Ona to ja
Emma potykała się, ciągnąc za sobą nogi. Pistolet przyciśnięty miała
do skóry. Jakaś ciemna postad zawiązała jej przepaskę na oczach, a do
jej uszu dobiegł odgłos ruchliwej ulicy. Wydała z siebie spanikowane
skomlenie. Dziwny obraz z filmiku pojawił się w jej umyśle jak
wirujące światła karetki.
Te ręce zaciskające się na jej szyi. Sutton powoli tracąca życie.
Myślałam o tym samym. Terror wypełnił we mnie wszystko.
Ktoś popchnął Emmę poprzez ulicę. Zatrąbił klakson, kiedy stopy
Emmy uderzyły w krawężnik po drugiej stronie ulicy. Przechodząc
chwiejnie przez chodnik, słyszała jeszcze dudniące na ulicy
samochody. Do jej nozdrzy docierał zapach grillowanych
hamburgerów, hot dogów i papierosów. Nagle rozległ się głośny plus.
Ktoś zachichotał. Ktoś inny krzyknął :
- Kocham to!
Ręce Emmy drgnęły. Gdzie ona była?
- Co do cholery?
Ktoś ściągnął szalik z oczu Emmy. Świat rozjaśnił się i dla mnie w tym
samym czasie. Znajoma dziewczyna z długimi, czerwonawymi
włosami, jasną cerą, szerokimi ramionami i pulchną talią ukazała się
przez wzrokiem Emmy. Ubrana była w krótką, niebieską sukienkę z
koronką wokół szyi. Charlotte – dotarło do Emmy.
- Chyba ta lekcja już do niej dotarła, nie uważasz?
Charlotte wyrzuciła na oślep szalik – przepaskę, który wylądował za
doniczkowym kaktusem. Ktoś uwolnił ręce Emmy, związane za jej
plecami. Nie czuła już broni między łopatkami. Zachwiała się, przy
obracaniu dookoła. Trzy piękne dziewczyny, ubrane w imprezowe
sukienki i błyszczące makijaże stały przed nią. Najwyższa z nich miała
ciemne włosy, wystające obojczyki, rozwalony koczek baleriny i
tatuaż w kształcie róży po wewnętrznej stornie nadgarstka. Madeline
Vega, dziewczyna ze zdjęcia na Facebookowym profilu Sutton. Obok
Madeline stały dwie dziewczyny z włosami, o kolorze kukurydzianym i
z blado niebieskimi oczami. Obydwie trzymały iPhony. Jedna z nich
była w białej sukience polo, białej opasce na głowę i w sandałkach na
koturnie z jedwabnymi wiązadłami. Druga dziewczyna wyglądała jak
dziewczyna z teledysku Green Day – miała dużo cieni na powiekach,
sukienkę w kratkę i mnóstwo czarnych gumowych bransoletek na
nadgarstkach. Musiały byd Gabriellą i Lilianną Fiorello,
Twitterowskimi Siostrami.
- Mamy cię! – Charlotte posłała Emmie słaby uśmiech. Bliźniaczki też
się uśmiechnęły.
- Od kiedy wszystkie jesteśmy Eco? – Charlotte westchnęła głośno –
Recykling nie należy do naszych zasad.
Madeline poprawiła na sobie sukienkę, w którą była ubrana.
- Technicznie rzecz biorąc, to nie była powtórka, Char. Sutton cały
czas wiedziała, że to my – Madeline podniosła w górę błyszczyk, po
czym znów przycisnęła go między łopatkami Emmy – Nawet moja
Chihuahua mamuśka wiedziała by, że to nie broo.
Emma odskoczyła. Ta tubka błyszczyka totalnie ją nabrała. A potem
zdała sobie z czegoś sprawę – Madeline nazwała ją Sutton, tak jak
tato Charlotte.
- Czekajcie – wyrwało jej się. Próbowała odnaleźd swój głos – Ja nie
jestem…
Charlotte jej przerwała. Wciąż wpatrywała się w Madeline.
- Nawet jeśli Sutton wiedziała, że to ty, to nadal jest słabą formą. I ty
to wiesz – Miała sarkastyczny głos i penetrujący wzrok.
Nawet jeśli Charlotte, nie była tą najpiękniejszą w tłumie,
najwyraźniej musiała byd Alfą.
- Poza tym, od kiedy takie rzeczy robimy z nimi? – Wskazała na
Liliannę i Gabriellę, które głupkowato przymrużyły oczy.
Madeline bawiła się skórzanym paskiem od wielkiego zegarka na jej
ręku.
- Nie bądź taka nienawistna. To było spontaniczne. Zobaczyłam
Sutton… i po prostu wpadłam na to.
Charlotte podeszła bliżej Madeline i wypięła biust do przodu.
- Stworzyłyśmy te zasady razem, pamiętasz? Czy może te rajstopy,
które nosisz na lekcje baletu odcięły ci przebieg krwi do mózgu?
Przez chwilę podbródek Madeline drgał. Jej wielkie oczy, wysokie
kości policzkowe i łukowate wargi przypominały Emmie posągową
twarz. Emma zauważyła, że Madeline pociera seksownie-różowego
króliczka, na kółku od kluczy przy jej torbie, zupełnie jakby całe
piękno tego świata, nie przyniosło jej szczęścia.
- Lepsze to niż twoje zbyt ciasne dżinsy, odcinające krążenie do
twojego tyłka – odcięła się Madeline.
Wyciągnęłam rękę w kierunku Madeline, ale moje palce zatopiły się
w jej skórze.
- Mads? – zawołałam.
Dotknęłam ramienia Charlotte.
- Char? – nawet się nie wzdrygnęła.
Nic nowego o nich nie dotarło do mnie. Wiedziałam, że je kocham,
ale nie wiedziałam dlaczego. Ale jak one mogły tak sobie stad i
myśled, że Emma to ja? Jak one mogły nie wiedzied, że ich najlepsza
przyjaciółka nie żyje?
- Eee… dziewczyny? – Spróbowała Emma ponownie, stojąc na
szerokiej alei. Wejście do Sabino Canyon mieniło się w zachodzącym
słoocu – Jest gdzieś pewne miejsce, gdzie muszę byd.
Madeline posłała jej zdziwione spojrzenie.
- Ah, tak? Impreza u Nanishy?
Wzięła Emmę pod łokied i szarpnęła ją w kierunku małej, kutej z
żelaza bramy prowadzącej do małego domku na podjeździe z
podwórkiem.
- Słuchaj, wiem, że ty i Nanisha macie problemy, ale to ostatnia
impreza przez jutrzejszym rozpoczęciem roku – To nie tak, że musisz z
nią porozmawiad. W każdym razie gdzie byłaś? Cały czas do ciebie
dzwoniłyśmy! I co ty robiłaś, siedząc naprzeciwko Sabino? Wyglądałaś
jak zombie.
- To było dziwne – pisnęła Lilianna.
- Super dziwne – zgodziła się Gabriella z identycznym głosem. Potem
sięgnęła do swojej kieszeni i wyciągnęła ‘ buteleczkę na receptę ‘.
Odkręciła zakrętkę, wysypała dwie tabletki na rękę, a potem wrzuciła
je sobie do buzi, popijając łykiem dietetycznej Coli.
Imprezowa dziewczyna. Pomyślała przezornie Emma.
Gapiła się na cztery dziewczyny. Powinna im powiedzied, kim
naprawdę jest? Co jeśli, to naprawdę było niebezpieczne? Nagle
poczuła swoje ramiona i zorientowała się, że zgubiła gdzieś swoją
walizkę, podczas udawanego porwania. Spojrzała na drugą stronę
ulicy, walizka nadal tam była. Zakradnie się tam i zabierze ją stamtąd
najszybciej jak tylko będzie mogła. A jeśli Sutton się pojawi, to będzie
wiedzied, że Emma tam była.
- Poczekajcie chwilkę – Emma zatrzymała się przy wielkim kaktusie.
Wykręciła rękę z uścisku Madeline i wyciągnęła telefon z kieszeni – na
szczęście nie był w walizce.
Brak nowych wiadomości.
Emma zacieniła ekran z jednej strony ręką i napisała wiadomośd na
numer komórkowy Sutton, który dostała w odpowiedzi z Facebooka.
Twoje przyjaciółki mnie znalazły. Jestem na imprezie po drugiej
stronie ulicy. One myślą, że jestem Tobą. Nie wiem, co im powiedzied?
Napisz mi dalsze instrukcje, okej?
Emma napisała sms’a bardzo szybko. Wiedziała, że trzecie miejsce
konkursie na szybkośd wysyłania wiadomości w Vegas, kiedyś jej się
przyda – i wcisnęła WYŚLIJ. Sutton mogła by się tu z nią spotkad i
sprostowad kto jest kim… Albo Emma mogła by się z nią spotkad
później, a podczas trwania imprezy udawała by, że jest Sutton.
- Do kogo piszesz? – Madeline pochyliła się w stronę telefonu Emmy,
próbując zerknąd na ekran. – I dlaczego używasz BlackBerry?
Myślałam, że chcesz się go pozbyd.
Emma wsunęła telefon z powrotem do kieszeni, zanim Madeline
mogła cokolwiek zobaczyd. Przez myśli Emmy przemknął profil na
Facebooku Sutton. Wyprostowała się i posłała Madeline takie samo
skromne spojrzenie, jakie robiła jej siostra na filmikach.
- Chciała byś wiedzied, zdziro.
Tak szybko jak zakooczyła mówid te słowa, zacisnęła usta i poczuła
ssanie w żołądku. Bardziej zdziwiona była by tylko gdyby w jej ustach
pojawił się bukiet stokrotek. Tego typu komentarze, zwykle kooczyły
na jej liście RKPP (Rzeczy, które powinnam powiedzied),a nie w
codziennych rozmowach. Madeline dumnie pociągnęła nosem.
- Dobra, człowiecza bestio!
Potem wyjęła swój iPhone. Wielka naklejka z baletu głosiła : Jezioro
Łabędzie Mafia.
- Pośpiesz się.
Wszyscy, których mijały, uśmiechali się do nich. Madeline trzymała
otwarty telefon. Emma stała na szarym koocu, ledwo się uśmiechając.
A potem wszyscy spojrzeli na podjazd. Nocne powietrze znacznie
ostygło i zmieszało się z zapachem dochodzącym z grilla, z
cytrynowych świeczek i z papierosów. Gabriella i Lilianna szły i
tweetowały w tym samym czasie. Kiedy zablokowały ścieżkę do
kamiennego domku, Charlotte pchnęła Emmę z tyłu, tak, że mogły
pospacerowad same.
- Wszystko gra? – Charlotte rozprostowała swoje rękawy od sukienki,
żeby nie było widad grubych ramiączek od stanika. Jej ramiona usiane
były tysiącami piegów.
- Wszystko ok – powiedziała serdecznie Emma, nawet kiedy jej palce
nadal drżały, a serce uderzało wściekle w żebra.
- Więc, gdzie jest Laurel? – Charlotte wyciągnęła z torebeczki
błyszczyk i rozsmarowała go sobie na ustach - Wydawało mi się, że
powiedziałaś, że przywieziesz ją tutaj.
Oczy Emmy biegały w tą i z powrotem. Laurel. To siostra Sutton,
prawda? Chciała by mied aplikację Wiki-Sutton (od Wikipedii) na
swoim BlackBerry, czy coś…
- Hmm…
Charlotte rozszerzyła oczy.
- Znów ją porzuciłaś, mam rację? – Pogroziła radośnie palcem, przed
twarzą Emmy – Jesteś złą, złą siostrą!
Zanim Emma zdarzyła odpowiedzied, weszły na podwórko. Ktoś
rozciągnął banner, na którym pisało : Dowidzenia lato! w poprzek
łososiowo-kolorowego magazynku. Dziewczyny w długich zwiewnych
sukienkach i chłopaki w bluzkach polo Lacoste wypełniali patio.
Dwóch napakowanych chłopaków w mokrych koszulkach polo ‘Hollier
Water’ stało przy basenie z dwoma chudymi dziewczynami w bikini,
gotowi do walki kurczaków
1
. Dziewczyna z kręconymi włosami i
długimi pierzastymi kolczykami śmiała się zbyt głośno z młodszą,
seksowniejszą wersją Tigera Woodsa. Był też długi stół, zastawiony
meksykaoskimi hot dogami, wegetariaoskimi burritos, sushi i
truskawkami w czekoladowej polewie. Na kolejnym stole stały butelki
z wodą sodową, owocowy poncz, piwo imbirowe i dwa dzbanki
Beefeater i Cuervo
2
.
- Jeju – Emma nie mogła się nie wygadad, kiedy zobaczyła alkohol.
Nie piła zbyt wiele. Raz wypiła za dużo, grając z Alex w Zmierzch – grę
z piciem alkoholu, a potem wymiotowały na zmianę w ogródku mamy
Alex. Nigdy nie wiedziała, co robid na takich imprezach. Zawsze czuła
się nieśmiało i była zamknięta w sobie, jak to bywało z dziwnymi
przybranymi dzieciakami bez domu.
- Prawda? – mruknęła Madeline przysuwając się do Emmy. Jej wzrok
też skierowany był na stół.
- Casa Banarjee załamała się po śmierci mamy Nanishy. A jej tata jest
teraz tak nieświadomy tych dni, że nawet nie zauważył by jak jego
córka wygrywa nagrody w paleniu kokainy.
Ktoś dotknął ramienia Emmy.
- Cześd Sutton –powiedział ktoś wysoki, z blado żółtą karnacją,
wyglądający jak kapitan sportowej drużyny.
Emma uśmiechnęła się szeroko. Drobna, ciemno włosa dziewczyna
pomachała do Emmy, stojąc przy stoliku z napojami, obok francuskich
drzwi.
- Twoja sukienka jest extra! – zagruchała - Czy to BCBG
3
?
Emma nie mogła nic na to poradzid, ale poczuła ukłucie zazdrości.
Sutton nie tylko miała rodzinę, ale na dodatek była jeszcze popularna.
Jak to się stało, że Emma miała gówniane życie, a Sutton te najlepsze?
Nie byłam tego pewna, biorąc pod uwagę, to że Emma żyła, a ja nie.
Większośd przechodzących dzieciaków, rozpromieniało się na jej
widok. Emma uśmiechała się, machała i śmiała, czując się jak
księżniczka pozdrawiająca swoich lojalnych poddanych. Czuła się też
wolnośd i prawie… zabawę. Zrozumiała, dlaczego najbardziej
nieśmiali ludzie tracili swoje zahamowania, grając na szkolnej scenie.
- Tutaj jesteś – mrukną seksowny głos do ucha Emmy. Emma
odwróciła się, by zobaczyd przystojnego blondyna w dopasowanej,
szarej koszulce polo i dłuższych spodenkach w kolorze khaki.
Znane zdjęcie z Facebooka zabłysnęło w jej myślach. Garrett, chłopak
Sutton.
- Nie odzywałaś się cały dzieo – Garrett podał Emmie czerwony.
plastikowy kubeczek wypełniony alkoholem – Dzwoniłem, pisałem…
Gdzie się podziewałaś?
Jestem tutaj! – chciałam krzyczed. Krótkie przebłyski pocałunków,
trzymania za ręce, powolne taoce na balu z Garrettem przemykały
przez moje myśli. Wyraźnie słyszałam słowa : Kocham Cię. Mocno
uderzyło we mnie uczucie tęsknoty.
- Hmm, w okolicach – odparła niejasno Emma – Ale ktoś musi
przeciąd linę , chod trochę – dodała kuksając Garretta w bok. To było
coś, co Emma zawsze starała się powiedzied swoim nadopiekuoczym
chłopakom w przeszłości, zwłaszcza tym, którzy pisali do niej bez
przerwy i świrowali, kiedy natychmiast nie odpisywała. No i na
dodatek, to było coś, co mogła powiedzied Sutton.
Garrett przyciągnął ją bliżej i pogłaskał po włosach.
- Dobrze, że cię znalazłem – Jego ręka z jej włosów powoli przesunęła
się na jej ramię, a potem niebezpiecznie w stronę piersi.
- Ymmm… – Emma wyszarpnęła mu się nagle.
Byłam szczęśliwa, że to zrobiła.
Garrett uniósł ręce w geście kapitulacji.
- Przepraszam, przepraszam!
Jej BlackBerry zawibrował na jej biodrze. Serce jej załomotało. Sutton.
- Zaraz wrócę – powiedziała do Garretta, który skiną głową i Emma
zaczęła przedzierad się przez tłum w kierunku domu. Kiedy Garrett
odwrócił się, żeby porozmawiad z azjatyckim chłopakiem noszącym
koszulkę z Mistrzostw Świata, pochyliła się nisko i rzuciła w stronę
bramy.
Odwróciła się jeszcze by spojrzed na imprezę i zdała sobie sprawę, że
ktoś kto stoi obok wielkiego, tekowego stołu przygląda się jej.
To była dziewczyna z ciemną karnacją, wielkimi oczyma i wąskimi
wargami. Ubrana była w żółtą, drapowaną sukienkę, ze złotymi
mankietami na ramionach. To była Nanisha ze zdjęcia drużyny
tenisowej Sutton. To była jej impreza. Wgapiała się w Emmę jakby
chciała złapad ją za kark i kopnąd w tyłek. Nawet jeśli każda częśd
Emmy bądź-miła-i-nie-wpadaj-w-kłopoty chciała uśmiechnąd się i
pomachad, to Emma przyzwyczaiła się już do myśli, że biorą ją za
Sutton i posłała Nanishy mściwe spojrzenie. Oburzenie wstrząsnęło
twarzą Nanishy. Po chwili pokręciła swoją głową wokoło, a jej kucyk
chlasnął w twarz dziewczynę stojącą za nią.
Przemknęło przeze mnie uczucie ostrożności. Najwyraźniej Nanisha i
ja miałyśmy jakiś konflikt – duży konflikt.
Nie, żebym miała pojęcie, o jaki konflikt chodziło.
1 - zabawa w basenie .
2 - alkoholowe trunki .
3- znana firma ubraniowa .
Pozdrowienia dla czytających ; **
Tłumaczenie : Megaamii < 3