MAX FREEDOM LONG
MAGIA CUDÓW
(Wiedza tajemna starozytnych kahunów) [Wydawnictwo MEDIUM,1995 /
Tytul oryginalu: „The Secret Science Behind Miracles”, 1948, 1976]
Max Freedom Long otrzymal kiedys posade nauczyciela w szkólce lezacej w poblizu
czynnego wulkanu Kilauea, na Wyspach Hawajskich. Tam, od hawajskich kolegów-
nauczycieli i od ich przyjaciól pierwszy raz uslyszal o tubylczych magach „kahunach”,
czyli „Strózach Tajemnicy”. Osobliwe wiesci, jakie do niego dochodzily, zafascynowaly
go tak bardzo, iz staly sie poczatkiem jego dlugoletnich badan poswieconych wiedzy
tajemniej (Hunie) starozytnych Polinezyjczyków. Magia cudów to pierwszy tom
siedmiotomowej serii poswieconej starozytnej Hunie. Autor, opowiadajac o swojej
drodze do poznania tajników wiedzy, przekazywanych tylko w sekrecie z pokolenia na
pokolenie, podaje równoczesnie wiele przykladów zjawisk parapsychicznych, których
sam byl swiadkiem lub o których mu opowiadano. Opisuj wiec przypadki cudownych
uzdrowien, jasnowidzenia, telepatii, psychometrii, dematerializacji, wladania nad pogoda
i zwierzetami itp. Co wiecej, na podstawie bogatego materialu dowodowego wpaja
Czytelnikowi przekonanie, ze zdolnosci do tego typu dzialan tkwia w kazdym czlowieku,
trzeba tylko umiec dotrzec do glebszych poziomów ludzkiej swiadomosci, a tego wlasnie
uczy nas Huna.
Slowo od wydawcy
Bóg nie oczekuje podziekowan za Slonce lub
Ziemie, ale za Kwiaty, które zaprawde nie przez oskubanie ujawniaja nam swoja
pieknosc. Nie zatrzymuj sie jednak, aby je rwac i przechowywac na pózniej, lecz idz
naprzód albowiem wzdluz calej drogi bedziesz mial Kwiaty w rozkwicie. I widz, ze nie ma
prawdy zlej ani Kwiatów nieczystych. Nawet ciemne chmury staja sie Kwiatami Nieba,
kiedy je slonce caluje. Jest tylko prawda mala, o slowach jasnych i przezroczystych,
niczym woda lsniaca w naczyniu i Prawda Wielka, o niezglebionym milczeniu jak ciemna
woda oceanu. Czlowieku okryty pylem martwych slów Wykap swa dusze w Milczeniu...
(RABINDRANATH TAGORE) ... i niech ten tajemniczy bukiet z niezwyklych kwiatów
pozwoli Ci - drogi Czytelniku dojrzec, odnalezc i przezyc prawdziwa radosc
nieskazonego poznania. WYDAWCA (Mefis 1993)
Rozdzial I Odkrycie, które moze zmienic
swiat
Ksiazka ta opowiada o odkryciu starozytnego i tajemnego systemu magii, która, jesli
zdolamy nauczyc sie stosowac ja tak, jak tubylczy magowie Polinezji i Afryki Pólnocnej,
moglaby zmienic swiat... o ile wybuch bomby atomowej nie zahamuje na zawsze
wszelkich przemian cywilizacyjnych. W mlodosci bylem baptysta, ale czesto wraz z
przyjacielem z lat mlodzienczych chodzilismy na nabozenstwa do kosciola katolickiego.
Pózniej studiowalem przez krótki okres „wiedze chrzescijanska” (Christian Science).
Nieco dluzej interesowalem sie teozofia, az w koncu na podstawie dostepnej mi literatury
dokonalem przegladu wszystkich niemal religii. Z tym przygotowaniem i po uzyskaniu
specjalizacji w dziedzinie psychologii przybylem w 1917 roku na Hawaje, gdzie mialem
pracowac jako nauczyciel. Pozwolilo mi to zamieszkac w poblizu czynnego wówczas
wulkanu Kilauea, który zamierzalem odwiedzac tak czesto, jak to tylko mozliwe.
Wyruszylem wiec z Honolulu i po trzydniowej podrózy malym parowcem dotarlem w
koncu do mojej szkoly. Miescila sie w trzech salach w budyneczku polozonym w
odludnej dolinie, pomiedzy rozlegla plantacja trzciny cukrowej a wielka farma uprawiana
przez Hawajczyków. Posiadlosci te nalezaly do bialego czlowieka, który wiekszosc zycia
spedzil na wyspach. Dwaj podlegajacy mi nauczyciele byli tubylcami, zrozumiale wiec,
iz w krótkim czasie wiele dowiedzialem sie o ich hawajskich przyjaciolach. Wówczas po
raz pierwszy uslyszalem ogledne wzmianki o miejscowych magach, kahunach, czyli
Strózach Tajemnicy. Wzbudzily one moja ciekawosc, zaczalem wiec zadawac pytania.
Ku memu zdziwieniu, zorientowalem sie, ze pytania te nie byly mile widziane. Mialem
wrazenie, ze poza zwyczajna egzystencja tubylców istnieje jakas sfera tajemnego i
ukrytego przed wscibskim okiem zycia. Dowiedzialem sie ponadto, ze od chwili gdy
misjonarze chrzescijanscy uzyskali na wyspach silne wplywy polityczne, kahuni zostali
wyjeci spod prawa. Cala ich dzialalnosc byla wiec scisle tajna, przynajmniej wobec
bialych. Trudnosci w uzyskaniu informacji i niechec ze strony tubylców tylko zaostrzyly
moje pragnienie, by poznac blizej te dziwne praktyki o posmaku ciemnego zabobonu.
Relacje naocznych swiadków, zaprawione dawka absurdu i niedorzecznosci,
nieodmiennie dzialaly na mnie tak, jak palaca i zbyt ostra przyprawa dziala na
podniebienie. Duchy bezczelnie przechadzaly sie po wyspie, i to nie tylko duchy
zmarlych Hawajczyków. Takze i pomniejsi bogowie chadzali sobie tu i ówdzie. Podobno
bogini wulkanów, Pele, odwiedzala tubylców we dnie i w nocy pod postacia dziwacznej,
starej kobiety, której nigdy przedtem nie widziano w tych stronach. Prosila o tyton.
Dawano jej go natychmiast, nie stawiajac zbednych pytan. Opowiadano tez historie o
cudownych uzdrowieniach dokonanych za pomoca magii, o magicznym zabijaniu ludzi
ponoszacych wine za krzywdy bliznich i o tym, co bylo dla mnie najdziwniejsze, a
mianowicie o stosowaniu magii do badania przyszlosci poszczególnych ludzi i do jej
zmiany na lepsze, jesli okazywalo sie, ze bedzie niekorzystna. Ta ostatnia praktyka miala
swoja hawajska nazwe, ale dla mnie okreslono ja jako „tworzenie korzystnych
okolicznosci”. Przeszedlem w mlodosci twarda, racjonalna szkole i sklonny bylem
patrzec raczej podejrzliwie na wszystko, co tracilo zabobonem. Utwierdzilem sie w takiej
postawie, wypozyczajac z biblioteki w Honolulu kilka ksiazek zawierajacych cala
dotychczasowa wiedze o kahunach. Z wszystkich relacji - prawie w calosci napisanych
przez misjonarzy, którzy przybyli na Hawaje przed stu laty - wynikalo jedno: kahuni to
banda lotrów, zerujacych na przesadnych tubylcach. Jeszcze przed przyjazdem
misjonarzy na Hawaje w 1820 roku na osmiu wyspach znajdowaly sie wielkie kamienne
platformy z groteskowymi drewnianymi figurami i kamiennymi oltarzami, na których
niegdys skladano ofiary nawet z ludzi. Kazda swiatynia i kazdy rejon posiadaly swojego
bozka. Wodzowie poszczególnych plemion mieli nawet swoich osobistych bozków, a
slynny zdobywca calego kraju, Kamehameha I, mial wlasnego boga wojny o odrazajacej
twarzy, z wytrzeszczonymi slepiami i zebami rekina. W poblizu szkoly, gdzie mialem
pracowac jako nauczyciel, stala dawniej potezna swiatynia. Kazdego roku kaplani
wyruszali z niej z procesja, obnoszac bozków po okolicy i zbierajac datki. Jedna z
osobliwych cech kultu bozków byla zadziwiajaco duza ilosc przedmiotów tabu
ustanowionych przez kahunów. Niczego nieomal nie mozna bylo zrobic bez podniesienia
tabu w góre i bez zezwolenia kaplanów. W sytuacji, kiedy kler mial poparcie wodzów
plemiennych, zycie zwyklego smiertelnika bylo niezmiernie trudne. Wplywy
duchowienstwa staly sie tak potezne, a naduzycia tak razace, ze na rok przed przybyciem
misjonarzy naczelny kahuna, Hewahewa, poprosil stara królowa i mlodego panujacego
ksiecia o pozwolenie zniszczenia wszystkich bozków, polamanie, co do jednego,
przedmiotów tabu i zakazanie kahunom wszelkich praktyk. Pozwolenie takie otrzymal i
wszyscy kahuni dobrowolnie przylaczyli sie do palenia bozków, które - jak od dawna
wiedzieli - byly tylko z drewna i piór. Ksiazki o kahunach byly dla mnie fascynujaca
lektura. Pozwolily mi zorientowac sie, ze najwyzszy kaplan, Hewahewa, byl czlowiekiem
bardzo inteligentnym. Dysponowal potezna energia psychiczna i umiejetnoscia
spogladania w przyszlosc. To pozwolilo mu zostac doradca Kamehamehy I podczas
kampanii wojennej, trwajacej przez dlugie lata i zakonczonej zwyciestwem nad
pozostalymi wodzami. Wyspy zostaly zjednoczone pod jednym panowaniem. Hewahewa
byl doskonalym przykladem typowego Hawajczyka z wyzszych sfer, potrafiacego z
latwoscia przyswajac nowe idee i wprowadzac je w zycie. Srodowisko, do którego
nalezal, zadziwilo swiat, gdy - porzuciwszy krótkie majteczki lokalnej spolecznosci -
przywdzialo strojna szate nowoczesnej cywilizacji, i to w czasie krótszym niz jedno
pokolenie. Hewahewa w ciagu niespelna pieciu lat zmienil swe tubylcze obyczaje i
miejscowy sposób myslenia na rozumowanie wlasciwe ludziom bialym. Ale w tym
wszystkim popelnil jeden powazny blad. Kiedy konserwatywny, sedziwy Kamehameha
zmarl, Hewahewa popatrzyl w przyszlosc, a to, co ujrzal, napelnilo go zdumieniem.
Zobaczyl bowiem bialych ludzi, jak wraz z zonami przybywaja na Hawaje, by wpajac
tubylcom wiedze o swoim Bogu. Ujrzal tez miejsce na plazy, na jednej z osmiu wysp,
gdzie mieli wyladowac, aby spotkac sie z rodzina królewska. Dla najwyzszego kaplana
byla to niezwykle wazna wiadomosc. Z pewnoscia nieraz rozmawial z bialymi
zeglarzami, przebywajacymi od dawna na wyspach, i dowiedzial sie od nich, ze biali
kaplani oddaja czesc Jezusowi, który uczy ich dokonywac cudów, a nawet wskrzeszac
zmarlych. Sam tez zmartwychwstal po trzech dniach. Bez watpienia opowiesci te byly
bogato okraszone barwnymi szczególami, by wywarly na Hawajczyku wieksze wrazenie.
Hewahewa, przekonany, ze biali posiadaja najwyzszej klasy drogi, bron, statki i
maszyny, doszedl do wniosku, iz dysponuja takze najwyzsza forma magii. Przeczuwajac
niebezpieczenstwo, jakie zawisnie nad swiatynia kahunaizmu na wyspach, niezwlocznie
postanowil oczyscic scene przed przybyciem bialych kahunów. Kazal zrównac z ziemia
wszystkie swiatynie. Pozostaly juz po nich tylko ruiny, kiedy w pazdzierniku 1820 roku,
dokladnie w tym samym miejscu, na tej samej plazy, która Hewahewa wskazal wczesniej
swym przyjaciolom i królewskiej rodzinie, wyladowali misjonarze z Nowej Anglii.
Hewahewa spotkal sie z nimi na wybrzezu i wyglosil piekna wierszowana mowe
powitalna, która ulozyl specjalnie na ich czesc. W mowie tej w bardzo zawoalowany
sposób napomknal o rodzimej magii, dodajac, ze on sam równiez jest magiem o nie byle
jakich zdolnosciach, po czym jeszcze raz przywital nowych kaplanów i ich „bogów z
dalekich i wysokich stron”. Po zlozeniu oficjalnych wizyt u rodziny królewskiej
misjonarzy rozeslano na poszczególne wyspy, by tam rozpoczeli swoja dzialalnosc.
Hewahewa postanowil przylaczyc sie do grupy, która wyslano do pracy w Honolulu. Od
razu znalazl sie jednak w trudnej sytuacji, poniewaz, jak wkrótce sie okazalo, biali kahuni
nie znali zadnej magii. Byli tak samo bezradni jak spalone drewniane bozki. Slepi, slabi i
chromi liczac na pomoc, przybywali przed ich oblicze i odchodzili z niczym. Czegos tu
brakowalo. Miejscowi kahuni potrafili zdzialac o wiele wiecej przy pomocy swych
bozków, a nawet i bez nich. Po jakims czasie okazalo sie, ze nowi kaplani potrzebuja
swiatyn. Hewahewa i jego ludzie, pelni nadziei, zabrali sie do pracy przy budowie
kosciola. Byla to olbrzymia budowla, ukladana z ciosanego kamienia i uplynelo wiele
czasu, zanim zostala ukonczona. Kiedy jednak w koncu ja wzniesiono i poswiecono,
okazalo sie, ze misjonarze nadal nie umieja uzdrawiac chorych, nie mówiac juz o
wskrzeszaniu zmarlych, czego od nich oczekiwano. Hewahewa przynosil kaplanom
pozywienie i serdecznie sie z nimi zaprzyjaznil. Poczatkowo nieraz wspominali o nim w
swoich listach i pismach. Ale wkrótce po ukonczeniu budowy kosciola w Waiohinu, jego
imie zniknelo ze stron raportów misyjnych. Nalegano, by przystapil do Kosciola
chrzescijanskiego i zmienil wiare. Odmawial i, jak mozemy sie domyslac, powrócil do
magii, która znal. Polecil swym przyjaciolom kahunom, by pozostali wierni dawnym
zwyczajom i praktykom leczniczym. Po kilku latach wodzowie plemienni przyjeli od
chrzescijan spiewanie hymnów, czytanie, pisanie i wszystko to, co szybko pozwolilo im
wkroczyc na droge narodów cywilizowanych. Wówczas misjonarze wyjeli kahunów spod
prawa. Pozostawali wiec poza prawem, ale poniewaz zaden hawajski policjant czy
urzednik bedacy przy zdrowych zmyslach, nie osmielilby sie zaaresztowac kahuny
wiedzac, ze ten posiada tajemna sile, magia rozwijala sie dalej - za plecami bialych.
Tymczasem budowano nowe szkoly i Hawajczycy w niewiarygodnie szybko przyswajali
sobie wszelkie atrybuty cywilizacji: brali udzial w coniedzielnych mszach, spiewali i
modlili sie jak najglosniej, a w poniedzialki chodzili do diakona (który przypuszczalnie w
pozostale dni byl kahuna), by ich uzdrowil lub zmienil im przyszlosc, jesli akurat
znajdowali sie w centrum nieszczesliwego biegu wydarzen. W odludnych zakatkach
wysp kahuni otwarcie uprawiali swa sztuke. W poblizu wulkanu kilku z nich nadal
skladalo rytualne ofiary bogini Pele. Niektórzy sluzyli turystom za przewodników i
zadziwiali ich pewna sztuka magiczna, o której szczególowo opowiem pózniej.
Powrócmy do mojej historii. Przeczytalem wszystkie wypozyczone ksiazki i zgodzilem
sie z ich autorami, ze kahuni nie znaja zadnej prawdziwej magii. Ponownie wiec z
satysfakcja stwierdzilem, ze wszystkie opowiesci, jakie slyszalem, sa tylko wytworem
wyobrazni. W nastepnym tygodniu zostalem przedstawiony mlodemu Hawajczykowi. Po
ukonczeniu nauki w szkole postanowil on wykazac sie swoja wysoka wiedza i zlamac
miejscowy przesad zabraniajacy wchodzenia do pewnej opuszczonej, rozsypujacej sie
swiatyni, by tym samym jej nie skalac. Ta demonstracja przybrala nieoczekiwany obrót.
Poczul nagle, ze jego nogi staly sie bezwladne. Kiedy z najwiekszym trudem wyczolgal
sie ze swiatyni, przyjaciele zaniesli go do domu. Lekarz z plantacji nie potrafil mu
pomóc, dopiero wezwany kahuna zdolal go uzdrowic. Nie wierzylem w te opowiesc, ale
tez nie mialem mozliwosci, by poznac prawde. Pytalem niektórych starszych bialych z
sasiedztwa, co mysla o kahunach, ale oni niezmiennie radzili mi, bym nie wtykal nosa w
te sprawy. Pytalem tez wyksztalconych Hawajczyków, ale zbywali mnie niczym. Po
prostu nie odpowiadali. Albo tylko smiali sie z moich pytan, albo w ogóle je ignorowali.
Taka sytuacja trwala przez caly rok, a potem jeszcze przez dwa kolejne lata. Co roku
zmienialem szkole. Za kazdym razem trafialem w jakis odlegly zakatek wyspy, gdzie
zycie tubylców toczylo sie wartkim nurtem podziemnym. W trzecim roku mego pobytu
na Hawajach znalazlem sie wsród niewielkiej, zywotnej spolecznosci drobnych
plantatorów kawy i rybaków osiadlych na wzgórzach wzdluz wybrzeza. Wkrótce
dowiedzialem sie, ze urocza, starsza dama, mieszkajaca w tym samym wiejskim hoteliku
co ja, byla misjonarka i co niedziela wyglaszala kazania do najwiekszego w tej okolicy
zgromadzenia Hawajczyków. Pózniej powiedziano mi, ze nie byla ona zwiazana z
kosciolami misyjnymi ani z zadnymi innymi organizacjami religijnymi. Dzialala na
wlasna reke. Byla bardzo przewrazliwiona na punkcie swej pracy misyjnej i latwo
wpadala w gniew. Z czasem dowiedzialem sie, ze byla córka czlowieka, który kiedys
chcial wypróbowac skutecznosc swych modlitw chrzescijanskich przeciwko magii
miejscowego kahuny. Ten ostatni przyjal wyzwanie i przysiagl, ze wymodli smierc dla
calej kongregacji Hawajczyków, dla kazdego jej czlonka z osobna, aby w ten sposób
udowodnic, ze jego wierzenia sa bardziej skuteczne i blizsze prawdy niz zabobony
chrzescijanskie. Przegladalem nawet pamietnik owego zarliwego, lecz nierozwaznego
chrzescijanina. Notowal w nim smierc kolejnych czlonków zgromadzenia, a potem nagla
ucieczke tych, którzy pozostali przy zyciu. W pamietniku widnialo kilka nie zapisanych
stron i byla luka w datach. Córka misjonarza wyjasnila mi, ze zdesperowany ojciec
opuscil swa parafie, nauczyl sie stosowania magii w modlitwie smierci i potajemnie
odmówil te modlitwe przeciwko owemu kahunie. Kahuna nie spodziewal sie, ze zostanie
zaatakowany wlasna bronia, nie podjal wiec zadnych srodków ostroznosci. Zmarl po
trzech dniach. Pozostali przy zyciu czlonkowie zgromadzenia powrócili na lono
Kosciola... pamietnik z radoscia odnotowywal ich powrót. Misjonarz jednak zmienil sie
od tego czasu. Poszedl na najblizsze tajne posiedzenie organizacji misyjnej w Honolulu i
wyglosil tam slowa lub popelnil czyny, o których milcza wszystkie dostepne relacje.
Mozliwe, ze tylko odpowiadal na zarzuty atakujacych go misjonarzy. W kazdym razie
poprzysiagl, ze nigdy juz nie zjawi sie na konklawe, i slowa dotrzymal. Ale Hawajczycy
zrozumieli, co sie stalo. Hawajska ksiezniczka ofiarowala mu pas ziemi, szeroki na pól
mili i ciagnacy sie od fal przybrzeznych az do górskich szczytów. Tutaj, na plazy, gdzie
przed prawie piecdziesieciu laty wyladowal i zostal zabity kapitan Cook, tkwily ruiny
jednej z najpiekniejszych na tym ladzie swiatyn. Ze swiatyni tej co roku wyruszala
procesja z figurkami bozków. Procesja kroczyla droga, która do dzisiejszego dnia zwana
jest „Sciezka Bogów”. Dalej od wybrzeza, ale w tej samej okolicy, stal maly kosciólek z
odlamków raf koralowych, zbudowany rekami tubylców. Tutaj córka misjonarza miala
ponoc wyglaszac kazania szescdziesiat lat pózniej. Na poczatku czwartego roku mojego
pobytu na wyspach przeprowadzilem sie do Honolulu. Kiedy juz osiedlilem sie tam na
dobre, znalazlem troche czasu, by zwiedzic muzeum biskupie (Bishop Museum), slynna
instytucje ufundowana przez hawajska rodzine królewska i przeznaczajaca czesc swych
dochodów na utrzymanie szkoly dla dzieci pochodzenia hawajskiego. Powodem mojej
wizyty byla próba odnalezienia kogos, kto móglby udzielic mi rzetelnych informacji o
kahunach. Sprawa ta dreczyla mnie tak bardzo, ze stalo sie to juz wrecz nie do zniesienia.
Odczuwalem zlosc i za wszelka cene pragnalem znalezc rozwiazanie, ostateczne i
rozstrzygajace. Slyszalem, ze kurator muzeum wiele lat swego zycia poswiecil badaniom
spraw hawajskich, mialem wiec nadzieje, ze uslysze od niego prawde, podana w
chlodnej, naukowej i rzeczowej formie. Przy wejsciu poznalem czarujaca Hawajke, pania
Webb. Opowiedzialem jej szczerze o celu mojej wizyty. Przez chwile z uwaga
wpatrywala sie we mnie, po czym powiedziala: „Najlepiej prosze pójsc na góre do
doktora Brighama. Jest w swym biurze pietro wyzej”. Doktor Brigham odwrócil sie od
biurka, gdzie badal przez lupe jakis preparat botaniczny. Spojrzal na mnie przyjaznie
niebieskimi oczyma. Byl wielkim naukowcem, autorytetem w swej dziedzinie, znanym i
podziwianym w British Museum za wysoki poziom badan i wydane drukiem prace
naukowe. Mial 82 lata, byl wysokiego wzrostu, brodaty, ze spora lysina. Posiadal
niewiarygodnie bogata i wszechstronna wiedze naukowa i wygladal jak swiety Mikolaj
(zob. Who's Who in America z lat 1922-1923, haslo: William Tufts Brigham). Usiadlem
na wskazanym mi krzesle, przedstawilem sie i zaczalem wyjasniac, co mnie do niego
sprowadza. Sluchal uwaznie, zadawal pytania na temat spraw, o których slyszalem,
miejscowosci, w których mieszkalem, i ludzi, których poznalem. Na moje pytania o
kahunów odpowiadal pytaniami o wnioski, do jakich doszedlem w swoich dociekaniach.
Wytlumaczylem mu, ze jestem absolutnie przekonany, iz cala ta sprawa to przesad,
oddzialywanie za pomoca sugestii badz tez stosowanie jakiejs trucizny macacej umysly.
Przyznalem jednak, ze mimo wszystko chcialbym porozmawiac z kims, kto dostarczylby
mi prawdziwych informacji i pomógl rozwiac resztki dreczacych watpliwosci. Minela
dluzsza chwila, po czym pan Brigham wprost zarzucil mnie pytaniami. Zdawalo sie, iz
zapomnial o celu mej wizyty. Cala uwage poswiecil wybadaniu mojej osoby. Chcial
wiedziec, jakie mam wyksztalcenie, co przeczytalem, gdzie studiowalem i co sadze o
szeregu spraw nie majacych nic wspólnego z zagadnieniami, o które wczesniej go
pytalem. Zaczynalem sie juz niecierpliwic, gdy znienacka rzucil na mnie spojrzenie tak
surowe, ze poczulem przestrach. - Czy moge ufac, ze zachowa pan w tajemnicy moje
zwierzenia? - zapytal. - Mam juz jakas pozycje w swiecie nauki i chcialbym ja utrzymac -
usmiechnal sie - nawet mimo mojego podeszlego wieku. Zapewnilem go, ze wszystko, co
mi powie, nie wyjdzie poza sciany jego biura, i czekalem. Zastanawial sie przez chwile,
po czym wolno zaczal mówic: - Przez czterdziesci lat poznawalem kahunów, by znalezc
odpowiedz na postawione przez pana pytanie. Kahuni rzeczywiscie posluguja sie sila,
która pan nazwal magia. Uzdrawiaja. Zabijaja. Spogladaja w przyszlosc i zmieniaja ja
zgodnie z zyczeniem klienta. Wielu bylo wsród nich oszustów, ale byli tez i prawdziwi
geniusze. Niektórzy nawet uzywali magii, by chodzic po ogniu, po potokach goracej
lawy, na tyle tylko zastyglej, ze unosila ciezar czlowieka. Urwal gwaltownie, jakby w
obawie, ze powiedzial za duzo. Osunal sie na oparcie swego obrotowego krzesla i
obserwowal mnie spod wpól przymknietych powiek. Nie jestem pewien, ale chyba
wymamrotalem „dziekuje”. Unioslem sie z krzesla i znów na nie opadlem. Wpatrywalem
sie w niego bezmyslnie przez dluga chwile. Nagle bowiem poczulem sie niepewnie, nie
wiedzac jak dalej poprowadzic rozmowe. Doktor wypowiedzial jasno to wszystko, co ja
ukrywalem w sobie tak gleboko przez trzy lata. W duchu spodziewalem sie jakiegos
oficjalnego wyjasnienia, zamykajacego na zawsze sprawe kahunów i obiecalem juz
sobie, ze nigdy nie powróce do nich i do ich zabobonów. A teraz znowu znalazlem sie na
bezdrozach i, juz nie po dziurki w nosie, ale po sam jego ciekawski koniuszek, wpadlem
w otchlan tajemniczosci. Chyba zaczalem wówczas mówic cos bez zwiazku, nigdy
pózniej nie moglem sobie tego przypomniec. Pamietam tylko, ze w koncu udalo mi sie
wykrztusic: - Chodzenie po ogniu? Po goracej lawie? Nigdy o tym nie slyszalem... -
zawahalem sie przez chwile. - Jak oni to robia? Doktor otworzyl szeroko oczy, pózniej je
przymknal, a jego krzaczaste brwi uniosly sie niemal. po lysine. Siwa broda zaczela sie
trzasc i znów opadl na oparcie krzesla, wybuchajac smiechem, od którego zadrzaly
sciany. Smial sie tak, ze lzy splywaly po jego rózowych policzkach. - Prosze wybaczyc -
zlapal wreszcie oddech i pojednawczo polozyl mi reke na kolanie, druga ocierajac sobie
oczy. - Panskie pytanie tak mnie ubawilo, bo ja sam przez czterdziesci dlugich lat usiluje
sobie na nie odpowiedziec bez rezultatu. I tak lody zostaly przelamane. Chociaz mialem
gluche, dreczace poczucie, ze znów wpadlem w wir spraw, od których zamierzalem
uciec, zaczelismy rozmawiac. Stary uczony tez kiedys byl nauczycielem. Mial dar
prostego i bezposredniego prowadzenia dyskusji nawet na najtrudniejsze tematy. Dopiero
wiele tygodni pózniej zrozumialem, ze wówczas wskazal mi droge, uznal za s•;rojego
czlowieka. Niczym stary biblijny Eliasz, zarzucil plaszcz na ramiona, czyniac swoim
sluga, zanim odejdzie na zawsze. Powiedzial mi pózniej, ze juz od dawna szukal mlodego
czlowieka, któremu móglby przekazac cala swoja wiedze naukowa i powierzyc tajemnice
odkryte w nowej i niezbadanej dziedzinie magii. Nieraz podczas upalnych nocy, kiedy
wyczuwal moje zniechecenie i niewiare w mozliwosc poznania sekretów magii, mawial:
- Zrobilem zaledwie pierwszy krok. To, ze ja juz nie zdaze uzyskac odpowiedzi na
dreczace mnie pytania, wcale nie znaczy, ze ty ich nie znajdziesz. Pomysl tylko, jak wiele
wydarzylo sie za mojego zycia. Narodzila sie nauka psychologii. Wiemy juz, czym jest
podswiadomosc. Zwróc uwage na nowe zjawiska obserwowane i zapisywane kazdego
miesiaca przez towarzystwa badan parapsychicznych. Pracuj nad tym nieustannie.
Trudno powiedziec, kiedy uda ci sie odnalezc klucz do zagadki i kiedy jakies nowe
odkrycie pomoze ci zrozumiec, dlaczego kahuni przestrzegali swych niezwyklych
rytualów i co dzialo sie wtedy w ich umyslach. Innym znów razem doktor odkrywal
przede mna zakamarki swej duszy. Wielka to byla dusza, a zarazem prosta. Ten bardzo
stary juz czlowiek zywil niemal dziecinna tesknote, by poznac sekret kahunów. Nie
ulegalo jednak watpliwosci, ze piasek w klepsydrze jego zycia przesypie sie do konca,
zanim nadejdzie sukces. Kahuni zaniechali juz przekazywania swym synom i córkom
sekretów dawnej wiedzy, wiedzy, jaka rodzice powierzali dzieciom pod przysiega
zachowania scislej tajemnicy. Ci, którzy dokonywali niegdys natychmiastowych
uzdrowien, którzy potrafili chodzic po ogniu i zmieniac przyszlosc, powymierali przed
1900 rokiem - wielu z nich to starzy, drodzy przyjaciele doktora. Zostal sam na scenie, na
której tak niewiele mozna bylo teraz zdzialac. A jednoczesnie w myslach jego panowal
chaos. Nie miescilo mu sie w glowie, ze choc przez tyle lat sledzil prace kahunów,
przyjaznil sie z nimi, chodzil po ogniu przy ich pomocy, to jednak nadal nie mial
najmniejszego pojecia, na czym polegaly ich magiczne dzialania. Moze z wyjatkiem
modlitwy smierci, która, jak mi wyjasnil, nie byla prawdziwa magia, lecz
spirytystycznym zjawiskiem na wysokim poziomie. Czasami siadywalismy w ciemnosci
na werandzie, przy kawalku zarzacej sie huby, w obronie przed komarami. Doktor
powracal do rozmaitych watków naszych rozmów, by upewnic sie, ze wszystko dobrze
zapamietalem. Nieraz mawial na zakonczenie: - Moge udowodnic, ze ani jedno z
istniejacych wyjasnien magii kahunów nie wytrzymuje krytyki. Ten rodzaj magii nie
polega na sugestii ani na niczym, co znane jest psychologom. Kahuni poslugiwali sie sila,
która musimy jeszcze zbadac, a jest ona czyms niezmiernie waznym. Po prostu musimy
ja odkryc, a odkrycie to zrewolucjonizuje swiat. Zmieni ogólne pojecie nauki.
Uporzadkuje sprzeczne ze soba wierzenia religijne... - Pamietaj - mówil dalej - gdy
bedziesz zajmowal sie magia, zawsze miej na uwadze trzy rzeczy. Musi istniec jakas
forma swiadomosci, która kieruje procesami magii i jest ich motorem. Ona to panuje nad
temperatura ciala przy chodzeniu po goracej lawie. Istnieje tez jakas nie znana nam sila
sprawcza. A wreszcie, musi tez istniec pewna substancja, widzialna lub nie, za pomoca
której owa sila moze dzialac lub byc przez nia przenoszona. Nigdy nie zapominaj o tych
trzech rzeczach, a kiedy uda ci sie rozwiklac jedna z nich, moze cie to doprowadzic do
dwóch pozostalych. Tak wiec stopniowo przejmowalem materialy zgromadzone przez
niego w tej niezwyklej dziedzinie. Poznawalem dokladnie wszystkie przypuszczenia,
watpliwosci i sprawdzone informacje na temat kahunów. Podjalem wkrótce próbe
odnalezienia zyjacych jeszcze kahunów i za wszelka cene staralem sie wydobyc od nich
chocby czesc Tajemnicy. Kiedy tylko poslyszalem jakas historie o ich wyczynach,
niezmiennie stawialem memu rozmówcy pytanie: „Kto ci o tym powiedzial?”. I tak, po
nitce do klebka, usilowalem dotrzec do jakichkolwiek sladów. Czasami udawalo mi sie
odnalezc czlowieka, którego dotyczyla opowiedziana mi historia i wydobywalem z niego
najdrobniejsze szczególy o tym, co sie wydarzylo. Najwieksza trudnosc sprawialo mi
znalezienie kontaktu z kims, kto sam uprawial magie. Zazwyczaj bylo to calkiem
niemozliwe. Kahuni, nauczeni przykrym doswiadczeniem, unikali bialych. Zaden
Hawajczyk nie osmielil sie przyprowadzic do kahunów bialego przyjaciela bez ich
wyraznego pozwolenia - a prawie nigdy go nie udzielano. Doktor Brigham zmarl cztery
lata po naszym poznaniu sie. Czulem wielki ciezar na sercu i mialem przerazajaca
swiadomosc, iz byc moze jestem jedynym bialym na swiecie, który wie wystarczajaco
duzo, by nadal prowadzic badania nad miejscowa magia, odchodzaca tak szybko w
zapomnienie. Zdawalem sobie sprawe, ze jesli mi sie nie powiedzie, swiat
przypuszczalnie na zawsze straci szanse poznania systemu, który móglby stanowic
niezmierna wartosc dla ludzkosci. Wraz z doktorem Brighamem, pelni nadziei,
sledzilismy kiedys nowe odkrycia w psychologii i parapsychologii, lecz, niestety,
zmuszeni bylismy z przykroscia stwierdzic, ze obie te nauki wykazywaly znamiona
stagnacji. Mimo ze Towarzystwo Badan Parapsychicznych angazowalo w swe prace
ponad stu znanych naukowców, przez ponad pól wieku nie powstala zadna teoria, która
tlumaczylaby chocby tak proste zjawiska jak telepatia czy sugestia, nie mówiac juz o
ektoplazmie, aportach czy materializacji. Minelo wiele lat. Nie czynilem zadnych
postepów, az w koncu, w 1931 roku, musialem uznac swa kleske. Wtedy to opuscilem
wyspy. W Kalifornii z umiarkowanym zapalem nadal sledzilem odkrycia
psychologiczne, które moglyby rzucic nowe swiatlo na ów problem. Nic sie jednak nie
dzialo. I nagle, w 1935 roku, zupelnie niespodziewanie obudzilem sie w srodku nocy,
olsniony koncepcja, która wiodla prosto do rozwiklania zagadki. Gdyby doktor Brigham
jeszcze zyl, z pewnoscia razem ze mna oblalby sie rumiencem wstydu. Oto obaj
przegapilismy rozwiazanie tak proste i oczywiste, ze uszlo naszej uwadze. Bylo ono jak
przyslowiowe okulary tkwiace na nosie, których bezskutecznie szukalismy tyle czasu.
Owa mysl, która obudzila mnie w srodku nocy, uprzytomnila mi, ze w mowie potocznej
kahunów istnialy z pewnoscia nazwy, którymi okreslali oni elementy swej magii. Bez
takich nazw nie mogliby przekazywac swej wiedzy z pokolenia na pokolenie. Jako ze
poslugiwali sie jezykiem hawajskim, te slowa równiez musialy pochodzic z tego jezyka.
A poniewaz misjonarze rozpoczeli opracowywanie slownika hawajsko-angielskiego juz
w 1820 roku - nadal zreszta jest on w uzyciu - i poniewaz z pewnoscia nie mieli
wystarczajaco duzo informacji o miejscowej magii, by poprawnie przetlumaczyc
opisujace ja slowa, bylo oczywiste, ze podane w slowniku znaczenia sa albo niescisle,
albo zupelnie bledne. Jezyk hawajski sklada sie ze slów utworzonych z krótkich rdzeni.
Przetlumaczenie tego rdzenia da mi pierwotne znaczenie wyrazu. A wiec do dziela!
Wybiore slowa uzywane przez kahunów w zapisanych piesniach i modlitwach i
powtórnie przetlumacze je na podstawie ich etymologii. Nastepnego ranka
przypomnialem sobie cos waznego. Otóz na Hawajach wszyscy zgodnie twierdzili, iz
kahuni nauczali, ze kazdy czlowiek ma dwie dusze lub dwa duchy. Nikt jednak nie
traktowal powaznie owego jawnie mylnego wierzenia. Jak czlowiek moze miec dwie
dusze? Co za absurd! Co za ciemnota!... Poszukalem wiec dwóch slów okreslajacych
dwie dusze. Tak jak sie spodziewalem, oba znajdowaly sie w reprincie starego slownika,
który wyszedl spod pras drukarskich w 1865 roku, kilka lat po odkryciu mesmeryzmu, w
poczatkowym okresie badan parapsychicznych i na dwadziescia lat przed narodzinami
najmlodszej z nauk - psychologii. Slownik podawal:
U-ni-hi-pi-li - kosci
nóg i ramion u czlowieka. Unihipili to nazwa klasy
bogów akuanoho; aumakua to inna kategoria bogów;
byly to duchy ludzi zmarlych. U-ha-ne - duch, dusza
czlowieka. Zjawa lub duch osoby zmarlej. Uwaga;
Hawajczycy sadzili, iz kazdy czlowiek ma dwie osobne
dusze: jedna umiera wraz z cialem, a druga zyje nadal,
moze byc widzialna lub nie. Nie ma z osoba zmarlego
wiekszego zwiazku niz jego cien. Zjawy te potrafia
mówic, plakac, zalic sie itp. Uwazano, ze sa ludzie,
którzy umieja j e wpedzac w zasadzke i chwytac [W
jezyku hawajskim wymowa samoglosek jest taka sama
jak w lacinie.].
Bylo oczywiste, ze dawni misjonarze, twórcy slownika,
porozumiewali sie z Hawajczykami w sprawie ustalenia znaczen tych dwóch slów.
Otrzymywali jednak sprzeczne informacje i czynili wszystko, co w ich mocy, by je
uporzadkowac i oba slowa wlaczyc jako hasla do slownika. Charakterystyczna cecha
unihipili, poza tym ze slowo to okreslalo ducha, byl jego prawdopodobny zwiazek z
rekami lub nogami czlowieka. Uhane równiez bylo duchem, ale takim, który umial
mówic, nawet jesli byl zaledwie cieniem zwiazanym z osoba zmarlego. Poniewaz
pierwsze slowo bylo dluzsze i mialo najwiecej rdzeni, od niego zaczalem prace nad
tlumaczeniem etymologicznym. Slowo zawieralo siedem rdzeni, a niektóre z nich mialy
do dziesieciu znaczen. Moje zadanie polegalo na uszeregowaniu znaczen tak, by wylowic
te, które mogly byc zastosowane w magii kahunów. Oto stal przede mna stóg siana, a ja
mialem w nim znalezc przyslowiowa igle. Wydawalo mi sie to nader intrygujace.
Przypomnialem sobie wskazówke doktora Brighama, by zawsze szukac w magii trzech
rzeczy: swiadomosci, towarzyszacej przy chodzeniu po ogniu i przy innych magicznych
czynach, sily potrzebnej do osiagniecia magicznych wyników oraz materialnej substancji,
widzialnej lub nie, przez która sila moze dzialac. Tak, mialem podjac próbe odnalezienia
trzech igiel. (W koncu je znalazlem: dwie pierwsze przed uplywem roku, ostatnia - po
szesciu latach). Prawie natychmiast, niemal przed nadejsciem pory lunchu, odkrylem
PODSWIADOMOSC, ale nie te w znaczeniu uzywanym przez ludzi bialych.
Podswiadomosc magów miala o wiele szerszy zakres i byla czyms duzo bardziej
naturalnym. Poczulem sie tak zaskoczony tym odkryciem, ze przez kilka minut nie
moglem przyjsc do siebie. To niewiarygodne, zeby kahuni znali juz podswiadomosc, ale
dowody byly niezaprzeczalne. Oto jak brzmialo etymologiczne wyjasnienie okreslen
duchów, których nazwy znajdowaly sie w slowach unihipili i uhane: Oba sa duchami
(rdzen u), a rdzen ten znaczy: „zalic sie”. Tak wiec duchy te umieja sie zalic. Natomiast
element hane w wyrazie uhane oznacza mówic, a wiec duch, którego nazwa zawarta jest
w tym slowie, potrafi mówic. Poniewaz tylko istoty ludzkie posiadaja zdolnosc
mówienia, duch ten musi byc duchem czlowieka. Rodzi sie zatem pytanie o nature
pierwszego ducha. Moze on sie zalic, ale to potrafia równiez zwierzeta. Nie jest duchem
czlowieka, jako ze nie mówi, ale raczej duchem zwierzecia, który sie zali. Uhane plakalo
i slabo mówilo. Uwaga przy hasle w slowniku wyraznie podkreslala, ze uhane to nic
wiecej, jak tylko cien zwiazany z osoba zmarla. Najwidoczniej byl to jakis slaby i niezbyt
wazny „mówiacy” duch. Unihipili, inaczej wymawiane uhinipili, dostarcza wiecej
danych etymologicznych do wyjasnienia slowa. W ten sposób otrzymujemy nastepujace
okreslenia: a) jest to duch, który moze ubolewac, ale nie umie niczego powiedziec (u); b)
jest to cos, co pokrywa cos innego i ukrywa to lub tez samo jest ukryte pod jakims
przykryciem czy zaslona (uhi); c) jest to duch towarzyszacy innemu, polaczony z innym,
jest lepki i przykleja sie do innego. Przypisany jest innemu i jest mu podlegly (pili); d)
jest to duch, który dziala potajemnie, cicho i bardzo ostroznie, ale nie wykonuje pewnych
rzeczy w obawie przed gniewem bogów (nihi); e) jest to wreszcie duch, który moze
wysunac sie z czegos, wzniesc sie ponad to, moze tez wyciagnac cos z czegos, tak jak
monete z kieszeni. Pozada niektórych rzeczy bardzo goraco. Jest uparty i niechetny,
gotowy odmówic wykonania polecenia. Rozplywa sie, wsiaka lub calkowicie miesza z
czyms innym. Zwiazany jest z powolnym kapaniem wody lub wytwarzaniem i
wydzielaniem zyciodajnej wody, czegos w rodzaju „wody piersi”, czyli mleka karmiacej
matki (u w swych kilku znaczeniach). (Uwaga: pózniej dowiedzialem sie, ze woda jest
symbolem ludzkiej sily zyciowej. Tak wiec odnalazlem pierwsza igle. Dwa swiadome
duchy ludzkie to dwie trzecie nastepnej igly. Natomiast trzecia igla ukryta jest w
znaczeniu slowa „lepki” lub „przylegac”, „przyklejac sie”). Podsumowujac
dotychczasowe uwagi, mozna wiec stwierdzic, ze pojecia swiadomosci i podswiadomosci
u kahunów zdaja sie oznaczac, wnioskujac z etymologii nazw, pare duchów scisle
zwiazanych z cialem - kierowanym przez podswiadomosc i sluzacym do
przechowywania i okrywania ich obu. Duch swiadomosci jest bardziej ludzki i ma
zdolnosc mówienia. Wrazliwy duch podswiadomosci zalewa sie lzami, jest uczuciowy i
w rozmaity sposób posluguje sie energia zyciowa ciala. Wykonuje zdania w tajemnicy, z
milczaca ostroznoscia, jest uparty i gotowy odmówic posluszenstwa. Odmawia
wykonywania rozkazów, gdy obawia sie bogów (zachowuje kompleksy, czyli mocno
utrwalone przekonania). Przenika lub wsiaka w ducha swiadomosci, by dawac wrazenie,
ze tworzy z nim jednosc. (Uzycie w magii slowa „lepki” jako symbolu i wzmianka o
zdolnosci „wysuwania” lub „wyciagania czegos z czegos innego” stana sie zrozumiale
pózniej). Przekonany, ze kahuni juz od tysiecy lat znali te wszystkie zjawiska
psychologii, które my poznalismy dopiero w ostatnich kilku latach, nabralem calkowitej
pewnosci, ze ich zdolnosc poslugiwania sie magia wynikala ze znajomosci waznych
czynników psychologicznych przez nas jeszcze nie odkrytych. Niebawem stalo sie jasne,
iz nadajac nazwy elementom psychologii i zawierajac w etymologii tych slów
symboliczne znaczenia dla wskazania ich powiazan, pierwsi kahuni wykonali kapitalna
prace. Jedyna powazna przeszkoda byla okolicznosc, iz symbole zastepowaly nazwy
elementów magii, których natury nie moglem na razie pojac. Szukajac goraczkowo
symbolicznych znaczen owych slów, powrócilem do lektury sprawozdan na temat
zjawisk psychologicznych. Sprawdzalem po kolei kazde oddzielne zjawisko i usilowalem
zlokalizowac jego symboliczny odpowiednik w etymologii terminów uzywanych przez
kahunów. Po kilku miesiacach zrozumialem, ze, jak na poczatek, zrobilem juz wszystko,
co mozna, dopasowujac bardziej usystematyzowana przeze mnie psychologie do
zewnetrznych rytualów magii kahunów. Uznalem, ze wnioski, do których udalo mi sie
dojsc, sa zbyt cenne, by ukrywac je przed swiatem. Napisalem wiec prace o moich
odkryciach i o wiedzy kahunów w ogólnosci [M.F. Long, Recouering The Ancient
Magic, wyd. Rider& Co., Londyn 1936.]. Angielska publikacja tej ksiazki przyniosla mi
lawine listów, na czwartej stronie okladki umiescilem bowiem swoje nazwisko, adres i
prosbe do czytelników, by pisali do mnie, jesli maja jakies ciekawe wiadomosci na
interesujacy mnie temat. Niestety, nie otrzymalem zadnej pomocnej informacji, chociaz
listy roily sie od przypuszczen i domyslów. Minal rok od wydania mojej ksiazki, gdy
pewnego dnia nadszedl list od emerytowanego angielskiego dziennikarza. Nazywal sie
William Reginald Stewart. To, co mial do powiedzenia, bylo niezmiernie wazne.
Niezwykle zainteresowal go fakt, ze w mojej ksiazce opisywalem te sama magie, z która
zetknal sie w latach mlodosci. Wiedzial, ze poslugiwali sie nia czlonkowie plemienia
Berberów z Afryki Pólnocnej, mieszkajacego w górach Atlas. Ze zdumieniem stwierdzil,
ze afrykanscy Berberowie uzywali w magii tych samych slów, co hawajscy kahuni,
uwzgledniajac, oczywiscie, róznice dialektów. Po przeczytaniu mojej ksiazki wyszperal
swoje pozólkle juz notatki i porównal slowa, które, jak go poinformowano, nalezaly do
tajemnego jezyka magii. Okazalo sie, ze hawajskie slowo kahuna brzmialo u Berberów
quahuna, a hawajski wyraz okreslajacy kobiete-kahunke, czyli kahuna wahini,
wystepowalo jako quahini. Slowo oznaczajace boga brzmialo w obu jezykach prawie tak
samo: akua i atua, tak jak i wiele innych sprawdzonych przez nas wyrazów. Poniewaz
plemiona Berberów mówily jezykiem zupelnie róznym od dialektów Polinezji, odkrycie
podobienstwa jezyków opisujacych magie obu tych ludów stanowilo niezbity dowód, ze
albo Berberowie i Polinezyjczycy mieli wspólnych przodków, albo w czasach
starozytnych ludy te kontaktowaly sie ze soba. Stewart uslyszal o plemieniu Berberów i o
ich magii, kiedy poszukiwal zlóz naftowych dla jakiejs dunskiej spólki i jako niezalezny
dziennikarz oraz znawca Afryki Pólnocnej pracowal w charakterze korespondenta dla
„Christian Science Monitor”. Wzial wówczas urlop, wynajal przewodników i wyruszyl
na poszukiwanie owego plemienia. W koncu odnalazl je i poznal maga, którym byla
kobieta. Po wielu namowach zaadoptowala go i uznala za swego rodzonego syna, by
umozliwic mu poznanie sekretów magii. Kobieta owa nazywala sie Lucchi i miala
siedemnastoletnia córke, której wlasnie zaczela udzielac tajemnych nauk. Stewartowi
pozwolono sie do niej przylaczyc. Nauke rozpoczeto od legendarnej historii plemiennej,
która opowiadala o zyciu dwunastu plemion kahunów na wielkiej pustyni Saharze,
zielonej wówczas i pelnej rzek urodzajnej krainie. Z czasem rzeki powysychaly i
plemiona przeniosly sie w doline Nilu. Tam, stosujac magie, pomagano ciac bloki skalne,
zwozic je na miejsce budowy i wznosic Wielka Piramide. W tamtych czasach ludy owe
rzadzily Egiptem, górujac nad innymi dzieki swej magii. Kahunka opowiadala dalej, jak
jej wspólplemiency przewidywali, ze nadejda czasy ogólnej ciemnoty intelektualnej i ich
wiedza tajemna pójdzie w zapomnienie. Aby przechowac ten drogocenny skarb dla
przyszlych pokolen, dwanascie plemion wyruszylo na poszukiwanie jakiejs odleglej
krainy, gdzie mozna by sie przeniesc i przechowac Tajemnice (Hune), az czasy zmienia
sie na tyle, ze bedzie mozna zwrócic ja swiatu. Za pomoca parapsychiki odnaleziono na
Pacyfiku bezludna wyspe czekajaca na ich przybycie. Jedenascie plemion przeplynelo
przez kanal do Morza Czerwonego, dalej wzdluz wybrzezy Afryki i Indii, az do
Pacyfiku: Po wielu latach sluch o nich zaginal, przynajmniej dla czlonków pozostalego
dwunastego plemienia. Owo plemie, z jakichs nieokreslonych przyczyn, przenioslo sie na
pólnoc i osiedlilo w górach Atlas. Mieszkalo tam przez wieki, zachowujac Tajemnice i
poslugujac sie magia. Wymieralo jednak stopniowo i kiedy nadeszly czasy nowozytne,
przy zyciu pozostala tylko jedna kahunka. Byla nia owa nauczycielka imieniem Lucchi.
Stewart stwierdzil, ze Berberowie byli plemieniem goscinnym, czystym, bardzo
inteligentnym, o wspanialej, starej kulturze. Mówili jezykiem mieszanym, tak jak inne
plemiona berberyjskie, ale kiedy przychodzilo do wykladania wiedzy tajemnej, uzywano
innego jezyka, gdyz tylko w nim mozna bylo odnalezc wlasciwe slowa dla nazwania
elementów, które istnieja w czlowieku i pozwalaja mu poslugiwac sie magia. Mlody
Anglik mial duze trudnosci jezykowe, czesto musial wykorzystywac swój francuski, aby
zrozumiec dialekt Berberów, a jednoczesnie pojac wlasciwie znaczenia tak zwanego
jezyka tajemnego. Krok po kroku przyswajal sobie podstawowe zalozenia filozofii magii.
Jego nauczycielka wielokrotnie demonstrowala mu sile swej magii przy uzdrawianiu
chorych, swoja wladze nad ptakami, drapieznikami, wezami i nad pogoda. Stewart robil
duze postepy, opanowal teorie i niebawem mial rozpoczac cwiczenia praktyczne.
Pewnego mglistego popoludnia zdarzylo sie jednak nieszczescie. W dolinie nie opodal
obozowiska Berberów doszlo do strzelaniny miedzy dwiema przejezdzajacymi tamtedy
bandami. Zablakana kula smiertelnie ugodzila Lucchi w serce. Stewart pozostal bez
nauczycielki, bo jej córka wiedziala niewiele wiecej niz on sam. Nauka magii zakonczyla
sie. Zebral wiec swoje notatki, opuscil przyrodnich braci i siostry i powrócil do dawnych
zajec. Minelo trzydziesci lat i wtedy przeczytal moja ksiazke, gdzie, w przytaczanych
przeze mnie slowach hawajskich, rozpoznal wyrazy - pomijajac oczywiscie róznice w
dialektach - które przechowywal tak dlugo w swych zapiskach. Powiazania miedzy
kahunami hawajskimi a kahunami z Afryki Pólnocnej i moze z Egiptu staly sie
oczywiste. Legendy hawajskie, przekazywane ustnie mówily o historii tego ludu. Otóz
Hawajczycy zyli kiedys na odleglym rodzimym ladzie. W swoich wizjach ujrzeli Hawaje
i wyruszyli na poszukiwania tej krainy. Ich podróz zaczela sie od Morza Czerwonego
Kane, co scisle zgadza sie z pogladem, ze przybyli z Egiptu przez Morze Czerwone,
które nosi taka nazwe po dzien dzisiejszy w trzech przynajmniej jezykach. Legendy nie
podaja wielu szczególów o poczatkach owej podrózy. Mówia jedynie o kolejnych ladach,
które mijali odkrywcy, plynac w wielkich podwójnych kanoe. Kiedy wywiadowcy
podrózujacy na czele dotarli wreszcie do osmiu nie zamieszkanych Wysp Hawajskich,
powrócili niebawem do najblizszej, lezacej na zachodzie, by zabrac pozostalych
czlonków plemienia, którzy zatrzymali sie tam na odpoczynek. Wszyscy osiedlili sie na
Hawajach. Tam budowali domy i stamtad organizowali dalsze wyprawy, z których
przywozili nasiona roslin, sadzonki drzew i zwierzeta. Po pewnym czasie wedrówki do
sasiednich wysp ustaly i przez wiele dlugich lat ludnosc ta zyla w zupelnym
odosobnieniu. Kiedy wymarli wszyscy czlonkowie rodziny królewskiej, wyruszono na
inne wyspy, by odnalezc i przywiezc ze soba jakiegos wysoko urodzonego ksiecia.
Ksiaze przybyl wraz ze swymi ulubiencami, wsród których znajdowal sie kahuna. Jesli
mozemy wierzyc legendzie, kahuna ów wprowadzil na Hawajach forme kahunaizmu,
który zawieral niewiele magii, wymagal zas oddawania czci bozkom i budowania
swiatyn. I mimo ze kahuni nadal zachowywali wiedze tajemna w jej czystej formie i
stosowali ja w praktyce, to jednak istnialy w niej pewne slady dawnego skazenia,
pozostalosci kultu bozków i swiatynie. Starania uczonych, by wyjasnic pochodzenie
Hawajczyków przez badanie ich jezyka, nie przyniosly zbyt duzych sukcesów. Istnieje
jedenascie plemion polinezyjskich. Wszystkie mówia dialektami tego samego jezyka, ale
u niektórych spotyka sie wyrazy i wierzenia pochodzace z Indii, co latwo mozna
stwierdzic. Slowa polinezyjskie wystepuja wszedzie pomiedzy Pacyfikiem a Bliskim
Wschodem. Slychac je na Madagaskarze, co wskazuje na wczesne kontakty tutejszych
mieszkanców z ludami mówiacymi jezykiem polinezyjskim. Nawet w Japonii spotyka sie
terminy i pojecia rodem z Polinezji. W Indiach istnieje pewien zasób pojec zwiazanych z
magia kahunów. Dzisiaj, co prawda, maja wielce zmieniona forme i wyszly praktycznie z
uzycia, ale ich wystepowanie wskazuje na wspólne pochodzenie. Dzieki nieocenionej
pomocy Stewarta i pelnemu korzystaniu z jego wiedzy, jaka zdobyl w Afryce Pólnocnej,
moglem kontynuowac moje poszukiwania. Powoli rekonstruowalem Tajemnice, w miare
jak jej symbole i zewnetrzne przejawy zestawialem z wnioskami doktora Brighama,
wysnutymi kiedys na podstawie obserwacji rytualów kahunów. Niemozliwe byloby
jednak ogarniecie znaczenia wszystkich slów i ceremonii, gdyby nie pewne podstawowe
odkrycia poczynione przez nowoczesna psychologie i parapsychologie. Na ich bazie
budowalem coraz pelniejsza teorie. Duza role odegraly równiez rozmaite wierzenia
religijne, w nich bowiem odnajdywalem sponiewierane szczatki pierwotnej filozofii
Huny. Owe relikty, chociaz tak znieksztalcone, dawaly wskazówke, gdzie mam szukac
dalszych informacji, i pomagaly weryfikowac niepewne materialy w miare ich
odkrywania. Wkrótce po ukazaniu sie w Anglii mojej publikacji nawiazalem
korespondencje z ksiedzem Kosciola anglikanskiego, który napisal do mnie od razu po
przeczytaniu ksiazki. Prowadzil on badania psychologiczne nad zjawiskiem
psychicznego i duchowego uzdrawiania. Zainteresowal sie wiedza kahunów i wraz z
grupa asystentów postanowil wypróbowac niektóre magiczne sposoby leczenia. Podjeli
sie oni tego zadania po intensywnej wymianie listów ze mna. Szczególne sukcesy
odnosili w przypadkach obsesji. Rodzina jednego z wyleczonych pacjentów ofiarowala
im duza sume pieniedzy na rozwój prac eksperymentalnych. Duchowny i trzech
czlonków jego zespolu ruszyli w podróz do Kalifornii, by spotkac sie ze mna i
przedyskutowac plany na przyszlosc. Ustalilismy wszystkie szczególy, opracowalismy
nawet projekt budynku, który mial byc niebawem wzniesiony. Niestety, podczas ich
drogi powrotnej do Anglii wybuchla II wojna swiatowa i pokrzyzowala wszystkie
zamiary. Po wojnie fundusze nie byly juz dostepne i grupa tych ludzi sie rozpadla. Ich
praca eksperymentalna dowiodla jednak, ze rekonstrukcja systemu Huny byla wlasciwa,
albowiem dzialal on w rekach osób obdarzonych wrodzonymi zdolnosciami i gotowych
poswiecic swój czas na nauke korzystania z dobrodziejstw tego systemu. Musieli tylko
wytrwale cwiczyc przy pomocy kogos doswiadczonego. Na Hawajach niewiele jest
literatury dotyczacej kahunów badz tez jest ona malo wiarygodna. Szczatkowe
informacje dostepne w ksiazkach, artykulach i broszurach nie wspominaja w ogóle o
podstawowych mechanizmach magii, o których pisalem w swej ksiazce. Autorzy przecza
sobie wzajemnie, a gmatwanina ich sadów jest dla czytelnika nie do rozwiklania. Badania
doktora Brighama i moje wlasne sa na wyspach prawie nieznane, a egzemplarze mej
pierwszej ksiazki leza bezpiecznie schowane w bibliotece w Honolulu. Udostepniane sa
tylko na zyczenie tego, kto wie, ze tam sie znajduja. Czy to na skutek blednego
zrozumienia nauki kahunów, czy tez ze strachu przed realnym niebezpieczenstwem, jakie
niesie modlitwa smierci, mieszkancy wysp odrzucaja magie, zgodnie z zasada „nie
budzic licha”. Po tych wstepnych uwagach przejde teraz do szczególowego
przedstawienia Huny i przytocze wszystkie dostepne dowody swiadczace o poprawnosci
tego systemu jako zbioru faktów naukowych.
Rozdzial II Chodzenie po ogniu jako
wstep do magii
Dwie cechy wyrózniaja psychologiczno-religijny system
Tajemnicy (Huny) i oddzielaja go od nowoczesnych systemów religijnych i
psychologicznych. Pierwsza i najwazniejsza wlasciwosc ten system DZIALA. Dziala dla
kahunów, powinien dzialac i dla nas. Druga cecha jest nie mniej wazna. System dziala
dla wszystkich ludzi, bez wzgledu na ich religijne zapatrywania. Najlepszym dowodem,
ze magia dziala bez zarzutu, stosowana przez ludzi rozmaitych wyznan, przez pogan i
dzikich, jest CHODZENIE PO OGNIU, praktykowane od wieków az po dzien dzisiejszy
w wielu czesciach swiata. Chodzenie po ogniu polega na kontakcie stóp z plonacym
weglem lub innym rozzarzonym materialem, takim jak kamienie, czy nawet bezposrednio
z plomieniem. Otóz nie ma tu nic tajemniczego, jesli chodzi o stopy czy gorace
przedmioty. I jedne, i drugie mozna starannie zbadac, wykluczajac wszelkie manipulacje
i triki. Istnieje jeszcze trzeci element, którego jednak nie mozna zobaczyc, sprawdzic i
przebadac. Istnieje w sposób realny i wolny jest od wszelkich cyrkowych sztuczek. Ten
trzeci element nazywam MAGIA z braku innego, lepszego slowa. Wystepuje on z
pewnoscia wówczas, gdy stopy dotykaja rozpalonego przedmiotu, a mimo to nie
pojawiaja sie na nich zwykle objawy oparzenia. Co najmniej od dwóch stuleci
nieustannie toczy sie zacieta wojna przeciwko wszelkim przesadom. Rozwój
poszczególnych nauk zalezal od tego, czy ludzie zajmujacy sie dana dziedzina potrafili
zwalczyc w sobie i w innych zabobony, skostniale poglady i wszelkie tabu religijnych
dogmatów. Dzisiaj jednak odrzucanie przez nauke zjawisk parapsychicznych obrócilo sie
w swoisty dogmat samej nauki. Przez wiele lat nasze szkoly i nasza prasa robily
wszystko, co w ich mocy, by dyskredytowac wszelkie niewytlumaczalne zjawiska.
Wznoszono okrzyki: „Ciemny przesad!”. Z racji takiej postawy mediów zwykly,
przecietny czlowiek wyrobil w sobie przekonanie, ze wszystkie zjawiska magii, a w
szczególnosci takie jak chodzenie po ogniu, od poczatku do konca sa efektem
hochsztaplerskich sztuczek. Jesli ta moja ksiazka ma wzbudzic zaufanie, musze dowiesc,
iz magia jest faktem. I dowiode tego. Natomiast do czytelników, którzy z góry zalozyli,
ze zadne dowody ich osobiscie nie przekonaja, zwracam sie tymi oto slowami: Tak czy
owak, przeczytajcie te ksiazke. Zawiera ona wiele ciekawych i wartych przemyslenia
materialów. Bedzie przynajmniej rozrywka, czyms, co pozwoli milo spedzic czas. A po
skonczeniu lektury zastanówcie sie, prosze, czy macie lepsze niz kahuni rozwiazania tak
skomplikowanych zagadnien. Dla przejrzystosci wieksza czesc materialu dowodowego
opatruje tytulem „przypadek”. Kazdy taki opis poprzedzony bedzie uwagami wstepnymi
a zakonczony krótkim komentarzem. Do opisu pierwszego przypadku wykorzystalem
badania doktora Brighama, jego osobiste obserwacje i doswiadczenia. Przypadek 1
Doktor Brigham chodzi po rozgrzanej do czerwonosci lawie Uwagi wstepne:
Chodzenie po ogniu powszechnie tlumaczy sie tym, ze podeszwa stóp chodzacego jest na
tyle zgrubiala, iz nie ulega poparzeniu, lub tez stopy smarowane sa alunem czy innymi
ochronnymi srodkami chemicznymi. Mówi sie równiez, ze wegiel i rozpalone kamienie
pokryte sa warstwa popiolu albo ze nie sa az tak gorace, by mogly spalic skóre. Harry
Price próbowal wytlumaczyc zjawisko chodzenia po ogniu demonstrowane w 1936 roku
przez Kude Buxa (mahometanina z Kaszmiru) w Towarzystwie Badan Parapsychicznych
przy uniwersytecie w Londynie. Pisal: „Nie musze chyba wyjasniac, ze chodzac szybko,
czlowiek nie dotyka podloza równoczesnie cala powierzchnia stopy. A zatem przy
chodzeniu po rozzarzonych weglach poszczególne fragmenty skóry nie dotykaly ich
dluzej niz przez pól sekundy”. W przypadku, który zaraz przytocze, okaze sie, ze zadne
tego typu wyjasnienia nie przystaja do omawianych zjawisk. Podaje tu opis zdarzenia,
który otrzymalem bezposrednio od doktora Brighama. Ubarwilem to nieco wlasnymi
slowami i wrazeniami, by stalo sie bardziej plastyczne i latwiejsze do wyobrazenia. Opis
przypadku: „Kiedy rozpoczal sie wyplyw lawy z jednego z wulkanów relacjonowal
doktor Brigham - bylem akurat w poludniowej Konie w Napoopoo. Czekalem kilka dni,
bo chcialem sie zorientowac, czy wyplyw zanosi sie na dlugo. Gdy lawa plynela bez
przerwy, poslalem natychmiast wiadomosc do mych trzech przyjaciól kahunów. Obiecali
mi kiedys, ze pozwola mi chodzic po ogniu pod ich opieka. Teraz wiec prosilem, by
zjawili sie w Napoopoo. Zanim przybyli na miejsce, minal caly tydzien, musieli bowiem
plynac kanoe az z Kau. Gdy sie juz spotkalismy, nie od razu moglismy rozpoczac nasze
próby. Dla nich liczylo sie przede wszystkim nasze ponowne spotkanie, nie zas tak
prozaiczna, zwyczajna sprawa jak chodzenie po ogniu. Cóz, nie bylo rady. Nie
pozostawalo nic innego, jak zdobyc gdzies prosiaka i zasiasc do wspólnej luau
(narodowa uczta Hawajczyków). Byla to wielka, huczna luau Uczestniczyla w niej chyba
polowa okolicznych mieszkanców. Kiedy swieto sie skonczylo, musialem odczekac
jeszcze dzien, zanim jeden z moich kahunów wytrzezwial na tyle, by móc podrózowac.
Cale popoludnie musielismy sie opedzac od tych, którzy dowiedzieli sie jakims
sposobem, dokad sie wybieramy, i za wszelka cene chcieli isc z nami. W koncu noca
wyruszylismy. Zabralbym zreszta wszystkich, ale cóz, nie bylem zbyt pewien, czy
zdolam chodzic po ogniu, gdy dojdzie do tej próby. Kiedys, w Kilauea, przygladalem sie
owym trzem kahunom, jak boso skakali po malych potokach lawy, i wspomnienie
tamtego zaru nie bylo zbyt zachecajace. Nocna wedrówka byla niezmiernie ciezka.
Wspinalismy sie po lagodnym zboczu, wybierajac droge przez stare, zastygniete potoki
lawy az do górnej partii lasów. Kahuni mieli na nogach sandaly, lecz ostre kawalki zuzla,
wtopione w stara mase wulkaniczna, ranily im stopy. Musielismy wciaz przystawac i
czekac, az którys z wedrowców usunie przyklejony do skóry zuzel. Kiedy weszlismy
wyzej, miedzy drzewa i paprocie, panowaly juz glebokie ciemnosci. Potykalismy sie o
korzenie i raz po raz wpadalismy w dziury. Po jakims czasie zaniechalismy dalszej
wedrówki i reszte nocy przespalismy w korycie wyzlobionym kiedys przez lawe.
Rankiem zjedlismy troche poi i suszonej ryby i wyruszylismy na poszukiwanie wody do
picia. Zajelo nam to sporo czasu, gdyz w najblizszej okolicy nie bylo zadnych zródel ani
strumyków. Musielismy szukac kaluz wody deszczowej w zaglebieniach skalnych. Az do
poludnia wspinalismy sie pod zadymionym niebem, a swad oparów siarki stawal sie
coraz silniejszy. W drodze pozywilismy sie jeszcze raz ryba i poi i po godzinie
dotarlismy do zródla wyplywu lawy. Byl to piekny widok. Zbocze góry zalamywalo sie
tuz ponad linia lasu w wielka rozpadline, z której kilkoma otworami tryskala magma,
strzelajac z rykiem na wysokosc dwustu stóp, a potem opadala, tworzac olbrzymi, wrzacy
basen. Z niego wyplywal potok lawy. Na godzine przed zachodem slonca ruszylismy w
dól, z biegiem potoku, w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na nasz eksperyment.
Potok plynnej magmy sunal w dól, jak zwykle grzbietem górskim, a nie dolinami. Po
jego bokach tworzyly sie sciany ze spietrzonego zuzla. Mialy tysiac jardów szerokosci, a
goraca lawa plynela miedzy nimi korytem wyzlobionym w skale. Kilkakrotnie
wspinalismy sie na te zuzlowe zwaly, przechodzilismy przez nie, aby spojrzec na plynaca
w dole czerwona mase. Zwir byl juz na tyle chlodny, ze mozna bylo po nim chodzic, lecz
tu i ówdzie, szczeliny skalne zarzyly sie jeszcze czerwienia. Raz po raz musielismy
obchodzic miejsca, gdzie bezbarwne plomienie strzelaly w niebo i niczym jezyki gazu
polyskiwaly czerwonym blaskiem poprzez dym. Schodzilismy coraz nizej, do
tropikalnego lasu. Nie znalezlismy po drodze takiego miejsca, gdzie spietrzony strumien
lawy przelewalby sie przez wzniesienie. Po dluzszej wedrówce zatrzymalismy sie na
kolejny nocleg. Rankiem ruszylismy dalej i po kilku godzinach znalezlismy wreszcie to,
czego tak dlugo wypatrywalismy. Strumien plynal tu po lagodniejszym pasmie górskim,
szerokim na pól mili. Wznoszace sie obok zwaly zuzlu przechodzily w plaskie tarasy ze
spadzistymi uskokami pomiedzy jednym a drugim poziomem. Raz po raz jakis unoszony
lawa glaz lub wieksze skupisko kamieni tamowaly bieg goracego potoku w miejscu,
gdzie zaczynal sie uskok. Wówczas lawa cofala sie i tworzyla szerokie rozlewisko, by po
pewnym czasie, kiedy przeszkoda zostala sforsowana, plynac dalej, zostawiajac po sobie
duza, gladka powierzchnie, po której mozna bylo chodzic, gdy wystarczajaco stezala.
Zatrzymalismy sie obok najwiekszego z trzech rozlewisk. Patrzylismy na przyplyw i
odplyw goracej masy wulkanicznej. Zar byl wprost nie do zniesienia, nawet wysoko na
zwalach zuzla. W dole pod nami czerwona lawa toczyla sie jak woda, z ta tylko róznica,
ze woda nie moglaby sie nagrzac do takiego stopnia i plynac tak bezglosnie przy
szybkosci dwudziestu mil na godzine i w dodatku po nierównym podlozu. Zawsze kiedy
obserwuje splyw lawy, ta cisza mnie zastanawia. Tam, gdzie woda musi przelewac sie
przez skaliste wglebienia i poszarpane wystepy, lawa wypala wszystko i zlobi sobie
koryto tak gladkie, jak wnetrze glinianego naczynia. Poniewaz chcielismy wrócic na
wybrzeze jeszcze za dnia, kahuni nie tracili czasu. Przyniesli ze soba liscie rosliny ti i
gotowi do dzialania, czekali tylko, kiedy wulkaniczna masa stezeje na tyle, by utrzymac
ciezar czlowieka. (Liscie ti sa powszechnie uzywane przez chodzacych po ogniu
wszedzie tam, gdzie sa dostepne na terenach Polinezji). Maja jedna czy dwie stopy
dlugosci, sa waskie, z ostrymi krawedziami, tak jak niektóre gatunki traw. Na czubku
lodyg maja pióropusze, wygladem swym i wielkoscia przypominajac miotly. Kiedy
kamienie rzucane przez nas na powierzchnie lawy wskazaly, iz jest dostatecznie twarda,
kahuni powstali z miejsc i zsuneli sie po zboczu w dól. Upal byl nie do wytrzymania, o
wiele wiekszy niz we wnetrzu rozgrzanego piekarnika. Powierzchnia lawy ciemniala,
tylko gdzieniegdzie przecinaly ja mieniace sie smugi, tak jak to wyglada, kiedy stygnie
zelazo, zanim kowal zanurzy je w kotle dla zahartowania. Serdecznie teraz zalowalem, ze
odwazylem sie tam przyjsc. Juz na sama mysl o przejsciu po tym slodkim piekle na druga
strone, braly mnie ciarki. Przypomnialem sobie, ze przeciez widzialem niegdys
wszystkich trzech kahunów, jak przebiegali przez goraca lawe w Kilauea. Kahuni zdjeli
sandaly i owineli kazda stope trzema liscmi ti. Ja takze usiadlem i, nie chcac ryzykowac,
zaczalem zawiazywac liscie na moich nabitych cwiekami buciorach. Ale niestety okazalo
sie, ze pod zadnym pozorem nie wolno bylo tego robic - kazali mi natychmiast zdjac buty
i dwie pary skarpet. Bogini wulkanów, Pele, nie chroni butów przed spaleniem, a jesli
bym ich nie zdjal, móglbym ja obrazic. Spieralem sie „goraco” w scislym sensie tego
slowa, gdyz wszyscy bylismy juz niemal upieczeni. Wiedzialem, ze to nie Pele wlada
magia ognia, i usilnie staralem sie dociec, kto lub co jest przyczyna tej magii. Kahuni jak
zwykle usmiechali sie i mówili, ze „bialy kahuna” oczywiscie zna sztuke otrzymywania
mana (jakiejs sily znanej magom) z powietrza lub wody na uzytek kahunów, i ze tylko
tracimy czas mówiac o rzeczy, której zaden kahuna nigdy nie wyraza slowami - o
tajemnicy przekazywanej tylko z ojca na syna. Skonczylo sie na tym, ze nie ustapilem i
odmówilem zdjecia butów. Wyobrazilem sobie, ze jesli Hawajczycy potrafili chodzic po
goracej lawie stwardnialymi, bosymi stopami, to i ja moge to robic w butach o twardej,
skórzanej podeszwie, które beda mnie chronic przed poparzeniem. Prosze pamietac, ze
bylo to wówczas, kiedy jeszcze sadzilem, iz opisywane zjawisko znajdzie wytlumaczenie
natury fizycznej. W koncu kahuni uznali moje buty na nogach za doskonaly zart. Jesli
chcialem zlozyc je w ofierze bogom, to moze byl to i dobry pomysl. Usmiechajac sie do
siebie, pozwolili mi zwiazywac liscie przy butach, podczas gdy sami zaczeli spiewac swe
piesni. Ich slowa pochodzily z jakiegos archaicznego jezyka hawajskiego, którego nie
moglem zrozumiec. Byla to zwykla „rozmowa z bogiem”, slowo w slowo przekazywana
kolejnym pokoleniom od niepamietnych czasów. Zrozumialem tylko tyle, ze skladala sie
z prostych, krótkich wzmianek o legendarnej historii, przeplatanych pochwalami jakiegos
boga lub bogów. Zanim kahuni skonczyli spiewy, bylem juz niemal zywcem upieczony,
choc nie trwalo to dluzej niz kilka minut. I wtedy przyszedl ten moment. Jeden z
kahunów uderzyl wiazka lisci w lsniaca powierzchnie lawy i zapraszajacym gestem oddal
mi zaszczyt uczynienia pierwszego kroku. Natychmiast przypomnialem sobie moje dobre
maniery: bylem za tym, zeby pierwszenstwo dawac starszym. Ustalono wiec zaraz, ze
najstarszy kahuna powinien isc pierwszy, potem ja i za mna pozostali. Bez chwili
wahania najstarszy z nich puscil sie pedem po straszliwie goracej magmie. Patrzylem za
nim z otwartymi ustami, a kiedy byl juz prawie po drugiej stronie - w odleglosci okolo
150 stóp od nas - ktos pchnal mnie tak gwaltownie, ze mialem do wyboru: albo upasc
twarza na goraca mase, albo zlapac rytm biegu. Do tej pory nie wiem, co za szalenstwo
mnie wtedy opetalo, ale rzeczywiscie bieglem. Goraco bylo niewyobrazalne.
Wstrzymalem oddech i zdawalo mi sie, ze mój umysl przestal funkcjonowac. Bylem
wówczas mlody i w biegu na 100 jardów moglem konkurowac z najlepszymi. Czy
bieglem wtedy? Frunalem! Bylbym pobil wszystkie rekordy, ale juz po pierwszych kilku
krokach podeszwy butów zaczely sie przypalac. Skóra zwijala sie i kurczyla, sciskajac mi
stopy jak obrecza. Puscily szwy i zostalem nagle bez jednej podeszwy, a druga klapala z
tylu, trzymajac sie na malym skrawku skóry przy obcasie. Ta klapiaca podeszwa o malo
nie narazila mnie na smierc. Potykalem sie co chwila i zwalnialem. W koncu po kilku,
jak mi sie zdawalo, minutach, choc w rzeczywistosci byly to zaledwie sekundy,
zeskoczylem na bezpieczne miejsce. Spojrzalem na moje stopy i zobaczylem, ze przy
skórzanych, pozwijanych przyszwach butów pala sie skarpetki. Przydeptywalem tlacy sie
ogien i spod oka popatrywalem na zanoszacych sie od smiechu kahunów, jak pokazywali
sobie obcas i dymiaca podeszwe mego lewego buta, lezace na lawie i spalone na
skwarek. Ja tez zaczalem sie smiac. Nigdy w zyciu nie czulem takiej ulgi. Bylem juz
bezpieczny, a na stopach nie mialem ani jednego pecherza czy babla, nawet w miejscach,
gdzie palily sie skarpetki. O tym doswiadczeniu moge powiedziec jeszcze jedno. Mialem
wrazenie intensywnego goraca na twarzy i ciele, na stopach zas nie odczuwalem prawie
nic. Kiedy dotknalem ich reka, byly od spodu gorace, ale tylko moja dlon odebrala to
uczucie. Zaden z kahunów nie mial sladów poparzen, chociaz liscie przywiazane do ich
stóp dawno sie spalily. Powrotna droga na wybrzeze byla dla mnie koszmarem. Próba
marszu w sandalach, prowizorycznie wystruganych z drzewa, pozostawila mi
wspomnienie nie mniej zywe niz moje chodzenie po ogniu”. Komentarz: Oto historia
doktora Brighama. Czytelników bez watpienia zainteresuje teraz, w jaki sposób
naukowiec próbowal wytlumaczyc sobie mozliwosc swego wyczynu. - To magia -
zapewnial mnie doktor. - To jeden z czynników calego ogromu magii uprawianej przez
kahunów i przez inne prymitywne ludy. Wiele lat minelo, zanim to zrozumialem, i jest to
moja ostateczna opinia, do której doszedlem po dlugich obserwacjach i badaniach. - Czy
jednak nie próbowal pan wyjasnic tego w jakis inny sposób? - spytalem. Doktor
usmiechnal sie. - Oczywiscie, ze tak. Nielatwo bylo mi uwierzyc, ze magia jest mozliwa.
Nie to przeciez bylo celem mych badan. Ale nawet gdy zyskalem juz absolutna pewnosc,
ciagle jeszcze dreczyly mnie powazne watpliwosci co do slusznosci wniosków, które
wysnulem. I mimo ze sam chodzilem po lawie, wrócilem do teorii, ze byc moze tworzy
ona porowata, izolujaca powierzchnie o nizszej temperaturze. Dwukrotnie sprawdzilem
te teorie w Kilauea, gdzie nastapily niewielkie wyplywy lawy. W jednym przypadku
czekalem, az struga lawy oziebi sie na tyle, by uzyskala niemal czarna barwe. Dotknalem
jej koniuszkiem palców. I chociaz magma byla o wiele chlodniejsza niz ta, po której
niegdys przebieglem, bolesnie poparzylem sobie palce. A przeciez zaledwie musnalem
powierzchnie. - A za drugim razem? - zapytalem. Potrzasnal glowa i usmiechnal sie z
mina winowajcy. - Powinienem byl zachowac wieksza ostroznosc po tych pierwszych
poparzeniach, ale trudno pozbyc sie dawnych przekonan. Wiedzialem, ze przebieglem
przez goraca mase, ale nadal nie moglem uwierzyc, iz naprawde zdolalem tego dokonac.
Za drugim razem bylem podniecony moja teoria o izolujacej powierzchni. Nabralem
troche goracej lawy .za patyk, tak jak mozna nabrac slodkiej masy do produkcji
cukierków toffi. I znów musialem sparzyc sobie palec, zanim poczulem sie zadowolony z
doswiadczenia. Nie, nie ma tu zadnej pomylki. Kahuni uzywaja magii przy chodzeniu po
ogniu, podobnie jak przy innych swoich wyczynach. Inne prawa natury rzadza swiatem
materialnym, a inne swiatem pozazmyslowym. I - spróbuj uwierzyc, jesli potrafisz -
prawa tego drugiego swiata sa na tyle silne, ze mozna ich uzywac do neutralizowania i
odwracania praw swiata fizycznego. W opisanym przypadku magiczne panowanie nad
temperatura bylo takiej natury, ze nie ochronilo skóry ciezkich butów doktora Brighama,
lecz ochronilo jego stopy. Nie uzyto zadnych srodków chemicznych zabezpieczajacych
stopy przed goracem. Nie bylo tam izolujacej warstwy popiolu, a lawa byla tak goraca, ze
nawet podczas biegu skóra butów przez moment stykajacych sie z podlozem, ulegala
zwegleniu. Temperatura byla wiecej niz wystarczajaca, by w zwyklych warunkach mogla
spalic stopy. Przypadek 2 Mag estradowy poslugujacy sie prawdziwa magia Uwagi
wstepne: Moze sie to wydac niewiarygodne, ale czasami uzywa sie na scenie prawdziwej
magii w miejsce powszechnie stosowanych trików mechanicznych, chociaz widzowie nie
zawsze sa tego swiadomi. W tym przypadku mamy do czynienia z mezczyzna
podrózujacym wraz z zespolem rozrywkowym. Nie mówi nic o magii, która sie
posluguje, chyba ze komus wtajemniczonemu lub sklonnemu do uznania, ze wszystko to
jest prawda. Czlowiek ten wystepowal wraz z zona w Honolulu. Kiedys po
przedstawieniu byli na tyle uprzejmi, ze starali sie wyjasnic mi swoja magie i
opowiedzieli, jak sie jej nauczyli. W tej chwili interesuja nas tylko ich wyjasnienia
dotyczace magii. Tak zwana „magia ognia”, czesto widywana na scenach cyrkowych lub
estradach, jest nedzna imitacja zjawiska, które zaraz opisze. Sklada sie ona przewaznie z
takich sztuczek, jak utrzymanie na jezyku zapalonego papierosa i wciaganie go do ust,
przy czym zarzacy sie koniuszek jest bezpiecznie oddalony od podniebienia i blon
sluzowych jamy ustnej. Inny trik polega na braniu do ust benzyny i zapaleniu jej oparów
w momencie wydmuchiwania. Jest to mozliwe dzieki temu, iz opary te pala sie dopiero
wówczas, gdy znajduja sie w pewnej odleglosci od warg i lacza sie z powietrzem. Opis
przypadku: Magik ognia, o którym mowa, dawal przedstawienie w malym namiocie. Od
publicznosci oddzielaly go barierki ustawione w odleglosci trzech do szesciu stóp. Jego
rekwizytami bylo kilka przedmiotów lezacych na sosnowym stole. Jedyna czescia calego
przedstawienia, kiedy nie stosowal on prawdziwej magii, byl wystep malego pieska,
który przeskakiwal wesolo przez plonaca obrecz nasaczona oliwa. Wszystko inne dzialo
sie w niewielkiej odleglosci, a widzów zachecano, aby wchodzili na scene i sprawdzali
temperature kazdego przedmiotu, zanim zostal on przytkniety do ciala. Kazdy ruch
magik wykonywal powoli, niczego nie ukrywajac i nie stosujac zadnych sztuczek.
Podczas obu przedstawien, na których bylem obecny, magik demonstrowal nastepujace
umiejetnosci: 1) zagotowal wode w kubku i wypil ja duszkiem, kiedy jeszcze kipiala; 2)
kawalki sosnowego drewna grubosci palca przytrzymal nad plomieniem gazowym, az z
jednego konca zmienily sie w zarzacy wegiel drzewny. Odlamal szesc takich koncówek i
pogryzl je; 3) rozgrzal do czerwonosci gruby zelazny pret i kilkakrotnie polizal rozpalona
powierzchnie, az z jezyka uniosla sie para; 4) zapalil zwykly palnik do spawania,
zmniejszyl jego plomien do niebiesko-zielonego stozka i tym plomieniem poprzecinal
zelazne prety, po czym wraz z palnikiem dal je do obejrzenia publicznosci. Nastepnie, nic
nie zmieniajac przy palniku, wlozyl plomien do ust: Nie widac bylo przy tym, by
stosowal jakas oslone czy metode chwilowego stlumienia plomieni. Usta mial szeroko
otwarte, a strumien plonacego gazu igral wewnatrz; 5) podgrzal pret do czerwonosci, po
czym chwycil go golymi rekami w taki sposób, ze inny czlowiek na jego miejscu bylby
straszliwie poparzony. Wzial tez ciezsza, plaska sztabe i podgrzal ja na srodku, po czym
rozgrzane do czerwonosci miejsce wlozyl miedzy zeby. Trzymajac oba konce sztaby w
rekach, wyginal ja w góre i w dól. Komentarz: Zginanie sztaby trzymanej miedzy zebami
sklonilo mnie do dokladnego zbadania uzebienia magika. Mial mocne, zdrowe zeby,
wlasne, nie sztuczne. Ten szczegól bardzo mnie zainteresowal, poniewaz rozgrzane
zelazo pozostawalo w bliskim kontakcie z górnymi i dolnymi siekaczami przez jakies
dziesiec sekund. Mimo iz pokaz byl powtarzany kilka razy wciagu jednego wieczoru,
szkliwo zebów pozostawalo nienaruszone. Przed drugim przedstawieniem przylaczyl sie
do mnie dentysta. Stwierdzil on, iz kontakt zebów z taka temperatura w zwyczajnych
warunkach spowodowalby martwice nerwów i zniszczenie zebów, sprawiajac ból nie do
zniesienia w chwili, gdy nerwy bylyby jeszcze zywe. Rezultatem byloby owrzodzenie i
wypadniecie zebów. Tuz przed drugim wystepem za pomoca scyzoryka zbadalismy
magowi ostre krawedzie zebów, by upewnic sie, czy nie ma na nich jakiejs niewidocznej
substancji izolujacej, chocby najcienszej i zupelnie przezroczystej warstwy. Istnienie
takiej izolacji bylo zreszta malo prawdopodobne, gdyz w ustach panuje stale wilgoc.
Taka warstwa ochronna z trudem utrzymalaby sie na wilgotnych zebach musialaby byc
zbyt gruba, by dalo sie ja zeskrobac, i zbyt widoczna, aby uszla naszej uwadze [Dalsze
uwagi o magu estradowym znajduja sie w „Dodatku” na koncu ksiazki.]. Przypadek 3
Relacja profesora historii Biblii Uwagi wstepne: 21 lutego 1935 roku bylem obecny na
wykladzie w Bibliotece Publicznej w Los Angeles. Mówca byl doktor John G. Hill,
profesor historii Biblii na uniwersytecie w poludniowej Kalifornii. Tematem prelekcji
bylo chodzenie po ogniu. Wyklad ilustrowano filmem nakreconym przez doktora
podczas jego pobytu na wyspach mórz poludniowych, gdzie spedzil cztery sezony.
Profesor opowiadal o podrózy z Tahiti do sasiedniej wyspy, o czternastomilowej
wyprawie wzdluz i wszerz ladu, by w koncu na wlasne oczy ujrzec sztuke chodzenia po
ogniu. Widzial, jak wykopano wielki dól, napelniono go kamieniami i klodami drzewa.
W dole przez wiele godzin palil sie ogien, rozgrzewajac kamienie do czerwonosci.
Recytowano inwokacje do bogini Nahine, po czym uczestnicy misterium maszerowali
wokól dolu, przebiegajac siedmiokrotnie przez gorace kamienie w te i z powrotem. Do
ceremonii „odkurzania” skal uzywano lisci ti. Film doktora Hilla bardzo wyraziscie
ukazywal zblizenia stóp i goracych kamieni, a takze liczne ujecia grupy ludzi idacych
jeden za drugim po rozgrzanych glazach. Doktor wskazal na jednego z tubylców, którego
sila zmuszono do wejscia na kamienie, aby przez te „próbe ognia” udowodnil swoja wine
lub tez niewinnosc w sprawie jakiegos przestepstwa. Poniewaz paskudnie sie poparzyl,
tubylcy mimo jego protestów uznali, iz jest winien i dlatego nie zasluguje na opieke
bogini niebios, Nahine. Po skonczonej ceremonii Hill i jego biali towarzysze sprawdzili
temperature skal i stwierdzili, co nastepuje: czas, przez który mozna bylo bezpiecznie
trzymac reke w odleglosci trzech stóp od goracych kamieni, wynosil jedenascie sekund;
czas potrzebny do tego, by wiazka wilgotnych, zielonych galezi rzuconych na skaly
zajela sie ogniem - trzynascie minut. Podczas gdy goscie badali temperature, glówny mag
zapraszal ich, aby i oni przeszli po kamieniach, chronieni jego magia. Jeden z bialych
przyjal zaproszenie i dolaczyl do tubylców. Przeszedl bez szwanku na druga strone.
Doktor Hill twierdzil, ze kamienie byly jeszcze wtedy rozgrzane do czerwonosci. Buty
tego czlowieka nie spalily sie, a stopy nie byly poparzone, lecz, co dosyc dziwne,
intensywne goraco tak nieprzyjemnie opalilo mu twarz, ze skóra luszczyla sie jeszcze po
kilku dniach. Po wykladzie przylaczylem sie do grupy sluchaczy, aby wysluchac jego
odpowiedzi na zadawane mu pytania. Proszono go o mozliwie dokladne wytlumaczenie
dotyczace opisanego przypadku. Nie udzielil jednak zadnych wyjasnien. Mógl tylko
przypuszczac, iz byc moze uzyto tam jakiejs wyzszej formy aktywnosci umyslowej -
jakiejs sily, która nie pozwalala goracu parzyc. Bardzo stanowczo jednak podkreslal, ze
swoich przypuszczen nie moze przyjmowac za fakty. Pytano tez doktora o ewentualnosc
zastosowania tam „rozwiazania niezauwazalnego”, czyli triku. Doktor wyjasnil, iz byloby
to zupelnie niemozliwe z tej prostej przyczyny, ze buty bialego czlowieka nie byly
poddane zadnym manipulacjom i z pewnoscia w zwyczajnych okolicznosciach
splonelyby doszczetnie. Doktor Hill, chcac rzucic nieco wiecej swiatla na tajemnice
misterium, opowiedzial o innym przypadku chodzenia po ogniu, którego byl swiadkiem,
lecz go nie filmowal. Otóz pewien mlodzieniec, opisany jako „zgola mistyk”,
oswiadczyl, ze jesli magia ochrania brazowych ludzi, to jego, bialego, ochroni Bóg.
Zapytal wiec o rade przyjaznie don nastawionego glównego maga, który ze smiechem
odparl, by mlodzieniec bez obawy wszedl na gorace kamienie. Nie zwazajac na protesty
innych podrózujacych z nim bialych, ów mlody czlowiek zdjal buty i sciagnal skarpety.
Zblizyl sie do ognia z nieruchoma twarza. Widac bylo, iz stara sie skoncentrowac na
swym przedsiewzieciu i nie stracic wiary w jego powodzenie. Szedl za magiem po
kamieniach zupelnie swobodnie. Nagle w poblizu dolu, miedzy psami rozgorzala dzika
walka. Mezczyzna na moment spojrzal w bok. Podniósl gwaltownie jedna stope, lecz
znów skupil cala uwage i poszedl dalej. Pózniej okazalo sie, ze na tej uniesionej stopie
zrobily sie od spodu wielkie pecherze. Doktor Hill gwarantowal prawdziwosc tego faktu,
lecz wstrzymal sie od przypisywania mu wiekszego znaczenia i od wszelkich
komentarzy. Komentarz: Tym, którzy moze nie ogladali filmów o chodzeniu po ogniu,
wyswietlanych w 1934 roku, moge polecic nastepujace zródla informacji: Ksiazka The
Colony of Fiji, wydana przez A.A. Wrighta i opublikowana przez rzad Fidzi. Zawiera
kilka dobrych zdjec chodzenia po ogniu. Okolicznosc, iz w ksiazce tej odnajdujemy jeden
jedyny paragraf, pobieznie stwierdzajacy istnienie faktu chodzenia po ogniu, co stanowi
przeciez najciekawsza atrakcje turystyczna na Fidzi, sluzyc moze jako komentarz
dotyczacy wplywu postawy naukowej na umyslowosc wspólczesnego czlowieka,
przynajmniej jesli chodzi o wszystkie publikacje oficjalne. Inna ksiazka, latwiej dostepna
w bibliotekach, to Seatracks of the Speejacks. Trescia tej pracy, napisanej przez Jeanne
Gowen, sa szczególowe opisy magów ognia i ich praktyk. W ksiazce Herberta
MacQuarrie'ego Tahiti Days (wyd. George H. Doran Co., 1920) caly rozdzial
poswiecony jest omawianemu przez nas zagadnieniu. Znajduje sie tam piec fotografii
przedstawiajacych osoby chodzace po ogniu i przygladajace sie temu widowisku tlumy
ludzi. Przypadek 4 Chodzenie po ogniu jako rytual religijny w Birmie Uwagi
wstepne: Przez wieksza czesc mojego pobytu na Hawajach zarabialem na zycie,
prowadzac magazyn dziel sztuki i zaklad fotograficzny w Honolulu. Wsród wielu moich
klientów byl tez Anglik, który trafil do mnie w 1929 roku podczas swej podrózy dookola
swiata. Wiózl ze soba kamere z obiektywem 16 mm. Pragnal filmowac po drodze
wszystko to, co niezwykle. Znalem go juz kilka dni, kiedy pewnego ranka wszedl do
mego zakladu i spytal, czy na Hawajach jest cos osobliwego, co warto by nakrecic. Ja
oczywiscie wiedzialem o wielu niezwyklych rzeczach, ale nie moglem tak po prostu
powiedziec, ze móglby filmowac kahunów podczas ich magicznych poczynan. W trakcie
naszej rozmowy Anglik wspomnial, iz kiedys zdolal przekupic kaplana pewnej swiatyni
w Birmie, by ten pozwolil mu ukryc sie na balkonie i sfilmowac tajemnicze i nieznane
misterium chodzenia po ogniu w wykonaniu wyznawców boga ognia, Agni. Prosilem go
usilnie, by dokladnie opowiedzial mi te historie i pokazal film. Poszedl od razu do hotelu
i wrócil, niosac tasme. Opisze teraz szczególowo, co widzialem i czego dowiedzialem sie
wówczas w mej pracowni fotograficznej. Opis przypadku: - Widzi pan - rzekl mój
znajomy, uradowany ze ma okazje zaprezentowac mi cud nad cudami - ja wlasciwie nie
opowiadam o rzeczach, które widze. Ja je filmuje. I tak jest najlepiej. Wezmy ten film,
który zaraz panu pokaze. Gdybym go nie mial, nawet bym nie uwierzyl, ze kiedykolwiek
to widzialem. To wszystko jest po prostu niemozliwe! Jest sprzeczne z natura! Kazdy
powie panu, ze cos takiego nie mogloby sie wydarzyc. Nawet ja sam to panu powiem a
przeciez cale zdarzenie widzialem na wlasne oczy niecale trzy miesiace temu. - Przerwal
i czekal, az oderwe wzrok od projektora i spojrze na niego. Uczynilem wszystko, by
okazac odpowiednie zaskoczenie i niedowierzanie. - No dobrze - powiedzial uroczyscie -
niech pan wlaczy. Zobaczymy, czy zdala pan uwierzyc w to, co uchwycil obiektyw.
Przysunalem dwa krzesla i przekrecilem kontakt. Na ekranie na przeciwleglej scianie
zaczely sie poruszac jakies postacie. - To, co widzimy - wyjasnil mój nowy przyjaciel - to
procesja. Odbyla sie na dziedzincu koscielnym przed rozpoczeciem mszy. Ta
przechodzaca grupa to kandydaci, którzy przez wiele lat przygotowywali sie do
ceremonii wtajemniczenia ognia wystepujacej w kulcie Agni. Dziwni to ludzie, ci
brazowi. Niech pan spojrzy na osobliwy wyraz ich twarzy. Wszyscy wygladaja tak, jakby
podczas marszu usilnie sie nad czyms zastanawiali. Jakby w ogóle nie zauwazali tlumu,
który szalal wtedy z podniecenia na ich widok. Zdaje sie, ze kazdy z nich ma nadzieje, iz
pewnego dnia bedzie gotów do przejscia przez ogien - a to wielki zaszczyt. Przejdziesz
raz i juz jestes „ustawiony” na cale zycie. Zostajesz pewnego rodzaju kaplanem lub
swietym mezem. Wszyscy kaplani z tej swiatyni musieli kiedys poddac sie takiemu
rytualowi, by otrzymac zajecie duszpasterza. - Jak oni to robia? - spytalem, patrzac na
dluga procesje, która przechodzila powoli, z cala wlasciwa obyczajom Wschodu pompa. -
Chcialby pan to wiedziec. A mysli pan, ze ja nie? - No, ale jak pan uwaza? - upieralem
sie. - Skad mam wiedziec? Próbowalem wyciagnac cos z kaplanów, ale chyba mnie tylko
nabierali. Mówili, ze ich religia jest jedyna i prawdziwa, a chodzenie po ogniu wlasnie
tego dowodzi. Powiedzieli tez, ze zadna inna wiara nie daje swym wyznawcom takich
mozliwosci. Chcieli, bym uwierzyl, ze ich bóg chroni stopy czystych i swietych przed
spaleniem. Ci zas, którzy nie sa dostatecznie niewinni, nie otrzymuja takiej laski. - Nagle
Anglik wskazal reka na ekran. - Widzi pan tego goscia? To kaplan, którego udalo mi sie
odciagnac na bok i pogadac z nim troche, podczas gdy procesja obchodzila cale miasto.
Porzadny facet. Naprawde szczery, a poza tym sympatyczny. - Co pan ma na mysli? -
spytalem. - Nie taki, jak wiekszosc z nich. Sa podejrzliwi i nienawidza bialych. A
mówiac sympatyczny, mam na mysli to, ze byl na tyle uprzejmy, by udawac, ze mi
wierzy, kiedy mówilem, iz studiowalem ich religie i chce sie do nich przylaczyc. Z
poczatku myslalem, ze mi sie w twarz rozesmieje, ale kiedy brzeknalem w kieszeni
pieniedzmi, zaczal traktowac mnie powaznie. - Moze naprawde wzial para slowa na serio
- wysunalem przypuszczenie, ogladajac procesje przechodzaca wciaz na ekranie. - Nie
byl glupcem, na pewno nie. Znal juz ten mily dzwiek brzeczacych monet. A kiedy mu
powiedzialem, ze chcialbym sie przylaczyc i dobrze zaplace, jesli mi pozwola zobaczyc
na wlasne oczy chodzenie po ogniu, zrozumial w mig, o co chodzi. Podkreslilem, iz
najlepiej bedzie, jezeli od razu wrecze mu solidny datek na jego kosciól. Podziekowal mi
i za pare minut mielismy spotkac sie przy wejsciu do swiatyni. Nie wspomnialem
oczywiscie, ze przyniose ze soba kamere. Obraz na ekranie nagle sie zmienil i pojawil sie
widok wewnetrznego dziedzinca swiatyni. Byl to duzy plac, otoczony wysokimi murami.
Po jednej stronie znajdowal sie dlugi, wysoki wal plonacego wegla drzewnego, który
wydzielal intensywne cieplo. Wal ten byl dlugi na jakies 50 stóp i szeroki na 5 stóp.
Patrzylem, jak mezczyzni razgrabiali te sterte na ksztalt dlugiej waskiej platformy. -
Spotkalem sie z moim kaplanem - mówil Anglik i weszlismy do srodka. Kamere
trzymalem schowana w futerale, on zas nie mial najmniejszego pojecia o moich
zamiarach. Zabral mnie na balkon i ukryl za jakas bambusowa oslona. Wreczylem mu
jeszcze wiekszy datek na swiatynie i kaplan odszedl. Po chwili zrobilem w oslonie szpare
na obiektyw i druga na wizjer. Kamera byla przygotowana do pracy. - Sfilmowalem
poczatek i koniec rozgrabiania wegla opowiadal dalej, kiedy zmienil sie obraz. - Widzi
pan? teraz juz wszystko przygotowane. Kawalki wegla ukladaja sie równo. Ich warstwa
ma okolo szesciu cali grubosci. Wegiel drzewny palil sie od dziesieciu godzin, jak
powiedzial mi kaplan. Goraco jak w Hadesie! Upal taki, ze nawet tam, za zaslona z
bambusów, z ledwoscia moglem wytrzymac. Widzi pan, jak ci, co grabia, musza
odwracac glowy i wyginac sie na boki, zeby sie nie przypiec. Koszmarne pieklo! - A
teraz prosze patrzec na te furtke - rzekl Anglik po chwili. - Zaczalem krecic w momencie,
kiedy uslyszalem na zewnatrz halas. Wiedzialem, ze za chwile wejdzie procesja. Oto oni!
Na przedzie kaplani, za nimi kandydaci. Wszyscy kandydaci to mezczyzni - kobiety sa
zbyt grzeszne, by kiedykolwiek mogly dostapic oczyszczenia. Wiekszosc mezczyzn to
starcy. Naliczylem czterdziestu trzech. Niech pan patrzy na ich twarze -wygladaja, jak
gdyby szli na popoludniowa herbatke. Ci wysocy w uniformach to policjanci sikhijscy.
Sa obecni we wszystkich koloniach brytyjskich. Nie naleza do swietych, zostali przyslani
przez wladze, by pilnowali porzadku. Pózniej zobaczy ich pan w akcji. Patrzylem, jak
procesja wkroczyla na dziedziniec. Kandydaci w milczeniu ustawili sie razem przy
jednym koncu dlugiego pasa zarzacych sie wegli. Za nimi zebral sie tlum zlozony z
mezczyzn, kobiet i dzieci; wszyscy niezmiernie podekscytowani. Policjanci z palkami w
rekach przeszli powolnym krokiem przez tlum. Kaplani okrazyli ogien i spotkali sie z
druga, szescioosobowa grupa kaplanów, którzy przybyli ze swiatyni i zajeli miejsca po
przeciwnej stronie weglowego pasa. Kazdy z szesciu kaplanów trzymal w rekach krótki
biczyk z wieloma rzemykami. Miedzy grupa kaplanów a ogniem znajdowalo sie plytkie
wglebienie w posadzce, wypelnione woda. Mialo szesc stóp szerokosci, cztery cale
glebokosci i dziesiec stóp dlugosci. - Do czego sluza te bicze? - spytalem. - Czy do tego,
by trzymac chodzacych po ogniu z dala od wody? - Zaraz sam pan zobaczy - padla
pospieszna odpowiedz. - Zdaje sie, ze kiedy schodza oni z ognia do wody, kaplani bija
ich po to, zeby na chwile odwrócic ich uwage od goracych stóp. Prosilem o wyjasnienia
mego kaplana, ale nie zrozumialem jego slów. Mówil cos o starym zwyczaju. - Czy ani
chlosta, ani ogien ich nie rania? - zapytalem. - Chlosta owszem. Czasami rzemienie
przecinaja im skóre na plecach. Ale niech pan teraz uwaznie patrzy na ekran. Widzi pan?
Wszyscy sie modla. Robia mnóstwo jakichs dziwnych gestów. Modla sie do boga Agni,
by ochronil czystych, a spalil grzesznych. Ciarki mnie przechodza... Kamera cofnela sie
do milczacej grupy kandydatów. Nie brali udzialu w modlach, tylko spokojnie czekali.
Mieli na sobie jedynie przepaski na biodrach. Wtem pochylony starzec uniósl reke, jakby
w gescie pozdrowienia dla kogos z tlumu, odwrócil sie i z wolna ruszyl w kierunku
migocacej i zarzacej sie platformy. Zlozyl dlonie i uniósl jakby blagalnie twarz ku niebu,
po czym wszedl spokojnie na pas ognia. Wstrzymalem oddech. Zdecydowanym, równym
krokiem mezczyzna zmierzal przez rozzarzone wegle w kierunku oczekujacych na koncu
kaplanów. Wstrzymalem oddech, patrzac na to, co sie dzialo. Stopy starego zostawialy
czarne slady, które sie zamykaly i zacieraly tuz po jego przejsciu. Szedl naprzód równym,
miarowym krokiem. Wygladal jak zjawa, kiedy fale goraca unosily sie wokól niego,
tworzac delikatna, drgajaca otoczke mgielki. Gdy tak wpatrywalem sie w ekran, mój
podziw mieszal sie z watpliwosciami. To, co widzialem, nie moglo byc prawdziwe. Lecz
wkrótce nadszedl koniec tego straszliwego przemarszu. Stary zeskoczyl z weglowego
pasa do wody i natychmiast dwóch kaplanów pochwycilo go z obu stron za ramiona. Ich
okrutne bicze swisnely trzykrotnie, tnac nagie, brazowe plecy. Starzec skrecil sie z bólu.
Dwaj inni kaplani zabrali go i pospiesznie posadzili na lawce przy murze. Obejrzeli mu
obie stopy, pokiwali glowami i szybko wrócili na swoje miejsca. Kamera obrócila sie
wokolo i uchwycila nastepnego kandydata, który wlasnie wstepowal na wegiel. Byl to
chudy czlowiek w srednim wieku. Glowe mial zwrócona w kierunku oczekujacych go
kaplanów. Zacisniete dlonie kolysaly sie po bokach. Zaczal isc dlugimi, szybkimi
krokami. Kroki stawaly sie coraz szybsze. Podniósl glowe do góry, a twarz zwrócil ku
niebiosom, jakby chcial oddalic ja od goraca. Byl juz w polowie drogi i kroczyl coraz
predzej i predzej. Nagle krok zmienil sie w szybki klus, a nastepnie w bieg. Kiedy dotarl
do konca, jak szalony rzucil sie do wody. Ledwo skoczyl, gdy poczul uderzenia biczów.
Spadaly na jego plecy swiszczacymi razami, zginajac cialo kandydata wpól, kiedy prezyl
sie z bólu w mocnych usciskach dwóch kaplanów. Kamera powrócila znowu, by
uchwycic kolejnego kandydata. - Czy ten drugi czlowiek poparzyl sie? - spytalem
drzacym glosem. - Nie. Z calej grupy tylko trzech bylo poparzonych brzmiala
powsciagliwa odpowiedz. - Niech pan patrzy na tego - rzucil. Zgarbiony i bardzo slaby
starzec wkroczyl do ognia. Rece wzniósl do góry w blagalnym gescie. Po pierwszym
kroku zaczal sie chwiac. Zawahal sie, skoczyl w góre, rzucil sie dziko naprzód i upadl.
Natychmiast kolo weglowej platformy zjawili sie pomocnicy kaplanów z dlugimi
dragami, zakonczonymi hakami. Dzialali z szalencza predkoscia, obracajac dymiace
cialo, az wywlekli je poza krawedz pasa. Oczyscili je szybko z poprzyklejanych wegli. -
Nieruchomy ksztalt oblano dzbanem wody, podniesiono i predko usunieto. - Nie zyl,
zanim go wyciagneli - szepnal glos obok mnie. Wzdrygnalem sie nieco, bo przez chwile
zupelnie zapomnialem o moim towarzyszu. -Ale ten wypadek nie powstrzymal innych.
Ceremonia trwala dalej. Kamera znowu zakolysala sie i odwrócila od chlostanego
wlasnie czlowieka. Na dalekim koncu zobaczylismy kolejnego mezczyzne. Wstepowal w
ogien, niosac w ramionach chlopca. Dziecko moglo miec najwyzej szesc lat i odziane
bylo tylko w przepaske. Byl to dla mnie horror. Dlaczego narazano dziecko na
niebezpieczenstwo? Co bedzie, jesli mezczyzna upadnie? Znów wstrzymalem oddech.
Czy ten czlowiek nigdy nie zacznie biec? Czy oszalal? - Uda mu sie - uspokoil mnie
przyjaciel. Opadlem na krzeslo. Mezczyzna ciagle szedl, stawiajac rozwaznie kroki.
Malec raz prawie znikal, to znów byl wyraznie widoczny, w zaleznosci od tego, czy
goracy zar unosil sie w strumieniach powietrza drzacymi falami, czy pozostawal
nieruchomy. Mala raczka dziecka lezala spokojnie i ufnie na barku mezczyzny. Na
twarzy chlopca nie bylo sladu strachu ani niepewnosci. Nie przyspieszajac ani nie
zwalniajac kroku czlowiek dotarl wreszcie do konca. Wszedl do wody. Bicz spadl na
jego plecy, ale tylko raz. Uniósl wówczas chlopca wysoko w góre, by nie doznal
krzywdy. W tym gescie mezczyzna jakby dawal obecnym do zrozumienia, iz w jego
zwyciestwie swieci swój triumf wielka milosc do syna. Kamera podazala za nim, kiedy
stawial dziecko na ziemi i prowadzil je do lawki pod murem. Nagle sceny na filmie
zaczely szybko przeskakiwac jedna po drugiej. Mezczyzni przebiegali lub przechodzili
kilka kroków po ogniu i znikali. - Film juz mi sie konczyl - uslyszalem przy uchu
wyjasnienie. - Robilem tylko krótkie ujecia. Ale teraz prosze patrzec. Mamy nastepnego
z tych, co zostali poparzeni... Oto on. Czolga sie na bok weglowego pasa, jest w wodzie.
Nie ma sensu go chlostac. Kaplan powiedzial mi potem, ze ten czlowiek juz nigdy nie
bedzie mógl chodzic. A teraz, widzi pan tego Sikha? Niech pan patrzy, co sie dzieje!
Tlum oszalal, obled religijny. Sami chca próbowac! Widzi pan tych Sikhów z palkami?
Co by sie stalo, gdyby nikt nie powstrzymal tlumu? Wszyscy rzuciliby sie w ogien!
Nagle cos szczeknelo w projektorze. Ekran byl teraz bialy i pusty. Film dobiegl konca. -
No i jak pan sie czuje? - spytal Anglik z zaciekawieniem. - Raczej wstrzasniety -
powiedzialem zgodnie z prawda. - Wstrzasniety, powiada pan. A co ja mam powiedziec?
Widzialem to na wlasne oczy. Niewiele brakowalo, a wstapilbym do sekty. To czlowieka
bierze. Przez tydzien staralem sie o tym zapomniec. To tak, jakby zobaczylo sie ducha
czy cos w tym rodzaju. Nie mozna sie od tego oderwac myslami. Chodzisz roztargniony.
Nie mozesz odzyskac spokoju i zastanawiasz sie, czy masz wszystkie klepki w
porzadku... Nie mozna pozbyc sie mysli, ze poza zwykla sztuczka cos musi w tym byc. -
A wiec pan naprawde uwaza, ze to sztuczka? - spytalem. Nastapila dluga chwila wahania.
- A czymze innym to byc moglo?... Ale z drugiej strony, w jaki sposób ci ludzie mogliby
nasmarowac stopy czyms, co nie wytarlo sie przez pól dnia, kiedy boso szli w procesji? I
jak to sie stalo, ze niektórzy zostali poparzeni, skoro, jak przypuszczamy, wszyscy mieli
na stopach taka sama ochronna substancje? - Moze oni lepiej wiedza niz my, co sie za
tym wszystkim kryje? - zauwazylem. Skinal powoli glowa. - A juz prawie ze
przylaczylem sie do sekty... chocby tylko po to, zeby dowiedziec sie, co w tym tkwi...
Komentarz: Wydaje sie, iz w tym przypadku kaplani nie uzywali magii w stosunku do
tych, którzy chodzili po ogniu, lecz pozwolili im korzystac z wlasnych sil, w miare
swoich mozliwosci. Jest oczywiste, ze niektórzy nie byli jeszcze dobrymi magami, bez
wzgledu na religijne znaczenie calej tej sprawy. Poniewaz przejdziemy wkrótce do
waznego zagadnienia, jakim jest oczyszczenie z grzechów i jego zwiazek z mozliwoscia
uprawiania magii ognia, opisze teraz krótki przypadek, który dotyczy potomków lowców
glów, Igorotów. Przypadek 5 Potomkowie lowców glów udowadniaja, ze ich
przodkowie bezpiecznie chodzili po ogniu Uwagi wstepne: Na Filipinach Igoroci od
wieków uprawiali chodzenie po ogniu. Byli tez lowcami glów. Napadanie z zasadzki na
wroga i zabieranie mu glowy nie jest jednak z pewnoscia zajeciem, które wedlug
poboznych mieszkanców Birmy pomaga w oczyszczaniu sie z grzechów. Ale wyglada na
to, iz Igoroci nie byli tego swiadomi. Jeszcze dzisiaj widzi sie potomków ludu o
niewielkim wzroscie i czerwonobrunatnej skórze, którzy korzystaja z magii ognia z takim
samym powodzeniem jak niegdys ich przodkowie. Opis przypadku: Kilku czlonków
plemienia Igorotów przybylo pare lat temu do Los Angeles. Dali tam kilka przedstawien
w starym parku Chutes przy Washington Street. Mój znajomy, George Dromgold,
widzial ich w akcji. Sporzadzony przez niego opis ich wyczynów daje nam znany obraz
goracych kamieni, zielonych galezi w rekach i chodzenie nagimi stopami po
rozzarzonym podlozu - bez zadnych sladów poparzen. Komentarz: Przypadek ten
odgrywa w naszych rozwazaniach bardzo wazna role, gdyz pokazuje, ze lowcy glów
takze uprawiali chodzenie po ogniu, i ze owa sztuka przetrwala u Igorotów az do naszych
czasów. Pewne znaczenie ma takze okolicznosc, ze magie moga tez praktykowac
mieszkancy cywilizowanych krajów, z dala od okolic, gdzie rosnie ti, ulubiona roslina,
tak szeroko stosowana w ceremoniach magicznych na terenie calej Polinezji. Przypadek
6 Japonski uzdrowiciel leczy magia ognia Uwagi wstepne: W poprzednio opisywanych
przypadkach mielismy do czynienia z dwiema najbardziej znanymi formami magii ognia.
Trzeci rodzaj magii jest mniej rozpowszechniony, za to bardziej praktyczny. Jest to
magia ognia stosowana przy leczeniu chorób pewnego typu. Opis przypadku: W latach
1928-1929 przyjechal do Honolulu japonski uzdrowiciel. Rozreklamowal swoje
zdolnosci i rozpoczal praktyke. Jego specjalnoscia bylo leczenie artretyzmu. Rozgrzewal
kamienie do tego stopnia, ze w zwyczajnych warunkach spalilyby cialo. Przy uzyciu
magii natomiast - do czego przyznal sie pózniej juz w sadzie - mozna bylo oblozyc
takimi kamieniami chore stawy i w ten sposób je wyleczyc. Wyleczyl z powodzeniem
szereg ludzi cierpiacych na te chorobe: miedzy innymi bogatego Amerykanina, który od
kilku miesiecy nie mógl chodzic z powodu artretyzmu w kolanie. Po kuracji goracymi
kamieniami, zastosowanej przez Japonczyka, odzyskal pelna wladze w nodze.
Komentarz: Przypadek ten jako material dowodowy ma duze znaczenie dla naszych
badan, poniewaz jego opisy przechowywane sa w sadowych dokumentach. Po pewnym
okresie prowadzenia praktyki lekarskiej w Honolulu Japonczyk zostal aresztowany
wskutek interwencji srodowiska medycznego. Oskarzono go o wykonywanie zawodu
lekarza bez licencji, ale poniewaz nie podawal pacjentom zadnych leków, wytoczono mu
proces za to, ze jest kahuna [Prawo hawajskie dotyczace leczenia za pomoca magii
(paragraf 0034, punkt „Czary-sankcje karne”, brzmi: „Kazdy, kto próbuje leczyc innych
za pomoca czarów, gusel, ananna, hoopiopio, hoounauna czy hoomanamana (terminy
okreslajace praktyki kahunów hawajskich) lub tez podobnych zabobonów i podejrzanych
metod, zostanie skazany na kare grzywny nie mniejsza niz 100 dolarów lub bedzie
uwieziony i skazany na ciezkie roboty na okres nie przekraczajacy szesciu miesiecy”.
Jest tez inny paragraf, który zalicza kahunów do tej samej kategorii przestepców co
oszustów udajacych kahunów, którzy to przestepcy biora pieniadze pod pretekstem
posiadania magicznych zdolnosci, lub wprost oznajmiajacych iz sa kahunami. Ci maja
byc karani wyzsza grzywna - 1000 dolarów i rokiem pozbawienia wolnosci.]. Sad, który
wymierzal Japonczykowi sprawiedliwosc, wcale nie bral pod uwage materialu
dowodowego, stwierdzajacego skutecznosc przeprowadzanych przez niego zabiegów,
tam gdzie kuracje miejscowych lekarzy nie przynosily pozytywnych rezultatów.
Japonczyk podawal na swoja obrone argument, ze stosowal tylko magie, a nie medycyne.
Magia zas nie jest dopuszczana jako dowód w zadnym cywilizowanym trybunale.
Oskarzony przyznal, ze uzywal rozgrzanych kamieni do leczenia chorych. To
wystarczylo. Osadzono go i skazano jako kahune. Pózniej zostal deportowany. Gdyby
japonski uzdrowiciel stosowal jakies sztuczki, to chyba raczej przyznalby sie do tego,
zamiast twierdzic, ze uzywal prawdziwej magii, dopuszczajac tym samym, by uwieziono
go na tak dlugi okres. Z drugiej jednak strony, zaprzeczajac udzialowi magii w swych
praktykach, bylby zmuszony pokazac przed sadem, w jaki sposób dokonal owych trików.
To zas bylo dla niego czyms niemozliwym, jako ze w tym, co robil, nie tkwilo zadne
oszustwo. Podsumowanie Temat magicznej odpornosci na ogien nalezy uzupelnic
informacja o nie rozstrzygnietych do konca testach przeprowadzonych w Londynie przed
II -wojna swiatowa na osobach chodzacych po ogniu. Prób tych dokonal Harry Price i
jego asystenci. Z pierwszych wydrukowanych raportów o eksperymentach prowadzonych
z Kuda Buxem wynika, iz biali ludzie zostali porzadnie poparzeni, gdy trzykrotnie
usilowali nasladowac, choc w malym zakresie, mezczyzne z Indii dajacego pokaz
chodzenia po ogniu. Pózniej zespól Price'a robil doswiadczenia z innym Hindusem. Jego
wyczyny byly mniej spektakularne i z powodzeniem zostaly powtórzone przez co
najmniej jednego bialego widza. Ostatecznie Price zmienil jednak swe pierwotne
stanowisko i odrzucil wnioski wysnute po próbach z Kuda Buxem ze wzgledu na
pózniejsze fiasko prób z Hassanem. Innym doskonalym zródlem informacji o odpornosci
na ogien moga byc roczniki „Psychical Research”. W przypadkach, które badano i
opisywano wielokrotnie, odpornosc ogniowa byla przypuszczalnie darem duchów. D.D.
Home, slynne medium, na swych seansach mial zwyczaj brac z kominka palace sie
kawalki wegla i trzymac je golymi rekami. Dmuchal przy tym na nie, by podtrzymac
zarzenie. Zawijal wegielki w piekne chusteczki z lnu; material nie byl w zaden sposób
uszkodzony. Trzymal tez w plomieniach nad kominkiem swoja glowe z bujna czupryna, i
ani jeden wlos nie zostal spalony. Wkladal do plomieni swieze kwiaty i nie ulegly one
spaleniu. Ostatnio wydano ksiazke opisujaca jego zycie i owe eksperymenty, a takze
wiele innych czynów magicznych. Odpornosc na ogien, uzyskana dzieki modlitwom do
ponadludzkiej istoty badz tez dzieki duchom osób zmarlych czy ich modlitwom, jest
wynikiem jakiegos paranormalnego dzialania - jest wiec magia. Wszelkie dzialania
wykraczajace poza nasza zwykla egzystencje, czy sa to natychmiastowe uzdrowienia,
wywolywanie zjawisk parapsychicznych (telepatia, jasnowidzenie itp.), czy tez
poslugiwanie sie modlitwa smierci - sa magia.
Rozdzial III Potezna sila wystepujaca w
magii. Jej zródlo i zastosowania
Zanim zaczne wyjasniac istote chodzenia po ogniu i innych magicznych dzialan z
wykorzystaniem trzech niewidzialnych czynników, których dotad nie zbadala
wspólczesna psychologia, musze poswiecic kilka slów religijnym wierzeniom kahunów.
Tajemnica, czyli podstawowy zbiór informacji przekazywanych przez jednego maga
nastepnemu, byla w wiekszej czesci czyms, co dzisiaj mozemy nazywac psychologia
stosowana. Udzial religii byl tam bardzo niewielki, szczególnie jesli przyjmiemy
formalna definicje religii w jej najbardziej nowoczesnym pojeciu. Doktor Paul Tillich,
profesor teologii filozoficznej przy Union Theological Seminary, pisze: „Magia to
specyficzny rodzaj wzajemnego odniesienia miedzy silami skonczonymi, natomiast
religia jest stosunkiem czlowieka do nieskonczonej mocy i wartosci. [...] Magia jest
przejawem dzialania sily immanentnej, religia zas jest podporzadkowaniem sie mocy
transcendentnej”. Kazda religia ma cos z magii. Modlitwa jest magia. Wszystko, co
robimy, by zdobyc zaszczyty i osiagnac korzysci w zyciu doczesnym lub przyszlym, jest
czescia magii. Magia jest otrzymywanie czegos z ponadnaturalnych zródel. Religia jest
oddawaniem czci Istocie Najwyzszej i akceptowaniem tego wszystkiego, co Ona nam
zsyla, czy jest nam to mile, czy tez nieprzyjemne. Chociaz kahuni poznali takie
opowiesci biblijne jak historia o Adamie i Ewie, o Stworzeniu swiata i o Potopie i
przywiezli je do Polinezji z Doliny Nilu i sasiednich krain, a wiec ze starego, wspólnego
zródla owych przekazów, to jednak sami nie podzielali koncepcji osobowego Boga-Ojca.
Kahuni nauczali, ze umysl ludzki nie jest zdolny do pojmowania formy swiadomosci
przewyzszajacej jego wlasna. Dlatego tez wszystkie wysilki czlowieka, zmierzajace do
wyobrazenia sobie owego ostatecznego, doskonalego i najwyzszego Boga, sa tylko strata
czasu. Wierzyli, ze musi istniec jakies Najwyzsze Zródlo Stwórcze, ale nie modlili sie do
niego. Wezmy na przyklad kwiat. Moze on miec tylko niejasne (jesli w ogóle ma jakies)
pojecie o krowie na pastwisku. Z kolei krowa moze miec jedynie bardzo metne pojecie o
charakterze i zamiarach pasterza. Pasterz zas, jesli uznal, ze musi istniec Istota Wyzsza,
która stworzyla wszechswiat, potrafi wyobrazic Ja sobie wylacznie w postaci innego
czlowieka. I chociaz wizja owego Wielkiego Czlowieka moze byc tylko niejasna i
mglista, to boi sie Go, modli sie do Niego z nadzieja otrzymania lask, stara sie spelniac
przykazania, które On, w jego wlasnym mniemaniu, mu daje, próbuje Go przeblagac
ofiarami, asceza i postami i na koniec - oddaje Mu czesc. W podobny sposób
niewidzialny swiat duchów i istot pozaziemskich jest dla nas tym samym, czym nasz
ludzki swiat jest dla ryby zyjacej w morzu. Ryba ma nikla swiadomosc rzeczywistosci
istniejacej ponad jej wodna kraina. Poniewaz jednak my, ludzie z królestwa ziemi i
powietrza, wspielismy sie na wyzszy stopien inteligencji, to potrafimy poznac i
zrozumiec rybe zyjaca w glebinach; nawet jesli nie jest nam dane zyc obok niej w owych
glebinach. Kahuni przypuszczali, ze istnieja wyzsze poziomy swiadomosci, ponad
swiadomoscia ludzka, tak samo jak istnieja poziomy nizsze niz nasz. Szczególna uwage
zwracali na poziom swiadomosci bezposrednio wyzszy niz inteligencja czlowieka. Poza
nia nie zajmowali sie zadna inna forma myslenia. Na szczeblu swiadomosci bezposrednio
wyzszej niz nasza istnieje cos, co dzisiaj nazwalibysmy nadswiadoma czescia umyslu.
Oni dawali jej rozmaite nazwy, z których najczesciej uzywana brzmiala: Aumakua, co
tlumaczy sie: „starszy, rodzicielski, calkowicie godny zaufania duch”. Poniewaz slowo
„rodzicielski” obejmuje swym znaczeniem i matke, i ojca, uwazalo sie, iz aumakua jest
duchem meskim i zenskim, tworzacym nierozerwalna pare. Wszystkie modlitwy i rytualy
adresowane byly wiec do owego podwójnego ducha. Poniewaz sadzono, iz jest on
czescia naszej osobowosci - a wiec tym, czym we wspólczesnym sposobie myslenia jest
swiadomosc czy podswiadomosc - Ducha Rodzicielskiego nie czczono, lecz go
KOCHANO. Nie skladano mu zadnych ofiar, nie przekupywano darami, a on nie dawal
przykazan swym nizszym Ja. Wzajemny stosunek polegal na obopólnej milosci i
zaufaniu - tak jak relacja miedzy dzieckiem a rodzicem. Konsekwencja takiej nauki
kahunów bylo ich przekonanie, ze jesli potrzebne sa jakiekolwiek modlitwy do jeszcze
Wyzszych Istot, to Duch Rodzicielski wie, kiedy i w jaki sposób je odmawiac. Wyrecza
nas w tych sprawach, gdyz my, z naszymi umyslami o nizszym zasobie mozliwosci, nie
potrafimy sobie w tym poradzic. Na skutek tak zdroworozsadnej postawy nauka kahunów
byla niezwykle prosta, zrozumiala i wolna od wszelkich dogmatów. Oni sami byli
bezposredni i rzeczowi, bo w swym zyciu opierali sie na systemie, który naprawde
DZIALAL. A w takim systemie nie ma miejsca na niepewnosc i dogmatyczne
spekulacje. Ten praktyczny system wiedzy umozliwiajacy róznorodne dzialania
magiczne jest spójny i kompletny. Spelnil wszystkie wymagania kahunów i ich potrzeby
natury filozoficznej. Dlatego tez nie bylo w nim ani zbawicieli, ani odkupienia, ani nieba
i piekla. Nie bylo tez religii objawionej i ksiag ze slowami: „Tak rzekl Bóg...”. Kahuni
nie mieli zreszta zadnych ksiag. Jezyk, którym sie poslugiwali, nie byl jezykiem pisanym
az do czasów wspólczesnych. I choc moze tylko nieliczni z nas, bialych, chcieliby
kiedykolwiek chodzic po ogniu, to ów starozytny obrzadek ma olbrzymie znaczenie dla
wszystkich, gdyz stanowi niezbity dowód, ze istnieja magiczne zdolnosci, które mozna
uruchomic, jesli sie wie, jak z nich korzystac. Wiekszosc ludzi modli sie o
blogoslawienstwo i laski róznego rodzaju. Korzystanie z wiedzy zawartej w Tajemnicy
przynosi ostateczne i natychmiastowe rezultaty, o wiele lepsze niz te, które sa naszym
udzialem. Cóz z tego, ze modlimy sie o odpornosc na ogien? I tak jej nie otrzymamy.
Czyz nie jest to wystarczajacym powodem, by studiowac wiedze starozytna i uznac jej
prawdziwa wartosc? Doktor Brigham, jak pamietamy, analizowal istote magii, zanim ja
zrozumial. Kazal mi kiedys szukac trzech rzeczy: 1) formy swiadomosci kierujacej
magia, 2) sily sprawczej, za pomoca której swiadomosc dziala i 3) jakiejs niewidzialnej
substancji fizycznej, przez która dziala sila magiczna. Aumakua, czyli nadswiadoma
czesc umyslu, jest swiadomoscia zaangazowana w przekazywanie odpornosci na ogien.
Sila, z której owa nadswiadomosc korzysta, zwana jest przez kahunów mana, a my
okreslamy ja jako sile zyciowa. Jest to energia zwiazana z elektrycznoscia i
charakteryzuje sie wlasciwosciami magnetycznymi. Niewidzialna substancja, za której
posrednictwem dziala sila zyciowa, jest aka, czyli „widmowa substancja ciala”.
Poniewaz wiemy juz, ze istnieje sila zyciowa, nalezy zaczac prezentacje systemu Huny
(Tajemnicy) od krótkiego wypunktowania zagadnien juz omówionych, a dotyczacych
zastosowan tej sily i jej natury. Nastepnie przejdziemy do spraw lepiej znanych kahunom
i przez nich wyjasnionych. Okaze sie, iz problemy do dzisiaj jeszcze nie wyjasnione
przez nauki parapsychiczne, u kahunów dawno juz otrzymaly rozwiazanie. Trzy
czynniki: SWIADOMOSC, SILA I NIEWIDZIALNA SUBSTANCJA, sa dla nas trzema
punktami orientacyjnymi, do których bedziemy sie odnosic przy opisie i ocenie
wszelkich zjawisk magicznych. Przypadek 7 Trzy niewidzialne czynniki w magii
Uwagi wstepne: W celu szczególowego i klarownego przedstawienia materialów
bedacych przedmiotem dyskusji, wymienie powszechnie znane typy zjawisk
parapsychicznych, poczawszy od wirujacego stolika: Gdy kladziemy rece na stoliku i
tracamy go, jest to tak, jakby pies machnal ogonem. Kiedy polozymy rece na stole i traci
go jakas niewidzialna istota lub gdy stolik unosi sie i odrywa od podlogi, a nasze rece
leza na jego blacie, to dzieje sie tak, jakby ogon machnal psem. Jednakze kiedy stól lub
jakies inne przedmioty poruszaja sie same z siebie i nie ma tam zadnych rak, wówczas
trudno o jakiekolwiek porównania i stajemy wobec dzialania jednej z dwóch form
swiadomosci, jakie moga wystepowac w magii. Pierwszym z tych dwóch rodzajów
swiadomosci jest zwyczajny duch. Jesli halasuje, czyni harmider i rzuca wokól
przedmiotami w bezsensowny i dziecinny sposób, jest tym, co Niemcy nazywali
poltergeist, czyli „duchem halasujacym”. Jezeli zas przedmioty poruszaja sie w sposób
przemyslany i sensowny, tak jakby przemieszczala je istota dorosla i madra, to wówczas
mamy do czynienia z normalnym ZJAWISKIEM PARAPSYCHICZNYM. Drugi rodzaj
swiadomosci charakteryzuje istote dysponujaca nadswiadomoscia. Cecha jej dzialania
jest dematerializacja obiektu, czyli zmiana jego formy w niewidzialna, a nastepnie
przemieszczenie - nawet na duze odleglosci. Ten rodzaj ruchu omówimy pózniej. Na
razie zajmiemy sie zbadaniem SILY uzywanej do przenoszenia przedmiotów. Opis
przypadków: Wiekszosc przypadków, które przytaczam w mojej ksiazce, pochodzi z
Encyclopaedia of Psychic Science. W innym razie wyraznie zaznaczam, iz zostaly
zaczerpniete z innego zródla. Wspomniana encyklopedia jest monumentalnym i
miarodajnym dzielem doktora Nandora Fodora, który wraz ze swoimi
wspólpracownikami zebral i uporzadkowal wszystkie dostepne raporty i przekazy
zwiazane ze zjawiskami parapsychicznymi, jakie wystapily w ciagu stulecia
poprzedzajacego rok 1933. Jego ocena rozmaitych opinii i hipotez jest rozsadna i gleboko
przemyslana. W znakomitych bibliotekach trudno znalezc lepsze i bardziej wyczerpujace
zródlo wiadomosci. (A) Slynny badacz zjawisk parapsychicznych, Gambier Bolton, tak
pisze w swej ksiazce Psychic Force: „Podczas kazdego posilku w domu pani Elgie
Corner (Florence Cook, znane i wielokrotnie badane medium), gdy ona sama jest zajeta
jedzeniem i piciem, a jej obie rece przez caly czas sa widoczne, ciezki stól w jadalni
najpierw zaczyna drzec tak, ze trzesa sie wszystkie szklanki i kieliszki i podskakuja
talerze i sztucce, a nastepnie kolysze sie i przechyla z boku na bok. Przez caly czas
slychac w stole stukania i drapania, które dobiegaja takze z róznych katów pokoju. Z tego
wzgledu zjedzenie obiadu z pania Elgie w restauracji jest niemalym problemem”. (B) Sir
William Crookes w swych Researches pisze: „Bardzo liczne sa przypadki poruszania sie
tak ciezkich przedmiotów jak stoly, fotele, sofy itp., choc medium ich nie dotyka.
Przytocze tutaj kilka bardziej frapujacych zdarzen. Moje wlasne krzeslo zrobilo kilka
obrotów, mimo iz stopami nie dotykalem podlogi. Innym razem wszyscy obecni widzieli,
jak krzeslo z odleglego kata powoli sunie ku stolowi. Kiedy indziej fotel zblizyl sie do
miejsca, gdzie siedzielismy, po czym na mój rozkaz wolno powrócil na swoje uprzednie
miejsce, oddalone o jakis metr od nas. W ciagu trzech kolejnych wieczorów maly stolik
przesuwal sie po pokoju w okolicznosciach, które uprzednio specjalnie tak
przygotowalem, by oddalic wszelkie ewentualne zarzuty przeciw obiektywnym
dowodom”. (C) Cesar Lombroso, slawny wloski psychiatra i antropolog kryminalistyki,
opisal w turynskiej „La Stampa” swoje obserwacje poczynione w piwnicy win, w której
czesto tlukly sie butelki, mimo iz w poblizu nie bylo zywej duszy. Pisal tak: „Wszedlem
do piwnicy. Panowala tam kompletna ciemnosc. Uslyszalem brzek tluczonych butelek i
kilka z nich przyturlalo sie do mych stóp. Butelki umieszczono w piwnicy w szesciu
przegrodach polozonych jedna nad druga. Na srodku znajdowal sie zwykly stól.
Zapalilem szesc ustawionych tam wczesniej swiec. Spodziewalem sie, iz przy ich blasku
zjawisko spirytystyczne ustanie. Przeciwnie jednak -zobaczylem, jak trzy stojace na
ziemi puste butelki zaczely sie toczyc jakby popychane palcem. Rozbily sie blisko stolu.
Aby wykluczyc mozliwosc jakiejkolwiek sztuczki, przy swiecy dokladnie obejrzalem
wszystkie pelne butelki znajdujace sie na stojakach. Upewnilem sie, ze nie ma nigdzie
sznura lub jakiejs zylki, która tlumaczylaby poruszanie sie butelek. Po paru minutach
znowu sie zaczelo. Najpierw dwie, pózniej cztery i znowu dwie butelki z drugiego i
trzeciego rzedu odlaczyly sie od innych i spadly na podloge, ale nie z trzaskiem, tylko
jakby przez kogos podtrzymywane. Po tym zstapieniu raczej niz upadku szesc z nich
rozbilo sie na mokrej ziemi przesiaknietej juz winem, a dwie pozostaly cale. W chwili
gdy opuszczalem piwnice, uslyszalem, jak pekla nastepna butelka”. Komentarz:
Komentarz do powyzej opisanych przykladów, jak tez do wszystkich nastepnych,
podziele na tezy czesci. Przede wszystkim musimy sie zastanowic, co wiadomo we
wspólczesnym swiecie o takich zjawiskach. Po drugie, trzeba sprawdzic, co wiedza
kahunów moze dodac do tych informacji. I po trzecie, zanim przejdziemy do gruntownej
pracy eksperymentalnej, musimy ocenic wage calego materialu dowodowego oraz
sformulowac wstepne wnioski i przypuszczenia. Poniewaz w kolejnych komentarzach nie
bede juz tak wyraznie podkreslal tego trójczlonowego podzialu, dobrze bedzie, jesli
czytelnik zapamieta, ze istnieja te wlasnie trzy niezmiernie wazne metody stopniowego
rozwiazywania tak fascynujacych problemów, z jakimi sie tutaj spotykamy. Dla tych,
którzy nadal zdecydowani sa zaprzeczac wszelkim zjawiskom, wokól których tocza sie
nasze dociekania, szkoda tracic czasu na bezowocna argumentacje. Niczego juz nie
mozna ich nauczyc ani tez do niczego przekonac. Jezeli jednak wystepuja jakies powazne
watpliwosci czy rzeczowe, znaczace obiekcje, nie omieszkam ich tutaj odnotowac.
Nowoczesne wyjasnienia, dotyczace wirujacych stolików czy tez przedmiotów
poruszanych przez jakies niewidzialne sily, nie odeszly od klasycznego punktu widzenia
stwierdzajacego, iz odpowiedzialnymi za wszystkie te zjawiska sa duchy osób zmarlych
lub podobne bezcielesne zjawy. Kahuni calkowicie zgadzaja sie z takim pogladem, lecz
uzupelniaja go informacja o naturze owych duchów, podajac takze ich klasyfikacje.
Podejmuje sie wiele usilnych prób, by wyjasnic tajemnicze i dziwne zjawiska bez
odwolywania sie do hipotezy o charakterze spirytystycznym. Próby owe beda mialy
zwiazek z naszymi rozwazaniami i trzeba je wziac pod uwage, poniewaz reprezentuja
one teorie alternatywna do naszej i bylaby ona do przyjecia, gdybysmy odrzucili poglad o
istnieniu duchów. Doktor Nandor Fodor w Encyclopaedia of Psychic Science pisze: „W
przypadku Eusapia Paladino (znanego medium) tacy badacze jak Morselli, Flournoy,
Geley i Carrington postulowali zjawisko eksterioryzacji (uzewnetrzniania sie) jakiejs
energii motorycznej”. Owa „energia motoryczna” pojmowana byla jako kombinacja sily
elektrycznej i zyciowej lub energia ukladu nerwowego. Przypuszczano, iz sila ta,
czymkolwiek jest, moze opuszczac cialo ludzkie i przenikac do przedmiotu, który dzieki
temu zaczyna sie poruszac. (Pokrywa sie to z naszym pierwszym „punktem
orientacyjnym” teorii kahunów, do którego odnosimy sie przy ocenie zjawisk magii, a
mianowicie z sila lub energia, która kieruje magia. Drugim czynnikiem jest inteligencja,
która pobudza owa sile poruszajaca przedmiotami, a trzecim - niewidzialna substancja
uzyta jako narzedzie. czy tez „reka”, która pozwala sile oddzialywac na poruszajace sie
przedmioty). Przypuszcza sie, iz inteligencja bedaca posrednia przyczyna ruchu
rozmaitych obiektów musi miec zdolnosc sklaniania owej „energii motorycznej”, by
opuszczala ona cialo istoty zyjacej i wywolywala pozadany ruch. Inteligencji tej
przypisuje sie takze umiejetnosci wydobywania niewidzialnej (czasem ledwo widocznej i
ledwo wyczuwalnej) substancji z ciala osoby mediumistycznej (lub z uczestników
seansu) i czynienia z niej „reki” lub innego narzedzia, za którego posrednictwem moze
uzyc sily. Substancja ta nosi nazwe „ektoplazmy”. Innym wytlumaczeniem poruszania
sie przedmiotów jest zalozenie, iz inteligencja, o której mowa, to podswiadoma czesc
umyslu zyjacego medium, która w pewnych tajemniczych okolicznosciach nakazuje
energii motorycznej opuscic cialo czlowieka wraz z substancja ektoplazmatyczna i
wywolac ruch przedmiotu. Mówi sie wiec, ze przyczyna owego oddzialywania na
przedmiot jest podswiadomosc. Jesli bowiem swiadomosc bylaby sila kierujaca, medium
z pewnoscia wiedzialoby o tym i potrafiloby te sile kontrolowac. W bogatej literaturze
minionego stulecia, dotyczacej zagadnienia zjawisk parapsychicznych i spirytyzmu,
mozna znalezc kilka twierdzen dopuszczajacych mozliwosc czesciowego udzialu
magnetyzmu w oddzialywaniu energia ruchowa na przedmioty. Jest to ekscytujaca i
wielce obiecujaca linia myslenia i wobec tego, iz nadal otacza nas olbrzymie pole
niezbadanych rzeczy i zjawisk, takie podejscie do problemu godne jest polecenia.
Zachecam wiec czytelników, by przyjeli je za doskonaly poczatek pracy, która byc moze
przyczyni sie do postepu i rozwoju badan nad magia. Kto wie, czy sila grawitacji nie ma
czegos wspólnego z magnetyzmem? Moze magnetyzm wystepuje tam, gdzie mamy do
czynienia ze zjawiskami natury elektrycznej. Poruszanie sie stolów i innych obiektów
moze odbywac sie na zasadzie przeciwsobnego polaczenia tranzystorów. Kahuni znali
przyciagajace i odpychajace wlasciwosci sily zyciowej, lecz niestety, nie pozostawili nam
zadnych szczególowych wyjasnien w tej sprawie. Uznawali te sile za cos. co ma zwiazek
ze wszystkimi procesami myslowymi i funkcjonowaniem ciala. Byla ona istota samego
zycia. Jej symbolem byla dla kahunów woda. Woda plynie i tryska, tak jak plynie i tryska
sila zyciowa. Woda wypelnia rzeczy, podobnie sila zyciowa. Woda wreszcie moze
wyciec i ujsc, tak jak witalna sila uchodzi czasem z ciala. Doktor Brigham spedzil
mnóstwo czasu, studiujac pewna starozytna praktyke kahunów. Polegala ona na tym, ze
kahuni potrafili wysilkiem umyslu naladowac energia trzymane w rekach drewniane kije.
Sprawiali, iz ladunek elektrycznosci wyplywal z ich ciala i przenikal do kijów. Takich
dragów uzywano podczas walki. Kahuni stawali wówczas w ostatniej linii, ladowali
energia wielkie kije, po czym na komende ciskali nimi we wroga. Dotknieci takim
dragiem, nawet najsilniejsi wojownicy padali bez przytomnosci na ziemie. Doktor
Brigham zmierzyl kiedys ladunek elektryczny owych dragów i stwierdzil, iz moze on
wywolac cos w rodzaju szoku elektrycznego. Dotkniecie takim kijem reki lub innego
miejsca powodowalo czasowy paraliz ciala i wywolywalo zawroty glowy. Przypomniano
sobie, iz Indianie amerykanscy dysponowali kiedys podobna wiedza i praktyka. (Oni
równiez uzywali „kijów z ogniem”, a niektórzy robia to do dzis). W archiwach
rzadowych znajduje sie stara ksiega, w której czytamy, jak pewien uzdrowiciel
demonstrowal swa sile magiczna, dotykajac czubkiem palca wskazujacego klatki
piersiowej silnego mezczyzny. Dotkniecie to sprawialo, ze czlowiek tracil przytomnosc i
padal na ziemie. Chociaz trzeba brac pod uwage, iz w takich pokazach i eksperymentach
czynionych na oczach publicznosci moze wystepowac element sugestii hipnotycznej, to
zdaje sie, ze prawdziwej przyczyny porazenia nalezy szukac w nadmiernej akumulacji
sily zyciowej. Rola umyslu i woli w powstawaniu takiej akumulacji, zarówno w
przypadku rzucanego kija, jak i opisanego wyzej dotkniecia palcem, wydaje sie wielce
istotna. W.R. Stewart, pobierajac wstepne nauki u berberyjskiej kahunki, uslyszal, iz sila
zyciowa moze byc gromadzona w drzewie, wodzie, kamieniach i ludzkim ciele, a takze w
niewidzialnym ciele ducha. Sila ta moze zostac wyzwolona nagle i gwaltownie, dlatego
tez potrafi poruszyc bardzo ciezkie przedmioty. Kahunka Lucchi zademonstrowala
Stewartowi magnetyczne wlasciwosci sily zyciowej i sile jakiejs inteligencji czy tez
ducha na poziomie podswiadomosci ludzkiej lub pozaludzkiej. Odbylo sie to w nocy, na
zboczu wzgórza, gdzie lezal glaz zasloniety drewnianymi drzwiami, przypominajacymi
wrota piwniczne. Uniesli skrzydlo drzwi do góry i po kutych w kamieniu stopniach zeszli
w glab ziemi. Z dna pieczary przypominajacej piwnice wystawala skala. Przy swietle
pochodni zabito kure, a jej krew splynela na wystajacy kamien. Wypowiedziano
inwokacje skierowana do ducha, który podobno zamieszkiwal od czasu do czasu w
kamieniu. Nastepnie rzucono kure na ziemie obok skaly, lecz wkrótce kura uniosla sie w
powietrze i przylgnela do kamiennej powierzchni. Po chwili Stewart, który przysunal sie
blizej i opuscil nisko pochodnie, by lepiej wszystko widziec, poczul tak silne
przyciaganie magnetyczne, iz nieomal rzucilo go na skale. Z pomoca przyszla mu
Lucchi. Zlapala go w pasie i z pewnym wysilkiem odciagnela od kamienia, po czym
zaczela nalegac, by natychmiast opuscili pieczare. Stewart nigdy nie dowiedzial sie, do
jakiej inteligencji skierowana byla inwokacja oraz w jakim celu uzywano takich
inwokacji w trakcie codziennych praktyk magicznych. Przypuszczal, iz duch, który
ujawnil swa obecnosc w skale, byl „duchem natury i mial cos wspólnego z gleba,
pastwiskiem lub pogoda, a wiec ze wszystkimi czynnikami bardzo waznymi dla
Berberów i ich potomków. Wedlug jego prywatnej opinii, duch ten i jego moce byly
nieprzyjazne czlowiekowi, a nawet niebezpieczne dla wszystkich z wyjatkiem
wprawnych i doswiadczonych kahunów. Lucchi stwierdzila, ze wszystkie kontakty z
duchami tego rodzaju musza byc poprzedzone scislym wypelnieniem obrzadku, a kazda
zmiana w ceremonii moze byc przyczyna klopotów. Stewart zaklócil zwykly przebieg
rytualu, podchodzac zbyt blisko do kamienia w nieodpowiednim momencie. Kahunka
wyjasnila mu, ze powinien byl trzymac sie z dala, póki cala sila zyciowa kury nie zostala
wchlonieta przez ducha - ten ostatni chcial jej uzyc zgodnie z zyczeniami w inwokacji.
Stewartowi przypomnialy sie liczne opowiesci o dzinach i demonach natury,
wystepujacych w folklorze arabskim. O ile udaloby sie nam dowiesc, iz niektóre rodzaje
poruszania sie obiektów sa skutkiem dzialania sil niewidzialnych i w duzej mierze zaleza
od elektrowitalnej sily przyciagania i odpychania, dokonalibysmy odkrycia o
pierwszorzednym znaczeniu. Wniosek moze byc dwojaki: 1) sila moze przyciagac lub
odpychac przedmioty bez zadnego wspomagania ze strony ducha, zywej podswiadamosci
czy innej inteligencji, 2) sila moze dzialac bez wplywu widzialnej czy tez niewidzialnej
substancji sluzacej jej za „reke”, a nawet bez wykorzystania niewidzialnej substancji
ektoplazmatycznej - jednakze za posrednictwem jakiejs materii elektrycznej, dzieki której
porusza sie w formie fal. (Teoria eterów nadal jest kontrowersyjna. Dzisiejsi naukowcy
stwierdzaja, iz eter wypelnia pusta przestrzen i przenika przestrzen pelna, ale jutro
zapewne wycofaja te teorie jako nieaktualna) . Magnesy przyciagaja do siebie przedmioty
zelazne i zarazem same sa przez te przedmioty przyciagane. Jesli w wannie z woda
umiescimy na jednym kamyku magnes, a obok na drugim polozymy gwózdz,
przyciaganie magnetyczne spowoduje wzajemne zblizanie sie obu kamyków. Innymi
slowy, oba kamyki beda jednoczesnie wprawione w ruch. Magnetyzm zwierzecy, czyli
sila zyciowa, dziala jednak inaczej, wywiera bowiem wplyw na gwozdzie i przyciaga je,
podczas gdy sama nie doznaje od nich równowaznej sily przyciagania. Arthur Spray,
podlondynski szewc, dobry znajomy mojego przyjaciela, fiest swietnym hipnotyzerem.
W swej ksiazce The Mysterious Cobbler opowiada on o wielce intrygujacym - i
calkowicie niewytlumaczalnym - zjawisku, którego czestokroc byl swiadkiem w swej
praktyce hipnotyzerskiej. Pan Spray zademonstrowal wspomniane zjawisko przed grupa
dziennikarzy. Poprosil do eksperymentu jakiegos mlodego mezczyzne, który byl dobrym
medium. Kazal mu polozyc sie na wznak na podlodze, po czym wprowadzil go w gleboki
sen hipnotyczny, podczas którego cialo mlodzienca calkowicie zesztywnialo. Nastepnie
Spray stanal u stóp lezacego i kazal mu otworzyc oczy. Wtedy zaczal przywolywac go do
siebie gestem prawej reki. Powoli glowa i ramiona mlodzienca uniosly sie, piety nadal
dotykaly podlogi. Cal po calu sztywne cialo podnosilo sie, az zatrzymalo sie nieruchomo
pod odpowiednim katem, cztery stopy nad podloga. Tkwilo tak przez pare sekund, az
gestem zwróconym teraz w przeciwna strone Spray polozyl je z powrotem na podlodze.
Podczas eksperymentu Spray nie odczuwal na ciele ani na rekach zadnego przyciagania.
Chociaz mlodzieniec wazyl ponad siedemdziesiat kilogramów, Spray nie potrzebowal ani
odrobiny wysilku, aby go uniesc. Eksperyment ten powtarzany byl wielokrotnie przez
innych hipnotyzerów, tak iz mozna przyjac, ze istnienie jednostronnej sily przyciagania
w magnetyzmie ludzkim zostalo udowodnione. (Zdaje sie, iz sila ta pochodzi z
nagromadzenia ladunków elektrowitalnych, powstalych dzieki jakiejs czynnosci
fizycznej kierowanej wola). Kilka lat temu w Honolulu baron Eugene Ferson
demonstrowal owo jednostronne przyciaganie magnetyczne studentom z wyzszych lat
studiów. Byl przekonany, iz za pomoca sily woli potrafi wydobyc z atmosfery energie
elektryczna. Nie ulegalo watpliwosci, ze rzeczywiscie uzyskal energie z jakiegos zródla,
a jego uczniowie skwapliwie uczyli sie tej sztuki. Korzystajac z jego wskazówek, jeden z
uczniów sam wydal sobie polecenie, by zgromadzic nadwyzke energii. Kiedy
zadowolony uznal, iz dysponuje juz taka nadwyzka (prawdopodobnie wytworzona w
ciele na skutek utleniania sie pokarmu), mlodzieniec kladl dlonie na ramionach drugiego,
obojetnego elektrycznie kolegi, a nastepnie powoli je zdejmowal. Jezeli nadwyzka
energii okazywala sie dostateczna, kolega byl silnie przyciagany przez odjete rece.
Natomiast przyciaganie rekami ucznia, równiez dysponujacego nadwyzka, nie dawalo
zadnych efektów. Widzialem kiedys barona Fersona prezentujacego szczególne
wlasciwosci tej formy magnetyzmu. Polozyl reke na lekkim skladanym krzesle stojacym
pod sciana w rzedzie takich samych krzesel. Wysilkiem woli kazal swemu
magnetyzmowi opuscic cialo i wniknac w krzeslo. Nastepnie przywolal z drugiego
pokoju wrazliwa na to oddzialywanie mloda kobiete i poprosil, by przeszla wzdluz rzedu
krzesel. Tak tez uczynila. W momencie gdy znalazla sie naprzeciwko
namagnetyzowanego mebla, zostala przezen gwaltownie przyciagnieta, tak ze musiala na
nim usiasc. Mloda dama wazyla przynajmniej dziesiec razy tyle co krzeslo i mozna sie
bylo spodziewac, ze to raczej krzeslo uniesie sie do góry i przylgnie do jej ciala. Ale stalo
sie akurat odwrotnie. Wydaje sie, iz regula takich zjawisk jest nastepujaca: przedmiot -
bez wzgledu na jego wielkosc i wage - który ma wiekszy ladunek sily witalno-
magnetycznej, przyciaga do siebie mniej naladowane obiekty, sam zas na przyciaganie
nie reaguje, ani tez wcale go na sobie nie czuje. Zakres przyciagania magnetycznego
obejmuje przestrzen kilku stóp i cementowe sciany nie sa dla niego przeszkoda. Baron
Ferson zgromadzil w sobie nadwyzke energii, nastepnie zajal miejsce po jednej stronie
betonowej sciany grubosci dziesieciu cali. Jego uczniowie stali w lukowatym przeswicie,
skad widac bylo obie strony sciany. Po drugiej stronie usiadla kobieta o duzej
wrazliwosci (najbardziej wrazliwa z calej grupy na przyciaganie magnetyczne). Kobieta
byla odwrócona do sciany plecami i siedziala w odleglosci trzech stóp od niej. Po obu
stronach staneli mezczyzni, trzymajac ja za ramiona, by chronic od zbyt gwaltownego
uderzenia o sciane wskutek magnetycznej sily przyciagania wysylanej przez Fersona.
Ten uniósl w góre ramiona i wyprostowal je w kierunku dziewczyny. Natychmiast
zostala tak silnie przyciagnieta do sciany, ze mezczyzni wytezali wszystkie sily, by ja od
niej odciagnac. Ferson natomiast stal po drugiej stronie ze zlaczonymi stopami, spokojny
i wyprostowany. Ani nie odczuwal zadnego przyciagania, ani nie pochylal sie nawet
odrobine w strone dziewczyny. Uczniowie Fersona zastanawiali sie, jaka role mogla
odegrac w opisanym przypadku sugestia. Aby taka mozliwosc sugestii wykluczyc, dwóch
czlonków naszej grupy próbowalo zbadac efekty przyciagania magnetycznego na malym
terierku. Wiadomo bowiem, ze psy nie sa podatne na sugestie. Przeszlismy wiec przez
opisane wczesniej cwiczenie i zgromadzilismy w sobie nadwyzke energii, po czym
naladowane rece kladlismy na zadzie psa stojacego do nas tylem. Zarówno wlascicielowi
zwierzecia, jak i mnie samemu udalo sie spowodowac takie przyciaganie, ze mimo iz
pies zapieral sie wszystkimi czterema lapami o ziemie, cofnal sie o kilka cali. My
natomiast nie odczuwalismy na rekach ani ciele najmniejszego przyciagania. Doktor
Rhine z Duke University, znany ze swych pionierskich prac z dziedziny postrzegania
pozazmyslowego, opublikowal materialy dowodzace, iz umysl moze wywierac wplyw na
materie bez zadnego kontaktu fizycznego. W jednym z jego eksperymentów uzywa sie
kosci do gry. Po wyrzuceniu kosci na stól eksperymentator wysilkiem woli zmusza je, by
obracaly sie na rózne strony. Im bardziej szczególowo rozpatruje sie zwiazek miedzy
czynnoscia umyslu a tym, co bez watpienia jest sila zyciowa, tym latwiej przychodzi
uwierzyc w rozmaite zjawiska magiczne. Mimo calej naszej dumy z osiagniec
naukowych, musimy przyznac, ze nadal pograzeni jestesmy w ciemnosciach niewiedzy,
jesli chodzi o tajemnice umyslu, sil zyciowych i niewidzialnych substancji. Od wieków
juz kraza wsród ludzi legendy o tym, jak czlowiek latal w powietrzu. Podobno
czarownice odbywaly magiczne podróze powietrzne, udajac sie na swe spotkania.
Bogowie greccy latali w przestworzach do woli. Adeptów z Indii i Tybetu uczono
przezwyciezac przyciaganie ziemskie i w okamgnieniu przenosic sie w powietrzu na
odlegle miejsca. Lub tez ludzie ci po prostu znikali w jednym kraju, a pojawiali sie w
innym. Folklor Polinezji jest wprost przepelniony opowiesciami o takich podrózach. We
wspólczesnych rocznikach „Psychical Research” znajduja sie liczne opisy przypadków,
kiedy to ludzie unosili sie w powietrze. Slynne medium D.D. Home wyplynal w pozycji
poziomej z okna w swoim pokoju na trzecim pietrze i po jakims czasie wrócil przez
otwarte okno sasiedniego pomieszczenia. Jesli umysl ma jakis wplyw na materie, to
prawdopodobnie wplyw ten wywierany jest przez kontrolowane dzialanie sily zyciowej,
a tym samym przez dzialanie magnetyzmu czy nawet grawitacji. Przeprowadzono wiele
eksperymentów, w których na przemian i lacznie uzywano woli i stosowano glebokie
oddechy, by przezwyciezyc sile przyciagania. Doktor Hereward Carrington, dziekan
wydzialu badan parapsychicznych, opisuje w ksiazce The Story of Psychic Science
zabawe w podnoszenie, gdzie czterej mezczyzni stoja gotowi do podniesienia piatego
tylko palcami. Cala piatka kilkakrotnie gleboko wciaga powietrze. Nastepnie czterej
wstrzymuja oddech i palcami podnosza piatego do góry. Unoszona osoba czuje sie
lzejsza niz normalnie. Kiedy eksperyment ów wykonywano na platformie wagi, na
poczatku laczny ciezar pieciu ludzi i krzesla, na którym siedzial podnoszony, wynosil
750 funtów. W momencie unoszenia wskazówka na skali notowala spadek wagi o okolo
50-60 funtów. Baron Schrench Nötzing opisal przypadek, gdzie mlody czlowiek tak
wycwiczyl zdolnosc kontroli nad wlasnym oddychaniem, ze zdolal uniesc sie swobodnie
nad ziemia 27 razy. Inny, odwrotny efekt stosowania woli i kontroli nad oddechem nie
jest juz tak fascynujacy i nie zostal do konca wyjasniony, ale w wielu opisach czytamy,
ze dzieki takim cwiczeniom niektóre osoby potrafily znacznie zwiekszyc swa wage. Na
Hawajach (a takze i w Tybecie, jak wynika z nowszej literatury) stosowano polaczenie
wysilku woli i kontrolowanego oddechu, by zyskac wsparcie magiczne w pokonywaniu
biegiem duzych odleglosci. Istnieli specjalnie wytrenowani goncy, którzy czasem
urzadzali sobie wyscigi. Ich wytrzymalosc i predkosc, z jaka niesli wiadomosci swym
wodzom, daleko przekraczala wyczyny biegaczy, którzy nie stosowali tego rodzaju
magii. Jeszcze jeden aspekt problemu sily zyciowej, jej niezwyklego zródla i wlasciwosci
magnetycznych wymaga wyjasnienia. Chodzi o moc uzdrawiania. Od niepamietnych
czasów znana jest praktyka uzdrawiania chorych przez nakladanie rak. Zawsze bylo tak,
ze niektórzy ludzie dysponowali wieksza moca uzdrowicielska niz inni. Podobno
królowie mieli taka moc z racji swego szlachetnego urodzenia. W obrzedach religijnych
dotykowi rak towarzyszy odmawianie modlitwy. W czasie pobytu wsród Berberów,
kiedy to W.R. Stewart pobieral nauki u kahunki Lucchi, byl on kilkakrotnie swiadkiem
natychmiastowego uwolnienia od bólu ludzi cierpiacych, gdy jego nauczycielka kladla
rece na chore miejsca. Wyjasnila mu potem, ze jej sila magiczna jest tak duza, iz
wystarczy tak zwykly gest jak dotkniecie rekami, by opuscila jej cialo i weszla w cialo
chorego. Mówila tez, ze w przypadku powazniejszych schorzen odmawia rytualna
modlitwe, po czym przez jakis czas przygotowuje pacjenta do wyleczenia, poddajac go
psychicznym i rytualnym oczyszczeniom. Na Hawajach przenoszenie sily zyciowej z
kahuny na pacjenta lub tez w innych, specjalnych celach na duchy osób zmarlych bylo
powszechnie stosowana praktyka. Baron Ferson opowiadal swym uczniom w Honolulu o
specyficznych efektach, jakie czestokroc osiagal, dotykajac rekami ludzi badz to w celu
ich uzdrowienia, badz tez z innych powodów. Zdaje sie, iz mial czasem do czynienia z
powracajacym strumieniem sily ujemnej. Strumien ten niósl ze soba substancje takie jak
alkohol i nikotyna. Ferson mówil, ze zgromadzil w sobie nadzwyczajny ladunek sily
(nazwal ja „uniwersalna sila zycia”), po czym polozyl rece na ramionach osoby
nietrzezwej. Rezultat byl wprost zadziwiajacy: on sam stal sie z lekka pijany, podczas
gdy nietrzezwy mezczyzna prawie zupelnie wytrzezwial w ciagu kilku chwil. Media
biorace udzial w seansach spirytystycznych opowiadaly o tak silnym przejmowaniu
nikotyny od nalogowych palaczy (siedzacych we wspólnym kregu ze zlaczonymi rekami,
by wytworzyc przeplyw), ze odczuwali z przykroscia wszystkie symptomy zatrucia
nikotynowego. Po odejsciu palaczy z kregu uczestników seansu objawy te z czasem
znikaly. Obserwowalem, jak znachorzy kladli rece na chorych, czyniac równoczesnie
sugestie, iz wydobywaja z nich trucizne czy choroby. Gladzili ich po rekach, po czym
strzepywali cos ze swoich dloni, tak jak strzasa sie wode z konców palców. Prawie
wszyscy ci znachorzy byli przekonani, ze tym gestem wydobywaja z chorych jakies
niewidzialne substancje. Wiekszosc z nich po zakonczeniu zabiegu myla dlonie i cale
rece w wodzie sugerujac, iz oczyszczaja sie z wszelkich niebezpiecznych, owych
niewidzialnych substancji przejetych od pacjenta. Opierajac sie na moich osobistych
obserwacjach i studiowaniu tej metody uzdrawiania, musze stwierdzic z pelnym
przekonaniem, ze niemal kazda zdrowa osoba potrafi pomóc choremu, kladac na niego
rece i sila woli przekazujac mu swa sile zyciowa, a tym samym wzmacniajac go. Uzycie
woli polaczone z wypowiedzianym slowem wytwarza sugestie, która moze okazac sie
wysoce skuteczna. Mesmer, który ponad sto lat temu odkryl istnienie zjawiska,
nazwanego potem mesmeryzmem, nie zdawal sobie sprawy z potegi sugestii przy
przekazywaniu tego, co sam nazwal „magnetyzmem zwierzecym”. Jednakze posiadl on
umiejetnosc akumulowania w sobie nadwyzki sily zyciowej (kiedy trzymal w reku
magnes, z którego, jak sadzil, czerpal sile) i wykorzystywal te sztuke, dopóki przynosila
mu wysokie zyski - jesli oczywiscie mamy wierzyc opowiesciom o jego wyczynach. W
kazdym razie demonstrowal swoje moce uzdrowicielskie tak przekonywajaco, iz stal sie
slawny. W poczatkach swej kariery dotykal pacjentów bezposrednio. Pózniej, gdy
zglaszalo sie do niego juz zbyt wielu ludzi, by mógl stosowac indywidualne zabiegi,
wysilkiem woli przekazywal swa sile do kadzi z woda, z których wystawaly zelazne
prety. Pacjenci podchodzili do naladowanych energia kadzi i chwytali za prety. Opisy
rezultatów nie pozostawiaja zadnych watpliwosci - mesmeryzm byl sila, która
autentycznie dzialala. Pacjenci reagowali róznie. Niektórzy nie reagowali wcale i tych
Mesmer dotykal osobiscie, zazwyczaj wywolujac reakcje. Uzdrowienia byly liczne i
liczne przypadki histerii, powstalej prawdopodobnie na skutek sugestii hipnotycznej. ,
Podazajac nadal ta linia myslenia, musimy miec na uwadze zjawiska opisane wczesniej,
to znaczy nagly przeplyw sily zyciowej z kijów rzucanych przez Hawajczyków, a takze
gwaltowne, oszalamiajace wyladowanie energii wystepujace w przypadku uzdrowiciela-
Indianina, kiedy dotknal on silacza czubkiem palca, a ten bez czucia padl na ziemie. Po
rozpowszechnieniu sie mesmeryzmu zawodowi hipnotyzerzy odkryli, ze moga
wprowadzac pacjentów w stan hipnotyczny za pomoca sugestii lub nawet przez
sklanianie ich do wpatrywania sie w blyszczacy, swietlisty punkt. Utrzymywali, ze
niepotrzebna jest do tego zadna sila magnetyczna ani tez przekazywanie energii
pacjentowi. Wydaje sie, iz nie mieli racji. Pacjent ma swiadomosc, iz oczekuje sie od
niego jakiejs reakcji hipnotycznej, i fakt ten juz sam w sobie jest sugestia. Moze
wystarczyc bliska obecnosc hipnotyzera, by pacjent ulegl sugestii i przyjal od niego
dostateczny ladunek sil zyciowych. W nastepnych rozdzialach rozpatrzymy wyjasnienia
samych kahunów dotyczace sposobu, w jaki sila zyciowa moze przeplywac miedzy
ludzmi bez ich fizycznego kontaktu (badz tez miedzy ludzmi a duchami osób zmarlych).
Na razie musimy tylko zwrócic uwage na fakt, iz taka wymiana sily istnieje i ze w
rzeczywistosci mamy do czynienia ze zjawiskiem, które Phineas Quimby nazwal
„leczeniem na odleglosc”, a wiec z mozliwoscia przesylania na odleglosc sily zyciowej i
leczniczej sugestii.
Rozdzial IV Dwie dusze czlowieka i
dowody na ich istnienie
Zanim przejdziemy do dalszych rozwazan na tak wazny temat sily zyciowej i
towarzyszacego jej magnetyzmu, musimy najpierw omówic jeden z najbardziej
intrygujacych i wielce charakterystycznych elementów systemu psychologicznego
stosowanego przez kahunów. Doktor Brigham o wiele wiecej dowiedzial sie o
magicznych metodach stosowanych na Hawajach w modlitwie smierci niz o
jakichkolwiek innych praktykach kahunów. Za chwile przytocze pewien przypadek z
jego zycia, lecz najpierw musze poczynic kilka uwag ogólnych. Kahuni mieli szereg
wierzen, z których nie robili tajemnicy. Dzielili sie ze zwyklymi ludzmi swoim
przekonaniem, ze czlowiek ma dwie dusze, lub duchy, zamiast jednej. Dawni misjonarze
uwazali, iz pomysl ten jest idiotyczny i nader smieszny, godny jedynie pogan i dzikusów.
Wedlug nich bowiem czlowiek mial tylko jedna dusze i jego zadaniem bylo chronic ja i
zbawic, o ile to mozliwe. Wobec tego, iz misjonarze ci przybyli na Hawaje w 1820 roku i
jeszcze przez ponad pól wieku Freud nie odkryl podswiadomosci, nikt nie poczytywal im
za zle, ze szydza z wierzen kahunów. Kahuni poszli o krok dalej niz nowoczesna
psychologia (z wyjatkiem najbardziej zaawansowanych w tej dziedzinie myslicieli, wsród
których byl William McDougall, dawny nauczyciel doktora Rhine'a). Uwazali bowiem,
iz podswiadomosc, jak ja teraz nazywamy, jest jedna dusza, a swiadomosc druga. Obie
egzystuja w ludzkim ciele. Kazda z tych dusz (lub duchów, Ja czy tez psyche) odgrywa
swoja role w ogólnym procesie zycia i myslenia. Kazda ma tez wlasne mozliwosci
umyslowe. Dusza podswiadoma (unihipili ) potrafi zapamietywac, ale ma tylko
elementarna zdolnosc rozumowania; taka sama ma pies lub kon. Swiadomosc (uhane)
natomiast nie umie zapamietywac mysli, jesli dopusci do tego, ze znikna z centrum jej
uwagi. Musi wiec polegac na podswiadomosci, która potrzebne mysli przekazuje jej z
powrotem w formie wspomnien. Czasami podswiadomosc nie moze odnalezc
odpowiedniego wspomnienia i uplywa wiele czasu, zanim je odszuka. Kazdy z nas
miewal nieraz trudnosci z przypomnieniem sobie jakiejs nazwy, az nagle ni stad ni z
owad pojawiala sie ona w naszej glowie. Swiadoma czesc umyslu ma dwie zdolnosci
sobie tylko przynalezne. Jedna z nich to umiejetnosc korzystania z woli w sensie
hipnotycznym (woli o wiele silniejszej niz elementarna wola podswiadomego Ja). Druga
- to uzywanie najwyzszej ze znanych nam form rozumowania, czyli rozumowania
indukcyjnego, które odróznia czlowieka od wszystkich zwierzat i czyni go
najdoskonalsza istota w swiecie zwierzecym. Podswiadomosc przyjmuje sugestie
hipnotyczne (lub mesmeryczne zabiegi) i reaguje na nie. Swiadomosci natomiast nie
mozna zahipnotyzowac. Podatna na sugestie podswiadomosc, która ze swej natury jest w
duzym stopniu pozbawiona logiki, bedzie akceptowac i reagowac nawet na sugestie
zupelnie absurdalne. Podczas wystepów cyrkowych, kiedy demonstruje sie mozliwosci
hipnozy, wmawia sie ludziom najbardziej absurdalne rzeczy o nich samych, co bawi i
rozsmiesza zebrana publicznosc. (Niestety). Przypadek 8 Poslugiwanie sie sila zyciowa
w modlitwie smierci. Wiara w dwie dusze ludzkie: podswiadomosc i swiadomosc
Uwagi wstepne: Kiedy przebywalem na Hawajach, na calym swiecie wystawiano akurat
sztuke teatralna The Bird of Paradise, robiaca reklame Wyspom Hawajskim, wulkanom i
kahunom z ich modlitwa smierci. Trudno bylo znalezc turyste przybywajacego do
Honolulu, który nie ogladalby tej sztuki i nie wiedzialby o uprawnieniu przez tubylczych
kaplanów magii zmierzajacej do spowodowania czyjejs smierci. Jedno z najczesciej
stawianych przez turystów pytan dotyczylo skutecznosci owej modlitwy smierci.
Odpowiadano im zazwyczaj, ze zgon poszczególnych osób nie ma nic wspólnego z ta
modlitwa. Ale czasem raczono ich dziwacznymi historyjkami o smiercionosnej sile
magii. Prawda zas wygladala tak, ze podczas mego kilkuletniego pobytu w Honolulu,
kiedy to wielokrotnie odwiedzalem Queen's Hospital i omawialem z lekarzami pewne
przypadki, z którymi mieli do czynienia w swej pracy, nie bylo roku, by nie zmarla jedna
lub wiecej ofiar potegi magii, mimo wszelkiej mozliwej pomocy medycznej. I rok po
roku lekarze starej daty rozpoznawali w takich przypadkach znajome im symptomy. Na
Hawajach istnieli kiedys kahuni dysponujacy rozmaitymi zdolnosciami magicznymi,
jednak z czasem zaprzestali przekazywania z ojca na syna pradawnej wiedzy. Dlatego tak
trudno ja dzisiaj zrozumiec. Niektórzy byli zaledwie mediami spirytystycznymi. Inni byli
prorokami, a jeszcze inni potrafili panowac nad wiatrami i pogoda. Niewielu bylo takich,
co ogarneli wszystkie, dziedziny magii, a wiec poza wymienionymi zdolnosciami takze i
cudowne uzdrawianie czy panowanie nad zywiolami. Miedzy owymi
wyspecjalizowanymi kahunami byli tez tacy, którzy oprócz kilku umiejetnosci
magicznych stosowali równiez modlitwe smierci (anana). Podstawa owej umiejetnosci
byl mechanizm tak dziwny i dla nas, ludzi bialych, tak fantastyczny i niewiarygodny, ze
zanim zrozumiemy wszystkie szczególy wiedzy kahunów, musimy mocno wytezyc nasza
wyobraznie. Jak juz zostalo wyjasnione wczesniej, kahuni wierzyli, ze czlowiek ma dwie
dusze. Dusza nizsza, czyli podswiadoma, byla pozbawiona logiki i podlegala sugestii
hipnotycznej. Chcac zastosowac modlitwe smierci, kahuna musial odziedziczyc po
innym kahunie jednego lub wiecej podswiadomych duchów. (Mógl tez, jesli potrafil,
zlokalizowac jakies bladzace podswiadome dusze, zlapac je za pomoca sugestii
hipnotycznej i podporzadkowac sobie). W bardzo dawnych czasach jencom wojennym
lub tez innym nieszczesnikom podawano czasami to, co z pewnoscia bylo potezna dawka
sugestii hipnotycznej, a co sprawialo, iz po smierci fizycznej tych ludzi, ich duch
podswiadomosci oddzielal sie od swiadomej czesci umyslu i w postaci zjawy pozostawal
na ziemi, by pelnic role straznika przy swietych kamieniach badz tubylczych swiatyniach
zdegradowanych form kahunaizmu. Bardzo mozliwe, ze niektórym z owych biedaków
dawano polecenie, by po egzekucji ich dusze sluzyly kahunom w modlitwach smierci. W
kazdym razie kahuni, o których mówimy, wladali jednym lub kilkoma - zazwyczaj
trzema - takimi ujarzmionymi duchami podswiadomosci. Kiedy jakas osobe miala z tych
lub innych wzgledów dosiegnac i zabic modlitwa smierci, kahuna wzywal do siebie
niewolnicze duchy i wydawal im magiczne polecenia, by wchlonely tzw. mane z
posilków i napojów postawionych na ziemi. Mata, na której staly naczynia, otoczona byla
przedmiotami sluzacymi do ceremonii, jak na przyklad bialymi kamykami lub
specjalnymi kawalkami drewna. Owa mana byla sila zyciowa, o której juz mówilismy.
Niewatpliwie kahuna przenosil ja ze swego ciala na pokarm, napoje i przybory rytualne
zwane papa, czyli „zakazane”. Sadzono, ze wraz z mana wydobywa sie z pokarmów
takze inne substancje, a szczególnie alkohol z dzinu. (Przypomnijmy sobie
doswiadczenie barona Fersona, kiedy to przenosil stan nietrzezwosci z czlowieka
pijanego na siebie). Duchom podswiadomym wydawano tez bardzo dokladne instrukcje,
co maja dalej robic z owa sila pobrana z zywnosci. Mialy wiec wylowic zapach z wlosów
badz czesci garderoby nalezacej do przyszlej ofiary i podazac za tym zapachem niczym
pies za tropem. Kiedy juz dopadly ofiare, mialy czekac na okazje, by wejsc w jej cialo.
Byly do tego zdolne dzieki poteznej dawce sily zyciowej, która otrzymaly od swych
zwierzchników i uzywaly jako wstrzasu paralizujacego ofiare. W jednym przypadku
udalo sie zapisac rozkaz, jakiemu duchy mialy obowiazek sie podporzadkowac. Brzmial
on tak:
„O, Lono, sluchaj mego glosu! Oto jest plan: ruszaj
- i wnikaj; wnikaj i zwijaj sie; zwijaj sie i wyprezaj”.
Slowa „zwijaj sie” i „wyprezaj” mialy inne znaczenie, niz my nadajemy im dzisiaj.
Chodzilo o to, by wejsc w cialo przyszlej ofiary lub scisle sie do niej przyczepic. Wtedy
sila zyciowa nieszczesnika przechodzila na natretne duchy i byla magazynowana w ich
duchowych cialach (o których opowiemy w odpowiednim czasie). Kiedy energia
zyciowa ofiary zostala calkowicie wyssana z jej stóp, przychodzilo wnet odretwienie,
które w ciagu trzech dni roslo i stopniowo obejmowalo kolana, biodra, a w koncu splot
sloneczny i serce. Wtedy nastepowala smierc. Kiedy dzielo zniszczenia dobieglo kresu,
duchy opuszczaly cielesna powloke czlowieka, zabierajac ze soba wielkie ladunki sily
zyciowej, i powracaly do swoich panów. Jesli jakis inny kahuna wybawil ofiare z opresji,
a duchy odeslal z powrotem do wlasciciela z hipnotycznym nakazem, by zaatakowaly
swego pana, taki atak mógl miec fatalne skutki dla tego ostatniego. Chcac wiec uniknac
takiego niebezpieczenstwa, kahuna wysylajacy duchy do akcji zazwyczaj dokonywal
przedtem magicznego rytualu oczyszczenia (kala). Lub tez, co zdarzalo sie najczesciej,
osoba odpowiedzialna za smierc drugiego czlowieka kahuna czynil tego, kto go wynajal,
kto kazal mu zeslac na ofiare modlitwe smierci i kto pragnal wymierzyc tak drastyczna
kare. Ten wlasnie inicjator calej akcji doznawal ewentualnych ataków ze strony innego
kahuny i na niego rzucaly sie nienasycone duchy odeslane z powrotem od niedoszlej
ofiary. W przypadku dokonania zabójstwa zgodnie z planem, po zakonczonej sukcesem
misji duchy wracaly do swego pana, a ten kazal im bawic sie tak dlugo, az zuzyly caly
zasób sily zyciowej zabranej zabitemu. Zabawa owa przybierala najczesciej forme tego,
co nazwalibysmy „dzialaniem poltergeist”. Polegalo to na przesuwaniu mebli, rzucaniu
rozmaitymi przedmiotami, na wrzaskach i czynieniu ogólnego zamieszania. Kiedys noca
doktor Brigham slyszal w chacie pewnego kahuny wielki zgielk. Potem powiedziano mu,
ze to duchy urzadzaly sobie zabawe. Zadne zwykle wytlumaczenia mechanizmu
modlitwy smierci nie byly prawdziwe. Nie polegal on ani na stosowaniu jakiejs
tajemniczej trucizny, ani tez na „umieraniu z zabobonnego strachu”. Prawie nigdy
bowiem ofiara nie wiedziala, iz ma byc zabita za pomoca magii. Aby zilustrowac te teze,
opowiem o dwóch przypadkach, w których element strachu nie odgrywal zadnej roli.
Opis przypadków: (A) Mlody Irlandczyk przybyl do Honolulu, przywozac ze soba jedna
z pierwszych nowoczesnych taksówek. Byl to prosty, pelen wigoru i pomyslów rudzielec,
który nie bal sie nikogo i niczego. Jeszcze nie zdazyl zadomowic sie w miescie na dobre,
a juz zdolal tak rozkochac w sobie piekna Hawajke, iz zerwala swe zareczyny z
tubylcem. Babka dziewczyny robila wszystko, by zniszczyc ten romans, gdyz wiedziala,
ze Irlandczyk nie ma wobec wnuczki uczciwych zamiarów. Posunela sie nawet do
rzucania grózb i zwracania sie do niebios, by zeslaly na mlodzienca kare, jesli nie zostawi
dziewczyny w spokoju. Jak mozna sie domyslac, Irlandczyk nie czul trwogi przed silami
niebieskimi. Mial z gruntu racjonalny stosunek do zycia, zreszta prawdopodobnie dawno
przywykl juz do goloslownych grózb rozzloszczonych matek i babek. To pewne, iz
pomstowania babki nie wywarly na nim najmniejszego wrazenia. Az tu pewnego dnia
jego stopy „zasnely”. Próbowal róznych sposobów, by przywrócic im dawna zywotnosc,
lecz niestety, mrowiace odretwienie powoli postepowalo w góre. W ciagu dnia przeszedl
przez rece dwóch lekarzy i w koncu wyladowal w szpitalu. Chwytano sie róznych
sposobów, by odkryc przyczyne bezwladu. Nic nie stwierdzono, a zaden zabieg nie
odniósl skutku. Po piecdziesieciu godzinach zdretwienie siegnelo do pasa. Kilku lekarzy,
wsród nich jeden z moich przyjaciól, zainteresowalo sie tym przypadkiem, nie potrafili
jednak postawic diagnozy, mogli tylko bezradnie rozkladac rece. Wezwano wówczas
starego lekarza, od lat prowadzacego praktyke na wyspach, który od razu rozpoznal
symptomy dzialania modlitwy smierci. Podejmujac leczenie pacjenta, najpierw dokladnie
go wypytal o niedawne wydarzenia. Wówczas dowiedzial sie o historii z dziewczyna.
Indagowany chlopak przypomnial sobie o grozbach babki, chociaz uwazal je za bzdury,
nie majace nic wspólnego z jego dziwaczna choroba. Nic nie powiedziawszy, madry
stary lekarz wybral sie z wizyta do starszej kobiety. Pózniej krótko strescil rozmowe, jaka
z nia wówczas przeprowadzil. - Babko, wiem, ze nie jestes kahunka i ze nie masz nic
wspólnego z ta sprawa - powiedzial doktor. - Ale powiedz mi tak po przyjacielsku, czy
mozna cos zrobic, by ocalic tego chlopaka? - No cóz - odpowiedziala babka -
rzeczywiscie nic nie wiem o tym przypadku i nie jestem kahunka, jak pan wie. Ale
mysle, ze jesli ten czlowiek obieca, ze odplynie najblizszym statkiem do Ameryki i nigdy
tu nie powróci ani nawet nie przysle zadnego listu, to wtedy moze wyzdrowieje. - Recze
za to, ze tak wlasnie zrobi - odpowiedzial lekarz. - W porzadku - rzekla babka
niewzruszonym glosem. Dlugo trzeba bylo wyjasniac sytuacje niedowierzajacemu
Irlandczykowi, lecz kiedy wreszcie, pojal, w czym rzecz, wpadl w poploch i gotów byl
zgodzic sie na wszystko. Dzialo sie to wczesnym popoludniem. Jeszcze tej samej nocy
byl na nogach i mógl wsiadac na japonski statek plynacy na wybrzeze zachodnie. (B)
Nastepny przypadek podaje tak, jak go sobie zapisalem do notatnika krótko po spotkaniu
z doktorem Brighamem. Historie postaram sie opowiedziec jego wlasnymi slowami.
„Pojechalem do Napoopoo na Big Island - opowiadal doktor - tuz po ukonczeniu tam
budowy muzeum. Planowalem wspinaczke na Mauna Loa w poszukiwaniu tamtejszych
roslin do mojej kolekcji. Miala to byc trzytygodniowa wycieczka z tubylczymi
przewodnikami oraz bagazem. Spedzilem w Napoopoo piec dni, by zebrac ludzi i
przygotowac juczne zwierzeta. W koncu wyruszylem w towarzystwie czterech
Hawajczyków, osmiu koni i kilku mulów. Pogoda byla piekna i nie liczac zwyklych
ówczesnych klopotów, zwiazanych z brakiem wytyczonych szlaków, podróz przebiegala
sprawnie. Dotarlem do pustych obszarów lezacych ponad linia lasów tropikalnych i
wlasnie zblizalem sie do szczytu krateru Mauna Loa, gdy jeden z chlopaków zaslabl. Byl
to silny dwudziestoletni zuch. Zostawilem go wraz z jednym przewodnikiem, który mial
sie nim opiekowac, a ja z reszta ludzi powedrowalismy dalej na szczyt. Pomyslalem
sobie, ze zaszkodzila mu zmiana wysokosci i ze wkrótce dojdzie do siebie. Spedzilismy
w kraterze caly dzien. Wieczorem zeszlismy do nizszego obozu i do chorego chlopaka.
Lezal wyprostowany na kocu, byl tak slaby, ze nie mógl sie podniesc. Postanowilem
przeniesc go nastepnego ranka nizej. Mialem wlasnie zasiasc do kolacji, kiedy podszedl
do mnie jeden ze starszych przewodników. »Zle z nim« - powiedzial. Z jego niejasnych,
wymijajacych slów wywnioskowalem, ze Hawajczycy byli przekonani, iz chlopak jest
ofiara modlitwy smierci. Nie bardzo chcialo mi sie w to wierzyc, podszedlem jednak do
biedaka i zapytalem: »Czy myslisz, ze ktos modli sie o twoja smierc?« »Nie! Nie!« -
krzyknal przerazony, w obawie o swoje zycie. Zapytalem go jeszcze, czy mial jakichs
wrogów, którzy chcieliby jego smierci. Nikt taki nie przychodzil mu na mysl. Pelen
trwogi pragnal, bym stwierdzil, ze przyczyna jego slabosci jest duza wysokosc. Zbadalem
go jeszcze raz, ale nie znalazlem nic szczególnego poza zwyklymi objawami powolnego
paralizu konczyn dolnych i niebezpieczenstwem ogólnej zapasci, a wiec symptomami
zwiazanymi z modlitwa smierci. W koncu doszedlem do przekonania, ze stary
przewodnik mial racje i ze dziala tu potajemnie jakis kahuna. Kiedy glosno wyrazilem
moje podejrzenie, wszyscy niezmiernie sie przerazili, bo nagle zdali sobie sprawe, ze cala
grupa moze zostac usmiercona. Powrócilem do mojej kolacji i jeszcze raz wszystko
przemyslalem. Tymczasem jeden z mezczyzn rozmawial z chlopakiem. Uzyskal od niego
kilka interesujacych informacji. Otóz dom chlopca znajdowal sie po nawietrznej stronie
Wysp Hawajskich, w malutkiej, oddalonej od drogi wsi, polozonej w waskiej dolinie
wybiegajacej w morze. Male bylo prawdopodobienstwo, ze jacys biali (haoles) trafia do
tej wioski, a stary kahuna, który tam zamieszkiwal, staral sie izolowac miejscowych ludzi
od reszty swiata, tak by zyli wedlug dawnych zasad i obyczajów. Miedzy innymi zakazal
im stykac sie z haoles pod grozba zeslania modlitwy smierci. Kilka miesiecy temu
chlopak opuscil rodzinny dom i zamieszkal w Kona. Mial tam wszystko, co trzeba, ale
zapomnial o zakazie kahuny. Do czasu mego przyjazdu do Napoopoo mlodzieniec
mieszkal tylko ze swymi hawajskimi przyjaciólmi i nie mial stycznosci z bialym
czlowiekiem - przynajmniej nie w interesach. Kiedy wynajmowalem mezczyzn na
wyprawe w góry, przylaczyl sie do nas bez chwili namyslu. Nie pomyslal nawet, ze
zakaz nadal obowiazuje, takze poza granicami wioski. Kiedy sluchalem tego, narastal we
mnie gniew. W tamtych latach irytowalem sie wcale nie mniej niz dzisiaj, kiedy ktos
krzywdzi moich bliskich. Siedzialem tam z pragnieniem dorwania kahuny w swoje rece,
swiadom faktu, ze moze nadejsc kres mojej wyprawy, jesli chlopak umrze i bede musial
odtransportowac go na wybrzeze. Kiedy rozmyslalem o calej tej historii, podszedl do
mnie stary przewodnik i w imieniu wszystkich podsunal mi doskonaly pomysl. Zwrócil
mi uwage na okolicznosc, ze Hawajczycy uwazaja mnie za wielkiego kahune,
potrafiacego nawet chodzic po ogniu. Dla niego bylo rzecza calkiem prosta i naturalna,
ze powinienem zaradzic tej sytuacji, wymodlic smierc dla kahuny z wioski i ocalic
chlopaka. Mezczyzni czekali, a ja widzialem w ich oczach ufnosc. Wierzyli, ze zdolam
odwrócic modlitwe smierci i wszystko bedzie dobrze. W ten sposób zostalem przyparty
do muru. Przez lata blefowalem, a teraz otrzymalem wyzwanie. Poczulem sie bardzo
nieswojo. Jeslibym odmówil wykonania tego, co do mnie nalezalo, byliby pewni, ze boje
sie kahuny i nie jestem taki twardy, jakiego udawalem. Zawsze bylem bardzo dumny i na
mysl o tym, ze moge byc wziety przez moich ludzi za tchórza, postanowilem spróbowac
swych sil i odwrócic modlitwe smierci, kierujac ja do kahuny. Kto wie, moze jest to
najlatwiejsza rzecz, jaka zdolny jest wykonac mag amator? Czary zostaly zainicjowane,
udzielono duchom wskazówek i wyslano je do ofiary. Ja musialem tylko uzyc jakichs
powaznych argumentów, by bezrozumne istoty przeciagnac na swoja strone, a nastepnie
calym wysilkiem woli odeslac je z powrotem do ich pana i zmusic, by go zaatakowaly.
Czulem, iz nie bedzie to trudne, bo chlopak nie popelnil przeciez zadnego prawdziwego
grzechu. Dawno juz odeszlismy od miejsca, gdzie rosnie ti, uzywane do ceremonii
„odkurzania” pacjenta, by wypedzic z niego zle duchy, a zreszta tak naprawde nigdy nie
wierzylem w skutecznosc tej rosliny. Poza tym bylem zly i zniecierpliwiony. Wstalem
wiec i oswiadczylem: »Wszyscy wiecie, ze jestem poteznym kahuna, prawda?«.
Przytakneli z entuzjazmem. »A wiec patrzcie na mnie!« - rzeklem podniesionym glosem
i podszedlem do chlopaka. Cala sztuka polegala na tym, zeby znalezc jakis przebiegly
argument, na tyle chytry, by duchy uwierzyly, iz ich pan musi byc wcielonym diablem,
kazac im zabic czystego i niewinnego czlowieka. Wiedzialem, ze jesli je przekonam i
doprowadze do takiego stanu, iz beda wielce wzburzone i gotowe do buntu, odniose
sukces. Oczywiscie musialem brac pod uwage mozliwosc, ze kahuna poddal sie
samooczyszczeniu (kala). Wydawalo sie to jednak raczej malo prawdopodobne, bo
przeciez nie spodziewal sie, ze odesle mu jego wlasna modlitwe smierci. Watpliwe
zreszta, czy w ogóle kiedykolwiek o mnie slyszal, mieszkajac gdzies daleko na odludziu.
Stanalem nad chlopakiem i zaczalem przedkladac duchom rozmaite argumenty.
Przemawialem gladko jak wytrawny polityk. Chwalilem je, mówiac, jakie sa dobre i
wspaniale, jakie madre i zasluzone. I tak powoli przeszedlem do uswiadamiania im, w jak
przykrej i smutnej sa sytuacji. Zamiast isc do pieknego, cudownego nieba, które na nich
czekalo, dostaly sie w rece kahuny, który zrobil z nich niewolników. Tlumaczylem, w
jaki sposób zostaly schwytane i ujarzmione. Podkreslalem, jak niewinny i porzadny jest
chlopak, a jak okrutny ich kahuna. Jeszcze dzis uwazam, ze moje argumenty byly
arcydzielem sztuki przekonywania i dyplomacji. Kiedy w patetycznych slowach
przedstawialem tragiczne polozenie duchów, nawet wzruszeni Hawajczycy od czasu do
czasu z cicha pochlipywali. Na koniec postanowilem skierowac duchy przeciwko
kahunie, by go zniszczyly. Gotów bylem wydac im natychmiastowy rozkaz powrotu do
niego z dziesieciokrotnie wyzszym wyrokiem, niz on wydal na biednego chlopca.
Potrafilem wtedy ryczec jak dziki byk. Dzis jeszcze potrafie!”. (Tutaj doktor odrzucil
glowe w tyl i wrzasnal tak glosno, az dom zadrzal w posadach). „Wlasnie takim rykiem
wydalem duchom rozkazy. Grzmialem tak donosnie, ze przerazilem nasze konie i muly.
Ludzie odskoczyli w poplochu, a chlopak zaskomlal jak przerazone dziecko. Byl to dla
mnie potezny wysilek umyslowy, emocjonalny i fizyczny. W ten rozkaz wlozylem kazda
czastke mej woli i cala swa koncentracje. Powtórzylem go po trzykroc, po czym usiadlem
obok mlodzienca, drzac i ociekajac potem. Caly czas skupialem mysli na moim planie,
pilnujac, by nic nie odwiodlo mnie od zrodzonego z determinacji postanowienia. Za
wszelka cene pragnalem ujrzec, jak duchy wypelniaja moje rozkazy. Zapadl zmrok, na
niebie pojawily sie gwiazdy. Chlopiec lezal i spokojnie czekal. Mezczyzni obserwowali
mnie z bezpiecznej odleglosci, z wyrazem napietego oczekiwania na twarzy i ze strachem
w oczach. Co jakis czas zdawalo sie, iz wokól nas dzieje sie w powietrzu cos
niesamowitego, ze walcza ze soba jakies nieziemskie sily. Mijala wlasnie najdluzsza
godzina mojego zycia, gdy nagle poczulem, ze dzieje sie cos dziwnego. Wydalo mi sie,
ze w mgnieniu oka zniknelo napiecie w powietrzu. Odetchnalem gleboko. Po kilku
minutach dobiegl mnie cichy szept chlopca: »Wawae... maikai« (Moje nogi... w
porzadku). Mialem wówczas ochote triumfalnie krzyczec. Szybko przystapilem do
masowania drzacych nóg chlopca, które reagowaly na mój dotyk tak, jak gdyby byly
uprzednio zamarzniete, a teraz stopniowo zaczynaly sie rozgrzewac. Powoli wrócilo
normalne krazenie i czubki palców mogly sie poruszac. Ludzie stloczyli sie wokól mnie,
gratulujac mi niesmialo i jakby z bojaznia. Byl to szczytowy moment w mojej karierze
jako kahuny. Po uplywie godziny chlopak juz wstal i zabral sie do jedzenia swego poi.
Ale to nie koniec tej historii. Otóz mialem wtedy przyjemne wrazenie, ze na zawsze
polozylem czemus kres. Chcialem sprawdzic skutki mego wyczynu i zobaczyc, co stalo
sie z kahuna. Postanowilem wiec skrócic wyprawe, by zejsc do wioski chlopaka - i tak
zreszta nie moglem znalezc tutaj interesujacych okazów do mego zbioru roslin. W ciagu
kilku dni, kiedy jeszcze obozowalismy na szczytach gór, szybko obejrzelismy najblizsze
okolice. Jeden nocleg spedzilismy nad jeziorem na Mauna Loa. Dniem palilo nas slonce,
a noca trzeslismy sie z zimna. Po jakims czasie dotarlismy do nizej polozonej okolicy na
pólnocnym zboczu gór. Woda byla tu latwiej dostepna, ale teren byl strasznie nierówny i
porosniety gestymi lasami. W koncu zeszlismy na brzeg oceanu i natrafilismy na szlak,
który powiódl nas wzdluz urwiska, raz góra po skalach, raz dolem przez doliny i
wawozy. Póznym popoludniem wyszlismy z gaszczy i znalezlismy sie w jasnej, pieknie
polozonej dolinie. Pracowaly tam przy uprawie taro dwie kobiety. Kiedy
przechodzilismy obok, spojrzaly na mnie i na chlopaka i nagle z krzykiem rzucily sie do
ucieczki. Poszlismy w tamtym kierunku i wkrótce oczom naszym ukazalo sie skupisko
chalup krytych trawa. Nigdzie nie bylo widac zywego ducha. Usiadlem przed duza chata,
gdzie mieszkal kahuna, i czekalem. Chlopak wszedl do srodka. Slyszalem, jak wolal
przez jakis czas, ale nikt mu nie odpowiadal. Zaraz tez wrócil z powrotem z
wiadomosciami. Otóz tej nocy, kiedy zeslalem na kahune modlitwe smierci, on spal.
Obudzil sie wówczas z krzykiem i wybiegl szukac lisci ti. Zaczal sie nimi wachlowac, by
odpedzic duchy. Ciezko dyszac wykrzykiwal do ludzi, co sie z nim stalo. Zlekcewazyl
oczyszczenie sie (kala) i bialy kahuna zdobyl nad nim przewage. Po paru chwilach upadl
na ziemie, zaczal rzezic i piana wystapila mu na usta. Do rana juz nie zyl. Ludnosc byla
pewna, ze oto przyszedlem teraz zgladzic cala wioske. Kazalem chlopakowi, by wrócil i
wyjasnil im, ze ja dokonalem juz swojej zemsty i jesli beda sie dobrze sprawowac,
potraktuje ich jak swoich przyjaciól. Czekalismy jakis czas, az przyszedl wódz wraz ze
swoja gromada. Nie wygladal wcale na zadowolonego, a wiekszosc kobiet byla
smiertelnie przerazona. Wkrótce jednak uspokoilem ich wszystkich i od razu zostalismy
wielkimi przyjaciólmi. Rzeczywiscie, uznali mnie prawie za swego. Nie widac bylo, by
ktokolwiek mial do mnie zal o to, ze zabilem kahune - to wszystko bylo dla nich czescia
gry. Niektóre konie byly przemeczone, przyjelismy wiec zaproszenie na nocleg i na
posilek. Wydano dla nas luau (uczte, która, zwazywszy na ubóstwo mieszkanców wioski,
byla wcale niezla. Nie mieli co prawda swin, ale pies okazal sie równie smaczny jako
danie miesne (poi). Nigdy nie przepadalem za psami, ale cóz, jako pelnowartosciowy
kahuna, nie wahalem sie dlugo. Ja i moi nowi przyjaciele zostalismy bracmi. W tej calej
sprawie nigdy nie moglem zrozumiec jednej rzeczy. Stary kahuna za pomoca srodków
magicznych odkryl, ze wynajalem chlopaka na wyprawe, a nie odkryl, ze ja sam stalem
sie kahuna i zsylalem na niego jego wlasna modlitwe smierci. Jedynym wytlumaczeniem
moze byc tu okolicznosc, ze tej nocy wczesnie poszedl do lózka i od razu zasnal. Inna
rzecz, która wydaje sie pewna: ów kahuna nalezal do klasy dosc poteznych magów, tylko
tacy bowiem dobrze opanowali sztuke widzenia na odleglosc. Nie moge zatem pojac,
dlaczego wtedy nie przewidzial swej przyszlosci. Moze niezupelnie jeszcze byl do tego
zdolny”. Komentarz: U kahunów istnieje jeszcze inna metoda magicznego powodowania
smierci znana jako kuni, czyli spalenie. Zdaje sie, iz byl to sposób rzadko stosowany w
dawnych czasach. Polegal on na tym, iz najpierw przeprowadzano obrzadek palenia
wlosów lub innych elementów z ciala ofiary, po czym popiól wrzucano do morza. Nie
dysponuje zadnymi wiarygodnymi informacjami w tej sprawie. Po prostu przy okazji
wspominam tu o tym, bo byc moze w wyzej opisanej praktyce jest jakis wazny szczegól,
który w pózniejszych badaniach moglibysmy przeoczyc. Kahuni uwazali, ze mozliwosc
zabicia jakiejs osoby za pomoca magii zalezy od tego, czy przyszla ofiara ma glebokie
poczucie winy, wynikajace ze zlych uczynków wobec bliznich, czy tez takiego poczucia
nie ma. Ów kompleks winy ulatwia duchom podswiadomosci (unihipilii atak, natomiast
podswiadomy duch ofiary nie majacej takiego kompleksu bedzie skutecznie odpierac
napastujace go zle duchy. Od dawien dawna praktykowano (lub tylko usilowano
praktykowac) pewien rodzaj magii, polegajacej na wykonywaniu lalek lub podobizn
przyszlych ofiar, a nastepnie wbijaniu w nie szpilek, po jednej szpilce kazdego dnia.
Pomysl zostal zaczerpniety z przekonania o istnieniu specjalnej, wzajemnej wiezi miedzy
lalka a ofiara. Sadzono wiec, ze zabiegi poczynione na tej pierwszej wywoluja w
odpowiednim czasie magiczna reakcje, powodujaca smierc ofiary. Chociaz owe praktyki
mialy prawdopodobnie mala skutecznosc, nie mozna ich pogardliwie pomijac.
Poruszamy sie bowiem w dziedzinie niezbadanej, ba, znajdujemy sie zaledwie na jej
dalekim pograniczu. Musimy zatem brac pod uwage wszystkie zródla informacji, aby nie
przegapic drogi prowadzacej do pelnego zrozumienia takich zjawisk jak np.
natychmiastowe uzdrowienia. Sila zyciowa, czyli mana kahunów, ma trzy stopnie
intensywnosci. Jezeli jest to sila elektryczna, co potwierdzaja ostatnie eksperymenty,
mozemy zasadnie stwierdzic, iz te trzy rodzaje intensywnosci many znane kahunom to
nic innego jak stopnie napiecia elektrycznego. Wszystkim trzem rodzajom napiecia
kahuni dawali jedna ogólna nazwe - mana. Duch podswiadomosci poslugiwal sie niskim
napieciem. Swiadomosc jako „wola”, czyli sila hipnotyczna, korzystala z wyzszego
napiecia okreslanego manamana. Istnialo tez najwyzsze napiecie znane jako mana-loa,
czyli „sila o najwyzszej mocy”. Sadzono, iz z tego rodzaju napiecia moze korzystac tylko
nadswiadomosc wspóldzialajaca z dwoma nizszymi duchami, by razem z nimi tworzyc
trójistote ludzka. Od jakiegos czasu prowadzi sie badania zywej elektrycznosci,
podlaczajac specjalne przewody do skóry glowy i do ciala. Nastepnie, na bardzo czulych
przyrzadach mierzy sie elektryczne ladunki przenoszone po drutach. Na stronach
magazynu „Life” z 18 pazdziernika 1937 roku znajdujemy niektóre wyniki testów wraz z
wykresami i mapkami. Stwierdzono, iz w ciele ludzkim wystepuja dwa rodzaje napiecia
elektrycznego: niskie - w tkankach ciala i wyzsze w korze mózgowej. Stad
wywnioskowano, ze caly proces myslenia polega na dzialaniu sily zyciowej o wysokim
napieciu. Kahuni wszystkie procesy myslowe wiazali z mana. Slowo mana-o znaczy
„myslec”, przyrostek o dodano tu po to, by wskazac, iz umysl posluguje sie mana do
wytwarzania mysli lub pojecia. Z tego, co zostalo tu powiedziane, wynika jasno, iz
starozytni kahuni byli swietnymi psychologami. Znali juz podswiadomosc jako dwa
duchy i znali dwa napiecia elektrycznej sily zyciowej, które dzisiaj zwiemy „falami
ciala” i „falami mózgowymi”. Kahuni odkryli takze ducha nadswiadomosci i pewien
rodzaj najwyzszego napiecia sily zyciowej, którym on sie posluguje. Chociaz owe
ostatnie czynniki nie sa jeszcze opisane i zbadane przez nowoczesna nauke,
prawdopodobnie wkrótce to nastapi. W naszych obecnych badaniach trzeba wziac pod
uwage wiele materialów dowodzacych skutecznosci i zasadnosci psychologii kahunów.
(Nigdy nie nalezy zapominac, ze ów system psychologii, nawet jesli nie byl kompletny i
spójny co do najdrobniejszych szczególów, umozliwial takie wyczyny jak chodzenie po
ogniu. Jest to system, który dziala, i nie mozemy spoczac na laurach, zanim go
calkowicie nie zbadamy i nie bedziemy umieli go stosowac). Albo sila zyciowa, albo sila
magnetyczna powstajaca dzieki obecnosci sily zyciowej w komórkach ciala wywoluja
jeszcze inne niezwykle efekty. Eksperymenty przeprowadzone we Francji ze slynnym
medium pokazaly, ze mozna zapobiec psuciu sie miesa i ryb, poddajac je procesowi
„magnetyzowania”. Dzieki temu cytrusy i inne owoce, a takze warzywa, nie psuly sie,
tylko powoli wysychaly. Inne eksperymenty dowiodly, iz sile zyciowa mozna przez jakis
czas magazynowac w rozmaitych materialach, jak na przyklad w drzewie, papierze,
tkaninach. Takze woda pobiera i przechowuje ladunki elektryczne, natomiast szklo nie.
Rozdzial V Trzy dusze lub duchy
czlowieka, z których kazdy posluguje sie
wlasnym napieciem sily zyciowej. Trzy
duchy wystepujace wspólnie i osobno
Wracajac do naszego schematu trzech punktów orientacyjnych wyznaczajacych
starozytny system zwany Tajemnica, musimy stwierdzic, ze rozwazylismy do tej pory
jego pierwszy czynnik, czyli SILE. Przystapimy teraz do zbadania drugiego elementu,
jakim jest SWIADOMOSC kierujaca owa sila. (Pózniej podejmiemy próbe opisania
czynnika trzeciego, a wiec SUBSTANCJI, dzieki której swiadomosc kieruje sila). Jesli
kahuni mieli racje, twierdzac, iz swiadomosc ludzka sklada sie z dwóch osobnych
duchów na naszym poziomie i trzeciego ducha nadswiadomosci, pelniacego funkcje, by
tak rzec, Aniola Stróza, to zaiste trudno jest przecenic ogromne znaczenie tej teorii dla
wspólczesnej wiedzy psychologicznej. Koncepcja kahunów sklania nas zatem do
zrewidowania naszych dotychczasowych pogladów religijnych na dusze ludzka. Jesli
uznamy, iz prawdziwe sa twierdzenia kahunów, ze czlowiek ma w sobie dusze, z których
pierwsza, stojaca na nizszym poziomie rozwoju, dopiero co wyszla z królestwa zwierzat,
a druga, bardziej rozwinieta, juz od dawna sytuuje czlowieka zupelnie, poza tym
królestwem jako istote rózna i odmienna, wówczas bedziemy równiez zmuszeni
zmodyfikowac nasza koncepcje zbawienia. Wtedy bowiem logiczny bylby wniosek, ze
czlowiekowi potrzebne sa dwa rodzaje zbawienia, osobne dla kazdej z dwóch dusz,
poniewaz stoja one na róznych szczeblach rozwoju. Religijne pojecia karmy i
reinkarnacji równiez trzeba bedzie skorygowac z tego samego powodu - aby dostosowac
je do teorii o dwóch niejednakowo rozwinietych duszach, nie mówiac juz o pogodzeniu
tych pojec z koncepcja nadswiadomosci, która jest najstarszym i najbardziej doskonalym
ze wszystkich trzech ludzkich Ja czy duchów (zwanym aumakua, czyli „duchem
rodzicielskim”). Dzieki temu dawnemu i praktycznemu systemowi psychologicznemu
mozemy ujrzec siebie samych w jasniejszym swietle, chociaz prostote owego systemu
czesto zastepujemy skomplikowanymi dogmatami o trójjednosci istoty. Religia wpoila
nam wiare w Boga w Trójcy jedynego, ale najwyrazniej zatracilismy zupelnie wizerunek
czlowieka jako podobnej trójistoty. Tak skomplikowane pojecie stanie sie jasniejsze i
latwiejsze do uchwycenia, jezeli zawsze bedziemy miec na wzgledzie okolicznosc, ze
nizsza lub zwierzeca dusza ludzka, unihipili, przyjela na siebie funkcje pamieciowa
czlowieka, ale ma slabsze mozliwosci rozumowania. Natomiast duch swiadomosci, czyli
uhane, nie potrafi zapamietywac potrzebnych mu informacji, lecz ma za to zdolnosc
rozumowania indukcyjnego. Poza dowodami, o których mówilismy przy okazji
omawiania modlitwy smierci, mamy tez inne, swiadczace na rzecz wyzej wspomnianej
koncepcji. Chociaz nowoczesne badania parapsychiczne utozsamily duchy osób
zmarlych tylko z dwoma rodzajami zjaw, a mianowicie z poltergeistami i ze zwyklymi
„duchami”, to zebrane przez nas informacje dotyczace wszystkich zachowan duchów
wskazuja bardzo jasno, ze istnieje z pewnoscia o wiele wiecej ich rodzajów. Kazdy typ
duchów dysponuje wlasnym napieciem sily zyciowej i odrebnymi zdolnosciami
intelektualnymi (lub tez brakiem pewnych zdolnosci). Kahuni dawno juz przeprowadzili
klasyfikacje nieziemskich zjaw. Poniewaz dla nas, ludzi Zachodu, jest to rzecz zupelnie
nowa, a owa klasyfikacja jest w tym samym stopniu interesujaca, co i niezmiernie wazna,
pozwole sobie wymienic kilka rodzajów duchów, które mozna spotkac podczas seansów
spirytystycznych. Rodzaje duchów i zjaw wystepujacych w nauce kahunów 1. Zwykly
duch osoby zmarlej. Sklada sie z podswiadomosci i swiadomosci, tak samo jak za zycia.
Umie myslec i zapamietywac jak kazdy normalnie zyjacy czlowiek i posluguje sie tymi
samymi silami zyciowymi co on. 2. Duch podswiadomosci czlowieka odciety za sprawa
jakiegos wypadku lub choroby od towarzyszacego mu przedtem ducha swiadomosci. To
oddzielenie moze nastapic przed lub po smierci czlowieka. Duch ten moze doskonale
zapamietywac, jednakze ze swej strony jest nielogiczny, a jego zdolnosc rozumowania
oparta jest jedynie na dedukcji, tak jak u zwierzat. Reaguje na sugestie hipnotyczne.
Zachowuje sie jak dziecko i czesto wystepuje w postaci bawiacego sie poltergeista, czyli
ducha halasujacego. Uwielbia uczestnictwo w seansach spirytystycznych, kiedy to
powoduje wirowanie stolików. Próbuje odpowiadac na pytania i zazwyczaj daje takie
odpowiedzi, które stawiaja go w rzedzie klamców. Lubi nasladowac zmarlych krewnych
osób, które siedza przy stoliku. 3. Duch swiadomosci odlaczony od ducha
podswiadomosci przed lub po smierci fizycznej czlowieka. Duch ten nie umie
zapamietywac, dlatego tez jest zjawa niemal calkowicie bezradna. Wlóczy sie bez celu.
Nieraz daje o sobie znac, a czasami nawet mozna go zobaczyc. Zawsze jednak zachowuje
sie jak „blakajaca sie dusza”, póki nie doczeka sie wyzwolenia i nie polaczy z jakims
duchem podswiadomosci, który obdarzy go swa umiejetnoscia zapamietywania. Czesto
zdarza sie tak, ze ocalony duch swiadomosci (uhane) otrzymuje od swego wybawiciela
pewien zasób wspomnien. Wspomnienia te pochodza z zywota, w którym uprzednio
uczestniczyl duch podswiadomosci, natomiast jego obecny towarzysz nie bral w nim
zadnego udzialu. 4. Duchy nadswiadomego rodzaju. Wsród nich sa tez zjawy, które
mozna nazwac „duchami przyrody” czy tez, wedlug terminologii teozoficznej, „duszami
grupowymi”. Dysponujemy bardzo niejasnymi d niejednoznacznymi informacjami na
temat tej klasy duchów, chociaz kahuni twierdzili, ze czesto biora one udzial w
czynnosciach dwóch nizszych dusz, unihipili i uhane. Pomagaja im teraz w ich
spektakularnych wyczynach. Do czasu ponownego odkrycia psychologicznego systemu
kahunów mielismy do czynienia jedynie z malo wiarygodnymi i niezadowalajacymi
wyjasnieniami takich zjawisk jak rozdwojenie jazni, rozszczepienie osobowosci i inne
typy obsesji. To fantastyczne i pasjonujace, kiedy widzi sie, jak ten stary system
doskonale przystaje do naszej wiedzy o takich przypadkach. Pozwole sobie przytoczyc
niektóre powszechnie znane informacje z tej dziedziny. Przypadek 9 Rozszczepienie
osobowosci Uwagi wstepne: Teksty zródlowe: William McDougall, Outline of Abnormal
Psychology, wyd. Scribner's 1926; Encyclopaedia Britannica (13 wydanie), artykul o
rozszczepieniu osobowosci. Uzyty tutaj termin „osobowosc” nie jest jeszcze w pelni
zdefiniowany przez nauke psychologii. Jung, który badajac podloze kompleksów, idzie w
slady Freuda, opisuje to pojecie, cofajac sie do jego lacinskich zródel: persona- to rodzaj
maski zakladanej przez aktorów w momencie zmiany jednej roli na druga. Podobna
zmiana wystepuje w przypadkach rozdwojenia jazni, a dotyczy osobowosci,
indywidualnosci, cech które róznia jedna ludzka istote od innych. Opisujac zmiany
osobowosci, naukowcy czynili niewielka róznice miedzy podswiadomoscia a
swiadomoscia - dwiema czesciami skladowymi psychiki uznanymi przez wiekszosc
badaczy. Jung pierwszy przeprowadza takie rozróznienie. Slowem anima (lac. dusza,
tchnienie, w jez. francuskim przeksztalcone w animal-zwierze) okresla podswiadomosc, a
slowem persona - swiadomosc. Bardziej odpowiednim terminem dla zjawiska, którym
zamierzamy sie teraz zajac, bylby termin „rozszczepienia anima i persona” zamiast
„rozszczepienie osobowosci”. W opisywanych nizej przypadkach nalezy zwrócic uwage
na trzy nastepujace objawy: (1) pojawienie sie lub znikniecie badz swiadomosci, badz tez
tylko podswiadomosci w momencie, gdy nagle zmienia sie osobowosc; (2) pojawienie sie
lub znikniecie obu tych czynników razem oraz (3) czy kolejno zmieniajace sie
osobowosci zachowuja jakies wspomnienia w ich nie zmienionym ksztalcie. Jesli
twierdzenie kahunów - ze tylko podswiadomosc potrafi zapamietywac - jest sluszne, to
badajac pamiec pacjenta w jego poszczególnych wcieleniach, bedziemy mogli stwierdzic,
który z dwóch wymienionych wyzej elementów zostaje, a który odchodzi. International
Dictionary Webstera okresla zjawisko rozszczepienia osobowosci jako paranormalny
stan umyslu. Wedlug mnie jest to raczej nienormalny stan ciala, do którego wchodza po
kolei rózne osobowosci, a nie nienormalny stan owych osobowosci. Kazdy umysl, kiedy
przebywa w ciele, jest absolutnie normalny. O stanie paranormalnym mozemy mówic
wtedy, kiedy umysl ma luki w pamieci z okresu, gdy przebywal poza cialem lub kiedy
spal. Okreslenia stosowane do opisywania stanów swiadomosci wystepujacych przy
rozszczepianiu jazni sa nastepujace: osobowosc odcieta od kontroli nad cialem i
mózgiem nazywa sie „odlaczona”; pierwotna osobowosc w ciele nazywa sie „naturalna”,
a ta, która ja zastepuje, „wtórna”; osobowosc czasowo sprawujaca rzady nad cialem i
umyslem jest osobowoscia „dominujaca”, natomiast te osobowosci, które kiedys
pojawily sie i zniknely lub które jeszcze sie nie pojawily, to osobowosci „utajone”. , W
przypadkach zmiany osobowosci mamy do czynienia tylko z dwiema kolejno
nastepujacymi po sobie osobowosciami. Jesli wystepuje wówczas zjawisko „obustronnej
amnezji”, zadna z osobowosci nie pamieta faktów z okresu, kiedy cialem wladala druga
osobowosc. Jesli taka amnezja nie zachodzi, jedna lub obie osobowosci moga pamietac,
co dzialo sie w ciele w czasie ich nieobecnosci. Stosujac sugestie hipnotyczna, hipnotyzer
potrafi zazwyczaj wyprowadzic jedna lub wiecej osobowosci ze stanu utajenia i sklonic
je do odpowiedzi na zadane pytania. Z reguly odpowiedzi te nie sa zbyt logiczne, ale
wcale nie wynika to stad, iz pochodza od chorej umyslowosci. Takie informacje
wyrzucilaby z siebie kazda zdrowa podswiadomosc, o ile oczywiscie bylyby w niej
zgromadzone. Nie jest to zjawisko nowe i nieznane. Juz od wieków ludzie zmieniali swa
osobowosc, bywali „opetani”. Chodzi tu glównie o przypadki obledu i innych chorób
umyslowych, ale nie tylko. Zajmiemy sie teraz wlasnie takimi przypadkami, gdzie nie
stwierdzono zadnych objawów chorobowych. Opis przypadku: Omówie w skrócie kilka
typowych przykladów opisanych we wspomnianej zródlowej ksiazce McDougalla.
Ksiadz W.S. Plumer pierwszy opisal nastepujacy przypadek w „Harper's Magazine” w
1860 roku: Mary Reynolds, normalna, zdrowa osiemnastolatka od roku czesto miewala
napady lenistwa i roztargnienia. Pewnego dnia, kiedy siedziala na lace czytajac ksiazke,
stracila przytomnosc. Gdy sie ocknela, byla slepa i glucha. Ten przykry stan minal
dopiero po trzech miesiacach. Któregos ranka nie mozna jej bylo w zaden sposób
obudzic. W koncu po kilku godzinach obudzila sie sama - wszystkim wydala sie nowo
narodzonym, nic nie umiejacym dzieckiem. Potrafila jednak powtarzac niektóre slowa.
Uczac sie z niezmierna latwoscia, „dziecko” zaczelo szybko rozwijac sie intelektualnie i
myslec jak podlotek. Po kilku tygodniach zniknela wtórna osobowosc, ustepujac miejsca
powracajacej osobowosci naturalnej. Przez kilka lat wystepowala wymiana owych
osobowosci, a osobowosc „dziecka” w tym czasie dorastala. Zadna z osobowosci, jako
dominujaca, nie miala pamieci i wiedzy o dzialalnosci tej drugiej z okresu jej panowania
nad cialem i umyslem dziewczyny. Profesor Janet opisuje inny przypadek, w którym
jedna ze zmieniajacych sie osobowosci znala pamiec drugiej: Felida zaczela zmieniac
osobowosc w wieku trzynastu lat. Byla dzieckiem histerycznym, ale osobowosc wtórna
odmienila ja calkowicie. Osobowosc ta pamietala wszystkie wspomnienia tej pierwszej,
lecz osobowosc naturalna nie wiedziala nic o tej drugiej. Najbardziej znane studium
doktora Mortona Prince'a nosi tytul Beauchamp Case. Autor opisuje, jak w wieku
osiemnastu lat pewna dziewczyna zaczela zmieniac osobowosc. Zmiana ta dokonywala
sie latami - w sumie zanotowano piec kolejnych zmian. Za kazdym razem kobieta byla
kims zupelnie innym, a jej pamiec stanowila platanine wszystkich pieciu. Dziecinstwo
panny B naznaczone bylo powtarzajacymi sie stresami emocjonalnymi i ogólna
nerwowoscia. Po maturze zostala pielegniarka i wkrótce przezyla wstrzas, zwiazany z
jakims romansem. Nagle „wszystkie cechy jej charakteru zostaly wyolbrzymione” i stala
sie fanatycznie religijna. Pamiec byla nienaruszona, lecz charakter zmienil sie
diametralnie. Trwalo to szesc lat. W tym czasie pojawila sie u niej inna osobowosc, o
imieniu Sally, która dawala o sobie znac tylko podczas snu. Noca owa Sally przemawiala
przez usta dziewczyny swoim glosem i zabierala ja na lunatyczne spacery. Pod koniec
szóstego roku w zyciu dziewczyny nastapil silny wstrzas emocjonalny, a do glosu doszla
nowa osobowosc, B4. Teraz ona dominowala w ciele dziewczyny. Osobowosc B4
posiadala pamiec osobowosci naturalnej B, ale z zycia osobowosci B1 nie miala zadnych
wspomnien. W nastepnym roku B1 i B4 zamienialy sie wzajemnie amnezja. Obie
pamietaly zdarzenia z zycia B, ale nie wiedzialy nawzajem o sobie. Osobowosc B1 byla
slaba i lagodna. B4 cieszyla sie lepszym zdrowiem i byla bardziej agresywna. Obie byly
niezmiernie wrazliwe. Doktor Prince poddal pacjentke hipnozie. Pod wplywem sugestii
wyszla na swiatlo dzienne inna osobowosc. Swobodnie rozmawiala z lekarzem. Ta
niezwykle interesujaca osobowosc zaskoczyla go i zaintrygowala. Doktor sklonny byl
sadzic, ze jest ona naturalna osobowoscia B przywolana do swego zwyklego stanu, choc
wielce udoskonalona. Przypominala do pewnego stopnia dwie osobowosci B1 i B4 i
wydawala sie mieszanina ich obu i siebie samej. Prince okresla ja nastepujaco: „Osoba
zrównowazona, szczera, otwarta i kolezenska - wydaje sie naturalna i prostolinijna w
sposobie myslenia i zachowania”. Osobowosc ta dysponowala caloksztaltem pamieci. B,
B1 i B4 nadal na przemian zamienialy sie miejscami, ale teraz B panowala nad pamiecia
B1 i B4. Zdawalo sie, iz w tym okresie B1 i B4 od czasu do czasu wymienialy miedzy
soba „emocjonalne cechy charakteru” dziewczyny i uczestniczyly wzajemnie jedna w
drugiej. Po kilku latach wszystko wrócilo do normy. Naturalna osobowosc B stala sie z
powrotem dominujaca i rozwijala sie zdrowo i swobodnie. Sally byla bardzo interesujaca
osobowoscia. Mozna bylo skontaktowac sie z nia w stanie hipnozy i zadawac jej pytania,
chociaz wówczas zamieniala sie z któras z pozostalych osobowosci i nieraz zaklócala
przeprowadzanie eksperymentu. Sama siebie uwazala za calkowicie odrebna i rózniaca
sie znacznie od pozostalych. Pamietala wszystko, co kiedys robila noca z cialem
dziewczyny lub za jego posrednictwem. Mówila tez, iz dowiedziala sie, co robily inne
osobowosci (z wyjatkiem B4). Czytala bowiem w ich myslach, gdy uznala, ze sa
interesujace. Kiedy na przyklad czytaly one jakas ksiazke, która jej sie nie podobala,
przestawala studiowac ich mysli i zajmowala sie wlasnymi. Nie lubila B1 i czesto zsylala
na nia halucynacje wzrokowe oraz wymuszala na niej jakies automatyczne odruchy: Od
czasu do czasu opanowywala glos B1, nieraz zmuszala ja do robienia rzeczy, których
tamta nie chciala - na przyklad do mówienia klamstw. Kiedy Sally miala kontrole nad
cialem, nie mogla otworzyc oczu. Jednym z automatycznych odruchów wymuszanych na
pozostalych osobowosciach bylo wiec przecieranie powiek. W ten sposób Sally mogla w
koncu otworzyc oczy i wszystko widziec, a tym samym sprawowac kontrole nad calym
organizmem dziewczyny. Pierwszy raz osiagnela sukces w tym wzgledzie, kiedy to
dominujaca wówczas B1 akurat odpoczywala we snie. Od tego czasu Sally potrafila,
kiedy tylko chciala, zastapic B1 zarówno wtedy, gdy tamta znajdowala sie w stanie
normalnym, jak tez podczas hipnozy. W takich przypadkach B1, powracajac na swoje
miejsce, nie miala pojecia, co Sally robila przedtem z cialem podczas jej nieobecnosci. W
czasie zmagania sie obu woli Sally zdawala sie „paralizowac” wole B1. Osobowosc B1,
chociaz wydawalo sie, ze jest dominujaca, zmuszona byla wykonywac rozkazy Sally, tak
jak gdyby byla hipnotyzowanym obiektem. Sally potrafila platac jej najrozmaitsze figle.
Ulubionym jej zartem bylo prucie wydzierganych robótek. Ani B1 , ani B4 nie pamietaly
o Sally i o okresach jej dominacji. Sally nie potrafila czytac w myslach B4 i nie mogla
wymuszac na niej zadnych odruchów. Dzialo sie tak dlatego, jak sama wyjasnila, ze B4
uslyszala kiedys o niej i nie dawala jej nad soba zapanowac. Czasami, kiedy Sally byla
osobowoscia dominujaca, nie mogla otworzyc oczu, a cala reszta ciala (skóra, tkanka
miesniowa i inne) znajdowaly sie w stanie przypominajacym sen. Komentarz: Doktor
Prince utrzymuje, ze wszystkie rózne osobowosci poslugujace sie jednym cialem nie sa
odrebne, lecz stanowia „rozszczepione” czesci jednej i tej samej prawdziwej osobowosci.
Jego metoda leczenia polegala wiec na wymieszaniu dwóch lub wiecej osobowosci, by
otrzymac trzecia - dominujaca. Niestety, nie odniósl na tym polu zbyt duzych sukcesów.
Profesor Mc Dougall w swej ksiazce (wspomnianej na poczatku rozdzialu) stwierdza, ze
poszczególne osobowosci sa odrebnymi „monadami”, czyli istotami samymi w sobie.
Zaden z psychologów nie ma jednak ochoty przyznac, ze owe osobowosci potrafia
pojawiac sie i znikac, przychodzic do ciala i z niego odchodzic, ze duchem
podswiadomosci moze poslugiwac sie jedna i wiecej osobowosci, ze moze on podlegac
przemianom. Moje wlasne badania nad zwielokrotniona osobowoscia zakonczyly sie
uznaniem psychologicznego systemu kahunów za zródlo wiedzy doskonale wyjasniajace
skomplikowane przemiany, jakie zachodza czasem w ludzkim ciele. W niektórych
zanotowanych przypadkach zjawia sie nowa. „dziecieca” osobowosc i staje sie ona
dominujaca; w innych pojawia sie osobowosc dorosla, przynoszaca ze soba zupelna
zmiane stanu zdrowia - nawet paraliz niektórych czesci ciala - i dokladna pamiec
przeszlego zywota w innym ciele. Poniewaz psychologowie i kahuni nie sa zgodni w
swoich teoriach, spróbujmy poszukac dowodu na to, iz jakas „osobowosc” naprawde
potrafi opuscic cialo i znów do niego powrócic. Przypadek 10 Czy swiadomosc i
podswiadomosc matki generala Lee opuszczaja cialo i znów do niego powracaja?
Uwagi wstepne: Przypadek ten opisano w gazecie „Hollywood Citizen” z 14 grudnia
1934 roku w rubryce Strange As It May Seem. Zakladam, iz autentycznosc tego
przypadku zostala sprawdzona przez autora rubryki. Istnieje zreszta wiele podobnych
raportów ze zdarzen dokladnie sprawdzonych i wiarygodnych. Opis przypadku:
Czternascie miesiecy przed narodzinami slynnego zolnierza konfederacji, generala
Roberta E. Lee, jego matka wpadla w stan przypominajacy smierc. Lekarze stwierdzili, iz
jej serce przestalo bic, a cialo jest sztywne i zimne. Sadzac, ze pani Lee nie zyje,
odprawiono ceremonie pogrzebowa, a cialo umieszczono w rodzinnym grobowcu. Na
szczescie w owym czasie i w tamtych stronach zwlok nie balsamowano. Po tygodniu
dozorca cmentarza wszedl do grobowca, by usunac zwiedniete wience. Stanal jak wryty,
slyszac jeki dochodzace z trumny. Wewnatrz trumny ujrzal pania Lee znów w pelni
swiadoma i zywa. Najwyrazniej musiala „powrócic” dopiero przed chwila, bo w
przeciwnym wypadku udusilaby sie. Wkrótce odzyskala zdrowie i dala zycie swemu
synowi, który pózniej mial byc tak slawny. Komentarz: W tym i w wielu podobnych
przypadkach bylo oczywiste, ze w ciele ustala wszelka dzialalnosc ducha swiadomosci, a
i czynnosci ducha podswiadomego takze zostaly zatrzymane. Chcac wytlumaczyc brak
jakichkolwiek sladów rozkladu, zmuszeni jestesmy przyjac istnienie jakiejs slabej wiezi -
byc moze za sprawa nitek ektoplazmy miedzy cialem a jego podswiadomoscia, która to
wiez zostaje tylko czesciowo zerwana w podobnym do smierci stanie letargu. W zwiazku
z wyzej opisanym przypadkiem dobrze jest wspomniec w tym miejscu o hinduskich
jogach. Ci „swieci ludzie” poslugiwali sie pewna forma autosugestii, wprowadzajacej ich
ciala w stan letargu. W tym stanie przypominajacym smierc swiadomosc odchodzi z
cielesnej powloki na dlugi okres, a podswiadomosc zostaje uspiona. W opisanych tu
sytuacjach mielismy do czynienia z pewnymi szczególami, które w dalszych
rozwazaniach okaza sie niezwykle wazne. Natomiast dwa kolejne przypadki zawieraja
dane, które mnie samemu uzmyslowily w koncu ogromne znaczenie wszystkich
zdobytych dotychczas informacji i pomogly zrozumiec najcudowniejsza z tajemnic
tajemnice kahunów. Przypadek 11 Najbardziej niezwykla i najciekawsza ze
wszystkich osobowosci Uwagi wstepne: Podczas mego pobytu w Honolulu mieszkal tam
na stale jeden z pierwszych czlonków Towarzystwa Badan Parapsychicznych. Bral on
udzial w moich badaniach naukowych. Doktor Leapsley byl swietnie wyksztalconym
czlowiekiem, madrym i budzacym zaufanie. Czesto organizowal wyprawy z Honolulu w
poszukiwaniu rozmaitych osobliwosci. Nieraz spotykal sie z grupa przyjaciól, by
opowiedziec im o ostatnich odkryciach. Przytaczajac ów przypadek, korzystam z
zapisków, które sporzadzilem na jednym z takich odczytów. Opis przypadku: Pan
Leapsley, doktor filozofii i biolog, ceniony ekspert w sprawach rozdwojonej osobowosci,
zostal kiedys wezwany w towarzystwie dwóch doktorów medycyny do zbadania
pewnego przypadku, postawienia diagnozy i zastosowania odpowiedniej terapii.
Chodzilo o pewna dwudziestoosmioletnia kobiete, córke znanego przedstawiciela firmy
kalifornijskiej. Od chwili ukonczenia 4 lat u owej dziewczyny wystepowaly regularnie co
4 lata zmiany osobowosci. Tylko dwie osobowosci zaangazowane byly w ten proces i
obie podlegaly wzajemnej amnezji. Jedna nie wiedziala nic o drugiej. Wymiana
osobowosci zawsze nastepowala podczas glebokiego snu. Osobowosc wtórna, kiedy
pojawila sie po raz pierwszy, miala charakter „dziecka”. Uczyla sie bardzo szybko i
wkrótce zrównala sie pod wzgledem intelektualnym z pierwotna osobowoscia naturalna.
Przez dlugie lata kazda z dwóch osobowosci nadal rozwijala sie i ksztalcila w okresach,
gdy byla dominujaca. Kazda z nich w niesamowitym tempie potrafila nauczyc sie tego
wszystkiego, czego ta druga nauczyla sie wczesniej. Nigdy jednak zadna z nich nie
wiedziala o doswiadczeniach swej poprzedniczki. Powracajac do ciala, zadna nie miala
najmniejszego pojecia, co robila lub gdzie byla podczas swej nieobecnosci. Kazdy taki
powrót byl niespodzianka i chwilowym oszolomieniem. Cialo bowiem bylo inaczej
odziane i starsze o 4 lata. Osobowosc naturalna byla spokojna i rozmilowana w nauce.
Bardzo lubila szyc i niesmialo siadywala w kaciku gdzies z dala od towarzystwa. Wtórna
osobowosc to trzpiotka, agresywna i nigdy nie speszona. Inne byly ich gusta, inne
rozrywki i inne formy odpoczynku. Jedna ze zmian nastapila pewnego popoludnia, w
chwili gdy matka czytala swej dwunastoletniej córce ksiazke. Siedzialy w salonie. W
ciele dziewczynki dominowala wówczas osobowosc naturalna, nazwijmy ja panna First
(Pierwsza). Dziecko spokojne i zadowolone sluchalo glosu matki, kiedy nagle zasnelo. W
chwile pózniej w psychice dziecka ocknela sie mala panna Second (Druga). Minely 4
lata. Panna Second, teraz szesnastolatka, siedziala z matka w tym samym pokoju. Matka
czytala inna ksiazke, tym razem nie na glos, gdyz panna Second nie dbala o ksiazki.
Dziewczyna zasnela jak niegdys, w tym sarnym duzym fotelu, w którym siedziala przed
czterema laty, a popoludnie bylo tak samo sloneczne i pogodne jak wówczas. Nagle
dziewczyna otworzyla oczy i rozejrzala sie ze zdziwieniem - teraz znów panna First.
„Dlaczego przestalas czytac, mamo?” - spytala. Nie zdawala sobie sprawy, ze minely
cztery lata. Pomyslala po prostu, ze zasnela i ze czytanie sprzed czterech lat nagle ustalo.
Kiedy opowiedziano jej, co sie zdarzylo, przypomniala sobie podobne okolicznosci i
doznania ze swego zycia i zrozumiala, co jej sie przytrafilo. Zauwazyla równiez, ze jej
cialo jest wieksze, a sukienka, która ma na sobie, jest zbyt jaskrawa jak na jej gust. Tak
wiec co cztery lata dwie dziewczyny wymienialy sie miejscami w tym samym ciele. W
wieku okolo 28 lat kazda dziewczyna miala na swym koncie 14 lat zycia. Przy kazdej
zmianie trzeba bylo robic porzadki w szafie, by jej zawartosc dopasowac do osobowosci,
która opanowywala cialo. Natychmiast tez zmienialy sie rozrywki, zainteresowania, a
takze dieta, zwyczaje i rozmaite zajecia. W koncu rodzice zdecydowali sie wezwac
specjalistów, którzy znalezliby sposób na zmuszenie wtórnej osobowosci do opuszczenia
na zawsze ciala dziewczyny na rzecz osobowosci naturalnej. Przy tym jednak rodzice
zywili mieszane uczucia, bo w gruncie rzeczy pokochali obie osobowosci, tak jak gdyby
w rzeczywistosci mieli dwie rózne córki. Lekarze wytlumaczyli wiec mlodej kobiecie, iz
maja zamiar poddac ja hipnozie i beda próbowali albo wymieszac i polaczyc obie
osobowosci w jedna, albo tez zmusic panne Second do calkowitego opuszczenia ciala i
pozostawienia go dla dominujacej teraz panny First, która stale obawiala sie
nadchodzacej pory na kolejna zmiane. Dziewczyna z ochota poddala sie zabiegom. Pod
wplywem hipnozy stalo sie to, co zwykle. Kolejno pojawialy sie obie osobowosci i
mozna bylo zadawac im pytania. Kazda z nich wykazywala sie znakomita pamiecia o
swoich okresach przybywania w ciele. Kazda twierdzila, iz dokladnie wie o czynach
drugiej - nie przez dzielenie z nia tych samych doswiadczen, lecz dzieki „czytaniu”
zawartosci jej pamieci. Nie byly pewne, czy w okresach swego utajenia przebywaly w
ciele, czy poza nim. Wykazywaly zwykly brak zdolnosci do logicznego rozumowania.
Gdy podswiadomosc panny Second dowiedziala sie, ze musi odejsc i opuscic cialo, jej
odpowiedzi staly sie wykretne i niepelne. Wydawalo sie, iz przyjela rozkaz, ale lekarze
byli przekonani, ze nic z tego rozkazu nie wyniknie. Z tym przekonaniem podali jej wiec
zwykla sugestie hipnotyczna, majaca na celu zmieszanie i polaczenie dwóch osobowosci.
(Uwaga: Poniewaz tylko podswiadomosc mozna poddac sugestii, to polaczenie musi
zachodzic miedzy dwiema istotami podswiadomymi. Taka mieszanina dalaby
dominujacej swiadomej istocie podwójny zestaw wspomnien i w ten sposób powstalaby
doskonale wymieszana para osobowosci, a nie jedna osobowosc. Nie jest jednak mozliwe
- jezeli przyznamy slusznosc postulatom kahunów - by dwie swiadome istoty mogly
zmieszac sie ze soba bez natychmiastowego uswiadomienia sobie wlasnego dualizmu).
Po pierwszym seansie stwierdzono, ze nie doszlo do polaczenia obu osobowosci.
Codziennie wiec poddawano dziewczyne nowym zabiegom. Zblizala sie pora kolejnej
zamiany. Zywiono nadzieje, ze kiedy panna First uswiadomi sobie fakt, ze lekarze
pragna, by pozostala w ciele i wymieszala swa swiadomosc i podswiadomosc z panna
Second, cel bedzie osiagniety. Kiedy jednak przyszedl czas zamiany osobowosci, okazalo
sie, ze panna First nie wymieszala sie z panna Second. Znowu wprowadzono dziewczyne
w stan hipnozy. Nowo przybyla osobowosc poinformowano o przebiegu i celu zabiegu.
Ponownie zadawano pytania obu osobowosciom. Panna First zapamietala wydane jej
polecenie, by próbowala polaczyc sie z panna Second, ale powiedziala, iz wydaje sie jej
to niemozliwe. Kiedy zapytano ja, gdzie sie znajduje, odrzekla tylko: „Tutaj”. Nastepnie
usilowano za pomoca sugestii wypedzic panne Second z ciala. Wtedy zdarzylo sie cos
wstrzasajacego. Cialo dziewczyny jakby zmartwialo. Nie mozna bylo uzyskac
odpowiedzi od zadnej z podswiadomosci. Lekarze i rodzice byli wystraszeni. To oni
przeciez pragneli pozbyc sie osobowosci, która wkradla sie podstepem i zaklócila
normalny tryb zycia ich rodziny. Teraz wydawalo sie, iz w koncu ja wypedzili, ale cóz z
tego, nie potrafili przywolac panny First. Chociaz w dalszym ciagu intensywnie
stosowano sugestie, stala sie rzecz jeszcze bardziej niesamowita. Usta dziewczyny
otworzyly sie i przemówila do obecnych calkiem nieznana osobowosc, a mówila tak
madrze i stanowczo, iz wprawilo to wszystkich w zdumienie. Ta nowa osobowosc
mówila glosem tubalnym, w którym w sposób niewyrazny, aczkolwiek nie budzacy
watpliwosci, wyczuwalo sie barwe meska. Byl to lagodny, lecz bardzo stanowczy glos
jakiegos starszego mezczyzny. Grupa osób otaczajaca cialo dziewczyny sluchala ze
zdumieniem i niedowierzaniem. Lekarze zorientowali sie niezwlocznie, ze slysza jeszcze
jedna osobowosc, która zwracala sie do nich. Ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, iz ta
osobowosc mysli zupelnie innymi kategoriami niz oni. Wydawalo sie, iz nie posluguje
sie zwykla logika, ale logika najwyzszego stopnia. Wiedziala dokladnie, az do
najdrobniejszych szczególów, co wydarzylo sie do owego dnia i co próbowano wlasnie
osiagnac. Nie pytala o nic, lecz sama zaczela wyrazac opinie na temat dziewczyny, jej
dotychczasowego stanu oraz zamiarów zebranych osób. Kazde jej twierdzenie
precyzyjnie pokrywalo sie z faktami i opiniami lekarzy i rodziców. Z chwila gdy
tajemnicza osobowosc ustalila juz i opisala stan faktyczny, zamilkla. Lekarze zapytali ja,
kim jest. Zlozyla oswiadczenie, ze ma pod swa piecza i kontrola dwie dziewczyny i jedno
cialo. Odpowiadajac na nastepne pytania, przytaczala kolejne fakty - nigdy nie uzywajac
argumentacji (jaka zawsze posluguje sie swiadomosc) ani nie wyjasniajac zadnych
powodów. Powiedziala tylko zebranym, ze dziewczyny korzystaly z jednego ciala, gdyz
bylo im to potrzebne do zycia. Lekarze uzyli wtedy swych koronnych argumentów.
Wyjasnili dokladnie, jak zmiana osobowosci rujnowala dziewczynie przyszlosc. Nie
mogla przez to wyjsc za maz i prowadzic normalnego zycia. W odpowiedzi nowa
osobowosc znów zaczela wyrzucac z siebie nastepne oswiadczenia, których logika
pozbawiona byla jednak argumentów. Byly to jakby filozoficzne sentencje podajace
recepte na zycie. Wobec takiego sposobu prowadzenia rozmowy lekarze pozostawali
bezradni. Kazda sentencja byla bowiem tak gleboka i doskonale przemyslana, ze nie
potrafili znalezc zadnych logicznych argumentów, by jej zaprzeczyc. Byli jak dzieci
wobec madrosci starego, doswiadczonego czlowieka. Sposób myslenia, z którym sie
zetkneli, byl im obcy, byl inny niz ludzki. Co wiecej, lekarze mogliby znalezc argumenty
potwierdzajace owe odwieczne prawdy, a nie argumenty im przeczace. Wkrótce wiec
zamilkli zupelnie. W pewnej chwili jeden z lekarzy krzyknal z desperacja, ze jesli panna
First nie odzyska panowania nad cialem, beda bez konca utrzymywac dziewczyne w
stanie hipnozy. Na to ze strony osobowosci pojawila sie nowa sentencja gloszaca, ze nikt
nie uczynilby czegos, co moze zaszkodzic cialu, a nastepnie ostatnie zdanie konczace
ostatecznie cala dyskusje: „Jesli bedziecie mieszac sie do moich spraw, zabiore obie
dziewczyny, a wam zostawie cialo”. Nastapilo dlugie milczenie. Nikt z zebranych nie
watpil ani przez chwile, ze madra, stara osobowosc spelnilaby swa grozbe. Wszyscy
wierzyli w prawdziwosc i powage kazdego jej slowa. W koncu ktos zaryzykowal jeszcze
jedno pytanie... odpowiedzi nie bylo. Minal jakis czas. Podano sugestie zdejmujaca
hipnoze z pacjentki. Panna Second otworzyla oczy i usmiechnela sie. Lekarze i rodzice
dali za wygrana. Mieli wrazenie, jakby przed chwila zetkneli sie twarza w twarz z samym
Bogiem. Zdali sobie sprawe z bezskutecznosci swych wysilków. Komentarz: Osobowosc
starego czlowieka ma cechy zupelnie inne niz swiadomosc czy podswiadomosc. Róznica
polega glównie na tym, iz osobowosc ta przyjmuje na siebie obowiazki, które kahuni
przypisywali duchowi nadswiadomosci, czyli „rodzicielskiemu”. Zdecydowana róznica
wystepuje takze w ich sposobie myslenia. Nadswiadomosc posluguje sie, zgodnie z
moimi wczesniejszymi wnioskami, forma myslenia stojaca na wyzszym poziomie
abstrakcji niz pamiec i rozumowanie indukcyjne. aczkolwiek dysponuje oczywiscie i
tymi dwiema umiejetnosciami. Jedynym slowem, które opisuje ów proces myslenia, jest
„uprzytamnianie sobie” - a wiec jest to proces dowiadywania sie pewnych rzeczy bez
zadawania sobie trudu, by je zapamietac i zrozumiec za pomoca logiki. Jak pamietamy,
duch nadswiadomosci uzywa najwyzszego napiecia sily zyciowej. W takim razie musi
poslugiwac sie najwyzsza forma myslenia. Zgodnie z tym, czego nauczaja kahuni, taka
forma umyslowosci pozwala mu widziec te odcinki przyszlosci, które sa juz
skrystalizowane. Jesli szukamy niezbitych dowodów, iz sluszna jest teoria kahunów o
trzech Ja i trzech odmiennych formach umyslowosci, musimy porównac przypadki
zmiany osobowosci z mania przesladowcza i schizofrenia. W pierwszym przypadku
pacjent pozostaje przy zdrowych zmyslach, gdyz jest przesladowany czy opanowany
przez zwyklego ducha-intruza, który ma wlasna podswiadomosc i swiadomosc i który
dzieki temu posiada pamiec i czyni uzytek z rozumu. W takich razach moze zmienic sie
albo tylko osobowosc (swiadome Ja), albo tylko pamiec (podswiadome Ja), albo tez obie.
W kazdej z tych sytuacji czlowiek jest zdrowy, poniewaz rozumne, swiadome Ja zawsze
dba o cialo, bez wzgledu na zmiany. W przypadku schizofrenii zmiana osobowosci
wywoluje obled. Swiadome Ja odchodzi, a nowa osobowosc, która zajmuje jego miejsce,
nie przejmuje na siebie obowiazku troski o cialo. Wobec tego rzady nad cialem
przechodza w gestie podswiadomosci, a ta, nierozumna, utrzymuje organizm przy zyciu,
lecz w stanie „utraty rozumu” i „pomieszania zmyslów”. Moze byc tez i tak, ze jakas
obca podswiadomosc przesladuje cialo i obejmuje nad nim panowanie po tym, jak dwie
zamieszkujace je jaznie (swiadomosc i podswiadomosc) zostaja wyparte. W przypadkach
obledu nieraz zdarza sie wlasnie tak, ze obca podswiadomosc zawladnie cialem. Mozemy
stwierdzic, iz jest ona obca, gdyz przynosi ze soba nieznany zbiór wspomnien i
przekonan, czesto nielogicznych. Wariatami tego rodzaju sa ci, którzy uwazaja siebie za
Napoleonów. Najczesciej nie sa szkodliwi, nieraz zapamietuja z dnia na dzien niektóre
wydarzenia czy informacje, nigdy jednak nie posluguja sie rozumowaniem
charakterystycznym dla swiadomego Ja. Obsesjami zajmiemy sie pózniej, przy okazji
omawiania metod leczniczych opartych na systemie Huny. W tej chwili rzecza
najwazniejsza jest zrozumienie nauki kahunów o trzech odrebnych i niezaleznych
duchach tworzacych wspólnie istote ludzka. Wiedziano, iz byly odrebne i niezalezne, bo
mogly sie rozdzielic za sprawa wypadku albo wskutek czyjejs celowej interwencji.
Rzecza równie wazna jest wiedziec, iz tylko podswiadomosc potrafi pamietac, a tylko
swiadomosc ma rozum. Natomiast nadswiadomosc dysponuje jeszcze wyzsza forma
umyslowosci, która daje jej pelna wiedze o tym, co bylo, co jest teraz i co bedzie w tej
czesci przyszlosci, która zostala juz z góry okreslona.
Rozdzial VI Znaczenie trzeciego czynnika
w magii - niewidzialnej substancji, za
której posrednictwem swiadomosc
posluguje sie sila zyciowa
Jak juz nieraz wyjasnialem, teoria kahunów mówi o trzech czynnikach istotnych w magii:
(1) swiadomosci kierujacej kazdym dzialaniem magicznym, (2) energii uzytej do tego
celu oraz (3) niewidzialnej substancji, za pomoca której energia oddzialywuje na
przedmiot, przy czym substancja ta przewodzi i uruchamia owa energie natury
elektrycznej. Dowiedzielismy sie juz o istnieniu trzech duchów, dusz czy Ja, tworzacych
ludzka istote. Kazdy z tych trzech elementów ma wlasne, swoiste mozliwosci
intelektualne i posluguje sie swoim odrebnym napieciem sily zyciowej. Jesli do tego
dodamy TRZY NIEWIDZIALNE, ASTRALNE, ETERYCZNE CIALA WIDMOWE,
otrzymamy calkowicie kompletny obraz dotychczasowego stanu naszej wiedzy na temat
magii. W teozofii zapozyczonej od wyznawców religii Indii widac uderzajace
podobienstwo zawartych tam idei do teorii kahunów o trzech cialach, które utworzone sa
z niewidzialnej materii i przypuszczalnie sluza trzem Ja czlowieka za ich ciala widmowe
czy tez za ich nosicieli w okresie poprzedzajacym narodziny fizyczne czlowieka, a takze
po jego smierci. Uzylem terminów „astralne” i „eteryczne”, zaczerpnietych z teozofii, z
powodu braku innych odpowiednich slów. Hawajskie slowa to kino (cialo) i aka
(widmowe). Kazda z naszych trzech dusz ma swoje cialo widmowe. To, które przynalezy
duchowi swiadomosci, jest czystsze, bardziej rozrzedzone i lotne niz cialo
podswiadomosci. Natomiast cialo widmowe nadswiadomosci jest czyste, subtelne i lotne
w stopniu najwyzszym. Slowo aka ma takie inne znaczenia. Oznacza równiez swietliste
promieniowanie poza cialem, aureole swiatla wokól ksiezyca lub slonca czy tez
promienisty krag swiatla wokól wschodzacego nad horyzontem slonca lub ksiezyca.
Widmowe ciala swiadomosci i podswiadomosci lacza sie z zyjacym cialem fizycznym
(moga przychodzic i znów odplywac) i przenikaja je wewnetrznie. Cialo
podswiadomosci przenika cale cialo fizyczne czlowieka i przybiera jego forme z
dokladnoscia do najdrobniejszej komórki czy tkanki. Cialo widmowe ducha swiadomosci
skupia sie wokól przodomózdza. Sredniowieczne obrazy przedstawiaja je w postaci
aureoli nad glowami swietych. (Nie nalezy jednak wykluczac, iz przedstawiono w ten
sposób widmowe cialo nadswiadomosci swietego czlowieka lub aniola). W pismach
religijnych starozytnych Greków odnajdujemy slady dawnych wierzen, iz ksiezyc i
slonce oprócz swych cial fizycznych maja tez ciala widmowe: ksiezycowe i sloneczne
(zob. wstep do: James Morgan Pryse, Restored New Testament). Równiez w indyjskich
Upaniszadach wystepuja oprócz cial fizycznych dwa niewidzialne ciala: „przyczynowe”
(karana sharira) i „subtelne” (sukshma sharira). W kolejnych pracach odnajdujemy
wnioski z badan i eksperymentów, których celem. bylo znalezienie naukowych podstaw
rozmaitych wierzen religijnych i teorii psychologicznych. Autorzy owych prac ujmuja w
slowa to, co Thorton Wilder nazwal „nader mglistymi napomknieniami natury religijnej”.
W tych napomknieniach ktos, kto dobrze zna system kahunów, moze doszukac sie kilku
chlodnych, lecz wielce istotnych stwierdzen. Pozwole sobie zacytowac typowy fragment
z pracy Pryse'a: „Na pól ukryty wewnatrz tego pneumatycznego jaja (tzn. aureoli)
drzemie Paraklet, swiatlo Logosu, które w momencie pobudzenia staje sie czyms, co
moglibysmy opisac jako zywa, swiadome elektrycznosc o niewiarygodnie wysokim
napieciu, elektrycznosc, której nie sposób porównac z zadna znana fizykom forma. (...)
Cialo sloneczne 2wane tak ze wzgledu na to, iz jego widzialny obraz jest swiecacy, tak
jak obraz slonca - ma zloty blask. Owo cialo jest utworzone z atomowej, niemolekularnej
substancji. (...) Psyche, lub tez cialo ksiezycowe, dzieki któremu Nous (Rozum) dziala w
swiecie materialnym, ma strukture molekularna, lecz zbudowane jest z substancji o wiele
delikatniejszej niz elementy tworzace mase cial fizycznych. Blisko zwiazane z ta
substancja sa organizmy zywe posiadajace narzady wzroku, sluchu i wszystkie inne. Jego
wyglad zewnetrzny przypomina srebrne lustro, pociagniete delikatnym fioletem. Wokól
niego promieniuje bladoblekitna aura, delikatnie opalizujaca odblaskami wszystkich
kolorów teczy”. Z historii berberyjskiej kahunki o legendarnym pobycie kahunów nad
Nilem mozemy wywnioskowac, ze w Egipcie znajduje sie wiele wyraznych sladów
oddzialywania systemu kahunów. W drugim tomie The Celestial Ship, w glosariuszu
opisujacym wierzenia starozytnych Egipcjan, E.V. Straiton napisal: „Sadzono, iz
czlowieka tworzy wiele istot, z których kazda pelni odrebna funkcje i po smierci nadal
zyje wlasnym zyciem w grobowcu, w towarzystwie mumii. Czlowiek sklada sie wiec z
Sahy, z Ka, z Ba, z Khoo, z Khaibit, z Sekhem i z Ren. O Ka mówiono, ze budzi sie do
zycia w chwili, kiedy rodzi sie przynalezne mu cialo fizyczne czlowieka, i zyje w tym
ciele az do jego smierci. Ka to eteryczna projekcja, boski obraz lub sobowtór Istoty
Wiecznej, obraz Duchowego Ego, wyslawiane drugie Ja, przedstawione jako rodzaj
wyzszego Ja smiertelnego, geniusz zrodzony do tego zycia wraz ze smiertelnym cialem.
Jest doskonalym podobienstwem dziecka, mezczyzny lub kobiety. Ka oddziela sie od
ciala i znów sie z nim jednoczy zgodnie ze swoja wola, za kazdym razem mówiac: .Ty
pozwoliles mojej wiecznej duszy zobaczyc sie z mym cialem.. Dla Ka wydzielono
osobne pomieszczenie w grobowcu egipskim. (...) Ba, czyli dusza serca, byla substancja
najbardziej delikatna i lotna. Mogla swobodnie ulatywac do nieba. Mogla tez odwiedzac
cialo w grobowcu i ozywic je. Wierzono, iz tak jak inne istoty ulega ona rozkladowi, jesli
sie jej odpowiednio nie pielegnuje. Tak wiec ludzie badz tez bogowie zawsze dostarczali
jej pozywienia. Ba potrafila zmieniac swa forme lub nature. (...) Khoo to Iskra z
Boskiego Ognia, Swietlista Iskra mieszkajaca w niebie i w czlowieku. To
pólprzezroczysty Duch Duszy wznoszacy sie ku niebiosom. (...) Istota Khaibit, czyli
Cien, uwazana byla za czesc ludzkiego organizmu. Wiodla niezalezna egzystencje.
Mogla dowolnie oddzielac sie od ciala i znów do niego powracac. Wierzono, ze zawsze
znajduje sie blisko duszy lub wraz z nia. (...) Sekhem, czyli Sile Zyciowa, zawsze
laczono z Khoo i Duchem Duszy. Ona równiez mieszkala w niebie. (...) Ren byla
imieniem, nazwa. Miala swój odrebny byt w niebie. (...) Wszystkie te istoty byly
nierozerwalnie ze soba zlaczone, chociaz pierwotne wierzenia oddzielaly je od siebie i
czynily niezaleznymi czesciami smiertelnej natury ludzkiej. Ozyrys - to slowo oznaczalo
zjednoczenie sie ze soba wszystkich duchowych elementów czlowieka. Owo
zjednoczenie osiagalo blask duchowy po ceremoniach odprawianych za zmarlego.
Polaczone ze soba duchowe elementy tworzyly razem obraz na podobienstwo boga
Ozyrysa. (...)Zmarlego nazywano wiec Ozyrysem az do czasów opanowania Egiptu przez
Rzymian”. W tych fragmentarycznych pozostalosciach starego systemu kahunów
odnalezc mozna slady tradycji trzech ludzkich duchów, trzech rodzajów napiecia many,
czyli sily zyciowej, i trzech aka - cial widmowych. Wszystkie relacje jasnowidzów i
innych mediów wskazuja, iz nadswiadome Ja, w swym delikatnym, ulotnym ciele, z
ladunkiem o niewiarygodnie wysokim napieciu sily zyciowej, pojawia sie w rzesistej
iluminacji jako biale swiatlo. W teorii kahunów PRAWDZIWE SWIATLO stanowilo
Tajemnice i istote ich psychologii, a szczególnie tej czesci, która dotyczyla
nadswiadomosci nazywanej Swiatlem. Zwano ja tez Droga lub Sciezka. W nauce
chrzescijanskiej istnieja liczne pozostalosci systemu Tajemnicy. Na przyklad obrzedy
babtystów, takie jak chrzest woda, spowiedz, egzorcyzmy, rytualne przebaczenie
grzechów, maja swe pelniejsze i bardziej wyraziste odpowiedniki w magii kahunów.
Calkiem to zreszta naturalne i oczywiste, o ile tradycja lokujaca kahunów na terenach
Egiptu przed czasami Mojzesza jest stosunkowo sluszna. Chrzescijanstwo wyrasta z
wczesniejszych religii powstalych w Egipcie lub jego okolicach. A poniewaz nie
odnaleziono dotychczas zadnego innego zródla obrzedów Kosciola rzymskiego i jego
greckiego odlamu (moze z wyjatkiem mszy), wielkie znaczenie ma odszukanie kahunów
na dalekich Hawajach. Ludzie ci znali opowiesci biblijne Starego Testamentu, lecz nic
nie wiedzieli o Nowym Testamencie. Mimo to w swych praktykach uzdrowicielskich
stosowali na codzien rytualy i ceremonie wczesnego chrzescijanstwa. Wielce
prawdopodobne, iz kahuni, wedrujac z Egiptu na Hawaje, przekazali kaplanom indyjskim
niektóre ze swych podstawowych wierzen. W kazdym razie jest oczywiste, ze w Indiach
juz wczesniej rozwinal sie równie starozytny kompleks doktryn. Przeszczepienie wierzen
kahunów na grunt miejscowych obrzedów spowodowalo wypaczenie i znieksztalcenie
podstawowych pojec nauki kahunów. Na przyklad pojecie SILY, które w doktrynie
hindusów wystepuje pod okresleniem pranas, czyli energii prany. Podczas gdy kahuni
znali nie wiecej niz trzy napiecia many (zauwazmy podobienstwo dwóch slów
oznaczajacych sile: prana i mana), Hindusi dzielili prane w nieskonczonosc, przypisujac
specjalny rodzaj sily czy energii prany kazdej znanej czynnosci umyslu i ciala. Ta
tendencja do rozdrabniania wszystkiego na wiele czesci zaowocowala istnieniem 49
rodzajów prany w niektórych systemach indyjskich. Podobnie podzielone byly wszystkie
odmiany myslenia i odczuwania; obowiazywala zasada „siedem razy po siedem”
czyniaca z dhatus i dharmas czesci schematu podzialu. Dowodem na to, iz budyn jest
smaczny, jest jego zjedzenie. Mimo iz psychoreligijny system rozwiniety w Indiach byl
wielce skomplikowany i rozbudowany, to jego zastosowanie praktyczne bylo daleko
skromniejsze niz prostego systemu kahunów. Co wiecej, indyjskie teorie karmy i
reinkarnacji, odniesione do czlowieka jako istoty utworzonej z jednego rodzaju ducha,
uniemozliwialy stosowanie magii w praktykach uzdrowicielskich, tak jak uniemozliwialy
wiele innych zwyklych czynnosci. Sprzyjaly natomiast uciskowi klas nizszych przez
wyzsze klasy spoleczne w systemie kastowym. Nie chcemy tutaj spierac sie o niektóre
stricto religijne elementy jakichkolwiek religii, lecz na wzór nowoczesnej psychologii
(choc jest ona jeszcze w powijakach) musimy z koniecznosci zakwestionowac starsze
systemy psychologiczne tam, gdzie nie zgadzaja sie z ostatnimi odkryciami. Kiedy po raz
pierwszy zainteresowalem sie znaczeniem slowa „lepkosc” w zwiazku z rdzeniem pili w
wyrazie unihipili (slowie kahunów oznaczajacym ducha podswiadomosci), nic jeszcze
nie umialem powiedziec na ten temat. Lecz gdy polaczylem termin aka (cialo widmowe)
z pojeciem ducha podswiadomosci i zestawilem ze soba kilka zródloslowów znaczenia a-
ka, odkrylem, iz przedmiotem czy bytem „lepkim” jest cialo widmowe. Dotyka ono
bowiem i przykleja sie do wszystkiego, z czym sie kontaktujemy i co widzimy (nawet,
prawdopodobnie, co slyszymy). To tak, jak gdyby dotykac palcem lepu na muchy. Kiedy
obejmujemy palec, ciagnie sie za nim dluga, cieniutka nitka substancji klejacej. Na
pierwszy rzut oka moze sie to wydac absurdem, lecz w taki wlasnie sposób kahuni
pojmowali wlasciwosci ciala widmowego dzialajacej podswiadomosci. Pojecie aka, nitki
lub sznureczka, jest blisko zwiazane z pojeciem strumienia many, czyli sily zyciowej.
Rdzen ka oznacza sznurek, ale takze winorosl, której cieniutkie lodygi rozwidlaja sie na
zewnatrz. Winorosl jest symbolem many, tak samo jak woda. W literaturze teozoficznej
sznur astralny opisany jest jako linka z niewidzialnej materii, która cienka wiezia laczy
ducha z fizyczna powloka ciala, gdy po smierci czlowieka opuszcza on cialo, a takze
podczas transów hipnotycznych. W nowoczesnej psychologii nie ma najmniejszych
sladów informacji o czyms takim, jak cialo widmowe polaczone za pomoca tysiecy
cieniutkich, niewidocznych niteczek z raz chociaz dotknietymi przedmiotami. Tu i
ówdzie jednak w sprawozdaniach z badan parapsychicznych oraz w zapiskach mediów
uczestniczacych w eksperymentach, mozna znalezc materialy dowodzace istnienia takich
niteczek lub sznurków. Te niteczki mozna nawet zobaczyc i fizycznie odczuc. Kiedy zas
sa bardzo silnie naladowane energia zyciowa, wówczas staja sie na tyle mocne, ze mozna
je wrecz wyczuc palcami. Zanim przejde do omawiania roli, jaka owe niewidzialne nici
pelnia w magii, wspomne jeszcze o wierzeniu kahunów, ze wszystkie rzeczy i
stworzenia, czy beda to ludzie, zwierzeta, kwiaty, czy tez krzesla lub mysli, maja swe
widmowe ciala, które istnieja nadal po ich smierci czy zniszczeniu ich materialnej formy.
W tej teorii interesuje nas przede wszystkim jeden szczegól - wiara, ze równiez mysli
maja swe ciala widmowe, byty substancjalne i trwale, chociaz niewidoczne i
mikroskopijne, tak jak nici widmowe. Kiedy myslimy, wówczas, wedlug kahunów,
nadajemy naszym myslom pewien ksztalt. Poniewaz wiekszosc mysli przychodzi sladem
swych poprzedniczek lub tez w zwiazku z nimi, to ciala widmowe mysli, czyli „ksztalty
myslowe” (opisane w teozofii) tworza grona, zlepki. Te grona porównywane sa w nauce
Huny do kisci winogron. Jednym z najbardziej rozpowszechnionych zastosowan magii
jest przesylanie wiadomosci droga telepatyczna. Bliscy przyjaciele, krewni, mezowie i
zony czesto stwierdzaja, iz jedni od drugich otrzymuja telepatyczne wrazenia. Jak juz
wczesniej wspomnialem, doktor Rhine z Duke University uzyskal wspaniale wyniki,
pracujac nad zjawiskiem telepatii w warunkach laboratoryjnych. Zreszta tak czesto i
dobitnie demonstrowano mozliwosci telepatii, ze malo kto im zaprzecza. W ostatnich
latach jeden z badaczy arktycznych niemal codziennie wysylal wiadomosci droga
telepatii, a notowal je jego przyjaciel zamieszkaly w Nowym Jorku. Informacje te
docieraly z wielka dokladnoscia z odleglosci ponad polowe obwodu globu ziemskiego.
Wiadomo, ze poglad o przekazywaniu wiadomosci myslowych z jednego umyslu do
drugiego, na wzór transmisji radiowej, nie wytrzymuje krytyki. Taka transmisja bylaby
uzalezniona od wyladowania elektrycznego, które mialoby przeniesc informacje.
Poniewaz zas energia takiego wyladowania jest odwrotnie proporcjonalna do kwadratu
odleglosci miedzy obiektami, to telepatyczna wiadomosc wysylana na odleglosc równa
polowie obwodu globu ziemskiego, bylaby sila rzeczy o wiele slabiej slyszalna niz wiesc
przekazana z jednej strony ulicy na druga. Badania eksperymentalne wykazaly jednak, ze
w przypadku telepatii odleglosc nie ma specjalnego znaczenia, jesli chodzi o wyrazistosc
i slyszalnosc przekazywanych informacji. Ta okolicznosc obala zatem wszystkie
nowoczesne teorie usilujace wyjasnic mechanizm telepatii. Wobec tego w naszych
dociekaniach musimy odwolac sie do wyjasnien kahunów. A sa to wyjasnienia nader
proste i logiczne. Kahuni ucza bowiem, iz nici cial widmowych laczace przyjaciól, którzy
tam i z powrotem przekazuja sobie telepatyczne wiesci, sa doskonalymi przewodnikami
elektrycznej energii sily zyciowej. Fizycy nie znaja zadnych doskonalych przewodników
elektrycznosci. Wszystkie metale wykazuja opór w przewodzeniu pradu, a im dalej prad
plynie po drucie, tym staje sie slabszy. Im wyzsze jest napiecie pradu, tym mniejsza zdaje
sie strata jego mocy. Dzieki ostatnim badaniom „fal ciala” i „fal mózgu” wiadomo, ze
sila zyciowa jest elektryczna ze swej natury i przeplywa lub przemieszcza sie w
nieskonczenie malych ladunkach elektrycznych wzdluz naszych nerwów i od jednej
komórki ciala do drugiej. Doktorzy Libet i Gerard z uniwersytetu w Chicago obliczyli, iz
napiecie tych ladunków we wzajemnej ich wymianie pomiedzy komórkami mózgowymi
wynosi jedna milionowa wolta lub jeszcze mniej, natomiast w wyniku skumulowania sie
tych drobnych ladunków sila zyciowa moze dzialac z „potencjalem miliona woltów”.
Kahuni wierzyli nie tylko w to, ze sila zyciowa przeplywa swobodnie po niciach aka.
Wierzyli równiez, ze wraz ze strumieniem pradu moga byc przenoszone „ksztalty
myslowe” zebrane w grona tworzace zestawy wiadomosci lub wrazen. Poniewaz duch
podswiadomosci ma pod swoja kontrola wszystkie nici utworzone z materii widmowej,
wszystkie ksztalty myslowe powstale w procesie „myslenia” oraz wszystkie strumienie
many o niskim napieciu, czyli „elektrycznosc ciala”, czlowiek nie moze dowolnie
wysylac i otrzymywac wiadomosci telepatycznych. Musimy najpierw oddzialac na nasza
podswiadomosc, to znaczy wydac jej polecenie, by przeslala lub otrzymala dla nas jakas
wiadomosc. Nastepnie mamy odpoczywac i czekac, az wezmie sie ona do pracy.
Mozemy jej powiedziec, jaka wiadomosc ma przeslac, ale na otrzymanie wiesci musimy
tylko cierpliwie czekac. Wyczekiwac, az podswiadomosc odbierze informacje i przekaze
je do osrodka naszej uwagi, a wiec do swiadomosci: Jesli chodzi o wrazenie, jakiego
doswiadczamy przy otrzymywaniu informacji, proces ten podobny jest do
przywolywania wspomnien. I tak pomalu, krok po kroku, dzieki odkrywaniu wiedzy
kahunów mozemy zrozumiec, na czym polega zjawisko telepatii. Jednakze wyjasnienia te
bylyby dla nas tylko pustymi slowami bez znaczenia, gdyby wspólczesne nauki nie
przygotowaly nam gruntu do pojmowania wiedzy starozytnej i mechanizmów przez nia
opisywanych.
Rozdzial VII Psychometria, patrzenie w
kule, wizje przeszlosci i przyszlosci w
swietle starozytnej wiedzy kahunów
Telepatia jest przesylaniem wiadomosci (i ksztaltów myslowych) po niciach
utworzonych z substancji niewidzialnego ciala widmowego, które lacza ze soba dwie
osoby. Wiesci te przesyla i odbiera podswiadome Ja, by we wlasciwym czasie przekazac
je swiadomosci. Psychemetria i zwiazane z nia zjawisko opieraja sie na podobnym
mechanizmie, lecz nie wystepuje tam polaczenie dwóch osób nicia widmowa.
Psychometra zazwyczaj siedzi sobie spokojnie i dotyka listu, pierscionka czy jakiegos
innego obiektu, o którym chce uzyskac parapsychiczna informacje, jak na przyklad o
przeszlosci i pochodzeniu trzymanego przedmiotu, o tresci listu, charakterze i otoczeniu
jego autora. Chcialbym tutaj podkreslic pewien wazny szczegól. Otóz osoba praktykujaca
taka forme magii wychodzi jakby z siebie i podaza wzdluz widmowych nici zwiazanych
z obiektem swego dzialania. Siega do ich konców i znajduje tam rzeczy lub ludzi, którzy
dawniej mieli cos wspólnego z badanym obiektem. Lub tez, jesli obiekt jest, powiedzmy,
kamieniem czy odlamkiem meteorytu, nic prowadzi psychometre tylko do zródla tego
odlamka, to znaczy do calego meteorytu. Dalej juz nie siega. Przypadek 12
Psychometria, patrzenie w krysztalowa kule i podobne zjawiska Uwagi wstepne: Nie
ma zadnych. Opis przypadków: (A) Pani Cridge poddala kawalek lawy badaniu
psychometrycznemu. Otrzymany przez nia obraz wulkanu byl tak zywy i przerazajacy, iz
ponad godzine przepelnialo ja uczucie trwogi. (B) Pani Denton badala psychometrycznie
fragment zeba mastodonta i tak opisala swoje wrazenia: „Czuje sie jak jakis straszny
potwór, z ciezkimi nogami, wielka glowa i ogromnym cielskiem. Schodze do plytkiego
potoku, by napic sie wody. Nie moge wydobyc z siebie glosu, tak ciezkie sa moje
szczeki. Czuje, ze stoje na czterech lapach. Och! jaki halas slychac z lasu. Czuje odruch,
by nan odpowiedziec. Moje uszy sa bardzo duze i jakby skórzane. Gdy poruszam glowa,
mam wrazenie, ze uderzaja mnie po twarzy. Sa tutaj jeszcze starsze ode mnie osobniki.
(...) Sa brunatne, jak gdyby mialy garbowana skóre. Wsród nich jest stary samiec z
ogromnymi klami. Wyglada na bardzo silnego. Widze tez kilka mlodszych sztuk.
Wlasciwie jest tu cale stado”. Uwaga: Ossowiecki, jeden z najslynniejszych
psychometrów naszych czasów, daje nam dokladny opis swoich wrazen odbieranych
podczas eksperymentów opartych na tej formie magii: „Zaczynam od tego, iz
powstrzymuje w sobie wszystkie mysli i cala swoja sile wewnetrzna kieruje na
postrzeganie wrazen duchowych. Stwierdzam, iz do tego stanu dochodze dzieki mej
niewzruszonej wierze w zjednoczenie duchowe calej ludzkosci. Znajduje sie zatem w
tym nowym i specyficznym stanie, kiedy to potrafie widziec i slyszec poza czasem i
przestrzenia. (...) I obojetnie, czy odczytuje wówczas jakis zapieczetowany list, czy
szukam zgubionego przedmiotu, czy tez nawiazuje inny kontakt psychometryczny, moje
wrazenia sa prawie takie same. Wydaje mi sie, iz trace jakas energie, dostaje goraczki,
serce bije mi nierównym rytmem. Utwierdzilem sie w tym przypuszczeniu, poniewaz gdy
tylko powstrzymuje sie od myslenia, czuje jak gdyby jakis prad elektryczny przeplywal
we mnie przez kilka sekund. Trwa to tylko moment, po czym ogarnia mnie przejrzysta
jasnosc, powstaja obrazy, przewaznie z przeszlosci. Widze czlowieka piszacego list i
wiem, co on pisze. Widze przedmiot w chwili, gdy zostaje zgubiony, i wszystkie
szczególy towarzyszace temu wydarzeniu; albo tez postrzegam czy odczuwam dzieje
przedmiotu, który wlasnie trzymam w reku. Wizja jest mglista i wymaga duzego
skupienia. Taki sam wysilek potrzebny jest do postrzegania niektórych szczególów i
okolicznosci z wydarzen terazniejszych. Ów stan jasnosci czasami pojawia sie po kilku
minutach, ale nieraz trzeba nan czekac nawet kilka godzin. W duzym stopniu zalezy to od
otoczenia i nastroju; sceptycyzm, niewiara lub chocby zbytnio skoncentrowana na mojej
osobie uwaga, paralizuja moje dzialanie i opózniaja sukces”. Psychometrzy moga dzialac
na rózne sposoby. Niektórzy najlepsze rezultaty osiagaja wówczas, gdy w transie
hipnotycznym biora przedmioty do reki, by poddac je psychometrii. Inni patrza w odlegla
przeszlosc, czuja i postrzegaja warunki i srodowisko, w jakim przedmiot przebywal. Sa
tacy, którzy droga parapsychiczna podazaja wraz ze zmarlymi w „zaswiaty”, widza, jak
oni obecnie zyja i co robia jako bezcielesne duchy. Inni, ale to zdarza sie bardzo rzadko,
potrafia widziec nawet przyszle wydarzenia, które kiedys zwiazane beda z przedmiotem
trzymanym w rekach. Po przeszlo stu latach prowadzenia badan parapsychicznych i po
wielu staraniach, by wyjasnic, na czym polega psychometria, narodzilo sie kilka teorii.
Oto niektóre z nich. Doktor Pagenstecher twierdzi, co nastepuje: „Przedmiot, z którym
sie obcuje i który w przeszlosci byl, scisle mówiac, swiadkiem pewnych wydarzen,
zachowuje sie jak widelkowy kamerton; w naszym mózgu powstaje wówczas
specyficzny rodzaj wibracji odpowiadajacych owym wydarzeniom. Wibracje mózgu raz
dostrojone do pewnych czesci Mózgu Kosmicznego zostaly juz kiedys poruszone (tak jak
struny gitary) podobnymi wydarzaniami. Teraz znów dostrajaja ludzki mózg do Mózgu
Kosmicznego, rodzac obrazy myslowe odtwarzajace wydarzenia, o których mowa”. Sir
Arthur Conan Doyle twierdzi, iz wszystkie wydarzenia i ich okolicznosci odciskaja sie na
pewnego rodzaju niewidzialnej, trwalej i nie podlegajacej zmianom substancji eterycznej.
Przypuszczal, iz ten niejako zadrukowany wydarzeniami eter odczytywany jest przez
psychometrów podczas ich wizji parapsychicznych, kiedy to cala swoja uwage
koncentruja oni na czesci eteru zwiazanej z trzymanym w rekach przedmiotem.
Teozofowie, budujac swe poglady na wierzeniach odkrytych w Indiach, proponuja teorie
(zob. prace pani Blavatsky) o istnieniu Duszy Swiata, czyli Akasa, na której pamieci
odciskaja sie wszystkie zdarzenia. Wedlug tej teorii psychometria staje sie zupelnie
mechaniczna zdolnoscia. Psychometra uzywa trzymanego w rekach przedmiotu, by
nawiazac lacznosc psychiczna z Dusza Swiata, która ma stycznosc z przeszloscia owego
przedmiotu. Dzieki pewnej formie psychicznej telepatii lub - jeszcze scislej - dzieki
umiejetnosci czytania mysli psychometra „odczytuje zapiski na Akasa”. Kolejnym
zagadnieniem dotyczacym psychometrii sa wizje natury psychometrycznej wystepujace
na terenach dawnych walk lub innych, mniej ekscytujacych wydarzen. Owe wizje
pojawiaja sie jednoczesnie wielu ludziom zamieszkujacym obszary dzialan bitewnych i
wszystkie te osoby zgadzaja sie co do widzianych szczególów - jakkolwiek sa tez i tacy,
którzy nie widza niczego. Doktor Nandor Fodor podaje kilka takich przypadków.
Szczególy wizji zostaly zanotowane i powszechnie uznane za prawdziwe. Oto jedno z
takich wydarzen: (C) „Bitwa pod Edge Hill (...) zostala stoczona 22 pazdziernika 1624
roku. Dwa miesiace pózniej kilku pastuchów i okolicznych wiesniaków ujrzalo powtórna
bitwe rozgrywajaca sie w powietrzu. Slychac bylo liczne odglosy strzalów i wybuchy
pocisków, rzenie koni i jeki rannych. Wizja trwala godzinami, przez kilka dni z rzedu. Jej
swiadkowie byli ludzmi powaznymi i godnymi zaufania. Kiedy halas bitewny dotarl do
uszu Karola I, wyslal on komisje do zbadania tej sprawy. Wyslancy nie tylko zlozyli
sprawozdanie z tego, co widzieli, ale posród walczacych rozpoznali niektórych ze swoich
przyjaciól i znajomych, miedzy innymi sir Edmunda Varneya”. Doktor Fodor z duza
uwaga odnosi sie do przypadku przeczucia psychometrycznego, jaki w ostatnich czasach
przytrafil sie hrabiemu Buergerowi Moernerowi. Przypadek ten zostal poparty
dowodami, sprawdzony i opisany w niemieckim periodyku psychologicznym z 1931
roku: (D) „Przechodzac przez nieduzy ogród, hrabia zajrzal przez okno do wnetrza
mijanego domu (...) i przerazil sie, widzac cialo starszej kobiety zwisajace z belki pod
sufitem (...), lecz kiedy przekroczyl próg, stanal zdumiony. Zobaczyl bowiem, jak kobieta
podnosi sie z fotela i zada, by wyjasnil powód swego nieoczekiwanego nadejscia. (...)
Kilka dni pózniej (...) postanowil jeszcze raz odwiedzic ów dom, aby sprawdzic, czy
moze jakas specyficzna wlasciwosc szyby okiennej wywolala u niego optyczne
zludzenie. Kiedy zblizyl sie do domu (...) ten sam przerazajacy widok ukazal sie jego
oczom. Tym razem jednak (...), gdy wszedl do srodka, to, co zobaczyl, nie bylo zadna
wizja. Cialo staruszki rzeczywiscie wisialo u belki. Popelnila samobójstwo”.
Wpatrywanie sie w krysztalowa kule jest takze pewnego rodzaju psychometria, z ta tylko
róznica, iz zamiast trzymac przedmiot w reku, skupia sie uwage na krysztale, by
wewnatrz niego ujrzec oczekiwana wizje. Tego rodzaju psychometrii nie mozna pominac
przy studiowaniu zagadnien magii, chociaz wiedza na ten temat jest jeszcze dosc
skromna i zazwyczaj nie zalicza sie takiej umiejetnosci do kategorii zjawisk
psychometrycznych. Komentarz: Aby w pelni ogarnac zagadnienia zwiazane z ta
szczególna praktyka magiczna, nie wolno tutaj pominac zjawiska proroczych snów. W
takich snach nie mamy nawet do czynienia z mysla, na której koncentruje sie uwage (jak
w przypadku patrzenia w krysztal) i która ma byc zarodkiem dzialania
psychometrycznego. W snach proroczych wystepuja te same elementy co w innych
omawianych tutaj zjawiskach. 1. Odciskanie sie wydarzen na jakims nieuchwytnym
medium, zdolnym do zapisywania wrazen. 2. Udzial pewnej formy swiadomosci lub
inteligencji w kierowaniu owym procesem zapisu. 2A. Inteligencja ta dysponuje
umyslowoscia tak dalece przewyzszajaca umysl ludzki, iz moze ona odczytywac
przyszlosc, nie mówiac juz o przeszlosci czy tez wydarzeniach dziejacych sie obecnie,
ale w odleglych miejscach. (Element ten wystepuje w przypadkach zdarzen zapisanych w
umysle medium, zanim sie jeszcze wydarzyly). 3. Istnienie pewnego mechanizmu, dzieki
któremu psychometra, wizjoner czy tez czlowiek sniacy sny ostrzegawcze wchodzi w
kontakt z domniemana substancja zapisujaca wydarzenia lub tez odczytuj e w umysle
wyzszej Inteligencji zapis pamieciowy badz tez jej przed-pamiec. 4. Owa lacznosc jest
natury telepatycznej lub tez ma cos wspólnego z jasnowidzeniem czy tez umiejetnoscia
czytania cudzych mysli. 5. Poniewaz psychometra nie moze sam wywolac wizji, lecz
musi czekac, az powstana one w jego swiadomosci, oczywiste jest, iz to podswiadomosc,
a nie swiadomosc, wykonuje te tajemnicza czynnosc nawiazywania kontaktu
telepatycznego. Aby pozbierac rozproszone informacje i zestawic razem, zdawac by sie
moglo, nie zwiazane ze soba zjawiska psychometrii, omówilem szereg zagadnien i
przedstawilem kilka róznych punktów widzenia, tak krótko i pobieznie, ze byc moze ktos
pogubil sie w calym moim wywodzie. Teraz wiec dla wiekszej jasnosci obrazu
przedstawie ogólny schemat starozytnej magii kahunów. Najwazniejsza rzecza jest
zapamietanie, iz wedlug Huny istnieja trzy zestawy czynników uczestniczacych w magii,
a takze fizyczne cialo czlowieka. Kazdy zespól czynników sklada sie z kolei z trzech
elementów. Dzieki takiemu podzialowi bedziemy mogli uporzadkowac zjawiska
psychometrii wedlug przypadków i szczególowo je zbadac. Dziesiec czynników w magii
i psychologii kahunów: I. Trzy dusze tworzace istote ludzka (zywa lub zmarla)
A.
Podswiadomosc. Umie zapamietywac, lecz ma kiepska
zdolnosc rozumowania. Brak jej logiki. Jej dzialanie
oparte jest na wszelkiego rodzaju emocjach - im
podlega i je wywoluje. B. Swiadomosc. Nie ma pamieci.
Dysponuje pelna zdolnoscia rozumowania logicznego.
C. Nadswiadomosc. Ma rodzaj umyslowosci, dzieki
której ogarnia pelnie wiedzy w procesie „realizacji”.
Zna przeszlosc, terazniejszosc oraz te czesc przyszlosci,
która juz sie wykrystalizowala i jest ostatecznie
zaplanowana, stworzona i przygotowana do projekcji.
II.
Trzy napiecia sily zyciowej many uzywane przez trzy duchy czlowieka.
A. Fale
ciala, czyli elektryczna sila zyciowa o niskim napieciu.
Korzysta z niej podswiadomosc. Sila ta moze plynac
strumieniem po niciach widmowych (aka). Nici podobne
sa do „sznurów astralnych”. Moze tez przenosic ze soba
substancje, gdy przeplywa od jednej osoby do drugiej.
Przybiera forme magnetyzmu zwierzecego i moze byc
magazynowana w drewnie i innych porowatych
materialach. Silne wyladowanie owej energii o niskim
napieciu, kierowane wola, moze wywolac efekt paralizu
lub tez efekt mesmeryczny, czyli utrate przytomnosci,
sen lub stan katalepsji (zesztywnienia). B. Fale
mózgowe, czyli sila zyciowa o wyzszym stopniu
napiecia. Uzywana przez ludzkiego ducha swiadomosci
we wszystkich jego czynnosciach myslenia i woli.
Stosowana w sensie woli jest sila mesmeryczna, czyli
hipnotyczna - wówczas ksztalt myslowy operatora
wprowadzany zostaje do umyslu pacjenta. Nie
przemieszcza sie po niciach widmowych, tak jak nizsze
napiecie. (Lub tak przynajmniej sie sadzi). C. Wysokie
napiecie sily zyciowej (dotychczas nie zbadane przez
nauke). Kahuni twierdza, ze' jest ono stosowane przez
nadswiadomosc do jej rozmaitych celów.
Najprawdopodobniej jest to energia elektryczna o
napieciu powstalym z rozbicia atomów.
III. Ciala z niewidocznej
substancji (eterycznej lub astralnej), w których przebywaja trzy duchy tworzace
czlowieka. Dwa nizsze ich rodzaje zazwyczaj lacza sie ze soba i z cialem w okresie zycia
fizycznego czlowieka. Po jego smierci pozostaja zlaczone, chyba ze rozdzieli je jakis
nieszczesliwy wypadek.
A. Cialo widmowe podswiadomosci.
Najbardziej geste ze wszystkich trzech. Ma specyficzna
wlasciwosc przyklejania sie do wszystkiego, czego
czlowiek dotknie (zobaczy lub uslyszy). Kiedy
bezposredni kontakt zostaje przerwany, pozostawia za
soba dluga niewidoczna nitke, laczaca go z
przedmiotem, tak ze jest z nim jakby nadal zespolony.
(Nie wiadomo, jak trwala jest ta nic, czyli ta
niewidzialna substancja, lecz zdaje sie, iz jest duzo
mocniejsza niz stale substancje fizyczne). Wedlug
kahunów podobno wszystko ma swe widmowe ciala, czy
sa to krysztaly, rosliny, zwierzeta, tworzywa i
przedmioty, czy tez ludzie lub bogowie - a nawet
poszczególne mysli, co dla wyznawców Huny mialo
istotne znaczenie w ich teorii magii i magicznych
praktykach. Taka widmowa materia jest doskonalym
przewodnikiem zyciowej energii elektrycznej i jej
pradów. Jest miejscem, gdzie mozna te energie
magazynowac. Kiedy jest silnie naladowana niskim
napieciem, staje sie sztywna i na tyle mocna, by sluzyc
za „reke” lub narzedzie do poruszania badz innego
oddzialywania na przedmioty fizyczne - na przyklad
porusza stolikiem na seansach spirytystycznych. B.
Cialo widmowe ducha swiadomosci. Mniej geste niz
cialo podswiadomosci. Zdaje sie, iz nie jest lepkie i nie
wyciaga sie w nitki. Moze przewodzic energie zyciowa o
niskim napieciu, ale nie musi. Natomiast bez watpienia
przenosi srednie napiecie a wiec swoje napiecie, którym
ta wlasnie forma umyslowosci i woli sie posluguje.
Tworzy duchowe cialo, w którym funkcjonuje po
smierci czlowieka jako zjawa. C. Widmowe cialo
nadswiadomosci ludzkiej. Nadswiadomosc mieszka
przypuszczalnie w owym niewidocznym i bardzo
subtelnym ciele przez caly czas. Rzadko wchodzi w
bezposredni kontakt ze swym cialem fizycznym,
wnikajac do jego wnetrza. Prawdopodobnie ma
wlasciwosci charakterystyczne dla cial widmowych
nizszego rzedu.
Uzywanie terminów znanych nam z nowoczesnej psychologii
utrudnialoby sprawe. Wygodniej wiec bedzie poslugiwac sie nazwami wzorowanymi na
terminologii kahunów. Podaje wiec proste okreslenia dziesieciu elementów magii,
wystepujace w sformulowanej wyzej liscie, by czytelnik latwiej mógl je sobie przyswoic.
Uproszczone nazwy dziesieciu czynników wystepujacych w dawnym systemie
psychologicznym I. Duch nizszy, czyli nizsze Ja - podswiadomosc. Jest to duch odrebny.
II. Nizsza mana, czyli niskie napiecie sily zyciowej uzywane przez ducha nizszego. III.
Nizsze aka, czyli nizsze cialo widmowe nizszego Ja. (Sobowtór ciala astralnego lub
eterycznego). IV. Sredni duch, czyli srednie Ja - swiadomy umysl, duch, istota. Jest
bytem odrebnym i nie stanowi trwalej czesci nizszego Ja. V. Srednia mana, czyli srednie
napiecie sily zyciowej uzywane tylko przez ducha sredniego. VI. Srednie Aka, czyli
srednie cialo widmowe zamieszkane przez ducha sredniego. VII. Wyzsze Ja lub Wyzszy
Duch - nadswiadomosc. Odrebny duch polaczony luzno z nizszym i srednim Ja. Pelni
funkcje nad - Ja lub opiekunczego ducha rodzicielskiego. VIII. Wyzsze Aka, czyli cialo
widmowe Wyzszego Ja, miejsce jego przebywania. IX. Wyzsza Mana, czyli sila zyciowa
wysokiego napiecia uzywana przez Wyzsze Ja. X. Cialo czlowieka - fizyczne cialo, do
którego wstepuja nizsze i srednie Ja w postaci swych cial aka i które jest przez owe Ja
uzywane w okresie zycia fizycznego. Wyzsze Ja jest z nim luzno zwiazane,
prawdopodobnie za pomoca nici aka wysnutych przez nizsze Ja z widmowego ciala. A
oto terminy hawajskie odpowiadajace powyzszym okresleniom: I. Nizsze Ja: unihipili. II.
Nizsza sila zyciowa: mane. III. Nizsze cialo widmowe: kino aka. IV. Srednie Ja lub duch:
uhane. V. Srednie napiecie sily zyciowej: mana-mana (symbol „rozwidlania sie jak
winorosl”). (Podwojenie rdzenia czesto wskazuje na silniejsze znaczenie wyrazu). VI.
Srednie cialo widmowe: kino aka. (Nie ma róznicy w nazwie miedzy tym a nizszym
cialem widmowym). VII. Wyzsze Ja lub Duch: Aumakua (w dawniejszym znaczeniu:
„duch rodzicielski i absolutnie godny zaufania”). Istnieje jeszcze wiele innych nazw
okreslajacych Wyzsze Ja w jego poszczególnych czynnosciach i jest oczywiste, ze kahuni
poswiecali mu wiele uwagi. VIII. Wysokie napiecie sily zyciowej: mana-loa (oznacza
sile najwyzszego stopnia, najpotezniejsza). Symbolem Wyzszego Ja jest slonce, a jego
moc symbolizuje swiatlo. IX. Wyzsze cialo widmowe: kino aka. Ten sam termin, co dla
dwóch nizszych cial, chociaz takze symboli dla jego okreslenia. Kahuni berberyjscy
uznawali, iz jego symbolem jest ksiezyc. X. Cialo fizyczne: kino.
Rozdzial VIII Czytanie w myslach,
jasnowidztwo, wizje, przewidywanie
przyszlosci, patrzenie w kule i wszystkie
zwiazane z psychometria zjawiska, ujete
w terminologii dziesieciu czynników
systemu Huny
Przypadek 13 Czytanie w myslach Uwagi wstepne: Jesli ktos siedzi w jakims cichym
miejscu w towarzystwie innych osób, na przyklad w sali wykladowej, i próbuje odczytac
ich mysli, musi, po pierwsze, znac jakis sposób, by nawiazac z dana osoba kontakt, choc
siedzi ona w odleglosci kilku metrów. Po drugie, jezeli kontakt zostal nawiazany, musi
posiasc umiejetnosc odczuwania lub widzenia mysli w cudzym umysle i przenoszenia ich
odbic do siebie. Nowoczesna psychologia i parapsychologia nie wyjasniaja istoty tych
dwóch mechanizmów. Koncepcja transmisji myslowej na wzór fal radiowych upada ze
wzgledu na okolicznosc, ze o ile odleglosc odgrywa jakas role w nadawaniu transmisji, o
tyle w lacznosci telepatycznej nie ma ona wiekszego znaczenia. Teoria „wibracji”,
zaczerpnieta z teorii o drganiach fal dzwiekowych w powietrzu, nie ma najmniejszego
zastosowania w praktyce. Poglad, iz bezcielesne duchy moga zabierac mysli innym i
przynosic je nam, równiez nie daje praktycznego wyjasnienia. W takim razie pozostaje
jedyne wytlumaczenie spelniajace warunek praktycznosci - daje je nauka Huny. Opis
przypadku: Kiedys postanowilem sprawdzic swoja mozliwosc odczytywania cudzych
mysli. Na miejsce eksperymentu wybralem sale wykladowa. Moja metoda polegala na
tym, ze koncentrowalem wzrok na tyle glowy studenta, uciszalem wlasne mysli i
czekalem na wrazenia. Powtarzalem to w dziesieciominutowych odcinkach czasu przez
kilka dni z rzedu, zanim zaczalem otrzymywac wyniki. Byly chwile, kiedy jakas mysl lub
wrazenie przyplywaly do mnie zupelnie tak, jakbym cos sobie przypomnial. Zdajac sobie
sprawe, ze te wspomnienia nie maja nic wspólnego z moja wlasna przeszloscia,
przyjmowalem je jako przychodzace do mnie z umyslu, który usilowalem odczytywac.
Kilku moim bliskim przyjaciolom osmielilem sie przyznac do tego, co robie, by znalezc
u nich potwierdzenie, czy odczytalem ich mysli poprawnie. Przewaznie przejmowalem
od nich mysli o rzeczach blahych, o sprawach przychodzacych im do glowy bez powodu,
kiedy to swiadomosc nie byla zaangazowana w myslenie. Otrzymywalem pamieciowe
wrazenia zwiazane z planowanym zakupem nowej sukienki, z pragnieniem pójscia na
slizgawke, z beznadziejna miloscia mlodzienca do jakiejs dziewczyny. Niebawem
wyczerpalem moich przyjaciól lub raczej doprowadzilem do tego, ze wystrzegali sie
mojego spojrzenia i w ten sposób stali sie bezuzyteczni dla moich eksperymentów.
Skoncentrowalem wiec uwage na obcym, mlodym czlowieku, który zdawal sie
pograzony w rozmyslaniach. Poczatkowo odczytalem w jego myslach obraz jakiegos
dziwnego pokoju, malego, skapo oswietlonego i zamknietego - ale przytulnego, pomimo
surowych mebli i prostych lózek. Pózniej zobaczylem niskiego starego Chinczyka, z
wystajacymi zebami i cofnietym podbródkiem. Zdawalo mi sie, ze rozmawia o czyms z
moim obiektem, ale nie slyszalem . wyraznie. Podsluchalem natomiast przydomek
Chinczyka, który brzmial jakby „Wiewiórka”. Bardzo mnie to rozsmieszylo, ale
doszedlem do wniosku, ze to ja sam go tak nazwalem ze wzgledu na jego zeby i cofnieta
szczeke. Na koniec odczytalem w myslach studenta jego nieustajaca tesknote za tym
pokojem i za Chinczykiem - tesknil za czyms, co mial lub czego skosztowal w zwiazku z
tym pokojem i z czlowiekiem „Wiewiórka”. Zgromadziwszy wystarczajaca ilosc danych
i majac dosc pelny obraz tego, co zajmowalo mysli studenta, pewnego dnia poprosilem
go na strone, przedstawilem sie i zaczalem zadawac mu pytania. Nie uzyskalem od niego
nic poza stanowcza i wielce gniewna odprawa. Okazalo sie pózniej, ze nastepny mój krok
w tym przydlugim nieco eksperymencie takze byl zwiazany z obrazem pokoju i
Chinczyka. Ale kiedy przystepowalem do kolejnego etapu eksperymentu, nie wiedzialem
jeszcze ó tym powiazaniu. ' Usilowalem zatem odczytac mysli innego mlodzienca i
pewnego dnia zdziwilem sie niezmiernie, odczytawszy w jego umysle te sama tesknote i
taki sam obraz pokoju. i Chinczyka. Lecz tym razem wyczulem u chlopaka wiecej obawy
niz tesknoty. Obawa ta walczyla z marzeniem o jakims „glebokim zaciagnieciu sie”.
Doznawalem tej tesknoty jakby wlasnymi zmyslami. Najbardziej zaskoczylo mnie
pojawienie sie tego samego przydomka „Wiewiórka” w odniesieniu do Chinczyka.
Podszedlem do owego studenta i zaczalem z nim rozmawiac. Powiedzialem mu, iz mam
wrazenie, jakby czegos sie obawial, i spytalem, czy tak jest rzeczywiscie. Pobladl i
odrzekl, ze w zasadzie mam racje. Opowiedzialem mu wiec o pokoju i o Chinczyku.
Zaczal drzec nerwowo i spytal, kto go „wsypal”. Zapewnilem, ze od nikogo nie dostalem
zadnych bezposrednich informacji. Wyjasnilem, ze przeprowadzam test odczytywania
cudzych mysli, i wspomnialem, iz odkrylem niesamowita zbieznosc miedzy jego
myslami a myslami tego, który zdawal sie jego przyjacielem. Student przemyslal sprawe
- caly czas blady i drzacy. - po czym zasmial sie nerwowo i wszystkiemu zaprzeczyl,
nawet temu, ze sie bal. Wreszcie radzil, zebym pilnowal swoich spraw. Po kilku
miesiacach dotarlem do istoty sprawy. To, o czym bylem przekonany, ze „odczytalem” z
mysli studentów, okazalo sie prawda. Otóz grupa mlodych ludzi z ciekawosci próbowala
palic opium. Chinczyk, w którego pokoju sie zebrali, rzeczywiscie nosil przydomek
„Wiewiórka”. Widzialem jego twarz tak, jak wygladala w rzeczywistosci. Czlonkowie
tejze grupy po kolei wpadali w nalóg palenia opium. Moi dwaj studenci równiez byli w
tamtym pokoju. Pierwszy z nich sie nie bal, pragnal tylko „zapalic” sobie. Drugi nie tylko
chcial „zapalic”,, ale takze bal sie, ze juz wpadl w nalóg i nie bedzie sie mógl z niego
wyzwolic. Komentarz: Z powyzszego przypadku widac, ze to podswiadomosc, czyli
nizsze Ja, musi na nasz rozkaz nauczyc sie czytania w myslach innych osób. Praktyka
pokazuje, ze swiadome Ja, czyli duch sredni, nie potrafi mimo wysilków samo
odczytywac mysli. Osoba chcaca poznac zawartosc cudzego umyslu musi najpierw
powstrzymac sie od myslenia, zrelaksowac wlasny umysl i pozwolic dzialac swobodnie
swemu nizszemu Ja. Musi wiec przyjac postawe wyczekujaca i czekac, az
podswiadomosc pokaze, do czego jest zdolna po otrzymaniu naszego rozkazu. Wiekszosc
ludzi moze nauczyc sie prostych czynnosci parapsychicznych z udzialem swiadomosci.
Wymaga to jednak dlugotrwalej praktyki. Niektórzy ucza sie szybciej, inni zdaja sie miec
talent wrodzony do tego typu dzialan. To samo dotyczy nauki poslugiwania sie sugestia
hipnotyczna, telepatia, wpatrywania sie .w szklana kule i przeczuwania przyszlosci.
Jezeli chodzi o patrzenie w przyszlosc, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, jako
ze informacje o przyszlych wydarzeniach musza pochodzic od Wyzszego Ja, o ile sa
skrystalizowane i znajduja sie juz na drodze do realizacji. Wedlug teorii Huny,
nieskrystalizowanej przyszlosci nie mozna zobaczyc. Huna uczy, ze aby nawiazac
kontakt z osoba, której mysli maja byc odczytane, nasze podswiadome Ja musi najpierw
wyslac nitke aka lub substancje ciala widmowego, aby polaczyla sie z cudza
podswiadomoscia. (To wszystko powinno sie robic na drodze telepatii i hipnozy. Nie
nalezy mówic nikomu o eksperymencie, lecz poprzec swe dzialania modlitwa. Dzieki
modlitwie zyskuje sie kontakt z Wyzszym Ja, wszystkie modlitwy sa bowiem
telepatyczne). Podswiadomosc ma niezwykla umiejetnosc wysnuwania z siebie swego
widmowego ciala, na wzór ameby, która wysuwa nibynózki, czyniac z nich narzedzie do
zdobywania pokarmu. W slownictwie kahunów istnieje kilka wyrazów, opisujacych te
czynnosc podswiadomosci. Najpierw wiec powstaje „reka” wyciagajaca sie w kierunku
osoby, z która chcemy sie skontaktowac. Nastepnie, kiedy dotknelismy juz tej osoby,
trzeba „przebic sie” przez nia i wniknac do jej widmowego ciala, tak jak wlócznia
przebija twarde cialo fizyczne. Trzeba pamietac, iz zgodnie z Huna obiekt naszego
dzialania, jesli jest swiadomy wysilków zmierzajacych do dotkniecia go i przebicia sie do
jego niewidzialnego ciala, zazwyczaj moze sklonic swa podswiadomosc, by odparla takie
zblizenie. Srednie Ja, czyli duch swiadomosci tej osoby, uzylby w tym celu calego
wysilku woli. (W ten sam sposób moze ktos odrzucic sugestie hipnotyczna). Po
nawiazaniu kontaktu z osoba, która nie stawia oporu, przechodzimy do trzeciego etapu.
Oto dwoje ludzi polaczonych zostaje nicia widmowa. Po nici tej plynie strumien nizszej
many, czyli sily zyciowej o niskim napieciu. Polaczona w ten sposób, niewidzialnym
drutem naladowanym ladunkiem elektrycznym, podswiadomosc czytajacego wysyla
mikroskopijna czastke swych narzadów zmyslów az do dalekiego konca nici. Obserwuje,
jakie mysli przebiegaja przez umysl obiektu. Czyni z nich sobowtóry myslowe i przesyla
z powrotem wraz ze strumieniem sily zyciowej do centrum swiadomosci „czytelnika”.
Tam mysli owe prezentowane sa jakby soczewce swiadomosci sredniego Ja. (W ten sam
sposób nizsze Ja prezentuje swiadomosci potrzebne jej wspomnienia). Tak oto mysli
drugiej osoby staja sie znane przeprowadzajacemu eksperyment, bo on wlasnie jest tym
srednim Ja. Powyzszy fragment zawiera informacje nieoczekiwanej wartosci. Cale lata
zajelo bowiem „dokopywanie sie” do ukrytych znaczen slów uzywanych przez kahunów,
by w koncu stalo sie zrozumiale, na czym, wedlug nich, polegaja omawiane zjawiska
parapsychiczne. Chcac lepiej wyjasnic mechanizm owych zjawisk, musimy ponownie
przyjrzec sie pewnym jego szczególom. Pierwsza i najwazniejsza rzecza, która nalezy
zrozumiec i zapamietac, jest okolicznosc, ze w widmowym ciele nizszego Ja zawarte sa
odbicia, duplikaty wszystkich komórek i tkanek fizycznego ciala, a co za tym idzie -
duplikaty wszystkich narzadów zmyslów. Jesliby tak nie bylo, to duchy komunikujace sie
z nami za posrednictwem medium, musialyby donosic, iz sa gluche, nieme i slepe - co
przeciez przeczy faktom. Dowodów na to, iz narzady zmyslów sa zdublowane w nizszym
ciele widmowym, dostarczyly rozmaite eksperymenty. Przeprowadzali je ludzie, którzy
nauczyli swe nizsze Ja, by wysuwalo swoje cialo widmowe i dotykalo (czy czulo) rzeczy
bez udzialu fizycznych oczu, uszu, zmyslu dotyku etc. Kuda Bux, czlowiek chodzacy po
ogniu, o którym wspominalem wczesniej; zdolny byl do projekcji swego zmyslu wzroku
z oczu fizycznych na swa skóre na plecach, tak ze mógl czytac (a mial szczelnie
zasloniete oczy) naglówki w gazecie rozlozonej na jego barkach. Obserwowalem kiedys
pewnego niewidomego adwokata, który wszedl do domu towarowego i powoli krazyl po
labiryncie stoisk i wystaw, polegajac jedynie na swojej wyrobionej umiejetnosci projekcji
duplikatów narzadów zmyslów swego ciala widmowego. W ten sposób potrafil
zlokalizowac wszystkie przeszkody. Ostatnio ludzi, którzy stracili wzrok na wojnie, uczy
sie, jak maja wyczuwac przeszkody na swej drodze. Praca z nimi opiera sie na próbach
wyostrzenia im sluchu. W tym celu uzywa sie malej, wydajacej trzaski sprezynki. Pacjent
slucha, jak dzwieczy echo tych trzasków. Mówi mu sie przy tym, ze to slabe echo istnieje
i ze on ma sie nauczyc wylawiac je szybko sluchem i oceniac odleglosc dzielaca go od
sciany, drzwi czy innego przedmiotu. Zauwazono, ze kiedy pada snieg, mozliwosc oceny
odleglosci od przedmiotu ginie. Platki sniegu nie tlumia az tak dzwieku, by zupelnie go
zagluszyc, ale jezeli niewidomy wyslal juz projekcje substancji ciala widmowego, to
zetknie sie ona ze sniegiem i doniesie o jego istnieniu zamiast o bardziej odleglych
przedmiotach. Moze byc oczywiscie i tak, ze jakas dobrze wytrenowana podswiadomosc
ma nieprzecietna zdolnosc chwytania dzwieków odleglych obiektów i oceny dystansu,
ale w takich przypadkach nie wydaje sie, izby wystarczalo samo ucho fizyczne - wymaga
ono pomocy, o jakiej mówi teoria projekcji. Media uczestniczace w seansach
spirytystycznych czesto mialy wrazenie, ze na jakis czas i w pewnych okreslonych
warunkach (zbadamy je pózniej) porzucaja swe ciala fizyczne. W takich momentach
(zazwyczaj kiedy cialo fizyczne jest w glebokim transie lub w stanie nieswiadomosci)
zmysly sa o wiele bardziej wyostrzone, niz kiedy uzywaja ich ciezkie organy fizyczne.
Media szybciej i sprawniej mysla, kiedy odlaczone od swych cial fizycznych -
przebywaja w cialach widmowych. Kiedy jakas osoba opuszcza swe cialo na dluzszy
okres i wedruje do bardziej odleglych miejsc, mówi sie o „podrózy astralnej”. Wiele do
tej pory napisano na ten temat, dowodzac, iz taki rodzaj podrózowania jest mozliwy i ze
takie wedrówki sa faktem. W przypadkach „podrózy astralnych” osoby dokladnie opisuja
zwiedzane miejsca, a i one same sa w tych miejscach widziane przez innych. Róznica
miedzy czytaniem w myslach a podrózowaniem astralnym polega na ilosci substancji
widmowej, jaka wydziela nizsze cialo widmowe. Jezeli wysylana jest tylko mala dawka,
to centrum swiadomosci pozostaje w ciele fizycznym obejmujacym cala mase nizszego
ciala widmowego. Ale kiedy nizsze cialo widmowe wysylane jest w calej swej masie,
pozostawiajac za soba tylko cieniutka niteczke widmowej materii (sznurek astralny), by
laczyla je z cialem fizycznym, wtedy centrum swiadomosci z koniecznosci przenosi sie
wraz z wieksza czescia ciala widmowego i uzewnetrznia sie wizyta w jakims odleglym
miejscu. Powstaje teraz pytanie o mozliwosc pamietania po powrocie z wedrówki,
widzianych w podrózy szczególów i zdarzen. Teoria Huny tlumaczy, w jaki sposób
powstaja wspomnienia, i jak dotad my, ludzie wspólczesni, nie mamy innych wyjasnien.
A zatem wspomnienie jest mysla, która przetrwala dzieki temu, iz w jakis sposób
odcisnela sie kiedys na mikroskopijnej czasteczce substancji widmowej. Umiejetnosc
tworzenia mysli przysluguje prawdopodobnie wszystkim trzem duchom czlowieka, jak
tez zwierzetom, a nawet i nizszym formom zywym. Proces myslenia mozliwy jest dzieki
sile zyciowej o pewnym napieciu. Kiedy mysl jest juz uksztaltowana, otrzymuje swe
wlasne cialo widmowe i zostaje przytwierdzona nicia widmowa (lub moze bezposrednio)
do mysli, które pojawily sie przed nia lub po niej. (W terminach psychologii
wspólczesnej w ten wlasnie sposób wyjasnia sie asocjacje pojec). Gdy jakas mysl juz
powstala i zostala odcisnieta na kawalku substancji widmowej, przejmuje ja nizsze Ja i
przechowuje w tej partii nizszego ciala widmowego, która laczy sie z czesciami mózgu
zwiazanymi z funkcja zapamietywania. Czy jestesmy na jawie, czy tez we snie, nasze
ksztalty myslowe znajduja sie w komórkach kory mózgowej, a kiedy sredniemu Ja
potrzebne jest jakies wspomnienie, na przyklad nazwisko znajomego, wówczas nizsze Ja
odnajduje w miejscu, gdzie jest skladowane w mózgu i w jego widmowym duplikacie.
Nastepnie przedstawia je sredniemu Ja. Pozadane wspomnienie przywolywane jest wraz
z lancuchem towarzyszacych mu innych wspomnien. Jedno bowiem wspomnienie
pociaga za soba wiele kolejnych skojarzen. Gdy na przyklad przypominamy sobie imie
przypadkowo poznanej osoby, równoczesnie przypominamy sobie jej wyglad, brzmienie
glosu i miejsce, gdzie ja poznalismy. Pamiec moze byc wierniejsza, jesli zwracamy
baczna uwage na te wlasnie „przyczepione” pojecia czy ksztalty myslowe. Kahuni, jak
pamietamy, mówili o takich uczepionych formach myslowych i porównywali je do kisci
winogron lub porzeczek. Grono winorosli doskonale ilustruje mechanizm przypominania,
gdy kazde winogronko przymocowane jest do szypulki, ona z kolei do lodygi glównej,
lodyga do pnia i do korzenia, korzen do ziemi i przez nia do innych roslin w niej
zakorzenionych. O wykorzystywaniu sily zyciowej w procesie myslenia doskonale
swiadcza eksperymenty z falami mózgu i ciala. Nie jest to ten rodzaj fal, które powstaja
przy emisji radiowej, lecz sa bardzo blisko zwiazane z cialem - ono ogranicza ich zakres.
Wykresy przenoszenia sie fal o niewielkich ladunkach elektrycznych po nerwach i
innych komórkach ciala pokazuja, iz podczas naszego snu ruch fal jest zupelnie inny niz
na jawie. Wówczas nizsze Ja uzywa innego napiecia sily zyciowej. Najbardziej
skomplikowane i nieregularne wykresy powstaja na jawie i odzwierciedlaja polaczone
dzialanie nizszego i sredniego Ja w procesie myslenia. Przy stanie ludzkiej
nieswiadomosci igla urzadzenia notujacego nie wskazuje prawie zadnej czynnosci
elektrycznej - linie wykresu 'sa zupelnie proste. Natomiast przy atakach epilepsji linia
wznosi sie gwaltownie do góry w momencie szczytu ataku, po czym wypreza sie niemal
calkowicie po typowym „spadku”, kiedy to nastepuje utrata przytomnosci (i gdy
prawdopodobnie nizsze i srednie Ja opuszczaja na jakis czas cialo). Chcialbym tutaj
wtracic, dla wygody czytelników studiujacych to zjawisko, ze epilepsja powstaje w
wyniku nieustannych ataków bezcielesnych duchów nizszych, które zdolne sa opanowac
nizsze Ja osoby dotknietej choroba. Moga one na kilka minut wchlonac sile zyciowa z jej
ciala, mimo walki okradanego w ten sposób organizmu. Ubytek tej sily jest oczywisty, o
czym swiadczy utrata przytomnosci, a nastepnie powolny powrót czlowieka do
swiadomego stanu oraz do pierwotnych sil. Sila zyciowa powstaje ze spozywanego przez
nas pokarmu. Sadzi sie, iz po dokonaniu kradziezy energii przez nizsze Ja, lub nawet
przez duchy nizsze niz ludzkie; cukier we krwi stopniowo utlenia sie i produkcja sily
zyciowej wzrasta. Mozliwe tez, ze zamieszkujace cialo nizsze i srednie Ja zmuszone sa
opuscic swa siedzibe, kiedy nastepuje rabunek sil, i wracaja dopiero po jakims czasie
przez laczacy sznur lub po mocnych niciach substancji widmowej, przytwierdzonych
miedzy nimi a powloka fizycznego ciala. W przypadkach, które badalem i
obserwowalem, nieraz z powodzeniem stosowano hipnoze, by wzmocnic odpornosc
pacjenta na powtarzajace sie okresowo ataki. Problem ten jest blisko zwiazany ze
zjawiskiem wymiany Ja w przypadkach rozdwojenia osobowosci czy tez opetania przez
duchy, co w rezultacie prowadzi do choroby umyslowej. W tych sytuacjach duchowi-
intruzowi utrudnia sie zycie w ukradzionym przez niego ciele, stosujac metode szoku
insulinowego. Zawadzajacy duch po pewnym czasie sie wynosi i pelnoprawni wlasciciele
ciala moga powrócic na miejsce. Teraz zajmiemy sie blizej mechanizmem projekcji
czesci lub glównej masy ciala widmowego (nizszego lub polaczonego ze srednim Ja, jak
w przypadku swiadomej podrózy astralnej). Przy obecnym stanie badan, do których
odwoluje sie w tej pracy, nie mozna wlasciwie stwierdzic, w jaki sposób ktos moze
wysylac nitke widmowa przez pokój lub cala mase widmowego ciala przez pól
kontynentu. Najwieksza jednak zagadka sa magnetyczne wlasciwosci materii ciala
widmowego. Istnienie takich wlasciwosci jest oczywiste, bo kiedy substancja widmowa
naladowana jest sila zyciowa i dziala pod wplywem swiadomosci, zachowuje sie jak sila
napedowa odpychajaca lub przyciagajaca. Przez analogie mozemy traktowac te czynnosc
jako wyciaganie „reki” - jak okreslali to kahuni. Kiedy ów mechanizm zostanie w koncu
w pelni zrozumiany, zjawisko magnetyzmu moze odegrac zaiste wielka role, gdyz
wlasnie istnieniem cech magnetycznych substancji widmowej mozna wyjasnic
gwaltowne przyciaganie podróznika astralnego, zmuszajace go do powrotu z wedrówki i
do blyskawicznego polaczenia sie z cialem bedacym w niebezpieczenstwie. Przy
odczytywaniu cudzych mysli, a takze w telepatii, ksztalty myslowe danej osoby nie sa jej
odbierane przez drugiego czlowieka. Jest oczywiste, ze duplikaty form myslowych
powstaja dzieki temu, iz operator potrafi odczuc, jakie mysli znajduja sie w umysle
obiektu lub tez w umysle partnera przy wymianie telepatycznej. Równie oczywiste jest
to, ze za kazdym razem, gdy przywolujemy jakies wspomnienie z zasobów pamieci,
tworzymy jego duplikat, kiedy sie nad tym wspomnieniem zastanawiamy. Dlatego tez
uczymy sie wiersza przez powtarzanie zapamietanych linijek, a raczej powtarzania
duplikatów wyrazów i wersów, az grona kojarzacych sie ze soba ksztaltów myslowych
beda mocne, trwale, latwe do odszukania i w koncu zostana przeniesione przez nizsze Ja
do centrum swiadomosci.(Zwazmy, ze srednie Ja nie potrafi pamietac. Nie umie
magazynowac uksztaltowanych mysli w swym widmowym ciele i jesli po smierci
czlowieka oddzielone zostalo od swego towarzysza, nizszego Ja, niezdolne jest pamietac,
kim badz czym jest lub bylo. W takim stanie separacji jest zaiste smutna i zalosna zjawa).
Nizsze Ja przechowuje wszystkie nasze wspomnienia w swym ciele widmowym i po
smierci mozemy z tych wspomnien korzystac. Nie umieraja one wraz z rozkladem
komórek mózgowych martwego ciala fizycznego. Roczniki „Badan Parapsychicznych”
pelne sa opisów przypadków, w których zmarli powracali z zaswiatów, by komunikowac
sie z zywymi za posrednictwem osób-mediów lub tez w inny sposób, a najlepszym
dowodem na trwanie po smierci sa wlasnie niezliczone swiadectwa, ze zmarli pamietaja
zdarzenia z czasów swego fizycznego zycia. Przypadek 14 Telepatia, czyli
przenoszenie mysli Uwagi wstepne: Telepatia, tak jak czytanie w cudzych myslach,
polega na wykorzystaniu mocy psychicznych, które to dzialanie nie wymaga udzialu
duchów osób zmarlych ani wspólpracy z nadswiadomoscia, czyli Wyzszym Ja.
Zadziwiajace, jak w przypadku wiekszosci ludzi malo potrzeba czasu, by rozwinac w
nich pewne zdolnosci telepatyczne. W kazdej dobrej bibliotece mozna znalezc
szczególowe prace i raporty z eksperymentów telepatycznych. Znakomite sa ksiazki
takich autorów jak Eileen Garret, Upton Sinclair oraz Dunninger, odgadywacz mysli
popisujacy sie na estradach, który próbowal takze wysylac telepatyczne wrazenia
sluchaczom swych audycji radiowych. (Gdyby takie próby konczyly sie sukcesem, nasze
twierdzenia zostalyby obalone. Znaczyloby to bowiem - jezeli podeprzemy sie teoria
Huny - ze glos ludzki, nawet gdy jest zamieniony w fale radiowe, a potem znów w
dzwiek plynacy z odbiornika, nadal moze przenosic sie po nici widmowej, by laczyc ze
soba nadawce audycji i jego sluchaczy. Zdawac by sie moglo, iz jest to mechanizm
niesamowity i nieprawdopodobny, ale istnieje przeciez wiele innych równie
'niewiarygodnych zjawisk, które jednak sa wystarczajaco dobrze sprawdzone i
dowiedzione. W kazdym razie nie wolno nam pominac nawet' najmniejszych wskazówek
czy sladów zblizajacych nas do zrozumienia starozytnych praktyk magicznych). Na
Tahiti od kilku lat stosuje sie specyficzna forme telepatii. Zwana jest „radiem
kokosowym” i polega na systematycznym przesylaniu wiadomosci droga telepatyczna po
calej wyspie, poczawszy od portowej wioski Papeete. Kiedy do portu naplywaja
informacje o nowych wydarzeniach, przesyla sie je telepatycznie do tubylców
zamieszkujacych rozmaite okolice wyspy, przewaznie do starszych kobiet. O tym
zjawisku napisano wiele prac. Podawano w nich przypadki, kiedy to miejscowi
przekazywali sobie dane personalne i wizerunki turystów, gdy ci podrózowali akurat po
wyspie. Gdziekolwiek docierali, wszedzie juz na nich czekano. Do odleglych zakatków
Afryki najnowsze wiesci o decyzjach politycznych Brytyjczyków docieraly na kilka
godzin, czasami na kilka dni wczesniej niz oficjalne komunikaty. Tubylcy odgrywali role
odbiorników telepatycznych lub tez astralnych podrózników zdobywajacych wiesci o
waznych dla siebie wydarzeniach. Doktor Rhine z Duke University uczynil o wiele
wiecej niz jakikolwiek inny naukowiec, by telepatii dac podstawy naukowe, zeby jako
pozazmyslowa percepcja stala sie uznana dziedzina nowoczesnej psychologii. Opis
przypadku: Przeprowadzajac w 1946 roku eksperymenty doktora Rhine'a wraz z grupa
mych przyjaciól na cotygodniowych spotkaniach, stwierdzilem, ze kilka osób mialo
wrodzone umiejetnosci telepatyczne. W ciagu paru miesiecy, dzieki praktyce odbywanej
raz w tygodniu, zdolnosci te znacznie sie rozwinely. Pewnego wieczoru .usiadlem na
jednym koncu dlugiego pokoju, a w drugim koncu twarza do mnie siedziala kobieta
wrazliwa na przyjmowanie informacji telepatycznych. Mialem przed soba specjalne karty
obmyslone przez doktora Rhine'a. Kazda karta przedstawiala prosta figure lub symbol.
Potasowalem je, po czym po kolei odwracalem do siebie. spogladajac, co przedstawiaja.
Telepatyczny obraz symbolu staralem sie przeslac odbiorczyni. Odkrylem dziewiec kart,
wszystkie symbole widniejace na nich kobieta nazwala prawidlowo. Poniewaz byl to
najlepszy wynik osiagniety w naszej grupie eksperymentalnej, ci, którzy stanowili
widownie, byli bardzo poruszeni. Po odkryciu dziewiatej karty i po kolejnej prawidlowej
odpowiedzi zaczeli wydawac okrzyki zachwytu, które z pewnoscia rozproszyly uwage
kobiety. Przy dziesiatej karcie popelnila pomylke. Ale i tak 90% trafien stanowi dla nas
dostateczne swiadectwo. Mamy zreszta tak wiele dowodów na istnienie telepatii, ze w tej
chwili powinnismy raczej zapytac, na czym ona polega, a nie, czy jest mozliwa.
Komentarz: Mechanizm lacznosci telepatycznej miedzy ludzmi jest taki, jak przy
czytaniu w myslach, z tym ze obie strony swiadome sa wysilku, jakiego wymaga
przeslanie telepatyczne od jednego partnera do drugiego. Jeden z partnerów stara sie
rozluznic i nastawic na odbiór, a drugi usiluje sie z nim polaczyc nicia z substancji
widmowej, po której poplyna wrazenia czy tez uksztaltowane mysli niesione z pradem
sily zyciowej o niskim napieciu. W tym miejscu nie bedziemy omawiac telepatycznych
informacji o zdarzeniach majacych nastapic w przyszlosci, które to wrazenia dotarly do
odbiorcy, a on wzial je za wydarzenia obecne. Zajmiemy sie tym pózniej. Przypadek 15
Patrzenie w krysztalowa, kule Uwagi wstepne: Wpatrywanie sie w krysztal czy
wrózenie ze szklanej kuli jest starozytna praktyka magiczna. Kahuni nieraz wkladali
czarne, okragle kamienie do drewnianych mis napelnionych woda, polewali je, by
blyszczaly, po czym wpatrywali sie w ich lsniaca powierzchnie. Niebawem ukazywaly
sie na niej charakterystyczne wizerunki. Krysztal nie ma zadnych specyficznych
wlasciwosci, które czynilyby go szczególnie uzytecznym w magii. Ani jego blask, ani
kulisty ksztalt nie graja tu istotnej roli. Takze wypelnione woda okragle naczynia nie
maja specjalnego znaczenia. Obrazy widziano bowiem równiez w plamach rozlanego na
spodku atramentu, a nawet na czystym, otynkowanym murze. Obrazy postrzegane w
krysztale przez odprezonego i pragnacego cos zobaczyc obserwatora wykazuja ceche
raczej widziadel sennych niz prawdziwych wizerunków, które mozna by sfotografowac
lub tez które widzialoby naraz kilka osób. W przypadkach, gdy wielu ludzi
komunikowalo, ze widzi w szkle ten sam obraz, byl on czyms w rodzaju wizji grupowej,
jawiacej sie nad dawnymi polami bitewnymi czy tez nad innymi miejscami, w których
obserwowano zdarzenia z przeszlosci na zasadzie wizualnego odtworzenia. Prawdziwy,
czysty obraz w krysztale, podobny do widziadla sennego, moze zobaczyc tylko jedna
osoba, bardzo skoncentrowana. Obrazy odbierane sa przez zmysl wzroku. Tak samo jak
te widziane we snie, poruszaja sie i nieraz towarzyszy im dzwiek. Juz samo pragnienie
ujrzenia jakiejs rzeczy, miejsca czy osoby nadaje procesowi wpatrywania sie w szklana
kule wlasciwosci psychometryczne. Powoduje projekcje substancji widmowej i pozwala
nawiazac kontakt na odleglosc z ta rzecza lub osoba. Wysunieta nic podaza starym
sladem, droga laczaca juz wczesniej wizjonera z widzianym przedmiotem. Chociaz do tej
pory nie wyjasniono jeszcze w pelni owego mechanizmu, wydaje sie, iz obraz w
krysztale jest wyobrazeniem sennym, wytworzonym przez podswiadomosc, która
najpierw wysilila swa zdolnosc percepcji zmyslowej (tak jak przy odczytywaniu mysli i
przy telepatii), nastepnie poczynila obserwacje odleglych przedmiotów i zdarzen, po
czym z powrotem przeniosla uksztaltowane mysli i wrazenia, budujac na nich jakby
wizualne marzenia senne zogniskowane wewnatrz krysztalu. Opis przypadku: Kilka lat
temu w Lovelock, w stanie Nevada, przeprowadzilem szereg eksperymentów z
kolezanka, która korzystajac z moich wskazówek, rozwinela w ciagu kilku zaledwie
tygodni doskonale umiejetnosci w zakresie wpatrywania sie w szklana kule. Za krysztal
sluzylo nam szklo powiekszajace w ksztalcie przycisku do papieru. Lezalo na ciemnym
suknie i patrzylismy w nie, ilekroc pragnelismy ujrzec jakies miejsce lub osobe.
Najlepsze rezultaty osiagalismy wówczas, gdy kolezanka, wpatrujaca sie w szklo,
jednoczesnie dotykala palcami listu lub jakiegos innego przedmiotu, bedacego kiedys w
bezposrednim kontakcie z osoba, która moja przyjaciólka pragnela teraz ujrzec w
szklanej bryle. W ten sposób ujrzelismy w szkle kilku naszych wspólnych znajomych.
Napisalismy do nich, pytajac, czy ich „szklane” wizerunki i pewne widziane przez nas
zdarzenia zgadzaja sie z rzeczywistoscia. Chcielismy ta metoda sprawdzic slusznosc i
wiarygodnosc naszych doswiadczen. Okazalo sie, iz obrazy w szkle byly , zadziwiajaco
dokladne. Widzielismy, na przyklad, jednego z naszych znajomych, jak podchodzi do
tunelu górniczego z kamera i statywem. Usiadl i czytal cos z malej, czarnej ksiazki,
dopóki górnicy nie zaczeli wychodzic z kopalni. Wówczas zrobil im kilka ujec i odszedl.
Jest to doskonaly przyklad scenki widzianej na odleglosc, ludzi i wszystkich ich
czynnosci. Wszystko widziane z idealna dokladnoscia z odleglosci okolo 500 mil.
Wydarzenie i pojawienie sie jego obrazu w szkle mialy miejsce w tym samym czasie.
Kiedy opuscilem Lovelock, codziennie otrzymywalem od mojej znajomej listy, w
których opowiadala mi, co robilem kazdego ranka tuz przed okreslona godzina.
Dokladnie opisywala miejsca i ludzi, których widzialem. Zauwazylem wówczas pewien
szczegól: gdy zjezdzalem do kopalni, jej wizja w szkle najwyrazniej nie podazala za mna,
obraz zatrzymywal sie na powierzchni i pokazywal wejscie do szybu. Niebawem niknal
zupelnie. Komentarz: Zanotowano przypadki dowodzace, iz duchy osób zmarlych moga
miec udzial w tworzeniu i pokazywaniu obrazów widzianych w krysztalach. Najbardziej
interesujacy opis takiego przypadku zaprezentowal F. Fusedale na zebraniu Towarzystwa
Dialektycznego. Otóz zastal on swoje dzieci na tym, iz wpatrywaly sie w srebrna bombke
z choinki wigilijnej, odkrywszy przypadkowo, ze potrafia dostrzec w niej jakies obrazy.
Dzieci umialy wyczuc obecnosc przyjaznego ducha, który wywolywal im te wizerunki.
Scenki w kuli przedstawialy dalekie kraje i krajobrazy ze swiata duchowego - tak
twierdzily dzieci. Rodzice równiez widzieli owe obrazy. Niebawem ktos stlukl kule.
Wówczas duch usluznie pokazywal ruchome i kolorowe obrazki na bialej scianie w
pokoju. Rodzice byli pod wrazeniem scen z arktycznych krain, w których ludzie i psy
ruszaly sie jak zywe. Wsród zwalów kry lodowej widzieli uwieziony statek. W krysztale
mozna równiez zobaczyc wiadomosci pisane. Wpatrywanie sie w krysztal i podróze
astralne sa ze soba w jakis sposób zwiazane. Widac to wyraznie w sytuacjach, kiedy
najpierw obserwator dostrzega w krysztale jakies odlegle miejsce, a nastepnie poszukuje
go w rzeczywistosci, tak jakby ktos przechodzil z pokoju do pokoju i patrzyl, jakie rzeczy
i jacy ludzie znajduja sie w rozmaitych pomieszczeniach wielkiego domu. Obrazy maja
wlasciwosci widziadel sennych. Czesto obserwator ma wrazenie, ze bezposrednio i z
bliska oglada wydarzenia, a nawet ze stoi w srodku akcji. W opracowaniach na temat
wizji w szklanych kulach zanotowano tez inne ciekawe spostrzezenie. Otóz byly takie
przypadki, ze operator wyobrazal sobie jakas scene czy zdarzenie. Z owego wyobrazenia
wylaniala sie wizja w formie obrazu w krysztale, a akcja wydarzenia rozwijala sie dalej
samoistnie. W ten sposób autorka powiesci potrafila wyobrazic sobie jakas scene
otwierajaca ksiazke, która zamierzala napisac. „Kiedy scena wylonila sie juz w szkle,
pisarka siadala i patrzyla, jak wymyslone przez nia postacie powiesciowe powoli same
postanawiaja „odgrywac” nie napisane i nie zaplanowane rozdzialy. Kilka lat temu w
Hollywood mój znajomy, jeden z najlepiej wówczas platnych scenarzystów, powiedzial
mi, iz jego umiejetnosc produkowania tak duzej ilosci materialu filmowego polega w
gruncie rzeczy na sztuce rozpoczynania fabuly. Gdy tylko wymysli poczatek, siada
spokojnie przed gladka sciana i patrzy na nia, dopóki nie pojawia sie tam obrazy i nie
zaczna sie przesuwac na wzór tasmy filmowej az do konca. Wtedy dopiero zapisuje w
formie scenariusza wszystko to, co widzial. Musimy zatem uczynic wyrazne rozróznienie
miedzy trzema rodzajami obrazów pojawiajacych sie w krysztale lub na bialej scianie: 1.
Obrazy podobne do snów, przedstawiajace odlegle miejsca i sceny (lub tez przyszle
zdarzenia). 2. Obrazy wyrazne, wywolywane przez duchy. Widziane sa równoczesnie
przez wiele osób. Sa bardziej obiektywne niz wrazenia i senne widziadla o duzym
stopniu subiektywnosci. 3. Obrazy plynace calkowicie z wyobrazni, lecz oparte na
tworzeniu uksztaltowanych mysli, które nastepnie sluza do wywolywania odbic w
krysztale. Nie maja one odniesienia do rzeczywistych miejsc i odleglych wydarzen ani do
przyszlych faktów i sytuacji. Nie wiemy nic pewnego o wlasciwosciach substancji, z
której utworzone sa obrazy, widziane równoczesnie przez kilka osób. Prawdopodobnie
jest to materia podobna do tej, z której powstaja uksztaltowane mysli, to znaczy do
substancji ciala widmowego. O niej i o jej zwiazku z ektoplazma bedziemy mówic
pózniej.
Rozdzial IX Widzenie przyszlosci
wystepujace w zjawiskach
psychometrycznych i w snach
Umiejetnosc widzenia przyszlych zdarzen, zanim stana sie one rzeczywistoscia, jest
jeszcze bardziej zdumiewajaca i niezwykla niz chodzenie po ogniu. O ile mozna jeszcze
wyobrazic sobie, ze istnieje jakas fizyczna odpornosc na ogien, wyjasniajaca zdolnosc
spacerowania po goracej lawie, to naprawde trudno uwierzyc w jakiekolwiek fizyczne
podloze umiejetnosci widzenia przyszlych sytuacji. Przeciez to oczywiste i jasne jak
slonce, ze przyszlosc jeszcze sie nie stala, a wiec jej widzenie, czy tez dokladna wiedza o
niej, jest czyms absolutnie niemozliwym. Ale to, co niemozliwe i niewiarygodne, okazuje
sie jednak faktem. Mozemy przeciez zobaczyc przyszle wydarzenia w snach i w wizjach.
Czujemy przyszlosc, a wrazenie to nazywamy „przewidywaniem”. Jest to trzecia
„niemozliwosc”, obok odpornosci na ogien i wizji przyszlosci, która dowodzi, iz na tym
swiecie dzialaja moce wyzsze, jeszcze nam nie znane. Tym trzecim zjawiskiem sa
natychmiastowe, cudowne uzdrowienia. Ze wzgledu na ogromne znaczenie tej
umiejetnosci, poswiecimy jej wkrótce kilka osobnych rozdzialów. Inna, jeszcze bardziej
godna pozadania praktyczna czescia wiedzy Huny dotyczacej przyszlosci, jest magiczna
umiejetnosc zmiany biegu przyszlych wydarzen celem uzyskania wiekszych korzysci i
polepszenia sobie losu. To szczególna i najwazniejsza dziedzina dzialan kahunów.
Uzdrawiali oni zarówno cialo czlowieka, jak i jego kondycje finansowa, a wiec caly
socjalno-ekonomiczny byt. Chociaz niezmiernie wazna sprawa jest odkrywanie teorii
Huny i dolaczanie jej do bezcennego zasobu calej ludzkiej wiedzy, to rzecza moze
jeszcze bardziej istotna jest poznanie dawnych praktycznych metod, przynoszacych
ludziom natychmiastowe uwolnienie od choroby lub pozyskujacych pomoc Wyzszego Ja
w zmianie i ksztaltowaniu przyszlosci, tak by nie byla ona czyms przypadkowym, lecz
uporzadkowanym, zaplanowanym i szczesliwym ciagiem wydarzen. W gruncie rzeczy
mozna by powiedziec, iz natychmiastowe uzdrowienia, badz tez nowe wolniejsze
leczenie psychologiczne praktykowane przez kahunów, sa bezposrednio zwiazane
wlasnie ze zmiana przyszlosci. Bo jezeli pacjent jest bardzo chory i nagle odzyskuje
zdrowie, to zmiana, jaka zaistniala w nim samym, oznacza zmiane w zwyklym porzadku
wydarzen, w którym to choroba moglaby przeciez skonczyc sie ewentualna smiercia.
Poza powszechnym, prostym wytlumaczeniem, iz tylko Bóg zna i wskazuje przyszlosc w
snach, wizjach, przywidzeniach i jasnowidzeniu, nazwijmy to zreszta, jak chcemy, my,
ludzie wspólczesni, nie mamy do zaoferowania nic, co chociaz troche przypominaloby
naukowe wyjasnienie. Jednakze zebralismy juz znaczna liczbe informacji o owych
przeblyskach przyszlosci. Te wiadomosci przydadza sie nam teraz, gdy zestawimy je z
teoria Huny - jedynym szczególowym i logicznym wyjasnieniem, do jakiego doszla
ludzkosc do tej pory. Istnieje szereg popularnych wierzen i pogladów, które musimy
krótko omówic, zanim przejdziemy do dalszych rozwazan. Pierwsze, zasadnicze
zagadnienie stanowi integralna czesc wiekszosci religii. Problem wolnej woli i
przeczucia W religiach od dawna toczyl sie spór miedzy tymi, którzy nauczali, iz
czlowiek ma wolna wole i moze czynic, co chce, a tymi, którzy twierdzili, ze nie mamy
zadnej woli, Bóg bowiem (o ile pojmuje sie Go jako Stwórce) musi wiedziec o
wszystkim, co kazdy z nas zrobi w przyszlosci - a zatem kazda czynnosc zostala z góry
zaplanowana przez Istote Najdoskonalsza i jako taka nie podlega zmianie, jest
nieuchronna. Nauka zetknawszy sie z tym problemem stwierdzila, iz wszystko dzieje sie
w sposób zupelnie przypadkowy, a czlowiek ma wolna wole. (Pomijajac juz fakt -
drazniacy ludzi religijnych - ze przyszlosc moze byc, i czesto jest, przewidywalna).
Bezkompromisowe i pozbawione komentarza sprawozdania Towarzystwa Badan.
Parapsychicznych podaja wiele przykladów, kiedy to przewidywano przyszlosc i
zmieniano bieg wydarzen dzieki czemus, co mozna nazwac nie inaczej jak tylko
wysilkiem „wolnej woli” osób uprzedzonych o nieszczesciach. Ja sam doswiadczylem
podobnego przypadku. Na jednym z wieczornych seansów spirytystycznych
wprowadzone w trans medium oswiadczylo mi, ze w najblizszym czasie bede mial
paskudny wypadek samochodowy. Zapytalem, czy siedzacy po mojej prawicy przyjaciel
tez bedzie mial taki wypadek. Po pauzie nadeszla odpowiedz: „Nie”. Poprosilem wiec
przyjaciela, aby towarzyszyl mi w ciagu nastepnych kilku dni i pomagal wystrzegac sie
sytuacji grozacych wypadkiem. Trzy dni pózniej przejezdzalismy razem przez Honolulu.
Nagle, przy jakims ruchliwym skrzyzowaniu pijany kierowca wyjechal ciezarówka zza
stojacego naprzeciwko tramwaju, blyskawicznie pedzac prosto na mnie. W tym
momencie ja patrzylem akurat na jakis samochód przejezdzajacy przede mna na druga
strone skrzyzowania. Ale Bob zauwazyl ciezarówke walaca prosto na nas. Zlapal
kierownice i zrobil obrót, wydajac jednoczesnie okrzyk ostrzezenia. W rezultacie, dzieki
jego manewrowi ciezarówka przecisnela sie przed nami, miazdzac przedni zderzak,
zamiast uderzyc gwaltownie w bok samochodu, gdzie siedzialem. Jest to typowy
przyklad dowodzacy, iz mozna przewidziec przyszlosc, która zdarzylaby sie w
normalnym trybie. Przyszle wydarzenia nie sa wiec nieuchronne, pod warunkiem, ze
potrafi sie podjac wlasciwe kroki, by „oszukac” poznane wczesniej wypadki. Jaka
wartosc ma widzenie przyszlych zdarzen? Na to pytanie odpowiedz jest prosta. Cala
masa dowodów (moje wlasne doswiadczenie bylo tylko jednym z wielu tysiecy)
pokazuje, ze kiedy juz zostaniemy ostrzezeni o grozacych nam niebezpieczenstwach,
jestesmy zdolni zmienic przyszle wypadki lub w ogóle ich uniknac. Mozna by z góry
przewidziec ogólne tendencje rozwojowe w swiecie, poczynic szacunki ekonomiczne i
spoleczne. a jednostka moglaby czerpac z tego zyski. Znalem czlowieka, który we snie
zobaczyl krach finansowy 1929 roku. Posprzedawal wszystkie zapasy i opróznil
magazyny, a pieniadze zainwestowal w obligacje rzadowe. Ostrzegl wielu znajomych
przed grozba bankructwa, ale jego uwagi ignorowano (przestrogi dawal bowiem na trzy
miesiace przed krachem, kiedy jeszcze wszystko wokól wygladalo kwitnaco). Paru
znajomych, którzy nie posluchali jego rad, zostalo doszczetnie zrujnowanych. WOLNA
WOLA CZY PRZEZNACZENIE? JAK SAMI KAHUNI ROZWIAZUJA ÓW
PROBLEM? Otóz twierdza oni, iz Aumakua, czyli nadswiadoma „para rodzicielska”
kazdego czlowieka, ma forme umyslowosci, czy tez sile mentalna, niepodobna do naszej.
Stoi ona na znacznie wyzszym poziomie niz umiejetnosc zapamietywania,
charakteryzujaca nizsze Ja i niz zdolnosc rozumowania indukcyjnego wlasciwa
sredniemu Ja. Jest to sila, która miedzy innymi pozwala Wyzszemu Ja widziec okresy
przyszlosci juz skrystalizowane, czyli „ustalone”. Wieksza czesc przyszlosci jest bowiem
jeszcze w stanie plynnego, nieskrystalizowanego fluidu i jako taka nie moze byc
widziana. Natomiast, jak sie wydaje, wszelkie wydarzenia o skali swiatowej sa ustalone z
góry juz duzo wczesniej. Tak samo wczesnie nabieraja ksztaltów przyszle wydarzenia,
które odgrywaja przelomowa role w zyciu jednostek - te równiez mozna zobaczyc, zanim
stana sie rzeczywistoscia. Mowa tu o slubie, rozwodzie, rozmaitych tragicznych
wypadkach i wreszcie o smierci. W wierzeniach kahunów mamy do czynienia z bardzo
oryginalna filozofia wolnej woli. Otóz twierdza oni, ze nizsze i srednie Ja dziela pospolu
mieszkanie, jakim jest ludzkie cialo, i razem ciesza sie z posiadania wolnej woli. Wyzsze
Ja, zlaczone z cialem widmowa nitka aka (kino mea) z racji jakiegos nieznanego
przymusu pozwala nizszym Ja cwiczyc wolna wole i uczyc sie zycia na wlasnych
doswiadczeniach, chyba ze pragna i zadaja od niego opieki czy pomocy. Wówczas
Aumakua przejmuje na siebie sprawy czlowieka. Jedynie przy dlugoterminowym
planowaniu waznych wydarzen w zyciu poszczególnych osób wolna wola zdaje sie nie
miec glosu. Ale nawet wtedy, jezeli tylko zostana podjete kroki zmierzajace do zmiany
przeznaczenia, istnieje mozliwosc modyfikacji przyszlosci na swoja korzysc, do pewnego
stopnia oczywiscie. Jak mozna sadzic, istnieja dwa rodzaje wolnej woli. Jeden sluzy
nizszemu Ja w stanie jego wczesnego rozwoju jako zwierzecia. Dlatego tez wola tego
rodzaju podlega Wyzszemu Ja, panujacemu nad rozwojem fizycznym ciala i jego
czynnosciami. Z powodu owej bezposredniej kontroli cialo rozwija sie i funkcjonuje
wedlug ustalonych wzorców. Natomiast swiadomosc, czyli srednie Ja, majac bardziej
niezalezna wolna wole, cieszy sie przywilejem decydowania o zewnetrznych
czynnosciach i d postepowaniu czlowieka, jakkolwiek nie kieruje jego wewnetrznymi
funkcjami zyciowymi. Mozna by zatem powiedziec, ze czlowiek ma niejako dwa Wyzsze
Ja: jedno przeznaczone do opieki nad nizszym Ja. a drugie przypisane sredniemu Ja.
Teozoficzna „dusza grupowa” scisle laczy sie z pojeciem Wyzszego Ja bedacego
przewodnikiem czlowieka, w sensie zwierzecego przewodnika stada, oraz z pogladem, ze
nizsze zwierzeta i stworzenia sa równiez pod opieka Wyzszych Ja. Te nizsze istoty zywe
maja bowiem „instynkty grupowe”, przez które przechodza wszystkie informacje i
wskazówki. Poniewaz nie potrafimy pojac poziomu swiadomosci stojacej ponad nami - a
wiec swiadomosci Wyzszego Ja - nie mozemy w sposób pewny poznac rzeczywistego
stanu tych powiazan. Jednakze umiemy obserwowac dzialanie i warunki zycia istot
zywych, bedacych na naszym poziomie pojmowania, i potrafimy wyciagac wnioski z
naszych spostrzezen. To samo dotyczy nas, gdy obserwujemy jakas .tajemnicza
swiadomosc poslugujaca sie osobliwa sila, dzialajaca przez jakis niezwykly rodzaj
niewidzialnej materii i powodujaca odpornosc na ogien, natychmiastowe uzdrowienia,
wizje przyszlosci, materializowanie sie zjawisk spirytystycznych i tym podobne efekty.
Kahuni takze wierzyli, ze WSZELKIE PRZEWIDYWANIA POCHODZA OD
WYZSZEGO JA I DOCIERAJA ZA POSREDNICTWEM NIZSZEGO JA. CZYLI
PODSWIADOMOSCI. To przekonanie zgadza sie ze znanym powszechnie faktem, iz nie
potrafimy, mimo wysilku woli, zmusic sie do widzenia przyszlych zdarzen ani do
proroczych snów. Zahipnotyzowane osoby rzadko poddaja sie sugestii, aby spojrzaly w
przyszlosc. To sklania nas do wniosku, ze podswiadomosc (bo tylko ona jest podatna na
sugestie) nie ma mozliwosci wgladu w przyszle wypadki. Jesli zatem ani nizsze, ani
srednie Ja nie potrafia dowolnie widziec przyszlosci, a co za tym idzie, nie maja
wlasnych, wrodzonych umiejetnosci w tym kierunku, musimy poszukac innego zródla
przewidywania. Musimy przyjrzec sie blizej nadswiadomosci, czy innym podobnym
Istotom Wyzszym. Dowodem na to iz kahuni mieli racje, twierdzac, ze wszelkie
przewidywania musza przechodzic przez nizsze Ja, jest okolicznosc, iz wizje, sny
prorocze i inne rodzaje wiedzy o przyszlych zdarzeniach przychodza do nas z
podswiadomosci, kiedy jest ona wypoczeta i odprezona - a wiec gdy srednie Ja zostawia
ja na jakis czas w spokoju. Taki stan calkowitego relaksu nizszego Ja, taki czas niemal
zupelnego oswobodzenia sie od dominacji sredniego Ja, przychodzi podczas snu. Wlasnie
dlatego jest rzecza calkowicie naturalna i oczywista, ze sny prorocze sa najbardziej
powszechnym i znanym zródlem wiedzy o przyszlosci. Przy wpatrywaniu sie w
krysztalowa kule równiez potrzebny jest podobny relaks, ale w nieco mniejszym stopniu.
Na jawie srednie Ja jest gotowe obserwowac stan emocjonalny nizszego Ja oraz
odczucia, jakich nizszemu Ja dostarczaja obrazy pojawiajace sie w krysztale. Równiez w
telepatii nizsze Ja jest czynnikiem, wykonujacym cala prace. Nalezy je wówczas uwolnic
spod zwyklej kontroli sredniego Ja i pozwolic mu na odpoczynek. Wówczas bedzie
moglo spokojnie wysuwac swoje „palce” z niewidzialnej substancji widmowej i w ten
sposób docierac do osoby, z która mamy nawiazac kontakt telepatyczny lub której mysli
mamy czytac. Dazenie do weryfikacji pogladu kahunów, iz to nizsze Ja wykonuje
wszelkie czynnosci parapsychiczne, zawsze sprowadza sie do faktu nie podlegajacego
dyskusji: najlepiej nam znane srednie Ja, czyli swiadomosc, w zadnych okolicznosciach
nie moze posluzyc sie swoja wola, by sklonic nas do jakichkolwiek dzialan
parapsychicznych. Mozemy tylko wydac nizszemu Ja rozkazy i zostawic je w spokoju,
aby swobodnie uruchomilo swoje parapsychiczne zdolnosci i przez wspólny osrodek
swiadomosci zaprezentowalo nam zdobyte informacje. Chcac otrzymac informacje o
terazniejszosci, nizsze Ja moze siegac po nie, czytajac ludzkie mysli, zbierajac
telepatyczne wrazenia wyslane do niego przez inna osobe lub tez opierajac sie na wlasnej
inicjatywie. Jezeli natomiast przyjdzie mu poznac przyszle wydarzenia, musi
kontaktowac sie z Wyzszym Ja (tak jak w telepatii) i prosic je o pokazanie chocby
migawek z tej czesci przyszlosci, która zostala juz ustalona, a zatem moze byc widziana.
TWORZENIE PRZYSZLOSCI zalezy, zgodnie z nauka kahunów, od zamierzen i
pragnien obu nizszych Ja. Owe plany i pragnienia (a takze, niestety, obawy) przybieraja
postac „ksztaltów myslowych”, uksztaltowanych mysli (utworzonych równiez z
substancji ciala widmowego). Wyzsze Ja uzywa ich w nieco, zdaje sie, automatycznym
procesie konstruowania przyszlych zdarzen dla poszczególnych ludzi. Nie wiadomo, jak
dziala ów mechanizm, gdyz nalezy on do wyzszego niz nasz poziomu swiadomosci, ale
kahuni okreslali ksztalty myslowe jako „nasiona” przyjete przez Aumakua, które dzieki
niemu wyrastaja w przyszle wydarzenia, okolicznosci i uklady. Zdaniem kahunów czyms
niezmiernie waznym dla kazdego czlowieka jest znalezienie od czasu do czasu wolnej
chwili, by usiasc i przemyslec swoje zycie. Trzeba wówczas dokladnie zastanowic sie na
tym, co wlasciwie chcielibysmy robic, czego pragniemy, do czego dazymy. Przecietny
czlowiek zbyt latwo i szybko pozwala, aby jego zyciem sterowala podswiadomosc. Jest
to niebezpieczne, gdyz zyje ona pod dominujacym wplywem swiata zwierzecego, gdzie
wszystko dzieje sie w sposób przypadkowy i-nielogiczny. Obowiazkiem i zadaniem
sredniego Ja, jako opiekuna i przewodnika podswiadomosci, jest czynienie uzytku ze
swojej mozliwosci logicznego rozumowania, a przy kontroli nad nizszym Ja z sily swej
woli, by planowac zycie czlowieka i stawiac mu szczytne cele a takze pilnowac, czy
podejmowane dzialania zgodne sa z owymi planami. Przecietni ludzie, zwlaszcza osoby
uczuciowe (objaw zbyt silnego nizszego Ja), za czesto zmieniaja plany i pragnienia.
Rezultatem tej chwiejnosci jest wytwarzanie mieszaniny sprzecznych ze soba
uksztaltowanych mysli o zamierzeniach, zyczeniach i obawach. Z tej mieszaniny Wyzsze
Ja uklada z koniecznosci platanine przyszlych wydarzen, która ani nie zadawala ich
wlasciciela, ani nie rozstrzyga zadnych problemów. Celem duzej czesci praktyk
magicznych, uprawianych przez kahunów w minionych czasach, bylo rozpoznawanie
skrystalizowanych okresów przyszlego zycia klienta, a nastepnie powodowanie w nich
zmian bardziej dla niego korzystnych. (Pózniej dokladnie omówimy metody stosowane
przez kahunów i trudnosci, które musieli przezwyciezac). Sny to otwarte wrota do
widzenia przyszlosci. Liczne badania ujawnily, ze w snach dane nam jest ogladanie
przyszlych wydarzen prawie co noc. Zazwyczaj nie pamietamy jednak swoich snów i
nadal pozostajemy nieswiadomi wypadków, które maja nadejsc. Odczuwamy tylko jakis
nieokreslony niepokój plynacy gdzies z glebokich warstw podswiadomosci. Niewiele
wiemy o samych snach, istnieje natomiast sporo przypuszczen i metnych rozwazan o
okolicznosciach, w jakich powstaja. Jedna rzecz jest wszakze pewna - nizsze Ja ma
szczególne zamilowanie do mieszania obrazów sennych ze znanymi sobie wrazeniami,
by w ten sposób konstruowac SYMBOLE. Czesto wiec laczy jedne pojecia z innymi w
procesie asocjacji. Praca psychoanalityka w glównej mierze opiera sie na studiowaniu
symboli, jakie pojawiaja sie w snach pacjenta. Symbole wystepuja równiez w jego
myslach, gdy znajduje sie on w stanie odprezenia wywolanym sugestia lub uzyciem
srodków uspokajajacych. Doktor Nandor Fodor, jeden z czolowych uczonych w tej
dziedzinie, obecnie prowadzacy praktyke w Nowym Jorku, w wielu artykulach
poswieconych temu zagadnieniu pisze o ciekawym zjawisku zaobserwowanym w
psychoanalizie. Okazuje sie, ze pewne symbole oznaczaja to samo, nawet gdy wystepuja
w marzeniach sennych róznych osób. Zdaje sie, iz jest to cos wiecej niz zbieg
okolicznosci, i nasuwa mysl o istnieniu duszy grupowej, tak jak dzieje sie to w przypadku
podobnych instynktów i podobnych reakcji u istot nizszych niz czlowiek. Nalezy zatem
przyjac wniosek, ze nizsze Ja albo od razu daje nam „oglad” przyszlych wydarzen, albo
tez zatrzymuje te wizje dla siebie, by wymieszac obejrzane lub odczuwane wrazenia z
tymi, które sa mu juz znane, i z tej mieszanki wytworzyc symbole. Srednie Ja bedzie
musialo podjac starania, zeby owe symbole wlasciwie odczytac. Eileen J. Garrett w
swojej cennej ksiazce Telepathy mówi o tym, iz bardzo czesto telepatyczne wiesci
przychodza do odbiorcy w formie czesciowo symbolicznej. Autorka stwierdzila, iz jej
studenci uczacy sie telepatii szybko zostawali mistrzami w odgadywaniu prawdziwych
znaczen symboli, które kilkakrotnie do nich przychodzily. . Pani Gerett opisuje wlasne
odczucia przy wysylaniu wiadomosci droga telepatii. Pisze, ze ma wówczas wrazenie,
jakby jej wszystkie piec zmyslów bylo przymocowanych do czegos przypominajacego
bialy promien, który ona wysyla tu i tam, calym wysilkiem woli starajac sie nawiazac
kontakt z okreslona osoba. Kiedy ów „bialy promien” (ale nie jest to promien swiatla)
napotyka jakas przeszkode, okreca sie wokól niej. Przewaznie nie mozna tej przeszkody
zobaczyc, mozna ja tylko wyczuc. Otóz ten „bialy promien” odpowiada u kahunów
pojeciu „palca” widmowej substancji wysuwanego przez nizsze Ja, który to „palec”
podaza z duza predkoscia do widmowej nici rozciagnietej juz wczesniej miedzy osobami
kontaktujacymi sie kiedys ze soba. Dzieki tej nici istnieje miedzy nimi staly wzajemny
kontakt. Pani Garrett mówi tez o wrazeniach, jakich wielokrotnie doswiadczaja ludzie
zajmujacy sie telepatia- jest to uczucie delikatnego swedzenia, jakby laskotanie pradem
elektrycznym, oraz ciepla, któremu nieraz, gdy kontakt z partnerem zostal juz nawiazany,
towarzyszy wystepowanie gesiej skórki. W jej przypadku takie objawy czesto
sygnalizowaly, iz ktos wyslal do niej wiadomosc i ze nalezy sie skoncentrowac, by te
wiadomosc przyjac. Powszechnie stosowanym wstepem do czynnosci telepatycznych lub
tez do innych form psychometrii jest wykonywanie glebokich oddechów. Zdaje sie, iz
pomagaja one nizszemu Ja odprezyc sie i przygotowac do pracy. Wrazenia najczesciej
nadchodza jakby spod splotu slonecznego, który zwyklo sie uwazac za glówna siedzibe
nizszego Ja, kiedy wysyla ono lub otrzymuje wiadomosci badz tez wrazenia zmyslowe.
Nieco innym rodzajem telepatii jest widzenie okiem wewnetrznym scen z odleglych
miejsc. Ten rodzaj umiejetnosci parapsychicznej czesto zwie sie „jasnowidzeniem”.
Czasami obejmuje ono postrzeganie migawek i przeblysków zdarzen z przyszlosci.
Zgodnie z tym co twierdza kahuni, kazda taka migawka lub informacja o przyszlosci,
która przychodzi do osoby wykonujacej jakas praktyke parapsychiczna, musi plynac od
Wyzszego Ja. Pani Garrett bardzo wyraznie pisze o uczuciu wielkiej przemiany duchowej
i o swej przyspieszonej percepcji w momencie kontaktowania sie z tym, co nazwala
„nadswiadomoscia”. Jej zdaniem nalezy stad wnioskowac, iz nawiazywala kontakt z tym
samym Wyzszym Ja, które opisuje filozofia Huny. O podobnej jasnosci myslenia, o
wyostrzeniu zmyslów i percepcji wspominali równiez inni psychologowie. Doznania tego
rodzaju wystepowaly u nich szczególnie w okresach, kiedy zupelnie lub czesciowo
przebywali poza swoim cialem fizycznym - albo bedac w stanie znanym jako „projekcja
astralna”, albo gdy opuszczali cialo, kiedy rzadzacy nim duch uzywal go podczas
transów. Po tych wyjasnieniach i komentarzach latwiej bedzie zrozumiec tresc i
znaczenie przypadków podanych w nastepnym rozdziale. Zawsze nalezy pamietac, ze ta
czesc magii jest niezmiernie wazna i, abysmy mogli stosowac ja w praktyce tak, jak
czynili to kahuni, musimy najpierw w pelni zrozumiec jej najdrobniejsze nawet
szczególy.
Rozdzial X Latwy sposób na sny prorocze
Przypadek 16 Uczenie sie snów o przyszlosci Uwagi wstepne: J.W. Dunne w swojej
popularnej ksiazce An Experiment with Time opisuje prosta i bardzo latwa metode
czerpania wiadomosci ze snów proroczych. Metoda ta wykorzystuje znany fakt, ze
wiekszosc z nas sni o przyszlych wydarzeniach, lecz nie pamieta ich po przebudzeniu.
Eksperymentator zabiera ze soba do lózka olówek i papier. Przed zasnieciem podejmuje
silne postanowienie, ze ilekroc obudzi sie w srodku nocy, bedzie zapisywal na kartce
swoje sny i bedzie umial odtworzyc to, co mu sie przed chwila snilo. (Wiekszosc ludzi
sni od pierwszej chwili zasniecia az do przebudzenia, nawet jesli rzadko pamietaja swoje
sny, z czego wnioskuja iz w ogóle nie snia). Pan Dunne zbieral sporzadzane nocami
zapiski ze snów i stwierdzil, ze w kilku przypadkach snil o pewnych wydarzeniach ze
swojego zycia juz 15 lat wczesniej, zanim staly sie rzeczywistoscia. Jedno z tych
wydarzen bylo na tyle wazne, ze zostalo skrystalizowane i ustalone na dlugo wczesniej.
Byl to sen o locie nad pastwiskiem w jednym z prymitywnych samolotów z pierwszych
lat rozwoju lotnictwa. Pan Dunne, prowadzac dalej swój eksperyment, notowal takze
wyniki otrzymane przez znajomych i stwierdzil, iz prawie kazdy czlowiek moze z
powodzeniem stosowac jego metode. Przechodzac do dalszych rozwazan, nalezy
zaznaczyc, ze w swoich badaniach pan Dunne napotkal jednak pewien problem. Otóz
przyznal, iz nie jest mozliwe bezposrednie, swiadome widzenie tego, co sie dotychczas
jeszcze nie zdarzylo. Mimo iz mozna stwierdzic, ze przeszlosc, terazniejszosc i
przyszlosc sa scisle z nami zwiazane, nie potrafimy spogladac poza czas terazniejszy, w
którym wydarzenia akurat sie aktualizuja. Podobnie jak Uspianski w Tertiam Organum,
pan Dunne ratuje sie pojeciem „czasoprzestrzeni”, przeskakuje do czwartego wymiaru i
w swoich rozwazaniach poprzestaje na bezowocnej zabawie w slowa. Opis przypadku:
Pewnego niedzielnego popoludnia 1926 roku w Honolulu przeczytalem ksiazke An
Fxperiment with Time. Tej nocy wzialem olówek i kartke do lózka, zdecydowany
zapisywac wszystkie moje sny, by móc poznac ich odniesienie nie do przeszlosci i czasu
terazniejszego, lecz do przyszlosci. Byla to pracowita noc. Rano wstalem z kilkoma
snami i jednym prymitywnym rysunkiem na mojej kartce. Moje notatki (pomijam tu
wszystkie te sny, które sie nie spelnily) wygladaly tak: „Dziwaczny, wielki grubas.
Przyszedl do mnie i spytal, czy móglbym mu pomóc przy jakims wynalazku, przy czyms
zwiazanym z optyka. Stanal przy biurku. Pokazal mi jakies male urzadzenie o wymiarach
dwie stopy szesc cali na cztery cale. Z tylnej czesci aparatu zwisaly dwa przewody, bialy
i czarny. Przedmiot wygladal jak czarna emaliowana pokrywka. Z boku pokrywki
znajdowal sie kwadratowy otwór cztery cale na cztery cale. Na wierzchu widniala sruba
dociskowa w ksztalcie klepsydry, wykonana z niebieskiej stali. (Tutaj zrobilem prosty
rysunek pokrywki)... Bylem w okratowanej, niskiej kuchni. Grubas tez. Byli z nami obcy,
wysoki, chudy blondyn okolo czterdziestki i niska Hawajka. Wyjalem z pudelka papier
swiatloczuly i umiescilem go w malym otworze w maszynie. Chudy mezczyzna dotknal
przelacznika i zapalil swiatlo. Wyjalem papier i wywolalem go w jednej z trzech
dziwnych, bialych kuwet fotograficznych. Zdjecie przedstawialo podzialke i wskazówke
pokazujaca jakas duza liczbe. Spojrzalem na mezczyzn. Wybuchnelismy smiechem.
Zawolalem: »Swietnie! To dziala!«„. To snilo mi sie z niedzieli na poniedzialek. W
czwartek po poludniu sny zaczely sie sprawdzac. Gruby mezczyzna, którego widzialem
we snie, wszedl do mojego sklepu fotograficznego. Potrzebowal porady, jak rozszczepic
promienie swiatla, by otrzymac równoczesnie obraz podzialki wagowej na szklanym
ekranie i pasek papieru fotograficznego z wydrukiem. Opisal mi górna czesc
mechanizmu podzialki. Opis ten zgadzal sie z wygladem „pokrywki” z mojego snu.
Zgodzilem sie pomóc mu. Nastepna czesc snu nie sprawdzila sie. Nikt mi nigdy nie
przyniósl pokrywki ani tez nigdy nie lezala przede mna na biurku. Zobaczylem ja dopiero
wówczas, gdy mechanizm, nad którym pracowalem i który zostal wykonany w
miejscowym zakladzie mechanicznym, byl gotów. Ujrzalem ja pózniej w okratowanej
kuchni z mojego snu. Wysoki blondyn byl mechanikiem i to byla jego kuchnia. Niska
Hawajka, która tam spotkalem, byla jego zona. Maszyny uzywano do wazenia syropu w
rafineriach cukru. Kiedy problem zostal rozwiazany i mechanik dokonal zmian w
maszynie wedlug moich instrukcji, po raz ostatni poszedlem do okratowanej kuchni, by
przetestowac urzadzenie papierem swiatloczulym. Akurat dzien wczesniej nabylem w
sklepie nieduze, oryginalne kuwety fotograficzne o bialej barwie. Byly one produkcji
japonskiej. Nigdy przedtem nie widzialem kuwet z takiego tworzywa i w takim ksztalcie.
Wynik testu byl dokladnie taki sam jak we snie, z tym wyjatkiem, ze wszyscy
jednoczesnie wykrzyknelismy ze smiechem: „Swietnie! To dziala!”; juz przedtem
bowiem opowiedzialem im o swoim snie i pokazalem notatki. Podczas owego dlugiego
eksperymentu mialem tez sny o innych przyszlych wydarzeniach, lecz zaden z nich nie
byl juz tak wypelniony ludzmi, urzadzeniami i miejscami tak dziwnymi i obcymi, ze
nawet trudno byloby mi je sobie przedtem wyobrazic. Komentarz: Trzeba tu zaznaczyc,
ze sny o przyszlosci nie sa glównie ostrzezeniami o wypadkach, smierci badz innych
klopotach. Wieksza ich czesc dotyczy zwyklego zycia z jego codziennymi, prozaicznymi
sprawami. Z tego wzgledu przecietny czlowiek, stosujac metode Dunne'a, czerpie z niej
tylko chwilowa korzysc. Po jakims czasie dochodzi do wniosku, ze nieprzerwany sen w
nocy jest o wiele cenniejszy niz szkodliwe dla zdrowia ogladanie przyszlosci. Chociaz
przez caly czas moje zainteresowanie bylo zywe i glebokie, wkrótce, tak jak wiekszosc
ludzi, poczulem sie zmeczony eksperymentem. Wówczas popelnialem blad, utyskujac i
narzekajac sam na siebie, gdy walczac ze snem, zmuszalem sie do zapisywania obrazów
sennych. Zapalone swiatlo (bo przeciez musialem widziec, co pisze) razilo mnie w oczy.
Niebawem moje nizsze Ja doszlo do wniosku, ze cala ta sprawa niewarta jest poswiecen.
Podswiadomosc uformowala wiec zawila opinie o eksperymencie i wkrótce zdawala sie
odmawiac przekazywania mi jakichkolwiek obrazów przyszlosci, które do niej trafialy.
Patrzac zatem obiektywnie na swój eksperyment, usilnie radze poczatkujacym, aby
korzystali z malej nocnej lampki, której slabe swiatlo nie bedzie draznic niewyspanych
oczu. Przede wszystkim trzeba powiedziec swojemu spiacemu Ja, iz wielka
przyjemnoscia jest budzenie sie i zapisywanie snów. Oczywiscie idealnym rozwiazaniem
byloby zainstalowanie magnetofonu z mikrofonem. Po nacisnieciu guzika mozna byloby
dyktowac opis snów. Chcialbym tez zapewnic, o ile mój eksperyment jest
autorytatywnym sprawdzianem, ze w ciagu miesiaca mozna nauczyc sie rozpoznawac
jakims wewnetrznym zmyslem, czy sen nalezy do przyszlosci i wart jest zapisywania,
czy tez jest to zwykly sen o niewielkim lub zgola zadnym znaczeniu. Stan uspienia daje
duze mozliwosci dla róznego rodzaju doswiadczen. Nie ma, zdaje sie, lepszej okazji”by
podana sugestia wniknela do nizszego Ja, niz podczas zwyczajnego snu. Ten rodzaj
sugestii nie wymaga sily hipnotycznej, która laczy sie z pojeciem hipnotycznej sugestii.
Wystarcza tu tylko wypowiadane slowo. Slowo to moze równiez plynac z magnetofonu
lub adapteru, ze starannie nagranej plyty lub tasmy. Nagranie mozna puscic w nocy za
pomoca autoinatycznego zegara. Wbudowany w odtwarzacz mechanizm, moze je
powtarzac, przygrywac i wylaczac. Mozna tez uzyc glosnika umieszczonego pod
poduszka. W kazdym wypadku slowa musza byc wypowiadane cicho; po kilku nocach
nie beda juz budzic spiacego. Nizsze Ja, wrazliwe na dzwiek podczas snu, zdaje sie
slyszec sugestie slowa i w sposób automatyczny tworzy z tych slów uksztaltowane mysli.
Owe ksztalty myslowe przebywaja w widmowym ciele nizszego Ja i nie podlegaja
zwyklemu procesowi racjonalizacji, jakiemu zostalyby poddane na jawie. Proces
racjonalizacji przeprowadzany przez srednie Ja polega na wiazaniu slów i pojec
wystepujacych w sugestii ze sznurem przeciwnych uksztaltowanych mysli mówiacych, iz
sugestia jest niewykonalna. Dlatego tez, poslugujac sie w czasie snu nagranymi
sugestiami, dobrze bedzie przedtem upewnic sie, czy tresc sugestii wybrana do
odtworzenia w nocy jest mozliwa do zaakceptowania i czy nizsze Ja bedzie moglo na nia
odpowiedziec i spelnic rozkaz. Srednie Ja, przyjmujac taka postawe ufnego oczekiwania,
pozostawia nizszemu Ja swobode otwarcia na nocne sugestie i mozliwosc coraz
dokladniejszego reagowania na nie w miare conocnego powtarzania tych samych
polecen. Wiekszosc z nas przytlaczaja przyjete obyczaje i wlasne nawyki. Jestesmy
duszeni zakazami i nakazami. Od dziecinstwa bledy i niepowodzenia stopniowo
wytwarzaja w nas kompleksy i niewiare w siebie. Cierpimy, dreczeni strachem i
niepokojem. Boimy sie ludzi, a nawet Boga. Lista obaw jest dluga. Wiekszosc chorób to
rezultat manii przesladowczej. Z tego wzgledu nagrane sugestie podawane we snie
wymagaja dokladnego, wnikliwego rozwazenia. Kiedy przyjdzie nam uczyc sie, jak
nalezy sklaniac nizsze Ja, aby zanosilo do Wyzszego Ja nasze telepatyczne modlitwy o
cudowne uzdrowienie, nagrania beda odgrywac wielce znaczaca role na wyzszym
poziomie magii. Nalezy wspomniec o tym, ze chociaz media w transie hipnotycznym
czesto mówia o wydarzeniach, które jeszcze nie zaistnialy, to jednak owe wizje rzadko
sie sprawdzaja. To nie dzieki dajacemu sugestie hipnotyzerowi nizsze Ja ma mozliwosc
ogladania przyszlosci. Owa przyszlosc musi pokazac mu istota dysponujaca najwyzszym
poziomem umyslowosci, która kahuni zwali Aumakua, czyli Wyzsze Ja. Studentom
pragnacym zapoznac sie z opisem zdolnosci przewidywania, która czasami hipnotyzerzy
odkrywaja u swoich pacjentów, polecam ksiazke Richeta Thirty Years of Psychic
Research, dostepna w wiekszosci dobrych bibliotek. Przypadek 17 Poznawanie
przyszlosci w zwyczajnych snach Uwagi wstepne: Istnieje kilka rodzajów snów
pokazujacych przyszlosc. Najbardziej znane sa sny, w których wystepuja symbole. Po
przebudzeniu tlumaczy sie owe symbole i okresla ogólny zarys wydarzenia. Jednemu z
moich znajomych czesto snilo sie, ze widzi pieknego, czerwonego byka. Dla niego byl to
symbol majacego wkrótce nadejsc szczesliwego wydarzenia. Rzadko sie zdarzalo, aby po
takim snie nie przychodzily do niego pomyslne chwile. W innego rodzaju snach mieszaja
sie ze soba symbole i obrazy zdarzen, i to zarówno minionych jak i przyszlych. Nieraz
taka platanina znieksztalca i falszuje wydarzenia jawiace sie w marzeniu sennym. Kiedys
przysnila mi sie witryna sklepowa, wypelniona skaczacymi malpami. Wymachiwaly
piórami wiecznymi i na zwojach papieru pisaly bardzo dlugie zdania. Po kilku dniach
poznalem na ulicy okno z moich snów i ujrzalem malpke-zabawke tanczaca na
obrotowym stoleczku. W oknie po przeciwnej stronie ulicy na wyswietlaczu pokazane
bylo male urzadzenie, w którym obracal sie zwój papieru. Wieczne pióro rysowalo na
papierze kilometrowe linie, by pokazac klientom duza wydajnosc prezentowanego
atramentu. I wreszcie sa sny dotyczace tylko zdarzen przyszlych i ukazujace je w sposób
czytelny i jasny. Obrazy moga byc zwiazane z róznymi okresami przyszlosci. Ten rodzaj
snu zasluguje na szczególna uwage i zainteresowanie. Kiedy bylem jeszcze dzieckiem,
mój ojciec miewal takie sny. Opowiadal je szczególowo przy sniadaniu, prosil, bysmy je
zapamietywali i pózniej pomogli mu sprawdzic, do jakiego stopnia byly zgodne z
rzeczywistoscia. Sny owe rozpoznawal za pomoca jakiegos wewnetrznego zmyslu jako
nalezace do przyszlosci. Opis przypadku: Mojemu ojcu snila sie dolina w stanie
Wyoming, gdzie wsród traw pasly sie owce. Stopniowo cywilizacja rozwijala sie i oto w
tej samej dolinie zaczeto klasc tory kolejowe. Jeszcze jeden rzut oka w przyszlosc i ojciec
zobaczyl, jak po jednej stronie torów wyroslo miasto. Z drugiej strony otworzono
kopalnie wegla. Za miastem stanela wieza szybu. Ostatni krok w przyszlosc znowu
pokazal mojemu ojcu te sama doline. Wszystko zniknelo z wyjatkiem samotnej linii
kolejowej i fundamentów po zniszczonych juz budynkach. Ten sen, który pojawil sie
jednej nocy, objal wydarzenia, jakie nastepowaly w ciagu pietnastu lat. Pózniej ojciec
poznal te doline i zobaczyl nowa linie kolejowa, która przez nia przebiegala. Niebawem
powstalo miasto Spring Valley. Otworzono kopalnie wegla. Za miastem zrobiono
odwierty naftowe. Wkrótce szyby sie zatkaly. Okazalo sie takze, ze z powodu wycieku
gazu praca w kopalni jest zbyt niebezpieczna. Union Pacific, wlasciciel wszystkich
inwestycji, kazal usunac wszelkie konstrukcje i budowle, pozostawiajac doline w stanie,
jaki mój ojciec widzial w koncowej fazie snu. (Osobiscie widzialem te doline we
wszystkich wspomnianych wyzej okresach). Komentarz: W czasie kiedy ojciec mial ów
sen, nie odkryto jeszcze pokladów wegla w Spring Valley. Dopiero po zbudowaniu linii
kolejowej przeprowadzono poszukiwania i otworzono kopalnie. Z cala wiec pewnoscia
mozna stwierdzic, ze ów sen nie pochodzil z czytania cudzych mysli. Byl to bezposredni,
klarowny i szczególowy przeglad wydarzen, o których zaden zyjacy wówczas czlowiek
nie mógl miec pojecia. Wobec tego zmuszeni jestesmy przyjac nastepujace wnioski: (1)
Jakas inteligentna istota lub tez pewnego rodzaju swiadomosc byla zdolna z góry
przewidziec przyszlosc doliny, a zatem wykazala moc intelektualna o wiele wyzsza niz
ta, która posluguja sie swiadome i podswiadome Ja. (To nasuwa mysl o Wyzszym Ja z
systemu Huny). Równie dobrze mozemy przyjac, ze: (2) podswiadomosc obdarzona jest
mozliwoscia widzenia przyszlosci, ale byloby to rozumowanie falszywe. wziawszy pod
uwage fakt, iz hipnotyczna sugestia w zaden sposób nie wyzwala w nizszym Ja tej
umiejetnosci. Przypadek 18 Widzenie przyszlosci w krysztalowej kuli Uwagi wstepne:
Wpatrywanie sie w krysztal wprowadza czlowieka w stan spokoju i odprezenia. Nizsze
Ja moze wówczas zyskac dla siebie warunki podobne do tych, jakie ma w czasie snu, z ta
tylko róznica, ze srednie Ja moze obserwowac obrazy pojawiajace sie w krysztale i
przypominajace senne widziadla. Opis przypadku: (A) Wspomnialem juz wczesniej o
kobiecie mieszkajacej w Lovelock w stanie Newada, która posiadala sztuke „wrózenia ze
szklanej kuli”, jak nazywano to w starozytnosci. Nie tylko potrafila odnajdywac na
odleglosc moich przyjaciól i patrzec, co robia, ale tez umiala ustnie zadac wizji
przyszlych wydarzen i bardzo czesto otrzymywala je w swoim krysztale. Dwa wspólne
posiedzenia poswiecilismy próbom zajrzenia w przyszlosc, zeby poznac, co jest mi
przeznaczone. W owym czasie podrózowalem od miasta do miasta, robiac wiele zdjec, i
zamierzalem tez odwiedzic miejsca, w których nigdy nie bylem. W koncu nie
zdecydowalem sie, do jakich okolic mam pojechac. Podczas tych posiedzen kobieta
zobaczyla ze wszystkimi szczególami dwa okresy z mojego przyszlego zycia, z których
kazdy obejmowal okolo tygodnia. Patrzac w krysztal, zobaczyla obraz, który wlasnie
ksztaltowal sie, nabierajac koloru i ruchu. Opisywala mi zmieniajace sie kolejne sceny.
Na poczatku bylo widac male miasteczko o czystych ulicach, polozone po obu stronach
linii kolejowej. Byla tam stacja, a ja wlasnie wysiadalem z pociagu, z bagazem i
aparatem fotograficznym. Obraz zmienial sie. Zobaczyla, jak wchodze do nowoczesnego
murowanego hotelu. W nastepnej scenie stalem na werandzie hotelowej, rozmawiajac z
ruda, mloda kobieta ubrana na bialo i trzymajaca na reku rudowlose dziecko. Kolejny
obraz przedstawial Indian obozujacych nie opodal hotelu, którzy mieli akurat cos w
rodzaju wiecu. Ja wlasnie fotografowalem obóz. Wizja sprawdzila sie co do joty w
przeciagu zaledwie miesiaca. Wsiadlem do pociagu jadacego w kierunku Mason wstanie
Newada. Gdy przybylem na miejsce, poznalem miasto i hotel, które opisala kobieta.
Podczas mego pobytu spotkalem rudowlosa kobiete w bialym ubraniu. Zrobilem zdjecie
jej i jej rudemu dziecku. Dwa dni po moim przyjezdzie zaczeli naplywac do miasta
Indianie na coroczny zjazd plemion z okregu Carson Sink. Rozlozyli obozowisko blisko
hotelu, a ja zrobilem im wiele zdjec. (B) Kolejnym miastem, które odwiedzilem po
Mason, bylo Yerrington w stanie Newada. Wygladalo identycznie, jak w krysztalowej
kuli. Wysiadlem na stacji. Przebylem jeszcze kilka mil w poszukiwaniu miasteczka, które
mi opisano, polozonego przy starej glównej ulicy i nie majacego ulic bocznych.
Szukalem domu hotelowego z szyldem „Globe Rooming House” z namalowanym na
dole wizerunkiem globu. Niebawem go zobaczylem. Wiedzialem, ze jest to miejsce, w
którym mam sie zatrzymac. Wysiadlem wiec i zadzwonilem do drzwi. Czekalem
niecierpliwie, czy zjawi sie kobieta „ciemnowlosa, z lekkim zezem”. Pojawila sie i
pózniej bardzo sie zaprzyjaznilismy. Pomogla mi znalezc prace i pozyczyla kilka
cennych ksiazek dotyczacych okultyzmu. Komentarz: Przewaga wpatrywania sie w
krysztal nad zwyklymi snami jest oczywista. W pierwszym przypadku czlowiek sam
decyduje, co chcialby widziec, natomiast w drugim bierze ze snów tylko to, co potrafi
przechwycic, a wiec jest to swego rodzaju hazard. Ciekawym, godnym uwagi
zagadnieniem jest dzialanie mechanizmu dajacego wizje w krysztalach. Podczas gdy na
niektórych seansach nie nadchodzily zadne wizje przyszlosci w odpowiedzi na
postawione zadania, to innym razem pojawialy sie same, bez polecen. Zyczenia
wypowiadano glosno, nie znajac konkretnego adresata, dziwne wiec, ze w ogóle
naplywaly jakies odpowiedzi. Ogladanie przyszlych zdarzen jest tak samo sprzeczne z
naukowym pojmowaniem swiata jak chodzenie po ogniu czy cudowne uzdrowienia.
Nauka nie ma do zaoferowania zadnego wyjasnienia tych zjawisk i w tym wzgledzie stoi
w martwym punkcie. Ale kahuni wskazuja droge tym, którzy maja otwarty umysl i
gotowi sa badac wszystkie zgromadzone do tej pory materialy dowodowe. Przypadek 19
Informacje o przyszlosci pochodzace od duchów osób zmarlych Uwagi wstepne:
Zgodnie z nauka kahunów, wszelkie kontakty z duchami zmarlych - jak równiez z
Wyzszym Ja - nawiazuje nizsze Ja. Dotyczy to w szczególnosci duchów w ich stanie
niewidzialnym, kiedy to ich obecnosc mozna wyczuc lub ujrzec za pomoca zdolnosci
zwanej „parapsychiczna”, która jest, ni mniej, ni wiecej, tylko umiejetnoscia calkowitego
otwarcia sie na dochodzace wrazenia. Trzeba tylko pozwolic nizszemu Ja na swobodna
obserwacje i przekazywanie informacji zaczerpnietych ze zwyklych snów. Trzeba mu
umozliwic wglad w przeszlosc, czas terazniejszy i w przyszlosc. Uzasadnione jest
przypuszczenie, ze kiedy po smierci stajemy sie duchami, obdarzeni jestesmy tylko tymi
mozliwosciami intelektualnymi, jakie mielismy za zycia. Sam fakt smierci nie zamienia
obu naszych nizszych Ja w Nadswiadomosc zdolna do ogladania przyszlosci. Mamy
jednak wciaz te sama mozliwosc kontaktowania sie z Wyzszym Ja i zwracania sie do
niego z prosba o wizje przyszlosci. Jesli zdolamy dac znac o swojej obecnosci nizszemu
Ja jakiejs zyjacej osoby, bedziemy wówczas mogli za jej posrednictwem przekazywac
informacje, które uzyskalismy po tamtej stronie zycia i smierci. Istnieje równiez inny,
mniej rozpowszechniony sposób na to, by umozliwic duchowi osoby zmarlej wejscie do
naszego ciala i przemówienie naszymi ustami. Metode te, bardzo zreszta ceniona przez
spirytystów, stosuja zazwyczaj media. Roczniki „Badan Parapsychicznych” poswiecaja
jej wiele miejsca, a Kosciól i tradycyjna nauka potepiaja ja i ostro krytykuja. W transie
duchy mówiace ustami mediów potrafia czasem, jakby przez przypadek, prawidlowo
przepowiedziec przyszlosc. Nie umieja tego jednak czynic na zawolanie, co zdaje sie
dowodzic, iz to Wyzsze Ja daje takie informacje, zarówno duchom zmarlych, jak tez
nizszym Ja ludzi zywych. Raporty z „Badan Parapsychicznych” pelne sa przypadków
prawidlowego przepowiadania przyszlych zdarzen, a takze przypadków, w których próby
odczytania przyszlosci konczyly sie fiaskiem. Niepowodzenia notowano jednak na tyle
czesto, iz na spirytyzm zaczeto patrzec krytycznie. Na seansach spirytystycznych, czy
przy innych tego typu posiedzeniach (np. kiedy uzywa sie deski z wypisanymi na niej
symbolami czy literami), nizsze Ja zmarlego, które zostalo kiedys odciete od swego
sredniego Ja, na przyklad wskutek smiertelnego wypadku, uwielbia kontaktowac sie z
zywymi. Pozbawione mozliwosci rozumowania indukcyjnego, stara sie odpowiedziec na
kazde zadane pytanie, najczesciej odgadujac (lub tez czytajac w myslach), co siedzacy
przy stole chcieliby uslyszec. W ten sposób powstaje niezliczona ilosc klamstw i
bezsensownych odpowiedzi, a na spirytyzm patrzy sie niechetnie i kpiaco. Kiedy
nauczymy sie rozrózniac owe bladzace duchy, odwiedzajace seanse spirytystyczne, od
zwyklych duchów, które maja zarówno nizsze, jak i srednie Ja, nie bedziemy tak czesto
oszukiwani. Opis przypadku: (A) Gdy bylem malym chlopcem, pewnego ranka matka
powiedziala do rodziny, ze obudzila sie w nocy i zobaczyla swa siostre May zamieszkala
w San Francisco. (My mieszkalismy wówczas w Wyoming). Pojawila sie ona w mglistej
postaci i oswiadczyla, ze umarla, a jej zyczeniem jest, aby matka wziela do siebie na
wychowanie jej dwoje dzieci. Nastepnego dnia nadszedl do nas telegram zawiadamiajacy
o naglej smierci May. Nasza rodzina przygarnela jej dzieci, spelniajac tym samym prosbe
ducha ich matki. (B) Duch przemawiajacy ustami znanego medium z Australii, pani
Foster Turner, na seansie odbywajacym sie w lutym 1914 roku w towarzystwie sir Conan
Doyle'a, podal nastepujaca przepowiednie (która pózniej okazala sie prawd: Chociaz
obecnie nie wspomina sie ani slowem o bliskim nadejsciu wielkiej wojny europejskiej,
chce was ostrzec, ze zanim nasz rok 1914 dobiegnie konca, Europa bedzie unurzana we
krwi. Wielka Brytania, nasz ukochany kraj, zostanie wciagnieta w najstraszliwsza z
wojen, jakie ogladal swiat. Niemcy beda owym wielkim przeciwnikiem. To one pociagna
za soba inne narody. Austria zachwieje sie i runie. Upadna królowie i królestwa. Miliony
drogocennych istnien ludzkich zostana unicestwione. Lecz w koncu Wielka Brytania
zatriumfuje i odniesie zwyciestwo. Seans ten odbywal sie w sali wykladowej, a
swiadkiem przepowiedni bylo dwa tysiace sluchaczy. Komentarz: Wiedzac, ze
przyszlosc mozna przewidywac, nie musimy specjalnie wysilac naszej wyobrazni, zeby
zrozumiec istniejace u kahunów pojecie Wyzszego Ja, obdarzonego zdolnosciami
intelektualnymi, które pozwalaja mu przewidywac to, co nastapi. O wiele trudniej jednak
wyobrazic sobie dzialania owej mocy, kiedy przechodzi ona od ogólnych przepowiedni
(jakich i my moglibysmy udzielic, odgadujac rezultaty obecnych wydarzen i relacji) do
szczególowych informacji o przyszlosci. Jezeli Wyzsze Ja poslugiwaloby sie tylko takim
typem rozumowania, z jakiego korzysta nasze srednie Ja, to mogloby tylko zgadywac i
przypuszczac, a wiec oferowac znikoma ilosc szczególów. A skoro mówimy o
otrzymywaniu wizji bogatych w szczególy i konkrety, musimy uznac, ze albo dziala tutaj
jakas umyslowosc dysponujaca niezwykle wysokim poziomem intelektu, albo tez - w co
wierzyli kahuni - przyszle wydarzenia, stosunki i okolicznosci sa juz pewna
rzeczywistoscia, uksztaltowana i istniejaca, chociaz utworzona z niewidzialnej substancji
ciala widmowego (aka lub mea) podobnej do materii komponujacej ksztalty myslowe.
Jezeli jest tak, ze wszystkie Wyzsze Ja, dzialajace wspólnie lub tez samotnie poza nasza
zdolnoscia pojmowania, biora z ludzkiego swiata srednich i nizszych Ja nasze pragnienia,
mysli i uczynki i - po ich usrednieniu, uprzecietnieniu - tworza wzorzec przyszlosci, to
taki wzorzec widniej e na planie swiadomosci Wyzszego Ja, a wszystkie j ego szczególy
sa skrystalizowane i ustalone tak dalece, jak sam plan w ogólnosci. Ten stan rzeczy
uswiadamia nam, ze Wyzsze Ja ma moznosc rozumowania na tyle wyzsza niz nasza, ze
nie potrafimy jej sobie wyobrazic, nie mówiac juz o zrozumieniu mechanizmu jej
dzialania. Tak malo mozemy wiedziec, a tak czesto musimy przypuszczac i mniemac.
Ale gdy chcemy uczynic praktyczny uzytek z naszej pólwiedzy, z pewnoscia musimy
zrozumiec jedno: w jaki sposób postepowac, by uzyskac pomoc Wyzszego Ja w
kierowaniu naszej przyszlosci ku zdrowiu, sukcesom, pomyslnemu zyciu i zadowalajacej
pracy. Kahuni twierdzili, ze wielkie wydarzenia na swiecie zostaly juz ustalone i mozna
je przewidziec setki, a nawet tysiace lat wczesniej. Natomiast przyszlosc jednostek - ze
wzgledu na krótki okres ludzkiego zywota - mozna ujrzec zaledwie kilka miesiecy lub lat
wczesniej. Kahuni czesto demonstrowali swoje umiejetnosci widzenia przyszlych
zdarzen z zycia poszczególnych ludzi oraz mozliwosc uzyskania pomocy Wyzszego Ja,
by zmienic owa przyszlosc na lepsza i bardziej korzystna. Mozemy stad wnioskowac, ze
przyszlosc swiata i poszczególnych narodów takze mozna zobaczyc i zmienic dzieki
zjednoczonemu, solidarnemu wysilkowi ludzkosci, gdy tylko bedziemy tego dostatecznie
swiadomi. Dzisiaj, kiedy nad swiatem wisi grozba uzycia bomby atomowej, bylibysmy
przeciez zdolni do podjecia takiego zgodnego, jednomyslnego dzialania. Jesliby
ludzkoscia nie kierowaly chciwosc i zadza wladzy, moglibysmy zmienic to, co dla
kazdego z nas jawi sie jako nieuchronna i nieodwolalna kleska. Niestety, wiekszoscia
spoleczenstw miotaja raczej zachlannosc i zwierzece instynkty nizszego Ja, obarczonego
kompleksami, niezrozumiala nienawiscia i strachem, anizeli bezemocjonalna logika
sredniego Ja. Tylko nieliczni sluchaja podpowiedzi Wyzszego Ja, rzadzacego sie prawem
milosci i sluzby bliznim. Mozna by rzec, ze swiatem wladaja nasze swiadome srednie Ja.
Ale, niestety, w rzeczywistosci jest zupelnie inaczej. Nizsze Ja opanowalo swiadomosc
poszczególnych ludzi, a jest ono zwierzece, dzikie, nieopanowane i bezmyslne. Nam,
ludziom, dano jako swiadomym duchom wolna wole, ale dopóki wspólne doswiadczenie
swiata nie nauczy nas tego, co musimy wiedziec, bedziemy uzywac owego cennego daru
wolnej woli w sposób wielce niebezpieczny i niewlasciwy, zarówno jako jednostki, jak i
cale narody. Kahuni uczyli, ze istnieje idealny stan szczesliwosci, do którego kazdy z nas
powinien dazyc. Jest to stan, w którym prosi sie Wyzsze Ja o pomoc i opieke, otrzymuje
sie ja i dziala przy wsparciu owego przyjaznego ducha. Jedyna zasada, jakiej musimy w
zyciu przestrzegac, jest dbalosc o to, by nie skrzywdzic i nie zranic blizniego. Dla ludzi
bardziej zaangazowanych, madrych i wrazliwych zasada ta obejmowala takze sluzbe
milosci. Milosc bowiem jednoczy ludzi i umozliwia im tworzenie wielkich dziel, ku
wspólnemu dobru i korzysci. Nienawisc i strach lacza ich tylko do wojen i destrukcji.
Kiedy kahuni przezywali na wyspach Polinezji okres swego rozkwitu, nauczali ludzi
milosci blizniego. Tych, którzy krzywdzili innych, uznawano za godnych smierci i czesto
ich karano, stosujac modlitwe smierci. W ten sposób Polinezja stala sie miejscem, gdzie
zyli najbardziej serdeczni, przyjacielscy i lagodni ludzie. Dawni badacze owych kultur
byli zachwyceni takim zjawiskiem i we wszystkich swoich pismach dawali temu wyraz.
W dziejach ludzkosci objetych przekazami historycznymi nie bylo postawy blizszej
idealom Zlotego Wieku.
Rozdzial XI Uzdrawianie natychmiastowe
za posrednictwem Wyzszego Ja. Rózne
metody dzialania
Przy chrzescijanskiej kapliczce w Lourdes lekarze badali tych, którzy przychodzili tam z
nadzieja na uzdrowienie. Przez 50 z góra lat zapisywano przypadki tamtejszych
uzdrowien. W owych raportach szczególowo notowano rodzaje schorzen, podawano czas
trwania zabiegu i stan pacjenta po wyzdrowieniu. Istnieja dwa rodzaje cudownych
uzdrowien. Pierwszy z nich przebiega tak szybko, ze mozna go nazwac
natychmiastowym. W ciagu kilku sekund lub - czesciej kilku minut dotkniete choroba
badz znieksztalcone czesci ciala staja sie znowu zdrowe. Drugi rodzaj uzdrowienia jest
podobny, z tym ze proces zastepowania uszkodzonych tkanek nowymi moze trwac kilka
dni. Zdaje sie, iz polega to na gwaltownym przyspieszeniu okresu zwyklego leczenia. Ci,
którzy przychodza, aby modlic sie raczej za innych niz za siebie samych, sa bardziej
podatni na wyleczenie niz ci, którzy mysla tylko o sobie. Prawie wszystkie popularne
choroby przytrafiajace sie ludziom zostaly w ten sposób uleczone. Zniknely przypadki
raka, wyprostowaly sie znieksztalcone konczyny, powrócil wzrok i sluch - lista
dobrodziejstw jest dluga. Przypadek 20 Kahuna natychmiast uzdrawia zlamano noge
Uwagi wstepne: Religia tlumaczy cuda, twierdzac, iz natychmiastowego uzdrowienia
dokonuje Bóg, jakis swiety czy tez inny ponadludzki Byt. Jednakze w wypadku takich
cudownych zjawisk jak chodzenie po ogniu czy widzenie i zmienianie przyszlosci tylko
kahuni zaoferowali szczególowe wyjasnienia ich mechanizmu. Nasza jedyna nadzieja, by
poznac sposób sklaniania Istot Wyzszych do czynienia cudów w naszym codziennym
zyciu i w dowolnym miejscu, tkwi w dokladnym studiowaniu i doglebnym zrozumieniu
wierzen i praktyk kahunów. Mozna by oczywiscie uzyc argumentu, ze modlacy sie
chrzescijanie czy znachorzy czasami tez doznaja cudownych uzdrowien ciala i „portfela”.
Jest to na pewno pocieszajaca prawda. Jednakze nigdy nie maja oni pewnosci, czy
otrzymaja to, o co prosza. Jeden sukces przypada na milion niepowodzen. Chociaz i
kahuni nie zawsze, kiedy prosili, otrzymywali pomoc Wyzszego Ja, to przecietna liczba
pozytywnych wyników byla u nich bez porównania wyzsza. Doktor Brigham mial
szczescie obserwowac kilka przypadków natychmiastowych uzdrowien dokonanych
przez kahunów. Mnie zas szczególnie utkwil w pamieci jeden z nich. Opis przypadku:
Mialem kiedys bliskiego i godnego zaufania przyjaciela, J.A.K Combsa z Honolulu, z
którym wspólnie studiowalismy wiedze kahunów i który ofiarowal mi bezcenna pomoc
w tym wzgledzie. Babka jego zony byla jedna z najbardziej szanowanych i poteznych
kahunek na wyspach. Kochala Combsa i wiele mu opowiadala o swojej tajemnej wiedzy,
o swej mocy i magicznych praktykach. Kiedys Combs bral udzial w przyjeciu na plazy,
blisko jej willi. Przybylo wielu gosci. W pewnej chwili do skraju plazy podjechal jakis
samochód i wysiadlo z niego kilku Hawajezyków. Wsród przyjezdnych byl lekko pijany
mezczyzna. Przy wysiadaniu nie trafil noga na stopien auta i upadl na piasek. Slychac
bylo charakterystyczny chrzest lamanych kosci. Pobiezne badanie wykazalo
skomplikowane zlamanie lewej nogi tuz nad kostka. Konce zlamanych kosci w widoczny
sposób naprezaly skóre. Combs, któremu nieobcy byl trzask lamanej kosci i sam
doswiadczyl kiedys takiej kontuzji, zdawal sobie sprawe z powagi obrazenia.
Zaproponowal, zeby natychmiast zawiezc mezczyzne do Honolulu na zabieg. Wówczas
na scenie pojawila sie stara kahunka i przejela sprawy w swoje rece. Ukleknawszy obok
poszkodowanego, wyprostowala mu noge i stope, naciskajac miejsce, gdzie kosci
wypychaly skóre. Zaczela cicho nucic modlitwe o uzdrowienie. Po chwili zamilkla.
Zebrani wokól ludzie sledzili z uwaga kazdy jej ruch i czekali, co bedzie dalej.
Poczatkowo nic sie nie dzialo. W pewnej chwili kahunka gwaltownie przesunela rece tuz
nad noga pacjenta, odjela je i spokojnie rzekla po hawajsku: „Leczenie zakonczone.
Wstan. Mozesz chodzic”. Mezczyzna, teraz zupelnie trzezwy, podniósl sie zdziwiony na
nogi, zrobil krok, potem drugi. Wyleczenie bylo zupelne i doskonale. Na nodze nie bylo
ani sladu zlamania. Komentarz: Kahuni, wyjasniajac zjawisko natychmiastowego
uzdrowienia, wymieniaja czynniki biorace w nim udzial: (1) Wyzsze Ja obdarzone
najdoskonalsza forma umyslowosci i mozliwoscia dzialania w sposób dla nas niepojety;
(2) sila zyciowa, czyli mana, o wysokim napieciu, charakteryzujaca wszystkie Wyzsze Ja
i uzywana przez nie do wszelkich cudownych dzialan; (3) miesnie, kosci i krew (mówiac
fachowo: wszystkie tkanki ciala) uszkodzonego organu oraz aka, czyli widmowe cialo
pacjenta, a szczególnie ta jego czesc, która jest duplikatem na przyklad zlamanego
odcinka nogi. Wedlug kahunów widmowe cialo nizszego Ja stanowi jakby odlew
wszystkich komórek ciala fizycznego, a takze jego ogólnego ksztaltu. Chcac uleczyc
zlamana kosc. Wyzsze Ja rozpuszcza ja i sasiednie tkanki w .ektoplazme, zazwyczaj, ale
nie zawsze, niewidoczna substancje. Poniewaz widmowy odlew utworzony jest z
niewidzialnej (eterycznej?) materii, nie moze byc on zlamany ani uszkodzony. Tak wiec,
majac „pod reka” obraz normalnej zdrowej nogi, mozna dopasowac do niego
ektoplazmatyczny material rozpuszczonych czesci ciala i tym samym odtworzyc ich
pierwotne ksztalty, czyli dokonac ich natychmiastowego uzdrowienia. To wyjasnienie ma
jednakowe zastosowanie do wszystkich rodzajów uzdrowien, równiez takich, gdzie
mamy do czynienia ze skomplikowanymi znieksztalceniami, obrazeniami i chorobami.
Jesli jest to rak, zmienia sie zaatakowany organ w ektoplazmatyczna substancje, po czym
tworzy sie z niej zdrowe tkanki, wypelniwszy wlasciwy odlew odpowiedniej czesci ciala.
Powstala tkanka niczym nie bedzie sie róznila od tej, która istniala przed rozwinieciem
sie nowotworu. Chociaz w ogólnych zarysach tlumaczenie kahunów jest proste i jasne,
nalezy miec na wzgledzie, ze sa pewne warunki, które musza byc spelnione, zanim
dokona sie uzdrowienia. Otóz przy leczeniu metoda kahunów nie moze byc absolutnie
miejsca na zadne kompleksy, watpliwosci, poczucie grzechu i winy. Jezeli istnieja, trzeba
je natychmiast wyjasnic i oddalic. Niezbednym warunkiem uwolnienia sie od wszelkich
dreczacych kompleksów jest to, co nazywamy „wiara”. KOMPLEKSY lub manie jeden z
kahunów okreslil jako „rzecz zzerajaca nas od srodka”. Kompleksy i rozmaite
przekonania rodza sie w nizszym Ja. Moze sa to przekonania sluszne, moze nie. Ale
kiedy juz raz zagniezdza sie w pamieci nizszego Ja, trudno je odszukac, a jeszcze trudniej
usunac. Na szczescie nowoczesna psychologia przebadala juz ludzka podswiadomosc.
Wiadomo, ze istnieja kompleksy, nie trzeba wiec dlugo dowodzic slusznosci teorii
kahunów, którzy byli przekonani o tym, ze ludzie nekani sa przesladowani róznego
rodzaj u obawami. Jednej wszakze rzeczy nie zdolala pojac do tej pory wspólczesna
psychologia, a co kahuni wiedzieli od dawna, a mianowicie, ze wszelkie wysilki
zmierzajace do usuniecia kompleksów bylyby daleko skuteczniejsze, gdyby logiczne
odwolanie sie do swiadomosci pacjenta polaczyc z lagodna sugestia i towarzyszaca jej
fizyczna stymulacja. Nizsze Ja tak przywyklo do tego, iz srednie Ja zajmuje sie sprawami
wyobrazni, ze samo nie zwraca najmniejszej uwagi na cos, co przypomina fantazjowanie.
Na podswiadomosci wywoluja wrazenie tylko rzeczy REALNE I NAMACALNE. Na
przyklad woda uzywana w obrzedach religijnych do „zmycia wszystkich grzechów” jest
czyms dotykalnym, dlatego tez wywiera na nizszym Ja wrazenie. Kahuni uzywali wody
do ceremonialnego obmywania pacjenta, wyglaszajac równoczesnie sugestie, ze
wszystkie jego grzechy sa zmywane. Stosowali tez wiele innych fizycznych bodzców -
prawdopodobnie przez dziesiec tysiecy lat. Trudno jest udowodnic, ze w wyzej opisanym
przypadku zlamana kosc rozpuszczono w niewidzialna substancje eteryczna lub w
ektoplazme, a potem znów utwardzono w nie uszkodzonym odlewie tej kosci, zrobionym
z widmowej substancji. Trudno, powtarzam, o taki dowód, jako ze obserwator nie widzi
niczego poza ostatecznym wynikiem. Dlatego tez nalezy zwrócic baczniejsza uwage na
odkrycia spirytystów i wyniki badan parapsychicznych. Odnajdujemy tam zapiski o tym,
ze obserwowano, jak widzialne i dotykalne tkanki ciala roztapiaja sie w nicosci, a potem
znów sie pojawiaja. Procesy te nazwano „dematerializacja” i „materializacja”. Nie
bedziemy tutaj poswiecac wiele miejsca weryfikacji takich odkryc. Doswiadczeni
naukowcy sprawdzili juz tak wiele przypadków, ze nie sposób dluzej zaprzeczac istnieniu
zjawisk, o których wspomnielismy w zwiazku z omawianiem tajemnej wiedzy kahunów.
Przypadek 21 Aporty (przeniesienia)] Uwagi wstepne: W zwiazku z tym, ze nauka nie
potrafi wyjasnic fenomenów spirytystycznych, szkoly i prasa zwykly calkowicie je
przemilczac. Dlatego tez przecietny czlowiek wie bardzo malo lub zgola nic o takich
zjawiskach. Wezmy za przyklad aporty. Wiele tomów i szczególowych doniesien
poswiecono przypadkom, w których obiekty pojawily sie i znikaly wbrew wszystkim
przyjetym prawom fizyki. Na uniwersytecie w Stanford znajduje sie kilka skrzyn
wypelnionych aportowanymi przedmiotami, utworzonymi jakby z niczego przez duchy
uczestniczace w seansach znanego medium od spraw aportów, Baileya. I jak dotad owe
fantastyczne zjawiska trzyma sie w tajemnicy przed ludzmi. Aport to cos, co zostaje
rozpuszczone w niewidzialna forme na jednym miejscu, po czym jest przeniesione w
inne, wyznaczone miejsce i tam twardnieje do pierwotnego stanu. Z tym procesem czesto
laczy sie dzialanie duchów osób zmarlych. Wysuwa sie nieraz obiekcje, ze duch
zmarlego czlowieka nie móglby robic rzeczy, których nie potrafil czlowiek zyjacy.
Zarzut ten jest wystarczajaco logiczny, by narobic zamieszania w obecnych teoriach
parapsychologicznych, opartych na chwiejnych podstawach, lecz nie w teoriach
kahunów. Kahuni mocno wierzyli w to, ze duchy zmarlych, tak samo jak duchy
mieszkajace w zywym ciele, czasami nawiazuja kontakt z Wyzszym Ja i sklaniaja je do
uzycia sily zyciowej o wysokim napieciu, by dematerializowac, a potem znów
materializowac substancje zawarte w widmowym odlewie aportowanego przedmiotu.
Kahuni byli przekonani, ze wszystkie rzeczy maja swoje widmowe ciala. Wiadomo, ze
kiedy napiecie pradu elektrycznego w urzadzeniach rozbijajacych atomy jest
wystarczajaco wysokie, wówczas to rozmaite elementy podlegaja transmutacji, w wyniku
czego powstaja zupelnie inne substancje. A zatem mozemy zasadnie przypuszczac, ze
kiedy wzrasta napiecie many, czyli elektrowitalnej sily czlowieka, wtedy zostaje ona
uzyta do zmieniania form widzialnych w niewidzialne i na odwrót. Dokonywanie takich
zmian wymaga - jak twierdzi nauka - wytworzenia bardzo wysokiej lub bardzo niskiej
temperatury. Poniewaz zas Wyzsze Ja kahunów potrafi sterowac zmianami temperatury
przy chodzeniu po ogniu, nie sprawilaby mu tez najmniejszej trudnosci kontrola nad
aportowaniem przedmiotów. W roli aportów czesto wystepowaly zywe istoty, od
malenkich owadów, ptaków, ryb, dzikich bestii poczawszy, a na ludziach konczac.
Przenoszono takze przedmioty gorace. Po przybyciu na nowe miejsce mialy one taka
sama temperature jak przedtem. Opis przypadków: (A) Ernesto Bozzano, jeden z
najslynniejszych badaczy w dziedzinie parapsychologii, zanotowal przypadek aportu,
który doskonale zilustruje omawiane przez nas zagadnienia. „W marcu 1904 roku, w
mieszkaniu Cavaliere'a Perettiego odbyl sie seans spirytystyczny. Czlowiek wystepujacy
w roli medium byl bliskim znajomym wszystkich uczestników posiedzenia. Obdarzony
byl szczególna wrazliwoscia i zdolnosciami mediumistycznymi, mógl otrzymywac
aporty na zawolanie. Poprosilem wówczas ducha, z którym nawiazal kontakt, by
przyniósl maly blok pirytu lezacy na moim biurku o dwa kilometry stad. Duch
odpowiedzial przez usta wprowadzonego w trans medium, iz jego sila jest prawie na
wyczerpaniu, lecz mimo to spróbuje. W chwile pózniej medium ogarnely
charakterystyczne, spazmatyczne drgawki, co oznaczalo, iz aport przyniesiono. Nie
slyszelismy jednak zadnego odglosu przedmiotu upadajacego na stól lub na podloge.
Poprosilismy ducha o wyjasnienie. Poinformowal nas, ze chociaz udalo mu sie
rozdrobnic kawalek zadanego przedmiotu i przyniesc go do pokoju, nie mial juz sily, by
go z powrotem scalic. Dodal: »Zapalcie swiatlo«. Tak tez zrobilismy. Ku naszemu
zdziwieniu ujrzelismy, ze stól, ubrania i wlosy zebranych, a takze meble w pokoju i
dywan pokrywala cieniusienka warstewka ledwo widocznego, blyszczacego pirytu. Po
powrocie do domu odnalazlem na biurku blok pirytu. Brakowalo sporego kawalka,
prawie jednej trzeciej calosci”. (B) Medium, pani Guppy, kobieta bogata i znana w
dawnych kregach spirytystów, zorganizowala we Wloszech seans dla poety Henry'ego
W. Longfellowa. Podczas owego seansu zostal przyniesiony jako aport kawal lodu o
powierzchni 0,3 m2. Upadl z hukiem na stól. Na innym posiedzeniu, chociaz slynny
poeta caly czas trzymal medium za obie rece, zostalo przeniesionych kilka pomarancz.
Kiedy indziej znowu duch przemówil ustami medium i zapytal, jakich przedmiotów
zycza sobie zebrani. Dostarczyl nastepujace rzeczy: banana, dwie pomarancze, po kisci
bialych i ciemnych winogron, trzy orzechy wloskie, garsc orzechów laskowych, szesc
sliwek damaszek, plaster kandyzowanego ananasa, cebule, brzoskwinie, kilka migdalów,
trzy figi, dwa jablka, cztery wielkie grejpfruty, ziemniak i jeszcze kilka owoców i
warzyw. Na kolejnym seansie zjawil sie imbryk z goraca herbata i skwierczaca patelnia
ze smazona jajecznica. Nawet pania Guppy we wlasnej osobie przeniesiono w formie
aportu z jej domu do mieszkania przyjaciól. Odleglosc wynosila dwa kilometry, a pani
Guppy byla kobieta slusznej tuszy. (C) W 1926 roku, w British College of Psychic
Science, pani Barkel, medium, zobaczyla „cien” bukiecika fiolków w poblizu wiszacego
nad jej glowa okraglego klosza. Wieczorem, w tym samym pomieszczeniu odbyl sie
seans z medium aportujacym. Heinrichem Melzerem. Duzy peczek fiolków spadl z
powietrza na stól. (D) Pani d'Esperance byla jednym ze slynnych i dokladnie badanych
mediów ubieglego stulecia. Na jej seansach czesto pojawial sie duch o imieniu Jolanda.
Przebywal przy pelnym swietle w calkowicie zmaterializowanej postaci pieknej
dziewczyny arabskiej, dokonywal aportów tak, by zebrani mogli wszystko dokladnie
zobaczyc. 28 czerwca 1890 roku Jolanda przyniosla rzadko spotykana zlota lilie, majaca
wiecej niz dwa metry dlugosci, liczac od korzenia az po wierzcholek. Lilia miala
jedenascie przepieknych kwiatów. Pod koniec seansu Jolanda próbowala
zdematerializowac rosline, by zabrac ja z powrotem, ale jej sily byly juz na wyczerpaniu i
próba spelzla na niczym. Duch oswiadczyl wówczas, ze roslina zostala wypozyczona i
musi byc po jakims czasie oddana wlascicielowi. 5 lipca o godzinie 9.30 zabrano kwiat z
ciemnej pracowni i umieszczono na srodku stolu, otoczonego zewszad przez uczestników
seansu. Prawie natychmiast lilia zniknela. Jakis duch, ale nie Jolanda, wyjasnil, iz
podczas pierwszego seansu roslina zostala w niewidzialnej postaci przeniesiona do
pokoju na cala godzine wczesniej, zanim sie zmaterializowala i stala widzialna.
Komentarz: W wyzej opisanych przypadkach przewijaja sie wzmianki o sile czy jakiejs
zdolnosci podobnej do tej, o której uczyli kahuni. Duchy bez watpienia mialy dostep do
istot wyzszych, zdolnych do uzycia owej sily przy wykonywaniu aportów. A poniewaz
zyjacy ludzie nie umieja aportowac przedmiotów, nalezy wnioskowac, ze duchy
zmarlych musza otrzymywac pomoc od jakiejs doskonalej Istoty. Od czasu do czasu
widywano ciala widmowe aportowanych rzeczy, co prawda przejrzyste i zamglone, lecz
majace ksztalt aportu. W niektórych przypadkach widoczny byl oblok materii o bardzo
rozrzedzonej masie, co oznacza, ze aportowana substancje mozna niewyraznie zobaczyc
w jej rozdrobnionym czy rozproszonym stanie oraz ze mozna ja w duzym stopniu
rozciagnac lub rozszerzyc. Rosliny, owady, zwierzeta i ludzie, sluzacy jako aporty, nie
doznaja w trakcie przenoszenia zadnych uszkodzen, nawet jesli przybywaja z duzej
odleglosci i przez zamkniete drzwi. Wykorzystanie podobnych procesów do uleczenia
zlamanej kosci jest w porównaniu z tym zjawiskiem dziecinna blahostka. Chociaz kahuni
nie potrafili dokladnie wyjasnic, w jaki sposób Wyzsze Ja stosuje sile zyciowa
wysokiego napiecia do sterowania temperatura czy do dematerializacji i ponownej
materializacji aportów, to byli mocno przekonani o dzialaniu owej sily i o tym, ze prawie
zawsze dostarczaja jej ludzie zywi. Byli tez pewni, ze widmowe ciala zawsze odgrywaja
wazna role w tym procesie. Ludzie, którzy sami wystepowali w roli aportów, mówia o
swym krótkim okresie utraty swiadomosci oraz o trwajacym przez jakis czas stanie
naglego, bardzo znacznego wyostrzenia zmyslów i zdolnosci intelektualnych. Podczas
owych zmian nie dostrzegli u siebie zadnych wrazen fizycznych. Ta okolicznosc
potwierdza teorie Huny o istnieniu w naszych widmowych cialach zestawu duplikatów
wszystkich naszych organów i tkanek, które funkcjonuja takze w okresie czasowego
przebywania czlowieka poza cialem (jak w przypadkach aportów), jak równiez po jego
smierci, kiedy jestesmy poza cialem na stale.
Rozdzial XII Wskrzeszanie zmarlych -
stale i tymczasowe
Zmarlego mozna wskrzesic. Istnieja dwa rodzaje takich „wskrzeszen”. Pierwszy polega
na zupelnym powrocie zmarlego do zycia w swym fizycznym ciele. Drugi rodzaj to
tymczasowa materializacja ciala fizycznego przeznaczonego do uzytku odlaczonej od
niego duszy lub ducha, wlasnego lub obcego. Oba przypadki potwierdzaja slusznosc
starozytnych wierzen kahunów. W tradycji chrzescijanskiej czy w literaturze religijnej
czesto mamy do czynienia z wskrzeszaniem zmarlych. Kahuni potrafili w okreslonych
warunkach dokonac takich czynów i umieli je w wyczerpujacy sposób wyjasnic.
Tymczasowe wskrzeszanie cial fizycznych dla uzytku duchów osób zmarlych bylo w
Polinezji bardzo rozpowszechnione i jako „materializacja” bylo dokladnie studiowane i
wielokrotnie sprawdzane przez badaczy parapsychologów. Przypadek 22 Kahuna
wskrzesza zmarlego w obecnosci doktora Brighama Uwagi wstepne: W goracym
klimacie hawajskim niewiele potrzeba czasu, by zwloki ulegly procesowi rozkladu.
Czasami jednak wystepuje u czlowieka stan glebokiego transu czy spiaczki, niezwykle
przypominajacy smierc, i wtedy istnieje powazne niebezpieczenstwo pomylkowego
wziecia osoby w takim stanie za zmarla i spalenia jej zywcem. . Kahuni twierdzili, ze
proces rozkladu zaczyna sie nie wczesniej, niz kiedy widmowe cialo nizszego Ja
calkowicie opusci cialo fizyczne. Dwa nizsze duchy czlowieka moga wyjsc z jego ciala w
postaci swoich widmowych cial i moga podrózowac po swiecie w dalekie strony, tak jak
przy „podrózy astralnej”. Zawsze jednak laczaca nic (w teozofii: „srebrny sznur”) z
widmowej materii wiaze ze soba cialo fizyczne i nizsze cialo widmowe. Tylko wtedy,
gdy nic zostanie zerwana, rozpoczyna sie rozklad. Kiedy taka nic jest zniszczona, jedyna
instancja mogaca wskrzesic zaczynajace sie psuc tkanki i umozliwic zmarlemu powrót do
zycia jest Wyzsze Ja. Bywaja czesto sytuacje, kiedy smierci nie towarzysza rany ani
obrazenia, na przyklad przy utonieciu. Wówczas nic widmowa nie jest uszkodzona.
Zmarly bedzie mógl odzyskac zycie, o ile jego powrót do ciala bedzie duchom na reke.
Widmowe cialo nizszego Ja, co juz zostalo wyjasnione wczesniej, jest idealnym
miejscem do przechowywania sily zyciowej. Kiedy duchy opuszczaja cialo fizyczne,
wieksza czesc sily zyciowej zabieraja ze soba w widmowym ciele. Pozostawiona
powloka cielesna, pozbawiona resztek swiadomosci i sil witalnych, nie jest wiec zdolna
do myslenia, dzialania i swiadomego istnienia. Badania przeprowadzone na pacjentach
cierpiacych na epilepsje wykazuja, ze po charakterystycznym krzyku i upadku chorego
na podloge, na urzadzeniu mierzacym fale elektryczne ciala i mózgu nie ma sladów
obecnosci i dzialania tych fal. Oznacza to, ze albo oba Ja pacjenta opuscily na jakis czas
jego cialo w swych widmowych „pojazdach”, albo tez nadal egzystuja w ciele, lecz
zostaly okradzione z resztek sily zyciowej przez jakiegos przesladujacego je ducha.
Swiadomosc wraca do pacjenta po czasie potrzebnym do regeneracji sily zyciowej. Opis
przypadku: Doktor Brigham podczas jednej ze swoich podrózy w poszukiwaniu rzadkich
okazów hawajskich roslin, schronil sie przed srogim sztormem w nadbrzeznej wiosce.
We wzburzonym morzu utonal wówczas miejscowy szesnastoletni chlopak. Wysilki
zmierzajace do przywrócenia mu zycia zakonczyly sie fiaskiem. Wezwano wtedy kahune
mieszkajacego kawalek drogi stamtad. Stary kahuna przybyl na miejsce i rozpoczal
prace. Od wypadku minelo wtedy osiem godzin. Cialo chlopaka bylo zimne, a kiedy
doktor Brigham zbadal je na krótko przed przybyciem kahuny, zdawalo sie juz sztywniec
w rigor mortis (stezenie posmiertne). Kahuna usiadl obok ciala i rozpoczal zabieg. Uzyl
swej parapsychicznej mocy, aby dowiedziec sie, co stalo sie z dwoma duchami chlopca.
W tej czynnosci, jak pózniej wyjasnil, pomoglo mu kilka zaprzyjaznionych duchów.
(Sznur ciala widmowego nadal widocznie laczyl cialo chlopca z jego nizszym Ja, chociaz
prawdopodobnie naprezony byl do ostatnich granic). Kahuna stwierdzil, ze oba Ja
chlopca wlócza sie bezradnie, zaklopotane i nieszczesliwe. Sprowadzil je z powrotem w
poblize ciala, przekonujac, zeby pozostaly na miejscu. Namawial, by uzywajac
wszystkich mozliwych sposobów, spróbowaly z powrotem wejsc w cielesna powloke.
Cialo stopniowo zaczynalo sie rozgrzewac. Kahuna polozyl na nim rece i zasilil je wlasna
energia. Uzyl takze sugestii slownej, aby spowodowac powrót duchów do ciala, jak
równiez fizycznego stymulatora w formie gladzenia i uciskania miesni, tak jakby duchy
mialy wrócic do ciala przez jeden z duzych palców u stopy i kahuna „wgniatal” je wzdluz
nogi az do tulowia. Kahuna wyglosil inwokacje do boga (Wyzszego Ja) z prosba o
pomoc. Po uplywie godziny oswiadczyl, ze duchy chlopca powoli wchodza do jego ciala.
Cialo bylo coraz cieplejsze. Serce zaczelo bic i chlopiec otworzyl oczy. Powrót do zycia
byl tak szybki, iz niebawem mlody hawajczyk poprosil o jedzenie. Doktor Brigham, do
glebi poruszony pokazem magii kahunów, zadal staremu wiele pytan. Dowiedzial sie
nieduzo, poza tym ze bóg, który wlasnie udzielil mu pomocy, byl jednym z Aumakua,
rodzicielskich duchów wielce godnych zaufania, które niegdys byly ludzmi zyjacymi na
ziemi. Doktor przez kilka lat sledzil losy chlopca. Nigdy nie dostrzezono u mlodzienca
jakichkolwiek objawów, które swiadczylyby o jego dawnym smiertelnym utonieciu.
Komentarz: Pomoc duchów, które kiedys byly mezczyznami lub kobietami i mieszkaly w
ludzkich cialach, nie jest dla nas czyms nowym. Roczniki „Spiritualism” i „Psychical
Research” pelne sa opisów udanego uzdrowienia osób zyjacych, dokonanego za
wstawiennictwem duchów zmarlych. Owe duchy-uzdrowiciele, majace na swym koncie
wiele sukcesów, czesto mówia, ze mogly tego wszystkiego dokonac dzieki modlitwom
do duchów wyzszych lub do Boga pojmowanego tradycyjnie. Duchy, tak jak zywi, nie
maja mozliwosci nawiazywania bezposredniego kontaktu z poziomem swiadomosci
stojacej o jeden szczebel wyzej niz one same. Moga tylko snuc przypuszczenia i
wyobrazac sobie Istoty Wyzsze oraz rodzaj ich umyslowosci umozliwiajacej im
stosowanie tajemnych sil do magicznego uzdrawiania chorych. Wiele duchów podawalo
wlasne opinie wyjasniajace mechanizm, jaki dziala przy uzdrowieniach. Kazdy z nich
mial swoje zdanie i nie bylo dwóch takich, które by sie ze soba zgadzaly, chociaz
wszystkie przypisywaly sobie scisla i prawdziwa wiedze w tym wzgledzie. Zadziwiajaco
przypominaly zachowanie zywych ludzi - kazdy rozwijal wlasna koncepcje i odrzucal
pozostale. Wobec tak ostrych sprzecznosci rysujacych sie w wypowiedziach duchów
osób zmarlych, postepujemy .rozwaznie, zwracajac sie ku starozytnym wyjasnieniom
kahunów, jako ze sa one sluszne w kazdym najdrobniejszym szczególe, o ile mozemy to
sprawdzic na podstawie naszej skapej wiedzy, a co najwazniejsze, teoria kahunów
DZIALA, stanowiac baze dla jej praktycznych zastosowan. Przypadek 23 Czasowe
wskrzeszenie zmarlego. Pelna materializacja Uwagi wstepne: W sprawozdaniach
„Psychical Research” nie bylo nic tak fascynujacego, niewiarygodnego,
niewytlumaczalnego, tak zaciekle odrzucanego (bezskutecznie) i tak waznego jak
zjawisko pelnej materializacji, czyli czasowe wskrzeszenie zmarlego. Przy wskrzeszaniu
ludzi, chociaz proces ten odnosi sie do duchów osób, które dawno juz zmarly, biora
udzial te same skladniki, jakie konstytuuja czlowieka za zycia. Duchy podswiadomosci i
swiadomosci zmarlych ludzi przybywaja na seanse spirytystyczne i dostarczaja czynnika
swiadomosci. Nizsze i srednie Ja zyja obok siebie w swoich widmowych cialach, tworzac
w ten sposób odlew fizycznego ciala. swego pierwotnego ziemskiego mieszkania.
Natomiast Wyzsze Ja odczuwa brak takiej dawnej cielesnej powloki i jej naturalnego
ladunku sily zyciowej. Aby uzupelnic ten niedostatek, czerpie ono sile zyciowa i materie
fizyczna od kregu osób siedzacych na scenie. Fizyczna materia zostaje zamieniona w
rozrzedzona ektoplazmatyczna substancje, po czym materializowana jest na powrót w
odlewie nizszego ciala widmowego ducha. W ten sposób dochodzi do pelnej
materializacji znowu zywej istoty, a wiec oddychajacego, cieplego, zupelnie normalnego
ciala fizycznego wraz z zamieszkujacymi je dwoma duchami. Takie ciala wielokrotnie
poddawano scislym badaniom medycznym. Niestety, nie zachowuja one swoich
wlasciwosci na stale. Po minucie, rzadko kiedy po godzinie, caly ektoplazmatyczny
material zostaje zwrócony zywym wlascicielom, a materialna forma ciala znika. Mozna
by przyjac, ze owe zmaterializowane cialo mogloby istniec na stale, jesli nie trzeba
byloby oddawac pozyczonej substancji fizycznej. W ten sposób mogloby sie dokonac
drugie nadejscie Chrystusa, gdyby którys z jego zwolenników opuscil swe cialo ziemskie
i przeszedlszy do swiata zmarlych, oddal je do uzytku wielkiego Nauczyciela.
Wypelniloby ono wówczas widmowy odlew ciala fizycznego Chrystusa i dzieki temu
zmaterializowalaby sie Jego postac. Kilka lat temu na jednej z wysp Pacyfiku doszlo do
sporego zamieszania. Otóz grupa Polinezyjczyków przeprowadzala nocami potajemne
seanse spirytystyczne. Udawalo sie im wskrzeszac w procesie materializacji swojego
zmarlego wodza. Ów wódz, czlowiek bardzo madry i przez wszystkich kochany, zmarl
jako tredowaty. Rzecz zastanawiajaca, ze za kazdym razem po zmaterializowaniu
pozostawal w swym ciele o wiele dluzej, niz to zazwyczaj sie dzialo w eksperymentach
przeprowadzanych na Zachodzie. Poniewaz wladze owej wyspy obawialy sie, ze wódz
bedzie dazyl do objecia rzadów i namawial tubylców do buntu, usilnie tlumaczyly
miejscowym, ze materializacja owego czlowieka moze spowodowac epidemie tradu.
Seanse zakonczono. Opis przypadków: (A) KAHUNI I GRUPOWA
MATERIALIZACJA NA HAWAJACH Istnieja przekazy mówiace, ze na Wyspach
Hawajskich, gdzie kahuni byli najbardziej cenionymi praktykami w dziedzinie zjawisk
parapsychicznych, dochodzilo bardzo dawno temu do grupowych materializacji. Wódz
tubylczego plemienia i grupa jego zwolenników (dawno juz nie zyjacych), których
.liczba wahala sie od dziesieciu do piecdziesieciu osób, materializowali sie noca i
maszerowali po okolicy. Czesto mieli ze soba zmaterializowane bebny i pochodnie.
Czasami pozostawali niewidzialni dla otoczenia, lecz wyraznie bylo slychac odglos
maszerujacych stóp, bicie w bebny i rozmaite glosy. Owe pochody duchów sa na
Hawajach dobrze znane, czestokroc dowodzono ich istnienia i opisywano w ksiazkach i
artykulach o Hawajach. Doktor John Tanner, który przez jakis czas studiowal na
Hawajach magie kahunów, opowiadal mi, ze bedac na plazy Waikiki, uslyszal pewnej
nocy marsz duchów zmierzajacych w pochodzie w kierunku centrum Honolulu. Sadzil,
ze procesja bedzie szla droga wyznaczona ongis przez starych Hawajczyków - z Waikiki
do królewskich grobowców w poblizu kosciola misyjnego w centrum miasta. Wsiadl w
samochód, pojechal do starej swiatyni i czekal. W zaskakujaco krótkim czasie daly sie
znowu slyszec takie same odglosy kroków, lagodny spiew i ciche rozmowy. Zdawalo sie,
ze dzwieki pochlonal stojacy na podwórzu koscielnym stary grobowiec miejscowego
króla. Doktor Tanner nic jednak nie widzial. Do doktora Brighama dotarlo wiele relacji z
pierwszej reki od osób, które na wlasne oczy widzialy pochód duchów idacych przy
swietle pochodni i ksiezyca. Hawajczycy zgodni sa co do tego, ze w pelni
zmaterializowani uczestnicy takich pochodów, uzbrojeni w maczugi i dzidy, sa
niebezpieczni dla kazdego, kto im przeszkadza. Jezeli procesja jest widoczna dla ludzi,
co madrzejsi tubylcy ustepuja jej z drogi lub chowaja sie i cicho obserwuja z ukrycia
przechodzacych. Slyszano opowiesci o tym, ze kilka osób ponioslo smierc z rak owego
wojska. Pewien znajomy Hawajczyk utrzymywal, ze zetknal sie twarza w twarz z
nieduza grupka uzbrojonych wojowników odzianych w skórzane plaszcze. Jeden z nich
ruszyl do niego z dzida. Przerazony Hawajczyk wykrzyknal, ze jest jego zyjacym
krewnym i przyjacielem. Dano mu wiec czas, by sie przedstawil i wymienil liste nazwisk
swoich przodków. Bylo oczywiste, ze cofajac sie o kilka pokolen, mój znajomy powinien
w koncu natrafic na jakies rodzinne powiazania z dawnym mieszkancem tych okolic. Tak
tez sie stalo. Zjawy przebaczyly mu, ze stanal przypadkowo na drodze ich przemarszu, i
pozwolily odejsc. Chociaz jest rzecza oczywista, ze do zaakceptowanych powszechnie
opowiesci o procesjach duchów dodano sporo fantazji, nie ma watpliwosci, ze
podstawowe fakty sa prawdziwe. Legendy Polinezyjczyków pelne sa opowiadan o
grupowych i pojedynczych materializacjach. „Bogowie” pomagaja duchom zmarlych
osób materializowac sie. Sila zyciowa i substancja ektoplazmatyczna pozyczane sa od
ludzi zyjacych, podczas ich snu, badz tez, w rzadkich przypadkach, zabierane sa
zwierzetom lub roslinom. (B) BISKUP MATERIALIZUJE SIE CZTERYSTA LAT PO
SWOJEJ SMIERCI Carlo Mirabelli, poludniowoamerykanskie medium pochodzenia
wloskiego, dostarczyl doskonalych przykladów prawie wszystkich zjawisk
parapsychicznych. Doktor Fodor pisze: „Zjawisko materializacji wywolane przez
Mirabelliego bylo zdumiewajace. Postacie, które sie wówczas pojawily, byly wyrazne i
pelne. Mozna je bylo fotografowac, a lekarze przeprowadzali na nich badania, trwajace
czasem nawet z 15 minut. Badania te pozwolily stwierdzic, ze nowo powstale istoty
ludzkie maja doskonala budowe anatomiczna. Po zakonczonych obserwacjach postacie
zaczely sie rozrzedzac od stóp w góre, piersi i ramiona rozplynely sie w powietrzu. Jeden
z lekarzy wykrzyknal: »O! Tego juz za wiele!«, ruszyl naprzód i zlapal reszte plynacego
w powietrzu ciala. Nagle wydal z siebie ostry krzyk i padl nieprzytomny na ziemie. Gdy
odzyskal swiadomosc, pamietal tylko to, ze gdy chwycil fantom w rece, poczul, jakby
jego palce sciskaly gabczasta, sflaczala substancje, zaraz potem doznal wstrzasu i
zemdlal. Innym znów razem doszlo do materializacji córeczki doktora Souzy, która
umarla na grype. Jej postac ukazala sie w swietle dziennym i przez pól godziny widzialy
ja wszystkie siostry dziewczynki. Pojawila sie w ubraniu, w którym kiedys zostala
pochowana. Sprawdzono jej puls. Zrobiono wspólne zdjecie ojca z córka, po czym zjawa
uniosla sie w góre i rozmyla w powietrzu. Na innym posiedzeniu Mirabelli oswiadczyl,
ze widzial cialo biskupa doktora Jose de Carmago Barrosa, który stracil zycie na tonacym
statku. »Delikatna won, przypominajaca zapach róz, wypelnila pokój. Medium weszlo w
trans. Siedzacy wokól uczestnicy seansu ujrzeli przezroczysta mgielke, która polyskiwala
jakby zlocistym odblaskiem. Z wolna mgielka zaczela sie formowac i wylonila sie z niej
postac biskupa, noszaca na sobie szaty i wszystkie insygnia swego urzedu. Biskup
wypowiedzial swoje imie. Doktor Souza zblizyl sie do niego. Pomacal cialo, dotknal
zebów, spróbowal sline, posluchal bicia serca, zbadal czynnosci organów wewnetrznych,
obejrzal paznokcie i oczy. Wszystko bylo w jak najlepszym stanie. Nastepnie kolejni
swiadkowie owego zjawiska przekonywali sie o realnosci postaci. Biskup pochylil sie z
usmiechem nad Mirabellim, spojrzal na niego w milczeniu i powoli zdematerializowal
sie. Na szóstym z kolei seansie Mirabelli zwiazany i zamkniety na klucz zniknal z
jednego pokoju, a znaleziono go w drugim; nadal byl w transie. Wszystkie zamki u drzwi
i okien pozostaly nie naruszone, a Mirabelli nadal byl tak samo zwiazany”. Kiedys w
obecnosci czternastu obserwatorów zdematerializowaly sie ramiona medium. Na
zrobionym wówczas zdjeciu w miejscu ramion widac tylko niewyrazny cien”. (C)
JOLANDA I JEJ MATERIALIZACJA Pani Elizabeth d'Esperance, slynne medium,
miala posród duchów, które zmaterializowaly sie na jej seansach, pietnastoletnia Arabke,
Jolande. Dziewczyna pojawila sie w postaci mgielki i potrzebowala kilku minut na pelna
materializacje. Nastepnie, przy pelnym oswietleniu zwykla byla prowadzic z zywymi
rozmowy oraz sprawiac, by w pokoju pojawialy sie i znikaly rozmaite przedmioty.
Dokonywala wielkiej ilosci aportów. Sprowadzala rosliny i kazala im rosnac w karafkach
wypelnionych woda i piaskiem. W ciagu kilku minut wyrastaly wysokie okazy. Podczas
jednego z seansów, na którym obserwowano akurat materializacje duchów, pewien
badacz, Alexander N. Aksakof, byl swiadkiem nieoczekiwanego zjawiska. Widzial, jak
dolna czesc ciala medium zostala zdematerializowana, a górna czesc wygladala, jakby
wisiala w powietrzu. Pani d'Esperance nie byla wówczas w transie i z przerazeniem
zauwazyla, w jakim jest stanie. Zwrócila na te sytuacje uwage obecnych tam badaczy.
Pozostali uczestnicy seansu upewnili sie, ze ponizej talii medium zwisala tylko pusta
spódnica. Dziesiec lat pózniej Aksakof opublikowal ksiazke, dajac w niej wyraz swoim
pogladom, które uksztaltowaly dlugoletnie studia i obserwacje zjawisk materializacji.
Wyrazil tam opinie, ze w niektórych przypadkach „cialo medium ulega calkowitej
absorpcji i wykorzystywane jest do utworzenia cial pojawiajacych sie postaci...” (D)
MATERIALIZACJA ZWIERZAT Twierdzenie kahunów, ze wszystkie rzeczy maja ciala
widmowe, bedace wiernymi odlewami zarówno najdrobniejszych nawet czastek tych
rzeczy, jak i ich ogólnego ksztaltu, odnosi sie w równym stopniu do zwierzat, jak i do
ludzi. (A takze do owadów i obiektów bezwladnych takich jak skaly, kamienie itp.).
Gambier Bolton mial szczególne doswiadczenie w tej dziedzinie. Zaprzyjaznil sie kiedys
w zoo z ranna foka. Leczyl ja przez jakis czas, ale niestety zdechla. Dziesiec dni po jej
smierci Bolton uczestniczyl w seansie skupiajacym grono naukowców, z udzialem
medium, pani Craddock. Na owym seansie zmaterializowala sie foka - najwyrazniej ta,
która znal Bolton - i czlapiac pletwami doczolgala sie blisko niego. Lezala tak przez kilka
minut. Poproszono duchy, które byly tam obecne, by wyjasnily sprawe. Odpowiedzialy:
„Ich czynnosci (tzn. zwierzat materializujacych sie na seansach) zupelnie od nas nie
zaleza. Kiedy jestesmy bardzo zajete eksperymentami z ludzkimi jazniami, które chca
materializowac sie wsród was, zwierzeta dostaja sie do pokoju nie wiadomo jaka droga.
Zupelnie tego nie rozumiemy i nie mozemy temu zapobiec. Otrzymuja skads pewna
dawke substancji, która wystarcza im do ukonstytuowania tymczasowych cial.
Przychodza, kiedy chca, szwendaja sie po pokoju i znikaja, kiedy im pasuje. Nie mamy
na nie zadnego wplywu, dopóki uczucie wiazace je z dawnymi wlascicielami jest tak
silne, jak widzielismy w powyzszym przypadku”. Doktor Fodor sadzi, iz zacytowana
opinia duchów przemawiajacych przez medium zdaje sie przeczyc slynnym zjawiskom
materializacji zwierzecych z seansów Kluskiego. Na tych seansach stale pojawialy sie
postacie ludzkie w roli opiekunów materializujacych sie tam zwierzat. Opiekunowie i
zwierzeta rzadko poruszali sie jednoczesnie. Postacie opiekunów, choc najczesciej
nieruchome, byly obecne i wyraznie widoczne. Jedno zwierze pojawilo sie jednak bez
opiekuna. Byl to malpolud nazwany przez badaczy Pitekantropusem. Mial szorstkie,
potargane kudly, wydzielal zapach mokrego psa i losia jednoczesnie i byl wielce
swawolny. Najwyrazniej mial niski poziom inteligencji, ale byl mily i posluszny. Kiedy
sie zjawil, przestraszyl zebranych swoja potezna sila. Unosil ciezkich mezczyzn wraz z
krzeslami wysoko ponad glowa. Podniósl wielka skrzynie z ksiazkami i nosil ja po
pokoju. A takze duza sofe. Wydawal tylko odglosy mlaskania i czesto sie drapal. Psy,
koty, papugi, nietoperze, lasice i inne niezyjace zwierzatka wracaly nieraz, aby odwiedzic
na seansach swoich dawnych wlascicieli. Zdarzylo sie tak, ze jedno ze zwierzat zostawilo
za soba troche siersci w miejscu, w którym podczas seansu zaplatala mu sie noga w
lezacej na stole koronkowej serwecie (w serwecie pozostala pózniej dziura dlugosci 10
cm). Siersc umieszczono w swiatlo- i wodoszczelnym pudelku i czesto ja ogladano. Po
kilku dniach wloski skrócily sie o polowe, a wkrótce zniknely zupelnie, najwidoczniej
dematerializujac sie o wiele wolniej niz samo stworzonko. (E) CZESCIOWA
MATERIALIZACJA ISTOT ZYJACYCH Badacze zanotowali wiele przypadków
czesciowego materializowania sie na seansach spirytystycznych istot zyjacych. Horacy
Leaf zobaczyl glowe, ramiona i jedna reke krewnego mieszkajacego wówczas w
odleglosci 650 km od miejsca, gdzie odbywal sie eksperyment. Przeprowadzili ze soba
kilkuminutowa rozmowe, w której poruszali kwestie znane tylko im. Alfred Vout Peters
na seansie z Cecilem Huskiem zobaczyl materializacje (prawdopodobnie niemal pelna)
zyjacego przyjaciela, który, jak sie pózniej wyjasnilo, w tym czasie spal w swoim
mieszkaniu. Doktor Nandor Fodor w dlugim artykule o materializacji, zamieszczonym w
Encyclopaedia of Psychic Science, podal komentarz mocno zblizony do twierdzen
gloszonych w starozytnosci przez kahunów (teorie te nie byly mu jeszcze znane w owym
czasie). „W rzeczy samej - pisze - czesto mamy ochote zastanawiac sie nad mozliwoscia
budowania zywych organizmów o odmienionych ksztaltach w procesach materializacji i
dematerializacji. Byc moze kiedys w przyszlosci, opierajac sie na owych spekulacjach,
znajdziemy wyjasnienie dla cudownych uzdrowien, podczas których chore czesci ciala
wracaly do swego pierwotnego, kwitnacego stanu”. (F) ZMIANY ROZMIARÓW
CIALA PRZY MATERIALIZACJI Wiele przekazów zawiera dane o pojawieniu sie
zmaterializowanych ksztaltów ludzkich mniejszych lub wiekszych, niz sie spodziewano,
zwazywszy na wzrost i wage tych ludzi za zycia. Takie zjawisko wydluzenia sie ciala
obserwowano na seansach, kiedy to medium stawalo sie wyzsze o jakies pól metra.
(Kahuni wierzyli, ze widmowe cialo rzeczy, czlowieka czy zwierzecia moze sie
rozszerzyc lub skurczyc). Pani Bisson obserwowala na seansach naga postac kobiety
wzrostu nie wiecej niz dwudziestu centymetrów. Materializowala sie ona co jakis czas,
czesto ze zmieniona fryzura, tanczac i wykonujac cwiczenia gimnastyczne. Stanela nawet
kiedys na reku pani Bisson, chociaz najczesciej stala na dloni medium. Ewy. Na seansach
w domu pani Ignath w szklankach z woda pojawily sie bardzo piekne male glówki
wielkosci orzecha wloskiego. Duch, który zawladnal medium, noszacy imie Nona,
wyglosil opinie, ze byly to zmaterializowane, plastycznie uformowane ksztalty myslowe.
Czesciowe materializacje, kiedy to widziano nieraz same glowy lub rece, czasami
ukazywaly ksztalt kilka razy wiekszy lub mniejszy niz normalny. (G)
MATERIALIZACJA UBRAN Bardzo niewiele ze zmaterializowanych czasowo duchów
przychodzilo na seanse bez odzienia. Harry Price, najbardziej ostrozny i sceptyczny z
naukowców z Towarzystwa Badan Parapsychicznych, w ostatniej swojej ksiazce
opowiada o powtarzajacej sie co jakis czas materializacji malej dziewczynki bez ubrania.
Na odbywajacych sie w ciemnosci seansach dziewczynke trzymala na rekach jej zyjaca
matka lub obecne na posiedzeniu przyjaciólki; jedna z nich byla swietnym medium.
Uczestniczac kiedys w takim seansie, Price stwierdzil, ze nagie cialo dziewczynki jest
cieple i jedrne. Wziawszy je na rece, przekonal sie, ze ma normalna wage. Na zadane
pytanie dziecko odpowiedzialo kilka slów. Podloge w pokoju posypano uprzednio bialym
pudrem, pozamykano wszystkie drzwi i okna, i na wszelki sposób zabezpieczono sie
przed jakakolwiek mistyfikacja. Po pojawieniu sie zjawy dziewczynki nie zauwazono na
podlodze zadnych sladów stóp, a zamki pozostaly nie naruszone. Pan Price byl wiec
przekonany o prawdziwosci materializacji. Przewaznie jednak duchy odziane sa w szaty,
od szarych i przezroczystych mgiel poczawszy az do tkanin tak mocnych, ze
obserwatorzy kilkakrotnie odcinali ich kawalki, zeby je zbadac po dematerializacji ducha
i jego ubrania. Charakterystyczna cecha zmaterializowanych tkanin jest to, ze sa lzejsze i
bardziej zwiewne niz takie same materialy w normalnych warunkach. Sylvan J. Muldoon,
znany ze swoich praktyk parapsychicznych i z opisów swych podrózy astralnych, pisze,
iz kiedys, gdy na kilka kroków opuscil swe cialo fizyczne, zauwazyl, ze wokól jego
astralnej postaci formowalo sie jakies odzienie. Bylo ono identyczne, jak to znajdujace
sie na jego fizycznym ciele lezacym na lózku. Zdarza sie, iz nie tylko ciala medium
dematerializuja sie czesciowo lub calkowicie na seansach. Czasami znikaja na jakis czas
takze ich ubrania, chociaz innym razem pozostaja one na miejscu, puste w srodku.
Przewaznie szaty zmaterializowane na seansie sa biale, chociaz znikajace ubranie
medium jest czarne. Katie King, zjawa czesto pojawiajaca sie na seansach pani Florence
Cook i dokladnie obserwowana przez pana Williama Crookesa, pozwalala na badanie
szat u jej duchowego odzienia. Czasami sama odcinala z dolu swojej sukienki kilka
kawalków materialu i wreczala je zebranym do obejrzenia. Ubytki w sukni natychmiast
wypelnialy sie z powrotem. Wiekszosc tych skrawków dematerializowala sie wraz ze
zjawa, niewielu udalo sie przetrwac dluzej i w tych przypadkach po skonczeniu seansu
odkrywano podobne ksztaltem ubytki w sukni medium. Wynika stad, ze do celów
materializacji wypozyczono material z sukienki medium i nie zostal on jej zwrócony,
kiedy kawalki sukna utrwalily sie na stale. Nalezy tez zauwazyc, ze tkanina z ubran
zjawy nie byla podobna do materialu sukienki, w której po seansie pozostaly dziury.
Widac stad zatem, iz mozliwa jest transformacja materii w procesie dematerializacji i
materializacji. Jedna rzecz zamienia sie w druga i tak juz pozostaje. Zapewne tak tez sie
dzieje przy natychmiastowych uzdrowieniach, o ile uznamy slusznosc teorii kahunów.
Zjawa Katie King twierdzila, ze odcinajac kawalki materialu i czyniac je czyms trwalym,
musiala odbierac medium jakas dawke sily zyciowej i w ten sposób medium stawalo sie
coraz slabsze (zob. teorie kahunów, ze wszystkie czynnosci materializacji polegaja na
uzyciu sily zyjacych). Kiedy kawalki materialu pokazano sukiennikom z prosba, aby
znalezli w swej ofercie podobna tkanine, okazalo sie, iz nie ma takiej na rynku.
Producenci tkanin wyrazili przypuszczenie, iz moze to byc material z fabryki chinskiej.
Na seansie w Christianii z udzialem pani d'Esperance oddarto kawalek sukienki ducha
Jolandy. Utrwalil sie na stale. Podobna dziura, czesciowo wyszarpana, czesciowo
wycieta, pojawila sie pózniej w sukni medium. Skrawek z sukienki ducha byl kilka razy
wiekszy, ale mial dokladnie taki sam ksztalt. Tkanina byla biala i miala delikatniejsza
fakture, przypominajaca cienka gaze, ale z pewnoscia skladala sie z tkanych wlókien.
Niektóre zmaterializowane materialy nie byly tkaninami. Przypominaly raczej
przezroczyste arkusze jakby z gumy czy blony. Czesto mialy dziurki, upodabniajace
tworzywo do koronki. Na posiedzeniu w Cardiff u George'a Spriggsa odcieto od ubrania
zmaterializowanego ducha pasek kosztownego, jaskrawoczerwonego jedwabiu. Po
dematerializacji ducha skrawek materialu pozostal caly. Wkrótce wyblaknal, ale na
jednym z pózniejszych seansów, kiedy ten sam duch zwrócil nan uwage, w
niewytlumaczony sposób material odzyskal pierwotny kolor i polysk. Loki wlosów,
uciete z glów zmaterializowanych duchów i utrwalone na stale badz tez bedace powoli
znikajacymi pamiatkami, prawie we wszystkich opisanych przypadkach byly bardziej
miekkie i delikatne niz wlosy mediów, które umozliwialy owa materializacje. (H)
MATERIALIZACJA KRASNOLUDKÓW Zdarza sie, najczesciej w obecnosci dzieci, ze
wrózki, krasnoludki lub inne dobrotliwe duszki materializuja sie w widzialnej, a nawet
dotykalnej formie. Okolo roku 1915 w Anglii dwie male dziewczynki uzyly aparatu
fotograficznego ojca, by zrobic zdjecia wrózkom i gnomom. Zdjecia po opublikowaniu
wywolaly spore zamieszanie. Sprowadzono lepszy aparat i wykonano wiecej zdjec.
Nigdy nie udowodniono slusznosci podejrzen, jakoby negatywy zostaly podrobione.
Hawajczycy wierza w istnienie gnomów, czyli menehunes, które czasem materializuja
sie, przypominajac swoim wygladem krasnoludki innych krajów. Podczas mojego pobytu
w Honolulu gazety pelne byly komentarzy i doniesien o tym, jak dzieci wracajace ze
szkoly spotkaly na boisku malego czlowieczka i szly za nim podniecone, dopóki sie nie
wystraszyl i nie uciekl, dajac nura pod budowle stojaca na podwyzszeniu, kilkadziesiat
centymetrów nad ziemia. Wygladalo to tak jakby rozplynal sie w rzadkim powietrzu pod
budynkiem. Nauczyciel uslyszawszy krzyki, przybyl na miejsce zdarzenia, pytajac, co sie
stalo. Wszystkie dzieci opowiedzialy te sama historyjke i jednakowo opisaly malego
ludzika. Skrzatom menehunes przypisywano zbudowanie wielu kamiennych murów,
które otaczaly fragmenty plytkich zatok morskich i odgrywaly role sztucznych stawów
rybnych. W miejscowym folklorze spotyka sie wiele wzmianek o rozmaitych malych
duszkach. Chociaz dowody materializacji elfów, wrózek, gnomów i podobnych im
postaci sa nader skape i niepewne, byloby bledem nie wspominac ani slowem o
mozliwosci ich rzeczywistego istnienia, gdy wymienimy wszelkie dostepne zródla
dotyczace poruszanych przez nas zagadnien. Komentarz: W powyzszych przypadkach
nalezy zwrócic szczególna uwage na kilka spraw. Wstrzas, który powalil doktora na
ziemie i pozbawil go przytomnosci po tym, jak lekarz chwycil zjawe na jednym z
seansów z Mirabellim, wskazuje na obecnosc przy materializacji czynnika elektrycznego.
Wielu naukowców badalo dzialanie elektrowitalnej lub psychicznej sily wystepujacej
podczas zjawiska materializacji. Stwierdzono, ze taka sila rzeczywiscie jest tam obecna,
nawet jesli jej funkcje nie w pelni rozumiano. Duchy osób zmarlych wyglaszaja
sprzeczne opinie na temat natury i stosowania owej sily. Czasami twierdza, ze wyciagaja
ja z mózgu medium lub z mózgów siedzacych na scenie osób. Innym razem mówia, ze
pochodzi ona z cial tych osób, a kiedy indziej utrzymuje, ze znajduje sie w atmosferze i
trzeba ja tylko stamtad zabrac. Wspólczesnie przeprowadzone badania udowodnily, ze z
chwila kiedy w zyjacej osobie wyczerpie sie zasób elektrowitalnej „elektrycznosci ciala”
lub „elektrycznosci umyslu”. lub tez obu tych rodzajów sily, czlowiek ten traci
przytomnosc. Zgadza sie to z twierdzeniem kahunów, ze kazda swiadomosc funkcjonuje
tylko wówczas, gdy ma do dyspozycji odpowiedni zapas energii zyciowej o wlasciwym
napieciu. (Pamietajmy, iz kahuni sadzili, po pierwsze, ze nizsze Ja tworzy sile zyciowa ze
spozywanego przez czlowieka pokarmu, po drugie, ze srednie Ja bierze owa sile o niskim
napieciu i to napiecie zwieksza, by stosowac je w aktach „woli”, i po trzecie, ze Wyzsze
Ja dalej podnosi napiecie do jego najwyzszej wartosci - w tych warunkach przypomina
ono znana nauce energie „rozbijajaca atomy”). Energia mediów i uczestników seansów
czesto bywa obnizona wskutek majacej tam miejsce materializacji. Slynne medium, D.D.
Home, nieraz po takim seansie lezal na podlodze prawie nieprzytomny. Badacz, F.W.H.
Meyers, tak oslabl, ze przez dwa dni lezal w lózku. Media czesto zmuszano do dluzszych
przerw miedzy seansami, aby odpoczely i nabraly nowych sil. Kahuni w swych
uzdrowicielskich praktykach zwracali uwage na niebezpieczenstwo kradziezy sily
zyciowej osobom zyjacym, dokonywanej przez duchy zmarlych. Chociaz dzisiaj lekarze
nie dopuszczaja i nie rozumieja takich mozliwosci, to dla tych, którzy dlugo studiowali
wiedze kahunów, jest oczywiste, ze bezposrednia przyczyna niektórych chorób jest
wlasnie taki ubytek (kradziez) sily zyciowej. Lekarze wiedza jednak, ze gdy zapas energii
zyciowej pacjenta spada ponizej normy, kontrola swiadomego umyslu nad
podswiadomoscia powaznie slabnie. W takim stanie wrazenia myslowe wchodza do
podswiadomosci, zanim zostana poddane zwyklemu procesowi osadu przez rozum. W
rezultacie powstaja u czlowieka bezsensowne kompleksy i manie. Widzielismy, ze
wrazenia wywolane przez wstrzas sa wielce niebezpieczne, szczególnie gdy ktos jest
bardzo zmeczony lub spadlo napiecie jego sily zyciowej z powodu choroby lub
nadmiernego wysilku. Jezeli wiec z jakichs przyczyn normalny zasób energii przez
pewien czas stale topnieje, w koncu przychodzi stan depresji, a w nastepnym stadium
choroby umyslowej. Chociaz lekarze nie wspominaja zazwyczaj o dalszych nastepstwach
tego stanu, wiadomo, ze pacjent, gdy stwierdzi sie juz u niego chorobe umyslowa, nie
cierpi tak bardzo z powodu niedostatku sily zyciowej. Przeciwnie, czesto wystepuje
nawet u niego gwaltowne wzmozenie aktywnosci fizycznej. Racje mieli wiec kahuni,
sadzac, ze duchy osób zmarlych nieraz opetuja zyjacych, zaczynajac od wykradania im
sily zyciowej, a konczac na wypchnieciu mieszkajacej w ciele ofiary pary duchów i
objeciu rzadów nad cialem. Tym samym dokonuja pewnego rodzaju „zmartwychwstania”
dla samych siebie: (Lekarze wyrazaja dezaprobate dla takich pogladów, ale przeciez
zalecajac wstrzas insulina lub pradem elektrycznym, by wyleczyc u pacjenta chorobe
umyslowa, robia ni mniej, ni wiecej tylko to, co robili uzdrowiciele w dawnych czasach,
a mianowicie czynia pobyt ducha w opetanym ciele tak bolesnym i przykrym, ze intruz
czym predzej ucieka, pozwalajac pelnoprawnym wlascicielom wrócic do ich cielesnego
mieszkania). Ze zjawiskiem przenikania materii przez materie, wystepujacym w
procesach materializacji, mamy do czynienia przy aportach. Czasami dematerializacji
ulegaja takze wielkie zwierzeta i ludzie. W takim niewidzialnym stanie zostaja
przenoszone przez zamkniete i opieczetowane drzwi, by znów zmaterializowac sie w
pokoju, gdzie odbywa sie seans. Wynika stad, iz w stanie dematerializacji substancja
fizyczna jest wystarczajaco rzadka, by mogla przeniknac przez drzewo i inne niezbyt
spoiste materialy. (Szklo wydaje sie tworzywem zbyt zwartym, aby mogly przezen
przejsc rozrzedzone substancje lub odlewy z widmowych cial). Duch osoby zmarlej nie
musi materializowac sie w bardziej spoista forme, zeby przeniesc ze soba sile zyciowa.
Równiez zdematerializowane substancje fizyczne nie musza utwardzac sie do
widzialnego stanu, by mogly byc uzyte jako niewidzialna reka do poruszania twardych
przedmiotów, pod warunkiem ze w niewidzialnej, ektoplazmatycznej substancji
uzywanej przez ducha jest wystarczajacy zasób energii zyciowej. Zaobserwowalem
kiedys przypadek ilustrujacy powyzsze twierdzenie. Pewien mlody mezczyzna mial
przyleciec samolotem i zjesc kolacje ze swoja sympatia i jej matka. W chwili ladowania
samolot rozbil sie i mezczyzna zginal na miejscu. Kilka minut pózniej w domu, który
mlodzieniec zamierzal odwiedzic, zadzwieczal dzwonek u drzwi wejsciowych.
Narzeczona otworzyla drzwi, lecz nikogo za nimi nie zobaczyla. Dzwonek dzwonil
jeszcze trzykrotnie. Razem z dziewczyna podchodzila do drzwi jej matka, próbujac
dowiedziec sie, kto dzwoni. Kilka miesiecy pózniej na seansie spirytystycznym duch
mlodzienca skontaktowal sie z medium i przez jego usta wyjasnil, iz nie byl on wówczas
swiadomy wlasnej smierci i poszedl do domu, w którym go oczekiwano. Dzwonil trzy
razy i dziwil sie niezmiernie. ze dziewczyna go nie poznala. Za czwartym razem nie byl
juz zdolny nacisnac dzwonka (najwidoczniej wyczerpal swa sile zyciowa) i doszedl do
wniosku, ze cos jest nie w porzadku. Caly material dowodowy, zgromadzony dzieki
przebadaniu setek przypadków straszenia, stukania, halasów poltergeistów, wskazuje na
to, iz kahuni mieli racje, twierdzac, ze duchy zmarlych potrafia magazynowac wielkie
zapasy energii zyciowej w widmowym ciele nizszego Ja. W chwili naglej smierci cialo
widmowe naladowane jest owa sila i zdaje sie zachowywac ladunek energii oraz
gotowosc do róznego typu dzialania, jak na przyklad do naciskania dzwonka, dopóki nie
wyczerpie calej energii. Poltergeist, duch halasujacy, bedacy przewaznie nizszym Ja,
odcietym od swego sredniego Ja po smierci czlowieka, oddaje sie dziecinnym
blazenstwom i figlom. Kradnie sile zyciowa istotom zywym i uzywa jej do przesuwania
ciezkich przedmiotów i do robienia wokól siebie harmideru. Cialo widmowe jest
widocznie doskonalym akumulatorem sily zyciowej. Kiedy jest porzadnie naladowane,
staje sie na tyle twarde, ze mozna go uzywac do przesuwania materialnych przedmiotów.
A moze do usztywnienia ciala widmowego potrzebna jest niewielka ilosc materii
ektoplazmatycznej, niewidzialnej i w duzym stopniu rozrzedzonej. Dalsze badania
pokaza, czy jest to poglad sluszny. Jesli chodzi o przypadki materializacji zwierzat,
mozna domyslac sie tylko jednego, a mianowicie obecnosci Wyzszego Ja, które
wykonuje prace na takich seansach. Poniewaz duchy zmarlych tak bardzo róznia sie w
opiniach co do mechanizmu dzialania materializacji, wykazujac w ten sposób calkowita
ignorancje i brak wiedzy na temat roli Wyzszego Ja w tym procesie, najrozsadniej bedzie
przyjac, ze zwierzeta nie mialyby dosc inteligencji, aby spowodowac wlasna
materializacje. Trzeba zwrócic uwage na jeszcze jedno. Materia uzyta do formowania
ektoplazmy, z której tworza sie zwierzeta, ptaki i owady, ma przypuszczalnie zywotna,
umyslowa nature. Nie moze pochodzic od mediów i uczestników seansu. Wyzsze Ja musi
jej zatem szukac w innych rejonach i stamtad wypozyczac ja na pewien czas. I
rzeczywiscie, nieraz obserwowano materializacje, przy których ani medium, ani innemu
uczestnikowi spotkania nie zabrano zadnego widzialnego kawalka materii, chociaz
czesciowe wyczerpanie sily zyciowej w kregu siedzacych osób jest zjawiskiem
powszechnym. W pierwszych okresach magii rytualnej duchy przypuszczalnie uzywaly
sily zyciowej zwierzat ofiarnych, a nawet zabijanych w tym celu ludzi. Ale Wyzsze Ja
nigdy nie korzystaloby z energii zyciowej i materialnych substancji zabieranych ofiarom.
Kahuni nazywali Wyzsze Ja „najbardziej godnym zaufania, rodzicielskim duchem”,
zatem jego wstret do okrucienstwa nie moze chyba budzic zadnych watpliwosci. Konczac
ten rozdzial, koncze jednoczesnie prezentacje podstawowych elementów teorii Huny.
Dostarczylem tez kilku dowodów, porównujac teorie Huny z odkryciami nauk
parapsychicznych i z tezami psychologii, a takze -w mniejszym zakresie - z rozmaitymi
wierzeniami religijnymi.
Rozdzial XIII Zyciodajny sekret lomilomi
oraz nakladanie rak
Kiedy zapoznalismy sie juz z podstawowymi elementami starozytnej Tajemnicy (Huny),
mozemy przejsc do praktycznego ich zastosowania. W niniejszym rozdziale pragne
omówic proste metody uzdrawiania chorych stosowane przez kahunów. Chce tez
wskazac, jakim sposobem my, ludzie wspólczesni, moglibysmy czerpac korzysci z tej
starozytnej wiedzy i z dawnych doswiadczen. Jak wspominaja legendy mórz
poludniowych, bardzo dawno temu na Hawajach i na terenie calej Polinezji uzdrowiciele
czesto uzywali fizykoterapii jako srodka pomocniczego do przywracania, nazwijmy to,
„zdrowia psychicznego”. Owe zabiegi manualne nazywano lomilomi. Skladaly sie one z
masazy, kapieli leczniczych i dzialania doglebnego kazdej takiej czynnosci towarzyszylo
oddzialywanie na umysl pacjenta wspomagajace leczenie i lagodzace ból. Gdybysmy
dzisiaj polaczyli szwedzkie masaze, rozmaite kapiele, chiropraktyke, kregarstwo,
osteopatie i sugestie ze starozytna praktyka religijna „nakladania rak”, otrzymalibysmy w
rezultacie zakres dzialan objetych lomilomi, a stosowanych kiedys w praktyce przez
doswiadczonego kahune. Przypadek 24 Lomilomi Uwagi wstepne: Doktor Brigham
poswiecil mi kiedys caly wieczór, omawiajac szczególowo zabieg lomilomi, który dawno
temu widzial w dzielnicy Hilo. Pacjent, mezczyzna okolo czterdziestki, wrócil kiedys z
dlugiej pieszej wedrówki, której celem byla obserwacja wyplywu lawy z szerokiego
krateru wulkanu Kilauea. Przyszedl do domu ogromnie wyczerpany. Czul sie chory,
bolaly go wszystkie stawy. Szczególnie zas dokuczal mu ból przypominajacy lumbago.
Leczyla go wówczas kobieta, kahunka. Nie przypisywala sobie wysokich umiejetnosci
uzdrowicielskich, ale w tamtejszej spolecznosci cieszyla sie powazaniem jako dobra
pielegniarka. Opis przypadku: Kiedy doktor Brigham uslyszal o zabiegu i przybyl na
miejsce, leczenie juz rozpoczeto. Mezczyzne obmyto gabka nasaczona cieplym wywarem
z ziól i lisci z dodatkiem soli warzonkowej, która otrzymuje sie przez odparowanie wody
morskiej. Po takiej kapieli pacjent zostal wytarty, po czym polozono go w miejscu
nagrzanym przez slonce, przyodzianego tylko w przepaske na biodrach. Obmywajac
cialo pacjenta ziolami, kobieta nucila pewien rodzaj recytowanej piesni mówiacej o tym,
ze wszelkie dolegliwosci sa zmywane, a caly ból ustepuje. W urozmaiconych slowach
kahunka opisywala dobrodziejstwa plynace z dotyku jej uzdrawiajacych rak i z dotyku
okraglych kamieni wygrzebanych z ognia, umytych i uzytych do masowania sztywnych
miesni i obolalych stawów. Po masazu goracymi kamieniami kobieta zastosowala
ugniatanie miesni samymi rekoma. Nie opodal stale palilo sie male ognisko, tak by mogla
co jakis czas ogrzewac sobie nad nim dlonie i potem silnie ugniatac nimi bolace miejsca.
Kiedy ból pacjenta zelzal, jej ruchy staly sie bardziej zywe i energiczne, sciskala i
wykrecala po kolei wszystkie stawy poczawszy od wykrecania stawów palców i
nadgarstka, a konczac na wyginaniu wszystkich mozliwych stawów szyi i pleców,
szczególnie tych najbardziej bolacych. Lumbago zdawalo sie ogniskowac w dolnej czesci
pleców, w okolicy krzyza. Na poczatku kahunka masowala wiec to miejsce bardzo
delikatnie. Stopniowo rozgrzewala je coraz bardziej, miesila rekami, az w koncu mocno
gniotla obu nadgarstkami i piesciami. Ostatnia faza zabiegu polegala na tym, ze kobieta
polozyla swoje dlonie na dloniach pacjenta i kazala mu odpoczywac, tak by moce
uzdrawiajace mogly przejsc z jej rak do niego, przywracajac mu dobre samopoczucie i
usuwajac resztki bólu. Trwalo to kilka minut. Na koniec otulila mezczyzne kocem i
zalecila drzemke. Oslonieto mu twarz przed promieniami slonca, a zona usiadla obok i
odganiala muchy wachlarzem z zielonych lisci. Pózniej, jeszcze tego samego dnia, doktor
Brigham pytajac mezczyzne o rezultat zabiegu, dowiedzial sie, ze czuje sie on swietnie i
nic go juz nie boli z wyjatkiem skóry na plecach, w miejscu, gdzie masaz kahunki byl
szczególnie silny. Komentarz: Opisane wyzej leczenie na pierwszy rzut oka wyglada
bardzo prosto i nieskomplikowanie. Kiedy jednak przeanalizujemy je w kontekscie nauki
Huny, a kazdy jego etap ocenimy w kategoriach ostatnich odkryc naukowych, okazuje
sie, iz stanowi ono najspójniejszy, najbardziej kompetentny, sugestywny i znaczacy
zespól zabiegów leczniczych. Lekarze Zachodu .jak dotad nie nauczyli sie wlasciwego
wykonywania ani jednego z tych zabiegów osobno, nie mówiac juz o ich lacznym
stosowaniu. ETAP 1. Kapiele termiczne znane sa wszystkim rasom ludzkim. Hawajski
napar ziolowy przewaznie przygotowywano z lisci rosliny ti. Przypisywano mu moc
wypedzania wszystkich duchów nizszego rodzaju, które moglyby pokusic sie o kradziez
pacjentowi sily zyciowej. (O tym zagadnieniu pomówimy pózniej). Wiadomo, ze
naturalne zródla mineralne dostarczajace goracej wody do kapieli, a takze goracego
mulu, daja ulge w rozmaitych dolegliwosciach. Role srodka zastepczego odgrywaja
kapiele tureckie, czyli parowe. Wsród Indian Navaho i innych plemion indianskich
dlugotrwale kapiele parowe traktowane sa jako srodek oczyszczajacy stosowany przed
róznego rodzaju obrzedowymi rytualami. Leczenie za pomoca wysokiej temperatury, czy
to rozgrzanymi kamieniami czy tez w inny, podobny sposób, uzdrowiciele stosowali od
wieków. Wspólczesna medycyna aplikuje pacjentom rozgrzewanie w rozmaitej formie:
diatermia, masaze, naswietlanie lampami itp. Zabieg rozgrzewania stawów ma na celu
zmniejszenie napiecia miesniowego i ulatwienie dalszej terapii. ETAP 2. Gimnastyka
stawów, energiczny masaz i nacieranie przyspieszajace cyrkulacje krwi -wszystko to
wchodzi w sklad starozytnej praktyki lomilomi. Chociaz z pewnoscia tubylczy
uzdrowiciele, stosujacy intensywny masaz po rozgrzaniu i rozluznieniu miesni pacjenta,
nie zdawali sobie jasno sprawy z tego, ze niektóre kregi kregoslupa moga sie nieco
obsuwac i uciskac nerwy, to dopasowujac je na wlasciwe miejsce za pomoca swoich
zabiegów, wykonywali swietna robote. Czestokroc dokonuja tego samego osteopaci i
chiropraktycy. Natomiast tradycyjni lekarze odrzucaja te metode z dagmatyczna
zawzietoscia. Nigdy nie czynili w tej sprawie zadnych prób i z pogarda odnosza sie do
ich podejmowania. Uzdrowiciele naciskali wiec, pchali i wykrecali staw, dopóki nie
„zaskoczyl”, o ile oczywiscie potrafili wykonac prace prawidlowo. Wiekszosc stawów
dzieki takim manipulacjom wskakiwala na swoje miejsca, pod warunkiem ze
przemieszczanie nie trwalo juz zbyt dlugo. Widzimy zatem, iz lomilomi obejmowalo
nastepujace, kolejne czynnosci: rozgrzanie miesni i stawów, manipulacje stawami w celu
ich wpasowania na miejsce, intensywny masaz i nacieranie dla przyspieszenia cyrkulacji
krwi i uspokojenia nerwów. Po tych zabiegach zalecano odpoczynek - doskonale
lekarstwo samo w sobie. ETAP 3. Nastepnych czynnosci my, ludzie wspólczesni,
musimy sie dopiero nauczyc. Ten etap kuracji polega bowiem na stosowaniu sily
zyciowej. Tym, co najbardziej zbliza nowoczesna medycyne do starozytnych praktyk
uzdrowicielskich, jest stosowanie róznego rodzaju wstrzasów elektrycznych. Istnieje
nowa szkola leczenia, wywodzaca sie z chiropraktyki, która uczy, ze kazdy organ ciala
ludzkiego ma ladunek elektryczny o wlasciwym sobie napieciu. Specjalne urzadzenie
sprawdza napiecie kazdego narzadu ludzkiego, kiedy ladunek elektryczny jest nizszy niz
przecietny lub jest ponizej dopuszczalnej normy. Wówczas uszkodzony organ laduje sie
bezposrednio z aparatu. Chociaz trudno w pelni zaakceptowac taka forme diagnozy i
odpowiadajacego jej zabiegu (a w wielu wypadkach towarzyszy jej spora dawka
ignorancji i oszustwa), to sama idea takiego leczenia bliska jest teorii kahunów o energii
zyciowej i jej roli w egzystencji i swiadomosci czlowieka. W kregach medycznych
panuje zgoda co do tego, ze elektrowitalna energia ciala musi zachowywac odpowiednia
moc, by zapewnic zdrowie. Omawiajac podstawowe zagadnienie trzech rodzajów napiec
energii zyciowej (mana, manamana i mana loa), wspomnielismy, iz bioelektryczne fale
mózgu i ciala mierzy sie juz z powodzeniem, a takze coraz dokladniej bada sie ich
znaczenie dla fizycznego i psychicznego zdrowia czlowieka. W praktyce leczniczej
kahunów wiedza o sile zyciowej szla zawsze w parze ze znajomoscia lagodnych form
sugestii hipnotycznej. Ludzie Zachodu odkrywajac zjawisko mesmeryzmu, sa na dobrej
drodze do zrozumienia starozytnej praktyki Huny, polegajacej na przekazywaniu
pacjentowi energii zyciowej przez dotyk rak z jednoczesnym podaniem mu sugestii
leczniczej. Mesmer, który przeszlo sto lat temu demonstrowal sile sugestii, sadzil, ze
uzdrawia ludzi, przelewajac na nich czesc wlasnego „magnetyzmu zwierzecego”. Leczyl
wiec chorych dotykiem, uprzednio wypelniwszy siebie samego nadmiarem sily zyciowej
pochodzacej, jak wierzyl, z magnesów trzymanych przez niego w dloniach. W
rzeczywistosci Mesmer i jego zwolennicy uzywali przeplywu energii zyciowej jako
czynnika uzdrawiajacego, jednoczesnie laczac go (nieswiadomie) z duza dawka silnej
sugestii. Jest to bardzo wazna informacja dla wszystkich studiujacych zjawisko
uzdrowien, zarówno w celach praktycznych, jak i dla wzbogacenia wiedzy w tej
dziedzinie. Doktor Braid, który dzialal wiele lat pózniej niz Mesmer, stwierdzil, iz mozna
podawac sugestie na odleglosc i osiagac efekty bez fizycznego kontaktu miedzy
pacjentem a operatorem. Oglosil swoje odkrycia i ofiarowal swiatu wiedze o zjawisku
hipnozy, przyczynil sie jednak do tego, iz calkiem zapomniano o mozliwosci przeplywu
energii zyciowej z jednej osoby na druga z korzyscia dla jej zdrowia. Naszym lekarzom,
którzy uzywaja sugestii w leczeniu jako srodka pomocniczego przy psychoanalizie i przy
wyzwalaniu pacjentów z obsesji, ciagle brakuje czynnika bodajze najwazniejszego w ich
sztuce medycznej. Niektórzy ludzie maja wrodzony dar przelewania na ludzi slabych i
chorych - przez kladzenie na nich rak - wlasnej energii zyciowej, co w rezultacie
wzmacnia kondycje pacjenta. Jest to najprostszy zabieg z udzialem sily zyciowej.
Szybsze i lepsze rezultaty osiagane sa przez nieco bardziej zaawansowanych
uzdrowicieli, skupionych w zrzeszeniach religijnych. Taki lekarz „naklada rece” na
pacjenta i modli sie do Boga o uzdrowienie. O ile nawiaze on kontakt z Wyzszym Ja i
skloni je do dzialania, nastepuje cudowne uzdrowienie. W innym razie mozna jedynie
oczekiwac, ze zadziala samo pragnienie, by uzdrowic pacjenta. Owo pragnienie odegra
role sugestii hipnotycznej, powodujacej przeplyw sily zyciowej z uzdrowiciela do
pacjenta. Dzialanie jest wiec tutaj podwójne. Sila zyciowa - elektrycznosc cielesna, czyli
nizsza mana (a wiec napiecie specyficzne dla nizszego Ja i fizycznego ciala czlowieka,
nie zas dla sredniego Ja ani woli czy umyslu) - ma zadziwiajace wlasciwosci, nie znane
jak dotad wspólczesnym badaczom. Otóz sila ta REAGUJE NA ROZKAZY I
ZALECENIA SWIADOMOSCI ISTOT MYSLACYCH, tak jakby sama byla
swiadomoscia. Ta informacja, pisana wielkimi literami, znajdzie sie w przyszlosci we
wszystkich podrecznikach z tej dziedziny nauki. Kahuni przekazali nam w formie
nieuchwytnej, mglistej i zawiklanej wiedze o tym, ze wszechswiat zostal stworzony
AKTEM SWIADOMOSCI KIEROWANYM SILA STWÓRCZA. (Mam nadzieje, ze
dobrze interpretujemy ich stanowisko, ale byc moze niektóre szczególy wymagaja
osobnego wyjasnienia. Ich zrozumienie zalezy jednak od postepu nauk fizycznych).
Nauka powiada, ze cala materia sklada sie z pewnego rodzaju energii elektrycznej
wprawianej w ruch ku dzialaniu w okreslonych zwiazkach z innymi elementami sily
napedowej swiata. Prawdopodobnie ze wzgledu na rozmaite proporcje miedzy silami
przyciagania i odpychania mamy do czynienia z kilkoma rodzajami materii. Huna uczy
natomiast, ze czynnikiem wprawiajacym w ruch owa sile elektryczna jest
SWIADOMOSC. Wyzsze Ja moze uzywac swej swiadomosci do zwiekszenia napiecia
ludzkiej sily zyciowej, co powoduje zmiany temperatury i innych wlascicieli materii - tak
jak dzieje sie to w przypadku chodzenia po ogniu i przy natychmiastowych
uzdrowieniach. Nad Wyzszym Ja prawdopodobnie istnieja jeszcze wyzsze poziomy
swiadomosci, zupelnie niedostepne ludzkiej zdolnosci pojmowania, lecz kreujace
wydarzenia na skale swiatowa. (Módlmy sie wiec - jesli zachodzi taka potrzeba - do
Wyzszego Ja z prosba o przekazanie naszych modlitw kolejno wszystkim wyzszym
instancjom. Porównajmy praktyke chrzescijanska modlitwy do Boga-Ojca za
posrednictwem Jezusa. Jego Syna). Wynika stad, ze chociaz nizsze Ja czlowieka nie
moze uzywac swej nizszej formy swiadomosci do sklaniania sily zyciowej, by zmienila
wlasciwosci materii, tak jak czyni to Wyzsze Ja, mimo to jego panowanie nad sila
zyciowa ciala jest jednak znaczne. Baron Ferson demonstrowal, jak dzieki :pewnej
wprawie mozna samego siebie napelnic nadwyzka energii. W swietle wiedzy kahunów
wnioskujemy, iz byla to sila zyciowa. Kiedy taki ladunek jest juz zgromadzony, nalezy
uzyc sily woli, by odpowiednio nim pokierowac. Wówczas przeplynie z rak operatora do
ciala pacjenta. Kahuni zwracaja uwage na rzecz bardzo istotna. Otóz gdy sila zyciowa
przechodzi z jednej osoby na druga, moze niesc ze soba rozmaite substancje, na przyklad
uksztaltowane mysli lub mysli wcielone w ich wiotkie widmowe ciala. Ten sekret
kahunów rzuca nowe swiatlo na zjawisko sugestii - zarówno na autosugestie, jak i na
hipnoze. Sztuka sugestii polega na przekazywaniu komus czastki swej nizszej many,
czyli sily zyciowej, a wraz z nia uksztaltowanej tresci sugestii - czy bedzie chodzilo o
sugestie lecznicza, czy tez o opis czynnosci, która odbiorca sugestii ma wykonac. Przy
podawaniu sugestii leczniczej kontakt z odbiorca uzyskuje sie przez polozenie na nim
rak. Wystarczy, ze pacjent zostanie chociaz raz dotkniety, a nic ciala widmowego na stale
polaczy go z uzdrawiaczem. Gdy lekarz daje swemu nizszemu Ja rozkaz kierowany wola,
by podazylo wzdluz nici widmowej, nawet na duza odleglosc, i dotknelo chorego, wtedy
lacznosc zostaje nawiazana, a sila zyciowa wraz z uksztaltowana trescia sugestii
przeplywa jak po drucie telegraficznym. Jest to „leczenie na odleglosc”, czyli zabieg
droga telepatii. Stosowanie takiej formy leczenia wymaga dlugiej praktyki i
doswiadczenia. Kahuni ofiarowuja nam jeszcze jedna BARDZO WAZNA tajemnice. Na
Zachodzie lekarze staraja sie, by podawana sugestia hipnotyczna byla jak najsilniejsza i
jak najbardziej intensywna. Kahuni natomiast stosowali tylko lagodna, delikatna sugestie,
jezeli tym slowem mozna w ogóle okreslic ich dzialanie. Jednoczesnie zdawali sobie
sprawe, ze uzycie bodzca fizycznego towarzyszacego sugestii, moze dawac wprost
cudowne efekty. Bodziec fizyczny jest czyms materinalnym, czyli jakby czynnoscia -
rzecza realna i dotykalna, która wywiera wrazenie na nizszym Ja pacjenta. Wezmy
klasyczny przyklad lekarza, który daje pacjentowi pigulke z ciasta, mówiac, iz uleczy ona
jego dolegliwosci. Tabletka jest tym fizycznym czyms, co wywoluje u chorego wiare, iz
oto otrzymal lekarstwo. Taka lecznicza sugestia ze strony lekarza nie ma w sobie zadnej
mocy hipnotycznej, lecz gdy wzmocniona jest bodzcem fizycznym - pigulka z ciasta -
wywoluje magiczny efekt. „Leczenie na odleglosc”, polegajace na telepatycznym
przekazywaniu sily zyciowej z uksztaltowana trescia sugestii leczniczej, ma o wiele
mniejsza sile oddzialywania niz bezposredni kontakt, a wynika to stad, iz leczeniu na
odleglosc nie towarzyszy zaden bodziec fizyczny. Uzdrawiacz kladacy rece na pacjencie
i podajacy sugestie lecznicza, uzywa bodzca fizycznego przy kazdym swoim dotyku. Juz
sama jego obecnosc jest bodzcem, który wzmacnia skutecznosc sugestii. A jezeli stosuje
jednoczesnie cos, co w umysle pacjenta kojarzy sie z wyzdrowieniem, na przyklad
rzekome lekarstwo rezultaty sa daleko lepsze. Nizsze Ja jest, jak wiadomo, nielogiczne.
Jego dzialanie opiera sie na informacjach otrzymywanych w dwojaki sposób. Po
pierwsze, jest to wiedza o rzeczach dostarczana za posrednictwem pieciu zmyslów. Jezeli
nizsze Ja widzi jakis kwiat, dotyka go, wacha, sprawdza smak pylku kwiatowego i slyszy
pszczoly buszujace wsród platków, to otrzymuje silne wrazenie o kwiecie - tak silne, iz
nie sposób byloby je przekonac, iz to, co widzialo, nie bylo kwiatem. Po drugie, nizsze Ja
otrzymuje dane od sredniego Ja. Srednie Ja moze jeszcze dodac informacje, w przypadku
kwiatu, iz roslina jest wlasnoscia sasiada i nie wolno jej zerwac. Nizsze Ja polega na
swoich zmyslach bardziej niz na czymkolwiek innym. Zazwyczaj nieco niechetnie odnosi
sie do informacji oferowanych przez srednie Ja z tej prostej przyczyny, iz nauczylo sie
juz, ze nie zawsze sa one prawdziwe. Na przyklad, srednie Ja dziecka moze stwierdzic, ze
byloby swietna zabawa stoczyc sie z góry w beczce, nawet jesli nizsze Ja jest przerazone
tym pomyslem. Doswiadczenie moze okazac sie bardzo bolesne, a wniosek, który nizsze
Ja wyciagnie na drodze dedukcji (zblizonej do zwierzecej zdolnosci rozumowania),
bedzie stwierdzal, ze na srednim Ja nie wolno zbytnio polegac. Wiele chorób ma zródlo
w kompleksach kryjacych sie w nizszym Ja. Owe utrwalone przekonania nie maja
przewaznie logicznych podstaw, kultywowane sa jednak z uporem przez dlugie nawet
lata. Sadzi sie, iz trzy czwarte naszych chorób wynika z takich wlasnie psychicznych
przyczyn. Chociaz jest to moze nieco przesadzona ocena, nie wolno ignorowac znaczenia
psychicznego podloza chorób, wypadków i innych klopotów. Jesli dodamy do tego
przekonanie, zaczerpniete od kahunów, ze przyszlosc kazdego z nas buduje Wyzsze Ja na
fundamencie naszych nadziei, obaw, planów i mysli zycia codziennego, to mozemy
wyobrazic sobie, ze wszystkie okolicznosci, uklady i cala nasza egzystencja ma zródlo w
naszej psychice. (Do tych „zródel” kahuni dodaja mozliwosc ataków poltergeistów lub
zwyklych bladzacych duchów, skladajacych sie z nizszych i srednich Ja i zamieszkalych
w swych polaczonych ze soba widmowych cialach. Takie ataki sa o wiele czestsze, niz
sadzimy). Powinnismy zawsze pamietac, ze istnieje mozliwosc przejecia jakiejs obcej
sugestii, co moze wywolac chorobe lub inne nieszczescie, nawet wtedy, gdy osoba czy
okolicznosci wywolujace sugestie nie zamierzaly nikogo skrzywdzic. Przyklady
okolicznosci, które daja nam sugestie choroby, mozna znalezc, czytajac raporty z odkryc
psychoanalizy. Typowe przypadki prawie zawsze dotycza osób, które w pewnym okresie
zycia mialy niski poziom sily zyciowej z powodu choroby lub oslabienia i przezyly
wtedy jakies wstrzasajace zdarzenie. Srednie Ja bylo wówczas zbyt slabe i niezdolne do
logicznego wytlumaczenia nizszemu Ja znaczenia bodzca fizycznego spowodowanego
przez owo wydarzenie. Przyczyna wstrzasu mógl byc na przyklad widok okaleczonego,
rannego czy ciezko chorego czlowieka lub tez widok wypadku. Wstrzas taki moze
równiez pochodzic z naglych, nieprzyjemnych mysli nawiedzajacych chora osobe i bez
logicznych podstaw zagniezdzajacych sie w jej nizszym Ja. Kiedys pewna kobieta,
zmeczona po tancu, zobaczyla czlowieka z czesciowo zeszpecona twarza. Jej nizsze Ja
przypisalo samemu sobie owa znieksztalcona twarz, przejelo ja wbrew wszelkiej logice i
z fatalnym skutkiem. Kobieta powziela przekonanie, ze jej wlasna twarz jest oszpecona, i
nie bylo sposobu, zeby jej to wyperswadowac. Chodzila wiec od jednego lekarza do
drugiego, zanim pewien psychoanalityk nie siegnal do zródla problemu i nie wydobyl
dawnego zdarzenia na swiatlo dzienne. Wówczas dopiero nastapila racjonalizacja
przezycia i jego „wydrenowanie” z umyslu. Innym razem bardzo zmeczony i chory
mlodzieniec poslizgnal sie na zelaznym stopniu, wskutek czego pózniej kazdy zelazny
stopien wprawial go w bezrozumne przerazenie. Psychoanalitycy wydobyli ów kompleks
i wyleczyli mlodego czlowieka. Nizsze Ja przywyklo do tego, ze srednie Ja przez caly
dzien WYOBRAZA SOBIE rózne rzeczy. Wiekszosc naszych mysli, rodzacych sie w
czasie wolnym od pracy i nauki, dotyczy spraw nierealnych i nieistniejacych. Z tego
wzgledu, kiedy nizsze Ja dowiaduje sie droga sugestii, iz jest wlasnie leczone z jakiejs
choroby, traktuje takie stwierdzenie za kolejny wytwór wyobrazni. Trwa w pelnym
przekonaniu, ze jest chore i nic juz na to nie mozna poradzic. Dlatego tez odrzuca
przyjecie uksztaltowanych tresci myslowych i nie chce reagowac na wdrazane mu
sugestie lecznicze, wypowiadane ustami lekarza. Z podobnym zjawiskiem mamy do
czynienia kiedy modlimy sie z pelna wiara i wmawiamy sobie, ze wlasnie
„otrzymalismy” to, o co prosilismy. Tak samo jest wtedy, gdy usilujemy „chwytac sie
mysli”, ze mamy nowy dom lub uleczone cialo. Nizsze Ja nie wspólpracuje z nami.
Zachowuje sie jak niegrzeczny chlopak, krecac nosem i drwiac z naszych wysilków. NIE
OBCHODZA GO SPRAWY, KTÓRYCH NIE MOZE W ZADEN SPOSÓB
SPRAWDZIC ZMYSLAMI. Jezeli lekarz podaje sugestie lecznicza, a jednoczesnie
aplikuje jakies lekarstwo, sugerujac, iz ma ono wlasciwosci lecznicze, i jesli w tym
momencie pacjent jest rozluzniony i nie wmawia swemu nizszemu Ja, iz lekarstwo nie
jest dobre, to sugestia ZE WZGLEDU NA ÓW BODZIEC FIZYCZNY w postaci
namacalnego, realnego lekarstwa zostanie zaakceptowana i wykonana. Innymi slowy,
nizsze Ja nie wyleczywszy choroby, co powinno bylo jak zwykle uczynic, sklaniane jest
do tego, by wzielo sie wreszcie do roboty i doprowadzilo do zdrowia dzieki sugestii
lekarza i zaaplikowanemu lekarstwu. Jezeli ktos modli sie o dom, wklada w to cala swa
wiare, wmawia sobie, ze juz ten dom otrzymal, i dziekuje za podarunek, to osiagnie
rezultaty tylko wtedy, gdy uzyje bodzca fizycznego, aby przekonac swe nizsze Ja, ze dom
rzeczywiscie zostal mu juz przyznany i sprawa jest w trakcie realizacji. Znalem kiedys
kobiete, która modlila sie o domy i przewaznie je otrzymywala. W jakis sposób odgadla
ona tajemnice o koniecznosci zastosowania bodzca fizycznego. Powiedziala mi, ze
najpierw sie modli, a potem bierze do reki deske i gwózdz. Kladzie je przed soba i
oswiadcza, iz sa poczatkiem domu, który zostal jej ofiarowany w odpowiedzi na
modlitwe. W jej przypadku to zawsze dzialalo, powoli, ale skutecznie. Gromadzila wiec
domy, az w koncu zaczela utrzymywac sie z ich wynajmu. Najlepsze efekty daje
polaczenie sugestii z jednoczesnym przekazywaniem sily zyciowej z rak uzdrawiacza
oraz z towarzyszacym temu masazem badz gimnastyka, sluzaca za bodziec fizyczny.
Lomilomi w najlepszym swym wydaniu obejmuje wszystkie te trzy wazne elementy.
Jako srodek pomocniczy mozna zastosowac tez leki lub kapiele ziolowe. Na Hawajach
byli kahuni specjalizujacy sie w stosowaniu ziololecznictwa. Takie wlasnie sa tajniki
dawania zycia. Sila zyciowa jest samym zyciem. Bez niej swiadomosc w rodzaju
nizszego i sredniego Ja nie potrafi funkcjonowac. Bez niej cialo fizyczne umiera.
Odbudujcie wiec sile zyciowa i wprowadzcie do umyslu nizszego Ja sugestie, mówiaca,
ze sila ta ma byc uzyta do uleczenia ciala. Zastosujcie bodziec fizyczny, by sugestia
zostala zaakceptowana. Dokonajcie tego przez nalozenie rak lub na odleglosc, laczac sie
z obiektem przez nic widmowej substancji. To wlasnie magia. Ale jest to magia skromna,
na niewysokim poziomie umiejetnosci, podczas gdy modlitwa do Wyzszego Ja i
natychmiastowe uzdrowienie jest Magia Najwyzsza. Znalem czlowieka chorego na
marskosc watroby, którego nie opuszczal ból. Lekarz, który zglebil tajemnice nakladania
rak i czesto praktykowal te forme leczenia polaczona z sugestia, zajal sie chorym.
Powiedzial pacjentowi, ze nie moze zmienic stanu jego watroby, ale potrafi usunac ból
przez sugestie i masaz kregoslupa. Wykonal lagodny masaz kregów i „polozyl rece” na
chorym. Podal sugestie, ze chce przeslac pacjentowi moc uzdrawiajaca i lagodzaca ból.
Po drugim zabiegu ból ustapil i chory opuscil lózko. Po tygodniowej kuracji czlowiek ten
zyl przez trzy miesiace, nie czujac zadnych dolegliwosci. Umarl nagle, lekka smiercia.
Ten sam doktor leczyl pielegniarke, piecdziesiecioletnia kobiete odeslana ze szpitala do
domu, by spedzila tam reszte swych dni pod opieka córki. Lekarze nie mogli nic juz dla
niej zrobic i dawali jej kilka miesiecy zycia. Nikt nie wiedzial, na czym polega jej
choroba. Stopniowo tracila sily witalne, az w koncu przestala chodzic. Mogla
wypowiadac tylko po kilka slów i czesto wpadala w histerie, a czasem dostawala
konwulsji. Ów madry doktor podjal sie ja wyleczyc. Stosowal lagodne masaze
kregoslupa, dajac równoczesnie sugestie powrotu do zdrowia i sily. Po szesciu
tygodniach zabiegów kobieta byla w lepszej kondycji zdrowotnej niz przez wiele
minionych lat. Spacerowala swobodnie, z wysoko uniesiona glowa. Jej krok byl
sprezysty, a oczy jasnialy blaskiem. Chociaz doktor nic nie wiedzial o kahunach,
nieswiadomie opanowal ich dwa proste sposoby leczenia. Zaden z nich z osobna nie byl
ani magiczny, ani nie odznaczal sie nadzwyczajna skutecznoscia, polaczone natomiast,
stanowily kwintesencje zyciodajnego lomilomi. Wykorzystywanie sugestii hipnotycznej
w leczeniu obrazen fizycznych i zespolów chorobowych jest jeszcze zawodne i nie cieszy
sie dobra opinia. Lekarze nie ucza sie jej stosowania, poza zupelnie wyjatkowymi
przypadkami. Ku sugestii zwracaja sie tylko psychoanalitycy i psychiatrzy. Uzyskuja
jednak mierne wyniki, nie znaja bowiem magicznego sekretu stosowania bodzców
fizycznych, ani sztuki przykazywania strumienia sily zyciowej, by uzupelnic jej niedobór
w ciele pacjenta. Sila zyciowa jest jak wdowi grosz - jesli sie ja daje, wzrasta
zwielokrotniona. Znam czlowieka, który leczyl przez nakladanie rak, pragnac, by jego
moc uzdrowicielska splywala na pacjentów i przywracala im zdrowie. Przyzywal na
pomoc duchy swoich zmarlych krewnych. Dokonal wielu uzdrowien. Spytalem go, czy
nie odczuwa wyczerpania i zmeczenia ciaglym wydatkowaniem sily uzdrawiajacej.
Odpowiedzial, ze przeciwnie. Gdyby nie wyzwalal jej przy leczeniu, na pewno by
zmizernial i musialby zaczac uprawiac intensywna gimnastyke. Sila zyciowa powstaje ze
spozywanego przez nas pokarmu. Prawie kazdy czlowiek potrafilby przejsc dziennie dwa
razy wiecej kilometrów, niz sie tego spodziewa. Dzienna dawka pozywienia dostarcza
kazdemu z nas sily zyciowej pozwalajacej na o wiele bardziej intensywna aktywnosc
fizyczna i umyslowa. Fizjolodzy twierdza, ze pokarm zamienia sie we krwi w glukoze,
która z kolei ulega spaleniu, gdy zaczynamy dzialac i potrzebujemy sil zyciowych. Jezeli
nie spalamy calej dziennej dawki glukozy dostarczanej w pokarmie, jako niepotrzebna
zostaje ona wydalona przez watrobe. Wysilkiem woli mozna zmusic nizsze Ja do
wytworzenia nadwyzki energii. Prawie kazdy moze sie tego nauczyc w ciagu dwunastu
20-minutowych lekcji. Kiedy mamy w ciele wiekszy zasób zyciowej sily niz jakas inna
osoba i kladziemy na tej osobie rece, aktem woli przekazujac jej nasza sile zyciowa, w
tym momencie rozpoczyna sie przeplyw. W odpowiedzi na rozkaz woli sredniego Ja
przeplywajaca sila zyciowa nabiera prawie ludzkich, rozumnych cech. Wnika do chorego
narzadu pacjenta i wzmacnia go. Przynosi ze soba uksztaltowana sugestie, jesli jest ona
podawana w milczeniu. Jeszcze lepiej dziala wówczas, gdy operator wypowie sugestie
glosno i da do zrozumienia nizszemu Ja pacjenta, co „wola” zyczy sobie, by zostalo
wykonane w sprawie przywrócenia pacjentowi zdrowia. Jezeli wypowiadana sugestie
wspiera bodziec fizyczny, skutek okaze sie najbardziej pomyslny. Obojetnie, czy owym
bodzcem bedzie masaz, zabiegi manualne, rozgrzewanie, kapiele w naparach ziolowych
czy tez róznego rodzaju medykamenty. Teraz, kiedy wiemy juz od kahunów, ze sugestia
polega po prostu na przekazywaniu sily zyciowej wraz z towarzyszacymi jej
uksztaltowanymi myslami od jednej osoby do drugiej, widzimy, jak dziecinne byly nasze
obawy przed hipnoza. Strach przed hipnoza i innymi formami sugestii jest swego rodzaju
fobia trwajaca juz stulecia od czasu odkryc Mesmera. Nie potrafilismy zrozumiec natury
tych zjawisk i dlatego budzily w nas lek. Stosowanie sugestii przy uzdrowieniach
biblijnych nie zostalo w pelni opisane, a biblijni prorocy nie byli jej rzecznikami. Kosciól
walczyl zatem z tymi nieznanymi metodami leczenia, jak zreszta w ogóle ze wszystkimi
parapsychicznymi praktykami. (Przez cale wieki byl przeciwny postepowi w medycynie i
innych naukach. Religie przewaznie krystalizuja sie bardzo szybko i stawiaja
zdecydowany opór wszelkim nowosciom, poniewaz groza one koniecznoscia zmian w
ich wierzeniach i obrzedach). Podczas prac doswiadczalnych wiele razy bylem
wprowadzany w stan hipnozy, jak równiez wielokrotnie hipnotyzowalem innych. Nigdy
w najmniejszym stopniu nie ucierpialem z tego powodu. Przez trzydziesci lat bylem
swiadkiem stosowania hipnozy i sugestii w leczeniu. Wielokrotnie rozmawialem z
operatorami i ich pacjentami i ani razu nie znalazlem najlzejszego. sladu szkodliwych
skutków tych metod. Kazdy z nas stale posluguje sie autosugestia. Jesli „chce” wstac z
krzesla i przejsc do sasiedniego pokoju, to w tym momencie podaje swemu nizszemu Ja
uksztaltowana mysl o planowanej czynnosci. Nizsze Ja przywyklo juz reagowac na tego
rodzaju mysli przekazywane mu przez srednie Ja, jego reakcje zatem sa automatyczne.
Sklania wiec cialo, aby sie podnioslo i przeszla do drugiego pokoju. Autosugestia jest
mniej skuteczna, niz byc powinna, jesli stosowana jest przez odwaznych smialków,
którzy docenili jej wartosc. Problem polega na tym, ze brakuje jej bodzca fizycznego,
który towarzyszylby jej podawaniu. W przypadkach chorób fizycznych autosugestia daje
najlepsze rezultaty wówczas, gdy pacjent równoczesnie przyjmuje jakies lekarstwa, pod
warunkiem ze nie beda to leki podawane juz wczesniej i uznane przez nizsze Ja za
nieskuteczne. Zalecanym bodzcem fizycznym jest glosne wypowiadanie afirmacji.
Glosno wyraza sie wtedy przekonanie, ze jest sie zdrowym, bogatym i madrym. Samo
brzmienie glosu odgrywa role fizycznego stymulatora. Jezeli afirmacje wypowiadane sa
dostatecznie czesto i poparte sa wola (pochodzaca od sredniego Ja), by latwiej zostaly
przyjete, bodziec fizyczny daje zamierzony efekt. Od czasu wynalezienia rozmaitych
urzadzen rejestrujacych glos, sugestie - nagrana na tasme lub plyte - mozna podawac
podczas snu. Nastawiamy odtwarzacz na okreslony czas w nocy i kladziemy sie do lózka
z mocnym postanowieniem zaakceptowania i wykonania tej sugestii. Poniewaz w czasie
snu czlowiek jest w pelni rozluzniony, a logiczny, swiadomy umysl spi i nie
przeciwstawia sie sugestii dochodzacej do podswiadomosci, sugestia ta dociera do celu.
W nadchodzacych latach mozemy byc swiadkami niezwyklego postepu w dziedzinie
odnowy zdrowia i osobowosci,, budzenia uspionych talentów, umiejetnosci, a moze i
geniuszu. Ostatnio naukowcy staraja sie ustalic, w jakim stopniu tlumimy i ukrywamy
nasze zdolnosci, przyjmujac bezkrytycznie autosugestie lub bezmyslne sugestie naszych
znajomych w rodzaju: „nie potrafisz tego zrobic”, „nie dasz rady” itp. Ilu z nas tak
naprawde zdaje sobie sprawe, czy umie malowac, pisac, wyglaszac prelekcje, czynic
wynalazki, byc organizatorem czy specjalista od reklamy? Niektórzy samozwanczy
instruktorzy prowadza niezle platne kursy. na których mówia nam, iz zewszad spotykaja
nas sugestie typu: „nie umiesz tego lub tamtego”. Ucza, jak mamy sie odhipnotyzowac i
w pelni sie rozwinac. Sluchacze takich kursów nie osiagaja zbyt wielkich sukcesów, ale
podstawowa idea wykladów siega istoty problemu. Kiedy odnajdziemy lepsza metode
wyzwolenia sie z utrwalonych przekonan o naszych rozmaitych „niemoznosciach”,
rezultaty beda o wiele lepsze. Na razie jednak musimy zdac sobie sprawe z tego, iz skoro
nie mamy skrystalizowanych pogladów i stale przyjmujemy nowe prawdy, powinnismy
podjac prace badawcze, aby przekonac sie, czy metody terapii tak skuteczne dla kahunów
beda równie efektywne dla nas. Uwazam, ze wiekszosc nowo promowanych lekarzy, bez
wzgledu na to, jakie szkoly medyczne ukonczyli, moglaby sie nauczyc stosowania
magicznie dzialajacych metod lomilomi w ciagu, powiedzmy, dwumiesiecznego kursu.
Szybko opanowaliby umiejetnosc gromadzenia w sobie i przekazywania innym sily
zyciowej, a posiadajac takie zdolnosci, calkowicie odrzuciliby metode wprowadzania
pacjentów w stan glebokiej hipnozy. Prawie kazdy z nas, mezczyzna czy kobieta, moze
nauczyc sie stosowania lagodnej sugestii. Po dwóch miesiacach codziennych
jednogodzinnych cwiczen przecietni lekarze staliby sie wyspecjalizowanymi
operatorami. Reszte zajec mozna by z korzyscia dla uczestników kursu przeznaczyc na
nauke nowej psychologii, która stopniowo przejmujemy od kahunów. Po ukonczeniu
takiego szkolenia kilku najzdolniejszych lekarzy mogloby nauczyc sie stosowania metod
kahunów sluzacych natychmiastowemu uzdrawianiu chorych.
Rozdzial XIV Nowoczesne i oryginalne
poglady kahunów na istote kompleksów i
mozliwosc ich usuwania
Lekarze i psychologowie nie dostrzegaja wstrzasajacego zgola faktu, ze nie tylko
podswiadomosc, czyli nizsze Ja, dotknieta jest kompleksami i cierpi z ich powodu. Freud,
Jung, Adler - wszyscy oni skupiali uwage na podswiadomosci, nie zdajac sobie sprawy,
ze i swiadomosc przezywa podobne i równie niebezpieczne stany. PRAWIE KAZDY
CZLOWIEK MIEWA SWIADOME WIERZENIA I OPINIE, KTÓRE TAK SAMO SA
KOMPLEKSAMI JAK PRZEKONANIA NIZSZEGO JA - to zaiste zdumiewajaca
prawda. Wezmy chocby najprostszy przyklad znany nam wszystkim. Oto jakis czlowiek
reprezentuje okreslone poglady polityczne. Odwolywanie sie do jego zdrowego rozsadku
i namawianie, aby logicznie zrewidowal swoja fanatyczna wiare w racje danego
stronnictwa politycznego, spelza na niczym. Nie slucha on zadnych argumentów
sprzecznych z jego przekonaniami. Kazdy wysilek zmierzajacy do wykazania mu bledów
w jego rozumowaniu spotyka sie z gniewem i glosnym oburzeniem. Istnieja miliony
przykladów takich ludzi, którzy zaakceptowali pewne dogmaty jako swoista religie i
szczelnie zamkneli umysly na kazda mozliwosc zmiany swych pogladów. Nowe fakty,
nowe odkrycia i okolicznosci nie wywieraja na nich najmniejszego wrazenia. Rozwineli
w sobie kompleksowy zespól wierzen i opinii, które PODZIELA ZARÓWNO ICH
NIZSZE, JAK I SREDNIE JA. Oto wiec nastepna tajemnica kahunów: jesli chcesz sie
dowiedziec, czy ktos cierpi na kompleksy bedace udzialem jego nizszego Ja, zwróc
uwage, czy reaguje on w sposób EMOCJONALNY na jakakolwiek sugestie o blednosci
jego przekonan. Jezeli powiesz republikaninowi: „Uwazam, ze republikanie popelnili
blad w ustawie z zeszlego tygodnia” i zareaguje on emocjonalnie, zamiast spokojnie
rozwazyc argumenty, które sklonily cie do takiej opinii, oznacza to, iz za politycznymi
przekonaniami twojego rozmówcy kryje sie jakis kompleks. Skrytykuj czyjas religie i
obserwuj, w ten sam sposób, rodzaj reakcji. Za reakcje emocjonalne odpowiada tylko
nizsze Ja. Srednie Ja reaguje zawsze w sposób logiczny i rozsadny, chyba ze wraz z
nizszym Ja wplatane jest w podtrzymywanie kompleksów. Wówczas angazuje sie w
wybuch emocji i przestaje funkcjonowac rozumnie. Na szczescie kompleksy polityczne
rzadko rzutuja na ludzkie zdrowie. Natomiast raz przyswojone przekonania religijne
czestokroc sa przyczyna chronicznych dolegliwosci i nieszczesc. Kahuni wiedzieli to, co
w bolesny sposób uszlo uwadze psychoanalityków. Kiedy czlowiek „zgrzeszyl”, a nizsze
i srednie Ja zgodnie przyznaja, ze tak rzeczywiscie bylo, nizsze Ja moze utwierdzic sie w
opinii, iz za grzech musi byc wymierzona kara. Jezeli bedzie to przypadek chorobliwy,
nizsze Ja bedzie usilowalo ukarac winnego jakas dolegliwoscia lub nieszczesciem. To
zagadnienie mozna by zilustrowac historia opowiedziana przez psychoanalityka o
mlodym czlowieku, który dorastajac w do-mu ciotki, otrzymal od niej bardzo surowe
religijne wychowanie. Po ukonczeniu studiów mlodzieniec pragnal poswiecic sie
duszpasterstwu, ale w koncu zrezygnowal z tego pomyslu i podjal prace w fabryce mebli.
Jednakze od zapachu klejów, farb i oparów lakierów robilo mu sie niedobrze.
Przeniesiono go do dzialu obróbki drewna, lecz od pylu i trocin nabawil sie astmy.
Poszedl wiec do innej pracy, pózniej do nastepnej. Za kazdym razem cierpial na
dolegliwosci od czegos zwiazanego z wykonywanym zajeciem. W koncu wyladowal w
gabinecie jakiegos lekarza, który uznal wystepujace u niego objawy za oznaki gleboko
zakorzenionego kompleksu. Pierwotny kompleks zrodzil sie u niego w momencie
rezygnacji z planów poswiecenia zycia sluzbie bozej w klasztorze. Nizsze Ja podzielilo
sie ze srednim Ja glebokim poczuciem winy za odmowe ofiarowania zycia Bogu. Jako ze
mysl o tym byla dla mlodego czlowieka zbyt bolesna, staral sie ja odpedzic. Lecz
niestety, wspomnienie dawnych pragnien pozostalo w pamieci nizszego Ja jako czesc
kompleksu winy. Poniewaz czlowiek ten wyniósl z domu przekonanie, ze wszystkie
grzechy i winy zasluguja na kare Boza, jego nizsze Ja ciagle spodziewalo sie i obawialo
owej kary. Jednakze gdy srednie Ja odsunelo mysl o grzechu odmowy wstapienia do
klasztoru, nizsze Ja dokonalo czegos, co nazywamy „translacja” lub zamiana
zewnetrznego objawu kompleksu. Gleboko ukrylo swe usilne dazenie, by zrobic z
mlodzienca ksiedza, i zamienilo je w niechec do wszystkich innych zajec, objawiajaca sie
w chorobach i wszelkiego typu przypadlosciach. Lekarz po przeprowadzeniu zwyklego
wywiadu z pacjentem i po pewnym okresie obserwacji wyjasnil przyczyne jego
klopotów, lecz gdy dotarl do zródla kompleksu, chcac go zracjonalizowac i
„wydrenowac”, napotkal nowa przeszkode. Chociaz zmusil pacjenta, by ten przypomnial
sobie 0 odmowie wstapienia do klasztoru, to mlodzieniec nadal byl przekonany o winie
wobec Boga i o swoim wielkim grzechu zaniedbania. Lekarz próbowal wszelkich
argumentów, ale wciaz napotykal mur nie do przebicia. Pacjent w ogóle nie potrafil
rozsadnie myslec. Wpadal w zlosc i uparcie potepial samego siebie. W koncu doktor
poradzil mu, by wstapil do klasztoru, a wówczas odzyska zdrowie. Tak tez uczynil i
wszystkie dolegliwosci z miejsca zniknely bez sladu. W tym wiec przypadku samego
kompleksu nie usunieto. Nie mozna byloby tego zreszta dokonac zwyklym sposobem,
jako ze kompleks zakorzenil sie zarówno w nizszym, jak w srednim Ja. Rozum nie dawal
wiec posluchu zadnym argumentom. Jedynym lekarstwem bylo pozwolic mu dzialac w
taki sposób, by mógl spelniac nakazy tego podwójnego kompleksu. Opisujac ten
przypadek, lekarz wskazal na swój blad, iz nie rozpoznal badanego kompleksu jako
czesci swiadomosci pacjenta. Pisal: „Chociaz udalo mi sie w koncu wydobyc kompleks
na swiatlo dzienne i poddac go zwyklemu procesowi racjonalizacji, okazalo sie, iz nie
zostal usuniety. Po wizycie w fabryce mebli, w miejscu, gdzie pojawily sie pierwsze
symptomy, pacjent znowu zaslabl od woni farb i od pylów drzewnych. Powrót do
zdrowia nastapil dopiero wtedy, gdy kompleks zostal uznany za nieodwracalny i pacjent
wstapil do zakonu”. Latwiej bedzie nam pojac pilna potrzebe glebszego zrozumienia
natury kompleksów oraz sposobów ich zwalczania, jesli wezmiemy pod uwage smutny
fakt, iz w kazdej co szóstej rodzinie jeden z jej czlonków wymaga pod tym wzgledem
leczenia. Niestety, obecne metody terapii daleko ustepuja zabiegom stosowanym kiedys
przez kahunów. Najskuteczniejsza z metod jest „doglebna analiza”, ale wymaga wiele
czasu (kilka miesiecy) i pieniedzy. Jesli pobiezne badania i skromne wykorzystanie
sugestii leczniczej nie przynosza skutków, pacjentowi pozostaje przylaczyc sie do rzeszy
ludzi wypelniajacych szpitale psychiatryczne. Kompleksy pojedyncze i te podwójne,
bedace udzialem obu jazni ludzkich, powoduja - o ile nie maja mozliwosci swobodnie sie
przejawiac - „niezgode czlowieka z samym soba”, co nieuchronnie prowadzi do choroby
umyslowej czy stalego kalectwa umyslu. Doktor Edward S. Cowles, slynny „lekarz
dusz”, stwierdzil przed kilkoma laty, ze konflikty umyslowe wytworzone przez
kompleksy sa z pewnoscia bezposrednia przyczyna ciaglego obnizania sie poziomu
„energii nerwów”, co w rezultacie konczy sie katastrofa. Wyjasnil, ze jesli zwykly zapas
energii nerwów, czyli sily zyciowej, spada choc troche ponizej normy, czlowiek zaczyna
wpadac w zly humor i traci ochote do wszystkiego. Stan ten przechodzi z kolei w
depresje. Dalsze uszczuplenie zapasów energii objawia sie melancholia i wystapieniem
powazniejszych symptomów choroby i glebokich stanów depresyjnych, histerii, leków,
zalaman nerwowych, obsesji i w koncu psychozy. Czlowiek staje na ponurej granicy
szalenstwa. Wraz z dalszym zanikiem sily zyciowej wyczerpanie fizyczne i psychiczne
doprowadza do beznadziejnego stanu choroby umyslu, kiedy to pacjent traci resztki
rozumu i pamieci. W tym stanie inercji psychicznej lezy on bezwladnie na lózku i musi
byc sztucznie karmiony. Mozna tu jeszcze dodac, ze podczas stopniowego wyczerpania
sie energii zawsze istnieje niebezpieczenstwo, ze jakis duch nizszego Ja, w rodzaju
poltergeista, który odlaczyl sie od swego sredniego Ja, moze wyrwac z cierpiacego ciala
obie te jaznie i sam zajac ich miejsce, opanowujac bez reszty cialo chorego. W tych
wypadkach obserwuje sie nagly powrót energii fizycznej, ale z powodu odejscia
wlasciwego nizszego Ja, zaniku pamieci i nieobecnosci sredniego Ja rozum nie
funkcjonuje. Wskutek gwaltownej smierci wielu ludzkich istnien podczas dwóch wojen
swiatowych, jest rzecza oczywista, iz po swiecie blaka sie wiele nizszych duchów,
poltergeistów, czekajacych na okazje, by pochwycic i opanowac jakies cialo. Stale
czytamy artykuly wzywajace do zwrócenia uwagi na alarmujacy wzrost liczby
przypadków chorób psychicznych. Niektórzy oceniaja, iz przy obecnym tempie wzrostu
zachorowan za kilka lat bedzie tak wielu chorych, ze nie starczy ludzi zdrowych, którzy
by ich karmili i sprawowali nad nimi opieke. Chcac bronic sie przed tym, musimy wiec
uczyc sie metod - z powodzeniem stosowanych przez kahunów zwalczania kompleksów
w ich pojedynczej i podwójnej postaci. Musimy tez wiedziec, jak leczyc nieszczesliwe
ofiary obsesji i opetania. Na razie zajmijmy sie pierwsza czescia tego problemu.
Przypadek 25 Kahuni lecza choroby spowodowane podwójnymi i pojedynczymi
kompleksami Uwagi wstepne: Nowoczesna psychologia, jako mloda i malo rozwinieta
dziedzina wiedzy, niewiele pomogla mi w zrozumieniu donioslosci metod, które
stosowali kahuni przy usuwaniu kompleksów. Ich sukcesy byly dla mnie dowodem
doskonalosci przeprowadzanych zabiegów, ale po przyjrzeniu sie im z bliska, nie
moglem pojac, jakiego rodzaju prace umyslowa wykonywali kahuni przy pacjentach i
jakiej uzywali do tego sily, obie te rzeczy byly bowiem niewidzialne i nieme. Moglem
tylko obserwowac zewnetrzne czynnosci i ceremonie i na tej podstawie formulowac
wnioski. Dopiero duzo pózniej zrozumialem, co sie w rzeczywistosci dzialo i na czym
polega ich magia. Opis przypadków: (A) W 1926 roku zyl sobie na Hawajach przystojny,
zdrowy i wesoly kierowca wynajmowanych samochodów. Zostal wychowany przez
bardzo religijnego ojca i poslubil równie bogobojna kobiete. On sam byl czlowiekiem
wierzacym i czesto chodzil do kosciola. Kilka lat po slubie zakochal sie nagle w innej
kobiecie, chociaz nadal byl wielce oddany swojej zonie. Dreczylo go jednak sumienie i
mial duze poczucie winy za popelniony grzech. Zona odkryla niebawem jego
niewiernosc, ale po burzliwej scenie przebaczyla mu wszystko pod warunkiem, ze sie to
wiecej nie powtórzy. Zanim jednak uplynal rok, on znów zaczal „chodzic na boki”. Tym
razem nic sie nie wydalo, ale jego poczucie winy bylo silniejsze niz poprzednio. Akurat
w tym czasie przeziebil sie. Wkrótce pojawily sie objawy grypy. Mimo troskliwej opieki
lekarzy i pielegniarek nie mógl powrócic do zdrowia. Przeciwnie, stawal sie coraz
slabszy i slabszy. Przestalo go obchodzic otoczenie, odmawial przyjmowania posilków i
lezac w lózku, odwracal glowe do sciany. Jego zona uslyszawszy werdykt lekarza, ze
pacjent nie przezyje dluzej niz jeden, dwa dni, wezwala na pomoc jednego z kilku
dzialajacych jeszcze w Honolulu kahunów. Stary kahuna wysluchal uwaznie, co
powiedziala mu zona chorego o diagnozie lekarza. Zadal kilka dodatkowych pytan i
przystapil do zabiegu. Obnazyl cialo mezczyzny i zaczal je powoli nacierac. Od czasu do
czasu przerywal i rozgrzewal wlasne rece, pocierajac jedna o druga. Potem kladl je na
plecach chorego, na piersiach badz na glowie, za kazdym razem powtarzajac, ze wlewa w
niego uzdrowicielska sile. Po jakims czasie kahuna zaczal wypytywac pacjenta, czy
przypadkiem kogos nie skrzywdzil, czy nie ma na sumieniu jakiegos grzechu. Zrazu
pacjent uparcie odmawial odpowiedzi, lecz w koncu wyznal swój grzech. Po przyznaniu
sie do winy prosil, by zostawic go samego, bo chce umrzec w spokoju. Kahuna zaczal go
jednak lagodnie uspokajac. Wezwal zone chorego, która zdazyla juz przygotowac goracy
napar z lisci ti, i powiedzial jej po prostu, ze maz zgrzeszyl przeciwko niej i umiera, bo
nie moze spojrzec jej prosto w twarz. Na te slowa zona wpadla we wscieklosc, ale
widzac, ze mezowi grozi smierc, zgodzila sie znów mu przebaczyc. Pocalowala go,
rozplakala sie i wrócila do kuchni. Kahuna, zgodnie ze starym odwiecznym rytualem,
wyjal z przyniesionego ze soba tobolka cztery biale kamienie. Umiescil po jednym w
rogach lózka, nakazujac, aby odgrywaly role muru broniacego dostepu duchom, które
moglyby próbowac przeszkodzic w zabiegu. Nastepnie wzial wode morska i wiazke
zielonych lisci. Spryskal woda caly pokój, rozkazujac wszystkim niepozadanym duchom,
zeby natychmiast opuscily pomieszczenie. Zona przyniosla wywar z lisci ti, zaparzony w
osolonej wodzie, a nastepnie rozcienczony zimna woda w naczyniu z kalabasy. Kahuna
zblizyl sie do chorego, trzymajac w reku wiazke zielonych lisci ti, przypominajacych
ostre klingi mieczy. Powiedzial mezowi, ze zona, która powtórnie zdradzil, znowu mu
wybaczyla i dzieki temu grzechy jego zostana zmyte woda z przyniesionego naczynia.
Opisujac dokladnie sposób, w jaki grzechy rozpuszczaja sie w wodzie i sa splukiwane,
kahuna opryskal cialo chorego, po czym wytarl je energicznie liscmi, strzepujac reszte
wody z powrotem do naczynia. Oswiadczyl, ze wszystkie grzechy zostaly juz zmyte i
zmieszaly sie z pozostala w naczyniu woda. Poprosil zone, by uniosla mezowi glowe, tak
aby na wlasne oczy mógl zobaczyc, ze wode zawierajaca jego grzechy wylano na
zewnatrz i pozbyto sie jej na zawsze. Pacjenta dokladnie wysuszono i natarto. Kahuna
zapewnil go, ze szybko nabierze sil i poczuje wielki glód. Pozywi sie wiec i zasnie. Po
przebudzeniu bedzie juz stopniowo powracal do zdrowia. Tak tez sie stalo. Kiedy po
kilku godzinach mezczyzna sie obudzil, usiadl na lózku i poprosil o bardziej obfity
posilek. Zona przyniosla mu talerz zawiesistej zupy, a on uszczesliwiony rozmawial z
nia, kiedy zjawil sie doktor. Byl to jeden z tych, którzy dlugo juz przebywali na wyspach
i wiele doswiadczyli. Po dokladnym zbadaniu pacjenta lekarz zwrócil sie do jego zony:
„Mieliscie tutaj specjalnego lekarza?”. Przytaknela, a on odszedl, krecac ze zdumieniem
glowa. (B) Przez kilka lat mego pobytu w Honolulu mialem za sasiadke pewna mloda
biala kobiete, niedawno poslubiona przez oficera marynarki. Przed wyjsciem za maz byla
przykladna metodystka uwazajaca taniec za grzech, nie mówiac juz o piciu alkoholu.
Maz wprowadzil ja w towarzystwo, gdzie taniec i picie byly na porzadku dziennym.
Wsród smiechów i zartów zachecano ja, by przylaczyla sie do zabawy, az powoli
przelamala swa niechec i zaczela uczyc sie tanecznych kroków, a nawet skosztowala
jakiegos alkoholu. Uplynal pewien czas. Kobieta pojela juz nieco sztuke tanca, gdy
kiedys w czasie jednej z zabaw u przyjaciólki potknela sie o dywan i wykrecila noge w
kostce. Nie bylo to jednak nic powaznego, bawila sie wiec dalej. Ale nastepnego dnia,
wbrew jej oczekiwaniom, noga byla nadal zwichnieta i stan sie nie poprawil. Minal
tydzien i bylo coraz gorzej. Poszla wiec do lekarza, który zbadal kostke, zrobil
przeswietlenie, lecz nie znalazl nic, co wyjasnialoby brak poprawy. Niebawem kobieta
zaczela z trudem chodzic, a ponizej stawu kostkowego powstal dziwny, ropiejacy wrzód.
Lekarz wezwal konsultanta. Sprawa wygladala bardzo zagadkowo. Zadne zabiegi nie
pomagaly. Wówczas kobieta ta przyszla do mnie po rade, czy kahuni - o których czesto
jej opowiadalem - mogliby jej pomóc. Poradzilem jej, by spróbowala. W tym przypadku
kahuna byl mlody i o wiele bardziej doswiadczony zyciowo, choc moze z mniejszym
stazem niz niejeden starszy uzdrowiciel. Od razu stwierdzil u chorej kompleks, a raczej,
jak oni to nazywaja, „cos zzerajacego od srodka”. Zapytal ja, jakie popelnila grzechy, a
ona przyznala sie natychmiast do tanców i picia alkoholu, wspominajac zarazem o swojej
wczesniejszej przynaleznosci do Kosciola metodystów. Z wielka cierpliwoscia kahuna
zaczal jej wyjasni swój punkt widzenia na temat grzechów róznego rodzaju. Kahuni mieli
bardzo prosty sposób oceny, czy postepek jest grzechem, czy tez nim nie jest. Nalezy po
prostu spytac samego siebie, czy jakies dzialanie skrzywdzilo kogos badz zranilo czyjes
uczucia. JEZELI POSTEPEK NIKOGO W ZADEN SPOSÓB NIE RANI, NIE JEST
GRZECHEM. Kahuna wskazal jej równiez logike swego przekonania, ze Bóg jest zbyt
doskonaly i wszechmocny, by mógl go zranic jakikolwiek czyn jakiejkolwiek ludzkiej
istoty. Krok po kroku przekonal ja, ze taniec i picie koktajlów wcale nie jest grzechem.
Nastepnie dokonal rytualnego odpuszczenia grzechów, spryskujac nagie ramiona i twarz
kobiety osolona woda i oswiadczajac, iz wszystkie winy zostaly jej wybaczone i zmyte
na zawsze. Delikatnie masowal jej chora noge, powtarzajac jednoczesnie, ze wlasnie
zaczyna ona zdrowiec. Przylozyl na kostke oklad z miejscowych ziól i zalecil, by kobieta
czesto i glosno powtarzala sobie: „Nie moge zgrzeszyc przeciw Bogu. Jestem zbyt mala.
Odpuszczono mi wszystkie grzechy. Nie skrzywdzilam nikogo. Moja noga szybko
zdrowieje”. Sukces zabiegu kahuny szybko stal sie widoczny. Ropiejaca rana zamknela
sie i zagoila, nie pozostawiajac po sobie zadnej blizny. Noga odzyskala pelna sprezystosc
i sile. Nie zdajac sobie sprawy z tego, ze jej klopoty wyniknely ze stanu umyslu, który
zmienil sie wraz ze zmiana jej postawy wobec tanca i alkoholu, mloda kobieta przestala
powtarzac afirmacje zalecona przez kahune: „Nie ma krzywdy - nie ma grzechu”. Znowu
tanczyla i pila. Poniewaz nawyki myslowe powracaja równie latwo jak, na przyklad,
nalogi palenia i picia ponad miare, oba Ja kobiety stopniowo powrócily do starych
przekonan. Zaczela sie bac, ze kahuna nie mial racji i ze sluszne byly wskazówki z
dawnych lekcji religii. Pewnego ranka ujrzala ze zgroza, ze rana znowu sie otworzyla.
Wrócila wiec do kahuny, proszac o powtórne wyleczenie, ale kiedy zaczal ja wypytywac,
co sie stalo, nie chciala nic mówic. Kahuna wyjasnil jej, ze jesli stary nawyk myslenia,
„zzeranie od wewnatrz”, budzi sie na nowo, po tym jak zostal usuniety, powtórne
wyleczenie jest juz niemozliwe. W rezultacie kobieta musiala isc na operacje do szpitala,
gdzie wycieto jej chora kosc. Wówczas, jak mozna przypuszczac, nizsze Ja uznalo, iz
grzesznica dosyc juz wycierpiala i wystarczajaco odpokutowala za swoje winy. Kobieta
zrezygnowala z tanca i alkoholu, a wrzód nigdy juz sie nie pojawil. Komentarz: W obu
przypadkach najbardziej godna uwagi i zapamietania jest okolicznosc, ze srednie Ja moze
dzielic kompleksy pospolu z nizszym Ja. W przypadku (A) Hawajczyk zgrzeszyl
niewiernoscia wobec zony i zaden rodzaj przebaczenia nie mógl odwiesc go od
przeswiadczenia o grzechu. Dopiero sama zona mogla przekonac jego rozumne srednie
Ja, ze grzechy zostaly mu odpuszczone. Musial ja zobaczyc i uslyszec z jej ust slowa
wybaczenia. Wlasnie te slowa odegraly role bodzca fizycznego, który wywarl nacisk na
nizsze Ja. Nizsze Ja sprowadzilo bowiem na mezczyzne chorobe jako kare za jego
przewinienia. Chociaz 'omawiany przypadek nie dotyczy gleboko zakorzenionego i
ukrytego kompleksu, doskonale ilustruje najczestsza przyczyne chorób, bedacych
rezultatem mocno utrwalonych przekonan, których zródlem sa fakty rzeczywiste i które
sa wspólne dla nizszego i sredniego Ja. Kahuni uczyli, ze nie jest grzechem postepek,
który nikogo nie krzywdzi. Te prawde nalezaloby rozglaszac na wszystkie strony, jezeli
mamy uniknac dolegliwosci bedacych skutkiem blednych nauk, ze popelniamy grzech,
lamiac dogmatyczne tabu rozmaitych religii. Nie ma sposobu by dowiedziec sie, ile
kalectw, ile chorób umyslowych i innych nieszczesc spowodowaly przekonania religijne
wpojone w dziecinstwie, tak jak bylo to w przypadku (B), u mlodej kobiety uznajacej
taniec i picie za grzech. Poped seksualny jest najbardziej plodnym zródlem kompleksów i
mysli o grzechu, z którymi musimy walczyc, odkad w dziecinstwie uczono nas
skromnosci, zawstydzano i karano za kazdy objaw zainteresowania sprawami seksu.
Religia zaszczepia w nas przekonanie, ze poped plciowy jest grzeszny, a zatem dzieci
rodza sie z grzechu i w grzechu. Postawa kahunów wobec spraw plci byla bardzo
logiczna i rozsadna. O ile akt plciowy nikogo nie skrzywdzil, nie mozna go uwazac za
grzech. W kazdym razie nie za grzech przeciwko Istotom Wyzszym. Zreszta w ogóle
GRZECHY MOGA RANIC TYLKO LUDZI, a nie Boga. Doktor Zygmunt Freud,
zachodni odkrywca podswiadomosci, czyli nizszego Ja, stwierdzil, iz przy leczeniu
chorób z zastosowaniem sugestii podswiadomosc w wielu wypadkach jej nie
akceptowala. Poszukujac przyczyn tego zjawiska, odkryl istnienie kompleksów w
nizszym Ja pacjentów. Okazalo sie, ze nizsze Ja, jedyna czesc swiadomosci ludzkiej
podatna na sugestie, odrzuca sugestie sprzeczne z utrwalonymi przekonaniami pacjenta
dotyczacymi moralnosci lub niezgodne z innymi wyimaginowanymi ocenami. Pózniej
odkryto, ze nizsze Ja, gdy doznaje niepowodzen, dzialajac wedlug swych utartych
przekonan, samo dokonuje „translacji”, czyli zmiany swego kompleksu, tak iz zdaje sie
on nie miec zadnego zwiazku z pierwotnym zespolem ocen moralnych. Opisze tu
przypadek malego chlopca, który rozwinal w sobie niechec do chodzenia na
nabozenstwa. Prawdopodobnie zmuszano go, by chodzil do kosciola, gdy byl chory, zle
sie czul lub byl w jakiejs innej niedyspozycji. (Moze tez karano go za owa niechec i w
ten sposób rozwinieto w nim pewien nerwicowy kompleks). Dzieciak kochal swoich
rodziców. Kiedy tlumaczyli mu, ze musi chodzic do kosciola, by oddawac czesc Bogu, i
prosili go, zeby byl grzecznym i poslusznym chlopcem, staral sie spelniac ich polecenia.
Próbowal polubic niedzielne chodzenie na nabozenstwa, tak jak go o to proszono, i
zdawalo sie, iz jest calkowicie przekonany, ze jego religijnym obowiazkiem jest
uczestniczenie w mszy swietej. Jednakze nizsze Ja opanowane zakorzeniona niechecia do
kosciola, wykazalo sie niejako zwierzecym sprytem, tak doskonale znanym psychologom
i dawnym kahunom. ZAMIENILO utrwalone postanowienie, by nie chodzic na msze, w
jeszcze wieksza awersje do woni kadzidla. Czujac zapach palonego kadzidla, chlopiec za
kazdym razem mdlal i trzeba go bylo wynosic ze swiatyni. Sytuacja wygladala wiec tak,
jakby dziecko chcialo chodzic do kosciola, ale nie moglo. Nizsze Ja postawilo na swoim.
Przy kompleksach powstalych na tle tlumienia popedów plciowych nizsze Ja moze
kilkakrotnie zmieniac zewnetrzne przejawy owych kompleksów. W rezultacie nawet
dlugotrwale badania psychoanalityczne snów i zwiazków myslowych pacjenta nie
wydobywaja jego uprzedzen na swiatlo dzienne, tak by mozna je bylo przedyskutowac,
poddac racjonalizacji i „wydrenowaniu” badz swiadomie nad nimi zapanowac, jak nad
zwyklymi myslami i przekonaniami. Freud uznal, iz wszystkie kompleksy pochodza z
frustracji seksualnych. Pózniejsi psychologowie lagodzili ostrosc jego sadów, ale nadal
istnieje w psychologii szkola wiernie podtrzymujaca jego stanowisko. Poniewaz
zakompleksione nizsze Ja z uporem odrzuca podawana mu sugestie, by usunelo objawy
klopotów wynikajacych z utrwalonych kompleksów, lecznicze wlasciwosci sugestii sa
wielce ograniczone. W przypadku (B) nizsze Ja kobiety odmówiloby przyjecia sugestii
leczniczej po nawrocie kompleksu przy powtórnym bólu w kostce. Nizsze Ja odrzucaja
kazda sugestie hipnotyczna sprzeczna z moralnymi ocenami pacjenta. Hipnotyzer nie
moze zmusic pacjentów do dzialan uznawanych przez nich za niemoralne. Ze ;wzgledu
na to, ze w nizszym Ja powstaja wszystkie nasze uczucia, w wielu wypadkach mozliwe
jest odkrycie obecnosci kompleksów czy innych manii przez obserwowanie
emocjonalnych reakcji czlowieka, w których to kompleksy daja o sobie znac.
Przywyklismy juz do widoku osób „wpadajacych w slepa zlosc” z powodu jakiejs
blahostki. Moglo nia byc tylko czyjes nieopatrznie wypowiedziane slowo. Owe
drobnostki wywolujace eksplozje emocji sa, mówiac obrazowo, „spustem”
uruchamiajacym cala machine. Kiedy dotknie sie takiego „spustu”, natychmiast zwalnia
sie ladunek calej nagromadzonej dotad zlosci i pretensji zwiazanych z okolicznosciami
powstania kompleksu, Ale istnieja takze dobre, pozytywne kompleksy oraz wyzwalajace
je spusty. Mozna miec wiele utartych przekonan zwiazanych z powszednimi zajeciami.
Na przyklad, kiedy dzwoni budzik, wówczas nawet wbrew naszej checi wstajemy z lózka
i rozpoczynamy zwykle, codzienne obowiazki. Jeden ze sposobów, którym nizsze Ja
sklania swe srednie Ja do urzeczywistniania jego pragnien, polega na zalaniu sredniego
Ja wielka fala emocji - na co przewaznie to ostatnie daje sie nabrac i zostaje pokonane.
Fale nienawisci, zadzy lub wstretu sa nam wszystkim dobrze znane. podobnie jak
przyplywy tesknoty za domem czy rodzina. Ale najbardziej interesujaca i godna uwagi
emocja jest milosc. Zdaje sie, ze z uczuciem milosci srednie Ja ma najwiecej wspólnego.
Do milosci czysto fizycznej i opierajacej sie na atrakcyjnym wygladzie kochanej osoby
srednie Ja dodaje elementy milosci rodzicielskiej i milosci dzieci do rodziców, a
wszystkie te uczucia darzy rozumna pochwala, aprobata i podziwem. Powstaly zespól
emocji jest sila rzadzaca wszystkimi poziomami ludzkiej swiadomosci.
Rozdzial XV Usuwanie kompleksów
tajemnicza metoda kahunów
Podczas gdy nowoczesni psychoanalitycy nie znalezli dotad prostej i skutecznej metody
wykrywania uprzedzen, tak by mozna je bylo poddac racjonalnej ocenie i
psychologicznemu unicestwieniu, od dawna istnieja doskonale sposoby leczenia, jakich
mozemy uczyc sie od kahunów. Znaczenia owych metod nie sposób przecenic. Jesli
zdolamy sie nauczyc z nich korzystac, osiagniemy najwiekszy postep w sztuce
uzdrawiania od czasów odkrycia zjawiska sugestii. Sposób leczenia stosowany przez
kahunów jest gwaltowny i energiczny. Cywilizowanemu czlowiekowi moze sie on wydac
na pierwszy rzut oka wyjatkowo dziwny. Wcale nie jest jednak bardziej dziwny, niz
gwaltowny wstrzas insulinowy aplikowany pacjentom wspólczesnych szpitali
psychiatrycznych. Przypomnijmy sobie o przekonaniu kahunów, iz mysli sa malutkimi,
niewidzialnymi bytami (ksztaltami myslowymi), które istnieja w sposób rzeczywisty i
substancjalny. Ksztalt myslowy, aka, powstaje wówczas, gdy myslimy. Kazda nasza
mysl wciela sie wiec w stala forme, realny ksztalt, Uksztaltowane mysli lacza sie w
grona. Kazde pojecie, czy poszczególna mysl, styka sie z pojeciem, które przyszlo
bezposrednio po niej lub tez pojawilo sie tuz przed nia. W grona lacza sie takze wszystkie
mysli podobne do siebie. Pamietamy, ze takie grona ksztaltów myslowych
przemieszczaja sie wraz z pradem sily zyciowej, a dalej wzdluz cienkich nici
widmowych, laczacych ze soba dwie osoby, tak jak to bywa w kontaktach
telepatycznych. Przy podawaniu sugestii strumien sily zyciowej plynie od operatora do
odbiorcy badz przez nalozenie rak, badz przez widmowe nici, laczace dwoje ludzi juz od
ich pierwszego bezposredniego kontaktu fizycznego, wzrokowego, a nawet sluchowego.
(Przeplyw sily zyciowej nastepuje równiez podczas snu, kiedy spiacy odbywa podróz w
swym widmowym ciele, oraz podczas kontaktów umozliwionych przez duchy osób
zmarlych). SUGESTIA JEST WPROWADZENIEM SILNIE UKSZTALTOWANEJ
MYSLI DO NIZSZEGO JA ODBIORCY. Moc sily zyciowej, towarzyszacej
wprowadzaniu uksztaltowanej mysli, ma pewien wplyw na skutecznosc sugestii, choc nie
jest on taki wielki, jak powszechnie sadza psychologowie. Widywalem hipnotyzerów
usilujacych wkladac cala swoja wole w przekazywana sugestie, aby byla bardziej
skuteczna. Ich oczy plonely, twarze stawaly sie czerwone, na czolo wystepowaly krople
potu... a rezultatów wciaz nie bylo. „Wola”, czyli napiecie sily zyciowej sredniego Ja, nie
jest bowiem czynnikiem hipnotyzujacym. Wola tylko sklania swe nizsze Ja, aby
zaszczepilo uksztaltowana tresc sugestii w widmowym ciele nizszego Ja odbiorcy
SKUTECZNOSC SUGESTII ZALEZY WIEC TYLKO OD TEGO, CZY NIZSZE JA
ODBIORCY PRZYJMIE, ZAAKCEPTUJE UKSZTALTOWANA MYSL. Jak juz
wyjasnilismy wczesniej, akceptacja uksztaltowanej tresci sugestii przebiega o wiele
szybciej przy zastosowaniu BODZCA FIZYCZNEGO - czegos fizycznie rzeczywistego,
co nizsze Ja odbiorcy mogloby odczuc zmyslami i dzieki czemu uwierzyloby, ze sugestia
ma mocne realne podstawy. Teraz przejdziemy do omówienia waznego zagadnienia
walki z kompleksami, jednego z najwiekszych sekretów kahunów. Otóz wcale nie trzeba
szukac pierwotnych kompleksów pacjenta, jak to robia psychoanalitycy na drodze
glebokiej analizy psychicznej. Nie trzeba studiowac cennych marzen oraz odslaniac
ukrytych w nich znaczen i symboli. Niezaleznie od tego, czy pierwotny kompleks
przybral jakas inna forme i przechodzil dalsze, kolejne transformacje, czy tez nie, zawsze
mozna zastosowac leczenie sugestia. LECZENIE SUGESTIA POLEGA NA TYM, BY
SKLONIC NIZSZE JA PACJENTA DO ZAAKCEPTOWANIA SUGESTII
SPRZECZNEJ Z JEGO UTARTYMI PRZEKONANIAMI. TO ZAS MOZNA
OSIAGNAC ZA POMOCA GWALTOWNEGO UDERZENIA SILA ZYCIOWA
NISKIEGO NAPIECIA. Przypomnijmy sobie kahunów, którzy ladowali dragi energia
niskiego napiecia samym tylko wysilkiem woli, by te energie w sobie zgromadzic i
przelac ja na kije, oraz owo niemalze ludzkie posluszenstwo, z jakim sila zyciowa
spelniala polecenie, aby opuscic kij i pozbawic wroga przytomnosci lub go sparalizowac
w momencie kontaktu z jego cialem. Przypomnijmy sobie takze znachorów, Indian,
którzy potrafili zgromadzic w sobie taka sile (nazywali ja orenda), po czym powodowali
jej wyladowanie, dotykajac jednym palcem silnego mezczyzny, który padal bez czucia na
ziemie. Albo przypadek doktora Brighama i modlitwy smierci skierowanej przeciwko
chlopakowi z jego ekipy podczas wyprawy górskiej na Hawajach. Modlitwa majaca
sprowadzic smierc polegala wlasnie na naladowaniu nizszych duchów olbrzymim
zapasem nizszej many i wyslaniu ich do akcji, by dopadly ofiare i porazily ja
gwaltownym uderzeniem calego ladunku energii. Sila ta swym uderzeniem przelamywala
opór nizszego Ja ofiary. Przychodzilo to tym latwiej, jesli ofiara nosila w sobie kompleks
winy. Wówczas zeslane duchy bez trudu sklanialy ja do przyjecia uksztaltowanej przez
kahune mysli o smierci. Duchy uczepialy sie nieszczesnika i wysysaly z niego jego sile
zyciowa, gromadzac ja w swych widmowych cialach. Mialy zabrac ja ze soba, gdy ofiara
umrze z powodu wyczerpania sie zapasu energii potrzebnej jej do zycia. (Sugestia
smierci sprawia, ze nizsze Ja ofiary przestaje produkowac wystarczajaca ilosc sily
zyciowej koniecznej do podtrzymywania egzystencji. Kiedy z jakichs przyczyn organizm
ludzki nie wytwarza normalnej dawki sily zyciowej , wiekszosci chorób nie mozna
wyleczyc). SEKRET, JAK ZMUSIC NIZSZE JA PACJENTA DO
ZAAKCEPTOWANIA UKSZTALTOWANEJ TRESCI SUGESTII, POLEGA NA
ZASTOSOWANIU OBEZWLADNIAJACEGO UDERZENIA OGROMNYM
LADUNKIEM SILY ZYCIOWEJ WRAZ Z TOWARZYSZACA MU SUGESTIA.
Doktor Brigham poswiecil kiedys caly wieczór, by opowiedziec mi szczególowo o
przypadku uzdrowienia dokonanego przez kahune, który to przypadek wielce go
zadziwil. Ja równiez bylem bardzo zaintrygowany ta opowiescia, a uslyszane rewelacje
dlugo nie dawaly mi spokoju, zanim nie zrozumialem, na czym polegala zastosowana
przez kahune metoda. Kahuna leczyl miejscowego pacjenta cierpiacego na zespól
krótkotrwalych dolegliwosci, które uniemozliwialy mu przejscie przez plaze do lodzi,
aby wyruszyc na codzienny polów ryb. Za pierwszym razem, gdy próbowal wejsc na
plaze, wystapil paraliz lewej nogi. Zostalo to wyleczone i zdawalo sie, ze wszystko jest
juz w porzadku. Ale gdy znowu zblizyl sie do brzegu, doznal gwaltownego zawrotu
glowy, a przy kolejnej próbie zupelnie stracil wzrok, co trwalo tak dlugo, az opuscil plaze
i wrócil do domu. Samego zabiegu doktor Brigham nie obserwowal, ale opisano mu go
pózniej ze szczególami. Kahuna, uzywajac bardzo silnej energii, zastosowal bodziec
fizyczny, któremu towarzyszyla sugestia w formie powtarzanego wielokrotnie
zapewnienia, ze zabieg usuwa wszelkie przyczyny uniemozliwiajace pacjentowi
chodzenie po plazy i zwykle lowienie ryb. Jako bodziec fizyczny posluzyla wielka
drewniana misa, wypelniona slonawa woda. Kahuna w obecnosci pacjenta dlugo
wykonywal nad woda jakies czynnosci, aby zyskala moc lecznicza. Mieszal ja zielonymi
liscmi ti, dodawal zóltego korzenia imbiru i kilkakrotnie kladl dlonie na jej powierzchni.
Kiedy skonczyl owe przygotowania, zwrócil sie do pacjenta i kazal mu usiasc przed
misa, zanurzyc twarz w wodzie, wstrzymac oddech i wypic tyle, ile tylko zdola.
Powiedzial mu tez, ze woda wniknie do jego wnetrza i wyplucze na zawsze wszystkie
przyczyny jego klopotów. Pacjent zrobil, jak mu polecono, i zaczal pic. Kahuna polozyl
mu rece na ramionach i kazal chorobie opuscic cialo mezczyzny. Przez jakis czas pacjent
pil szybkimi lykami. Nagle wygial sie i opadl na naczynie, jakby oszolomiony. Kahuna
uniósl go delikatnie i otarl mu twarz z wody. Przez kilka minut mezczyzna siedzial
bezwladny, a kahuna spokojnie powtarzal swe zapewnienie, ze choroba zniknela, by
nigdy juz nie powrócic. Niebawem mezczyzna ocknal sie z oszolomienia. Kahuna
natychmiast zabral go na plaze i kazal mu podejsc do brzegu. Okazalo sie, ze mezczyzna
moze to zrobic bez zadnych przeszkód, a tajemnicze dolegliwosci zniknely bezpowrotnie.
Kahuna polecil mu, by nie rozmyslal o swoich klopotach - co bylo zwyklym srodkiem
ostroznosci, podejmowanym przez wszystkich kahunów i majacym powstrzymac nawrót
kompleksu - i zakonczyl swoja prace. Trudnosci nie pojawily sie juz wiecej. Wiele lat po
owym wieczorze spedzonym z doktorem Brighamem, wracajac mysla do tej opowiesci i
korzystajac z dotychczasowej wiedzy zaczerpnietej z nauki Huny, doszedlem do
bezspornego wniosku, ze kahuna napelnil wode w misie uderzeniowym ladunkiem
nizszej many, czyli sily zyciowej. Uzyl tej sily, by skruszyc opór nizszego Ja pacjenta i
sklonic je do przyjecia uksztaltowanej tresci swej sugestii o usunieciu wszelkich
dolegliwosci uniemozliwiajacych przejscie przez plaze do lodzi. (Przypomina to troche
praktyke Mesmera, gdy ladowal on energia kadz z woda, z której wystawaly zelazne
prety. Za konce tych pretów chwytali pacjenci i w ten sposób Mesmer przekazywal im
sile zyciowa, nazwana przez niego „magnetyzmem zwierzecym”). Nalezy zauwazyc, ze
w opisanym przypadku pierwotnego kompleksu nigdy nie udalo sie zlokalizowac i
wyluskac na drodze rozpoznania i racjonalizacji. KOMPLEKS TEN ZASTAPIONO
INNYM KOMPLEKSEM W POSTACI UKSZTALTOWANEJ MYSLI,
WPROWADZONEJ NA DRODZE SUGESTII WSTRZASOWEJ. Sugestia ta byla
oczywiscie gronem wielu podobnych; zwiazanych ze soba ksztaltów myslowych.
Zawierala racjonalne argumenty wykazujace, ze nie bylo zadnego waznego powodu, dla
którego pacjent nie móglby swobodnie chodzic po plazy i wyplywac na polów.
Przypadek 26 Bezposrednia reakcja fizyczna na sugestie Uwagi wstepne: Chociaz nie
wiemy, jakie sa granice mozliwosci oddzialywania nizszego Ja na cialo fizyczne i w
jakim stopniu moze ono wplywac na jego uzdrowienie, to zebrany material dowodowy
wskazuje, iz wplyw ten jest ogromny. Opis przypadku: Kiedy mieszkalem w Honolulu,
przychodzil do mnie mlody bialy mezczyzna, by zaoferowac mi miejsce na ogloszenie w
cotygodniowej rubryce reklamowej jakiejs gazety. Interesowalo go zycie Hawajczyków i
czesto opowiadal mi, ze bywa na ich wieczornych tancach, organizowanych na swiezym
powietrzu. Pewnego dnia przyszedl wielce zmartwiony. Na jednym z przyjec poznal
mloda Hawajke. Podziwiala ona jego dziewczeca, delikatna cere. Zapytala go z troska,
czy codzienne golenie nie jest dla niego zbyt uciazliwe. Powaznie oswiadczyla, iz gdyby
zechcial pozbyc sie tego klopotu, ona moglaby sprawic, ze zarost przestanie mu rosnac.
Powiedziala tez, iz wielu Hawajczyków uwolnilo sie w ten sposób od koniecznosci
codziennego golenia sie. Udal wiec wyrozumiale, iz z przyjemnoscia przyjmuje jej
oferte. Byl pewien, ze ma do czynienia z nic nie znaczacym miejscowym przesadem.
Kobieta wziela go na strone i potarla palcami jego prawy policzek, mówiac, ze broda
przestanie mu niebawem rosnac i bedzie uwolniony od koniecznosci golenia zarostu.
Zdazyl juz zapomniec o tym wydarzeniu, gdy po dwóch tygodniach zauwazy:, ze ma na
policzku miejsce wielkosci malej monety, gdzie nie pojawia sie zarost. Ku jego
zdziwieniu miejsce to powiekszalo sie z dnia na dzien. Kiedy bylo juz wielkosci
póldolarówki, przypomnial sobie, ze mówilem kiedys o tajemniczych kahunach.
Natychmiast wiec przyszedl do mnie po rade. Mial rzeczywiscie dziewczeca twarz i
obawial sie, ze bez cienia zarostu bedzie wygladal jak dziewczyna. Poradzilem mu, zeby
odszukal wsród swych hawajskich znajomych kobiete, która sprowadzila na niego klopot,
i poprosil ja, by cofnela swoja sugestie. Mial troche problemów z jej odnalezieniem, ale
w koncu mu sie udalo. Ona, aczkolwiek niechetnie, pogladzila jego policzek i podala
sugestie (bo bez watpienia byla to sugestia), ze zarost znów ma sie pojawic. Po tygodniu
ukazal sie nowy zarost i wszystko wrócilo do normy. Komentarz: Jest to bardzo
interesujacy przypadek, pokazuje bowiem, w jak zadziwiajacy sposób nizsze Ja umie
reagowac na sugestie i wywolywac zmiany w funkcjonowaniu organizmu ludzkiego.
Przyjawszy sugestie, nizsze Ja potrafiloby panowac nad funkcjami wszystkich zmyslów i
narzadów. Nie mogloby jednak wtargnac w cudze cialo. To juz lezy bowiem poza
zasiegiem jego wladzy. Wiekszosc drobnoustrojów chorobotwórczych mozna w
odpowiednim czasie poddawac wplywowi nizszego Ja. Kahuni byli przekonani, ze
choroby zakazne sa jak nieszczesliwe wypadki, które od czasu do czasu przytrafiaja sie
ludziom. Jezeli ktos doznal obrazen w wypadku lub jesli zachorowal na jakas zakazna
chorobe, nizsze Ja uruchamia swe mozliwosci, by wyleczyc rane lub zwalczyc zarazki.
Jezeli czlowiek nie jest uwiklany w jakis kompleks, nie jest z jakiejs przyczyny oslabiony
i nie jest w zbyt podeszlym wieku, to jego szanse na powrót do zdrowia sa duze. Mimo
ze dotad nie wiemy zbyt wiele o tym, jak kahuni interpretowali wszelkiego rodzaju
nowotwory, które zdaja sie polegac na wtargnieciu do organizmu obcych komórek, jest
mozliwe, ze nizsze Ja czlowieka cierpiacego na te dolegliwosci samo zezwolilo na owa
inwazje z powodu ukrytego kompleksu, samo ukaralo sie za jakies przewinienia.
Jednakze po usunieciu kompleksów nie jest juz zdolne wypedzic. z ciala zawadzajacych
komórek. Aby wyleczyc takie stany, trzeba zatem znalezc metode oddzialywania na
swiadomosc, która wprowadzila do organizmu obce komórki, jakakolwiek by ta
swiadomosc byla. Jednakze o natychmiastowe uzdrowienie najlepiej zwrócic sie w tym
wypadku do Wyzszego Ja. Znaczenie metod, które kahuni stosowali w walce z
kompleksami, docenimy w pelni, uswiadamiajac sobie fakt, iz w Stanach Zjednoczonych
mamy cztery tysiace psychiatrów i setki tysiecy pacjentów potrzebujacych ich pomocy.
Jest bardzo malo doswiadczonych psychoanalityków, a tylko nieliczni nauczyli sie
korzystac z sugestii, by siegac w glab psychiki ludzkiej i wydobywac z niej kompleksy.
Zaden z nich natomiast nie zna metody wstrzasowej, uderzenia ladunkiem sily zyciowej,
co sklania pacjenta do akceptacji sugestii zastepujacej stare kompleksy. Sposród mlodych
mezczyzn uznanych podczas II wojny swiatowej za zdolnych fizycznie do sluzby
wojskowej, na kazda setke przypadalo dwunastu, którzy nie nadawali sie do wojska z
powodu stanów psychoneurotycznych, wymagajacych leczenia. Przecietny lekarz wie
malo lub zgola nic o leczeniu takich przypadków. Nie bedzie tez mial czasu ani ochoty na
nauke korzystania z sugestii. Profesjonalni hipnotyzerzy nie otrzymuja od towarzystw
medycznych zadnego wsparcia ani nie ciesza sie ich powazaniem, praktykuja wiec
zabiegi uzdrawiajace na wlasne ryzyko i odpowiedzialnosc.
Rozdzial XVI Jak kahuni walczyli z
ponurymi zjawami królestwa ciemnosci
Istnieje wiele strasznych i przykrych zjaw nalezacych do krainy cienia. W walce z nimi
jestesmy zupelnie bezsilni, gdyz my, ludzie cywilizowani, jestesmy zbyt nowoczesni, by
uznac ich istnienie. Lekarze nic o nich nie wiedza. Duchowni maja tak pokretny poglad
na diabla i inne zle duchy, iz ich rady sa bezuzyteczne. Spirytysci wiedza tylko tyle, ze
nalezy sie ich bac i ostrzegac amatorów, aby byli ostrozni. Ludy prymitywne maja o nich
jakies skape pojecie, ale sposób, w jaki stawiaja czolo grozbom duchów ciemnosci,
swiadczy o watpliwej wartosci ich wierzen. Nowoczesni okultysci dopuszczaja mysl o
istnieniu calego szeregu zlych istot, piszac jak najbardziej serio o „czarnej” magii,
czarach i urokach. Kresla kola magiczne i chronia sie w ich granicach, by umknac
ciemnym mocom, których istnienia tak naprawde nie sa pewni. Zwracaja sie ku wiekom
srednim, aby wskrzesic tajemnice talizmanów i uroków. Okadzaja powietrze i blagaja
Boga o opieke, wzywajac Go 72 imionami. Rozmaici religijni uzdrowiciele duszy
nazywaja owe nieczyste sily „zlosliwym magnetyzmem zwierzecym”. Niewiele o nich
wiedza, lecz tocza z nimi nieustanna wojne. Jednym z bezcennych darów, które kahuni
ofiarowali swiatu, jest wszechstronna i klarowna wiedza o silach ciemnosci i o metodach
walki z nimi. Przez wiele lat studiowalem wszystkie dostepne informacje na ten temat,
lecz moja znajomosc przedmiotu jest nadal niekompletna. Nie potrafie na tyle zglebic
Huny, czyli Tajemnicy kahunów, by poznac najnizsze poziomy egzystencji, tak samo jak
nie moge pojac najwyzszych. Wierze jednak, iz udalo mi sie odslonic prawdy, od których
zalezy zarówno nasze normalne zycie doczesne, jak tez przyszle zycie po smierci.
(Niezmiernie wazna sprawa jest wlasciwe zrozumienie doczesnosci, poniewaz gdy po
smierci przeniesiemy sie w naszych widmowych cialach na druga strone zycia, nasze
tutejsze przekonania stana sie tamtejszymi kompleksami i moga nas tam przesladowac).
Swiat niewidzialnych duchów w duzej mierze przypomina nasz swiat materialny. Ma on,
mozna powiedziec, swoje dzungle i dzikie zwierzeta. Jezeli tu, na ziemi, czlowiek
znalazlby sie w dzikiej okolicy i spotkal na swojej drodze lwy, tygrysy i goryle, musialby
sie bronic. Tak samo dzieje sie tam, w swiecie bezcielesnych istot, zyjacych w swych
widmowych cialach. Na szczescie dla nas, zyjacych na ziemi, nasz kontakt z widmowym
swiatem jest slaby. Tylko od czasu do czasu niebezpieczne i wielce zywotne zle moce
przedzieraja sie do nas i narazaja na szwank nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Mysle,
ze mam racje, twierdzac, iz kiedy jakas czujaca istota umiera i w swym widmowym ciele
zaczyna zyc w niewidzialnym swiecie, to odtwarza tam poziom zycia ziemskiego lub do
niego zblizony. Jezeli mysli o znajomym srodowisku na ziemi, wytwarza takie
srodowisko w zaswiatach. Kahuni twierdza, ze to wszystko powstaje tam z widmowej
materii snów. Realne, prawdziwe istoty ludzkie, obdarzone dusza, przenosza sie czesto
wyobraznia w wymarzone miejsca i odgrywaja wymarzone role. Dlatego tez, gdy
czlowiek umiera, wchodzi w scenerie dawnych marzen, uczestniczac takze w marzeniach
sennych swych przyjaciól i bliskich i dodajac wlasne elementy. Zwierzeta w dzungli
doczesnej przenosza sie do dzungli wysnionej. Dzicy ludzie przychodza w miejsca
podobne do tych, które opuscili. Znajduja tam swoich przyjaciól i wrogów. Duchy osób
zmarlych, kiedy nawiaza kontakt z zyjacymi, bardzo rzadko donosza, iz przybyly do
miejsc zupelnie róznych od tych, do których przywykly na ziemi. Sa tak samo ubrane, jak
byly za zycia. Mieszkaja w podobnych domach. Duchy zmarlych z pewnego plemienia
Eskimosów mówily, iz mieszkaja w takiej samej krainie lodów i sniegów, jaka znali po
tej stronie zycia. Zmarli, którzy spodziewali sie przybycia do chrzescijanskiego nieba,
odnajdywali je. Ci, którzy wyobrazaja sobie sceny z czyscca, sa ich uczestnikami. Tylko
pieklo zdaje sie nie zaludnione. Widac, nikt naprawde nie sadzi, ze zostanie po smierci
uznany za doszczetnie zlego. Pewna starsza kobieta, antropolog, obiecala mi przed
smiercia, iz wróci do mnie z zaswiatów i zda relacje z tego, co znalazla po tamtej stronie.
Tak tez uczynila. Za posrednictwem medium udowodnila mi najpierw swa tozsamosc,
wspominajac rzeczy, które lubila robic, w co sie ubierala i co mówila, kiedy zyla na
ziemi. Powiedziala, ze odnalazla swoich znajomych, amerykanskie miasteczka i wioski.
Gdy juz przywykla do nowych warunków, zajela sie poszukiwaniami rozmaitych dzikich
i póldzikich plemion, wsród których zyla i prowadzila badania antropologiczne na ziemi.
Stwierdzila, ze ziemskie plemiona sa podobne do jej obecnych znajomych po tamtej
stronie. Podobne sa ich chaty i takie samo otoczenie. Zmarli czlonkowie plemienia
rozpoznali ja i serdecznie przyjeli. Wsród owych plemion byli tez lowcy glów z
górzystych terenów Formosa - przyjaciele z dawnych lat - którzy nadal wierzyli, ze ich
plony moga byc bardziej obfite, jesli sie o to postaraja, chociaz juz dawno, na ziemi,
porzucili ten proceder. Pani antropolog usilowala wytlumaczyc im, ze juz nie zyja i nie
moga byc dluzej lowcami glów. Próbowala im tez powiedziec inne rzeczy, ale ich
zdolnosc przyswojenia nowych prawd okazala sie daleko mniejsza, niz za czasów
egzystencji na fizycznym poziomie zycia. Po tamtej stronie dysponujemy bardzo
niewielka dawka sily zyciowej w porównaniu z zasobem energii ciala fizycznego. Na
tym, zdaje sie, polega róznica miedzy bystrym, latwym zdobywaniem wiedzy za zycia a
ospala niemoznoscia przyswojenia nowych pojec po smierci. Myslenie wymaga sily
zyciowej. Wspomnienia mozna przywolywac i pamietac, nie korzystajac z energii, lecz
stworzenie NOWEJ, uksztaltowanej mysli nie jest latwe, szczególnie dla istot malo
rozwinietych intelektualnie. Zmarli daza do scislego „sklejenia sie” z rzeczami, w które
wierzyli, których pragneli i których sie obawiali, gdy zyli na ziemi. „Zyjacy tutaj”, którzy
próbowali nauczyc czegos nowego „zyjacych tam°, zaswiadcza o trudnosciach, jakie
napotkali. Dlatego tez przed kazdym z nas stoi bardzo wazne zadanie. Dopóki jestesmy
tutaj, napelnijmy nasz umysl tak duzym zasobem wiedzy, jaki tylko zdolamy uzyskac od
kahunów, a takze od wspólczesnych psychologów i badaczy zjawisk parapsychicznych, i
uporzadkujmy sprawy, zanim stad odejdziemy. Wielokrotnie próbowalem namówic
moich zmarlych przyjaciól, którzy pojawiali sie jako duchy na seansach
spirytystycznych, aby odszukali w zaswiatach doswiadczonych kahunów, ale ich starania
nie odnosily skutku. Kahuni poznali porzadek spraw ziemskich juz tutaj, dzieki czemu
osiagneli doskonale umiejetnosci pozwalajace im przejsc po smierci na wyzszy poziom
widmowego swiata. Nie dali sie wplatac w senna scenerie ani w przypominajace sny,
mgliste obrazy zdarzen podobnych do tych, które poznali na ziemi. Ci, którzy znaja
posmiertne warunki zycia i stan, w jakim znajda sie po smierci, beda dokladnie wiedzieli,
jak maja sie tam zachowac, beda umieli uciec, nie dadza sie tam schwytac, zatrzymac i
sciagnac z powrotem na ziemie. Ich celem nie jest reinkarnacja Tylko nieliczni wracaja,
by zamieszkac w cudzych cialach. Nizsze Ja wracaja wówczas jako srednie jaznie istot
rodzacych sie na ziemi w cialach fizycznych. Natomiast srednie Ja, przynajmniej te
nalezace do ludzi cywilizowanych, przechodza po smierci czlowieka na wyzszy poziom
istnienia. Ci, którzy znaja ten sekret, niewiele czasu poswiecaja „ziemskim wakacjom”.
Sluchaja wewnetrznego glosu, który kaze im rozwijac umiejetnosci intelektualne i siegac
coraz wyzej. Natomiast ci nie wtajemniczeni dlugo pozostaja w sennym otoczeniu, czesto
wracaja z zaswiatów, aby skontaktowac sie z zyjacymi, i darza ich przyjaznia. Tylko od
czasu do czasu sprawiaja klopoty. Sprawcami czestszych i powazniejszych klopotów sa
nizsze Ja, które po smierci czlowieka odlaczyly sie od swych srednich Ja. Sa to
poltergeisty, czyli duchy halasujace, które strasza po domach i naprzykrzaja sie ludziom.
Nie maja zdolnosci rozumowania, gdyz utracily wiez ze swymi srednimi Ja. Czesto
opanowuja zyjacych i wpedzaja ich w szalenstwo. (Istnieje wiele rodzajów szalenców.
Niektórzy chorzy sa spokojni, potulni i ospali. W szpitalach psychiatrycznych calymi
dniami siedza calkowicie bezczynnie. Inni sa agresywni i niebezpieczni. Pomiedzy tymi
skrajnymi typami pacjentów plasuja sie chorzy, którzy swym zachowaniem bardzo
przypominaja dzieci. Zabiegaja o czyjes wzgledy, przymilaja sie, maja sklonnosc do
platania figlów i psot). Sa tez nizsze duchy, z wyboru trzymajace sie blisko ludzi. Wiele z
nich uczy sie dotykac widmowych cial istot zyjacych i krasc im sile zyciowa. Jezeli uda
im sie wykrasc wystarczajaca dawke, moga na tyle wzmocnic i utwardzic swe widmowe
ciala (nawet gdy nadal pozostana niewidoczne dla ludzkich oczu), ze zdolne sa
przesuwac ciezkie przedmioty. Poniewaz podczas jednej akcji duchy te moga zuzyc caly
ladunek ukradzionej energii, potrafia urzadzac sobie niebywale szumne hulanki. Harry
Price z National Laboratory of Psychical Research przez trzy tygodnie badal przypadek
pewnej rumunskiej dziewczyny, Eleonory Zugan, która straszyl i przesladowal jakis tego
rodzaju duch. Sprawial jej moc klopotów. Przesuwal po calym pokoju meble, gdy
dziewczyna byla w mieszkaniu. Rysowal na jej ciele jakies dziwne znaki, bolesnie klul ja
pinezkami i szpilkami. Mloda wdowe z Ohio równiez dreczyl jakis poltergeist, nad
którym prowadzili badania profesorowie szkoly medycznej, gdzie owa kobieta pobierala
lekcje. Demonstrowal on swoja sile szczególnie w jeden sposób. Wyrywal slupki z
solidnej balustrady przy schodach, slupek za slupkiem, w czasie gdy kobieta wchodzila
na góre. Rzucal tez rozmaitymi przedmiotami i psul rzeczy ze zlosliwa niszczycielska
sila. Ulubiona, jak sie zdaje, sztuczka tych nieznosnych duchów bylo zdzieranie koldry
ze spiacych. Czesto tez przynosily wode i ochlapywaly ja ludzi. Zanotowano równiez
kilka przypadków podkladania ognia, podpalania lózek, ubrania czy mieszkan
przesladowanych osób. Przewaznie byly to osoby mlode, o naturze mediumistycznej,
którym latwo bylo ukrasc sile zyciowa. W kilku wypadkach poltergeisty okazaly sie
nawet pozyteczne, czyniac psoty polegajace na posprzataniu ze stolu czy pozmywaniu w
nocy naczyn. Nizsze duchy moga byc calkiem nieszkodliwe i w wiekszosci wypadków
prawdopodobnie sa. Ale moga tez byc przerazajacymi i do cna zepsutymi istotami, które
podkradaja sie chylkiem do zywych i modla sie o ich smierc, które kradna im energie
zyciowa, doprowadzajac czasem do skrajnego wyczerpania i tajemniczego zgonu, które
opetuja ciala i wpedzaja ludzi w szalenstwo. Tysiace osób w milczeniu znosi tego rodzaju
przesladowania. Nizsze duchy pojawiaja sie bowiem jako podwójne lub zwielokrotnione
osobowosci. Nie sa „rozszczepionymi” czesciami zamieszkujacych w ciele jazni, jak
powszechnie sadza nasi psychologowie. Kazdy z tych duchów jest osobnym, samym w
sobie, niezaleznym indywiduum. Nie tylko nizsze Ja, oddzielone od swych srednich
jazni, uczepiaja sie zywych istot jako obce „osobowosci”. Równiez i srednie Ja
rozlaczone ze swymi nizszymi Ja robia to samo, choc w mniejszym stopniu. Od czasu do
czasu takze zwykly, normalny duch skladajacy sie z obu Ja ma na sumieniu
zamieszkiwanie widmowego ciala jakiejs zywej ofiary. Nie jest to wcale dziwne, ze
ludzie instynktownie boja sie duchów. Zawsze mieli ku temu powody. Wciaz przytrafiaja
sie komus jakies straszne rzeczy i nikt nie potrafi rozpoznac niewidzialnych zjaw, które
odbieraja nam sily zyciowe, a co gorsza, wprowadzaja do naszej podswiadomosci
uksztaltowane sugestie, powodujace bledne zachowania, przestepstwa, niezgode, a
czasem okrutne, zle czyny. Legendy o wampirach maja juz starodawna tradycje.
Podejrzewano, ze zmarli wstaja noca ze swoich grobów i atakuja ludzi we snie. Robia
dziurki w ich szyjach i wysysaja krew, tak iz po przebudzeniu ich ofiary sa blade i
oslabione. W ciagu wielu wieków zdarzalo sie, ze ludzie zapadali w letarg podobny do
smierci i zywcem chowano ich w grobie. Czasami wydobywano ich potem z grobowców
i stwierdzano, iz nie ma zadnych sladów rozkladu, a krew nadal jest w stanie plynnym.
Poniewaz takie przypadki sie zdarzaly, tradycja wampirów nie upadla. Sadzono bowiem,
ze tacy pochowani w grobie ludzie utrzymywali sie przy zyciu dzieki tajemniczej
umiejetnosci okradania zyjacych z krwi. W dawnych ksiegach znajdujemy niesamowite
opowiesci o tym, jak widziano zmarlych i pochowanych osobników szukajacych okazji,
by ukrasc krew jakiemus nieszczesnikowi. Jesli to rzeczywiscie prawda, byly to z
pewnoscia zmaterializowane zjawy i mogly co najwyzej krasc tylko sile zyciowa. Mimo
ze nie ma zadnych dowodów, iz choc jedna z tych historii jest prawdziwa, zadziwiajaco
czesto pojawiaja sie w nich wzmianki o tym, ze duchy-wampiry byly widziane w snach
lub na wlasne oczy. Odstep czasu miedzy pogrzebem a ekshumacja wynosil niekiedy
wiele dni. Poniewaz zdarzalo sie, iz odgrzebywano cialo i nie stwierdzano rozkladu,
nalezy wnioskowac, ze w takich wypadkach zycie w jakis nieznany sposób przetrwalo.
W dawnych czasach uwazano, ze krew jest zyciodajnym plynem. Byc moze plamy krwi
znajdowane w trumnach zmarlych byly tylko czyjas imaginacja. A moze pochowany
osobnik po przebudzeniu sie z letargu usilowal sie wyswobodzic i sam sie pokaleczyl. W
kazdym razie mozna przypuszczac, ze istnieje tez taka mozliwosc, iz wprowadzone w
trans istoty, od dawna obeznane z opowiesciami o 'wampirach, odkrywaly nagle, iz
zamkniete sa w trumnie, i próbowaly utrzymac sie przy zyciu, wyssac krew z zywych.
Dlatego bardziej prawdopodobne byloby to, ze wchlanialy ich sile zyciowa. A jesli udalo
im sie co noc zdobyc chociaz mala dawke, mogly przez pewien okres przetrwac w
pograzonym w letargu ciele. W sredniowieczu w serce zmarlego, podejrzanego o
umiejetnosci wampira, wbijano palik siegajacy przez trumne az do ziemi. Podejmowano
tez inne srodki ostroznosci w postaci czarów, magicznych zaklec i religijnych rytualów.
Kremacje zmarlych uwazano za najpewniejszy sposób gwarantujacy zywym, iz nie beda
przesladowani przez nieboszczyków. Istnieje watla nic laczaca owe dawne przekonania z
nauka kahunów, Jest nia wiara w istnienie sil czy duchów ciemnosci, które nigdy nie
doznaly inkarnacji w swiecie materialnym. Istnieja jednak i dobre moce, równiez nie
narodzone w cialach ziemskich. Sa to duchy na wyzszym poziomie egzystencji - Istoty
Swiatla. Nic nie wiadomo o zadnym z tych rodzajów istot, ale nawet jesli istnieja, ich
celem na pewno nie jest atakowanie ludzi. Trzeba jeszcze zwrócic uwage na ostatnie
niebezpieczenstwo mogace grozic nam z zaswiatów. Jest nim rozmyslny, celowy atak
zwyczajnej, „zyjacej tam” osoby, która pragnie ukarac czlowieka „zyjacego tutaj” za
krzywdy, jakie wyrzadzil komus przez nia kochanemu. Kara moze byc tez zemsta za
krzywdy doznane za zycia, jesli zraniona osoba nie otrzymala zadoscuczynienia na ziemi
i przeszla na tamta strone z sercem przepelnionym nienawiscia. Sugestia odgrywa w
naszym zyciu o wiele wieksza role, niz przypuszczamy. Kazdego dnia przyjmujemy i
dajemy sugestie zwiazane z naszymi krewnymi i znajomymi, szczególnie wówczas, gdy
sugestiom tym towarzyszy bodziec fizyczny. Troskliwa matka, mówiac do swego
dziecka: „Nie wygladasz dobrze. Zle sie czujesz?”, i jednoczesnie przykladajac mu reke
do czola, moze w ten sposób zaszczepic mu sugestie choroby. Zwykly duch zmarlego,
odlaczony od fizycznego ciala i skladajacy sie z obu swiadomosci (nizszej i sredniej),
równiez moze przekazywac sugestie, szczególnie wtedy, gdy uda mu sie uzyskac dawke
sily zyciowej od jakiejs zyjacej istoty. Od osoby zyjacej duchy zabieraja równiez
rozmaite uksztaltowane mysli, które pózniej wykorzystuja jako sugestie. Pewien kahuna,
wyjasniajac mi kiedys na Hawajach to zjawisko, podkreslal, jak bardzo niebezpiecznie
jest myslec lub wypowiadac na glos mysli, które zwykly duch moze wykorzystac w
formie sugestii. (Zwyczajnego ducha kahuni nazywali kino wailua, czyli „cialo dwóch
wód”. Woda byla dla nich symbolem sily zyciowej. Jezeli duch ma dwa rodzaje sily
zyciowej, to znaczy, ze sklada sie z nizszego i sredniego Ja, które mieszkaja w scisle ze
soba polaczonych cialach widmowych). Kahuna ostrzegal mnie, bym nigdy nie mówil,
nawet w zartach: „Niech go szlag trafi”, „Mam nadzieje, ze zdechnie”, bo taka mysl
moze zabrac jakis wrogi duch, a potem podac ja komus jako sugestie. Na Hawajach nie
tylko kahuni zdawali sobie sprawe z mozliwosci naslania na kogos zlego ducha. Zwykli
ludzie tez o tym wiedzieli i, co wiecej, czynili z tego uzytek, gdy doznawali krzywd, a nie
mogli za nie odplacic. Poszkodowany czlowiek przyzywal wówczas, droga telepatii lub
wysilku intelektualnego, ducha jakiegos zmarlego bliskiego krewnego i odprawial rytual
zwany „narzekaniem, gderaniem” szczególowo wyliczal wszystkie swoje krzywdy.
Podaje nizej dwa przyklady owego rytualu. Przypadek 27 Ataki duchów zmarlych
osób na pozostajacych przy zyciu sprawców ich krzywd Uwagi wstepne: Jak juz
wyjasnilem przy okazji omawiania modlitwy smierci, nizsze Ja kazdego czlowieka
przewaznie samo zabezpiecza sie przed wszelkiego rodzaju duchami, grasujacymi po
swiecie. Zazwyczaj dysponuje on wiekszym ladunkiem sily zyciowej niz atakujacy je
duch, chyba ze owego ducha naslal jakis kahuna, zaopatrujacy go w duza dawke energii.
Z tego wzgledu czlowiek potrafi odeprzec atak mniej naladowanego energia napastnika.
To wlasnie nizsze Ja kazdego z nas posiada to, co nazywamy wrazliwoscia psychiczna.
Odczuwa wiec obecnosc duchów, której nasze srednie Ja jest zupelnie nieswiadome:
Zdarza sie, ze mamy glebokie poczucie winy z powodu jakiegos rzeczywistego lub
wyimaginowanego grzechu. Czasami takie poczucie winy przybiera postac kompleksu.
W takich przypadkach jesli atakuje nas jakis „karzacy” duch i usiluje zaszczepic nam
uksztaltowana mysl o chorobie, wypadku czy innym nieszczesciu jako formie odwetu za
nasze grzechy, nasze nizsze Ja moze potulnie zaakceptowac taka sugestie, przekonane, iz
rzeczywiscie zasluguje na kare. Taki kompleks winy stanowi nasz slaby punkt w obronie
przeciwko zlym duchom, szczególnie wtedy, gdy naprawde kogos zranilismy, nie dajac
mu zadoscuczynienia i nie otrzymujac przebaczenia. Srednie Ja jest wówczas
przekonane, iz winne jest karygodnego czynu. Kahuni znali ten sekret i byli swiadomi
jego olbrzymiego znaczenia. Niestety, twórcy wielkich religii i rzesze ich wyznawców
miewaj a tylko slabe przeblyski owej prawdy i zupelnie jej nie pojmuja. Tylko
teozofowie, którzy zapozyczyli swe poglady glównie z Indii, dostrzegaja
niebezpieczenstwo ze strony niewidzialnych istot i mówia o grozbie przerwania naszej
powloki astralnej, wskutek czego atakujace duchy mialy latwy dostep do swych ofiar.
Teza o przerwaniu astralnego czy widmowego ciala nie wyjasnia jednak, dlaczego media,
przez wiele lat obcujac z duchami, nie sa przez nie opetane ani krzywdzone. Poglad ten
nie uwzglednia równiez roli, jaka odgrywa w zetknieciu czlowieka z duchem sila
zyciowa, ani tez roli kompleksu w ludzkiej psychice. Opis przypadków: (A) W Honolulu
studiowalem przypadek ataku zlego ducha na brata mego chinsko-hawajskiego
przyjaciela. Ów mlodzieniec mial sympatie, piekna Hawajke. Chociaz jeszcze sie jej nie
oswiadczyl, wszystkim bylo wiadomo, ze zrobi to niebawem, gdy tylko warunki
finansowe pozwola mu sie ozenic. Kiedy nowy interes przy wydobywaniu soli zaczal juz
funkcjonowac, do sprawy wmieszal sie ojciec mlodzienca. Chcial, na mocy przyjetego w
Chinach prawa, sam wybrac narzeczona dla syna. Chlopak kochal i szanowal ojca, i
chociaz znalazl sie w przykrej i klopotliwej sytuacji, zgodzil sie, ze przestanie adorowac
hawajska dziewczyne i zostawi czas ojcu, by wybral mu zone. Zdawal sobie sprawe, ze
dziewczyna bolesnie odczuje zerwanie. Byl jednak tak przepelniony poczuciem winy i
wstydem, ze nawet nie próbowal isc do niej i wyjasnic, co sie stalo. Bez watpienia
wytworzyl w sobie wówczas kompleks winy, który umiejscowil sie w jego nizszym Ja i
który w zupelnosci podzielalo srednie Ja, przekonane, ze chlopak wyrzadzil dziewczynie
krzywde. Przez jakis czas dziewczyna chodzila ze zlamanym sercem. Potem wpadla w
zlosc, uswiadomiwszy sobie, jak zostala potraktowana, bez jednego slowa wyjasnienia.
Postepujac zgodnie z tradycja swego ludu, zaczela „narzekac”, wzywajac ducha swej
ukochanej babki, aby pomscil jej krzywde. Niebawem mlodzieniec zaniemógl na jakas
dziwna chorobe. Mdlal nagle, w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Kiedys
zaslabl i wpadl do ognia, doznajac dotkliwych poparzen. Innym razem zemdlal, jadac do
kopalni soli, rozbil samochód i ledwie uniknal powaznych obrazen. Kiedy indziej stracil
przytomnosc i upadl na lózko z zapalonym papierosem w reku. Posciel sie zapalila i
znowu ulegl poparzeniu. Chodzil na konsultacje do trzech lekarzy, ale zaden z nich nie
potrafil postawic diagnozy i wyjasnic przyczyn jego klopotów. Prawie od samego
poczatku choroby jego hawajska matka naklaniala go, aby zwrócil sie o rade do jakiegos
kahuny. On jednak byl czlowiekiem o bardzo nowoczesnych pogladach, a w szkole
uczono go, ze kahuni sa tylko i wylacznie zabobonnymi szarlatanami. Kiedy jednak
zadne leczenie nie odnioslo skutku, zrobil tak, jak radzila mu matka. Kahuna, mezczyzna
w podeszlym wieku, wysluchal calej historii. Przez jakis czas siedzial w milczeniu, z
zamknietymi oczami, po czym uniósl glowe i oswiadczyl, ze wyczuwa bliska obecnosc
ducha jakiejs starej Hawajki. Od owego ducha dowiedzial sie, ze chlopak popelnil jeden
z najgorszych grzechów - skrzywdzil kogos, kto go kochal i darzyl zaufaniem. Duch
babki czyni zatem wszystko, by pomscic te zniewage. Mlody czlowiek byl zdumiony.
Przyznal sie do winy i spytal, co powinien teraz uczynic. Kahuna wyjasnil mu stare
prawo Hawajczyków, ze nikomu nie wolno krzywdzic blizniego, ani fizycznie, ani w
jego mieniu, ani w uczuciach. Sa to jedyne grzechy i jest na nie tylko jedno lekarstwo.
Winny musi naprawic wyrzadzone zlo i uzyskac przebaczenie od osób, które skrzywdzil.
Chlopak pozegnal sie i poszedl prosto do dziewczyny. Spotkal sie z pogarda i gniewem.
Nie szczedzil jednak wysilków, by dziewczyna zrozumiala jego sytuacje. Szyderczo
odrzucila propozycje pojednania. Nastepnego dnia wrócil z podarunkami i powtórnymi
przeprosinami. Trwalo to kilka dni. W koncu jego blagania skruszyly gniew dziewczyny i
obudzily w niej wspólczucie. Przebaczyla mu i zgodzila sie isc z nim do starego kahuny,
aby dowiedzial sie on o zalagodzeniu sprawy. Kahuna zdawal sie juz na nich czekac.
Pochwalil dziewczyne za jej dobre serce i wezwal ducha jej babki, aby byl swiadkiem, ze
zlo zostalo naprawione i winowajcy udzielono przebaczenia. Podziekowal duchowi, ze
przyczynil sie do wymierzenia sprawiedliwosci, i poprosil go o zaniechanie dalszych
ataków. Gdy babka przystala na jego prosbe, wzial wiazke lisci ti i naczynie z morska
woda. Pokropil dziewczyne i powietrze w miejscu, gdzie stal duch babki. Wypowiedzial
z sugestywna moca slowa przebaczenia kala. Nastepnie odprawil ducha i dziewczyne i
zwrócil sie do mlodzienca. Wyjasnil mu, ze kala („przywrócenie swiatla”), czyli
oczyszczenie, jest sprawa o wiele trudniejsza. Poniewaz chlopak byl winien i jego
poczucie winy umozliwialo duchowi babki swobodne umieszczenie w jego psychice
mysli o zemdleniu, to nawet teraz, choc uzyskal juz wybaczenie, jego wlasne nizsze Ja
mogloby go nadal karac, jesli nie zostanie dobrze oczyszczone. Aby oczyscic chlopaka z
grzechów i dokonac ceremonii przebaczenia, kahuna musial wiec uzyc bardzo silnego i
skutecznego srodka, który na zawsze mial wyleczyc mlodzienca z jego przypadlosci.
Przyniósl kurze jajko, trzymajac je dlugo w rekach i nucac pólglosem slowa nakazujace
mocy uzdrowicielskiej i sile wybaczenia wniknac do jajka. Kiedy juz napelnil jajko sila
zyciowa, stanal przed chlopakiem i polecil mu wstrzymac oddech tak dlugo, jak potrafi.
Gdy juz bedzie mu brakowalo powietrza, ma tylko wyciagnac reke. Wtedy kahuna
wreczy mu filizanke z chinskiej porcelany, do której wbil surowe jajko. Bez wciagania
powietrza chlopak mial polknac zawartosc filizanki. W tym samym czasie
wypowiedziane zostana slowa przebaczenia, które wzmocnione sila zawarta w jajku
spowoduja calkowite oczyszczenie z win i wylecza chorobe. Wszystkie te instrukcje
mlodzieniec wypelnil co do joty. Kahuna podal sugestie przebaczenia, rozgrzeszenia z
win i rozwiania wszystkich obaw przed kara. Powtarzal kilkakrotnie slowa sugestii,
nacierajac energicznie zoladek chlopaka, gdy ten przelknal jajko i zaczal normalnie
oddychac. Po tych zabiegach kahuna oswiadczyl z zadowoleniem, ze teraz choroba
zostala juz uleczona. Ostrzegl pacjenta, aby jak najszybciej zapomnial o calej sprawie, po
czym z podziekowaniem przyjal zaplate za swoja prace. Zbadalem ten przypadek
dokladnie. Skrupulatnie sprawdzilem i zanotowalem wszystkie szczególy przebiegu
leczenia. Jeszcze kilka lat po tym wydarzeniu utrzymywalem kontakt z moim mlodym
przyjacielem. Ataki omdlenia nigdy wiecej sie nie powtórzyly. (B) Inne zdarzenie, które
przestudiowalem równie dokladnie, mialo miejsce na Hawajach, a dotyczylo tamtejszego
mlodego malzenstwa, ich malutkiej córeczki oraz matki meza. . Maz, jedyny syn swojej
matki, obiecal jej kiedys, ze jesli jego pierwszym dzieckiem bedzie dziewczynka, da jej
imie babki. Kiedy rzeczywiscie po kilku latach urodzila mu sie córeczka, zapomnial o
swym przyrzeczeniu albo je zlekcewazyl, poniewaz jego zona zaczela juz nazywac
dziecko imieniem, które sama wybrala. Babka dziewczynki byla bardzo zawiedziona. Z
biegiem czasu syn i synowa, zajeci wlasnymi sprawami, odwiedzali ja coraz rzadziej, a
ona czula sie coraz bardziej urazona i narastalo w niej uczucie zlosci. Gdy dzieci nadal ja
zaniedbywaly, zaczela skarzyc sie duchom swych bliskich krewnych. Prosila je, by
wplynely na syna i synowa, zeby przestali ja lekcewazyc. Jak pózniej wyjasnil kahuna
wciagniety w te sprawe, mlodzi ludzie nie zdawali sobie sprawy, ze zranili uczucia matki.
Byli tak bardzo zapracowani, ze nie mieli zadnego poczucia winy wobec babki. Dlatego
tez duchy, które próbowaly ich zaatakowac i wymierzyc im kare, nie mogly nic wskórac.
Odkryly jednak, ze dziecko nie jest odporne na ich ataki, kazdego dnia zatem po trochu
zabieraly malej sile zyciowa. Slabla z dnia na dzien, byla bardzo chorowita i nie
reagowala na srodki przepisywane przez lekarzy. Dziewczynka nie ukonczyla jeszcze
dwóch lat zycia, kiedy zostala zabrana do szpitala dzieciecego w Honolulu. Tam stawala
sie coraz slabsza, az pewnego dnia zawisla nad nia grozba smierci. Przerazeni i
zdesperowani rodzice zabrali dziewczynke ze szpitala i od razu zawiezli ja do mieszkania
trojga starych Hawajczyków. Wszyscy, dwie kobiety i mezczyzna, byli kahunami o
róznych stopniach zdolnosci i zawsze pracowali razem. Mezczyzna byl najbardziej
uduchowiony. Nazywano go Makaula, czyli oko. Nie tracono czasu. Stary przyniósl
proste urzadzenie sluzace jako sprzet do patrzenia w krysztal. Byla to mala kalabasa w
ksztalcie wyzlobionej dyni, wypelniona woda i z okraglym. czarnym kamieniem w
srodku. Od czasu do czasu kahuna polewal kamien woda, a na czarnej blyszczacej
powierzchni ukazywaly mu sie obrazy pozwalajace ustalic przyczyne choroby dziecka.
Dwie kobiety przyniosly parujacy napar z lisci ti i zaczely oplukiwac nim mala, kladac
po kolei rece na jej ciele i nucac stara piesn o uzdrowieniu. (Te stare piesni rytualne
czesto maja piekne slowa i doskonale rymy w tubylczym jezyku). Przed zabraniem jej ze
szpitala dziewczynka miala atak konwulsji, a potem slabo pojekiwala. Teraz uspokoila
sie i zasnela. Stary kahuna zakonczyl prace i wstal, zesztywnialy, z ciemnego kata, gdzie
tradycyjnym sposobem, na czworakach, wpatrywal sie w kamien. Oswiadczyl, ze wlasnie
„lowil” we wszystkich kierunkach (chodzilo tu zapewne o nici substancji widmowej aka,
rozchodzace sie od pacjenta we wszystkie strony. Kahuna chcial znalezc cos lub kogos
zwiazanego taka nicia z dziewczynka. Owe nici okreslil tez jako „wedki”). Znalazl kilka
bardzo rozgniewanych duchów i ujrzal jakas mocno wzburzona starsza pania z krwi i
kosci, która wzial za babke dziewczynki. Zadal mlodym ludziom kilka pytan, by
potwierdzic swe przypuszczenia. Powiedzial im, ze babka zostala zraniona i poskarzyla
sie duchom krewnych na swego syna i synowa. Rezultat okazal sie taki, ze duchy
zaatakowaly dziecko. Mlody ojciec byl przekonany, ze z pewnoscia zaszla tu jakas
pomylka. Jego matka nigdy by czegos takiego nie zrobila. Wypadl jednak z domu, aby za
wszelka cene czym predzej sprowadzic matke. Kiedy w pospiechu przybyl na miejsce,
stwierdzil skonsternowany, ze kahuna mial racje. Matka zaczela mu zlorzeczyc i skarzyc
sie na swój los. Uspokoila sie dopiero wtedy, gdy zdolal wreszcie jej powiedziec, iz to
wnuczka doznala kary, a nie on i jego zona. Babka zas wcale nie zamierzala krzywdzic
dziecka. Ze lzami w oczach udala sie spiesznie w towarzystwie syna do domu kahunów.
Starszy kahuna odstawiwszy juz na bok naczynie z czarnym kamieniem, zadal babce
kilka pytan. Dowiedzial sie o jej zranionych uczuciach i o skargach zanoszonych w
zaswiaty. Skarcil ja za to ostro, jeszcze bardziej zwymyslal pare malzonków i wezwal
duchy, pytajac je, co - ich zdaniem - powinni teraz zrobic mlodzi rodzice w celu
zadoscuczynienia za swoje przewinienie. Zgodzono sie jednomyslnie, ze dziecko
powinno nosic imie babki, a mlodzi nie beda jej wiecej lekcewazyc. Wsród lez i smiechu
przebaczono sobie wzajemnie wszystkie winy. Stary Hawajczyk na wszelki wypadek
pokropil wszystkich woda, lacznie z duchami, z wyjatkiem spiacego dziecka.
Wypowiedzial slowa oczyszczenia i ostrzegl wszystkich, by nie mysleli i nie wspominali
juz o tych klopotach. Jezeli zdarzy sie, ze znów przypomna sobie o owych przykrych
wypadkach, natychmiast maja zmówic modlitwe o przebaczenie, zeby nie wytworzylo sie
w nich jakies poczucie winy i nie spowodowalo nowych problemów. Dziewczynka
wyzdrowiala w cudowny sposób. Wkrótce stala sie silna i zwawa. Ona i jej mlodzi
rodzice cieszyli sie dobrym zdrowiem, dopóki nie opuscilem wyspy i nie stracilem z nimi
kontaktu. Komentarz: W obu tych przypadkach zastosowano sugestie wraz z bodzcem
fizycznym. Nie mozna chyba lepiej zademonstrowac dzialania obu tych czynników, jak
w opisanym przypadku z mlodym czlowiekiem, który wstrzymawszy oddech, polknal
surowe jajko mocno naladowane sila zyciowa, otrzymujac równoczesnie sugestie, by
usunal z siebie kompleks winy i tym samym wyleczyl sie z choroby. W drugim
przypadku sugestia nie mogla miec zadnego wplywu ze wzgledu na zbyt mlody wiek
dziecka (niespelna dwa lata). Stad tez czesto spotykane na wyspach poglady, ze cala
magia kahunów polega tylko na sugestii, nie maja racji bytu. Fakt, ze nawet dziecko
zostalo zaatakowane w tak grozny sposób, wskazuje na powazne niebezpieczenstwo
mogace grozic ze strony rozezlonych duchów. Aby wiec uchronic siebie i dzieci przed
ich atakami, nie nalezy w zaden sposób ranic uczuc naszych bliznich. Jezeli juz musimy
zrobic lub powiedziec cos, co zrani inna osobe, to przedtem musimy takze znalezc mocne
podstawy i wytlumaczenie dla naszych slów i czynów. A najczesciej lepiej jest samemu
scierpiec pewne sprawy, niz skrzywdzic kogos, kto nie bedzie zdolny wyjasnic sobie
przyczyny naszego postepku. Dawniejsi Hawajczycy, wychowani na starych tradycjach,
bardzo zwazali na to, by nikomu nie wyrzadzic szkody i nikogo nie obrazic. Starali sie
zwalczac w sobie uczucia zazdrosci i niecheci. W tym celu szczodrze dzielili sie z innymi
ludzmi dobrami tego swiata. W wyniku postepowania opartego na takich zasadach
rozwinela sie tam spolecznosc slynna z grzecznosci i goscinnosci. LECZENIE CHORÓB
UMYSLOWYCH jest dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, jest to leczenie osób opetanych
szalenstwem i róznego typu maniami. W drugim przypadku leczy sie chorych, u których
komórki kory mózgowej ulegly okaleczeniu, zniszczeniu lub innym fizycznym defektom.
Jezeli dziecko rodzi sie z anomalia mózgu, w jego ciele moze sprawnie funkcjonowac
tylko nizsze Ja, nigdy zas srednie, czyli swiadomosc. Nizsze Ja potrafi uczyc sie tylko w
takim zakresie, w jakim ucza sie zwierzeta. Taki czlowiek nie umie korzystac nawet z
wlasciwego nizszemu Ja rozumowania dedukcyjnego i pozostaje idiota. Kahuni
twierdzili, ze siedziba „umyslu” nizszego Ja jest jego widmowe cialo, i ze ów „umysl”
jest w kontakcie z podobnym „umyslem” nalezacym do sredniego Ja i usadowionym w
widmowym ciele tego ostatniego. Oba te umysly przewaznie pozostaja ze soba w
lacznosci w okresach, gdy dwa duchy czlowieka opuszczaja cialo fizyczne podczas snu
czy w transie. Po smierci czlowieka oba jego Ja w polaczonych ze soba widmowych
cialach opuszczaja cielesna powloke. Wraz z nimi odchodza takze ziemskie
wspomnienia, wierzenia, kompleksy i poglady zgromadzone w widmowym ciele
podswiadomosci. Normalnie jest tak, ze oba Ja korzystaja z ciala i jego narzadów dzieki
temu, ze widmowe ciala przenikaja i mieszaja sie ze wszystkimi czesciami organizmu,
lacznie z mózgiem i calym ukladem nerwowym. Jezeli w osrodkach mózgowych lub w
sieci komórek nerwowych pojawiaja sie jakies braki lub cos zostanie uszkodzone, oba
duchy nie moga sprawnie dzialac. Szczególnie, jesli w jakims nieszczesliwym wypadku
lub w efekcie powaznej choroby zostana uszkodzone tkanki mózgu uzywane przez
srednie Ja. Srednie Ja pozbawione mozliwosci funkcjonowania w tych czesciach
organizmu, staje sie wówczas wygnancem i blaka sie nie wiadomo gdzie w swej
niewidzialnej postaci. Nizsze Ja natomiast potrafi dalej zyc w nie uszkodzonych
czesciach ciala. W szpitalach psychiatrycznych wiele jest tego rodzaju umyslowo
chorych ludzi. Srednie Ja z latwoscia wychodzi z ciala z powodu czasowego lub stalego
uszkodzenia osrodków nerwowych. Toksyny, których zródlem jest zly stan zebów lub
inne choroby, równiez moga sklonic srednie Ja do odejscia, podczas gdy nizsze Ja
funkcjonuje jak zawsze. Po wyleczeniu zebów i innych dolegliwosci srednie Ja
najczesciej powraca do swej cielesnej siedziby, a czlowiek odzyskuje zdrowie
psychiczne. Zdarza sie, ze wskutek wypadku lub w anormalnych okolicznosciach oba Ja
czlowieka wysiedlone zostaja z ciala. Wtedy jakis opetanczy duch moze zawladnac
cialem i wykorzystywac je do swoich celów. Moze tez byc i tak, ze ten obcy, nizszy duch
bierze cialo w posiadanie tylko co jakis czas. Mówi sie wtedy, ze pacjent cierpi na
rozdwojenie osobowosci. W przypadkach chorób umyslowych spowodowanych
opetaniem, pacjenta mozemy uznac za ofiare zupelnej lub czesciowej amnezji, o ile
opetanie pochodzi od zwyklego ducha, skladajacego sie z nizszego i sredniego Ja. Kiedy
taki duch wypedza prawowitego wlasciciela z ciala i wstepuje na jego miejsce, przynosi
ze soba caly zasób wspomnien z zycia innej osoby, zgromadzonych w jego nizszym ciele
widmowym. Wnosi tez swoje srednie Ja z charakterystycznym dla niego sposobem
rozumowania. Sa to bardzo rzadko spotykane przypadki choroby umyslowej, poniewaz
opetujaca para duchów jest tu zupelnie normalna i zdrowa. Dobrym przykladem jest tutaj
slynny przypadek Anzelma Bourne'a. Ów czlowiek nagle zmienil osobowosc i wszystkie
swoje wspomnienia. Wyszedl z domu i udal sie do innego mieszkania, które pamietal.
Sadzac, iz jest sklepikarzem o nazwisku Albert John Brown, przybyl w koncu do
Norristown, w stanie Pensylwania, i otworzyl maly sklepik. Niebawem pierwotnej
osobowosci udalo sie znowu opanowac cialo i pewnego dnia czlowiek ten obudzil sie w
dziwnej okolicy i otoczeniu, którego zupelnie nie znal. Wrócil wiec do swego
poprzedniego domu w Providence (stan Rhode Island). Tam poddal sie leczeniu,
prowadzonemu przez pare slawnych psychologów. Zahipnotyzowali go i pod hipnoza
zmusili opetujacego ducha, by porozmawial z nimi ustami pana Bourne'a i szczególowo
opowiedzial, co uczynil, kiedy zapanowal nad cialem. Bywaja duchy, które wola
przebywac w bliskosci jakiejs zywej istoty i podkradac jej niewielkie dawki sily
zyciowej, jezeli nie sa zdolne ukrasc calego ciala. Takie duchy czesto mozna przywolac
podczas seansów hipnotycznych i sklonic, by weszly do czyjegos ciala i przez nie
przemawialy. Ze wzgledu na te latwosc kontaktu przypuszczano, iz sa one
odszczepionymi czesciami osobowosci pierwotnej. Kiedy droga wielokrotnego
stosowania sugestii hipnotycznej zmusza sie owe opetane „odgalezienia” osobowosci do
przyjecia nakazów w rodzaju: „Polaczcie sie z glówna osobowoscia”, powstaje w
rezultacie niezwykle dziwna sytuacja. Dochodzi do tego, ze duch opetujacy, jesli jest
tylko nizszym Ja, a nie calkowitym, nizszo-srednim intruzem, moze znalezc sie pod
kontrola wladajacego cialem wlasciwego sredniego Ja. Wówczas jedna osoba ma pamiec
dwóch nizszych Ja. W przypadku badanym przez doktora Prince'a dziewczyna, która co
jakis czas opanowywal obcy duch, potrafila przypomniec sobie wszystko, co w owych
okresach robila. Z tego wzgledu wysnuto wtedy wniosek, ze jej osobowosci polaczyly sie
ze soba. Kiedy duchem opetujacym jest tylko srednie Ja, a wiec obca swiadomosc, u
pacjenta wystepuja zmiany temperamentu i upodoban, ale nigdy pamieci. W ten sposób
zostala opetana ospala i tepa pacjentka doktora Azama, Felida X. W normalnym stanie
byla nudna, chorowita dziewczyna. Pod rzadami osobowosci-najezdzcy (niewatpliwie
jakiegos sredniego Ja) stawala sie wesola, inteligentna i energiczna. Okresy opetania
poczatkowo wystepowaly co 5-6 dni, pózniej opetujacy duch trzymal cialo w swym
posiadaniu coraz dluzej, az w koncu opanowal je na stale. Poniewaz odmienilo to
dziewczyne na lepsze, i to pod wieloma wzgledami, rodzice z zadowoleniem przyjeli
takie przeobrazenie. Doktor Fodor, opowiadajac o tym przypadku, zawsze wskazuje na
bardzo wazny fakt, ze u dziewczyny „pamiec w stanie wtórnym pozostawala bez zmian”.
Swiadczy to o tym, iz jej nizsze Ja bylo stale to samo, a zmienialo sie tylko srednie Ja.
NOWOCZESNE LECZENIE umyslowo chorych koncentruje sie na przywróceniu
pacjentowi normalnych warunków zdrowia, o ile choroba umyslowa wystapila na skutek
chorób lub obrazen fizycznych. Powszechny wzrost wskaznika schorzen psychicznych,
okreslanych przez lekarzy jako „rozszczepienie osobowosci”, czyli schizofrenia,
obserwuje sie na calym swiecie. W wiekszosci przypadków, opetania dokonuje jakies
nizsze Ja, w czasie gdy srednie Ja albo zostalo wypedzone z ciala czlowieka, albo tez nie
jest ono zdolne zapanowac nad intruzem. Charakterystyczna cecha takich schorzen jest
utrata normalnej pamieci pacjenta, co swiadczy o zmianach w jego nizszym Ja. W tego
typu chorobach istnieje tez inny szczególny objaw wskazujacy bezposrednio na udzial
nizszego Ja, a mianowicie tendencja do zycia w wysnionym, wyimaginowanym swiecie,
bez zwracania najmniejszej uwagi na otaczajaca rzeczywistosc. Pacjenci przewaznie nie
rozpoznaja najblizszych, kochanych osób, z wyjatkiem okresów tzw. „przeblysków
swiadomosci”, kiedy to opetujacy duch wychodzi na jakis czas z ciala, a powraca duch
wlasciwy. Leczenie hipnoza w takich wypadkach od dawna uwazano za bezskuteczne.
Chory nie zwraca bowiem zadnej uwagi na otoczenie i zdaje sie odrzucac wszystkie
sugestie hipnotyczne. Jest to calkiem zrozumiale, jako ze obce Ja, czyli opetujacy duch,
ma wlasny zespól przekonan i pragnien, a sugestie sprzeczne z nimi sa po prostu
odrzucane. Do dzisiaj najbardziej skutecznym ze stosowanych zabiegów jest wstrzas
insulina lub pradem elektrycznym. Jesli ból wywolany ta metoda jest wystarczajaco
dokuczliwy, duch opetujacy ucieknie, i, jako istota nie umiejaca logicznie myslec, nie
rozumiejac istoty zabiegu, wyciagnie wniosek, ze cialo na zawsze juz pozostanie
miejscem przykrym do zamieszkania. Kiedy ból ustapi, pierwotny duch pacjenta bedzie
mógl swobodnie powrócic do ciala. METODA LECZENIA OBSESJI STOSOWANA
PRZEZ KAHUNÓW takze polega na zaaplikowaniu szoku, wypedzajacego nizsze typy
opetujace czlowieka. Wstrzasu dokonywano przez zgromadzenie w ciele uzdrawiacza
olbrzymiego ladunku sily zyciowej i przekazanie go choremu wraz z rozkazem, by duch-
intruz stal sie bezsilny i zostal wyrzucony z ukradzionego ciala. Kahuni czesto uzywali
swych zdolnosci psychicznych, aby wyczuc obecnosc prawowitych duchów pacjenta i
poinstruowac je, by czekaly w poblizu jego ciala i przygotowaly sie do objecia rzadów,
kiedy obcy duch zostanie wypedzony. Czestokroc proszono o pomoc duchy zmarlych i
przewaznie ja otrzymywano. Zyczliwe osoby mieszkajace na tamtym swiecie potrafily
wchlonac w siebie wielkie ladunki sil zyciowych z istot zywych i wzmocniwszy w ten
sposób swa .,wole” i widmowe cialo, mogly zapanowac nad opetujacym duchem, gdy
zostal on wydobyty z ciala chorego czlowieka. Wówczas czesto udawalo sie polaczyc
tego ducha w pare z jakims srednim Ja, które utracilo towarzystwo swego nizszego Ja.
Calkiem prawdopodobne, ze oba zyly kiedys razem w jakims ciele, zanim je rozdzielono.
(Takie ponowne skojarzenie nizszego i sredniego Ja bylo wskazane, poniewaz usuwalo
niebezpieczenstwo dalszych ataków na nizsze Ja, nielogicznie myslace i nie pilnowane
przez wlascicieli). Wstrzasowa metoda, kahunów, korzystajaca z sily zyciowej jako
czynnika wywolujacego szok, ma jeszcze te zalete, ze zmusza opetane nizsze Ja do
zaakceptowania uksztaltowanej mysli jako sugestii - mysli o opuszczeniu ukradzionego
ciala. Wskutek obecnosci w opetujacym duchu kompleksów i zwiazanych z nimi
utrwalonych przekonan, nawet bardzo silne sugestie nie zawsze byly przyjmowane i
wykonywane, chociaz uwazano, ze sugestia podana wraz z wystarczajaco duzym
ladunkiem sily uderzeniowej moze przelamac przeszkody i usunac wszystkie przeciwne
uksztaltowane mysli, przynalezne opetujacemu duchowi. Chociaz nie omówilismy
jeszcze szczególowo metody leczenia przy pomocy Wyzszego Ja, mozna stwierdzic, iz
kahuni wierzyli, ze zadna ludzka choroba nie lezy poza zasiegiem jego uzdrowicielskiego
wplywu. Ono bowiem szczególnie latwo daje sobie rade z nizszymi duchami opetujacymi
ludzi. Ta prawda byla od wieków czescia wiedzy religijnej wyznan calego swiata. Kiedy
chrzescijanie wyczuwali blisko siebie obecnosc zlego ducha, robili znak krzyza i modlili
sie przez Jezusa do Jego Ojca. W Indiach rytual ten przybral forme intonowania swietego
Om. W innych czesciach swiata równiez odprawiano podobne ceremonie. wzywajac na
pomoc Najwyzsze Istoty. Noszono amulety i talizmany. Sciskano je kurczowo w rekach
podczas modlitwy o opieke. Chociaz urojone niebezpieczenstwa tysiackrotnie
przewyzszaly iloscia rzeczywiste, zasadnicza mysl we wszystkich tego rodzaju
praktykach opierala sie na wierze, ze kazda prosba o pomoc dociera do Wyzszego Ja.
Role bodzców fizycznych odgrywalo rytualne czynienie znaku krzyza, intonowanie
piesni religijnych, sciskanie krzyzy czy amuletów. Mialo to sklonic nizsze Ja suplikanta
do zaniesienia modlitwy jego Wyzszemu Ja. Wiekszosc nizszych duchów, wobec których
nalezy podjac srodki ostroznosci, nosi w sobie utrwalony strach przed istotami
wyzszymi. Te obawy zostaly przeniesione jako wspomnienia z czasów, kiedy owe nizsze
swiadomosci przebywaly w swiecie materialnym. Jezeli byly kiedys podswiadomosciami
chrzescijan, beda nadal wierzyc w Boga i Jezusa. Gdy zle czyniac, natkna sie na znak
krzyza i modlitwe, uciekna z przerazeniem. Pewien czlowiek, którego z duma zaliczam
do moich przyjaciól, biskup James z Londynu, wielokrotnie i bardzo skutecznie
dokonywal obrzadku egzorcyzmów, by wypedzic ohydne zjawy z przesladowanych
domów i zamków rozrzuconych po calej Europie. Niektóre zjawy okazaly sie nizszymi Ja
barbarzynców zyjacych przed tysiacami lat. (Takie przypadki mozna spotkac i dzisiaj w
starych, bardziej zaludnionych okolicach, gdzie cywilizacja i zycie spoleczne istnialy juz
od dawna). Ostatnio w jednym z listów otrzymanych z Anglii znalazlem historie o
pewnym duchu, który uczepil sie malego chlopca, w chwili gdy dzieciak znalazl na plazy
oryginalny blyszczacy kamien. Chlopiec byl na tyle wrazliwy psychicznie, ze ujrzal
widmowe cialo karlowatego, starego dzikusa. Z poczatku podobalo mu sie, ze dzikus
bawi sie z nim i próbuje porozumiewac za pomoca znaków migowych. Z czasem stal sie
jednak zbyt uciazliwy i nudny. Wymagal, by stale poswiecano mu uwage. Pojawial sie
ciagle nie wiadomo skad, próbujac zwrócic na siebie uwage chlopca. Chodzil za nim
krok w krok, przymilal sie i dotykal swymi widmowymi rekami. Chlopiec mial
przyjaciela, który takze widzial karla w wytartym skórzanym ubraniu. Dal owemu
przyjacielowi kamien w podarunku, a wraz z nim ducha. Niebawem drugi chlopak zostal
czesciowo opetany. Okresy opetania stawaly sie za kazdym razem coraz dluzsze.
Lekarzom nie udawalo sie dotrzec do zródla problemu, az pewien duchowny Kosciola
anglikanskiego, który posiadal wyjatkowa wiedze psychologiczna, a takze znal
czesciowo sekrety kahunów, dowiedzial sie o tym przypadku i postanowil wypedzic
starego ducha. Koscielne egzorcyzmy pomogly tylko na pewien czas. Duchowny wezwal
wiec na pomoc kilku znajomych o zdolnosciach mediumistycznych. Poradzili mu oni, by
do koscielnego rytualu egzorcyzmów uzyl wysilku wlasnej woli i zmusil ducha do
wejscia w szklana butelke. Musial przy tym zastosowac wszystkie znane sobie srodki
ostroznosci przeciwko duchowi, który móglby próbowac opetac jego samego. Pózniej
nalezalo wrzucic butelke i kamien do morza, a wtedy chlopiec odzyska równowage
psychiczna. Duchowny zastosowal wiec pelny rytual koscielny, by oczyscic cale swe
otoczenie, miejsce, w którym stal, i wlasna osobe. Wezwal zjawe, aby opuscila kamien i
przyblizyla sie do niego. Stary duch przybyl w szczególny sposób. Pojawil sie jako klab
bialej mgly pelznacej po podlodze do stóp duchownego, który od jej dotyku poczul
charakterystyczny chlód. Od razu podal sugestie hipnotyczna, by duch wszedl do
trzymanej przez niego butelki. Chlód ogarnial stopniowo jego lydki i kolana, po czym
nagle zniknal. Obecna przy tym medium-kobieta powiedziala, ze widzi ducha
spelniajacego wszystkie rozkazy, a w koncu znikajacego w butelce. Butelke zalakowano i
razem z kamieniem wrzucono do morza. Chlopiec nigdy juz nie byl niepokojony. Zabieg
byl wiec skuteczny. Pózniej dowiedzialem sie za posrednictwem medium, ze stary dzikus
byl w jakis sposób zwiazany z kamieniem i dzieki niemu mógl kontaktowac sie z
chlopcami. Jest wielce prawdopodobne, ze po smierci ludzie nadal zwiazani sa z
pewnymi przedmiotami, które za zycia traktowali jak skarby i bardzo cenili. Sam
slyszalem o wielu takich przypadkach. Mozliwe tez, ze trzymany przez czlowieka cenny
przedmiot ozywia sila zyciowa dawne nici widmowej substancji, które lacza owa rzecz z
poprzednim wlascicielem i przyciagaja go do zywych. To oczywiste, ze wziawszy do reki
kamien, chlopcy nawiazali kontakt z dzikusem i umozliwili mu wykradzenie im sily
zyciowej. Tak wzmocniony i sprowadzony na ziemie, dzikus próbowal ukrasc równiez i
cialo. Wszystkie te wydarzenia swiadcza niezbicie o tym, ze nizsze duchy przebywajace
po tamtej stronie zycia trzymaja sie bardzo dlugo swoich przekonan, które zabraly ze
soba na tamten swiat. Jesli odlaczyly sie od swych rozumnych srednich Ja, nie potrafia
same uzywac rozumu, by nauczyc sie nowych pojec, rozpoznac swój stan i uczynic
postepy. Pozostaja „przywiazane do ziemi”, nie pojmujac znaczenia zmian, jakie
przyniosla im smierc fizyczna. Pragna usilnie wrócic do jakiegos ziemskiego ciala, by
dalej prowadzic zycie, które znaja. My, ludzie cywilizowani, rozumiemy, jak
niebezpieczne jest zamykanie umyslowo chorych w szpitalach. Daje sie im mieszkanie i
jedzenie i od czasu do czasu stosuje zabieg wstrzasu insulinowego lub innego. To stwarza
sytuacje zachecajaca wszelkie straszydla z odleglej przeszlosci do przybycia na ziemie i
opetania zywego czlowieka. Co prawda, nie postepujemy tak jak w czasach
zamierzchlych, kiedy to „szalenców” niebezpiecznych dla otoczenia kamienowano na
smierc lub wypedzano ze zdrowej spolecznosci i skazywano na smierc glodowa. Bylo to
nieludzkie. Nie stwarzalo jednak duchom okazji do radosnego opetania ludzkich cial,
karmionych, utrzymywanych i otaczanych opieka, jak to czyni sie obecnie. Rzecz jasna,
nie mozemy i nie chcemy wrócic do okrutnych, niehumanitarnych metod pozbywania sie
ludzi chorych. Chcemy tylko lepiej poznac sily, z którymi musimy sie zmierzyc, i
nauczyc sie odpowiednich metod ich zwalczania. Widzimy wiec znowu, jak wiele swiatla
rzuca teoria kahunów na ciemne plamy we wspólczesnej wiedzy o nas samych.
Rozdzial XVII Kolejny sekret kahunów
Jedna z tajemnic kahunów w lonie, nazwijmy to, wiekszej Tajemnicy glosila, ze istnieje
trzecie Ja zlaczone z czlowiekiem i jego dwoma nizszymi jazniami. Kahuni znali nature
Wyzszego Ja (Aumakua) i sposoby uzyskiwania od niego pomocy. To równiez nalezalo
do ich Tajemnicy. Kahuni daleko bardziej niz my posuneli sie w swoich odkryciach.
Zdawali sobie sprawe, ze o istnieniu i naturze istot wyzszych w skali swiadomosci niz
Wyzsze Ja mozna tylko snuc domysly, nic wiecej. Ich przypuszczenia byly zgodne z ich
tradycja. Sadzili, ze istoty wyzsze podobne sa do nizszych, obecnych w czlowieku.
Podpisywali sie pod starodawnym aksjomatem: „Co na górze, to i na dole”. Moze nawet
to oni go sformulowali, poniewaz, jak sie zdaje, zaden inny twórca systemu
psychologiczno-religijnego nie dysponowal szczególowa wiedza o trzech odrebnych i
niezaleznych od siebie duchach skladajacych sie na ludzka istote. Dla kahunów czlowiek
byl bytem potrójnym - jednoscia trzech duchów. Sadzili zatem, ze i bogowie, a nawet
Najdoskonalsza Istota na najwyzszym, ostatecznym poziomie egzystencji, równiez maja
troista nature. Moze ten poglad pochodzi od kahunów, a moze od kogos innego, w
kazdym razie rozprzestrzenil sie po calym swiecie. Pojawia sie w chrzescijanstwie i w
buddyzmie, a nawet w wierze w Wielkiego Ducha u Indian Ameryki Pólnocnej.
Gdziekolwiek spotyka sie symbol trójkata, smialo mozna powiedziec, ze koncepcja
troistej natury czlowieka, a prawdopodobnie i bogów, weszla do religii narodu. Chociaz
prawdziwe znaczenie trzech boków trójkata, odzwierciedlajacych trzy jaznie istoty
ludzkiej, moglo z czasem zniknac lub zostalo mylnie zrozumiane, niemniej jednak sam
symbol pozostal i trwa nadal. Egipskie piramidy pokazaly swiatu swe cztery oblicza w
ksztalcie trójkatów. W Ameryce Srodkowej równiez uznano trójkat za symbol religijny.
Inny, dawny i szeroko rozpowszechniony, poglad popularny wsród kahunów i
pózniejszych twórców religii glosil, ze kiedys splynela na ziemie i wcielila sie w materie
fizyczna czesc SWIADOMOSCI ISTOT NAJWYZSZYCH. Tym tlumaczono powstanie
ziemi i nizszych form zycia. Stad tez zrodzily sie rozmaite wersje UPADKU spotykane w
wielu religiach. Logiczna konsekwencja wiary w Upadek bylo przekonanie, iz wszystkie
nizsze stworzenia, na czele z czlowiekiem, z powrotem pna sie w góre po kolejnych
szczeblach bytu, by w koncu polaczyc sie z Bogiem Najwyzszym, ostatecznym celem
wedrówki. Religie pelne sa zawilych wzmianek o wzlotach i upadkach, ale ze wzgledu na
ograniczonosc swego umyslu czlowiek, bedacy na poziomie sredniego Ja, moze tylko i
wylacznie domyslac sie i przypuszczac, co dzieje sie wyzej. Drogi Wyzszego Ja w duzej
czesci sa dla nas niepojete, a drogi istot jeszcze wyzszych sa zupelnie nieuchwytne.
Rozmaite przekazy biblijne i inne, podobno objawione ludzkosci przez boskie istoty,
wykazuja w swej tresci udzial i inwencje umyslów na poziomie sredniego Ja. Nie ma
dwóch prawd objawionych, które bylyby ze soba zgodne. JEDYNA PRAWDA, KTÓREJ
MOZEMY BYC ZUPELNIE PEWNI, JEST ISTNIENIE WYZSZEGO JA, do którego
mozna sie zblizyc, by otrzymac pomoc w klopotach codziennego zycia. Prawie kazda
religia zawiera jakies fragmenty wierzen kahunów, nawet jesli sa one wypaczone nie do
poznania lub przesadnie rozwiniete i rozbudowane. Kahuni uwazali, ze duchy ludzkie
wracaja na ziemie przynajmniej raz, by powtórnie narodzic sie w ciele fizycznym. Nizsze
Ja powraca, aby stac sie srednim Ja w innym czlowieku. Niektóre duchy powracaja
kilkakrotnie. Ale poglad o nie konczacych sie inkarnacjach czlowieka, jako pojedynczego
ducha w licznych kolejnych cialach, jest przykladem rozwiniecia oryginalnej mysli do
absurdalnych rozmiarów. W chrzescijanstwie, nauce swiadków Jehowy,
mahometanizmie i u Indian Ameryki Pólnocnej idee reinkarnacji odnajdujemy tylko w
szczatkowej postaci, natomiast w najnowszej religii objawienia opartej na biblii Oahspe
nie ma zadnych jej sladów. To samo mozna powiedziec o doktrynie kary, która stala sie
kamieniem mlynskim u szyi religioznawców Indii. Zdaje sie, iz pierwotna jej mysl
glosila, ze kiedy krzywdzimy bliznich, otwieramy sie na ataki duchów lub tworzymy w
sobie kompleksy winy, a przez to jestesmy odcieci od bezposredniego kontaktu z
naszymi Wyzszymi Ja. Z tego zas wynikaja rozmaite klopoty. Z tej pierwotnej koncepcji
powstala indyjska postac karmy, jeszcze bardziej rozbudowana i wypaczona, niz bylo to
w przypadku idei reinkarnacji. Z mala doza logiki nauczano, ze ..prawo karmy” zaczyna
funkcjonowac na poziomie swiadomosci bezposrednio nizszym niz poziom
Niepojmowalnego Boga. Wszystkie byty ponizej owej Doskonalosci podlegaly temu
prawu. Aby uzupelnic logike owego absurdalnego przypuszczenia o warunkach
panujacych na nieuchwytnych dla nas poziomach swiadomosci, wymyslono wladców
karmy, którzy egzekwowali sprawiedliwosc. Mieli oni nieskonczona ilosc pomocników,
których zadaniem bylo obserwowanie kazdej myslacej istoty, egzystujacej na ziemi czy
na nizszych poziomach niebios, i zapisywanie wszystkich dobrych i zlych uczynków.
Raporty te mialy byc sporzadzane na pismie. Ale pismo wymaga ksiag. Wymyslono wiec
niewidzialna ksiege, zwana Akasza, gdzie ponoc gromadzi sie wszystkie zapiski i
informacje, az po wsze czasy. Wladcy karmy nie karali grzeszników w czasie tej samej
inkarnacji, w której winy zostaly popelnione. Czesto wiec grzesznicy rozkwitali jak
zielone drzewka wawrzynu. Ów blad w calym schemacie myslowym próbowano
naprawic, wprowadziwszy poglad, iz kara za grzechy wymierzana jest w pózniejszej
inkarnacji. Te sama mysl o doskonalej i dokladnie wywazonej boskiej formie
sprawiedliwosci spotykamy w Starym Testamencie, lecz nie widac tam zadnych staran,
by fakt oplywania grzeszników w dobra swiata doczesnego zaslonic jakas nauka o
reinkarnacji. Kary czekajace na winowajców w piekle byly wystarczajaco skuteczne i
czynily piekny kontrast z mysla o posmiertnej nagrodzie w niebie dla ludzi dobrych. W
religii chrzescijanskiej znajdujemy wiele twierdzen nie bedacych bezposrednia nauka
Jezusa, a ich pierwotne zródlo pochodzenia zaginelo. Miejsce wladców karmy zajmuje
tutaj swiety Piotr, strzegacy bram do niebios, a zamiast indyjskiej ksiegi z zapiskami
ludzkich uczynków mamy Ksiege Zycia, w której w jakis nie sprecyzowany sposób
aniolowie-sprawozdawcy pisza o zyciu kazdego czlowieka. Ze wszystkich wielkich
religii chrzescijanstwo stoi najblizej pierwotnych wierzen kahunów. W obrzedach
Kosciola rzymskiego, których zródlo jest dotad nie znane, znajdujemy odpowiedniki
rytualów odprawianych przez kahunów przy uzdrowieniach. Kahuni wymagali spowiedzi
i uzywali wody naladowanej sila zyciowa jako bodzca fizycznego, który towarzyszyl
wypowiadanej glosno sugestii o przebaczeniu win pacjentowi. Sluzylo to przelamaniu
jego kompleksu winy po uprzednim wynagrodzeniu szkód bliznim. W kosciolach
katolickich przy ceremonii odpuszczania grzechów ksiadz po spowiedzi uzywa wody
swieconej wraz ze slowami przebaczenia, lecz dawno juz zapomniano tu o roli, jaka
odgrywa sugestia. Pokuta zadana przez kaplana przed ceremonia rozgrzeszenia, czyli
przebaczenia, ma wiele wspólnego ze starym rytualem silnego bodzca fizycznego, nawet
jesli w gre wchodza przewiny nie raniace bliznich. Metody kahunów, polegajace na
egzorcyzmach wobec duchów opetujacych lub straszacych i przesladujacych ludzi, tez w
jakis sposób maja odzwierciedlenie w obrzedach koscielnych. Równiez wiara kahunów w
Wyzsze Ja, czyli Aumakua. zachowala sie w religii chrzescijanskiej. Jezus, zgodnie z
przekazem Nowego Testamentu, modlil sie do swego Ojca w niebiosach, gdy
potrzebowal boskiej pomocy przy czynieniu cudów. To samo robili kahuni, tylko ich
modlitwa miala bardziej rytualna postac, wiecej bylo przy niej rozmaitych czynnosci
obrzedowych i symbolicznych. Wedlug istniejacych przekazów Chrystus, nauczajac
swych apostolów i innych wiernych, tlumaczyl im, iz oni równiez winni modlic sie do
Boga-Ojca, lecz podkreslal, ze modlitwa ma byc w Jego imieniu. Byloby to logiczne
tylko wówczas, gdyby Chrystus uznal siebie za Wyzsze Ja. W kazdym razie nie ma
najmniejszej róznicy, w jakiej formie zwracamy sie do Wyzszego Ja o pomoc w
uzdrawianiu. Dzieki jego wsparciu mozliwe jest chodzenie po ogniu, a owo wsparcie
otrzymuja wyznawcy zadziwiajaco róznych religii, pomiedzy którymi, co bardzo
osobliwe, nie ma chrzescijan. W indyjskiej ksiedze Bhagauad Gita znajduje sie aluzja o
istnieniu trzech duchów czlowieka, ale Wyzsze Ja kahunów pomieszane jest tam z
pojeciem Ducha Najwyzszego, bedacego na zupelnie innym poziomie bytu.
(Tlumaczenie Judge'a w przekladzie na jezyk polski brzmi: „Ci którzy we mnie
pozostaja, wiedzac, iz jestem Adhibhuta, Adhidaivaita i Adhiyajña, poznaja mnie w
chwili smierci”). Poniewaz Hindusi uwazaja, ze obowiazkiem kazdego czlowieka jest
cierpiec i w ten sposób zmazac swa dawna zla karme, wiekszosc z nich nie modli sie o
pomoc do Istot Wyzszych w sprawie klopotów codziennego zycia. W chrzescijanstwie
istnieje ciekawy i niemal unikalny sposób zastepczego odpokutowania za grzechy.
Pochodzenie owej doktryny jest nieznane, lecz bardzo przypomina przekonanie
kahunów, ze mozna od razu otrzymac przebaczenie grzechów, zamiast cierpiec pod
surowym i twardym prawem karmy az do calkowitego zmazania wystepków. Wedlug
chrzescijan Chrystus dokonal ostatecznej i pelnej pokuty za grzechy calego swiata przez
swoja smierc na krzyzu. Owe grzechy swiata zdaja sie obejmowac równiez grzechy nowo
narodzonych dzieci, które „rodza sie w grzechu” - dziwny to zaiste dogmat.
Chrzescijanin nie musi placic za grzech, naprawiajac szkody i wynagradzajac straty. W
rzeczywistosci byloby to niemozliwe nawet w przypadku, gdyby na przyklad uzyl
imienia Boga swego nadaremnie. Slów tych nie móglby przeciez odwolac. Wobec tego,
logicznie rzecz biorac, musialby cierpiec po smierci w piekle, by odpokutowac te
przewine. Jednakze, zgodnie z chrzescijanskim planem zbawienia ludzkosci, moze on
zalowac za grzechy i uzyskac ich odpuszczenie z rak kaplana lub, jeszcze lepiej, przez
bezposrednia modlitwe do Boga w imieniu jego wielkiego Syna-Odkupiciela. Kahuni,
powtórzmy to jeszcze raz, wiedzieli, ze zaden z zyjacych nie moze zranic Istot
Wyzszych, a wobec tego nie moze wobec nich zgrzeszyc. Nie uznawali wiec grzechu
takiego jak profanacja. Jedynym grzechem bylo wyrzadzenie krzywdy czlowiekowi przez
czlowieka. Za taki grzech nalezalo wynagrodzic pokrzywdzonemu jego straty. W zaden
inny sposób zloczynca nie moze przekonac samego siebie, ze wyrównal rachunek i
odpokutowal wine. A jesli nie dojdzie on do takiego przekonania, nie bedzie mozliwe
usuniecie jego kompleksu winy na drodze rytualnego oczyszczenia, czyli kala -
odpuszczenia grzechów i odrodzenia symbolicznego Swiatla. W omawianym
zagadnieniu, dotyczacym wybaczenia grzechów w religii chrzescijanskiej i usuwania
kompleksów winy w systemie kahunów, nie wolno przeoczyc niezmiernie waznego
momentu. Otóz chodzi o przekonanie chrzescijanina, iz jego grzech wobec czlowieka jest
jednoczesnie grzechem wobec Boga i ze to od Boga musi otrzymac przebaczenie, nawet
jesli nie uzyskal go od skrzywdzonego blizniego. Kahuni natomiast w ogóle nie prosza
Najwyzszej Istoty 0 odpuszczenie win. Dla nich, jak sie zdaje, jest rzecza oczywista, ze
grzesznik musi wynagrodzic straty i sam zadbac o to, by mu przebaczono, zwracajac sie
do osoby, która skrzywdzil. Dla przecietnego chrzescijanina jest to postawa zaiste
przerazajaca w swej logice. Jemu bowiem nigdy nie przyszlo do glowy, ze odpuszczenie
grzechów moze nastapic tu, na ziemi, i moze go udzielic jego byla ofiara. Judaizm i
nauka karmy glosily, w równie racjonalny sposób jak kahuni, koniecznosc scislego i
pelnego odpokutowania za swoje grzechy bez zadnego wymawiania sie skrucha, zalem
lub zastepczym odkupieniem. Jednakze system kahunów scisle trzymal sie pojecia
samego grzechu i nie mieszal w te ludzka sfere bogów, których istnienia i natury
mozemy sie tylko domyslac. System Huny byl dopracowany do najmniejszych
szczególów, byl absolutnie logiczny i sluszny. Cechowala go prostota i niezwykla
skutecznosc. A wszystko to bylo wynikiem doglebnego poznania natury ludzkich
kompleksów i natury nizszego Ja, które te kompleksy tworzy. Zagadnienie
zadoscuczynienia za grzechy nalezaloby rozpatrzyc z innego jeszcze punktu widzenia, a
mianowicie w kontekscie roli, jaka odgrywa grzech w uniemozliwianiu kontaktu miedzy
nizszym a Wyzszym Ja winowajcy. Poniewaz kahuni uwazali, ze w zaden sposób nie
mozna skrzywdzic Wyzszego Ja, a i ono nie powoduje ze swej strony zerwania kontaktu
miedzy soba a nizszym Ja, wynika stad wniosek, iz to nizsze Ja z powodu poczucia winy
dzielonego ze srednim Ja odczuwa wstyd i zachowuje sie jak niegrzeczne dziecko, które
unika widoku rodziców, wstydzac sie swych postepków. Przypuszczalnie wynika to stad,
ze nizsze Ja, bedac nadal na poziomie zwierzecia, nie ma wlasnego poczucia dobra i zla.
Wszelkie opinie w tym wzgledzie otrzymuje od sredniego Ja, które dzieki swej zdolnosci
rozumowania potrafi dostrzec róznice miedzy zlem a dobrem. Skoro wiec nizsze Ja
bezkrytycznie przyjmuje oceny dotyczace kazdego postepku i w ogóle postawy wobec
innych, ma ono sklonnosc do rozwijania w sobie kompleksów winy w bardzo
zadziwiajacy sposób. Kiedy juz raz srednie Ja podjelo decyzje, czy uczynek jest dobry,
czy zly, i decyzje te przekazalo w formie uksztaltowanej mysli nizszemu Ja do
przechowania, proces tworzenia kompleksu staje sie automatyczny. Dzieje sie tak
dlatego, ze nizsze Ja bylo swiadkiem zlego postepku i silnie odczulo zmyslami fizyczne
dzialanie raniace blizniego. Byl to bodziec fizyczny niezwykle rzeczywisty i niejako
namacalny, a gdy nizsze Ja jest przy tym obecne, natychmiast doznaje poczucia winy,
przeradzajacego sie w powazny. ciezki kompleks. Aby go usunac, trzeba przekonac
srednie Ja, ze winy zostaly odpokutowane. Wtedy dopiero mozna miec nadzieje, ze uda
sie sklonic nizsze Ja do pozbycia sie kompleksu. Jesli jakis chrzescijanin czy wyznawca
innej religii wierzy, ze grzeszac, obraza Boga, i jesli dopuszcza sie grzesznych, jego
zdaniem, czynów, ale takich, które nie rania bliznich, na przyklad zaniedbuje
uczestnictwo w mszy swietej lub profanuje jakies swietosci, wówczas jego kompleks
winy nie jest zbyt powazny ze wzgledu na brak towarzyszacego grzechowi
bezposredniego bodzca fizycznego. W takich wypadkach powszechna metoda
zadoscuczynienia jest post i inne rodzaje samoumartwiania. Poniewaz takie formy
pokusy sa doskonalym bodzcem fizycznym, z latwoscia oczyszczaja one psychike z
pomniejszych kompleksów winy spowodowanych zlamaniem dogmatycznych nakazów
religijnych. Z takich to praktycznych powodów posty i modlitwy stosowano przez dlugie
lata jako najpopularniejszy rytual wybaczania grzechów. Przy grzechach zaniedbania
kahuni zalecali przewaznie post i inne silne, choc nie bezposrednie, bodzce.
Nieuprzejmosc, lekcewazenie obowiazków lub jakiekolwiek inne bledy, pozostawiajace
w nas uczucie zawstydzenia, to prosta droga do kompleksu winy. Czesto nawet nie
zdajemy sobie sprawy z jego obecnosci. Nizsze Ja jest naszym „sumieniem”, odkad
otrzymalo wskazówki od sredniego Ja, co jest dobre, a co zle. Te instrukcje zwykle
przyjmujemy w dziecinstwie od troskliwych rodziców. Bicie i szturchance w duzej
mierze przyczyniaja sie do utrwalenia w naszym nizszym Ja pogladów o róznicy miedzy
dobrem a zlem jeszcze przed ukonczeniem szesciu lat zycia. Jesli ktos ma wyrzuty
sumienia za popelnione czyny, jest to reakcja emocjonalna, nie zas logiczna. Oczywiscie,
uczucie i rozum moga tez dzialac jednoczesnie, jezeli srednie Ja jest zgodne co do tego,
ze zostalo popelnione zlo. Mysl te mozemy Zilustrowac przykladem specyficznej
moralnosci dzikich lowców glów. Zdobycie glowy przyjaciela uznaliby oni za ciezki
grzech, natomiast pozbawienie glowy wroga bylo czynem wielce cnotliwym i
bohaterskim. Glos sumienia nie jest jakims instynktem danym czlowiekowi od Boga. Jest
to po prostu naturalna reakcja emocjonalna nizszego Ja, które zostalo nauczone, ze pewne
rzeczy sa zle, a inne dobre. Tylko srednie Ja moze grzeszyc. Zwierzeta w dzungli
pozeraja sie nawzajem, nie grzeszac. A nizsze Ja jest przeciez zwierzeciem, nawet jesli
polaczone jest ze swiadomym Ja. A zatem grzeszyc nie moze. Jak zostalo wyjasnione
wczesniej, wiez miedzy Wyzszym Ja i czlowiekiem przebiega przez nizsze Ja i wzdluz
laczacego sznura z substancji widmowej wychodzacego z widmowego ciala nizszego Ja.
Jezeli nizsze Ja przekonane jest o winie czlowieka, odczuwa wstyd i odmawia kontaktu z
Wyzszym Ja droga telepatyczna po niewidzialnej nici. Dlatego tez modlitwy nie
dochodza takze do Najwyzszej Istoty. Nie oczekuje sie pomocy od Wyzszego Ja i -
zgodnie z regula, ze czlowiek musi miec swobode dzialania w wiekszosci spraw - taka
pomoc ani opieka nie nadchodza. Kahuni nazywali to zjawisko ZABLOKOWANIEM
SCIEZKI. „Sciezka”, „droga” i „swiatlo” sa slowami-symbolami wskazujacymi na wiez
miedzy nizszym i Wyzszym Ja. Hawajskie wyrazy la i ala tlumaczy sie tymi trzema
terminami. Taki sam uzytek z owych slów-symboli czyni sie w Indiach i religii
chrzescijanskiej, lecz w mniej bezposrednim i mniej konkretnym znaczeniu. Poniewaz
próba jednoczesnego omawiania rozmaitych religii i porównywania ich z nauka kahunów
wprowadza nieco zamieszania, lepiej bedzie zestawic wierzenia kahunów z
podstawowymi dzialaniami, oczekiwaniami i dazeniami ludzkimi lezacymi u podloza
religii w ogóle. Najpierw rozwazmy powszechne pragnienie czlowieka, by znalezc
jakiegos „boga”, który móglby mu pomóc, oraz sposoby uglaskania go, gdy zdaje sie
rozgniewany i zsyla na ludzkosc plagi i nieszczescia. Z tym bogiem trzeba nawiazac
kontakt. Sluza do tego modlitwy i prosby, by zwrócil na nas uwage, na przyklad wolanie:
„Uslysz nasze modly!”. Kiedy modlitwy albo nie docieraly do celu, albo tez nie
interesowaly boga, suplikant stosowal dodatkowe srodki pomocnicze. Indianie
amerykanscy z poludniowego zachodu rysowali na piasku wizerunki symbolizujace
rzeczy, o które sie modlili. Zydzi i chrzescijanie równiez w rózny sposób uzupelniali
swoje modlitwy. Przeprowadzano obrzedy zmazujace wine, które mialy uczynic
czlowieka wystarczajaco czystym, by prosba zostala przyjeta przez boga. W wiekszosci
religii procesy oczyszczania przeradzaly sie z czasem w wyszukane ceremonie. Za
pomoca dogmatów zaczeto uczyc, ze czlowiek grzeszny w zaden sposób nie moze
sprawic, by modlitwy jego zostaly wysluchane, dopóki nie otrzyma „przebaczenia” i nie
przejdzie przez rytual oczyszczenia. Wobec tego, ze modlitwy zacnych ludzi nie byly
wcale czesciej wysluchiwane niz prosby zloczynców, wyszukiwano na sile grzechy,
którymi mógl byc obarczony czlowiek dobry. Wymyslono wiec grzechy zaniedbania, a
takze grzech pierworodny. Aby otrzymac odpuszczenie wszelkiego rodzaju grzechów, a
takze w celu przypodobania sie bogom i zyskania ich laski, skladano OFIARY. Byl to
obyczaj powszechnie znany od zarania dziejów ludzkosci. Skladano w ofierze owoce,
kwiaty, zywnosc, zwierzeta, a nawet ludzi. Jako miejsca ofiarne wznoszono specjalne
oltarze i wybierano kaplanów, którzy mieli skladac ofiary i modlic sie. Kiedy juz
ulagodzono bogów, a powodzie, plagi i klopoty osobiste ustaly, wówczas przychodzila
kolej na ofiary dziekczynne, chociaz w ogólnym schemacie odgrywaly one mniejsza role.
W chwili smierci, a wiec oddzielenia sie duszy lub dusz od ciala ludzkiego, pozostali
przy zyciu modlili sie i skladali ofiary za szczescie i spokój zmarlego na tamtym swiecie.
Grzesznik mógl dostac sie do piekla, a cala rzesza przecietnych ludzi do tymczasowego
miejsca odbywania kary. Bardzo popularne i szeroko rozpowszechnione w osrodkach
chrzescijanstwa na Zachodzie i w dalekim Tybecie sa modlitwy przy lózku smierci
odmawiane przez kaplanów. W trakcie rozwoju róznych religii prawie zawsze
powstawala doktryna o ludzie wybranym. Za taki lud uwazano Zydów. Czlowiek
nawrócony na chrzescijanstwo stawal sie takze wybranym, gdyz przyjmowal Jezusa za
centralny punkt odniesienia swych wierzen religijnych. Wprowadzony w szeregi
wybranych dzieki sakramentowi chrztu, komunii i innym mógl w koncu dostapic
zbawienia. Wszystkie zbawienia byly mniej wiecej jednakowe w rozmaitych religiach.
Wszystkie powstaly z potrzeby ocalenia, rozwinely sie z dogmatycznego przekonania, ze
czlowiek w swym normalnym stanie jest istota niepelna, ulomna. Zostal zrodzony z
grzechu lub tez mógl nalezec do plemienia czy narodu, które nie byly wybrane. W
Indiach, gdzie nie wystepuje doktryna odkupienia zastepczego ani zbawienia dzieki
wierze w odkupiciela, droga do zbawienia byla bardzo dluga i trudna. Prowadzila przez
tysiace inkarnacji, podczas których wyczerpywano karme. Prawie wszystkie religie
dochodzily w koncu do przekonania, ze modlitwa wymaga odpowiednich miejsc czy
budowli. Oltarze i kapliczki przerodzily sie w koscioly i wielkie swiatynie. Chociaz
pierwotnym, najwazniejszym celem religii bylo nadal udobruchanie bogów i uzyskanie
spelnienia prósb modlacych sie don ludzi, pojawialy sie czesto równiez koncepcje
idealistyczne znajdujace odbicie w przekonaniu, ze bogowie potrzebuja takze uwielbienia
i czci ze strony wiernych. Ludy pierwotne tanczyly, by bogów zabawic. Karmi bogów
ofiarami calopalnymi i pojono poswiecona krwia. Krew od dawna uznawano za zródlo, z
którego przypuszczalnie bogowie czerpia swa moc. (W religii chrzescijanskiej „krew
Baranka” byla konieczna do przeblagania Boga i uzyskania od Ni o pozwolenia na
zastepcze odkupienie grzechów swiata). Z czasem dogmatów bylo coraz wiecej, a stan
duchowny rozkwital, w miare jak religie sie utrwalaly. Odwieczne poszukiwanie
srodków, które pomoglyby uzyskac od bogów odpowiedz na prosby zawarte w
modlitwach, rozwinelo praktyki w duzym stopniu pozbawione logicznych podstaw i
czesto bardzo dziwaczne. Biczowanie, kastracja, absolutna wstrzemiezliwosc seksualna,
obrzezanie jako obrona przed masturbacja - lista jest bardzo dluga. W Indiach surowosc
praktyk byla i jest zadziwiajaca. Nauka chrzescijanska, ze czlowiek powinien „wszystko
sprzedac i rozdac ubogim, i pójsc za mna” (tzn. za Chrystusem), nigdy nie dawala
wiekszych wyników w dzialaniu jednostek, chyba ze wierny zostawal mnichem lub
zakonnikiem. Natomiast w Indiach ludzie spoza klasztoru na równi z czlonkami róznych
zakonów wdziewaja zólte szaty i biora w rece miske zebracza. Tu i tam mozna spotkac
religijne dogmaty powstale z polaczenia rytualów oczyszczajacych i obrzedów z
pogranicza wyzszej magii. W Cejlonie skutecznosc rytualu oczyszczenia zalezy od tego,
czy przystepujacy do ceremonii potrafi przejsc surowa próbe ognia. (Opisalem wczesniej
ten obrzed, który widzial w Birmie i sfilmowal znajomy Anglik. a takze moje wrazenia
po obejrzeniu owego filmu. Niektórzy kandydaci przeszli przez ogien z powodzeniem,
inni upadli w bolesciach lub poniesli smierc). Parapsychologia i psychologia nie sa
dziedzinami religii. Religia bowiem ma do czynienia z kultem bogów, ze strachem wobec
nich i oddawaniem im czci. Z chwila, gdy za pomoca modlitw i dodatkowych rytualów
zwracamy sie do bogów z prosba o laske, wkraczamy w zakres magii, która nie jest
czysta religia. ,.Religia bowiem - jesli zacytujemy znów slowa profesora Paula Tillicha z
Columbia University - jest stosunkiem do czegos ostatecznego, bezwarunkowego i
transcendentnego. Postawa religijna jest swiadomosc zaleznosci, oddania sie, akceptacji.
(...) Magia to stosowanie immanentnej, wewnetrznej sily: religia to poddanie sie mocy
transcendentnej. (...) Lecz nawet wtedy stale grozi zatarcie sie róznicy miedzy nimi. Po
pierwsze to, co transcendentne, musi manifestowac sie w czyms konkretnym. Dlatego tez
dla wyobrazni religijnej owe konkretne manifestacje przybieraja forme sil magicznych.
Po drugie, naturalnym pragnieniem czlowieka jest zyskanie wladzy nad tym, co boskie.
Stad czyni on bogów przedmiotem praktyk magicznych”. Hune mozna nazwac raczej
nauka niz religia, nie ma bowiem w sobie prawie zadnych znamion religii jak stwierdzil
wyzej cytowany profesor teologii filozoficznej). Wyzsze Ja nie jest bogiem. Jest trzecim
duchem, czy trzecim skladnikiem czlowieka. Nie jest bardziej boskie niz nizsze czy
srednie Ja. Stanowi po prostu wyzszy szczebel zdolnosci intelektualnych i mozliwosci
twórczych. Jest starsze i madrzejsze, a w swoim dzialaniu odgrywa role rodzicielska.
Moze byc tak samo przedmiotem badan psychologów jak nizsze i srednie Ja
(podswiadomosc i swiadomosc). Prezentujac Hune, zdecydowalem sie nazywac ja
systemem psychologiczno-religijnym, gdyz zawiera w sobie wiele elementów uwazanych
zawsze za skladniki religii. Jednakze uznaje Hune za nauke w najbardziej scislym
znaczeniu tego slowa. Kahuni nic nie wiedzieli o bogach - istotach byc moze wyzszych
niz Wyzsze Ja. Nie znali sposobu, by odczuc ich istnienie. Przyznawali otwarcie, ze
moze sa takie istoty, ale równie szczerze mówili, iz sa przekonani, ze umysl ludzki
bedzie mógl tylko je sobie wyobrazac, wymyslac je w kategoriach wlasciwego sobie
ograniczonego pojmowania. Innymi slowy, podstawowy zamiar starszych religii, by
przypodobac sie bogom i uzyskac od nich laski (a wiec mamy tu polaczenie elementów
religii i magii), w Hunie zastapiono czysto magiczna czynnoscia modlitwy do Wyzszego
Ja o udzielenie laski uzdrowienia lub o polepszenie warunków zyciowych przez zmiane
przewidywanej przyszlosci. Za posrednictwem Wyzszego Ja kahuni zwracali sie do
duchów rzadzacych wiatrem i pogoda, a takze do tych panujacych nad nizszymi formami
zycia. (Uklady, które z nimi zawierano, ocalily Hawajczyków przed atakami rekinów.
Tak przynajmniej sadzili ówczesni kahuni. W kazdym razie rekiny tego samego gatunku
napadajace na ludzi w innych okolicach, na wodach hawajskich sa nieszkodliwe).
Zamiast karmic bogów krwia i palonymi ofiarami kahuni pojeli ukryty sens
zewnetrznych rytualów ofiarnych. Wyzsze Ja, chcac, by jego dzialanie w swiecie
materialnym dawalo jakies rezultaty, musi zaczerpnac z fizycznego ciala zyjacego
czlowieka wystarczajaca dawke sily zyciowej, czyli many. Prawdziwym kahunom obcy
byl zwyczaj budowania swiatyn, które ulatwialyby kontakt z bogami, chociaz w
pózniejszym okresie rzekomi ich nastepcy wznosili kaplice z kamienia i skladali tam
ofiary, czyniac prózne wysilki, aby uzyskac magiczne rezultaty. Autentyczni kahuni nie
potrzebowali swiatyn ani relikwiarzy. Wiedzieli, jak mozna przeslac Wyzszemu Ja
telepatyczna wiesc, bez wzgledu na miejsce i okolicznosci. Nie uzywali symboli oltarza,
kadzidel ani innych srodków tego rodzaju. (Takich rzeczy uzywano tylko jako bodzca
fizycznego, by wywolac wrazenie na nizszym Ja w chwili podawania sugestii sluzacej
rozmaitym celom). Kahunom nie byly znane róznorodne obrzedy religijne majace
zapewnic umierajacego, ze przetrwa w postaci ducha i bedzie szczesliwy. W swej
konkretnej, zasadniczej nauce nie mieli miejsca na zadne dogmaty o „zbawieniu”. Ich
nauka glosila w sposób prosty i jednoznaczny, ze wszyscy ludzie powinni zdawac sobie
sprawe, iz duchy czlowieka przezyja smierc ciala, a pamiec i kompleksy zycia
ziemskiego zostana przeniesione do swiata duchowego. Radzili wiec pozbyc sie
kompleksów winy za zycia. (Mozliwe, ze poglady te daly poczatek innym starozytnym
praktykom, zmierzajacym do przygotowania czlowieka ku lepszemu zyciu po smierci
fizycznej). Kahuni wierzyli, ze po smierci nadal istnieje rozwój jednostkowy i postep.
Nizsze Ja w odpowiednim czasie znowu wcielalo sie w ludzka istote, tym razem jako
srednie Ja, które z kolei mialo szanse wzniesc sie na poziom Wyzszego Ja, gdzie
najpierw uczylo sie nadzorowac nizsze formy bytu, by w koncu zostac „calkowicie
godnym zaufania duchem rodzicielskim”, czyli Wyzszym Ja, nad nizszym i srednim Ja
wcielonymi w materie. O owym procesie rozwoju i wspinania sie w góre nie wiadomo
zbyt wiele. Kahuni dali na ten temat znikoma ilosc szczególów. Jedyne wzmianki
pojawiaja sie tylko w czysto spekulatywnych czesciach Huny. Owo wspinanie sie
nizszego Ja na szczebel Ja sredniego dokonuje sie juz po smierci fizycznej, w okresie
bezczynnosci podobnym do dlugiego snu. Przypomina to proces rozwojowy gasienicy,
która staje sie larwa, przez pewien czas jest bezczynna, po czym przemienia sie w
motyla. Kazdy czlowiek musi poczynic najwazniejsze przygotowania do momentu
smierci. Powinien zredukowac do minimum kompleks winy i oswobodzic sie z
dogmatycznych przekonan religijnych, które moga go przesladowac, gdy zostanie
duchem. W swiecie duchowym moze pozostawac nie dluzej niz kilka miesiecy, zanim
wejdzie na droge dalszego rozwoju, pod warunkiem, ze posiada wiedze o sprawach
tamtego swiata, tak jak mieli ja kahuni. Znajac Hune, zna sie jednoczesnie arkana
wlasciwego postepowania. Jedynym skarbem, który mozemy zabrac ze soba w momencie
smierci, jest nasza wiedza. Pierwszym zatem i najwazniejszym obowiazkiem winno byc
zgromadzenie takiej „mozliwej do zabrania ze soba” wiedzy. A uczynimy to dzieki
uwaznemu studiowaniu zagadnien psychologiczno-religijnych i pozbyciu sie przekonan,
które nie maja racji bytu i których podtrzymywac nie warto. Nalezy zawsze miec na
wzgledzie fakt, ze nie ma dwóch zgodnych ze soba prawd objawionych ani natchnionych
religii, i ze wiesci otrzymane ustami mediów od duchów osób zmarlych takze wykazuja
podobna niezgodnosc. Mozliwe, ze istnieje jakas jedna sluszna religia objawiona i jedna
prawdziwa nauka podana przez ducha lub grupe duchów. Moze tez wszystkie te zródla
informacji zawieraja czastke prawdy. W tej chwili wszakze mamy przed soba tylko jedno
podstawowe i praktyczne kryterium, dzieki któremu mozemy oceniac otrzymywany
material, a tym kryterium jest Huna. Mówie to dlatego, ze Huna dziala. Nie jest
systemem martwym i bezuzytecznym. Umozliwia chodzenie po ogniu. Umozliwia
leczenie psychiki, a takze natychmiastowe uzdrowienia z pomoca Wyzszego Ja.
Umozliwia wreszcie otrzymywanie wsparcia od Wyzszego Ja przy zmianie warunków
zycia i przyszlosci poszczególnych ludzi.
Rozdzial XVIII Sekret umozliwiajacy
kahunom dokonywanie cudownych
uzdrowien
W kategoriach religijnych natychmiastowe uzdrowienie jest cudem, jest zjawiskiem,
przed którym stajemy bezradni, nie pojmujac, jak jest ono mozliwe, jakie warunki i
czynnosci zostaly spelnione. Mozemy tylko powiedziec: „Bóg tego dokonal”.
Przypuszcza sie, ze wiekszosc cudów jest odpowiedzia bogów na prosby zlozone w
modlitwach. Uczono nas, ze aby modlitwa byla skuteczna, musimy byc „czysci”, bo
inaczej nie otrzymamy odpowiedzi. Jednakze ci, których uwazamy za najbardziej
czystych i swietych, przewaznie wcale nie zostaja lepiej wysluchani niz inni. Ten stan
rzeczy od dawna nurtowal zarówno teologów, jak i ludzi swieckich. Bylo oczywiste, ze w
tej filozofii czegos brakuje, lecz nikt nie wiedzial, czego. Nawet modlitwy do swietych z
prosba o wstawiennictwo do Boga, a takze praktykowane przez wszystkich chrzescijan
zwracanie sie do Boga za posrednictwem Chrystusa nie dawaly lepszych rezultatów.
Pierwszy promyk swiatla rzucilo na ów starodawny problem odkrycie mesmeryzmu. Na
pierwszy rzut oka moze wydawac sie to nieco osobliwe, lecz zwazywszy na dazenia
rozmaitych religii do skrystalizowania sztywnych dogmatów i do odrzucania
najmniejszych nawet prób zmiany rytualów, wierzen lub teorii, staje sie zrozumiale.
Mesmeryzm byl poczatkowo swego rodzaju instytucja lecznicza, ale niebawem, w jakis
czas po jego odkryciu, nastepcy Mesmera ze wzgledu na powtarzajace sie niepowodzenia
i zawodnosc jego metody, zaczeli rozgladac sie za innymi srodkami wspomagajacymi
zabieg polegajacy tylko na przekazywaniu samej sily zyciowej. W Europie i Ameryce
zaczeto przeprowadzac eksperymenty. W koncu doktor Freud odkryl istnienie
podswiadomosci i opisal istote sugestii, mimo iz byl jeszcze daleko od zrozumienia jej
prawdy, która kahuni mieszkajacy na drugim krancu Ziemi zdazyli juz dawno pojac. Nie
rozumial on, ze nizsze Ja jest odrebnym, niezaleznym duchem, a sugestia polega na
wprowadzaniu do niego uksztaltowanych mysli, tak by zostaly zaakceptowane i
zaowocowaly odpowiednia reakcja. To zdumiewajace, ze Freud byl tak blisko odkrycia
starozytnej wiedzy psychologicznej: Jeszcze ciekawszy jest fakt, ze kilka lat pózniej
pewien Amerykanin, zegarmistrz Phineas Parkhurst Quimby, powróciwszy do
stosowania metod leczniczych mesmeryzmu, odkryl Wyzsze Ja kahunów i sile zyciowa
wysokiego napiecia. Gdybyz ci dwaj mezczyzni mieszkali w jednym kraju i polaczyli
swe badania, mogliby wówczas zrekonstruowac podstawowe metody cudownego
uzdrawiania. Ale cóz, pracowali osobno i odkrycia kazdego z nich pozostaly niemal nie
zauwazone. Historia Freuda jest dobrze znana, o Quimbym malo kto slyszal. Autentyczne
jego dzieje znalezc mozna w ksiazce Horatia W. Dreseera The Quimby Manuscripts.
Quimby nauczyl sie mesmeryzmu w 1840 roku od podrózujacego po Nowej Anglii
Francuza. Urzadzal tu i ówdzie wystawy, a po kryjomu dokonywal uzdrowien. Jego
ulubionym towarzyszem byl niejaki Lucius Burkman. Ów mlodzieniec pod wplywem
transu mesmerycznego oswiadczal, ze potrafi dojrzec przyczyny choroby pacjenta, po
czym przepisywal stosowne lekarstwa. Rezultaty byly jednak w najlepszym razie
niepewne. Jednakze z biegiem czasu wyniki Luciusa stawaly sie coraz lepsze. Mlody
czlowiek coraz czesciej miewal momenty osobliwego olsnienia. Juz przedtem zreszta
umial widziec rzeczy na odleglosc, ale teraz udawalo mu sie dojrzec równiez fragmenty
przyszlosci. Pewnego razu, bedac w transie, powiedzial nieoczekiwanie do Quimby'ego:
„Widze twoje nerki. Sa bardzo zniszczone, ale jezeli podejdziesz do mnie i pozwolisz mi
nalozyc na nie rece, potrafie cie wyleczyc”. Quimby rzeczywiscie przez jakis czas
cierpial na dolegliwosci nerkowe. Chcial wiec sprawdzic, czy eksperyment sie uda, i
zrobil to, co mu Lucius polecil. Po pewnym czasie mlodzieniec zabral rece i oswiadczyl,
ze choroba zostala wyleczona. I rzeczywiscie, Quimby poczul sie zdrowy, ból i wszystkie
objawy zniknely bezpowrotnie. To natychmiastowe uleczenie, którego doswiadczyl na
sobie samym, wstrzasnelo nim do glebi. Powzial przekonanie, ze Lucius dotknal jakiegos
niewidzialnego, nieznanego zródla leczniczego, i stwierdzil, ze skoro jego towarzysz tego
dokonal, to i jemu powinno sie powiesc. Rozpoczal wiec intensywna prace
eksperymentalna, wykazujac duza wytrwalosc i przeblyski prawdziwego geniuszu. Z
jego sprawozdan wynika, iz po dlugotrwalych wysilkach i wielokrotnych próbach
nauczyl sie w koncu nawiazywac kontakt z Czyms, co odkryl Lucius, i uzyskiwal od
Tego pomoc w uzdrawianiu, ilekroc jej potrzebowal. Nie udalo mu sie stwierdzic, co To
bylo, ale wyczuwal Jego obecnosc w momentach kontaktu. Dzieki owej obecnosci
uzdrowienia nastepowaly w sposób graniczacy z cudem, a on sam odnosil wrazenie, ze
ma do czynienia z wcieleniem wielkiej madrosci. Nie znajac innej nazwy i czujac, iz ten
fenomen jest zbyt osobowy i bliski, by nazwac go Bogiem, okreslil go po prostu jako
Madrosc. Jego sposób kontaktowania sie z Madroscia polegal na cichym jej
przywolywaniu badz na cichej modlitwie. Nauczyl sie tego po wielu latach praktyki.
Kiedy juz kontakt zostal nawiazany, Quimby mial dziwne poczucie olbrzymiej sily,
której uzywal przy uzdrawianiu. Nazywal ja Moca. Z biegiem czasu Quimby coraz lepiej
wspólpracowal z Madroscia i jej Moca. Wiedzial juz, iz moze po prostu usiasc kolo
pacjenta i cicho poprosic Madrosc o diagnoze badanego przypadku i o jego uleczenie.
Dzieki specyficznemu, tajemniczemu procesowi umyslowemu otrzymywal inforniacje o
przebiegu leczenia. Czasami mialo ono trwac kilka dni, a on codziennie otrzymywal
wiadomosci, jak pacjent czuje sie obecnie i jak bedzie sie czul nazajutrz. Jednego dnia
choremu moglo sie bardzo pogorszyc, ale nastepnego dnia byl juz calkiem zdrowy.
Zdarzaly sie tez wiadomosci, ze choroba jest nieuleczalna. Wówczas Quimby dziwil sie,
ze cos moze lezec poza mozliwosciami leczniczymi Madrosci. Szukal w swym umysle
powodów tego stanu rzeczy. W koncu doszedl do wniosku, ze w takich przypadkach
pacjent przypuszczalnie byl juz u innych lekarzy, zanim przyszedl po rade do niego, a ci
dali mu nieodwracalna sugestie mesmeryczna, stawiajac diagnoze choroby. Starajac sie
zneutralizowac wplyw owej przypuszczalnej sugestii, próbowal przekonac pacjentów, iz
jest ona istotna przyczyna przedluzania sie choroby. Chociaz owe tlumaczenia byly
razaco nielogiczne, to, jak sie zdaje, odnosily efekty, a zatem Quimby nadal ich uzywal.
(Chyba wlasnie wtedy zapoczatkowal on sposób leczenia, który szeroko zaczeto
stosowac dopiero po II wojnie swiatowej, a mianowicie dazenia do wprowadzenia
pacjentowi jakichkolwiek fikcyjnych, czyli sztucznych, kompleksów, tak aby uwierzyl,
ze one sa zródlem chorób. Nastepnie ten sztuczny kompleks usuwano, a pacjent
najczesciej wracal do zdrowia). Nie w pelni jeszcze usatysfakcjonowany Quimby,
niestrudzony eksperymentator, poszukiwal sposobu, w jaki móglby wykorzystac gleboko
zakorzenione w pacjencie przekonania religijne, tak aby pomogly one w procesie
uzdrawiania. Wobec tego, ze wiekszosc jego pacjentów nie wymagala logicznego
traktowania spokojnie i dyskretnie podsuwal im teorie, ze Bóg, bedac sam istota
doskonala, nie móglby stworzyc bytów niedoskonalych. Dlatego tez wszelkie choroby,
klopoty i w ogóle niedoskonalosci musza byc dzielem ludzkiego umyslu. Sa zatem
nierzeczywiste, nietrwale i calkowicie urojone. Wynika stad, ze kiedy ktos zdola pojac i
uwierzyc w te wielka prawde, bedzie na najlepszej drodze do wyleczenia. Z reguly
pacjenci pragneli odrzucic realnosc swych chorób, a sugestia mesmeryczna sluzyla im w
tym wzgledzie pomoca. (Byl to rzeczywiscie zadziwiajacy sposób atakowania
utrwalonych przekonan nizszego i sredniego Ja. W rzeczywistosci Quimby obracal sie
wokól zwyklego kompleksu winy czy „grzechu”, nawet jesli nie w pelni byl swiadom
jego natury. Laczyl wszystkie przewidywania pacjentów z innymi zlymi i urojonymi
wytworami ludzkiego umyslu. Jezeli podczas zabiegu wyrzucic z czlowieka wszelkie
niedoskonalosci, to jednoczesnie pacjent automatycznie pozbywal sie kompleksów winy,
a tym samym przyczyn choroby). Nie byl jeszcze wówczas znany termin „telepatia”.
Zjawisko telepatii okreslano mianem „raport”. Quimby odkryl, ze kiedy juz raz mial
kontakt z pacjentem, mógl pózniej utrzymywac z nim lacznosc za pomoca tych samych
srodków, jakie stosowal przy raportach, czyli znajdywaniu wiezi z medium
mesmerycznym. Stwierdzil tez, ze potrafi w ten sposób przesylac sugestie lecznicze,
otrzymywac doniesienia o postepach w leczeniu, a nawet budowac jakby kanal, przez
który Madrosc mogla uzywac swej Mocy uzdrowicielskiej. Taki rodzaj leczenia nazywal
zabiegiem na odleglosc. Kiedy udalo mu sie rozwinac dzialalnosc uzdrowicielska na
wieksza skale, sporzadzil na pismie cos w rodzaju recepty lekarskiej wyjasniajacej
doskonalosc Boga i nierealnosc wszystkiego, co jest niedoskonale. Wielokrotnie
powracal do tych wyjasnien. opracowywal je na nowo i uzupelnial. W koncu zrobil kilka
kopii owego „dokumentu” i wypozyczal pacjentom, aby dokladnie go przestudiowali i
czytali wielokrotnie tak dlugo, az wreszcie zaakceptuja przedstawiona tam doktryne.
Jedna z jego pacjentek byla pani Patterson (pózniejsza pani Eddy). Zostala wyleczona,
ale jej dawne przypadlosci nerwicowe mialy tendencje do nawrotów i zabieg trzeba bylo
powtarzac. Pani ta zapoznala sie dokladnie z metodami stosowanymi przez Quimby'ego i
z jego pisemnym przedstawieniem wlasnej teorii. Quimby zmarl w 1865 roku. Bóle
kregoslupa i dolegliwosci nerwicowe pani Patterson znowu powrócily. Niestety, nie bylo
zadnego lekarza, do którego moglaby sie zwrócic. Próbowala wiec korzystac z metody
Quimby'ego, by wyleczyc sie sama. Wyniki byly zadawalajace i, co nalezy zauwazyc,
bez stosowania sugestii mesmerycznej. Rozumiejac, ze leczenie moze byc skuteczne
jedynie w polaczeniu z podstawowa doktryna Quimby'ego o nierealnosci zla, opracowala
ja szczególowo i zaczela uczyc innych tej sztuki leczenia. W ten sposób dala poczatek
nowemu kultowi, nazywajac go Christian Science. Do pierwotnej doktryny Quimby'ego
dodala pojecie o „zlosliwym magnetyzmie zwierzecym”. Poniewaz w calej teorii
brakowalo wiedzy o kompleksach, pojeciem owym z koniecznosci pokrywano szereg
niewytlumaczalnych w inny sposób trudnosci w leczeniu. (Wsród owych trudnosci
znalazly sie takze te spowodowane atakami duchów na osoby zyjace, nawet jesli nie byly
one rozpoznane jako takie). Nauka Quimby'ego, ze wszystkie choroby sa rezultatem
blednego myslenia ludzkiego, byla w pewnej mierze sluszna. Takie rozumowanie
zaprzeczalo istnieniu calego swiata materialnego i fizycznej egzystencji, co bylo czyms
bzdurnym i bezsensownym, tego jednak nie mozna bylo uniknac przy tworzeniu
podstawowych przeslanek nowego systemu leczniczego pozbawionego pelnej wiedzy o
kompleksach i metodach ich usuwania. Ruch Christian Science pozostawal wiec z
koniecznosci pozbawiony logiki pod tym wzgledem, jednakze sama jego koncepcje
udawalo sie bez trudu przyswoic. Przez wielokrotne czytanie ksiazek instruktazowych
mozna doprowadzic nizsze Ja do zaakceptowania przekonan o nierealnosci wszystkich
rzeczy materialnych. Taki system terapii dzialal dosc skutecznie w rekach stosujacych go
osób, które nauczyly sie kontaktowac z Madroscia i jej Moca - wystarczajaco skutecznie,
by zyskac sobie wielu zwolenników. Niestety, jest to system tak niekompletny i ma tyle
luk, ze jego sukcesy sa równie liczne jak niepowodzenia. Aby osiagnac sukcesy w
stosowaniu takiej metody leczenia, nalezy rozwinac w sobie autentyczne przeswiadczenie
o slusznosci omawianej doktryny, prawdziwa wiare graniczaca niemalze z glebokim
kompleksem. To zas uniemozliwia przyswojenie innych, nowych idei. Mimo ze
wyznawcom Christian Science prawdopodobnie trudno bylo chocby w najmniejszym
stopniu przyjac bardziej dojrzaly i spójny system kahunów, niemniej wiekszosc z nich
zblizyla sie do wyzszej magii, która stworzono i praktykowano na Zachodzie. Wielu
ludzi nauczylo sie nawiazywac kontakt z Wyzszym Ja, bez wzgledu na to, jak je
nazywano. Wielu nauczylo sie modlitw o prawidlowe formulowanie uksztaltowanych
mysli i „trzymania sie” ich z gleboka wiara we wszystkich zlych i dobrych
okolicznosciach. Mimo ze nie byli tego swiadomi, mogli dostarczac Wyzszemu Ja
odpowiednie dawki sily zyciowej potrzebnej do realizacji przyszlych warunków
zyciowych pacjenta, lepszych pod wzgledem zdrowotnym i finansowym. Leczenie na
odleglosc nauczylo wielu ludzi sztuki lacznosci telepatycznej, umozliwiajacej przesylanie
pacjentom sugestii leczniczych. Jezeli zdobyliby jeszcze umiejetnosc usuwania
kompleksów winy za pomoca rytualów i bodzców fizycznych, ich sukces bylby o wiele
wiekszy. Mogliby na koniec odnalezc metode przeciwdzialania atakom duchów i
opetaniom. Bezposrednim rezultatem odkryc i nauki Quimby'ego bylo tez powstanie
innego ruchu, a mianowicie New Thought (Nowa Mysl). Owa luzno zorganizowana
grupa miala rozmaite odlamy i wielu przywódców. Prawie na samym poczatku jej
dzialalnosci pominieto nielogiczna doktryne o nierealnosci materii, a skoncentrowano sie
wokól idei zapozyczonej z Indii i rozpowszechnionej glównie przez Judge'a Trowarda.
Glosila ona, ze jesli ktos trzyma sie uporczywie mysli o tym, czego pragnie, wywiera w
ten sposób pewien rodzaj sugestywnego wplywu na Powszechna Podswiadomosc i
sklania ja do realizacji rzeczy, zjawisk i okolicznosci odzwierciedlonych w
uksztaltowanych myslach. Popularne staly sie wówczas tzw. „afirmacje”, czyli
pozytywne uksztaltowanie rzeczywistosci na wzór wymarzonych faktów i okolicznosci, a
to wszystko w mysl hasla „tu i teraz”. Niektórzy rozwineli pewne praktyczne
umiejetnosci w tej dziedzinie, ale na ogól dzialali wedlug zasady „kazdy sobie”. Wyniki
byly zadziwiajaco dobre, zwazywszy na znikome zastosowanie magii. Teozofia, która
zaczerpnela z Indii teorie „uporczywego trzymania sie mysli” i podjecia ksztaltów
myslowych (glównie dzieki dzialalnosci pani Blavatsky), przyjela równoczesnie doktryne
karmy i reinkarnacji. W rezultacie ruch ten zaniechal prób leczenia ciala i poprawy
warunków zycia doczesnego. Widac stad jasno, ze wspólczesna mysl religijna zmierzala
w kierunku asymilacji odkryc psychologii. Jednakze zbyt szybko sie krystalizowala, nie
pozostajac na tyle plynna, by nadazac za owymi odkryciami. (Nic tak szybko nie
utwardza arterii, jak religia, kiedy jej ksiega zostala juz raz na zawsze zapisana, a
dogmaty ustalone). Posród religii objawienia, które powstaly w ostatnim stuleciu,
znajduje sie mormonizm i Oahspe. Jesli chodzi o magie, mormonizm nie zawiera w sobie
nic ponad to, co znalezc mozna w starym chrzescijanstwie. Oahspe natomiast wciaz
dreczy sie poszukiwaniem ukrytych, magicznych znaczen i glebokich mechanizmów
lezacych u podstaw dziejów ludzkosci i bogów - dziejów kierowanych przez Boga
Najwyzszego, od pierwszego dnia Stworzenia. W wielu przypadkach nauki zawarte w
biblii Oahspe zgadzaja sie z tezami starozytnej Huny, a jej dogmaty nie zostaly jeszcze
ostatecznie skrystalizowane. Twierdzenia w niej zawarte, opierajace sie na wspólczesnej
mysli psychologicznej i naukowej, sa zawile i nie w pelni zrozumiale. Przypuszczalnie
czlonkowie tej grupy wyznaniowej sluza cenna pomoca w prowadzeniu prac
doswiadczalnych opartych na wierzeniach, teoriach i praktyce Huny. O ile sprawdza sie
przepowiednie zawarte w biblii Oahspe, ludzie z pewnoscia znowu naucza sie
wspóldzialac z Istotami Wyzszymi przy uzdrawianiu chorych i w innych celach. Naucza
sie takze otrzymywac ich pomoc i opieke w sprawach o znaczeniu osobistym,
panstwowym a nawet na skale swiatowa. Nauka Huny rzuca wiele swiatla na sporne
zagadnienie WIARY. Chrzescijanie i wyznawcy innych religii snuli niekonczace sie
spekulacje na temat istoty wiary. Uczono, iz wiara jest niezbednym warunkiem do tego,
by modlitwy nasze zostaly wysluchane. Wystarczy chocby odrobina wiary. Sadzac z
pozorów, wiara wtedy jest obiektywna, gdy jest pelna, bez cienia watpliwosci. Jednakze,
jak teraz dowiadujemy sie od kahunów, wiara plynaca ze sredniego Ja to nie wszystko.
Ona sama nie jest prawdziwa wiara. Jest nia tylko wówczas, gdy podziela ja nizsze Ja.
Mówiac prosciej, jezeli sie zdarzy, ze nizsze Ja trzyma sie jakiegos utrwalonego pogladu
czy tez miesci w sobie chocby najlzejszy kompleks (uparcie podtrzymywany), który w
danym momencie sprzeczny jest z wiara sredniego Ja, nizsze Ja odmówi wykonania
polecenia. Na przyklad kiedy ja, czyli srednie Ja, jestem przekonany, ze telepatia jest
mozliwa, i staram sie nauczyc moje nizsze Ja wyslania i otrzymania wiesci lub sugestii
telepatycznych, powiedzie mi sie to tylko wówczas, gdy nizsze Ja nie mialo wczesniej do
czynienia z pogladem, ze telepatia to wymysl i przesady. Poszczególnym osobom bardzo
trudno jest stwierdzic, czy maja jakies kompleksy myslowe zagniezdzone w swym
nizszym Ja. A poniewaz nie jestesmy swiadomi ich istnienia, wnioskujemy, ze ich po
prostu nie ma. Najlepszym sprawdzianem na ich obecnosc w naszej psychice jest
sledzenie rezultatów, jakie otrzymamy po okresie codziennych, sumiennych prób i
doswiadczen w zakresie telepatii. Jesli nie bedzie zadnych efektów, szukajmy jakiegos
ukrytego w nas kompleksu. W cwiczeniach zdolnosci telepatycznych, chcac zorientowac
sie, czy zostala nawiazana lacznosc miedzy Wyzszym Ja, inna osoba badz tez duchem
zmarlego a istota zywa, musimy zwrócic uwage na bardzo istotny, pomocny w tym
wzgledzie szczegól. Otóz przeplyw sily zyciowej wywoluje charakterystyczne dreszcze,
mrowienie. Jezeli wiec takie dreszcze wystepuja, to znaczy, ze nizsze Ja spelnilo rozkaz i
nawiazalo dla nas kontakt z pozadanym obiektem. Wiele osób zna owo uczucie
mrowienia czy tez „jezenia sie wlosów na glowie”, które pojawia sie wraz z
wyczuwaniem bliskiej obecnosci duchów. Nalezy wiec podejrzewac, ze kiedy widmowy
gosc dotyka nas swym widmowym cialem, zabiera nam pewna dawke sily zyciowej, a jej
przeplyw wywoluje dreszcze. Czesto sie zdarzalo, ze kiedy zaczynalem opowiadac moim
znajomym o duszach zmarlych osób, odczuwalem niebawem owo specyficzne
mrowienie, tak jakby samo juz myslenie o niezyjacych przyjaciolach sprowadzalo do
mnie ich duchy. Zgodnie z nauka kahunów, Wyzsze Ja kontaktuje sie z nami z wlasnej
woli podczas naszego snu, czyniac uzytek z laczacej nici z materii widmowej. Analizuje
ono i odbiera wszystkie powstale w ciagu dnia mysli, plany, nadzieje, leki, milosci i
nienawisci (prawdopodobnie jako duplikaty ksztaltów myslowych, choc nie znamy
dzialajacego tu mechanizmu). Jednoczesnie pobiera od nas sile zyciowa. Laduje ja
wysokim napieciem i uzywa do zbudowania widmowego ciala, która zmaterializuje sie
kiedys jako czesc naszej przyszlosci. Te myslowe ksztalty kahunowie nazywali
„nasionami”. Symbolizowaly wiec nasiona, które Wyzsze Ja pobudzalo do zycia i które
wyrastaly i rozwijaly sie w fakty przyszlosci. (Zob. tez „Dodatek” na koncu ksiazki). Za
dowód kontaktu z Wyzszym Ja podczas snu czesto bywaja uznawane dreszcze,
przewaznie wystepujace w okolicy splotu slonecznego. Pojawiaja sie czestokroc w
momencie zasypiania lub nawet wczesniej, jezeli jestesmy zrelaksowani. Wyzsze Ja, co
prawda, zabiera nam troche sily zyciowej, ale daje pewien rodzaj sily zastepczej.
Niewiele o niej wiadomo, prócz tego ze ma wlasciwosci ozywcze dla naszego zdrowia i
dobrego samopoczucia. Nieraz, gdy mialem zamiar uciac sobie popoludniowa drzemke,
w momencie zasypiania czulem przechodzace mnie ciarki. Natychmiast po tym wrazeniu
czulem sie wypoczety i odswiezony. Gotów bylem od razu wstawac i brac sie do swych
codziennych zajec. Jesli nasze nizsze Ja odczuwa wstyd lub kompleks winy i przez to
odmawia zblizenia sie do Wyzszego Ja podczas snu, wówczas grozi nam nieszczescie.
Stajemy sie jakby „porzuconymi duszami” pozbawionymi wyzszej opieki i kierownictwa.
Zatracamy nasza witalnosc i zaczynamy chorowac. Kahuni powiedzieliby, ze nasza
„sciezka” do Wyzszego Ja jest zablokowana. Na szczescie dla nas Wyzsze Ja, jak sie
zdaje, potrafi w odpowiednim czasie wymusic taki kontakt i wracamy wtedy do
normalnego stanu. Dzieje sie tak dlatego, ze wiekszosc osób, kiedy sa chore, slabe lub
nekane klopotami, zaczyna sie modlic i w ten sposób otwieraja sie drzwi, którymi
przychodzi do nich pomoc. Jezeli jednak kompleks jest zbyt silny, to spowodowane
przezen choroby lub inne nieszczescia moga zakonczyc sie smiercia. Trzeba bowiem
pilnowac, by „sciezka” do Wyzszego Ja zawsze byla otwarta. Przypadek 28
Natychmiastowe uzdrowienie bez udzialu ksiedza i kahuny Uwagi wstepne: Z duzej
liczby przypadków natychmiastowych uzdrowien wybralem ten, omówiony ponizej, jako
ze swietnie ilustruje zjawisko przeplywu sily zyciowej oraz rodzaj zwiazków, jakie moga
powstac w Wyzszym Ja. Przypadek ten jest o tyle wazny, ze biorace w nim udzial osoby
nie mialy okreslonych przekonan religijnych. Opis przypadku: Na poczatku lat
dwudziestych wybudowano w Honolulu ogromny hotel. Przyslano czlowieka ze starego
ladu, by zainstalowal w nim windy. Zapoznalem sie z nim i po pewnym czasie
zauwazylem, ze ma niezwykle uzdolnienia. Demonstrowal mi je na rózne sposoby. Jeden
z takich pokazów potwierdzil przekonanie kahunów, ze czlowiek moze siegac daleko
swymi zmyslami wzdluz laczacej nici z widmowej materii, znajdywac osobe, która jest
na jej drugim koncu i czerpac od niej informacje. Poniewaz nawiazalem juz raz kontakt z
tym czlowiekiem i, zgodnie z Huna, owa wiez byla juz stala dzieki niewidzialnej nici lub
sznurowi, jego dobrze wyuczone nizsze Ja moglo odnajdywac mnie, gdziekolwiek
bylem, i dowiadywac sie, co robie lub co mysle w danej chwili. (Wyjasniam to teraz
wedlug terminologii kahunów, choc wówczas nie odkrylem jeszcze mechanizmu
dzialania nici aka). Jeden z eksperymentów polegal na tym, ze mialem od czasu do czasu
spedzac noc w pewnym starym domu, w którym miescila sie moja ciemnia fotograficzna.
Mialem nie zapalac swiatla ani nie robic niczego, co zdradziloby moja tam obecnosc.
Mezczyzna zas mial codziennie po kolacji przychodzic pod dom i czynic uzytek ze
swych parapsychicznych umiejetnosci, stwierdzic, czy znajduje sie wewnatrz, czy tez nie.
Test ten przeprowadzalismy kilka razy, zawsze z powodzeniem. Mój znajomy
przychodzil pod drzwi i stal tam w milczeniu przez kilka chwil. Jezeli wyczuwal, ze
jestem w srodku, pukal. W przeciwnym razie, odchodzil. Raz próbowalem go okpic i nie
odpowiadalem na jego pukanie. On jednak nie zamierzal odejsc. Pukal coraz glosniej,
wykrzykujac: „Otwieraj, Long, wiem, ze tam jestes i próbujesz mnie nabrac! Szybko,
otwieraj!”. Historia tego czlowieka jest nastepujaca. Dawniej, kiedy pracowal jako
inzynier-instalator w wielkiej spólce konstruujacej windy, ciagle nekaly go jakies
niepowodzenia. Ludziom pracujacym pod jego kierownictwem stale zdarzaly sie
wypadki i obrazenia pomimo jego najlepszej opieki. W koncu zwolniono go z pracy.
Mial dwudziestoletnia córke, inwalidke przykuta do lózka od wielu miesiecy. Jego zona
zmarla kilka lat wczesniej i córka musiala prowadzic dom. Gdy stracil prace, czasy byly
bardzo ciezkie i nie mógl znalezc innego zajecia. Jakby i tego bylo malo, podupadl
wielce na zdrowiu. Jedna choroba gonila druga, tak ze bez przerwy chodzil do lekarza, az
w koncu wiekszosc czasu musial spedzac w lózku. W depresji zaczal studiowac doktryne
Christian Science. Pelen wiary, czytal pisma zalozycieli tego ruchu i ze wszech miar
próbowal scisle wykonywac wszelkie wskazówki. Nie otrzymawszy zadnych
pozytywnych rezultatów, przerzucil sie na studiowanie New Thought, Unity i innych
podobnych sekt religijnych, o których wspominala dostepna literatura z dziedziny
uzdrawiania. W koncu, kiedy zabraklo mu juz pieniedzy, kiedy prawie nie wstawal z
lózka i popadl w kompletna rozpacz, stwierdzil, ze wszystkie nauki religijne sa
niedoskonale. Byl jednak przekonany, ze musi istniec jakas wyzsza inteligencja, do której
czlowiek móglby sie zwrócic, gdyby tylko umial sprawic, aby prosby jego zostaly
wysluchane. Z ta wiara dzien w dzien caly swój czas i wysilek poswiecal próbom
odnalezienia i dosiegniecia owej inteligencji. Pewnego dnia nagle poczul, ze oto w koncu
nawiazal kontakt z czyms, czego nie umial okreslic. Mial wrazenie, jakby przebiegal po
nim prad elektryczny, krótki i ostry. Nigdy przedtem nie odczuwal czegos podobnego.
Natychmiast zawolal o pomoc, blagajac to Cos, czego obecnosc wyczuwal wyraznie
obok siebie, by wrócilo mu zdrowie. Krzyczal, ze musi koniecznie mu pomóc, i próbowal
wstac z lózka, aby tym wysilkiem okazac swa wiare. Powoli udalo mu sie uniesc z lózka i
stanac na podlodze. Nie przerywal modlitwy. Zrobil jeden niepewny krok, potem drugi.
Ku swojej wielkiej radosci stwierdzil, ze w cudowny sposób staje sie coraz silniejszy.
Jego blagania zmienily sie w slowa dziekczynienia i w ciagu kilku minut poczul sie
zupelnie zdrowy i w pelni sil. Pelen triumfu i zaszokowany swym odkryciem poszedl do
córki i opowiedzial jej, co sie wydarzylo. Namawial ja usilnie, by spróbowala polaczyc
sie z owym Czyms. On sam staral sie ponownie z Tym skontaktowac, lecz jakos mu sie
nie udawalo. Minelo kilka dni. Podjal na nowo swoje zycie w miejscu, gdzie, jak sadzil,
sie skonczylo. Próbowal tez co jakis czas odtwarzac procesy myslowe, które umozliwily
mu kontakt z Czyms. Niebawem, i to znienacka, z tym samym jakby elektrycznym
dreszczem poczul, ze kontakt jest nawiazany. Natychmiast zaczal sie zapamietale modlic
o uzdrowienie dla córki. Wpadl do jej pokoju, zlapal ja za rece i zaczal ciagnac, by wstala
z lózka. „Uzyj swej wiary! Wstan! Pokaz, ze potrafisz!”. Córka usluchala go. Modlac sie
goraco, unosila sie powoli z lózka. Podobnie jak w jego przypadku, wstapila w nia
potrzebna sila. Wstala, zrobila krok do przodu, potem nastepny. Cudowne uzdrowienie
splynelo na nia tak samo jak na jej ojca. Glosno dziekujac za ten cud, ubrala sie i
wkroczyla w nowe zycie w pelni sil i zdrowia. Po kilku dniach ów czlowiek znowu
nawiazal ów elektryczny kontakt. Oczekiwal swiadomie na znane mu juz objawy, a
modlitwy nauczyl sie na pamiec. Natychmiast gdy tylko poczul ciarki, zaczal sie glosno
wypowiadac. Prosil, by dane mu bylo wrócic do poprzedniej pracy przy konstrukcji wind
i podnosników. Ufajac, iz modlitwa zostanie wysluchana, poszedl bezposrednio do biura
i do czlowieka, który go zwolnil przed kilkoma tygodniami. Bez zadnych wyjasnien
powiedzial spokojnie: „Gotów jestem znowu podjac prace. Gdzie mnie potrzebujecie?”.
Mezczyzna za biurkiem rzucil mu bystre spojrzenie, po czym wzial plik papierów i
wyciagnal je w strone inzyniera, wymieniajac jednoczesnie nazwe miasta, w którym
trzeba bylo wykonac prace instalacyjne. Byl to poczatek jego niewiarygodnej kariery.
Inzynier nauczyl sie kontaktowac z Czyms niemal na zawolanie, kazdego ranka i
wieczora. Nauczyl sie prosic o ukazywanie mu zawczasu kazdego niebezpieczenstwa
grozacego w pracy i o ostrzeganie go przed nim. Kiedys, otrzymawszy takie ostrzezenie
w pracy, skontaktowal sie z nieznana inteligencja i poprosil o opieke. Nie slyszal
zadnych slów, ale odczul potrzebe dzialania w okreslony sposób. Nieraz zdarzalo sie, ze
poczucie niebezpieczenstwa roslo w nim i prawie go nie opuszczalo, i kiedy obchodzil
kolejno rózne stanowiska pracy, nasilalo sie wokól jakiegos szczególnego miejsca.
Zatrzymywal sie tam, wzywal zaufanego majstra i innych robotników, zeby staneli kolo
niego. Wszyscy uwazali, by w pore zapobiec wypadkowi. W ten sposób przechwycono
niejako i uniknieto wielu nieszczesc. Na moja prosbe inzynier obiecal, ze jesli kiedys
podczas jego pobytu w Honolulu dojdzie w jakiejs fabryce do sytuacji grozacej
niebezpieczenstwem, opowie mi ze szczególami przebieg calego wydarzenia. Jeszcze
przed uplywem tygodnia wpadl do mnie i oswiadczyl, ze wlasnie otrzymal wstepne
ostrzezenie. Nazajutrz, jak mi pózniej opowiadal, poczucie niebezpieczenstwa wzroslo.
Szukal niebezpiecznego miejsca, az doszedl do szybu windy roboczej na dachu nowego
hotelu. Tam czekal wraz z majstrem i kilkoma robotnikami poinformowanymi wczesniej
o ostrzezeniu. Tymczasem polecono tez wszystkim zatrudnionym robotnikom, by
zachowali szczególna ostroznosc. Inzynier ponownie nawiazal kontakt ze swoim
tajemniczym opiekunem. Niebezpieczenstwo stalo sie tak bliskie, iz nieomal „czul jego
won”. W pewnej chwili jeden z robotników, Filipino, zblizyl sie do szybu windy z
taczka, na której lezal zwój bardzo sztywnego, ciezkiego kabla ze stali. Pomost windy
zatrzymal sie na miejscu. Mezczyzna podniósl klape i chcial pchnac swój ladunek na
platforme. Nagle, kiedy taczki dotknely wlasnie pomostu, ktos na dole nie dajac
ostrzegawczego dzwonka, pociagnal linke sterujaca i winda zaczela opadac. Taczka
przechylila sie, a zwój kabla zsunal sie na obramowanie szybu. Drut, którym zwój byl
opasany, pekl, a kabel rozwinal sie gwaltownie jak ogromny waz, uderzajac robotnika w
plecy. Wpadlby niechybnie do szybu, ale trzej obserwatorzy skoczyli juz na pomoc,
momentalnie go pochwycili i odciagneli w bezpieczne miejsce. Zbadalem pózniej te
sprawe. Wszyscy ludzie obecni przy zdarzeniu opowiedzieli mi te sama historie. Inzynier
ten przez wiele lat otrzymywal od spólki wysokie roczne premie, poniewaz nie zdarzylo
sie, by przy pracach, które on nadzorowal, , jakis robotnik odniósl obrazenia. Dawano mu
najtrudniejsze i najbardziej niebezpieczne zlecenia. Zawsze mu sie udawalo. On i jego
córka nieustannie cieszyli sie doskonalym zdrowiem. Komentarz: Mamy tutaj przyklad
natychmiastowego wyleczenia z chorób fizycznych, a takze z klopotów finansowych, a
wiec, jak sie to mówi, „uzdrowienia ciala i portfela”. Widac tu wyraznie, jaka role
odgrywa sila zyciowa, oraz ile czasu potrzeba, by wyuczyc nizsze Ja kontaktowania sie z
Wyzszym Ja. Co wiecej, przypadek ten dowodzi, ze mozna uzyskac nawet codzienny
kontakt i nieustajaca opieke, JESLI SIE TYLKO O NIA POPROSI. Teoria kahunów
glosi, ze czlowiekowi dano wolna wole i Wyzsze Ja nie bedzie wtracalo sie w nasze
sprawy, chocbysmy kompletnie zagmatwali sobie zycie, CHYBA ZE POPROSIMY JE,
BY PRZYSZLO NAM Z POMOCA. (Nie dotyczy to tylko pewnych przelomowych dla
naszego zycia wydarzen, które okreslone sa z góry). Proszenie o pomoc jest
„otwieraniem drzwi”. Kahuni wierzyli, ze Wyzsze Ja teskni za nami, jak rodzic za
marnotrawnym dzieckiem, czeka tylko, by nam pomóc i otoczyc nas opieka. Niestety,
musi trzymac sie z dala od naszych spraw, dopóki nie odkryjemy w zdumieniu, ze ono
istnieje i ze jest droga, która do niego prowadzi, ze mozemy zyskac jego pomoc w
zyciowych troskach. Nie mozemy wiedziec, jakie prawo zabrania Wyzszemu Ja kierowac
kazdym naszym czynem, ale obserwujac to, co dzieje sie wokól nas, mozemy
niezmiennie wnioskowac, ze takie prawo istniec musi. Historia inzyniera, który odkryl to,
co nazwal Czyms, i który podczas kontaktu odczul na sobie przeszywajacy dreszcz,
podobny jak przy zgrzycie noza o szklo, bylaby jednak niepelna, gdybym nie wspomnial
jeszcze o pewnym incydencie wskazujacym, jaka wielka role moze odgrywac kompleks
w blokowaniu sciezki kontaktowej miedzy nizszym i Wyzszym Ja czlowieka. Otóz nasz
inzynier od konstrukcji wind, bedac w Honolulu, zainteresowal sie fotografika i kupil
sobie dobry aparat. Ode mnie i od Australijczyka, dekarza pracujacego na budowie,
otrzymal instrukcje jego uzytkowania. Australijczyk mial zbiór swietnych aktów. Pokazal
inzynierowi cala kolekcje i zaproponowal, ze da mu jedno ze zdjec. Propozycja zostala
chetnie przyjeta i wybrano jedna ze skromniejszych fotografii. Zdjecie mialo wysokie
walory artystyczne doskonale oswietlenie, kontrast i ustawienie modelki. Inzynier
postawil je w swoim pokoju hotelowym na komodzie. Umiescil je tam wieczorem, a
nastepnego dnia rankiem stwierdzil zdumiony, ze nie umie nawiazac zwyklego kontaktu
ze swoim Czyms. Przez caly dzien zastanawial sie nad ta nowa, zagadkowa sytuacja. Co
jakis czas próbowal swych dawnych umiejetnosci, lecz na prózno. Wieczorem, gdy po
pospiesznie zjedzonej kolacji wrócil do swego pokoju, jego wzrok padl na zdjecie.
Zblizyl sie w zamysleniu do komody, uniósl obrazek i dokladnie mu sie przyjrzal. Nie
bylo w nim nic gorszacego. Po prostu, dzielo sztuki fotograficznej. Zreszta bardzo
piekne. Jednakze, gdzies gleboko w jego umysle zrodzilo sie podejrzenie, ze trzymany w
reku przedmiot moze miec cos wspólnego z jego ostatnimi niepowodzeniami. Podjawszy
natychmiastowa decyzje, zwrócil zdjecie Australijczykowi, wyjasniajac mu swoje
klopoty. Godzine pózniej wszystko wrócilo do normy. Z latwoscia nawiazal dawny
kontakt i zapytal, czy obrazek byl grzeszny. Nie otrzymal jednak zadnej odpowiedzi.
Opowiadajac mi o tej dziwnej sprawie, zaznaczyl, ze wlasciwie nigdy nie wiedzial, co
moze zostac uznane przez Cos za grzech, a co nie. Mógl na przyklad swobodnie zuc
tyton i bezkarnie klac. Sam uwazal sie za „grzesznika jak wiekszosc przyzwoitych ludzi”.
Doswiadczenie nauczylo go jednak, ze czasem nawet drobnostki moga niespodziewanie i
w niewytlumaczalny sposób uniemozliwic mu kontakt z Czyms. Nie ma watpliwosci, ze
w przypadku inzyniera mielismy do czynienia z jakims zadawnionym kompleksem,
prawdopodobnie pochodzacym z czasów pierwszych nauk etyki seksualnej i skromnosci,
z kompleksem, który pozostal w jego nizszym Ja. Z pewnoscia chetnie ogladalby akty w
jakiejkolwiek galerii artystycznej, lecz w tym wypadku zdjecie wydobylo na wierzch
stary kompleks, nawet jesli srednie Ja pozostalo obojetne. Nizsze Ja natomiast
zareagowalo od razu i odczulo, ze mezczyzna jest winny i powinien sie wstydzic,
Mówiac obrazowo, zaslonilo twarz gestem malego chlopca i wstydzilo sie pokazac
rodzicom na oczy, jakby mialo nieczyste sumienie. Kiedy zdjecie zniknelo, „sciezka”
kontaktowa otworzyla sie ponownie. Nalezy wziac po uwage fakt, ze zdjecie bylo
przedmiotem fizycznym, czyms postrzegalnym zmyslowo; wzrokiem i dotykiem. Byl to
zatem BODZIEC FIZYCZNY. On to wlasnie obudzil stary kompleks z sila
skuteczniejsza niz setki wyobrazen o podobnych obrazkach. Zwrócenie zdjecia
Australijczykowi bylo natomiast bodzcem fizycznym wystarczajacym do tego, by
kompleks wrócil z powrotem do swej szufladki w umysle i przestal przeszkadzac. Stale
powinno sie powtarzac te oczywista prawde, ze JESLI NIE MOZNA ZWALCZYC
ZADAWNIONYCH KOMPLEKSÓW. NALEZY UGIAC SIE PRZED NIMI. Inzynier
byl zmuszony zrezygnowac ze swego pieknego zdjecia. Dziewczyna, która pila wino,
tanczyla i miala przez to wrzód na nodze, nie mogla pozbyc sie dawnego
kompleksotwórczego przekonania, ze zabawa i alkohol sa czyms grzesznym. Bylaby
madrzejsza, gdyby zrozumiala, ze musi zaniechac tanczenia i picia, zanim doszlo do
koniecznosci przykrej operacji. Tym bardziej, ze jej kompleks mial niebezpieczna
tendencje do latwych nawrotów.
Rozdzial XIX Magiczna przebudowa
niepozadanej przyszlosci (Uzdrawianie z
klopotów ekonomicznych i bytowych)
Wyzsza magia natychmiastowych uzdrowien osiaga swój cel dzieki pomocy Wyzszego
Ja. To samo dotyczy magii poprawiajacej doczesne warunki bytowe. W obu wypadkach
dziala ten sam podstawowy mechanizm. W Starym Testamencie czytamy historie Jakuba,
który we snie ujrzal drabine oparta na ziemi, siegajaca swym wierzcholkiem nieba, oraz
aniolów Bozych, którzy wchodzili w góre i schodzili na dól. Na jej szczycie stal Pan i
mówil do niego. W wierzeniach Huny mozna odnalezc wiele obrazów przypominajacych
znane nam przypowiesci religijne. Drabine zastepuje tu sznur z materii widmowej
laczacy nizsze Ja i Wyzsze Ja, bedac jedynym „Panem”, z którym mozemy sie
bezposrednio kontaktowac i o którym mozemy cokolwiek wiedziec. Pan przemawial do
Jakuba, Wyzsze Ja wysyla zas mistyczne przeslania. Aniolowie wchodzili w góre i
schodzili, prawdopodobnie jako poslancy. Ksztalty myslowe modlitw wchodza i schodza
po widmowym sznurze jak po drabinie, plyna ze strumieniem sily zyciowej. Pan obiecal
Jakubowi, ze bedzie mu sie dobrze powodzilo. Wyzsze Ja zawsze gotowe jest nam
pomóc w podobny sposób - pod warunkiem ze nauczymy sie, jak z nim postepowac.
Przypadek 29 Zmiana niepozadanej przyszlosci na lepsza Uwagi wstepne: Chcialbym
tu przedstawic mechanizm dzialania wyzszej magii w sposób jak najbardziej jasny i
zrozumialy ze wzgledu na jego niebywale znaczenie dla kazdego czlowieka. Zycie wielu
osób jest pogmatwane i skomplikowane. Wyprostowanie sciezek zyciowych jest naszym
najwiekszym pragnieniem. Z wszystkich zgromadzonych przeze mnie materialów
wybralem przypadek, którego sam bezposrednio doswiadczylem, dzieki czemu moge
zapewnic, ze kazdy szczegól zostal tu opisany dokladnie i wiernie. Recze za doskonale
rezultaty wynikajace z opisanych dzialan. Osiagalem je i osiagam nieustannie. Tym
razem, zmieniajac nieco mój dotychczasowy zwyczaj, bede zatrzymywal sie przy
kazdym szczególe, podajac powód wykonania danej czynnosci, zamiast czekac z
komentarzem do zakonczenia historii przypadku. Opis przypadku: W 1932 roku w
Honolulu prowadzilem sklep z aparatami fotograficznymi. Interes szedl slabo ze wzgledu
na ówczesna depresje gospodarcza i brak przemyslu turystycznego. Przerazony, ze moge
wszystko stracic, poszedlem do pewnej kahunki z prosba o pomoc. Znalem te
piecdziesiecioletnia Hawajke od jakiegos czasu i gdy tylko powiedzialem jej o swych
klopotach, od razu przystapila do dzialania, aby poprawic moja sytuacje. Usiedlismy
razem przy stole w niewielkiej jadalni. Palila i sluchala, jak zwierzalem sie jej ze swych
trosk. Mówilem, ze stoje wobec koniecznosci sprzedania calego mojego interesu wraz z
magazynem i wyposazeniem, bo inaczej moge zupelnie zbankrutowac. Jedynym
czlowiekiem w Honolulu, który móglby kupic sklep za rozsadna cene, byl mój
konkurent. Mial on sklep fotograficzny o wiele wiekszy i starszy od mojego. Chodzilem
do tego czlowieka trzykrotnie, próbujac sklonic go do kupna i zachecic niezbyt wysoka
cena. Niestety, w ogóle go to nie interesowalo. Zaplacilem posrednikowi okragla sumke,
by postaral sie doprowadzic do transakcji, lecz i jemu nie udalo sie znalezc kupca.
Wygladalo juz na to, ze wszystko strace. Za kilka tygodni konczyl sie okres dzierzawy, a
o odnowieniu umowy na dalsze piec lat i zaplacenie czynszu z góry w ogóle nie bylo co
marzyc. Wyjasnilem to wszystko mojej kahunce i odpowiedzialem na kilka jej pytan.
Polecila mi, bym przez chwile skupil sie intensywnie na swoich myslach, a nastepnie
powiedzial jej dokladnie, czego wlasciwie pragne, czego oczekuje. Przemyslalem wiec
wszystko od nowa i oswiadczylem, ze chce sprzedac caly mój interes konkurentowi za 8
000 dolarów, co byloby dla niego wielka okazja, nawet przy tak zlej koniunkturze.
Powiedzialem tez, ze chce pomóc nabywcy przejac mój sklep, umozliwic mu kontakty,
przekazac adresy dostawców itp., a potem pragne powrócic na Wybrzeze i zajac sie
dzialalnoscia literacka. Uzdrowicielka zadala mi jeszcze kilka pytan. Gdy mówilem, co
chcialbym robic w przyszlosci, upewniala sie za kazdym razem: „A jesli tak sie stanie,
czy jestes zupelnie pewien, ze nie pokrzyzuje to twoich dalszych planów?”. Kazala mi
rozwazyc wszystkie ewentualnosci, zastanowic sie nad kazdym krokiem i liczyc sie z
rozmaitymi mozliwymi rezultatami. Mialem wziac pod uwage najdrobniejsze szczególy i
wyobrazic sobie, jak kazda sprawa moze sie potoczyc i jak bedzie funkcjonowal caly
wymarzony przeze mnie uklad. Celem owych czynnosci intelektualnych bylo
przygotowanie do sformulowania wlasciwej „modlitwy” do Wyzszego Ja. Ksztalty
myslowe modlitwy mialy byc jednoznaczne oraz wolne od watpliwosci i niepewnosci.
Musialy byc jasne i proste. Kazdy pominiety szczegól móglby pózniej stanac na
przeszkodzie i zawazyc na realizacji calego planu. Kahunka mówila, ze w swojej
praktyce bardzo czesto spotykala sie z tym, ze ludzie wysylali Wyzszemu Ja gmatwanine
sprzecznych pragnien, planów, obaw i nadziei. Co dzien i niemal co godzine zmieniali
swoje zyczenia. Raz chcieli jednego, potem znowu czegos innego, i tak w kólko.
Poniewaz zas Wyzsze Ja tworzy nam przyszlosc z naszych przecietnych mysli, które
odbiera od nas podczas snu, to owa przyszlosc przewaznie staje sie galimatiasem
przypadkowych faktów i konfliktowych wydarzen, mieszanina wzlotów i upadków.
Tylko taki czlowiek, który jest zdecydowany w swych dazeniach i pragnieniach i
wytrwale sie ich trzyma, postepujac konsekwentnie w obranym przez siebie kierunku,
moze przedstawic Wyzszemu Ja wlasciwy ksztalt myslowy. Z niego Wyzsze Ja zbuduje
mu upragniona przyszlosc, zaplanowana i taka, o jakiej zawsze marzyl. Godzinna
rozmowa ze mna w pelni zadowolila kahunke. Oswiadczyla, ze nawiaze teraz kontakt z
Wyzszym Ja i zapyta, czy mój plan jest mozliwy do zrealizowania. Zamiast zwyklego
urzadzenia sluzacego do jasnowidzenia, a mianowicie gladkiego czarnego kamienia
polewanego woda w specjalnym naczyniu - kalabasie, przyniosla szklanke. Napelnila ja
woda i wsypala pól lyzeczki proszku zeskrobanego z korzenia imbiru, by woda byla
metna i odgrywala role bodzca fizycznego chroniacego przed wplywem duchów -
poltergeistów, jesli byly takie w poblizu. Imbir zostal przyniesiony z ogrodu po poludniu.
Gdy kahunka oskrobala go paznokciem i wsypala troche proszku do szklanki, byl juz
wieczór. Uzdrowicielka poprosila o srebrnego dolara jako zaliczke swojego honorarium.
Mial on odgrywac role bodzca fizycznego dla jej nizszego Ja, poniewaz reprezentowal
wynagrodzenie za prace i usluge - tym samym praca ta stawala sie dla nizszego Ja dobra i
pozyteczna czynnoscia. Dolar powedrowal pod szklanke. Nastepnie kahunka oslonila
oczy od górnego swiatla, po czym usiadla na chwile, wpatrujac sie w powierzchnie
metnej wody. Niebawem zobaczyla na niej obrazy i jakis wewnetrzny glos zaczal
przesylac jej informacje. Przez pewien czas pozostawala w stanie podobnym do transu,
po czym ocknela sie i opowiedziala mi, co ujrzala. Zadala mi dalsze pytania. Trwalo to
siedem, moze osiem minut. Wszystkie wizje w szklance z woda mialy symboliczny
charakter. Poniewaz byly to rzeczy, o których z doswiadczenia wiedziala, ze oznaczaja
cos dobrego, uznala odpowiedz Wyzszego Ja za sprzyjajaca mym planom. Zobaczyla na
przyklad otwierajace sie drzwi, a nieco pózniej snop zboza. Zapytala mnie, co te rzeczy
moga dla mnie oznaczac i czy kiedykolwiek o nich myslalem. Chciala byc pewna, ze nie
widzi tych obrazów w moim umysle, tylko ze pochodza one od Wyzszego Ja i
przekazywane sa nizszemu Ja. Uzyskawszy zatem pozytywna odpowiedz od Wyzszego
Ja, kahunka odezwala sie do mnie: - Bóg mówi mi, ze modlitwa twoja moze byc
wysluchana. Drzwi sa otwarte. Twoja sciezka nie jest powaznie zablokowana, nawet jesli
drzwi nie sa otwarte na cala szerokosc. A teraz dowiem sie, jak powinnismy sie
zachowac i co mamy robic. Znowu popatrzyla w wode i wprowadzila sie w stan
umozliwiajacy jej pozazmyslowe widzenie zjawisk i przedmiotów. Wylonil sie jej obraz
owego konkurenta, mojego dobrego znajomego. Opisala jego wyglad, by sprawdzic, czy
widzi go takim, jaki jest w rzeczywistosci. Zobaczyla takze jego biurko na zapleczu i
mezczyzne, którego wczesniej wynajalem do sprzedazy mojego sklepu. Kiedy kahunka
zakonczyla parapsychiczne badanie calej sprawy, zrobilo sie juz pózno. - Czy
skrzywdziles kogos? - spytala mnie. - Dlaczego drzwi nie sa otwarte na osciez i dlaczego
twoja sciezka nie jest calkiem odblokowana? Nie przypominalem sobie, zebym
komukolwiek zaszkodzil. Tak tez powiedzialem. - Nie masz wrazenia, ze kogos
oszukasz, sprzedajac sklep za osiem tysiecy dolarów? Zapewnilem ja, ze uwazam taka
sume za absolutnie wlasciwa. - A zatem to jakies drobne poczucie grzechu zwiazane z
nauka religii lub koscielnymi przykazaniami zjada cie od srodka - zdecydowala. -
Wiekszosc porzadnych ludzi, szczególnie ludzi poboznych, miewa takie mysli. Aby wiec
pozbyc sie tego uczucia i oczyscic sciezke twojego boga musisz przez trzy dni poscic do
godziny trzynastej. W tym czasie nie wolno ci tez palic. Po trzech dniach daj podarunek
jakiejs osobie bedacej w potrzebie lub ofiaruj datek na cele dobroczynne. Ten podarunek
musi byc na tyle cenny, bys troche to finansowo odczul - powiedzmy nieco
kosztowniejszy, niz cie na to stac. To da ci glebokie poczucie, ze wyrównales wszystkie
swoje grzechy. Pózniej znowu do mnie przyjdz. W ten sposób kahunka opisala mi bardzo
sugestywnie bodziec fizyczny, który mial zrobic na moim nizszym Ja wrazenie, ze czynie
pokute za czyny, które ono uznalo za grzeszne. Zadna miara nie moglem dociec, co to
byly za kompleksy i o jakie winy chodzilo, lecz nie mialo to wiekszego znaczenia. Przez
trzy dni wykonywalem polecenia kahunki, uwazajac je za wystarczajaco uciazliwe, by
wzruszyc moje nizsze Ja. Bylem bowiem z natury obdarzony duzym apetytem i w tym
czasie lubilem tez palic. Swój dar zlozylem Armii Zbawienia, gdyz moim zdaniem byla
to pozyteczna organizacja charytatywna. Wieczorem ponownie udalem sie do mojej
kahunki i razem usiedlismy przy okraglym stole. Znowu postawila szklanke z metna
woda i po kilku minutach ujrzala w wodzie obraz drzwi, tym razem otwarte byly na
osciez. Oswiadczywszy, ze teraz moja sciezka jest calkowicie odblokowana, odsunela
szklanke i znowu zapytala o moje plany zyciowe. Czy ich nie zmienilem? Czy nadal
jestem pewien, ze chce, by wszystko stalo sie tak, jak wczesniej ustalilem? Gdy
zapewnilem ja, ze moje zamiary sa jasne i pozostaly nie zmienione, zaczela sie
przygotowywac do modlitwy za mnie do Wyzszego Ja. Zawsze kiedy kahunka modlila
sie do swego Wyzszego Ja z prosba o pomoc dla klienta, modlitwa automatycznie
docierala takze do Wyzszego Ja tego ostatniego. Ma to wiec zwiazek z przekonaniem
kahunów, ze wszystkie Wyzsze Ja sa ze soba sprzezone w sposób, którego nie mozemy
pojac, a nawet sobie wyobrazic. Sa „wieloscia w jednym” i „jednoscia w wielu”. Sa
rozdzielona jednoscia. Sa ze soba zwiazane scislej niz pszczoly w ulu. Nauczyly sie
dzialac jako jednosc, lecz kazda z nich wykonuje odrebne, indywidualne czynnosci. Nie
potrafimy tego pojac, ale wyniki otrzymywane przez nas w kontakcie z Wyzszym Ja
swiadcza, iz nasze rozumowanie jest prawdopodobnie sluszne i zblizamy sie w swych
dociekaniach do granic naszych mozliwosci intelektualnych. Kahunka wstala wiec, by sie
pomodlic. Chodzila po pokoju tam i z powrotem, ciezko oddychajac. Po kilku minutach
zatrzymala sie przy stole i cicho oswiadczyla, ze oto za chwile zlozy bogu modlitwe w
moim imieniu. Nastepnie zaczela wypowiadac slowa w jezyku hawajskim, powoli z
wielka moca w glosie. Wygladala tak, jakby patrzyla gdzies w dal, w przyszlosc.
Odmówila modlitwe raz, a pózniej powtórzyla ja jeszcze dwa razy. Te potrójna
modlitwe, slowo w slowo, kahunka zlozyla z pelna sila sugestii, wkladajac w nia cala
swa wole, by sklonic nizsze Ja do przekazania Wyzszemu Ja ksztaltów myslowych
powstalych w wyniku dokladnego i upartego powtarzania modlitwy. Nizsze Ja nawiazalo
kontakt z Wyzszym Ja po bezposrednim rozkazie otrzymanym od sredniego Ja kahunki.
Nie uzyla teraz szklanki, gdyz tym razem nie zadala i nie spodziewala sie odpowiedzi. Po
owej modlitwie kahunka usiadla na krzesle i zapalila papierosa. Odpoczywala po
intelektualnym wysilku. Do modlitwy musiala bowiem zgromadzic dodatkowy ladunek
sily zyciowej i wraz z jej strumieniem przeslala wyzej ksztalty myslowe. Niebawem
znów wziela do reki szklanke, by zobaczyc, jakie sa wiesci od Wyzszego Ja i czy
przyszly jakies instrukcje. Na powierzchni ujrzala scenke, w której ja bralem udzial i
wykonywalem szereg czynnosci. Byla to projekcja przyszlosci, jaka teraz zgotowalo mi
Wyzsze Ja. Stara przyszlosc zostala skasowana i zatarta, a wytworzyla sie nowa. Dawna
przyszlosc niewatpliwie zawierala wszystkie niepowodzenia i klopoty finansowe, które
wydawaly mi sie nieuniknione, których sie obawialem, martwiac sie, co poczne dalej.
Takie byloby prawdopodobnie moje zycie, gdyby nie pomoc Wyzszego Ja w zmianie
zlych warunków bytowych na lepsze. Nie wiadomo dokladnie, w jaki sposób Wyzsze Ja
ksztaltuje przyszlosc dla obu nizszych jazni, ponad którymi stoi jako ich opiekunczy
duch rodzicielski. Mozemy tylko przypuszczac, ze nasze mysli, z których tworzymy
ksztalty myslowe, sa w pewien sposób wykorzystywane do kreslenia przyszlych
wydarzen. W kazdym razie, ksztalty myslowe informuja Wyzsze Ja o naszych
nadziejach, lekach, pragnieniach i planach. Jak sie zdaje, przyszlosc powstaje wlasnie w
nich, przy czym Wyzsze Ja z wielka ostroznoscia pilnuje, by nie wtracic sie w nasza
WOLNA WOLE. Zawsze musimy miec zapewniona mozliwosc poslugiwania sie nia,
chyba ze sami poprosimy o pomoc. Pomoc zas zostanie udzielona dopiero wówczas, gdy
na jakis czas zrezygnujemy z wolnosci woli. Nie potrafimy powiedziec, dlaczego tak sie
dzieje, ale rozumiemy, ze taki warunek jest mozliwy. Ze wzgledu na nasze ograniczenia
intelektualne, nie mozemy wyobrazic sobie przyszlosci utworzonej z niewidzialnej
materii, lecz mimo to zawierajacej wszystkie wydarzenia i okolicznosci, które realizuja
sie co do minuty, godziny i dnia, w miare jak niewidzialny kontur bedzie sie
„krystalizowal”. Byc moze przyszlosc zbudowana jest tak samo jak widmowe ciala
nizszego i sredniego Ja oraz tak samo jak ksztalty myslowe. Moze wlasnie owe myslowe
formy rozwijaja sie w zdarzenia. Kahuni nie znali odpowiedzi na to pytanie. My równiez
jej nie znamy. Ale wiemy, ze przyszlosc jest w jakis sposób uksztaltowana, ze mozna z
góry przewidziec jej skrystalizowane juz okresy oraz ze MOZNA JA ZMIENIC, i ta
wiedza calkowicie nam wystarcza. Kahunka, ujrzawszy w szklance z woda moja nowa
przyszlosc i sprawy, które powinienem zalatwic, opisala mi wszystko bardzo
szczególowo, tlumaczac zarazem, dlaczego mam postepowac tak, a nie inaczej. Jak sie
zdaje, ona sama miala na ten temat wlasny poglad i samodzielnie, w jakis parapsychiczny
sposób, dochodzila przyczyn zjawisk wystepujacych w jej wizji. Tym razem Wyzsze Ja
nie korzystalo, jak w wiekszosci wizji, z metody podawania symboli. Opisujac mi
obrazy, które widziala, kahunka uzywala sformulowan typu: „Bóg mówi mi, ze...” lub:
„Bóg mi pokazuje...”. Widziala, jak ide do konkurenta z kartka w reku. Powiedziala, ze
napisalem tam moja oferte sprzedazy, podajac cene i wszystkie szczególy transakcji.
Oswiadczyla, -ze bóg powiedzial jej, iz konkurent nalezy do tego rodzaju ludzi, którzy
lubia miec wszystko na papierze, bo inaczej sila przyzwyczajenia mówia „nie”. - Musisz
wszystko napisac - poinformowala mnie. W przyszly wtorek o godzinie 14.15 idz do
niego. Bedzie bezczynnie siedzial przy biurku w swoim biurze. Polóz przed nim papier
ze slowami: „Prosze sie z tym zapoznac, wróce za jakies dziesiec minut”. Pózniej wyjdz i
wróc po dziesieciu minutach. Bedzie wlasnie konczyl studiowanie twojej oferty i powie
ci, ze kupi twój sklep. Opowiesc ta wydala mi sie niewiarygodnie dokladna i
sprecyzowana. Zapytalem kahunke, skad wie o takich szczególach, ona zas oswiadczyla,
ze widziala, jak to wszystko robie w mojej nowej przyszlosci, i ze bóg dal jej do
zrozumienia, dlaczego moja propozycje mam przedstawic na pismie. Zdziwily mnie
instrukcje kahunki, ale obiecalem, ze spelnie je w najdrobniejszych szczególach. W
nastepny wtorek o godzinie 14.15 poszedlem do biura mojego konkurenta ze starannie
napisana na maszynie pelna oferta. Zastalem go tak, jak opisala wczesniej kahunka.
Siedzial bezczynnie przy biurku. Polozylem przed nim oferte i poprosilem, by ja
przejrzal. Powiedzialem, ze wróce za dziesiec minut. Po dziesieciu minutach bylem z
powrotem. Czekal na mnie. - Zgadzam sie - rzekl. - Daje panu czek na sto dolarów jako
zadatek, a pan niech sporzadzi umowe kupna-sprzedazy. I tak z pomoca kahunki i
Wyzszego Ja, sprawa zostala zamknieta. Wyplacono mi sume okreslona w modlitwie.
Przez jakis czas zostalem w miescie, by pomóc memu zaprzyjaznionemu konkurentowi
polaczyc oba sklepy. Po wypelnieniu ostatnich punktów transakcji zawiadomilem o
wszystkim kahunke. Zaplacilem jej tyle, ile zazadala, co okazalo sie dosc mala suma,
zwazywszy na wielka przysluge, jaka mi oddala. Jakis czas pózniej, kiedy konczylem juz
likwidowac wszystkie moje sprawy, zamierzajac wyjechac do Kalifornii, kahunka
sprawdzila moja przyszlosc, by zobaczyc fragment planu dotyczacy pracy literackiej.
Zlozyla nowa modlitwe, pytajac, czy dane mi bedzie zajac sie pisarstwem, a pózniej, z
pomoca Wyzszego Ja, zbadala szczególy przyszlosci, aby poznac instrukcje, jak
powinienem dalej postepowac. Podobnie jak kiedys zrobila to w sprawie sprzedazy
sklepu, teraz uczynila to samo w zwiazku z moimi planami pisarskimi. - Napisze z osiem
ksiazek - powiedziala po dluzszym wpatrywaniu sie w improwizowany krysztal. - Osiem
ksiazek w czasie, jaki bóg mi pokazuje - westchnela. - Ale bedziesz musial byc bardzo
cierpliwy. Od napisania pierwszej ksiazki do ósmej minie duzo czasu. Wiele rzeczy sie
wydarzy i nie bedzie ci latwo, ale cztery ostatnie ksiazki beda kosztowac cie mniej
wysilku niz pierwsze i praca nad nimi bedzie krótsza. Ów przeblysk przyszlosci, jaki
kahunka uzyskala dla mnie, poznalem w 1932 roku. Teraz jest rok 1947 i cztery pierwsze
ksiazki mam juz za soba. Komentarz: Psychologiczno-religijny system Tajemnicy (Huny)
jest ponad wszystko i pod kazdym wzgledem systemem skutecznie DZIALAJACYM.
Nie usiluje zrozumiec i tlumaczyc spraw majacych cos wspólnego z Najwyzszym
Bogiem, którego nasze nizsze mozliwosci intelektualne nie pozwalaja nam pojac. System
ten polega na zdrowym rozsadku i doswiadczeniu. Prezentuje prawdziwie naukowe
podejscie do rzeczywistosci. Ofiarowuje nam wolnosc od dogmatów i urojen.
Rozdzial XX Wyzsze Ja i cudowne
uzdrowienia w parapsychologii
Wielu uzdrowien dokonaly duchy osób zmarlych. Przewaznie sa to duchy zmarlych
lekarzy. Za posrednictwem mediów stawiaja one diagnozy i przepisuja leczenie, tak jak
za swego zycia. Duchy czesto wstepowaly w ciala mediów i uzdrawialy chorych przez
nakladanie rak. Z wielu opowiesci wynika oczywisty fakt. ze niejednokrotnie czyniono
uzytek z sily zyciowej niskiego napiecia, chociaz jej natury do konca nie poznano.
Mesmerycy nacierali chore czesci ciala pacjenta, by je uzdrowic. Duchy postepowaly
podobnie, a wyniki byly zdumiewajace. Kahuni byli jednak, jak sie zdaje, jedynymi
ludzmi, którzy wiedzieli o trzech rodzajach napiec sily zyciowej i o mozliwosci
przekazania energii z rak uzdrowiciela do ciala pacjenta, energii plynacej razem z
sugestiami leczniczymi. Panuje powszechna zgoda co do tego, ze dzieci w wieku ponizej
pieciu lat nie sa jeszcze gotowe do odpowiedzi na sugestie hipnotyczne. Mimo to reaguja
na leczenie, które polega na przelaniu im sily zyciowej w momencie, gdy lekarz
wytworzyl uksztaltowana mysl. Liebault, próbujac udowodnic, ze sugestia nie jest
przyczyna wszystkich mesmerycznych uzdrowien, kladl rece na wielu dzieciach i
uzyskiwal czeste wyleczenia. Niektóre dzieci nie maly jeszcze trzech lat. W pózniejszych
czasach Ochorowicz osiagal podobne sukcesy w leczeniu dzieci niespelna dwuletnich. W
ten sposób uzdrawiano takze zwierzeta. Równiez rosliny traktowa no podobnym
bodzcem, by uzyskac ich przyspieszony wzrost. Wszystkie te przyklady dowodza, iz
kahuni mieli slusznosc, sadzac, ze sila zyciowa uzdrawiajacego jest poteznym
czynnikiem leczniczym. bez wzgledu na to, czy lekarz jest osoba zyjaca, czy tez zmarl i
stal sie duchem. Duchy osób zmarlych czesto wykazuja doskonale umiejetnosci
parapsychicznego diagnozowania chorób ludzi zywych. Mój znajomy mial syna, do
którego przyplatala sie w college'u jakas dziwna choroba. Lekarze nie potrafili znalezc jej
przyczyny. Matka i syn, chwytajac sie ostatniej deski ratunku, udali sie na seans ze
slynnym medium, Cayse'em (zob. ksiazka There Is a River). Tego medium uzyl za swego
posrednika duch bylego lekarza, majacego na swym koncie wiele zdumiewajacych
uzdrowien. Zbadal on chlopca na drodze parapsychicznej i stwierdzil, ze chorobe
wywolaly odlamane skrawki kosci kregoslupa, a obrazenie to nastapilo podczas wypadku
z kajakiem. Pacjent zdazyl zapomniec juz o tej katastrofie, ale teraz przypomnial ja sobie
od razu jako bardzo bolesna. Lekarz - duch powiedzial, ze konieczna jest operacja, która
poprawi stluczone kregi, ale jedyny amerykanski lekarz znajacy sie na tego rodzaju
zabiegach przebywa akurat w Europie. Niebawem ma jednak wrócic do domu w
Bostonie. Podal nazwisko lekarza, ale nie wymienil jego adresu. Po seansie zrobiono
chlopcu zdjecie rentgenowskie kregoslupa. Jakis lekarz, który nie znal tego przypadku,
stwierdzil pekniecia. Poniewaz jak dotad wszystkie slowa ducha okazaly sie sluszne,
polaczono sie telefonicznie z Bostonem i otrzymano informacje, ze rzeczywiscie
przebywa tam lekarz o podanym nazwisku, który wlasnie powrócil z zagranicy i który
jest cenionym specjalista w dziedzinie chirurgii urazowej. Natychmiast poproszono go o
przeprowadzenie operacji i po zabiegu chlopak powrócil do zdrowia Duchy czestokroc
praktykuja specyficznego rodzaju leczenie na odleglosc. Kiedy medium, za pomoca
którego dzialaja, otrzyma pukiel wlosów nieobecnego pacjenta (lub jakis przedmiot,
którego kiedys pacjent dotykal, wystepuje wówczas niezwykle zjawisko psychometrii.
Duchy stawiaja diagnoze choroby nieobecnego pacjenta i przepisuja lekarstwa lub tez
podejmuja sie zabiegu na odleglosc jakimis psychicznymi czy „duchowymi” sposobami.
Tutaj znowu mamy do czynienia z nicmi widmowymi uzytymi do nawiazania kontaktu z
odleglymi miejscami i ludzmi, do uzyskania informacji o nich i do przesylania mocy
leczniczych oraz ksztaltów myslowych. We wszystkich przytoczonych przypadkach
duchy dzialaja równie skutecznie jak ludzie zyjacy, o ile oczywiscie ludzie ci sa na tyle
medialni, by postawic wlasciwa diagnoze, i pod warunkiem, ze duchy moga zgromadzic
odpowiednia dawke sily zyciowej potrzebna do wyleczenia choroby. Pod tym wzgledem
istnieje jeszcze jedno bardzo bliskie podobienstwo miedzy ludzmi i duchami. I my, i one
modlimy sie do Istot Wyzszych. Widziano juz niejedno medium, jak opanowane przez
ducha lekarza modlilo sie o uzdrowienie dla chorego. Duchy nieustannie mówia o
Wyzszym Ja, nazywajac je wszystkimi mozliwymi imionami, w zaleznosci od
wyznawanych za zycia religii. Niektóre duchy, tak samo jak kahuni, posiadly
wystarczajaca znajomosc rzeczy, która pozwala im prosic Wyzsze Ja o pomoc w leczeniu
zyjacych i te pomoc otrzymywac. (Tak uzyskiwane cudowne uzdrowienia sa bardzo
rzadkie. Byc moze niewiele duchów zna technike takiego leczenia. A moze to pacjenci
nie oczyscili sie z kompleksów i nie sa Przygotowani do przyjecia sugestii leczniczych. Z
drugiej strony, duchy czesto korzystaja z pomocy Wyzszego Ja do wywolania rozmaitych
zjawisk fizycznych jak aporty, materializacje, tworzenie ektoplazmy itd.). Czasami duchy
pojawiaja sie ludziom zyjacym w wizjach, tak jak mialo to miejsce w przypadku
Bernadetty Soubirous, której w grocie blisko Lourdes ukazala sie Matka Boska. Zjawy te
w jakis sposób posrednicza w cudownych uzdrowieniach. Niekiedy ludzie nie widza
„postaci” duchów, lecz w ten czy inny sposób odczuwaja obecnosc duchowego czynnika
uzdrawiajacego. W zapiskach kosciola katolickiego wiele jest wzmianek o uzdrowieniach
w poblizu grobowców mezczyzn i kobiet, którzy prowadzili swiatobliwy zywot.
Dwudziestu dwóch arcybiskupów i biskupów zgromadzonych na konklawe napisalo do
papieza Klemensa XI: „Jestesmy swiadkami, iz przed grobowcem ojca Jana Franciszka
Regisa slepi widza, chromi chodza, glusi slysza, a niemi mówia”. W 1731 roku i przez
nastepne 25 lat dzialala przy grobie opata Parisa, jansenisty, jakas niewidzialna i
niezidentyfikowana sila. Przebadano wiele przypadków, miedzy innymi bardzo znany
przypadek panny Coirin. W cudowny sposób zostala ona wyleczona z raka, który zdazyl
juz calkowicie zniszczyc jej lewa piers. Lekarze nie dawali jej zadnej nadziei. I oto piers
powrócila do swego normalnego stanu, nawet sutek wygladal jak dawniej. Nie widac
bylo zadnej blizny ani sladu po przebytej chorobie. Przypadek ten potwierdzilo pod
przysiega kilku lekarzy, skladajac pisemne zeznanie przed ówczesnym notariatem.
Pytano o te sprawe nawet lekarza królewskiego, M. Gaularda. Byl przekonany o
autentycznosci cudownego wydarzenia i takie sprawozdanie zlozyl królowi. Kilka lat
temu pewien Hawajczyk zobaczyl we snie dwa wielkie, osobliwie uksztaltowane
kamienie, prawdopodobnie sluzace przed wiekami kahunom do ich rytualów. Pózniej
znalazl takie kamienie w rzeczywistosci. Przetransportowal je w poblize cmentarza i tam
je zostawil. Niebawem zaczely krazyc pogloski, ze z kamieniami zwiazana jest jakas sila
uzdrawiajaca. Ludzie przybywali ze wszystkich stron, by je zobaczyc. Modlili sie przy
nich, skladali ofiary z kwiatów, pokarmów, pieniedzy i z tego, co dyktowaly im
poszczególne wyznania. W rezultacie doszlo wówczas do kilku wiarygodnych
uzdrowien. Przez jakis czas wladze mialy trudnosci z opanowaniem gromadzacego sie
tlumu, lecz niebawem moc uzdrowicielska zdawala sie zanikac. Mozna wiec tylko
przypuszczac, ze niewidzialne istoty odpowiedzialne za wyleczenia w tamtych okolicach
pojawily sie tam tylko na krótki czas. Chociaz dopuszcza sie mozliwosc, ze Wyzsze Ja
samo podejmuje sie dzialalnosci leczniczej, to teoria kahunów glosi, ze w wiekszosci
przypadków wymaga ono posrednictwa nizszego i sredniego Ja, zanim przystapi do
uczestniczenia w ich sprawach, bez wzgledu na to, czy owe nizsze swiadomosci
zamieszkuja jeszcze jakies cialo fizyczne, czy tez przetrwaly smierc fizyczna i wystepuja
jako duchy. Jesli wierzyc opowiesciom o swietych lub swiatobliwych osobach,
pojawiajacych sie w postaci duchów w miejscach slynacych z uzdrowien, mozemy
wnioskowac, iz nauczyly sie one wzywac pomocy Wyzszego Ja przy uzdrawianiu tych
modlacych sie chorych, którzy wolni sa od wszelkich kompleksów i moga przyjac
lecznicza pomoc. Jezeli natomiast jest tak, ze kaplice i swiete relikwie odgrywaja role
bodzców fizycznych, wspierajacych suplikantów w ich modlitwach o zdrowie, to
misterium takich cudownych uzdrowien mamy prawie wyjasnione. Wyzsze Ja czlowieka
przychodzacego do kaplicy, aby modlic sie o wyleczenie, zostaje prawdopodobnie
sklonione do podjecia wlasciwych dzialan. (Dla kahunów zródlem wszelkich uzdrowien
bylo osobiste, wlasne Wyzsze Ja kazdego czlowieka. O istotach duchowych stojacych na
poziomie wyzszym niz Wyzsze Ja sadzono, ze nie wtracaja sie raczej do ludzkich spraw
osobistych. Zajmuja sie czyms wazniejszym niz nedzny zywot czlowieczy. Wsród
swoich Wyzszych Ja kahuni nie uznawali swietych). Kwestie dostarczania sily zyciowej
potrzebnej Wyzszemu Ja do uzdrowien przy kaplicach lub w kosciolach mozna latwo
wytlumaczyc. Jezeli poltergeisty potrafia podkradac ludziom sile zyciowa do swoich
halasliwych zabaw, to z pewnoscia i Wyzsze Ja moze to robic dla dobra chorego.
Prawdziwy obraz uzdrowienia w miejscu swietym powinien wygladac tak: jeden lub
wiecej duchów osób zmarlych (z których kazdy sklada sie z nizszego i sredniego Ja,
polaczonych ze soba w zwykly sposób) postanawia pozostac w swietym miejscu i
pomagac tym, którzy tam przychodza prosic o uzdrowienie. Owe zwykle duchy umieja
wzywac swe Wyzsze Ja i sklaniac je do cudownych wyleczen, natychmiastowych badz
tez trwajacych trzy dni (jak zdarzylo sie to w Lourdes). W miejsca te przychodzi wiele
ludzi. Tworza oni cos, co nazwac mozna „kregiem” o wlasciwosciach pierscienia
energetycznego powstajacego na seansach spirytystycznych. Zwykle duchy zaopatruja
sie wówczas w sile zyciowa, tak samo Wyzsze Ja. I jesli ktos, kto jest wolny od
kompleksów i gleboko wierzy w spelnienie swoich prósb, potrafi wtedy skonstruowac
dobry, jednoznaczny ksztalt myslowy dokladnie obrazujacy jego pragnienia (np.
uzdrowienie), a takze umie nawiazac telepatyczny kontakt ze zwyklymi duchami, a przez
nie z Wyzszym Ja, lub bezposrednio z ich Wyzszymi Ja, to cud uzdrowienia jest
gwarantowany. Ektoplazma znana nam z seansów spirytystycznych jest, jak widzielismy,
substancja materialna zamieniona przez Wyzsze Ja w niewidzialna postac przy uzyciu
sily zyciowej o wysokim napieciu. Przy natychmiastowych uzdrowieniach fizyczna
substancja zlamanej konczyny, piersi opanowanej przez raka, niewidzacego oka,
skrzywionego kregoslupa i podobnych uszkodzen zostaje, zgodnie z nauka Huny,
rozpuszczona w ektoplazmatyczna forme, a nastepnie znowu tezeje w miare, jak zdrowe
substancje wypelniaja te czesc widmowego ciala pacjenta, która odpowiada czesci
uszkodzonej. Przypomnijmy sobie, ze cialo widmowe jest odlewem kazdej komórki,
wszystkich tkanek, lacznie z krwia i innymi plynami ciala ludzkiego. Owo widmowe
cialo nalezace do nizszego Ja jest niezniszczalne, niepodatne na choroby i rany.
Teoretycznie rzecz biorac, noga, która amputowano przed laty, moglaby odrosnac. Pod
jednym warunkiem. Trzeba by znalezc zródlo, z którego daloby sie zaczerpnac
odpowiednia dawke ektoplazmy, której zwrot nie bylby konieczny. Jesli widmowe cialo
nizszego Ja podlegaloby uszkodzeniom, niebiosa zapelnione bylyby kalekami, a nie
zdrowymi i szczesliwymi istotami ludzkimi, które zmarly, aby z radoscia odkryc, ze
wszystkie fizyczne ulomnosci i niedoskonalosci zniknely bez sladu. Nalezy zwrócic
uwage na jeszcze jeden osobliwy szczegól zwiazany z uzdrawianiem. Lekarze badajacy
ludzi wyleczonych w Lourdes wskazywali na znamienny fakt, ze ci, którzy przychodzili
tam sie modlic za innych, sami doznawali poprawy zdrowia. Mary Austin,
powiesciopisarka, chorowala kiedys na raka. Dawano jej rok zycia. Postanowila pojechac
do Rzymu, by spedzic ten ostatni rok na studiowaniu dokumentów wczesnego
chrzescijanstwa. Tak ja te badania pochlanialy, ze zdolala zapomniec o swej ciezkiej
chorobie. Pewnego dnia, pisze Austin, relacjonujac swój przypadek, nagle zdala sobie
sprawe, ze rak zniknal. Nie modlila sie o uzdrowienie, lecz skupiajac swój umysl na
sprawach religii, sprawila, ze przyszlo samo. Tego rodzaju specyficzne uzdrowienia
wskazuja, ze jesli drzwi do Wyzszego Ja zostaly raz juz otwarte dzieki modlitewnym
prosbom i wskutek tego moze ono brac udzial w sprawach nizszego i sredniego Ja
czlowieka, to dziala ono, kiedy chce, i przynosi uleczenie nawet wówczas, gdy nie jest o
to bezposrednio proszone. Taka mozliwosc tlumaczylaby sytuacje, kiedy otrzymujemy
pomoc, wcale o nia nie proszac. Niemal kazdy z nas przypomina sobie, jak cudem
uniknal jakiegos niebezpieczenstwa, tak jakby nieoczekiwana pomoc zeslal mu
opiekunczy aniol, Aniol Stróz, lub Wyzsze Ja. Bliska i ciagla wspólprace oraz nieustanny
kontakt miedzy dwoma nizszymi swiadomosciami a ich Wyzszym Ja widac wyraznie w
przypadku dziwnego religijnego kultu wystepujacego w Japonii. Czlonkowie tej sekty
chodza lub turlaja sie z obnazonymi plecami po kawalkach rozbitego szkla. Kalecza sie,
lecz rany natychmiast znikaja bez sladu na dzwiek slowa wypowiedzianego przez mistrza
ceremonii. Rozmawialem z czlonkinia tej oryginalnej grupy. Nalezala do niej, choc byla
rodowita Amerykanka. Stopniowo nauczyla sie nawiazywac lacznosc z Istota
odpowiedzialna za wyleczenie. Pózniej otrzymywala od niej pomoc podczas swoich
godzinnych wystepów, kiedy to wchodzila po drabinie, której szczeblami byly obnazone
ostrza mieczy. Dzieki pomocnej Istocie stopy kobiety nie kaleczyly sie o stal. Podczas
gdy do powstrzymania krwawienia z niewielkich ran mozna by uzyc sugestii w formie
autosugestii, to szybkie wyleczenie powaznych ran cietych pochodzacych od zbitego
szkla wymagaloby natychmiastowego dzialania Wyzszego Ja. Niestety, gdy misyjna
grupa wyznawców owego japonskiego kultu przybyla do Stanów Zjednoczonych, by nas
nawrócic (dla nich bylismy bowiem poganami), jej dzialalnosc uznano za równa magii
estradowej badz cyrkowym sztuczkom. Po kilku pokazach zrezygnowali z wprowadzenia
nas na wlasciwa droge i powrócili do Japonii, co wydaje sie dosc dziwnym
zachowaniem, zwazywszy na zapal i upór widoczny u wielu osób, które chca nauczac
prawdy o Bogu i religii. No cóz, byla to wyjatkowa szansa, by przestudiowac oba te
zagadnienia pod nowym katem, lecz wiekszosc z nas ma tak skrystalizowane i skostniale
poglady, ze zazwyczaj przechodzimy obojetnie obok takich okazji, kiedy sie nadaja.
Rozdzial XXI Jak kahuni za pomoca
magii panowali nad wiatrem, pogoda i
rekinami
Legendarne dzieje Hawajczyków wspominaja o tym, jak dawni przodkowie podrózowali
z rodzinnych stron, plynac w wielkich podwójnych lodziach niesionych przez fale jakas
magiczna sila. Ta sama tajemnicza moc pozwolila ich wodzowi, Hawaii Loa, zobaczyc
polowe obwodu kuli ziemskiej i odnalezc grupe wysp, które mialy stac sie ich nowym
domem. Dzieki tej samej magii kierowali wiatrami i falami morskimi, tak ze ich kruche
statki nie ulegaly rozbiciu. Magia pozwalala im równiez panowac nad rekinami i innymi
stworami morskich glebin. Wszystkie te umiejetnosci tlumaczono teoria, ze kiedy srednie
Ja awansuje na wyzszy poziom, aby stac sie Wyzszym Ja, przechodzi poczatkowo cos w
rodzaju stazu czy nauki rzemiosla, odgrywajac role opiekuna, stróza, czy teozoficznego
„ducha przyrody” nad grupami nizszych istot. Duchy owe sa siedzibami wyzszych
swiadomosci, których dzialanie widoczne jest w krysztalach, roslinach, owadach,
ptakach, rybach i zwierzetach. Sa takze zródlem instynktownej wiedzy, która umozliwia
pszczole budowac miodowy plaster, a ptakowi misterne gniazdo. Poniewaz wszystkie
Wyzsze Ja sa ze soba w bliskim kontakcie, prosbe o kontrole nad pogoda mozna skladac
przez swoje Wyzsze Ja, które przypuszczalnie przekazuje ja innemu Wyzszemu Ja
rzadzacemu aura w tej okolicy. Znany byl równiez system bezposredniego zwracania sie
do duchów pogody. Kahuna znajacy takiego ducha i tym samym polaczony z nim nicia
widmowego ciala, po której mógl wysylac mu modlitwy, mial mozliwosc polecenia
duchowi swego ucznia i polaczenia go z nim. Przypadek 30 Bialy czlowiek uczy sie
panowac nad wiatrami Uwagi wstepne: W opisanym nizej przypadku zobaczymy, ze
mozna panowac nad pogoda bez uzywania bodzców fizycznych, jakie spotyka sie w
rytualnym tancu weza czy w innych tropikalnych tancach poludniowozachodnich Indian.
Opis przypadku: N. S. Emerson, zmarly jakis czas temu chirurg, byl przez jakis czas
geometra na Hawajach. Praca zmuszala go nieraz do wyjazdów w odlegle zakatki wysp,
gdzie dzialali jeszcze kahuni, uprawiajac swoje magiczne praktyki. Zaprzyjaznil sie z
kilkoma. Jeden z nich, obeznany z wyzsza magia panowania nad aura, podjal sie nauczyc
Emersona swej sztuki. „Polecil” go kilka razy niewidzialnemu bogu (Aumakua),
sprawujacemu rzady nad pogoda, i nauczyl go odmawiania modlitwy rytualnej, która
miala przyczynic sie do nasilenia wiatru badz tez jego oslabienia. Kahuni wielokrotnie
demonstrowali Emersonowi skutecznosc tej magii, by wpoic mu wiare w jego
mozliwosci. Przy ich pomocy zlozyl odpowiednia modlitwe i czekal na jej spelnienie.
Pózniej doszedl juz do tego, ze sam myslal o bogu i recytowal modlitwe, otrzymujac
takie same wyniki jak jego nauczyciel. Modlitwa nie byla skomplikowana. Zawierala
sprecyzowane obrazy myslowe, czyli uksztaltowane mysli o pozadanych warunkach
pogodowych. Byla glosno powtarzana, przez co stawala sie bodzcem fizycznym
sklaniajacym nizsze Ja do nawiazania kontaktu i przeniesienia telepatycznej prosby
modlitewnej. Slowa modlitwy skierowane byly do „wiatrów z Hilo”. Proszono o to, by
male wiatry schowano z powrotem w wietrznym balonie, a wypuszczono na wolnosc
duze wiatry, lub odwrotnie. Nic w tej modlitwie nie wskazywalo na charakter sil
zaangazowanych w to zjawisko ani na istote mechanizmu owej magii. W magii liczy sie
zreszta nie tyle, co sie mówi, ile to jak sie postepuje z nizszym Ja. Pan Emerson
utrzymywal kontakt z Wyzszym Ja od pogody przez reszte zycia. Niejednokrotnie
przychodzili do niego znajomi z prosba, by uspokoil wiatry, gdyz zamierzali wybrac sie
lodzia na sasiednie wyspy. Za kazdym razem zapraszano go na coroczne zawody
latawców organizowane przez szkole dla chlopców w Kamahameha. Proszono wówczas,
by modlil sie o wypuszczenie silnych wiatrów z wietrznego balona, tak aby duze latawce
mogly wzniesc sie w góre. Rozmawialem z wieloma ludzmi, którzy sami byli swiadkami,
jak po dziesieciu minutach od zlozenia modlitwy zadal silny, ostry wiatr. Nie mialem
jednak szczescia, by widziec to na wlasne oczy. A jesli nawet Emerson zawiódl
kiedykolwiek chlopców na latawcowych zawodach, to ja o takim wypadku nigdy nie
slyszalem. Komentarz: Sprowadzanie deszczu nie bylo z reguly czescia magicznych
praktyk kahunów zajmujacych sie pogoda, a to dlatego, ze w odleglych zakatkach Wysp
Hawajskich wskaznik opadów byl zadowalajacy. Choc trudno sobie wyobrazic, jak za
sprawa Wyzszego Ja, w odpowiedzi na rytualne modly, chmury i deszcze tworza sie
nagle z niczego na czystym niebie, to latwo mozna dopuscic mysl o jakiejs kontrolujacej
pogode sile, która sprowadza odlegle chmury deszczowe i kaze im opróznic ich
zawartosc we wskazanym miejscu. Przypadek 31 Panowanie nad rekinami i zólwiami
morskimi Uwagi wstepne: Gdy przebywalem na Wyspach Hawajskich, nigdy nie
slyszalem o przypadku, by rekiny zaatakowaly zywego czlowieka, chociaz pozeraly ciala
topielców. Rekiny wystepujace przy skupiskach wysp na Pacyfiku maja podobno swoje
Wyzsze Ja, które, gdy tylko chca, moga przybierac postac rekinów. Krazy wiele
opowiesci o bliskich stosunkach miedzy ludzmi i poszczególnymi rekinami. Zdarzalo sie
nieraz, ze cale rodziny byly blisko zwiazane z rozmaitymi gatunkami stworzen i
zawieraly jakies magiczne pakty z ich Opiekunczymi Wyzszymi Ja. Dalo to poczatek
pewnej formie totemizmu przestrzegajacego rytualu, ze zwierzeta totemu rodzinnego nie
byly przez te rodzine zjadane. Zdaje sie, ze miedzy dziecmi i Wyzszymi Ja troszczacymi
sie o nizsze stworzenia istnieje silne pokrewienstwo. Dzieci czesto wykazuja naturalne
zdolnosci parapsychiczne i widza krasnoludki. Na Hawajach panuje przekonanie, ze
duchy malych dzieci moga w pewnych okolicznosciach rodzic sie w cialach malych
rekinów i w ten sposób podtrzymywac zwiazki totemowe miedzy rekinami a ludzkimi
rodami. (Gdy mowa o wrazliwosci psychicznej dzieci i ludów prymitywnych polegajacej
na swiadomym postrzeganiu Wyzszego Ja, przypomina mi sie opowiadanie Mary Austin
zamieszczone w jej autobiografii Earth's Horizons. Jako mala dziewczynka odkryla
istnienie ducha nadswiadomosci i nazwala go „ja Mary” w odróznieniu od „Mary”, która
byla nia sama. Potrafila otrzymywac pomoc od owego ducha nawet w takich drobiazgach
jak przejscie po zwalonym pniu przez rzeczke, czego nie zrobilaby samodzielnie. Kiedy
byla juz starsza, dowiedziala sie, ze Indianie ze szczepu Piute znaja Wyzsze Ja i
nazywaja go Wakanda. czyli „przyjaciel duszy ludzkiej”. Przez cale zycie, gdy miala
jakies trudnosci, modlila sie do tej „ja Mary” i rzadko nie otrzymywala pomocy). Na
wyspach Samoa istnial, przynajmniej do 1934 roku, obrzed, przy którym dzieci
powtarzaly zwrotki prostych piesni i, jak sie zdaje, nawiazywaly kontakt z Wyzszymi Ja
panujacymi nad rekinami i zólwiami z tamtych okolic. Opis przypadku: W „Geographic
News Bulletin” wydanym 10 grudnia 1934 roku George H. Hutchinson, czlonek National
Geographic Society, przytacza opowiadanie naocznego swiadka o rytuale zwanym
„wolaniem rekina i zólwia”, wystepujacym na wyspie Samoa, we wsi Val Togi.
Miejscowe dzieci i dorosli zebrali sie na odprawienie ceremonii. Pózniej wyslano same
dzieci na miejsce, gdzie lad wcinal sie w morze. Tam recytowaly stara legende o tym, jak
ksiaze zostal zamieniony w rekina, a ksiezniczka w zólwia. Spiewajac, dzieci czynily
gesty przywolania, zapraszania: Po pieciu minutach w przejrzystej wodzie wsród fal
pojawil sie maly rekin, moze 1,5-metrowej dlugosci. Przez minute plywal przy brzegu w
calej swej okazalosci, po czy zniknal. Niebawem w podobny sposób pojawil sie zólw,
pokrecil sie przez chwile i odplynal z powrotem w glebiny. Komentarz: Kahuni zaczynali
uczyc dzieci swojego rzemiosla od najwczesniejszych lat. W wieku 9-10 lat nauka
stawala sie coraz intensywniejsza. Kto wie, czy tak wczesne zaznajamianie sie z prawami
magii nie ulatwialo nizszemu Ja dziecka nawiazywac kontakty z Wyzszym Ja, czyli
Aumakua. Moze i my, ludzie nowoczesni, zaczniemy kiedys pobierac takie nauki w
dziecinstwie. Aluzje do takiego postepowania znajdujemy w religii chrzescijanskiej w
slowach Chrystusa: „Pozwólcie dzieciom przychodzic do Mnie, nie zabraniajcie im
tego”. Znajomosc faktu, ze kahuni „przedstawiali” swych uczniów Wyzszym Ja od
pogody i przyrody, by utworzyc tym samym laczace nici z materii widmowej miedzy
Wyzszym Ja a uczniem, ma dla nas niemale znaczenie. Moze ten starozytny mechanizm
magiczny dal poczatek idei charakterystycznej dla rozmaitych religii, ze kandydaci na
przyszlych ksiezy musza przedtem przejsc swiecenia kaplanskie. Ceremonii tej dokonuja
kaplani, którzy juz zostali wyswieceni (czyli „przedstawieni, wprowadzeni”). Gdy wiez
miedzy kaplanem a Istota Wyzsza jest juz raz ustanowiona, kaplan gotów jest rozpoczac
swa sluzbe. W Indiach nadal istnieje rytual, przez który dokonuje sie tego rodzaju
„wprowadzenia”, czyli polaczenia nicia widmowa. Nauczyciel postepuje tak, by
nawiazac kontakt z Wyzsza Istota, nawet jesli nie zna zasady funkcjonowania
magicznego mechanizmu. W pewnym momencie uczniowie czuja wyraznie obecnosc
Wyzszego Ja, doznaja „iluminacji”. Rytual ten przewaznie zakladal bliski kontakt
fizyczny nauczyciela i ucznia, czasem tylko klepniecie reka albo nawet kuksaniec. Byc
moze wlasnie dzieki temu gestowi dochodzilo do polaczenia ucznia z Wyzszym Ja przez
widmowe cialo nauczyciela. Chociaz sprawy tej nie mozemy jeszcze w pelni zrozumiec,
to jedno niewatpliwie jest jasne. Otóz z cala pewnoscia miedzy ludzmi a Istotami
Wyzszymi istnieja jakies wiezi, nici laczace ze soba dwa swiaty. Jest wiele rozmaitych
sposobów, które skutecznie usuwaja kompleksy blokujace nam droge do wyzszych
poziomów bytu i które otwieraja mozliwosc telepatycznej komunikacji. Kiedys, gdy
dzieki procesom eksperymentalnym prowadzonym na duza skale nauczymy sie
nasladowac czynnosci kahunów, moze znajdziemy sposób, by „zawrzec znajomosc” z
Wyzszymi Ja kierujacymi nizszymi formami zycia, pomiedzy którymi sa tez
pasozytnicze nowotwory przesladujace ludzi. Dzieki owym Istotom zniszczymy raka i
zlosliwe narosle. W ten sam sposób zapanujemy nad bakteriami. Jeszcze niedawno
czytalem o kobiecie, która glosno mówila do mrówek, chodzac po domu i wokól niego.
Obiecywala, ze pozostawi im ogród w spokoju, byle tylko wyniosly sie z mieszkania. To
odnioslo skutek, umowa zostala zawarta.
Rozdzial XXII Praktyczny uzytek z magii
cudów
Pierwszy etap, czyli badanie starozytnego systemu Huny, zbliza sie ku koncowi.
Niewiele wiecej juz mozna zrobic, by poglebic nasza wiedze w tym wzgledzie i
sprawdzic próbne wnioski wyciagniete z dotychczasowych dociekan. Niewiele juz mozna
osiagnac, dopóki wiesci o naszych badaniach nie rozejda sie po swiecie i nie wzbudza
zainteresowania na tyle, by tu i ówdzie rozpoczely dzialalnosc rozmaite grupy
eksperymentalne. Poszczególne osoby same moga rozwijac umiejetnosc akumulowania
duzych ladunków sily zyciowej niskiego napiecia, a nastepnie przekazywania ich wraz z
sugestia lecznicza tym, których zamierzaja uzdrowic. Prawie kazdy czlowiek moze
nauczyc sie tej prostej magii. Chcac jednak stosowac magie wyzsza, trzeba pozbyc sie
ukrytych kompleksów, a to nie jest juz takie latwe. Ale i z ta trudnoscia mozna sie
zmierzyc. Najlepiej w grupie roboczej, gdzie jeden pomaga drugiemu odblokowac
sciezke zyciowa z Wyzszym Ja. Oczywiscie ktos moze kluczyc wokól swych
kompleksów i udajac, ze ich nie ma, próbowac kontaktu z Wyzszym Ja. Mozna tez, a jest
to metoda otwarta dla wszystkich, podjac jednoznaczna decyzje co do swoich pragnien i
oczekiwan, sformulowac slowa modlitwy, po czym powtarzac je wielokrotnie, nakazujac
swemu nizszemu Ja, by zanioslo nasze prosby wraz z nizsza mana do Wyzszego Ja
podczas snu, gdy kontakt powstaje automatycznie. Metoda ta dziala powoli, lecz jest o
wiele lepsza niz slepa i pozbawiona zdrowego rozsadku modlitwa skladana bez
znajomosci mechanizmów, jakie rzadza wszystkimi modlitwami, a zatem bez znajomosci
Wyzszego Ja. Niestety, nie ma juz kahunów, do których moglibysmy sie dzis zwrócic o
uzdrowienie. Musimy sami wychowac nowych lekarzy, a to wymaga zalozenia
organizacji, która przeprowadzalaby selekcje i wybierala ludzi obdarzonych naturalnymi
predyspozycjami do pracy eksperymentalnej. Od nas zalezy, czy zrobimy to szybko, czy
opieszale i poniewczasie. Wiele jest osób, które nie moga juz zbyt dlugo czekac na
uzdrowienie i na kompetentnych lekarzy. Milosierdzie i litosc wolaja o pospiech. Istnieje
jednak dla nich jeszcze nadzieja i wlasnie z mysla o tych ludziach, konczac mój raport o
starozytnej nauce Huny, przedstawiam tutaj nastepujace sugestie. Tym, którzy chca sie
poswiecic codziennym cwiczeniom, by pojac sposób kontaktowania sie z Wyzszym Ja,
proponuje szereg pomocniczych srodków. Przede wszystkim trzeba czytac literature
wskazujaca na celowosc takich dzialan i zapewniajaca o mozliwosci sukcesu. Zawsze
nalezy pamietac, ze jestesmy istotami kierujacymi sie stadnym, skostnialym sposobem
rozumowania. Mamy zwyczaj myslenia o pewnych rzeczach w okreslony, ustalony
sposób. Musimy wiec podjac wysilek i samodzielnie zrzucic z siebie jarzmo starych
obyczajów, by nie kazaly nam one zrezygnowac z cwiczen, nim minie pierwszy tydzien.
Czytajcie codziennie wyjasnienia i sprawozdania zawarte w tej ksiazce, by podtrzymac
swe pierwotne postanowienie i miec je stale na wzgledzie. Czlonkowie Christian Science
zrozumieli to lepiej niz którekolwiek ze znanych ugrupowan. Osobie, która chce
uzdrowic cialo lub poprawic warunki finansowe, poleca sie codzienne czytanie
odpowiednich pism, dzieki czemu pozadana filozofia zyciowa jawi sie przed umyslem
jasno i wyraziscie. Slowo drukowane wywiera duze wrazenie na nizszym Ja. Jest
BODZCEM FIZYCZNYM. Jezeli srednie Ja uzna, ze wydrukowane teorie sa sluszne lub
chociaz skuteczne, mimo ze miejscami pozbawione logiki, to nizsze Ja z wolna
przyzwyczai sie do gloszonych pogladów i zaakceptuje je. Gdy jednak nie bedziemy
wystarczajaco czesto odczytywac tego samego materialu, nizsze Ja go zapomni. Chec
nauczenia sie magicznych czynnosci i zwiazanych z tym dlugich cwiczen i prób
zastapiono dawnym, ospalym pragnieniem, by robic rzeczy mniej meczace. A wiec
trzeba czytac, czytac i jeszcze raz czytac. To pomoze uksztaltowac nowy system
myslenia. Nie wszystkie dawne przekonania sa zle i szkodliwe. Jesli dobry chrzescijanin
rozwinie w sobie rodzaj umyslowosci skierowany na wiare i ufnosc w chrzescijanska
koncepcje Boga, stworzy sobie doskonale warunki do rozpoczecia nauki i praktyk
uzdrowicielskich. Quimby w swoich naukach nawiazywal do utrwalonych przekonan
swych pacjentów. Wierzyli oni, ze Bóg moze byc tylko dobry. Juz w dziecinstwie
otrzymali gotowy poglad, ze Bóg jest doskonaly, dobry i wszechmocny. Opierajac sie na
tym zakorzenionym gleboko sposobie myslenia, zagniezdzonym w nizszym Ja i
podzielanym przez srednie Ja, Quimby latwo sklanial pacjenta do uwierzenia w teorie, ze
choroby i wszystkie zle okolicznosci nie istnieja w rzeczywistosci, jako ze nie moga
pochodzic od doskonalego Boga. Nasze kompleksy moga byc nam zarówno pomoca, jak
i zawada. Powinnismy dla wlasnego dobra co kilka dni skupiac sie na swojej psychice i
rozpatrywac krytycznie i szczególowo wszystkie nasze przekonania, wierzenia, oceny.
Moze bedziemy musieli zatrzymac sie dluzej nad Huna i co dzien na nowo uzmyslowic
sobie wielka prawde, która ona glosi i która dla nas jest kwintesencja wolnosci, a
mianowicie, ze nie mozemy zgrzeszyc przeciwko Istotom Wyzszym, a jedynym
grzechem jest krzywda wyrzadzona drugiemu czlowiekowi. JESLI NIE MA TAKIEJ
KRZYWDY - NIE MA RÓWNIEZ GRZECHU! Glosmy te prawde na wszystkie strony,
zawsze i wszedzie. Za wszelka cene UWOLNIJMY SIE OD FALSZYWYCH
DOGMATÓW I SKOSTNIALYCH POJEC O GRZECHU. To bedzie naszym
ZBAWIENIEM. A jesli nam sie to nie uda, postarajmy sie dostroic do zakompleksionego
nizszego Ja i zaniechajmy czynów, które uparcie i slepo uznaje ono za grzeszne. W
kazdym razie, CZYTAJCIE. Literatura na temat Huny nadal jest skapa i szczatkowa, lecz
mozemy czytac np. „Daily Word” unitów lub podobne publikacje. Powtarzajmy
codziennie zawarte tam nauki i afirmacje. Jesli zna sie sekretna wiedze kahunów, z
latwoscia mozna przelozyc owe pisma na jezyk kategorii Huny. Bóg staje sie wówczas
Wyzszym Ja, gdyz jest ono najwyzsza istota, która w ogóle potrafimy ogarnac umyslem.
Mozemy byc pewni, ze kontakt z jeszcze wyzszymi istotami uzyskamy za posrednictwem
Wyzszego Ja. Kahuni nie wahali sie przed uzyciem wszelkich sposobów, które moglyby
posunac naprzód ich prace. Wspólpracowali z lekarzami, odwiedzali koscioly. Dla nich
Huna byla nauka zywa i wciaz sie rozwijajaca. Spotykali sie z dawnymi misjonarzami,
ufajac, ze przyniosa oni ze soba wiesci o ostatnich odkryciach, ze wzbogaca ich wiedze o
swieze, nowe metody leczenia. Wykazywali, jak zreszta wszyscy Polinezyjczycy,
zadziwiajaca otwartosc umyslów. Z entuzjazmem przyjmowali wszelkie nowosci, jesli
okazywaly sie one skuteczne. Huna nie jest systemem, który powstal, skrystalizowal sie i
zaginal. Huna zyje, dziala i trzyma sie udowodnionych prawd, chociaz równoczesnie
bada skwapliwie nowe, obiecujace rozwiazania. A zatem ci, którzy pragna odniesc
korzysc ze starozytnych odkryc stanowiacych jadro Tajemnicy, musza równiez byc
otwarci i gotowi do zmiany. Powtarzam wiec, czytajcie te ksiazke wielokrotnie, o ile
przezwyciezycie stare sposoby myslenia i odniesiecie pozytek z nowych. Za pierwszym
razem zlowicie zaledwie promyk prawdy. Po tygodniu spróbujecie przypomniec sobie, o
czym czytaliscie, lecz poczujecie zamet w glowie. To nowe idee wejda w kolizje ze
starymi, które wyznawaliscie przez lata. Jezeli wówczas jeszcze raz przeczytacie o
Hunie, tamten promyk znowu zablysnie, tym razem na dlugo. Ale jesli zaniechacie
powtórnego przestudiowania starozytnych prawd, zamet myslowy wzrosnie i po miesiacu
zapomnicie, ze kiedykolwiek zetkneliscie sie z nimi. Nizsze Ja jest strózem naszej
pamieci, nawyków myslowych i wierzen. Gromadzi w swym widmowym ciele wszystkie
nasze wspomnienia i mysli i króluje nad nimi uparcie i bez poczucia logiki. Trzeba duzo
czasu i wielu cwiczen, by sprowadzic je na nowe tory myslowe, tak aby bylo gotowe do
nawiazania kontaktu z Wyzszym Ja. Chociaz prace doswiadczalne prowadzone przez
poszczególnych ludzi maja duze znaczenie i choc niemal kazdy czlowiek z czasem moze
odkryc w sobie niespodziewany talent w dziedzinie wyzszej i nizszej magii, to jednak
najlepsze wyniki i najszybszy postep w pionierskim odslanianiu tajników
psychologiczno-religijnego systemu Huny osiagnie sie w pracy zespolowej. Na przyklad
ci, którzy rozpoczynaja cwiczenia od nizszej magii i korzystaja z metody barona Fersona,
by zwiekszyc ladunek sily zyciowej w swych cialach, beda z koniecznosci potrzebowali
innych osób, na których wypróbuja te sile. Sila ta bedzie przyciagac jak magnes, jesli
czlowiek z mniejszym ladunkiem energii polozy rece na ramionach partnera, który ma
wiekszy jej zasób, a potem wolno je odejmie. Sila opusci jedno cialo i wejdzie do
drugiego, przenoszacego mysl o uzdrowieniu, a samo przelanie sily uczyni sugestie
lecznicza bardziej skuteczna. Ci, którzy dokladnie przestudiowali te ksiazke, beda umieli
zaplanowac kolejne etapy swego dzialania i zorganizowac codzienne cwiczenia.
Poniewaz modlitwa opiera sie na umiejetnosciach telepatycznych (z wyjatkiem
naturalnych kontaktów z Wyzszym Ja podczas snu), wielkie znaczenie ma prowadzenie
cwiczen w tym zakresie. Ale do tego potrzebna jest wspólpraca z partnerami. Nalezy
wiec przeprowadzic testy grupowe i wybrac te osoby, z którymi osiagnie sie najlepsze
efekty. Niektórzy beda z latwoscia skupiac mysli na symbolach, obrazach, slowach itp.
Inni czlonkowie moga byc bardziej receptywni i czekac na wrazenia natury telepatycznej
przesylane przez nadawce. Stala, dobrana grupa stwarza swym czlonkom poczucie
dzialania we wspólnym interesie i szanse dzielenia sie sukcesami. Organizacja i
zespolowa praca pod kierownictwem wybranej osoby, ustalony plan zajec i wyznaczone
terminy spotkan - to wszystko daje o wiele lepsze wyniki niz chaotyczne i
nieskoordynowane dzialania. Kiedy prace posuwaja sie naprzód, a niektóre osoby
obdarzone talentem zaczynaja osiagac sukcesy w uzdrawianiu za pomoca wyzszej czy tez
nizszej magii, w uzyskiwaniu odpornosci na ogien, w ksztaltowaniu i zmienianiu
przyszlosci itp., dobrze byloby zalozyc jakies centrum organizacyjne, przez które
poszczególne grupy przekazywalyby sobie wyniki badan, odkrycia i informacje o
uzdolnionych uzdrowicielach. Celowe byloby takze wydawanie biuletynów, które
zawieralyby dane o efektach pracy grupowej i indywidualnej, oferowaly konkretne
instrukcje pokrywajace jakies specyficzne zapotrzebowania w tej dziedzinie. Dowodem,
iz wkraczamy w nowy okres postepu w dziejach cywilizacji, bedzie rozpowszechnienie
nauki Huny po calym swiecie. Wówczas starozytna tajemnica przekazywana kiedys po
cichu z ojca na syna stanie sie wiedza dostepna dla wszystkich. Kult dochowania
tajemnicy sprzyjal rozwojowi stanu kaplanskiego. Duchowni cieszyli sie specjalnymi
przywilejami, przewaznie konczac na zdzieraniu podatków, czyniac ofiarami zwyklych
smiertelników. Kiedy znajda sie ludzie obdarzeni naturalnym talentem, który pozwoli im
stosowac metody kahunów, a tym samym uzdrawiac chorych, nie beda tych metod
chowac w tajemnicy i uznawac za misterium niedostepne dla maluczkich. Zwykly
czlowiek, nawet nie majacy zadnych aspiracji, by stac sie zawodowym lekarzem, bedzie
mial swobodny dostep do literatury na temat nowego systemu psychologiczno-religijnego
i jego zasad. System ten, choc oparty na starozytnych fundamentach, bez watpienia
rozwinie sie bardzo szybko, kiedy tylko znajda w nim zastosowanie najnowsze wynalazki
i metody laboratoryjne. Juz teraz potrafimy zmierzyc i zrobic na papierze wykres
biopradów, przebiegajacych przez kore mózgowa ze srednia predkoscia 10 impulsów na
sekunde (dane te otrzymal na elektroencefalografie profesor George L. Keezer).
Niebawem dowiemy sie wiecej o manie kahunów, niz oni sami kiedykolwiek o niej
wiedzieli. Nasz wiek jest wiekiem techniki. Zupelnie smialo mozemy przewidywac, ze
odkrywanie sztuki korzystania z Huny bedzie w coraz wiekszym stopniu zwiazane z
rozwojem nowoczesnej aparatury, bardziej precyzyjnych urzadzen i wynalazków.
Korzystajac z osiagniec cywilizacji, bedziemy nieustannie wzbogacac i usprawniac
starozytne praktyki lecznicze. Z zafascynowaniem bedziemy obserwowac niebywaly
wplyw dawnego systemu wiedzy na ustroje spoleczne. Wskutek braku wystarczajaco
scislej, szczególowej i skutecznej wiedzy psychologiczno-religijnej nie mielismy szans,
by uzgodnic nasze poglady i zjednoczyc sie we wspólnym dzialaniu. Dzieki Hunie, która
uznamy za kryterium i czynnik katalityczny wszelkich dazen i czynów, pozbedziemy sie
chaosu pogladów, ocen i wierzen. Wiekszosc chorób spolecznych to skutek zaniedban i
zastoju w nauce psychologii. Po wiekach srednich w szybkim tempie rozwijalismy
wiedze we wszystkich niemal kierunkach, w matematyce, fizyce, astronomii itp.,
zapomniawszy o jednej z najwazniejszych dziedzin ludzkiej cywilizacji. Pierwsze
odkrycia naukowe umozliwily gwaltowny rozwój techniki, ale zostawily bolesna pustke
tam, gdzie winna królowac wiedza o czlowieku i skladowych czesciach jego psychiki,
wiedza o ludzkich zdolnosciach i powiazaniach z zyciem fizycznym i z zyciem po
smierci. Bez tej psychologiczno-religijnej wiedzy zylismy jak zwierzeta, paplajac tylko o
osiaganiu wyzszych idealów i o powszechnym braterstwie, lecz nie robiac w tym
wzgledzie nic, bo nie potrafilismy zrozumiec samych siebie. Nie wiedzielismy, czym lub
kim jestesmy, dlaczego istniejemy i dokad zmierzamy. Innymi slowy, w tej dziedzinie
zycia zawsze panowal i nadal panuje zamet, balagan i dezorganizacja. Krzywdzimy sie
nawzajem. Jednoczymy sie w grupy i narody, aby walczyc ze soba i wzajemnie sie
zabijac - oto piekny obrazek inteligentnych istot na obecnym etapie rozwoju ludzkosci.
Jesli ustanowimy odpowiedni porzadek w tej dziedzinie wiedzy i pojmiemy jej
podstawowe zasady, bedziemy na wlasciwej drodze do wykorzystania jej dla dobra
ludzkosci i do polepszenia bytu kazdego z nas z osobna, tak jak korzystamy z osiagniec
technicznych w rolnictwie i hodowli zwierzat. Uwolniwszy sie od skostnialych
dogmatów przestarzalych religii, bedziemy mogli podjac sensowne i skuteczne dzialania
zmierzajace ku postepowi. Rozwojem poszczególnych jednostek nie bedzie wówczas
kierowalo zwierzece nizsze Ja, lecz rozumne srednie Ja, wspierane przez Wyzsze Ja.
Musimy wreszcie zdac sobie sprawe, ze dopuscilismy do tego, by nasza cywilizacja przez
tyle wieków rozwijala sie na sposób dzikiego zwierzecia, posród dzikich lasów i dzungli,
na polach zdlawionych chwastami, w poczuciu wszechobecnego niebezpieczenstwa, ze
predzej czy pózniej wszystko strawi ogien. Dzikie chaszcze mozemy zastapic równymi
polami i uporzadkowanymi lasami, a ochronne pasy przeciwpozarowe beda oddzielac
ziemie uprawne od nieuzytków. Zawsze znajda sie zawzieci i zatwardziali osobnicy, na
których nowe idee, sprzeczne z ich kompleksami i dogmatycznymi przekonaniami, beda
dzialac jak czerwona plachta na byka i wywolywac gwaltowne protesty. Jednakze
przecietny czlowiek, dzieki publicznemu systemowi ksztalcenia, potrafi podchodzic do
nowych pogladów z otwartym umyslem. Ci zatem, którzy stanowia wiekszosc
spoleczenstwa, potrzebuja sie tylko zorganizowac i rozpoczac wspólna prace nad
przywróceniem do zycia zapomnianych nauk, które wypelnia luki i zniosa defekty naszej
dziwnej niedoskonalej cywilizacji. Z góry mozemy zalozyc, ze nam sie to uda. Przeciez
w kazdej innej dziedzinie odnosilismy sukcesy i szybko podazalismy do przodu. Kleska
ludzkosci, jaka byla II wojna swiatowa, sprawila, ze skwapliwie poszukujemy metod
zwracajacych nasza cywilizacje ku lepszemu. Szukamy przyczyn razacego upadku
wartosci moralnych i niemoznosci odpowiedniego pokierowania ludzkimi sprawami.
Jesli nie wprowadzimy ladu w nasze zycie i nie polaczymy sie dla wspólnego dobra,
pozostaniemy na zawsze w gaszczu dzungli. Kiedy jednak zorganizujemy nasze dzialania
i podejmiemy prace nad podniesieniem poziomu etycznego czlowieka, pchniemy swiat
do przodu. Wystarczy, ze kazdy z nas bedzie wlasciwie spelnial swa mala role w wielkim
wspólnym dziele. W jednosci jest sila, dobrobyt i bezpieczenstwo. Tej prawdy ucza nas
Istoty Wyzsze rzadzace spoleczenstwami mrówek i pszczól. Dziki indywidualizm,
rozbicie i osamotnienie, demonstrowane przez drapiezne zwierzeta pozerajace slabsze
stworzenia i zyjace w ciaglym strachu przed atakiem silniejszych, to równiez cechy
ludzkiego swiata na obecnym etapie jego rozwoju. Temu swiatu potrzeba surowych,
wytrwalych lekcji zycia kierowanego Wolna Wola. Pózniej nadejda czasy, za którymi tak
dlugo tesknilismy. Ludzie znowu zjednocza sie we wspólnym wysilku, a swej wolnej
woli beda uzywac tylko dla dobra bliznich, by na swiecie zapanowala powszechna milosc
i zgoda, a nade wszystko, by stworzyc harmonie miedzy nami a Wyzszymi Ja, od których
plynie pomoc i opieka. Znajdujemy sie teraz na zakrecie drogi, a pejzaz, który sie przed
nami rozposciera, choc moze jeszcze kryje sie nieco za mglista zaslona czasu, zajasnieje
juz niebawem w pelnym sloncu.
System Huny w diagramach
Rys. 1. Widmowe ciala czlowieka A. i B. Widmowe ciala Wyzszego Ja zamieszkane
przez polaczona pare swiadomych Duchów Rodzicielskich - meskiego i zenskiego. C.
Wedlug teorii Huny wszystkie Wyzsze Ja byly w jakis tajemniczy sposób scisle ze soba
zjednoczone, choc jednoczesnie zachowywaly odrebnosc i jednostkowosc. Poniewaz
czlowiek nie potrafi pojac tajników Wyzszego Ja, twierdzenia te pozostaja w sferze
domyslów. D. Ta kropkowana linia przedstawia sznur czy nic z materii widmowego ciala
laczacego nizsze Ja z Wyzszym. Po nici tej moze plynac sila zyciowa, niosac na swych
falach ksztalty myslowe modlitw (w góre) i ksztalty myslowe skrystalizowanych wizji
przyszlosci lub tez wiesci od Wyzszego Ja, inspiracje, pomysly (w dól). Nic, zwana
„Swiatlem”, symbolizuje „sciezke” laczaca nizsze jaznie z Wyzszymi. Jezeli poczucie
winy lub inne kompleksy uniemozliwiaja komunikacje po tej nici, mówi sie wówczas, ze
„sciezka” jest ,.zablokowana”. E. Cialo widmowe sredniego Ja (swiadomosci) zmieszane
jest z widmowym cialem nizszego Ja (podswiadomosci), a jego symbolem jest otoczka
wokól glowy, uznanej za centrum swiadomosci. F. Kropkowana linia w tym miejscu
pokazuje, ze nizsze i srednie Ja caly czas przesylaja tam i z powrotem do swych centrów
swiadomosci ksztalty myslowe powstale przy mysleniu, przypominaniu, percepcji
myslowej. Glówny osrodek owej wymiany znajduje sie prawdopodobnie w nizszych
partiach mózgu. G. Kropkowana linia otaczajaca postac czlowieka oznacza widmowe
cialo nizszego Ja. Jest ono prawie tych samych rozmiarów co cialo fizyczne i przenika je
na wskros, niejako dublujac w swej niewidzialnej substancji kazda fizyczna tkanke i
komórke. H. Cialo fizyczne sluzace za zycia jako mieszkanie dla dwóch nizszych
duchów ludzkich w ich widmowych cialach. I. Owal z przerywanej linii wyznacza pole
magnetyczne powstale wskutek obecnosci sil elektrowitalnych w ciele fizycznym i
cialach widmowych. Dzisiaj wiadomo, ze pole to ma daleko wiekszy zasieg niz cielesna
powloka, lecz w miare oddalania sie od ciala stopniowo slabnie. L. Miedzy czlowiekiem
a innymi ludzmi lub przedmiotami, z którymi kiedykolwiek sie zetknal, istnieje bardzo
wiele niewidzialnych nici widmowych. Widzimy tutaj taka nic laczaca czlowieka z inna
osoba (K). Jesli przechodzi ona po drodze przez gesta substancje, substancja ta moze
przeszkadzac w kontakcie, a nawet zerwac cieniutka nic. Po nici (J) podczas przesylania
lub otrzymywania telepatycznych wiesci, badz tez przy zjawisku czytania cudzych mysli,
plyna ksztalty myslowe wraz z sila zyciowa. Ten sam mechanizm wystepuje w
psychometrii.
Rys. 2. Powstawanie uksztaltowanych mysli A. Czlowiek widzi drzewo i obraz drzewa
odbija sie w siatkówce oka. B. Obraz przenoszony jest do mózgu. C. Obraz przechodzi
do odpowiedniej czesci kory mózgowej, gdzie podlega „racjonalizacji”. D. Obraz ujety w
kategorie rozumu staje sie ksztaltem myslowym i jest on magazynowany - jako
wspomnienie - w pamieci, w gronach badz w lancuchach podobnych do siebie mysli.
Miejsce skladowania uksztaltowanych mysli znajduje sie w widmowym ciele rozumu,
zbudowanym z tak samo rozrzedzonej i trwalej substancji. E. Na drzewo widziane
ludzkim okiem dziala sila zyciowa niskiego napiecia i zmienia je w ksztalt myslowy. F.
Ksztalt myslowy drzewa poddany jest „obróbce” sredniego Ja. Przywoluje ono z
podswiadomosci wspomnienia i porównuje nowy ksztalt myslowy drzewa z podobnymi,
wzietymi z magazynu myslowego. Srednie Ja dziala sila zyciowa sredniego napiecia,
przedstawiona tutaj jako podwójna, zygzakowata linia (w starej symbolice taka linia
oznacza oswietlenie). Sila zyciowa niskiego napiecia oznaczona jest pojedynczym
zygzakiem. W nowoczesnej terminologii mówi sie, ze ksztalt myslowy przechodzi przez
ekran racjonalizacji, aby uzyskac znaczenie i miejsce w klasyfikacji pojec. G. Ksztalt
myslowy znowu wraca pod opieke nizszego Ja. Ono wiaze go widmowymi nicmi z
odpowiednim gronem uksztaltowanych mysli o innych drzewach porównywanych
uprzednio z tym nowym. Laczy go równiez z gronami ksztaltów myslowych czasu,
przestrzeni itp. H. Ostatnim etapem tego procesu jest umieszczenie ksztaltów myslowych
w odpowiednim miejscu magazynu pamieci, przedstawionego na rysunku jako komoda z
szufladkami, choc dla kahunów jego symbolem byl worek tak ciemny w srodku, ze
srednie Ja nie moze nic w nim dostrzec. Prosi zatem o dostarczenie mu konkretnego
wspomnienia, na co nizsze Ja reaguje, wkladajac symboliczna „reke” do ciemnego wora
(lub otworu) i wyjmujac zadana mysl, oderwawszy ja przedtem od grona. Jesli jakis
ksztalt myslowy nie jest zwiazany z podobnym sobie ksztaltami, nie mozna go przywolac
od razu, lecz po dluzszym okresie poszukiwan nizsze Ja moze go w koncu odnalezc i
przeniesc do osrodka swiadomosci sredniego Ja. I. Powstawanie kompleksu mozna
zilustrowac za pomoca rysunku czaszki uformowanej przy uzyciu sily zyciowej o niskim
napieciu, przetworzonej przez nizsze Ja w ksztalt myslowy. J. Poniewaz widok czaszki
wywoluje szok, srednie Ja nie rzuca na ekran i nie racjonalizuje wrazenia zmyslowego
czaszki pub innego szokujacego przedmiotu czy zjawiska). Ksztalt myslowy zostaje od
razu przeniesiony do magazynu pamieciowego i tam laczy sie ze wspomnieniami
nieodpowiednimi, niepodobnymi do niego. K. Owe niewlasciwe, niepodobne
wspomnienia, do których przylgnela nasza mysl o czaszce i z którymi razem spoczywa w
szufladce mózgu, odgrywaja niebezpieczna role w pózniejszych reakcjach i dzialaniach
czlowieka, wymuszonych obecnoscia kompleksu. Na przyklad, jesli mysl o czaszce
zwiazana jest z myslami o lekarzach, wówczas ofiara kompleksu moze w obecnosci
wszystkich lekarzy wykazywac pozbawiony logiki strach przed smiercia. L. Mysl o
czaszce zostaje zagubiona w „ciemnym worku” i czlowiek nie moze sobie jej
„przypomniec”, by poddac ja pózniejszej racjonalizacji.
Rys. 3.
Mechanizm telepatii i modlitwa telepatyczna A. Cialo fizyczne. B. Cialo widmowe
znajdujace sie w bliskiej odleglosci od ciala fizycznego lub w dalekiej podrózy astralnej,
zawsze polaczone z cialem fizycznym mocnym sznurem z widmowej materii. C. Kisc
winogron przedstawia w symbolice Huny grona uksztaltowanych mysli zawierajacych
wspomnienia. Mysli te magazynuje nizsze Ja w swym widmowym ciele (nie zas w
fizycznym mózgu) i zabiera ze soba po fizycznej smierci ciala. D. Pojedyncza linia
falowana oznacza sile zyciowa niskiego napiecia stosowana przez nizsze Ja (i przezen
wytwarzana) Cialo widmowe jest doskonala bateria magazynujaca sile zyciowa. Nici
materii widmowej biegna we wszystkich kierunkach, laczac poszczególne osoby ze
wszystkimi rzeczami i ludzmi raz juz kiedys dotknietymi. Nitki te sa idealnymi
przewodnikami niskiego napiecia sily zyciowej. E. Grubszy sznur z widmowej substancji
laczacy cialo widmowe z cialem fizycznym, gdy nizsze Ja (przewaznie w towarzystwie
sredniego) opuszcza cialo podczas snu, w transie badz w podrózy astralnej. Zygzakowata
linia oznacza przeplyw sily zyciowej po sznurze. F. Kropkowane kolo (jakby aureola)
wskazuje tutaj widmowe cialo sredniego Ja. Nie ma ono ksztaltu ciala fizycznego i jest
bardziej rozrzedzone niz widmowe cialo nizszego Ja. G. Osoba znajdujaca sie w pewnej
odleglosci, z która nawiazujemy kontakt telepatyczny, czytamy w jej myslach badz przy
leczeniu na odleglosc przesylamy sugestie lecznicza. H. Sznur lub nic widmowa laczaca
nadawce i odbiorce. Po tej linii plynie w obie strony sila zyciowa niskiego napiecia wraz
z ksztaltami myslowymi. Male kóleczka ilustruja mysli jako ksztalty myslowe. Sa to w
rzeczywistosci grona mysli tworzace pelne pojecia lub wrazenia uzyskane dzieki
wysylaniu zmyslów po widmowych myslach, tak iz moga one widziec, slyszec, wachac,
smakowac itp. i przynosic z powrotem swe doznania. Owo wysylanie organów
zmyslowych po widmowych niciach kahuni okreslali jako „wyciaganie palca”, „ucha”
itp. W ciele zmyslowym istnieja duplikaty narzadów zmyslowych, tak ze nizsze Ja, bedac
poza cialem fizycznym, na przyklad w czasie podrózy astralnej badz po smierci
czlowieka, nadal moze widziec, slyszec smakowac. I. Sila zyciowa niskiego napiecia
pobudza do dzialania widmowa nic laczaca nizsze Ja z Wyzszym. Energia owa plynie po
widmowej nici, niosac ze soba ksztalty myslowe modlitwy do Wyzszego Ja. Wzbogaca
równiez Wyzsze Ja w swiezy ladunek mocy, potrzebnej mu do formulowania
natychmiastowych odpowiedzi na prosby ludzi modlacych sie o uzdrowienie. J. Trzy
faliste linie symbolizuja przeplyw sily zyciowej wysokiego napiecia od Wyzszego Ja do
nizszego Ja. Napiecie o takiej wartosci stosowane jest dzisiaj do rozbijania atomów.
Moze ono powodowac natychmiastowe zmiany w tkankach ciala, uzdrawiajac je w
cudowny sposób. Moze tez byc przyczyna innych „fenomenów fizycznych”
wystepujacych podczas eksperymentów parapsychicznych. K. Symbol Wyzszego Ja. Jest
ono polaczone nicia widmowa z nizszym Ja. L. Po laczacej nici widmowej poruszaja sie
ksztalty myslowe i wrazenia zmyslowe. Te ostatnie uzyskujemy dzieki projekcji
widmowych organów zmyslowych lub tez przez wrazenia juz zapisane jako ksztalty
myslowe. Wszystkie wizje przyszlosci pochodza od Wyzszego Ja i docieraja do nizszego
jako wrazenia zmyslowe czy tez ksztalty myslowe przesylane po nici od Wyzszego Ja do
nizszego. Nizsze Ja moze tez wyslac swoje widmowe oczy do sfery Wyzszego Ja i
„zobaczyc” uksztaltowane mysli o przyszlosci jeszcze nie zmaterializowanej, ale juz
skonstruowanej przez Wyzsze Ja. M. Podwójna linia falista przedstawia srednie napiecie
sily zyciowej, uzywane przez srednie Ja do czynnosci myslenia oraz jako jego „wola”.
Rys. 4. Mechanizm natychmiastowego uzdrowienia A. Zlamana kosc. B. Sformulowano
sposobem Huny modlitwe do Wyzszego Ja o natychmiastowe wyleczenie zlamania.
Wyzsze Ja uzywa swego wysokiego napiecia (rozbijajacego atomy), by rozpuscic gesta
materie uszkodzonej czesci kosci na rzadka, niewidzialna substancje eteryczna. C.
Wziety w nawias obraz ciala widmowego zlamanej kosci, ALE przeciez cialo widmowe
nie moze byc w zaden sposób uszkodzone. Zawsze pozostaje nienaruszone. Jest
doskonalym odlewem, forma kazdej komórki, kazdego nerwu z osobna i wszystkich
tkanek razem. W te wlasnie widmowa forme Wyzsze Ja wlewa rozpuszczona substancje,
gdzie ulega ona ponownemu stezeniu dajac: D. natychmiast calkowicie i doskonale
wyleczona kosc. Taki sam mechanizm dziala przy uzdrawianiu jakiejkolwiek
uszkodzonej czesci ludzkiego ciala, jak równiez obejmuje panowanie nad zmianami
temperatury (jak na rys. E. i F.). E. Rysunek przedstawia w symboliczny sposób, jak
Wyzsze Ja korzysta z wysokiego napiecia sily zyciowej przy opanowaniu goraca
plomieni, tak by zapobiec poparzeniu stopy. Podobny mechanizm wystepuje przy
ceremonii chodzenia po ogniu, która ma udowodnic istnienie Wyzszych Ja i ich reakcje
na modlitewne prosby o odpornosc na ogien. F. Panowanie Wyzszego Ja nad temperatura
dotyczy zarówno goraca, jak i zimna. W sprawozdaniach z „Psychical Research” wiele
jest wzmianek o zaobserwowanych aportach bardzo goracych przedmiotów, jak tez i
bloków lodowych (a takze istot zywych itd.). G. Wyzsze Ja odpowiada na prosbe
nizszego i sredniego Ja wypowiedziana na seansie spirytystycznym. Proszono o
przyniesienie zywej ryby, Wyzsze Ja przystapilo do pracy, stosujac sile zyciowa nizszego
napiecia zaczerpnieta od uczestników seansu. Zwiekszylo jej napiecie az do
czestotliwosci rozszczepiajacej atomy. H. Oto zywa ryba zmieniona w niewidzialna
forme. I. Gesta materia ryby przeksztalcona w rzadka substancje eteryczna (lub
niewidoczna ektoplazme), jak pokazuje wykropkowany owal wokól zarysu ciala
widmowego ryby. Ksztalt ciala widmowego nie ulegl zmianie i w tej postaci eterycznej
substancji przenoszony jest na miejsce seansu. J. Substancja eteryczna ryby znów
zmieniona jest w gesta materie i zostaje umieszczona w widmowym ciele. Sily witalne
ryby, jej temperatura i wszystkie inne wlasciwosci przynalezne zywemu organizmowi
równiez zostaly przeniesione przez aportujace Wyzsze Ja i ulokowane tam, gdzie trzeba,
w swej pierwotnej formie. UWAGA: Za obecnosc Wyzszych Ja na seansach przewaznie
odpowiadaja duchy zmarlych osób. One to prosza Wyzsze Ja, aby pomogly im dokonac
aportów. Jednakze teoria Huny sugeruje, ze istoty zywe równiez moga o to prosic i
otrzymywac takie same rezultaty. Istnieja liczne dowody, ze samo nizsze Ja, jako
odlaczony od zmarlego duch typu poltergeist, moze zanosic takie zadania do Wyzszego
Ja i otrzymac od niego mozliwosc dokonywania aportów, jak w przypadku rzucania
kamieni, podkladania ognia, wylewania wody i innych tego rodzaju zabaw lubianych
przez te niesforne duchy.
Rys. 5.
Symbole Huny i ich znaczenia A. Krzyz jako starozytny symbol nizszego Ja. czyli
podswiadomosci czy tez ducha ludzkiego. Linia pionowa symbolizuje cialo fizyczne.
Poprzeczka oznacza: (1) nizsze Ja, (2) widmowe cialo nizszego Ja badz (3) niskie
napiecie sily zyciowej. B. Krzyz z trzema poprzeczkami, symbol najczesciej uzywany w
starozytnym Egipcie, pózniej stal sie „krzyzem papieskim” Kosciola rzymskiego. Jego
trzy poprzeczki oznaczaja w Hunie trzy Ja czlowieka, trzy ciala widmowe sluzace trzem
Ja i trzy napiecia sily zyciowej przez nie stosowane. Kropkowana linia pokazuje, jak
poprzeczki daja ksztalt trójkata, równiez symbolu tych samych rzeczy, i jak po
opuszczeniu centrum krzyza zakreslonego trójkatem wyglada stan czlowieka po smierci,
gdy odejdzie cialo fizyczne. C. Krzyz z dwiema poprzeczkami obrazuje nizsze i srednie
Ja czlowieka, a takze ich widmowe ciala i dwa napiecia sily zyciowej. (Jest to krzyz
kardynalski Kosciola rzymskiego, podczas gdy krzyz z jedna poprzeczka jest krzyzem
kaplanskim. Kosciól grekokatolicki uzywa krzyza pokazanego na rysunku K.) D.
Winorosl pnaca sie po krzyzu z jedna poprzeczka symbolizuje wznoszenie sie sily
zyciowej nizszego napiecia do Wyzszego Ja, przedstawionego tutaj kropkowana linia
jako podwójna petla nad krzyzem. Lisc pozwala zidentyfikowac kreta linie jako winorosl
a nie, na przyklad, weza. Ten ostatni nie jest symbolem sily zyciowej, poniewaz nie
potrafi rozszczepic sie lub rozgalezic na trzy odnogi symbolizujace trzy rodzaje napiec
energii zyciowej. Kisc winogron lub porzeczek na pnacej sie lodydze oznacza grono
ksztaltów myslowych modlitwy niejako wzniesionej do Wyzszego Ja. Jest to obraz
wstepujacej sily zyciowej. E. Sila zyciowa symbolizowana przez wode. Trzy fale
wskazuja tutaj wysokie napiecie stosowane przez Wyzsze Ja. F. Srednie napiecie sily
zyciowej stosowane przez srednie Ja, czyli swiadomosc. G. Niskie napiecie sily zyciowej
uzywane przez nizsze Ja i dostarczane do sredniego i Wyzszego Ja, by podniosly jego
wartosc i stosowaly do swoich potrzeb. H. Obrazowo przedstawiona pojedyncza mysl o
gwozdziu. I. Trzy polaczone ze soba (przez skojarzenie) uksztaltowane mysli o desce i
dwóch gwozdziach. J. Duze i skomplikowane skojarzenie mysli o domu. Wyglada niemal
jak kisc winogron na rysunku D. K. Trzy mniejsze krzyze na wierzcholkach duzego
krzyza jednoramiennego oznaczaja trzy Ja, trzy ciala widmowe, trzy napiecia sily
zyciowej i cialo fizyczne. Wszystko razem symbolizuje zyjacego czlowieka. L. Trójkat
ma znaczenie podobne do krzyza z trzema poprzeczkami. Kazdy jego bok oznacza trzy
czesci skladowe czlowieka: Trzy Ja - jeden bok, trzy ciala widmowe - drugi bok, trzy sily
zyciowe - trzeci bok. Figurke czlowieka umieszczono wewnatrz trójkata, by wskazac na
cialo fizyczne, bedace podstawa wszystkich dziewieciu elementów podczas zycia
fizycznego. M. Ojciec, matka i dziecko - symbolika bardzo stara. W Hunie symbol ten
obrazuje przekonanie, ze Wyzsze Ja jest para rodzicielska, polaczeniem, zjednoczeniem
dwóch odrebnych istot. Dziecko to mniejszy czlowiek zlozony ze sredniego i nizszego Ja.
Rys. 6. Wyzsze Ja i dusza grupowa. Starozytne symbole zwiazane z teoria Huny A.
Ponad trzema ludzkimi postaciami widnieja trzy symbole Wyzszego Ja, nad kazdym
czlowiekiem - jeden. Jeszcze wyzej widac pojedynczy symbol Wyzszego Ja, z którego
wychodza trzy kropkowane linie, po jednej do kazdej z trzech postaci. Ów pojedynczy
symbol obrazuje nieco niejasna doktryne Huny o Wyzszym Ja „duszy grupowej”,
wyznaczonym do kierowania procesami zyciowymi grup ludzi w jakis sposób ze soba
zwiazanych i do opieki nad nimi. Wyzsze Ja tego rodzaju ustala wzorce wychowania i
rozwoju oraz w tajemniczy sposób rzadzi wszystkimi skomplikowanymi procesami
ludzkiej egzystencji, które, co jest oczywiste, sa zbyt zawile dla nizszego Ja, by moglo je
zrozumiec i nad nimi zapanowac. B. Wyzsze Ja przypisane kazdej poszczególnej osobie
(lub moze mesko-zenskiej parze) przedstawione jest tutaj matematycznym symbolem
„nieskonczonosci”, wiecznego postepu. Wyzsze Ja dokonuje natychmiastowych zmian w
ludzkim ciele, jesli sie o to poprosi, oraz zdolne jest wywierac wplyw na Wyzsze Ja
mniej rozwinietych gatunków stworzen dzialajace jako ich „ dusza grupowa”. C.
Wszystkie zwierzeta, ptaki, owady, ryby takze podobno maja Wyzsze Ja „duszy
grupowej”, które sprawuje nad nimi opieke i rzady. Linie przerywane wychodzace z
symboli Wyzszych Ja wskazuja przez swoja wielkosc, ze kazde Wyzsze Ja ma piecze nad
gromada stworzen. D. Wyzsze Ja dzialajace jako „dusze grupowe” zostaly przedstawione
w czesciowo ludzkiej postaci (czasem z glowa zwierzecia jak na rys. D.). Wizerunek ten
wzieto z Egiptu, ze sciany swiatyni boga Hathora. Dwa pióra wychodzace z kuli nad
glowa czlowieka- jastrzebia przedstawiaja podwójne Wyzsze Ja tajemnej egzoterycznej
symboliki. (Za sprawa nauczycielki Williama Stewarda, dziennikarza, o którym
wczesniej byla mowa, doszlo do materializacji „grupowego” Wyzszego Ja. Nauczycielka
uzyla swych umiejetnosci magicznych, by wplynac na Wyzsze Ja okolicznych ptaków.
Sklonila wszystkie ptaki do zgromadzenia sie na wzgórzu w wielka, zmieszana z róznych
gatunków i rodzajów chmare. Wyzsze Ja w miare materializacji stawalo sie coraz
bardziej widoczne. Wygladalo jak zamglona ludzka postac z wielka ptasia glowa i
unosilo sie w powietrzu). E. Symbolika starozytnego Egiptu daje nam wspanialy obraz
wznoszenia sie modlitwy do Wyzszego Ja. Jest to obraz kuli ze skrzydlami. Dwa weze
moga oznaczac dodatnie i ujemne ladunki w strumieniu sily zyciowej lub tez nizsze i
srednie napiecie, oba uzywane do formulowania i wysylania modlitw. F. Sfinks jest
symbolem podobnym do symbolu czlowieka jastrzebia z rysunku D, lecz odwróconym.
Tutaj zwierze ma ludzka glowe. G. Symbol egipski, w którym dwa weze pojawiaja sie w
towarzystwie paczków kwiatów i malych kulek umieszczonych tutaj dla podkreslenia
idei troistosci, czyli w teorii Huny doktryny o trzech Ja, trzech cialach widmowych i
trzech rodzajach sily zyciowej. Falowane linie u podstawy to wyrazna reminiscencja
symbolu Huny - fal oznaczajacych sile zyciowa. H. Ten starozytny znak przedstawia
uskrzydlona mysl wraz z symbolem ludzkiej sily plynacej z polaczenia sie dwóch plci.
Wobec braku jasnej i praktycznej wiedzy o trzech napieciach energii zyciowej kaplani
wielu religii starozytnych przypuszczali, ze moc stwórcza w prokreacji jest efektem
skutecznego modlenia sie do bogów. Przekonanie, iz sila stwórcza czlowieka jest
wynikiem polaczenia plci, nie jest sluszne, poniewaz kahuni, zarówno mezczyzni, jak i
kobiety, dokonywali magicznych czynów bez wzgledu na uprawianie seksu. Istnieje
jednak w Hunie przekonanie, iz Wyzsze Ja czlowieka sklada sie z mesko-zenskiej pary. I.
Znany symbol skrzydlatego drzewca. Dwa oplatajace go weze czesto obejmuja
uskrzydlona kule. Jezeli nad drzewcem umieszczony jest symbol Wyzszego Ja, wówczas,
z punktu widzenia Huny, caly symbol jest kompletny. Interesujaca rzecz, ze na wyspach
Polinezji nie wystepowaly nigdy weze. Kahuni nie uzywali weza jako symbolu sily
zyciowej w swych slownych opisach magicznego mechanizmu swojego systemu
psychologiczno-religijnego. Nalezy przypuszczac, ze albo nie uzywali tego symbolu w
ogóle, albo go zaniechali po opuszczeniu okolic Egiptu i przeniesieniu sie do Polinezji,
gdzie zyli przez kilka stuleci. Prawdopodobnie symbol ten pochodzi z innych zródel niz
Huna, gdyz kahuni nie mieli w swoim jezyku zadnego slowa oznaczajacego weza,
chociaz mieli okreslenie na stworzenia podobne do jaszczurek.
Dodatek
William Reginald Steward, ten, który u pólnocnoafrykanskiego plemienia Berberów
odnalazl taka sama tajemna magie, która wystepowala u Hawajczyków, dowiedzial sie od
swej tubylczej nauczycielki, ze do dyskusji nad elementami wiedzy tajemnej potrzebna
jest znajomosc specyficznego jezyka. To prawda, ze taki jezyk bardzo by sie przydal. Ale
przeciez w kazdym jezyku mozemy ukuc nowe wyrazy lub dopasowac powszechnie
uzywane, tak by przyblizaly znaczenie slów i symboli kahunów. Jeszcze przed stu laty
we wspólczesnych jezykach brakowalo wielu slów z zakresu na przyklad psychologii,
takich jak: sila zyciowa, podswiadomosc, swiadomosc i nadswiadomosc. Gdybysmy
dzisiaj staneli przed koniecznoscia sporzadzenia listy terminów oddajacych znaczenie
rozmaitych elementów w psychologii Huny, bez watpienia ucieklibysmy sie do znaczen
bardziej ogólnych, tak jak uczynili to dawni badacze tego systemu. Nalezy przypuszczac,
ze ci pierwsi odkrywcy uzyli w tym celu swych psychicznych umiejetnosci obserwacji,
aby dojsc do wlasciwych wniosków. Stwierdzili na przyklad, ze sila elektrowitalna w
ciele ludzkim plynie tak, jak plynie woda. Sila ta podaza po nici z widmowej materii, tak
jak elektrycznosc idzie po drucie, a woda plynie rura. I tak jak woda, sila przeplywala
przez rece uzdrawiacza do pacjentów. Tak jak winorosl, rozdzielala sie w swym
strumieniu i podazala z nizszego Ja do sredniego i Wyzszego Ja. Lodyga winorosli
dzwiga na sobie kiscie winogron, a sila zyciowa wznosi grona mysli ku sredniemu i
Wyzszemu Ja. Hawajczycy nazywaja wode wai. Slowo to jest krótsze niz wyraz mara
oznaczajacy sile zyciowa o napieciu stosowanym przez nizsze Ja. Mana-mana. znaczy
rozgaleziac sie, piac sie w góre i na boki, tak jak rosnaca lodyga winorosli. Slowo to
symbolizuje sile zyciowa, gdy wzrasta jej napiecie i sluzy ona sredniemu Ja. Mana loa
opisuje najpotezniejsza sile zyciowa, o najwyzszym napieciu stosowanym przez Wyzsze
Ja. Uzywajac krótkiego slowa wai, kahuni mieli na mysli sile zyciowa w raczej ogólnym
niz szczególowym znaczeniu. Wyraz mana, przeznaczony dla sily zyciowej, sklada sie z
polaczenia rdzeni ma i na. Ma znaczy oplatac, owijac sie, tak jak winorosl oplata pien
drzewa. Znaczenie rdzenia na nie jest calkowicie jasne w tym kontekscie. Byc moze jest
to formant lub tez cos w rodzaju koncówki ing w jezyku angielskim. Dla naszych celów
wystarczy informacja, ze slowo mana mozna identyfikowac z symbolem winorosli.
Kazde z trzech Ja czlowieka ma wlasne niewidzialne cialo. Kahuni okreslali je wszystkie
mianem cial widmowych, nie baczac na to, iz w czlowieku istnialy trzy odrebne rodzaje
duchów, a wiec i trzy rodzaje niewidzialnych cial. Aka oznacza „widmowe”, a kino
znaczy „cialo”. Slowo lau znaczy „rozprzestrzeniac sie”, „czterysta” lub „wiele”. Tak
wiec w slowie kino-u-aka-lau wystepuje wyraz odnoszacy sie do zjawy lub ducha i
wyraz opisujacy ducha jako majacego szereg cial widmowych. Chodzi zatem o zwyklego
ducha, skladajacego sie z trzech Ja. Inne slowo oznaczajace ducha to wai-lua, co
tlumaczy sie „dwie wody”, czyli jest to zwykly duch, zaopatrzony w dwa napiecia sily
zyciowej oraz oczywiscie w dwa zwykle Ja i ich widmowe ciala. (Przy tworzeniu takich
terminów opuszczalo sie zazwyczaj obecnosc Wyzszego Ja. Sadzono bowiem, iz nie jest
ono scisle, w sensie fizycznym, zwiazane z dwoma nizszymi Ja, i nie bylo widzialne w
sensie psychicznym). Kino-wai-lua znaczy „duch z dwóch wód” (z dwóch napiec sily
zyciowej). Aka-lau to „wiele widmowych cial”. Widac stad, w jaki sposób tworzono
nowe wyrazy, uzywajac albo slów scisle juz zdefiniowanych, albo tez zródloslowów i
slów-symboli. Wiele wyrazów uzywanych przez kahunów do opisywania czesci
skladowych Huny jest polaczeniem zródloslowów, które to polaczenia daly okreslonym
zjawiskom znaczenie ogólne, podczas gdy poszczególne rdzenie precyzowaly nature
nazywanej rzeczy. Dobrym przykladem jest slowo aka - widmowy. Jego rdzen doskonale
wskazuje nam sposób, w jaki widmowe cialo nizszego Ja klei sie do wszystkiego, czego
dotyka, odrywajac sie tylko po to, by pozostawic po sobie kleista nitke widmowej
materii, wyciagnieta do nieprawdopodobnej dlugosci i stanowiaca stala linie
komunikacyjna. Nic ta nie jest wypelniona sila zyciowa i z tego wzgledu w zwyklych
warunkach nie jest pobudzana do dzialania. Lecz kiedy juz raz zwiazala ze soba jakis
przedmiot i osobe lub tez dwie osoby, zawsze mozna ja uaktywnic, przesylajac po niej
strumien sily zyciowej i mala czastke widmowego ciala. Wówczas, w momencie
kontaktu staje sie mocna i naprezona. (Warto tu sobie przypomniec, ze po nici widmowej
mozna przesylac macki narzadów zmyslowych i w ten sposób otrzymywac i odsylac z
powrotem wrazenia zmyslowe, wspomnienia i inne wiesci, tak jak dzieje sie to przy
telepatii, czytaniu cudzych mysli i podczas modlitwy do Wyzszego Ja). Rdzen ka w
wyrazie aka oznacza równiez winorosl, której galazki biegna w góre i rozdzielaja sie, co
znowu wiaze znaczenie tego slowa bezposrednio z pogladem, ze mana plynie wzdluz nici
z widmowej materii. Ka znaczy tez „promieniowac” na wzór promieni slonecznych,
promieniowac we wszystkich kierunkach, po niezliczonej ilosci nici laczacych kazdego
poszczególnego czlowieka z ludzmi i rzeczami, których kiedys dotknal. Inne znaczenie
tego slowa to „przenosic sie z miejsca na miejsce”, co wskazuje na ruch sily zyciowej i
ksztaltów myslowych po niciach aka. (Bardzo podobny zródloslów ka-a oznacza nic lub
sznur, a takze galazke winorosli). Rdzen ka podwojony, czyli ka-ka, to kisc; grono.
Symbolizuje zatem grono mysli skladajacych sie na modlitwe, plynaca wraz z fala sily
zyciowej po widmowej nici od nizszego do Wyzszego Ja. „Myslec” to mana-o (lub tez
man-ao badz ma-nao). Z badan znaczeniowych zródloslowów widac, ze kahuni byli
przekonani, iz czynnosc myslenia wymaga korzystania z mary, czyli sily zyciowej,
rozdzielonej w odpowiednich dawkach pomiedzy trzy Ja czlowieka, przede wszystkim
zas miedzy nizsze i srednie Ja. Dodatkowy rdzen o oznacza przenoszenie czegos, w tym
wypadku przenoszenie ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Znaczy tez „siegac”,
„wyciagac ku czemus” i „wnikac w cos”, tak jak wnika sie w widmowe cialo odbiorcy
wiesci telepatycznych lub dosiega Wyzszego Ja w modlitwie. Jako symbol, o znaczy tez
siegac do ciemnego otworu, macac, znajdowac sie i wyciagac to na wierzch. W ten
sposób kahuni wyjasniali, jak srednie Ja sklania swe nizsze Ja do znalezienia mu
odpowiednich mysli w magazynie pamieci i zaprezentowania ich sredniemu Ja.
Czynnosc myslenia polega bowiem na przywolywaniu wspomnien. Bez pamieci
myslenie jest niemozliwe wskutek braku materialów do racjonalizacji. Maly, lecz bardzo
wazny rdzen o ma jeszcze jedno znaczenie, a mianowicie wolanie o jakas upragniona
rzecz, tak jak przywolywanie czegos z pamieci lub zarliwe modlenie sie. Nao zblizone
jest znaczeniowo do symbolicznego siegania w ciemny otwór, by znalezc cos i wyjac.
Rdzeniem na czesto zastepuje sie ana przy opisywaniu malych kulek z jakiejs materii
bedacych symbolem ksztaltów myslowych utworzonych z widmowej substancji za
sprawa sily zyciowej. Wobec tego proces myslenia (m-ana-o) polega na wytwarzaniu
trwalych uksztaltowanych mysli, które magazynuje sie w pamieci badz tez robi sie z nich
duplikaty i przesyla po widmowych niciach podczas telepatii lub modlitwy. Sila zyciowa,
ze wzgledu na olbrzymie znaczenie, jakie odgrywala w teorii Huny, wzbudzala duze
zainteresowanie badaczy, gdy tworzyli oni nowe slowa i definicje. Mana oznacza takze
sile, moc, zdolnosc, inteligencje, podzielona lub rozgaleziona, a z dodatkiem
przyczynowym hoo (np. hoo-mana czyli robic mane) oznacza oddawanie czci i
uwielbienia. Hoo-mana lub ho-mana ma w rzeczywistosci niewiele wspólnego z kultem i
uszanowaniem. Te pojecia byly kahunom raczej obce. Znaczenie o w slowie hoo bylo
prawdopodobnie tajne, a ho wskazuje na czynnosc przekazywania czy przenoszenia, na
przyklad ksztaltów myslowych na fali sily zyciowej. Aho, zawierajace taki sam rdzen,
oznacza nic, sznur i linke, tak jak slowo aha. Inne znaczenie aho, mianowicie
„cierpliwosc”, sugeruje, ze zapoznanie sie z mechanizmem modlitwy wymagalo duzej
cierpliwosci i zalezalo od nizszego Ja, przesylajacego modlitwy po nici widmowej do
Wyzszego Ja. Najwieksza trudnosc twórcom oryginalnych slów Huny sprawialy z
pewnoscia zlepki rdzeni majace jednym krótkim slowem opisac wiele elementów
skladowych nizszego Ja i wiele jego czynnosci. Rezultaty ich dawnej pracy przetrwaly do
dzisiaj i jawia sie nam w dwóch zamiennych wyrazach unihipili i uhinipili. Od tych
dwóch slów, oznaczajacych nizsze lub podswiadome Ja, pochodzi zadziwiajaco duza
ilosc blizszych okreslen owego Ja, a takze duzo wskazówek dotyczacych jego czesci
skladowych i cech nie okreslonych scisle. Wiele rdzeni mieszczacych sie w tych
okresleniach ma do dwunastu róznych znaczen. Zajmiemy sie tutaj tylko kilkoma
najwazniejszymi. U: Ten zródloslów jest skrótem au, wystepujacego w slowie
okreslajacym Wyzsze Ja, czyli Au-ma-kua. Oznacza ono „ja”, czyli ducha, dusze, istote
jako odrebny i niezalezny skladnik swiadomosci, ale nie swiadomosci obcej, tylko mojej,
mnie przynaleznej. Przedrostek u stoi takze na poczatku okreslenia dla sredniego Ja,
uhane (bedacego polaczeniem trzech rdzeni). Drugorzedne znaczenia u (zastosowane w
szczególnosci do nizszego Ja) to: (1) „dokonywac projekcji”, co wskazuje na projekcje
nici z substancji widmowej i strumieni sily zyciowej plynacych po tych niciach; (2)
„przesiakac”, „nasycac” lub „nadawac odcien” i „mieszac sie z czyms”, a wiec jest to
opis sposobu, w jaki nizsze i srednie Ja mieszaja sie i lacza ze soba w ludzkim ciele
fizycznym, a takze w swych widmowych cialach; (3) „kapac”, „saczyc” lub „mzyc” - jest
to symboliczny obraz produkowania sily zyciowej, czyli many, przez nizsze Ja,
powolnego jej wykorzystywania przez zyjaca istote, a takze dostarczania jej sredniemu Ja
i, podczas modlitwy, Wyzszemu Ja. Nihi: Zródloslów ten oznacza „byc wiotkim,
slabym”. „wydawac sie prawie zniszczonym”. Znaczenie to zawiera zatem symboliczny
opis nici widmowych, gdy nie sa one napelnione sila zyciowa, a wiec sa nieczynne, jakby
w ogóle nie istnialy. Hi: Mamy tu symbol przeplywu sily zyciowej. Hi znaczy bowiem
„odplywac”, „plynac gdzies” jak woda. Podwójne hi-hi oznacza winorosl, wskazujac
wyraznie na inne znaczenie zawarte w symbolach wody i wina. Uhi: Polaczone rdzenie
maja znaczenie zaslony, skóry lub innego okrycia. Symbolizuja wiec powloke, oslone
nizszych Ja zarówno w postaci ciala fizycznego, jak i cial widmowych. Po smierci
czlowieka widmowe ciala nizszego i sredniego Ja nadal sa ze soba polaczone i pelnia role
pojemnika dla swiadomych bytów, nizszego i sredniego, ale nie dla Wyzszego Ja. Hini:
Polaczenie to, tak samo jak nihi, daje znaczenie czegos cienkiego i wiotkiego w rodzaju
nie uzywanej nici widmowej. Drugorzedne znaczenie to „mówic slabym glosem”, jakim
podobno przemawiaja zjawy. (Oba rdzenie, szczególnie nihi, opisuja takze cicha,
ostrozna i tajemnicza czynnosc, jak równiez powstrzymywanie sie od pewnych dzialan z
obawy przed niezadowoleniem wladzy badz innych autorytetów. Chodzi tutaj zapewne o
postepowanie nizszego Ja, kiedy to wykonuje pewne ruchy, mozna by rzec, za „plecami”
sredniego Ja. W taki to wlasnie sposób kompleksy sklaniaja nizsze Ja do zaniechania
pewnych czynów). Pi: Ten zródloslów ma kilka znaczen. Jedno z nich, bardzo istotne dla
zrozumienia koncepcji kahunów o nizszym Ja, obrazuje wode kapiaca kropla po kropli.
Woda to symbol sily zyciowej, a male, okragle krople, w deszczu prawie niewidoczne, to
ksztalty myslowe przenoszone na fali many. Symbol deszczu, laczacy oba te znaczenia,
wystepowal czesto w modlitwach. Uzywano go jako symbolu ulewy ksztaltów
myslowych, napelnionych sila zyciowa i powracajacych od Wyzszego Ja. Czesto
„krople” przybieraly forme wydarzen i rozmaitych okolicznosci bedacych odpowiedzia
Wyzszego Ja na skierowane don modlitwy. Pili: Oznacza przyklejanie sie do czegos, tak
jak macki widmowego ciala nizszego Ja przyklejaja sie do osób i przedmiotów, których
dotykaja. Po takim dotknieciu nitka widmowej substancji ciagnie sie z powrotem, a
dzieje sie to wówczas, gdy dotykamy palcem kleistej powierzchni lepu na muchy, a
pózniej go odejmujemy. Inne znaczenie tego rdzenia to przylaczenie sie do kogos,
towarzyszenie jakby w roli sluzacego, kolegi lub wystepowanie w bliskim zwiazku. Jest
to wyrazny i jednoznaczny opis stosunku miedzy nizszym i srednim Ja. Slowem
okreslajacym srednie Ja jest uhane. Krótkosc tego terminu i malo opisowy charakter
zawartych w nim zródloslowów wskazuje, ze dawni kahuni nie sadzili, izby srednie Ja
mialo wiecej wrodzonych umiejetnosci niz zdolnosc indukcyjnego rozumowania. Bylo
ono gosciem w cielesnym domu, nauczycielem, opiekunem i doradca. Rdzen u oznacza
„ja” (o czym byla juz mowa); ha to rura lub kanal wodny, a wiec jest to wskazówka, ze
srednie Ja moze pobierac i przenosic sile zyciowa wytwarzana przez nizsze Ja; ni znaczy
rozmawiac lub szeptac. Warto zauwazyc, ze umiejetnosc mowy charakteryzuje istoty
ludzkie i stawia je poza cala reszta królestwa zwierzat. Idee „mowy” spotykamy wiec w
slowach uzywanych do okreslania zarówno nizszego jak sredniego Ja. Au-ma-kua, czyli
Wyzsze Ja, to jeden z trzech terminów oznaczajacych ten rodzaj swiadomosci. Inne dwa
to akuanoho”, czyli „bóg, który mieszka z ludzmi”, oraz akua-ulu, czyli „bóg, który daje
ludziom natchnienie”, tak jak daje je prorokowi widzacemu przyszlosc i opisujacemu ja.
W slowie Au-ma-kua rdzen au oznacza „ja” a takze „etap czasu”, „przyplyw wody”,
„czynnosc umyslu” i stan calkowitego zaangazowania w okreslone dzialanie lub
postepowanie. Ma oznacza oplatanie na wzór winorosli. Kua to najwyzszy punkt w
okolicy, na przyklad szczyt góry, a wiec jest to symbol Wyzszego Ja, stojacego na
wyzszym poziomie bytu niz srednie i nizsze Ja. Polaczone rdzenie makua to obraz pary
rodzicielskiej. Tak wiec w calym slowie Aumakua mamy „starsze, calkowicie godne
zaufania Ja rodzicielskie”. Akua tlumaczy sie takze jako „bóg”, ale slowo to nalezy raczej
rozumiec w scislejszym znaczeniu jako „wyzsza istota”. Tak wiec byt na wyzszym
szczeblu rozwoju niz Aumakua zwany jest Akua Aumakua. W Aumakua rdzen slowny
akua wyraznie rzuca sie w oczy. (W budowie wyrazu au-m-akua mozna znalezc slowa
aum i om, uzywane w religiach Wschodu. Nalezy przypuszczac, ze kahuni, podrózujac z
okolic Egiptu na morza poludniowe, pozostawili za soba, na ladach, które mijali, pewne
idee Huny). Rdzen la wystepuje w wielu symbolicznych slowach. Oznacza slonce lub
swiatlo. Symbolizuje normalny, prawidlowy stan czlowieka, gdy jest on wolny od
kompleksów, a jego nizsze Ja kontaktuje sie swobodnie z Wyzszym Ja, przekazujac mu
zarówno modlitwy czlowieka, jak i sile zyciowa potrzebna do wytworzenia „nasion”,
czyli ksztaltów myslowych, z których „wyrosna” w przyszlosci wymodlone zdarzenia.
Duchowosc (w sensie uzywanym przez ludzi Zachodu) ma symbol swiatla. La-a to
„zostac konsekrowanym, swietym”. A-la to sciezka i oznacza zwykla droge lacznosci z
Wyzszym Ja po widmowej nici. Ka-la to ceremonialne oczyszczenie z grzechów
bedacych przyczyna kompleksów „blokujacych” sciezke. Ka znaczy promieniowac lub
siegac z jednego miejsca do drugiego, a la to swiatlo. Tak wiec oczyszczenie to proces
siegania, dazenia do zródla symbolicznego Swiatla - Wyzszego Ja. La-la, czyli
rozgaleziac sie, dzielic, wskazuje znaczeniowo na winorosl i ogólna symbolike sily
zyciowej oraz na zwiazek miedzy sila zyciowa i laczacym widmowym sznurem
wiodacym do Wyzszego Ja. Hoo-lala, gdzie pierwszy czlon odgrywa role przyczyny,
oznacza stwarzanie podstaw lub kladzenie fundamentów magicznego dzialania, czyli
modlitwa polaczona z podzialem sily zyciowej miedzy srednie i Wyzsze Ja stwarza
podstawe do spelnienia prosby modlitewnej. Ho-ano tlumaczy sie zwykle jako
„oddawanie najwyzszej czci”. Takie znaczenie dano temu slowu, przekladajac Biblie na
jezyk hawajski sto lat temu. Ze zródloslowu jednak wynika znaczenie zupelnie inne niz
chrzescijanskie „uwielbienie”. Ho - to przenosic cos z jednego miejsca na drugie, a ano
to nasiona. Przenoszenie nasion symbolizuje wiec wysylanie ksztaltów myslowych
modlitwy po widmowym sznurze do Wyzszego Ja. Ano ma tez znaczenie
„bezposrednio”, co laczy mechanizm modlitwy z bezposrednim czy natychmiastowym
uzdrowieniem. Hoo-la znaczy uzdrawiac. Rdzenie wyrazu wskazuja, ze cale slowo
tlumaczy sie „powodowac, wywolywac swiatlo”. Zatem powodowanie swiatla, czyli
odbudowa zwyklego kontaktu z Wyzszym Ja, symbolizuje podstawowe czynniki procesu
leczenia. Dla oddania czynnosci „modlitwy o cos upragnionego” kahuni uzywali dwóch
bardzo podobnych do siebie terminów: wai-ha i waipa. W obu widzimy slowo
oznaczajace wode, symbol sily zyciowej. W pierwszym slowie rdzen ha oznacza rure lub
kanal, przez który moze plynac woda, a wiec modlitwa to proces przeplywania sily
zyciowej do Wyzszego Ja. Rozszerzony rdzen a-ha daje obraz nici lub sznura. Element
pa, uzyty w drugim wyrazie, ma znaczenie „dzielic”, co symbolizuje dzielenie sily
zyciowej miedzy Wyzsze Ja i oba nizsze. Jest jeszcze wiele, bardzo wiele slów
wystepujacych w jezyku kahunów, które zawieraja wyrazne, symboliczne zdarzenia,
Smialo mozna stwierdzic, iz istnienie zasobu tak scisle ze soba sprzegnietych wyrazów
nie moglo byc z pewnoscia zjawiskiem przypadkowym. Uzywajac dzisiaj tych slów,
idziemy sladem dawnych misjonarzy przybywajacych na Wyspy Hawajskie, którzy nie
mieli pojecia o nauce psychologii ani tez nie znali tajników Huny. Z tego powodu jest
rzecza naturalna, ze wspólczesni studenci uczacy sie jezyka hawajskiego mogliby
zakwestionowac nasze tlumaczenia dawnych zródloslowów. Jednakze dopóki owi
studenci nie beda umieli wyjasnic, dlaczego ani dawni misjonarze, ani Lorrin Andrews,
pracujacy nad swym slownikiem w 1865 roku, nie przetlumaczyli setek pokrewnych
wyrazów na podstawie znaczenia ich rdzeni i nie stworzyli nowych jednoznacznych
terminów, dopóty smialo mozemy stosowac nasze rdzeniowe, opisowe przyklady, az nie
zostana przyjete jakies ogólne, usrednione nazwy dla omawianych w tej ksiazce zjawisk i
czynników magicznych. Nie majac takich rdzeniowych przekladów, nie moglibysmy
podac chocby najmniejszego powodu, dla którego pewnym znaczeniom przydzielono
odpowiednie terminy. Jako przyklad niechaj posluzy termin ka-u-la, czyli prorok. Slowo
to oznacza przede wszystkim line, sznur albo strune. Owe znaczenia zdaja sie zupelnie
odbiegac od drugorzednego znaczenia „prorok”, ale jesli zna sie przekonanie kahunów,
ze prorok otrzymuje informacje dotyczace przyszlosci od Wyzszego Ja dzieki lacznosci
po widmowym sznurze, implikacje staja sie wówczas jasne. Rdzen ka ma znane nam
znaczenie siegania od jednego miejsca do drugiego, tak jak siega widmowa nic. Rdzen
kau znaczy „klasc cos wysoko”, tak jak wklada sie modlitewne prosby o wizje
przyszlosci do widmowego ciala Wyzszego Ja. Rdzen la uzupelnia ten obraz,
symbolizujac pewien rodzaj olsniewajacej wiedzy, która splywa na nas tylko od
Wyzszego Ja. Dzieki rozmaitym terminom uzywanym przez kahunów, a obecnym w
jezyku hawajskim, mozemy przesledzic kolejne etapy procesu uzdrawiania za pomoca
Huny. Owe terminy, przetlumaczone na podstawie ich znaczen rdzeniowych i obdarzone
dodatkowymi znaczeniami symbolicznymi, daja nam doskonaly wglad zarówno w teorie,
jak i w jej praktyczne zastosowanie przy uzdrawianiu i zwiazanych z nim rytualach.
Pierwszym, przygotowawczym krokiem do wyleczenia chorego z jego fizycznych czy
umyslowych dolegliwosci badz tez do zmiany na lepsze jego przyszlosci jest ka-la, czyli
oczyszczenie go z poczucia winy i innych obciazen psychicznych blokujacych sciezke
swobodnego kontaktu z Wyzszym Ja pacjenta. Nalezy zaprzestac ranienia bliznich, a
stare krzywdy musza zostac naprawione. Duchy szukajace zemsty w imieniu
pokrzywdzonych musza zaniechac swych ataków, jesli dotychczas przesladowaly
winnego. Ceremonia oczyszczenia ka-la znowu otwiera sciezke kontaktu z Wyzszym Ja.
Kiedy juz symboliczna sciezka stoi otworem i dzieki temu psychika czlowieka wraca do
normy, moze on formulowac prosbe modlitewna. W tym celu nalezy wykonac trzy
czynnosci i spelnic trzy warunki: (1) uzdrawiajacy kahuna musi zgromadzic w sobie
nadmiar sily zyciowej; (2) modlitwa musi byc ulozona bardzo szczególowo i
jednoznacznie, po czym trzeba ja trzykrotnie wypowiedziec, tak by ksztalty myslowe
utworzyly mocne grono i dotarly bezpiecznie do Wyzszego Ja oraz (3) trzeba nawiazac
lacznosc z Wyzszym Ja i przeslac mu modlitwe na fali sily zyciowej po widmowej nici.
Pierwsza czynnosc hoo-orana, czyli wytwarzanie many. Slownikowy przeklad tego
slowa brzmi „wielbic”, a wiec zupelnie nie oddaje sugestii zawartej w rdzeniu. Czynnosc
druga nosi nazwe hoo-ano-ano. Slownik daje temu terminowi znaczenie „uroczyscie
sposobic umysl jak do oddawania czci”. Przeklad rdzeniowy daje natomiast szereg
bardzo istotnych i wiele wyjasniajacych znaczen: (A) tworzenie nasion, co symbolizuje
wytwarzanie gron ksztaltów myslowych modlitwy; (B) tworzenie obrazu, podobienstwa,
formy - to nic innego jak efekt tworzenia ksztaltów myslowych modlitwy, którym jest
powstanie obrazu myslowego pozadanej rzeczy; (C) zmienianie lub dokonywanie
transformacji pewnych zjawisk - w tym wypadku chodzi o zmiane obecnych, nie
chcianych warunków zycia na stan pozadany, okreslony w modlitwie; (D) tworzenie
czegos nowego, co byloby celem modlitwy o zaistnienie nowych, innych okolicznosci, a
nie o zmiane juz istniejacych. Czynnosc trzecia to zwykle zakonczenie modlitwy
kahunów slowami: Amama ua noa. Lele wale akua La. Powierzchowny przeklad tych
dwóch zdan dokonany przez Thruma brzmi: „Modlitwa zaczyna wzlatywac. Niechaj
spadnie deszcz blogoslawienstw”. Jednak rdzenie mówia tu zupelnie co innego i
wykazuja, ze Thrum odwrócil kolejnosc, porzadek rzeczy. Amama znaczy dawanie,
przekazywanie bogom; ua to deszcz, symbol sily zyciowej lub ksztaltów myslowych
(malych kuleczek wody). A wiec deszcz ksztaltów myslowych jest czyms, co jest
dawane. Noa oznacza zakonczenie ceremonii modlitwy i tlumaczy sie jako „uwolnienie”,
a wiec, w tym przypadku, umozliwienie sile zyciowej wraz z ksztaltami myslowymi
przejscie od nizszego do Wyzszego Ja. W drugim zdaniu lele oznacza wzlatywanie w
góre i symbolizuje ruch modlitwy do Wyzszego Ja. Wale ma bardzo osobliwe znaczenie,
którego nie sposób przelozyc na jezyk europejski. Jest to wykonywanie, robienie czegos
bez nalozenia ograniczen na srodki majace zastosowanie w owym dzialaniu. Oznacza to
równiez egzystowanie czy tez stan nie ograniczony czasem ani przestrzenia. Krótko
mówiac, slowo to doskonale opisuje fakt, iz my, nizsze istoty, nie mozemy pojac
sposobów dzialania Wyzszego Ja zmierzajacych do spelnienia naszych prósb
modlitewnych. Akua la, wskazuje, do kogo dociera modlitwa, a mianowicie do
Wyzszego Ja, bytujacego w krainie symbolicznego Swiatla. Drugorzedne znaczenie tego
zdania znajdujemy w polaczeniu slów lelewale, oddajacych ogólny sens prosby o
„opadanie”, czyli o powrotne zstapienie ksztaltów myslowych do Wyzszego Ja sluzace
jako znak, czy modlitwa zostanie spelniona, czy tez nie. Po modlitwie w religii
chrzescijanskiej wymaga sie wiary w jej spelnienie. Poszukajmy wiec u kahunów slowa
oznaczajacego „wiare”, by przekonac sie, co oni o niej sadzili. Slowem tym jest pau-lele,
czyli „zatrzymanie lotu w góre”, a wiec jest to opis stanu, w którym czlowiek
przepelniony ufnoscia i pewnoscia przestaje sie juz modlic i czeka na spelnienie. Stan
czlowieka po uzdrowieniu okreslano mianem hoo-la, co oznaczalo, ze zwyczajny,
spokojny kontakt ze Swiatlem czy Wyzszym Ja zostal przywrócony. Podobnym slowem
jest hoo-ola, czyli „dawac zycie”. Rdzenie wyrazu o-la wskazuja, iz zycie zalezy od
symbolicznej czynnosci (o) dotykania Wyzszego Ja (la). Kahuni nie znali pojec
„zbawienie” i „odkupienie” wystepujacych w wielu religiach. Dla nich zbawieniem byl
zwykly, normalny stan, w którym czlowiek wypracowal swobodny kontakt ze swoim
Wyzszym Ja, zarówno w zyciu fizycznym, jak i po smierci, zyjac nadal w widmowym
ciele posród jakby sennych obrazów znanych sobie okolic i osób. Jesli modlitwa byla
prosba o dobra doczesne, kahuni zwali je la-ko, co w przekladzie rdzeniowym tlumaczy
sie „byc we wladaniu Swiatla”. Wierzono, ze Wyzsze Ja moze dostarczyc wszystkich
dóbr potrzebnych do zycia i dobrego samopoczucia nizszych istot, jezeli byly one z nim
w swobodnym kontakcie. To oczywiste, ze wiele slów i wyrazen uzywanych niegdys
przez kahunów zaginelo. Nie ma ich w slownikach polinezyjskich dialektów. Nie ma juz
takze kahunów znajacych calosc starodawnej Tajemnicy. Nie znaleziono dotad
odpowiedniego okreslenia na chodzenie po ogniu, choc ten rytualny pokaz potegi
modlitwy do Wyzszego Ja juz od stu lat jest istotna czescia codziennego zycia
Hawajczyków. Notatka o magu estradowym, który stosowal prawdziwa magie ognia
Poznalem kiedys maga estradowego demonstrujacego autentyczna magie na swych
pokazach. Po jednym z przedstawien rozmawialem z nim o jego sztuce. Ze sposobu, w
jaki zadawalem mu pytania, wywnioskowal, iz zrozumiem go w pelni, gdy opowie mi
szczerze o tym, jak nauczyl sie magii i jak ja w praktyce stosowal. Urodzil sie w Indiach
jako dziecko bialych rodziców. Niebawem zostal osierocony i pozostal sam w jakiejs
odosobnionej okolicy. Tubylcy, chodzacy po ogniu, przygarneli go do siebie i
postanowili nauczyc swojej sztuki. Siadywal wiec codziennie przed mala lampka oliwna i
w jej plomieniach staral sie wczuc w obecnosc boga. Starsi nieraz pokazywali mu, w jaki
sposób modla sie do boga plomieni i otrzymuja odpornosc na ogien. Swobodnie trzymali
rece nad plomieniem, nie doznajac zadnych poparzen. Przy nich udawalo sie to takze
chlopcu. Po jakims czasie i on zaczal stopniowo odczuwac obecnosc jakiejs swiadomej
istoty zwiazanej w nieokreslony sposób z plomieniem, lecz niewidzialnej i
niepostrzegalnej innymi zmyslami. Niebawem potrafil juz prosic te istote o odpornosc na
ogien i otrzymywal ja. Chlopca nie poddawano zadnym ceremoniom oczyszczania, a on
ze swej strony przestrzegal obowiazujacej reguly zabraniajacej krzywdzenia bliznich, tak
by nie musial wstydzic sie swych postepków. Przez cale zycie trzymal sie tej zasady, a
odkad rozpoczal magiczna dzialalnosc na scenie, nie musial modlic sie ~ odpornosc na
ogien. Kiedy dotykal plomieni lub rozzarzonych przedmiotów, prosba o opieka
automatycznie rodzila sie w jego psychice i zawsze otrzymywal wsparcie. Natomiast jego
zona nauczyla sie od japonskich magów wchodzenia po drabinie, której szczeblami byly
ostre miecze. (O owych Japonczykach pisalem juz wczesniej. Turlali sie oni po rozbitym
szkle. Na ich ciele pojawialy sie rany ciete, które na slowa wypowiedziane przez mistrza
ceremonii natychmiast zasklepialy sie bez sladu). Na wczesnym etapie swych
magicznych poczynan malzonkowie przeszli przez ceremonie „wprowadzenia”, kiedy to
doswiadczeni juz magowie „polecili” ich Wyzszym Istotom, tak samo jak kahuni
przedstawiali swych uczniów pragnacych poznac sztuke panowania nad pogoda.
Modlitwa Smierci (zob. tez uwaga na koncu Rozdz. 4) W jezyku hawajskim modlitwa
smierci okreslona jest slowem ana-ana, ale termin ten ma równiez zastosowanie do
wszystkich form wrózbiarstwa i czarów. Inne jego znaczenie to „trzasc sie z wielkiego
oslabienia”, co wskazuje na fakt. ze smierc jest skutkiem utraty sily zyciowej. Rdzen ana
znaczy „byc nakarmionym do syta” - atakujace duchy napelniaja sie sila zyciowa
wyssana z ofiary, podczas gdy ta ostatnia umiera wskutek jej braku. Cale slowo oznacza
takze pojawienie sie czegos „w malych kulkach”, które jak zwykle sa symbolami
ksztaltów myslowych. W modlitwie smierci sa one przekazywane atakujacym duchom,
by te wszczepily je do osrodka swiadomosci nizszego Ja ofiary i tym samym zmusily ja
(tak jak sie to dzieje przy silnej sugestii hipnotycznej), aby pozwolila przesladowcom
uczepic sie jej widmowego ciala i wyciagnac cala energie.