Wściekłość jak wezbrana rzeka?
Magdalena Środa 2011-07-20, ostatnia aktualizacja 2011-07-20 13:12:15.0
Dominikanin Wojciech Jędrzejewski niepokoi się, że debata o aborcji może zamienić się w wielki rozrachunek z
katolicyzmem ("Gazeta" 15 lipca) oraz że "wściekłość popłynie jak wezbrana rzeka". Dlaczego?
Ksiądz przekonuje również
o fantastycznej i niezwykle dobroczynnej roli Kościoła katolickiego
, w którym "całe zastępy
świeckich i duchownych wolontariuszy pracują na rzecz" domów dziecka, domów samotnych matek itd. Co prawda
nigdy tych zastępów nie widziałam - pół roku mieszkam na wsi, gdzie przemoc, wykluczenie, powszechna ignorancja są
na porządku dziennym, a proboszcz zajmuje się głównie własnymi dobrami i troską o tacę - ale nie zamierzam
polemizować; może gdzie indziej jest inaczej.
Może gdzie indziej Kościół poświęca się wyłącznie działalności charytatywnej: organizuje kolonie, buduje świetlice. Jeśli
zaś chodzi o domy samotnych matek i domy dziecka, to uważam, że powinno zajmować się nimi państwo, a nie Kościół,
który zakłada placówki nie tyle opiekuńcze, co służące krzewieniu wiary, a więc indoktrynujące (obowiązkowe modlitwy,
msze, krzyże, jednolity światopogląd).
Nie takie jednak zarzuty stawiałam Kościołowi. Pisałam, że zamknął on debatę o aborcji i że trzeba ją otworzyć, bo
wszyscy cieszą się "kompromisem", tymczasem drakoński zakaz aborcji niszczy autonomię, zdrowie i często życie
kobiet. A teraz ten zakaz ma być jeszcze bardziej drakoński, bo tak sobie życzą biskupi i PiS. I mamy o tym nie
dyskutować?! Chciałabym dowiedzieć się, czy ksiądz rzeczywiście sądzi, że świętość zarodka jest tak ważna, że
zgwałcona kobieta (dziewczynka) musi rodzić? Czy kobieta, matka pięciorga dzieci, żona alkoholika musi rzeczywiście
powić następne, którego nie może utrzymać, bo mąż wyegzekwował od niej siłą wypełnianie obowiązków małżeńskich?
Czy kobiety chore lub te, które nie mają absolutnie warunków na odpowiedzialne wychowanie dzieci, mają rodzić, bo
hierarchowie i prawicowi politycy uznali nagle, że nie ma niczego bardziej świętego niż płód?
Przez setki lat Kościół nie zajmował się życiem zarodków, nawet nie wiedział o ich istnieniu, bo zwyczajowo potępiał
rozwój nauki i medycyny. Nie interesował się również zupełnie obumarłymi płodami i zabraniał chowania ich na
cmentarzach. To się zmieniło.
Tylko jedno się nie zmieniło: podrzędna rola kobiet. Kościół nigdy nie traktował kobiet jako mających prawa równe
mężczyznom. O równość upomniał się pierwszy raz papież Jan Paweł II, i to też niepełnym głosem. Kobiety według
papieża są niby równe, ale mają inne powołania. A więc muszą rodzić.
Chciałabym wiedzieć, jak mój polemista rozumie godność kobiety? Czy światły ksiądz widzi w kobiecie coś innego niż
instrument do rodzenia i wychowania dzieci? Czy postrzega godność kobiety w jej prawach do autonomii i
samostanowienia o sobie, tak jak widzi tę wartość w mężczyznach, również i tych, którzy zabijają (jako np. żołnierze)?
Ksiądz może pozostać przy swoim zdaniu, wierni też, ale a obywatele i obywatelki powinni rozmawiać. Bo na tym polega
demokracja.
Magdalena Środa, filozof, etyk
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Strona 1 z 1
Wściekłość jak wezbrana rzeka?
2011-07-20
http://wyborcza.pl/2029020,86116,9974453.html?sms_code=