DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
do ko
ń
ca staro
ż
ytno
ś
ci
│
ś
redniowiecze i odrodzenie
│
barok i o
ś
wiecenie
│
1815-1914
│
1914-1989
jak i z czego studiowa
ć
filozofi
ę
│
moje wykłady
│
Wittgenstein
│
filozofowie i socjologowie nauki
David HUME
NATURALNA HISTORIA RELIGII
przeło
ż
yła Anna Hochfeldowa
Rozdział XIV
ZŁY WPŁYW POPULARNYCH RELIGII NA MORALNO
ŚĆ
Nie mog
ę
powstrzyma
ć
si
ę
tu od wskazania na pewien fakt, wart by
ć
mo
ż
e uwagi tych,
co zajmuj
ą
si
ę
badaniem natury ludzkiej. Bez wzgl
ę
du na to, w jak podniosłych słowach
dowolna religia definiuje swoje bóstwo, jest przecie
ż
rzecz
ą
pewn
ą
,
ż
e wielu jej
wyznawców, a mo
ż
e i wi
ę
kszo
ść
, stara si
ę
uzyska
ć
łask
ę
bosk
ą
nie poprzez cnot
ę
i
dobre obyczaje, które jedynie podoba
ć
si
ę
mog
ą
doskonałej istocie, lecz albo przez
bałamutne obrz
ą
dki, nieumiarkowan
ą
gorliwo
ść
i ekstatyczne uniesienia, albo przez
wiar
ę
w rzeczy tajemnicze i absurdalne. Z przepisów moralnych składa si
ę
najmniejsza
cz
ęść
ksi
ę
gi Sadder, a tak samo i Pi
ę
cioksi
ą
gu; a b
ą
d
ź
my pewni,
ż
e jest to cz
ęść
, której
zawsze najmniej przestrzegano i na któr
ą
najmniej zwracano uwagi. Kiedy staro
ż
ytnych
Rzymian nawiedzała zaraza, nigdy swoich cierpie
ń
nie wi
ą
zali z własnym wyst
ę
pkiem i
ani im si
ę
ś
niło o pokucie i poprawie. Nie pomy
ś
leli nigdy,
ż
e s
ą
grabie
ż
cami całego
ś
wiata i
ż
e ambicja ich i chciwo
ść
spustoszyły ziemi
ę
, a zamo
ż
ne narody przyprowadziły
do niedostatku i ruiny. Powoływali wtedy jedynie dyktatora, który miał wbi
ć
gwó
ź
d
ź
w
drzwi, i s
ą
dzili, i
ż
tym sposobem dostatecznie udobruchaj
ą
rozsierdzone bóstwo.
W Eginie członkowie pewnego spiskuj
ą
cego stronnictwa w barbarzy
ń
ski i zdradziecki
sposób wymordowali siedmiuset współobywateli i wpadli w rozw
ś
cieczenie tak wielkie,
ż
e
kiedy pewien nieszcz
ę
sny uciekinier schronił si
ę
w
ś
wi
ą
tyni obci
ę
li mu r
ę
ce, którymi
czepiał si
ę
bramy i zaraz potem zamordowali go, wynosz
ą
c poza
ś
wi
ę
ty teren. Tym
bezbo
ż
nym czynem, jak mówi Herodot (nie za
ś
wieloma innymi okrutnymi zabójstwami),
obrazili bogów i dopu
ś
cili si
ę
przewiny, od której nie było oczyszczenia.
Ba, gdyby
ś
my przypu
ś
cili nawet co
ś
, co si
ę
nigdy nie zdarza,
ż
e mianowicie znalazłaby
si
ę
taka popularna religia, która o
ś
wiadczałaby wyra
ź
nie, i
ż
łask
ę
bosk
ą
pozyska
ć
mo
ż
na
jedynie dzi
ę
ki moralnemu post
ę
powaniu, i gdyby powołany został zast
ę
p kapłanów,
którzy pogl
ą
d ten wpajaliby ludziom w codziennych kazaniach i przy u
ż
yciu całej sztuki
przekonywania - to jednak przes
ą
dy ludzkie zakorzenione s
ą
tak gł
ę
boko,
ż
e z braku
innych zabobonów za istotn
ą
tre
ść
religii uznanoby raczej sam
ą
obecno
ść
na owych
kazaniach ni
ż
upatrywano j
ą
w cnocie i dobrych obyczajach. O ile nam wiadomo,
podniosły prolog do kodeksu Zaleukosa nie natchn
ą
ł Lokrów
ż
adnymi zdrowszymi
poj
ę
ciami o sposobach podobania si
ę
bóstwu ni
ż
te, które były zwyczajne innym
Grekom.
Wskazany fakt potwierdza si
ę
wi
ę
c powszechnie, ale wytłumaczenie go sprawia jednak
pewien kłopot. Nie wystarczy zauwa
ż
y
ć
,
ż
e ludzie wsz
ę
dzie na
ś
wiecie zni
ż
aj
ą
swoje
bóstwa do własnego poziomu i uwa
ż
aj
ą
je jedynie za pewien rodzaj istot ludzkich, tyle
ż
e
obdarzonych wi
ę
ksz
ą
nieco moc
ą
i inteligencj
ą
. Nie usunie to trudno
ś
ci.
ś
aden człowiek
nie jest wszak tak głupi, a
ż
eby posługuj
ą
c si
ę
przyrodzonym rozumem nie uznał, i
ż
cnota
i prawo
ść
- to najbardziej warto
ś
ciowe cechy, jakie kto
ś
mo
ż
e posiada
ć
. Dlaczego wi
ę
c
nie przypisuje swojemu bóstwu takich samych zapatrywa
ń
? Dlaczego nie sprowadza do
tych warto
ś
ci całej religii lub jej podstawowej cz
ęś
ci?
Strona 1 z 5
Bez tytułu 1
2009-10-20
Nie wystarczy tak
ż
e powiedzie
ć
,
ż
e moralno
ść
bywa w praktyce trudniejsza ni
ż
zabobon i
ż
e to jest powód, dla którego j
ą
si
ę
odrzuca. Albowiem, nie mówi
ą
c ju
ż
o przesadnych
umartwieniach braminów i talapoenów, pewne jest,
ż
e turecki Ramadan, podczas
którego nieszcz
ęś
ni ci biedacy przez wiele dni od wschodu do zachodu sło
ń
ca
powstrzymuj
ą
si
ę
od jadła i napoju cz
ę
sto w najgor
ę
tszych miesi
ą
cach roku i w jednym z
najupalniejszych klimatów
ś
wiata - ten Ramadan, powiadam, dla najbardziej nawet
wyst
ę
pnych i zdeprawowanych ludzi musi by
ć
czym
ś
znacznie ci
ęż
szym ani
ż
eli
wypełnienie jakiejkolwiek moralnej powinno
ś
ci.
Cztery posty Moskwiczan i surowe próby, jakim poddaj
ą
si
ę
niektórzy rzymscy katolicy
wydaj
ą
si
ę
bardziej nieprzyjemne ni
ż
łagodno
ść
i dobro
ć
. Krótko mówi
ą
c, wszelka cnota
jest przyjemna, kiedy ludzie przekonaj
ą
si
ę
do niej przez najskromniejsze cho
ć
by jej
uprawianie; wszelki zabobon jest po wszystkie czasy odra
ż
aj
ą
cy i uci
ąż
liwy.
Jako prawidłowe rozwi
ą
zanie tego problemu dałoby si
ę
mo
ż
e przyj
ąć
wyja
ś
nienie
nast
ę
puj
ą
ce: Obowi
ą
zki, które człowiek wypełnia jako czyj
ś
przyjaciel albo jako ojciec
wydaj
ą
si
ę
czym
ś
, co winien jest wył
ą
cznie swojemu dobrodziejowi albo dzieciom, i od
obowi
ą
zków tych nie mo
ż
e si
ę
on uchyli
ć
, nie zrywaj
ą
c wszystkich naturalnych i
moralnych wi
ę
zów. Do dopełnienia ich mo
ż
e pobudza
ć
go silna skłonno
ść
; te naturalne
wi
ę
zy umacnia poczucie ładu i moralnego zobowi
ą
zania; i cały człowiek, je
ż
eli jest
prawdziwie cnotliwy, poci
ą
gni
ę
ty bywa ku temu, co jest jego obowi
ą
zkiem, bez
ż
adnego
wysiłku i stara
ń
. Nawet co si
ę
tyczy cnót surowszych i w wi
ę
kszym stopniu opartych na
refleksji takich jak duch obywatelski, obowi
ą
zek synowski, umiarkowanie albo prawo
ść
,
to w naszym rozumieniu zobowi
ą
zanie moralne odbiera im wszelkie prawo do miana
religijnej zasługi, za
ś
cnotliwe post
ę
powanie nie uchodzi za nic wi
ę
cej ponad to, co
winni
ś
my społecze
ń
stwu i samym sobie. W tym wszystkim zabobonny człowiek nie
znajduje nic, czego dokonałby wył
ą
cznie ze wzgl
ę
du na swoje bóstwo albo co osobliwie
mogłoby go poleca
ć
łasce i opiece boskiej. Nie uwa
ż
a on,
ż
e najsłuszniejszym sposobem
słu
ż
enia bóstwu jest przyczynia
ć
si
ę
do szcz
ęś
cia jego stworze
ń
. A
ż
eby u
ś
mierzy
ć
prze
ś
laduj
ą
ce go trwogi, szuka ci
ą
gle bardziej bezpo
ś
redniej formy przysłu
ż
enia si
ę
najwy
ż
szej Istocie i wszelk
ą
zalecon
ą
mu czynno
ść
, która albo nie przynosi
ż
adnego w
ż
yciu po
ż
ytku, albo zadaje najsro
ż
szy gwałt naturalnym ludzkim skłonno
ś
ciom, tak
ą
czynno
ść
przyjmuje tym ch
ę
tniej,
ż
e zawiera te wła
ś
nie okoliczno
ś
ci, które powinny by
kaza
ć
mu j
ą
bezwzgl
ę
dnie odrzuci
ć
. Wydaje mu si
ę
ona tym bardziej rzecz
ą
czystej
religii,
ż
e nie wynika z domieszki
ż
adnych innych pobudek czy wzgl
ę
dów. Je
ż
eli za
ś
po
ś
wi
ę
ci na jej rzecz wiele ze swej wygody i spokoju - jego tytuł do zasługi wydaje si
ę
jeszcze rosn
ąć
, stosownie do przejawionego zapału religijnego i pobo
ż
no
ś
ci. Kiedy
człowiek zwraca to, co po
ż
yczył albo kiedy spłaca dług - jego bóstwo nie jest mu w
niczym zobowi
ą
zane; sprawiedliwe te czyny s
ą
bowiem czym
ś
, co obowi
ą
zany był zrobi
ć
i co zrobiłoby wielu, nawet gdyby bóg nie istniał we wszech
ś
wiecie. Kiedy natomiast cały
dzie
ń
przepo
ś
ci albo solidnie si
ę
wychłoszcze - to takie rzeczy maj
ą
w jego mniemaniu
bezpo
ś
redni zwi
ą
zek ze słu
ż
b
ą
bo
żą
.
ś
adna inna pobudka nie byłaby w stanie skłoni
ć
go
do takich udr
ę
cze
ń
. Dzi
ę
ki tym chwalebnym oznakom pobo
ż
no
ś
ci pozyskał oto łask
ę
bosk
ą
i mo
ż
e spodziewa
ć
si
ę
w zamian opieki i bezpiecze
ń
stwa na tym
ś
wiecie, a
szcz
ęś
liwo
ś
ci wieczystej - na tamtym.
Dlatego to okazuje si
ę
,
ż
e w wielu wypadkach najwi
ę
ksze zbrodnie id
ą
w parze z
zabobonn
ą
bogobojno
ś
ci
ą
i nabo
ż
no
ś
ci
ą
. Dlatego słusznie uchodzi za rzecz zawodn
ą
wnosi
ć
co
ś
pewnego o dobrych obyczajach moralnych człowieka na podstawie gorliwo
ś
ci
lub skrupulatno
ś
ci
ą
jak
ą
przejawia w
ć
wiczeniach religijnych, nawet je
ż
eli on sam wierzy
w ich szczero
ść
. Owszem, zauwa
ż
ono,
ż
e to raczej wynaturzenia najgorszego gatunku
zdolne s
ą
wywoływa
ć
zabobonne trwogi i zwi
ę
ksza
ć
religijn
ą
nami
ę
tno
ść
. Bomilkar,
zorganizowawszy spisek, który miał na celu wymordowanie całego senatu Kartaginy i
pogwałcenie swobód rodzinnego kraju, stracił sposobn
ą
okazj
ę
, gdy
ż
bezustannie liczył
si
ę
z tym, co mówi
ą
znaki i przepowiednie. Ci, którzy przedsi
ę
bior
ą
kroki najbardziej
Strona 2 z 5
Bez tytułu 1
2009-10-20
wyst
ę
pne i niebezpieczne, bywaj
ą
zwykle najbardziej zabobonni, jak zauwa
ż
a w zwi
ą
zku
z tym staro
ż
ytny historyk. Ich pobo
ż
no
ść
i duchowa wiara ro
ś
nie wraz z l
ę
kiem. Katylinie
nie do
ść
było ustanowionych bóstw i przyj
ę
tych obrz
ę
dów panuj
ą
cej w kraju religii;
niespokojna trwoga kazała mu szuka
ć
nowych wynalazków w tym zakresie, o czym by
prawdopodobnie ani zamarzył, gdyby był pozostał dobrym obywatelem, posłusznym
prawom swego kraju.
Do tego doda
ć
mo
ż
na,
ż
e po popełnieniu przest
ę
pstwa pojawiaj
ą
si
ę
wyrzuty sumienia i
wewn
ę
trzny strach, które nie daj
ą
umysłowi spokoju, ale ka
żą
mu szuka
ć
ekspiacji za
grzechy w obrz
ę
dach religijnych i ceremoniach. Wszystko, co osłabia lub narusza
wewn
ę
trzn
ą
struktur
ę
człowieka, sprzyja interesom zabobonu, nic za
ś
nie szkodzi im
bardziej ni
ż
m
ę
ska, wytrwała cnota, która albo zachowuje nas od nieszcz
ęś
liwych i
smutnych przypadków, albo uczy nas je znosi
ć
. Póki w umy
ś
le panuje ów spokojny,
słoneczny blask, widma fałszywej bosko
ś
ci nie pojawiaj
ą
si
ę
nigdy. Kiedy jednak, z
drugiej strony, poddamy si
ę
naturalnym bezładnym podszeptom naszych boja
ź
liwych i
niespokojnych serc, strach, który nami włada, sprawi,
ż
e najwy
ż
szej Istocie przypiszemy
wszelakie barbarzy
ń
stwo, za
ś
sposoby u
ż
yte dla jej udobruchania ka
żą
przypisa
ć
jej
wszelaki rodzaj kaprysu. Barbarzy
ń
stwo, kapry
ś
no
ść
: te oto cechy, jak mo
ż
na to
powszechnie zauwa
ż
y
ć
niezale
ż
nie od tego, w jakie ubrano je słowa, stanowi
ą
w
popularnych religiach główne rysy charakteru bóstwa. Nawet kapłani, zamiast prostowa
ć
te wypaczone człowiecze idee, okazuj
ą
si
ę
cz
ę
sto gotowi piel
ę
gnowa
ć
je i pobudza
ć
. Im
straszliwszy jest obraz bóstwa, tym powolniejsi i bardziej ulegli staj
ą
si
ę
ludzie wobec
jego kapłanów; a im bardziej niewytłumaczalne s
ą
wymagane przez bóstwo sposoby
pozyskania jego łaski, tym bardziej niezb
ę
dn
ą
rzecz
ą
staje si
ę
porzuci
ć
nasz rozum
przyrodzony i podda
ć
si
ę
przewodnictwu duchowemu i rozkazom kapła
ń
skiego stanu.
Mo
ż
na zatem stwierdzi
ć
,
ż
e ludzie sztucznie pogł
ę
biaj
ą
wła
ś
ciwe sobie z natury słabo
ś
ci
i szale
ń
stwa tego rodzaju, ale
ż
e nigdy ich naprawd
ę
w ten sposób nie wytwarzaj
ą
. Ich
ź
ródła tkwi
ą
gł
ę
biej w umy
ś
le i wywodz
ą
si
ę
z istotnych i powszechnych własno
ś
ci natury
ludzkiej.
Rozdział XV
WNIOSEK OGÓLNY
Chocia
ż
głupota barbarzy
ń
skich i nieo
ś
wieconych ludzi jest tak wielka,
ż
e w bardziej
oczywistych tworach natury, z którymi tak si
ę
ju
ż
oswoili, nie dojrz
ą
suwerennego twórcy,
to jednak wydaje si
ę
chyba niemo
ż
liwe, i
ż
by kto
ś
naprawd
ę
rozumny ide
ę
tak
ą
odrzucił,
skoro raz si
ę
z ni
ą
zetknie. We wszystkim jasno wida
ć
cel, zamiar, zamysły a kiedy tylko
nasz umysłowy horyzont rozszerza si
ę
na tyle,
ż
e zaczynamy zastanawia
ć
si
ę
nad
prapocz
ą
tkiem tego oto widzialnego systemu
ś
wiata, z najgł
ę
bszym przekonaniem
przyj
ąć
musimy ide
ę
jakiej
ś
rozumnej przyczyny czy rozumnego twórcy. Tak samo i
jednolito
ść
zasad, panuj
ą
cych w całej budowie wszech
ś
wiata, w naturalny, a mo
ż
e nawet
i w konieczny sposób, prowadzi nas do pojmowania owej inteligencji jako jedynej i
niepodzielnej, je
ż
eli tylko tak rozumnej teorii nie przeciwstawi
ą
si
ę
powstałe w wyniku
wychowania przes
ą
dy. Nawet wyst
ę
puj
ą
ce w naturze sprzeczno
ś
ci, poniewa
ż
przejawiaj
ą
si
ę
we wszystkim, staj
ą
si
ę
dowodem na rzecz jakiego
ś
konsekwentnego
planu i
ś
wiadcz
ą
o jedno
ś
ci celu czy zamiaru, jakkolwiek by on był niewytłumaczalny i
niepoj
ę
ty.
Dobro i zło na ka
ż
dym kroku przeplataj
ą
si
ę
ze sob
ą
i mieszaj
ą
: szcz
ęś
cie z
nieszcz
ęś
ciem, m
ą
dro
ść
z szale
ń
stwem, cnota z wyst
ę
pkiem. Nic nie bywa czyste i
całkowicie jednorodne. Ka
ż
demu pomy
ś
lnemu zjawisku towarzyszy co
ś
niekorzystnego.
We wszystkich okoliczno
ś
ciach bytu i istnienia panuje zasada uniwersalnej
rekompensaty. I niepodobie
ń
stwem jest, aby
ś
my w najbardziej chimerycznych
marzeniach utworzy
ć
sobie zdołali ide
ę
poło
ż
enia czy sytuacji ze wszech miar
po
żą
danej. Napój
ż
ycia, jak obrazowo przedstawia to poeta, jest zawsze mieszanin
ą
,
Strona 3 z 5
Bez tytułu 1
2009-10-20
płyn
ą
c
ą
z naczy
ń
w obu r
ę
kach Jowisza; je
ż
eli za
ś
zdarzy si
ę
czara czystego napoju, to
zaczerpni
ę
ty on został wył
ą
cznie z naczynia, które bóg trzyma w lewej r
ę
ce.
Im wy
ż
sze dobro, którego mała cz
ą
stka nam si
ę
dostaje, tym dotkliwsze skojarzone z
nim zło. To powszechne prawo natury nie dopuszcza wielu wyj
ą
tków. Naj
ż
ywsza
inteligencja graniczy z obł
ą
kaniem, najwi
ę
ksze porywy rado
ś
ci wywołuj
ą
najgł
ę
bszy
smutek, najbardziej upojnym rozkoszom towarzyszy najokrutniejsze znu
ż
enie i niesmak,
najpromienniejsze nadzieje ust
ę
puj
ą
miejsca najsro
ż
szym rozczarowaniom. A w ogóle
nic nie zapewnia takiego spokoju (bo o szcz
ęś
ciu nie ma co i marzy
ć
) jak
ż
ycie
umiarkowane i wstrzemi
ęź
liwe, zachowuj
ą
ce we wszystkim, o ile to tylko mo
ż
liwe, pewn
ą
ś
redni
ą
miar
ę
i rodzaj niewra
ż
liwo
ś
ci.
Poniewa
ż
dobro, wielko
ść
, wzniosło
ść
, porywaj
ą
ce pi
ę
kno wyst
ę
puj
ą
przede wszystkim
w prawdziwych zasadach teizmu, to na zasadzie analogii z natur
ą
oczekiwa
ć
by mo
ż
na,
ż
e w religijnych wymysłach i chimerach zawrze si
ę
tyle
ż
podło
ś
ci, niedorzeczno
ś
ci,
nikczemno
ś
ci i grozy.
Je
ż
eli nawet powszechna skłonno
ść
do wiary w istnienie niewidzialnej rozumnej mocy,
nie stanowi pierwotnego instynktu, to jest ona co najmniej powszechn
ą
wła
ś
ciwo
ś
ci
ą
natury ludzkiej i przeto uwa
ż
a
ć
j
ą
mo
ż
na za rodzaj znaku czy pi
ę
tna, które boski
rzemie
ś
lnik wyrył na swoim dziele. Nic te
ż
z pewno
ś
ci
ą
nie mo
ż
e by
ć
dla ludzko
ś
ci
zaszczytem wi
ę
kszym nad fakt,
ż
e tak jest wyró
ż
niona spomi
ę
dzy wszystkich innych
cz
ęś
ci stworzenia i nosi w sobie obraz czy odcisk uniwersalnego Stwórcy. Popatrzcie
jednak, jak wygl
ą
da ten obraz w popularnych religiach
ś
wiata! Jak nasze przedstawienia
zniekształcaj
ą
bóstwo! Jakie przypisuje mu si
ę
kaprysy, jakie niedorzeczno
ś
ci i jak
ą
niemoralno
ść
! O ile ni
ż
ej szacujemy je nawet, gdy chodzi o cechy, które w
ż
yciu
codziennym przypisaliby
ś
my po prostu rozs
ą
dnemu i cnotliwemu człowiekowi!
Jak
ż
e szlachetny to przywilej ludzkiego umysłu - uzyska
ć
poznanie najwy
ż
szej Istoty i
móc z widzialnych tworów przyrody wnosi
ć
o zasadzie tak podniosłej, jak
ą
jest ich
najwy
ż
szy Stwórca! Ale spójrzcie na drug
ą
stron
ę
medalu. Przyjrzyjcie si
ę
wi
ę
kszo
ś
ci
narodów i epok. Rozpatrzcie zasady religijne, które faktycznie panuj
ą
na
ś
wiecie. Bodaj
czy dacie si
ę
przekona
ć
, i
ż
s
ą
czym
ś
wi
ę
cej ni
ź
li majaczeniem chorych; albo mo
ż
e
uznacie je raczej za kapry
ś
ne igraszki małp w ludzkiej postaci ani
ż
eli za powa
ż
ne,
zdecydowane, dogmatyczne enuncjacje istoty, która sama siebie zaszczyca mianem
rozumnej.
Posłuchajcie, jak solennie zapewniaj
ą
ludzi o swojej wierze; có
ż
pewniejszego nad ich
religijne doktryny? Przyjrzyjcie si
ę
ich
ż
yciu; nie uwierzycie chyba,
ż
e w doktrynach tych
pokładaj
ą
cho
ć
by odrobin
ę
zaufania.
Najwi
ę
ksza i najprawdziwsza religijna gorliwo
ść
nie zabezpiecza nas przed hipokryzj
ą
.
Najjawniejszej bezbo
ż
no
ś
ci towarzyszy skryty l
ę
k i wyrzuty sumienia.
Nie istnieje w teologii niedorzeczno
ść
tak ra
żą
ca, aby nie zdarzało si
ę
jej czasem
przyjmowa
ć
ludziom o rozumie najwi
ę
kszym i najbardziej wykształconym. Nie istnieje
religijny przepis tak surowy, aby nie przestrzegali go niekiedy ludzie najbardziej zmysłowi
i rozwi
ąź
li.
Niewiedza jest matk
ą
pobo
ż
no
ś
ci: oto maksyma przysłowiowa i potwierdzona przez całe
do
ś
wiadczenie. Ale poszukajcie ludu, który by był całkowicie pozbawiony religii; je
ż
eli taki
w ogóle znajdziecie, b
ą
d
ź
cie pewni,
ż
e ledwie par
ę
kroków dzieli go od zwierz
ą
t.
Có
ż
jest tak czyste, jak niektóre zasady moralne, zawarte w niektórych teologicznych
systemach? Co tak zepsute, jak pewne praktyki, które z systemów tych wynikaj
ą
?
Strona 4 z 5
Bez tytułu 1
2009-10-20
Pocieszaj
ą
ce widoki, jakie ukazuje nam wiara w
ż
ycie przyszłe, budz
ą
zachwyt i rozkosz.
Jak
ż
e szybko znikaj
ą
one jednak, kiedy zjawi si
ę
zwi
ą
zany z tym strach, władaj
ą
cy
umysłem ludzkim w sposób trwalszy i bardziej niewzruszony!
Wszystko to jest zagadk
ą
, enigmatem, niedocieczon
ą
tajemnic
ą
. W
ą
tpienie, niepewno
ść
,
zawieszenie s
ą
du - oto co wydaje si
ę
jedynym rezultatem najskrupulatniejszych naszych
docieka
ń
w tej materii. Tak jednak słaby jest rozum ludzki, i tak nieodparcie zara
ź
liwe
panuj
ą
ce pogl
ą
dy,
ż
e nawet to z rozmysłem przyj
ę
te w
ą
tpienie nie dałoby si
ę
chyba
utrzyma
ć
, gdyby
ś
my nie poszerzyli naszego pola widzenia i, przeciwstawiaj
ą
c jeden
rodzaj zabobonu drugiemu, nie wprawili ich we wzajemny spór, podczas gdy sami,
porzuciwszy je w gniewie i walce, szcz
ęś
liwie uciekamy w spokojn
ą
, cho
ć
niejasn
ą
krain
ę
filozofii.
Strona 5 z 5
Bez tytułu 1
2009-10-20