Oskarżeni, bo opisali, jak szef molestował
pracowników
Piotr Żytnicki 2011-07-19, ostatnia aktualizacja 2011-07-19 21:01:53.0
Najpierw sąd zgodził się, by dziennikarze przeczytali akta z tajnego procesu o molestowanie pracowników.
Teraz grozi im wyrok za opublikowanie informacji, które w nich znaleźli.
Przed rokiem w tygodniku "Wiadomości Wrzesińskie" ukazał się artykuł pt. "Gdy szef kocha inaczej". Przedstawia on
sprawę Hansa S., dyrektora zakładu produkującego pod Miłosławiem sauny i łaźnie, którego skazano za molestowanie
pracowników. Tygodnik pisał: "Był przerażony. Miał ściągnięte spodnie i majtki. Szef masturbował go. W magazynie
całował go z języczkiem. Witając, podawał prawą dłoń, a lewą wkładał za pasek spodni i dotykał genitaliów".
Autor tekstu - Tomasz Szternel - poznał relacje molestowanych pracowników z akt procesowych. Sam proces został
bowiem utajniony. Gdy wyrok skazujący Hansa S. uprawomocnił się, Szternel poprosił sąd we Wrześni o dostęp do akt.
Napisał, że są mu potrzebne do pracy nad artykułem. Sąd nie robił problemu - i akta pokazał.
Dziennikarz zmienił imiona molestowanych pracowników, zostawiając tylko pełne dane Hansa S. - To osoba publiczna.
Jest przedsiębiorcą, społecznikiem, sponsorem klubu piłkarskiego, a także honorowym obywatelem Miłosławia. Taki
człowiek powinien być wzorem do naśladowania - mówi Waldemar Śliwczyński, redaktor naczelny "Wiadomości
Wrzesińskich".
Po publikacji tekstu Hans S. zawiadomił prokuraturę o przestępstwie. Chodzi o "rozpowszechnianie publicznie
wiadomości z rozprawy sądowej prowadzonej z wyłączeniem jawności". To przestępstwo, za które grożą dwa lata
więzienia. Prokuratura zbadała sprawę i uznała, że prawo zostało złamane.
Dziennikarz i jego szef zostali oskarżeni, a dziś w Poznaniu zaczął się ich proces. - Sąd we Wrześni wiedział, że
prosimy o akta, by napisać artykuł. Nie zastrzegł, nie uprzedził, że nie możemy ich wykorzystać - zeznawał Szternel.
Dlaczego dziennikarzom pokazano tajne akta, skoro nie mogli napisać o tym, co wyczytali? Jarema Sawiński, rzecznik
Sądu Okręgowego w Poznaniu, któremu podlega wrzesiński sąd, nie chce komentować sprawy. Zasłania się
rozpoczętym procesem. - Dopóki się nie skończy, nie mogę nic powiedzieć - ucina.
Wiceszef prokuratury we Wrześni Jacek Motawski: - Dziennikarz dostał zgodę na zapoznanie się z aktami, ale to nie
oznacza jeszcze, że miał prawo opublikować zawarte w nich niejawne informacje. Równie dobrze mógł je pominąć.
"Gazeta": - To po co miałby czytać akta, gdyby potem miał wszystko pomijać?
Prokurator Motawski: - Chociażby po to, by napisać o sprawie, nie ujawniając wspomnianych informacji. Już składając
wniosek, dziennikarz powinien wiedzieć, ile mu wolno. Uważam, że złamał prawo, a teraz sąd jest od tego, by to
rozstrzygnąć.
Wczorajszej rozprawie przyglądał się obserwator z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Sprawa została objęta
nadzorem działającego przy fundacji Obserwatorium Wolności Mediów.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -
http://wyborcza.pl/0,0.html
© Agora SA
Strona 1 z 1
Oskarżeni, bo opisali, jak szef molestował pracowników
2011-07-20
http://wyborcza.pl/2029020,75478,9975538.html?sms_code=