Nauczanie Kościoła o homoseksualizmie.
9 kłamstw „katolików otwartych”
Modernistyczni, liberalni katolicy chcą przeprowadzić w Kościele
tęczową rewolucję. Nie ma jednak do tego żadnych podstaw.
Nauczanie katolickie na ten temat jest doskonale precyzyjne, a
argumenty, jakimi posługują się tęczowi hunwejbini, są całkowicie
mylne.
W obliczu postępów politycznego ruchu LGBT dyskusja o
homoseksualizmie wkracza coraz częściej do polskiego Kościoła.
Część liberalnie nastawionych katolików zastanawia się, czy kościelne
nauczanie na temat tego problemu nie jest przestarzałe lub zgoła
błędne. Niektórzy z nich twierdzą już zupełnie wprost, że tak właśnie
jakoby jest – i domagają się uznania praktyki homoseksualnej za w
pełni kompatybilną z wiarą katolicką. To jest tymczasem niemożliwe –
i ten stan rzeczy ma naprawdę dobre i mocne fundamenty.
Kościół katolicki pochyla się nad problematyką homoseksualizmu od
samego początku. Paweł Apostoł wyraźnie potępia obcowanie
płciowe osób tej samej płci. Liber Gomorrhianus św. Piotra
Damianiego z XI wieku krytykuje rozpowszechnią wśród
duchowieństwa jego czasów sodomię. W kolejnych stuleciach
papieże i urzędy Stolicy Apostolskiej niejednokrotnie podkreślały, że
czyny homoseksualne są moralnym złem. W naszych czasach doszła
do tego obszerna i doskonale uargumentowana filozoficznie krytyka
politycznej agendy ruchu LGBT, zaprezentowana w dokumentach
Kongregacji Nauki Wiary.
Można zatem z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że gdy idzie o
problem homoseksualizmu kościelne nauczanie jest, po pierwsze,
starożytne, po drugie, obszerne. Rzecz dotyka materii dobrze znanej i
szeroko opracowanej – nie można zatem go po prostu ominąć i
domagać się beztrosko zmiany nauczania. Ujmując rzecz inaczej,
katolik, który występuje z postulatem uznania praktyk
homoseksualnych za moralnie dopuszczalne, a propozycji
politycznych za akceptowalne, zaprzecza wielowiekowemu nauczaniu
Kościoła.
Mimo wszystko część polskich katolików uważa, że może występować
publicznie z projektem swoistej „rewizji” nauczania Kościoła na temat
homoseksualizmu. Wykorzystuje się przy tym rozmaite argumenty,
ale wydaje się, że można wyróżnić kilka najczęściej używanych.
Poniżej postaramy się wykazać, że wszystkie są całkowicie błędne.
1. Homoseksualiści chcą jedynie równouprawnienia
To nieprawda, że polityczny ruch LGBT domaga się
równouprawnienia. W istocie domaga się specjalnych przywilejów.
Polski porządek prawny, bazujący w większości na dorobku łacińskiej
cywilizacji prawnej, nie rozróżnia obywateli podług ich skłonności
płciowych. Każdy obywatel ma dokładnie te same prawa: może
głosować w wyborach albo nie głosować, założyć firmę albo jej nie
zakładać, zawrzeć związek małżeński albo go nie zawierać. Polityczny
ruch LGBT forsuje tymczasem wprowadzenie nowej instytucji,
zupełnie nieznanej polskiej i łacińskiej tradycji: związków
jednopłciowych. Mowa zatem nie o „równouprawnieniu” – bo ono
jest faktem, ale o stworzeniu czegoś nowego, z czego korzystać ma
konkretna, wąska grupa polskiego społeczeństwa. Idzie zatem o
przywilej sensu stricto.
2. Wielu księży to homoseksualiści
Z faktu, że niemały odsetek duchowieństwa ma, być może, skłonności
homoseksualne, nie wynika bynajmniej nic – podobnie jak z tego, że –
przypuśćmy - niemały odsetek ludzi pracujących w mediach to
alkoholicy. Czy jeżeli tak by było, to należałoby domagać się, aby
media stawały w obronie alkoholizmu i promowały upijanie się do
nieprzytomności? Nie; podobnie najbardziej nawet
rozpowszechniona przywara kapłanów nie ma żadnego znaczenia dla
słuszności ferowanych przez Kościół osądów moralnych.
3. Homoseksualizm nie jest szkodliwy społecznie, bo
kultywowano go na przykład w antycznej Grecji czy Rzymie
To argument niezwykle przewrotny – i podwójnie nieprawdziwy.
Panuje rzeczywiście powszechne mniemanie, jakoby w świecie
starożytnym, zwłaszcza greckim, homoseksualizm był swoistą
społeczną normą. Tymczasem w istocie normą była jedynie
pederastia, a zatem stosunki seksualne między dorosłymi
mężczyznami a chłopcami… Homoseksualizm rozumiany jako związek
między dwiema dorosłymi osobami tej samej płci nie był bynajmniej
normą, ani w Rzymie, ani nawet w Grecji. Wystarczy poczytać
popularne ateńskie komedie Arystofanesa, by przekonać się, że
ówczesny demos nie miał o takich relacjach seksualnych dobrego
zdania; relacje jednopłciowe mogły uchodzić za akceptowalne jedynie
w elitarnych, najbogatszych warstwach społecznych. Co więcej
twierdzenie, jakoby grecka i rzymska rozpusta obu tym wspólnotom
nie zaszkodziła, jest nieweryfikowalne: przecież obie upadły. W 146
roku przed Chrystusem Grecy utracili suwerenność, a rzymskie
Cesarstwo w kilka wieków później rozpadło się. Nie oznacza to, że był
to wynik rozpusty Greków i Rzymian – ale nie można przyjmować za
pewnik, że starożytne obyczaje nie wywołały żadnych złych skutków.
4. Legalizacja związków partnerskich nie ma żadnego znaczenia
dla kraju
Tak się pozornie wydaje: co z tego, że dwoje ludzi tej samej płci
sformalizuje swoją zażyłość, osiągając dzięki temu szereg ułatwień
prawnych? Kłopot w tym, że na tym się nigdy nie kończy:
dziesięciolecia postępów ideologii „wyzwolenia” seksualnego i LGBT
na zachodzie pokazują, że po związkach partnerskich wprowadza się
zawsze w kraju homoseksualne „małżeństwa”. Za tym – siłą rzeczy –
musi iść głęboka zmiana, na przykład, w systemie edukacji
powszechnej. Skoro państwo akceptuje „małżeństwa” jednopłciowe,
to musi przedstawiać dzieciom w szkołach, że to dopuszczalne – i
normalne. Ponadto jeżeli zgadzamy się, że takie związki są normalne,
dopuszczalne i akceptowalne, musimy uznać za analogiczne także
inne formy związków – na przykład złożone z kilku osób, o ile tylko
pojawi się kiedyś silne lobby, tego się domagające! To logicznie
konieczne: akceptacja związku homoseksualnego jest afirmacją
związku wykluczającego powołanie nowego życia, a zatem opartego
wyłącznie na subiektywnych uczuciach i pożądaniach. Otwiera to
drogę do całkowitej destrukcji cywilizacyjnego ładu, na którym
zbudowany jest nasz kraj, a którego istotą jest rodzina – i zastąpienia
go zupełnie nowym (nie)porządkiem. A zatem twierdzenie, jakoby
legalizacja związków partnerskich nie miała większego znaczenia to
głęboko fałszywe.
5. Homoseksualizm jest naturalny – takimi stworzył tych ludzi
Bóg
To twierdzenie jest szczególnie rozpowszechnione, tymczasem nie
ma żadnej realnej podstawy. Katechizm Kościoła Katolickiego poucza,
że „psychiczna geneza [homoseksualizmu] pozostaje w dużej części
niewyjaśniona” – i jest to prawda. Fakt, że Amerykańskie
Towarzystwo Psychiatryczne w 1973 roku na drodze głosowania
skreśliło homoseksualizm z listy dewiacji, nie ma znaczenia, bo nauką
nie rządzą prawa demokratyczne. Nie jest też istotne, czy
homoseksualizm jest nabyty, czy wrodzony. Niczego to nie zmienia
dla jego właściwej oceny. Czy fakt, że część ludzi rodzi się, na
przykład, bez nogi, ma oznaczać, że winniśmy wbrew zdrowemu
rozsądkowi uznawać takie osoby za w pełni zdrowe? Kościół naucza,
że cierpienie ma sens – co nie oznacza, że istnienie cierpienia jest
upragnione przez Boga. Pan nie chce, aby rodzili się ludzie bez nogi.
Czy może zatem chcieć, aby rodzili się ludzie niezdolni do założenia
normalnej rodziny? Nie. Mowa o konsekwencjach grzechu
pierworodnego, a nie o porządku pierwotnie zamierzonym przez
Stwórcę.
6. Katolicka nauka o homoseksualizmie jest okrutna, bo skazuje
takie osoby na samotność i odbiera im radość życia
By wykazać logiczną niespójność tego argumentu wystarczy za
„homoseksualizm” podstawić inne zjawisko, na przykład pedofilię.
„Katolicka nauka o pedofilii jest okrutna, bo skazuje takie osoby na
samotność i odbiera im radość życia”. Cóż, być może rzeczywiście
katolicka nauka o pedofilii skazuje takie osoby na samotność i odbiera
im „radość” życia – ale to nie wina katolicyzmu, a patologii pedofilii.
Nie idzie tu, oczywiście, o zrównywanie homoseksualizmu z pedofilią
– w żadnym razie, jedynie o wykazanie, że tak to nie działa. Jeżeli
Kościół katolicki rozpoznaje z całkowitą pewnością jakieś zjawisko
jako grzeszne, tak jak jest to w przypadku kradzieży, morderstwa,
pedofilii, niewolnictwa czy praktyki homoseksualnej – ma obowiązek
głosić prawdę niezależnie od tego, jak poczuje się w efekcie złodziej,
morderca, pedofil, łowca niewolników czy homoseksualista. Okrutne?
Nie, po prostu prawdziwe.
7. Jezus nie mówił o homoseksualizmie, więc problemu nie ma
Pan Jezus rzeczywiście nie mówił o homoseksualizmie. Zarazem
Chrystus nie mówił też o wielu innych rzeczach, jak choćby o
sadystycznym katowaniu zwierząt. Mimo tego Kościół nie ma
problemu z moralną oceną takiego zachowania, bo kieruje się nie
tylko zapisanymi słowami Pana, ale również rozumem. Pan Jezus
potępiał nieczystość i rozwiązłość, a zatem seksualne relacje poza
małżeństwem. Już to mogłoby nam wystarczyć, ale mamy przecież
więcej: o homoseksualizmie napisał Apostoł Narodów, potępiając
relacje seksualne między osobami tej samej płci. I nawet jeżeli św.
Paweł nie znał politycznych postulatów ruchu LGBT i nie wiedział, że
2000 lat później ktoś przedstawi związek dwóch mężczyzn oraz
dwóch kobiet jako „oparty na miłości”, to przecież nie zmienia to
samej istoty zjawiska – używania seksualności poza małżeństwem.
8. Adopcja dzieci przez homoseksualistów jest dobra, bo to
lepsze, niż dom dziecka
Z równym skutkiem można dowodzić, że lepsze jest dać sobie uciąć
jedną rękę, niż obie ręce i nogi. Tak, to prawda – lepiej stracić tylko
jedną kończynę. A zatem: tak, to być może prawda – w niektórych
domach homoseksualnych dziecko mogłoby być bezpieczniejsze niż w
domu dziecka. Problem w tym, że… to żaden argument, bo tworzymy
całkowicie fałszywą alternatywę. Nikt nie chce uciąć nam wszystkich
kończyn, toteż nie musimy uciekać się do ucięcia jednej. A małżeństw
– normalnych, heteroseksualnych! – gotowych i chętnych do adopcji
dziecka jest w Polsce tyle, że nikt nie musi rozważać konieczności
oddawania dzieci w ręce homoseksualistów. Taki problem nie istnieje
– dzieci z domów dziecka nie potrzebują „rodzin homoseksualnych”;
to raczej homoseksualne pary miewają pragnienie wychowywania
dzieci. I znowu – sam fakt, że człowiek żywi jakieś pragnienie,
bynajmniej nie czyni go jeszcze uprawnionym.
9. Krytyka homoseksualizmu dzieli Kościół i społeczeństwo
To kolejny ze szczególnie przewrotnych argumentów. Przecież to nie
krytyka czynów homoseksualnych czy też politycznej agendy LGBT
dzieli Kościół i społeczeństwo, ale, odwrotnie, to tęczowe lobby
wprowadza podziały, segregując ludzi podług ich skłonności
seksualnych. Gdyby w samym Kościele wszyscy deklarowali wierność
prawdzie Ewangelii i zobowiązującemu nauczania, żadnych podziałów
by nie było. Podobnie gdyby w świeckim społeczeństwie nikt nie
występował z roszczeniami przywilejów i pomysłami
rewolucjonizowania instytucji małżeństwa, nie byłoby żadnych
podziałów na tym tle.
Mocno przeciwko kłamstwu
Najczęściej wysuwane przez katolickich modernistów argumenty na
rzecz zmiany nauczania Kościoła na temat homoseksualizmu są po
prostu wewnętrznie sprzeczne, nielogiczne – i błędne. Ich
rozpowszechnienie w polskiej debacie o problemie LGBT wynika z
jednej strony z sofistycznej przewrotności argumentacji, z drugiej – z
olbrzymiej siły finansowej lobby stojącego za tęczową rewolucją.
Katolikowi nie wolno jednak ulegać tym kłamstwom – i co
najważniejsze, nie ma żadnych formalnych powodów, by ktokolwiek
miał skłaniać się do modernistycznego fałszu. Nauczanie Kościoła jest
w tej sprawie doskonale jasne, czemu najlepszy wyraz daje Katechizm
Kościoła Katolickiego. Zostawiam Czytelnika z trzema kluczowymi
jego paragrafami – tego musimy się trzymać. Wierzymy, że Kościół
nie myli się w tej sprawie od 2000 lat – to tylko liberalni katolicy dali
się zwieść wrogom Mistycznego Ciała Chrystusa.
Paweł Chmielewski
Z Katechizmu Kościoła Katolickiego:
Czystość i homoseksualizm
2357 Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub
kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący,
do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na
przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza
pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na
Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne
zepsucie, zawsze głosiła, że "akty homoseksualizmu z samej swojej
wewnętrznej natury są nieuporządkowane". Są one sprzeczne z
prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie
wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W
żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.
2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone
skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie
nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne
doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem,
współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich
jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane
do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i - jeśli są chrześcijanami -
do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z
powodu swojej kondycji.
2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom
panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy
dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę
sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one - stopniowo i
zdecydowanie - do doskonałości chrześcijańskiej.