na nią ten człowiek. Trudno
jej było pogodzić się z faktem, że na tym musi poprzestać. Gra szła o
wysoką stawkę; może przez to stracić i pracę, i spokój ducha. Musi znaleźć

background image

jakiś sposób na rozładowanie tego nieznośnego napięcia między nimi, a
następnie położyć temu kres raz na zawsze.

– Mam jeszcze coś do dodania – powiedziała, pokazując na raporty,

które przyniosła z laboratorium.

– Natrafiłaś na coś szczególnego?
– Prawdę mówiąc, nie. Ktokolwiek zabił Franklina Gardnera, nie

zostawił po sobie śladów. On... albo ona... albo ma fart, albo doskonale się
zna na procedurach kryminalistycznych.

No cóż, to też się zdarza. Zapoznaj się z aktami, a jeśli później

zechcesz porozmawiać, znajdziesz mnie w pobliżu. – Josh odwrócił się
gwałtownie i wyszedł.

Maggie popatrzyła za nim, ale zamiast niechęci, jaką powinna poczuć,

doznała przypływu tęsknoty, tak mocnej, że aż łzy zakręciły się w jej
oczach. Westchnęła głęboko. Czym zawiniła, że musiała trafić na faceta,
który jednym spojrzeniem potrafi ją rozbroić i rozkojarzyć? Szybko sięgnęła
po teczkę i otworzyła ją.

Na początek zapoznała się ze sprawozdaniem z sekcji zwłok, z którego

wynikało, że Franklin Gardner umarł od uderzenia w tył głowy. Szpikulec
do lodu nie przyczynił się więc znacząco do jego śmierci.

No tak, ale po diabła ktoś dźgał trupa? I to wielokrotnie! A może

Gardner nie wyglądał na nieboszczyka? Czy to możliwe, żeby niechcący się
przewrócił i uderzył głową o kant stolika? A ktoś, kto był z nim w gabinecie,
sądząc, że Gardner stracił tylko przytomność, skorzystał z okazji i dobił go?

Maggie czytała dalej:
„Poważne obrażenia twarzy mogło spowodować coś, co miał na ręce

napastnik, najprawdopodobniej szeroka obrączka”.

Mój Boże, a więc ten biedak został w dodatku pobity! – wzdrygnęła się

Maggie.

Usiadła wygodniej, zastanawiając się nad sprzecznościami raportu. Po

chwili sięgnęła po kolejny. Detektywi Waters i Wilson zdążyli przesłuchać
gosposię i administratora domu. Miriam Hobart powtórzyła w zeznaniu to,
co Maggie już słyszała: obudził ją dziwny dźwięk, wstała, żeby to
sprawdzić, i zastała pana Gardnera na podłodze w gabinecie. Przerażona,
pospieszyła do swojego pokoju i zadzwoniła na policję.

Niewiele więcej miał do powiedzenia administrator, poza tym, że według

niego Gardner był człowiekiem aroganckim i nieprzyjemnym. Dodał też, że

background image

jego żona zawsze odnosiła się z pogardą do pana Gardnera. Aha, no i jeszcze
podczas rozmowy z żoną administratora detektywi zwrócili uwagę na torbę
z ręcznymi robótkami, w której tkwiły długie cienkie druty.

Maggie zrozumiała tę sugestię. I tak z jej raportu, a konkretnie z

fragmentu dotyczącego szpikulca do lodu, Waters i Wilson dowiedzą się, że
Gardnera nikt nie dźgał drutami.

Po dołączeniu swoich raportów do teczki Maggie zaczęła się

zastanawiać. Gardner był bity i kłuty szpikulcem. Czy najpierw go pobito, a
potem upadł, i wtedy ktoś go dźgnął? To szaleństwo nie było pozbawione
sensu. Uderzony w twarz i ogłuszony, Gardner mógł się o coś potknąć i
uderzyć głową w kant stołu. Napastnik, nieświadomy tego, że ofiara już nie
żyje, podbiegł do baru, chwycił szpikulec, wrócił do leżącego nieruchomo
Gardnera i wielokrotnie wbił w jego pierś ostre narzędzie.

Kiedy zadzwonił telefon, Maggie machinalnie podniosła słuchawkę.
– Detektyw Sutter – wyrecytowała.
– Cześć, masz chwilkę?
– Cześć, Natalie. Tak, możemy pogadać. Co słychać?
– Pomyślałam sobie, że mogłybyśmy wyskoczyć wieczorem na burgera

albo na pizzę. Co ty na to? Mam ci coś do powiedzenia.

– Założę się, że nawet wiem, co – zakpiła Maggie. Po radosnym głosie

przyjaciółki poznała, że pewnie chodzi o nowego mężczyznę jej życia.

– Tylko nic nie mów i nie staraj się zgadywać, dobrze? Umieram z

niecierpliwości, żeby ci osobiście wszystko opowiedzieć. Spotkamy się koło
wpół do siódmej?

– Nie widzę przeszkód. Gdzie?
– Wolisz pizzę czy burgera?
– Eee... pizzę. Co powiesz na restaurację „U Tony’ego”?
– Świetnie. Do zobaczenia o wpół do siódmej.
Maggie odłożyła słuchawkę i spojrzała na zegarek. Dochodziła piąta.

Przed wyjściem do pizzerii Tony’ego zdąży jeszcze porozmawiać z Joshem
Bentonem.

Skoncentrowała się, szykując się na tę rozmowę. Wzięła teczkę Gardnera

i komórkę – rzadko się z nią rozstawała – i powędrowała do boksu Josha.
Siedział za biurkiem przy telefonie i tak jak za pierwszym razem, pomachał
ręką, zapraszając ją do środka.

Maggie usiadła na krześle i szybko się zorientowała, że Josh rozmawia z

background image

naczelnikiem wydziału dochodzeniowo-śledczego. Zaciekawiona,
natychmiast nadstawiła ucha i nawet nie próbowała udawać, że nie
podsłuchuje.

– To byłoby może trochę zbyt pochopne, szefie – rzucił do słuchawki

Josh, obracając się z fotelem bokiem do biurka, a twarzą do okna. – Czy ta
kobieta nie rozumie, że jej syn został zamordowany? Tak, rozumiem, że
matce zależy na szybkim zakończeniu sprawy – ciągnął – i że chciałaby
urządzić pogrzeb, ale czy patolog jest na sto procent pewny, że zwłoki nie
kryją już żadnych tajemnic?

Josh chwilę słuchał, a potem poddał się:
– Dobrze, niech będzie, ale na razie pojadę do kostnicy i jeszcze raz

obejrzę ciało. Kiedy? Zaraz. Odezwę się później.

Odłożył słuchawkę, obrócił się znów z fotelem i spojrzał na Maggie.
– Możemy porozmawiać... ? – zaczęła, kładąc na biurku teczkę

Gardnera.

Josh nie dał jej skończyć. Poderwał się na nogi. . : – W tej chwili

wybieram się do kostnicy, żeby jeszcze raz dokładnie obejrzeć ciało
Gardnera. Dobrze by było, żebyś pojechała ze mną. – Zamilkł, a po chwili
dodał: – Tak, to dobry pomysł. Może dopatrzysz się czegoś, co uszło mojej
uwagi. Porozmawiamy po drodze. Leć po płaszcz.

– Ale... ale...
– Ale co?
– Nic. Idę się ubrać. – Wybiegła, a po drodze zadzwoniła do Natalie. –

Przepraszam, ale muszę odwołać spotkanie – powiedziała. – Coś mi
wypadło. To rozkaz szefa. Może jutro wieczorem, dobrze?

– Cholera! Trudno, niech będzie jutro.
– Cześć, Nat.
Maggie dogoniła Josha na korytarzu prowadzącym na policyjny parking.

Szli w milczeniu. Siedzieli już w samochodzie, kiedy Josh odezwał się
szorstkim głosem, niepewnie, jakby coś go niepokoiło:

– Pani Gardner domaga się wydania zwłok syna. Uważam, że na to jest

jeszcze za wcześnie, ale przed chwilą usłyszałem, że nieważne, co myślę na
ten temat, bo nie będę miał na to żadnego wpływu.

– Sądzisz, że lekarz medycyny sądowej mógł coś przeoczyć? I dlatego

chcesz jeszcze raz obejrzeć ciało?

– Czasami rany na ciele można różnie interpretować. Nie podważam

background image

orzeczenia lekarza sądowego, w ogóle niczego nie poważam, ale coś mnie
gryzie i nie daje spokoju.

– Och, czyżbyś miewał takie przeczucia, które w powieściach nie dają

gliniarzom spokoju, a objawiają się bólem brzucha?

– Miewasz coś takiego? – zaniepokoił się Josh.
– Tylko wtedy, kiedy odżywiam się chili na zmianę z faszerowanymi

ostrymi papryczkami.

– Chyba jednak jesteś na mnie wkurzona.
– Skąd ci to przyszło do głowy?
– No cóż, powodem do wyciągnięcia takiego wniosku mogłaby być na

przykład twoja lodowata mina.

Ten facet na dodatek sobie ze mnie kpi! – oburzyła się Maggie w duchu.
– Lepiej mieć lodowatą minę niż lodowate serce.
– Chcesz przez to powiedzieć, że to ja mam lodowate serce? Co ty

możesz o tym wiedzieć?

– Może połączyłam poszlaki i wyciągnęłam głębsze wnioski.
– Chodzi ci o dzisiejszy ranek? Miałem swoje powody – mruknął Josh.
– Nie wątpię.
Josh pozwolił, żeby ostatnie słowo należało do niej, i nie odzywał się

przez resztę drogi. Maggie zachowywała się tak, jakby jej było wszystko
jedno, co Josh zrobi czy powie, choć tak naprawdę czuła w piersi trudny do
zniesienia ból, jakby od śmiertelnej rany. Cała ta sprawa pewnie nie ma dla
Josha najmniejszego znaczenia, ale dla niej to nie tylko cios w serce, ale
także zakwestionowanie jej profesjonalizmu. Musi szybko coś z tym zrobić.

Tylko co? Oto jest pytanie. Jak tu dopiec Joshowi Bentonowi co

najmniej tak mocno, jak on dopiekł jej?

W kostnicy już po dziesięciu minutach stali z Maggie po przeciwnych

stronach wózka, którym przywieziono z chłodni zwłoki Gardnera. Oboje
założyli lateksowe rękawiczki.

– Musiał się bronić – mruknął Josh, oglądając sińce na ramionach i

rękach ofiary. – A obrażenia twarzy są tak charakterystyczne, jakby tu był
jakiś wzór...

– W raporcie jest wzmianka o tym, że napastnik mógł nosić masywny

pierścień.

– Cóż, gdyby to był brylant, skóra na twarzy byłaby popękana, a tutaj

mamy do czynienia tylko z siniakami i stłuczeniami. Każdy duży kamień

background image

jubilerski pociąłby skórę.

– Chyba że nie wystawał z obrączki – po namyśle zauważyła Maggie i

pochyliła się nad nieboszczykiem, żeby lepiej się przyjrzeć śladom na
twarzy.

– Coś tu jest – potwierdziła. – Jakiś wzór. Ale nie potrafię go odtworzyć.

A ty?

– Też nie. Wzięłaś aparat?
– Tak, mam w plecaku. Już wyjmuję. – Ściągnęła rękawiczki, wrzuciła je

do specjalnego pojemnika i podeszła do pozostawionego na półce przy
drzwiach plecaka. Wyjęła aparat, wróciła do wózka i zapytała: – Nie
dostałeś jeszcze zdjęć, które Jack zrobił na miejscu zbrodni?

– Mam je w biurze.
Maggie zesztywniała.
< – To dlaczego nie ma ich w teczce Gardnera?
– Bo je przeglądałem, próbując wybrać te, które nadawałyby się do

kartoteki – warknął Josh. – W każdej chwili możesz je sobie obejrzeć. Jest
ich tak dużo, że trzeba wyselekcjonować najważniejsze. Zresztą zostawiłem
w teczce notatkę na ten temat... nie czytałaś?

– Nie.
– Trudno. Zrób parę zbliżeń tych stłuczeń.
Ten aparat to była wysokiej jakości cyfrówka, na poczekaniu drukująca

odbitki. Zdjęcia można było też obrabiać na komputerze i wydobywać z nich
niektóre niewidzialne gołym okiem elementy.

Zastanawiając się, jak mogła przegapić notatkę Josha na temat zdjęć,

Maggie doszła do wniosku, ze niczego nie przeoczyła. Pewnie Benton
zamierzał dołączyć jakąś notatkę, ale tego nie zrobił. Cóż, grunt to wysokie
mniemanie o sobie! – pomyślała. Naprawdę trzeba by mu utrzeć nosa. Ale
kto to zrobi, jeśli ona nie da rady?

Zrobiła parę zbliżeń twarzy Gardnera i wydrukowała zdjęcia. Josh

wyrywał je po kolei i oglądał.

– Wystarczy. Dziękuję – powiedział.
– Cała przyjemność po mojej strome – warknęła lodowatym tonem i

odeszła, żeby włożyć aparat do plecaka. Kiedy wróciła do wózka, okropnie
ją korciło, żeby Joshowi dokuczyć. – Wątpię, żeby Jack przeoczył obrażenia
twarzy, robiąc tyle ujęć na miejscu – rzuciła. – Ale mogę się mylić, skoro
osobiście przyglądałeś się tym zdjęciom. Jeśli ktoś popełnił błąd, to

background image

oczywiście tylko Jack, bo przecież nie ty.

Josh miażdżył ją wzrokiem co najmniej przez minutę, po czym warknął:
– Dałabyś lepiej spokój. A teraz wynosimy się stąd.
– Oczywiście, jak sobie życzysz... – Maggie miała na końcu języka

„łaskawy panie”, ale w ostatniej chwili przyhamowała. Tego byłoby już za
wiele.

W każdym razie była zachwycona, że działa mu na nerwy. Nawet parę

razy uśmiechnęła się półgębkiem.

Kiedy wyszli na zewnątrz, Josh zdziwił się, widząc Maggie

uśmiechniętą, nie zapytał jednak, co ją tak bawi.

– To mógł być sygnet – powiedział, zamiast zadawać jej głupie pytania.
– Co takiego? Przepraszam, ale nie słuchałam. Co powiedziałeś?
– Mówiłem o pierścionku napastnika. To mógł być jeden z tych dużych

pierścieni, jakie noszą sportowcy, a może tylko sygnet z okazji ukończenia
college’u. Niektóre są naprawdę spore, zwłaszcza jeśli zabójca miał duże
dłonie.

– Mówisz tak, jakbyś wykluczał udział kobiety.
– Dlaczego? Kobiety też miewają duże dłonie – powiedział Josh, gdy

dotarli do jego samochodu.

– Ale niewiele kobiet nosi sygnety z college’u. Jeszcze mniej ma sygnet

klubowy, a już nigdy nie spotkałam kobiety, która nosiłaby sygnet
uniwersyteckiej korporacji.

– Naprawdę? A te, które dostały korporacyjne sygnety od swoich

chłopaków?

– Chcesz powiedzieć, że morderczynią jest studentka? Przyznaję, że

teraz mnie zaskoczyłeś.

Josh w milczeniu uruchomił silnik.
– A wiesz, co mnie zaskakuje, Maggie? – zapytał po chwili. – Wyobraź

sobie, że ty. Czego ty ode mnie chcesz?

Maggie nie wierzyła własnym uszom. Okropnie zdenerwowana, za

wszelką cenę pragnęła skierować rozmowę na inne tory, ale było za późno.
Teraz mogła tylko udawać, że nie wpadła w panikę.

– Mogłabym ci zadać to samo pytanie – powiedziała hardo. – Ale

obawiam się, że w zależności od sytuacji za każdym razem usłyszałabym
inną odpowiedź. Weźmy na przykład dzisiejszy poranek. Chyba oboje
wiemy, czego ode mnie chciałeś, choć przyznaję, że się tego nie

background image

spodziewałam. Zresztą może nie potrafię czytać w cudzych myślach. Może
się pomyliłam co do twoich intencji.

– Nie pomyliłaś się.
– Coś ty powiedział?
– Dobrze słyszałaś. Powiedziałem, że się nie pomyliłaś.
– Udowodnij to – palnęła Maggie, zanim zdążyła pomyśleć.
Joshowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Wprawnie manewrując,

wydostał się z ruchu, skręcił ostro w prawo i wjechał w ciemny zaułek.
Zahamował, ustawił bieg automatycznej skrzyni na pozycji „parking”,
odpiął pas, po czym przysunął się tak blisko, jak na to pozwalała dzieląca
ich siedzenia rozbudowana konsola.

Maggie zagapiła się na Josha, próbując coś wyczytać z jego oczu.
– Co... co robisz? – wykrztusiła.
– Udowadniam – mruknął Josh i odpiął pas Maggie. Objął ją i

przyciągnął do siebie na tyle blisko, żeby móc dosięgnąć jej warg.
Pocałunek był namiętny i mocny, a Maggie aż zachłysnęła się z wrażenia.

– Kiedy już nie mogła oddychać, odwróciła gwałtownie twarz.
– Wystarczy. Dowiodłeś, że mówiłeś prawdę – wychrypiała.
– Jeszcze nie. – Josh wziął jej rękę i położył na swoich udach.
Maggie nie miała nic przeciwko temu. Najchętniej rozpięłaby spodnie

Josha i poczuła pod palcami jego sztywną męskość. A jednak cofnęła powoli
rękę, ciekawa, co teraz nastąpi.

Nie czekała długo.
– Czego ty właściwie chcesz? – zapytał.
– Uznałem, że nie powinienem cię podrywać ze względu na Tima, ale,

jak widać, przeceniłem trochę swoje hamulce i zapomniałem o swoich
szlachetnych intencjach. Jeśli jednak zależy ci na mnie, jestem gotów
zmięknąć. Ale musisz o czymś wiedzieć. Otóż nie ożeniłem się jeszcze ze
względu na statystykę. Czy wiesz, że każdy, kogo znam, przynajmniej raz
się rozwodził? Nie chcę takiego życia. Zwykle po rozwodzie pozostają
jeszcze dzieciaki, które najbardziej cierpią, a to daje co najmniej jedną
nieszczęśliwą osobę na jedno rozbite małżeństwo. Pewnie moglibyśmy
pójść do łóżka, ale czy to by ci wystarczyło? Jeśli tak, możemy od razu
jechać do mnie i kochać się aż do rana. – Przerwał na chwilę. – Nie wiesz,
co odpowiedzieć?

– Na razie po prostu nie znam odpowiedzi.

background image

Nie dziś – szepnęła zaszokowana. – I proszę cię, jedźmy już.
– A jutro będziesz znała odpowiedź?
– No... nie wiem.
– Ale ja chyba wiem. Chcesz wyjść za mąż i mieć dzieci, tak samo jak

wszyscy.

– Wszyscy oprócz ciebie.
Josh przesiadł się za kierownicę.
– Być może. I nie zamierzam tego uzasadniać. Jestem, jaki jestem i albo

ktoś to zaakceptuje, albo w ogóle może się ze mną nie zadawać.

– Z tego, co mówisz, wyłania się dosyć ponury obraz. Ale cóż, czuję, że

nie chcesz wałkować tego tematu.

Podczas całej drogi do biura, a później do domu Maggie walczyła ze

łzami. Miała teraz wiele do przemyślenia. Wysiadając z samochodu Josha,
powiedziała wreszcie, co myśli:

– Nigdy nie uwierzę, że postanowiłeś zostać kawalerem tylko z powodu

statystyki. Oszukujesz sam siebie i na pewno o tym wiesz. Więc przestań
mnie obrażać, opowiadając takie bzdury.

background image

Rozdział 4

Ostatnio tydzień pracy Maggie zaczynał się w poniedziałek, a kończył w

piątek. Za parę tygodni, jak zawsze w wydziale śledczym, sytuacja się
zmieni; nawet patolodzy pracowali rotacyjnie, tak że nikt nie mógł liczyć na
tradycyjny weekend. To była sprawiedliwa zasada. Kiedy zachodziła taka
konieczność, Maggie chętnie pracowała w weekendy, ale dzisiaj – a był
właśnie piątek – modliła się, żeby nikt nie zarządził śledztwa wymagającego
jej obecności w sobotę czy w niedzielę. Potrzebowała czasu, a dwa dni z
dala od Josha Bentona może pozwolą jej się pozbierać.

Nie przestawała myśleć o tym, co jej powiedział. A na jej reprymendę

zasłużył aż nadto; mogła mu nawet jeszcze więcej nagadać. Każda idiotka,
która liczy na związek z mężczyzną o takich poglądach na miłość,
małżeństwo i dzieci, czyli na wszystko, co się w życiu liczy, sama jest sobie
winna i nie ucieknie od cierpienia, tak jak teraz Maggie. Nie chcę takiego
życia, powtarzała sobie wielokrotnie. Gdyby mogła, wydarłaby z serca ten
zalążek uczucia, który zagnieździł się tam dziesięć lat temu, kiedy jeszcze
była nastolatką. Może wtedy na dobre odcięłaby się od tego aroganckiego
mężczyzny. Ale z tym był największy kłopot, okazało się bowiem, że nie
jest panią własnych uczuć. Na widok Bentona serce waliło jej jak szalone, a
kiedy rozmawiając o sprawie Gardnera, musiała patrzeć mu w oczy, uginały
się pod nią kolana i czuła w żyłach coraz gorętszą krew. Taka bezsilność,
zupełnie dla niej nowa, doprowadzała ją do wściekłości, bo zupełnie nie
umiała jej pokonać. Co z tego, że setki razy powtarzała sobie, jak bardzo
nienawidzi Josha. I tak wiedziała, że to nieprawda. Zawsze uważała się za
osobę rozsądną i zrównoważoną, więc gdzie się raptem podział jej rozsądek?
Pewnie ukrył się głęboko w jej głupiutkim sercu, które zasługiwało na karę.

Żeby się kompletnie nie rozsypać i wreszcie przestać użalać nad sobą,

Maggie przez większość dnia przeglądała zdjęcia zrobione na miejscu
zbrodni przez Jacka, a także swoje z kostnicy. Najbardziej interesujące
okazały się ujęcia poranionej twarzy ofiary. Bardzo dużo dała komputerowa
obróbka fotografii z jej aparatu.

Godzinami oglądała i porównywała je na ekranie komputera,

powiększała co ważniejsze fragmenty i stosując różne techniki przesiewania
i cieniowania, uzyskiwała coraz lepsze efekty. Powiększając obraz jednego

background image

szczególnie ciężkiego obrażenia, Maggie w pewnym momencie wpatrzyła
się w ekran, zmarszczyła czoło i zmrużyła oczy. Na stłuczonym miejscu
widniał jakiś wzór, którego wciąż nie mogła zidentyfikować.

– Chciałbym, żebyśmy razem przejrzeli teczkę Gardnera.
Maggie aż podskoczyła na krześle. Nad nią stał Josh, a ona była tak

zajęta, że nie usłyszała, kiedy się tu zakradł. Okey, może słowo „zakradł”
nie było właściwe. Zwłaszcza że w pokoju byli też inni detektywi.

Spojrzała na zegarek. Dochodziła szósta; za dziesięć minut zjawi się jej

zmiennik, a ona skończy pracę. A potem ma cały weekend, żeby pozbierać
się i dojść do siebie.

– To nie potrwa długo – powiedział Josh, dobrze wiedząc, dlaczego

Maggie spogląda na zegarek.

– Tym lepiej – burknęła.
– Chodź do mnie. Przejrzymy teczkę przy moim biurku – powiedział

Josh, wychodząc.

– Muszę jeszcze coś wydrukować i wyłączyć komputer – zawołała

Maggie do jego pleców.

Nie oglądając się, pomachał jej ręką; to lekceważące przyzwolenie

podziałało Maggie na nerwy. Zaciskając zęby, wydrukowała, co trzeba,
zapisała w komputerze swoją pracę, a na koniec zgodnie z procedurą
bezpiecznie go zamknęła.

Złapała ułożone według ważności fotografie, zostawiając na biurku tylko

niewielki plik, wzięła jeszcze wydrukowaną odbitkę dziwnego wzoru, który
dopiero zaczęła rozgryzać, i z zaaferowaną miną pomaszerowała do biura
Josha. Żadnych osobistych akcentów! – nakazywała sobie po drodze. –
Jeżeli powie cokolwiek, co nie ma związku ze sprawą, już ja mu pokażę! A
gdyby znów zaczął marudzić na temat statystyki i mojej niewłaściwej
postawy, powiem mu dokładnie to samo co wczoraj. Ciekawe, czy mu się to
spodoba?

Wiedziała, że się nie spodoba. Ale jej też nie podobało się wiele rzeczy,

a mimo to jakoś je znosiła.

Z bliżej nieokreślonego powodu zaczęły ją szczypać oczy. Rany, czy

ilekroć Josh coś do mnie powie, zamierzam się mazać? – zirytowała się. Coś
jest ze mną nie tak, tylko co?

Kiedy Maggie weszła do niewielkiego boksu i usiadła, Josh podniósł

wzrok znad otwartej teczki Gardnera i od razu przeszedł do rzeczy.

background image

– Nie widzę tu raportu na temat stolika.
– Musi gdzieś być. Zbadałam stolik centymetr po centymetrze i

szczegółowo opisałam. Sam – stolik jest teraz w laboratorium
kryminalistyki, a raport w tej teczce.

– Więc mi go pokaż. – Josh podsunął jej teczkę.
Maggie wydęła wargi. Czyżby zarzucał jej kłamstwo? Podważa jej

kompetencje? Chwyciła teczkę i zaczęła kartkować papiery. Wyciągnęła
odpowiednią kartkę i podała ją Joshowi, a w tym samym czasie inny tekst
przykuł jej uwagę. Nie widziała go jeszcze, więc zaczęła teraz czytać.
Detektywi Waters i Wilson opisali tu rozmowę, jaką odbyli w posiadłości
Gardnerów z panią Cecelia Gardner, matką Franklina.

– Detektyw... zaraz, tylko sprawdzę, które z nich to podpisało. – Maggie

spojrzała na koniec strony, po czym kontynuowała lekturę. – Detektyw
Waters sygnalizuje, że tej nocy, kiedy zamordowano jej syna, Cecelia
Gardner zajęta była działalnością charytatywną i że są na to liczni
świadkowie. – Maggie spojrzała na Josha. – Czy imprezy charytatywne
trwają całą noc?

– Według lekarza medycyny sądowej śmierć nastąpiła przed północą.
Maggie pokiwała głową. Podczas wstępnych oględzin miejsca zbrodni

ona również określiła czas zgonu mniej więcej na tę godzinę. Ssąc dolną
wargę, zastanawiała się nad tym nowym elementem sprawy, po czym doszła
do wniosku, że ponosi ją wyobraźnia. Powróciła do czytania raportu.
Dowiedziała się jeszcze, że detektyw Colin Waters i jego partnerka,
detektyw Darien Wilson, próbowali skontaktować się z
dwudziestotrzyletnim synem Franklina, Stephenem, ale nie zastali go w
domu.

– Nie wiedziałam, że Franklin miał syna – mruknęła Maggie.
– Jest jeszcze Lyle Gardner, starszy brat Franklina. On też mieszka w

posiadłości Gardnerów. Tamtego wieczoru podobno oglądał telewizję.

Zdziwiona Maggie uniosła brew.
– Wszyscy oni mieszkają z Cecelia Gardner, z wyjątkiem Franklina. Czy

on przypadkiem nie odstawa! trochę od rodziny?

– Może był po prostu bardziej niezależny niż reszta Gardnerów. Mógł

sobie wyjątkowo cenić swoją prywatność.

– Może miał ku temu powody.
– Na przykład jakie?

background image

– A jeśli odwiedzali go wieczorami goście, którzy mogli się nie

spodobać mamusi? Na przykład... eee... o innej orientacji seksualnej?

– Wciąż jednak istnieje prawdopodobieństwo, że wszystko zaczęło się

od włamania.

Maggie żachnęła się.
– Prawdę mówiąc, ta teoria nigdy do mnie nie przemawiała, a skoro i ty

dotąd o tym nie wspomniałeś, wygląda na to, że ten motyw odpadnie jako
mało wiarygodny.

– A jaki według ciebie może być motyw?
– Uważam, że Franklin znal zabójcę i że doszło między nimi do

nieporozumienia, które przerodziło się w bójkę.

Josh zastanawiał się chwilę, a wreszcie pokiwał głową.
– Też tak uważam. Jesteś całkiem bystra, detektyw Sutter.
– Bardzo dziękuję. – Policzki Maggie pokryły się rumieńcem, nie z

powodu komplementu, ale na widok oczu Josha. Coś się kryło w tych
oczach. Zaraz, zaraz... co to ona miała zamiar powiedzieć, gdyby Josh znów
próbował porzucić tematy służbowe?

Josh tymczasem rozparł się w fotelu, zapatrzony na Maggie. Zachwycały

go jej wspaniałe włosy. Zawsze wiązała je z tyłu, a on bardzo by chciał
zobaczyć te włosy rozpuszczone i w nieładzie. A najlepiej... zmierzwione na
poduszce. O tak, to dopiero byłaby przyjemność.

Zainteresowanie Maggie sprawą Gardnera jakby wyparowało. Nie mogła

skupić się nad treścią raportu. A Benton, jak na złość, cały czas wysyłał
erotyczne sygnały, przekazując oczami to, czego nie odważył się ująć w
słowa.

A gdyby tak wylądowali w jej mieszkaniu? Czy nie można by powtórzyć

tej próby pocałunku, ale tym razem to ona przejęłaby inicjatywę?

A jeżeli Josh naprawdę jest z kimś związany?
Nie życzyła sobie wplątania się w romans z żonatym czy prawie

żonatym facetem.

Jak się tego dowiedzieć? Szybko wpadła na pewien pomysł.
– To nie ma nic wspólnego ze sprawą – odezwała się – ale chciałam

urządzić małe przyjęcie. Mogę cię umieścić na liście gości? Przyjdziesz czy
odmówisz?

Josh nie zdołał ukryć zdziwienia ani ciekawości. Co tak naprawdę kryje

się w tej pięknej główce? Co można wyczytać z tych olśniewających

background image

fiołkowych oczu? Czyżby jego wczorajszą przemowę Maggie uznała za
docenienie jej inteligencji, a nie za zlekceważenie jej kobiecych pragnień?
Może zatem uczciwość popłaca bardziej niż oszustwo, do którego ucieka się
wielu facetów, aby zaciągnąć kobietę do łóżka. Ale z drugiej strony
pamiętał, jak dziewczyna się zjeżyła, wysiadając z jego samochodu, więc
zaproszenie na kolację było ostatnią rzeczą, jakiej mógł się po niej
spodziewać.

Spoglądał na nią przez długą chwilę.
– A więc będziemy przyjaciółmi?
Maggie zauważyła

;

że wprawiła Josha w zakłopotanie.

– Czy zaproszenie na kolację jest dla ciebie równoznaczne z propozycją

przyjaźni?

– Bo ja wiem? Odniosłem wrażenie, że mnie nie lubisz. Kiedyś było

inaczej, ale jak widać ludzie się zmieniają.

– O tak, z pewnością – zgodziła się Maggie. – A wracając do kolacji, to

jak, wpisać cię na listę gości, czy nie? Razem z żoną... albo z przyjaciółką?

– Z żoną? Czyżbym ci nie powiedział wczoraj, jaki jest mój stosunek do

małżeństwa?

– A czy ja ci nie powiedziałam, co sądzę o takim głupim gadaniu?

Uważasz mnie za idiotkę, gotową uwierzyć w każde twoje słowo?

Josh roześmiał się.
– Za idiotkę? No, no... Posłuchaj, jeśli wydajesz przyjęcie i chcesz mnie

zaprosić, zawsze mogę odwołać randkę, żeby ci się zgodził rachunek przy
stole.

W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy Maggie. Zerknęła na

wyświetlacz i zobaczyła numer Natalie.

– Och, zapomniałam, że się umówiłam – jęknęła Maggie. – Czy mogę

odebrać? – zapytała Josha.

Wzruszył ramionami.
– Nie krępuj się.
– Dzięki. – Maggie nacisnęła przycisk. – Nat, przepraszam, ale jestem

bardzo zajęta i nie mogę teraz rozmawiać. Dzwonisz w sprawie dzisiejszego
wieczoru, prawda?

– Tak, ale jest inaczej, niż myślisz. Dzisiaj ja muszę odwołać spotkanie –

powiedziała Natalie i zachichotała. – Mam randkę z nowym facetem.

background image

– No nie, widzę, że idziesz na całego! To może spotkamy się podczas

weekendu, co?

– Jeśli tylko będę mogła. On jest strasznie napalony... przynajmniej na

takiego wygląda. Prawdopodobnie przekonam się o tym wieczorem. Na
razie masz mnie z głowy. Dzwonię, bo nie chciałam cię zostawić na lodzie
w piątkowy wieczór.

– Doceniam twoją troskę. Do usłyszenia.
Kiedy Maggie skończyła rozmowę, mina Bentona wydała jej się dziwnie

skwaszona. Po chwili ją olśniło: Nat to imię i dla mężczyzny, i dla kobiety,
więc Josh mógł pomyśleć, że rozmawia z facetem! Cholerny egoista! –
oburzyła się w duchu Maggie. Sam nie zje i drugiemu nie da! Cóż, ona ma
już dość tych wymownych spojrzeń i zmian nastroju. Teraz albo nigdy...

– Okazało się, że mam wolny weekend – powiedziała od niechcenia. – A

jak wygląda twój jutrzejszy dzień?

Zaskoczony Josh poprawił się na krześle.
– Eee... będę prawie cały czas tutaj. Dlaczego pytasz?
– Chodzi mi o to przyjęcie.
– Dasz radę je tak szybko zorganizować i zaprosić gości?
– Moi znajomi są wyluzowani. Jeżeli tylko nie są już gdzieś umówieni,

chętnie przyjmą zaproszenie.

– No cóż... jasne... myślę, że mógłbym przyjść. O której?
Maggie nie zauważyła, żeby Josh był zachwycony propozycją. Skoro

jednak powiedział, że przyjdzie, to na pewno dotrzyma słowa.

– Może być o siódmej. Pasuje ci?
– Chyba tak... hmm... świetnie.
– To dobrze. A teraz chciałabym ci coś pokazać. – Maggie podała mu

powiększone zdjęcie.

Josh przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, po czym zerknął na

Maggie.

– Udało ci się wydobyć fragmenty wzoru. Świetna robota, Maggie.

Myślisz, że ten wzór mógłby być jeszcze bardziej czytelny?

– Bardzo bym chciała. Przyjdę jutro i jeszcze nad tym popracuję –

dodała z troską w głosie.

W obliczu śledztwa osobiste sprawy należało odsunąć na drugi plan, tym

bardziej że zamiar urządzenia przyjęcia był tylko nieprzemyślanym,
mglistym i chyba całkowicie bezsensownym pomysłem, który raptem

background image

strzelił jej do głowy. Głównie chodziło jej o zorientowanie się, czy Josh ma
kogoś i ewentualnie danie mu nauczki. Ale czy laka kompletnie zielona
osoba jak ona potrafi pognębić doświadczonego mężczyznę?

Aż zadrżała na samą myśl. Mając nadzieję, że Josh nie zauważy jej

zmieszania, wróciła do poprzedniego wątku:

Mogłabym posiedzieć nad tym przez cały ranek. Co ty na to?
Josh skinął głową.
– Rzeczywiście byłoby dobrze i chyba nawet powinnaś to zrobić. Tylko

czy jutrzejsza praca... powiedzmy do południa... nie pokrzyżuje twoich
planów i nie rozwali ci przyjęcia?

Maggie zebrała myśli.
– Nie sądzę. Czy to już wszystko na dzisiaj?
– No cóż, moglibyśmy przegadać całą noc o tym morderstwie, ale

wątpię, czy posunęlibyśmy się o krok dalej. To co, będziesz tu z rana?

– Tak.
Josh wstał zza biurka.
– Może się zobaczymy, a może nie. Zamierzam wpaść rano do

laboratorium i jeszcze raz obejrzeć ten stolik. Nie wiem dlaczego, ale wciąż
nie daje mi to spokoju.

Maggie natychmiast przyjęła obronną postawę.
– Jestem pewna, że poza tym, co wykazały moje badania laboratoryjne,

niczego więcej nie znajdziesz.

– Mówisz tak, jakbym podważał twój profesjonalizm.
– No, nie... ale...
– Idź już do domu, Maggie. Albo spotkamy się rano tutaj, albo o siódmej

wieczorem u ciebie.

Po tej odprawie Maggie z wypiekami na twarzy prawie biegiem opuściła

boks Josha.

Wracając do domu, rozmyślała o problemie swojego dziewictwa. Bała

się, że wyjdzie na idiotkę. Całą swoją wiedzę o uwodzicielskich praktykach
czerpała z książek i z opowiadań koleżanek. Czy to wystarczy, żeby
zachować się jak doświadczona kobieta? Musi wystarczyć, orzekła. Po
prostu musi! Jeśli Josh się połapie, że w sprawach damsko-męskich jest
zupełnie zielona, będzie pokpiwać z niej co najmniej przez cały następny
tydzień.

– I co teraz będzie? – szepnęła, przestraszona własnym idiotycznym

background image

pomysłem.

Miejscami jezdnia była niebezpiecznie oblodzona. Maggie trzymała

mocno kierownicę, wypatrując śliskich miejsc i zadręczając się
jednocześnie. Ależ nawarzyła sobie piwa! Ani chybi, kiedy Benton stanie w
drzwiach i stwierdzi, że poza nim nikogo nie ma, rzuci się do ucieczki.
(Chyba że przedtem ją wyśmieje.

Doszła do wniosku, że od chwili ponownego spotkania Josha straciła

całą pewność siebie. Nie tylko jako kobieta, ale także jako profesjonalna
policjantka. Jeśli nie liczyć wczorajszej awantury, pozwoliła Joshowi wejść
sobie na głowę. Dlaczego, na miłość boską? Czy dzięki zajmowanemu
stanowisku jest lepszy od niej ? Bardziej inteligentny? Owszem, na pewno
ma większe doświadczenie w zawodzie, w końcu jest od niej o dziesięć lat
starszy, ale to tylko tyle oznacza, że kiedy on osiągnie wiek emerytalny, ona
nadal będzie się dobrze trzymać.

I nagle doznała olśnienia. Wiedziała już, co zrobi, i to bardzo dokładnie.

Pokaże, że wcale nie jest niedoświadczoną gąską... i jutro wieczorem zrobi
wszystko, żeby rozpalić Josha Bentona do czerwoności...

W końcu, po wielu godzinach spędzonych za biurkiem, Josh westchnął

głęboko i zamknął teczkę Gardnera. Pęczniała z każdym dniem, a właściwie
z każdą godziną. Colin Waters i jego partnerka odwalili kawał dobrej roboty,
przesłuchując rodzinę, dalszych i bliższych przyjaciół oraz wspólników
Franklina Gardnera. Ciekawy był raport na temat Desmonda Reichera,
dyrektora do spraw operacyjnych Korporacji Gardnera, człowieka
cieszącego się opinią prawego obywatela, mającego jednak rozległe
znajomości wśród ludzi ze świata przestępczego. Ciekawe, czy Franklin
wiedział o nadprogramowej działalności swojego dyrektora operacyjnego?
Od razu też nasuwa się logiczne pytanie, czy sam Gardner nie był wplątany
w nielegalne struktury – o ile to wszystko okaże się prawdą.

Teraz myśli Josha pobiegły innym torem.
Maggie, Maggie, co ja mam z tobą zrobić? – zafrasował się. Splótł ręce

na karku i położył nogi na biurku. Czuł się przez nią niepewnie i naprawdę
nie wiedział, co z tym fantem począć. Może, gdy sprawa Gardnera zostanie
zakończona i nie będą już ze sobą pracować, uda mu się przestać o niej
myśleć?

Ale, do cholery, potem będzie następna sprawa, pomyślał z niechęcią.

background image

Mógłby pewnie unikać Maggie, ale w jaki sposób uniknąć tego, co dzieje się
w jego sercu? Najwyższy czas powiedzieć to sobie bez ogródek: chciałby się
kochać z Maggie Sutter i wcale nie chodzi mu o szybki, niezobowiązujący
seks. Pragnie ją trzymać w ramionach, dotykać jej pięknych długich włosów,
patrzeć w jej fiołkowe oczy i jednocześnie... jednocześnie...

Opuścił nogi na podłogę i nakazał sobie wrócić do rzeczywistości. Jest

od niego młodsza o dziesięć lat, a na dodatek to siostra Tima. A
najważniejsze, że Maggie chyba wcale nie oczekuje poważnych starań z
jego strony.

Żałując, że nie odmówił zaproszenia na kolację do Maggie – powinien

był znaleźć jakiś pretekst – wciągnął ciepłą kurtkę. Jedynym pocieszeniem
było to, że Maggie oprócz niego zaprosiła też innych gości. Prawdopodobnie
nie będzie ich dużo, w końcu mieszkanie Maggie nie pomieściłoby tłumu,
ale nawet w niedużej grupie będzie się czuł swobodniej i... bezpieczniej.
Wystarczy parę osób, żeby zdołał utrzymać ręce przy sobie.

Zresztą... co tam! Wieczór może się okazać całkiem przyjemny.

Nazajutrz Maggie ze zdwojoną energią zajęła się powiększonymi

fotografiami. Po kolejnej obróbce wydrukowała pięć najlepszych zdjęć i
chociaż wciąż nie była usatysfakcjonowana ich jakością, włożyła je do
teczki Gardnera.

Dobrze się stało, że Benton od rana nie pokazał się w biurze; i bez niego

zdenerwowanie wystarczająco mocno dawało się Maggie we znaki.

Wybiegła z biura parę minut po dwunastej, zatrzymała się kilka razy po

drodze, robiąc zakupy na wieczór, i dotarła do domu o wpół do drugiej.
Potem spędziła dwie godziny w kuchni – teraz wystarczy po przyjściu
Bentona włączyć piecyk na kwadrans – i pospieszyła do łazienki, żeby zająć
się sobą. Mieszkanie, posprzątane poprzedniego wieczoru, po prostu lśniło.
Rano zmieniła nawet pościel. Wszystko było gotowe na wieczór – wszystko
poza nią, ale na szczęście miała przed sobą jeszcze parę godzin, które
zamierzała wykorzystać co do minuty. A że postanowiła upiększyć się od
stóp do głów, zaczęła od pedikiuru. Będzie dzisiaj zadbana, jak nigdy dotąd!

No i dowie się wreszcie, dlaczego Josh nie odrywa od niej pożądliwego

wzroku i niestety na tym poprzestaje.

Przerażało ją jednak własne niedoświadczenie.
Jak można w tym wieku być dziewicą? Co będzie, jeżeli z Joshem

background image

dojdzie do zbliżenia, a kiedy się okaże, że jest jej pierwszym mężczyzną, nie
będzie wiedział, jak się zachować?

– O Boże – jęknęła Maggie. Co zrobić, żeby uniknąć kompromitacji z

powodu tego nieszczęsnego dziewictwa, gdy już wylądują razem w łóżku?
Najbardziej przerażało ją to, o czym słyszała od wielu koleżanek: że dla
niektórych kobiet ten cholerny pierwszy raz bywa strasznie bolesny. Jeżeli
należy do tej właśnie grupy kobiet, Josh od razu się połapie, że jest jej
pierwszym facetem.

Powinna udawać, że wszystko jest cudownie i przestać sobie wmawiać,

że koniecznie musi stać się coś złego.

Zrobisz wszystko, żeby się udało! – nakazała sobie. W końcu po to

sprzątałaś mieszkanie aż do północy, po to powlekłaś świeżą pościel, po to
przygotowałaś potrawę, która potrzebuje tylko paru minut, żeby ją odgrzać i
wyjąć z piecyka, po to białe wino chłodzi się w lodówce, a dwie butelki
czerwonego, odkorkowane, oddychają w kuchni na stole!

Po to też przez co najmniej trzy godziny zamierzała się szykować na ten

wieczór. Kiedy otworzy drzwi, żeby wpuścić gościa, Josh niewątpliwie
wytrzeszczy oczy na widok Maggie Sutter, jakiej jeszcze nie widział.

Kończyła pedikiur, kiedy zadzwonił telefon.
Na piętach, żeby nie dotykać palcami dywanu, podeszła i podniosła

słuchawkę.

– Halo?
– Cześć, Maggie. Jak się masz, dzieciaku?
– Tim! Jak się cieszę, że dzwonisz! Co u ciebie?
– Nie może być lepiej. Ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Jak się

miewasz?

– Świetnie. Ciężko pracuję i uwielbiam to, co robię.
– I co dalej?
– Jak to co?
– Pytam, jak się miewasz, a ty mi nawijasz, że świetnie ci się pracuje.

Siostrzyczko, a co z twoim męskim ideałem? Czy już takiego spotkałaś?

– Próbujesz wydać mnie za mąż? – zażartowała Maggie.
– Oczywiście. Od tego są starsi bracia. Ale mówiąc poważnie, na pewno

się z kimś spotykasz. Opowiedz mi o nim.

– Przykro mi, ale z roku na rok moje randki stają się coraz rzadsze. Jak

się ma Laurie i dzieciaki?

background image

– Chłopcy są zdrowi i ogromnie ruchliwi, a Laurie jest w ciąży.
– W ciąży! Och, Tim, jestem taka szczęśliwa i cieszę się razem z wami.

Tym razem ma być dziewczynka!

– Laurie na to liczy. Poznamy płeć dziecka mniej więcej za miesiąc.

Dam ci znać, okey?

– Cudownie!
– No więc jak ci się pracuje? Prowadzisz jakieś ważne śledztwo?
– Owszem. Chodzi o morderstwo i... i... – Albo teraz, albo nigdy,

pomyślała Maggie. – Pracuję nad tą sprawą razem z Joshem Bentonem.

– Josh! Kto by pomyślał, więc on nadal pracuje w policji? Pozdrów go

ode mnie, dobrze?

– Dlaczego sam do niego nie zadzwonisz i nie zrobisz tego osobiście?
– Chyba masz rację. Dasz mi numer jego telefonu?
– Jasne, poczekaj chwilkę. – Po paru sekundach Maggie wróciła do

telefonu z wizytówką Josha. Wolno podyktowała Timowi numer, pewna, że
go zapisuje. – Szkoda, że wasz kontakt się urwał – powiedziała. – Jeśli mnie
pamięć nie myli, byliście do siebie bardzo przywiązani.

– W pewnym sensie. Było nam razem nieźle, ale Josh przychodził

zobaczyć się nie tylko ze mną, ale i z naszą mamą.

Maggie zbaraniała.
– Nie przypominam sobie, żeby spędzał czas z mamą.
– Ale tak było. No wiesz, był nastolatkiem, kiedy stracił matkę, i bardzo

polubił naszą mamę. Ona też nie widziała świata poza nim. Nawet mu
gotowała jego ulubione potrawy, kiedy wiedziała, że będzie na kolacji. Nie
pamiętasz?

– Nie – zapewniła Maggie. – Kiedy to się działo, miałam inne rzeczy w

głowie. – Jasne, że miałam, pomyślała. Marzyłam o tym, żeby Josh Benton
zwrócił na mnie uwagę i zauważył, że jestem już dorosła i że umieram z
tęsknoty za jego pocałunkami...

– Kiedy go zobaczę, powiem mu, żeby spodziewał się telefonu od ciebie

– powiedziała na zakończenie.

Po tej rozmowie dzisiejsza wizyta Josha u niej wydała się Maggie

prawdziwym koszmarem. Czuła jakiś kamień w żołądku. Może to dlatego,
że okłamała brata, mówiąc, że jeszcze nie spotkała swojego ideału. Bo
przecież spotkała go dziesięć lat temu, kiedy wpadał do nich zobaczyć się z
ich matką!

background image
background image

Rozdział 5

– Nat, wpakowałam się w absurdalną sytuację – poinformowała przez

telefon przyjaciółkę. – Zanim ci to wyjaśnię, pozwól, że zapytam, jak ci
idzie z nowym chłopakiem?

Natalie westchnęła marzycielsko.
– On jest cudowny... absolutnie cudowny. Chyba jestem zakochana.
– Cieszę się. Nat, spotkasz się z nim dzisiaj wieczorem?
– Powinien być tu lada chwila. Dlaczego pytasz, Maggie?
Maggie pokrótce wyjaśniła swój problem.
– Zaprosiłam Josha Bentona, detektywa, z którym pracuję w jednym

wydziale, na przyjęcie do mnie dzisiaj wieczorem. Jest przekonany, że będą
też inni goście, ale to nieprawda. To znaczy od początku miało nikogo nie
być. Ale nie mogę tego tak załatwić. Jeszcze sobie pomyśli, że lecę na niego
i że z całą premedytacją chcę go uwieść. Zresztą... myśląc tak, wcale by się
nie pomylił. Ale zmieniłam zdanie. Nie chcę, aby tak o mnie pomyślał.
Dlatego mam do ciebie wielką prośbę. Czy nie moglibyście przyjść i
zachowywać się tak, jakbym was oboje zaprosiła wczoraj?

– Cholera, Maggie, akurat mamy bilety na ten charytatywny koncert, o

którym pewnie słyszałaś. Dziesiątki gwiazd filmowych i estradowych
poświęcą na ten cel swój czas i talent, a Tom wydał fortunę na bilety. Nie
mogę mu sprawić zawodu, prawda?

To wspaniale, że Natalie uda się uczestniczyć w imprezie, o której trąbią

już od tygodni, altruistycznie pomyślała Maggie.

– Oczywiście, że nie – przyznała, dodając: – Ze też sama na to nie

wpadłam. Też bym chciała być na tym koncercie.

– Zaczekaj chwilę. O której ma się zjawić ten twój detektyw?
– Zaprosiłam go na siódmą.
– To dobrze, bo koncert zaczyna się o dziewiątej. Moglibyśmy wpaść o

siódmej, pogadać o koncercie, powiedzieć, jacy jesteśmy zachwyceni, że
udało nam się dostać bilety, przegryźć coś, jeśli zechcesz nas poczęstować
kolacją, i zaraz po kolacji wyjść. Na dobrą sprawę moglibyśmy się zjawić
jeszcze przed przyjściem detektywa Bentona. Wyjdziemy z domu, jak tylko
pojawi się – Tom, a on jest naprawdę słodki i na pewno nie będzie miał nic
przeciwko temu, żebyśmy przed koncertem zajrzeli do ciebie. Czy to cię

background image

urządza?

– Nawet nie wiesz, jak bardzo – odetchnęła z ulgą Maggie. – Jesteś

genialna, Nat. Więc przychodźcie, kiedy tylko zjawi się Tom.

– Ten Benton musi być dla ciebie kimś cholernie ważnym.
– Sama nie wiem. Na razie traktuję tę znajomość jako pewne wyzwanie,

ale... no nic, to długa historia. Opowiem ci, kiedy się spotkamy następnym
razem. Tak czy owak, niewiele brakowało, a popełniłabym straszliwy błąd.
Dzięki za pomoc, Nat, jestem ci dozgonnie wdzięczna.

– No to do zobaczenia niebawem.
– Czekam. – Maggie rozłączyła się i spojrzała na zegarek. Do przyjścia

Josha, jeśli się nie spóźni, zostało około godziny. Chwała Bogu, że Nat i
Tom pojawią się przed nim.

Maggie, Natalie i Tom rozmawiali, śmiali się i popijali wino, kiedy w

kuchni odezwał się brzęczyk od frontowych drzwi. Po trzecim kieliszku
Maggie nie musiała już udawać, że świetnie się bawi.

Przeprosiła gości i poszła do kuchni, gdzie miała domofon.
– Kto się dobija do moich drzwi? – zapytała żartobliwie.
Wesołość w jej głosie mile zdziwiła Josha. Widać przyjęcie już się

zaczęło i Maggie dobrze się bawi. To świetnie, zwykle bowiem bywa aż
nazbyt poważna.

– Wielki zły wilk – oznajmił. – Wpuść mnie, bo inaczej chuchnę i

zdmuchnę twój dom.

– A który to wielki zły wilk? W tej okolicy jest ich więcej.
– Ten wielki zły wilk to twój szef – odpowiedział Josh groźnym tonem.
– Nareszcie wypowiedziałeś magiczne hasło – rzuciła Maggie lekkim

tonem. Roześmiała się i nacisnęła przycisk otwierający drzwi na dole.

Zerknęła na stół nakryty na cztery osoby, włączyła piecyk i wróciła do

salonu.

– Zaraz tu będzie – oznajmiła.
– Maggie, zdążymy się tylko z nim przywitać.
– Natalie miała naprawdę zatroskaną miną, mówiąc te słowa. – Kiedy

rozmawiałyśmy przez telefon, nie wiedziałam, że Tom obiecał wstąpić po
znajomych w drodze na koncert. Będą na nas czekać... więc...

– Strasznie mi przykro – odezwał się Tom – że nie zostaniemy na

kolacji. Odrobimy to innym razem, obiecuję.

background image

Chociaż żołądek Maggie znów dał o sobie znać, zdobyła się na uśmiech.
– Rozumiem. Cieszę się, że w tej sytuacji w ogóle udało wam się wpaść

do mnie.

Ubierali się właśnie, kiedy rozległ się dzwonek u drzwi. Maggie

wpuściła Josha, przedstawiła sobie całą trójkę, po czym pożegnała Natalie i
Toma. Ściskając Maggie, Natalie szepnęła jej do ucha:

– On jest cholernie przystojny. Jutro sobie pogadamy.
Maggie zamknęła drzwi, oparła się o nie plecami i popatrzyła na Josha.

Miał na sobie elegancki płaszcz i w ogóle wyglądał wspaniale. Niezależnie
od tego, co on powie albo zrobi, kiedy prawda wyjdzie na jaw, i tak będzie
się w nim durzyła, pomyślała z rezygnacją.

Josh stał w płaszczu i zastanawiał się, o co, do licha, tak naprawdę tu

chodzi. Jeśli dobrze się orientował, w mieszkaniu nikogo więcej nie było.
Czy to on się spóźnił? Czy wszyscy już zjedli kolację i sobie poszli?
Przecież Maggie zapraszała na siódmą!

– Czy goście wyszli wcześniej, czy to ja się spóźniłem? – zapytał,

jednocześnie przyglądając się Maggie z podziwem. Wyglądała
zachwycająco w ciemnoniebieskiej spódnicy i błękitnej bluzce,
podkreślającej kolor jej oczu. Uczesała się dokładnie tak, jak sobie
wymarzył – rozpuszczone, sprężyste loki ślicznie układały się wokół jej
twarzy. Krótka spódniczka odsłaniała smukłe nogi w cieniutkich
pończoszkach. Takiej Maggie jeszcze nigdy nie widział.

Maggie wreszcie odsunęła się od drzwi.
– Daj mi swój płaszcz. Wcale się nie spóźniłeś. Okazało się, że Natalie i

Tom już wcześniej mieli swoje plany na dzisiejszy wieczór i musieli wyjść,
bo jadą ze znajomymi Toma na ten głośny koncert charytatywny, który
zaczyna się o dziewiątej.

– A inni goście? – Josh podał płaszcz, który Maggie powiesiła w

niedużej szafie w holu.

– Nie ma żadnych gości.
– Wszyscy twoi znajomi byli zajęci?
– Na to wygląda. – Maggie weszła do salonu. – Wejdź, proszę, i rozgość

się. Może kieliszek wina? Piliśmy właśnie cabernet sauvignon, ale w
lodówce mam też białe wino.

– Z przyjemnością wypiję cabernet. – Zauważył, że jeden kieliszek jest

background image

jeszcze odwrócony do góry dnem, z czego wywnioskował, że Maggie
spodziewała się tylko trójki gości. Najwyraźniej przyjęcie, na które
zdecydowała się w ostatniej chwili, nie wypaliło.

Wbrew poprzednim lękom i obawom, doszedł teraz do wniosku, że nie

przeszkadza mu ani trochę to, że jest jedynym gościem. Rozsiadł się na
kanapie, wypił łyk wina i nagle poczuł się komfortowo, jakby był otulony
miękkim, ciepłym kocem. Niczym się wprawdzie nie przykrywał, ale to
uczucie było cudowne. Miło jest przebywać w towarzystwie pięknej,
zmysłowej kobiety, popijać wino, słuchać cichej muzyki i zawodzenia
wiatru za oknami. Chyba nawet w raju nie może być przyjemniej, rozmarzył
się i uśmiechnął do Maggie.

Ależ on jest zabójczo przystojny, pomyślała Maggie. I ten jego

wymowny uśmiech, który tak ją onieśmiela... Znów poczuła zdenerwowanie
i nagle zaczęła się jąkać.

– Eee... no... moja potrawka... już dochodzi – wykrztusiła z trudem. – Za

jakieś dziesięć minut usiądziemy do stołu.

– Będzie, jak każesz.
Pomyślała, że Josh jest dzisiaj wyjątkowo ugodowy i bardzo miły; nie

ma w nim nic z tego oschłego mężczyzny, z którym miała do czynienia w
ostatnich dniach. Nawet inaczej wygląda. Jest jak zawsze cholernie
przystojny, ale gdzieś zostawił to surowe spojrzenie, jakim na co dzień
posługuje się w pracy. Powiedziałaby wręcz, że dostrzega jakąś dziwną
łagodność w jego oczach, której nigdy wcześniej nie zaobserwowała.

Przecież on cię zwyczajnie uwodzi, kretynko!
– ocknęła się. Wystarczy z twojej strony drobna zachęta, żeby wskoczył

ci do łóżka! Ale czy nie o to ci chodziło? Czy nie w tym celu
zorganizowałaś tę farsę z kolacją? A co, może jednak chcesz umrzeć jako
dziewica?

Nie chcę, zdecydowała. Ale nie wiem, co robić. Uśmiechaj się...

uśmiechaj się cały czas i dobrze go nakarm! Czy nie tego chcą wszyscy
mężczyźni? Słyszałaś przecież, że chcą od kobiet dwóch rzeczy: seksu i
jedzenia. Wszyscy tak mówią... No tak, tylko że Josh nie jest dla ciebie
zwyczajnym facetem. On nie jest taki jak wszyscy, on jest dla ciebie bardzo
ważny. Bądź miła, ale miej się na baczności!

Nagły zamęt w myślach spowodował, że Maggie omal nie zakrztusiła się

winem. Trochę za bardzo zakręciło jej się w głowie. Nic dziwnego, wypiła

background image

za dużo wina na pusty żołądek. Najwyższy czas, żeby coś zjeść.

– Idę przygotować kolację, a ty posiedź tutaj. Za chwilę poproszę cię do

stołu – powiedziała, podnosząc się z miejsca.

– Pomogę ci. Nie jestem z tych gości, którzy czekają bezczynnie, aż pani

domu wszystko zrobi – powiedział bez chwili namysłu. Kiedy Maggie
wchodziła do kuchni, Josh prawie deptał jej po piętach. – Widzę, że stół już
nakryty. Co jest jeszcze do zrobienia?

– Nic. To znaczy nic wielkiego, a raczej... no wiesz... nic poważnego...

Zaraz wszystko podam. Siadaj. – Maggie zupełnie nie wiedziała, co mówić i
co robić. Czuła się okropnie zażenowana i skrępowana. Znowu zakręciło jej
się w głowie, ale najbardziej niepokojącym objawem było dziwne ciepło,
które czuła w dole brzucha. Zaczęło się to w momencie, gdy Josh
przekroczył próg jej domu.

– Siadaj – powtórzyła, podeszła do lodówki i wyjęła miskę wcześniej

przygotowanej sałaty. Zanim postawiła ją na stole, zdjęła folię. Wreszcie
odważyła się spojrzeć wprost na swojego gościa.

– Nie zamierzasz usiąść?
– Usiądę, kiedy i ty usiądziesz. Poza tym widzę tu cztery nakrycia. Gdzie

chcesz mnie posadzić?

– Och, przepraszam. – Tak drobne niedopatrzenie nie powinno jej

wprawić w zakłopotanie, jednak poczuła, że się czerwieni. Natychmiast
przeszła do defensywy. Pomyślała, że nie ma doświadczenia nawet w takich
sytuacjach, jak ta. Powinna była już wcześniej usunąć ze stołu te dwa
nakrycia. – Jeżeli koniecznie chcesz mi pomóc – powiedziała
zrezygnowanym tonem – możesz zabrać dwa zbędne nakrycia i postawić je
na ladzie. I siadaj, gdzie chcesz – dodała.

– Okey. Już się robi. – Josh zauważył, że Maggie, która w pracy porusza

się pewnie i z niezwykłym wdziękiem, u siebie w domu zachowuje się
niezręcznie, chwilami wręcz niezdarnie. Postawił nakrycia na ladzie i
odwrócił się w momencie, kiedy Maggie pochyliła się, żeby otworzyć
piecyk. – Co się z tobą dzieje, Maggie?

– zapytał spokojnie. – Czy krępuje cię moja obecność? Dlaczego jesteś

taka spięta?

Dziewczyna wyprostowała się, wbiła w niego ostry wzrok, ale nagle

poczuła się tak potwornie upokorzona i tak bezradna, że rozpłakała się
głośno. Już zupełnie straciła kontrolę nad swoimi emocjami. A wypite wino

background image

na pusty żołądek też zrobiło swoje.

– Och, jaka ja jestem głupia – wyszeptała, szlochając. Urwała z rolki

kawałek papierowego kuchennego ręcznika i przyłożyła go do oczu.

Josh zrobił duży krok i położył dłonie na jej ramionach.
– Jak możesz mówić coś podobnego? Jak możesz nawet tak myśleć?
– To przez ciebie tak myślę – pochlipywała. – Naprawdę jestem głupia...
Josh spojrzał jej głęboko w oczy. Stali blisko siebie i on znowu poczuł to

samo pragnienie, które sprawiało, że nie panował nad własnym ciałem, gdy
obok była Maggie. Już nie mógł wyprzeć się tego, że bardzo jej pragnie.

– Jeśli płaczesz teraz przeze mnie, to przepraszam – wykrztusił. – Ale nie

wiem, co złego ci zrobiłem...

– Pewnie, że nie wiesz... Na pewno o tym nie wiesz... ale... ale ja

strasznie się w tobie durzyłam, kiedy... kiedy przyjaźniłeś się z Timem –
wykrztusiła odważnie, uciekając jednak wzrokiem w bok. Czuła się
zawstydzona tym swoim wyznaniem i nie wiedziała, jak Josh zareaguje. Czy
będzie się z niej śmiał?

– I to jest powód, dla którego nasza odnowiona znajomość jest dla ciebie

taka trudna? – Josh pogłaskał ją po policzku. – Popatrz na mnie. – Maggie
podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy. – Po pierwsze, wiedziałem
wtedy, że czułaś do mnie miętę. Wiedziałem też, że takie uczucie nie trwa
wiecznie i że nastolatki uwielbiają przeżywać miłosne dramaty.

– To nieprawda! Moje uczucie przetrwało...
To jest takie uczucie... na zawsze!
Nie dało się cofnąć raz wypowiedzianych słów. Stali bez ruchu i patrzyli

sobie w oczy.

– Chyba nie powiesz, że to z powodu tego uczucia do mnie jesteś teraz

nieszczęśliwa?

Maggie znów uciekła wzrokiem.
– Chyba tak – powiedziała drżącym, cienkim głosikiem.
Josh osłupiał.
– Maggie, jestem od ciebie o dziesięć lat starszy!
– A jakie to ma znaczenie? – zapytała zdziwiona.
– Mógłbym być prawie twoim ojcem!
– Naprawdę? Nie przesadzaj, Josh. Kto słyszał o dziesięcioletnim ojcu?

– Zrobiła dwa kroki w bok, odwróciła się i szybko podeszła do piecyka. –
Siadaj na końcu stołu. Ja usiądę na drugim. I dość już tego gadania.

background image

Będziemy jeść. – Starała się mówić stanowczo i konkretnie, ale nic z tego
nie wyszło, bo jej drżący głos zdradzał zdenerwowanie. Wyjęła gorące
półmiski z piekarnika i postawiła je na stole. – Jeśli nie masz nic przeciwko
temu, to nałóż nam na talerze – powiedziała i otarła jeszcze jedną łzę
zabłąkaną w kąciku prawego oka.

Josh nie wiedział, co robić. Kolacja stała na stole, ale Maggie nie

zamierzała pełnić honorów pani domu, nadal popłakiwała, a on czuł się jak
ostatni łajdak, chociaż nie wiedział dlaczego. Co z tego, że Maggie
podkochiwała się w nim dziesięć lat temu? Takie rzeczy często się zdarzają,
ale nie powinny wpływać na późniejsze kontakty! A jednak wpływają.
Dlaczego Maggie twierdzi, że nadal się w nim kocha? Przecież to
nieprawda! Tylko tak jej się wydaje. To pewnie z tego powodu nie mogła
powstrzymać łez. Stanowczo wolałby zaciągnąć ją teraz do sypialni, zamiast
siedzieć przy stole i jeść kolację, choćby i najlepszą...

Otworzył wino i rozlał je do kieliszków. Wreszcie oboje usiedli.
– Upiekłam kurczaka, a duszone w maśle jarzyny może kogoś ci

przypomną.

Josh przyjrzał się jarzynom leżącym na półmisku.
– Owszem. Pamiętam. Twoja matka zwykle tak je przyrządzała.
– To jej przepis. Wyobraź sobie, że dzisiaj zadzwonił Tim i powiedział

coś, co mnie zdumiało. Podobno przychodziłeś do nas do domu nie – tylko
po to, żeby się widzieć z nim, ale i z mamą. To prawda?

– Bardzo możliwe. Lubiłem waszą matkę. Co u niej słychać?
– Umarła.
– Jezu, Maggie, powinnaś mnie była uprzedzić! Tak nie wolno! Tak

prosto z mostu!? To okropne...

– Przepraszam. No dobrze, spróbuję powiedzieć to inaczej. Moja mama

odeszła w wieku pięćdziesięciu lat po stoczeniu morderczej walki z rakiem.
Czy tak lepiej brzmi? Już nie jest takie okropne?

– To straszne. Nic o tym nie wiedziałem. Strasznie mi przykro, Maggie.

Nie miałem pojęcia... Straciliśmy kontakt ze sobą po waszym wyjeździe...

– No cóż, po przeprowadzce Tima do Kalifornii mama dostała lepszą

pracę w Detroit, więc obie się tam przeniosłyśmy. Nigdy mi nie przyszło do
głowy, że mógłbyś zaglądać do nas po wyjeździe Tima, więc pewnie o tym
nie wiedziałeś. Chyba że mama wspomniała ci o naszych planach.

– Nie, nie miała okazji. Zjawiłem się u was jakiś miesiąc po wyjeździe

background image

Tima i zastałem juz nowych lokatorów. Kiedy teraz o tym myślę, jestem
prawie pewny, że wtedy sądziłem, iż obie z Lottie też przeniosłyście się do
Kalifornii.

– Dlaczego nigdy nie próbowałeś nas znaleźć?
– Przez nasz wydział? Nie, nie próbowałem. A czy któreś z was

próbowało nawiązać kontakt ze mną?

– A czy kiedykolwiek rozmawiałeś z Timem po jego wyjeździe?
Do Josha dotarło, że oboje mówią podniesionymi głosami. Odłożył

widelec i wyprostował się na krześle.

– Dlaczego właściwie skaczemy sobie do oczu?
– Nie mogę mówić za ciebie, ale mnie jest przykro, że my... że każde z

nas... tak niewiele dla ciebie znaczyło. Ze nie zależało ci na kontakcie z
nami... z mamą... z Timem...

– Tak jak nikomu z was, Maggie, nie zależało na kontakcie ze mną.

Mimo że wiedzieliście, gdzie jestem.

– To znaczy, że Sutterowie są winni, a ty jesteś w porządku.
– Tego nie powiedziałem, choć może właśnie tak jest. – Josh potrząsnął

głową. – Wszyscy zawiniliśmy. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, choć
wymagało to od nas minimalnego wysiłku. Ale skończmy już ten temat.
Było, minęło. Trzeba żyć tu i teraz. Najważniejsza jest teraźniejszość. A
teraz siedzimy przy stole i jemy pyszną kolację. – Spróbował kurczaka i
dodał: – Ten kurczak naprawdę jest pyszny, Maggie. Chcesz coś usłyszeć?
Otóż ani trochę nie wyglądasz dzisiaj na glinę.

– Ty też nie.
Josh uśmiechnął się szeroko.
– Tak? To na kogo, według ciebie, wyglądam?
– Jeżeli myślisz, że powiem jakiś idiotyzm w rodzaju „wyglądasz jak

gwiazdor filmowy”, to grubo się mylisz.

– Gwiazdor filmowy! – Josh parsknął śmiechem. – W życiu nie

słyszałem czegoś równie zabawnego.

Maggie uśmiechnęła się krzywo.
– Okropnie śmieszne. W tej jedwabnej koszuli w paski wyglądasz jak

bankier. Albo jak makler giełdowy. A może jak adwokat... elegancko ubrany
adwokat.

– Ach tak, więc to koszula pozbawia mnie wyglądu policjanta?

Zapamiętam to sobie. A chcesz wiedzieć, co psuje twój służbowy wygląd?

background image

No więc fryzura i ta śliczna niebieska bluzka, a także twoje nogi na
wysokich obcasach i... – Josh nagle zamilkł. Wreszcie dotarło do niego, co
Maggie powiedziała o swoim trwającym od dawna uczuciu. Czy to możliwe,
że przetrwało dziesięcioletnie rozstanie? Może jednak wcale nie kłamała?
Może rzeczywiście nadal go kocha?

Serce zaczęło mu bić mocniej. No i co z tego, że jest starszy?

Trzydzieści sześć lat to jeszcze nie starość, a ona, w wieku dwudziestu
sześciu lat, nie jest już ani podlotkiem, ani nowicjuszką w sprawach
damsko-męskich.

Maggie zauważyła, że nagle zmienił się wyraz jego twarzy. Jakby coś

bardzo ważnego przyszło mu do głowy.

– O czym myślisz? – zapytała. – Czy to ma związek z nami, czy może ze

sprawą Gardnera?

– Chociaż nie wyglądasz dzisiaj jak policjantka, zadałaś teraz to pytanie

tonem detektywa.

– Bo masz dziwny wyraz twarzy. Jakbyś nagle odkrył coś ważnego...
– Może i odkryłem... na przykład ciebie. Myślę, że rzeczywiście

dowiedziałem się czegoś nowego o tobie...

– Masz bujną wyobraźnię, więc pewnie coś tam sobie o mnie

wyobraziłeś, ale to wcale nie znaczy, że mnie znasz.

– Coś ci się nie zgadza, Maggie?
Jego łagodny głos był miękki jak jedwab.
– Zastanawiam się, dokąd poniesie cię ta twoja wyobraźnia – wyjaśniła.
– A ciebie?
– Mnie? Raczej niezbyt daleko. No, ale komuś, kto nigdy nie

doświadczył pewnych rzeczy, na ogół trudno jest je sobie wyobrazić... –
Maggie urwała. Dlaczego nie ugryzła się w język? – Eee... co powiesz na
deser? Mam lody śmietankowe z kremem czekoladowym.

– Dziękuję, ale chętnie napiłbym się kawy. Maggie wstała od stołu.
– Podam kawę w salonie. Idź tam, zaraz do ciebie dołączę.
Josh wolno się podniósł. Zdziwiła go ta nagła nerwowość Maggie. Co

miała na myśli, mówiąc o rzeczach, których nie doświadczyła? Co się za
tym kryje?

Wolał nie ryzykować i nie pytać jej o to, więc tylko kiwnął głową i

wyszedł z kuchni.

– Gdzie łazienka? – zawołał, – Na końcu korytarza, po prawej stronie –

background image

odkrzyknęła Maggie. Oparła czoło o lodówkę, marząc, żeby ziemia
rozstąpiła się pod nią i pochłonęła ją. Dostarczyła mu tyle informacji na
swój temat, że nawet półgłówek by się połapał w tym, co ją dręczy, a co
dopiero Josh Benton, któremu daleko do półgłówka. Czy dlatego rozwiązał
jej się język, że wypiła dużo wina, czy też może nawet bez kropli alkoholu
potrafiłaby zrobić z siebie idiotkę?

Szybko posprzątała stół, wstawiając talerze do zlewu. Zajmie się nimi

później, kiedy już pozbędzie się Josha. Swoją drogą, jak dziwnie zmieniają
się jej chęci. Tak bardzo chciała zaprosić go do domu, że aż posunęła się do
kłamstwa, a teraz nie może się doczekać chwili, kiedy usłyszy z jego ust:
dziękuję za kolację i dobranoc.

Nalała kawy do dwóch filiżanek, postawiła je na tacy i zaniosła do

salonu. Josh siedział na sofie, na widok kawy zrobił miejsce na stoliku.
Maggie postawiła tacę i już chciała przysunąć sobie krzesło, kiedy chwycił
ją za ramię i pociągnął na sofę.

– Usiądź przy mnie – powiedział spokojnie.
Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi.
– Ja... może... odniosłeś mylne wrażenie... podczas rozmowy przy kolacji

– bąknęła.

– Zrozumiałem wszystko właściwie. Usiądź, Maggie. Nie będę kłamał i

twierdził, że cię nie pragnę. Jestem pewny, że nie muszę tego wyjaśniać
dobitniej. Ale jeszcze żadnej kobiecie nie groziło z mojej strony
niebezpieczeństwo, że postąpię wbrew jej woli. Wystarczy, Maggie, że
powiesz „nie”. Nadążasz za mną?

– Wyciągasz pochopne wnioski na podstawie słów, które mi się

wymknęły po alkoholu.

Josh zmarszczył czoło.
– To brzmi jak „nie”. Mam rację?
Maggie nerwowo przełknęła ślinę. Tak czy nie? Nadeszła chwila decyzji.

Chwila prawdy. Przecież nie chciała, żeby Josh się dowiedział, że wciąż
jeszcze jest dziewicą!

– Masz rację – powiedziała drżącym szeptem.
Josh podniósł się powoli.
– Chcesz, żebym sobie poszedł? Zresztą nie musisz odpowiadać. Sam

podejmę decyzję. Cóż, na mnie już pora. – Podszedł do szafy, wyjął płaszcz,
a ubierając się, patrzył na Maggie. – Coś się z tobą dzieje dziwnego,

background image

Maggie. Może częściowo z mojego powodu. Takie odnoszę wrażenie. – Po
namyśle zapytał z zatroskaną miną: – Czy sprawiłem ci zawód przed
dziesięcioma laty? Dałem ci powody, żebyś mogła sądzić, że między nami
do czegoś dojdzie?

– Nie, nie dałeś.
– Kamień spadł mi z serca. Bardzo lubiłem przebywać w towarzystwie

całej twojej rodziny, ale w tamtym czasie postrzegałem cię wyłącznie jak
bystrego dzieciaka. Przyzwoici mężczyźni nie podrywają nastolatek.

– Niepotrzebnie tak to podkreślasz. Już wszystko wiem. Dałeś mi też do

zrozumienia, że nie zadajesz się z kobietami, które chcą czegoś więcej niż
przelotnego seksu. Mówiłeś, że nie uznajesz stałych związków, nie chcesz
się żenić i nie chcesz mieć dzieci, rodziny... Bo według ciebie i tak każde
małżeństwo kończy się rozwodem... Jesteś zdemoralizowany i już!

Josh zrobił wielkie oczy.
– A więc wszystkie moje grzechy, które ci szczerze wyznałem, wyryłaś

sobie w pamięci po to, żeby mi je stale wypominać?

– Nieprawda! Co mnie obchodzą twoje grzechy? Mam dość własnych,

którymi powinnam się martwić.

Josh podszedł do drzwi, ale jeszcze raz się odwrócił.
– Wiesz, jak się zastanowię, dochodzę do wniosku, że po prostu mnie

nabierasz. Przecież ty nigdy dotąd nie zgrzeszyłaś! Och, pewnie masz na
sumieniu jedną czy dwie romantyczne miłości, ale nie grzech! – ironizował.

Maggie zawsze wiedziała, że Josh nie jest głupi. Ze rozgryzie każdą jej

tajemnicę. Na pewno tym razem też trafiłby w dziesiątkę, gdyby myśl o
istnieniu na tym świecie dwudziestosześcioletniej dziewicy w ogóle mieściła
mu się w głowie.

– Masz rację – powiedziała. – Nie grzeszyłam do tej pory. Zastanów się

nad tym, detektywie. A teraz pozwól, że otworzę ci drzwi. – Stanęła obok
niego i odsunęła zasuwę. Czuła na sobie zdziwiony wzrok Josha i
spodziewając się, że zaraz padnie niedwuznaczna propozycja, szybko
otworzyła drzwi i szepnęła: – Dobranoc.

Josh dotknął czoła, jakby jej salutował.
– Kolacja była wyśmienita, ale zanim odejdę, dodam jeszcze coś, co na

pewno ci się nie spodoba. Jesteś cholerną kłamczucha, Maggie Sutter.
Dobranoc.

Wyszedł, a Maggie zamknęła za nim drzwi i ledwo mogła ustać na

background image

nogach, mocując się z zamkiem antywłamaniowym.

Potem rzuciła się na kanapę i szlochała bez opamiętania. Nienawidziła

Josha Bentona.

Ale w rzeczywistości prawda wygląda zupełnie inaczej, pomyślała,

wylewając morze łez.

Kocham go. Do szaleństwa, bezgranicznie i dozgonnie. Całym sercem i

duszą. Zawsze go kochałam, od pierwszego spotkania, kiedy byłam bujającą
w obłokach nastolatką, a on przyjacielem mojego brata. Wiem, że to uczucie
nigdy nie zniknie i nie pozwoli mi prowadzić normalnego życia. Jestem
skazana na godne pożałowania usychanie w samotności.

Ale to, co teraz odczuwała, pozwoliło jej dojść do jedynego słusznego

wniosku: nic dziwnego, że nigdy nie spała z mężczyzną – po prostu żaden z
nich nie dorównywał Joshowi, nawet w przybliżeniu.

background image

Rozdział 6

Josh spał niespokojnie. Śniła mu się Maggie, prześladowała go też

sprawa Franklina Gardnera. Coś mu mówiło, że są bliscy poznania prawdy,
ale do rozwiązania zagadki ciągle brakowało mu kilku ważnych elementów.

Rano wstał rozdrażniony. Szary, pochmurny dzień nie podniósł go na

duchu. Psiocząc na parszywą pogodę, nastawił kawę i otworzył drzwi
mieszkania, żeby wziąć niedzielną gazetę.

Na pierwszej stronie dostrzegł wydrukowany wielkimi literami

nagłówek: „Politycy domagają się aresztowania zabójcy Gardnera”.

Josh usiadł przy stole kuchennym i zaczął czytać artykuł, który do

znudzenia powtarzał jedną tezę: na wydział śledczy policji wywierane są
naciski ze strony wpływowych ludzi w mieście, domagających się wykrycia
i aresztowania zabójcy Franklina Gardnera. Artykuł przytaczał wypowiedzi
kilku z nich, zaszokowanych bestialską zbrodnią, a jednocześnie
wyrażających zdziwienie opieszałością policji. „Przecież – stwierdzała jedna
ze znanych osobistości – to była zwykła kradzież z włamaniem, ale niestety
biedny Franklin spróbował bronić swojej własności. O ile wiem, z jego
domu zginęła między innymi bezcenna i łatwa do zidentyfikowania figurka
Buddy z szesnastego wieku. Pytanie tylko, jak złodziej ma zamiar upłynnić
coś takiego?”.

– Kretyn – mruknął Josh. Wszystko da się sprzedać. Poza tym, z tego co

powiedziała gosposia, z domu nie zginęło nic „bezcennego”. Może trochę
wartościowych rzeczy, ale nic specjalnego. Josh od początku nie wierzył w
teorię kradzieży z włamaniem, zwłaszcza że złodziej mógłby wynieść z
mieszkania naprawdę bezcenne przedmioty.

Josh wiedział, że jeśli ktoś chce zaistnieć publicznie, bardzo chętnie

wypowiada się na każdy lemat, nawet jeśli się na nim nie zna. Z drugiej
strony, taki artykuł odnosi często pożądany skutek. Josh nie lubił presji, jaką
zwykły wywierać media, ale też nie kwestionował ich skuteczności. Każdy,
kto zajmuje się tym śledztwem, poczuje się dotknięty i niedowartościowany,
włącznie / nim, i ostrzej weźmie się do roboty, żeby jak najszybciej znaleźć i
doprowadzić mordercę I

II

zed sąd.

Po wypiciu całego kubka kawy i przejrzeniu niedzielnej gazety josh

poczłapał z powrotem do sypialni, przykrył łóżko narzutą, tak jak to robił

background image

codziennie rano, a następnie wziął prysznic.

Nawet to nie poprawiło mu humoru, ale wiedział już, co zrobić, żeby

ruszyć z miejsca. Ubrał się w stare wygodne dżinsy i w bluzę z logo Chicago
Cubs. Był już w kurtce, gotowy do wyjścia, kiedy zadzwonił telefon.

Miał taki parszywy nastrój, że najchętniej by nie odpowiedział. Podszedł

jednak do aparatu i warknął:

– Benton.
– Właśnie zapadła decyzja o wydaniu ciała Franklina Gardnera. Pani

Gardner zaplanowała pogrzeb na wtorek rano. Spodziewam się, że weźmiesz
udział w ceremonii.

– Tak, szefie – powiedział Josh do swojego dowódcy, zastanawiając się,

jak szybko artykuł w gazecie postawił wszystkich na baczność. – Będziemy
na pogrzebie razem z detektyw Sutter. Czy znane są już czas i miejsce
ceremonii?

– O jedenastej na cmentarzu Pines. Msza żałobna będzie miała charakter

prywatny. Tylko dla rodziny. Przyjaciele i znajomi Franklina wezmą udział
w ceremonii przy grobie.

– Rozumiem, że to jest decyzja pani Gardner.
– Dokładnie. Muszę jeszcze zatelefonować w parę miejsc. Życzę miłego

dnia.

– Ja również, szefie. – Po odłożeniu słuchawki Josh wahał się, czy

zadzwonić do Maggie teraz, czy powiadomić ją osobiście jutro w pracy.

Na samą myśl o telefonicznej rozmowie z nią poczuł się tak, jakby

kopnął go prąd pod wysokim napięciem. Ogłuszyło go to na chwilę, choć
nie zdziwiło. Cały jego cholerny organizm rozregulował się z powodu
Maggie Sutter.

Powoli stawała się dla niego najważniejszą istotą w życiu; zmuszała do

dokonania zmiany w jego hierarchii wartości. Cholera, zaczynał nawet
przemyśliwać o małżeństwie i o dzieciach!

Klnąc głośno, chwycił sportową torbę i opuścił mieszkanie. Pojechał na

uczęszczaną przez policjantów siłownię, przebrał się w spodenki i sportowe
buty, po czym wskoczył na halową bieżnię.

Po dwóch godzinach „przebiegł” co najmniej osiem kilometrów,

poćwiczył trochę na innym sprzęcie, spłukał pot pod prysznicem i przebrał
się w spodenki kąpielowe, żeby zakończyć trening w basenie. Kiedy z
ręcznikiem wokół szyi stanął w drzwiach pływalni, serce zaczęło mu bić jak

background image

oszalałe. Wspinając się po jednej z odległych drabinek, z wody wychodziła
Maggie.

Wyglądała ślicznie w czarnym jednoczęściowym kostiumie; ociekała

wodą i przyciągała wzrok jak nikt inny.

Josh zrozumiał w jednej chwili, że musi nie tylko przyznać się do

porażki, ale i pogodzić z nią.

Jesteś załatwiony, Benton. Bądź mężczyzną i przyznaj się do tego,

nakazał sobie surowo.

Wchodząc do rozbrzmiewającej echem pływalni, ruszył prosto w stronę

Maggie. Właśnie wycierała się wielkim ręcznikiem i na widok Josha zrobiła
wielkie oczy.

– Cześć – powiedział z uśmiechem.
– Cześć – od powiedziała, nie kryjąc zdziwienia.
– Często tu bywasz? Chyba wcześniej cię nie widziałem.
– Skoro po raz pierwszy rozpoznałeś mnie dopiero w dniu, w którym

zabito Gardnera, dlaczego miałbyś mnie zauważyć tutaj, na siłowni? –
odcięła się.

– Może dlatego, że teraz jesteś dla mnie bardziej zauważalna. –

Uprzedzając kolejną uszczypliwą uwagę Maggie, dodał: – Jest coś, o czym
chciałem cię poinformować... w sprawie Gardnera. Jak długo zamierzasz tu
jeszcze zostać?

– Niedługo. – Skorzystała już z sześciu różnych maszyn treningowych, a

na zakończenie przepłynęła ze dwadzieścia długości basenu. – Wyjdę, jak
tylko wezmę prysznic.

– Zamierzałem przepłynąć parę długości, ale nie muszę. I tak ćwiczę od

ponad dwóch godzin. Wystarczy na dzisiaj. Może spotkamy się w holu za
jakieś dziesięć, piętnaście minut?

– Za piętnaście. Muszę jeszcze wysuszyć włosy, a to trochę potrwa.
– Świetnie, więc do zobaczenia za kwadrans. – Josh odwrócił się i

poszedł w kierunku męskiej szatni.

Maggie ruszyła do damskiej szatni, gdzie wzięła szybki prysznic i

wysuszyła włosy, zastanawiając się przez cały czas, czy rzeczywiście Josh
ma jej coś do powiedzenia w sprawie śledztwa, czy też użył tego argumentu
jako pretekstu do spotkania się z nią. Pewnie znowu będzie się nad nią
znęcać. Powie jej, że jest głupią kłamczucha, że go zawiodła i takie tam
różne nieprzyjemne rzeczy.

background image

Była zła na siebie, że tak źle o nim myśli. Josh ma swoje wady, ale na

pewno nie jest zarozumiałym macho. Poza tym, dlaczego miałby się nagle
zainteresować nią dzisiaj, skoro zaledwie wczoraj miał okazję, żeby
zaciągnąć ją do łóżka i nie skorzystał z tej sposobności? Z całą pewnością
nie ma na to najmniejszej ochoty! To ona ma kompletnie spaczoną
wyobraźnię, nie on! – katowała się dalej Maggie.

Poza tym wygadała się wczoraj wieczorem... wypaplała przed nim swoją

najskrytszą, tak skrzętnie ukrywaną tajemnicę... Na pewno się domyślił o
czym ona mówi, uświadomiła sobie zrozpaczona Maggie. Przecież każdy,
kto ma choć trochę oleju w głowie, połączy wszystko w jedną całość. A Josh
Benton ma nie tylko sprawny umysł, ale jest jeszcze wyjątkowo bystrym
detektywem. A że wczoraj udał, że nie rozumie, o czym ona mówi i nie
skomentował głośno jej pijackich zwierzeń... cóż, to świadczy tylko o jego
całkowitym braku zainteresowania jej osobą. Ona go po prostu nie obchodzi.

Niewątpliwie wyznawanie facetowi, że jest obiektem trwającego od

dziesięciu lat miłosnego zadurzenia, musi być uznane za oznakę kompletnej
niedojrzałości.

Ubolewając nad swoim tak niegodnym zachowaniem, Maggie wyłączyła

i schowała do torby suszarkę do włosów. Nie rozczesała rano swoich
bujnych włosów, jak to robiła w dni robocze, więc teraz miała na głowie
burzę ciemnokasztanowych loków. Wczoraj, z okazji przyjęcia –
wzdrygnęła się na samo to słowo – zadała sobie trud i zostawiwszy tylko
parę loczków w kilku miejscach, rozczesała i wyprostowała resztę. Dzisiaj
nie musiała tak się trudzić.

Makijaż też sobie odpuszczę, pomyślała z rezygnacją. Po co zajmować

się twarzą, która jest kompletnie bezbarwna? Josh i tak niczego nie zauważy.

I wtedy przypomniała sobie, co powiedział niedawno na basenie: teraz

jesteś dla mnie bardziej zauważalna...

Czyżby coś przegapiła? Źle zrozumiała Josha? A co z jej kobiecą

intuicją, z jej samozachowawczym instynktem i zdrowym rozsądkiem?

Chwyciła kosmetyczkę, podeszła do lustra i różem ożywiła policzki, a

także lekko pomalowała usta.

Była gotowa.
– Ruszaj do boju, musisz zmierzyć się z nieprzyjacielem, mruknęła pod

nosem. Jaka szkoda, ze nie ma pewności, czy Josh jest przyjacielem, czy
tylko chwilowym partnerem w pracy. Prawdę mówiąc, pragnęła, żeby stał

background image

się kimś więcej. Gdyby tylko udało jej się poznać jego myśli i zorientować,
co naprawdę do niej czuje!

– Taak, poczekamy, zobaczymy – westchnęła.

Pięć minut później Josh zobaczył Maggie, zmierzającą w jego stronę. W

dużym holu mieścił się bar szybkiej obsługi z paroma stolikami; jeden
zarezerwował dla nich. Wstał i uśmiechnął się. Maggie podeszła i położyła
torbę na podłodze.

Wskazał jej drugie krzesło.
– Usiądź. Co wypijesz? Może coś zjesz?
– Dzięki, ale nie przepadam za takimi barami.
– Zbyt zdrowe jedzenie? – zapytał z żartobliwym błyskiem w oczach.
– Raczej powiedziałabym, że pozbawione smaku. Wezmę chyba jeden z

tych tropikalnych owocowych koktajli. Są bardzo dobre.

– Może powinniśmy odpuścić sobie tę zdrową żywność i wpaść do

mojego ulubionego lokalu z cheeseburgerami? – zaśmiał się Josh.

– Maggie uświadomiła sobie nagłe, że Josh się z nią przekomarza, a

może nawet odrobinę flirtuje. W każdym razie rozmawia z nią jak
mężczyzna z kobietą, którą lubi. Ogarnęło ją miłe podniecenie.

– Masz rację – powiedziała buńczucznie. – Chętnie zjem cheeseburgera.

Chodźmy stąd.

Josh zachichotał.
– To lubię! A tak przy okazji, podoba mi się to, co zrobiłaś z włosami.
Maggie uniosła brew.
– Czyli to, czego z nimi nie zrobiłam – wyjaśniła. – Wyglądałabym jak

skołtuniony mop, gdybym susząc włosy, nie rozczesywała codziennie
loków.

Josh wyciągnął rękę i wsunął palec w pukiel, który kołysał się nad jej

uchem, po czym lekko połaskotał ją w szyję.

– Niewiarygodne – powiedział. – Muszę przyznać, że takiego pięknego

mopa w życiu nie widziałem.

Czegoś takiego absolutnie się nie spodziewała! Taki pieszczotliwy gest

w publicznym miejscu? Gwałtownie cofnęła się, a on opuścił rękę.

– Ruszajmy, jeśli mamy stąd wyjść.
Zabrali swoje torby i opuścili budynek.
Każde pojechało własnym samochodem, Josh przodem, Maggie za nim.

background image

Josh nie mógł zebrać myśli. Krew coraz szybciej krążyła mu w żyłach.

Oczywiście najpierw powie Maggie o pogrzebie Gardnera, ale to mu zajmie
tylko minutę. O czym mówić, żeby zatrzymać ją dłużej? Mógłby,
oczywiście, długo rozwodzić się nad sprawą morderstwa. Może wspomnieć
o Desmondzie Reicherze? Zapytać, czy czytała raport Colina na temat tego
faceta... Porozmawiać o ewentualnych powiązaniach denata ze światem
przestępczym, co rzuca cień na całą sprawę... i takie tam rzeczy.

– Cholera, cholera, cholera! – zaklął głośno. Żałował, że nie został u niej

wczoraj trochę dłużej. Czyżby wystraszyło go to, co mu powiedziała? To o
trwającym uczuciu do niego... na zawsze... Przecież jej nie uwierzył...

Powrócił myślami do ich rozmowy, a serce biło mu coraz szybciej.

Stopniowo wszystko zaczęło nabierać sensu... trochę zwariowanego sensu,
ale wszystko zaczęło mu się zgadzać. Bo jeśli Maggie naprawdę czuje do
niego to samo, co przed dziesięcioma laty, to...

– Ponosi cię wyobraźnia – powiedział do siebie stanowczym tonem. Nie

mieściło mu się w głowie, że kobieta z jej urodą, inteligencją i urokiem
osobistym może wzdychać do faceta, który się z nią tylko droczył strasznie
dawno temu i traktował jak dzieciaka, którym zresztą wówczas była.

Maggie, jadąc za Joshem, rozmyślała prawie o tym samym. Stanowczo

za dużo wypaplała wczoraj wieczorem. Nieoczekiwana demonstracja uczuć
ze strony Josha zdenerwowała ją; znów się zastanawiała nad jego
podejściem do kobiet. Komplement – albo fałszywe pochlebstwo – na temat
jej włosów powinien ją chyba zmartwić. Benton mógł przecież dojść do
wniosku, że jest warta grzechu i że uda mu się przeżyć z nią przelotny
romansik, jak to leży w jego zwyczaju. W końcu sama dała mu do
zrozumienia, że pójdzie za nim wszędzie, byle tylko kiwnął palcem.

Czuła, że naprawdę przesadziła. Tak, rozgadała się zupełnie

niepotrzebnie, ale przecież nie po to, żeby uwieść Josha i przeżyć z nim
krótką przygodę.

A może przez cały czas właśnie o to jej chodziło?
Oczywiście, że tak! – jęknęła w duchu Maggie. Po co by aranżowała

przyjęcie z Joshem jako jedynym gościem? Na miłość boską, dziewczyno,
przestań się oszukiwać. Tak bardzo chcesz się z nim kochać, że zrobiłabyś
wszystko, żeby go zaciągnąć do łóżka. Tylko boisz się jego reakcji, kiedy się
przekona, że jest twoim pierwszym mężczyzną!

To była bolesna prawda. Maggie żałowała gorzko, że nie przespała się

background image

dotąd z jakimś pierwszym lepszym facetem, żeby nie znaleźć się w tak
upokarzającej sytuacji jak teraz.

Powinna się skoncentrować, żeby nie stracić z oczu Josha, który dość

szybko jechał, a teraz właśnie skręcił w prawo. Po wyjściu z siłowni zaprosił
ją do samochodu, ale ona wolała pojechać swoim. Czy to nie głupota? Ale w
jego obecności zawsze czuła się tak niepewnie...

A może już wystarczy tego użalania się nad sobą? Może już czas, żeby w

towarzystwie Josha przestała zachowywać się jak głupia gąska? Przecież w
towarzystwie każdego innego mężczyzny potrafi być naprawdę niezależna i
odważna, i całkiem niegłupia. Tylko przy nim staje się bezradną gapą.
Wczorajszy szczeniacki pomysł ściągnięcia go do siebie nie był najlepszy,
tym bardziej że stchórzyła i zaprosiła Natalie. A jeszcze potem wypiła za
dużo wina i zrobiła z siebie kompletną idiotkę...

Czy ona może jeszcze tak długo w kółko o tym samym? Przecież sama

siebie zanudzi na śmierć!

To się już nigdy nie może powtórzyć, postanowiła i wyprostowała

ramiona. Koniec z idiotycznymi pomysłami i z udawaniem. Jeżeli uzna, że
powinna mu powiedzieć coś ważnego, to po prostu mu to powie.

Josh podjechał do krawężnika, zaparkował, a Maggie tuż za nim.

Wysiadała właśnie z samochodu, kiedy podszedł do niej.

– Dzisiaj jest niedziela – powiedział ze zmartwioną miną. – Coś mi się

pokręciło, zapomniałem, że Sammy’s Hamburger Haven jest w niedzielę
zamknięty. Dlatego bez trudu tu zaparkowaliśmy. Powinienem był o tym
pamiętać, ale chyba myślałem o czymś zupełnie innym.

– Cóż, nie ma sprawy. Możemy to przełożyć.
– Znów usadowiła się za kierownicą. – Masz coś nowego w sprawie

Gardnera? Chcesz mi teraz o tym powiedzieć?

– Tak, choć przyznaję, że marzyłem o burgerze i jestem cholernie

rozczarowany. Usiądę w twoim samochodzie, dobrze? Za zimno, żeby stać
na zewnątrz. – Zatrzasnął drzwiczki i obszedł samochód, żeby wsiąść z
drugiej strony.

Nie zapraszałam go, ale skoro sam wsiadł, to i dobrze, pomyślała

Maggie. Teraz, kiedy perspektywa wspólnego lunchu stała się nieaktualna,
pozostały im do omówienia tylko sprawy zawodowe. I dobrze, pomyślała z
ulgą, chociaż w głębi serca była tak samo rozczarowana jak Josh. Nie tyle
żałowała, że nie zje pysznego burgera, co raczej tego, że nie będzie okazji

background image

do rozmowy, która nie miałaby służbowego charakteru. Kto wie, dokąd by
ich zaprowadził taki miły wspólny lunch?

Co jest, u licha, znów jej w głowie amory?
Josh wsiadł i zatrzasnął drzwi.
– Ten ziąb przenika człowieka do szpiku kości – powiedział.
– Włączę silnik. – Maggie uruchomiła kluczykiem zapłon i od razu

zrobiło się cieplej.

– Dzięki – powiedział Josh, po czym od razu poinformował ją o

wtorkowym pogrzebie. Na końcu zapytał, czy chce wziąć udział w tej
ceremonii.

– Uważam, że oboje powinniśmy być na pogrzebie – odpowiedziała

Maggie. – Chciałabym osobiście zobaczyć rodzinę Gardnera. Z tego, co
można wyczytać między wierszami z raportu Watersa i Wilson, robią
wrażenie dość dziwnych ludzi.

– Może masz rację – mruknął Josh i odwrócił się do niej twarzą. – Czy

moglibyśmy teraz porozmawiać o nas?

Maggie zbladła.
– O nas?
– Tak, o nas, to znaczy o tobie i o mnie. Przekazałem ci już wszystko w

sprawie Gardnera, ale nie chciałbym, żebyśmy się teraz od razu pożegnali.
Gdybyśmy jedli lunch, mielibyśmy jeszcze trochę czasu, żeby porozmawiać
o nas. – Widząc, że Maggie siedzi bladziutka i milcząca, zorientował się, że
jego propozycja zrobiła na niej wrażenie. – Zmieniłem się w ciągu kilku
ostatnich dni – powiedział po prostu. – I wiem, że zmieniłem się z twojego
powodu.

Maggie przełknęła ślinę i poczuła, jak bardzo zaschło jej w gardle. A że

postanowiła być szczera wobec Josha, z trudem wykrztusiła:

– Ja... ja też się zmieniłam.
– I też przeze mnie?
– Tak. – Odwróciła się i usiadła przodem do niego. – Zawsze wszystko,

co robiłam, miało związek z tobą. – Obserwowała zmianę wyrazu jego
twarzy. – Ilekroć byliśmy razem, próbowałam zachowywać się tak, jakbyś
mnie wcale nie obchodził, ale to nieprawda.

Spojrzeli na siebie zachwyconymi oczami.
– Chcę się z tobą kochać – powiedział Josh głosem nabrzmiałym

emocjami.

background image

– Ja też chcę się z tobą kochać – powtórzyła szeptem Maggie,

powstrzymując się od dalszych deklaracji. Lepiej, żeby Josh sam odkrył jej
ostatnią i największą tajemnicę.

– U ciebie czy u mnie? – zapytał Josh.
– Dokąd mamy bliżej? Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz.
– Do ciebie.
– No to jedźmy.
– Maggie... – Josh pochylił się, objął ją za szyję i musnął ustami jej

wargi, potem jeszcze raz, i jeszcze raz. A wreszcie naprawdę ją pocałował.

Maggie czuła jego język, ruch jego warg na swoich, chłonęła jego

zapach, a jej ciało drżało z narastającego pożądania. Zastanawiała się, czy
wszystkie kobiety tak reagują na wybuch namiętności.

Josh uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
– Uważaj na drodze – szepnął.
– Ty też.
– Jedź za mną. – Wysiadł i szybko podszedł do swojego samochodu.
– Dokądkolwiek zechcesz – szepnęła Maggie drżącym ze wzruszenia

głosem i poczuła, jak łza spłynęła jej po policzku.

Prawie nie zauważyła, jak i kiedy dojechali do jej domu. Cały czas

rozpamiętywała ich pocałunek i wyobrażała sobie, co będą robili w łóżku.
Czuła szalony niepokój, który po chwili ustępował miejsca graniczącej z
ekstazą radości. Nie mogła się doczekać i zarazem bała się okropnie. Ale
przede wszystkim z wrażenia kręciło jej się w głowie.

Wreszcie zaparkowali swoje samochody i wbiegli po schodach do jej

mieszkania. Gdy tylko przekroczyli próg, zdarli z siebie kurtki i rzucili je na
podłogę, a potem objęli się mocno i znów zaczęli się całować.

W pewnej chwili Josh wziął Maggie na ręce.
– Gdzie jest twoja sypialnia? – wymruczał.
– Obok łazienki.
Wniósł ją na rękach do sypialni, postawił obok łóżka i zaczął rozbierać.

Dla Maggie było to równocześnie cudowne, przerażające i podniecające.
Dotąd żaden mężczyzna jej nie rozbierał. Zerkając między kolejnymi
namiętnymi pocałunkami na twarz Josha, który ją rozbierał jak w transie,
widziała na niej odbicie własnych doznań. A więc to wszystko musiało być
dla niego równie podniecające jak dla niej! Jak to możliwe? Przecież Josh
nie jest nowicjuszem...

background image

Ale przecież nie będzie myśleć o jego poprzednich kochankach. Wie

tylko tyle, że uwielbia go, kocha każdy fragment jego męskiej, przystojnej
twarzy. Nagle zapragnęła zobaczyć go całego, więc rozchyliła mu bluzę i
przywarła wargami do nagiej, rozpalonej skóry na jego piersi.

Pomógł jej, zdzierając bluzę przez głowę. Nagi do pasa, znów

skoncentrował się na rozbieraniu Maggie.

– Czy chociaż wiesz, jaka jesteś piękna? – szepnął namiętnie.
Nie obchodził jej własny wygląd, kiedy ściągała z Josha dżinsy i

bokserki. Była zanadto zafascynowana jego męską urodą. Na widok
twardego, płaskiego brzucha i nabrzmiałej męskości ugięły się pod nią nogi.
Cofnęła się w stronę łóżka i odrzuciła narzutę. W końcu, nie zważając na to,
że on nie spuszcza z niej wzroku, szybko zdjęła resztę bielizny i padła na
łóżko.

Natychmiast poczuła na sobie ciało Josha, a na wargach jego usta.

Powtarzał szeptem:

– Maggie... Maggie... Maggie.
Błądziła ręką po plecach Josha, a wargami wszędzie, gdzie mogła

sięgnąć.

– Josh... och, Josh... – szeptała. – Mój wspaniały, ukochany Josh.
Josh przekręcił się na bok i teraz całował jej piersi. Skoncentrował się na

sutkach, aż usłyszał rozkoszny jęk dziewczyny i poczuł jej palce we
włosach. Ruch jej bioder, ocierających się o jego twardy penis, nie
pozostawiał wątpliwości, że podniecenie Maggie jest równie silne jak jego
namiętność.

Nasunął się na nią i podczas długiego pocałunku, połączonego z

pieszczotami, spróbował wejść w jej ciało. Zaskoczony, podniósł głowę i
spojrzał na dziewczynę.

– Maggie... – wyszeptał.
– Ani słowa, Josh. Jeżeli teraz przerwiesz, nigdy ci tego nie wybaczę.
– Ale... – Maggie odwróciła głowę na poduszce, on jednak zdążył

dostrzec jej łzy. – Nie płacz, najdroższa – powiedział głosem nabrzmiałym
czułością. – Powinnaś być dumna. Dajesz mi jedyny dar, jaki kobieta może
ofiarować tylko raz w życiu. – Pocałował ją w policzek. – Zachowam się
delikatnie, kochanie – zapewnił szeptem. – Postaram się nie sprawić ci bólu.

I dotrzymał słowa. Pieścił ją długo i namiętnie, i kiedy w końcu w nią

wszedł, Maggie była tak podniecona, że prawie nie poczuła bólu. Josh

background image

poruszał się w zwolnionym, równym tempie i szybko doprowadził do tego,
że Maggie szybowała równie wysoko jak on. Bez pośpiechu wznosili się
wyżej i wyżej, a pierwsze spazmy rozkoszy były dla Maggie tak
zaskakująco cudowne, że wpiła paznokcie w plecy Josha i zaczęła jęczeć.
Nie potrafiła się powstrzymać; słysząc własny głos, uświadomiła sobie, że
wszelkie próby kontrolowania emocji są w tym momencie niemożliwe.

Frunęła wysoko, wysoko ponad szarą rzeczywistość, która była jej

światem przez dwadzieścia sześć lat. Była zakochana i była kochana, i nic,
co dotąd znała, nie dało się z tym porównać. Kiedy Josh przyspieszył i
zaczął ciężko oddychać, podążyła za nim. Kilka niewiarygodnie
rozkosznych minut później Josh wykrzyknął jej imię, a jej ledwo
wystarczyło sił na wyszeptanie jego imienia. Poniósł ją aż do gwiazd, a jej
się nie spieszyło, żeby wrócić na ziemię. Przywarła do niego kurczowo i
przysięgała, że nigdy go nie opuści, co w tej cudownej chwili zdawało się
mieć głęboki sens.

Kiedy Josh zsunął się na bok i położył przy niej, Maggie nadal unosiła

się w chmurach. Rozmarzona i zaspokojona, pomyślała, że to wspaniałe
uczucie to zaledwie końcowy moment z długiej listy przyjemności, z której
najwspanialszy był sam akt miłosny.

– Nigdy nie przypuszczałam, że to tak wygląda – szepnęła cichutko.
– Powiedz mi, dlaczego, Maggie, ty do tej pory nigdy... – urwał,

odsuwając z jej twarzy wilgotny kosmyk włosów.

– Chyba czekałam na ciebie – odpowiedziała; patrząc mu w oczy. –

Kocham cię. Zawsze cię kochałam. Okazuje się, że to nie było zwyczajne
szczeniackie zadurzenie. To było poważne uczucie, i chyba zawsze o tym
wiedziałam. Chyba dlatego nie potrafiłam pójść do łóżka z innym
mężczyzną.

Josh, przepełniony czułością, uśmiechnął się do niej.
– Kocham cię, Maggie.
Przytuliła się jeszcze mocniej i zanim przywarła wargami do jego ust,

wyszeptała:

– Nigdy nie byłam szczęśliwsza.

We wtorek rano Josh i Maggie pojechali – jednym samochodem – na

cmentarz Pines. Po drodze rozmawiali o sprawie Gardnera, ale cały czas
uśmiechali się do siebie, mimo że temat rozmowy raczej nie był do śmiechu.

background image

Całą ostatnią noc spędzili razem i choć jeszcze nie było mowy o
małżeństwie, oboje wiedzieli, że ich miłość prędzej czy później doprowadzi
ich do ołtarza.

– Ciągle jest chłodno, ale przynajmniej pokazało się dzisiaj słońce –

powiedziała Maggie, wysiadając z samochodu.

– Ale tylko trochę – sprostował Josh, rzucając okiem na niebo.
– Czuje się jednak, że wiosna jest tuż, tuż. Nie mogę się jej już doczekać.
– Ja też. – Josh wziął ją za rękę i razem podeszli do grupy ludzi

zgromadzonych przy otwartym grobie. Zatrzymali się jakieś dwadzieścia
metrów od niego. – Bliżej nie trzeba – powiedział Josh cicho. – Przyjrzyj się
po kolei każdej twarzy. Kogo rozpoznajesz?

Maggie wymieniła nazwiska kilku grubych ryb z chicagowskiego

establishmentu.

– Kobieta, która siedzi na środku, to Cecelia Gardner, matka Franklina –

poinformował ją Josh. – Lyle, najstarszy syn, siedzi po jej prawej stronie.
Stephen, młodszy syn Franklina, po lewej.

– O, są też Colin i Darien.
Para detektywów stała po drugiej stronie niedużej grupy żałobników.

Tak jak Maggie i Josh, oboje przyglądali się uczestnikom pogrzebu.

– A tam stoi Desmond Reicher – szepnął Josh.
– Na prawo od pani Gardner. Widzisz go?
– Tak.
– Ciekawe, który z nich jest leworęczny – mruknęła Maggie.
– Dlaczego?
– Chociaż jeszcze nie całkiem rozszyfrowałam wzór sygnetu zabójcy

Franklina, jestem pewna, że osoba, która zadała mu te ciosy, jest
leworęczna. W swoim raporcie udowadniam tę tezę, ale muszę jeszcze
sprawdzić jedną rzecz, zanim dołączę go do sprawozdania Watersa i Wilson.

– Zadziwiasz mnie. – Josh spojrzał na nią z uwagą.
– Tak jak ty mnie, kochanie... i to nie tylko w łóżku.
– Czyżbyś szukała kłopotów, skarbie?
– Hmm, kto wie?
– Więc chodźmy stąd i poszukajmy ich oboje. – Z szelmowską miną

wsunął sobie pod pachę jej rękę i poprowadził z powrotem do samochodu.

background image

EPILOG

Wieczorne wiadomości przygotowały specjalny program o rodzinie

Gardnerów, kładąc nacisk na ich dobroczynną działalność na terenie
Chicago.

Josh i Maggie, przytuleni do siebie na sofie, oglądali relację. Ich uwagę

przykuły następujące słowa reportera:

– Desmond Reicher, dyrektor do spraw organizacyjnych korporacji

Gardnera, został dzisiaj aresztowany przez policję i oskarżony o
zamordowanie Franklina Gardnera.

Josh i Maggie popatrzyli po sobie, nie kryjąc zdumienia.
– Czy Reicher jest leworęczny? – zdenerwowała się Maggie.
– Chyba będzie lepiej, jeśli od razu to sprawdzimy. – Josh wstał i

podszedł do telefonu. Po chwili przedstawił się i zapytał: – Gdzie jest –
przetrzymywany Desmond Reicher? – Podziękował, rozłączył się i wykonał
drugi telefon. – To ważne, sierżancie. Macie u siebie w celi Desmonda
Reichera. Mam ważne pytanie: czy zatrzymany jest prawo – czy
leworęczny?

Josh chwilę słuchał, a potem zwrócił się do Maggie.
– Mówi, że nie wie – oznajmił. – Ale zaraz sprawdzi.
Maggie siedziała bez ruchu, napięta jak struna. W końcu Josh

powiedział:

– Dziękuję, sierżancie. – Odłożył słuchawkę. – Reicher jest praworęczny

– oświadczył.

– Więc aresztowali niewłaściwą osobę!
– Tak, ale założę się o wszystko, co chcesz, że Colin i Darien też już się

zorientowali.

Maggie trochę ulżyło.
– Masz rację. Ale czy wobec tego nie należałoby od razu wypuścić

Reichera?

– W tej sprawie jest jeszcze parę znaków zapytania, które należy

wyjaśnić.

Maggie westchnęła i położyła głowę na oparciu sofy. Josh ulokował się

obok i wziął ją za rękę.

– Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć.

background image

– Nie krępuj się. – Maggie uśmiechnęła się do niego.
– Dałem ci kiedyś do zrozumienia, że nigdy w życiu nie pomyślałem o

tym, żeby się z kimś związać... ale to nieprawda.

– Maggie wyprostowała się.
– Nie musisz... to znaczy, masz prawo...
– Umierasz z ciekawości, żeby dowiedzieć się wszystkiego o moim

życiu w ostatnich dziesięciu latach, więc lepiej nie udawaj, skarbie.

– Zgoda. No to obnaż swoją duszę.
– No więc, mam wiele głęboko ukrytych, ponurych tajemnic, wobec

których historyjka, którą ci teraz opowiem, wyda ci się niewinna i naiwna.

– Cholera, a już myślałam, że wreszcie poznam prawdziwego Josha

Bentona.

– Nigdy innego nie znałaś, Maggie. Nie wiesz tylko, co się działo za

kulisami dziesięć lat temu. Bo skąd miałabyś wiedzieć? Dorośli mężczyźni
nie opowiadają dzieciakom o kobietach, z którymi się spotykają.

– A zatem miałeś kogoś – westchnęła prawie z żalem.
– Twoja matka wiedziała nawet, że jestem poważnie zaangażowany w

ten związek. Chcesz poznać jej imię?

– Nadal ją widujesz?
– Skądże. Nie widzieliśmy się od lat. Wiem tylko, że wyszła za mąż i

przeprowadziła się do Savannah w stanie Georgia.

– Wobec tego nie chcę wiedzieć, jak się nazywa. Ale, jak to się stało, że

opowiedziałeś o niej mojej mamie?

– Może dlatego, że przez pewien czas twoja mama w pewnym sensie

zastępowała mi matkę. Chyba brakowało mi własnej, a Lottie zawsze
chętnie ze mną rozmawiała. No, ale kiedy byłem bliski oświadczenia się,
kobieta moich marzeń zaczęła się puszczać na prawo i lewo. Wszyscy
znajomi o tym wiedzieli, oprócz mnie. Tylko Tim miał odwagę, żeby mi to
w końcu powiedzieć. Czułem się zraniony, nie powiem, i dość długo
dochodziłem do siebie. Przez długi czas nie miałem nawet ochoty zaprosić
kobiety do kina.

– Wiedziałam, że za twoim lękiem przed prawdziwym związkiem kryje

się coś więcej niż tylko statystyka, kochanie – powiedziała Maggie.

– Współczuję ci, że tak cię zraniono, ale jednocześnie jestem

zadowolona, że tak się stało.

Josh roześmiał się głośno.

background image

– Powiedzieć ci prawdę? Ja również się cieszę.
Po długim i namiętnym pocałunku szepnął:
– Myślałem o jakimś przyjemnym i ciepłym miejscu na miesiąc

miodowy. Co sądzisz o Ha walach albo o wyspach Bahama?

– Miodowy miesiąc? – Maggie poderwała się, wskoczyła Joshowi na

kolana i objęła go za szyję.

– Tak... tak... tak!
– Wygląda na to, że trzeba będzie się pobrać – komicznie westchnął

Josh.

Poza jeszcze jednym „tak” Maggie nie była w stanie wykrztusić ani

słowa.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Merrit Jackie Przylapani przez milosc
Dowody miłości 01 Merritt Jackie Przyłapani przez miłość
Merritt Jackie Dowody miłości 01 Przyłapani na miłości
Merritt Jackie Szefowa
Cobb Sheri South Wszystko przez miłość
South Cobb Sheri Wszystko przez miłość
WYCHOWANIE PRZEZ MIŁOŚĆ, rozwój dziecka
Merritt Jackie Zielona dolina
D291 Merritt Jackie Meskie skrupuly
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość
Boswell Barbara Zaskoczeni przez miłość
068 Merritt Jackie Szefowa
443 Merritt Jackie Wróżba
South Cobb Sheri Wszystko przez miłość
Seremet Rafał Głęboka terapia przez miłość 2
171 Merritt Jackie Laleczka w lesie
0104 Duquette Anne Marie Ocalony przez miłość

więcej podobnych podstron