Powiedz że mnie pragniesz Maynard Janice

background image
background image

Janice Maynard

Powiedz, że mnie pragniesz

Tłumaczenie: Alina Patkowska

HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2021

background image

Tytuł oryginału: Secrets of a Playboy

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2020

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2020 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub

całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo

do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie

przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego

licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do

HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane

bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

background image

ISBN 978-83-276-7934-5

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek /

Woblink

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Proszę pani, tu nie wolno wchodzić!
Zachary Stone poczuł irytację na widok kobiety, która stała na drugim

końcu korytarza przed dużym zdjęciem przedstawiającym jaskinię Thunder
Hole w Parku Narodowym Acadia. Chyba powinien zakodować guzik
w windzie. Już nie po raz pierwszy ktoś zawędrował tam, gdzie nie
powinien. Pomieszczenia handlowe Stone River Outdoors znajdowały się
na parterze i klienci nie mieli żadnego powodu wjeżdżać na siódme piętro.

Kobieta odwróciła się i popatrzyła na niego spokojnie. Była wysoka

i szczupła, z szopą kręconych kruczoczarnych włosów. Miała pociągłą
twarz z ostrym podbródkiem, okulary w cienkich czarnych oprawkach
nadawały jej wygląd intelektualistki.

Z bliska dostrzegł niezwykły kolor jej oczu – niemal lawendowy. Czytał

gdzieś, że słynna aktorka Elizabeth Taylor miała fiołkowe oczy. Ten odcień
bardziej przypominał barwinek. W jej postawie, choć rozluźnionej, widać
było pewność siebie. Zupełnie nie przejęła się jego niezadowoleniem.

– Odwiedzającym nie wolno wchodzić na to piętro. Proszę zejść na

dół – powtórzył.

– Jestem tu umówiona na spotkanie.
Zachary zmarszczył brwi.
– Spotkanie? – Naraz wszystko zaczęło nabierać sensu. – Pani to…
– Frances Wickersham.
– W korespondencji podpisywała się pani F. Wickersham.

background image

Wzruszyła ramionami.
– Dzięki temu moi klienci z góry się nie uprzedzają.
– Aha. – Czuł się zbity z tropu i przez to jego irytacja wzrosła. –

Przejdźmy do mojego gabinetu.

Poprowadził ją korytarzem do pokoju, który od śmierci ojca należał do

niego. Za czasów starszego pana Stone’a tutaj podejmowano wszystkie
decyzje. Gabinet był wówczas wykończony ciemnym wiśniowym drewnem
i tradycyjnie umeblowany. Zachary zupełnie zmienił wystrój. Teraz
pomieszczenie było jaśniejsze, z podłogami z jasnego drewna i duńskimi
meblami.

Zaczekał, aż jego gość usiądzie, i zajął miejsce za biurkiem dyrektora

finansowego.

– Dziękuję za przybycie – powiedział, próbując odzyskać kontrolę nad

sytuacją.

– Oczywiście. – Frances Wickersham odłożyła miękką skórzaną teczkę

na krzesło i z wdziękiem zrzuciła kurtkę przeciwdeszczową.

Pod spodem miała czarny trencz, klasyczny i drogi, a pod nim czarne

wełniane spodnie i szary kaszmirowy golf. Jej dłonie były smukłe, na
serdecznym palcu prawej dłoni widniała obrączka. Złota plecionka
wyglądała na celtycki wzór.

– A zatem czy mamy uzgodnione wszystkie warunki?
– Przecież tu jestem, prawda? – Jej usta drgnęły w uśmiechu. Sięgnęła

do teczki. – Ten kontrakt zawiera wszystko, o czym rozmawialiśmy
w mejlach. Chciałabym, żeby przejrzał go pan razem z braćmi
i z prawnikiem. Jeśli okaże się, że wszystko jest w porządku, mogę zacząć
w poniedziałek.

Z roztargnieniem odłożył kontrakt na bok. Stone River Outdoors,

rodzinna firma produkująca sprzęt do turystyki kwalifikowanej, zamierzała

background image

zatrudnić specjalistę do spraw cyberbezpieczeństwa, który miał przeszukać
komputery i sprawdzić, czy ktoś nie wyprowadza z firmy pieniędzy lub
projektów. W świetle dnia cała ta historia wydawała się trochę
niedorzeczna, ale z drugiej strony, rzeczywiście działo się coś
niepokojącego.

F. Wickersham siedziała cicho. Jej wzrok wędrował po gabinecie.
– Ładny wystrój – stwierdziła. – Nowoczesny, ale nie zimny. Brawo za

nieszablonowe myślenie.

Zachary uśmiechnął się, zadowolony z pochwały.
– Dlaczego sądzi pani, że to moje dzieło?
Skończyła inspekcję otoczenia i znów skierowała na niego to

niebieskofioletowe spojrzenie.

– Zawsze uważałeś, że Skandynawowie są genialni. Napisałeś pracę

dyplomową o założycielu Ikei. Kiedyś chciałeś stworzyć podobną firmę,
tylko działającą na rynku towarów luksusowych, ale chyba na przeszkodzie
stanęły ci zobowiązania rodzinne.

Otworzył szerzej oczy i zacisnął palce na poręczach fotela.
– Przepraszam?
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
– Nie pamiętasz mnie, prawda? Chyba powinnam się cieszyć.

W tamtych czasach byłam głupią nastolatką.

Przez chwilę gapił się na nią bez słowa.
– Frannie? To ty?

Dwie godziny później zatrzymał się przed piętrowym ceglanym domem

swojego brata Quintena i powiedział sobie, że wcale się nie denerwuje.
Absolutnie nie.

background image

Proponował Frances, że wstąpi po nią do hotelu, ale wolała zamówić

samochód. W gruncie rzeczy był z tego zadowolony. Wciąż jeszcze nie
docierało do niego, że Frances Wickersham to Frannie, jego rywalka
z czasów, gdy obydwoje chodzili do prestiżowej szkoły dla wybitnie
zdolnych uczniów. Zachary spędził w tej szkole cztery najdłuższe lata
swojego życia. Frannie, podobnie jak on, mieszkała w internacie, ale
w przeciwieństwie do niego nie próbowała stamtąd uciekać. Wydawało mu
się, że naprawdę lubiła tę szkołę.

Na szczęście w rozmowie miały brać udział jeszcze cztery dorosłe

osoby, bo Zachary nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć Frannie. Nawet
kiedy mieli po czternaście lat, rzadko udawało mu się wygrać z nią
potyczkę słowną. Teraz byli po trzydziestce i nie widzieli się od ponad
dziesięciu lat.

Początek listopada w Portland był mokry i nieprzyjemny. Zachary

otworzył drzwi samochodu i pobiegł do domu. Katie, żona Quina,
otworzyła, zanim nacisnął dzwonek.

– Jesteś – powiedziała. – Wchodź.
– Spóźniłem się? – zapytał, idąc za nią do jadalni.
– Kobieta, która prowadzi firmę cateringową, ma chore dziecko.

Powiedziałam jej, że może dostarczyć jedzenie wcześniej.

Frannie już była w jadalni i rozmawiała z rodziną Zachary’ego, jakby

znali się od lat. Podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie. Wydawało mu
się, że łączy ich dziwna więź, i rozejrzał się, by sprawdzić, czy ktoś jeszcze
to zauważył. Najwyraźniej nie.

Usiedli przy stole nad sałatkami.
– Przypuszczam, że poznaliście już Frances? – odezwał się Zachary.
Farrell skinął głową.

background image

– Tak. Ale jeśli chcesz nam powiedzieć coś więcej, nie krępuj się. Na

przykład możesz wyjaśnić, jak to się stało, że przyjaźnisz się z zawodową
hakerką.

– Nie posunąłbym się tak daleko – zaoponował Zachary. – Znamy się

z Frannie ze szkoły. Kiedy ją zatrudniałem, nie miałem pojęcia, że to ona.

Frannie posłała mu kwaśny uśmiech.
– Wcześniej nazwałeś mnie Frances.
– Przepraszam. A może wolałabyś, żebym cię nazywał F. Wickersham?
Ivy, narzeczona Farrella, uniosła brwi.
– Nie ma nic złego w tym, że Frances używa inicjału. Kobietom trudno

się przebić w dziedzinach zdominowanych przez mężczyzn. Na jej miejscu
zrobiłabym to samo.

Quin sięgnął po sos do sałatki.
– To imponujące, Frannie. Musisz być niezwykle inteligentna. Jak

właściwie Zachary cię znalazł?

– Nie szukałem konkretnie jej – sprostował Zachary. – Kolega

z Waszyngtonu powiedział mi, że w tej branży najlepszym fachowcem jest
F. Wickersham. Działa po cichu, dyskretnie i skutecznie. Jak miałem nie
zatrudnić takiego ideału?

W uśmiechu Frances błysnęła satysfakcja.
– Muszę przyznać, że zabawnie było zaskoczyć Zachary’ego. Przez lata

widywałam w kolorowych pismach jego zdjęcia z olśniewającymi
kobietami u ramienia. Już w szkole był królem. Wszystkie dziewczyny się
w nim kochały, a chłopcy chcieli być tacy jak on.

Zachary poczuł na karku falę gorąca.
– Nie wszystkie dziewczyny – mruknął.

background image

– Zaraz, moment – wtrącił Farrell. – Czy to przypadkiem nie Frannie

zdobyła to stypendium do Oksfordu, o które się ubiegałeś? Byłeś wtedy
wkurzony jak diabli.

Frannie się skrzywiła.
– Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego tak go to zdenerwowało. –

Przeszyła Zachary’ego pytającym spojrzeniem. – Czy ty w ogóle chciałeś
studiować za granicą?

– Nie. Chciałem iść na jakieś imprezowe studia. Ale zależało mi, żeby

zdobyć to cholerne stypendium.

Wszyscy oprócz niego wybuchnęli śmiechem. Zachary tylko lekko

skrzywił usta. Wciąż pamiętał, jak się czuł jako siedemnastoletni chłopak
po raz kolejny pokonany przez dziewczynę, w dodatku za każdym razem
przez tę samą. Świat widział w nim pewnego siebie macho, ale przy
Frannie zawsze wątpił w siebie.

– Biedny Zachary – westchnął Farrell. – W ogóle nie chciał iść do tej

szkoły, ale ojciec się uparł. Bardzo się przejął tym, że ma dziecko
z ilorazem inteligencji sto siedemdziesiąt i wciąż dostarczał mu nowych
wyzwań.

– A nasz brat chciał tylko grać w futbola i podrywać dziewczyny

w Portland – prychnął Quin.

Zachary miał nadzieję, że pieczony kurczak i puree z dyni zakończą to

żenujące przesłuchanie, ale nie.

– Jak duże było to liceum, Frannie? – zapytała Kate.
– Niezbyt duże. – Frannie zerknęła na Zachary’ego z ukosa. –

Pracowaliśmy razem w laboratorium, przy projektach, przy wszystkim.

– Wystarczy już tych wspomnień – oznajmił stanowczo. – Frannie...

Frances, może nam powiesz, jak zamierzasz prowadzić śledztwo w Stone
River Outdoors?

background image

– Oczywiście. – Przełknęła kęs kurczaka i otarła usta. – Najpierw

sprawdzę osoby, które wydają się najmniej podejrzane. Dział sprzedaży,
najniższe stanowiska. To powinno pójść szybko.

Ivy pochyliła się nad stołem.
– I nikt się nie zorientuje, że czegoś szukasz?
– Nie. Biura są zamykane o piątej, a ja będę przychodzić o siódmej

wieczorem i pracować do północy.

Zachary skinął głową.
– Jedyną osobą, którą trzeba wtajemniczyć, jest nocny strażnik, ale on

pracuje u nas od dwudziestu pięciu lat i dokładnie go sprawdziliśmy.
Stanley jest w porządku.

Farrell odchylił się na oparcie krzesła.
– A jeśli się okaże, że się pomyliliśmy?
– Co masz na myśli? – Frannie zmarszczyła czoło.
– Cóż, nie mamy żadnego dowodu na to, że naprawdę były jakieś

wycieki. Kilka moich projektów pojawiło się na rynku, zanim skończyłem
nad nimi pracę. Te produkty nie były zbyt dobre. Nie można wykluczyć, że
dwie osoby wpadły na taki sam pomysł w tym samym czasie. Ale to mnie
zaniepokoiło. Na wszelki wypadek na razie przeniosłem laboratorium do
swojego domu na północnym wybrzeżu.

Zachary zerknął na Frannie.
– Farrell to nasz guru w dziedzinie badań i rozwoju. Przez wiele lat jego

dział prowadziła Katie, ale ostatnio wyszła za Quintena.

– Jasne – zaśmiała się Frannie. – Więc mam się skupić tylko na

kradzieży pomysłów?

Zachary potrząsnął głową.

background image

– Nie. Chodzi o coś gorszego. Nasz ojciec zginął w podejrzanym

wypadku samochodowym. Quinten był wtedy razem z nim.

– Poważnie? – zdumiała się Frannie.
– Tak. – Quinten wzruszył ramionami. – Miałem spore kłopoty z nogą,

ale wszystko jest już dobrze. Moja słodka żona dba, żeby mi się nie
pogorszyło.

– Więc myślicie, że ten wypadek mógł zostać sprokurowany? – zapytała

Frannie. – Dlaczego?

– Ja to wyjaśnię – odezwał się Zachary. – Nie wiemy, co o tym myśleć,

ale zdarzyło się to w tym samym czasie, kiedy skradziono pomysły Farrella.
Bardzo się ucieszymy, jeśli nie znajdziesz nic podejrzanego. Zatrudniliśmy
cię, bo wolimy brać pod uwagę wszystkie możliwości.

– Moje usługi nie są tanie – powiedziała bez ogródek. – Nie chcę brać

od was pieniędzy pod byle pretekstem. Jeszcze niczego nie podpisaliśmy.
To wszystko może być tylko zwykłym zbiegiem okoliczności.

Ivy zaśmiała się cicho.
– Bracia Stone z pewnością doceniają twoją uczciwość, ale ze względu

na nasz spokój ducha będą to dobrze wydane pieniądze. Farrell i ja chcemy
się pobrać w Wigilię. Będę się czuła o wiele lepiej, wyjeżdżając w podróż
poślubną, jeśli będę wiedziała, że w domu wszystko jest w porządku.

Frannie skinęła głową.
– A pozostali?
– Jestem za. – Farrell uniósł kciuk do góry.
– Ja też. – Katie podniosła kieliszek z winem.
– I ja – uśmiechnął się Quinten, sięgając po kolejną bułeczkę.
Frances Wickersham obróciła się na krześle i posłała Zachary’emu

chłodne spojrzenie.

background image

– A ty, Zachary?
Patrzyła na niego spokojnie, nie dając po sobie poznać, że w jego

obecności zmienia się w rozemocjonowaną nastolatkę. Puls jej
przyspieszał, usta wysychały. Zachary Stone był taki sam, a jednocześnie
zupełnie inny niż chłopiec, którego kiedyś znała.

Dojrzał, ale rysy jego twarzy i uśmiech były równie olśniewające jak

wtedy, gdy miał szesnaście lat. Zupełnie jej nie dziwiło, że miał opinię
playboya. Należał do mężczyzn, którzy lubią kobiety i są przez nie lubiani.
Frannie musiała mieć się na baczności, by nie dać się wciągnąć na jego
orbitę.

Zatopiona w myślach, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nie

odpowiedział na jej pytanie.

– Zachary, czy ty też tego chcesz? – powtórzyła.
Wydawał się niezdecydowany, ale w końcu skinął głową.
– Myślę, że nie mamy wyboru. Ostatnie lata były trudne. Urazy

Quintena, śmierć ojca. Wszyscy trzej dopiero się uczymy prowadzić firmę.
Nie możemy sobie pozwolić na utratę tego, co z wielkim wysiłkiem
staraliśmy się zachować.

– W porządku – stwierdziła. – Będę szukać, dopóki nie nabierzemy

pewności. Albo istnieje jakieś zagrożenie, albo nie macie się czego bać. Tak
czy owak, zyskacie pewność.

Rozmowa zeszła na inne tematy.
Frannie skupiła się na jedzeniu, jednocześnie obserwując dynamikę

rodzinnych relacji. Nigdy nie podejmowała się zadania, dopóki nie zdobyła
pewności, że wie, z kim i czym będzie miała do czynienia.

Stone’owie wydawali się podobni do każdej innej zamożnej rodziny,

w której zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Czytała o sukcesach Quintena
w narciarstwie wyczynowym i o późniejszych urazach, które zmusiły go do

background image

porzucenia życia, jakie kochał. Jego żona, Katie, od lat pracowała
w rodzinnej firmie. Ich ślub odbył się na początku roku.

Szorstki i nietowarzyski wynalazca Farrell owdowiał tragicznie

w wieku dwudziestu kilku lat i osiem następnych spędził samotnie. Drobna
Ivy Danby pojawiła się w jego życiu niedawno, razem ze swoim dzieckiem.

O dziwo, najtrudniejszy do sprofilowania był Zachary. W szkole

uważano go za błyskotliwego ucznia, który jednak niezbyt przykłada się do
nauki. Umysł miał przenikliwy, ale lubił dobrą zabawę i czuł się
najszczęśliwszy w tłumie, jako dusza towarzystwa. Studiował na
Harvardzie, ale nie zrobił doktoratu – może z przekory wobec ojca, a może
uznał, że ma już dość studiowania.

Teraz pełnił rolę dyrektora finansowego Stone River Outdoors. Na

pewno był w stanie poradzić sobie z finansami firmy, Frannie podejrzewała
jednak, że ta praca nie przynosi mu wielkiej satysfakcji.

Po ukończeniu szkoły podróżował po świecie, dokumentując swoje

wyczyny. Zapewne mógłby wybić się jako sportowiec, tak jak Quinten,
wolał jednak grupowe przedsięwzięcia. Wraz z grupą towarzyszy
eksplorował odległe zakątki amazońskich lasów deszczowych, brał udział
w wyścigach wielbłądów na Saharze i uczestniczył w projektach
nakierowanych na komercyjną eksplorację kosmosu.

Zachary Stone był geniuszem, a geniusz wymaga stymulacji. Frannie

dobrze o tym wiedziała i właśnie dlatego robiła to, co robiła.

Były jeszcze kobiety, z którymi łączono Zachary’ego. Nigdy jednak

nawet się nie zbliżył do ołtarza. Obydwaj jego bracia znaleźli miłość, on
jednak wciąż pozostawał samotny. Frannie nie wiedziała, co o tym myśleć.

Na deser podano kawę i gorącą szarlotkę, a potem Ivy zaczęła zbierać

talerze.

– Pomogę ci posprzątać – poderwała się Katie.

background image

– Ja też – zaoferowała się Frannie, ale Katie potrząsnęła głową.
– O nie. Ty jesteś dzisiaj naszym gościem.
– Proszę. – Frannie wskazała ruchem głowy trzech braci, którzy zebrali

się przy końcu stołu, rozprawiając o futbolowych statystykach. – Uratujcie
mnie.

Zaśmiały się i pozwoliły jej pomóc. Kiedy kuchnia lśniła czystością,

a zmywarka cicho mruczała, Frannie oparła się o kuchenny blat.

– Powiedzcie mi, jak to jest oswoić jednego z braci Stone?
Katie westchnęła.
– Cóż, trzeba mieć mocne nerwy. Pracuję u jednego, a jestem żoną

innego. Trzech mężczyzn wychowanych przez samotnego ojca. To wiele
wyjaśnia.

– O ile wiem, ich matka wcześnie zmarła?
Ivy skinęła głową.
– Tak. Powiedzieć, że zabrakło im kobiecej ręki, to nic nie powiedzieć.

Są aroganccy, uparci jak muły i nie potrafią zaakceptować żadnych
ograniczeń, ale mimo olbrzymich ilości testosteronu czasem bywają
zaskakująco mili.

– Jak miękkie kociaki – zgodziła się Katie. – Ale popełniłabyś błąd,

sądząc, że można nimi manipulować. Nienawidzą tego.

Frannie skinęła głową.
– Zachary już w szkole był bardzo pewny siebie. Szczerze mówiąc,

zazdrościłam mu tego. Ja potrzebowałam wielu lat, żeby dobrze się poczuć
we własnej skórze.

– Inteligentna kobieta zawsze ma pod górkę – rzekła Ivy. – Ale miałaś

chyba przyjaciółki?

background image

– Miałam, chociaż przeważnie przyjaźniłam się z chłopakami. Pewnie

dlatego, że sama byłam chłopczycą. Nie lubiłam sportu, ale bardziej mnie
interesowała nauka niż moda i makijaże. Beznadziejnie brakowało mi
pewności siebie.

W drzwiach kuchni stanął Zachary.
– Nie oceniaj siebie tak surowo, Frannie. Na swój sposób byłaś

urocza. – Uśmiechnął się do szwagierek. – Nosiła takie obszerne
sztruksowe ogrodniczki. Jedne były zielone, a drugie granatowe.

Frannie otworzyła usta ze zdziwienia.
– Nie mogę uwierzyć, że to pamiętasz.
– Spędzaliśmy razem dużo czasu, Robaczku, a ja mam bardzo dobrą

pamięć.

– Robaczku? – Katie uniosła brwi.
Zachary sięgnął do lodówki po piwo.
– Wszyscy w Glenderry mieli przezwiska, łącznie ze mną.
– Nie wybieraliśmy ich sami – dodała pospiesznie Frannie. – Uczniowie

z wyższych klas rozdawali je jak zatrute cukierki. Wszystkie się
przyjmowały. Oczywiście jeśli ktoś był tak lubiany jak Zachary, te
przezwiska nie były takie złe... Prawda, Jaskiniowcu?

Wzruszył ramionami i w jego oczach pojawił się błysk.
– Robaczki są fajne. Na przykład biedronki.
Katie i Ivy rzuciły Frannie współczujące spojrzenia. Katie powoli

pokręciła głową.

– Założę się, że nie cierpiałaś tego przezwiska.
– O tak. – Chociaż w ustach Zachary’ego nie brzmiało to tak źle.
– Ale zobacz, co osiągnęłaś, Frannie – stwierdziła Ivy. – Jesteś piękna

i odnosisz sukcesy. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że jakiś głupi

background image

dzieciak w szkole nazywał cię Robaczkiem. Jak to mówią, najlepszą zemstą
jest udane życie.

– Dzięki za wotum zaufania, Ivy. Przeszłam długą drogę od czasów

Glenderry. Większość ludzi ma jakieś nieprzyjemne wspomnienia z okresu
dojrzewania. Moje wcale nie są takie złe. Ta szkoła była znacznie lepsza od
zwykłej publicznej, gdzie nie pozwalano by mi uczyć się wszystkiego,
czego chciałam. W Glenderry pod tym względem nie było żadnych
ograniczeń.

Ivy zmarszczyła brwi.
– Ale dlaczego Jaskiniowiec?
– To był żart – uśmiechnęła się Frannie. – Zachary zawsze dbał

o kondycję fizyczną.

Zachary westchnął.
– Przeżywałem nieustanne rozterki. Glenderry było dla mnie bardzo

dobrym miejscem, ale każdego dnia starałem się zwalczyć tę myśl. Po
prostu chciałem być normalny.

Frannie uśmiechnęła się szeroko do wszystkich, łącznie z jego braćmi,

którzy właśnie dołączyli do zgromadzenia w kuchni.

– Ależ daj spokój, Zachary. Ty nigdy nie byłeś normalny.

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Cała rodzina wybuchnęła śmiechem. Zachary sam nie wiedział, czy ma

się poczuć obrażony, czy rozbawiony.

– Bardzo śmieszne – mruknął. – Skreślam was wszystkich z listy osób,

które dostaną ode mnie świąteczne prezenty.

Frannie przygryzła usta, tłumiąc kolejny chichot.
– Przepraszam, Zach. Nie mogłam się powstrzymać.
– O kurczę! – Farrell się skrzywił.
– Co się stało? – zdziwiła się.
Quin poklepał ją po ramieniu.
– Będziemy cię bronić.
– Przed czym?
– Zachary nie cierpi, kiedy ktoś skraca jego imię – szepnęła głośno

Katie.

– Niemożliwe. – Frannie spojrzała na niego. – Czy oni mówią

poważnie?

Wzruszył ramionami.
– Na studiach zdecydowałem, że Zachary brzmi poważniej. Od co

najmniej dziesięciu lat nikt nie mówi do mnie Zach.

– Aha. – Zamrugała. – Przepraszam.
– Nie ma za co – odparł cicho i wyciągnął ją do holu. – Ja ciebie

nazywałem Frannie, a teraz jesteś Frances. Dorosła. Poważna. Dojrzała.

background image

Przeszliśmy długą drogę, Frances, ale chciałbym wierzyć, że ta urocza
dziewczyna nadal gdzieś w tobie jest. Lubiłem ją.

Jej oczy wydawały się teraz ciemniejsze.
– A ja lubiłam Zacha – odrzekła. – Ale skoro mam dla ciebie pracować,

to może lepiej będzie zostawić przeszłość w spokoju?

– Jesteśmy starymi znajomymi, Frannie. Nie wiedziałem o tym, kiedy

cię zatrudniałem, ale czy to ma znaczenie? Wtedy wiele nas łączyło.
Glenderry uczyniło nas tym, kim jesteśmy dzisiaj.

– Podoba ci się to, kim jesteś? – zapytała ostrożnie.
Pytanie było trafne.
– Może – rzekł niechętnie. – W ostatnich latach musiałem się stać

odpowiedzialnym człowiekiem. Byłem potrzebny braciom.

– Więc porzuciłeś seryjne randkowanie i włóczęgi po całym świecie?
– Można tak powiedzieć.
– Tęsknisz za tym?
– Za którą z tych rzeczy? – zapytał przeciągłym tonem. – Jeśli o to

pytasz, to ostatnio panuje u mnie posucha.

– Twoje życie uczuciowe to nie moje zmartwienie. – Zaczerwieniła

się. – Powinnam już wrócić do hotelu.

Sięgnęła po telefon i otworzyła aplikację serwisu samochodowego, ale

Zachary wyjął jej telefon z ręki i podniósł wysoko nad głowę.

– Ta Frannie, którą znałem, była bardzo oszczędna. Po co masz płacić

za przejazd, skoro mogę cię podrzucić do hotelu w drodze do domu? Albo
jeszcze lepiej…

– Co? – zapytała, nie próbując odebrać mu telefonu.
Posłał jej swój najbardziej uroczy, kuszący uśmiech.

background image

– Po drodze możemy wstąpić gdzieś na drinka. Chciałbym posłuchać,

co porabiałaś od czasu, kiedy się ostatnio widzieliśmy.

Podejrzliwość walczyła w niej z zaciekawieniem.
– To może być dobry pomysł – przyznała. – Pokoje hotelowe szybko się

nudzą. Dobrze, Zach, pozwolę, żebyś mnie odwiózł.

Oddał jej telefon. Kiedy wrócili do kuchni, pozostała czwórka udawała,

że nie próbowała podsłuchiwać. Quin obejmował żonę ramieniem.

– Dziękuję za zaproszenie – rzekła Frannie. – Kolacja była doskonała

i bardzo się cieszę, że mogłam was poznać.

Quin skinął głową.
– Cała przyjemność po naszej stronie. Mam nadzieję, że pojawisz się tu

znowu, skoro zostaniesz w Portland przez jakiś czas.

– Dziękuję, bardzo chętnie. – Frannie spojrzała na Farrella i Ivy. –

Gratulacje z okazji zbliżającego się ślubu. Zawsze uważałam, że grudniowe
śluby są piękne.

Ivy oparła głowę na ramieniu Farrella.
– Jeśli do tego czasu jeszcze tu będziesz, mam nadzieję, że przyjdziesz.
Frannie pokręciła głową.
– To miło z twojej strony, ale nie sądzę, żebym miała zostać tu dłużej

niż cztery czy pięć tygodni. Potem chciałabym się wybrać na wakacje,
a w styczniu zaczynam ogromne zlecenie.

– W każdym razie zaproszenie jest aktualne.
W samochodzie Zachary włączył radio. Deszcz przestał padać, ale

powietrze wciąż było gęste i ciężkie, a mgła zmniejszała widoczność do
zaledwie kilku metrów. Frannie milczała. Pamiętał, że nigdy nie była
gadatliwa, chociaż nie miałby nic przeciwko temu. Rozmowy z kobietą taką
jak Frannie nigdy nie były nudne.

background image

Bar, do którego chciał ją zabrać, był przytulny. W weekendy czasami

grał tam jazzowy solista. Nie było to miejsce, do jakiego zwykle zabrałby
kobietę na randkę, ale często spotykał się tam z przyjaciółmi. Znalazł
miejsce parkingowe na ulicy i otworzył drzwi po stronie pasażera. Frannie
wysiadła i postawiła kołnierz płaszcza.

– Brrr… Chyba się jeszcze bardziej ochłodziło?
– Na to wygląda.
Ujął ją pod ramię i poprowadził do środka.
Barman skinął im głową. Oprócz miejsc przy barze było tu osiem

niewielkich boksów. Zachary skierował się do najbardziej zacisznego,
w najdalszym rogu sali. Tapeta na ścianach była stara, a skórzane kanapy
wygodne i wytarte. Nad barem wisiało ogromne lustro, również
pociemniałe ze starości. Frannie zdjęła płaszcz i rozejrzała się
z zainteresowaniem.

– Jakie fajne miejsce. Sprawia wrażenie, jakby w każdej chwili mógł tu

wejść Hemingway.

– Miałem nadzieję, że ci się spodoba.
Zachary również zrzucił płaszcz. Młoda kelnerka, która pojawiła się

przy ich stoliku, przeszła od razu do rzeczy.

– Kawa czy coś mocniejszego? Paskudna pogoda.
Frannie zerknęła na kartę drinków.
– Poproszę bezalkoholowe truskawkowe daiquiri.
– A ja prowadzę – powiedział Zachary. – Więc kawa. Z odrobiną

Bailey’s. To nie powinno zaszkodzić.

Kiedy kelnerka odeszła, spojrzał na Frannie.
– W ogóle nie pijesz?

background image

Wzruszyła ramionami i jej długie palce zaczęły drzeć serwetkę na

strzępy.

– Alkohol mnie otępia. Nie lubię tego. Na studiach próbowałam pić

towarzysko, ale nie szło mi zbyt dobrze. Wolę zachować trzeźwość umysłu.
Poza tym mojej współlokatorki z college’u omal nie zgwałcono na imprezie
i to mnie dodatkowo otrzeźwiło. Zwykle pracuję z mężczyznami i wolę
zachować czujność.

– Szczerze mówiąc, nie podoba mi się myśl, że pracujesz sama w nocy.

To nie wydaje się bezpieczne.

Posłała mu kwaśny uśmiech i upiła łyk daiquiri.
– Pracuję tak już od dawna, Zach. Poradzę sobie.
To nie była odpowiednia chwila na kłótnie. Poza tym nie był jej bratem,

ojcem ani nawet kochankiem, toteż niechętnie zmienił temat.

– Opowiedz mi o studiach. Czy Oksford spełnił twoje nadzieje?
Rozpromieniła się. Radość rozjaśniła jej twarz i zmieniła ją

z atrakcyjnej w absolutnie piękną.

– Wszystkie, Zach. Żałuję, że ty też nie mogłeś tam studiować. Historia

i szacunek do nauki. Mój Boże, byłbyś zachwycony. Każdego ranka
musiałam się uszczypnąć, żeby się przekonać, że to nie jest tylko sen.
Podobało mi się tak bardzo, że poważnie się zastanawiałam nad
pozostaniem w Anglii na stałe.

– Ale… – Ostrożnie upił łyk gorącej kawy.
Skrzywiła się.
– Moi rodzice byliby temu przeciwni, a i tak już ich rozczarowałam,

więc porzuciłam ten pomysł.

Zachary wpatrzył się w nią ze zdumieniem.

background image

– Jesteś niesłychanie inteligentna i doskonale wykształcona, a oni są

tobą rozczarowani? Jak to możliwe?

Wzruszyła ramionami.
– Obydwoje są lekarzami, a ja nie chciałam iść na medycynę. Uważają

to, co robię, za dziecinne hobby.

– Oj.
– No tak. – Zamieszała słomką w szklance. Ożywienie, jakie pojawiło

się w jej twarzy, gdy mówiła o Oksfordzie, zniknęło.

– Masz rodzeństwo? Przykro mi, że nie pamiętam.
– Nie. Jestem jedynaczką. To ogromna presja.
– Mogę sobie wyobrazić. Więc co studiowałaś?
– Dwa kierunki, informatykę i matematykę. Ale chodziłam też na

mnóstwo zajęć z literatury, bo ją uwielbiam. Czy możesz sobie wyobrazić
czytanie „Opowieści kanterberyjskich” i zaraz potem wizytę w Canterbury?
To były najlepsze cztery lata w moim życiu.

– Nie myślałaś o karierze naukowej?
– Zastanawiałam się nad tym, ale chciałam odcisnąć swoje piętno

w świecie. Czy to brzmi arogancko? – Nie dała mu szansy na odpowiedź. –
Pierwsze zlecenie dostałam jeszcze w Londynie. Od rządu amerykańskiego.
Wszystko ściśle tajne. Kiedy skończyłam, rodzice namawiali, żebym
wróciła do domu, a ja się przekonałam, że sektor prywatny płaci znacznie
lepiej, więc wróciłam do Massachusetts, spędziłam trochę czasu
z rodzicami, a potem znalazłam pracę w wielkiej firmie ochroniarskiej.

– Imponujące.
– Lubię to, co robię, i mogę się z tego utrzymać.
– Znam cię, bo jestem taki jak ty. Przyznaj, że najbardziej lubisz

łamanie systemu. Uwielbiasz hakerstwo. To jak narkotyk, prawda?

background image

Otworzyła szeroko oczy i zarumieniła się.
– No, no. Nikt mi wcześniej tego nie powiedział.
– Mylę się? – zapytał prowokująco.
Milczenie się przedłużało.
– Nie – odparła wreszcie. – Nie mylisz się. Ale dość już mówienia

o mnie. Skupmy się na Zacharym Stonie.

Poczuła się obnażona. Nikt z jej znajomych nie potrafiłby tak zwięźle

podsumować jej osobowości. Właściwie nie powinno jej dziwić, że zrobił
to Zachary.

W pewien sposób miał rację. Dzielili pewną grzeszną tajemnicę:

ponadprzeciętna inteligencja była zarówno darem, jak i przekleństwem.
Tylko ktoś podobny do nich mógł to w pełni zrozumieć. Hakerstwo było jak
narkotyk. Frannie potrzebowała coraz większych i trudniejszych wyzwań,
by zaspokoić głód.

Zachary przywołał kelnerkę.
– Tym razem zwykła kawa, bez dodatków – powiedział i spojrzał na

nią. – Frannie?

Przygryzła usta.
– Czy źle o mnie pomyślisz, jeśli poproszę o nachos?
Na widok jego uśmiechu wstrzymała oddech.
– Skąd. Lubię kobiety ze zdrowym apetytem.
Zamrugała. Czy ten komentarz miał być dwuznaczny? Na pewno nie.

Zachary nie zawracałby sobie głowy flirtowaniem z nią. Ale ponieważ była
zdenerwowana, przeszła do ataku.

– Obnażyłam swoją duszę. Teraz twoja kolej.
Zachmurzył się i wydawało jej się, że zauważyła dziwny błysk w jego

ciemnych oczach.

background image

– Moja historia nie jest tak pozytywna jak twoja – powiedział, wsypując

cukier do parującej kawy. – Studiowałem na Penn State. Za dużo piłem, za
dużo imprezowałem. Na ostatnie dwa lata zebrałem się w sobie
i ukończyłem studia ze średnią, jakiej wszyscy oczekiwali od geniusza.
Zrobiłem MBA. Za pieniądze, które zostawili mi dziadkowie, objechałem
cały świat. Potem tato zginął, a Quinten został ranny i musiałem coś ze sobą
zrobić.

– Byłeś przy rodzinie. To godne szacunku.
– Nie jestem pewien, czy zrobiłem tak wiele. Kontrola nad finansami to

nie jest fizyka jądrowa.

– A co chciałeś zrobić ze swoim życiem, Zach? W liceum przeważnie

udawałeś, że nic cię nie obchodzi, ale wiem, że to nieprawda.

– Jesteś tego pewna? – zapytał z ironią, ale w jego wzroku błysnął

niepokój.

– Powiedz mi – poprosiła. – Nie ma tu nikogo więcej, a ja umiem

dochować tajemnicy.

Przez chwilę wydawało jej się, że dotarła do tego prawdziwego

mężczyzny ukrytego pod fasadą beztroski. Ale może naciskała zbyt mocno,
ponieważ zmienił temat, wyraźnie dając jej do zrozumienia, że nie chce, by
go rozkładała na czynniki pierwsze. W porządku.

– Pomógłbym ci, gdybym potrafił – powiedział. – Przy tym

dochodzeniu. Ale komputery nigdy nie były moją mocną stroną. Umiem je
tylko włączyć.

– Proszę cię – zmarszczyła brwi – nie spodziewaj się, że się na to

nabiorę.

– Więc chcesz mojej pomocy? – zapytał z uśmiechem.
– Nie. Pracuję sama. Możesz od czasu do czasu spojrzeć mi przez

ramię. W końcu za to płacisz.

background image

– Ufam ci – odrzekł. – Chociaż szczerze mówiąc, naprawdę mam

nadzieję, że nic nie znajdziesz. Niepokoi mnie myśl, że ktoś chciałby nam
zaszkodzić. Jeśli stracimy udział w rynku albo zbankrutujemy, najbardziej
ucierpią nasi pracownicy. Moi bracia i ja jakoś byśmy sobie poradzili.
Mamy inwestycje i oszczędności. Ale firma zapewnia setki dobrych miejsc
pracy.

– Może nic w tym nie ma – powiedziała.
Powoli pokręcił głową.
– Chciałbym w to wierzyć.
Przyniesiono nachos i rozmowa zeszła na lżejsze tematy. Frannie zlizała

z kącika ust kawałek stopionego sera.

– Masz szczęście, że jesteś w bliskich stosunkach z braćmi

i szwagierkami. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Moi rodzice byli zbyt
skupieni na pracy, żeby sobie pozwolić na drugie dziecko. Czasami się
zastanawiałam, czy urodziłam się z wpadki, ale zawsze bałam się zapytać.

– Nigdy nie miałaś ochoty zrobić tego, czego oczekiwali? Nigdy nie

chciałaś zostać lekarką?

– Nie, i to nie był tylko bunt. Medycyna do mnie nie przemawiała.

Gdyby mnie do niej ciągnęło, pewnie bym się tym zajęła. Szczerze
mówiąc – posłała mu smutny uśmiech – lepiej czuję się sama niż z ludźmi.

– Mogłabyś prowadzić badania. Tam zwykle pracuje się samotnie.
– To nudy. – Wzruszyła ramionami. – W każdym razie dla mnie.

Kocham to, co robię. Moim rodzicom się to nie podoba, ale już nie próbują
mnie zmieniać.

– To dobrze. Powinnaś robić to, co lubisz. – Urwał z dziwnym wyrazem

twarzy. – Mam pomysł.

– Tak?

background image

– Na pewno nie masz ochoty siedzieć przez najbliższe dwa dni

w hotelu. Może zabiorę cię na północ? Do mojego domu nad oceanem.
Myślę, że ci się tam spodoba. Jeśli chcesz, możesz zatrzymać pokój
w hotelu, ale proszę, jedź ze mną. Chciałbym, żebyś zobaczyła to miejsce.

Jej mózg przestał pracować, a w ciele rozpełzła się fala gorąca.

Z pewnością źle go zrozumiała.

– Próbujesz mnie poderwać, Zach?
Zamrugał i lekko pobladł. Wydawało jej się, że przez jego twarz

przemknął cień urazy.

– Dlaczego tak mówisz? – zapytał z napięciem.
– Cóż, znam twoją reputację.
Ponuro zacisnął usta.
– Nigdy nie zabierałem tam kobiet. To miejsce jest przeznaczone dla

rodziny i przyjaciół.

– Przepraszam, Zach. Ja…
Uciszył ją uniesieniem dłoni.
– Nieważne. To był kiepski pomysł. – Dał znak kelnerce, by przyniosła

rachunek. – Jest późno. Odwiozę cię do hotelu.

Poczuła się mała i zagubiona. Bez zastanowienia sięgnęła przez stół

i położyła dłoń na jego ręce. Palce miał ciepłe.

– Zach, źle odczytałam sytuację. Naprawdę bardzo mi przykro. Cieszę

się, że uważasz nas za przyjaciół. Jeśli możemy zacząć jeszcze raz od
początku, to tak, zgadzam się. Bardzo chciałabym zobaczyć twój dom na
wybrzeżu.

Przez długą chwilę siedział nieruchomo, po czym nagle wypuścił

powietrze i rozluźnił ramiona. Jego uśmiech był kwaśny.

– Chyba sobie na to zasłużyłem. Ale obiecuję, że już będę grzeczny.

background image

Nie lubiła ryzykować, jeśli chodzi o płeć przeciwną. Mężczyźni

wielokrotnie ją rozczarowali.

– Ufam ci, Zach – powiedziała mimo to. – Inaczej bym się nie zgodziła.
– Przywiozłaś jakieś sportowe ubrania?
– Tylko płaszcz i eleganckie buty.
– W takim razie obrabujemy sklep. – Wyszczerzył zęby. – Dam znać

Stanleyowi, żeby nie zaczął wydzwaniać na policję.

Dwadzieścia minut później zatrzymali się przed narożnym budynkiem

zajmowanym przez Stone River Outdoors. Wystawy na parterze były
oświetlone. Gdy wysiedli z samochodu, Frannie zadrżała w zimnym
porywistym wietrze.

Zachary szybko wprowadził ją do środka.
– Nie będę włączał górnych świateł, wystarczą nocne. Poszukaj sobie

spodni i jakiejś bluzy, a ja wezmę buty. Jaki nosisz rozmiar?

– Dziewięć i pół. – Skrzywiła się. Nigdy nie była drobną filigranową

kobietą, taką, jakie najbardziej podobały się mężczyznom.

Kiedy Zachary zniknął na drugim końcu sklepu, przejrzała półki ze

swetrami, koszulkami, dresami i legginsami. Wybrała koszulę w kolorze
morwy i szare spodnie trekkingowe. Odwróciła się, szukając przymierzalni,
i zobaczyła Zachary’ego. Szedł w jej stronę z kurtką przewieszoną przez
ramię i trzema pudełkami w rękach.

– Przymierz to albo weź od razu wszystko w kilku rozmiarach.
– Wolę przymierzyć, jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby zaczekać.
Ułożył pudełka na ławce.
– Nie musisz się śpieszyć. Wyślę wiadomość do menedżerki, żeby

wiedziała, że splądrowaliśmy jej towar.

background image

Frannie weszła do przymierzalni, na wszelki wypadek przekręciła

zamek i szybko przymierzyła wszystko, łącznie z parą butów, która
podobała jej się najbardziej. Koszula i spodnie były w sam raz, buty
wydawały się trochę za duże, ale jeśli włoży grube skarpety, powinny być
dobre.

Kiedy wyszła z przebieralni, Zachary kręcił się w pobliżu, ale

zachowywał dyskretną odległość.

– I jak? – zapytał.
– Koszula i spodnie są w porządku. Buty też, te w pudełku na górze.

Ale potrzebuję jeszcze skarpet.

Wyjął plastikowe opakowanie z kieszeni kurtki.
– Pomyślałem o tym. Chodź.
– Umiesz obsługiwać kasę? – zapytała. – Mam kartę.
Zatrzymał się tak nagle, że omal na niego nie wpadła. Odwrócił się

i zmarszczył brwi.

– Nie bądź śmieszna. To na koszt firmy.
– Zwykle nie przyjmuję prezentów od klientów.
– Czy to twoja żelazna zasada?
Powoli pokręciła głową.
– Nie, raczej ogólna linia.
– To dobrze – uśmiechnął się. – Bo wiesz, jak bardzo nie lubię łamania

zasad.

Nie potrafiła powstrzymać śmiechu.
– Nie było żadnej zasady, której nie próbowałbyś złamać. W drugiej

klasie musiałeś za karę zostawać po lekcjach codziennie przez cały miesiąc.

Lekceważąco wzruszył ramionami.

background image

– Przechodziłem wtedy fazę buntu. Za karę kazali mi rozwiązywać

zadania z rachunku różniczkowego. Chyba nikomu nie przyszło do głowy,
że sprawiało mi to frajdę.

– Cóż – odrzekła ze śmiertelną powagą – to była szkoła dla mądrych

dzieci, a nie dla mądrych nauczycieli.

Teraz roześmiał się Zachary.
– Zapomniałem już, jakie masz sarkastyczne poczucie humoru.

Uwielbiałem je. Byłaś zabawna i złośliwa i bawiły nas te same rzeczy.
Ciekaw jestem, czy to się nie zmieniło.

– Pewnie będziemy musieli to sprawdzić.
Nawet w półmroku dostrzegła błysk w jego spojrzeniu.
– Podrywasz mnie, Frances Wickersham?
Jej serce zabiło szybciej.
– Jeszcze nie, Zach. Ale daj mi trochę czasu.

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

W sobotę rano obudził się z uśmiechem, chociaż w nocy niewiele spał.

Wciąż nie mógł uwierzyć, że impulsywnie zaprosił Frances Wickersham na
weekendowy wypad, a jeszcze bardziej, że się zgodziła.

Wciąż pozostawała dla niego zagadką. Z pewnością nie była już tą

nieśmiałą myszą, którą pamiętał. Teraz była dorosłą kobietą, stanowczą,
niezależną i ku jego ogromnemu zdziwieniu seksowną jak diabli.

Intelektualistki nigdy nie były w typie Zachary’ego. Umawiał się

z kobietami o dużych piersiach i bujnych osobowościach, które spotykały
się z bogatymi facetami dla korzyści, a kiedy było po wszystkim,
rozstawały się z nimi ku obopólnemu zadowoleniu. O ile wiedział, żadnej
z nich nie złamał serca. Był hojnym kochankiem, otwartym i szczerym
w kwestii własnych oczekiwań. Niektóre kobiety potrafiły to docenić.

Nawiązując przyjaźń z Frannie, wkraczał na nieznane sobie terytorium.

Pociągało go jej atrakcyjne ciało, ale również umysł. Nie mógł się już
doczekać spotkania z godnym siebie przeciwnikiem. Nie podrywał jej,
a przynajmniej nie robił tego świadomie, choć nie mógł zaprzeczyć, że
myśl o spędzeniu z nią całych dwóch dni na wybrzeżu była bardzo kusząca.

Wyszła z hotelu o umówionej godzinie ubrana we własne rzeczy –

wytarte dżinsy i granatowy kaszmirowy golf. Rzuciła na tylne siedzenie
płaszcz, który miała na sobie poprzedniego wieczoru. Portier włożył jej
walizkę i torbę podręczną do bagażnika. Zachary wręczył mu banknot
i ruszyli.

– Jadłaś śniadanie? – zapytał.

background image

– Nie. Trzy razy przestawiałam budzik na drzemkę.
– Może być drive-through?
– O ile mają dobrą kawę i dużo węglowodanów.
Pół godziny później jechali już na północ. Frannie z uśmiechem sączyła

gorącą kawę.

– Wziąłeś porsche, żeby mi zaimponować?
Spojrzał na nią z ukosa.
– A udało mi się?
Westchnęła i sięgnęła po pączek z cukrem cynamonowym.
– Czy bardzo byś się zdziwił, gdybym ci powiedziała, że mogłabym

sobie kupić kilka takich samochodów?

– Nie. Zawsze wiedziałem, że cokolwiek zdecydujesz się robić,

poradzisz sobie doskonale. A dlaczego pytasz?

– Byłbyś zdumiony, ilu mężczyzn traci zainteresowanie, kiedy odkryją,

że mam na koncie więcej niż oni.

– Kompleks małego członka. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się,

gdy usłyszał chichot Frannie.

– Nie zmieniłeś się zanadto. Wciąż jesteś tym samym skandalistą, który

lubił zabawiać klasę.

– Może. Ale moje życie stało się cholernie poważne. Straciłem ojca,

niewiele brakowało, a straciłbym również brata, a jeszcze wcześniej, zaraz
po tym, jak skończyłem szkołę, zmarła moja szwagierka. Dorosłość nie jest
dla osób o słabych nerwach.

Frannie musnęła jego ramię.
– To nie była krytyka, Zach. Świat potrzebuje śmiechu, ale to nie musi

oznaczać ignorowania złych rzeczy. Dałeś wiele wsparcia swoim braciom.

background image

– Mam nadzieję. – Sięgnął po kolejnego pączka. – Nie miałem zamiaru

się rozklejać. Porozmawiajmy o tobie.

– Nie – odrzekła lekko. – Może lepiej o pogodzie?
Teraz on się zaśmiał.
– Jest zimno. Może padać śnieg. To chyba wszystko.
– Ile śniegu spadnie? – zapytała ostrożnie.
– Nie wiem. Czy to ważne? Mam dobrze zaopatrzoną zamrażarkę

i mnóstwo drewna do kominka.

– Nie boisz się, że nas zasypie?
– Nieszczególnie. Mamy dużo do nadrobienia.
– Aha.
Nie potrafił wywnioskować z tych dwóch sylab, czy mają one wyrażać

entuzjazm, czy onieśmielenie. Prychnął w duchu. Ta nowa Frannie nie
wygląda na kobietę, którą można czymkolwiek onieśmielić.

Podróż minęła szybko. Nie rozmawiali wiele, przeważnie milczeli, ale

było to dobre, przyjazne milczenie i Zachary czuł się z nim doskonale. To
było dziwne.

W końcu minęli skręt do Bar Harbor i Parku Narodowego Acadia

i wjechali na dwupasmówkę prowadzącą na północny wschód. W szary
listopadowy dzień ruch był niewielki.

– Już niedaleko – powiedział.
Frannie wyprostowała się i z zainteresowaniem rozejrzała po okolicy.
– Nie potrafię sobie wyobrazić ciebie z dala od cywilizacji.
– Ludzie się zmieniają, Frannie.
– Naprawdę? – Obróciła się w jego stronę. Niemal fizycznie poczuł na

sobie jej spojrzenie.

– To nic takiego – mruknął. – Moi bracia też mają tu domy.

background image

– Ale to był twój pomysł, prawda?
– Dlaczego tak myślisz? – Przez to wypytywanie niemal pożałował, że

ją tu zaprosił. Nie miał ochoty na psychoanalizę.

– Kiedy w liceum pewnego deszczowego popołudnia po zakończeniu

projektów utknęliśmy w sali do nauki, przysięgałeś, że pewnego dnia
uwolnisz się od dominacji ojca. Mówiłeś, że masz już dość tego, że inni
kierują twoim życiem. Że chciałbyś mieszkać gdzieś, gdzie mógłbyś
swobodnie oddychać i biegać nago po lesie, gdyby ci przyszła na to
ochota…

– Powiedziałem to, żeby cię zszokować.
– Wiem. Lubiłeś mnie oburzać, żebym mówiła: Zaach...
Uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od drogi.
– Byłaś taka słodka, naiwna i tak łatwo było cię wyprowadzić

z równowagi. Lubiłem, kiedy wypowiadałaś moje imię.

– Zastanawiałam się, dlaczego nigdy nie poprosiłeś o zmianę partnera

w laboratorium. Wydawało mi się, że przez cały czas jesteś na mnie
zirytowany.

Zjechał na pobocze z piskiem opon i odwrócił się do niej z ręką opartą

na kierownicy.

– To było coś więcej niż irytacja – powiedział, przypominając sobie

swój nastoletni bunt. – Przez cały czas czułem się cholernie sfrustrowany.
Nic, co robiłem, nie było wystarczająco dobre. Ty zawsze byłaś najlepsza
w klasie, wygrywałaś wszystkie rankingi. Wszyscy mi mówili, że jestem
geniuszem, ale tobie nie mogłem dorównać.

– Przepraszam. – Przygryzła usta.
– Nie przepraszaj, Robaczku. Dzięki tobie bardziej się starałem. Gdyby

nie ty, mógłbym wylecieć z Glenderry. Byłaś moją marchewką.
Dostarczałaś mi bodźca.

background image

Patrzyła na niego wielkimi oczami.
– Nie miałam pojęcia, że tak się czujesz.
– Jasne, że nie. Który nastolatek przyzna się, że rywalizuje

z dziewczyną? I w dodatku przegrywa?

– Wygląda na to, że byłam dla ciebie przede wszystkim przeciwnikiem.
Wyczuł, że zranił jej uczucia.
– W moim życiu było wtedy mnóstwo niejednoznaczności. Byłem

napalonym nastolatkiem i utknąłem w szkole, w której nie mogłem robić
tego, co chciałem. Byłem zły na ojca i tęskniłem za braćmi. Chyba tylko
dzięki tobie udało mi się zachować zdrowe zmysły.

– Nie wydaje mi się – mruknęła.
Dotknął kciukiem jej policzka.
– Nigdy nie przepraszaj za to, że jesteś genialna. W tamtych czasach nie

wiedziałem, jak sobie z tym poradzić.

– A teraz? – Uniosła brwi.
– Zobaczymy. – Popatrzył na jej twarz.
Wysokie czoło. Spiczasty podbródek. Oczy w intrygującym

niebieskofioletowym kolorze. I te śliczne seksowne okulary. Naraz
zmarszczył brwi, wyciągnął rękę i zsunął je z jej nosa.

– Hej – oburzyła się. – Oddaj!
Podniósł je do światła.
– Frannie – stwierdził – jesteś oszustką. To zwykłe szkło.
Zaczerwieniła się z irytacji i upokorzenia.
– Ludzie oczekują od inteligentnych kobiet określonego wyglądu. I tak

zwykle nie traktują mnie poważnie. Okulary pomagają.

Wsunął okulary na jej nos i przygładził włosy.

background image

– Przepraszam. To nie moja sprawa. Ale chcę ci powiedzieć, że nie

musisz ich nosić przy mnie. Zawsze traktowałem cię bardzo poważnie.

Nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc przez resztę podróży milczała.

Nie trwało to długo. Po półgodzinie zjechali z autostrady i zatrzymali się
przed zamkniętą bramą. Zach wpisał kod i wjechali na wąską drogę.

– Może ci się nie spodobać – powiedział nagle.
– Co?
– Dom.
– Czy to jest prosta chata w lesie, czy luksusowa kryjówka?
– Ani jedno, ani drugie. I nie w środku lasu. Dom stoi na klifie. Zresztą

sama zobaczysz. Jest mniejszy niż domy moich braci. Oni mają miejsce dla
żon, dzieci i gości.

– A ty nie?
– Właściwie nie. Nie widziałem w tym sensu. Jaka kobieta by ze mną

wytrzymała? Poza tym nadal nie cierpię, kiedy ktoś mi dyktuje, co mam
robić. Nie nadaję się do związków, więc nie zawracam sobie nimi głowy.

– Rozumiem. – I rzeczywiście rozumiała, przynajmniej po części.
Zachary był kameleonem. Chciał, by ludzie wierzyli, że jest otwarty

i beztroski, podejrzewała jednak, że jest na odwrót. Zachary był
skomplikowanym człowiekiem.

Za zakrętem wstrzymała oddech.
– Och, Zach, jaki piękny!
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że dom w całości zbudowany jest

ze szkła. To było oczywiście niemożliwe, ale frontowa elewacja od strony
oceanu była przeszklona. Czy było tam jedno piętro, czy dwa? Frannie nie
potrafiła tego stwierdzić, bo oślepiało ją słońce odbijające się od okien.

background image

Zachary, który stawał się coraz bardziej milczący, zatrzymał się na

okrągłym podjeździe i zgasił silnik. Po otwarciu drzwi do samochodu wdarł
się zapach wiecznie zielonych roślin. Pachniało Bożym Narodzeniem.
Frannie nałożyła płaszcz i szczelnie go zapięła. Zachary narzucił na
ramiona tylko lekką wełnianą kurtkę.

Podeszła do krawędzi klifu. Urwisko nie było zbyt wysokie, ale skały

na dole wyglądały na śliskie i zdradliwe. Podczas odpływu zapewne
tworzyła się przy nich wąska plaża. Czuła na twarzy morską bryzę i ciepło
słońca.

– Dlaczego w ogóle stąd wyjeżdżasz? – zapytała cicho, gdy stanął obok

niej.

– Nie wyjeżdżałbym, gdybym nie musiał. Tu jest wszystko, czego

człowiek potrzebuje do życia.

– Masz szczęście. Jak znalazłeś to miejsce?
– Ta ziemia należała do naszej rodziny od pokoleń. Spora jej część

została sprzedana, ale Bogu dzięki moi krewni zatrzymali pas nad samym
morzem. – Zauważył, że Frannie drży. – Wejdźmy do środka, zanim
zmienisz się w bryłę lodu. Wrócę potem po bagaże.

Wspięli się na schodki i Zach otworzył drzwi.
Frannie znów zaparło dech w piersiach. Dom był oazą nowoczesności

pośród dzikiej przyrody. Meble miały proste eleganckie kształty i szkarłatną
tapicerkę, dywan wyglądał jak arcydzieło z muzeum sztuki współczesnej.
I jeszcze kominek. Frannie wyobraziła sobie Zacha wygodnie
rozciągniętego przy ogniu.

Odchrząknął za jej plecami.
– I jak ci się tu podoba? Nie masz wrażenia, że wnętrze jest

przerafinowane?

Odwróciła się twarzą do niego.

background image

– Nie. Wygląda wspaniale, Zach. Naprawdę imponująco. Pokażesz mi

resztę domu?

Szeroki uśmiech wskazywał, że pochwała sprawiła mu przyjemność.
– Jak sobie pani życzy.
Poprowadził ją do kuchni, która nie była wielka, ale wyglądała jak

marzenie każdego kucharza – sprzęty z najwyższej półki, włoskie płytki na
ścianach, lodówka tak wielka, że można byłoby wykarmić drużynę
piłkarską. A co najlepsze, kuchnia była otwarta na jadalnię, z której
roztaczał się widok na las. Z jadalni znów można było przejść bezpośrednio
do salonu, zamykając krąg.

– Fantastycznie – stwierdziła Frannie, wyobrażając sobie leniwe

poranki nad francuskimi tostami, kawą i jajecznicą. – Umiesz gotować? –
zapytała nagle.

Zachary skrzywił się.
– Umiem, ale tego talentu staram się nie reklamować.
– Dlaczego?
– Nie sądzisz, że to zbyt banalne? Bogaty kawaler przygotowuje

wystawną kolację dla swojej przyjaciółki. Nie chciałbym, żeby za bardzo
się do tego przyzwyczaiły.

– Ale mówiłeś, że nie przywozisz tutaj kobiet.
– Ta zasada obowiązuje również w Portland. W moim mieszkaniu też

jest dobrze wyposażona kuchnia. Gotuję dla siebie i to wszystko.

– A twoi bracia? Rodzina?
– Moi bracia wydrwiliby mnie bezlitośnie, gdyby wiedzieli, że umiem

przygotować kurczaka w winie albo suflet, więc zachowuję to dla siebie.
Narzeczona Farrella, Ivy, jest świetną kucharką. Czasami jej pomagam.

– Gdzie się nauczyłeś gotować?

background image

– Po prostu się nauczyłem. Lubię jeść i mam już dość restauracji.
– Ale nie dzielisz się z nikim swoją wiedzą?
– Kilka razy zrobiłem dla braci domową pizzę czy steki z grilla. Dalej

się nie posuwam.

Przez chwilę milczała, próbując to zrozumieć. Zachary znów ukrywa

swe talenty. Jest genialny i wszechstronnie uzdolniony, ale światu pokazuje
twarz płytkiego kolekcjonera wrażeń. To nie ma sensu.

– A może mógłbyś mnie nauczyć? – zapytała. – Jestem beznadziejna

w kuchni, ale zawsze chciałam umieć gotować. Wiem, że jesteś zajęty, ale
będę w Portland przez kilka tygodni.

Jego usta drgnęły.
– Jestem zaskoczony, Frannie. Nie potrafię sobie wyobrazić, że

mogłabyś nie być w czymś doskonała.

Wzruszyła ramionami.
– Zaraz po studiach próbowałam kilka razy zrobić coś w kuchni, ale

z marnym skutkiem. Przestałam próbować z obawy, że jeśli poniosę klęskę,
to całkiem się załamię. – Spojrzała na niego błagalnie. – Nauczysz mnie?

Powoli pokręcił głową.
– Wydaje mi się, że to pułapka, ale pomyślę o tym.
– Na razie to mi wystarczy – odrzekła. – Czy mogę zobaczyć resztę

domu?

– Jasne.
Poprowadził ją na górę. Wzdłuż tylnej ściany domu ciągnęły się

biblioteka i galeria.

– Nieźle. – Westchnęła z zawiścią na widok wygodnych foteli, które

zachęcały do odpoczynku.

background image

Miała ochotę przyjrzeć się bliżej obrazom, książkom i rzeźbom, ale

Zachary już szedł dalej.

– Tutaj będziesz spać – oznajmił.
Pokój gościnny był w istocie luksusowym apartamentem z częścią

dzienną oddzieloną od sypialni. Podeszła do okna i spojrzała na szary
złowieszczy ocean i białe grzywy fal. Nawet przy tej pogodzie widok był
piękny.

– Szkoda, że spędzę tu tylko jedną noc. Może mogłabym zostać

i pracować zdalnie – zażartowała.

– Ja też tak się czuję. – Pokiwał głową. – Czasami rodzinna firma

przypomina młyński kamień przywiązany do szyi.

– Nie myśleliście o sprzedaży?
– Raz czy dwa przyszło nam to do głowy, ale nie możemy tak łatwo się

pozbyć dziedzictwa pokoleń. Poza tym przy sprzedaży firmy takiej jak
nasza zawsze jest ryzyko, że nowy właściciel zacznie od gruntownych
porządków, a niektórzy pracownicy są z nami od czasów naszego
dzieciństwa.

– Czujesz się za nich odpowiedzialny.
– Właśnie. Kiedy w twoich rękach spoczywa źródło utrzymania innej

osoby, decyzje, które podejmujesz, mają większe znaczenie dla innych niż
dla ciebie. A gdyby oni wszyscy stracili pracę?

– To duże obciążenie. Ale przynajmniej masz braci, którzy ci pomagają.

Zastanawialiście się kiedyś nad zatrudnieniem kilku menedżerów, którzy
przejęliby kontrolę nad działaniem firmy, tak żebyście wy mogli się
wycofać? – Skrzywiła się. – Przepraszam, nie miało to brzmieć tak, jakbym
znała wszystkie odpowiedzi. Pracuję sama i nawet nie potrafię sobie
wyobrazić, jaką presją jest prowadzenie tak dużej firmy jak Stone River
Outdoors.

background image

– Nie przejmuj się – odrzekł lekko. – My również wielokrotnie

zadawaliśmy sobie te pytania. Jeśli uda się wykluczyć szpiegostwo, to
znów się nad tym zastanowimy. Nie minęło dużo czasu od śmierci taty
i wypadku Quina. Kiedy sytuacja się uspokoi, pewnie spojrzymy na to
w szerszej perspektywie i poczynimy jakieś plany.

– To ma sens. – Chciała zapytać, gdzie Zach widzi siebie za pięć lat, ale

to byłoby zbyt osobiste.

Kiedyś byli sobie w pewien sposób bliscy, ale od tamtego czasu minęły

lata.

Zachary patrzył na nią, oparty o framugę drzwi.
– Czy chciałabyś zobaczyć moją sypialnię?

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Na policzki Frannie wypełzł bladoróżowy rumieniec i Zachary poczuł

satysfakcję. Zwykle była spokojna i opanowana; sprawiała mu przyjemność
myśl, że potrafi ją wytrącić z równowagi.

Omijając go wzrokiem, zaplotła ramiona wokół talii.
– Jasne.
Poprowadził ją do swojego apartamentu, próbując patrzeć na wszystko

jej oczami. Oprócz Katie, Ivy oraz sprzątaczki, która przychodziła raz
w miesiącu, żadna inna kobieta nie przekroczyła dotychczas progu tego
domu.

Sypialnia była ascetyczna. Znajdowały się tu tylko ogromne łóżko, dwie

nocne szafki, pojedynczy fotel przy kominku, a przy przeszklonej ścianie
teleskop. Jedyną plamą koloru była karmazynowa kołdra, poza tym
wszystko utrzymane było w graficie i bieli. Ubrania i rzeczy osobiste
spoczywały w dużej garderobie.

– Och – stwierdziła Frannie. – Nie wiem, co powiedzieć. Wygląda

niemal jak komnata w zamku rycerza, który miał nieograniczone fundusze
i bardzo dobry gust.

– Obejrzyj wszystko – zasugerował. – W łazience jest ogrzewanie

podłogowe, a w kabinie prysznicowej potrójna deszczownica.

Szedł za nią, gdy otwierała drzwi, mrucząc z uznaniem. Naraz

uświadomił sobie, że zawsze zabiegał o aprobatę Frannie. Widocznie trudno
jest zerwać ze starymi nawykami.

background image

Kiedy w końcu wrócili do sypialni, wskazał na szklaną ścianę.
– Przy ładnej pogodzie mogę otworzyć tę środkową część. Latem

wstawiam tam siatkę, żeby przez sen słuchać szumu oceanu.

Spojrzała na morze, a potem znów na niego z rozmarzonym wyrazem

twarzy.

– Fantastycznie, Zach. Jak z filmu.
– Połóż się ze mną na łóżku – zaproponował.
– Co takiego?
Przewrócił oczami.
– Okaż mi odrobinę zaufania, Frannie. Gdybym do czegoś zmierzał,

dałbym ci to do zrozumienia. Poważnie, wejdź tutaj i pozwól, że coś ci
pokażę. – Poklepał poduszkę. – Rozciągnij się na plecach.

Zrobiła, o co prosił, ale jej ciało było sztywne, jakby się obawiała, że się

na nią rzuci. Pewnie sobie na to zasłużył, choć jego reputacja była co
najmniej w połowie przesadzona.

Sięgnął do szuflady szafki nocnej po pilota.
– Patrz. – Kiedy nacisnął przycisk, siedmiometrowy fragment dachu

zsunął się na bok i do sypialni wpadło zimne powietrze.

Frannie przyłożyła dłonie do policzków.
– O mój Boże – westchnęła z podziwem. – Niesamowite. Jak udało ci

się coś takiego zaprojektować?

– To nie było łatwe, a do tego absurdalnie drogie. Skorzystałem

z pomocy kumpla, który jest inżynierem, i w końcu się udało. – Znów
nacisnął przycisk i zamknął sufit.

Frannie odwróciła się na bok i spojrzała na niego, opierając głowę na

dłoni.

background image

– Imponujące, Zach. Może powinnam cię zatrudnić, żebyś zbudował

dom dla mnie.

Pod jej spojrzeniem poczuł ucisk w piersi.
– Nie masz domu?
– Nie. – Przygryzła usta. – Prawie przez cały czas podróżuję, więc

wynajmuję mieszkanie w Bostonie. Bardzo ładne – dodała szybko. – Chyba
mogłabym mieszkać gdziekolwiek, ale wychowałam się w Bostonie, więc
tam jest mój dom.

– Ale rzadko w nim jesteś.
– No właśnie.
Patrzył na jej usta. Były pełne, wygięte we właściwy sposób i zupełnie

nagie, nawet bez błyszczyka. Jak smakowały? Zamrugał i powściągnął
rozszalałą wyobraźnię. Nie powinno go to interesować. Właściwie dlaczego
przyprowadził ją na swoje łóżko? Czy tylko dlatego, że chciał się
pochwalić tym wspaniałym świetlikiem?

Odchrząknął.
– Już prawie pierwsza. Na pewno umierasz z głodu.
Powoli skinęła głową.
– Ale jeszcze jedno pytanie. Używasz tego teleskopu?
– Oczywiście – odrzekł z urazą.
– Podaj mi specyfikacje.
Czy to ma być jakiś test?
– To jedenastocalowy odbłyśnik firmy Schmidt-Cassegrain. Kupiłem go

w Kalifornii bezpośrednio od producenta.

Zaśmiała się cicho.
– Rozmiar nie ma znaczenia, nie słyszałeś o tym, Jaskiniowcu? Szkoda,

że weekend jest pochmurny.

background image

Musiał ją pocałować. Potrzebował tego zupełnie bezrozumnie.
– W takim razie będziemy musieli znaleźć sobie inne rozrywki –

zauważył ochrypłym głosem.

Zamrugała i ten soczysty rumieniec znów zabarwił jej policzki. Cerę

miała gładką, nieskazitelną. Chciał dotknąć jej policzka, pogładzić po
szyi…

– Jestem głodna – usłyszał.
On też był głodny. Co by zrobiła, gdyby pochylił się i ją pocałował?

Pewnie dałaby mu w twarz i rzuciła tę pracę jeszcze przed rozpoczęciem,
a on musiałby wyjaśniać braciom, dlaczego tak się stało.

Skinął głową, niechętnie rezygnując z odtwarzanej w głowie fantazji.
– Nakarmię cię. Mam mnóstwo dobrych rzeczy.
Frannie zsunęła się z łóżka i przygładziła włosy.
– W takim razie chodźmy. Od tych pączków minęło już dużo czasu.

Trzy kwadranse później siedziała przy stole w jadalni, na którym stały

dwa talerze z parującym kurczakiem z cytryną, dzikim ryżem i brokułami.
Były nawet bułeczki drożdżowe. Zachary nie chciał jej pomocy i odgrywał
rolę szefa kuchni, gdy z zaciekawieniem oglądała zawartość kuchennych
szafek i podziwiała dobrze zaopatrzoną lodówkę. Jak na kawalera, który
dużo podróżował, był zaskakująco dobrze przygotowany na każdą
ewentualność.

– W razie konieczności mógłbyś tu przetrwać co najmniej miesiąc –

stwierdziła, kiedy w końcu zaczęli jeść.

Skinął głową, nie poruszony jej zdziwieniem.
– Może nawet dwa. Mam wielki generator prądu. Muszę być tu

samowystarczalny, ale to mi nie przeszkadza.

– A nawet ci się podoba, prawda?

background image

– Owszem – przytaknął lakonicznie. – Nie twierdzę, że mam geny

pioniera, ale uważam, że mężczyzna powinien umieć przetrwać w lesie.

– Ale nie tylko z paczką zapałek, łukiem i strzałą.
Wzruszył ramionami.
– Lubię doczesne wygody. Sam rąbię drewno na opał, ale w nocy chcę

spać jak król.

W sprawie drewna skłonna była mu uwierzyć. Kiedy podjeżdżali pod

dom, zauważyła starannie ułożone sterty grubych pni. Mocna klatka
piersiowa i muskularne ramiona Zachary’ego świadczyły o tym, że nie
spędzał całych dni przy stole do ruletki ani na pokładzie jachtu, o ile go
miał. Zachary Stone był twardy, silny i niezmiernie męski.

Uniosła kawałek kurczaka na widelcu.
– Bardzo dobre, Zach. Sam to zrobiłeś?
– Tak. W promieniu wielu kilometrów nie ma tu żadnej knajpy.

Wspominałem już, że lubię jeść? Za każdym razem, kiedy tu jestem,
przygotowuję kilka dań i zamrażam resztki.

– Lubię ludzi, którzy potrafią planować.
Reszta posiłku upłynęła w ciszy. Być może temat wspomnień ze szkoły

już się wyczerpał, a może oboje zaczęli sobie uświadamiać, że mają jeszcze
mnóstwo czasu, zanim nadejdzie pora wracać.

Gdy zjedli, Frannie zaproponowała, że posprząta kuchnię, a Zachary

zaniósł bagaże na górę. Gdy znów do niej dołączył, twarz miał
zarumienioną, a włosy potargane.

– Miałem nadzieję, że wybierzemy się na wycieczkę, ale jest dość

zimno i wiatr się wzmaga.

– W lesie chyba nie będzie tak źle?
Uśmiechnął się leniwie.

background image

– Czy to znaczy, że się zgadzasz?
– Nie pamiętam, żebyś mnie o coś pytał. Ale jestem twarda, w lutym

wędrowałam po Pirenejach, więc jak najbardziej.

– W porządku. Twoje bagaże są na górze. Spotkajmy się tutaj za pół

godziny.

Postukała palcem w jego tors.
– Dwadzieścia minut – powiedziała, trzepocząc rzęsami. – I nie każ mi

na siebie czekać.

W zaciszu sypialni jęknęła. Co jej strzeliło do głowy? Lepiej było nie

flirtować z takim zaprzysięgłym kawalerem jak Zachary, chyba że celowała
w przygodę na jedną noc.

W szkole wiecznie z sobą rywalizowali i teraz też znalazła się w kuchni

po dziewiętnastu minutach i dziesięciu sekundach. Zachary już tam stał,
oparty o blat, bardzo z siebie zadowolony.

– Coś cię zatrzymało? Może miałaś problem ze zdejmowaniem metek

z nowych ubrań?

Rzuciła mu złe spojrzenie.
– Nie. Odpowiedziałam na kilka służbowych mejli i do połowy

rozwiązałam krzyżówkę z „New York Timesa”.

– Punkt dla ciebie, Robaczku – zaśmiał się i wziął do ręki lekki

plecak. – Mam tu wodę i coś do jedzenia. Chodźmy do lasu. Coraz bardziej
się chmurzy.

W drzwiach zimne powietrze uderzyło ją w twarz. Po cieple domu

Zachary’ego pogoda wydawała się jeszcze bardziej nieprzyjazna.

– Dokąd idziemy? – zapytała. – W jakieś konkretne miejsce czy

gdziekolwiek, żeby tylko rozprostować nogi?

background image

– O milę stąd jest wysokie wzgórze, a za nim ładny wodospad, niezbyt

wielki, ale fotogeniczny. Pomyślałem, że może zechcesz go zobaczyć.

– Prowadź.
Spodziewała się, że Zachary narzuci szybkie tempo, i nie zawiodła się.

W szkole uprawiał wszystkie dostępne sporty. Frannie z kolei unikała
aktywności fizycznej, kiedy tylko mogła. Krępowały ją własna chudość
niezdarność, a także brak opalenizny. Jednak w ostatnich latach znalazła
formy aktywności fizycznej, które polubiła – joga, rower stacjonarny,
bieganie. Może zdoła dotrzymać kroku Zachowi.

Pół godziny później zatrzymali się u stóp wzgórza. Frannie z trudem

łapała oddech.

– Nazwałabym to małą górą, a nie wysokim wzgórzem – stwierdziła,

spoglądając na szczyt zakryty chmurami.

– Pewnie dlatego, że jesteś dziewczyną z miasta.
Ruszyła ścieżką.
– Nie oszukuj się – rzuciła przez ramię. – Wyprzedzę cię bez kłopotu.
Nie tracił czasu na to, by ją gonić. Miał dłuższe nogi, ale zaskoczyła go

i zdobyła przewagę.

Paliło ją w płucach, w udach czuła skurcze, mimo chłodu po jej czole

spływał pot. Była zdeterminowana dotrzeć na szczyt przed nim. Ścieżka
była wąska, ale kiedy w końcu musiała się zatrzymać i zgiąć wpół, by
złapać oddech, Zach przeszedł obok niej z irytującym męskim uśmiechem.

– Spotkamy się na górze! – zawołał.
To było głupie. Nie musiała mu niczego udowadniać, ale zawsze

potrafił ją sprowokować. Nie zamierzała pozwolić mu wygrać.

W końcu wyszło na remis. Nie była pewna, czy on w ostatniej chwili

zwolnił, czy też ona doznała przypływu energii, ale wpadli na polanę ramię
w ramię i dysząc ciężko, oparli się o drzewa. Zrzuciła kurtkę.

background image

Obiecany wodospad ją zachwycił. Woda wypływała z podziemnego

źródła i spływała ze wzgórza po porośniętych mchem skałach. Kiedy
Frannie odzyskała oddech, wyjęła telefon i zrobiła kilka zdjęć, oczami
wyobraźni widząc wróżki i leśne skrzaty gromadzące się tu w świetle
księżyca. Zach wciąż stał oparty o drzewo i patrzył na nią.

– Zaskoczyłaś mnie, Frannie. Musiałem się mocno postarać, żeby cię

wyprzedzić.

– Bo pamiętasz mnie z dawnych lat. Po dwudziestce zdałam sobie

sprawę, że chcę nabrać formy, i polubiłam ćwiczenia.

– Te starania bardzo się opłaciły – powiedział, obrzucając ją

bezwstydnym wzrokiem.

Wiedziała, że wygląda dobrze. Sportowe spodnie i top podkreślały jej

sylwetkę, ale komplementy Zachary’ego zbijały ją z tropu. Czy ma dla
niego pracować, czy z nim flirtować? Czy możliwe byłoby jedno i drugie
jednocześnie?

W milczeniu wypili po pół butelki wody i zjedli po batoniku z ziarnami,

po prostu ciesząc się chwilą.

Teraz, kiedy jej tętno wróciło do normy, Frannie poczuła chłód

i sięgnęła po kurtkę.

– Powinniśmy już chyba wracać. W lesie wcześnie robi się ciemno. Nie

chciałabym, żeby jakieś niedźwiedzie czy wilki zjadły mnie na kolację.

Zaśmiał się, chowając butelki z wodą do plecaka.
– W Maine nie ma żadnych wilków. A czarne niedźwiedzie zwykle nie

są agresywne. Obronię cię.

Wyciągnęła włosy spod kołnierza kurtki.
– Może to ja cię obronię, Zach. Dziewczyny też potrafią robić różne

rzeczy.

Kiedy się odwróciła, posłał jej podejrzany uśmiech.

background image

– To jeszcze nie koniec gry, F. Wickersham! – zawołał i zniknął.
Te słowa tak ją zaskoczyły, że minęło całe dziesięć sekund, zanim

podjęła wyzwanie. Schodzenie w dół było łatwiejsze dla płuc, ale
trudniejsze pod innymi względami. Ścieżka w tym kierunku była bardziej
zdradliwa.

– Zaczekaj! – zawołała, cynicznie zamierzając go wyprzedzić, gdy się

zatrzyma.

On jednak był człowiekiem twardo zmierzającym do celu, ponadto

zwinnym i szybkim. Wytężyła siły, zdeterminowana go dogonić, ale gdy
znalazł się w zasięgu jej wzroku, zaraz znikał za kolejnym zakrętem.

Byli już prawie na dole, kiedy usłyszała krzyk i trzask, jakby jakieś

zwierzę przedzierało się przez zarośla. Zaniepokojona przyspieszyła.

– Zach, wszystko w porządku?
Minęła zakręt i omal na niego nie wpadła. Leżał na ziemi i próbował się

podnieść. Twarz miał bladą, jedną nogę sztywno wyciągniętą przed siebie.

– Co się stało? – Uklękła przy nim i otarła strużkę krwi z rozciętego

policzka.

– Potknąłem się o korzeń i upadłem. Chyba skręciłem kostkę –

wykrztusił, oddychając nierówno.

Przykucnęła nad jego stopą i delikatnie podciągnęła nogawkę spodni.

Kostka była spuchnięta i fioletowa. Frannie skrzywiła się ze współczuciem.

– Myślisz, że to złamanie?
Wzruszył ramionami.
– Nie wiem. Może po prostu poważne skręcenie.
A zatem znaleźli się w kłopotach. Byli o milę od domu i nie mogli tu

liczyć na żadną pomoc. Nie mogła go zostawić w lesie i pójść po

background image

samochód. Mógł być w szoku, a poza tym siedzenie bez ruchu po zachodzie
słońca, gdy temperatura spada, sprzyjało wyziębieniu.

– Nie mamy wyboru – powiedziała.
– Wiem – westchnął z rezygnacją.
– Musisz się jakoś podnieść, a potem oprzesz się na mnie i dotrzemy do

domu. To trochę potrwa, ale damy radę.

Uderzył pięścią w ziemię.
– To było cholernie głupie z mojej strony. Wyścigi na nierównym

terenie. Powinienem być mądrzejszy.

– Nic by się nie stało, gdybym się nie zgodziła. Przyznajmy po prostu,

że obydwoje podjęliśmy złą decyzję.

– Przychodzą mi do głowy inne złe decyzje, które byłyby o wiele

przyjemniejsze. – Uśmiechnął się blado.

– Śmiało, spróbuj mnie zawstydzić. Jeśli to odciągnie twoje myśli od

bólu, jestem za.

– Przepraszam, Frannie.
– Nie ma czasu na użalanie się nad sobą – oświadczyła. – Im szybciej

ruszymy, tym szybciej będziemy w domu.

Podniosła się i rozejrzała za odpowiednim kijem, ale nic takiego nie

znalazła.

– Pomóż mi wstać – odezwał się ponuro.
– Spróbuj się przytrzymać tego drzewka.
Prawą ręką pochwycił drzewo. Pień wygiął się złowróżbnie. Frannie

przykucnęła.

– Obejmij mnie ramieniem, a ja powoli wstanę. Daj mi plecak.
Skrzywił się.

background image

– Mam ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i ważę ponad

dziewięćdziesiąt kilo. Dam sobie radę z plecakiem, ale nie wiadomo, czy ty
dasz sobie radę ze mną.

Opór był bezcelowy. Zraniony Zachary był równie niebezpieczny jak

zraniony niedźwiedź.

– Niech będzie. Jesteś gotów?
– Tak.
Dźwignął się, ale gdy jego stopa dotknęła ziemi, zaklął i przygryzł

wargę aż do krwi. Jego twarz zmieniła barwę z bladej na popielatą. Frannie
podtrzymała go i przez chwilę stali nieruchomo.

– Jak się czujesz?
– Bywało lepiej.
– Idziemy, Jaskiniowcu. Widywałam cię już w gorszych tarapatach.

Pamiętasz, jak bez pozwolenia wziąłeś żaglówkę profesora Gilberta
i złapała cię burza? Wszyscy w internacie myśleli, że utonąłeś, ale ty jakimś
cudem wróciłeś i nawet zdążyłeś na kolację.

– Całkiem o tym zapomniałem – odparł. – Przez cały miesiąc musiałem

dwa razy dziennie sprzątać w stołówce.

– Zasłużyłeś na to. Śmiertelnie mnie wystraszyłeś.
– Martwiłaś się o mnie, Robaczku? Jak miło.
Nie martwiła się; była przerażona. Gdy wrócił, przemoczony

i zziębnięty, ale bez cienia skruchy, miała ochotę dać mu w twarz. Jeszcze
teraz na to wspomnienie czuła ból w żołądku.

Ruszyli. Każdy krok był wyzwaniem. Zachary opierał się na niej ciężko

i podskakiwał na zdrowej nodze. Tempo było potwornie wolne, ale
posuwali się naprzód.

background image

Zmierzch zapadał szybko, robiło się coraz zimniej. Co piętnaście minut

zatrzymywali się na odpoczynek. Po pół godzinie nogi Frannie drżały ze
zmęczenia. Zachary prawie się nie odzywał, skupiając całą energię na
obronie przed bólem. Milczenie jej odpowiadało, bo i tak nie wiedziałaby,
co powiedzieć. A on nie chciał jej współczucia.

W końcu przestała spoglądać na zegarek, bo to było zbyt

przygnębiające. Mogłaby przysiąc, że wskazówki poruszają się do tyłu.
Zrobiło się ciemno. Włączyła latarkę w telefonie i świeciła pod nogi. Kiedy
już nachodziła ją obawa, że skręcili w niewłaściwym kierunku, Zachary
westchnął.

– Jesteśmy prawie na miejscu.
– Dzięki Bogu.
Nie miała pojęcia, skąd to wie. Po zachodzie słońca w lesie wszystko

wyglądało dla niej tak samo. Ale miał rację: wkrótce zobaczyli dom.

Zaczął padać śnieg. Lekkie płatki opadały na ich włosy i topniały na

twarzach. Każdego innego dnia Frannie zatrzymałaby się, upajając ciszą,
ale to nie była odpowiednia chwila. Jej zapas energii był na wyczerpaniu.
Nie miała pojęcia, jak Zach daje sobie radę z bolącą kostką.

Kiedy stanęli przed drzwiami, odetchnął ciężko.
– Klucze są w mojej prawej kieszeni.
Niezgrabnie wsunęła tam lewą dłoń i poczuła przez materiał spodni

ciepło jego uda.

Zachary oparł się o ścianę, gdy otwierała drzwi. Przeprowadziła go

przez próg i skierowała się do salonu. Opierał się na niej całym ciężarem
ciała.

– Słodki Jezu. Dzięki – wymamrotał.
Rzuciła klucze na stół.

background image

– Usiądź na kanapie. Mówiłam, że jestem beznadziejną kucharką, ale

zjedliśmy duży lunch. Mogę zrobić grillowany ser i otworzyć puszkę zupy.
Co ty na to?

Mówiła szybko, niemal bełkotliwie. Posadziła go i oparła o poduszki.

Objął jej twarz dłońmi.

– Dziękuję ci, Frannie, z całego serca. Jesteś niesamowita – powiedział

i mocno ją pocałował.

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Poczuł wielką ulgę, gdy znalazł się w ciepłym domu i nie musiał już

obciążać chorej nogi – tak wielką, że sam nie wiedział, co robi.
A w każdym razie tak sobie tłumaczył to, że pocałował Frannie. Usta miała
miękkie i słodkie, wyczuwał na nich smak czekolady z batonów, które jedli
wcześniej.

Bardzo cierpiał, palce obu rąk miał zdrętwiałe, kończyny ciężkie, mimo

to każda komórka jego ciała ożywała od dotyku jej ust. Nie dowiedział się,
czy Frannie gotowa była odwzajemnić pocałunek, bo gdy tylko uświadomił
sobie, co robi, cofnął się zawstydzony i skruszony.

– Przepraszam – mruknął. – Chyba mam majaki.
Nie odezwała się ani słowem. Dotknęła ust dwoma palcami i powoli

pokręciła głową.

– Podkręcę ogrzewanie i przyniosę ci koc, a potem zajmę się kolacją.

Czy mam ci zdjąć buty?

Był twardym człowiekiem, przeżył już złamania, szycie ran i kontuzje,

ale na myśl, że ktoś miałby teraz szarpać go za kostkę, żołądek mu się
skurczył.

– Nie, dopóki nie będzie to konieczne. Nie sądzę, żeby but pogarszał

sprawę. Ale możesz mi przynieść paczkę groszku z zamrażarki, żeby
schłodzić kostkę.

– Dobrze. Zaraz wracam.

background image

Usłyszał dźwięk włączanego pieca. Frannie po chwili wróciła z grubym

kocem z afgańskiej wełny i paczką groszku. Delikatnie położyła zmrożoną
torebkę na jego kostce i przykryła go kocem jak opiekunka
dziewięćdziesięcioletniego staruszka. Było to zarazem zabawne i obraźliwe.
Pochwycił ją za nadgarstek.

– Jeszcze nie umieram, Robaczku. To tylko stopa. Sam mogę się

przykryć.

– W porządku. – Obróciła się na pięcie, ale zdążył zauważyć łzy w jej

oczach.

– Do diabła, Frannie, zdenerwowałem cię? Przepraszam. Chodź tu.
Pociągnął ją za rękę. Straciła równowagę i opadła na kanapę obok

niego. Stopa boleśnie odczuła wstrząs, ale przełknął jęk bólu. Objął ją
ramieniem i pogładził po włosach. Jedwabiste loki owijały się wokół jego
palców.

– To nie było łatwe, ale udało nam się dotrzeć do domu. Teraz już

wszystko będzie w porządku.

Odsunęła się i spojrzała na niego.
– Możesz mieć złamaną kostkę. Sypie śnieg. I nie masz ani odrobiny

sera. – Przy tym ostatnim zdaniu głos jej zadrżał.

Przycisnął jej twarz do ramienia i przyciągnął ją bliżej. Jego kochany

Robaczek trząsł się jak osika. Cudownie było obejmować jej ciało.
Wiedział, że jego erekcja nie doczeka się rozładowania, ale w końcu żaden
jeszcze mężczyzna nie umarł z powodu niezaspokojonego pożądania.

Najbardziej zdumiewało go to, że właśnie ta kobieta tak bardzo go

podnieca – ten głos z przeszłości, doskonale wyszkolona profesjonalistka,
która ma pomóc Stone River Outdoors. Chciałby ją rozebrać i całować, ale
wiedział, że nie może tego zrobić.

Pociągnęła nosem i usiadła, uwalniając się z jego ramion.

background image

– Przepraszam. Już wszystko w porządku. Czy potrzebujesz czegoś

jeszcze, zanim zajmę się kolacją?

Rzęsy miała wilgotne, ale rozmazany tusz nie tłumił jej urody.
– Może ci pomogę? – zaproponował. – Mogę oprzeć się o blat. –

W brzuchu mu zaburczało i Frannie zerwała się na nogi.

– O nie, nie ruszaj się. Poradzę sobie sama, naprawdę!
Gdy zniknęła, podciągnął nogawkę i ostrożnie rozciął scyzorykiem

skarpetę aż do krawędzi buta. Spuchnięta kostka przybrała całą paletę
odcieni błękitu i fioletu. Czy była złamana? Nie miał pojęcia, ale zawsze
słyszał, że poważne skręcenie może mieć gorsze konsekwencje i goić się
dłużej niż proste złamanie.

Ogarnęła go frustracja, a także niepokój o Frannie. Przywiózł ją tu, by

przyjemnie spędziła dwa dni, a nie żeby musiała się nim opiekować.
Zawsze źle znosił bezczynność i nie miał ochoty wykorzystywać Frannie
jako pielęgniarki.

Kiedy pół godziny później weszła do salonu z tacą pełną jedzenia,

w pierwszym odruchu zerwał się, by jej pomóc, ale zaraz opadł na plecy jak
żółw odwrócony do góry nogami, i jego frustracja jeszcze wzrosła.

Frannie postawiła tacę na stoliku.
– Nie wiedziałam, co chcesz do picia, więc zrobiłam kawę

bezkofeinową. Z powodu stopy możesz mieć problem z zaśnięciem.

Wyobraził sobie Frannie w swoim łóżku, uśmiechniętą i seksowną, jak

próbuje mu pomóc w zaśnięciu.

– Masz rację – rzekł z nadzieją, że Frannie nie zauważy zmiany tonu

jego głosu. – Nie musiałaś tego robić.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
– Oboje musimy jeść. Nie miałeś sera, ale znalazłam w szafce masło

orzechowe. Trudno zepsuć kanapkę z masłem orzechowym.

background image

– Powiedz mi szczerze, Frannie, dlaczego nie umiesz gotować. To do

ciebie niepodobne.

– Mógłbyś odpuścić, Zach.
– Powiedz, co się stało.
– A skąd wiesz, że coś się stało? – zapytała buntowniczo.
– Bo Frannie, którą znam, wypożyczyłaby z biblioteki jedenaście

książek kucharskich i nauczyłaby się ich na pamięć w ciągu dwóch dni.

– Nie wszystkiego w życiu można się nauczyć z książki, Zach. – W jej

głosie zabrzmiały dziwne tony.

– Powiedz, proszę cię. Naprawdę chciałbym wiedzieć.
– W porządku. – Wzruszyła ramionami. – To nie jest wielka

tajemnica. – Usiadła obok niego, pojadając chipsy. – Na ostatnim roku
studiów miałam chłopaka. Nasz związek był już dość poważny. Podczas
ferii wiosennych odwiedzili go rodzice. Zaproponowali, że zabiorą nas do
eleganckiej restauracji, ale powiedziałam, że coś dla nich ugotuję. –
Spojrzała na niego z ukosa. – Możliwe, że cierpię na przerost ambicji.

– Coś takiego! – rzekł z uśmiechem.
– Nie bądź taki mądry – odrzekła z podobnym uśmiechem. – Nasze

mieszkanie było okropne. Małe i na trzecim piętrze bez windy. Bardzo
chciałam zaimponować gościom, kupiłam kwiaty, włączyłam muzykę
klasyczną i zrobiłam od podstaw placek pasterski.

– Imponujące. – Uniósł brwi.
– Poczekaj – ciągnęła ponuro. – Kiedy usiedliśmy do stołu, mój chłopak

pokroił ten placek… Spód był surowy, a wierzch i kawałki mięsa twarde jak
kamień. Do dziś nie wiem, co zrobiłam nie tak.

– Jego rodzice na pewno byli wyrozumiali.

background image

– Och, tak. Jego tato obrócił to w żart, a matka powiedziała, że jestem

zbyt ładna, żeby siedzieć w kuchni. Ale mój chłopak… – Urwała i jej
policzki pociemniały.

– Co, Frannie? Co ten kretyn zrobił?
– Nakrzyczał na mnie w ich obecności. Powiedział, że wiecznie siedzę

z nosem w książce, ale jestem zbyt głupia do życia.

Przez kilka długich sekund panowała cisza. Zachary powściągnął złość

i dotknął dłoni Frannie.

– Przykro mi, że ci się to przytrafiło, Robaczku. Proszę, powiedz mi, że

go rzuciłaś.

Rozjaśniła się.
– Ależ tak. Właściwie to jego matka pomogła mi spakować rzeczy,

a tata zaniósł mi pudła do samochodu. Przeprosili za swojego syna, ale
mleko się rozlało. Potem już nigdy nie próbowałam gotować. To głupie,
nie?

– Wcale nie. Ale obiecuję, że jeśli będziesz mieć trochę wolnego czasu,

nauczę cię podstaw. To jak jazda na rowerze. Spadłaś, potłukłaś się i już
nigdy więcej nie wsiadłaś na siodełko, więc uprzedzenie narosło. W mojej
kuchni nie poniesiesz klęski. Nie pozwolę na to.

– Dziękuję – powiedziała i sięgnęła po kolejnego chipsa.
Nie dotknął jej, bo nie ufał sobie, ale obudziły się jego dotychczas

uśpione instynkty opiekuńcze. Naraz zdał sobie sprawę, że widzi na tacy
tylko jeden talerz i jedną filiżankę. Zmarszczył brwi.

– Gdzie twoja kolacja?
Zerwała się na nogi.
– Zjem przy sprzątaniu. Zawołaj, jeśli będziesz czegoś potrzebować.

background image

Zazgrzytał zębami. Ile sprzątania może być po zrobieniu dwóch

kanapek i kawy? Frannie była płochliwa. Może wyczuwała jego stan
i wolała go omijać z daleka. Cóż, to nie było miłe. Zjadł swoją kanapkę
w milczeniu.

Zawsze cieszyła go samotność i cisza w tym domu, dlaczego więc teraz

czuł niezadowolenie?

Kiedy zaprosił tu Frannie, oczekiwał, że spędzą trochę czasu na

świeżym powietrzu, może posiedzą przy ogniu i obejrzą film lub
powspominają. Ale rozczarowanie, jakie go ogarnęło, uświadomiło mu, że
nie był z sobą do końca szczery. Chyba jednak w głębi duszy liczył na to, że
Frannie trafi do jego łóżka.

Skończył jeść, rozmyślając nad tym niespodziewanym obrotem

wydarzeń.

– Frannie! – zawołał nagle, gdy poczuł, że już dłużej nie zniesie jej

ukrywania się.

Przybiegła, wycierając ręce w ścierkę do naczyń.
– Co się stało? Wszystko z tobą w porządku?
– Quinten spędził tu kilka dni po swoim wypadku. W mojej garderobie

chyba wciąż są kule. Czy mogłabyś ich poszukać?

– Oczywiście.
Gdy zniknęła na schodach, znów opadł na poduszki. Musi znaleźć jakąś

strategię, by wybrnąć z dzisiejszej klęski, uwolnić się od marzeń
o romantycznym weekendzie, który się nie wydarzy, i od sprzecznych
uczuć do Frances Wickersham. Ona nie jest dla niego odpowiednią kobietą.
Potrzebuje wiernego mężczyzny. On nie może jej dać tego, czego pragnęła,
nawet gdyby chciał…

background image

Jeśli Frannie kiedykolwiek się zastanawiała, jak może wyglądać

garderoba bogatego człowieka, teraz poznała odpowiedź. Przede wszystkim
była ogromna. Mógłby się tu pomieścić niewielki kraj i jeszcze zostałoby
trochę miejsca.

Zawsze uważała mężczyzn za bałaganiarzy, lecz w garderobie Zacha

panował pedantyczny porządek. Całą jedną ścianę zajmował sprzęt
sportowy wart fortunę: narty, kaski, wiosła kajakowe. Garnitury i ubrania
wizytowe zapewne trzymał w mieszkaniu w Portland, chociaż zauważyła
kilka eleganckich marynarek. Przeważały jednak sportowe koszule,
kamizelki, kurtki i spodnie. Wiele z nich miało emblematy SRO.

Naszła ją ochota, by powąchać jedną z koszulek. A może podkraść

którąś i używać jej do spania? Zach nigdy by się nie dowiedział.

Śmiejąc się cicho z tych absurdalnych myśli, zabrała się za szukanie

kul. Wydawało się, że to prosta sprawa, ale musiała przekopać całą
garderobę. W końcu znalazła je głęboko w kącie, za kolekcją wysokiej
klasy kombinezonów piankowych i sprzętu do kiteboardingu.

Czy Zach nosi pod spodem bieliznę, gdy zakłada jeden z tych obcisłych

strojów? Na myśl o jego nagim ciele w ustach jej zaschło. Skup się,
Frannie, pomyślała. Wyjęła kule i wyszła z garderoby. Teraz czyhała na nią
jeszcze większa pokusa. Zachary utknął na kanapie, nie mógł więc
przyłapać jej na szperaniu w jego sypialni.

Pokój był fascynujący. Oczywiście widziała go wcześniej, ale teraz

mogła się nie spieszyć. Poduszki z pierza były drogie i puszyste,
prześcieradła miękkie. Jedynym osobistym drobiazgiem w całym pokoju
była niewielka fotografia na stoliku nocnym, przedstawiająca trzech braci
Stone. Stali objęci i szeroko uśmiechnięci przy wyciągu narciarskim,
unosząc kijki do nieba. Zdjęcie zapewne zostało zrobione jeszcze przed
wypadkiem Quina.

background image

Przez chwilę siedziała na skraju łóżka, sprawdzając materac. Chociaż

nie była ekspertem, jeśli chodzi o męską płeć, miała niemal zupełną
pewność, że Zach jest zainteresowany pójściem z nią do łóżka. Szkoda
tylko, że ona nie była biegła w tego rodzaju fizycznych transakcjach.
Oprócz chłopaka, z którym rozstała się po katastrofie kulinarnej, miała
tylko dwa inne w miarę poważne związki. Jeden trwał sześć miesięcy, drugi
tylko trzy.

Nie chodziło o to, by nie chciała mieć swojego faceta, ale takie relacje

były zbyt absorbujące. Przebywając w towarzystwie Zacha znów sobie
przypomniała, jakie to może być przyjemne, kiedy naprawdę dobrze się zna
i lubi tę drugą osobę.

Czy to ona będzie musiała wyznaczyć granicę? A gdyby zechciała

zachować się nierozsądnie? Nie miała wątpliwości, że seks z Zacharym
byłby niezwykły. Ten człowiek niczego nie robił połowicznie. Ale wątpiła,
by ktokolwiek znał go dobrze.

Kiedy wróciła do salonu, rzucił jej sfrustrowane spojrzenie, ale

z jakiegoś powodu wcale nie wyglądał na bezradnego. Wyglądał wręcz
niebezpiecznie.

– Znalazłam – oznajmiła.
– Myślałem, że zginęłaś. Ile trzeba czasu, żeby znaleźć kule? Mój dom

nie jest aż taki wielki – rzucił z irytacją.

– Nie warcz na mnie. Jestem jedyną osobą, która może cię ocalić od

śmierci głodowej, nie wspominając o tym, że nie jesteś w stanie
samodzielnie dotrzeć do łazienki.

Zacisnął dłonie i znów je rozluźnił, a potem uśmiechnął się smutno.
– Przepraszam. Mam kiepski nastrój.
Wzruszyła ramionami.

background image

– Nie dziwię ci się. Zapaliłam światło na werandzie. Wygląda na to, że

spadło już kilka centymetrów śniegu. Może powinniśmy wezwać pomoc?

– Zaraz zadzwonię do Quina. Mam nadzieję, że będzie mógł tu

przyjechać. Jeśli nie, poproszę Farrella.

– Nie chodzi tylko o powrót do domu. Potrzebujesz lekarza. Trzeba

nastawić złamaną kość.

– Nie wiemy nawet, czy jest złamana.
– I nie wiemy, czy nie jest. – Wyciągnęła kule w jego stronę. – Proszę.

Bądź ostrożny. Zamrożę ten groszek na nowo. Jak to wygląda?

– Sama zobacz.
Przyklękła obok sofy i ostrożnie podciągnęła nogawkę spodni.
– Och, Zach. – Kostka wyglądała okropnie. Była spuchnięta

i przebarwiona. – Czy masz jakieś leki przeciwbólowe? Będziesz czegoś
potrzebować na noc.

– Nic mi nie będzie – odrzekł dziwnym tonem. – Nie pamiętam, żeby

twoje włosy były tak kręcone – dodał cicho i owinął pasmo wokół palca.
Frannie zamarła.

– Kiedyś je prostowałam – wychrypiała.
Bawił się jej włosami z roztargnieniem, jakby nie zdawał sobie sprawy

z tego, co robi.

– W szkole miałaś ładne włosy, ale wolę prawdziwą Frannie. Twoje loki

są jak sprężysty jedwab.

Głos miał ochrypły, intymny.
– Hm… dziękuję.
Wziął do ręki kilka kolejnych pasm.
– Jesteś piękną kobietą, Frannie. Przepraszam, że wcześniej tego nie

zauważyłem. Chyba byłem głupim dzieciakiem, zbyt niedojrzałym, żeby

background image

zajrzeć poza powierzchnię.

– Spotykałaś się z cheerleaderkami i królowymi piękności. Nigdy nie

osądzałam twoich wyborów. Każdy dorastający chłopiec zachowałby się
tak samo.

– Może. Ale myślę o wszystkich cichszych, słodszych, mniej

krzykliwych dziewczynach, które przegapiłem.

Szczerze mówiąc, nie obchodziły jej wszystkie dziewczyny, z którymi

się nie spotykał. Żałowała tylko, że nigdy nie umawiał się z nią.

Sama nie wiedziała, kiedy oparła policzek o jego kolano. Delikatny

ruch jego dłoni w jej włosach był kojący i podniecający. Zmusiła się, by
wstać.

– Przyniosę ten groszek. Nie chcesz pójść do łazienki?
Kpiący uśmiech powiedział jej, że Zach widzi jej ucieczkę od

nieoczekiwanej intymności.

– Sam pójdę.
Podniósł się, opierając na jednej kuli. Podała mu rękę, a potem drugą

kulę.

– Nie masz zawrotów głowy?
– Nie. Nie kłopocz się, Frannie. Kostka boli, ale nic mi nie będzie.
Nie była tego pewna. Od wysiłku, jaki musiał zrobić, by się podnieść,

znów mocno pobladł. Był uparty i twardy. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby
pozwolił sobie pomóc.

Patrzyła, gdy szedł w stronę toalety, a potem zabrała pusty talerz

i rozmrożoną torebkę z groszkiem i zaniosła je do kuchni. Może deser
rozjaśni jego zrzędliwy nastrój. Znalazła w spiżarni batoniki, wybrała trzy
różne i wróciła do salonu. Zacha nadal nie było. Na palcach poszła
korytarzem. Mógł mieć wstrząs mózgu. A jeśli zemdlał, kiedy była
w kuchni?

background image

Mijały kolejne minuty. Frannie uważnie nasłuchiwała. Czy to był szum

wody w umywalce? Jeśli tak, to musiała jak najszybciej opuścić korytarz,
by się nie dowiedział, że szpiegowała. Ale zanim zdążyła się ruszyć,
w łazience rozległ się huk i ściana obok niej zadrżała.

– Zach!
W jej uszach rozległ się ciąg głośnych barwnych przekleństw.
– Już idę, Zach. Zaczekaj…

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

W życiu każdego mężczyzny zdarzają się chwile, kiedy musi przełknąć

dumę, czy tego chce, czy nie. Zachary zdawał sobie sprawę, jak musi
wyglądać rozciągnięty na podłodze. Nie pozostała mu ani odrobina
godności. Zanim zdążył zawołać Frannie, drzwi łazienki otworzyły się
gwałtownie, omal nie rozbijając mu czaszki, a ona opadła przy nim na
kolana.

– O Boże, Boże, Boże. Co ty zrobiłeś?
Niechętnie wskazał szary dywanik.
– Kula… – wysapał, próbując złapać oddech. – Zahaczyła o krawędź

i dywanik wysunął mi się spod nóg.

Przejechała dłońmi po jego kończynach jak lekarz z serialu i obejrzała

otarcie na przedramieniu. Potem przycupnęła nad nim na czworakach
i uniosła mu powiekę.

– Wydaje mi się, że masz rozszerzone źrenice.
– Frannie…
– Nie ruszaj się. Trzeba sprawdzić, czy nie uszkodziłeś sobie czegoś

jeszcze. – Podciągnęła drugą powiekę. – Boli cię głowa? Powiedz gdzie.

– Frannie… – Choć wszystko go bolało, libido nie milkło. – Frannie –

powtórzył już silniejszym głosem.

Zmarszczyła brwi.
– Co?

background image

– Twoje cy… – urwał. – Twoja pierś przydusza mi twarz. I żeby

wszystko było jasne, nie uderzyłem się w głowę.

– Och. – Zaczerwieniła się jak burak i usiadła na piętach tak szybko, że

omal się nie przewróciła. – A w co się uderzyłeś?

– Upadłem na tyłek. Zahaczyłem łokciem o szafkę. Mogło być gorzej.
Przygryzła wargę, nie mówiąc ani słowa, choć zwykle miała dużo do

powiedzenia.

– O czym myślisz?
Jej dolna warga zadrżała.
– O niczym. Staram się nie roześmiać.
Gapił się na nią oburzony.
– Mogłem się zabić, a ty się śmiejesz?
Oczy Frannie zaszły łzami, ramiona się zatrzęsły i wybuchnęła

chichotem. Wyglądała w tej chwili uroczo. Leżał na podłodze i patrzył na
nią, po części dlatego, że wyglądała tak zabawnie, ale także dlatego, że nie
był w stanie się podnieść bez pomocy.

– Och, Zach, przepraszam cię – sapnęła, wycierając policzki. – Ale

bardzo żałuję, że nie mogłam tego sfilmować.

– Wzrusza mnie twoja troska – warknął.
– Szczerze się o ciebie martwię.
– Wiem, wiem. Już mi lepiej.
Uśmiechnęła się do niego.
– Dajesz słowo, że nie uderzyłeś się w głowę?
– Słowo. Chcesz zobaczyć siniaka na moim tyłku?
– Yyy... nie. – Rozejrzała się po małej łazience, jakby szukała drogi

ucieczki. Tak łatwo było ją wprawić w zakłopotanie. Pogłaskał ją po
ramieniu.

background image

– Wiem, że słyszałaś o mnie różne rzeczy, ale nie wszystkie są

prawdziwe.

– Dlaczego teraz to mówisz?
– Bo wydaje mi się, że jesteś przy mnie niespokojna.
– Nawet jeśli tylko połowa plotek jest prawdziwa, jesteś…
– Lekkoduchem? Psem na baby?
– Mógłbyś przynajmniej udawać skruchę – mruknęła.
– Żyłem tak, jak chciałem, Frannie. Wobec żadnej kobiety nie byłem

nieuczciwy i wszystkie traktowałem z szacunkiem. Byłem dla nich hojny
i pozostałem z nimi w dobrych stosunkach.

– Ze wszystkimi?
Westchnął.
– Jak myślisz, ile ich było?
Podniosła rękę i bezradnie ją opuściła.
– Nie wiem. Pięćdziesiąt?
– Boże drogi, Frannie. Nie.
Ich oczy spotkały się. Spojrzenie miała niepewne.
– Nie byłoby to takie dziwne, gdyby było ich pięćdziesiąt – odrzekła. –

To by mnie nie zszokowało. Jesteś atrakcyjny i seksowny. To nie jest
przestępstwo. Mam na myśli seks.

Serce załomotało mu w piersi. Zawsze uważał to wyrażenie za

metaforę, ale teraz poczuł, jak wzmiankowany organ podskakuje w jego
piersi. Frannie jest genialna, a mimo to wygląda jak jelonek w lesie pełnym
wilków. Ktoś musi na nią uważać.

Odchrząknął.
– Możemy później wrócić do tej rozmowy, jeśli nadejdzie odpowiednia

chwila. Ale na razie zgódźmy się, że nasza przyjaźń przetrwała próbę

background image

czasu. Cieszę się z tego, Frannie, a ty?

Powoli skinęła głową.
– Wydajesz się taki sam, tylko inny. Lepszy – dodała. – To chyba

zrządzenie losu, że twoja firma zatrudniła właśnie mnie. Dzięki temu
możemy się cieszyć spotkaniem.

– W rzeczy samej. – Obrócił się na biodro. – Mam zamiar teraz wstać.

Lepiej się odsuń.

– Oprzyj się o mnie ramieniem. Pomogę ci.
– Nie. Gdybym tak zrobił, byłyby duże szanse, że oboje wylądujemy na

podłodze. Potrzymaj mi kule.

Oparł obie ręce na blacie umywalki, dźwignął się na zdrowe kolano

i wyprostował. Udało mu się to zrobić, nie urażając kostki. Zdyszany
i spocony wyciągnął rękę.

– Daj mi kule.
Podała mu jedną, a potem drugą.
– Jesteś bardzo silny, skoro potrafisz tak się podciągnąć. Ja nie mam

tyle siły w ramionach.

– Podobnie jak wiele kobiet. Mógłbym ci pokazać kilka ćwiczeń.
To była zupełnie niewinna propozycja, ale Frannie znów się

zaczerwieniła, a przez to myśli Zacha ponownie skierowały się w stronę
seksu. Nic z tego, powiedział sobie.

W salonie spojrzał na zegarek. Było jeszcze przed ósmą, o wiele za

wcześnie na spanie.

– Masz ochotę obejrzeć jakiś film? Wieczór przy kominku? W spiżarni

jest popcorn do mikrofalówki.

Jej twarz pojaśniała.
– Dobry pomysł. Pójdę po ten popcorn.

background image

Włączył aplikację do streamingu i znalazł coś, co jego zdaniem mogło

jej się spodobać: film z Colinem Firthem osadzony na angielskiej wsi. To
nie był film w jego stylu, ale chciał uszczęśliwić Frannie. Kiedy wróciła
z popcornem i paczką zmrożonego groszku, poklepał kanapę obok siebie.

– Usiądź tutaj.
– Nie. Musisz podnieść kostkę wyżej. Połóż się, a ja przyłożę okład.

Zrobię to delikatnie.

– Obiecanki cacanki.
Ostrożnie ułożyła worek z groszkiem na spuchniętej kostce i pokręciła

głową.

– Nie potrafisz się powstrzymać od flirtowania?
Zastanawiał się przez chwilę.
– Czy ja z tobą flirtuję? Możliwe. To miał być żart.
– Ach, więc nie miałeś na myśli tego, że w przyszłości mogłabym cię

dręczyć dla zabawy?

Zach, który zdążył już wrzucić do ust garść ciepłego popcornu, omal się

nie zakrztusił. Frannie pchnęła w jego stronę szklankę coli i usiadła na
krześle obok sofy, wystarczająco blisko, by mógł jej dotknąć, ale dalej,
niżby chciał. Przechyliła głowę, patrząc na niego jak na owada pod
mikroskopem.

– A tak z ciekawości, Zach, czy właśnie takie kobiety lubisz? –

zapytała. – Trochę szalone w sypialni?

Nie groziło mu już zadławienie się na śmierć, ale znów zabrakło mu

powietrza.

– Nie pójdziemy do sypialni, Robaczku.
– Dlaczego? Możesz mnie zapytać, czego oczekuję od mężczyzny. Nie

mam tajemnic. W każdym razie na ten temat – dodała powoli.

background image

Omal nie zmienił decyzji, ale nie. Nie zamierzał rozmawiać z Frannie

o swoich preferencjach seksualnych.

– Jedz ten popcorn, kobieto.
Milczała, a on włączył film i wkrótce oboje wciągnęli się w historię. To

był dobry film, zabawny i uroczy, podobnie jak sama Frannie. Kiedy się
skończył, przeciągnęła się i ziewnęła.

– Pójdę chyba na górę i przygotuję się do spania. Ta druga kanapa jest

dla mnie wystarczająco duża. Nie chcę zostawiać cię tu samego.

– W żadnym razie. Będziesz spała w pokoju gościnnym.
Podniosła się i złożyła ramiona na piersiach.
– Nie będę cię słyszeć, śpiąc na górze. To nie jest bezpieczne.
– Jestem dorosły i potrafię o siebie zadbać.
– O mało się nie zabiłeś w tej łazience.
– Dostałem nauczkę. Teraz odsunę na bok wszystkie dywaniki.
Zmieniła taktykę.
– Jesteś bardzo blady i kostka wciąż cię boli, prawda?
Chciał zaprzeczyć, ale nie mógł jej okłamywać.
– Boli jak wszyscy diabli. W apteczce na górze mam hydrokodon.

Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś mi go przyniosła.

– Dlaczego masz w domu takie silne środki?
– Zeszłej jesieni miałem wycięty wyrostek.
– Aha. – Przygryzła usta. – Będziesz odurzony. Tym bardziej powinnam

być blisko.

– Jak blisko?
– Znowu zaczynasz. – Uśmiechnęła się z przekąsem.
– Przepraszam. Mam chyba jakąś skazę na charakterze. Proszę cię,

Robaczku, przynieś te tabletki. I mój neseser, o ile dasz radę.

background image

Frannie wróciła do sypialni Zacha po raz trzeci tego dnia i znalazła

w łazience lek. Na ulotce było napisane: zażywać przy posiłku. Zachary
zjadł miskę popcornu, więc włożyła lekarstwo do kieszeni, wzięła neseser
i zeszła do kuchni po szklankę mleka. Nie było przeterminowane;
widocznie Zach był tu dość niedawno.

Podała mu tabletkę i mleko. Usiadł i wymruczał podziękowanie.

Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Jego szczęka była szorstka od
zarostu, a skóra ciepła.

– Twoja walizka jest tutaj. Zadzwoń na komórkę, jeśli będziesz mnie

potrzebować. Obiecujesz?

– Od dawna jestem sam. Nie potrzebuję kobiety – rzucił nieoczekiwanie

ostrym tonem.

Patrząc na jego niezadowoloną minę, zauważyła, że dotarł już do granic

swojej tolerancji na rozpieszczanie.

– Do zobaczenia rano – powiedziała. – Dobranoc.

Spała niespokojnie. O trzeciej zadzwonił budzik. Strząsając z siebie

resztki snu, zeszła na dół i przystanęła w drzwiach salonu. Z kanapy
dochodziło ciche pochrapywanie. Mimo to ostrożnie posunęła się o kilka
kroków dalej. W salonie było ciemno. Zachary’emu jakoś udało się pogasić
światła. Powinna była zrobić to sama.

Jeszcze kilka kroków i dostrzegła, że od pasa w górę jest nagi. Ale

chyba nie mógł być całkiem nagi. Nie sądziła, by udało mu się bez pomocy
zdjąć spodnie. Dorzucił jednak do ognia; stos drewna przy kominku był
wyraźnie mniejszy.

Nawet w słabym blasku ognia jego tors był piękny. Nie wyglądał na

cywilizowanego dyrektora finansowego dużej firmy. To był człowiek, który
nie pozwoliłby się udomowić. Nawet kiedy naprawdę potrzebował pomocy,

background image

nie cierpiał o nią prosić. Nie zamierzała go budzić. Odwróciła się, chcąc
wrócić do ciepłego łóżka, ale zatrzymał ją ochrypły głos.

– Frannie. Wróć. Proszę.
Spojrzała na niego. Miał otwarte oczy.
– Jak się czujesz? – zapytała.
– Tak sobie.
– Chcesz jeszcze tabletkę? Minęło już sporo czasu.
– Nie teraz. Mam po nich mdłości. – Usiadł i przeczesał dłońmi

włosy. – Chodź, usiądź przy mnie.

Frannie była mądrą kobietą i wiedziała, że nadeszła godzina czarownic,

ta pora nocy, kiedy człowiek staje się bezbronny, kiedy prawdziwy świat
wydaje się odległy i ludzie czasami podejmują głupie decyzje. O tej porze
zdarzają się złe rzeczy. Mimo to nie mogła się oprzeć jego cichej prośbie.

Jej nocny strój był zupełnie przyzwoity – granatowe flanelowe spodnie

w owieczki i biały podkoszulek, sprany do miękkości. Oczywiście nie
miała na sobie stanika i przez to czuła się bezbronna i niedostatecznie
ubrana. Przysiadła na skraju kanapy w bezpiecznej odległości od Zacha.

– Powinieneś znowu zasnąć.
– W końcu zasnę. Do tej pory właściwie tylko drzemałem. – Skrzywił

się. – Przepraszam, że na ciebie warknąłem.

– Przeprosiny przyjęte.
– Kiedy poszłaś spać, zadzwoniłem do Quintena. Wyjedzie przed

świtem i zabierze nas stąd.

– To dobrze.
– Powiedziałem mu, że mamy około sześciu cali śniegu. W Portland

była tylko burza.

– Aha.

background image

Patrzył na nią z taką uwagą, że odbierała to spojrzenie jak fizyczną

pieszczotę. Po chwili westchnął.

– W skali od jednego do dziesięciu, jak źle by się stało, gdybym cię

pocałował?

Z zaskoczenia wciągnęła oddech.
– Już mnie pocałowałeś – zauważyła.
– To się nie liczy. To było z wdzięczności.
Może dla niego znaczyło niewiele, ale gdy chodziło o Frannie, tamten

pocałunek głęboko ją poruszył i uświadomił niebezpieczeństwo.

– To przecież były twoje i moje usta. Co za różnica? – Desperacko

pragnęła usłyszeć jego odpowiedź.

– Różnica tkwi w zamiarze. Rozmowa o tym, co lubisz w łóżku,

sprawiła, że zacząłem się zastanawiać, jak lubisz być całowana.

Fala ciepła rozpełzła się od jej brzucha aż do szyi. Zaczęła skubać luźną

nitkę na kolanie.

– Zawsze słyszałam, że spontaniczność to zaleta.
Powoli pokręcił głową.
– Problem w tym, że czasami mężczyzna nie ma pojęcia, czy kobieta

chce, żeby ją pocałować. Rozumiesz mój dylemat?

– Nie wyobrażam sobie kobiety, która nie chciałaby, żebyś ją

pocałował, Zach – powiedziała szczerze.

– Czy to znaczy: tak? – Skrzywił się w lekkim uśmiechu.
– Tak.
Zdawało się, że wszystko wokół zamarło. Minęły dwie sekundy. Potem

jeszcze pięć. Zach powoli pochylił się w jej stronę i wsunął dłonie w jej
włosy. Jego palce musnęły jej szyję, kciuki pieściły linię jej podbródka.

background image

– Byłaś bardzo pociągającą dziewczyną, Frannie – powiedział cicho. –

I wyrosłaś na oszałamiającą kobietę. Już od wielu godzin chciałem to
zrobić.

Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je swoimi.

Pocałunek zaczął się delikatnie. Frannie zaplotła ramiona wokół jego szyi.
Włosy na karku miał jedwabiście miękkie.

– Zach… – szepnęła.
Ile razy marzyła o takim pocałunku? Ale rzeczywistość przerastała jej

marzenia.

Wsunął dłoń pod jej koszulkę. Bez słowa zachęciła go, by posunął się

dalej. Piersi miała obrzmiałe. Zach wyraźnie kontrolował się lepiej niż ona.
Pocałował jej szyję i delikatną skórę za uchem. Jego wolna ręka niewinnie
oparła się o jej udo. Kiedy przygryzł płatek jej ucha, zadrżała. Ale może dla
niego każda okazja była dobra. Wolała wierzyć, że nie chodzi tylko
o okazję i feromony.

Znów ją pocałował, tym razem bardziej natarczywie, chwytając między

zęby jej dolną wargę.

– Frannie, słodka Frannie...
Odwzajemniła pocałunek i zdała sobie sprawę, że zbliżają się do

punktu, z którego nie będzie już odwrotu. Chociaż bardzo pragnęła
intymności z Zachem, wszystko było nie tak. Był ranny. Nie widzieli się od
lat. Podejrzewała, że po obu stronach mocno działa nostalgia. A co
najgorsze, była przerażona.

Bała się sięgnąć po to, czego chciała. Bała się, że Zach nigdy nie

wpuści jej do swojego serca i do swojego życia. Bała się, że potrzebuje od
niego czegoś, czego nie będzie mógł jej dać. Wszystko dokładnie
planowała i zawsze ważyła konsekwencje swoich działań. To nie była
odpowiednia chwila, by rzucać ostrożność na wiatr.

background image

– Zach. – Położyła ręce na jego ramionach i odepchnęła go lekko.

Natychmiast ją puścił.

– O co chodzi, Robaczku? Czy coś jest nie tak?
– Wracam do łóżka. Na górę. Sama. Ledwo cię znam i za chwilę

popełnimy duży błąd.

Na jego twarzy pojawił się grymas frustracji.
– Uważam, że znasz mnie lepiej niż wszyscy inni, może poza moją

rodziną.

– Znałam cię kiedyś, ale już nie jesteś nastolatkiem.
– W gruncie rzeczy nie zmieniłem się tak bardzo. W Glenderry łączyło

nas coś wyjątkowego, Frannie. Cztery lata. Setki spędzonych razem godzin.
Nie możesz nazywać mnie nieznajomym.

Trzeba było wiele hartu ducha, by o tej porze podnieść się i odejść.

Zależało jej, żeby Zach to zrozumiał.

– Nigdy nie byłam impulsywna i teraz nie mam zamiaru tego zmieniać.

Moja praca i reputacja są dla mnie ważne. To są moje priorytety.

Milczał przez całą minutę. Napięcie w pokoju było niemal namacalne.

Wreszcie z westchnieniem opadł na kanapę i przymknął oczy.

– Nie myślałem teraz o firmie.
– Przepraszam. Nie nadaję się do seksualnych przygód.
– Jesteś pewna, że to byłaby przygoda?
– Wszystko, co o tobie wiem, na to wskazuje.
Wyraz jego twarzy był nieodgadniony.
– Pewnie sobie na to zasłużyłem.
– Nie, Zach. Podobało mi się to, co robiliśmy. Bardzo.
– Ale nie na tyle, żeby to dokończyć.

background image

– Odbudowujemy naszą relację i cieszę się z tego. Nie psujmy tego, co

mamy.

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Na tym właśnie polegał problem z inteligentnymi kobietami. Potrafiły

zniechęcić mężczyznę, nawet się o to nie starając. Oczywiście miała rację,
ale przez to erekcja Zacha nie osłabła. Był napalony jak nastolatek i nie
chciał żadnej innej kobiety – chciał Frannie. Nie potrafił tego wyjaśnić
i w gruncie rzeczy w ogóle nie miał ochoty tego analizować. Życie czasami
przynosi dziwne niespodzianki.

Frannie dopiero teraz wyznaczyła wyraźną granicę – interesy po jednej

stronie, przyjemność po drugiej. Wiedział, co wolałby, by wybrała.

Sfrustrowany i wyczerpany, nakrył nogi kocem i znów się położył.

Powinien był poprosić Frannie, by przyniosła mu prawdziwą poduszkę, ale
tyle już dla niego zrobiła, że nie chciał jej znów fatygować. Uderzył pięścią
w poduszkę z kanapy i ułożył się wygodniej, ostrożnie balansując kostką.
Ledwie przymknął oczy, poczuł zapach subtelnych perfum i dotyk gładkiej
skóry na opuszkach palców.

Kto by pomyślał, że ta mała Frannie Wickersham wyrośnie na kobietę

z mnóstwem seksapilu? Fakt, że nie miała pojęcia o swoim uroku, czynił ją
tym bardziej wyjątkową. Jeśli miał być szczery, przywiózł ją tu, bo chciał
jej zaimponować swoim domem, a tymczasem doszło do tego, że czuł się
niezdarny i bezradny. To nie był najlepszy sposób na wygranie rundy.

Ale właściwie dlaczego zawsze musi być zwycięzca i pokonany? Byli

teraz dorośli i nie brali udziału w żadnej rywalizacji.

Chciał zaimponować Frannie. Zawsze tego chciał. A ponieważ nie był

wystarczająco dobry, udawał człowieka niezmiernie pewnego siebie,

background image

lekkoducha, który nikogo nie potrzebuje. Przez długi czas nosił tę wygodną
zbroję. Frannie był jedną z nielicznych osób, które potrafiły przejrzeć poza
fasadę. To czyniło ją niebezpieczną.

Wpatrywał się w roztańczone płomienie, wyobrażając sobie, że kocha

się z Frannie na dywaniku przed kominkiem. Poruszył się niespokojnie
i jęknął. Jego fantazje tylko pogarszały sytuację.

Próbował liczyć owce, ale o czwartej trzydzieści dwie zrezygnował.

Połączenie fizycznego bólu i erotycznych fantazji nie zostawiało miejsca na
sen. Przez następne trzy godziny zapadał w niespokojną drzemkę i znów się
budził. Kostka bolała go jak wszyscy diabli, kanapa była o jakieś
dwadzieścia centymetrów za krótka.

Przez szczeliny w zasłonach wpadało już poranne światło, kiedy

nadeszła wiadomość od Quintena. Zapowiadał, że przyjedzie przed
południem. Dzięki Bogu.

Dokuśtykał do łazienki, umył się i zmoczył włosy, a potem poszedł do

kuchni, poruszając się bardzo ostrożnie. Nie miał zamiaru znów wylądować
na tyłku. Kiedy obmyślił już, co sobie przygotuje do jedzenia, w drzwiach
stanęła Frannie.

– Dzień dobry – powiedziała.
Włosy miała związane w buntowniczy kucyk, oczy przejrzyste,

spojrzenie ostrożne. W miękkich dopasowanych dżinsach i zapinanej na
guziki żółtej bluzce wyglądała świeżo i pięknie, on natomiast czuł się jak
przebita dętka.

– Jeśli rozbijesz jajka, to ja je usmażę – zaproponował. – I wyjmę

z zamrażarki krojony chleb cynamonowy na grzanki. Przy twojej pomocy
zjemy za dwadzieścia minut.

Zmarszczyła brwi.

background image

– A jeśli się potkniesz i upadniesz na kuchenkę? Widziałam w spiżarni

płatki. Możemy je zjeść.

Policzył do dziesięciu. Brakowało mu snu, seksu i jedzenia i w tej

chwili nie potrafił zdecydować, co z tego jest najgorsze.

– Nie przewrócę się. Zaczynam już sobie radzić z tymi kulami. W tej

szafce obok ciebie są miski. Dla mnie cztery jajka. Dołóż tyle, ile zjadasz
normalnie.

Może jego ton był nadmiernie szorstki, ale miał za sobą niemal

bezsenną noc.

Frannie już nie próbowała się spierać. Wyjęła jajka z lodówki, wbiła je

do miski i roztrzepała widelcem. On dodał sól, pieprz i odrobinę mleka.
Okazało się, że wymieszanie ich było trudniejsze, niż sądził, ale nie
zamierzał się wycofywać. Trzymając kule pod pachami, usmażył jajka
i poprosił Frannie, by sprawdziła grzanki.

Gdy siadali do stołu, do przewidywanych dwudziestu minut brakowało

dziesięciu sekund. Jedli w milczeniu. Na szczęście usłyszeli dźwięk
otwieranych drzwi i donośny głos zawołał:

– Jest tu kto?
Zachary pochwycił kule i szybko wstał. Do kuchni wszedł Quinten.
– Jadłeś już? – zapytał Zachary. – Mogę usmażyć jeszcze parę jajek.
– Nie trzeba – mruknął Quin, patrząc na Frannie. – Dzień dobry, pani

Wickersham. Przykro mi, że utknęliście tutaj.

Szczery uśmiech, który mu posłała, zirytował Zacha.
– Mów mi Frannie. Nic takiego się nie stało.
– Nie, nie, nie – zaprotestował. – Tylko ja mogę ją nazywać Frannie, tak

jak tylko ona może mówić do mnie Zach.

Quin uniósł brwi i spojrzał na brata z niedowierzaniem.

background image

– Może być i Frances, i Frannie – wtrąciła. – Teraz już reaguję na

obydwie formy. Przykro mi, że tak wcześnie wyciągnęliśmy cię z łóżka
w niedzielę rano. Twoja żona na pewno nie była z tego zadowolona.

Quin porwał ostatni kawałek grzanki.
– Mieliśmy dzisiaj pomagać jej siostrze w pomalowaniu mieszkania.

Nienawidzę malowania. – Spojrzał na brata. – Usiądź i pokaż mi tę kostkę.

Kiedy Zachary podciągnął nogawkę spodni, Quin skrzywił się

teatralnie.

– Cholera. Wygląda paskudnie.
Frannie skinęła głową.
– A pewnie jest gorzej niż wygląda. Ale twój uparty brat nie chciał brać

środków przeciwbólowych.

– To bardzo w jego stylu – stwierdził Quin. – Czy kość jest złamana?
Zachary spojrzał na swoją stopę.
– Nie sądzę. Nie jest gorzej niż wczoraj. To chyba dobry znak?
– Może. Dzwoniłem do mojego ortopedy. Będzie na nas czekał

w gabinecie o wpół do piątej.

– W niedzielę? – zdumiała się Frannie.
Quin spojrzał na nią z nieśmiałym uśmiechem.
– Od czasu wypadku jestem po imieniu z pół tuzinem lekarzy.
Frannie zaczęła zbierać talerze.
– Włożę to tylko do zmywarki i pójdę na górę. Pakowanie nie zajmie mi

dużo czasu.

– Przyniesiesz moją walizkę z sypialni? – zwrócił się Zachary do brata.
– Jak ją tam zataszczyłeś?
– Jeszcze przed wypadkiem – zaśmiała się Frannie.
– Przyniosę też twoje bagaże – zaofiarował się Quin.

background image

Po jego wyjściu atmosfera w kuchni stała się napięta. Zachary postukał

palcami w stół.

– Nie musisz się czuć skrępowana. W końcu ostatniej nocy nic się nie

wydarzyło.

Uniosła głowę wyżej.
– Nie czuję się skrępowana. Chcę tylko wrócić do hotelu, żeby

odpocząć.

– Co chcesz powiedzieć?
Wzruszyła ramionami i odchrząknęła.
– Przepraszam. Ostatniej nocy nie przespałam pełnych ośmiu godzin

i nie jestem w najlepszej formie.

Rzucił jej ciepły, porozumiewawczy uśmiech.
– Ja też nie. Ale podleczę kostkę i może wtedy spróbujemy jeszcze raz.
– Jasne – wykrztusiła. – Możemy spróbować.

Quin wrzucił bagaże na tył wielkiego pojazdu z napędem na cztery koła

i pomógł bratu zejść po schodach. Na szczęście był o wiele silniejszy niż
Frannie. Żartowali i wybuchali śmiechem, gdy Zachary kuśtykał po śniegu.

Quin usadowił brata w samochodzie i znów wbiegł po schodach.
– Twoja kolej, Frances.
– Co masz na myśli?
Wziął ją na ręce, ignorując jej protesty.
– Śnieg jest za głęboki. Nasypie ci się do butów. Tak będzie prościej.
– I kto mówi, że nie ma już prawdziwych rycerzy? – roześmiała się,

kiedy posadził ją z tyłu po stronie kierowcy.

Zachary nie odezwał się, ale był wyraźnie niezadowolony. Patrzył

prosto przed siebie, jakby jego uwagę przykuwało coś po drugiej stronie
szyby.

background image

Quin usiadł za kierownicą i uruchomił silnik, ale zanim ruszył, podał

Frannie szarą kopertę.

– Wczoraj wieczorem prawnik dał nam oficjalną zgodę. Umowa jest

przygotowana, brakuje tylko podpisu Zachary’ego. Czeka na ciebie
w recepcji. W tej kopercie znajdziesz identyfikator i kartę do otwierania
drzwi w budynku firmy. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować.

– Dziękuję – odparła Frannie. – Już się nie mogę doczekać, żeby

zacząć.

Quin ostrożnie pokonywał zakręty na zaśnieżonej drodze.
– W jaki sposób będziesz się z nami kontaktować... o ile będziesz?
– Oczywiście, że tak. Zwykle przedstawiam klientom pisemne

sprawozdanie w każdy piątek po południu. Ale jeśli w międzyczasie pojawi
się coś ważnego, poproszę was wszystkich trzech o spotkanie.

Zachary mruknął coś niewyraźnie. Jego nastrój zaczął irytować Frannie.
– Nie podoba ci się mój sposób pracy? Nie podpisałeś jeszcze umowy.

Możesz zmienić zdanie, a ja jutro wsiądę do samolotu. To dla was duże
koszty, więc nie chcę tego robić, jeśli wszyscy nie będziecie zgodni.

Quin spojrzał na nią w lusterku wstecznym.
– On się zgadza. Domyślam się, że przyczyną jego doskonałego

nastroju jest kostka. Daj mu jakiś paracetamol, dobrze?

Poszperała w torebce i znalazła tabletki.
– Proszę. Nie ma sensu niepotrzebnie cierpieć.
Ich ręce zetknęły się przelotnie i Frannie poczuła mrowienie na skórze.
– Dzięki – mruknął Zachary.
Z westchnieniem opadła na oparcie fotela. Żałowała, że weekend

skończył się tak nagle, ale może tak było najlepiej.

background image

Podróż mijała szybko. Frannie drzemała, a bracia swobodnie

rozmawiali o pracy, sprawach rodzinnych, sporcie. Kiedy już dojeżdżali do
Portland, Zachary odwrócił głowę i obrzucił ją nieprzeniknionym
spojrzeniem.

– Od czego zaczyna się takie dochodzenie?
– To zależy – powiedziała. – Czy Stone River Outdoors ma VPN?

Wirtualną sieć prywatną?

– Mamy – odrzekł Quin. – Problem w tym, że nasi informatycy nie są

najwyższych lotów. Nie zrozum mnie źle, znają się na robocie, ale wydaje
mi się, że nie robią wszystkiego, co możliwe, żeby tropić nieprawidłowości.
SRO zaczynało jako mała rodzinna firma, ojciec i dziadek na początku
znali wszystkich pracowników i dlatego niektóre zasady nie były
przestrzegane zbyt rygorystycznie.

– Więc wszystkie wasze krajowe i międzynarodowe firmy nie są z sobą

połączone?

– Pracujemy nad tym.
– Aha.
Zachary potrząsnął głową.
– Pewnie myślisz, że jesteśmy zapóźnieni i nie idziemy z duchem czasu,

ale musisz zrozumieć, że mój ojciec podejmował wszystkie decyzje aż do
śmierci, a my nie mieliśmy nic do powiedzenia w ważnych sprawach. Przez
ostatnie dwa lata byliśmy skupieni na żałobie, leczeniu Quina i wysiłkach,
żeby się utrzymać na powierzchni.

– Rozumiem. Pracowałam już w różnych sytuacjach.
– Zastanawiałem się, czy nie poprosić naszych techników, żeby ci

pomogli – powiedział Quin – ale chyba lepiej będzie, jeśli wszyscy
zostaniemy sprawdzeni. Możesz pracować w moim gabinecie. Dam ci dane
dostępowe do sieci.

background image

– Mogę tak zrobić, jeśli chcesz – odrzekła – ale przekonałam się, że

wiele można się dowiedzieć ze stanowisk zwykłych pracowników. Chodzi
o zdjęcia, które mają na biurkach, karteczki samoprzylepne, sposób
uporządkowania plików. Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym
pracować kolejno przy wszystkich biurkach.

Zachary wzruszył ramionami.
– Wszyscy nasi pracownicy mają obowiązek zmieniać hasła co sześć

miesięcy. Podają je admince Quina, a ona sporządza wydruk, który jest
przechowywany w sejfie. To pewnie dość prymitywna metoda, szczególnie
dla kogoś takiego jak ty, ale działała za czasów ojca.

– Zrobię ci kopię tej listy – zaproponował Quin. – W każdym razie

zaoszczędzi ci to trochę czasu. Nikt z menedżerów tego nie sprawdza, więc
jeśli się okaże, że nie masz do czegoś dostępu, daj nam znać. Podanie
fałszywego hasła to byłby powód do zwolnienia.

– Rozumiem. – Frannie była zdumiona, że firmie takiej jak Stone River

Outdoors, posiadającej dziesiątki, jeśli nie setki sklepów stacjonarnych
udało się zachować rodzinny charakter. Mogło to utrudnić lub ułatwić jej
pracę – czas pokaże.

Zbliżali się do centrum miasta. Klepnęła Quina w ramię.
– Mój hotel jest na rogu. Dzięki za podwiezienie.
Zachary znów się do niej odwrócił.
– A może wpadnę po ciebie o siódmej i zabiorę cię na kolację? Nie

martw się, nie będę prowadził samochodu.

– Dziękuję – powiedziała, udając, że szuka czegoś na podłodze – ale

dziś wieczorem chyba się odprężę i zamówię kolację do pokoju. Bardzo się
cieszę, że pokazałeś mi swój dom. Przykro mi z powodu tego wypadku.

Mimo spuszczonej głowy widziała, że Zachary wciąż się w nią

wpatruje, niezadowolony z jej odpowiedzi. Quin również to zauważył.

background image

– Frannie zaczyna pracę dopiero jutro, braciszku. Nie możemy jej

zabierać całego czasu.

Wyskoczyła z samochodu, gdy tylko zatrzymał się przed hotelem.

Portier pomógł Quinowi wyjąć jej torbę z bagażnika. Zachary opuścił
szybę.

– Jeśli zmienisz zdanie, daj mi znać.
Znów przypomniała sobie ostatnią noc i niewiele brakowało, by się

zgodziła. Myśl o romantycznej kolacji z Zachem była kusząca, ale Frannie
nie zamierzała mu pozwolić, by złamał jej serce, a wiedziała, że to mogłoby
się zdarzyć. Cofnęła się i pomachała mu z uśmiechem.

– Zawiadom mnie, co lekarz powie o twojej kostce.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Skrzywił się, kiedy lekarz ułożył jego stopę na lodowato zimnym stole.
– Myśli pan, że jest złamana?
– Proszę się nie ruszać.
Wcześniej ból nieco już zelżał, ale teraz, gdy lekarz obracał i układał

jego stopę, Zachary znów się skrzywił. Usłyszał brzęczyk. Lekarz wrócił
i ułożył jego stopę w jeszcze innej pozycji.

– Prawie gotowe.
Zrobił jeszcze jedno zdjęcie i wysunął głowę zza parawanu.
– Może pan wrócić do gabinetu. Korytarzem i drugie drzwi po prawej.
Zachary sięgnął po kule, podniósł się i pokuśtykał do wyjścia. Obaj

bracia czekali w gabinecie. Uśmiechnęli się szeroko, gdy Zachary
niezgrabnie wszedł do środka.

– Ten facet to sadysta – oznajmił.
Quin odsunął nogę z przejścia.
– Kiedy mnie leczył, był bardzo miły i pomocny.
– Może dlatego, że przychodziłeś tu w zwykłych godzinach pracy –

zaśmiał się Farrell.

– Mogłem poczekać do jutra – burknął Zachary. – Nie prosiłem cię,

żebyś załatwiał mi wizytę po znajomości.

Do gabinetu wszedł lekarz.
– Przesłałem zdjęcia – oznajmił. Włączył telewizor z dużym ekranem

zamontowany na ścianie i podszedł do komputera. – Proszę spojrzeć.

background image

Pomimo swojego ilorazu inteligencji Zachary nie miał pojęcia, na co

patrzy. Quin miał więcej doświadczenia w tego typu sprawach.

– Dobra wiadomość jest taka, że kość nie jest złamana. – Lekarz

wskazał jakiś punkt na ekranie. – To może być niewielkie pęknięcie
naprężeniowe, ale może to też być stary uraz. W każdym razie nie powinien
pan obciążać tej stopy przez co najmniej tydzień, dopóki opuchlizna nie
zejdzie. Proszę się znów pojawić za tydzień od jutra i zobaczymy, co dalej.

– Ale mogę chodzić o kulach?
– Nie. Musi pan leżeć z uniesioną stopą.
Zachary popatrzył na braci, wzrokiem błagając ich o pomoc.
– Frannie jutro zaczyna pracę. Powinienem tam być, żeby jej w razie

potrzeby pomóc.

Farrell zmarszczył brwi.
– Z tego, co słyszałem, Frances pracuje sama. Poza tym Quin i ja

będziemy w pobliżu. Nie musisz jej zaglądać przez ramię. Rób, co każe
lekarz, braciszku.

Czterdzieści osiem godzin później Zachary zaczynał chodzić po

ścianach. Nigdy nie przepadał za telewizją. Miał kilka ulubionych filmów
akcji na DVD, ale ich oglądanie tylko uświadamiało mu własne
ograniczenia.

Ivy i Katie na zmianę przynosiły mu posiłki i okazywały o wiele więcej

współczucia niż bracia. Kiedy pytał o Frannie, zapewniały beztrosko, że
robi ogromne postępy.

W niedzielę wieczorem wysłał Frannie esemesa z wiadomością, że

kostka nie jest złamana. Odpowiedziała lakonicznie: „Cieszę się”.

A potem nic.

background image

Co ona robi, kiedy nie śpi? Późnym rankiem i przez całe popołudnie?

Zżerała go ciekawość. Chciał wiedzieć wszystko o Frances Wickersham.
Ale dlaczego?

Monotonię dnia przerwała nieoczekiwana wizyta Quina.
– Przyniosłem butelkę wina i filet mignon – powiedział, unosząc do

góry torebkę, z której płynął apetyczny zapach. – Musisz się wzmacniać.
Chyba że nadal bierzesz leki przeciwbólowe. Cholera, nie pomyślałem
o tym.

– Tylko te bez recepty. Teraz bardziej potrzebuję kontaktu z ludźmi.

Znienawidziłem już to mieszkanie.

Quinten zaniósł jedzenie do kuchni i wrócił z dwoma kieliszkami wina.
– Przelicytowałeś trzech innych kupujących, bo koniecznie chciałeś

mieć najlepszy widok w mieście, a teraz już ci się nie podoba?

– Za dużo tu ścian. Muszę wyjść na zewnątrz.
– Jest listopad. Kiepska pogoda.
– Co tam słychać w pracy?
– Pytasz, jak się miewa Frances Wickersham?
– O to też.
Quinten wyciągnął się na fotelu.
– O ile wiem, wszystko w porządku. Farrell rozmawiał z nią krótko

dzisiaj po południu. Stanley musi dziś dostać wolne. Farrell mówił Frances,
że nie musi przychodzić do biura, ale ona twierdzi, że jest przyzwyczajona
do pracy w samotności. Zdaje się, że jest samowystarczalna.

Zachary potrząsnął głową.
– Ona chce, żeby wszyscy tak myśleli. Dla mnie Frannie to puszyste,

świeżo wyklute kaczątko, które nie ma pojęcia, jak zły może być świat.

– Oho. – Quin dopił wino. – Może w to właśnie chcesz wierzyć.

background image

– To Farrell ma kompleks Galahada, nie ja.
– Ale nie miałbyś nic przeciwko temu, gdyby urocza Frances

Wickersham uznała cię za swojego rycerza, co?

Quinten się nie mylił. Zachary chciał być rycerzem Frannie i choć raz

poczuć, że ma nad nią przewagę. Ale nie zamierzał przyznawać się do tego
młodszemu bratu.

– Gadasz głupoty.
– Już stąd spadam. Czeka na mnie moja droga żona.
– Musisz się nade mną znęcać?
– Ćwicz cierpliwość. To rzadka umiejętność, szczególnie w naszej

rodzinie, ale potrafi zdziałać cuda.

W czwartek wieczorem, około dziesiątej, Zachary poczuł, że dłużej tego

nie zniesie. Wykąpał się, ogolił, włożył dżinsy, miękką bawełnianą koszulę
i sweter. Zakładanie i zdejmowanie spodni bez urażania uszkodzonej stopy
wciąż było trudne, ale dał radę. Kiedy już był gotowy, wezwał samochód,
a następnie wysłał esemesa do Stanleya, by go uprzedzić o swoim
przyjeździe.

Siedziba Stone River Outdoors była pogrążona w ciemnościach.

Zachary wjechał windą na górę i zauważył światło w jednym z pokoi na
piątym piętrze. Cicho przemierzył korytarz i zatrzymał się w otwartych
drzwiach.

Frannie siedziała zwrócona do niego plecami. Jej palce poruszały się po

klawiszach komputera nieprawdopodobnie szybko. Jak zwykle ubrana była
w kaszmirowy golf, włosy miała rozpuszczone. Palce go mrowiły, by je
wsunąć w gęste loki.

– Nie bój się – powiedział. – To tylko ja.
Obróciła się na krześle i przyłożyła dłoń do piersi.

background image

– Zach! Śmiertelnie mnie wystraszyłeś. Co ty tu robisz? Quin mówił, że

lekarz kazał ci leżeć z uniesioną stopą.

– Leżałem – mruknął. – Całe cztery dni. Miałem już dość i chciałem

zobaczyć, jak sobie radzisz.

Wskazała na biurko zarzucone teczkami i papierami.
– Ten pracownik jest trochę bałaganiarzem, ale nie przestępcą.
– Dobrze wiedzieć. Jak się posuwa dochodzenie?
– Na razie dobrze. Jutro przygotuję pierwszy raport.
– Innymi słowy, mam ci teraz nie przeszkadzać.
– Nie powiedziałam tego.
– Tęskniłem za tobą.
Zastanawiała się, czy w tych słowach jest jakieś drugie dno. Wyglądał

dobrze, ale wydawał się znużony. Granatowy sweter na koszuli
w granatowo–zieloną kratę podkreślał jego szerokie ramiona. Za każdym
razem czuła od niego dziwną energię, jakby przepływał między nimi prąd.

– Minęły dopiero cztery dni. Pewnie po prostu się nudzisz.
– Tak, nudzę się – przyznał i jego oczy błysnęły. – Ale chodziło mi

o ciebie, Frannie. Tęskniłem za tobą. Dobrze mi było z tobą w weekend.

– Ja też za tobą tęskniłam – powiedziała, starając się nie okazać, jak

wpływa na nią jego obecność w tej ciasnej przestrzeni.

Po długiej chwili milczenia podszedł o dwa kroki bliżej.
– Pokażesz mi, co robisz?
Skinęła głową.
– Będziesz musiał usiąść.
Przyciągnęła do biurka drewniane krzesło. Zachary usiadł, odłożył kule

i skinął głową.

– Moja kostka zdrowieje z każdym dniem.

background image

– Mam nadzieję, że ta dzisiejsza nielegalna wycieczka ci nie zaszkodzi.
– Nie wydasz mnie, prawda, Robaczku?
Był tak blisko, że zapach jego wody kolońskiej przyprawiał ją o zawrót

głowy. Świeże zadrapanie na szczęce świadczyło o tym, że niedawno się
ogolił. Dla niej?

– Nie, jeśli będziesz grzeczny.
Przygryzła usta i siedziała nieruchomo, starając się go nie dotykać.

Przestrzeń przy biurku była ograniczona. Skupiła się na tym, co robiła
najlepiej, i kilkakrotnie stuknęła w klawiaturę.

– Zwykle zaczynam od tego miejsca. Tutaj widzę wszystkie witryny,

jakie użytkownik odwiedzał. Jeśli zauważę coś podejrzanego, idę za tym
i mogę nawet dostać się na jego konto pocztowe, jeśli wcześniej wchodził
na nie z pracy. Oczywiście czasami muszę w tym celu uzyskać nakaz
przeszukania.

– Poważnie?
– To zależy od zasad firmy. Wasz regulamin mówi, że pracownikom nie

wolno używać komputera do celów prywatnych. Nie ma problemu, jeśli
pracownik podczas przerwy sprawdzi swoją pocztę w telefonie, ale na tym
pulpicie nie powinno być nic oprócz spraw służbowych.

Zach pochylił się bliżej.
– I co widzisz?
– Tutaj na razie wygląda, że wszystko jest w porządku. Ale facet z 207

ma w komputerze porno. To z pewnością użytek prywatny, a do tego na
pewno nie chciałbyś, żeby ktoś taki dla ciebie pracował.

– Zgadza się. – Skinął głową.
– Zamieszczę to wszystko w raporcie.
Zachary dotknął jej dłoni.

background image

– Jesteś niesamowita, Frannie.
Poczuła się nieswojo.
– Wielu ludzi robi to co ja.
– Możliwe, ale wątpię, czy robią to równie dobrze. Zawsze lubiłaś

rozwiązywać zagadki.

Serce biło jej mocno. Odpowiedź na jej dylemat naraz stała się zupełnie

jasna. Zach z pewnością jest nią zainteresowany. Jeśli będzie wahać się
dłużej, straci cenny czas, który mogłaby z nim spędzić podczas swojego
pobytu w Portland. Myślała o tym od czterech dni. Decyzja nie była
impulsywna. Ale jeśli dokonała złego wyboru?

– Zach?
– Hm?
Siedzieli tak blisko siebie, że czuła jego oddech na policzku. Poruszyła

dłonią i splotła palce z jego palcami.

– Miałbyś ochotę pójść ze mną do hotelu, kiedy tu skończę?
Zamarł. Wszystkie mięśnie w jego ciele znieruchomiały, ale oczy

błysnęły żarem.

– Hm… czy nie jest trochę za późno?
Jej pewność siebie osłabła. Czyżby się pomyliła? Ale to on przyszedł do

niej, a nie na odwrót. Powiedział, że za nią tęsknił. Może jednak
niewłaściwie odczytała sytuację?

Puściła jego rękę i odsunęła się z krzesłem.
– Nieważne – mruknęła upokorzona. Nie czuła się dobrze, proponując

intymną relację. Widocznie nie znała odpowiednich kodów. – Powinieneś
wrócić do domu i leżeć z uniesioną nogą. Ja jeszcze muszę tu posiedzieć.

Zachary, który dotychczas siedział jak odrętwiały, zerwał się na równe

nogi i potykając się, sięgnął po kule. Znów usiadł i wypuścił je z ręki.

background image

Pochylił się, wsunął dłoń w jej włosy i objął jej szyję.

– Frannie, zaskoczyłaś mnie. – W jego oczach błyszczał ogień. –

Odpowiedź brzmi: tak. Bardzo bym tego chciał.

Zmarszczyła nos.
– Na pewno jesteś playboyem? Bez urazy, ale nie spodziewałam się

takiego entuzjazmu.

Z melancholijnym uśmiechem pogładził jej policzek.
– Zdaję sobie z tego sprawę, Frannie. Doskonale zdaję sobie z tego

sprawę. Ale przy tobie nie potrafię się zachowywać normalnie. Po części
chciałbym znów być tym nastolatkiem, który spędza z tobą wiele godzin,
a inna moja część chce pójść za tym... przyciąganiem. Jesteś piękną,
fascynującą kobietą.

Frannie była doskonale wyszkolona w przedmiotach ścisłych, ale żadne

teorie naukowe nie mogły wyjaśnić tego, dlaczego jej ciało jednocześnie
topniało, drżało i tęskniło. Pragnęła Zacha. Desperacko. Chciała poczuć
jego skórę przy swojej. Chciała wiedzieć, jak to jest, gdy w nią wchodzi,
wypełnia ją, bierze w posiadanie. Serce waliło jej tak mocno, że brakowało
jej tchu.

– Mam takie same rozterki jak ty, Zach. Ale to nie znaczy, że nie

możemy się zabawić.

– Zabawić? – Zmarszczył brwi.
– Nie sądzisz, że będziemy się dobrze bawić?
– Jeśli zrobimy to tak jak trzeba, zabawa nawet nie przyjdzie nam do

głowy.

– Może ja tu skończę, a ty w tym czasie skocz do domu po szczoteczkę

do zębów.

Pochylił się i pocałował ją zachłannie.

background image

– Do diabła ze szczoteczką. Nie ma mowy, żebym wyszedł z tego

pokoju bez ciebie.

– Ale ja…
Znów ją pocałował. Ten pocałunek był dłuższy, słodszy i bardziej

kuszący.

– Nie wycofuj się teraz, Frannie. Robi się ciekawie. Poza tym jest już

prawie północ. Twoja praca na dzisiaj jest skończona.

Wyszli razem z budynku. Wieczór był wietrzny i zimny, ale suchy.

Frannie ukryła twarz w kołnierzu płaszcza, żałując, że nie wzięła
rękawiczek.

Zachary zadzwonił po samochód i kierowca pojawił się niecałe pięć

minut później. Frannie miała ochotę skulić się w kącie tylnego siedzenia,
ale on objął ją i przyciągnął do siebie. Poczuła bezpieczne ciepło,
a jednocześnie niezwykłe pobudzenie. Miała trzydzieści lat i była już
w związkach, ale jeszcze nigdy nie czuła tak burzliwej mieszanki
podniecenia i niepewności.

Hol hotelowy był pusty, sklepik z pamiątkami zamknięty. Zach cicho

powiedział kilka słów do recepcjonisty, a ten zniknął i wrócił po chwili
z niewielką papierową torebką. Wsiedli do windy. Wszystko działo się
bardzo powoli i jednocześnie za szybko.

Frannie próbowała zażartować, chociaż gardło miała wyschnięte jak

Sahara.

– Więc jednak udało ci się zdobyć szczoteczkę?
Uśmiechnął się i przez chwilę przypominał chłopca, w którym

podkochiwała się w liceum.

– Prezerwatywy, Frannie. Szczoteczkę też.
– Aha. – Fala gorąca przepłynęła przez jej szyję aż do linii włosów.

background image

On pewnie uważa ją za naiwną kretynkę, ale to nie była prawda.

Frannie dużo podróżowała. Potrafiła zamówić posiłek w czterech językach.
Prawie żadna sytuacja jej nie onieśmielała. Ale to było co innego. To był
Zach.

Na swoim piętrze znalazła w torebce kartę i otworzyła drzwi.
– Czuj się jak u siebie.
Zanim zdążył skinąć głową, wyszarpnęła kilka rzeczy z walizki

i zamknęła się w łazience. Flanelowe spodnie od piżamy absolutnie nie
nadawały się na ten wieczór.

Na szczęście spakowała ulubiony szlafrok z czarnego jedwabiu,

haftowany w małe czerwone smoki. Kupiła go w Chinatown, kiedy praca
zawiodła ją do San Francisco.

Przed wyjściem do pracy brała prysznic, więc teraz wystarczyło tylko

się odświeżyć i skropić perfumami. Rozebrała się, wyszczotkowała włosy,
starannie złożyła ubranie i ułożyła je na blacie. Spojrzała w lustro
i spodobało jej się to, co zobaczyła. Czarny szlafrok wyglądał zmysłowo,
ale oczy kobiety w lustrze patrzyły nieufnie.

Nie miała pojęcia, czego może się spodziewać w sypialni. Zach na

pewno chciałby się przebrać w łazience. Ale znowu ją zaskoczył. Leżał
w jej łóżku, oparty o wezgłowie i od pasa w dół owinięty prześcieradłem,
i uśmiechał się łobuzersko. Wszystkie światła były zgaszone, z wyjątkiem
lampki nocnej.

Piersi Frannie nabrzmiały boleśnie. Sięgnęła do paska szlafroka

i zacisnęła na nim palce.

– Widzę, że jesteś gotowy.
Powoli skinął głową.
– Chodź tutaj, Frannie. Pozwól, że cię rozgrzeję.

background image

Wiedział, że ta kobieta jest inna. I ta noc była inna. Niepokoiła go

świadomość, że nie chodzi tu tylko o prosty pociąg seksualny, ale
odepchnął od siebie tę myśl, nie chcąc psuć nastroju.

Frannie wyglądała niesamowicie. Oszałamiająco. W czarnym szlafroku,

z czarnymi włosami i kremową skórą była najpiękniejszą kobietą, jaką
kiedykolwiek widział.

Podeszła do łóżka i stanęła naprzeciw niego – za daleko. Poklepał

materac.

– Połóż się tu, Frannie. Ja nie gryzę.
– Wydaje mi się, że to nieprawda.
Uśmiechnął się lekko.
– Zapomniałem, że tak dobrze mnie znasz.
Odsunął prześcieradło. Był podniecony, prawdę mówiąc od chwili, gdy

wychodzili z biura.

– Podoba ci się?
– Może. – Zacisnęła usta, wpatrując się w jego erekcję, która pod jej

spojrzeniem stała się jeszcze pokaźniejsza. Zacisnął palce. Z jakiegoś
powodu było bardzo ważne, by to Frannie przyszła do niego, a nie na
odwrót. Nie chciał jej uwodzić, chciał jej pełnego uczestnictwa.

W końcu, gdy już niemal był gotów paść przed nią na kolana, weszła na

materac i przysunęła się do niego. Wciąż miała na sobie szlafrok, ale z tym
potrafił sobie poradzić. Wydawało się, że nie ma nic pod spodem.

Wyciągnął rękę.
– Chcę cię dotknąć, Frannie.
Położyła się i oparła policzek na jego ramieniu.
– Ja ciebie też. – Powiodła ręką po jego piersi, obojczyku i zaczęła

bawić się pępkiem. – Jesteś piękny i seksowny, Zach. Mogłabym się tobą

background image

cieszyć przez bardzo długi czas.

Przełknął ślinę, obezwładniony emocjami. To był Robaczek, jego słodki

Robaczek. Naraz skruszony, zadał pytanie, które powinien był zadać dawno
temu.

– Czy masz coś przeciwko temu, że nazywam cię Robaczkiem?
Uniosła głowę i spojrzała na niego.
– Właściwie – powiedziała z nieśmiałym uśmiechem – to mi się

podoba. Czuję się wtedy bliżej ciebie. Jakby to, co nas łączyło w Glenderry,
było czymś wyjątkowym.

– Bo tak było, prawda? – Jak mógł tego wówczas nie zauważyć?

Dopiero powrót Frannie do jego życia uświadomił mu, jak bardzo jest
wyjątkowa.

Sięgnął do paska jej szlafroka. Był tak mocno zawiązany, że miał

ochotę go przeciąć, w końcu jednak udało się rozluźnić węzeł. Frannie
przytrzymywała poły. Oczy, w tym świetle niemal w kolorze indygo, miała
szeroko otwarte.

– Denerwuję się – powiedziała. – Czytałam kiedyś fragmenty

Kamasutry, ale wtedy mnie to rozśmieszyło. Nie chciałabym cię zawieść.

Jej szczerość podcięła mu skrzydła. Pożądanie wrzało mu w żyłach, ale

coś kazało je powściągnąć. Nie potrafił – a może nie chciał – powiedzieć,
co to takiego, skoncentrował się więc na pożądaniu.

– To niemożliwe, Frannie. To będzie niezapomniana noc.
Zastanawiał się, czy Frannie uważa, że jest arogancki. Był pewny

siebie, a to wcale nie to samo. Nie mógł już dłużej czekać. Odrzucił na bok
jedwabny szlafrok.

Jej ciało było cudem stworzenia – wysoko osadzone piersi, wąska talia,

łuk bioder. A nogi? Dobry Boże, gdy sobie wyobraził, że te cudowne nogi
ściskają jego plecy…

background image

Uniósł się na łokciu i pocałował ją. Jego puls przekraczał normy. Kiedy

owinęła ramiona wokół jego szyi i wyszeptała jego imię, niemal stracił
świadomość. Nie miała zamiaru przekazywać mu całej kontroli nad
sytuacją. Oddała mu pocałunek, przejechała paznokciem po ramieniu,
zacisnęła zęby na płatku jego ucha. To ostatnie go zdumiało. Czy płatek
ucha zawsze był jego strefą erogenną? Nigdy tego nie zauważył.

– Musimy zwolnić – jęknął z obawą, że wszystko skończy się za

kilkadziesiąt sekund.

Frannie zaśmiała się cicho i zmysłowo.
Sięgnął po torebkę i rozerwał foliowe opakowanie.
– Chodź tu, kobieto.
Do diabła z Kamasutrą. Chciał ją mieć pod sobą, bezradną i uległą.
Przysunęła sobie poduszkę i ułożyła się na plecach.
– To ty wszystko spowalniasz – zakpiła. – Na pewno jesteś takim

ogierem?

Rozsunął jej nogi i dosiadł jej brutalnie, z zupełnie pustym umysłem.

Potrzeba zagłuszała zdrowy rozsądek, każąc mu brać, brać i brać. Ale ona
też brała. Reagowała pchnięciem za pchnięcie, omal go nie zadusiła,
ściskając jego szyję, drapała, gryzła i żądała. Łóżko pod nimi dygotało.

– Powiedz, że mnie chcesz – szepnął, z trudem łapiąc oddech.
– Chcę cię. Przez całą noc. Nie przestawaj. – Słowa Frannie podsyciły

płomień i posłały go w przestworza euforii.

Wyszeptał jej imię i zadrżał spazmatycznie. Kiedy już myślał, że ją

zawiódł, ona również wyprężyła się i krzyknęła. Zacisnął na niej ramiona,
gdy przeszyła ją seria dreszczy. Przez kilka następnych sekund w pokoju
panowała cisza, w której rozbrzmiewały tylko ich ciężkie oddechy. Kiedy
mógł się wreszcie poruszyć, naciągnął kołdrę na ich wilgotne ciała. Frannie
jakimś cudem leżała na nim. Kiedy to się stało?

background image

Jej ciało było bezwładne, twarz wtulona w wygięcie jego szyi.

Uszczypnął ją w pośladek – lekko, tylko na tyle, by zwrócić jej uwagę.

– Wszystko w porządku? Jeszcze nigdy nie widziałem, żebyś tak długo

milczała.

Podniosła się z dłonią opartą na jego mostku.
– Myliłam się – stwierdziła. – Jednak jesteś ogierem.

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Pławiła się w błogości. Wygodne łóżko. Pomysłowy kochanek.

Obietnica nadchodzącej długiej nocy. Czego więcej może chcieć kobieta?

Dawno temu, kiedy miała dziesięć, może jedenaście lat, jej surowi

rodzice zrobili coś, co zupełnie nie było w ich stylu i zgodzili się zabrać
swoją jedyną córkę do wesołego miasteczka. Frannie wciąż pamiętała
widoki, dźwięki i zapachy. Jeździła na karuzeli, jadła watę cukrową i czuła
się tak, jakby znalazła się w najwspanialszym miejscu na ziemi. Było nie do
pomyślenia, że za kilka dni cała ekipa spakuje się i przeniesie do
następnego miasta.

W drodze do domu drzemała na tylnym siedzeniu samochodu i chyba

po raz pierwszy w życiu przyszło jej do głowy, że niektóre doświadczenia
wydają się magiczne po części dlatego, że zdarzają się rzadko. Teraz,
prawie dwie dekady później, czuła się w tym pokoju hotelowym jak na
szczycie diabelskiego młyna. Nic jej nie mogło odebrać tego przeżycia, ale
istniała bardzo duże ryzyko, że już nigdy w życiu nie spotka jej nic
lepszego.

Zachary poruszył się i musnął jej policzek zarostem.
– To było niesamowite, Robaczku. Zupełnie mnie unicestwiłaś.
– Powinniśmy się chyba trochę przespać – odrzekła. – Jak twoja

kostka? Musisz ją unieść wyżej. Farrell mówił, że w poniedziałek masz się
pokazać lekarzowi. Nie chciałabym, żebyś ją przeze mnie nadwerężył.

Ziewnął i przyciągnął ją bliżej.

background image

– Z moją kostką wszystko w porządku. Przestań się martwić. Śpij,

Frannie. Odpocznij. Wszystko jest dobrze.

O dziwo, zasnęła. Nie przywykła do obecności mężczyzny w swoim

łóżku i gdyby miała czas się nad tym zastanowić, założyłaby, że będzie
leżeć nie śpiąc, słuchając chrapania Zacha. Tymczasem spała doskonale
i obudziła się świeża jak poranek, choć tu i ówdzie nieco obolała. Nad
ranem kochali się jeszcze dwa razy – raz powoli, sennie i leniwie, drugi raz
szaleńczo i namiętnie.

Wstawał świt. Frannie cicho wyśliznęła się z łóżka i wyjęła z torby

czystą bieliznę. W łazience owinęła włosy ręcznikiem i wzięła szybki
prysznic. Kiedy ubrana w to, co miała na sobie poprzedniego wieczoru,
wróciła do sypialni, Zach siedział na łóżku, przeczesując palcami włosy.
Spojrzał na nią bez uśmiechu.

– Masz na sobie za dużo ubrań – mruknął.
Wiedziała, że musi być stanowcza, bo inaczej Zach ją namówi na

spędzenie całego dnia w łóżku. Brzmiało to dobrze, ale wolała sobie na to
nie pozwalać.

– Musisz wrócić do domu – stwierdziła. – A ja muszę popracować nad

raportem.

– Miałaś pracować od poniedziałku do piątku, więc chyba jeszcze nie

jesteś gotowa do napisania raportu?

– Aktualizuję go każdego dnia, na bieżąco.
– Możesz pracować u mnie. Zamieszkaj u mnie, Frannie, dopóki jesteś

w Portland. Będzie fajnie.

Dopóki jesteś w Portland. Te cztery słowa oddzielały fantazję od

rzeczywistości. Ale przecież weszła w to z otwartymi oczami.

Usiadła na łóżku i pochyliła się, by go pocałować.

background image

– Ostatnia noc była fantastyczna, Zach, ale ja nie jestem na wakacjach.

Przyjechałam tu do pracy. Może przyniosę z dołu kawę i drożdżówki?
Wrócę za piętnaście minut.

– To znaczy: zbieraj tyłek i przygotuj się do wyjścia.
– Coś w tym stylu.
– Jesteś zimną kobietą.
– Absolutnie nie. Ale bardzo poważnie traktuję pracę, a nie będę mogła

pracować, kiedy będziesz się kręcił w pobliżu i mnie kusił.

– Więc jestem dla ciebie pokusą?
Rozbawił ją jego zarozumiały uśmiech.
– Tak, Zach. Kusisz mnie.
Chwyciła torebkę i zeszła na dół.
Ostatnia noc otworzyła jej oczy do tego stopnia, że zaczęła wątpić

w słuszność swojej decyzji, by się związać z Zacharym Stone’em. Quinten
niedawno się ożenił, a Farrell był zaręczony, ale średni brat Stone nie był
taki jak jego bracia. Żył na własnych warunkach.

Chociaż nie był pustelnikiem, odgradzał się od prawdziwego kontaktu

ze światem.

Wiedziała o tym, ponieważ było to dla niej znajome zachowanie. Cena

za bycie innym. Przez całe życie chciała gdzieś przynależeć. Lata spędzone
w Glenderry i przyjaźń z Zachem były najbliższe temu, co uważała za
poczucie wspólnoty. Ona również izolowała się od innych, bo przyjaciele
i kochankowie wielokrotnie ją zawiedli.

Była zbyt inna, zbyt dziwna. Nikt nie próbował zrozumieć jej świata

i punktu widzenia. Zawsze dawała, ale niewiele otrzymywała w zamian.

Jak by to było mieć mężczyznę, który docenia jej zdolności

intelektualne, docenia to, kim jest, i do tego ją uzupełnia jak druga połówka

background image

całości? Nawet jej rodzice nie znali pragnień i potrzeb córki.

Przez krótką chwilę myślała, że tym człowiekiem może być Zachary.

Ich ponowne spotkanie bardzo ją ucieszyło, a poznawanie niuansów
mężczyzny, którym się stał, było fascynujące. Nie mogła zmarnować szansy
na spędzenie z nim czasu. Ale seks to co innego. Mężczyźni potrafią
uprawiać seks wyłącznie dla przyjemności. Wiele kobiet też. Ale nie
Frannie.

Kupiła kawę i ciastka i wjechała windą na górę, wciąż się

zastanawiając, jak powinna się zachować. Na szczęście Zach był już
ubrany. Mimo kul jakoś udało mu się ustawić przy oknie stolik i dwa
krzesła.

– Wróciłam – powiedziała i skrzywiła się w duchu, słysząc własny

radosny ton.

– Pięknie pachnie – rzekł z uśmiechem.
Zjedli śniadanie w milczeniu. Kawa była gorąca i mocna, drożdżówki

świeże i sycące. Frannie pomyślała, że to równie dobra chwila jak każda
inna, by zadać mu pytanie, które ją dręczyło od chwili, gdy ją zatrudnił.

– Czy mogę cię o coś zapytać?
Podniósł filiżankę z kawą.
– O co tylko chcesz.
– Wiem, że po śmierci ojca musiałeś zaangażować się w działalność

firmy i zostałeś dyrektorem finansowym.

– Tak.
– Ale mam wrażenie, że ta praca to dla ciebie bardziej obowiązek niż

wyzwanie. Co robisz, żeby ćwiczyć umysł i wykorzystywać swoje
zdolności?

Skrzywił się.

background image

– Dlaczego zawsze musisz to robić, Frannie?
– Co?
– Jeszcze kiedy byliśmy dziećmi, przez cały czas trułaś, że nie

wykorzystuję swojego potencjału. Jestem, kim jestem. Nie każdy może być
tak inteligentny jak Frances Wickersham.

Jego upór ją rozzłościł.
– Zach, jesteś równie inteligentny jak ja, a nawet bardziej. Kiedy ma się

umysł taki jak twój, nie wolno tego marnować. Niektórzy nawet
powiedzieliby, że to grzech. Jesteś genialny, ale ślizgasz się tylko po
powierzchni życia, wykorzystując swój urok i chcesz, żeby wszyscy
uwierzyli, że Zachary Stone nie ma do zaoferowania nic więcej. Byłam
przekonana, że twoja kreatywność i pomysłowość pozwoliły ci zajmować
się czymś znacznie ciekawszym.

Zacisnął zęby.
– Pewnie miło jest być kimś, kto zna wszystkie odpowiedzi – mruknął

i podniósł się gwałtownie, nie kończąc drożdżówki. – Zostawię cię, żebyś
mogła napisać swój raport, pani Wickersham. Powinniśmy chyba
sporządzić protokół rozbieżności. Ty pozostań przy analizowaniu
komputerów, a ja zajmę się swoim własnym cholernym życiem.

Skrzywiła się, kiedy zatrzasnął za sobą drzwi. Wszystko, co mu

powiedziała, było prawdą, ale na widok reakcji Zacha zaczęła się
zastanawiać, czy w głębi duszy nie chciała go do siebie zniechęcić. Nie
miała pojęcia, jak sobie poradzić z romansem z dorosłym Zacharym
Stone’em, więc po cudownej nocy zastosowała sabotaż.

Może jednak nie jest taka mądra.

W sobotę po południu wysłała braciom Stone pierwszy raport. Dwóch

odpowiedziało, trzeci nie. Milczenie Zacha sprawiło, że była smutna, zła

background image

i w rozterce. Widocznie chciała widzieć w nim kogoś, kim nie był.

W następnym tygodniu wypadało Święto Dziękczynienia. Frannie nie

powiedziała nikomu, że planuje pracować w wolne dni. To była jej sprawa.

W sobotę wieczorem wybrała się do kina, w niedzielę zjadła brunch

w restauracji niedaleko hotelu, a w poniedziałek wieczorem wróciła do
pracy. Ona i Stanley, ochroniarz, zawarli ostrożną przyjaźń. Starszy pan nie
był gadułą, ale od czasu do czasu zamieniali kilka słów. Świadomość, że
ktoś jeszcze oprócz niej jest w budynku, dodawała jej otuchy.

W środę wieczorem natrafiła na ślad czegoś niepokojącego, ale nie

chciała wyciągać pochopnych wniosków. Niepełne informacje mogły
stworzyć fałszywy obraz. Przekonała się o tym boleśnie przy jednym ze
swoich pierwszych zleceń. Zanim przedstawi braciom jakąś hipotezę czy
jawne oskarżenie, musi być absolutnie pewna faktów.

O północy w wigilię Święta Dziękczynienia wyłączyła ostatni komputer

i ukradkiem opuściła budynek. Nie chciała spotkać Stanleya, by nie zaczął
jej wypytywać o plany na świąteczne dni. Noc była spokojna, powietrze
wilgotne. Zdecydowała, że pójdzie piechotą. Od hotelu dzieliło ją pięć
długich przecznic – niezbyt daleko, ale dość, by trochę się rozruszać.

Podciągnęła kaptur płaszcza przeciwdeszczowego, wsunęła telefon do

wewnętrznej kieszeni i ruszyła.

Ulice były puste; wszyscy przygotowywali się do świętowania

w domach. Zdaniem Frannie samotność była pojęciem względnym. Już
dawno pogodziła się z tym, że jej rodzina jest inna. Rodzice, starsi już
ludzie, pochodzili z niewielkich rodzin, dziadkowie po obu stronach od
dawna nie żyli. Święto Dziękczynienia w jej rodzinie nigdy nie było
wielkim wydarzeniem, tym bardziej że matka nie lubiła gotować. Nawet
Boże Narodzenie obchodzili skromnie, ale Frannie to nie przeszkadzało.

background image

Lubiła własne towarzystwo. Na świecie było mnóstwo ciekawych

rzeczy: książki, kino, internetowe poszukiwania. Nigdy nie rozumiała ludzi,
którzy narzekali na nudę. Jak można się nudzić, skoro zawsze można się
nauczyć czegoś nowego? Mimo to nie mogła zaprzeczyć, że czasami
w takie wieczory jak ten ogarniało ją poczucie pustki i potrzeba
przynależności.

Zanim dotarła do hotelu, przemarzła do szpiku kości. Widocznie ubrała

się zbyt lekko. Z głową pochyloną nisko skręciła za róg i naraz zderzyła się
z jakimś twardym nieustępliwym ciałem. To był mężczyzna. Twarz miał
ściągniętą, usta zaciśnięte w wąską linię. Mimo tego serce podskoczyło jej
z radości.

– Zach – powiedziała bez tchu. – Skąd się tu wziąłeś?
Pochwycił jej nadgarstek.
– Czekałem na ciebie. Powinnaś wziąć taksówkę. Spacery przy takiej

pogodzie to szaleństwo.

W hotelu pociągnął ją do odległego kąta, gdzie za ścianą z dużych

roślin doniczkowych stało kilka foteli.

– Siadaj, Frannie.
Nie podobał jej się ton jego głosu, ale była zmęczona, więc usiadła.

Zdjęła płaszcz przeciwdeszczowy i przygładziła włosy. Musi wyglądać
okropnie.

– Nie rozumiem, Zach. Dlaczego na mnie czekałeś?
– Stanley widział, jak wychodziłaś z budynku o północy. Myślałem, że

polecisz do domu na święta. Co się stało, Frannie?

– Szpiegowałeś mnie? – Uniosła brwi.
– Prosiłem Stanleya, żeby miał cię na oku. Nie mam zamiaru

przepraszać. Samotna kobieta w obcym mieście. Różne rzeczy mogą się
zdarzyć.

background image

– Jak widzisz, wszystko jest w porządku.
– Jutro jest Święto Dziękczynienia.
– I co z tego?
– Zakładałem, że spędzisz długi weekend z rodziną.
Wzruszyła ramionami.
– Moi rodzice nie lubią robić wielkiego zamieszania z powodu świąt.

Jutro jest normalny dzień. Przynajmniej jedno z nich będzie miało dyżur
w szpitalu, a możliwe, że obydwoje. Nasze stosunki są dosyć napięte, więc
wolałabym zostać tutaj i pracować.

– Nie podoba mi się to. – Jego wyraz twarzy był niemal komiczny.
– Nie musi ci się to podobać, Zach. Jestem dorosła. Miło mi, że się

o mnie troszczysz, ale niech ci to nie spędza snu z powiek. Chodziłam na
zajęcia z samoobrony i potrafię o siebie zadbać.

Wziął ją za rękę.
– Przepraszam za tamtą sprzeczkę. Masz prawo do swojego zdania.
Zmarszczyła nos, splatając palce z jego palcami.
– Ale powinnam zachować to zdanie dla siebie. To ja przepraszam.
– Rozejm? – zapytał z tym intymnym uśmiechem, od którego ścisnęło

ją w dołku.

– Rozejm.
Pogładził kciukiem jej nadgarstek.
– Idź na górę i spakuj torbę. Zostaniesz dzisiaj u mnie? Jutro zabiorę cię

na rodzinny obiad w nowym domu Quina i Katie.

– Mógłbyś przyjechać po mnie rano.
W jego wzroku błysnęła determinacja.
– Nie zmuszaj mnie, żebym cię błagał, Robaczku. Chcę cię dziś mieć

w łóżku.

background image

Żołądek znów jej się zacisnął, ale nie była tchórzem.
– Ja też tego chcę. Pójdziesz ze mną na górę i zaczekasz?
– Lepiej nie, bo nigdy stąd nie wyjdziemy. Ostatnie pięć nocy spędziłem

sam i wcale mi się to nie podobało. Masz szczęście, że nie rzuciłem się na
ciebie tutaj, w tym holu.

Kolana pod nią zmiękły, twarz oblała się rumieńcem.
– Dobrze, pójdę na górę sama.
Pół godziny później Zach pomógł jej wsiąść do samochodu. Zerknęła na

niego z ukosa, zauważając, jak dobrze się porusza.

– Lekarz pozwolił ci prowadzić?
– Pozwolił. – Spojrzał w lewo i w prawo, zanim wyjechał z parkingu,

ale o pierwszej w nocy ulica była pusta. – Nie musimy nic dziś robić, jeśli
jesteś zmęczona – powiedział, wyraźnie starając się być dżentelmenem.

Położyła dłoń na jego udzie.
– Nie jestem aż tak zmęczona.
– Zaczekaj, Robaczku. Na razie prowadzę dwie tony metalu.
Była ciekawa jego mieszkania. Po tym, jak widziała dom nad

Atlantykiem, zastanawiała się, jakie gniazdko uwił sobie w Portland.
Osobista przestrzeń człowieka wiele mówi o jego charakterze.

Zaparkował na numerowanym miejscu za bramą ogrodzonego osiedla.
Wysiadła i napotkała jego spojrzenie.
– Deszcz przestał padać. Czy moglibyśmy trochę pospacerować? Mam

w tej chwili nadmiar energii. To wada pracy w nocy. Muszę się później
rozluźnić.

– Mogę ci pomóc rozładować tę energię.
– Obiecuję, że do tego też dojdziemy, ale najpierw potrzebuję trochę

ruchu.

background image

Nieświadomie dała mu kolejną szansę na komentarz, ale tym razem się

powstrzymał i wziął ją za rękę.

– Jak chcesz.
Nie miała pojęcia, jak daleko zaszli. Była wysoka, więc nie musiał

dostosowywać do niej kroku. Ze szczęścia kręciło jej się w głowie. Czy się
w nim zakochała? Miała podstawy sądzić, że tak. Był jej pierwszą miłością,
wzorcem, do którego porównywała wszystkich innych mężczyzn.
Wiedziała, że oceniała ich niesprawiedliwie, ale cóż – po prostu żaden
z nich nie był Zachem.

Deszcz lunął bez ostrzeżenia. Frannie wrzasnęła i przysunęła się bliżej

do Zacha. Pociągnął ją w stronę budynku, okrywając swoim płaszczem.
Światło z pobliskiej latarni ukazywało strugi deszczu siekące niemal
poziomo. Frannie zatrzęsła się ze śmiechu; na szczęście budynek osłaniał
ich przed wiatrem.

– Pożałujesz, że zabrałeś mnie do domu – powiedziała.
Zach nakrył ich głowy płaszczem i wolną dłoń wsunął pod jej

podbródek.

– Nigdy, Frannie – odparł i pocałował ją mocno. – Tęskniłem za tobą.
– Ja też. – Wspięła się na palce i pochyliła w jego stronę.
– Masz za dużo ubrań – mruknął. Wsunął dłoń za jej kołnierz i odnalazł

nagie plecy. – Tak jest lepiej.

Palce miał lodowate, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi.
– Pobiegniemy do środka? – zapytała między pocałunkami.
– Jak chcesz. Ja jestem twardy.
– Po co mamy moknąć, skoro twoje łóżko jest takie wygodne?
– Bardzo wygodne – potwierdził ze śmiechem w oczach.

background image

Matka natura zlitowała się nad nimi i deszcz zelżał, przechodząc

w uporczywą mżawkę. Pobiegli truchtem.

Gdy wyciągnął jej torbę z bagażnika i wprowadził ją do budynku,

obydwoje byli przemoczeni. Frannie jęknęła w duchu, kiedy zobaczyła
swoje odbicie w lustrzanym wnętrzu windy. Wyglądała jak topielica.

Mieszkanie Zacha zajmowało połowę najwyższego piętra. Zasłony

w oknach odgradzały ich od ponurej listopadowej nocy. Zach zapalił
światło.

Frannie była oczarowana. Jego leśny dom na północnym wybrzeżu był

nowoczesny, ale to wnętrze urządzone było w klasycznym stylu –
dominowały nasycone kolory, drewno i welur. Przed kominkiem leżał
dywan ze sztucznej niedźwiedziej skóry.

– Podoba mi się tutaj – powiedziała. – Jest pięknie i wygodnie.
– Dziękuję.
Zrzucił mokry płaszcz i powiesił go na wieszaku w holu. Frannie

zrobiła to samo. Obydwoje szczękali zębami. Zachary spojrzał na nią
z lekkim uśmiechem.

– Zanim zamarzniesz na śmierć, muszę cię o coś zapytać. Jako mój gość

oczywiście masz pierwszeństwo do prysznica, ale żeby oszczędzić na
czasie, możemy wejść tam razem. Decyzja należy do ciebie.

Odsunęła na bok wątpliwości i rzuciła się na głęboką wodę.
– Jasne. Nie chciałabym, żebyś musiał siedzieć w tym mokrym ubraniu

i czekać na mnie. Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy wzięli prysznic
we dwoje.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Na widok jego zaskoczonej miny zrozumiała, że spodziewał się

odmowy. W następnej chwili w jego oczach błysnęło nieskrywane
pożądanie.

– Chodź ze mną – powiedział szorstko i pociągnął ją do sypialni,

a stamtąd do łazienki.

Na widok tego pomieszczenia zabrakło jej słów.
– O kurczę – westchnęła.
– Marmurowa podłoga jest podgrzewana – powiedział, naciskając

przełącznik. – Śmiało, zdejmij buty. Sama zobaczysz.

Kiedy się odwróciła, był już nagi od pasa w górę. To, co działo się

później, przypominało powolną grę w rozbieranego pokera. Frannie zdjęła
zegarek. On zrobił to samo. Rozpięła prosty srebrny łańcuszek, który miała
na szyi. Zach opróżnił kieszenie z drobnych monet i długopisów. Kiedy
zrzuciła spodnie, on również zdjął swoje i wcisnął je do kosza na bieliznę.

Frannie była naga od pasa w dół. Zach miał na sobie ciemnoszare

bokserki z granatowym paskiem tak obcisłe, że niemal nic nie pozostawiały
wyobraźni. Patrzył na nią jak szybujący po niebie jastrząb polujący na
maleńką mysz.

– Pomóc ci z tym swetrem, Robaczku?
Poczuła pustkę w głowie, kiedy sięgnął do dolnej krawędzi golfa. Był

zarumieniony i mogłaby przysiąc, że ręce mu drżały. Został jeszcze stanik.

background image

Na szczęście założyła dziś jeden z ładniejszych, niemal zupełnie
przejrzysty. Zach objął jej piersi i zważył w dłoniach.

– Jakie to szczęście, że nie wiedziałem, jak wyglądasz nago, kiedy

byliśmy nastolatkami – westchnął.

Oparła policzek o jego pierś w miejscu, gdzie biło serce. Czuła się tak,

jakby w końcu wróciła do domu, ale jednocześnie Zach rozbudzał ją
erotycznie. Pragnęła go tak bardzo, że miała ochotę zapomnieć o prysznicu
i od razu pociągnąć go na podłogę. U kobiety, która zawsze szczyciła się
rozwagą i intelektualną kalkulacją, ta bezmyślna chęć rzucenia ostrożności
na wiatr była przerażająca.

Zauważyła na jego obojczyku malutką białą bliznę.
– Co to?
Jego pierś poruszyła się, gdy się zaśmiał.
– Kiedy Farrell miał siedem lat, a ja pięć, tato kupił mu wiatrówkę

w prezencie gwiazdkowym. Zanim zdążył mu wytłumaczyć zasady
bezpieczeństwa, Farrell już mnie postrzelił. Ja wyłem jak potępieniec,
a Quin, który miał trzy lata, rozbeczał się ze strachu, bo nie rozumiał, co się
dzieje. To były pamiętne święta. – Potrząsnął głową.

Frannie przyłożyła usta do nieznacznej blizny i poczuła słony posmak

skóry.

– Czy masz jeszcze jakieś blizny, o których powinnam wiedzieć?
Zachary drgnął. Jego Frannie w jednej chwili sprawiała wrażenie

sztywnej bibliotekarki, a w następnej zmieniała się w femme fatale.
Zacisnął palce na jej jedwabistych włosach. Nie mógł się doczekać, kiedy
zobaczy te włosy rozsypane na poduszce.

– Wstrzymaj się jeszcze chwilę – mruknął i odkręcił wodę w wielkiej

kabinie prysznicowej.

background image

Kiedy się odwrócił, zaschło mu w gardle. Frannie była naga. Kiedy

regulował temperaturę wody, zdążyła zrzucić stanik. Tracił władze
umysłowe w zastraszającym tempie. Naraz dotarło do niego, że z nich
dwojga tylko on jest jeszcze częściowo ubrany, ale zanim zdążył temu
zaradzić, Frannie wyciągnęła rękę i przez bieliznę zacisnęła palce na jego
członku. Jej uśmiech był jednocześnie nieśmiały i zdeterminowany.

– Kocham twoje ciało, Zach. Jest tak inne od mojego. – Pogładziła go

delikatnie.

Głośno westchnął.
– Lubię, gdy dotykasz mojego ciała, więc wydaje mi się, że idealnie do

siebie pasujemy.

Nie była bardzo wprawna, ale szybko doprowadziła go do stanu,

w którym musiał to przerwać albo znaleźć rozładowanie w sposób, jakiego
nie chciał.

– Wystarczy – wychrypiał. Cofnął się, zrzucił bokserki i wziął ją za

rękę.

– Masz jakiś ręcznik, którym mogłabym owinąć włosy? – zapytała.
– I tak są już mokre. Pozwól, że je umyję.
Otworzyła szeroko oczy, jakby jej zaproponował taniec nago na

werandzie.

– Ty?
– A dlaczego nie? Mam dobry szampon. Nie jest przeznaczony dla

kobiet, ale ładnie pachnie.

Zapadło długie milczenie.
– Dobrze… – powiedziała w końcu, ale usłyszał w jej głosie

wątpliwości.

– W czym problem, Robaczku?

background image

Wzruszyła ramionami, dziwnie zaniepokojona.
– Mycie włosów wydaje mi się bardzo intymne.
Wybuchnął śmiechem. Śmiał się tak głośno, że trzęsły mu się ramiona,

a z oczu popłynęły łzy. Frannie skrzyżowała ramiona na piersi.

– Co cię tak bawi?
– Mój Boże, Frannie. Jesteś w moim domu, masz zamiar wejść nago

pod prysznic i niepokoi cię mycie włosów?

– Teraz się śmiejesz – skrzywiła się. – Ale sam zobaczysz, kiedy

odwdzięczę ci się tym samym.

Potrząsnął głową z rozbawieniem, myśląc, że nigdy nie uda mu się

zrozumieć tej kobiety.

– Chodź. Oboje musimy się rozgrzać.
Prysznic miał podwójną głowicę, a w kabinie było dużo miejsca.

Zachary otworzył żel, który kupił podczas niedawnej podróży do Francji.
Przeznaczony był dla mężczyzn, ale zapach był ładny, korzenny, z nutami
pomarańczy i imbiru.

– Najpierw umyję ciebie, a potem włosy.
– Mogę się umyć sama.
– Pozwól mi na tę przyjemność.
Wycisnął trochę żelu na dłoń i zaczął od jej piersi.
– Cieplej ci już? – zapytał i usłyszał niski pomruk.
Umył jej szyję, brzuch i biodra, wciąż jednak wracał do piersi. Frannie

przymknęła oczy i rozluźniła ramiona. Nabrał na dłoń kolejną porcję żelu
i skupił się na miejscu między jej nogami. Otworzyła oczy.

– Tak szybko? – zdziwiła się. – Jeszcze nie umyłeś mi włosów ani ja nie

dotknęłam ciebie.

Pocałował ją leniwie, wciąż wciskając palce w miękkie fałdy jej ciała.

background image

– Kto powiedział, że na tym skończymy?
Po chwili zadrżała. Zach nie zawracał sobie głowy liczeniem minut.

Mieli przed sobą całą noc.

W końcu zabrał się do mycia jej włosów.
– Może jednak ja to zrobię – mruknęła. – To za dużo kłopotu.
Jemu jednak sprawiało to przyjemność. Wcierał szampon w długie

falujące pasma i masował skórę głowy.

– Rozluźnij się, Robaczku.
Spłukiwanie szamponu zajęło sporo czasu. Zach w tym czasie całował

ją nieśpiesznie. Frannie zarzuciła mu ramiona na szyję.

– Mógłbyś otworzyć spa – zakpiła. – Kobiety ustawiałyby się

w kilometrową kolejkę. Teraz usiądź i ja umyję ci włosy. Zobaczysz, jakie
to wspaniałe uczucie.

Przymknął oczy, gdy rozprowadzała szampon po jego głowie, muskając

uszy, szyję i czoło. To było bardzo podniecające, a w dodatku za każdym
razem, gdy rozchylał powieki, widział tuż przed sobą jej piersi. W końcu
z pomrukiem pochylił się i schwycił malinowy sutek między zęby. Jego
ręce spoczęły na jej śliskiej talii.

– Dobrze smakujesz, Frannie.
W odpowiedzi chlusnęła mu wodą w twarz.
– Powinieneś się rozluźnić. Wydaje mi się, że nie masz pojęcia, jak

należy się zachowywać w spa.

Wstał, zakręcił wodę i otarł twarz.
– Mężczyźni znają tylko dwa sposoby na relaks. Jeden to alkohol,

a drugi to, co za chwilę zrobię z tobą.

Rozchyliła usta i znów je zamknęła.
– Obiecanki cacanki. Ale jeszcze cię nie umyłam.

background image

– Jestem wystarczająco czysty. Wynocha stąd, kobieto.
Wręczył jej puszysty ręcznik i sięgnął po drugi dla siebie. Podłoga pod

ich stopami była ciepła i przyjazna. Gdyby nie była również twarda, Zach
pokusiłby się o małą grę wstępną, zanim dotrą do łóżka.

Frannie spojrzała na niego nieufnie.
– Rozczesanie i wysuszenie włosów zajmuje dużo czasu.
– O nie, nic z tego – odparł i pocałował ją.
– Zamoczę ci łóżko.
– To kupię sobie nowe.
– Zaach. – Musiał się uśmiechnąć, gdy znów usłyszał tę przeciągniętą

sylabę, zupełnie jak w czasach liceum.

Na szczęście kostka wygoiła się już na tyle, że mógł chwycić Frannie

w ramiona. Jej ręcznik zniknął. Położył ją na łóżku i zaczął gmerać
w nocnej szafce w poszukiwaniu prezerwatyw. Wreszcie spełniło się jego
marzenie.

Widział włosy Frannie – tę wspaniałą falującą chmurę czerni –

rozpostarte na poduszce i po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, jak by to
było, gdyby mógł podziwiać ten widok każdego wieczoru.

Ze zmęczenia kręciło jej się w głowie. Łóżko Zacha, z czterema

orzechowymi kolumnami i baldachimem, było cudownie miękkie. Czuła się
jak wojenna branka. Zaśmiała się w duchu z własnych fantazji.

Nie była pruderyjna i nie osądzała go za to, co wcześniej robił z innymi

partnerkami, ale pragnęła wierzyć, że ją traktuje inaczej. Musiała wierzyć,
że ona potrafi dać mu coś, czego nie mogłaby dać żadna inna kobieta.

Pozbawione twarzy poprzedniczki interesowało tylko jego ciało…

i może pieniądze. Jeśli ten związek miał mieć jakieś szanse, Frannie chciała
być jego pełnoprawną partnerką.

background image

Straciła poczucie czasu. Świat zawęził się do tego łóżka, tego

mężczyzny, który wypowiadał jej imię jak modlitwę, kiedy drugi orgazm,
jeszcze dłuższy niż pierwszy, wstrząsał jego ciałem.

W końcu osunął się na nią i zapadł w drzemkę. Ta noc wydawała się

nierealna. Osuwając się w sen, Frannie przypomniała sobie, że kiedy
wychodziła z biura, bateria jej telefonu była niemal wyczerpana. Nie
miałoby to znaczenia, ale było święto; mogli zadzwonić rodzice. Poza tym
jedna z przyjaciółek miała urodzić dziecko.

– Zach? – Przewróciła go na plecy i uśmiechnęła się, gdy mruknął coś

przez sen. – Zach? – Potrząsnęła jego ramieniem. – Czy masz zapasową
ładowarkę do telefonu? Zostawiłam swoją w hotelu.

Była trzecia rano, może jeszcze później. Nie mogła go winić za to, że

był śpiący. Spróbowała jeszcze raz.

Tym razem podniósł się i przetarł dłonią twarz.
– Mój gabinet. Duża szuflada. Po lewej. Wracaj szybko.
Znalazła w nogach łóżka miękki koc, owinęła się nim jak togą i wyszła

na palcach z sypialni. Dom był cichy i ciemny, ale nie zimny. W korytarzu
świeciła się malutka lampka. Drzwi gabinetu były uchylone.

Frannie pchnęła je mocniej. To była osobista przestrzeń Zacha, zupełnie

inna niż jego biuro w firmie. Pachniało tu skórą i jego wodą po goleniu.

Na eleganckim biurku piętrzyły się stosy papierów. Zobaczyła katalogi,

ulotki pizzerii i wezwanie do zapłacenia podatku miejskiego. Zach często
podróżował. Może był tak zajęty, że po prostu zrzucał tutaj całą swoją
pocztę i przeglądał ją później.

Mówił o dużej szufladzie, ale wszystkie szuflady wydawały się jej duże

i wszystkie były pełne różnych rzeczy. Znalazła zszywacz i starożytny
BlackBerry, ale bez przewodu. Kazał jej szukać po lewej, ale zajrzała też do

background image

szuflad po drugiej stronie. Otworzyła dolną: w odróżnieniu od pozostałych,
tu panował porządek.

Z zaciekawieniem wzięła do ręki gruby plik kartek. Wyglądało to na

manuskrypt. Na pierwszej stronie były tylko cztery słowa – Zemsta sokoła,
Zachary Stone.

Bez namysłu przeszła do drugiej strony i zaczęła czytać. Pod koniec

strony czwartej wiedziała, że wkracza na zakazany teren. Na pierwszy rzut
oka dzieło Zacha wyglądało na policyjny thriller, ale na tym etapie trudno
było przesądzić, a ona nie miała pozwolenia, by czytać dalej. Ostrożnie
wyrównała kartki i włożyła je z powrotem do szuflady.

Zachary pisze książkę? Dlaczego jej o tym nie wspomniał? Musiał

przecież wiedzieć, że to by ją zainteresowało. Przez kilka minut siedziała
przy jego biurku, nerwowo szarpiąc frędzle koca. Czuła się zraniona, choć
to wydawało się głupie. Dlaczego nie chciał się z nią podzielić czymś tak
osobistym?

Ona przez ostatnie tygodnie bezustannie opowiadała mu o swoim

świecie. Odpowiedź była jasna i przerażająca, choć pod pewnymi
względami wcale jej nie zaskoczyła.

Zach był samotnym wilkiem. Nie chciał, by ktokolwiek mu mówił, co

ma robić z życiem. Mógł się obawiać, że Frannie przekroczy jego granice,
zaproponuje redagowanie tekstu, znalezienie agenta czy cokolwiek innego.

Serce w niej zamarło. Miał rację. Zawsze chciała dla niego jak najlepiej.

Gdyby powiedział jej, że pisze książkę, zareagowałaby milionem
entuzjastycznych komentarzy i pytań. Dla niej byłby to naturalny wyraz
uczucia. Byli przecież przyjaciółmi, a nawet czymś więcej…

Naraz poczuła się zmęczona, przygnębiona i rozczarowana. Spotkanie

z Zachem po latach odmłodziło ją, sprawiło radość. Rozumiał ją lepiej niż
ktokolwiek inny i wierzyła, że to zrozumienie jest obustronne.

background image

Myliła się jednak. Zachary Stone nie był jej bratnią duszą, tylko

kolejnym facetem, który przyjmował to, co kobieta gotowa była mu dać,
i nie oferował nic w zamian. Ona wyciągnęła rękę i otworzyła się, ale on
tego nie zrobił. Złamała większość swoich osobistych zasad i zaangażowała
się za bardzo.

Walcząc ze łzami, otworzyła szufladę niewielkiego stolika przy biurku

i tam wreszcie znalazła to, czego szukała. Wróciła do sypialni, podłączyła
telefon, odrzuciła koc i położyła się do łóżka. Zachary obudził się na tyle,
by ją pocałować i przyciągnąć do siebie.

Jeszcze pół godziny temu byłaby przekonana, że to najlepszy moment

w jej życiu, ale teraz rozumiała, że ta intymność jest farsą. Zach nie oddał
się jej. Był jak góra lodowa – pozwolił jej zobaczyć tylko niewielki
fragment siebie, ten wystający nad powierzchnię wody, ale większość
prawdziwego Zacha pozostawała ukryta.

Całe szczęście, że była na nogach niemal od dwudziestu czterech

godzin. Zamiast popaść w ponure rozmyślania, zapadła w głęboki sen
i obudziła się dopiero następnego ranka, gdy jej telefon zapiszczał. Na
świecie pojawił się nowy chłopiec. Spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się,
a potem sprawdziła godzinę.

– Zach! – Stanęła obok łóżka i potrząsnęła jego ramieniem. – Obudź

się.

Otworzył jedno oko.
– Śpij – jęknął. – Potrzebujemy więcej snu.
– To twoja wina. Jest Święto Dziękczynienia. O której mamy być

w domu twojego brata?

– W południe.
– Muszę się jeszcze przebrać. Mam zadzwonić po taksówkę?

Zabierzesz mnie potem z hotelu.

background image

– Chodź tutaj, słodka Frannie. – Pociągnął ją na łóżko i pocałował

leniwie. Stała nago, pochylona nad łóżkiem pod niewygodnym kątem.
Mimo wszystkiego, co się wydarzyło, stanowił nieodpartą pokusę. Mogłaby
wejść z powrotem pod kołdrę, kochać się z nim i udawać, że wszystko z jej
światem jest w porządku.

Odepchnęła jego dłoń.
– Zachowuj się, Zach. Czy mamy przynieść coś do jedzenia?
Ziewnął i wyciągnął ręce nad głową. Wyglądał w tej chwili jak

skrzyżowanie drwala z modelem.

– Zapłaciłem za wielką szynkę. Dostarczono ją wczoraj do domu Quina.

On i Katie przygotują indyka, sos i słodkie ziemniaki. Farrell i Ivy
przynoszą dodatki i deser.

Znów owinęła się kocem.
– Wiedzą, że mnie zaprosiłeś?
– Jeszcze nie. Wczoraj wieczorem już spali. Ale nie będą mieli nic

przeciwko temu.

– To nie jest w porządku. Proszę, wyślij im wiadomość, żeby Katie się

nie zdenerwowała na nasz widok.

– Widocznie jeszcze nie znasz Katie. Nigdy nie spotkałem lepiej

zorganizowanej osoby. Ale nie patrz tak na mnie, wyślę jej wiadomość.

Sięgnął po telefon, a Frannie zdecydowała się przebrać na miejscu.

Wyjęła z niewielkiej torby, którą przywiozła z sobą, czystą bieliznę, czarne
spodnie z wełnianej krepy i turkusową jedwabną bluzkę i weszła do
łazienki.

Przydałby się prysznic, ale nie miała czasu. Położyła się do łóżka

z mokrymi włosami i teraz na głowie miała katastrofę. Bezlitośnie
rozczesała je szczotką i zwinęła w wyrafinowany węzeł. Jeszcze
kryształowe kolczyki, lekki makijaż i to wszystko.

background image

Otworzyła drzwi do sypialni.
– Jestem gotowa.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Kiedy wyszła z łazienki, nadal leżał w łóżku, w ciepłej pościeli,

odtwarzając w głowie powtórki z ostatniej nocy. Drgnął z poczuciem winy.
Frannie z pewnością zauważyła jego erekcję, ale nawet nie mrugnęła
okiem. W gruncie rzeczy jej zachowanie wydawało mu się trochę dziwne.

– Daj mi dziesięć minut – powiedział. – Katie i Quin są zachwyceni, że

przyjeżdżasz.

Udało im się dotrzeć do nowego domu Quina i Katie trzy minuty przed

czasem.

Frannie przez całą drogę milczała. Czyżby żałowała tego, co się stało?

On czuł się jak król świata i bardzo się cieszył, że zgodziła się świętować
z jego rodziną.

Prawdę mówiąc, trochę się obawiał tego dnia. Dwie szczęśliwe pary

i śliczne dziecko. Tylko on nie pasował do tego sielankowego obrazka. Nie
chodziło o to, by miał ochotę się ożenić, ale miło było pojawić się na
obiedzie w towarzystwie kobiety.

Po hałaśliwym powitaniu Frannie zaczęła pomagać przy podawaniu

jedzenia, choć prawie wszystko było już gotowe.

Ivy podała jej dziecko.
– Zajmij się przez chwilę Dolly, dobrze? Za kilka minut położę ją na

drzemkę, żebyśmy mogli spokojnie zjeść.

Zachary omal nie roześmiał się głośno na widok miny Frannie.

Trzymała małą Dolly, jakby to była paczka dynamitu.

background image

– Chcesz, żebym ją wziął?
– O tak. – Z ulgą oddała mu dziecko. Ułożył je na ramieniu i roześmiał

się, gdy Dolly pociągnęła go za włosy.

– Nie lubisz dzieci?
– Nie o to chodzi, ale nigdy się nimi nie zajmowałam i nie wiem, jak to

się robi.

Spojrzał na nią kpiąco.
– Jesteś dobra we wszystkim, Robaczku, a niemowlęta nie są takie

skomplikowane.

– Może – wzruszyła ramionami – ale to nieistotne, bo i tak pewnie nie

wyjdę za mąż, a nawet gdyby, moja praca wymaga podróżowania po
świecie. Nie jestem dobrym materiałem na matkę i już się z tym
pogodziłam.

– Małżeństwo chyba polega na kompromisach?
Posłała mu spojrzenie, którego nie potrafił rozszyfrować.
– A co ty możesz wiedzieć o kompromisach? Z tego, co widzę, świat

kręci się wokół ciebie.

Ten dziwny komentarz zaniepokoił go, ale postanowił się nad tym

zastanowić później. Przez następne półtorej godziny nie miał okazji
porozmawiać z Frannie na osobności.

Posiłek był doskonały. Oprócz indyka i sosu Katie zrobiła słodkie

ziemniaki według przepisu swojej babci oraz bułeczki, przy których można
było rozpłakać się ze szczęścia. Ivy, również bardzo dobra kucharka,
przyniosła kilka potraw charakterystycznych dla kuchni Charlestonu, gdzie
mieszkała przez wiele lat. Na deser były ciasta orzechowe i dyniowe.

Po obiedzie Zachary gotów byłby dać tysiąc dolarów za możliwość

drzemki i widział, że jego bracia też. Dolly budziła się wcześnie, więc Ivy
i Farrell ziewali. Quin i Katie musieli być wykończeni przygotowaniem

background image

uroczystości. Ale trzeba się było uporać ze stertą brudnych naczyń
i zapakować resztki jedzenia.

Gdy nikt nie wstawał od stołu, odezwała się Frannie.
– Bardzo niechętnie poruszam temat biznesu podczas tak pięknej

uroczystości, ale chcę wam powiedzieć, że chyba natrafiłam na coś
ważnego. Jeśli moje podejrzenia są słuszne, popracuję nad tym w weekend
i prawdopodobnie uda mi się wszystko wyjaśnić do poniedziałku.

Farrell zmarszczył brwi.
– Nie podoba mi się to, Frannie. Święta są po to, żeby odpoczywać

i spędzać je z rodziną.

Zach nagle poczuł przypływ opiekuńczości wobec Frannie.
– Jej rodzice nie mieli wolnego weekendu, dlatego zaprosiłem ją tutaj.

Ale zgadzam się, że nie powinnaś pracować przez te dni, Frannie.

Wydawała się zaskoczona. Może nie przywykła do tego, by ktokolwiek

kwestionował jej harmonogram.

– W takim razie czy będziecie mogli wszyscy trzej spotkać się ze mną

w środę po południu? Chciałabym wam przedstawić wstępne ustalenia.

Quin pochylił się nad stołem.
– Czy możesz nam przynajmniej powiedzieć, który pracownik wzbudził

twoje podejrzenia?

Frannie zawahała się.
– Nie lubię rzucać oskarżeń, dopóki nie mam pewności.
Quin skinął głową.
– Jasne. Nie będziemy niczego przesądzać i zachowamy to w tajemnicy.
– W porządku. Jeśli chcecie wiedzieć, wygląda na to, że źródłem

problemów jest Edward Cordell.

Zachary potrząsnął głową.

background image

– To niemożliwe – stwierdził. – Edward był najbliższym przyjacielem

naszego ojca. Pracuje w SRO od ponad trzydziestu pięciu lat. Musiałaś się
pomylić.

W pokoju zapadła cisza. Zachary zdał sobie sprawę, że jego słowa

zabrzmiały ostrzej, niż chciał. Frannie siedziała blada, ze spuszczonym
wzrokiem. Bracia wyglądali na zaniepokojonych i zbitych z tropu.

Zachary podniósł się z miejsca.
– To niemożliwe – powtórzył. – Edward uczył mnie pływać kajakiem,

a Quina jeździć na nartach. Wygłosił toast na pierwszym ślubie Farrella.
Mylisz się, Frannie, musisz się mylić.

Po kolejnej chwili wypełnionej milczeniem Katie zaczęła zbierać

naczynia. Zachary przyłączył się do niej.

– Posprzątajmy, bo zaraz będzie mecz.

Była speszona i rozzłoszczona. Zach zlekceważył jej kompetencje

i odrzucił wnioski, jakby była głupim dzieckiem. Okazał bolesny brak
zaufania do jej umiejętności.

Kiedy mężczyźni rozsiedli się przed telewizorem, odciągnęła Katie na

bok.

– Dziękuję, że zechcieliście mnie u siebie gościć. Nie chciałabym być

nieuprzejma, ale dostałam migreny, więc wezwałam taksówkę i wrócę już
do hotelu.

– Bardzo mi przykro – powiedziała Katie. – Może spakuję ci trochę

jedzenia?

– Dzięki, ale nie ma takiej potrzeby. Obsługa w tym hotelu jest świetna.

Nie rób sobie kłopotu. Pożegnasz ode mnie pozostałych? Taksówka za
chwilę tu będzie.

background image

Katie skinęła głową, ale wydawała się zmartwiona. Być może odgadła

prawdziwą przyczynę jej pośpiechu.

Frannie cofnęła się do kuchni i wpadła na Zacha, który ze

zmarszczonymi brwiami oparł dłonie na jej ramionach.

– O co chodzi z tą taksówką?
– Boli mnie głowa. Wracam do hotelu.
– Nie mów głupstw. Odwiozę cię.
– Zachary! – zganiła go Katie. – To decyzja Frannie. Nie bądź

nieuprzejmy.

Frannie uśmiechnęła się z wysiłkiem.
– Zostań z rodziną, Zach. Ja dam sobie radę. Obiad był doskonały.
– Skoro tego właśnie chcesz. – Wzruszył ramionami.
Nie zaproponował, by spotkali się później. Zamknął się w sobie,

zupełnie ją odcinając.

Znów poczuła się jak intruz.

W hotelu wyciszyła komórkę i hotelowy telefon. Wymyślona migrena

stała się faktem.

Przespała pięć godzin, a kiedy się obudziła, na zewnątrz było ciemno.

To nie było najgorsze Święto Dziękczynienia w jej życiu, ale też nie
najlepsze.

Obiad był tak obfity, że nie czuła głodu. Znalazła w telefonie

dwadzieścia dwie wiadomości i z każdej przebijała większa frustracja niż
z poprzedniej. No cóż, pomyślała, trudno. Nie chciała widzieć Zacha, nie
chciała z nim rozmawiać, a przede wszystkim nie chciała się z nim kochać.
Ten człowiek był mistrzem w stawianiu na swoim; lepiej nie dawać mu
szansy, by mógł sprawdzić jej siłę woli.

background image

W końcu wiadomości przestały nadchodzić i Frannie powiedziała sobie,

że się cieszy.

Na jednym z kanałów filmowych nadawano świąteczny klasyk.

Połknęła dwie aspiryny, zwinęła się na łóżku i zaczęła użalać się nad sobą.
Może trzeba było odrzucić propozycję tej pracy, gdy się okazało, że znów
spotka Zacha. Mimo upływu lat miała do niego wielką słabość.

Największym ciosem było przyznanie się przed sobą, że jest w nim

zakochana. Ale serca nie można złamać. Frannie miała piątkę z anatomii na
studiach i wiedziała, że narząd, który mieści się w jej piersi, jest silniejszy,
niż może się wydawać. Istniały jednak rzeczy, których podręczniki nie
wyjaśniały. Pragnęła Zacha, ponieważ był jedyną osobą, która mogła
zrozumieć i pokochać ją taką, jaka była.

Gdy obudziła się następnego ranka, ból głowy ustąpił, ale z sercem nie

było lepiej. Stanley miał wolny weekend; zastępował go inny strażnik. Nie
była fanką polowania na wyprzedaże w czarny piątek i miała już dość
siedzenia w hotelu, a ponieważ wszyscy pracownicy również mieli wolny
weekend, nie musiała czekać do wieczora.

Niebo było słoneczne, temperatura wynosiła około dziesięciu stopni,

zdecydowała się zatem na spacer. Weszła do budynku SRO, posługując się
kartą, którą dał jej Zach. Pokoje były ciche i puste.

Nie sprawdziła jeszcze wszystkich komputerów, ale ponieważ natknęła

się na coś istotnego, zamierzała zacząć od miejsca, w którym poprzednio
skończyła. Gdyby się okazało, że ten ślad prowadzi donikąd, z wielką
radością przyznałaby Zachowi rację.

Usiadła na krześle i zabrała się do pracy. Kiedy budzik w telefonie

przypomniał jej, że powinna zrobić przerwę, zjadła jabłko i jogurt
z hotelowego bufetu śniadaniowego, a potem zrobiła kilka ćwiczeń jogi.

background image

Popołudnie mijało szybko. Im głębiej zanurzała się w wirtualne życie

Edwarda Cordella, tym więcej znajdowała niepokojących rzeczy. Musiała
znaleźć jakiś sposób, by przekonać Zacha, że ślepa lojalność prowadzi go
na manowce.

O piątej wyłączyła komputer i starannie przywróciła biurko Edwarda do

stanu, w jakim je zastała. Zabrała płaszcz i torbę i zgasiła światło. Kiedy
odwróciła się do wyjścia, w drzwiach stanął Zach.

Frannie przyłożyła dłoń do piersi.
– Dlaczego mi to robisz? Mógłbyś mnie przynajmniej ostrzec, że tu

przyjdziesz.

– Nie odpowiadałaś na esemesy – odparł.
– Wczoraj zraniłeś moje uczucia, Zach, i dlatego nie miałam ochoty

z tobą rozmawiać.

Jego twarz nieco złagodniała.
– Przepraszam. Ale nadal myślę, że wpuściłaś się w ślepy zaułek.

Edward by nas nie zdradził.

Frannie policzyła do dziesięciu i zmieniła temat.
– Po co tu przyszedłeś?
Wzruszył ramionami.
– Pomyślałem, że moglibyśmy się wybrać na kolację.
– Dziś w restauracjach będzie tłok. Chyba położę się wcześnie.
– Nie nudź, Robaczku. Stać cię na coś lepszego. – Sięgnął po jej dłoń

i uniósł ją do ust, a potem pocałował każdy palec po kolei.

– Zach…
– Co?
– Kiedy znajdę źródło waszych problemów, wyjadę stąd. Nie jestem

pewna, czy chcę się bardziej angażować.

background image

Popatrzył na nią w skupieniu i objął jej policzek.
– Frannie, obydwoje już się zaangażowaliśmy.
– A co się stanie, kiedy będę musiała wyjechać?
Był nieogolony, wzrok miał senny.
– Jestem wielkim zwolennikiem carpe diem i wytyczania własnych

ścieżek. Nie martwmy się o przyszłość. Przyszłość sama zadba o siebie.

Serce jej zamarło. Zawsze dokładnie planowała każdy etap życia.

Podejście Zacha wydawało jej się ogromnie ryzykowne. Ale alternatywą
było życie bez niego.

– W porządku – powiedziała, siląc się na spokój.
– Jakie jedzenie najbardziej lubisz? Tajskie? Francuskie? Owoce

morza?

– Włoskie? – zapytała z nadzieją.
– Jak sobie pani życzy.
Jego luksusowy SUV stał przy krawężniku. Frannie wrzuciła swoje

rzeczy na tylne siedzenie.

– Jedziemy niedaleko – oznajmił. – Ale poza centrum.
Po piętnastu minutach znaleźli się w restauracji. Kilku pracowników

powitało Zacha po imieniu. Dostali jeden z najlepszych stolików, w pobliżu
kominka i daleko od hałasu kuchni. Po złożeniu zamówienia zapadła
niezręczna cisza.

– Twoja rodzina jest bardzo sympatyczna – powiedziała Frannie

w końcu. – Szwagierki są chyba idealnymi partnerkami dla twoich braci.

Zach wyraźnie się odprężył.
– Bo tak jest. Katie łagodzi nieco gwałtowność Quintena. Farrell i Ivy

owdowieli, więc to małżeństwo jest dla nich nowym początkiem.

– Czy to Farrell jest ojcem dziecka?

background image

– Nie, ale adopcja jest w trakcie. Chcą ją sfinalizować przed ślubem.
Kelner przyniósł wino i czosnkowe bułeczki, a potem nadeszły dania

główne – ravioli z dynią dla Frannie i lasagne dla Zachary’ego. Przez pół
godziny toczyli spokojną rozmowę o książkach, filmach i polityce.

Obydwoje jeszcze od czasów szkoły uwielbiali „Gwiezdne wojny”.

Zach zrelacjonował jej kilka swoich przygód z podróży dookoła świata, ona
opowiedziała co nieco o swojej pracy.

Kiedy talerze były puste, odchylił się do tyłu na krześle.
– Chciałbym, żebyśmy spędzili razem noc. Wydaje mi się, że jestem od

ciebie uzależniony.

Frannie zamrugała.
– Ja też tego chcę – powiedziała cicho, wiedząc, że już podjęła decyzję.

Kochała go i zamierzała wykorzystać każdą chwilę. – Pojedziemy do ciebie
czy do mnie?

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Wstąpili do hotelu. Frannie szybko spakowała kilka rzeczy do

podręcznej torby i pojechali do niego.

Zapalił ogień w kominku i otworzył butelkę wina. Zniknął na chwilę

i wrócił przebrany w czarne sportowe spodnie i starą granatowo-białą
koszulkę Harvardu. Stopy miał bose, mimo że był listopad. Frannie
pożałowała, że nie pomyślała o jakimś wygodniejszym stroju. Ubrania,
które spakowała, były przeznaczone na jutro.

Zach opadł obok niej na kanapę i powiódł palcem po jej nodze.
– Możesz sobie wziąć mój szlafrok, Robaczku. Rzadko go noszę. Wisi

na haczyku za drzwiami łazienki.

Kiedy wróciła, przygasił światła i przyniósł skądś duży koc. Poklepał

poduszkę kanapy.

– Usiądź tu ze mną, Frannie. Znalazłem maraton „Gwiezdnych wojen”.

Co ty na to?

– Nieźle – powiedziała i usiadła w jego objęciach, z policzkiem

przyciśniętym do jego piersi i stopami opartymi o stolik do kawy.

Rozległa się charakterystyczna muzyka czołówki. Zach potargał jej

włosy.

– O czym myślisz, Robaczku? Słyszę, jak obracają się kółka w twoim

mózgu.

– Muszę ci się do czegoś przyznać.
Obrócił się w jej stronę.

background image

– Intrygujące. Czy chodzi o jakąś pozycję, którą chciałabyś

wypróbować?

Skrzywiła się i usiadła ze skrzyżowanymi nogami.
– Kiedy szukałam w twoim biurku ładowarki do telefonu, natknęłam się

na manuskrypt.

Jego twarz nie wyrażała niczego. Opadł na oparcie kanapy i skrzyżował

ręce na piersi.

– Przeczytałaś go?
– Pierwsze cztery strony. Potem zdałam sobie sprawę, że nie powinnam,

więc przestałam. Dlaczego mi nie powiedziałeś, że piszesz książkę, Zach?
To takie ekscytujące.

Przez dłuższą chwilę milczał.
– Nie ma o czym mówić.
Serce jej zamarło, choć przewidziała taką reakcję.
– Chyba żartujesz? – wybuchnęła. – To bardzo ważna rzecz! W szkole

zawsze pisałeś lepiej niż ja. Twoje prace semestralne przypominały dzieła
sztuki. Ale powieść? Jestem pod wrażeniem. Znam agentkę z Nowego
Jorku, która na pewno zechciałaby rzucić na to okiem. A może masz już
agenta?

Słowa płynęły jak fala, choć wiedziała, że są daremne. Desperacko

próbowała nawiązać z nim kontakt, ale wiedziała, że wszystko robi źle.

– Dosyć, Frannie.
– Nie rozumiem. Przecież to wielkie osiągnięcie. Ta książka jest

skończona, prawda? Czy zacząłeś już pisać następną? – nie ustępowała.

Przetarł czoło wierzchem dłoni.
– Zabawiałem się pisaniem, ale po wypadku ojca nie miałem już na to

czasu. Daj spokój, Frannie. Wiem, kim jestem, a kim nie.

background image

Znaczenie tych słów było jasne: nie wtrącaj się w moje sprawy. Czy

pisanie naprawdę było dla niego ważne? A może było po prostu kolejną
z rzeczy, których próbował? Poczuła się rozczarowana. Jakkolwiek było,
Zach nie chciał podzielić się z nią swoją pasją ani marzeniami.

– Myślałam, że zmierzamy do czegoś wyjątkowego… że w końcu

łapiemy kontakt. Że nie jest ci obojętne, co do ciebie czuję. Ale ty nadal się
ukrywasz, Zach. Ukrywasz swoje niezwykłe talenty.

– To twoje zdanie, Robaczku. Nie moje – odrzekł lakonicznie.
– Dobrze, porozmawiajmy o czymś innym. – Odsunęła na bok zranione

uczucia i zmieniła taktykę. – W ciągu weekendu chcę spędzić jeszcze
trochę czasu w twojej firmie i bardzo by mi pomogło, gdybyś jutro poszedł
ze mną. Pokażę ci, co znalazłam. Przekonasz się, że dawny przyjaciel
twojej rodziny nie jest tym, za kogo go uważasz.

Spojrzenie Zacha stało się jeszcze bardziej lodowate.
– Mam inne plany. Lecę do Boundary Waters Wilderness. Będę pływał

kajakiem z przyjacielem.

– W listopadzie? Nie jest za zimno?
– Robimy to co roku.
– Zach, ta firma daje utrzymanie całej twojej rodzinie. Ktoś próbował

wyrządzić wam krzywdę, fizyczną i finansową. Nie możesz odwołać tego
wyjazdu albo zmienić terminu?

– Wrócę na spotkanie w środę – powiedział. – Nic więcej nie mogę

zrobić.

Nie spodziewała się, że ten wieczór tak się potoczy. Znaleźli się po

przeciwnych stronach przepaści. Może po części to jej wina. Gardło jej się
ścisnęło z żalu i rozpaczy.

– Chyba będzie najlepiej, jeśli wrócę do hotelu – powiedziała ledwie

słyszalnym głosem.

background image

– Jak chcesz.
Jego kamienne milczenie, kiedy zbierała rzeczy, bolało. Przebrała się

w dżinsy i sweter i odwróciła się do wyjścia.

– Chcesz, żebym cię odwiózł? Jest już późno.
– Nie. Do widzenia, Zach.
Spodziewała się, że pójdzie za nią, ale się nie ruszył. Drzwi zatrzasnęły

się i to był koniec jej fantazji.

Zachary Stone nie był zainteresowany tym, co mogła mu ofiarować

Frances Wickersham.

Spała niespokojnie i gdy o ósmej trzydzieści rozległ się budzik, wstała

od razu. Serce stwardniało jej w bryłę lodu, ale nie chciała już płakać
z powodu Zacha. Im szybciej opuści Portland i wróci do normalnego życia,
tym lepiej.

Ubrała się i pojechała do siedziby firmy. Wróciła do gabinetu Edwarda

Cordella i kontynuowała pracę. Mijały kolejne godziny. Zapomniała
przynieść sobie coś na lunch, ale to nie miało znaczenia. I tak nie była
głodna.

O trzeciej rozbolała ją głowa, ale miała już to, czego potrzebowała.

Zostało jej do sprawdzenia jeszcze kilka komputerów. To powinno jej zająć
kilka dni. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za tydzień poleci do domu.

Gdy usłyszała hałas w korytarzu, serce jej podskoczyło. Więc jednak

Zach nie poleciał. Odwróciła się, by się upewnić, że to on, i coś twardego
brutalnie uderzyło ją w potylicę. Świat pogrążył się w mroku.

Zachary był w podłym nastroju. Wrzucił torby na tył samochodu

i ruszył. W sobotę ruch był niewielki. Minął siedzibę SRO, chociaż
właściwie ten budynek nie powinien się znaleźć na jego trasie.

background image

Czy Frannie tam jest? Ale co go to właściwie obchodzi? Miał własne

życie. Dobrze sobie radził bez Frannie przez kilkanaście lat i nie
potrzebował jej teraz. Nie potrzebował żadnej kobiety.

Może rzeczywiście żył powierzchownie, ale pokusa, by związać się na

stałe z Frannie, przeraziła go. Właśnie ten strach sprawił, że ją odtrącił.
Strach przed porażką. Strach przed rozczarowaniem jej i siebie. Nawet jego
brak wiary w to, co odkryła, miał swoje źródło w lęku. Jeśli to właśnie
Edward był problemem, to Zach zawiódł całą swoją rodzinę. Gdyby
rzeczywiście był taki inteligentny, powinien zacząć coś podejrzewać już
wcześniej.

Zbliżał się do wjazdu na autostradę, gdy ogarnęło go złe przeczucie.

Coś jest nie tak. Wrażenie było tak nieodparte, że zjechał na pobocze i ukrył
głowę w dłoniach. Czy wybrał się w tę podróż, bo chciał coś udowodnić
Frannie i sobie?

Wrażenie zagrożenia nie mijało. Może po prostu był niewyspany,

zmęczony i wytrącony z równowagi.

Nagle przypomniał sobie, że już kiedyś miał podobne przeczucie. Byli

wtedy w dziesiątej klasie. Pewnego wieczoru dwóch starszych pijanych
chłopców próbowało wykorzystać Frannie seksualnie. Pojawił się
w ostatniej chwili i natychmiast zrozumiał, co się dzieje. Z wściekłością
rzucił się na tamtych i powalił ich na ziemię. Frannie w końcu odciągnęła
go na bok. Bójki na terenie szkoły były surowo zakazane.

Od lat nie myślał o tamtej nocy, aż do teraz.
Zaklął, zawrócił i przekraczając dozwoloną prędkość o dwadzieścia mil,

pojechał do siedziby firmy. Wsunął się na parking i biegiem rzucił do
drzwi.

Frannie mogła być w dowolnym miejscu budynku, ale intuicja

podpowiadała mu, że znajdzie ją w gabinecie Edwarda. Szarpnął za klamkę,

background image

ale drzwi były zamknięte. To dziwne. Wsunął uniwersalną kartę do zamka
i serce mu zamarło.

Frannie leżała na podłodze. Na biurku brakowało komputera.

Przykucnął obok niej, wołając ją po imieniu.

Nie odpowiadała. Ostrożnie przesunął dłońmi po jej ciele. Skórę miała

ciepłą, a zatem żyła, ale była nieprzytomna. Spod węzła włosów na tyle
głowy sączyła się krew.

Frannie. Boże drogi, Frannie. Nie było czasu do stracenia. Zadzwonił

pod 911, w kilku zwięzłych słowach opisał jej stan i zapowiedział, że sam
ją przywiezie. Szpital był niedaleko. Nie było sensu czekać na karetkę.

W szpitalu podał im swoje nazwisko. Zabrali gdzieś Frannie, a jego

skierowano do poczekalni przy izbie przyjęć. Zadzwonił do Farrella,
a potem do Quina. Obaj pojawili się w ciągu niecałych dwudziestu minut,
razem z żonami. Ivy trzymała w ramionach Dolly.

– Co się stało? – zapytał Farrell.
Roztrzęsiony opadł na niewygodne winylowe krzesło.
– Nie wiem. Rozmawiałem ze strażnikiem, ale nic nie widział. Kiedy ją

znalazłem, leżała na podłodze w gabinecie Edwarda Cordella.

Quin zaklął.
– Więc jednak coś odkryła.
– Najwyraźniej tak – przytaknął Zachary z poczuciem winy.
Farrell dotknął jego ramienia.
– Jak ona się czuje?
– Jeszcze nie wiem. Rana na głowie bardzo krwawiła.
Katie miała łzy w oczach.
– To nasza wina, że została ranna. Nie zapewniliśmy jej wystarczającej

ochrony. Skąd wiedziałeś, że trzeba jej poszukać?

background image

Zachary przygarbił się i oparł łokcie na kolanach.
– Niewiele brakowało, a wsiadłbym do tego samolotu. Ale ogarnęło

mnie złe przeczucie. Zawróciłem, pojechałem do firmy i zacząłem jej
szukać, ale było już za późno.

W podwójnych drzwiach pojawiła się młoda lekarka.
– Czy ktoś z państwa jest krewnym pani Wickersham?
Zachary wstał. Poczekalnia zawirowała mu w oczach.
– Nie. Ale została ranna w pracy. Zatrudniamy ją w Stone River

Outdoors. To są moi bracia.

Kobieta poważnie skinęła głową.
– Jej stan jest stabilny, ale mogło dojść do pęknięcia czaszki. Zszyłam

ranę. Będziemy musieli przeprowadzić kilka badań.

– Kiedy będę mógł ją zobaczyć? – zapytał Zachary.
– Wkrótce. Czy może mi pan powiedzieć, jak doszło do tego zranienia?
– Nie wiem dokładnie. – Opowiedział wszystko, co sam wiedział.

Lekarka przymrużyła oczy.

– Wygląda na to, że trzeba zawiadomić policję.
Był tak wstrząśnięty, że nawet o tym nie pomyślał.
– Zajmiemy się tym z Quinem – obiecał Farrell. – Katie albo Ivy

przyniosą ci coś do jedzenia.

Wkrótce Zachary został w poczekalni tylko z lekarką.
– Będzie musiała porozmawiać z policją, ale dopiero wtedy, gdy jej stan

się ustabilizuje. Może pan przy niej posiedzieć, ale proszę nie zadawać jej
absolutnie żadnych pytań. Musi być spokojna i zrelaksowana, kiedy się
obudzi.

– Jak długo to potrwa?

background image

– Przy takiej ranie głowy nie sposób tego przewidzieć. Może się to

zdarzyć za godzinę, dwie albo pięć.

– Co mam jej powiedzieć, jeśli zacznie mi zadawać pytania?
– To mało prawdopodobne. Głowa będzie ją bardzo bolała, mimo że

podaliśmy jej paracetamol. Na tym etapie nie możemy ryzykować podania
silniejszych środków, żeby nie nasilić krwawienia.

– Rozumiem.
Kierując się wskazówkami lekarki, Zachary przeszedł przez korytarz

i dotarł do boksu, który był maleńki, ale Bogu dzięki miał ściany. Frannie
leżała zwrócona twarzą do drzwi. Na jej czoło opadał kosmyk włosów.
Delikatnie wsunął je za ucho.

Przy łóżku stało wąskie metalowe krzesło. Usiadł i wziął Frannie za

rękę. Palce miała zimne.

– Frannie – szepnął. – To ja, Zach.
Nie poruszyła się, nawet nie uniosła powiek. Łzy szczypały go w oczy.

Tak łatwo mogła umrzeć. Czy tego właśnie chciał napastnik?

Postacie z kreskówek czasami uderzały się w głowę i doznawały

objawienia. Dzisiaj Frannie została uderzona w głowę, ale to Zach nagle
ujrzał jasność. Gorzko pożałował ich kłótni i własnej reakcji na to, że
Frannie znalazła jego rękopis. Jeszcze gorsza była świadomość, że nie
potrafił zaryzykować i otworzyć się przed nią. W swoim tchórzostwie
zawiódł kobietę, która zawsze w niego wierzyła. W tym momencie
zrozumiał, że ją kocha.

Co by się stało, gdyby wyjechał z miasta? Gdyby nikt jej w porę nie

znalazł? A gdyby umarła? Na tę myśl zrobiło mu się niedobrze. Zdał sobie
sprawę, że modli się w duchu, chociaż w ostatnich latach nie był
szczególnie blisko Boga.

– Nie pozwól jej umrzeć – szepnął.

background image

Oparł czoło na krawędzi łóżka, ściskając tę małą dłoń, jakby to było

koło ratunkowe.

– Obudź się, Robaczku. Proszę, obudź się.

background image

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Na przemian traciła przytomność i znów wypływała na powierzchnię.

Poruszyła się niespokojnie i jęknęła. Jeśli to migrena, to absolutnie
rekordowa. Łatwiej było nie otwierać oczu. Nie wiedziała, gdzie jest ani
dlaczego tak bardzo cierpi. Przez jej umysł przebiegały niejasne
wspomnienia, ale odpływały, zanim zdążyła je pochwycić.

Usta miała wyschnięte na wiór.
– Czy mogłabym…? – wymamrotała niewyraźnie.
Znów spróbowała otworzyć oczy. Tym razem prawie się udało.

Dostrzegła zegar na ścianie, chociaż nie miała pojęcia, jak jest dzień ani
nawet czy to dzień, czy noc.

Ostrożnie odwróciła głowę i wstrzymała oddech, gdy przenikliwy ból

przeszył tył czaszki. Jedną rękę miała do czegoś przywiązaną. Była
w szpitalu?

Obróciła głowę jeszcze trochę i zobaczyła Zacha. Chyba drzemał.

Ciemne rzęsy rzucały cienie na policzki, podbródek pokryty był
kilkudniowym zarostem. Opierał się policzkiem o krawędź materaca, zgięty
w niewygodnej pozycji, i trzymał ją za rękę.

Powoli, nie poruszając głową, omiotła wzrokiem pokój. Tak, to szpital,

ale nie miała pojęcia, skąd się tu wzięła.

– Zach – wychrypiała.
Podniósł głowę i wyprostował się.
– Frannie? Obudziłaś się?

background image

Powoli skinęła głową.
– Pić.
– Oczywiście. – Podniósł się, nalał do szklanki wody z różowego

dzbanka i dołożył giętką słomkę. Wsunął koniec słomki do jej ust.

Napiła się łapczywie i znów przymknęła oczy.
Kiedy znów się ocknęła, na krześle siedziała Katie.
– Jaki dzisiaj dzień? – zapytała Frannie ochryple.
Katie pogłaskała ją po dłoni.
– Wtorek. Boli cię gardło, bo byłaś zaintubowana, ale wszystko będzie

dobrze.

Bez pytania podsunęła jej szklankę z wodą. Tym razem Frannie piła

dłużej.

– Zach siedział przy tobie dzień i noc – rzekła z uśmiechem Katie. –

Farrell zmusił go w końcu, żeby wyszedł się przejść. Niedługo obydwaj
wrócą. Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić? Jesteś głodna?

Frannie skrzywiła się na myśl o jedzeniu.
– Nie, dziękuję. – Poruszyła się niespokojnie. Bolało ją wszystko,

najbardziej głowa. – Mogę już wrócić do domu?

– Jeszcze nie, skarbie. Odpręż się. Zaopiekujemy się tobą.
Poczuła wyczerpanie i znowu odpłynęła.
Kiedy po raz kolejny otworzyła oczy, Zach siedział przy łóżku ze

wzrokiem utkwionym w jej twarzy.

– Ogoliłeś się – zauważyła.
– Potrzebowałem prysznica. – Zaśmiał się ochryple.
– Zabierzesz mnie do hotelu?
– Pamiętasz hotel?
Zmarszczyła brwi, próbując poskładać urywki wspomnień w całość.

background image

– Nie wiem. – Po jej policzku spłynęła łza.
Zach sprawiał wrażenie przerażonego.
– Nieważne – powiedział szybko. – To nie ma znaczenia. – Pocałował ją

w policzek i pogładził włosy. – Przestraszyłaś mnie, Robaczku.

– Co się stało z moją głową?
– Uderzenie. Masz założone szwy. Lekarze podejrzewają, że kość może

być pęknięta na linii włosów, ale wszystko dobrze się goi. Nie ma się czym
martwić.

– Cieszę się, że tu jesteś – powiedziała szczerze.
– A gdzie miałbym być? – odrzekł lekko, z nieprzeniknioną miną.
Zacisnęła palce na jego dłoni.
– Chyba pamiętam twoje mieszkanie. Możesz mnie tam zabrać?
Jego grdyka poruszyła się w górę i w dół.
– Zabrałbym cię, Robaczku, gdybym mógł, ale lekarka mówi, że musisz

tu zostać jeszcze jeden dzień. Wyjdziesz, kiedy będziesz mogła jeść stałe
pokarmy i wyniki badań będą dobre. Ale nie jest tak źle. Nie zostawię cię tu
samej.

Do sali weszła atrakcyjna kobieta w białym fartuchu.
– Jestem doktor Maroney – przedstawiła się. – Zdążyłam już panią

dobrze poznać, chociaż pani nic o tym nie wie. Cieszę się, że wygląda pani
lepiej.

– Nie czuję się lepiej. – Frannie się skrzywiła.
– Pewnie nie, ale dobrze sobie pani radzi. – Lekarka się zaśmiała

i spojrzała na Zachary’ego. – Już czas.

On jednak gwałtownie potrząsnął głową.
– Dopiero zaczyna dochodzić do siebie. Myślę, że trzeba jeszcze

zaczekać.

background image

Frannie przeniosła wzrok z jednej twarzy na drugą.
– Czy coś się stało?
Lekarka przysunęła sobie krzesło.
– Frances, przydarzyło się pani coś złego i dlatego musi panią

przesłuchać policja.

– Policja? – Puls Frannie przyśpieszył i jeden z monitorów zaczął

piszczeć.

– Widzi pani? – zawołał Zachary. – Jest za wcześnie!
Lekarka zawahała się.
– Pani Wickersham, czy pamięta pani, czym się pani zajmuje?
– Może pani nazywać mnie Frances. Jestem… – Frannie próbowała się

skupić. – Pracuję przy komputerach. Jestem… specjalistką od
cyberbezpieczeństwa. Hakerem.

– Tak. – Lekarka skinęła głową z aprobatą. – A gdzie pani ostatnio

pracowała?

Frannie zerknęła na Zacha.
– U niego, tak?
Lekarka ściszyła głos.
– Proszę sobie przypomnieć ostatnią sobotę. Poszła pani do firmy Stone

River Outdoors, której właścicielami są bracia Stone...

W piersi Frannie wzbierał niepokój.
– To był bardzo kiepski dzień – szepnęła.
– Dlaczego?
Frannie przymknęła oczy i przywołała wspomnienia.
– Zach wyjechał – powiedziała głucho. – Poleciał samolotem.
– A to biuro, w którym pani była. Pamięta je pani?
– Tak.

background image

– Co się tam stało?
Frannie zrobiło się zimno.
– Usłyszałam jakiś dźwięk za plecami. Myślałam, że Zach zmienił

zdanie i wrócił, ale zanim zdążyłam się obejrzeć, ktoś lub coś uderzyło
mnie w tył głowy. – Zaczęła się trząść. – Czy to wystarczy? Nie chcę więcej
rozmawiać.

Zachary wypadł na korytarz i spojrzał z wściekłością na detektywa,

który nasłuchiwał przy drzwiach.

– Mam nadzieję, że ma pan to, czego pan potrzebuje. Ona nic nie wie.
– Pani Wickersham nie będzie już musiała tego powtarzać. Ale policja

potrzebowała jej zeznania.

– Chrzanić to – mruknął Zachary i uderzył pięścią w ścianę. Widział

twarz Frannie, kiedy mówiła: „Zach wyjechał. Myślałam, że Zach zmienił
zdanie”. Porzucił ją. Powiedział, że nie obchodzi go to, co znalazła.
Zakwestionował jej osąd. Do tego zbył ją, kiedy chciała porozmawiać
o jego książce, kiedy próbowała nawiązać kontakt z tą jego częścią, której
nikomu nie pokazywał.

Był durniem i z pewnością nie zasługiwał na Frances, ale kochał ją i nie

chciał się poddawać.

Ze względów bezpieczeństwa lekarka postanowiła zatrzymać Frannie

w szpitalu, dopóki policja nie aresztuje Edwarda Cordella.

Trzy dni później Zachary mógł ją wreszcie zabrać do siebie. Posadził ją

na kanapie obok stosu koców, poduszek i przekąsek. Za kilka godzin miała
się tu pojawić cała rodzina, by wysłuchać jej raportu.

– Jak się dziś czujesz? – zapytał. – Tylko nie próbuj mnie okłamywać,

Robaczku.

background image

Nie chciała się położyć, ale zwinęła się w kłębek i okryła czerwonym

wełnianym kocem.

– Dużo lepiej. Głowa boli mnie tylko trochę i odzyskałam siły.
– Nie musimy tego robić dzisiaj. Możemy to przełożyć.
– Nie. Poza tym, kiedy już wszystko zostanie wyjaśnione, będę mogła

wrócić do domu.

Żołądek Zacha ścisnął się w supeł. Frannie skrzyżowała ręce na piersi

i spojrzała na niego.

– Dziwnie się zachowujesz. Co się z tobą dzieje?
Przysiadł na stoliku, dotykając kolanami jej kolan.
– Wiem, że to nie jest odpowiednia chwila, ale to nie może czekać.

Zakochałem się w tobie.

Zamrugała i pokręciła głową.
– Nie. Po prostu czujesz się winny, bo zostałam zaatakowana w twojej

firmie. Ale nie martw się, nie wniosę pozwu.

Pomyślał z frustracją, że pewnie sobie na to zasłużył, ale spróbował

jeszcze raz.

– Zrozumiałem to, jeszcze zanim zobaczyłem cię nieprzytomną w tym

łóżku.

– Co zrozumiałeś?
– Że cię kocham.
– Czy mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj, o co chcesz.
– Powiedzieli mi, że to ty mnie znalazłeś i zadzwoniłeś pod 911. Jak to

możliwe, skoro byłeś w samolocie?

Wzdrygnął się na wspomnienie tamtego dnia.

background image

– Byłem już prawie na lotnisku, kiedy nagle poczułem, że masz kłopoty.

Tak jak tamtego wieczoru w Glenderry, kiedy tych dwóch cię osaczyło.
Natychmiast zawróciłem i pojechałem do firmy, ale było już za późno.

Frannie dotknęła jego dłoni.
– Może nie. Policja sądzi, że napastnik wciąż był w budynku. Usłyszał

twoje wejście, przestraszył się i być może to ocaliło mi życie.

– Myślałem, że nie żyjesz. Było tyle krwi.
– Przykro mi, że musiałeś przez to przechodzić.
– Nie przepraszaj mnie! – Zerwał się na nogi i zaczął chodzić po

pokoju.

Frannie westchnęła.
– To już minęło, Zach. Wszystko jest w porządku.
Nic nie było w porządku. Powiedział Frannie, że ją kocha, a ona zbyła

go, jakby to było zupełnie nieistotne. Odepchnął ją wcześniej i teraz nie
miała żadnego powodu, by mu wierzyć.

Była jeszcze słaba. Nakarmił ją, a potem zasnęła na prawie dwie

godziny. O piątej przyjechali jego bracia i szwagierki. Dolly została
z opiekunką.

Katie i Ivy przygotowały przekąski na wieczorny posiłek, rozumiejąc,

że Frannie nie jest w stanie długo usiedzieć przy stole.

Rozmowa przy jedzeniu dotyczyła lekkich tematów. To Frannie

w końcu poruszyła sprawę, która tu wszystkich sprowadziła.

– Nie tak wyobrażałam sobie przedstawianie mojego raportu, ale proszę

bardzo – zaczęła z uśmiechem.

Farrell uniósł dłoń.
– Zanim zaczniesz, chciałbym powiedzieć w imieniu wszystkich, że

bardzo się cieszymy z twojego powrotu do zdrowia. Przestraszyłaś nas,

background image

Frances.

– Cóż, nic mi nie jest – stwierdziła energicznie. – Niestety, wasze

podejrzenia były uzasadnione. Teraz już wszyscy o tym wiemy.

Quin zmarszczył brwi.
– I to naprawdę był Edward Cordell?
Frannie omijała wzrokiem Zacha.
– Tak, ale nie działał sam. W sprawę wmieszany był jego

dwudziestoczteroletni wnuk. Według zasad obowiązujących w SRO nie
wolno wysyłać prywatnych mejli ze służbowych komputerów. Edward
przeważnie przestrzegał tej zasady, ale dwa razy zdarzyło mu się wysłać
z pracy mejla do wnuka. Kiedy to odkryłam, udało mi się włamać na jego
osobiste konto pocztowe i tam znalazłam dowody.

– Ale dlaczego to zrobił? – zdziwiła się Katie.
– Wygląda na to, że Cordell od lat żywił urazę do starszego pana

Stone’a. Byli bliskimi przyjaciółmi, ale Edward uważał, że został oszukany
w jakimś przedsięwzięciu, w które obydwaj byli zaangażowani na początku
lat siedemdziesiątych. Zwierzył się z tego wnukowi, a ten uznał, że
Edwardowi należy się coś więcej niż tylko emerytura, i w ramach zemsty
obmyślili plan zniszczenia firmy.

– A ten wypadek samochodowy? – zapytał pobladły Farrell.
– Rozmawiałam z tym detektywem, którego zatrudniliście. Razem

doszliśmy do wniosku, że wnuk zapłacił jakiemuś narkomanowi za
spowodowanie wypadku, ale sprawy wymknęły się spod kontroli.
Konsekwencje nie miały być aż tak poważne.

– A kradzież moich projektów?
– Znalazłam zdjęcia cyfrowe. Edward musiał zobaczyć kiedyś

szkicownik w twoim gabinecie i zrobić kilka zdjęć telefonem. Przesłał je
wnukowi, który zamieścił je na kilku podejrzanych stronach internetowych

background image

i znalazł kupca. Jak zapewne wiecie, policja aresztowała obydwu. Wnuk
przyznał bez cienia skruchy, że zamierzał nadal szkodzić SRO, Edward
jednak w swoim oświadczeniu przeprosił was za to, że pozwolił, żeby jego
rozgoryczenie wymknęło się spod kontroli.

Ivy powoli pokręciła głową.
– Co za okropny ciąg wydarzeń. Wy straciliście ojca, a teraz dwóch

mężczyzn zapewne spędzi większą część życia w więzieniu. Całkiem jak
w greckiej tragedii, tylko jeszcze gorzej, bo dotyczy to ludzi, których
kocham.

Farrell podniósł się.
– Myślę, że powinniśmy teraz pozwolić Frannie odpocząć.
Gdy bracia wyszli, Frannie przeciągnęła się.
– Będę dzisiaj spała tutaj, Zach. Ta kanapa jest bardzo wygodna i będę

mogła patrzeć na ogień w kominku.

Popatrzył na nią bezradnie. Nie mógł zbyt mocno na nią naciskać. Ale

jak miał się do niej przebić? Jak mógł sprawić, by uwierzyła, że jego miłość
jest prawdziwa, że zdał sobie sprawę ze swoich błędów i gotów był się
zmienić?

A może w ogóle jej to nie obchodzi.
– Dobrze. – Wzruszył ramionami. – Skoro tak wolisz.

Była nieszczęśliwa. Wolałaby nocować w hotelu, ale nie miała

wątpliwości, że ani Zachary, ani nikt z rodziny by się na to nie zgodził.
Wszyscy czuli się za nią odpowiedzialni. Ich troska była wzruszająca, ale
bardzo pragnęła zostać wreszcie sama. Tymczasem Zach wyraźnie zwlekał
po odejściu braci.

– Idę teraz do swojego pokoju – powiedział dziwnie oficjalnym

tonem. – Jeśli będziesz czegoś potrzebować, zadzwoń na komórkę.

background image

Patrzyła na jego pozbawioną wyrazu twarz z wrażeniem, jakby jej serce

miało zaraz pęknąć.

– Dziękuję – szepnęła.
W łazience na końcu korytarza była wanna, ale Frannie nie miała siły

nawet na prysznic. Pielęgniarka pomogła jej się wykąpać przed wyjściem
ze szpitala i na razie to musi jej wystarczyć. Przebrała się w piżamę, umyła
zęby i połknęła dwie tabletki przeciwbólowe. Jej stan poprawiał się
z godziny na godzinę, ale pod koniec dnia tył jej czaszki pulsował bólem.

Gdy wróciła do salonu, wszystkie światła były zgaszone z wyjątkiem

jednej lampki obok kanapy, którą Zach nakrył miękkim prześcieradłem
i położył na niej dodatkową poduszkę. Na stoliku obok leżał gruby plik. To
był manuskrypt książki.

Nogi się pod nią ugięły. Usiadła ciężko i wzięła do ręki kilka

pierwszych kartek. Na nich leżała złożona wiadomość. Odłożyła ją na bok,
nie otwierając, i zaczęła czytać.

Na pięćdziesiątej stronie rozpłakała się. To była dobra książka. Bardzo

dobra. A nawet znakomita. Miałaby ochotę czytać do rana, ale było już
późno i jej zapas sił zupełnie się wyczerpał.

Z wahaniem sięgnęła po złożony skrawek papieru. Doskonale pamiętała

charakter pisma Zacha, śmiały i przykuwający uwagę. Słów było niewiele.

„Kocham cię, Robaczku. Jesteś moim potencjałem”.
Serce jej się ścisnęło. Tak bardzo chciała mu uwierzyć. Dlaczego dał jej

tę książkę do przeczytania? Czy była to propozycja rozejmu, czy coś
więcej? Napisał, że ją kocha, ale oboje byli po trudnych przeżyciach.

Przez całe lata odmawiał pokazania swego prawdziwego ja. A może

nigdy nie rozumiał, co ma do zaoferowania, może nie zdawał sobie sprawy
ze swoich mocnych stron? Może pomylił wyrzuty sumienia i poczucie winy
z miłością?

background image

Był tylko jeden sposób, żeby się tego dowiedzieć. Bardzo ryzykowny.
Na drżących nogach poszła do jego sypialni i cicho stanęła w drzwiach.

Lampka nocna dawała miękkie ciepłe światło. Poza tym w pokoju panował
mrok.

Zach chyba nie spał. Leżał na plecach z twarzą osłoniętą ramieniem. Od

pasa w górę był nagi.

– Zach...
Usiadł raptownie. Włosy miał potargane, minę dziwnie zmieszaną.

Może jednak spał.

– Przepraszam. Obudziłam cię?
– Nie spałem. Myślałem.
Postąpiła kilka kroków do przodu i zatrzymała się na środku pokoju.
– O czym myślałeś?
Na jego twarzy odbił się smutek.
– O tym, że cię zawiodłem. Jako przyjaciel, jako kochanek, jako

człowiek.

– Jesteś, kim jesteś, Zach. Kocham… was wszystkich.
Odrzucił kołdrę i podszedł do niej w trzech długich krokach. Gdy

przyciągnął ją do swojego ciepłego ciała i wtulił twarz w jej włosy, omal się
nie rozpłakała.

– Ja też cię kocham, Frannie – odparł. – Przysięgam na grób mojej

matki.

Pogładziła go po plecach.
– Miłość nie zawsze wystarcza. Jak to mogłoby się udać, Zach? Masz

dwa niesamowite domy tutaj w Maine, dobrze prosperującą firmę i rodzinę,
na której ci zależy. Moja praca zmusza mnie do podróży po całym świecie.

background image

Poza tym, choć pewnie zabrzmi to bardzo samolubnie, lubię to, co robię,
i czuję się z tym spełniona.

Usiadł na dużym fotelu przy kominku i posadził ją sobie na kolanach.
– Zastanawiałem się nad tym, Robaczku. Rozmawiałem już z braćmi

i obaj dali mi swoje błogosławieństwo. Mam zamiar poszukać
odpowiedniego kandydata na stanowisko dyrektora finansowego. Jest wielu
godnych zaufania ludzi, którzy mogliby to robić.

Popatrzyła na niego uważnie.
– Ale dlaczego?
– Bo finanse nie są moją pasją. Chcę podróżować po świecie z moją

żoną, jeśli ona się na to zgodzi. – Pocałował ją delikatnie. – Po co mi
pieniądze, jeśli nie mogę ich wydać na coś wielkiego? W każdej chwili
możemy przyjechać do Maine, ale mój dom będzie przy tobie, Frannie.
A jeśli kiedyś zechcesz zostać matką, ja mógłbym się stać udomowionym
ojcem.

– Mówisz poważnie? – Wciąż nie mogła w to uwierzyć.
– Po to zostawiłem ci tę książkę, żebyś się przekonała, że mówię

poważnie. Nie pokazywałem jej nikomu innemu. To dla mnie bardzo
osobista sprawa. Od teraz wszystko, co mam, należy do ciebie. Moje ciało
i dusza, serce i umysł. Dopóki śmierć nas nie rozłączy.

Uśmiechnął się nieśmiało. W jego oczach błyszczała niepewność.
– Wyjdziesz za mnie, Robaczku? Nie miałem jeszcze okazji nauczyć cię

gotować. A podróżowanie z tobą da mi miliony pomysłów na następne
książki.

Frannie pocałowała go w brodę.
– Nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. A jeśli to tylko sen?
Owinął pasmo jej włosów wokół palca. W jego oczach błyszczała

radość.

background image

– Mam nadzieję, że nigdy się z niego nie obudzimy. To będzie nasza

prywatna bajka. Jaskiniowiec i Robaczek, znowu razem.

Łzy spływały po jej twarzy, ale były to łzy szczęścia. Przyłożyła

policzek do jego piersi.

– Pójdziemy do łóżka?
Potrząsnął głową ze zbolałą miną.
– Lekarka powiedziała, że nie wolno ci się męczyć przez najbliższy

tydzień.

– Ale jej tu nie ma.
Wstał i zaniósł ją do łóżka.
– Przytulę cię i zaśniesz, kochanie. Ale już nigdy cię nie skrzywdzę.

Jesteś moja, Frances. – Nakrył ją kołdrą i przysunął się do niej. – Śpij, moja
słodka. Jutro jest kolejny dzień.

background image

SPIS TREŚCI:

Okładka
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Krentz Jayne Ann Powiedz że mnie kochasz
Krentz Jayne Ann Powiedz że mnie kochasz
Grażyna Mączkowska Powiedz, że mnie kochasz mamo
Shazza Powiedz że mnie kochasz & Michał Gielniak
Powiedz mi co lubisz Maynard Janice
Maynard Janice Powiedz mi co lubisz
czyli jak powiedzieć, że A jest podobne do B, lub że A jest takie jak B
(O, jakiż ze mnie hultaj i cham podły!)
wszystko mi mówi że mnie ktos pokochał, teksty
Maynard, Janice Ein sehr privater Verführer
pytania z zeszlego roku, Ale ze mnie łajza, tak zadko przegladam skrzynke:
Kiepski ze mnie przyjaciel, Fan Fiction, Dir en Gray
Ziegesar?cily von Plotkara Wiem, że mnie kochacie
Content marketing, część 4 ROI – kiedy marketer może powiedzieć, że to się opłaca Social Press
Ziegesar von?cily Plotkara 2 Wiem że mnie kochacie

więcej podobnych podstron