DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do ko
ń
ca staro
ż
ytno
ś
ci
│
ś
redniowiecze i odrodzenie
│
barok i o
ś
wiecenie
│
1815-1914
│
1914-1989
jak i z czego studiowa
ć
filozofi
ę
│
moje wykłady
│
Wittgenstein
│
filozofowie i socjologowie nauki
David HUME
BADANIA DOTYCZ
Ą
CE ZASAD MORALNO
Ś
CI
przeło
ż
yła Anna Hochweld
Dodatek I
O UCZUCIU MORALNYM
Przyjmuj
ą
c za punkt wyj
ś
cia przedstawion
ą
powy
ż
ej hipotez
ę
, bez trudu rozstrzygniemy
problem ogólnych podstaw moralno
ś
ci, o którym była mowa na pocz
ą
tku; a cho
ć
decyzj
ę
w tej kwestii odło
ż
yli
ś
my wówczas w obawie przed wpl
ą
taniem si
ę
w zawiłe spekulacje, w
rozprawie o moralno
ś
ci zupełnie nie na miejscu, teraz mo
ż
emy do sprawy wróci
ć
i
zastanowi
ć
si
ę
, jak
ą
rol
ę
we wszelkich decyzjach o pochwale lub naganie odgrywa
rozum, a jak
ą
uczucie.
Skoro u
ż
yteczno
ść
jakiej
ś
cechy lub czynu stanowi
ć
ma jedn
ą
z zasadniczych podstaw
pochwały moralnej, to jest oczywist
ą
rzecz
ą
,
ż
e we wszelkich tego typu decyzjach rozum
musi mie
ć
powa
ż
ny udział; tylko on bowiem pouczy
ć
nas mo
ż
e o tendencjach rozmaitych
cech i działa
ń
, ukazuj
ą
c korzystne skutki, jakie płyn
ą
z nich dla społecze
ń
stwa lub dla
danej osoby. Jest to kwestia, która niejednokrotnie wywoła
ć
mo
ż
e wielkie spory:
pojawiaj
ą
si
ę
w
ą
tpliwo
ś
ci, w gr
ę
wchodz
ą
przeciwstawne interesy, a decyzja na rzecz
jednej ze stron opiera si
ę
z konieczno
ś
ci na bardzo subtelnym wywa
ż
eniu rozmaitych
aspektów sprawy i wyborze tego, co troch
ę
bardziej po
ż
yteczne. Widoczne jest to
zwłaszcza w sprawach zwi
ą
zanych z wymiarem sprawiedliwo
ś
ci, jak zreszt
ą
nale
ż
ałoby
si
ę
tego spodziewa
ć
, bior
ą
c pod uwag
ę
rodzaj po
ż
ytku, jaki z cnot
ą
t
ą
si
ę
ł
ą
czy. Gdyby
ka
ż
dy pojedynczy akt sprawiedliwo
ś
ci był dla społecze
ń
stwa po
ż
yteczny, jak dzieje si
ę
to
w przypadku
ż
yczliwo
ś
ci, rzecz miałaby si
ę
pro
ś
ciej i rzadko dawała powód do
powa
ż
nych kontrowersji. Ale poniewa
ż
takie pojedyncze akty w pierwszych swoich,
bezpo
ś
rednich efektach bywaj
ą
cz
ę
sto szkodliwe, a korzy
ść
społeczna powstaje jedynie
w wyniku przestrzegania zasady ogólnej i jednego dla wszystkich godziwego
post
ę
powania, realizowanego zgodnie i wspólnie przez wi
ę
ksz
ą
ilo
ść
osób - sytuacja
bardzo si
ę
tu komplikuje i gmatwa. Rozmaite strony
ż
ycia społecznego, rozmaite
nast
ę
pstwa, jakie poci
ą
ga za sob
ą
wszelkie działanie, rozmaite mog
ą
ce wchodzi
ć
w
rachub
ę
interesy - wszystko to w wielu wypadkach bywa problematyczne i daje asumpt
do rozległych dyskusji i docieka
ń
. Uporz
ą
dkowanie wszystkich zagadnie
ń
zwi
ą
zanych z
wymiarem sprawiedliwo
ś
ci jest zadaniem praw pa
ń
stwowych; debaty cywilistów, my
ś
l
polityka, wzory historyczne, rejestry publiczne słu
żą
temu samemu zadaniu. I trzeba
nieraz bardzo precyzyjnego rozumu i os
ą
du, by w g
ą
szczu w
ą
tpliwo
ś
ci, jakie nastr
ę
cza
niejasno
ść
lub przeciwstawno
ść
rozmaitych rodzajów po
ż
ytku, podj
ąć
prawidłow
ą
decyzj
ę
.
Cho
ć
jednak dobrze poinformowany i wy
ć
wiczony rozum pouczy
ć
nas potrafi o
po
ż
ytecznych lub szkodliwych tendencjach poszczególnych cech i działa
ń
, sam przez si
ę
nie wystarcza jednak do tego, by spowodowa
ć
moralne pot
ę
pienie czy uznanie.
U
ż
yteczno
ść
- to jedynie tendencja do realizacji okre
ś
lonego celu; i gdyby cel był nam
całkowicie oboj
ę
tny, prowadz
ą
ce do
ń
ś
rodki traktowaliby
ś
my równie oboj
ę
tnie. A
ż
eby
wybór mi
ę
dzy po
ż
yteczn
ą
a szkodliw
ą
tendencj
ą
dokonał si
ę
na rzecz tej pierwszej -
pojawi
ć
musi si
ę
uczucie. Uczuciem tym mo
ż
e by
ć
jedynie
ż
yczliwo
ść
dla ludzkiego
szcz
ęś
cia i wrogo
ść
dla nieszcz
ęś
cia, gdy
ż
wła
ś
nie szcz
ęś
cie i nieszcz
ęś
cie ludzi
stanowi
ą
owe przeciwstawne cele, ku którym zd
ąż
aj
ą
cnota i wyst
ę
pek. Rozum poucza
Strona 1 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20
nas zatem o takiej czy innej tendencji poszczególnych działa
ń
, a poczucie ludzko
ś
ci
wyró
ż
nia spo
ś
ród nich te, które s
ą
po
ż
yteczne i korzystne.
W
ś
wietle przedstawionej powy
ż
ej hipotezy odmienna rola władz rozumu i uczucia w
orzeczeniach moralnych wydaje si
ę
jasna. Przyjm
ę
jednak,
ż
e jest to hipoteza fałszywa i
ż
e trzeba poszuka
ć
jakiej
ś
teorii innej, która mogłaby okaza
ć
si
ę
zadowalaj
ą
ca.
O
ś
mielam si
ę
zaryzykowa
ć
twierdzenie,
ż
e teorii takiej nie znajdziemy, dopóki trwa
ć
b
ę
dziemy przy zało
ż
eniu,
ż
e jedynym
ź
ródłem moralno
ś
ci jest rozum.
ś
eby to
udowodni
ć
, przydatn
ą
rzecz
ą
b
ę
dzie rozwa
ż
y
ć
nast
ę
puj
ą
cych pi
ęć
kwestii.
I. Hipoteza fałszywa bez trudu zachowuje pozory prawdziwo
ś
ci, póki obraca si
ę
wył
ą
cznie w sferze ogólników, u
ż
ywa nieprecyzyjnej terminologii i nie posługuje si
ę
faktami, lecz analogi
ą
. Da si
ę
to zwłaszcza powiedzie
ć
o doktrynie filozoficznej, wedle
której rozpoznania wszelkich rozró
ż
nie
ń
moralnych dokonuje sam tylko rozum bez
współudziału uczucia. Jakkolwiek efektownie wygl
ą
dałaby ta hipoteza w ogólnikowych
deklaracjach i tyradach, niepodobie
ń
stwem jest znale
źć
w niej jakikolwiek sens, gdy
chodzi o fakty konkretne. Rozpatrzmy dla przykładu przewinienie takie, jak
niewdzi
ę
czno
ść
; niewdzi
ę
czno
ść
ma miejsce wsz
ę
dzie tam, gdzie z jednej strony
widzimy przychylno
ść
, okazywan
ą
i znan
ą
, oraz
ś
wiadczone dobro, z drugiej za
ś
-
nie
ż
yczliwo
ść
lub oboj
ę
tno
ść
oraz odpłacanie si
ę
działaniem na szkod
ę
lub
lekcewa
ż
eniem; niech
ż
e spróbuje kto
ś
dokona
ć
rozbioru wszystkich tych okoliczno
ś
ci i
doj
ść
na podstawie samego tylko rozumu, na czym zasadza si
ę
niemoralno
ść
czy
naganno
ść
niewdzi
ę
czno
ś
ci: nie ma szans,
ż
eby doszedł do jakiego
ś
wyniku czy
wniosku.
Przedmiotem s
ą
dów rozumu s
ą
wył
ą
cznie fakty lub stosunki. Spytajmy tedy najpierw,
gdzie jest ów fakt, który nazywamy przewinieniem, wska
ż
my go, okre
ś
lmy dokładnie jego
istnienie w czasie, opiszmy jego istot
ę
czy te
ż
natur
ę
, wyja
ś
nijmy, jakim daje si
ę
pozna
ć
zmysłom czy władzom. Jest on umiejscowiony w umy
ś
le osobnika, który jest
niewdzi
ę
czny, osobnik ten musi wi
ę
c odczuwa
ć
go i by
ć
go
ś
wiadom. Ale nie ma tam nic,
prócz uczucia nie
ż
yczliwo
ś
ci lub kompletnej oboj
ę
tno
ś
ci; nie mo
ż
na o nich powiedzie
ć
,
ż
e zawsze i we wszystkich okoliczno
ś
ciach s
ą
przewinieniem. Bynajmniej; przewinieniem
bywaj
ą
tylko wtedy, gdy odnosz
ą
si
ę
do osób, które przedtem okazały nam swoj
ą
ż
yczliwo
ść
i dały jej dowody. Wynikałoby zatem st
ą
d,
ż
e przewinienie, jakim jest
niewdzi
ę
czno
ść
, nie jest konkretnym, jednostkowym faktem, lecz powstaje z zespołu
okoliczno
ś
ci, z którymi zetkni
ę
cie si
ę
wzbudza w obserwatorze uczucie pot
ę
pienia
wskutek wła
ś
ciwej mu szczególnej struktury i budowy umysłu.
Powiecie mi,
ż
e przedstawiłem rzecz fałszywie. Przewinienie istotnie nie sprowadza si
ę
do konkretnego faktu, o którego rzeczywistym istnieniu upewniałby nas rozum, ale
polega na pewnych stosunkach moralnych wykrywanych przez rozum w ten sam sposób,
jak wykrywa si
ę
rozumem prawdy geometrii i algebry. Pytam jednak, o jakich stosunkach
tu mowa? W opisanym powy
ż
ej przypadku widz
ę
po pierwsze przychylno
ść
jednej z osób
i oddane przez ni
ą
przysługi, a nast
ę
pnie - nie
ż
yczliwo
ść
i krzywdz
ą
ce post
ę
powanie
drugiej. Zachodzi mi
ę
dzy nimi stosunek przeciwie
ń
stwa. Czy na tym wła
ś
nie stosunku
polega przewinienie? Wyobra
ź
my sobie,
ż
e jaki
ś
człowiek jest mi nie
ż
yczliwy lub działa
na moj
ą
szkod
ę
, ja za
ś
odpłacam mu oboj
ę
tno
ś
ci
ą
: mamy tu taki sam stosunek
przeciwie
ń
stwa, a mimo to post
ę
powanie moje mo
ż
e cz
ę
sto przynosi
ć
mi zaszczyt.
Mo
ż
na wykr
ę
ca
ć
spraw
ę
na wszystkie strony i boki - niepodobie
ń
stwem jest sprowadzi
ć
moralno
ść
do stosunku, ale odwoła
ć
si
ę
trzeba w tej materii do decyzji, jakie podejmuje
uczucie.
Kiedy twierdzi kto
ś
,
ż
e dwa i trzy równa si
ę
połowie dziesi
ę
ciu, to ten stosunek równo
ś
ci
doskonale rozumiem. Pojmuj
ę
jasno,
ż
e je
ś
li podzieli
ć
dziesi
ęć
na dwie cz
ęś
ci, z których
jedna liczy tyle samo jednostek, co druga, oraz porówna
ć
któr
ą
kolwiek z tych cz
ęś
ci z
Strona 2 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20
sum
ą
, jak
ą
daje dwa dodane do trzech, to cz
ęść
ta zawiera
ć
b
ę
dzie tyle
ż
jednostek, co i
wynik dodawania. Ale kiedy porównuje si
ę
ten stosunek ze stosunkiem moralnym,
wyznaj
ę
,
ż
e w ogóle nie wiem, jak mam to rozumie
ć
. Działanie moralne, przewinienie
takie jak niewdzi
ę
czno
ść
- to rzecz skomplikowana. Czy jego jako
ść
moralna polega na
wzajemnym stosunku jego cz
ęś
ci? Jak to si
ę
dzieje? W jaki sposób? Niech
ż
e spróbuje
kto
ś
stosunek ten sprecyzowa
ć
, niech postara si
ę
o wi
ę
ksz
ą
konkretno
ść
i
jednoznaczno
ść
s
ą
dów: z łatwo
ś
ci
ą
przekona si
ę
,
ż
e s
ą
fałszywe.
Ale
ż
nie - odpowiecie; moralno
ść
działania polega na jego stosunku do normy; mówi si
ę
o nim,
ż
e jest dobre lub złe w zale
ż
no
ś
ci od tego, czy jest z norm
ą
t
ą
zgodne czy
niezgodne. Czym jest wi
ę
c owa norma? Na czym polega? Co j
ą
okre
ś
la? Mówicie,
ż
e
czyni to rozum, który bada stosunki moralne działa
ń
. Zatem stosunki moralne okre
ś
la si
ę
przez porównanie działa
ń
z norm
ą
, a norm
ę
przez rozpatrzenie stosunków moralnych
tych
ż
e działa
ń
. Czy
ż
to nie prze
ś
liczne rozumowanie?
Wszystko to jest metafizyk
ą
, zawołacie; to przes
ą
dza spraw
ę
i wystarczy, by zasadnie
przypu
ś
ci
ć
fałszywo
ść
pogl
ą
du. Tak jest, odpowiadam, to jest metafizyka, bez w
ą
tpienia;
ale w cało
ś
ci po stronie tych, co wyst
ę
puj
ą
z mgławicow
ą
hipotez
ą
, której niepodobna
uchwyci
ć
rozumem ani dopasowa
ć
do
ż
adnego konkretnego faktu czy przykładu.
Hipoteza, któr
ą
ja przyjmuj
ę
, jest prosta. Głosi ona,
ż
e tym, co okre
ś
la moralno
ść
, jest
uczucie. Definiuje cnot
ę
jako wszelkie działanie lub wszelk
ą
cech
ę
umysłu, które
wzbudzaj
ą
w obserwatorze przyjemne uczucie aprobaty, wyst
ę
pek jako to, co wzbudza
przeciwie
ń
stwo tego uczucia. Przyst
ę
pujemy nast
ę
pnie do zbadania samych faktów, to
jest do ustalenia, jakie działania uczucia takie wzbudzaj
ą
; uwzgl
ę
dniamy wszystkie
elementy, które s
ą
im wspólne; i próbujemy wydoby
ć
st
ą
d jakie
ś
dotycz
ą
ce owych uczu
ć
obserwacje ogólne. Je
ż
eli stanowisko to nazywa kto
ś
metafizyk
ą
i dopatruje si
ę
w nim
jakich
ś
niejasno
ś
ci, powinien wyci
ą
gn
ąć
st
ą
d taki jedynie wniosek,
ż
e jego sposób
my
ś
lenia jest w naukach o moralno
ś
ci nieprzydatny.
II. Je
ś
li człowiek w jakim
ś
momencie zastanawia si
ę
nad swoim post
ę
powaniem (czy na
przykład w szczególnie nagl
ą
cej potrzebie ma raczej pomóc swemu bratu, czy
dobroczy
ń
cy), to
ż
eby móc okre
ś
li
ć
, co stanowi nadrz
ę
dny jego obowi
ą
zek i powinno
ść
,
powinien on wzi
ąć
pod uwag
ę
oba te odr
ę
bne stosunki, uwzgl
ę
dniaj
ą
c wszystkie
okoliczno
ś
ci oraz sytuacj
ę
wchodz
ą
cych w gr
ę
osób.
ś
eby móc okre
ś
li
ć
proporcj
ę
linii w
trójk
ą
cie, trzeba wzi
ąć
pod uwag
ę
natur
ę
owej figury geometrycznej oraz stosunki, w
jakich pozostaj
ą
do siebie poszczególne jej cz
ęś
ci. Pomimo jednak pozornego
podobie
ń
stwa obu przypadków, w istocie rzeczy zachodzi mi
ę
dzy nimi radykalna ró
ż
nica.
Kto zajmuje si
ę
teori
ą
trójk
ą
tów i kół, ten bierze pod uwag
ę
rozmaite znane i dane
stosunki zachodz
ą
ce pomi
ę
dzy cz
ęś
ciami figury i na tej podstawie wnosi o pewnym
stosunku nieznanym, od tamtych uzale
ż
nionym. Jednak
ż
e w dociekaniach moralnych
musimy z góry zna
ć
wszystkie obiekty i wszystkie mi
ę
dzy nimi stosunki, decyduj
ą
c o
wyborze czy aprobacie na podstawie porównania cało
ś
ci. Nie ustalamy
ż
adnych nowych
faktów, nie wykrywamy nowych stosunków. Wszystkie okoliczno
ś
ci sprawy powinny by
ć
nam dane, nim zadecydujemy o pot
ę
pieniu lub o aprobacie. Kiedy jeszcze nie znamy
jakiej
ś
okoliczno
ś
ci istotnej lub gdy wydaje si
ę
ona niejasna, musimy najpierw upewni
ć
si
ę
co do niej za pomoc
ą
dodatkowych informacji lub operacji intelektu, zawieszaj
ą
c do
tego czasu wszelkie decyzje czy uczucia moralne. Je
ś
li nie wiemy, czy człowiek dokonał
napadu, czy nie dokonał, na jakiej podstawie mogliby
ś
my orzec, czy kto
ś
, kto człowieka
owego zabił, jest winien, czy nie winien przest
ę
pstwa? Kiedy jednak znamy ju
ż
wszystkie
okoliczno
ś
ci i stosunki, na operacje rozumu nie ma miejsca, nie istnieje bowiem obiekt,
którym mógłby si
ę
zaj
ąć
. Aprobata lub nagana, jaka si
ę
wówczas wywi
ą
zuje, nie mo
ż
e
by
ć
dziełem rozumu, lecz serca; nie jest to s
ą
d czy twierdzenie natury spekulatywnej, ale
prze
ż
ycie i uczucie aktywne. W dociekaniach rozumowych z okoliczno
ś
ci i stosunków
znanych wnosimy o pewnych okoliczno
ś
ciach i stosunkach dla nas nowych i do tej pory
nieznanych. W rozstrzygni
ę
ciach moralnych wszystkie okoliczno
ś
ci i stosunki musz
ą
by
ć
Strona 3 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20
uprzednio znane; kontempluj
ą
c ich cało
ść
, umysł doznaje pewnego nowego wra
ż
enia,
którym jest sympatia lub odraza, szacunek lub pogarda, aprobata lub pot
ę
pienie.
Oto czym tłumaczy si
ę
wielka ró
ż
nica mi
ę
dzy bł
ę
dem co do faktu a bł
ę
dem co do
moralnej słuszno
ś
ci, oto co sprawia,
ż
e jeden z tych bł
ę
dów zwykle jest, a drugi nie jest
przest
ę
pstwem. Kiedy Edyp zabił Lajosa, nie znał ł
ą
cz
ą
cego ich stosunku, i nie z własnej
winy i woli, lecz wskutek okoliczno
ś
ci zewn
ę
trznych powzi
ą
ł bł
ę
dne mniemanie o czynie,
którego si
ę
dopu
ś
cił. Ale kiedy Neron zabił Agrypin
ę
, znał przedtem wszystkie stosunki
ł
ą
cz
ą
ce go z t
ą
kobiet
ą
i wszystkie okoliczno
ś
ci faktyczne, jednak
ż
e w dzikim jego sercu
motywy zemsty, strachu czy interesu wzi
ę
ły gór
ę
nad poczuciem obowi
ą
zku i ludzko
ś
ci.
A kiedy wyra
ż
amy nasz do niego wstr
ę
t, ów wstr
ę
t, który on sam w krótkim czasie
przestał odczuwa
ć
, czynimy tak nie dlatego,
ż
e dostrzegli
ś
my jakie
ś
jemu nieznane
stosunki, ale dlatego,
ż
e dzi
ę
ki niewypaczonym dyspozycjom doznajemy uczu
ć
, na które
Nerona uodporniło pochlebstwo i długotrwała zatwardziało
ść
w najokropniejszej zbrodni.
Na tych tedy uczuciach, nie na odkrywaniu jakichkolwiek stosunków, opieraj
ą
si
ę
wszelkie oceny moralne. Zanim przyznamy sobie prawo do podj
ę
cia jakiej
ś
tego typu
decyzji, wszystko, co dotyczy stanu przedmiotowego, musi by
ć
rzecz
ą
znan
ą
i ustalon
ą
;
co do nas, pozostaje nam dozna
ć
pewnego uczucia pot
ę
pienia lub aprobaty, za spraw
ą
którego os
ą
dzamy działanie jako wyst
ę
pne lub cnotliwe.
III. Doktryna ta stanie si
ę
jeszcze bardziej oczywista, je
ś
li pi
ę
kno moralne porównamy z
naturalnym, z którym ł
ą
czy go tak bliskie pod wieloma wzgl
ę
dami podobie
ń
stwo. Pi
ę
kno
naturalne zale
ż
y od proporcji, wzajemnego stosunku i układu cz
ęś
ci, jednak
ż
e
niedorzeczno
ś
ci
ą
byłoby st
ą
d wnosi
ć
,
ż
e percepcja pi
ę
kna, tak jak percepcja prawdy w
kwestiach geometrii, polega w cało
ś
ci na percepcji stosunków i
ż
e dokonuje jej wył
ą
cznie
rozum czy władze intelektu. W ka
ż
dej nauce umysł wychodzi od stosunków sobie
znanych, szukaj
ą
c tego, czego nie zna; natomiast gdy chodzi o decyzje smaku czy
ocen
ę
zewn
ę
trznego pi
ę
kna - wszystkie stosunki s
ą
dla oka od pierwszej chwili
oczywiste; od nich wychodz
ą
c, doznajemy uczucia zadowolenia lub niezadowolenia, w
zale
ż
no
ś
ci od natury przedmiotu i dyspozycji naszych narz
ą
dów zmysłowych.
Euklides w pełni wyja
ś
nił wszystkie cechy koła, ale w
ż
adnym z twierdze
ń
nie powiedział
ani słowa o tym,
ż
e jest pi
ę
kne. Powód jest oczywisty. Pi
ę
kno nie jest własno
ś
ci
ą
koła.
Nie zawiera si
ę
w
ż
adnym odcinku linii, której cz
ęś
ci s
ą
jednakowo odległe od wspólnego
ś
rodka. Jest jedynie efektem, jaki figura ta wywołuje w umy
ś
le, któremu szczególny
mechanizm i struktura pozwalaj
ą
dozna
ć
tego rodzaju uczu
ć
. Daremn
ą
byłoby rzecz
ą
szuka
ć
pi
ę
kna w kole lub stara
ć
si
ę
je znale
źć
, czy to za pomoc
ą
zmysłów czy
rozumowa
ń
matematycznych, w jakiej
ś
własno
ś
ci tej figury.
Popatrzmy, jak Palladio i Perrault obja
ś
niaj
ą
poszczególne cz
ęś
ci i proporcje kolumny:
mówi
ą
o gzymsie i fryzie, o bazie i plincie, o trzonie i architrawie, podaj
ą
c opis i
usytuowanie ka
ż
dego z tych elementów. Gdyby jednak za
żą
da
ć
opisu i usytuowania
pi
ę
kna kolumny, odrzekliby z miejsca,
ż
e pi
ę
kno nie zawiera si
ę
w
ż
adnej jej cz
ęś
ci ani w
ż
adnym z poszczególnych elementów, ale stanowi efekt, jaki daje cało
ść
, kiedy zło
ż
ony
ów kształt uka
ż
e si
ę
obdarzonemu inteligencj
ą
umysłowi, zdolnemu do owych
subtelniejszej natury dozna
ń
. Dopóki widz taki si
ę
nie pojawi, kolumna jest tylko i jedynie
brył
ą
o takich to a takich wymiarach i proporcjach; jej elegancja i pi
ę
kno wynika
wył
ą
cznie z uczu
ć
tego, kto na ni
ą
patrzy.
Przypatrzmy si
ę
tak
ż
e obrazom, w których Cycero przedstawia zbrodnie Werresa czy
Katyliny; przyznamy bez wahania,
ż
e podło
ść
moralna jest równie
ż
efektem, jaki daje
kontemplacja cało
ś
ci, kiedy cało
ść
t
ę
ogl
ą
da istota, której organizacja ma pewn
ą
szczególn
ą
struktur
ę
i ukształtowanie. Mówca odmalowywa
ć
mo
ż
e furi
ę
, bezczelno
ść
,
barbarzy
ń
stwo z jednej strony, z drugiej - mi
ę
kko
ść
, cierpienie, smutek, niewinno
ść
. Ale
je
ś
li człowiek nie poczuje,
ż
e taki układ rzeczy rodzi w nim oburzenie i współczucie -
Strona 4 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20
pró
ż
no dopytywa
ć
si
ę
b
ę
dzie u mówcy, w czym zawiera si
ę
owa nikczemno
ść
i zbrodnia,
przeciw którym tak gwałtownie protestuje, kiedy zacz
ę
ły one istnie
ć
i w zwi
ą
zku z jak
ą
spraw
ą
, i co stało si
ę
z nimi w kilka miesi
ę
cy pó
ź
niej, gdy postawy i my
ś
li wszystkich
osób działaj
ą
cych całkowicie si
ę
zmieniły lub znikły. Abstrakcyjna hipoteza moralno
ś
ci na
ż
adne z tych pyta
ń
nie udzieli zadowalaj
ą
cej odpowiedzi; i trzeba w ko
ń
cu przyzna
ć
,
ż
e
przewinienie czy te
ż
niemoralno
ść
nie jest
ż
adnym konkretnym faktem ani stosunkiem,
który mo
ż
na by uj
ąć
rozumowo, lecz rodzi si
ę
w cało
ś
ci z uczucia dezaprobaty, którego -
z racji wła
ś
ciwej naturze ludzkiej struktury - doznajemy nieuchronnie na widok
barbarzy
ń
stwa i zdrady.
IV. Obiekty pozbawione czucia mog
ą
pozostawa
ć
wzgl
ę
dem siebie dokładnie w takich
samych stosunkach, jakie widzimy u istot zdolnych do działa
ń
moralnych, chocia
ż
nie
mog
ą
nigdy sta
ć
si
ę
przedmiotem miło
ś
ci czy nienawi
ś
ci, a wobec tego nie mog
ą
mie
ć
zasługi ani nie ponosz
ą
winy. Młode drzewo, które przerasta i niszczy drzewa
macierzyste, jest z punktu widzenia stosunków w dokładnie tej samej sytuacji, co Neron,
który zamordował Agrypin
ę
; gdyby moralno
ść
okre
ś
lała si
ę
wył
ą
cznie przez stosunki,
drzewo bez w
ą
tpienia winne by było takiego samego przest
ę
pstwa.
V. Wydaje si
ę
oczywiste,
ż
e ostatecznych celów ludzkiego post
ę
powania nie da si
ę
w
ż
adnym razie wytłumaczy
ć
przez odwołanie si
ę
do rozumu, ale
ż
e przemawiaj
ą
one
wył
ą
cznie do ludzkich uczu
ć
i upodoba
ń
i nie zale
żą
od władz intelektualnych. Spytajmy
człowieka, dlaczego si
ę
gimnastykuje; odpowie,
ż
e dlatego, bo chce by
ć
zdrowy. Gdy go
zapyta
ć
z kolei, dlaczego chce by
ć
zdrowy, odpowie z miejsca,
ż
e choroba ł
ą
czy si
ę
z
cierpieniem. Je
ż
eli cisn
ąć
go dalej domagaj
ą
c si
ę
,
ż
eby powiedział, dlaczego nie lubi
cierpie
ć
- niepodobie
ń
stwem jest, by powód taki podał. To cel ostateczny, który nigdy do
niczego ju
ż
si
ę
nie odwołuje.
Na pytanie drugie, dlaczego chce by
ć
zdrów, mógłby człowiek ten odpowiedzie
ć
równie
ż
,
ż
e zdrowie jest mu potrzebne do wykonywania zawodu. Gdyby go zapyta
ć
, dlaczego mu
na tym tak zale
ż
y, odrzecze,
ż
e chce zarabia
ć
pieni
ą
dze. Gdyby zapyta
ć
, po co, powie,
ż
e pieni
ą
dze - to narz
ą
dzie przyjemno
ś
ci. Zadawanie dalszych pyta
ń
byłoby ju
ż
absurdem. Jest niemo
ż
liwe,
ż
eby istniał progres in infinitum i
ż
eby jaka
ś
rzecz miała
zawsze by
ć
powodem tego,
ż
e pragnie si
ę
jakiej
ś
innej. Musi by
ć
co
ś
, co jest cenne
samo przez si
ę
i co bezpo
ś
rednio godzi si
ę
i harmonizuje z uczuciami i upodobaniami
człowieka.
Otó
ż
skoro cnota jest celem i skoro jest cenna sama przez si
ę
, bez wzgl
ę
du na
remuneracje i nagrody, a jedynie wskutek bezpo
ś
redniego zadowolenia, jakie przynosi,
to istnie
ć
musi jakie
ś
swoiste uczucie, na które oddziałuje - jakie
ś
wewn
ę
trzne
uwra
ż
liwienie czy smak lub jakkolwiek zechce kto
ś
nazwa
ć
to, co rozró
ż
nia dobro
moralne od zła i akceptuje jedno, a odrzuca drugie.
A wi
ę
c swoisty zakres i funkcje rozumu i smaku daj
ą
si
ę
ustali
ć
bez trudu. Rozum daje
wiedz
ę
o prawdzie i fałszu, smak - poczucie pi
ę
kna i brzydoty, wyst
ę
pku i cnoty. Rozum
odsłania rzeczy, jakimi s
ą
naprawd
ę
, nic nie dodaj
ą
c ani nie ujmuj
ą
c; smak ma moc
twórcz
ą
: złoc
ą
c lub czerni
ą
c przedmioty naturalne barwami zapo
ż
yczonymi z
zewn
ę
trznego uczucia, tworzy rzecz jak gdyby na nowo. Chłodny i beznami
ę
tny rozum
nie jest motywem działania; kieruje jedynie impulsem, przekazanym przez pragnienie lub
skłonno
ść
, ukazuj
ą
c mu
ś
rodki, dzi
ę
ki którym osi
ą
ga si
ę
szcz
ęś
cie lub unika
nieszcz
ęś
cia. Smak, poniewa
ż
daje przyjemno
ść
lub przykro
ść
konstytuuj
ą
c tym samym
szcz
ęś
cie lub nieszcz
ęś
cie, staje si
ę
motywem działania i jest podstawow
ą
pobudk
ą
i
podstawowym impulsem pragnie
ń
i aktów woli. Wychodz
ą
c z okoliczno
ś
ci i stosunków
znanych i domniemanych, rozum prowadzi nas do wykrycia tego, co ukryte i nieznane.
Kiedy wszystkie okoliczno
ś
ci i stosunki s
ą
nam dane, smak sprawia,
ż
e cało
ść
wzbudza
w nas uczucie nowe: nagan
ę
lub aprobat
ę
. Probierz rozumu, ugruntowany w naturze
Strona 5 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20
rzeczy, jest tym samym wieczysty i nie naruszy go nawet wola Istoty Najwy
ż
szej.
Probierz smaku, wynikaj
ą
c z wewn
ę
trznej organizacji i konstytucji organizmu, ma swoje
ostateczne
ź
ródło w Najwy
ż
szej Woli, która wyposa
ż
yła ka
ż
d
ą
istot
ę
w swoist
ą
dla niej
natur
ę
i uj
ę
ła w okre
ś
lony układ poszczególne klasy i kategorie istnienia.
Strona 6 z 6
Bez tytułu 1
2009-10-20