background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Powrót do spisu KiPPiN (offline) 

PRZEDRUK

RUDOLF STEINER 

U BRAM TEOZOFII 

[Vor dem Tor

ę der Theosophie / wyd. orygin.: 1991] 

Wyk

łady wygłoszone od 22.08 do 04.09. 1906 r. w Stuttgarcie (tom GA95 w katalogu Dzieł Zebranych 

Rudolfa Steinera) 

Cia

ło podlega prawu dziedziczenia: 

dusza ukszta

łtowanemu przez siebie losowi, 

za

ś duch prawu ponownego wcielenia, 

powtarzanego 

życia ziemskiego. 

- Duch jest nie

śmiertelny; 

narodziny i 

śmierć władają w ciele 

wed

ług praw świata fizycznego: 

życie duszy, które podlega losowi, 

po

średniczy w łączności między duchem i ciałem 

podczas jednego ziemskiego 

życia. 

  

Rudolf Steiner

SPIS TRE

ŚCI:

Rudolf Steiner - kalendarium

Wyk

ład I, Stuttgart, 22.08.1906

 

Istota cz

łowieka. Teozofia dawniej i dziś. Siedem członów istoty człowieka.

Wyk

ład II 23.08.1906

 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...olf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-ind.htm (1 of 2) [07-May-11 4:58:33 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Trzy 

światy: fizyczny, astralny i duchowy. Cechy świata astralnego. Realność myśli i uczuć. Cztery 

obszary dewachanu. Kronika akasza.

Wyk

ład III, 24.08.1906

 

Życie duszy po śmierci. Człowiek w stanie czuwania i w stanie snu. Odczucia człowieka po śmierci. 
Prze

życia duszy w kamaloce.

Wyk

ład IV, 25.08.1906

 

Dewachan. Cia

ło przyczynowe. Okres czasu upływający pomiędzy kolejnymi inkarnacjami. 

Prze

życia duszy w dewachanie. Czakramy.

Wyk

ład V, 26.08.1906

 

Praca cz

łowieka w wyższych światach pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Przygotowanie do 

nowej inkarnacji.

Wyk

ład VI, 27.08.1906

 

Wychowanie dziecka. Rozwój cz

łowieka w pierwszych siedmiu latach życia. Zasady wychowania: 

przyk

ład, autorytet, samodzielna ocena. Prawa działania karmy. Jak kształtuje się los?

Wyk

ład VII 28.08.1906

 

Dzia

łanie prawa karmy w życiu ludzkim. Poszczególne przykłady działania karmy.

Wyk

ład VIII, 29.08.1906

 

Dobro i z

ło. Powstanie sumienia. Manichejczycy. Misja zła. Związki karmiczne. Wyrównywanie 

zwi

ązków karmicznych między ludźmi.

Wyk

ład IX, 30.08.1906

 

Ewolucja Ziemi. Zagadka liczby 777. Rozwój cz

łowieka w związku z różnymi stanami planetarnymi 

Ziemi. Nazwy dni tygodnia.

Wyk

ład X, 31.08.1906

 

Rozwój cz

łowieka do czasów atlantyckich. Początkowe stadium naszej planety. Zanik duchowości. 

Biblijny opis stworzenia 

świata. Człowiek w czasach Lemurii i Atlantydy.

Wyk

ład XI, 1.09.1906

 

Kultury czasów poatlantyckich. T

ęsknota do świata bogów. Kasty w In-diach, Persowie, Egipcjanie, 

Rzymianie , Grecy i Germanie. System ko-pernika

ński a system ptolemejski. Zadania człowieka na 

przysz

łość.

Wyk

ład XII, 2.09.1906

 

Rozwój ezoteryczny. Ró

żne stany świadomości człowieka. Kształ-towanie się czakramów. Sześć 

ćwiczeń. Rola nauczyciela w ezote-rycznym szkoleniu wschodnim, chrześcijańskim i w szkoleniu 

żo-krzyżowców.

Wyk

ład XIII, 3.09.1906

 

Szkolenie wschodnie i chrze

ścijańskie. Osiem wskazówek w szkoleniu wschodnim. Chrystus jako 

wielki nauczyciel w szkoleniu chrze

ścijań-skim. Medytowanie Ewangelii św. Jana. Siedem stopni 

chrze

ścijańskie-go wtajemniczenia.

Wyk

ład XIV, 4.09.1906

 

Wtajemniczenie ró

żokrzyżowców. Dwa sposoby poznania samego sie-bie. Siedem stopni 

wtajemniczenia ró

żokrzyżowców. Związek między życiem ludzi a całą Ziemią. Trzęsienia ziemi i 

wybuchy wulkanów.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...olf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-ind.htm (2 of 2) [07-May-11 4:58:33 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Spis tre

ści

 / 

Dalej

Rudolf Steiner 

Kalendarium

1861 Rudolf Steiner przychodzi na 

świat 25 lub 27 lutego w Kraljevec (ówczesne Austro-

W

ęgry, dziś Chorwacja) jako syn urzędnika austriackiej kolei Johanna Steinera i 

Franciski Steiner z domu Blie. Dzieci

ństwo spędza niedaleko Wiener-Neustadt w 

Pottschach oraz Neudórfl (tam ucz

ęszcza do szkoły wiejskiej).

1872 Rozpoczyna nauk

ę w tzw. Realschule (szkole realnej), którą kończy maturą z 

wyró

żnieniem w 1879 r.

1879 Rozpoczyna studia na Politechnice Wiede

ńskiej. Studiuje początkowo matematykę 

i przyrodoznawstwo, ale pó

źniej poświęca się również studiom literacko-historycznym i 

filozoficznym. W Wiedniu zaprzyja

źnia się z germanistą i badaczem twórczości 

Goethego, Karlem Juliusem Schróerem (1825-1900), pod wp

ływem którego zajmuje się 

intensywnymi studiami nad ca

łą twórczością Goethego. Schroer poleca 

dwudziestoletniego Steinera Josephowi Kurschne-rowi, który pracuje dla wydawnictwa 
Deutsche National Literatur nad zbiorowym wydaniem dzie

ł Goethego.

1881 Steiner zajmuje si

ę opracowaniem podstaw światopoglądu Goethego w oparciu o 

jego teorie filozoficzno-poznawcze.

1886 Ukazuje si

ę w druku jego praca Grundlinien einer Erkenntnistheorie der 

Goetheschen Weltanschaung (Podstawy teorii poznania 

światopoglądu Goethego). 

Dzi

ęki tej rozprawie Steiner otrzymuje propozycję pracy w Weimarze przy opracowaniu 

popularnego wydania naukowych dzie

ł Goethego w ramach tzw. Sophien-Ausgabe.

1890 Steiner przenosi si

ę do Weimaru, gdzie podejmuje pracę w archiwum Goethego i 

Schillera. Kontynuuje swoje badania nad twórczo

ścią Goethego. W tym czasie pracuje 

równie

ż nad przedstawieniem swojego światopoglądu opartego na intuitywnym poznaniu 

świata nadzmysłowego.
1891 Uzyskuje doktorat z filozofii na Uniwersytecie w Rostocku. Jego rozprawa 
doktorska Die Grundfrage der Erkenntnistheorie mit besonderer Riicksicht auf Fichtes 
Wissenschftslehre 
ukazuje si

ę w 1892 roku w poszerzonej formie jako Wahrheil und 

Wissenschaft (Prawda a nauka).

1893 Wydaje swoje g

łówne dzieło filozoficzne Philosophie der Freiheit (Filozofia 

wolno

ści).

1895 Ukazuje si

ę książka Fiedrich Nietzsche, ein Kampfer gegen seine Zeit.

1897 Wieloletnie studia nad twórczo

ścią Goethego przedstawia w pracy Goethes 

Weltanschaung (

Światopogląd Goethego). Steiner przenosi się do Berlina, gdzie przez 

trzy lata redaguje Magazinfur Literatur. W okresie tym staje si

ę znaczącą postacią w 

intelektualnym 

życiu stolicy.

1899 Po

ślubia Annę Eunicke (1853-1911). Rozpoczyna wykłady na Berlińskiej 

Wszechnicy Robotniczej.

1901 Publikacja jego kolejnej rozprawy Welt - und Lebensanschaungen im 19. 
Jahrhundert 
oraz Die Mystik im Aufgang des neuzeitlichen Geis-tesleben. W tej oraz w 
nast

ępnych swoich pracach opisuje badania świata duchowego, które oparte zostały na 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (1 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

racjonalnym post

ępowaniu prowadzącym do poznania nadzmysłowego metodą przyrodo-

znawcz

ą. W następnych latach powstają jego kolejne prace: 1902 - Das Christentum als 

mystische Tatsache (Chrze

ścijańst\vo jako fakt mistyczny); 1904 - Theosophie 

(Teozofta); 1905 - Wie erlangt ma

ń Erkenntnisse der hoheren Welten (Jak osiągnąć 

poznanie wy

ższych światów); 1908 - Aus der Akasha-Chronik (Z kroniki akasza), Die 

Stufen der hoheren Erkenntnis (Stopnie wy

ższego poznania); 1910 -Die 

Geheimwissenschaft im Umriss (Wiedza tajemna w zarysie). W latach 1910 - 1913 
tworzy cztery dramaty sceniczne: 1910 

—Die Pforte der Einweihung (Wrota 

wtajemniczenia); 1911 

— Die Prilfung der Seele (Egzamin duszy); 1912 - Der Huter der 

Schwelle (Stra

żnik progu); 1913 - Der Seelen Erwachen (Przebudzenie duszy).

1902 Wst

ępuje do Towarzystwa Teozoficznego, z którym pozostaje związany do 1913 r.

1912 Przy wspó

łpracy Marii von Sievers opracowuje podstawy eurytmii.

1913 Ko

ńczy się okres jego działalności w Towarzystwie Teozoficznym. Steiner 

wyst

ępuje z niego i zakłada Towarzystwo Antropozoficzne. Antropozofii poświęca całe 

swoje pó

źniejsze życie.

1913 Pocz

ątek pracy nad budową pierwszego Goetheanum, ośrodka ruchu 

antropozoficznego. Od 1913 roku Steiner wi

ąże swój ą działalność z małą miejscowością 

Domach, ko

ło Bazylei. Ta szwajcarska miejscowość została wybrana na siedzibę 

Towarzystwa Antropozoficznego po odmowie w

ładz niemieckich na lokalizację w okolicy 

Monachium. Pierwsze Goetheanum, budowla, w której R. Steiner zawar

ł wszystkie swoje 

do

świadczenia i całą wiedzę duchową była wielkim dziełem artystycznym. Przy jej 

powstaniu realizowane by

ły nowe teorie barw i proporcji wywodzące się z prac nad 

dzie

łami Goethego. Tą pracą dal impuls do rozwoju nowych prądów w architekturze, 

rze

źbie i malarstwie.

1914 Po

ślubia Marię von Sievers. Domach staje się centrum jego działalności. W okresie 

1914-1922 kontynuuje prac

ę nad budową Goetheanum. Wszystkie projekty 

architektoniczne do tej wielkiej budowli wykonuje sam. W wyniku podpalenia w noc 
sylwestrow

ą 1922/23 prawie ukończone dzieło doszczętnie płonie. Drugie Goetheanum 

budowano ju

ż po śmierci Steinera, ale według jego projektów - z betonu.

1919 Swoimi wyk

ładami o zasadach trójpodziału społecznego daje impuls do rozwoju 

pedagogiki opartej na nowych zasadach. Prowadzi wyk

łady dla wychowawców i 

rodziców. Zak

łada w Stuttgarcie pierwszą Wolną Szkołę Waldorfską (nazwa pochodzi od 

fabryki Wal-dorf-Astoria, gdzie prowadzi

ł wykłady dla robotników).

1920 W Domach prowadzi pierwszy kurs medyczny dla lekarzy. Ten cykl dwudziestu 
wyk

ładów rozpoczyna aktywną pracę nad stworzeniem podstaw medycyny 

antropozoficznej. Pozostaje aktywny na polu pedagogiki. Zajmuje si

ę również naukami 

przyrodniczymi w 

świetle wiedzy duchowej.

1921 Tworzy podstawy eurytmii leczniczej, prowadzi wyk

łady dotyczące spojrzenia z 

punktu widzenia wiedzy duchowej na nauki przyrodnicze, histori

ę, nauki ścisłe i 

spo

łeczne.

1922 Podobnie jak w poprzednich latach prowadzi setki wyk

ładów. Płonie pierwsze 

Goetheanum.

1923 Po zniszczeniu Goetheanum Steiner pozostaje nadal aktywny. Rozwija podstawy 
medycyny antropozoficznej, kontynuuje prac

ę pedagogiczną. Tematy jego wykładów 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (2 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

rozszerzaj

ą się na wciąż nowe obszary zagadnień. Od 24.XII.1923 do 1.I.1924 

uczestniczy w za

łożeniu Powszechnego Towarzystwa Antropozoficznego i zostaje jego 

przewodnicz

ącym.

1924 W Kobierzycach ko

ło Wrocławia 7-16 VI prowadzi kurs rolniczy, który staje się 

impulsem i podstaw

ą rozwoju rolnictwa biodyna-micznego, opartego na wiedzy duchowej 

i traktuj

ącego Ziemię jako żywe jestestwo duchowe.

1924 We wrze

śniu ciężka choroba zmusza go do przerwania działalności publicznej. 

Pomimo to pozostaje aktywny. Razem z It

ą Wegman pracuje w dziedzinie medycyny, 

kontynuuje prace z zakresu peda-gogiki. Opracowuje plany i szkice do budowy drugiego 
Goetheanum.

1925 Jest ju

ż bardzo ciężko chory. Wraz z Itą Wegman kończy książkę Grundlegendes 

fitr eine Erweiterung der Heilkunst nach geisteswis-senschaftlichen Erkenntnissen 
(Podstawy sztuki leczenia posze-rzonej wiedz

ą duchową). Pracuje do ostatnich dni życia 

nad swoj

ą biografią, opisaną w niedokończonej książce Mein Lebensgang (Moja droga 

życia) oraz nad dziełem Anthroposophische Leitsatze (Antropozoficzne myśli 
przewodnie).

Umiera 30 III 1925 r. w swoim atelier przy Goetheanum.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (3 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

I

W wyk

ładach tych podane zostanie ogólne spojrzenie na całość światopoglądu 

teozoficznego. Nie zawsze teozofia przedstawiana by

ła tak jak obecnie, w dostępnych 

dla ka

żdego wykładach i książkach. Dawniej postrzegana była jako coś, co mogło być 

nauczane jedynie w ma

łych, zaufanych kręgach. Wiedza ta ograniczała się do kół 

wtajemniczonych, do ezoterycznych bractw. Ogó

ł ludzi miał dostęp jedynie do owoców 

tej wiedzy. Ani ona sama, ani czyny i miejsca dzia

łania wtajemniczonych nie były znane. 

Wielkie postacie historyczne, które zna 

świat, nie były właściwie największymi spośród 

ludzi. Ci najwi

ęksi, wtajemniczeni, usuwali się w cień.

Tak w

łaśnie w XVIII wieku pojawił się nagle wtajemniczony, którego w ogóle nie 

zauwa

żono. Poznał on przelotnie pewnego pisarza, powiedział słowa, na które ten nie 

zwróci

ł szczególnej uwagi, a które jednak oddziaływały na niego i wzbudziły w nim 

obrazy wielkich idei, których literackie owoce s

ą dzisiaj w rękach niezliczonych ludzi. Tym 

pisarzem by

ł Jan Jakub Rosseau. Nie był on żadnym wtajemniczonym, ale źródło jego 

wiedzy pochodzi od wtajemniczonego.

Inny przyk

ład to Jakub Bohme. Jako terminator u szewca był sam w sklepie, w którym nie 

mia

ł jeszcze nawet prawa sprzedawać. I wtedy przyszła do niego pewna osobistość, 

która wywar

ła na nim głębokie wrażenie. Osoba ta powiedziała parę słów i oddaliła się. 

Zaraz potem s

łyszał on nawoływanie: “Jakubie, Jakubie, jesteś teraz jeszcze mały, ale 

staniesz si

ę wielki. Zapamiętaj to, co dzisiaj widziałeś". Pozostało pewne tajemne 

przyci

ąganie pomiędzy nim a tamtą osobą, która była wielkim wtajemniczonym. To od 

niej pochodzi

ły wielkie inspiracje Jakuba Bóhme.

Istnia

ły również inne metody oddziaływania dawnych wtajemniczonych. Ktoś np. 

otrzymywa

ł list, mający spowodować określone działania. Być może był on ministrem i 

posiada

ł zewnętrzną władzę, aby na coś wpłynąć, ale nie miał własnego pomysłu. W 

li

ście było coś, co nie miało nic wspólnego z tym, co powinno być przekazane, była tam 

by

ć może jakaś prośba. Można jednak było odczytać ten list jeszcze w inny sposób: 

wystarczy

ło np. wykreślać po cztery słowa, a piąte pozostawiać. Otrzymywało się wtedy 

nowy sens, którego odbiorca oczywi

ście wcale nie zauważał, a który jednak miał 

odpowiedni wp

ływ na treść listu i na to, co miało się zdarzyć.

Je

żeli słowa te były prawidłowe, oddziaływały one również bez uświadomienia sobie ich 

znaczenia przez dzienn

ą świadomość czytającego. W podobny sposób pisał również 

pewien niemiecki uczony, który by

ł jednocześnie wtajemniczonym, Trithem von 

Sponheim, nauczyciel Agrypy von Nettesheim. W jego dzie

łach, odczytanych przy 

zastosowaniu odpowiedniego klucza, mo

żna odnaleźć wiele rzeczy, których dzisiaj 

naucza teozofia.

Wówczas by

ło konieczne, aby tylko ci, którzy byli dostatecznie przygotowani, mogli być 

wtajemniczeni w te sprawy. Po co by

ło potrzebne takie zachowanie tajemnicy? Właśnie 

ze wzgl

ędu na konieczność zapewnienia tej wiedzy odpowiedniej pozycji można ją było 

przekaza

ć tylko wystarczająco przygotowanym. Inni odczuwali jedynie jej 

b

łogosławieństwa. Nie była to wiedza dla zaspokajania ciekawości ani zwykłej żądzy 

poznania. Musia

ła być ona zamieniona w czyn, powinna pracować nad ustrojem 

pa

ństwowym i społecznym, praktycznie kształtować świat. W ten właśnie sposób każdy 

58:36 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (1 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

wielki post

ęp w rozwoju ludzkości wynikał z impulsów wiedzy tajemnej. Dlatego też 

wszyscy, którzy mieli dost

ąpić poznania nauk teozoficznych, poddawani byli ciężkim 

próbom i sprawdzianom, czy s

ą do tego gotowi, a następnie byli stopniowo 

wtajemniczani i bardzo powoli prowadzeni od ni

ższych do wyższych nauk.

Ostatnio odchodzi si

ę od tej metody; teraz uczy się otwarcie elementarnej wiedzy. 

Udost

ępnienie było konieczne, gdyż wcześniejsze środki, pozwalające przyjmować 

ludzko

ści tę wiedzę, zawiodły. Do środków tych należały również religie, a we wszystkich 

religiach zawarta jest ta m

ądrość. Obecnie mówi się jednak o pewnym przeciwieństwie 

pomi

ędzy wiedzą a wiarą. Dzisiaj do wyższego poznania dochodzić musimy drogą 

wiedzy.

Najwa

żniejszą jednak przyczyną udostępnienia było wynalezienie sztuki drukarskiej. 

Dawniej nauka teozoficzna przekazywana by

ła ustnie, od jednej osoby do drugiej. Nie 

us

łyszał jej żaden nieprzygotowany lub niegodny tego człowiek. Jednak dzięki książkom 

rozszerzy

ła się wiedza o rzeczach postrzeganych zmysłami i dzięki temu stała się 

popularna. Spowodowa

ło to rozdarcie pomiędzy wiedzą a wiarą.

Przyczyny te sprawiaj

ą, że teraz trzeba rozpowszechnić wiele rzeczy spośród wielkich 

skarbów wiedzy tajemnej wszystkich czasów. Trzeba odpowiedzie

ć na wiele pytań. Skąd 

pochodzi cz

łowiek? Jaki jest jego cel? Co ukrywa się poza jego widzialną postacią? Co 

dzieje si

ę po śmierci? I to odpowiedzieć nie poprzez stawianie hipotez ani też przez 

teorie i domys

ły, lecz przez fakty.

Ods

łonięcie prawdziwej zagadki człowieka było celem każdej wiedzy tajemnej. Wszystko, 

co na ten temat powinno by

ć dalej powiedziane, pochodzi z właściwego stanowiska 

praktycznej wiedzy tajemnej. Nie b

ędzie to jakaś teoria, której człowiek nie może 

wykorzysta

ć w praktyce. Teorie takie powstały i wniknęły do teozoficznej literatury 

dlatego, 

że ci, którzy pisali książki, sami na początku nie rozumieli dokładnie tego, co 

pisali. Mog

ły być one przydatne dla żądzy poznania. Jednak teozofia powinna stać się 

życiem.
Skierujmy si

ę najpierw ku istocie człowieka. Jeżeli mamy naprzeciwko nas jakiegoś 

cz

łowieka, to najpierw spostrzegamy zewnętrznymi organami zmysłowymi to, co według 

teozofii nazywamy cia

łem fizycznym. Ciało fizyczne jest czymś, co człowiek ma wspólnie 

z ca

łym otaczającym go światem. Zewnętrzna nauka uznaje jedynie to fizyczne ciało, a 

przecie

ż jest ono tylko niewielką częścią człowieka. Musimy głębiej wniknąć w istotę 

cz

łowieka, gdyż już samo zastanowienie się uczy, że z fizycznym ciałem ludzkim musi 

zachodzi

ć rzecz szczególna. Istnieją przecież również inne rzeczy, które można widzieć, 

dotyka

ć itp. Każdy kamień jest również ciałem fizycznym. Człowiek jednak może 

porusza

ć się, czuć, myśleć; rośnie, odżywia się, rozmnaża. W przypadku kamienia tak 

nie jest, ale odpowiada to przecie

ż procesom roślin i zwierząt. Człowiek ma wspólne z 

wszystkimi ro

ślinami takie procesy jak odżywianie, wzrost i rozmnażanie. Gdyby posiadał 

tylko cia

ło fizyczne, tak jak kamień, nie mógłby rosnąć, odżywiać się i rozmnażać. Musi 

wi

ęc mieć coś, co czyni go zdolnym do takiego spożytkowania fizycznych substancji i sił, 

by dzi

ęki nim mógł rosnąć itd. Tym czymś jest ciało eteryczne.

Tak wi

ęc człowiek ma ciało fizyczne na równi ze wszystkim, co mineralne, a ciało 

eteryczne tylko na równi z ro

ślinami i zwierzętami. Można to stwierdzić na podstawie 

zwyk

łego zastanowienia się. Istnieje jednak inna jeszcze możliwość przekonania się, że 

cia

ło eteryczne istnieje. Zdolność taką posiada ten, kto rozwinął w sobie wyższe zmysły. 

Te wy

ższe zmysły należy rozumieć jako wyższe ukształtowanie tego, co drzemie w 

58:36 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (2 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

ka

żdym człowieku.

To tak, jak z niewidomym od urodzenia, który zosta

łby poddany operacji; tyle tylko, że nie 

ka

żdy niewidomy od urodzenia może zostać zoperowany, natomiast wyższe zmysły 

mog

ą być rozwinięte w każdym człowieku, jeśli ma on dostateczną cierpliwość i przejdzie 

odpowiednie przygotowanie. Ju

ż dla samego zauważenia tej zasady życia - wzrostu, 

od

żywiania i rozmnażania - potrzeba określonego wyższego postrzegania. Na 

przyk

ładzie hipnozy możemy wyjaśnić, o co chodzi.

Hipnoza, która zawsze znana by

ła wtajemniczonym, oznacza inny stan świadomości niż 

zwyk

ły sen. Hipnotyzowany zostaje podporządkowany hipnotyzerowi. U 

hipnotyzowanego mo

żna jednak odróżnić sugestie pozytywne od sugestii negatywnych. 

Sugestia pozytywna pozwala postrzega

ć coś, czego w rzeczywistości nie ma. Sugestia 

negatywna polega na tym, 

że u hipnotyzowanego uwaga zostaje odwrócona od tego, co 

istnieje. Jest to tylko wzmocnienie innego stanu. W codziennym 

życiu również możemy 

odwróci

ć uwagę od jakiejś rzeczy i nie widzimy jej, chociaż nasze oczy są otwarte. 

Zdarza si

ę to codziennie bez udziału naszej woli, gdy się w coś zagłębiamy. Teozofia nie 

chce mie

ć do czynienia ze stanami, przy których świadomość człowieka jest przytępiona, 

kiedy znajduje si

ę w stanie przytłumionym. Człowiek, który chce się zbliżyć do prawd 

teozoficznych, musi tak samo w

ładać swoimi zmysłami przy badaniu wyższych światów, 

jak przy badaniu rzeczy codziennych. Przy wtajemniczeniu mog

ą dla człowieka wyniknąć 

wielkie niebezpiecze

ństwa tylko wtedy, gdy przytłumi on swoją świadomość.

Kto pragnie pozna

ć ciało eteryczne poprzez własny ogląd, musi umieć siłą własnej woli, 

przy pe

łnym zachowaniu zwykłej świadomości, zasugerować sobie brak fizycznego ciała. 

Wtedy jednak przestrze

ń nie jest dla niego pusta, ma on wówczas przed sobą ciało 

eteryczne, które ukazuje mu si

ę w czerwono-niebieskawym kształcie świetlnym, jak 

zjawa, ale b

łyszczące, świecące, o barwie nieco ciemniejszej od młodego kwiatu 

brzoskwini. Nigdy nie zobaczymy cia

ła eterycznego, gdy będziemy obserwować kryształ, 

natomiast widzimy je przy ro

ślinie i przy zwierzęciu, gdyż to ono powoduje wzrost, 

od

żywianie i rozmnażanie.

Cz

łowiek posiada jednak nie tylko tę zdolność, ma również możliwość odczuwania 

rado

ści i cierpienia. Roślina nie ma tej zdolności. Wtajemniczony może to stwierdzić 

w

łasnym doświadczeniem, ponieważ potrafi identyfikować się z rośliną. Zwierzę jednak 

równie

ż ma tę zdolność, gdyż posiada, podobnie jak człowiek, kolejny człon - ciało 

astralne. Obejmuje ono wszystko, co nazywamy po

żądaniem, namiętnością itd. Można to 

znowu wyja

śnić na drodze rozważań, na drodze przeżycia wewnętrznego. Dla 

wtajemniczonego mo

że to być jednak również przeżyciem zewnętrznym. Wtajemniczony 

dostrzega ten trzeci cz

łon człowieka jako owalny obłok, będący w ciągłym ruchu 

wewn

ętrznym. Jest to obłok otaczający tkwiące w nim ciało fizyczne i eteryczne. Gdy 

zasugerujemy sobie brak cia

ła fizycznego i eterycznego, to wszystko wypełnione 

zostanie subtelnym ob

łokiem świetlnym o wewnętrznej ruchliwości. W tej aurze 

wtajemniczony widzi ka

żde pożądanie, każdy popęd itp. jako barwę i postać ciała 

astralnego; np. gwa

łtowną namiętność widzi jako podobne do błyskawicy promienie, 

wystrzelaj

ące z ciała astralnego.

Zwierz

ęta mają również ciało astralne, posiadające różne barwy podstawowe, zależnie 

od gatunku. Cia

ło astralne lwa ma inne zabarwienie niż ciało astralne jagnięcia. Również 

u ludzi podstawowe zabarwienie nie jest jednakowe. Je

żeli ktoś posiada zmysł do 

subtelniejszych rozró

żnień, to w aurze człowieka może rozpoznać rodzaj jego 

58:36 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (3 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

temperamentu i nastrój podstawowy. Ludzie nerwowi maj

ą aurę prążkowaną, 

przenikni

ętą punktami, które nie pozostają w spokoju, lecz ciągle rozbłyskują i znowu 

znikaj

ą. Tak jest zawsze, toteż aury nie da się namalować.

Cz

łowiek odróżnia się jednak również od zwierzęcia. Ma czwarty człon, który wyraża się 

w imieniu, ró

żniącym się od wszystkich pozostałych imion. “Ja" mogę powiedzieć tylko do 

siebie. W ca

łej mowie nie ma imienia, którego również każdy inny nie mógłby powiedzieć 

o tym samym przedmiocie, oprócz imienia ja". To mo

że powiedzieć człowiek tylko do 

siebie samego. Wtajemniczeni odczuwali to zawsze. Wtajemniczony hebrajski nazywa

ł to 

Niewymawialnym Imieniem Boga, Boga, który mieszka w cz

łowieku, gdyż tylko w tej 

duszy, tylko dla tej duszy mo

że być ono wypowiadane. Musi ono dźwięczeć w duszy, 

musi ona nada

ć sobie własne imię; nikt inny nie może dać jej imienia. Stąd płynął ten 

cudowny nastrój, który przechodzi

ł przez duszę słuchaczy, gdy wymawiane było imię 

Jahwe; znaczy ono 

“Ja" albo “Jam jest". Bóg zaczyna przemawiać w naszej własnej 

duszy przez imi

ę, jakie sobie daje dusza.

Ta w

łaściwość daje człowiekowi przewagę nad zwierzęciem. Zwierzę nie posiada 

zdolno

ści mówienia do siebie “ja". Tę zdolność ma tylko człowiek. Trzeba choć raz zdać 

sobie w duszy spraw

ę z olbrzymiego znaczenia tego słowa. Jean Paul przypomina w 

swojej autobiografii, jak stoj

ąc przed stodołą, jako małe dziecko, uświadomił sobie swoje 

“Ja". Wiedział, że przeżył w sobie to, co nieśmiertelne. W szczególny sposób wyraża się 
to dla jasnowidz

ącego. Gdy bada on ciało astralne, wszystko jest tam w nieustannym 

ruchu a

ż do jedynego małego miejsca, które znajduje się poza czołem, u nasady nosa, 

jako wyci

ągnięta wzdłuż, nieco jajowata kula. Istnieje ona tylko u człowieka. U ludzi 

wykszta

łconych jest mniej dostrzegalna niż u ludzi bez wykształcenia; najbardziej 

wyra

źna jest u dzikich ludów, stojących na niskim szczeblu rozwoju kultury. W tym 

miejscu naprawd

ę nie ma nic, tylko pusta przestrzeń. Podobnie jak środek płomienia, 

który jest pusty, wydaje si

ę niebieski przez otoczkę światła, tak również to ciemne 

miejsce wydaje si

ę niebieskie, gdyż promienieje wokół niego światło aury. Jest to 

zewn

ętrzny wyraz jaźni.

Te cztery cz

łony ma każdy człowiek, ale jest różnica pomiędzy człowiekiem dzikim a 

cz

łowiekiem kultury europejskiej, jak np. Franciszek z Asyżu lub Schiller. Uszlachetnienie 

obyczajów wytwarza tak

że szlachetniejsze barwy w aurze. Rozwinięta zdolność 

rozró

żniania między dobrem a złem również wyraża się w wysubtelnieniu aury. Jaźń 

pracowa

ła nad ciałem astralnym i uszlachetniła pożądania, aby uzyskać kulturę. Im wyżej 

cz

łowiek stoi pod względem kultury intelektualnej i moralnej, tym bardziej jaźń 

przepracowa

ła ciało astralne. Jasnowidzący może powiedzieć: to jest człowiek 

rozwini

ęty, a tamten jest mniej rozwinięty.

Przepracowan

ą samodzielnie przez człowieka część ciała astralnego nazywamy Manas. 

Jest to pi

ąty człon podstawowy. Ile człowiek sam w sobie przepracował, tyle jest w nim 

pierwiastka Manas; dlatego zawsze cz

ęść jego ciała astralnego to Manas. Nie jest jednak 

dane cz

łowiekowi, aby mógł wywierać bezpośredni wpływ na swoje ciało eteryczne. Tak, 

jak si

ę uczy dochodzenia na wyższy stopień moralny, tak można nauczyć się również 

przepracowywa

ć swoje ciało eteryczne. Kto się tego nauczy, jest uczniem, czyli chelą. 

Przez to staje si

ę panem swojego ciała eterycznego; ile w nim przepracował, tyle jest w 

nim z Budhi. Przepracowane cia

ło eteryczne jest szóstym członem podstawowym.

Takiego ucznia mo

żemy po czymś poznać. Zwykły człowiek nie jest podobny do swojego 

poprzedniego wcielenia ani pod wzgl

ędem postaci, ani pod względem temperamentu. Ale 

58:36 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (4 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

chela ma te same przyzwyczajenia, ten sam temperament co w poprzednim wcieleniu, 
pozostaje do siebie podobny. 

Świadomie przepracował ciało eteryczne, które decyduje o 

wzro

ście i rozmnażaniu.

Najwy

ższy dar, jaki człowiek na tej Ziemi może osiągnąć, polega na przepracowaniu 

swojego cia

ła fizycznego. Jest to najtrudniejsze ze wszystkiego. Praca nad swoim ciałem 

fizycznym oznacza uczenie si

ę opanowania oddechu, przepracowania obiegu krwi, 

obserwowania pracy nerwów, a równie

ż regulowania procesem myślenia. Człowiek 

stoj

ący na tym stopniu nazywa się w teozofii adeptem. Tego rodzaju człowiek 

wypracowa

ł w sobie to, co nazywa się Atma. Jest to siódmy człon podstawowy.

Ka

żdy człowiek ma ukształtowane swoje cztery człony, piąty częściowo, a pozostałe w 

za

łożeniu. Ciało fizyczne, eteryczne, astralne, jaźń, Manas, Budhi, Atma to siedem 

cz

łonów istoty ludzkiej. Dzięki nim ma człowiek udział w trzech światach: w świecie 

fizycznym, astralnym i 

świecie dewachanu, czyli duchowym.

58:36 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (5 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

II

Kiedy mówimy o poznaniu wy

ższych sfer bytu, które znane są wtajemniczonym, lecz 

dzisiaj niedost

ępne są jeszcze dla zwykłych ludzi, to mówiąc o ponadzmysłowych faktach 

cz

ęsto spotykamy się z następującym zarzutem: “Po cóż opowiadacie nam o wyższych 

światach, wy, którym dane jest posiadanie wyższej wiedzy? Jakież to może mieć 
znaczenie dla nas, je

śli sami nie możemy w nie wejrzeć?"

Odpowiadam na to pi

ęknymi słowami młodej, współczesnej nam osoby, która skutkiem 

swego losu sta

ła się znana w najszerszych kołach, mianowicie słowami Heleny Keller. W 

drugim roku 

życia straciła wzrok i słuch. W siódmym roku dziecko to było wciąż jeszcze 

czym

ś w rodzaju zwierzęcia. Wtedy znalazła się pewna pełna miłości dusza, genialna 

nauczycielka, a dzisiaj, w dwudziestym szóstym roku 

życia, Helena Keller należy do 

najlepiej wykszta

łconych ludzi swego narodu. Poznała różne nauki i jest zadziwiająco 

oczytana. Zna nie tylko klasycznych i wspó

łczesnych poetów, ale studiuje także 

filozofów, jak Platona, Spinoz

ę itd. I oto ona, dla której świat dźwięku i światła zamknięty 

jest na zawsze, wykazuje zdumiewaj

ącą odwagę życia i serdeczną radość z powodu 

pi

ękna i wspaniałości świata. Pewne zdania w jej książce “O optymizmie" zapisują się 

g

łęboko w duszy. Mówi ona: “Przez lata całe rozpościerała się wokół mnie noc i 

ciemno

ść, aż znalazła się dusza, która mnie uczyła. I na miejsce nocy i ciemności 

zapanowa

ł pokój i nadzieja". W innym miejscu mówi: “Niebo zdobyłam sobie myśleniem i 

czuciem". Tylko to jedno mog

ło być dane tej duszy. Nie wzrok i słuch, gdyż świat 

zmys

łów był dla niej zamknięty. Docierała do niej tylko wiedza innych ludzi; wzniosłe 

my

śli wielkich geniuszy wstąpiły jednak do jej duszy, a dzięki wiedzy innych ma udział w 

świecie, który wszyscy znacie.
Jest to po

łożenie tych, którzy o wyższych światach słyszą tylko poprzez wiadomości 

podane przez innych, natomiast sami nie maj

ą w nie wglądu. Porównanie to mówi o 

wielkiej wadze informacji o wy

ższych światach, nawet wtedy, kiedy nie można ich jeszcze 

samemu ogl

ądać. Jednak jeszcze coś innego staje przed naszą duszą. Helena Keller 

musi sobie powiedzie

ć: nigdy sama nie zobaczę świata. Każdy człowiek może natomiast 

powiedzie

ć sobie: ja także mogę ujrzeć wyższe światy, gdy tylko moje duchowe oczy 

zostan

ą otwarte. Duchowe oczy i uszy każdej ludzkiej duszy dają się zoperować, jeżeli 

tylko posiada ona do tego wystarczaj

ąco dużo cierpliwości i wytrwałości.

Ludzie cz

ęsto pytają: “Jak długo to potrwa, aż uzyskam wgląd?" Piękną odpowiedź dal 

na to wybitny my

śliciel - Subba Rów. Mówi on: “Jeden osiąga to w ciągu 

siedemdziesi

ęciu inkarnacji, inny w ciągu siedmiu inkar-nacji, jeden w ciągu 

siedemdziesi

ęciu lat, inny w ciągu siedmiu lat, jeszcze inny w ciągu siedmiu miesięcy, 

siedmiu tygodni, siedmiu dni lub siedmiu godzin". Albo jak mówi Biblia: 

“Wyższe 

poznanie przychodzi noc

ą jak złodziej". Każde oko może zostać otwarte, kiedy tylko 

cz

łowiek ma dostatecznie dużo energii i cierpliwości. Dlatego każdy może czerpać 

rado

ść oraz nadzieję z nauk innych ludzi, gdyż to, co słyszymy o wyższych światach, to 

nie s

ą puste teorie, nie jest to coś, co nie ma związku z naszym życiem. Jest to coś, co 

daje nam jako owoce dwie niezb

ędne w życiu rzeczy, gdy ujmujemy to we właściwy 

sposób: si

łę i pewność. Obie te rzeczy zdobywamy w pełni. Siłę czeipiemy z impulsów 

wy

ższych światów; pewność, gdy poznajemy, skąd człowiek przyszedł i dokąd zdąża, 

gdy u

świadamiamy sobie, iż my, widzialni, jesteśmy stworzeni przez świat niewidzialny. 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Jednak tylko ten zna 

świat widzialny, kto pozna również dwa inne światy. Istniej ą trzy 

światy:
1. 

świat fizyczny, jako miejsce działania wszystkich ludzi;

2. 

świat astralny, czyli świat duszy;

3. 

świat dewachanu, czyli świat duchowy.

Te trzy 

światy nie są rozdzielone przestrzennie. Otaczają nas rzeczy świata fizycznego, 

postrzegane przez nas zewn

ętrznymi organami zmysłów. Jednak w tej samej przestrzeni 

jest z nami tak

że świat astralny. Tak samo jak w świecie fizycznym, żyjemy też 

jednocze

śnie w dwóch innych światach, w świecie astralnym i dewachanicznym. 

Wsz

ędzie, gdzie jesteśmy, są również te trzy światy, tylko że nie widzimy ich, podobnie 

jak niewidomi nie widz

ą świata fizycznego. Gdy zostaną otworzone zmysły duszy 

ludzkiej, wtedy ukazuje si

ę człowiekowi nowy świat z nowymi właściwościami i nowymi 

istotami. Gdy uzyskuje on nowe zmys

ły, postrzega też nowe rzeczy.

Je

żeli przejdziemy teraz do bliższego rozważania tych trzech światów, to możemy 

powiedzie

ć, że w świecie fizycznym nie ma nic szczególnego do scharakteryzowania. 

Świat fizyczny zna każdy i każdy poznaje prawa fizyczne, które nim rządzą.
Świat astralny poznaje człowiek po śmierci lub też żyje w nim obecnie jako 
wtajemniczony. Ucze

ń, którego zmysły otwarte zostały dla świata astralnego, podlega 

pocz

ątkowo zamętowi, gdyż tego, co się tam wynurza, nie można naprawdę porównać z 

niczym ze 

świata fizycznego. Trzeba się uczyć wielu rzeczy całkowicie od początku. 

Świat astralny cechuje wiele właściwości. Właściwością, która przede wszystkim 
wprowadza zam

ęt dla ucznia jest to, że rzeczy ukazują mu się odwrócone, jakby w 

obrazie zwierciadlanym, tak 

że musi się przyzwyczaić patrzeć na nie zupełnie inaczej. 

Musi np. nauczy

ć się czytać liczby od tyłu do przodu. Przyzwyczajeni jesteśmy, że 

u

łożenie cyfr 3, 4, 5 czytamy jako 345. W świecie astralnym musimy je czytać odwrotnie, 

jako 543. Wszystko staje si

ę obrazem zwierciadlanym. Wiedza o tym jest bardzo ważna. 

Odnosi si

ę to także do rzeczy wyższych, np. do spraw moralnych, które również ukazują 

si

ę jak w obrazie zwierciadlanym. Początkowo ludzie nie rozumieją tego w sposób 

w

łaściwy. Wiele osób skarży się obecnie, że widzą się otoczone przez złośliwe czarne 

postacie, które im gro

żą, straszą itp. Jest to zjawisko, które dotyczy dzisiaj wielu ludzi, a 

wi

ększość nie może sobie tego wyjaśnić. W wielu wypadkach sprawa przedstawia się w 

ten sposób, 

że są to ich własne popędy, pożądania i namiętności, które żyją w człowieku 

w jego ciele astralnym. Przeci

ętny człowiek nie dostrzega swych własnych namiętności, 

ale wskutek specjalnych procesów, zachodz

ących w duszy i w mózgu, może się zdarzyć, 

że stają się one dla niego widzialne. Ukazują się wtedy jak w obrazie zwierciadlanym. 
Jak kto

ś, kto patrzy w lustro, widzi dokoła siebie obrazy, tak widzi on dokoła siebie 

zwierciadlane odbicia swych w

łasnych popędów itd. Wszystko, co wypływa z niego, widzi 

jako p

łynące ku niemu. Drugie zjawisko polega na tym, że czas i wydarzenia w czasie 

p

łyną tam wstecz. W świecie fizycznym widzimy np. najpierw kurę, a potem jajko. W 

astralno

ści widzi się odwrotnie: najpierw jajko, które kura zniosła, a potem kurę. W 

astralno

ści czas porusza się wstecz; najpierw widzi się skutek, a potem przyczynę. Stąd 

prorocze widzenia; nikt nie móg

łby przewidzieć przyszłych wydarzeń bez tego 

odwrotnego przebiegu wydarze

ń w czasie.

Poznanie w

łaściwości świata astralnego nie jest pozbawione wartości. Wiąże się z tym 

cudowna m

ądrość wielu mitów i legend wszystkich narodów. Np. saga o Herkulesie na 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

rozdro

żu. Opowiada ona, że kiedyś poczuł się on postawiony między dwie postacie 

niewiast; jedn

ą piękną i pociągającą, obiecującą mu uciechy, szczęście i błogość; drugą 

prost

ą i poważną, mówiącą o trudach, ciężkiej pracy i wyrzeczeniu. Te dwie postacie, to 

wyst

ępek i cnota. Ta saga mówi o tym, jak w astralności stanęły przed Herkulesem dwie 

jego natury. Jedna popycha go ku z

łemu, druga ku dobremu. Ukazują się one jako dwie 

postacie niewiast o przeciwstawnych w

łaściwościach. Występek jako coś pięknego, 

bujnego, urzekaj

ącego; cnota jako postać brzydka, odstręczająca. Każdy obraz ukazuje 

si

ę w astralności odwrócony.

Uczeni przypisuj 

ą takie sagi duchowi ludu, lecz to nieprawda. Sagi takie nie powstały 

równie

ż przypadkowo. Stworzyli je ze swej mądrości wielcy wtajemniczeni i przekazali 

ludziom. Wszystkie sagi, mity, wszystkie religie, wszystkie ba

śnie ludowe służą do 

rozwi

ązania wielkich zagadek świata i oparte są na natchnieniach wtajemniczonych.

Poznanie wy

ższych światów daje nam impulsy i siły do życia i dzięki temu uzyskujemy 

podstawy moralne. Schopenhauer powiada: 

“Głosić moralność jest łatwo, uzasadnić ją 

jest trudno". Jednak bez prawdziwych podstaw cz

łowiek nie urzeczywistni naprawdę 

moralno

ści.

Wielu ludzi mówi: 

“Po cóż nam poznanie wyższych światów, ważne abyśmy tylko byli 

dobrymi lud

źmi i mieli zasady moralne". Żadne kazania moralne nie zachowuj ą jednak 

na d

łużej siły oddziaływania, natomiast poznanie prawdy daje podstawę prawdziwej 

moralno

ści. Głosiciel moralności podobny jest do człowieka, który poucza piec o 

obowi

ązku palenia i grzania, ale nie dostarcza mu węgla. Chcąc uzasadnić moralność, 

trzeba duszy dostarczy

ć “paliwa", a jest to możliwe tylko przez poznanie prawdy.

Istnieje w wiedzy tajemnej powiedzenie, które obecnie mo

że być podane dalej: “Każde 

k

łamstwo jest w świecie astralnym morderstwem!" Jest to zdanie o bardzo doniosłym 

znaczeniu, które dostrzega tylko ten, kto pozna

ł wyższe światy. Jakże lekkomyślnie 

mówi

ą ludzie: “Ach, przecież to tylko myśl, uczucie, to pozostaje w duszy. Nie 

powinienem uderzy

ć nikogo w twarz, ale zła myśl nic nie szkodzi". Nie ma nic dalszego 

od prawdy ni

ż powiedzenie, że myśli są bezkarne, gdyż każda myśl, każde uczucie jest 

rzeczywisto

ścią. Gdy myślę o kimś, że jest złym człowiekiem, lub że go nie lubię, to dla 

widz

ącego astralnie ukazuje się to jak strzała, jak błyskawica; zdąża ku ciału astralnemu 

drugiego cz

łowieka i jak kula wystrzelona ze strzelby uszkadza je. Każde pragnienie, 

ka

żda myśl jest istotą, jest kształtem w świecie astralnym, a dla widzącego w świecie 

astralnym jest cz

ęsto czymś o wiele gorszym patrzeć na złą myśl jakiegoś człowieka niż 

na z

ło wyrządzone mu fizycznie. Uzmysłowienie ludziom tej prawdy jest tym samym, co 

uzasadnienie moralno

ści zamiast prawienia kazania. Gdy mówi się o kimś prawdę, 

powstaje forma my

ślowa wzmacniająca życie bliźniego, którą jasnowidzący może poznać 

po barwie i kszta

łcie. Myśl zawierająca prawdę podąża do istoty, do której się odnosi, 

wzmacnia j

ą i ożywia. Jeśli myślę prawdziwie o moim bliźnim, to wzmacniam przez to 

jego 

życie. Kiedy mówię o nim kłamstwo, to rzucam ku niemu wrogą siłę działającą 

niszcz

ąco, zabijające. Każda prawda tworzy element wzmacniający życie, każde 

k

łamstwo element hamujący życie. Dlatego każde kłamstwo jest morderstwem. Kto o tym 

wie, bardziej b

ędzie się miał na baczności w stosunku do prawdy i kłamstwa niż ten, 

komu si

ę mówi: “Trzeba zawsze grzecznie mówić prawdę".

Świat astralny składa się głównie z barw i kształtów. Istnieją one również w świecie 
fizycznym. Na planie fizycznym jeste

śmy jednak przyzwyczajeni widzieć barwy związane 

zawsze z jakim

ś przedmiotem; w świecie astralnym barwa unosi się swobodnie w 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

powietrzu jak p

łomienny obraz. Jest pewne zjawisko w świecie fizycznym, które 

przypomina te unosz

ące się barwy, a jest nim tęcza. Jednak barwne obrazy astralne 

swobodnie unosz

ą się w przestrzeni, wibrują jak powódź barw, jako morze barw, w ciągle 

zmieniaj

ących się, różnorodnych liniach i kształtach.

Ucze

ń dochodzi stopniowo do poznania pewnego podobieństwa między światem 

fizycznym i astralnym. Z pocz

ątku ta powódź, to morze barw, wydaje mu się jakby 

bezpa

ńskie, nie zaczepione o żadne przedmioty. Później jednak te masy barw występują 

łącznie i “czepiają się" wprawdzie nie przedmiotów, ale istot. Przedtem można było 
widzie

ć tylko unoszący się kształt, teraz poprzez te barwy objawiają się istoty duchowe, 

nazywane Dewami. 

Świat astralny jest światem istot, które przemawiają do nas barwami.

Świat astralny jest światem barw; jeszcze wyżej znajduje się świat dewachaniczny, świat 
duchowy. Gdy ucze

ń poznaje świat duchowy, spostrzega pewien charakterystyczny 

proces. Uczy si

ę rozumieć głębokie słowa mądrości hinduskiej: “Tat tvam asi", tzn. “To 

jeste

ś ty". Wiele już o tym pisano, ale prawdziwe znaczenie tego uczeń poznaje dopiero 

wtedy, gdy ze 

świata astralnego przechodzi w świat dewachanu. Wówczas widzi on 

przez chwil

ę swą postać fizyczną poza sobą i mówi: “to jesteś ty", podczas gdy wcześniej 

mówi

ł: “to jestem ja". Widzi teraz swoją fizyczną postać na zewnątrz siebie i mówi: “to 

jeste

ś ty". W takiej chwili człowiek jest w świecie dewachanu. Oprócz świata barw 

do

łącza do niego jasno i wyraźnie jeszcze inny świat - świat dźwięków, który w pewnym 

sensie ju

ż tam był, ale nie miał tego znaczenia. Świat dewachanu jest światem 

d

źwięków. Pitagoras określał te dźwięki jako muzykę sfer. Słyszy się rozbrzmiewające 

cia

ła niebieskie, które poruszają się swoimi torami. Słyszy się harmonię światów; 

wszystko 

żyje w dźwiękach. Goethe, jako wtajemniczony, każe słońcu dźwięczeć, 

ukazuje tajemnic

ę dewachanu. Gdy Faust jest w niebie, w świecie duchowym, otoczony 

Dewami, d

źwięczy słońce, dźwięczą sfery:

S

łońce, pradawnym dźwięcząc tonem, 

Wpada w sfer bratnich 

śpiewny splot, 

I kresu drogi wyznaczonej 

Dobiega, tocz

ąc się jak grzmot.

Ma on na my

śli Ducha Słońca, który dźwięczy naprawdę, gdy przebywa się w świecie 

dewachanu. 

Że Goethe tak myślał, możemy wywnioskować z tego, że pozostał on przy 

tym obrazie. W drugiej cz

ęści Fausta, gdy Faust znowu znajduje się w tamtym świecie, 

Goethe pisze:

D

źwięcząc dla duchowych uszu 

Nowy dzie

ń się rodzi w głuszy. 

Skrzyp bram skalnych trzeszcze

ć począł, 

Ko

ła Feba grzmiąc się toczą. 

Jaki

ż światłość niesie huk! 

Wrzeszcz

ą trąby i puzony. 

Ga

śnie wzrok i słuch zdumiony: 

Nies

łychane, któż by mógł 

Uchem z

łowić niesłyszalne. 

Świat dewachanu się słyszy, a świat astralny widzi. Przy wejściu do świata dewachanu 

świat astralny nadal istnieje w pełni, ale zmienia się dla widzącego. Gdy wchodzi się w 

świat dewachanu, z początku występuje przed uczniem szczególny widok. W świecie 
dewachanu ka

żdą rzecz widzi się jako negatyw, zupełnie tak, jak na kliszy fotograficznej. 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Tam, gdzie jest przedmiot fizyczny, nie widzi si

ę nic; co fizycznie jest jasne, tam jest 

czarne i na odwrót. Wszystko widzi si

ę w barwach dopełniających: zamiast niebieskiego 

koloru widzi si

ę żółty, zamiast czerwonego zielony. W pierwszej strefie dewachanu są 

prawzory 

świata fizycznego nie związane z życiem, a więc formy minerałów, a dalej 

ro

ślin, zwierząt i ludzi w zakresie ich kształtów fizycznych. Jest to obszar, który kształtuje 

podstawowy zarys duchowego 

świata. Można go przyrównać do stałego lądu w naszym 

świecie fizycznym. Dlatego nazywa się go kontynentem dewachanu. Człowiek stojący 
przed wtajemniczonym jawi si

ę tam w ten sposób, że miejsce, gdzie fizycznie wypełnia 

on przestrze

ń, jest ciemne, ale wokół niego jest promienista otoczka.

Gdy zmys

ły subtelnieją, dochodzą do tego praobrazy życia. Wszystko, co jest życiem, 

p

łynie jak woda na ziemi. Nie można tu zobaczyć minerału, gdyż nie posiada on 

pulsuj

ącego życia. Można natomiast dobrze widzieć rośliny, zwierzęta i ludzi. Życie w 

dewachanie p

łynie jak krew w ciele. Tę drugą strefę nazywa się oceanem dewachanu.

W strefie trzeciej, któr

ą jest atmosfera dewachanu. przepływa wszystko, co żyje w 

fizyczno

ści jako uczucia i doznania, jako radość i ból.

Ukszta

łtowania fizyczne stanowią tam stałe, kontynentalne podłoże. Wszystko, co ma w 

sobie 

życie, jest morzem. Wszystko, co oznacza radość i cierpienie, znajduje się w sferze 

zwanej atmosfer

ą dewachanu. Jest tam wszystko, co na ziemi jest przeżyciem i 

odczuwaniem, a wi

ęc wszystko, co zwierzęce i ludzkie. Np. bitwa ukazuje się 

wtajemniczonemu na planie dewachanu jako ogniste, rozb

łyskujące błyskawice, jako 

burze z pot

ężnymi grzmotami. Nie są to fizyczne skutki bitwy, lecz namiętności stojących 

naprzeciw siebie wrogich wojsk, które ukazuj

ą się wtajemniczonemu jako ciężkie chmury 

z grzmotami i b

łyskawicami.

Czwarta strefa dewachanu wykracza daleko ponad wszystko, co powsta

łoby bez udziału 

cz

łowieka. Zawiera ona wszystko, co żyje w człowieku jako oryginalne twórcze myśli, 

poprzez które wnosi on co

ś nowego i oddziałuje na świat, bez względu na to, czy są to 

my

śli uczonego czy prostego człowieka, nieznanego poety czy wieśniaka. Nie muszą to 

by

ć żadne wielkie wynalazki, myśli te mogą dotyczyć również dnia powszedniego.

Po przebyciu tych czterech stref stoi si

ę na granicy świata duchowego. Nocą niebo 

ukazuje si

ę nam jako pusta kula w wieńcu z gwiazd, podobnie jest z granicą dewachanu. 

Jest to jednak granica pe

łna znaczenia, której nazwa brzmi kronika akasza. Wszystko, co 

cz

łowiek kiedykolwiek uczynił, zdziałał, choć nie zanotowane jest w książkach 

historycznych, zapisane jest w tej nieprzemijaj

ącej księdze historii, na granicy 

dewachanu, któr

ą nazywamy kroniką ukąszą. Można tam doświadczyć wszystkiego, co 

kiedykolwiek zrobione by

ło w świecie przez istoty świadome. Jeżeli np. jasnowidz chce 

dowiedzie

ć się czegoś o Cezarze, bierze jakiś szczegół z historii jako punkt zaczepienia, 

aby mie

ć jakiś stały punkt, na którym może się skoncentrować. Czyni to duchowo i wtedy 

ukazuj

ą mu się wokoło obrazy wszystkiego, co robił Cezar, co działo się wokół niego, jak 

kierowa

ł on swoimi legionami, staczał bitwy, osiągał zwycięstwa. Występuje to w 

szczególny sposób; jasnowidz widzi nie tylko abstrakcyjne pismo, ale wszystko przeci

ąga 

przed nim w mglistych zarysach, w obrazach. Jednak nie rozgrywa si

ę to tak, jak 

odbywa

ło się w przestrzeni, lecz zupełnie inaczej. Gdy Cezar osiągał swoje zwycięstwa, 

co

ś wtedy myślał. Wszystko, co wokół niego rozgrywało się, przeżywał w swoich 

my

ślach, każdy ruch ramion żyje przecież także w myślach. Kronika akasza ukazuje 

zamiary, a wi

ęc wszystko to, co Cezar sobie wyobrażał i co myślał, gdy dowodził swymi 

legionami, a równie

ż wyobrażenia tychże. Jest ona wiernym odbiciem wszystkiego, co 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

zasz

ło. Zawarte jest w niej wszystko, co w ogóle przeżyły istoty świadome. 

Wtajemniczony mo

że w ten sposób odczytać całą przeszłość ludzkości. Musi się jednak 

tego najpierw nauczy

ć. Obrazy kroniki akasza mówią zawiłym językiem, gdyż jest ona 

czym

ś żywym. Nie wolno jednak obrazu Cezara z kroniki akasza pomylić z 

indywidualno

ścią Cezara, która już znowu może być wcielona na ziemi. Łatwo zdarzają 

si

ę omyłki, gdy dostęp do obrazów kroniki akasza zdobywa się środkami zewnętrznymi. 

W taki sposób obrazy te odgrywaj

ą często rolę na seansach spirytystycznych. Spirytysta 

s

ądzi, że widzi zmarłego człowieka, a jest to tylko jego obraz z kroniki akasza. Może np. 

wyst

ąpić obraz Goethego, takiego, jakim był on w 1796 r. Ktoś nieświadomy tego myli go 

z indywidualno

ścią Goethego. Obraz taki żyje, daje odpowiedzi na pytania, co rym 

bardziej wprowadza zam

ęt. I to nie tylko na takie pytania, jakie wtedy były zadane, lecz 

równie

ż na zupełnie nowe, jakie wówczas nie były wypowiedziane. Nie są to 

powtórzenia, lecz odpowiedzi, jakich Goethe móg

łby udzielić. Jest zupełnie możliwe, że 

taki obraz Goethego z kroniki akasza mo

że stworzyć nawet wiersz w duchu i w stylu 

ówczesnego Goethego. Obrazy kroniki akasza s

ą prawdziwie żywymi obrazami. Fakty te 

s

ą zdumiewające, ale są one faktami.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

III

Odzie przebywa cz

łowiek pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami? Śmierć nie bez racji 

nazywana jest starsz

ą siostrą snu, gdyż między śmiercią a snem zachodzi pewne 

podobie

ństwo. Istnieje jednak między nimi również wielka, potężna różnica.

Zastanówmy si

ę więc, co dzieje się z człowiekiem od chwili zaśnięcia do obudzenia? 

Czas snu przedstawia si

ę jako pewnego rodzaju stan nieświadomości. Tylko rzadkie, 

czasem niejasne, czasami ja

śniejsze wspomnienia wynurzają się jako reminiscencje 

pewnej 

świadomości sennej. Aby dobrze zrozumieć stan snu, trzeba przypomnieć sobie 

poszczególne cz

łony istoty ludzkiej. Człowiek składa się z siedmiu członów, z których 

cztery s

ą całkowicie rozwinięte, piąty tylko częściowo, a szósty i siódmy istnieją tylko jako 

zacz

ątek i założenie.

1. cia

ło fizyczne, postrzegalne naszymi zmysłami zewnętrznymi;

2. cia

ło eteryczne, które subtelnie świecąc przenika ciało fizyczne;

3. cia

ło astralne;

4. cia

ło jaźni albo ciało świadomości; w ciele jaźni zawarte są:

5. duch-ja

źń, czyli Manas, częściowo rozwinięty, częściowo w zalążku;

6. duch-

życie, czyli Budhi;

7. duch-cz

łowiek, czyli Atma.

Te dwa ostatnie posiada cz

łowiek jednak tylko w zalążku.

W stanie czuwania cz

łowiek ma cztery niższe człony w zajmowanej przez siebie 

przestrzeni. Cia

ło eteryczne wystaje nieco z ciała fizycznego ze wszystkich stron. Ciało 

astralne wystaje z cia

ła fizycznego na dwie i pół długości głowy, otacza je jak obłok i gubi 

si

ę ku dołowi. Kiedy człowiek usypia, w łóżku pozostaje leżące ciało fizyczne i ciało 

eteryczne. Pozostaj

ą one związane ze sobą jak podczas dnia. Natomiast związek ciała 

astralnego z cia

łem fizycznym ulega pewnemu rozluźnieniu. Następuje wysunięcie ciała 

astralnego i cia

ła jaźni z ciała fizycznego. Ponieważ wszystkie odczucia, wyobrażenia itd. 

powstaj

ą w ciele astralnym, które jest teraz poza ciałem fizycznym, człowiek we śnie nie 

ma 

świadomości; w tym życiu dla posiadania świadomości potrzeba fizycznego mózgu 

jako narz

ędzia, bez niego człowiek nie może być świadomy.

Có

ż więc czyni podczas nocy oddzielone ciało astralne? Człowiek jasnowidzący może 

obserwowa

ć, jak w nocy ciało astralne zajmuje się śpiącym. Ma ono swoje określone 

zadanie. Nie unosi si

ę bezczynnie jak bierny twór nad człowiekiem, jak tego często uczą 

teozofowie, lecz nieustannie pracuje nad cia

łem fizycznym. Cóż ono czyni? Otóż ciało 

fizyczne w ci

ągu dnia ulega zmęczeniu i zużyciu, a ciało astralne podczas nocy usuwa to 

zm

ęczenie i zużycie. Ciało astralne poprawia w nocy stan ciała fizycznego, daje mu nowe 

si

ły. Dlatego sen jest konieczny, odświeża, orzeźwia i uzdrawia. O tym, jak to się wiąże 

ze snami, b

ędziemy mówić później.

Kiedy jednak cz

łowiek umiera, dzieje się inaczej. Wtedy od ciała fizycznego odłącza się 

nie tylko cia

ło astralne i ciało jaźni, ale również ciało eteryczne. Te trzy ciała wysuwają 

si

ę i po śmierci ciała fizycznego pozostają przez jakiś czas razem. Zjawisko śmierci 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

zachodzi w ten sposób, 

że w chwili umierania rozwiązuje się połączenie pomiędzy ciałem 

eterycznym a astralnym z jednej strony i fizycznym z drugiej strony, dzieje si

ę to 

mianowicie w sercu. W sercu nast

ępuje pewnego rodzaju rozbłysk, a następnie ciało 

eteryczne, astralne i ja

źń unosi się ponad głowę. W chwili śmierci występuje u człowieka 

co

ś osobliwego. Przez krótki okres czasu przypomina on sobie wszystkie przeżycia z 

minionego 

życia. Przed jego duszą staje w jednej chwili całe życie jak wielka panorama. 

Co

ś podobnego dzieje się za życia tylko w bardzo rzadkich wypadkach, a mianowicie w 

chwili 

śmiertelnego niebezpieczeństwa albo wielkiego przestrachu, np. człowiek tonący 

lub spadaj

ący w przepaść na moment przed śmiercią widzi przed swoją duszą całe swoje 

życie.
Innym podobnym zjawiskiem jest osobliwe uczucie mrowienia, kiedy zdr

ętwieje jakaś 

cz

ęść ciała. Jaka jest tego przyczyna? Powodem jest rozluźnienie ciała eterycznego. 

Kiedy jaka

ś część ciała, np. palec, drętwieje, jasnowidz widzi obok palca wystający jakby 

palec od r

ękawiczki. Jest to ciało eteryczne, które w tym miejscu rozluźniło się i wystaje. 

Na tym polega wielkie niebezpiecze

ństwo hipnozy, gdyż wtedy mózg podlega temu 

samemu procesowi co zdr

ętwiały palec. Z obu stron głowy jasnowidz widzi zwisające 

jakby dwa p

łaty albo worki rozluźnionego ciała eterycznego. Jeżeli hipnoza jest często 

powtarzana, to w ciele eterycznym powstaje sk

łonność do rozluźnienia się, co może 

nie

ść ze sobą wielkie niebezpieczeństwo. Osoby takie często tracą swobodę, stają się 

drzemi

ące, mają zawroty głowy itp. Przy śmiertelnym niebezpieczeństwie następuje 

rozlu

źnienie całego ciała eterycznego. Ciało eteryczne jest nosicielem pamięci. Im jest 

ono subtelniejsze, tym lepiej rozwini

ęta, tym lepsza jest pamięć. Gdy ciało eteryczne tkwi 

mocno w ciele fizycznym, jak to ma miejsce u zwyk

łych ludzi, jego wibracje nie mogą 

wystarczaj

ąco działać na mózg fizyczny i dojść do świadomości człowieka, gdyż ciało 

fizyczne ze swymi ci

ęższymi wibracjami natychmiast je przysłania. Jednak w śmiertelnym 

niebezpiecze

ństwie, kiedy ciało eteryczne rozluźnia się, wyładowuje ono swe 

wspomnienia do mózgu. Ca

łe minione życie staje przez chwilę przed duszą 

umieraj

ącego. W chwili więc, gdy ciało eteryczne się rozluźnia, ukazuje się wszystko, co 

kiedykolwiek by

ło w nim wpisane. Dlatego też bezpośrednio po śmierci występują 

wspomnienia. Trwa to jeszcze pewien czas, a

ż ciało eteryczne odłączy się od ciała 

astralnego i ja

źni.

Cia

ło eteryczne zwykłego człowieka rozpływa się stopniowo w eterze świata. U człowieka 

nieposiadaj

ącego wykształcenia, stojącego jeszcze na niskim szczeblu rozwoju, 

rozp

łynięcie się ciała eterycznego dokonuje się powoli, u człowieka wykształconego 

szybko, u ucznia wiedzy tajemnej znów powoli i tym wolniej, im wy

żej człowiek się 

wznosi, wreszcie przychodzi stadium rozwojowe, w którym w ogóle si

ę nie rozpływa.

Mamy wi

ęc u zwykłego człowieka dwa rodzaje zwłok: zwłoki ciała fizycznego oraz zwłoki 

cia

ła eterycznego. Pozostaje ciało astralne i jaźń.

Musimy zda

ć sobie sprawę, że cała świadomość człowieka podczas ziemskiego życia 

zale

ży od jego zmysłów. Możemy sobie wyobrazić, jak inny musi być teraz stan 

świadomości. Wyobraźmy sobie, jak stopniowo zanikaj ą wszystkie zmysły, zapanowuje 
ciemno

ść po utracie oczu, zanikają dźwięki po utracie uszu, nie ma ani zimna ani ciepła 

po utracie odpowiednich zmys

łów. Cóż pozostaje z tego, co ożywia duszę, co wypełnia 

świadomość dzienną, cóż pozostaje z tego, co zawdzięczamy ciału od początku do 
ko

ńca, gdy brak teraz wszystkich organów fizycznych? Pozostaje zawartość duszy. I 

w

łaśnie kiedy zdamy sobie z tego sprawę, to zrozumiemy stan życia po śmierci, gdy 

cz

łowiek odkłada oba rodzaje zwłok.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Stan ten nazywa si

ę kamaloka, tj. miejsce żądz. Nie jest to jednak miejsce gdzieś na 

zewn

ątrz. Kamaloka jest również tu, gdzie my jesteśmy. Stale otaczają nas i żyją dokoła 

nas duchy zmar

łych. Człowiek fizyczny nie zauważa ich obecności. Jak więc czuje się 

zmar

ły? Wyjaśni to prosty przykład. Jakiś człowiek je z pożądliwością i prawdziwą 

przyjemno

ścią. Jasnowidzący widzi w górnej części jego ciała astralnego zaspokojenie 

ch

ęci użycia jako brunatnoczerwoną formę myślową. Następnie człowiek ten umiera. To, 

co si

ę w nim zachowało, to żądza i chęć używania. Do czegoś fizycznego nadaje się 

tylko to, co fizyczne, materia

ł do użycia. Aby jeść, musimy mieć podniebienie itd. Użycie i 

żądza są jednak związane z duszą. Dlatego żądza i użycie trwają również po śmierci. 
Jednak cz

łowiek nie ma tam już żadnej możliwości zaspokojenia żądzy, gdyż brak mu 

organów do jej zaspokojenia. Tak jest ze wszystkimi pragnieniami i u

żywaniem. Człowiek 

pragnie pi

ęknego zestawienia barw, ale brak mu oczu, pragnie harmonijnej muzyki, ale 

brak mu uszu.

W jaki sposób dochodzi to do 

świadomości duszy po śmierci? Jak błądzący na pustyni, 

m

ęczony palącym pragnieniem, błądzi dokoła i szuka źródła, by te pragnienie ugasić, tak 

dusza cierpi pal

ące pragnienie, gdyż nie ma narządów do jego ugaszenia. Musi cierpieć i 

znosi

ć brak wszystkiego. Dlatego określenie tego stanu jako “palące pragnienie" jest 

bardzo trafne. W

łaśnie w tym wyraża się stan w kamaloce. Nie jest to udręczenie 

pochodz

ące z zewnątrz, lecz męka z powodu niemożności zaspokojenia istniejącej 

jeszcze ch

ęci użycia.

Dlaczego dusza musi cierpie

ć tę mękę? Aby człowiek stopniowo odzwyczaił się od swych 

zmys

łowych żądz, aby dusza wyzwoliła się i oczyściła od tego, co ziemskie. Gdy już do 

tego dojdzie, wtedy czas kamaloki ko

ńczy się i człowiek wznosi się do dewachanu.

A jak prze

żywa dusza swój pobyt w kamaloce? Człowiek przeżywa tam raz jeszcze całe 

swoje 

życie, ale w porządku odwrotnym, od chwili śmierci aż do narodzin, dzień po dniu, 

ze wszystkimi prze

życiami, wydarzeniami oraz czynami. Jaki jest tego sens? Ma to taki 

sens, aby cz

łowiek zatrzymał się przy każdym wydarzeniu, aby odzwyczaił się od 

zwi

ązku z fizycznością, materialnością. Przeżywa on znowu wszystkie uciechy, ale w taki 

sposób, 

że musi mu ich brakować, że nie może ich zaspokoić i przez to odzwyczaja się 

od 

życia fizycznego. Jeżeli w ten sposób przeżyje całe swoje życie aż do narodzin, wtedy 

mo

że według słów Biblii wejść do Królestwa Niebieskiego zgodnie ze słowami Chrystusa: 

“O ile nie staniecie się jako dzieci, nie możecie wejść do Królestwa Niebieskiego". 
Wszystkie s

łowa Ewangelii są bardzo głębokie. Ich głębię poznaje się wnikając 

stopniowo w bosk

ą mądrość.

Zwrócimy jeszcze uwag

ę na niektóre momenty życia w kamaloce, które są szczególnie 

wa

żne i pouczające. 

Do ró

żnych uczuć związanych z życiem ludzkim należ}' zwłaszcza poczucie istnienia, 

poczucie 

życia, szczególnie radość z życia, z tkwienia w ciele fizycznym. Dlatego 

g

łównym odczuwanym brakiem jest brak ciała fizycznego. To pozwala nam zrozumieć 

straszny los i okropne m

ęki tych nieszczęśników, którzy rozstali się z życiem przez 

samobójstwo. Przy 

śmierci naturalnej rozłączenie się trzech ciał jest stosunkowo łatwe. 

Nawet przy apopleksji albo innej nag

łej śmierci naturalnej odłączenie się od siebie tych 

wy

ższych członów jest w rzeczywistości przygotowane dużo wcześniej. Odłączają się 

one 

łatwo, a brak ciała fizycznego odczuwany jest znacznie lżej. Jednak przy 

gwa

łtownym, nagłym rozłączeniu ciał, jak to ma miejsce przy samobójstwie, gdzie 

wszystko jest jeszcze zdrowe i trzyma si

ę razem, występuje po śmierci silny brak ciała 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

fizycznego, co powoduje straszne m

ęki. Jest to okropny los. Samobójca czuje się jakby 

by

ł pusty, wydrążony i rozpoczyna tragiczne poszukiwania tak nagle straconego ciała 

fizycznego. Nie da si

ę tego z niczym innym porównać.

Niektórzy powiedz

ą, że człowiek załamany nie dba wcale o życie, gdyż inaczej nie 

odbiera

łby go sobie. Jest to złudzenie, gdyż właśnie samobójca jest nadmiernie zależny 

od 

życia; ponieważ jednak nie dostarcza mu ono zaspokojenia zwykłych przyjemności, 

by

ć może wskutek zmienionych warunków, odchodzi w cień śmierci i dlatego brak ciała 

fizycznego jest dla niego niewypowiedzianie ci

ężki.

Nie dla wszystkich jednak 

życie w kamaloce jest takie ciężkie. Kto w mniejszym stopniu 

zwi

ązany był z materialnymi uciechami, ten łatwiej się odzwyczaja i ich brak nie jest dla 

niego tak ci

ężki. Jednak również i on musi zupełnie wyjść z fizycznego życia, gdyż życie 

w kamaloce ma jeszcze inny sens.

Cz

łowiek podczas swojego życia robi nie tylko rzeczy, które sprawiają mu przyjemność, 

ale 

żyje wspólnie z innymi ludźmi i stworzeniami. Świadomie czy nieświadomie, umyślnie 

czy nieumy

ślnie sprawia on ludziom oraz zwierzętom radość i ból, przyjemność i 

cierpienia. Równie

ż i to spotyka się ponownie w czasie przechodzenia okresu kamaloki. 

Powraca si

ę na miejsce, godzinę i chwilę, gdzie innym istotom zadało się cierpienie. 

Niegdy

ś zadało się ból innym istotom, teraz trzeba ten ból zaznać we własnej duszy. 

Wszystkie m

ęki, jakie sprawiłem jakiejkolwiek istocie, muszę przeżyć we własnej duszy. 

Wtedy tkwi

ę równocześnie w człowieku czy w zwierzęciu i poznaję, co ta inna istota 

wycierpia

ła przeze mnie. Sam muszę wszystkie te męki i ból przecierpieć. Tego nie da 

si

ę uniknąć. Nie jest to działaniem karmy, lecz wyzwalaniem się z ziemskości. 

Szczególnie straszna jest przez to kamaloka cz

łowieka dokonującego wiwisekcji. Teozof 

nie powinien krytykowa

ć tego, co przynoszą wydarzenia w świecie, może jednak w pełni 

poj

ąć, jak człowiek współczesny mógł dojść do takich rzeczy. W średniowieczu żaden 

cz

łowiek nie pomyślałby o tym. Każdy lekarz w dawnych czasach uważałby za nonsens 

niszczenie 

życia tylko po to, aby je poznać. To prawda, że w średniowieczu większość 

ludzi posiada

ła jeszcze zdolność jasnowidzenia. Lekarze mogli przejrzeć człowieka na 

wskro

ś i zobaczyć, co w nim jest uszkodzone, czego mu brakuje. Tak np. Paracelsus 

widzia

ł na wskroś ciało fizyczne. Musiał jednak nadejść czas kultury materialnej, w której 

zanik

ło jasnowidzenie. Widzimy to zwłaszcza u dzisiejszych lekarzy i badaczy przyrody, a 

wiwisekcja jest tego nast

ępstwem. Można ją zrozumieć, natomiast nigdy nie można jej 

usprawiedliwia

ć czy wybaczyć. Niezawodnie przyjdą następstwa zadawania tych 

meczami. Wiwisektor musi po 

śmierci przejść przez wszystkie męki, jakie zadawał 

zwierz

ętom. Jego dusza tkwi zagłębiona w każdym spowodowanym przez niego 

cierpieniu. Brak z

łych zamiarów, zasłanianie się nauką, “dobry cel" nie są żadnym 

usprawiedliwieniem. Prawo 

życia duchowego jest nieugięte.

Jak d

ługo pozostaje człowiek w kamaloce? Trzecią część swojego życia. Jeśli żył 75 lat, 

to pobyt w kamaloce trwa oko

ło 25 lat.

Co dzieje si

ę później? Ciała astralne ludzi są bardzo różne pod względem barwy i 

kszta

łtu. Ciało człowieka będącego na niskim stopniu rozwoju duchowego przesnute jest 

wszelkiego rodzaju formami niskich pop

ędów; ma czerwonoszarą barwę podstawową z 

wypromieniowaniami w podobnym odcieniu i pod wzgl

ędem formy nie różni się od 

pewnych zwierz

ąt. Zupełnie inaczej jest u człowieka wykształconego czy idealisty, jak np. 

Schiller, albo u 

świętego, jak np. Franciszek z Asyżu. Oni wyrzekali się niejednego, 

uszlachetnili swe pop

ędy itd. Im więcej człowiek pracuje nad swoją jaźnią, tym więcej 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

promieni wychodzi z niebieskawej kuli, która stanowi centrum ja

źni. Te promienie 

oznaczaj

ą siły, dzięki którym człowiek osiąga panowanie nad swym ciałem astralnym. 

Dlatego mo

żna powiedzieć, że człowiek ma dwa ciała astralne: jedną część, która 

pozosta

ła ze zwierzęcymi ukształtowaniami i drugą, którą sam przepracował.

Gdy cz

łowiek przebył swój czas kamaloki, dojrzał do tego, aby szlachetniejszą część 

cia

ła astralnego wydobyć z niższej. Ta niższa część pozostaje, a wydobywa się to, co 

cz

łowiek sam z siebie dokonał. U ludzi dzikich, stojących na niskim poziomie kultury, 

du

ża część pozostaje jako niższe ciało astralne. U człowieka wykształconego pozostaje 

go mniej. Gdy umiera taki cz

łowiek, jak np. św. Franciszek z Asyżu, to pozostaje bardzo 

niewiele, a wydobywa si

ę potężne, wysoko rozwinięte ciało astralne, gdyż człowiek taki 

wiele nad sob

ą pracował. To, co pozostaje, stanowi trzeci rodzaj zwłok, jego niższe 

pop

ędy i instynkty, których jeszcze nie uszlachetnił. Te astralne zwłoki unoszą się odtąd 

w przestrzeni astralnej i wywieraj

ą pewien szkodliwy wpływ.

Jest to druga rzecz, jaka ukazywa

ć się może podczas seansów spirytystycznych. Te 

zw

łoki astralne długo się czasami zachowują i mogą się pojawić za pośrednictwem 

jakiego

ś medium. Ludzie często wówczas myślą, że to jest sam zmarły, a są to tylko jego 

zw

łoki astralne. Zawierają one w sobie, jak w otoczce, niższe popędy i przyzwyczajenia; 

mog

ą dawać odpowiedzi na pytania, udzielać informacji, rozsądnie rozmawiać i 

zachowywa

ć się na tyle rozsądnie, na ile rozsądny był “niższy" człowiek. Dochodzi przez 

to do wielu pomy

łek. Sensacyjnym przykładem jest broszura, spirytysty Langersdorfa, w 

której twierdzi on, 

że nawiązał kontakt z H. P. Bławatską. Na Langersdorfa idea 

reinkarnacji dzia

łała jak czerwona płachta na byka i gotów był wszystko poruszyć, by tę 

nauk

ę obalić. Nienawidził Bławatskiej, gdyż ona tę naukę głosiła i rozpowszechniała. 

Otó

ż podaje on w swej broszurze, że wywołał ducha Bławatskiej, który mu powiedział, że 

nauka ta nie tylko jest fa

łszywa, ale że ona bardzo żałuje, że jej uczyła. To wszystko 

mo

że być prawdziwe, tylko że Lagersdorf wywołał i zapytywał nie Bławatską, ale jej 

ni

ższe zwłoki astralne. A wiedząc, że H. P. Bławatska w pierwszych czasach swego 

rozwoju w 

“Isis unveiled" istotnie zaprzeczała reinkarnacji i zwalczała ją, zrozumiałe jest, 

że te niższe zwłoki astralne odpowiadały w taki sposób. Ona sama posunęła się w swym 
poznaniu, ale w jej otoczce astralnej pozosta

ł tamten błąd.

Te trzecie zw

łoki, ta otoczka astralna rozpływa się stopniowo i ważne jest, aby rozpłynęła 

si

ę zupełnie, zanim człowiek dojdzie do nowego wcielenia. W większości wypadków tak 

si

ę dzieje. Są jednak wyjątki, gdy człowiek szybko inkarnuje się ponownie, zanim jego 

zw

łoki astralne rozpłyną się. Taki człowiek jest wtedy w ciężkim położeniu, gdyż przy 

wcieleniu odnajduje swoje w

łasne zwłoki astralne, które zawierają wszystko, co w 

poprzednim 

życiu było niedoskonałe.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

IV

Cz

łowiek zostawia po śmierci najpierw ciało fizyczne, następnie eteryczne i w końcu 

ni

ższe ciało astralne. Cóż więc pozostaje po odrzuceniu tych trzech ciał? Stojący po 

śmierci przed duszą obraz wspomnień zanika w chwili, w której ciało eteryczne oddziela 
si

ę od ciała astralnego. Obraz ten pogrąża się wtedy jakby w nieświadomości, znika jako 

bezpo

średnie wrażenie duszy. Pozostaje po nim jednak coś ważnego. Znika obraz, ale 

pozostaje owoc. Ca

ły wynik ostatniego życia pozostaje w wyższym ciele astralnym i 

spoczywa tam jako pewnego rodzaju ekstrakt si

ł.

Cz

łowiek dość często przechodził już ten proces. Przy każdej śmierci, w różnych 

inkarnacjach, obraz wspomnie

ń występował przed jego duszą pozostawiając ten ekstrakt 

si

ł. W ten sposób każde życie dodawało taki obraz. Człowiek, który wcielił się pierwszy 

raz, mia

ł po śmierci pierwszy obraz wspomnień; po drugiej inkarnacji miał drugi obraz, 

który by

ł już bogatszy od pierwszego i tak dalej. W tych złożonych razem obrazach mamy 

pewien rodzaj nowego elementu cz

łowieka. Przed pierwszą swoją śmiercią człowiek 

sk

ładał się z czterech ciał. Umierając po raz pierwszy, zabiera ze sobą pierwszy obraz 

wspomnie

ń. Przy swym ponownym wcieleniu przynosi nie tylko cztery człony swojej 

istoty, ale tak

że ten wynik poprzedniego życia. Jest to ciało kauzalne, czyli przyczynowe. 

Tak wi

ęc człowiek składa się teraz z pięciu ciał: fizycznego, eterycznego, astralnego, 

ja

źni oraz ciała przyczynowego. Gdy ciało przyczynowe raz powstało, to już pozostaje, 

ale przy

łącza do siebie kolejne wyniki żywotów. Można zrozumieć teraz różnice między 

poszczególnymi lud

źmi. Ci, którzy żyli często, a więc przeszli przez wiele inkarnacji, 

dodawali du

żo stron do swojej księgi życia, są wysoko rozwinięci i posiadają bogate ciało 

przyczynowe. Inni przeszli dopiero przez nieliczne wcielenia, zebrali wi

ęc mało owoców i 

dlatego maj

ą mniej rozwinięte ciało przyczynowe.

Jaki sens ma to powtarzaj

ące pojawianie się człowieka na ziemi? Gdyby nie było 

zwi

ązku między inkarnacjami, wtedy oczywiście nie miałoby to sensu. Tak jednak nie 

jest. Zastanówmy si

ę nad różnorodnymi warunkami życiowymi, przez jakie przechodził 

cz

łowiek, który żył kilkaset lat po Chrystusie i dzisiaj, kiedy znowu się wciela. Obecnie 

okres mi

ędzy szóstym a czternastym rokiem życia jest już wypełniony zdobywaniem 

wiadomo

ści: czytaniem, pisaniem itd. Dzisiejszy człowiek ma zupełnie inne możliwości 

kszta

łcenia i rozwijania swej osobowości. Inkarnacje są tak uporządkowane, że człowiek 

dopiero wtedy zjawia si

ę na Ziemi, kiedy może wejść w nowe warunki i znaleźć dla siebie 

zupe

łnie inne możliwości rozwoju. A dzieje się to już zwykle po kilku stuleciach. Jakże 

bardzo zmienia si

ę Ziemia pod każdym względem! Przed kilku tysiącami lat ta okolica 

pokryta by

ła odwiecznym lasem, w którym żyły dzikie zwierzęta. Ludzie mieszkali w 

jaskiniach, ubierali si

ę w skóry zwierzęce i rozumowali tylko w prymitywny sposób, 

potrafili jedynie roznieci

ć ogień i robić narzędzia. A dzisiaj? W tak stosunkowo krótkim 

czasie zmienia si

ę oblicze ziemi. Człowiek, który żył w czasach Germanów, miał przed 

sob

ą zupełnie inny obraz świata niż ten, kto dzisiaj uczy się tu czytać i pisać. Wraz ze 

zmieniaj

ącą się Ziemią uczy się człowiek zupełnie nowych rzeczy i przyswaja je sobie.

Ile czasu up

ływa, aby człowiek zjawił się w nowej inkarnacji? Od jakich czynników to 

zale

ży? Odpowiedź na te pytania da następujące rozważanie, pozwalające zobaczyć, co 

wi

ąże się z przemianami Ziemi.

Z biegiem czasów cieszy

ły się zawsze szczególną czcią pewne istoty, które traktowane 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

by

ły jako święte symbole. Tak np. do 3000 r. przed Chrystusem czczony był w Persji 

symbol bli

źniąt. Od 3000 r. do 800 r. przed Chrystusem czczono w Egipcie świętego byka 

Apisa, a jednocze

śnie w Azji Mniejszej byka Mitrę. Od około 800 r. przed Chrystusem 

wyst

ąpił na pierwszy plan inny znak Zodiaku, Baran, czyli jagnię i stąd powstała saga o 

Jazonie, który przywióz

ł z Azji, zza morza, złote runo świętego barana. To idzie jeszcze 

dalej. Baranek sta

ł się przedmiotem takiej czci, gdyż Chrystus określił siebie jako 

Baranka Bo

żego, a pierwszym symbolem chrześcijańskim był nie krzyż z ukrzyżowanym 

Zbawicielem, lecz krzy

ż z Barankiem.

To wszystko oznacza trzy nast

ępujące po sobie kultury i pozostaje w związku z pełnymi 

znaczenia zjawiskami na niebie. S

łońce przesuwa się na niebie wzdłuż pewnej strefy, 

wzd

łuż Zodiaku. I najbardziej godnym uwagi jest fakt, że z początkiem wiosny Słońce 

wschodzi w pewnym okre

ślonym punkcie Zodiaku. W trakcie trwania określonej epoki 

przesuwa si

ę ciągle dalej, tak że po upływie 2160 lat przechodzi od jednego znaku 

Zodiaku do nast

ępnego. 3000 lat przed Chr. Słońce wschodziło w znaku Byka, przedtem 

by

ło w znaku Bliźniąt, a około 800 lat przed Chr. w znaku Barana.

Punkt ten co roku przesuwa si

ę nieco dalej i po 2160 latach Słońce wstępuje w następny 

znak Zodiaku. Narody wybiera

ły za symbol swej czci ten znak na niebie, w którym Słońce 

wschodzi

ło na wiosnę i oddawały mu cześć. Gdybyśmy dzisiaj umieli jeszcze zrozumieć 

pot

ężne uczucia i wzniosłe nastroje, jakie łączyły się u starożytnych z przeżywaniem tego 

momentu przej

ścia Słońca przez nowy znak Zodiaku, to zrozumielibyśmy także 

znaczenie chwili, gdy S

łońce weszło w znak Ryb. Tego jednak nasze materialistyczne 

czasy nie potrafi

ą.

Có

ż więc widział ówczesny człowiek w tych zjawiskach? Starożytni widzieli tam wcieloną 

si

łę przyrody. W zimie spoczywała ona we śnie, a na wiosnę znowu powołana była do 

życia przez Słońce. Znak Zodiaku, w którym na wiosnę ukazywało się Słońce, który 
dawa

ł Słońcu nowe siły, uważany był za coś godnego czci. Znak Zodiaku symbolizuje 

wi

ęc budzącą siłę. Starożytni wiedzieli, że z takim przesunięciem się Słońca z jednego 

znaku do drugiego zwi

ązane było coś bardzo ważnego, gdyż promienie słoneczne 

padaj

ą wówczas w zupełnie innych warunkach. I rzeczywiście, okres 2160 lat oznaczał 

nastanie zupe

łnie innych warunków na ziemi. Ten okres czasu spędza człowiek w 

dewachanie, by po 

śmierci przejść do nowych narodzin. Te 2160 lat wiedza tajemna 

uwa

żała zawsze za okres, w którym warunki na Ziemi tak się zmieniają, że człowiek 

znowu mo

że się na niej zjawić, by przeżyć coś nowego.

A wi

ęc między dwoma wcieleniami upływa 2160 lat. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że 

w okresie tych 2160 lat cz

łowiek właściwie pojawia się dwa razy, tak iż średnio już 1000 

lat stanowi w

łaściwy okres między dwoma wcieleniami. Dzieje się tak dlatego, że z reguły 

cz

łowiek ma jedno wcielenie męskie a drugie kobiece. To nie prawda, jakoby zawsze 

mia

ło miejsce siedem kolejnych wcieleń męskich i siedem kobiecych. Doświadczenia 

duszy w zale

żności od inkarnacji męskiej czy kobiecej są bardzo różne. Jest to zupełnie 

zrozumia

łe. Dlatego pojawia się ona w przeciągu 2160 lat raz jako mężczyzna i raz jako 

kobieta. Wtedy cz

łowiek nabywa wszystkich doświadczeń, które w danych warunkach 

mo

że zdobyć. I ma okazję i możliwość dodać nową stronicę w swojej księdze życia. 

Takie radykalne przemiany Ziemi s

ą okresem nauki dla duszy. To jest sens ponownych 

wciele

ń, czyli reinkarnacji.

Cz

łowiek zabiera więc do dewachanu owoc obrazów wspomnień, czyli ciało przyczynowe 

i oczyszczon

ą część ciała astralnego. Są to trwałe części, których nigdy nie traci. Przy 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

wej

ściu do dewachanu zabiera ciało przyczynowe i pewną, najbardziej oczyszczoną, 

cz

ęść ciała astralnego, gdyż to, co przepracował, pozostaje wraz z nim na zawsze. 

Nast

ępnie przechodzi swój czas w dewachanie. Człowiek prymitywny ma przepracowaną 

niewielk

ą część ciała astralnego i tylko nikłe płomyki zabiera ze sobą do dewachanu. 

Jego obrazy wspomnie

ń należą do niego bardziej nieświadomie. Św. Franciszek z Asyżu 

ma w przeciwie

ństwie do tego w pełni ukształtowane ciało astralne i żyje z nim w 

dewachanie. Gdy cz

łowiek odrzuci niższe ciało astralne, widzi w pewien sposób siebie 

samego stoj

ącego na zewnątrz, przed sobą. Jest to chwila, kiedy wstępuje do 

dewachanu. Dewachan ma cztery sfery:

1. kontynenty

2. rzeki i morza

3. powietrze, przestrze

ń eteryczną

4. stref

ę duchowych prą wzorów.

W pierwszej strefie, kontynentów, wszystko ukazuje si

ę w obrazach negatywu. To, co na 

ziemi by

ło fizyczne i nadal istnieje, wszystko, co kiedykolwiek było na ziemi jako fizyczne 

minera

ły, rośliny i zwierzęta i jeszcze jest, ukazuje się jako postacie w negatywie. Kiedy 

w

śród tych negatywowych postaci widzi się samego siebie, jest się wtedy w dewachanie. 

Jaki to ma sens, 

że w taki sposób postrzega się siebie?

Nie widzi si

ę siebie tylko raz, lecz wciąż i wciąż, tak jak wyglądało się we wcześniejszym 

życiu, a ma to głęboki sens. Goethe powiedział: “Oko tworzone jest ze światła i dla 

światła". Rozumie on przez to, że światło jest twórcą oka i jest to prawda. Możemy to 
poj

ąć, gdy widzimy, jak z braku światła oko zanika. Pewne zwierzęta, które zamieszkały 

np. w pieczarach w Kentucky i nie potrzebowa

ły zmysłu wzroku, gdyż pieczary te są 

ciemne, stopniowo straci

ły wzrok, ich oczy zanikły. Dopływ płynów skierował się wtedy do 

innego organu, którego bardziej potrzebowa

ły. Dlaczego więc straciły oczy? Ponieważ w 

ich 

świecie nie było światła. Brak światła spowodował u nich zanik zmysłu wzroku. Gdyby 

nie by

ło światła, nie byłoby również oczu, gdyż w samym świetle znajdują się siły twórcze 

dla oka. Zupe

łnie podobnie jak siły twórcze dla ucha są w świecie dźwięków. Krótko 

mówi

ąc, wszystkie organy, całe ciało utworzone jest przez twórcze siły wszechświata.

Co spowodowa

ło powstanie mózgu? Gdyby nie było o czym myśleć, nie byłoby również 

mózgu. Istniej

ą potężne prawa natury. Kepler czy Galileusz kierowali swój rozum ku tym 

prawom. Kto stworzy

ł organ rozumu? Mądrość natury!

Cz

łowiek wstępuje w ziemski świat z pewną doskonałością organów. W międzyczasie 

nast

ąpiły jednak nowe warunki, które sami przepracowaliśmy duchem. Jednak wszystko, 

co prze

żywamy, jest twórcze. Oczy, które już mam, rozum, który już mam, utworzone 

zosta

ły w czasie poprzednich inkarnacji. Gdy po śmierci przychodzę do dewachanu, 

znajduj

ę -jak już było powiedziane - obraz ciała, jakie było w ostatnim życiu i mam w 

sobie jeszcze owoc obrazu wspomnie

ń z ostatniego życia. Mogę więc porównać, jak w 

ci

ągu różnych wcieleń rozwijałem się, jaki byłem, zanim przeżyłem doświadczenia 

ostatniego 

życia i czym mogę się stać, gdy dodam te doświadczenia. Według tego 

buduj

ę sobie obraz nowego ciała, które jest o jeden stopień wyższe od poprzedniego.

W pierwszej strefie dewachanu cz

łowiek koryguje swój dawny obraz życia. Z owoców 

ostatniego 

życia przygotowuje sobie obraz swego ciała na następną inkarnację.

W drugiej strefie pulsuje 

życie jako rzeczywistość, jak w rzekach i strumieniach. Podczas 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

swego bytu ziemskiego cz

łowiek ma życie w sobie, nie mogło ono być postrzegane. 

Teraz widzi je przep

ływające i wykorzystuje je, aby ożywić formę stworzoną w pierwszej 

strefie.

W trzeciej strefie dewachanu cz

łowiek ma dookoła siebie wszystko, co przedtem miał w 

sobie jako nami

ętności, uczucia i afekty. Wszystko to wychodzi mu naprzeciw w postaci 

ob

łoków, piorunów i błyskawic. Wszystko widzi obiektywnie, uczy się to poznawać i 

dostrzega

ć tak jak fizyczność na Ziemi. Zbiera w ten sposób doświadczenia dotyczące 

życia duszy. Przez takie widzenie obrazów życia duszy można nauczyć się wcielać 
w

łaściwości duszy, można napełnić duszą zbudowane w pierwszej strefie ciało.

To jest sens dewachanu. Cz

łowiek musi podnieść się w nim o jeden stopień wyżej. Sam 

przygotowuje sobie obraz swego cia

ła na najbliższe wcielenie. Jest to jedno z jego zadań 

w dewachanie.

Ale ma tam jeszcze wiele innych zada

ń. W żadnym wypadku nie jest zajęty tylko samym 

sob

ą. Nie robi tego wszystkiego nieświadomie. Człowiek żyje w dewachanie świadomie i 

twierdzenie czego

ś przeciwnego w książkach teozoficznych jest fałszywe. Ale jak do tego 

dochodzi?

W czasie snu cia

ło astralne występuje z ciała fizycznego i eterycznego, a wtedy człowiek 

nie ma 

świadomości. Nie posiada jej jednak tylko tak długo, jak długo ciało astralne musi 

wykonywa

ć swoją zwykłą pracę, a mianowicie naprawiać i harmonizować spracowane i 

zm

ęczone ciało fizyczne. Jednak po śmierci ciało astralne nie wykonuje już tej czynności. 

W tym samym stopniu, w jakim uwalnia si

ę ono od pracy nad ciałem fizycznym, budzi się 

w nim 

świadomość. Jego świadomość podczas życia w czasie dnia była zaciemniona i 

przyg

łuszona przez fizyczną władzę ciała, a nocą musiało ono pracować nad ciałem 

fizycznym. Gdy wi

ęc po śmierci siły jego są uwolnione, pojawiają się natychmiast w ciele 

astralnym okre

ślone organy. Tymi organami jest siedem kwiatów lotosu, czakramów. U 

nasady nosa, mi

ędzy brwiami, tworzy się dwupłatkowy kwiat lotosu. Jasnowidzący artyści 

wiedzieli o tym i zaznaczali to symbolicznie w swoich dzie

łach. Np. Michał Anioł tworzy 

swego Moj

żesza z dwoma rogami. Inne kwiaty lotosu są rozdzielone w następujący 

sposób:

- szesnastop

łatkowy kwiat lotosu w okolicy krtani;

- dwunastop

łatkowy kwiat lotosu w okolicy serca;

- o

śmiopłatkowy lub dziesięciopłatkowy kwiat lotosu w okolicy wcięcia mostka;

- sze

ściopłatkowy i czteropłatkowy kwiat lotosu są niżej.

Te organy astralne s

ą u dzisiejszego zwykłego człowieka ledwie zauważalne, ale u 

jasnowidza oraz medium w stanie transu wyst

ępują ostro, w żywych, świecących 

barwach i poruszaj

ą się.

W chwili, gdy kwiaty lotosu zaczynaj

ą się poruszać, człowiek zaczyna postrzegać świat 

astralny. Ró

żnica między fizycznymi a astralnymi organami polega na tym, że fizyczne 

organy zmys

łów człowieka są bierne, pozwalają na siebie działać wszystkiemu z 

zewn

ątrz. Oko, ucho itd. muszą czekać, aż będzie im coś dane: światło, dźwięki itd. 

Natomiast organy duchowe s

ą aktywne, obejmują przedmiot jakby klamrami. Ich 

czynno

ść może być jednak obudzona dopiero wtedy, gdy siły ciała astralnego nie będą 

u

żywane do innych celów; wtedy będą one napływały do kwiatów lotosu. W kamaloce, 

dopóki ni

ższe części ciała astralnego połączone są z człowiekiem, ma miejsce jeszcze 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

pewne zm

ącenie świadomości. Gdy jednak zwłoki astralne zostaną odrzucone, a 

pozostaje to, co zdobyte jest na trwa

łe, a więc u wrót dewachanu, wtedy te astralne 

organy zmys

łów pobudzone są do pełnego działania, a w dewachanie człowiek żyje w 

wysokim stopniu 

świadomości przy pomocy tych duchowych organów zmysłów. To nie 

prawda, gdy mówi si

ę w książkach teozoficznych, że człowiek w dewachanie śpi, nie jest 

równie

ż prawdą, że jest zajęty tylko sobą albo też, że nie ma tam dalszego ciągu 

zwi

ązków, jakie człowiek nawiązał na Ziemi. Prawdziwa, oparta na wspólnocie duchowej 

przyja

źń trwa tam nadal z większą jeszcze intensywnością. Serdeczność przyjaźni 

dostarcza pokarm wspólnocie duchowej, wzbogaca j

ą nowymi formami. Również 

stosunek cz

łowieka do przyrody, szlachetna, estetyczna radość z natury jest pokarmem 

dla 

życia duszy w dewachanie.

Tym, jak powiedziano, 

żyje tam człowiek. Obcowanie, przyjacielskie stosunki są jakby 

otoczeniem. Warunki 

świata fizycznego sprawiają, że stosunki na Ziemi często gmatwają 

si

ę. Sposób, w jaki dwaj przyjaciele odnoszą się do siebie w dewachanie, zależy tylko od 

intensywno

ści ich przyjaźni. A więc nawiązanie takich stosunków na Ziemi jest 

przygotowaniem dla prze

żyć w dewachanie. W ten sposób zależności życia fizycznego 

staj

ą się prawdziwymi przeżyciami w dewachanie.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

V

Wczoraj poznali

śmy trochę bliżej istotę dewachanu. Nasuwa się w związku z tym pytanie, jak rodzi 

si

ę właściwe odczucie szczęścia w dewachanie? Działalność polega tam głównie na twórczości. Trudno 

jest da

ć wyobrażenie o błogim odczuciu szczęścia w dewachanie, ale może porównanie z czymś 

ziemskim przybli

ży nas do tego.

Istnieje na Ziemi pewne uczucie, które poznaje si

ę najlepiej obserwując jakąś istotę przy 

czynno

ści związanej z wydaniem na świat drogiej istoty, np. kurę wysiadującą jajko. Jest to 

porównanie groteskowe, ale bardzo trafne. Dla kury wysiadywanie jajka jest rozkosz

ą, 

ogromnym zadowoleniem. Mo

żna to uczucie przenieść na duchowość i tak wyobrazić sobie dewachan.

W strefie pierwszej, w kontynentalnym obszarze l

ądów duchowych, cała fizyczność staje przed 

cz

łowiekiem w negatywie, jako olbrzymi obraz. Człowiek zostaje pobudzony do wytworzenia obrazu 

swojego nowego cia

ła. Czyni to w niepohamowanym pędzie do działania i odczuwa rozkosz tego stwarzania.

W drugim regionie, podobnie jak wody mórz na Ziemi, przep

ływa ogólne życie związane z formą 

ludzk

ą, zwierzęcą i roślinną, które w życiu fizycznym ma w każdej istocie swe granice. To płynące, 

ogólne 

życie widzi się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Zewnętrznie przez to, że życie widzi się 

w czerwonawoliliowej barwie, p

łynące od jednej formy roślinnej do drugiej, od jednej formy zwierzęcej 

do drugiej, przy czym wszystkie obj

ęte są jednością życia. W dewachanie życie żyje. Wszystkie formy 

życia duchowego, np. życie chrześcijańskich wspólnot, widzi się tam jako wspólnie płynące życie. 
Równie

ż pierwszą zasadę teozofów, szukanie jedynego wszechżycia, można tam dobrze praktykować; 

widzi si

ę przepływające, wspólne dla wszystkich, jedno życie.

W trzeciej strefie widzi si

ę praktycznie urzeczywistnione wszystko, co tutaj rozgrywa się w duszy 

mi

ędzy jednym człowiekiem a drugim. Kiedy dwoje ludzi się kocha, widzi się tam miłość jako 

samodzieln

ą istotę, mającą swe ciało w miłości. Gdy się to wszystko sobie wyobrazi, otrzymuje się 

obraz szcz

ęścia w dewachanie. Kto o tym wie, powie niewiele, gdyż duchowość nie da się opisać 

mow

ą życia fizycznego.

Nie nale

ży jednak sądzić, że człowiek w dewachanie jest bezczynny albo zajęty tylko sobą. Ma on 

tam jeszcze co

ś innego do wypracowania.

Oblicze ziemi zmienia si

ę nieustannie razem z całą fauną i florą. Jakże inaczej wyglądało ono np. 

w pó

łnocnej Syberii w czasach, gdy żył tam jeszcze mamut, którego teraz odnajduje się pośród pól 

lodowych w zamarzni

ętym stanie, jak żywego. Jakże inaczej było tu, gdzie ziemia pokryta była 

odwiecznym lasem, gdzie 

żyły zwierzęta gorącej strefy, krótko mówiąc, gdzie znajdował się świat 

tropikalny. Któ

ż to sprawia? Kto zmienia stan Ziemi? Jaki związek ma to z duszą i duchem zwierząt? 

Jaki zwi

ązek ma to z duszą roślin?

Gdy rozwa

żamy plan fizyczny, słusznie mówimy, że człowiek ma tutaj swoją jaźń, swoje 

miejsce zamieszkania. Jest najwybitniejsz

ą istotą spośród wszystkich stworzeń, które tu żyją. 

Zupe

łnie inaczej jest jednak na planie astralnym.

Gdy tylko wtajemniczony wkroczy na plan astralny, poznaje tam ca

ły szereg nowych istot, których nie ma 

na planie fizycznym. Pod tym wzgl

ędem nie ma znaczenia, czy chodzi o ludzi wtajemniczonych 

czy zmar

łych. Człowiek wtajemniczony już w czasie ziemskiego wcielenia może pracować w 

świecie astralnym. Widzi tam np. gatunkowe, czyli grupowe dusze zwierząt, z którymi obcuje tak jak tutaj 
z lud

źmi. Wyglądają one podobnie do niego. Zwierzęta na planie fizycznym mają jedynie ciało 

fizyczne, eteryczne i astralne, nie posiadaj

ą na planie fizycznym jaźni. Mają ją jednak na planie 

astralnym. Tak jak wasze dziesi

ęć palców należy do jednej wspólnej duszy, tak zwierzęta jednego 

gatunku maj

ą jedną duszę gatunkową, czyli wspólną duszę na planie astralnym. Jaźń 

poszczególnych gatunków zwierz

ęcych: lwów, psów, mrówek itd. znajduje się tam jako istota. 

Przedstawia si

ę to tak, jakby jaźń unosiła się w przestrzeni astralnej i trzymała różne zwierzęta jakby 

na duchowej linie, jak marionetki. Równie

ż rośliny mają takie dusze grupowe, ale swoją jaźń mają 

w dewachanie. Ta 

“lina" sięga znacznie wyżej. Również wszystkie minerały ze wspólnych substancji, 

jak z

łoto, diamenty, kamienie itd. mają wspólną duszę grupową w wyższej części dewachanu.

 

cz

łowiek

zwierz

ę

ro

ślina

minera

ł

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

wy

ższy 

dewachan

---

---

---

ja

źń

______________________________ l i n i a   k r o n i k i   a k a s z a ______________________________

ni

ższy 

dewachan

---

---

ja

źń

cia

ło 

astralne 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

plan 

astralny

---

ja

źń

cia

ło 

astralne

cia

ło 

eteryczne 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (1 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

świat 

fizyczny

ja

źń

---

---

---

 

cia

ło 

astralne

cia

ło 

astralne

---

---

 

cia

ło 

eteryczne

cia

ło 

eteryczne

cia

ło 

eteryczne

---

 

cia

ło 

fizyczne

cia

ło 

fizyczne

cia

ło 

fizyczne

cia

ło 

fizyczne

Kiedy cz

łowiek umiera, jego jaźń przechodzi na plan astralny. Przebywa tam razem z jaźniami zwierząt 

i mo

że wykonywać taką samą pracę jak one. Praca ta polega na stopniowej przemianie świata zwierząt. 

W ni

ższym dewachanie spotyka człowiek jaźnie roślin jako swych towarzyszy i może tam zmieniać 

świat roślinny. W ten sposób sam wpływa na przekształcanie Ziemi.
W zale

żności od stopnia rozwoju istoty różnią się następująco:

Zatem sam cz

łowiek powoduje wielkie przeobrażenia Ziemi. On sam pracuje nad obliczem Ziemi. 

Sam spowodowa

ł tak zmienioną “arenę", jaką zastaje przy swej nowej inkarnacji. Pracę tę wykonuje 

jednak pod kierunkiem wy

ższych istot. Jest więc prawdą, gdy mówimy w odniesieniu do świata zwierzęcego 

i ro

ślinnego, który stale się zmienia, że jest to dziełem zmarłych. Zmarli pracują nad przekształceniem fauny 

i flory, a nawet nad przekszta

łceniem fizycznych form stałej ziemi. Praca nad ziemią jest pracą 

zmar

łych. Nawet w siłach przyrody musimy widzieć działania ludzi odcieleśnionych. Jakże potężnie te 

si

ły przyrody pracują nad Ziemią!

Wszelka dzia

łalność, cała ta praca miała swój początek u zarania dziejów. Nie było jeszcze wtedy 

piramid, nie by

ło również żadnych narzędzi. Wszystko było takie, jak dali to bogowie albo, jak 

mówi

ą materialiści, siły przyrody, a człowiek został w to wprzęgnięty. Obecnie wszystko dokoła 

nas kszta

łtowane jest zewnętrzną pracą ludzką. A co nie może zostać osiągnięte tutaj, czego człowiek 

nie mo

że tutaj zrobić, robi to w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem. W ten sposób nasz 

rozwój 

łączy się z rozwojem całej Ziemi. Budowa i ewolucja Ziemi jest pracą człowieka na wyższych 

planach, a im wy

żej rozwija się sam człowiek, tym szybciej i doskonalej dokonuje się 

przekszta

łcenie fizycznej ziemi oraz fauny i flory. Im wyżej rozwija się człowiek, tym dłużej może pracować 

w wy

ższych częściach dewachanu. Człowiek dziki ma tam jeszcze niewielki wgląd. Duch ludzki wyraził 

te fakty w sposób pozornie dziecinny, ale inspirowany przez wy

ższe siły, w wielu sagach i baśniach.

Jak wi

ęc pracują siły, aby poprowadzić człowieka do nowej inkarnacji? Pomiędzy śmiercią a 

nowym wcieleniem up

ływa około tysiąca lat. W ciągu tego czasu dusza dojrzewa, aby wstąpić na 

drog

ę wiodącą do nowych narodzin. Dla jasnowidza badanie świata astralnego jest niezmiernie 

interesuj

ące. Może on np. obserwować unoszące się zwłoki astralne, będące w stanie rozpuszczania się. 

W przypadku wysoko rozwini

ętego człowieka, który pracował nad swoimi niższymi popędami, rozpadają 

si

ę one szybko, ale gdy chodzi o ludzi stojących na niskim stopniu rozwoju, którzy folgowali 

swym sk

łonnościom i namiętnościom, rozpad jest bardzo powolny. Mogą nawet zachodzić wypadki, że 

stare, pozostawione zw

łoki astralne nie rozpadły się jeszcze, gdy ich dawny posiadacz kroczy do 

nowej inkarnacji. Ci

ężki jest wtedy los takiego człowieka. Może się zdarzyć, że człowiek z pewnych 

powodów pr

ędko wciela się ponownie i znajduje swoje zwłoki astralne, które czują się mocno przyciągane 

i w

ślizgują się do nowego ciała astralnego. Człowiek ten oczywiście zbudował już sobie nowe ciało 

astralne, ale 

łączy się ono z tym starym i wówczas oba te ciała wloką się poprzez życie. Stare ciało 

astralne wyst

ępuje wówczas przed nim w złych snach albo wizjach, jako jego drugie Ja", mami go, męczy 

i dr

ęczy. Jest to bezprawny, fałszywy “stróż progu". To stare ciało astralne łatwo występuje z człowieka, 

gdy

ż nie jest mocno związane z innymi jego członami i zjawia się jako sobowtór.

Oprócz tych postaci cz

łowiek jasnowidzący widzi jeszcze szczególnie osobliwy i interesujący rodzaj 

tworów. Maj 

ą one formy dzwonów i z olbrzymią szybkością przelatuj ą i przecinają przestrzeń astralną. Są 

to nie wcielone jeszcze, ale d

ążące do wcielenia zalążki ludzkie. Czas i miejsce sadła tych dążących 

do wcielenia ludzi w

łaściwie bez znaczenia, gdyż mogą poruszać się z łatwością. Są oni różnie zabarwieni 

i otoczeni barwn

ą atmosferą: w jednym miejscu mają barwę czerwoną, w innym niebieską, we 

wn

ętrzu błyszczy żółto świecący promień. Są to ludzie, którzy wchodzą właśnie z dewachanu w 

przestrze

ń astralną. Cóż się tam stało? Człowiek ma wyższe ciało astralne oraz owoce różnych 

żywotów jako ciało przyczynowe, które zabrał ze sobą do dewachanu i oto zbiera dokoła siebie 
now

ą “materię astralną". Jest to podobne do porządkowania się rozrzuconych opiłków żelaza zgodnie 

z dzia

łaniem sił magnesu. Według posiadanych sił zbiera człowiek materię astralną dokoła siebie. 

W wypadku dobrego poprzedniego 

życia zbiera inną materię niż w wypadku życia złego. Ten twór 

w kszta

łcie dzwonu zawiera więc wcześniejsze ciało przyczynowe, siły poprzedniego ciała astralnego i 

nowe cia

ło astralne. Zalążek człowieka nie powinien znaleźć starego ciała astralnego, lecz winien 

stworzy

ć nowe ciało astralne z niezróżnicowanej materii astralnej. Cały ten przebieg zależny jest przy tym 

od samego cz

łowieka. Forma i barwa nowego ciała astralnego zależy od sił jego poprzedniego życia. Jest 

to fakt, który trzeba mie

ć na uwadze. Dlaczego te zalążki ludzkie mkną z taką szybkością? Dlatego, 

że muszą odnaleźć parę rodziców, której charakter i stosunki rodzinne są dla nich odpowiednie. 
Szybko

ść umożliwia znalezienie takiej pary rodziców. Zalążek ten może w jednej chwili być tutaj, a 

w nast

ępnej już w Ameryce.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (2 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

W dalszym etapie cz

łowiek zależny jest od pomocy wyższych istot, które prowadzą go do wybranej 

pary rodziców oraz od innych jestestw, które formuj

ą ciało eteryczne odpowiednio do astralnej formy i 

cia

ła fizycznego, pochodzącego zewnętrznie od rodziców. Przy akcie zapłodnienia jasnowidz może 

równie

ż dostrzec materię astralną w namiętności, występującej ze strony rodziców. Określa ona 

nami

ętność dziecka według namiętności pary rodziców. Gdy nastąpił akt zapłodnienia, wtedy 

spieszy materia eteryczna z pó

łnocy, południa, wschodu i zachodu, z wysokości i z głębin.

Nie zawsze mo

żna znaleźć parę rodziców, która idealnie pasuje do szukającego jej ludzkiego 

zal

ążka. Zawsze może być wyszukana tylko najbardziej odpowiednia para. Jeszcze mniej pasuje do 

cia

ła eterycznego zalążka ludzkiego budowane ciało fizyczne. Nigdy nie dana jest całkowita harmonia. 

St

ąd pochodzą niezgodności między duszą a ciałem człowieka.

Bezpo

średnio przed wcieleniem występuje bardzo ważne zjawisko, podobne do tego w chwili 

śmierci. Podobnie jak bezpośrednio przed śmiercią występuje przed duszą obraz całego minionego 

życia, tak w chwili aktu zapłodnienia, bezpośrednio przed nowym wcieleniem, występuje rodzaj 
widzenia nadchodz

ącego życia. Nie widzi się wszystkich szczegółów, ale w wielkim zarysie 

wszystkie warunki w nadchodz

ącym życiu, l jest to chwila niezmiernej wagi. Zdarza się, że ludzie, którzy 

w poprzednim 

życiu dużo cierpieli i mieli dużo ciężkich przeżyć, na widok nowych warunków oraz 

nowego losu ulegaj

ą pewnemu wstrząsowi i wstrzymują duszę od całkowitego wcielenia, tak iż tylko 

cz

ęść duszy wstępuje w ciało. Następstwem takiego szoku przy ujrzeniu nadchodzącego życia 

jest urodzenie si

ę dziecka upośledzonego umysłowo albo epileptyka.

W chwili wcielenia, zaraz po zap

łodnieniu, zaciemnia się i zanika żółto błyszcząca “nić" w 

ciele przyczynowym. Tylko u wtajemniczonego pozostaje ona we wszystkich etapach.

Nie nale

ży wyobrażać sobie, że wyższe człony od początku są w pełni związane z embrionem. 

Najpierw rozwija swoj

ą działalność ciało przyczynowe, gdyż pracuje ono już od początku powstawania 

cia

ła fizycznego.

Cia

ło eteryczne rozpoczyna swój ą pracę dopiero w siódmym tygodniu, a ciało astralne dopiero w 

siódmym miesi

ącu. W pierwszych tygodniach pracuje nad dzieckiem ciało eteryczne i astralne matki. 

Dalszy rozwój tych cia

ł jest bardzo ważny dla wychowania dziecka w pierwszych latach jego życia. 

Powinno si

ę temu poświęcić dużo więcej uwagi w trakcie wychowania niż to ma miejsce. Powinno 

si

ę obserwować czas, gdy eteryczne i astralne ciało dziecka zaczyna współpracować.

Rozwój po urodzeniu przebiega stopniowo dalej w najró

żniejszy sposób i szczególnie ważny dla 

wychowania jest okres od 7 do 14 roku 

życia. Zobaczymy jutro, jak teozofia ustosunkowuje się do 

problemu wychowania, co stanowi wa

żny rozdział w rozwoju ludzkości.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (3 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

VI

W teozofii chodzi o 

•wybitnie praktyczne ujmowanie życia. Światło, jakie rzuci ona na 

zagadnienie wychowania, przyniesie ludzko

ści pożytek dużo wcześniej, zanim chodzić 

b

ędzie o jasnowidzenie i można się przekonać, iż teozoficzna prawda służy życiu dużo 

wcze

śniej, zanim przystąpi się do bezpośredniego widzenia.

Po urodzeniu cz

łowiek wstępuje w nowe życie, a jego ciała rozwijają się w całkowicie 

żny sposób i w różnym czasie, co wychowawca powinien brać pod uwagę. Zupełnie 

inaczej przedstawia si

ę to w okresie od pierwszego do siódmego roku życia, inaczej w 

nast

ępnych siedmiu latach od siódmego do piętnastego lub szesnastego roku życia; u 

ch

łopców później, u dziewcząt wcześniej. Inaczej znów dokonuje się rozwój po 

pi

ętnastym roku życia, czyli po osiągnięciu dojrzałości płciowej. Dopiero wtedy uczymy 

si

ę prawidłowo rozumieć rozwój człowieka, gdy rozważamy różnorodny rozwój członów 

jego istoty.

Od urodzenia a

ż do siódmego roku życia dziecka dla rodziców i wychowawców ważne 

jest rozwa

żanie właściwie tylko ciała fizycznego. Przez narodziny ciało fizyczne stało się 

wolne. Przed urodzeniem jest ono cz

ęścią składową organizmu matki. Przez cały okres 

rozwoju p

łodu życie matki i życie ludzkiego zarodka wzajemnie się przenikają. Fizyczne 

cia

ło matki otula fizyczne ciało dziecka. Oznacza to, że fizyczny świat zewnętrzny nie ma 

jeszcze do niego dost

ępu. Zmienia się to dopiero po urodzeniu. Dopiero wtedy człowiek 

mo

że czerpać wrażenia pochodzące od innych istot świata fizycznego. Jednak do ciała 

eterycznego i astralnego 

świat zewnętrzny nie ma jeszcze wtedy dostępu. Między 

pierwszym a siódmym rokiem 

życia świat zewnętrzny nie może działać na ciało 

eteryczne i astralne, gdy

ż pracują one jeszcze nad wykształceniem własnego fizycznego 

cia

ła. Całe ich działanie skierowane jest ku wnętrzu ciała fizycznego. Pracują nad jego 

rozbudow

ą. Około siódmego roku życia ciało eteryczne zaczyna być zdolne do odbioru 

wra

żeń zewnętrznych. Dopiero wtedy można oddziaływać na ciało eteryczne. W okresie 

mi

ędzy siódmym a czternastym rokiem życia nie powinno się natomiast działać na ciało 

astralne, gdy

ż wyrządza mu się szkodę, odrywając je od działania do wewnątrz. W 

pierwszych siedmiu latach najlepiej pozostawi

ć ciało eteryczne i astralne w spokoju, 

licz

ąc się z tym, że w tym okresie wszystko rozwija się samo.

Jak najlepiej oddzia

ływać na człowieka w pierwszych siedmiu latach? Rozwijając jego 

organy zmys

łów. Wszystko, co działa na nie z zewnątrz, jest korzystne. Wszystko, co 

cz

łowiek w okresie pierwszych siedmiu lat widzi i słyszy, działa na niego przez organy 

zmys

łów. Nie działa się jednak poprzez materiał do nauczania lub przez ustne 

pouczenia, lecz przez przyk

ład, przez danie wzoru. Trzeba zaproponować coś zmysłom 

dziecka. W pierwszych siedmiu latach jest to wa

żniejsze niż wszystko inne. Dziecko 

widzi, jak zachowuj

ą się ludzie w jego otoczeniu, widzi to swymi oczami. Nie ważne jest 

to, co si

ę mówi, ani to, co się dziecku podsuwa jako materiał nauczania. Arystoteles 

s

łusznie powiedział: “Człowiek jest najbardziej naśladującą żywą istotą". Przede 

wszystkim dzieje si

ę tak w pierwszych siedmiu latach życia. Już nigdy potem nie jest 

cz

łowiek tak podatny na naśladowanie jak w tych pierwszych siedmiu łatach życia. Wtedy 

w

łaśnie należy wpływać na działanie zmysłów, trzeba próbować pobudzić je do własnej 

dzia

łalności. Dlatego też chybione jest dawanie dzieciom we wczesnym dzieciństwie 

“ładnych" lalek, gdyż wewnętrzne siły dziecka nie mogą się uaktywnić. Dziecko 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

rozwijaj

ące się w naturalny sposób odrzuca je i chętniej trzyma się kawałka drewna lub 

czego

ś podobnego, co pobudza aktywność wewnętrznej fantazji i wyobraźni.

Wobec cia

ła eterycznego i astralnego nie potrzeba stosować żadnej metody nauczania, 

jednak niezwykle wa

żne jest, aby korzystne były wyższe wpływy, przenoszone na nie 

nie

świadomie z otoczenia fizycznego. Bardzo ważne, aby człowiek właśnie w tym wieku 

otoczony by

ł przez szlachetnych, pełnych uczucia, wspaniałomyślnych ludzi o dobrych 

my

ślach. Odciskają się one w członach ludzkiej istoty, które pracują we wnętrzu. 

Najwa

żniejszym środkiem wychowawczym jest więc danie wzoru, również w myślach i 

uczuciach. W pierwszych siedmiu latach 

życia dziecka działa nie to, co się mówi, lecz 

jakim si

ę jest. Ze względu na wielką subtelność ciał dziecka, jego otoczenie musi 

wystrzega

ć się wszelkich nieczystych, niemoralnych uczuć i myśli.

W okresie od siódmego do czternastego, pi

ętnastego i szesnastego roku, a więc do 

osi

ągnięcia dojrzałości płciowej, ciało eteryczne usamodzielnia się tak samo jak ciało 

fizyczne przy urodzeniu i wchodzi w kontakt z otoczeniem. Wtedy trzeba wi

ęc wpływać 

na cia

ło eteryczne. Ciało eteryczne jest nosicielem pamięci, trwałych przyzwyczajeń, 

temperamentu, sk

łonności i trwałych pożądań. Dlatego należy, gdy staje się ono wolne, 

zatroszczy

ć się przede wszystkim o to, by rozwinąć te właściwości. Trzeba wpływać na 

przyzwyczajenia, na pami

ęć i w ogóle na wszystko, co ma dać człowiekowi trwałą 

podstaw

ę charakteru. Jeżeli w tym czasie nie dołoży się starań w tym kierunku, to 

cz

łowiek stanie się jak błędny ognik. Pewne przyzwyczajenia powinny przesnuć jego 

charakter, tak aby móg

ł oprzeć się burzom życia. Trzeba wówczas działać również na 

pami

ęć. Po upływie tego czasu trudno mu będzie przyswajać sobie to, co musi przyjąć 

jako materia

ł do zapamiętania. Szczególnie budzi się w nim również zmysł do sztuki, 

która ma du

żo do czynienia z wibracjami ciała eterycznego, a więc do muzyki. Jeżeli 

ujawni

ą się jakieś talenty, to trzeba w tych latach zatroszczyć się, aby je rozwinąć. W tym 

okresie dobrze dzia

ła przypowieść. Jeżeli próbuje się już rozwijać także i osąd, czyni się 

dziecku krzywd

ę. Pod tym względem nasze czasy bardzo grzeszą. Trzeba troszczyć się, 

by dziecko mo

żliwie dużo uczyło się przez porównanie. Pamięć musi uzyskać treść, siła 

porównywania musi by

ć ćwiczona na wyobrażeniach. Trzeba dziecku dawać przykłady 

wielkich ludzi z historii 

świata, ale nie można mówić: to jest dobre a to jest złe, gdyż 

dzia

ła się wtedy na siłę sądzenia. Nigdy nie jest za dużo takich obrazów, które działają 

na cia

ło eteryczne, ani porównań z wielkimi ludźmi. Bardzo pożyteczne jest przy tym 

u

żywanie symboli. Jest to czas, w którym potężnie działają bajki i opowiadania o 

g

łębokim znaczeniu, przedstawiające życie ludzi w obrazach. Dzięki temu ciało eteryczne 

staje si

ę ruchliwe, giętkie; otrzymuje trwałe wrażenia. Jakże Goethe musiał być 

wdzi

ęczny swojej matce za to, że w tym okresie życia opowiadała mu tyle bajek!

A wi

ęc, im później wywołuje się sądzenie, tym lepiej. Ale dziecko pyta “dlaczego". Na 

pytania typu jak dlaczego nie nale

ży odpowiadać abstrakcyjnymi objaśnieniami, lecz 

przyk

ładami i symbolami. Jak nieskończenie ważna jest umiejętność znalezienia 

w

łaściwych symboli. Kiedy dziecko pyta o przemiany człowieka, o życie i śmierć, można 

przytoczy

ć przykład gąsienicy i poczwarki, można pokazać jasno, jak z poczwarki motyl 

jakby zmartwychwstaje do nowego 

życia. Wszędzie w przyrodzie spotyka się takie 

przyk

łady, dające odpowiedzi na pytania najwyższej wagi. Szczególnie ważny dla 

dziecka w tym okresie jest jednak autorytet. Nie mo

że to być autorytet wymuszony, 

nauczyciel powinien zdoby

ć autorytet w sposób zupełnie naturalny, aby dziecko wierzyło, 

zanim zdolne b

ędzie do poznania. Dlatego pedagogika wymaga od wychowawcy nie 

tylko wiedzy intelektualnej, zasad pedagogicznych i wyrozumia

łości, ale tego, aby ludzie 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

powo

łani do pracy nauczycielskiej dzięki swym naturalnym założeniom mogli stać się 

autorytetem. Czy to wydaje si

ę trudne? Ale jak miałoby się tego nie wymagać, jeżeli 

zale

ż)' od tego przyszłość ludzkości. To właśnie otwiera perspektywę wielkich zadań 

kulturowych dla teozofii.

Kiedy cz

łowiek wstępuje w trzecie siedmiolecie, w okres dojrzałości płciowej, wyzwala się 

cia

ło astralne, a z nim związany jest osąd, krytyka oraz bezpośrednie stosunki z innymi 

lud

źmi. Tak jak budzą się uczucia człowieka dla człowieka, tak również budzą się uczucia 

dla otaczaj

ącego świata. Wtedy człowiek dojrzał do tego, aby zacząć pojmować. Wraz z 

cia

łem astralnym wyswobodzona zostaje osobowość; wtedy z człowieka musi się 

wydoby

ć własny sąd. Obecnie o wiele za wcześnie popycha się go do krytyki. Często 

spotyka si

ę siedemnastoletnich krytyków, a jak wielu z nich pisze i wydaje sądy zupełnie 

niedojrza

łe dla ludzkości! Trzeba mieć 22 do 24 lat, aby móc samemu sądzić, inaczej jest 

to absolutnie niemo

żliwe. Wiek od 14 do 24 lat jest okresem, w którym człowiek najlepiej 

uczy si

ę od świata, kiedy wszystko staje się dla niego nauką. W ten sposób dorasta do 

pe

łnej dojrzałości życiowej.

S

ą to wielkie podstawowe zasady wychowywania. Niosą one ogromną ilość szczegółów. 

Towarzystwo wyda ksi

ążkę dla wychowawców i matek, w której będzie pokazane jak 

nale

ży pracować od l do 7 roku życia nad tworzeniem przykładu, jak od 7 do 14 roku 

życia budować autorytet, a od 14 do 24 roku życia samodzielny osąd.
Powinien to by

ć przykład, jak szukamy swych zadań kulturowych do wypełnienia, jak na 

ka

żdym kroku gotowi jesteśmy przychodzić z pomocą w rzeczywiście praktycznych 

zadaniach 

życia.

Innym praktycznym przyk

ładem jest rozważanie wielkiego prawa karmy. Jest to prawo, 

które umo

żliwia ludziom prawidłowo zrozumieć życie. Prawo karmy nie jest żadnym 

teoretycznym prawem lub czym

ś, co zaspokaja jedynie naszą żądzę wiedzy. Nie! Na 

ka

żdym kroku jest ono dla życia czymś, co daje pewność i siłę do działania, co wszystko 

niezrozumia

łe czyni zrozumiałym.

Przede wszystkim prawo to daje odpowied

ź na wielkie pytanie życiowe. Dlaczego już 

przy narodzinach dzieci zastaj

ą tak różne warunki? Widzimy np. jak jedno dziecko rodzi 

si

ę w bogactwie, obdarowane być może wielkimi talentami i otoczone najtkliwszą 

mi

łością, a inne rodzi się w biedzie, w nędzy, być może z miernymi talentami i 

zdolno

ściami, tak iż wydaje się być predystynowane do tego, by do niczego nie dojść; 

albo te

ż z wielkimi zdolnościami, które może jednak nie będą mogły się rozwinąć. Są to 

praktyczne zagadki 

życiowe, na które odpowiedzi udzielić może tylko poznanie duchowe. 

Cz

łowiek musi znać odpowiedzi na te pytania, aby stać w życiu z siłą i nadzieją. A jakie 

odpowiedzi daje prawo karmy?

Widzieli

śmy, że człowiek przeżywa na ziemi wielokrotne żywoty. Dziecko nie rodzi się na 

tej Ziemi po raz pierwszy, cz

ęsto już tu było. Wszystko w zewnętrznym świecie związane 

jest z prawem przyczyny i skutku. To uznaje ka

żdy. Wielkie prawo przyczyny panuje więc 

w przyrodzie, a przeniesione w duchowo

ść, do świata duchowego, stanowi prawo karmy.

Jak

że więc działa to prawo w świecie zewnętrznym? Jeżeli weźmiemy kulę, rozżarzymy 

j

ą i położymy na drewnianą płytę, to wypali dziurę w drewnie. Jeśli rozżarzymy inną kulę, 

wrzucimy j

ą najpierw do wody, a następnie położymy na drewnianej desce, to 

zobaczymy, 

że nie wypali żadnej dziury. Fakt, że wrzucam kulę do wody, jest ważny 

odno

śnie skutku, jaki kula później spowoduje. Kula ma jakby przeżycie i różny jest 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

skutek, jaki powoduje ona przed tym prze

życiem lub po nim. Skutek zależy więc od 

przyczyny. Jest to przyk

ład ze świata nieożywionego, ale tak jest w całej przyrodzie. 

Zwierz

ęta, które obdarzone są normalnym wzrokiem, przenosząc się do jaskini tracą 

wzrok. Gdyby wi

ęc zwierzę w jakiejś następnej generacji mogło się zastanowić: 

“Dlaczego ja nie mam oczu?", to musiałoby sobie powiedzieć: “Przyczyną mojego losu 
jest wprowadzenie si

ę moich przodków do jaskini". W ten sposób wcześniejsze przeżycie 

staje si

ę późniejszym losem. Tak zależą sprawy od przyczyny i skutku. Im dalej 

kierujemy si

ę ku człowiekowi, tym bardziej indywidualna staje się cała sprawa. Zwierzę 

ma dusz

ę grupową. Los pewnej grupy zwierząt wiąże się z duszą grupową. Człowiek ma 

swoj

ą jaźń dla siebie. Ta oddzielna jaźń ulega podobnemu losowi jak dusza grupowa 

zwierz

ąt. Tak jak zmienia się cały gatunek zwierząt, tak zmienia się poszczególna jaźń 

od jednego 

życia do drugiego. Przyczyna i skutek przenoszą się dalej, z jednego życia na 

drugie. To, co prze

żywam dzisiaj, ma swoją przyczynę we wcześniejszym życiu, a to, co 

robi

ę dzisiaj, buduje mój los na przyszłe życie. Przyczyna różnych warunków urodzenia 

nie le

ży w tym życiu. Człowiek w niczym teraz nie zawinił. Przyczyna leży w poprzednim 

życiu. Człowiek sam przygotował sobie dzisiejszy los w poprzedniej inkarnacji.
Mo

żna więc zapytać: “Ale czy to właśnie człowieka nie przygnębi i nie odbierze mu całej 

nadziei?" A jednak prawo karmy daje najwi

ęcej otuchy w życiu. Tak jak prawdą jest, że 

nic nie istnieje bez przyczyny, tak równie

ż prawdą jest, że nic nie pozostaje bez skutku! 

Je

żeli się nawet urodzimy w biedzie i nędzy, z miernymi zdolnościami, to postępowanie 

nasze musi mie

ć odpowiednie skutki, a co osiągniemy przez pilność i moralność, to 

b

ędzie miało skutek w następnych żywotach. Jeżeli może mnie przytłaczać to, że sam 

spowodowa

łem mój los, to dźwiga mnie myśl, że mój przyszły los mogę sobie sam 

zbudowa

ć. Kto prawo to przyjmie do swojego myślenia i czucia, ten przekona się, jaką 

si

łę i pewność zyskuje. W życiu nie jest przy tym tak ważne, aby prawo to rozumieć w 

szczegó

łach, gdyż osiąga się to dopiero na wyższych stopniach rozwoju duchowego. O 

wiele wa

żniejsze jest, aby widzieć świat w świetle tego prawa i żyć według niego. Jeżeli 

czyni si

ę to z całą powagą przez długie lata, prawo to samo przez się udzieli się czuciu. 

Potwierdza ono sw

ą prawdziwość przez stosowanie w życiu.

Móg

łby ktoś postawić zarzut: “To stalibyśmy się zupełnymi fatalistami! Wszystko, co nas 

spotyka, przygotowali

śmy sami, ale nic w tym nie możemy zmienić, a więc najlepiej, 

kiedy si

ę nic nie robi. Gdy jestem leniwy, jest to właśnie moja karma". Albo: “Istnieje 

prawo karmy, które mówi, 

że możemy spowodować pomyślny skutek dla naszego 

przysz

łego życia. No to ja w następnym życiu zacznę żyć dobrze, a teraz chcę najpierw 

u

żyć życia, mam przecież czas, przyjdę znowu na Ziemię, to wtedy zacznę żyć dobrze". 

Inny mówi: 

“Teraz już nie będę pomagał żadnemu biednemu i nędzarzowi, gdyż jeśli 

pomog

ę, to wtrącę się do jego karmy, na którą przecież zasłużył, musi się on sam 

zatroszczy

ć o to, aby jego karma się zmieniła".

Wszystko to s

ą największe nieporozumienia. Przecież prawo karmy mówi, że wszystkie 

dobre czyny, jakie w 

życiu spełniłem, będą miały swoje skutki i tak samo jest ze złymi 

czynami, gdy

ż istnieje pewnego rodzaju konto ze stroną winien ma. W każdej chwili 

mo

że być zrobiony bilans. Jeżeli podsumuję rachunki i zrobię bilans, to wynikiem tego 

b

ędzie mój los. Wydaje się to początkowo sztywnym, nieruchomym prawem, ale tak nie 

jest. W

łaściwe porównanie z księgą kont wyjawia nam rzecz następującą: każda nowa 

transakcja zmienia bilans, a ka

żdy nowy czyn zmienia los. Wszak kupiec nie może 

powiedzie

ć: przez każdą nową transakcję burzę bilans, więc nie powinienem nic robić. 

Tak jak kupcowi nie powinna przeszkadza

ć księga rachunkowa przy zawieraniu nowych 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

transakcji, tak cz

łowiekowi nie powinno przeszkadzać wpisanie nowego faktu w księgę 

jego 

życia. A gdy kupca spotka katastrofa i zwraca się do przyjaciela ze słowami: 

“Słuchaj, pożycz mi tysiąc złotych, to mnie wyciągnie z kłopotu", a przyjaciel odpowiada: 

“Ależ przez to wtrącam się do twojej księgi rachunkowej", to odpowiedź taka będzie 
nonsensem. Nonsensem jest, 

że nie chcę pomagać, aby nie wchodzić w konflikt z karmą. 

Nic nie przeszkadza cz

łowiekowi, który wierzy mocno w prawo karmy, pomagać w każdej 

niedoli. Przeciwnie, gdyby si

ę w to nie wierzyło, trzeba by było wątpić, czy pomoc w 

ogóle b

ędzie skuteczna, ale wierząc wiem, że pomoc działa prawidłowo. W tym leży 

dodaj

ąca siły do czynu i pocieszająca strona prawa karmy. Nie należy zbytnio 

interesowa

ć się przeszłością karmiczną, lecz przyszłością. Oczywiście, można patrzeć 

wstecz na to, co si

ę działo i dźwigać karmę, ale przede wszystkim trzeba być czynnym, 

gdy

ż należy stworzyć podłoże dla przyszłości.

Chrze

ścijańscy duchowni podnoszą często taki zarzut: “Wasza teozofia nie jest 

chrze

ścijaństwem, gdyż przypisuje ona wszystko wyzwoleniu dzięki własnym wysiłkom. 

Mówicie, 

że człowiek powinien sam rozwiązać swoją karmę. Jeżeli człowiek może sam 

rozwi

ązać swoją karmę, to nie ma wtedy miejsca dla Jezusa Chrystusa, który przecież 

cierpia

ł za całą ludzkość. Teozof mówi, że nie potrzebuje nikogo". Jest to 

nieporozumienie obustronne. Nie pami

ęta się dzisiaj, że wolna wola nie jest ograniczona 

przez prawo karmy. Teozof musi jasno widzie

ć, że wierząc w karmę nie tylko sam buduje 

pomoc sobie i w

łasnemu rozwojowi. Musi wiedzieć, że ktoś inny może mu pomóc, a 

wtedy 

łatwo znajdziemy połączenie prawa karmy z centralnym faktem chrześcijaństwa. 

Ta jedno

ść istniała zawsze, ezoteryczna nauka chrześcijańska zna prawo karmy.

Wyobra

źmy sobie dwóch ludzi; jeden na skutek swej karmy jest w nędzy, drugi pomaga 

mu, gdy

ż posiada możliwość pomagania; każdemu z nich poprawiła się karma. Czy 

przez to zostanie usuni

ęte ze świata prawo karmy? Przeciwnie, ono potwierdziło się. 

W

łaśnie dzięki prawu karmy pomoc może być skuteczna.

Kto posiada wi

ększą możliwość, może pomóc dwóm, trzem albo czterem ludziom, gdy 

potrzebuj

ą pomocy; a jeżeli posiada jeszcze większe możliwości, może pomagać setkom 

i tysi

ącom i wpływać pozytywnie na ich karmę. A gdy ktoś jest tak potężny, jak w oczach 

chrze

ścijan Jezus Chrystus, to pomaga całej ludzkości w czasie, kiedy cała ludzkość tej 

pomocy potrzebuje. Prawo karmy nie staje si

ę przez to nieskuteczne; przeciwnie, czyn 

Jezusa Chrystusa na Ziemi w

łaśnie przez to jest skuteczny, że na karmie można 

budowa

ć.

Zbawiciel wie, 

że przez karmę dzieło odkupienia stanie się dostępne dla całej ludzkości. 

Wszak czyn ten zdarzy

ł się właśnie w oparciu o prawo karmy, jako przyczyna przyszłego 

wspania

łego skutku, jako siew pod przyszłe żniwo, jako pomoc dla tych, którzy pozwolili 

oddzia

ływać na siebie błogosławieństwom zbawienia. Czyn Jezusa Chrystusa można w 

ogóle zrozumie

ć jedynie przez istnienie prawa karmy. Właśnie testament Jezusa 

Chrystusa jest nauk

ą karmy i reinkarnacji. Nie jest tam powiedziane, że każdy musi 

ponosi

ć następstwa swoich czynów, lecz, że skutki czynów muszą być dźwigane, 

niezale

żnie przez kogo. A więc gdy teozof utrzymuje, że nie rozumie jednorazowego 

czynu Jezusa Chrystusa dla ca

łej ludzkości, to właśnie nie rozumie karmy. Tak samo jak 

kap

łan, który twierdzi, że karma przeszkadza odkupieniu. To, że chrześcijaństwo mniej 

podkre

śla właśnie prawo karmy i naukę o reinkarnacji, ma swoją przyczynę w rozwoju 

ludzko

ści i będzie jeszcze później omówione dokładniej.

Świat nie składa się z pojedynczych jaźni, z których każda zamknięta jest w sobie, lecz 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

panuje wielka jedno

ść, wielkie zbratanie w świecie i tak jak tu, w życiu fizycznym, brat lub 

przyjaciel mo

że nam przyjść z pomocą, tak też jest w o wiele głębszym sensie w świecie 

duchowym.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

VII

Dzisiaj chcia

łbym mówić o działaniu prawa karmy omawiając życie poszczególnych ludzi. 

Pozwólcie mi jednak zauwa

żyć, że każde wytłumaczenie działania prawa karmy może 

by

ć tylko częściowe, gdyż nie podaje się tu żadnych spekulacji, żadnych zmyślonych 

wypadków, a jedynie rzeczy i fakty oparte na przebytych do

świadczeniach. Będzie więc 

powiedziane tylko to, co rzeczywi

ście zaobserwowano u jakiegoś człowieka w 

opisywanym wypadku. O karmicznych zwi

ązkach będzie mówione tylko to, co wynika z 

do

świadczenia.

Ju

ż wczoraj poruszaliśmy fakty, które stanowią istotne życiowe pytania. Dlaczego w 

ogóle nasz los dochodzi do skutku? Co jest powodem ró

żnych warunków i założeń przy 

urodzeniu?

Je

żeli chcemy zrozumieć związki karmiczne, to musimy ponownie powrócić do tego, co 

powiedzieli

śmy o różnych ciałach człowieka: o ciele fizycznym, eterycznym, astralnym 

oraz ja

źni, w której zawarte są pozostałe wyższe człony. Przy związkach karmicznych 

b

ędzie nas interesowało zwłaszcza to, jak przyczyny i skutki wiążą się z tymi różnymi 

cia

łami.

Rozwa

żmy najpierw ciało fizyczne, tak dalece, jak to jest możliwe przy rozważaniu prawa 

karmy. Wszystkie nasze czyny maj

ą miejsce w świecie fizycznym. Musimy być z jakimś 

cz

łowiekiem w tym samym miejscu, oczywiście, nie dosłownie, aby móc sprawić mu 

rado

ść czy zadać ból. Nasze czyny zależą od ruchów naszego ciała fizycznego i 

wszystkiego, co w ogóle jest przez nie uwarunkowane. Od naszych czynów w obecnym 

życiu fizycznym zależy nasz zewnętrzny los w życiu następnym. Zewnętrzny los to 
otoczenie i warunki, w jakie wchodzimy rodz

ąc się. Kto dopuścił się złych czynów, ten 

przygotowuje sobie z

łe otoczenie i odwrotnie. Jest to pierwsze ważne prawo karmiczne: 

zewn

ętrzny los uwarunkowany jest przez czyny poprzedniego życia.

Druga zasada wynika z nast

ępującego rozważania. Rzućmy okiem na rozwój jakiegoś 

cz

łowieka. Podczas życia gromadzi on dużo wyobrażeń, pojęć, uczuć i doświadczeń, 

bardzo du

żo się uczy. Przez to dokonuj ą się w nim wielkie przemiany. Gdy cofniecie się 

my

ślą o kilka lat, kiedy nie znaliście jeszcze teozofii, zobaczycie, ile nowych wyobrażeń 

zdobyli

ście, jak przez to zmieniło się życie! Wszystko to przemieniło ciało astralne, gdyż 

jest ono najdelikatniejsze, najsubtelniejsze i najszybciej ulega przemianie.

O wiele mniej zmienia si

ę człowiek pod względem temperamentu, charakteru i 

sk

łonności. Dziecko ulegające gwałtownej złości zmienia się bardzo powoli. Charakter i 

sk

łonności nie zmieniają się często przez całe życie. Zmiana doświadczeń i wyobrażeń 

odbywa si

ę szybko, wolno natomiast zmiana temperamentu, charakteru i skłonności. Są 

one niezwykle uporczywe; ulegaj

ą wprawdzie pewnej zmianie, ale niezmiernie wolno. W 

stosunku do tego, czego cz

łowiek się uczy, mają się one tak, jak mała wskazówka 

zegara do du

żej, ponieważ związane są z ciałem eterycznym, które zmienia się powoli, 

gdy

ż składa się z substancji o wiele mnie podatnej na przemiany niż ciało astralne. 

Najwolniej jednak zmienia si

ę ciało fizyczne. Jest ono czymś, co raz dostało swoje 

za

łożenia i przeważnie pozostaje niezmienione ze swoimi predyspozycjami przez całe 

życie. Zobaczymy później, jak człowiek dążący do wtajemniczenia zmienia również swoje 
cia

ło fizyczne i jak może oddziaływać na ciało eteryczne. Najpierw musimy jednak 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

rozwa

żyć, jak te rzeczy sięgają poza życie.

Wyobra

żenia, odczucia itd., które przemieniają ciało astralne podczas jednego długiego 

życia, dopiero w następnym życiu dokonują głębokiej przemiany ciała eterycznego. Jeżeli 
pragniemy urodzi

ć się w najbliższej inkarnacji z dobrymi skłonnościami, musimy 

spróbowa

ć przygotować to w obecnym życiu w swym ciele astralnym. Gdy więc ktoś 

stara si

ę spełniać dużo dobrych czynów, to urodzi się ze skłonnościami do dobrych 

czynów. Stanie si

ę to właściwością ciała eterycznego. Jeżeli np. ktoś chce się urodzić z 

dobr

ą pamięcią, to musi wykonywać możliwie dużo ćwiczeń pamięciowych, musi często 

robi

ć przegląd poszczególnych lat swego życia oraz całokształtu życia. Wtedy wykształca 

w ciele astralnym co

ś, co wytworzy właściwości ciała eterycznego w przyszłym życiu: 

podstawy dobrej pami

ęci. Człowiek, który w jednym życiu nie zwraca na nic uwagi, w 

nast

ępnym urodzi się z takimi skłonnościami, że nie będzie wrażliwy na poszczególne 

rzeczy z otoczenia. Kto natomiast w du

żym stopniu współodczuwa wewnętrznie 

okre

ślone otoczenie, ten urodzi się z szacunkiem do wszystkiego, co takie otoczenie 

stworzy

ło. Różne temperamenty można także odnieść do minionego życia, ponieważ są 

w

łaściwościami ciała eterycznego.

Choleryk ma siln

ą wolę, jest odważny, śmiały i żądny czynu, ma pęd do tego, by wiele 

zdzia

łać. Wiele znanych osobistości np. Cezar, Napoleon, Hannibal, Aleksander Wielki 

byli cholerykami. To przejawia si

ę już u dziecka. Takie dziecko chce odgrywać 

kierownicz

ą rolę wśród kolegów.

Melancholik zaj

ęty jest w dużym stopniu samym sobą, przez co łatwo odsuwa się od 

innych. Du

żo rozmyśla, głównie o tym, jak działa na niego otoczenie. Chętnie szuka 

samotno

ści, jest nieco nieufny. Przejawia się to już od dziecka. Nie pokazuje ono chętnie 

swoich zabawek, boi si

ę, że mu coś zabiorą, chciałoby mieć do wszystkiego kluczyk.

Flegmatyk niczym prawdziwie si

ę nie interesuje, dużo marzy, nie jest aktywny, jest leniwy 

i szuka przyjemno

ści zmysłowych.

Sangwinik przeciwnie, 

łatwo zainteresuje się wszystkim, ale nie jest wytrwały, “odtruwa" 

lekko i nagle, cz

ęsto zmienia swoje upodobania.

S

ą to cztery główne temperamenty, które może mieć człowiek. Zwykle posiada się 

mieszanin

ę wszystkich czterech, ale zawsze jeden mniej lub bardziej przeważa. Te 

cztery temperamenty wyra

żają się w ciele eterycznym, istnieją więc cztery główne 

rodzaje cia

ł eterycznych. Te z kolei mają różne prądy i ruchy, które wyrażają się w 

okre

ślonej barwie podstawowej w ciele astralnym. Nie jest to zależne od ciała astralnego, 

a jedynie ukazuje si

ę w nim.

Zw

łaszcza temperament melancholijny zostaje wywołany karmicznie, jeśli w poprzednim 

życiu człowiek zmuszony był żyć w małym, zamkniętym kręgu, przebywał dużo w 
samotno

ści, ciągle zajmował się tylko sobą, tak że nie mógł wzbudzić w sobie żadnego 

zainteresowania dla innych. Kto wiele pozna

ł, kto zaznał wielu rzeczy, z kim poprzednie 

życie obeszło się twardo, ten staje się cholerykiem. Jeżeli miało się życie przyjemne, bez 
wielu walk i trudów lub gdy si

ę dużo widziało, przeszło obok wielu rzeczy, ale tylko na nie 

patrzy

ło, to będzie się flegmatykiem lub sangwinikiem. Wszystko, co w obecnym życiu 

dzieje si

ę w ciele astralnym, w następnym życiu przechodzi karmicznie w podstawowej 

swej istocie na cia

ło najbliższe pod względem gęstości, na ciało eteryczne.

Na podstawie tego widzimy, jak mo

żna pracować dla następnego życia, a w szkołach 

wiedzy tajemnej 

świadomie pracuje się nad człowiekiem w tym kierunku. Wprawdzie 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

dawniej odbywa

ło się to częściej niż dzisiaj. Jest to związane z cyklicznymi zmianami w 

rozwoju. Przed oko

ło pięcioma tysiącami lat nauczyciel wiedzy tajemnej miał zupełnie 

inne zadanie ni

ż obecnie. Wówczas musiał zajmować się ludźmi bardziej jako grupami; 

ludzie nie byli jeszcze na takim stopniu rozwoju, aby ka

żdy troszczył się o siebie. 

Świadomie pracowano nad tym, aby całe grupy ludzi współpracowały ze sobą 
harmonijnie w przysz

łym życiu. Ale ludzie stają się coraz bardziej indywidualni, 

samodzielni, tak i

ż dzisiaj nauczyciel duchowy nie może używać jakiegoś człowieka jako 

środka do osiągnięcia celu, lecz każdego poszczególnego człowieka musi traktować jako 
cel i poprowadzi

ć tak daleko, jak to dla niego jest możliwe. W najstarszych kulturach, np. 

w Indiach, ca

ła ludność podzielona została na cztery kasty i pracowano nad nimi tak, że 

w nast

ępnym życiu ludzie nadawali się do określonej kasty. Kształtowanie człowieka było 

systematycznie nastawiane na to, aby na tysi

ące lat naprzód pracować nad 

przekszta

łceniem obrazu świata i to właśnie dawało wielką potęgę kierownikom 

posiadaj

ącym wiedzę tajemną.

Jak wi

ęc działa człowiek na swoje ciało eteryczne w odniesieniu do następnego życia? 

Wszystko, co wykszta

łca w swym ciele eterycznym, rozwija się, jakkolwiek jeszcze 

bardzo powoli, a przez wychowanie mo

żna zatroszczyć się, aby wydobyć określone 

przyzwyczajenia. Wszystko, co w jednym 

życiu zachodzi w ciele eterycznym, w 

nast

ępnym odradza się w ciele fizycznym. Wszystkie skłonności i przyzwyczajenia 

obecnego cia

ła eterycznego rodzą skłonność do zdrowia lub choroby w następnym życiu. 

Dobre sk

łonności, dobre przyzwyczajenia dają predyspozycję do zdrowia. Złe skłonności, 

z

łe przyzwyczajenia ukazują się jako predyspozycje do określonych chorób. 

Postanowienie, silna wola odzwyczajenia si

ę od jakiegoś złego nawyku działa już na 

g

łębiej położone ciało i daje predyspozycje do zdrowia. Szczególnie dobrze 

zaobserwowano, jak w ciele fizycznym wyst

ępuje predyspozycja do chorób infekcyjnych. 

Nie to, czy kto

ś zarazi się chorobą - to zależy przecież od czynów - lecz to, czy jest się 

do niej mniej lub bardziej predysponowanym, zale

ży od skłonności poprzedniego życia. 

Choroby infekcyjne w zdumiewaj

ący sposób mają swoją przyczynę w szczególnie 

rozwini

ętym egoistycznym dążeniu do zysku w poprzednim życiu.

W odniesieniu do zdrowia i choroby nale

ży pamiętać o tym, że współdziała tutaj ze sobą 

wiele spraw. Choroby nie musz

ą pochodzić od karmy indywidualnej, istnieje także karma 

narodów w odniesieniu do chorób.

Interesuj

ącym przykładem tego, jak osobliwie wiążą się ze sobą rzeczy w życiu 

duchowym, jest najazd Hunów i szczepów mongolskich, które wtargn

ęły z Azji na 

zachód. Mongo

łowie byli maruderami Aliantów. Podczas gdy Hindusi, Germanie i inni 

poszli w swoim rozwoju naprzód, Mongo

łowie byli zatrzymanymi na pewnym stopniu 

rozwoju ich bra

ćmi. Zupełnie tak samo jak w pewnym okresie drogi rozwojowej człowieka 

oddzieli

ły się zwierzęta, tak oddzielają się też narody i rasy. Mongołowie byli 

zatrzymanymi w rozwoju - w fizycznym znaczeniu - Atlantami. W ciele astralnym takich 
zatrzymanych w rozwoju ludzi widzimy wiele astralnych substancji rozk

ładowych. 

Mongo

łowie uderzyli na Germanów i inne kraje środkowoeuropejskie, które ogarnął 

strach i przera

żenie. Strach i przerażenie są właściwościami ciała astralnego, w nim 

dojrzewaj

ą przeważnie takie astralne substancje rozkładowe. Europejskie ciała astralne 

zosta

ły zainfekowane, a infekcja ta w późniejszych pokoleniach wystąpiła w ciele 

fizycznym nie u jednostek, lecz u ca

łych narodów. Chorobą tą był trąd, straszna choroba, 

która w wiekach 

średnich wywołała wielkie spustoszenia. Była ona fizycznym 

nast

ępstwem wpływu na ciało astralne.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Nie mo

żna powoływać się tutaj na badania filologiczne, gdyż nie wiedziały one nic o tym 

wp

ływie na ciało astralne. Ale już w nazwie możecie znaleźć wskazówki odnośnie 

pochodzenia od starej atlantyckiej rasy: Atylla, wódz Hunów nazywa si

ę w mowie 

nordyckiej Atli, a wi

ęc ten, który pochodzi od Atlantów.

Tak powstawa

ły choroby narodów. W starożytności wiedziano jeszcze o tych rzeczach i 

Biblia wyra

ża tę prawdę w słowach: “Grzechy ojców przechodzą na dzieci aż do 

trzeciego i czwartego pokolenia"; nie chodzi tu o kolejne indywidualne inkarnacje, lecz o 
generacje jako rodzaj karmy ludów. Trzeba to bra

ć dosłownie, jak wiele takich powiedzeń.

Nale

ży uczyć się rozumienia religijnych przekazów. Istnieją cztery stopnie zrozumienia. 

Naiwny cz

łowiek traktował w dawnych czasach taki przekaz dosłownie. W miarę upływu 

czasu zachodzi

ło to w coraz mniejszym stopniu. Liberałowie, którzy stali się mądrzy, 

wolne duchy, traktowali te przekazy ka

żdy według własnego uznania i w ten sposób wielu 

rzeczy nie tylko nie wyja

śniono, ale ukryto. Następnie był jeszcze jeden stopień, 

symbolików, którzy wszystko t

łumaczyli symbolicznie, zarówno stare mity czy sagi, jak i 

życie Jezusa Chrystusa. Oczywiście wszystko zależy od mądrości poszczególnych osób, 
gdy

ż można formować mniej lub bardziej mądre obrazy. Ale jest jeszcze czwarty stopień, 

wtajemniczonego, który znów mo

że rozumieć religijny przekaz dosłownie, ponieważ 

dzi

ęki swej wiedzy duchowej widzi powiązania poszczególnych rzeczy.

Mo

żna zobaczyć, jak w fizycznym życiu ujawnia się to, co wcześniej było w odczuciach i 

przyzwyczajeniach 

życia duchowego. Można wyprowadzić ważną praktyczną zasadę: 

je

żeli w odpowiedni sposób zatroszczymy się o dobre przyzwyczajenia ludzi, to u 

przysz

łych pokoleń poprawi się nie tylko strona moralna, ale również zdrowotność 

narodu, i odwrotnie. Jest to karma narodu.

Dzisiaj szeroko rozpowszechnion

ą chorobą, prawie jeszcze nieznaną przed stu laty, jest 

nerwowo

ść. Nie chodzi o to, że jej nie znano, lecz nie była ona tak rozpowszechniona. Ta 

osobliwa forma choroby jest nast

ępstwem materialistycznego światopoglądu w XVIII 

wieku. Gdyby uprzednio nie wyst

ąpiły tamte materialistyczne przyzwyczajenia myślowe, 

choroba ta w ogóle by nie powsta

ła. Nauczyciel wiedzy tajemnej wie, że jeżeli 

materializm potrwa

łby jeszcze dziesiątki lat, sprowadziłby pustoszący wpływ na zdrowie 

ca

łych narodów. Gdyby nie zahamowało się tych materialistycznych przyzwyczajeń 

my

ślowych, to ludzie nie tylko byliby później nerwowi, ale dzieci rodziłyby się roztrzęsione 

i nie tylko odczuwa

łyby otoczenie, lecz od każdego otoczenia doznawałyby bolesnych 

odczu

ć. Przede wszystkim bardzo szybko rozszerzyłyby się choroby umysłowe, a w 

najbli

ższych dziesięcioleciach wystąpiłyby epidemie obłędu. Epidemiczne choroby 

umys

łowe byłyby niebezpieczeństwem grożącym ludzkości. Ten obraz świata w 

przysz

łości był prawdziwą przyczyną, dla której duchowi przewodnicy ludzkości, 

Mistrzowie M

ądrości, zmuszeni byli w ogólne życie ludzkości wprowadzić nieco mądrości 

duchowej. Jedynie tego rodzaju duchowy pogl

ąd na świat może dać nadchodzącym 

pokoleniom ponownie dobre za

łożenia zdrowotne. Widzicie więc, że teozofia jest 

g

łębokim ruchem, wypływającym z potrzeb ludzkości.

Okre

ślenie “człowiek nerwowy" jeszcze przed stu laty oznaczało człowieka o nerwach 

mocnych jak postronki. Ju

ż sama zmiana sensu tego słowa dowodzi, że w życie świata 

wst

ąpiło coś nowego.

Jaki jest zwi

ązek prawa karmy z dziedzicznością fizyczną? Otóż fizyczna dziedziczność 

odgrywa du

żą rolę. Wiemy, iż u syna odnaleźć można pewne cechy ojca i dziadków. Np. 

w rodzinie Bacha w ci

ągu 250 lat było 28 wybitnych muzyków. Bernoulli był wybitnym 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

matematykiem, a w jego rodzinie by

ło ośmiu matematyków jeden po drugim. Mówi się, że 

to wszystko stanowi dziedziczno

ść, ale jest to tylko część prawdy, gdyż aby być dobrym 

muzykiem, trzeba mie

ć nie tylko w duszy rozwinięte założenia muzyczne, ale trzeba mieć 

tak

że fizycznie dobre ucho. To, co czysto fizycznie występuje w rodzinie muzyków, 

subtelne organy s

łuchu, to przechodzi dziedzicznie z rodziców na dzieci.

W rodzinie, w której uprawia si

ę dużo muzyki, są dobrze wykształcone do muzyki uszy. 

Kiedy wi

ęc wciela się dusza z silnie rozwiniętymi założeniami muzycznymi, to zrozumiałe 

jest, 

że nie urodzi się w rodzinie, gdzie nikt nie zajmuje się muzyką, gdyż tam musiałaby 

zmarnie

ć, lecz tam, gdzie znajdzie odpowiednie organy fizyczne. Zgadza się to 

znakomicie z prawem karmy.

Tak samo mo

że dziać się z odwagą moralną. Jeżeli dusza z takimi założeniami 

moralnymi nie znajduje odpowiedniej krwi, marnieje. Nale

ży więc być ostrożnym z 

wyborem swoich rodziców! To nie dziecko jest podobne do rodziców, lecz rodzi si

ę ono 

tam, gdzie rodzice najbardziej podobni s

ą do niego!

Zachodzi pytanie, czy w ten sposób nie pomniejsza si

ę miłości macierzyńskiej. 

Bynajmniej, w

łaśnie dlatego, że jeszcze przed urodzeniem istnieje najgłębsza sympatia, 

dane dziecko idzie do danej matki, tak i

ż właściwie miłość trwa dalej, po urodzeniu 

nast

ępuje jej kontynuacja. Dziecko kochało matkę jeszcze przed urodzeniem. Nic 

dziwnego, 

że matka tę miłość odwzajemnia. Nie pomniejsza to znaczenia miłości 

matczynej, lecz dopiero wyja

śnia jej prawdziwe przyczyny. Jutro powiemy o tym więcej.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

VIII

Przejdziemy do dalszych rozwa

żań poszczególnych pytań związanych z działaniem 

karmy w 

życiu człowieka. Jaki pogląd ma wiedza tajemna odnośnie powstania sumienia? 

Sumienie ukazuje si

ę człowiekowi naszej kultury jako rodzaj głosu wewnętrznego, który 

mówi mu, co powinien czyni

ć, a czego zaniechać. Jak powstał taki głos wewnętrzny?

Interesuj

ące jest badanie, czy w ogóle w historycznym rozwoju ludzkości zawsze istniało 

to, co dzisiaj nazywamy sumieniem. Przekonujemy si

ę wtedy, że na bardzo wczesnych 

stopniach rozwoju nie istnia

ło żadne słowo określające to pojęcie. W literaturze greckiej 

ukazuje si

ę ono tak bardzo późno, że starożytni Grecy nie posiadali w swojej mowie 

takiego okre

ślenia. I tak samo inne ludy na początku swojego rozwoju kulturowego nie 

posiada

ły żadnego słowa na określenie sumienia. Możemy więc wnioskować, że w miarę 

rozwoju stanu 

świadomości sumienie dopiero stopniowo stawało się znane. Tak też jest 

istotnie. Sumienie powstawa

ło stopniowo. Wykształciło się dopiero dość późno w historii 

rozwoju ludzko

ści. Później dowiemy się, co mieli nasi przodkowie zamiast sumienia.

Jak powstaje stopniowo sumienie? Przyk

ład: Darwin podczas swoich podix>ży spotkał 

si

ę raz z ludożercą i próbował mu wyjaśnić, że niedobrze jest przecież zjadać drugiego 

cz

łowieka. Ale dziki odpowiedział mu: aby zdecydować, czy to dobrze czy źle, trzeba go 

przecie

ż najpierw zjeść! Nie oceniał on dobra i zła według pojęć moralnych, lecz według 

doznawanej przyjemno

ści. Był człowiekiem zatrzymanym w rozwoju, człowiekiem z 

bardzo dawnego okresu kulturowego, w jakim wszyscy niegdy

ś żyliśmy. Jak doszedł 

cz

łowiek do rozróżnienia dobra i zła? Na przykład przez to, że uprawiał ludożerstwo tak 

d

ługo, aż sam znalazł się w położeniu, gdy mógł zostać zjedzony. W takiej chwili 

zdobywa

ł doświadczenie, że jego samego mogło to spotkać. Dzięki temu zauważył, że 

jednak co

ś jest nie w porządku. Owoc tego doświadczenia pozostał w nim w kamaloce i 

dewachanie. Przy nast

ępnym wcieleniu miał niejasne uczucie, że w jego czynach tkwi 

co

ś niewłaściwego. Po dalszych inkarnacjach uczucie to było silniejsze, zaczął więc 

zwraca

ć uwagę na uczucia innych i stopniowo doszedł do pewnej powściągliwości. Po 

wielu dalszych inkarnacjach to niejasne uczucie wzmog

ło się i powstała myśl: tego nie 

wolno czyni

ć. Podobnie też dziki człowiek w początkach kultury jadł wszystko bez 

zastanowienia. Dostawa

ł wtedy bólu żołądka i zdobywał doświadczenie, że pewne rzeczy 

mo

że jeść, a innych nie. Tak rosło stopniowo doświadczenie i stawało się głosem 

sumienia.

Czym jest wi

ęc sumienie? Jest wynikiem doświadczeń nabytych w ciągu różnych 

wciele

ń. W gruncie rzeczy wszelka wiedza, zarówno ta najwyższa jak i najniższa, jest 

przede wszystkim wynikiem do

świadczeń, powstała drogą prób i doświadczeń.

Nale

ży przytoczyć tu ciekawy fakt. Dopiero od czasów Arystotelesa istnieje nauka logiki, 

nauka my

ślenia. Należy więc wnioskować, że właściwe myślenie również dopiero wtedy 

powsta

ło. I tak jest istotnie. Myślenie musiało się dopiero rozwinąć, a prawidłowe 

my

ślenie, logika, również powstało dopiero z biegiem czasu na skutek dogłębnych 

obserwacji, 

że fałszywe myślenie wiedzie do zła. Wiedza jest czymś, co ludzie zdobywali 

w ci

ągu wielu inkarnacji. Ludzkość doszła do skarbu wiedzy po długich próbach. Widzimy 

tu znaczenie prawa karmy. Mamy tu tak

że coś, co wykształca się z doświadczenia jako 

trwa

ły nawyk i skłonność. Taka skłonność jak sumienie mieści się również w ciele 

eterycznym. Na skutek tego, 

że ciało astralne wielokrotnie przekonywało się, że to czy 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

tamto nie powinno mie

ć miejsca, powstaje trwała skłonność w ciele eterycznym.

Inne interesuj

ące powiązanie karmiczne ukazuje się w zakorzenionym, płynącym z 

przyzwyczajenia zachowaniu egoistycznym lub te

ż w altruistycznym, pełnym miłości 

wspó

łczuciu dla innych. Są ludzie o zatwardziałym egoizmie, nie tylko w odniesieniu do 

żądzy zysku, ale są też pełni miłości i współczucia altruiści. Obie postawy związane są z 
cia

łem eterycznym, a w następnym życiu wyrażają się w ciele fizycznym. Osoby, które w 

jednym 

życiu postępują z przyzwyczajenia egoistycznie, w następnym życiu szybko się 

starzej

ą, kurczą się; natomiast długa młodość i świeżość jest wynikiem pełnego miłości i 

oddania post

ępowania w poprzednim życiu. W ten sposób można również przygotować 

sobie 

świadomie ciało fizyczne na przyszłą inkarnację.

Le

żą wam pewnie na sercu pytania związane z tym, o czym mówiłem wczoraj. Jak to jest 

z tym wszystkim, co zdoby

ło sobie ciało fizyczne? Czyny człowieka wpłyną na jego 

przysz

ły los; ale co z chorobami, które ciało fizyczne przebyło w ciągu życia?

Odpowied

ź na to pytanie, choć brzmi może dziwnie, nie pochodzi z żadnej spekulacji, 

żadnej teorii, lecz oparta jest na doświadczeniu wiedzy duchowej i uczy o misjach 
choroby. Fabre d'Olivet, badacz pocz

ątkowego rozdziału Księgi Rodzaju, użył kiedyś 

pi

ęknego obrazu. To, co kształtuje się jako los człowieka, porównuje on z pewnym 

procesem w przyrodzie. Mówi on: Cenna per

ła powstaje przez chorobę. Jest czymś, co 

wydziela muszla, która musia

ła ulec chorobie, by wydać coś cennego. Choroby w jednym 

życiu występują jako fizyczna uroda w życiu następnym. Na skutek przebytej choroby, w 
nast

ępnym życiu ciało będzie miało piękną postać albo też choroba, którą na skutek 

infekcji przeby

ł człowiek razem ze swym otoczeniem, wynagrodzona zostaje przez 

pi

ękno jego otoczenia. Piękno rozwija się więc z cierpienia, bólu, niedostatków i choroby. 

Jest to zwi

ązek uderzający, ale faktycznie istnieje. Nawet poczucie piękna kształci się w 

ten sposób. Nie ma na 

świecie nic pięknego bez bólu, cierpienia i chorób. Zupełnie 

podobnie dzieje si

ę w ogólnej historii rozwoju ludzkości. Zobaczycie na podstawie tego, 

jak pi

ękne są karmiczne związki w życiu, a na pytania w sprawie zła, cierpienia i choroby 

nie mo

żna właściwie odpowiedzieć bez poznania wielkich wewnętrznych powiązań w 

rozwoju ca

łej ludzkości.

Linia ewolucji si

ęga bardzo dawnych czasów. Ziemia była wtedy zupełnie inna, istniały 

zupe

łnie inne warunki. Nie było jeszcze wyższych zwierząt. Był czas, gdy w ogóle nie 

istnia

ły ryby, płazy, ptaki czy ssaki, a jedynie zwierzęta stojące niżej od ryb. Istniał tam 

cz

łowiek, ale w zupełnie innej postaci niż dzisiaj. Jego ciało fizyczne było jeszcze bardzo 

niedoskona

łe; duchowe ciało stało wyżej. Tkwił on w miękkim ciele eterycznym, a dusza 

sama pracowa

ła nad ciałem fizycznym z zewnątrz. Człowiek miał w sobie jeszcze 

wszystkie inne istoty. Potem rozwin

ął się wyżej i pozostawił formę ryby, którą miał w 

sobie. By

ły to potężne, fantastycznie wyglądające stworzenia, niepodobne do 

dzisiejszych ryb. I znowu rozwin

ął się dalej i wyrzucił z siebie formę ptaka, później gada i 

p

łaza, groteskowe istoty jak gady olbrzymy, żabojaszczurki, które właściwie były 

maruderami wcze

śniej zatrzymanych w rozwoju, jeszcze trochę do człowieka podobnych 

istot. Nast

ępnie, jeszcze później, wyrzucił człowiek z siebie ssaki. Na koniec odrzucił 

ma

łpy, a sam poszedł znów wyżej.

Cz

łowiek był więc od samego początku człowiekiem, a nie małpą. Wyrzucił z siebie całe 

królestwo zwierz

ęce, aby samemu stać się doskonalszym; podobnie jakbyśmy z 

zabarwionego p

łynu usuwali stopniowo, jeden po drugim, wszystkie barwniki i pozostawili 

tylko czyst

ą, przejrzystą wodę. Dawni badacze przyrody, tacy jak Paracelsus Oken. 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

wypowiadali to w pi

ękny sposób: “Gdy człowiek patrzy na świat zwierzęcy, musi sobie 

powiedzie

ć: nosiłem to w sobie i wyrzuciłem z mojej istoty".

Cz

łowiek miał kiedyś w sobie to, co później usunął na zewnątrz. Tak też i dzisiaj człowiek 

ma w sobie co

ś, co w przyszłości będzie miał na zewnątrz siebie, a mianowicie swoją 

karm

ę, obie postawy: dobro i zło. Tak jak prawdą jest, że człowiek wydzielił z siebie świat 

zwierz

ęcy, tak samo prawdą jest, że wydzieli dobro i zło w świat zewnętrzny. Dobro wyda 

dobr

ą z natury rasę ludzką, zło wydzieloną złą rasę. Prawda ta figuruje też w Apokalipsie. 

Nie nale

ży tego źle rozumieć, trzeba odróżniać rozwój duszy od rozwoju rasy. Dusza 

mo

że wcielić się w rasie upadającej; ale gdy nie czyni zła, nie potrzebuje ponownie 

wciela

ć się w tej rasie, lecz inkarnuje się w rasie idącej wzwyż. Do ras schodzących niżej 

wp

ływa z innych stron dosyć dusz dążących do wcielenia.

To, co jest wewn

ętrzne, musi wyjść na zewnątrz, a człowiek wzniesie się wyżej, gdy jego 

karma si

ę wyczerpie. Łączy się z tym coś nadzwyczaj interesującego. Z uwagi na rozwój 

ludzko

ści już od wielu stuleci zakładane były tajne zakony, które stawiały sobie 

najwy

ższe zadania, o jakich da się pomyśleć. Jednym z nich był Zakon Manichejczyków. 

Nauka nie wie o nich nic prawdziwego. S

ądzi, jakoby Manichejczycy głosili naukę, że w 

naturze istnieje dobro i z

ło, które walczą ze sobą; że tak zostało ustanowione przez akt 

stworzenia. Jest to zniekszta

łcony aż do granic absurdu poblask prawdziwej nauki i 

wysokiego zadania tego zakonu. Poszczególni jego cz

łonkowie wychowani są w 

specjalny sposób dla spe

łnienia wielkiego zadania. Zakon ten wie, że w przyszłości będą 

istnieli ludzie, w karmie których nie b

ędzie już żadnego zła, że będzie również istnieć z 

natury ju

ż zła rasa, w której wszelkie zło wystąpi w silniejszym stopniu aniżeli widzimy to 

u najdzikszych zwierz

ąt, gdyż ludzie ci czynić będą zło w sposób świadomy, 

wyrafinowany, przy wysoko rozwini

ętym rozumie. Zakon Manichejczyków już teraz szkoli 

wi

ęc swych członków, tak by w przyszłych inkarnacjach byli oni zdolni do tego, aby nie 

tylko zwalcza

ć zło, lecz przekształcać je w dobro. Olbrzymia trudność tego zadania 

polega na tym, 

że u tych złych ras nie będzie tak, jak z wychowaniem złego dziecka, w 

którym obok z

ła istnieje także i dobro, które można rozwinąć przez przykład i naukę. 

Zakon Manichejczyków ju

ż dzisiaj uczy, jak radykalnie zmienić tamtych z natury 

ca

łkowicie złych ludzi. Przetworzone zło, po dokonaniu pomyślnie pracy nad nim, 

przemieni si

ę w coś szczególnie dobrego. Stan świętości będzie zwykłym stanem 

moralnym na Ziemi. Si

ły przemiany sprowadzą stan świętości, ale nie może to być 

osi

ągnięte inaczej niż przez wytworzenie się przed tym zła. I w sile, jaka musi zostać 

zastosowana do przezwyci

ężenia zła, rozwinie się siła do najwyższej świętości. Rola 

musi by

ć użyźniona budzącym wstręt nawozem; nawóz musi wpierw wrosnąć w ziemię 

jako ferment. W ten sposób ludzko

ść potrzebuje zła jako nawozu, aby osiągnąć stan 

najwy

ższej świętości. Jest to misja zła. Siłę uzyskuje człowiek przez naprężanie swych 

mi

ęśni; również dobro, jeżeli ma się wznieść do świętości, musi przezwyciężyć zło, które 

mu si

ę przeciwstawia. Zadaniem zła jest podniesienie ludzkości wyżej.

Takie rzeczy pozwalaj

ą nam wejrzeć w tajemnice życia. Później, gdy człowiek 

przezwyci

ęży już zło, przystąpić może do tego, aby wyzwolić zepchnięte niżej 

stworzenia, kosztem których sam rozwin

ął się wyżej. I to jest sens rozwoju.

Jest jeszcze co

ś trudniejszego do zrozumienia. Muszla, która stanowi mieszkanie 

ślimaka, wydzielona została z żywej substancji samego zwierzęcia. To, co otacza 

ślimaka jako jego dom, początkowo było w nim; jest to jego własne ciało w zagęszczonej 
formie. Teozofia uczy, 

że jesteśmy jednością ze wszystkim, co nas otacza. Należy to 

rozumie

ć w ten sposób, że niegdyś człowiek miał wszystko w sobie. Skorupa ziemska 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

faktycznie powsta

ła wskutek tego, że niegdyś człowiek wykrystalizował ją z siebie. Tak 

jak 

ślimak swój dom, tak też i człowiek miał w sobie wszystkie inne istoty i królestwa: 

mineralne, ro

ślinne i zwierzęce. Może on powiedzieć: te substancje były kiedyś we mnie, 

wykrystalizowa

łem je z siebie. Patrzy więc na coś poza samym sobą i pojmuje teraz sens 

s

łów: tym wszystkim jestem ja sam.

Jeszcze subtelniejsze jest inne poj

ęcie. Wyobraźcie sobie ten dawny stan ludzkości, 

kiedy jeszcze nic nie wydzieli

ło się z człowieka. Człowiek istniał i miał też wyobrażenia, 

ale nie by

ły one obiektywne, gdyż takie wrażenia wywierają rzeczy zewnętrzne, lecz 

czysto subiektywne. Wszystko pochodzi

ło z niego samego. Sen, marzenie senne, jest 

jeszcze pozosta

łością tamtych czasów, w których człowiek cały świat wysuwał jakby z 

siebie. Przeciwstawia

ł on wtedy świat samemu sobie. My sami zrobiliśmy wszystkie 

rzeczy i patrzymy na nasze w

łasne wytwory, na naszą własną istotę, która w innych 

stworzeniach zag

ęściła się do stanu stałego.

Kant mówi o czym

ś, czego człowiek nie może poznać, o “rzeczy samej w sobie". Czegoś 

takiego jednak nie ma. Poznanie nie ma granic, gdy

ż we wszystkim, co człowiek widzi 

wokó

ł siebie, znajduje pozostawione ślady swojej własnej istoty.

Wszystko to zosta

ło powiedziane, aby pokazać, że jeżeli rozpatruje się tylko jedną stronę 

zagadnienia, nigdy nie mo

żna dojść do rzeczywistego zrozumienia. Trzeba wiedzieć, że 

wszystko, co pojawia si

ę w wokół nas, było kiedyś zupełnie inne i do zrozumienia 

dochodzi si

ę tylko wtedy, gdy teraźniejszość porównuje się z przeszłością. Podobnie jest 

te

ż przy rozważaniu świata zmysłów: nigdy nie zrozumie się, dlaczego w ogóle jest 

choroba albo jakie jest zadanie z

ła, jeżeli ograniczy się jedynie do rozważań opartych na 

zmys

łach. Wszystkie te związki mają głęboki sens. Cały rozwój poprzez oddzielanie się, 

który przedstawi

łem, dokonał się dlatego, że człowiek powinien stać się istotą 

wewn

ętrzną; musiał on to wszystko z siebie wydzielić, aby móc widzieć samego siebie. 

Tak rozumiemy wi

ęc misję choroby, misję zła oraz misję świata zewnętrznego. 

Rozwa

żania prawa karmy prowadzą do odkrycia wielkich związków.

Chcemy omówi

ć teraz jeszcze kilka poszczególnych pytań dotyczących karmy. Jaki jest 

karmiczny zwi

ązek faktu, że wielu ludzi umiera tak młodo, np. już w dzieciństwie? 

Przypadki, które zna wiedza tajemna, ucz

ą rzeczy następującej. Można było np. 

przeprowadzi

ć badania dotyczące poprzedniego życia dziecka, które wcześnie umarło. 

Okaza

ło się, że w swoim poprzednim życiu przyniosło ze sobą dobre założenia i bardzo 

dobrze ich u

żywało. Było bardzo uzdolnionym członkiem społeczeństwa, ale miało słaby 

wzrok. Wskutek swych s

łabych oczu i niedokładnego widzenia wszystkie jego 

do

świadczenia uzyskały specjalny charakter. Brakowało mu we wszystkim szczegółów, 

wi

ęc na każdym kroku miało gorsze wyniki. Człowiek ten pozostawał zawsze w tyle z 

powodu s

łabych oczu. Gdyby nie miał słabego wzroku, mógłby stworzyć coś 

niezwyk

łego. Zmarł on i po niedługim czasie zainkarnował się ponownie ze zdrowymi 

oczami; 

żył on jednak zaledwie przez kilka tygodni. W ten sposób człony jego istoty 

zdoby

ły jednak doświadczenie, jak zdobyć zdrowe oczy i człowiek ten otrzymał kawałek 

życia, aby zdobyć to, czego mu jeszcze brakowało. Była to jakby korektura jego 
poprzedniego 

życia. Ból rodziców będzie oczywiście karmicznie wyrównany, ale musieli 

oni by

ć narzędziem dla dokonania tej korektury.

A jak przedstawia si

ę związek karmiczny w wypadku dzieci martwo urodzonych? O tym 

trudniej jest mówi

ć. W poszczególnych przypadkach, które badane były przy pomocy 

wiedzy duchowej, cia

ło astralne połączyło się już z ciałem fizycznym, ale wycofało się 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

znowu, tak i

ż ciało fizyczne przyszło na świat martwe. Dlaczego jednak ciało astralne 

cofa si

ę? Powiązane jest to następująco: pewne człony wyższej natury człowieka 

zwi

ązane są z określonymi organami fizycznymi. Żadna istota bez komórek nie może 

mie

ć ciała eterycznego. Kamień nie ma ciała eterycznego, gdyż nie posiada naczyń ani 

komórek jak ro

ślina. Podobnie ciało astralne związane jest z systemem nerwowym. 

Ro

ślina dlatego właśnie nie ma ciała astralnego, że nie posiada systemu nerwowego. 

Gdyby tylko ro

ślina została obdarzona ciałem astralnym, nie mogłaby fizycznie wyglądać 

jak ro

ślina, lecz musiałaby otrzymać system nerwowy; tak samo kamień byłby obdarzony 

komórkami, gdyby zosta

ł przesnuty ciałem eterycznym.

Je

żeli w ciało fizyczne ma stopniowo wstąpić ciało jaźni, to wewnątrz tego ciała 

fizycznego musi istnie

ć ciepła, czerwona krew. Wszystkie zwierzęta mające czerwoną 

krew wydzielone zosta

ły z człowieka w czasie, w którym przygotowywał się dla niego 

stan ja

źniowy. Stąd wiemy, iż organy fizyczne muszą znajdować się w odpowiednim 

porz

ądku, gdy wyższe ciała chcą sobie obrać w nich swą siedzibę. Jest więc ważną 

rzecz

ą, aby ciało fizyczne wykształtowane było w swej formie drogą czysto fizycznej 

dziedziczno

ści. Może się jednak zdarzyć niezgodność krwi, pomimo iż rodzice 

odpowiadaj

ą sobie pod względem ducha i duszy. Ciało fizyczne nie może być wtedy 

zbudowane prawid

łowo. Zarodek ludzki otrzymuje ciało fizyczne, w którym jego wyższe 

cia

ła nie mogą zamieszkać. Np. ciało eteryczne łączy się z fizycznym, ale i ciało astralne 

powinno zaw

ładnąć ciałem fizycznym. Nie znajduje tam jednak odpowiedniego 

narz

ędzia, nie ma do dyspozycji odpowiedniego organizmu i musi się wycofać. Wtedy 

zostaje same cia

ło fizyczne i rodzi się martwe. W ten sposób martwe urodzenie 

spowodowane zostaje przez z

łą mieszaninę płynów, która zarodkowi ludzkiego ducha i 

duszy nie dostarczy

ła odpowiedniego narzędzia fizycznego. Ciało fizyczne rozwija się 

tylko w takim stopniu, w jakim wy

ższe człony duchowe człowieka mogą w nim 

zamieszka

ć. Widzicie, jak trzeba wchodzić w szczegóły przy studiowaniu związków 

karmicznych.

Jak dochodz

ą do skutku wyrównania karmiczne? Jeżeli człowiek wyrządził jakiejś osobie 

co

ś złego, musi to zostać między nimi wyrównane. W tym celu muszą się więc wcielić w 

tym samym czasie. Jak to si

ę dzieje? Co ściąga tych ludzi razem? Jaka siła to 

powoduje? Technika karmy jest nast

ępująca. Wyrządziłem komuś zło i ten człowiek je 

wycierpia

ł. Następnie umieram i przechodzę do kamaloki. Najpierw jednak, bezpośrednio 

po 

śmierci, muszę ujrzeć to w obrazie wspomnień; nie powoduje to cierpienia. Następnie 

prze

żywam swoje życie w odwrotnym kierunku. W czasie kamałoki dochodzę znowu do 

momentu, w którym ból drugiego cz

łowieka muszę sam przeżyć. Dochodzi do tego treść 

uczuciowa, która odciska si

ę jak stempel w ciele astralnym. Zabieram ze sobą do 

dewachanu co

ś z bólu tego drugiego człowieka jako okup, pozostaje we mnie pewna siła, 

jako wynik tego, co prze

żyłem w drugim człowieku. Muszę wniknąć w przeżywane przez 

inn

ą osobę cierpienie lub radość. Powoduje to wniknięcie pewnych sił w ciało astralne, 

tak i

ż zabieram ze sobą do dewachanu mnóstwo sił.

Gdy ponownie wracam do nowego wcielenia, si

ły te przyciągają mnie znowu do 

odpowiednich ludzi w celu wyrównania karmy. Wszyscy ludzie, którzy prze

żyli coś razem, 

zostaj

ą wspólnie sprowadzeni. Przyswoili oni sobie w kamaloce związane z tym siły.

W jednym fizycznie wcielonym cz

łowieku mogą być przeżycia kamaloki z wieloma 

lud

źmi, aby wyrównać ich karmę. Pewien przykład wyjaśni nam to bliżej. Znany w wiedzy 

tajemnej wypadek mówi, 

że pewien człowiek został skazany na śmierć przez pięciu 

s

ędziów. Co się tam stało? Otóż człowiek ten w poprzednim życiu zabił tych pięciu, a siła 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

karmy sprowadzi

ła razem tych sześciu ludzi w celu karmicznego wyrównania. Nie 

stwarza to jednak nie ko

ńczącego się nigdy łańcucha karmicznego, gdyż inne stosunki 

karmiczne zmieniaj 

ą dalszy ciąg przeżyć.

Widzicie, jak tajemniczo pracuj

ą siły duchowe, aby urzeczywistnić ten skomplikowany 

ludzki twór. Niektóre wa

żne punkty widzenia staną się dla nas oczywiste, gdy rozważymy 

w nast

ępnych dniach cały rozwój Ziemi oraz człowieka.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

IX

Gdy pytamy si

ę o to, jak kształtował się człowiek od zamierzchłych czasów do chwili 

obecnej, jak powsta

ł człowiek u zarania dziejów, to przede wszystkim musimy sobie 

przypomnie

ć, co powiedzieliśmy już o jego istocie. Człowiek posiada siedem członów. 

Pierwszym z nich, najni

ższym, jest ciało fizyczne. Wyższe i subtelniejsze jest już ciało 

eteryczne. Jeszcze wy

ższe i subtelniejsze jest ciało astralne. Jeżeli chodzi o ciało jaźni, to 

istniej

ą dopiero jego początkowe założenia. Nie należy jednak wyciągać z tego fałszywego 

wniosku, 

że najwyższe ciało, jakie dziś człowiek posiada, można nazwać 

najdoskonalszym cz

łonem ludzkiej istoty, a ciało fizyczne najmniej doskonałym. Jest 

wprost przeciwnie. To w

łaśnie ciało fizyczne stanowi najdoskonalszy człon ludzkiej istoty. 

W przysz

łości wyższe człony staną się doskonalsze, jednak dzisiaj ciało fizyczne jest 

cz

łonem w swoim rodzaju najbardziej rozwiniętym. Zbudowane jest ono z nieopisaną 

m

ądrością. Opisywałem wam kiedyś budowę główki kości udowej. Każda poszczególna 

ko

ść w swym precyzyjnie łączonym belkowaniu ułożona jest z taką mądrością, że żaden 

in

żynier nie potrafi dzisiaj tego problemu tak rozwiązać, aby za pomocą najmniejszej masy 

uzyska

ć największą wytrzymałość na obciążenie. Im głębiej wnikamy w cudowną budowę 

istoty ludzkiej, tym bardziej jest ona godna podziwu, np. wspania

ła budowa mózgu czy 

serca. Serce nie pope

łnia błędów, lecz ludzkie ciało astralne popełnia ich wiele. Popędy i 

nami

ętności ciała astralnego atakują i opanowują ciało fizyczne. Gdy człowiek spożywa 

nieodpowiednie pokarmy, poddaje si

ę ponownie ciału astralnemu. Serce fizyczne 

utrzymuje prawid

łowy obieg krwi, ale ciało astralne przypuszcza nieustanne ataki na 

serce, gdy

ż jego popędy pożądaj ą tego, co szkodzi sercu. Kawa, herbata, alkohol to 

substancje truj

ące dla serca, a często samu codziennie dostarczane i serce to wytrzymuje. 

Jest ono zbudowane tak trwale, 

że opiera się tym atakom ciała astralnego przez 70-80 lat. 

Na obecnym stopniu rozwoju cz

łowieka ciało fizyczne jest najpełniej rozwinięte, aż do 

najdrobniejszych szczegó

łów.

Mniej doskona

łe jest ciało eteryczne, jeszcze mniej rozwinięte jest ciało astralne, a 

najmniej rozwini

ęte jest ciało jaźni. Jaka jest tego przyczyna? Wynika to stąd, że ciało 

fizyczne przesz

ło najdłuższy okres rozwoju. Jest ono najstarszym członem ludzkiej istoty. 

Cia

ło eteryczne jest młodsze, jeszcze młodsze jest ciało astralne, a najmłodsze jest ciało 

ja

źni.

Aby zrozumie

ć ten rozwój ciał, trzeba wiedzieć, że prawo reinkarnacji jest ogólnym 

prawem 

świata. Nie tylko więc człowiek przechodzi przez kolejne wcielenia, ale również 

wszystkie istoty i wszystkie planety podlegaj

ą temu prawu. Nasza cala Ziemia, ze 

wszystkim co si

ę na niej znajduje, przeszła przez wcześniejsze inkarnacje, z których na 

razie powinny nas zaj

ąć przede wszystkim trzy pierwsze.

Zanim Ziemia stal

ą się obecną planetą była zupełnie inną planetą. W prapraczasach była 

planet

ą, którą wiedza tajemna nazywa dawnym Saturnem. Cztery kolejne wcielenia Ziemi 

to: Saturn. S

łońce, Księżyc, Ziemia. Tak jak między dwoma wcieleniami człowieka jest 

okres kamaloki i dewachanu, tak mi

ędzy kolejnymi inkarnacjami Ziemi jest czas, kiedy jest 

ona niewidzialna i nie ma 

życia zewnętrznego. Okres między dwoma wcieleniami planety 

nosi nazw

ę pralaja, a czas, kiedy jest ona wcielona, nazywa się manwantara. Pod 

nazwami Saturn, S

łońce, Księżyc nie należy rozumieć ciał niebieskich, które dzisiaj są tak 

nazywane. To, co by

ło nazwane dawnym Słońcem, nie jest dzisiejszym Słońcem. Nasze 

dzisiejsze S

łońce jest gwiazdą stałą. Dawniej było ono planetą, ale w ciągu swych wcieleń 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

z substancji i istoty planety wznios

ło się do rangi gwiazdy stałej. Tak samo to, co zostało 

nazwane dawnym Ksi

ężycem, nie jest Księżycem dzisiejszym. Dawny Księżyc to trzecie 

wcielenie Ziemi i tak samo rzecz si

ę ma z dawnym Saturnem; był to pierwszy stopień 

rozwoju Ziemi.

Cz

łowiek istniał już w czasie dawnego Saturna. Saturn nie świecił, ale gdyby ktoś 

obdarzony by

ł słuchem dewachanicznym, mógłby go słyszeć, gdyż dźwięczał. Po pewnym 

okresie zacz

ął on stopniowo zanikać i przeszedł na długi czas w stan niewidzialny, po 

up

ływie którego zajaśniał znów jako Słońce, które przeszło przez ten sam proces, a potem 

wyst

ąpiło jako Księżyc. Wreszcie w ten sam sposób powstała Ziemia.

Nie nale

ży jednak wyobrażać sobie tego Saturna, Słońca, Księżvca oraz Ziemi jako 

czterech oddzielonych od siebie planet. By

łoby to zupełnie fałszywe. Są to cztery różne, 

kolejne stany jednej i tej samej planety. S

ą to prawdziwe metamorfozy tej samej planety, a 

wszystkie zamieszka

łe na niej istoty podlegają metamorfozie wraz z nią. Człowiek nigdy 

nie by

ł na innych planetach, to Ziemia przeszła przez różne stany.

Gdy nasza Ziemia by

ła Saturnem, istniały tylko pierwsze zalążki ludzkiego królestwa. To, 

co dzisiaj zbudowane jest z takim mistrzostwem jako fizyczne cia

ło ludzkie, na Saturnie 

by

ło jedynie założeniem, niczym więcej jak tylko pierwotnym założeniem. Nie było tam 

żadnego minerału, żadnej rośliny, żadnego zwierzęcia. Człowiek jest pierworodnym 
dzieckiem w dziele stworzenia. Ale na Saturnie by

ł on zasadniczo różny od człowieka 

dzisiejszego. Prawie w ca

łości był istotą duchową, nie można by go było jeszcze zobaczyć 

fizycznymi oczami. Nie istnia

ły też jeszcze fizyczne oczy. Człowiek byłby wtedy widzialny 

tylko dla istoty, która mo

że widzieć dewachan. Ten pierwszy ludzki twór był pewnego 

rodzaju aurycznym jajem, w którym tkwi

ł osobliwy muszlowaty twór w kształcie małej 

gruszki, jakby z

łożone razem skorupy ostrygi, coś w rodzaju wiru. Cały Saturn przesnuty 

by

ł takimi zaczątkami tworów fizycznych. Były to jakby zagęszczenia duchowości. Z tych 

tworów, które pó

źniej można było postrzegać jedynie jako zupełnie delikatne zaznaczenia, 

utworzy

ło się w trakcie rozwoju fizyczne ciało człowieka. Był to pewnego rodzaju 

praminera

ł, wokół którego nie uformowało się jeszcze ciało eteryczne. Można więc 

powiedzie

ć, że człowiek przeszedł przez królestwo mineralne. Nie było to jednak 

dzisiejsze królestwo mineralne. Takie my

ślenie byłoby niewłaściwe. Poza wspomnianym 

królestwem mineralnym nie by

ło na Saturnie żadnego innego królestwa.

Podobnie jak cz

łowiek przechodzi różne etapy życiowe jako dziecko, młodzieniec, panna, 

m

ężczyzna, kobieta, starzec czy staruszka, tak też planeta przechodzi przez różne stany. 

Zanim Saturn ukaza

ł nagromadzone w nim “płatki", był tworem wyższego dewachanu, 

źniej tworem niższego dewachanu, a następnie tworem astralnym. Potem stopniowo 

znikaj

ą te “płatki" i Saturn znowu stopniowo schodzi w mroki pralai. Takie metamorfozy 

polegaj

ące na przechodzeniu z duchowości w fizyczność, a potem odwrotnie, literatura 

teozoficzna nazywa rundami albo stanami 

życia. Każda runda dzieli się z kolei na siedem 

przedzia

łów jak: arupa, rupa, astral, fizyczność, a potem znowu: astral, rupa, arupa, które 

nazwano globami; s

ą to stany formy. Nie mamy jednak do czynienia z siedmioma 

nast

ępującymi po sobie kolejno kulami; jest to ciągle jedna i ta sama planeta, która 

przemienia si

ę, a związane z nią istoty również przechodzą te przemiany. Saturn 

przeszed

ł siedem takich rund, czyli stanów życia. W każdej rundzie to, co się 

ukszta

łtowało, zostaje udoskonalone, tak iż dopiero w siódmej rundzie jest w swoim 

rodzaju doskona

łe. W każdej kolejnej rundzie dokonuje się siedem przemian względnie 

stanów formy, tak wi

ęc Saturn miałby 7x7 czyli 49 przemian. Saturn przeszedł je tak samo 

jak S

łońce, Księżyc i jak przechodzi je również Ziemia. W przyszłości będą jeszcze trzy 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

inne wcielenia planetarne: Jowisz, Wenus i Wulkan.

Jest wi

ęc siedem stanów planetarnych, w każdym zaś 7 x 7 stanów formy, czyli zapisując 

wed

ług wiedzy tajemnej 777. W piśmie tajemnym 7 na miejscu jednostek oznacza globy, 

na miejscu dziesi

ątek rundy, na miejscu setek planety. Te liczby muszą być pomnożone 

przez siebie, tak i

ż nasz system planetarny ma przejść 7 x 7 7, czyli 343 przemiany.

W ksi

ążce “Geheimlehre" (“Tajna doktryna") H. P. Bławatskiej znajdujemy osobliwe 

miejsce. Ksi

ążka ta w dużej części swej treści inspirowana była przez jedną z najwyższych 

indywidualno

ści duchowych. Wielcy wtajemniczeni wyrażali się jednak zawsze bardzo 

ostro

żnie, czynili tylko napomknienia. Przede wszystkim pozostawiaj ą oni ludziom pole do 

w

łasnych wysiłków, tak iż wspomniane miejsce jest pełne zagadek. H. P. Bławatska 

wiedzia

ła o tym. Nauczyciel nie powiedział nic o kolejnych inkarnacjach. Powiedział tylko: 

uczcie si

ę rozwiązania zagadki 777 inkarnacji; chciał on, aby ludzie doszli do tego, że to 

jest 343. W ksi

ążce “Geheimlehre" jest zagadka, ale nie ma jej rozwiązania, została ona 

wyja

śniona dopiero w ostatnich czasach.

Pierwszy, pocz

ątkowy stan człowieka w pradawnych czasach powstał na rozwijającym się 

Saturnie. Wst

ąpił on w okres pralai i wyszedł z niej znowu jako Słońce, a z nim wystąpił z 

mroków pralai równie

ż człowiek, stary mieszkaniec wszechświata. W międzyczasie 

cz

łowiek zyskał siłę, by móc coś z siebie wydzielić, podobnie jak ślimak wydziela muszlę, 

swój dom. Móg

ł wydzielić na zewnątrz muszlowate twory, jako unoszące się postacie, a 

zatrzyma

ł w sobie subtelniejsze substancje, by rozwinąć się wyżej. W ten sposób człowiek 

wydzieli

ł z siebie królestwo minerałów. Był to jednak rodzaj żywych minerałów. Człowiek 

rozwin

ął się następnie na Słońcu, tak iż otrzymał ciało eteryczne jak dzisiejsze rośliny. 

Przeszed

ł więc na Słońcu przez królestwo roślinne. Na Słońcu mamy dwa królestwa: 

mineralne i ro

ślinne, którym był człowiek. Te formy roślinne były jednak zupełnie inne niż 

nasze dzisiejsze ro

śliny.

Kto wnika w g

łębsze powiązania, widzi w roślinie odwróconego człowieka. Rośliny mają w 

dole korze

ń, potem łodygę, liście, pręciki i słupek; słupek zawiera żeńskie organy 

rozrodcze, pr

ęciki organy męskie. W naiwnej niewinności roślina wyciąga swe organy 

rozrodcze do s

łońca, gdyż słońce pobudza siłę rozrodczą. Korzeń jest w rzeczywistości 

g

łową rośliny, która przyciągana jest przez wnętrze Ziemi. U człowieka jest odwrotnie, 

g

łowę ma u góry, a organy, które roślina wyciąga ku słońcu, na dole. Zwierzę stoi 

po

środku, ma ono ciało poziome. Gdy roślina jest na pół odwrócona, utrzymuje postawę 

zwierz

ęcia, gdy jest całkowicie odwrócona, postawę człowieka.

Dawna wiedza tajemna wyrazi

ła to w pradawnym symbolu krzyża, co Platon według 

starego misterium wyra

ża słowami: “Dusza świata przybita jest do krzyża ciała świata", co 

oznacza, 

że dusza świata zawarta jest we wszystkim, musi się jednak przedrzeć poprzez 

te trzy stopnie; odbywa swoj

ą wędrówkę na krzyżu ciała świata.

Na S

łońcu człowiek, jako roślina, był więc dokładnie odwrócony w stosunku do człowieka 

dzisiejszego. 

Żył przecież w Słońcu, należał do ciała Słońca. Słońce było ciałem 

świetlnym, składało się ono z eteru świetlnego. Człowiek był jeszcze rośliną, a głową swą 
zwrócony by

ł do środkowego punktu Słońca. Gdy następnie Słońce oddzieliło się, ludzka 

ro

ślina musiała obrócić się, pozostała wierna Słońcu.

W pierwszej rundzie S

łońce jest powtórzeniem okresu Saturna. Dopiero w drugiej rundzie 

s

łonecznej zaczyna się dalszy rozwój człowieka. Gdy Słońce w ciągu siedmiu rund 

rozwin

ęło się tak jak mogło, znikło w mrokach pralai i wystąpiło znowu jako Księżyc.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Pierwsza runda Ksi

ężyca jest znowu jedynie powtórzeniem bytu Saturna w innej nieco 

postaci. Druga runda równie

ż nie wprowadza niczego nowego, było to powtórzenie życia 

na S

łońcu. Dopiero w trzeciej rundzie dzieje się coś nowego: człowiek otrzymał ciało 

astralne, które do

łączył do swoich dwóch wcześniejszych ciał. Ówczesnych ludzi pod 

wzgl

ędem zewnętrznej postaci można porównać do dzisiejszych zwierząt. Człowiek 

doszed

ł wówczas do stopnia królestwa zwierzęcego. Przez odrzucenie królestwa 

mineralnego wzniós

ł się do królestwa roślinnego, a poprzez odrzucenie królestwa 

ro

ślinnego wzniósł się do królestwa zwierzęcego. Stoją obok niego dwa królestwa: 

mineralne i ro

ślinne. Potem znowu odrzuca mniejszą cząstkę siebie i wznosi się wyżej.

W trzeciej rundzie ksi

ężycowej również zachodzi ważny proces. Słońce i Księżyc 

rozdzielaj

ą się. Powstają dwa ciała. Księżyc odłącza się od Słońca. Na początku drugiej 

rundy ksi

ężycowej Słońce nie jest jeszcze zmienione; następnie nisko na ciele Słońca 

ukazuje si

ę małe zwężenie, oddziela się, a w trzeciej rundzie księżycowej są już dwa ciała 

obok siebie.

S

łońce zatrzymało w sobie szlachetniejsze części. Wysyłało ono promienie na zewnątrz, 

na Ksi

ężyc, dając mu i wszystkim istotom to, czego potrzebowały. Jest to dla Słońca 

wzniesienie si

ę na wyższy stopień rozwoju. Stało się ono teraz gwiazdą stałą i nie zajmuje 

si

ę już osobiście trzema królestwami, oddaje tylko to, co ma do oddania. Staje się siedzibą 

wy

ższych istot, które teraz mogą się rozwijać dzięki temu, że Słońce odrzuciło niższe 

cz

ęści. W czwartej rundzie księżycowej wszystko się doskonali, a w piątej oba ciała znowu 

si

ę łączą i pogrążają się na koniec jako jedność w pralai.

Dawny Ksi

ężyc nie miał wtedy stałej skorupy, po której można było chodzić jak po skałach 

dzisiejszej Ziemi. Królestwo mineralne by

ło wtedy jak żyjąca masa torfiasta lub gotowany 

szpinak. Ta 

żyjąca, wewnętrznie rosnąca masa przesnuta była tworami drzewiastymi. 

Wyrasta

ło z tego królestwo roślinne, rośliny, które właściwie były roślino-zwierzętami. 

Mia

ły one zdolność odczuwania; przy ucisku odczuwałyby ból. Człowiek w ówczesnym 

królestwie zwierz

ęcym nie był taki jak dzisiejsze zwierzęta. Stał pomiędzy królestwem 

cz

łowieka i królestwem zwierząt. Był czymś wyższym niż dzisiejsze zwierzęta i mógł o 

wiele bardziej planowo wykszta

łcać swoje popędy. Stał jednak niżej niż dzisiejszy 

cz

łowiek, gdyż nie mógł jeszcze powiedzieć do siebie ,ja". Nie posiadał jeszcze ciała jaźni.

Te trzy królestwa 

żyły na żywym ciele Księżyca. Ważne jest, że ludzie księżycowi nie 

oddychali tak jak dzisiejszy cz

łowiek. Nie oddychali powietrzem, lecz wdychali i wydychali 

ogie

ń. Przez wdychanie ognia przenikali się ciepłem, przy wydychaniu oddawali znowu 

ciep

ło i ziębli. Dzisiejsze wewnętrzne ciepło krwi miał człowiek na Księżycu jako ciepło 

oddechu. Wielu dawnych jasnowidz

ących malarzy symbolizowało to w oddychającym 

ogniem smoku. Wiedzieli oni, 

że w praczasach takim księżycowym istotom dane było 

oddycha

ć ogniem.

Po swoim rozwoju przez 7x7x7 stanów Ksi

ężyc pogrążył się ponownie w pralai, a 

nast

ępnie wystąpił już jako Ziemia. W pierwszej rundzie ziemskiej powtarza się cały byt 

saturnowy, w drugiej s

łoneczny, a w trzeciej byt księżycowy. Podczas trzeciej rundy 

ziemskiej powtarza si

ę też rozdzielenie Słońca i Księżyca.

W czwartej rundzie ziemskiej Ziemia zaczyna si

ę kształtować. Zachodzi wtedy bardzo 

wa

żny proces kosmiczny: Ziemia w okresie swego powstawania ma spotkanie z planetą 

Mars. Dwie planety przenikaj

ą się wzajemnie, Ziemia przechodzi przez Marsa. Mars miał 

wtedy pewn

ą substancję, której Ziemia nie posiadała - żelazo. Pozostawił Ziemi to żelazo 

w postaci pary. Gdyby do tego nie dosz

ło, gdyby Ziemia pozostała tylko z tym, co miała 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

ju

ż przedtem, wtedy ludzie doszliby do stanu zwierzęcia, wdychaliby ciepło, ale nigdy nie 

mogliby mie

ć ciepłej krwi. Gdyby Mars nie zaopatrzył Ziemi w żelazo, to ludzie nie mieliby 

ciep

łej kiwi, gdyż krew zawiera żelazo. Wiedza tajemna mówiła zatem, że Ziemia w swoim 

rozwoju zawdzi

ęcza Marsowi tak wiele, że w pierwszej połowie jej istnienia nazywano ją 

Marsem. Dla drugiej po

łowy istnienia Ziemi równie ważne znaczenie ma Merkury. Ziemia 

w dawnych czasach wesz

ła w związek z Merkurym i pozostanie w nim do końca swojego 

rozwoju. Dlatego wiedza tajemna zamiast o Ziemi mówi o Marsie i Merkurym.

Saturn 
S

łońce (Sonne) 

Ksi

ężyc (Mond) 

Mars 
Merkury (Merkur) 
Jupiter 
Wenus 

Saturday, Samedi 
Sunday 
Monday, Lundi 
Mardi lub Ziu -Tuesday 
Mercedi, Wednesday 
Jeudi, Tor, Donar - Thursday 
Wenredi, Freya - Freiday

Samstag 
Sonntag 
Montag 
Dienstag 
Mittwoch 
Donnerstag 
Freitag  

Sobota 
Niedziela 
Poniediza

łek 

Wtorek 

Środa 
Czwartek 
Pi

ątek

Po tym stadium nast

ąpią w przyszłości jeszcze trzy kolejne: Jowisz, Wenus Wulkan. Te 

siedem stanów Ziemi, jak podaje wiedza tajemna, zachowa

ło się w nazwach dni tygodnia, 

które jednak w niemieckiej mowie s

ą nieco zmienione:

W nazwach tygodnia macie wi

ęc zawartą wiedzę tajemną o przejściu Ziemi przez te różne 

okresy - wspania

łą kronikę, która umożliwia ludziom ciągłe uaktualnianie tych prawd. W 

nast

ępnych dniach znowu zobaczymy, jak teozofia uczy rozumieć, co praojcowie wyrażali 

w nazwach i jak najprostsze codzienne rzeczy 

łączą się z tymi najgłębszymi.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

X

Gdy Ziemia wynurzy

ła się z mroków pralai, nie zjawiła się sama, lecz początkowo znów 

po

łączona była ze Słońcem i naszym dzisiejszym Księżycem. Ziemia, Słońce i Księżyc 

stanowi

ły olbrzymie ciało niebieskie. Było to stadium początkowe naszej planety. Ziemia 

sk

ładała się wtedy z bardzo rzadkiej materii. Nie było stałych minerałów, nie było również 

wody, jedynie subtelna materia, któr

ą nazywamy eterem. Całość była więc eteryczną, 

subteln

ą planetą, otoczoną atmosferą duchową, tak jak dzisiejsza Ziemia otoczona jest 

powietrzem. W tej duchowej atmosferze zawarte by

ło wszystko, co dzisiaj stanowi duszę 

ludzk

ą. Wszystkie dusze, które dziś zanurzone są w waszych ciałach, były w górze, w 

atmosferze duchowej. Ziemia by

ła wielką eteryczną kulą, otoczoną substancją duchową, 

zawieraj

ącą przyszłe dusze ludzkie. Na dole, w rzadkiej materii kuli eterycznej, 

znajdowa

ło się coś gęściejszego, a mianowicie miliony tworów w formie łupin. Były to 

wyst

ępujące ponownie zalążki ludzkie z Saturna. Powtórzyło się więc to, co 

ukszta

łtowało się w dawnych czasach na Saturnie. O fizycznym rozmnażaniu tych 

ludzkich zal

ążków nie było mowy, było natomiast coś innego. Cała otaczająca Ziemię 

atmosfera duchowa by

ła mniej więcej jednolitą całością, podobnie jak nasze powietrze, 

tylko duchowe przed

łużenia, niby rodzaj macek, wyciągały się z niej w dół, w głąb kuli 

eterycznej i otula

ły łuskowate twory. Możecie sobie to wyobrazić, jakby duch wnikał w dół 

i otula

ł poszczególne ciała. Te macki opracowywały i budowały ludzki twór. Gdy był 

gotowy, duchowe przed

łużenie wycofywało się, wyciągało się w innym kierunku i 

pracowa

ło nad innym tworem. Co więc w ten sposób zostało stworzone, było stworzone 

bezpo

średnio przez światy duchowe. Na samym początku w dole była przemieszana, 

wiruj

ąca substancja eteryczna, gęstsza od pierwotnej boskiej substancji duchowej, która 

wyci

ągała ramiona, aby utworzyć kształty z chaosu.

By

ła to pierwsza epoka naszej Ziemi. Jest ona pięknie opisana w Biblii, w Księdze Rodzą/

u: 

“Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem; 

ciemno

ść była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami". 

Eter, który by

ł w dole, wiedza tajemna określa jako wodę.

Wtedy nie mo

żna było zobaczyć Ziemi ani też łuskowatych tworów. Były to dźwięczące 

twory ludzkie. Gdy taki twór powstawa

ł, wyrażał siebie określonym dźwiękiem. Nie było w 

nich jeszcze indywidualno

ści, była ona jeszcze całkowicie rozpuszczona w atmosferze 

duchowej. Mo

żna było rozróżnić siedem rodzajów tych tworów, odpowiednio do 

zasadniczego d

źwięku każdego z nich. Te siedem grup wytworzyło zarodki pierwszych 

siedmiu rdzennych ludzkich ras.

Po up

ływie milionów lat nastąpiło wielkie wydarzenie kosmiczne. Całe potężne ciało 

eteryczne skurczy

ło się w jednym miejscu, przybrało kształt biszkopta i trwało tak przez 

pewien czas. Wreszcie od

łączyła się od tego wspólnego kształtu mała część, składająca 

si

ę z Ziemi i Księżyca. Z wydarzeniem tym związane było coś szczególnego dla rozwoju 

ludzkiego. Zal

ążki człowieka zostały rozczłonowane, zróżnicowane. Przez wystąpienie 

S

łońca po raz pierwszy wszystko mogło być oświetlone z zewnątrz. Wszelkie widzenie 

polega na tym, 

że promienie słońca padają na przedmioty i zostają odbite. Światło jest 

twórc

ą oka. Gdy Słońce wystąpiło, istniały ciała, które mogły być oświetlone. Dana 

zosta

ła więc możliwość oświetlania przedmiotów i związane z nią ukształtowanie 

organów widzenia. Otoczenie sta

ło się teraz widzialne. Epoka ta przedstawiona jest w 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Ksi

ędze Rodzaju: “I wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość. I stała się światłość. 

Bóg widz

ąc, że światłość jest dobra oddzielił ją od ciemności." Cała Ziemia poczęła się 

obraca

ć; dzięki temu powstał dzień i powstała noc. Jeżeli czyta się Biblię ze znajomością 

wiedzy tajemnej, znowu mo

żna brać wszystko dosłownie.

Du

ża część istot duchowych, które otaczały Ziemię, odeszła wraz ze Słońcem. Stały się 

one duchowymi mieszka

ńcami Słońca, skąd oddziaływały na Ziemię. Fizyczno-eteryczne 

twory ludzkie zosta

ły wtedy obdarzone otoczką astralną. Całość, czyli Ziemia wraz z 

Ksi

ężycem, była więc otoczona pewną astralną atmosferą. Co przedtem rozpostarte było 

w duchowej atmosferze, zag

ęściło się i otaczało teraz pojedyncze ludzkie twory, które 

wytworzy

ły samodzielne fizyczne i eteryczne ciała. Wytworzone zostało więc ciało 

fizyczne i eteryczne. Cia

ło astralne nie posiadało jeszcze samodzielności; istniała jedna 

wspólna otoczka astralna dla wszystkich istot. By

ł to Duch Ziemi; wyciągnął on znów 

swoje macki w g

łąb i otoczył każdego poszczególnego człowieka. Wystąpiła nowa 

zdolno

ść. Każdy ludzki twór mógł teraz wydać ze swej własnej substancji inny twór; było 

to rozmna

żanie bez zapłodnienia przez dwie istoty. Zapłodnienie to nie miało natury 

p

łciowej, lecz pochodziło z całej atmosfery astralnej. Gdy macka wyciągała się w dół, 

nast

ępowało zapłodnienie istoty ludzkiej, przez co mogła ona dać życie drugiej istocie. 

Twory ludzkie mia

ły formę podobną do dzwonu, a u góry miały rurkowaty otwór dla 

przyjmowania macek; otwiera

ły się one na słońce. Był to praczłowiek hiperborejski, druga 

wielka rasa rdzenna. Te ludzkie twory by

ły różnorodnie podzielone. Ludzie nie umierali, 

gdy

ż śmierci w naszym rozumieniu nie było. Śmierć polega na wyciągnięciu świadomości 

z cia

ła. Ale wówczas świadomość nie była jeszcze zróżnicowana. Istniała ogólna 

świadomość dla wszystkich ludzi w otoczce astralnej. Świadomość oddzielnego 
cz

łowieka była częścią wspólnej świadomości. Gdy wycofywała się z jednego tworu, 

pogr

ążała się w innym, bez przerwy. Odbywało się to tak, jak gdyby od jednej chmury 

oddzieli

ł się z przodu kawałek i zaraz zastąpiony został przez inny z tyłu. Była to tylko 

metamorfoza; wci

ąż trwała nieprzerwana ciągłość świadomości. Świadomość odczuwała 

to jedynie jako zmian

ę odzienia. Całość żyła w cudownej wspaniałości, unosząc się w 

najwspanialszych kolorach eteru 

świetlnego i stopniowo ulegała zagęszczeniu.

Obok przodków cz

łowieka istniały również formy zwierzęce i roślinne, mające być jego 

towarzyszami. Ro

śliny były niższymi, skarłowaciałymi dziś roślinami. Również zwierzęta 

nie mia

ły dzisiejszej postaci. Były to świecące, drgające w eterze zwierzęta i rośliny. Nie 

by

ło tam zwierząt w postaci samców i samic, wszystko było jednopłciowe. Tylko niektóre 

zwierz

ęta zaczynały właśnie rozwijać coś w rodzaju dwupłciowości. Właściwe królestwo 

mineralne jeszcze si

ę nie ukształtowało. Następnie zaczęło się coraz większe 

zag

ęszczanie form eterycznych, tak że coraz bardziej wkraczała również astralność.

Po up

ływie miliona lat Ziemia i Księżyc wyglądały zupełnie inaczej; zwierzęta i rośliny 

by

ły galaretowate jak białko jaja, jak pewne meduzy lub rośliny morskie. W tej 

zag

ęszczonej materii, mającej już organy, znajdowali się przodkowie człowieka. Twory 

zwierz

ęce i roślinne zagęszczały się stopniowo dalej na skutek zapładniającej siły 

astralnej. Nasta

ł wówczas ważny okres, kiedy istoty zapładniające w atmosferze astralnej 

przejawia

ły się przez żyjące wówczas twory natury, tak iż ludzie i zwierzęta otrzymywali 

od otaczaj

ącego świata roślinnego substancję zapładniającą i jednocześnie odżywiającą. 

Świat roślinny wydzielał coś, co było podobne do późniejszego mleka ludzi i zwierząt. 
Ostatni

ą pozostałością takich roślin wydzielających mleko jest np. mniszek. Ludzie 

od

żywiali się wtedy i zapładniali z otaczającej przyrody. Byli pozbawieni egoizmu. Byli 

ca

łkowitymi wegetarianami, przyjmowali tylko to, co dobrowolnie dawała natura. Karmili 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

si

ę sokami podobnymi do mleka i miodu. Byt to cudowny stan pradawnej przeszłości, 

który trudno opisa

ć w obrazach naszej mowy.

Ale oto nadesz

ła nadzwyczaj ważna chwila. Ziemia i Księżyc rozłączają się. Mniejszy od 

Ziemi Ksi

ężyc oddziela się od niej. Teraz mamy trzy ciała: Słońce, Księżyc i Ziemię. 

Zasz

ło przez to coś nadzwyczaj ważnego dla istot żywych. Księżyc zabrał ze sobą dużą 

cz

ęść sił, których potrzebowały twory ludzkie i zwierzęce, by móc wydawać z siebie na 

świat inne istoty. W każdym człowieku była teraz tylko połowa siły zapładniającej, jaką 
mia

ł przedtem. Siła ta była przepołowiona i przez to powstał stopniowo podział na dwie 

p

łci. Teraz człowiek musiał zostać zapłodniony przez inną istotę ludzką. Był to okres 

lemuryjski, okres trzeciej rasy rdzennej. W tym czasie nast

ąpiło również większe 

zag

ęszczenie materii. Na krótko przed rozłączeniem Ziemi i Księżyca powstały 

g

ęściejsze nagromadzenia, a po rozłączeniu wytworzyły się substancje chrząstkowate z 

za

łożeniami na zagęszczenie kostne. W miarę tego jak masa Ziemi zagęszczała się jako 

grunt sta

ły, jako stała skorupa ziemska, w człowieku i zwierzęciu również tworzyła się 

sta

ła masa kostna. Powstały stopniowo stałe twory mineralne. Przedtem wszystko było 

eteryczne, potem powietrzne i p

łynne; istoty poruszały się unosząc się jak na wodzie albo 

lataj

ąc jak w powietrzu. Teraz utworzył się grunt stały; rozwój kości i powstanie skał 

odbywa

ły się równolegle. Kształt ówczesnego człowieka porównać można do kształtu 

pewnego rodzaju rybo-ptaka. Wi

ększa część Ziemi była jeszcze w stanie płynnym; 

temperatura na niej by

ła jeszcze wysoka. W “wodzie" były jeszcze rozpuszczone 

substancje, które dopiero pó

źniej stały się stałe, jak np. metale. Ludzie poruszali się w 

niej p

ływając i unosząc się. Mogli oni dobrze znosić ogromne gorąco, jakie panowało 

wtedy na Ziemi. Ich cia

ło składało się jeszcze z materii, która odpowiadała opisanym 

warunkom i umo

żliwiała życie.

W wodzie tworzy

ły się małe kontynenty, rodzaje wysp, po których krążyli ludzie. Ale cała 

masa ziemska przenikni

ęta była działaniem wulkanicznym, które z olbrzymią 

gwa

łtownością niszczyło ciągle części Ziemi; była ona nieustannie wystawiona na 

niszczenie, wywo

łane przez siły elementarne oraz tworzenie nowych ukształtowań.

Ludzie nie mieli jeszcze p

łuc. Oddychali za pomocą rurkowatych organów skrzelowych. 

Cz

łowiek już wtedy był tworem bardzo skomplikowanym. Wytworzył sobie kręgosłup, 

najpierw chrz

ąstkowaty, potem kostny, a dla poruszania się przez pływanie lub 

unoszenie mia

ł rodzaj pęcherza pławnego, mniej więcej takiego jak dzisiejsze ryby.

Wkrótce, to znaczy po milionach lat, Ziemia przesz

ła w stan stały. Woda cofnęła się i 

oddzieli

ła od części stałych, powietrze oczyściło się, a pod wpływem powietrza pęcherz 

p

ławny przekształcił się w płuca. Człowiek wzniósł się teraz ponad element wodny. Był to 

szczególnie wa

żny i pełen znaczenia proces. Skrzela przekształciły się w inne narządy, 

cz

ęściowo w organ słuchu. Wraz z ukształtowaniem się płuc powstała zdolność 

oddychania. Dzi

ęki temu cała ludzkość zaczęła żyć w jednym wspólnym elemencie 

powietrza. Ludzie otoczeni s

ą przez powietrze. Każdy człowiek przyjmuje pewną ilość 

powietrza, przekszta

łca je odpowiednio do swej formy i ponownie z siebie wydala. Z 

pocz

ątku człowiek był napełniony czystym duchem, później substancją astralną, a teraz 

powietrzem. Cz

łowiek doszedł więc do stanu, w którym oddychanie ciepłem zmieniło się 

w oddychanie powietrzem, a tym samym zosta

ło wykorzystane to, co przyniósł Mars. 

Powsta

ła teraz ciepła krew. Przyszła chwila, że to, co przedtem było na zewnątrz 

cz

łowieka, wstąpiło w niego. Duch, który przedtem go otaczał, wszedł w człowieka. Ajak 

to si

ę stało? Przez powietrze. Zdolność oddychania oznacza przyjęcie indywidualnego 

ducha ludzkiego. Ja

źń człowieka wchodzi w niego wraz z wdychanym powietrzem. Kiedy 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

mówimy o wspólnej ja

źni wszystkich ludzi, to ma ona także wspólne ciało, powietrze. Nie 

darmo staro

żytni nazywali to wspólne “ja" słowem Atma, tzn. oddychanie. Wiedzieli 

dok

ładnie, że przy wdechu wciągają je, a przy wydechu znowu wydalają. Żyjemy w 

naszym wspólnym 

“ja", gdyż żyjemy w ogólnym powietrzu. Oczywiście, tego porównania 

nie mo

żemy brać dosłownie. Pogrążanie się indywidualnej jaźni w człowieku opisywane 

jest w literaturze teozoficznej jako zej

ście Manas, Manasaputras. Z każdym oddechem 

istota ludzka przyjmowa

ła powoli Manas, Budki i Atma do swego zalążka. Księga 

Rodzaju opisuje t

ę chwilę i jej treść możemy tu przyjąć dosłownie: “l tchnął Bóg oddech w 

niego i sta

ł się on duszą żyjącą". Jest to przyjęcie indywidualnego ducha.

Cz

łowiek miał teraz także ciepłą krew i przez to mógł zatrzymać w sobie ciepło. Z tym 

jednak zwi

ązane jest jeszcze coś bardzo ważnego.

Na Ksi

ężycu były także inne istoty, które stały wyżej od ówczesnego świata ludzkiego. 

Byli to bogowie, nazywani w chrze

ścijańskich przekazach Aniołami i Archaniołami. 

Niegdy

ś istoty te znajdowały się na poziomie dzisiejszego człowieka i tak jak my 

wzniesiemy si

ę wyżej na następnej planecie, tak i one z biegiem czasu wzniosły się 

wy

żej. Nie miały już ciała fizycznego, ale pozostały jeszcze związane z Ziemią; nie 

potrzebowa

ły już tego, czego potrzebował człowiek, ale potrzebowały samych ludzi, 

którymi mog

łyby kierować.

Gdy Ksi

ężyc kończył swój stan planetarny, pewna część tych istot zatrzymała się w 

swoim rozwoju, pozosta

ły one jakby “na drugi rok". Nie rozwinęły się na tyle, na ile mogły 

i w ten sposób istnia

ły istoty, które stały między bogami a człowiekiem, tak zwani 

łbogowie. Istoty te stały się szczególnie ważne dla Ziemi i dla ludzkości. Nie mogły 

wyj

ść całkowicie ponad ludzi, ponad ich sferę, ale nie mogły też wcielać się w ludzi. Tylko 

w jednej cz

ęści ludzkiej natury mogły się zakotwiczyć, by wraz z nią rozwijać się dalej, a 

zarazem pomóc cz

łowiekowi. Na Księżycu oddychały one ogniem. Duchy te zakotwiczyły 

si

ę w ogniu, który u człowieka stał się ogniem przebywającym w nim na stałe, w cieplej 

krwi ludzkiej, odwiecznym siedlisku nami

ętności i popędów. Dały ludziom coś z ognia, 

który na Ksi

ężycu był ich żywiołem. Były to zastępy Lucyfera, istoty lucyferyczne. Biblia 

nazywa je kusicielami cz

łowieka. Zwodziły one człowieka o tyle, o ile żyły w jego krwi i 

czyni

ły go samodzielnym. Gdyby ich nie było, ludzie otrzymaliby wszystko od bogów jako 

dar, staliby si

ę mądrzy, ale nie samodzielni; oświeceni, ale nie wolni. Przez to, że te istoty 

zakotwiczy

ły się we krwi człowieka, stał się on nie tylko mądry, lecz zyskał ogień, pasję 

dla m

ądrości i ideałów.

Razem z tym przysz

ła jednak możliwość zbłądzenia. Ludzie mogą odwrócić się od tego, 

co jest wznios

łe. Człowiek mógł zatem wybierać między dobrem i złem. Z tym 

za

łożeniem, z tą możliwością zła rozwijała się stopniowo rasa lemuryjska. Założenia te 

spowodowa

ły wielkie przewroty na Ziemi. Uległa ona drganiu i wstrząsom, a przez 

nami

ętności ludzkie duża część Lemurii zginęła.

Ziemia zmieni

ła się znowu i zagęściła się jeszcze bardziej. Powstały inne lądy. 

Najwa

żniejszym kontynentem, jaki się w międzyczasie ukształtował między dzisiejszą 

Europ

ą, Afryką i Ameryką, była Atlantyda. Na kontynencie tym zamieszkali potomkowie 

rasy lemuryjskiej. Po wielu milionach lat zmienili si

ę bardzo i przyjęli postać podobną do 

dzisiejszej postaci ludzkiej, jednak nadal ró

żnili się bardzo od dzisiejszych ludzi. Budowa 

g

łowy była zupełnie inna; czoło było o wiele niższe; organy odżywiania o wiele 

pot

ężniejsze. Ciało eteryczne mieszkańca Atlantydy wystawało daleko ponad jego głowę, 

W ciele eterycznym znajdowa

ł się ważny punkt, któremu odpowiadał pewien punkt głowy 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

fizycznej. Rozwój polega

ł na tym, aby oba te punkty zeszły się, aby punkt ciała 

eterycznego wsun

ął się w odpowiedni punkt ciała fizycznego. W chwili, gdy oba te punkty 

si

ę zeszły, człowiek mógł zacząć mówić do siebie ,ja". Przednia część mózgu mogła stać 

si

ę teraz narządem dla ducha. Narodziła się samoświadomość. Najpierw nastąpiło to u 

Atlantów, którzy zamieszkiwali okolice dzisiejszej Irlandii.

Atlanci rozwin

ęli się stopniowo w siedem grup etnicznych: Rmoahale, Tlavatli, 

Pratoltekowie, Pratura

ńczycy, Prasemici, Praakkadowie, Pramon-gołowie. U Prasemitów 

nast

ąpiło połączenie obu punktów i rozwinęła się jasna samoświadomość. Dwie 

nast

ępne grupy, Praakkadowie i Pramongo-łowie, właściwie przeskoczyły cel ludzkości 

atlantyckiej.

Przed po

łączeniem się obu tych punktów siły duszy Atlantów były zasadniczo inne niż 

dzisiaj. Cia

ło mieli o wiele ruchliwsze i przede wszystkim w czasach pierwotnych 

posiadali pot

ężną, silną wolę. Mogli np. uzupełniać stracone członki ciała, zmuszać 

ro

śliny do szybkiego wzrostu i wywierać przez to ogromny wpływ na przyrodę. Mieli 

pot

ężnie rozwinięte organy zmysłów, mogli rozróżniać metale odczuciem, tak jak my 

rozró

żniamy zapachy. W wysokim stopniu rozwinięty był u nich dar jasnowidzenia. Śnili w 

nocy nie tak jak dzisiejszy cz

łowiek, który ma co najwyżej zagmatwane sny, lecz jak 

jasnowidz

ący, tylko że mniej wyraźnie. W nocy obcowali z bogami. To, co wtedy 

prze

żywali, żyło następnie w formie sag i mitów. Zmuszali oni siły przyrody, aby im 

s

łużyły. Ich mieszkania były częściowo ukształtowaniami natury, wykutymi w skałach. 

Atlanci konstruowali pojazdy powietrzne, do uruchomienia których nie u

żywali sił 

nieorganicznych, jak np. dzi

ś siły węgla, lecz organiczną siłę napędową roślin.

Przez to, 

że wyżej wspomniane dwa punkty nie były jeszcze ze sobą związane, Atlanci 

nie mieli rozumu analitycznego, tak i

ż nie mogli np. liczyć. Natomiast szczególnie silnie 

rozwin

ęli inną siłę duszy, pamięć. Dopiero w piątej grupie etnicznej, u Prasemitów, 

wyst

ąpiła logiczna siła rozumu i samoświadomości.

Atlantyda zgin

ęła wskutek potężnej katastrofy potopu. Cały kontynent został stopniowo 

zatopiony, a ludno

ść wywędrowała na wschód, do Europy i Azji. Główny odłam 

pow

ędrował z Irlandii poprzez Europę do Azji. Wszędzie po drodze część ludności 

pozostawa

ła na miejscu. Ludzie ci prowadzeni byli przez wielkiego wtajemniczonego, 

któremu ca

łkowicie ufali . Ten, kierowany swą mądrością dokonywał wyboru 

odpowiednich ludzi, zabra

ł ze sobą najlepszych i osiedlił w dalekiej Azji, w miejscu, gdzie 

dzisiaj le

ży pustynia Gobi. Tam, w zupełnym odosobnieniu, została założona mała 

kolonia. Stamt

ąd kolonizatorzy podążyli do wszystkich zamieszkałych krajów i 

pozak

ładali kultury następnej rasy rdzennej: staroindyjską, staroperską, egipsko-

babilo

ńsko-asyryjską, grecko-łacińską. Następnie powstała kultura germańsko-

anglosaska. Jutro zobaczymy, jak dalej kszta

łtował się rozwój.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

XI

Wczoraj powiedzia

łem, jak Manu, ów wielki wtajemniczony, wybrał sobie w okolicach 

dzisiejszej Irlandii grup

ę Prasemitów, poprowadził ją na wschód i tam osiedlił. Swoich 

wybranych uczyni

ł założycielami nowych kultur. Pouczał ich i dał im wskazówki 

moralnego prowadzenia 

życia, opisane aż do najmniejszych szczegółów: jak podzielić 

czas i jak prowadzi

ć pracę od rana do wieczora. Bardziej jednak niż przez nauki 

wychowywa

ł ich przez swój wpływ i swoje myśli. Jego wpływ podczas przekazywania 

swoich my

śli był bezpośrednio sugestywny. Jego idee i zalecenia działały sugestywnie, a 

takiego w

łaśnie wpływu ówczesny człowiek potrzebował, aby się przekształcić.

Ró

żnicę w całym nastawieniu do świata między rasą atlantycką a nową rasą rdzenną 

scharakteryzowa

ć może następująca scena, jaka rozegrała się w połowie XIX wieku. 

Koloni

ści europejscy zmusili Indian, których należy widzieć jako zatrzymanych w rozwoju 

potomków Aliantów, do odst

ąpienia części ich kraju w zamian za zapewnienie im nowych 

terenów 

łowieckich. Obietnica nie została dotrzymana i wódz Indian nie mógł tego pojąć. 

By

ło to powodem następującej rozmowy: “Wy, blade twarze, obiecaliście nam, że wasz 

wódz przydzieli naszym braciom inny kraj, gdy zabrali

ście nam nasz własny. Wasze 

stopy stoj

ą na naszej ziemi i depczą groby naszych braci. Biały człowiek nie dotrzymał 

obietnicy danej cz

łowiekowi o czerwonej skórze. Wy, blade twarze, macie czarne 

narz

ędzia z czarodziejskimi znakami - miał na myśli książki - i z nich poznajecie, czego 

chce wasz Bóg. Musi to by

ć jednak zły Bóg, który nie uczy ludzi dotrzymywania obietnic. 

Czerwony cz

łowiek nie ma takiego Boga, widzi on błyskawice, słyszy grzmoty i rozumie 

mow

ę, w której przemawia do niego jego Bóg. Słyszy w lesie szum drzew i liści, tam 

tak

że mówi do niego Bóg. Słyszy plusk fal w strumieniu i rozumie tę mowę. Czuje, gdy 

zbli

ża się burza. Wszędzie słyszy, jak Bóg przemawia do niego i ten Bóg uczy czegoś 

innego ni

ż mówią wasze zaklęte czarne znaki".

Ta pe

łna znaczenia mowa Indianina zawiera pewnego rodzaju wyznanie wiary. 

Mieszkaniec Atlantydy nie wznosi

ł się do swojego Boga w wyrozumowanych pojęciach i 

wyobra

żeniach, lecz chwytał uczuciem podstawowy akord Boży w przyrodzie, jakby 

oddycha

ł swoim Bogiem. Gdyby chcieć wypowiedzieć to, co można było tak usłyszeć, 

trzeba by to uj

ąć w pewnym dźwięku, podobnym do chińskiego Tao. Dla człowieka 

Atlantydy by

ł to dźwięk, który przenikał całą naturę. Gdy dotykał liścia, gdy patrzył na 

b

łyskawice, uświadamiał sobie, że ma przed sobą pewną część boskości, że dotyka 

szaty Boga. Tak jak w u

ścisku ręki ujmujemy zarazem coś z duszy człowieka, tak w 

obrazie natury ujmowa

ł on ciało Boga. Ludzie ci żyli z zupełnie innym uczuciem 

religijnym. Atlanci posiadali poza tym zdolno

ść jasnowidzenia i obcowali ze światem 

duchów.

Pó

źniej jednak rozwinęło się rachunkowe, logiczne myślenie, a im wyżej się rozwijało, 

tym bardziej zanika

ło jasnowidzenie. Ludzie zajmowali się bardziej tym, co spostrzegały 

zmys

ły ze świata zewnętrznego, przez co przyroda była w ich oczach coraz bardziej 

pozbawiona bosko

ści. Zdobywali nowe doświadczenia kosztem starych. W miarę 

uzyskiwania zdolno

ści dokładnego zmysłowego widzenia zatracali rozumienie tego, że 

natura jest cia

łem Bóstwa. Stopniowo coraz bardziej mieli przed oczami tylko ciało 

świata, dusza wymykała się im. Lecz przez to zbudziła się w okresie po-atlantyckim 
ludzka t

ęsknota do boskości. W sercu człowieka zapisane było, że poza przyrodą musi 

58:50 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (1 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

sta

ć Bóg i człowiek wiedział, że musi odszukać go duchem. Wyraz religia nie oznacza nic 

innego ni

ż szukać, dążyć do przywrócenia nowego związku z boskością, religere znaczy 

nawi

ązywać na nowo. Istnieją więc różne drogi do odnalezienia Boga. Pierwsza grupa 

rasy Aryjskiej, Hindusi, poszli drog

ą następującą: kilku napełnionych boskością 

wys

łanników Manu, zwanych Świętymi Rishi, zostało nauczycielami w pradawnej kulturze 

indyjskiej, o której nie wspomina 

żaden poemat, żadna tradycja. Kultura ta znana jest 

jedynie z ustnych przekazów szkó

ł tajemnych. Cudowne utwory jak Wedy Bhagavad 

Gita, powsta

ły znacznie później. Starożytny Hindus mówił wtedy do siebie: to co nam 

pozosta

ło, co jest tylko zewnętrzną przyrodą, nie jest prawdziwą naturą; boskość ukrywa 

si

ę za tą naturą . Tą boskość nazywał Brahman - ukryty Bóg. Cały świat zewnętrzny był 

dla Hindusa tylko z

łudzeniem, ułudą, mają. Mieszkaniec Atlantydy w każdym liściu czuł 

bosko

ść, podczas gdy Hindus mówił: już nigdzie w świecie zewnętrznym boskość nie 

ukazuje si

ę. Trzeba zagłębić się we wnętrzu, trzeba jej szukać we własnym sercu, trzeba 

d

ążyć do niej przez wyższe stany duchowe. Wszelkie zbliżanie się do boskości miało 

wtedy co

ś z charakteru marzeń sennych. Hindus nie znajdował w przyrodzie boskości, 

świat Brahmana zjawiał mu się tylko w potężnych obrazach myślowych, wizjach i 
imaginacjach. Joga by

ła dla niego szkoleniem, prowadzącym na drugą stronę iluzji, do 

Ducha, do Prabytu. Pe

łne głębi We dv, Bhctgavad Gita, ta pieśń nad pieśniami o ludzkiej 

doskona

łości, są tylko podźwiękiem tamtej pradawnej mądrości o Bogu.

By

ł to pierwszy stopień, na którym ludzkość pragnęła powrócić do boskości, stopień, 

który w dziedzinie kultury zewn

ętrznej nie mógł doprowadzić zbyt wysoko, gdyż Hindus 

odwróci

ł się od świata zewnętrznego. Szukał wyższego życia wyłącznie w wyizolowanym 

od 

świata poszukiwaniu ducha.

Inn

ą misję miała druga grupa, Prapersowie, których kultura również wyszła od Manu. 

Jeszcze przed epok

ą Zaratustry Persowie mieli prastarą kulturę, która również 

zachowa

ła się jedynie w ustnych przekazach. Powstała wtedy myśl, że rzeczywistość 

zewn

ętrzna jest odbiciem boskości, że nie należy się od niej odwracać, lecz trzeba ją 

przekszta

łcać. Pers chciał przekształcać naturę, chciał nad nią pracować, stał się 

rolnikiem. Wyszed

ł z zacisza obcej światu sfery myśli i przez pokonywanie oporu, jaki 

stawia 

świat zewnętrzny, przekonał się, że jednak nie wszystko jest mają, że obok świata 

ducha istnieje równie

ż bardzo realny świat rzeczywistości. Obok świata ducha znalazł 

świat, w którym trzeba pracować. Doszedł stopniowo do przekonania, że istnieją dwa 

światy: jeden świat dobrego ducha, w który można się zagłębić i drugi świat, który trzeba 
przepracowa

ć. Mówił wówczas: w świecie ducha znajdę idee i pojęcia, przez które 

przemieni

ę zewnętrzną rzeczywistość, tak iż ona sama stanie się odbiciem wiecznego 

Ducha.

W ten sposób Pers poczu

ł się wprzęgnięty do walki pomiędzy dwoma światami. 

Ukszta

łtowało się to coraz bardziej w pojęcie walki dwóch potęg: świata Ormuzda, świata 

dobrego ducha, i 

świata Arymana, który musi zostać przekształcony. Jednego brakowało 

mu jeszcze: 

świat zewnętrzny stał przed nim jako coś, czego nie mógł zrozumieć; nie 

móg

ł odnaleźć w nim żadnych praw. Nie spostrzegał, że duchowość można odnaleźć w 

przyrodzie. Odczuwa

ł jedynie opór, z jakim spotykał się przy swej pracy.

Te prawa 

świata poznała już trzecia grupa, ludy chaldejsko-asyryjsko-babilońsko-

egipskie, a pó

źniej semickie, które stanowiły ich odgałęzienie. Patrzyły one ku górze, ku 

gwie

ździstemu niebu, obserwowały bieg gwiazd, ich wpływ na życie ludzkie i wymyśliły 

nauk

ę, która pozwalała im rozumieć ruch i wpływy gwiazd. Związały one ze sobą niebo i 

ziemi

ę. Charakter tej epoki możemy rozważyć na przykładzie. Egipcjanin mówił: Nil 

58:50 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (2 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

wylewa i u

żyźnia kraj w określonym czasie. Dzieje się to przy wystąpieniu pewnego 

okre

ślonego gwiazdozbioru - Syriusza. Egipcjanie obserwowali więc okres wylewu Nilu i 

łączyli z nim obraz gwiazd, który występował wtedy na niebie. Obserwowali stan Słońca 
przy przylotach i odlotach pewnych ptaków, wschodzenie i zachodzenie gwiazd, ich 
wzajemny stosunek oraz ich zwi

ązek z ludzkością i opracowali w ten sposób 

odpowiedni

ą naukę. Spostrzegli również, że we wszystkich procesach natury panuje 

wielka m

ądrość, że wszystko dzieje się według wielkich praw, które starali się 

przenikn

ąć. Starożytni kapłani chaldejscy byli przedstawicielami głębokiej mądrości. 

Prawa przyrody nie byty dla nich prawami abstrakcyjnymi, w gwiazdach widzieli nie tylko 
fizyczne cia

ła niebieskie. W każdej planecie dostrzegali istotę obdarzoną duszą, a 

fizyczna planeta by

ła jedynie jej ciałem. Zupełnie konkretnie wyobrażali sobie za każdą 

gwiazd

ą ożywiające ją bóstwo. Egipcjanin i Chaldejczyk odczuwał, że i on przebywa w 

łonie świata duchów jako duch między duchami. Widział materię napełnioną mądrością.
Czwarta grupa, staro

żytni Grecy i Rzymianie nie byli pod bezpośrednim wpływem Manu, 

ale podlegali wp

ływom innych kultur. Mieli oni inną misję - sztukę. Człowiek odnajdywał 

powoli drog

ę do przeduchowienia natury. Grek poszedł dalej od Egipcjanina. Nie brał 

gotowych obrazów przyrody, lecz materi

ę nieukształtowaną, marmur i nadawał jej swoje 

pi

ętno. Sam kształtował Zeusa i innych bogów. Trzecia kultura szukała Boga w świecie 

zewn

ętrznym, czwarta sama nadawała temu światu swoje piętno, nadawała mu ducha. 

Misj

ą kultury grecko-łacińskiej była sztuka, zaczarowanie ducha w materię. Egipcjanin 

bada

ł bieg gwiazd i kształtował według tego państwo na długie stulecia naprzód. Grek ze 

swego wn

ętrza brał to, co kształtowało zewnętrzną ludzką wspólnotę, Spartę, Kolchidę 

itd. Rzymianin szed

ł jeszcze dalej. Przekształcał według swego ducha nie tylko kruszce i 

kamienie, lecz równie

ż całą wielką wspólnotę ludzi.

Pi

ąta grupa, Germanie i Anglosasi, idą jeszcze dalej w kształtowaniu świata 

zewn

ętrznego. Kultura ta nadaje materii nie tylko piętno tego, co żyje w człowieku, lecz 

narzuca pi

ętno praw przyrody samej materii. Odkrywa boskie prawa świata, prawa 

ci

ążenia, światła, ciepła, pary, elektryczności itp. i przy ich pomocy przekształca cały 

świat zmysłowy. Jej misją jest poznawanie nie tylko praw zawartych w człowieku, lecz 
praw przyrody i odciskanie ich w materii. Ca

ła ludzkość stała się przez to bardziej 

materialna: nie móg

ł już powstać Zeus, lecz maszyna parowa, telegraf, telefon itd.

Po nas nastanie inna kultura, która znowu odnajdzie drog

ę powrotną. W naszej kulturze 

cz

łowiek doszedł do szczytowego punktu przekształcania świata w sferze fizyczności; 

zeszli

śmy najgłębiej w fizyczność i doszliśmy do ostatnich granic w podboju planu 

fizycznego.

By

ło to zadanie ludzkości poatlantyckiej. Hindus odwrócił się od fizyczności. Pers uznał w 

niej mas

ę, która stawiała mu opór. Chaldejczyk, Babilończyk, Egipcjanin poznali mądrość 

natury. Grek i Rzymianin podbili dalej plan fizyczny od wn

ętrza i dopiero nasza kultura 

posun

ęła się tak daleko, że wciela prawa natury w plan fizyczny. Z czasem ludzkość 

stanie si

ę bardziej uduchowiona.

Pot

ężny i pełen mądrości jest przebieg rozwoju ludzkości. Każda grupa ludzka ma swoje 

zadanie. Z tego, co w trzeciej i czwartej kulturze poatlantyckiej 

żyło jeszcze w mitach i 

sagach, jako wspomnienie o praczasach, o 

świecie bogów, nasza ludzkość nie posiada 

ju

ż nic. Ma ona jeszcze tylko świat fizyczny. Przez zejście na plan fizyczny utraciła 

zwi

ązek ze światem bogów, pozostał j ej tylko świat fizyczny.

Teozof nie jest 

żadnym reakcjonistą, wie, że okres materializmu był koniecznością. 

58:50 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (3 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Zupe

łnie tak samo, jak ze zwierzętami, które po zamieszkaniu w ciemnych pieczarach 

rozwin

ęły potężnie inne organy, ale utraciły organ wzroku. Dzieje się tak wszędzie w 

świecie duchowym i fizycznym. Gdzie jedna zdolność się rozwija, inna musi się cofać. 
Musia

ła upaść zdolność jasnowidzenia i siła przypominania sobie, aby mogło rozwinąć 

si

ę widzenie fizyczne. Gdy człowiek nauczył się opanowywać zewnętrzny świat przy 

pomocy praw przyrody, musia

ł utracić siłę duchowego widzenia.

Jak

że inaczej widziano dawniej! Kopernik np. wyprowadził ludzkość z błędu, że Ziemia 

jest nieruchoma. Uczy

ł, że błędny jest pogląd, iż Słońce obraca się dookoła Ziemi. 

Keppler i Galileusz rozwin

ęli jego naukę dalej. A przecież obaj, zarówno Kopernik jak i 

Ptolomeusz maj

ą słuszność; zależy tylko od stanowiska, z jakiego rozpatruje się Słońce i 

Ziemi

ę. Jeżeli system słoneczny ogląda się nie z planu fizycznego, lecz astralnego, to 

s

łuszność ma system Ptolomeusza. Ziemia stoi wtedy w punkcie środkowym i jest tak, 

jak opisywa

ł to świat starożytny. Wystarczy tylko pamiętać, że na planie astralnym 

wszystko ukazuje si

ę odwrotnie. System ptolemejski ma więc słuszność w odniesieniu do 

planu astralnego, a kopemika

ński do planu fizycznego. Zwykle podkreśla się tylko, że 

Kopernik uczy

ł dwóch rzeczy, że Ziemia obraca się wokół własnej osi oraz wokół Słońca. 

Pomija si

ę zupełnie, że uczył on o innym jeszcze ruchu, a mianowicie, że cały system 

s

łoneczny obraca się po spirali. Nauka ta będzie leżała zaniedbana, aż ludzkość wróci do 

niej kiedy

ś, w przyszłości. Kopernik stał na granicy i dawna wiedza miała na niego 

jeszcze silny wp

ływ. Nie ma prawdy absolutnej, każda prawda ma swoją misję w 

okre

ślonym czasie. Mówiąc dzisiaj o teozofii, wiemy, że gdy znowu się narodzimy, 

b

ędziemy słuchać czegoś innego i stać w zupełnie innym stosunku względem siebie.

Spójrzmy wstecz, w czasy, gdy by

ć może siedzieliśmy kiedyś razem w jakiejś okolicy 

łnocnej Europy, gdzie ludzie gromadzili się wokół kapłana druida, który mówił im 

prawd

ę w fonnie sag i mitów. Gdybyśmy go nie słuchali i gdyby nie kształtował on naszej 

duszy, to nie rozumieliby

śmy tego, co dziś podaje nam teozofia w innej formie jako 

prawd

ę. A kiedy znowu tu przyjdziemy, będzie się mówić inaczej, w jeszcze innej, 

wy

ższej fonnie. Prawda rozwija się, jak wszystko inne na świecie. Jest ona formą Ducha 

Bo

żego, który ma liczne formy. Jeżeli przenikniemy się tym charakterem prawdy, to 

uzyskamy zupe

łnie inny do niej stosunek. Powiemy: chociaż żyjemy w prawdzie, może 

ona mie

ć najróżniejsze formy. I wtedy zupełnie inaczej będziemy również patrzeć na 

obecn

ą ludzkość. Nie będziemy mówili, że posiadamy prawdę absolutną, lecz powiemy: 

ci bracia stoj

ą teraz na takim stanowisku, na którym my także kiedyś staliśmy. Mamy 

obowi

ązek zgadzania się na to, co mówi ktoś inny. Powinniśmy mu tylko wyjaśnić, że 

cenimy go na tym stopniu prawdy, na jakim stoi. Ka

żdy może się czegoś nauczyć, 

B

ądźmy tolerancyjni wobec każdej formy prawdy. Uczymy się rozumieć wszystko; nie 

walczymy, lecz staramy si

ę współżyć z ludźmi. Ludzkość wykształciła wolność 

osobowo

ści. Teozofia wytworzy z takiego podejścia do prawdy wewnętrzną tolerancję 

duszy.

Mi

łość stoi wyżej niż przekonania. Najbardziej odmienne przekonania mogą się 

wzajemnie znosi

ć, gdy ludzie się kochają. Dlatego ma to głęboki sens, że w 

światopoglądzie teozoficznym żadna religia nie jest atakowana ani nie jest specjalnie 
wysuwana, lecz wszystkie s

ą rozumiane i może powstać związek braterski, jeżeli 

wyznawcy ró

żnych religii rozumieją się.

Obecnie i w przysz

łości to współżycie z innymi, wzajemne zrozumienie jest 

najwa

żniejszym zadaniem ludzkości. Dopóki nie rozwinie się taki nastrój ludzkiej 

wspólnoty, nie mo

że być mowy o rozwoju duchowym.

58:50 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (4 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

58:50 PM]

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (5 of 5) [07-May-11 4:

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

XII

Z wczorajszego wywodu na temat rozwoju odczucia ludzkiej wspólnoty mo

żecie 

dowiedzie

ć się, jak ważne jest przezwyciężenie własnego , ja", jeżeli chodzi o głębsze 

wej

ście w świat duchowy. Dla kogoś, kto zaczyna dążyć drogą rozwoju według wiedzy 

tajemnej, podstawowym zadaniem jest przezwyci

ężenie różnych objawów egoizmu. Nie 

powinien on np. mówi

ć: “I cóż mi to pomoże, że inni opowiadają mi o rzeczach 

nadzmys

łowych, gdy ja sam nie mogę tego widzieć". Jest to brak zaufania. Trzeba mieć 

zaufanie w stosunku do tych, którzy osi

ągnęli już pewien stopień rozwoju. Ludzie muszą 

wspó

łdziałać ze sobą i jeżeli ktoś ma większe osiągnięcia, to nie może zachować ich dla 

siebie, lecz powinien podzieli

ć się z innymi, którzy powinni stać się jego słuchaczami. To 

spot

ęguje ich własne siły, a przez fakt, że zdobyli się najpierw na zaufanie, stopniowo 

sami stan

ą się wiedzącymi. Nie można postawić drugiego kroku nie stawiając pierwszego.

Istniej

ą trzy drogi wiodące do nadzmysłowego poznania świata: orientalna, 

chrze

ścijańsko-gnostyczna i chrześcijańsko-różokrzyżowa, czyli po prostu szkolenie 

żokrzyżowców. Różnią się one przede wszystkim pod względem stosunku ucznia do 

nauczyciela. Co dzieje si

ę z człowiekiem, który rozwija się ezoterycznie? Jakie są 

warunki takiego rozwoju?

Aby to opisa

ć, rozważmy na początku stany przeżywane przez dzisiejszego przeciętnego 

cz

łowieka. Życie takiego człowieka przebiega w ten sposób, że od rana do wieczora 

poch

łonięty jest swą pracą i sprawami życia codziennego. Posługuje się rozumem i 

zmys

łami zewnętrznymi, a więc żyje i pracuje w stanie, który nazywamy stanem jawy, 

stanem czuwania. Jest to jednak tylko jeden ze stanów; inaczej jest mi

ędzy czuwaniem a 

snem. 

Świadomość człowieka wyróżnia się wówczas tym, że przed jego duszą 

przeci

ągają obrazy, marzenia senne. Nie odnoszą się one bezpośrednio do świata 

zewn

ętrznego, do zwykłej rzeczywistości, lecz pośrednio. Stan ten możemy nazwać 

stanem marze

ń sennych. Bardzo interesująca jest obserwacja, jak ten stan przebiega. 

Wielu ludzi s

ądzi, że sny są czymś' bezsensownym, lecz tak nie jest. Również u 

dzisiejszego cz

łowieka sny mają pewien sens, chociaż nie taki, jaki mają przeżycia w 

stanie jawy. W stanie czuwania nasze wyobra

żenia zgadzają się zawsze z konkretnymi 

rzeczami i prze

życiami; we śnie kształtuje się to inaczej. Śni się nam np. tętent konia na 

ulicy; budzimy si

ę i stwierdzamy, że słyszymy tykanie zegara, który leży obok. Sen to 

twórca symboli, obrazów znaczeniowych. Mo

żna śnić całe długie historie. Jakiemuś 

studentowi np. 

śni się pojedynek, ze wszystkimi związanymi z tym szczegółami, aż do 

huku wystrza

łu, który go budzi. Okazuje się, że przewróciło się krzesło, które stało obok 

jego 

łóżka. Inny przykład: jakiejś wieśniaczce śni się droga do kościoła, wchodzi ona do 

wn

ętrza, kapłan wygłasza wzniosłe słowa, porusza rękami, nagle ręce zamieniają się w 

skrzyd

ła, a mowa księdza w pianie koguta. Kobieta budzi się, a na dworze właśnie pieje 

kogut.

Widzimy wi

ęc, że w sferze snów panują zupełnie inne stosunki czasowe niż przy 

świadomości jawy, gdyż w wymienionych marzeniach sennych właściwa przyczyna 
wyst

ępuje jako ostatnie wydarzenie. Wynika to stąd, że sen, gdy porównamy go z 

fizyczn

ą rzeczywistością przebiega przez duszę w jednym błysku i budzi cały ciąg 

wydarze

ń; człowiek sam rozdziela wtedy układ czasowy snu. Należy to sobie wyobrazić 

w sposób nast

ępujący: człowiek zbudzony ze snu przypomina sobie wszystkie szczegóły 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

snu, sam rozci

ąga wewnętrznie czas, tak iż wydaje mu się, że wydarzenia przebiegały w 

odpowiednich odst

ępach czasu. Drobne przeżycie powoduje często długą akcję 

dramatyczn

ą. Możemy tu ujrzeć, jak wygląda przebieg czasu w astralności.

Równie

ż wewnętrzne stany mogą znaleźć we śnie symboliczne przedstawienie, np. ból 

g

łowy można śnić jako pajęczynę na ścianie piwnicy; bicie serca i gorączkę jako 

rozpalony piec. Ludzie posiadaj

ący specjalną wrażliwość mogą przeżywać jeszcze coś 

innego, np. widz

ą siebie we śnie w jakimś nieszczęśliwym położeniu; sen działa wtedy 

proroczo i jest symbolem tkwi

ącej w człowieku w stanie ukrytym choroby, która za kilka 

dni wyst

ąpi na zewnątrz. Niektórym ludziom śnią się nawet lekarstwa na tę chorobę. 

Krótko mówi

ąc, podczas stanów marzeń sennych występuje zupełnie inny rodzaj 

postrzegania.

Trzecim stanem cz

łowieka jest stan snu bez marzeń, w którym nic w duszy nie powstaje, 

w którym cz

łowiek śpi bez świadomości. Gdy poprzez rozwój wewnętrzny człowiek 

zaczyna postrzega

ć wyższe światy, przejawia się to z początku w jego marzeniach 

sennych, a mianowicie w tym, 

że jego sny zaczynają być bardziej regularne i mają więcej 

sensu ni

ż przedtem. Dzięki nim człowiek zdobywa przede wszystkim poznanie, musi 

tylko bardziej na nie uwa

żać. Później zauważa, że sny stają się częstsze, tak iż zdaje mu 

si

ę, że prześnij całą noc. Może również zaobserwować, że sny wiążą się z rzeczami, 

których w ogóle nie ma w 

świecie zewnętrznym, których fizycznie nie można przeżywać. 

Zauwa

ża, że w snach ukazują się nie tylko rzeczy, które albo działają na niego 

zewn

ętrznie, albo symbolizują stany przedstawione powyżej, lecz przeżywa obrazy 

rzeczy, które w rzeczywisto

ści zmysłowej wcale nie istnieją. Zauważa wtedy, że sny 

wskazuj 

ą mu na coś ważnego. Może to się zacząć np. w sposób następujący: ktoś śni, 

że jego przyjaciel znajduje się w niebezpieczeństwie pożaru, że to niebezpieczeństwo 
ro

śnie. Następnego dnia dowiaduje się, że przyjaciel ten zachorował w nocy. Nie widział 

w swoim 

śnie, że przyjaciel zachorował, lecz zobaczył symbol tej choroby. W ten sam 

sposób do snów mog

ą przenikać wpływy wyższych światów, przez co człowiek 

dowiaduje si

ę czegoś, czego wcale nie ma w świecie fizycznym. Wrażenia z wyższych 

światów przenikają do snów. Jest to bardzo ważne przejście do wyższego rozwoju 
duchowego.

Mo

żna wprawdzie wysunąć zarzut, że to wszystko tylko się śniło. Jakże więc można 

przywi

ązywać do tego znaczenie? Taka postawa nie jest słuszna. Weźmy pewien 

przyk

ład. Kiedyś śniło się Edisonowi, jak się robi żarówkę, a potem przypomniał on sobie 

ten sen i naprawd

ę zgodnie z nim sporządził żarówkę, a ktoś przyszedłby i powiedział: 

nic z tej 

żarówki nie będzie, to mu się tylko śniło! Chodzi o to, czy wyśniona rzecz ma 

znaczenie dla 

życia, a nie o to, czy ona się śniła. Na wiele takich marzeń sennych nie 

zwracamy uwagi, gdy

ż jesteśmy za mało uważni. To nie dobrze. Właśnie na takie 

subtelne rzeczy winni

śmy zwracać uwagę, gdyż to posuwa nas naprzód.

Pó

źniej przychodzi taki stan, że uczniowi odsłania się we śnie istota rzeczywistości; 

mo

że on wtedy sprawdzać sny na podstawie rzeczywistości. Gdy zajdzie tak daleko, że 

nie tylko we 

śnie, ale również w ciągu dnia ma przed sobą cały świat obrazów, to może 

analizowa

ć, czy prawdziwe jest to, co widzi. Nie można więc traktować snów jako 

podstawy m

ądrości, lecz trzeba czekać, aż wtargną one w świat dzienny. Gdy kontroluje 

si

ę je świadomie, wkrótce przychodzi stan, w którym uczeń postrzega wszystko, co w 

cz

łowieku jest aurą duszą co jest astralne. Uczy się rozumieć, co oznaczają kształty i 

barwy w ciele astralnym, jakie np. nami

ętności wyrażają się przez nie. Uczy się 

stopniowo sylabizowa

ć w świecie duszy. Trzeba sobie jednak uświadomić, że wszystko 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

jest tylko symbolem.

Mo

żna by wysunąć zarzut, że jeżeli widzi się tylko symbole, to jakieś wydarzenie może 

by

ć symbolizowane we wszystkich możliwych obrazach i nie można jasno widzieć, czy 

dany obraz odnosi si

ę właśnie do czegoś określonego. Jednak na pewnym stopniu 

rozwoju duchowego ka

żda rzecz ukazuje się zawsze pod postacią tego samego 

wyobra

żenia. Np. namiętność wyraża się zawsze pod postacią błyskającej czerwieni. 

Trzeba si

ę tylko nauczyć odpowiednio powiązać obrazy z rzeczywistością. W obrazach 

rozpoznaje si

ę stany duszy człowieka.

Wiemy, dlaczego we wszystkich religijnych ksi

ęgach prawie zawsze mówi się w 

obrazach. Na przyk

ład mądrość nazywana jest światłem. Przyczyna leży w tym, że 

m

ądrość ludzi i innych istot ukazuje się człowiekowi rozwiniętemu ezoterycznie zawsze 

jako astralne 

światło. Namiętność ukazuje się jako ogień. Święte księgi dotyczą rzeczy 

rozgrywaj

ących się nie tylko na planie fizycznym, lecz również na wyższych planach. 

Wszystkie one pochodz

ą od ludzi jasnowidzących i odnoszą się do wyższych światów; 

dlatego te

ż muszą mówić do nas poprzez obrazy. Wszystko, co opowiedziane jest na 

podstawie kroniki akasza, przedstawione jest w takich obrazach.

Nast

ępny przeżywany przez ucznia stan zwany jest ciągłością świadomości. Gdy zwykły 

cz

łowiek odchodzi we śnie zupełnie od świata zmysłowego, pozbawiony jest 

świadomości. U ucznia tak nie jest, jeżeli osiągnął omawiany stopień. Bez przerwy, dzień 
i noc 

żyje on w pełnej, jasnej świadomości, również wtedy, gdy jego ciało fizyczne 

spoczywa we 

śnie. Po pewnym czasie wejście w nowy, określony stan daje o sobie znać 

przez to, 

że do świadomości dziennej oprócz obrazów dochodzą jeszcze dźwięki oraz 

s

łowa. Obrazy przemawiają! mówią mu o czymś; mówią zrozumiałym dla niego językiem; 

mówi

ą czym są. Wtedy żadne złudzenie nie jest już możliwe. Jest to dźwięk i mowa 

dewachaniczna, muzyka sfer. Ka

żda rzecz wypowiada wtedy swoje własne imię i swój 

stosunek do innych rzeczy. Nast

ępnie dochodzi do widzenia astralnego i jest to 

wst

ąpienie jasnowidzącego do dewachanu. Jeżeli człowiek osiągnął ten stan 

dewachaniczny, kwiaty lotosu, czakramy, czyli ko

ła, zaczynają w pewnych miejscach 

cia

ła astralnego obracać się jak wskazówki zegara od lewej strony do prawej. Są to 

zmys

ły ciała astralnego, ale ich postrzeganie jest aktywne. Np. oko jest bierne, pozwala 

wnikn

ąć światłu i postrzegać je. Kwiaty lotosu natomiast najpierw postrzegają jeśli się 

poruszaj

ą jeśli obejmują jakiś przedmiot. Wibracje pobudzone przez obrót czakramów 

powoduj

ą zetknięcie z materią astralną i tak powstaje postrzeganie na planie astralnym.

Przez jakie si

ły wykształcane są czakramy, czyli kwiaty lotosu? Skąd pochodzą te siły? 

Wiemy, 

że w czasie snu zużyte siły ciała fizycznego i eterycznego zostają odnowione 

przez cia

ło astralne. Przez swoją prawidłowość ciało astralne może we śnie wyrównać 

nieprawid

łowości ciała fizycznego i eterycznego. Siły zastosowane do przezwyciężenia 

zm

ęczenia są tymi samymi siłami, które rozwijają kwiaty lotosu. A więc człowiek 

rozpoczynaj

ący swój rozwój ezoteryczny odbiera w ten sposób siły swojemu ciału 

eterycznemu i fizycznemu. Gdyby si

ły te przez cały czas odbierane były ciału fizycznemu, 

cz

łowiek musiałby zachorować, doszedłby nawet do wyczerpania. Jeżeli więc uczeń nie 

chce zaszkodzi

ć sobie fizycznie ani moralnie, musi te siły zastąpić czymś innym.

Trzeba pami

ętać o ogólnym prawie świata: rytm zastępuje siłę! Jest to ważna zasada 

wiedzy tajemnej. Cz

łowiek żyje dzisiaj w najwyższym stopniu nieregularnie, a mianowicie 

w wyobra

żeniach i działaniu. Człowiek, który żyłby tylko rozpraszającym siły światem 

zewn

ętrznym, nie mógłby uniknąć tego niebezpieczeństwa, jakim jest utrata sił 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

fizycznych spowodowana przez rozwój duchowy. Dlatego cz

łowiek musi pracować nad 

tym, aby w jego 

życiu zachowany był rytm. Oczywiście, nie może tego tak urządzić, by 

ka

żdy dzień upływał tak jak poprzedni. Jedno jednak może zrobić. Pewne czynności 

mo

że wykonywać regularnie i jest to koniecznością dla kogoś, kto przechodzi rozwój 

duchowy. Tak np. ka

żdego ranka, w ustalonym przez siebie czasie, powinien odbywać 

ćwiczenia medytacyjne oraz koncentracyjne. Rytm uzyskuje się również przez wieczorny 
przegl

ąd dnia. Jeżeli wprowadzi on inne jeszcze prawidłowości w życie, tym lepiej, gdyż 

wszystko odbywa si

ę zgodnie z prawami świata. Wszak cały system świata przebiega 

rytmicznie. W przyrodzie wszystko jest rytmem: s

łońce, pory roku, dzień i noc itd. Rośliny 

równie

ż rosną rytmicznie. Im wyżej wznosimy się w królestwa przyrody, tym mniej jest 

rytmu, ale nawet u zwierz

ąt postrzegamy jeszcze pewien rytm. Np. zwierzę ma cykle 

godowe w regularnych odst

ępach czasu. Tylko człowiek wchodzi w nierytmiczne, 

chaotyczne 

życie. Natura zwolniła go.

Musi wi

ęc całkowicie świadomie to chaotyczne życie ponownie przepoić rytmem, a do 

osi

ągnięcia tego dane mu są określone środki, przy pomocy których może wprowadzić 

harmoni

ę oraz rytm do swojego ciała fizycznego i eterycznego. Stopniowo ciała jego 

zostan

ą wprowadzone w takie wibracje, że również przy wystąpieniu ciała astralnego 

same si

ę korygują. Nawet, gdyby siły te zostały w dzień wytrącone z rytmu, to w 

spoczynku same d

ążą do właściwego ruchu.

Takim 

środkiem jest sześć przedstawionych poniżej ćwiczeń, które muszą być 

wypracowane niezale

żnie od medytacji.

Opanowanie my

śli. Polega ono na tym, by przynajmniej przez krótki czas w ciągu dnia 

nie pozwala

ć przeciągać przez duszę wszelkim możliwym “błędnym ognikom", lecz 

wprowadza

ć spokój w bieg naszego myślenia. Myśli się wtedy o jakimś określonym 

poj

ęciu, które stawia się w punkcie centralnym, a wszystkie myśli ustawia się logicznie 

wzgl

ędem siebie w ten sposób, aby się na tym pojęciu opierały. Choćby trwało to tylko 

jedn

ą minutę, ma już duże znaczenie dla rytmu ciała fizycznego i eterycznego.

Inicjatywa w dzia

łaniu. Oznacza to, że trzeba się zmuszać do choćby niewielkich, ale z 

w

łasnej inicjatywy podjętych czynności, do obowiązków, jakie sami nałożyliśmy na siebie. 

Pobudki do dzia

łania wypływają przeważnie ze stosunków rodzinnych, wychowania, 

spraw zawodowych itp. Jak

że mało płynie z własnej inicjatywy! Trzeba więc poświęcić 

krótki czas na podejmowanie dzia

łań z własnej inicjatywy. Mało ważne czyny prowadzą 

do tego samego celu równie dobrze jak wa

żne.

Pogoda ducha. Trzeba uczy

ć się regulować nasze stany wahań od szalonej radości do 

kra

ńcowego smutku. Kto nie chce tego robić sądząc, że przez to zginie naturalność w 

dzia

łaniu lub twórczości artystycznej, ten nie nadaje się do rozwoju ezoterycznego. 

Spokój oznacza opanowanie przy najwy

ższej radości i najgłębszym smutku. Dopiero 

wtedy staniemy si

ę we właściwy sposób wrażliwi na radość i ból, gdy przestaniemy 

zatraca

ć się w nich egoistycznie. Najwięksi artyści właśnie przez spokój doszli do 

najwy

ższych osiągnięć, gdyż przez to otworzyli swoją duszę.

Pozytywne nastawienie. Jest to w

łaściwość, dzięki której we wszystkim widzimy dobro. 

We wszystkich sprawach chodzi o nastawienie na rzeczy pozytywne. Jako przyk

ład 

mo

żemy przytoczyć perską legendę, która dotyczy Jezusa Chrystusa. Chrystus zobaczył 

kiedy

ś martwego psa, leżącego na drodze. Zatrzymał się i przyglądał zwierzęciu, ale 

uczniowie odwrócili si

ę ze wstrętem od tego widoku i odeszli. Natenczas Chrystus 

powiedzia

ł: “Och, jakie ładne zęby ma to zwierzę!" Nawet w tym martwym ciele dojrzał 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

On co

ś pięknego - białe zęby. Jeżeli jesteśmy nastrojeni w ten sposób, to szukamy w 

rzeczach cech dodatnich, dobra, a mo

żemy je wszędzie znaleźć. Działa to potężnie na 

cia

ło fizyczne i eteryczne.

Wiara. W sensie ezoterycznym wyra

ża to nieco inną treść niż w zwykłym języku. Przy 

rozwoju ezoterycznym nie powinni

śmy nigdy w naszych sądach określać przyszłości na 

podstawie przesz

łości. We wszystkich okolicznościach trzeba wyłączyć wszystko, co 

dot

ąd się przeżyło, żeby dać miejsce każdemu nowemu przeżyciu z wiarą. Trzeba tego 

dokonywa

ć świadomie. Jeżeli np. ktoś przychodzi i mówi, że wieża kościelna jest krzywa, 

że pochyliła się o 45 , to każdy odpowie, że to jest niemożliwe. Ale okultysta musi 
zostawi

ć sobie jeszcze otwartą furtkę. Tak, musi on iść tak daleko, by wierzyć 

wszystkiemu, co zachodzi w 

świecie. Inaczej zamyka sobie drogę do nowych 

do

świadczeń, Trzeba się otworzyć na nowe doświadczenia, dzięki czemu ciało fizyczne i 

eteryczne wprowadzane s

ą w nastrój, który można porównać z błogim nastrojem 

zwierz

ęcia, które chce wydać na świat potomka.

Równowaga wewn

ętrzna. Powstaje ona stopniowo przez wypracowanie pięciu innych 

w

łaściwości, zupełnie sama przez się. O tych sześciu cechach musi człowiek pamiętać, 

musi swe 

życie ująć w swoje ręce i wolno posuwać się naprzód. Stale spadające krople 

żłobią skały.
Je

żeli człowiek przyswoi sobie wyższe siły przez jakieś magiczne sztuczki, bez 

uwzgl

ędnienia wymienionych ćwiczeń, znajdzie się w złym położeniu. W obecnym życiu 

duchowo

ść i cielesność są tak przemieszane, jak np. płyn żółty i niebieski w jednej 

szklance. Przy rozwoju duchowym zaczyna si

ę coś, co przypomina proces, podczas 

którego chemik rozdziela oba te p

łyny. Podobnie zostaje rozłączone to, co dotycz}' duszy 

i cia

ła. Ale przez to człowiek traci dobrodziejstwo takiego zmieszania. Przeciętny 

cz

łowiek - przez to, że dusza tkwi w ciele fizycznym - nie podlega namiętnościom, które 

s

ą zbyt groteskowe. To rozłączenie może jednak sprawić, że ciało fizyczne ze swoimi 

w

łaściwościami zostaje pozostawione samemu sobie, a to może doprowadzić do 

wszelkiego rodzaju ekscesów. Mo

że się więc zdarzyć, iż faktycznie u człowieka, który 

wst

ąpił na ścieżkę poznania duchowego, a nie zważa na wzmocnienie rozwoju 

moralnego, wyjd

ą na jaw cechy, których normalnie by nie przejawiał. Staje się on nagle 

k

łamcą, gwałtownym złośnikiem, człowiekiem mściwym itp. Wszelkie możliwe cechy, 

które by

ły złagodzone, występują teraz znowu na zewnątrz. Może się tak stać, gdy ktoś 

bez odpowiedniego rozwoju moralnego zajmuje si

ę zbyt wiele naukami teozoficznymi.

Przedtem widzieli

śmy, że człowiek przechodzi najpierw do stopnia widzenia, a następnie 

do stopnia duchowego s

łyszenia. Będąc na stopniu widzenia, powinno się, oczywiście, 

najpierw nauczy

ć tego, jak obrazy mają się do przedmiotów. Zostałoby się wepchniętym 

w burzliwe morze prze

żyć astralnych, gdyby się temu poddało. Dlatego trzeba mieć 

przewodnika, który powie uczniowi, jak si

ę rzeczy ze sobą wiążą i jak można się w nich 

orientowa

ć. Na tym polega naturalna konieczność całkowitego zdania się na nauczyciela. 

W rym kierunku id

ą trzy różne drogi rozwojowe:

Metoda wschodnia, zwana tak

że jogą jest taką drogą rozwoju, przy której wtajemniczony, 

żyjący na planie fizycznym, jest nauczycielem drugiego człowieka, który całkowicie, we 
wszystkich szczegó

łach, zdaje się na swojego gum. Osiąga się to najłatwiej, jeżeli na 

czas rozwoju wy

łączamy zupełnie swoje Ja" i oddajemy się nauczycielowi. Guru musi 

udziela

ć rad, nawet przy inicjatywie w działaniu. Kultura hinduska nadaje się do takiego 

ca

łkowitego polegania na swoim guru; kultura europejska zupełnie nie dopuszcza takiego 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

oddania si

ę.

Rozwój chrze

ścijański na miejsce guru stawia wielkiego przewodnika, samego Jezusa 

Chiystusa. Uczucie przynale

żności do Chrystusa, zjednoczenie z Nim może zastąpić 

oddanie dla guru. Trzeba by

ć jednak doprowadzonym do Niego przez ziemskiego 

nauczyciela. Ale i wtedy jest si

ę w pewien sposób zależnym od przewodnika na planie 

fizycznym.

Szkolenie ró

żokrzyżowe daje największą niezależność. Tam guni nie jest przewodnikiem, 

lecz doradc

ą. Udziela wskazówek, co powinno się wewnętrznie robić. Zarazem troszczy 

si

ę, aby równolegle do rozwoju duchowego odbywał się bezwarunkowo rozwój myślenia, 

bez którego nie mo

żna przechodzić takiego szkolenia. Wynika to stąd, że myślenie ma 

pewn

ą cechę, jakiej nie posiadają inne rzeczy. Gdy jesteśmy na planie fizycznym, 

postrzegamy fizycznymi zmys

łami, co się na tym planie znajduje, nic innego. Na planie 

astralnym wa

żne są spostrzeżenia astralne, a w dewachanie ważne jest tylko słyszenie 

dewachaniczne. Krótko mówi

ąc, każdy plan ma swoje własne postrzeganie. Jedno 

jednak jest wspólne dla wszystkich 

światów, jest to logiczne myślenie. Logika na 

wszystkich trzech planach jest ta sama. W ten sposób na planie fizycznym mo

żna się 

uczy

ć czegoś, co będzie miało znaczenie i dla wyższych planów. Tę metodę stosuje 

rozwój ró

żokrzyżowy, przede wszystkim prze?, szkolenie myślenia na planie fizycznym 

środkami planu fizycznego. Wnikliwe myślenie powstaje już przez studium prawd 
teozoficznych lub przez bezpo

średnie ćwiczenie myśli. Jeżeli pragnie się jeszcze wyżej 

wyszkoli

ć intelekt, można studiować takie książki jak “Filozofia wolności", “Prawda a 

nauka" itp., napisane celowo w taki sposób, 

żeby wyszkolone na nich myślenie mogło z 

ca

łkowitą pewnością poruszać się na najwyższych planach. Gdyby ktoś studiował te 

ksi

ążki, nie wiedząc nawet nic o teozofii, mógłby pomimo tego orientować się w 

wy

ższych światach. Jakkolwiek, jak już powiedziano, również nauki teozoficzne działają 

w ten sam sposób. Jest to system szkolenia ró

żokrzyżowego. W swoim wnikliwym 

my

śleniu ma się prawdziwego, wewnętrznego przewodnika. A więc guru jest tu tylko 

przyjacielem i doradc

ą ucznia, gdyż na najlepszego guru wychowujemy sami siebie 

swym w

łasnym rozumem. Oczywiście i tu potrzebny jest przewodnik, gdyż musi dawać 

rady, jak dochodzi

ć samemu do wolnego rozwoju.

W

śród ludzi Europy droga chrześcijańska nadaje się dla tych, którzy mają bardziej 

rozwini

ęte odczuwanie. Dla tych, którzy mniej lub bardziej odsunęli się od Kościoła, 

którzy stoj

ą bardziej na gruncie nauki, przez co popadli w zwątpienie, najlepsza jest 

droga ró

żokrzyżowa.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

 / 

Dalej

XIII

Wczoraj sko

ńczyliśmy na naszkicowaniu istotnych cech trzech metod rozwoju 

ezoterycznego: szkolenia wschodniego, chrze

ścijańskiego i tzw. szkolenia 

żokrzyżowców. Dzisiaj zaczniemy więc od przejścia do bliższych szczegółów, które 

okre

ślają charakter każdej z nich.

Chcia

łbym jednak przedtem zauważyć, że w żadnej szkole ezoterycznej nie należy 

ujmowa

ć stawianych uczniowi wymagań jako nakazu moralnego dla całej ludzkości. 

Dotycz

ą one tylko tego, kto rzeczywiście chce się poświęcić takiemu szkoleniu. Można 

by

ć bardzo dobrym chrześcijaninem i spełniać wszystko, co religia zaleca wyznawcom, 

nie przechodz

ąc chrześcijańskiego szkolenia ezoterycznego. Gdy ktoś np. mówi, że i bez 

takiego szkolenia mo

żna być dobrym człowiekiem i dojść do pewnego rodzaju wyższego 

życia, to nic takiemu twierdzeniu nie można zarzucić, rozumie się to samo przez się.

1. Yama 
2. Niyama 
3. Asanam 
4. Pranayama

5. Pratyahara 
6. Dharana 
7. Dhyanam 
8. Samadhi

Mówi

łem już, że w szkoleniu wschodnim obowiązuje ucznia ścisłe posłuszeństwo 

swojemu guru. Chc

ę podać tu rodzaj zaleceń, jakie nauczyciel daje uczniowi w ramach 

szkolenia wschodniego. Nie mo

żna publicznie dawać żadnych zaleceń, a tylko 

scharakteryzowa

ć tą metodę. Można te rzeczy, dawane jako zalecenia, podzielić na 

osiem grup:

Yama obejmuje wszystko, co nazywamy zaniechaniem, wyrzeczeniem, obowi

ązującym 

tego, kto chce przej

ść przez szkolenie jogi. Wyraża się to w przykazaniach: nie kłamać, 

nie zabija

ć, nie kraść, nie dopuszczać się życia hulaszczego, nie pożądać. Nakaz nie 

zabija

ć jest bardzo surowy i odnosi się do wszystkich istot. Żadna istota żywa nie może 

by

ć zabita ani nawet zadraśnięta, a im ściślej jest to przestrzegane, tym bardziej 

prowadzi naprzód. Inna sprawa, czy w naszej kulturze by

łoby to do przeprowadzenia. 

Wszelkie zabijanie, nawet pluskwy, jest przy tej metodzie szkolenia niedopuszczalne. 
Czy kto

ś jednak musi tak postępować, to inna sprawa.

Nakaz nie k

łamać jest już bardziej zrozumiały, gdy się wspomni, że kłamstwo jest na 

planie astralnym morderstwem. Nale

ży więc do tej samej grupy co zabijanie.

Nakaz nie kra

ść również musi być spełniony w najściślejszym tego słowa znaczeniu. 

Europejczyk powie, 

że my nie kradniemy, ale jogin wschodni nie ujmuje tej rzeczy tak 

prosto. W okolicach, gdzie nauki te by

ły początkowo rozpowszechniane przez wielkich 

nauczycieli ludzko

ści, stosunki życiowe były o wiele prostsze. Pojęcie kradzieży łatwo 

mo

żna było tam określić. Ale nauczyciel jogi nie uwierzy, że Europejczyk nie kradnie. 

Je

żeli ktoś np. w nieusprawiedliwiony sposób przywłaszcza sobie czyjąś siłę roboczą i 

ci

ągnie korzyści, choćby dozwolone przez prawo, lecz będące wyzyskiem drugiego 

cz

łowieka, to nauczyciel jogi nazwie to kradzieżą. U nas ta sprawa jest bardzo 

skomplikowana. Wielu 

łamie ten nakaz, zupełnie sobie tego nie uświadamiając. 

Pomy

ślcie sobie, że macie pewien dochód, że składacie pieniądze w jakimś banku. Sami 

nic z tym nie robicie, nikogo nie wyzyskujecie. Bank obraca jednak waszymi pieni

ędzmi, 

uprawia spekulacje i za pomoc

ą waszych pieniędzy wyzyskuje innych ludzi. I za to, w 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (1 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

sensie szkolenia wschodniego, jeste

ście odpowiedzialni, ciąży to na waszej karmie. 

Wida

ć więc, że nakaz ten przy ezoterycznym rozwoju wymaga głębokiego studium.

W sposób równie skomplikowany przedstawiaj

ą się stosunki przy nakazie nie oddawać 

si

ę życiu hulaszczemu. Np. jakiś rencista, którego kapitał bez jego wiedzy ulokowany 

zosta

ł przez bank w gorzelnictwie, obciąża się taką samą winą jak fabrykant, który 

wyrabia napoje wyskokowe. Niewiedza nie zmienia karmy. Jest tylko jedno, co wytycza 
kierunek przy tych nakazach; jest to d

ążenie do nie posiadania potrzeb. W takim samym 

stopniu, w jakim d

ąży się do nie posiadania potrzeb, odchodzi się od czynienia krzywdy 

innym.

Szczególnie trudne jest spe

łnienie nakazu nie pożądać, to znaczy dążyć do całkowitego 

wyzbycia si

ę potrzeb, nie podchodzić do żadnej rzeczy w świecie z pożądaniem, lecz 

czyni

ć to, czego wymaga świat zewnętrzny. Nawet samo uczucie zadowolenia ze 

świadczenia dobrodziejstw innym trzeba stłumić. Do udzielania pomocy ma nas skłaniać 
widok cierpi

ących. Również gdy np. mam dać jałmużnę, nie powinienem myśleć, że 

chc

ę, życzę sobie tego, pragnę tego, lecz muszę sobie powiedzieć: potrzebujesz tego do 

podtrzymania cia

ła lub ducha, tego potrzebuje też każdy inny. Nie pragniesz tego, lecz 

my

ślisz, jak najlepiej przejść przez świat. W nauce jogi pojęcie Yama, jak powiedziano, 

ujmowane jest nadzwyczaj rygorystycznie i nie mo

że być tak łatwo przeniesione do 

Europy.

Niyama polega na przestrzeganiu zwyczajów religijnych. W Indiach, gdzie s

ą one głównie 

praktykowane, rozwi

ązano zagadnienie, które dla kultury europejskiej nastręcza dużo 

trudno

ści. Dzisiaj mówi się pochopnie: jestem ponad dogmatami, trzymam się tylko 

prawdy wewn

ętrznej i nic nie robię sobie z form zewnętrznych. Im bardziej Europejczyk 

wychodzi ponad zwyczaje religijne, tym bardziej wydaje si

ę sobie samemu wznioślejszy. 

Hindus my

śli inaczej i trzyma się rytuału swej religii; nikomu nie wolno tego tknąć. Jakie 

natomiast przekonania ma kto

ś w tym względzie, to pozostawia hinduizm wolności 

jednostki. Istniej 

ą prastare święte obrzędy, pełne głębokiego znaczenia. Człowiek 

niewykszta

łcony może mieć o nich pojęcie bardzo prymitywne, a jednak nikt mu nie 

mówi, 

że jest ono fałszywe. Człowiek bardziej wykształcony ma już inne, lepsze pojęcie, 

a najm

ądrzejszy idzie za tymi obyczajami mając o nich głęboką wiedzę. Nie ma tam 

dogmatów, ale jest rytua

ł i przez to głęboko religijne zwyczaje mogą być zachowywane 

zarówno przez m

ędrca jak i przez człowieka prostego; obaj mogą się w tym rytuale 

zjednoczy

ć. Obrzędy są łącznikiem miedzy ludźmi. Nikt nie podlega ograniczeniom w 

swych przekonaniach, gdy stosuje si

ę do surowego rytuału.

Ko

ściół chrześcijański kierował się przeciwną zasadą. Nie obrzędy, lecz przekonania były 

ludziom narzucane, a skutek tego jest taki, 

że w bliższych nam czasach brak form w 

naszym 

życiu społecznym stał się prawem. Zaczyna się całkowite ignorowanie wszelkich 

potrzeb, które jednoczy

ły ludzi; wszelkie formy, wyrażające obrazowo wyższe prawdy, są 

stopniowo usuwane. Jest to wielka szkoda dla ca

łego rozwoju ludzkości, głównie dla 

ezoterycznego rozwoju w duchu wschodnim.

Wielu ludzi w Europie uwa

ża się za stojących ponad dogmatami, ale właśnie 

wolnomy

śliciele i materialiści są najbardziej zażartymi fanatykami dogmatu. Dogmat 

materialistów jest o wiele bardziej despotyczny ni

ż jakikolwiek inny. Nieomylność papieża 

dla wielu ludzi nie jest ju

ż ważna. Zastąpiła ją nieomylność profesorów. Również 

libera

łowie, wbrew swym zapewnieniom, poddają się dogmatom materialistów. Jakież 

dogmaty nie ci

ążą np. na prawniku, lekarzu itp. Każdy profesor uniwersytetu uczy swego 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (2 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

dogmatu. A jak bardzo ci

ąży na ludziach dogmat nieomylności opinii publicznej i gazety 

codziennej! Wschodni nauczyciel jogi nie 

żąda porzucenia form, które są ogniwem 

łączącym mądrych i niemądrych, gdyż te prastare, święte formy są obrazem najwyższych 
prawd. Bez form nie ma kultury. Jest to z

łudzenie, gdy myśli się inaczej. Przypuśćmy np., 

że ktoś zakłada kolonię zupełnie bez form, praw, obrzędów, bez religijnych zwyczajów. 
Dla kogo

ś, kto tę sprawę widzi na wskroś, jest oczywiste, że taka kolonia może dobrze 

prosperowa

ć tylko przez pewien czas, gdyż ludzie żyją w niej jeszcze według dawnych 

form, które przynie

śli ze sobą. Ale gdy te założenia upadną, ginie cała kolonia, gdyż 

żadna kolonia nie może istnieć bez form. Każda kultura musi rodzić się z formy i to, co 
wewn

ętrzne, musi być wyrażone na zewnątrz przez formy. Kultura nowoczesna straciła 

formy, ale musi je znowu odzyska

ć. Musi ponownie nauczyć się wyrażać również na 

zewn

ątrz to, co żyje we wnętrzu duszy. Forma jest warunkiem trwałości współżycia 

ludzkiego. Wiedzieli o tym dawni m

ędrcy i dlatego trzymali się mocno ćwiczeń religijnych.

Asanam oznacza przyjmowanie pewnej postawy cia

ła przy medytacji. Dla człowieka 

Wschodu jest to o wiele wa

żniejsze niż dla Europejczyka, gdyż ciało tego ostatniego nie 

posiada ju

ż wrażliwości na pewne subtelne prądy. Ciało człowieka Wschodu jest jeszcze 

bardzo delikatne, odczuwa pr

ądy, które płyną ze wschodu na zachód, z północy na 

po

łudnie i z wysokości w dół, gdyż we wszechświecie płyną prądy duchowe. Z tego 

w

łaśnie powodu kościoły budowane są w pewnym określonym kierunku. Dlatego 

nauczyciel jogi zaleca swym uczniom przyjmowanie odpowiedniej postawy. Ucze

ń musi 

mie

ć ręce i nogi ustawione w określonym kierunku, aby prądy mogły przechodzić przez 

cia

ło w odpowiedni sposób. Gdyby Hindus nie wprowadził swego ciała w tę harmonię, 

ryzykowa

łby zupełną utratę owoców swej medytacji.

Pranayama jest oddychaniem, oddychaniem jogi. Jest to niezmiernie istotna i obszerna 
cz

ęść wschodniego szkolenia. Nie jest ona wcale brana pod uwagę w szkoleniu 

chrze

ścijańskim, natomiast poświęca się jej nieco więcej miejsca w szkoleniu 

żokrzyżowców.

Czym jest oddychanie dla rozwoju ezoterycznego? Znaczenie oddychania le

ży już w 

nakazie nie zabijaj, nie uszkadzaj 

życia. Nauczyciel wiedzy tajemnej mówi do ucznia: 

nieustannie, powoli zabijasz swe otoczenie przez oddychanie. W jaki sposób? Wci

ągamy 

powietrze, zatrzymujemy je, zaopatrujemy krew w tlen i wydychamy powietrze. Co w 
trakcie tego zachodzi? Wdychamy powietrze zaopatrzone w tlen, 

łączymy je wewnątrz 

nas z w

ęglem i wydychamy dwutlenek węgla, ale w tym nie może żyć żaden człowiek ani 

zwierz

ę. Przyjmujemy tlen, wydychamy dwutlenek węgla, truciznę. Każdym wiec 

oddechem zabijamy wci

ąż, inne istoty, po trochu zabijamy całe nasze otoczenie. 

Wdychamy powietrze 

życia, a wydychamy powietrze, którego już nie możemy użyć. 

Nauczyciel wiedzy tajemnej pami

ęta, by to zmienić. Gdyby chodziło tylko o ludzi i 

zwierz

ęta, szybko wyczerpałby się tlen i wszystko by wymarło. Jeżeli nie doprowadzamy 

Ziemi do zguby, zawdzi

ęczamy to roślinom, gdyż dokonują one dokładnie przeciwnego 

procesu. Asymiluj

ą dwutlenek węgla, oddzielaj ą węgiel od tlenu i z węgla budują swoje 

cia

ło. Uwalniaj ą tlen, który wdychają ludzie i zwierzęta. W ten sposób rośliny odnawiają 

powietrze do 

życia. Bez nich całe życie byłoby dawno zniszczone. Zawdzięczamy im 

nasze 

życie. W ten sposób rośliny, zwierzęta i ludzie uzupełniają się wzajemnie.

W przysz

łości proces ten zmieni się, a człowiek rozwinięty duchowo już teraz zaczyna to, 

co inni przechodzi

ć będą w przyszłości. Musi odzwyczaić się od zabijania oddechem. Na 

tym polega Pranayama, sztuka oddychania. Nasza obecna epoka materialistyczna 
zawsze potrzebuje otwartych okien, uwa

ża świeże powietrze za najważniejszy środek 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (3 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

leczniczy. Joga natomiast zamyka si

ę w pieczarze i oddycha własnym powietrzem tak 

d

ługo jak może. Nauczył się sztuki możliwie jak najmniejszego zatruwania powietrza, 

gdy

ż nauczył się wykorzystywać powietrze. Jak on to robi? Tajemnica ta zawsze znana 

by

ła w europejskich szkołach tajemnych, nazywano to zdobywaniem kamienia mądrości 

albo kamienia filozoficznego. Je

żeli chce się odnaleźć ten kamień mądrości, trzeba 

pozna

ć tajemnicę oddychania.

Na prze

łomie XVIII i XIX w. przesączyło się trochę wiedzy tajemnej w życie. Pisano 

wówczas du

żo o kamieniu mądrości w ogólnie dostępnych pismach, ale zauważono, że 

sami autorzy niewiele z tego rozumieli, pomimo i

ż wszystko pochodziło z prawdziwego 

źródła. W pewnej gazecie rządowej w Turyngii ukazał się w 1796 r. artykuł o kamieniu 
m

ądrości, w którym m.in. powiedziano: “Kamień mądrości jest czymś, co tylko trzeba 

pozna

ć, gdyż widział go każdy człowiek. Jest to coś, co wszyscy ludzie prawie 

codziennie bior

ą do ręki, co wszędzie można znaleźć, tylko że ludzie nie wiedzą, że jest 

to kamie

ń mądrości". Jest to dosłowna prawda.

Ro

ślina przyjmuje dwutlenek węgla, a zatrzymuje węgiel, z którego buduje swe ciało. 

Cz

łowiek i zwierzę jedzą roślinę, przyjmują przez to znowu węgiel i oddają go ponownie 

w wydechu. Istnieje zatem obieg w

ęgla. W przyszłości będzie inaczej. Człowiek nauczy 

si

ę coraz bardziej rozszerzać swoje ,ja" i sam będzie robił to, co teraz pozostawia 

ro

ślinie. Tak jak przeszedł przez królestwo mineralne i roślinne, tak samo pójdzie on 

znowu z powrotem. Sam stanie si

ę rośliną, weźmie byt roślinny w siebie i przerobi cały 

proces w sobie samym. B

ędzie zatrzymywał w sobie węgiel i budował z niego świadomie 

swoje cia

ło, jak to dzisiaj nieświadomie czyni roślina. Niezbędny tlen przygotuje sobie 

sam w swych organach, zwi

ąże go z węglem i znowu odłoży w sobie samym węgiel. 

Dzi

ęki temu będzie mógł pracować dalej nad swym cielesnym rusztowaniem. Jest to 

wielka perspektywiczna idea przysz

łości. Nie będzie już wtedy niczego zabijał.

Jak wiadomo, w

ęgiel i diament są tą samą substancją. Diament jest skrystalizowanym 

przezroczystym w

ęglem. Nie myślcie jednak, że człowiek będzie kiedyś czarny; jego ciało 

sk

ładać się będzie z miękkiego i przezroczystego węgla. Wtedy będzie już posiadał 

kamie

ń mądrości, zamieni własne ciało w kamień mądrości.

Kto rozwija si

ę poprzez wtajemniczenie, musi, o ile to tylko możliwe, wyprzedzić ten 

proces, tzn. musi odebra

ć swemu oddechowi zdolność zabijania. Musi go tak 

ukszta

łtować, aby wydychane przez niego powietrze nadawało się znowu do użytku, aby 

mo

żna było wdychać je ponownie. A dzięki czemu zostanie to osiągnięte? Przez to, że w 

proces oddychania wprowadzimy rytm. W tym celu nauczyciel daje tak

ą wskazówkę: 

zrobi

ć wdech; zatrzymać, zrobić wydech. Musi być w tym rytm, choćby przez krótki czas. 

Z ka

żdym rytmicznym wydechem powietrze zostaje polepszone, powoli, ale pewnie. 

Mo

żna by zapytać, w jaki sposób? Tu znowu ważne jest zdanie: spadająca kropla żłobi 

ska

łę. Każdy oddech jest taką kroplą. Chemik nie może jeszcze tego sprawdzić, bo 

rozporz

ądza środkami zbyt “grubymi", aby móc postrzegać subtelne substancje, ale 

wtajemniczony wie, 

że oddech rzeczywiście będzie przez to wspierał życie, gdyż będzie 

zawiera

ł więcej tlenu niż w zwykłych warunkach. Jednocześnie oddech będzie 

oczyszczony przez jeszcze co

ś innego - przez medytację. Również to przyczyni się - 

cho

ć niewiele - do tego, aby natura ludzka przyjęła w siebie naturę roślinną, tak aby 

cz

łowiek doszedł do nie zabijania.

Pratyahara oznacza opanowanie postrzegania zmys

łowego. Człowiek, który wiedzie 

zwyczajne 

życie w dzisiejszym znaczeniu, doznaje wciąż nowych wrażeń. Pozwala 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (4 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

wszystkiemu dzia

łać na siebie. Nauczyciel wiedzy tajemnej mówi więc do ucznia: musisz 

na tyle a tyle minut zatrzyma

ć się na jednym wrażeniu zmysłowym i nie wolno ci przejść 

do nast

ępnego wrażenia inaczej niż z własnej wolnej woli.

Gdy ucze

ń ćwiczy to przez jakiś czas, musi dojść do tego, że będzie głuchy i ślepy na 

ka

żde zewnętrzne wrażenie zmysłowe, musi umieć odwrócić się od wszelkiego wrażenia 

zmys

łowego, a zatrzymać tylko to, co powstaje w myślach jako wyobrażenie. Kto żyje 

tylko w wyobra

żeniach, opanowując swe myślenie i tylko z wolnej woli dołącza jedno 

wyobra

żenie do drugiego, osiąga szósty stan - Dharana.

Dhyanam. Istniej

ą pojęcia, o których Europejczyk nie chce wiedzieć, Nie pochodzą one z 

wra

żeń zmysłowych, a jednak człowiek musi je tworzyć, np. pojęcia matematyczne lub 

geometryczne. Trójk

ąt lub okrąg są pojęciami pomyślanymi. To, co rysuję na tablicy, to 

tylko zebrane razem punkty kredy. Istnieje jednak ca

ły szereg wyobrażeń, które uczeń, 

b

ędący w toku szkolenia ezoterycznego, musi ćwiczyć. Są to wyobrażenia symboliczne, 

które 

świadomie wiążą się z jakimiś rzeczami, np. heksagram 

 znak obja

śniany 

przez wiedz

ę tajemną, podobnie pentagram 

.. Ucze

ń skierowuje swego ducha na 

takie rzeczy, jakich nie ma w 

świecie zmysłowym. Tak samo jest z innymi pojęciami, np. 

poj

ęcie gatunku “lew", które można sobie tylko pomyśleć. Również i na takie pojęcia 

winien ucze

ń kierować swą uwagę. Istnieją wreszcie pojęcia natury moralnej, np. zdanie 

w ksi

ążce Światło na drodze: “Zanim oczy przejrzą, muszą odwyknąć od łez". Tego 

równie

ż nie można przeżyć zewnętrznie, lecz tylko doświadczyć w sobie. Taka medytacja 

o poj

ęciach, nie mających zmysłowego odpowiednika, nazywa się Dhyanam.

Nast

ępnie dochodzimy do rzeczy najtrudniejszej: Samadhi. Człowiek zagłębia się długo 

w poj

ęcie nie mające zmysłowego odpowiednika, pozwala duchowi spocząć na nim w 

pewnym stopniu i wype

łnia nim całą duszę. Potem pozwala temu pojęciu opaść i nie ma 

ju

ż w świadomości nic; nie wolno jednak usnąć, co u zwykłego człowieka nastąpiłoby od 

razu. Trzeba zachowa

ć świadomość. W takim stanie zaczynają odsłaniać się tajemnice 

wy

ższych światów. Stan ten opisywany jest w następujący sposób: pozostaje myślenie, 

w którym nie ma 

żadnej myśli. Myśli się, gdyż jest się świadomym, ale nie ma się żadnej 

my

śli. Przez to moce duchowe mogą wlewać swoją treść w to myślenie. Dopóki sam 

wype

łniam to myślenie, moce te nie mogą we mnie wstąpić. Im dłużej utrzymuje się w 

świadomości czynność myślenia bez treści myślenia, tym bardziej objawia się świat 
nadzmys

łowy. Przy wschodnim szkoleniu jogi nauczyciel udziela wskazówek w tych 

w

łaśnie ośmiu dziedzinach.

Teraz b

ędziemy, na ile to możliwe, mówić o szkoleniu chrześcijańskim. Okaże się, jak 

żni się ono od szkolenia wschodniego. Szkolenie chrześcijańskie może się opierać na 

radach nauczyciela, który wie, co nale

ży czynić i przy każdym kroku ucznia może 

skorygowa

ć to, co było chybione. Ale wielkim Guru jest tutaj sam Jezus Chrystus. 

Dlatego konieczna jest silna wiara w rzeczywiste 

życie Jezusa Chrystusa. Bez niej 

odczucie zjednoczenia z Nim nie jest mo

żliwe. Następnie należy zrozumieć, że od tego 

wielkiego Guru pochodzi dokument, który sam przez si

ę daje impuls do szkolenia, a jest 

nim Ewangelia 

św. Jana. Można przeżyć ją wewnętrznie, a nie tylko zewnętrznie w nią 

wierzy

ć. Dla kogoś, kto przyjął jaw siebie w należyty sposób, nie istnieje już potrzeba 

dowodzenia realno

ści Jezusa Chrystusa, gdyż on Go znalazł.

Szkolenie chrze

ścijańskie nie polega tylko na tym, że ciągle czyta się Ewangelię św. 

Jana, lecz 

że się nad nią medytuje. Ewangelia św. Jana zaczyna się słowami: “Na 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (5 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

pocz

ątku było Słowo...". Te pierwsze pięć wersów właściwie zrozumianych jest tematem 

do medytacji i powinny by

ć przyjęte w nastroju podobnym do stanu Dhyanam. Kto 

wczesnym rankiem, zanim przyjd

ą inne wrażenia, wyłączy z myśli wszystko inne i przez 

pi

ęć minut żyje wyłącznie tymi słowami i przez lata całe uprawia tę medytację z absolutną 

cierpliwo

ścią i wytrwaniem, ten doświadcza, że słowa te nie są tylko czymś, co należy 

rozumie

ć, ale że zawarta jest w nich tajemna siła; medytujący przeżywa dzięki temu 

wewn

ętrzną, tajemną przemianę duszy. Przez słowa te uczeń staje się w pewien sposób 

jasnowidz

ącym, tak iż może widzieć astralnie wszystko, co zawiera Ewangelia św. Jana.

Zgodnie ze wskazówkami nauczyciela ucze

ń pozwala najpierw przez siedem dni działać 

na sw

ą duszę pierwszym pięciu zdaniom pierwszego rozdziału. Następnego tygodnia w 

podobny sposób prze

żywa uczeń drugi rozdział i tak kolejno aż do rozdziału dwunastego. 

Do

świadcza się wtedy czegoś wzniosłego, potężnego. Jest się wprowadzonym poprzez 

kronik

ę akasza do wydarzeń z Palestyny, gdzie żył Jezus Chrystus. Rzeczywiście 

prze

żywa się wszystko, co w tamtych czasach się wydarzyło. Następnie, gdy dochodzi 

si

ę do rozdziału trzynastego, przeżywa się poszczególne stacje chrześcijańskiego 

wtajemniczenia. Pierwsz

ą stacją jest tzw. obmywanie nóg. Trzeba na początku 

zrozumie

ć, co oznacza ta wielka scena. Jezus Chrystus pochyla się ku tym, którzy stoją 

ni

żej od Niego. W całym świecie musi panować pokora wobec tych, którzy stoją niżej od 

nas, kosztem których rozwin

ęliśmy się wyżej. Roślina, gdyby umiała myśleć, musiałaby 

dzi

ękować minerałowi, że dostarcza gruntu, na którym może prowadzić wyższe życie, a 

zwierz

ę powinno pochylić się nad rośliną i powiedzieć: tobie zawdzięczam, że istnieję. 

Tak samo cz

łowiek powinien mówić do całej pozostałej przyrody. Ten, kto stoi wyżej w 

spo

łeczeństwie, musi pochylić się do niżej stojących pracowników i powiedzieć sobie: 

nikt nie móg

łby się rozwijać, gdyby grunt nie był dla niego przygotowany. Tak jest i dalej 

wzwy

ż, aż do samego Jezusa Chrystusa, który w pokorze pochyla się nad apostołami i 

mówi: 

“Wy jesteście moją glebą i na was wypełniam słowa. Ten, kto chce być pierwszy, 

musi by

ć ostatnim, a kto chce być panem, musi być sługą wszystkich". Obmywanie nóg 

oznacza ch

ęć służenia, pochylanie się w pokorze. Musi to być ogólnym uczuciem dla 

tych, którzy rozwijaj

ą się ezoterycznie.

Je

żeli uczeń przeniknął się tą pokorą, przeszedł pierwszą stację chrześcijańskiego 

wtajemniczenia. Dowiaduje si

ę o tym na podstawie pewnego objawu wewnętrznego i 

zewn

ętrznego. Objaw zewnętrzny to uczucie, jakby jego stopy obmywała woda. 

Symptom wewn

ętrzny to wizja astralna, która występuje z niezawodną pewnością. Widzi 

on siebie obmywaj

ącego stopy gromadce ludzi. Pokazuje się to w jego snach. Każdy ma 

tak

ą wizję. Gdy to przeżył, to rzeczywiście wziął w siebie ten rozdział Ewangelii.

Nast

ępnie, jako druga stacja, występuje biczowanie. Kiedy się do tego dochodzi, wtedy 

czytaj

ąc o biczowaniu i poddając się działaniu tego wrażenia trzeba wytworzyć w sobie 

inne uczucie. Trzeba nauczy

ć się stawiać temu czoło i stać mocno przy smagnięciach 

bicza 

życia, trzeba mówić sobie: będę stał mocno podczas wszystkich cierpień i bólów i 

znios

ę wszystko, co mnie spotka. Symptomem zewnętrznym będzie teraz odczucie bólu 

w ró

żnych punktach na całym ciele. Symptomem wewnętrznym jest wizja senna, w której 

widzi si

ę siebie samego ubiczowanym.

Trzeci

ą stacją jest ukoronowanie cierniem. Musi dojść do tego inne uczucie. Uczeń uczy 

si

ę stać wytrwale, chociaż spada na niego szyderstwo i wyśmianie tego, co ma 

naj

świętszego. Symptomem zewnętrznym jest odczuwanie uciskającego bólu głowy. 

Symptom wewn

ętrzny to wizja astralna, że jest się cierniem ukoronowanym.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (6 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Teraz mo

żna przejść do czwartej stacji, którą jest dźwiganie krzyża. Tu trzeba rozwinąć 

nowe, zupe

łnie określone uczucie. Polega ono na przezwyciężeniu odczucia, że własne 

cia

ło jest najważniejsze. Ciało musi stać się dla ucznia tak obojętne jak kawał drewna. 

Niesiemy wtedy nasze cia

ło przez życie i patrzymy na nie obiektywnie, stało się ono 

drzewem krzy

ża. Nie trzeba przy tym nim pogardzać, lecz traktować jak narzędzie. 

Dojrza

łość na tym stopniu wykazuje następujący symptom zewnętrzny: w czasie 

medytacji, dok

ładnie na miejscach Świętych Ran, występują czerwone punkty, jakby 

stygmaty na r

ękach, stopach i na prawym boku, na wysokości serca. Symptom 

wewn

ętrzny: uczeń ma wizję, że sam wisi na krzyżu.

Pi

ątym stopniem jest śmierć mistyczna. Polega ona na tym, że człowiek przeżywa teraz 

nico

ść tego, co ziemskie, rzeczywiście na chwilę umiera dla wszystkiego, co ziemskie.

Mog

ą tu być podane tylko skąpe opisy wtajemniczenia chrześcijańskiego. Człowiek 

prze

żywa jako wizję astralną, panującą wszędzie ciemność, świat ziemski znika. Czarna 

zas

łona rozpościera się przed tym, co ma nadejść. W tym stanie uczeń poznaje 

wszystko, co istnieje w 

świecie jako zło. Jest to zstąpienie do piekieł. Potem przychodzi 

prze

życie, że zasłona została rozdarta na dwoje i teraz występuje świat dewachaniczny. 

Jest to rozdarcie zas

łony świątyni.

Teraz nast

ępuje szósty stopień, złożenie do grobu. O ile przy czwartym stopniu ciało 

staje si

ę obiektywne, tak tutaj uczeń musi wytworzyć w sobie uczucie, że wszystko, co 

otacza nas na Ziemi, przynale

ży do nas tak samo jak własne ciało. Własne ciało 

rozszerza si

ę poza granice skóry, nie jest się już istotną odosobnioną, lecz złączoną z 

ca

łą planetą ziemską. Ziemia stała się naszym ciałem, jest się pogrzebanym w Ziemi.

Siódmym stopniem jest zmartwychwstanie. Stan ten nie daje si

ę opisać słowami. Dlatego 

w wiedzy tajemnej mówi si

ę, że siódmy stan może być pomyślany tylko przez tego, 

którego dusza zupe

łnie uwolniła się od mózgu. Komuś takiemu można by go opisać. 

Dlatego te

ż stan ten może być tutaj tylko wspomniany. Chrześcijański nauczyciel wiedzy 

tajemnej daje wskazówki, jak ten stopie

ń jest przeżywany.

Kiedy cz

łowiek przeżył te siedem stopni, to chrześcijaństwo stało się wewnętrznym 

prze

życiem jego duszy. Jest on całkowicie zjednoczony z Jezusem Chrystusem. Jezus 

Chrystus jest w nim.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (7 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wstecz

 / 

Spis tre

ści

XIV

Wczoraj scharakteryzowali

śmy różne obszary, przez które przejść musi uczeń 

wtajemniczenia wschodniego i chrze

ścijańskiego, dążąc do wyższego poznania. Dzisiaj 

chc

ę w podobny sposób opisać stopnie, przez które wiedzie szkolenie różokrzyżowców.

Nie nale

ży wyobrażać sobie, że szkolenie różokrzyżowe jest sprzeczne z dwoma 

poprzednimi. Istnieje ono mniej wi

ęcej od XIV w. i musiało być wówczas wprowadzone, 

gdy

ż ludzkość potrzebowała jeszcze innej metody szkolenia. W kołach wtajemniczonych 

przewidywano nastanie takich czasów, 

że w miarę rozwoju nauki wiara u ludzi zostanie 

zachwiana, powstanie rozd

źwięk między wiarą a wiedzą. W średniowieczu najwięksi 

uczeni byli zarazem lud

źmi najgoręcej wierzącymi i najpobożniejszymi. Jeszcze długo 

potem w

śród ludzi najbardziej zaawansowanych w naukach przyrodniczych nie było 

żadnej sprzeczności między wiarą a wiedzą. Mówi się, że system kopemikański zachwiał 
wiar

ę, a tymczasem Kopernik zadedykował swoje dzieło papieżowi! Dopiero niedawno 

powsta

ł stopniowo ten rozdźwięk. Mistrzowie mądrości przewidzieli to i dlatego trzeba 

by

ło znaleźć nową drogę dla tych, których nauka odwiodła od wiary. Ludzie zajmujący się 

du

żo nauką powinni wybrać drogę różokrzyżową, aby dojść do wtajemniczenia. Metoda 

ta wykazuje bowiem, 

że najwyższa wiedza o świecie może iść w parze z najwyższym 

poznaniem nadzmys

łowym prawd duchowych i właśnie dzięki niej człowiek, któiy przez 

pozorn

ą naukowość odszedłby od wiary chrześcijańskiej, dopiero wtedy może 

prawdziwie j

ą ocenić. Dopiero dzięki tej metodzie każdy może przyjąć prawdę o 

Chrystusie z g

łębokim zrozumieniem. Prawda jest jedna, można jednak do niej dążyć 

żnymi drogami, podobnie jak różne ścieżki rozchodzą się u stóp góry w różne strony, 

jednak na szczycie schodz

ą się ponownie razem w jednym miejscu.

Istota szkolenia ró

żokrzyżowego polega na prawdziwym samopoznaniu. W tym celu 

trzeba rozró

żnić dwie rzeczy. Uczeń wtajemniczenia różokrzyżowego musi rozróżnić je 

nie teoretycznie, lecz praktycznie, to znaczy wprowadzi

ć je w życie. Są dwa rodzaje 

samopoznania: ni

ższe, które uczeń różokrzyżowy nazywa po prostu przejrzeniem 

samego siebie, które ma doprowadzi

ć do przezwyciężenia niższej natury i poznanie 

wy

ższe, zrodzone przez wyzbycie się samego siebie.

Czym jest ni

ższe samopoznanie? Jest to poznanie naszego codziennego , ja", tego czym 

ju

ż jesteśmy, tego co nosimy w sobie, wglądanie w życie własnej duszy. Trzeba sobie 

wyja

śnić, że tą drogą nie dojdzie się do wyższego Ja", gdyż człowiek patrząc na samego 

siebie, widzi tylko to, czym jest, a ma przecie

ż wyrosnąć ponad to, aby pozbyć się 

owego ,ja" 

życia powszedniego. Ale jak? Większość ludzi przekonana jest, że ich cechy 

s

ą najlepsze, a kto takich samych nie posiada, jest niesympatyczny. Kto wyrósł ponad 

takie nastawienie - nie tylko teoretycznie, ale i w uczuciu -jest ju

ż na drodze do 

prawdziwego samopoznania. Ponad to poznanie codziennego 

“ja" trzeba się wznieść 

specjaln

ą metodą, która może być stosowana zawsze, kiedy znajdzie się na to chociaż 

pi

ęć minut czasu. Zacząć trzeba od następującego zdania: “Wszystkie cechy, które 

posiadasz, s

ą jednostronne; musisz poznać, dlaczego są one jednostronne i próbować je 

zharmonizowa

ć". Zdanie to nie tylko w teorii, ale i w praktyce, jest najwłaściwsze. Kto jest 

pilny, musi zbada

ć, czy nie jest to cecha fałszywie przez niego zastosowana. Pilność też 

bywa jednostronna; musi by

ć uzupełniona przez dokładne zastanowienie. Każda zaleta 

ma swój biegun przeciwny, który trzeba sobie przyswoi

ć i starać się zharmonizować 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (1 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

w

łaściwości sprzeczne, np. “spiesz się powoli" tzn, chęć do działania, a przecież 

zastanowienie; zastanowienie, a przecie

ż nie gnuśność. Wtedy zaczyna się praca nad 

sob

ą. Nie należy to do medytacji, trzeba to wypracować w sobie równolegle z nią.

To harmonizowanie naszej istoty polega mianowicie na zwracaniu uwagi na rzeczy 
drobne. Np. kto ma t

ę właściwość, że nie dopuszcza innych do głosu, ten musi 

postanowi

ć sobie, że np. przez sześć tygodni będzie na to uważał i powie sobie: teraz 

milczysz tak d

ługo, jak tylko to jest możliwe, dając możność wypowiedzenia się 

drugiemu; nast

ępnie przyzwyczajaj się nie mówić za głośno ani za cicho. Człowiek 

zwykle o tych rzeczach wcale nie my

śli, a przecież należą one do intymnego rozwoju 

naszej istoty wewn

ętrznej. Im drobniejsze są rzeczy na które uważamy, tym lepiej. Kiedy 

dochodzi ju

ż do odzwyczajenia się nie tylko od pewnych właściwości moralnych, 

intelektualnych i uczuciowych, lecz równie

ż od jakiegoś przyzwyczajenia zewnętrznego, 

to jest to szczególnie wa

żne. W mniejszym stopniu chodzi tu o zbadanie wnętrza w 

zwyk

łym sensie, lecz o doskonalenie właściwości, których nie wypracowało się jeszcze 

dostatecznie, o uzupe

łnienie swoich osiągnięć przez właściwość przeciwną. 

Samopoznanie nale

ży do najtrudniejszych dla człowieka rzeczy i właśnie ci, którzy 

s

ądzą, że najlepiej siebie znają, najłatwiej ulegaj ą złudzie. Za dużo myślą o swoim 

w

łasnym ja. Powinni odzwyczaić się od nieustannego wpatrywania się w siebie i ciągłego 

mówienia , ja": ja my

ślę, ja sądzę, ja uważam to za dobre. Przede wszystkim trzeba 

odzwyczai

ć się od myśli, że własne przekonania są ważniejsze niż przekonania innych. 

Przypu

śćmy, że ktoś jest rozsądnym człowiekiem; gdy jednak popisuje się swym 

rozs

ądkiem w gronie ludzi o wiele głębiej od niego myślących, to ten rozsądek jest 

bardzo nie na miejscu, a ów cz

łowiek wysuwa go tylko ze względu na siebie. Jego 

dzia

łanie na zewnątrz powinno wypływać z ducha innych ludzi. Tę regułę szczególnie 

łatwo łamią agitatorzy.
Do tego powinna si

ę dołączyć cecha, którą wiedza tajemna nazywa cierpliwością. 

Wi

ększość ludzi, pragnących coś osiągnąć, nie chce czekać, sądząc, że jest już dość 

dojrza

ła, by wszystko przyjąć. Cierpliwość płynie z surowego wychowywania samego 

siebie. Równie

ż i to wiąże się z samo-poznaniem.

Wy

ższe samopoznanie zaczyna się dopiero wtedy, gdy zaczynamy mówić: w tym, czym 

jest nasze codzienne 

“ja", nie ma wcale naszego wyższego , ja". Jest ono w całym 

świecie, w gwiazdach, Słońcu, Księżycu, kamieniu, roślinie i zwierzęciu. Wszędzie jest ta 
sama istota, która jest w nas. Gdy kto

ś mówi: chcę pielęgnować moje wyższe ja i 

wycofa

ć się z życia, nie chcę nic wiedzieć o rzeczach materialnych, to zupełnie pomija 

fakt, 

że “ja" jest właśnie wszędzie na zewnątrz, a jego własne “ja" jest tylko małą cząstką 

tej ogromnej ja

źni na zewnątrz. Niektórzy “duchowi' uzdrowiciele popełniają pewien błąd, 

który mo

że stać się bardzo niebezpieczny. Wpajają oni w chorego wyobrażenie, że nic 

materialnego nie istnieje, a wi

ęc nie ma również choroby. Polega to na fałszywym 

samopoznaniu i jest bardzo niebezpieczne. I jakkolwiek metoda ta okre

ślana jest jako 

chrze

ścijańska, to jest ona właściwie antychrześcijańska.

Chrze

ścijaństwo jest światopoglądem, który we wszystkim widzi przejawianie się 

bosko

ści. Ułudę w tym, co materialne, mamy tylko wtedy, gdy nie patrzymy na to jako na 

wyraz bosko

ści. Jeżeli przekreślamy świat zewnętrzny, przekreślamy boskość. Gdy 

negujemy materi

ę, w której przejawił się Bóg, to negujemy Boga. Nie chodzi o to, aby 

wpatrywa

ć się w siebie, musimy dążyć do poznania wielkiego Ja, które wlewa w nas 

światło. Niższe ja mówi: “stoję tu i marznę", wyższe natomiast mówi: Jestem również 
zimnem, gdy

ż żyje jako własne ,ja" w elemencie zimna i sam czynię się zimnym". Niższe 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (2 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

“ja" mówi: “Jestem tu, jestem w oku, które widzi słońce". Wyższe ,ja" natomiast mówi: 

“Jestem w słońcu i w promieniu słonecznym zaglądam w twoje oko".
To w

łaśnie nazwiemy wyjściem z samego siebie. Dlatego szkolenie różokrzyżowe 

zaczyna od tego, aby z cz

łowieka wyprowadzić niższe Ja". W mchu teozoficznym 

pope

łniano na początku najgorszy błąd, mówiąc: trzeba odwrócić się od świata 

zewn

ętrznego i patrzeć w siebie. Jest to wielkie złudzenie, gdyż wtedy spotyka się tylko 

ni

ższą jaźń, czwartą zasadę człowieka, niższe “ja", które wmawia w siebie, że jest czymś 

boskim, a wcale tym nie jest. Trzeba wyj

ść poza siebie, aby poznać boskość. “Poznaj 

samego siebie" znaczy zarazem: 

“Przezwycięż samego siebie".

Szkoleniu ró

żokrzyżowe musi iść ręka w rękę z wymienionymi już wcześniej sześcioma 

w

łaściwościami: opanowaniem myśli, inicjatywą w działaniu, pogodą ducha, brakiem 

uprzedze

ń, czyli postawą pozytywną wiarą oraz równowagą wewnętrzną.

Samo szkolenie obejmuje nast

ępujące stopnie:

1Studium. Bez studium dzisiejszy Europejczyk nie dojdzie do tego, by móc samemu 
poznawa

ć. Najpierw musi spróbować wprowadzić w siebie myśli całej ludzkości. Musi 

nauczy

ć się myśleć wraz z całym systemem świata. Musi powiedzieć sobie: jeżeli inni to 

my

śleli, musi to przecież być ludzkie; muszę spróbować, jak można z tym żyć. Nie 

potrzeba przysi

ęgać na to, jak na dogmat, ale trzeba to poznać poprzez studium. Uczeń 

musi pozna

ć rozwój Słońca, planet, Ziemi i ludzkości. Myśli podawane do studiowania 

oczyszczaj

ą naszego ducha. Po liniach ścisłego myślenia wspinamy się w górę, abyśmy 

sami mogli tworzy

ć ścisłe, logiczne myśli. Studium oczyszcza również nasze myśli, przez 

co uczymy si

ę ściśle, logicznie myśleć. Gdy studiujemy np. bardzo trudną książkę, nie 

chodzi g

łównie o zrozumienie treści, ale o to, aby iść za myślą autora i nauczyć się 

wspó

łmyśleć. Nie trzeba więc uważać żadnej książki za zbyt trudną, w przeciwnym 

wypadku znaczy

łoby to tylko, że jest się zbyt wygodnym. Najlepsze książki to te, które 

trzeba ci

ągle i ciągle studiować, których nie rozumie się od razu, które trzeba przemyśleć 

zdanie po zdaniu. Przy studium nie tyle chodzi o to, co si

ę studiuje, ile o to, jak się to robi. 

Przez wielkie prawdy, jak np. prawa planetarne, stwarzamy sobie wielkie linie my

ślowe i 

to jest najistotniejsze. Wiele egoizmu tkwi równie

ż tam, gdzie się mówi: wolę nauki 

moralne, a nie wiadomo

ści o systemach planetarnych. Prawdziwa mądrość sama rodzi 

życie moralne.
2Imaginacja, poznanie imaginacyjne. Czym ono jest i jak sieje osi

ąga? Trzeba iść przez 

świat i obserwować go ściśle według zasady Goethego: wszystko, co przemija, jest tylko 
podobie

ństwem. Goethe był różokrzyżowcem i może nas wprowadzić w życie duszy. 

Ka

żda rzecz musi pod wielorakim względem stać się podobieństwem. Przypuśćmy np., 

że przechodzimy obok zimowita jesiennego, roślina ta jest dla nas przez swój kształt i 
barw

ę symbolem smutku. Inny znów kwiat, powój, jest symbolem bezradności. Jeszcze 

inny, czerwony kwiat, który uk

łada swoje płatki do góry, może być obrazem radości itp. 

Zwierz

ę o jaskrawych barwach może być uosobieniem kokieterii. Już w samej nazwie 

wyra

ża się często podobieństwo, np. wierzba płacząca, niezapominajka itd. Im więcej 

my

śli się w ten sposób, że rzeczy zewnętrzne są symbolem rzeczy moralnych, tym 

łatwiej można wznieść się do poznania imaginacyjnego. Takie podobieństwa można 
znale

źć również w ludziach. Np. po sposobie chodzenia można poznać temperament 

cz

łowieka. Zaobserwujcie ciężki, powolny chód melancholika, twardy, zdecydowany krok 

choleryka, lekki, wsparty na czubkach palców krok sangwinika.

Gdy prowadzi

ło się przez pewien czas takie obserwacje, przechodzi się do ćwiczeń 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (3 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

w

łaściwej imaginacji. Np. trzyma się przed sobą jakąś żywą roślinę, patrzy się tylko na 

ni

ą, wgłębia się w nią, wyciąga się wnętrze jej duszy i oddaje się je z powrotem, jak to 

opisane jest w moim dziele 

“Jak osiągnąć poznanie wyższych światów". To wydobywa 

imaginacj

ę. Dochodzi się przez to do oglądu astralnego. Po pewnym czasie rzeczywiście 

zauwa

ża się, jak z rośliny wychodzi mały płomyk. Jest to astralny obraz tego, co rośnie. 

Inny przyk

ład: kładzie się przed sobą ziarno, a następnie widzi się przed sobą w myślach 

ca

łą roślinę, taką, jaką będzie później w rzeczywistości. Są to ćwiczenia na imaginację, 

na które ró

żokrzyżowcy zwracali dużą uwagę.

3Nauka pisma tajemnego. Istnieje pismo tajemne, przez które mo

żna głębiej wniknąć w 

istot

ę rzeczy. Pragnę podać przykład, który pokaże, o co chodzi. Wraz z upadkiem 

dawnej Atlantydy zacz

ęła się kultura staroindyjska. Znakiem takiego stadium rozwoju, w 

którym mija jedna kultura a zaczyna si

ę nowa, jest wir. Takie wiry istnieją wszędzie w 

przyrodzie, przyk

ładem są mgławice gwiezdne, np. mgławica Oriona itd. Tam również 

przemija jaki

ś świat, a rodzi się nowy. Na początku kultury staroindyjskiej Słońce stało w 

znaku Raka; w okresie kultury perskiej sta

ło w znaku Bliźniąt; w czasie egipskiej kultury 

w znaku Byka, w czasie grecko-

łacińskiej w znaku Barana. Astronomiczny znak Raka 

 = 

 by

ł również znakiem dla początku kultury staroindyjskiej. Dalszym 

przyk

ładem jest litera M. Każda litera prowadzi nas wstecz do jej tajemnego 

pochodzenia. Litera M jest znakiem m

ądrości. Powstała z ukształtowania górnej wargi 

 i jest zarazem symbolem fal morskich 

, dlatego m

ądrość symbolizowana 

jest przez wod

ę. Znaki te zawsze są podźwiękiem pełnych znaczenia rzeczy. W trakcie 

szkolenia ró

żokrzyżowego naucza się wielu takich znaków.

4Rytmizacja 

życia. Przejście od życia chaotycznego do rytmicznego. Dzieci mają ten 

plus, 

że chodzą do szkoły. U dorosłych często niestety brakuje planu zajęć. Trzeba 

spróbowa

ć pewne godziny w czasie dnia przeznaczyć na medytację. Rytmizacja 

oddechu nie odgiywa tak wa

żnej roli jak w szkoleniu wschodnim, ale również należy do 

szkolenia, a ró

żokrzyżowiec wie, że już przez medytację uzyskuje się polepszenie 

oddechu.

5Wzajemne zale

żności między mikrokosmosem i makrokosmosem. Jest to związek 

mi

ędzy wielkim a małym światem lub między człowiekiem a światem zewnętrznym. 

Cz

łowiek powstawał stopniowo, jego poszczególne ciała wytworzyły się w ciągu ewolucji. 

Na dawnym S

łońcu nie miał jeszcze ciała astralnego, dlatego nie mogły powstać 

okre

ślone narządy. Takim organem jest np. wątroba. U istoty mającej tylko ciało 

eteryczne, nie ma nawet za

łożenia wątroby. Oczywiście, wątroba nie może powstać bez 

cia

ła eterycznego, ale tworzy ją najpierw ciało astralne. Podobnie żadna istota nie może 

nigdy mie

ć ciepłej krwi, jeżeli nie powstała w czasie, gdy wytwarzała się jaźń.

Wprawdzie wy

ższe zwierzęta również posiadają ciepłą krew, ale oddzieliły się one od 

cz

łowieka po wykształceniu jaźni. Podobnie każdy narząd ludzkiego ciała, również 

najmniejszy, przynale

ży do jakiegoś członu jego istoty. Wątroba odpowiada ciału 

astralnemu, a krew ja

źni. Kiedy człowiek skieruje obiektywnie swoją uwagę na samego 

siebie jak na jak

ąś rzecz i skoncentruje się np. na punkcie u nasady nosa i połączy z tym 

okre

ślone słowo, podane przez nauczyciela wiedzy tajemnej, będzie doprowadzony do 

poznania tego, co odpowiada temu punktowi. A wi

ęc człowiek, który pod odpowiednim 

kierownictwem koncentruje si

ę na tym punkcie, pozna naturę jaźni. Inne, o wiele 

źniejsze ćwiczenie, kieruje się na wnętrze oka i przez to poznaje się wewnętrzną 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (4 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

natur

ę światła i słońca. Naturę astralności poznaje się przez skoncentrowanie się na 

w

ątrobie z towarzyszeniem odpowiednich słów.

Taki samodzielny rozwój, gdy przez ka

żdy organ, na którym koncentruje się uwagę, jest 

si

ę wyprowadzonym z siebie samego, jest rozwojem właściwym. Zwłaszcza w obecnych 

czasach metoda ta jest szczególnie skuteczna, poniewa

ż ludzkość stała się tak bardzo 

materialistyczna. Tutaj przez materialno

ść dochodzi się do jej twórcy, do siły tworzącej, 

która zbudowa

ła te narządy.

6. Przebywanie albo pogr

ążanie się w makrokosmosie, jest tym samym, co opisane było 

jako Dyanam, jest to kontemplacja duchowa. Odbywa si

ę ona w sposób następujący: 

ucze

ń zagłębia się w kontemplowany narząd, np. we wnętrze oka. Gdy ta koncentracja 

trwa ju

ż jakiś czas, pozwala się opaść wyobrażeniu zewnętrznego organu, tak iż myśli się 

ju

ż tylko o tym, na co oko wskazywało, o świetle. W ten sposób dochodzi się do twórcy 

organu i wychodzi si

ę w makrokosmos. Czuje się wówczas, jak ciało staje się coraz 

wi

ększe, tak duże jak cała Ziemia; rośnie ono wciąż dalej, ponad Ziemię, a wszystkie 

rzeczy s

ą w nim. Człowiek żyje wtedy we wnętrzu wszystkich rzeczy.

7. Siódmy stan odpowiada wschodniemu Samadhi. W szkoleniu ró

żo-krzyżowym nazywa 

si

ę to boską szczęśliwością. Przestaje się teraz myśleć o ostatnim wyobrażeniu, ale 

zachowuje si

ę siłę myślenia. Opada treść myślenia, ale pozostaje czynność myślenia. 

Dzi

ęki temu spoczywa się w świecie duchowo-boskim.

Te stopnie szkolenia ró

żokrzyżowego są bardziej stopniami rozwoju wewnętrznego i 

wymagaj

ą subtelnej pielęgnacji wyższego życia duszy. W naszej materialistycznej epoce 

du

żą przeszkodą do uwewnętrznienia całego życia duszy jest bardzo rozpowszechnione 

traktowanie wszystkiego powierzchownie. Musi to zosta

ć przezwyciężone. Szkolenie to 

przystosowane jest do natury Europejczyków, wymaga ono pewnej energii duszy, ale nie 
jest trudne. Ka

żdy może je praktykować, jeżeli tylko tego pragnie. Można tu również 

przytoczy

ć powiedzenie Goethego: “Choć jest to łatwe, to jednak ta łatwość jest trudna".

Drodzy przyjaciele! W ten sposób przeszli

śmy przez różne metody wtajemniczenia. Na 

zako

ńczenie tych wykładów chciałbym wam ukazać związek pomiędzy człowiekiem a 

ca

łą Ziemią, abyście widzieli, jak powiązany jest człowiek z tym wszystkim, co zachodzi 

na Ziemi.

Omówi

łem rozwój człowieka, jak może stawać się on coraz wyższą istotą. Ludzkość, jako 

ca

łość, osiągnie w trakcie rozwoju wszystko, co każdy poszczególny człowiek może dla 

siebie osi

ągnąć przez szkolenie tajemne. Co dzieje się z Ziemią w ciągu rozwoju 

cz

łowieka i ludzkości? Dla badacza wiedzy tajemnej Ziemia nie jest tym, czym dla 

zwyk

łego geologa czy badacza przyrody, który widzi w niej wielką, pozbawioną życia 

kul

ę, która wewnątrz wygląda niewiele inaczej niż na zewnątrz, co najwyżej jej 

substancje wewn

ątrz są płynne. Jest to dość niezrozumiałe, jak ta martwa kula może 

wydawa

ć różnorodne żywe istoty.

Wiemy, 

że nasza Ziemia ukazuje określone zjawiska, które wgrywają się głęboko w los 

wielu istot; jednak dzisiejsza wiedza przyrodnicza uwa

ża, że nie mają one związku z 

naszym losem. Tak np. trz

ęsienia ziemi i wybuchy wulkanów wpływają głęboko na los 

setek i tysi

ęcy ludzi. Czy wola ludzka ma na to jakiś wpływ, czy jest to tylko przypadek? 

Czy istniej

ą martwe, szalejące ślepo prawa, czy też istnieje związek między tymi 

wydarzeniami a wol

ą człowieka? Jak ma się sprawa z człowiekiem, który ginie przy 

trz

ęsieniu ziemi? Co mówi badacz wiedzy tajemnej o wnętrzu Ziemi?

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (5 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

Wiedza tajemna wszystkich czasów mówi o wn

ętrzu Ziemi rzecz następującą: 

powinni

śmy wyobrazić sobie Ziemię złożoną z szeregu pokładów, które jednak nie są 

ściśle od siebie oddzielone, tak jak np. warstwy cebuli, ale przechodzą jedne w drugie.
1. Górna warstwa, masa mineralna, ma si

ę tak do wnętrza Ziemi jak skorupa do całego 

jaja. Ta górna warstwa nazywa si

ę ziemią mineralną.

2Poni

żej niej ukazuje się coś, czego nie można porównać z żadną substancją Ziemi, 

nazywa si

ę ją ziemią płynną. Ale nie ma się tutaj na myśli płynu, gdyż nasze płyny są 

równie

ż mineralne; warstwa ta ma specjalne właściwości. Substancja ta zaczyna mieć 

w

łaściwości duchowe, polegające na tym, że gdyby, jako substancja, weszła w kontakt z 

czym

ś żywym, to natychmiast wygnałaby to życie i zniszczyła. Wtajemniczony może 

bada

ć tę warstwę na drodze czystej koncentracji myśli.

3Ziemia powietrzna. Jest to substancja niszcz

ąca odczucia, np. w zetknięciu z bólem 

zmienia go w przyjemno

ść i odwrotnie; czyli uczucie, takie jakim jest w rzeczywistości, 

zostaje zgaszone, podobnie jak warstwa druga wygasza 

życie.

4Ziemia wodna albo ziemia-forma. Warstwa ta sk

łada się z substancji, które z każdej 

rzeczy robi

ą materialnie to, co w dewachanie dzieje się duchowo. Tam mamy negatyw 

rzeczy fizycznych. Tutaj np. kostka by

łaby zniszczona, ale powstałby jej negatyw. Forma 

zostaje przemieniona w swoje przeciwie

ństwo, a wszystkie jej właściwości przechodzą w 

otoczenie. Sama przestrze

ń, którą zajmował przedmiot, jest pusta.

5Ziemia owoc. Ta substancja pe

łna jest bujnej energii wzrastania. Każda jej cząstka 

ro

śnie natychmiast jak gąbka, ciągle powiększa się i może być utrzymana w swoich 

granicach tylko przez warstwy górne. S

łuży ona formom poprzedniej warstwy jako 

stoj

ące poza nią życie.

6Ziemia ognia. Substancja ta ma uczucie i wol

ę. Odczuwa ból i krzyczałaby, gdyby 

zosta

ła nadepnięta. Składa się, żeby tak powiedzieć, całkowicie z namiętności.

7Ziemia-zwierciad

ło. Warstwa ta nazywa się tak dlatego, gdyż jej substancja, gdy się na 

niej skoncentrowa

ć, przemienia wszystkie właściwości Ziemi na ich przeciwieństwo. Gdy 

nie chce si

ę widzieć wszystkiego, co nad nią leży, lecz bezpośrednio w duchu patrzy się 

na t

ę warstwę, a następnie ustawia się przed sobą np. coś zielonego, to zieleń ukazuje 

si

ę w barwie czerwonej. Każda barwa występuje jako barwa dopełniająca. Powstaje 

odzwierciedlenie biegunowe, odbicie w postaci przeciwie

ństwa. Smutek przemieniałaby 

ta substancja w rado

ść,

8Rozdrabniacz. Je

żeli mocno się na nim koncentrujemy z posiadaną, rozwiniętą siłą 

ezoteryczn

ą, to ukazuje się coś zupełnie osobliwego. Trzymana tam, np. roślina ukazuje 

si

ę pomnożona w liczbie nieskończonej, tak samo wszystko inne. Istotne jednak jest to, 

że warstwa ta rozdrabnia także właściwości moralne. Przez siłę, którą wypromieniowuje 
na powierzchni

ę Ziemi, odpowiedzialna jest za to, że na Ziemi powstają spory i 

dysharmonia. Ludzie musz

ą współdziałać harmonijnie, aby przezwyciężyć rozbijające 

oddzia

ływanie tej warstwy. Siła ta została złożona w Ziemi, aby ludzie sami mogli 

rozwin

ąć harmonię. Całe zło jest tam substancjonalnie przygotowywane i organizowane. 

K

łótliwi ludzie są tak zorganizowani, że warstwa ta ma na nich szczególny wpływ. 

Wiedzieli o tym wszyscy pisarze, którzy pisali na podstawie wiedzy tajemnej. Dante w 
Boskiej Komedii opisuje t

ę warstwę jako Wąwóz Kaina. Właśnie stamtąd pochodzi spór 

mi

ędzy braćmi, Kainem i Ablem. Warstwa ta wniosła więc substancjonalnie zło w życie 

świata.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (6 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

9J

ądro ziemi substancjonalnie jest tym, przez co powstała na świecie czarna magia. 

St

ąd wychodzi siła duchowego zła.

Z powy

ższego wynika, że człowiek ma związek z tymi wszystkimi warstwami, gdyż ciągle 

wypromieniowuj

ą one swą siłę. Ludzie podlegają wpływowi tych warstw i muszą 

nieustannie przezwyci

ężać płynące z nich siły. Gdy kiedyś na Ziemi ludzie będą sami 

wypromieniowywa

ć życie, gdy będą wydychać to, co wspiera życie, przezwyciężą ziemię 

ogniow

ą. Kiedy przezwyciężą duchowo ból przez spokój, to przezwyciężą ziemię 

powietrzn

ą itd. Gdy zwycięży zgoda, pokonany będzie rozdrobni acz. A gdy zwycięży 

bia

ła magia, nie będzie więcej zła na świecie. Tak więc ewolucja człowieka oznacza 

przekszta

łcanie wnętrza Ziemi. Na początku ciało Ziemi hamowało wszystko, co się 

rozwija

ło. Na końcu, przez siłę ludzkości, cała Ziemia będzie przemieniona, stanie się 

Ziemi

ąprzeduchowioną. W ten sposób człowiek udzieli Ziemi swej istoty.

Mo

że się zdarzyć, że substancjonalna namiętność ziemi ognia buntuje się. Pobudzona 

przez nami

ętności ludzkie przebija się przez ziemię owoc, wdziera się kanałami do 

warstw górnych i wylewa si

ę w ziemię stałą, wstrząsa nią i wywołuje trzęsienia ziemi. 

Je

śli ta namiętność wypycha substancję wewnętrzną warstwy ziemi ognia, to powstaje 

wulkan. Ma to bardzo du

ży związek z człowiekiem. W epoce lemuryjskiej górna warstwa 

by

ła jeszcze bardzo miękka, a warstwa ziemi ognia była o wiele bliżej warstwy 

zewn

ętrznej. Otóż zachodzi pokrewieństwo między namiętnością człowieka a 

nami

ętnościową substancją tej warstwy. Gdy człowiek jest bardzo zły, to wzmacnia tę 

nami

ętność. Tak stało się na końcu epoki lemuryjskiej. Lemuryjczyk, przez swą 

nami

ętność, zbuntował wówczas ziemię ognia i w ten sposób spowodował zgubę całego 

kontynentu lemuryjskie-go. Nigdzie indziej nie móg

ł on znaleźć prawdziwej przyczyny tej 

katastrofy, jak tylko w tym, co sam z ziemi wyci

ągnął. Dzisiaj warstwy ziemi stały się 

bardziej g

ęste i zestalone, ale wciąż jeszcze namiętności ludzkie pozostają w związku z 

warstw

ą namiętności ziemi wewnętrznej; wciąż jeszcze nagromadzenie złych 

nami

ętności i sił powoduje trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów.

Jak wi

ąże się to, co się tam dzieje, z losem człowieka i jego wolą, możemy przekonać się 

na podstawie dwóch przyk

ładów, które naprawdę zbadane zostały przez wiedzę tajemną. 

Okaza

ło się mianowicie, że ludzie, którzy zginęli w czasie pewnego trzęsienia ziemi, stali 

si

ę w następnej inkarnacji ludźmi uduchowionymi. Byli na tyle rozwinięci, że potrzeba 

by

ło tylko tego jednego ciosu, by ukazać im znikomość wszystkiego, co ziemskie. W 

dewachanie dzia

łało to dalej tak silnie, że jako owoc na następne życie wynieśli naukę, 

że materialność jest czymś przemijającym, a duch jest zwycięzcą. Nie wszyscy to 
zrozumieli, ale wielu z nich 

żyje jako ludzie należący do różnych duchowych ruchów 

teozoficznych.

Jako drugi przyk

ład służyć mogą ludzie, których narodziny, zbadane okultystycznie, 

przypad

ły w okresie obfitującym w trzęsienia ziemi lub wybuchy wulkanów. Stwierdzono, 

że wszyscy ci ludzie są w szczególny sposób nastawieni materialistycznie. Nie trzęsienia 
ziemi ani wybuchy wulkanów by

ły tego przyczyną. To materialistycznie nastawione 

dusze, które, gotowe do narodzin, sw

ą astralną wolą wypracowywały się w świat 

fizyczny, rozp

ętały siły warstwy ziemi ognia, które następnie przy ich narodzeniu 

wstrz

ąsnęły ziemią.

W ten sposób wola cz

łowieka wiąże się z tym, co zachodzi na Ziemi. Wraz ze sobą 

przemienia cz

łowiek jednocześnie swe miejsce zamieszkania. Swoim własnym 

przeduchowieniem przepaja duchem Ziemi

ę. Dzięki temu w następnym okresie 

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (7 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]

background image

Rudolf Steiner - U bram teozofii

planetarnym Ziemia b

ędzie uszlachetniona przez własną siłę twórczą człowieka. W 

ka

żdej chwili, w której myślimy i czujemy, pracujemy nad wielką budową Ziemi. 

Przewodnicy ludzko

ści mają wgląd w takie powiązania i starają się dać ludzkości siły, 

które pracuj

ą w duchu rozwoju. Jednym z ostatnich takich ruchów jest ruch teozoficzny. 

Powinien on dzia

łać harmonizujące i wyrównująco, aż do najgłębszych złoży duszy 

ludzkiej. Kto ci

ągle jeszcze kwestionuje wartość miłości i słuszność idei pokoju, ten nie 

zrozumia

ł w pełni idei teozoficznej. Postawa pełna miłości musi wejść aż w przekonania 

ludzi. Kto wszed

ł w prąd rozwoju ezoterycznego, ten uczy się tego siłą rzeczy. Bez tego 

nie posunie si

ę naprzód. Taki człowiek w ogóle wyrzeka się własnego poglądu i chce być 

tylko narz

ędziem płynącej od potęg duchowych prawdy obiektywnej, która przepływa 

przez 

świat jako wieka prawda. Im bardziej człowiek wyzbywa się samego siebie i chce 

by

ć tylko rzecznikiem tego wielkiego poglądu, z pominięciem własnego, tym bardziej 

urzeczywistnia nastawienie teozoficzne. Dzisiaj jest to bardzo trudne. Ale nauka 
teozoficzna sama przez si

ę czyni pokój. Gdy schodzimy się, by żyć tą nauką, czynimy 

pokój, lecz gdy wnosimy to, co panuje na zewn

ątrz, wtedy wnosimy niezgodę, a to 

powinno by

ć niemożliwe Tak więc nauka teozoficzna powinna przejść w uczucia, w coś, 

co nazwa

łbym atmosferą duchową, w której żyje teozofia. Musicie mieć wolę do 

zrozumienia, wtedy teozofia unosi

ć się będzie jak duch jedności na zebraniach i będzie 

oddzia

ływała na świat.

file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (8 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]


Document Outline