Bigos hultajski T 1 bzdurstwa obyczajowe

background image

BIGOS
HULTAJSKI.
BZDURSTWA OBYCZAJOWE
PRZEZ
IZASŁAWA BLEPOŃSKIEGO.
Nugisque loquacibus omnia miscent.
HORATIUS.
WILNO.
NAKŁAD I DRUK TEOFILA GLÜCKSBERGA
KSIĘGARZA I TYPOGRAFA SZKÓŁ BIAŁORUSKIEGO NAUKOWY. OKR.
1844

Pozwolono drukować pod warunkiem, aby po wy drukowaniu, złocone były w
Komitecie Cenzur*-, Exem pl arze prawem przepisane. Wilno, d. i!9 Marca
1813 i Cenzor Jan Waszkiewicz.
mi
thófi kilka, stojących na ezele literatury* (teraźniejsza rozumi sięj nie
tylko ie uznają pisanie romansów za rzecz ar cy pożyteczna, nie tylko ie
sami takież utwory płodzą, ale nawet zachęcają uhlu młodych chcących sio
literatu‧rze poświęcić do podobnych prac, jeśli się lo. pracą zwać moie.
Ztąd, jawi się u uas, obfitość wielka romansów, powieści historycznych,
moral‧nych, obyczajowych i tym podobnych, tali jak lat temu kilkanaście,
padały jaka grad, łlalh/dy. Sonety i Dumy, tak jak dalej jeszcze, rodziły
sio Ody, Bajki i Sielanki. Jest to więc duch
czasu, jemu wszy sep fałdują, i nie można od-mówić tej zaięty tym, co
namawiają do pisania romansów, ii zbadali duch czasu swojego, bo jest w
towarzystwie Haszem nie/tir upodobanie do tego rodzaju czytania, tym
bardziej ii w obec‧nej chwili, romans przybrał tak obfitą i rozmaita
postać, ii wszystkiego po trocin- tr sobie mieści, i historyi i religii i
literatury i fdozojit i arelli-tellury i grammatyki, jak to P. Kraszewski
w swoich Studyach literackich okazał. Zasta‧nawiałem sio tila CZegO
romans, co dawniej sa‧nn uti tylko romansami, lo jest miłostkami, zaj‧
mował sic, objął tera; Iak rozległe stanowisko i coraz uia ej przedmiotów
w obręb swój zagar‧nia, i zdaje u/i sir. ii przyczyn/t, i teraźniejsze‧go
położenia romansu i upodobania, ie nim, jest z jednej strony, instynktowe
uczucie, Vt trudna być. głupim, nic ide umieć, nie mieć wyobraże‧nia o
nicztm, a idrugiej, odraza od pracy mo‧gącej w nus wszczepić te same
nauki, (ec. które seiste badane, wymurują mozół//. Romans zas, w formy
sive. łatwe i gadatliwe , ujmujcie eos i t>i\v. coś z owego, wsowii to w
głowy nasze, tak ie z jego łaski, wiemy o czemeś, choć istot‧nie nic
wiemy t o f 0 jest, bo jest wielka róż‧nica, między wiedzieć nc ze
mes, u wiedzieć
i-os, mimo teco ii wielu Moror miirwtze ut dro‧gie na tem poprzestaje,
nie zwuzttjoe i'z pierw‧sze jest tylko powierzchowne a dr agit-
stanowcze. Itomans trier, został nic tylko a /tas , ah- i we Francyi i w
Anglii i te uictu innych miejsca eh, monet ci papierową zastępujett <i
cenny kruszec nauki. Lecz jako assygnatu każdo, daje tytko iryohrażenie
bogactwa a majątku istotnego nie stanowi, tak i wyobrażenia zdobyte za
pomaca czytania ksiąg podobnych, nie ser nauką, chociaż pozornie ludzie
cieszą s/e z obszerniejszego i har‧dziej rozlanego oświecenia ; i to całe
nasze in-t dukt tiul ne bogactwo , wyobraża owe chwilowe skarby, któremi
sławni/ awanturnik Law, za re-jęeyi Księcia Orleanu, obdarzył Francya,

background image

gdzie tylko pozór niezliczonych milionów, nadał blask tak świetny całemu
towarzystwu francuzkiemu. II'państwie więc umysłowem, romans jest intel-
lekttntłnym /.owem, który szczodrą ręką rzuca tr głowy nasze wyobrażenia
o wszystkiem, i istot‧nie powiedzieć można, ze ten. co sume tytko ro‧
manae czyta, o wszystkiem gadać potrafi, tuk juk te otiy/ti juz dose
odległym czasie, l.uiily eo ku‧pił ttkcye na Missisipi był juz
milionowym. Hoiz kie było obudzenie się Francyi, gdy te bańki my-tlltiite
pękły. i my takie przebudzimy sir. gdy
VJ
pfkna łmuki teraźniejszej nauki, ttf* gorycz me będzie tuk silną, bo we
Francyi była tg istotna nędza gdy sir przekona no iz te bogactwu sa to
papierki u me hridery; utrata %ai urojonej mą‧drości nic umorzy nikogo z
głodu, " "a pocte-ekę po tej stracie, obudzeni tylko być możemy, przez
młode nowe i silne pokolenie, co s/r do‧brze wyuczy i juz nas we
wszi/stk/eh sprawach zdolnie zastąpi. Zgoła ii cała przykrość, ogra‧niczy
sic- na tem, ii nic umieć porządnie nic bę-d-Jeaiy. i ie uas dzieci nasze
wyśmieją.
Jest jeszcze trzeci powód, dla czego tyle o-sob jest rozmiłowanych w
czytaniu romansów, fi/erze on twój poezf/tek w jednem upodobaniu
poczytanem za wadę, to jest, w plotkach i korne-razach. Czem jest
istotnie romam, jeśli nic plot‧ła i komerażem, których sztuczne usnjHcie,
kaze nam mniemać iz rzeczywistość mamy przed sola f Mie mowie aby
wszystkie romanse były zbiorem plotek misternie ułożonych, ale fa gałęź
ktorą nazywają romansem obyczajowym, ktorą jest tyle popłatną w
Anglii, i czyta sir- anas z o ie/,- -sza przyjemnością uiz inne romanse
historyczne i uczuciowe, niczem iuućm nie jest, jak l.oan-raiem
towarzystwa obecnego, tylko odegranym przez osoby urojone. Ten gatunek
romansów jest
słusznie poźądańszym od innych, l,o biorąc swe wzory w rzeczywistości, i
zbliżając się najwięcej do niej, przez to samo nos tyle zabawia, i im
więcej w którym romansie zdybiemy scen i oko‧liczności przypominających
nasze własne hucie, naszych sąsiadów, naszych znajomych, tym sic on nam
bardziej podoba, ho jest plotką o iych dla nas znajomych osobach, w
której one swe role odegrywają, wprawdzie nie osobiśc/e ale przez jakieś
figury idealne, tak jak wAlgiebrze, znaki zastępują liczby rzetelne.
Ściągając ogólnie to co wyżej powiedziałem, liczę jako przyczynę
upodobania w romansach, naprzód ciekawość dowiedzieć się o czemeś, nau‧
czyć się czegóś; powtóre, skłonność do lej nauki, ale od wszelkiej pracy
ostrobodzona, i nakoniec przyjemność zdybania «j księdze tego, czem się w
życiu najwięcej trawimy, lo jest plotek i ko‧merażów. Me są lo zbyt
szlachetne, szczególniej dwa ostatnie bodce, i za wyjawienie onych mocno
przepraszam labownikow romansów. Rzeknie kto, iz piękne myśli,
piękny styl, iz dokładne utwory charakterów i osób, iz sama część artys‧
tyczna (jakto teraz jest zwyczaj gadać} dzieła, iz wiadomości historyczne
i iunc W nich zawarte, iz nakoniec chętka czytania i umysłowego zaję-
II LU. 2
eia sh, sa pobudką dla tylu osób pożerających romanse z zapałem. Lecz
proszą dar lym na‧miętnym czytelnikom, poemat, jHozo/ia sama z nnjslunii
najwznioślejsze mi, historya tyle potęż‧na przez sua rzeczywistość, tak
rozmaiła ne. wszystkich strych oddziałach a razem tyle. jedną W SUI ej
całości i iciele innych znakomitych dzieł, co się ui/laczuie trudnie/
tem, CtegO oni nihi/ tr ro‧mansach szukają, a zaręczam iz. znudzą się nie

background image

‧mi, ziewną, i odrzuca, ftszystko to, zaczem się w romansach ubiegają,
dane samo, jest gorzka pigułką, przyjemna dopiero, gdy jer romansową
powłoka usmacznią
Wyliczywszy przyczyny upodobania w ro‧mansach, przystąpmy do przyczyn
powołujących autorów do ich pisania. Jeśli jeden z dworza-now pewnego
Króla francuzkiego powiedział, ze jak tylka hrol urząd nowi) ustanowi, to
lióg zaraz stwarza głupca co się o ten urząd dobija, to tu powiedzieć
można, fuit: tylko co do ro‧mansów, lecz w wielu innych względach) ze jak
tylko głupcom zlnorowie zechce się czegoś, to łlóg zaraz stwarza Iakich
co im lego eos dostarcza. Jak tylko więc upatrzono upodobanie w ksiąz
kuch tego rodzaju, mnożyły się one namłolnie. a jak tylko w którym
narodzie nic miano tego
u
upodobania, to tez i romansów um buło. Orem bu wił sir i śpiewał,
czerpał natchnienia z natu‧ry, lubił mieć to natchnienie wyjawione W har‧
monijnych wierszach, lubił i myśli głębokie, i zastanawiać się nad sobą
i nad swym dmhem, i znalazł hu tym swyłn iuteflekfualuym potrze‧bom,
poczet wieszczów filozofów a prawie lud‧nych romansopisarzy, bo niektóre
pisma co po‧zostały i mają jakąś postać romansu, si' W tai szczupłej
liczbie, iz istotnie odrębnej gałęzi li' Ierat ury, tak jak teraz, nie
stanowiły, co świad‧czy iz je mało ceniono, a tem samem mało po‧
trzebowano. Rzymianie takie, nie wydali zv swego łona ani ron/ausistow,
ani bajarzy ale ■mówców i historyków. Ta groźnie powstać moie przeciwko
mojemu zdaniu krytyka, utrzymujcie iz dobrze nic rozróżniam ducha dwocb
oddziel‧nych epok, starożytnej i nowoiytmj wśród któ‧rej wy rodził się
romans. Lecz jak na to odpo‧wiem, ze i w tworzeniu się rodów
nowożytnych, pod wpływem wspólnych z północy przyniesio‧nych instytucyj,
pod wpływem jednej i tejit sa‧mej chrześciańskiej wiary, był lud co
zajęty cią‧gle iycicm. pnbłjcznem , nie lubił romansów, a zatem id/ nic
miał, a tym Indem byli Putari/-I' pobratymczego zaś : Połakom' narodu
, u
Massy on, gdzie, stosunki polityczne inaczej sic wylęgły, istniało
upodobanie w romansach i stąd manty skazki ruskie, 60 czemże one sa,
jeśli nic romansem tylko u- osnowie fantastycznej zamkniętym.
Gdy nire dostrzeżono skłonności do iakich dzieł, rozprzestrzeniły sio one
obszernie, i nadto gdy w bliższych juz, czasach, literatura ujętą została
przemaga jacy rn spekulacyjnym i prze‧mysłowym duchem w szereg Zajęć
mogących nie tylko chwała ule i pieniądze przynosić, tak jak gorzelnia,
kawał dobrze wygnojonego potu lub rękodzielną, to powstały fabryki
romansów w wielkim wymiarze, kierowane przez mniej lab więcej biegłych
mistrzów. Hegla Ulerat u ra wszystkim dążnościom jakie przemysł wymyślić
może, bo składkowe romanse i składkowe ko‧met} ye świadczą, ii dach
spółki wcisnął sic w te utwory, klóre jednak, według godnego ich
ocenienia, duc be ut tylko bezst ronntjm, flachę in bczintercssownym
ożywione być powinny. Takim zaś fubrybałotu, nadał na początku tego wieka
blask ogromny, jeden z najpotężniejszych lite-ra cliii h geniuszów
Jlafter-Skot. Wieszcz rze‧czywisty, zamiłowany w starożytnościach swego
kraju t wieków średnich, uposażony wiadomością
Xl
o tych czasach tak obfitą, ii mniemać by można ze był współczesnym
bohaUrów których opisuje, przy tem silny znajomością charakterów i serc

background image

ludzkich, zaczął układać z tej przeszłości obra‧zu, które wiązał osnowa
romansu. Lecz w tych swoich dziełach, jest on największym jako Poeta,
jako Historyk, jako 1'ifozof, jako Drammntyk, a najniższy jako
roaiansista, i widać ie romans był u niego rzeczą podrzędną,[ornat tylko
przez czytelników upodobaną a przez niego obraną aby w niej przedstawić
wszystkie te skarby, kloce mu, poiła wały. Poezya, Historya, nauka i
własny jego talent. Stad te jeno romansach, Murya-Stuarf więcej nos
zajmuje od Stilon. Ludwik /A. od Dinrwarda, Richard od łwauulu i Iak
na‧stępuie. Jednak pomimo swojego geniuszu, nic •uniknął i Walter Skul,
fahrykomauii. gdyi ui końcu, (wprawdzie ze szlachetnych pobudek, bo dla
uiszczenia się wierzycielom) pisał dla pie‧niędzy, i tila tego, ostatnie
jego dzieła, noszą nu sobie piętno i wyrobu i lat podeszłych. Me gdy
/' wielki mistrz uległ skłonnościom wieku swojego, jakiż musiał być
popęd i naśladowców Waltera Skofa, i fabrykantów innego gatunku
romansów I Popęd zas ten zdwojony at został, zachęceniami pisarzuw
odrębnego rodzaju, to
jest 'żurnalistów, krytyków, recenzentów, fio nowo wychodzące romanse,
były materyałem, były naft linieniem, były treścią lego eo feb pió‧ro
pisało, Aie jest tak łatwo skrytykować dzieło zajmujące się historyą,
filozofią, matematyką, bona to trzeba być obeznanym z temi przedmio‧
tami; ale z romansami dość powiedzieć, iz cha‧rakter bohatera jest
doskonale odmalowanym, s natury wziętym a heroiny zhyf słabo lub na‧
wzajem ; ie opisy są mistrzowska ręką skreślone albo rozwlekłe; ze obrazy
obyczajów sci dokład‧ne albo przesadzone; ie autor niepotrzebnie u-morzył
bohatera lub bohaterkę, lecz powinien był ieh do Klasztoru odesłać albo
pomieszaniem zmy‧słów ich losy zakończyć; ze są kartki pełne uczucia
namaszczenia i naiwności; ie za! tylko iz autor romansu tal, lub owak nic
rozwiązał; ze jedno‧ści nie zachował lub coś dla tej jedności poświę‧cił
i ie intryga zawiła, albo juz nic nowa, albo iUftkonwła i t. d., aby
zyskać przez takie ogól-uiki, chwalę wielkiego Krytyka, Estetyka i Re‧
cenzenta. Urząd tych pauow, porównać, się może do jednej gry, lat terna
dwadzieścia upowszech‧nionej a nazwanej Casse-tele. Hyli/ to ka‧wałki
drzewa rozmaitej formy i wielkości; jedne wyobrażały kwadraty, drucie,
trójkąty i większe
i mniejsze, trzecie równoboki, i z tych kawałków układano do volt dziicne
fj*ury. Każdy więc recenzent, ma nakształt tych kawałków, penna ilość
frazesów przyjętych, podobnych, do tych eam uijhćj wymienił, i z
misternego układu fuch juz danych frazesów tworzą sic rcceuzyt, koń‧czące
się zawsze zachęceniem do napisania czegóś lepszego jeśli romans złym się
wyda, prośbą o podobne, jeśli trafi na łaskawy humor Kry‧tyka.
U nas zaś, romansopisotnania, nie powstała z żajlzy publiczności do
podobnych utworów w jeżyku naszym, ule z nasladoicnictica, Ponit waz
Francuzi, Anglicy, Mieutcy piszą romanse, po‧wiedzieliśmy sobie i my
piszmy choć ich czytać me będą. ho niezaprzeczona i bolesna diu miło‧ści
własnej naszych autorów jest rzeczą, it bar‧dziej upowszechnione są u nas
romanse Balzaka, Janena, llulwera, mi romanse pisarza czasem o mil duie
od nus mieszkającego, .\ic ich do czytania zachęt ie nic moie, ani odgłos
autora, ani pochwały dziełu pfztz recenzentów dawane,
ani krytykowanie tych obcych pisarzy do kto-rifth skloiiiiost mamy. i
głucha publiczność, prze‧nosi romanse Vani Sami. ktorą nasi literaci o-
slro potępiają, nad własne romanse tychże fa‧

background image

tępiajacych literatów. Jest to fakfnm które w dt rzuć powinno
powieściopisarzy naszych ! zasta‧nowić ich nad niedostatkami co czynią
ich ro‧manse nit po pu ta menu', choć jest upodobanie nie‧zmierne do
romansów u innych narodów pisa‧nych, i ta niepopularność jest
najsilniejsza a tej czrsei łudzi co sic na czele społeczeństwa naszego
mieśc/c', a zatem sa najwięcej ze światem obez‧nanej. Wprawdzie w
ostatnich czasach kupują więcej książek polskich niz dawniej, ale dzieje,
sic to w największej części jakto Francuzi //zo‧wią par acquft
deconscirnco, aby choć pieniędz‧mijeśli nie upodobaniem podtrzymywać
bicgącą literalnie nasze. Zdaje mi się iz rozumiem przy‧czyny lej odrazy
ku naszym romansom, lecz jej nic wyjawię; niech każdy pisarz uczyni
rachunek własnego sumienia a dojdzie onej i lo lulko po‧wiem, ze panowie
autorowie, jeśli chcą być czy‧tanymi, powinni zamiast krytykowania
obcych roma/isistow; nauczyć się od tych przez nich po‧ganizm: yeh
autorów, tajemnicy za pomocą któ‧rej czytelników zyskują, choć Tygodnik
Pe‧tifl fl u r g s k i, gromi francuzkich pisarzy a na‧szych pod niebiosa
wynosi.
Z w/jzćj powiedzianego, łaskawy czytelnik łatwo osadzi, ie nie jestem
przyjacielem ro‧
mansu. £c mi* mam go$ (% wyjątkami jednak) %a płód głów wielkich i
zdolnych, ie. uznaję czytanie takich ksiaiek za próŁniactwe, a two‧rzenie
ouych za większą jeszcze wadę, ho za po‧budkę do tego próżniactwa i ze
wolałbym, aby zamiast ich czytania, kobiety nasze kury sadziło i pierniki
piekły. .We razem wyznaję, ie jestem dzieckiem mojego wieku, ze podzielam
jego przy‧wary choi je widzę, 1 ze ulegałem za młodu t ulegam dziś
jeszcze tej próinćj skłonności czy‧tania romansów. Ti raz zus,
podpadłem także drugiej przemagajacej u uas chorobie, ktorą papierniom
wzrost znaczny przyobiecuje i dla zaspokojenia której, wymyślono Żelazne
p/ora, ubi] ie końca ród gęsi z jej przyczyny nic wy‧ginał, to jest
bazgromanii, i biorę sit- do pisania eos' uakształt tego . co romansami
nazywają.• ilo jako dawniej, każdy ubii gai się o jakiś u-rzeęd,
zdobiący jego szlachectwo, tak teraz ka‧żdy prawie musi eos napisać i
wydrukować, choćby w Tygodniku Petersburskim oświadcze‧nie wdzięczności,
Iuli Panu Szpakorrsk/i mu. za to ie otrzymał według jego metody enhn r
słod‧ki, lub Doktorowi jakiemu, ze go z obsfrukcfi wykarowal.
Odpędziłbym jednak te grasującą
wszi-dzie chętka od siebie, gdyby ai sadził ii ro-. iisoi, ' 3
mons jest rzeczą walną, iey macającą zdolności wielkich u co najwięcej
wijmngajacy pracy; ho choć prace n /eice cenię, nio labie jej wcale tak
jak nawzajem lubię romanse choć je mam za nic. Ale ie nie jestem
literałem z professyi, ze jestem silnie przekonany ii w niczem nie mo‧ge
dostąpię tych wysokich przedmiotów, któremi sir inni zająć pragną, wiec
rzuciłem się w taki przedmiot, którego sam uznaję za mały, za nie‧godny
łudzi mocno usposobionych. Wprawdzie, spodziewam sic krytyk, ale
chwały z tego dzieła wcale nie tuszę sobie, i żądałbym tylko, (a to
także jaka syn mojego wieku) aby jaki Księgarz zapłacił mi jak najdrozej
za każda Tom. Chcąc zaś oszczędzić pracy pragnącym pisać hrytyki,
•upraszam ich, aby mi dali wiedzieć, w jakim guście chcą aby to dzieło
skrytykowane było. u ja podejmuję się złajać je tępiej niz oni. Zo-
ilawuję im sztliczniejszą rzecz do zrobienia, to jest aby tę ksią&kę

background image

chwalili jeśli potrafią, u gdy się im to dobrze uda, przyznam im wielki
tuleni, ze tali ciężkiej rzeczy doku za ć. zdołali i przyobie‧cuję mi za
to ze ich pisma ua wzajem odchwatę. Ilo nie szlaku ganić to co jest złe,
ale chwalić ta co nic nii warto. Kilka jednak przykładów podobnego
ostatniego zdarzenia daje mi nadzieję.
ze te bzdnrstwa moje, okazane beda świata jako rzadkie literackie
zjawienie.
A*e łamałem sobie głowy, i nie łomie jej (bo mój romans nie skończony
jeszcze) nad tem juk bajkę usnuć, nic zastanawiałem się nad cha‧
rakterami, ale piszę i pisze co mi myśl dobra lub zła poda. Jlomans tui
jest nit porządna mieszanina wszystkiego, pod wpływem inydi, po zaka/kaeh
społeczeństwa bujającej pisana i nikt te nim nie znajdzie, ani osnowy
wypracowanej, ani intrygi dobrze uwikłanej i sztucznie rozwiąza‧nej, ani
żadnych warunków i form co nadają tene dobrym romansom, i jeśli w uim eos
podobnego npafrza, bęttzie się to wszystko mimo mej wiedzy znajtlowało.
Powieść moja. jest tylko rusztowa‧niem na wiatr rzucont m. abit mogło
utrzymać o-brazy bez ładu zawieszone i podobną będzie ilo łych arabeskow,
przed luty trzydziestu lab ezter-
dziesfu w pokojach bogatszych malowanych, gdzie
ua Ile tlziwueznem i nic raz znuenuem , leciała papuga, za nic/ koń dziki
jieał. potem ut ztąd ni z nwatl płynęła Syrena, której towarzyszył itaz
czubuty i skrzydlaty , co z pod palmy do gniazda szczygłów tub kanarków
zmierzał. Wszystko dziwacznie poplątane i bez związku, mieściło tylko w
długiej linii rożne i sprzeczne
XV lti
uh]o niska. Taką będzie i ksiaika niniejsza peł‧na pawtarzań, gawęd i
opisań spadających wnią, tam gdzie wyobraźnia je z pióra strąciła i dla
tego nazwałem ją JliffOSem tlWitaf-
fi/ihttą który z różnych i rozmaitych rzeczy złożonym bywa. Jest to
potrawa choć hultajska ale smaczna, a o tym romansie może powiedzą de
jest hultajski a niesmaczny. Jako zaś żad‧nego prawa do nieśmiertelności
i sławy nie ro‧kuję sobie, z niego, tak tez nie wypieram się i kradzieży
rozmaitego rodzaju z drukuję teraz dla próby Tom pierwszy tylko. Jeśli
zaś publi‧czność będzie utnie mocno prosić, a Księgarz dobrze zapłaci, to
pisać; bcdę i Tom drugi i trzeci i więcej moie Jeitnę tylko dodam uwagę:
W tej książce jest wiele kartek francuzkich • znakomity autor, starałby
się zapewne przeja-icić po polsku to co się w społeczeństwie naszem
pisze, mówi i myśli po francuzku. Ja zaś tej zdolności nie posiadam, a
widząc iz francuz-czyziifi, jest częścią składowe/, towarzystwa na‧szego,
musiałem ją w opisy moje uprowadzić, aby uczynić je według mniemania
mojego zyw-szemi. Francuszczyzna fa, zapewne będzie, nic francuzka, lada
jaka, ale tez rzadko kto lepsz</ u nas mówi, i przez te francuzkie myłki
obraz
16 List'i)i«da, 1B13.
mój na podobien*ttcie skorzysta. Język fen jest 7i nae tak powszechny/n ,
iz spodziewani sir ze każdy zrazami to co w nim pisano będzie. Z re‧sztą,
może P. Księgarz-wyduwca, dołączy tłu‧maczenie dla tych co po francuzku
nie umieją, i uczyni przez to ksifiżbę grubszą, a zwtent lepiej ją
sprzeda, jeśli kupować zechcą.
— I już to tak będzie, a nic inaczej, rze‧kła pani prawie pie
dziesięcioletnia do dojrzalej panny, co nad krosnami w jednym z warszaw‧
skich pałaców przy oknie haftowała.—

background image

— Nieodmiennie moja droga Pani, cum raz postanowiła, to wykonać muszę, i
człowiek raz się rodzi, raz idzie za ma/, lub sic żeni, raz u-miera; więc
ponieważ urodziłam się. chcę już, przed śmiercią pójść za mąż. Smierć
pewnie nic chybi, a czy zdarzy się druga partya, lub nie, to wątpliwa-
— Julko, moja kochana Julko •odezwała się podeszła Tani spoglądając na
nią czuie: chodź do mnie, siądź koło mnie, pogadajmy szczerze; wszak
wiesz ile cię kocham, ile mnie przy‧
szłość twoja n)n liorl/i. Małżeństwo, to nie bal; to nie spacer na
Bielany—fo postanowienie kto* re moie cię na cale życic biedną uczynię; a
ja ile miarkuję to wnoszę, że ty tego pana Jarzyn-skiego wcale nie
kochasz.•■
Julia wstała ori krosien, siadła na stołecz‧ku będącym u nóg Pani
pułkownikowej Zarzyc‧kiej, wzięła ją za rękę i wielkiemi a pięknemi
oczami wpatrywała się w jej oczy.
— No, mówże JuJko, kochasz go bardzo, lub nic*
— Ale gdy postanawiam iść za niego, to mu‧szę mieć skłonność ku niemu;
mam illa niego szacunek; poszedłszy za maż kochać go będę, jeśli będzie
dobrym dla mnie mężem, a wresz‧cie— kocham go.
— Kiedy tak, to już niema co mówić, ho chcia‧łam ci opowiedzieć
dzisiejszą in uje rozmowę w ŚtoKrzyskim kościele, z Kasztelanową ciot‧ka
młodego Rajnickiego.
— Ale coż lo przeszkadza, • odezwała sic ży‧wo Julia całując pułkownikowę
w ręko, •coż to przeszkadza, niech kochana pani opowie!
— Ale na coż się to zdało, kiedy kochasz jak sama wyznajesz 1*.
Jarz)oskiego.
— Ale coż to szkodzi, niech mi Pani opowie, clijilja pani umie nie
kochasz!—
— Otoż więc, wychodząc z kościoła, uim poucz mój podjechał, zdybatam się
z przy‧bywającą Kasztelanową. l'o zwykłych powita‧
iiiacli, pyta się mnie mi materyalną miną, tiy to prawda ii Panna Julia
idzie /a mu/ za togo Pana z Ukrainy, którego imienia nic pamiętała.
Odpowiedziałam jej ua io, i/ nić ma nic sta‧nowczego, ale ze I'. Jarzy
ń$ki istotnie stara się ti iwa rękę, i że według wszelkiego podobien*
siwa ty nui wzajemnością wypłacasz, bom od* gadła to, coś mi dopiero
wyznała, ii go ko‧chasz. No lo Kasztelanowa Kair pila aici a gdym ją z
podziwianiem badała, w czem ia nowi‧na zasmucić1 ja może, rzekła mi pod
najwięk‧szym sekretem, ze jej iiosl rżenie* Rajuicki, od da‧wna kocha się
w lobie, ze miał szczere zamiary, ale opóźniwszy sic z objaw leniem niij
eli, wyjeż‧dża zagranicę z rospaczy, gily postrzegł iż niię-ils.y tobą a
Panem Jarzyńskim tak jak skońcao-110. Pisy tem dodała Kasztelanowa, iz
mocno ubolewa nad stanom iego Nieszczęśliwego mło‧dzieńca, ł>» iak mu .-
ie nie wiedzie, ze wszyst‧kiemi zadatkami do Bzcnęścia. będąc in lud) nt
przy stojii) in, mając majątek piękny w kaliskiem, dom śliczny i t. d-
— Ale pocóż Pani jej powiedziała ze skoń‧czono z Jarzynskiiii >
— Jakżeż nie miałam tego powiedzieć', gdy t\ mi ina/, lo samo iak
sianowczu w) zna jesz, gdy git kochasz, gdy goj iii prawie o stówie swo‧
jem upewniłaś, gdj on {esl doac* przysiojnynij i choć iiiepolerowii)
zupełnie, juiuak jako U-
o u; u* 4
kraftfiM jest majętnym i majętniejszym nawet od Rafalckiego, jeśli lo
prawda c<> nam o tych ukraińskich majątkach zawsze mówią. — Ale liniją

background image

pani, I kraina ilalcko a Kaliskie blisko. Wiemy co się dzieje w Ka]
iakiemi a w ł_-krahiii, spodziewamy sic tylko czegoś, zapew‧nionego na
jeduirm gadanin Jarzyńskiego,
— Wiec ty go (y/e kochasz i szacujesz iż wąt‧pisz o jego słowie i
przenosisz mierność pewna a dotykalną lti z innym, niż miłość i dostatki,
gfłzics daleko przez niego obiecane ?
Zarumieniła się Julia, skryła twarz swoje a Pułkownikowa dalej zaczęła.
— Więc doszłam lego czego dowiedzieć się chciałam, że jrdyna chętka
wyjścia za mąż, powoduje tobą w tym wyborze; że serce twoje, nie hołduje
jeszcze uczuciom miłości, ale że o-bawa zostania staią panną, kieruje
twem przed‧sięwzięciem. Chciałam cię wybadać i dopięłam celu, at} wybacz,
że zmyśliłam rozmowę z Kasz‧telanową, której nawet nie widziałam bo chęć
przejrzenia jasno w twem sercu i umyśle, były pobudką lego niewinnego
kłamstwa. A teraz gdy szczerze znam twoje zamiary, szczera prawdę ci
powićtn, że chor /, Kasztelanową nic nie mó‧wiłam w tviii przedmiocie,
posądzam jednak że jćj siostrzeniec nie jest dla ciebie obojętnym, i że
nie wypada daleko posuwać się z daniem przyrzeczenia 1'. Jarz\ oskiemu,
bo może mło‧dy Itajnicki istotnie a tobie pomyśli. Podaie‧
lam Iakże twoie zdanie, telepany jeden a pewny, niż dziesięciuniepewnych
za górami; zwłaszcza że ten twój ukraiński pretendent, wcale świata
niezna, a jest siebie bardzo pewnym i byłby zupełnie zle w towarzystwach
warszawskich widzianym i nieprzyjmowanym. pdjhy l.krai-niec albo
Pnhereżaiiin, nie wyobrażało tu io sa‧mo, co bogaty. Bo wiesz bardzo
dobrnę, że jaków Anglii, Nabab znaczy zbogaconego wJn-dyaeh, iak m na
Mazurach, nic pojmują ubogie‧go Ukraińca i Pobereżniaka, i oni ua Danymi
Nababami, którym imagtnacya nasza dodajeogro-mną ilość parMan)eli nad
Iłniepmn, Bugiem lnl» Dniestrem, i mnóstwo pszenicy weród okolic miodem i
mlekiem płynących.—Twój Pan Ja‧rzy ński, spatii nam z \ krainy, ma
ukraińską postać i ułożenie, i o swoich ukraińskich dostat‧kach wiele
rozprawia; ale ile jesl rseeza nie-Ołnylną, iż on z ł kiaiu>, o | \ Ir
wątpliwe sa te bogactwa i tym wątpliwsze iż on zdaje sic być fanfaronem i
exageratorem. Może go pod tym ostatnim względem niesłusznie posądzani,
ale dość ostrożną być nic można, i gdy l\ wię‧cej dla bogactwa nie illa
osoby pragniesz być jego żoną, wiec przekonaj się o i zecz> W isiosci
łych imijąików. i poczekaj bym napisała do Te-klusi Z naszej
warszawianki, cO już i dzie‧siątek lat Iemu. jak wyszła Mn ina/ także za
u-keaińskjego obywntesss (timui daniesie, cz>aj
iBBBSSSZO^^^^___
jest Jarzyński, jaki jego nu}, himnrsye i mają‧tek. Do niej nihi: siv
miiszi;, bo w tej eli wili niema w Warszawie osób ■ taUłtych stron, któ
‧rychby m si> wypytać mogła, a eo więcej na których bym twierdzeniu
polegała, 4eh żeby się i tobie pod względem majątku (ak udato jak tej
TeUluti Z.— Ii} hi to uboga panienka, dobrze wy‧chowana. Przybył Ur, jćj
dzisiejsza inalżunek rozkochał .sit; w niej i oświadczył sic. Wszyscy się
dziwowali, iż ona ośmiela się iść za mąż za nieznajomego w dalekie
strony; ona zaś odpar‧ła wszystkie rozsądno rady i dobrze na toni wy‧
szła, bo pokazało się, iż Pan Z., /esl istotnie bogatym a ona co kilka
lat przyjeżdża tu po ekwipaże, ale dworno, dobranemi cugami, z
kozakami i jest do tego Marszałkowa, Lecz ztąd nie wynika, aby ty
idąc za jej przykładem i śmialoscr.i, równie iiohi/e Ir.ilir u oglaś,

background image

więc Julio moja nie zdołam ii dość zalecie, by ś cierpli‧wą i ostrożną
była. Nie zaszłoś iak daleko
w lata, I......asz tylko dwudziesty piąty rok,
aby jak tonąsa hr/ytwy się czepiać, i io tępej jeszcze, ho na Iakiego
wygląda twój konkurent; a chociaż nie mas/, majątku, póki ja żyję anie
jestem bardzo siarą, na niczem ci zbywać nio będzie. Nie moge ei
wprawdzie posagu żadnego zabezpieczyć, bo mój dochód jesl tylko dożywot‧
ni, ale pozwól b\ starania i pilność o twój los, zastąpił) miejsce iego
co możność \\) konać nie
dopuszcza. < i rzecznie więc ale obojętnie z Jarzy ń-skim, tyle go tylko
przyciągaj ile potrzeba aby nie uniknął; htdź zaś bardzo—uprzejma z Raj
iiickim, ale % taktem bo warszawiak poczyta cię za kokietkę, i Ukrainiec
może sie także od-stręczyć, jeśli się zbyt daleko posuniesz z tWo-jeini
grzecznościami ku innym. Czas resztę do‧kona i wszystko będzie dobrze,
byłeś sit; nio powodowała gwałtownym uczuciom i tej woli gwałtownej, co
się w tobie nie raz objawia. \ teraz czas nam pomyśleć o uhiorzo, bo dziś
bal u Hrabiny Kaszowskiej tam spotkasz i Jarzy ń-skiego i Rajnicktego,
tam może się dowiemy coś pewnego o jednym lub drugim, i po powro‧cie już
lepiej radzić potrafimy.
Skończyła Pułkownikowa ucałowaniem Jn" Hi, która jej przyrzekła iż nic
bez dobrego na‧mysłu i rady opiekunki nie uczyni; i obie zaję‧ły sie
przygotowaniami do balu, na którym dnia dzisiejszego być miały.
Już wszyscy zgromadzeni byli w rzęsisto Oświeconych apartamentach Hrabiny
Kossow‧skiej. Naprzód młodzież, za nimi młode panie, a dalej stare
matrony z córkami lub siostrze‧nicami i kuzynkami, opuściły inne pokoje
aby zejść się w sali balowej. Młodzi u chne panienki, W większej części
milczące i sznurkiem usiadł‧szy, zabawiał}' się dowcipnie, to
przypatrując się i podając sobie do oglądania bransoletki, kwiatki,
wachlarze. Dojrzalsze zaś i śmielsze patrząc z góry na ten rej men I
podlotków, i któ‧ry niestety spędzi ich wkrótce z pola, dzielnie
zaczepiały mężczyzn łub im odpowiadały. Mlo- * de mężatki śledziły pilnćm
okiem każda swo‧jego . ale mąż .rzadko h> i celem I) cl.
spojrzeń. Star/? zaś matrony,* pogŁadały to na swoje, to na cudze córki}
widziały doskonale słomkę u obcych dzieci a niepnsii zegaly belki w
swoich; potem przenosiły wzrok ua tych, których opinija publiczna za
kawalerów ■lo ożenienia poczytywała, i w swej bujnej wy‧obraźni, idąc za
jej pobędem i dowolnym do‧mysłem, swatały tego co ani myslał sit; żenić,
albo dawały odkosza takiemu co nawet nic po‧strzegł iź jest w
towarzystwie tćj. z rąk której, podług u projektowania matczynego, iiii
inii ego miał otrzymać harbuza.
Druga zaś cześć towarzystwa, to jest mę‧żczyźni, podzieliła sic także na
różne steregii i różne czyniła ewolucyę. Nie wspomnę już o stan eli, bo
cóż już mniej Zajmującego i mniej potrzebnego na balu jak stary
mężczyzna.' 'i. tych dowcipniejsi poszli grać w wista, i mą‧drze
uczynili, bo przy najmniej tańcującym nie zawadzali, Drudzy przy siadując
kolo starj eh matron, rozweselali sic wraz z niemi wspom‧nieniami tat
dawnych, j;ik i oni kiedyś ocho‧czo pląsali. Trzeci usiadłszy wygodnie,
prze/, okulary wytrzeszczali co sita oczy mające nie‧bawem uledz
uśpieniu, a najposłuszniejsi av to‧warzystwie bo najzabawniejsi, IO
pokryci pe‧ruka, to z włosem ufarbowauym i zębem wsta‧wionym, kręcili sic

background image

kolo da/n młodych bez wy‧jątku, żadnej nawet dziesięć iulcliiej nie
prze-
IO
puszczając, obchodzili stare jakby zapowietrzo‧ne, i starali się na
siebie wźrok piękności zwró‧cić, oadz słodkim komplementem, bądź słod‧
szym jeszcze cukierkiem, którą to oliarę sma‧cznie zjadano, przy
siiiacziićtii wyśmianiu się z ofiarniks.
Reszta mężczyzn podzieliła się na dwie kategorye. Jedna mężów,
przedstawiła bardzo li‧czne odcienia, i gdy by mąż należał do historyi
natu‧ralnej to jest do zwierząt, to biegły naturalistą pra‧gnący objgó
wszelkie jego postacie, naliczyłby więcej gatunków mężów niż gatunków
małp, a tycli jest podostatkiein. Jeden z chlubą pa‧trzał ua swą żonę
i zdawał się mówić:— patrz‧cie jaki ja wielki i rozumny człowiek, kiedy
mam iak piękną ' szykowną żonę! I istotnie był on jej winnym swoje
pozycyą śocyalną, bo póki był kawalerem, jako dość- nudna i pusta figura
nie in i al łatwego przystępu do dobra‧nych towarzystw, ido poufałości z
tymi, któ‧rych poufałość za zaszczyt sobie liczył. Lecz skoro się ożenił
z młodą i piękną kobietą, zmie‧niło się jego położenie. Zaprosili) i
odwiedzi‧ny sypały się jak grad, każdy go ściskał, cało‧wał, o przyjaźń i
poufałość zabiegi czynił i wszyscy młodzi prezentowali się mu, wszyscy
lnu atłency onowali, i on Iak uczul to swoje wy-sok].....ićjsce, "ż choć
małego wzrostu ina naj‧wyższy l-Ii z góry patrzał, i pompatycznie i ary.
stokraty czuie po salonach przechadza! się Jin więcej kochają i wielbią
żonę, tym wię‧cej ja kocha, sam w żywej pamięci rejestr jej adoratorów
utrzymuje i nad bardzo zako‧chany mi czasem się lituje, ale ran1 by (mimo
to‧go iż sam przed sobą wstydzi się to wyznać) by choć jeden z miłości w
lco sobie strzelił, lub przynajmniej kompletnie zwaryowal. Lecz o żono!
strzeż twej piękności i twych wdzię‧ków, Im gdy ospa tub inna choroba
zmiecie je z twej twarzy, on utraci swą wziętość u ludzi, a ty jego
przywiązanie!
Drugi zaś, zamiast siedzenia oczyma za iona, unika z uszami od niej, ho
on człek u-bogiego ducha, chciał mieć gospodynią, kobie‧tę poprostu, a
dostał Professora w spódnicy, i tak mu kością w gardle stanęły. Grecy,
Rzy‧mianie, feodalności objektywe, subjekt} we, Ja empiryczne, Ja
transcedentalne, i tym podo‧bne rosprawy, iż przyprowadziwszy z obowią‧
zku Jejmość na bal, zmyka co teli ii do innych pokojów, by grając wista
ze starymi, odetch‧nąć od mądrości.
Inny wy smażony zazdrością, jak ua w roga tak na każdego młodego
spogląda, a wźrok je‧go bystry i rażący jest trucizną co psuje we‧sołość
jakiej zona jego tego wieczora używać pragnęła. Wie nieboraczka jakie ja
przywitanie w (łomu czeka, i dla tego przed północą jeszcze
tmyŚH ból płowy i wyjedzie, bo tą ofiarą uła‧godzi choć w części,
bazyliszka cu ją z oka nio spuszcza, Biedna niewiasto, biedniejszy mężu,
wolałbyś być/spokojnym, bo w zawodzie mal-ieńskiin pró/.nu sa zabiegi; co
komu praeaua-i zono to go nie minie, i mimo wszelkich ostro‧żności, jak
Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści.
A za mężami celowali młodzieńcy, jedni już wprawni i śmieli, idą z odwaga
do tej luh owej kobiety i z nią rozmawiają, drudzy w niższym stopniu,
choć bez drżenia i zgrabnie przez środek salonu przechodzą, nie zagadają
jednak od razu do damy, jeśli sobie pierwiej pię‧knego frazesu po

background image

francuzku nic ułożą, i na pa‧mięć się go nie wyuczą, co nie przeszkadza
iż eaęsto w potrzebie zapominają o nim. Trzeci nie‧śmięli, z zazdrością
spoglądają na tych przewo‧dników swoich i nie wiedząc ca z sobą i z rę‧
koma robić, naciągają i zrzucają rękawiczki, męczą kapelusz, nusa
ucierają, i na jednej lub ilniLicj nodze na przemian kiwap sis gdy taniec
wszystkich pomiesza, nabiorą od‧wagi i będą mogli zatańczyć z tą którą
zechcą, bo z początku biorą ua oślep pierwsza co się im nawinie, bojąc
sie krok dalej posunąć.
A ten szereg, zakończali zaproszeni do figurowania studenci, podpierając
ściany i pie ce, wyglądając chwili gdy kto z laski do nich zagada, i nie
śmiejąc, nawet marzyć sobie tego
szczęścia, by która ze starszych pań Iuli panien Wybrała ich do figury,
bo sa przywykli ilo te‧go iż male nawet panieneczki nifezbyl ochoczo 7,
ni.ni tańcują. Lecz jeśli zdarzy się iż Kró‧lowa balu wyciągnie którego z
kala, co za ra‧dość! co za szczęście! ileż przed wspótkołega-ml waloru
nabierze i nawet na zajutrz z Panem Professorem hardziejszym będzie!
Na tyra więc balu tak złożonym u hrabiny Rassowskiej, i który już za
odgłosem muzyki W ruch pożądany wstąpił, była Pułkownikowa z Julią, co
idąc za radami opiekunki, starała się celować wszelkim urokiem nadobnego
ubrania i grzeczności. Znajdował się tam i J^jnirki.(znaj‧dował się i
konkurent ukraiński PaiiJozelat Ja-rzyński. Nie można było postrzetbs na
twarzy pierwszego, ani śladów wielkiej miłości, ani siadu lej rozpaczy co
rozkochanych za giani-cę wygania, i chociaż Julia dobrze wiedziała iż
cala ta historya o miłości i rozpaczy Rajnjc-kiego, była bajką wysnutą
przez Pułkowniko‧wę, pieściła się jednak czasem z ią fałszywą mysia, iż
lo jest prawdą Iuli przepowiednią mającegoaięzjiścić wydarzenia. Wskutek
tego, niHćj niż z kim inny in rozmawiała z Rajnickim, który grzecznością
dobrze wychowanemu czło‧wiekowi właściwą odpłacając, miał istotnie po zor
zajętego i odsądzał u kra ioca, siniało także do zdobycia serca Panny
Julii postępującego.
Byt on Wzrostu znacznego, szerokich i podnie‧sionych piec, cery
rumianej, niezgrabnych i gr libye fi nóg, a przy tein spojrzenia
śmiałego, któremu jednak pewnego gatunku dowcipu od‧mówić nie można było.
Wąsy zawiesiste i czę‧sto podkręcane zdobiły twarz, włosy przez pierw‧
szego fryzy era trefione, i suknie przez pierw‧szego krawca sporządzone,
dopełniały strój je‧go, który pomimo wytworności tchnął jakiemś par
afiarff twem, tak w doborze swoim, jakoteż w (lyziiarmonii pomieszanych
kolorów i ozdób. Śmiało z gęstym hołubcem i wykręceniem tań‧cował mazura,
i gdy nie którzy, z szyderskiiu uśmiechem pochwalali dziarskość jego
skoków, z ta jednak uwaga, iż, taniec jego różni sic od charakteru
mazura, zapewne w Mazowszu naywłaściwiej tańcowanego, i coś zarywa na
kozaka, odpowiedział im z wielką o sobie sa‧mym pewnością.
— Bo to widzą Panowie Dobrodzieje, to co mówicie jest dla mnie
podchlelmem, bo to w tań‧cu moim przypomina rodzinne strony gdzie kie‧dyś
bujała kozaczyzna.
— Ale,•odezwał sic jeden z przytomnych, a bywałem dawniej na Wołyniu,
Podolu i jak to my tu nazywamy w (krainie, lecz uważa‧łem iż nietylko w
tańcu ale w innych rzeczach starano sie naśladować Warszawę jako stolicę,
a nic szukano natchnień, wspomnień i przykła‧dów u kozaków.
— Dawniej tak było mój Panie, gn*y mgla fałszywej i cudzej oświaty i
zgubnej fdozofii osiemnastego wieku, kazała przeszłemu poko-leniu niby

background image

się ucząc, czerpać cudzoziemskiej fan‧faronady w Krzemieńcu lub
pedantyzmu w Wil‧nie, i odrzucała to co jest domowe i rodzinne. Ale teraz
zmieniły się czas;. Juz młodzież na‧sza wyłamuje sic z pęt, przez
przesądy i ob‧cych guwernerów częstousnutych, widzi życie tamioitne w
natchnieniach w Iasny eli, a ide w u" prawie obcej, i chociaż złośliwość
i zastarza-lość przesądów stroi sobie czasami żirty z tego nowego trybu,
chociaż nazy wają młodzież przy‧pominającą dawny żywot kozaków i onycli w
U kształceniu, ułożeniu i ubraniu naśladując) eli, ltatagulanii, Skorków
emi, nie można jednak prze‧czyć iż ta dążność, jest iakże dążnością
duchow‧ną, literacką, ho czyż nasi nowi literaci nic mó‧wią, iż
kozaczyzna wielką w solue poezyą za‧myka, czyż nie każą nam wygrzebywać
daw‧nych podań, dawnych tradycyj o tych bohater‧skich kozakach, których
nazwisko sługalca te‧raz oznacza, a jest istotnie czemeś rycerskieiu, i
pilnie wybadywa, starych poberezników, pasieczników, ślepych Iimików i
bab, tych Ho‧merów naszych rozległych stepów, z których kiedy s jeden
pojawi sic Homer zbiorowy co zdo‧ła w Poemat narodowy wnieść tę dawną
poezyą
i to życic poetyczne którem oddychali nasi u-
krauicy kozacy.
ftamiikl Pan Jarzyński, podniósłszy przy
końcu głos \\\ó| tak juk gdyby był popartym do wyższego tonu neiuciem lub
natchnieniem i spoglądał na otaczających, siedząc czy (cn wy‧bryk poety
ezno-wyniówiiy nie obodzi podzi‧wienia.
— Jednak, ozwal się ten Pan, co pierwiej objekcyą P. Jarzyńskienni
uczynił, gdy pan sta‧rasz się dowodzie że BałagulstWO jest wypły‧wem
irrazniejszej literatury ukraińskiej, kto‧rą zaleca kozaczyznę jako
zródlo poezyi naro‧dowej łub nawzajem, że ta literatura jest od‧biciem
obyczajów baiagułskich w tamtych stro‧nach przcmagającycli, ja śmiem
jednak uczy‧nię Uwagę, że u Panów, jakiś Pan Jarosz Bejia, wyśmiał w
dziele swojem i splugawił Iłałagu-lów i .Skórkowych, i ie P. Michał
Grabowski, dyktator literatury tamecznej, mocno pochwa. lii I*. Ifejłę, i
jako adwokat, człowiekowi kry‧minalnie oskarżonemu dodany, uniewinniał go
przed sadem publiczności, ktorą pomimo tal en-i rozumu P. Bejły, silnie
na niego powstawała i powstaje• Jeśli by więc była jaka styczność między
Bala gojami a literaturą, tak jak Pan u-Irzytnujesz, to Pan Grabowski,
pomimo uwiel‧bienia dla P, Bejły, |,\|hy jako estetyk i stróż źródeł
poetycznych wykazał, że P. Bej la, u de-
rza w część towarzystwa związaną z obecną li (erat uni ito jeszc/.e
narodową. Nadto w tem dziele inny jest reprezentant literatury Bala-
giilskiej, Pan Inarata, i len wcale nic wicllii teraź‧niejszych pisarzy,
ale owszem radzi, kozaekiern czy piórem czy orężem, wypisać na iob skó‧
rze pamiętną naukę.
— Bo panowie pisarze, odpowiedział Jarzy li‧ski', zwykle sami nie wiedzą
co rohią. Któż je‧dnak w języku kozackim pieśni i poemata pisat jeśli nie
pan Padura, literat? Kto w pierwszym tomie Literatury i Krytyki, Iak
szeroko o Ko‧zakach się rozwodzi, jeśli nie P. Grabowski? A P. Groza, a
P. Jezierski, a inni czyi nie wy‧śpiewują i nie wykreślają nam staw sse
Koza‧ków! Wszystko to są fakta, które historya za‧notuje , a jak mamy
teraz I*. Konslautego Pod-wysockjego, co dowodzi że Krasicki, mimo te‧go

background image

że Polak, Ksiądz i Itiskup, liyl jednak W czę‧ści reprezentantem
bezbożnej Francuzkiej lite-rauiry, tak w sto lat po uas, zjawi się drugi
Pan Podwysocki] który przekona, iż P.Grabowski, choć czasem Balagułou)
przeciwny, jest jednak Pater Bułagutato, ho tin wraz z innemi, naj‧więcej
w Knznezyznic poezyi wyszukiwał, od uprawy zagranicznej odstręczał, u
siebie samych szukać kazał materyałów do uksztatoenia, i sta‧ło się
według stów jego, i naśladowano Koza‧ków, i powstali balaguli i skórkowi.
Bo po‧
wiadani Panom, że jest miedzy lo warzy sfucm i rzeczami av towarzystwie
przemagającćmi a literaturą, związek przez wielkich Krytyków i Estetyków
zawsze odgadnięty. Naprzykład, P. Ty dis Nzczeniowski, w rozprawie
filozoficznej, porównywa filozofiją i Poezyą do dwóch mieni, fctórycli
wody ujmują kraj zmysłowy i pryskają na jego brzegi zbawienne deszcze i
ró‧że, Proszę Panów, czy trafiłby P. Szczenibw-ski nato wodne
porównanie, gdyby teraz ku‧racya wodna nie była w Iak wielkiem wzięciu, i
czy nio można także upatrzyć: jakiejś analogii, między wyrazem pryskać,
użytym przez Auto‧ra, a Prystnicem, twórcą tego sposobu leczenia!
Vi ciągu tej rozmowy i dalszej, w której Ja‧rzyński niepospolitą
zarozumiałość rozwijał; bardzo pewno zdania swoje objawiał, często nie‧
wiadomość rażącą okazywał, wiele prawił o Ukrainie, o swoich rozległych
dobrach i sto‧sunkach literackich z tymi co na literatów w tam‧tych
stronach chorują; przysłuchiwała się mu pilnie Julia, choć i drugiem
uchem dawała wstęp grzecznościom przez Rojnickiego, z wielką zna‧jomością
świata i smakiem powiadanym. Pod‧dana podwójnemu wpływowi, z jednej
strony mając wychowanie staranne, z drugiej parafijań-skie gburostwo,
choć nawet Jarzy ński i coś zdol‧ności, i coś zasłyszanych wiadomości
okazy‧wał, szybko wydała w myśli wyrok ua tego o‧
<SEHS>
slatniego, iż on, pomimo swych ukraińskich skarbów, nic może być nigdy
jej dożywotnim przyiacielem. Postanowienie to było sitne, nie‧wzruszone i
gwałtowne, jak pospolicie n kobie‧ty l)\ wa, a co sic z niem stało , to w
następnym dowiemy sic rozdzielę.
'2(1
ItOZnZMAŁ Ell.
Za pokojami pełnymi brzmiącym balem, byl pokój illa mężczyzn
przeznaczony, w którym oni czasem gdy zgrzani byli, Iraki zrzucali, cy‧
gara palili, i w ściślejszem i znajoinszeni kole
0 wydarzeniach balu rozmawiając, przepusz‧czali wszystkie kobiety,
mężatki i panny, przez rózgi uwagswoiuh. Pokój len, drugiemi drzwia‧mi
przymkniętemu, przytyka! osobnego pokoiku, do którego damy innym wchodem
dostawały się,
1 tam lub uliiór swój poprawiały , lub iunc po‧trzeby załatwiały, tak,
z.e siedząc w nim przy drzwiach, można było doskonale słyszeć co mó-wiono
w inęzkim pokoju, a nawet i dojrzeć* co się dzieje , jeśliby która jako
nieodrodna córka
f,\\y, chctata piękne swe oko do dziurki zam‧kowej przyłożyć. Julia
zmęczona? tańcem, by‧ła właśnie w tym gabinecie, gdy słysząc obok swe i
Jarzy oskiego imię wymówione, daią siej uwieść pokusie, i pilnie
przytłuchy wala, aię ie‧mu, co w drugim pokoju rozmawiano.

background image

— I jakże sąd/.i 97., czy Panna Julia da sję pokonać wdziękom i wyuiou ie
literackiej Ukra‧ińca , i opuści i stolicę i towarzystwo i świat, w
którym była wychowana, by gdzieś ua ( kra‧inie siać kreezkę , kury sadzić
i zupełnie zdzi‧czeć!• rzekł jeden z rozmawiając) eli.
—■Mniemam, że w końcu tak będzie, bo o Ja‧rzy iisk im mówią że jest
bogaty m,• odezwał sn; drugi.
— Prawda że tak mówią,• przerwał inny,• ale on najwięcej baja o swoich
linitnnii, polach, Kozakach, a dociec jednak nie można, kio pier‧wszy
oprócz niego utrzymywał że jest maję‧tny m. Przytem każdy co z tamtych si
iun przy -bywa, nie przedaje się za chudopachołka, a
trudno wierzyć, aby te prowincya........ lylko
swoich magnatów przysyłały. Zdarz} się że i goły tu przywędruje, i kto
zaręczyć może, ie Jarzy nski nie znajduje się w tej kategoryi, choć
wzbrania się od tego tak usilnie, iż wierzy e-b\ można, że on istotnie do
niej należy t
— ti niezawodnie, ci Panowie co z Wołynia, Podola i I krainy tu
przyjeżdżają, tak nam wie‧
le'bajs/o suyrli włosiach, palsrac^, "zamkach, ogrodach, iż lo wygląda na
zatoki na lodzie, a nadto, ja znam {wielu Ukraińców, a żaden mi nic
wspominał o Jai-zyii.skioł. Czyż to być mo‧że , aby nie wspominano u
majętnym człowie‧ku ł przynajmniej u nas W Wielkopolsce (aksie; nie
dnieje9 Pawie, ty co byłeś w tamtych o-kolicach, objaśnij nas W tym
Względzie i czy słyszałeś co o Jarzyńskieh i czy istotnie (a stro‧na jest
tak zamożną, jak mówią przybylce z onćj *
— O Jarzyńskim•odpowiedział zapytany, nie słyszałem wcale wciągu mej
podroży, ale to nie przeszkadza Iemu , by on nie miał z jaki milion i by
I razem w okolicy swojej niewielu znanym, bo nic wnikając we wnętrze
intere‧sów każdego, powiedzieć by można sądząc z powierzchowności, iż tam
magnaty tak się ro‧dzą, jak u uas rydze w jesieni. Wszędzie pała‧ce,
zamki, w guście włoskim, w guście gotyc‧kim, często ciosowe, ogrody,
ekwipaże, a jak zajedziesz, to cię wyslawniej przyjmą w wielki piątek,
niż u uas w tłusty czwartek, bo pełno Jiberyi, kamerdynerów, kozaków i
wina szam‧pańskiego jak u uas piwa. Co tylko dystyngwo-wańszego, pogardza
nawet naszemi warszaw‧skimi! powozami, i tylko za wiedeńskiemi i to
urzędownie zrobionymi ubiega się.
— AJc ten przepych o którym opowiadał* ■nic przeszkadza i enni aby ci nic
wspominano
0 Jarzyńsktm gdyś byi tatnl
— Zaczekaj, wytłumaczę cito wszystko: tani towarzystwo jest nadzwyczajnie
podzielone, rozróżnia sic na ary stokraty czne i szlacheckie. Sądzicie
może iż gdy mówię arystokratyczne, to rozumiem tych eo mają imiona po
cały in kra‧ju glosne— Bynajmniej. W tych peowiacyacb, nic ieden jest
wielkim arystokratą, ale w gra‧nic aob powiatu a co najwięcej gnbernii
swoiej
1 wyjedź za te granice, już o uim ani sly chać ani wiedzą że cui lia
świecie isinieje. Ale ty in czasem, ta arystokracya miejscowa W obrębach
swni.h zamknięta, jest istotną arystokracya, tak jak w dawnej Grecyi,
istotnymi byli Bazyleusa‧rn i czyli Królami, ci których Państwa ua mulej
wysepce Iuli tylko mili kraju ograniczały się. Ci więc miejscowi
arystokraci, dają ton swo‧jej okolicy, swoje towarzystwa tylko zbierają,
inie zbyt łatwo każdego do niego przypuszcza, choć czasem ten

background image

niedopuszczony sąsiad, jest i bogaty in i uczciwie urodzonym. Z tąd więc
nic komunikując się iak łatwo, nie wszyscy dosko‧nale sic znają, i stąd
Pan Jar/.yuski, moia być bogatym człowiekiem, a nie głośnym u towa‧
rzystwie w którym ja byłem. Ale Oprócz lego często tam nie sły.-<zaleś,
kilko laty pierwiej o człowieku, lub znałeś go posscsoiem, rządcą u
jakiego Pana, albo adwokatem, a (ii niespo-riznoie, possesor nadnsiwszy
cf i topów i rejest‧rami oh ma ta waży dziedzica, rządca skorzy‧stać
szy z pana swojego, a adwokat pojechaw‧szy do Petersburga i tam robieniem
in tere* A w obywatelskich lat kilka zająwszy się, kupują dziedzictwa,
jak teraz za pomocą długu ban‧kowego dusz bez liku! i ni ztąd, ni zowąd
zo‧stają Panami i wydają córki swoje za gołych GfaJÓW, którzy żeniąc sję
powtarzają, sobie, ave tes gens de auaftłe , recherchent dans te
desom let gens de au<intite. Ztąd wynika po‧dobieństwo, że ojciec P.
Jarzyńskiego, który byt może pod czas bytności mojej w Ukrainie, pos-
sesoiem, rządcą lub plenipotentem, został teraz panem obszernych włości,
i widząc ze niezbyt ochoczo obywatele tameczni chcą wydawać cór‧ki swoje
za synka, wysiał go indo Warszawy aby się wystarał o dobrze wychowaną
osobę, co hy go potrafiła swem wychowaniem wcielić do mi ej St o u ej ary
stokrac) i• bo trzeba wam wiedzieć, iż z ony eh I krainskicb
arystokratów, niekażdy na takirgn wygląda, jest z du‧szy, serca t
urodzenia szlagonem, ale nie raz Magniiika zaprowadza inii wzniosły w
domu, goli go przynajmniej co dzień drugi, wdziewa mu białe rękawiczki i
wpycha go między pany* a choć nieborak nieraz się tym utrudzi i zaże‧
nuje, czuje jednak wdzięczność dla małżonki,
która mu WZiętoŚĆ i znaczenie pr/> sparza i wy‧chowanie, oraz przyszłość
znakomitą, illa dzieci przysposabia* Starł wzbogaceni*, cznję instynk‧tem
potrzebę skełigaeenia się, a wysoce urn-dzoną lub Wysoce wychowana,, iak
jak daw‧niej we Francyi, podobni ludzie starali się o-iirzęda udzielające
szlachectwa i kupowali one, skad u* urzęda zwane by l> SoeoJwMei <i
tilmin ho oplu ki Waty nabywcę z dawnego położenie. Tak i teraz panna
dająca sic skuzlć bmękaczotn nowo wzniosłego magnata, jest iam unt sara-
■nette ra rilahi.
— Wier po Iakie In mydełko musiał przy‧być Jarzyński do Warszawy gdy
podobnego u-■jebie znaleść nit- mógł?
— W et za wet oddaje on nam Mazurom, rzeki jeden z towarzystwa bo i ty
podobno Pawle jeź‧dziłeś szoka<; posażnej Panny w Ukrainie, iak jak inie
jeden z naszych młodych uczynił. Tyl‧ko że lula Ukraińców przyzwoitsza,
oni tu do uas jadą, po rozum, wychowanie i urodzenie a no do nich za
pieniędzmi tylkol
— Każdy szuka iego czego u siebie nie‧ma, arlezwat się Paweł, niekontent
suczyaionej mu uwagi, jest io axiomui handlowy, którego i ja i rodzina
moja trzymamy się; a handlo‧wać jest to rzecz wcale godziwa.
— Ale czematego handlu do skutku nie przy‧prowadziłeś i
— Już Im tem blizki targa , bo po zaręczy‧nach, nio że trzeba wszystko
z rachunkiem i ścisłości* przedsiębrać, zacząłem zaglądać do
inwentarzom, toków i rejestrów przyszłego mo-jcgo leśeia, i czy nić w
aktach kwerendy o cię‧żarach na dobrach jego spoczywających, for‧mowałem
przy tem moję narzeczoną, gadałem z nią po Francuzkie przywoziłem jej
zamiast cukierków xiążki, aby miała przynojmniej wy‧obrażenie o tem co
jest ua świecie i wstydu mi jako zona nie przyniosła. Na to teść przyszły

background image

dość obojętnie spogląda!, lecz inkwizycje o ma‧jątek nie podobały się
szlachcicowi; ja zaś zmiar‧kowałem że u narzeczonej głowa tępa, że jej
nic wszczepić nio można, a co najbardziej ze fortuna była pozornie wielką
a długów podo-statkiem, więc to małżeństwo rozerwało się. Szlachcic -
rozgadał ie mi dal odkosza, ja zaś rozgadałem że przypatrzywszy się tak
grubiań-skiej Familii, nie moge łączyć się /. nią, zwła‧szcza, ite
dziadunio Wojewoda, stryj aszek Kasz‧telan, wujaszek Referendarz i ciocia
Jcncralo-W8, są tenui przeciwni i na tem się skończy In.
— Ale odstąpiliśmy ,od materyi,• powiedział któryś,• my gadaliśmy o Jarzy
liskim i o Julii, i wielu z was utrzymuje że ona za niego pój‧dzie, mnie
zaś wcale inaczej marzy się, bo ona dosć czuie ua ltajnickicgo spogląda i
Kajnicki dusi: się do niej przysuwa. Ale olo i llajiiicki
J.1
wchodzi, ty najlepiej nam rozwiążesz, czy Pan‧na Julia pójdzie za
Ukraińca, lub też zostanie między nami, jako Pani Rajnicka młoda!
— Czy żarty ie moie stroisz, odparł Rajnjc-ki, pytaj ae umie czy, myslę
żenić się z Iulia* —Spytaj Pawia, on handlowa i spekulacyjna gtowa, on
wam wymowniej niż ja wytłumaczy, dlaczego takie małżeństwo byłoby non
sennem, pod Wszelkiemi względami.
— Lecz una przystojna i dobrze wychowa‧na i •rzekł pierwej pytając)-.
— O przystojne i dobrze wychowane nie cięż‧ko w Warszawie, •odpowiedział
Paweł, •więc to nic nie stanowi, i gdy mi mój przyjacioł Ilajniiki
dozwala, więc wyjaśnię w am wzajem‧ne jego i panny Julii położenie.
Uajnicki, l-iiiu, Młody i przystojny. 2-do, doi*ze wychowany i podróżował
zagranicą. 3-ie, znacznie urodzony i ma dobrą koligację. I-to, Ma majątek
znaczny dobrze zabudowany i zagospodarowany, 5-to, nakoniec, jest
rządnym, długów nie ma, i ow‧szem na listach zastawnych czasem spekuluje.
Ztąd wynika, że gdyby miał tylko pierwsze trzy warunki, mógłby jechać
bezpiecznie w Ukrainę i Pobereże, i pud opieką jakieś tam będącej cio‧
tuni lub stryjenki, zawrzeć korzy stne małżeństwo z przystojną naw el a
co najbardziej, bogatą Po-bereżankąliib 1 kranika. Mógłby także wstąpić w
śluby pomyślne z temi domami, co już od
dwóch Iuli trzech po kolan w>Pany sic wbiły? i liczą w rodzie, jednego
Nenatora, lub urzęd‧nika koronnego i koligacię z jakaś mitra, a nie‧chcą
za świeższych od siebie dorobkowiczów, swych córek wydawać, i przeniosą
Itajniekiego, nad bogatego ale świeżego sąsiada. Mógłby na‧koniec w
najgorszym przypadku, dostać za żo‧nę, jedne z naszych najbardziej wysoko
uro‧dzonych hrabianek lub xiężniezck, co bogate w- przodki a nieoblite we
wdzięki, długo wy‧glądały na Xięcia z rzeszy niemieckiej, pogar‧dzały
dotąd przyzwotemi partiami a teraz z o-t butą poszłyby' za młodzieńca, co
jak roża wy‧gląda, i znakomite wiNicsieckim miejsce zajmuie, znakomite
nawet bez liipskish i pana W ielądka dodatków. Otoż wszystko mógłby
dostać Itaj-liicki, gdyby hył tylko młodym, przystojnym, dobrze
wychowanym i dobrze urodzonym! ale
0 sto, o dwieście, o trzysta procentów podnosi sie jego wartość, gdy
dodamy, iż jest bogatym
1 rządnym. Zważcie więc iż on ma prawo .strze‧lać, jak to mówią, wysoko,
a teraz zastanówcie się nad Panną Julią. Panna Julia dobrze wy‧chowana,
rzecz w W ai sza wie nie ciekawa, więc w zamiarach nie popłatna; Panna
Julia dość przystojna, ale ma, pomimo swych, Pułkowni‧kowej Itarzyńskiej

background image

i przyjaciółek zaręczeń, wię‧cej niż latośniiiaście. Przypominając jej
wstęp na świat i licząc różne epoki, można doracbo‧
wać sic przynajmniej dwódziestu czterech lat jeśli nie więcej, klórą In
metrykę wspierają, i piec tracąca swą świeżość: i zmarszczki gdzie
niegdzie orzące czoło, i czerwieniący się nos. Me można zaprzeczyć iż ima
doskonale umie utaić wszystkie napaści czasu i latać je inne‧mi zaletami,
iak, że szale wdzięków, rozumu, ułożenia i mądrego przedstawienia lego co
się podoba, przeważa to, coby się mogło niepodo‧bać, ale razem
doświadczone oko przyzna iz ona jest w lej krytycznej epoce, w której
młoda dziewica gaśnie a stara Panna na jaw wystę‧puje. Dodajcie do lego
przyjaciele moi, że Panna Julia nic nie ma, bo choć Pułkownikowa ma‧mi,
że jej fortunę zapisze, choć prawi Ukraińcom {lto nam Warszawiakom nie
śmie, wiedząc ze
my biegli w rachunkach i wywiadkach) ze Ju‧lia po matce, czy ciotce ozy
stryju, ma w Krakow‧skiem jakieś kapitały na siebiespadle, my wszys‧cy
dobrze wiemy, iż majątek Pułkownikowej, składa się z dożywotnich
dochodów, których rozchody iak są znaczne, iż nie może uzbierać żadnego
dla swej pupili posagu, i że ten po‧sag, ograniczy się na wyprawie, w
której prze-inagać będą, fausse-blondy, kryształy i srebra irażetowskie.
Z i«'g" więc wyjaśnienia, już przekonani by ć musicie , że Raj nt ck i
żadną miara z Julią żenić się nie może, choć nia upo‧dobanie W jej
rozmowie, bo jest rozumną; ale
właśnie ten rozum sadj ktuje lej Pannic, ii V-krafneeffl pogardzać nic
można, bo clioć niezgra‧bny, fanfaron, ale nie jest pozbawiony pewnego
gafunku zdolności, i rozmowa jego, którą sły‧szeliście, aczkolwiek
śmieszna, przekonała was zapewne, że ma upodobanie w literaturze. Tak"
rozsądna Panna jak Julia, zmiarkuje, iż potrafi coś godziwego z niego
uczynić, nie będzie wa‧hać sic tttugo, i wyskoczy z dziwacznego i nio
miłego stanu starej panny, idąc za mąż za Ja-rzyńskiego, co jej, jako
przyjaciel z duszy życzę i dopomagać będę, prawiąc przed nim od nie‧
chcenia, o kapitałach Julii w Krakowskiem, o sukcesyi Pólko wuikowej,
która jako sOchotni‧ca nie długo pociągnie, gdyż takie dodatki, ni‧gdy
zapałów konkurenta nie ziębią, owszem rozżarzyć je czasem mogą,
Rajnicki potwierdzi! wszystkie słowa i zdania przyjaciela Pawła, i
wszyscy się udali na powrót do pokojów balowych, nie wiedząc iż biedna
Julia pod drzwiami będąca, ani ied‧nego słowa z całej tej rozmowy nie
utraciła.
RoznXIAM, MV.
Łatwo sobie każdy, a łatwiej jescze każ‧da Panna pragnąca wyjść dobrze za
mąż, wy‧obrażą, jakie wrażenie uczyniła na Jtilii pod‧słuchana rozmowa,
przez kwiat młodzieży warszawskiej , i przez tego którego już ja‧ko
swojego liczyła. Wstyd, gniew, ża!, płacz, upokorzenie, wszystko to razem
uwiło się jako węże, koło jej serca i mocno je ścisnę‧ło. W słodkich
dotąd omamieniach o swojem położeniu, mniemając; iż dość być piękną, mło‧
dą, rozumną i dobrze wychowaną, by znaczne miejsce w szeregu towarzystwa
posiadać i mieć prawo do tego, o co sic w tem towarzystwie ubiegają, choć
i pierwej nieraz smutne zwroty
w sobie czyniła, i zmienić pragnęła dotychcza‧sowe swoje stanowisko na
stanowisko stalsze, (co by to powodom jej dzisiejszego rannego za-miarii
dania reki Jarzyn sk i emu, zamiaru przez Pułkownikowę wstrzymanemu),
jednak nigdy tj Ie zdartej zasłony z oczu swych nie miała. Tego już

background image

wieczora, widziała ona wszystkie swe Ułudy zniweczone, już nieuwagą i
zastanowie‧niem się własnem, ale zimną loiką świata ca‧łego, przez Pawła
wyrzeczoną, i postrzegła, że często Panna, aczkolwiek piękna, rozumna i
wdzięczna, lecz bez posagu w najwyższe to‧warzystwo rzucona, choć nieraz
na szczycie drzewa społecznego zaświeci, nic jest jednak cząstką tego
drzewa, ale jak jemioła pożyczo‧nym blaskiem i życiem oddychając, nie
może się wcielić do jego konarów. Ho zdarza się czasem, iż kobieta z
nie znanego ustronia lub ze skromnego pochodzenia, mocą czarując) eli
wdzięków, lub czarowiiiejszych jeszcze jaki-cheś innych uroków, wznosi
się na sani wierzch towarzystwa i zostaje jego najpiękniejszym kwiatem,
ale rzadko Ie wybrane nie w iasty, mieściły się od dzieciństwa w
temże Wyso‧kiem towarzystwie, owszem nie znane jemu, jako (loiki ua
nizkiem i ukrytym ale własnym gruncie kwitnąc, zyskiwały przez to
oddzielenie od swiala jakaś niew y I lunia* zona ponętę, co posłużyła
do ich losu, i którejby może były
pozbawione gdyby] ich kochanek przy dy hal je w tym znajomym jemu
świecie, w którym zwykł oziębło na tyle innych kobiet spoglądać. SiQWa
Pawia wylusczające jej i Rajnickiego po‧łożenie, były dla Julii nożem
rzeznika, cn bied‧ną by d linę, na najdrobniejsze kawałki cwjertu-je i
wszystko na jaw wydobywa Zna więc ca‧ła Warszawa, jej lata, majątkowe
położenie, a jej wdziękowi wychowania za niecenie chce! Rajnicki który
był celem tajemnych jój życzeń, wy raźnie, w obec licznych zaparł się
jej, i wszy s-, cy silną mocą pchają ją W ręre I kr.iiiu <m i. Wszystkie
(t* urażenia ubodly ją do żywego-, znienawidziła Warszawę, W arszawiaków,
cale Królestwo polskie, cale towarzystwo, do które‧go przywykłą była. Już
ouo, nieJwydawało się jej jak godziną pierwej, pozyskujące, mile, ale
posępne, zjadliwe, a blask które rzucało był dla niej blaskiem w piekle
pożyczany in, Namolnost iustrniur, przedsiawh si: jj oczom z tym urokiem,
jakie im nadać umieją autoro‧wie sielanek; Jarzy ński wzrost w jej
oczach; niezgrabność przejawiła się w poczciwość, pro‧stota i fanfaronada
w złotą szczerość, i co tylko serce jój i myśl zdarły z warszawskiego to‧
warzystwa, w to wszystkę przybrała Ukraińca, liyl to gwałtowny prz.ecliod
z jednego tonu w ton drugi, a Julia jako kobieta, by la dosko‧nały rn
instrumentem do podobnych nmdulacij,
ro mogą sic wydać rozstrojeniem dla niedoświad‧czonego, aio Które
przedstawiają sic jako na‧turalne temu, co miał szczęście czy
nieszczęście obeznać się dobrze z płcią piękną. Za pomo‧cą Wody zimnćy i
przymusu, otarła, łzy swo‧jo i wróciła do sali balowey. Przy wchodzie
zaprasza! ja itajnicki zawsze uprzejmie, zaw‧sze nadskakując do mającego
się rozpocząć tań‧ca. Niemogła na niego patrzyć, wstręt gwał‧towny
przemaga! w niej nad koniecznością za‧chowania powierzchownej oznaki
grzeczności; miała wielką ochotę plunąć mu w twarz, wy-drapaćmu oczy i
ledwie zdobyła się nastów kil‧ka z wymówką, iż czuje sic chorą i tańcować
niemoże. ZaKajnickim postrzegła Pawia; mdło‧ści ją napadły; z przemocą
je zdusiła, bo Pa‧weł ze swoja loiką, był dla niej obrzydliwszym jeszcze
od Rajnickiego, choć w tem tylko za‧winił, iż myśl jego wy nurzył; ale
znienawidzi‧ła go gorzej z lej samej przyczyny, dla której, Kat jest
straszniejszym od Sędziego, co rozka‧zuje tenui Katowi głowy ucinać lub
wieszać. Po‧tem wźrok jej patii na ty eli, których głosy i u-częslnistwo
w owej pamiętnej rozmowie sły‧szała, i zdato się jej, że oczy tych panów

background image

wy‧rażają to samo, co przed chwilą wymawiały ich usta. Zawrót opanował
jej głowę; każde zwierciadło, każda świeca balowa była szydzą‧cym z niej
okiem.' każde słowo, każdy odgłos
muzyki tłomaczył sit- dla niej w brzmieniu: Panna Julia staią i uboga
Panna; Panna Ju‧lia męża w Warszaw ie nic dostanie; już pn wdzię‧kach
Panny Julii!• To tylko słyszała, io tylko odzywało się W jej uchu, tak
jak zastraszone‧mu zającowi, wszelki szelest liścia, każdy śpiew ptaka
choćby i słowika, każdy powiew wiatru, Wydaje się szczekaniem i gonieniem
psów zażar‧tych. Zaledwie mogła dostać się do miejsca W którem siedziała
Półkownikowa Darzycka i prosiła ja o prędki powrót do domo bo czuła sic
mocno chora. Nie potrzebowała dowodzić długo o tej słabości, bo jej
pomięszanie, gwał‧towne rumieńce i drżenie, aż nadto świadczy‧ły o
boleściach, iak że Półkownikowa, pomi‧mo zatrzymywani próśb gospodyni,
pomimo utyskiwań, i żałości młodzieży nad jej odjaz‧dem i cierpieniem, a
które się wydały Julii sro‧giem urąganiem, wyszła eskortowana przez część
młodych, w gronie których znajdował się Ja‧rzy liski. Ten jeden tylko
otrzymał czuie spoj‧rzenie od Julii i zachęcony laską t#le niespo‧dzianą,
ośmielił się wraz z innymi oliaiować jej swą rękę, by ją do powozu
odprowadzić, i został mile przy jęły in. Nadto, schodząc do po‧wozu, gdy
się oddaliła cokolwiek Półkowni‧kowa, powiedziała mu Julia• że Pani
Darzyc‧ka zaprasza go na dzień następny na obiad, i
ftlOOI,
nie dając mn czasu uświadczenia wdzięczno‧ści, szybko siadła do Karety.
Tu dnpićro, gdy już na ulicę wyjechali, Julia żywym pl8eXem ryknęła Iak,
że przestra‧szona Pułkownikowa tuliła ją tylko, nie pyta‧jąc o pohudkę
tych cierpień, (idy zaś wysiedli i Julia rozsznurowaną została a służące
odda‧lone, rozpoczęły się wynurzenia Julii przed 0-plekunką-
Dowiedziała się Pułkownikowa o całej rozmowie, która ją także mocno
zgryzła, ho jako koli io ta doświadczona w zawodzie świa‧towym, dobrze
wiedziała, iż nic. nio ma fatni‧niejszego dla Panny, gdy już ją zaczynają
za nie młodą poczytywać, bo wówczas, nie jeden coby mogł znaleść w niej
upodobanie, o/łslię-tZonym od niej będzie przez fałszywy wstyd iż kocha
się w starej Pannie, gdyż trzeba mo‧cno rozkochanego i to jeszcze
młodzika wyexal-luwanego, aby nie dać się odstraszyć temi niew-czesnćmi
nie raz żartami, któremi i u nas, i po‧dobno w świecie całym stare panny
przesiadują, tak jak gdyby one były temu winne iż zostały gatunkiem Pario
w towarzystwa naszego, tak jak gdyby nieboraczki nie starały się usilnie,
aby wyjść z tego nie miłego położenia. Uczuła wiec Pułkownikowa wraz z
Julią, potrzebę wyjścia za mąż za Jarz} ńskiogo, niechciała zwłoki, by
doczekać pewniejszych o nim z miejsc ro‧dzinny eli wiadomości.
Lecz gwałtowna Julia.
ai
nic słuchać nio chciała, pragnęła rzecz tę jak naj‧prędzej ukończyć,
zdając się na Opatrzność i uczciwość Jar/.} oskiego, który zaczął być W
jćj oczach bohaterem doskonałym, od kiedy po‧strzegł iż niejest między
Warszawiakami po‧płatną. Płakała, padała do nóg Półko wnikowej, iak; że
ta skłoniła się nakoniec dii jej woli, i gdy Julia jej powiedziała, że w
jej imienin za‧prosiła Jarzyoskiego w dzień następny na obiad, wydała
rozkazy aby obiad był sntszym i wy-stawniejszym niż zazwyczaj , by
Ukraińcowi dać wyobrażenie o możności do jakiej Julia przywykła. Me było

background image

to bez pewnej kalkulacyi ze strony Pólkownikowej, bo naprzód Ukrai‧niec,
mogł /.dostatniego obiadu opiekunki wnio‧skować o mierze posagu illa
pupili, a potem mogł Iakże wziąść pożyteczna naukę, jak po‧źniej żonę
utrzymywać należy.
089
rokdzmał r.
Jarzy ri ski uradowany ostatniemi milemi spojrzeniami Julii i
/.aproszeniem na dzień na‧stępny, wrócił na ltat z miną weselszą, która
wszystkim przytomnym poznać dala, że jest przcjciy nadziejami
pewniejszemi od tych,któ‧re go ua początku balu otaczały. Różne czy‧niono
w towarzystwie wnioski nad tem, co skło‧nić mogło i Julię i Pułkownikowe
do łaskawsze‧go z nim obchodzenia sic, bo kilku idących za Julią
usłyszało jej zaprośmy, a wniosek naj‧pewniejszy zdawał się być (en, iż
te Damy o-trzymały lego wieczora, wiadomości rzetelne o dostatiiiem
położeniu konkurenta. Wniosek ten wyy/iedziony przez kobiety i kilku
starych ko-nierażnikow , uchodzących za najhicglejsz\ ch w Zawodzie
wydobycia najtajniejszego wypad‧ku na jaw, zu pomocą przy puszczeń i
domysłów,
zmienił sic wkrótce w pewność i poi) toczny wywarł wpływ na główny
przedmiot tycli do‧mysłów, Lo skoro zaczęto się utwierdzać W tem
przekonaniu, iż Jarzyński jest może magnatem ukraińskim, więc trwająca
godzinę temu ozię‧błość, mienić się zaczęła w większe ku niemu poważanie,
i nawet nie jedna matka i niejed‧na Panna spoglądały na niego uważniej i
znaj‧dowały go już lepiej niż się pierwej wydawał, a niektóre już
zazdrościły w głębi duszy twojej, żc Julia ua iak świetną pariyc trafiła.
Lecz jeśli kilka kobiet, okiem zawiści pa‧trzało ua Julie mogąca dobre
zrobić zainężście, miała ona wielu przychylnych wśród młodych ludzi
warszawskich, którzy wprawdzie nie chcieli sami żenić się z nia, ale
pragnęli ją jak najlepiej za mąż wydać, byle nie za siebie. Jednym z ly
ch by I Paweł, co cios ty Ie bolesny Ju‧lii zadał. Obdarzona
rachunkowością wy Boką, sądził ze znajomości własnćj swój osoby, iż nic
bardziej nie skłania młodzieńca do dobicia lar‧gu o Pannę, jak wiadomości
o jakimes posagu i dla tego zaczął się kręcić koto Jarzy oskiego wraz z
innymi dobranymi sobie miody mi, i rozpoczął rozmowę o posagach panien
będących lia balu, zaczynając swą Iusti, iey ę daleko od innych Ta‧nieli,
a kończąc na Julii, ktorą bardzo dosko‧nale wysławił, jako jedyną
dziedziczkę po Pół-kownikowcj, posiadającej wielkie dobra i nia‧
jącój zamiar zapisać je Julii. Ale razem dodał, że Pólko u nilsowa jest
osobą romansowa, i wy-t \almwaną z ktorą ostrożnie postępów ac należy, że
gotowa wszystko ucz* nic illa Julii i illa iego co się z Julią połączy,
ale broń Boże aby po‧strzegł iż Pan narzeczony lub konkurent o po‧sagu
myśli. Byłoby to wbrew jej zasadom o czystej i hezinteressownój miłości
, i wówczas mogłaby odmienić wszystkie swe dla Julii roz‧porządzenia.
Dla tego radzi aby sic nie upomi‧nano i nie wywiadywano o posag, ale
zdano się zupełnie na łaskawą wspaniałość opiekunki i poprzestano do
czasu na procencie od summ co się Pannie Julii w Krakowskim należą.
Wszyst‧kie te słowa Pawia, zatrzymały się w uchu i myśli Jarzyńskiego,
który ich niby nie słuchał, i były powodem iź postanowił nalegać usilnie
dnia następnego na Julią i Pułkownikowę o o-stateczną decyzyę. Kąd był
temu iż powziął przypadkowie dokładną a tyle przyjemną wia‧domość o

background image

posagu Julii, bo sam przez sic, nio sini,ii o to wypytywać z obawy aby
i "jego fortu‧nie nie śledzono, a od tego z powodów jemu wiadomych ile
możności uwolnić sie pragnął. Te same powody były Iakże dla niego bodźcem
do jak najrychlejszego zawarcia ślubu z Julią i gdy druga slroua podobną
chęcią przejęta była, nic więc dziwnego, iż lo w jak najprędszym czasie
nasląpilu. Pułkownikowa duła Julii wy‧
prawe, w części za potowe pieniądze sporzą‧dzoną, W większej jednak na
kredyt wziętą, ' mającą sic zapłacie funduszami przys/.legn mał‧żonka.
Jarzyński zaś , wyektpentowawazy pieniądze które z sobą z I krainy
przywiózł, musiał Iakże cokolwiek długów w Warszawie zaciągnąć, na
wesele, na koszta podróży i ni karetę, wziętą także na kredy) u Mera, spo
‧dziewając się, iż wszystkie te długi zalaiwi, gdy około kontraktów
wypadnie inii odbierać pro‧cent od summ posagowy di Julii. ł ekipnwaw-szy
się więc dość przyzwoicie obuje, a każde na raehunek drugiego, po
płaczach i błogosła‧wieństwach Pułkowników ej, po solennej obiel-niey pdn
iedzenia ją w jak najprędszy in czasie, puścili się pocztą, ku rodzinnym
stronom Ja-rzyńskiego.
Widzieliśmy iż wybor Julii, biorąc go za inęża , był gwałtownym; niebyła
to skłonność, ku niemu jak raczej wstręt od stanu panień‧skiego, który
związał jej rękę Z ręką tego czło‧wieka, Ztąd nieznała go dobrze i
wcałi......
kochała, Ale skoro przed Ołtarzem przysięgli mu miłość, istotnie ozy
wioną została tem uczu‧ciem, klóre jednak w głowie raczej niż w sercu
Wyradzając się. by lo przez faiśż) wą podnietę imaginacij, aż do
gwałtowności posuniętrni. Co tytko on zrobił, co tylko on powiedział)
byio
n
pięknem, dobrem i rozumnom, ho inaczej n> cierpiałaby jej miłość własna
gdyby mniema* Ia, iż jej małżonek inaczej zrobi i powie, j dla-tsgt) pod
czas krótkiego ich pobytu w Warsza‧wie po s/Jobie, usiłowała wszelkiemi
sposoba‧mi zniweczyć to niekorzystne mniemanie, ja‧kie Jarzyński w
towarzystwie o sobie obudził i Wszystkim mówiła, ie mąż jój. zamyka w so‧
bie nie przebrany skarb uczuć dowcipu i serca. Słysząc zaś od niego o
włościach o nadobnych położeniach, ćwiczyła sie już mysia swoją wo-
bowiazkach Pani, dbała o byt poddanych, sta‧rała się icli oświecać, a
razem formować i reformować sąsiednie dobr swoich towarzyst‧wo, w
nadziei iż jej dom, jako osoby wycho‧wanej w stolicy, będzie ogniskiem
dobrego to‧nu i przyzwoitości, z którego inni czerpać bę‧dą wzory.
Przytem, umyśliła, oddać sie na‧miętnie upięknieniom majątku swojego,
zbudo‧wać pałac gustowny i rozległy angielski ogród założyć. Ze zaś
słyszała od wielu z tamtych stum przybyłych, iż w tych okolicach, Wioch
Iter, palące buduje, a Anglik likier ogrody zasadza, .więc chciała aby'
mąż jeszcze z War‧szawy do tych dwóch panów pisał, żądając ich
najprędszego przybycia, by czasu nie tra‧cić i wziąść się wcieśnie do
planów i roboty. Odłożył mąż (o wezwanie aż da przybycia na miejsce, i
ona przez ciąg podróży swojej
7, Warsie wy na Ukrainę, o nionem intern nie myślała tylko o tem, jak
bcrliie Paniij we włościach swoich.
im.'.''
W jednej z południowych prowincij da‧wnej Polski, w wiosce niezbyt
wielkiej, sial dwór nie obszerny, drewniany, nizki, słonia kryty, z

background image

gankiem na dwóch stupach podpartym, z oknami i większemi i in niej sz
emi, !><> znać było że do dworku, malo co chatę dobrą prze noszącego,
praj budowano pokoje. Dziedziniec I') I wrosły sowicie bur/anem i
pokrzywą, a na nim miły obraz wiejski tworzyły, i kupa gnoju kolo stajni
stercząca, i kałużka przed Wchodem do piekarni będąca, W której spoczy‧
wał wieprz karuiny. W około zaśniego pluska-ty S'C male kaczęta, a ich
matki chodząc obok i harmonijnie kwakając, wtó^pwały mruczeniom
jego, gdy babrające się w błotku kaczęta mi-|y mu lco przerywały. Dalej
gęsi przechodzi ty się od dwaru 'lo bramy, od bramy de piekarni i od
piekarni do stajni i w roi lokowych. Mi zbywało na kurach i jndykach kolo
konika sw icgocących i czubiących się, a cale te roman-(yczno-wićjskie
przedstawienie , 1 urozmaicone było wesolemi pląsami kilkorga cieląt i
szczeka‧niem kumlysa.
Dziedziuiec bparkaniony był, w części ro‧wem wysoko kopany rn, w części
płotem, ua którym znać. było, iż w potrzebie dostarczał suchego Opału.
l'o prawej stronie stała staj‧nia ti hlicit: gnojem u-; ani i ro w a na,
a po lewej \\ y ż wspomniana piekarnia i kuchnia razem, maią-e a jako
pawilony dwa karmniki koto siebie i z, jej drzwi wychodzi! skombiiiowanj
za pach, kwasu, serwatki, chleba pieczonego, je‧rzy u surowych, i potu
ludzkiego.
Do mieszkalnego zaś dworu, wchodzono naprzód sienią, anie podłogą, ani
cegłą nie wy‧łożoną, mocno pkopconą, i w której dwa Iob trzy paliwa
otwierały swe gardła, pełne je‧scze nie wy uiiecionego zimowego
słomianego popiołu, tak że za otwarciem drzwi i wejściem wiatru, obłoczki
w różnych kształt ach, zmie‧szane,z chmurami prochu, witały przychodnia <
mocne kichanie budziły. I1 o prawej stroniu był kredens gdzie kawałki
świec łojowych. Mą‧
lia!/ się obok fajansowych (alerty, kawałków en fabi r innych naczyń, a
ten kredens, hyl zi‧mny, cieńmy i nabierał tylko blasku, gdy za otwarciem
kredensowej szafy, światło padało na błyszczący mosiężny samowar w
wielkich pka&j&ch używany. Na ścianach zaś wisiały dwa wieńce,
pszenny i żytny, a między niemi nahaj, którego rossa dobroczynna,
pobudzała wzrost tych owoców ziemnych. Dalej za kre‧densem, było para
małych pokoików służących razem za pokoje jadalne i sypialne, oczom świad
‧czyły, łóżka i pod oknami, i pod drzwiami i pod piecami będące, co
przekonywało iż mie‧szkańcy, nie lękali się ani romatyzmow , ani
przelotnych wiatrów. Kredens, te dwa pokoiki przylegle przy nich
spiżarnia i sień, była w niż‧szej i dawniejszej budowli umiesczone; z le‧
wej strony, byt wielki bawialny pokój, tak długi jak cala szerokość domu
i W którym by‧ty większe okna, niż w reszcie budynku. Pokój len z jednej
strony miat parapet dający na o-grod, W którym piwonia, kilka pustych ma‧
ków, trzy lub cztery wiśnie krzak bzu dzikie‧go, celowały i ustępowały
dalej miejsca jarzy‧nom, bodiakom i trawie na której płótna i ui‧ci
bieliły się.
W po koj u zaś bawialny rn, staią kanapa stół, czte‧ry krzesła i komoda z
prostego drzewa, ale poli-turowaiia. Na komodzie byty kwiatki z włócz-
Al
ki robiono i mocno przypylone, masełniezka porcelanowa w kształcie
baranka i gitara hisz‧pańska strun kilku pozbawiona. Na ścianach nad samą
kanapa. Pan Jezus gipsowy en relief w czarnych pnliturow any eli ramach,
a !pn bo‧kach dwa port rety olejne, jeden niewiasty okrytej koronkami,

background image

kwiatami, brylantami rzad‧kiej wielkości i perłami ogromnemi, Iak, że gdy
‧by ten st roj byt rzeczywistym a nie malowa‧nym, wart byłby miliony
milionów; drugi Je‧gomości, w obywatelskim mundurze, z pod-klórcgo
wyglądały pieczątki, łańcuch zloty od zegarka, a pod pachą występowa!
kapelusz sfor‧sowany. I\a oknach stały waznnhi z sucbotlr-wein geranium i
rozmarynem, a do pokoju sa‧mego, wchodziło się z innych izb i z sieni
scho‧dami, bo budujący, pragnąc uczy nić go wyższy iii i dachu nie
podnosić, dla osiągnieuia lego ccl ti wkopał się w ziemię, i z tej
przyczyny, wilgoć zewnętrzni odbiła na ścianach wewnętrznych rozmaite
desenie, cn zastępowały malowanie, bo pokój był tylko bielonym, jako leż
i solii nie wyrzucony, ale po prostu belkowany .
W jednej z mniejszych czy sypialnych, czy jadalnych izdebek, mającej
wychod na dziedzi‧niec, jejmość czterdzieście i kilka lat zapewne
licząca, nizka, krępa, okryta szlafrokiem wy lar ty in z kwiecistego
perkalu, i w czepku ogar-uirowanym spłowiałam wstążkami , z noga‧
is
mi wewnątrz przez zle pi zy zwyezaienie wy Ki /> -wimtemi, Zajętą była
rozdawaniem przędziwa itiiikU kobietom Se wal, i odnidranieni od nieb
daniny z jaj. "Widać iż w ciągu iego zaiind-ntenia, modno l»y la
gniewem Wzruszoną, bo i eaepek Im I na bakier, i obijcie gruhcmi sło‧wami
obdarzała WiiejzJrie kobiety, i duie jej własne dziewki, pomagające j< j
w rozdawa‧niu przędziwa, miały na policzkach, rumiane siady jój ręki.
Nie u&yjenty wszystkich spo‧sobów, nmuie/iia lej damy, bo możeby nie
jeden czytelnik odrzucił Z niesmakiem lę xiąż‧kę, ale zamiast jej wyrazów
użyjemy gatunku Parafrazom, coś naksatatt lego eo I*. Tytus, Nzi
/.eniowski, /. I ległem sobie pozwala; lo jest, ze ua miejscu
oryginalnie użytego słowa, po‧łożymy inne, i dla lego ostrzegamy
łaskawych czytelników, że kiedy la dama będzie mówie, niecnoty! ziy
człowieku zła kobieta , finit ej" Afajto, ta będzie znaczyć iż ona
wyrzekła da‧leko brzydsze i dobitniejsze słowa czasem na‧wet u
sąsicdiiych języków dla lepszej wy‧razistości poży czane.
— Ach wy próżniaczki, niegodziwe, nie chce się wam robić, narzekacie na
inOtowidlo że wid kie, a patrzcie jakie'lekkie, ja jedną ręką z la-
lunscią je trzymam.
— Coż z lego wielmożna Pani że lekkie,— ode‧
zwały sii; Rali)',• ale dłubie, więcej pięciu łokci, a zwyczajnie cztery
U) w a.
— Ach warto niecnoty, bym sa Wftise krzy‧ki, połamała lo nniiitn nilo na
waszym grzbie‧cie. Niemiatn gdzie ekonoma 1 Jak przyjdzie lo każę wam
bassy, za tę zuchwałość sprawić!
— Ale niech wielmożna Pani pozwoli,• rzekły baby,• żebyśmy z leni
motowidłein poszły do pana kommissarza, on nam powie, r/y Jaśnie
Wielmożny Graf, kazał prząść według tej mia‧ry, bo jfśli io taka pańska
wola, lo przynaj‧mniej nic tyle żalu.
— Ani wasz koinissarz, ani sam wasz dzie‧dzic, niemają prawa do mnie sic
mieszać, bo wasz Pan wyjeżdżając, za granicę zaprzedał Was w possesia, my
was zapłacili, i ciclio ba‧by, bo baty będą.
Widząc baby. że skutek slow nastąpić mo‧że, i przypomniawszy sobie jak
już nieraz ma‧lo wskórały na apelacjach do kouiissaiza, i że według
pospolitego przysłowia, łlóg będąc wy? sok o, it Pan daleko na nic mi nie

background image

zda sic spie‧ranie, już podjęły się przędziwa i osnowy we‧dług narzuconej
im miary i oświadczyły goto‧wość wypłacenia sic z daniny wjajacli od nieb
należnej. Do odebrania zaś tego podatku, pa‧lli posesorowa, wy ciągnęła z
pod lo/ka, pew‧ną machinę, która jak I rady eia mówi, przez Wielką
nawel i bogatą Panią, do tego użytku
wynalezioną zostaią. Myśl do tćj'machiny dat nahor re Itru ela, w
którym jest miara podług hiinrj Indzie wysokiego wzrostu, zostają przy‧
jęci, a mali zbrakowani. Zastanowiła się więc to wielka Pani, iż dobrze
mieć Iakże rzecz po‧dobną aby male jaja brakować, i W (ym celu kazała
zrobić gatunek stołka na czterech no‧gach, mającego dziurę pośrodku,
wielkości naj‧większego jaja, jakie tylko kiedy kura znieść mogła.
1'rzez tę więc dziurę, przepuszczano znoszone na podatek jaja; wielkie
zatrzymy‧wały się i były za dobre uznane; mniejsze przelatywały, tłukły
sic w postawianym pod-machina garnku [i w rachunek wypłaty nie
wchodziły. Potłuczone, mogły przez czas nie jaki do kuchni służyć i
utrata ich , była ka‧tu illa włościan przynosząych male jaja, a za‧
robkiem dla odbierającego. Zasłyszała pani possesorowa o tej
dowcipnej machinie i wszel‧kich użyła sposobów, aby jej model dostać. Do‧
myśleć się można, jak znowu silnie nastąpiły reklamacie ze strony bab,
gdy ujrzały co ten stołek znaczy; jak mocny był upór ze strony Pani
posscsorowćj która roziiikala się, i już nie tylko słowami, ale czasem i
razami gniew Swój objawiać zaczęła, i Bóg wie do czegoby la sprawa
doprowadziła, gdyby jedna Z jej słu‧żący eli nie wleciała zadyszana
wołając; Jego‧mość wraca, i z nim jakieś goście jadą, —Na
IO
in słowa- Jejmość odprawiła baby, odkładając pa dzieli Inny wybor jaj,
zaczęła krzyczeć na dziewczęta , aby prędko ią, to podczesaly, to
szlafrok na suknię przy zw oitszą przemienił) , a razem wydala im
rozkazy, aby i śmietankę do ognia przystawiły, i pokój bawialny prędko
podmiotły, i samowar nastawiły, i zakadzilyi po kucharza pobiegły, pyły
pościnały, a gdy oni jedno robiły, łajała ich mocno, iż drugiego nie
czyniły, nio zważając iż dwóm biednym dziewczętom, dala jednoczasowic z
piętnaście rozkazów, z których jeden wysyłał je na pra‧wo, a drugi na
Jpwo, ale pan) posśesarowa jako czynna kobieta, chciała aby wszystko w
minu‧tę mogło być spetnionem: Nie przepomniał krzyknąć i na chłopca
kredensowego Kirylka, co drwa na dziedzińcu rąbał, aby się ubrał co‧
kolwiek przyzwoici ej, ho miał zwyczaj cho‧dzić jako góral szkocki, i
przytem obciążyła go dobrą liczbą rozkazów ściągających się do przy‧jęcia
gości. Zgoła, że te jedyne słowa, gumie jadu, były wirem, gatunkiem
trąby powietrz‧nej, która przerwała zajęcia domu całego, i ten dom
wioch izamięszanie gwałtowne Wpra‧wiła. Jeszcze len gwar
przygotowawczy, był W całej swej sile, gdy parę bryczek zajechało przed
ganek a z nich wysiedli i gospodarz do‧mo, tprzy by U z uim goście.
i 'i,
itOS.łtSJ i* VIM.
Zajeżdżające w ten dom osoby, były: naprzód sam gospodarz, posscsor wsi,
w której rzecz się ta odbywa i która prawem dziedzictwa na‧leżała do
Magnata to w stolicy, to za granic ą przebywającego, i zaglądającego do
dóbr swo‧ich nie na to by jakieś polepszenie w rosie po‧wierzonych nui
tylu ludzi uczynić, j dbać o ich dobro a razem o swoię intrate, ale jedy‧

background image

nie, aby uchwycić grosz z tenut possesyjnycb i przypożyczek wynikły.
Drugi byt także pos-Bcsor sąsiednej wioski, a trzeci byt Assesor sadu
ziemskiego, co poznać można byto, po wielkim dzwonku gniotącym karki
biednych chłopskich szkap na przejazd mu danych i szpa-
(la w bryczce wraz z bumagami stercząca. Przy‧byli wchodząc wędom,
zostali trąceni w dwóch przeciwnych kierunkach, z tylu jedną dziew‧czyną
co galopem śmietankę z niekarni do do‧mu niosła, a z przodu drugą, co
czwaleui wynosiła samowar z dworu, aby na Wolnem powietrzu prędzej
zakipiat. AV sieniach zaś, K irylko, otworzy! im drzwi do bawialnego po‧
koju jedna ręką, a drugą dosięgał nt prcdce, tij części stroju swojego,
bez której zbyt często obchodził się , i któraby straciła, dane jej za
granicą nazwisko inttUperistiftlt>, gdj by zagra‧niczni tu zajechali i
przypatrzyli się, jak wie‧lu in żyje, bez, tet, tak według ich mniemania,
niezbędnej rzeczy. Wpuścił gospodarz gości, co już w pokoju przywitani
zostali gospodynią, któ‧rą każdy z nich z uszanowaniem w rękę poca‧łował;
ona zaś podając ją do odcinania tego hołdu, palce kurczyła, aby całujący,
szczegól‧niej Assesor, nie postrzegli jej paznokci, za które‧mi mieściło
sięmnost w o czarnego brudu. Lękała się zaś Assesora, bala sic aby nic
wziął tego zaafirmit, ale manewr, mlal się jej szczęśliwie, i otia za‧
prosiwszy swych gości siedzieć, skryła rę‧ce pod chustkę i tam palce, ile
możności o-c z> szczała.
— Jakże zdrowie Pani A.ssesorowej Dobro‧dziejki i milej koniolacjil Jak
boleję że nie
mogłam ffotąrł. rtopeinJc Winnej jej atteneij • °" dezwata się do
.Assesora.
— Zofia Agapowna i moje dziatki sa W do‧brem zdrowiu,• odpowiedział
Assesor,• ale nieboraczka, zakłopotana gospodarstwem, szu‧ka sic wszędzie
za masłem, a teraz W okolicy dostać trudno. Czy nic ma 1'ani jaką falkę
na praedas, jabym ją kupi! Za gotowa pieniądze?
— Adi panie Assesorze na honor się klnę, że u uas krowy nic mleka dawać
niechcą, inaczej byłoby mnie milo przysłużyć się 1'ani Asscso-rowej bez
żadnej prctensij. Ale, dodała,• lto ujrzała znaki co mąż jej czynił,•■ ja
jakoś się posiaram aby Panu dogodzić i Zdobędę się mo‧że choć na pół
laski.
— Wdzięcznym bardzo będę, ale ja zawsze zapłacę, choć to teraz bardzo
ciężkie czasy dla nas urzędników, nie ma z czego żyć,
— Adi biada, biada teraz wszystkim,•■ ode‧zwał się gospodarz,— nie tylko
urzędnikom ale i nam possesuroni. Oj że czasy co ciężkie, to ciężkie!
— Uia Pana nie tyle, ho trzymasz posscsię u] bardzo wielkiego Pana i z
Rządzcą i plenipo‧tentami jego możesz trafić, do ładu i podlatać się, ale
moie, co jestem posscsoreiii u poripan-ka, to dopiero ciężko,— rzeki
drugi possesor,• nazywający się P. Dusickim.
— Ale ja i u Pana, i Pana Dusickiego, wi‧
lUs^LH
działem piękne zboża na polo i dużo chleba w tokach, jakże Panowie mogą
tracić na pos‧ses i ach !• zapytał Assesor.
— Z niedotrzymania kontraktu i zgwałcenia we wszystkiem jego punktów—
odparł Dutickł.
— Z tejże samej przyczyny i ja tu dar‧mo pracuję, i ciężko uzbierany
grosz w i< j posscsij utopiłem,• odpowiedział gospodarz,• i właśnie dla
ratowania sic, jeździłem dzis do plenipotenta moiego dziedzica,

background image

zagrażając pro-♦ essem, jeśli krzywd moich nie nagrodzą sowi‧cie, gdy
wracając ztamtąd , miałem przyjem‧ność zdybać się z P. Assesorem.
— A ja już rozpocząłem proces z moim dzie‧dzicem,—rzeki Dusicki,— i (en
wkrótce przy jdzie pod decyzię pana Assesora Dobrodzieja; niech‧że więc
Pan pozwoli, aby in dzis jeszcze przed‧stawił cala sprawiedliwość mojej
sprawy.
— Ale pozwól kocliany sąsiedzie, niech ja pierwej moje krzy wdy wy
łuszczę przed 1'. Assesoym, bo i ja wkrótce, odwołam się do prawa i do
sprawiedliwości Pana Assesora i jego kolegów.
— Jako gospodarzowi chętnie ustępuię, za‧mawiając sobie glos i uwagę Pana
Assejora na poźniej.
— Kąd posłucham Panów, • odpowiedział Assesor, i poprawił sic na swojem
siedzeniu, przybierając poważniejszą i sądowniczą postać.
— Adi PaUie Assesor ae,— krzyknc!a'gospody-ni,— racz laskawem i spraw
ierl ti wem inhemwy-słuchać krzywd naszych, i bądź pewnym iż ich
wynagrodzenie, bez wdzięczności naszej nie obejdzie się I
— Pan Assesor może być przekonanym,• odezwał się mąż,•że my jego
łaskawość, do‧broć, trud i zajęcie, należycie ocenić potrafimy.
— IZ mej strony—rzeki Dusicki,• zaręczyć moge, że P. Assesor, ua mnie
uskarżać się nic będzie, jeśli skutek pożądany, prośby moje U-wieńczy.
— No, no, rozpowiedzcie mi tylko wasz in‧teres, może ja wam potrafię co
zaradzić; wszak io ludzie mówią, ręka rękę umywa, noga no‧gę podpiera,
wiec spodzie wam się iż między nami dobrymi ludźmi także tak będzie.
— Nie wspomnę już,• rzeki gospodarz, •jak drogo za tę possesjo płacę, Bóg
mnie skarż, je ślinie dwa razy tyle, co waria, ale idę tylku do
zgwałcenia kontraktu przez Jury zda I o ra. kontrakt w punkcie 5-tym,
opiewa, iż ludzie w lej wsi zamieszkali, należy ć będą do mnie podług
inwentarza, przez obie strony podpisa‧nego, zupełnie Iak jak oni sa, w
tym inwen‧tarzu opisani. Tym czasem, patrz Pan, olo w tym inwentarzu,
Jwan, ilryćko, Nestor i Dia‧na, mają położone sobie pierwszy 'ii, hii,
dru‧gi 17, trzeci 20, a kobieta 21, gdy przeciwnie,
metryki Parncha, które urzędownie wyjąłem, przekonywają, iż. Jwan ma
tylko 21, 11 ryć ko już IS, Nestor aż 28, a Olana 22. Potem, oto w tym
inwentarzu, położony jest pod N. I "i. Porfir. Człowiek, wprawdzie
znajduje się na gruncie, ale zwie się nie Porfir, leci Prokop. Nakoniec,
Piąstka, jest pokazana pod M. 7, jako mężatka, a tym czasem, dwoma dniami
przed obięciem possesij owdowiała, a zatem ius Die jest taką, jaką mi
solennie i święcie przy pod‧pisaniu inwentarza obierano. Ztąd wynikają
nąjpierwsze moje krzywdy, iż dano mi młod‧szych Iuli starszy eli ludzi,
od wymieniony eli w inwentarzu, iż ja musze mieć Prokopa do panszcz) sny,
zamiast tego iż miałem nadzieje na Porfira, i ie zamiast mężatki inani
wdowę. Wszystko to jest zgwałceniem inwentarza, a tem samem naruszeniem
wyż wymienionego punktu 5-go, kontraktu, za co się mi słuszna i Sowita
bonifikata należy • Coż Pan Assesor na to wszystko, czy [słuszność' jest
z mej strony Iuli nie t
— Zdaje się wysłuchawszy was, iż macie rezon, nie wiem jak się tłumaczyć
będzie prze‧ciwna strona: no teraz kolej na P. Dusickiego.
— Choćbym mogł podobne krzywdy i jak mój łaskawy sąsiad wy mienić, ja
jednak czło‧wiek nie pieniaka, puszczam je mimo i cier‧pliwie znoszę, gdy
ludzie inwentarscy mają rok
58 mmmm

background image

więcej luft mniej niż napisano, gdy mi młóci Paweł, choćby lo Piotr uczj
nit powinien lub gdy migro-
ntadzi Wdowa zamiast mężatki alio) dziewki, Ale wyraźnego naruszenia
praw, które krwawo za-robion} m groszem i pracą moją optantem ,
znieść nio moge, i sprawę moje iak przed i*. AsMsoreui objaśniam.
Szóstym punktem kon‧traktu powiedziano, iż dziedzic za nieurodzaj i
gradobicia nie odpowiada. Ztąd wypływa iż w lyeli dwóch tyłko
przypadkach nie mam prawa upominać sic od niego, ale że mam stti-czność,
gdy żądam wynagrodzenia za inne szko‧dy, które nio były określone, ho ich
niewy-m ten innie, zamyka tę myśl w sobie, iż gdy się nic nie płaci za
to, co jest wymienionem, to płacić mi trzeba za to, co iest nie
wymienionem, a nawet dawna prawna arynga, iż pomienione nieponiienionemu
a niepomienione po mie nio ne‧mu, w niczem ubliżać nie może, i znajdująca
się w moim kontrakcie, mówi za mną. Ze mi grad zboża nie wybił, i że
urodzaj hy 1 iiiekuyni więc o niesie nie upominam, i nie upominałbym Się,
bo za nieurodzaj i gradobicie żadnego nie mam prawa; ale że z powodu
bardzo bujnego uro‧dzaju, pszenicami wyległa, i nic była łyłena-mlotną,
ile sio spodziewałem, więc mani prawo żądać bonifikaty, bo gdybym nie
miał tego pra‧wa, to byłoby wyraźnie w kontrakcie, że za nie‧urodzaj,
gradobicie i wyłożenie zboża. Jury adą‧
tor nic odpowiada i wówczas milczałbym; lec* że o wyłożeniu, opuszczono,
więc żądana jak najsłuszniej nagrody, Cdi Pan Assesor na tę ihoję krzywdę
mówi I
— Wydaje sic być tak/e słuszną,ale tak W Pań‧skiej sprawie, jako leż W
interesie naszego go-Spodarza, potrzeba by u y słuchać1 to, co ze stro‧ny
dziedziców powiedzą,
—Coż można powiedzieć przeciwko wyraźnym opisom kontraktu,• odezwał się
gospodarz,• przeciwko wyraźnej krzywdzie łudzi co pracują* a te Pany,
tylko hulają, balują, i radziby szla‧chcica obedrze*- na possesij ze
skóry i bez ko‧szuli puścić!
— Wytłumaczcie mi moi Panowie, rzecz nad którą myślałem nieraz gdym miał
czas wolny od Bomug, dla czego tak narzekacie na Panów co wam possesie
puszczają, gdy najczęściej się tra‧fia, iż oni kończą przedała swych
dóbr, a wy coście z żadnym lub małym funduszem byli, ku‧pujecie w końcu
te dobra. Ja wam wierzę iż ciągle tracicie, a oni Was obdzierają, ty in
cza‧sem oni ubożeją a wy wzbogacacie się. To rzecz dla mnie nie
wytłumaczona, i przy pomi‧ną mi Iakże Ie ciekawa okoliczność, kl ora ma
miejsce w naszem gtibeniskiem mieście. Tam Iakże strasznie narzekają na
sowieinikow iż obdzierają, a najwięcej krzyczą na nich plenJ-potenći
którzy u nieb robią interessu i przez
który*1i ręce pieniądza dla tych sowictników przechodzą. Ale wkońcu,
rzadko kiedy sowiet-ink bogatym umiera, a adwokaty już tam mnó‧stwo di,Nr
nakupili, zostali magnatami, i świe‧tne hale wydają, i na huczne
polowanie gości gromadzą. Mas/, syn Panie gospodarzu, podo‧bne także
wybiera! się ilo Petersburga na ple‧nipotenta, czyż tam pojechał, łub czy
sic gdzie indziej znajduie '? —
Uradowany gospodarz, iż opowiedzeniem przygód syna mogł sic uwolnić od
rozwiązania zadanych mu pytań, a mianowicie pierwszego najtrudniejszego,
bo tyczącego się profeasij pos-sesorskiej,w której on znakomite zajmował
miej‧sce,• odpowiedział Assesorowi i Panu Dusickie-imi, co także ciekawie
ucha na tę wiadomość nadstawiał, iż syn do Petersburga nie poje‧chał, ale

background image

bawi w Warszawie gdzie go ważne intcressa zatrzymiiią. Tymczasem, Pani
posse-sorowa, częstem wybieganiem podczas lej roz‧mowy, wybukalanaKiryłku
iż siaktak, powycic-rai brudną ścierką szklanki do herbaty i ustaw it je
na blaszanej, czerwono lakierowanej tacy, że dziewczęta rozpaliły samowar
do kipiątka, i że herbata była już gotową. Wniesiono ja, "wraz z butelką
araku, i rozpoczęty się między rozmawiający ini częstowania dość obltte,
w któ‧rych herbaty coraz ubywało, a araku przyby‧wało, iak że rozmowa
zostaią żywszą, poufal-
1,1
s/.ij i serdeczna. AV tych traklaciach, gospodarz 'zaofiarował Assesoruwi
parę koni; Pan Dusic-ki obiecał przysłużyć się dla nich obrokiem na cala
zimę, a Assesor, ujęty tą ich grzeczno‧ścią, uznał iż namyśliwszy się w
ich intercssie, widział go bardzo sprawiedliwym z ich strony, a
niesłusznym ze strony dziedziców. Tak się u-dobruchat poczciwy Assesor,
iż szczerze z niemi rozmawiał, że śmiało wygadywał na swojego Sprawnika a
czasem i o Gubernatora zaczepił, ale zalecając największą tajemnicę, i
wyjawia‧jąc to, jako wielkie polityczne sekreta.• Mile ciepło, wzbudzone
herbatą z arakiem, zarumie‧niło ich lica; rozhlysczylo ich oczy; niebył
to stan pijany, ah; też nie był to i stan trzeźwy, i pewnie daleko w noc
, pociągnęliby 1'auo-wie swe uciechy, bo już zmierzrhlo i dnie Io jó-wek
oświecało pokój, gdyby im nie przerwał, turkot powozu szybko
zajeżdżającego i dźwięk dzwonków do koni uczepionych. Wszyscy za‧
stanowili się, i Assesor pierwszy krzyknął, io albo Zasiedatel, albo
poczta, bo nikt, oprócz poczty i ziemskiej pułicij nie ma prawa jeź‧dzić
z kalakuiem, pod sztrafem dwódziestu pięciu rubli; a gospodarz rzeki
cicho do zony a może (o nasz Jdzefat, z tą bogatą żoną z. Warszawy o
której: pisał do nas, i wszyscy się rzucili do drzwi wchodowych.
ROZnZlAMi VIII.
W jednym z poprzedniczych rozdziałów, opisaliśmy jakie były marzenia i
projekt a Julij podczas podróży z Warszawy do siedzib mę‧żowskich, jak no
szUibie w mężu swoim zako‧chała się, ale razem i rozlubowala się w no‧wem
położeniu swojem, które solue wyobraża‧ła, jako Pani bogatej i mocno
uważanej w spo‧łeczeństwie w które wstąpić miała. Wie przez ciąg drogi,
ani przerwało, ani zniweczyło tych wyobrażeń silnie w umysł jej
wpojonych, cho‧ciaż przejechawszy granicę dzielącą Polskę od (Jossij
przekonała sic iż mąż jej, wiele pienię‧dzy w Warszawie wydać musiał, bo
prosił ją o pożyczenie tych pieniędzy co mieć mogła zso-
ba, gdyż mu własnych nadalszą drogę niestało. Chętnie uczyniła to Jnlija,
i duła mu duka‧tów kilkanaście co jej Pułkownikowa na wy-jezdnem w rękę
wsunęła, aby odrazu nio Żądała od meza pieniędzy na drobne expensa, i
larzy li‧ski za pomocą tego sukursu, wiózł dalej zonę do Szaradówki, iak
się bowiem zwała wieś w któ_ rej rodzice Jarzy us kiego mieszkali, i w
których on wraz z żoną miał czas niejaki przesiedzieć, inii) w innym
majątku nie zbudują doiuu we‧dług nowego smaku. N\ czasie podróży, a scze
‧gólnie przeminą u gzy granice Polski, zajmo‧wał ją widok nieznanych
okolic, które ciągle inną postać przybierały, im dalej ku południu
postępowała. Zabawiały ją paląca; u uli ń-skie, dusc gesto ua pocztowej
drodze wyglądają, ce, i milo jej bylo przejeżdżać przez pola zbo‧żem
obfitem okryte i przez lasy W których już sosna nie czerniała, ale w
których mieszanina drzew, rozmaity eli Iak kształtem swoim jako‧też
kształtem lisci, była więcej powabną od iedno staj iiości sosnowy eli

background image

boio w. Ze się zaś czasem literaturą narodową zajmował*; ie czy‧tywała
Athenaeum, więc bardzo była ciekawą widzieć Berdyczów, bo były jej w
pamięci sło‧wa P. Hrabiego Alexandra Przezdzicckiegu, który umieszczając
w temże Athenaeum dosko‧nały opis galerij malowideł, I'ana Marcele‧go
Żurowskiego , powiedział w tymże opisie:
GI
Of/irzym Berdyczów. To olbrzymio wy ra‧żenie, dało jej
olbrzymie wyobrażenie o tyro Jterdy czowie, i mocno sic zdziwiła, gdy iv
nim nic Olbrzymiego prócz smrodu nie uczula. Aio oddala sprawiedliwość
wyraźeuMn| autora, przy‧pominając sobie, iż według prawideł poetyki,
wolno poetom brać ezęśe za całość, lub leż, całość obdarzać' jakąś
pojedynczą własnoscią, i osądziła ź.c znakomity pisarz, postąpił tym try‧
bem w tym artykule. Przez czas pobytu w Iter. ilyezowie, malo co męża
widziała, bo był cią‧gle zajęty konszachtami z żydami, i wycieczka‧mi /io
żydowskich kamienic kolo kościoła Kar‧melitów Bosych zbudowanych, a
których ccl i (stola, poźniej sic nam wyjaśnia. Po tych pe-regrynkach,
wrócił Jarzyński z dość sporym workiem, mówiąc iż zdybal ojcowskiego
ofltci-jalistę, co mając ojcowskie pieniądze z sobą* dal mu je na koszta
dalszej podróży. Ona zaś) W czasie samotnego pobytu W Stancy, ktorą je‧
dnak na około zaczynając od drzwi i bramy, a kończąc na wszystkich oknach
obsiedli żydki z kramkami, i faktory rozmaitego rodzaju, wzię‧ła sic do
pióra, i czując w sobie potrzebę wy‧jawienia tej miłości co ją ku mężowi
zagrze‧wała, napisała list do 1*. Pótkpwnikowej Da‧rzy ckiej, który in
dosłownie, a zatym po fran‧cuzku iiuiiesczamy.
iłDepuis notrc depart de Varsovie, c*estla
premierę fois que je trouve, 1'occasion do Tpus ł-crire, ma tres chere
hiridailrire, el jYn profile pour vous ex pri mor toutema rrcounaissance,
et pour vons depeiiulre Ie sen tim ent, miii leui a pu dei ru ire tolite
lamertunie (fune sepa‧ratum a W vous. Je vmis feerii en tonte fran‧cii i
se, |e yous alme trop, pour ne point vous dira, <pie j'adorc mon epoux,
(pie chamie jour augiiicnic Ie seiiiimeni que je liii ai \ oiie, mie je
suis fiere apresenl, dYlre lilie leinnie faifale, tar 1'appui ipiil me
piele me remplil ile bon-łienr. Jl esl si doui, d'ćtre sous la
proiectum
d'un hommequ'on aitne, ile savoir qn'il y a guel-<]u'un ijui pense
continuełlemenl a * ous, avos pl.u-o-, a yoire sante, a vos bcsoins, «pie
je ne trou\e point ile paroles fideles pour IY\pri-mcr. Yons me direz
peul ede, que je devais ('■proiner Ie meme seiiiimeni, li- meme boiUieur,
qoand tua mera d*abovd, et puis vous chere bien-faitrice apres sa mon,
nYentouriez de vos so-ius toiichants. Ali cerles! iis Iurent bien pre-
cieiiYces soins, mais la pensee,.ipie r'cst tm hom‧ine naguere inconnu,
(pii me les prodigus, -pie c'esl un et re choisi par Dieu entre des
inilliers d"imli\ idus, qui Ille la tramę de mou Inuideor.
me remi folie de joie, tar je considere la pre‧mierę fólicite eoimne
imlitjuee parlanaiore. par les hobitudes, par les relations, laudis
quel*aut-re, a eta deci eice par la seule Providencc. Oh'
eo
'dies sont Inin les idees'd*amottr d'une jeune lilie, des idees d'amour
rfline jeune femińe. Lis premie res ne sonl que 1'espoir de bon-
Jicur, les secohrles, c'esi Ie bónheur meme! J'en j<> u is ma chere
bienfaifrice, je Ie saisjśde łonie mon ame, crimine dans une belle
jburnee dc printemps, noua ttiehona de respirer ttfus les parfiims, ipie

background image

nous apporłe la brise rln soir on la brise ilo mat in. Oh! qu'il iiii
meriteur celni qui dii Je premier, "pie l'h\ men est Ie loinbeau de
1'amour, car rfapres mon eXperience, c*est ie foyer de 1'amour, on
pluiót, c'esł 1'amour com‧plet, c*esl 1'amour librę de toutes eulraves,
c*cśt l'amour absolu J"
— „Mais je vous vois soiirire en lisant ces mots, je vous entends dire,
que je sti is aussi exal-tee, aussi passionnee dans mes senliments de
femme mariee, que je/votis fe paraissais jeune filie. Les idees n"une
jeune lilie, peuVent etre de rcxaltation, jen con\iens, parcecjue igno‧
rante, elle ne touche encore qu'a lłavenir, et qu'elle ne vit que
d*espoir. En revanćbe, fes idees d'une jeune femrńfl nc potu ent. jalnais
etre exnltees, car ce n'est point I'avenfr qu'clle considere, ce n'eSl
point d'espoir qu "ell*' Se
nburrit, mais c'esl la realite e'esi un bonheurpaipa-ble pour aio si
dire, (pii I ait resouiier son coeur et son ame et dicte ces paroles.
Ajouic/. donc foi, a ce que je \ous ectis, mais croyeż en meme tenis
w
qu'aiicim bonhettr, nr pourra me faire ooblier tout ce que je vo US
(luis, et que ii Ie donnę tout nio ii amoiir a mou mari, je \ ous vone
sani pari age tonie familie dont mie [eni me est capahle, Ces deux
sentiments, Patimur et 1'amitie , snut tes senis tresors que je posscde
an moiide, et c'est en faveur des deux el res les plus cheris, que jen
dispose, uvec la donec eon\ietiun, que run ne pourra juniais cxclurc
Pati tre de mou coeur,
„Je remetl a d'autres tenis Ie rexit de mou voya-pe jusqu"a lterd) czow,
d'oii noua notis mctlous bientót en eheniiu pour Saaradowka* J*ai appris,
avec beuucoup de plaisir, que nous dcmeureroiis non lo in des ter res dii
Conite Arthur Picknogór-ski, grand seigncur de ces contrees, boiiune tres
aimable, que notis a\uns cuniiii il-y-adem ans a Varsovie, et qui venait
passer les soirees si Sou-> eni cbez nous. Ce sera mie grande ressource.
pour moi d'a\ oir u ne vieiile connaissance avee laquelleje pourrais
causer devous.—Je linia cetla let tre qui parattra peut-etre longue et
etinuyeu-se a tout autre lecieur que \ous, eu di-sanl que mon mari vous
presente ses bomraages et que je suis pour toiijuurs, \ utre touts de\
auee"
Jul ite Jarzifńs/ui.
P. S. pRappelec moi ausouveuir de toutes mes bonnes connaissances , et
dis tribues am-plcnaent, a qui baiser, a qui salut revienl do ma pari.
Apres inYire im pen casti* in, et 1'ail
ŁICB. *-
(IS
cnnnaissaiice avec la familio dc mon mari, je inYnipresserai ili- venit
ii Varsovie, toni ber anx pieds dune pers omie, mie j'honore comnie ma
merę. Donnez moi sourent <Ie vos nóuveIJes, ainsi mie de cc (pii se posse
dans votre socicłe."
Wyprawiwszy niniejszy list na pocztę do Warszawy, i gdy P. Jarzyriskl,
pozałatwiał swe interessa w Berdyczowie, obiecując jeszcze na wsiadanern,
żydóm otaczającym tłumnie jego po‧woź, iż wkrótce powróci, aby więcej
interesów z niemi ukończyć, puścili się oboje W dalszą podroż. Julia
już zmęczona drogą i coraz wię‧cej niecierpliwa, wyglądała bez ustanku z
po WOZU,aby się coraz lepiej przypatrywać okoli‧com, w których mieszkać
miała, ciągle wypyty‧wała męża ezy daleko jeszcze do Szarado w-ki, i
gdy mąż jej oświadczył, iż jeszcze może te‧go) dnia staną na miejscu, o

background image

zachodzie słońca, Kaczęta go pod wieczór jeszcze pilniej badać, ja‧cy są
rodzice jego, co lubią, czem się im przy‧podobać można, oraz powiedziała,
że domyśla się, iż ich mieszkanie, jako osob podeszłych, musi być
staroświeckie, może eos gotyckiego, że pewnie muszą być dawne szpalery
w o-grodzie.....
— Moja droga Julisiu,• przerwał jej Jarzyn-ski,•zapomniałem ci
powiedzieć, że Ojciec pi‧sał do mnie, iż dla dopilnowania niektórych in‧
teresów gospodarskich, wyniósł się z dziedzic‧
an
iwa i wziął posses! ę, w której wraz. z marką lnują zamieszkał, i ztąd
może uie spotkasz u nich n-go, czegoś* tlą spodziewał*, ho nic są u
siebie, ale w domu possesorskim, niezbyt wielkim.
'JV słowa, wyrzekł tonem cokolwiek zmie‧szana iii, wyrażenia zaś jego
twarz) dostrzedz nie mogła, ho już dobrze ściemniało, gdy on o-smialil
ii- ucz. nr-jej to w > znanif, iż j ( me do domu dziedzicznego, ale do
possesji zawozi. Ody to usłyszała, gatunek zawrotu głowy ja opanował)
zdało się jej iż coś przez leo słyszy że się jej to wydało; chciała
jeszcze raz zapy‧lać męża, pewna że on, albo się sic wy‧raził, albo że
ona go nie zrozumiała, ale razem, lękając się istotnie dopytać lego,
czego się obawiała, wolała zostać w tej niepewności i za' milkła.
Tymczasem już dobrze zmierzchło, po
WOZ zjeib.tl z wielkiej pocztowej drogi, i rn czy I się powoliliej przez
drogi muiejsze, przez jarki, przez ciasne i błotniste grobelki. Sie-
przyjemność tej jazdy, zwiększoną zostaią nje"
przyiemnym zimnym wiatrem, co w nocj wraz
z deszczem powiewać zaczai, i Iak pod wia/e-
iii.uni zimna, wilgoci, stukotu powozu, znęka‧nia, a co najwięcej, pod
wrażeniem iego, co od męża usłyszała, smutna, z gatunkiem rlreszciUi i
fizycznego i moralnego, wyglądała kresu tej podroży. Nakoniec hrzy knąłi
zwoazczj ki, już i Nzaradówka; migocące się gdzieniegdzie sw ia‧
lelka w chatach, zaświadczyły, ix są koło wsi którą prędko przejechali, i
piękna, elcgantska^ światowa Julia, Julia wychowana w najpierw-szym
warszawskim świecie, znająca Xiążąt i Iłrabiów hez iiku, zajechała na
wieczne mie‧szkanie, przed dwór dobrze nam znajomy, bo to był ten sam, w
którym widzieliśmy panią possesorowę, odbierającą daninę z jaj od pod‧
danych, a pana possesora wywodzącego przed Asses o rem sprawę, ze swoim
dziedzicem.
ROZnZMAŁ, IX.
Jarzyński czy przeczul, jakie myśli snuły sic po głowie zony, czy też z
innych jakich po‧wodów, równie byt milczącym podczas przy‧jazdu do
Szaradówki, i wysadzając żonę z po‧wozu, uczuł iż mocno drzała. Julia
zaś, nic prawie nie widziała, ani postrzegta Kiryłka, co na przeciw niej
ze świecą wybiegi, ani kichnę‧ła nawet, gdy pyt i popiół z paliw do
niejjdo‧leciały, bo była w stanie odrętwienia i machi‧nalnie zostaią
wprowadzoną przez meza do ba‧wialnego pokoju, W którym odbywał sic ban‧
kiet ponczowy, między starym Jarzy ńskiin, P. Dusickim, i Assesorem.
skostnienie, które ją ujęło od czasu przyjazdu do Szarado wki, Iowa-
72 i^iJi^pjjssBfjjłf^M
rzyszy Io jej gdy Reszla W ltam rodziców, bo osłupiała, zdawała się być
/.cmiii mocnego prze-budzoną i ani słowa nie rzekła do idących na przeciw
niej Państwa Jarzyńskich, ani sic im nie ukłoniła.

background image

— Ach to nasz Jozefat z naszą Julisią,— krzy‧knęła naprzód matka,— o
łubko! jak się cieszę i źe moj Jozefat już sic ożenił, już zaprzestał
kawalerskiego życia!• i rzuciła się Julii na szy ję, Julia nie mogąca
przyjść do siebie, przy. jęła ten uścisk macierzyński, tak jak czasem
wytrzymujemy nawałnicę, co na nas w podró‧ży Jub spacerze napada, to
jest, starała się cof‧nąć siebie.
— Och, (o jakaś grandessa, — rzeki cichu Pan Dusjcki, (to Assesora.z uim
na boku slnjącego.
— Mus być adukowana•odpowiedział As‧sesor.
— A witajże nam pani synowa,• odezwa! się siary Jarzy ński, i zmierzał ku
niej wycią‧gając rękę a w tem wyciągnięciu, było wido‧czne pragnienie, by
ją ucałowano.
Lecz ona jescze jako nieczuła, powodziła zimnym i szklannym wzrokiem po
wszystkiem co ją olaezalo, iak, że to jej dziwne znalezie‧nie sie,
wywarło wpływ na patrzący eli na nią, i wszyscy zaczęli na siebie
pOglądać, pytając nawzajem oczyma, co (o miało znaczyć i io zląd
wyniknie, a maż jej, równie zmiesza
ny, ale przy lomniejis), starat się zmazać wra‧żenie iakiego powitania,
ściskając ojca i mat‧kę, i rirliyin głosem rzeki do żony.
-— \a miłość lt oską Julio, co robisz, co po‧myślą rodzice moi, że ani
słowa ilo nich nic przemawia** I —
Julia ua ie wyrazy. niby przyszła do przy‧tomności, ab* ta przytomność
nic wy paria slów Z jej usi. lecz Izy z jej Oczu, i rzewnie pła‧kać
zaczęła.
— Co to jest twojej żonie! • krzyknęli ro‧dzice.
— To coś nakształl modnych spazmów,• odezwał się Pan Dusirki, do
Assesora.
— Moja zona zmęczona drogą i przeziębią, już chora od lini kilku, czuje
się W tej chwili gorzej, prawda Jnlisiu żeś słaba?
— Tak. czuje się źle. nie jestem dobrze, —wy‧rzekła Julia słabym głosem.
— Młodym mężatkom trafiają się podobne choroby,• powiedział stary Jarzy
ński,• ide ma się czem zastraszać.
— Coż ci łubko pomodz może, może rumian‧ku I może dziewanny I• zapytała
stara,• ale at, najlepiej arbata gotowa, napij się cieplej aibaty z
arakiem, to clę zagrzeje, bo mi to bardzo po maga na wszelką chorobę.— *
I silnie powiodła Julię przed stolik nakry‧ty, nalała jej herbaty z
porządnym dodatkiem.
araku, przytknęła szklankę do jój'ust, tak, źe Julia zmieszana,
machinalnie wzięła ie szklan‧kę i wypiła, nie zważając na wielką dozys
araku znajdującego sic w niej. Tymczasem, Jozefat witał sic zDusickim, i
ojciec prezento‧wał go Assesorowi którego nie znal, bo dopie‧ro po
wyiczdzic jego ilo Warszawy, został W tych okolicach umieszczonym.
— Pan sic źenil na Warszawiance 1 — zapyta! Jozefa i a.
— Tak jest, ożeniłem się z osobą rodem z kró‧lestwa polskiego.
— To zapewne ona od naczalstwa swojego musi mieć praszportl
Ale, nim Jozefat odpowiedział na to poli-cejskie zapytanie, obróci! się
ku żonie, której twarz, ujrzał rozpłomienioną, bo wypita herba‧ta z
arakiem, zwiększyła gorączkę co ją po poprzedniczym dreszczu napastowała,
tak że bied‧na Julia jak pons karmazynowa, nie wiedziała co robić z sobą,
będąc i przez gorączkę, i przez napój rozebraną. Stara Jnrzyńska, widząc
nie naturalny stan zdrowia synowej, zaczęła jesz‧cze obficiej wyliczać

background image

rozmaite domowe lekar‧stwa, i ubolewała mocno, iż nio ma u siebie drze‧wa
brzoskwiniowego.
— Jakież to lekarstwo, i na co ono pomaga! *—zapyta! Dusicki.
— O bardzo dobre lekarstwo byle umićc go
ti
«żyć, i jestem'pewna, ie luliiia byłaby wkrót‧ce zdrową, gdyby zażyła,
ałc według przepisu bo inaczej zaszkodzić moie, jeśli kio nio wie-a niem
kieruje.
— Jakże sit; la kuracia odbywał
— iNauezę Panów, może sic zalać w potrze‧bie• Bierze się nóż i skrobie
się kora z drze_ wa brzoskwiniowego. Jeśli strugać będziecie tę korę w
górę, i dacie ją wypić zgotowaną w wodzi-, to sprawi wy młoty, jeśli zaś
na dół struganą będzie, lo przeciwni) ku spodu tkutek nastąpi, i dla lego
trzeba wielkiej ostrożności, aby zamiast kory sirugancj w dui, nic ilac
stru‧ganej do góry, lub nawzajem.
— To sos sympatycznego•powiedział Pan Dusicki.
— Niech mama Dobrodzika pozwoli aby mo‧ja zona poszła położyć się, lo
może jej choro‧ba po przespaniu się, przeminie.
— A dobrze kocbaiiciu; chodź łubko, jacięua mojem łóżku położę.
1 wyprowadzili Julięi zawsze milczącą, za‧wsze zmieszaną, do drugiego
pokoju, a Dusickj rzekł do Assesora.
— Coś to nie illa nich synowa, ani leż oni dla niej; zkąd to przyszło do
gtuuy Iemu Joztla-
toui tak sic ożenić. Dobrze mówi przysłowie stare, niech wół z wolem,
o*iol z osiem kou z koniem sic tacza; a niech sic między lobSJ nie •mm-
" ' li
mieszają, i z resztą jeśli pnsażna, to trzeba by‧ło zostać z nią w
Warszawie, a nic przywozić tu Jćjmośrianki, co od pierwszego wejścia
wdoin lochy rozpoczyna.
— Ałeedukowana,• odpowiedział Assesor.
— Przytem nia posag znaczny, iak mi pisał Jit/.eliii• rzekł Mary
Jarzyński, który poilslyszaj ostatnie słowa Itusirkiego, więc a konto
posa‧gu, można wybaczyć z początku tym fucho in, Im inaczej, nauczyłbym
od razu mores Panią synowe.
ł zaczął im rozpowiadać, że syn jego po‧jechawszy do Warszawy, potrafi! U
jąć serce te" razniejszej swej żony, ale że ima) wiele prze ciwnikow i
rywalów, chcących mu szkodzić, wiec szlub spiesznie zawarł, i dla tego
oni ro dzice, zachowali tajemnice o lem, aż, do zupeł‧nego przyjazdu W Ie
strony, Pisat mi syn mój, dodał stary Jarzyński, że zona jego ma nieza‧
wodnie posag znaczny w kapitałach, i że sic ogromnej spodziewa sukcessji
po swej opiekun‧ce , Pani Pułkownikowej Darzyckiej , damie znakomitej.
Udało się więc chłopcu, i dat fintę wszystkim pannom tutejszym
sczególniej ty in pannom obywatelkom, co to na syna possesor. skiego tak
patrzą, jak nasze córki na popów i-cza. 1 cui z tych tutejszych panien
obywa‧telskich! perłę, perle po francuzku, fumy wy‧mysły, aby pan miody
inial ckwipaż kosztowny,
fanaberij mnóstwo, i w kotkupięćdziesiąt lub sześćdziesiąt tysięcy
posagu, których nawei czę‧sto ilo rąk nie dadzą, bo pan ojciec żąda
ewihcji na majątku nieruchomym i nie obciążony m. V tu, mój Józefat ma
żonę, która podobno expe> dytc po francuzku dyskutuje, nia kapitały, kió-
re jak mi pisat, może podtug praw tamtego kraju (lo rąk własnych odebrać,
i ma w pet speklywie sukeessję. Nio jeden a paniczów ob} -watelskich z

background image

zazdrości pęknie, i patrzcie, pa‧nowie, mój Józefat, co to za młode by i
włó‧częga i domu i gospodarstwa nie pilnował, api sal się gracko. 1 infa
więc pannom marsza!-kównom, prezeaównom, cborązankora, oj cJiorą-ź an kom
szczególnie, ho znacie panny Ożyckie, których ojciec Iaki brat szlachcie,
jak i my lyIko że ojciec iego dochrapał się wioski, (in e zawsze z góry
tia Józelala mego spoglądały, a coż one lepszego i lia on lepszy ludzie,
gdy większą wieś kopi niż tę, którą P. Chorąz) po" siada, Wyobraziło się
im, ie un <lo ich teki aspiruje, ale gdy on do nich zajedzie, Zeswoją
zona, i swoją nową warszawską kareta . po‧strzegą iż daremnie marzyły
sobie, Ze .....| .In.
zefal smalił do nich cholewki. Oli 1 sa wiozę kiedyś synowę do cborąstwa
Ozycłaeh, ehociai Pani Chorąży na niegrzeczna, ani razu innje.l Zony nie
odwiedziła, mimo tego, ii ta Oddala je^ kilka razy utleńcie, ule lo te
mądre córeczki
temu przeszkadza;,! wmawiając babinie, że sie ipoepoKttff6 jezdzac po
possesorttch. Lecz on poczciwy człowiek, zajeżdża do innie, a z re‧sztą,
ni« będzie to wizyta, bu oni sami zmiar‧kują, iż ty (ko dfa rezonu i
pokazania się za‧wiozę im synowę,
— Czy już Pan Józefin! , wziął cn z summ posagowych swej żony !•zapylał
Dusirki.
— Niewiem lego, nio miałem jeszcze czasu wypytać go, ale sądzę że tak
fest, gdyż pi‧sałem do niego aby podniósł kapitałów jak naj‧więcej, bo
trzeba te nutę zapłacić, a niechcę kie-stencij in a rn n Wać w pól darmo,
podług cen te-rezniejsz) eh.
—. O jeśli syn przywiózł z sofią dość pienię‧dzy, lo Panie Jarzyński
zrobisz dobry interes, fio będziesz inógl w ciągu roku przypożyczyć jury
zdalorowi co on zato poprzy jmuje wszystkie pretcusie, o które chciałeś*
proces rozpocząć, gdyż teraz kassą juiyzdalorska, diable żądna grosza.
— Dam, dam im pieniędzy, ale dobrze się wytarguję, i powiem im choi:z«2
broszy Audiit i/iaroszy, i muszą mi wszystko boniiiki)wać, i podawać
adytaiuenia z różnych rzeczy do pos-sesji, i dobry uczciwy szlachecki
procent od przy poży czarnych pieniędzy zapłacić , to jest osiu od sta
rocznie i papier na wexle kupić.
— A jakto, io już tylko P. Dusicki będzie
miał proces, a Pan Jarzyński nir.!• ode/.wal się Assesor, niespokojny i/,
zgoda może nastąpić między poasesoesmi a dziedzicami
— Nie turbuj sit; Assesorzc Dobrodzieju, nim miesiąc minie, odkryję nowe
zgwałcenie kon‧traktu, jeszcze ważniejsze od tych, które przed Panem
Wymieniałem,
— Dobrze, wiec Pan nie żąda, abym mu za ofiarowane konie zapłacił \
— Ale nie: spodziewam się tylko iż Pan na dingi raz zachowasz, pamięć O
tem,• odezwał się siary Jarzyński, hojny dnia dzisiejszego ho mile
uśmiechały się mu i kapitały potago-wc, co syn z s»l>ą przywiózł, i
skutek zużycia tych kapitałów wyniknąć mogący.• A teraz żo‧no, każ nam
dać wieczerze i zawołaj synowę i Józefat a aby przyszli jeść.
— Ona chora, zapewne jeść* teraz niebędzie, ale kazałem nastawie! dla
niej rosołek z gołąb‧ka, bo to taka delikatna.—
Wkrótce polej rozmowie, zasiedli wszys‧cy prócz Julii do wieczerzy, p»
której Asieser jozmy ślaw szy w subie, iż lepiej korzystać z do‧brego
humoru gospodarza i nie czekać paki ka‧pitałów przez syna przywiezionych
me rozpa‧kują, powiedział, iż ma śledztwo ważne o mil kilka, prosi! o

background image

zaprzężrnic darowany eli mu ko‧ni i w nocy jeszcze wyjechał, /.a nim
wkrótce ruszył i Tau Uusitki do sjsicdnej su ej dzier-
z a wy, i zostały sic W domu Szaradowieckim osoby tylko do rodziny
należące, któro jako zmęczone rozmaitemi dnia lego wypadkami, już bez
dalszych miedzy sobą rozmów, spać się po‧łożyły.
si
I #, x.
Noc rozmaitemi snami ohriaizyła miesz‧kań ro w ISzaradówki, a te sny o
tyle były przy‧jemne Job smutne, o ile sic zgadzały z rzeczy‧wistością, w
której każdy ze śpiących sądził, że zostaje, łub jej sprzeciwiały. Tak na
‧przykład stara Pani Jarzyńska, pewna, że syn jój, wielkie bogactwa do
domu nawiózł, mocno była uradowaną, gdy sic jćj inito, że jest na
odpuście Porciunkuli u Ojców Kapucynów W Winnicy. Zajechała ona tam
piękno lakiero‧wanym powozem fabryki machnow ieckicj, sze‧ścią końmi w
złocistych uorach, z lokajem suto ubranym i z dziewką na kozie w mnogie w
staż-
82 bj—jj
li i kantiisik galonowa ny przystrojoną. Do prze‧jeżdżającej przez miasto
ito Kościoła, iluiiiiiie \%\liicii;tli Żydki i Krzyczeli:—Jasna Pani, pro
‧szę do uas zajechać \ Joann Pani, mam dobra sluncya. (idy zaś weszła
do Kościoła, wszystkie Damy Winnickie wytrzeszczyły oczy na nia,
przypatrywały się jej, niektóre nawet lornet‧kami, i ona słyszała, jak
się one między sobą ciekawie rozpytywały kto to jest ta wielka Pani, jak
zamiast modlenia się, zastanawiały sic nad gatunkiem inulcrjl, /. której
jej suknia zrobiona, jedne utrzymując iż to musi być od Szaf nagła a
drugie że z Odessy. Z tego tylko była nie rada, iż także podsłyszała
jak niektóre projek‧towały sobie na następną [Niedzielę naśladować sit
ujk, co miała nagłowię, ale z resztą widziała, iż mocno zaintrygowała
całą publiczność i to jej radość wielką przyniosło. AV tem nabożeństwo
rozpoczęło się, organy zagrzmiały i ona prze‧budziła sic. Lecz to
przebudzenie nie było przy‧kre , owszem mile, bo zaraz sobie postano‧
wiła powóz i szor\ kupić, dziewkę w czerwoną spódnicę i galony ubrać, i
na jawie tak zajechać do Winnicy, jak już tam we śnie była. Obró‧ciła
się potem na drugi bok i znowu podobnież marzyć zaczęła,
Pan Jarzyński także poszedłszy spać z gło‧wą nabitą rublami, widział się
wśród obszer‧nych dóbr co były na przedaż, z domem wie!
kim, z ogrodom, z oranżernjami, trcjbhausami i figarniami. Wprawdzie w
tym majątku było dusz wiele, więcej niż starczył kapitał Pana Jarzy ń-
skicgo; ale on prędko poradził temo. Na załatwie‧nie szacunku, zajął
naprzód dług bankowy na Wszystkie dusze ze wszelkimi dodatkami i przy‧
datkami, a co do reszty, uczynił z przedającym układ, iż ją ratami przez
dwadzieścia pięć lat wypłaci, i zaraz z pierwszej raty uiścił sic, ho na
tyle wystawał jego kapitał. Potćm. organizo‧wał ten majątek, owce
zaprowadził, cukiernię budował, młyny, kra premie i mlócarnic sta‧wia!, i
to wszystko tak porządnie szło, że gdy rozmnożone owce beczeć zaczęły,
prassy i tart-ki w cukierni działać, młyny pytlować i mlo-earnle młócić,
to powstał tyle wielki baias, iż Pana Jarzyńskiego tak obudził, jak żonę
jego organy w Kościele Winnickim.
f.ecz nieiakiego rodzaju były sny Jtdii, ho choć w świelne obrazy aż
nadto bogate, nie ti-śmiechaiy się jej tak jak dla tamtych osób przy‧
szłością, lecz tylko przeszłość pełną uroków, ale daleką, ale straconą

background image

wskazywały, i były przy obudzeniu sic każdem, przy jej rzeczywi‧stości,
jak owe światła w malowidła rzucone, by cień wydatniejszym uczynić.
Gorączka i na‧pój co w nią mimo jej wiedzy wlano, szarpały jej sen, i
dziwaczne marzenia wywoływały, lta* zdało sic jej, iż jest na świetnym
balu wWar-
' moi. lt
słaby zjecbaii, Julię odebrać, rozwód rozpocząć, j jako rzecz w tym kraju
latu a uzyskać, a wed‧ług tego, trzeha hylo pożegnać się nic tylko /.Ju‧
lię ale i z jej posagami. Syn nic majętnych i pracowitych possesorów,
Jozefat gdy do szkół byl oddanym, zabrał znajomość z paniczy kam'
rozmaitymi, i zamiast uczenia się, już w szko‧łach tym panią t kom
pieczeniami wał. Za ie li wyjściem ze szkól, on także niby nauki
ukończył, i nie pojechał do Palestry, jak ojciec jego żą‧dał, ani trudni!
się gospodarstwem, lecz zacho‧wa! stosunki z tymi paniczami, do nich
zajeż‧dżał, z nićmi po kontraktacji i jarmarkach berdy-czowskich,
jarniolinicckich i bałtskich włóczył się. Nauczy! się grać w karty, i
nabrał w dworach jrmżniejszych przyzwyczajeń, które nie mogły mu uczynić
miłym, dom prosty rodziców. $ie mając od nich dość pieniędzy na swe
wydatki, a potrzebując być przynajmniej dobrze ubra‧nym, by go nie
wypchnięto z tych towarzystw, w które wchodzić pragnął, używał rozmaitych
spekulacji, gral, zabiera! pieniądze gdy wygry‧wa!, nie płacił, gdy
przegrywał, od wygrywają‧cych pożyczał, czasem ti Kamerdynera tego pana u
klórege bawił, i o ile mógł znaleść kredytu, o tyle robił iiileressów
pieniężnych z •ydkami. Nieraz ojciec zapłacił te żydowskie długi, i
nakoniec Pan Jozefat obiecawszy poprawę, u-zyskaj od niego pieniędzy na
drogę do Peters-
(uirga, gdzie rniat zająć sic plenlpolenłowaniem i dorabiać sic fortuny.
Ale zaledwie grosz do rąk. odelirai, poszedł z uim grać i szczęśliwie sic
powiodło, ho wygrał ze trzysta dukatów. AYnet zmienił projekta, i nic nie
mówiąc rodzi‧com, ruszył do Warszawy, gdzie udając ukra‧ińskiego magnata,
ożenił się z Julią.
Ale, aby nastąpić mogła rzetelna korzyść, z tego, jak Zn sądził hogatego
ożenienia, ahy do‧brać się jak najprędzej do tych posagów, trzeba było
zniweczyć pierwsze wrażenia Julii, znowu jej ufność pozyskać, a do
zdziałania tego, ra‧chował na to wielkie przywiązanie, które mu
okazywała, bo nie umiał dostrzedz, ze ona, nie jego istotnie, dla jego
osobistej wartości ko‧chała, ale jakiś ideał, który w niego wcieliła, gdy
wyobrażała sobie, iż jest człowiekiem majętnym. Ztądlo bywają gęste ułudy
i mężów i świata całego patrzącego ua przywiązanie żon do mę‧żów. I.ccz
to przywiązanie, aczkolwiek nie‧raz silnie objawiające się, niejest
przywiąza‧niem samodztelnem, o mocy własnej istnieją, cem, ale pod partem
tysiącznemi obcemi wzglę‧dami, jako to: fortuna, urodzeniem, znaczeniem i
innemi podobnemi zaletami. Póki ta arazj st kie warunki sa w sojuszu z
przedmiotem miło‧ści żony, potąd la miłość się wzmaga, ale jak tylko
odlecą od męża, to giną i sprężyny bu dzące tę miłość i ona gaśnie w
sercu kobiety.
zostawując tylko po subie podziw, iż moglala-
kiego męża ukochać. W Szaradówce wiec, roz‧trzaskała sic cala machineija
dająca życie nczti-cioin Julii dla pana Józefara, i dla niej już od‧tąd
był tym, czym był istotnie, takim jakim go uznawała owego pamiętnego
wieczora u hrabiny Hassowskiej, nim podsłuchała rozmowę mło‧dzieży

background image

warszawskiej. Hyło to rozwiązanie jed‧nego aktu komedji, kttua oboje
odegrali; czul to dobrze Jozefat, czuła to dobrze Julia, lecz oboje nic
spodziewali się jeszcze, iż nastąpi dru‧gie rozwiązanie, gdy się odkryje,
iż Julia nic nie ma, i skąd się wywiązać mi>że, już nie korne • dja ale
dramat posępny, jeśli naw et nie trajedja.
.Mimo swej nadziei w przywiązanie Julii, nie wiedział Jozefat jak sobie
poradzić, i po‧dobno Irmino byłoby każdemu ratować się z ho‧norem w
iakich okolicznościach. AYstnl więcdo dnia i poszedł odkryć wszystko ojcu
swemu, kióry już iakże przebudzi! się, i po tokach, o-borach i innych
miejscach gospodarskich plą‧drował. Niary przywitał go zapytaniem o pie‧
niądzach Julii, wicie ich z sobą przywiózł, i mocno zmarszczył brwi, gdy
się dowiedział że nic teraz nie ma z sobą, bo zaraz '/ dymem po‧szły,
projekta korzystnego za ich pomocą u-kladu z dziedzicem.
— Ale papa nie uważa, • odpowiedział Jo‧zefat ojcu zagniewanemu i
Wymawiającemu, iż
zawsze świstak, żadnego interessu porządnie zro‧bić nie pntrafl,• że ja
musiałem delikatność za‧chować, aby się nieodstręczonn ode mnie ; ftfl
mihi mówiąc o moim majątku i dziedzictwie, nie mo‧głem od razu dopominać
się i śledzić, aby także liieclieiano i o mnie rozpytywać. 1 uważał papa
dobrodziej, wczorajszą chorobę i zmie‧szanie mojej żony, (o to nastąpiło
wskutek tego, że zastała tu possesię a nie dziedzictwo o którem jej
ciągle gadałem.
— Alhoż ja nie tuam dziedzictwa we wsiRa-rassówce, z kolnkacji na
fortunie Pana Karola Pieknńskicgo 1 Opcja wyszła, dawny dziedzin stracił
prawo wykupu, i to jest dziedzictwo prawdziwe i dobrze zapłacone, bo z
górą po sio czerwonych złotych, dusza wypada.
— Ja tez tem dziedzictwem dowiodę żonie mo‧jej że nic klamalcm,alc trzeba
pilnie uważać, aby nie dowiedziała się, iż jest w tej wsi trzydziestu
dziewięciu podobnych dziedziców, i że to dzie‧dzictwo składa się z trzech
poddanych, do któ‧rych rów ne mają prawo, i siostra papina, i sie‧dmioro
dzieci po nieboszczyku stryju.
— Ależ bo lo was pan, nie przywiozłeś mi pieniędzy a przywiozłeś mi jakąś
damę, z któ‧rą trzeba tak ostrożnie jak z brzytwą obchodzić się. Te
duleynejottwa są dobre, pokąd się Pan‧ny nie uchwyci, ale teraz, po co
rzeczy w ba‧wełnę uwijać $ Na dzień drugi po ślubie, trze‧ba było wziąść
się do interessów jejmościny eli,
i według mojego pisma gotowy jej posag tu
przywieść.
— Juzem papie mówif, ze delikatność nie po‧zwalała mi być natrętnym w tym
przedmiocie, a teraz proszę także papy, aby z Julia delikat‧nie
postępować, by nienapisała do Póikowniko-wej, ix tu nie zastała tego,
czego sic spodziewała.
— A coż (nam zrobi ta Pułkownikowa ? ona w Warszawie a my tn f
— Naprzód mogłaby zmienić swe rozporzą‧dzenia względem sukcesji, którą
Julia ma po niej otrzymać, a potem mogłaby przyjechać i odebrać mi żonę.
— Co! żonę odebrać? ionahy Waćpana po‧rzuciła? coż to za nowa moda, chyba
warszaw‧ska ? Zona jest sub potestate mariti, tak nawet Zwod Zakonów
mówi. ■
— Papa bo sądzi troche po dawnemu, aniech rzuci okiem na sąsiedztwo i
powie mi, czy Pani ta, nie porzuciła Pana tego, Pani owa, czy nie
rozwiodła się złym, i tak dalej. • Mógłbym Papie wypisać długi rejestr

background image

tych Dam, co roz‧stały się z małżonkami swojemi, choć ci mężowie będąc
majętnymi, mogliby się skutecznie pod opiekę prawa kanonicznego uciekać.
— A toż to więc, potestas mężów zmieniła się w impotestas?
— Bydź może iż z tej także przyczyny wiele /.on rzuca mężów, ale nic
wchodząc w powo‧
tly, to pewna iź teraz ciężko mężowi utrzymać żonę w tych staroświeckich
karbach, do których papa jako malo bywający w świecie, jesteś przy‧wykły.
Póikownikowa więc, jak mówie, hylo Julia ilo niej z jakiemi skargami
napisała, mo‧głaby tu przybyć, porlhechtać mi żonę, w> wio‧złaby ja z
domu i rozwód rozpoczęła.
— I coż z tego?
— Jabym stracił naprzód posag żony, a papa nie odebrałby tych pieniędzy,
które mi awanso‧wał na ślub, i musiałby popłacić niektóre dłu‧gi, które
jeszcze na to wesele zaciągnąć musia‧łem,
— A to kaduczna sprawa Mospanie, to wac‧pan, nietylko że pieniędzy
nieprzy wiozłeś, nie‧tylko że mnie na to ożenienie wydoiłeś, ale jesz‧cze
po dawnemu dliigjyr narobiłeś )
— V Iaśnie papo kochany, dla zlatwienia tego wszystkiego, trzeba się
łagodnie z Julią obcho‧dzić, przyhntiibiać ją, jakto mówią, aby dobrać
się do jej posagu.
— To jest, że jeszcze po śluhie trzeba o nia konkurować i to nam starym.
Zbył subiek‧ci.•Ale proszę Waćpana, już ja w tej mierze za twoją radą
postąpię, lecz czy te posagi nio są tylko blichtry, może sic Wacpan
akpiteśl
— Ale czy papa mnie ma za głupiego, bym się dał ułowić i—
W czasie ti-j rozmowy', która slarego Ja-nm. la
rzyńskiego w bardzo zły liumor wprowadziła, doszli oni do ogrodu po*za
domom będącego, pod okna tego pokoju, w którym Julia spała. Po‧strzegł
sam stary, babę, co smarowała popękane ściany. Niepodobala się mu
robota tej baby, a raczej potrzebując wywrzeć nakogośswój gniew, zaczął
na babę huczyć i ściągnął ją porządnie kilka razy kijem. Baba także
krzyknęła, Julia się przebudziła, rzuca okiem w okno i widzi babę
płaczącą a swego teścia okładającego ją plagami. Wtem słyszy wrzask i
płacz w środ‧ku domu; patrzy a tu pani matka tłucze także swoje
dziewczęta za jakąś niesprawiedliwość. Tym więc gatunkiem serenady,
powitaną była po pierwszym śnie w domu mężowskim.
■t .i
nostis i a, xi*
Rozpoczęły sic więc w Nzaradówce dni tez i zgryzot dla Julii, dni kwasów
i przy‧musu dla rodziców mężowskich i dla Jozefat a. Dalsze w szczegółach
opisywanie pobytu Julii, i jej obejścia się, i obejście się z nią, byłoby
nudne, iak ckliwe, jak fen żywot, który oni wie‧dli, bo każdy wyobrazić
sobie potrafi, jakie bj lv wewnętrzne walki osób tam zamieszkałych i tyle
między sobą wyobrażeniami, wychowa‧niem, obyczajami sprzecznych i że
szutczna tylko a razem męcząca harmonia, utrzymywała wszyst‧kich aktorów
od gwałtownego w> bucha. Tu tylko, dla ocenienia myśli, stanowiska i cier
‧pienia Julii, umieścimy niektóre wyjątki z jej
w
dziennika, bo jako wszelkie lieroiny romansów, przywykłą była od
dzieciństwa do zapisywania uczuć i wydarzeń, które ją spotykały. Przytem
dołączać będziemy do tych notat niektóre uwagi i objaśnienia.

background image

.........J'ai cu enfin Ie courage d'ouvrir
mou journal et jctter un re gard sur les blancs fenillets ou je dcvais
inseri re mon bunheur pro-cliain. Oh! que letir destination est changće
au-jourd'hui! Ne ferais-je point inieux d'abandon-ner ce liv re, de
perdre ładouce babitude quej'a-Vałs d'y tracer mes sentimeiils, mes
plaisirs, mes soiihatts, ipie d'en faire un depót de larines et de
chagritisł Mais isolee, loin des miens, de mes iiabitudes, de mes
relations, liee par un conconrs de circonstances singulares a un hnmme,
que j*ab-liorre ń present, c'est dans ce livre seni, que je puis encore
trouver un aini fidei, qui ne me re-pousscra point, qui accucillira avec
bienviel-lance toutes les plaintes, que je youdrais lui dite.
Reves brillants et poelifpies d'une jeune filie dans sa premierę
aurore,leves plus niodestes, plus ralines, mais toujours agreablcs,
qiiamt Ie tenis ent effcuillć quełques onnees de ma vie, qu'etei votis
deTenusl yu'ils sunt loin de ma position prćseute, et ces Yaillanls
cheyalicrs, et ces poetes sonores, ■pii yenaient se grbiiper au-»oni de
moi dans ma pcnsee, quam! a peine soi‧
Plus je songe a la position qui m*accable, plus je venx decoiiMir Irs
raisons qui ant nu me pousser vera ma pertę, plus je crois qu*il-y-a une
fal al ite myslerieusc, qui s'est achartlće contrę moi comme contrę tant
d*autres jeuncs feminas, dont les lamantables histoires nous sont parve-
nues. Je me les represente aussi mallieureuses que moi, et dans Ie
tableau de leurs souffrances, je tron vo uh soulagement aux miens. (juaml
je considere ces i* I res youees par la destinee aUX toiiimmts del'amour,
de Ia tyrannie et a d'au(res peines , je pense qu)il-y-aune maledictlon
atta-chee a ce noin de Julie. Julie Cajuilct! Julie de Yolinar! Julie
mollis rcnonimće quelesdeii.\
lie ri u ltas ag^, je snngeais aux futiirs objets dc mon ainour! (mi sont
dunc aussi, non Ie* poetes, non les gucrriers, cnfants d'unc imaginatimi
fraichement eclose, mais ces gens aimablcs, res homines ilu monile, res
linmmes comme ił fant, que deja, Ie seni bon sens appclait atitourde mai?
Iteves de 1'iinagination! projets de la raison ! tout s'est evanoui, et
moi mille fois malheureUffe, ayant toujoiirs cru, qu'il n*y-a dans la \ie
de i'hoinme que deni routes a parronrir, Tune de la poesie,l'autrc de la
raison, je me suis rependunt precipitee dans un cliemin qui n'eM ni
portione, ni
raisonnabte.....Je plcurs de desespoir, et j'en
rougis dc limite!..........
premieres, maia toujours tnuchante et gracieuse Ho notre poeta
Itropiiiski!—Peut etre fu tes velis si niaJliciirenses, a cause Ho ce
mente nom, qui ■ nous est cornuum. Mais vons eutea mi moins eet ;\\
untage, <|ii'an niilieii des luttes qui fini-rent par \ ous
briser,votrecoeur, semblablca 1'oci!, qui dans une nuit sombrc et
orageuse, Ta se poser iiuT lolupte sur uno ćtoile luinineuso ci brillante
entre les nuages, d'oii tombera la Co ud re qui votis frapper,trouvait
uuappui dans votre passion pour ces homines devenus des ino-dei es
d'amoiir et de tendresse. Chacune de vous, eut son Romeo, son Saini-
Preux, son Adolphc, et moi infortunće, moi, une Julie cointne vitiis, je
ne Yois derant moi qu'un .... Josephat Jarzyń‧ski.' Oh que j'envie
votre sort, quoi qu'il fut si tragique! ....
Tłumacząc rozsądnemi i spokojnem! pol‧skiemi słowami, to co Julia, mając
głowę na‧bitą frazesami francuzkich romansów, wyra‧zić chciała, widzimy,
iż doglądała jakieś taje‧mnicze przeznaczenie, które na nią ostro powia‧

background image

ło, a niezastanowiia się nad tem, iż tylko oba‧wa zostania starą panną,
zagłuszyła jej rozwa‧gę, i pchnęła ja. bez rozsądku, w to zanieście które
w niczem nie odpowiedziało i jej snom mło‧dej dziewicy, widzącej w
przyszłych swych ko‧chankach wieszczów i rycerzy, i marzeniom doj‧
rzałszej panny, upatrującej juz szczęście, w iy-, ciii dostatnićm i
swiatowem. Mniemała Ji./.eli‧ta bogatym, i clioć w nim ani poety, ani
boha‧tera dojrzeć nie mogła, ani nawet nie pragneta-sądzita jednak iż za
pomocą jego maiątku nrze czy wisini drugą część swych marzeń, to jest że
będzie mogła życie wspaniale i światowe prowadzić, tidyby Jarzyński,
zawiózł ją do pa‧łacu, do obszernego i dziedzicznego majątku, gdyby ją
wystawa wielkiego dworu zewsząd okoliła, przyjęłaby z uciechą swoje
przeznacze‧nie, i ta chwilowa miłość dla męża, pod wy‧obrażeniem jego
fortuny wzrosła, byłaby się wzmogła i uczyniła Julię dobrą, poczciwą i
przyjemną żoną. Ale że zajechała do posse-sji, Wśród łudzi prostych i nic
okrzesanych > W świat zupełnie przcciwnolegly temu suiaiu, który znała,
wnet przybrać musiała postać nie‧szczęśliwej heroiny, wnet pocieszała sie
pieU-do-poetycznemi francuzkiemi rozpaczami, wnet ujrzała jakiś fatalizm,
co ją prześladuje wnet dla podobieństwa swojego imienia z En. uerni
kobietami, porównywała sic do nich, To porównanie, było wśród płaczu,
wśród rozpa‧czy, wśród boleści, odezwą próżności, której zaspokojenie,
jest wielkim balsamem dla cier‧pień niewieścich, i nie miejmy jej za złe
iż lej ulgi szukała, bo była istotnie biedną, bo nawet pod pewnym
względem istniało to podobieństwo
micrlzy nią a tamtemi Juliami Julia Jiapiilcf, była ofiarą dzikich
rodzinnych nienawiści śred‧niego Wieku; Julia Volmar i druga Julia, były
ofiarami opinji arystokratycznych przemagają-rych w ich czasie i
exhaItowanej miłości, nasza zaś Julja, była takźc ofiarą, ale ofiarą
powszechny ch wyobrażeń młodych panien o małżeństwie, to jest że
wszystkie pu większej części, (nie przeczę jednak iż są wyjątki) nie
patrzą jedynie na te‧go wybranego, na jego osobistą wartość, ale cenią go
w towarzystwie tych korzyści, które on z sobą żonie przynieść może, zgoła
że czy‧nią teraz Ito, co dawniej tylko rodzice czynili. Lecz wybor
rodziców, opierając sic na daty-kalnem wyśledzeniu, zabezpieczał przy
najmniej część korzyści materjalnych, ch oc inne zawód ziły; wybor zaś
teraźniejszych panien, goniących na‧przód za dobrem zamęźciem podług
świata, a do‧piero potem za szczęściem, co samo tylko uczucie udzielić
inoże, bywa jako u osób miody eli i nie‧doświadczonych mylnejn , i ztąd
następują te rozczarowania, które sobie każda kobieta tak ro-mansowo
przedstawia. Ztąd są u nas dwa ga‧tunki małżeństw, które razem zebrane,
(i lti tak. że o wyjątkach nie mówie) powszechność ca‧la stanowią.
Jedne, u których kobieta, przv dostatkach, nie widzi w mężu ani Kory don
a, ani poetę ani bohatera, lecz tylko gospodarza, i poczy. tu się za
niewiastę wyŻ3zą, niezrozumianą, (a jest
istotnie niezrozumiałą) i te małżeństw a wypły‧wają z. samego
przychylenia się do majątko‧wych względów; drugie w klon eli może ceni
ruęża swojego jeśli nie wyższym, to przy naj‧mniej równym solue, ale
cierpi, że /. powodu majątkowego położenia, zagrzebaną jest w or stroniu
ta, ktorą i wdzięki i usposobienia do s wie tu iejszego wzywały teatru. U
Jtdji zaś Zgromadziły sic ie podwójne boleści, bo maż ją, już żadnym

background image

urokiem zając nic potruiil, i bo‧gactwu także, niemogło jej tak jak inny
in, za nie‧dostatki małżonka zapłacie.
Wy szumią waży się jednak w swoim dzien‧niku, Julja nabrała pewnej
rezygnacji, i nie ua. pisała nawet ilo pułkownikowej o leui co ja
spuikalo, tłumacząc sobie iż należy ei 'i ii gnąc się Ze zgryzieniem tyle
ukochanej osoby, u isiui-llie illa tego, iz miłość Hlasoa chii.iia jak
naj‧dłużej utaić przed i o warzy si w em warszaw skiemj upokarzające i
śmieszne małżeństwo, w które jaku w łapkę wpadła.
Stary Jarzyński, zona jego i Jozefat, pod omamieniem przy szły ch posagów
J"'ji, usiło‧wali byc dla miej przyjemnymi i jej smutek rozpędzić. I
łożono projekt, zawieś* Julję, do Państwa Chorąztwa Ozy ckich ,
mieszkający ch W sąsiedztwie. Przy szła iakże wiadomość) iż majętny
obywatel tych okolic, pan Leiowicz, umarł, i że ttjąjągo bardzo świetnie
chować.
meos. |(t
Uznali państwo Jarzy ńscy, iż pogrzeb, na któ‧rym ma byt* tyle łudzi,
będzie dobrą rozryw‧ką dla synowej, i projekta jechania i tam, i do
Państwa Ożyekich, przerwały jednostajność panującą w tym domie.
My także, musimy sic z nim nas czas po_ żegnać i z jego mieszkańcami, by
poznać sic z innemi miejscami i osobami, które istotnie, jak w bigos
hultajski, w cala tę historję poź‧niej wtrącone zostaną.
Po drodze od Z... miejsca znajomego z wy-ctioWania które dawano młodzieży
1 postę‧powała dość szybko bryka krakowska, ciągnie* ta czterema końmi
rozmaitej maści, miedzy któ‧remi byl i srokaty. Wiózł ją chłopak miody, w
opończą przybrany, a z ruchów i z zacienia bicza, widać było iż jest
obeznanym z obycza‧jami furmanów dworskich, lecz ie jeszcze nie dostąpił
honorów Jiberji. Głąb lal bryki, za-zaiętym byl, sługą w sieracakowym
wytartym surducie, przy którym wypustki z brudno czer‧wonego sukna
przebijały się, a obok niego sie‧dział siedemnastoletni mężczyzna dość
porzą‧dnie ubrany i palący ciągle lulkę, chociaż nie
można było dostrzedz na jego twarzy aby to spełnianie wschodniego
obyczaju wielką mu przy‧jemność sprawiało: owszem, dość częste krztu-
szeniesię i spluwanie, świadczyło iż młodzieniec nie wiele był obyłem v.
użyciem tyhmiii.
Dwaj pierwsi, byli to słudzy Cana Chorą" żego (Iżyckiego, wysiani do
Z.... aby ztamtąd przy wieść panicza, li) jest syna jego, który we‧dług
listów co do ojca pisywał, już ukończy l'zu-pelnie nauki i byl doskonale
mądry rn. Nie wiozło o wprawdzie świadectwa od swych nauczycieli,
mogącego zabezpieczyć ojca, jeśli nie o mądro‧ści, lo przynajmniej o
odbyciu calkow item kur‧su nauk; ale miody Stanisław, wyrozumował wraz z
kolegami swojemi, że te umiejętności co w tych szkołach dwuletniego
przykładania się wymagały, już nie potrzebują dalszego roz‧winięcia
pod okiem professora, gdy on jeszcze W roku pierwszy rn poznał ich
zasady. Inne zaś nauki, uznawał za nieużyteczne powołaniu, któ‧re się
przed nim otwierało, a zatem sądził, i może słusznie, że nie należy
daremnie trawić czasu nad niemi. Co do braku świadectwa do‧kładnego,
obwiniał Dyrektora i kilku nauczycieli przeciwny eli jemu, z powodu że
nie czy mavj)o(iło-sći, nie zdejmował czapki przed niemi o pól mili lecz
ty Iko w przcchodzie koniecznym około nich, lekko ją poruszał.
Z opisatłia, ilo Stanisław usiłował wykrę‧

background image

cui die. szybko od ławek, aby jak najspicsznićj powrócić do domu,
mniemałby można, i/- to byt próżniak nienawidzący xiążki i pióra, bez
zdolności ładnych, i tylko jak wielu świeżo ze szkól wyrwanych młodzików-
, im ślący o fajce, polowaniu, koniach, kieliszku, i o innych za niemi
następujących uciechach. Nie przeczę, iż mialgust do tego ws/.ystkiego,
ale an wzdychał do tych przedmiotów,^ z powodu poetycznej barwy* któremi
je okrywał. Fajkę palie, było to cechą wolności,którą używa i
niezawisłości osobistej, polowanie i konie, kojarzyły sic u niego z wy‧
obrażeniami wojny i rycerstwa; wino szło w towarzystwie ze świetnemi
pieśniami Burszen-szaft niemieckich, które wędrujący metrowie zanieśli do
szkól Z..., a uczucie piękności naj‧wyższej, marzenia, gatczące się. w
głowie od dwunastego roku życia, pchały go namiętnie do niewiast, które
chciał, by pod wszelkiemi sły-szanemi postaciami, i ze wszystkiemi
wdzięka‧mi poznać i objąć. Oprócz tego, ciągle chciwe czytania dziel
mnóstwa, a najwięcej historji i romansów, zbiór różnorodnych wiadomości
nie" dopełniony eli i poplątanych, szarpały umysł [ gtowę jego. Posiada!
on wyobrażenia wszyst‧kiego, każde z osobna, pod najpiękniejs/emi szy‧
kowało sic postaciami; ale gdy je razem pogo‧dzić pragną!, gdy umieszczał
kolo siebie wdzięki
kmjfiej rzeczy, ro ti xii y sit; dziwno sprzeczności osobliwsze tworzyły
iię karykatury i wiara w je‧dno obalała wiarę w,drugie. Sam nie wiedział
co wielbić i czem być. Kaz wzdychał, odczytaw‧szy Hussa, do swobód
ludów wśród borów ko‧czujący tli. chciał się wśród nich zapuścić, i sa‧
motny nad brzegiem świetnego jeziora lub mru‧czącego strumienia życie
przepędzać pod cieniem drzew- rozłożystych co naginając swe gałęzie po-
riawaly mu do ust swe wyborne owoce. Po‧lem blask wiekow średnich, z
turniejami, z nie wiastanti, pielgrzymkami, z leni wielkim uczii. ciem
honoru, zajmował duszę jego. Wabiło go Iakże ży cie publiczne na
burum rżyniskiem i chciałby wskrzesić jakąś rzeczpospolitą. aby w jej
obradach rozwijając swą wymowę, bronić lud ori przemocy możniejszych, lub
razem z tym ludem odnosić tryumfy. A potem, gdy przecho‧dził do żywotów
wielkich Królow, gdy się-nad ich świetnemi rozliibował cnotami, gdy
ujrzał pośw ieceiiic sic przykładne towarzyszów mo‧narchów będących w
nieszczęściu, o jakże sie wówczas ogniem wierności zapalał! jak żądał
być umieszczony m przy jakim mocarzu, aby blaskiem swych zasług
zmazać to, co historja najsw ictniejszeg o o królewskich przy jaciotacli
rzekła! Zgoła że w tym zbiegu wyobrażeni rzeczy, nie wiedział jaką
kolej obiąć mu wy‧padnie; czy pójść wśród Delawarów lub Jro‧
krzów i zostań ich wodzem' czy dworzani‧nem ironu! czy wskrzesić
dawne czasy i być Hrabią feodalny m Iuli 'fry bunetn lini o i— wszy st-ko
było dla niego piękne i świetne. He gdj przypadkiem ua drugą stron';
każdej rzeczy zaj‧rzał, gdy prasy ludziach natury, postrzegł ob‧darli-
czupryny z jeńców żywcem palonych i trzaskami szpikowanych; gdj usłyszał
jęki pod‧daństwa, i przejrzał zdzierstwa rycerzy zdobią‧cych nieraz sue
zbroje i zamki owocem płaczu, gdy przeczy tał krwawe sceny trium i Irato
w, okropne wszędzie: zwycięztwo gminu, %ily nu‧cił okiem ua krew w
rewolucji francuzkiej wy‧laną, gdy przebiegi czyny Nerona, Filipa II,
Henryka VIII, to wtenczas diva! a prze‧strachu i kolejno kląl ie
same przedmioty któ‧re kolejno uwielbia!. Wśród iego niepewnego ■wyboru
przyszłości i celu hołdów swoich, ob‧racał się nieraz do religij, i w
pustelniczym za‧konie, w pokonuj i skromnej celi, pragnąłby rozpainicty w

background image

ac w id kie cnoty Chrześciańskie, posilać się tylko korzonkami,
ochładzać się tyl‧ko woda. Ale i tu, Inkwizycia ae stosem palą‧cym swe
ofiary zabiegła mu w oczy i swym płomieniem paliła skrzydła wiary,
któremi za‧czął wznosić się da [nieba. 1 filozofia iakże OŚmnaStegO
wieku, porównała jeszcze widocz‧niej siady Chrześciańskie: nie znikło w
nim wyobrażenie Boga, lecz len Bog zawsze daleko
JUD
od myśli jego przebywał, i nic pod tą postacią 1 wrażeniem, pod któremi
go od dzieciństwa uznawał.
W tem powszechnem rozprężenia się u-niyslti, w tej plątaninie rzeczy i
chuci zmysło‧wych, 7. dążnością ku najwyższym moralnym ceioni, postrzegł
Stanisław, iż nie ma nic w szko‧łach, coby mogło pogodzić tę walkę
sprzecz‧nych elementów w głowę jego, nauką wszcze‧pionych. Mniemał iż
wszedłszy w szranki swia_ ta, łatwiej odkryje sinstim-k wszeł kich przed‧
miotów, że praktycznie dojdzie ich złej lub dobrej strony i dla tego
wszelkich użył spo‧sobów, aby zyskać od ojca pozwolenie wyje‧chania do
domu. Wracał więc teraz, świadom wielu dawnych wypadków, peleu
wyobrażeń o tem, co się w świecie znaj duie, lecz zupełnie ob‧cy temu, co
sic w towarzyst wie, a szczególnie w towarzystwie własnego kraju działo.
Zaję‧ty temi myślami, nie postrzegł się, jak brycz‧ka już późno w noc na
dzieciniec zajechała ; przed dworem stanęła. Ozwały się psy na tak
późny przyjazd, obudził się wartownik pod drzwiami , śpiący, wysiadł
Stanisław ze swej bryczki, i wchodząc w progi ojczystego domu, wstąpił w
len świat nowy dla niego, w któ‧rym mu długo towarzyszyć będziemy.
Xlii.
Dom P, Chorążego Ożyckiego, spoczywał W uśpieniu, tak, że Stanisław
wchodząc do sie‧ni, tylko co nie upadł, spoiknąwszy sic o słu‧żących
pokotem na ziemi śpiących. Zadurha i ciemność, kazały mu jak
najspicszniej szukać wychodu w inne miejsce, W któremby mogł po
przywitaniu się z rodzicami i siostrami, spo‧cząć po trudach podróży,
która teraz, po od‧daleniu fontaimagorycznych myśli, co go zaj‧mowały,
dawała się mocno w krzyżach i no‧gach uczuć. Ale próżna nadzieja!
wszystko by‧ło przed nim zamknięte, a Judzie obudzeni eh wiło wie jego
wejściem, zaczęli znowu usy‧piać i mocno chrapać, mimo zbyt twardego po*
nii.os. 17
łania na którem Ieźeli. Nie było jednak ratun‧ku innego, tylko trzeba by
lo ich budzie, i Sta‧nisław zaczął trącać' ręką najbliższego około sie‧
bie. Po mrukach i tichylauiach się długich, za‧spany ruszył się, przetarł
oczy, i ze strachem zaczął cicho wołać, kto to taki! a polem bu‧dził
sąsiada swojego, wołając: Semen, Semen f
— Czego chcesz.1 zawołał obudzony*
— Oj, coś przyjechało; to pan jakiś , wsta‧waj wstawaj prędko.
Pomału rozbudził sic i ten drugi, i nako‧niec poznawszy iż to panicz,
wyciągnął zpod siebie surdut liberyjny, na którym jak na ma‧teracu spał),
i kamizelkę czerwoną, która zastę‧powała poduszkę, wstał, zamienił
pościel w u-branie i zaczął się krzątać około przyjęcia Sta‧nisława.
— Mój Semenie,• rzekł Stanisław do niego,• czy rodzice już moi spią, i
czy nie mógłbym sic jescze dziś z niemi widzieć i
— Oj wątpię Panie, Państwo późno poszli spać i zmęczeni bo gości mamy,
Państwo Uar-szalkowstwo Wicrciccy, jadą ztąd na pogrzeb Pana Lclowicza.

background image

— Jeśli to nie podobna to dajcie mi pokój, abym przenocował.
— Ach chyba Pan w pierwszym jadalnym po‧koju spać będziesz, bo bawialny
zajęty przez Panią Marszałkowę, a w gościnnym obok Jegoino‧
ścinćj kancelarji stoi not Pan Marszalek. Da-lihóg nie wiciu gdzie Pana
postawię, chyba tak jak mówiłem, W jadalnym pokoju, co poprzedza pokój
bawialny.
— A czyż po\koj bawialny ma teraz osobny wychod, abym 1'ani W iercickiej
nic uczy nil sulijckcji zajmując jadalny *
— Nie, niema i ona i służąca muszą tędy wy chodzić.
— A nie możnaby zająć innego pokoju ł
— Nie, ho tu zaraz śpią Panny z Panią Cho‧rążyną i dalej garderoba. Tu
zaś z tćj sironv to Pan wie, ie oprócz kancelarji Jegomościnej i pokoju,
w którym stoi Pan Marszałek, ża‧dnych innych izb nie ma. Jeden tylko
jadalny na rozkazy pańskie. Ali- niewiem jak zrobić, ho w nim ani łóżka,
ani kanapy; chyba poście‧lę panu na krzesełkach.
— Iiie/ly lo tak, to już woię te noc w brycz‧ce przespać. Ale czemu to
papa nio przybudu‧je kilku pokojów, aby gości przyjezdnych wy‧godniej
postawić '
— Panna Serafina i panna I-'milia, ciągle Je‧gomości proszą oto, ho jak
czasem najadą a szczególniej kobiety, to wielki kłopot. Panny ustępować
muszą do garderoby , a garderobia‧ny <lo klucznicy, która chronić się
musi do pie‧karni.
— A Indzie gościnni gdzie wtenczas słoja*
— «dy lato, rosie rak mieszczą jak teraz,—od-po wiedział Semen, pokazując
lodzi Państwa Mar-sznłko wstwa, dzielących z nim i innymi podłogę,
ciasnej i (trudnej sieni.— W zimie zas*, tulimy się wszyscy w piekarni.
Mie bardzo im zazdroszczę letniego i zimo‧wego legowiska,• mruknął
Stanisław, i przeciął rozmowę aby obiąć środki dla własnego spo‧czynku.
Wyszedł na dziedziniec gdzio już wo‧źnica odprzągł konie od bryczki, i za
pomocą Jakubka służącego, eo z nim przybył, wysiał brykę sianem,
rozciągnął się u-niej okrywszy sic płaszczem, troche dzwonił zębami od
chło‧du i zasnął, myśląc sobie, że to wielka szko‧dą iż on używa tej
żołnierskiej niewygody, dla hraku pomieszkania u ojca, bo wolałby sic na
nią narazić, W wojnie lub winnej ważnej po‧trzebie, i wówczas byłoby to i
poetyczniej i ro‧mantyczniej, choć zawsze niewygodnie.
Zostawując go snom, które mu w tem nie bardzo miłem posianiu
towarzyszyły, poznaj‧my się z mieszkańcami domu, do którego Sta‧nisław
zajechał. Ojciec jego, P, Chorąży Oży-cki, posiada! wieś Iłuchomle, co na
niego po ojcu spadla. Ten zaś ojciec, trudniąc się inte-teresami Pana, co
także na wielkiego w ostat‧nich czasach wzbijał się, dorobił się fortuny
i dostąpił niektórych prowincjonalnych urzędów. Z dzieciństwa, P, Chorąży
pamiętał jeszcze jak
ojciec jego byl klientem Vana i przywykł do Term nhsckwiunalnych z tymi,
których uzna‧wał wy ższyclł położeniem a szczególnie boga‧ctwem! Daleki
zaś ori nieb, dął się ze szlachec‧twa swojego, i w gronie równych Iob
ni/.-szych jemu osób, szkalował panów tak żwawo, jak uniżenie się im
kłaniał, gdy mu w oczy zaj‧rzeli. Szlachcic tia zagrodzie rduny jeit
Jf'oje~ wodzie, nie wychodziło mu z ust, a z szy‧derstwem wymawiane
tytuły, Pany, Magnat yt lombale dziuni, sypały się jako grad. Ciągle
mówił, że równy im, i wart tyle co oni, a razem żadną odmianą czy-

background image

poprawą w domu łub ży‧ciu, nie chciał się równać z niemi, i zachowywał
dawne nie wygodne obyczaje, jak gdyby tra‧dycjonalne, szlacheckie od
wieków praktyki, chociaż jak wyżej namienJtem, on stanowił do‧piero
drugie pokolenie posiadające kawał zie‧mi , o dalszych zapomniano, a
raczej nie wie‧dziano. Jedni mówili, że oni z Litwy przybyli, drudzy że z
Mazow sza, i on sam dobrze nie w ie-dziat czy ■ Galicji, czyli ze Żmudzi,
ród jego początek bierze. Ale pomimo niedostatku do‧wodów starożytnego
pochodzenia, on tak silnie uwierzy! w to swoje szlachetwo, iż dziwnym
fenomenem, w tym kraju jednak częstym, Pan (Iżycki będąc sam s łask domu
wielkiego po‧wstałym , będąc nieprzyjacielem panów wię-kszych, ciągle
rozprawiając, że bracia szlachta
z of>ą'równa, że fas ki i względów pańskich niepotrzeba, zosta!
jednak najzaciętszym ary-slokratf|. Córki swej ani za rioktcra, ani za
possesora co z ofilicjalisty wyszedł, nie wy‧dałby, chociaż; i doktor
i possesor mogliby go autcnty czncmi dowodami przekonać o szla‧chetności
krwi swojej. Nie z dostojeństw ro‧du i zasług w ojczyźnie mianował
niektórych panami, bo historji nie umiał tyle, aby wiedzieć lesista
familia co znakomitego uczy ri Ua, alepa-nem hył u niego , człowiek
majętniejszy, lub w wielltim urzędzie, lub ten co miał dom z
podobieństwem do pałacu. W ostatnich cza‧sach okrzesał się nieco, bo
dawniej byt ti niego panem i ten, co po francuzku gadał. I może
słuszniej uznawał tych ostatnich Fanami, bo lat leniu kilkadziesiąt,
sami tylko panowie li‧czyli się po francuzku ito nic wszyscy.
Lecz jeśli by I hardy i dumny za oczami, ileż się odmieniał gdy klóry z
panów zdyhał sic z nim, lub zajechał do niego? Jak uprzej‧mie i uniżenie
witaj go? Jak pół żartem pół prawdą prowadził swą rękę do jego kolana —
Jak ciągle powtarzał, że on szlachcic a gość je‧go panem, bo rozumiał
dobrze, iż to pochleb‧stwo jest najmilsze, szczególniej tym, co usi‧łują
kierować się ua magnatów. I. te z niech tylko len magnat za wrota
dziedzinie jego wy‧jechał, nasz Chorąży odmieniał się zupełnie,
niby lekce waźyt te wizytę, jak z powinności jemu oddaną, chociaż można
liv lo hyc pewny m, i/, przynajmniej przez dwa miesiące, będzie
naprowadzać rozmowę /, innymi sąsiadami i gośćmi tak,aby wtrącić te
iłowa:— kiedy nie da‧wno bytu mnie Pan ten, lub ów; mou ii mi |,an ten
gdy tu nocował dni iemu kilka.— Po kai dej podobnej wizycie, nie
omieszkał nigdy poje‧chać w Niedzielę do Kościoła, aby ogłosić te
odwiedziny tym, co nie byli lub nie bywali u niego. Sprzeczność tej
hardości i uniżenia, chłody i pogardy względem jednej i tej samej rzeczy,
wynikała z lUimy i z pamięci alnżeb-ności familji swojej. Zwyczaje, i
dziecinne je‧szcze nałogi ciągnęły go do pokłonów , a nawza‧jem duma,
rozkazy wala mu w y gady wać na panów, sądząc iż tem gadaniem zairze
pamięć dawnej uległości.
Zachowując urojone tradycjonalne obycza‧je szlachecko-o domu, musiał
częste wytrzy‧mywać walki z córkami, które przemocą pra‧wie wprowadzały
odmiany. O ilo ojciec i mat‧ka (bo Pani Oży cka podobną by ta mężowi, z
tem ty łko iż zarwała troche francuzkiego) opie‧rali się wszelkim
innowaciom mogącym dom ich niby na pański przerobić, o ty Ie panienki na
pensjonie wy chowane, obdarzone niejaką wiadomością francuzczyzny i
świata, przesię-kle wieściami o Bon ton, bon getis/ i mód, u-

background image

siłowały postawić dom na stopie cokolwiek wyższej. Przypatrzy wszy
sic w miasteczku w którem wychowanie brały, a więcej jeszcze nasly sza
wszy sic, jak sicrlziać powinno, w domu modnie uorganizowanyin , zadrżały
za powro‧tem na widok przeszkód z któremi bojować miały. Naprzód,
stanęta im na zawadzie osz‧czędność rodziców, szczególniej matki, która
wszystko pod swym kluczem dzierżyła; potem dom prosty, napełniony nio
wykwintne mi sprzę‧tami; dalej powoź staroświecki, śmieszny, o-szarpany,
ze służbą niezgrabną i brudną i zupeł‧nie do niego stosowną; stnt
nakoniec> uczciwy, szlachecki, ale daleki od wszelkiej wystawy, która
zwykle teraz odznacza moźniejsze do‧my. O ileż to walk i cierpień te
biedne panny doświadczyć musiały, nim cokolwiek odmian urządzić mogty!
Ileż to dni i nocy, z naraże‧niem oczu i zdrowia przepędziły,
haftując na kanwie, kury, koguty, papugi, tcmplik i mał‧py, aby owocami
tej pracy proste krzesła po‧ukrywać, i dać jakążkolwick lurniurę salono‧
wą bawialnemu pokój owił Przez ile to po‧chlebstw, intryg, zabiegów,
zdołały wyrobić u matki, iż postała kupić koreckiej porcelany zamiast
obrzydliwego fajansu którego używa‧no! Żadna dyplomatyczna sprawa, żaden
kon‧gres wesfaltski lub oliwski, nie był traktowa‧ny z tylą podejściami,
wpływami, namowami;
jak śledziły każdą stahę stronę matki, aby w nią
trafu'; jak starały sie poruszyć jej próżność, i jćj zazdrość i nienawiść
ku jednej tąsiadcei której uiecierpiała, a która już stul swój por‧celaną
ozdobiła. Ojciec zw) kl im dawać na imieniny po kilka rubli•Czy używały
je na łakocie, wstążki lub inne stroje! Nie—-Obró‧ciły one te uicniądze
bez wiedzy rodziców i za pomocą Berka arendarza, na kupnu dwóch
kapeluszów z gai unikiem dla furmana i lokaja, i te kapelusze ukryte w
pudlach, stały pod ich łóżkami, obok własnych strojów, i wynoszono je
tylko w rzadkich rjkaziach, gdy odwiedzały jaki dom znakomity lub
sąsiadkę, ktorą pra‧gnęły swym przepychem zattumić i rozdrażnić, Przez
drogę ludzie wieźli je W reguli, będąc okryci prostem i czapkami, i
dopiero zajeżdża‧jąc do miejsca łub przeby wająe jakie miaste" czko, lub
spotykając porządny ekwipaz , koro‧nowali swe głowy w te kapelusze.
.Nieszczęś‧liwa manja dobrego tonu , i cleganrij , ktor» trapiła te
panienki i n matki bardzo malo a u ojca wcale nic odgłosu nie znajdowała,
czyniła je zupełnie hiedmmi. bo CO kruk, co si iana, co krzesło, cu
półmisek, napotyka!) zgryzotę za przybyciem gości, przez nie, światowymi
u-znany ch,
AV tym życiu ciągłych zmartwień domo‧wych, nie zaniedbywały ani Serafina
ani Emitia nu IS
1 IG
żadnych sposobów, aby i ubior odpowiadał ich wyobrażeniom. Posługiwały
itu ku temo, zna‧jomość i sąsiedztwo Pani Marszałkowę) Wiercic-kiej,
ktorą nie odmawiała im nigdy przesyłać Żurnatów, mających już cztery lub
pięć miesięcy życia i modele sukien i kapel uszów, które zno‧siła i
sługom swym rzucić miała, bo następną koleją przechodziły stroje u tej
Damy. .Naprzód sama się z niemi popisywała, i z największą za‧zdrością
kryla formy, by ja nikt nie mogł naśla‧dować ; potem rozsy p\ w ala
hojnie te formy miedzy sąsiadki eo ja brały za wzór ubrania i gdy pewną
już była, iż przynajmniej połowa zaopatrzyła się w podobna stroje,
obdarzała nie‧mi swe sługi, i wyganiała je do kościołów, w których mogły

background image

spotkać te sąsiadki równie z niemi wyczupurżone, Myła to jedna z najwięk
‧szych uciech tej Damy, bo potem z dobranem wojem towarzystwem, mogła
inyśmiać prelen-■ szlachcianek małpujących ja. Emilia zaś i Ser dina i
inne, sadziły iz posiadają przy |a z ti lej Pani, szczyciły się jej
znajomością, i nie docie‧kały, ie Pani Wjercicka żyła z niemi, raz /.woli
meza, który często na wyborach i kontraktach potrzebowoł ich ojcow lub
mężów, a potem że dając czasami na wsi bale, zmuszona była zbie‧rać fl gu
rant ki do taura, bo inaczej jej salony' stałyby pustkami. Były one
jej i w tem po‧wionie, że służyły jej we trzech częściach za ma-
UT
trrję do gadania, bo paplanie nie ustannc, brio ulubionem zajęciem tej
Damy. Ale gdyby one usłyszały, jak ona o nieb mówi, jak ieb udaje, jak je
przekrzywia, jak z prawdziwym nawet talentem dochodzi ich śmieszności i
na jaw wy‧prowadza, jak o jednej coś doda, o drogiej d„-klaniie, to
wątpię, aby się part)' tyle do zacho‧wania z nia stosunków.
Pani Wiemicka była karykatura, wyżnzego rzędu, ua prowincji umieszczona i
te same śmiesz‧ności, które istniały u córek P.(Iżyckiego w malej wiosce
i w skromny m dworze, rozwija!) sie w jej
osobie potężniej i W położeniu inożniejszem, bo miała cokolwiek większe
stosunki z um owia‧łem, do którego i ona i Serafina i Emilia z usi‧
łowaniem sic pięl)- Pogardzając tymi, których niby niższą szlachtą Zwala,
była we własnem przekonaniu wielka magnatką, chociaż ani zbyt wiele
pokrewieństwa, ani zbyt wiele znajomo‧ści, nie łączyło ją ze świetnemi w
lej epoce domami. Wynagradzała ona to, szperając po‧winowactwa z
dziesiątego pokolenia z jakiemi* Książętami, lub Hrabiami; a że W gronie
swych kuzynów, miała iakich, do który eli przyznawać się ide bardzo
życzyła, wy 'pieniła się nieraz pokrewieństw a z niemi. Iulio przez ich
ty Iko ga‧łąź, istniało to dalekie akolligacenie z tymi Ksią‧żętami lub
Hrabiami. I.isiu do męża inacaej nie podpisywała, tylko a Mensieur,
Montieur
ia Com fe WiereicĄi; wszystkie listy adresso-wane do niej tym sposobem,
wystawione były na jej eleganckim sekretarzy ku, inne zaś, które jej
odmawiały tytułu Cvmfesse , niemiłosiernie natychmiast paliła lub darta,
aby potomność nio dowiedziała sic, iż byli zuchwali, co śmieli do niej po
prostu podpisywać: « Madame Wier‧ci cku.
O ile Panny Ożyckie usiłowały doslawać i wprowadzać w dom swój, rzeczy
mogące na‧dać cechę światową, o tyle Pani Wiercickawy‧kręcała się w swoim
pałacyku, aby to co iniala, urządzone by lo podług gustu najnowszego, i
żeby co do utrzymania, dom jej mogł uchodzić za najpierwszy w kraju. AV
celu zaś dostania moi\nyc\i gratów , jeździła co rok do Odessy i wiele
rzeczy przekradała, kryjąc je pod swe suknie.Podobne więc
usiłowauia,podoluie chucie, podobne myśli zajmowały większą część człon‧
ków tych dwóch famiłij, z ią ly Iko różnicą, iż w jednym mierność
majątku, przesądy a czasem rozsądek rodzicielski opór stawiły, w drugim
zaś przy zamożności i wolności wszelkiej, pochwy-tane tylko wyobrażenia
świata wielkiego i do‧brego tonu, niepewność, czy lo uchodzi lub nie,
oraz chęć pokazania się, rodziły zdarzenia za‧bawne służące za przedmiot
do wielu żartów.
Wśród Iakich więc dwóch domo W, wśród tak rozlicznych pretensji, rzucony
został Siani‧

background image

staw, nie świadom obyczaiów świata, i zdolny być zahukanym przez tak
gadatliw* osohe, jaką była Pani Wiercicka. Niepodobna było wyma‧gać po
nim. aby .świeżo wyszedłszy ae szkól, mógł wiedzieć oo w świecie jest
istotnie dobie a zlc, cn wysokie a poziome, i kto jakie w tym teatrze
zajmuje miejsce. Tem bardziej byty błęd‧ne wyobraź eni a jego, iż w
szkołach se szla‧chetnej pobudki, starają sic ulrzymati między uczniami
rów ność zupełna, aby chudopacholek ie niczem paniczowi nie byl mż*zym, i
aby panicz nie mogł biedniejszego kolegę upokorzyć My śl ta chwalebna
równości, między studenta‧mi wprowadzona, i na korzyść1 uboższych u-
tworzona, sprawia jednak zupełnie przeciwne skutki, a jeslj dobro jakie z
niej wynika, to tylko dla bogatszych, bo przez nią nabierają
grzeczności i uprzejmości względem wszj stkich. I bogi zaś lub niższy z
jakikolwiekbądź przy‧czyny, wychowany w uczuciu równości z ko‧legami, za
wstąpieniem swojem w towarzystwo, trafia na niespodziane odtrącenia i
przykrości, które z pozycji jego sociatnej wynikają Nio raz przydybtijąc
w do in u jakim kolegę co pod Względem nauki i pilności niższe w ławce od
niego zajmował iniej.sre, zadziwia się gdy po‧strzega że gospodarz domu i
inni biesiadnicy prym dają iemu koledze, bo on go przewyższa lub
urodzeniem, lub bogactwem, lub polarem
twa
Oburza go ta konieczność światowa wszędzie przy jęfa, zwie ją
nicspraw iedliw ością, ogi**i'i zazdrości wkrada się W umysł jego, i
ztąd po‧wstaje ciągła tajemna walka /. tymi, których los jakim darem
obdarzył. Ci zaś nieraz jako mło‧dzi j próżni, nadużywają tego swego
poło‧żenia, ztąil starcia sic rzęsie, i zląd ta równość w szkołach
wszczepiona, inaczej utrzymać się nie może, tylko za pomocą gwałtownego
środ‧ka, przez obyczaje przyjętego, przez prawa i moralność
odrzuconego, to jest pojedynku, któ‧ry zmuszając członków (uwarzy stu
a do po‧zornego porównania i grzeczności między sobą, nie wytępia
bynajmniej z jednej strony dumy a z drugiej zawiści. Gdyby zaś
młodzieniec od dzieciństw a przy W) kl do tej nierówności, gdy by wrażono
w niego, iż jest konieczna: że jeśli nie‧którzy są urodzeniem wywyższeni
, to lite na lo, aby sic na nich rzucał, szarpał ich, i gwał‧tem zniża)
ilo siebie, ale na lo, by zasługą,cno‧tą, rozumem i pracą podniósł się
ilo ich stano‧wiska i równał się z niemi, nie korzeniem ich, lecz własną
wielkością,, to uicdozuawalhy on bolesnych uczuć i nie rozdzierałoby się
towa‧rzystwo, Iak jak dziś prawie w całym świecie widzimy, gdzie panowie
ze szlachty i niższych niżsi i szlachta z panów się urągają, i gdzie cią‧
gle, wewnętrzna socjalna wojna istnieje.
Mtoznzs iŁ Xi l.
Zaledwie na dzień drugi słońce zaczęto po‧mnażać swe promienie, już ruch
na dziedzińcu dworu li) I widocznym. Nieustanne odbywały się Inigi i
poselstwa, ż zatyłnych drzwi garde‧roby do piekarni, do kuchni, do
kredensu i do ogrodu. Czyż lo gospodarz już nie młody i dit rannego w
stawania przywykły, lub skrzętna zona jego pobudzali ie ruchy ł Nie. bo
P. Ożyc-ki choć obudzony, jednak przez delikatność* i uszanowanie dla
Fana Marszalka wy jśe niemógł gdyż musiałby przechodzić przez pokój, w
któ-rym tenże spoczywa!* Zona zaś jego Kinęczona poźnem pójściem do
łóżka, mocnym snem ujęta by ia. Ale Panny Emilia i Serafina sprawiały
tło dnia to zamieszanie gospodarskie, mające na relti Uporządkowanie i
złożenie .śniadania i obia‧du, na którym mieli sic znaj ri 41 w ac u nich

background image

pań‧stw0 Marszalkowi twoi Za nardo ciężyła im ko‧lacja wczorajsza te
zrazów, kaszy, kartofel ze słoniną przy skwarzonych i prosięcia
pieczonego złożona, aby nie usiłować o zatarcie jej wraże‧nia w umyśle
eleganckiej Pani Wiercić ki ej, mo‧dną herbatą i modnym obiadem. Dla
lego za‧jęte były licznemi naradami, dyspozycyami tłu‧maczeniami sługom
nieoheznanym z odmianami, które wprowadzić chciały.
— Moja Krzyw iśiu, proszę cię, • rzekła Se‧rafina do klucznicy, —
dopilnuj Jędrusia, niech prędko rogaliki zrobi do kawy i herbaty, aby
świeże były-
— Ale, jakżeż Panna chce rogalików,•ozwat się kucharz stary, brudny i
śmierdzący, kiedy drożdży nie ina.
— Ty bo Jędrzeju, zawsze wymyślasz, zaw‧sze ci czegoś brakuje, jak goście
przyjadą!
— Z piasku bicza nie ukręcę, z czarnej mąki i bez tlio/,i\/,y rogalików
nic zrobię, a jeśli Pan‧na nic wierzy, to niech zapyla klucznicy.
Klucznica zatwierdziła to co powiedział kucharz, i siostry po król kit j
konferencji, pól francuzkiej, pól polskiej, przystąpiły do dalszych
dyspozycji.
— Kiedy już rogalików mieć nic można,—
powiedziała Serafina, to moja Krzyw isiu, daj świr/ego masła, tylko dużo
i porządnie nakraj najpiękniejszej szynki.
— A! ■ szynką będzie czas, bo lo dopiero po jedenastej, l,an Chorały każe
dawać śniadanie
— Ale nie do tego to śniadania co to wódkę |>'jt,•powiedziała I .min.•ale
do tego, co 7. her‧baty i kawy złożone.
— Szynka do kawy i herbaty! tegom nigdy nie słyszała moje Fanny. To
jakieś dziwac‧two, za które Jegomość i Jejmość mnie połają,
— Ale nie det wać two Krzywiniu, tylko mo‧da angielska. W Anglii inaczej
nie piją kawy i herbaty, tylko zawsze znajduje się szynka ser, owoce i
wiele innych rzeczy.
— To może jeszcze Fanny chcą żebym i sera dala ł A jakiego, czy solonego
czy świeżego I
— O z tym sereni daj pokój! To inne, szwaj‧carskie, czesterskie, byłyby
lti potrzebne, aleja Mamy nie moge nigdy namówić, by takie kupiła, liaz
się tylko zdobyła ua holenderski pod Ber-dyczowem robiony. Urońcie Boże
Krzywisin, nie dawaj tego sera, ale szynki i poszlij Jędru‧siowi z tuzin
jaj, aby je na miękko zgotował.
— Jak będę mu wy dawać wszystko do obiadu, to i jaj mu dam, ale nie tyle,
bo kury teraz cięż‧ko niosą.
— Ale nie do obiadu,• krzyknęły obie nin
mons.
stTyf _ lecz do herbaty, i to dobrych świeżo zniesionych. »
Gdy sic Uncznica opierała temu zbytkowi dla niej nieznanemu, różnemi
obietnicami a szczególniej chustki w kwiaty czerwone malo‧wanej, skłoniły
ją panienki do dania Jędrzejo‧wi ośmiu jajek, bo ona i przez własne
skępstwo, i przez obawę Pani, żadną miarą na tuzin ze‧zwolić nie chciała.
U or ga niżowa wszy śniadanie podług swych eleganckich wyobrażeń,
przystąpiły Panny z ku‧charzem do ułożenia obiadu.
— No, coż zrobisz Jędrusiu, dziś na obiad i
— Dam naprzód barszcz z rura i uszkami, bo zostało z kolacji pieczyste, z
którego można będzie siekankę zrobić.

background image

— A li, a ii, • krzyknęła Emilia, nic barszcz ale zupę koniecznie!
— Kiedy Panny chcą zupy, to dam rosół z pod-sztuki mięsa, z łazankami,
albo krupkami.
I na to nie zezwoliły Panny, jedna krzy‧cząc ciągłe przed drugą kucharzów
i w uszy, aby były paszteciki i odmiana w potrawach. Ciągle kucharz
wymawia! się niedostatkiem materia‧łów, rzadko kiedy nieumiejętnością, ai
nako‧niec ułagodzony darem dziesięciu groszy, przy‧obieca! spełnić
zalecenia panieńskie w skleceniu tego obiadu.
Kolejne otwieranie okienic, i ruch coraz
większy, świadczyły i/, ju>, wszyscy spoczynek rzucają. Pośpieszały więc
Panny, aby ich ojciec dość gdyrliwy, nie zoczył ich i nic poprzekrę-cal
rozporządzeń. UcieMy więc zaty hiemi drzwiami do swego pokoju, by swą
toaleta takie przekonać Panią AN iercickę, yu^eltes sunt des per-sonnes
tont-a-fait, comme it/aut.
Wśród tego gwaru, obudził się Stanisław poprawi! cokolwiek około stroju
swojego, i szedt-witać sic z rodzicami. TSie będziemy opisywać ich
patetycznego zdj bania sic X synem, bo oba‧wiamy się zostać nudnymi, Iuli
rzucić śmiesz‧ność ua uczucia natury, któremi przejęci byli w Jej chwili
Pl'. Ożyccy i ich długu niewidziane dziecko. Poprowadził P. Ożycki potem
syna do pokoju, w którym przebudzony P. Marszalek, przechadzał się w
wygodnym szlafroku i roz‧mawiał z Panem Bardonem.
Zapomnieliśmy wspomnieć, iż nocował tak‧ie w Iłuchnmlach Pan Bardon. A
kto on byli ISardzo rzadka i dziwna w tych okolicach figura,
Poeta•Warszawiak rudem, przybył hi jako na‧uczyciel młodego panicza, i
uzbierawszy cokol‧wiek grosza ua guwerneeji, i dołączywszy coś z malej
spuścizny, ktorą dostał, zarzucił swój zawód, bo nie ujrzał nic
poetycznego, ani w li‧czeniu grammatyki i jeogralij, smarkaczów, ani w
ich chłostaniu, do czego ich figle często po‧budzały żywą krew P.
Bardoua. Wziął maią
im
dzierżawę, aby mice locum sttwli, a czas swój trawił na odwiedźmach
rozmaitych dworów i na rymowaniu. 1'or/ja była głównym ceteri] ży‧cia
jego, najdostatniejszem powołaniem na zie~ mi. i on wyobraziwszy solue ii
jest Poeta, hyl szczęśliwym ta myślą, i przez nią się pocieszał W
troskach, które go napastowały, i przez nią wzbity wał iv przyszłość,
okryty temi zaszczyta‧mi, w które potomność wielkich wieszczów u-straja.
Wiedział dobrze, iż nio bardzo smakują w jego wierszach, ale titedhał o
to, ho wmówił w siebie, że obecność, nic jest zdolną ocenić żyjącego
Poetę; że on jest gwiazdą niedostępną dla ciemnego wzroku spółczesnych,
ktorą do‧piero w cutem świetle następne odkryją poko‧lenia , tak jak
wiele ciał niebieskich , czekało '/jawienia sic wielkich Astronomów, co
o ich bycie na firmamencie, przed ludźmi zaświad‧czyli. A tym czasem i
tworzy! jak najwięcej promieni, mających według jego zdania, prze‧drzeć
się przez chmurną teraźniejszość, i zaja‧śnieć na czystym błękicie
przyszłości, to jest pisał wiersze, i żadnej cokolwiek ważniejszej
okolicz‧ności nie przepuścił, bez utworów swojej Muzy. Jadąc także jak
państwo W ierciccy na pogrzeb Pana Lelów fcz.a, zanocował wraz z niemi u
Cho‧rążego.
Po przy witaniach się, rekomendacjach, po wypytywaniach ogólnych o
naukach w Szko‧

background image

tacti '//", o biocie i baj oraculi na drodze tamto wiodącej, rozpoczął P,
Barden cokolwiek żywszą Pax nt O we, ze Stanisławem, następnćm pytaniem :
— Jakże/, kwitnie Poezja w Z***, czy trwają tam dotąd spory między
Bomaiitykami i Klas‧sy kami I
— O tycli sporacli już ludzie tak zapomnieli, jak o zatargach (iwelfów i
Gibclioaw, Iob o klótniacb Franciszkanów i Dominikanów o Ve-pokalanem
Poczęciu Panny Marji. • Zgoła że malo kto zajmuje się teraz wierszami.
—Acti niestety,! ja to widzę; rozprawiają wiele o wierszach, o Poezji, a
wierszów nie pisza. A ja przyznam się, iż woię zawsze wiersz pię‧kny, niż
sąd o nim, bo rozumiem co wiersz wy‧razić chciał, a zbłąkam się często,
czytając zda‧nie o nim,szczególniej gdy je zawalą plasiycz-nościami, arty
stostwami, typami, naiwnościami e,\centr\eznośriaiui i innemi podobnemi
rze‧czami.
— Czy te rzeczy co Pan wymieniłeś, są to jakie machiny parowe! • zapylał
Marszalek.
— Ach gdzie lam panie Marszałku,— odpo‧wiedział mu Stanisław,—to sa
polskie wyrazy, bardzo obficie w teraźniejszych polskich pis‧mach
używane.
— A jeśli polskie, to moja wina że nie rozu‧miem, chociaż od dzieciństwa,
nigdy innym ję‧zykiem nie mówiłem, • rzeki Chorąży.
— I uas Poezya widocznie upada—rospia-
P. Barrlon niczważając na krótką przerwę zapytaniem Marszalka
uczynioną,—U nas po‧wiadam, ho ta nieśmiertelna córka niebios, ni‧gdy
zamrzeć nie może. Ale tu, gdzie obrócę oczy, widzę ruinę i lekceważenie
Poezji. Nie piszą wierszy, ale jakieś powieści, banjaluki, prozą.
— J czy ty]ko wiersz Poezję stanowi 1 Czy Pan ją tylko w formie
upatrujesz a nie w materji* Materja jest Poezją, Poezją zawsze choć prozą
ujętą.
— Znowu eos' o machinach rozprawiają, • ozwal się Chorąży do Marszalka,
bo jest i o ma‧terjał i o formie mowa.
— Poezja w prozie,•powiedział P. Bardon,— jest to arystokrata dzisiejszy,
chcący być i ary‧stokratą, i spekulantem i fabrykantem razem, lic nie
pojmuję magnata, przydającego wskJe-pie lub ubiegającego się za
podradami, tyle nie rozumiem Poezji w prozie zawartej, a przynaj‧mniej
bardzo rzadko ją tam napotykam, bo je‧dnakowo nic bez wyjątku nic
istnieje. Najlep‧szy dowód o małem ocenieniu Poezji, okazuje nam P.
Kraszewski choć sam jest Poeta.— Wy‧daje Athenaeum, pismo zarywające po
trochę ze wszystkiego; a jednakowo, jawią się bar‧dzo liczne numera tego
Dziennika, bez żądny eli a żądny cb wierszów. Już Biblioteka warszaw‧ska,
lepiej zrozumiała swoje powołanie, bo
w każdym joj Tomie, jest porządny zapas wier‧szów rozmaitego kalibru, i
trzynastozglosko-wycb, i różnej krótkości, i przekładanych, i ja‧kich kto
zechce.
— Nie zawsze należy uskarżać się na upadek Poezji, bo choć Pan ją
nazywasz, córką nie‧śmiertelną niebios, jednak pewien znakomity W kraju
naszym Autor, w piśmie które widziałem, dowodzi, iż w każdym narodzie
Poezja istnieje W pewnych chwilach, a w drugich nie; czyli raczej, że ta
Poezja rozdziela się na dwie Po‧ezje, jedną wewnętrzną a drugą
przedmiotową. Póki naród silny i żyje, potąd objawia swąwc-wnętrzą Poezję
czynami, (idy zaś upada i za‧miera, Poezja czynów niknie, a duch narodowy

background image

ulotnią się w Poezji zewnętrznej, pisanćj, ktorą wówczas zostaje
ostatnićm tchnieniem lego ludu już; powstać nio mogącego.
— Przysięgnę że gdy znakomity Autor pisał to zdanie, musiał sobie w duchu
powiedzieć to samo, co mówił pewien kardynał z dworu Papieża Leona X.
— Coż to za anegdotka o tym kardynale,• zapytał ciekawie Pan Marszalek.
— Gdy I,iner zaczął odsczcpiać sic od Ko-scio!a,Ji gdy jednak jescze nie
zupełnie zerwał ze Stolicą Apostolską, wysłał tam jednego zeswych
najdzielniejszych Teologów , aby wyjaśni! w Kzymie jego mniemania. Papież
zaś do tej
1%HJ __
dysputy, naznaczył wyżej wspomnionego, kar‧dynała, znanego z wymowy i
dowcipu, aby-się z Teologiem Luna spierał. Argumentowali oba pr/.y
świadkach długo, i kardynał świetne nad zdaniami odsizepicńca otrzymał
zwycię‧stwo. Uf\y ,„„ winszowali tego wypadku i podziwiali sje. nad
jego talentem i doborem do wodo w, któremi preciwnika w pyt skruszył,
rzekł kardynał do swych wielbicieli:—- prawda żem dobrze mojej sprawy
bronił, ale gdybym byl na miejscu lego tępego Niemca, o jakbym dzielnie i
wymownie zbił to wszystko, czem go dziś pokonać potrafiłem I—Tak itu
mnie‧mam, że gdyby autor którego mi Panie Stant-sławie cyliiiesz, wziął
pinio zmyślą przeciw' ną tej, którą objawił, napisałby artykuł równy
talentem (bo ten go nigdy nie opuszcza, czy on za fałszem czy za prawdą
obstaje), ale wyż‧szy i przez tę samą prawdę, i przez dążiiośr swoje i
prfcez swą zgodność z bisiory ją.
— To Pan odmawiasz wiary tym historycz nym przykładom które autor w swym
dziele przytoczyłł-
_ Daję wiarę zdarzeniom które autor wy‧mienia, ale ja zupełnie odmawiam
ich zasto‧sowania do systeuiatu a priori w głowie au‧tora ukutego i w
którego karby, on tłuma‧czeniem swojem te wypadki naginał. Utrzy‧mywać,
iż dopiero naród upadły poezje mieć
nt
moie, jest to powiedzieć ix trop ży ciem jaśnie‧je, jest to przemienić
najwyższe wyjawienie •tą ducha ludzkiego, w wyziew* martwej zgni‧lizny
wydobyty. Jedna tylko Literatura rzym‧ska wspiera cokolwiek zdanie
autora, ho za‧kwitła po zagaszeniu rzeczy pospolitej. Ale czyż po
Homerze, nie mieliśmy bohaterskich i poety czny eh dni Snlammy i Maratonu
i i czy po boskim i także poetycznym Platonie, nit; zajaśniał Alexander
na czele Greków, jako bohater jakiej Epopeil Grecy więc z czasów wojen
niepodległości i Ureey z czasów podbo‧jów Alexandra, nie wyprzedzili
poezij swych czynów, poezij przedmiotową swych wiesz‧czy, która według
slow autora iest już skutkiem dokonany eli losów ludu. 1 trzy sta już lat
mija, jak Szekspir na dworze Elżbiet; śpie‧wa!, i czy z cudowny glos
jęgo, byl ostatniem tchnieniem tej Anglji, ktorą jednak do dnia dzi-
siejszejszego w sród ludo W Europy tronując, wysypuje ze swego Iona zwy
ciężkie iaglc i niemi świat cały okala i 1 czy iakże spieW starego
Kornela, byt śpiewem upadku narodu nad którym poźniej panował ów mai prze
‧znaczenia co wyrzekł, iż uczyniłby Kornela swym pierwszym ministrem,
gdyby mc ten W ieszcz urodzi! za dui jego chwały i I u ie-lzywszy W słowa
autora, i zdumiawszy się nad olbrzymią postacią Literatury i Poezji nie-
HlCOł. *U
mieckićj, możnaby iść wśród Niemców z rem przekonaniom, iż tim lud już
bezsilny , zupełnie, się, rozprzągl i rozłożył, bu tak świetnym i
wielostronnym brzmiał głosem. A ta zamiast upadku, zamiast ubytku lego

background image

dueba, co nietyl‧ko poezje ożywia, ale razem czyny narodowe w czerstwoSci
Utrzymuie, widzimy nad brze‧gami rycerskiego lleiui, wśród murów staro‧
żytnej Kolonji wydarzenie, ro świadczy o ener-gji i sile niemieckiego
życia i w sobie razem kojarzy, poezje wewnętrzną czyli czynu i po‧ezją
przedmiotową, jak ją autor nazywa. Ilo jeśli poetyczny byl widok,
potężnego Monar-chy, otoczonego \ ia żel am i, dygnitarzami i ludem,
zakładającego węgielny kamień kolon-1 skiej Katedry, to równie poetyczne
były sło‧wa, któremi on do swej ojczyzny i do świata całego przemówił, i
to krótkie jego ale wielce znaczące wyrazy, by ly wspaniały in poematem o
wielkości Germanji, który przekonać może autora, iż ona żyje, iż nie
upadła, choć wiel‧ka Literalnie z siebie wydać mogła, lito więc wierzy
w poezję, kto ją poczytuje za język środkujący między mową ludzką a
harmonią tych miejsc, tło których duch człowieka nie‧przerwanie dąży,
niech odrzuci to błędne chor świetnie przedstawione mniemanie, iż ona
jesl łabędzim głosem narodów! Mech owszem wie‧rzy, iż Iakie żywotne
objawienie, jest raczej
duszą, jest raczej myślą przyszlij rzeczywi‧stości, która z przyczyny
niedoskonałość lu‧dzkiej, nie mogąc, się nam w kształtach zupel-oycli
okazać, przesyła nam jako pociechę, z głę‧bi wiekow następnych, glos
peleu nadziei! Bo Wszędzie myśl poprzedza czyn• Bo wprzód myślał Bóg o
stworzeniu świata nim, świat tea stworzonym został!
-• Co za szkoda przytem,• ciągną! dalej P. Kai don,• że wielki autor nie
ujął lej my ili, ktorą tu tak nędznie wytłumaczyć mogłem, bo
niezaprzeczony geniusz Jego, bylbj sic odez‧wał słowami dobitniejszemi od
moich!
— Jakże to być może,• zapylał Stanisław,• aby genius/, iak świetnie fałsz
wystawi!, i mogł, jak Pan utrzymujesz i złe i dobre z ró‧wną wymową wy
tu szczać I
— Nie obwiniaj go zupełnie Panie Stanisła‧wie, i to co w życiu pospoliiem
i wśród po‧ziomego iluiuu wydaje się dziwacznem, oku‧puje lic, w Iakich
mężach i wzniosłości*, fch zdolności i ich przeznaczeniem, które w gro‧
nie stworzenia musi hyc potrzebno do czegóś, kiedy Bóg podobnych łudzi
stworzy!. Juk w czlow ięku pojedy liczy tu . najpiei wszy in i nay
jaśniejszy m zmy sti rn jesl oko, które patrzy na niebo, na kwiaty, na
łudzi, ale razem musi odmalou ac w swem sw icinj rn y u ierciadle i każdą
szkarady świata, na kuną napadnie, iak
i tacy Indzie, są to oczy naszego towarzystwa, i w nich jak W oku odbija
sic, i to co świat naj‧piękniejszego posiada, i to co przeciwnego tej
piękności mieści. Aio jako nikt nie wytopił oka, dla tego, że mu niekiedy
gnój Iob coś brzyd‧kiego przedstawiło, lecz owszem zachowuje je w
wielkiem poszanowaniu, tak i tu nio < wykli‧najmy takich ludzi, bo chuć*
oni nam czasem coś niemiłego okażą , jednak przez nieb tylko j gwiazd
doścignąć możemy ! (*)
— Myślałem z początku, iż ci Panowie roz‧prawiają o Machinach,—
powiedział Marszalek do Chorążego,•bo coś wspominali o materjał ach, a
teraz gadają o oczach, to już i Anatomji zarwali-
— Nam Panic Marszalku, wypadłoby zarwać śniadania i szlacheckiego obiadku
odpowiedział Chorąży,• ho już do dwunastej zbliża się. Aio pan Marszałek
jako Pan, może nio jesteś przy-zwykly do szjcheekiego obyczaju jadania
wcześnie?

background image

— Ale mój Chorąży, nio rób sobie żadnej ze mna siib/ekcji; i ja lubię
wcześnie jadać, tylko moja zona opóźnia zawsze obiad, i jeśli to tak
dalej będzie, to podobno na dzień drugi
(*)Ewangclia jednak, każe wjłupić uliu <>ily t0 gurszy.
po północy obiadować będziemy. Zaraz się u-biorę i służyć będę.—
ł wszyscy wyszli zostawując Marszalka zajętego ubieraniem się.—
-»'*::;^e-
NOTA Dla zrozumienia lego ro o założe‧niu Katedr)' w Kolonij pisałem,
dołączam tłu‧maczenie mowy, Króla Pruskiego Frj derj ka Wilhelma IV, dnia
1-go, V rzesnia IS4'J roku miane), po ujęciu przez niego miota w rękę.
Mości Panowie iniusta Kotonjil
Dzieją sio irie//,ie uscod WO$ rzeczy, ( -W jecie sami, ii to niejest
iaden gmach pospolitej wystanie posuieeony, tite dzieło tirati rsOSMff
ducha wszystkick Niemców i wszysktich wy‧znań. (>dy ntysh' o tem, oczy
moie sq pełne łez i dziękuje liogn li doiytem dniu tego.
Tu gdzie fen kamień węgielny spoczywa, tam tcrnz z temi niciami, mago.
poirstuc naj‧piękniejsze Aramy w świecie. Niemcy je budują i oby one m
łaską Boga, zostały ata Mi min, hramatni nowego, dohrego i wielHege
ezatu. Niech to co jest zł cui, co jest fatszyicem. Uf-
Cif.
dnem a zafr/n nie. niemieckiem hrdzie idola od mcA ! Niech nigdy nie
trafiana tr drogę honoru, niti nieme niweczenia jedności niemieckich Xią-
żitł i ludów, fin' wzburzanie pokoju wyznań i etanów i niech tedy nigdy
nie wieje ten duch, co niegdyś przerwał budowę tego Boiego domu— tak
jest, budowę ojczyzny naszej!
Duch co trznotti /e bramy, jest ten sam co przed dwódziestą dziewięciu
laty, skruszył na‧sze pęta* zabezpieczył Ojczyznę od sromofy a te brzegi
od zaboru-* Ten sa at Iakie duch. ro pło‧dni/ błogosławieństwem
umierającego ojca jed-Hego ze trzech wielkich Monarchów, okazał świa‧tu
przed dwoma lały, it jest te młodzieńczej i nic wycięezonej sile ! Jest
lo dach niemieckiej je‧dności i Moci/^— i)la niego bramy Katedry Ao-
loNskief beda. bramami najwspanialszego tryarn-ju-— .Mech buduje! niech
kotlety I
I niech to wielkie dzieło ogłasza najpóź‧niejszym pokoleniom, o
6ycieGermanji, wielkiej % potężnej przez jedność swoich .riazttt i
finitur, i dobijającej się pokoju świata, bez krwi rozle‧wa! Niech
świadczy o Prusach ecześtiwych przez wspaniałość wielkiej Ojczyzny i
przez wła‧sny postęp, i o braterskim dachu rożnych wyz* nań, które
pojęły, ii są jedno, a-jednej łlos-skięj Jslocie,
Niech Katedra kolońska • o to proszę Boga-— wznosi siy am! tem miastem,
wznosi
Germanją cała i nad wiekami, w pokoju ludz‧kim iw pokoju Itozijm ai do
końca świata! (Tu wielkie okrzyki przerwały)
Ufo i ci Panowie kołońscy!
Wasze miasto jest przez tę budowlę uzac-nione nad nutę grody niemieckie i
ono samo uczuło to najgodniej. Słusznie sie więc wam na-łiy fa pochwała.
Hołajtie więc ze mną• a razem z tym głosem chcę uderzyć w węgielni) ka‧
mień , • wołajcie , tysiączno letnia pochwałę miasta: Alatif Kolonia!
A>«M*MM# Htatttt-ZeituHg. S. Ul. 1843 rot*.
W bawialnym zaś pokoju, uprzątniono po‧ściel, na której spala Fani
Wiercicka, i juz ją zabawiała gospodyni ze swemi córkami. Panny Ożyckie,
były już u trefione i ubrane zupełnie, a że ówczesna moda, kazała spodnie

background image

wiele no‧sić, więc nasze panny miały na sobie aż sześć. Jedna zwyczajna,
jak Pan Bóg przykazał, dru‧ga włosień na, co się strasznie odymała; na
tej dwie krochmalne z fal ba nam i-, za niemi jescze dwie ogainirowanych
grubym, watą wypcha‧nym, wałkiem i tak twardym jak obręcz, ina tem
wszystkiem spoczywała ostatnia spódnica, okrywająca cale lo rusztowanie
na którem do‧piero suknia opierała się. Zgoła że były po-
dobnedo dzwonów, i nieraz im się zdarzało, iż. przechodząc przezrdrzwi i
zamy kając je za Sobą, przymykały się przez pot Potowa panny z jój ciałem
była z jednej sirony drzwi, a druga po‧lowa z tamtej.
Pani Oźycka, zabawi at a Panią Wiprcickę, francuzką konwersacją, ho
poczciwa babka, wyuczywszy się przy córkach cokolwiek, uklc-ila sol.ie
swój francuzki język, którym roz‧prawiać lubiła. Ona to napisała ÓW
sławny list do Francuza jednego, wzywając go na gu‧wernera do syna, w
którym licząc dogodności* co go w* jej domi! spotkają, wyraziła: Penei
Monstenr, je rotts logereit dans mon deWiers, et je rotis donnrrais un
latement par semaine; co znaczyć miało, żc mu da mieszkami; w tyl‧nych
pokojach swego domu, i że mu co tydzień, bieliznę prac beda.
Pani Wiercićka, znając jej słabość do ha-njaluk francuzkich, umyślnie
wszczynała z nia rozmowę w tym języku, aby ją wywieść w polo.
—- Et vnłre sanie Madame,•rzekła do niej, a-t-ellc ete toujnUrsbonne
depuis que j'ai eu ravantage de vous voir*
— O non Madame, • odpowiedziała Pani Ożycka.
— Et qticl est Ie mal qui votis fesait smiffrirł
— J'ai eu pat derant la fievrc, et par demere
IUGO!. 2'
Ia jauntsse, tak, tak, ciągnęła dalćj po polsku postrzegając ix Pani
Wiercicka dusiła sic o ii arnice Im a córki rumieniły sic, miałam naprzód
gorączkę a pot ('in żółtaczkę, ale teraz, dzięki Bugu zdrową jestem.
Widząc Panny, iż matkacoraz dalej wcfran-CUZezyznie grzęźnie, starały się
odwrócić roz‧poczętą rozmowę, pytając się Pani Wercickiej, o nową muzykę,
i o nowych najsławniejszych Artystów.
— Ach Drejszok! Drejszok!• krzyknęła Pa‧ni Wiercicka,•kto nie słyszał
Drejszoka, wO-dcssie lub W Kijowie na konlraktacb , ten nie‧wie coto
muzyka, ten nie ma wy obrażenia mu‧zyki, choćby pierwej słyszał,
Szyinanowskę, Liszta i Lipińskiego,—
I tu rozpoczęła Pani Wiercicka wielką rozprawę o muzyce ktorą zacytować
nie moge, bo nie rozumiejąc muzyki, mógłbym powta‧rzając jej słowa
napisać jakieś brednie, gdy może to co ona chciała powiedzieć, niebyło
bredniami. Podobieństwo z?.ś do jej mowy, znajdą czy‧telnicy, w Tygodniku
Petersburskim w arty‧kułach o muzyce.
Gdy zaś rozmowa uderzyła w stronę muzy‧kalna, rzekła Pani Ożyckado
córki:• No kiedy Marszałkowa lubi iak muzykę, to zaśpiewaj nam Apcrtura
Stangreta.
— Otnerture de Tancrede, ma cheremainan,—
odpowiedziała jej córka, znowu rumieniąc «ię.
— Ach, Mademojselle Emilie, reuillez hien nons chan ter cc morceau,—
prosiła fani Wier‧cicka.
Ale gdy Panna Emilia, zaczęła się bronić, długiemi wymówkami,
nudnicjszemi od najnit-dniejszego śpiewu, gdy przy uporze staią mi‧mo
tego ia ją matka zaklinała,— Jak mnie ko‧chasz, to zaśpiewasz,— i gdy
łamania ciągle ubo‧lewała, że córka zapuszcza glos cudowny i po‧

background image

trzebujący tylko cokolwiek metody, aby ślicz‧nie śpiewać choćby i na
Operze odcsktej, we‧szły do pokoju inne osoby składające towarzy‧stwo
tego domu.
Stanisław, swą młodością, udatną postawą, świeżym rumieńcem, uderzył
mocno Panią W ier-cickę, Iakże często na niego piliu-m okiem spo‧glądała.
On zaś, jako student jeszcze, czul się zmieszanym w obecności Dam}", i
nic jej odpo‧wiedzieć nic umiał na gładko wyrzeczone przez Panią
Miercickę:—Enchantee, de fairc yotrecon-naisiance, i wziął ten z
wdziękiem, powie‧dziany mu frazes, za coś dowcipnego, za cui wzniosłego,
za coś bardzo rzadkiego.
— Panie miały zająć się muzyką,•powiedział Pan Wicrcicki• Niech nasze
przybycie, prze‧szkodą nie będzie.
— Jakże się Panu Marszalkowi podobać może brzdąkanie, ua hlawicy mbalc
szlacheckie,— oi~
wał się P- Ożycki;•ale tu w sąsiedztwie, podob‧no mamy wielką muzyczkę.
— Wielka muzyczka! któż to'taki?•pytała Pa‧ni Wiercicka,
— AJfaoi to Pani Marszałkowa Dohrodzika nie słyszała, że syn Jarz)
oskiego, pewnego pos-sesora, ożenił się z Panną, o której mówią, iż
bardzo śliczna, i bardzo pięknie wychowana i bogata do tego. Już stary
Jarzyński, jak mi mówiono, zamyśla kupować dobra,
— Jarzyński, Jarzyński, je ne connais pas ca, o, uelle espece dc gens
sont-ils mon eber,• pytała Pani Wiercicka męża.
— Ale zapomniałaś moje serce, iż on sam byl u mnie, wszak jesieni
zapisany Superar‧it rem wjego kontrakcie z Juryzdatoieni.
— Bydź może, ale ktoź spamięta wszystkich co nas najeżdżają ; ktoż więc
jest zona le‧go syna.
— Myśmy się dowiedziały, • rzekła Serafina,• że się nazywa Julia, z domu
***
— Julia!-• odezwał sic P. Bard on,• Julia.' • powtarza! | r/y poniinająe
rośsobiojato ja ją zna‧lem w Warszawie, (enni lat ośm. Piękna to była
wówczas panienka, wychowanka Pólko-w nikuwej Mai zyckiej .
— Nie musi to być coś bardzo ciekawego,• powiedziała Pani Wiercicka,•
kiedy zdecydo‧
wala się pójść za jakiegoś Pana, co i między nami nic bardzo znany.
— Ja tak/e tak sądziłam,•dodała P. Ożycka.
— Jeśli -/aś lo jest coś ludzkiego , to musi b>e jakaś przyczyna, iż
szukała zameżcia z tym Panem Jarzyńskiui i w tak dalekich stronach,
powiedziała P. Wiercicka,
— Cn/, to już u uas gadają,• odpowiedziała Pani Ożycka,• iż kochał się w
niej pewien zna‧komity Jenerał, Rozumię mnie pani?
— Nie Jenerał, ale Senator przerwała jedna z panien.
— A ja•powiedział P, Ożycki,•nic słyszałem, anio Senatorze, ani o
Jenerale, tylko o jakimś aktorze.
— Czy Jenerał, czy Senator, czy Aktor, to już ja pojmuję co to małżeństwo
znaczy,— mru‧knął sobie Pan Marszalek.
— Ale moje Państwo•przerwał PanBardon, •nieznacie ja, riiewieciekto ona
jest, a już ją domysłami Waszemi o gadu jecie.
— To niech nam Pan powie to, co wiesz o niej 'I
— O powodach jćj zamę/cia, nic powiedzieć nie moge, bo dopiero tu
dowiedziałem się iż zamąż poszła, ale to tylko wam upewniam, iż io osoba
starannie wy chowana przez znakomita Damę, i że jak ją znałem, była i
piękną i młodą.

background image

— A w nas zaś tu ino w ią iż ani piękna, ani ■byt młoda ,• powiedziała
Emilia.
—I żerna już skłonność do trądu-dodała Serafina.
— Zgoła, jest to jakaś szarada,• wtrącił Pan "Wicrcicki.
— Rozwiążemy ją niezadługo,•rzekł Pan Cho‧rąży,•,bo mam wiadomość iż
sukcessorowienie-boszczyka Pana Lelowicza, posłali zaprosiny ua jego
pogrzeb do Jarzy ńskicłi, zapewne z cie‧kawości aby ujrzeć tę Damę
warszawską.
— Chyba z ciekawości można possesorów zapraszać do siebie,•odezwała się
Pani Wier‧cicka— i lo tylko na pogrzeby.
— Dziękuję Pani za przy mówkę, •odparł P, U.nil on.•wszak to ja nie
dziedzic, ale tylko posses or.
— Ab Monsieur Bardon ! continent avcz vous pu croire, (pie j'ai pensć a
vous, disant cela • Yous! un lioinine de genie ! un aiitcur ! un Poetę!
— Comment Monsieur Bardon jest Poeta? • zapytała ciekawie Pani
Ożycka,•nie wiedziałam o tem.
— Czyż nie wiadomo Sąsiadce dobrodziejce, że P. Bardon jest
rymotwórcy•powiedział Mar‧szalek,•ciągłe pracuje nad wierszami.
— Et vos faiłs Monsicnr, snnt-iłs deja drou-<pie, ou peut-etreils ne sont
encore (jue pilić i Chcę mówić, czy dzieła pańskie drukowane,c«y tylko
pisane 1
— Dotąd jeszcze nic nie ogłaszałem, ale przy‧gotowałem do druku dwa
poszyty Poezji, ka‧żdy z sześciu kartek złożony, pod tytułem: St c hni en
ia.
— Westchnienia mozel • powiedział Stani‧sław.
— Tak niby to samo, ale jest wielka różnica międy Westchnieniem , a
stcłmieniein, mięrizy wspomnieniem a spomnieniem. Wielka bardzo, choć
przytem tak delikatna, iż ją rzadka kto ująć potrafi.
— Niech Pan raczy nam to wyraźniej wy‧tłumaczyć*
— Po obszerniejsze i jaśniejsze tłumaczenie, odsyłam Panów do wielkiego
Filozofa Pane Bro‧nisława Trentowskiego, który okazał różnice, między
strzenią a przestrzenią, miedzy stnością a istnością, i narobił bardzo
wiele pięknych rze‧czy, ludziom nawet dotąd nieznanych, prze*je‧dyne
odcięcie początków} eli sylab niektórych wyrazów. Ale tu dla prędkiego
objaśnienia pa‧nów, użyję pierwszego przykładu, który mina pamięć
wpadnie, i tak wiecie Panowie, co to jest Eugeniusz ?
— No wiemy, im ie chrzestne.
— Teraz odetnijcie pierwszą sylabę Eu od niego, co będzie*
— Będzie Geniusz,
— Prawda, ale że to" jest jasne jak słońce,
no
że nic każdy Et/geniusz jest Geniusz, Więc nia" ie przekonanie o różnicy
z ujęcia sylab wy‧nikającej, i (n jest wielka i arcy ważna meto‧da w noną
filozofie, wprowadzona, która spo‧wodowała mnie Ho dania mym pismom
tytułu Stchnień zamiast IPestchnień
— I coż te dwa puszy ty Poezji pańskich za-ii]\ kar będą?
— Wymienię państwu tytuły i wszystko co sic tam mieści j Xyuof, Polega
uczuć, Ce//;ieie. Do Horn, Jechaliśmy, Rozwody Poemat o Piczyn-gach,
Sonnety oesarubskie i. wotoakie, bo państ‧wo wiecie, iż byłem na
Wołoszczy źnie i Bcs-sarahji, Do Siostrzenicy, Epilogi Noty aujuśnia-
jace, Sj>is rzeczy i Errata.

background image

— I to wszystko mieści sic we dwóch poszy-tacli z sześciu kartek \ —
zapytał Stanisław.
— Nie tylko się mieści, ale jest jeszcze wiele białego papieru, przez co
wydanie na ozdobno sci zyska.
— Pan Bardon, • powiedziała Pani Wiercic‧ka,•musiał być długo
zwolennikiem systeumtu botncopaty cznego, który w drobnych bardzo do‧zach
zawiera dzielne lekarstwo, i zastosował go zapewne do swych poezji.
— Ale nim będziemy mieli przyjemność czy‧tania wierszów pańskich
drukowanych,—powie‧działa Emilia,•czy nie raczyłby .Pan co przeczy‧ta ć !
—Ach prosimy, prosimy!—owali sic wszyscy.
— Gdybym miat z sobą mój rękopism, prze‧czytałbym Państwa Poemat o
Pumtngtttk, pe‧łen politycznych alluzji,, nic że go nic moge. spamiętać,
więc sam nic wiem co PanstWu po‧wiedzieć,
— Niech Pan sobie przypomni roś z mniej‧szy ii, rzeczy.
Namyślał się P. Bardon i rzeki po chwili; • Pamiętam tylko mój Epilog do
dziełka i ten Państwu po w uim, • i tak zaczął;
Lećcie więc moje dzieci
"W chwilach samotnych /.rodzone !
Mo/i? wam ptgyunO&e zaświeci,
Lub może z wami utonę! Bo dsif wśióil odmętu ludlkicb f/vrmości, to
znaczy wiersz Poety rzacoDJ niedbale ,
Jeśli go nad zapomnienia : :!■
Nie wzniesie wicher (i różność i ? Nic wiodła mnie w ten zawód, chwały
źa,u/a pusta, Śpiewałem, bo wola wyższa nad 1114 wolt;. Harmonijne wyrazy
kłsdoec w moje Bsttf DI DUCI wiessCSJf na niejćiu umieściła czole. !
Ciy słus7iiic nim si<; zdobię, niech pr/vsztn-i wyrzeknie
■Nim li WSpÓłcZfśui Iakże, HIC sjilf wy Oftjdtt',
Ale w swojem zdaniu, f/y trafia, czv cbłądM, Dusza moja do gniewa, nigdy
nie uniknie • ■iest.
148 ■JJjjjjjBj
Poeci jest jnk słońce, co swoje promienie Obiijctoie z niebios, na tę
ziemia roni , Niedbaj-'!'' czy znwiśe przez cienio Blask ich jnieA ludźmi
osłoni! I słonec nie zinicnui; w swym lorze , (!boc j:ik w zawiści, w
nocy tonie, (V»e iednak słońca nie pochłonie,
Bo go znowu <■......■ - wywołają /orze,
I /nowo ua tćj zicioi, dziel nostis promieni , Podle chmury rozproszy, i
noc w diicń /.umiem '
Zakończył I*. Bardon, a wszyscy dalejże wołać: • dziękujemy! dziękujemy!
— Nie macie mi 1'aństwo za cu dziękować, bo temi wiersz} kami odwiodłem
uas od iego, co przyrodzenie n aj ponęt niej szcgo posiada, od pięknej
kobiety, gdyż pierwej gadaliśmy o Julii. Ach pamiętani ja bardzo dobrze!
co to za po‧etyczne serce miała!
— Jak wid/ę, • powiedziała Serafina, • Pan Bardon bardzo mile wspomnienia
o naszej no‧wej sąsiadce zachował.
— Pewnie się w niej kochał, • rzekła Pani \\ iercicka z uśmiechem.
— Jam cię nigdy nie kochał, • odparł żywo P. Bardon.
— Jakto? • powiedziała Pani Wiercicka zpo-dziwieniem• Być Poeta i nie ko
cl i ac I to nic‧
podobna! Tacy ludzie i takie uczucia Są nio-rozdzielnic z sobą związani.
— I ja iakże słyszałem,•wtrąci! P, Ożycki• iż miłość i Poeta tak się
razem trzymają, jak kasza i zrazy, jak Gerwazy i Protazy.

background image

— Nie przeczę temu, • odpowiedział P. Bar‧don,• iż Poeta kocha się, bo
może nie byłby wieszczeni rzetelnym, gdyby niezna! tego uczu‧cia, bo może
lo tylko uczucie daje nui chrzest na Iak wielkie powołanie. Ale
jakkolwiek on tu gości, wśród was śmiertelnych, i zabawia się z wami, i
dzieli wasze zwyczaie, czyni on to jako człowiek tylko, jako wasz brat
przez ciało, Lecz jako Poeta, przebywa on daleko od was, i jeśli kocha
się, to kocha się w tem co jesr nie-bieskiem, co jest świętem, co jest
wyższem nad miarę łudzi, których ua ziemi spotkać może! Ztąd każdy
wieszcz ma kochankę, urojoną dla inny ch, rzeczy wista dla niego,
młodością i dziewictwem zawsze jaśnicjąeą,ktoićj wdzięki nigdy nic nikną,
której cnota żadnym szwankom nie ulega i ku której on wiecznym ogniem
pala, niezależnie hawet od lat, co czas na uim gromadzi, t) jakże przy
takiej kochance, bladcmi i niklemi wydają się mu ziemskie córki, które są
tylko dla niego, nit? wiernym obrazem tej boskiej dziew iey ! V josli
czasem, nimia człowiekowi zwy kią, popłata wy‧obrażenia dwóch przeciwnych
światów, i w tu‧
ejgssą niewiastę wcieli przymioty niebieskiej tocbankj, jeśli nawet
skłamie przed sobą, i/, wł-domie spotka! się z tą, Ktorą od młodości Iak
gorąco wielbił, o! bądźcie pewni, że ta tak jak na ołtarz wzniesiona
kobieta, nie długo dopuści iego świętokradztwa, i sama przekona Poetę, że
z biota ziemskiego, a nie z promieni powstała, i sama ziemską nogą zdepee
ten ołtarz duchem wieszcza budowany! I on chwilę jedne gorzko zapłacze,
bo każdy zawód, bo każde oszukali-stwo boleść pobudza, i potem tracąc
pamięć ziemskiej oblubienicy, schroni sic znowu w krai‧nę myśli swojej,
która mu dawniejszą i godną kochankę przedstawi z tem już silnym przeko‧
naniem, iż dochowując hołdy swe dla niej, po‧winien się « was moje Panie
dobijać, nie jako Poeta o Bóstwo, lecz jako człowiek tylko o ko‧bietę! I
zostanie jeszcze szczęśliwym na ziemi, gdy się tej rozsądnej uchwyci
drogi! —
Nate mowę P. Bardona, mężczyźni, wy‧jąwszy Stanisława, ziewali, kobiety
usta sobie cokolwiek gryzły i starały się pomścić, pocie‧szyć,
naprowadzając znowu rozmowę na Julję, i szarpiąc ją choć im nic znana,
rozmai tem i przy* puszczeniami. Wszyscy byli bardzo ciekawi ja ujrzeć,
Bard on jako dawny znajomy, a dru‧dzy właśnie dla tego, iż jój nie znali.
Ta tylko postrzedz można by lo. iż una nic wzbudziła \\ in-patji między
kobietami, i że nie wyjawioną alfl
istotną ku niej zazdrość czuty i Pani Wiercicka i Panny Ozyekie, bo była
z "Waiwawy, w której te Damy nigdy nie były. Stanisław zaś, mocno był
zajęty nią, jako osobą wszystkim nieznajo‧mą i jak z Nieba w te strony
spadłą, i byłby więcej o nićj myslał, gdyby gęste pytania, i zna‧czące
spojrzenia Pani Wiercickiej, nic przery‧wały dumań jego. Dalej nastąpił
obiad, po któ‧rym wszyscy rozjechali sic na pogrzeb P.Lelo-wicza, na
którym wszystkich aktorów historji naszej spotkamy.
JttOZI*Xt ti. A I*.
Ponieważ pozostała w fl owa po P. Lełowiczu, była zgnębiona ią stratą a
jej dzieci jeszcze ma‧łoletniemi, więc zatrudniał się pogrzebem, iob
krewny I*. August Stidkowski, człowiek zu‧pełnie pogrążony w opiniach
arystokratycznych i w nauce heraldycznej arcy-biegty. Dawnego rodu,
wprawdzie licznego tylko Cześników, Skarbników, Podstolich, ale be/,
liku, zachoro‧wał i*. Stpfkowski ua herbu i genealogioma-nią, i usilnych
uż\ wal sposobów, aby ród SWÓj starożytny, lecz nie wielce znany,

background image

okrasie* jak największą ilością dawnych pamiątek. Ztąd, nic poprzestając
na czytaniu Niecieckiego i in‧nych Heraldyków, kupał się ciągle w starych
papierach, które dotąd gdzieś na strychu spo‧czywały i myszom za pokarm
stuły ty, z nara‧żeniem się na katar w/.Inirizony nic miłym za‧pachem
zbutwiały eli dokumentów, aby z nich dochodzić posiadłości Inii urzędu
jakiego przod‧ka, Iob koiuwji familijnych toczących dom jego z innemi
domami. 1, iakiego szperania, ułożył bardzo piękne genealogiczne drzewo,
ozdobione innogiemi herbami, które sani malował, i wiszące w jadalnej
sali, okrytej portretami lamilijnemi. Tych portretów było bardzo wiele,
tak, żc dziwowali się nieraz tej liczbie dawni znajomi, bo nie widzieli
ich za życia ojca i'. Augusta. On im odpowiadał, iż powyciągał je z
ukrycia, lub wydobył ze starych Maszio-rów przez Aulecessorówjego
fundowanych. Ale istotnie, ta gallcrja przodków, powstała następ‧ny in
środkiem. Naprzód wyszukiwał, i drogo czasami opłacał, zarzucone gdzieś w
dalekich okolicach stare portrety, dając większą cenę za Ie, ro łudzi
okry ty eli zbrojami przedstawiały. Ro tem, za pomocą już ułożonego do
takich fa‧brykacji gtaręgO malarza , domalowy wal herb swój a okrdo niego
początkowe litery nazwi‧ska i urzędu przodka, którego (cn portret miał
wystawiać, i zawieszał go w swej sali. I.ecz że dosc było trudno o stare
portrety, bo te w więk‧szej części zniweczeniu uległy, innej jeszcze
chwyci! się August drogi, do płodzenia, nie ua‧
stępeówjak drudzy ludzie czynią, ale przodków. Jłlial tfwócfi braci
młodszych i dwie siostry, a on sarn by 1 piąty. Z rysów więc tych
pięciu osób, rozmaicie kombinowanych, tworzył sobie' świetną prozapję.
I Iak, gdy potrzebował pra‧dziada , kazał malarzowi kreślić rycerza, dać
Diu swoje czoło, oczy jednego brata, nos brata drugiego, usta siofry
starszej, a brodę młodszej. Prababka zaś malowała się na wywrót, to jest,
czota udzielała jej jedna siostra, nosa druga, on oczu a dwaj bracia ust
i brody.Tym trybem, altcr-nując rysy żyjącej rodziny, uzyskał szereg por‧
tretów, zmarłych od dawna jćj członków, Któ‧rym familijnego podobieństwa
z obecnymi na‧stępcami odmówić żadną miarą nie można było, i które o
autentyczności tych portretów świad‧czyło a razem dowodziło, ie się
prababki uczci‧wie prowadziły, z czego Pan August wielką chlubę ciągnął.
Jedna rzecz mu zawadzała; świrze malowanie i świeży pędzel, ale on i
temu poradził, wieszając zaraz portret po wymalo-wiu w kominie używanym
do wędzenia szynek i ozorów, i tam podkadzal go zwolna aby c o kolwiek ok
ope tai. Potom rzucał na niego proch błoto i brud}', a to dla tego, by
mogł go poźniej z przyczyn tych cech Staroświeckich lepiej ti-szanować i
oprawiał go nakoniec, w starożytne ramy, których fabrykę miał u siebie
jako tez i inii} ch rozmaitych antyków, a między innemi
zbroi i Heimów z blachy, z któremi lżejsza była sprawa niż z portretami,
bo bardzo łatwo było rdza ie ozdobie.
Ze po większej części każda polska rodzi‧na, i '-.,1 i się na jakimś
majątku, /. którego po‧czątek i imię swe wiodła, więc on urzędownie nigdy
inaczej nie podpisywał się, tylko: August «« wielkich i małych, wysokich
ini.ktch Stoikach, Siatkowski. Jednego tylko hrabiowskiego (yiutu nie uży
wat, i mocno zazdrościł sąsiadowi swe‧mu , Panu Arturowi Pięknogórskiemo,
krÓry
ZWał się Urabia, nie z racji wyraźnego ua lo dy plomatu, ale z tej
przyczyny. W przesztćm śmiecia, dziad Pana Pięknogórskicgo podróżował za

background image

granicą i przejeżdżał przez Amsztenlaiii. Tam siedział zamknięty za
długi, Teodor iłanin IVeu-hoff) Król Korsyki. *) Dowiedziawszy się uprze‧
*) Gdv Korsykanie powstali przeciwko Genueiiczy kom, 'jawił sic.
awanturnik Baron wcslfaUkt Tcoitor Kcuhofi, który w roku Ilio wmówił w
Korsykanów, u JL-st potężnym Książęciem i prze/, ii ie li zustal obrany
Królem. Wie długo bawił między nie'mi, pojechał intiy po pu&iiki i przez
kreib torów zumiał zamknięty w Am-sitordainio. Wydobył luj luttutąd, ala
nią miti po‧wrócić ilo Korsyki, kułia zunniła zajcUj prae! lianoj-zów.
Schronił sic, do Anglji, gdzie w DCijsj inntrł, i napisano na jego
grobie, w lot dat MM Jv'»('ttieo a odmótcit chleba,
meos. 23
jeździe polskiego Pana, pisał do niego list z kozy jto francuzku,
proszący o pożyczenie pieniędzy* Czy stary Pięknogórski spełnił żądanie
tego Naj‧jaśniejszego Pana, czy nic, niewiadomo; ale wnuk jego,
znalazłszy ten lis), który hyl pod‧pisany Teodor Aro/, i adressowany: «
Monsicur flfonsieur ie Comte Pięknogórski, zajawit go w Koinuiissji
lejtj niacyjtiej, i prosił o przy‧znanie mu hrabiowskiej godności,
ponieważ uko‧ronowana głowa, utytułowała na kopercie jego przodka
fliahią. Podwócli obiadach, przez Pana Artura wydanych, Kommissja
przyznała lę do‧stojność rodowi Pięknogórskirh, i oni jej suto używali,
starając się o utwierdzenie tego w Ilo-roldji.
Ntolkowski, patrząc jak Pięknogórski kładł ren tytuł na biletach swoich,
i po polsku i po francuzku i po rossyjski! i po niemiecku i jakGraf, i
(iiafini, były ec ber/] ciągle brzmiącćni w ustach jego sług i
domowników, pociesza! się tą my‧ślą, iż pojedzie kiedyś do lizy mu i kupi
sobie Order Złotej Ostrogi, nadający godność Comes Palatii, lub gruzy
Zamku Kastella-inarc kolo Ne‧apolu leżące, których właściciel ma prawo
zwać się Księciem Kastella-marc. Pogrzeb jego krew‧nego, Pana l.elowicza,
był zbyt ważną okolicz‧nością do objawienia coś świaltt o swym rodzie i
swych koligacjach, aby jej kti temu nie użył. Staraniem jego Kościoł z
kalał alkiem, byl przy‧
ozdobiony w herby i nieboszczyka i złączonych
z nim domów, między któremi herb Stolkow-skich najwięcej w oczy uderzał.
Kaznodziejom, mającym mieć mowy pogrzebowe, poudzielat notat, nic o
cnotach i zasługach zeszłego, ate o jego godnościach, o jego stosunkach z
innemi familiami i mocno nalegał na nich, aby io tem wspomnieli, ze
Stryjenka nieboszczyka, była Księżniczką de Domo. I wielce go bolało, że
najważniejszą exortę, bo W Kościele podczas Mszy, miał mieć jeden młody i
uczony Kano‧nik, Ksiądz Chryzostom, gdyż nie śmiał napa‧stować tego mocno
poważanego Kapłana ze swo‧jemi śmiesznem! zadaniami.
Ksiądz Chryzostom był z tego nowego po‧kolenia nasz} eh Księży, którzy
uczuli iż w 1} m stanie, nie dość być przykładnym, pobożnym i nie
gorszącym, ale że należy dla użytku tych z którymi w świecie obcują, mice
wyobrażenie wszystkiego i siła nauki podpierać nadwerężo‧ną w ostainich
czasach powagę Kapłanów. Nie b} la ta droga nowo przez nich obrana, ale
tyl‧ko wskrzeszona!, bo dawniejsi Kięża uzyskali moc swoje przez
zaspokojenie potrzeb towa‧rzystwa, bądź nauka, bądź przeni} słem swoim
ita sic' im dopiero wyśliznęła, gdy w rozmai‧tych Zawodach, zdolniejszymi
zastąpieni zasiali.
Ksiądz więc Chryzostom, oprócz swojego po‧wołania, pielęgnował nauko i
Poezje światowe,

background image

przekładał na polskie, Sztuki koc/tania Bernarda, i Sasia Jana Secunda, i
każdodziennie po od‧prawieniu siedmiu Psalmów pokutnych, bral sic do
przelania w ojczystą mowę tych erotycz‧nych gwałtów, które pod innem
nazwiskiem drukując, uzyskał wielki odgłos i przystęp do Pre latur, na co
iednak starzy Księża nieco z za‧wiścią głową potrząsali. Lecz jeśli był
znako‧mity, j cnotami stanowi właściwem i, i zasługą literacką, równie
kwitnął jako Kaznodzieja, odstępując od ubitej i usypiającej drogi, którą
większa cześć mówców kościelnych u nas dotąd] się wlecze. Ztąd słynne
były jego kazania, i równie sic na nie cisnięto, jak za czasów- szkół
krzemienieckich, na słowo Hoże, które tam tak znakomicie utalentowany i
wysoce poważany X. Prokop Kapucyn, zrzadka słodyczą i przy-stępnością
opowiadał, przez eo został dla licz‧nych pokoleń, co tant wychowanie
brały, miarą, według której ceniono wartość nowo jawiących sic mówców
duchownych. Nio omieszkał Pan Stolkowski, wezwać \. Chryzostoma na po‧
grzeb ś. p. I.clowicza, ua który i on sam ocho‧czo pośpieszył, bo cenił
zasługi zmarłego i byl pewien, iż tam spotka mnogą publiczność zdol‧ną go
ocenić i przed ktorą nio żal będzie wy‧sypać skarby wymowy swojej, (idy
już więc wszyscy w dzień pogrzebu, w Kościele zgroma‧dzeni byli, a tam
się znajdowali i nasi znajomi,
jako to: Jarzyńscy, Ożyccy, Wierciccy i Bardon, wstąpił Kanonik
Chryzostom ua ambonę, okrj ty biretem ze złotym kutasem, w komeźce koron‧
kami garnirowanej, na której óystynktorjum jasno świeciło, i odezwał się
w następujący sposób:
W Fpttle Ojca i Syna 1 Świętego słucha.
Nie pomaga bagartira w dzień pomsty, ale sprawii-dliuosć nyfmui od sath-
rci. *)•~TcfÓito stówamiKrółaSalomona, roupocsj nam mowę mo‧je do was
najmilsi słuchacie, zgromadzeni Ala oddania ostatniej posługi zwłokom
J\Y. Lelo-wioza, byłego Marszalka powiatu tutejszego, i oby usta moie
zdołały ivj wicsć z tych »1ÓW, pociechę dla stroskanej rodziny i
przyjacioł jo‧go, iż on dla sprawiedliwości swoie] zbawio‧nym będzie,
oraz uczynić z nieb zaród nauki prowadzącej wszystkich do tego zbawienia,
o które cala silą naszą dobijać się powinniśmy. Jeśli obyczaj wychwalania
oaob zmarłych, oby‧czaj nawet starożytii) m znany, uftaJH się mię‧dzy
ludźmi, aby już w krainie pamięci udzie‧lić pewną nagrodę za zasługi, to
kościoł przy‧jął go także, nie tyje aby marną światową -.la‧wa wypłacać
dlugt, klore Niebo tylko rzctzy‧
*) Przypowieści Roz. XI.— 1.
*) Ps. CXWlł_a.
wiście zaspokoić może, ale żeby z obrazu cnot zeszłego człowieka, czerpać
żywą naukę dla tych co jeszcze żywymi zostali. Już inni prze‧demną
kapłani, wymownie wyjaw ili przed wami zawody, w których s.p.
I.clowicz, odzna‧czał się jako obywatel, jako urzędnik cnoty
nieskażonej, jako dobry małżonek i ojciec, jako przy [aciei przychylny.
Lecz każdy z nich prze‧pomniał powiedzieć, albo raczej obojętnie wy‧
mienił, iż Lelowicz, l'an włości znakomitych, przełożony nad ludem, co w
jego majątku jako poddany zamieszkał, dobrotliwą nad nim roz‧pościerał
opiekę, i niedopuszc/.at by ten lud wo‧lał z Psalmistą: (*) Zmiłuy
sic nad nami J'a~ nie, zmiłuj sic nad nami, tośmy bardzo napeł‧nieni
wzgarda,

background image

Szczególniejszą łaską Bóg obdarzy] oby‧wateli tych krajów, w których
ludzie są jeszcze poddanymi możniejszychj iż dozwolił w leni ostatniemi,
w niebezpiecznem zawsze dla zba‧wienia stanowisku bogactw, jaśnieć cnota
i mi‧łosierdziem względem tych poddany eli, a tem samem dokupywać się
nagrody wiecznej, Jest to wielki skarb i wi; Iki pr/.\ u ii; |, kt;:iv po
‧siadacie, zacni Obywatele! ale wielki nie dla tego, iż on was w możności
i ros koszach unite-
szcza, lecz -/przyczyn), i), możcric zostać dla lviii łudzi źródłem
szczęścia! Ale jeśli kto nie uważa z tej strony tego wysokiego przeznacze
‧nia, jeśli nie wierzy w to, i/. Bóg mu na to tyl‧ko panowania nad
ciemnym i uhpgjjpi ludem dozwoli!, aby sic stal jego opiekunem i stop‧
niowo wzmagał i jego mienie, i jego oświatę, ten zatraca drogi, któremi
ten Pan Panów cb.0-dzić przykazał, abyście jak mówi Mojżesz (*) i ~yli, i
dobrze siętram dzfało. iprzedłużyły s/e dnie w ziemi otiadłosci teatzej!
Niestety! Smutno wyznać, (ale prawda jest pierwszym oliow iązkicln tego
collegii służy ), smutno wyznać, iż niewielu mogłoby zasłużyć nate
pochwale, która, tu oddaję pamięci zmar‧łego l.elowicza. Jluż lo z was,
inHyci), przyja‧cielskich, cnotliwych, pobożny ch nawet, nis po‧jęło
sczerze iż nie nad bydlętami Bug was prze‧łożył, i ie nieiuacie się
obchodzić z poddanymi jak one bałwochwalcze narody lizy mu i Gre‧cji, z
niewolnikami su ymi lub niedawno jeszcze z murzynami, ludy, nawet wiara
naszą oświe‧cone. Jluż to z was, lubi zastanawiać sic nad urządzeniami
narodów, nad pokojem i swobo‧dą, które ie narody z powodu tych ustaw uży‧
wają, a nie zaprowadza wśród swych kmieci, ani prawideł mogących ich
zabezpieczyć od n‧
*) Dcnleretiomitou. Ks. V. Roz. V.—33.
*) Lcy. Ks. Uh R. 25—43.
ciskti, ani wymierza sprawiedliwości, tyło po‧trzebnej ri ta tych, którym
przeznaczenie, wit-eh em położeniu i ciemności urodzić sic kasato! Nic
ieden co ani cienia złości i oszukaństwa w swych stosunkach z innymi
ludźmi nie ob-jawi, wymyśla jakby korzystnie na swą stronę obrachować
chłopa z paiisezyzny, to jest z dni potu krwawego i pracy, ahy narzutami
rozma-itcmi podejść go, aby zwalić na niego i na bió-dną jego żonę,
ciężar jak największych robot. A najczęściej na co się to dzieje? Na to,
aby potem wśród świata, wśród gry, lekko wyrzu‧cić' jedną dłonią, co
druga z ciężkim Uciskiem chłopa uzbierała, aby robocizną małżonek i
córek poddany eli, zaspokoić próżność żony swojej, pragnącej
świetnego stroju lub innego przepychu! A coż dopiero wyrzec o tych, co
nadużywają prawa karania, cbhodzeniem sic niemiło sieniom , i
chłostaniem, niezważając jż len lud, z laski tychże dziedziców
nieoswiecony, większego wj maga pobłażania w wykroczeniach które są po
większej części skutkiem nikcze‧mnego położenia w którym oni swych podda‧
nych Utrzymują. Nie trap go mocą «/e 6oj się liogn tucgo, (*) powiada
Lewityk Jzraelitom przypominając iiii prawa służebników, i te w tęj
staraj xiędzr przykazania Wypisane słowa, ri fach beda W pamied każdego,
gd\ się uniesie złością względem poddanego swego, gdy si<; gniewem ku
niemu zapali, bo takie to samo Pi‧smo święte mówi ie jako /ctr ryczący i
niedi-wiedi łaknący, jest pan niezboztty tutd ubogim ludem— (*)
Chłopek uriśnięty we wszystkiem, ubogł ogołocony z woli, pozbawiony'
roskoszy do czesiiych, których brak tym srnższym być się wydaje, iż
patrzy na zbytek i szafunek wszeł kich przyjemności we dwoi ze swego

background image

Tana, dwa tylko posiada skarby, wiarę \ nadzieję w swo‧im Bogu, oraz
szczęście z czystych oby cza-jow wynikłe. \io moge obwiniać, aby mu dar
pierwszy rabować cłu iano, lecz mierzcie mc W piersi i odpowiedzcie,
czyżrie umieli usza‧nować tę drugą własność moralną poddany ch waszych?
Czy zawsze były bezpieczne odsprc-śnego wysiewu rospusty waszej, ich
córki] ich żony? A. gdy zakon tak stary jako i nowy. który nam przyniósł
święty nasz Zbawiciel gdy prawi moralności, nawet nic u Chrześcijan u
rosłe, uznają w ina wszelkie nadwerężenie skromności, choćby i licz
gwałtu, o jakiej ie więc kary beda godni ci, co korzystając z po‧
*) Przypowieici R XXVIII—15
N 'Jl
lo/.t nia swrgo nae! poddanymi, pchają te biód-ne istoty w otchłań
sromoty! I czy sądzicie żo dary, któremi potem te ofiary osypujecie, że
krowy i woły, któremi czyn wstydu opłacacie, ze te korale i ozdoby,
któremi chcecie zastąpić szatę nicwinnnśri przez vas zdaitą, potrafią was
okupić przed Majestatem Boga, gdy on przyj‧dzie nas sadzić, i żądać
będzie rachunku nie tylko z tych czynów, ale i z tych myśli na‧
szych, nie tylko z grzechów własnych, lecz i /.przestępstw tych,
którycheśmy na tak zgub‧ną koićj wtrącili 1
A drugi choć się tych zbrodni nie dopu‧szcza, choć sam tak nalecę nie
gniecie poddanych suoiclt, jednak zapomina, tż on jest ich ojcem a nie
ojczymem i oddaje ich na pastwę, to chci‧wym dzierżawcom, to rozpustnym i
łakomym rządcom. Kecz człowieku! pamiętaj, że jak tyl‧ko jesteś tu panem
nad drugim człowiekiem , nic możesz nieczule na jego losy spoglądać i wy‧
mawiać sic, iż ty niejest cś sprawcą bied których doznaje, ale inni, co
nadużyli, bądź rozkazów bądź za ulania twego. Obojętność twoja, pomimo
inny eh cnot twoich, pomimo twych postów, pomimo twych jałmużn, będzie
tak wielkim grzechem, jak grzech tych łudzi, co krzywdzą twych pod‧
danych, bo słusznie powiedział Apostoł Pań‧ski: ie nie tylko godni są
śmierci ci, co ile czy
ie:.
nio,, ale tez i ci, którzy czyniącym zeiwaloją, (*i Nie taką drogą
postępowa! mąż, nad któ‧rego strata i my i poddani jego dziś plączemy.
Przystępny, słodki, uznał iż pierwszym obo‧wiązkiem pana, jest dobro
poddanych, a tem samem bez Jęku i łez ludzkich', obfitował w zasoby, i
zmnożyt swe dostatki, ho nie za‧przeczonym jest miedzy dziedzicami wypad‧
kiem, iż bogactwo poddanego wzmaga fortunę Pana, a ucisk jego wiedzie
nakoniec za sobą upadek dóbr, upadek gospodarstwa, nieporzą‧dek i
nieblogoslawieóstwo Boże, Czy więc ze strony ziemskiej; czy też ze strony
moralnej zechcemy ująć to pytanie, wszędzie otrzymamy odpowiedź opartą na
tćm nieśmiertelnym pra‧wie narodów,^Mituj l/fefWege ttcego juko siebie
samego, ua tej mówie, ustaję, ktorą ani wieki, ani wypadki żadne nigdy z
serc ludzkich wy‧mazać nie mogły, i której triste spełnienie, mo‧że was
najmilsi słuchacze, usprawiedliwić w strasznym dniu pomsty, i wybawić od
śmier‧ci wiecznej. Amen.
Zszedł X. Chryzostom z mównicy, a lud prosty co otaczał katafalk i
napełniał kościoł, żywym płaczem odezwał sic, ho uczul stratę jaka W
parni swoim poniósł i zrozumie! słowa każącego. Tym silniej płakali ci
ludzie, iżroz‧
*) S, Paweł, do Rzymian.— R.I.—-32.

background image

niosła sic między niemi wieść, że maja dobra ś. p. Lelowicza w possesię
wj pusczać i że sic jlii o tę dziei-s.awę duhijnli possesorowie aż nad‧to
/, ciemiężenia chłopów znajomi. X: Chry‧zostom, przechodząc przez
kościoł, Spoglądając na ten płacz i na tę żałość poddanych , chciał
jeszcze wszczepić naukę w serca młode, i obró‧ciwszy sic do syna P.
I.elowicza, dwónasiolet-niegO chłopca, ale już wielce rozsądnego i poj‧
mującego, wziął go za rękę i wzkaztijąc mu rozpacz ludzi, nad którymi on
miał kiedyś pa‧nować, powiedział mu: patrz, o to jest naj‧piękniejsza
pochwala twego ojca, wymów inej-szu od słów wszystkich kaznodziei, i bądź
prze‧konany, że każdy człowiek prawy, jakkolwiek innemi zaletami świeci i
wziętym jest u łudzi, jednak z tego największą w duszy swojej chlubę
ciągnie, iż usiłował być dobrym panem diu poddanych swoich 1
Exhorta X. Chryzostoma nie wiele sic wszystkim podobała. Xięża
utrzymywali, iż mówił malo o Bogu i o jego wielkości a wię‧cej o
poddanych; kobiety zenie widziały w uini poetycznego, niebieskiego
uczucia, prowadzą‧cego natchnioną duszę na łono Przedwieczne‧go; Pan
Siolkowski i drudzy że nic nie wspom‧niał o innych zasługach nieboscayka
i że się pie w swoje wmieszał; zgoła wszyscy zgu‧
dzili si'; na to, iż Ią rażą, nieudalo się Kano‧nikowi,
Najwięcej zaś ta mowa nio przypadła do smaku pewnemu obywatelowi,
obfitemu w kou-cepta do karania cldopow. I tak gdy poddany co
przekroczył, kazał nui robić apertury za niniejsze winy, a dawać zawłoki
za większe, i wymawiał się tem, iż dla zdrowia poddanych używał kary
będącej razem i lekarstwem, tidy zaś który ukradł w lesie dęba, wyrywano
mu dla rymu. zęba, co świadczyło o poety czny eli skłonnościach
właściciela.
Zbliżyło się nabożeństwo do końca, przy‧jaciele i krewni wzięli trumnę na
haiki, ru‧szył się kondukt jaśniejący gorejąccini świe‧cami, Xięża śpiew
zaczęli, muzyka o/.w ata się ża‧łobnie,chorągwie kościelne smutny m swym
szele‧stem napełniły powietrze, płacz rodziny i pod‧dany eli wtórował tym
posępnym odgłosom a grób ciemny i głęboki, jnż zdala wyglądał no‧wego
przybylca którego przepych, świetność i ludzie poraz ostatni otaczały.
Dopełni wizy wszelkich obrzędów pogrze‧bowych, zebrane towarzystwo op usi
ilo smę-tarz, i udało sic do dworu pozostałej wdowy 1'ani Lelów iczowej.
His
Już podczas nabożeństwa żałobnego, obe‧cne lam Damy, chciwym wzrokiem
dniały doj‧rzeć Julję, a wielu mężczyzn z narażeniem przyzwoitości
miejscu temu przynależnej, sia-ralo sic zaglądać |>od jij kapelusz. Ku
una więc i bardzićj objawiającą się ciekawość obudziła, gdy po skończonym
pogrzebie weszła do domu Pani Lelowiczowej, w którym nikt z Dam do‧norów
nic robił, bo pozostała wdowa sie‧działa z żalu wielkiego w swych
pokojach i (am pojedynczo chodzono ja, pocieszać. Jeden tylko Pan August
Stolkowski, rwał się na wszyst‧kie strony, aby i gospodarza i gospodynię
za‧stąpić, a w takiem bezkrólewiu, nic dziwnego iż
l6Q
Julja jako błędna owca zuajćnwaćsię musiała bel znaj < ony ch. /. mężem
nieumtejąeym jej znajo‧mości narobić, ho siary Jarzyński nie śmiał nawet
z pierwszego pokoju dormi nalej posu‧nąć sic., a Pan Józefat, choć
otartszy od ojca ze •Włatem, niewiedział także jak toltie poradzić,
■wlaizeza w oblicza arystokratycznego Vana Stolkowskiego. Jeśli byt

background image

śmiałym i zarozumia*-łym w salonach warszawskich, opierając sic tam na
swojej urojonej i przez siebie skłama‧nej pozycji magnata, to tu zdawał
się być prze‧konanym o rzetelności tego przysłowia, iż nikt między
swojemi nio jest prorokiem, i tylko zajmował się wyglądaniem przez okno
na dzie‧dziniec, gdzie stała jego nie wyprzężona ka‧reta, by się jćj
przypatrywać i odpowiadać tym, co go pytali, ożyj to ten piękny i modny
po‧wozi iż jego, świeżo z Warszawy od Liera sprowadzony.
Dziwno więc i boleśnie było Jtiiji, przy‧wykłej w towarzystwie
Pułkownikowej Da‧rzy ckiej do pierwszych miejsc, siedzieć nie jako na
szarym końcu. AV tem zaś zebraniu, Fani Wiercicka, i gawędą swoją i
tonem, ob‧jęta nąjpierwsze miejsce i usiłowała być ma‧gnesem ciągnącym
całą uwagę salonu do siebie. Nikt od niej i więcej i głośniej nie gadał,
nikt silą, mocą ide zaczepiał bardziej i przyciągał do siebie tych
mężczyzn, co z jakiego bądź
względu wyższość pewna posiadali. Najzna‧mienitszym był p. Artur
Piękuugórski, naprzód że byt, wprawdzie z ladajakich pry.yc/.y n, aio
zawsze In abia; powtóre majętny; potrzecie przystojny i elegantski choć
już czwarty krzy‧żyk przeliczył; nakoniec iż lo był człowiek światowy,
polerownio wychowany, romansami oczytany, adrairator płci pięknej, zawsze
na stopie Lionu, zawsze dohijący sic o poiibicie jakiegoś1 serca, i tym
usilniej im więcej w la‧la wstępował; wielki myśliwy na bekasy, bie‧gły
gastronom, konesor win francuzkich i reń‧skich, znający się wybornie na
powozach, strzel‧bach i sztuce krawieckiej, obeznany ze wszel‧kim
Komfortem, jednem słowem Gentleman, doskonały. Lat temu wiele, gdy Pani
Wier‧cicka tylko co zamąż poszła, a zatem była i młodszą i
przystojniejszą niż dziś, Pan Pię-knogórski patii do niej kurę, ua co
nawet Pan Wiercicki nosa nieco krzywił, ale coż mogł więcej robić, z
człowiekiem tak wzięty nt jak P. Urabia Artur, Iak grzecznym, tak go ści‧
skającym i który był wówczas, princeps juren-tutis tamecznej, którego
urzędu on nigdy skła‧dać niechciał, mimo niektórych włosów już
Srebrzących się i cokolwiek wzrastającego brzu‧cha, który teraz
mislcrnćmi bardzo sposobami ugniatał , dodać tylko można mi zaletę Pani
Pięknogói '8 kiego , ii on nie chwalił sic ia‧
ilnemi »byt szczególaemi sukcesami u P. Wiercic-
kiej i tylko uśmiechające oblizy waniasię gdy o niej mówił, dawało powód
do nio aroy-korzystnych wniosków o tejl'ani. Gdy I1- W iortioka cokolwiek
podstarzałasię, pf 1'ięknogórski jako moty 1, po‧leciał świeższych szukać
kwiatów, a ona z rezy‧gnacją Ul io lia to opuszczenie, niechcąc ściąg‧nąć
na siuhie śmieszności, i z mila uprzejmo‧ścią witała go zawsze utrzymując
tylko za je‧go oczyma, iz sic znacznie odmienił i podstarzał.
iMloily Stanisław (Iżycki osmJeJony zaczep‧kami Pani W ierciekiej,
podczas jej bytności w domu rodziców, otrząsł z siebie stndcmską
nieśmiałość, i w czasie drogi i w czasie pogrze‧bu marzył sobie iż się
pięknie od razu przy tutejszej zgromadzonej publiczności popisze, ob‧
cując i znaj omie i poufale z Damą jednak dość znaczną, jaka była Pani
Wiercicka. Pełen więc tych dobrych myśli i pamiętny łaskawości tej Damy w
dniu przeszłym, przystąpił i zagadał do niej śmiało, gdy ona żywą rozmowę
z Pa‧nem 1'ięknogórskim toczy la. Kecz ile zmie‧szanym został, gdy Pani W
iercicka tak mu się uti klon i l.i. iak gdyby go prawie nieznała i tak mu
odpowiedziała, jak gdyby gadała by on za‧przestał ją dalej swoją

background image

konwersacją nudzić. Krew mu pry snęła w twarz, chciałby jej jakąś
impertynencji powiedzieć, ale dawna nieśmia‧łość, już teraz zinuożona,
zamknęła um usta i
on cofną! się pełen goryczy i pełen zawiści ku Pięknogórskiemu, którego
jerlnak niezna!, bo zmiarkował iż zosta! dla niego przez Panią Wiercickę
odpartym.
Równie opuszczona, równie na niewidocz-nem miejscu siedząca Jul ja,
wyglądała tylko diu ili, gdy się wyrwie •/. tego, dla niej zupeł‧nie nie
przyzwoitego położenia. JIc przy wej‧ściu swojem W salon, była ciekawie
ze wszech stron opatrywaną tyle teraz, gdy ta ciekawość zaspokojoną
zostaią, nie dawano na nię żadnego Baczenia. Jedna tylko rzecz sprawiała
jej wiel‧ką przyjemność. Słyszała jak w odległym końcu salonu Pani
Wiercicka rozmawiała po francuzku z wielu osobami a miedzy innemi z
Pięknogór-skim, który jak wiemy z listu Julji do Puł‧kownikowej byt jej
znajomym z Warszawy, On nie postrzegł dotąd Julji i ona go także po‧znać
nie mogła, bo był od niej odwrócony i tyl‧ko wyrazy francuzkie dolatywały
do niej. Słod‧kie stówa tej obcej mowy, której od czasu przyjazdu swego
do Szaradówki nieslyszala, by‧ły ela niej echem z tego świata, co
utraciła, a jej ucho chwytało je chciwie, jako zgłodniali liebri je,
mannę na puszczy.
W salonie byt także Pan Bardon i patrzał na nią i ona go widziała, ale
nie poznali się oboje. Bardon pamiętał Jtilję świeżą, młodą, żywą i
gorącą dziewicę, ozdobną i własną pie‧
knością i wdziękiem raz tylko kobietom danym lat piętnastu. Julja także
pamiętała dobrze o Burdonie, lecz jako o mlodzieńco dwudziesto‧
kilkuletnim, kwitnącym młodością, Ale te lat wiele, co rozrzuceni po
świecie, zdala od sie‧bie przebyli, poodioienialo ich oboje. Julja
już nic miała tej świeżości, a ostatnie zgryzoty więcej niż czas
zniweczyły jej piękność. Bat* don także, już nie świecił młodością, ale
tylko łysiną. Nakoniec któś przed obojgiem w spo‧mina! o nich, i
przejrzeli się wreszcie przez sze‧reg lat, co na nich spadły, jak przez
mgłę je‧sienną, co"okrywa przechodzących po dwoi ze. Milo było Julji
spotkać starego znajomego w gronie tyld nieznanych; radował się i
Bardon, bo to wszystko co młode czasy przypomina, jest zbyt uraczeni dla
poety gdyż to przenosi go w jedyną porę zgodną z wieczną żywotnością jego
ducha , ale ,razrm zakrwawiło się jego serce, ho nie pytając nawet
poiąl całe położe‧nie Julji iak sprzeczne r. przeznaczeniem, o któ‧rem
w wiośnie swojej marz\la. Zapoznał z nią będącego przy nito
Stanisława i ten w przy‧jemnej rozmowie z Julja i z Pardonem, zaczął już
tracić przykrą pamięć ndkosza przez Pa‧nią Wiercickę danego, gdy Wtem
Pan Piękno‧górski, utrwawssystę od kowersacji Pani Mier-cickiej,
krępującej go coraz bardziej, i prze‧chodząc przez pokój, poznał Julję, i
zdziwio-
ny, przystąpi) do niej z następującćiii zapyta‧niem.
— (^nclle surprisc agreable! Mais oserai-je Yoiis dcmander comment notis
avons Ie bou-hctłr de \oos possćder dotis ces contrócsl
Odpowiedziała nui Julia, iż wyszła zamąż za Pana Józefa ta Jarzyńskiogo,
i P. Pięknngór-ski ukrywając przez delikatność, pod z i wien ie, jakie to
małżeństwo w nim wzbudziło, rozpo‧czął z nią żywą rozmowę o Warszawie, o
wspól‧nych znajomych, rozmowę, której sic Julia tak‧ie z calom wj laniem

background image

oddała, (idy zaś spo‧strzeżono, iz Pan hrabia, rozmawia znią z taką
przyjemnością, nabyła ceny W towarzystwie całem i już Pan August Stołków
siti, który miał Bwyczaj przy każdych nowych znajomościach, pytać, kto tę
znajomość rodzi, jakim się herbem pieczętuje i kto zona z domu, przy‧
bliży t się do Józe lata , wy p_\ M wał o jego ożenienie i zadał mli to
ostatnie pytanie. Wy‧mienione nazwisko familji Julji, przypomniało mu &e
stryjeczna prababka żony dziada iego po kądzieli, była z tej samej
rodziny co i Jul ja; ale. zastanowiwszy się, iż ona jest żoną pos-■esora,
nic przy znal się wcale do pokrewieństwa Choć zwal krewny mi wielu
spowinowaconych z nim, zbyt dalszym jeszcze .stopniem.
Spotkanie się z Julją, kobietą znakoniiią zdolnościami urny sio w emi, i
znaną w Warszawie,
a małżonką parafianina, wnet zrodziło w I'. Piajkoogorskim zamiar
wpisania ją w poczet suo it li zdobyczy. Ho jak ta pięknie będzie,
myslał sobie, gdy się dowiedzą w W arszaw ie i/ una uli .Li jego
ponętom, a ra/.em jaka tu będzie rozmaitość w hołdach, które tu ua pro‧
wincji, juz unudzony przedmiotami, cu je od‧bierały, roznosił jedynie
nia lego, aby Wprawy w tym zawodzie nio zaniechać i nio utracić sła‧wy
człowieka, miłującego pleć piękna. \N tym więc celu, desy no wat sie
przed nią, jako koń paradjer na mustrze, i oczami swojemi świdro‧wał w
jej oczach. Nie przepomniał gadać uprzej‧mie z jej in ę żem co się ilo
nich przybliżył, na‧prowadził mowę na myślistwo, na biota beka‧sie,
będące pod Szaradowki, iak; że Pan Joze‧fat, ośmielił się proponował!
panu hrabiemu, aby raczył przybyć i zapolować na tych błotach, co Pan
Urabia chętnie uczynić przyobiecał, ma‧rząc w myśli o innem jeszcze
polewaniu.
Już powtórnie w tym dniu, Stanisław zo‧stał odsądzony od kobiety przez
Pięknogórskie-gOj i tą razą nienawiść ku Iemu człowiekowi zdwojoną
zostaią. Chciał wtrącić się w roz‧mowę, chciał se swej strony eos
zajmującego powiedzieć, lub przyciąć temu, co mówił 1'iękno‧górski; ale
niestety ! te koncepta jan iły się mu zawsze, gdj już miną! czas je
wyrzec, i on czul inst} nklcm, że lepiej zamilczeć, niż bez pory wy‧
mać sic. Kią? fylfco w swej myśli, gachów elc-ganfsko ubranych,
paplających po francuzku, i gdy byl w największemi wzburzeniu, porwał go
ojciec za rękę, poprowadził przed Piękno-górskirgo i zawnlai.
— ilckomenduje Panu Hrabiemu Dobrodziejo‧wi, syna mojego, tylko co ze
szkól wyszlego, i proszę abyś go zaszczyca! tą laską którą odda‧wna dom
jego ua mnie zlewać raczy.—
Urabia bardzo pięknie ukłoni! się, gładko rękę młodzieńcowi do ucisnięcia
wyciągnął, powiedział coś bardzo miłego, ale te wszyst‧kie grzeczności
nie ułagodziły Stanisława i coraz więcej oburzony oddali! się, zły że
ojciec przed Julją oświadczył, iż on tylko co ze szkól przybył, i
spoglądając gniewnie na nia, że prze‧nosiła rozmowę Pięknogórskicgo nad
jego ioz-mowę.
Powyrywali się nakoniec wszyscy ci, któ‧ry ch Pani Wierricka, mową swoją
jak na uwię‧zi trzymała, i ona widząc się cokolwiek opu‧szczoną, zbliżyła
się do .Stanisława i zagadała uprzejmie do niego, ponieważ by I nie rad z
Julji, wybaczył prędko Pani Wieicickiej obo‧jętność z ktorą go w tym dniu
powitała, nie do‧myślając się iż ona w niedostatku kogo innego szukała

background image

się teraz za nim. Nadio w każdej bo‧leści, szczególnie przez kobietę
zadanej, słowo mile innej niewiasty, jest dla mężczyzny jak‧
by pokropieniem hizopu łagodzący in ranę, ito postrzeżenie, mogłoby
podpierać zdunie home-opotykow co cleorobę leczą, przez to samo, co
słabość sprawiło. Z upndohnniem więc sinebat Stanisław, złośliwych
obserwacji Pani Wierne* kiej o Jnlji, o Pięknogórskim, bo ona gniewa‧ła
sie na obojga; na Julią, ie była z warsza‧wy, że miała suknię krojem
lepszym od jej sporządzoną, i że Pięknogórski wolał z Julją niż z nią
rozmawiać. Pięknogórski zaś, ją obu‧rzył, ho ją illa Julji opuścił.
Sta/y Jarzyński, z drugiego pokoju, z ko‧legą swoim w zawodzie
possesyjnym, panem Dusickini, zaglądali ciągle przez drzwi na io, co sic
w głównym salonie działo.• Pairznjno Assindzij,• mówił do Dusickicgo,
—patr/aj jak Pani Józefatowa synowa moja, rozmawia z P. hrabią
Pięknogórskilll. Widać, że to się jeszcze w A\arszawie znać musieli i rad
jestem z tej znajomości, bo pan hrabia mado wypuszcze‧nia wie**, ktorą
chciałbym wziąść w possesję, a gdy go pani Józefatowa poprosi, to może
dla niej taniej wypuści.—
— Wszystko to dobrze mój sąsiedzie, — od‧parł Dnsicki,• i te znajomości z
Panami, i te konexje za pomocą pani Józcfatowej, ale radze ci przed
wszystkiem, nie zapomnij sprowadzić jej posagu jak najprędzej.
— Mtaśnie o tem myślę, i mani zamiar jechać
W tę przyszłość nieskończoną, oboje Wtopieni ,
Obojętnie na nasse, patrtaliamy be*,
I wśród przy ni ej miłości goni* yeh płomieni ,
Ja marzyłem Królewnę,, iy zaś Króla wica!
Nie postrzegłem Vi. wdzięki Othały twe ciito, Ty zaś wies7.e/.ego ognia
nie póttnegłfli we ranie Ty dla mnie, j« dla ciebie, byliśmy zbyt mało ,
Za pró&nemj marami zbłąkani daremnie,
SzntaKśWy feniióW dla naszej miłości. Godnych tych sue ogtfsłyeh, «o w
nas ©bo biły Lecz każdy z lvi li feoixów dotąd w niebie gości , Nie
prayaała do mnie loka ! nie pazjsacdł twój
I w krainach marzenia, zostały na wieki Zbyt źwawój wyobraźni ie
nąjpierwsze płody i 1 sap różno ko oiebii zwróciwszy powieki, Straciliśmy
oboje ea ziemi czas młody !
Tv pierwsza odstąpiwszy błyszczącej ułady Z poczciwym brecckosiejsui,
słactyłas twe losy, Co opasły w dostatki a w ucancia chudy, łłulhi k,a mi
i pszenne gagromadza kłosy*
Ja choć dotąd nie skutv z niemilvin przedmiotem Sniuino jednak, samotnie,
po tej ziemi eliodzę, ) i mej młodości czasem rozKedłsfcy się złotem ,
Starość widzę, przed sobą w dalszej życia drodze
I czyż już mniemać mogę, iź w dłuższej podróży Spotkam kiedyś Królewnę co
marzyłem w niebie.' Z białością ptcIfiStiśJ lilji, i z rumień odm ióżv, 1
z wd/Mikaira co niegdyś uatrajały ciebie!
ISO
A chociaż ów duch wieńczy, ro naiciiniciie iwTiy , Silnym ogniem JKinieJ*
w dńMnćj j ■ - ■■■ dmzy ,
Cłyi przy skonie młodości, i przy ziii;ir*/.i./k,i< li tWBriJ
Oii ilu miłości serce kobiety poruszy?
Serce podobne twemu, gdy w ■ u BlfJtłl
Co tylko u pojętnej [low-duje dziewczyny, PiCtemąc twej wyobia/m
ro/liukune tale, Marzy his o kochanku <j/.il;>lmvm w wawrzyny!

background image

Kio11- miecze zbierają, aUin lutnia płodzi, Bo na ziemi dla człeka dany
eli jest chwat dwoje; C-dv pieśni nieśmiertelne z pierw twych wywodzi,
l.uli i>dy dzielnem laiuiL-nifin wielkie aU>ia Luje!
Leo jakkolwiek kochance sa, chlubne życzenia.
Co llycfi'/. w [aury alroyay, pray jćj ito pach składa,
Jednak kobieta nieraz nad laLie wc^tclitiicnia ,
Śpiew Wie,z</.□ co ją pojmie, z odlotu, przokłjda!
Sćmią ją przy bohater/r wielkie jego czyny,
Podrtędnćm nawet światłem przy uini nie zaświeci ,
Ilo tylko liczne bitwy okryws/y w wawrzyny
Z u.izwiskanii swych zw\cn;zlw, juz Wpotomność w deci.
Wygrana /;|* poety i jego ozdobą,
Jest to kochanka, która; ująwszy swem pieniem,
Nad zn-iiui; i ty .......■> i -im- za noli.i,
liv równie z nim ni przyszłość jasin-da iiiiicUiein
Co wtenczas tylko zgaśnie, gdy wsiod wiecznej nocy, Ijdą światła, eo
hid/i.nn przewodnikiem byty; I jidy w ciągłej nicości i w ciągłej
niemocy, Żywotne lego świata, rozejdą snj siły.
rnźiiikow, plotkarzy, bajarzy, bo wówczas znaj‧dziesz licznych amatorów,
kupujących i czyta‧jących brednie, a zatem na bredniach zarobisz i to ci
da pochop do zapłacenia mi drożej za Tom drugi, niź zapłaciłeś za Tom
pierwszy, bo-uderz sic w piersi, i wyznaj iż bardzo by les" skąpy. Jednak
aby cię zachęcie, i zachęcie tych co u ciebie drogo kupują, choć ty i
twoi koledzy ła‧nio autorom płacicie, uwiadamiam, że ten Tom pierwszy
jest dopiero expozyr.ją szerokiej hi‧storji, ktorą pisać zamyślam, że
jest tylko jak tin spis osob przed każdym dramatem lub ko-medją
umieszczony i że dopiero w Tomach na‧stępnych, sama akcja zawiąże sic, a
w dalszych jeszcze rozwiązywać sic będzie, w miarę tego, jak rozwiązywać
będziecie worki wasze, jedni dla płacenia Xięgarzowi a \ięgarz dla płace‧
nia Autorowi. Już Toni drugi mieścić będzie ciekawsze rzeczy od
pierwszego, trzeci od dru‧giego, czwarty, od trzeciego i tak dalej, a naj
‧ciekawsze będą na końcu,• Dziwne będą się dziać historie z Jul ją, z
jej mężem, z Panią Wiercicką, z OŻyckiemi, z hrabią Pięknogór-skim, z
Bardo nem, z Panem JStotkowskim, i z wielu innemi jeszcze osobami, klńre
powieść moja zachwyci. Z niemi wsz) stkiego się do‧tkniemy; z niemi
wszędzie będziemy, i po ką-traklach kijowskich, i w Odessie, i po
jarmarkach berdyczowskicbj inawet na wyborach, (ale zda‧
loka za panem Bej ia), i do Warszawy może jeszcze zajedzh my, i o Lwów
i Poznań iakże zaczepimy. \ gdy nawet obszerniejsza nastą‧pi
laska losu, kto wie, czy który z boha‧terów naszych, nie pojedzie, lub
do Karlsbadu na wody cieple, lub do Wioch, aby pod-pię‧knem niebem i
wśród roskos/.iiego powie‧trza, zdrowie czerpać. Zgoła, że
publiczność jeśli smakuje w tych wszystkich podróżach, niech udzieli
smarowidła Xięgarzowi, a on po‧trafi i mnie w drogę napędzie, Jnaczój
osiędę cicho w dpmu, siejąc tylko hteczkę i wypala‧jąc gorzałkę.
Przesławszy pożegnania, (może ty lko chwi‧lowe) i życzenia Aięgarzowi i
Czytelnikowi, nie żegnani się z Panem krytykiem, bo owszem len dopiero
witać mnie zacznie. Pozostaje mi więc tylko, złożyć mu życzenia moje.
I,cc/, coż życzyć można Iak potężnej Bogini jak kry tyka, co i w
Tygodniku Pitersonrgskint dyktatorskim odzywa się tonem i nawet niekiedy
w IH/iłote-ce warszawskiej jak któś inny powiedział, na trójnogu rozpiera

background image

się} Wszechwładne i" Bost-wo, jest ty Ie potężne, iż wcale sic nic lęka z
ży inania poddanych których ćwiczy, i kiórzy nie myślą ani podnosić na
niego ręki, ani spie‧rać się nad jego wyrokami, i oczekują cier‧pliwie
zjawienia sic drugiego podobnego Róst-Iwa, co ołtarze obecnej kryty ki
roztrąci i nowe
naniesie, ale potąd trwałe, pokąd znowu trze, eia krytyka nie zechce je
zburzyć. Bo grly-by kto pragął pinnae eiekawą i zajmując^ historja
krytyki , nicby innego nie oka‧zał, tylko Tom na tomie, nad któremi
jednak prosto i żywo stoi niczem nie zwalczony, instynkt powszechny
wieków, djo którego tylko odwołuje się pisasz rzetelny.—
Air po coż wdaję się zawcześnie w te roz‧prawy? Może który z Aktorów
powieści mo‧jej będzie autorem, może któiy będzie kryty‧kiem, może w tem
dziele o tem dziele rozpra‧wiać będą, i tam dopiero na jaw wystąpią u-
osohione i autorstwo i krytycyzm. Lec* o wszystkiem mówie: moie, ho jako
w przedmo‧wie rzekłem iż piszę i piszę, co mi na inyśj Wpadnie, taki w
pomówić tosamo powtarzam, że nigdy ani obrazy, ani opisy, ani działania
nie ścielą się w tej xiążce z umysłu, ale przy‧chodzą się mieścić
pizypadkowie, jedne od Sa‧sa, drugie od łasa. A zresztą coż lepszego spo‧
dziewać się można po Bigosie Hultajskim)
KONIEC POMOWY.
INSTYTUT BADA fi LITERACKICH PAW BIBLIOTEKA
Wanuw*, Jt, Nowy Swi*ł 7t «.t>-bB-ó3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bigos hultajski
Bigos hultajski
Bigos Królewski(1), PRZEPISY ,KULINARIA
Obyczaje, nauka japońskiego
Ojców naszych obyczajem, ETNOGRAFIA
Bigos smaczny
17 Chcieć i mieć, samowiedza obyczajowa w polsce czasów przemian Szpakowska 190 222
Obyczaje polskie Wiek XX w krótkich hasłach
KONSPEKT Obyczajowosc szlachecka hospitacja diagnozujaca[1], Testy, sprawdziany, konspekty z histori
Jak zrobić bigos
OBYCZAJE RYCERZY W OPARCIU O KRZYŻAKÓW
Bigos kaszubski
POLSKIE ŚWIĘTA I OBYCZAJE
BIGOS różne?nia wigilijne
mowy i zmian w obyczajowosci od XIII do XVIII wieku (1)
dobre obyczaje, Lekarski, I, PIERWSZY ROK MEDYCYNA MATERIAŁY, Zebrane przez ten rok
Bigos ze śliwkami, Coś dobrego

więcej podobnych podstron