Rudolf Steiner - U bram teozofii
Powrót do spisu KiPPiN (offline)
RUDOLF STEINER
U BRAM TEOZOFII
[Vor dem Tor
ę der Theosophie / wyd. orygin.: 1991]
Wyk
łady wygłoszone od 22.08 do 04.09. 1906 r. w Stuttgarcie (tom GA95 w katalogu Dzieł Zebranych
Rudolfa Steinera)
Cia
ło podlega prawu dziedziczenia:
dusza ukszta
łtowanemu przez siebie losowi,
za
ś duch prawu ponownego wcielenia,
powtarzanego
życia ziemskiego.
- Duch jest nie
śmiertelny;
narodziny i
śmierć władają w ciele
wed
ług praw świata fizycznego:
życie duszy, które podlega losowi,
po
średniczy w łączności między duchem i ciałem
podczas jednego ziemskiego
życia.
Rudolf Steiner
SPIS TRE
ŚCI:
Istota cz
łowieka. Teozofia dawniej i dziś. Siedem członów istoty człowieka.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...olf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-ind.htm (1 of 2) [07-May-11 4:58:33 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Trzy
światy: fizyczny, astralny i duchowy. Cechy świata astralnego. Realność myśli i uczuć. Cztery
obszary dewachanu. Kronika akasza.
Życie duszy po śmierci. Człowiek w stanie czuwania i w stanie snu. Odczucia człowieka po śmierci.
Prze
życia duszy w kamaloce.
Dewachan. Cia
ło przyczynowe. Okres czasu upływający pomiędzy kolejnymi inkarnacjami.
Prze
życia duszy w dewachanie. Czakramy.
Praca cz
łowieka w wyższych światach pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami. Przygotowanie do
nowej inkarnacji.
Wychowanie dziecka. Rozwój cz
łowieka w pierwszych siedmiu latach życia. Zasady wychowania:
przyk
ład, autorytet, samodzielna ocena. Prawa działania karmy. Jak kształtuje się los?
Dzia
łanie prawa karmy w życiu ludzkim. Poszczególne przykłady działania karmy.
Dobro i z
ło. Powstanie sumienia. Manichejczycy. Misja zła. Związki karmiczne. Wyrównywanie
zwi
ązków karmicznych między ludźmi.
Ewolucja Ziemi. Zagadka liczby 777. Rozwój cz
łowieka w związku z różnymi stanami planetarnymi
Ziemi. Nazwy dni tygodnia.
Rozwój cz
łowieka do czasów atlantyckich. Początkowe stadium naszej planety. Zanik duchowości.
Biblijny opis stworzenia
świata. Człowiek w czasach Lemurii i Atlantydy.
Kultury czasów poatlantyckich. T
ęsknota do świata bogów. Kasty w In-diach, Persowie, Egipcjanie,
Rzymianie , Grecy i Germanie. System ko-pernika
ński a system ptolemejski. Zadania człowieka na
przysz
łość.
Rozwój ezoteryczny. Ró
żne stany świadomości człowieka. Kształ-towanie się czakramów. Sześć
ćwiczeń. Rola nauczyciela w ezote-rycznym szkoleniu wschodnim, chrześcijańskim i w szkoleniu
ró
żo-krzyżowców.
Szkolenie wschodnie i chrze
ścijańskie. Osiem wskazówek w szkoleniu wschodnim. Chrystus jako
wielki nauczyciel w szkoleniu chrze
ścijań-skim. Medytowanie Ewangelii św. Jana. Siedem stopni
chrze
ścijańskie-go wtajemniczenia.
Wtajemniczenie ró
żokrzyżowców. Dwa sposoby poznania samego sie-bie. Siedem stopni
wtajemniczenia ró
żokrzyżowców. Związek między życiem ludzi a całą Ziemią. Trzęsienia ziemi i
wybuchy wulkanów.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...olf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-ind.htm (2 of 2) [07-May-11 4:58:33 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Rudolf Steiner
Kalendarium
1861 Rudolf Steiner przychodzi na
świat 25 lub 27 lutego w Kraljevec (ówczesne Austro-
W
ęgry, dziś Chorwacja) jako syn urzędnika austriackiej kolei Johanna Steinera i
Franciski Steiner z domu Blie. Dzieci
ństwo spędza niedaleko Wiener-Neustadt w
Pottschach oraz Neudórfl (tam ucz
ęszcza do szkoły wiejskiej).
1872 Rozpoczyna nauk
ę w tzw. Realschule (szkole realnej), którą kończy maturą z
wyró
żnieniem w 1879 r.
1879 Rozpoczyna studia na Politechnice Wiede
ńskiej. Studiuje początkowo matematykę
i przyrodoznawstwo, ale pó
źniej poświęca się również studiom literacko-historycznym i
filozoficznym. W Wiedniu zaprzyja
źnia się z germanistą i badaczem twórczości
Goethego, Karlem Juliusem Schróerem (1825-1900), pod wp
ływem którego zajmuje się
intensywnymi studiami nad ca
łą twórczością Goethego. Schroer poleca
dwudziestoletniego Steinera Josephowi Kurschne-rowi, który pracuje dla wydawnictwa
Deutsche National Literatur nad zbiorowym wydaniem dzie
ł Goethego.
1881 Steiner zajmuje si
ę opracowaniem podstaw światopoglądu Goethego w oparciu o
jego teorie filozoficzno-poznawcze.
1886 Ukazuje si
ę w druku jego praca Grundlinien einer Erkenntnistheorie der
Goetheschen Weltanschaung (Podstawy teorii poznania
światopoglądu Goethego).
Dzi
ęki tej rozprawie Steiner otrzymuje propozycję pracy w Weimarze przy opracowaniu
popularnego wydania naukowych dzie
ł Goethego w ramach tzw. Sophien-Ausgabe.
1890 Steiner przenosi si
ę do Weimaru, gdzie podejmuje pracę w archiwum Goethego i
Schillera. Kontynuuje swoje badania nad twórczo
ścią Goethego. W tym czasie pracuje
równie
ż nad przedstawieniem swojego światopoglądu opartego na intuitywnym poznaniu
świata nadzmysłowego.
1891 Uzyskuje doktorat z filozofii na Uniwersytecie w Rostocku. Jego rozprawa
doktorska Die Grundfrage der Erkenntnistheorie mit besonderer Riicksicht auf Fichtes
Wissenschftslehre ukazuje si
ę w 1892 roku w poszerzonej formie jako Wahrheil und
Wissenschaft (Prawda a nauka).
1893 Wydaje swoje g
łówne dzieło filozoficzne Philosophie der Freiheit (Filozofia
wolno
ści).
1895 Ukazuje si
ę książka Fiedrich Nietzsche, ein Kampfer gegen seine Zeit.
1897 Wieloletnie studia nad twórczo
ścią Goethego przedstawia w pracy Goethes
Weltanschaung (
Światopogląd Goethego). Steiner przenosi się do Berlina, gdzie przez
trzy lata redaguje Magazinfur Literatur. W okresie tym staje si
ę znaczącą postacią w
intelektualnym
życiu stolicy.
1899 Po
ślubia Annę Eunicke (1853-1911). Rozpoczyna wykłady na Berlińskiej
Wszechnicy Robotniczej.
1901 Publikacja jego kolejnej rozprawy Welt - und Lebensanschaungen im 19.
Jahrhundert oraz Die Mystik im Aufgang des neuzeitlichen Geis-tesleben. W tej oraz w
nast
ępnych swoich pracach opisuje badania świata duchowego, które oparte zostały na
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (1 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
racjonalnym post
ępowaniu prowadzącym do poznania nadzmysłowego metodą przyrodo-
znawcz
ą. W następnych latach powstają jego kolejne prace: 1902 - Das Christentum als
mystische Tatsache (Chrze
ścijańst\vo jako fakt mistyczny); 1904 - Theosophie
(Teozofta); 1905 - Wie erlangt ma
ń Erkenntnisse der hoheren Welten (Jak osiągnąć
poznanie wy
ższych światów); 1908 - Aus der Akasha-Chronik (Z kroniki akasza), Die
Stufen der hoheren Erkenntnis (Stopnie wy
ższego poznania); 1910 -Die
Geheimwissenschaft im Umriss (Wiedza tajemna w zarysie). W latach 1910 - 1913
tworzy cztery dramaty sceniczne: 1910
—Die Pforte der Einweihung (Wrota
wtajemniczenia); 1911
— Die Prilfung der Seele (Egzamin duszy); 1912 - Der Huter der
Schwelle (Stra
żnik progu); 1913 - Der Seelen Erwachen (Przebudzenie duszy).
1902 Wst
ępuje do Towarzystwa Teozoficznego, z którym pozostaje związany do 1913 r.
1912 Przy wspó
łpracy Marii von Sievers opracowuje podstawy eurytmii.
1913 Ko
ńczy się okres jego działalności w Towarzystwie Teozoficznym. Steiner
wyst
ępuje z niego i zakłada Towarzystwo Antropozoficzne. Antropozofii poświęca całe
swoje pó
źniejsze życie.
1913 Pocz
ątek pracy nad budową pierwszego Goetheanum, ośrodka ruchu
antropozoficznego. Od 1913 roku Steiner wi
ąże swój ą działalność z małą miejscowością
Domach, ko
ło Bazylei. Ta szwajcarska miejscowość została wybrana na siedzibę
Towarzystwa Antropozoficznego po odmowie w
ładz niemieckich na lokalizację w okolicy
Monachium. Pierwsze Goetheanum, budowla, w której R. Steiner zawar
ł wszystkie swoje
do
świadczenia i całą wiedzę duchową była wielkim dziełem artystycznym. Przy jej
powstaniu realizowane by
ły nowe teorie barw i proporcji wywodzące się z prac nad
dzie
łami Goethego. Tą pracą dal impuls do rozwoju nowych prądów w architekturze,
rze
źbie i malarstwie.
1914 Po
ślubia Marię von Sievers. Domach staje się centrum jego działalności. W okresie
1914-1922 kontynuuje prac
ę nad budową Goetheanum. Wszystkie projekty
architektoniczne do tej wielkiej budowli wykonuje sam. W wyniku podpalenia w noc
sylwestrow
ą 1922/23 prawie ukończone dzieło doszczętnie płonie. Drugie Goetheanum
budowano ju
ż po śmierci Steinera, ale według jego projektów - z betonu.
1919 Swoimi wyk
ładami o zasadach trójpodziału społecznego daje impuls do rozwoju
pedagogiki opartej na nowych zasadach. Prowadzi wyk
łady dla wychowawców i
rodziców. Zak
łada w Stuttgarcie pierwszą Wolną Szkołę Waldorfską (nazwa pochodzi od
fabryki Wal-dorf-Astoria, gdzie prowadzi
ł wykłady dla robotników).
1920 W Domach prowadzi pierwszy kurs medyczny dla lekarzy. Ten cykl dwudziestu
wyk
ładów rozpoczyna aktywną pracę nad stworzeniem podstaw medycyny
antropozoficznej. Pozostaje aktywny na polu pedagogiki. Zajmuje si
ę również naukami
przyrodniczymi w
świetle wiedzy duchowej.
1921 Tworzy podstawy eurytmii leczniczej, prowadzi wyk
łady dotyczące spojrzenia z
punktu widzenia wiedzy duchowej na nauki przyrodnicze, histori
ę, nauki ścisłe i
spo
łeczne.
1922 Podobnie jak w poprzednich latach prowadzi setki wyk
ładów. Płonie pierwsze
Goetheanum.
1923 Po zniszczeniu Goetheanum Steiner pozostaje nadal aktywny. Rozwija podstawy
medycyny antropozoficznej, kontynuuje prac
ę pedagogiczną. Tematy jego wykładów
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (2 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
rozszerzaj
ą się na wciąż nowe obszary zagadnień. Od 24.XII.1923 do 1.I.1924
uczestniczy w za
łożeniu Powszechnego Towarzystwa Antropozoficznego i zostaje jego
przewodnicz
ącym.
1924 W Kobierzycach ko
ło Wrocławia 7-16 VI prowadzi kurs rolniczy, który staje się
impulsem i podstaw
ą rozwoju rolnictwa biodyna-micznego, opartego na wiedzy duchowej
i traktuj
ącego Ziemię jako żywe jestestwo duchowe.
1924 We wrze
śniu ciężka choroba zmusza go do przerwania działalności publicznej.
Pomimo to pozostaje aktywny. Razem z It
ą Wegman pracuje w dziedzinie medycyny,
kontynuuje prace z zakresu peda-gogiki. Opracowuje plany i szkice do budowy drugiego
Goetheanum.
1925 Jest ju
ż bardzo ciężko chory. Wraz z Itą Wegman kończy książkę Grundlegendes
fitr eine Erweiterung der Heilkunst nach geisteswis-senschaftlichen Erkenntnissen
(Podstawy sztuki leczenia posze-rzonej wiedz
ą duchową). Pracuje do ostatnich dni życia
nad swoj
ą biografią, opisaną w niedokończonej książce Mein Lebensgang (Moja droga
życia) oraz nad dziełem Anthroposophische Leitsatze (Antropozoficzne myśli
przewodnie).
Umiera 30 III 1925 r. w swoim atelier przy Goetheanum.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-00.htm (3 of 3) [07-May-11 4:58:34 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
I
W wyk
ładach tych podane zostanie ogólne spojrzenie na całość światopoglądu
teozoficznego. Nie zawsze teozofia przedstawiana by
ła tak jak obecnie, w dostępnych
dla ka
żdego wykładach i książkach. Dawniej postrzegana była jako coś, co mogło być
nauczane jedynie w ma
łych, zaufanych kręgach. Wiedza ta ograniczała się do kół
wtajemniczonych, do ezoterycznych bractw. Ogó
ł ludzi miał dostęp jedynie do owoców
tej wiedzy. Ani ona sama, ani czyny i miejsca dzia
łania wtajemniczonych nie były znane.
Wielkie postacie historyczne, które zna
świat, nie były właściwie największymi spośród
ludzi. Ci najwi
ęksi, wtajemniczeni, usuwali się w cień.
Tak w
łaśnie w XVIII wieku pojawił się nagle wtajemniczony, którego w ogóle nie
zauwa
żono. Poznał on przelotnie pewnego pisarza, powiedział słowa, na które ten nie
zwróci
ł szczególnej uwagi, a które jednak oddziaływały na niego i wzbudziły w nim
obrazy wielkich idei, których literackie owoce s
ą dzisiaj w rękach niezliczonych ludzi. Tym
pisarzem by
ł Jan Jakub Rosseau. Nie był on żadnym wtajemniczonym, ale źródło jego
wiedzy pochodzi od wtajemniczonego.
Inny przyk
ład to Jakub Bohme. Jako terminator u szewca był sam w sklepie, w którym nie
mia
ł jeszcze nawet prawa sprzedawać. I wtedy przyszła do niego pewna osobistość,
która wywar
ła na nim głębokie wrażenie. Osoba ta powiedziała parę słów i oddaliła się.
Zaraz potem s
łyszał on nawoływanie: “Jakubie, Jakubie, jesteś teraz jeszcze mały, ale
staniesz si
ę wielki. Zapamiętaj to, co dzisiaj widziałeś". Pozostało pewne tajemne
przyci
ąganie pomiędzy nim a tamtą osobą, która była wielkim wtajemniczonym. To od
niej pochodzi
ły wielkie inspiracje Jakuba Bóhme.
Istnia
ły również inne metody oddziaływania dawnych wtajemniczonych. Ktoś np.
otrzymywa
ł list, mający spowodować określone działania. Być może był on ministrem i
posiada
ł zewnętrzną władzę, aby na coś wpłynąć, ale nie miał własnego pomysłu. W
li
ście było coś, co nie miało nic wspólnego z tym, co powinno być przekazane, była tam
by
ć może jakaś prośba. Można jednak było odczytać ten list jeszcze w inny sposób:
wystarczy
ło np. wykreślać po cztery słowa, a piąte pozostawiać. Otrzymywało się wtedy
nowy sens, którego odbiorca oczywi
ście wcale nie zauważał, a który jednak miał
odpowiedni wp
ływ na treść listu i na to, co miało się zdarzyć.
Je
żeli słowa te były prawidłowe, oddziaływały one również bez uświadomienia sobie ich
znaczenia przez dzienn
ą świadomość czytającego. W podobny sposób pisał również
pewien niemiecki uczony, który by
ł jednocześnie wtajemniczonym, Trithem von
Sponheim, nauczyciel Agrypy von Nettesheim. W jego dzie
łach, odczytanych przy
zastosowaniu odpowiedniego klucza, mo
żna odnaleźć wiele rzeczy, których dzisiaj
naucza teozofia.
Wówczas by
ło konieczne, aby tylko ci, którzy byli dostatecznie przygotowani, mogli być
wtajemniczeni w te sprawy. Po co by
ło potrzebne takie zachowanie tajemnicy? Właśnie
ze wzgl
ędu na konieczność zapewnienia tej wiedzy odpowiedniej pozycji można ją było
przekaza
ć tylko wystarczająco przygotowanym. Inni odczuwali jedynie jej
b
łogosławieństwa. Nie była to wiedza dla zaspokajania ciekawości ani zwykłej żądzy
poznania. Musia
ła być ona zamieniona w czyn, powinna pracować nad ustrojem
pa
ństwowym i społecznym, praktycznie kształtować świat. W ten właśnie sposób każdy
58:36 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (1 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
wielki post
ęp w rozwoju ludzkości wynikał z impulsów wiedzy tajemnej. Dlatego też
wszyscy, którzy mieli dost
ąpić poznania nauk teozoficznych, poddawani byli ciężkim
próbom i sprawdzianom, czy s
ą do tego gotowi, a następnie byli stopniowo
wtajemniczani i bardzo powoli prowadzeni od ni
ższych do wyższych nauk.
Ostatnio odchodzi si
ę od tej metody; teraz uczy się otwarcie elementarnej wiedzy.
Udost
ępnienie było konieczne, gdyż wcześniejsze środki, pozwalające przyjmować
ludzko
ści tę wiedzę, zawiodły. Do środków tych należały również religie, a we wszystkich
religiach zawarta jest ta m
ądrość. Obecnie mówi się jednak o pewnym przeciwieństwie
pomi
ędzy wiedzą a wiarą. Dzisiaj do wyższego poznania dochodzić musimy drogą
wiedzy.
Najwa
żniejszą jednak przyczyną udostępnienia było wynalezienie sztuki drukarskiej.
Dawniej nauka teozoficzna przekazywana by
ła ustnie, od jednej osoby do drugiej. Nie
us
łyszał jej żaden nieprzygotowany lub niegodny tego człowiek. Jednak dzięki książkom
rozszerzy
ła się wiedza o rzeczach postrzeganych zmysłami i dzięki temu stała się
popularna. Spowodowa
ło to rozdarcie pomiędzy wiedzą a wiarą.
Przyczyny te sprawiaj
ą, że teraz trzeba rozpowszechnić wiele rzeczy spośród wielkich
skarbów wiedzy tajemnej wszystkich czasów. Trzeba odpowiedzie
ć na wiele pytań. Skąd
pochodzi cz
łowiek? Jaki jest jego cel? Co ukrywa się poza jego widzialną postacią? Co
dzieje si
ę po śmierci? I to odpowiedzieć nie poprzez stawianie hipotez ani też przez
teorie i domys
ły, lecz przez fakty.
Ods
łonięcie prawdziwej zagadki człowieka było celem każdej wiedzy tajemnej. Wszystko,
co na ten temat powinno by
ć dalej powiedziane, pochodzi z właściwego stanowiska
praktycznej wiedzy tajemnej. Nie b
ędzie to jakaś teoria, której człowiek nie może
wykorzysta
ć w praktyce. Teorie takie powstały i wniknęły do teozoficznej literatury
dlatego,
że ci, którzy pisali książki, sami na początku nie rozumieli dokładnie tego, co
pisali. Mog
ły być one przydatne dla żądzy poznania. Jednak teozofia powinna stać się
życiem.
Skierujmy si
ę najpierw ku istocie człowieka. Jeżeli mamy naprzeciwko nas jakiegoś
cz
łowieka, to najpierw spostrzegamy zewnętrznymi organami zmysłowymi to, co według
teozofii nazywamy cia
łem fizycznym. Ciało fizyczne jest czymś, co człowiek ma wspólnie
z ca
łym otaczającym go światem. Zewnętrzna nauka uznaje jedynie to fizyczne ciało, a
przecie
ż jest ono tylko niewielką częścią człowieka. Musimy głębiej wniknąć w istotę
cz
łowieka, gdyż już samo zastanowienie się uczy, że z fizycznym ciałem ludzkim musi
zachodzi
ć rzecz szczególna. Istnieją przecież również inne rzeczy, które można widzieć,
dotyka
ć itp. Każdy kamień jest również ciałem fizycznym. Człowiek jednak może
porusza
ć się, czuć, myśleć; rośnie, odżywia się, rozmnaża. W przypadku kamienia tak
nie jest, ale odpowiada to przecie
ż procesom roślin i zwierząt. Człowiek ma wspólne z
wszystkimi ro
ślinami takie procesy jak odżywianie, wzrost i rozmnażanie. Gdyby posiadał
tylko cia
ło fizyczne, tak jak kamień, nie mógłby rosnąć, odżywiać się i rozmnażać. Musi
wi
ęc mieć coś, co czyni go zdolnym do takiego spożytkowania fizycznych substancji i sił,
by dzi
ęki nim mógł rosnąć itd. Tym czymś jest ciało eteryczne.
Tak wi
ęc człowiek ma ciało fizyczne na równi ze wszystkim, co mineralne, a ciało
eteryczne tylko na równi z ro
ślinami i zwierzętami. Można to stwierdzić na podstawie
zwyk
łego zastanowienia się. Istnieje jednak inna jeszcze możliwość przekonania się, że
cia
ło eteryczne istnieje. Zdolność taką posiada ten, kto rozwinął w sobie wyższe zmysły.
Te wy
ższe zmysły należy rozumieć jako wyższe ukształtowanie tego, co drzemie w
58:36 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (2 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
ka
żdym człowieku.
To tak, jak z niewidomym od urodzenia, który zosta
łby poddany operacji; tyle tylko, że nie
ka
żdy niewidomy od urodzenia może zostać zoperowany, natomiast wyższe zmysły
mog
ą być rozwinięte w każdym człowieku, jeśli ma on dostateczną cierpliwość i przejdzie
odpowiednie przygotowanie. Ju
ż dla samego zauważenia tej zasady życia - wzrostu,
od
żywiania i rozmnażania - potrzeba określonego wyższego postrzegania. Na
przyk
ładzie hipnozy możemy wyjaśnić, o co chodzi.
Hipnoza, która zawsze znana by
ła wtajemniczonym, oznacza inny stan świadomości niż
zwyk
ły sen. Hipnotyzowany zostaje podporządkowany hipnotyzerowi. U
hipnotyzowanego mo
żna jednak odróżnić sugestie pozytywne od sugestii negatywnych.
Sugestia pozytywna pozwala postrzega
ć coś, czego w rzeczywistości nie ma. Sugestia
negatywna polega na tym,
że u hipnotyzowanego uwaga zostaje odwrócona od tego, co
istnieje. Jest to tylko wzmocnienie innego stanu. W codziennym
życiu również możemy
odwróci
ć uwagę od jakiejś rzeczy i nie widzimy jej, chociaż nasze oczy są otwarte.
Zdarza si
ę to codziennie bez udziału naszej woli, gdy się w coś zagłębiamy. Teozofia nie
chce mie
ć do czynienia ze stanami, przy których świadomość człowieka jest przytępiona,
kiedy znajduje si
ę w stanie przytłumionym. Człowiek, który chce się zbliżyć do prawd
teozoficznych, musi tak samo w
ładać swoimi zmysłami przy badaniu wyższych światów,
jak przy badaniu rzeczy codziennych. Przy wtajemniczeniu mog
ą dla człowieka wyniknąć
wielkie niebezpiecze
ństwa tylko wtedy, gdy przytłumi on swoją świadomość.
Kto pragnie pozna
ć ciało eteryczne poprzez własny ogląd, musi umieć siłą własnej woli,
przy pe
łnym zachowaniu zwykłej świadomości, zasugerować sobie brak fizycznego ciała.
Wtedy jednak przestrze
ń nie jest dla niego pusta, ma on wówczas przed sobą ciało
eteryczne, które ukazuje mu si
ę w czerwono-niebieskawym kształcie świetlnym, jak
zjawa, ale b
łyszczące, świecące, o barwie nieco ciemniejszej od młodego kwiatu
brzoskwini. Nigdy nie zobaczymy cia
ła eterycznego, gdy będziemy obserwować kryształ,
natomiast widzimy je przy ro
ślinie i przy zwierzęciu, gdyż to ono powoduje wzrost,
od
żywianie i rozmnażanie.
Cz
łowiek posiada jednak nie tylko tę zdolność, ma również możliwość odczuwania
rado
ści i cierpienia. Roślina nie ma tej zdolności. Wtajemniczony może to stwierdzić
w
łasnym doświadczeniem, ponieważ potrafi identyfikować się z rośliną. Zwierzę jednak
równie
ż ma tę zdolność, gdyż posiada, podobnie jak człowiek, kolejny człon - ciało
astralne. Obejmuje ono wszystko, co nazywamy po
żądaniem, namiętnością itd. Można to
znowu wyja
śnić na drodze rozważań, na drodze przeżycia wewnętrznego. Dla
wtajemniczonego mo
że to być jednak również przeżyciem zewnętrznym. Wtajemniczony
dostrzega ten trzeci cz
łon człowieka jako owalny obłok, będący w ciągłym ruchu
wewn
ętrznym. Jest to obłok otaczający tkwiące w nim ciało fizyczne i eteryczne. Gdy
zasugerujemy sobie brak cia
ła fizycznego i eterycznego, to wszystko wypełnione
zostanie subtelnym ob
łokiem świetlnym o wewnętrznej ruchliwości. W tej aurze
wtajemniczony widzi ka
żde pożądanie, każdy popęd itp. jako barwę i postać ciała
astralnego; np. gwa
łtowną namiętność widzi jako podobne do błyskawicy promienie,
wystrzelaj
ące z ciała astralnego.
Zwierz
ęta mają również ciało astralne, posiadające różne barwy podstawowe, zależnie
od gatunku. Cia
ło astralne lwa ma inne zabarwienie niż ciało astralne jagnięcia. Również
u ludzi podstawowe zabarwienie nie jest jednakowe. Je
żeli ktoś posiada zmysł do
subtelniejszych rozró
żnień, to w aurze człowieka może rozpoznać rodzaj jego
58:36 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (3 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
temperamentu i nastrój podstawowy. Ludzie nerwowi maj
ą aurę prążkowaną,
przenikni
ętą punktami, które nie pozostają w spokoju, lecz ciągle rozbłyskują i znowu
znikaj
ą. Tak jest zawsze, toteż aury nie da się namalować.
Cz
łowiek odróżnia się jednak również od zwierzęcia. Ma czwarty człon, który wyraża się
w imieniu, ró
żniącym się od wszystkich pozostałych imion. “Ja" mogę powiedzieć tylko do
siebie. W ca
łej mowie nie ma imienia, którego również każdy inny nie mógłby powiedzieć
o tym samym przedmiocie, oprócz imienia ja". To mo
że powiedzieć człowiek tylko do
siebie samego. Wtajemniczeni odczuwali to zawsze. Wtajemniczony hebrajski nazywa
ł to
Niewymawialnym Imieniem Boga, Boga, który mieszka w cz
łowieku, gdyż tylko w tej
duszy, tylko dla tej duszy mo
że być ono wypowiadane. Musi ono dźwięczeć w duszy,
musi ona nada
ć sobie własne imię; nikt inny nie może dać jej imienia. Stąd płynął ten
cudowny nastrój, który przechodzi
ł przez duszę słuchaczy, gdy wymawiane było imię
Jahwe; znaczy ono
“Ja" albo “Jam jest". Bóg zaczyna przemawiać w naszej własnej
duszy przez imi
ę, jakie sobie daje dusza.
Ta w
łaściwość daje człowiekowi przewagę nad zwierzęciem. Zwierzę nie posiada
zdolno
ści mówienia do siebie “ja". Tę zdolność ma tylko człowiek. Trzeba choć raz zdać
sobie w duszy spraw
ę z olbrzymiego znaczenia tego słowa. Jean Paul przypomina w
swojej autobiografii, jak stoj
ąc przed stodołą, jako małe dziecko, uświadomił sobie swoje
“Ja". Wiedział, że przeżył w sobie to, co nieśmiertelne. W szczególny sposób wyraża się
to dla jasnowidz
ącego. Gdy bada on ciało astralne, wszystko jest tam w nieustannym
ruchu a
ż do jedynego małego miejsca, które znajduje się poza czołem, u nasady nosa,
jako wyci
ągnięta wzdłuż, nieco jajowata kula. Istnieje ona tylko u człowieka. U ludzi
wykszta
łconych jest mniej dostrzegalna niż u ludzi bez wykształcenia; najbardziej
wyra
źna jest u dzikich ludów, stojących na niskim szczeblu rozwoju kultury. W tym
miejscu naprawd
ę nie ma nic, tylko pusta przestrzeń. Podobnie jak środek płomienia,
który jest pusty, wydaje si
ę niebieski przez otoczkę światła, tak również to ciemne
miejsce wydaje si
ę niebieskie, gdyż promienieje wokół niego światło aury. Jest to
zewn
ętrzny wyraz jaźni.
Te cztery cz
łony ma każdy człowiek, ale jest różnica pomiędzy człowiekiem dzikim a
cz
łowiekiem kultury europejskiej, jak np. Franciszek z Asyżu lub Schiller. Uszlachetnienie
obyczajów wytwarza tak
że szlachetniejsze barwy w aurze. Rozwinięta zdolność
rozró
żniania między dobrem a złem również wyraża się w wysubtelnieniu aury. Jaźń
pracowa
ła nad ciałem astralnym i uszlachetniła pożądania, aby uzyskać kulturę. Im wyżej
cz
łowiek stoi pod względem kultury intelektualnej i moralnej, tym bardziej jaźń
przepracowa
ła ciało astralne. Jasnowidzący może powiedzieć: to jest człowiek
rozwini
ęty, a tamten jest mniej rozwinięty.
Przepracowan
ą samodzielnie przez człowieka część ciała astralnego nazywamy Manas.
Jest to pi
ąty człon podstawowy. Ile człowiek sam w sobie przepracował, tyle jest w nim
pierwiastka Manas; dlatego zawsze cz
ęść jego ciała astralnego to Manas. Nie jest jednak
dane cz
łowiekowi, aby mógł wywierać bezpośredni wpływ na swoje ciało eteryczne. Tak,
jak si
ę uczy dochodzenia na wyższy stopień moralny, tak można nauczyć się również
przepracowywa
ć swoje ciało eteryczne. Kto się tego nauczy, jest uczniem, czyli chelą.
Przez to staje si
ę panem swojego ciała eterycznego; ile w nim przepracował, tyle jest w
nim z Budhi. Przepracowane cia
ło eteryczne jest szóstym członem podstawowym.
Takiego ucznia mo
żemy po czymś poznać. Zwykły człowiek nie jest podobny do swojego
poprzedniego wcielenia ani pod wzgl
ędem postaci, ani pod względem temperamentu. Ale
58:36 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (4 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
chela ma te same przyzwyczajenia, ten sam temperament co w poprzednim wcieleniu,
pozostaje do siebie podobny.
Świadomie przepracował ciało eteryczne, które decyduje o
wzro
ście i rozmnażaniu.
Najwy
ższy dar, jaki człowiek na tej Ziemi może osiągnąć, polega na przepracowaniu
swojego cia
ła fizycznego. Jest to najtrudniejsze ze wszystkiego. Praca nad swoim ciałem
fizycznym oznacza uczenie si
ę opanowania oddechu, przepracowania obiegu krwi,
obserwowania pracy nerwów, a równie
ż regulowania procesem myślenia. Człowiek
stoj
ący na tym stopniu nazywa się w teozofii adeptem. Tego rodzaju człowiek
wypracowa
ł w sobie to, co nazywa się Atma. Jest to siódmy człon podstawowy.
Ka
żdy człowiek ma ukształtowane swoje cztery człony, piąty częściowo, a pozostałe w
za
łożeniu. Ciało fizyczne, eteryczne, astralne, jaźń, Manas, Budhi, Atma to siedem
cz
łonów istoty ludzkiej. Dzięki nim ma człowiek udział w trzech światach: w świecie
fizycznym, astralnym i
świecie dewachanu, czyli duchowym.
58:36 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-01.htm (5 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
II
Kiedy mówimy o poznaniu wy
ższych sfer bytu, które znane są wtajemniczonym, lecz
dzisiaj niedost
ępne są jeszcze dla zwykłych ludzi, to mówiąc o ponadzmysłowych faktach
cz
ęsto spotykamy się z następującym zarzutem: “Po cóż opowiadacie nam o wyższych
światach, wy, którym dane jest posiadanie wyższej wiedzy? Jakież to może mieć
znaczenie dla nas, je
śli sami nie możemy w nie wejrzeć?"
Odpowiadam na to pi
ęknymi słowami młodej, współczesnej nam osoby, która skutkiem
swego losu sta
ła się znana w najszerszych kołach, mianowicie słowami Heleny Keller. W
drugim roku
życia straciła wzrok i słuch. W siódmym roku dziecko to było wciąż jeszcze
czym
ś w rodzaju zwierzęcia. Wtedy znalazła się pewna pełna miłości dusza, genialna
nauczycielka, a dzisiaj, w dwudziestym szóstym roku
życia, Helena Keller należy do
najlepiej wykszta
łconych ludzi swego narodu. Poznała różne nauki i jest zadziwiająco
oczytana. Zna nie tylko klasycznych i wspó
łczesnych poetów, ale studiuje także
filozofów, jak Platona, Spinoz
ę itd. I oto ona, dla której świat dźwięku i światła zamknięty
jest na zawsze, wykazuje zdumiewaj
ącą odwagę życia i serdeczną radość z powodu
pi
ękna i wspaniałości świata. Pewne zdania w jej książce “O optymizmie" zapisują się
g
łęboko w duszy. Mówi ona: “Przez lata całe rozpościerała się wokół mnie noc i
ciemno
ść, aż znalazła się dusza, która mnie uczyła. I na miejsce nocy i ciemności
zapanowa
ł pokój i nadzieja". W innym miejscu mówi: “Niebo zdobyłam sobie myśleniem i
czuciem". Tylko to jedno mog
ło być dane tej duszy. Nie wzrok i słuch, gdyż świat
zmys
łów był dla niej zamknięty. Docierała do niej tylko wiedza innych ludzi; wzniosłe
my
śli wielkich geniuszy wstąpiły jednak do jej duszy, a dzięki wiedzy innych ma udział w
świecie, który wszyscy znacie.
Jest to po
łożenie tych, którzy o wyższych światach słyszą tylko poprzez wiadomości
podane przez innych, natomiast sami nie maj
ą w nie wglądu. Porównanie to mówi o
wielkiej wadze informacji o wy
ższych światach, nawet wtedy, kiedy nie można ich jeszcze
samemu ogl
ądać. Jednak jeszcze coś innego staje przed naszą duszą. Helena Keller
musi sobie powiedzie
ć: nigdy sama nie zobaczę świata. Każdy człowiek może natomiast
powiedzie
ć sobie: ja także mogę ujrzeć wyższe światy, gdy tylko moje duchowe oczy
zostan
ą otwarte. Duchowe oczy i uszy każdej ludzkiej duszy dają się zoperować, jeżeli
tylko posiada ona do tego wystarczaj
ąco dużo cierpliwości i wytrwałości.
Ludzie cz
ęsto pytają: “Jak długo to potrwa, aż uzyskam wgląd?" Piękną odpowiedź dal
na to wybitny my
śliciel - Subba Rów. Mówi on: “Jeden osiąga to w ciągu
siedemdziesi
ęciu inkarnacji, inny w ciągu siedmiu inkar-nacji, jeden w ciągu
siedemdziesi
ęciu lat, inny w ciągu siedmiu lat, jeszcze inny w ciągu siedmiu miesięcy,
siedmiu tygodni, siedmiu dni lub siedmiu godzin". Albo jak mówi Biblia:
“Wyższe
poznanie przychodzi noc
ą jak złodziej". Każde oko może zostać otwarte, kiedy tylko
cz
łowiek ma dostatecznie dużo energii i cierpliwości. Dlatego każdy może czerpać
rado
ść oraz nadzieję z nauk innych ludzi, gdyż to, co słyszymy o wyższych światach, to
nie s
ą puste teorie, nie jest to coś, co nie ma związku z naszym życiem. Jest to coś, co
daje nam jako owoce dwie niezb
ędne w życiu rzeczy, gdy ujmujemy to we właściwy
sposób: si
łę i pewność. Obie te rzeczy zdobywamy w pełni. Siłę czeipiemy z impulsów
wy
ższych światów; pewność, gdy poznajemy, skąd człowiek przyszedł i dokąd zdąża,
gdy u
świadamiamy sobie, iż my, widzialni, jesteśmy stworzeni przez świat niewidzialny.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Jednak tylko ten zna
świat widzialny, kto pozna również dwa inne światy. Istniej ą trzy
światy:
1.
świat fizyczny, jako miejsce działania wszystkich ludzi;
2.
świat astralny, czyli świat duszy;
3.
świat dewachanu, czyli świat duchowy.
Te trzy
światy nie są rozdzielone przestrzennie. Otaczają nas rzeczy świata fizycznego,
postrzegane przez nas zewn
ętrznymi organami zmysłów. Jednak w tej samej przestrzeni
jest z nami tak
że świat astralny. Tak samo jak w świecie fizycznym, żyjemy też
jednocze
śnie w dwóch innych światach, w świecie astralnym i dewachanicznym.
Wsz
ędzie, gdzie jesteśmy, są również te trzy światy, tylko że nie widzimy ich, podobnie
jak niewidomi nie widz
ą świata fizycznego. Gdy zostaną otworzone zmysły duszy
ludzkiej, wtedy ukazuje si
ę człowiekowi nowy świat z nowymi właściwościami i nowymi
istotami. Gdy uzyskuje on nowe zmys
ły, postrzega też nowe rzeczy.
Je
żeli przejdziemy teraz do bliższego rozważania tych trzech światów, to możemy
powiedzie
ć, że w świecie fizycznym nie ma nic szczególnego do scharakteryzowania.
Świat fizyczny zna każdy i każdy poznaje prawa fizyczne, które nim rządzą.
Świat astralny poznaje człowiek po śmierci lub też żyje w nim obecnie jako
wtajemniczony. Ucze
ń, którego zmysły otwarte zostały dla świata astralnego, podlega
pocz
ątkowo zamętowi, gdyż tego, co się tam wynurza, nie można naprawdę porównać z
niczym ze
świata fizycznego. Trzeba się uczyć wielu rzeczy całkowicie od początku.
Świat astralny cechuje wiele właściwości. Właściwością, która przede wszystkim
wprowadza zam
ęt dla ucznia jest to, że rzeczy ukazują mu się odwrócone, jakby w
obrazie zwierciadlanym, tak
że musi się przyzwyczaić patrzeć na nie zupełnie inaczej.
Musi np. nauczy
ć się czytać liczby od tyłu do przodu. Przyzwyczajeni jesteśmy, że
u
łożenie cyfr 3, 4, 5 czytamy jako 345. W świecie astralnym musimy je czytać odwrotnie,
jako 543. Wszystko staje si
ę obrazem zwierciadlanym. Wiedza o tym jest bardzo ważna.
Odnosi si
ę to także do rzeczy wyższych, np. do spraw moralnych, które również ukazują
si
ę jak w obrazie zwierciadlanym. Początkowo ludzie nie rozumieją tego w sposób
w
łaściwy. Wiele osób skarży się obecnie, że widzą się otoczone przez złośliwe czarne
postacie, które im gro
żą, straszą itp. Jest to zjawisko, które dotyczy dzisiaj wielu ludzi, a
wi
ększość nie może sobie tego wyjaśnić. W wielu wypadkach sprawa przedstawia się w
ten sposób,
że są to ich własne popędy, pożądania i namiętności, które żyją w człowieku
w jego ciele astralnym. Przeci
ętny człowiek nie dostrzega swych własnych namiętności,
ale wskutek specjalnych procesów, zachodz
ących w duszy i w mózgu, może się zdarzyć,
że stają się one dla niego widzialne. Ukazują się wtedy jak w obrazie zwierciadlanym.
Jak kto
ś, kto patrzy w lustro, widzi dokoła siebie obrazy, tak widzi on dokoła siebie
zwierciadlane odbicia swych w
łasnych popędów itd. Wszystko, co wypływa z niego, widzi
jako p
łynące ku niemu. Drugie zjawisko polega na tym, że czas i wydarzenia w czasie
p
łyną tam wstecz. W świecie fizycznym widzimy np. najpierw kurę, a potem jajko. W
astralno
ści widzi się odwrotnie: najpierw jajko, które kura zniosła, a potem kurę. W
astralno
ści czas porusza się wstecz; najpierw widzi się skutek, a potem przyczynę. Stąd
prorocze widzenia; nikt nie móg
łby przewidzieć przyszłych wydarzeń bez tego
odwrotnego przebiegu wydarze
ń w czasie.
Poznanie w
łaściwości świata astralnego nie jest pozbawione wartości. Wiąże się z tym
cudowna m
ądrość wielu mitów i legend wszystkich narodów. Np. saga o Herkulesie na
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
rozdro
żu. Opowiada ona, że kiedyś poczuł się on postawiony między dwie postacie
niewiast; jedn
ą piękną i pociągającą, obiecującą mu uciechy, szczęście i błogość; drugą
prost
ą i poważną, mówiącą o trudach, ciężkiej pracy i wyrzeczeniu. Te dwie postacie, to
wyst
ępek i cnota. Ta saga mówi o tym, jak w astralności stanęły przed Herkulesem dwie
jego natury. Jedna popycha go ku z
łemu, druga ku dobremu. Ukazują się one jako dwie
postacie niewiast o przeciwstawnych w
łaściwościach. Występek jako coś pięknego,
bujnego, urzekaj
ącego; cnota jako postać brzydka, odstręczająca. Każdy obraz ukazuje
si
ę w astralności odwrócony.
Uczeni przypisuj
ą takie sagi duchowi ludu, lecz to nieprawda. Sagi takie nie powstały
równie
ż przypadkowo. Stworzyli je ze swej mądrości wielcy wtajemniczeni i przekazali
ludziom. Wszystkie sagi, mity, wszystkie religie, wszystkie ba
śnie ludowe służą do
rozwi
ązania wielkich zagadek świata i oparte są na natchnieniach wtajemniczonych.
Poznanie wy
ższych światów daje nam impulsy i siły do życia i dzięki temu uzyskujemy
podstawy moralne. Schopenhauer powiada:
“Głosić moralność jest łatwo, uzasadnić ją
jest trudno". Jednak bez prawdziwych podstaw cz
łowiek nie urzeczywistni naprawdę
moralno
ści.
Wielu ludzi mówi:
“Po cóż nam poznanie wyższych światów, ważne abyśmy tylko byli
dobrymi lud
źmi i mieli zasady moralne". Żadne kazania moralne nie zachowuj ą jednak
na d
łużej siły oddziaływania, natomiast poznanie prawdy daje podstawę prawdziwej
moralno
ści. Głosiciel moralności podobny jest do człowieka, który poucza piec o
obowi
ązku palenia i grzania, ale nie dostarcza mu węgla. Chcąc uzasadnić moralność,
trzeba duszy dostarczy
ć “paliwa", a jest to możliwe tylko przez poznanie prawdy.
Istnieje w wiedzy tajemnej powiedzenie, które obecnie mo
że być podane dalej: “Każde
k
łamstwo jest w świecie astralnym morderstwem!" Jest to zdanie o bardzo doniosłym
znaczeniu, które dostrzega tylko ten, kto pozna
ł wyższe światy. Jakże lekkomyślnie
mówi
ą ludzie: “Ach, przecież to tylko myśl, uczucie, to pozostaje w duszy. Nie
powinienem uderzy
ć nikogo w twarz, ale zła myśl nic nie szkodzi". Nie ma nic dalszego
od prawdy ni
ż powiedzenie, że myśli są bezkarne, gdyż każda myśl, każde uczucie jest
rzeczywisto
ścią. Gdy myślę o kimś, że jest złym człowiekiem, lub że go nie lubię, to dla
widz
ącego astralnie ukazuje się to jak strzała, jak błyskawica; zdąża ku ciału astralnemu
drugiego cz
łowieka i jak kula wystrzelona ze strzelby uszkadza je. Każde pragnienie,
ka
żda myśl jest istotą, jest kształtem w świecie astralnym, a dla widzącego w świecie
astralnym jest cz
ęsto czymś o wiele gorszym patrzeć na złą myśl jakiegoś człowieka niż
na z
ło wyrządzone mu fizycznie. Uzmysłowienie ludziom tej prawdy jest tym samym, co
uzasadnienie moralno
ści zamiast prawienia kazania. Gdy mówi się o kimś prawdę,
powstaje forma my
ślowa wzmacniająca życie bliźniego, którą jasnowidzący może poznać
po barwie i kszta
łcie. Myśl zawierająca prawdę podąża do istoty, do której się odnosi,
wzmacnia j
ą i ożywia. Jeśli myślę prawdziwie o moim bliźnim, to wzmacniam przez to
jego
życie. Kiedy mówię o nim kłamstwo, to rzucam ku niemu wrogą siłę działającą
niszcz
ąco, zabijające. Każda prawda tworzy element wzmacniający życie, każde
k
łamstwo element hamujący życie. Dlatego każde kłamstwo jest morderstwem. Kto o tym
wie, bardziej b
ędzie się miał na baczności w stosunku do prawdy i kłamstwa niż ten,
komu si
ę mówi: “Trzeba zawsze grzecznie mówić prawdę".
Świat astralny składa się głównie z barw i kształtów. Istnieją one również w świecie
fizycznym. Na planie fizycznym jeste
śmy jednak przyzwyczajeni widzieć barwy związane
zawsze z jakim
ś przedmiotem; w świecie astralnym barwa unosi się swobodnie w
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
powietrzu jak p
łomienny obraz. Jest pewne zjawisko w świecie fizycznym, które
przypomina te unosz
ące się barwy, a jest nim tęcza. Jednak barwne obrazy astralne
swobodnie unosz
ą się w przestrzeni, wibrują jak powódź barw, jako morze barw, w ciągle
zmieniaj
ących się, różnorodnych liniach i kształtach.
Ucze
ń dochodzi stopniowo do poznania pewnego podobieństwa między światem
fizycznym i astralnym. Z pocz
ątku ta powódź, to morze barw, wydaje mu się jakby
bezpa
ńskie, nie zaczepione o żadne przedmioty. Później jednak te masy barw występują
łącznie i “czepiają się" wprawdzie nie przedmiotów, ale istot. Przedtem można było
widzie
ć tylko unoszący się kształt, teraz poprzez te barwy objawiają się istoty duchowe,
nazywane Dewami.
Świat astralny jest światem istot, które przemawiają do nas barwami.
Świat astralny jest światem barw; jeszcze wyżej znajduje się świat dewachaniczny, świat
duchowy. Gdy ucze
ń poznaje świat duchowy, spostrzega pewien charakterystyczny
proces. Uczy si
ę rozumieć głębokie słowa mądrości hinduskiej: “Tat tvam asi", tzn. “To
jeste
ś ty". Wiele już o tym pisano, ale prawdziwe znaczenie tego uczeń poznaje dopiero
wtedy, gdy ze
świata astralnego przechodzi w świat dewachanu. Wówczas widzi on
przez chwil
ę swą postać fizyczną poza sobą i mówi: “to jesteś ty", podczas gdy wcześniej
mówi
ł: “to jestem ja". Widzi teraz swoją fizyczną postać na zewnątrz siebie i mówi: “to
jeste
ś ty". W takiej chwili człowiek jest w świecie dewachanu. Oprócz świata barw
do
łącza do niego jasno i wyraźnie jeszcze inny świat - świat dźwięków, który w pewnym
sensie ju
ż tam był, ale nie miał tego znaczenia. Świat dewachanu jest światem
d
źwięków. Pitagoras określał te dźwięki jako muzykę sfer. Słyszy się rozbrzmiewające
cia
ła niebieskie, które poruszają się swoimi torami. Słyszy się harmonię światów;
wszystko
żyje w dźwiękach. Goethe, jako wtajemniczony, każe słońcu dźwięczeć,
ukazuje tajemnic
ę dewachanu. Gdy Faust jest w niebie, w świecie duchowym, otoczony
Dewami, d
źwięczy słońce, dźwięczą sfery:
S
łońce, pradawnym dźwięcząc tonem,
Wpada w sfer bratnich
śpiewny splot,
I kresu drogi wyznaczonej
Dobiega, tocz
ąc się jak grzmot.
Ma on na my
śli Ducha Słońca, który dźwięczy naprawdę, gdy przebywa się w świecie
dewachanu.
Że Goethe tak myślał, możemy wywnioskować z tego, że pozostał on przy
tym obrazie. W drugiej cz
ęści Fausta, gdy Faust znowu znajduje się w tamtym świecie,
Goethe pisze:
D
źwięcząc dla duchowych uszu
Nowy dzie
ń się rodzi w głuszy.
Skrzyp bram skalnych trzeszcze
ć począł,
Ko
ła Feba grzmiąc się toczą.
Jaki
ż światłość niesie huk!
Wrzeszcz
ą trąby i puzony.
Ga
śnie wzrok i słuch zdumiony:
Nies
łychane, któż by mógł
Uchem z
łowić niesłyszalne.
Świat dewachanu się słyszy, a świat astralny widzi. Przy wejściu do świata dewachanu
świat astralny nadal istnieje w pełni, ale zmienia się dla widzącego. Gdy wchodzi się w
świat dewachanu, z początku występuje przed uczniem szczególny widok. W świecie
dewachanu ka
żdą rzecz widzi się jako negatyw, zupełnie tak, jak na kliszy fotograficznej.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Tam, gdzie jest przedmiot fizyczny, nie widzi si
ę nic; co fizycznie jest jasne, tam jest
czarne i na odwrót. Wszystko widzi si
ę w barwach dopełniających: zamiast niebieskiego
koloru widzi si
ę żółty, zamiast czerwonego zielony. W pierwszej strefie dewachanu są
prawzory
świata fizycznego nie związane z życiem, a więc formy minerałów, a dalej
ro
ślin, zwierząt i ludzi w zakresie ich kształtów fizycznych. Jest to obszar, który kształtuje
podstawowy zarys duchowego
świata. Można go przyrównać do stałego lądu w naszym
świecie fizycznym. Dlatego nazywa się go kontynentem dewachanu. Człowiek stojący
przed wtajemniczonym jawi si
ę tam w ten sposób, że miejsce, gdzie fizycznie wypełnia
on przestrze
ń, jest ciemne, ale wokół niego jest promienista otoczka.
Gdy zmys
ły subtelnieją, dochodzą do tego praobrazy życia. Wszystko, co jest życiem,
p
łynie jak woda na ziemi. Nie można tu zobaczyć minerału, gdyż nie posiada on
pulsuj
ącego życia. Można natomiast dobrze widzieć rośliny, zwierzęta i ludzi. Życie w
dewachanie p
łynie jak krew w ciele. Tę drugą strefę nazywa się oceanem dewachanu.
W strefie trzeciej, któr
ą jest atmosfera dewachanu. przepływa wszystko, co żyje w
fizyczno
ści jako uczucia i doznania, jako radość i ból.
Ukszta
łtowania fizyczne stanowią tam stałe, kontynentalne podłoże. Wszystko, co ma w
sobie
życie, jest morzem. Wszystko, co oznacza radość i cierpienie, znajduje się w sferze
zwanej atmosfer
ą dewachanu. Jest tam wszystko, co na ziemi jest przeżyciem i
odczuwaniem, a wi
ęc wszystko, co zwierzęce i ludzkie. Np. bitwa ukazuje się
wtajemniczonemu na planie dewachanu jako ogniste, rozb
łyskujące błyskawice, jako
burze z pot
ężnymi grzmotami. Nie są to fizyczne skutki bitwy, lecz namiętności stojących
naprzeciw siebie wrogich wojsk, które ukazuj
ą się wtajemniczonemu jako ciężkie chmury
z grzmotami i b
łyskawicami.
Czwarta strefa dewachanu wykracza daleko ponad wszystko, co powsta
łoby bez udziału
cz
łowieka. Zawiera ona wszystko, co żyje w człowieku jako oryginalne twórcze myśli,
poprzez które wnosi on co
ś nowego i oddziałuje na świat, bez względu na to, czy są to
my
śli uczonego czy prostego człowieka, nieznanego poety czy wieśniaka. Nie muszą to
by
ć żadne wielkie wynalazki, myśli te mogą dotyczyć również dnia powszedniego.
Po przebyciu tych czterech stref stoi si
ę na granicy świata duchowego. Nocą niebo
ukazuje si
ę nam jako pusta kula w wieńcu z gwiazd, podobnie jest z granicą dewachanu.
Jest to jednak granica pe
łna znaczenia, której nazwa brzmi kronika akasza. Wszystko, co
cz
łowiek kiedykolwiek uczynił, zdziałał, choć nie zanotowane jest w książkach
historycznych, zapisane jest w tej nieprzemijaj
ącej księdze historii, na granicy
dewachanu, któr
ą nazywamy kroniką ukąszą. Można tam doświadczyć wszystkiego, co
kiedykolwiek zrobione by
ło w świecie przez istoty świadome. Jeżeli np. jasnowidz chce
dowiedzie
ć się czegoś o Cezarze, bierze jakiś szczegół z historii jako punkt zaczepienia,
aby mie
ć jakiś stały punkt, na którym może się skoncentrować. Czyni to duchowo i wtedy
ukazuj
ą mu się wokoło obrazy wszystkiego, co robił Cezar, co działo się wokół niego, jak
kierowa
ł on swoimi legionami, staczał bitwy, osiągał zwycięstwa. Występuje to w
szczególny sposób; jasnowidz widzi nie tylko abstrakcyjne pismo, ale wszystko przeci
ąga
przed nim w mglistych zarysach, w obrazach. Jednak nie rozgrywa si
ę to tak, jak
odbywa
ło się w przestrzeni, lecz zupełnie inaczej. Gdy Cezar osiągał swoje zwycięstwa,
co
ś wtedy myślał. Wszystko, co wokół niego rozgrywało się, przeżywał w swoich
my
ślach, każdy ruch ramion żyje przecież także w myślach. Kronika akasza ukazuje
zamiary, a wi
ęc wszystko to, co Cezar sobie wyobrażał i co myślał, gdy dowodził swymi
legionami, a równie
ż wyobrażenia tychże. Jest ona wiernym odbiciem wszystkiego, co
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
zasz
ło. Zawarte jest w niej wszystko, co w ogóle przeżyły istoty świadome.
Wtajemniczony mo
że w ten sposób odczytać całą przeszłość ludzkości. Musi się jednak
tego najpierw nauczy
ć. Obrazy kroniki akasza mówią zawiłym językiem, gdyż jest ona
czym
ś żywym. Nie wolno jednak obrazu Cezara z kroniki akasza pomylić z
indywidualno
ścią Cezara, która już znowu może być wcielona na ziemi. Łatwo zdarzają
si
ę omyłki, gdy dostęp do obrazów kroniki akasza zdobywa się środkami zewnętrznymi.
W taki sposób obrazy te odgrywaj
ą często rolę na seansach spirytystycznych. Spirytysta
s
ądzi, że widzi zmarłego człowieka, a jest to tylko jego obraz z kroniki akasza. Może np.
wyst
ąpić obraz Goethego, takiego, jakim był on w 1796 r. Ktoś nieświadomy tego myli go
z indywidualno
ścią Goethego. Obraz taki żyje, daje odpowiedzi na pytania, co rym
bardziej wprowadza zam
ęt. I to nie tylko na takie pytania, jakie wtedy były zadane, lecz
równie
ż na zupełnie nowe, jakie wówczas nie były wypowiedziane. Nie są to
powtórzenia, lecz odpowiedzi, jakich Goethe móg
łby udzielić. Jest zupełnie możliwe, że
taki obraz Goethego z kroniki akasza mo
że stworzyć nawet wiersz w duchu i w stylu
ówczesnego Goethego. Obrazy kroniki akasza s
ą prawdziwie żywymi obrazami. Fakty te
s
ą zdumiewające, ale są one faktami.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-02.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:37 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
III
Odzie przebywa cz
łowiek pomiędzy śmiercią a nowymi narodzinami? Śmierć nie bez racji
nazywana jest starsz
ą siostrą snu, gdyż między śmiercią a snem zachodzi pewne
podobie
ństwo. Istnieje jednak między nimi również wielka, potężna różnica.
Zastanówmy si
ę więc, co dzieje się z człowiekiem od chwili zaśnięcia do obudzenia?
Czas snu przedstawia si
ę jako pewnego rodzaju stan nieświadomości. Tylko rzadkie,
czasem niejasne, czasami ja
śniejsze wspomnienia wynurzają się jako reminiscencje
pewnej
świadomości sennej. Aby dobrze zrozumieć stan snu, trzeba przypomnieć sobie
poszczególne cz
łony istoty ludzkiej. Człowiek składa się z siedmiu członów, z których
cztery s
ą całkowicie rozwinięte, piąty tylko częściowo, a szósty i siódmy istnieją tylko jako
zacz
ątek i założenie.
1. cia
ło fizyczne, postrzegalne naszymi zmysłami zewnętrznymi;
2. cia
ło eteryczne, które subtelnie świecąc przenika ciało fizyczne;
3. cia
ło astralne;
4. cia
ło jaźni albo ciało świadomości; w ciele jaźni zawarte są:
5. duch-ja
źń, czyli Manas, częściowo rozwinięty, częściowo w zalążku;
6. duch-
życie, czyli Budhi;
7. duch-cz
łowiek, czyli Atma.
Te dwa ostatnie posiada cz
łowiek jednak tylko w zalążku.
W stanie czuwania cz
łowiek ma cztery niższe człony w zajmowanej przez siebie
przestrzeni. Cia
ło eteryczne wystaje nieco z ciała fizycznego ze wszystkich stron. Ciało
astralne wystaje z cia
ła fizycznego na dwie i pół długości głowy, otacza je jak obłok i gubi
si
ę ku dołowi. Kiedy człowiek usypia, w łóżku pozostaje leżące ciało fizyczne i ciało
eteryczne. Pozostaj
ą one związane ze sobą jak podczas dnia. Natomiast związek ciała
astralnego z cia
łem fizycznym ulega pewnemu rozluźnieniu. Następuje wysunięcie ciała
astralnego i cia
ła jaźni z ciała fizycznego. Ponieważ wszystkie odczucia, wyobrażenia itd.
powstaj
ą w ciele astralnym, które jest teraz poza ciałem fizycznym, człowiek we śnie nie
ma
świadomości; w tym życiu dla posiadania świadomości potrzeba fizycznego mózgu
jako narz
ędzia, bez niego człowiek nie może być świadomy.
Có
ż więc czyni podczas nocy oddzielone ciało astralne? Człowiek jasnowidzący może
obserwowa
ć, jak w nocy ciało astralne zajmuje się śpiącym. Ma ono swoje określone
zadanie. Nie unosi si
ę bezczynnie jak bierny twór nad człowiekiem, jak tego często uczą
teozofowie, lecz nieustannie pracuje nad cia
łem fizycznym. Cóż ono czyni? Otóż ciało
fizyczne w ci
ągu dnia ulega zmęczeniu i zużyciu, a ciało astralne podczas nocy usuwa to
zm
ęczenie i zużycie. Ciało astralne poprawia w nocy stan ciała fizycznego, daje mu nowe
si
ły. Dlatego sen jest konieczny, odświeża, orzeźwia i uzdrawia. O tym, jak to się wiąże
ze snami, b
ędziemy mówić później.
Kiedy jednak cz
łowiek umiera, dzieje się inaczej. Wtedy od ciała fizycznego odłącza się
nie tylko cia
ło astralne i ciało jaźni, ale również ciało eteryczne. Te trzy ciała wysuwają
si
ę i po śmierci ciała fizycznego pozostają przez jakiś czas razem. Zjawisko śmierci
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
zachodzi w ten sposób,
że w chwili umierania rozwiązuje się połączenie pomiędzy ciałem
eterycznym a astralnym z jednej strony i fizycznym z drugiej strony, dzieje si
ę to
mianowicie w sercu. W sercu nast
ępuje pewnego rodzaju rozbłysk, a następnie ciało
eteryczne, astralne i ja
źń unosi się ponad głowę. W chwili śmierci występuje u człowieka
co
ś osobliwego. Przez krótki okres czasu przypomina on sobie wszystkie przeżycia z
minionego
życia. Przed jego duszą staje w jednej chwili całe życie jak wielka panorama.
Co
ś podobnego dzieje się za życia tylko w bardzo rzadkich wypadkach, a mianowicie w
chwili
śmiertelnego niebezpieczeństwa albo wielkiego przestrachu, np. człowiek tonący
lub spadaj
ący w przepaść na moment przed śmiercią widzi przed swoją duszą całe swoje
życie.
Innym podobnym zjawiskiem jest osobliwe uczucie mrowienia, kiedy zdr
ętwieje jakaś
cz
ęść ciała. Jaka jest tego przyczyna? Powodem jest rozluźnienie ciała eterycznego.
Kiedy jaka
ś część ciała, np. palec, drętwieje, jasnowidz widzi obok palca wystający jakby
palec od r
ękawiczki. Jest to ciało eteryczne, które w tym miejscu rozluźniło się i wystaje.
Na tym polega wielkie niebezpiecze
ństwo hipnozy, gdyż wtedy mózg podlega temu
samemu procesowi co zdr
ętwiały palec. Z obu stron głowy jasnowidz widzi zwisające
jakby dwa p
łaty albo worki rozluźnionego ciała eterycznego. Jeżeli hipnoza jest często
powtarzana, to w ciele eterycznym powstaje sk
łonność do rozluźnienia się, co może
nie
ść ze sobą wielkie niebezpieczeństwo. Osoby takie często tracą swobodę, stają się
drzemi
ące, mają zawroty głowy itp. Przy śmiertelnym niebezpieczeństwie następuje
rozlu
źnienie całego ciała eterycznego. Ciało eteryczne jest nosicielem pamięci. Im jest
ono subtelniejsze, tym lepiej rozwini
ęta, tym lepsza jest pamięć. Gdy ciało eteryczne tkwi
mocno w ciele fizycznym, jak to ma miejsce u zwyk
łych ludzi, jego wibracje nie mogą
wystarczaj
ąco działać na mózg fizyczny i dojść do świadomości człowieka, gdyż ciało
fizyczne ze swymi ci
ęższymi wibracjami natychmiast je przysłania. Jednak w śmiertelnym
niebezpiecze
ństwie, kiedy ciało eteryczne rozluźnia się, wyładowuje ono swe
wspomnienia do mózgu. Ca
łe minione życie staje przez chwilę przed duszą
umieraj
ącego. W chwili więc, gdy ciało eteryczne się rozluźnia, ukazuje się wszystko, co
kiedykolwiek by
ło w nim wpisane. Dlatego też bezpośrednio po śmierci występują
wspomnienia. Trwa to jeszcze pewien czas, a
ż ciało eteryczne odłączy się od ciała
astralnego i ja
źni.
Cia
ło eteryczne zwykłego człowieka rozpływa się stopniowo w eterze świata. U człowieka
nieposiadaj
ącego wykształcenia, stojącego jeszcze na niskim szczeblu rozwoju,
rozp
łynięcie się ciała eterycznego dokonuje się powoli, u człowieka wykształconego
szybko, u ucznia wiedzy tajemnej znów powoli i tym wolniej, im wy
żej człowiek się
wznosi, wreszcie przychodzi stadium rozwojowe, w którym w ogóle si
ę nie rozpływa.
Mamy wi
ęc u zwykłego człowieka dwa rodzaje zwłok: zwłoki ciała fizycznego oraz zwłoki
cia
ła eterycznego. Pozostaje ciało astralne i jaźń.
Musimy zda
ć sobie sprawę, że cała świadomość człowieka podczas ziemskiego życia
zale
ży od jego zmysłów. Możemy sobie wyobrazić, jak inny musi być teraz stan
świadomości. Wyobraźmy sobie, jak stopniowo zanikaj ą wszystkie zmysły, zapanowuje
ciemno
ść po utracie oczu, zanikają dźwięki po utracie uszu, nie ma ani zimna ani ciepła
po utracie odpowiednich zmys
łów. Cóż pozostaje z tego, co ożywia duszę, co wypełnia
świadomość dzienną, cóż pozostaje z tego, co zawdzięczamy ciału od początku do
ko
ńca, gdy brak teraz wszystkich organów fizycznych? Pozostaje zawartość duszy. I
w
łaśnie kiedy zdamy sobie z tego sprawę, to zrozumiemy stan życia po śmierci, gdy
cz
łowiek odkłada oba rodzaje zwłok.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Stan ten nazywa si
ę kamaloka, tj. miejsce żądz. Nie jest to jednak miejsce gdzieś na
zewn
ątrz. Kamaloka jest również tu, gdzie my jesteśmy. Stale otaczają nas i żyją dokoła
nas duchy zmar
łych. Człowiek fizyczny nie zauważa ich obecności. Jak więc czuje się
zmar
ły? Wyjaśni to prosty przykład. Jakiś człowiek je z pożądliwością i prawdziwą
przyjemno
ścią. Jasnowidzący widzi w górnej części jego ciała astralnego zaspokojenie
ch
ęci użycia jako brunatnoczerwoną formę myślową. Następnie człowiek ten umiera. To,
co si
ę w nim zachowało, to żądza i chęć używania. Do czegoś fizycznego nadaje się
tylko to, co fizyczne, materia
ł do użycia. Aby jeść, musimy mieć podniebienie itd. Użycie i
żądza są jednak związane z duszą. Dlatego żądza i użycie trwają również po śmierci.
Jednak cz
łowiek nie ma tam już żadnej możliwości zaspokojenia żądzy, gdyż brak mu
organów do jej zaspokojenia. Tak jest ze wszystkimi pragnieniami i u
żywaniem. Człowiek
pragnie pi
ęknego zestawienia barw, ale brak mu oczu, pragnie harmonijnej muzyki, ale
brak mu uszu.
W jaki sposób dochodzi to do
świadomości duszy po śmierci? Jak błądzący na pustyni,
m
ęczony palącym pragnieniem, błądzi dokoła i szuka źródła, by te pragnienie ugasić, tak
dusza cierpi pal
ące pragnienie, gdyż nie ma narządów do jego ugaszenia. Musi cierpieć i
znosi
ć brak wszystkiego. Dlatego określenie tego stanu jako “palące pragnienie" jest
bardzo trafne. W
łaśnie w tym wyraża się stan w kamaloce. Nie jest to udręczenie
pochodz
ące z zewnątrz, lecz męka z powodu niemożności zaspokojenia istniejącej
jeszcze ch
ęci użycia.
Dlaczego dusza musi cierpie
ć tę mękę? Aby człowiek stopniowo odzwyczaił się od swych
zmys
łowych żądz, aby dusza wyzwoliła się i oczyściła od tego, co ziemskie. Gdy już do
tego dojdzie, wtedy czas kamaloki ko
ńczy się i człowiek wznosi się do dewachanu.
A jak prze
żywa dusza swój pobyt w kamaloce? Człowiek przeżywa tam raz jeszcze całe
swoje
życie, ale w porządku odwrotnym, od chwili śmierci aż do narodzin, dzień po dniu,
ze wszystkimi prze
życiami, wydarzeniami oraz czynami. Jaki jest tego sens? Ma to taki
sens, aby cz
łowiek zatrzymał się przy każdym wydarzeniu, aby odzwyczaił się od
zwi
ązku z fizycznością, materialnością. Przeżywa on znowu wszystkie uciechy, ale w taki
sposób,
że musi mu ich brakować, że nie może ich zaspokoić i przez to odzwyczaja się
od
życia fizycznego. Jeżeli w ten sposób przeżyje całe swoje życie aż do narodzin, wtedy
mo
że według słów Biblii wejść do Królestwa Niebieskiego zgodnie ze słowami Chrystusa:
“O ile nie staniecie się jako dzieci, nie możecie wejść do Królestwa Niebieskiego".
Wszystkie s
łowa Ewangelii są bardzo głębokie. Ich głębię poznaje się wnikając
stopniowo w bosk
ą mądrość.
Zwrócimy jeszcze uwag
ę na niektóre momenty życia w kamaloce, które są szczególnie
wa
żne i pouczające.
Do ró
żnych uczuć związanych z życiem ludzkim należ}' zwłaszcza poczucie istnienia,
poczucie
życia, szczególnie radość z życia, z tkwienia w ciele fizycznym. Dlatego
g
łównym odczuwanym brakiem jest brak ciała fizycznego. To pozwala nam zrozumieć
straszny los i okropne m
ęki tych nieszczęśników, którzy rozstali się z życiem przez
samobójstwo. Przy
śmierci naturalnej rozłączenie się trzech ciał jest stosunkowo łatwe.
Nawet przy apopleksji albo innej nag
łej śmierci naturalnej odłączenie się od siebie tych
wy
ższych członów jest w rzeczywistości przygotowane dużo wcześniej. Odłączają się
one
łatwo, a brak ciała fizycznego odczuwany jest znacznie lżej. Jednak przy
gwa
łtownym, nagłym rozłączeniu ciał, jak to ma miejsce przy samobójstwie, gdzie
wszystko jest jeszcze zdrowe i trzyma si
ę razem, występuje po śmierci silny brak ciała
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
fizycznego, co powoduje straszne m
ęki. Jest to okropny los. Samobójca czuje się jakby
by
ł pusty, wydrążony i rozpoczyna tragiczne poszukiwania tak nagle straconego ciała
fizycznego. Nie da si
ę tego z niczym innym porównać.
Niektórzy powiedz
ą, że człowiek załamany nie dba wcale o życie, gdyż inaczej nie
odbiera
łby go sobie. Jest to złudzenie, gdyż właśnie samobójca jest nadmiernie zależny
od
życia; ponieważ jednak nie dostarcza mu ono zaspokojenia zwykłych przyjemności,
by
ć może wskutek zmienionych warunków, odchodzi w cień śmierci i dlatego brak ciała
fizycznego jest dla niego niewypowiedzianie ci
ężki.
Nie dla wszystkich jednak
życie w kamaloce jest takie ciężkie. Kto w mniejszym stopniu
zwi
ązany był z materialnymi uciechami, ten łatwiej się odzwyczaja i ich brak nie jest dla
niego tak ci
ężki. Jednak również i on musi zupełnie wyjść z fizycznego życia, gdyż życie
w kamaloce ma jeszcze inny sens.
Cz
łowiek podczas swojego życia robi nie tylko rzeczy, które sprawiają mu przyjemność,
ale
żyje wspólnie z innymi ludźmi i stworzeniami. Świadomie czy nieświadomie, umyślnie
czy nieumy
ślnie sprawia on ludziom oraz zwierzętom radość i ból, przyjemność i
cierpienia. Równie
ż i to spotyka się ponownie w czasie przechodzenia okresu kamaloki.
Powraca si
ę na miejsce, godzinę i chwilę, gdzie innym istotom zadało się cierpienie.
Niegdy
ś zadało się ból innym istotom, teraz trzeba ten ból zaznać we własnej duszy.
Wszystkie m
ęki, jakie sprawiłem jakiejkolwiek istocie, muszę przeżyć we własnej duszy.
Wtedy tkwi
ę równocześnie w człowieku czy w zwierzęciu i poznaję, co ta inna istota
wycierpia
ła przeze mnie. Sam muszę wszystkie te męki i ból przecierpieć. Tego nie da
si
ę uniknąć. Nie jest to działaniem karmy, lecz wyzwalaniem się z ziemskości.
Szczególnie straszna jest przez to kamaloka cz
łowieka dokonującego wiwisekcji. Teozof
nie powinien krytykowa
ć tego, co przynoszą wydarzenia w świecie, może jednak w pełni
poj
ąć, jak człowiek współczesny mógł dojść do takich rzeczy. W średniowieczu żaden
cz
łowiek nie pomyślałby o tym. Każdy lekarz w dawnych czasach uważałby za nonsens
niszczenie
życia tylko po to, aby je poznać. To prawda, że w średniowieczu większość
ludzi posiada
ła jeszcze zdolność jasnowidzenia. Lekarze mogli przejrzeć człowieka na
wskro
ś i zobaczyć, co w nim jest uszkodzone, czego mu brakuje. Tak np. Paracelsus
widzia
ł na wskroś ciało fizyczne. Musiał jednak nadejść czas kultury materialnej, w której
zanik
ło jasnowidzenie. Widzimy to zwłaszcza u dzisiejszych lekarzy i badaczy przyrody, a
wiwisekcja jest tego nast
ępstwem. Można ją zrozumieć, natomiast nigdy nie można jej
usprawiedliwia
ć czy wybaczyć. Niezawodnie przyjdą następstwa zadawania tych
meczami. Wiwisektor musi po
śmierci przejść przez wszystkie męki, jakie zadawał
zwierz
ętom. Jego dusza tkwi zagłębiona w każdym spowodowanym przez niego
cierpieniu. Brak z
łych zamiarów, zasłanianie się nauką, “dobry cel" nie są żadnym
usprawiedliwieniem. Prawo
życia duchowego jest nieugięte.
Jak d
ługo pozostaje człowiek w kamaloce? Trzecią część swojego życia. Jeśli żył 75 lat,
to pobyt w kamaloce trwa oko
ło 25 lat.
Co dzieje si
ę później? Ciała astralne ludzi są bardzo różne pod względem barwy i
kszta
łtu. Ciało człowieka będącego na niskim stopniu rozwoju duchowego przesnute jest
wszelkiego rodzaju formami niskich pop
ędów; ma czerwonoszarą barwę podstawową z
wypromieniowaniami w podobnym odcieniu i pod wzgl
ędem formy nie różni się od
pewnych zwierz
ąt. Zupełnie inaczej jest u człowieka wykształconego czy idealisty, jak np.
Schiller, albo u
świętego, jak np. Franciszek z Asyżu. Oni wyrzekali się niejednego,
uszlachetnili swe pop
ędy itd. Im więcej człowiek pracuje nad swoją jaźnią, tym więcej
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
promieni wychodzi z niebieskawej kuli, która stanowi centrum ja
źni. Te promienie
oznaczaj
ą siły, dzięki którym człowiek osiąga panowanie nad swym ciałem astralnym.
Dlatego mo
żna powiedzieć, że człowiek ma dwa ciała astralne: jedną część, która
pozosta
ła ze zwierzęcymi ukształtowaniami i drugą, którą sam przepracował.
Gdy cz
łowiek przebył swój czas kamaloki, dojrzał do tego, aby szlachetniejszą część
cia
ła astralnego wydobyć z niższej. Ta niższa część pozostaje, a wydobywa się to, co
cz
łowiek sam z siebie dokonał. U ludzi dzikich, stojących na niskim poziomie kultury,
du
ża część pozostaje jako niższe ciało astralne. U człowieka wykształconego pozostaje
go mniej. Gdy umiera taki cz
łowiek, jak np. św. Franciszek z Asyżu, to pozostaje bardzo
niewiele, a wydobywa si
ę potężne, wysoko rozwinięte ciało astralne, gdyż człowiek taki
wiele nad sob
ą pracował. To, co pozostaje, stanowi trzeci rodzaj zwłok, jego niższe
pop
ędy i instynkty, których jeszcze nie uszlachetnił. Te astralne zwłoki unoszą się odtąd
w przestrzeni astralnej i wywieraj
ą pewien szkodliwy wpływ.
Jest to druga rzecz, jaka ukazywa
ć się może podczas seansów spirytystycznych. Te
zw
łoki astralne długo się czasami zachowują i mogą się pojawić za pośrednictwem
jakiego
ś medium. Ludzie często wówczas myślą, że to jest sam zmarły, a są to tylko jego
zw
łoki astralne. Zawierają one w sobie, jak w otoczce, niższe popędy i przyzwyczajenia;
mog
ą dawać odpowiedzi na pytania, udzielać informacji, rozsądnie rozmawiać i
zachowywa
ć się na tyle rozsądnie, na ile rozsądny był “niższy" człowiek. Dochodzi przez
to do wielu pomy
łek. Sensacyjnym przykładem jest broszura, spirytysty Langersdorfa, w
której twierdzi on,
że nawiązał kontakt z H. P. Bławatską. Na Langersdorfa idea
reinkarnacji dzia
łała jak czerwona płachta na byka i gotów był wszystko poruszyć, by tę
nauk
ę obalić. Nienawidził Bławatskiej, gdyż ona tę naukę głosiła i rozpowszechniała.
Otó
ż podaje on w swej broszurze, że wywołał ducha Bławatskiej, który mu powiedział, że
nauka ta nie tylko jest fa
łszywa, ale że ona bardzo żałuje, że jej uczyła. To wszystko
mo
że być prawdziwe, tylko że Lagersdorf wywołał i zapytywał nie Bławatską, ale jej
ni
ższe zwłoki astralne. A wiedząc, że H. P. Bławatska w pierwszych czasach swego
rozwoju w
“Isis unveiled" istotnie zaprzeczała reinkarnacji i zwalczała ją, zrozumiałe jest,
że te niższe zwłoki astralne odpowiadały w taki sposób. Ona sama posunęła się w swym
poznaniu, ale w jej otoczce astralnej pozosta
ł tamten błąd.
Te trzecie zw
łoki, ta otoczka astralna rozpływa się stopniowo i ważne jest, aby rozpłynęła
si
ę zupełnie, zanim człowiek dojdzie do nowego wcielenia. W większości wypadków tak
si
ę dzieje. Są jednak wyjątki, gdy człowiek szybko inkarnuje się ponownie, zanim jego
zw
łoki astralne rozpłyną się. Taki człowiek jest wtedy w ciężkim położeniu, gdyż przy
wcieleniu odnajduje swoje w
łasne zwłoki astralne, które zawierają wszystko, co w
poprzednim
życiu było niedoskonałe.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-03.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:39 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
IV
Cz
łowiek zostawia po śmierci najpierw ciało fizyczne, następnie eteryczne i w końcu
ni
ższe ciało astralne. Cóż więc pozostaje po odrzuceniu tych trzech ciał? Stojący po
śmierci przed duszą obraz wspomnień zanika w chwili, w której ciało eteryczne oddziela
si
ę od ciała astralnego. Obraz ten pogrąża się wtedy jakby w nieświadomości, znika jako
bezpo
średnie wrażenie duszy. Pozostaje po nim jednak coś ważnego. Znika obraz, ale
pozostaje owoc. Ca
ły wynik ostatniego życia pozostaje w wyższym ciele astralnym i
spoczywa tam jako pewnego rodzaju ekstrakt si
ł.
Cz
łowiek dość często przechodził już ten proces. Przy każdej śmierci, w różnych
inkarnacjach, obraz wspomnie
ń występował przed jego duszą pozostawiając ten ekstrakt
si
ł. W ten sposób każde życie dodawało taki obraz. Człowiek, który wcielił się pierwszy
raz, mia
ł po śmierci pierwszy obraz wspomnień; po drugiej inkarnacji miał drugi obraz,
który by
ł już bogatszy od pierwszego i tak dalej. W tych złożonych razem obrazach mamy
pewien rodzaj nowego elementu cz
łowieka. Przed pierwszą swoją śmiercią człowiek
sk
ładał się z czterech ciał. Umierając po raz pierwszy, zabiera ze sobą pierwszy obraz
wspomnie
ń. Przy swym ponownym wcieleniu przynosi nie tylko cztery człony swojej
istoty, ale tak
że ten wynik poprzedniego życia. Jest to ciało kauzalne, czyli przyczynowe.
Tak wi
ęc człowiek składa się teraz z pięciu ciał: fizycznego, eterycznego, astralnego,
ja
źni oraz ciała przyczynowego. Gdy ciało przyczynowe raz powstało, to już pozostaje,
ale przy
łącza do siebie kolejne wyniki żywotów. Można zrozumieć teraz różnice między
poszczególnymi lud
źmi. Ci, którzy żyli często, a więc przeszli przez wiele inkarnacji,
dodawali du
żo stron do swojej księgi życia, są wysoko rozwinięci i posiadają bogate ciało
przyczynowe. Inni przeszli dopiero przez nieliczne wcielenia, zebrali wi
ęc mało owoców i
dlatego maj
ą mniej rozwinięte ciało przyczynowe.
Jaki sens ma to powtarzaj
ące pojawianie się człowieka na ziemi? Gdyby nie było
zwi
ązku między inkarnacjami, wtedy oczywiście nie miałoby to sensu. Tak jednak nie
jest. Zastanówmy si
ę nad różnorodnymi warunkami życiowymi, przez jakie przechodził
cz
łowiek, który żył kilkaset lat po Chrystusie i dzisiaj, kiedy znowu się wciela. Obecnie
okres mi
ędzy szóstym a czternastym rokiem życia jest już wypełniony zdobywaniem
wiadomo
ści: czytaniem, pisaniem itd. Dzisiejszy człowiek ma zupełnie inne możliwości
kszta
łcenia i rozwijania swej osobowości. Inkarnacje są tak uporządkowane, że człowiek
dopiero wtedy zjawia si
ę na Ziemi, kiedy może wejść w nowe warunki i znaleźć dla siebie
zupe
łnie inne możliwości rozwoju. A dzieje się to już zwykle po kilku stuleciach. Jakże
bardzo zmienia si
ę Ziemia pod każdym względem! Przed kilku tysiącami lat ta okolica
pokryta by
ła odwiecznym lasem, w którym żyły dzikie zwierzęta. Ludzie mieszkali w
jaskiniach, ubierali si
ę w skóry zwierzęce i rozumowali tylko w prymitywny sposób,
potrafili jedynie roznieci
ć ogień i robić narzędzia. A dzisiaj? W tak stosunkowo krótkim
czasie zmienia si
ę oblicze ziemi. Człowiek, który żył w czasach Germanów, miał przed
sob
ą zupełnie inny obraz świata niż ten, kto dzisiaj uczy się tu czytać i pisać. Wraz ze
zmieniaj
ącą się Ziemią uczy się człowiek zupełnie nowych rzeczy i przyswaja je sobie.
Ile czasu up
ływa, aby człowiek zjawił się w nowej inkarnacji? Od jakich czynników to
zale
ży? Odpowiedź na te pytania da następujące rozważanie, pozwalające zobaczyć, co
wi
ąże się z przemianami Ziemi.
Z biegiem czasów cieszy
ły się zawsze szczególną czcią pewne istoty, które traktowane
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
by
ły jako święte symbole. Tak np. do 3000 r. przed Chrystusem czczony był w Persji
symbol bli
źniąt. Od 3000 r. do 800 r. przed Chrystusem czczono w Egipcie świętego byka
Apisa, a jednocze
śnie w Azji Mniejszej byka Mitrę. Od około 800 r. przed Chrystusem
wyst
ąpił na pierwszy plan inny znak Zodiaku, Baran, czyli jagnię i stąd powstała saga o
Jazonie, który przywióz
ł z Azji, zza morza, złote runo świętego barana. To idzie jeszcze
dalej. Baranek sta
ł się przedmiotem takiej czci, gdyż Chrystus określił siebie jako
Baranka Bo
żego, a pierwszym symbolem chrześcijańskim był nie krzyż z ukrzyżowanym
Zbawicielem, lecz krzy
ż z Barankiem.
To wszystko oznacza trzy nast
ępujące po sobie kultury i pozostaje w związku z pełnymi
znaczenia zjawiskami na niebie. S
łońce przesuwa się na niebie wzdłuż pewnej strefy,
wzd
łuż Zodiaku. I najbardziej godnym uwagi jest fakt, że z początkiem wiosny Słońce
wschodzi w pewnym okre
ślonym punkcie Zodiaku. W trakcie trwania określonej epoki
przesuwa si
ę ciągle dalej, tak że po upływie 2160 lat przechodzi od jednego znaku
Zodiaku do nast
ępnego. 3000 lat przed Chr. Słońce wschodziło w znaku Byka, przedtem
by
ło w znaku Bliźniąt, a około 800 lat przed Chr. w znaku Barana.
Punkt ten co roku przesuwa si
ę nieco dalej i po 2160 latach Słońce wstępuje w następny
znak Zodiaku. Narody wybiera
ły za symbol swej czci ten znak na niebie, w którym Słońce
wschodzi
ło na wiosnę i oddawały mu cześć. Gdybyśmy dzisiaj umieli jeszcze zrozumieć
pot
ężne uczucia i wzniosłe nastroje, jakie łączyły się u starożytnych z przeżywaniem tego
momentu przej
ścia Słońca przez nowy znak Zodiaku, to zrozumielibyśmy także
znaczenie chwili, gdy S
łońce weszło w znak Ryb. Tego jednak nasze materialistyczne
czasy nie potrafi
ą.
Có
ż więc widział ówczesny człowiek w tych zjawiskach? Starożytni widzieli tam wcieloną
si
łę przyrody. W zimie spoczywała ona we śnie, a na wiosnę znowu powołana była do
życia przez Słońce. Znak Zodiaku, w którym na wiosnę ukazywało się Słońce, który
dawa
ł Słońcu nowe siły, uważany był za coś godnego czci. Znak Zodiaku symbolizuje
wi
ęc budzącą siłę. Starożytni wiedzieli, że z takim przesunięciem się Słońca z jednego
znaku do drugiego zwi
ązane było coś bardzo ważnego, gdyż promienie słoneczne
padaj
ą wówczas w zupełnie innych warunkach. I rzeczywiście, okres 2160 lat oznaczał
nastanie zupe
łnie innych warunków na ziemi. Ten okres czasu spędza człowiek w
dewachanie, by po
śmierci przejść do nowych narodzin. Te 2160 lat wiedza tajemna
uwa
żała zawsze za okres, w którym warunki na Ziemi tak się zmieniają, że człowiek
znowu mo
że się na niej zjawić, by przeżyć coś nowego.
A wi
ęc między dwoma wcieleniami upływa 2160 lat. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że
w okresie tych 2160 lat cz
łowiek właściwie pojawia się dwa razy, tak iż średnio już 1000
lat stanowi w
łaściwy okres między dwoma wcieleniami. Dzieje się tak dlatego, że z reguły
cz
łowiek ma jedno wcielenie męskie a drugie kobiece. To nie prawda, jakoby zawsze
mia
ło miejsce siedem kolejnych wcieleń męskich i siedem kobiecych. Doświadczenia
duszy w zale
żności od inkarnacji męskiej czy kobiecej są bardzo różne. Jest to zupełnie
zrozumia
łe. Dlatego pojawia się ona w przeciągu 2160 lat raz jako mężczyzna i raz jako
kobieta. Wtedy cz
łowiek nabywa wszystkich doświadczeń, które w danych warunkach
mo
że zdobyć. I ma okazję i możliwość dodać nową stronicę w swojej księdze życia.
Takie radykalne przemiany Ziemi s
ą okresem nauki dla duszy. To jest sens ponownych
wciele
ń, czyli reinkarnacji.
Cz
łowiek zabiera więc do dewachanu owoc obrazów wspomnień, czyli ciało przyczynowe
i oczyszczon
ą część ciała astralnego. Są to trwałe części, których nigdy nie traci. Przy
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
wej
ściu do dewachanu zabiera ciało przyczynowe i pewną, najbardziej oczyszczoną,
cz
ęść ciała astralnego, gdyż to, co przepracował, pozostaje wraz z nim na zawsze.
Nast
ępnie przechodzi swój czas w dewachanie. Człowiek prymitywny ma przepracowaną
niewielk
ą część ciała astralnego i tylko nikłe płomyki zabiera ze sobą do dewachanu.
Jego obrazy wspomnie
ń należą do niego bardziej nieświadomie. Św. Franciszek z Asyżu
ma w przeciwie
ństwie do tego w pełni ukształtowane ciało astralne i żyje z nim w
dewachanie. Gdy cz
łowiek odrzuci niższe ciało astralne, widzi w pewien sposób siebie
samego stoj
ącego na zewnątrz, przed sobą. Jest to chwila, kiedy wstępuje do
dewachanu. Dewachan ma cztery sfery:
1. kontynenty
2. rzeki i morza
3. powietrze, przestrze
ń eteryczną
4. stref
ę duchowych prą wzorów.
W pierwszej strefie, kontynentów, wszystko ukazuje si
ę w obrazach negatywu. To, co na
ziemi by
ło fizyczne i nadal istnieje, wszystko, co kiedykolwiek było na ziemi jako fizyczne
minera
ły, rośliny i zwierzęta i jeszcze jest, ukazuje się jako postacie w negatywie. Kiedy
w
śród tych negatywowych postaci widzi się samego siebie, jest się wtedy w dewachanie.
Jaki to ma sens,
że w taki sposób postrzega się siebie?
Nie widzi si
ę siebie tylko raz, lecz wciąż i wciąż, tak jak wyglądało się we wcześniejszym
życiu, a ma to głęboki sens. Goethe powiedział: “Oko tworzone jest ze światła i dla
światła". Rozumie on przez to, że światło jest twórcą oka i jest to prawda. Możemy to
poj
ąć, gdy widzimy, jak z braku światła oko zanika. Pewne zwierzęta, które zamieszkały
np. w pieczarach w Kentucky i nie potrzebowa
ły zmysłu wzroku, gdyż pieczary te są
ciemne, stopniowo straci
ły wzrok, ich oczy zanikły. Dopływ płynów skierował się wtedy do
innego organu, którego bardziej potrzebowa
ły. Dlaczego więc straciły oczy? Ponieważ w
ich
świecie nie było światła. Brak światła spowodował u nich zanik zmysłu wzroku. Gdyby
nie by
ło światła, nie byłoby również oczu, gdyż w samym świetle znajdują się siły twórcze
dla oka. Zupe
łnie podobnie jak siły twórcze dla ucha są w świecie dźwięków. Krótko
mówi
ąc, wszystkie organy, całe ciało utworzone jest przez twórcze siły wszechświata.
Co spowodowa
ło powstanie mózgu? Gdyby nie było o czym myśleć, nie byłoby również
mózgu. Istniej
ą potężne prawa natury. Kepler czy Galileusz kierowali swój rozum ku tym
prawom. Kto stworzy
ł organ rozumu? Mądrość natury!
Cz
łowiek wstępuje w ziemski świat z pewną doskonałością organów. W międzyczasie
nast
ąpiły jednak nowe warunki, które sami przepracowaliśmy duchem. Jednak wszystko,
co prze
żywamy, jest twórcze. Oczy, które już mam, rozum, który już mam, utworzone
zosta
ły w czasie poprzednich inkarnacji. Gdy po śmierci przychodzę do dewachanu,
znajduj
ę -jak już było powiedziane - obraz ciała, jakie było w ostatnim życiu i mam w
sobie jeszcze owoc obrazu wspomnie
ń z ostatniego życia. Mogę więc porównać, jak w
ci
ągu różnych wcieleń rozwijałem się, jaki byłem, zanim przeżyłem doświadczenia
ostatniego
życia i czym mogę się stać, gdy dodam te doświadczenia. Według tego
buduj
ę sobie obraz nowego ciała, które jest o jeden stopień wyższe od poprzedniego.
W pierwszej strefie dewachanu cz
łowiek koryguje swój dawny obraz życia. Z owoców
ostatniego
życia przygotowuje sobie obraz swego ciała na następną inkarnację.
W drugiej strefie pulsuje
życie jako rzeczywistość, jak w rzekach i strumieniach. Podczas
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
swego bytu ziemskiego cz
łowiek ma życie w sobie, nie mogło ono być postrzegane.
Teraz widzi je przep
ływające i wykorzystuje je, aby ożywić formę stworzoną w pierwszej
strefie.
W trzeciej strefie dewachanu cz
łowiek ma dookoła siebie wszystko, co przedtem miał w
sobie jako nami
ętności, uczucia i afekty. Wszystko to wychodzi mu naprzeciw w postaci
ob
łoków, piorunów i błyskawic. Wszystko widzi obiektywnie, uczy się to poznawać i
dostrzega
ć tak jak fizyczność na Ziemi. Zbiera w ten sposób doświadczenia dotyczące
życia duszy. Przez takie widzenie obrazów życia duszy można nauczyć się wcielać
w
łaściwości duszy, można napełnić duszą zbudowane w pierwszej strefie ciało.
To jest sens dewachanu. Cz
łowiek musi podnieść się w nim o jeden stopień wyżej. Sam
przygotowuje sobie obraz swego cia
ła na najbliższe wcielenie. Jest to jedno z jego zadań
w dewachanie.
Ale ma tam jeszcze wiele innych zada
ń. W żadnym wypadku nie jest zajęty tylko samym
sob
ą. Nie robi tego wszystkiego nieświadomie. Człowiek żyje w dewachanie świadomie i
twierdzenie czego
ś przeciwnego w książkach teozoficznych jest fałszywe. Ale jak do tego
dochodzi?
W czasie snu cia
ło astralne występuje z ciała fizycznego i eterycznego, a wtedy człowiek
nie ma
świadomości. Nie posiada jej jednak tylko tak długo, jak długo ciało astralne musi
wykonywa
ć swoją zwykłą pracę, a mianowicie naprawiać i harmonizować spracowane i
zm
ęczone ciało fizyczne. Jednak po śmierci ciało astralne nie wykonuje już tej czynności.
W tym samym stopniu, w jakim uwalnia si
ę ono od pracy nad ciałem fizycznym, budzi się
w nim
świadomość. Jego świadomość podczas życia w czasie dnia była zaciemniona i
przyg
łuszona przez fizyczną władzę ciała, a nocą musiało ono pracować nad ciałem
fizycznym. Gdy wi
ęc po śmierci siły jego są uwolnione, pojawiają się natychmiast w ciele
astralnym okre
ślone organy. Tymi organami jest siedem kwiatów lotosu, czakramów. U
nasady nosa, mi
ędzy brwiami, tworzy się dwupłatkowy kwiat lotosu. Jasnowidzący artyści
wiedzieli o tym i zaznaczali to symbolicznie w swoich dzie
łach. Np. Michał Anioł tworzy
swego Moj
żesza z dwoma rogami. Inne kwiaty lotosu są rozdzielone w następujący
sposób:
- szesnastop
łatkowy kwiat lotosu w okolicy krtani;
- dwunastop
łatkowy kwiat lotosu w okolicy serca;
- o
śmiopłatkowy lub dziesięciopłatkowy kwiat lotosu w okolicy wcięcia mostka;
- sze
ściopłatkowy i czteropłatkowy kwiat lotosu są niżej.
Te organy astralne s
ą u dzisiejszego zwykłego człowieka ledwie zauważalne, ale u
jasnowidza oraz medium w stanie transu wyst
ępują ostro, w żywych, świecących
barwach i poruszaj
ą się.
W chwili, gdy kwiaty lotosu zaczynaj
ą się poruszać, człowiek zaczyna postrzegać świat
astralny. Ró
żnica między fizycznymi a astralnymi organami polega na tym, że fizyczne
organy zmys
łów człowieka są bierne, pozwalają na siebie działać wszystkiemu z
zewn
ątrz. Oko, ucho itd. muszą czekać, aż będzie im coś dane: światło, dźwięki itd.
Natomiast organy duchowe s
ą aktywne, obejmują przedmiot jakby klamrami. Ich
czynno
ść może być jednak obudzona dopiero wtedy, gdy siły ciała astralnego nie będą
u
żywane do innych celów; wtedy będą one napływały do kwiatów lotosu. W kamaloce,
dopóki ni
ższe części ciała astralnego połączone są z człowiekiem, ma miejsce jeszcze
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
pewne zm
ącenie świadomości. Gdy jednak zwłoki astralne zostaną odrzucone, a
pozostaje to, co zdobyte jest na trwa
łe, a więc u wrót dewachanu, wtedy te astralne
organy zmys
łów pobudzone są do pełnego działania, a w dewachanie człowiek żyje w
wysokim stopniu
świadomości przy pomocy tych duchowych organów zmysłów. To nie
prawda, gdy mówi si
ę w książkach teozoficznych, że człowiek w dewachanie śpi, nie jest
równie
ż prawdą, że jest zajęty tylko sobą albo też, że nie ma tam dalszego ciągu
zwi
ązków, jakie człowiek nawiązał na Ziemi. Prawdziwa, oparta na wspólnocie duchowej
przyja
źń trwa tam nadal z większą jeszcze intensywnością. Serdeczność przyjaźni
dostarcza pokarm wspólnocie duchowej, wzbogaca j
ą nowymi formami. Również
stosunek cz
łowieka do przyrody, szlachetna, estetyczna radość z natury jest pokarmem
dla
życia duszy w dewachanie.
Tym, jak powiedziano,
żyje tam człowiek. Obcowanie, przyjacielskie stosunki są jakby
otoczeniem. Warunki
świata fizycznego sprawiają, że stosunki na Ziemi często gmatwają
si
ę. Sposób, w jaki dwaj przyjaciele odnoszą się do siebie w dewachanie, zależy tylko od
intensywno
ści ich przyjaźni. A więc nawiązanie takich stosunków na Ziemi jest
przygotowaniem dla prze
żyć w dewachanie. W ten sposób zależności życia fizycznego
staj
ą się prawdziwymi przeżyciami w dewachanie.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-04.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:40 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
V
Wczoraj poznali
śmy trochę bliżej istotę dewachanu. Nasuwa się w związku z tym pytanie, jak rodzi
si
ę właściwe odczucie szczęścia w dewachanie? Działalność polega tam głównie na twórczości. Trudno
jest da
ć wyobrażenie o błogim odczuciu szczęścia w dewachanie, ale może porównanie z czymś
ziemskim przybli
ży nas do tego.
Istnieje na Ziemi pewne uczucie, które poznaje si
ę najlepiej obserwując jakąś istotę przy
czynno
ści związanej z wydaniem na świat drogiej istoty, np. kurę wysiadującą jajko. Jest to
porównanie groteskowe, ale bardzo trafne. Dla kury wysiadywanie jajka jest rozkosz
ą,
ogromnym zadowoleniem. Mo
żna to uczucie przenieść na duchowość i tak wyobrazić sobie dewachan.
W strefie pierwszej, w kontynentalnym obszarze l
ądów duchowych, cała fizyczność staje przed
cz
łowiekiem w negatywie, jako olbrzymi obraz. Człowiek zostaje pobudzony do wytworzenia obrazu
swojego nowego cia
ła. Czyni to w niepohamowanym pędzie do działania i odczuwa rozkosz tego stwarzania.
W drugim regionie, podobnie jak wody mórz na Ziemi, przep
ływa ogólne życie związane z formą
ludzk
ą, zwierzęcą i roślinną, które w życiu fizycznym ma w każdej istocie swe granice. To płynące,
ogólne
życie widzi się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Zewnętrznie przez to, że życie widzi się
w czerwonawoliliowej barwie, p
łynące od jednej formy roślinnej do drugiej, od jednej formy zwierzęcej
do drugiej, przy czym wszystkie obj
ęte są jednością życia. W dewachanie życie żyje. Wszystkie formy
życia duchowego, np. życie chrześcijańskich wspólnot, widzi się tam jako wspólnie płynące życie.
Równie
ż pierwszą zasadę teozofów, szukanie jedynego wszechżycia, można tam dobrze praktykować;
widzi si
ę przepływające, wspólne dla wszystkich, jedno życie.
W trzeciej strefie widzi si
ę praktycznie urzeczywistnione wszystko, co tutaj rozgrywa się w duszy
mi
ędzy jednym człowiekiem a drugim. Kiedy dwoje ludzi się kocha, widzi się tam miłość jako
samodzieln
ą istotę, mającą swe ciało w miłości. Gdy się to wszystko sobie wyobrazi, otrzymuje się
obraz szcz
ęścia w dewachanie. Kto o tym wie, powie niewiele, gdyż duchowość nie da się opisać
mow
ą życia fizycznego.
Nie nale
ży jednak sądzić, że człowiek w dewachanie jest bezczynny albo zajęty tylko sobą. Ma on
tam jeszcze co
ś innego do wypracowania.
Oblicze ziemi zmienia si
ę nieustannie razem z całą fauną i florą. Jakże inaczej wyglądało ono np.
w pó
łnocnej Syberii w czasach, gdy żył tam jeszcze mamut, którego teraz odnajduje się pośród pól
lodowych w zamarzni
ętym stanie, jak żywego. Jakże inaczej było tu, gdzie ziemia pokryta była
odwiecznym lasem, gdzie
żyły zwierzęta gorącej strefy, krótko mówiąc, gdzie znajdował się świat
tropikalny. Któ
ż to sprawia? Kto zmienia stan Ziemi? Jaki związek ma to z duszą i duchem zwierząt?
Jaki zwi
ązek ma to z duszą roślin?
Gdy rozwa
żamy plan fizyczny, słusznie mówimy, że człowiek ma tutaj swoją jaźń, swoje
miejsce zamieszkania. Jest najwybitniejsz
ą istotą spośród wszystkich stworzeń, które tu żyją.
Zupe
łnie inaczej jest jednak na planie astralnym.
Gdy tylko wtajemniczony wkroczy na plan astralny, poznaje tam ca
ły szereg nowych istot, których nie ma
na planie fizycznym. Pod tym wzgl
ędem nie ma znaczenia, czy chodzi o ludzi wtajemniczonych
czy zmar
łych. Człowiek wtajemniczony już w czasie ziemskiego wcielenia może pracować w
świecie astralnym. Widzi tam np. gatunkowe, czyli grupowe dusze zwierząt, z którymi obcuje tak jak tutaj
z lud
źmi. Wyglądają one podobnie do niego. Zwierzęta na planie fizycznym mają jedynie ciało
fizyczne, eteryczne i astralne, nie posiadaj
ą na planie fizycznym jaźni. Mają ją jednak na planie
astralnym. Tak jak wasze dziesi
ęć palców należy do jednej wspólnej duszy, tak zwierzęta jednego
gatunku maj
ą jedną duszę gatunkową, czyli wspólną duszę na planie astralnym. Jaźń
poszczególnych gatunków zwierz
ęcych: lwów, psów, mrówek itd. znajduje się tam jako istota.
Przedstawia si
ę to tak, jakby jaźń unosiła się w przestrzeni astralnej i trzymała różne zwierzęta jakby
na duchowej linie, jak marionetki. Równie
ż rośliny mają takie dusze grupowe, ale swoją jaźń mają
w dewachanie. Ta
“lina" sięga znacznie wyżej. Również wszystkie minerały ze wspólnych substancji,
jak z
łoto, diamenty, kamienie itd. mają wspólną duszę grupową w wyższej części dewachanu.
cz
łowiek
zwierz
ę
ro
ślina
minera
ł
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
wy
ższy
dewachan
---
---
---
ja
źń
______________________________ l i n i a k r o n i k i a k a s z a ______________________________
ni
ższy
dewachan
---
---
ja
źń
cia
ło
astralne
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
plan
astralny
---
ja
źń
cia
ło
astralne
cia
ło
eteryczne
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (1 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
świat
fizyczny
ja
źń
---
---
---
cia
ło
astralne
cia
ło
astralne
---
---
cia
ło
eteryczne
cia
ło
eteryczne
cia
ło
eteryczne
---
cia
ło
fizyczne
cia
ło
fizyczne
cia
ło
fizyczne
cia
ło
fizyczne
Kiedy cz
łowiek umiera, jego jaźń przechodzi na plan astralny. Przebywa tam razem z jaźniami zwierząt
i mo
że wykonywać taką samą pracę jak one. Praca ta polega na stopniowej przemianie świata zwierząt.
W ni
ższym dewachanie spotyka człowiek jaźnie roślin jako swych towarzyszy i może tam zmieniać
świat roślinny. W ten sposób sam wpływa na przekształcanie Ziemi.
W zale
żności od stopnia rozwoju istoty różnią się następująco:
Zatem sam cz
łowiek powoduje wielkie przeobrażenia Ziemi. On sam pracuje nad obliczem Ziemi.
Sam spowodowa
ł tak zmienioną “arenę", jaką zastaje przy swej nowej inkarnacji. Pracę tę wykonuje
jednak pod kierunkiem wy
ższych istot. Jest więc prawdą, gdy mówimy w odniesieniu do świata zwierzęcego
i ro
ślinnego, który stale się zmienia, że jest to dziełem zmarłych. Zmarli pracują nad przekształceniem fauny
i flory, a nawet nad przekszta
łceniem fizycznych form stałej ziemi. Praca nad ziemią jest pracą
zmar
łych. Nawet w siłach przyrody musimy widzieć działania ludzi odcieleśnionych. Jakże potężnie te
si
ły przyrody pracują nad Ziemią!
Wszelka dzia
łalność, cała ta praca miała swój początek u zarania dziejów. Nie było jeszcze wtedy
piramid, nie by
ło również żadnych narzędzi. Wszystko było takie, jak dali to bogowie albo, jak
mówi
ą materialiści, siły przyrody, a człowiek został w to wprzęgnięty. Obecnie wszystko dokoła
nas kszta
łtowane jest zewnętrzną pracą ludzką. A co nie może zostać osiągnięte tutaj, czego człowiek
nie mo
że tutaj zrobić, robi to w czasie między śmiercią a nowym narodzeniem. W ten sposób nasz
rozwój
łączy się z rozwojem całej Ziemi. Budowa i ewolucja Ziemi jest pracą człowieka na wyższych
planach, a im wy
żej rozwija się sam człowiek, tym szybciej i doskonalej dokonuje się
przekszta
łcenie fizycznej ziemi oraz fauny i flory. Im wyżej rozwija się człowiek, tym dłużej może pracować
w wy
ższych częściach dewachanu. Człowiek dziki ma tam jeszcze niewielki wgląd. Duch ludzki wyraził
te fakty w sposób pozornie dziecinny, ale inspirowany przez wy
ższe siły, w wielu sagach i baśniach.
Jak wi
ęc pracują siły, aby poprowadzić człowieka do nowej inkarnacji? Pomiędzy śmiercią a
nowym wcieleniem up
ływa około tysiąca lat. W ciągu tego czasu dusza dojrzewa, aby wstąpić na
drog
ę wiodącą do nowych narodzin. Dla jasnowidza badanie świata astralnego jest niezmiernie
interesuj
ące. Może on np. obserwować unoszące się zwłoki astralne, będące w stanie rozpuszczania się.
W przypadku wysoko rozwini
ętego człowieka, który pracował nad swoimi niższymi popędami, rozpadają
si
ę one szybko, ale gdy chodzi o ludzi stojących na niskim stopniu rozwoju, którzy folgowali
swym sk
łonnościom i namiętnościom, rozpad jest bardzo powolny. Mogą nawet zachodzić wypadki, że
stare, pozostawione zw
łoki astralne nie rozpadły się jeszcze, gdy ich dawny posiadacz kroczy do
nowej inkarnacji. Ci
ężki jest wtedy los takiego człowieka. Może się zdarzyć, że człowiek z pewnych
powodów pr
ędko wciela się ponownie i znajduje swoje zwłoki astralne, które czują się mocno przyciągane
i w
ślizgują się do nowego ciała astralnego. Człowiek ten oczywiście zbudował już sobie nowe ciało
astralne, ale
łączy się ono z tym starym i wówczas oba te ciała wloką się poprzez życie. Stare ciało
astralne wyst
ępuje wówczas przed nim w złych snach albo wizjach, jako jego drugie Ja", mami go, męczy
i dr
ęczy. Jest to bezprawny, fałszywy “stróż progu". To stare ciało astralne łatwo występuje z człowieka,
gdy
ż nie jest mocno związane z innymi jego członami i zjawia się jako sobowtór.
Oprócz tych postaci cz
łowiek jasnowidzący widzi jeszcze szczególnie osobliwy i interesujący rodzaj
tworów. Maj
ą one formy dzwonów i z olbrzymią szybkością przelatuj ą i przecinają przestrzeń astralną. Są
to nie wcielone jeszcze, ale d
ążące do wcielenia zalążki ludzkie. Czas i miejsce sadła tych dążących
do wcielenia ludzi w
łaściwie bez znaczenia, gdyż mogą poruszać się z łatwością. Są oni różnie zabarwieni
i otoczeni barwn
ą atmosferą: w jednym miejscu mają barwę czerwoną, w innym niebieską, we
wn
ętrzu błyszczy żółto świecący promień. Są to ludzie, którzy wchodzą właśnie z dewachanu w
przestrze
ń astralną. Cóż się tam stało? Człowiek ma wyższe ciało astralne oraz owoce różnych
żywotów jako ciało przyczynowe, które zabrał ze sobą do dewachanu i oto zbiera dokoła siebie
now
ą “materię astralną". Jest to podobne do porządkowania się rozrzuconych opiłków żelaza zgodnie
z dzia
łaniem sił magnesu. Według posiadanych sił zbiera człowiek materię astralną dokoła siebie.
W wypadku dobrego poprzedniego
życia zbiera inną materię niż w wypadku życia złego. Ten twór
w kszta
łcie dzwonu zawiera więc wcześniejsze ciało przyczynowe, siły poprzedniego ciała astralnego i
nowe cia
ło astralne. Zalążek człowieka nie powinien znaleźć starego ciała astralnego, lecz winien
stworzy
ć nowe ciało astralne z niezróżnicowanej materii astralnej. Cały ten przebieg zależny jest przy tym
od samego cz
łowieka. Forma i barwa nowego ciała astralnego zależy od sił jego poprzedniego życia. Jest
to fakt, który trzeba mie
ć na uwadze. Dlaczego te zalążki ludzkie mkną z taką szybkością? Dlatego,
że muszą odnaleźć parę rodziców, której charakter i stosunki rodzinne są dla nich odpowiednie.
Szybko
ść umożliwia znalezienie takiej pary rodziców. Zalążek ten może w jednej chwili być tutaj, a
w nast
ępnej już w Ameryce.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (2 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
W dalszym etapie cz
łowiek zależny jest od pomocy wyższych istot, które prowadzą go do wybranej
pary rodziców oraz od innych jestestw, które formuj
ą ciało eteryczne odpowiednio do astralnej formy i
cia
ła fizycznego, pochodzącego zewnętrznie od rodziców. Przy akcie zapłodnienia jasnowidz może
równie
ż dostrzec materię astralną w namiętności, występującej ze strony rodziców. Określa ona
nami
ętność dziecka według namiętności pary rodziców. Gdy nastąpił akt zapłodnienia, wtedy
spieszy materia eteryczna z pó
łnocy, południa, wschodu i zachodu, z wysokości i z głębin.
Nie zawsze mo
żna znaleźć parę rodziców, która idealnie pasuje do szukającego jej ludzkiego
zal
ążka. Zawsze może być wyszukana tylko najbardziej odpowiednia para. Jeszcze mniej pasuje do
cia
ła eterycznego zalążka ludzkiego budowane ciało fizyczne. Nigdy nie dana jest całkowita harmonia.
St
ąd pochodzą niezgodności między duszą a ciałem człowieka.
Bezpo
średnio przed wcieleniem występuje bardzo ważne zjawisko, podobne do tego w chwili
śmierci. Podobnie jak bezpośrednio przed śmiercią występuje przed duszą obraz całego minionego
życia, tak w chwili aktu zapłodnienia, bezpośrednio przed nowym wcieleniem, występuje rodzaj
widzenia nadchodz
ącego życia. Nie widzi się wszystkich szczegółów, ale w wielkim zarysie
wszystkie warunki w nadchodz
ącym życiu, l jest to chwila niezmiernej wagi. Zdarza się, że ludzie, którzy
w poprzednim
życiu dużo cierpieli i mieli dużo ciężkich przeżyć, na widok nowych warunków oraz
nowego losu ulegaj
ą pewnemu wstrząsowi i wstrzymują duszę od całkowitego wcielenia, tak iż tylko
cz
ęść duszy wstępuje w ciało. Następstwem takiego szoku przy ujrzeniu nadchodzącego życia
jest urodzenie si
ę dziecka upośledzonego umysłowo albo epileptyka.
W chwili wcielenia, zaraz po zap
łodnieniu, zaciemnia się i zanika żółto błyszcząca “nić" w
ciele przyczynowym. Tylko u wtajemniczonego pozostaje ona we wszystkich etapach.
Nie nale
ży wyobrażać sobie, że wyższe człony od początku są w pełni związane z embrionem.
Najpierw rozwija swoj
ą działalność ciało przyczynowe, gdyż pracuje ono już od początku powstawania
cia
ła fizycznego.
Cia
ło eteryczne rozpoczyna swój ą pracę dopiero w siódmym tygodniu, a ciało astralne dopiero w
siódmym miesi
ącu. W pierwszych tygodniach pracuje nad dzieckiem ciało eteryczne i astralne matki.
Dalszy rozwój tych cia
ł jest bardzo ważny dla wychowania dziecka w pierwszych latach jego życia.
Powinno si
ę temu poświęcić dużo więcej uwagi w trakcie wychowania niż to ma miejsce. Powinno
si
ę obserwować czas, gdy eteryczne i astralne ciało dziecka zaczyna współpracować.
Rozwój po urodzeniu przebiega stopniowo dalej w najró
żniejszy sposób i szczególnie ważny dla
wychowania jest okres od 7 do 14 roku
życia. Zobaczymy jutro, jak teozofia ustosunkowuje się do
problemu wychowania, co stanowi wa
żny rozdział w rozwoju ludzkości.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-05.htm (3 of 3) [07-May-11 4:58:41 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
VI
W teozofii chodzi o
•wybitnie praktyczne ujmowanie życia. Światło, jakie rzuci ona na
zagadnienie wychowania, przyniesie ludzko
ści pożytek dużo wcześniej, zanim chodzić
b
ędzie o jasnowidzenie i można się przekonać, iż teozoficzna prawda służy życiu dużo
wcze
śniej, zanim przystąpi się do bezpośredniego widzenia.
Po urodzeniu cz
łowiek wstępuje w nowe życie, a jego ciała rozwijają się w całkowicie
ró
żny sposób i w różnym czasie, co wychowawca powinien brać pod uwagę. Zupełnie
inaczej przedstawia si
ę to w okresie od pierwszego do siódmego roku życia, inaczej w
nast
ępnych siedmiu latach od siódmego do piętnastego lub szesnastego roku życia; u
ch
łopców później, u dziewcząt wcześniej. Inaczej znów dokonuje się rozwój po
pi
ętnastym roku życia, czyli po osiągnięciu dojrzałości płciowej. Dopiero wtedy uczymy
si
ę prawidłowo rozumieć rozwój człowieka, gdy rozważamy różnorodny rozwój członów
jego istoty.
Od urodzenia a
ż do siódmego roku życia dziecka dla rodziców i wychowawców ważne
jest rozwa
żanie właściwie tylko ciała fizycznego. Przez narodziny ciało fizyczne stało się
wolne. Przed urodzeniem jest ono cz
ęścią składową organizmu matki. Przez cały okres
rozwoju p
łodu życie matki i życie ludzkiego zarodka wzajemnie się przenikają. Fizyczne
cia
ło matki otula fizyczne ciało dziecka. Oznacza to, że fizyczny świat zewnętrzny nie ma
jeszcze do niego dost
ępu. Zmienia się to dopiero po urodzeniu. Dopiero wtedy człowiek
mo
że czerpać wrażenia pochodzące od innych istot świata fizycznego. Jednak do ciała
eterycznego i astralnego
świat zewnętrzny nie ma jeszcze wtedy dostępu. Między
pierwszym a siódmym rokiem
życia świat zewnętrzny nie może działać na ciało
eteryczne i astralne, gdy
ż pracują one jeszcze nad wykształceniem własnego fizycznego
cia
ła. Całe ich działanie skierowane jest ku wnętrzu ciała fizycznego. Pracują nad jego
rozbudow
ą. Około siódmego roku życia ciało eteryczne zaczyna być zdolne do odbioru
wra
żeń zewnętrznych. Dopiero wtedy można oddziaływać na ciało eteryczne. W okresie
mi
ędzy siódmym a czternastym rokiem życia nie powinno się natomiast działać na ciało
astralne, gdy
ż wyrządza mu się szkodę, odrywając je od działania do wewnątrz. W
pierwszych siedmiu latach najlepiej pozostawi
ć ciało eteryczne i astralne w spokoju,
licz
ąc się z tym, że w tym okresie wszystko rozwija się samo.
Jak najlepiej oddzia
ływać na człowieka w pierwszych siedmiu latach? Rozwijając jego
organy zmys
łów. Wszystko, co działa na nie z zewnątrz, jest korzystne. Wszystko, co
cz
łowiek w okresie pierwszych siedmiu lat widzi i słyszy, działa na niego przez organy
zmys
łów. Nie działa się jednak poprzez materiał do nauczania lub przez ustne
pouczenia, lecz przez przyk
ład, przez danie wzoru. Trzeba zaproponować coś zmysłom
dziecka. W pierwszych siedmiu latach jest to wa
żniejsze niż wszystko inne. Dziecko
widzi, jak zachowuj
ą się ludzie w jego otoczeniu, widzi to swymi oczami. Nie ważne jest
to, co si
ę mówi, ani to, co się dziecku podsuwa jako materiał nauczania. Arystoteles
s
łusznie powiedział: “Człowiek jest najbardziej naśladującą żywą istotą". Przede
wszystkim dzieje si
ę tak w pierwszych siedmiu latach życia. Już nigdy potem nie jest
cz
łowiek tak podatny na naśladowanie jak w tych pierwszych siedmiu łatach życia. Wtedy
w
łaśnie należy wpływać na działanie zmysłów, trzeba próbować pobudzić je do własnej
dzia
łalności. Dlatego też chybione jest dawanie dzieciom we wczesnym dzieciństwie
“ładnych" lalek, gdyż wewnętrzne siły dziecka nie mogą się uaktywnić. Dziecko
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
rozwijaj
ące się w naturalny sposób odrzuca je i chętniej trzyma się kawałka drewna lub
czego
ś podobnego, co pobudza aktywność wewnętrznej fantazji i wyobraźni.
Wobec cia
ła eterycznego i astralnego nie potrzeba stosować żadnej metody nauczania,
jednak niezwykle wa
żne jest, aby korzystne były wyższe wpływy, przenoszone na nie
nie
świadomie z otoczenia fizycznego. Bardzo ważne, aby człowiek właśnie w tym wieku
otoczony by
ł przez szlachetnych, pełnych uczucia, wspaniałomyślnych ludzi o dobrych
my
ślach. Odciskają się one w członach ludzkiej istoty, które pracują we wnętrzu.
Najwa
żniejszym środkiem wychowawczym jest więc danie wzoru, również w myślach i
uczuciach. W pierwszych siedmiu latach
życia dziecka działa nie to, co się mówi, lecz
jakim si
ę jest. Ze względu na wielką subtelność ciał dziecka, jego otoczenie musi
wystrzega
ć się wszelkich nieczystych, niemoralnych uczuć i myśli.
W okresie od siódmego do czternastego, pi
ętnastego i szesnastego roku, a więc do
osi
ągnięcia dojrzałości płciowej, ciało eteryczne usamodzielnia się tak samo jak ciało
fizyczne przy urodzeniu i wchodzi w kontakt z otoczeniem. Wtedy trzeba wi
ęc wpływać
na cia
ło eteryczne. Ciało eteryczne jest nosicielem pamięci, trwałych przyzwyczajeń,
temperamentu, sk
łonności i trwałych pożądań. Dlatego należy, gdy staje się ono wolne,
zatroszczy
ć się przede wszystkim o to, by rozwinąć te właściwości. Trzeba wpływać na
przyzwyczajenia, na pami
ęć i w ogóle na wszystko, co ma dać człowiekowi trwałą
podstaw
ę charakteru. Jeżeli w tym czasie nie dołoży się starań w tym kierunku, to
cz
łowiek stanie się jak błędny ognik. Pewne przyzwyczajenia powinny przesnuć jego
charakter, tak aby móg
ł oprzeć się burzom życia. Trzeba wówczas działać również na
pami
ęć. Po upływie tego czasu trudno mu będzie przyswajać sobie to, co musi przyjąć
jako materia
ł do zapamiętania. Szczególnie budzi się w nim również zmysł do sztuki,
która ma du
żo do czynienia z wibracjami ciała eterycznego, a więc do muzyki. Jeżeli
ujawni
ą się jakieś talenty, to trzeba w tych latach zatroszczyć się, aby je rozwinąć. W tym
okresie dobrze dzia
ła przypowieść. Jeżeli próbuje się już rozwijać także i osąd, czyni się
dziecku krzywd
ę. Pod tym względem nasze czasy bardzo grzeszą. Trzeba troszczyć się,
by dziecko mo
żliwie dużo uczyło się przez porównanie. Pamięć musi uzyskać treść, siła
porównywania musi by
ć ćwiczona na wyobrażeniach. Trzeba dziecku dawać przykłady
wielkich ludzi z historii
świata, ale nie można mówić: to jest dobre a to jest złe, gdyż
dzia
ła się wtedy na siłę sądzenia. Nigdy nie jest za dużo takich obrazów, które działają
na cia
ło eteryczne, ani porównań z wielkimi ludźmi. Bardzo pożyteczne jest przy tym
u
żywanie symboli. Jest to czas, w którym potężnie działają bajki i opowiadania o
g
łębokim znaczeniu, przedstawiające życie ludzi w obrazach. Dzięki temu ciało eteryczne
staje si
ę ruchliwe, giętkie; otrzymuje trwałe wrażenia. Jakże Goethe musiał być
wdzi
ęczny swojej matce za to, że w tym okresie życia opowiadała mu tyle bajek!
A wi
ęc, im później wywołuje się sądzenie, tym lepiej. Ale dziecko pyta “dlaczego". Na
pytania typu jak i dlaczego nie nale
ży odpowiadać abstrakcyjnymi objaśnieniami, lecz
przyk
ładami i symbolami. Jak nieskończenie ważna jest umiejętność znalezienia
w
łaściwych symboli. Kiedy dziecko pyta o przemiany człowieka, o życie i śmierć, można
przytoczy
ć przykład gąsienicy i poczwarki, można pokazać jasno, jak z poczwarki motyl
jakby zmartwychwstaje do nowego
życia. Wszędzie w przyrodzie spotyka się takie
przyk
łady, dające odpowiedzi na pytania najwyższej wagi. Szczególnie ważny dla
dziecka w tym okresie jest jednak autorytet. Nie mo
że to być autorytet wymuszony,
nauczyciel powinien zdoby
ć autorytet w sposób zupełnie naturalny, aby dziecko wierzyło,
zanim zdolne b
ędzie do poznania. Dlatego pedagogika wymaga od wychowawcy nie
tylko wiedzy intelektualnej, zasad pedagogicznych i wyrozumia
łości, ale tego, aby ludzie
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
powo
łani do pracy nauczycielskiej dzięki swym naturalnym założeniom mogli stać się
autorytetem. Czy to wydaje si
ę trudne? Ale jak miałoby się tego nie wymagać, jeżeli
zale
ż)' od tego przyszłość ludzkości. To właśnie otwiera perspektywę wielkich zadań
kulturowych dla teozofii.
Kiedy cz
łowiek wstępuje w trzecie siedmiolecie, w okres dojrzałości płciowej, wyzwala się
cia
ło astralne, a z nim związany jest osąd, krytyka oraz bezpośrednie stosunki z innymi
lud
źmi. Tak jak budzą się uczucia człowieka dla człowieka, tak również budzą się uczucia
dla otaczaj
ącego świata. Wtedy człowiek dojrzał do tego, aby zacząć pojmować. Wraz z
cia
łem astralnym wyswobodzona zostaje osobowość; wtedy z człowieka musi się
wydoby
ć własny sąd. Obecnie o wiele za wcześnie popycha się go do krytyki. Często
spotyka si
ę siedemnastoletnich krytyków, a jak wielu z nich pisze i wydaje sądy zupełnie
niedojrza
łe dla ludzkości! Trzeba mieć 22 do 24 lat, aby móc samemu sądzić, inaczej jest
to absolutnie niemo
żliwe. Wiek od 14 do 24 lat jest okresem, w którym człowiek najlepiej
uczy si
ę od świata, kiedy wszystko staje się dla niego nauką. W ten sposób dorasta do
pe
łnej dojrzałości życiowej.
S
ą to wielkie podstawowe zasady wychowywania. Niosą one ogromną ilość szczegółów.
Towarzystwo wyda ksi
ążkę dla wychowawców i matek, w której będzie pokazane jak
nale
ży pracować od l do 7 roku życia nad tworzeniem przykładu, jak od 7 do 14 roku
życia budować autorytet, a od 14 do 24 roku życia samodzielny osąd.
Powinien to by
ć przykład, jak szukamy swych zadań kulturowych do wypełnienia, jak na
ka
żdym kroku gotowi jesteśmy przychodzić z pomocą w rzeczywiście praktycznych
zadaniach
życia.
Innym praktycznym przyk
ładem jest rozważanie wielkiego prawa karmy. Jest to prawo,
które umo
żliwia ludziom prawidłowo zrozumieć życie. Prawo karmy nie jest żadnym
teoretycznym prawem lub czym
ś, co zaspokaja jedynie naszą żądzę wiedzy. Nie! Na
ka
żdym kroku jest ono dla życia czymś, co daje pewność i siłę do działania, co wszystko
niezrozumia
łe czyni zrozumiałym.
Przede wszystkim prawo to daje odpowied
ź na wielkie pytanie życiowe. Dlaczego już
przy narodzinach dzieci zastaj
ą tak różne warunki? Widzimy np. jak jedno dziecko rodzi
si
ę w bogactwie, obdarowane być może wielkimi talentami i otoczone najtkliwszą
mi
łością, a inne rodzi się w biedzie, w nędzy, być może z miernymi talentami i
zdolno
ściami, tak iż wydaje się być predystynowane do tego, by do niczego nie dojść;
albo te
ż z wielkimi zdolnościami, które może jednak nie będą mogły się rozwinąć. Są to
praktyczne zagadki
życiowe, na które odpowiedzi udzielić może tylko poznanie duchowe.
Cz
łowiek musi znać odpowiedzi na te pytania, aby stać w życiu z siłą i nadzieją. A jakie
odpowiedzi daje prawo karmy?
Widzieli
śmy, że człowiek przeżywa na ziemi wielokrotne żywoty. Dziecko nie rodzi się na
tej Ziemi po raz pierwszy, cz
ęsto już tu było. Wszystko w zewnętrznym świecie związane
jest z prawem przyczyny i skutku. To uznaje ka
żdy. Wielkie prawo przyczyny panuje więc
w przyrodzie, a przeniesione w duchowo
ść, do świata duchowego, stanowi prawo karmy.
Jak
że więc działa to prawo w świecie zewnętrznym? Jeżeli weźmiemy kulę, rozżarzymy
j
ą i położymy na drewnianą płytę, to wypali dziurę w drewnie. Jeśli rozżarzymy inną kulę,
wrzucimy j
ą najpierw do wody, a następnie położymy na drewnianej desce, to
zobaczymy,
że nie wypali żadnej dziury. Fakt, że wrzucam kulę do wody, jest ważny
odno
śnie skutku, jaki kula później spowoduje. Kula ma jakby przeżycie i różny jest
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
skutek, jaki powoduje ona przed tym prze
życiem lub po nim. Skutek zależy więc od
przyczyny. Jest to przyk
ład ze świata nieożywionego, ale tak jest w całej przyrodzie.
Zwierz
ęta, które obdarzone są normalnym wzrokiem, przenosząc się do jaskini tracą
wzrok. Gdyby wi
ęc zwierzę w jakiejś następnej generacji mogło się zastanowić:
“Dlaczego ja nie mam oczu?", to musiałoby sobie powiedzieć: “Przyczyną mojego losu
jest wprowadzenie si
ę moich przodków do jaskini". W ten sposób wcześniejsze przeżycie
staje si
ę późniejszym losem. Tak zależą sprawy od przyczyny i skutku. Im dalej
kierujemy si
ę ku człowiekowi, tym bardziej indywidualna staje się cała sprawa. Zwierzę
ma dusz
ę grupową. Los pewnej grupy zwierząt wiąże się z duszą grupową. Człowiek ma
swoj
ą jaźń dla siebie. Ta oddzielna jaźń ulega podobnemu losowi jak dusza grupowa
zwierz
ąt. Tak jak zmienia się cały gatunek zwierząt, tak zmienia się poszczególna jaźń
od jednego
życia do drugiego. Przyczyna i skutek przenoszą się dalej, z jednego życia na
drugie. To, co prze
żywam dzisiaj, ma swoją przyczynę we wcześniejszym życiu, a to, co
robi
ę dzisiaj, buduje mój los na przyszłe życie. Przyczyna różnych warunków urodzenia
nie le
ży w tym życiu. Człowiek w niczym teraz nie zawinił. Przyczyna leży w poprzednim
życiu. Człowiek sam przygotował sobie dzisiejszy los w poprzedniej inkarnacji.
Mo
żna więc zapytać: “Ale czy to właśnie człowieka nie przygnębi i nie odbierze mu całej
nadziei?" A jednak prawo karmy daje najwi
ęcej otuchy w życiu. Tak jak prawdą jest, że
nic nie istnieje bez przyczyny, tak równie
ż prawdą jest, że nic nie pozostaje bez skutku!
Je
żeli się nawet urodzimy w biedzie i nędzy, z miernymi zdolnościami, to postępowanie
nasze musi mie
ć odpowiednie skutki, a co osiągniemy przez pilność i moralność, to
b
ędzie miało skutek w następnych żywotach. Jeżeli może mnie przytłaczać to, że sam
spowodowa
łem mój los, to dźwiga mnie myśl, że mój przyszły los mogę sobie sam
zbudowa
ć. Kto prawo to przyjmie do swojego myślenia i czucia, ten przekona się, jaką
si
łę i pewność zyskuje. W życiu nie jest przy tym tak ważne, aby prawo to rozumieć w
szczegó
łach, gdyż osiąga się to dopiero na wyższych stopniach rozwoju duchowego. O
wiele wa
żniejsze jest, aby widzieć świat w świetle tego prawa i żyć według niego. Jeżeli
czyni si
ę to z całą powagą przez długie lata, prawo to samo przez się udzieli się czuciu.
Potwierdza ono sw
ą prawdziwość przez stosowanie w życiu.
Móg
łby ktoś postawić zarzut: “To stalibyśmy się zupełnymi fatalistami! Wszystko, co nas
spotyka, przygotowali
śmy sami, ale nic w tym nie możemy zmienić, a więc najlepiej,
kiedy si
ę nic nie robi. Gdy jestem leniwy, jest to właśnie moja karma". Albo: “Istnieje
prawo karmy, które mówi,
że możemy spowodować pomyślny skutek dla naszego
przysz
łego życia. No to ja w następnym życiu zacznę żyć dobrze, a teraz chcę najpierw
u
żyć życia, mam przecież czas, przyjdę znowu na Ziemię, to wtedy zacznę żyć dobrze".
Inny mówi:
“Teraz już nie będę pomagał żadnemu biednemu i nędzarzowi, gdyż jeśli
pomog
ę, to wtrącę się do jego karmy, na którą przecież zasłużył, musi się on sam
zatroszczy
ć o to, aby jego karma się zmieniła".
Wszystko to s
ą największe nieporozumienia. Przecież prawo karmy mówi, że wszystkie
dobre czyny, jakie w
życiu spełniłem, będą miały swoje skutki i tak samo jest ze złymi
czynami, gdy
ż istnieje pewnego rodzaju konto ze stroną winien i ma. W każdej chwili
mo
że być zrobiony bilans. Jeżeli podsumuję rachunki i zrobię bilans, to wynikiem tego
b
ędzie mój los. Wydaje się to początkowo sztywnym, nieruchomym prawem, ale tak nie
jest. W
łaściwe porównanie z księgą kont wyjawia nam rzecz następującą: każda nowa
transakcja zmienia bilans, a ka
żdy nowy czyn zmienia los. Wszak kupiec nie może
powiedzie
ć: przez każdą nową transakcję burzę bilans, więc nie powinienem nic robić.
Tak jak kupcowi nie powinna przeszkadza
ć księga rachunkowa przy zawieraniu nowych
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
transakcji, tak cz
łowiekowi nie powinno przeszkadzać wpisanie nowego faktu w księgę
jego
życia. A gdy kupca spotka katastrofa i zwraca się do przyjaciela ze słowami:
“Słuchaj, pożycz mi tysiąc złotych, to mnie wyciągnie z kłopotu", a przyjaciel odpowiada:
“Ależ przez to wtrącam się do twojej księgi rachunkowej", to odpowiedź taka będzie
nonsensem. Nonsensem jest,
że nie chcę pomagać, aby nie wchodzić w konflikt z karmą.
Nic nie przeszkadza cz
łowiekowi, który wierzy mocno w prawo karmy, pomagać w każdej
niedoli. Przeciwnie, gdyby si
ę w to nie wierzyło, trzeba by było wątpić, czy pomoc w
ogóle b
ędzie skuteczna, ale wierząc wiem, że pomoc działa prawidłowo. W tym leży
dodaj
ąca siły do czynu i pocieszająca strona prawa karmy. Nie należy zbytnio
interesowa
ć się przeszłością karmiczną, lecz przyszłością. Oczywiście, można patrzeć
wstecz na to, co si
ę działo i dźwigać karmę, ale przede wszystkim trzeba być czynnym,
gdy
ż należy stworzyć podłoże dla przyszłości.
Chrze
ścijańscy duchowni podnoszą często taki zarzut: “Wasza teozofia nie jest
chrze
ścijaństwem, gdyż przypisuje ona wszystko wyzwoleniu dzięki własnym wysiłkom.
Mówicie,
że człowiek powinien sam rozwiązać swoją karmę. Jeżeli człowiek może sam
rozwi
ązać swoją karmę, to nie ma wtedy miejsca dla Jezusa Chrystusa, który przecież
cierpia
ł za całą ludzkość. Teozof mówi, że nie potrzebuje nikogo". Jest to
nieporozumienie obustronne. Nie pami
ęta się dzisiaj, że wolna wola nie jest ograniczona
przez prawo karmy. Teozof musi jasno widzie
ć, że wierząc w karmę nie tylko sam buduje
pomoc sobie i w
łasnemu rozwojowi. Musi wiedzieć, że ktoś inny może mu pomóc, a
wtedy
łatwo znajdziemy połączenie prawa karmy z centralnym faktem chrześcijaństwa.
Ta jedno
ść istniała zawsze, ezoteryczna nauka chrześcijańska zna prawo karmy.
Wyobra
źmy sobie dwóch ludzi; jeden na skutek swej karmy jest w nędzy, drugi pomaga
mu, gdy
ż posiada możliwość pomagania; każdemu z nich poprawiła się karma. Czy
przez to zostanie usuni
ęte ze świata prawo karmy? Przeciwnie, ono potwierdziło się.
W
łaśnie dzięki prawu karmy pomoc może być skuteczna.
Kto posiada wi
ększą możliwość, może pomóc dwóm, trzem albo czterem ludziom, gdy
potrzebuj
ą pomocy; a jeżeli posiada jeszcze większe możliwości, może pomagać setkom
i tysi
ącom i wpływać pozytywnie na ich karmę. A gdy ktoś jest tak potężny, jak w oczach
chrze
ścijan Jezus Chrystus, to pomaga całej ludzkości w czasie, kiedy cała ludzkość tej
pomocy potrzebuje. Prawo karmy nie staje si
ę przez to nieskuteczne; przeciwnie, czyn
Jezusa Chrystusa na Ziemi w
łaśnie przez to jest skuteczny, że na karmie można
budowa
ć.
Zbawiciel wie,
że przez karmę dzieło odkupienia stanie się dostępne dla całej ludzkości.
Wszak czyn ten zdarzy
ł się właśnie w oparciu o prawo karmy, jako przyczyna przyszłego
wspania
łego skutku, jako siew pod przyszłe żniwo, jako pomoc dla tych, którzy pozwolili
oddzia
ływać na siebie błogosławieństwom zbawienia. Czyn Jezusa Chrystusa można w
ogóle zrozumie
ć jedynie przez istnienie prawa karmy. Właśnie testament Jezusa
Chrystusa jest nauk
ą karmy i reinkarnacji. Nie jest tam powiedziane, że każdy musi
ponosi
ć następstwa swoich czynów, lecz, że skutki czynów muszą być dźwigane,
niezale
żnie przez kogo. A więc gdy teozof utrzymuje, że nie rozumie jednorazowego
czynu Jezusa Chrystusa dla ca
łej ludzkości, to właśnie nie rozumie karmy. Tak samo jak
kap
łan, który twierdzi, że karma przeszkadza odkupieniu. To, że chrześcijaństwo mniej
podkre
śla właśnie prawo karmy i naukę o reinkarnacji, ma swoją przyczynę w rozwoju
ludzko
ści i będzie jeszcze później omówione dokładniej.
Świat nie składa się z pojedynczych jaźni, z których każda zamknięta jest w sobie, lecz
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
panuje wielka jedno
ść, wielkie zbratanie w świecie i tak jak tu, w życiu fizycznym, brat lub
przyjaciel mo
że nam przyjść z pomocą, tak też jest w o wiele głębszym sensie w świecie
duchowym.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-06.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:43 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
VII
Dzisiaj chcia
łbym mówić o działaniu prawa karmy omawiając życie poszczególnych ludzi.
Pozwólcie mi jednak zauwa
żyć, że każde wytłumaczenie działania prawa karmy może
by
ć tylko częściowe, gdyż nie podaje się tu żadnych spekulacji, żadnych zmyślonych
wypadków, a jedynie rzeczy i fakty oparte na przebytych do
świadczeniach. Będzie więc
powiedziane tylko to, co rzeczywi
ście zaobserwowano u jakiegoś człowieka w
opisywanym wypadku. O karmicznych zwi
ązkach będzie mówione tylko to, co wynika z
do
świadczenia.
Ju
ż wczoraj poruszaliśmy fakty, które stanowią istotne życiowe pytania. Dlaczego w
ogóle nasz los dochodzi do skutku? Co jest powodem ró
żnych warunków i założeń przy
urodzeniu?
Je
żeli chcemy zrozumieć związki karmiczne, to musimy ponownie powrócić do tego, co
powiedzieli
śmy o różnych ciałach człowieka: o ciele fizycznym, eterycznym, astralnym
oraz ja
źni, w której zawarte są pozostałe wyższe człony. Przy związkach karmicznych
b
ędzie nas interesowało zwłaszcza to, jak przyczyny i skutki wiążą się z tymi różnymi
cia
łami.
Rozwa
żmy najpierw ciało fizyczne, tak dalece, jak to jest możliwe przy rozważaniu prawa
karmy. Wszystkie nasze czyny maj
ą miejsce w świecie fizycznym. Musimy być z jakimś
cz
łowiekiem w tym samym miejscu, oczywiście, nie dosłownie, aby móc sprawić mu
rado
ść czy zadać ból. Nasze czyny zależą od ruchów naszego ciała fizycznego i
wszystkiego, co w ogóle jest przez nie uwarunkowane. Od naszych czynów w obecnym
życiu fizycznym zależy nasz zewnętrzny los w życiu następnym. Zewnętrzny los to
otoczenie i warunki, w jakie wchodzimy rodz
ąc się. Kto dopuścił się złych czynów, ten
przygotowuje sobie z
łe otoczenie i odwrotnie. Jest to pierwsze ważne prawo karmiczne:
zewn
ętrzny los uwarunkowany jest przez czyny poprzedniego życia.
Druga zasada wynika z nast
ępującego rozważania. Rzućmy okiem na rozwój jakiegoś
cz
łowieka. Podczas życia gromadzi on dużo wyobrażeń, pojęć, uczuć i doświadczeń,
bardzo du
żo się uczy. Przez to dokonuj ą się w nim wielkie przemiany. Gdy cofniecie się
my
ślą o kilka lat, kiedy nie znaliście jeszcze teozofii, zobaczycie, ile nowych wyobrażeń
zdobyli
ście, jak przez to zmieniło się życie! Wszystko to przemieniło ciało astralne, gdyż
jest ono najdelikatniejsze, najsubtelniejsze i najszybciej ulega przemianie.
O wiele mniej zmienia si
ę człowiek pod względem temperamentu, charakteru i
sk
łonności. Dziecko ulegające gwałtownej złości zmienia się bardzo powoli. Charakter i
sk
łonności nie zmieniają się często przez całe życie. Zmiana doświadczeń i wyobrażeń
odbywa si
ę szybko, wolno natomiast zmiana temperamentu, charakteru i skłonności. Są
one niezwykle uporczywe; ulegaj
ą wprawdzie pewnej zmianie, ale niezmiernie wolno. W
stosunku do tego, czego cz
łowiek się uczy, mają się one tak, jak mała wskazówka
zegara do du
żej, ponieważ związane są z ciałem eterycznym, które zmienia się powoli,
gdy
ż składa się z substancji o wiele mnie podatnej na przemiany niż ciało astralne.
Najwolniej jednak zmienia si
ę ciało fizyczne. Jest ono czymś, co raz dostało swoje
za
łożenia i przeważnie pozostaje niezmienione ze swoimi predyspozycjami przez całe
życie. Zobaczymy później, jak człowiek dążący do wtajemniczenia zmienia również swoje
cia
ło fizyczne i jak może oddziaływać na ciało eteryczne. Najpierw musimy jednak
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
rozwa
żyć, jak te rzeczy sięgają poza życie.
Wyobra
żenia, odczucia itd., które przemieniają ciało astralne podczas jednego długiego
życia, dopiero w następnym życiu dokonują głębokiej przemiany ciała eterycznego. Jeżeli
pragniemy urodzi
ć się w najbliższej inkarnacji z dobrymi skłonnościami, musimy
spróbowa
ć przygotować to w obecnym życiu w swym ciele astralnym. Gdy więc ktoś
stara si
ę spełniać dużo dobrych czynów, to urodzi się ze skłonnościami do dobrych
czynów. Stanie si
ę to właściwością ciała eterycznego. Jeżeli np. ktoś chce się urodzić z
dobr
ą pamięcią, to musi wykonywać możliwie dużo ćwiczeń pamięciowych, musi często
robi
ć przegląd poszczególnych lat swego życia oraz całokształtu życia. Wtedy wykształca
w ciele astralnym co
ś, co wytworzy właściwości ciała eterycznego w przyszłym życiu:
podstawy dobrej pami
ęci. Człowiek, który w jednym życiu nie zwraca na nic uwagi, w
nast
ępnym urodzi się z takimi skłonnościami, że nie będzie wrażliwy na poszczególne
rzeczy z otoczenia. Kto natomiast w du
żym stopniu współodczuwa wewnętrznie
okre
ślone otoczenie, ten urodzi się z szacunkiem do wszystkiego, co takie otoczenie
stworzy
ło. Różne temperamenty można także odnieść do minionego życia, ponieważ są
w
łaściwościami ciała eterycznego.
Choleryk ma siln
ą wolę, jest odważny, śmiały i żądny czynu, ma pęd do tego, by wiele
zdzia
łać. Wiele znanych osobistości np. Cezar, Napoleon, Hannibal, Aleksander Wielki
byli cholerykami. To przejawia si
ę już u dziecka. Takie dziecko chce odgrywać
kierownicz
ą rolę wśród kolegów.
Melancholik zaj
ęty jest w dużym stopniu samym sobą, przez co łatwo odsuwa się od
innych. Du
żo rozmyśla, głównie o tym, jak działa na niego otoczenie. Chętnie szuka
samotno
ści, jest nieco nieufny. Przejawia się to już od dziecka. Nie pokazuje ono chętnie
swoich zabawek, boi si
ę, że mu coś zabiorą, chciałoby mieć do wszystkiego kluczyk.
Flegmatyk niczym prawdziwie si
ę nie interesuje, dużo marzy, nie jest aktywny, jest leniwy
i szuka przyjemno
ści zmysłowych.
Sangwinik przeciwnie,
łatwo zainteresuje się wszystkim, ale nie jest wytrwały, “odtruwa"
lekko i nagle, cz
ęsto zmienia swoje upodobania.
S
ą to cztery główne temperamenty, które może mieć człowiek. Zwykle posiada się
mieszanin
ę wszystkich czterech, ale zawsze jeden mniej lub bardziej przeważa. Te
cztery temperamenty wyra
żają się w ciele eterycznym, istnieją więc cztery główne
rodzaje cia
ł eterycznych. Te z kolei mają różne prądy i ruchy, które wyrażają się w
okre
ślonej barwie podstawowej w ciele astralnym. Nie jest to zależne od ciała astralnego,
a jedynie ukazuje si
ę w nim.
Zw
łaszcza temperament melancholijny zostaje wywołany karmicznie, jeśli w poprzednim
życiu człowiek zmuszony był żyć w małym, zamkniętym kręgu, przebywał dużo w
samotno
ści, ciągle zajmował się tylko sobą, tak że nie mógł wzbudzić w sobie żadnego
zainteresowania dla innych. Kto wiele pozna
ł, kto zaznał wielu rzeczy, z kim poprzednie
życie obeszło się twardo, ten staje się cholerykiem. Jeżeli miało się życie przyjemne, bez
wielu walk i trudów lub gdy si
ę dużo widziało, przeszło obok wielu rzeczy, ale tylko na nie
patrzy
ło, to będzie się flegmatykiem lub sangwinikiem. Wszystko, co w obecnym życiu
dzieje si
ę w ciele astralnym, w następnym życiu przechodzi karmicznie w podstawowej
swej istocie na cia
ło najbliższe pod względem gęstości, na ciało eteryczne.
Na podstawie tego widzimy, jak mo
żna pracować dla następnego życia, a w szkołach
wiedzy tajemnej
świadomie pracuje się nad człowiekiem w tym kierunku. Wprawdzie
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
dawniej odbywa
ło się to częściej niż dzisiaj. Jest to związane z cyklicznymi zmianami w
rozwoju. Przed oko
ło pięcioma tysiącami lat nauczyciel wiedzy tajemnej miał zupełnie
inne zadanie ni
ż obecnie. Wówczas musiał zajmować się ludźmi bardziej jako grupami;
ludzie nie byli jeszcze na takim stopniu rozwoju, aby ka
żdy troszczył się o siebie.
Świadomie pracowano nad tym, aby całe grupy ludzi współpracowały ze sobą
harmonijnie w przysz
łym życiu. Ale ludzie stają się coraz bardziej indywidualni,
samodzielni, tak i
ż dzisiaj nauczyciel duchowy nie może używać jakiegoś człowieka jako
środka do osiągnięcia celu, lecz każdego poszczególnego człowieka musi traktować jako
cel i poprowadzi
ć tak daleko, jak to dla niego jest możliwe. W najstarszych kulturach, np.
w Indiach, ca
ła ludność podzielona została na cztery kasty i pracowano nad nimi tak, że
w nast
ępnym życiu ludzie nadawali się do określonej kasty. Kształtowanie człowieka było
systematycznie nastawiane na to, aby na tysi
ące lat naprzód pracować nad
przekszta
łceniem obrazu świata i to właśnie dawało wielką potęgę kierownikom
posiadaj
ącym wiedzę tajemną.
Jak wi
ęc działa człowiek na swoje ciało eteryczne w odniesieniu do następnego życia?
Wszystko, co wykszta
łca w swym ciele eterycznym, rozwija się, jakkolwiek jeszcze
bardzo powoli, a przez wychowanie mo
żna zatroszczyć się, aby wydobyć określone
przyzwyczajenia. Wszystko, co w jednym
życiu zachodzi w ciele eterycznym, w
nast
ępnym odradza się w ciele fizycznym. Wszystkie skłonności i przyzwyczajenia
obecnego cia
ła eterycznego rodzą skłonność do zdrowia lub choroby w następnym życiu.
Dobre sk
łonności, dobre przyzwyczajenia dają predyspozycję do zdrowia. Złe skłonności,
z
łe przyzwyczajenia ukazują się jako predyspozycje do określonych chorób.
Postanowienie, silna wola odzwyczajenia si
ę od jakiegoś złego nawyku działa już na
g
łębiej położone ciało i daje predyspozycje do zdrowia. Szczególnie dobrze
zaobserwowano, jak w ciele fizycznym wyst
ępuje predyspozycja do chorób infekcyjnych.
Nie to, czy kto
ś zarazi się chorobą - to zależy przecież od czynów - lecz to, czy jest się
do niej mniej lub bardziej predysponowanym, zale
ży od skłonności poprzedniego życia.
Choroby infekcyjne w zdumiewaj
ący sposób mają swoją przyczynę w szczególnie
rozwini
ętym egoistycznym dążeniu do zysku w poprzednim życiu.
W odniesieniu do zdrowia i choroby nale
ży pamiętać o tym, że współdziała tutaj ze sobą
wiele spraw. Choroby nie musz
ą pochodzić od karmy indywidualnej, istnieje także karma
narodów w odniesieniu do chorób.
Interesuj
ącym przykładem tego, jak osobliwie wiążą się ze sobą rzeczy w życiu
duchowym, jest najazd Hunów i szczepów mongolskich, które wtargn
ęły z Azji na
zachód. Mongo
łowie byli maruderami Aliantów. Podczas gdy Hindusi, Germanie i inni
poszli w swoim rozwoju naprzód, Mongo
łowie byli zatrzymanymi na pewnym stopniu
rozwoju ich bra
ćmi. Zupełnie tak samo jak w pewnym okresie drogi rozwojowej człowieka
oddzieli
ły się zwierzęta, tak oddzielają się też narody i rasy. Mongołowie byli
zatrzymanymi w rozwoju - w fizycznym znaczeniu - Atlantami. W ciele astralnym takich
zatrzymanych w rozwoju ludzi widzimy wiele astralnych substancji rozk
ładowych.
Mongo
łowie uderzyli na Germanów i inne kraje środkowoeuropejskie, które ogarnął
strach i przera
żenie. Strach i przerażenie są właściwościami ciała astralnego, w nim
dojrzewaj
ą przeważnie takie astralne substancje rozkładowe. Europejskie ciała astralne
zosta
ły zainfekowane, a infekcja ta w późniejszych pokoleniach wystąpiła w ciele
fizycznym nie u jednostek, lecz u ca
łych narodów. Chorobą tą był trąd, straszna choroba,
która w wiekach
średnich wywołała wielkie spustoszenia. Była ona fizycznym
nast
ępstwem wpływu na ciało astralne.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Nie mo
żna powoływać się tutaj na badania filologiczne, gdyż nie wiedziały one nic o tym
wp
ływie na ciało astralne. Ale już w nazwie możecie znaleźć wskazówki odnośnie
pochodzenia od starej atlantyckiej rasy: Atylla, wódz Hunów nazywa si
ę w mowie
nordyckiej Atli, a wi
ęc ten, który pochodzi od Atlantów.
Tak powstawa
ły choroby narodów. W starożytności wiedziano jeszcze o tych rzeczach i
Biblia wyra
ża tę prawdę w słowach: “Grzechy ojców przechodzą na dzieci aż do
trzeciego i czwartego pokolenia"; nie chodzi tu o kolejne indywidualne inkarnacje, lecz o
generacje jako rodzaj karmy ludów. Trzeba to bra
ć dosłownie, jak wiele takich powiedzeń.
Nale
ży uczyć się rozumienia religijnych przekazów. Istnieją cztery stopnie zrozumienia.
Naiwny cz
łowiek traktował w dawnych czasach taki przekaz dosłownie. W miarę upływu
czasu zachodzi
ło to w coraz mniejszym stopniu. Liberałowie, którzy stali się mądrzy,
wolne duchy, traktowali te przekazy ka
żdy według własnego uznania i w ten sposób wielu
rzeczy nie tylko nie wyja
śniono, ale ukryto. Następnie był jeszcze jeden stopień,
symbolików, którzy wszystko t
łumaczyli symbolicznie, zarówno stare mity czy sagi, jak i
życie Jezusa Chrystusa. Oczywiście wszystko zależy od mądrości poszczególnych osób,
gdy
ż można formować mniej lub bardziej mądre obrazy. Ale jest jeszcze czwarty stopień,
wtajemniczonego, który znów mo
że rozumieć religijny przekaz dosłownie, ponieważ
dzi
ęki swej wiedzy duchowej widzi powiązania poszczególnych rzeczy.
Mo
żna zobaczyć, jak w fizycznym życiu ujawnia się to, co wcześniej było w odczuciach i
przyzwyczajeniach
życia duchowego. Można wyprowadzić ważną praktyczną zasadę:
je
żeli w odpowiedni sposób zatroszczymy się o dobre przyzwyczajenia ludzi, to u
przysz
łych pokoleń poprawi się nie tylko strona moralna, ale również zdrowotność
narodu, i odwrotnie. Jest to karma narodu.
Dzisiaj szeroko rozpowszechnion
ą chorobą, prawie jeszcze nieznaną przed stu laty, jest
nerwowo
ść. Nie chodzi o to, że jej nie znano, lecz nie była ona tak rozpowszechniona. Ta
osobliwa forma choroby jest nast
ępstwem materialistycznego światopoglądu w XVIII
wieku. Gdyby uprzednio nie wyst
ąpiły tamte materialistyczne przyzwyczajenia myślowe,
choroba ta w ogóle by nie powsta
ła. Nauczyciel wiedzy tajemnej wie, że jeżeli
materializm potrwa
łby jeszcze dziesiątki lat, sprowadziłby pustoszący wpływ na zdrowie
ca
łych narodów. Gdyby nie zahamowało się tych materialistycznych przyzwyczajeń
my
ślowych, to ludzie nie tylko byliby później nerwowi, ale dzieci rodziłyby się roztrzęsione
i nie tylko odczuwa
łyby otoczenie, lecz od każdego otoczenia doznawałyby bolesnych
odczu
ć. Przede wszystkim bardzo szybko rozszerzyłyby się choroby umysłowe, a w
najbli
ższych dziesięcioleciach wystąpiłyby epidemie obłędu. Epidemiczne choroby
umys
łowe byłyby niebezpieczeństwem grożącym ludzkości. Ten obraz świata w
przysz
łości był prawdziwą przyczyną, dla której duchowi przewodnicy ludzkości,
Mistrzowie M
ądrości, zmuszeni byli w ogólne życie ludzkości wprowadzić nieco mądrości
duchowej. Jedynie tego rodzaju duchowy pogl
ąd na świat może dać nadchodzącym
pokoleniom ponownie dobre za
łożenia zdrowotne. Widzicie więc, że teozofia jest
g
łębokim ruchem, wypływającym z potrzeb ludzkości.
Okre
ślenie “człowiek nerwowy" jeszcze przed stu laty oznaczało człowieka o nerwach
mocnych jak postronki. Ju
ż sama zmiana sensu tego słowa dowodzi, że w życie świata
wst
ąpiło coś nowego.
Jaki jest zwi
ązek prawa karmy z dziedzicznością fizyczną? Otóż fizyczna dziedziczność
odgrywa du
żą rolę. Wiemy, iż u syna odnaleźć można pewne cechy ojca i dziadków. Np.
w rodzinie Bacha w ci
ągu 250 lat było 28 wybitnych muzyków. Bernoulli był wybitnym
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
matematykiem, a w jego rodzinie by
ło ośmiu matematyków jeden po drugim. Mówi się, że
to wszystko stanowi dziedziczno
ść, ale jest to tylko część prawdy, gdyż aby być dobrym
muzykiem, trzeba mie
ć nie tylko w duszy rozwinięte założenia muzyczne, ale trzeba mieć
tak
że fizycznie dobre ucho. To, co czysto fizycznie występuje w rodzinie muzyków,
subtelne organy s
łuchu, to przechodzi dziedzicznie z rodziców na dzieci.
W rodzinie, w której uprawia si
ę dużo muzyki, są dobrze wykształcone do muzyki uszy.
Kiedy wi
ęc wciela się dusza z silnie rozwiniętymi założeniami muzycznymi, to zrozumiałe
jest,
że nie urodzi się w rodzinie, gdzie nikt nie zajmuje się muzyką, gdyż tam musiałaby
zmarnie
ć, lecz tam, gdzie znajdzie odpowiednie organy fizyczne. Zgadza się to
znakomicie z prawem karmy.
Tak samo mo
że dziać się z odwagą moralną. Jeżeli dusza z takimi założeniami
moralnymi nie znajduje odpowiedniej krwi, marnieje. Nale
ży więc być ostrożnym z
wyborem swoich rodziców! To nie dziecko jest podobne do rodziców, lecz rodzi si
ę ono
tam, gdzie rodzice najbardziej podobni s
ą do niego!
Zachodzi pytanie, czy w ten sposób nie pomniejsza si
ę miłości macierzyńskiej.
Bynajmniej, w
łaśnie dlatego, że jeszcze przed urodzeniem istnieje najgłębsza sympatia,
dane dziecko idzie do danej matki, tak i
ż właściwie miłość trwa dalej, po urodzeniu
nast
ępuje jej kontynuacja. Dziecko kochało matkę jeszcze przed urodzeniem. Nic
dziwnego,
że matka tę miłość odwzajemnia. Nie pomniejsza to znaczenia miłości
matczynej, lecz dopiero wyja
śnia jej prawdziwe przyczyny. Jutro powiemy o tym więcej.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-07.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:44 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
VIII
Przejdziemy do dalszych rozwa
żań poszczególnych pytań związanych z działaniem
karmy w
życiu człowieka. Jaki pogląd ma wiedza tajemna odnośnie powstania sumienia?
Sumienie ukazuje si
ę człowiekowi naszej kultury jako rodzaj głosu wewnętrznego, który
mówi mu, co powinien czyni
ć, a czego zaniechać. Jak powstał taki głos wewnętrzny?
Interesuj
ące jest badanie, czy w ogóle w historycznym rozwoju ludzkości zawsze istniało
to, co dzisiaj nazywamy sumieniem. Przekonujemy si
ę wtedy, że na bardzo wczesnych
stopniach rozwoju nie istnia
ło żadne słowo określające to pojęcie. W literaturze greckiej
ukazuje si
ę ono tak bardzo późno, że starożytni Grecy nie posiadali w swojej mowie
takiego okre
ślenia. I tak samo inne ludy na początku swojego rozwoju kulturowego nie
posiada
ły żadnego słowa na określenie sumienia. Możemy więc wnioskować, że w miarę
rozwoju stanu
świadomości sumienie dopiero stopniowo stawało się znane. Tak też jest
istotnie. Sumienie powstawa
ło stopniowo. Wykształciło się dopiero dość późno w historii
rozwoju ludzko
ści. Później dowiemy się, co mieli nasi przodkowie zamiast sumienia.
Jak powstaje stopniowo sumienie? Przyk
ład: Darwin podczas swoich podix>ży spotkał
si
ę raz z ludożercą i próbował mu wyjaśnić, że niedobrze jest przecież zjadać drugiego
cz
łowieka. Ale dziki odpowiedział mu: aby zdecydować, czy to dobrze czy źle, trzeba go
przecie
ż najpierw zjeść! Nie oceniał on dobra i zła według pojęć moralnych, lecz według
doznawanej przyjemno
ści. Był człowiekiem zatrzymanym w rozwoju, człowiekiem z
bardzo dawnego okresu kulturowego, w jakim wszyscy niegdy
ś żyliśmy. Jak doszedł
cz
łowiek do rozróżnienia dobra i zła? Na przykład przez to, że uprawiał ludożerstwo tak
d
ługo, aż sam znalazł się w położeniu, gdy mógł zostać zjedzony. W takiej chwili
zdobywa
ł doświadczenie, że jego samego mogło to spotkać. Dzięki temu zauważył, że
jednak co
ś jest nie w porządku. Owoc tego doświadczenia pozostał w nim w kamaloce i
dewachanie. Przy nast
ępnym wcieleniu miał niejasne uczucie, że w jego czynach tkwi
co
ś niewłaściwego. Po dalszych inkarnacjach uczucie to było silniejsze, zaczął więc
zwraca
ć uwagę na uczucia innych i stopniowo doszedł do pewnej powściągliwości. Po
wielu dalszych inkarnacjach to niejasne uczucie wzmog
ło się i powstała myśl: tego nie
wolno czyni
ć. Podobnie też dziki człowiek w początkach kultury jadł wszystko bez
zastanowienia. Dostawa
ł wtedy bólu żołądka i zdobywał doświadczenie, że pewne rzeczy
mo
że jeść, a innych nie. Tak rosło stopniowo doświadczenie i stawało się głosem
sumienia.
Czym jest wi
ęc sumienie? Jest wynikiem doświadczeń nabytych w ciągu różnych
wciele
ń. W gruncie rzeczy wszelka wiedza, zarówno ta najwyższa jak i najniższa, jest
przede wszystkim wynikiem do
świadczeń, powstała drogą prób i doświadczeń.
Nale
ży przytoczyć tu ciekawy fakt. Dopiero od czasów Arystotelesa istnieje nauka logiki,
nauka my
ślenia. Należy więc wnioskować, że właściwe myślenie również dopiero wtedy
powsta
ło. I tak jest istotnie. Myślenie musiało się dopiero rozwinąć, a prawidłowe
my
ślenie, logika, również powstało dopiero z biegiem czasu na skutek dogłębnych
obserwacji,
że fałszywe myślenie wiedzie do zła. Wiedza jest czymś, co ludzie zdobywali
w ci
ągu wielu inkarnacji. Ludzkość doszła do skarbu wiedzy po długich próbach. Widzimy
tu znaczenie prawa karmy. Mamy tu tak
że coś, co wykształca się z doświadczenia jako
trwa
ły nawyk i skłonność. Taka skłonność jak sumienie mieści się również w ciele
eterycznym. Na skutek tego,
że ciało astralne wielokrotnie przekonywało się, że to czy
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
tamto nie powinno mie
ć miejsca, powstaje trwała skłonność w ciele eterycznym.
Inne interesuj
ące powiązanie karmiczne ukazuje się w zakorzenionym, płynącym z
przyzwyczajenia zachowaniu egoistycznym lub te
ż w altruistycznym, pełnym miłości
wspó
łczuciu dla innych. Są ludzie o zatwardziałym egoizmie, nie tylko w odniesieniu do
żądzy zysku, ale są też pełni miłości i współczucia altruiści. Obie postawy związane są z
cia
łem eterycznym, a w następnym życiu wyrażają się w ciele fizycznym. Osoby, które w
jednym
życiu postępują z przyzwyczajenia egoistycznie, w następnym życiu szybko się
starzej
ą, kurczą się; natomiast długa młodość i świeżość jest wynikiem pełnego miłości i
oddania post
ępowania w poprzednim życiu. W ten sposób można również przygotować
sobie
świadomie ciało fizyczne na przyszłą inkarnację.
Le
żą wam pewnie na sercu pytania związane z tym, o czym mówiłem wczoraj. Jak to jest
z tym wszystkim, co zdoby
ło sobie ciało fizyczne? Czyny człowieka wpłyną na jego
przysz
ły los; ale co z chorobami, które ciało fizyczne przebyło w ciągu życia?
Odpowied
ź na to pytanie, choć brzmi może dziwnie, nie pochodzi z żadnej spekulacji,
żadnej teorii, lecz oparta jest na doświadczeniu wiedzy duchowej i uczy o misjach
choroby. Fabre d'Olivet, badacz pocz
ątkowego rozdziału Księgi Rodzaju, użył kiedyś
pi
ęknego obrazu. To, co kształtuje się jako los człowieka, porównuje on z pewnym
procesem w przyrodzie. Mówi on: Cenna per
ła powstaje przez chorobę. Jest czymś, co
wydziela muszla, która musia
ła ulec chorobie, by wydać coś cennego. Choroby w jednym
życiu występują jako fizyczna uroda w życiu następnym. Na skutek przebytej choroby, w
nast
ępnym życiu ciało będzie miało piękną postać albo też choroba, którą na skutek
infekcji przeby
ł człowiek razem ze swym otoczeniem, wynagrodzona zostaje przez
pi
ękno jego otoczenia. Piękno rozwija się więc z cierpienia, bólu, niedostatków i choroby.
Jest to zwi
ązek uderzający, ale faktycznie istnieje. Nawet poczucie piękna kształci się w
ten sposób. Nie ma na
świecie nic pięknego bez bólu, cierpienia i chorób. Zupełnie
podobnie dzieje si
ę w ogólnej historii rozwoju ludzkości. Zobaczycie na podstawie tego,
jak pi
ękne są karmiczne związki w życiu, a na pytania w sprawie zła, cierpienia i choroby
nie mo
żna właściwie odpowiedzieć bez poznania wielkich wewnętrznych powiązań w
rozwoju ca
łej ludzkości.
Linia ewolucji si
ęga bardzo dawnych czasów. Ziemia była wtedy zupełnie inna, istniały
zupe
łnie inne warunki. Nie było jeszcze wyższych zwierząt. Był czas, gdy w ogóle nie
istnia
ły ryby, płazy, ptaki czy ssaki, a jedynie zwierzęta stojące niżej od ryb. Istniał tam
cz
łowiek, ale w zupełnie innej postaci niż dzisiaj. Jego ciało fizyczne było jeszcze bardzo
niedoskona
łe; duchowe ciało stało wyżej. Tkwił on w miękkim ciele eterycznym, a dusza
sama pracowa
ła nad ciałem fizycznym z zewnątrz. Człowiek miał w sobie jeszcze
wszystkie inne istoty. Potem rozwin
ął się wyżej i pozostawił formę ryby, którą miał w
sobie. By
ły to potężne, fantastycznie wyglądające stworzenia, niepodobne do
dzisiejszych ryb. I znowu rozwin
ął się dalej i wyrzucił z siebie formę ptaka, później gada i
p
łaza, groteskowe istoty jak gady olbrzymy, żabojaszczurki, które właściwie były
maruderami wcze
śniej zatrzymanych w rozwoju, jeszcze trochę do człowieka podobnych
istot. Nast
ępnie, jeszcze później, wyrzucił człowiek z siebie ssaki. Na koniec odrzucił
ma
łpy, a sam poszedł znów wyżej.
Cz
łowiek był więc od samego początku człowiekiem, a nie małpą. Wyrzucił z siebie całe
królestwo zwierz
ęce, aby samemu stać się doskonalszym; podobnie jakbyśmy z
zabarwionego p
łynu usuwali stopniowo, jeden po drugim, wszystkie barwniki i pozostawili
tylko czyst
ą, przejrzystą wodę. Dawni badacze przyrody, tacy jak Paracelsus i Oken.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
wypowiadali to w pi
ękny sposób: “Gdy człowiek patrzy na świat zwierzęcy, musi sobie
powiedzie
ć: nosiłem to w sobie i wyrzuciłem z mojej istoty".
Cz
łowiek miał kiedyś w sobie to, co później usunął na zewnątrz. Tak też i dzisiaj człowiek
ma w sobie co
ś, co w przyszłości będzie miał na zewnątrz siebie, a mianowicie swoją
karm
ę, obie postawy: dobro i zło. Tak jak prawdą jest, że człowiek wydzielił z siebie świat
zwierz
ęcy, tak samo prawdą jest, że wydzieli dobro i zło w świat zewnętrzny. Dobro wyda
dobr
ą z natury rasę ludzką, zło wydzieloną złą rasę. Prawda ta figuruje też w Apokalipsie.
Nie nale
ży tego źle rozumieć, trzeba odróżniać rozwój duszy od rozwoju rasy. Dusza
mo
że wcielić się w rasie upadającej; ale gdy nie czyni zła, nie potrzebuje ponownie
wciela
ć się w tej rasie, lecz inkarnuje się w rasie idącej wzwyż. Do ras schodzących niżej
wp
ływa z innych stron dosyć dusz dążących do wcielenia.
To, co jest wewn
ętrzne, musi wyjść na zewnątrz, a człowiek wzniesie się wyżej, gdy jego
karma si
ę wyczerpie. Łączy się z tym coś nadzwyczaj interesującego. Z uwagi na rozwój
ludzko
ści już od wielu stuleci zakładane były tajne zakony, które stawiały sobie
najwy
ższe zadania, o jakich da się pomyśleć. Jednym z nich był Zakon Manichejczyków.
Nauka nie wie o nich nic prawdziwego. S
ądzi, jakoby Manichejczycy głosili naukę, że w
naturze istnieje dobro i z
ło, które walczą ze sobą; że tak zostało ustanowione przez akt
stworzenia. Jest to zniekszta
łcony aż do granic absurdu poblask prawdziwej nauki i
wysokiego zadania tego zakonu. Poszczególni jego cz
łonkowie wychowani są w
specjalny sposób dla spe
łnienia wielkiego zadania. Zakon ten wie, że w przyszłości będą
istnieli ludzie, w karmie których nie b
ędzie już żadnego zła, że będzie również istnieć z
natury ju
ż zła rasa, w której wszelkie zło wystąpi w silniejszym stopniu aniżeli widzimy to
u najdzikszych zwierz
ąt, gdyż ludzie ci czynić będą zło w sposób świadomy,
wyrafinowany, przy wysoko rozwini
ętym rozumie. Zakon Manichejczyków już teraz szkoli
wi
ęc swych członków, tak by w przyszłych inkarnacjach byli oni zdolni do tego, aby nie
tylko zwalcza
ć zło, lecz przekształcać je w dobro. Olbrzymia trudność tego zadania
polega na tym,
że u tych złych ras nie będzie tak, jak z wychowaniem złego dziecka, w
którym obok z
ła istnieje także i dobro, które można rozwinąć przez przykład i naukę.
Zakon Manichejczyków ju
ż dzisiaj uczy, jak radykalnie zmienić tamtych z natury
ca
łkowicie złych ludzi. Przetworzone zło, po dokonaniu pomyślnie pracy nad nim,
przemieni si
ę w coś szczególnie dobrego. Stan świętości będzie zwykłym stanem
moralnym na Ziemi. Si
ły przemiany sprowadzą stan świętości, ale nie może to być
osi
ągnięte inaczej niż przez wytworzenie się przed tym zła. I w sile, jaka musi zostać
zastosowana do przezwyci
ężenia zła, rozwinie się siła do najwyższej świętości. Rola
musi by
ć użyźniona budzącym wstręt nawozem; nawóz musi wpierw wrosnąć w ziemię
jako ferment. W ten sposób ludzko
ść potrzebuje zła jako nawozu, aby osiągnąć stan
najwy
ższej świętości. Jest to misja zła. Siłę uzyskuje człowiek przez naprężanie swych
mi
ęśni; również dobro, jeżeli ma się wznieść do świętości, musi przezwyciężyć zło, które
mu si
ę przeciwstawia. Zadaniem zła jest podniesienie ludzkości wyżej.
Takie rzeczy pozwalaj
ą nam wejrzeć w tajemnice życia. Później, gdy człowiek
przezwyci
ęży już zło, przystąpić może do tego, aby wyzwolić zepchnięte niżej
stworzenia, kosztem których sam rozwin
ął się wyżej. I to jest sens rozwoju.
Jest jeszcze co
ś trudniejszego do zrozumienia. Muszla, która stanowi mieszkanie
ślimaka, wydzielona została z żywej substancji samego zwierzęcia. To, co otacza
ślimaka jako jego dom, początkowo było w nim; jest to jego własne ciało w zagęszczonej
formie. Teozofia uczy,
że jesteśmy jednością ze wszystkim, co nas otacza. Należy to
rozumie
ć w ten sposób, że niegdyś człowiek miał wszystko w sobie. Skorupa ziemska
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
faktycznie powsta
ła wskutek tego, że niegdyś człowiek wykrystalizował ją z siebie. Tak
jak
ślimak swój dom, tak też i człowiek miał w sobie wszystkie inne istoty i królestwa:
mineralne, ro
ślinne i zwierzęce. Może on powiedzieć: te substancje były kiedyś we mnie,
wykrystalizowa
łem je z siebie. Patrzy więc na coś poza samym sobą i pojmuje teraz sens
s
łów: tym wszystkim jestem ja sam.
Jeszcze subtelniejsze jest inne poj
ęcie. Wyobraźcie sobie ten dawny stan ludzkości,
kiedy jeszcze nic nie wydzieli
ło się z człowieka. Człowiek istniał i miał też wyobrażenia,
ale nie by
ły one obiektywne, gdyż takie wrażenia wywierają rzeczy zewnętrzne, lecz
czysto subiektywne. Wszystko pochodzi
ło z niego samego. Sen, marzenie senne, jest
jeszcze pozosta
łością tamtych czasów, w których człowiek cały świat wysuwał jakby z
siebie. Przeciwstawia
ł on wtedy świat samemu sobie. My sami zrobiliśmy wszystkie
rzeczy i patrzymy na nasze w
łasne wytwory, na naszą własną istotę, która w innych
stworzeniach zag
ęściła się do stanu stałego.
Kant mówi o czym
ś, czego człowiek nie może poznać, o “rzeczy samej w sobie". Czegoś
takiego jednak nie ma. Poznanie nie ma granic, gdy
ż we wszystkim, co człowiek widzi
wokó
ł siebie, znajduje pozostawione ślady swojej własnej istoty.
Wszystko to zosta
ło powiedziane, aby pokazać, że jeżeli rozpatruje się tylko jedną stronę
zagadnienia, nigdy nie mo
żna dojść do rzeczywistego zrozumienia. Trzeba wiedzieć, że
wszystko, co pojawia si
ę w wokół nas, było kiedyś zupełnie inne i do zrozumienia
dochodzi si
ę tylko wtedy, gdy teraźniejszość porównuje się z przeszłością. Podobnie jest
te
ż przy rozważaniu świata zmysłów: nigdy nie zrozumie się, dlaczego w ogóle jest
choroba albo jakie jest zadanie z
ła, jeżeli ograniczy się jedynie do rozważań opartych na
zmys
łach. Wszystkie te związki mają głęboki sens. Cały rozwój poprzez oddzielanie się,
który przedstawi
łem, dokonał się dlatego, że człowiek powinien stać się istotą
wewn
ętrzną; musiał on to wszystko z siebie wydzielić, aby móc widzieć samego siebie.
Tak rozumiemy wi
ęc misję choroby, misję zła oraz misję świata zewnętrznego.
Rozwa
żania prawa karmy prowadzą do odkrycia wielkich związków.
Chcemy omówi
ć teraz jeszcze kilka poszczególnych pytań dotyczących karmy. Jaki jest
karmiczny zwi
ązek faktu, że wielu ludzi umiera tak młodo, np. już w dzieciństwie?
Przypadki, które zna wiedza tajemna, ucz
ą rzeczy następującej. Można było np.
przeprowadzi
ć badania dotyczące poprzedniego życia dziecka, które wcześnie umarło.
Okaza
ło się, że w swoim poprzednim życiu przyniosło ze sobą dobre założenia i bardzo
dobrze ich u
żywało. Było bardzo uzdolnionym członkiem społeczeństwa, ale miało słaby
wzrok. Wskutek swych s
łabych oczu i niedokładnego widzenia wszystkie jego
do
świadczenia uzyskały specjalny charakter. Brakowało mu we wszystkim szczegółów,
wi
ęc na każdym kroku miało gorsze wyniki. Człowiek ten pozostawał zawsze w tyle z
powodu s
łabych oczu. Gdyby nie miał słabego wzroku, mógłby stworzyć coś
niezwyk
łego. Zmarł on i po niedługim czasie zainkarnował się ponownie ze zdrowymi
oczami;
żył on jednak zaledwie przez kilka tygodni. W ten sposób człony jego istoty
zdoby
ły jednak doświadczenie, jak zdobyć zdrowe oczy i człowiek ten otrzymał kawałek
życia, aby zdobyć to, czego mu jeszcze brakowało. Była to jakby korektura jego
poprzedniego
życia. Ból rodziców będzie oczywiście karmicznie wyrównany, ale musieli
oni by
ć narzędziem dla dokonania tej korektury.
A jak przedstawia si
ę związek karmiczny w wypadku dzieci martwo urodzonych? O tym
trudniej jest mówi
ć. W poszczególnych przypadkach, które badane były przy pomocy
wiedzy duchowej, cia
ło astralne połączyło się już z ciałem fizycznym, ale wycofało się
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
znowu, tak i
ż ciało fizyczne przyszło na świat martwe. Dlaczego jednak ciało astralne
cofa si
ę? Powiązane jest to następująco: pewne człony wyższej natury człowieka
zwi
ązane są z określonymi organami fizycznymi. Żadna istota bez komórek nie może
mie
ć ciała eterycznego. Kamień nie ma ciała eterycznego, gdyż nie posiada naczyń ani
komórek jak ro
ślina. Podobnie ciało astralne związane jest z systemem nerwowym.
Ro
ślina dlatego właśnie nie ma ciała astralnego, że nie posiada systemu nerwowego.
Gdyby tylko ro
ślina została obdarzona ciałem astralnym, nie mogłaby fizycznie wyglądać
jak ro
ślina, lecz musiałaby otrzymać system nerwowy; tak samo kamień byłby obdarzony
komórkami, gdyby zosta
ł przesnuty ciałem eterycznym.
Je
żeli w ciało fizyczne ma stopniowo wstąpić ciało jaźni, to wewnątrz tego ciała
fizycznego musi istnie
ć ciepła, czerwona krew. Wszystkie zwierzęta mające czerwoną
krew wydzielone zosta
ły z człowieka w czasie, w którym przygotowywał się dla niego
stan ja
źniowy. Stąd wiemy, iż organy fizyczne muszą znajdować się w odpowiednim
porz
ądku, gdy wyższe ciała chcą sobie obrać w nich swą siedzibę. Jest więc ważną
rzecz
ą, aby ciało fizyczne wykształtowane było w swej formie drogą czysto fizycznej
dziedziczno
ści. Może się jednak zdarzyć niezgodność krwi, pomimo iż rodzice
odpowiadaj
ą sobie pod względem ducha i duszy. Ciało fizyczne nie może być wtedy
zbudowane prawid
łowo. Zarodek ludzki otrzymuje ciało fizyczne, w którym jego wyższe
cia
ła nie mogą zamieszkać. Np. ciało eteryczne łączy się z fizycznym, ale i ciało astralne
powinno zaw
ładnąć ciałem fizycznym. Nie znajduje tam jednak odpowiedniego
narz
ędzia, nie ma do dyspozycji odpowiedniego organizmu i musi się wycofać. Wtedy
zostaje same cia
ło fizyczne i rodzi się martwe. W ten sposób martwe urodzenie
spowodowane zostaje przez z
łą mieszaninę płynów, która zarodkowi ludzkiego ducha i
duszy nie dostarczy
ła odpowiedniego narzędzia fizycznego. Ciało fizyczne rozwija się
tylko w takim stopniu, w jakim wy
ższe człony duchowe człowieka mogą w nim
zamieszka
ć. Widzicie, jak trzeba wchodzić w szczegóły przy studiowaniu związków
karmicznych.
Jak dochodz
ą do skutku wyrównania karmiczne? Jeżeli człowiek wyrządził jakiejś osobie
co
ś złego, musi to zostać między nimi wyrównane. W tym celu muszą się więc wcielić w
tym samym czasie. Jak to si
ę dzieje? Co ściąga tych ludzi razem? Jaka siła to
powoduje? Technika karmy jest nast
ępująca. Wyrządziłem komuś zło i ten człowiek je
wycierpia
ł. Następnie umieram i przechodzę do kamaloki. Najpierw jednak, bezpośrednio
po
śmierci, muszę ujrzeć to w obrazie wspomnień; nie powoduje to cierpienia. Następnie
prze
żywam swoje życie w odwrotnym kierunku. W czasie kamałoki dochodzę znowu do
momentu, w którym ból drugiego cz
łowieka muszę sam przeżyć. Dochodzi do tego treść
uczuciowa, która odciska si
ę jak stempel w ciele astralnym. Zabieram ze sobą do
dewachanu co
ś z bólu tego drugiego człowieka jako okup, pozostaje we mnie pewna siła,
jako wynik tego, co prze
żyłem w drugim człowieku. Muszę wniknąć w przeżywane przez
inn
ą osobę cierpienie lub radość. Powoduje to wniknięcie pewnych sił w ciało astralne,
tak i
ż zabieram ze sobą do dewachanu mnóstwo sił.
Gdy ponownie wracam do nowego wcielenia, si
ły te przyciągają mnie znowu do
odpowiednich ludzi w celu wyrównania karmy. Wszyscy ludzie, którzy prze
żyli coś razem,
zostaj
ą wspólnie sprowadzeni. Przyswoili oni sobie w kamaloce związane z tym siły.
W jednym fizycznie wcielonym cz
łowieku mogą być przeżycia kamaloki z wieloma
lud
źmi, aby wyrównać ich karmę. Pewien przykład wyjaśni nam to bliżej. Znany w wiedzy
tajemnej wypadek mówi,
że pewien człowiek został skazany na śmierć przez pięciu
s
ędziów. Co się tam stało? Otóż człowiek ten w poprzednim życiu zabił tych pięciu, a siła
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
karmy sprowadzi
ła razem tych sześciu ludzi w celu karmicznego wyrównania. Nie
stwarza to jednak nie ko
ńczącego się nigdy łańcucha karmicznego, gdyż inne stosunki
karmiczne zmieniaj
ą dalszy ciąg przeżyć.
Widzicie, jak tajemniczo pracuj
ą siły duchowe, aby urzeczywistnić ten skomplikowany
ludzki twór. Niektóre wa
żne punkty widzenia staną się dla nas oczywiste, gdy rozważymy
w nast
ępnych dniach cały rozwój Ziemi oraz człowieka.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-08.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:46 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
IX
Gdy pytamy si
ę o to, jak kształtował się człowiek od zamierzchłych czasów do chwili
obecnej, jak powsta
ł człowiek u zarania dziejów, to przede wszystkim musimy sobie
przypomnie
ć, co powiedzieliśmy już o jego istocie. Człowiek posiada siedem członów.
Pierwszym z nich, najni
ższym, jest ciało fizyczne. Wyższe i subtelniejsze jest już ciało
eteryczne. Jeszcze wy
ższe i subtelniejsze jest ciało astralne. Jeżeli chodzi o ciało jaźni, to
istniej
ą dopiero jego początkowe założenia. Nie należy jednak wyciągać z tego fałszywego
wniosku,
że najwyższe ciało, jakie dziś człowiek posiada, można nazwać
najdoskonalszym cz
łonem ludzkiej istoty, a ciało fizyczne najmniej doskonałym. Jest
wprost przeciwnie. To w
łaśnie ciało fizyczne stanowi najdoskonalszy człon ludzkiej istoty.
W przysz
łości wyższe człony staną się doskonalsze, jednak dzisiaj ciało fizyczne jest
cz
łonem w swoim rodzaju najbardziej rozwiniętym. Zbudowane jest ono z nieopisaną
m
ądrością. Opisywałem wam kiedyś budowę główki kości udowej. Każda poszczególna
ko
ść w swym precyzyjnie łączonym belkowaniu ułożona jest z taką mądrością, że żaden
in
żynier nie potrafi dzisiaj tego problemu tak rozwiązać, aby za pomocą najmniejszej masy
uzyska
ć największą wytrzymałość na obciążenie. Im głębiej wnikamy w cudowną budowę
istoty ludzkiej, tym bardziej jest ona godna podziwu, np. wspania
ła budowa mózgu czy
serca. Serce nie pope
łnia błędów, lecz ludzkie ciało astralne popełnia ich wiele. Popędy i
nami
ętności ciała astralnego atakują i opanowują ciało fizyczne. Gdy człowiek spożywa
nieodpowiednie pokarmy, poddaje si
ę ponownie ciału astralnemu. Serce fizyczne
utrzymuje prawid
łowy obieg krwi, ale ciało astralne przypuszcza nieustanne ataki na
serce, gdy
ż jego popędy pożądaj ą tego, co szkodzi sercu. Kawa, herbata, alkohol to
substancje truj
ące dla serca, a często samu codziennie dostarczane i serce to wytrzymuje.
Jest ono zbudowane tak trwale,
że opiera się tym atakom ciała astralnego przez 70-80 lat.
Na obecnym stopniu rozwoju cz
łowieka ciało fizyczne jest najpełniej rozwinięte, aż do
najdrobniejszych szczegó
łów.
Mniej doskona
łe jest ciało eteryczne, jeszcze mniej rozwinięte jest ciało astralne, a
najmniej rozwini
ęte jest ciało jaźni. Jaka jest tego przyczyna? Wynika to stąd, że ciało
fizyczne przesz
ło najdłuższy okres rozwoju. Jest ono najstarszym członem ludzkiej istoty.
Cia
ło eteryczne jest młodsze, jeszcze młodsze jest ciało astralne, a najmłodsze jest ciało
ja
źni.
Aby zrozumie
ć ten rozwój ciał, trzeba wiedzieć, że prawo reinkarnacji jest ogólnym
prawem
świata. Nie tylko więc człowiek przechodzi przez kolejne wcielenia, ale również
wszystkie istoty i wszystkie planety podlegaj
ą temu prawu. Nasza cala Ziemia, ze
wszystkim co si
ę na niej znajduje, przeszła przez wcześniejsze inkarnacje, z których na
razie powinny nas zaj
ąć przede wszystkim trzy pierwsze.
Zanim Ziemia stal
ą się obecną planetą była zupełnie inną planetą. W prapraczasach była
planet
ą, którą wiedza tajemna nazywa dawnym Saturnem. Cztery kolejne wcielenia Ziemi
to: Saturn. S
łońce, Księżyc, Ziemia. Tak jak między dwoma wcieleniami człowieka jest
okres kamaloki i dewachanu, tak mi
ędzy kolejnymi inkarnacjami Ziemi jest czas, kiedy jest
ona niewidzialna i nie ma
życia zewnętrznego. Okres między dwoma wcieleniami planety
nosi nazw
ę pralaja, a czas, kiedy jest ona wcielona, nazywa się manwantara. Pod
nazwami Saturn, S
łońce, Księżyc nie należy rozumieć ciał niebieskich, które dzisiaj są tak
nazywane. To, co by
ło nazwane dawnym Słońcem, nie jest dzisiejszym Słońcem. Nasze
dzisiejsze S
łońce jest gwiazdą stałą. Dawniej było ono planetą, ale w ciągu swych wcieleń
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
z substancji i istoty planety wznios
ło się do rangi gwiazdy stałej. Tak samo to, co zostało
nazwane dawnym Ksi
ężycem, nie jest Księżycem dzisiejszym. Dawny Księżyc to trzecie
wcielenie Ziemi i tak samo rzecz si
ę ma z dawnym Saturnem; był to pierwszy stopień
rozwoju Ziemi.
Cz
łowiek istniał już w czasie dawnego Saturna. Saturn nie świecił, ale gdyby ktoś
obdarzony by
ł słuchem dewachanicznym, mógłby go słyszeć, gdyż dźwięczał. Po pewnym
okresie zacz
ął on stopniowo zanikać i przeszedł na długi czas w stan niewidzialny, po
up
ływie którego zajaśniał znów jako Słońce, które przeszło przez ten sam proces, a potem
wyst
ąpiło jako Księżyc. Wreszcie w ten sam sposób powstała Ziemia.
Nie nale
ży jednak wyobrażać sobie tego Saturna, Słońca, Księżvca oraz Ziemi jako
czterech oddzielonych od siebie planet. By
łoby to zupełnie fałszywe. Są to cztery różne,
kolejne stany jednej i tej samej planety. S
ą to prawdziwe metamorfozy tej samej planety, a
wszystkie zamieszka
łe na niej istoty podlegają metamorfozie wraz z nią. Człowiek nigdy
nie by
ł na innych planetach, to Ziemia przeszła przez różne stany.
Gdy nasza Ziemia by
ła Saturnem, istniały tylko pierwsze zalążki ludzkiego królestwa. To,
co dzisiaj zbudowane jest z takim mistrzostwem jako fizyczne cia
ło ludzkie, na Saturnie
by
ło jedynie założeniem, niczym więcej jak tylko pierwotnym założeniem. Nie było tam
żadnego minerału, żadnej rośliny, żadnego zwierzęcia. Człowiek jest pierworodnym
dzieckiem w dziele stworzenia. Ale na Saturnie by
ł on zasadniczo różny od człowieka
dzisiejszego. Prawie w ca
łości był istotą duchową, nie można by go było jeszcze zobaczyć
fizycznymi oczami. Nie istnia
ły też jeszcze fizyczne oczy. Człowiek byłby wtedy widzialny
tylko dla istoty, która mo
że widzieć dewachan. Ten pierwszy ludzki twór był pewnego
rodzaju aurycznym jajem, w którym tkwi
ł osobliwy muszlowaty twór w kształcie małej
gruszki, jakby z
łożone razem skorupy ostrygi, coś w rodzaju wiru. Cały Saturn przesnuty
by
ł takimi zaczątkami tworów fizycznych. Były to jakby zagęszczenia duchowości. Z tych
tworów, które pó
źniej można było postrzegać jedynie jako zupełnie delikatne zaznaczenia,
utworzy
ło się w trakcie rozwoju fizyczne ciało człowieka. Był to pewnego rodzaju
praminera
ł, wokół którego nie uformowało się jeszcze ciało eteryczne. Można więc
powiedzie
ć, że człowiek przeszedł przez królestwo mineralne. Nie było to jednak
dzisiejsze królestwo mineralne. Takie my
ślenie byłoby niewłaściwe. Poza wspomnianym
królestwem mineralnym nie by
ło na Saturnie żadnego innego królestwa.
Podobnie jak cz
łowiek przechodzi różne etapy życiowe jako dziecko, młodzieniec, panna,
m
ężczyzna, kobieta, starzec czy staruszka, tak też planeta przechodzi przez różne stany.
Zanim Saturn ukaza
ł nagromadzone w nim “płatki", był tworem wyższego dewachanu,
pó
źniej tworem niższego dewachanu, a następnie tworem astralnym. Potem stopniowo
znikaj
ą te “płatki" i Saturn znowu stopniowo schodzi w mroki pralai. Takie metamorfozy
polegaj
ące na przechodzeniu z duchowości w fizyczność, a potem odwrotnie, literatura
teozoficzna nazywa rundami albo stanami
życia. Każda runda dzieli się z kolei na siedem
przedzia
łów jak: arupa, rupa, astral, fizyczność, a potem znowu: astral, rupa, arupa, które
nazwano globami; s
ą to stany formy. Nie mamy jednak do czynienia z siedmioma
nast
ępującymi po sobie kolejno kulami; jest to ciągle jedna i ta sama planeta, która
przemienia si
ę, a związane z nią istoty również przechodzą te przemiany. Saturn
przeszed
ł siedem takich rund, czyli stanów życia. W każdej rundzie to, co się
ukszta
łtowało, zostaje udoskonalone, tak iż dopiero w siódmej rundzie jest w swoim
rodzaju doskona
łe. W każdej kolejnej rundzie dokonuje się siedem przemian względnie
stanów formy, tak wi
ęc Saturn miałby 7x7 czyli 49 przemian. Saturn przeszedł je tak samo
jak S
łońce, Księżyc i jak przechodzi je również Ziemia. W przyszłości będą jeszcze trzy
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
inne wcielenia planetarne: Jowisz, Wenus i Wulkan.
Jest wi
ęc siedem stanów planetarnych, w każdym zaś 7 x 7 stanów formy, czyli zapisując
wed
ług wiedzy tajemnej 777. W piśmie tajemnym 7 na miejscu jednostek oznacza globy,
na miejscu dziesi
ątek rundy, na miejscu setek planety. Te liczby muszą być pomnożone
przez siebie, tak i
ż nasz system planetarny ma przejść 7 x 7 x 7, czyli 343 przemiany.
W ksi
ążce “Geheimlehre" (“Tajna doktryna") H. P. Bławatskiej znajdujemy osobliwe
miejsce. Ksi
ążka ta w dużej części swej treści inspirowana była przez jedną z najwyższych
indywidualno
ści duchowych. Wielcy wtajemniczeni wyrażali się jednak zawsze bardzo
ostro
żnie, czynili tylko napomknienia. Przede wszystkim pozostawiaj ą oni ludziom pole do
w
łasnych wysiłków, tak iż wspomniane miejsce jest pełne zagadek. H. P. Bławatska
wiedzia
ła o tym. Nauczyciel nie powiedział nic o kolejnych inkarnacjach. Powiedział tylko:
uczcie si
ę rozwiązania zagadki 777 inkarnacji; chciał on, aby ludzie doszli do tego, że to
jest 343. W ksi
ążce “Geheimlehre" jest zagadka, ale nie ma jej rozwiązania, została ona
wyja
śniona dopiero w ostatnich czasach.
Pierwszy, pocz
ątkowy stan człowieka w pradawnych czasach powstał na rozwijającym się
Saturnie. Wst
ąpił on w okres pralai i wyszedł z niej znowu jako Słońce, a z nim wystąpił z
mroków pralai równie
ż człowiek, stary mieszkaniec wszechświata. W międzyczasie
cz
łowiek zyskał siłę, by móc coś z siebie wydzielić, podobnie jak ślimak wydziela muszlę,
swój dom. Móg
ł wydzielić na zewnątrz muszlowate twory, jako unoszące się postacie, a
zatrzyma
ł w sobie subtelniejsze substancje, by rozwinąć się wyżej. W ten sposób człowiek
wydzieli
ł z siebie królestwo minerałów. Był to jednak rodzaj żywych minerałów. Człowiek
rozwin
ął się następnie na Słońcu, tak iż otrzymał ciało eteryczne jak dzisiejsze rośliny.
Przeszed
ł więc na Słońcu przez królestwo roślinne. Na Słońcu mamy dwa królestwa:
mineralne i ro
ślinne, którym był człowiek. Te formy roślinne były jednak zupełnie inne niż
nasze dzisiejsze ro
śliny.
Kto wnika w g
łębsze powiązania, widzi w roślinie odwróconego człowieka. Rośliny mają w
dole korze
ń, potem łodygę, liście, pręciki i słupek; słupek zawiera żeńskie organy
rozrodcze, pr
ęciki organy męskie. W naiwnej niewinności roślina wyciąga swe organy
rozrodcze do s
łońca, gdyż słońce pobudza siłę rozrodczą. Korzeń jest w rzeczywistości
g
łową rośliny, która przyciągana jest przez wnętrze Ziemi. U człowieka jest odwrotnie,
g
łowę ma u góry, a organy, które roślina wyciąga ku słońcu, na dole. Zwierzę stoi
po
środku, ma ono ciało poziome. Gdy roślina jest na pół odwrócona, utrzymuje postawę
zwierz
ęcia, gdy jest całkowicie odwrócona, postawę człowieka.
Dawna wiedza tajemna wyrazi
ła to w pradawnym symbolu krzyża, co Platon według
starego misterium wyra
ża słowami: “Dusza świata przybita jest do krzyża ciała świata", co
oznacza,
że dusza świata zawarta jest we wszystkim, musi się jednak przedrzeć poprzez
te trzy stopnie; odbywa swoj
ą wędrówkę na krzyżu ciała świata.
Na S
łońcu człowiek, jako roślina, był więc dokładnie odwrócony w stosunku do człowieka
dzisiejszego.
Żył przecież w Słońcu, należał do ciała Słońca. Słońce było ciałem
świetlnym, składało się ono z eteru świetlnego. Człowiek był jeszcze rośliną, a głową swą
zwrócony by
ł do środkowego punktu Słońca. Gdy następnie Słońce oddzieliło się, ludzka
ro
ślina musiała obrócić się, pozostała wierna Słońcu.
W pierwszej rundzie S
łońce jest powtórzeniem okresu Saturna. Dopiero w drugiej rundzie
s
łonecznej zaczyna się dalszy rozwój człowieka. Gdy Słońce w ciągu siedmiu rund
rozwin
ęło się tak jak mogło, znikło w mrokach pralai i wystąpiło znowu jako Księżyc.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Pierwsza runda Ksi
ężyca jest znowu jedynie powtórzeniem bytu Saturna w innej nieco
postaci. Druga runda równie
ż nie wprowadza niczego nowego, było to powtórzenie życia
na S
łońcu. Dopiero w trzeciej rundzie dzieje się coś nowego: człowiek otrzymał ciało
astralne, które do
łączył do swoich dwóch wcześniejszych ciał. Ówczesnych ludzi pod
wzgl
ędem zewnętrznej postaci można porównać do dzisiejszych zwierząt. Człowiek
doszed
ł wówczas do stopnia królestwa zwierzęcego. Przez odrzucenie królestwa
mineralnego wzniós
ł się do królestwa roślinnego, a poprzez odrzucenie królestwa
ro
ślinnego wzniósł się do królestwa zwierzęcego. Stoją obok niego dwa królestwa:
mineralne i ro
ślinne. Potem znowu odrzuca mniejszą cząstkę siebie i wznosi się wyżej.
W trzeciej rundzie ksi
ężycowej również zachodzi ważny proces. Słońce i Księżyc
rozdzielaj
ą się. Powstają dwa ciała. Księżyc odłącza się od Słońca. Na początku drugiej
rundy ksi
ężycowej Słońce nie jest jeszcze zmienione; następnie nisko na ciele Słońca
ukazuje si
ę małe zwężenie, oddziela się, a w trzeciej rundzie księżycowej są już dwa ciała
obok siebie.
S
łońce zatrzymało w sobie szlachetniejsze części. Wysyłało ono promienie na zewnątrz,
na Ksi
ężyc, dając mu i wszystkim istotom to, czego potrzebowały. Jest to dla Słońca
wzniesienie si
ę na wyższy stopień rozwoju. Stało się ono teraz gwiazdą stałą i nie zajmuje
si
ę już osobiście trzema królestwami, oddaje tylko to, co ma do oddania. Staje się siedzibą
wy
ższych istot, które teraz mogą się rozwijać dzięki temu, że Słońce odrzuciło niższe
cz
ęści. W czwartej rundzie księżycowej wszystko się doskonali, a w piątej oba ciała znowu
si
ę łączą i pogrążają się na koniec jako jedność w pralai.
Dawny Ksi
ężyc nie miał wtedy stałej skorupy, po której można było chodzić jak po skałach
dzisiejszej Ziemi. Królestwo mineralne by
ło wtedy jak żyjąca masa torfiasta lub gotowany
szpinak. Ta
żyjąca, wewnętrznie rosnąca masa przesnuta była tworami drzewiastymi.
Wyrasta
ło z tego królestwo roślinne, rośliny, które właściwie były roślino-zwierzętami.
Mia
ły one zdolność odczuwania; przy ucisku odczuwałyby ból. Człowiek w ówczesnym
królestwie zwierz
ęcym nie był taki jak dzisiejsze zwierzęta. Stał pomiędzy królestwem
cz
łowieka i królestwem zwierząt. Był czymś wyższym niż dzisiejsze zwierzęta i mógł o
wiele bardziej planowo wykszta
łcać swoje popędy. Stał jednak niżej niż dzisiejszy
cz
łowiek, gdyż nie mógł jeszcze powiedzieć do siebie ,ja". Nie posiadał jeszcze ciała jaźni.
Te trzy królestwa
żyły na żywym ciele Księżyca. Ważne jest, że ludzie księżycowi nie
oddychali tak jak dzisiejszy cz
łowiek. Nie oddychali powietrzem, lecz wdychali i wydychali
ogie
ń. Przez wdychanie ognia przenikali się ciepłem, przy wydychaniu oddawali znowu
ciep
ło i ziębli. Dzisiejsze wewnętrzne ciepło krwi miał człowiek na Księżycu jako ciepło
oddechu. Wielu dawnych jasnowidz
ących malarzy symbolizowało to w oddychającym
ogniem smoku. Wiedzieli oni,
że w praczasach takim księżycowym istotom dane było
oddycha
ć ogniem.
Po swoim rozwoju przez 7x7x7 stanów Ksi
ężyc pogrążył się ponownie w pralai, a
nast
ępnie wystąpił już jako Ziemia. W pierwszej rundzie ziemskiej powtarza się cały byt
saturnowy, w drugiej s
łoneczny, a w trzeciej byt księżycowy. Podczas trzeciej rundy
ziemskiej powtarza si
ę też rozdzielenie Słońca i Księżyca.
W czwartej rundzie ziemskiej Ziemia zaczyna si
ę kształtować. Zachodzi wtedy bardzo
wa
żny proces kosmiczny: Ziemia w okresie swego powstawania ma spotkanie z planetą
Mars. Dwie planety przenikaj
ą się wzajemnie, Ziemia przechodzi przez Marsa. Mars miał
wtedy pewn
ą substancję, której Ziemia nie posiadała - żelazo. Pozostawił Ziemi to żelazo
w postaci pary. Gdyby do tego nie dosz
ło, gdyby Ziemia pozostała tylko z tym, co miała
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
ju
ż przedtem, wtedy ludzie doszliby do stanu zwierzęcia, wdychaliby ciepło, ale nigdy nie
mogliby mie
ć ciepłej krwi. Gdyby Mars nie zaopatrzył Ziemi w żelazo, to ludzie nie mieliby
ciep
łej kiwi, gdyż krew zawiera żelazo. Wiedza tajemna mówiła zatem, że Ziemia w swoim
rozwoju zawdzi
ęcza Marsowi tak wiele, że w pierwszej połowie jej istnienia nazywano ją
Marsem. Dla drugiej po
łowy istnienia Ziemi równie ważne znaczenie ma Merkury. Ziemia
w dawnych czasach wesz
ła w związek z Merkurym i pozostanie w nim do końca swojego
rozwoju. Dlatego wiedza tajemna zamiast o Ziemi mówi o Marsie i Merkurym.
Saturn
S
łońce (Sonne)
Ksi
ężyc (Mond)
Mars
Merkury (Merkur)
Jupiter
Wenus
Saturday, Samedi
Sunday
Monday, Lundi
Mardi lub Ziu -Tuesday
Mercedi, Wednesday
Jeudi, Tor, Donar - Thursday
Wenredi, Freya - Freiday
Samstag
Sonntag
Montag
Dienstag
Mittwoch
Donnerstag
Freitag
Sobota
Niedziela
Poniediza
łek
Wtorek
Środa
Czwartek
Pi
ątek
Po tym stadium nast
ąpią w przyszłości jeszcze trzy kolejne: Jowisz, Wenus i Wulkan. Te
siedem stanów Ziemi, jak podaje wiedza tajemna, zachowa
ło się w nazwach dni tygodnia,
które jednak w niemieckiej mowie s
ą nieco zmienione:
W nazwach tygodnia macie wi
ęc zawartą wiedzę tajemną o przejściu Ziemi przez te różne
okresy - wspania
łą kronikę, która umożliwia ludziom ciągłe uaktualnianie tych prawd. W
nast
ępnych dniach znowu zobaczymy, jak teozofia uczy rozumieć, co praojcowie wyrażali
w nazwach i jak najprostsze codzienne rzeczy
łączą się z tymi najgłębszymi.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-09.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:47 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
X
Gdy Ziemia wynurzy
ła się z mroków pralai, nie zjawiła się sama, lecz początkowo znów
po
łączona była ze Słońcem i naszym dzisiejszym Księżycem. Ziemia, Słońce i Księżyc
stanowi
ły olbrzymie ciało niebieskie. Było to stadium początkowe naszej planety. Ziemia
sk
ładała się wtedy z bardzo rzadkiej materii. Nie było stałych minerałów, nie było również
wody, jedynie subtelna materia, któr
ą nazywamy eterem. Całość była więc eteryczną,
subteln
ą planetą, otoczoną atmosferą duchową, tak jak dzisiejsza Ziemia otoczona jest
powietrzem. W tej duchowej atmosferze zawarte by
ło wszystko, co dzisiaj stanowi duszę
ludzk
ą. Wszystkie dusze, które dziś zanurzone są w waszych ciałach, były w górze, w
atmosferze duchowej. Ziemia by
ła wielką eteryczną kulą, otoczoną substancją duchową,
zawieraj
ącą przyszłe dusze ludzkie. Na dole, w rzadkiej materii kuli eterycznej,
znajdowa
ło się coś gęściejszego, a mianowicie miliony tworów w formie łupin. Były to
wyst
ępujące ponownie zalążki ludzkie z Saturna. Powtórzyło się więc to, co
ukszta
łtowało się w dawnych czasach na Saturnie. O fizycznym rozmnażaniu tych
ludzkich zal
ążków nie było mowy, było natomiast coś innego. Cała otaczająca Ziemię
atmosfera duchowa by
ła mniej więcej jednolitą całością, podobnie jak nasze powietrze,
tylko duchowe przed
łużenia, niby rodzaj macek, wyciągały się z niej w dół, w głąb kuli
eterycznej i otula
ły łuskowate twory. Możecie sobie to wyobrazić, jakby duch wnikał w dół
i otula
ł poszczególne ciała. Te macki opracowywały i budowały ludzki twór. Gdy był
gotowy, duchowe przed
łużenie wycofywało się, wyciągało się w innym kierunku i
pracowa
ło nad innym tworem. Co więc w ten sposób zostało stworzone, było stworzone
bezpo
średnio przez światy duchowe. Na samym początku w dole była przemieszana,
wiruj
ąca substancja eteryczna, gęstsza od pierwotnej boskiej substancji duchowej, która
wyci
ągała ramiona, aby utworzyć kształty z chaosu.
By
ła to pierwsza epoka naszej Ziemi. Jest ona pięknie opisana w Biblii, w Księdze Rodzą/
u:
“Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem;
ciemno
ść była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami".
Eter, który by
ł w dole, wiedza tajemna określa jako wodę.
Wtedy nie mo
żna było zobaczyć Ziemi ani też łuskowatych tworów. Były to dźwięczące
twory ludzkie. Gdy taki twór powstawa
ł, wyrażał siebie określonym dźwiękiem. Nie było w
nich jeszcze indywidualno
ści, była ona jeszcze całkowicie rozpuszczona w atmosferze
duchowej. Mo
żna było rozróżnić siedem rodzajów tych tworów, odpowiednio do
zasadniczego d
źwięku każdego z nich. Te siedem grup wytworzyło zarodki pierwszych
siedmiu rdzennych ludzkich ras.
Po up
ływie milionów lat nastąpiło wielkie wydarzenie kosmiczne. Całe potężne ciało
eteryczne skurczy
ło się w jednym miejscu, przybrało kształt biszkopta i trwało tak przez
pewien czas. Wreszcie od
łączyła się od tego wspólnego kształtu mała część, składająca
si
ę z Ziemi i Księżyca. Z wydarzeniem tym związane było coś szczególnego dla rozwoju
ludzkiego. Zal
ążki człowieka zostały rozczłonowane, zróżnicowane. Przez wystąpienie
S
łońca po raz pierwszy wszystko mogło być oświetlone z zewnątrz. Wszelkie widzenie
polega na tym,
że promienie słońca padają na przedmioty i zostają odbite. Światło jest
twórc
ą oka. Gdy Słońce wystąpiło, istniały ciała, które mogły być oświetlone. Dana
zosta
ła więc możliwość oświetlania przedmiotów i związane z nią ukształtowanie
organów widzenia. Otoczenie sta
ło się teraz widzialne. Epoka ta przedstawiona jest w
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (1 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Ksi
ędze Rodzaju: “I wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość. I stała się światłość.
Bóg widz
ąc, że światłość jest dobra oddzielił ją od ciemności." Cała Ziemia poczęła się
obraca
ć; dzięki temu powstał dzień i powstała noc. Jeżeli czyta się Biblię ze znajomością
wiedzy tajemnej, znowu mo
żna brać wszystko dosłownie.
Du
ża część istot duchowych, które otaczały Ziemię, odeszła wraz ze Słońcem. Stały się
one duchowymi mieszka
ńcami Słońca, skąd oddziaływały na Ziemię. Fizyczno-eteryczne
twory ludzkie zosta
ły wtedy obdarzone otoczką astralną. Całość, czyli Ziemia wraz z
Ksi
ężycem, była więc otoczona pewną astralną atmosferą. Co przedtem rozpostarte było
w duchowej atmosferze, zag
ęściło się i otaczało teraz pojedyncze ludzkie twory, które
wytworzy
ły samodzielne fizyczne i eteryczne ciała. Wytworzone zostało więc ciało
fizyczne i eteryczne. Cia
ło astralne nie posiadało jeszcze samodzielności; istniała jedna
wspólna otoczka astralna dla wszystkich istot. By
ł to Duch Ziemi; wyciągnął on znów
swoje macki w g
łąb i otoczył każdego poszczególnego człowieka. Wystąpiła nowa
zdolno
ść. Każdy ludzki twór mógł teraz wydać ze swej własnej substancji inny twór; było
to rozmna
żanie bez zapłodnienia przez dwie istoty. Zapłodnienie to nie miało natury
p
łciowej, lecz pochodziło z całej atmosfery astralnej. Gdy macka wyciągała się w dół,
nast
ępowało zapłodnienie istoty ludzkiej, przez co mogła ona dać życie drugiej istocie.
Twory ludzkie mia
ły formę podobną do dzwonu, a u góry miały rurkowaty otwór dla
przyjmowania macek; otwiera
ły się one na słońce. Był to praczłowiek hiperborejski, druga
wielka rasa rdzenna. Te ludzkie twory by
ły różnorodnie podzielone. Ludzie nie umierali,
gdy
ż śmierci w naszym rozumieniu nie było. Śmierć polega na wyciągnięciu świadomości
z cia
ła. Ale wówczas świadomość nie była jeszcze zróżnicowana. Istniała ogólna
świadomość dla wszystkich ludzi w otoczce astralnej. Świadomość oddzielnego
cz
łowieka była częścią wspólnej świadomości. Gdy wycofywała się z jednego tworu,
pogr
ążała się w innym, bez przerwy. Odbywało się to tak, jak gdyby od jednej chmury
oddzieli
ł się z przodu kawałek i zaraz zastąpiony został przez inny z tyłu. Była to tylko
metamorfoza; wci
ąż trwała nieprzerwana ciągłość świadomości. Świadomość odczuwała
to jedynie jako zmian
ę odzienia. Całość żyła w cudownej wspaniałości, unosząc się w
najwspanialszych kolorach eteru
świetlnego i stopniowo ulegała zagęszczeniu.
Obok przodków cz
łowieka istniały również formy zwierzęce i roślinne, mające być jego
towarzyszami. Ro
śliny były niższymi, skarłowaciałymi dziś roślinami. Również zwierzęta
nie mia
ły dzisiejszej postaci. Były to świecące, drgające w eterze zwierzęta i rośliny. Nie
by
ło tam zwierząt w postaci samców i samic, wszystko było jednopłciowe. Tylko niektóre
zwierz
ęta zaczynały właśnie rozwijać coś w rodzaju dwupłciowości. Właściwe królestwo
mineralne jeszcze si
ę nie ukształtowało. Następnie zaczęło się coraz większe
zag
ęszczanie form eterycznych, tak że coraz bardziej wkraczała również astralność.
Po up
ływie miliona lat Ziemia i Księżyc wyglądały zupełnie inaczej; zwierzęta i rośliny
by
ły galaretowate jak białko jaja, jak pewne meduzy lub rośliny morskie. W tej
zag
ęszczonej materii, mającej już organy, znajdowali się przodkowie człowieka. Twory
zwierz
ęce i roślinne zagęszczały się stopniowo dalej na skutek zapładniającej siły
astralnej. Nasta
ł wówczas ważny okres, kiedy istoty zapładniające w atmosferze astralnej
przejawia
ły się przez żyjące wówczas twory natury, tak iż ludzie i zwierzęta otrzymywali
od otaczaj
ącego świata roślinnego substancję zapładniającą i jednocześnie odżywiającą.
Świat roślinny wydzielał coś, co było podobne do późniejszego mleka ludzi i zwierząt.
Ostatni
ą pozostałością takich roślin wydzielających mleko jest np. mniszek. Ludzie
od
żywiali się wtedy i zapładniali z otaczającej przyrody. Byli pozbawieni egoizmu. Byli
ca
łkowitymi wegetarianami, przyjmowali tylko to, co dobrowolnie dawała natura. Karmili
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (2 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
si
ę sokami podobnymi do mleka i miodu. Byt to cudowny stan pradawnej przeszłości,
który trudno opisa
ć w obrazach naszej mowy.
Ale oto nadesz
ła nadzwyczaj ważna chwila. Ziemia i Księżyc rozłączają się. Mniejszy od
Ziemi Ksi
ężyc oddziela się od niej. Teraz mamy trzy ciała: Słońce, Księżyc i Ziemię.
Zasz
ło przez to coś nadzwyczaj ważnego dla istot żywych. Księżyc zabrał ze sobą dużą
cz
ęść sił, których potrzebowały twory ludzkie i zwierzęce, by móc wydawać z siebie na
świat inne istoty. W każdym człowieku była teraz tylko połowa siły zapładniającej, jaką
mia
ł przedtem. Siła ta była przepołowiona i przez to powstał stopniowo podział na dwie
p
łci. Teraz człowiek musiał zostać zapłodniony przez inną istotę ludzką. Był to okres
lemuryjski, okres trzeciej rasy rdzennej. W tym czasie nast
ąpiło również większe
zag
ęszczenie materii. Na krótko przed rozłączeniem Ziemi i Księżyca powstały
g
ęściejsze nagromadzenia, a po rozłączeniu wytworzyły się substancje chrząstkowate z
za
łożeniami na zagęszczenie kostne. W miarę tego jak masa Ziemi zagęszczała się jako
grunt sta
ły, jako stała skorupa ziemska, w człowieku i zwierzęciu również tworzyła się
sta
ła masa kostna. Powstały stopniowo stałe twory mineralne. Przedtem wszystko było
eteryczne, potem powietrzne i p
łynne; istoty poruszały się unosząc się jak na wodzie albo
lataj
ąc jak w powietrzu. Teraz utworzył się grunt stały; rozwój kości i powstanie skał
odbywa
ły się równolegle. Kształt ówczesnego człowieka porównać można do kształtu
pewnego rodzaju rybo-ptaka. Wi
ększa część Ziemi była jeszcze w stanie płynnym;
temperatura na niej by
ła jeszcze wysoka. W “wodzie" były jeszcze rozpuszczone
substancje, które dopiero pó
źniej stały się stałe, jak np. metale. Ludzie poruszali się w
niej p
ływając i unosząc się. Mogli oni dobrze znosić ogromne gorąco, jakie panowało
wtedy na Ziemi. Ich cia
ło składało się jeszcze z materii, która odpowiadała opisanym
warunkom i umo
żliwiała życie.
W wodzie tworzy
ły się małe kontynenty, rodzaje wysp, po których krążyli ludzie. Ale cała
masa ziemska przenikni
ęta była działaniem wulkanicznym, które z olbrzymią
gwa
łtownością niszczyło ciągle części Ziemi; była ona nieustannie wystawiona na
niszczenie, wywo
łane przez siły elementarne oraz tworzenie nowych ukształtowań.
Ludzie nie mieli jeszcze p
łuc. Oddychali za pomocą rurkowatych organów skrzelowych.
Cz
łowiek już wtedy był tworem bardzo skomplikowanym. Wytworzył sobie kręgosłup,
najpierw chrz
ąstkowaty, potem kostny, a dla poruszania się przez pływanie lub
unoszenie mia
ł rodzaj pęcherza pławnego, mniej więcej takiego jak dzisiejsze ryby.
Wkrótce, to znaczy po milionach lat, Ziemia przesz
ła w stan stały. Woda cofnęła się i
oddzieli
ła od części stałych, powietrze oczyściło się, a pod wpływem powietrza pęcherz
p
ławny przekształcił się w płuca. Człowiek wzniósł się teraz ponad element wodny. Był to
szczególnie wa
żny i pełen znaczenia proces. Skrzela przekształciły się w inne narządy,
cz
ęściowo w organ słuchu. Wraz z ukształtowaniem się płuc powstała zdolność
oddychania. Dzi
ęki temu cała ludzkość zaczęła żyć w jednym wspólnym elemencie
powietrza. Ludzie otoczeni s
ą przez powietrze. Każdy człowiek przyjmuje pewną ilość
powietrza, przekszta
łca je odpowiednio do swej formy i ponownie z siebie wydala. Z
pocz
ątku człowiek był napełniony czystym duchem, później substancją astralną, a teraz
powietrzem. Cz
łowiek doszedł więc do stanu, w którym oddychanie ciepłem zmieniło się
w oddychanie powietrzem, a tym samym zosta
ło wykorzystane to, co przyniósł Mars.
Powsta
ła teraz ciepła krew. Przyszła chwila, że to, co przedtem było na zewnątrz
cz
łowieka, wstąpiło w niego. Duch, który przedtem go otaczał, wszedł w człowieka. Ajak
to si
ę stało? Przez powietrze. Zdolność oddychania oznacza przyjęcie indywidualnego
ducha ludzkiego. Ja
źń człowieka wchodzi w niego wraz z wdychanym powietrzem. Kiedy
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (3 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
mówimy o wspólnej ja
źni wszystkich ludzi, to ma ona także wspólne ciało, powietrze. Nie
darmo staro
żytni nazywali to wspólne “ja" słowem Atma, tzn. oddychanie. Wiedzieli
dok
ładnie, że przy wdechu wciągają je, a przy wydechu znowu wydalają. Żyjemy w
naszym wspólnym
“ja", gdyż żyjemy w ogólnym powietrzu. Oczywiście, tego porównania
nie mo
żemy brać dosłownie. Pogrążanie się indywidualnej jaźni w człowieku opisywane
jest w literaturze teozoficznej jako zej
ście Manas, Manasaputras. Z każdym oddechem
istota ludzka przyjmowa
ła powoli Manas, Budki i Atma do swego zalążka. Księga
Rodzaju opisuje t
ę chwilę i jej treść możemy tu przyjąć dosłownie: “l tchnął Bóg oddech w
niego i sta
ł się on duszą żyjącą". Jest to przyjęcie indywidualnego ducha.
Cz
łowiek miał teraz także ciepłą krew i przez to mógł zatrzymać w sobie ciepło. Z tym
jednak zwi
ązane jest jeszcze coś bardzo ważnego.
Na Ksi
ężycu były także inne istoty, które stały wyżej od ówczesnego świata ludzkiego.
Byli to bogowie, nazywani w chrze
ścijańskich przekazach Aniołami i Archaniołami.
Niegdy
ś istoty te znajdowały się na poziomie dzisiejszego człowieka i tak jak my
wzniesiemy si
ę wyżej na następnej planecie, tak i one z biegiem czasu wzniosły się
wy
żej. Nie miały już ciała fizycznego, ale pozostały jeszcze związane z Ziemią; nie
potrzebowa
ły już tego, czego potrzebował człowiek, ale potrzebowały samych ludzi,
którymi mog
łyby kierować.
Gdy Ksi
ężyc kończył swój stan planetarny, pewna część tych istot zatrzymała się w
swoim rozwoju, pozosta
ły one jakby “na drugi rok". Nie rozwinęły się na tyle, na ile mogły
i w ten sposób istnia
ły istoty, które stały między bogami a człowiekiem, tak zwani
pó
łbogowie. Istoty te stały się szczególnie ważne dla Ziemi i dla ludzkości. Nie mogły
wyj
ść całkowicie ponad ludzi, ponad ich sferę, ale nie mogły też wcielać się w ludzi. Tylko
w jednej cz
ęści ludzkiej natury mogły się zakotwiczyć, by wraz z nią rozwijać się dalej, a
zarazem pomóc cz
łowiekowi. Na Księżycu oddychały one ogniem. Duchy te zakotwiczyły
si
ę w ogniu, który u człowieka stał się ogniem przebywającym w nim na stałe, w cieplej
krwi ludzkiej, odwiecznym siedlisku nami
ętności i popędów. Dały ludziom coś z ognia,
który na Ksi
ężycu był ich żywiołem. Były to zastępy Lucyfera, istoty lucyferyczne. Biblia
nazywa je kusicielami cz
łowieka. Zwodziły one człowieka o tyle, o ile żyły w jego krwi i
czyni
ły go samodzielnym. Gdyby ich nie było, ludzie otrzymaliby wszystko od bogów jako
dar, staliby si
ę mądrzy, ale nie samodzielni; oświeceni, ale nie wolni. Przez to, że te istoty
zakotwiczy
ły się we krwi człowieka, stał się on nie tylko mądry, lecz zyskał ogień, pasję
dla m
ądrości i ideałów.
Razem z tym przysz
ła jednak możliwość zbłądzenia. Ludzie mogą odwrócić się od tego,
co jest wznios
łe. Człowiek mógł zatem wybierać między dobrem i złem. Z tym
za
łożeniem, z tą możliwością zła rozwijała się stopniowo rasa lemuryjska. Założenia te
spowodowa
ły wielkie przewroty na Ziemi. Uległa ona drganiu i wstrząsom, a przez
nami
ętności ludzkie duża część Lemurii zginęła.
Ziemia zmieni
ła się znowu i zagęściła się jeszcze bardziej. Powstały inne lądy.
Najwa
żniejszym kontynentem, jaki się w międzyczasie ukształtował między dzisiejszą
Europ
ą, Afryką i Ameryką, była Atlantyda. Na kontynencie tym zamieszkali potomkowie
rasy lemuryjskiej. Po wielu milionach lat zmienili si
ę bardzo i przyjęli postać podobną do
dzisiejszej postaci ludzkiej, jednak nadal ró
żnili się bardzo od dzisiejszych ludzi. Budowa
g
łowy była zupełnie inna; czoło było o wiele niższe; organy odżywiania o wiele
pot
ężniejsze. Ciało eteryczne mieszkańca Atlantydy wystawało daleko ponad jego głowę,
W ciele eterycznym znajdowa
ł się ważny punkt, któremu odpowiadał pewien punkt głowy
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (4 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
fizycznej. Rozwój polega
ł na tym, aby oba te punkty zeszły się, aby punkt ciała
eterycznego wsun
ął się w odpowiedni punkt ciała fizycznego. W chwili, gdy oba te punkty
si
ę zeszły, człowiek mógł zacząć mówić do siebie ,ja". Przednia część mózgu mogła stać
si
ę teraz narządem dla ducha. Narodziła się samoświadomość. Najpierw nastąpiło to u
Atlantów, którzy zamieszkiwali okolice dzisiejszej Irlandii.
Atlanci rozwin
ęli się stopniowo w siedem grup etnicznych: Rmoahale, Tlavatli,
Pratoltekowie, Pratura
ńczycy, Prasemici, Praakkadowie, Pramon-gołowie. U Prasemitów
nast
ąpiło połączenie obu punktów i rozwinęła się jasna samoświadomość. Dwie
nast
ępne grupy, Praakkadowie i Pramongo-łowie, właściwie przeskoczyły cel ludzkości
atlantyckiej.
Przed po
łączeniem się obu tych punktów siły duszy Atlantów były zasadniczo inne niż
dzisiaj. Cia
ło mieli o wiele ruchliwsze i przede wszystkim w czasach pierwotnych
posiadali pot
ężną, silną wolę. Mogli np. uzupełniać stracone członki ciała, zmuszać
ro
śliny do szybkiego wzrostu i wywierać przez to ogromny wpływ na przyrodę. Mieli
pot
ężnie rozwinięte organy zmysłów, mogli rozróżniać metale odczuciem, tak jak my
rozró
żniamy zapachy. W wysokim stopniu rozwinięty był u nich dar jasnowidzenia. Śnili w
nocy nie tak jak dzisiejszy cz
łowiek, który ma co najwyżej zagmatwane sny, lecz jak
jasnowidz
ący, tylko że mniej wyraźnie. W nocy obcowali z bogami. To, co wtedy
prze
żywali, żyło następnie w formie sag i mitów. Zmuszali oni siły przyrody, aby im
s
łużyły. Ich mieszkania były częściowo ukształtowaniami natury, wykutymi w skałach.
Atlanci konstruowali pojazdy powietrzne, do uruchomienia których nie u
żywali sił
nieorganicznych, jak np. dzi
ś siły węgla, lecz organiczną siłę napędową roślin.
Przez to,
że wyżej wspomniane dwa punkty nie były jeszcze ze sobą związane, Atlanci
nie mieli rozumu analitycznego, tak i
ż nie mogli np. liczyć. Natomiast szczególnie silnie
rozwin
ęli inną siłę duszy, pamięć. Dopiero w piątej grupie etnicznej, u Prasemitów,
wyst
ąpiła logiczna siła rozumu i samoświadomości.
Atlantyda zgin
ęła wskutek potężnej katastrofy potopu. Cały kontynent został stopniowo
zatopiony, a ludno
ść wywędrowała na wschód, do Europy i Azji. Główny odłam
pow
ędrował z Irlandii poprzez Europę do Azji. Wszędzie po drodze część ludności
pozostawa
ła na miejscu. Ludzie ci prowadzeni byli przez wielkiego wtajemniczonego,
któremu ca
łkowicie ufali . Ten, kierowany swą mądrością dokonywał wyboru
odpowiednich ludzi, zabra
ł ze sobą najlepszych i osiedlił w dalekiej Azji, w miejscu, gdzie
dzisiaj le
ży pustynia Gobi. Tam, w zupełnym odosobnieniu, została założona mała
kolonia. Stamt
ąd kolonizatorzy podążyli do wszystkich zamieszkałych krajów i
pozak
ładali kultury następnej rasy rdzennej: staroindyjską, staroperską, egipsko-
babilo
ńsko-asyryjską, grecko-łacińską. Następnie powstała kultura germańsko-
anglosaska. Jutro zobaczymy, jak dalej kszta
łtował się rozwój.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-10.htm (5 of 5) [07-May-11 4:58:49 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
XI
Wczoraj powiedzia
łem, jak Manu, ów wielki wtajemniczony, wybrał sobie w okolicach
dzisiejszej Irlandii grup
ę Prasemitów, poprowadził ją na wschód i tam osiedlił. Swoich
wybranych uczyni
ł założycielami nowych kultur. Pouczał ich i dał im wskazówki
moralnego prowadzenia
życia, opisane aż do najmniejszych szczegółów: jak podzielić
czas i jak prowadzi
ć pracę od rana do wieczora. Bardziej jednak niż przez nauki
wychowywa
ł ich przez swój wpływ i swoje myśli. Jego wpływ podczas przekazywania
swoich my
śli był bezpośrednio sugestywny. Jego idee i zalecenia działały sugestywnie, a
takiego w
łaśnie wpływu ówczesny człowiek potrzebował, aby się przekształcić.
Ró
żnicę w całym nastawieniu do świata między rasą atlantycką a nową rasą rdzenną
scharakteryzowa
ć może następująca scena, jaka rozegrała się w połowie XIX wieku.
Koloni
ści europejscy zmusili Indian, których należy widzieć jako zatrzymanych w rozwoju
potomków Aliantów, do odst
ąpienia części ich kraju w zamian za zapewnienie im nowych
terenów
łowieckich. Obietnica nie została dotrzymana i wódz Indian nie mógł tego pojąć.
By
ło to powodem następującej rozmowy: “Wy, blade twarze, obiecaliście nam, że wasz
wódz przydzieli naszym braciom inny kraj, gdy zabrali
ście nam nasz własny. Wasze
stopy stoj
ą na naszej ziemi i depczą groby naszych braci. Biały człowiek nie dotrzymał
obietnicy danej cz
łowiekowi o czerwonej skórze. Wy, blade twarze, macie czarne
narz
ędzia z czarodziejskimi znakami - miał na myśli książki - i z nich poznajecie, czego
chce wasz Bóg. Musi to by
ć jednak zły Bóg, który nie uczy ludzi dotrzymywania obietnic.
Czerwony cz
łowiek nie ma takiego Boga, widzi on błyskawice, słyszy grzmoty i rozumie
mow
ę, w której przemawia do niego jego Bóg. Słyszy w lesie szum drzew i liści, tam
tak
że mówi do niego Bóg. Słyszy plusk fal w strumieniu i rozumie tę mowę. Czuje, gdy
zbli
ża się burza. Wszędzie słyszy, jak Bóg przemawia do niego i ten Bóg uczy czegoś
innego ni
ż mówią wasze zaklęte czarne znaki".
Ta pe
łna znaczenia mowa Indianina zawiera pewnego rodzaju wyznanie wiary.
Mieszkaniec Atlantydy nie wznosi
ł się do swojego Boga w wyrozumowanych pojęciach i
wyobra
żeniach, lecz chwytał uczuciem podstawowy akord Boży w przyrodzie, jakby
oddycha
ł swoim Bogiem. Gdyby chcieć wypowiedzieć to, co można było tak usłyszeć,
trzeba by to uj
ąć w pewnym dźwięku, podobnym do chińskiego Tao. Dla człowieka
Atlantydy by
ł to dźwięk, który przenikał całą naturę. Gdy dotykał liścia, gdy patrzył na
b
łyskawice, uświadamiał sobie, że ma przed sobą pewną część boskości, że dotyka
szaty Boga. Tak jak w u
ścisku ręki ujmujemy zarazem coś z duszy człowieka, tak w
obrazie natury ujmowa
ł on ciało Boga. Ludzie ci żyli z zupełnie innym uczuciem
religijnym. Atlanci posiadali poza tym zdolno
ść jasnowidzenia i obcowali ze światem
duchów.
Pó
źniej jednak rozwinęło się rachunkowe, logiczne myślenie, a im wyżej się rozwijało,
tym bardziej zanika
ło jasnowidzenie. Ludzie zajmowali się bardziej tym, co spostrzegały
zmys
ły ze świata zewnętrznego, przez co przyroda była w ich oczach coraz bardziej
pozbawiona bosko
ści. Zdobywali nowe doświadczenia kosztem starych. W miarę
uzyskiwania zdolno
ści dokładnego zmysłowego widzenia zatracali rozumienie tego, że
natura jest cia
łem Bóstwa. Stopniowo coraz bardziej mieli przed oczami tylko ciało
świata, dusza wymykała się im. Lecz przez to zbudziła się w okresie po-atlantyckim
ludzka t
ęsknota do boskości. W sercu człowieka zapisane było, że poza przyrodą musi
58:50 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (1 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
sta
ć Bóg i człowiek wiedział, że musi odszukać go duchem. Wyraz religia nie oznacza nic
innego ni
ż szukać, dążyć do przywrócenia nowego związku z boskością, religere znaczy
nawi
ązywać na nowo. Istnieją więc różne drogi do odnalezienia Boga. Pierwsza grupa
rasy Aryjskiej, Hindusi, poszli drog
ą następującą: kilku napełnionych boskością
wys
łanników Manu, zwanych Świętymi Rishi, zostało nauczycielami w pradawnej kulturze
indyjskiej, o której nie wspomina
żaden poemat, żadna tradycja. Kultura ta znana jest
jedynie z ustnych przekazów szkó
ł tajemnych. Cudowne utwory jak Wedy i Bhagavad
Gita, powsta
ły znacznie później. Starożytny Hindus mówił wtedy do siebie: to co nam
pozosta
ło, co jest tylko zewnętrzną przyrodą, nie jest prawdziwą naturą; boskość ukrywa
si
ę za tą naturą . Tą boskość nazywał Brahman - ukryty Bóg. Cały świat zewnętrzny był
dla Hindusa tylko z
łudzeniem, ułudą, mają. Mieszkaniec Atlantydy w każdym liściu czuł
bosko
ść, podczas gdy Hindus mówił: już nigdzie w świecie zewnętrznym boskość nie
ukazuje si
ę. Trzeba zagłębić się we wnętrzu, trzeba jej szukać we własnym sercu, trzeba
d
ążyć do niej przez wyższe stany duchowe. Wszelkie zbliżanie się do boskości miało
wtedy co
ś z charakteru marzeń sennych. Hindus nie znajdował w przyrodzie boskości,
świat Brahmana zjawiał mu się tylko w potężnych obrazach myślowych, wizjach i
imaginacjach. Joga by
ła dla niego szkoleniem, prowadzącym na drugą stronę iluzji, do
Ducha, do Prabytu. Pe
łne głębi We dv, Bhctgavad Gita, ta pieśń nad pieśniami o ludzkiej
doskona
łości, są tylko podźwiękiem tamtej pradawnej mądrości o Bogu.
By
ł to pierwszy stopień, na którym ludzkość pragnęła powrócić do boskości, stopień,
który w dziedzinie kultury zewn
ętrznej nie mógł doprowadzić zbyt wysoko, gdyż Hindus
odwróci
ł się od świata zewnętrznego. Szukał wyższego życia wyłącznie w wyizolowanym
od
świata poszukiwaniu ducha.
Inn
ą misję miała druga grupa, Prapersowie, których kultura również wyszła od Manu.
Jeszcze przed epok
ą Zaratustry Persowie mieli prastarą kulturę, która również
zachowa
ła się jedynie w ustnych przekazach. Powstała wtedy myśl, że rzeczywistość
zewn
ętrzna jest odbiciem boskości, że nie należy się od niej odwracać, lecz trzeba ją
przekszta
łcać. Pers chciał przekształcać naturę, chciał nad nią pracować, stał się
rolnikiem. Wyszed
ł z zacisza obcej światu sfery myśli i przez pokonywanie oporu, jaki
stawia
świat zewnętrzny, przekonał się, że jednak nie wszystko jest mają, że obok świata
ducha istnieje równie
ż bardzo realny świat rzeczywistości. Obok świata ducha znalazł
świat, w którym trzeba pracować. Doszedł stopniowo do przekonania, że istnieją dwa
światy: jeden świat dobrego ducha, w który można się zagłębić i drugi świat, który trzeba
przepracowa
ć. Mówił wówczas: w świecie ducha znajdę idee i pojęcia, przez które
przemieni
ę zewnętrzną rzeczywistość, tak iż ona sama stanie się odbiciem wiecznego
Ducha.
W ten sposób Pers poczu
ł się wprzęgnięty do walki pomiędzy dwoma światami.
Ukszta
łtowało się to coraz bardziej w pojęcie walki dwóch potęg: świata Ormuzda, świata
dobrego ducha, i
świata Arymana, który musi zostać przekształcony. Jednego brakowało
mu jeszcze:
świat zewnętrzny stał przed nim jako coś, czego nie mógł zrozumieć; nie
móg
ł odnaleźć w nim żadnych praw. Nie spostrzegał, że duchowość można odnaleźć w
przyrodzie. Odczuwa
ł jedynie opór, z jakim spotykał się przy swej pracy.
Te prawa
świata poznała już trzecia grupa, ludy chaldejsko-asyryjsko-babilońsko-
egipskie, a pó
źniej semickie, które stanowiły ich odgałęzienie. Patrzyły one ku górze, ku
gwie
ździstemu niebu, obserwowały bieg gwiazd, ich wpływ na życie ludzkie i wymyśliły
nauk
ę, która pozwalała im rozumieć ruch i wpływy gwiazd. Związały one ze sobą niebo i
ziemi
ę. Charakter tej epoki możemy rozważyć na przykładzie. Egipcjanin mówił: Nil
58:50 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (2 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
wylewa i u
żyźnia kraj w określonym czasie. Dzieje się to przy wystąpieniu pewnego
okre
ślonego gwiazdozbioru - Syriusza. Egipcjanie obserwowali więc okres wylewu Nilu i
łączyli z nim obraz gwiazd, który występował wtedy na niebie. Obserwowali stan Słońca
przy przylotach i odlotach pewnych ptaków, wschodzenie i zachodzenie gwiazd, ich
wzajemny stosunek oraz ich zwi
ązek z ludzkością i opracowali w ten sposób
odpowiedni
ą naukę. Spostrzegli również, że we wszystkich procesach natury panuje
wielka m
ądrość, że wszystko dzieje się według wielkich praw, które starali się
przenikn
ąć. Starożytni kapłani chaldejscy byli przedstawicielami głębokiej mądrości.
Prawa przyrody nie byty dla nich prawami abstrakcyjnymi, w gwiazdach widzieli nie tylko
fizyczne cia
ła niebieskie. W każdej planecie dostrzegali istotę obdarzoną duszą, a
fizyczna planeta by
ła jedynie jej ciałem. Zupełnie konkretnie wyobrażali sobie za każdą
gwiazd
ą ożywiające ją bóstwo. Egipcjanin i Chaldejczyk odczuwał, że i on przebywa w
łonie świata duchów jako duch między duchami. Widział materię napełnioną mądrością.
Czwarta grupa, staro
żytni Grecy i Rzymianie nie byli pod bezpośrednim wpływem Manu,
ale podlegali wp
ływom innych kultur. Mieli oni inną misję - sztukę. Człowiek odnajdywał
powoli drog
ę do przeduchowienia natury. Grek poszedł dalej od Egipcjanina. Nie brał
gotowych obrazów przyrody, lecz materi
ę nieukształtowaną, marmur i nadawał jej swoje
pi
ętno. Sam kształtował Zeusa i innych bogów. Trzecia kultura szukała Boga w świecie
zewn
ętrznym, czwarta sama nadawała temu światu swoje piętno, nadawała mu ducha.
Misj
ą kultury grecko-łacińskiej była sztuka, zaczarowanie ducha w materię. Egipcjanin
bada
ł bieg gwiazd i kształtował według tego państwo na długie stulecia naprzód. Grek ze
swego wn
ętrza brał to, co kształtowało zewnętrzną ludzką wspólnotę, Spartę, Kolchidę
itd. Rzymianin szed
ł jeszcze dalej. Przekształcał według swego ducha nie tylko kruszce i
kamienie, lecz równie
ż całą wielką wspólnotę ludzi.
Pi
ąta grupa, Germanie i Anglosasi, idą jeszcze dalej w kształtowaniu świata
zewn
ętrznego. Kultura ta nadaje materii nie tylko piętno tego, co żyje w człowieku, lecz
narzuca pi
ętno praw przyrody samej materii. Odkrywa boskie prawa świata, prawa
ci
ążenia, światła, ciepła, pary, elektryczności itp. i przy ich pomocy przekształca cały
świat zmysłowy. Jej misją jest poznawanie nie tylko praw zawartych w człowieku, lecz
praw przyrody i odciskanie ich w materii. Ca
ła ludzkość stała się przez to bardziej
materialna: nie móg
ł już powstać Zeus, lecz maszyna parowa, telegraf, telefon itd.
Po nas nastanie inna kultura, która znowu odnajdzie drog
ę powrotną. W naszej kulturze
cz
łowiek doszedł do szczytowego punktu przekształcania świata w sferze fizyczności;
zeszli
śmy najgłębiej w fizyczność i doszliśmy do ostatnich granic w podboju planu
fizycznego.
By
ło to zadanie ludzkości poatlantyckiej. Hindus odwrócił się od fizyczności. Pers uznał w
niej mas
ę, która stawiała mu opór. Chaldejczyk, Babilończyk, Egipcjanin poznali mądrość
natury. Grek i Rzymianin podbili dalej plan fizyczny od wn
ętrza i dopiero nasza kultura
posun
ęła się tak daleko, że wciela prawa natury w plan fizyczny. Z czasem ludzkość
stanie si
ę bardziej uduchowiona.
Pot
ężny i pełen mądrości jest przebieg rozwoju ludzkości. Każda grupa ludzka ma swoje
zadanie. Z tego, co w trzeciej i czwartej kulturze poatlantyckiej
żyło jeszcze w mitach i
sagach, jako wspomnienie o praczasach, o
świecie bogów, nasza ludzkość nie posiada
ju
ż nic. Ma ona jeszcze tylko świat fizyczny. Przez zejście na plan fizyczny utraciła
zwi
ązek ze światem bogów, pozostał j ej tylko świat fizyczny.
Teozof nie jest
żadnym reakcjonistą, wie, że okres materializmu był koniecznością.
58:50 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (3 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Zupe
łnie tak samo, jak ze zwierzętami, które po zamieszkaniu w ciemnych pieczarach
rozwin
ęły potężnie inne organy, ale utraciły organ wzroku. Dzieje się tak wszędzie w
świecie duchowym i fizycznym. Gdzie jedna zdolność się rozwija, inna musi się cofać.
Musia
ła upaść zdolność jasnowidzenia i siła przypominania sobie, aby mogło rozwinąć
si
ę widzenie fizyczne. Gdy człowiek nauczył się opanowywać zewnętrzny świat przy
pomocy praw przyrody, musia
ł utracić siłę duchowego widzenia.
Jak
że inaczej widziano dawniej! Kopernik np. wyprowadził ludzkość z błędu, że Ziemia
jest nieruchoma. Uczy
ł, że błędny jest pogląd, iż Słońce obraca się dookoła Ziemi.
Keppler i Galileusz rozwin
ęli jego naukę dalej. A przecież obaj, zarówno Kopernik jak i
Ptolomeusz maj
ą słuszność; zależy tylko od stanowiska, z jakiego rozpatruje się Słońce i
Ziemi
ę. Jeżeli system słoneczny ogląda się nie z planu fizycznego, lecz astralnego, to
s
łuszność ma system Ptolomeusza. Ziemia stoi wtedy w punkcie środkowym i jest tak,
jak opisywa
ł to świat starożytny. Wystarczy tylko pamiętać, że na planie astralnym
wszystko ukazuje si
ę odwrotnie. System ptolemejski ma więc słuszność w odniesieniu do
planu astralnego, a kopemika
ński do planu fizycznego. Zwykle podkreśla się tylko, że
Kopernik uczy
ł dwóch rzeczy, że Ziemia obraca się wokół własnej osi oraz wokół Słońca.
Pomija si
ę zupełnie, że uczył on o innym jeszcze ruchu, a mianowicie, że cały system
s
łoneczny obraca się po spirali. Nauka ta będzie leżała zaniedbana, aż ludzkość wróci do
niej kiedy
ś, w przyszłości. Kopernik stał na granicy i dawna wiedza miała na niego
jeszcze silny wp
ływ. Nie ma prawdy absolutnej, każda prawda ma swoją misję w
okre
ślonym czasie. Mówiąc dzisiaj o teozofii, wiemy, że gdy znowu się narodzimy,
b
ędziemy słuchać czegoś innego i stać w zupełnie innym stosunku względem siebie.
Spójrzmy wstecz, w czasy, gdy by
ć może siedzieliśmy kiedyś razem w jakiejś okolicy
pó
łnocnej Europy, gdzie ludzie gromadzili się wokół kapłana druida, który mówił im
prawd
ę w fonnie sag i mitów. Gdybyśmy go nie słuchali i gdyby nie kształtował on naszej
duszy, to nie rozumieliby
śmy tego, co dziś podaje nam teozofia w innej formie jako
prawd
ę. A kiedy znowu tu przyjdziemy, będzie się mówić inaczej, w jeszcze innej,
wy
ższej fonnie. Prawda rozwija się, jak wszystko inne na świecie. Jest ona formą Ducha
Bo
żego, który ma liczne formy. Jeżeli przenikniemy się tym charakterem prawdy, to
uzyskamy zupe
łnie inny do niej stosunek. Powiemy: chociaż żyjemy w prawdzie, może
ona mie
ć najróżniejsze formy. I wtedy zupełnie inaczej będziemy również patrzeć na
obecn
ą ludzkość. Nie będziemy mówili, że posiadamy prawdę absolutną, lecz powiemy:
ci bracia stoj
ą teraz na takim stanowisku, na którym my także kiedyś staliśmy. Mamy
obowi
ązek zgadzania się na to, co mówi ktoś inny. Powinniśmy mu tylko wyjaśnić, że
cenimy go na tym stopniu prawdy, na jakim stoi. Ka
żdy może się czegoś nauczyć,
B
ądźmy tolerancyjni wobec każdej formy prawdy. Uczymy się rozumieć wszystko; nie
walczymy, lecz staramy si
ę współżyć z ludźmi. Ludzkość wykształciła wolność
osobowo
ści. Teozofia wytworzy z takiego podejścia do prawdy wewnętrzną tolerancję
duszy.
Mi
łość stoi wyżej niż przekonania. Najbardziej odmienne przekonania mogą się
wzajemnie znosi
ć, gdy ludzie się kochają. Dlatego ma to głęboki sens, że w
światopoglądzie teozoficznym żadna religia nie jest atakowana ani nie jest specjalnie
wysuwana, lecz wszystkie s
ą rozumiane i może powstać związek braterski, jeżeli
wyznawcy ró
żnych religii rozumieją się.
Obecnie i w przysz
łości to współżycie z innymi, wzajemne zrozumienie jest
najwa
żniejszym zadaniem ludzkości. Dopóki nie rozwinie się taki nastrój ludzkiej
wspólnoty, nie mo
że być mowy o rozwoju duchowym.
58:50 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (4 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
58:50 PM]
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-11.htm (5 of 5) [07-May-11 4:
Rudolf Steiner - U bram teozofii
XII
Z wczorajszego wywodu na temat rozwoju odczucia ludzkiej wspólnoty mo
żecie
dowiedzie
ć się, jak ważne jest przezwyciężenie własnego , ja", jeżeli chodzi o głębsze
wej
ście w świat duchowy. Dla kogoś, kto zaczyna dążyć drogą rozwoju według wiedzy
tajemnej, podstawowym zadaniem jest przezwyci
ężenie różnych objawów egoizmu. Nie
powinien on np. mówi
ć: “I cóż mi to pomoże, że inni opowiadają mi o rzeczach
nadzmys
łowych, gdy ja sam nie mogę tego widzieć". Jest to brak zaufania. Trzeba mieć
zaufanie w stosunku do tych, którzy osi
ągnęli już pewien stopień rozwoju. Ludzie muszą
wspó
łdziałać ze sobą i jeżeli ktoś ma większe osiągnięcia, to nie może zachować ich dla
siebie, lecz powinien podzieli
ć się z innymi, którzy powinni stać się jego słuchaczami. To
spot
ęguje ich własne siły, a przez fakt, że zdobyli się najpierw na zaufanie, stopniowo
sami stan
ą się wiedzącymi. Nie można postawić drugiego kroku nie stawiając pierwszego.
Istniej
ą trzy drogi wiodące do nadzmysłowego poznania świata: orientalna,
chrze
ścijańsko-gnostyczna i chrześcijańsko-różokrzyżowa, czyli po prostu szkolenie
ró
żokrzyżowców. Różnią się one przede wszystkim pod względem stosunku ucznia do
nauczyciela. Co dzieje si
ę z człowiekiem, który rozwija się ezoterycznie? Jakie są
warunki takiego rozwoju?
Aby to opisa
ć, rozważmy na początku stany przeżywane przez dzisiejszego przeciętnego
cz
łowieka. Życie takiego człowieka przebiega w ten sposób, że od rana do wieczora
poch
łonięty jest swą pracą i sprawami życia codziennego. Posługuje się rozumem i
zmys
łami zewnętrznymi, a więc żyje i pracuje w stanie, który nazywamy stanem jawy,
stanem czuwania. Jest to jednak tylko jeden ze stanów; inaczej jest mi
ędzy czuwaniem a
snem.
Świadomość człowieka wyróżnia się wówczas tym, że przed jego duszą
przeci
ągają obrazy, marzenia senne. Nie odnoszą się one bezpośrednio do świata
zewn
ętrznego, do zwykłej rzeczywistości, lecz pośrednio. Stan ten możemy nazwać
stanem marze
ń sennych. Bardzo interesująca jest obserwacja, jak ten stan przebiega.
Wielu ludzi s
ądzi, że sny są czymś' bezsensownym, lecz tak nie jest. Również u
dzisiejszego cz
łowieka sny mają pewien sens, chociaż nie taki, jaki mają przeżycia w
stanie jawy. W stanie czuwania nasze wyobra
żenia zgadzają się zawsze z konkretnymi
rzeczami i prze
życiami; we śnie kształtuje się to inaczej. Śni się nam np. tętent konia na
ulicy; budzimy si
ę i stwierdzamy, że słyszymy tykanie zegara, który leży obok. Sen to
twórca symboli, obrazów znaczeniowych. Mo
żna śnić całe długie historie. Jakiemuś
studentowi np.
śni się pojedynek, ze wszystkimi związanymi z tym szczegółami, aż do
huku wystrza
łu, który go budzi. Okazuje się, że przewróciło się krzesło, które stało obok
jego
łóżka. Inny przykład: jakiejś wieśniaczce śni się droga do kościoła, wchodzi ona do
wn
ętrza, kapłan wygłasza wzniosłe słowa, porusza rękami, nagle ręce zamieniają się w
skrzyd
ła, a mowa księdza w pianie koguta. Kobieta budzi się, a na dworze właśnie pieje
kogut.
Widzimy wi
ęc, że w sferze snów panują zupełnie inne stosunki czasowe niż przy
świadomości jawy, gdyż w wymienionych marzeniach sennych właściwa przyczyna
wyst
ępuje jako ostatnie wydarzenie. Wynika to stąd, że sen, gdy porównamy go z
fizyczn
ą rzeczywistością przebiega przez duszę w jednym błysku i budzi cały ciąg
wydarze
ń; człowiek sam rozdziela wtedy układ czasowy snu. Należy to sobie wyobrazić
w sposób nast
ępujący: człowiek zbudzony ze snu przypomina sobie wszystkie szczegóły
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (1 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
snu, sam rozci
ąga wewnętrznie czas, tak iż wydaje mu się, że wydarzenia przebiegały w
odpowiednich odst
ępach czasu. Drobne przeżycie powoduje często długą akcję
dramatyczn
ą. Możemy tu ujrzeć, jak wygląda przebieg czasu w astralności.
Równie
ż wewnętrzne stany mogą znaleźć we śnie symboliczne przedstawienie, np. ból
g
łowy można śnić jako pajęczynę na ścianie piwnicy; bicie serca i gorączkę jako
rozpalony piec. Ludzie posiadaj
ący specjalną wrażliwość mogą przeżywać jeszcze coś
innego, np. widz
ą siebie we śnie w jakimś nieszczęśliwym położeniu; sen działa wtedy
proroczo i jest symbolem tkwi
ącej w człowieku w stanie ukrytym choroby, która za kilka
dni wyst
ąpi na zewnątrz. Niektórym ludziom śnią się nawet lekarstwa na tę chorobę.
Krótko mówi
ąc, podczas stanów marzeń sennych występuje zupełnie inny rodzaj
postrzegania.
Trzecim stanem cz
łowieka jest stan snu bez marzeń, w którym nic w duszy nie powstaje,
w którym cz
łowiek śpi bez świadomości. Gdy poprzez rozwój wewnętrzny człowiek
zaczyna postrzega
ć wyższe światy, przejawia się to z początku w jego marzeniach
sennych, a mianowicie w tym,
że jego sny zaczynają być bardziej regularne i mają więcej
sensu ni
ż przedtem. Dzięki nim człowiek zdobywa przede wszystkim poznanie, musi
tylko bardziej na nie uwa
żać. Później zauważa, że sny stają się częstsze, tak iż zdaje mu
si
ę, że prześnij całą noc. Może również zaobserwować, że sny wiążą się z rzeczami,
których w ogóle nie ma w
świecie zewnętrznym, których fizycznie nie można przeżywać.
Zauwa
ża, że w snach ukazują się nie tylko rzeczy, które albo działają na niego
zewn
ętrznie, albo symbolizują stany przedstawione powyżej, lecz przeżywa obrazy
rzeczy, które w rzeczywisto
ści zmysłowej wcale nie istnieją. Zauważa wtedy, że sny
wskazuj
ą mu na coś ważnego. Może to się zacząć np. w sposób następujący: ktoś śni,
że jego przyjaciel znajduje się w niebezpieczeństwie pożaru, że to niebezpieczeństwo
ro
śnie. Następnego dnia dowiaduje się, że przyjaciel ten zachorował w nocy. Nie widział
w swoim
śnie, że przyjaciel zachorował, lecz zobaczył symbol tej choroby. W ten sam
sposób do snów mog
ą przenikać wpływy wyższych światów, przez co człowiek
dowiaduje si
ę czegoś, czego wcale nie ma w świecie fizycznym. Wrażenia z wyższych
światów przenikają do snów. Jest to bardzo ważne przejście do wyższego rozwoju
duchowego.
Mo
żna wprawdzie wysunąć zarzut, że to wszystko tylko się śniło. Jakże więc można
przywi
ązywać do tego znaczenie? Taka postawa nie jest słuszna. Weźmy pewien
przyk
ład. Kiedyś śniło się Edisonowi, jak się robi żarówkę, a potem przypomniał on sobie
ten sen i naprawd
ę zgodnie z nim sporządził żarówkę, a ktoś przyszedłby i powiedział:
nic z tej
żarówki nie będzie, to mu się tylko śniło! Chodzi o to, czy wyśniona rzecz ma
znaczenie dla
życia, a nie o to, czy ona się śniła. Na wiele takich marzeń sennych nie
zwracamy uwagi, gdy
ż jesteśmy za mało uważni. To nie dobrze. Właśnie na takie
subtelne rzeczy winni
śmy zwracać uwagę, gdyż to posuwa nas naprzód.
Pó
źniej przychodzi taki stan, że uczniowi odsłania się we śnie istota rzeczywistości;
mo
że on wtedy sprawdzać sny na podstawie rzeczywistości. Gdy zajdzie tak daleko, że
nie tylko we
śnie, ale również w ciągu dnia ma przed sobą cały świat obrazów, to może
analizowa
ć, czy prawdziwe jest to, co widzi. Nie można więc traktować snów jako
podstawy m
ądrości, lecz trzeba czekać, aż wtargną one w świat dzienny. Gdy kontroluje
si
ę je świadomie, wkrótce przychodzi stan, w którym uczeń postrzega wszystko, co w
cz
łowieku jest aurą duszą co jest astralne. Uczy się rozumieć, co oznaczają kształty i
barwy w ciele astralnym, jakie np. nami
ętności wyrażają się przez nie. Uczy się
stopniowo sylabizowa
ć w świecie duszy. Trzeba sobie jednak uświadomić, że wszystko
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (2 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
jest tylko symbolem.
Mo
żna by wysunąć zarzut, że jeżeli widzi się tylko symbole, to jakieś wydarzenie może
by
ć symbolizowane we wszystkich możliwych obrazach i nie można jasno widzieć, czy
dany obraz odnosi si
ę właśnie do czegoś określonego. Jednak na pewnym stopniu
rozwoju duchowego ka
żda rzecz ukazuje się zawsze pod postacią tego samego
wyobra
żenia. Np. namiętność wyraża się zawsze pod postacią błyskającej czerwieni.
Trzeba si
ę tylko nauczyć odpowiednio powiązać obrazy z rzeczywistością. W obrazach
rozpoznaje si
ę stany duszy człowieka.
Wiemy, dlaczego we wszystkich religijnych ksi
ęgach prawie zawsze mówi się w
obrazach. Na przyk
ład mądrość nazywana jest światłem. Przyczyna leży w tym, że
m
ądrość ludzi i innych istot ukazuje się człowiekowi rozwiniętemu ezoterycznie zawsze
jako astralne
światło. Namiętność ukazuje się jako ogień. Święte księgi dotyczą rzeczy
rozgrywaj
ących się nie tylko na planie fizycznym, lecz również na wyższych planach.
Wszystkie one pochodz
ą od ludzi jasnowidzących i odnoszą się do wyższych światów;
dlatego te
ż muszą mówić do nas poprzez obrazy. Wszystko, co opowiedziane jest na
podstawie kroniki akasza, przedstawione jest w takich obrazach.
Nast
ępny przeżywany przez ucznia stan zwany jest ciągłością świadomości. Gdy zwykły
cz
łowiek odchodzi we śnie zupełnie od świata zmysłowego, pozbawiony jest
świadomości. U ucznia tak nie jest, jeżeli osiągnął omawiany stopień. Bez przerwy, dzień
i noc
żyje on w pełnej, jasnej świadomości, również wtedy, gdy jego ciało fizyczne
spoczywa we
śnie. Po pewnym czasie wejście w nowy, określony stan daje o sobie znać
przez to,
że do świadomości dziennej oprócz obrazów dochodzą jeszcze dźwięki oraz
s
łowa. Obrazy przemawiają! mówią mu o czymś; mówią zrozumiałym dla niego językiem;
mówi
ą czym są. Wtedy żadne złudzenie nie jest już możliwe. Jest to dźwięk i mowa
dewachaniczna, muzyka sfer. Ka
żda rzecz wypowiada wtedy swoje własne imię i swój
stosunek do innych rzeczy. Nast
ępnie dochodzi do widzenia astralnego i jest to
wst
ąpienie jasnowidzącego do dewachanu. Jeżeli człowiek osiągnął ten stan
dewachaniczny, kwiaty lotosu, czakramy, czyli ko
ła, zaczynają w pewnych miejscach
cia
ła astralnego obracać się jak wskazówki zegara od lewej strony do prawej. Są to
zmys
ły ciała astralnego, ale ich postrzeganie jest aktywne. Np. oko jest bierne, pozwala
wnikn
ąć światłu i postrzegać je. Kwiaty lotosu natomiast najpierw postrzegają jeśli się
poruszaj
ą jeśli obejmują jakiś przedmiot. Wibracje pobudzone przez obrót czakramów
powoduj
ą zetknięcie z materią astralną i tak powstaje postrzeganie na planie astralnym.
Przez jakie si
ły wykształcane są czakramy, czyli kwiaty lotosu? Skąd pochodzą te siły?
Wiemy,
że w czasie snu zużyte siły ciała fizycznego i eterycznego zostają odnowione
przez cia
ło astralne. Przez swoją prawidłowość ciało astralne może we śnie wyrównać
nieprawid
łowości ciała fizycznego i eterycznego. Siły zastosowane do przezwyciężenia
zm
ęczenia są tymi samymi siłami, które rozwijają kwiaty lotosu. A więc człowiek
rozpoczynaj
ący swój rozwój ezoteryczny odbiera w ten sposób siły swojemu ciału
eterycznemu i fizycznemu. Gdyby si
ły te przez cały czas odbierane były ciału fizycznemu,
cz
łowiek musiałby zachorować, doszedłby nawet do wyczerpania. Jeżeli więc uczeń nie
chce zaszkodzi
ć sobie fizycznie ani moralnie, musi te siły zastąpić czymś innym.
Trzeba pami
ętać o ogólnym prawie świata: rytm zastępuje siłę! Jest to ważna zasada
wiedzy tajemnej. Cz
łowiek żyje dzisiaj w najwyższym stopniu nieregularnie, a mianowicie
w wyobra
żeniach i działaniu. Człowiek, który żyłby tylko rozpraszającym siły światem
zewn
ętrznym, nie mógłby uniknąć tego niebezpieczeństwa, jakim jest utrata sił
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (3 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
fizycznych spowodowana przez rozwój duchowy. Dlatego cz
łowiek musi pracować nad
tym, aby w jego
życiu zachowany był rytm. Oczywiście, nie może tego tak urządzić, by
ka
żdy dzień upływał tak jak poprzedni. Jedno jednak może zrobić. Pewne czynności
mo
że wykonywać regularnie i jest to koniecznością dla kogoś, kto przechodzi rozwój
duchowy. Tak np. ka
żdego ranka, w ustalonym przez siebie czasie, powinien odbywać
ćwiczenia medytacyjne oraz koncentracyjne. Rytm uzyskuje się również przez wieczorny
przegl
ąd dnia. Jeżeli wprowadzi on inne jeszcze prawidłowości w życie, tym lepiej, gdyż
wszystko odbywa si
ę zgodnie z prawami świata. Wszak cały system świata przebiega
rytmicznie. W przyrodzie wszystko jest rytmem: s
łońce, pory roku, dzień i noc itd. Rośliny
równie
ż rosną rytmicznie. Im wyżej wznosimy się w królestwa przyrody, tym mniej jest
rytmu, ale nawet u zwierz
ąt postrzegamy jeszcze pewien rytm. Np. zwierzę ma cykle
godowe w regularnych odst
ępach czasu. Tylko człowiek wchodzi w nierytmiczne,
chaotyczne
życie. Natura zwolniła go.
Musi wi
ęc całkowicie świadomie to chaotyczne życie ponownie przepoić rytmem, a do
osi
ągnięcia tego dane mu są określone środki, przy pomocy których może wprowadzić
harmoni
ę oraz rytm do swojego ciała fizycznego i eterycznego. Stopniowo ciała jego
zostan
ą wprowadzone w takie wibracje, że również przy wystąpieniu ciała astralnego
same si
ę korygują. Nawet, gdyby siły te zostały w dzień wytrącone z rytmu, to w
spoczynku same d
ążą do właściwego ruchu.
Takim
środkiem jest sześć przedstawionych poniżej ćwiczeń, które muszą być
wypracowane niezale
żnie od medytacji.
Opanowanie my
śli. Polega ono na tym, by przynajmniej przez krótki czas w ciągu dnia
nie pozwala
ć przeciągać przez duszę wszelkim możliwym “błędnym ognikom", lecz
wprowadza
ć spokój w bieg naszego myślenia. Myśli się wtedy o jakimś określonym
poj
ęciu, które stawia się w punkcie centralnym, a wszystkie myśli ustawia się logicznie
wzgl
ędem siebie w ten sposób, aby się na tym pojęciu opierały. Choćby trwało to tylko
jedn
ą minutę, ma już duże znaczenie dla rytmu ciała fizycznego i eterycznego.
Inicjatywa w dzia
łaniu. Oznacza to, że trzeba się zmuszać do choćby niewielkich, ale z
w
łasnej inicjatywy podjętych czynności, do obowiązków, jakie sami nałożyliśmy na siebie.
Pobudki do dzia
łania wypływają przeważnie ze stosunków rodzinnych, wychowania,
spraw zawodowych itp. Jak
że mało płynie z własnej inicjatywy! Trzeba więc poświęcić
krótki czas na podejmowanie dzia
łań z własnej inicjatywy. Mało ważne czyny prowadzą
do tego samego celu równie dobrze jak wa
żne.
Pogoda ducha. Trzeba uczy
ć się regulować nasze stany wahań od szalonej radości do
kra
ńcowego smutku. Kto nie chce tego robić sądząc, że przez to zginie naturalność w
dzia
łaniu lub twórczości artystycznej, ten nie nadaje się do rozwoju ezoterycznego.
Spokój oznacza opanowanie przy najwy
ższej radości i najgłębszym smutku. Dopiero
wtedy staniemy si
ę we właściwy sposób wrażliwi na radość i ból, gdy przestaniemy
zatraca
ć się w nich egoistycznie. Najwięksi artyści właśnie przez spokój doszli do
najwy
ższych osiągnięć, gdyż przez to otworzyli swoją duszę.
Pozytywne nastawienie. Jest to w
łaściwość, dzięki której we wszystkim widzimy dobro.
We wszystkich sprawach chodzi o nastawienie na rzeczy pozytywne. Jako przyk
ład
mo
żemy przytoczyć perską legendę, która dotyczy Jezusa Chrystusa. Chrystus zobaczył
kiedy
ś martwego psa, leżącego na drodze. Zatrzymał się i przyglądał zwierzęciu, ale
uczniowie odwrócili si
ę ze wstrętem od tego widoku i odeszli. Natenczas Chrystus
powiedzia
ł: “Och, jakie ładne zęby ma to zwierzę!" Nawet w tym martwym ciele dojrzał
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (4 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
On co
ś pięknego - białe zęby. Jeżeli jesteśmy nastrojeni w ten sposób, to szukamy w
rzeczach cech dodatnich, dobra, a mo
żemy je wszędzie znaleźć. Działa to potężnie na
cia
ło fizyczne i eteryczne.
Wiara. W sensie ezoterycznym wyra
ża to nieco inną treść niż w zwykłym języku. Przy
rozwoju ezoterycznym nie powinni
śmy nigdy w naszych sądach określać przyszłości na
podstawie przesz
łości. We wszystkich okolicznościach trzeba wyłączyć wszystko, co
dot
ąd się przeżyło, żeby dać miejsce każdemu nowemu przeżyciu z wiarą. Trzeba tego
dokonywa
ć świadomie. Jeżeli np. ktoś przychodzi i mówi, że wieża kościelna jest krzywa,
że pochyliła się o 45 , to każdy odpowie, że to jest niemożliwe. Ale okultysta musi
zostawi
ć sobie jeszcze otwartą furtkę. Tak, musi on iść tak daleko, by wierzyć
wszystkiemu, co zachodzi w
świecie. Inaczej zamyka sobie drogę do nowych
do
świadczeń, Trzeba się otworzyć na nowe doświadczenia, dzięki czemu ciało fizyczne i
eteryczne wprowadzane s
ą w nastrój, który można porównać z błogim nastrojem
zwierz
ęcia, które chce wydać na świat potomka.
Równowaga wewn
ętrzna. Powstaje ona stopniowo przez wypracowanie pięciu innych
w
łaściwości, zupełnie sama przez się. O tych sześciu cechach musi człowiek pamiętać,
musi swe
życie ująć w swoje ręce i wolno posuwać się naprzód. Stale spadające krople
żłobią skały.
Je
żeli człowiek przyswoi sobie wyższe siły przez jakieś magiczne sztuczki, bez
uwzgl
ędnienia wymienionych ćwiczeń, znajdzie się w złym położeniu. W obecnym życiu
duchowo
ść i cielesność są tak przemieszane, jak np. płyn żółty i niebieski w jednej
szklance. Przy rozwoju duchowym zaczyna si
ę coś, co przypomina proces, podczas
którego chemik rozdziela oba te p
łyny. Podobnie zostaje rozłączone to, co dotycz}' duszy
i cia
ła. Ale przez to człowiek traci dobrodziejstwo takiego zmieszania. Przeciętny
cz
łowiek - przez to, że dusza tkwi w ciele fizycznym - nie podlega namiętnościom, które
s
ą zbyt groteskowe. To rozłączenie może jednak sprawić, że ciało fizyczne ze swoimi
w
łaściwościami zostaje pozostawione samemu sobie, a to może doprowadzić do
wszelkiego rodzaju ekscesów. Mo
że się więc zdarzyć, iż faktycznie u człowieka, który
wst
ąpił na ścieżkę poznania duchowego, a nie zważa na wzmocnienie rozwoju
moralnego, wyjd
ą na jaw cechy, których normalnie by nie przejawiał. Staje się on nagle
k
łamcą, gwałtownym złośnikiem, człowiekiem mściwym itp. Wszelkie możliwe cechy,
które by
ły złagodzone, występują teraz znowu na zewnątrz. Może się tak stać, gdy ktoś
bez odpowiedniego rozwoju moralnego zajmuje si
ę zbyt wiele naukami teozoficznymi.
Przedtem widzieli
śmy, że człowiek przechodzi najpierw do stopnia widzenia, a następnie
do stopnia duchowego s
łyszenia. Będąc na stopniu widzenia, powinno się, oczywiście,
najpierw nauczy
ć tego, jak obrazy mają się do przedmiotów. Zostałoby się wepchniętym
w burzliwe morze prze
żyć astralnych, gdyby się temu poddało. Dlatego trzeba mieć
przewodnika, który powie uczniowi, jak si
ę rzeczy ze sobą wiążą i jak można się w nich
orientowa
ć. Na tym polega naturalna konieczność całkowitego zdania się na nauczyciela.
W rym kierunku id
ą trzy różne drogi rozwojowe:
Metoda wschodnia, zwana tak
że jogą jest taką drogą rozwoju, przy której wtajemniczony,
żyjący na planie fizycznym, jest nauczycielem drugiego człowieka, który całkowicie, we
wszystkich szczegó
łach, zdaje się na swojego gum. Osiąga się to najłatwiej, jeżeli na
czas rozwoju wy
łączamy zupełnie swoje Ja" i oddajemy się nauczycielowi. Guru musi
udziela
ć rad, nawet przy inicjatywie w działaniu. Kultura hinduska nadaje się do takiego
ca
łkowitego polegania na swoim guru; kultura europejska zupełnie nie dopuszcza takiego
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (5 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
oddania si
ę.
Rozwój chrze
ścijański na miejsce guru stawia wielkiego przewodnika, samego Jezusa
Chiystusa. Uczucie przynale
żności do Chrystusa, zjednoczenie z Nim może zastąpić
oddanie dla guru. Trzeba by
ć jednak doprowadzonym do Niego przez ziemskiego
nauczyciela. Ale i wtedy jest si
ę w pewien sposób zależnym od przewodnika na planie
fizycznym.
Szkolenie ró
żokrzyżowe daje największą niezależność. Tam guni nie jest przewodnikiem,
lecz doradc
ą. Udziela wskazówek, co powinno się wewnętrznie robić. Zarazem troszczy
si
ę, aby równolegle do rozwoju duchowego odbywał się bezwarunkowo rozwój myślenia,
bez którego nie mo
żna przechodzić takiego szkolenia. Wynika to stąd, że myślenie ma
pewn
ą cechę, jakiej nie posiadają inne rzeczy. Gdy jesteśmy na planie fizycznym,
postrzegamy fizycznymi zmys
łami, co się na tym planie znajduje, nic innego. Na planie
astralnym wa
żne są spostrzeżenia astralne, a w dewachanie ważne jest tylko słyszenie
dewachaniczne. Krótko mówi
ąc, każdy plan ma swoje własne postrzeganie. Jedno
jednak jest wspólne dla wszystkich
światów, jest to logiczne myślenie. Logika na
wszystkich trzech planach jest ta sama. W ten sposób na planie fizycznym mo
żna się
uczy
ć czegoś, co będzie miało znaczenie i dla wyższych planów. Tę metodę stosuje
rozwój ró
żokrzyżowy, przede wszystkim prze?, szkolenie myślenia na planie fizycznym
środkami planu fizycznego. Wnikliwe myślenie powstaje już przez studium prawd
teozoficznych lub przez bezpo
średnie ćwiczenie myśli. Jeżeli pragnie się jeszcze wyżej
wyszkoli
ć intelekt, można studiować takie książki jak “Filozofia wolności", “Prawda a
nauka" itp., napisane celowo w taki sposób,
żeby wyszkolone na nich myślenie mogło z
ca
łkowitą pewnością poruszać się na najwyższych planach. Gdyby ktoś studiował te
ksi
ążki, nie wiedząc nawet nic o teozofii, mógłby pomimo tego orientować się w
wy
ższych światach. Jakkolwiek, jak już powiedziano, również nauki teozoficzne działają
w ten sam sposób. Jest to system szkolenia ró
żokrzyżowego. W swoim wnikliwym
my
śleniu ma się prawdziwego, wewnętrznego przewodnika. A więc guru jest tu tylko
przyjacielem i doradc
ą ucznia, gdyż na najlepszego guru wychowujemy sami siebie
swym w
łasnym rozumem. Oczywiście i tu potrzebny jest przewodnik, gdyż musi dawać
rady, jak dochodzi
ć samemu do wolnego rozwoju.
W
śród ludzi Europy droga chrześcijańska nadaje się dla tych, którzy mają bardziej
rozwini
ęte odczuwanie. Dla tych, którzy mniej lub bardziej odsunęli się od Kościoła,
którzy stoj
ą bardziej na gruncie nauki, przez co popadli w zwątpienie, najlepsza jest
droga ró
żokrzyżowa.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-12.htm (6 of 6) [07-May-11 4:58:52 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
XIII
Wczoraj sko
ńczyliśmy na naszkicowaniu istotnych cech trzech metod rozwoju
ezoterycznego: szkolenia wschodniego, chrze
ścijańskiego i tzw. szkolenia
ró
żokrzyżowców. Dzisiaj zaczniemy więc od przejścia do bliższych szczegółów, które
okre
ślają charakter każdej z nich.
Chcia
łbym jednak przedtem zauważyć, że w żadnej szkole ezoterycznej nie należy
ujmowa
ć stawianych uczniowi wymagań jako nakazu moralnego dla całej ludzkości.
Dotycz
ą one tylko tego, kto rzeczywiście chce się poświęcić takiemu szkoleniu. Można
by
ć bardzo dobrym chrześcijaninem i spełniać wszystko, co religia zaleca wyznawcom,
nie przechodz
ąc chrześcijańskiego szkolenia ezoterycznego. Gdy ktoś np. mówi, że i bez
takiego szkolenia mo
żna być dobrym człowiekiem i dojść do pewnego rodzaju wyższego
życia, to nic takiemu twierdzeniu nie można zarzucić, rozumie się to samo przez się.
1. Yama
2. Niyama
3. Asanam
4. Pranayama
5. Pratyahara
6. Dharana
7. Dhyanam
8. Samadhi
Mówi
łem już, że w szkoleniu wschodnim obowiązuje ucznia ścisłe posłuszeństwo
swojemu guru. Chc
ę podać tu rodzaj zaleceń, jakie nauczyciel daje uczniowi w ramach
szkolenia wschodniego. Nie mo
żna publicznie dawać żadnych zaleceń, a tylko
scharakteryzowa
ć tą metodę. Można te rzeczy, dawane jako zalecenia, podzielić na
osiem grup:
Yama obejmuje wszystko, co nazywamy zaniechaniem, wyrzeczeniem, obowi
ązującym
tego, kto chce przej
ść przez szkolenie jogi. Wyraża się to w przykazaniach: nie kłamać,
nie zabija
ć, nie kraść, nie dopuszczać się życia hulaszczego, nie pożądać. Nakaz nie
zabija
ć jest bardzo surowy i odnosi się do wszystkich istot. Żadna istota żywa nie może
by
ć zabita ani nawet zadraśnięta, a im ściślej jest to przestrzegane, tym bardziej
prowadzi naprzód. Inna sprawa, czy w naszej kulturze by
łoby to do przeprowadzenia.
Wszelkie zabijanie, nawet pluskwy, jest przy tej metodzie szkolenia niedopuszczalne.
Czy kto
ś jednak musi tak postępować, to inna sprawa.
Nakaz nie k
łamać jest już bardziej zrozumiały, gdy się wspomni, że kłamstwo jest na
planie astralnym morderstwem. Nale
ży więc do tej samej grupy co zabijanie.
Nakaz nie kra
ść również musi być spełniony w najściślejszym tego słowa znaczeniu.
Europejczyk powie,
że my nie kradniemy, ale jogin wschodni nie ujmuje tej rzeczy tak
prosto. W okolicach, gdzie nauki te by
ły początkowo rozpowszechniane przez wielkich
nauczycieli ludzko
ści, stosunki życiowe były o wiele prostsze. Pojęcie kradzieży łatwo
mo
żna było tam określić. Ale nauczyciel jogi nie uwierzy, że Europejczyk nie kradnie.
Je
żeli ktoś np. w nieusprawiedliwiony sposób przywłaszcza sobie czyjąś siłę roboczą i
ci
ągnie korzyści, choćby dozwolone przez prawo, lecz będące wyzyskiem drugiego
cz
łowieka, to nauczyciel jogi nazwie to kradzieżą. U nas ta sprawa jest bardzo
skomplikowana. Wielu
łamie ten nakaz, zupełnie sobie tego nie uświadamiając.
Pomy
ślcie sobie, że macie pewien dochód, że składacie pieniądze w jakimś banku. Sami
nic z tym nie robicie, nikogo nie wyzyskujecie. Bank obraca jednak waszymi pieni
ędzmi,
uprawia spekulacje i za pomoc
ą waszych pieniędzy wyzyskuje innych ludzi. I za to, w
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (1 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
sensie szkolenia wschodniego, jeste
ście odpowiedzialni, ciąży to na waszej karmie.
Wida
ć więc, że nakaz ten przy ezoterycznym rozwoju wymaga głębokiego studium.
W sposób równie skomplikowany przedstawiaj
ą się stosunki przy nakazie nie oddawać
si
ę życiu hulaszczemu. Np. jakiś rencista, którego kapitał bez jego wiedzy ulokowany
zosta
ł przez bank w gorzelnictwie, obciąża się taką samą winą jak fabrykant, który
wyrabia napoje wyskokowe. Niewiedza nie zmienia karmy. Jest tylko jedno, co wytycza
kierunek przy tych nakazach; jest to d
ążenie do nie posiadania potrzeb. W takim samym
stopniu, w jakim d
ąży się do nie posiadania potrzeb, odchodzi się od czynienia krzywdy
innym.
Szczególnie trudne jest spe
łnienie nakazu nie pożądać, to znaczy dążyć do całkowitego
wyzbycia si
ę potrzeb, nie podchodzić do żadnej rzeczy w świecie z pożądaniem, lecz
czyni
ć to, czego wymaga świat zewnętrzny. Nawet samo uczucie zadowolenia ze
świadczenia dobrodziejstw innym trzeba stłumić. Do udzielania pomocy ma nas skłaniać
widok cierpi
ących. Również gdy np. mam dać jałmużnę, nie powinienem myśleć, że
chc
ę, życzę sobie tego, pragnę tego, lecz muszę sobie powiedzieć: potrzebujesz tego do
podtrzymania cia
ła lub ducha, tego potrzebuje też każdy inny. Nie pragniesz tego, lecz
my
ślisz, jak najlepiej przejść przez świat. W nauce jogi pojęcie Yama, jak powiedziano,
ujmowane jest nadzwyczaj rygorystycznie i nie mo
że być tak łatwo przeniesione do
Europy.
Niyama polega na przestrzeganiu zwyczajów religijnych. W Indiach, gdzie s
ą one głównie
praktykowane, rozwi
ązano zagadnienie, które dla kultury europejskiej nastręcza dużo
trudno
ści. Dzisiaj mówi się pochopnie: jestem ponad dogmatami, trzymam się tylko
prawdy wewn
ętrznej i nic nie robię sobie z form zewnętrznych. Im bardziej Europejczyk
wychodzi ponad zwyczaje religijne, tym bardziej wydaje si
ę sobie samemu wznioślejszy.
Hindus my
śli inaczej i trzyma się rytuału swej religii; nikomu nie wolno tego tknąć. Jakie
natomiast przekonania ma kto
ś w tym względzie, to pozostawia hinduizm wolności
jednostki. Istniej
ą prastare święte obrzędy, pełne głębokiego znaczenia. Człowiek
niewykszta
łcony może mieć o nich pojęcie bardzo prymitywne, a jednak nikt mu nie
mówi,
że jest ono fałszywe. Człowiek bardziej wykształcony ma już inne, lepsze pojęcie,
a najm
ądrzejszy idzie za tymi obyczajami mając o nich głęboką wiedzę. Nie ma tam
dogmatów, ale jest rytua
ł i przez to głęboko religijne zwyczaje mogą być zachowywane
zarówno przez m
ędrca jak i przez człowieka prostego; obaj mogą się w tym rytuale
zjednoczy
ć. Obrzędy są łącznikiem miedzy ludźmi. Nikt nie podlega ograniczeniom w
swych przekonaniach, gdy stosuje si
ę do surowego rytuału.
Ko
ściół chrześcijański kierował się przeciwną zasadą. Nie obrzędy, lecz przekonania były
ludziom narzucane, a skutek tego jest taki,
że w bliższych nam czasach brak form w
naszym
życiu społecznym stał się prawem. Zaczyna się całkowite ignorowanie wszelkich
potrzeb, które jednoczy
ły ludzi; wszelkie formy, wyrażające obrazowo wyższe prawdy, są
stopniowo usuwane. Jest to wielka szkoda dla ca
łego rozwoju ludzkości, głównie dla
ezoterycznego rozwoju w duchu wschodnim.
Wielu ludzi w Europie uwa
ża się za stojących ponad dogmatami, ale właśnie
wolnomy
śliciele i materialiści są najbardziej zażartymi fanatykami dogmatu. Dogmat
materialistów jest o wiele bardziej despotyczny ni
ż jakikolwiek inny. Nieomylność papieża
dla wielu ludzi nie jest ju
ż ważna. Zastąpiła ją nieomylność profesorów. Również
libera
łowie, wbrew swym zapewnieniom, poddają się dogmatom materialistów. Jakież
dogmaty nie ci
ążą np. na prawniku, lekarzu itp. Każdy profesor uniwersytetu uczy swego
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (2 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
dogmatu. A jak bardzo ci
ąży na ludziach dogmat nieomylności opinii publicznej i gazety
codziennej! Wschodni nauczyciel jogi nie
żąda porzucenia form, które są ogniwem
łączącym mądrych i niemądrych, gdyż te prastare, święte formy są obrazem najwyższych
prawd. Bez form nie ma kultury. Jest to z
łudzenie, gdy myśli się inaczej. Przypuśćmy np.,
że ktoś zakłada kolonię zupełnie bez form, praw, obrzędów, bez religijnych zwyczajów.
Dla kogo
ś, kto tę sprawę widzi na wskroś, jest oczywiste, że taka kolonia może dobrze
prosperowa
ć tylko przez pewien czas, gdyż ludzie żyją w niej jeszcze według dawnych
form, które przynie
śli ze sobą. Ale gdy te założenia upadną, ginie cała kolonia, gdyż
żadna kolonia nie może istnieć bez form. Każda kultura musi rodzić się z formy i to, co
wewn
ętrzne, musi być wyrażone na zewnątrz przez formy. Kultura nowoczesna straciła
formy, ale musi je znowu odzyska
ć. Musi ponownie nauczyć się wyrażać również na
zewn
ątrz to, co żyje we wnętrzu duszy. Forma jest warunkiem trwałości współżycia
ludzkiego. Wiedzieli o tym dawni m
ędrcy i dlatego trzymali się mocno ćwiczeń religijnych.
Asanam oznacza przyjmowanie pewnej postawy cia
ła przy medytacji. Dla człowieka
Wschodu jest to o wiele wa
żniejsze niż dla Europejczyka, gdyż ciało tego ostatniego nie
posiada ju
ż wrażliwości na pewne subtelne prądy. Ciało człowieka Wschodu jest jeszcze
bardzo delikatne, odczuwa pr
ądy, które płyną ze wschodu na zachód, z północy na
po
łudnie i z wysokości w dół, gdyż we wszechświecie płyną prądy duchowe. Z tego
w
łaśnie powodu kościoły budowane są w pewnym określonym kierunku. Dlatego
nauczyciel jogi zaleca swym uczniom przyjmowanie odpowiedniej postawy. Ucze
ń musi
mie
ć ręce i nogi ustawione w określonym kierunku, aby prądy mogły przechodzić przez
cia
ło w odpowiedni sposób. Gdyby Hindus nie wprowadził swego ciała w tę harmonię,
ryzykowa
łby zupełną utratę owoców swej medytacji.
Pranayama jest oddychaniem, oddychaniem jogi. Jest to niezmiernie istotna i obszerna
cz
ęść wschodniego szkolenia. Nie jest ona wcale brana pod uwagę w szkoleniu
chrze
ścijańskim, natomiast poświęca się jej nieco więcej miejsca w szkoleniu
ró
żokrzyżowców.
Czym jest oddychanie dla rozwoju ezoterycznego? Znaczenie oddychania le
ży już w
nakazie nie zabijaj, nie uszkadzaj
życia. Nauczyciel wiedzy tajemnej mówi do ucznia:
nieustannie, powoli zabijasz swe otoczenie przez oddychanie. W jaki sposób? Wci
ągamy
powietrze, zatrzymujemy je, zaopatrujemy krew w tlen i wydychamy powietrze. Co w
trakcie tego zachodzi? Wdychamy powietrze zaopatrzone w tlen,
łączymy je wewnątrz
nas z w
ęglem i wydychamy dwutlenek węgla, ale w tym nie może żyć żaden człowiek ani
zwierz
ę. Przyjmujemy tlen, wydychamy dwutlenek węgla, truciznę. Każdym wiec
oddechem zabijamy wci
ąż, inne istoty, po trochu zabijamy całe nasze otoczenie.
Wdychamy powietrze
życia, a wydychamy powietrze, którego już nie możemy użyć.
Nauczyciel wiedzy tajemnej pami
ęta, by to zmienić. Gdyby chodziło tylko o ludzi i
zwierz
ęta, szybko wyczerpałby się tlen i wszystko by wymarło. Jeżeli nie doprowadzamy
Ziemi do zguby, zawdzi
ęczamy to roślinom, gdyż dokonują one dokładnie przeciwnego
procesu. Asymiluj
ą dwutlenek węgla, oddzielaj ą węgiel od tlenu i z węgla budują swoje
cia
ło. Uwalniaj ą tlen, który wdychają ludzie i zwierzęta. W ten sposób rośliny odnawiają
powietrze do
życia. Bez nich całe życie byłoby dawno zniszczone. Zawdzięczamy im
nasze
życie. W ten sposób rośliny, zwierzęta i ludzie uzupełniają się wzajemnie.
W przysz
łości proces ten zmieni się, a człowiek rozwinięty duchowo już teraz zaczyna to,
co inni przechodzi
ć będą w przyszłości. Musi odzwyczaić się od zabijania oddechem. Na
tym polega Pranayama, sztuka oddychania. Nasza obecna epoka materialistyczna
zawsze potrzebuje otwartych okien, uwa
ża świeże powietrze za najważniejszy środek
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (3 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
leczniczy. Joga natomiast zamyka si
ę w pieczarze i oddycha własnym powietrzem tak
d
ługo jak może. Nauczył się sztuki możliwie jak najmniejszego zatruwania powietrza,
gdy
ż nauczył się wykorzystywać powietrze. Jak on to robi? Tajemnica ta zawsze znana
by
ła w europejskich szkołach tajemnych, nazywano to zdobywaniem kamienia mądrości
albo kamienia filozoficznego. Je
żeli chce się odnaleźć ten kamień mądrości, trzeba
pozna
ć tajemnicę oddychania.
Na prze
łomie XVIII i XIX w. przesączyło się trochę wiedzy tajemnej w życie. Pisano
wówczas du
żo o kamieniu mądrości w ogólnie dostępnych pismach, ale zauważono, że
sami autorzy niewiele z tego rozumieli, pomimo i
ż wszystko pochodziło z prawdziwego
źródła. W pewnej gazecie rządowej w Turyngii ukazał się w 1796 r. artykuł o kamieniu
m
ądrości, w którym m.in. powiedziano: “Kamień mądrości jest czymś, co tylko trzeba
pozna
ć, gdyż widział go każdy człowiek. Jest to coś, co wszyscy ludzie prawie
codziennie bior
ą do ręki, co wszędzie można znaleźć, tylko że ludzie nie wiedzą, że jest
to kamie
ń mądrości". Jest to dosłowna prawda.
Ro
ślina przyjmuje dwutlenek węgla, a zatrzymuje węgiel, z którego buduje swe ciało.
Cz
łowiek i zwierzę jedzą roślinę, przyjmują przez to znowu węgiel i oddają go ponownie
w wydechu. Istnieje zatem obieg w
ęgla. W przyszłości będzie inaczej. Człowiek nauczy
si
ę coraz bardziej rozszerzać swoje ,ja" i sam będzie robił to, co teraz pozostawia
ro
ślinie. Tak jak przeszedł przez królestwo mineralne i roślinne, tak samo pójdzie on
znowu z powrotem. Sam stanie si
ę rośliną, weźmie byt roślinny w siebie i przerobi cały
proces w sobie samym. B
ędzie zatrzymywał w sobie węgiel i budował z niego świadomie
swoje cia
ło, jak to dzisiaj nieświadomie czyni roślina. Niezbędny tlen przygotuje sobie
sam w swych organach, zwi
ąże go z węglem i znowu odłoży w sobie samym węgiel.
Dzi
ęki temu będzie mógł pracować dalej nad swym cielesnym rusztowaniem. Jest to
wielka perspektywiczna idea przysz
łości. Nie będzie już wtedy niczego zabijał.
Jak wiadomo, w
ęgiel i diament są tą samą substancją. Diament jest skrystalizowanym
przezroczystym w
ęglem. Nie myślcie jednak, że człowiek będzie kiedyś czarny; jego ciało
sk
ładać się będzie z miękkiego i przezroczystego węgla. Wtedy będzie już posiadał
kamie
ń mądrości, zamieni własne ciało w kamień mądrości.
Kto rozwija si
ę poprzez wtajemniczenie, musi, o ile to tylko możliwe, wyprzedzić ten
proces, tzn. musi odebra
ć swemu oddechowi zdolność zabijania. Musi go tak
ukszta
łtować, aby wydychane przez niego powietrze nadawało się znowu do użytku, aby
mo
żna było wdychać je ponownie. A dzięki czemu zostanie to osiągnięte? Przez to, że w
proces oddychania wprowadzimy rytm. W tym celu nauczyciel daje tak
ą wskazówkę:
zrobi
ć wdech; zatrzymać, zrobić wydech. Musi być w tym rytm, choćby przez krótki czas.
Z ka
żdym rytmicznym wydechem powietrze zostaje polepszone, powoli, ale pewnie.
Mo
żna by zapytać, w jaki sposób? Tu znowu ważne jest zdanie: spadająca kropla żłobi
ska
łę. Każdy oddech jest taką kroplą. Chemik nie może jeszcze tego sprawdzić, bo
rozporz
ądza środkami zbyt “grubymi", aby móc postrzegać subtelne substancje, ale
wtajemniczony wie,
że oddech rzeczywiście będzie przez to wspierał życie, gdyż będzie
zawiera
ł więcej tlenu niż w zwykłych warunkach. Jednocześnie oddech będzie
oczyszczony przez jeszcze co
ś innego - przez medytację. Również to przyczyni się -
cho
ć niewiele - do tego, aby natura ludzka przyjęła w siebie naturę roślinną, tak aby
cz
łowiek doszedł do nie zabijania.
Pratyahara oznacza opanowanie postrzegania zmys
łowego. Człowiek, który wiedzie
zwyczajne
życie w dzisiejszym znaczeniu, doznaje wciąż nowych wrażeń. Pozwala
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (4 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
wszystkiemu dzia
łać na siebie. Nauczyciel wiedzy tajemnej mówi więc do ucznia: musisz
na tyle a tyle minut zatrzyma
ć się na jednym wrażeniu zmysłowym i nie wolno ci przejść
do nast
ępnego wrażenia inaczej niż z własnej wolnej woli.
Gdy ucze
ń ćwiczy to przez jakiś czas, musi dojść do tego, że będzie głuchy i ślepy na
ka
żde zewnętrzne wrażenie zmysłowe, musi umieć odwrócić się od wszelkiego wrażenia
zmys
łowego, a zatrzymać tylko to, co powstaje w myślach jako wyobrażenie. Kto żyje
tylko w wyobra
żeniach, opanowując swe myślenie i tylko z wolnej woli dołącza jedno
wyobra
żenie do drugiego, osiąga szósty stan - Dharana.
Dhyanam. Istniej
ą pojęcia, o których Europejczyk nie chce wiedzieć, Nie pochodzą one z
wra
żeń zmysłowych, a jednak człowiek musi je tworzyć, np. pojęcia matematyczne lub
geometryczne. Trójk
ąt lub okrąg są pojęciami pomyślanymi. To, co rysuję na tablicy, to
tylko zebrane razem punkty kredy. Istnieje jednak ca
ły szereg wyobrażeń, które uczeń,
b
ędący w toku szkolenia ezoterycznego, musi ćwiczyć. Są to wyobrażenia symboliczne,
które
świadomie wiążą się z jakimiś rzeczami, np. heksagram
znak obja
śniany
przez wiedz
ę tajemną, podobnie pentagram
.. Ucze
ń skierowuje swego ducha na
takie rzeczy, jakich nie ma w
świecie zmysłowym. Tak samo jest z innymi pojęciami, np.
poj
ęcie gatunku “lew", które można sobie tylko pomyśleć. Również i na takie pojęcia
winien ucze
ń kierować swą uwagę. Istnieją wreszcie pojęcia natury moralnej, np. zdanie
w ksi
ążce Światło na drodze: “Zanim oczy przejrzą, muszą odwyknąć od łez". Tego
równie
ż nie można przeżyć zewnętrznie, lecz tylko doświadczyć w sobie. Taka medytacja
o poj
ęciach, nie mających zmysłowego odpowiednika, nazywa się Dhyanam.
Nast
ępnie dochodzimy do rzeczy najtrudniejszej: Samadhi. Człowiek zagłębia się długo
w poj
ęcie nie mające zmysłowego odpowiednika, pozwala duchowi spocząć na nim w
pewnym stopniu i wype
łnia nim całą duszę. Potem pozwala temu pojęciu opaść i nie ma
ju
ż w świadomości nic; nie wolno jednak usnąć, co u zwykłego człowieka nastąpiłoby od
razu. Trzeba zachowa
ć świadomość. W takim stanie zaczynają odsłaniać się tajemnice
wy
ższych światów. Stan ten opisywany jest w następujący sposób: pozostaje myślenie,
w którym nie ma
żadnej myśli. Myśli się, gdyż jest się świadomym, ale nie ma się żadnej
my
śli. Przez to moce duchowe mogą wlewać swoją treść w to myślenie. Dopóki sam
wype
łniam to myślenie, moce te nie mogą we mnie wstąpić. Im dłużej utrzymuje się w
świadomości czynność myślenia bez treści myślenia, tym bardziej objawia się świat
nadzmys
łowy. Przy wschodnim szkoleniu jogi nauczyciel udziela wskazówek w tych
w
łaśnie ośmiu dziedzinach.
Teraz b
ędziemy, na ile to możliwe, mówić o szkoleniu chrześcijańskim. Okaże się, jak
ró
żni się ono od szkolenia wschodniego. Szkolenie chrześcijańskie może się opierać na
radach nauczyciela, który wie, co nale
ży czynić i przy każdym kroku ucznia może
skorygowa
ć to, co było chybione. Ale wielkim Guru jest tutaj sam Jezus Chrystus.
Dlatego konieczna jest silna wiara w rzeczywiste
życie Jezusa Chrystusa. Bez niej
odczucie zjednoczenia z Nim nie jest mo
żliwe. Następnie należy zrozumieć, że od tego
wielkiego Guru pochodzi dokument, który sam przez si
ę daje impuls do szkolenia, a jest
nim Ewangelia
św. Jana. Można przeżyć ją wewnętrznie, a nie tylko zewnętrznie w nią
wierzy
ć. Dla kogoś, kto przyjął jaw siebie w należyty sposób, nie istnieje już potrzeba
dowodzenia realno
ści Jezusa Chrystusa, gdyż on Go znalazł.
Szkolenie chrze
ścijańskie nie polega tylko na tym, że ciągle czyta się Ewangelię św.
Jana, lecz
że się nad nią medytuje. Ewangelia św. Jana zaczyna się słowami: “Na
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (5 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
pocz
ątku było Słowo...". Te pierwsze pięć wersów właściwie zrozumianych jest tematem
do medytacji i powinny by
ć przyjęte w nastroju podobnym do stanu Dhyanam. Kto
wczesnym rankiem, zanim przyjd
ą inne wrażenia, wyłączy z myśli wszystko inne i przez
pi
ęć minut żyje wyłącznie tymi słowami i przez lata całe uprawia tę medytację z absolutną
cierpliwo
ścią i wytrwaniem, ten doświadcza, że słowa te nie są tylko czymś, co należy
rozumie
ć, ale że zawarta jest w nich tajemna siła; medytujący przeżywa dzięki temu
wewn
ętrzną, tajemną przemianę duszy. Przez słowa te uczeń staje się w pewien sposób
jasnowidz
ącym, tak iż może widzieć astralnie wszystko, co zawiera Ewangelia św. Jana.
Zgodnie ze wskazówkami nauczyciela ucze
ń pozwala najpierw przez siedem dni działać
na sw
ą duszę pierwszym pięciu zdaniom pierwszego rozdziału. Następnego tygodnia w
podobny sposób prze
żywa uczeń drugi rozdział i tak kolejno aż do rozdziału dwunastego.
Do
świadcza się wtedy czegoś wzniosłego, potężnego. Jest się wprowadzonym poprzez
kronik
ę akasza do wydarzeń z Palestyny, gdzie żył Jezus Chrystus. Rzeczywiście
prze
żywa się wszystko, co w tamtych czasach się wydarzyło. Następnie, gdy dochodzi
si
ę do rozdziału trzynastego, przeżywa się poszczególne stacje chrześcijańskiego
wtajemniczenia. Pierwsz
ą stacją jest tzw. obmywanie nóg. Trzeba na początku
zrozumie
ć, co oznacza ta wielka scena. Jezus Chrystus pochyla się ku tym, którzy stoją
ni
żej od Niego. W całym świecie musi panować pokora wobec tych, którzy stoją niżej od
nas, kosztem których rozwin
ęliśmy się wyżej. Roślina, gdyby umiała myśleć, musiałaby
dzi
ękować minerałowi, że dostarcza gruntu, na którym może prowadzić wyższe życie, a
zwierz
ę powinno pochylić się nad rośliną i powiedzieć: tobie zawdzięczam, że istnieję.
Tak samo cz
łowiek powinien mówić do całej pozostałej przyrody. Ten, kto stoi wyżej w
spo
łeczeństwie, musi pochylić się do niżej stojących pracowników i powiedzieć sobie:
nikt nie móg
łby się rozwijać, gdyby grunt nie był dla niego przygotowany. Tak jest i dalej
wzwy
ż, aż do samego Jezusa Chrystusa, który w pokorze pochyla się nad apostołami i
mówi:
“Wy jesteście moją glebą i na was wypełniam słowa. Ten, kto chce być pierwszy,
musi by
ć ostatnim, a kto chce być panem, musi być sługą wszystkich". Obmywanie nóg
oznacza ch
ęć służenia, pochylanie się w pokorze. Musi to być ogólnym uczuciem dla
tych, którzy rozwijaj
ą się ezoterycznie.
Je
żeli uczeń przeniknął się tą pokorą, przeszedł pierwszą stację chrześcijańskiego
wtajemniczenia. Dowiaduje si
ę o tym na podstawie pewnego objawu wewnętrznego i
zewn
ętrznego. Objaw zewnętrzny to uczucie, jakby jego stopy obmywała woda.
Symptom wewn
ętrzny to wizja astralna, która występuje z niezawodną pewnością. Widzi
on siebie obmywaj
ącego stopy gromadce ludzi. Pokazuje się to w jego snach. Każdy ma
tak
ą wizję. Gdy to przeżył, to rzeczywiście wziął w siebie ten rozdział Ewangelii.
Nast
ępnie, jako druga stacja, występuje biczowanie. Kiedy się do tego dochodzi, wtedy
czytaj
ąc o biczowaniu i poddając się działaniu tego wrażenia trzeba wytworzyć w sobie
inne uczucie. Trzeba nauczy
ć się stawiać temu czoło i stać mocno przy smagnięciach
bicza
życia, trzeba mówić sobie: będę stał mocno podczas wszystkich cierpień i bólów i
znios
ę wszystko, co mnie spotka. Symptomem zewnętrznym będzie teraz odczucie bólu
w ró
żnych punktach na całym ciele. Symptomem wewnętrznym jest wizja senna, w której
widzi si
ę siebie samego ubiczowanym.
Trzeci
ą stacją jest ukoronowanie cierniem. Musi dojść do tego inne uczucie. Uczeń uczy
si
ę stać wytrwale, chociaż spada na niego szyderstwo i wyśmianie tego, co ma
naj
świętszego. Symptomem zewnętrznym jest odczuwanie uciskającego bólu głowy.
Symptom wewn
ętrzny to wizja astralna, że jest się cierniem ukoronowanym.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (6 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Teraz mo
żna przejść do czwartej stacji, którą jest dźwiganie krzyża. Tu trzeba rozwinąć
nowe, zupe
łnie określone uczucie. Polega ono na przezwyciężeniu odczucia, że własne
cia
ło jest najważniejsze. Ciało musi stać się dla ucznia tak obojętne jak kawał drewna.
Niesiemy wtedy nasze cia
ło przez życie i patrzymy na nie obiektywnie, stało się ono
drzewem krzy
ża. Nie trzeba przy tym nim pogardzać, lecz traktować jak narzędzie.
Dojrza
łość na tym stopniu wykazuje następujący symptom zewnętrzny: w czasie
medytacji, dok
ładnie na miejscach Świętych Ran, występują czerwone punkty, jakby
stygmaty na r
ękach, stopach i na prawym boku, na wysokości serca. Symptom
wewn
ętrzny: uczeń ma wizję, że sam wisi na krzyżu.
Pi
ątym stopniem jest śmierć mistyczna. Polega ona na tym, że człowiek przeżywa teraz
nico
ść tego, co ziemskie, rzeczywiście na chwilę umiera dla wszystkiego, co ziemskie.
Mog
ą tu być podane tylko skąpe opisy wtajemniczenia chrześcijańskiego. Człowiek
prze
żywa jako wizję astralną, panującą wszędzie ciemność, świat ziemski znika. Czarna
zas
łona rozpościera się przed tym, co ma nadejść. W tym stanie uczeń poznaje
wszystko, co istnieje w
świecie jako zło. Jest to zstąpienie do piekieł. Potem przychodzi
prze
życie, że zasłona została rozdarta na dwoje i teraz występuje świat dewachaniczny.
Jest to rozdarcie zas
łony świątyni.
Teraz nast
ępuje szósty stopień, złożenie do grobu. O ile przy czwartym stopniu ciało
staje si
ę obiektywne, tak tutaj uczeń musi wytworzyć w sobie uczucie, że wszystko, co
otacza nas na Ziemi, przynale
ży do nas tak samo jak własne ciało. Własne ciało
rozszerza si
ę poza granice skóry, nie jest się już istotną odosobnioną, lecz złączoną z
ca
łą planetą ziemską. Ziemia stała się naszym ciałem, jest się pogrzebanym w Ziemi.
Siódmym stopniem jest zmartwychwstanie. Stan ten nie daje si
ę opisać słowami. Dlatego
w wiedzy tajemnej mówi si
ę, że siódmy stan może być pomyślany tylko przez tego,
którego dusza zupe
łnie uwolniła się od mózgu. Komuś takiemu można by go opisać.
Dlatego te
ż stan ten może być tutaj tylko wspomniany. Chrześcijański nauczyciel wiedzy
tajemnej daje wskazówki, jak ten stopie
ń jest przeżywany.
Kiedy cz
łowiek przeżył te siedem stopni, to chrześcijaństwo stało się wewnętrznym
prze
życiem jego duszy. Jest on całkowicie zjednoczony z Jezusem Chrystusem. Jezus
Chrystus jest w nim.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-13.htm (7 of 7) [07-May-11 4:58:54 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
XIV
Wczoraj scharakteryzowali
śmy różne obszary, przez które przejść musi uczeń
wtajemniczenia wschodniego i chrze
ścijańskiego, dążąc do wyższego poznania. Dzisiaj
chc
ę w podobny sposób opisać stopnie, przez które wiedzie szkolenie różokrzyżowców.
Nie nale
ży wyobrażać sobie, że szkolenie różokrzyżowe jest sprzeczne z dwoma
poprzednimi. Istnieje ono mniej wi
ęcej od XIV w. i musiało być wówczas wprowadzone,
gdy
ż ludzkość potrzebowała jeszcze innej metody szkolenia. W kołach wtajemniczonych
przewidywano nastanie takich czasów,
że w miarę rozwoju nauki wiara u ludzi zostanie
zachwiana, powstanie rozd
źwięk między wiarą a wiedzą. W średniowieczu najwięksi
uczeni byli zarazem lud
źmi najgoręcej wierzącymi i najpobożniejszymi. Jeszcze długo
potem w
śród ludzi najbardziej zaawansowanych w naukach przyrodniczych nie było
żadnej sprzeczności między wiarą a wiedzą. Mówi się, że system kopemikański zachwiał
wiar
ę, a tymczasem Kopernik zadedykował swoje dzieło papieżowi! Dopiero niedawno
powsta
ł stopniowo ten rozdźwięk. Mistrzowie mądrości przewidzieli to i dlatego trzeba
by
ło znaleźć nową drogę dla tych, których nauka odwiodła od wiary. Ludzie zajmujący się
du
żo nauką powinni wybrać drogę różokrzyżową, aby dojść do wtajemniczenia. Metoda
ta wykazuje bowiem,
że najwyższa wiedza o świecie może iść w parze z najwyższym
poznaniem nadzmys
łowym prawd duchowych i właśnie dzięki niej człowiek, któiy przez
pozorn
ą naukowość odszedłby od wiary chrześcijańskiej, dopiero wtedy może
prawdziwie j
ą ocenić. Dopiero dzięki tej metodzie każdy może przyjąć prawdę o
Chrystusie z g
łębokim zrozumieniem. Prawda jest jedna, można jednak do niej dążyć
ró
żnymi drogami, podobnie jak różne ścieżki rozchodzą się u stóp góry w różne strony,
jednak na szczycie schodz
ą się ponownie razem w jednym miejscu.
Istota szkolenia ró
żokrzyżowego polega na prawdziwym samopoznaniu. W tym celu
trzeba rozró
żnić dwie rzeczy. Uczeń wtajemniczenia różokrzyżowego musi rozróżnić je
nie teoretycznie, lecz praktycznie, to znaczy wprowadzi
ć je w życie. Są dwa rodzaje
samopoznania: ni
ższe, które uczeń różokrzyżowy nazywa po prostu przejrzeniem
samego siebie, które ma doprowadzi
ć do przezwyciężenia niższej natury i poznanie
wy
ższe, zrodzone przez wyzbycie się samego siebie.
Czym jest ni
ższe samopoznanie? Jest to poznanie naszego codziennego , ja", tego czym
ju
ż jesteśmy, tego co nosimy w sobie, wglądanie w życie własnej duszy. Trzeba sobie
wyja
śnić, że tą drogą nie dojdzie się do wyższego Ja", gdyż człowiek patrząc na samego
siebie, widzi tylko to, czym jest, a ma przecie
ż wyrosnąć ponad to, aby pozbyć się
owego ,ja"
życia powszedniego. Ale jak? Większość ludzi przekonana jest, że ich cechy
s
ą najlepsze, a kto takich samych nie posiada, jest niesympatyczny. Kto wyrósł ponad
takie nastawienie - nie tylko teoretycznie, ale i w uczuciu -jest ju
ż na drodze do
prawdziwego samopoznania. Ponad to poznanie codziennego
“ja" trzeba się wznieść
specjaln
ą metodą, która może być stosowana zawsze, kiedy znajdzie się na to chociaż
pi
ęć minut czasu. Zacząć trzeba od następującego zdania: “Wszystkie cechy, które
posiadasz, s
ą jednostronne; musisz poznać, dlaczego są one jednostronne i próbować je
zharmonizowa
ć". Zdanie to nie tylko w teorii, ale i w praktyce, jest najwłaściwsze. Kto jest
pilny, musi zbada
ć, czy nie jest to cecha fałszywie przez niego zastosowana. Pilność też
bywa jednostronna; musi by
ć uzupełniona przez dokładne zastanowienie. Każda zaleta
ma swój biegun przeciwny, który trzeba sobie przyswoi
ć i starać się zharmonizować
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (1 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
w
łaściwości sprzeczne, np. “spiesz się powoli" tzn, chęć do działania, a przecież
zastanowienie; zastanowienie, a przecie
ż nie gnuśność. Wtedy zaczyna się praca nad
sob
ą. Nie należy to do medytacji, trzeba to wypracować w sobie równolegle z nią.
To harmonizowanie naszej istoty polega mianowicie na zwracaniu uwagi na rzeczy
drobne. Np. kto ma t
ę właściwość, że nie dopuszcza innych do głosu, ten musi
postanowi
ć sobie, że np. przez sześć tygodni będzie na to uważał i powie sobie: teraz
milczysz tak d
ługo, jak tylko to jest możliwe, dając możność wypowiedzenia się
drugiemu; nast
ępnie przyzwyczajaj się nie mówić za głośno ani za cicho. Człowiek
zwykle o tych rzeczach wcale nie my
śli, a przecież należą one do intymnego rozwoju
naszej istoty wewn
ętrznej. Im drobniejsze są rzeczy na które uważamy, tym lepiej. Kiedy
dochodzi ju
ż do odzwyczajenia się nie tylko od pewnych właściwości moralnych,
intelektualnych i uczuciowych, lecz równie
ż od jakiegoś przyzwyczajenia zewnętrznego,
to jest to szczególnie wa
żne. W mniejszym stopniu chodzi tu o zbadanie wnętrza w
zwyk
łym sensie, lecz o doskonalenie właściwości, których nie wypracowało się jeszcze
dostatecznie, o uzupe
łnienie swoich osiągnięć przez właściwość przeciwną.
Samopoznanie nale
ży do najtrudniejszych dla człowieka rzeczy i właśnie ci, którzy
s
ądzą, że najlepiej siebie znają, najłatwiej ulegaj ą złudzie. Za dużo myślą o swoim
w
łasnym ja. Powinni odzwyczaić się od nieustannego wpatrywania się w siebie i ciągłego
mówienia , ja": ja my
ślę, ja sądzę, ja uważam to za dobre. Przede wszystkim trzeba
odzwyczai
ć się od myśli, że własne przekonania są ważniejsze niż przekonania innych.
Przypu
śćmy, że ktoś jest rozsądnym człowiekiem; gdy jednak popisuje się swym
rozs
ądkiem w gronie ludzi o wiele głębiej od niego myślących, to ten rozsądek jest
bardzo nie na miejscu, a ów cz
łowiek wysuwa go tylko ze względu na siebie. Jego
dzia
łanie na zewnątrz powinno wypływać z ducha innych ludzi. Tę regułę szczególnie
łatwo łamią agitatorzy.
Do tego powinna si
ę dołączyć cecha, którą wiedza tajemna nazywa cierpliwością.
Wi
ększość ludzi, pragnących coś osiągnąć, nie chce czekać, sądząc, że jest już dość
dojrza
ła, by wszystko przyjąć. Cierpliwość płynie z surowego wychowywania samego
siebie. Równie
ż i to wiąże się z samo-poznaniem.
Wy
ższe samopoznanie zaczyna się dopiero wtedy, gdy zaczynamy mówić: w tym, czym
jest nasze codzienne
“ja", nie ma wcale naszego wyższego , ja". Jest ono w całym
świecie, w gwiazdach, Słońcu, Księżycu, kamieniu, roślinie i zwierzęciu. Wszędzie jest ta
sama istota, która jest w nas. Gdy kto
ś mówi: chcę pielęgnować moje wyższe ja i
wycofa
ć się z życia, nie chcę nic wiedzieć o rzeczach materialnych, to zupełnie pomija
fakt,
że “ja" jest właśnie wszędzie na zewnątrz, a jego własne “ja" jest tylko małą cząstką
tej ogromnej ja
źni na zewnątrz. Niektórzy “duchowi' uzdrowiciele popełniają pewien błąd,
który mo
że stać się bardzo niebezpieczny. Wpajają oni w chorego wyobrażenie, że nic
materialnego nie istnieje, a wi
ęc nie ma również choroby. Polega to na fałszywym
samopoznaniu i jest bardzo niebezpieczne. I jakkolwiek metoda ta okre
ślana jest jako
chrze
ścijańska, to jest ona właściwie antychrześcijańska.
Chrze
ścijaństwo jest światopoglądem, który we wszystkim widzi przejawianie się
bosko
ści. Ułudę w tym, co materialne, mamy tylko wtedy, gdy nie patrzymy na to jako na
wyraz bosko
ści. Jeżeli przekreślamy świat zewnętrzny, przekreślamy boskość. Gdy
negujemy materi
ę, w której przejawił się Bóg, to negujemy Boga. Nie chodzi o to, aby
wpatrywa
ć się w siebie, musimy dążyć do poznania wielkiego Ja, które wlewa w nas
światło. Niższe ja mówi: “stoję tu i marznę", wyższe natomiast mówi: Jestem również
zimnem, gdy
ż żyje jako własne ,ja" w elemencie zimna i sam czynię się zimnym". Niższe
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (2 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
“ja" mówi: “Jestem tu, jestem w oku, które widzi słońce". Wyższe ,ja" natomiast mówi:
“Jestem w słońcu i w promieniu słonecznym zaglądam w twoje oko".
To w
łaśnie nazwiemy wyjściem z samego siebie. Dlatego szkolenie różokrzyżowe
zaczyna od tego, aby z cz
łowieka wyprowadzić niższe Ja". W mchu teozoficznym
pope
łniano na początku najgorszy błąd, mówiąc: trzeba odwrócić się od świata
zewn
ętrznego i patrzeć w siebie. Jest to wielkie złudzenie, gdyż wtedy spotyka się tylko
ni
ższą jaźń, czwartą zasadę człowieka, niższe “ja", które wmawia w siebie, że jest czymś
boskim, a wcale tym nie jest. Trzeba wyj
ść poza siebie, aby poznać boskość. “Poznaj
samego siebie" znaczy zarazem:
“Przezwycięż samego siebie".
Szkoleniu ró
żokrzyżowe musi iść ręka w rękę z wymienionymi już wcześniej sześcioma
w
łaściwościami: opanowaniem myśli, inicjatywą w działaniu, pogodą ducha, brakiem
uprzedze
ń, czyli postawą pozytywną wiarą oraz równowagą wewnętrzną.
Samo szkolenie obejmuje nast
ępujące stopnie:
1. Studium. Bez studium dzisiejszy Europejczyk nie dojdzie do tego, by móc samemu
poznawa
ć. Najpierw musi spróbować wprowadzić w siebie myśli całej ludzkości. Musi
nauczy
ć się myśleć wraz z całym systemem świata. Musi powiedzieć sobie: jeżeli inni to
my
śleli, musi to przecież być ludzkie; muszę spróbować, jak można z tym żyć. Nie
potrzeba przysi
ęgać na to, jak na dogmat, ale trzeba to poznać poprzez studium. Uczeń
musi pozna
ć rozwój Słońca, planet, Ziemi i ludzkości. Myśli podawane do studiowania
oczyszczaj
ą naszego ducha. Po liniach ścisłego myślenia wspinamy się w górę, abyśmy
sami mogli tworzy
ć ścisłe, logiczne myśli. Studium oczyszcza również nasze myśli, przez
co uczymy si
ę ściśle, logicznie myśleć. Gdy studiujemy np. bardzo trudną książkę, nie
chodzi g
łównie o zrozumienie treści, ale o to, aby iść za myślą autora i nauczyć się
wspó
łmyśleć. Nie trzeba więc uważać żadnej książki za zbyt trudną, w przeciwnym
wypadku znaczy
łoby to tylko, że jest się zbyt wygodnym. Najlepsze książki to te, które
trzeba ci
ągle i ciągle studiować, których nie rozumie się od razu, które trzeba przemyśleć
zdanie po zdaniu. Przy studium nie tyle chodzi o to, co si
ę studiuje, ile o to, jak się to robi.
Przez wielkie prawdy, jak np. prawa planetarne, stwarzamy sobie wielkie linie my
ślowe i
to jest najistotniejsze. Wiele egoizmu tkwi równie
ż tam, gdzie się mówi: wolę nauki
moralne, a nie wiadomo
ści o systemach planetarnych. Prawdziwa mądrość sama rodzi
życie moralne.
2. Imaginacja, poznanie imaginacyjne. Czym ono jest i jak sieje osi
ąga? Trzeba iść przez
świat i obserwować go ściśle według zasady Goethego: wszystko, co przemija, jest tylko
podobie
ństwem. Goethe był różokrzyżowcem i może nas wprowadzić w życie duszy.
Ka
żda rzecz musi pod wielorakim względem stać się podobieństwem. Przypuśćmy np.,
że przechodzimy obok zimowita jesiennego, roślina ta jest dla nas przez swój kształt i
barw
ę symbolem smutku. Inny znów kwiat, powój, jest symbolem bezradności. Jeszcze
inny, czerwony kwiat, który uk
łada swoje płatki do góry, może być obrazem radości itp.
Zwierz
ę o jaskrawych barwach może być uosobieniem kokieterii. Już w samej nazwie
wyra
ża się często podobieństwo, np. wierzba płacząca, niezapominajka itd. Im więcej
my
śli się w ten sposób, że rzeczy zewnętrzne są symbolem rzeczy moralnych, tym
łatwiej można wznieść się do poznania imaginacyjnego. Takie podobieństwa można
znale
źć również w ludziach. Np. po sposobie chodzenia można poznać temperament
cz
łowieka. Zaobserwujcie ciężki, powolny chód melancholika, twardy, zdecydowany krok
choleryka, lekki, wsparty na czubkach palców krok sangwinika.
Gdy prowadzi
ło się przez pewien czas takie obserwacje, przechodzi się do ćwiczeń
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (3 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
w
łaściwej imaginacji. Np. trzyma się przed sobą jakąś żywą roślinę, patrzy się tylko na
ni
ą, wgłębia się w nią, wyciąga się wnętrze jej duszy i oddaje się je z powrotem, jak to
opisane jest w moim dziele
“Jak osiągnąć poznanie wyższych światów". To wydobywa
imaginacj
ę. Dochodzi się przez to do oglądu astralnego. Po pewnym czasie rzeczywiście
zauwa
ża się, jak z rośliny wychodzi mały płomyk. Jest to astralny obraz tego, co rośnie.
Inny przyk
ład: kładzie się przed sobą ziarno, a następnie widzi się przed sobą w myślach
ca
łą roślinę, taką, jaką będzie później w rzeczywistości. Są to ćwiczenia na imaginację,
na które ró
żokrzyżowcy zwracali dużą uwagę.
3. Nauka pisma tajemnego. Istnieje pismo tajemne, przez które mo
żna głębiej wniknąć w
istot
ę rzeczy. Pragnę podać przykład, który pokaże, o co chodzi. Wraz z upadkiem
dawnej Atlantydy zacz
ęła się kultura staroindyjska. Znakiem takiego stadium rozwoju, w
którym mija jedna kultura a zaczyna si
ę nowa, jest wir. Takie wiry istnieją wszędzie w
przyrodzie, przyk
ładem są mgławice gwiezdne, np. mgławica Oriona itd. Tam również
przemija jaki
ś świat, a rodzi się nowy. Na początku kultury staroindyjskiej Słońce stało w
znaku Raka; w okresie kultury perskiej sta
ło w znaku Bliźniąt; w czasie egipskiej kultury
w znaku Byka, w czasie grecko-
łacińskiej w znaku Barana. Astronomiczny znak Raka
=
by
ł również znakiem dla początku kultury staroindyjskiej. Dalszym
przyk
ładem jest litera M. Każda litera prowadzi nas wstecz do jej tajemnego
pochodzenia. Litera M jest znakiem m
ądrości. Powstała z ukształtowania górnej wargi
i jest zarazem symbolem fal morskich
, dlatego m
ądrość symbolizowana
jest przez wod
ę. Znaki te zawsze są podźwiękiem pełnych znaczenia rzeczy. W trakcie
szkolenia ró
żokrzyżowego naucza się wielu takich znaków.
4. Rytmizacja
życia. Przejście od życia chaotycznego do rytmicznego. Dzieci mają ten
plus,
że chodzą do szkoły. U dorosłych często niestety brakuje planu zajęć. Trzeba
spróbowa
ć pewne godziny w czasie dnia przeznaczyć na medytację. Rytmizacja
oddechu nie odgiywa tak wa
żnej roli jak w szkoleniu wschodnim, ale również należy do
szkolenia, a ró
żokrzyżowiec wie, że już przez medytację uzyskuje się polepszenie
oddechu.
5. Wzajemne zale
żności między mikrokosmosem i makrokosmosem. Jest to związek
mi
ędzy wielkim a małym światem lub między człowiekiem a światem zewnętrznym.
Cz
łowiek powstawał stopniowo, jego poszczególne ciała wytworzyły się w ciągu ewolucji.
Na dawnym S
łońcu nie miał jeszcze ciała astralnego, dlatego nie mogły powstać
okre
ślone narządy. Takim organem jest np. wątroba. U istoty mającej tylko ciało
eteryczne, nie ma nawet za
łożenia wątroby. Oczywiście, wątroba nie może powstać bez
cia
ła eterycznego, ale tworzy ją najpierw ciało astralne. Podobnie żadna istota nie może
nigdy mie
ć ciepłej krwi, jeżeli nie powstała w czasie, gdy wytwarzała się jaźń.
Wprawdzie wy
ższe zwierzęta również posiadają ciepłą krew, ale oddzieliły się one od
cz
łowieka po wykształceniu jaźni. Podobnie każdy narząd ludzkiego ciała, również
najmniejszy, przynale
ży do jakiegoś członu jego istoty. Wątroba odpowiada ciału
astralnemu, a krew ja
źni. Kiedy człowiek skieruje obiektywnie swoją uwagę na samego
siebie jak na jak
ąś rzecz i skoncentruje się np. na punkcie u nasady nosa i połączy z tym
okre
ślone słowo, podane przez nauczyciela wiedzy tajemnej, będzie doprowadzony do
poznania tego, co odpowiada temu punktowi. A wi
ęc człowiek, który pod odpowiednim
kierownictwem koncentruje si
ę na tym punkcie, pozna naturę jaźni. Inne, o wiele
pó
źniejsze ćwiczenie, kieruje się na wnętrze oka i przez to poznaje się wewnętrzną
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (4 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
natur
ę światła i słońca. Naturę astralności poznaje się przez skoncentrowanie się na
w
ątrobie z towarzyszeniem odpowiednich słów.
Taki samodzielny rozwój, gdy przez ka
żdy organ, na którym koncentruje się uwagę, jest
si
ę wyprowadzonym z siebie samego, jest rozwojem właściwym. Zwłaszcza w obecnych
czasach metoda ta jest szczególnie skuteczna, poniewa
ż ludzkość stała się tak bardzo
materialistyczna. Tutaj przez materialno
ść dochodzi się do jej twórcy, do siły tworzącej,
która zbudowa
ła te narządy.
6. Przebywanie albo pogr
ążanie się w makrokosmosie, jest tym samym, co opisane było
jako Dyanam, jest to kontemplacja duchowa. Odbywa si
ę ona w sposób następujący:
ucze
ń zagłębia się w kontemplowany narząd, np. we wnętrze oka. Gdy ta koncentracja
trwa ju
ż jakiś czas, pozwala się opaść wyobrażeniu zewnętrznego organu, tak iż myśli się
ju
ż tylko o tym, na co oko wskazywało, o świetle. W ten sposób dochodzi się do twórcy
organu i wychodzi si
ę w makrokosmos. Czuje się wówczas, jak ciało staje się coraz
wi
ększe, tak duże jak cała Ziemia; rośnie ono wciąż dalej, ponad Ziemię, a wszystkie
rzeczy s
ą w nim. Człowiek żyje wtedy we wnętrzu wszystkich rzeczy.
7. Siódmy stan odpowiada wschodniemu Samadhi. W szkoleniu ró
żo-krzyżowym nazywa
si
ę to boską szczęśliwością. Przestaje się teraz myśleć o ostatnim wyobrażeniu, ale
zachowuje si
ę siłę myślenia. Opada treść myślenia, ale pozostaje czynność myślenia.
Dzi
ęki temu spoczywa się w świecie duchowo-boskim.
Te stopnie szkolenia ró
żokrzyżowego są bardziej stopniami rozwoju wewnętrznego i
wymagaj
ą subtelnej pielęgnacji wyższego życia duszy. W naszej materialistycznej epoce
du
żą przeszkodą do uwewnętrznienia całego życia duszy jest bardzo rozpowszechnione
traktowanie wszystkiego powierzchownie. Musi to zosta
ć przezwyciężone. Szkolenie to
przystosowane jest do natury Europejczyków, wymaga ono pewnej energii duszy, ale nie
jest trudne. Ka
żdy może je praktykować, jeżeli tylko tego pragnie. Można tu również
przytoczy
ć powiedzenie Goethego: “Choć jest to łatwe, to jednak ta łatwość jest trudna".
Drodzy przyjaciele! W ten sposób przeszli
śmy przez różne metody wtajemniczenia. Na
zako
ńczenie tych wykładów chciałbym wam ukazać związek pomiędzy człowiekiem a
ca
łą Ziemią, abyście widzieli, jak powiązany jest człowiek z tym wszystkim, co zachodzi
na Ziemi.
Omówi
łem rozwój człowieka, jak może stawać się on coraz wyższą istotą. Ludzkość, jako
ca
łość, osiągnie w trakcie rozwoju wszystko, co każdy poszczególny człowiek może dla
siebie osi
ągnąć przez szkolenie tajemne. Co dzieje się z Ziemią w ciągu rozwoju
cz
łowieka i ludzkości? Dla badacza wiedzy tajemnej Ziemia nie jest tym, czym dla
zwyk
łego geologa czy badacza przyrody, który widzi w niej wielką, pozbawioną życia
kul
ę, która wewnątrz wygląda niewiele inaczej niż na zewnątrz, co najwyżej jej
substancje wewn
ątrz są płynne. Jest to dość niezrozumiałe, jak ta martwa kula może
wydawa
ć różnorodne żywe istoty.
Wiemy,
że nasza Ziemia ukazuje określone zjawiska, które wgrywają się głęboko w los
wielu istot; jednak dzisiejsza wiedza przyrodnicza uwa
ża, że nie mają one związku z
naszym losem. Tak np. trz
ęsienia ziemi i wybuchy wulkanów wpływają głęboko na los
setek i tysi
ęcy ludzi. Czy wola ludzka ma na to jakiś wpływ, czy jest to tylko przypadek?
Czy istniej
ą martwe, szalejące ślepo prawa, czy też istnieje związek między tymi
wydarzeniami a wol
ą człowieka? Jak ma się sprawa z człowiekiem, który ginie przy
trz
ęsieniu ziemi? Co mówi badacz wiedzy tajemnej o wnętrzu Ziemi?
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (5 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
Wiedza tajemna wszystkich czasów mówi o wn
ętrzu Ziemi rzecz następującą:
powinni
śmy wyobrazić sobie Ziemię złożoną z szeregu pokładów, które jednak nie są
ściśle od siebie oddzielone, tak jak np. warstwy cebuli, ale przechodzą jedne w drugie.
1. Górna warstwa, masa mineralna, ma si
ę tak do wnętrza Ziemi jak skorupa do całego
jaja. Ta górna warstwa nazywa si
ę ziemią mineralną.
2. Poni
żej niej ukazuje się coś, czego nie można porównać z żadną substancją Ziemi,
nazywa si
ę ją ziemią płynną. Ale nie ma się tutaj na myśli płynu, gdyż nasze płyny są
równie
ż mineralne; warstwa ta ma specjalne właściwości. Substancja ta zaczyna mieć
w
łaściwości duchowe, polegające na tym, że gdyby, jako substancja, weszła w kontakt z
czym
ś żywym, to natychmiast wygnałaby to życie i zniszczyła. Wtajemniczony może
bada
ć tę warstwę na drodze czystej koncentracji myśli.
3. Ziemia powietrzna. Jest to substancja niszcz
ąca odczucia, np. w zetknięciu z bólem
zmienia go w przyjemno
ść i odwrotnie; czyli uczucie, takie jakim jest w rzeczywistości,
zostaje zgaszone, podobnie jak warstwa druga wygasza
życie.
4. Ziemia wodna albo ziemia-forma. Warstwa ta sk
łada się z substancji, które z każdej
rzeczy robi
ą materialnie to, co w dewachanie dzieje się duchowo. Tam mamy negatyw
rzeczy fizycznych. Tutaj np. kostka by
łaby zniszczona, ale powstałby jej negatyw. Forma
zostaje przemieniona w swoje przeciwie
ństwo, a wszystkie jej właściwości przechodzą w
otoczenie. Sama przestrze
ń, którą zajmował przedmiot, jest pusta.
5. Ziemia owoc. Ta substancja pe
łna jest bujnej energii wzrastania. Każda jej cząstka
ro
śnie natychmiast jak gąbka, ciągle powiększa się i może być utrzymana w swoich
granicach tylko przez warstwy górne. S
łuży ona formom poprzedniej warstwy jako
stoj
ące poza nią życie.
6. Ziemia ognia. Substancja ta ma uczucie i wol
ę. Odczuwa ból i krzyczałaby, gdyby
zosta
ła nadepnięta. Składa się, żeby tak powiedzieć, całkowicie z namiętności.
7. Ziemia-zwierciad
ło. Warstwa ta nazywa się tak dlatego, gdyż jej substancja, gdy się na
niej skoncentrowa
ć, przemienia wszystkie właściwości Ziemi na ich przeciwieństwo. Gdy
nie chce si
ę widzieć wszystkiego, co nad nią leży, lecz bezpośrednio w duchu patrzy się
na t
ę warstwę, a następnie ustawia się przed sobą np. coś zielonego, to zieleń ukazuje
si
ę w barwie czerwonej. Każda barwa występuje jako barwa dopełniająca. Powstaje
odzwierciedlenie biegunowe, odbicie w postaci przeciwie
ństwa. Smutek przemieniałaby
ta substancja w rado
ść,
8. Rozdrabniacz. Je
żeli mocno się na nim koncentrujemy z posiadaną, rozwiniętą siłą
ezoteryczn
ą, to ukazuje się coś zupełnie osobliwego. Trzymana tam, np. roślina ukazuje
si
ę pomnożona w liczbie nieskończonej, tak samo wszystko inne. Istotne jednak jest to,
że warstwa ta rozdrabnia także właściwości moralne. Przez siłę, którą wypromieniowuje
na powierzchni
ę Ziemi, odpowiedzialna jest za to, że na Ziemi powstają spory i
dysharmonia. Ludzie musz
ą współdziałać harmonijnie, aby przezwyciężyć rozbijające
oddzia
ływanie tej warstwy. Siła ta została złożona w Ziemi, aby ludzie sami mogli
rozwin
ąć harmonię. Całe zło jest tam substancjonalnie przygotowywane i organizowane.
K
łótliwi ludzie są tak zorganizowani, że warstwa ta ma na nich szczególny wpływ.
Wiedzieli o tym wszyscy pisarze, którzy pisali na podstawie wiedzy tajemnej. Dante w
Boskiej Komedii opisuje t
ę warstwę jako Wąwóz Kaina. Właśnie stamtąd pochodzi spór
mi
ędzy braćmi, Kainem i Ablem. Warstwa ta wniosła więc substancjonalnie zło w życie
świata.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (6 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
9. J
ądro ziemi substancjonalnie jest tym, przez co powstała na świecie czarna magia.
St
ąd wychodzi siła duchowego zła.
Z powy
ższego wynika, że człowiek ma związek z tymi wszystkimi warstwami, gdyż ciągle
wypromieniowuj
ą one swą siłę. Ludzie podlegają wpływowi tych warstw i muszą
nieustannie przezwyci
ężać płynące z nich siły. Gdy kiedyś na Ziemi ludzie będą sami
wypromieniowywa
ć życie, gdy będą wydychać to, co wspiera życie, przezwyciężą ziemię
ogniow
ą. Kiedy przezwyciężą duchowo ból przez spokój, to przezwyciężą ziemię
powietrzn
ą itd. Gdy zwycięży zgoda, pokonany będzie rozdrobni acz. A gdy zwycięży
bia
ła magia, nie będzie więcej zła na świecie. Tak więc ewolucja człowieka oznacza
przekszta
łcanie wnętrza Ziemi. Na początku ciało Ziemi hamowało wszystko, co się
rozwija
ło. Na końcu, przez siłę ludzkości, cała Ziemia będzie przemieniona, stanie się
Ziemi
ąprzeduchowioną. W ten sposób człowiek udzieli Ziemi swej istoty.
Mo
że się zdarzyć, że substancjonalna namiętność ziemi ognia buntuje się. Pobudzona
przez nami
ętności ludzkie przebija się przez ziemię owoc, wdziera się kanałami do
warstw górnych i wylewa si
ę w ziemię stałą, wstrząsa nią i wywołuje trzęsienia ziemi.
Je
śli ta namiętność wypycha substancję wewnętrzną warstwy ziemi ognia, to powstaje
wulkan. Ma to bardzo du
ży związek z człowiekiem. W epoce lemuryjskiej górna warstwa
by
ła jeszcze bardzo miękka, a warstwa ziemi ognia była o wiele bliżej warstwy
zewn
ętrznej. Otóż zachodzi pokrewieństwo między namiętnością człowieka a
nami
ętnościową substancją tej warstwy. Gdy człowiek jest bardzo zły, to wzmacnia tę
nami
ętność. Tak stało się na końcu epoki lemuryjskiej. Lemuryjczyk, przez swą
nami
ętność, zbuntował wówczas ziemię ognia i w ten sposób spowodował zgubę całego
kontynentu lemuryjskie-go. Nigdzie indziej nie móg
ł on znaleźć prawdziwej przyczyny tej
katastrofy, jak tylko w tym, co sam z ziemi wyci
ągnął. Dzisiaj warstwy ziemi stały się
bardziej g
ęste i zestalone, ale wciąż jeszcze namiętności ludzkie pozostają w związku z
warstw
ą namiętności ziemi wewnętrznej; wciąż jeszcze nagromadzenie złych
nami
ętności i sił powoduje trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów.
Jak wi
ąże się to, co się tam dzieje, z losem człowieka i jego wolą, możemy przekonać się
na podstawie dwóch przyk
ładów, które naprawdę zbadane zostały przez wiedzę tajemną.
Okaza
ło się mianowicie, że ludzie, którzy zginęli w czasie pewnego trzęsienia ziemi, stali
si
ę w następnej inkarnacji ludźmi uduchowionymi. Byli na tyle rozwinięci, że potrzeba
by
ło tylko tego jednego ciosu, by ukazać im znikomość wszystkiego, co ziemskie. W
dewachanie dzia
łało to dalej tak silnie, że jako owoc na następne życie wynieśli naukę,
że materialność jest czymś przemijającym, a duch jest zwycięzcą. Nie wszyscy to
zrozumieli, ale wielu z nich
żyje jako ludzie należący do różnych duchowych ruchów
teozoficznych.
Jako drugi przyk
ład służyć mogą ludzie, których narodziny, zbadane okultystycznie,
przypad
ły w okresie obfitującym w trzęsienia ziemi lub wybuchy wulkanów. Stwierdzono,
że wszyscy ci ludzie są w szczególny sposób nastawieni materialistycznie. Nie trzęsienia
ziemi ani wybuchy wulkanów by
ły tego przyczyną. To materialistycznie nastawione
dusze, które, gotowe do narodzin, sw
ą astralną wolą wypracowywały się w świat
fizyczny, rozp
ętały siły warstwy ziemi ognia, które następnie przy ich narodzeniu
wstrz
ąsnęły ziemią.
W ten sposób wola cz
łowieka wiąże się z tym, co zachodzi na Ziemi. Wraz ze sobą
przemienia cz
łowiek jednocześnie swe miejsce zamieszkania. Swoim własnym
przeduchowieniem przepaja duchem Ziemi
ę. Dzięki temu w następnym okresie
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (7 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]
Rudolf Steiner - U bram teozofii
planetarnym Ziemia b
ędzie uszlachetniona przez własną siłę twórczą człowieka. W
ka
żdej chwili, w której myślimy i czujemy, pracujemy nad wielką budową Ziemi.
Przewodnicy ludzko
ści mają wgląd w takie powiązania i starają się dać ludzkości siły,
które pracuj
ą w duchu rozwoju. Jednym z ostatnich takich ruchów jest ruch teozoficzny.
Powinien on dzia
łać harmonizujące i wyrównująco, aż do najgłębszych złoży duszy
ludzkiej. Kto ci
ągle jeszcze kwestionuje wartość miłości i słuszność idei pokoju, ten nie
zrozumia
ł w pełni idei teozoficznej. Postawa pełna miłości musi wejść aż w przekonania
ludzi. Kto wszed
ł w prąd rozwoju ezoterycznego, ten uczy się tego siłą rzeczy. Bez tego
nie posunie si
ę naprzód. Taki człowiek w ogóle wyrzeka się własnego poglądu i chce być
tylko narz
ędziem płynącej od potęg duchowych prawdy obiektywnej, która przepływa
przez
świat jako wieka prawda. Im bardziej człowiek wyzbywa się samego siebie i chce
by
ć tylko rzecznikiem tego wielkiego poglądu, z pominięciem własnego, tym bardziej
urzeczywistnia nastawienie teozoficzne. Dzisiaj jest to bardzo trudne. Ale nauka
teozoficzna sama przez si
ę czyni pokój. Gdy schodzimy się, by żyć tą nauką, czynimy
pokój, lecz gdy wnosimy to, co panuje na zewn
ątrz, wtedy wnosimy niezgodę, a to
powinno by
ć niemożliwe Tak więc nauka teozoficzna powinna przejść w uczucia, w coś,
co nazwa
łbym atmosferą duchową, w której żyje teozofia. Musicie mieć wolę do
zrozumienia, wtedy teozofia unosi
ć się będzie jak duch jedności na zebraniach i będzie
oddzia
ływała na świat.
file:///D|/eBooks/Ebooks/Duchowosc_Religia/Rudolf%2...dolf%20Steiner%20-%20U%20bram%20teozofii/211-14.htm (8 of 8) [07-May-11 4:58:56 PM]