1
Emily
Hendrickson
KOLEKCJA
scandalous
Z netu poprawki - Irena
2
1
Emma zatrzymała się u szczytu schodów, zerknęła przez
balustradę. Upewniwszy się, że nigdzie w pobliżu nie widać
Oldhama, zadufanego w sobie lokaja Cheneyów, szybciutko
zbiegła do holu.
Poranna poczta leżała już na stoliku. Wśród rachunków i
listów do ojca Emma znalazła ten, na który czekała. Kiedy
ukryła go w saszetce, jej wzrok padł na pismo adresowane do
brata. Szybko rozejrzała się wokół i nie mogąc przemóc
ciekawości także ten list wsunęła do torebki. W końcu George
wyjechał i nieprędko miał powrócić, a niezwykły wygląd
koperty wskazywał, że może to być coś ważnego.
Wróciwszy do swojego pokoju, zamknęła drzwi na klucz,
usiadła przy oknie na pamiętającym lepsze czasy foteliku i
wyjęła obydwie koperty. Najpierw otworzyła tę adresowaną do
niej.
- Dzięki Bogu - zawołała z ulgą. Dopiero teraz zdała sobie
sprawę, jak bardzo liczyła na to, że „Lady’s Magazine” kupi jej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
3
wzory haftów. Za czepek redakcja proponowała znacznie
więcej, niż oczekiwała, i w dodatku prosiła o następne Projekty
utalentowanej panny Cheney. Ponieważ magazyn nie
Publikował nazwisk, mogła śmiało podjąć współpracę. Wolała,
by rodzice nie wiedzieli, jak zdobywa pieniądze na drobne
wydatki. Cheneyowie należeli do starej, teraz podupadłej
rodziny, której świetność mogły przywrócić tylko dobre partie
zrobione przez dzieci.
Znając wielki świat Emma wiedziała, jak płonne to nadzieje.
Drugi list osunął się na jej kolana; chwyciła go pospiesznie,
złamała czerwoną pieczęć i otworzyła szeroko usta.
Sir Peter Dancy, w domu, poniedziałek, 5 czerwca 1815...
Mumia z Teb zostanie rozwinięta o wpół do drugiej.
Mumia! Jakież to ekscytujące, pomyślała. Szczęściarz z
George’a. Ma takie ciekawe życie, podczas gdy całą jej
rozrywką są nudne herbatki i przyjęcia. Westchnęła smętnie.
Rozsiadła się wygodnie w fotelu i rozmarzyła na myśl o
egzotycznych zbiorach, głośnych w towarzystwie. Sir Petera
często brano na języki, jako że nie liczył się z konwenansami,
kierował własnymi zasadami i żył, jak mu się podobało.
Emma
nie znała owego tajemniczego dżentelmena.
Powiadano, że fechtuje się jak nikt inny w Anglii, sławny był
też ze swojej kolekcji starożytności egipskich. Słyszała, że jest
wysoki i szczupły; ma gęstą czuprynę jasnych włosów i zielone
oczy. Najwyraźniej tak samo jak ona nie lubił nudnych przyjęć.
Londyn gorzko ją rozczarował, a tyle nadziei wiązała z tym
miastem. Szybko się przekonała, że bez solidnego posagu nie
ma na co liczyć. Gdyby jej ojciec był parem Anglii,
arystokratą, sprawy wyglądałyby inaczej, ale ród Cheney’ów
ród wywodził się ze skromnej, acz zacnej szlachty, a to w
wielkim świecie niewiele znaczyło.
Zerknęła ponownie na list i westchnęła z żalem, że nie może
bodaj na jeden dzień znaleźć się w skórze George’a. Nie, nie
jest przecież awanturnicą, tylko dobrze wychowaną panną. A
scandalous
Z netu poprawki - Irena
4
jednak... wspaniale byłoby zobaczyć mumię z Teb. Gdyby
tak...
Z marzeń wyrwało ją pukanie do drzwi. Przemierzyła szybko
pokój, przekręciła klucz w zaniku. Na progu stała jej
pokojówka.
- Jakieś listy, panienko? - zapytała Fanny zerkając wścibskim
oczkiem na koperty w dłoni Emmy.
- Jeden do mnie, jeden do George’a - odparła jak zawsze
prawdomówna i schowała korespondencję do szuflady biurka.
- Kiedy panicz George wróci do domu? - pytała dalej Fanny. -
Grzeczny z niego dżentelmen, nie ugania się za pokojówkami,
jak inni mają w zwyczaju.
Rozbawiona tą oceną swojego nietypowego brata Emma
pokręciła głową.
- Błąka się w Sussex po jakichś wykopaliskach. Bóg wie,
kiedy zachce mu się wracać.
- Byłabym zapomniała. Mateczka panienki czeka na panienkę
w śniadaniowym - oznajmiła Fanny zabierając się do słania
łóżka.
Emma spojrzała na zegar. Prawie godzinę strawiła na
rozmyślaniach. Matka wstawała zawsze w południe i szła do
śniadaniowego, gdzie oczekiwała jedynaczki. Nie chcąc
narazić się na wymówki, zbiegła na dół, cały czas rozmyślając
o sir Peterze Dancym i mumii z Teb. Był to o wiele bardziej
zajmujący temat niż rozważania na jakie pójść przyjęcie.
W pokoju śniadaniowym zastała matkę i jej dwie przyjaciółki
gwarzące przy herbacie i biszkoptach.
- Emmo, kochanie. Jak to miło, że zakrzątnęłaś się od samego
rana. - Matylda Cheney wskazała na wazon z kwiatami
ustawiony przez Emmę na stoliku obok ulubionego fotela
matki. Kwiaty stanowiły jeden z niewielu luksusów, którymi
mogła się cieszyć słabowita dama.
- Cóż to za skarb, taka dbająca córka. Szkoda, że nie znalazła
dotąd kawalera, który doceniłby jej zalety - oznajmiła jak
scandalous
Z netu poprawki - Irena
5
zwykle pompatyczna pani Bascomb obrzucając Emmę
uważnym spojrzeniem przez lorgnon.
- Tak, Emma to dobre dziecko - zgodziła się pani Cheney.
- Ależ, mamo - bąknęła Emma, myśląc, że gdyby damy znały
jej myśli, nie posiadałyby się z oburzenia.
- Wybieracie się na przyjęcie do Titheridge dzisiaj
wieczorem? - zagadnęła pani Hamley mrugając powiekami
niczym zaniepokojona czymś kotka.
- Do tej kobiety? - W tonie pani Cheney dało się słyszeć
zdumienie.
- Wiem, jest nieco ekscentryczna, ale podobno ma tam być jej
siostrzeniec - odparła pani Hamley, posyłając Emmie znaczące
spojrzenie.
- Chodzi o sir Petera Dancy’ego, jak mniemam - zagrzmiała
pani Bascomb.
Na dźwięk tego nazwiska Emma ocknęła się z marzeń i
nastawiła uszu.
- Wątpię, czy udałoby się jej sprowadzić sir Petera, nawet
gdyby zaprosiła najpiękniejsze panny - zastanawiała się pani
Cheney spoglądając z pełnym nadziei uśmiechem na swoją
śliczną jedynaczkę.
Emma nie miała żadnych złudzeń co do swojej urody: szare
oczy i ciemne kręcone włosy na pewno nie zwróciłyby uwagi
sir Petera.
- Ma może trochę zadarty podbródek, ale za to śliczne oczy -
osądziła lady Hamley w najlepszej, jej zdaniem, intencji.
- Uroda to nie wszystko. Gdyby George bogato się ożenił,
udałoby się znaleźć dla Emmy godnego jej męża. - Pani
Cheney zacisnęła gniewnie usta na myśl o swym
lekkomyślnym synu.
Emma miała chęć parsknąć śmiechem. Godnego jej? Ciekawe
kto, zdaniem mateczki, byłby jej godny.
- W tym sezonie niewiele mamy bogatych panien na wydaniu
- stwierdziła pani Bascomb.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
6
- Za to mnóstwo ograniczonych i brzydkich - dodała pani
Hamley i uśmiechnęła się do Emmy, która odpowiedziała tym
samym, na znak, iż wie, że nie o niej mowa.
Ustalono, że damy będą towarzyszyły Emmie tego wieczoru
do pani Titheridge, po czym dyskusja zaczęła się toczyć wokół
strojów, a Emma znów się zamyśliła. Wiedziała dobrze, że
będzie musiała włożyć suknię z białego muślinu, z
haftowanym stanikiem, przybraną na dole dwiema falbanami.
Uważała, że wygląda w niej bezbarwnie, jako że miała nie dość
bladą, jak na panującą modę, buzię, i nie dość filigranową
figurę. Może brosza z kamelianu i kolczyki ożywią trochę
mdły strój?
Dość wysoka, lekko opalona - dużo spacerowała ze
szkicownikiem
w
dłoni
-
Emma
nie
odpowiadała
obowiązującym kanonom kobiecej urody i nie czyniła sobie
złudzeń, że ciemne loki i rozmarzone szare oczy to dość, by
rzucić na kolana, jakiegokolwiek mężczyznę, co dopiero
mówić o majętnym.
Ale sir Peter był podobno wysoki, bardzo wysoki, i choć
ślęczał nad starożytnymi wykopaliskami, Emma gotowa by
postawić całe swoje kieszonkowe, że nie jest bladym i
omdlewającym paniczykiem.
- Jeśli sir Peter pojawi się na wieczorku Titheridge, musi się
dowiedzieć, jak utalentowana jest Emma. Trzeba by szepnąć
mu słówko o jej rysunkach i akwarelach - usłużnie
podpowiedziała lady Hamley, jak zwykle mrugając powiekami.
- Mnóstwo młodych panien rysuje, nic w tym niezwykłego -
zaprotestowała Emma i poruszyła się na krześle, czując na
sobie baczny wzrok trzech dam.
Lady Hamley westchnęła ciężko, po czym upiła łyk herbaty.
Pani Bascomb zafrasowała się na moment i zaraz
rozpromieniła.
- Ale twoje rysunki są bardzo dokładne i wierne, moja
kochana. Mogą się spodobać sir Peterowi.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
7
Emma uśmiechnęła się pod nosem, nie bardzo rozumiejąc, co
to zmienia.
Kiedy damy się pożegnały, matka postanowiła sprawdzić, w
jakim stanie jest suknia przeznaczona na dzisiejszy wieczór.
Emma, wreszcie wolna, zamknęła się w swoim pokoju. Usiadła
w ulubionym fotelu przy oknie, oparła łokcie na Parapecie, a
brodę na dłoniach. Co począć? Samą urodą nie zwróci przecież
na siebie na tyle jego uwagi, aby pozwolił siostrze George’a
obejrzeć mumię. Nie myślała o tym, jak upolować go na męża.
Chciała tylko zobaczyć mumię.
Nie musiała nawet wyjmować zaproszenia. Znała je na
pamięć. Podejrzewała, że żadna dama go nie dostała. Taka
mumia obraża wszak wzrok kobiety. Dlaczego? Co można
ujrzeć po rozwinięciu bandaży? Ciało.
Zbladła na tę myśl i zasępiła się. Takie ciało - po tylu latach,
zakonserwowane jakimś sposobem - nie mogło przecież
przypominać żywego człowieka. Kiedyś widziała szkielet,
który George wykopał szukając rzymskich starożytności.
Wcale nie był straszny, nikomu nie mógł uczynić krzywdy.
Jeśli sir Peter pojawi się na wieczorku i jeśli tylko uda się jej
zamienić z nim słowo, zapyta go czy nie mogłaby skorzystać z
zaproszenia George’a. Raz podjąwszy decyzję, zatopiła się na
powrót w marzeniach o sir Peterze, który do złudzenia
przypominał rycerza z bajki.
Do domu lady Titheridge wchodziła pełna niepokoju i
oczekiwań. Bardziej niż zwykle strojna, po raz pierwszy
posłuszna napomnieniom matki, usiłowała wyłowić wzrokiem
w tłumie gości wysokiego blondyna o zielonych oczach.
Nie było go.
Nie tracąc nadziei przeszła za matką do wielkiej sali, gdzie
miał się odbyć koncert nieznanej w Londynie muzyki.
Lady Titheridge wiele jeździła po świecie i ze swoich
podróży zwoziła rozmaite osobliwości. Emma bardzo chciała
scandalous
Z netu poprawki - Irena
8
dokładniej obejrzeć jej zbiory. Może w czasie przerwy zdoła
się wymknąć.
Zabrzmiały pierwsze takty muzyki. Matka miała kwaśną
minę, ale Emmę zachwyciły niezwykłe dźwięki, jakich
wytworny świat dotąd nie słyszał. Miała wrażenie, że płyną
wprost z mroków egzotyki, zniewalając umysł.
W czasie przerwy ponownie rozglądała się za sir Peterem.
Wydało się jej, że dostrzegła go w drugim końcu sali, ale gdy
tam dotarła, zniknął.
Nie bacząc na dyskretne znaki, które dawała jej matka,
zaczęła błądzić po pokojach, podziwiając nefrytowe figurki,
wazy z epoki Ming, drewniane rzeźby i dziwne ozdoby
umieszczone w przeszklonych gablotach, ustawione na półkach
i wiszące na ścianach.
- Zajmują cię osobliwości, moja duszko? - Obok Emmy jak
spod ziemi wyrosła lady Titheridge.
- Są fascynujące. Mogłabym je oglądać godzinami - odparła
Emma zgodnie z prawdą.
- Pozwól, że przedstawię ci dżentelmena, który podziela
twoje zamiłowanie do tego, co piękne i niezwykłe - z tymi
słowami odwróciła się do mężczyzny, który stał opodal, i
rzekła stanowczym tonem: - Niechże się pan zbliży, panie
Brummell.
Emma poczuła, że serce ucieka jej w pięty. Nie był to sir
Peter Dancy, jak oczekiwała, lecz znany George Brummell,
który na równi z księciem regentem nadawał ton w wielkim
świecie Londynu. Słyszała o jego ciętym języku i zamiłowaniu
do paradoksów. Spojrzała niepewnie w jego oczy, w których
zdawały się tlić przewrotne iskierki. Ubrany był w
ciemnoniebieski surdut o długich połach, czarne spodnie i białą
kamizelkę. W tym powściągliwym stroju o elegancji stanowił
przyciągający oczy fular, cud doskonałości.
Dokonawszy
prezentacji,
pani
Titheridge
odpłynęła,
zostawiając Emmę sam na sam z nowym znajomym.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
9
- Podziwia pani osobliwości zebrane przez naszą gospodynię
podczas licznych podróży? - zainteresował się uprzejmie
Brummell.
- W rzeczy samej. Mogłabym całymi godzinami szkicować te
cuda - odparła Emma z entuzjazmem, wskazując na wazę
Ming, niepomna przenikliwego spojrzenia rozmówcy.
- Niezwykła musi być z pani osoba. Większość młodych
panien woli szkicować sielskie sceny rodzajowe, kiedy już je
zmusić do rysowania.
Wietrząc prowokację Emma zadarła brodę i zmierzyła swego
rozmówcę wzrokiem, w którym kryła się lekka przekora.
- Nie rysuję tego, co inni, chyba że sprawia mi to
przyjemność. Lubię rzeczy wyjątkowe. Bardzo chciałabym, na
przykład, obejrzeć mumię sir Petera... albo coś równie
interesującego - dodała pospiesznie, gdy zdała sobie sprawę, że
się zdradziła.
W oczach Brummella zabłysło rozbawienie.
- Nie poluje pani na męża, jak większość panien na tego
rodzaju spotkaniach?
- Cóż za niesłychane pytanie, panie Brummell - zbeształa go
ze śmiechem, nie rozumiejąc, dlaczego cieszy się powszechnie
reputacją snoba, gdy jej zdał się uroczy. - Jak sam pan
zauważył, nie jestem taka jak inne, a obawiam się, że
mężczyzna szuka zwykle żony we wszystkim mu posłusznej i
nijakiej - powiedziała z westchnieniem.
- Pani nie byłaby posłuszną i nijaką - odparł Brummell z
galanterią, rozbawiony szczerością panny.
- Mama powiada, że jestem posłusznym dzieckiem, ale nie
ma pojęcia, co się dzieje w mojej głowie - zwierzyła się Emma
w nagłym przypływie olśnienia.
Brummell parsknął śmiechem.
- Jestem pewien, że zrobi pani znakomitą partię. Niemal
zazdroszczę jej wybrankowi. Niezwykła z pani istota.
- Kpisz pan sobie ze mnie, panie Brummell - stwierdziła
scandalous
Z netu poprawki - Irena
10
Emma spoglądając roześmianym wzrokiem na człowieka,
którego jeszcze przed chwilą tak bała się poznać. - Muszę
wracać do mamy, zaraz skończy się przerwa.
- Podoba się pani? - zapytał kierując się w stronę drzwi, jakby
miał zamiar uciec z wieczorku.
- Powiedziałam panu, że lubię wszystko, co osobliwe, ale
podejrzewam, że mama jest nieco skonfundowana.
Uśmiechnął się i skłonił na pożegnanie.
- Przyrzekam, że znajdę pani dżentelmena godnego jej
niezwykłego uroku, panno Cheney. Zbytnia to rzadkość, by ją
zmarnować - z tymi słowy odszedł, pożegnał jeszcze
gospodynię wieczoru i zniknął.
- O czym to tak z nim rozprawiałaś? - zagadnęła pani Cheney
zza wachlarza, gdy Emma usiadła u jej boku. - Mam nadzieję,
że wywarłaś na nim korzystne wrażenie. Wszyscy zauważyli,
że zaszczycił cię rozmową, a to u niego rzecz niezwyczajna.
Robisz konkietę.
- Pan Brummell jest niezwykle miły, wcale się nie wynosi
nad innych, jak powiadają. Rozmawialiśmy o zbiorach pani
Titheridge. - O obietnicy znalezienia jej godnego kandydata na
męża Emma nie wspomniała, biorąc ją za żart.
- Widzę, że sir Peter wreszcie się pojawił - szepnęła pani
Cheney.
Zła, że przez rozmowę z Brummellem straciła okazję
poznania sir Petera, o czym tak marzyła, Emma zaczęła
rozglądać się po sali. Wreszcie go wypatrzyła.
Był rzeczywiście wysoki, a widok jasnej czupryny sprawił, że
miała ochotę zanurzyć w niej palce, tylko po to, by ją
przygładzić, ma się rozumieć. W zielonych oczach malowało
się zniecierpliwienie. Ogarnęła ją nagle chęć, by wbrew
konwenansom przejść przez salę i stanąć u jego boku. Chciała
się przekonać, dlaczego ludzie twierdzili, że jego oczy są takie
niezwykłe, i... zapytać, czy mogłaby obejrzeć rozwijanie
mumii.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
11
Gdy popłynęły płaczliwe dźwięki fletu, uznała, że sir Peter
ma interesującą twarz. Gdy włączył się drugi flet, podziwiała
rysującą się na tej twarzy inteligencję, arystokratyczny nos,
przenikliwe spojrzenie. Ach gdybyż mogła przyjrzeć mu się z
bliska. Sir Peter fascynował ją wręcz nieprzyzwoicie.
- Emmo - syknęła zgorszona pani Cheney.
Emma posłusznie spuściła wzrok. Gdy ponownie podniosła
głowę, by raz jeszcze spojrzeć na tego, który tak ją
zaintrygował, stwierdziła, do głębi rozczarowana, że zniknął. A
tak liczyła, że zamieni z nim słowo na temat mumii, przekona
go, by pozwolił jej obejrzeć nowy nabytek. Ostatnie
kieszonkowe wydała na książkę o egipskich starożytnościach z
ilustracjami francuskiego artysty Vivant Denona. Egzotyczne,
porywające, sprawiły, że tym bardziej pragnęła zobaczyć
kolekcję Dancy’ego.
Musi ją obejrzeć, ale jak? Zagryzła wargę dumając jakim
sposobem mogłaby uczynić zadość serdecznemu pragnieniu.
Gdyby bodaj na godzinę mogła zamienić się rolami z
George’em. Cóż za dziki pomysł. Nawet gdyby jego ubranie
pasowało na nią, nie śmiałaby go włożyć... żeby móc ujrzeć
mumię.
A może jednak?
Myśl ta była tak zdrożna, że natychmiast ją odegnała,
skupiając się na muzyce i oddając marzeniom o spotkaniu z
fascynującym sir Peterem.
Po koncercie posłusznie poszła za matką, by pożegnać się z
gospodynią.
- Ogromnie żałuję, że mój siostrzeniec nie mógł zostać -
powiedziała lady Titheridge do Emmy. - Zależało mi bardzo,
by cię poznał, drogie dziecko. Młoda dama, zdolna przykuć
uwagę George’a Brummella, jak tobie się udało, musi być kimś
doprawdy godnym zainteresowania: nasz Beau Brummell
odznacza się smakiem doskonałym, a ja we wszystkim ufam
jego sądom. Zechciałabyś odwiedzić mnie któregoś dnia, by
scandalous
Z netu poprawki - Irena
12
obejrzeć kolekcję, duszko?
Emma rozpromieniła się na te słowa.
- Będę szczęśliwa, jeśli wolno mi będzie narysować kilka z
tych pięknych rzeczy, które dzisiaj widziałam.
- Jest tego znacznie więcej. Może odwiedzisz mnie w
poniedziałek rano?
Emma zerknęła na matkę, która nie mogła żywić
najmniejszych obiekcji wobec takiej propozycji, po czym
skinęła głową, mrucząc uprzejme podziękowania.
- No cóż, zrobiłaś dzisiejszego dnia prawdziwą konkietę,
moja panno - stwierdziła pani Bascomb, gdy panie znalazły się
w powozie.
Pani Hamley przytaknęła, mrugając powiekami.
- Prawda, prawda. Lady Titheridge należy do najlepszego
towarzystwa, a i łaskawe zainteresowanie Brummella... ho,
ho...
- Poczekaj, niech tylko rzecz się rozejdzie, Matyldo -
zwróciła się pani Bascomb do lady Cheney, która milczała,
jakby jej mowę odjęło.
- Warto było wysłuchać choćby i tej strasznej muzyki -
oznajmiła wreszcie, żegnając przyjaciółki.
- Naprawdę myślisz, że muzyka była taka okropna? -
zagadnęła Emma, kiedy znalazły się już w domu.
- Byłabym ją zniosła, gdybyś poznała sir Petera - mruknęła
matka.
Emma uśmiechnęła się z rozmarzeniem i odprowadziła matkę
do jej pokoju, po czym poszła do swojej sypialni.
Zapaliwszy świecę od ognia w kominku, zagłębiła się w
ulubionym fotelu i oddała rozmyślaniom o niezwykłym
wieczorze. Nie rozumiała, co się stało, ale czuła, że w pewien
sposób przesądził o całym jej życiu. A może ulega
złudzeniom?
Wróciła myślami do sir Petera. Nie widziała w nim
przyszłego męża. Człowiekowi takiemu jak on małżeństwo
scandalous
Z netu poprawki - Irena
13
musiało wydawać się czymś niemiłym. Ale mumię pomimo
wszystko musi zobaczyć.
Tu przypomniała sobie pomysł, który zaświtał jej podczas
koncertu. A gdyby tak pożyczyła sobie coś z garderoby brata i
tak przebrana pojawiła się w domu sir Petera, by podziwiać
odwijanie mumii? Skryłaby się gdzieś w kącie, z nikim nie
zamieniła słowa i postarałaby się nie rzucać nikomu w oczy.
Poniedziałek, 5 czerwca, stało w zaproszeniu. Wyprostowała
się raptownie. Powiedzmy, że zapakuje pożyczone ubranie do
„małego sakwojażu i zabierze do lady Titheridge. Stamtąd
mogłaby przesłać liścik do matki, że zostaje na lunch i że całe
popołudnie będzie zajęta szkicowaniem starożytności. Powinno
się udać.
Mateczka będzie uszczęśliwiona, że córka zaskarbiła sobie
łaski wielkiej damy. Problem w tym, co pomyśli lady
Titheridge o jej przemianie.
Emma wstała z fotela i zaczęła się rozbierać: Fanny nie
przyszła, wiedząc, że panienka nie lubi, gdy jej przeszkadzać
wieczorem.
Umościwszy się wygodnie w łóżku, dalej rozważała
szczegóły swojego śmiałego planu. Zrobi to, rzecz
postanowiona. Przesądziwszy o swoim zamiarze, wysunęła się
z pościeli, chwyciła lichtarzyk i wychyliła głowę na korytarz.
Żywej duszy. Wziąwszy głęboki oddech, przemknęła na
palcach do pustego, jak ostatnimi czasy często bywało, pokoju
brata.
Tu wyszukała szare spodnie, dwie kamizelki i batystową
koszulę. Ciemnoszary surdut zdawał się zbyt obszerny, ale jeśli
wdzieje pod spód obydwie kamizelki, może się nada. Zaczęła
myszkować za fularem. Wiedząc, jaką sztuką było dobrać
właściwy, a chcąc uniknąć fuszerki, na wszelki wypadek
wzięła kilka.
Wróciła z łupem do swojej sypialni i zaczęła się rozglądać,
gdzie by go ukryć do poniedziałku. W końcu znalazła poręczny
scandalous
Z netu poprawki - Irena
14
sakwojaż, tam wszystko schowała, po czym z ciągle bijącym
sercem wskoczyła do łóżka.
Zrobi to. Musi tylko wymknąć się niepostrzeżenie z domu
obładowana sakwojażem, blokiem rysunkowym i przyborami
do
szkicowania,
co oznaczało
konieczność
zmylenia
napuszonego Oldhama, który strzegł drzwi niczym Cerber.
Następnego dnia zamknąwszy drzwi na klucz, przebrała się w
zdobyty nocą strój, uważnie przejrzała w lustrze i skrzywiła na
widok własnego odbicia. Byli podobni z George’em jak dwie
krople wody, ale czy to dość? George trochę się garbił. Dobrze:
niewielką różnicę wzrostu da się zrzucić na karb niedbałej
postawy.
Dopiero teraz zadała sobie pytanie, jak dobrze sir Peter zna
George’a. Brat nie wspominał nigdy o Dancym, ale to żaden
argument, gdyż nie należał do szczególnie gadatliwych,
mówiąc najłagodniej. Choćby ten brak listów od niego
ostatnimi czasy. Biedna mateczka wzdychała każdego ranka,
nie znajdując poczty od syna.
W każdym razie znalazłszy się już w domu sir Petera, musi
milczeć jak zaklęta. Stanie gdzieś w kątku i postara się nie
rzucać nikomu w oczy.
Uda się. Musi się udać.
Następne dni dłużyły się niemiłosiernie. Chodziła rozmarzona
bardziej niż zwykle, a w bloku rysunkowym pojawiły się
całkiem udane szkice postaci tajemniczego sir Petera - robione
z pamięci, ale Emma, jak raczyła zauważyć pani Bascomb,
miała pewną rękę i oko do detalu. Potrafiła oddać błysk
zniecierpliwienia w zielonych oczach i jasną czuprynę, rada że
za ostatnie kieszonkowe, które dostała od papy, kupiła
kolorowe pastele.
W poniedziałek rano ubrała się starannie i wymknęła cicho z
domu, gdy Oldham był akurat zajęty czymś innym.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
15
Wizyta u lady Titheridge udała się wyśmienicie. Dama
oprowadzała ją po całym domu opowiadając o zgromadzonych
wspaniałościach, i zapewniając Emmę, że może przychodzić
szkicować, kiedy zechce.
Na widok pierwszego rysunku wydała okrzyk zachwytu:
- Jesteś niezwykle utalentowana, moja droga. Och, dlaczego
sir Peter nie został tamtego wieczoru, by cię poznać. Tego
właśnie poszukuje... talentu.
Emma nigdy nie myślała o sobie w ten sposób, więc bąknęła
coś zdawkowego w odpowiedzi.
Gdy upłynął czas wizyty, odszukała lady Titheridge. Z
wahaniem
postawiła
sakwojaż
na
podłodze.
Iskierki
rozbawienia w oczach damy dodały jej odwagi.
- Jeśli pani taka dobra, madame, chciałabym się przebrać
przed wyjściem. - Przerwała na moment szukając słów. Lady
Titheridge zachęciła ją do mówienia serdecznym uśmiechem.
Ośmielona, czując w milady przyjazną duszę, powiedziała w
końcu: - Chcę zrobić komuś figiel i pokazać się w stroju
mojego brata.
- Maskarada? Jakież to urocze - zawołała lady Titheridge
gotowa na spotkanie przygody. - Ależ oczywiście, przebierz
się, ja ci pomogę.
2
2
Evelyn, lady Titheridge, która lata spędziła na podróżach po
świecie, nie straciła awanturniczego ducha. Że była to dama
prawdziwie niepospolita, świadczył entuzjazm, z jakim poparła
projekt Emmy.
- Obróć no się, duszko. Jak też wyglądasz? Hmm, trzeba by
wy watować ramiona, buty też na nic. Spadną z drobnych stóp,
kiedy będziesz wchodziła po schodach. Każę mojej pokojowej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
16
poszukać czegoś odpowiedniejszego - oznajmiła - i z
konspiracyjnym uśmiechem zniknęła za drzwiami.
Emma spojrzała na swoje odbicie w wielkim lustrze psyche.
Lady Titheridge miała rację. Należało wywatować ramiona.
Po chwili w małym pokoju pojawiła się Braddon ze swoją
panią, zmierzyła Emmę fachowym spojrzeniem i zabrała się do
dzieła. Wypchała watą ramiona koszuli, ślicznie zawiązała
fular, pomogła Emmie nałożyć kamizelki, dobyła z woreczka,
który przyniosła ze sobą, męskie buty. Uporawszy się z
garderobą, posadziła dziewczynę przed toaletką, przyciemniła
jej cerę kremem z małego słoiczka ukrytego w kieszeni
fartuszka, włosy związała w zgrabny harcap na karku. Gdy
skończyła swe dzieło, Emma ujrzała w lustrze obcego
młodzieńca: lekko opalony, modnie uczesany, w fularze
zawiązanym najnowszym sposobem, mógł ujść za jej brata
powracającego z archeologicznej wyprawy.
- Teraz nikt mnie nie pozna - oznajmiła z nadzieją.
- Prawda, bardzo jesteś odmieniona - przyświadczyła lady
Titheridge.
- Proszę mi powiedzieć, madame, czy sir Peter jest
człowiekiem spostrzegawczym? - zapytała Emma, sprawdzając
jednocześnie, jak też układa się surdut na plecach.
- Wybierasz się zobaczyć rozwijanie mumii! - zawołała
przenikliwa dama. - Cóż, przypuszczam, że widzi to, co
spodziewa się zobaczyć. Jak większość ludzi - dodała po
chwili.
- Och, nie chciałam się zdradzić. Chyba nie umiem zmyślać, a
tak bardzo chcę zobaczyć tę mumię. Kiedy znalazłam
zaproszenie adresowane do brata, zdało mi się, że spadło mi z
nieba. Bardzo pani zgorszona?
- Ani trochę, no, w każdym razie nie bardzo. Przekonasz się,
że masz we mnie oddaną wspólniczkę. Braddon też będzie
milczeć jak grób. Mam nadzieję, że zabierzesz ze sobą blok
rysunkowy i zrobisz kilka szkiców? - podsunęła chytrze dama.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
17
- Bardzom ciekawa mumii, ale ten wstrętny chłopak nie
zaprosił mnie na rozwijanie.
- Chętnie, jeśli sir Peter nie wysunie obiekcji. Będę trzymać
się z boku. Nie wiem, jak dobrze pani siostrzeniec zna
George’a. Przypominam brata, ale nie powinnam rozmawiać z
Dancym, bo gotowam się zdradzić. - Emma nie pojmowała jak
lady Titheridge może nazywać tak znamienitą osobę
„chłopakiem”.
- Teraz się tym nie troszcz - odparła lady Titheridge z
uśmiechem i zerknęła na przypięty do sukni zegarek. -
Pospiesz się, moje dziecko, już czas. Rozwijanie zacznie się
pół do trzeciej, a zaraz druga.
- Powiedzieć Lelandowi, by zawołał fiakra, panienko, czy, za
pozwoleniem, paniczu Cheney? - zapytała Braddon idąc ku
drzwiom.
- Paniczu, na dzisiejsze popołudnie - odparła Emma.
- Dzielna z ciebie dziewczyna, moja duszko. Rzadko która
panna ośmieliłaby się iść za porywem swego serca takim oto
sposobem. Miej się na baczności i nie pozwól, by cię
zdemaskowano. To byłaby katastrofa - przestrzegała lady
Titheridge.
- Wiem, ale tak bardzo chcę widzieć tę mumię. George
rzadko bywa w Londynie, niewielu ma tu znajomych, a i ja nie
robię konkiety w wielkim świecie. Nikt mnie nie rozpozna -
powiedziała Emma z rozbrajającą szczerością.
- Uważaj, nic nie mów i trzymaj się na uboczu. - Wielka
dama z błyskiem rozbawienia patrzyła przez okno, jak Emma
wychodzi z domu i wsiada do fiakra. Lady Titheridge
poprzysięgła sobie w tejże chwili, że jej protegowana zrobi
„konkietę” w świecie. Zacznie od wytwornych środowych
wieczorów w Almack. Lady Titheridge bywała na nich często i
nigdy nie zauważyła tam Emmy. Postanowiła jechać do lady
Safton, zawsze przychylnej debiutantkom.
Jadąc przez Mayfair Emma nerwowo zaciskała dłonie,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
18
świadoma niebezpieczeństwa demaskacji. Dojechawszy na
miejsce, opłaciła fiakra i stanęła przed drzwiami domu. Głuchy
dźwięk kołatki zabrzmiał w jej uszach niczym wezwanie na
Sąd Ostateczny. Otworzył uśmiechnięty lokaj i z atencją
wprowadził ją do środka, gdy okazała zaproszenie George’a.
- Tędy proszę, panie Cheney - skłonił się.
Szczęśliwa, że lady Titheridge pomyślała o stosownych
butach, Emma ruszyła za nim po schodach, lekko stąpając w
wygodnych spodniach; dziw prawdziwy, że młodym damom
nie wolno nosić odzienia, która daje tyle swobody.
Z ulgą dostrzegła, że salon pełen jest gości. Sami mężczyźni,
stali w niewielkich grupkach, zagłębieni w poważnych
rozmowach. W drugim końcu sali na dębowym stole
spoczywała mumia czekając na rozwinięcie z bandaży. Emma
ledwie zwróciła uwagę na egzotyczne, zdobne staroegipskimi
ornamentami sprzęty i przesunęła się do kąta, z którego mogła
wszystko widzieć, nie zwracając na siebie uwagi. Nie powinna
była ważyć się na tę awanturę. Sir Peter, albo kto inny, w
końcu na pewno ją spostrzeże, i co wtedy? Wpadła jak śliwka
w kompot, ot co. Poczuła suchość w ustach i zatęskniła za
łykiem wina, które wypatrzyła na stoliku opodal, ale to
oznaczałoby pewną katastrofę, a nie śmiała prosić o szklankę
wody. Raptem poczuła, że ktoś się do niej zbliża.
- George, miło cię widzieć. Myślałem, że jesteś w Sussex -
odezwał się miły głos o nieskazitelnym akcencie. Sir Peter, ani
chybi.
Odwróciła się powoli, z nadzieją, że zmyli jego czujność.
Serce waliło jej jak oszalałe.
- Nie przepuściłbym za nic takiej gratki - odparła głosem
ćwiczonym ostatnimi dniami, a mającym przypominać głos
George’a. Zerknęła w oczy sir Petera, ciekawa, czy zwiodło go
przebranie.
Nawet mrugnięciem oka nie dał po sobie poznać, jak bardzo
wstrząsnęło nim to, co ujrzał. Młodzieniec z pozoru
scandalous
Z netu poprawki - Irena
19
przypominał jego przyjaciela, ale to nie George, na Boga. Kto
zatem? Przyjmując oszustwo za dobrą monetę, zamienił kilka
słów z szachrajem, po czym przeprosił i pospieszył odszukać
Radleya. Jego lokaj miał równie jak on przenikliwe oko.
Ciekawe, co też powie na tę dziwną maskaradę.
- Ostatni z przybyłych.
- Tak jest, jaśnie panie - odparł Radley z szacunkiem, jedynie
uniesieniem brwi zdradzając, że dostrzegł coś niezwykłego.
- Nic cię w nim nie zdziwiło? - Peter odwrócił lekko głowę
nie chcąc tracić z oka tajemniczego gościa, który najwyraźniej
stronił od reszty zebranych.
- Miał zaproszenie, a zdarza się nam wszak przyjmować
nieco delikatnych dżentelmenów, czyż nie? - odparł Radley
obserwując Emmę spod przymkniętych powiek. Jak zwykle
jego odpowiedź przerodziła się w komentarz i jak zwykle
wygłoszony z kamiennym obliczem.
Peter powściągnął uśmiech, nie przestając spoglądać na
młodzieńca, który, dobywszy blok zza pazuchy, zaczął
szkicować zawiniętą ciągle mumię.
Raptem zamarł. Długie nogi, krągła kibić, nie mogły należeć
do mężczyzny. Dłonie też zbyt delikatne. Kobieta! Ale kto?
Wysoka jak na niewiastę i zbyt jak na dziewczę postawna,
chyba że tu i ówdzie wywatowała przyodziewek, istotnie
przypominała jego przyjaciela na tyle, by zwieść tych, którzy
raz czy dwa zetknęli się z wiecznie nieuchwytnym George’em
Cheneyem.
Wreszcie sobie przypomniał. George miał siostrę, która
właśnie teraz chyba powinna być wprowadzana w świat. Z
łatwością mogła posłużyć się zaproszeniem brata, Peter nie
pojmował jednak, jakim cudem wyobraziła sobie, że
kogokolwiek zwiedzie swoją maskaradą. Najwyraźniej chciała
pozostać nierozpoznana, bo speszyła się strasznie, gdy ją
zagadnął. Zagadkowa osoba. Zebrani w salonie nie zwracali
najmniejszej uwagi na młodzieńca, skromnie szkicującego w
scandalous
Z netu poprawki - Irena
20
swoim kątku, i okazującego tym samym szacunek należny
starszym, którzy traktowali go z grzecznym lekceważeniem.
Uznawszy, że powinien działać, zanim ktokolwiek przyjrzy
się bliżej intruzowi i nim wybuchnie skandal, Peter przeszedł
do stołu, gdzie leżała mumia.
- Panowie, oto obiekt, który sprowadza was tutaj, mumia z
Teb. - Począł snuć opowieść o tym, jak to mumia przybyła z
Egiptu razem z innymi starożytnościami, które jego ojciec
pozyskał tam w interesie nauki. Do niedawna spoczywała w
mrocznym magazynie, aż Peter postanowił, że spróbuje
określić jej tożsamość, to zaś wymagało rozwinięcia bandaży.
Tu powoli, teatralnym gestem chwycił luźny koniec płótna.
Emma ze swego kąta obserwowała z zapartym tchem jego
poczynania. Miała już szkic zawiniętego ciała, teraz czekała,
kiedy wyłoni się spod zwojów, by zrobić drugi rysunek. Nic
nie uchodziło jej uwagi: szczególny zapach unoszący się w
salonie, szorstka faktura bandaży, przedmioty należące do
zmarłego, ukazujące się w miarę rozwijania, jak choćby duży,
jasnobłękitny skarabeusz. Przesunęła się bliżej, chcąc go
naszkicować. Kolejny amulet. Coraz bardziej zafascynowana,
przysunęła się jeszcze bliżej.
Peter nie przestawał jej obserwować; tam, gdzie mógł
oczekiwać waporów, dostrzegał niekłamane zainteresowanie.
Zerknął na Radleya, który starannie zwijał płótno, numerował
każdy zwój i odkładał na stolik obok. I on obserwował Emmę i
najwyraźniej był pod wrażeniem.
Peter układał znalezione amulety i ozdoby na krawędzi stołu.
Młoda dama zachłannie rysowała jeden po drugim całkowicie
zatopiona w pracy. Na widok biżuterii szeroko otworzyła oczy
w zachwycie. Jak każda kobieta, pomyślał jak każdy
mężczyzna: gotowa tracić głowę dla ozdóbek, choćby należały
do mumii.
Musiał jednak przyznać, że były naprawdę piękne.
Zastanawiał się, czy amulety zostały ułożone w jakimś
scandalous
Z netu poprawki - Irena
21
porządku, czy też na los szczęścia. Pewnie nigdy się nie dowie,
ale rad był, że młoda artystka rysuje w takiej kolejności, w
jakiej je znajdował.
Bóg mu ją chyba zesłał. Na próżno dotąd szukał kogoś, kto
zgodziłby się rysować jego kolekcję. Widać współcześni
artyści uważali szkicowanie skarabeuszy i naszyjników, nie
wspominając o mumii, za rzecz poniżej ich godności.
Peterowi zabłysły oczy, gdy odwinąwszy wszystkie niemal
bandaże, ujrzał naszyjnik wyjątkowej urody: skarabeusz z
jasnozielonego kryształu pośród rzędów lapis lazuli i
krwawnika, z ornamentami w kształcie stylizowanych pączków
lotosu. Podniósł klejnot z namaszczeniem, by pokazać go
zebranym. Cichy okrzyk zachwytu w innej sytuacji zdradziłby
artystkę, ale panowie zareagowali nie inaczej. Po salonie
przeszedł szmer podziwu.
- Znalazłeś prawdziwy skarb, sir Peterze - przemówił pan
Reginald Swinburne. - I pomyśleć, że tyle lat przeleżał w
lamusie. Dobry żart.
- Samo złoto warte majątek - dodał Edward, lord Worcester,
przysuwając się bliżej stołu, by lepiej widzieć klejnot godny
królowej.
- Szczęściarz, kto miał takiego ojca - westchnął lord
Petersham z nieskrywaną zazdrością. Ponieważ wszystkim
było wiadome, że Petersham jest wiecznie w tarapatach
finansowych, zebrani powitali tę uwagę głośnym śmiechem,
który złagodził napięcie towarzyszące rozwijaniu bandaży.
- Radzę ci, mój stary, zatrudnić strażników, jeśli chcesz to
wszystko trzymać w domu - odezwał się pan Swinburne.
Peter spojrzał na niego bez słowa i odłożył naszyjnik, by
młody artysta mógł go narysować.
Nikt nie zwracał uwagi na pracowicie szkicującego
młodzieńca. Wszyscy widać uznali, że to człek najęty przez
Petera, i nawet nań nie spoglądali. Na szczęście, gdyż Peter za
nic nie chciał skandalu.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
22
Wreszcie ukazało się ciemnobrązowe, zasuszone ciało z
rękoma skrzyżowanymi na piersi. Na ostatnim bandażu leżał
pięknie rzeźbiony skarabeusz.
- Wnosząc po bogatych ozdobach, musiała być księżniczką.
Zwróćcie uwagę na niewielki rozmiar czaszki i delikatną
budowę kośćca. Żadnych śladów obrażeń.
- Nawet zęby ma w dobrym stanie - rzucił ktoś z zebranych.
- Widać nie lubiła słodyczy - zażartował niewybrednie ktoś
inny.
Emma pragnęła, by sobie poszli i zostawili ją samą z
księżniczką. Była pewna, że sir Peter nie myli się w swoich
Przypuszczeniach. Ciało miało w sobie coś królewskiego,
Mulety i klejnoty były tak piękne.
- Co zamierzasz uczynić z ciałem? - zapytał pan Swinburne
okrążając stół z mumią.
- Rzecz wymaga namysłu. Może stworzę prywatne muzeum.
Będzie mi trzeba pomocy, ale chyba właśnie znalazłem
odpowiednią osobę. - Spojrzał na młodego artystę, ciekaw
efektu, jaki wywarły jego słowa.
Emma pobladła, ale nic nie rzekła. Zaczęła szkicować ciało,
poświęcając wiele uwagi skarabeuszowi umieszczonemu na
sercu. Chciała jak najlepiej oddać piękno księżniczki. Nie
zauważyła nawet, kiedy wokół ucichły głosy. A potem zostały
same w salonie.
Wróciwszy na górę, Peter przez chwilę spoglądał na
pracującą artystkę. Podszedł do niej w końcu, nie oczekując
wiele, gotów skorzystać z jej szkiców, skoro nie miał nikogo
innego.
- Nie przestajesz rysować. Mogę zobaczyć te szkice, mój
stary? - Peter postanowił zachowywać się tak, jakby dał się
zwieść maskaradzie.
- Oczywiście. Gdzie się wszyscy podziali? Musi być strasznie
późno - stwierdziła przerażona, gdy podniosła głowę. Peter
pomyślał, że matka zasypie ją wymówkami, gdy córka o czasie
scandalous
Z netu poprawki - Irena
23
nie wróci do domu.
Nie odpowiedział od razu, zaskoczony doskonałością
rysunków łączących biegłość rzemieślnika z wrażliwością
artysty. Nie mógł oczekiwać lepszych.
- Są wspaniałe. Mogę je zatrzymać? Chętnie zapłacę każdą
sumę, jakiej zażądasz. I tak zamierzałem wynająć rysownika,
ale nie znalazłem takiego, który zgodziłby się rysować mumię.
- Chciałem popracować jeszcze nad nimi w domu, położyć
kolor pastelami... - zaczęła.
- Możesz to zrobić tutaj. Przyjdź jutro, popracujemy razem.
Wiem, jak bardzo zajmują cię starożytności, a i trochę grosza
ci wpadnie. Wykopaliska to kosztowne zajęcie... musisz
opłacać robotników - nalegał Peter nie chcąc wypuścić szkiców
z ręki, w obawie, że może je stracić bezpowrotnie.
Zesztywniała w pierwszej chwili, po czym zaczęła rozważać
jego propozycję. Peter wstrzymując oddech czekał na wynik
pojedynku, który toczyła ze sobą. Trzeba jej pieniędzy?
Zapewne tak jak większości młodych panien, a wiedział, że
majątek Cheneyów nie należał do pokaźnych.
- Byłbym ci bardzo zobowiązany, gdybyś zechciał mi pomóc.
Mam sekretarza, porządny chłopak, ale nie umie nawet
trzymać ołówka w dłoni.
- Przemyślę to. Wezmę jeden szkic naszyjnika. Zrobiłem
dwa. Muszę brać już nogi za pas. Przyślę ci liścik.
Nic nie mógł zrobić, najwyżej wziąć ją w niewolę, cóż, kiedy
czasy już nie te.
- Zechciej rozważyć moją ofertę, proszę. Naprawdę potrzebny
mi ktoś do pomocy. Zważywszy, że masz własne zajęcia,
przyrzekam, że nie zabiorę ci wiele czasu.
Za całą odpowiedź skinęła ledwie głową i podążyła ku
drzwiom. W jednej chwili była na dole, unosząc ze sobą
rysunek naszyjnika. Czując, że będzie jej spieszno, Radley
zawołał wcześniej fiakra.
Peter obserwował przez okno znikający za rogiem pojazd.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
24
- Pojechała i nie zgadniesz, czy kiedyś wróci. Niech to
wszyscy diabli! Nie wiem nawet, kto to jest - zwrócił się do
lokaja.
- Może pana ciotka wie, która z młodych dam z towarzystwa
zajmuje się rysowaniem. Nie zaszkodziłoby pójść na jeden,
drugi bal. A nuż ją pan znajdzie - rzucił Radley niby od
niechcenia.
- Aha, chcesz mi znaleźć żonę, stary - zawołał Peter.
- Jakżebym śmiał, sir.
Obydwaj, nawykli do żartobliwych zwad, parsknęli
śmiechem.
Peter zaczął rozważać sugestię podsuniętą przez lokaja, który,
prawdę rzekłszy, bardziej był mu przyjacielem niż sługą,
zważywszy wspólnie przeżyte lata. Radley miał rację.
Powinien pojawić się w świecie, wprawiając Londyn w
zdumienie.
Kochana
cioteczka
podpowie
mu,
czyje
zaproszenia Przyjąć.
Raczej z pośpiechem niż z wdziękiem Emma zwolniła fiakra
przed domem lady Titheridge. Uśmiechnęła się z ulgą, gdy
Leland otworzył przed nią drzwi. W pokoju na piętrze bekała
już Braddon.
- Uspokój się, moja duszko - rzuciła lady Titheridge od
progu, słysząc, jak Emma ponagla pokojową. - Wierzę, że
udobruchasz mamę, kiedy dasz jej to. - W dłoni trzymała
wielce pożądane bilety wstępu do Almack, które powinny
uśmierzyć ewentualne pretensje pani Cheney.
- Och, mateczka będzie uradowana - powiedziała Emma
zdjęta nabożną zgrozą na myśl o zmianach, które ją czekały.
- A teraz opowiedz mi wszystko. Jak było? Okropnie jest
patrzeć na zasuszone ciało? Udało ci się zrobić szkice? - lady
Titheridge zarzuciła ją pytaniami.
- Porywające popołudnie, milady. Ani trochę się nie bałam.
Sir Peter powiada, że to księżniczka. Zrobiłam kilka szkiców,
ale przyniosłam tylko jeden, pani siostrzeniec zatrzymał resztę.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
25
- Naszyjnik. Jakie to niezwykłe... i jakie podobne do naszych
obyczajów - zamyśliła się lady Titheridge.
- Och, milady - przerwała jej Emma myśląc już o powrocie
do domu. - Chce, żebym przyszła do niego jutro i dalej
rysowała. Co robić?
- Nie wspomniał nic o przebraniu? - zapytała lady Titheridge
spoglądając bystro na Emmę.
- Ani słówkiem, ale był zajęty mumią i gośćmi. Chyba nie
zwracał na mnie uwagi.
Lady Titheridge zrobiła powątpiewającą minę, ale nic nie
powiedziała,
- Co robić? - powtórzyła Emma.
- Cóż, myślę, że powinnaś pójść. Bóg jeden wie, ile czasu
uganiał się za rysownikiem. Ma łebskiego sekretarza, ale
chłopak złamał zdaje się rękę czy coś takiego. W każdym razie
Peter skarżył się, że nie ma z niego żadnej pomocy przy
starożytnościach. - Lady Titheridge podała Emmie bilety do
Almack.
- Nie wiem, czy wytrzymam to udawanie - westchnęła Emma
posyłając lady Titheridge stroskane spojrzenie.
- Nonsens, moje dziecko. Na razie zostaw ubranie tutaj.
Braddon się nim zajmie, ulepszy co nieco. Ważne, żeby mój
siostrzeniec mógł dalej pracować. Zrobię wiele, by mu w tym
pomóc. Bóg cię zesłał, moja droga. Masz śmiałość i talent. To
nie potrwa długo. Podołasz. Spróbuj - prosiła lady Titheridge.
- Nie wiem, milady. To wielkie ryzyko.
- Ale jakie rozkoszne. Pomyśl. Żadna zwykła panna nie
mogłaby nawet oglądać tych starożytności, co dopiero dotykać.
Będziesz rysowała kosztowności należące do księżniczki, która
żyła tysiące lat temu. To zdarza się raz w życiu. Rzecz jest
warta ryzyka.
- Ryzyka? - powtórzyła Emma zastanawiając się, co ma do
stracenia. Jeśli zostanie zdemaskowana, przekreśli całą swoją
przyszłość. Wybuchnie skandal. Czy waży się spędzić kilka dni
scandalous
Z netu poprawki - Irena
26
w domu sir Petera rysując amulety? Na chwilę odsunęła na bok
myśl o samym gospodarzu.
Dostanie za swoją pracę pieniądze, a to stanowiło nie lada
pokusę przy braku zasobów. Jeśli ma pojawić się w Almack,
białą muślinową suknię koniecznie trzeba zastąpić inną.
Widok biletów i perswazja przeważyły o decyzji.
- Spróbuję - powiedziała w końcu.
- No widzisz - w głosie lady Titheridge dało się słyszeć
niekłamane zadowolenie.
Emma schowała bilety, chwyciła pelerynkę, pożegnała się
pospiesznie i zbiegła na dół. Zamiast fiakra czekał na nią
powóz lady Titheridge. Na widok jej zaskoczonej miny Leland
pozwolił sobie na niejaką poufałość:
- Nasza pani jest bardzo panience przychylna. Ani chybi musi
jej panienka przypominać, jaką sama była w młodych latach. -
Z miną taką, jakby powiedział więcej niż powinien,
odprowadził Emmę do powozu.
Wracała do domu oszołomiona kłębiącymi się w głowie
myślami. Jak przebrnie przez awanturę, którą sama zaczęła?
Jak powiedzieć matce, że lady Titheridge prosiła ją o pomoc?
Mateczka nie powinna o nic pytać, rada z biletów do Almack.
Poranne wyprawy, kiedy pani Cheney leżała jeszcze w łóżku,
wydawały się bezpieczne.
- Emmo, moja droga, tak późno wracasz. Mamy jechać
wieczorem do opery z panią Bascomb. Gdzie się podziewałaś?
- czyniła jej wyrzuty pani Cheney.
- Lady Titheridge chyba mnie polubiła. Spójrz, co mi dała na
pożegnanie. - Emma podała jej upragnione bilety.
- Almack? - Pani Cheney przytknęła chusteczkę do czoła, po
czym sięgnęła po sole trzeźwiące. - Będziesz potrzebowała
nowej sukni. Niech Bóg błogosławi panią Bascomb, że
namówiła nas na wieczór muzykujący u lady Titheridge. Jakie
ja wiążę z tobą nadzieje, kochanie.
Były one niczym w porównaniu z nadziejami Emmy.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
27
3
Emma wysłała posłańca z wiadomością dla sir Petera,
powiadając sobie w duchu, że za późno na wahanie. Przyrzekła
przecież lady Titheridge, że pomoże jej siostrzeńcowi. Matka
jak zwykle leżała jeszcze w łóżku, kiedy wychodziła z domu.
Powiedziała staremu Oldhamowi, że udaje się z wizytą do lady
Titheridge, co o tyle było zgodne z prawdą, iż tam się miała
przebrać i dopiero jechać do sir Petera.
Nie mogła się już doczekać, kiedy obejrzy jego kolekcję. To,
co zdołała zobaczyć poprzedniego popołudnia, podnieciło
tylko jej ciekawość. Dom urządzony był w stylu egipskim,
ściany pokrywały niezwykłe freski, podobne motywy
zdobnicze dostrzegła na meblach. Czy były wygodne? A może
sir Peter był zbyt zajęty, by zwracać uwagę na wygodę. Ze
swoim naukowym podejściem do starożytności nie sprawiał
ważenia dandysa.
Tak, na pewno był szczególnym człowiekiem. Ubrany podług
ostatniej mody, a jednak z powściągliwą elegancją, całkowicie
pochłonięty swoją pasją. Z tego, co mówiła lady Titheridge,
należało wnosić, że nie zaprząta sobie myśli małżeństwem i nie
szuka żony. Rzecz w najwyższym stopniu intrygująca.
Zbliżała się do domu na Bruton Street z lekkim drżeniem
serca. Po wysłaniu liściku pokolorowała z pamięci rysunek
naszyjnika i teraz była ciekawa, czy trafnie oddała barwy.
Wpuścił ją ten sam wesoły lokaj, tak inny od mającego ciągle
muchy w nosie Oldhama. Gdy powitał ją uśmiechem, poczuła
się trochę pewniej.
- Mam pomóc sir Peterowi - oznajmiła niskim głosem.
- Tędy proszę, sir. - Lokaj poprowadził ją do obszernego,
dobrze oświetlonego gabinetu, gdzie pod ścianami stały
gabloty z egipskimi artefaktami, a na środku wielki
mahoniowy stół, na którym leżały rysunki Emmy. W powietrzu
scandalous
Z netu poprawki - Irena
28
unosił się drażniący nozdrza zapach starości. Emma
zmarszczyła nos i postanowiła, że następnym razem przyniesie
cynamonowe pot-pourri.
- Wspaniale, że jesteś, George. Nie wiesz nawet, jakem rad z
twojej pomocy. Rozwinąłeś zapewne talent szkicując te twoje
rzymskie wykopaliska. - Do pokoju wszedł sir Peter. -
Zamierzasz wrócić do Sussex, kiedy pogoda się poprawi?
O ile Emma wiedziała, kiepska pogoda nie była w stanie
oderwać brata od jego zajęć. Nawet gdyby padał deszcz i śnieg,
George znalazłby coś do roboty. Nie podnosząc wzroku skinęła
głową. Im mniej będzie mówić, tym lepiej.
- Wybacz szczerość, ale coś mizernie mi wyglądasz -
powiedział sir Peter nie czekając na odpowiedź i zerkając na
Emmę spod oka. - Musisz dbać o zdrowie. Znasz to
powiedzenie: troszcz się o siebie, bo nikt inny troszczyć się o
ciebie nie będzie - oznajmił, śmiejąc się z własnego bon mot i
podszedł do rysunków.
- Co ty na to, żeby pokolorować dzisiaj te rysunki i
skatalogować amulety, które wczoraj znaleźliśmy?
- Masz kłopoty z katalogowaniem? - zapytała próbując
mówić głosem George’a.
- Bazgrzę jak kura pazurem - zwierzył się sir Peter z błyskiem
rozbawienia w oku. - Zdałaby mi się twoja pomoc w tej
materii. Mój sekretarz złamał w zeszłym tygodniu rękę, a
wnosząc z liściku, który mi przysłałeś rano, masz ładny
charakter pisma. Zapłacę dodatkowo. Będziesz mógł
przeznaczyć te pieniądze na wykopaliska. Nie chcę cię
wykorzystywać. Zastanów się nad moją prośbą.
Zrobił przesadnie strapioną minę i przeszedł do sąsiedniego
pokoju, gdzie na biurku piętrzyła się sterta papierów.
Biedaczysko.
Pozbawiony
sekretarza,
rzeczywiście
potrzebował pomocy, ale ona nie musiała aż tak rozpaczliwie
zdobyć pieniędzy, by podejmować tego rodzaju ryzyko.
Zerknęła na kieszonkowy zegarek, który lady Titheridge
scandalous
Z netu poprawki - Irena
29
kazała jej wziąć ze sobą, i przeraziła się, jak szybko minął
poranek. Odłożyła rysunki i podeszła do sir Petera męczącego
się nad kartami katalogowymi; niezadowolony z siebie mruczał
pod nosem przekleństwa, których wolałaby nie słyszeć.
- Muszę kończyć na dzisiaj, sir Peterze. Przyjdę jutro, jeśli
sobie życzysz. - Stała w progu, zastanawiając się, czy nie
powinna namówić mateczki, by czym prędzej wyjechały na
wieś umykając przed niebezpieczeństwem. A jednak korciło ją,
by nadal rysować przedmioty z kolekcji. Nie przyszło jej wcale
do głowy, że bardzo pociąga ją sam gospodarz.
- Nie pamiętam, żebyśmy byli na pan, mój stary - powiedział
sir Peter z uśmiechem. - Dla ciebie jestem po prostu Peter.
Przyjdź jutro, jeśli łaska. Przy okazji, jak się miewa twoja
siostra? Jest w Londynie? - Sir Peter pochylił głowę niby to
pochłonięty notatkami.
- Emma jest w mieście. Mateczka okropnie przejęta jej
debiutem. Wiesz, jak to jest.
- Była już na tańcach w Almack? - zagadnął od niechcenia,
zerkając na Emmę.
Pomyślała, że ma niezwykłe oczy. To przejrzyste niczym
morska woda rozjaśniona słonecznymi refleksami, to ciemne
niczym zieleń mrocznej puszczy.
- Nie wiem - odparła, nie mając pojęcia, czego oczekiwać po
środowym wieczorze. - Zdaje się, że idzie tam w tym tygodniu
przyznała bezmyślnie, w chwili umysłowego zaćmienia.
Jedyna pociecha w tym, że sir Peter nigdzie nie bywał.
- To miło - oznajmił z nosem w papierach. - Do zobaczenia
jutro. Naprawdę doceniam, co dla mnie robisz.
Uszczęśliwiona, że pomaga w tak poważnym przedsięwzięciu
naukowym, przemknęła przez hol. Radley pożegnał ją i
poszedł do pana.
- Dowiedział się pan czegoś ciekawego, sir?
- To Emma Cheney. W tę środę wybiera się do Almack.
- Lady Titheridge może być pomocna - podsunął Radley.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
30
- Może, może - mruknął Peter wracając do pracy. Radley
skłonił się i poszedł do kuchni po kawę i ulubione bułeczki
swego pracodawcy. Postawił tacę na biurku i cicho wycofał się
z pokoju.
U lady Titheridge Emma została zasypana pochwałami.
- Cudowna z ciebie dziewczyna - oznajmiła stara dama, gdy
Emma wróciła do swej zwykłej postaci.
- Dziękuję. Mateczka ucieszyłaby się, gdyby jakiś dżentelmen
był tego samego zdania. Zamartwia się, że nie mam
konkurentów. Ona była w młodości prawdziwą pięknością.
- I ty znajdziesz adoratorów, zapamiętaj sobie moje słowa.
Braddon, musimy zadbać o wygląd Emmy.
- Co panienka myśli włożyć na tańce? - zapytała Braddon
oglądając Emmę ze wszystkich stron.
Dziewczyna spojrzała na nią bezradnie. Wnosząc z miny
pokojówki, musiała wyglądać okropnie.
- Mateczka chciała zamówić nową suknię, ale krawcowa nie
zdąży na czas. Tyle panien staluje nowe toalety.
- Włożysz zatem...? - zapytała lady Titheridge.
- Tę samą suknię, którą miałam na wieczorze muzycznym. Aż
strach pomyśleć, co powie pan Brummell widząc, że nie mam
nic innego. - Emma nie próbowała nawet kłamać. I tak
wszyscy w Londynie wiedzieli, jakie kto ma widoki i zasoby.
-
Przynieś
jutro tę
suknię.
Braddon
potrafi
być
cudotwórczynią, kiedy trzeba przerobić ładny fatałaszek, a z
tego, co pamiętam, tamtego wieczoru u mnie wyglądałaś
naprawdę ślicznie.
Emma uśmiechnęła się z wdzięcznością. Gdyby jej mateczka
rzekła czasami dobre słowo, zamiast ciągle ją łajać, że źle
siedzi lub stoi, byłaby pewniejsza siebie.
Wtorkowy wieczór spędziła ucząc się kroku walca, w razie
gdyby ktoś ją poprosił do tego nieco gorszącego tańca.
Partnerem był ojciec, który wprawdzie rzadko bywał w
scandalous
Z netu poprawki - Irena
31
świecie, ale lubił od czasu do czasu zatańczyć.
- Uważaj, Emmo, jak to idzie - powiedział ujmując żonę wpół
i zaczął wirować po salonie w zachwycającym rytmie. Chwilę
patrzyła wybijając takt stopą, po czym sama zaczęła pląsać,
szybko podchwytując prosty krok, tak odmienny od kadryla
czy kotyliona.
- Pojętna jesteś - pochwalił ojciec.
- Żeby tylko ktoś poprosił ją do tańca - mruknęła pani Cheney
w chusteczkę. - Chociaż wcale nie jestem pewna, czy młode
panny powinny tańczyć walca. Od tego tylko puste myśli
przychodzą do głowy.
- Jak dziewczyna płocha, to i walc wyda się jej płochy -
powiedział pan Cheney i umknął z salonu, zanim żona zdążyła
znaleźć mu kolejne zajęcie.
Wychodząc z domu następnego ranka, Emma zabrała białą
muślinową
suknię
i
cynamonowe
pot-pourri.
Fanny
zaciekawiła się, dlaczego jej panienka wynosi strój, w którym
miała wystąpić tego samego wieczoru, ale nie otrzymała
wyjaśnień.
Braddon oceniła fachowym okiem toaletę, pomogła Emmie
przebrać się w strój brata i wyprawiła ją na Bruton Street. Gdy
dziewczyna wyszła, lady Titheridge wezwała pokojówkę.
- Da się coś zrobić z tą suknią?
- Niewiele, jaśnie pani. Suknia przyzwoita, ale nie do
poprawki. - Tego się obawiałam. Zawieźmy ją do madame
Clotilde.
Ubiera mnie od niepamiętnych czasów, już ona powinna
znaleźć coś stosownego dla Emmy.
Obydwie kobiety niemiłosiernie wcześnie wybrały się do
pracowni krawieckiej. Lady Titheridge nie chciała, by
ktokolwiek poza madame Clotilde wiedział, co ją sprowadza.
Emma wchodziła do domu przy Bruton Street jeszcze
scandalous
Z netu poprawki - Irena
32
bardziej niespokojna niż poprzedniego dnia. Czy nie zostanie
aby zdemaskowana? Ledwie zwracała uwagę na wnętrza, które
mijała. Serce jej łomotało na myśl o kolejnym dniu i czekającej
ją przyjemności.
- Sir Peter jest w tej chwili zajęty, ale pańskie przybory są
tam, gdzie je pan wczoraj zostawił. Jakieś życzenia? Może
podać kawę albo herbatę? A może kieliszek wina? -
zaproponował pogodny jak zwykle Radley.
- Herbatę, jeśli można. Paskudna dzisiaj mżawka - mruknęła
Emma sadowiąc się na swoim miejscu i stawiając przed sobą
mały słoiczek z pot-pourri. W gabinecie rozszedł się miły
zapach. Kiedy Radley wniósł dzbanek z herbatą i ciasteczka
imbirowe, nie podniosła nawet głowy.
Nieco później usłyszała hałas. Drgnęła. W progu stał
zafrasowany sir Peter.
- Niech to wszyscy diabli. Że też mój sekretarz musiał złamać
rękę akurat teraz, gdy go tak potrzebuję. Nie potrafię
przyzwoicie pisać, ciągle sadzę kleksy, a muszę wysłać dzisiaj
list. Mógłbyś może...? - spojrzał błagalnie na Emmę.
- Mógłbym spróbować, ale to oznacza, że będę dłużej
pracować nad rysunkami.
- Nie szkodzi - powiedział sir Peter i machnął dłonią, jakby
chciał usunąć wszelkie ewentualne przeszkody.
List okazał się niezwykle zajmujący. Sir Peter zwracał się do
wysokiego urzędnika rządu w Egipcie o zgodę na prowadzenie
poszukiwań w dorzeczu Nilu. Brzmiało to jak zapowiedź
wielkiej przygody. Skończyła przepisywać tekst i westchnęła
głęboko.
Peter stał niepokojąco blisko i patrzył jej przez ramię z
prawdziwą satysfakcją.
- Znakomicie. Piszesz nawet ładniej niż mój sekretarz. Emma
z uśmiechem skinęła głową i wróciła do swoich rysunków. Coś
dziwnego się z nią działo, gdy sir Peter był w pobliżu.
Cokolwiek to było, czuła się pewniej i swobodniej, gdy
scandalous
Z netu poprawki - Irena
33
zachowywał dystans. Z wybiciem dwunastej wyszła i czym
prędzej udała się do lady Titheridge.
Leland zaprowadził ją do tego samego, co zawsze pokoju,
gdzie oczekiwały już dwie konspiratorki. Gdy Braddon
pomogła jej zdjąć ubranie George’a, lady Titheridge dotąd
krążąca niespokojnie, zatrzymała się przed Emma.
- Mam nadzieję, że przyjmiesz rzecz bez urazy, ale nic się nie
dało zrobić z twoją śliczną suknią. Nie chciałyśmy jej zepsuć.
Emma skinęła głową.
- Rozumiem, jaśnie pani. Włożę ją i niech kto spróbuje tylko
krzywo spojrzeć, że mam na sobie znowu tę samą toaletę.
- Otóż, moja duszko, mam pomysł. Zobacz czy nie zdałaby ci
się moja suknia. Pokaż no ją, Braddon.
Na te słowa pokojówka zaprezentowała zapierające dech w
piersiach cudo z krepy wyszywanej srebrem i przybranej
koronką, z pysznym haftem u dołu i przy dekolcie; strój prosty,
a przy tym niezwykle wytworny.
- Nie mogę jej przyjąć. Wygląda, jakby nikt jej jeszcze nie
nosił - słabo zaprotestowała Emma.
- Prawdę mówiąc, jest nowa. Ja jestem za stara na taką
toaletę, a nie mam ochoty zwracać jej krawcowej. - Lady
Titheridge posłała Braddon znaczące spojrzenie.
Słowa te zabrzmiały prawdziwie, niemniej Emma przyjrzała
się bacznie damie. Pokusa była tak wielka, że nie potrafiła się
oprzeć.
- Będę bardzo uważała - obiecała z przejęciem.
- Ależ jest twoja. Mnie na nic się nie zda.
Emma przemogła zwykłą nieśmiałość i ucałowała swoją
dobrodziejkę; spiekła przy tym raka.
- Jak minął poranek? Mam nadzieję, że dobrze. Jedź teraz do
domu i odpocznij przed wieczornymi tańcami - powiedziała
lady Titheridge, odprowadzając ją do schodów.
Emma wyszła oszołomiona. W tym stanie znalazła ją Fanny,
gdy przyszła wieczorem asystować przy wkładaniu nowej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
34
toalety. Dziewczyna zasypała panią pytaniami na temat
wspaniałej kreacji, ale niczego się nie dowiedziała.
- Skąd ta suknia, moja droga? - zawołała matka, gdy Emma
stanęła przed nią. W ruch poszła buteleczka z solami
trzeźwiącymi. Pani Cheney osunęła się na fotel niezdolna
odgadnąć, jakim sposobem córka zdobyła tak kosztowny strój.
- Dała mi ją lady Titheridge. Nie chciała słyszeć o odmowie.
Twierdzi, że zamówiła ją dla siebie, ale jest na nią za stara.
Mogę ją zatrzymać... jeśli się zgodzisz.
Niezdolna zlekceważyć takiej wspaniałomyślności, pani
Cheney przez całą drogę do Almack opowiadała, jakie to
szczęście, że droga Bascomb zaprowadziła je na wieczór
muzyczny do lady Titheridge. Emma, przejęta jak nigdy, sama
nie wiedziała, kiedy trajkotanie matki ustąpiło miejsca słodkim
dźwiękom muzyki. Tak czy inaczej, postanowiła dobrze się
bawić, nie zwracać uwagi na baczne spojrzenia matron, a
nawet wypić kieliszek wina. Dzisiejszym tańcom patronowały
trzy damy: lady Sefton posłała jej słodki uśmiech na powitanie.
- A więc to ty jesteś młodą przyjaciółką naszej Evelyn.
Przyrzekłam jej, że zatańczysz dzisiaj walca - oznajmiła
wspaniałomyślnie,
po
czym
zajęła
się
następnymi
przybywającymi.
Emma skinęła tylko głową, zbyt przejęta, by udzielić
inteligentnej odpowiedzi.
Pani Cheney oszołomiona nie mniej niż córka skierowała się
w stronę znajomych dam. Emma została przedstawiona
paniom, innym, poznanym wcześniej, skłoniła się uprzejmie, w
końcu dojrzała lady Amelię Littleton, koleżankę z pensji, i
wdała się w ożywioną pogawędkę.
Nie mogła uwierzyć, że jest wreszcie w miejscu stanowiącym
przedmiot marzeń tylu panien. Obecność na tańcach w Almack
oznaczała szczyt dobrego tonu, tylko prezentacja przed
królową uchodziła za większy honor, ale tu zdania były
podzielone.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
35
- Chyba zemdleję - oznajmiła lady Amelia wypowiadając
głośno obawy Emmy.
Wieczór jednak upływał bez zakłóceń. Gdy pojawił się pan
Brummell,
wśród
zebranych
przeszedł
głośny
szept
podniecenia. Wolna od lęku Emma powitała go uśmiechem. Na
jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia.
- No i wreszcie tu jestem. Pan zdziwiony? - szepnęła zza
wachlarza, gdy podszedł.
- Wniosłaś tu powiew świeżego powietrza, moje dziecko.
Skąd ta zmiana? Wyglądasz wspaniale - zmierzył bacznym
wzrokiem suknię, nie pomijając żadnego szczegółu.
- Lady Titheridge. Więcej nie mogę powiedzieć, ale jest dla
mnie niczym dobra wróżka. - Emma mrugnęła do Brummella,
rozbawiona jego rezerwą.
- Zajmujące. Widzę, że jej siostrzeniec zaszczycił nas dzisiaj
swoją obecnością. Niebywałe. Pójdę się z nim przywitać.
Trzeba nadążać za najnowszymi ploteczkami.
Gdy Dandy ruszył w stronę sir Petera, Emma osunęła się bez
sił na krzesło. Co za pech! A jeśli podejdzie do niej? Albo nie
daj Boże poprosi do tańca? Serce trzepotało w piersi niczym
spłoszony ptak. Bała się, że może po raz pierwszy w życiu
zemdleć.
- Jesteś niesamowita - szepnęła lady Amelia zdumiona
zażyłością Emmy z Brummellem.
- Wreszcie będziesz miała sposobność poznać sir Petera.
Zdaje się, że idzie tutaj - westchnęła z nadzieją pani Cheney.
Zdjęta
zgrozą
Emma
przyjęła
zaproszenia
jakiegoś
młodzieńca, który pojawił się u jej boku zaintrygowany
rozmową Brummella z nie znaną nikomu panną.
Peter zatrzymał się, śledząc Emmę ze zdumioną miną,
Schwycony jej urodą, delikatną skórą proszącą o dotknięcie,
buzią otoczoną niesfornymi lokami, jej wdziękiem w tańcu.
Wreszcie się ocknął. Gdy Emma wróciła do matki, podszedł do
niej z lady Sefton. W oczach hrabiny iskrzyło się niekłamane
scandalous
Z netu poprawki - Irena
36
rozbawienie.
- Droga panno Cheney, pozwól przedstawić sobie sir Petera
Dancy’ego. Chciałby prosić cię do walca. Powiada, że jako
przyjaciółka jego ciotki, zechcesz przyjąć zaproszenie.
Emma podała mu dłoń, bąkając coś w odpowiedzi, i podążyła
na parkiet, jakby szła na ścięcie... odrętwiała, przerażona,
modliła się w duchu, by czym prędzej było po wszystkim.
Czar muzyki rozproszył nieco jej lęki, odprężyła się. Sir Peter
mówił jakieś banały na temat walca. Ledwie odważyła się
zerknąć na niego, pobladła na dźwięk następnych słów.
- Jesteś pani bardzo podobna do swojego brata, tylko, ma się
rozumieć, o wiele ładniejsza - powiedział ze śmiechem.
Emma odpowiedziała nikłym uśmiechem, pragnąc, by taniec
czym prędzej się skończył. Znowu, jak wcześniej, poczuła, że
brak jej tchu, że tkwi w ciasnej pułapce. To pewnie dlatego, że
tańczą tak blisko siebie, z ich ciał zdaje się promieniować
nieznośny żar, a on wpatruje się w nią tymi swoimi zielonymi
oczami.
- Rzadko widuję Goerge’a. Ciągle nie ma go w domu. Ma
swoje zajęcia - powiedziała uprzedzając kolejne pytania.
- Bardzo mu jestem wdzięczny za okazaną mi pomoc. Nie
wiem, co bym bez niego począł. Jego talent wart jest fortuny. -
Sir Peter posłał jej oszałamiający uśmiech. Czemu tak się
uśmiecha, przyprawiając ją o niespokojne drżenie serca?
- Ma piękny charakter pisma i wspaniale rysuje. Bardzo
jestem rad, że namówiłem go do pomocy.
Emma zerknęła na niego, niepewna, czy się nie przesłyszała.
- To bardzo miłe - oznajmiła, gdy nic mądrzejszego nie
przyszło jej do głowy.
Taniec dobiegł wreszcie końca i sir Peter odprowadził ją do
oniemiałej ze szczęścia matki.
Skłonił się pani Cheney, po czym zwrócił do Emmy:
- Pani karnecik zapewne już wypełniony, ale może doproszę
się jeszcze jednego tańca?
scandalous
Z netu poprawki - Irena
37
Emma bez zastanowienia pozwoliła, by zajrzał do jej karnetu.
Spoglądała przerażona, jak wpisuje swoje nazwisko przy
kolejnym walcu. Miała wrażenie, że w jego uśmiechu
dostrzega lekką kpinę, ale co można rzec, gdy matka nastawia
uszu? Miała ochotę wyjść stąd natychmiast i umrzeć cicho.
Do następnego tańca poprosił ją lord Worcester. Emma
rzuciła matce bezradne spojrzenie, ale ta nieznacznym gestem
nakazała jej przyjąć zaproszenie, układając sobie zapewne w
głowie opowieść o powodzeniu córki, którą jutro podzieli się z
panią Bascomb.
Na szczęście zagrano szkockiego chodzonego, żywy taniec,
który każe zachować partnerom niejaki dystans. Lord
Worcester nie miał okazji zadać żadnego pytania. Amelia
obserwowała ją uważnie, ale Emma nie miała czasu zastanowić
się nad znaczeniem jej spojrzeń, spłoszona widokiem sunącego
ku niej pana Reginalda Swinburne’a. Nie spodziewała się
ujrzeć go w Almack. Odziany był z przesadną elegancją:
mocno watowany, niezwykle długi surdut, obfity fular, który
krępował szyję i w niczym nie przypominał wytwornego
halsztuka pana Brummella, do tego wąskie spodnie, spod
których ukazywały się jedwabne skarpety w czarne prążki.
- Mogę prosić o taniec, panno Cheney? - zapytał z
nieznacznym ukłonem, jakby strój w poważnym stopniu
krępował Jego ruchy.
Widząc, że sir Peter zmierza w jej kierunku, Emma
zapragnęła zniknąć mu z oczu. Poza tym niegrzecznie byłoby
odmówić panu Swinburne’owi.
Zgodziła się uprzejmie i pozwoliła poprowadzić na parkiet.
Chodź jej partner poruszał się sztywno, prowadził z
nieoczekiwaną gracją.
- Znam dobrze pani brata, panno Cheney. Bardzo pani do
niego podobna. Miły z niego chłopak - oznajmił poważnie, gdy
zaczęli tańczyć.
Emma miała ochotę parsknąć śmiechem. George dobrym
scandalous
Z netu poprawki - Irena
38
znajomym tego nadętego fircyka? Absurd. Pohamowała się w
porę, wiedząc, że na tańcach w Almack nie może sobie
pozwolić na najmniejsze uchybienie formom.
W końcu nikt dotąd nie oskarżył jej, że podszyła się pod
swojego brata, za co była pokornie wdzięczna światu. Nadeszła
pora walca, którego zamówił sir Peter. Poczuła łaskotanie w
gardle i nieopanowaną chęć do śmiechu. To z nerwów,
powiedziała sobie, gotując się do tańca. Gdy poczuła, jak jego
dłoń w rękawiczce obejmuje ją w talii, zrobiło się jej słabo.
Och, za nic nie może okazać, co odczuwa. Wywierał na niej
coraz potężniejsze wrażenie. Powinien trzymać się z daleka.
Z rezygnacją spojrzała mu w oczy.
- Dziwne mi widzieć tu pana. Ktoś wspomniał, że nie bywasz
na podobnych spotkaniach.
- Chciałem zrobić przyjemność ciotce - powiedział obojętnie,
wykonał zgrabne pas i zerknął na bok. Idąc za jego wzrokiem
Emma dojrzała lady Titheridge w towarzystwie hrabiny Sefton.
Skinęła paniom głową i ponownie spojrzała na sir Petera.
- Pan musisz być bardzo przywiązany do ciotki. To
zachwycająca dama.
- Uczyniłbym dla niej wszystko - przyznał. Emma i jej matka
opuściły Almack zupełnie wyczerpane. Pani Cheney wprost nie
posiadała się z radości, że jej ukochane dziecko odniosło taki
sukces. Emma była szczęśliwa, że uszła cało. Nie miała
pojęcia, czy będzie w stanie wstać rano, by pójść do sir Petera.
Musi jednak iść, przekonać się, czy ją rozpozna. Miała
wrażenie, że kręci powróz na własną szyję.
4
Kiedy otworzyła oczy następnego ranka, zerknęła na zegar
stojący na kominku, a widząc, jak późna już godzina,
wyskoczyła pospiesznie z łóżka. Do pokoju weszła Fanny z
filiżanką gorącej czekolady.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
39
- Powitać, panienko. Wiedziałem, że panienka dzisiaj dłużej
sobie pośpi. Późno panienka wczoraj wróciła.
Emma z przyjemnością wypiła ciepły napój i zaczęła poranną
toaletę. Uznawszy, że wszystko jedno, w czym pójdzie do lady
Titheridge, skoro i tak natychmiast się u niej przebierze,
wybrała prostą zieloną suknię.
- Panienka chyba nie wychodzi? - zawołała zgorszona Fanny,
widząc, że Emma sięga po kapelusz.
- Lady Titheridge mnie oczekuje - rzuciła Emma i zostawiła
Fanny narzekającą na młode damy, które samopas wybiegają
rano z domu, nie bacząc na dobre obyczaje. Prawda, że
powinna wziąć ze sobą pokojówkę, ale ta, choć Imienna, miała
długi język.
Lady Titheridge jeszcze spała. Emma szepnęła więc Braddon,
ze lepiej nie przeszkadzać pani. Przebrała się w mgnieniu oka i
ruszyła do domu sir Petera, gdzie uśmiechnięty, jak zwykle,
lokaj zaprowadził ją do gabinetu. Zerknęła na zegarek. Nie
minęła godzina od chwili, gdy wstała z łóżka. Pobiła rekord.
- Co pan powie na filiżankę herbaty i ciasteczka, sir?
Emmie zaburczało w brzuchu. Radley podniósł lekko brwi.
- Obawiam się, że pan dziś na czczo. Może zechce pan
przejść do śniadaniowego i dotrzymać towarzystwa sir
Peterowi, nie skończył jeszcze jeść. - Lokaj czekał cierpliwie,
ona tymczasem wahała się, czy powinna zaspokoić głód, czy
też trzymać się z dala od sir Petera. Wreszcie Radley podjął za
nią decyzję.
- Proszę za mną, sir. Stół zastawiony, a sir Peter się ucieszy.
Pomyślała, że bardzo musi być spoufalony ze swoim panem,
po czym doszła do wniosku, że samotny kawaler potrzebuje
jakiejś przyjaznej duszy.
- Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie dzisiejszego
ranka - powiedział sir Peter odkładając widelec i wstając zza
stołu.
Emma patrzyła na niego zbita z tropu. George nie opuszczał
scandalous
Z netu poprawki - Irena
40
przecież domu poprzedniego wieczoru, w każdym razie sir
Peterowi nic o tym nie było wiadomo.
- Twoja siostra narobiła pewnie wczoraj zamieszania swoim
późnym powrotem do domu. Trudno spać w takich
okolicznościach - pospiesznie dodał sir Peter.
- Poznałeś ją? - zapytała ostrożnie.
Skinął głową i nałożył sobie plasterek szynki.
- Jedz, nie certuj się. Radley, przynieś jeszcze kawę. A może
wolisz herbatę?
- Herbatę, jeśli można - odparła Emma. Radley zniknął.
- Coś mi się widzi, że ostatniej nocy spałeś równie kiepsko
jak ja. Wyglądasz na zmordowanego.
Emma skinęła głową, przełykając jawny przytyk.
- Londyn jest okropnie hałaśliwy, nawet nocą. Wolę wieś.
- Tak, pośród ruin zażywasz ciszy. Powiedz mi, co
spodziewasz się znaleźć w Sussex? - zagadnął sir Peter
smarując grzankę masłem.
Emma poczuła się pewniej, kiedy zabrała się do jedzenia. Czy
może być coś lepszego niż angielskie śniadanie?
- Skarb - odparła sądząc, że to właśnie powinien powiedzieć
George. - Jestem pewien, że Rzymianie musieli zostawić na
naszej ziemi mnóstwo klejnotów i monet, kiedy wycofywali się
w pośpiechu.
- Trudniej będzie je odnaleźć niż miejsce pochówku egipskiej
księżniczki - powiedział sir Peter.
Emma usiłowała sobie przypomnieć, co wie o rzymskich
obrzędach pogrzebowych, i chociaż nie była to pokaźna
wiedza, pod koniec śniadania czuła się całkiem swobodnie w
towarzystwie człowieka, którego postanowiła wyprowadzić w
pole.
Gdy weszli do gabinetu i ujrzała ciało egipskiej księżniczki,
zatrzymała się w progu; dopiero po chwili postąpiła krok do
przodu.
- Rzućmy na nią okiem. Nie wiem, czy ją na powrót owinąć
scandalous
Z netu poprawki - Irena
41
bandażami. Co sądzisz? - zapytał sir Peter.
Emma dostrzegła kątem oka równo ułożone zwoje płótna i
pokręciła głową.
- Nie wyobrażam sobie, żebyś potrafił powtórzyć to, co
zrobiono całe wieki temu. Zostaw ją, tak jak jest. - Podeszła do
stołu i dotknęła palcem dłoni księżniczki.
- Chyba masz rację. W końcu jesteś bardziej doświadczony
niż ja - odparł sir Peter w zamyśleniu.
Omal nie wybuchnęła śmiechem. Tak jakby George miał
ochotę zabrać ją kiedyś na wykopaliska. Za nic nie zgodziłby
się na coś podobnego.
- Ułożyliśmy ją z Radleyem na czymś w rodzaju noszy.
Chcę umieścić ją w gablocie, pomożesz mi? - Sir Peter
wskazał dłonią miejsce w kącie pracowni. Z chęcią ujęła
koniec noszy, rada, że traktowana jest jak mężczyzna, a nie
słaba kobieta. Spodobało się jej to nowe doświadczenie.
- Co z naszyjnikiem? Czy jest bezpieczny? Ktoś radził ci
nająć strażników. - Spośród wszystkich znalezionych
przedmów tylko tego jednego nie miała okazji obejrzeć
ponownie.
- To jedyna rzecz godna kradzieży, dlatego go schowałem -
odparł sir Peter i dodał, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek:
- Pokażę ci go, kiedy przyjdziesz następnym razem, ale
proszę, żebyś przedstawił go akwarelami albo olejem. Umiesz
malować?
- Poradzę sobie z akwarelami.
Kiedy już umieścili ciało w gablocie, raz jeszcze przyjrzała
się twarzy kobiety.
- Wygląda tak spokojnie. Chyba nie została zamordowana.
- Wkrótce się przekonasz, jak często uciekano się do
zabójstwa dla przejęcia władzy. Rzymianie nie byli w tej
materii wyjątkiem.
Sir Peter stał blisko niej, ramię w ramię, niczym kolega,
wskazywał jej detale, które pominęła, choćby nakłucia w
scandalous
Z netu poprawki - Irena
42
uszach na kolczyki.
Lekkie dotknięcie jego ręki przyprawiło ją o wstrząs. Czyżby
zgadywał, że reaguje na niego tak bezrozumnie? Tego nigdy
nie okaże, złajała się w duchu.
Około południa skończyli oględziny i Emma z przerażeniem
spojrzała na zegarek.
- Musisz już pędzić? Moglibyśmy razem coś przekąsić.
Potem chciałem odwiedzić twoją siostrę, ale nie zdradź jej
moich zamiarów.
- Moją siostrę? - zapytała ze ściśniętym gardłem.
- Miło mi się z nią wczoraj tańczyło. Urocza dziewczyna.
Będziesz w domu dzisiaj po południu?
- Ja? Nie. Idę do British Museum, muszę tam z kimś zamienić
parę słów. - Wybełkotała szukając na gwałt wymówki.
- Zanim uciekniesz... jakie kwiaty lubi Emma? - zapytał sir
Peter od niechcenia.
- Ja wiem?... Jakie bądź - oznajmiła pewna, że tu niewiele
różni się od George’a, który nie potrafił odróżnić stokrotki od
róży. Pożegnała się pospiesznie, pobiegła do drzwi i wskoczyła
do czekającej dorożki, nie spoglądając nawet na pojazd,
przekonana, że Radley zadbał o wszystko. Szybko przebrała się
u lady Titheridge, korzystając, jak zwykle, z pomocy zwinnej
Braddon.
Pełen godności Oldham wpuścił ją do domu. W holu ujrzała
bukiety kwiatów. Gdzieś z kąta wysunęła się skora do pomocy
Fanny.
- Mam je zanieść do pokoju panienki?
- Myślę, że będzie lepiej, kiedy ustawisz je w salonie.
Mateczka na pewno zechce pokazać je pani Bascomb - odparła
odgadując intencje matki.
Rozradowana Fanny, jakby to ją obdarowano, zgarnęła
bukiety i pobiegła do salonu. Emma poruszała się jak we mgle,
nie bardzo świadoma swoich poczynań. Myślała tylko o
zapowiedzianej wizycie sir Petera. Cóż za galimatias, jakie
scandalous
Z netu poprawki - Irena
43
zamieszanie! Włosy na powrót ułożone po kobiecemu, cera
jasna, ale w sercu niepokój.
- Pomóż mi. Fanny, chcę dzisiaj wyglądać bardzo
dziewczęco. - Emma zaczęła przeglądać swoją garderobę w
poszukiwaniu czegoś naprawdę zwiewnego i strojnego, co
okazało się niełatwe, gdyż lubiła proste suknie.
Fanny wyjęła niebieską muślinową kreację z bufiastymi
rękawami, dopasowanym staniczkiem z dużym dekoltem i
wąską, plisowaną spódnicą, dołem podbieraną tasiemkami w
półkola. Emma wdziała ją szybko, poprawiła koronki, którymi
obszyty był dekolt.
- Wyglądam jak prawdziwa dama. Co myślisz, Fanny?
Dziewczyna spojrzała zdziwiona: jej panienka rzadko
troszczyła się o wygląd.
- Tak, proszę panienki. Czy jakiś dżentelmen przyjdzie dzisiaj
z wizytą?
- Być może - przyznała Emma.
W salonie pani Cheney prowadziła miłą konwersację ze
swoją najdroższą przyjaciółką. Pani Bascomb z pełnym
satysfakcji westchnieniem spojrzała na kwiaty.
- Ależ Emma ma powodzenie! - zawołała.
- Wywarła niejakie wrażenie na kilku dżentelmenach. Pan
Brummell z nią gawędził, lord Worcester z nią tańczył, a sir
Peter aż dwa razy zaprosił do walca. Sama lady Sefton go
przyprowadziła. Bardzo był uprzejmy - poinformowała pani
Cheney ze zrozumiałą dumą.
- Zapewne i muślinowa suknia wydała się w Almack nowa za
pierwszym razem.
- O, nie, lady Titheridge sprezentowała jej piękną toaletę od
najlepszej krawcowej. Moja pokojówka powiada, że ubiera się
u madame Clotilde. - Pani Cheney czekała jak też przyjaciółka
przyjmie tak bulwersującą wieść, ale zanim ta zdążyła
cokolwiek powiedzieć, do salonu weszła Emma: podsłuchiwała
pod drzwiami i uznała, że pora przerwać te zachwyty.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
44
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz, moja droga. Twoja mateczka
powiada, że miałaś wczoraj wielkie wzięcie. Emma skromnie
pochyliła głowę.
- Czas pokaże, czy się mateczka nie myli - odparła
powściągliwie.
- Pan Reginald Swinburne, madame - zaanonsował Oldham.
Zaraz za lokajem do salonu wszedł strojniś, skłonił się
damom paradnie, po czym zwrócił się do Emmy:
- Wyglądasz pani jeszcze bardziej uroczo niż wczoraj, a
jużem sądził, że to być nie może - rzekł z galanterią,
wymachując przy tym perfumowaną chusteczką. W powietrzu
rozszedł się drażniący zapach fiołków.
Emma dygnęła grzecznie, tłumiąc śmiech.
Dandys ubrany był jak młodzieńcy jego pokroju: jasne
spodnie, czarne jedwabne pończochy, buty patentowe, sztywno
krochmalony fular, który sprawiał takie wrażenie, jakby za
chwilę miał zadusić eleganta, rogi koszuli groziły wykłuciem
oczu, gdyby ważył się zbyt gwałtownie obrócić głowę. Do tego
ciemnoniebieski surdut. Gołąb, pomyślała Emma. Wielki,
błękitny, napuszony garłacz. Śmieszna figura.
Tylko kamizelka wzbudzała prawdziwy zachwyt: atłasowa,
haftowana srebrem i złotem. Musiała kosztować majątek,
chociaż większość dandysów nie dbała o to, by płacić swe
rachunki - tak przynajmniej mówiono - więc i on zapewne nie
troszczył się o tak przyziemne sprawy.
Podał
Emmie
bukiecik
fiołków,
który
przyjęła
z
wdzięcznością, wdychając zapach kwiatów.
- Rad jestem, że się ci podobają, pani. Fiołki to mój znak -
oznajmił przechylając nie wiedzieć czemu głowę i kreśląc
dłonią gest w powietrzu. Znowu rozszedł się zapach, silniejszy
niż ten, który bił od kwiatów.
- Jakież to fascynujące - powiedziała Emma, nie mogąc
powstrzymać uśmiechu.
Pan Swinburne napuszył się jeszcze bardziej i zerknął w
scandalous
Z netu poprawki - Irena
45
lustro, chcąc się upewnić, czy godnie się prezentuje.
- Ma pani śliczne zwierciadła, pani Cheney. W wybornym
gatunku. Ja mam jedno zabarwione na różowo, które wprawia
mnie zawsze w pogodne usposobienie, nie mówiąc o miłym
odbiciu, jakie daje - oznajmił zwracając się do gospodyni.
- Cóż za rozkoszny pomysł. Chyba i ja sprawię sobie takie na
szare dni - odparła pani Cheney, rzucając krótkie spojrzenie
pani Bascomb.
Pan Swinburne przyjął gładki żart śmiechem. Po chwili w
salonie ponownie pojawił się Oldham.
- Sir Peter Dancy, madame - zaanonsował na swój sztywny i
nadęty sposób.
Sir Peter przywitał się w niewymuszony sposób z paniami,
Swinburne’owi zaś posłał niechętne spojrzenie. Emma
nerwowo przełknęła ślinę, wstrzymując na chwilę oddech. Czy
rozpozna w niej George’a, z którym jadł śniadanie dziś rano?
Odeszła do niego.
- Dziękuję za urocze kwiaty. Bardzo lubię róże, szczególnie
różowe - powiedziała cicho, by nie urazić pana Swinburne’a i
jego skromnych fiołków.
- Pomyślałem, że będą pasowały do pani ślicznych różowych
policzków - odparł z galanterią.
Emma pomyślała, jak odmienny to komplement od tych,
które wygłaszał zajęty sobą pan Swinburne. Dał jej fiołki, bo to
jego znak, jak mówił. Sir Peter przysłał róże, ponieważ
przypominały mu Emmę.
- Kawa czy herbata, panowie? - zapytała pani Cheney jakby
tak znamienici goście byli dla niej rzeczą najzupełniej
powszednią. - Może kieliszeczek kanaryjskiego?
Czujny Oldham stawiał już tacę na małym stoliku.
- Herbata, jeśli łaska - odparł sir Peter.
Swinburne natomiast poprosił o kawę. Emma napełniła
filiżanki śledząc spod oka sir Petera. Co też on sobie myśli?
Czy odkrył maskaradę i teraz czeka na okazję, by ją
scandalous
Z netu poprawki - Irena
46
zdemaskować? Dlaczego, ach dlaczego wybrała się do
Almack? Czyż nie była szczęśliwa spokojnie rysując sobie w
domu sir Petera? Teraz gotowa wszystko zaprzepaścić, bo też
niezamężna panna nie powinna przekraczać progu mieszkania
kawalera, choćby i w tak szlachetnym zamiarze jak
szkicowanie starożytności, a i wtedy tylko w towarzystwie
matki lub ciotki. Ważyła się na czyn szalony, ale teraz winna
zaprzestać niebezpiecznej gry. Może lady Titheridge zechce
być jej przyzwoitką przez kilka następnych dni.
Trochę już uspokojona tą myślą, znowu zesztywniała, gdy
Oldham zaanonsował lorda Worcestera.
- Powinienem był odgadnąć, że mnie uprzedzą, madame -
skłonił się pani Cheney, po czym zwrócił do Emmy: - Tak miło
wspominam nasz wczorajszy taniec, że postanowiłem złożyć
wizytę. Ci panowie to prawdziwa plaga - rzekł wskazując na
Dancy’ego i Swinburne’a.
- Prawda, ani słowa - zaśmiała się Emma. Lord Worcester nie
onieśmielał jej już tak jak zeszłego wieczoru w Almack.
Wspominając nieszczęśliwą minę Amelii zadała sobie pytanie,
czy to on był przyczyną dziwnego nastroju przyjaciółki.
Chociaż czas wizyty pana Swinburne’a już minął, fircyk
wbrew dobrym obyczajom ani myślał wychodzić, jakby nie
chciał ustąpił pola pozostałym.
- Domyślam się, że musisz być pani bardzo dumna z syna.
George jest mi tak wielką pomocą... - zaczął sir Peter
wykorzystując chwilową przerwę w konwersacji, lecz Emma
natychmiast wpadła mu w słowo, rzecz mało grzeczna, do
której w innych okolicznościach nigdy by się nie uciekła.
- Sir Peter ma naszego George’a za wielki autorytet w materii
rzymskich wykopalisk. Wyobrażasz sobie, mateczko, żeby
George służył komu radą? - Zaśmiała się fałszywie. Matka
posłała jej surowe spojrzenie.
- George rzadko bywa w domu. Z uporem szuka skarbu, ale ja
nie bardzo wierzę w powodzenie podobnych przedsięwzięć -
scandalous
Z netu poprawki - Irena
47
powiedziała
pani
Cheney
zdumiona
nieobyczajnym
zachowaniem córki.
- Pańska kolekcja zdaje się bardzo cenna. Rzadko który
dżentelmen zajmuje się tak ważkimi rzeczami - pospieszyła z
niezamierzoną odsieczą pani Bascomb.
Sir Peter skłonił głowę, dziękując w milczeniu za
komplement. Emma miała wrażenie, że dostrzega w jego
uśmiechu lekkie rozbawienie, ale mógł je wywołać
pretensjonalny ton pani Bascomb.
Konwersacja zeszła na tematy ogólne: wymieniono uwagi o
pogodzie, zbyt chmurnej i deszczowej jak na tę porę roku, i o
różnych rozrywkach londyńskiego sezonu.
Kiedy panowie zaczęli się żegnać, sir Peter zatrzymał się na
chwilę przed panią Cheney.
- Jeśli pani łaskawa, chciałbym zaprosić ją w towarzystwie
córki i męża, ma się rozumieć, do Vauxhall. Dzisiaj wieczorem
przypada otwarcie sezonu. Książę regent we własnej osobie
zaszczyci je swoją obecnością. Właściciele obiecują wiele
atrakcji.
- Słyszałam, że mieli zamknąć ogrody. Interesy jakoby źle idą
- mruknęła pani Bascomb.
- Wręcz przeciwnie, Vauxhall ma być w tym roku jeszcze
świetniejsze niż w minionym - zapewnił sir Peter z naciskiem.
Emma nie wiedziała, co począć. Czytała o innowacjach
wprowadzonych w ogrodach. Zanosiło się na wspaniały
wieczór, korciło ją, by tam pojechać. Z drugiej strony znaczyło
to zdać się na towarzystwo sir Petera, a to było ryzykowne.
Zerknęła na niego. Albo dla jakichś ukrytych racji nie dawał
poznać, że ją rozszyfrował, albo rzeczywiście nie rozpoznał w
niej George’a. Wahała się tylko przez moment, jako że chęć
pójścia do Vauxhall okazała się silniejsza niż obawy.
- Och, mateczko, chodźmy. Czytałam, że ma być wspaniale -
zawołała cicho.
Pani Cheney, mile połechtana, skinęła głową z aprobatą.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
48
- I ja czytałam o wprowadzonych innowacjach. To bardzo
uprzejmie z pana strony, że nas zapraszasz, sir Peterze -
mruknęła niczym kotka, której podsunięto talerzyk ze
śmietanką.
Sir Peter spojrzał pytająco na pozostałych panów.
- Żałuję, alem dziś wieczór zajęty - oznajmił pan Swinburne.
- Ja się chętnie przyłączę, jeśli można - odparł lord Worcester
na milczące zaproszenie.
- Wybornie, Worcester - ucieszył się sir Peter.
- Emma może zaprosić uroczą pannę, lady Amelię Littleton -
wtrąciła pani Cheney.
- A zatem postanowione - potwierdził sir Peter. Lord
Worcester lekko się naburmuszył na dźwięk imienia Amelii,
ale nie rzekł słowa.
- Będzie wspaniale - powiedziała Emma postanawiając, że
prześle sir Peterowi liścik informujący, iż George nie będzie
mógł pojawić się u niego następnego ranka. W ten sposób
uniknie jego bacznych spojrzeń, a także wstawania o
nieprzyzwoicie wczesnej godzinie.
Kiedy panowie wyszli, naglona przez matkę poszła do
swojego pokoju, by skreślić bilecik do Amelii. Rzadko ją
ostatnio widywała i nie była pewna jak przyjaciółka przyjmie
zaproszenie wystosowane w ostatniej chwili. Niepotrzebnie się
martwiła, gdyż odwrotną pocztą dostała odpowiedź, w której
lady Amelia zapewniała, że z rozkoszą pojedzie na otwarcie
Vauxhall i z niecierpliwością wygląda wieczoru.
- Bardzo niestosownie się zachowałaś, przerywając sir
Peterowi, moja droga Emmo - zbeształa córkę pani Cheney,
przypomniawszy sobie niemiłe zajście.
- Przepraszam, mateczko, ale śmieszne mi się wydało, że nasz
George może być komu pomocny - odparła Emma pokornie.
- Prawda to, że z niego pędziwiatr i nic dobrego. - Matka
westchnęła.
Emma pobiegła do swojego pokoju przebrać się na wieczór.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
49
Powątpiewała, czy pędziwiatr to określenie pasujące do
poważnego i zawsze nieobecnego myślami brata, ale nie
chciała dyskutować z matką. Szczęśliwa, podziwiała nową
toaletę z różowej tafty i srebrnej gazy, przyniesioną właśnie od
krawcowej, tej samej, która szyła dla lady Titheridge i na której
usługi nalegał papa Cheney, człowiek milczący, ale czujny;
potrafił docenić swoją córkę i pragnął jej powodzenia.
Lady Amelia pojawiła się na krótko przed panami,
postanowiono bowiem, że towarzystwo spotka się u
Cheneyów, by wspólnie udać się do Vauxhall.
- W ogrodach będzie dzisiaj prawdziwy tłum. Musimy
wyruszyć wcześnie, później most będzie nieprzejezdny, a
łodzią przeprawiać się niebezpiecznie - powiedział sir Peter
przed południem, ale dla Emmy prawdziwe niebezpieczeństwo
stanowił właśnie Dancy, on to napawał ją lękiem. Teraz z
drżeniem oczekiwała jego pojawienia się, zachodząc w głowę,
dlaczego wystąpił z zaproszeniem. Że też akurat on „musiał
być właścicielem kolekcji starożytności, które tak Pragnęła
rysować!
Lady Amelia wyglądała uroczo w jasnozielonej sukni
Pobranej pączkami róż. Emma spoglądała na nią z odrobiną
zazdrości. Gdy pojawili się panowie, Amelia i lord Worcester
wymienili pełne wrogości spojrzenia.
- My się chyba znamy, lady Amelio - powiedział Worcester z
ledwie ukrywaną nienawiścią, tak u niego nieoczekiwaną.
- Tak, Edwardzie od czasu, kiedy czesałam się w mysie
ogonki, ty zaś biegałeś w krótkich spodenkach i nie miałeś
jeszcze much w nosie - odparowała panna.
Jego lordowskiej mości nie w smak poszły te słowa,
jednakowoż zmilczał przytyk i zaofiarował ramię, które
Amelia łaskawie przyjęła.
Państwo Cheney postanowili jechać własnym powozem,
razem z panią Bascomb i lady Hamley. W drugim lady Amelia
zajęła miejsce naprzeciwko Worcestera, zaś sir Peter usiadł
scandalous
Z netu poprawki - Irena
50
naprzeciwko Emmy.
- Doszły mnie słuchy, że rozwijał pan mumię u siebie w
domu w ostatni poniedziałek - zagadnęła Amelia.
Emma wstrzymała oddech. W poniedziałek? Dziś ledwie
czwartek, a jej się zdało, że minęły całe wieki, nie kilka dni.
- Prawda to. Rzecz się wybornie udała.
- Spójrzcie, ile powozów. Będziemy mieli szczęście, jeśli w
ogóle dojedziemy - zawołał lord Worcester wyglądając przez
okno.
Emma zerknęła na sir Petera myśląc, że w innych
okolicznościach nie miałaby nic przeciwko temu, żeby utknęli
zamknięci razem w powozie, ale teraz była ofiarą własnego
podstępu. Z jednej strony nic nie mogło jej powstrzymać przed
wykonaniem rysunków kolekcji, z drugiej umierała ze strachu
na myśl, że człowiek, który ją pociąga, odkryje skandaliczną
maskaradę. Powinna położyć temu kres, nie narażać na szwank
własnej reputacji. A przecież za wszelką cenę pragnęła być w
pobliżu sir Petera. Niech się dzieje co chce! Poza tym nie może
zawieść
jego
ciotki,
powiedziała
sobie,
szukając
usprawiedliwienia dla swego oburzającego postępowania. Tak
jakby mogło się znaleźć jakieś usprawiedliwienie.
5
Pomimo tłoku przejechali Westminster Bridge i dotarli
szczęśliwie do Vauxhall Gardens. By nie patrzeć na sir Petera,
Emma zajęła się podziwianiem wnętrza powozu obitego
brązową skórą. Pokryte brązowym aksamitem siedzenia
okazały się nadzwyczaj wygodne i prawdę powiedziawszy był
to najwytworniejszy powóz, jakim zdarzyło się jej dotąd
podróżować: gdyby nie budzący lęk współpasażer, nic nie
mąciłoby radości. W końcu dotarli na miejsce, stangret opuścił
schodki, ale nim zdążył pomóc Emmie wysiąść, sir Peter
odesłał go po bilety i sam ofiarował jej dłoń, ku zaskoczeniu
scandalous
Z netu poprawki - Irena
51
panny. Po chwili pojawił się drugi powóz, wiozący państwa
Cheney, i całe towarzystwo weszło do ogrodów, gdzie młodzi i
starsi rozdzielili się, umówiwszy wcześniej na wspólną kolację.
Emma od dawna chciała zobaczyć Vauxhall, ale rodzice
nieustannie wynajdywali różne wymówki. Teraz, pełna
wdzięczności dla sir Petera, że znalazła się tutaj za jego
sprawą, rozglądała się wokół, słuchając jednym uchem jego
objaśnień. Na prawo mamy Aleję Włoską i Południową, na
lewo aleja Pustelnika zakończona postacią eremity, łudząco
podobną do żywego człowieka.
Emma spojrzała we wskazanym kierunku.
- Ciemno tam, inaczej niż tutaj, gdzie zda się, że świecą setki
lamp. Są takie jasne, aż dziw, że nie używa się podobnych w
mieście.
- Niektórzy ludzie wolą mrok - powiedział z naciskiem.
- Ponoć Aleja Pustelnika jest tak słynna jak Aleja
Zakochanych, którą sir Peter zwie Włoską - wtrąciła lady
Amelia, przyjmując ramię swego towarzysza z taką miną,
jakby raczej wolała natrzeć mu uszu.
Emma zastanawiała się, co też tych dwoje zdążyło
powiedzieć sobie na osobności. Amelia nie należała do osób
potulnych, co zjednywało jej sympatię Emmy.
- Życzysz sobie pójść tam, pani? - szepnął cicho sir Peter.
- Piękne dzięki. Nie jestem aż tak ciekawa i nieobyczajna -
odszepnęła
Emma
i
omal
nie
parsknęła
śmiechem
przypominając sobie własne niestosowne przebranie, w którym
pokazywała się sir Peterowi.
- Tegom się obawiał - odparł sir Peter robiąc żałosną minę.
- Co oznacza tamten szyld? - zapytała, by zmienić temat.
- Nie wiem. Jestem krótkowzroczny i nie mogę stąd dojrzeć -
powiedział natężając wzrok, co słysząc Emma odzyskała nieco
pewność siebie. Być może owa wada wzroku była przyczyną,
dla której dotąd nie odkrył jej podstępu, a także tego, że z
takim marsem ślęczał nad papierami.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
52
Sir Peter wskazał na rząd pawilonów restauracyjnych.
- Tam zjemy później kolację, ale przedtem przejdźmy się
trochę i pooglądajmy - zaproponował.
- O, tak, Edward jest znakomitym przewodnikiem. Kiedyś
zgubiłam się przez niego tak gruntownie, że straciłam wiarę, iż
wrócę do domu - rzuciła uszczypliwie lady Amelia.
- Sama wtedy nalegałaś na spacer - mruknął Worcester.
- Bestia nieokrzesana - syknęła Amelia.
- Tych dwoje musi znać się od niepamiętnych czasów.
Sprzeczają się zupełnie jak ja i George - zwierzyła się Emma
sir Peterowi.
- Szkoda, że nie ma go dzisiaj z nami.
Emma udała, że nie usłyszała ostatniej uwagi. Z
zainteresowaniem wpatrywała się w człowieka-orkiestrę.
- Oto seńor Rivolta - szepnął sir Peter. Emma czytała w
gazetach o niezwykłych talentach rzeczonego jegomościa.
- Okropnie hałaśliwy, ale bardzo zabawny - orzekła po chwili
przysłuchiwania się koncertowi.
Ruszyli dalej, a gdy potknęła się na bruku alejki, sir Peter
chwycił ją mocno w talii, ratując przed upadkiem.
Zaszokowana takim traktowaniem, poczuła się raptem
cudownie bezpieczna w jego towarzystwie, cóż, kiedy ku jej
żalowi zaraz zwolnił uścisk.
- Cóż to za budynek? - zapytała wskazując na rotundę przy
Głównej Alei, która zwróciła też uwagę Amelii i Worcestera.
- Podejdźmy bliżej. To Nowy Pawilon Muzyczny, gdzie w złą
pogodę odbywają się koncerty.
Ruszyli w tamtym kierunku. Po drodze natknęli się na grupkę
rozbawionych młodzieńców. Jeden z nich potrącił Emmę, tak
że wsparła się o sir Petera - zaabsorbowany zapewnieniem jej
bezpieczeństwa
puścił
płazem
ten
nietakt,
posyłając
młodzieńcowi jedynie groźne spojrzenie.
Gdy
weszli
do
pawilonu
koncertowego,
Emma
znieruchomiała, przepełniona podziwem dla urody bogato
scandalous
Z netu poprawki - Irena
53
zdobionego wnętrza.
- Cóż za talent - westchnęła myśląc o architekcie.
Po lewej stronie siedziała orkiestra, w głębi widać było
organy, ze środka sklepienia zwieszał się olbrzymi żyrandol z
trzema rzędami lamp. Emma nie widziała dotąd równie
wspaniałego wnętrza.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać, Emmo - powiedział sir
Peter, gdy podziwiała właśnie dekoracje obramień okiennych.
Natychmiast zwróciła ku niemu głowę, mierząc go
niespokojnym wzrokiem, ale zanim zdążył powiedzieć, jaką to
ma ważną sprawę do omówienia, pojawili się lady Amelia i
lord Worcester.
- Ach, jesteście. Mój Boże, cóż za przepych. Widziałeś kiedyś
równie bogate dekoracje, Edwardzie? - zawołała z podziwem
Amelia. - Choć muszę powiedzieć, że to przedstawienie Wenus
zdaje mi się nazbyt frywolne.
- Skoro znajduje się na plafonie, wystarczy, byś nie zadzierała
głowy - zauważył kwaśno jego lordowska mość.
- Zbyt piękny wieczór, byśmy zatrzymywali się tu dłużej -
przynagliła Emma z nadzieją, że zmiana otoczenia położy kres
sprzeczkom tych dwojga. Pociągnęła sir Petera i wyszli z
rotundy. Miała wrażenie, że westchnął z rezygnacją, ale nie
dałaby za to głowy. Może zamierzał jej powiedzieć, że
rozpoznał ją w przebraniu George’a?
- Chciałabym zobaczyć pawilon baletowy - poprosiła
przymilnie lady Amelia.
- Jak sobie życzysz - mruknął jej towarzysz.
- Ależ, Edwardzie, wiem z pewnego źródła, że z ciebie wielki
miłośnik baletu... w każdym razie baletnic. Powiadają, że jesteś
częstym bywalcem garderób - oznajmiła posyłając mu
znaczące spojrzenie i ruszyła ku wejściu do pawilonu
baletowego.
Emmie podobała się śmiałość przyjaciółki, acz miała jej za
złe brak taktu. Jeśli, jak podejrzewała, Amelia rzeczywiście
scandalous
Z netu poprawki - Irena
54
lubiła Worcestera, nie powinna dokuczać mu bezustannie.
- Chcesz zobaczyć balet? - zapytał sir Peter, usiłując nie
zgubić jej w tłumie.
Emma nie wiedziała, co odpowiedzieć. Z wielu powodów nie
powinna pozostawać sam na sam z sir Peterem, choć miło się
czuła w jego towarzystwie. Trudny dylemat...
- Wolałabym obejrzeć raczej teatr marionetek. Zawsze go
lubiłam, kukiełki są takie zabawne. Moglibyśmy tam pójść?
- Uroczy pomysł - odparł z uśmiechem. Poinformowawszy
lorda Worcestera, gdzie idą, odszukali scenę teatrzyku
kukiełkowego. Przedstawienie okazało się znacznie bardziej
zajmujące niż balet, poza tym nie musieli wysłuchiwać
sprzeczek Amelii i Edwarda. Marionetki miały fantazyjne
kostiumy, a fabuła była wyjątkowo ciekawa. Rozbawiona
Emma nie zauważyła, kiedy sir Peter ją objął. Kędy to do niej
dotarło, posłała swemu towarzyszowi pytające spojrzenie.
- Te ławki nie mają oparć. Myślałem, że tak będzie ci
wygodniej - powiedział usprawiedliwiająco.
Nic nie odrzekła i dalej śledziła akcję na scenie. Gdyby
mateczka to widziała, wygłosiłaby pogadankę o mężczyznach
czyniących niestosowne awanse. Ale awanse to, czy tylko
troska?
W końcu przewrotny młodzieniec został przykładnie ukarany,
a kukiełkowa księżniczka padła w ramiona księcia, który
pojawił się w przebraniu. Emma pomyślała, jak by to było,
gdyby zrzuciła przebranie i padła w ramiona sir Petera.
Zapewne spotkałaby się ze wzgardą i odrzuceniem. Życie to
nie bajka.
Powoli opuścili teatrzyk i wrócili do pawilonu baletowego,
gdzie znaleźli przechadzającego się w tę i z powrotem lorda
Worcestera. Kiedy ich zauważył, podbiegł wznosząc ręce do
góry.
- Widzieliście ją? - zawołał rozgorączkowany.
- Nie - odparł sir Peter, odgadując, że przyjaciel ma na myśli
scandalous
Z netu poprawki - Irena
55
lady Amelię.
- Znowu coś powiedziała, przemówiliśmy się i odeszła,
mówiąc, że poszuka sobie lepszego towarzystwa. Myślałem, ze
żartuje, ale ona zniknęła. Jakie to szczęście, że wróciliście.
- Musimy jej poszukać, ale nie róbmy zamieszania, żeby nie
ucierpiała jej reputacja - zadecydował sir Peter okazując
należne względy dla porywczej damy.
- Rozdzielmy się - zaproponowała Emma. - Ja pójdę Główną
Aleją, wy sprawdźcie boczne dróżki. - Nie powinnaś zostawać
sama - zaoponował sir Peter. - Znakomity pomysł. Wokół
mnóstwo ludzi, będziesz bezpieczna - ucieszył się Worcester.
Emma trochę się bała, ale sądziła, że jej obowiązkiem jest
szukać Amelii.
Sir Peter zgodził się w końcu z pewnym ociąganiem i cała
trójka ruszyła, każde w inną stronę: sir Peter Główną
Poprzeczną, Worcester Aleją Zakochanych.
- Lady Amelia tędy pewnie poszła, na przekór i na złość -
oznajmił kwaśno na odchodnym.
Emma szła przed siebie niepewna i osamotniona. Nigdzie nie
mogła dojrzeć Amelii ani swoich rodziców. Postanowiła
dokładnie sprawdzić każdy zakątek, starając się jednocześnie
nie patrzeć nikomu w oczy, żeby nie narazić się na zaczepki.
Nigdzie śladu Amelii. Przy końcu alei zawróciła. Dotąd
szczęśliwie ignorowała znaczące spojrzenia i rzucane cicho
uwagi pod swoim adresem. Wieczór nie osiągnął jeszcze
punktu, w którym alkohol zaczyna przeważać nad względami
dla dam.
Zatrzymała się na skrzyżowaniu z Aleją Pustelnika; wysilając
wzrok zastanawiała się, czy to nie suknia Amelii mignęła w
oddali? Wcześniej przyjaciółka napomknęła żartem, że chce
zobaczyć na własne oczy postać eremity, ale nie okazała się
chyba tak nierozważna, by zapuszczać się samotnie na nie
oświetloną ścieżkę.
Po chwili Emma dojrzała obok postać mężczyzny, który
scandalous
Z netu poprawki - Irena
56
wykonał gwałtowny gest. Kobieta odskoczyła. Ktoś napastuje
Amelię! Przebóg!
Rozejrzała się bezradnie po twarzach spacerowiczów.
Nikogo, kogo ośmieliłaby się prosić o pomoc, a czekać nie
mogła. Ruszyła z odsieczą; choć złajała się w duszy za brak
rozwagi, czuła, że musi coś zrobić, zanim ktoś skrzywdzi
przyjaciółkę. Podniosła jakiś kij i schowała za plecy. Dobiegła
akurat w chwili, gdy mężczyzna chwycił Amelię za rękę.
- No, śliczna panienko, co samotnie chadzasz, daj mi buziaka.
Lubię takie dzierlatki. Już ja ci wy godzę - mówił napastnik ze
śmiechem.
Oburzona do żywego Emma niewiele myśląc podniosła kij i
zdzieliła go w głowę z taką mocą, że frant z jękiem zwalił się u
jej stóp. Lady Amelia rzuciła się ku niej z płaczem.
- Co za łajdak. Chciałam tylko obejrzeć pustelnika, a ten
bydlak zaczął nastawać, żebym z nim poszła. - Łkała w
chusteczkę.
- Powinnaś była zaczekać na nas. Też chętnie zobaczyłabym
eremitę. Lord Worcester zamartwia się o ciebie.
- Naprawdę? - rozpogodziła się lady Amelia.
- Bardzoś dla niego niedobra.
- Bo też na nic innego sobie nie zasłużył. Pojęcia nie masz,
com od niego wycierpiała przez lata.
- Przycinkami nie usposobisz go przychylnie do siebie -
zauważyła Emma i cofnęła się, widząc, że napastnikowi
zaczyna wracać przytomność.
- Wracajmy, choć pewnie Edward mnie zbeszta. - Lady
Amelia westchnęła.
- Chodźmy czym prędzej, ten łotr zaraz się ocknie. - Emma
ruszyła szybko ku głównej alei. Po drodze mijały chichoczące
panny i ich prostackich adoratorów.
- Co za gęsi z tych dziewcząt - parsknęła Amelia ze wzgardą.
- Ale za to szczęśliwe - odparła Emma niemal biegnąc ku
jarzącym się lampom.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
57
Zadyszane dotarły do głównej alei. Lady Amelia zaczęła
rozglądać się za ławką, na której mogłyby odetchnąć.
- Obawiam się, że zbyt jesteś okrutna dla lorda Worcestera -
zauważyła Emma.
Po chwili pojawił się sir Peter; zmierzył nieszczęsną Amelię
mało przychylnym spojrzeniem.
- Gdzie ją znalazłaś? Szukaliśmy wszędzie.
W ślad za nim koło ławki wyrósł lord Worcester. Stanął
Przed Amelią i skrzywił się gniewnie.
- Amelio!
- Edwardzie?
Tę dziwną scenę przerwał okrzyk lady Titheridge:
- Ach, tutaj jesteście! - zawołała z radością. Starej damie
towarzyszyło kilka nie znanych Emmie osób.
- Widzę, że i ciebie znęciły przyjemności Vauxhall -
powiedział sir Peter witając serdecznie ciotkę.
- To miło, że zaprosiłeś pannę Cheney. Ostatnio była mi
bardzo pomocna.
Lady Titheridge spoglądała ciepło na Emmę, która błagała w
duszy, by damie nie wymknęło się jakieś słówko. Ledwie
przestała myśleć o kłopotach, których sobie napytała, a tu
kolejna pułapka. Po co zaczęła całą tę maskaradę? Lady
Titheridge za chwilę zdradzi, że Emma rysowała przedmioty z
jej kolekcji, a wtedy sir Peter gotów odgadnąć prawdę. W tej
samej chwili przypomniała sobie, z jaką przyjemnością
wysłuchiwała opowieści sir Petera o mumii. Za nic nie
odmówiłaby sobie owej rozkoszy.
- Jego Wysokość przyjechał - odezwała się jedna z dam
towarzyszących lady Titheridge.
Emma, która raz tylko widziała księcia regenta, a i to z
oddali, czekała z niecierpliwością, kiedy ujrzy go z bliska.
Pierwszy dżentelmen Europy, jak go nazywano, szedł właśnie
aleją w towarzystwie licznych dam i panów, rozdając ukłony.
Gdy zbliżył się do sir Petera, przystanął na chwilę.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
58
- Jak tam twoje zbiory egipskie? Chętnie bym je obejrzał
któregoś dnia.
- Będę zaszczycony. Wasza Wysokość. Właśnie porządkuję
kolekcję - odparł sir Peter, po czym przedstawił Emmę, która o
mało nie zemdlała z przejęcia. Chociaż zbyt otyły, książę miał
w sobie coś, co wzbudzało prawdziwy respekt. Dygnęła i
zerknęła na niego.
- Do dzieła, chłopcze- rzekł Jego Wysokość mrugając do
Dancy’ego i ruszył dalej.
- Z przyjemnością - mruknął sir Peter, w każdym razie Emma
dałaby głowę, że to rzekł, choć nie wiedziała, co to miało
oznaczać.
- Czas na kolejną atrakcję - zawołała lady Amelia, gdy
rozległy się fanfary.
- Myślisz o madame Saqui? - zagadnęła Emma rozglądając
się, gdzie też przeciągnięto linę. Ludzie zaczęli się przepychać,
a sir Peter otoczył Emmę ramieniem, jakby się bał, że tłum ją
stratuje.
- Tędy. Kiedyś była tu kaskada, teraz w tym miejscu
występuje madame Saqui. Miejmy nadzieję, że to dobra
zamiana.
- Szkoda wodospadu. Na pewno był śliczny, ale i madame
Saqui musi być warta oglądania, wnosząc z ogłoszeń.
Była w istocie.
Wsparta o sir Petera Emma obserwowała akrobatkę na
platformie: ubrana w krótką spódnicę, pantalony i obszyty
dżetami stanik, przeszła lekko po linie w blasku chińskich ogni
i fajerwerków.
- Zachwycające - zawołała, z entuzjazmem klaszcząc w
dłonie.
- Niezbyt piękna, ale odważna - powiedział sir Peter. Emma
musiała przyznać mu rację, gdyż madame Saqui miała nieco
męską urodę i mocne, muskularne nogi. Nie dając sir Peterowi
sposobności, by rzekł coś na temat nóg George’a, odeszła na
scandalous
Z netu poprawki - Irena
59
bok pociągając swego towarzysza za sobą.
Po pokazie akrobatycznym spotkali resztę towarzystwa. Panie
Bascomb i Hamley sprawiały wrażenie lekko oszołomionych,
jakby nie doszły jeszcze do siebie po zetknięciu się z bliska z
Jego Wysokością.
- Bardzo udane otwarcie sezonu. Prawdziwa gala - oceniła
entuzjastycznie pani Bascomb.
Pani Hamley swoim zwyczajem zamrugała powiekami,
Potakując energicznie.
- Sir Peter przedstawił mnie księciu regentowi - pochwaliła
się Emma. W końcu panny z jej pozycją nieczęsto spotyka
Podobny zaszczyt.
- Chciałabym obejrzeć teatrzyk kukiełkowy i pokaz
Fantoccino - kaprysiła lady Amelia ciągnąc lorda Worcestera
za rękaw.
- Widziałabyś, gdybyśmy poszli z panną Cheney i sir
Peterem. Nie można mieć wszystkiego.
Na te słowa całe towarzystwo powstało z okrzykami
oburzenia.
- Lękasz się, że wróci? - zapytała Emma.
- Może wrócić - przyznał sir Peter.
- To prawdziwy wstrząs - oznajmił Edward.
Pani Cheney utyskiwała, do czego to doszło, skoro człowiek
nie może spokojnie zostawić nic w domu.
Pani Bascomb oświadczyła, że jeśli o nią idzie, natychmiast
wraca do siebie, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Lady
Hamley mrugając bąkała coś o łotrach i niegodziwcach.
Straciwszy animusz, towarzystwo postanowiło zakończyć
Emma odniosła wrażenie, że lord Worcester miał na myśli
coś więcej niż teatr marionetek. Lady Amelia westchnęła bez
słowa.
- Skoro jesteśmy już w komplecie, chodźmy do pawilonów,
odpocząć przy kolacji - powiedział sir Peter zwracając się do
wszystkich, lecz spoglądając na Emmę, a ta znowu poczuła
scandalous
Z netu poprawki - Irena
60
pragnienie, by raz na zawsze skończyć zabawę w przebieranie.
Szynka, w jej opinii, nie była pokrojona dość cienko, ale
mateczka szepnęła, że kosztuje zawrotną sumę.
- Sir Peter, wszystko było pyszne - pochwaliła, zastanawiając
się, jak też będzie mogła nadal udawać George’a.
- Otrzymałem liścik od twojego brata. Pisze mi, że będzie
zajęty jutro rano. Może mógłby przyjść po południu?
Chciałbym bardzo, żeby dokończył rysunki - powiedział sir
Peter, jakby odgadywał jej myśli.
- Nie - odparła stanowczo i czym prędzej spuściła z tonu. -
Wspominał, że będzie zajęty cały dzień. - Łatwo wymknąć się
z domu rano, gdy mateczka jeszcze śpi, dużo trudniej
wytłumaczyć popołudniową nieobecność.
- Rozumiem - zafrasował się sir Peter, choć nie było jasne, co
mianowicie zrozumiał.
Emma cały czas miała się na baczności, jakby każde słowo
miało podwójne znaczenie. A może to tylko jej poczucie winy i
wyrzuty sumienia? Głupia jestem, mówiła sobie w duchu.
Kończyli już posiłek, gdy dostrzegła jednego ze służących sir
Petera. Odstawiła kieliszek i dotknęła ramienia Dancy’ego.
- Czy to nie ktoś z twoich ludzi? Sir Peter skinął głową i wstał
zza stołu. Po chwili wrócił z wielce zakłopotaną miną.
- Cóż za wiadomość? - zapytała zaniepokojona Emma.
- Ktoś próbował włamać się do gabinetu, gdzie złożona jest
mumia. Wybił okno. Radley go przepłoszył, strzelił, lecz
chybił.
6
Skwapliwie kryjąc niecierpliwość Peter zadbał, by wszyscy
wygodnie usadowili się w powozie, po czym kazał co koń
wyskoczy jechać przez most ku Mayfair. Kędy zobaczył, że
Emma go obserwuje, pojął, że bębni palcami w udo: widomy
znak zdenerwowania.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
61
- Wysadźcie mnie, jeśli łaska, przed domem. Na pewno
chcecie mówić o napadzie, będę wam tylko przeszkadzać -
przerwała ciszę lady Amelia.
- Ależ skądże - kurtuazyjnie zaprzeczył sir Peter.
- Cóż za wrażliwość, lady Amelio. Zaczynam wierzyć, że jest
jeszcze dla ciebie nadzieja - wycedził Worcester.
- Jeśli nie przestaniesz doprowadzać mnie do szału,
Edwardzie, nie pożyjesz dość długo, by przekonać się o
prawdziwości
swoich
przewidywań.
-
Lady
Amelia
spiorunowała go wręcz wyczuwalnym w mroku spojrzeniem.
Cokolwiek zaszło między nimi w ogrodach, znowu podjęli
walkę na noże.
Peter rzucił polecenie stangretowi i opadł ponownie na ławkę,
rad, że lady Amelia wysiądzie. Napięcie, jakie wprowadzała,
stawało się nie do wytrzymania. Worcester odprowadził pannę
do drzwi, zaprzeczając jakiemuś jej pomówieniu. W świetle
latami widzieli, jak kręci głową.
- Zdaje się, że twój przyjaciel niewiele dba o moją
przyjaciółkę - westchnęła Emma.
- Być może rychło przejrzą i stwierdzą, że są dla siebie
stworzeni - powiedział sir Peter z cokolwiek płonną nadzieją.
Wcześniej mogli się przecież zabić.
Gdy podjechali pod dom Cheneyów, lord Worcester zawahał
się przez moment.
- Jeśli mogę ci w czym pomóc, powiedz tylko słowo - rzekł
niepewnie.
- Ależ chodź, chodź. Zagadaj służbę, ja tymczasem zamienię
kilka zdań z panną Cheney.
- Z przyjemnością - powiedział Edward z pogodnym
uśmiechem.
W trójkę weszli do domu. Lord Worcester natychmiast
przeszedł do salonu. Emma stała w holu czekając na to, co
gospodarz ma jej do oznajmienia. Sir Peter czuł się idiotycznie,
niepewny, czy panna wie, że przejrzał jej podstęp. Starał się
scandalous
Z netu poprawki - Irena
62
wszak z niczym nie zdradzić. Nie był krótkowidzem, ale liczył,
że Emma da się złapać na ten fortel. Potrzebował jej pomocy.
- George jest mi nieodzowny. Możesz go przekonać, by
przyszedł do mnie rano? Może odłożyłby inne zajęcia?
Powiedz mu, że to diabelnie ważne.
- Cóż za język, sir Peter - łagodnie napomniała go Emma.
Nawet jeśli wierzyła, że nie odkrył podstępu, iskierki w jego
zielonych oczach zdawały się mówić coś innego.
- Spróbujesz?
- Zapytam, skoro tak nalegasz - odparła zastanawiając się, w
czym to George może być tak pomocny.
- Musi się zgodzić. Co dwie głowy, to nie jedna, a tylko jemu
mogę zawierzyć swe plany. - Przestępował z nogi na nogę,
niepewny
efektu
swych
słów,
ale
Emma
słuchała
zaciekawiona.
- George przyjdzie na pewno, jeśli mu powiem, jak bardzo na
niego liczysz.
- Uspokajasz mnie. Wierzę, że go przekonasz. Kiedy się do
niej uśmiechnął, poczuła raptowną słabość, kolana się pod nią
ugięły, a serce zatrzepotało niczym ptak pochwycony w sieć.
Gdy zaś ujął jej dłoń i przytulił do piersi, pomyślała, że nie
zdoła o własnych siłach wejść po schodach. Unosząc lekko
suknię, oparła dłoń o poręcz, spojrzała mu w oczy i
uśmiechnęła się z wahaniem, zahipnotyzowana przez te
niezwykłe zielone oczy.
- Przyłączymy się do reszty? - zapytał cicho.
- Och, jakże mogłam zapomnieć - Emma oderwała wzrok od
jego twarzy i ostrożnie zaczęła wchodzić na górę. Gdy stanęli
w progu, wszystkie oczy zwróciły się ku nim.
- Jakże okropne zakończenie uroczego wieczoru - oznajmiła
pani Bascomb.
- W rzeczy samej - zgodziła się Emma, szczęśliwa, że nikt nie
zamierza czynić dwuznacznych uwag na temat jej i sir Petera. -
Ogrody są rzeczywiście zachwycające... a potem ta wieść o
scandalous
Z netu poprawki - Irena
63
niegodziwcu, który próbował wedrzeć się do domu sir Petera...
Co o tym wszystkim myślisz, papo? - zwróciła się do ojca,
który potrafił rozwiązywać najtrudniejsze problemy.
- I jam bardzo ciekaw pańskiego zdania, sir - dodał Peter z
kurtuazją.
- W tym mieście z dnia na dzień prawo coraz mniej się liczy -
użalił się pan Cheney podchodząc do kominka. - Złodzieje
grasują bezkarnie po domach, nie lękają się ani stryczka, ani
zesłania do kolonii. Człowiek wieczorem wychodzi z domu i
nie wie, czy wróci żywy. Myślałem, że pozbywszy się zbójów
zwanych Mohikanami, zaznamy spokoju, alem się widać mylił.
- Co począć, papo? - zapytała Emma z ufnością kochającej
córki.
- Sir Peter najlepiej uczyni najmując strażnika. Powiadasz, że
twój lokaj ma broń. Wybacz, młody człowieku, ale czy on
zdatny do walki? Miałem w swoim czasie do czynienia ze
złoczyńcami. Potrafią być prawdziwie groźni.
- Wezwę agenta policji z Bow Street i poszukam jakiegoś
siłacza. Moja służba nie piśnie nikomu słowa, a i państwo
zapewne zachowają dyskrecję. Niech rzecz pozostanie między
nami.
Lady Hamley i pani Bascomb, mocno poruszone tym
świadectwem zaufania, gorliwie skinęły głowami na znak, że
zdolne są wstrzymać się od plotek.
- Bardzom zobowiązany za twoją radę, sir - powiedział z
ukłonem w stronę pana Cheney’a, po czym ponownie zwrócił
się do dam: - Mam nadzieję, że to wydarzenie nie zepsuło
paniom wieczoru?
Panie zaczęły prześcigać się w wychwalaniu rozlicznych
atrakcji Vauxhall. Lady Hamley zapewniła, że nigdy nie
zapomni nieporównywalnej z niczym wyprawy, czemu pani
Bascomb gorąco przyświadczyła.
Pochwyciwszy spojrzenia, jakie wymienili między sobą sir
Peter i lord Worcester, Emma raz jeszcze wróciła w myślach
scandalous
Z netu poprawki - Irena
64
do pytania, w czym to może pomóc, a czego Edward nie
mógłby zrobić.
Panowie wkrótce się pożegnali. Sir Peterowi wyraźnie
spieszno było przekonać się o wyrządzonych szkodach. Emma
odprowadziła gości do schodów.
- Będziesz pamiętała porozmawiać z George’em zaraz z rana?
- chciał się jeszcze upewnić sir Peter wykorzystując fakt, że
lord Worcester debatuje z Oldhamem o tym, czy wezwać
fiakra.
- Jeśli nie będzie miał żadnych naglących spraw do
załatwienia, przyrzekam, że się stawi - odparła unikając jego
wzroku w obawie, że może się zdradzić.
- Liczę na ciebie - zapewnił ujmując jej dłoń, by złożyć
Pocałunek.
- Zegnam, sir - rzekła rezolutnie, usiłując nie okazać, jak
Potężne wywarło to na niej wrażenie.
- Nic żegnam cię, Emmo, życzę ci tylko dobrej nocy -
powiedział z nieśmiałym uśmiechem, który chwycił ją za serce.
Chcąc uniknąć dyskusji na temat planów sir Petera, jeszcze
oszołomiona poszła prosto do swego pokoju, gdzie czekała
wścibska Fanny.
- Widać miała panienka wieczór co się zowie - orzekła
pokojówka spoglądając na naderwany kraj nowej toalety,
zniszczony najpewniej w obronie czci Amelii.
- Zreperujesz mi suknię? Bardzo ją lubię.
- Lepiej, żeby panienka dała ją Hocknell - poradziła Fanny,
jak zawsze skora pozbyć się dodatkowej pracy. Emma z
westchnieniem pokiwała głową, przyznając w duchu, że
pokojówka matki jest zręczniejszą szwaczką.
Pomógłszy pani wdziać nocną koszulę, Fanny wreszcie się
wyniosła. Prawdziwe błogosławieństwo, że dziewczyna nie
lubiła wieczornych pogaduszek, tak jej było zawsze spieszno
do łóżka. Umościwszy się wygodnie w pościeli, Emma zaczęła
rozważać swój dylemat. Pójść rano do sir Petera, czy nie?
scandalous
Z netu poprawki - Irena
65
Miała szczery zamiar wysłać George’a precz do Sussex i
zaofiarować własne usługi, zabierając ze sobą Fanny jako
przyzwoitkę.
- Nie, to na nic - zwierzyła się promieniom księżyca, które
zaglądały przez okno. - On mnie zdemaskuje. Przepadnie cała
nadzieja na dobrą partię, złamię serce mateczce, papa mnie
przeklnie. - Westchnęła. - George musi iść rano. Wypada się
tylko modlić, że sir Peter nadal będzie widział to, co chce
ujrzeć - szepnęła zdesperowana.
Oldham nie mrugnął nawet okiem, gdy wymaszerowała z
domu następnego ranka i ruszyła w stronę fiakra, który, choć
nie umawiany, codziennie czekał przezornie w pobliżu.
- Tam, gdzie zawsze, panienko? - zapytał.
- Tam, gdzie zawsze - odparła i zaczęła rozmyślać, co tez
powiedzieć lady Titheridge. Pod dom starej damy dojechała z
gotowym planem.
- Dziękuję, Leland - mruknęła wchodząc do sieni.
Na spotkanie pospieszyła jej Braddon.
- Niech panienka idzie do tego pokoju co zawsze, zaraz
poproszę jaśnie panią.
Weszła do przytulnego buduaru, gdzie czekało ubranie
Goerge’a, i stanęła przy oknie. Po chwili z impetem wkroczyła
lady Titheridge.
- Jużeś na nogach, mimo wczorajszej zabawy? - Dama
usiadła przy kominku, oczekując wyjaśnień.
- Ktoś próbował dostać się do domu sir Petera, do gabinetu,
gdzie trzyma najcenniejsze przedmioty ze swojej kolekcji.
Myśli nająć strażników, spodziewa się też jakiejś pomocy od
George’a. Och, milady, co robić? Już czekałam, że będzie kres
tej maskarady. - Emma wyciągnęła ręce w błagalnym geście.
- Hmm. To ci zabił ćwieka. - Stara dama w zamyśleniu
potarła podbródek, po czym odchrząknęła. - Widać bardzo ceni
sobie twoją radę, o pomocy nie wspominając. Najlepiej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
66
zrobisz, jeśli tam pójdziesz i dowiesz się, czego oczekuje od
George’a.
- Przyznam, że mnie to ciekawi. Czy mam to sobie wyrzucać?
Dziewczęta zawsze spychane są na bok, kiedy dzieją się
ciekawe rzeczy. Bodaj raz w życiu mam udział w czymś
prawdziwie ekscytującym. Pójdę, przez wzgląd na niego, ale i
na siebie. Ma się rozumieć, to nasz sekret. Drżę na myśl, co by
to było, gdyby rzecz się wydała - powiedziała spoglądając na
obydwie kobiety.
- O to możesz być spokojna. Pewna jesteś, że Peter niczego
się nie domyśla? - zapytała lady Titheridge.
- Gdyby tak było, czy chciałby dopuścić mnie do swoich
planów? - odparła Emma nie do końca przekonana o sile swego
argumentu.
- Chyba nie - zgodziła się stara dama i gestem nakazała
Braddon, by pomogła Emmie się przebrać. Tym razem
Pokojówka przyniosła inne ubranie, by dziewczyna dzień w
dzień nie pokazywała się w jednym stroju. Gdy skończyły,
Emma spojrzała na swe odbicie w lustrze.
- Wygląda nieźle. I mateczka nie poznałaby mnie w tym
przebraniu. Opowiem wszystko, gdy wrócę.
- Bądź pewna, że zachowamy całą rzecz w tajemnicy -
zapewniła lady Titheridge, pełna podziwu dla dzielnej Emmy.
Na Bruton Street drzwi otworzył jej mocno nieswój Radley,
bez zwykłego uśmiechu na pucołowatym obliczu.
- Sir Peter mnie oczekuje, jak mniemam - powiedziała
zerkając niepewnie na lokaja.
- Och, sir, mój pan będzie rad, martwił się, czy zajęcia nie
wezwały cię do Sussex. - Emma zachmurzyła się na takie
podejrzenie wobec George’a. Jakżeby mógł uciec, szczególnie
gdy ona prosiła, by został. Ruszyła za Radleyem do gabinetu i
stanęła jak wryta na progu.
- Co robisz?! - krzyknęła ledwie pomna, by zniżyć głos.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
67
- Pomyślałem, że warto założyć kraty. Bądź tak dobry i podaj
mi młotek. - Sir Peter stał na szczycie chwiejnej drabiny, z
prętem żelaznym w jednej dłoni, drugą przytrzymując się
ściany, najwyraźniej nie bardzo wiedząc, jak przystąpić do
dzieła.
- Masz źle w głowie - burknęła, ale spełniła prośbę.
- Wymyśl coś lepszego - powiedział odwracając się gniewnie
i wprawiając drabinę w niebezpieczny pląs.
- Mogą być kraty... Zamierzasz uzbroić w nie wszystkie okna
w domu? - Emma rozbawiona wsparła dłonie na biodrach
gestem podpatrzonym u brata. Sir Peter zszedł z drabiny i
przysiadł na taborecie, na którym zwykła siadywać rysując.
- Do licha! Nie pomyślałem. Mówiłem wczoraj Emmie, że
trzeba mi twojej mądrej głowy. Dobrze, że przyszedłeś - rzekł
wstając i mocno potrząsając jej dłonią.
- Peter, przykro mi słuchać, że nazywasz ją po imieniu -
napomniała go.
- Nie ma czego się srożyć. Jestem człowiekiem honoru -
oznajmił sir Peter z szerokim uśmiechem i odłożył pręt na
podłogę.
Emma miała szczerą ochotę kopnąć go w kostkę albo natrzeć
mu uszu. Być może podobne uczucia targały lady Amelią, gdy
obok niej pojawiał się lord Worcester. Ręce doprawdy opadały.
- Chciałbym, żebyś skończył rysunek naszyjnika. Coś mi
mówi, że złodziej na ten klejnot poluje. Powieszę szkic w
gabinecie, a naszyjnik oddam w depozyt do British Museum.
- Radziłbym ci przechować go przez czas jakiś u Rundle’a i
Bridge’a, na pewno mają bezpieczne sejfy. - Emma oglądała
uważnie okno, które nosiło wyraźne ślady łomu. Na szczęście
Radley przepłoszył rabusia.
- Kapitalny pomysł. Oto głowa. Mam nadzieję, że znajdziesz
swój skarb. - Uszczęśliwiony sir Peter zatarł dłonie i podszedł
do sejfu ukrytego w ścianie.
Emma też życzyła George’owi, by znalazł skarb, ale z
scandalous
Z netu poprawki - Irena
68
całkiem innych powodów. Dyskretnie odwróciła wzrok, gdy sir
Peter otwierał skrytkę, i spojrzała dopiero słysząc stuknięcie
pudełka stawianego na stole.
- Chcesz jeszcze raz go zobaczyć? - zapytał z dziwnym
błyskiem w oku.
- Oczywiście - odparła niemal bez tchu, patrząc jak sir Peter
otwiera wieko płaskiego, czarnego pudełka, w którym na
aksamicie spoczywał naszyjnik. Z zachwytem spoglądała na
piękną robotę, barwy i kształt. Dotknęła jednym palcem
największego kamienia.
- Myślisz, że Emma chciałaby go nosić? - rzucił sir Peter
lekko, wskazując na bezcenny klejnot. Zamknęła oczy. Nie
mówi chyba poważnie, jakżeby? - Każda kobieta chętnie
nałożyłaby tak misterne dzieło.
- Anim myślał, że z ciebie znawca kobiet, mój stary. - Sir
Peter klepnął Emmę w plecy z takim wigorem, że o mało nie
straciła równowagi.
Tak, kopnięcie w kostkę byłoby ze wszech miar wskazane,
Sierdziła w duchu i uśmiechnęła się słodko.
- Skończ teraz rysunek i pokoloruj go akwarelami, tak by
nabrał intensywnej barwy - poprosił sir Peter.
- Położę kilka warstw farby dla uzyskania głębi tonu -
zapewniła Emma zerkając na naszyjnik z czcią i pożądaniem.
- Tak, głębia, bezwzględnie.
Powiedział to tak znaczącym tonem, że zaniepokojona
podniosła wzrok, jednak twarz sir Petera nic nie wyrażała.
Pomyślała, że jest zbyt podejrzliwa.
Usiadła na taborecie, otworzyła blok rysunkowy i zajęła się
pracą, ledwie świadoma cichnących kroków gospodarza.
W pewnej chwili przerwał jej Radley, który przyniósł tacę z
herbatą
i
ciastkami
imbirowymi.
Bąknęła
coś
w
podziękowaniu, pochłonięta szkicowaniem, nie myśląc nawet o
tym, co też porabia sir Peter. W pamięci rozbrzmiewały jednak
jego słowa. Pytał wszak, czy Emma nosiłaby naszyjnik.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
69
Odwróciła głowę i spojrzała na księżniczkę, leżącą z dłońmi
skrzyżowanymi na piersiach. Naszyjnik znaleziony z
bandażach nie dotykał przecież ciała, a nawet gdyby, nie
napawało jej to lękiem, nie budziło uprzedzeń. Założyłaby go
bez chwili wahania, gdyby miała jeno po temu sposobność.
W kilka godzin zrobiła wierną podobiznę naszyjnika:
uchwyciła błyski kamieni, ich barwę, światłocień. Spojrzała w
stronę małego pokoju, gdzie zwykle pracował sir Peter, i
zobaczyła, że się jej przygląda. Poczuła się nieswojo na myśl,
że mógł dostrzec w jej ruchach coś kobiecego. Och, jakże by
chciała położyć kres tej maskaradzie. Wtedy jednak ominęłoby
ją coś, do czego dostęp miał George, i to tylko dlatego, że był
mężczyzną.
- Skończone? - zapytał podnosząc się od biurka.
- Skończone - odparła z zadowoleniem i roztarta kark. Nie
zdawała sobie sprawy, jak zesztywniała podczas pracy.
- Musisz się rozruszać - zaproponował sir Peter z kamienną
twarzą. - Fechtujesz? To świetny odpoczynek. Uczy
zachowania równowagi i płynności ruchów.
- Nie - ucięła krótko. Była przerażona.
- Szkoda. - Rozważał coś przez chwilę. - Dam ci kilka lekcji.
Dobrze ci to zrobi. Zamęczam cię pracą, więc coś ci się należy
ode mnie w zamian.
Wziął do ręki skończony rysunek i odszedł kilka kroków.
Emma siedziała zupełnie zbita z tropu. Jak wybrnąć z kłopotu?
Okropność. Nie może przecież pokazać się nikomu w stroju do
fechtunku. A w ogóle gdzie się to robi? Co człowiek wtedy
wdziewa?
Potarła czoło czując nadchodzący ból głowy.
- Zatem w drogę - oznajmił sir Peter po dłuższej chwili.
- W drogę? - powtórzyła, jakby kto zbudził ją z najgłębszego
snu.
- Do Rundle’a i Bridge’a. Zapomniałeś? Wszak to twój
pomysł.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
70
- Och, nie mogę z tobą jechać - zaprotestowała, szukając w
popłochu wymówki. - Mam sprawy do załatwienia. Weź
jakiegoś sługę. A może Worcester się zgodzi? - rzuciła idąc ku
drzwiom, gotowa salwować się ucieczką. Chwyciła kapelusz i
już była w progu. George musiał jak najrychlej jechać do
Sussex.
- Niech będzie - zgodził się łaskawie sir Peter. - Nalegam
jednak na lekcje fechtunku. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka
umiejętność może się okazać przydatna, mój stary. Jak
zauważył wczoraj twój ojciec, niebezpiecznie dziś chodzić po
mieście.
Emma z trudem opanowała śmiech. Niebezpiecznie na
ulicach? Nic nie mogło być bardziej niebezpieczne niż
przebywać z sir Peterem w jednym pomieszczeniu.
- Przyrzekasz? - nastawał odprowadzając ją do drzwi
frontowych.
Gdy Radley otworzył, dostrzegła czekającego wiernie fiakra.
Miała ochotę czym prędzej wskoczyć do środka i zmykać. Co
ma odpowiedzieć na ofertę sir Petera? To zaszczyt być uczoną
przez pierwszego fechtmistrza Anglii, ale przecież może wtedy
odkryć, że ona jest kobietą.
Nie widząc wyjścia, skłoniła głowę.
- Zgoda. W przyszłym tygodniu? Spodoba ci się. Przyrzekam.
Zobaczysz.
Wyszła z domu zastanawiając się, co też chciał przez to
powiedzieć. A może to głupota doszukiwać się Bóg wie czego
w każdym słowie?
- Radley, pan George Cheney zgodził się, bym dawał mu
lekcje fechtunku - oznajmił sir Peter, kiedy drzwi się za nią
zamknęły.
- Nigdy dotąd nie chciałeś nikogo uczyć, sir - zdumiał się
lokaj.
Peter zatarł ręce z uciechy.
- A teraz mam ochotę.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
71
Wiele zależało od pojętności panny w sztuce posługiwania się
szpadą, bardzo wiele. Peter miał swoje plany wobec Emmy
Cheney.
Emma wbiegła do pokoju, gdzie oczekiwała jej lady
Titheridge.
- Co się stało, moja duszko? Jesteś biała niczym płótno.
- Nieszczęście, milady! - krzyknęła ściągając surdut brata i
pozwalając, by Braddon pomogła jej w dalszej toalecie.
- Zamieniam się w słuch. Obiecałaś, że wszystko opowiesz.
- Sir Peter nalega, bym brała u niego lekcje fechtunku! -
Emma wymieniła ze starą damą stroskane spojrzenia.
- Wielkie nieba! Twój brat nie zna fechtunku? - Lady
Titheridge opadła na krzesło słysząc o nowej katastrofie.
- Nie miał czasu się uczyć. Siedział w książkach albo szukał
zabytkowych przedmiotów.
- Będziesz zatem musiała... no, fechtować. Skoro ci
zaproponował, ma swój powód.
- Proszę nawet o tym nie myśleć, milady - jęknęła
nieszczęsna dziewczyna.
- Za daleko zabrnęłaś, żeby się wycofać. Nie masz odwrotu.
Chcesz przecież pomóc mojemu siostrzeńcowi zabezpieczyć
jego egipską kolekcję. Takie poświęcenie to nic, zważywszy
cel.
Emma przysiadła na brzegu łóżka całkiem zbita z pantałyku.
- A co ze strojem do fechtunku? Musi być strasznie gorszący.
- Nie dla mężczyzny, moja droga. Ich nic nie jest w stanie
zgorszyć.
Emma spojrzała z niedowierzaniem na lady Titheridge.
- Pani chce, żebym się fechtowała? Po to, by pomóc sir
Peterowi? - Nie bardzo potrafiła dostrzec tu jakiś związek.
- Jeśli trzeba mu pomocy. Może zda ci się na co ta
umiejętność... kiedy przyjdzie przepłoszyć intruzów. Nic nie
zaszkodzi wiedzieć, jak się bronić - odparła stara dama
scandalous
Z netu poprawki - Irena
72
zagadkowo.
Perspektywa płoszenia złoczyńców za pomocą szpady, w Bóg
wie jak dziwacznym przyodziewku, nie mieściła się Emmie w
głowie.
- Wspomnij Bodyceę, moja duszko.
- Przebóg - jęknęła Emma na myśl o brytyjskiej królowej-
rycerzu, która na czele swych zastępów w pień niemal wycięła
cały rzymski legion.
7
I ja mam to włożyć? - wstrząśnięta widokiem stroju do
fechtunku Emma zapomniała że ma mówić głosem brata.
Odsunęła spodnie drżącą dłonią. Już koszula była okropna, ale
to... okazało się nieprzyzwoite. Pół biedy, kiedy surdut
przysłaniał nogi i pośladki.
Na szczęście obszerna koszula kryła różnice anatomiczne,
które najbardziej domagały się ukrycia, ale kto pomyli z
męskimi tak odziane nogi? A jednak spodnie były ogromnie
wygodne, a swoboda, jaką dawała koszula o szerokich
rękawach, wprost bajeczna. Wstrząsające. Owszem, dla młodej
damy, lecz nie dla mężczyzny, dopowiedziała sobie w duchu.
Pewną pociechę dawała skórzana maska na twarz. Jeśli ktoś
wtargnie niespodzianie do sali w czasie lekcji, nie rozpozna jej.
- Bardzo zacne przy odzienie - odparł sir Peter.
- A jakże - mruknęła zza maski, napominając się, by
powściągać panieńskie nawyki i łkając w duchu w oczekiwaniu
rychłej katastrofy. Jedno dobre, jeśli było w tym co dobrego, że
sir Peter nikomu na czas lekcji nie dawał dostępu do sali.
Przekonana, że Dancy liczy sobie uczniów na tuziny, Emma
czuła, że powinna być wdzięczna, iż może bodaj raz
zasmakować męskich przyjemności. Żal tylko było płacić za to
udawaniem.
Nigdy nie roiła podobnych marzeń; prędzej widziała się
scandalous
Z netu poprawki - Irena
73
nadobną księżniczką, adorowaną, wielbioną i serdecznie
miłowaną. Fechtunek zdał się jej odrobinę za żywy, ale i sir
Peter nie był mężczyzną z jej snów: onieśmielający, władczy...
taki, którego bezpieczniej omijać z daleka.
- Możesz zostać w kamizelce, jeśli tak wolisz. Wielu tak
czyni - rzekł mimochodem, dobywając z pudła giętkie szpady z
ochronnymi zakończeniami.
Emma pospiesznie wdziała wzorzysty łaszek i od razu
poczuła się trochę lepiej: każda warstwa okrycia stanowiła
wszak dodatkowe zabezpieczenie.
- Najpierw pozdrowienie - podniósł szpadę w pozycji
pionowej do poziomu brody. - O, tak.
Powtórzyła posłusznie gest, choć zdał się jej śmieszny w
swojej powadze, ale snadź bywał poważny.
- Rzeczą pierwszej wagi jest utrzymać należną odległość.
Dziwne, pomyślała, jak ktoś krótkowzroczny może w ogóle
fechtować i rozprawiać o należnych odległościach. Mówił
dalej, nieświadom jej wątpliwości.
- Cały czas musisz trzymać przeciwka na dystans, w ataku i
kiedy się bronisz. Pokażę ci jak nacierać nie wystawiając się na
szwank. Szybko też nauczysz się ratować z opresji, gdy źle
ocenisz
odległość
i
przyjdzie
potrzeba
wrócić
na
bezpieczniejszą pozycję - rzekł z rozbrajającym uśmiechem.
Emma pomyślała, że tak się uśmiecha lis do kury, zanim ją
pożre.
- Wszystko to brzmi mi bardzo niebezpiecznie - mruknęła
pod nosem.
Pierwsza pozycja to parowanie ataku. Chronisz lewą stron?
ciała przed ciosem. - Tu z groźnym świstem ciął szpadą
powietrze.
- Lepiej zostać w domu, niż martwić się obroną - skwitowała
cicho jego nauki.
- Postawa - napomniał ją sir Peter. słuchała bez dalszych
komentarzy.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
74
Budząc się tego ranka nie przypuszczała, że znajdzie się sam
na sam z sir Peterem w wąskiej sali odziana tylko w pantalony,
kamizelkę i luźną koszulę. Bojąc się, że przy gwałtowniejszych
ruchach poluzuje bandaże krępujące piersi, zaleciła sobie
powściągliwość w reakcjach.
- Tak układasz rękę. Dłoń w jednej linii z lewym ramieniem.
Bezskutecznie usiłowała powtórzyć demonstrowaną pozycję.
- Nie, nie - napominał łagodnie. - Pozwól. Otworzyła szeroko
oczy, spłoszona jego dotknięciem.
- Tak, widzisz. Przedramię zgięte pod kątem prostym i lekko
wysunięte. Wtedy ostrze nachyla się lekko do przodu, odrobinę
w dół, nigdy pionowo. To powszechny błąd u początkujących,
którego ty zapewne nie popełnisz. - Ułożył delikatnie jej rękę
we właściwej pozycji.
Czuła ucisk w gardle. Stał blisko, obejmował ją i jeszcze
przeklętnik miał czelność uśmiechać się obezwładniająco.
Całkiem ją rozbroił.
- Opuszczasz koniec szpady na wysokość trochę powyżej
kolan przeciwnika - pouczał cierpliwie.
Uśmiechnęła się. Niczego teraz nie pragnęła równie mocno,
jak natrzeć na sir Petera. Był wrogiem, który uparł się męczyć
ją lekcjami fechtunku. Po cóż jej ta umiejętność? Będzie kiedy
stawać do walki? Otrząsnęła się, usiłując słuchać instrukcji, ale
dość było, żeby spojrzał jej w oczy, a znów traciła głowę.
- Teraz poćwiczymy.
Próbowała naśladować ruchy jego stóp i rąk, pamiętając przy
tym, by trzymać dłoń na odpowiedniej wysokości, jak jej
pokazywał. Nauka przychodziła z trudem. Powtarzała każdy
gest bez końca, aż chciało jej się płakać i krzyczeć.
Wreszcie zaczęła pojmować zasady i czynić postępy. Stopy
tańczyły lekko na macie, nogi i ręce reagowały posłusznie.
W końcu powiedział:
- Bardzo dobrze.
Byle jeszcze zniknął ten wyraz zdumienia z jego twarzy.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
75
Zaczynała wierzyć, że kobieta może być dobra w tym zajęciu,
które wymaga lekkiego kroku i nieomylnej dłoni... co
kobietom dane jest w sposób naturalny.
Śmiało mierzyła w kukłę, robiła wypady, składała się gracko
do ciosu.
- Brawo! - zawołał odsuwając manekin i stając na macie. -
Powtórz.
Powtarzała bez końca, pewna w końcu, że za chwilę padnie
ze zmęczenia. Gdy zaatakował w sposób nieprzewidziany,
cofnęła się, niepewna, co robić. W jego oczach błyskały
iskierki, które widziała już wcześniej i które nieodmiennie ją
dziwiły. Może bawił się sytuacją, może cieszył fechtunkiem.
Tak czy inaczej, wzbudzał nieufność.
- Seconde! - zawołał pokazując raz jeszcze ten sam wypad.
Powtórzyła dokładnie, choć może ciut topornie.
- Wyśmienicie! - krzyknął, zmieniając kierunek natarcia. I
ona się okręciła parując jego ataki, jak umiała najlepiej.
Wkrótce potrafiła niemal przewidzieć, skąd czekać ciosu,
zaczynała być pewniejsza swego kroku, pewniej robiła szpadą,
ciągle pamiętając, że chce go dosięgnąć. Może to zagrzewało
ją do ćwiczeń: chęć pobicia mistrza.
- Dość! - zawołał w końcu, podniósł szpadę i pocałował
rękojeść. Emma wstrzymała oddech... widok ten zrodził w jej
głowie obraz, który w żadnym razie nie kojarzył się z
fechtunkiem.
Odłożył szpady, odsłonił twarz, jej też zdjął maskę.
Wiedziała, że musi mieć rozbawioną minę, bo też tak się czuła.
- Chwat z ciebie, George.
Łajać się w duchu, że znowu ulega panieńskim nastrojom,
„czuła dumę, że tak dziarsko radziła sobie w męskim sporcie...
nawet gdyby nigdy już nie przyszło jej trzymać szpady w
dłoni. Otarła twarz ręcznikiem, rada, że mężczyznom wolno
Spocić do woli.
- Musisz już iść? - zapytał widząc, że sięga po surdut.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
76
- Muszę - odparła drżącym głosem. Znowu to robi, spogląda
jej głęboko w oczy wywołując w niej dziwne reakcje nerwowe.
A może ten dziwny błysk źrenicy należy złożyć na karb
krótkowzroczności?
Cofnęła się ku drzwiom, gotowa do odwrotu.
- Myślałem, że pokażę ci, jakie środki ostrożności
przedsięwziąłem - powiedział smętnie, gdy szli korytarzem.
Emma była pewna, że jeśli zaraz nie znajdzie miejsca, w
którym będzie mogła przestać udawać i wreszcie odpocząć,
wyląduje na podłodze.
- Cóżeś zwojował poza zdeponowaniem naszyjnika u
Rundle’a i Bridge’a? - zapytała możliwie nonszalancko.
- Nająłem agenta z Bow Street i strażnika na noc. - Sir Peter
zatrzymał się przy drzwiach frontowych. Radley stał w kącie,
ale Emma nawet nie zauważyła jego obecności, zapatrzona bez
reszty w swojego rozmówcę.
- Wygląda na to, że podjąłeś właściwe kroki - oznajmiła.
Marzyła o tym, by móc oprzeć się o drzwi.
- Będę prosił, byś znowu dotrzymał mi towarzystwa.
Odbędziemy kolejną lekcję. Trochę ruchu dobrze nam obu
zrobi. Powiedz szczerze: nie czujesz się lepiej? - Spojrzał na
nią z kpiną, jakby doskonale wiedział, że marzy o tym, by
wreszcie paść na łóżko i zasnąć.
Skinęła głową i zrobiła krok ku drzwiom.
- Wybacz, staruszku, ale muszę znikać. Spotkania, sam
rozumiesz. Bardziej zadowolonym z lekcji, niż potrafię
wyrazić - wybełkotała i skryła się w fiakrze, zanim zdążył ją
zatrzymać.
- Tam, gdzie zawsze - rzuciła krótko i opadła na poduszki
marząc, by uciec na wieś, gdzie oczy poniosą.
Kiedy drzwi się zamknęły, Peter oparł się o ścianę i spojrzał
na Radleya.
- Była naprawdę wspaniała, wiesz? Wrodzony talent i gracja.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
77
Świetne wyczucie czasu, dobry wypad i garda. Kiedy opanuje
wszystkie postawy, będzie z niej fechtmistrz co się zowie -
mówił w uniesieniu. - Musi być strasznie skonfundowana, ale
niech tak zostanie czas jakiś.
- Nie myśli pan chyba zakpić z niej, sir? - zaniepokoił się
Radley.
- Nie, nie. Wszystko będzie dobrze - odparł i odszedł
pogwizdując wesoło. Radley stał przez chwilę w milczeniu,
zamyślony, po czym ruszył do swoich zajęć.
Emma nie miała wszelako poczucia, że wszystko jest dobrze,
kiedy poirytowana do żywego przekraczała próg domu lady
Titheridge.
- Nie uprzedziła mnie pani, że mam przywdziać coś
podobnego - natarła na gospodynię bez zbędnych wstępów.
Ściągnęła płaszcz, demonstrując luźną koszulę, kamizelkę i
pantalony, w których odbyła lekcję, opinające długie, szczupłe
nogi i krągłe biodra. Spoglądając w lustro strzepnęła ozdobny
żabot koszuli.
- Dzięki bodaj za to, inaczej byłoby już po mnie. Nigdy tak
jak dzisiaj nie cieszyłam się, że mam płaski jak deska brzuch.
Mam pokazać, przez co przeszłam?
Tu wyrzuciła ramię do przodu markując cios szpadą, tańcząc
przy tym i czyniąc wypady jak podczas ćwiczeń z sir Peterem.
- Boże miłosierny! -jęknęła lady Titheridge słabym głosem i
opadła na krzesło.
- Właśnie - przytaknęła Emma ocierając pot z czoła i zerknęła
na Braddon, która pospieszyła ją rozdziewać. Po chwili zlała
się obficie wodą lawendową i włożyła swoją skromną suknię.
- I co mam zrobić, milady? - odwołała się do rady starej
damy. Braddon tymczasem zajęła się jej włosami.
- Prawdziwy ambaras - przyznała lady Titheridge. - Nie ma
odwrotu, musisz robić dobrą minę do złej gry. Wycofanie się
teraz oznaczałoby klęskę. Nie możesz tego zrobić, poza tym
powinnaś to zrobić dla Petera. Bardzo cię potrzebuje.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
78
- Dlaczego? - zapytała Emma wspominając zielone oczy,
które tak znacząco na nią spoglądały. Nawykła od lat do
wypełniania obowiązków, uznała, że skoro lady Titheridge
uważa, iż jej obowiązkiem jest robić szpadą, to go wypełni.
- Ponieważ mój siostrzeniec nikomu innemu nie ufa, a ty
masz talenty, które mogą być mu przydatne. Po prostu nie
możesz go opuścić - powiedziała błagalnie lady Titheridge.
Nie mając w zanadrzu żadnego argumentu przeciwko owym
błaganiom, Emma skinęła głową i z westchnieniem przysiadła
na łóżku, spoglądając tęsknie na poduszkę, po czym bohatersko
wstała, gotowa się pożegnać.
- Powinnam wracać do domu, by oszczędzić sobie pytań
mateczki. Prześpię się i wieczorem stawię czoło towarzystwu,
jakbym nie miała innych trosk niż kolor sukni i dobrze ułożone
loki.
- Gdzież to wybierasz się dzisiejszego wieczoru? - zapytała
lady Titheridge pozornie z czystej uprzejmości.
- Pani Bascomb przekonała mateczkę, że powinnyśmy
pokazać się na skromnym przyjęciu u lady Sefton. Skromnym!
Już widzę te tłumy gości.
- Straszna ciżba, mówiąc inaczej. Cóż, moja duszko, o tym
marzy każda gospodyni. - Lady Titheridge posłała Emmie
porozumiewawczy uśmiech, dzieląc z nią opinię na temat
wielkiego świata.
- Wiem, ale jestem zmęczona i wolałabym odpocząć. - Emma
westchnęła.
Stara dama odprowadziła ją wzrokiem, po czym podeszła do
sekretery, skreśliła krótki list i wezwała Lelanda.
- Postaraj się, by mój siostrzeniec dostał to jak najszybciej.
Leland wymienił ze swą panią spojrzenia i skłonił się nisko.
- Tak jest, milady. Jak najszybciej.
Emma powlokła się do swojego pokoju, szczęśliwa, że matka
zajęta jest rozmową z panią Bascomb. Z salonu dochodziły jej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
79
zachwyty nad nowymi pigułkami uspokajającymi doktora
Vemala. Pigułki na nerwy? Ciekawe, co też mogą zawierać,
pomyślała, jak zawsze nieufna wobec łatwowierności, z jaką
matka traktowała przeróżnych szarlatanów. Teraz jednak czuła
wdzięczność dla doktora Vemala, którego osoba pozwoliła jej
uciec przed przesłuchaniami. Mateczka żywiła przekonanie, że
młode damy nie powinny brać udziału w rozmowach tyczących
zdrowia, a że właśnie na nie się uskarżała, Emma uniknęła
pytań na temat domniemanej wizyty u lady Titheridge.
Bezpieczna w zaciszu swojego pokoju, zrzuciła suknię i
wsunęła się do łóżka. Z chwilą gdy poznała sir Petera
Dancy’ego, świat stanął na głowie. Co ją skusiło, żeby oglądać
rozwijanie mumii z Teb, zamiast siedzieć w domu, jak
porządnej pannie przystało? Jeden nierozważny postępek
pociągnął lawinę kłopotów. A teraz fechtunek. Obraza boska.
Zapadając w sen zdążyła jeszcze pomyśleć, że bardzo źle
musi być ze wzrokiem Dancy’ego, skoro dotąd nie odkrył
podstępu.
Obudziła się pełna zwykłego sobie optymizmu. Jak to często
bywa, świat wydaje się mniej straszny, gdy człowiek zażyje
odpoczynku. Patrząc w lustro dostrzegła dawny błysk w oku.
Zmęczenie minęło, była gotowa na spotkanie wieczoru.
- Panienka nic, tylko cięgiem bywa, jeno patrzeć, a trza
będzie nową tualetę gotować - orzekła Fanny wpadając do
pokoju ze świeżo wyprasowaną suknią ze srebrnej gazy.
- Nie mogę prosić teraz papy o następną - odparła Emma
zastanawiając się, jak też hojnie sir Peter zamierza
wynagrodzić George’a za jego prace artystyczne. Nigdy nie
będzie człowiekiem interesu, skoro jedno wejrzenie w zielone
oczy sprawiało, iż zapominała zapytać. Musiała wszak
przyznać, że choć Pojęła się zamówienia dla kilku
dodatkowych funtów, bardziej pociągała ją przygoda i bliskość
sir Petera.
Gdy była już ubrana i uczesana, rozległo się wieszczące
scandalous
Z netu poprawki - Irena
80
kłopoty pukanie do drzwi. Mateczka.
- Oto co ci przyniosłam, moja droga - powiedziała wręczając
Emmie bukiecik fiołków. - Pan Swinburne prosi cię o taniec
dziś wieczór. Zacniejszy chyba z niego młodzieniec, niż nam
zrazu się wydawało.
Emma pokręciła głową.
- Nie sądzę, ale zatańczę z nim, oczywiście. Jest chętnie
przyjmowany i lubiany mimo swego dandyzmu.
- Jak wielu młodych, skłonny jest do ekstrawagancji. Z
wiekiem zrozumie, że to niemądre, i ustatkuje się - oznajmiła
pani Cheney w niezachwianym poczuciu własnej mądrości.
Pozbawiona doświadczenia mateczki, Emma powątpiewała,
czy pan Swinburne kiedyś się ustatkuje; prędzej roztrwoni
majątek i jak wielu jemu podobnych ucieknie przed
wierzycielami na kontynent. Publikowane w gazetach listy
bankrutów z dnia na dzień stawały się dłuższe. Papa kupował
główne dzienniki, a „The Mirror of the Times” skrupulatnie
donosił o wszystkich przetrąconych fortunach. Jakież to musi
być okropne pozostać całkiem bez środków do życia.
- Chodźmy, moja droga, nie chcę się spóźnić. Olśnisz
wszystkich panów. Cieszę się, że zaczęłaś słuchać uwag matki.
Fanny powiedziała mi, że ucięłaś sobie popołudniową
drzemkę. Bardzom z tego rada - pochwaliła córkę pani Cheney,
gdy wychodziły z pokoju.
Emma zmilczała pochwałę. Nie mogła przecież przyznać się,
na jakich to zajęciach minęło jej przedpołudnie, by nie
przyprawić mateczki o atak palpitacji.
U pani Sefton istotnie kłębiła się ciżba gości. Już na schodach
Emma dostrzegła lady Titheridge w towarzystwie... kogóżby,
jak nie sir Petera Dancy’ego. Aż zbladła z wrażenia. Przeklęty
człowiek. Mówiono jej, że rzadko bywa w świecie, tymczasem
pojawiał się wszędzie tam, gdzie ona. Gdyby była osobą
próżną, mogłaby pomyśleć, że szuka jej towarzystwa. Ale nie:
ten ekscentryk o niebezpiecznym spojrzeniu w niczym wszak
scandalous
Z netu poprawki - Irena
81
nie przypominał zakochanego fircyka.
Lady Sefton przywitała ją więcej niż uprzejmie.
- Bardzo się cieszę, że cię widzę, moja droga. Musisz częściej
bywać na naszych małych assemblees.
- Bardzo pani łaskawa. Wybieramy się w najbliższą środę -
zapewniła Emma omal nie parskając śmiechem. Cóż za absurd
nazywać wieczory w Almack małymi assemblees.
- Wybornie - ucieszyła się lady Sefton i poczęła witać
kolejnych gości.
- Och, moje dziecko, prawdziwie robisz konkietę - szepnęła
pani Cheney zza wachlarza.
- Jeśli tak jest, to tylko dzięki lady Titheridge i panu
Brummellowi. Ich opinia decyduje o wszystkim.
- Cóż za roztropna uwaga - zachwyciła się pani Cheney. Tę
wymianę zdań przerwał pan Swinburne.
- Jak się cieszę, że mój skromny hołd znalazł uznanie w pani
oczach - rzekł zerkając na bukiecik fiołków.
- Daj spokój, Swinburne, nie złowisz tu posagu - wtrącił
kąśliwie ktoś z boku.
Nie musiała się nawet odwracać, by sprawdzić, kto
wypowiedział ową uwagę. Znała ten głos: sir Peter.
- Wstrętny z ciebie chłopak. Nie powinieneś mówić takich
rzeczy - napomniała siostrzeńca lady Titheridge.
- Przecież to prawda - odparł sir Peter.
Emma posłała mu kosę spojrzenie i zajęła się panem
Swinburne’em, zła na sir Petera za tę uszczypliwość. Nie
musiał wszem i wobec trąbić o jej stanie majątkowym. Nie
było to w dobrym tonie.
- Zatańczysz ze mną, pani? - zapytał pan Swinburne
spoglądając na sir Petera z politowaniem, pewny, że
przyćmiewa go swoim wyglądem. Istotnie: żółte pluderki,
błękitna kamizelka haftowana w pomarańczowe kwiaty i
niebieskoszary surdut sprawiały, że wyróżniał się pośród
innych, niepomny na nauki Brummella, który mówił, że
scandalous
Z netu poprawki - Irena
82
człowiek nie powinien bez potrzeby zwracać na siebie uwagi.
- Z radością - odparła Emma.
- Ale mnie musi pani przyrzec walca - wtrącił sir Peter z
galanterią.
- Będę zaszczycona. - Cóż innego mogła powiedzieć wobec
tak obezwładniającego uśmiechu? Gdyby ten jego uśmiech nie
rozbrajał jej za każdym razem, wszystko wyglądałoby zupełnie
inaczej. Znacznie lepiej. Była tego pewna.
Pan Swinburne podał jej ramię i Emma mogła wreszcie
uwolnić się od towarzystwa sir Petera, co nie zmieniało faktu,
że i tak cały czas wiedziała, z kim tańczy lub rozmawia.
Szczególnie zwrócił jej uwagę kotylion Dancy’ego z ładniutką
blondynką, panną Richendą de Lacey, majętną dziedziczką o
wielkiej urodzie i ptasim móżdżku. Tak przynajmniej
mówiono, bo Emma nie znała jej osobiście. Niemniej poczuła,
że chętnie wydrapałaby jej oczy.
- Panna de Lacey jest podobno uroczą osobą? - zagadnęła
pana Swinburne’a, gdy skończyli taniec.
- Ta dziedziczka? - zapytał potwierdzając tym samym, że
bardziej interesuje go posag niż uroda. - W istocie. Mówią, że
ma całą armię adoratorów.
- Pan do nich też należysz?
- Niekiedy. Przychodzi czas, gdy kawaler musi się
zdeklarować albo ustąpić pola. Jak wielu innych i ja zadaję
sobie to pytanie, kiedy zdarza mi się być w towarzystwie
panny de Lacey
Emma zrozumiała: zastanawiał się, czy mógłby tolerować
taką gęś jako żonę. Są mężczyźni, którzy dla posagu potrafią
znieść największą głupotę.
- W końcu można stołować się w klubie.
- Otóż to. Uroda to nie wszystko - powiedział niejasno i
ruszył w kierunku majętnej panny.
- Jesteś, pani, zamyślona. Nie wiesz, że na wieczorkach
tańcujących takie zachowanie jest niedopuszczalne? - szepnął
scandalous
Z netu poprawki - Irena
83
jej do ucha sir Peter. Zadrżała czując jego oddech na karku i
zaraz zbeształa się w myślach, że jest równie głupia jak panna
de Lacey.
- Można? - zapytał ujmując jej dłoń i zmierzając w stronę
parkietu.
- Nie wiedziałam, że to walc - powiedziała ignorując jego
uwagę.
- Obiecałaś mi go. Ostatni taniec przed kolacją, zatem będę ci
towarzyszył również przy stole. Chyba że masz, pani, inne
plany.
Byłoby niegrzecznie odmówić, poza tym nikt jej nie prosił o
towarzystwo podczas kolacji.
- Masz taką minę, jakbym robił ci krzywdę - poskarżył się.
- Odstraszasz pan ode mnie ludzi. - Raptem zdała sobie
sprawę, że widząc ją w towarzystwie sir Petera inni panowie
trzymają się z daleka. - Widać wzbudzasz w nich wielki
respekt. Boją się, że wkroczą na twoje terytorium? Jeśli tak,
powinieneś dać im pan do zrozumienia, jak bardzo się mylą.
Może pomógłby flirt z panną de Lacey?
- Emmo - powiedział ostrzegawczo.
- Nie pamiętam, bym pozwoliła waćpanu, zwracać się do
mnie po imieniu. Bardzoś skory do poufałości.
- Czy brat ci mówił, że uczy się fechtunku? - zapytał sir Peter
nie podejmując sprzeczki.
- Tak - przyznała z ociąganiem.
- Podoba mu się?
- Jest zachwycony - odparła niewiele mijając się z prawdą i
wbijając wzrok w bukiecik fiołków.
- Cieszę się. Ma wrodzony talent. Wstyd byłoby go nie
rozwijać.
Emmie nie przychodziła do głowy żadna sensowna
odpowiedź. Przypomniała sobie, jak to któryś z jej partnerów
wspomniał w tańcu, że prosił sir Petera, by dawał mu lekcje
fechtunku, ale się okazało, iż baronet nie bierze uczniów.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
84
Dlaczego zatem uczył George’a? Chciałaby to wiedzieć.
Chciałaby też nie tęsknić za tymi lekcjami.
8
Gdy walc dobiegł końca, uwolniła się wreszcie z
przyprawiających o dziwny niepokój objęć sir Petera: przeszli
do sali jadalnej.
- Och! Tam jest lady Amelia i Worcester. Niech się do nas
przyłączą! - wykrzyknęła z entuzjazmem tak różnym od
nastroju, w jakim przyjęła jego towarzystwo, po czym ruszyła
ku przyjaciółce i pociągnęła ją do stolika. Widząc, że panny
wdały się w ożywioną rozmowę, sir Peter postanowił zadbać o
jadło.
- Witaj, Worcester - zagadnął podchodząc do stołu
zastawionego smakołykami.
- Widziałeś, z kim jestem - westchnął Edward z miną pełną
rezygnacji. - Bądź człowiekiem i przyłącz się do nas.
- Moja partnerka już mnie wyręczyła - odparł sir Peter
uśmiechając się pod nosem. Do dziewcząt dołączyła właśnie
panna de Lacey pozostawiając Swinburne’owi trud zadbania o
bufet.
- Widzę, że dziedziczka zaszczyciła nasz stół - mruknął Peter
do Worcestera.
- Doprawdy? Cóż za szczęście. Być może powinienem z nią
poflirtować, zamiast myśleć, jak skręcić kark Amelii?
- Wybacz, ale już otrzymałem podobny rozkaz.
- Tak? - Edward omal nie upuścił szyjki homara, którą
właśnie nakładał na talerz.
- Emma wbiła sobie do głowy, że panowie uznali ją za moją
damę. Mam ich wyprowadzić z błędu.
- Nie mów, mój stary. Czyżby nie wiedziała, jakim jesteś
łupem na małżeńskim rynku? - W głosie Worcestera dało się
słyszeć autentyczne niedowierzanie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
85
- Ani wie, ani dba - odparł smętnie sir Peter.
- Nie do wiary - dziwił się Edward zerkając na niezwykłą
pannę Cheney.
- W rzeczy samej - zgodził się sir Peter i pomaszerował w
stronę ich stolika i swej nieufnej partnerki.
- Miałeś jakieś wieści od Henry’ego Salta? - zapytał cicho
Worcester, korzystając, że panie zajęte były rozmową,
Swinburne zaś poszedł ponownie napełnić swój talerz.
- Słyszałem tylko, że znowu pokłócił się z konsulem
Drovettim. Za każdym razem, kiedy chce wywieźć z Egiptu
kolejne obiekty, Drovetti podnosi gwałt, a wszystko
oczywiście w interesie Francji. Spierają się jak dwie przekupki.
Wyobrażam sobie, jak śmieszni muszą być w oczach Egipcjan.
- Pomyśleć, że dyplomaci zachowują się tak niestosownie.
Myślisz, że jest jakiś związek miedzy ich awanturami a próbą
kradzieży z twojej kolekcji?
- Wątpię, ale nigdy nie wiadomo. Może powinienem baczniej
się przyjrzeć osiadłym w Londynie Francuzom. Czy George
albo Emma mówią po francusku?
- Chyba nie chcesz jej w to mieszać? - oburzył się nie na żarty
Worcester.
- Już jest zamieszana. Wiesz, że daję lekcje fechtunku?
Znalazłem wspaniałego ucznia.
- Nigdy przecież nie dawałeś lekcji. - Worcester zdawał się
kompletnie oszołomiony tą wiadomością. Peter pokiwał głową
unikając wzroku Emmy. - To prawdziwe wyzwanie. Wiele
traciłem, nie dzieląc się swoimi umiejętnościami z innymi.
- Zachowaj to dla siebie, inaczej nie opędzisz się od chętnych
- ostrzegł go Worcester.
- Ani mru-mru - przytaknął sir Peter. - Poproszę Emmę, żeby
pomogła mi przewąchać tu i ówdzie w sprawie kradzieży.
- Myślisz, że zechce, skoro jej nie interesujesz? - zapytał
rozbawiony Worcester.
- Zobaczysz, że tak.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
86
Emma spojrzała zaciekawiona, co też tak rozbawiło lorda
Worcestera. Sir Peter przeciwnie, wydawał się dziwnie
posępny.
- Potrzebuję twojej pomocy - oznajmił cicho, nachylając się
ku niej. - Worcester zastanawia się, czy ta próba kradzieży w
moim domu nie jest przypadkiem sprawką Francuzów. Mówisz
po francusku?
- Mówię - odparła i przez chwilę zastanawiała się, w jaki
sposób mogłaby mu pomóc.
- Przespaceruj się ze mną po sali balowej. Może usłyszymy
coś ciekawego. - Wstał i podał jej dłoń.
- Z chęcią, ale czy możliwe, żeby Francuzi maczali w tym
palce? - spytała szeptem.
- Kto wie.
Z ociąganiem przyjęła jego ramię. W czasie kolacji co
prawda zostawił ją w spokoju, ale teraz jego zachowanie
wydawało się zbyt zaborcze. Nie chciała, by kojarzono z nim
jej imię, jeśli go nie interesowała. Zdziwił ją nieoczekiwany
błysk w jego oku, ale uznała, że wywołała to perspektywa
rozwiązania zagadki nocnego włamania, bo cóż by innego?
Lord Worcester zaprosił urodziwą pannę de Lacey do
następnego tańca. Lady Amelia schroniła się u boku swej
mamy. Pan Swinburne zniknął w pokoju karcianym.
- Porozmawiajmy, skoro jesteśmy sami. Wiadomą jest rzeczą,
że Francuzi łakomym okiem patrzą na skarby Egiptu. Ich
konsul generalny Drovetti to łupieżca, gotów wydrzeć naszemu
konsulowi każde znalezisko. Worcester zastanawia się, czy nie
ma on swojego człowieka w Londynie, niby to uchodźcy, który
dla niego szpieguje. Moja kolekcja jest powszechnie znana,
nietrudno zdobyć o niej informacje, jak i o miejscu jej
przechowywania.
- Teraz, kiedy Napoleon znowu szaleje, Francuzom byłyby w
głowie egipskie starożytności? - zapytała Emma rozglądając
się wokół, jakby chciała sprawdzić, czy dojrzy szpiega. Tutaj?
scandalous
Z netu poprawki - Irena
87
Wiedziała, że Francuzi na różne sposoby infiltrują jej kraj i
gorszyli ją ci rodacy, którzy wyciągali ku nim pomocną dłoń.
- Drovetti i Salt w Egipcie. Ani Francja, ani Anglia nie mają
ludzi, którzy mogliby im służyć. Komunikacja trudna, poczta
idzie całe wieki. Znajdź w takiej sytuacji kogoś, kto byłby na
rozkazy, zwłaszcza kiedy kraj jest w kłopotach. Całymi
tygodniami można czekać na wiadomości. Tu trzeba dużych
pieniędzy.
Emma spoglądała na niego przez chwilę, po czym postąpiła
krok do przodu.
- Chyba zbyt poważne mamy miny. Ludzie gotowi pomyśleć,
że albo się kłócimy, albo właśnie dostaliśmy wiadomość o
śmierci.
- Prawda. Albo że właśnie doszły nas wieści z pola bitwy -
odparł nie przerywając przechadzki po ogromnej sali.
Na samą tę myśl Emmę przeszedł dreszcz. Nienawidziła
wojny, w której ginęło tak wielu ludzi, ale przecież Anglia
musiała się bronić przed szalonym Korsykaninem. To
potworne, że Napoleon zdołał uciec z Elby, gdy książę
Wellington bawił w Wiedniu. Ten oczywiście opuścił
natychmiast Kongres l teraz w swojej kwaterze głównej w
Brukseli mobilizował siły Świętego Przymierza przeciwko
Cesarzowi. Zapewne go pokona. Nawet trudno sobie
wyobrazić, by mogło być inaczej.
- Miejmy nadzieję, że Wellington powstrzyma brutala -
westchnęła udając, że podziwia jakąś kompozycję kwiatową.
- W nim cała nadzieja - odparł sir Peter.
Udając, że wsłuchuje się w słowa sir Petera, przechyliła
głowę i próbowała złowić dochodzące ją fragmenty cichej
rozmowy toczonej po francusku. Angielska szlachta i
arystokracja na ogół posługiwały się dobrą francuszczyzną, ale
ta para mówiła czysto paryskim akcentem.
Widząc pytające spojrzenie sir Petera, pokręciła głową i dała
znak, że mogą kontynuować przechadzkę.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
88
- O czym rozmawiali?
- To na pewno Francuzi. Ciekawa byłam, o czym mogą
rozprawiać podczas balu. O niczym zajmującym, chyba że
mówili szyfrem. Tu już nic nie pomogę.
- Szkoda, że mojej kuzynki nie ma w Londynie. Victoria i jej
mąż biegli są w takich rzeczach.
- Doprawdy? - Emma zaczynała czuć nabożny szacunek dla
kobiet z rodziny Dancy’ego, najwyraźniej obdarzonych
różnymi niezwykłymi przymiotami. Malarki, rzeźbiarki,
rytowniczki - tyle twórczych i niezwykłych niewiast.
- A twoja siostra?
- Kiedyś regularnie zapadała na chorobę nerwową. Teraz jest
już zamężna. Nie opiekuję się nią więcej.
- Biedna. - Emma zatrzymała się udając, że poprawia
jedwabny szal, prezent od lady Hamley.
- Znowu jakaś rozmowa? - Sir Peter pojął natychmiast, w
czym rzecz.
- Nie jestem pewna - szepnęła. - Trudno powiedzieć, czy to
czcza gadanina, czy coś poważniejszego.
- Podziwiam twoje rozliczne talenty. Ciotka powiada, że
umiesz rysować równie biegle jak twój brat. Bardzo przypadły
jej do smaku szkice, które dla niej zrobiłaś.
Emma oblała się rumieńcem. Cóż za fatalna sytuacja. Tak
bardzo pragnęła wyjawić sir Peterowi swą podwójną
tożsamość. Czy może? Na co się narazi?
Odgoniła ponure myśli i dała znak, by podjęli przechadzkę.
Nic więcej nie doszło ich uszu. Kiedy podeszli do matki
Emmy, poczciwa dama spojrzała na nich zdumiona.
- W głowę zachodziłam, gdzieście się podzieli. Nie godzi się
tak znikać.
- Przeszliśmy się tylko po sali, mateczko - wyjaśniła Emma z
niezmąconym spokojem.
Pani Bascomb posłała sir Peterowi znaczące spojrzenie, ale
nie powiedziała ani słowa. W tej samej chwili do Danceya
scandalous
Z netu poprawki - Irena
89
podszedł lokaj z liścikiem na srebrnej tacy.
- A to cóż znowu? - zawołał sir Peter. - Człowiek nie dostaje
zwykle bilecików na balu.
- Jakieś kłopoty? - zapytała Emma.
- Owszem. Kolejne włamanie. Ktoś próbował dostać się do
domu przez okno na piętrze. W pokoju była akurat służąca,
która rozpalała ogień. Jej krzyk wypłoszył intruza.
- Szczęście, że tak się stało - powiedziała Emma cicho,
usiłując nie okazywać zdenerwowania.
- Powiedz, z łaski swojej, bratu, że jutro będę potrzebował
jego niezastąpionej pomocy - szepnął sir Peter tak, by nie
słyszała go pani Cheney.
- Dobrze. - Emma westchnęła.
- Co, dobrze, moja droga? - zainteresowała się pani Cheney.
- Mówię właśnie, że chętnie dotrzymam jutro towarzystwa
lady Titheridge - skłamała Emma. - To taka urocza dama i ma
tyle pięknych rzeczy w swojej kolekcji.
- Odziedziczę wiele z nich, wiesz? - powiedział sir Peter z
kpiną w głosie.
Emma nie bardzo rozumiała, dlaczego Dancy jej to mówi.
Jako że pani Cheney żywiła wielkie nadzieje, jeśli idzie o
córkę, i za nic nie życzyłaby sobie pogorszenia stosunków z
lady Titheridge, z uśmiechem przyjęła wiadomość. Emma
smętnie spoglądała na oddalającego się sir Petera. Czuła
Jeszcze na dłoni złożony przezeń pożegnalny pocałunek.
Zatańczyła po raz ostatni, po czym mateczka stwierdziła, że
czas, by wracały do domu.
- Ach, te zarywane noce. Znowu będę musiała spać do
południa. Nie wiem, skąd Emma bierze siły, by wstawać tak
wcześnie - westchnęła spoglądając czule na córkę, nadzieję
całej rodziny i gwarantkę przyszłości. - Tylko pigułki doktora
Vemala trzymają mnie przy życiu - wyznała zwracając się do
pani Bascomb.
- Chodźmy zatem, mateczko - wtrąciła pospiesznie Emma
scandalous
Z netu poprawki - Irena
90
lękając się, że pani Cheney zacznie się rozwodzić na ulubiony
temat. Rozejrzała się po sali za panem Swinburne’em, ale ten
najwidoczniej nadal grał w karty, uznawszy, że tańce to zajęcie
zbyt wyczerpujące dla fircyka. W drodze do rezydencji
Bascombów panie rozprawiały o balu.
- Wyglądasz na zatroskaną - stwierdziła matka, gdy pani
Bascomb wysiadła.
- Nic mi nie jest, mateczko. Te wszystkie przyjęcia, rauty,
wieczorki są trochę męczące. Trzeba mi snu.
Uspokojona tymi słowami pani Cheney poprawiła się na
kanapce.
- Pan Swinburne mógłby się okazać interesującym
konkurentem - powiedziała z nadzieją.
- Reginald Swinburne?
- Przystojny młodzieniec, a pewnie i majętny, sądząc po
modnych strojach.
- Mateczko, pierwszą dla dandysa rzeczą jest ubierać się
podług ostatniej mody. Idę o zakład, że najmniej za rok zalega
u swojego krawca z rachunkami. Poza tym obiecałaś, że nie
poślubię nikogo wbrew własnej woli, a pan Swinburne wcale
mi się nie podoba.
- Przemyśl to, moja droga - poradziła pani Cheney, kiedy
powóz zatrzymał się przed domem. Emma udała, że nie
dosłyszała rady.
Następnego ranka wstała wcześnie i zaczęła się ubierać nie
czekając na Fanny. Już miała wymknąć się z pokoju, gdy w
drzwiach stanęła pokojówka. Na widok gotowej do wyjścia
Emmy rozdziawiła usta ze zdziwienia.
- A gdzie to tak z rana panienka się wybiera? - zapytała bez
najmniejszych oznak szacunku.
- Przyniosłaś czekoladę? Och, i rogaliki - ucieszyła się Emma
ignorując wścibskie pytanie. Odebrała od dziewczyny tacę i
zabrała się do śniadania. Była głodna, bo ostatniego wieczoru
scandalous
Z netu poprawki - Irena
91
nie myślała o jedzeniu.
- Panienka wychodzi? - nie ustępowała Fanny zabierając się
do słania łóżka.
- Nie będę cię potrzebowała dzisiejszego ranka - odparła
Emma wymijająco.
Fanny zmierzyła ją pełnym przygany spojrzeniem, ale nie
ośmieliła się na żadne impertynencje.
Emma włożyła pospiesznie budkę i szal, chwyciła torebkę,
rękawiczki, zbiegła lekko po schodach i nie zauważona przez
Oldhama wymknęła się z domu. Za rogiem czekał jak zwykle
fiakier. Rzuciła mu adres lady Titheridge i zaczęła zastanawiać
się nad czekającym ją dniem. Czy znowu przyjdzie jej
fechtować? Powinna być przygotowana i na tę możliwość.
Ciekawe, jakiej pomocy sir Peter oczekiwał od George’a.
Jej bujający w obłokach brat nigdy nie dbał o innych. Czyżby
sir Peter uznał, że Cheney zmienił swój stosunek do ludzi?
Lady Titheridge leżała jeszcze w łóżku, gdy Emma pojawiła
się w jej domu. Leland zaprowadził ją do małego buduaru,
gdzie Braddon pomogła jej wdziać tabaczkowe pluderki, białą
koszulę i wzorzystą kamizelkę, przyciemniła cerę specjalnym
kremem i związała włosy w harcap. Emma poprawiła białe
pończochy zastanawiając się, czy czeka ją kolejna lekcja
szpady. Ciągle jeszcze bolały ją mięśnie po ostatnim
fechtowaniu. Na wszelki wypadek owinęła tors bandażami, acz
każdy, kto miał oczy, łacno odgadłby, że żaden z niej George.
Czyżby sir Peter rzeczywiście był tak roztargniony i
krótkowzroczny, że dotąd nie dostrzegł różnicy? Wydawało jej
się to niezwykle dziwne.
Przed domem czekał już powóz lady Titheridge. Stangret
Pomógł Emmie wsiąść i bez słowa powiózł ją na Bruton Street.
Tym razem zamiast Radleya drzwi otworzył lokajczyk, który
bez zwłoki zaprowadził ją do gabinetu, gdzie zastała mocno
wzburzonego sir Petera.
- Cóż tam? - zapytała czując wyraźnie, że coś się zdarzyło od
scandalous
Z netu poprawki - Irena
92
ubiegłego wieczoru.
- Ktoś strzelał rano do Radleya.
- Straszne! Domyślasz się, kto do niego mierzył?
- Sprzątał tutaj, w pracowni. Tylko on poza mną ma klucz -
powiedział sir Peter wyraźnie zrozpaczony.
- Nie możesz się obwiniać. Ciężko jest ranny? Kiedy to się
stało? - Emma też była przybita wieścią, gdyż szczerze
polubiła lokaja.
- Na szczęście to tylko zadraśnięcie. Ktoś strzelał z dachu
naprzeciwko. Doskonały strzelec, skoro trafił z takiej
odległości w ruszającego się człowieka. - Sir Peter wskazał
rzeczony dach.
- To ładnie, że tak się przejmujesz Radleyem - powiedziała z
udaną szorstkością.
- Jestem z nim od lat. Dbał o mnie bardziej niż rodzony
ojciec.
Nie powiedział nic więcej na ten temat, ale często tak bywało,
że serdeczny sługa zastępował nieobecnego ojca.
- W południe przyjdzie człowiek z policji. On wszystko
obejrzy. Do tego czasu niewiele zdziałamy.
- Nie spieszno im - rzuciła Emma z przekąsem.
- Nikogo nie zamordowano, nic nie ukradziono. Postrzelenie
służącego to dla nich żaden powód do alarmu. - Sir Peter
niespokojnie chodził w tę i z powrotem.
- Ty się jednak przejmujesz - powiedziała współczująco,
niemal zapominając, że powinna przemawiać głosem
George’a.
- Myślisz, że chodzi o mumię? Medycy bardzo się nimi
interesują. Możesz wierzyć lub nie; ale ludzie uważają, że są
lekiem na wiele dolegliwości.
Emma miała ochotę parsknąć śmiechem.
- Cóż za niedorzeczność.
- Być może policja każe mi spakować całą kolekcję.
- Gdzie miałbyś ją przechowywać?
scandalous
Z netu poprawki - Irena
93
- Nie zgodzę się. Żaden złoczyńca nie zmusi mnie do tego.
Będę walczył - oznajmił sir Peter z groźną miną.
- Powinieneś mieć kogoś do pomocy - stwierdziła Emma
niewiele myśląc, co to znaczy.
- Słusznie. To przypomina mi o naszych lekcjach. Jesteś
gotów do ćwiczeń? - Nie czekając na odpowiedź sir Peter
chwycił Emmę za ramię i pociągnął do wyjścia, zamykając
drzwi do gabinetu na klucz.
Ani się obejrzała, a już byli w sali do fechtunku. Zdjęła
ostrożnie surdut, odwiesiła go i spojrzała na sir Petera.
Niemożliwe, by dotąd nie odgadł prawdy.
Nałożyła skórzaną maseczkę i stanęła na macie czekając, aż
Dancy poda jej szpadę. Wykonała pozdrowienie zapamiętane z
poprzedniej lekcji, ale przyjęła błędną postawę.
- Nie, nie. Przesuń się trochę. O, w ten sposób. Teraz dobrze -
pouczał cierpliwie.
W oczekiwaniu długich tortur Emma z rezygnacją uniosła
szpadę.
- Dzisiaj będziemy ćwiczyć różne pozycje. Do dzieła. Sir
Peter natarł bez ostrzeżenia, z impetem, zmuszając uczennicę
do wyuczonych wczoraj sposobów parowania ciosów. Trudno
jej było walczyć z twardym przeciwnikiem, który nie zamierzał
dawać pola. Robiła wypady, uskakiwała do tyłu, znowu
nacierała. Tak jak wczoraj opanowała ją chęć, by wreszcie
mogła go dostać. Tymczasem raz za razem czuła koniec jego
szpady, gdy tylko się odsłoniła. Wreszcie przerwał dając jej
czas na otarcie potu z twarzy.
- Teraz zajmiemy się pracą nóg. Masz wrodzony instynkt, ale
musisz poznać rozmaite kroki i ustawienia stóp. Jeśli chcesz
być dobrym szermierzem, musisz ćwiczyć dzień w dzień.
Odwrócony, nie widział na szczęście niechęci malującej się
na twarzy Emmy. Czyżby sobie żartował? Nie ma wyjścia,
George musi zniknąć. Jeszcze coś ją zaniepokoiło. Jeśli był
tak krótkowzroczny, jak dojrzał, skąd strzelano? A może to
scandalous
Z netu poprawki - Irena
94
Radley zdołał zoczyć napastnika, zanim ten umknął? Pytania
cisnęły się do głowy, ale nie śmiała wypowiedzieć ich głośno,
w obawie, że się zdradzi. Cóż za komedia pomyłek.
- Uważaj. Znowu się zamyśliłeś. A sądziłem, że tylko ja mam
zwyczaj bujać w obłokach. - Sir Peter zaśmiał się.
Pokazywał Emmie różne kroki, póki nie opanowała ich
należycie. Ćwiczyli tak dwie godziny, aż zupełnie opadła z sił.
Wreszcie schował szpady do pudła.
- Jutro przejdziemy do taktyki obrony.
Miała ochotę wykrzyczeć mu w głos, że więcej się już nie
pojawi, że George wyjeżdża do Rzymu albo gdzieś równie
daleko. Tymczasem usłyszał, gdy odbierał maseczkę z jej
drżącej dłoni, że jest bardzo wdzięczny za jej dobre chęci.
- Potrzebuję kogoś zaufanego do pomocy. Jeśli nie ujmą
złodzieja, będę musiał sam coś przedsięwziąć. Mogę chyba
liczyć na ciebie?
Emma odwróciła się, by nie dojrzał jej twarzy. Nic nie
mówiąc zaczęła wkładać surdut.
- Zapowiadasz się na wybornego fechtmistrza. Gdyby zaszła
potrzeba, wkrótce będziesz mógł wesprzeć mnie w walce.
- W walce? - powtórzyła zmrożona tą perspektywą.
- Bywa, że złoczyńcy nie kwapią się wyzionąć ducha po
dobroci - powiedział kpiącym tonem, który jednak wcale jej
nie zwiódł. Po raz pierwszy dojrzała w sir Peterze człowieka
pełnego obaw, lęków, wątpliwości. Wstrząsnęło nią to, że się
tak odsłonił.
- Oczywiście, możesz na mnie liczyć. Przyjdę jutro -
zapewniła go, nie myśląc o skutkach swych decyzji.
Zdawało się jej, że przyjął tę obietnicę z ogromną ulgą, co
tylko świadczyło, jak bardzo był stroskany. To straszne, kiedy
człowiek czuje się tak samotny. Chociaż zaprzyjaźniony, jak
się zdawało, z lordem Worcesterem, nie do niego przecież
zwracał się w kłopotach, lecz do George’a, więc nie wolno
było odmówić.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
95
Wcisnęła na głowę kapelusz i ruszyła do wyjścia.
- Zatem do jutra?
- Do jutra - przyrzekła.
Na stopniach domu minęła jakiegoś mężczyznę. Wnosząc po
stroju, domyśliła się w nim agenta policyjnego z Bow Street.
Kiedy powóz ruszył, zaczęła obserwować przez okno ludzi na
ulicy. Czy jest między nimi ten, który postrzelił Radleya? Czy
przypadkiem nie mówi z silnym francuskim akcentem? W
głowie kłębiły się obrazy szpiegów, złodziei, potyczek na
szpady. Sezon w Londynie zaczynał różnić się coraz bardziej l
od wcześniejszych wyobrażeń.
9
Peter z zainteresowaniem wpatrywał się w swojego gościa.
Nigdy jeszcze nie miał do czynienia z agentem policji z Bow
Street, chociaż wiele o nich słyszał.
Ten miał pospolity wygląd, ubrany był schludnie, acz bez
pretensji do elegancji. To, że nie zdjął nakrycia głowy, raczej
rozbawiło niż oburzyło gospodarza.
Harry Porter przedstawił się. Proszony o zajęcie miejsca,
usiadł powoli, powiódł wokół niepewnym wzrokiem, jak ktoś
nienawykły do wytwornego otoczenia, i przeszedł od razu do
rzeczy:
- Pański służący został postrzelony?
- To prawda - odparł Peter i zrelacjonował wypadki najlepiej,
jak potrafił. Gdy skończył, zaproponował agentowi, by
rozejrzał się po gabinecie.
Agent z Bow Street zaczął chodzić po pokoju oglądając
gabloty z egipskimi zabytkami. Przy mumii zatrzymał się na
chwilę. Najwyraźniej zafascynowany kiwał głową, wreszcie
podjął na powrót oględziny. Zatknąwszy kciuki za czerwoną
kamizelkę, uważnie badał dziurę w szybie, ślad po pocisku.
- Ten, kto postrzelił Radleya, mierzył z tamtego dachu. - Peter
scandalous
Z netu poprawki - Irena
96
wskazał dom naprzeciwko. - Tęgi musi być z niego strzelec,
skoro z tej odległości trafił człowieka w ruchu.
- Zna pan kogoś, kto nastawałby na życie onego Radleya?
- Agent mówił świszczącym głosem, jakby miał uszkodzone
struny głosowe.
- Nie, ale przechowuję w tym gabinecie wiele cennych
przedmiotów. Może to jakiś Francuz, którego wynajęto, by
zdobył je dla ich kolekcji narodowej. - Peter pokrótce
opowiedział o swoich podejrzeniach.
- Jakieś inne motywy? - zapytał policjant obserwując
rozmówcę spod oka.
- Ktoś może chcieć zdobyć mumię albo naszyjnik dla nie
znanych mi powodów.
- To pozostawia szerokie pole do domysłów.
- W grę mogą wchodzić po prostu pieniądze - powiedział
Peter bez wielkiego przekonania. Istniały łatwiejsze sposoby
zdobycia gotówki, niźli próba kradzieży łatwych do
zidentyfikowania przedmiotów.
Pan Porter ponownie zaczął oglądać mumię.
- Da się coś takiego sprzedać? Wielce szczególny przedmiot.
- Niektórzy wierzą, że mumie mają własności lecznicze. Nikt
nigdy nie potwierdził prawdziwości tej tezy, ale tak już bywa:
jeśli ktoś się uprze, zrobi wszystko, by zdobyć pożądany
obiekt.
- Hmm - mruknął Porter podejmując na powrót wędrówkę
wśród gablot. - Chciałbym zamienić słowo z kamerdynerem
waszmości, onym Radleyem. Może od niego wywiem się
czego, bo przecie to jemu się dostało. - Agent zerknął Pytająco
na Petera.
Poleciwszy lokajczykowi, by zaprowadził policjanta do
Radleya, Dancy zagłębił się w myślach o Emmie. Miał
nadzieję, że pojawi się następnego dnia. Czuł, że pragnie
pozbyć się przebrania George’a, że ma już dość maskarady, ale
on przedłużał zabawę i miał ku temu powody.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
97
Po pierwsze, gdyby zdradził, że ją rozszyfrował, położyłby
kres lekcjom fechtunku, wywołując zgorszenie jej rodziców.
Zależało mu bardzo na Emmie, ale nie chciał zmuszać jej do
małżeństwa: miał raczej nadzieję, że droga jego sercu panna
zapała doń szczerym afektem. Wyczuwał w niej rzadką
zdolność do miłości i czerpania z życia wszystkiego, co niosło
w darze. Jak wspaniale byłoby we dwoje wyprawić się do
Egiptu... Wiedział, że Emma go nie zawiedzie.
Był przekonany, że jest urodzona do szpady. Miała w sobie
ogień i instynkt walki.
Cieszyła go wreszcie perspektywa zagrania na nosie
ambitnym mamom i ich córkom, które zaginały na niego parol
wyłącznie dla majątku. Tak wstrętne mu były podobne zabiegi,
że coraz więcej czasu poświęcał swojej kolekcji.
Był jeszcze inny powód, dość szczególny. Jeśli przeciwnik
zobaczy, że potencjalna ofiara ma sprzymierzeńca, być może
odstąpi od niecnych zamiarów.
- Powinienem był rozgłosić, że zdeponowałem naszyjnik w
bezpiecznym miejscu - mruknął do siebie i poszedł sprawdzić,
czy agent z Bow Street dowiedział się czegoś ciekawego od
Radleya, ale ten niewiele wniósł do opowiadania sir Petera. Na
odchodnym policjant poinformował gospodarza, że zamierza
pokręcić się po spelunkach i melinach złodziejskich.
- Zdałoby się trochę grosza dla rozwiązania języków.
Oszczędziłbym sporo czasu - zasugerował Porter.
- Czekam na wiadomości - rzekł Peter wsuwając mu w dłoń
sakiewkę i odprowadzając go do drzwi.
Nie zdążył wrócić do gabinetu, gdy ponownie rozległ się głos
kołatki i w progu stanął lord Worcester.
- Doszły mnie wieści o strzelaninie - oznajmił bez zbędnych
wstępów.
- Radley sprzątał w gabinecie. Wiesz, że nie wpuszczam tam
nikogo innego ze względu na mumię i inne przedmioty. W
każdym razie ktoś strzelał z dachu domu naprzeciwko.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
98
- Mam nadzieje, że zawiadomiłeś policję? - zapytał
wzburzony Edward.
- Owszem. A może zamiast tkwić na miejscu przestępstwa
wybralibyśmy się do klubu? - Peter miał na jakiś czas dość
całej sprawy. Nie sądził przy tym, by ktoś ważył się przypuścić
kolejny atak w środku dnia, gdy czuwa służba. Nie mógłby też
zasiąść do pracy, jako że lada chwila mieli pojawić się
szklarze.
- Niechętnie. Kilka dni temu nadziałem się tam na tego
fircyka Swinburne’a. Ktoś musiał go zaprosić, bo pamiętam, że
kiedy chciał zostać członkiem, głosowaliśmy przeciwko jego
kandydaturze.
- Głosowałeś na nie? A to dlaczego? - Peter wprowadził
przyjaciela do biblioteki, gdzie stały wygodne skórzane fotele i
gdzie można było znaleźć na podorędziu karafkę z brandy.
- Złości mnie, że umizga się do Amelii. Ten przeklęty
człowiek obraca fałszywą monetą. Opowiada jej banialuki,
nabija głowę głupstwami, a to w gruncie rzeczy porządna
dziewczyna. To, że rzadko ją widuję, nie znaczy, że źle jej
życzę - oznajmił Edward, jakby z góry bronił się przed
zarzutami, po czym w milczeniu zaczął uderzać rękawiczkami
o udo, popijając brandy.
Dla Petera było oczywiste, że cokolwiek by mówił, przyjaciel
żywi dla Amelii więcej niż braterskie uczucia. Zastanawiał się,
kiedy ta prawda dotrze wreszcie do Worcestera.
- Znasz ją od niepamiętnych czasów. Dziwne, że nie chce
słuchać twoich rad - powiedział Peter usiłując zachować
powagę wobec cierpień Edwarda.
- Ta okropna dziewczyna mówi, że udzielam ich przez
zwykłą zazdrość.
Obydwaj jeszcze chwilę rozprawiali o lady Amelii i
fircykowatym
Swinburnie.
Wreszcie
Peter
namówił
Worcestera na przejażdżkę po parku.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
99
Boże, co się stało? - Szare oczy wpatrywały się w odbicie w
lustrze, wreszcie zatroskane zwróciły ku Braddon, dukając u
niej rady.
W tej samej chwili do pokoju weszła lady Titheridge.
- Wielkie nieba, co z tobą, dziewczyno? Cała jesteś pokryta
plamkami, ale to chyba nie wysypka, prędzej siniaki. Dziwna
rzecz. - Stara dama dotknęła ostrożnie przebarwionego miejsca
na skórze Emmy.
- Nie bolą, ale wyglądam, jakbym zapadła na jakąś okropną
chorobę. To ślady dotknięcia szpadą. Sir Peter atakował bez
żadnej litości. Co za wstrętny człowiek!
- Skoro uważa cię za George’a, nie miał powodów zbytnio cię
oszczędzać - przypomniała lady Titheridge.
- Hmm. Jak się ich teraz pozbyć? - zamyśliła się Emma.
- Masz suknię ze stójką?
- Obawiam się, że nie. Miałam taką, ale wyrosłam z niej dwa
lata temu. - Emma skrzywiła się do swojego odbicia. -
Wątpliwa ozdoba. Ciekawam, co powiedziałyby na widok tych
siniaków panie z Almack.
- Braddon, potrafisz jakoś zaradzić? - zapytała lady
Titheridge niemal rozkazującym tonem.
- Betsie, milady. Powinna być gdzieś na dnie kufra.
- Oczywiście - przyklasnęła lady Titheridge. - A teraz, moja
droga Emmo, opowiedz mi o dzisiejszej lekcji - poprosiła, gdy
pokojówka zniknęła.
- Ćwiczyliśmy postawy i pracę nóg. Byłam chyba do niczego,
chociaż on, nie wiedzieć czemu, powiada, że będzie ze mnie
dobry szermierz.
- Zapewne dlatego, że poruszasz się lekko i jesteś pojętna.
Kobiety są inteligentniejsze niż mężczyźni - oznajmiła lady
Titheridge ku głębokiemu zaskoczeniu Emmy.
- Może, ale nie dysponujemy swoimi pieniędzmi i nikt nas nie
pyta, czego naprawdę chcemy. Mówią nam, kogo mamy
poślubić, gdzie mieszkać i że naszym obowiązkiem jest
scandalous
Z netu poprawki - Irena
100
rodzenie dzieci.
Zanim lady Titheridge zdążyła skomentować tę heretycką
uwagę, wróciła Braddon.
Betsie, kryza wzorowana na tych, które nosiła królowa
Elżbieta, składała się z siedmiu warstw muślinu: dwie sterczały
sztywno, reszta opadała miękko na dekolt, wdzięcznie okalając
twarzyczkę Emmy. Gdy Braddon dodała jeszcze do zielonej
sukni zielony spencerek, nikt nie odgadłby, że ów strój ukrywa
pokaźną kolekcję siniaków. Gdy całość dopełnił zielony
kapelusik, Braddon bez zbędnej skromności stwierdziła, że jest
perłą wśród pokojówek.
- Czy ja nie miałam koronkowej betsie? - zapytała lady
Titheridge oglądając Emmę.
Ze sterty przybrań Braddon dobyła wytworną kryzę z
koronek brabanckich.
- Tę możesz włożyć na wieczór. Nawet jeśli nieco już wyszły
z mody, noś ją tak, jakby to był ostatni krzyk sezonu. Niektóre
damy z towarzystwa zachowują się niczym drapieżcy: gdy
czują strach, atakują bez miłosierdzia. Trzymaj głowę wysoko i
uśmiechaj się. Niech trwają w przekonaniu, że wyglądasz tak z
wyboru, a nie z konieczności bądź przypadku.
Emma pomyślała z niejakim zdziwieniem, że jej mateczce
nigdy nie przyszły do głowy podobne rady.
- Pojedziemy teraz na przejażdżkę do parku. Chciałabym
odetchnąć świeżym powietrzem, a nie lubię wyjeżdżać o tej
godzinie co wszyscy. To bywa bardzo męczące - oznajmiła
stara dama z lekką kpiną, która upodabniała ją do jej
siostrzeńca.
Rychło przemierzały ścieżki Hyde Parku w landzie
powożonym przez stangreta w liberii. Był piękny czerwcowy
dzień: obawy związane z Korsykaninem i wojną gotującą się
na kontynencie zdawały się niezwykle odległe.
Nie ujechały daleko, kiedy Emma poczuła, że stara dama
lekko trąca ją w ramię.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
101
- Popatrz, kogo tu mamy.
Zbliżali się do nich sir Peter i lord Worcester w znakomitych,
Jak się zdawało, nastrojach. Powozy zatrzymały się.
- Dzień dobry, cioteczko, panno Cheney. Nie za wcześnie na
spacery? - zagadnął sir Peter z wesołym błyskiem w zielnych
oczach.
- Niedobry chłopak - zbeształa go lady Titheridge. - Już
niemal południe. Chciałyśmy zażyć powietrza, póki światowe
damy wylegują się jeszcze w pościeli. - Przechyliwszy głowę,
obserwowała siostrzeńca spod przymkniętych powiek. -
Miałeś, słyszę, jakieś kłopoty w domu. Wiesz, że w razie czego
zawsze masz u mnie schronienie.
Sir Peter z uśmiechem skłonił głowę.
- Oby do tego nie przyszło, niemniej dziękuję, cioteczko. Kto
ci powiedział?
- Brat Emmie, a ona mnie. Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo w
ostatnich tygodniach. Prawda, duszko? - zapytała mrugając do
swej towarzyszki.
- O, tak - odparła Emma, czując, że rumieniec oblewa jej
policzki.
- Wyglądasz dzisiaj wyjątkowo uroczo, panno Cheney, jeśli
wolno zauważyć. - Sir Peter skłonił się lekko.
- Bardzoś łaskaw, sir. - Emma mimowiednie dotknęła kryzy,
jakby chciała się upewnić, że dobrze skrywa siniaki.
- Może wybierzesz się ze mną na spacer po parku dzisiaj po
południu? W towarzystwie Worcestera i lady Amelii, jeżeli nie
są pokłóceni.
Emma mimo woli parsknęła śmiechem.
- Jeśli mateczka nie ma innych planów, z radością przyjmę
zaproszenie.
Konie zaczęły się niecierpliwić, szczególnie siwki sir Petera.
- Jedźcie, a ty Worcester, postaraj się udobruchać lady
Amelię. To przemiła dziewczyna, ale trzeba z nią postępować
delikatnie. Będziesz traktował ją jak konia, znarowi się i
scandalous
Z netu poprawki - Irena
102
umknie - udzieliła prostej rady lady Titheridge.
Lord Worcester, nieco zgorszony tymi słowami, skinął głową
w odpowiedzi.
- Chyba go milady zaszokowała - powiedziała Emma, gdy
powozy ruszyły, każdy w swoją stronę.
- To dobrze. Ktoś wreszcie musi to zrobić. Inaczej gotów stać
się równie nadęty jak jego ojciec - odparła stara dama i poleciła
stangretowi jechać do domu Cheneyów. - Chcę zamienić słowo
z twoją matką. Wstąpię do was na chwilę.
Emma przyjęła z radością ten pomysł: wizyta lady Titheridge
oznaczała, że mateczka nie zasypie jej niepotrzebnymi
pytaniami, o których zapomni do czasu wyjścia gościa.
Na widok wielkiej damy Oldham napuszył się bardziej niż
zwykle. Emma nie mogła powstrzymać uśmiechu, słysząc, z
jakim przejęciem anonsuje dostojną osobę zwracając się do
pani Cheney, która piła właśnie herbatę z panią Bascomb i lady
Hamley.
Damy rozmawiały przez chwilę, po czym lady Titheridge
zwróciła się do pani Cheney:
- Jak się miewa syn? Emma mówiła mi, że prowadzi
wykopaliska w Sussex. Bardzo chciałabym zobaczyć takie
archeologiczne poszukiwania. Zgodziłabyś się, pani, żebym
razem z Emma pojechała do niego?
W pierwszej chwili pani Cheney osłupiała na myśl, że
ktokolwiek, szczególnie ktoś o takiej pozycji towarzyskiej jak
lady Titheridge, może interesować się niedorzecznościami, na
których trawi czas jej narwany syn.
- Mogłabym zawieźć George’owi pocztę i zobaczyć, jak się
czuje - powiedziała Emma przymilnie, zaskoczona pomysłem
lady Titheridge. - Nic nie wiadomo, mamo. Pewnego dnia
George może stać się sławny. Tak przynajmniej powiada sir
Peter.
- Muszę najpierw porozmawiać z ojcem - odparła pani
Cheney słabo, najwyraźniej rozdarta między chęcią udzielenia
scandalous
Z netu poprawki - Irena
103
natychmiastowej zgody a pragnieniem zachowania pozorów
konsultacji z mężem, gdy wszyscy wiedzieli, że pan Cheney
przystanie na ten plan bez żadnych oporów. Nie interesowały
go poczynania syna, ale uważał, że lepsze takie zajęcie, niż
zbijanie bąków i zaciąganie długów w Londynie.
- Proszę, mateczko - mówiła Emma słodko, tak samo jak
Matka zaskoczona perspektywą podróży.
- Kiedy miałby być wyjazd? - zapytała pani Cheney sięgając
po swoje sole trzeźwiące.
Pani Bascomb i lady Hamley wymieniły pełne aprobaty
spojrzenia.
- Powiedzmy za trzy dni - zdecydowała stara dama, której nie
postało nawet w głowie, że ktoś mógłby sprzeciwić się jej
planom. - Nie chcemy przecież, żeby Emma straciła wieczór w
Almack, prawda? To da nam akurat dość czasu, by
przygotować się do podróży. Pojedziemy moim powozem.
Emma musi zabrać trochę ubrań i rzeczy dla brata. Na pewno
potrzebuje czystych koszul, bielizny i temu podobnych.
Pamiętam, że mój Peter, sir Peter wziął po nim imię, zawsze
tęsknił za czystymi koszulami, kiedyśmy wyprawiali się w
podróż. Ale zachowajmy naszą wycieczkę w tajemnicy. To
oszczędzi nam kłopotów.
Pani Cheney zachwycona, że jej drogie przyjaciółki mogą być
świadkami przychylności, jaką darzy ją lady Titheridge,
zgodziłaby się w tej chwili na wszystko. Także świadomość, że
Emma dostąpiła szczytu marzeń i mogła bywać w Almack,
działała niczym miód na matczyne serce, które dotąd nie
śmiało hołubić tak zawrotnych nadziei.
- Bardzo pani łaskawa - odparła w końcu, powąchawszy soli
trzeźwiących.
Po chwili lady Titheridge pożegnała panie. Emma
odprowadziła ją do drzwi. Schodząc po schodach milczała w
obawie, by nie być słyszaną w salonie.
- To prawdziwa niespodzianka, milady - szepnęła wreszcie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
104
- Pomyślałam, kiedy rozmawiałyśmy z
Peterem
i
Worcesterem, że George może powziąć zamiar powrotu do
domu, choćby po czyste koszule. Musisz go przekonać, żeby
nie pojawiał się na razie w Londynie, pod żadnym pozorem.
- Wielkie nieba. O tym nie pomyślałam - szepnęła Emma.
Lady Titheridge uderzyła ją leciutko wachlarzem w ramię.
- Musisz się nauczyć dostrzegać wszystkie aspekty sytuacji,
jeśli chcesz być konspiratorem - odszepnęła i z wielce
zadowoloną miną wsiadła do swego landa.
Emma z bijącym sercem spoglądała z podestu schodów na sir
Petera, kiedy ten przyszedł po południu zabrać ją do Hyde
Parku.
Położywszy dłoń na piersi i wziąwszy głęboki oddech, zeszła
powoli na dół. Przed drzwiami małego saloniku stanęła,
gotując się na spotkanie.
Za każdym razem, kiedy miała stanąć oko w oko z Dancym,
walczyła z lękiem. Tak łatwo mogła się zdradzić, a kiedy ten
wstrętny człowiek spoglądał na nią z łagodną kpiną w oku,
całkiem traciła kontenans.
- Rzecz to niewidziana, dama, która nie spóźnia się na
umówione spotkanie.
- Niegrzecznie jest kazać czekać na siebie. Tego nie lubię -
odparła Emma na próżno usiłując nie patrzeć mu w oczy.
- Idziemy? - zapytała biorąc się w garść.
- Po drodze zabierzemy Worcestera i lady Amelię. Ciotka
Titheridge łaskawie pożyczyła mi swoje lando. Będzie nam
wygodnie - powiedział prowadząc ją do powozu.
- Bardzo się cieszę - zapewniła go szczerze, rada, że nie
będzie musiała spędzić popołudnia sam na sam z tym
utrapieńcem. Nie potrafiła powiedzieć, czemu odpowiedź tak
rozbawiła Dancy’ego. Usadowiła się w kącie powozu, jak
najdalej od swego towarzysza. Nie wolno jej zapominać, że to
najniebezpieczniejszy człowiek w Londynie. Dla niej w
każdym razie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
105
- Zapewniam, że nie gryzę - mruknął sir Peter kładąc jej Pled
na kolanach.
- Czyżby? - Nie zwiedzie jej. Przy nim lew zdał się
domowym kotkiem. - Piękny dziś mamy dzień - powiedziała,
ciekawa, czy i ta uwaga go rozbawi.
- Zaiste.
- Prawda? - ciągnęła dalej, zła, że sobie z niej żarty stroi. -
Absolutnie się zgadzam. Po ostatnich mżawkach miło ujrzeć
słońce, ale czy nie za dużo uwagi poświęcasz pogodzie?
- Zaplótł ręce na piersi. Emma wbiła wzrok w jego
rękawiczki, pilnując się, by nie patrzeć mu w oczy.
- Cóż, nie łamie mnie w kościach. Przynajmniej nie od zmian
pogody. - Odruchowo dotknęła dłonią betsie, jakby chciała się
upewnić, że dobrze kryje siniaki.
- Podoba mi się ta kryza. Wyglądasz w niej jak niewinny
chłopiec z chóru kościelnego. A może cherubin? - Dotknął
przelotnie muślinu.
Emma posłała mu spłoszone spojrzenie.
- Sir - obruszyła się.
- Jesteś dzisiaj w cierpkim nastroju. Coś się stało?
Na szczęście nie musiała odpowiadać na to zaczepne pytanie,
bo zajechali właśnie przed dom lady Amelii. Po chwili cała
czwórka zmierzała w stronę parku.
- Ależ się dzisiaj wystroiłaś, drogo Emmo - powiedziała
Amelia unosząc brew. W odpowiedzi przyjaciółka posłała jej
spojrzenie mówiące, że później wyjaśni historię aksamitnego
zielonego spencerka, takiegoż kapelusika i muślinowej kryzy.
- Piękny mamy dzień - zauważyła skromnie lady Amelia.
Emma zerknęła na sir Petera i wybuchnęła śmiechem.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego - nadąsała się lady Amelia
i zadarła wysoko nosek.
- Jesteś pewna, że wolisz przechadzkę niż spacer w powozie?
- zapytała Emmę, gdy dojechali do parku, ale przyjaciółka
niepewna, czy bardziej niebezpiecznie jest jechać obok sir
scandalous
Z netu poprawki - Irena
106
Petera w landzie, czy spacerować z nim po ścieżkach, nie
potrafiła udzielić rozumnej odpowiedzi.
Z pozoru wszystko wygląda niewinnie, pomyślała. Wśród
tłumu spacerowiczów powinna być bezpieczna niczym w
kościele. Wzdłuż Rotten Row toczyły się wolno powozy, w
których paradowali galanci dumni ze swych strojów, ekwipaży,
dam oraz manier. Emma niechętnym okiem patrzyła na to
targowisko próżności, rada, że zdecydowali się na pieszy
spacer.
- Bardzoś zamyślona - zagadnął sir Peter widząc, że nie ma
ochoty na rozmowę.
- Nie, po prostu nie lubię pustej gadaniny. - Im mniej będzie
mówiła, tym mniej da sobie okazji do niebezpiecznych
lapsusów.
- To zadziwiające, jak bardzo przypominasz swojego brata.
Zapewne często ci to mówią?
- Nie. Raczej nie - odparła ze ściśniętym gardłem. - George
rzadko bawi w domu, nigdzie nie bywamy razem, nie dajemy
okazji do porównań, ale w dzieciństwie zdarzało się, że nas
mylono - przyznała.
- Mam nadzieję, że George pojawi się na następnej lekcji
fechtunku. Naprawdę dobry z niego szermierz. Zamierzam
nauczyć go kilku taktycznych zwodów. - Sir Peter podał
Emmie ramię obojętny na spojrzenia spacerowiczów.
- Zwodów taktycznych? - Emmie dech zaparło. Słowo to
przywodziło jej na myśl intrygi, knowania, spiski, od których
wolała trzymać się z dala.
- Tak. Nauka taktyki jest niezmiernie ważna. Riposty, obrony,
kontrataki.
- Kontrataki? Mówisz tak, jakbym... ee... George szedł na
bitwę, miał się pojedynkować lub coś podobnego. Nie chcę,
żeby musiał walczyć.
Sir Peter jakby nie zauważył jej przejęzyczenia.
- Zechciej powiedzieć mu, co planuję na następną lekcję, bo
scandalous
Z netu poprawki - Irena
107
ja na pewno nie będę się z nim widział.
- Och, George jest taki nieuchwytny. Sama z rzadka go
widuję. Lada dzień znowu wyjeżdża do Sussex.
- Rozumiem go.
Kiedy Emma rozejrzała się wokół, zobaczyła, że dawno
zboczyli ze ścieżki w cienistą część parku.
- Powinniśmy chyba dołączyć do reszty - powiedziała
niepewnym głosem.
- Jak sobie życzysz. Przyrzekniesz mi kotyliona jutro
wieczorem w Almack? - Dotknął lekko jej policzka i spojrzał
błagalnie, że poczuła, jak taje od tego spojrzenia.
- Dobrze - bąknęła cicho, zdziwiona, że się roześmiał.
10
Uważaj na pana Swinburne’a, moja droga Amelio - rzuciła
Emma niby od niechcenia.
- Ależ to przemiły człowiek - obruszyła się lady Amelia. -
Uroczy w obejściu. Poza tym uwielbiam zapach fiołków.
Emma wzruszyła ramionami obserwując rozbawiony tłum w
Almack.
- Dopóki traktujesz znajomość z nim jak niewinny flirt,
wszystko w porządku. - Nie zabrzmiało to zbyt przekonująco.
- W każdym razie odnosi się do mnie o niebo lepiej niż
Worcester.
-
Amelia
prychnęła,
po
czym
dodała
konfidencjonalnie: - Powiedział mi, że jego rodzina mieszka na
Isle of Guemsey. Czy to nie romantyczne?
- Nie widzę w tym nic romantycznego - stwierdziła Emma
zupełnie zbita z tropu kierunkiem, jaki przybrała rozmowa.
- Pomyśl o tych wszystkich zakochanych, którzy uciekają na
Guemsey. Przeprawa morska specjalnym statkiem kosztuje
tylko pięć szylingów. Jak w Szkocji, nikt tam nie pyta nikogo o
licencję na zawarcie ślubu - tłumaczyła Amelia sądząc, że
przyjaciółka nie słyszała o dogodnościach wyspy.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
108
- To śmieszne - skwitowała te zachwyty Emma obserwując
nadchodzącego pana Swinburne’a odzianego we fraczek barwy
burgunda i w czarne pluderki.
Amelia zaczęła wirować w tańcu z wykwintnym strojnisiem,
tymczasem ktoś już domagał się uwagi Emmy.
- Panno Cheney. - Głos sir Petera sprawił, że jej biedne serce
odtańczyło własnego kotyliona.
Bez słowa przyjęła ramię Dancy’ego; pomyślała, że
następnego dnia będzie już w drodze do Sussex. To dodawało
jej otuchy.
- Jesteś dzisiaj taka cicha. Czyżby Almack już ci
spowszedniało? Błądzisz gdzieś myślami - zagadnął ruszając w
taneczne pląsy.
Zawstydzona, że daje tak jawny wyraz swych trosk,
uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Zamyśliłam się patrząc na Amelię i pana Swinburne’a. On
podobno pochodzi z Guemsey.
- Tak jej powiedział? - Sir Peter nachmurzył się.
- Ot, bałamuci ją próżnymi słowy.
- Worcester powiada, że to krętacz i nic dobrego - oznajmił
sir Peter niespodzianie.
- I ja myślę, że jeno bije pianę - przytaknęła Emma,
poniewczasie przypominając sobie, że nie uznaje plotek. A
jednak obchodził ją mocno los Amelii.
Podczas następnego tańca z sir Peterem prowadziła już lekką
rozmowę, a gdy muzyka umilkła, wróciła do mateczki, rada, że
ma za sobą tę część wieczoru. Sir Peter zdecydowanie działał
jej na nerwy.
- Widzę, że pan Swinburne adoruje Amelię - szepnęła pani
Cheney zza wachlarza. - Tytuł i pokaźny posag działają na
dżentelmenów niby zaklęcie - dodała cierpko.
- Mateczko, lady Amelia to urocze stworzenie. Może trochę
naiwna, ale serce ma złote. - Emma mogła zazdrościć
Przyjaciółce urody, pozycji, pieniędzy, ale kochała ją szczerze,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
109
ujęta jej bezpretensjonalnym wdziękiem i radością życia.
Patrzyła teraz, jak Amelia opuszcza assemblee odprowadzana
przez sir Petera, i poczuła ukłucie w sercu: uroda, majątek,
wdzięk i pozycja. Jakież ona miała szansę przy takiej
konkurentce?
- Czuję, że zaczyna mnie głowa boleć. Chyba powinnyśmy
wracać do domu. Jeśli mam rano jechać w podróż z lady
Titheridge, chcę być wypoczęta. - Mówiąc to rzeczywiście
uczuła ból głowy.
Widząc, że stara dama nie pojawiła się tego wieczoru w
Almack, pani Cheney zgodziła się chętnie. W chwilę później
obydwie pospiesznie opuszczały budynek.
W drodze powrotnej Emma usiłowała wyrzucić z myśli obraz
Amelii w towarzystwie sir Petera. Może próbował tylko
odciągnąć Amelię od pana Swinburne’a? Za dobrze jednak
znała obyczaje panujące w świecie. Nie miała majątku, nie
była pięknością, a już na pewno nie mogła poszczycić się
pozycją i tytułem. To, co miała do zaoferowania, bladło przy
atutach, jakimi dysponowała Amelia.
W takim to szczęśliwym usposobieniu wróciła do swego
pokoju. Spała niespokojnie i rano wstała z łóżka bez ociągania.
Ekwipaż podróżny lady Titheridge okazał się wiekowy, ale
świetnie utrzymany. Spłowiała skóra była miękka, siedzenia
nadzwyczaj wygodne. Obok Braddon kołysał się na ławce kosz
pełen specjałów nieosiągalnych na popasach. Emma usadowiła
się obok starej damy.
- Kazałam założyć sprężyny - oznajmiła lady Titheridge z
dumą, budząc Emmę z zamyślenia. - Trzeba iść z duchem
czasu. Nie należę do tych, którzy kręcą nosem na nowe
wynalazki.
- Zapewne - bąknęła Emma i powróciła do swoich myśli, a
lady Titheridge zapadła w drzemkę.
Ekwipaż toczył się gładko, nie trząsł jak stary powóz
scandalous
Z netu poprawki - Irena
110
Cheneyów. Widać należało to zawdzięczać sprężynom, o
których wspomniała odważna nowatorka.
Emma wyglądała przez okno. Udało się jej umknąć z
Londynu. Ostatniego wieczoru nie było mowy o kolejnej
wizycie George’a na Bruton Street, o lekcjach fechtunku ani o
tym, że George może być w czymkolwiek pomocny sir
Peterowi. Była wolna... na jakiś czas.
Poczuła dziwną lekkość na sercu; udało się jej nawet odegnać
obraz sir Petera towarzyszącego Amelii.
Podróż upływała w sielskim nastroju. Lady Titheridge,
wszystkiego ciekawa, co i rusz sięgała do swego przewodnika,
a gdy w nim nie znajdowała odpowiedzi, zasypywała
pytaniami oberżystów w przydrożnych zajazdach.
Początkowo Emmę to bawiło, ale wkrótce i ona zaraziła się
głodem wiadomości; poczęła bacznie studiować krajobraz,
mijane wsie i stare budowle pośród łagodnych wzgórz. Jeśli
wierzyć gazetom, rolnictwo rozwijało się tutaj lepiej niż na
północy, z czym musiała się zgodzić.
Gdy przejeżdżały przez Dorking, lady Titheridge nie
odrywając oczu od okna kazała Braddon czytać opisy zawarte
w przewodniku. W Billinghurst Emma uczuła wzrastające
podniecenie na myśl, że zbliża się do swego ukochanego, choć
wiecznie nieobecnego brata. W dzieciństwie byli sobie bardzo
bliscy. Teraz, jeśli w ogóle pisał, to zazwyczaj były to
króciutkie listy, w których o coś prosił.
Gospody w kolejnych miastach zdawały się Emmie
identyczne, a nocleg w jednej z nich jeno niepotrzebną zwłoką
w podróży na wschód, na spotkanie brata.
Lady Titheridge ordynowała wszystko co najlepsze,
wzbudzając wszędzie coś na kształt uniżonego respektu dla
swej osoby i szczery podziw Emmy; zawsze łaskawa i
uprzejma, nie musiała podnosić głosu, by być obsłużoną z
największym staraniem. Pan Cheney zwykł w takich razach
pokrzykiwać i zrzędzić przez co nie osiągał więcej, mniej
scandalous
Z netu poprawki - Irena
111
raczej.
W końcu dotarły do Boxgrove, wioski, którą George obrał
sobie za tymczasową siedzibę. Widok bielonych chat i dachów
krytych strzechą wywołał uśmiech na twarzy Emmy. Gdzieś
między drzewami mignął malowniczy średniowieczny kościół.
Pytany oberżysta bez namysłu polecił im wycieczkę do
klasztoru Boxgrove, jedynego godnego obejrzenia miejsca w
okolicy. Idąc za wskazówką, lady Titheridge znalazła w swoim
przewodniku
opis
owego
benedyktyńskiego
opactwa,
założonego na początku dwunastego wieku, gospodarz zajazdu
zaś dodał, że to najznaczniejsza budowla średniowieczna w
całym Sussex i nie wolno jej przeoczyć.
- Musimy się tam wybrać, choć z całego założenia
klasztornego ocalał tylko kościół. Należy zwiedzać zabytki, bo
wiele nas uczą - powiedziała lady Titheridge, gdy szły do
swoich pokoi.
Emma mruknęła coś w odpowiedzi, zajęta myślą o tym, jak
przekonać George’a, by wstrzymał się czas jakiś z powrotem
do Londynu. Od kilku dni głowiła się nad tym, jakiego
pretekstu użyć na poparcie prośby. W końcu poszukała
pomocy u swej towarzyszki podróży.
- Co mam mu powiedzieć, milady? Przecież nie mogę
oznajmić po prostu: George, nie mogę ci tego w tej chwili
wyjaśnić, ale nie wracaj na razie do domu. - Zafrasowana
chodziła w tę i z powrotem po małej bawialni łączącej
sypialnie obu pań.
- Otóż i problem. Nie mogłabyś powiedzieć mu prawdy? -
zapytała stara dama z nadzieją w głosie. Emma zatrzymała się.
- Rzeczywiście. George jest takim miłośnikiem starożytności,
że powinien zrozumieć moją chęć zobaczenia mumii, może
nawet pochwalić!
- A co z fechtunkiem?
- Nie, tego nie pochwali. Mimo umiłowania swobody potrafi
być niekiedy bardzo zasadniczy - odparła Emma smętnie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
112
Tu włączyła się Braddon zachęcona przez swoją panią, która
wychodziła z założenia, że co kilka głów, to nie jedna.
- Najpierw powinna panienka odszukać brata, zobaczyć, w
jakim jest usposobieniu, potem obrać sposób.
- Chyba masz rację. Zejdę na dół i spytam naszego
gadatliwego gospodarza, czy nie słyszał o George’u -
zdecydowała Emma i poszła szukać pana Gutsela.
- Słyszeliście może o niejakim George’u Cheneyu? Poszukuje
tu w okolicy rzymskich starożytności. Śle listy z waszej
wioski.
- Panienka jest jego krewną? - zapytał pan Gutsel z chytrym
błyskiem w oku.
- Jego siostrą. Martwimy się o niego. Nie lubi pisać, a
zdrowie mojej matki każe mi go szukać. Na te słowa pan
Gutsel przybrał jowialną minę.
- Ano, najmował u mnie pokoje czas jakiś, ale potem zaprosił
go sir William, by zamieszkał u niego, bo stamtąd bliżej do
onych rzymskich wykopków - powiedział gospodarz z niejaką
dumą, że jego gość przeniósł się do arystokratycznej
rezydencji.
- Rozumiem. Kim jest sir William?
- Baronet sir William Johnson to wielki pan i zacny
ziemianin. Wie, jak gospodarować w swoim majątku. Osuszył
łąki, prowadzi hodowlę bydła, swoim zbożem żywi
londyńczyków. Tak brat panienki go poznał. Usłyszał o
osuszaniu łąk, to pomyślał, że może przy sposobności natrafi
na co ciekawego. Tak powiadał. Dziwny młodzieniec ten
panienki brat.
- Istotnie. Muszę się z nim koniecznie zobaczyć. Może
przesłałabym mu wiadomość? Albo wybrała się z wizytą?
- Niechby jaśnie pani pojechała z panienką, mogłaby być i
wizyta. Panna Johnson, jak każda młoda dama, tęskni za
towarzystwem.
- Młoda dama? - zapytała Emma czujnie. - Sir William ma
scandalous
Z netu poprawki - Irena
113
córkę?
Pan Gutsel skinął głową.
- Będzie w wieku panienki. Beatrice - oznajmił tak, jakby
sam dźwięk tego imienia sprawiał mu przyjemność.
Zaciekawiona Emma pobiegła na górę do lady Titheridge.
- George mieszka u baroneta sir Williama Johnsona.
Gospodarz nie mógł się go nachwalić, mówi, że to możny i
gospodarny pan. Ma córkę w moim wieku, Beatrice.
Ciekawam, o co w tym wszystkim idzie - powiedziała kucając
pytające spojrzenie starej damie i jej pokojowej.
- Jutro będziemy wiedzieć - odparła lady Titheridge studząc
podniecenie Emmy.
- Może zaraz wysłałabym liścik do George’a i poprosiła, żeby
przyszedł tutaj? - nastawała panna.
- Masz rację. Wbrew temu, co mówi nasz gospodarz, nie
mam ochoty zjawiać się w czyimś domu nie zapowiedziana,
niczym obcy podróżny.
Uzyskawszy przyzwolenie, Emma skreśliła kilka słów, po
czym odszukała pachołka lady Titheridge.
- Nasz gospodarz wskaże ci na pewno, gdzie jest rezydencja
sir Williama.
Po powrocie na górę znowu zaczęła nerwowo krążyć po
pokoju. Banalna podróż niosła z godziny na godzinę coraz to
nowe niespodzianki. Nadeszła pora kolacji. Gospodarz
zapowiedział smaczny posiłek, który przyniesiono do bawialni
na górze. Emma bez apetytu usiadła do stołu.
- Żona oberżysty bardzo zachwalała pudding. Jeśli nie masz
ochoty jeść, niepotrzebnie cię wołałam - rzuciła ostro lady
Titheridge.
Emma posłusznie zabrała się do jedzenia, zła, że zachowała
się jak rozpieszczone dziecko. To, że się bała rozmowy z
George’em, nie oznaczało, że ma psuć nastrój przy kolacji.
Po posiłku usiadła przy kominku. Czekała.
- Czy aby się pojawi? - zagadywała od czasu do czasu
scandalous
Z netu poprawki - Irena
114
Braddon, lady Titheridge postanowiła bowiem położyć się
wcześnie spać.
George zapukał do drzwi około dziewiątej.
- Jak się miewasz, Emmo? Co cię sprowadza? - zapytał ze
zwykłą sobie bezpośredniością.
- Mama niepokoi się o ciebie i chce wiedzieć, jak sobie
radzisz. - A widząc jego niedowierzającą minę, dodała
pospiesznie, choć bez sensu: - Musisz zostać tutaj czas jakiś.
Nie wracaj do Londynu, póki nie napiszę, że możesz.
Braddon pokręciła tylko głową w desperacji.
- Zechciej mówić jaśniej.
- Och, George, całkiem się plączę. Widzisz, to jest tak.... - tu
zaczęła wyjaśniać sytuację zachowując dla siebie informację o
lekcjach fechtunku, gdyż w jej pojęciu wymagała tego zwykła
obyczajność. George potrafił być niezwykle zasadniczy.
- Hmm - mruknął w końcu. - Nie powiem, żebym cię winił.
To musiało być piekielnie ciekawe.
- Bardzo! Fascynujące! Sir Peter pozwolił mi narysować
naszyjnik i wszystkie inne skarby zawinięte w bandaże mumii -
oznajmiła z dumą. - Musisz przyznać, że mam większy talent
niż ty. Co jest tylko z korzyścią dla sir Petera.
- Szkoda, że Rzymianie nie chowali swoich zmarłych w ten
sam sposób - westchnął George w zamyśleniu.
- Znalazłeś coś?
- Ech, kilka monet, tyle, żeby zwróciły się wydatki, ale nie to,
czego szukałem. Muszę natrafić na skarb, teraz to jeszcze
bardziej konieczne niż przedtem. - Wstał i zaczął przemierzać
pokój jak poprzednio Emma.
- Czy nie wiąże się to przypadkiem z faktem, że sir William
ma córkę Beatrice?
- Gutsel opowiadał ci o nich? Sir William jest wspaniałym
człowiekiem, a lady Johnson uroczą damą.
- A Beatrice? - Zachęcała Emma zachwycona, że jej drogi
brat zainteresował się jakąś młodą panną.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
115
- To anioł i rozumie mnie - odparł George z namaszczeniem.
- Chciałabym ją poznać.
- Lady Johnson nalega, byście przyjechały jutro. - Dobył z
kieszeni niewielką kopertę z zaproszeniem i podał Emmie.
- Prosi, abyście przeniosły się z gospody do domu. To
ogromna rezydencja. Będziesz miała sposobność lepiej poznać
Beatrice.
- Jutro rano przekażę lady Titheridge zaproszenie. Teraz Już
śpi.
- Koniecznie przyjedźcie. - Chyba jeszcze nigdy nie słyszała
w głosie George równie gorącej prośby.
- Zatem postanowione? Zostaniesz w Sussex, dopóki nie
„trzymasz ode mnie wiadomości?
- Nie widzę problemu. - Ruszył do drzwi i zatrzymał się z
dłonią na klamce. - Rzecz w tym, że nie mogę prosić o rękę
Beatrice dysponując sumą przyrzeczoną przez papę. Jej ojciec
jest okropnie bogaty. Muszę znaleźć coś, co uwierzytelni mnie
w jego oczach jako badacza starożytności. Ponieważ nie ma
syna, pewnie przyjąłby mnie z radością, ale to nie wystarczy.
Muszę się czymś wykazać. Rozumiesz mnie, Emmo? Wątpię,
czy Beatrice by zrozumiała.
- Chyba rozumiem, ale nie pojmuję twojej Beatrice. Kobieta
zdolna zakochać się w tobie powinna mieć trochę oleju w
głowie. - Emma podeszła do brata i pocieszająco klepnęła go w
ramię.
George zaczerwienił się, zrobił cierpką minę i wyszedł.
- Pomyślałabyś? - zwróciła się Emma do siedzącej cicho w
kątku Braddon.
- A gdzieżby - odparła pokojówka i posłała Emmę do łóżka.
Następnego dnia rano Braddon obudziła Emmę przynosząc do
pokoju dzbanek gorącej wody.
- Jaśnie pani prosi powtórzyć panience, że z chęcią złoży
wizytę sir Williamowi i lady Johnson. Proponuje jechać do
pałacu około południa. Wcześniej chciałaby zwiedzić kościół
scandalous
Z netu poprawki - Irena
116
zachwalany przez oberżystę.
Emma odesłała Braddon, wyskoczyła z łóżka i zaczęła
poranną toaletę. Niewiele wzięła ze sobą w podróż, ale dzięki
drogiej mateczce, która utrzymywała, że człowiek powinien
być przygotowany na wszystko, zabrała dodatkową suknię i
teraz była wdzięczna za tę rodzicielską zapobiegliwość.
- Poznamy zatem wybrankę serca George’a? - zapytała bez
zbędnych wstępów lady Titheridge i uniosła brew.
- Czyż nie wspaniale się składa? George’owi teraz ani w
głowie wracać do Londynu. Dał mi wolną rękę.
- Bardzo był zgorszony?
- Ani trochę. Powiedział, że mnie rozumie. - Emma
uśmiechnęła się radośnie do swej dobrodziejki i z wielkim
smakiem zaczęła zajadać śniadanie.
Skromna na zewnątrz bryła kościoła kryła prawdziwe cuda.
Lady Titheridge w znakomitym nastroju obchodziła nawy.
- Spójrz, Emmo, jaka piękna kaplica. Lubię marmur z
Purbeck. Cóż za łuki, i te arkady.
Emma przytaknęła i spojrzała na sklepienie.
- Ten stary fresk zachwyca kolorami i delikatnością linii.
Cudowna kaplica, najpiękniejsza w całym kościele. Szkoda, że
król nie pozwolił pochować w niej biednego lorda de la Warr.
W końcu to on ją ufundował.
Skończywszy napawać się urodą wnętrza, Emma ruszyła ku
wyjściu. Mimo żywego zainteresowania starą architekturą lady
Titheridge poszła w jej ślady. Żal się jej zrobiło dziewczyny,
gdy zobaczyła, jak jej spieszno jechać z wizytą. Przed
kościołem czekał już ekwipaż z zapakowanymi kuframi.
- Ach, to świeże wiejskie powietrze - westchnęła lady
Titheridge wsiadając do powozu. Emma nie mogła się już
doczekać, kiedy pozna pannę, która być może zostanie jej
bratową. Wreszcie ruszyły.
Pałac, rozłożysta ceglana budowla z kamiennym portykiem,
wspaniałym podjazdem i pięknymi miejscami widokowymi,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
117
prezentował się niezwykle okazale.
Gdy ekwipaż stanął, w drzwiach pojawił się pan domu.
- Witam w skromnych progach. Sir William Johnson, do
usług. - Skłonił się z galanterią przed lady Titheridge, po czym
zwrócił się ku Emmie: - Nie muszę chyba pytać, kim jesteś,
pani, boś podobna do swojego brata, jakby kto skórę ściągnął.
Powitać, panno Cheney.
Weszli w trójkę do domu, gdzie w salonie czekała już w
fotelu na kółkach lady Johnson, drobna i krucha niczym
porcelanowa figurka. Na jej widok Emma natychmiast
zaniepokoiła się, czy ich wizyta nie zmęczy gospodyni.
- Znam ten wyraz twarzy. Wyglądam, jakby następny
podmuch wiatru miał mnie porwać, ale zapewniam, żem silna.
- Ależ, mamo, panie gotowe pomyśleć, że udajesz - zbeszta ją
córka.
Emma stwierdziła z radością, że opis George’a nie odbiegał
od prawdy. Beatrice, z aureolą jasnych włosów okalających
owalną twarz, z której spoglądały roześmiane błękitne oczy,
rzeczywiście wyglądała jak anioł.
Bez zbędnych ceremonii dokonano wzajemnych prezentacji.
Lokaj wniósł tace z sutym poczęstunkiem, stosownym dla
osób, które spędziły kilka godzin na podziwianiu zabytków.
- George mówił, że chciały panie zwiedzić rano nasz kościół.
Piękny, prawda? - zagadnęła lady Johnson nalewając Emmie
herbatę.
- W istocie, madame - odparła Emma uprzejmie. Chwilę
gwarzyły przyjacielsko, po czym lady Johnson zwróciła się do
córki:
- Kochanie, pokaż naszym gościom ich pokoje, zapewne chcą
się przebrać.
Następnie zaś do Emmy:
- Bardzośmy radzi, że mamy tu twojego brata. Bóg nie
pobłogosławił nas synem. Mój mąż wreszcie szczęśliwy, że
może omawiać sprawy gospodarskie z mężczyzną.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
118
Emma na próżno usiłowała wyobrazić sobie George’a
rozprawiającego o hodowli bydła. Nie przywitał ich w domu,
co oznaczało, że spędza czas poszukując skarbu lub
szczególnego artefaktu, który uczyniłby z niego kogoś na
kształt uczonego i dodał mu znaczenia.
Beatrice pokazała paniom ich pokoje.
- Twój brat jest niedaleko domu. Jeśli chciałabyś zobaczyć,
co robi, możesz wybrać się do niego spacerem.
Ciekawa, czym zajmuje się George, Emma przebrała się
szybko i ruszyła we wskazanym przez Beatrice kierunku.
Zachwycona pięknym dniem miała uczucie, że nic złego nie
może się jej przydarzyć, że wreszcie jest bezpieczna. George
zostanie na razie w Sussex, jej maskarada wkrótce się
zakończy, będzie wreszcie wolna.
Nie umiała jednak powiedzieć, co przyniesie jej owa
wolność. Gdyby oddała się marzeniom, pomyślałaby o sir
Peterze, ale starała się twardo stąpać po ziemi i odważnie
spoglądać w paskudne oblicze twardej rzeczywistości. Ze
skromnym majątkiem, nie tak znowu urodziwa, narwana,
nawet przy poparciu i aprobacie lady Titheridge nie była dla sir
Petera żadną partią.
W końcu dojrzała George’a - kopał wespół z robotnikami i
przeglądał skrupulatnie każdą łopatę ziemi.
- Hej, George - zawołała, gdy zbliżyła się na odległość głosu.
- Znalazłem monetę, tym razem to na pewno rzymska -
odkrzyknął i uśmiechnął się szeroko.
- Bardzo cenna? - zapytała z nadzieją, stając nad wykopem.
- Nie bardzo, ale stanowi wskazówkę, że warto kopać dalej.
- Czy były tu bagna, zanim sir William osuszył teren? -
zapytała siadając na kamieniu.
- Owszem.
- W takim razie może spróbowałbyś kopać tam, koło tego
wzniesienia na skraju łąki. Jeśli było tu kiedyś pole, orano je i
dawno natrafiono na przedmioty skryte w ziemi.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
119
George popatrzył na nią z politowaniem, jak każdy brat na
siostrę, która wyrywa się z niemądrym pomysłem.
- Przepraszam. Chciałam tylko pomóc. Chyba wrócę do domu
- powiedziała chmurnie.
Miała właśnie odchodzić, gdy zobaczyła zbliżającą się lekkim
krokiem Beatrice.
- George, masz gościa. Jakiś pan chce się z tobą widzieć.
- Któż to może być? Nikt prawie nie wie, gdzie jestem
- burknął marszcząc czoło, wyraźnie zły, że będzie musiał
przerwać pracę.
- Mówi, że nazywa się sir Peter Dancy.
Emma z powrotem osunęła się na kamień, jakby ją ktoś
zdzielił w głowę. Czy naprawdę wierzyła w to, że wszystko
zaczyna się układać?
11
I co teraz poczniemy? - krzyknęła Emma, zerwała się, zaczęła
chodzić w kółko, co i rusz piorunując brata wzrokiem, jakby to
on był przyczyną wszystkich jej kłopotów. - Nie chcę, by
odkrył prawdę właśnie teraz.
Beatrice patrzyła zaskoczona, że zwykła przecież wieść
wywołała tak dramatyczną reakcję. Poza tym trochę było jej
przykro, iż nie wie, o co chodzi.
George widać to zauważył, bo wytłumaczył swej ukochanej,
skąd ten nagły popłoch. Gdy skończył, zaczęli w trójkę
rozważać problem.
- Pewnaś, że uważa cię za twojego brata? - zapytała Beatrice
sceptycznie. - Jesteście do siebie bardzo podobni, to prawda,
ale nie do tego stopnia.
- Powiada, że jest krótkowzroczny. Naprawdę tak mówi.
Kupię mu okulary, kiedy cała rzecz się skończy.
- Nie rozumiem, dlaczego nie miałabyś powiedzieć mu
prawdy. - Beatrice wydawała się stropiona obrotem spraw.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
120
- Jako kobieta nie miałabym dostępu do jego kolekcji, poza
tym, gdyby rodzice się dowiedzieli, zmuszaliby go do
małżeństwa ze mną, a tego bym nie zniosła. - Emma wsparła
brodę na dłoniach i zapatrzyła się w przestrzeń. Zepchnięty do
podświadomości,
powrócił
raptem
obraz
sir
Petera
towarzyszącego lady Amelii.
- Rozumiem - powiedziała Beatrice tonem, który zdradzał, że
nic nie rozumie. - Jest przystojny, wytworny w obejściu. Lady
Titheridge przedstawiła go jako swojego dziedzica. Dlaczego
nie miałabyś wyjść za niego za mąż? - podsunęła z wahaniem.
Jak każda panna, nie była w stanie pojąć, dlaczego inna nie
chce wykorzystać tak kuszącej sytuacji.
- A może on ma inne zamiary? - Mina, z jaką Emma to
powiedziała, mówiła znacznie, znacznie więcej, niż sądziła.
Beatrice nagle olśniło.
- Och, rozumiem, co masz na myśli.
- Musimy znaleźć jakieś rozwiązanie - stwierdził George,
bardziej zafrasowany tym, że Beatrice nazwała sir Petera
przystojnym, niż kłopotami siostry.
- Nie możecie się zamienić. Moi rodzice byliby bardzo
zdziwieni, a kochana mama na pewno powiedziałaby coś
zupełnie niestosownego w najmniej odpowiednim momencie -
martwiła się Beatrice.
- Gdybyś przysłała go tutaj, może zdołałabym go jakoś
zwieść pożyczając sobie coś z rzeczy George’a. Dlaczego ten
utrapiony człowiek przyjechał aż do Sussex?
Beatrice zastanawiała się przez chwilę.
- Każę pokojówce milady przynieść ubranie dla ciebie.
Będzie wiedziała, czego ci trzeba. Dopóki nie da znać, że jesteś
gotowa, postaram się bawić sir Petera rozmową.
George z wyraźnym niezadowoleniem przyjął pomysł, ale nie
powiedział słowa.
- A jeśli twoja matka zaproponuje mu gościnę? - zapytała
Emma, nagle dojrzawszy nowe niebezpieczeństwo.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
121
- Mój Boże, już to zrobiła. Przepada za ludźmi, a nie bardzo
może podróżować. Wiem, że to kłopot, ale uwielbia gości. Nie
martw się, zrobimy, co w naszej mocy. Może Później uda nam
się przekonać wszystkich, że George musiał nagle wyjechać w
jakiejś ważnej sprawie, i przemycić was obydwoje do waszych
pokoi. Przy kolacji Emma znowu stanie się sobą, a George
będzie musiał zjeść u siebie.
George poderwał się na te słowa, jakby miał zamiar
zaprotestować, na co Beatrice posłała mu tak słodki uśmiech,
że natychmiast zgodził się na wszystko.
- Świetnie - przystał z nie okazywanym wcześniej
entuzjazmem.
Nie zwlekając, Beatrice pobiegła do domu.
- Podoba mi się ta dziewczyna - powiedziała Emma.
- Mówiłem ci, że to anioł.
Emma wolała zmienić temat, zanim brat wciągnie ją w
rozmowę na temat nadzwyczajnego charakteru ukochanej.
- Szczęście, że byłam z tobą, kiedy przyjechał.
- Naprawdę nie chciałabyś wyjść za niego za mąż? Beatrice
uważa, że jest całkiem przystojny. - George przyglądał się
siostrze przenikliwym okiem uczonego. Zdała mu się bardziej
zajmująca
niż
najcenniejsze
rzymskie
znalezisko.
Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu poważnie odnosił się
do jej spraw.
- Jest, owszem - przyznała Emma. - Podejrzewam jednak, że
interesuje się lady Amelią Littleton. Mogę się mylić, ale
okazywał jej szczególne względy w ostatnią środę w Almack.
To zły znak.
Wiadomość ta nie wywarła żadnego wrażenia na George’u,
co Emma wzięła za objaw zadowolenia brata, że Peter
Pięknolicy gdzie indziej lokuje swe afekta.
Wkrótce pojawiła się Braddon z naręczem ubrań.
- Jest wszystko, co trzeba, panienko.
Obydwie skryły się w małym szałasie i Emma z uczuciem
scandalous
Z netu poprawki - Irena
122
rezygnacji raz jeszcze zmieniła tożsamość. Pokojówka
starannie rozwiesiła suknię, by uzurpatorka bez trudu mogła
przebrać się przed powrotem do domu.
George pokręcił głową na widok swojego drugiego ja.
- I on uwierzył, że jesteś mną? Dobre sobie!
- Tak. Nie mam pojęcia dlaczego.
- Ależ jesteście podobni do siebie - stwierdziła Braddon z
uśmiechem, przyjrzawszy się obydwojgu uważnie. - Niech
tylko panienka pamięta, żeby mówić niskim głosem - rzuciła
jeszcze na odchodnym.
- Co powiedziałby papa - westchnęła Emma poprawiając
spodnie.
- O mateczce już nie wspominając - dodał George. - Znikam,
póki czas. Powiem kopaczom, żeby też się zabierali.
Oszczędzimy sobie plotek.
Emma przyglądała się, jak podchodzi do wykopu. Po chwili
robotnicy odłożyli łopaty i ruszyli w stronę wsi. Wtedy Emma
z ciężkim sercem, nie bacząc na idylliczne otoczenie, wietrzyk,
zapachy kwiatów, piękno krajobrazu, zajęła ich miejsce i
poczęła udawać, że przekopuje ziemię. Za chwilę powinien
pojawić się sir Peter. Czy uda się jej zwieść go w pełnym
świetle dnia, pod gołym niebem?
Nagle jej rydel zazgrzytał o coś. Zapominając na chwilę o
swoich problemach, odrzuciła narzędzie i zaczęła gorączkowo
rozgarniać ziemię dłońmi. W końcu jej oczom ukazała się cała
masa monet. Wzięła jedną, otarła o spodnie i omal nie
krzyknęła z radości. Na metalowym krążku widniał szlachetny
rzymski profil. Gdy zaczęła sortować monety, okazało się, że
niektóre są złote.
Z poczucia szczęścia podniosła głowę, z jej gardła wyrwało
się głośne „hurra”, po czym odtańczyła szaleńczy taniec
radości.
Peter zatrzymał się i obserwował wiotką postać nad
wykopem. Z włosami w nieładzie, śladami ziemi na policzku,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
123
pląsała wniebowzięta. Na ten widok zrobiło mu się ciepło na
sercu. Emma najwyraźniej zasmakowała w poszukiwaniu
skarbów.
- Hop, hop! - krzyknął i ruszył ku niej szybkim krokiem.
Natychmiast zaprzestała radosnych pląsów.
- Witaj. A to niespodzianka. Co cię sprowadza?
- Ty.
Serce jej zamarło z przerażenia, szybko jednak przywdziała
maskę spokoju.
- Znalazłeś co? Widziałem, że coś cię ucieszyło - rzekł z
typowo brytyjską flegmą.
- Tak, znalazłem. Chyba rzymskie i doskonale zachowane. Są
nawet złote. Antykwariusze zwariują, jak to zobaczą - mówiła
z entuzjazmem.
- Myślisz, że może być tego więcej? - Peter przykucną! nad
wykopem, by przyjrzeć się monetom. Rzeczywiście znalezisko
na pierwszy rzut oka przedstawiało się imponująco.
- Być może. Może zostały zakopane tu przed bitwą, a ich
właściciel poległ? Wątpię, by ktoś mógł zapomnieć o takim
skarbie.
Peter patrzył na jej rozradowaną twarz, rozświetlone
szczęściem oczy. Nagle uświadomił sobie, jak bardzo kocha tę
dziewczynę, i wyobraził sobie, jak wspaniale byłoby
prowadzić razem z nią wykopaliska. Problem w tym, że uparła
się udawać swojego brata, on zaś z wielu powodów nie mógł
przyznać, że wie o jej podwójnej tożsamości. Po pierwsze,
mogłaby mieć mu za złe, że się bawił jej maskaradą. Jeśli zaś
idzie o jej rodziców, przypuszczał, że nastawaliby na
małżeństwo, nie zważając na to czy Emma go kocha, czy nie.
Chciał jej szczęścia, a to oznaczało dobrowolną zgodę na
wspólne życie.
Spojrzał w niebo: nadciągały chmury zwiastujące deszcz,
słońce się skryło.
- Powinniśmy wracać do domu. Za chwilę zacznie padać.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
124
- Stał i patrzył, co Emma teraz zrobi.
Wyszła powoli z wykopu. Sir Peter miał rację, zanosiło się na
deszcz. Tego tylko brakowało, by mokre ubranie miało
stanowić dodatkowy dowód, że nie jest George’em.
- Idź przodem, nie czekaj na mnie. Zaniosę monety do baraku
i trochę nad nimi popracuję. Później się zobaczymy - oznajmiła
i nie oglądając się ruszyła w stronę niewielkiej chaty opodal
wykopu. Powinna się przebrać i wrócić do domu, zanim
zacznie padać.
- Idę. Sam się podzielisz wiadomością o swoim znalezisku. Ja
nic nie pisnę - dobiegły ją jeszcze z oddali jego słowa.
Obejrzała się dopiero od drzwi chaty i z ulgą stwierdziła, że
sir Peter idzie spiesznie w stronę domu.
Monety wrzuciła do wiadra z wodą, która zapewne miała jej
służyć do obmycia twarzy i rąk. Błysnęły złote, radosne
refleksy. Po chwili rozległo się energiczne pukanie i do
wnętrza wślizgnął się George.
- Co się stało? Obserwowałem cię z oddali i widziałem twoje
indiańskie tańce.
- Sam zobacz - powiedziała z dumą i wskazała na wiadro.
George z niedowierzaniem patrzył na znalezisko.
- Niewiele brakowało, a bym je odkopał - westchnął smętnie.
- Są przecież twoje! Jeszcze kilka minut i sam byś je znalazł,
ja ci przeszkodziłam. Założę się, że ta ziemia kryje jeszcze
mnóstwo podobnych skarbów. Może rozegrała się tu bitwa.
Ludzie w strachu zakopują cenne rzeczy. Popatrz na to złoto!
Złoto!
Rozradowana rzuciła mu się na szyję.
- Szkoda, że sir Peter jest taki krótkowzroczny, jeszcze gotów
się z tobą ożenić - powiedział z kpiną.
- Jesteś niegodziwcem. Jak śmiesz się tak do mnie odzywać -
zbeształa go w udanym gniewie. - Bierz swoje monety i wynoś
się. Muszę się przebrać i zmienić na powrót w tę żałosną istotę.
George wziął wiadro z cenną zawartością i ruszył do wyjścia.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
125
- Gdzie się wybierasz? - rzuciła szybko.
- Niedaleko mieszka ktoś, kto się zna na starożytnościach.
Osuszę te monety i zaniosę do niego. Ciekawym, co powie.
- Powodzenia.
Gdy zamknął za sobą drzwi, zrzuciła męskie ubranie,
Pospiesznie nałożyła własne i wybiegła pod ołowiane niebo.
Cud, jeśli zdąży uciec przed ulewą. Bez tchu dotarła do
domu. W tej samej chwili lunął rzęsisty deszcz. Krętymi
bocznymi schodami przemknęła na drugie piętro, do swojego
pokoju, szczęśliwa, że po drodze nie natknęła się na nikogo.
Czujna Braddon już na nią czekała.
- Wraca panienka sucha, ale nie bez uszczerbku - powiedziała
z uśmiechem.
Emma spojrzała w lustro i rozchichotała się na widok
umorusanej ziemią twarzy.
- Co za widok. Umyję się i pomożesz mi zmienić suknię. Co
słychać na dole?
- Panienka Beatrice zabawia panie śpiewem i grą na harfie.
Sir William zaciągnął sir Petera do sali bilardowej na partyjkę.
Wszystko w porządku.
Emma osuszyła twarz i spojrzała na Braddon rozradowanym
wzrokiem.
- Znalazłam mnóstwo starych monet, również złotych.
Pomogą George’owi zdobyć Beatrice. - Zdumiona Braddon
skinęła głową.
- W rzeczy samej.
- Milady mnie nie zdradziła?
- Skądże by, panienko. Dla niej to przyjemna odmiana w
życiu.
- Ubranie George’a zostawiłam w chacie - powiedziała
Emma, kiedy Braddon skończyła ją ubierać i czesać.
- Niech się panienka nie martwi. Później je przyniosę. Emma
z mieszanymi uczuciami stanęła na progu salonu. Widok, który
zastała, zaparł jej dech w piersiach. Beatrice siedziała przy
scandalous
Z netu poprawki - Irena
126
oknie. Wnętrze spowijał półmrok, ale włosy dziewczyny
połyskiwały
złotem.
Glos
brzmiał
niezwykle
czysto.
Popularnej pieśni towarzyszyły delikatne dźwięki harfy. Nic
dziwnego, że George widział w swej ukochanej anioła. Kiedy
dojrzała Emmę, przestała grać, jakby na znak powitania.
- Czy twój brat zdążył się schronić przed deszczem? -
zagadnęła uprzejmie lady Johnson.
- Pojawił się na chwilę i wyszedł znowu. Znalazł wspaniałe
monety, w tym kilka złotych - oznajmiła Emma, wielkodusznie
przypisując George’owi całą zasługę. - Wyglądają na bardzo
stare i mają na awersach rzymskie profile. George chciał, żeby
pewien znawca potwierdził ich wartość.
- Naprawdę mu się udało? Są też złote? Na papie zrobi to
wrażenie - zawołała uradowana Beatrice i klasnęła w dłonie. W
tej samej chwili w salonie pojawił się sir William.
- Co zrobi wrażenie, moja droga? - zapytał wesoło.
- Papo, to takie ekscytujące, George odkrył skarb. Monety...
niektóre złote!
- Mam przeczucie, że znajdzie tu jeszcze wiele cennych
rzeczy - oznajmiła Emma z głębokim przekonaniem i odsunęła
się od okna w mroczny kąt na widok podążającego za
gospodarzem sir Petera.
- Gdzie nasz bohater? Chciałbym mu pogratulować. Muszę
wyznać, że nie brałem poważnie jego poszukiwań, ale teraz... -
Sir William posłał Emmie pytające spojrzenie, powtórzyła
więc raz jeszcze, że brat wybrał się z wizytą do mieszkającego
w sąsiedztwie znawcy starożytności.
Lady Titheridge zażądała, by gospodarz dołączył do grupki
przy kominku i zażył ciepła, miłego w deszczowy dzień.
Emma wolała zostać w swoim ciemnym kącie, udając wbrew
zdrowemu rozsądkowi, że podziwia jakiś obraz.
- George poczynił zatem niezwykłe odkrycie - odezwał się
znajomy głos.
- W rzeczy samej. Bardzo się cieszę. - Nie odrywała wzroku
scandalous
Z netu poprawki - Irena
127
od malowidła w nadziei, że zniechęci sir Petera do dalszej
konwersacji.
- Miałaś szczęście być świadkiem tego wydarzenia? - zapytał
sir Peter podejrzanie niewinnym tonem.
Spłoszona pokręciła głową.
- Powiedział mi, kiedy zajrzał na chwilę do domu, by się
przebrać - odparła i dalej wpatrywała się w obraz
przedstawiający dwa słodkie do mdłości spaniele.
- Szczęściarz, ma siostrę, która... potrafi dzielić jego radości.
- Życzę mu jak najlepiej. Łacno zgadnąć, że rzymskie
starożytności nie są jedynym powodem, który go tu trzyma -
odparła spoglądając na Beatrice.
- Tak, inne powody. Jest śliczna - przyznał i obrzucił córkę
gospodarzy pełnym uznania spojrzeniem.
Emmę zastanowiło, skąd u niego to bystre oko znawcy
kobiet. Z tego, co mówiła lady Titheridge, był raczej
odludkiem, rzadko bywał w towarzystwie i niewiele uwagi
poświęcał pannom na wydaniu. Tę jednak zauważył, pomyślała
ponuro.
- Czy George dołączy do nas wkrótce? Wiele by dała, żeby
wiedzieć, jakie też myśli kryły się pod tą obojętną miną.
- Nie potrafię powiedzieć. To zależy od tego, czy zastanie
znajomego. Gdy spotykają się ludzie, których łączy wspólna
pasja, łacno tracą poczucie czasu.
- To prawda - odparł i skinął głową. - Ja też się zapominam,
kiedy przychodzi do mojej egipskiej kolekcji. Interesowałaś się
kiedyś starożytnościami? - zapytał i przysunął się tak, że
niemal odgrodził Emmę od malowanych spanieli.
- Och, tak. Są fascynujące, ale obawiam się, że młoda dama
może o nich tylko czytać.
- A lady Hester Stanhope? Prowadzi życie pełne przygód.
- Ja... nie chcę wywoływać skandali. Gdybym miała
wędrować po świecie, to tylko z mężem, ale tęsknię za
podróżami.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
128
- Rzym? Egipt? Wschód?
- Rzym na pewno. - Nachyliła głowę z namysłem. - Egipt też,
ale orientalne podróże wydają się zbyt dalekie.
- Ciekawe.
- Chciałabym zobaczyć kiedyś twoją egipską kolekcję -
powiedziała wkraczając na niebezpieczny grunt.
- Musimy ułożyć to z twoją matką, niechby cię
przyprowadziła któregoś dnia.
- Z mateczką? Wykluczone. Zemdlałaby na widok mumii -
zaoponowała Emma nie zdając sobie sprawy, co właśnie
powiedziała.
Sir Peter zachował kamienną twarz.
- Zatem poprosimy cioteczkę. Zapraszam zaraz po powrocie
do Londynu.
- Przyjechałam zobaczyć, jak się tu żyje George’owi -
oznajmiła nie wiedzieć po co.
- Rozumiem - odparł uprzejmie.
- Chciałabym poznać bliżej Beatrice i jej uroczych rodziców.
Być może wkrótce połączą nas więzy familijne - wyjaśniła
otwarcie.
- To bardzo możliwe - przytaknął dwornie.
- No - rzekła głosem osoby, która skończyła załatwiać
interesy - a jak tam twoje sprawy? Co powiada agent z Bow
Street? Znajdzie tego łajdaka, który próbował się do ciebie
włamać?
- Znajdzie - odparł sir Peter z błyskiem w oku, tym błyskiem,
który tak działał jej na nerwy. Nie sądziła, by kpił sobie z niej,
na to był zbyt dobrze wychowany. Jednak w jego głowie działo
się coś czego nie potrafiła odgadnąć.
- Zadowolony jesteś ze strażnika, który pilnuje domu w nocy?
Zapewne tak, inaczej nie opuściłbyś Londynu - odpowiedziała
sama na własne pytanie.
- Uszy ma jak kalafiory, ale złoty chłopak, a przy tym
wielkolud zdolny odstraszyć największego śmiałka.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
129
- Całe szczęście. Nie chciałabym, żeby ktoś starł mumię na
proszek przeciwko podagrze.
Sir Peter zmarszczył brwi, a Emmie serce uciekło w pięty.
Nie powinna wiedzieć o leczniczych właściwościach mumii.
- George mi o tym mówił - rzuciła pospiesznie. Sir Peter
natychmiast się rozpogodził.
- Podano do stołu, milady - oznajmił służący.
Emma odetchnęła z ulgą.
Sir Peter powiódł do stołu lady Johnson. Sir William podał
ramię lady Titheridge. Kiedy Emma zobaczyła, że wyznaczono
jej miejsce obok sir Petera, posłała Beatrice pytające
spojrzenie. Ta wzruszyła tylko nieznacznie ramionami na znak,
że nie ma z tym nic wspólnego.
Emma zdjęła rękawiczki, położyła je na kolanach i pozwoliła,
by służący nakładał jej na talerz obfite porcje. Po porannym
zwiedzaniu i popołudniu spędzonym przy wykopie umierała z
głodu.
- Wiejskie powietrze zaostrza apetyt - stwierdził sir Peter.
- W rzeczy samej - odparła i zerknęła na dłonie. Były co
prawda czyste, ale pod paznokciami tkwił brud, co nie przystoi
damie. Co począć? Gdyby siedziała po drugiej stronie stołu,
nie miałoby to najmniejszego znaczenia. Tymczasem tkwiła
obok sir Petera. Jeśli dostrzeże brud pod jej paznokciami,
zacznie się zastanawiać, jak mógł się tam dostać podczas
zwiedzania kościoła. Powiedziała mu, że nie była dzisiaj przy
wykopie. Po przyjeździe zażywała jakoby drzemki.
Męczyła się tak, dopóki nie przypomniała sobie, że sir Peter
jest krótkowidzem. Odetchnęła i zaczęła jeść normalnie.
- Bardzo wypełniony miałaś ranek? - zapytał uprzejmie.
- Och, tak - odparła myśląc o pięknym wnętrzu kościoła.
- Przeprowadzałaś poszukiwania, czy nie tak? Posłała mu
najbardziej niewinne spojrzenie, zupełnie nie rozumiejąc, do
czego zmierza.
Z nieznacznym uśmiechem wskazał na jej dłonie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
130
- To wyjątkowo nieładnie zwracać mi uwagę - powiedziała z
wymuszonym uśmiechem.
A więc przyłapał ją. Może jakoś uda się jej uratować.
Gorączkowo szukała wyjścia.
- Ścinałam geranium, stąd pewnie ten brud. Nie mam pojęcia,
dlaczego go nie domyłam. Widocznie bardzo się spieszyłam.
- Rozumiem.
Zachodziła w głowę, jakim sposobem dojrzał taki drobiazg.
Kiedy panie miały przejść po kolacji do salonu, okazało się,
że w domu baroneta panują inne niż wszędzie zasady, a to
przez wzgląd na lady Johnson. Wszyscy równocześnie
podnieśli się od stołu; panowie pili swoje porto przy ogniu
kominka, w towarzystwie uroczych pań, jak to określił z
wdziękiem sir William.
Emma pospiesznie wciągnęła rękawiczki i usadowiła się przy
oknie, skąd miała widok na rozległe pola. Zaraz przyłączył się
do niej sir Peter z kieliszkiem porto w dłoni.
- Chodźcie tu do ognia, wy dwoje. Zagramy w crambo -
zakomenderowała lady Titheridge.
Emma wyślizgnęła się niczym węgorz i czym prędzej zajęła
krzesło obok Beatrice. Resztę wieczoru spędziła na
bezpiecznych pozycjach, modląc się, by trzymać się do końca
jak najdalej od tego niebezpiecznego człowieka.
Miała nadzieję, że wyjedzie, chociaż cząstka jej duszy
radowała się widokiem jego twarzy. Czy kiedyś jakaś panna
popadła w podobne tarapaty?
12
Gdy weszła następnego dnia rano do pokoju śniadaniowego i
ujrzała przy stole sir Petera, jej dłoń powędrowała do
muślinowej kryzy. Tak ją polubiła, że chociaż siniaki prawie
zniknęły, nadal ją wkładała. Teraz nerwowo muskała materiał
palcami. Co też Dancy powie po wczorajszym wieczorze?
scandalous
Z netu poprawki - Irena
131
- Dzień dobry, panno Cheney - zagadnął wesoło. Rześki
wygląd wskazywał, że sir Peter nie miał kłopotów z
zaśnięciem.
- Rzeczywiście dobry - odparła głosem rozmyślnie wyższym
niż zwykle.
Spojrzał na nią bacznie.
- Naprawdę jesteś uderzająco podobna do brata. Zapewne
wszyscy ci to powtarzają. Moglibyście być bliźniakami.
Zadziwiające.
W ślad za Emmą w pokoju pojawiła się Beatrice. Z
uśmiechem podeszła do bufetu, by nałożyć sobie porcję
jedzenia.
- To naprawdę niezwykłe, jak bardzo są do siebie podobni.
Rzeczywiście mogliby być bliźniakami. Emma jest trochę
niższa, ale tylko odrobinę. Nawet głosy mają podobne. Być
może dlatego od razu poczułam do Emmy taką sympatię -
powiedziała z szelmowskim błyskiem w oku.
Sir Peter zbity z tropu, że tak skwapliwie zgodzono się z jego
osądem, wodził wzrokiem od jednej panny do drugiej.
Pewniejsza już, gdy poczuła wsparcie Beatrice, Emma
podeszła za nią do bufetu, by przygotować sobie skromne
śniadanie, po czym usiadła naprzeciwko sir Petera gotowa
odpierać jego badawcze spojrzenia.
- Czy George jest w domu? - zapytał sir Peter.
- Chyba jeszcze śpi. Braddon mówi, że wrócił wczoraj bardzo
późno. Przesłał mi liścik. - Emma upiła łyk herbaty.
- Nie trzy maj że nas w niepewności - fuknął sir Peter.
- Wybiera się do Londynu, bodaj w sprawie monet - udzieliła
niejasnej odpowiedzi.
- Och, mam nadzieję, że warte są fortunę - westchnęła
Beatrice.
- Ma zamiar je sprzedać? - zapytał sir Peter; zabrzmiało to
niestosownie, ale taką już miał naturę, że dbał o maniery, kiedy
mu to było wygodne.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
132
- Nie potrafię powiedzieć - odparła Emma.
- Mogliśmy byli jechać razem do Londynu. Diablo
nieuchwytny z niego człowiek, muszę powiedzieć. - Sir Peter
dopił swoją kawę, powtórzył, że wraca do stolicy, że zamierza
zatrzymać się po drodze u przyjaciela, po czym poszedł szukać
sir Williama, by się z nim pożegnać i podziękować za gościnę.
Emma odetchnęła z ulgą, słysząc cichnące w oddali kroki.
- W pełni się z tobą zgadzam - powiedziała Beatrice i
uśmiechnęła się serdecznie.
- Dotąd nigdy w życiu nikogo nie oszukałam. Nie wiem, jak
wybrnąć z tego galimatiasu. - Emma z kwaśną miną wstała od
stołu zostawiając nie dokończone śniadanie.
Obydwie panny przeszły do salonu, gdzie czekały na odjazd
sir Petera. W końcu usłyszały głośne, pospieszne kroki na
schodach. Emma zerknęła do holu, gdzie stała już torba
Dancy’ego; on sam zniknął w gabinecie sir Williama. Nim
zdążyła się cofnąć, był z powrotem w sieni.
- Tu jesteś. Zatem do widzenia. - Ujął jej dłoń. Oczywiście
zdążyła wyczyścić paznokcie, poprosiła nawet Braddon, by
dostarczyła jej na wszelki wypadek gałązkę geranium.
- Kiedy zamierzasz wrócić do miasta?
- Och, nie wiem. Jutro, może pojutrze. Twoja ciotka unika
podróżowania w niedzielę, więc wyjedziemy zapewne w
poniedziałek.
Nadal trzymał jej dłoń. Poruszona jego bliskością, miała
ochotę rzucić mu się na szyję i wypłakać żałosną prawdę. Czy
wybaczyłby jej? Ludzie nie lubią być zwodzeni. Wnosząc ze
sposobu, w jaki zareagował na próbę włamania i postrzelenie
Radleya, musiał mieć porywczą naturę. Co by rzekł, gdyby
wyznała mu prawdę?
- Do zobaczenia w Londynie. Przekaż George’owi życzenia
wszystkiego najlepszego. - Puścił jej dłoń i już miał odejść, ale
jeszcze raz się odwrócił. - Ach, i powiedz mu, że raz jeszcze
chciałbym go prosić o pomoc. Agent z Bow Street zamyśla
scandalous
Z netu poprawki - Irena
133
pułapkę na złodzieja. George mógłby mi się przysłużyć. Poza
tym czekają nas lekcje fechtunku - dodał z przekornym
błyskiem w oku.
Zakłopotana, że nie potrafi odgadnąć jego myśli, skinęła
tylko głową. Raz jeszcze na ratunek przyszła jej Beatrice.
- Przypomnę Emmie, by przekazała wszystko George’owi -
obiecała solennie, za co została obdarzona uśmiechem, który
zniewoliłby każdą kobietę. Beatrice, zakochana w George’u,
była co prawda uodporniona, ale Emmie mimo wszystko serce
ścisnęło się z zazdrości. Całkiem niepotrzebnie, gdyż właśnie
posyłał jej uśmiech jeszcze wspanialszy.
- Do zobaczenia - rzekł i już go nie było.
- Dzięki Bogu. Wy dwoje krzeszecie takie iskry, że i hubki
nie trzeba - powiedziała Beatrice wachlując się chusteczką.
- Niedorzeczność - stanowczo zaprzeczyła Emma. - Do lady
Amelii Litleton uśmiecha się tak samo. Sama widziałam w
Almack.
- Byłaś w Almack? - wykrzyknęła zachwycona Beatrice.
- Opowiedz mi. Jakie tam stroje noszą? Widziałaś księżnę
Esterhazy? Jest taka interesująca, jak powiadają? To prawda,
że jedzenie jest okropne?
Fanny usiadły na kanapce koło okna i zatopiły się w
przyjacielskiej rozmowie. Godzinę później tak zastał je
George.
- Idę do wykopu - oznajmił. - Mam nadzieję, że nasz gość już
wyjechał i że jestem bezpieczny?
- W istocie - odparła Beatrice.
- Powiedziałam mu, że pojechałeś do Londynu w sprawie
znaleziska. Spodziewa się tam z tobą spotkać - powiedziała
Emma omijając na wszelki wypadek temat lekcji fechtunku.
Brat nie musi wszak wiedzieć wszystkiego.
Beatrice posłała jej zagadkowe spojrzenie, ale nic nie rzekła.
- Jak długo zamierzasz tu zostać? - zapytał George raczej
przez ciekawość, niż z troski.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
134
- Do poniedziałku.
- Jako dobra chrześcijanka lady Titheridge nie podróżuje w
niedzielę - dodała Beatrice.
- Będę miała sposobność przyjrzeć się twoim wykopaliskom -
oznajmiła Emma z prawdziwą satysfakcją.
- Rad jestem, że tak cię to zajmuje. Emma poklepała go
serdecznie po ramieniu.
- Wiem, jak bardzo pragnąłeś tego znaleziska i przykro mi, że
nie ty natrafiłeś na monety, ale muszę wyznać, że miałam
radości co niemiara.
- Nie powiedziałeś nam jeszcze, co mówi twój znawca -
wtrąciła Beatrice.
- Twierdzi, że to najprawdziwsze rzymskie monety z czasów
cesarza Honoriusza, który żył w latach 393-423 po Chrystusie.
Wspaniałe, prawda?
- A te złote, czy są bardzo cenne? - zapytała Emma.
- Tak. Pod ich zastaw będę mógł opłacić kolejne prace
wykopaliskowe. - Tu posłał swojej Beatrice rozmiłowane
spojrzenie.
- Czego innego się spodziewałam. - Emma nachmurzyła się.
- Nie trap się. Niedługo już będę mógł prosić o rękę mojej
najdroższej. Wierzę w to, co mówisz, siostrzyczko. W okolicy
musi być więcej cennych starożytności. Dlatego idę w pole,
dłużej nie zwłócząc. - Z tymi słowy wyszedł.
Emma patrzyła przez okno, jak kroczy przez trawnik ku łące,
gdzie był wykop.
- Może i my byśmy poszły - mruknęła.
- Poczekajmy - uspokoiła ją Beatrice, ale widząc
rozczarowaną minę Emmy, dodała: - Tyle przynajmniej, by
wziąć kapelusze, rękawiczki i parasolki. Zapowiada się
słoneczny dzień.
Emma się rozpromieniła.
- Co tu jeszcze robimy?
Po chwili panny przystrojone jak przystoi w rękawiczki,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
135
słomkowe kapelusiki zawiązywane pod szyją, z barwnymi
parasolkami chroniącymi delikatną cerę przed słońcem, szły
już w kierunku wykopu.
- Cóż za ulga zapomnieć na chwilę o kłopotach, a i George’a
nie widziałam wieki całe. Mateczka się ucieszy, że ma się
dobrze. Napomknę też, jakie to powody, oprócz wykopalisk,
go tu zatrzymują.
- Twoja mateczka... - zaczęła Beatrice z wahaniem - czy
może być niechętna naszemu związkowi?
- Boże uchowaj, będzie zachwycona. Przekonasz się. Darzy
George’a szczególnym uczuciem.
Nawet jeśli Emma była zazdrosna o miłość matki do brata,
nigdy nie dałaby tego po sobie poznać.
- Pospieszmy się, bo George gotów coś znaleźć, zanim
dojdziemy! - zawołała.
Peter zamyślony zmierzał w kierunku Londynu. W Dorking
zboczył na północ, by odwiedzić starego przyjaciela, sir
Davida Percy’ego, lorda Leighton, który niedawno zakończył
długi miesiąc miodowy. Chciał też spotkać się z młodą
oblubienicą, a swoją kuzynką, Elizabeth z domu Dancy. Liczył
na jej radę.
Im więcej rozmyślał, tym więcej się troskał. Niełatwo będzie
uśmierzyć gniew panny Cheney, kiedy się dowie o jego
podstępie. Szachrowała, to prawda, ale powinien był r dać
jakoś znać, że dawno przejrzał grę. Im dłużej trwała ta
mistyfikacja, tym bardziej rzecz się wikłała.
W domu kuzynki powitano go z otwartymi ramionami. Nie
uszła jego uwagi ani wzajemna czułość małżonków, ani
odmienny stan pani. Teraz rozumiał, czemu nie przyjechali na
sezon do Londynu. Zagadnięty - w sposób, przyznajmy,
niezwykle subtelny - o powód nieoczekiwanej wizyty,
westchnął i tak zaczął:
- Trzeba mi twej rady, Elizabeth.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
136
Jeśli chcesz mojej rady, zapomnij o całej sprawie - mówiła
Beatrice, gdy czekały na ekwipaż lady Titheridge. - Nie do
pomyślenia pokazywać się ludziom na oczy w pluderkach!
Fechtować! - Zamilkła na chwilę, po czym zapytała: - Jak to
jest?
- Prawdę mówiąc; pludry są nadzwyczaj wygodne. Dozwalają
swobodę w ruchach, całkiem inaczej niż suknia. A fechtunek?
Cóż, bardzo dobra zabawa.
- Chociaż musisz nosić kryzę? - Beatrice zerknęła na misterną
ozdobę z muślinu.
- Chyba już przy niej zostanę. Taka mała ekstrawagancja -
odparła Emma z delikatnym uśmiechem.
- Będę tęskniła za tobą, myślała o tym, jak zaglądasz w
paszczę lwu, robisz szpadą i przeżywasz rozmaite podniecające
przygody. Pewnie będziesz się nudzić, kiedy znów staniesz się
sobą.
- Nie mogę się już doczekać - odparła żałośnie Emma.
Pożegnanie było krótkie, bo przez tych kilka dni wielka się
zawiązała zażyłość i wszystkim trudno było się rozstawać.
Pośród obietnic szybkiego spotkania i życzeń dobrej drogi
Panie z żalem opuściły dom sir Williama.
- Upewniłaś się, że George zdrów i szczęśliwy - powiedziała
stara dama, gdy wyjechały na drogę wiodącą do Londynu.
- I że nie ma na razie zamiaru wracać do Londynu.
- Powinnaś wspomnieć rodzicom, że zanosi się na
małżeństwo. Lepiej ich uprzedzić - poradziła lady Titheridge.
- Tak też uczynię - zapewniła ją Emma, po czym zapytała:
- Czy wiadomo, madame, dlaczego lady Johnson musi jeździć
na wózku.
- Przed laty nieszczęśliwie upadła. Dlatego nie mają więcej
dzieci. Sir William okazuje jej wiele starania.
Emma pogrążyła się w myślach. Po powrocie do domu
znowu czeka ją gra z sir Peterem. Powinna wysłać następny
scandalous
Z netu poprawki - Irena
137
projekt do magazynu. Nawet nie zajrzała do ostatniego
numeru, nie sprawdziła, czy wydrukowano w nim poprzedni
model.
W Londynie była następnego dnia późnym popołudniem.
- Ach, mój najdroższy George. W jakim znalazłaś go
zdrowiu? Cóż za pędziwiatr z niego. - Pani Cheney biegała po
salonie wymachując chusteczką i solami trzeźwiącymi.
Emma posadziła matkę i opowiedziała jej odpowiednio
zmienioną wersję spotkania z bratem. Wspomniała o wizycie
sir Petera, na wypadek, gdyby ten przeklęty człowiek zamierzał
opowiadać pani Cheney o swoich podróżach.
- Wyobraź sobie, mamo, że George znalazł całą masę
rzymskich monet, w tym złote. Wierzy, że znajdzie więcej i że
będzie mógł poślubić Beatrice.
Pani Cheney nie była uszczęśliwiona, gdy dowiedziała się o
afekcie syna.
- Spodobała ci się panna?
- George nie mógł znaleźć trafniejszego określenia, kiedy
nazwał ją aniołem. Poza tym jest jedyną dziedziczką bardzo
bogatego ziemianina. To świetny gospodarz, powszechnie
szanowany w okolicy.
Pani Cheney zaczęła się uśmiechać.
- To brzmi dość obiecująco. Ach, sir Peter zostawił liścik dla
ciebie. Leży chyba na stoliku w holu - rzuciła pani Cheney od
niechcenia, najwyraźniej zajęta myślami o ukochanym synu.
Powstrzymując się od pośpiechu, Emma poszła po list.
Przeczytała go dwukrotnie.
- Zaprasza mnie na przejażdżkę jutro po południu. Mogę?
- Słucham? A, tak - odpowiedziała pani Cheney ciągle
nieobecna duchem.
Emma zamknęła się w swoim pokoju i chociaż nie miała
szpady, poczęła ćwiczyć wypady, ciosy, gardy. Nie była
pewna, czy wszystko dobrze zapamiętała, ale sir Peter
powinien się cieszyć, gdy da mu okazję do korekt.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
138
Dlaczego chce zabrać ją na przejażdżkę? A może ona
doszukuje się ukrytych motywów tam, gdzie ich nie ma? Może
on chce po prostu utrzymywać dobre stosunki z rodziną
Cheneyów?
Z rozmyślań wyrwało ją pukanie do drzwi.
- Przysłano kwiaty, panienko - oznajmiła Fanny. W
ramionach trzymała bukiet kwiatów od sir Petera. Gdy
zniknęła, Emma usiadła w ulubionym fotelu przy oknie i
pogrążyła się w marzeniach, w których nie musiała oszukiwać i
w których sir Peter zachwycał się jej ciemnymi lokami i
szarymi oczami.
Następnego popołudnia, ubrana w swoją najładniejszą suknię
do przejażdżek i czarny spencerek, nerwowo krążyła po pokoju
poprawiając stale rękawiczki.
- A jeśli zaprosił mnie tylko po to, by powiedzieć, że przejrzał
moją mistyfikację? - zapytała swego odbicia w lustrze. - Nie
wiem, czy to zniosę.
- Sir Peter przyjechał - zaanonsowała Fanny. O tej porze
socjeta nie wyjeżdżała jeszcze na przejażdżki, ale Emma na to
nie zważała. W jej sytuacji nie miało to żadnego znaczenia.
- Dzień dobry, sir Peter - powiedziała trochę drewnianym
głosem, gdy po chwili zeszła na dół.
- Gotowa? - Jeśli nawet czuł się urażony, że pani Cheney go
nie przyjęła, nie okazał tego. Z salonu dobiegały głosy trzech
nierozłącznych dam omawiających zapewne zalety uroczej
Beatrice Johnson.
Dzień był śliczny, niebo bezchmurne, a zapach świeżo ściętej
trawy i kwiatów wywoływał uśmiech na twarzy Emmy. Była
radosna jak trzpiotka. Sir Peter nie przysłałby jej kwiatów,
gdyby miał zamiar ją zdemaskować. Pełna dobrych myśli
cieszyła się spacerem.
- Piękne kwiaty, sir Peter - powiedziała w pewnym
momencie.
- Przypomnienie popołudnia w Sussex. Pobladła na te słowa.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
139
Czyżby wiedział? Zamyśla ją oskarżać?
- Pomyślałem, że będzie ci miło wspomnieć wizytę u sir
Williama. Miałem wrażenie, że dobrze się czujesz na wsi -
powiedział i uśmiechnął się przyjaźnie. Odetchnęła.
- Rzeczywiście. Kwiaty przypomniały mi wieś. To bardzo
miło z twojej strony.
- Czy widzisz to co ja? - spytał na widok zbliżającego się
powozu.
- Wielkie nieba, lady Amelia i pan Swinburne! Nie sądziłam,
że posuną się tak daleko.
- Ten człowiek jest raczej źle widziany. Wiem z pewnego
źródła, że nie chciano przyjąć go do White’a - szepnął sir
Peter.
- Tak? A mnie mówił George, że ma mnóstwo wierzycieli.
Tak przynajmniej słyszał.
- Prawda. Ja też to słyszałem. Masz jakiś wpływ na Amelię?
Emma nie odpowiedziała, gdyż zrównali się właśnie z
wytwornym powozikiem pana Swinburne’a, wykonanym
podług ostatniej mody.
- Swinburne - przywitał się sir Peter.
- Lady Amelio - przemówiła Emma, jak przystoi damie.
- Nie widziałam cię w ostatnich dniach, a tyle mam ci do
opowiedzenia. Umówmy się na pogawędkę.
Amelia z zakłopotaniem spojrzała na Swinburne’a, jakby u
niego szukała pomocy.
- Mówiłaś, zdaje się, że jutro rano jesteś wolna - podsunął
dandys, strzepnął z rękawa nie istniejący pyłek, po czym
obdarzył Emmę lodowatym uśmiechem.
- Zatem jutro rano? - powiedziała z wahaniem Amelia. Emma
skinęła głową i powozy ruszyły każdy w swoją stronę.
- Albo ja się mylę, albo tu dzieje się coś dziwnego. Jak ona
może radzić się tego wstrętnego ropucha? - głośno
zastanawiała się Emma.
- Zdaje mi się, że pojawił się kiedyś w twoim salonie - rzucił
scandalous
Z netu poprawki - Irena
140
obojętnie sir Peter.
- To sprawa mojej mateczki. Szybko zorientował się, jak
mamy mam posag w porównaniu z Amelią - wyjaśniła Emma z
godnością.
- Obchodzi cię los Amelii, prawda?
- Bardzo. Ma tytuł, pieniądze, urodę, ale ma też dobre serce.
Nie chcę, żeby ktoś wystrychnął ją na dudka.
- Dobrze powiedziane - skwitował sir Peter. Emma
zastanawiała się, co też jej towarzysz może czuć do
Amelii. Nie bardzo mogła uwierzyć, by wolał ją niż jej
piękną przyjaciółkę.
Tego wieczoru Almack huczało od domysłów. Jedni
powiadali, że Napoleon pobił lorda Wellingtona i że armia
poniosła straszliwe straty. Inni mówili, że setki Anglików
uciekły z Brukseli. Pojawili się pierwsi uchodźcy, którzy
zdołali przeprawić się z kontynentu.
Nastrój przygnębienia mieszał się z nadziejami na sukces
Wellingtona. Nikt nie miał wielkiej ochoty na tańce.
Lady Amelia się nie pojawiła. Emma rozmawiała z mateczką
i lady Titheridge, która była zdania, że politycy i dowódcy są
do niczego.
- Gdybym ja miała władzę i armię, dawno już skończyłabym
z Napoleonem. Co za niedorzeczność zesłać tyrana na Elbę, a
potem pozwolić mu uciec. Głupcy! - oznajmiła kiwając głową
spowitą w turban zdobny klejnotami.
Emma przestała interesować się wojną, gdy tylko dojrzała sir
Petera pogrążonego w rozmowie z przyjaciółmi. Kiedy i on ją
zobaczył, przerwał konwersację i ruszył w jej stronę.
- Uczynisz mi honor, panno Cheney, i zatańczysz ze mną? -
zapytał przywitawszy się z paniami.
- Z przyjemnością, sir Peter - odparła zastanawiając się, czy
jest rozczarowany nieobecnością Amelii.
- Jak twoja kolekcja, czy bezpieczna? Ciągle masz strażnika z
scandalous
Z netu poprawki - Irena
141
uszami jak kalafiory? - zapytała w tańcu.
- Owszem - odparł z uśmiechem. - Harry Porter zaś penetruje
londyńskie spelunki. Twierdzi, że wpadł na trop, ale na razie
nie chce zdradzić nic więcej.
Emmę przeszedł dreszcz na myśl o złodzieju nie wahającym
się strzelać do każdego, kto stanie mu na drodze.
- Dajmy spokój. Dość mamy strapień. Cały naród. - Powiódł
po sali smutnym wzrokiem.
- Wierzysz w to, że Wellington przegrał bitwę? - zapytała
zatroskana Emma. Jej słabowita mateczka ciągle lękała się, że
Napoleon któregoś dnia zajmie Anglię.
- Nie bój się, Anglia musi zwyciężyć - powiedział
przywołując częste powiedzenie i zmienił raptownie temat: -
Czy twój brat jest w Londynie? Chciałbym, żeby odwiedził
mnie jutro rano. Powiedz mu, że pragnę porozmawiać z nim o
kolekcji. I przypomnij, że następna lekcja fechtunku będzie
dotyczyła taktyki.
Emma z trudem przełknęła ślinę i skinęła głową, lękając się
wyrzec słowo. Gdy milczenie zaczęło się przeciągać, dobyła
wreszcie głosu:
- Porozmawiam z nim po powrocie do domu. Mam nadzieję,
że cię odwiedzi, chociaż ma umówione spotkanie przed
południem - powiedziała myśląc o Amelii.
- Rzeczywiście.
Znowu nie potrafiła odgadnąć, co mogło kryć się za jego
słowami.
13
Jak wyglądam? - zapytała Emma niezawodną Braddon.
- Bardzo dobrze. Niech już panienka idzie, żeby później
zdążyć do domu na spotkanie z lady Amelią.
Zbiegła lekko po schodach, chwaląc w myślach wygodne
pluderki. Na Bruton Street nie wchodziła już tak pewnym
scandalous
Z netu poprawki - Irena
142
krokiem. Nie wiedząc, czego się spodziewać po sir Peterze,
poszła do gabinetu, gdzie zastała go - stał nachylony nad jedną
z gablot.
- Witaj - powiedziała usiłując naśladować głos George’a. -
Nie będę mógł długo zabawić. W czym mogę ci pomóc?
- Twoja siostra wspomniała, że jesteś umówiony. Śliczna
panna - mruknął nie odrywając wzroku od gabloty i
przekrzywiając głowę to w lewo, to w prawo.
Emma modliła się, by nie spiec raka słysząc ten duser.
Bąknęła coś pod nosem i też nachyliła się nad gablotą.
- Przyniosłeś naszyjnik do domu!? Przecież miał być w
depozycie! - zawołała przerażona.
- Może przynęcę tym sposobem złodzieja.
- Nie lepiej było zamówić kopię?
- A gdzie znalazłbym uczciwego jubilera, któremu mógłbym
zlecić takie zadanie? Podmieniłby kamienie i sprzedał bez
najmniejszego trudu - powiedział podnosząc w końcu głowę.
- Że też Francuzów stać jeszcze, by kupować cokolwiek. Z
tego, co czytałam w gazetach, wynika, że Napoleon
doprowadził kraj do bankructwa.
- Zawsze znajdzie się ktoś z pieniędzmi. No, powiedz, co
myślisz o zmianach?
Emma rozejrzała się uważnie po gabinecie. Szklarze wprawili
nową szybę, na ścianach wisiało kilka z jej szkiców oraz
objaśnienia dotyczące poszczególnych eksponatów.
- Zupełnie jak w muzeum - powiedziała w końcu.
- Zaprosiłem kilku znajomych, żeby zobaczyć, jakie to na
nich wywrze wrażenie. Przyjdziesz? - rzucił od niechcenia,
kierując się do drzwi i oczekując najwyraźniej, że George
pójdzie za nim.
- Kiedy? - Nie miała najmniejszej ochoty pokazywać się
ludziom w tym przebraniu. Dopóki maskarada ograniczała się
do nich dwojga, nie było to tak ryzykowne.
- Dzisiaj po południu. Wczoraj wysłałem zaproszenia, ale że
scandalous
Z netu poprawki - Irena
143
spodziewałem się widzieć cię dzisiaj rano, więc proszę
osobiście.
- Niestety, mój stary, popołudnie mam już zajęte - zełgała nie
troszcząc się nawet o wymówkę.
- Szkoda. Cóż, zacznijmy zatem lekcję, skoro musisz
wcześnie wyjść. Twoja siostra też się umówiła na
przedpołudnie, z lady Amelią.
- Uhu - mruknęła uznawszy, że najlepszą tarczą będą
możliwie niejasne odpowiedzi.
Wybrał szpady, podał Emmie maskę i stanęli na macie zwaną
piste.
- Taktyka - zaczął sir Peter - to umiejętność oceny
przeciwnika i użycia broni zależnie od sytuacji.
- Nie mam zamiaru stawać z nikim do walki ani brać udziału
w pojedynku - zaoponowała Emma.
- Możesz nie mieć zamiaru, ale dobrze jest, kiedy człowiek
potrafi się bronić, gdy zajdzie potrzeba.
Zaczęli ćwiczyć. Emma rozluźniła mięśnie gotując się na
kolejną trudną sesję. Co prawda lekcja miała być krótka, ale
wszystko wskazywało, że za to intensywna.
Dlaczego po prostu nie odmówiła, kiedy zaproponował, że
będzie ją uczył? Być może chciała poznać to męskie zajęcie.
Poza tym miłe jej było towarzystwo sir Petera.
Podniosła szpadę w pozdrowieniu i pomyślała, jakże by to
było wspaniale stać teraz naprzeciwko niego we własnej
osobie, wydobyć z niego, co w nim najlepsze, choć obawiała
się, że może to przekraczać jej możliwości. Cóż, praktyka
czyni mistrza i człowiek nigdy nie powinien tracić nadziei na
osiągnięcie tego, co zdaje się nieosiągalne.
- Za wolno, za wolno - zbeształ ją sir Peter, kiedy nie osłoniła
się na czas przed jego atakiem. Był tak szybki, że omal się nie
zderzyli. Zatrzymał się krok od niej, z tym swoim dziwnym
błyskiem w zielonych oczach.
Co też sobie mógł myśleć? Co by zrobił, gdyby stał teraz
scandalous
Z netu poprawki - Irena
144
naprzeciwko Emmy? Dlaczego zdaje się jej, że widzi w jego
wzroku tęsknotę? Nie patrzyłby tak przecież, gdyby wierzył, że
jest George’em. A może tylko coś się jej roi? Odegnała od
siebie niepokojące myśli i skupiła się na lekcji.
Cofnął się, zajął pozycję.
- Powinieneś nie tylko umieć się bronić, ale i kontratakować.
Pomyślała, że to ciągłe strofowanie najwyraźniej sprawia mu
przyjemność. Nic nie odpowiedziała: słuchała i patrzyła, jak
pokazuje jej właściwe ruchy.
- Ważne, żeby umieć wykorzystać każdy błąd i każdą chwilę
nieuwagi przeciwnika. No, jeszcze raz.
Ćwiczyli tak długo, że Emma lada chwila mogła bez tchu
osunąć się na matę. Wreszcie spojrzał na zegar.
- Robi się późno, puszczę cię już, bo spóźnisz się na swoje
spotkanie. Następnym razem dasz mi lanie - powiedział ze
śmiechem. - Lubię te nasze lekcje. Mam nadzieję, że ty też?
- Owszem - powiedziała szczerze, szybko wdziała surducik i
ruszyła ku drzwiom.
- Wybacz, że tak krótko dzisiaj zabawiłem. Wiesz, jak to jest.
I mnie się podobają nasze lekcje.
- Coraz lepiej ci idzie. Nie zdziwiłbym się wcale, gdybyś
powiedział, że ćwiczysz sam w domu. Mam rację? - Klepnął ją
w plecy tak energicznie, że omal nie straciła równowagi.
- Rzeczywiście ćwiczę - bąknęła myśląc, że wyniesie z
dzisiejszej lekcji nie tylko siniaki, ale i sztywne ramię.
W drzwiach zatrzymała się, by raz jeszcze mu podziękować,
ale on zbył jej słowa machnięciem ręki.
- Twoje rysunki to więcej niż podziękowanie. Chciałbym ci
za nie zapłacić - uśmiechnął się tym zniewalającym
uśmiechem, który sprawiał, że uginały się pod nią kolana.
- To niepotrzebne - burknęła szorstko. Jakże miałaby przyjąć
zapłatę za coś, co robiła z myślą o nim.
- Pomyślę więc o innym wynagrodzeniu. Może chciałbyś
wziąć udział w zasadzce na złodzieja? To powinno być
scandalous
Z netu poprawki - Irena
145
naprawdę ekscytujące - nęcił.
- Och, jestem pewien, ale może nie być mnie wtedy w
Londynie. Zamierzam niedługo wracać do Sussex.
-
Rozumiem
-
powiedział
sir
Peter
mrugając
porozumiewawczo. - Beatrice to śliczna dziewczyna. Żeń się,
zanim kto inny cię ubiegnie. Wiesz jak to jest: myszy tańcują,
gdy kota nie czują.
Emma nie wierzyła własnym uszom, że pozwala sobie na
takie niewybredne żarty. Zakłopotana czym prędzej wróciła do
lady Titheridge.
Peter oparł się o drzwi i wybuchnął długo hamowanym
śmiechem. Droga Emma nie wie, w którą stronę się obrócić.
Jak powiedział Radleyowi, była zbita z tropu, a on chciał jak
najdłużej utrzymać ją w tym stanie. Dawszy upust niemądrej
wesołości, wrócił do gabinetu, pogwizdując pod nosem.
Właśnie oglądał nowe zabezpieczenia, gdy pojawił się Harry
Porter, by omówić szczegóły planu.
Po powrocie do domu Emma uprzedziła Oldhama o
oczekiwanej wizycie i pobiegła do swojego pokoju sprawdzić
w lustrze, czy nic nie zdradza jej porannych zajęć.
- Przyszła lady Amelia - zaanonsowała Fanny i przepuściła
gościa.
- Pomyślałam, że tutaj swobodniej będzie się nam rozmawiać
- wyjaśniła Emma zdziwionej przyjaciółce, pociągnęła ją ku
fotelom pod oknem i tak posadziła, by światło padało na twarz
Amelii, wydobywając każdą zmianę mimiki.
Zaczęła rozmowę opowieścią o podróży do Sussex i
znalezisku George’a.
- A teraz, moja droga, powiedz mi, co się właściwie dzieje -
zażądała, gdy siedziały już przy herbacie i ciasteczkach
imbirowych.
Nie zamierzała być aż tak obcesowa, myślała użyć świeżo
nabytej znajomości taktyki, ale widok bladej, strapionej
twarzyczki przyjaciółki sprawił, że zapomniała o swoich
scandalous
Z netu poprawki - Irena
146
planach.
- Nic, Emmo, naprawdę nic. - Amelia bezwiednie mięła w
dłoniach batystową chusteczkę. - Ja... ja... - jąkała się niezdolna
wyrzec słowo.
- Rozumiem. Może ciasteczko? - zaproponowała Emma,
nalała herbatę do filiżanek i czekała cierpliwie, aż Amelia
zdecyduje się przerwać milczenie.
- Więc... Nie, nie mogę. Dałam słowo, że dochowam sekretu -
powiedziała wreszcie znękanym głosem.
- Ani bym śmiała namawiać cię do tego - zapewniła ją Emma
zachodząc w głowę, co też trapi Amelię. Cokolwiek to było,
miało zapewne związek z panem Swinburne’em. Poprzedniego
dnia w parku sprawiał wrażenie, jakby w jakiś sposób uzależnił
ją od siebie.
Zamiast drążyć temat, Emma zaczęła rozmawiać o pogodzie i
możliwości deszczu w środę wieczorem, tak jakby podobna
drobnostka mogła powstrzymać bywalców Almack ad
obecności na tych spotkaniach przydających każdemu
splendoru.
Potem omówiła najnowsze kroje sukien i problem natury
etycznej,
przed
którym
stawały
modnisie;
kupując
szmuglowane do kraju francuskie jedwabie chcąc nie chcąc
wspomagały wroga.
- Myślisz, że Anglia naprawdę jest w niebezpieczeństwie? -
szepnęła Amelia jakby w obawie, że ktoś może słyszeć.
- Sir Peter ciągle mnie zapewnia, że wszystko skończy się
pomyślnie.
Amelia westchnęła z ulgą.
- Miejmy nadzieję. Tak teraz niebezpiecznie na morzu,
wszędzie francuskie okręty. Pomyśl o biedakach na Guemsey.
Emma nie bardzo rozumiała troskę Amelii o bezpieczeństwo
żeglugi morskiej, ale zostawiła rzecz bez komentarza. Nic nie
było w stanie skłonić dziewczyny, by zwierzyła się ze swoich
zmartwień, nie wspomniała też słowem o panu Swinburnie.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
147
Emma pożegnała ją pełna obaw i złych przeczuć.
- Miło mi widzieć was w moim gabinecie starożytności,
panowie - witał gości sir Peter tego popołudnia.
Edward trzymał się na uboczu obserwując przybyłych i ich
reakcje.
Reginald Swinburne przechadzał się powoli między
gablotami, oglądał ich zawartość, wreszcie zbliżył się do tej z
naszyjnikiem.
- Ładna błyskotka - oznajmił bawiąc się lorgnon.
- Błyskotka? - obruszył się Edward. - Toż to bezcenny
klejnot. Nie znajdziesz drugiego takiego.
- Daj pokój, Worcester, nie każdy potrafi docenić to, co
rzadkie i piękne. Wybacz człowiekowi. - Sir Peter widząc
niekłamane oburzenie przyjaciela próbował go zmitygować,
zanim ten wszystko zepsuje i rozkwasi Swinburne’owi nos.
- Chlubię się, że nie gorszy ze mnie koneser niż reszta tu
zebranych - napuszył się Swinburne.
- Doprawdy? - zdziwił się Edward okazując niebezpieczny
spokój.
- Za pozwoleniem, twoja kolekcja jest prawdziwie do
pozazdroszczenia, z wyjątkiem naszyjnika - zawyrokował
Swinburne tonem znawcy. - Wprost niemożliwe, by te
kamienie były prawdziwe, to imitacje.
- Naprawdę? I ja się nad tym zastanawiałem - powiedział
Peter z wielkim zainteresowaniem i przesunął się ze
Swinburne’em bliżej Harry’ego Portera. W ledwie widoczny
sposób skinął głową, dając znak agentowi, i wdał się w
rozmowę z dandysem.
Popijając sherry, porto, brandy i co kto zapragnął, panowie
zaczęli dyskutować nad opinią wypowiedzianą przed chwilą
przez Swinburne’a.
- Ja powiadam, że to najprawdziwszy klejnot. Widziałem
trochę tego, kiedym stacjonował w Egipcie - huczał major
Jenkins potężnym głosem, niczym na placu defilad. A mrugał
scandalous
Z netu poprawki - Irena
148
przy tym okiem, jakby powiadał, że on już wie swoje i byle
jegomość andronów mu wmawiać nie będzie, a podkręcał wąsa
buńczucznie, a przechadzał się dziarsko, a rzucał mordercze
spojrzenia panu Swinburne’owi.
Augustus, lord Finstersham, był tej samej opinii co major
Jenkins.
- Kiedyśmy za młodu jeździli po świecie, widywał człowiek
wokół Kairu mumie ułożone w sterty, niechybnie na podpałkę.
Kto by podrabiał klejnot, kiedy wokół tyle mogło być
prawdziwych.
W końcu przeważyło przekonanie, że naszyjnik musi być
autentyczny.
Major
Jenkins
wyszedł
w
pełni
usatysfakcjonowany, wnosząc po uśmiechu, którym obdarzył
sir Petera na pożegnanie. Rzecz przesądziwszy, panowie
zaczęli się rozchodzić, jedni do klubów, inni na umówione
spotkania i przejażdżki po parku. Na temat sytuacji we Francji
dochodziły sprzeczne pogłoski, wieści zmieniały się z godziny
na godzinę i sir Peter lękał się, czy jego plan w ostatniej chwili,
tak blisko celu, nie spali na panewce.
Emmę zaniepokoiło to, że ani Amelia, ani pan Swinburne nie
pojawili się w środę w Almack. Lady Amelia uwielbiała
assemblees: intrygi, komeraże, spekulacje, całe to targowisko
panien na wydaniu, które rozkwitało w czerwcu pod czujnym
okiem matek.
Jako że jej karnecik zapełnił się nie wiedzieć kiedy, Emma
nie miała czasu zastanawiać się dłużej nad powodem
nieobecności przyjaciółki.
- Widzę, że podbiła pani Londyn, panno Cheney - powiedział
Brummell, który podszedł do niej w przerwie między tańcami.
- Może, na chwilę - przyznała wachlując się po skocznych
pląsach.
- Wszyscy dzisiaj bardziej niż zwykle ożywieni - stwierdził
rozglądając się po sali.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
149
Poszła za jego wzrokiem i skinęła głową.
- Jakby czekając wieści o Wellingtonie ludzie chcieli
zapomnieć się w zabawie - przyznała.
- Niezwykła przenikliwość u tak młodej osoby.
- Do tego kobiety - uzupełniła i zaczęła się śmiać widząc jego
rozbawienie.
- Tego nie powiedziałem - zastrzegł się wtórując jej. Ledwie
odszedł, otoczył ją wianuszek panów, ciekawych, co też
zatrzymało przy niej Brummella, ba, wywołało jego śmiech.
Lady Amelii nadal nie było, chociaż wybiła już jedenasta.
Emmie wydało się to dziwne.
- Znowu w kryzie. Czyżbyś chciała przywrócić styl naszej
miłościwej królowej? - zagadnął sir Peter biorąc ją za rękę i
prowadząc do szkockiego chodzonego.
- Lubię kryzy, a ten taniec do kogo innego należy -
odparowała. Nie musiała zaglądać do karneciku, nie było tam
nazwiska sir Petera. Został zapełniony, zanim Dancy się
pojawił.
- Zatem został wystawiony do wiatru. Mów, żem gotów usiec
każdego, kto śmie z tobą zatańczyć - oznajmił, gdy się spotkali
w kolejnej figurze.
Emma posłała mu zgorszone spojrzenie.
- Raczysz żartować, sir.
„Niech go diabli”, to mało powiedzieć. Co za przedziwne
odczucia wywoływał w niej ten człowiek. Niechęć, oburzenie,
rozdrażnienie, o zimnych dreszczach nie wspomniawszy.
Drżenie serca? Nie chciała przyznać się do tego, o czym w
głębi duszy aż zbyt dobrze wiedziała.
Jej uwagę zwróciło podniecenie wśród gości. Ludzie głośno
rozprawiali zbierając się w grupki.
- Coś się stało - wypowiedziała bezgłośnie, mając nadzieję, że
sir Peter zrozumie. Akurat się rozdzielili w kolejnej figurze.
Skinął głową w opowiedz! i kiedy tańczący zaczęli formować
wianuszek, sprowadził ją z parkietu i podszedł do bawiącego
scandalous
Z netu poprawki - Irena
150
na sali członka rządu.
- Major Percy przybył do ministerium wojny z posłaniem od
lorda Wellingtona. Treści listu na razie nie znam -
poinformował ich cicho ów przedstawiciel władzy. - Dopiero
co przyniesiono mi wiadomość.
- Zapewne będziesz waść chciał widzieć się zaraz z
Bathurstem - domyślił się sir Peter.
- Tak, muszę wiedzieć, co pisze Wellington. Najgorsza jest
niepewność. Popatrz na tych nieszczęsnych ludzi, oni też
spekulują, co zaszło. - Podniósł dłoń na pożegnanie i zaczął
przesuwać się do wyjścia.
- Kiedy dowiemy się prawdy? - westchnęła Emma, gdy
przeszli do bufetu z napojami.
- Chcesz wyjść?
- Tak. Na dodatek martwię się Amelią. Za nic nie opuściłaby
wieczoru w Almack, a kiedy ostatnio ją widziałam, była czymś
bardzo strapiona. Próbowałam się czegoś od niej dowiedzieć,
ale chyba ją spłoszyłam. Powiedziała tylko, że musi dotrzymać
słowa.
- To takie dziwne?
- Tak, zważywszy, że wyraźnie chciała mi się zwierzyć. Pani
Cheney z chęcią przyjęła propozycję wyjścia. I jej udzielił się
powszechny niepokój.
Sir Peter towarzyszył paniom w drodze powrotnej.
- Chcesz może zajechać do domu Amelii i zapytać o nią? -
zaproponował.
- Tak - odparła Emma.
Zatrzymali się przed domem Liltletonów, ale nikogo nie
zastali.
- Teraz sobie przypominam, że hrabia i hrabina mieli być
dzisiaj na kolacji w Mansion House. Nikt nie potrafił ci nic
powiedzieć o lady Amelii?
- Ani słowa. Nie ma jej w domu.
Dalszą rozmowę podjęli, kiedy po powrocie do Cheneyów
scandalous
Z netu poprawki - Irena
151
mateczka poszła wydać dyspozycje służbie, zostawiając ich
samych w holu.
- Lękasz się o nią?
- Bardzo. Pamiętasz to spotkanie w parku? Była ze
Swinburne’em. Nie sądzisz, że zachowywała się dziwnie, tak
jakby w jakiś sposób była od niego zależna? A może ja sobie
coś uroiłam?
- Myślisz, że uciekli razem?
Emmę zatrwożyła ta prawda ubrana w słowa, których sama
bała się sformułować.
- Owszem. Ten fircyk poluje na jej posag. Udaje, gra, ale
rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy.
- Może powinienem ich szukać? Gdy Emma skinęła
energicznie głową, padło następne pytanie:
- Czy twój brat pojechałby ze mną? Pragnęła odszukać
Amelię, a mogła to uczynić tylko jako George.
- Przekażę mu wiadomość. Gdzie mielibyście się spotkać? Sir
Peter zastanawiał się przez chwilę.
- Pojadę na Bruton Street, przebiorę się i wrócę tutaj zaraz.
Niech George na mnie czeka, natychmiast wyjeżdżamy z
Londynu. Pewnie uciekają do Szkocji.
- Nie sądzę. Amelia wspominała, że Swinburne ma rodzinę na
Isle of Guemsey, a tam nie trzeba licencji ślubnej. Martwiła się
też, że teraz żegluga jest niebezpieczna, co mogło dotyczyć
statków kursujących na wyspę. Wiedziała nawet, że przeprawa
z Southampton kosztuje pięć szylingów. Może tam właśnie
pojechali.
- Mógł jej wmówić, że zabiera ją do swojej rodziny -
przytaknął sir Peter.
- Poszukam George’a - powiedziała Emma i ruszyła ku
schodom, zastanawiając się po drodze, jak zdoła zmienić
ubranie bez pomocy Braddon.
- Mój Boże, tak szybko wyszedł. Myślałam, że napijemy się
herbaty albo cherry. - Pani Cheney była niepocieszona, gdy
scandalous
Z netu poprawki - Irena
152
wróciła do holu i nie zastała Dancy’ego.
- Miał coś ważnego do załatwienia, mateczko. Ja idę do
łóżka. Jestem strasznie zmęczona. - Miała wielką ochotę
zawierzyć matce, ale bała się, że wywoła tylko lawinę
nieporozumień.
Zostawiła panią Cheney w holu i pobiegła na górę, by
zmienić ubranie i ruszać natychmiast. Za nic nie mogła
dopuścić, by Amelia poślubiła Swinburne’a, pokusa zaś, by
wcielić się w George’a i przebywać w towarzystwie
uwielbianego człowieka, była nie do odparcia.
14
Odczekała, aż na dole zapadnie cisza, i przeniknęła w mroku
na dół, do wyjścia. Przemyślnie sformułowany list, który
zostawiła na toaletce, powinien wyjaśnić jej zniknięcie.
Otulona peleryną, w miękkim kapeluszu naciągniętym nisko
na czoło, nasłuchiwała odgłosu ekwipażu. Gdy usłyszała cichy
turkot, wysunęła się z cienia. Sir Peter sam powoził niewielką
dwukółką. Szybko wskoczyła do środka, gdzie ku jej
zaskoczeniu siedział już Worcester. Nie przewidziała tej
komplikacji. Lord Edward nie był wszak krótkowzroczny. Na
szczęście nie zwracał na nią uwagi, pospieszając sir Petera.
- Swinburne ma dużą przewagę. Wyjedź z miasta najkrótszą
drogą.
Sir Peter skinął tylko głową. Miał zamiar przeprawić się
przez Westminster Bridge i kierować na południe, ku drodze na
Southampton.
- Masz jakie pojęcie, gdzie mogli pojechać? Emma coś ci
może powiedziała? - zapytał Worcester.
A więc na razie nie rozpoznał w niej Emmy, zapewne z racji
ciemności.
- Amelia dziś rano była u mojej siostry. Emma mówiła, że
zdawała się bardzo zdenerwowana i zaniepokojona... to
scandalous
Z netu poprawki - Irena
153
wszystko.
- Zatrzymaliśmy się po drodze i wypytaliśmy jej pokojówkę.
Amelia wyjechała dopiero wieczorem, jakoby na bal
kostiumowy. Zabrała sakwojaż, niby to z kostiumem. Miała się
przebrać u was w domu, u Emmy - wyjaśnił Worcester.
- A kochana Emma była dzisiaj w Almack. Tańczyłem z nią -
zawołał sir Peter z kozła. Emma zakarbowała sobie w sercu
owo „kochana”. Powozik był z przodu otwarty, co umożliwiało
rozmowę z powożącym, tył osłaniała buda chroniąca przed
chłodem i wiatrem. Emma owinęła się szczelniej peleryną i
skuliła w kącie.
- Ani bym podejrzewał Amelii o podobną niedorzeczność -
narzekał lord Worcester.
- To dlaczego wiecznie się z nią kłócisz? - zapytała Emma, a
uświadomiwszy sobie, że George nie musi o tym wiedzieć,
dodała: - Emma mówi, że żadne wasze spotkanie nie może
przejść bez sprzeczki.
- Kłócimy się od zawsze. Dopiero kiedy zobaczyłem, jak ten
perfumowany goguś ze swoim fiołkowym pudlem umizga się
do niej, zrozumiałem, że jest mi droga i że nie pozwolę na ich
małżeństwo.
- Fiołkowy pudel? - zawołała zdumiona Emma. Nie widziała
podobnego stworzenia.
- Pies ma mu niby dodać stylu i uwielbia fiołki, trefiony
półgłówek - wyjaśnił lord Worcester z wściekłą miną, o ile
można było wnosić w mroku rozpraszanym wątłym światłem
lamp umieszczonych po obu stronach kozła.
Powozik przystosowany był do nocnej jazdy, niemniej Emma
modliła się, by nic im się nie przytrafiło. Zbyt wiele słyszała
strasznych opowieści o rozbojach na drogach. Minęli Pimlico
Gate, przemknęli przez pusty o tej porze Westminster Bridge i
dalej puścili się już pełnym galopem zostawiając z boku
światła Vauxhall.
Wspomnienie wieczoru spędzonego tam z sir Peterem
scandalous
Z netu poprawki - Irena
154
wywołało na twarzy Emmy melancholijny uśmiech. Może
kiedy skończy się wreszcie zabawa w przebieranie, spełnią się
jej najskrytsze marzenia.
Wyjechali z Londynu i pędzili co koń wyskoczy, robiąc
dziesięć mil na godzinę. Zamiast siedzieć cicho, Emma
postanowiła podjąć konwersację, by dowiedzieć się czegoś na
temat uczuć Worcestera do Amelii.
- Zależy ci na niej? - zapytała bez ogródek, naruszając
zakazany obszar prywatności.
- Można to tak określić - odparł z ociąganiem.
- Ona chyba o tym nie wie... jeśli wnosić z tego, co mówi
Emma - dodała przezornie. Trudno pamiętać, że człowiek nie
jest sobą.
- Jeśli o to idzie... - przerwał ważąc w myślach przeszłe słowa
i uczynki. - Powinna była dostrzec, że dbam o nią i okazuję
staranie - oznajmił tonem pełnym urażonej godności. Emma
miała ochotę parsknąć śmiechem.
- Dżentelmen powinien mówić wprost młodej damie o swoich
uczuciach. W każdym razie tak uważa Emma.
- Doprawdy? Musicie być bardzo blisko ze sobą - padła
cierpka uwaga.
- Wyjątkowo blisko - zgodziła się Emma, myśląc o tym, jak
ubawiłby się lord Worcester, gdyby znał prawdę.
- Ta dziewczyna jest całkiem pomylona. Uciekać ze
Swinburne’em, kiedy mogła mieć mnie.
Emma miała ochotę zdzielić zarozumialca po pustej głowie.
- Wątpię, by Amelia potrafiła czytać w myślach, mógłbyś
więc pójść na niejakie ustępstwo i poinformować ją w skrócie
o swoich uczuciach. Poza tym z tego, co mówi Emma, wnoszę,
że nie pojechała z własnej woli. Lękała się zagrożeń od floty
francuskiej, a wiesz, jak blisko francuskich brzegów jest
Guemsey. Emma powiada, że Amelia jest chyba uzależniona
od Swinburne’a. Pytała go o zgodę nawet w tak prostej sprawie
jak spotkanie z moją siostrą.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
155
- Na Jowisza! - wykrzyknął Edward i zatopił się w myślach.
Wtedy to zaczęły się kłopoty. Z przeciwnej strony nadjeżdżał
jakiś powóz, jego lampy kreśliły dziwne zygzaki na drodze,
jakby stangret stracił panowanie nad końmi.
- Uważać tam! - krzyknął sir Peter starając się trzymać skraja
swojej strony traktu w nadziei, że szczęśliwie minie rozszalały
pojazd.
Zjechali zupełnie na lewo, powóz minął ich w pędzie, pijany
stangret ryknął bełkotliwe pozdrowienie. Już wydawało się, że
wyszli z opresji, gdy ich ekwipaż uderzył o kamień, zachwiał
się niebezpiecznie... i wywrócił miękko na bok. Żadnych
szkód, ot, padł niczym naleśnik. Może ledwie zadrapana farba,
pęknięte szkło latami. Emma nie przypuszczała, że w ten
sposób przyjdzie jej przekonać się, jak bezpieczny jest
powozik sir Petera.
- No to klops - mruknął Worcester. Wykaraskali się z wnętrza
i spoglądali na dwukółkę ze zrezygnowanymi minami.
- Nic ci się nie stało? - zapytał sir Peter z troską i począł
obchodzić pojazd z latarnią w dłoni.
- Nie, nic - odparła Emma. - Mogę ci w czymś pomóc?
- Musimy go jakoś podnieść albo będziemy tu tkwić Bóg wie
jak długo.
- Szczęściem jest lekki - ucieszył się inteligentnie Worcester.
- Lekki? - szepnęła Emma i spojrzała na powozik usiłując
ocenić własne możliwości. Jej mięśnie nie równały się
mięśniom mężczyzn, szczególnie tych, którzy ćwiczyli u
Jacksona. W jej przekonaniu pojazd musiał być ciężki niczym
ołów.
Nawet gdyby się im udało go podnieść, miała przeczucie, że
to zapowiedź feralnej wyprawy. Nie dogonią zapewne
Amelii... chyba że nie wyjechała z własnej woli i wymyśli coś,
co opóźni ucieczkę.
Jestem głodna, panie Swinburne - poskarżyła się Amelia.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
156
- Stawaliśmy na herbatę w ostatniej gospodzie - odparł
Reginald Swinburne rozdrażniony kaprysami swej oblubienicy.
- Nie szkodzi. Jestem głodna, a kiedy jestem głodna, od razu
źle się czuję. Nie chcę przyczyniać kłopotów, ale to bardzo
nieprzyjemne, jak w powozie ktoś zaczyna chorować - załkała
niezwykle przekonująco, przykładając chusteczkę to do ust, to
do nosa.
- Dobrze - syknął Swinburne przez zaciśnięte zęby.
Zatrzymali się przed gospodą w Baskingstoke.
- Herbata, plaster rostbefu z ziemniakami, odrobina
zapiekanki z kury i kawałek makowca powinny mi na razie
wystarczyć. - Nie była pewna, czy będzie w stanie zjeść to
wszystko, ale postanowiła spróbować.
- Wielkie nieba, nie miałem pojęcia, że masz taki apetyt.
- Reginaldzie, zabrałam wszystkie swoje pieniądze, jak sobie
życzyłeś. Zapłacę za posiłek.
- Wystarczy tego, co ja mam - burknął, a pomyślawszy, że
może to nie najwłaściwszy sposób odnoszenia się do kobiety,
którą zamierzał poślubić, dodał: - Nie zdążyłem podjąć przed
wyjazdem pieniędzy z banku, ale na Guemsey nie będzie z tym
żadnych problemów.
Amelia posłała mu sceptyczne spojrzenie. Podejrzewała, że
tonie w długach. Nie pojmowała teraz, jak mogła dać się tak
ogłupić temu nicponiowi. To wina Edwarda. Gdyby nie
doprowadzał jej bez ustanku do szału, nie traktował jej jak
uprzykrzonej niczym mucha smarkuli, którą znał od
dzieciństwa, nigdy nawet by nie spojrzała na Reginalda
Swinburne’a. A tak, wdała się w niebezpieczną grę.
Najdroższa Emma wszak ją przestrzegała. Dlaczego nie
posłuchała jej rady? Nie sądziła przecież, że Reginald
Swinburne ma dość tupetu, by ją porwać, a było to porwanie,
gdyż nie miała najmniejszej ochoty uciekać z nim do
Southampton. Nie bardzo wierzyła, by Emma pojęła umyślne
aluzje. Jej przyjaciółka zdawała się całkowicie pochłonięta
scandalous
Z netu poprawki - Irena
157
myślami o sir Peterze Dancym.
Och, gdyby Edward był chociaż w części tak wrażliwy i
przenikliwy jak sir Peter, przynajmniej od roku byłaby już
mężatką. Przeklęty człowiek!
Podano jedzenie i Amelia spojrzała z niechęcią na pełne
talerze. Jedyna pociecha w tym, że pochłonięcie takiej ilości
jadła zajmie jej trochę czasu, a czas działał na jej korzyść.
George będzie ciągnął z tamtej strony, my z tej. - Sir Peter
wskazał na parciane pasy przytroczone do dachu pojazdu.
- Wygląda, że może się nam udać - ocenił Worcester.
- Zatem do dzieła, bo inaczej nigdy nie dotrzemy do
Southampton.
Napinając z całych sił mięśnie uzyskali tyle, że powóz drgnął
lekko. To wszystko.
- Szkoda, że nie możemy posłużyć się końmi - westchnęła
Emma.
- Być może moglibyśmy, ale nie znam tych stworzeń. -
Pomimo to wyprzęgli rozstawne konie wzięte w ostatnim
zajeździe i zaczepili pasy do uprzęży. Zwierzęta okazały się
łagodne i posłuszne. Wkrótce powozik znowu stał na kołach.
- Jakie to szczęście, że George jest z nami, inaczej nadal
mocowalibyśmy się z tym przeklętym powozem - powiedział
Worcester z uznaniem.
- George nie przestaje mnie zadziwiać - dodał sir Peter
zaprzęgając na powrót konie.
Ukryta w mroku Emma obserwowała oświetloną blaskiem
latami pełną wyrazu twarz Dancy’ego. Ceniła bardzo tę jego
siłę wewnętrzną, ale czy było coś, czego w nim nie
podziwiała? No, może uporu, z jakim nastawa! na lekcje
fechtunku.
Zawsze marzyłam, by zwiedzić katedrę w Winchester -
oznajmiła lady Amelia, gdy powóz wjechał do miasta.
- Czytałam, że jest tu urocza rzeka. Muszę to wszystko
scandalous
Z netu poprawki - Irena
158
zobaczyć i chcę się napić herbaty - dopominała się płaczliwie.
- Znowu! - jęknął Swinburne. - Stąd ledwie dwanaście mil do
Southampton. Nie możesz zaczekać godzinę?
- Gdzie znajdziesz tak szybkie konie? Chcę się napić herbaty,
robi mi się słabo - nastawała.
Zajechali do najbliższej gospody. Tu się okazało, że mają
pęknięte koło, które wymaga natychmiastowej wymiany bądź
naprawy. Tego Swinburne’owi było już nadto. Wściekły i
zrezygnowany zaczął kląć, nie mając żadnych względów dla
delikatnych uszu Amelii.
Mniej więcej dziesięć godzin po opuszczeniu Londynu
dwukółka Dancy’ego przetoczyła się High Street i minęła
potężną Southampton Bargate. Gdyby nie wypadek, podróż
trwałaby osiem godzin, jako że często zmieniali konie nigdzie
nie popasając.
Emma zmęczonym wzrokiem wypatrywała bacznie śladów
Amelii i Swinburne’a. Zatrzymali się w Gospodzie
Królewskiej na Lower High Street. Emmie żal było
strudzonych koni, które tak dzielnie sprawiły się na ostatnim
odcinku drogi.
- Spróbujemy zasięgnąć tu języka. - Lord Worcester
wyskoczył z powoziku, ledwie się zatrzymali.
To on po drodze wypytywał we wszystkich przydrożnych
zajazdach. Wiedział już o długich i częstych posiłkach Amelii,
zdołał się dowiedzieć, że Swinburne zjechał gdzieś do
stelmacha, by naprawić powóz. Nabrał otuchy.
- Nie mogli chyba przeprawić się na Guemsey porannym
statkiem - powiedział z nadzieją w głosie i poszedł do gospody.
Emma i sir Peter ruszyli za nim zostawiając powozik pod
opieką stajennego.
- Chyba rzeczywiście nie zdążyli na poranny statek,
zważywszy popasy zarządzane przez Amelię. Emma mówi, że
potrafi być bardzo uparta.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
159
- Doprawdy niezwykłe, jak wiele Emma ci zawierza -
zauważył sir Peter.
Emma skwapliwie weszła do zajazdu, rada schronić się przed
zdradzieckim
światłem dnia, i natychmiast dojrzała
Swinburne’e, siedzącego na krześle w pobliżu kominka. Minę
miał więcej niż zagniewaną, wściekły był niczym furia, gotów
wyładować swoją złość na pierwszej z brzegu ofierze, a przy
tym jakiś wymięty i zmierzwiony: widok jak na dandysa iście
niebywały.
- Gdzie ona jest, Swinburne? - natarł na niego Worcester z
takim impetem, że Emmę ciarki przeszły.
Fircyk zerwał się na równe nogi przewracając przy tym
krzesło, gotów uciekać, gdyby tylko miał po temu sposobność.
- Dzięki Bogu na górze. Dobrze, że przynajmniej w łóżku nie
je.
Worcester spojrzał na niego nie pojmując, o czym mowa. Sir
Peter nachylił się do ucha Emmy.
- Poproś posługaczkę, żeby pokazała ci pokój Amelii.
Spróbujemy
wyprowadzić
ją
kuchennymi
drzwiami
zostawiając Swinburne’a samemu sobie.
Nie pytając, dlaczego sam nie poszuka uciekinierki albo nie
namówi Worcestera, by odszukał przyjaciółkę z lat
dziecinnych, lecz prosi o to George’a, skinęła tylko głową.
Posługaczka zmierzyła ją nieufnym spojrzeniem i pokręciła
głową.
- Jestem w przebraniu. Przybyłam z przyjaciółmi, by ratować
nieszczęsną duszę przed wymuszonym małżeństwem -
szepnęła Emma i o dziwo to wystarczyło, by dziewczyna
poprowadziła ją bez słowa na górę.
Na dźwięk głosu Emmy drzwi pokoju otworzyły się na oścież
i rzuciła się jej na szyję Amelia. Gdy już wyściskała
wybawczynię, odstąpiła krok do tyłu i parsknęła śmiechem.
- Cóż to za strój, Emmo Cheney?
- Przywdziany w pogoni za tobą - odparła Emma popychając
scandalous
Z netu poprawki - Irena
160
przyjaciółkę z powrotem do pokoju.
Zamknęła starannie drzwi i ostrożnie wyjrzała przez okno
wychodzące na tyły gospody. Powozik sir Petera zaprzęgnięty
w świeże konie czekał gotów do drogi.
- Chcesz poślubić pana Swinburne’a? - zapytała wreszcie.
- Ani mi w głowie. Tego głupiego fircyka? Chciałam tylko,
żeby Edward przejrzał wreszcie na oczy, ale on Jest jak
kamień. Wszystko wyszło na opak - westchnęła Amelia.
- Trzeba mu było lekcji. Musi zrozumieć, ile dla niego
znaczysz - odparła Emma ostrożnie, nie chcąc zdradzać, co
myśli o sobku Worcesterze. Amelia rozpromieniła się.
- Myślisz, że naprawdę dba o mnie? Tak myślisz?
- Tak myślę. Odchodził od zmysłów całą drogę z Londynu.
- Emma tęsknie spojrzała na łóżko. Wyglądało na bardzo
wygodne, a ona padała ze zmęczenia.
- Jak mam się wydostać z tej gospody? Przyznaję, ze jest
bardzo przyzwoita. Jedzenie wyśmienite.
- Pan Swinburne napomknął coś o twoim apetycie. - Emma
spojrzała pytająco na przyjaciółkę.
- Byłam zupełnie nieznośna przez całą drogę. Kazałam mu
stawać co i rusz, a to na herbatę, a to żeby coś zjeść. Poważnie
nadwerężyłam jego cierpliwość, nie mówiąc już o sakiewce.
Spóźniliśmy się na statek. Był wściekły.
- Wymkniemy się stąd i ukryjemy w powoziku sir Petera. -
Emma zatrzymała się przy drzwiach. - Kiedy będziemy już w
czwórkę, nie wspominaj nic o moim przebraniu - poprosiła nie
tłumacząc dlaczego. Amelia o nic nie pytała.
Kiedy siedziały już w dwukółce, Emma przesłała sir Peterowi
wiadomość przez pachołka i umościła się kącie. Nagle dobiegł
ją turkot zajeżdżającego ekwipażu. Spojrzała spod ronda
kapelusza i wybuchnęła śmiechem.
- Co tam? - zapytała Amelia.
- Tego nam było trzeba. Jeśli się nie mylę, to ekwipaż lady
Titheridge.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
161
Drzwiczki się otworzyły, stangret opuścił schodki.
- No, moje panny - oznajmiła stara dama na widok
przyjaciółek - przesiadajcie się do mnie i zaraz ruszamy.
Szczęście, ze się znalazłaś, lady Amelio. O włos uniknęłaś
skandalu, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże: dzień, dwa
spędzimy u mnie na wsi. To ukróci plotki, gdyby kto chciał
plotkować i snuć jakie domysły.
Panny wymieniły spojrzenia i pospiesznie przeniosły się do
ekwipażu.
- Mam powiedzieć lady Titheridge? - szepnęła Amelia
zupełnie bez sensu.
- Przypuszczam, że wie o wszystkim, ale możesz bawić ją w
drodze szczegółami swej podróży. Lubi zabawne opowieści -
poradziła jej Emma.
Emma na wpół drzemała, gdy stara dama wróciła do powozu.
- Wszystko załatwione. Chłopcy ruszą nieco później. Pan
Swinburne wraca na swoją Isle of Guemsey. George
niespodziewanie musiał jechać do Sussex.
- Chciałabym wiedzieć, co tu się dzieje? Nikt mi o niczym nie
mówi - poskarżyła się Amelia.
- Im mniej będziesz wiedziała, tym lepiej. Skup się raczej na
tym, co powiesz Edwardowi, kiedy przyjedzie do lady
Titheridge - powiedziała Emma.
Ekwipaż ruszył w drogę.
- Spróbuję - obiecała Amelia i zaczęła wyjaśniać lady
Titheridge: - Bo widzi milady, Edward traktował mnie zawsze
jak dziecko, od dziecka. To jest, oczywiście, kiedyś byłam
dzieckiem, ale teraz nie jestem już dzieckiem - oznajmiła z
godnością,
niezrażona
niejakimi
trudnościami
w
wyartykułowaniu swojego problemu.
Lady Titheridge wymieniła spojrzenia z Emma.
- W każdym razie - ciągnęła dalej mężnie Amelia - czyniłam
awanse panu Swinburne’owi, żeby wzbudzić zazdrość w
Edwardzie. Nie wiedziałam, że ten fircyk potrzebuje pieniędzy
scandalous
Z netu poprawki - Irena
162
i że mnie porwie. To wszystko wina Worcestera.
- Tak? - zapytała z powagą lady Titheridge.
- Gdyby poprosił mnie rok temu o rękę, nic by się nie
zdarzyło. Powiem mu o tym przy pierwszej sposobności.
- Jak ja się cieszę, że sir Peter przesłał mi liścik, żebym
Jechała za wami. Nie darowałabym sobie, gdyby mnie to
ominęło - mruknęła lady Titheridge do Emmy.
Emma skinęła głową i już spała.
15
Przespałaś całą drogę - poskarżyła się Amelia.
Ekwipaż stał. To cisza obudziła Emmę. Sądząc po słońcu,
musiało być około południa.
- Całą noc nie zmrużyłam oka, nie mówiąc już o tym, że nasz
powozik się przewrócił, zepchnięty z drogi przez jakiegoś
szaleńca, i musieliśmy go podnosić. - Emma wzdrygnęła się na
myśl o tym, co mogło ich czekać.
- Przewrócił się? Nic o tym nie mówiłaś - powiedziała
Amelia oskarżycielskim tonem. - Nie wytłumaczyłaś mi też,
skąd twoje przebranie. Te pluderki są doprawdy bardzo
niestosowne.
- Zbyt wiele by mówić - zbyła ją Emma nie całkiem jeszcze
rozbudzona i ziewnęła potężnie. Marzyła tylko o tym, żeby się
wyspać za wszystkie czasy, jeśli nie w swoim, to bodaj w
jednako wygodnym łóżku.
Lady Titheridge cierpliwie czekała na obydwie panny na
progu swego domu.
- No, moje drogie, zjecie, weźmiecie kąpiel, potem będziecie
mogły odpocząć.
Panny wysiadły przeciągając się umiarkowanie, na ile
młodym damom przystoi. Emma omiotła pełnym uznania
wzrokiem stary dwór z czerwonej cegły, z wyrytym nad
drzwiami napisem „C.T. & J.T. 1692”. Pierwsi właściciele,
scandalous
Z netu poprawki - Irena
163
skryci za owymi inicjałami, musieli być bardzo dumni ze
swojej siedziby, pełnej uroku, zacisznej, gotowej ugościć
strudzonych podróżnych.
- Pospieszcie się, moje drogie. Musicie się przebrać, zanim
chłopcy nadjadą - ponaglała lady Titheridge.
Emma uśmiechnęła się słysząc, że sir Peter nazywany jest
chłopcem.
Istotnie, najwyższa pora, by zmieniła ubranie. „Chłopcy” nie
mogą jej tu zastać w męskim przebraniu. Miała nadzieję, że
Amelia nie zdradzi się po powrocie do Londynu jakimś
niepotrzebnym słowem. Lady Titheridge wytłumaczyła jej, że
Emma tak się przystroiła tylko po to, by móc ruszyć w pościg
za nią, i przyjaciółka przyjęła owo wyjaśnienie za dobrą
monetę.
Gdy weszły do holu, zegar bił właśnie dwunastą.
Przestrzenne, bogate wnętrze, dębowe boazerie, wielka i
zdobna klatka schodowa, wszystko to miało w sobie coś
majestatycznego.
- Peter odziedziczy ten dom któregoś dnia. Spośród naszych
siedzib tę lubi najbardziej - powiedziała lady Titheridge, kiedy
szły po schodach.
- Wcale się nie dziwię - odparła Emma zastanawiając się, kto
też zostanie tu panią, gdy sir Peter przejmie schedę.
Po odświeżającej kąpieli, ubrana w zdobną delikatnymi
koronkami suknię z lekkiej tafty, pachnąca woda lawendową, z
lokami ułożonymi przez Braddon, poczuła się zupełnie
odmieniona.
- Może być - powiedziała z uznaniem niezawodna
pokojówka. - Wątpię, by lord Worcester rozpoznał w panience
swego towarzysza podróży.
Gotowa na przyjęcie „chłopców” Emma zaprezentowała się
lady Titheridge. Z lekkim dygnięciem podziękowała starej
damie za jej starania.
- Wreszcie mogłam zrzucić męskie ubranie. Tyle pani dla
scandalous
Z netu poprawki - Irena
164
mnie robi, milady. Będę uważała, by nie zniszczyć tej
wytwornej sukni.
- Jest twoja, moja droga. I nie dziękuj mi, bo od wieków tak
dobrze się nie bawiłam. Ja, stara, powinnam dziękować wam,
że dopuszczacie mnie do swoich spraw.
- Wcale nie jest pani stara, milady. Myślę, że serce ma pani
żywsze niż większość młodych - odparła Emma ze śmiechem.
W tej samej chwili rozległ się odgłos otwieranych i
zamykanych drzwi, ciężkie kroki w holu i na progu salonu
stanęli sir Peter i lord Worcester. Wyglądali na zmęczonych,
ale wielce z czegoś zadowolonych.
- Wreszcie jesteśmy. Wsadziliśmy Swinburne’a na statek
płynący na Guemsey - oznajmił sir Peter z uśmiechem.
- Widzieliście, jak odpływa? - chciała się upewnić Amelia.
- Nie - przyznał lord Worcester - ale wsiadł na pokład. Statek
miał odbijać, kiedyśmy odjeżdżali.
- Za grosz nie ufam temu łajdakowi. - Amelia prychnęła i
zmierzyła swego ukochanego wściekłym wzrokiem. - A ty,
Edwardzie, gdybyś miał trochę oleju w głowie, nie naraziłbyś
mnie na tę okropna przygodę. - Z tymi słowami obróciła się na
pięcie i obrażona wymaszerowała do ogrodu.
- Idź za nią, bo gotowa znowu wpaść na jakiś postrzelony
pomysł, żeby zdobyć twoje serce - poradził sir Peter.
- Ona mnie nienawidzi - odparł Edward z ponurą miną, ale
posłusznie ruszył w ślad za złośnicą.
- Kręte są ścieżki prawdziwej miłości - oznajmiła
sentencjonalnie lady Titheridge.
- Cieszę się, cioteczko, że przyjechałaś na czas. Co z
George’em? - Sir Peter zaczął rozglądać się po pokoju, jakby
oczekiwał, że George wyłoni się nieoczekiwanie gdzieś z kąta.
- Musiał jechać do Sussex - odparła stara dama z kamienną
twarzą. - Przyszła wiadomość i Emma postanowiła mu ją
przywieźć. Zdaje się, że jego robotnicy znaleźli coś
interesującego, więc George postanowił wracać do swoich
scandalous
Z netu poprawki - Irena
165
wykopalisk.
Sir Peter spojrzał pytająco na Emmę.
- To chyba naprawdę coś ważnego. Wiem, że pilno mu
poślubić pannę Johnson. Może cierpliwie szukać starożytności,
ale na ślub z drogą Beatrice czekać nie myśli.
- I tak być powinno - orzekła lady Titheridge rzucając swemu
siostrzeńcowi przeciągłe spojrzenie. - Jeśli mężczyzna zbyt
długo zwleka, może spóźnić się na swój statek.
- Myślę, że Worcester naprawi jakoś swoje błędy, cioteczko. -
Sir Peter rozsiadł się w najwygodniejszym fotelu. Zdawało się,
że jeszcze chwila, a zapadnie w sen.
- Uważasz, że ja o nim mówię? - spytała lady Titheridge
rozdrażnionym tonem.
- A o kimże by innym? - Sir Peter uśmiechnął się sennie. Nie
zważając na aluzje starej damy, tak subtelne, że nic nie
znaczyły, Emma rozglądała się po salonie w poszukiwaniu
wygodnego miejsca. Usadowiła się w końcu w fotelu pod
oknem, skąd mogła widzieć sir Petera oraz to, co działo się w
ogrodzie.
- Co dalej zamierzasz? - zagadnęła lady Titheridge chcąc
zmusić do swego nieznośnego siostrzeńca do jakiejkolwiek
reakcji.
- Zdrzemnąć się, coś przekąsić i wrócić do Londynu: w tej
kolejności. Pozbywszy się Swinburne’a, mogę podziękować
agentowi z Bow Street za jego usługi.
- Wiesz na pewno, że to Swinburne nasłał złodzieja? -
zapytała Emma.
Sir Peter skinął głową.
- Harry Porter zasięgnął na mą prośbę języka. Rodzina
Swinburne’a ma powiązania z Francuzami, on sam
rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy: ergo, o niego tu chodzi.
- Straszny z niego łajdak, tak wykorzystać Amelię. - Emma
posłała lady Titheridge wymowne spojrzenie tyczące bogatych
a naiwnych panien.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
166
- Miała więcej szczęścia niż rozumu - oznajmił sir Peter z
trudem tłumiąc potężne ziewnięcie.
- Obyś miał rację, że wraz ze zniknięciem Swinburne’a
skończą się twoje kłopoty - powiedziała lady Titheridge z
chytrym uśmiechem, najwyraźniej nie zgadzając się z oceną
sytuacji przedstawioną przez siostrzeńca.
Jeszcze raz ziewnął i podniósł się z fotela.
- Chwila, a będziecie tu miały bezwładne ciało - powiedział i
powlókł się do swojego pokoju.
Emma wyobraziła sobie ciało uśpionego sir Petera. Cóż za
niestosowny obraz!
- Mój Boże - westchnęła lady Titheridge, jakby czytała w jej
myślach.
Tymczasem za oknem, w ogrodzie, rozgrywała się
decydująca bitwa między lady Amelią Littleton i Edwardem,
lordem Worcester.
- Nie będę się wtrącała w ich sprawy - oznajmiła stanowczo
lady Titheridge. - Kto wsadza palec między drzwi, powinien
liczyć się z tym, że mu go przytrzasną. Tak powiadał mój mąż
nieboszczyk, który zawsze trzymał się z dala od wszelkich
zwad i niesnasek. Nie chciał zginąć w walce.
- Wolno mi zapytać, jak był zszedł jego lordowska mość? -
zagadnęła Emma z nadzieją, że pytanie nie będzie poczytane
jej za impertynencję
- Okrutnie zaziębiony nie chciał się kłaść do łóżka. Umarł
cztery dni później, co tylko dowodzi, że stać się musi, co komu
pisane. - Z tymi słowy lady Titheridge wyszła z salonu.
Emma słyszała jej kroki milknące w oddali. Zamyślona
obserwowała przez okno sprzeczkę toczącą się w ogrodzie, a
zdawszy sobie sprawę, że nieładnie podpatrywać intymną
scenę między kochankami, i ona opuściła pokój.
Zgadzasz się więc ze mną czy nie, Edwardzie? - atakowała
Amelia z prawdziwą zaciekłością.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
167
- Zgadzam, zgadzam. Muszę powiedzieć, że niezłego mi
ćwieka zabiłaś.
- Chciałam, żebyś zobaczył we mnie kogoś więcej niż
smarkulę, którą znasz od dziecka - oznajmiła postępując krok
ku niemu.
- W pełni ci się udało. Bardzo mi droga ta smarkata - przyznał
z uśmiechem.
- Och, chyba cię kocham, jakem nagrzeszyła. Walczyłam z tą
miłością, boś największym łotrem w kraju, ale nic na to
poradzić nie zdołam. Kocham cię i kwita, a ty traktujesz mnie
jak dziecko - wybuchnęła, najwyraźniej nie mając już
cierpliwości do samej siebie.
- Przyszedłszy do zastanowienia, i ja muszę powiedzieć to
samo, moja malutka. - Nachylił się, by ją pocałować, niepomny
ostrzegawczego uśmiechu.
- Nie jestem malutka - oznajmiła i zarzuciła mu ręce na szyję,
gotowa dowieść, jak bardzo wyrosła.
Emma zastała lady Titheridge w pokoju śniadaniowym,
czytającą pocztę.
- Mogę być w czymś pomocna, milady? - zagadnęła
uprzejmie.
- Zastanawiam się właśnie, czy George mógłby przybyć do
Londynu, w razie gdybyśmy go potrzebowały?
- Potrzebowały? - powtórzyła Emma siadając naprzeciw
starej damy. - Na cóż miałby się zdać?
Lady Titheridge zerknęła, czy w holu nie ma nikogo, i
dopiero przemówiła:
- Nie wierzę, że Swinburne jest złoczyńcą. Prawda - rzekła z
lekceważącym gestem - próbował dla pieniędzy porwać naszą
trzpiotkę, ale żeby dybał na egipskie klejnoty? Niepodobna. To
rzecz nie dla fircyka. Na to trzeba odwagi i sprytu. Powiedz mi,
czy ważyłby się na coś takiego?
- Wiele o tym myślałam i jestem tego samego zdania, co
scandalous
Z netu poprawki - Irena
168
milady - odparła Emma z przekonaniem.
- Zatem postanowione. Będziesz na wezwanie, gdyby zaszła
potrzeba. Wyznam ci, że bardzo się niepokoję o swojego
siostrzeńca. Drogi mi on nad życie, a ciągle nie ma dziedzica.
Chciałabym widzieć go żonatym, z pół tuzinem potomstwa.
Emma poczuła, że żar oblewa jej policzki.
- Wierzę, że niedługo pragnieniom milady stanie się zadość,
wszak sir Peter zdaje się im zawsze powolny - odparła
drewnianym głosem.
- Liczę w tej materii na ciebie - usłyszała na to. Zanim jednak
pojęła znaczenie owej odpowiedzi, pojawili się Amelia i
Edward, zarazem potulni jacyś i triumfujący, ile podobne
połączenie jest w ogóle możliwe.
- Ujrzeliśmy światło - oznajmiła Amelia w ewangelicznym
zgoła uniesieniu.
- Ona chce tylko powiedzieć, że koniec kłótni i zamierzamy
się pobrać - wyjaśnił lord Worcester spoglądając nieco kwaśno
na swoją najdroższą. - Nasi rodzice nie powinni stawiać
żadnych przeszkód.
- Znakomicie. Idźcie teraz odpocząć, potem coś zjemy i
ruszamy do Londynu. Wiadomość o waszych zaręczynach w
zarodku zdusi plotki. - Widząc zdumione miny młodych, lady
Titheridge dodała: - Wiem, wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale
Peter chce wracać jak najszybciej, a my powinniśmy jechać
razem z nim. Nie spodziewam się kłopotów - zapewniła lady
Titheridge takim tonem, jakby przewidywała coś wręcz
przeciwnego.
- Ja i Amelia moglibyśmy wyjechać później - powiedział lord
Worcester z wahaniem i objął swoją ukochaną opiekuńczym
ramieniem.
- Och, nie - zaoponowała Amelia. - Jeśli lady Titheridge
myśli, że coś złego może się przydarzyć, to wolę jechać.
- A więc odpocznijmy i ruszajmy w drogę, skoro sir Peter
spieszy do domu.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
169
Amelia zatrzymała się jeszcze przed drzwiami swojego
pokoju.
- Taka jestem szczęśliwa, najdroższa Emmo. Oby i tobie
wszystko ułożyło się jak najpomyślniej.
Udając, że nie rozumie, co przyjaciółka ma na myśli, Emma
skinęła głową i zniknęła w przeznaczonej dla niej sypialni.
Po wzmacniającej drzemce całe towarzystwo spotkało się
przy stole w sali jadalnej.
- Nie miałem pojęcia, że taki jestem głodny - powiedział lord
Worcester.
Amelia spoglądała na półmiski z ledwie skrywanym
obrzydzeniem.
- Ja chyba nic nie zjem. W drodze do Southampton zjadłam
tyle, że starczy na tydzień.
- Bardzo sprytnie, że udawałaś głodną. Tym sposobem
uratowałaś się przed nieszczęściem - powiedziała Emma. Sir
Peter zmienił temat i wszyscy zabrali się do jedzenia. Nie
minęła godzina, a towarzystwo gotowe było ruszać w drogę.
Emmie żal było wyjeżdżać z domu, który miał dla niej tyle
uroku.
- Wiecie, że do Londynu wrócimy bardzo późno. Czy ktoś z
was pomyślał o tym, jaki podać przekonujący powód, który
dwa dni zatrzymał nas poza miastem? - zapytała lady
Titheridge, gdy popijali kawę.
- W istocie. Nie możemy dopuścić, by rozeszły się pogłoski o
Amelii i Swinburnie. - Emma spojrzała z nadzieją na sir Petera,
oczekując, że znajdzie jakieś rozwiązanie.
- Dlaczego wszyscy patrzycie na mnie? - obruszył się. - Przed
nami sześć godzin podróży. Może w drodze coś wspólnie
wymyślimy.
Nic nie ustaliwszy, wyszli przed dom, gdzie czekała już
dwukółka sir Petera i ekwipaż lady Titheridge.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
170
- Panie pojadą ekwipażem, a ja z Worcesterem ustanowimy
nowy rekord w jeździe dwukółka.
- Miejmy nadzieję, że dojadą bez przeszkód. Mogłybyśmy
spędzić tutaj noc, ale twoi rodzice pewnie od zmysłów
odchodzą - zwróciła się Emma do Amelii, gdy już siedziały w
powozie.
- Rodzice zawsze martwią się o wszystko. Kiedy się
dowiedzą, że zamierzamy z Edwardem się pobrać, o nic nie
będą pytać. Powiem im, że byłam u ciebie, Emmo.
- O Boże - jęknęła Emma. List, który zostawiła w domu,
mówił dokładnie to samo, tyle że na odwrót.
Podróż minęła nadspodziewanie szybko: Amelia uśpiła
towarzyszki rozprawiając o planowanym małżeństwie, tak że
nawet zmiany koni przeszły im niezauważenie.
Na krótko przed północą Emma wślizgnęła się do domu
kuchennymi drzwiami i bez przeszkód przemknęła do swojego
pokoju.
Ranek okazał się znacznie trudniejszy.
Pani Cheney, osoba nie należąca do podejrzliwych, ledwie
świt, to jest za kwadrans dwunasta, pojawiła się w pokoju córki
wymachując jej listem.
- Zechcesz się wytłumaczyć, moja panno? Umierałam z
niepokoju. Wczoraj wieczór wszyscyśmy świętowali, a panny
ani śladu.
- Napoleon pobity! - wykrzyknęła Emma wyskakując z łóżka
i ściskając matkę. - Opowiedz mi o wszystkim. W drodze nie
doszły nas żadne wieści. Lady Titheridge prosiła mnie i
Amelię, żebyśmy jej towarzyszyły. Biedna nie ma własnych
dzieci i do nas zwróciła się o pomoc. Wiesz, pojechałyśmy do
jej wiejskiego domu, aż pod Under Petersbridge! Jest śliczny,
mateczko.
Zaintrygowana pani Cheney usadowiła się w ulubionym
fotelu Emmy, by wysłuchać szczegółów, którymi mogłaby
podzielić się z panią Bascomb i lady Hamley. Najpierw jednak
scandalous
Z netu poprawki - Irena
171
przekazała córce wieść o bitwie w pobliżu małego miasteczka
zwanego Waterloo. Informacje z kontynentu były skąpe, lecz
mimo to wszyscy już wiedzieli, że wielki Wellington pobił
wstrętnego Napoleona. Podobno świętowano zwycięstwo na
ulicach Londynu, ale państwo Cheney, jako że nie lubili
zbiegowisk, spędzili wieczór w domu.
Dopiero później Emma uświadomiła sobie, że jej najdroższa
mateczka nawet nie zapytała, o jaką to przysługę prosiła córkę
lady Titheridge. Na szczęście gdzieś między wieściami o
wielkim zwycięstwie i opowiadaniem o urokach domu starej
damy przeoczona została kwestia przyczyny niespodziewanego
wyjazdu.
Gdy Emma tego popołudnia pojawiła się na herbatce u lady
Titheridge, natychmiast zaczęła wypytywać o sir Petera.
- Chłopcy pobili rekord, chociaż muszę wyznać, iż nic nie
wiem, by ktoś ustanowił jakiś wcześniej. Przyjechali na
godzinę przed nami.
Niespecjalnie przejęta tym, że „chłopcy” gnali na złamanie
karku, Emma pokręciła głową.
- Nie, mam na myśli klejnoty z kolekcji sir Petera, z którymi
obchodzi się tak beztrosko.
- Są bezpieczne, a ja nie jestem znowu taki beztroski, panno
Cheney - usłyszała lodowaty głos sir Petera i obróciła się
gwałtownie, zła, że jej słowa mogą być poczytane za przytyk.
- Nie mówię, że o nie nie dbasz, lękam się jedynie, że po
wyjeździe Swinburne’a uznałeś, iż czujność nie jest już
konieczna... - przerwała widząc minę Dancy’ego.
- Cioteczko, nabijasz tę młodą głowę dziwnymi myślami -
powiedział sir Peter z ukłonem w jej stronę.
- Nie musi... - odparła Emma tonem urażonej godności.
- Sama na to wpadłam, ale przestałam się trapić twoimi
kłopotami na wieść o zwycięstwie. Wreszcie mamy pokój.
- W rzeczy samej - przytaknął sir Peter unosząc do oczu
lorgnon.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
172
Przez chwile rozprawiali o zakończeniu wojny i znaczeniu
tego faktu dla kraju, w końcu Emma, dość niekonsekwentnie,
trzeba przyznać, stwierdziła, że Francuzi nie mając pieniędzy
poniechają zakusów na kolekcję.
- Powiedzże wreszcie, wstrętny człowieku, jak się sprawy
mają - zażądała, gdy nie skomentował jej opinii.
- Harry Porter jest tego samego zdania co ja. Uważamy, że
nie ma się już czym martwić, chyba że złodziej postanowiłby
sprzedać naszyjnik gdzie indziej niż we Francji. Zapadłam
Porterowi, zwolniłem strażnika i znowu mogę skupić się na
pracy nad zbiorami. Wierzę, że twój brat nadal zechce je
rysować. - Sir Peter krążył po salonie pocierając w zamyśleniu
brodę.
- Emma ma wielki talent do rysunków. To chyba rodzinne -
podsunęła lady Titheridge.
- Emma? Ludzie mogliby się dziwić, że odwiedza mieszkanie
kawalera - odparł sir Peter chmurnie i spojrzał na Emmę,
ciekaw jej reakcji. Nawet jeśli rozważał wcześniej taką
możliwość, nie śmiałby wystawiać opinii panny na szwank. Co
innego przyjmować ją u siebie w przebraniu George’a.
Lady Titheridge westchnęła.
- Masz oczywiście rację. Będziesz musiał sam sobie jakoś
radzić, chyba że George pojawi się w Londynie.
- Nie pisał do nas od kilku dni, ale wyślę list i zapytam, jakie
ma zamiary - obiecała Emma.
- Zrobisz to? - Na twarzy sir Petera odmalowała się ulga.
- Niechby pojawił się bodaj na jeden dzień. Lubię jego styl.
Chciałbym mieć wszystkie rysunki ręki jednego artysty.
Zbiegając ze schodów myślał o tym, jak nierozważna była
jego prośba. Nie powinien więcej zmuszać Emmy, by
pojawiała się w jego domu w przebraniu George’a, ale zależało
mu na tych rysunkach, a jakże inaczej mógłby je uzyskać?
Miał nadzieję, że jego roztropna ciotka weźmie sprawę w
scandalous
Z netu poprawki - Irena
173
swoje ręce. Zawsze mógł na nią liczyć.
Kiedy pojawił się na Bruton Street, Radley otworzył mu
drzwi, nim zdążył zastukać.
- Wszystko gotowe? - zapytał lokaja i partnera w rozmaitych
spiskach.
- Tak, sir. Kiedy pojawi się nasz artysta?
- Przepowiadam, że przybędzie najpóźniej jutro, z wieściami
o nadzwyczajnym znalezisku.
Wielkie nieba. Co robić? - westchnęła Emma, gdy sir Peter
się pożegnał. Obserwowała przez okno jego powóz toczący się
w kierunku Berkeley Square.
- To proste. George wpadnie na dzień do Londynu, by
wycenić jakieś znalezisko. Mam nadzieję, że znalazł coś
cennego - powiedziała lady Titheridge.
- Wszystko tak bardzo się skomplikowało. Trzeba cudu,
żebym wyszła z tego cało.
- Kiedy George złoży wizytę na Bruton Street?
- Najwcześniej jutro rano. Będę musiała wymyślić jakąś
historię dla mateczki. Dość mam już oszustw i zwodzeń -
powiedziała Emma żałośnie.
- Wiem. I mnie ciężko na duszy. - Głos lady Titheridge
przeczył jednak słowom.
Następnego dnia Emma pojawiła się u lady Titheridge z
samego rana i z promiennym uśmiechem pobiegła do pokoju,
gdzie zwykle przeistaczała się w George’a.
- Dobre nowiny, jak mniemam - powitała ją dama.
- W rzeczy samej. Przyszedł list od George’a. Pisze, że
znalazł prawdziwy skarb! Bransolety, naszyjniki, monety.
Zamierza wkrótce przyjechać do Londynu, ale nie zatrzyma się
w domu, tylko u przyjaciela, który jest członkiem Towarzystwa
Starożytników. Będzie mu towarzyszył sir William. Nie ma
szans, by spotkał się z sir Peterem.
- To dobrze. Dzisiaj po raz ostatni będziesz musiała udawać.
Koniec zmartwień. Emma na wszelki wypadek odpukała.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
174
16
Wchodziła na Bruton Street ze złymi przeczuciami. To
zdecydowanie, nieodwołalnie ostatnia jej wizyta w przebraniu.
Zęby nie wiem co.
Gdy Radley prowadził ją do gabinetu, przyglądała mu się z
niedowierzaniem. Nic. Nie mrugnie nawet okiem. Należy
zapewne do tych lokai, którzy nic nie widzą i nie słyszą.
Pozazdrościć takiego sługi.
Sir Peter stał w kącie pokoju i oglądał brązową statuetkę,
której Emma dotąd nie widziała.
- Znalazłem ją na dnie skrzyni, w której były obiekty
przywiezione z Egiptu, owiniętą w papiery i szmaty. Omal jej
nie wyrzuciłem.
Po chwili milczenia dodał:
- Teraz, kiedy mamy wreszcie widoki na pokój, zamierzam
jechać do Egiptu, i to jak najszybciej. Chcę na miejscu
dowiedzieć się więcej o obiektach zgromadzonych przez ojca.
Rysunki będą mi bardzo pomocne. - Wskazał na szkice
sporządzone przez Emmę.
Serce jej się ścisnęło na tę wiadomość, ale skinęła tylko
głową. Gorąco pragnęła podróżować z sir Peterem, ujrzeć
egzotyczne miejsca, skąd pochodziły jego zbiory, lecz nie było
jej to pisane.
- Nie sądzę, byś chciał jechać ze mną. Nie, to niemożliwe -
odpowiedział sam sobie. - Ty zapewne myślisz już o miesiącu
miodowym w Rzymie. Szczęściarz z ciebie. Ale i ja mam
podobne plany. Chcę zabrać swoją damę do Egiptu.
Poczuła się tak, jakby zadał jej cios szpadą prosto w serce.
Poza Richendą de Lacey nie przychodziła jej do głowy żadna
kobieta, którą sir Peter mógłby darzyć względami, a ta
rozpieszczona istota, niezdolna znosić trudy podróży, wydała
się jej ze wszystkich najmniej odpowiednią towarzyszką
scandalous
Z netu poprawki - Irena
175
naukowej ekspedycji.
- Nie wiedziałem, że zamierzasz się żenić - powiedziała
słabym głosem. - Moje gratulacje.
- A, dziękuję - odparł sir Peter nie odrywając wzroku od
statuetki.
- I ja wkrótce się żenię. Znalazłem iście cesarski skarb, który
powinien wywołać nie lada poruszenie wśród starożytników. -
Nie dbała już o to, czy sir Peter nie natknie się na George’a na
jakimś spotkaniu koneserów. Chciała czym prędzej dokończyć
stalowane rysunki i zniknąć.
Och, jakąż miała ochotę stanąć teraz do fechtunku i
zaatakować Dancy’ego. Zadrwił z niej, wzbudził w sercu
dziwne tęsknoty, a teraz odsuwał ją na bok. Cóż, ale Richendą
była posażną panną.
- Co za sroga mina - powiedział sir Peter podnosząc wzrok
znad statuetki.
- Czyżby? - Nieco ochłonąwszy z pierwszego szoku, Emma
otworzyła szkicownik i przystąpiła do pracy. Jakże pragnęła
nadal tu przychodzić i rysować, spędzać godziny w tym
magicznym gabinecie, w towarzystwie sir Petera. Starając się
nie myśleć o jego małżeństwie, zaczęła szkicować statuetkę
bogini.
- Urocza, prawda? - zagadnął zaglądając jej przez ramię.
- Richenda? Och, tak. Brylant pierwszej wody. - Rzekłszy to,
natychmiast zrozumiała, że się zdradziła.
- A skąd ona przyszła ci do głowy? - Autentyczne zdumienie,
jakie odmalowało się na twarzy sir Petera, napełniło jej serce
wątłą otuchą.
- George wspominał, że darzysz ją względami.
- Nie, o kim innym mówiłem - odparł niejasno.
- Owa dama zna twoje zamiary?
- Dowie się o nich wkrótce. - Sir Peter położył na stole kilka
przedmiotów, których rysunki chciał mieć, i wyszedł z pokoju.
Powinien dostać kosza za taką zarozumiałość. To
scandalous
Z netu poprawki - Irena
176
niepodobna. Planować małżeństwo i trzymać rzecz w
tajemnicy przed swoją wybranką!
Gniew i zniewaga przydawały żywości jej palcom. Pracowała
z wściekłym zapamiętaniem. Około południa skończyła
rysować. Nie widząc nigdzie sir Petera, zamierzała wymknąć
się bez słowa. O tak, za dużo już powiedziała. A jednak
ciekawa była, kim jest kobieta, którą sir Peter zamierzał
poślubić.
W holu natknęła się na Radleya.
- Sir Peter czeka cię w sali do fechtunku, sir. Zrezygnowana
poszła za lokajem. Sir Peter uznał widać, że winien jest
podziękowania za jej pomoc. Niech i tak będzie. Pożegna się i
skończy mistyfikację. Ta maskarada zbyt już zakłóciła spokój
jej umysłu.
- Sir? - zagadnął Radley wchodząc do sali.
- Dziękuję, Radley. Skończyłeś rysunki, Cheney? Bardzo ci
jestem wdzięczny za robotę.
Ze zgrozą spojrzała na jego przyodziewek. Czyżby ten
przeklęty człowiek zamyślał dać jej kolejną lekcję fechtunku?
Najwyraźniej.
- Nie spodziewałem się, że będziemy dziś ćwiczyć, mój stary
- mruknęła niechętnie, ale nie doczekawszy się odpowiedzi,
zrezygnowana wzięła z jego dłoni maskę i szpadę.
Zaczęli fechtować.
- Masz coraz lepszą technikę - pochwalił w końcu sir Peter i
ku jej zaskoczeniu odłożył broń. Lekcja skończyła się równie
nieoczekiwanie jak zaczęła.
Zaskoczona tym pośpiechem wdziewała surdut już na
korytarzu.
- Poradzisz sobie - rzekł niezbyt zrozumiale odprowadzając ją
do wyjścia.
- Czy wszystko gotowe na wieczór, sir? - zapytał Radley,
który pojawił się w holu.
Spoglądała na obu mężczyzn ciekawa, co też ma się
scandalous
Z netu poprawki - Irena
177
wydarzyć wieczorem, chociaż zapewne jej to nie dotyczyło.
- Wszystko przygotowane - odparł i zwrócił się do Emmy:
- Posłuchałem twojej siostry. Ponieważ jest przekonany, że
złodziej ciągle czai się w Londynie, zastawiłem na niego
pułapkę. Wieczorem oczekuję Harry’ego Portera. Zechciałbyś
też przyjść? - Przerwał, jakby zastanawiał się nad czymś przez
moment. - Wiem, że jesteś zajęty nowym znaleziskiem, ale
trzeba mi twej szpady.
Na chwilę odjęło jej mowę. Czyżby prosił o pomoc? Jest
przecież tylko kobietą, nawet jeśli on widzi w niej George’a.
Najpierw zapewniał ją, że sobie poradzi, teraz chce
wykorzystać jej świeżo nabyte umiejętności w robieniu białą
bronią.
- Trzeba ci mojej szpady? - powtórzyła.
- Bardzo.
Skinęła wreszcie głową. Co prawda przyrzekła sobie nigdy
już się nie przebierać, ale ciekawość wzięła górę.
- O której?
- Około dziewiątej - powiedział sir Peter i Radley otworzył
przed nią drzwi.
- O dziewiątej - potwierdziła i ruszyła w kierunku fiakra,
który czekał na nią tam gdzie zwykle. Wiedziała, że to ze
wszech miar niemądre, ale chciała być tego wieczoru z sir
Peterem.
- Nie powinien pan wciągać w to młodej damy, sir - prychnął
Radley.
- Wszystko będzie dobrze. Po raz ostatni spotkam się dzisiaj z
moim George’em i kwita.
Radley zrobił niedowierzającą minę.
- Chcesz iść wieczorem do domu mojego siostrzeńca? Czy to
aby bezpieczne? Co innego rano, kiedy nikogo nie ma, ale
narażać się przy ludziach, że cię zdemaskują? - Lady
Titheridge zatroskana krążyła po pokoju.
- Muszę to widzieć. Wiem, że ktoś czyha na zbiory sir Petera.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
178
Być może pojawi się właśnie dzisiaj wieczorem.
- Prawda, zapowiada się bezksiężycowa noc - przyznała stara
dama zerkając na pochmurne niebo za oknem. Jeśli ten zbir
desperacko potrzebuje pieniędzy, gotów znowu uderzyć. Ale
żeby Peter oczekiwał wsparcia twojej szpady? Wierzyć się nie
chce! Tak czy inaczej, bądź ostrożna. Ja wieczorem wychodzę,
ale Braddon, jak zwykle, pomoże ci się przebrać. Po raz ostatni
- oznajmiła stanowczo.
- Zapewniał, że nic mi nie grozi.
- Męskie obietnice. Nigdy im nie wierz, moja droga.
Wychodząc Emma zatrzymała się jeszcze przy drzwiach.
- Mówi, że wkrótce zamierza się żenić i że chce zabrać żonę
do Egiptu. Nie zdradził jej imienia, ale to nie Richenda de
Lacey. Pytałam, bo tylko ona przyszła mi do głowy. Nie wiem,
kto inny mógłby zaprzątać jego uwagę.
- Nikt oprócz ciebie - powiedziała cicho lady Titheridge.
Emma rozmyślała o słowach starej damy w drodze do domu.
Uznała, że to żadna odpowiedź: nie widziała się w roli
kandydatki na żonę Petera, chociaż kochała go z całego serca.
Dzień wlókł się nieznośnie. Dolewała herbatki pani Bascomb
i pani Hamley. Przejętą w najwyższym stopniu nowym
odkryciem
George’a
mateczkę
karmiła
pigułkami
uspokajającymi doktora Vemala. Jednym uchem słuchała
toczących się rozmów, zatopiona w myślach i pełna
oczekiwań.
- Zapewne sir William wraz z całą rodziną zjedzie wkrótce do
Londynu - oznajmiła pani Cheney przerywając jej rozmyślania.
- Wątpię, wiesz przecież, że lady Johnson przykuta jest do
wózka, ale byłaby na pewno zachwycona, gdybyś wraz z papą
złożyła jej wizytę.
Rozmowa potoczyła się wokół perspektywy wyjazdu do
Sussex. W końcu wyczerpawszy temat przyjaciółki mateczki
zakończyły popołudniową wizytę.
- Włóż wieczorem tę suknię z kremowej tafty -
scandalous
Z netu poprawki - Irena
179
zadysponowała mateczka, gdy zostały same. - Jest taka
kobieca, ślicznie ci w niej. Nie rozumiem, dlaczego nikt
jeszcze nie poprosił o twoją rękę. Masz powodzenie na balach i
wieczorkach tańcujących, bywasz w Almack, co nie każdej
pannie jest dane. Prawdziwa zagadka. - Westchnęła, po czym
udała się na popołudniowy spoczynek, zostawiając Emmę
samą ze swymi myślami.
Rzeczywistość istotnie nie przedstawiała się różowo. Nie
dość, że sir Peter zamierza się żenić z inną kobietą, i ona
będzie musiała wyjść za mąż. Jeśli nie znajdzie kogoś, kogo
towarzystwo zdoła znieść, czeka ją życie panny rezydentki,
biednej krewnej w domu George’a i Beatrice.
Tak czy inaczej, sir Peter chce jej pomocy dzisiejszego
wieczoru i w tej chwili tylko to się liczyło.
Suknia z kremowej tafty wszystkim się podobała, nawet pan
Brummell pochwalił toaletę. Emma tymczasem co jakiś czas
zerkała na zegar.
- Sprawiasz wrażenie, jakby dokądś było ci spieszno, pani. -
Słowa Brummella wprawiły ją, zakłopotanie.
- Sprawdzam tylko, która godzina. Wszędzie wyglądała sir
Petera, ale widać zajęty był damą, którą zamierzał poślubić.
Raptem usłyszała znajomy głos.
- Tu jesteś. Wszędzie cię szukałem. Ślicznie wyglądasz,
urocza suknia. Dzisiaj bez kryzy? Machinalnie dotknęła szyi.
- Nie chcę, by się opatrzyła.
- Zatańczysz ze mną, moja droga?
Rozległy się pierwsze takty menueta. Orkiestrę Almack
prowadził tego wieczoru Colnet, wzięty dyrygent, który często
grywał na prywatnych balach.
Było coś upojnego w tańcu, coś, czego nigdy dotąd nie
odczuwała. Może sprawiał to afekt, jaki żywiła dla sir Petera?
Posmutniała na tę myśl. Gdy muzyka umilkła i gdy sir Peter
odprowadził ją do rodzicielki, namówiła mateczkę, by wracały
scandalous
Z netu poprawki - Irena
180
do domu. Nie chciała widzieć, z kim będzie tańczył, poza tym
czas płynął, a musiała jeszcze przebrać się przed wizytą na
Bruton Street.
Rad jestem, że cię widzę - powitał ją sir Peter w mrocznym,
oświetlonym ledwie jedną świecą holu. - Bałem się, że zajęty
innymi sprawami zapomnisz o mojej prośbie.
- Dotrzymuję danego słowa - odparła Emma urażonym
tonem.
- Zapamiętam to sobie. Oto twoja szpada. Jeśli ktoś czyha na
moją kolekcję, musimy odkryć, kto to jest. Rozpowiedziałem
wokół, że nie będzie mnie dzisiaj w domu, że wieczór spędzę
w klubie, potem na balu.
W półmroku spoglądała na ukochaną twarz. Nie mógł się
zapewne domyślać uczuć, jakie w niej budził. Nie ważyłaby się
ich okazać. Ani jako George, ani jako Emma. Młoda dama nie
może wszak rzucać się na szyję swemu wybranemu.
Czas płynął, a ona siedziała obserwując w milczeniu
ukochanego, póki nie zapadły zupełne ciemności.
Raptem usłyszała jakiś odgłos. Wstrzymała oddech i poczuła
dłoń sir Petera na ramieniu.
- A ja nie dowierzałem Emmie. Przeproś ją ode mnie -
szepnął.
A więc nie zamierza widzieć jej więcej, przemknęło jej przez
głowę. Wyjedzie z żoną do Egiptu. Koniec. Kropka.
Doszedł ją odgłos tłuczonego szkła i ciche przekleństwa.
Nasłuchiwała bez ruchu. Błysnęło światło, po chwili zapłonęła
świeca. Zerknęła zza gabloty, gdzie przycupnęli ukryci, w
nadziei, że dojrzy intruza. Omal nie krzyknęła. Swinburne! Ale
jak odmieniony w czarnym przebraniu zamiast w zwykłym dla
siebie stroju galanta.
Sir Peter zaczął czołgać się w jego stronę. Już miał
pochwycić złoczyńcę, gdy zdradził go brzęk szpady, który
zabrzmiał niczym eksplozja.
scandalous
Z netu poprawki - Irena
181
Swinburne obrócił się gwałtownie.
- Kto tu jest? - szepnął wypatrując oczy w ciemnościach. Sir
Peter na powrót się przyczaił. Emma z bronią w dłoni zaczęła
skradać się ku złodziejowi od przeciwnej strony.
- Coś słyszałem. - Swinburne trwał bez ruchu. - Kot pewnie -
mruknął pod nosem.
Jego głos nie przypominał w niczym tego, który przybierał
wobec dam w towarzystwie. Jakby na zawołanie pojawił się
kot, otarł o nogi Swinburne’a, potrącił jakieś narzędzie, które
ten przyniósł ze sobą, i zniknął.
Rozległ się odgłos rozbijanego szkła gabloty, potem cichy
szelest.
- Znowu kot? Uciekaj, przebrzydłe zwierzę. - Swinburne
parsknął.
W tej samej chwili sir Peter runął na intruza i obalił go na
podłogę. Emma przyskoczyła ze szpadą w dłoni do
szamoczących się mężczyzn. Nagle pokój rozświetliły lampy, a
w progu stanęli Harry Porter i Radley.
Oczom Emmy ukazała się straszna scena: Swinburne dusił
ramieniem sir Petera.
- Ty łotrze! Niegodziwcze! Szubrawcze! - krzyknęła gotowa
do ciosu, biorąc Swinburne’a z zaskoczenia. Widział dwie
postacie w progu. Trzeciej się nie spodziewał.
- Miało cię nie być w domu - sarknął wściekle pod adresem
Petera.
Sir Peter mocnym szarpnięciem uwolnił się od napastnika.
Oddychał ciężko, z trudem łapiąc powietrze, niezdolny do
ataku. Niewiele się namyślając, a widząc, że Swinburne nie
myśli kapitulować, ją zaś ignoruje, Emma zrobiła gwałtowny
wypad i cięła napastnika w ramię.
Swinburne obrócił się gwałtownie, krzyknął z bólu. Emma
gotowała się do ponownego zadania ciosu.
- Dobrze! - zawołał sir Peter, podniósł się z wysiłkiem i natarł
z drugiej strony. - Poddaj się, łajdaku!
scandalous
Z netu poprawki - Irena
182
- Za nic - warknął Swinburne.
Ostatnie, co Emma zapamiętała, to straszny krzyk sir Petera i
wzniesiona do ciosu nad jej głową brązowa statuetka w dłoni
Swinburne’a.
Odzyskawszy przytomność, usiłowała usiąść. Na próżno.
Głowa jej pękała, ale nie to było ważne. Ktoś trzymał ją mocno
w ramionach.
- Kto... co się stało? - szepnęła słabo.
- Dzięki Bogu - usłyszała głos sir Petera i poczuła jak
delikatnie, z czułością całuje jej czoło, szepcząc przy tym
serdeczne, ciepłe słowa.
„Moje biedne kochanie” i „skarbie najdroższy” brzmiały jej
w uszach niczym najsłodsza muzyka. Od dawna tęskniła za
tym, by jak teraz tulił ją do piersi. Podniosła z wahaniem dłoń i
pogładziła go po twarzy. Nawet w półmroku mogła dojrzeć
jego pełne uwielbienia spojrzenie.
Raptem się ocknęła.
Mężczyźni
nie
obdarzają
się
przecież
nawzajem
pieszczotami. W każdym razie nie w książkach, które
czytywała.
Próbowała uwolnić się z jego objęć, ale przytulił ją jeszcze
mocniej.
- Nie zniósłbym tego, gdyby coś ci się przytrafiło -
powiedział zdławionym głosem i począł ją całować.
- Nie powinieneś tego robić - sprzeciwiła się, oszołomiona
cudownym uczuciem.
- Nie robię nic złego. Zabiorę cię ze sobą. Będziemy razem -
powiedział czule i musnął lekko wargami jej czoło.
- Nie możesz - obruszyła się zgorszona jak nigdy w życiu.
- Mogę. Twoi rodzice na pewno się zgodzą, kiedy się o
wszystkim dowiedzą.
- Przecież dla ciebie jestem George’em - jęknęła zrozpaczona.
- George jest w Sussex - padła spokojna odpowiedź i Emma
scandalous
Z netu poprawki - Irena
183
poddała się kolejnemu pocałunkowi, słodszemu niż poprzedni.
- Wiesz, że nie jestem George’em? - zapytała, gdy odzyskała
wreszcie mowę i dar trzeźwego myślenia.
- Moja najdroższa Emmo, wiedziałem od początku, gdy tylko
przestąpiłaś próg mojego domu, by zobaczyć mumię. Podobnaś
do niego, prawda, ale ja nie jestem krótkowzroczny. -
Przechylił głowę zastanawiając się nad czymś. - Do ślubu
musisz włożyć naszyjnik księżniczki. Będzie ci w nim
cudownie.
Do głębi urażona, mimo uszu puszczając opowieści o ślubie i
naszyjniku, Emma wreszcie usiadła i z całych sił zdzieliła sir
Petera.
- Wiedziałeś! I pomyśleć, że musiałam tak się męczyć. -
Pomstowałaby tak długo jeszcze, ale sir Peterowi co innego
było w głowie. Przytulił ją i na swój sposób wiódł dalej ich
spór.
Emma uległa. Na jakiś czas.
Radley, który właśnie wyekspediował Harry’ego Portera z
zakutym w kajdanki Swinburne’em, stał w progu i spoglądał
rozpromieniony na parę kochanków.
Czuwała nad nimi egipska bogini: ustawiona na należnym jej
miejscu w gablocie, obserwowała całą scenę z czułym
uśmiechem.
scandalous
Z netu poprawki - Irena