background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

David HUME 

BADANIA DOTYCZ

Ą

CE ZASAD MORALNO

Ś

CI 

przeło

Ŝ

yła Anna Hochweld 

Dodatek I 

O UCZUCIU MORALNYM 

Przyjmuj

ą

c za punkt wyj

ś

cia przedstawion

ą

 powy

Ŝ

ej hipotez

ę

, bez trudu rozstrzygniemy 

problem ogólnych podstaw moralno

ś

ci, o którym była mowa na pocz

ą

tku; a cho

ć

 decyzj

ę

 

w tej kwestii odło

Ŝ

yli

ś

my wówczas w obawie przed wpl

ą

taniem si

ę

 w zawiłe spekulacje, w 

rozprawie o moralno

ś

ci zupełnie nie na miejscu, teraz mo

Ŝ

emy do sprawy wróci

ć

 i 

zastanowi

ć

 si

ę

, jak

ą

 rol

ę

 we wszelkich decyzjach o pochwale lub naganie odgrywa 

rozum, a jak

ą

 uczucie.

Skoro u

Ŝ

yteczno

ść

 jakiej

ś

 cechy lub czynu stanowi

ć

 ma jedn

ą

 z zasadniczych podstaw 

pochwały moralnej, to jest oczywist

ą

 rzecz

ą

Ŝ

e we wszelkich tego typu decyzjach rozum 

musi mie

ć

 powa

Ŝ

ny udział; tylko on bowiem pouczy

ć

 nas mo

Ŝ

e o tendencjach rozmaitych 

cech i działa

ń

, ukazuj

ą

c korzystne skutki, jakie płyn

ą

 z nich dla społecze

ń

stwa lub dla 

danej osoby. Jest to kwestia, która niejednokrotnie wywoła

ć

 mo

Ŝ

e wielkie spory: 

pojawiaj

ą

 si

ę

 w

ą

tpliwo

ś

ci, w gr

ę

 wchodz

ą

 przeciwstawne interesy, a decyzja na rzecz 

jednej ze stron opiera si

ę

 z konieczno

ś

ci na bardzo subtelnym wywa

Ŝ

eniu rozmaitych 

aspektów sprawy i wyborze tego, co troch

ę

 bardziej po

Ŝ

yteczne. Widoczne jest to 

zwłaszcza w sprawach zwi

ą

zanych z wymiarem sprawiedliwo

ś

ci, jak zreszt

ą

 nale

Ŝ

ałoby 

si

ę

 tego spodziewa

ć

, bior

ą

c pod uwag

ę

 rodzaj po

Ŝ

ytku, jaki z cnot

ą

 t

ą

 si

ę

 ł

ą

czy. Gdyby 

ka

Ŝ

dy pojedynczy akt sprawiedliwo

ś

ci był dla społecze

ń

stwa po

Ŝ

yteczny, jak dzieje si

ę

 to 

w przypadku 

Ŝ

yczliwo

ś

ci, rzecz miałaby si

ę

 pro

ś

ciej i rzadko dawała powód do 

powa

Ŝ

nych kontrowersji. Ale poniewa

Ŝ

 takie pojedyncze akty w pierwszych swoich, 

bezpo

ś

rednich efektach bywaj

ą

 cz

ę

sto szkodliwe, a korzy

ść

 społeczna powstaje jedynie 

w wyniku przestrzegania zasady ogólnej i jednego dla wszystkich godziwego 
post

ę

powania, realizowanego zgodnie i wspólnie przez wi

ę

ksz

ą

 ilo

ść

 osób - sytuacja 

bardzo si

ę

 tu komplikuje i gmatwa. Rozmaite strony 

Ŝ

ycia społecznego, rozmaite 

nast

ę

pstwa, jakie poci

ą

ga za sob

ą

 wszelkie działanie, rozmaite mog

ą

ce wchodzi

ć

 w 

rachub

ę

 interesy - wszystko to w wielu wypadkach bywa problematyczne i daje asumpt 

do rozległych dyskusji i docieka

ń

. Uporz

ą

dkowanie wszystkich zagadnie

ń

 zwi

ą

zanych z 

wymiarem sprawiedliwo

ś

ci jest zadaniem praw pa

ń

stwowych; debaty cywilistów, my

ś

polityka, wzory historyczne, rejestry publiczne słu

Ŝą

 temu samemu zadaniu. I trzeba 

nieraz bardzo precyzyjnego rozumu os

ą

du, by w g

ą

szczu w

ą

tpliwo

ś

ci, jakie nastr

ę

cza 

niejasno

ść

 lub przeciwstawno

ść

 rozmaitych rodzajów po

Ŝ

ytku, podj

ąć

 prawidłow

ą

 

decyzj

ę

.

Cho

ć

 jednak dobrze poinformowany i wy

ć

wiczony rozum pouczy

ć

 nas potrafi o 

po

Ŝ

ytecznych lub szkodliwych tendencjach poszczególnych cech i działa

ń

, sam przez si

ę

 

nie wystarcza jednak do tego, by spowodowa

ć

 moralne pot

ę

pienie czy uznanie. 

U

Ŝ

yteczno

ść

 - to jedynie tendencja do realizacji okre

ś

lonego celu; i gdyby cel był nam 

całkowicie oboj

ę

tny, prowadz

ą

ce do

ń

 

ś

rodki traktowaliby

ś

my równie oboj

ę

tnie. A

Ŝ

eby 

wybór mi

ę

dzy po

Ŝ

yteczn

ą

 a szkodliw

ą

 tendencj

ą

 dokonał si

ę

 na rzecz tej pierwszej - 

pojawi

ć

 musi si

ę

 uczucie. Uczuciem tym mo

Ŝ

e by

ć

 jedynie 

Ŝ

yczliwo

ść

 dla ludzkiego 

szcz

ęś

cia i wrogo

ść

 dla nieszcz

ęś

cia, gdy

Ŝ

 wła

ś

nie szcz

ęś

cie i nieszcz

ęś

cie ludzi 

stanowi

ą

 owe przeciwstawne cele, ku którym zd

ąŜ

aj

ą

 cnota i wyst

ę

pek. Rozum poucza 

Strona 1 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

nas zatem o takiej czy innej tendencji poszczególnych działa

ń

, a poczucie ludzko

ś

ci 

wyró

Ŝ

nia spo

ś

ród nich te, które s

ą

 po

Ŝ

yteczne i korzystne.

ś

wietle przedstawionej powy

Ŝ

ej hipotezy odmienna rola władz rozumu i uczucia w 

orzeczeniach moralnych wydaje si

ę

 jasna. Przyjm

ę

 jednak, 

Ŝ

e jest to hipoteza fałszywa i 

Ŝ

e trzeba poszuka

ć

 jakiej

ś

 teorii innej, która mogłaby okaza

ć

 si

ę

 zadowalaj

ą

ca. 

O

ś

mielam si

ę

 zaryzykowa

ć

 twierdzenie, 

Ŝ

e teorii takiej nie znajdziemy, dopóki trwa

ć

 

b

ę

dziemy przy zało

Ŝ

eniu, 

Ŝ

e jedynym 

ź

ródłem moralno

ś

ci jest rozum. 

ś

eby to 

udowodni

ć

, przydatn

ą

 rzecz

ą

 b

ę

dzie rozwa

Ŝ

y

ć

 nast

ę

puj

ą

cych pi

ęć

 kwestii.

I. Hipoteza fałszywa bez trudu zachowuje pozory prawdziwo

ś

ci, póki obraca si

ę

 

wył

ą

cznie w sferze ogólników, u

Ŝ

ywa nieprecyzyjnej terminologii i nie posługuje si

ę

 

faktami, lecz analogi

ą

. Da si

ę

 to zwłaszcza powiedzie

ć

 o doktrynie filozoficznej, wedle 

której rozpoznania wszelkich rozró

Ŝ

nie

ń

 moralnych dokonuje sam tylko rozum bez 

współudziału uczucia. Jakkolwiek efektownie wygl

ą

dałaby ta hipoteza w ogólnikowych 

deklaracjach i tyradach, niepodobie

ń

stwem jest znale

źć

 w niej jakikolwiek sens, gdy 

chodzi o fakty konkretne. Rozpatrzmy dla przykładu przewinienie takie, jak 
niewdzi

ę

czno

ść

; niewdzi

ę

czno

ść

 ma miejsce wsz

ę

dzie tam, gdzie z jednej strony 

widzimy przychylno

ść

, okazywan

ą

 i znan

ą

, oraz 

ś

wiadczone dobro, z drugiej za

ś

 - 

nie

Ŝ

yczliwo

ść

 lub oboj

ę

tno

ść

 oraz odpłacanie si

ę

 działaniem na szkod

ę

 lub 

lekcewa

Ŝ

eniem; niech

Ŝ

e spróbuje kto

ś

 dokona

ć

 rozbioru wszystkich tych okoliczno

ś

ci i 

doj

ść

 na podstawie samego tylko rozumu, na czym zasadza si

ę

 niemoralno

ść

 czy 

naganno

ść

 niewdzi

ę

czno

ś

ci: nie ma szans, 

Ŝ

eby doszedł do jakiego

ś

 wyniku czy 

wniosku.

Przedmiotem s

ą

dów rozumu s

ą

 wył

ą

cznie fakty lub stosunki. Spytajmy tedy najpierw

gdzie jest ów fakt, który nazywamy przewinieniem, wska

Ŝ

my go, okre

ś

lmy dokładnie jego 

istnienie w czasie, opiszmy jego istot

ę

 czy te

Ŝ

 natur

ę

, wyja

ś

nijmy, jakim daje si

ę

 pozna

ć

 

zmysłom czy władzom. Jest on umiejscowiony w umy

ś

le osobnika, który jest 

niewdzi

ę

czny, osobnik ten musi wi

ę

c odczuwa

ć

 go i by

ć

 go 

ś

wiadom. Ale nie ma tam nic, 

prócz uczucia nie

Ŝ

yczliwo

ś

ci lub kompletnej oboj

ę

tno

ś

ci; nie mo

Ŝ

na o nich powiedzie

ć

Ŝ

e zawsze i we wszystkich okoliczno

ś

ciach s

ą

 przewinieniem. Bynajmniej; przewinieniem 

bywaj

ą

 tylko wtedy, gdy odnosz

ą

 si

ę

 do osób, które przedtem okazały nam swoj

ą

 

Ŝ

yczliwo

ść

 i dały jej dowody. Wynikałoby zatem st

ą

d, 

Ŝ

e przewinienie, jakim jest 

niewdzi

ę

czno

ść

, nie jest konkretnym, jednostkowym faktem, lecz powstaje z zespołu 

okoliczno

ś

ci, z którymi zetkni

ę

cie si

ę

 wzbudza w obserwatorze uczucie pot

ę

pienia 

wskutek wła

ś

ciwej mu szczególnej struktury i budowy umysłu.

Powiecie mi, 

Ŝ

e przedstawiłem rzecz fałszywie. Przewinienie istotnie nie sprowadza si

ę

 

do konkretnego faktu, o którego rzeczywistym istnieniu upewniałby nas rozum, ale 
polega na pewnych stosunkach moralnych wykrywanych przez rozum w ten sam sposób, 
jak wykrywa si

ę

 rozumem prawdy geometrii i algebry. Pytam jednak, o jakich stosunkach 

tu mowa? W opisanym powy

Ŝ

ej przypadku widz

ę

 po pierwsze przychylno

ść

 jednej z osób 

i oddane przez ni

ą

 przysługi, a nast

ę

pnie - nie

Ŝ

yczliwo

ść

 i krzywdz

ą

ce post

ę

powanie 

drugiej. Zachodzi mi

ę

dzy nimi stosunek przeciwie

ń

stwa. Czy na tym wła

ś

nie stosunku 

polega przewinienie? Wyobra

ź

my sobie, 

Ŝ

e jaki

ś

 człowiek jest mi nie

Ŝ

yczliwy lub działa 

na moj

ą

 szkod

ę

, ja za

ś

 odpłacam mu oboj

ę

tno

ś

ci

ą

: mamy tu taki sam stosunek 

przeciwie

ń

stwa, a mimo to post

ę

powanie moje mo

Ŝ

e cz

ę

sto przynosi

ć

 mi zaszczyt. 

Mo

Ŝ

na wykr

ę

ca

ć

 spraw

ę

 na wszystkie strony i boki - niepodobie

ń

stwem jest sprowadzi

ć

 

moralno

ść

 do stosunku, ale odwoła

ć

 si

ę

 trzeba w tej materii do decyzji, jakie podejmuje 

uczucie.

Kiedy twierdzi kto

ś

Ŝ

e dwa i trzy równa si

ę

 połowie dziesi

ę

ciu, to ten stosunek równo

ś

ci 

doskonale rozumiem. Pojmuj

ę

 jasno, 

Ŝ

e je

ś

li podzieli

ć

 dziesi

ęć

 na dwie cz

ęś

ci, z których 

jedna liczy tyle samo jednostek, co druga, oraz porówna

ć

 któr

ą

kolwiek z tych cz

ęś

ci z 

Strona 2 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

sum

ą

, jak

ą

 daje dwa dodane do trzech, to cz

ęść

 ta zawiera

ć

 b

ę

dzie tyle

Ŝ

 jednostek, co i 

wynik dodawania. Ale kiedy porównuje si

ę

 ten stosunek ze stosunkiem moralnym, 

wyznaj

ę

Ŝ

e w ogóle nie wiem, jak mam to rozumie

ć

. Działanie moralne, przewinienie 

takie jak niewdzi

ę

czno

ść

 - to rzecz skomplikowana. Czy jego jako

ść

 moralna polega na 

wzajemnym stosunku jego cz

ęś

ci? Jak to si

ę

 dzieje? W jaki sposób? Niech

Ŝ

e spróbuje 

kto

ś

 stosunek ten sprecyzowa

ć

, niech postara si

ę

 o wi

ę

ksz

ą

 konkretno

ść

 i 

jednoznaczno

ść

 s

ą

dów: z łatwo

ś

ci

ą

 przekona si

ę

Ŝ

e s

ą

 fałszywe.

Ale

Ŝ

 nie - odpowiecie; moralno

ść

 działania polega na jego stosunku do normy; mówi si

ę

 

o nim, 

Ŝ

e jest dobre lub złe w zale

Ŝ

no

ś

ci od tego, czy jest z norm

ą

 t

ą

 zgodne czy 

niezgodne. Czym jest wi

ę

c owa norma? Na czym polega? Co j

ą

 okre

ś

la? Mówicie, 

Ŝ

czyni to rozum, który bada stosunki moralne działa

ń

. Zatem stosunki moralne okre

ś

la si

ę

 

przez porównanie działa

ń

 z norm

ą

, a norm

ę

 przez rozpatrzenie stosunków moralnych 

tych

Ŝ

e działa

ń

. Czy

Ŝ

 to nie prze

ś

liczne rozumowanie?

Wszystko to jest metafizyk

ą

, zawołacie; to przes

ą

dza spraw

ę

 i wystarczy, by zasadnie 

przypu

ś

ci

ć

 fałszywo

ść

 pogl

ą

du. Tak jest, odpowiadam, to jest metafizyka, bez w

ą

tpienia; 

ale w cało

ś

ci po stronie tych, co wyst

ę

puj

ą

 z mgławicow

ą

 hipotez

ą

, której niepodobna 

uchwyci

ć

 rozumem ani dopasowa

ć

 do 

Ŝ

adnego konkretnego faktu czy przykładu. 

Hipoteza, któr

ą

 ja przyjmuj

ę

, jest prosta. Głosi ona, 

Ŝ

e tym, co okre

ś

la moralno

ść

, jest 

uczucie. Definiuje cnot

ę

 jako wszelkie działanie lub wszelk

ą

 cech

ę

 umysłu, które 

wzbudzaj

ą

 w obserwatorze przyjemne uczucie aprobaty, wyst

ę

pek jako to, co wzbudza 

przeciwie

ń

stwo tego uczucia. Przyst

ę

pujemy nast

ę

pnie do zbadania samych faktów, to 

jest do ustalenia, jakie działania uczucia takie wzbudzaj

ą

; uwzgl

ę

dniamy wszystkie 

elementy, które s

ą

 im wspólne; i próbujemy wydoby

ć

 st

ą

d jakie

ś

 dotycz

ą

ce owych uczu

ć

 

obserwacje ogólne. Je

Ŝ

eli stanowisko to nazywa kto

ś

 metafizyk

ą

 i dopatruje si

ę

 w nim 

jakich

ś

 niejasno

ś

ci, powinien wyci

ą

gn

ąć

 st

ą

d taki jedynie wniosek, 

Ŝ

e jego sposób 

my

ś

lenia jest w naukach o moralno

ś

ci nieprzydatny.

II. Je

ś

li człowiek w jakim

ś

 momencie zastanawia si

ę

 nad swoim post

ę

powaniem (czy na 

przykład w szczególnie nagl

ą

cej potrzebie ma raczej pomóc swemu bratu, czy 

dobroczy

ń

cy), to 

Ŝ

eby móc okre

ś

li

ć

, co stanowi nadrz

ę

dny jego obowi

ą

zek i powinno

ść

powinien on wzi

ąć

 pod uwag

ę

 oba te odr

ę

bne stosunki, uwzgl

ę

dniaj

ą

c wszystkie 

okoliczno

ś

ci oraz sytuacj

ę

 wchodz

ą

cych w gr

ę

 osób. 

ś

eby móc okre

ś

li

ć

 proporcj

ę

 linii w 

trójk

ą

cie, trzeba wzi

ąć

 pod uwag

ę

 natur

ę

 owej figury geometrycznej oraz stosunki, w 

jakich pozostaj

ą

 do siebie poszczególne jej cz

ęś

ci. Pomimo jednak pozornego 

podobie

ń

stwa obu przypadków, w istocie rzeczy zachodzi mi

ę

dzy nimi radykalna ró

Ŝ

nica. 

Kto zajmuje si

ę

 teori

ą

 trójk

ą

tów i kół, ten bierze pod uwag

ę

 rozmaite znane i dane 

stosunki zachodz

ą

ce pomi

ę

dzy cz

ęś

ciami figury i na tej podstawie wnosi o pewnym 

stosunku nieznanym, od tamtych uzale

Ŝ

nionym. Jednak

Ŝ

e w dociekaniach moralnych 

musimy z góry zna

ć

 wszystkie obiekty i wszystkie mi

ę

dzy nimi stosunki, decyduj

ą

c o 

wyborze czy aprobacie na podstawie porównania cało

ś

ci. Nie ustalamy 

Ŝ

adnych nowych 

faktów, nie wykrywamy nowych stosunków. Wszystkie okoliczno

ś

ci sprawy powinny by

ć

 

nam dane, nim zadecydujemy o pot

ę

pieniu lub o aprobacie. Kiedy jeszcze nie znamy 

jakiej

ś

 okoliczno

ś

ci istotnej lub gdy wydaje si

ę

 ona niejasna, musimy najpierw upewni

ć

 

si

ę

 co do niej za pomoc

ą

 dodatkowych informacji lub operacji intelektu, zawieszaj

ą

c do 

tego czasu wszelkie decyzje czy uczucia moralne. Je

ś

li nie wiemy, czy człowiek dokonał 

napadu, czy nie dokonał, na jakiej podstawie mogliby

ś

my orzec, czy kto

ś

, kto człowieka 

owego zabił, jest winien, czy nie winien przest

ę

pstwa? Kiedy jednak znamy ju

Ŝ

 wszystkie 

okoliczno

ś

ci i stosunki, na operacje rozumu nie ma miejsca, nie istnieje bowiem obiekt, 

którym mógłby si

ę

 zaj

ąć

. Aprobata lub nagana, jaka si

ę

 wówczas wywi

ą

zuje, nie mo

Ŝ

by

ć

 dziełem rozumu, lecz serca; nie jest to s

ą

d czy twierdzenie natury spekulatywnej, ale 

prze

Ŝ

ycie i uczucie aktywne. W dociekaniach rozumowych z okoliczno

ś

ci i stosunków 

znanych wnosimy o pewnych okoliczno

ś

ciach i stosunkach dla nas nowych i do tej pory 

nieznanych. W rozstrzygni

ę

ciach moralnych wszystkie okoliczno

ś

ci i stosunki musz

ą

 by

ć

 

Strona 3 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

uprzednio znane; kontempluj

ą

c ich cało

ść

, umysł doznaje pewnego nowego wra

Ŝ

enia, 

którym jest sympatia lub odraza, szacunek lub pogarda, aprobata lub pot

ę

pienie.

Oto czym tłumaczy si

ę

 wielka ró

Ŝ

nica mi

ę

dzy bł

ę

dem co do faktu a bł

ę

dem co do 

moralnej słuszno

ś

ci, oto co sprawia, 

Ŝ

e jeden z tych bł

ę

dów zwykle jest, a drugi nie jest 

przest

ę

pstwem. Kiedy Edyp zabił Lajosa, nie znał ł

ą

cz

ą

cego ich stosunku, i nie z własnej 

winy i woli, lecz wskutek okoliczno

ś

ci zewn

ę

trznych powzi

ą

ł bł

ę

dne mniemanie o czynie, 

którego si

ę

 dopu

ś

cił. Ale kiedy Neron zabił Agrypin

ę

, znał przedtem wszystkie stosunki 

ł

ą

cz

ą

ce go z t

ą

 kobiet

ą

 i wszystkie okoliczno

ś

ci faktyczne, jednak

Ŝ

e w dzikim jego sercu 

motywy zemsty, strachu czy interesu wzi

ę

ły gór

ę

 nad poczuciem obowi

ą

zku i ludzko

ś

ci. 

A kiedy wyra

Ŝ

amy nasz do niego wstr

ę

t, ów wstr

ę

t, który on sam w krótkim czasie 

przestał odczuwa

ć

, czynimy tak nie dlatego, 

Ŝ

e dostrzegli

ś

my jakie

ś

 jemu nieznane 

stosunki, ale dlatego, 

Ŝ

e dzi

ę

ki niewypaczonym dyspozycjom doznajemy uczu

ć

, na które 

Nerona uodporniło pochlebstwo i długotrwała zatwardziało

ść

 w najokropniejszej zbrodni. 

Na tych tedy uczuciach, nie na odkrywaniu jakichkolwiek stosunków, opieraj

ą

 si

ę

 

wszelkie oceny moralne. Zanim przyznamy sobie prawo do podj

ę

cia jakiej

ś

 tego typu 

decyzji, wszystko, co dotyczy stanu przedmiotowego, musi by

ć

 rzecz

ą

 znan

ą

 i ustalon

ą

co do nas, pozostaje nam dozna

ć

 pewnego uczucia pot

ę

pienia lub aprobaty, za spraw

ą

 

którego os

ą

dzamy działanie jako wyst

ę

pne lub cnotliwe.

III. Doktryna ta stanie si

ę

 jeszcze bardziej oczywista, je

ś

li pi

ę

kno moralne porównamy z 

naturalnym, z którym ł

ą

czy go tak bliskie pod wieloma wzgl

ę

dami podobie

ń

stwo. Pi

ę

kno 

naturalne zale

Ŝ

y od proporcji, wzajemnego stosunku i układu cz

ęś

ci, jednak

Ŝ

niedorzeczno

ś

ci

ą

 byłoby st

ą

d wnosi

ć

Ŝ

e percepcja pi

ę

kna, tak jak percepcja prawdy w 

kwestiach geometrii, polega w cało

ś

ci na percepcji stosunków i 

Ŝ

e dokonuje jej wył

ą

cznie 

rozum czy władze intelektu. W ka

Ŝ

dej nauce umysł wychodzi od stosunków sobie 

znanych, szukaj

ą

c tego, czego nie zna; natomiast gdy chodzi o decyzje smaku czy 

ocen

ę

 zewn

ę

trznego pi

ę

kna - wszystkie stosunki s

ą

 dla oka od pierwszej chwili 

oczywiste; od nich wychodz

ą

c, doznajemy uczucia zadowolenia lub niezadowolenia, w 

zale

Ŝ

no

ś

ci od natury przedmiotu i dyspozycji naszych narz

ą

dów zmysłowych.

Euklides w pełni wyja

ś

nił wszystkie cechy koła, ale w 

Ŝ

adnym z twierdze

ń

 nie powiedział 

ani słowa o tym, 

Ŝ

e jest pi

ę

kne. Powód jest oczywisty. Pi

ę

kno nie jest własno

ś

ci

ą

 koła. 

Nie zawiera si

ę

 w 

Ŝ

adnym odcinku linii, której cz

ęś

ci s

ą

 jednakowo odległe od wspólnego 

ś

rodka. Jest jedynie efektem, jaki figura ta wywołuje w umy

ś

le, któremu szczególny 

mechanizm i struktura pozwalaj

ą

 dozna

ć

 tego rodzaju uczu

ć

. Daremn

ą

 byłoby rzecz

ą

 

szuka

ć

 pi

ę

kna w kole lub stara

ć

 si

ę

 je znale

źć

, czy to za pomoc

ą

 zmysłów czy 

rozumowa

ń

 matematycznych, w jakiej

ś

 własno

ś

ci tej figury.

Popatrzmy, jak Palladio i Perrault obja

ś

niaj

ą

 poszczególne cz

ęś

ci i proporcje kolumny: 

mówi

ą

 o gzymsie i fryzie, o bazie i plincie, o trzonie i architrawie, podaj

ą

c opis i 

usytuowanie ka

Ŝ

dego z tych elementów. Gdyby jednak za

Ŝą

da

ć

 opisu i usytuowania 

pi

ę

kna kolumny, odrzekliby z miejsca, 

Ŝ

e pi

ę

kno nie zawiera si

ę

 w 

Ŝ

adnej jej cz

ęś

ci ani w 

Ŝ

adnym z poszczególnych elementów, ale stanowi efekt, jaki daje cało

ść

, kiedy zło

Ŝ

ony 

ów kształt uka

Ŝ

e si

ę

 obdarzonemu inteligencj

ą

 umysłowi, zdolnemu do owych 

subtelniejszej natury dozna

ń

. Dopóki widz taki si

ę

 nie pojawi, kolumna jest tylko i jedynie 

brył

ą

 o takich to a takich wymiarach i proporcjach; jej elegancja i pi

ę

kno wynika 

wył

ą

cznie z uczu

ć

 tego, kto na ni

ą

 patrzy.

Przypatrzmy si

ę

 tak

Ŝ

e obrazom, w których Cycero przedstawia zbrodnie Werresa czy 

Katyliny; przyznamy bez wahania, 

Ŝ

e podło

ść

 moralna jest równie

Ŝ

 efektem, jaki daje 

kontemplacja cało

ś

ci, kiedy cało

ść

 t

ę

 ogl

ą

da istota, której organizacja ma pewn

ą

 

szczególn

ą

 struktur

ę

 i ukształtowanie. Mówca odmalowywa

ć

 mo

Ŝ

e furi

ę

, bezczelno

ść

barbarzy

ń

stwo z jednej strony, z drugiej - mi

ę

kko

ść

, cierpienie, smutek, niewinno

ść

. Ale 

je

ś

li człowiek nie poczuje, 

Ŝ

e taki układ rzeczy rodzi w nim oburzenie i współczucie - 

Strona 4 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

pró

Ŝ

no dopytywa

ć

 si

ę

 b

ę

dzie u mówcy, w czym zawiera si

ę

 owa nikczemno

ść

 i zbrodnia, 

przeciw którym tak gwałtownie protestuje, kiedy zacz

ę

ły one istnie

ć

 i w zwi

ą

zku z jak

ą

 

spraw

ą

, i co stało si

ę

 z nimi w kilka miesi

ę

cy pó

ź

niej, gdy postawy i my

ś

li wszystkich 

osób działaj

ą

cych całkowicie si

ę

 zmieniły lub znikły. Abstrakcyjna hipoteza moralno

ś

ci na 

Ŝ

adne z tych pyta

ń

 nie udzieli zadowalaj

ą

cej odpowiedzi; i trzeba w ko

ń

cu przyzna

ć

Ŝ

przewinienie czy te

Ŝ

 niemoralno

ść

 nie jest 

Ŝ

adnym konkretnym faktem ani stosunkiem, 

który mo

Ŝ

na by uj

ąć

 rozumowo, lecz rodzi si

ę

 w cało

ś

ci z uczucia dezaprobaty, którego - 

z racji wła

ś

ciwej naturze ludzkiej struktury - doznajemy nieuchronnie na widok 

barbarzy

ń

stwa i zdrady.

IV. Obiekty pozbawione czucia mog

ą

 pozostawa

ć

 wzgl

ę

dem siebie dokładnie w takich 

samych stosunkach, jakie widzimy u istot zdolnych do działa

ń

 moralnych, chocia

Ŝ

 nie 

mog

ą

 nigdy sta

ć

 si

ę

 przedmiotem miło

ś

ci czy nienawi

ś

ci, a wobec tego nie mog

ą

 mie

ć

 

zasługi ani nie ponosz

ą

 winy. Młode drzewo, które przerasta i niszczy drzewa 

macierzyste, jest z punktu widzenia stosunków w dokładnie tej samej sytuacji, co Neron, 
który zamordował Agrypin

ę

; gdyby moralno

ść

 okre

ś

lała si

ę

 wył

ą

cznie przez stosunki, 

drzewo bez w

ą

tpienia winne by było takiego samego przest

ę

pstwa.

V. Wydaje si

ę

 oczywiste, 

Ŝ

e ostatecznych celów ludzkiego post

ę

powania nie da si

ę

 w 

Ŝ

adnym razie wytłumaczy

ć

 przez odwołanie si

ę

 do rozumu, ale 

Ŝ

e przemawiaj

ą

 one 

wył

ą

cznie do ludzkich uczu

ć

 i upodoba

ń

 i nie zale

Ŝą

 od władz intelektualnych. Spytajmy 

człowieka, dlaczego si

ę

 gimnastykuje; odpowie, 

Ŝ

dlatego, bo chce by

ć

 zdrowy. Gdy go 

zapyta

ć

 z kolei, dlaczego chce by

ć

 zdrowy, odpowie z miejsca, 

Ŝ

choroba ł

ą

czy si

ę

 z 

cierpieniem. Je

Ŝ

eli cisn

ąć

 go dalej domagaj

ą

c si

ę

Ŝ

eby powiedział, dlaczego nie lubi 

cierpie

ć

 - niepodobie

ń

stwem jest, by powód taki podał. To cel ostateczny, który nigdy do 

niczego ju

Ŝ

 si

ę

 nie odwołuje.

Na pytanie drugie, dlaczego chce by

ć

 zdrów, mógłby człowiek ten odpowiedzie

ć

 równie

Ŝ

Ŝ

e zdrowie jest mu potrzebne do wykonywania zawodu. Gdyby go zapyta

ć

dlaczego mu 

na tym tak zale

Ŝ

y, odrzecze, 

Ŝ

chce zarabia

ć

 pieni

ą

dze. Gdyby zapyta

ć

po co, powie, 

Ŝ

e pieni

ą

dze - to narz

ą

dzie przyjemno

ś

ci. Zadawanie dalszych pyta

ń

 byłoby ju

Ŝ

 

absurdem. Jest niemo

Ŝ

liwe, 

Ŝ

eby istniał progres in infinitum 

Ŝ

eby jaka

ś

 rzecz miała 

zawsze by

ć

 powodem tego, 

Ŝ

e pragnie si

ę

 jakiej

ś

 innej. Musi by

ć

 co

ś

, co jest cenne 

samo przez si

ę

 i co bezpo

ś

rednio godzi si

ę

 i harmonizuje z uczuciami i upodobaniami 

człowieka.

Otó

Ŝ

 skoro cnota jest celem i skoro jest cenna sama przez si

ę

, bez wzgl

ę

du na 

remuneracje i nagrody, a jedynie wskutek bezpo

ś

redniego zadowolenia, jakie przynosi, 

to istnie

ć

 musi jakie

ś

 swoiste uczucie, na które oddziałuje - jakie

ś

 wewn

ę

trzne 

uwra

Ŝ

liwienie czy smak lub jakkolwiek zechce kto

ś

 nazwa

ć

 to, co rozró

Ŝ

nia dobro 

moralne od zła i akceptuje jedno, a odrzuca drugie.

A wi

ę

c swoisty zakres i funkcje rozumu i smaku daj

ą

 si

ę

 ustali

ć

 bez trudu. Rozum daje 

wiedz

ę

 o prawdzie i fałszu, smak - poczucie pi

ę

kna i brzydoty, wyst

ę

pku i cnoty. Rozum 

odsłania rzeczy, jakimi s

ą

 naprawd

ę

, nic nie dodaj

ą

c ani nie ujmuj

ą

c; smak ma moc 

twórcz

ą

: złoc

ą

c lub czerni

ą

c przedmioty naturalne barwami zapo

Ŝ

yczonymi z 

zewn

ę

trznego uczucia, tworzy rzecz jak gdyby na nowo. Chłodny i beznami

ę

tny rozum 

nie jest motywem działania; kieruje jedynie impulsem, przekazanym przez pragnienie lub 
skłonno

ść

, ukazuj

ą

c mu 

ś

rodki, dzi

ę

ki którym osi

ą

ga si

ę

 szcz

ęś

cie lub unika 

nieszcz

ęś

cia. Smak, poniewa

Ŝ

 daje przyjemno

ść

 lub przykro

ść

 konstytuuj

ą

c tym samym 

szcz

ęś

cie lub nieszcz

ęś

cie, staje si

ę

 motywem działania i jest podstawow

ą

 pobudk

ą

 i 

podstawowym impulsem pragnie

ń

 i aktów woli. Wychodz

ą

c z okoliczno

ś

ci i stosunków 

znanych i domniemanych, rozum prowadzi nas do wykrycia tego, co ukryte i nieznane. 
Kiedy wszystkie okoliczno

ś

ci i stosunki s

ą

 nam dane, smak sprawia, 

Ŝ

e cało

ść

 wzbudza 

w nas uczucie nowe: nagan

ę

 lub aprobat

ę

. Probierz rozumu, ugruntowany w naturze 

Strona 5 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

rzeczy, jest tym samym wieczysty i nie naruszy go nawet wola Istoty Najwy

Ŝ

szej. 

Probierz smaku, wynikaj

ą

c z wewn

ę

trznej organizacji i konstytucji organizmu, ma swoje 

ostateczne 

ź

ródło w Najwy

Ŝ

szej Woli, która wyposa

Ŝ

yła ka

Ŝ

d

ą

 istot

ę

 w swoist

ą

 dla niej 

natur

ę

 i uj

ę

ła w okre

ś

lony układ poszczególne klasy i kategorie istnienia.

Strona 6 z 6

Bez tytułu 1

2009-10-20