Milburne Melanie Argentynskie tango

background image
background image

MelanieMilburne

Argentyńskietango

Tłumaczenie:

KatarzynaPanfil

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

JuliusRavensdalezorientowałsię,żejegogospodynicośknuje,

odrazugdytylkoprzyniosłajegoulubionydeser.

–Królewskipudding?Nigdyniedostajędeserudoobiadu,chy-

bażejestjakaśwyjątkowaokazja.

– To jest wyjątkowa okazja – powiedziała Sophia, wydając się

zakłopotana. – Sprowadzam dziewczynę do pomocy. Tylko na
miesiąc,ażprzejdziemitonieszczęsnezapalenieścięgien.

Julius spojrzał na stabilizator nadgarstka, który Sophia nosiła

odkilkutygodni.Wiedział,żepracowałazbytciężkoiżeprzyda-
łabysiędodatkowapomoc,alelubiłtrzymaćpersonelzdalaod
willi.

–Ktotojest?
–Fajnadziewczyna,potrzebujetylko,żebyniątrochępokiero-

wać.

Juliuswmyślachprzewróciłoczami.Miałdowyborutyleróż-

nychgospodyń,azatrudniłargentyńskiewcielenieMatkiTeresy.

– Chyba się zgodziliśmy, że twoje skrzywdzone owieczki nie

mająwstępudodomu?

–Wiem,aletadziewczynapójdziedowięzienia,jeśli
–Dowięzienia?Przyprowadzasztuprzestępców?
–Onatylkoparęrazywpakowałasięwkłopoty–zaprzeczyła

Sophia.–Wkażdymraziemożliwe,żefacetsobienatozasłużył.

–Comuzrobiła?
–Porysowałamunowiuteńkisportowysamochód.
–Twierdziła,żetobyłwypadek?
–Nie,przyznałasię.Byłaztegodumna.Ztegoizwiadomości,

jakąwypisałanajegotrawnikuśrodkiemchwastobójczym.

–Zapowiadasięuroczo.
–Więcjąprzyjmiesz?
Julius uległ pełnej nadziei minie gospodyni. Sophia była naj-

większą altruistką, jaką znał. Zawsze musiała robić coś dla in-

background image

nychiszukaćsposobu,byzmienićcośnalepszewczyimśżyciu.
Wiedział, że jest samotna, odkąd dwoje jej dorosłych dzieci wy-
prowadziłosięzagranicę.Cobyszkodziło,gdybytenjedenraz
jejustąpił?

–Pewnieniedaszsięnawić,żebyzamiasttegozająćsięro-

bieniemnadrutachlubhaftowaniem?

Sophiauśmiechłasiędoniego.
–Tylkopoczekaj,ażjąpoznasz.Zobaczysz,pokochaszją.

Gdywiocyjąvansięzatrzymał,Hollypomyślałaoucieczce,

alepowstrzymałyjąrozmiarywilliiprzyległości.Byławielka.Ol-
brzymia.Prawdopodobniemiałaswójwłasnynumerkierunkowy.
Może nawet własną partię polityczną. Rezydencja miała cztery
kondygnacje i zbudowana była w stylu neoklasycystycznym. Im-
ponuceogrodyibujne,pagórkowatepolaotoczonegęstymla-
sem robiły oszałamiace wrażenie. Wszystko wyglądało jak
w najwyższej klasy hotelu – luksusowym kurorcie dla bogatych
isławnych.Dlategozaczęłasięzastanawiać,dlaczegojątuprzy-
słano.

–Totylkomiesiąc–powiedziałaNataliaVarela,jejkuratorsą-

dowa, gdy otwarły się zdobione bramy z kutego żelaza, wpusz-
czającjenadługipodjazdprowadzącydonieskazitelnieutrzyma-
nejwilli.

Miesiąc. Trzydzieści jeden dni mieszkania z jakimś nieznajo-

mym,którywspaniałomyślniezaproponował,żeją„zreformuje”.
Ha,ha,ha.Jakbytomiałozadziałać.Swojądrogą:kimbyłtenfa-
cet? Powiedziano jej tylko, że to jakiś szczególnie utalentowany
geek,frajerzAnglii,któryodniósłsukceswArgentynie,projek-
tując oprogramowanie dla teleskopów kosmicznych wykorzysty-
wanychwsąsiednimChile,napustyniAtakama.Och,ijest,zdaje
się,singlem.Hollyprzewróciłaoczami.Takizniegoaltruista,że
zgodziłsięprzyjąćpodswójdachmłodąkobietęzproblemami?
Azakładkarnynaprawdętokupił?

Tak,jasne.Jużonaznałamężczyzniichszemranepobudki.
–JuliusRavensdalewyświadczaciprzysługę–tłumaczyłaNa-

talia,przejeżdżającprzezbramę.–Zgodziłsiętylkozewzględu
nato,żejegogospodynimazapalenieścięgienwnadgarstku.Bę-

background image

dziesz jej pomagać. To dla ciebie niesamowita okazja i świetny
treningzawodowy.Mamnadzieję,żewpełnitowykorzystasz.

Hollycyniczniewyławargi.Niktnieprzerobijejnagosposię

tylkodlatego,żepopełniławżyciukilkabłędów.Zresztątakna-
prawdę nie można było tego nazwać prawdziwymi błędami, po-
nieważjejwstrętnyojczymzasługiwałnato,cozrobiła.Hollynie
dziepokornąniewolnicąjakiegośbogacza.Czasy,gdyniąpo-
miatano,miałajużdawnozasobą.JuliusRavens-jakiś-tamprze-
żyjewielkiszok,jeślimyśli,żemożejąwykorzystywaćdozaspo-
kajaniaswoichnikczemnychpotrzeb.

Aco,jeślitoniewkuchnichciałjąniewolić?Jeślimiałjeszcze

gorszezamiary?Możeplanowałoddaćprzysługęspołeczeństwu,
starając się dostać coś od niej? Tylko spróbuj, pomyślała. Zo-
baczmy,jakdalekozajedziesz.

–Och,zgoda,wpełnitowykorzystam–odparłaHolly,posyła-

jąckuratoruśmiech.–Możeszbyćtegopewna.

PodczasgdyNataliaodbieraławażnytelefon,gospodyniwitała

Hollywprogu.

– Wspaniale, że jesteś, Holly. Wchodź. Se​ñor Ravensdale jest

zaty,dlategotojapokażęcitwójapartament.

Hollyniespodziewałasiękomitetupowitalnego,alejejgospo-

darzmógłsięprzynajmniejpojawić.Skorozgodziłsięjątuprzy-
jąć,mógłbychociażzachowaćsięgrzecznieiosobiściejąprzywi-
tać.

–Gdzieonjest?–zapytała.
– Nie można mu przeszkadzać. Pokażę ci apartament, który

przy

–Przeszkodźmu,proszę–powiedziałaHolly.-Teraz.
Sophiawyglądałanatrochęzaskoczoną.
–Onnielubi,żebymuprzerywać,gdypracuje.Niewpuszcza

nikogodobiura,chybażetocośpilnego.

Holly delikatnie odepchnęła ją sprzed drzwi, za którymi spo-

dziewała się zastać właściciela willi. Były to jedyne zamknięte
drzwi wzdłuż długiego, szerokiego korytarza. Nie zapukała.
Przekręciłaklamkęiweszładośrodka.Mężczyznauniósłgło
znadbiurka,przyktórymstukałwklawiaturękomputera.

background image

Holly wzięła wdech, ale z jakiegoś powodu nie panowała nad

swoimgłosem.Odebrałogojejzaskoczenie–Ravensdalebardzo
odbiegał od jej wyobrażeń. Nie był stary ani nawet w średnim
wieku. Był po trzydziestce i przystojny jak gwiazdor filmowy,
szczupłyiopalony.Miałgęste,ciemnobrązowewłosyprzeplata-
ne jaśniejszymi kosmykami. Jego fryzura wyglądała tak, jakby
niedawnoukładałjąpalcami,bowidziałaniedbalerozmieszczone
wgłębienia, które nadawały mu seksownie potargany wygląd –
jakgdybywłaśniesturlałsięzłóżkapointensywnymseksie.Miał
mocnozarysowanąszczękę,prostynosizmysłoweusta.

Odsunąłkrzesło,agdytylkowstał,pokójwydałsięmniejszy.
– W czym mogę pomóc? – zapytał, a jego ton sugerował, że

wnajmniejszymstopniuniebyłskłonnyjejpomagać.

Hollynigdynienależaładotych,którzyowijająwbawełnę.
–Niewiesz,żetoniegrzeczneignorowaćswoichgości?
–Mówiącprecyzyjnie,niejesteśmoimgościem.Jesteśgościem

Sophii.

–Chcęcięodrazupoinformować,niejestemtutajpoto,żebyś

mógłsięmnązabawiać.

Przez chwilę zdawał się mierzyć ją wzrokiem; dostrzegł mały

diamentowy kolczyk w nosie i różowe pasemka we włosach,
askrzywieniejegowargniewątpliwiewyrażałodrwinę.

–Jaksiępanima,panno?–Zerknąłnagospodynię,którawe-

szłatuzaHolly.

–Perez–podpowiedziałaSophia.–Hollyanne.
–Holly–powiedziałaHolly,patrzącgniewnie.
Juliuswyciągnąłrękę.
–Jaksięmasz,Holly?
–Trzymajręceprzysobie.
Nataliaweszładobiura,wydającsięniecowzburzona.
– Przepraszam, doktorze Ravensdale, ale musiałam odebrać

pilnytelefonwsprawieinnegoklienta.

HollyodwróciłasięispojrzałanaNatalię.
– „Doktorze”? Nie powiedziałaś mi, że to lekarz. Mówiłaś, że

jestkomputerowymgeekiem.

–DoktorRavensdalemadoktoratzastrofizyki.Grzeczniejest

gowtensposóbtytułować,jeślimutoodpowiada.

background image

– A więc jak mam się do ciebie zwracać? Jaśnie panie? Mi-

strzu?O,wielceoświecony?–zapytałaHolly.

Jegoustadrgnęły,jakbywalczyłzchęciąuśmiechnięciasię.
–Juliuswystarczy.
–Dlaczegozgodziłeśsię,żebymtubyła?–spytała,patrzącna

niegotwardo.

–Niechciałemtego,aleokoliczności,którezaistniaływmoim

domu,uniemożliwiłymiodmowę.

– Nie potrafię gotować – oznajmiła, a jej spojrzenie pytało: „I

cozamierzaszztymzrobić?”.

–Napewnodaszradęsięnauczyć.
– Nienawidzę obowiązków domowych – dodała. – Seksizmem

jestoczekiwać,żeposprzątapotobiekobieta.To,żemamcycki
ijajniki,nieoznacza,żebędę

– Zrozumiałem – powiedział szybko. – Jednak musisz wyrobić

swojąnormępracspołecznych–ciągnął.–Ajapotrzebujępomo-
cy w domu, doki Sophia nie wydobrzeje. Obie strony na tym
korzystają.

Hollyprychłaizwróciłasiędokurator.
– Czy sprawdziliście jego kartotekę, żeby się upewnić, że nie

chodzimuonicinnego?

–Zapewniamcię,Holly:doktorRavensdalejestgodnymzaufa-

niaopiekunem.

Hollywyładolnąwargę,obracającsięznówdoJuliusa.
–Pijesz?
–Tylkowtowarzystwie.
–Palisz?
–Nie.
Ćpasz?
–Nie.
–Aseks?
–Holly–zaczęłakurator.
–No,co?–zapytałaHollyzgrymasemirytacji.
–ZawstydzaszdoktoraRavensdale’a.
–Niejestemzawstydzony–odparłJulius.–Aleniezamierzam

odpowiadaćnatakbezczelnepytanie.

–Coznaczy,żenieuprawiaszgowcale,prawda?

background image

Zmierzyłjąspojrzeniem,odktóregowszystkowniejzadrżało.

Nie przypominał kogoś, kto musiałby długo czekać na okazję.
Wyglądał na mężczyznę, który może przebierać w kobietach.
Czuła jego zmysłowy urok. Oczyma wyobraźni widziała, jak za-
bierasiędorzeczy.Napewnoniejestamatoremszybkiej,byle
jakiejmacanki.Wie,jakpostępowaćzkobiecymciałem.

–Skorojużporuszamytentemat–zaczął–byłbymzobowiąza-

ny, gdybyś się powstrzymała od przyprowadzania tu mężczyzn
wceluwchodzeniaznimiwintymnestosunki.

– Więc ty możesz uprawiać seks, a ja nie? To – zawiesiła

głosiwymruczała:–Chybażemamygouprawiaćrazem?

– Muszę już iść – powiedziała kurator, gdy telefon znów za-

dzwonił.–Holly,mamnadzieję,żebędzieszsiętudobrzezacho-
wywać. To twoja ostatnia szansa, nie zapomnij. W przeciwnym
raziewiesz,dokądtrafisz.

– Tak, tak – odparła Holly ze znudzeniem, odwracając się, by

spojrzeć na widok rozciągacy się z jednego z okien znajdu-
cych się obok ściany biblioteczki. Nie chciała iść do więzienia,
aleniechciałateżzostaćwykorzystanaprzezkolejnegomężczy-
znę, któremu wydawało się, że sprawuje nad nią jakąś władzę.
JeśliJuliusRavensdalepotrzebowałzabawki,todlaczegoniepo-
szukał jej wśród ludzi podobnych sobie? Nie była nawet w jego
typie.Jakmogłabymusiępodobaćwswoichubraniachztanich
sieciówek?Niewspominającotym,żepochodziłazzupełniein-
nejsfery.

JuliusRavensdalewychowałsięwbogactwie.Widaćtobyłopo

jegoubiorze,popostawiepełnejpewnościsiebie,oziębłościipo-
wściągliwej władczości oraz po otaczacych go przedmiotach:
bezcennychobrazach,książkachiręcznietkanychwykładzinach.
Nieprzeżyłswojegodzieciństwawstrachu.Niemusiałwalczyć
oprzetrwanie.

Dlaczegozgodziłsięjąprzyjąć,jeśliniepoto,byjąwykorzy-

stać?Zagryzłazębyzdeterminacją.Niewykorzystajej.

Toonawykorzystagopierwsza.

KiedySophiawyprowadzałakuratorzbiura,Juliusodwróciłsię

izobaczyłHollyspoglądacąnaniegozimno.

background image

–Ilecipłacą,żebymtubyła?
–Kazałemimprzekazaćopłatęnacelecharytatywne.
–Jakżeszlachetnie.
Oparłsięoparapetznajducysięzabiurkiem,bylepiejsięjej

przyjrzeć.Czuł,jakkrewhuczymuwżyłachtak,jakkiedymiał
naścielat.Spojrzałnajejuniesioną,wyzywacątwarz:gniewne
karmelowobrązowe spojrzenie i nasane wiśniowoczerwone
usta.Maleńkidiamentbłyskałzprawejstronyjejnosa,naktóre-
gogrzbieciebyłyuroczepiegi.Przypominałymugałkęmuszkato-
łowąposypanąnawierzchudeseru.Alenicwięcejwjejpowierz-
chownościniekojarzyłosięzesłodyczą.Wydawałasięostraigo-
towadowalki.

Jejwyzywacytupetsprawiał,żewszystko,cowJuliusiebyło

cywilizowane,cierpło.Alewyzywacabyłatakżejejwrodzona,
surowa zmysłowość. Sposób, w jaki poruszała ciałem, w jaki je
obnosiła.

Oddził kosmate myśli. Jeśli ta mała ważniaczka przyciągała

jego uwagę, to najwyraźniej potrzebował znaleźć równowa
międzyżyciemzawodowymaprywatnym.

Jejtwarzyniemożnabynazwaćklasyczniepiękną,alemiałby

ochotęprzyglądaćjejsiędłużej,niżpozwalałanatogrzeczność.
Zauważyłwysokieiwyraźnekościpoliczkowe,rzęsygrubeidłu-
gie bez odrobinki tuszu. Miała gładką cerę – nie licząc piegów
ikolczyka–ajejwłosytworzyłymasędługich,sprężystychloków
wkolorzejasnegobrązu,pozaparomapasemkamiraczejżywe-
goróżu.

Julius czekał, by skojarzyła go z jego rodzicami. Zazwyczaj

jegorozmówcyniepotrzebowalinatotyleczasu.Przezlatazdą-
żyłsiędotegoprzyzwyczaić.Dotychzachwytów:„Och,więcje-
steśsynemsławnychaktorów,RichardaRavensdale’aiElisabet-
tyAlbertini!Załatwiszmiautograf?”.AlepannaHollyPerezalbo
nigdyniesłyszałaojegorodzicach,alboniebyłapodwrażeniem.
Uznał to za nowe, oczyszczace doświadczenie: znajdować się
wobecnościkogoś,ktomawpoważaniusławęjegorodziców.

Juliusnieprzywiązywałwiększejwagidosłowa„opiekun”,któ-

regonajegookreślenieużyłakurator.Zabrzmiałototak,jakby
był o całe dekady starszy od Holly. Tymczasem różnica wieku

background image

międzynimiwynosiłanajwyżejjakieśosiemlat.Hollymogłamieć
dwadzieściapięćlat,alebyłazahartowanaprzezswojedoświad-
czenia.Widziałtowjejoczachpełnychzimnegocynizmu.

Co ją popchnęło ku drobnej przestępczości? Widział listę jej

przestępstw: kradzież, umyślne uszkodzenie mienia, graffiti,
wandalizm. Misja ratunkowa będzie pewnie nieco trudniejsza,
niżprzekonywałaSophia.Zgodziłsię,boufałjejosądowi.Ale,na
litośćboską,Hollywkroczyłatuniczymwicher,pytającgoojego
życieseksualne.

Wiedział, że zachowywał się i brzmiał jak surowy nauczyciel,

ale uznał za wskazane od początku ustalić podstawowe reguły.
Nie miał zamiaru przyglądać się bezczynnie, jak dziewczyna
urządza popijawy lub całonocne orgie pod jego dachem. Juliusa
nie obchodziło, ile chamskich pytań zadała, nie zamierzał przy-
znawać się do seksualnej posuchy. Jest zaty. Pracuje nad no-
wymtajnymoprogramowaniem.Niejesttakijakjegobratbliź-
niak, Jake, który uprawia seks tak często, jakby trenował na
olimpiadę.Niejestteżjakjegoojciec,którycieszysięreputacją
kobieciarza,niestetyzasłużenie.

Onsamlubitowarzystwokobiet.Odczasudoczasuchadzana

randkiiniestroniodseksu.

– Wiem, dlaczego się zgodziłeś, żebym tu była, więc nie uda-

waj, że jest inaczej. – Holly patrzyła na niego jak niegrzeczna
dziewczynka, wprawiając go w zakłopotanie. Poczuł przebłysk
mimowolnegopożądania;tareakcjalekkogozaskoczyłaigłębo-
kopoirytowała.

– Myli się pani, panno Perez – powiedział chłodno. – Mam

owielebardziejwyrafinowanygust,jeślichodziokobiety.

Przyła pozę femme fatale, prowokuco eksponując biodra

iramionaiwydymająckuszącousta.

–Niewątpliwie–odparłazdiabelskimbłyskiemwoku.
Juliusczułrosnącepodniecenie.Seksbyłterazjedynąrzeczą,

ojakiejmógłmyśleć.Gocy,wyciskacypot,wywracacyłóż-
kosekspierwotnychludzi.Ileczasumiło,odkądrobiłtoostat-
ni raz? Zdecydowanie zbyt wiele, skoro ten flircik wytrącił go
z równowagi. Holly Perez przyciągała kłopoty – równie dobrze
mogłobytobyćwypisanenajejczole.Aonniezamierzałdaćsię

background image

wtowciągnąć.

Hollyporuszałasiępojegobiurzezkocimwdziękiem.Prowo-

kuca, milcząca i zmysłowa. A także niebezpieczna, jeśliby po-
głaskaćjąwniewłaściwysposób.Chociażniemiałapazurów–jej
paznokcie były obgryzione do żywego. Gdy podniosła rękę, by
odgarnąćwłosyztwarzy,zauważyłdługąbiałąbliznęnajejnad-
garstku.

–Skądmasztębliznę?–zapytał.
Znieprzystępnymwyrazemtwarzynaciągnęłarękawniżej.
–Złamałamrękęjakodziecko.
Juliusodczekałchwilęwciszy.Patrzył,jakHollywzamyśleniu

bawisięrąbkiemrękawa,szarpiąciskręcająclekkąbawełnia
tkaninę palcami, jakby drażniła jej skórę. Zaintrygowało go, jak
szybkoprzemieniłasięzbezczelnegowampawźleusposobio
smarkulę.

–Chceszsięrozejrzećpowilli?
Wzruszyła obojętnie ramionami. Pierwotnie Julius zamierzał

kazaćSophiijąoprowadzić,aleostateczniepostanowiłzrobićto
sam. Powiedział sobie, że musi dopilnować, żeby mu czegoś nie
podkradła albo żeby nie wyryła swoich inicjałów lub jakiegoś
przekleństwanaktórymśzantyków.Dlaczegosięnatozgodził?
Bógjedenwie,coonazmajstruje,gdyspuścijązoczu.Wyprowa-
dziłjązbiura.

– Wyczuwam u ciebie lekki angielski akcent – zauważył, gdy

szliwzdłużkorytarza.–PochodziszzWielkiejBrytanii?

–Tak.Przenieśliśmysiętutaj,kiedybyłammała.Mójojciecbył

Argentyńczykiem.

–Był?
–Zmarł,kiedymiałamtrzylata.Niepamiętamgo,więcniema

potrzebyużalaćsięnademną.

–Atwojamatkażyje?
–Nie.
–Cosięstało?
–Umarła.
–Wjakisposób?
Hollyrzuciłamutwardespojrzenie.
–Natalianiepokazałacimoichakt?

background image

Julius trochę się zawstydził, że nie przeczytał ich bardziej

szczełowo. Skoncentrował się na jej kartotece, ignorując hi-
storię,którastałazaniemoralnympostępowaniem.Niektórzylu-
dzierodzilisięźli,innistawalisiętacynaskutekzłychprzeżyć.
DoktórejgrupynależałaHolly?

–Chciałbym,żebyśmipowiedziała.
–Zabiłasię,kiedymiałamsiedemnaścielat.
–Przykromi.
Porazkolejnyobojętniewzruszyłaramionami.
–Atwoirodzice?
–Obojesącaliizdrowi.
Hollyzatrzymałasięprzedpejzażemkupionymprzezniegona

aukcji,októrejpowiadomiłagosiostra.Mirandabyłakonserwa-
torem sztuki – ona także rozczarowała rodziców, nie decydując
sięnateatralnąkarierę.

Po chwili Holly podła wędrówkę, leniwie podnosząc wysta-

wioneprzedmioty,obracającjewdłoniachiodkładającnamiej-
sce. Julius miał nadzieję, że nie robiła tego, by oszacować ich
wartośćprzedpóźniejsząkradzieżą.

–Maszjakieśrodzeństwo?–zapytałapodługiejciszy.
DlaJuliusaspotkaniezkimś,ktonicniewiedziałojegorodzi-

nie, było zupełnie nowym doświadczeniem. Czy ta dziewczyna
nie miała dostępu do internetu? Nie czytała gazet albo plotkar-
skichmagazynów?

–Mambratabliźniakaimłodsząodziesięćlatsiostrę.
–Twójbratityjesteścieidentyczni?
–Tak.
Jejoczynaglezamigotałyłobuzersko,adołeczki,którepojawi-

łysiępoobustronachust,całkowiciezmieniłyjejrysy.

–Czykiedykolwiekzamienialiściesięmiejscami?
–Dawnoiniezaczęsto.
–Czytwoirodzicepotrafiąwasodróżnić?
–Teraztak,aleniepotrafili,kiedybyliśmymłodsi–powiedział.

Główniedlatego,żeniebylidostatecznieczęstowpobliżu.Sława
była dla nich znacznie ważniejsza od rodziny. – A co z tobą?
Maszjakieśrodzeństwo?

–Nie.Jestemtylkoja

background image

Julius usłyszał w jej głosie coś, co sugerowało głęboką samot-

nośćirezygnację.Niespodziewałsię,żebędziemujejżal.Miał
silniezakorzenioneprzekonaniacodotego,cojestdobrym,aco
złym zachowaniem. Prawo to prawo. A łamania go nie powinno
usprawiedliwiaćtrudnedzieciństwo.Alecośgowniejintrygowa-
ło.Przypominałaskomplikowanąukładankę,którejniedasięuło-
żyćzapierwszympodejściem.

Hollystałaprzedoknem,przyglądającsięfrancuskimogro-

dom.

–Mieszkasztutajsam?
–Tak,nieliczącmoichpracowników,aleonimająosobnekwa-

tery. Sophia stanowi wytek. Ma apartament na najwyższym
piętrze.

–Todośćdużydomjaknajednegofaceta.
–Lubięmiećswojąwłasnąprzestrzeń.
–Utrzymaniewillimusisporokosztować.
–Radzęsobie.
–No,tak.Pieniądzeiwłościminieimponują.
–Acociimponuje?
Odwróciła się twarzą do niego, opuszczając niżej jeden bark,

takżetanisweterekodsłoniłkawałekjejramienia.

–Zastanówmysię–Zacisnęłapełneustawnamyśle,apotem

rozluźniłaje,wypuszczającpowietrze.–Imponująmimężczyźni,
którzywiedzą,jaknależysięobchodzićzkobiecymciałem.

Miałwrażenie,żegosprawdza,żepróbujepoznaćjegopobud-

kiiprzekonaćsię,czyniechcejejwykorzystać.Czyżbyktośjuż
jąwykorzystał?Czywszystkichmężczyznpostrzegałajakotyra-
nówwymuszacychspełnienieswojejwoli?

Mógłbyćczłowiekiem,którystawiałnaswoim,alewżadnym

razie nie nazwałby siebie tyranem. Czasami bywał arogancki
iuparty,alebyłzwolennikiemtraktowaniakobietzszacunkiem.
Posiadanie nieśmiałej i wycofanej młodszej siostry pozwoliło mu
zrozumieć, jak ważne jest, by mężczyzna sprzeciwiał się wszel-
kimformomprzemocywobeckobietidziewcząt.

–Tylkotyle?–zadrwił.
–Oczywiście.To,jakmężczyznazachowujesięwczasieseksu,

mówiwieleonimjakooczłowieku.Czyjestsamolubny,czynie.

background image

Czyjestspięty,czyrozluźniony.Weźmyciebie,naprzykład.

–Tatwojateoriajestfascynuca,alemyślę
–Jesteśmężczyzną,którylubimiećwszystkopodkontrolą.Ce-

niszporządekiprzewidywalność.Twojeżyciejestzaplanowane
iniemożeszsięobyćbezkalendarzaizegarka.Mamrację?

Juliusowi nie spodobało się, że tak szybko scharakteryzowała

gojakojakiegośstereotypowegonudziarza.Nieuważałsięzaaż
takprzewidywalnego.Mógłspędzaćdużoczasuwkrainielogiki
i rozumu, ale to nie znaczyło jeszcze, że nie korzystał z prawej
półkulimózgu.

Podszedłdonajbliższychdrzwi.
– Tu jest biblioteka – oznajmił. – Możesz do woli korzystać

zksiążek,podwarunkiemżeniebędzieszichzostawiaćnadwo-
rzeanizaginaćrogów.

–Widzisz?–Roześmiałasiędźwięcznie.–Miałamrację.
Spojrzałnaniąipodszedłdokolejnychdrzwi.
–Atojestpokójmuzyczny.
– Niech zgadnę – wtrąciła z kolejnym figlarnym uśmiechem. –

Niemasznicprzeciwkotemu,żebymgrałanapianinie,podwa-
runkiemżemamczystepalceiżenienakruszęnaklawisze.Do-
brze?

Juliusa coraz bardziej denerwował sposób, w jaki go odmalo-

wywała.Codawałojejprawo,bytaklekceważącogopodsumo-
wywać?

–Umieszgraćnajakimśinstrumencie?–zapytał.
–Nie.
– A chciałabyś się nauczyć? – Muzyka miała za zadanie łago-

dzić obyczaje, prawda? Mógłby jej zorganizować nauczyciela.
Lekcjegrynafortepianietrzymałybyjąprzynajmniejzdalekaod
niego.

–Co?Myślisz,żewmiesiącmożeszmnienauczyćgrynaforte-

pianie?

–Mamteżinneinstrumenty.
–Zpewnością.
Zrobiłzabawnąminę.
–Fletpoprzeczny.Fletprosty.Saksofon.
–Imponuce.Trzebakochaćmężczyzn,którzymająsprawne

background image

ustairęce.

Juliuswłożyłręcegłębokodokieszenispodninawypadek,gdy-

bymiałochotępokazaćjej,jakbardzosąsprawne.Dlaczegogo
prowokuje? Chce udowodnić, że jest tak samo przewidywalny,
jak wszyscy inni znani jej mężczyźni? Co na tym zyska? Miałby
być kolejnym mężczyzną, którego pokonała swoją zmysło
aurą?Niezamierzałsięnatonabrać.Niemiałczasunapróżne
gierki.

–ResztędomupokażeciSophia–oznajmiłformalnymilekce-

ważącymtonem.

–Niepokażeszmi,gdziebędęspać?
–Niejestempewien,którypokójSophiaciprzygotowała–od-

parł Julius i dodał w myślach: Ale mam nadzieję, że nie któryś
wpobliżumojego.

Odwróciłsięiodszedłszybkimkrokiem.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Holly była oszołomiona po tym spotkaniu. Brakowało jej tchu,

a jej puls stukał zbyt mocno i zbyt szybko. Czuła się tak, jakby
cośmałegoiprzestraszonegotłukłosiępojejsercu.

Mocnojątozdziwiło.Mężczyźnizwyklenierobilinaniejtakie-

gowrażenia.Nawetprzystojniacy.Anietrafiałosięwieluwyglą-
dacychlepiejniżJuliusRavensdale.Jegowysoka,barczystasyl-
wetkanadawałamunieodpartejwładczości.Byłogolony,alejego
styzarostbyłitakbardzowidoczny.Kiedytylkoweszładoga-
binetu,poczułasilnedziałaniejegomęskichhormonów.

Poruszyłwniejcośgłębokoinstynktownego,cośbuntownicze-

go. Aż poczuła nieodpartą chęć, by zdemontować tę fasa
chłodnejuprzejmości.Otaczałgoniewidzialnymur,któryostrze-
gał,żebysięniezbliżała.Aleco,jeślionaodważysiępodejśćtak
blisko,żeJuliusniebędziejużwstaniezachowywaćtejżelaznej
kontroli?Uśmiechłasiętajemniczo.Kuszącamyśl.

Hollyniemogłasięnadziwićjegoniesamowitymoczom.Ciem-

nym, inteligentnym, uważnym. Miał prosty nos, a obrys jego
szczękisugerowałlekkiupór.Wyglądał,jakbyżyłwswoichmy-
ślach.

Byćmożetenmiesiącniebędzietakąkatorgą.Bawiłojąpro-

wokowanie Juliusa i patrzenie, jak reaguje niczym belfer na jej
bezczelnezachowanie.Nieoddawałasiępierwszemulepszemu,
byławtychkwestiachwybredna,aletonieznaczyło,żeniemo-
głasiętrochęzabawić,wodzącgozanos.Udowadniając,żenie
miałprawapatrzećnaniązgóry.

Gospodyni pojawiła się na końcu korytarza i podeszła z nad-

garstkiem w usztywniaczu. To przypomniało Holly czas, kiedy
miałajedenaścielatiojczymzłamałjejnadgarstek,apotempo-
wiedział, że zabije ją albo jej matkę, jeśli komukolwiek wyjawi,
jaktosięstało.Musiałaudawać,żeprzewróciłasięnarowerze.
Płytkaiśrubywnadgarstkuniebyłyjedynymibliznami,jakiezo-

background image

stałyjejpoojczymie.

Problemy z podporządkowywaniem się, buntownicza natura,

nieufność do ludzi i nocne koszmary stanowiły pozostałość po
dzieciństwieidorastaniuspędzonymnałasceszaleńca.Niemu-
siałabytutajbyć,gdybyojczymijegoprawnikniesprawili,żeto
onawyszłanaprzestępcę.

–Tędy,Holly–powiedziałaSophia,prowadzącjąnanastępne

piętro.–No,ijakcisiętunaraziepodoba?

–Chybaokej.
– Wierciłam dziurę w brzuchu se​ñorowi Ravensdale’owi, by

zgodziłsięciebietuprzyjąć–opowiadałaSophia,gdywchodziły
napierwszepiętro.–Nieżebyniechciałsięjakośprzysłużyćin-
nym.Jestniewiarygodnieszczodry,alepoprostupotrzebujesa-
motnościdopracy.

–Niemażadnychprzyjaciółek?–zapytałaHolly.
–Prywatnośćse​ñoraRavensdalejestdlaniegosprawąnajwyż-

szejwagi.

–Orany,noprzecieżmusikogośmieć.
–Zabardzozależyminatejpracy,żebyujawniaćtakieosobi-

steinformacje.–Sophiazacisnęłausta.

– Jak na mój gust, on wydaje się raczej nudny. Tylko praca

iżadnejzabawy.

– Jest wspaniałym pracodawcą – zapewniła Sophia. – I przy-

zwoitymczłowiekiemożelaznychzasadach.Maszszczęście,że
udałomisięgonawić,żebyśtuzostała.Liczę,żeniebędziesz
musprawiaćkłopotów.

Hollyposzłazagospodyniąnatrzeciepiętro.Perskidywanbył

gruby i miękki, luksusowy wystrój nosił ślady francuskich i wło-
skich wpływów. Wspaniałe obrazy – portrety i pejzaże różnych
rozmiarów – ozdabiały ściany, a marmurowe popiersia i pogi
stały wzdłuż korytarza szerokiego jak korytarze galerii. Żyran-
dolebyływysokozawieszoneiprzypominałykryształowefontan-
ny.

Hollynigdyniebyławtakluksusowymmiejscu.Przypominało

bardziej pałac lub muzeum niż dom. Nie było tu widać żadnych
osobistychrzeczy.

–Tojesttwójpokój–powiedziałaSophia,otwierającdrzwido

background image

apartamentuznajducegosięwjednejtrzeciejdługościkoryta-
rza.–Zwłasnąłazienkąibalkonem.

Balkonem? Holly zamarła. Serce zabiło jej mocniej. Ileż to

razywdzieciństwiezamykanojąnabalkonie,niezależnieodpo-
gody.Zmuszano,bybezradniepatrzyła,jakjejmatkazbierarazy
po drugiej stronie szyby. Rozpacz Holly jedynie zagrzewała oj-
czyma,dlategonauczyłasięjejnieokazywać.

Aleczułają.
Och,czułajątakżeteraz.
Przy każdym oddechu miała wrażenie, jakby płuca przyciskał

jejjakiściężar.Gardłomiałaściśnięte,zduszoneprzezpanikę.

– Ja ja nie potrzebuję takiego dużego pokoju – wydusiła. –

Wystarczy, że umieścicie mnie niżej. Mijałyśmy taki przyjemny
pokójnadrugimpiętrze.Tamtenniebieski.Onmiwystarczy.Nie
muszęmiećwłasnegobalkonu.

– Ale stąd jest ładny widok na całą okolicę i będziesz miała

dużowięcejprywatności.Tojedenznajładniejszychpokoiw

–Niedbamowidoki–powiedziałaHolly,cofającsięoddrzwi,

abystanąćwpobliżumarmurowegopogu,którybyłtaksamo
zimny jak jej ciało. – Nie jestem przecież honorowym gościem,
prawda?Potrzebujęjedyniełóżkaikoca.

Toitakbyłoznaczniewięcej,niżmiaławnietakodległejprze-

szłości.

– Może przynajmniej obejrzysz pokój? Może zmienisz zdanie,

gdyzobaczysz,jak

–Nie.–Hollyodwróciłasięiposzłazpowrotemwdółschoda-

mi. Nie odetchnęła, doki nie dostała się do najbliższego wyj-
ścia.Zatrzymałasięwsłońcu,pochylającsiędoprzoduiopiera-
jącręcenakolanach.Jejpłucaniemaleksplodowały,gdywdycha-
łaciepłe,letniepowietrze.

Niebyłomowy,żemogłabyspaćwpokojuzbalkonem.

Julius stał przy oknie biura, gdy ujrzał Holly śpieszącą w kie-

runkujeziora.Czyżbyjużuciekała?Gdybytakbyło,miałobowią-
zekzadzwonićdokurator.Zerknąłnatelefon,anastępniezpo-
wrotem na smukłą figurę Holly, która zatrzymała się nad jezio-
rem. Gdyby chciała uciekać, musiałaby się udać w przeciw

background image

stronę. Patrzył, jak pochyla się i podnosi kamyk. Cisnęła go po
powierzchniwody.Odbiłsiękilkakrotnieprzedzatonięciem,po-
zostawiającłańcuchkoncentrycznychkręgównatafliwody.Było
coś poruszacego i smutnego w tej szczupłej postaci stocej
tamsamotnie.

Rozległosiępukaniedodrzwi.
–Se​ñor?Czymogęnasłówko?
JuliusotworzyłdrzwiSophii.
–Wszystkowporządku?
–Hollyniechcemieszkaćwpokoju,którydlaniejprzygotowa-

łam.

– Nie jest dla niej dość dobry? – Skrzywił usta w ironicznym

uśmiechu.

– Jest dla niej zbyt duży. Przygotowałam wszystko, żeby jej

byłomiło,aonaodeszłastamtądtak,jakbympowiedziała,żema
spaćwstajni.

–Zaraz,zaraz:czyjtobyłpomysł,żebytumieszkała?–odparł

zudawanąurazą.

– Jestem pewna, że pana posłucha – stwierdziła Sophia. – Po-

rozmawiapanznią?

Gospodyni, chociaż niewiele jej brakowało do emerytury, po-

trafiławyglądaćjaknatrętnatrzylatka,kiedychciałagodocze-
gośnakłonić.

–Comamjejpowiedzieć?
–Niechjąpannawi,byzałapokój,którydlaniejprzygoto-

wałam.Wprzeciwnymraziegdziejąumieszczę?Sampanpowie-
dział,żeniechcejejnaswoimpiętrze.

–Wporządku.–Juliuswypuściłdługizrezygnowanyoddech.–

Porozmawiamznią.

Zastał ją wciąż puszczacą kaczki na jeziorze. Musiała sły-

szeć, jak się zbliża, chrzęszcząc żwirem pokrywacym brzegu
jeziora,alenieodwróciłasię.

– Zdaje się, że masz problem z zakwaterowaniem, które za-

pewniam–powiedział.

–Niepotrzebujęapartamentupierwszejklasy.
–Chybatojapowinienemotymdecydować?

background image

Odwróciła się i spojrzała na niego. Trochę się zdenerwował,

widząc,żewpięściściskaraczejkamieńniżkamyk.

– Co zamierzasz zrobić? Przeprowadzić własny eksperyment

wzorem Pigmaliona? No, to wiesz co, panie Higgins? Ja nie je-
stem„fairlady”.

– Nie, jesteś drażliwą panienką, która, jak się zdaje, planuje

ugryźćrękęofiarowucąjejpomoc.

–Niczegominieofiarowujesz–odpaliła.–Niechceszmnietu-

taj,podobniejakjaniechcętubyć.

–Toprawda,alejesteśtutajiwydajesięrozsądnejaknajlepiej

wykorzystaćtęsytuację.

Hollyobciłasięicisnęłakamieniemwjezioro,alezgłośnym

praśnięciemuderzyłwdrzewo.

– Jak zamierzasz wyjaśnić twoim szpanerskim przyjaciołom

alborodzinie,żetujestem?–zapytała.

–Nieczujępotrzeby,bykomukolwiekcokolwiekwyjaśniać.
–Acoztwojądziewczyną?Copowie,gdyusłyszy,żemieszkam

tuztobą?

–Obecnieniemamdziewczyny.
–Akiedyostatnirazjakąśmiałeś?
–Zadajesztrochęzadużopytań.
–Wiem,żeniejesteśgejem,bogejniepatrzyłbynamnietak,

jaktywtwoimbiurze–powiedziała.–Podobamcisię,prawda?

–Twojeegojestrówniepociągace,cotwojemaniery.
Zaśmiała się cynicznie, rzucając kolejny otoczak tak daleko,

jakbycałąswojąenergięwkładaławrzut.

–Przypuszczam,żenikt,ktonieukończyłstudiówzwyróżnie-

niem,nawetniemapocodociebiestartować.Więcoczymroz-
mawiaszwłóżku?Ofizycekwantowejczyoteoriiwzględności?

Spojrzałnajejszyderczyuśmiechiniewiarygodniesłodkiedo-

łeczki.Cotakiegokazałomuuważać,żetesłowatotylkoprzy-
krywka? Nauczył się rozpoznawać teatralne gesty, ale ta wyzy-
wacałobuzicadawaławystępzasługucynanagrodę.

–Dlaczegoniechceszmieszkaćwpokoju,któryprzygotowała

ciSophia?–zapytał.

–Niechcębyćwypchniętanaczubekwielkiegostaregodomu

jak jakieś dziwadło, które chcesz ukryć, na wypadek gdyby za-

background image

chowało się niewłaściwie wobec twoich snobistycznych gości.
Przypuszczam, że będziesz nalegać, żebym swoje posiłki jadała
tamalbozesłużbąwkuchni.

– Nie mam służby. Mam personel. I tak: oni jadają kolację

osobno,alebardziejzewzględunawygodęniżnakonwenanse.–
Zamilkł na chwilę, po czym dodał: – Oczekuję, że będziesz co
wieczórjadaćkolacjęzemną.

Inatychmiastpomyślał:Upadłeśnagłowę?Immniejczasubę-

dzieszzniąspędzał,tymlepiej.

–Dlaczego?–spytałaznasanąminą.–Żebyśmógłmniekry-

tykować,kiedyużyjęniewłaściwegowidelcalubnoża?

– Dlaczego myślisz, że każdy, kogo spotkasz, jest automatycz-

nieprzeciwkotobie?

Odwróciła się i wpatrzyła w jezioro, zamiast spojrzeć mu

woczy.Dostrzegłdrganiemałegomięśnianajejpoliczku.Miło
trochęczasu,zanimsięodezwała,akiedytozrobiła,jejgłosbył
nieconiższyniżnormalnie,zlekkąchrypką.

–Niechcętegopokoju.
–Dlaczegonie?
–Jestzbytsnobistyczny.
–Dobrze–powiedziałJulius,przewracającwmyślachoczami.

–Możeszsobiewybraćpokój.

–Dziękuję.
Powiedziała to niemalże szeptem, wciąż na niego nie patrząc,

alewjejpostawiebyłocoś,cosugerowałoogromnąulgę.Ramio-
nairęcestraciłynapięcie,aplecyniebyłyjużtaksztywne,jakby
stałanabaczność.

Poczuł silną potrzebę, by wyciągnąć rękę, chwycić jedną z jej

dłoni i uspokajaco ją uścisnąć, ale coś go powstrzymało. Pa-
trzył, jak lekki wietrzyk igrał z luźnymi pasmami jej włosów,
a ona bezwiednie z powrotem zaczesywała je ręką. Zakuło go
ostrowpiersi,gdyzobaczył,żetarękasiętrzęsie.Niebyłojuż
śladu po twardej, złej dziewczynie. W tej chwili wyglądała jak
przeciętna koleżanka z sąsiedztwa, która nagle znalazła się
wprzerażacymmiejscu.

Juliusschyliłsię,podniósłkamykipodałjej.
–Rekordnależytudomojegobrata,Jake’a.Siedemnaścieod-

background image

bić.

Wzięła od niego kamyk, a gdy jej palce dotknęły jego palców,

poczuł, jak wzdłuż ramienia przebiega mu jakby elektryczna
iskra.Powolipodniosławzrok,byodnaleźćjegospojrzenie.Upły-
ła wibruca chwila, podczas której stracił poczucie czasu
itego,gdziesię znajduje.Tomogłybyć sekundylubminuty, lub
nawetdni.

Oczamiszukałjejust,którychpełniaikształtsugerowałypasję

inamiętność,amimotowywoływałydziwnepoczucienietkniętej
niewinności.Czułsiętak,jakbyjakiśmagnesciągnąłjegogło
wichstronę.Byprzezwyciężyćtęsiłę,musiałwalczyćzkażdym
mięśniemiścięgnemorazzkażdątętniącąkomórkąswojegocia-
ła.

Czywyczuwałajegopomieszanie?Czymiałajakiekolwiekpo-

cie o tym, jakie wywiera na nim wrażenie? Starał się wyczytać
cośzjejtwarzy,alejejoczybyłyutkwionewjegoustach.

Uniósłdłońdojejpoliczka,ledwieświadomy,żetorobi,doki

niepoczułkremowejmiękkościjejskórypodswojądłonią.Prze-
chylił jej twarz tak, że musiała spoglądać mu w oczy. Jej skóra
byłajakjedwab.Ciepła.Gładka.Zmysłowa.Wjejoczachbłysz-
czałowyczekiwanie.Triumf.

Jakże łatwo byłoby zbliżyć się bardziej i dotknąć ustami jej

ustPokusa,bytozrobić,byłabardzosilna,byćmożesilniejsza
niż w jakimkolwiek innym momencie w jego życiu, ale wiedział,
żejeślitozrobi,przekroczygranicę.Izaprosikłopoty.

– Nie mam zamiaru tego robić – oświadczył, zabierając rękę

zjejtwarzy.

–Czego?–Wjejspojrzeniubyłasamaniewinność.
–Wieszczego.
Spojrzałamuwoczyztwardymbłyskiem.
–Mogłabymsprawić,żezlekceważyłbyśteswojezasady.Wy-

starczyłabyminatomałachwilka.

–Dlaczegostaraszsięzniszczyćjedynąszansę,żebyuporząd-

kowaćswojeżycie?

–Niepotrzebuję,żebyśporządkowałmojeżycie.Wiesz,czego

nienawidzęwludziachtakichjakty?Myślicie,żeskorowszystko
macie,tomożeciemiećwszystko.

background image

– Posłuchaj – powiedział Julius. – Rozumiem, że to dla ciebie

trudne.Niechcesztubyć.Alejakąmaszalternatywę?

–Toniemipowinnogrozićpójściedowięzienia.
–Tak,cóż,napewnowiększośćwięzieńpełnajestniewinnych

ludzi. Ale według naszych obecnych przepisów nie można kraść
lubniszczyćmieniaczycotamjeszczezrobiłaśinieponosićza
tożadnejkary.

Odwróciłasięodniego.
–Niemuszętegosłuchać.
–Holly.–Juliuschwyciłjązaramięiodwróciłdosiebie.–Chcę

cipomóc.Nierozumiesztego?

–Wjakisposób?Przyzwyczajającmniedotychwszystkichluk-

susówtylkopoto,żebyzamiesiącwyrzucićmniezpowrotemna
ulicę?

–Niemaszdomu,doktóregomożeszwrócić?
Jejwzrokuciekłprzedjegospojrzeniem.
–Puśćmojąrękę.
Rozluźniłchwyt,alewciążpalcamioplatałjejnadgarstek.
– Nikt nie ma zamiaru cię nigdzie wyrzucać – zaprzeczył, za-

stanawiając się jednocześnie, co miałby z nią zrobić po upływie
miesiąca.–Czytowłaśnienaulicyżyłaś?

Wysułanadgarstekzjegouściskuiskrzyżowałaramiona.
–Cocizależy?Ludzietacyjaktynawetniezauważająludzita-

kichjakja.

Juliusjązauważył.Trochęzabardzo.Rękamrowiłagowmiej-

scu, w którym trzymał jej nadgarstek. Zauważył, w jaki sposób
jejbrązoweoczyzapalająsięjademwjednejminucie,abłyszczą
erotycznie w następnej. Dostrzegł też, że poruszała ciałem ni-
czym rasowa kotka, tylko po to, by za chwilę prychać na niego
jakosaczonyżbik.

Niemiałpocia,jaksięzniąobchodzić.Zresztąnienależało

todoniego,tylkodojegogospodyni.

– Gdy jesteś pod moim dachem, ja jestem za ciebie odpowie-

dzialny–oświadczył.–Aletooznacza,żeitymaszobowiązki.

Wysułabrodęnaprzód.
–Nibyjakie?Obsługiwaniecięwsypialni?
–Nie.Absolutnienie.

background image

–Pewnie,jużciwierzę.
–Mówięserio,Holly.Niemamwzwyczajusypiaćzkobietami,

którymbrakujemanier,szacunkuipoczuciaprzyzwoitości.

Zaśmiałasiędźwięcznie.
–Jeszczecofniesztesłowa.
Juliuszestoickimspokojemzignorowałpożądanie,którewnim

wzbierało.

– Zobaczymy się na kolacji – powiedział. – Oczekuję, że ubie-

rzesz się stosownie. Nie chcę widzieć żadnych dżinsów, głębo-
kichdekoltówczygołychpępków.

Holly zasalutowała mu kpiarsko i ukłoniła się głęboko, służal-

czo.

–Dobra,dobrakapitanie.
Juliusprzemierzyłjakieśtrzydzieścikroków,zanimsięobcił,

żebynaniąspojrzeć,alejużbyłaodwróconatwarządojeziora.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Hollypoczekała,ażJuliusznalazłsiępozazasięgiemjejwzro-

ku, zanim odeszła znad jeziora. Jakim prawem mówił jej, co ma
założyć? Nie mógł jej zmuszać, żeby ubierała się jak któraś
zjegosnobistycznychkoleżanek.

Jużniemaljąpocałował.Czekała,żebytozrobił.Cóżtobyłby

zatriumf.Miałabyolbrzymiąfrajdę,widząc,jakspadazeswego
wysokiegokonia.Niepowinienjejpouczać,jakbymiaładziesięć
lat. Nie miał do czynienia z upartym dzieckiem, ale z kobietą,
która wiedziała, jak sprawić, by mężczyźnie zmiękły kolana.
Chciała go zbałamucić, zanim on zdąży zbałamucić ją. Chociaż
myśl,żeonmógłbyjązwieść,byłazaskakucopociągaca.Nie
byłwjejtypie,ztąswojąmaniąkontrolowaniawszystkiego,ale
był tak cholernie atrakcyjny, że od samego patrzenia na niego
niemalbolałyjąoczy.

Dlaczego wydawał jej się w jakiś nieokreślony sposób znajo-

my? Jego nazwisko wywoływało w jej umyśle niejasne skojarze-
nia.Gdzieśjejużsłyszała?

Apotemwreszcietodoniejdotarło:byłjednymzsynówakto-

rówRichardaRavensdale’aiElisabettyAlbertini.Widziałaarty-
kuł o nich w plotkarskim magazynie. Rodzice Juliusa mieli ro-
mans podczas londyńskiego sezonu Wiele hałasu o nic, potem
wzięli ślub, a pierwszą jego rocznicę uczciły narodziny bliźnia-
ków. Siedem burzliwych lat później odbył się ich, bardzo upu-
bliczniony i ociekacy jadem, rozwód. Trzy lata później głośno
było o tym, że zeszli się ponownie i wzięli ślub po raz drugi,
arównodziewięćmiesięcypóźniejElisabettaurodziłacórkę.

Julius ani razu nie wspomniał o swoich sławnych rodzicach,

chociażmiałkutemuwielesposobności.Czydlategopoczątkowo
takniechętniepotraktowałpomysł,żebyuniegoprzebywała?Jej
obecnośćmogłabyściągnąćuwagęprasyHollywyobraziłaso-
bie nagłówki: „Syn celebrytów życy z dziewczyną z plebsu”.

background image

Jakucierpiałobynatymjegopoczucieprzyzwoitości?

Holly zacisnęła usta, rozmyślając nad kolejnym posunięciem.

Gdyby zadzwoniła do prasy, ściągnęłaby na siebie zbyt wiele
uwagi.Niechciała,żebyjejobleśnyojczymdowiedziałsię,gdzie
przebywa, choć – mając tak wysoko postawionych znajomych –
mógłjużtowiedzieć.

Franco Morales miał wpływy, które sięgały dalej, niż się spo-

dziewała.Gdytylkostawałananogiwnowejpracyczywnowym
miejscu,cośmusiałopójśćźle.Jejostatnipracodawcaoskarżyłją
opodkradaniezkasy.Hollymożeimiałabuntownicząnaturę,ale
niebyłazłodziejką.Tyleżepieniądzezostałyznalezionewjejto-
rebce, a ona nie mogła w żaden sposób wyjaśnić, skąd się tam
wzięły.

Została też wyrzucona z trzech ostatnich mieszkań z powodu

uszkodzeniamienia,oconiesłuszniejąoskarżono.Alewiedziała,
że zarówno to, jak i kradzież w sklepie, zostało zaaranżowane
przezjejojca.Dlategowłaśnieporysowałajegosportowysamo-
chód i napisała sprayem „damski bokser” na jego doskonale
utrzymanymtrawniku–tak,żebymoglitozobaczyćsąsiedzi.

Wierzyła,żejejmatkanigdyniepopełniłabysamobójstwa,gdy-

by przez długie lata nie była poddana przemocy fizycznej, emo-
cjonalnej i finansowej przez człowieka, który oczekiwał od niej
absolutnegoposłuszeństwa.

Holly przysięgła sobie, że nigdy nie ugnie się tyranii Franca.

Jużjakomałedzieckobezpłaczuznosiłaklapsy,policzkiiuderze-
nia.Nawetjednaskarganiewyrwałasięzjejust.Zhardziała,by
mócwytrzymaćprzemoc,niedającmusatysfakcji,żejązłamał.

Niestetyjejmatkaniemiałatylesiłyalbomożezbyttrudnojej

byłopróbowaćbronićHollyisamąsiebie.Hollynigdyniewątpi-
ławmiłośćmatki,którazrobiławszystko,comogła,abyojczym
jej nie skrzywdził. Tylko to ją przerosło. Uzależniła się od pro-
chówialkoholu,znajdującwużywkachantidotumnamałżeństwo
zdraniem,którywykorzystywałją,odkądsiępoznali.

Kiedymatkazmarła,Hollyniewiedziała,corobić,dokądpójść,

jak pokierować życiem. W tym strasznym czasie zrobiła trochę
rzeczy, których potem żałowała. Zadawała się z niewłaściwymi
osobamizdobrychpobudekizporządnymiludźmizezłychpobu-

background image

dek.

Aleterazbędzieinaczej.
Holly była zdecydowana nadać właściwy bieg swojemu życiu.

Gdytylkoskończypracespołeczne,wyjedziezpowrotemdokra-
juurodzeniamatki,doAnglii–takdalekoodojczyma,jaktotylko
możliwe.

Wtedyitylkowtedybędziewolna.

Hollywracaładowilliprzezogrody.Budynekotaczałycałeich

hektary, utrzymane zarówno na wzór angielski, jak i francuski.
Byłnawetbasennanasłonecznionymtarasiezwidokiemnałąki,
naktórychpasłysiękonie.Pochyliłasięizanurzyłapalcewwo-
dzie, by sprawdzić temperaturę. Była wyśmienicie, kusząco
chłodna.

Spojrzaławstronęwilli,byzobaczyć,czyniktniepatrzy.Nie

żebyjejspecjalniezależało.Jeślichciałasiękąpaćwbieliźnie,to
nibyktomiałbyjąpowstrzymać?Zrzuciłasandałyidżinsy,potem
sweteripodkoszulkę.

Stałachwilę,apromieniesłońcaprzenikałyjejcałeciało.Ode-

pchnęławszystkiemyślioponurymdzieciństwie–byłyjaktruci-
zna.Apotem,biorącgłębokioddech,wślizgnęłasiędowodyipo-
zwoliłajejsięzamknąćwchłodnymioczyszczacymuścisku.

Juliususłyszałpluskiodsunąłkrzesłoodkomputera,byspraw-

dzić,ktokorzystazbasenu.Powinienbyłsiędomyślićinapewno
niepowinienbyłwyglądać.Hollypływała,niemającnasobienic
prócz czegoś, co wyglądało jak przezroczyste bikini. A może to
nie było bikini, tylko po prostu biustonosz i majtki? Jej gibkie
kończyny i jędrne piersi z różowymi sutkami prześwitucymi
przez cienką bawełnę biustonosza stanowiły kuszący bodziec.
Zanurkowała,aondostrzegłzarysjejzgrabnychpośladków,dłu-
gichnógiszlachetnieszczupłychkostek.Dotarładokońcabase-
nu,zanimwynurzyłasięnapowierzchnięjakigracyzfalądel-
fin.

Zwinnośćjejmocnegomłodegociałapobudziłajegozachwyco-

nezmysły.Mogłabybyćmodelkąprezentucąnowąseriękostiu-
mów kąpielowych. Miała szczupłe ciało lekkoatletki, ale jej
kształtyniebyłypozbawionekuszącychkrągłości.

background image

Niemógłoderwaćodniejoczu.
Kiedywynurzyłasiękolejnyraz,odwróciłasiętak,żeznalazła

sięnawprostjegookna,iwbiławniewzrok.Uniosłajednąbrew,
apotemrozchyliłaustawporozumiewawczymuśmiechuileciut-
ko,bezceremonialniemupomachała.

Juliuszakląłiodwróciłsię.Byłnasiebiewściekłyzato,jakza-

reagowałojegociało.Niemiałnadnimkontroli.

Byłzszokowany,jakłatwosprowadziłagodopoziomuzwierzę-

cia szukacego możliwości kopulacji. W jaki sposób przetrwa
ten miesiąc? Z dziewczyną paraducą w ten sposób, gdy tylko
nadarzy się sposobność? Co ona w ogóle robiła w basenie? To
nieośrodekwypoczynkowy.Miałatupracować.

I,docholery,zadbaoto,żebytakbyło.

Hollysiedziałanakradzibasenu,bezczynniemajtającnoga-

mi tuż pod wodą, gdy usłyszała odgłos kroków na kamiennych
płytkach.Przerwałaispojrzałaprzezramię,byzobaczyćJuliusa
podchodzącegodoniejzzamyślonymwyrazemtwarzy.

–Dobrzesiębawisz?–zapytał.
– Pewnie. – Uśmiechła się do niego lekko. – Może się do

mnieprzyłączysz?Wyglądasz,jakbyśpotrzebowałtrochęochło-
dy.

–Niejesteśtutajnawakacjach.
Holly zauważyła, że stara się nie patrzeć na jej mokre piersi,

ipoczuła,jaklekkidreszczprzebiegłjejciało.Znoszonytanibiu-
stonosz był praktycznie równie przezroczysty, jak folia spożyw-
cza.Jegoszczękizacisnęłysięmocno,mogłateżdostrzecleciut-
kie drganie mięśnia obok jego zaciśniętych ust. „No, dalej – za-
chęcałagoniemo.–Przyjrzyjsiędobrze”.

– Nie rozumiem, dlaczego nie miałabym korzystać z tego, co

jestwofercie–powiedziałazezmysłowymuśmiechem.

–Wyjdź–rozkazał,szarpnięciemgłowypodkreślająctesłowa.
–Amyślałam,żetwoisnobistycznisławnirodzicenauczylicię

lepszychmanier.Powiedznajpierwmagicznesłowo.

Powiedziałsłowo,którejednakniemiałonicwspólnegozma-

gią.Tobyłobarwneprzekleństwo,wywołuceerotyczneskoja-
rzenia,któresprawiły,żeauramiędzynimistałasięjeszczebar-

background image

dziejelektryzuca.

Holly poczuła głęboko w sobie nieoczekiwany dreszcz, błysk

podniecenia,którylizałjejciałojakkońcówkamiękkiegoskórza-
nego pejcza. Nozdrza Juliusa rozwarły się szeroko – węszył jak
ogier na chwilę przed zbliżeniem. Nigdy nie widziała, by pobu-
dzonyprzezniąmężczyznawyglądałtakwspaniale.Płycestąd
poczuciewładzystopowałajedynieświadomość,żeonpodniecał
ją równie mocno. Było to dla niej nowe doświadczenie. Zazwy-
czaj to ona stanowiła obiekt pożądania, podczas gdy sama nie
czułanic.

– Albo wyjdziesz z własnej woli, albo cię wyciągnę – zagroził

przezzaciśniętezęby.

Hollywzdrygnęłasiężartobliwie.
–Ooch!Obiecujesz?Uwielbiam,gdymężczyznazachowujesię

jakmacho.

–Popierwsze,jesteśniestosownieubrana–powiedział,ignoru-

jącjejwygłupy.–Mamtutajpracowników,zarównomłodych,jak
istarych,którychmógłbyurazićtwójbrakskromności.

Holly roześmiała się z jego obłudy. Wcale nie martwił się

oswoichpracowników,tylkoosamegosiebie.

–Podrugie–ciągnął–niejesteśtutajdlazabawy.Masztupra-

cować.Pra-co-wać.Możeniesłyszałaśtegosłowawcześniej,ale
przysięgam, że do swojego wyjazdu dowiesz się dokładnie, co
ono znaczy. Sophia czeka na ciebie w kuchni. Trzeba przygoto-
waćposiłek.

–Samidźjejpomóc–odparłai,swawolniepluskającstopami,

posłałafontannęwodynajegosztywnowyprasowanespodnie.

Dwasilnieumięśnioneramionanaglesięgnęłydowodyiposta-

wiłyjąprzednimnanogi.Bliskoniego.Takblisko,żeczuła,jak
promieniujekuniejjegociepło.

–Wydałemcirozkaz–przypomniał,oddychającciężko.
Holly nie pękła, choć dłonie trzymace jej barki zdawały się

rozgrzanym do białości żelazem. Bliskość jego twardego ciała
działałananiąwzaskakucysposób.Wjejwnętrzuwibrowała
świadomość tego, co ich różniło: jego męskości i jej kobiecości,
jegodeterminacji,byzachowaćkontrolę,ijejdeterminacji,bytę
kontrolęprzejąć.

background image

Nigdyjejciałoniereagowałowtakisposób.Dotyktegomęż-

czyzny wyzwalał w niej coś surowego i pierwotnego. Nie była
dziewicą, ale żaden z jej kilku kontaktów seksualnych nie spra-
wił,byjejciałośpiewałowtensposób.Każdyjejnerwwyczeki-
wałwnapięciu.Przewidywał.Pragnął.Tęsknił.

Ale potem on nagle zdjął ręce z jej ramion. Ten ruch był tak

nieoczekiwany,żeprawieruławtyłdobasenu,alejakośudało
jej się odzyskać równowagę. Zachowała opanowanie i rzuciła
wjegostronęchłodnespojrzenie.

– Jedną rzecz powinieneś zapamiętać – oświadczyła. – Nie

przyjmujęrozkazów.Aniodciebie,aniwogóleodnikogo.

Przez chwilę zaciskał szczękę. Zobaczyła, jak jego wzrok po-

drował ku jej unoszącej się w oddechu piersi, jakby nie mógł
siępowstrzymać.Kiedyponownieskupiłwzroknajejtwarzy,pa-
liłosięwnimciepłotakgoce,jakogieńwkuźni.

– Więc się nauczysz – powiedział ze stalową nutą w głosie. –

Choćbym nic innego nie zdołał zrobić w tym miesiącu, to jedno
osiągnęnapewno.Będzieszrobić,comówię,iniebędzieszpod-
ważaćmojegoautorytetu.Aniprzezmoment.

Hollyuniosłapodbródek.
–Jeszczezobaczymy.

Chwilę później Julius wkroczył do swojego gabinetu. Jak mógł

pozwolić,byHollytakzaszłamuzaskórę?Zszedłtam,żebypo-
kazaćjejgranice,aleonatakszybkowykręciłakotaogonem,że
ostatecznie zachował się jak jaskiniowiec. Nigdy nie czuł więk-
szejchęcizaspokojeniażądzybezliczeniasięzkonsekwencjami.

Dotykając jej, uwolnił w sobie coś przerażacego. To coś hu-

czałowjegokrwiniczymdzikiogień.Poraziłogo,jakiewrażenie
zrobiłananim,gdyznalazłasiętakbliskojegorozpalonegocia-
ła. Nie mógł jej puścić, bo inaczej zerwałby z niej tę śmieszną,
przezroczystąbieliznę,wszedłwniąipchałszaleńczo,ażbyeks-
plodował.

Niebyłhedonistą.Niebyłnieokrzesanymneandertalczykiem,

który potrafi jedynie ulegać swoim dzikim podom. Miał inte-
lekt,dyscyplinęisamokontrolę.Kompasmoralny.Sumienie.

Julius usiadł ciężko na skórzanym krześle biurowym i obracał

background image

się to w jedną, to w drugą stronę, zbierając gorączkowe myśli.
Cotobyłazaaluzja,którąHollyzrobiładojegosławnychrodzi-
ców? A więc dobrze wiedziała, kim był? Wiedziała przez cały
czasczyteżktośjejpowiedział?Nieulegawątpliwości,żewła-
śnie dlatego grała swoją grę. Chciała mieć na swoim koncie
uwiedzeniecelebryty.

Miał szczęście, że tutaj, w Argentynie, prasa zostawiła go

wspokoju.Mógłsięprzemieszczaćbezpaparazzichdokumentu-
cych każdy jego ruch. W Anglii było inaczej. Ścigano go z ka-
merąwycelowanąwtwarz,kiedyszedłnawykładynauniwersy-
tecie i kiedy z nich wracał. Nagabywano, gdy próbował iść na
randkę.

Bardzo często mylono go z bratem, Jakiem, a to powodowało

mnóstwo kłopotów. Jake nie miał żadnych problemów z prasą –
uwielbiał być w centrum uwagi i używał sławy rodziców, by za-
pewnić nieustanny napływ pięknych kobiet do swojej sypialni.
Jake’owinieprzeszkadzałoteżbycieporównywanymdoojca.

Julius nie życzył sobie takich porównań. Nie żeby nie kochał

ojca. Kochał oboje rodziców, ale na dystans. Ich głośne kłótnie,
wybuchy złości oraz pełne pasji i bardzo nagłaśniane ponowne
zejścia krępowały go. Cieszył się, że większość dzieciństwa
iokresudorastaniaspędziłwszkolezinternatem.Naukaokaza-
łasiędlaniegoucieczkąprzednieprzewidywalnościądomowego
życia.Aporządekiściślerozplanowanezaciawnaturalnyspo-
sóbpasowałydojegoosobowości.

Juliusnienawidziłrozgłosu.Sukces,jakiodniósłjakoastrofizyk,

ściągnąłnaniegoznaczniewięcejuwagi,niżbysobieżyczył,ale
pocieszałsię,żezrobiłkarieręsamodzielnie,niekorzystającze
sławyrodziców.Pracaprzynosiłamudużosatysfakcjii,mimoże
prowadzenie firmy z oprogramowaniem równolegle z regular
pracą nastręczało też pewnych problemów, lubił swobodę, jaką
dawałamupracawdomu.

Jego dom był dla niego niczym sanktuarium, dlatego wkrótce

dzie się musiał pozbyć tej złośliwej łobuzicy. To miał być dla
niejnowypoczątek.Miaławyplenićswojezłeskłonności,aleod
samego przybycia bawiła się nim jak marionetką. Pociągała za
sznurkitak,żemiotałsięzpożądania.Niemógłtrzeźwomyśleć.

background image

Napewnowłaśniedlategoniechciałasięzgodzićnapokój,który
przygotowałajejSophia.Oczywiściebyłzbytdalekoodniego.Co
planowała?Wypaddojegoapartamentuopółnocy?

Nie pozwoli jej wygrać. Może sobie myśleć, że znęci go, jak

każdegoinnegomężczyznę,alewkrótcesiędowie,żegoniedo-
ceniła.Onpołożytemukres,zanimcokolwieksięzacznie.

Holly Perez pojedzie prosto do więzienia, a on upewni się, że

niezgarłapodrodzedwustufuntówczyczegokolwiekinnego.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Holly przygotowywała warzywa na kolację, dzięki czemu go-

spodynimogłasięnachwilępołożyć.Nierobiłategodlatego,że
Juliusrozkazałjejwziąćsiędopracy,aledlatego,żeSophiawy-
raźnie niewiele mogła robić z nadgarstkiem w usztywniaczu.
Holly pamiętała też zbyt dobrze, jak może boleć uszkodzona
ręka. Poza tym bardzo lubiła gotować, wbrew temu, co powie-
działa Juliusowi. Lubiła nawet sprzątać. Powtarzalność tych
czynnościmiaławsobiecośkocego.Wielerazy,gdybyładziec-
kieminastolatką,pomogłojejtownieśćjakiśporządekwchaos
domowegożycia.Jejmatkadoszładopunktu,wktórymniebyła
już w stanie poradzić sobie z prowadzeniem domu, więc Holly
przeła te obowiązki. Od najmłodszych lat umiała gotować,
sprzątać, prać i prasować. To był również sposób na to, by po-
wstrzymaćojczymaprzedoskarżaniemmatki,żeniezajmujesię
właściwiedomem.

To,cosięHollyniepodobało,tobyłosłuchanierozkazów.Nie

jestniewolnicą.Jeślizdecydujesięcośzrobić,todlatego,żetak
należy albo że ma na to ochotę, a nie dlatego, żeby się komuś
podporządkować.

–Chcęporozmawiać–powiedziałJulius,wchodzącdokuchni.–

Wmoimbiurze.Teraz.

Hollydalejbeztroskoobierałaziemniaki.
– Dlaczego nie możesz porozmawiać ze mną tutaj? – Zniżyła

głosdogardłowegoszeptu.–Możemartwiszsię,żetwojagospo-
dyniwejdzieiprzyłapienasnaławiewkuchni?

–Chcę,żebyśdoranasięstądwyniosła–powiedział.–Cofam

swoje poparcie dla tego programu. Możesz znaleźć jakiegoś in-
nego głupca, który cię przyjmie, albo iść prosto do więzienia,
gdziejesttwojemiejsce.Nieobchodzimnieto.

–Wporządku.–Hollyodłożyłaobieraczkę,rozwiązałafartuch

i rzuciła go na ławę. – Pójdę się spakować. Sophia zajmie się

background image

wszystkim. Pójdę i obudzę ją z drzemki. Nadgarstek bardzo jej
dolegał,więcwzięłasilniejszylekprzeciwlowy.Sądzę,żerobi
zbytwiele,boniechcecięzawieść.Aleprzecieżzatojejpłacisz,
prawda?

Spojrzałnanawpółprzygotowanyposiłek.
–Dlaciebietojednawielkagra,prawda?
Hollypochyliłasię,takżejejdekoltbyłmocnowidoczny.Julius

cofnąłsię,jakbywtwarzuderzyłgopodmuchognia.

– Wiesz, na czym polega twój problem, Julius? Nie masz nic

przeciwko temu, żebym cię tak nazwała, prawda? Jesteś sfru-
strowany seksualnie. Cała ta stłamszona energia szuka ujścia.
Drzesz na mnie gębę, a tak naprawdę chcesz ze mnie zedrzeć
ciuchy.

–Nigdyniespotkałembardziejzuchwałejipróżnejkobietyniż

ty.Wogóleniemaszwstydu.

Hollyposłałamuszelmowskiuśmiech.
–Och,jakmiłoztwojejstrony,żetakmówisz.
–Myliszsięco domnie.Potrafięci sięoprzeć.Myślisz może,

żewszystkietetwojezachęcacepozysprawią,żerzucęsięna
ciebiejakjakiśnadzanyhormonaminastolatek,alesięmylisz.

– A chcesz się założyć? – Holly wyciągnęła rękę. Spojrzał na

nią,jakbybyłanaczonajadem.

–Jasięniezakładam.
Zaśmiałasię.
– Jesteś jeszcze nudniejszy, niż myślałam. Czego się boisz, Ju-

lius? Przegrać pieniądze czy stracić którąś z tych twoich prze-
starzałychzasad?

–Przynajmniejmamjakieśzasady,wprzeciwieństwiedocopo-

niektórych.

–Mówiszoswoimojcu?
Holly nie była pewna, dlaczego natychmiast pomyślała o jego

ojcu. Ale słyszała dostatecznie wiele o reputacji Richarda Ra-
vensdale’a, żeby się zastanawiać, jakim cudem Julius może być
jegosynem.

–Cowieszomoimojcu?
–Jestkobieciarzem–odparłaHolly.–Facetem,któryzabiera

kobietę na kolację, potem do łóżka i porzuca, prawda? Trochę

background image

jaktwójbliźniak.

– Nie wspomniałaś wcześniej, że wiesz coś o mojej rodzinie.

Dlaczego?

–Sławaminieimponuje,pamiętasz?–Uśmiechłasiędonie-

gobezczelnie.

–Tojakiśkoszmar.
–Ej,jacięnieosądzamnapodstawietego,jacysątwoirodzice

– powiedziała Holly, znów biorąc się za przygotowywanie wa-
rzyw. – Sądzę, że kompletnie do bani jest mieć sławnych rodzi-
ców. Nigdy nie wiesz, kim są twoi przyjaciele. Mogą się z tobą
trzymaćtylkodlatego,żejesteśsławny.–Spojrzałaznadwarzyw
i zobaczyła, jak Julius wpatruje się w nią ze zmarszczonymi
brwiami.–Cośnietak?

Potrząsnąłlekkogłową,podszedłdolodówkiiwyjąłzniejbu-

telkęwina.

–Chcesz?–Podniósłbutelkęikieliszek.
–Niepiję.
–Dlaczego?
Hollywzruszyłaramionami.
– Uważam, że mam wystarczaco dużo wad, nie muszę do

tegododawaćjeszczejednej.

Julius oparł się plecami o blat, nalewając wina do kieliszka,

iwziąłgłębokiłyk.Ikolejny.Ijeszczejeden.

–Opowiedzmioswojejrodzinie–powiedziałnagle.
Hollyumyłaręcewzlewie.
–Zdajemisię,żejestdośćnudnawporównaniuztwoją.
–Mimowszystkochciałbymsięczegośoniejdowiedzieć.
–Dlaczego?
– Żeby się rozerwać; szkoda mi siebie i tego, że miałem ojca

kobieciarza.

– Aha Wszystkie te srebrne łyżeczki, którymi wpychano do

twoichustsmakołyki,przyprawiłycięobólzębów,co?Sercemi
krwawi.Naprawdę.

Jegoustauniosłysię,aleniewuśmiechu.Raczejwgeścieza-

dumania,jakbypróbowałjązrozumieć.

–Wiem,żepochodzęzuprzywilejowanejsfery–powiedział.–

Jestemwdzięcznyzamożliwości,jakiemitodało.

background image

–Naprawdę?–zapytałaHollyzuniesionąbrwią.
–Oczywiście,żetak.
–Todlategotwojagospodynimusiałaciwiercićdziuręwbrzu-

chu,żebyśpomógłkomuś,ktomiałtrochęmniejszczęścianiżty.
Tak,widzę,żejesteśbardzowdzięczny.

Miałdośćwdzięku,żebywyglądaćnatrochęzakłopotanego.
–Okej,przyznaję,żewkwestiidobroczynnościmójwybórnie

padłodrazunaciebie,aledajęnainnecele.Ibywamhojny.

–Każdymożepodpisaćczek–stwierdziłaHolly.–Trzebamieć

odwagę, żeby ubrudzić sobie ręce. Żeby pomóc komuś wyjść
zrynsztoka.

–Totambyłaś?
Spojrzałananiegowyzywaco.
–Ajakmyślisz?
Wytrzymałjejspojrzenieprzezpełnąnapięciachwilę.
–Przykromi,żetakźlezaczęliśmy.Możemoglibyśmyzacząć

odnowa.

–Niesądzę–odparłaHolly.–Jużwyrobiłeśsobieomniezda-

nie.Osądzaszludzipopozorach,niezadającsobietrudu,byich
poznać.

–Zadajęsobietrudteraz.Opowiedzmiosobie.
Hollyzamknęładrzwiczkipiekarnikaiodwróciłasiędoniego.
–Chceszsięczegośomniedowiedzieć?Mamdwadzieściapięć

lat. Po raz pierwszy całowałam się w wieku trzynastu lat,
a pierwszego partnera seksualnego miałam w wieku szesnastu
lat. Opuściłam szkołę, mając siedemnaście lat i nie kończąc na-
uki. Nie mam żadnych kwalifikacji. Nie piję. Nie biorę narkoty-
ków. Nienawidzę mężczyzn staracych się wszystko kontrolo-
waćimamproblemyzpodporządkowywaniemsię.Tylewtema-
cie.

Spojrzałnawarzywnedanie,któreprzygotowała.
–Mówiłaś,żenieumieszgotować.
–Kłamałam.
–Dlaczego?
–Miałamochotę.
Podszedł do miejsca, w którym stała. Zatrzymał się na odle-

głośćramienia,aletrzymałręceprzybokach.Mimotoczułama-

background image

gnetyczne przyciąganie jego ciała. Silne. Potężne. Nieodparte.
Spojrzała na jego usta, zastanawiając się, czy zamierzał się po-
chylić, by ją pocałować. Nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo
tego chce. Nie po to, żeby coś udowodnić, ale po to, by się do-
wiedzieć,jakiesąjegousta.Bypoczućjegojęzykpieszczącyjej
zyk.

Apotemjejdotknął–ulotnapieszczotadwóchpalcówprzesu-

wacychsięwdółjejpoliczkaruchemmiękkimjakpędzelarty-
sty.Tobyłojakfalauderzeniowadlajejzmysłów.Każdynerwjej
twarzyzacząłmrowieć,skręcającsięzpełnejoszołomieniaroz-
koszy. Zwilżyła wargi, ledwie świadoma, że to robi, doki nie
zobaczyła,jakjegoseksowniezasnutywzrokśledziruchjejjęzy-
ka.

Jego spojrzenie koloru nocnego nieba było jednak nieprzenik-

nione.Niewiedziała,comyślałanicoczuł.Onasamaledwiebyła
wstaniejasnomyśleć.AcodouczućNieangażowałasięemo-
cjonalnie,obcującfizyczniezmężczyzną.Nigdy.

–Kimjesteś,HollyPerez,iczegonaprawdęchcesz?
– Naprawdę powinnam była nawić cię na zakład – powie-

działa.

–Myślisz,żeciępocałuję?
– Myślisz o tym, to wiem na pewno – odpaliła, zastanawiając

się,dlaczegozjejustwydobywasięgardłowyszept.

– Sądzisz, że potrafisz czytać w moich myślach? – Rozchylił

ustawpółuśmiechu.

– Nie wiem, jak twoje myśli, ale twoje ciało daje wyraźny sy-

gnał.

–Takjakitwoje.
Hollywciągnąłwiruczuć,jakichnigdywcześniejniedoświad-

czyła.Pragnieniezagrzewałojejkrewjakgorączka.

–Mogłabymsięztobąprzespaćtylkopoto,żebyciudowodnić

swojąrację–powiedziałaHolly,licząc,żejejgłoszabrzmibezce-
remonialnie.–Przepraszam,jeślitoobrażatwojeego.

Chwyciłjedenzjejlokówiokręciłgosobiewokółwskazuce-

gopalca.

–Nieobraża,bosięzesobąnieprześpimy.–Jegogłosbyłtyl-

konieznaczniemniejochrypłyniżjej.

background image

–Uważaj,bouwierzę.
Opuszkiem kciuka przycisnął jej dolną wargę, przytrzymał

przez chwilę i puścił. Ale wciąż nie odsuwał się od niej. Gdyby
pochyliła się odrobinkę, ich uda by się zetknęły. Pokusa, aby to
zrobić, była niczym niewidzialna ręka popychaca ją naprzód.
Hollyotarłasięojegouniesionątwardość.Każdącząstkęjejcia-
łaogarłaerotycznaenergia.Zobaczyłajegorozszerzoneźre-
nice;ciemnieceoczylśniącezpożądania.

–Pragnieszmnietakstrasznie,żewystarczyłobyjednoliźnię-

cie, żebyś szczytował – powiedziała Holly, szokując samą siebie
tąbezmyślnąprowokacją.

Dlaczegozachowywałasiętakbezczelnie?Miałnadniąprze-

wagę–przecieżjużjejpowiedział,żejąeksmituje.Wysłanobyją
wtedydowięzienia.Niedostaniedrugiejszansy.Jeśliposuniesię
zadaleko,onsięjejpozbędzie.Wiedziała,cojejgrozi,amimoto
niemogłasiępowstrzymać.

Julius powiódł palcem w dół wzdłuż rowka rozdzielacego jej

piersi,przezmostekijejdrżącybrzuch,apotemdalej–dozapię-
ciadżinsów.Poprzezmateriałimetalzamkaprzesunąłrękęjesz-
cze niżej, wciąż trzymając jej wzrok na uwięzi swoich zamglo-
nychoczu.

– Założę się, że to ty dojdziesz pierwsza – odparł chropawo-

słodkimgłosem.

Holly niemal doszła od razu. Musi od niego uciec, zanim uda

mu się wygrać. Miał znacznie więcej samokontroli, niż się tego
spodziewała,byłteżnapewnoznaczniebardziejopanowanyniż
ona.

–Mogłabymudawaćijakbyśsięwtedyzorientował?
–Zorientowałbymsię.–Rozchyliłustawcynicznymuśmiechu.
– Moim zdaniem seksualna pewność u mężczyzny to zakamu-

flowanaarogancja.

Obrysowałpalcemjejustatymsamymleniwym,kuszącymru-

chem.Wodziłwokółjejwarg,dotykającichidrażniąc,ażzapra-
gnęławessaćjegopalec doustipieścić tak,jakbypieściłajego
członek.Nieżebykiedykolwiektorobiła.Tobyłoobrzydliwe,po-
dobnie jak mężczyźni, którzy na to nalegali. Ale coś w Juliusie
sprawiało,żemiałaochotęprzekroczyćgranicę.

background image

–Myślisz,żejestemarogancki,bomógłbymzaspokoićciętak,

jaknikttegonigdyniezrobił?–zapytał.

–Obiecanki-cacanki–przekomarzałasięHollyśpiewnymgłos.
Uniósłjejpodbródekmiędzypalcemwskazucymakciukiem,

tak że musiała patrzeć prosto w jego oczy. Czuła jego magne-
tyzm,jejciałowyrywałosię,bypoczućnasobiejegoręce,byob-
jął dłońmi i pieścił jej piersi, jej uda i to, co pulsowało i wrzało
zniecierpliwościmiędzynimi.

– Jesteś piękna, ale to sama dobrze wiesz – powiedział Julius

głębokimbarytonem.–Wiesz,jakąmaszwładzęnadmężczyzna-
mi,iużywaszjej,żebydostaćto,czegochcesz.

–Kobietamusirobićto,codoniejnależy–odparłaHolly,sta-

rając się nie uciekać wzrokiem przed jego badawczym spojrze-
niem.

– To dlatego podskakiwałaś w basenie. Chciałaś przyciągnąć

mojąuwagę.Ajakmogłabyśzrobićtolepiej,niżrozbierającsię
iwystawiającpiękne,kusząceciałopodoknamimojegobiura?

–Nietrzebabyłopatrzeć–zaprotestowałaHolly.–Mogłeśza-

ciągnąćzasłony.

Zaśmiałsięsardonicznie.
–Niebędzieszpociągaćzasznurki,jakbymbyłjakąśmarionet-

ką.Jestemulepionyzeznacznietwardszejgliny.

–Todlategoprzyszedłeśiwyszarpłeśmniezwody,tak?Tyl-

kopoto,żebypokazać,jaksurowyizdyscyplinowanyjesteś?Nie
rozśmieszajmnie.

Jegooczybłysnęłygniewem.Tęsamązłośćzdradzałodrganie

mięśniaobokjegoust.Potemnagleodsunąłsięodniej,mamro-
cząc jakieś przekleństwo. Holly nie zdawała sobie sprawy, że
wstrzymuje oddech, doki nie wyszedł z kuchni, nie oglądając
sięzasiebie.Zrobiładługi,spazmatycznywydech.

Remis,pomyślała.Następnymrazemwygram.
Aledokuczliwawątpliwośćzakołatałasięwjejgłowie:Amoże

nie?

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Julius wyszedł z willi, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.

Gdzie, do cholery, podziało się jego opanowanie? Był na siebie
wściekły,żepozwoliłtejmałejkusicielcewzburzyćswojehormo-
ny.Dlaczegonietrzymałsięplanu?Niebyłjejnicwinien.Cogo
obchodzi,żepójdziedowięzienia?Dlaczegopozwoliłjejmanipu-
lowaćswoimsumieniem?

Amożetoniejegosumieniemmanipulowała,tylko
Był zdegustowany sobą i tym, że pragnął jej jak żadnej innej

kobiety. Pozwolił się jej omamić do tego stopnia, że niemal się
złamał. Jak mógł do tego dopuścić? Nie był typem mężczyzny,
uktóregoochotanaseksbierzegóręnadrozsądkiem.Dlaniejto
byłajedyniegra.

Aleonniepozwolijejwygrać.
Zmyliło go jej zmienne zachowanie: dała Sophii wypoczywać

i zała się gotowaniem, mimo że w tak nieugięty sposób twier-
dziła,żeniepodporządkowujesięniczyimrozkazom.

Gdzietkwiprawdaoniej?
Jestwygadaną,miejskąsyreną.Flirtujeznim,drażnigoipro-

wokuje, aż krew w jego żyłach płynie gorętsza. Płonie dla niej.
Nigdynieczułpodobnegopragnienia.Jegomózgbyłukresuwy-
trzymałości, podsuwając mu obrazy ich obojga uprawiacych
seks jak dzikie zwierzęta. Żaden tam finezyjny, ale seks ostry
iszybki.Wkażdejpozycji.

Holly Perez była najbardziej niebezpieczną kobietą, jaką kie-

dykolwiek spotkał. Sprawiała, że odczuwał rzeczy, których na-
uczyłsięnieczuć.Dotądkontrolowałswojeemocjeiwłaściwieje
ukierunkowywał.Nigdyniedecydowałsięnaszalonewybrykina
jednąnocznieznajomymi,zwłaszcza–znieznajomymizkrymi-
nalnąprzeszłością.

Ale przy tym wszystkim, czym była Holly, coś w niej przema-

wiałodoniegonietylkofizycznie,alenazupełnieinnejpłaszczyź-

background image

nie.Poczułdoniejcoś,czegosięniespodziewał.Niemógłjejwy-
rzucićzeswoichmyśli,zapomniećjejdotykuanisposobu,wjaki
sięporuszała.Nawetbrzmieniajejśmiechu–dzwoniącegodzwo-
neczka, od którego po jego plecach przechodziły ciarki. Była
bezczelna i skandalizuca, ale też czaruca. Nad jeziorem
iwtedy,gdyzapytał jąobliznęna nadgarstku,przezchwilę wi-
dział przebłysk tego, co ukrywała pod maską. Nie mógł się po-
wstrzymaćoduczucia,żebyłowniejcoświęcejniżtylkoto,co
widocznedlaoczu.Toprawda,żejejobecnośćstanowiłapewien
dyskomfort.IżeHollybyłaflirciarą.Alebyłwobecniejwjakimś
stopniuodpowiedzialny,prawda?

To miał być tylko miesiąc. Przez jego część będzie daleko od

domuzewzględunapracę.Prawieniemusimiećzniądoczynie-
nia,jeśliniebędziechciał.

Juliussiedziałzpowrotemwgabinecie,starającsiępracować,

kiedyzadzwoniłtelefon.Tobyłjegobrat.

–Jake–powiedziałciężko.
–Cześć,bracie,wydajeszsiętrochęspięty–stwierdziłJake.–

Pewniewieścijużdociebiedotarły?

Juliuswyprostowałsięnakrześle.
–Jakiewieści?
–Ojcieczgotowałnamnastępnąniespodziankę.
–Następną?–zapytałJulius,myślącoprawdziwymkorowodzie

kochanek, z którymi jego ojciec miał romanse przez lata mimo
„pracy nad swoim małżeństwem”. Nie żeby matka, Elisabetta,
mogłagoosądzać.Samamiałaromansalbodwa.–Ilemalattym
razem?

–Dwadzieściatrzy.
–Orany,matylesamolat,coMiranda–powiedziałJulius.
–Toniejestwtymwszystkimnajgorsze–ostrzegłJake.
–No,dalej,wal.
–Onaniejestjegokochanką.Jestjegocórką.
–Córką?
– Tak – potwierdził Jake ponurym tonem. – Spłodził sobie bę-

karta.KatherineWinwood.

–JaktoprzyłaElisabetta?
–Ajakmyślisz?–zapytałcierpkoJake.–Histeryzuje.

background image

Julius jęknął na myśl o napadach złości, trzaskaniu drzwiami

irzucaniuprzedmiotami,którezapewneodbywałosięwhotelo-
wymapartamencierodzicówwNowymJorku.

–Gazetyjużotympiszą?
–Gazety,internet,wszystkiemedia.Aletojeszczeniewszyst-

koKatWinwoodurodziłasiędwamiesiącepoMirandzie.

– To znaczy, że tata wciąż widywał matkę tej kobiety, kiedy

znówzszedłsięzmamą?

–Trafiłeśwsedno.
Juliuszakląłsoczyście.
–Aconatentematmówitata?Niezaprzecza?
–Trudnojestprzeczyćtestomnaojcostwo.
–Jaktadziewczynamogłajezrobić?–zastanawiałsięJulius.–

Kimonajest?dlaczegoujawniłasiędopieroteraz?Dlaczegojej
matka nie powiedziała tacie, że jest w ciąży? A może on o tym
wiedział?

–Dobrzewiedział–odparłJake.–Zapłaciłjejzaaborcję.Ito

szczodrze.

Julius przełknął gorycz. Kiedy myślał, że ojciec niczym go już

niezaskoczy,tenposunąłsięjeszczedalejwswoimbrakuprzy-
zwoitości.

–Aleniezrobiłatego–stwierdziłniepotrzebnie.
–Nie–przytaknąłJake.–Urodziładzieckoiutrzymywaławta-

jemnicytożsamośćojca.

–Więcdlaczegoterazjąwyjawiła?
– Niedawno zmarła na nieuleczalną chorobę. Na łożu śmierci

powiedziałaKat,ktojestjejojcem.

–Więctejdziewczyniechodziopieniądze.
–Aocoinnego?
–Ilejeszczemożebyćtakichjakona?Dlaczegotataniemoże

utrzymaćgowspodniach?Dochodzidosiedemdziesiątki.

–Pomyślałem,żecięuprzedzę,zanimprasazaczniewokółcie-

bie węszyć. Zaparkowali pod moim domem już po pierwszym
wpisienaTwitterze.

Słowabratasprawiły,żeJuliusowiścierpłaskóra.Jeżeliprasa

tudotrze,odkryje,żeHollyznimmieszka.Dziewczynaniewiele
starsza niż nieślubne dziecko jego ojca. W rzeczywistości Holly

background image

wyglądamłodziejniżnaswojedwadzieściapięćlat.Jakpaparaz-
zi wykorzystają informację o tym, że dziewczyna zaszyła się tu
uniego?Szczególnie,jeśliudaimsiędostrzecjejpółnagieciało
wystawioneprzykażdejnadarzacejsięokazji

Musiałtrzymaćjązdalaodmediów.Bógjedenwie,cogotowa

jestimpowiedzieć,żebynarobićmukłopotów.Jednospojrzenie
naniąwystarczy,bystwierdzili,żeJuliuswniczymsięnieróżni
od swego ojca. Dlaczego, ach, dlaczego, zgodził się, żeby tu
była?

–Wszystkowporządku,stary?–Jakeprzeciąłjegorozmyśla-

nia.–Wiem,żetoszok,alezastanawiamsię,jakznositoMiran-
da. Nie odbiera telefonu. Pewnie go wyłączyła, żeby trzymać
prasę z daleka. Ale pomyśl o tym: ona zawsze była beniamin-
kiem. Jak się czuje, widząc, że ma przyrodnią siostrę, która
wdodatkujestteraznajmłodsza?

–Zadzwoniędoniej,gdytylkoskończymyrozmawiać–odparł

Juliuszwestchnieniem.–Biedulka.Wiesz,jaksięwstydzizaro-
dziców.Dlaniejtobędzienajtrudniejsze.Mymamyjużzasobą
jedenichrozwód,więcwiemy,zczymtosięwiąże.

–Tak,wiem.Alemożeniedojdziedorozwodu.
–Poważniemyślisz,żemamaniezechcerozwodupotym,jak

znienackaokazujesię,żetatazrobiłnabokudziecko?–zapytał
Julius. – Daj spokój, Jake. Chodzi o naszą matkę. Gdy tylko jest
szansazrobićscenę,onajestjużgotowa,wpełnymstrojuimaki-
jażu.

–Wiem,aleFlynnpróbujezałagodzićsytuację.Kolejnyrozwód

dziekosztownydlanichobojga,nietylkofinansowo.Ichpopu-
larność może wzrosnąć lub spaść w zależności od sposobu,
w jaki poradzą sobie z tym skandalem. Wiesz, jak kapryśni są
fani.Flynnmanadzieję,żedziewczynędasięuciszyćjakąświęk-
sząsumą.

Juliusowiulżyło,żesprawajestwdobrychrękach.FlynnCar-

lyonzajmowałsięsprawamiprawnymirodzicówJuliusa,atakże
prowadzeniem biur w Londynie. W dodatku wygrał kilka gło-
śnych spraw związanych z podziałem majątku, co zapewniło mu
sławęniepokonanego.

–Czyojciecspotkałjużtędziewczynę?–zapytałJulius.

background image

–Jeszczenie.Możenastępnymrazem,gdybędzieszwmieście,

zechceszwpaśćdoniejisięprzywitać.Wkońcutotwojanowa
siostrzyczka

Hollydokończyłaprzygotowywanieobiadu,zanimudałasiędo

swojegopokojunadrugimpiętrze,żebywziąćprysznic.Jejapar-
tamentiapartamentJuliusaznajdowałysiępoprzeciwnychstro-
nach szerokiego korytarza w odległości czterech drzwi od sie-
bie.Pokój,którywybrałaHolly,niemiałbalkonu,alezjegookien
rozciągałsięładnywidoknaogrodyizadrzewionypodjazd.Miał
własną łazienkę urządzoną w paryskim stylu z pięknymi cera-
miczno-mosiężnymi kurkami oraz wanną pośrodku. Była też
osobnakabinaprysznicowa,wystarczacodużadladrużynypił-
karskiej, i wiele puszystych białych ręczników, pachce mydła
i drogie francuskie produkty do piegnacji włosów. Pozłacane
owalnelustrowisiałonadumywalką,awsypialnizajmowałocałą
ścianę.

Jedyny problem Holly stanowiły jej ubrania. Nie pasowały do

tego otoczenia. Cały ten wysokiej klasy luksus sprawiał, że jej
ciuchywyglądałyjeszczegorzejniżzwykle.Nigdyniebyładość
dobrzesytuowana,żebypożaćzamodą,więcnauczyłasięnie
pragnąć rzeczy, na które nie mogła sobie pozwolić. Bez sensu
było chcieć się ubierać jak kobiety, które widywała na mieście:
wykształcone,wyrafinowane,zwłosami,makijażemipaznokcia-
mizrobionymijakumodelekczygwiazdfilmowych.

Aleterazchciałabymóczałożyćładnystrójiszpilkiorazjakąś

elegancką bieliznę – seksowne, cieniutkie koronki, zamiast wy-
blakłej bawełny. Przydałaby się też przyzwoita fryzura, może
profesjonalnepasemka,anieróżowesmugi,którezrobiładomo-
wymzestawemiktórewyszłynietak,jakplanowała.Imożetro-
chębiżuterii–naprzykładperły–żebydodaćsobietrochęszy-
ku.

Alejakisensmiałomarzenieobyciumodnieubranądziewczy-

ną,skoroprzezcałeżyciebyładziewczynąwubraniachzsecond
hand? Dziewczyną w brzydkiej fryzurze, z ogryzionymi paznok-
ciamiitanimibutamioznoszonychpodeszwach

Po wzięciu prysznica Holly zsuła przed lustrem ręcznik.

background image

Przynajmniejmiałaładnąsylwetkę.Tobyłjejjedynyatut.Długie,
smukłe nogi, zgrabna talia, kształtne piersi, gładka cera, poza
tymśmieszniedziecinnympaskiempiegównanosie.

Jej wzrok podrował do śliwkowych śladów znaczących jej

ramiona.Dotknęłaich,ajejżołądekskurczyłsię,gdyzdałasobie
sprawę, czym były. Odciski palców Juliusa zostawiły na jej ciele
lekkie,aledośćwyraźnesiniaki.

Przygryzławargę,patrzącnaszarytop,któryplanowałazało-

żyćzdrugąparądżinsów–jejjedynychdżinsówbezdziur,choć
z postrzępionymi brzegami. Założyła top, a na wierzch zielony
kardigan, mimo że wieczór był ciepły. Niestety akryl zawsze
sprawiał, że swędziała ją skóra. Ale do wyboru miała to albo
kurtkę dżinsową, albo kasztanowy wełniany sweter, w którym
spociłabysięwciągukilkusekund.

Holly westchnęła lekko. Nie chciała zbyt dogłębnie się zasta-

nawiać, dlaczego próbowała wyglądać w miarę przyzwoicie dla
JuliusaRavensdale’a.Zresztąnawetgdybybyłaubranawciuchy
odnajlepszychprojektantów,onwciążpatrzyłbynaniązgóry.

Takjakkażdyinny.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

Juliusprzeprowadziłkilkarozmówtelefonicznychzmatką,któ-

rejhisteriaprzekroczyławszelkietamy.Elisabettawyładowywa-
łaemocje,wściekałasięizłościłatakbardzo,żezacząłsięzasta-
nawiać,czyrzeczywiściedobrzesiębawiła.Miałaprzecieżoka-
zję zagrać jedną ze swoich ulubionych ról – rolę ofiary. Relacja
rodziców Juliusa zawsze była toksyczna: w jednej minucie byli
szaleńczozakochani,awnastępnej–nienawidzilisięnawzajem.

Prasauczepiłasięostatniejsensacji.Kliknąłkilkalinków,które

podesłałmuJake.Dziewczynabyłaoszałamiaca.Jeślijejmatka
wyglądałachoćtrochępodobnie,Juliusmógłzrozumieć,dlaczego
ojciecstraciłdlaniejgłowę.Miałtylkonadzieję,żeniktniebę-
dziegozaczepiałzprośbąokomentarz.WArgentyniemałokto
wiedział,kimonjest,ichciał,bytakpozostało.Alecozrobi,jeśli
prasazaczniewęszyćwokolicy?Byłomożliwe,żeHollycelowo
wprowadziwbłądpaparazzich,jeżelitylkonadarzysiękutemu
choćbynajmniejszaokazja.

Czypowinienjąodesłać?Spojrzałnatelefon.Miałwnimzapi-

sanynumerdokurator.Jużunosiłpalec,abygowybraćalepo-
temodepchnąłtelefon.

PrzycałejjejzadziornościibezczelnościbyłowHollycoś,cze-

goniemógłrozszyfrować.Wydawałasięzdeterminowana,żeby
się z nim zmierzyć, ale nad jeziorem widział też ten przebłysk
poruszacej bezbronności. Nigdy wcześniej nie spotkał nikogo
podobnego. Holly była trudna i uciążliwa, ale jeśli ją teraz ode-
śle,niebędziemiałainnegowyboru,niżiśćdoaresztu.Wiedział
dostatecznie wiele na temat systemu karnego, by nie chcieć,
żebytrafiłatamjakakolwiekosobaznajducasiępodjegoopie-
ką. Sophia była tak miła, że przyła Holly. Zawiódłby ją, gdyby
toterazzakończył.Mógłprzynajmniejzniąotympowić.Po-
znaćjejspojrzenienasprawę.

Julius miał zwyczaj przychodzić do salonu każdego wieczoru

background image

przed obiadem, żeby w spokoju wypić drinka z Sophią. Chciał
wykorzystać ten czas, aby poinformować ją o najnowszym wy-
skoku swojego ojca i poprosić o dopilnowanie, by nikt nie naru-
szałjegoprywatności.

AletymrazemtonieSophiadołączyładoniegonadrinka.Do

salonu weszła Holly, niosąc tacę z przeskami, którą położyła
przednimnastole.

– Sophia kazała przeprosić – powiedziała Holly. – Poszła się

wcześniejpołożyć.

Juliuszmarszczyłbrwi.
–Wszystkowporządku?Niewidziałemjejprzezcałydzień.
–Wporządku.Poprostupotrzebujeodpoczynku.
Patrzył,jakHollynalewamuszklankębiałegowina.Najwyraź-

niejSophiapoinformowałająojegopreferencjach.

– Dwa standardowe drinki to wszystko, co podam. Tak żebyś

wiedział.

Wziąłszklankę,ledwiepowstrzymującsięodjejnatychmiasto-

wego opróżnienia. Zmieszać jeden kieliszek wina z Holly Perez
to jak wypić pięć tequili i liczyć, że zostanie się trzeźwym. Nie
dawałosiępozostaćtrzeźwymirozsądnymwjejtowarzystwie.

–Mówiłemci,żebyśnieprzychodziławdżinsachnakolację.
– Nie mam żadnej sukienki. Mogłam przyjść w krótkich

spodenkachlubwbieliźnie.Mogęiśćnagóręisięprzebraćalbo
rozebraćsiętutaj.Wybieraj.Janiemnożęproblemów.

–Niewątpliwie.
Posłałamumiażdżącespojrzenie.
–Zatotwójstarynarobiłsobieproblemów,jeśliwierzyćwia-

domościom, które właśnie usłyszałam. – Usiadła na przeciwnym
brzegukanapy.–Onjestdośćwyuzdany,prawda?

– Doceniłbym, gdybyś zechciała się powstrzymać od rozmów

z kimkolwiek na temat spraw mojego ojca. Jeśli piśniesz choć
słówkoprasie,nawetsięniezorientujesz,ajużbędzieszspako-
wana.

– Czy zamierzasz lecieć do Anglii, żeby spotkać swoją nową

siostrę?

Zacisnąłszczękę.
–Niezamierzam.

background image

–Toniejejwina,żejejojcemjesttwójstary–zauważyłaHolly.

–Niepowinieneśjejoceniaćzacoś,naconiemiaławpływu.

Juliuspociągnąłkolejnyłykwina.Miałarację,alepotrzebował

czasu,żebyprzyzwyczaićsiędomyśli,żemaprzyrodniąsiostrę.
Wdodatkuktowie,zjakichpobudeksięujawniła?Najprawdopo-
dobniej ze względu na pieniądze. Nie zamierzał debatować nad
tym,czymiałaprawodojakiegośodszkodowaniapotym,jakjego
ojciecpotraktowałjejmatkę.Wkażdymrazieodtychrodzinnych
dramatóważgomdliło.

Zdecydował,żeporanazmianętematu:
– Zawię dla ciebie ubrania. Podaj mi swój rozmiar, a ja

upewnięsię,żemasz,cotrzeba.

Hollyprzewróciłaoczyma.
–Chceszbyćmoimsponsoremczyco?
–Nie.
Podniosłatartinkęiugryzłakawałek.
–Szkoda.
–Toniegrzeczniemówićzpełnymiustami.
–Będęotympamiętać,kiedyznajdziemysięwsypialni–obie-

całazniegrzecznymuśmiechem.

Juliusprzytrzymywałwzrokiemjejspojrzenie,alezastanawiał

się,czyHollymożewyczućrosnącewnimpożądanie.Sięgnąłpo
tartinkę.

–Gdziesięnauczyłaśgotować?
–Tuitam.
Juliuspomyślał,żenajwyraźniejnieonjedenstarałsięuniknąć

rozmowyorodzinie.

–Comaszzamiarrobić,gdystądwyjdziesz?
– Chcę znaleźć pracę i zaoszczędzić wystarczaco dużo pie-

niędzy,bywyjechaćdoAnglii.

–Nawakacje?
–Nie,chcętamzamieszkać.
Głośnougryzłatartinkęichrupałatak,jakkrólikmarchewkę.

Juliuswiedział,żerobiłatopoto,żebygozdenerwować.Jejbun-
towniczanaturanawetgorozczulała,kiedysięnadtymzastana-
wiał.

–Masztamjakichśkrewnych?

background image

–Mojamamabyłasierotą.Mójtatateż.Zaadoptowałagopara

Anglikówidlategopoznałtammojąmamę.Uważam,żepodobne
życiowe doświadczenia sprawiły, że tak dobrze się dogadywali.
Byli dwiema samotnymi istotami, które znalazły prawdziwą mi-
łość.–Jejustanaglesięwykrzywiłyispojrzałanapozostałyka-
wałektartinkitak,jakbyżywiładoniejjakąśurazę.–Szkoda,że
niebyłoimdaneszczęśliwezakończenie,naktórezasłużyli.

–Jakumarłtwójojciec?
–Zginąłwwypadkuprzypracy.
–Wjakimwypadku?–naciskałJulius.
–Śmiertelnym.
–Zdajęsobiesprawę,żemówienieotymjestpewniebolesne,

ale

–Tobyłodawnotemu–przerwałamuHolly.–Wkażdymrazie

pamiętamtylkoto,comipowiedziano.

–Acocipowiedziano?
–Żezginąłwmiejscupracy,wwypadku.
Była małą uparciuchą. Mówiła tylko tyle, ile chciała powie-

dzieć.

–Czytwojamatkawyszłaponowniezamąż?
Hollywstałanaglezkanapyiotrzepaładżinsypalcami.
– Czy możesz pójść do jadalni? Wrócę za minutę. Obiecałam

Sophii,żezaniosęjejjedzenie.

Juliususiadł,napiłsięwinaizamyśliłsię.Więcwcalemusięnie

wydawało.Hollyzdecydowanieniechętniemówiłaoswojejrodzi-
nie. Czy był w stanie na tyle zdobyć jej zaufanie, żeby się mu
zwierzyła?

Przywołał się do porządku. Dlaczego, do diaska, w ogóle pró-

bujejązrozumieć?

Miałutrzymywaćdystans.Niebyłtypemfaceta,którydajesię

ponieść emocjom. W porządku, że dbał o jej dobrostan. Każdy
przyzwoity człowiek dbałby o to. Ale nie powinien myśleć zbyt
wiele o jej słodkich dołeczkach i zuchwałym zachowaniu, i tym
nieobecnymspojrzeniu,któreczasempojawiałosięwjejoczach,
gdy nie wiedziała, że ją obserwuje. To, że czuł do niej fizyczny
pociąg, było dostatecznie złe. Broń Boże, żeby polubił ją jako
osobę. Przywiązał się. Holly była tymczasową niedogodnością

background image

ipowinienniemócsiędoczekać,bysięjejpozbyćiwprowadzić
swoje życie z powrotem na uporządkowane, dobrze zorganizo-
wanetory.

Nawetjeśliczasem,musiałtoniechętnieprzyznać,taprzewi-

dywalnośćtrochęgonudziła.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Holly zadbała, by Sophia spokojnie odpoczywała w swoim

apartamencie z posiłkiem, napojem i pilotem telewizyjnym pod
ręką. Kiedy wróciła do jadalni, Julius stał przy oknie. Zdjęła na
stółrzeczyztacy,apotemodwróciłasięszybko,żebywyjść.

–Nieprzyłączyszsiędomnie?–zapytał.
–Zdajesię,żeniejestemubrananatakąokazję.
Byłowjejtoniecoś,cokazałomusięzastanowić,czyjązmar-

twił.Zawstydził.Amożenawetzranił.Zawszedziałałatakniepo-
kornie i zadziornie, że usłyszenie tej lekko bolesnej nuty w jej
głosietrochęgozakłopotało.

–Toniejesturoczystakolacja.Jeślimiałbymgości,totak:na-

legałbym,żebyśsięodpowiednioubrała.Ubolewamnadtym,że
niezdawałemsobiesprawy,żeniemaszstosownegoubioru,ale
tozostanieniezwłocznienaprawione.

– Skoro już zwróciłeś cały słownik, będziesz miał miejsce na

kolację,którąprzygotowałam.Bonappetit.

Wypuściłzirytacjąoddech.
–Słuchaj,przepraszam,jeślicięuraziłem.Mamostatniodużo

sprawnagłowie.

Jejoczybłyszczałyznieokiełznanąpogardą.
– Czemu ktoś taki jak ty miałby mnie urazić? Nie obchodzi

mnie,comyśliszomniealboomoichubraniach.Tonicdlamnie
nieznaczy.Tynicdlamnienieznaczysz.

Juliusodsunąłodstołukrzesło,któreznajdowałosiępojegole-

wejstronie.

–Proszę,zjedzzemnąkolację.
–Poco?Żebyśmógłmnietresowaćjakmałpę?–Położyłaręce

nabiodrach,zniżyłagłosizaskakucowiarygodnienaśladowała
jegobrytyjskiegoakcent:–Nienależytrzymaćnożajaksztyletu.
Używaszzłegowidelca.Nie,toniejest„obrus”,tylko„bieżnik”.

Juliusniemógłpowstrzymaćdrżeniaust.Zdecydowaniemiła

background image

sięzpowołaniem.Mogłabywystępowaćnascenie.

–Obiecujęcięniekrytykować.
Zniedowierzaniemzmrużyłaoczy.
–Obiecujesz?
Niewiedział,którąHollywolał:rzucacąmuwyzwanieimper-

tynentkęczygocąmałąuwodzicielkę.Obie,zdałsobiespra
zzaskoczeniem,byłybardzozajmuce.

–Obiecuję.
–Wporządku.
Posadziłjąprzystoleiusiadłnaswoimmiejscu.Rozłożyłser-

wetęnakolanachipatrzył,jakHollyfachowonakładałamuwa-
rzywne danie, a potem galantynę z kurczaka z ziołami. Spod
uniesionych do połowy powiek posłała mu spojrzenie, które
uświadomiło mu, jak bardzo jej nie docenił. Może i zaprezento-
wałasięjakoniegrzecznadziewczynazgorszejdzielnicy,alepod
postawą,któramówiła„nie-zadzieraj-ze-mną”,byłamłodakobie-
tazzaskakucągodnościąiklasą.Idumą.

Przyposiłkuprowadziłniezobowiązucąkonwersację:opogo-

dzie,filmachistaniegospodarki,aleniebyłaskłonnadorozmo-
wy. Jego pytania zbywała monosylabami albo znudzonym wzru-
szeniem ramion i wymijacymi odpowiedziami. Nie jadła dużo.
Poprostuprzesuwałajedzeniepotalerzu,tylkoodczasudocza-
subiorąckęs.Czyrobiłatopoto,bygoukarać?Żebypożałował,
żezbytszybkoosądziłjejcharakteripozornybrakumiejętności?
Była zdolna odnaleźć się w wyrafinowanym towarzystwie. Dla-
czegopozwoliłamuwierzyć,żejestinaczej?

–Źlesięczujesz?–zapytałJulius.
–Nie,wporządku.
Przyjrzałjejsięprzezchwilę.
–Spociłaśsię.Zdejmijsweter,jeślicigoco.
–Niejestmigoco.
Patrzył,jakpodłakolejnąpróbęzjedzeniaposiłku,alecoja-

kiśczasunosiłasięwfotelulubprzekręcałaszyjęiramiona,jak-
bygryzłojąubranie.

–Holly.
–Co?
–Zdejmijto.Widzę,żejestciniewygodnie.

background image

–Niejest.
–Czychcesz,żebymwyregulowałklimatyzację?
–Mówiłamci,żewszystkowporządku.
Pokręciłgłowązniedowierzaniem.
–Popołudniuparadowałaśwokółnawpółgoła,aterazzacho-

wujeszsięjakzakonnica.Coztobą?Zdejmijto,nalitośćboską,
albojatozciebiezdejmę.

Jejoczyzwęziłysięwdwiebliźniaczeszparki.
–Nieodważyszsię.
–Nie?
Rzuciłasięodstołuiodwróciła,żebyodejść,aleJuliusbyłzbyt

szybki.Złapałjązatyłkardiganu,akiedyodsułasięodniego,
sweterzszedłzniejjakwylinka.

SerceJuliusazamarło,kiedyzobaczyłjejramiona,zanimspró-

bowałajezakryćdłońmi.Kardiganwysunąłmusięzrąkiupadł
napodłogę.Wustachcałkiemmuzaschło.

–Czytojazrobiłem?–Zjegogardławydobyłsięwstrząśnięty

głos.

–Tonic.Nawetmnienieboli.
–Zraniłemcię.
–Poprostułatworobiąmisięsiniaki.
Juliuszroztargnieniempotarłdłoniąpowłosach.Potempocią-

gnąłniąpotwarzy.Wjakisposóbmógłtozrobić?Jakmógłbyć
taktakbrutalny,żebyokaleczyćjejciało?Poco?Żebyudowod-
nićswojąrację?Jakaracjabyławartaudowodnienia,jeśliwiąże
sięzezranieniemkobiety?Toprzeczyłowszystkiemu,wcowie-
rzyłicodefiniowałogojakocywilizowanegoczłowieka.Prawdzi-
wimężczyźninieużywająprzemocy.Niemożnaniżejupaść,niż
zadając fizyczny ból drugiej osobie, zwłaszcza kobiecie lub
dziecku. Jak mógł do tego stopnia stracić panowanie nad sobą,
żebyzrobićcośtakiego?

–Nieusprawiedliwiajmnie–powiedział.–Jestemzałamany,że

citozrobiłem.Mogętylkopowiedzieć,żejestmiogromnieprzy-
kroizapewniamcię,żetosięnigdy,przenigdyniepowtórzy.

– Przeprosiny przyte. – Jej broda znów się uniosła, wzrok

miałatwardy,ajednocześniekruchyjakszelak.–Czymogęteraz
podaćresztęposiłku?

background image

Julius nigdy nie czuł mniejszej ochoty na jedzenie. Wstyd

iobrzydzeniedosamegosiebieodbierałymuapetyt.Myślał,że
skandal,którywywołałjegoojciec,byłczymśzłym.Tobyłojesz-
czegorsze.Onsambyłgorszy.ZraniłHollyjakjakiśoprych.

–Myślę,żepodarujęsobiedeser.Mimowszystkodziękuję.
–Wporządku.–Zrobiłakrokwstronęstołu.–Tylkowynio

tenaczynia.

–Nie.Jatozrobię–powiedział,alepowstrzymałsięodpołoże-

nia dłoni na jej ramieniu, by ją zatrzymać. Zgiął palce i położył
ręcesztywnoprzybokach.–Zobacz,cozSophią.Jasprzątnę.

Jej brwi uniosły się lekko, jakby myśl, że Julius może wykony-

waćjakieśdomowezacia,wydałajejsięzupełnienieprzysta-
cadojejopiniiojegocharakterzeipozycji.

–Jaksobieżyczysz.
Juliusschyliłsię,podniósłzpodłogisweteripodałgojej.
–Przepraszam.
–Jużtomówiłeś.
–Wierzysz,żeniechciałem?
Tak strasznie ważne było, żeby mu uwierzyła. Nie pogodziłby

sięztym,gdybymunieufała.Oczywiście,mogliflirtowaćiprze-
komarzaćsięzesobą,próbowaćprzechytrzyćsięnawzajem,ale
niemógłprzyzwolićnato,bynieczułasiębezpieczniepodjego
dachem.

Patrzyłananiegodłuższąchwilę,badającjegorysy,jakbypró-

bowaładotrzećdosamegownętrza.

–Tak–powiedziaławkońcu.–Wierzę.Niewydajeszmisięty-

pemmężczyzny,którywylewafrustracjęnakobiecie.

–Spotkałaśjużtakichmężczyzn?
Uciekławzrokiemiskupiłasięnanajwyższymguzikujegoko-

szuli.

–Żadnego,któregochciałabymwspominać.
Julius chciał unieść jej podbródek, żeby musiała spojrzeć mu

woczy,jednakpilnowałsię,żebyjejniedotknąć.Chciałteżprzy-
cisnąćswojeustadojejwargioddzićpocałunkamitestraszne
znamiona,byczułasiępewniepodjegoopieką.

Alezamiasttegostałwmilczeniu,sztywno,czującsiędziwnie,

boleśniepusty,gdyodwróciłasięiwyszłazpokoju.

background image

HollyposzładoSophii,apotemdokończyłasprzątaniekuchni.

Niedlatego,żebymiałatamwieledozrobienia–Juliuszaładował
zmywarkę i ręcznie umył naczynie, w którym upiekła kurczaka.
Zaskoczyłoją,żewiedział,jakrobićtakieprzyziemnerzeczy.Po-
chodziłztakbogatejiuprzywilejowanejrodziny.Przezcałeżycie
miał służących. A jednak zostawił kuchnię i jadalnię absolutnie
bez zarzutu: niedojedzone jedzenie leżało w lodówce owinięte
wfolięspożywczą,ławyzostałyprzetarte,światłapogaszone.

Holly była zbyt niespokojna, żeby iść się położyć. Pomyślała,

czybyniepójśćpopływać,aleniechciałaspotkaćJuliusa.Właści-
wie to tylko po części była prawda. Mogła się z nim zmierzyć,
gdybyłsurowyiwładczy,aledziałysięzniądziwnerzeczy,kiedy
stawałsiętakitroskliwyiopiekuńczy.Odkądumarłjejojciec,nie
miała nikogo, kto by ją chronił. Nikogo, kto by się za nią ujął.
Wszyscy pochopnie ją osądzali. Nikt nigdy nie starał się jej po-
znać,niepróbowałzrozumiećdynamikijejosobowościitego,co
jąukształtowało.Tragedia,nadużycia,maltretowanieizaniedby-
wanieniemogłyuformowaćszczęśliwejosoby.Wiedziała,żepo-
winna starać się być milsza dla ludzi i że powinna uczyć się im
ufać,boniekażdybyłodrazuświremchcącymjąwykorzystać.

Po drodze do swojego pokoju Holly miła bibliotekę. Drzwi

były lekko uchylone, a pokój tonął w ciemności, z wyjątkiem
światła księżyca wpadacego przez wysokie szyby. Któreś
zokienmusiałozostaćomyłkowootwarte,bowidziała,jakjedna
zfiranunosisięnalekkimwietrze.Pomyślała,żegdybywnocy
padało, część z tych cennych książek znajducych się najbliżej
okna,mogłabyzostaćzniszczona.

Nie zapalając światła, Holly podeszła do okna. Zamknęła je

iwyprostowaławymiętąprzezwietrzykfirankę.Stałatakprzez
dłuższą chwilę, patrząc na oświetlone księżycem ogrody i pola.
Tobyłatakapięknaposesja–spokojnaiodosobniona.Nicdziw-
nego,żeJuliuslubiłtutajżyćipracować.

DopierogdyHollyodwróciłasię,żebywyjśćzpokoju,zobaczy-

ła cichą postać siedzącą za mahoniowym biurkiem o blacie po-
krytymskórą.

–Przepraszam–powiedziała,jakośdającradęzdusićprzestra-

szone westchnienie. – Nie widziałam cię. Światło nie było włą-

background image

czone,więcuznałam,żektośzostawiłotwarteokno.Ażezapo-
wiadasięnaburzę,więcpomyślałem,żelepiejjezamknąć.

SkórzanyfotelJuliusazaskrzypiał,gdywstawałzzabiurka.
–Przepraszam,żecięwystraszyłem.
– Nie wystraszyłeś – zaprzeczyła Holly, ale widząc, jak unosi

jednąbrew,dodała:–No,możetrochę.Dlaczegosięnieodezwa-
łeś?Dlaczegosiedziszpociemku?

–Myślałem.
–Ohmmosytuacjiwtwojejrodzinie?
–Właściwietomyślałamotobie.
Jejsercezabiłomocno.
–Omnie?–Jegowzrokpodrowałwstronęjejramion.–A,

przecieżprzeprosiłeś,więcniemasprawy.

–Jakmożeszmówićtaklekkooczymśtakpoważnym?Zrani-

łemcię,Holly.Fizyczniecięzraniłem.

–Niechciałeś–powiedziałaHolly.–Zresztątoprawdopodob-

niebyłamojawina,sprowokowałamcię.

– To nie jest usprawiedliwienie. Nie powinno mieć znaczenia,

jakbardzozostałosięsprowokowanym.Niktnigdyniepowinien
używać siły fizycznej. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Mam do
siebiewstręt.Prawdziwywstręt.

Hollynachwilęzacisnęławargi.
–Niebyłamłatwymgościem.
Przezjegotwarzprzemknęłomnóstwoemocji.Takich,doktó-

rychodczuwanianiebył–jakpodejrzewała–przyzwyczajony.

–Niemusiszbyćnikiminnymniżsobą–wydusił.–Jesteśzupeł-

niewporządkutaka,jakajesteś.

Niktnigdynieakceptował jejzato,kim była.Niebyłatypem

osoby, którą zwykle uważa się za możliwą do zaakceptowania.
Jeśliniezewzględunajejpochodzenie,tozewzględunajejza-
chowanie. Jak mógł mówić, że jest w porządku taka, jaka jest?
Onasamanieuważała,żejestwporządkutaka,jakajest.

–Noijaktwojesprawyrodzinne?–zapytała,żebywypełnić

czymściężkąciszę.

–Nieudałomisięskontaktowaćzmojąsiostrą.Mamnamyśli

rodzonąsiostrę.

–Martwiszsięonią?

background image

–Trochę.
Hollyniemogłapowstrzymaćuczucialekkiejzazdrościwobec

MirandyRavensdale.Jaktowspanialemiećstarszegobrata,któ-
ry może się troszczyć. Właściwie Miranda miała dwóch braci,
chociaż Holly nie wiedziała, czy brat bliźniak Juliusa jest tak
samoopiekuńczyjakon.

–Możewysiadłjejtelefonalbogowyłączyła,albocoś–spró-

bowałagopocieszyć.

–Może.
Znówmiłachwilaciszy.
–No,dobrze–powiedziałaHolly,robiąckrokwstronędrzwi.–

Lepiejcięzostawię.

–Holly.
Odwróciłasięispojrzałananiego.
–Chciałbyś,żebymcizrobiłakawę?SkoroSophiaodpoczywa,

dzieszmusiałzaakceptować,żetojawypełniamobowiązkigo-
spodyni.

Jego ciemne oczy przesuły się po jej twarzy, zatrzymały na

jejustachiwróciłydooczu.

–Podwarunkiem,żenapijeszsięzemną.
Holly nie ufała sobie, gdy przebywała w jego pobliżu. Stawał

sięniebezpiecznywtymuprzejmymirefleksyjnymnastroju.Ła-
twiejbyłosobieznimpogrywać,gdyzwracałsiędoniejsarka-
stycznie.

–Dlamniejesttrochęzapóźnonapiciekawy,askoroniepiję

alkoholu,byłabymnudnymtowarzystwem.

–Przypuszczam,żezasłużyłemnatenafront–odparłzżalem.
–Tonieafront.Gdybytobyłafront,dotkliwiejbyśgopoczuł–

zapewniła.–Niejestemkimś,ktoprzejmujesięczyimśego.

Roześmiałsięlekko.Niski,głębokidźwięksprawił,żepoczuła

nacieleprzyjemnemrowienie.

–Wtomogęuwierzyć–przyznałizapytałpochwiliciszy:–Co

byśzrobiła,gdybysięokazało,żemaszprzyrodnierodzeństwo?

–Napewnochciałabymjepoznać.Zawszechciałammiećsio-

stręalbobrata.Miałabymsięzkimtrzymać.

Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę. Z tą arystokratycz

twarząprzypominałbohaterazdziewiętnastowiecznejpowieści:

background image

mrocznego,zdystansowanegoinieprzeniknionego.

–Niemiałaśłatwojakodziecko,co?
Hollyuciekławzrokiem.
–Nielubięotymmówić.
–Rozmawiając,pomagaszludziomzrozumiećciętrochęlepiej.
–Aha!Jeśliludzienielubiąmnienawejściu,towjakisposób

wienie im o moim pokręconym dzieciństwie sprawi, że zmie-
niązdanie?

– Być może gdybyś popracowała nad pierwszym wrażeniem,

mogłabyśzdobyćkilkuprzyjaciół.

Holly przypomniała sobie, jak wpadła rano do jego biura ze

słownąnapaścią.Jużnasamymwstępiemusiałsięprzedniąbro-
nić.Alebyłazłaiwpienionanawszystko.Zresztąlubiławyprze-
dzaćatak,żebyniemusiećsamasiębronić.

–Mogłabymwejśćibyćuprzejma,aleitakmiałeśjużomnie

wyrobione zdanie. Usłyszałeś o moich przestępczych zachowa-
niachinic,cobympowiedziałaalbozrobiła,niezmieniłobytwo-
jejopinii.

Julius podszedł do miejsca, w którym stała. Holly wstrzymała

oddech, gdy przesunął palcem wzdłuż jej ramienia, od barku aż
ponadgarstek.Nerwyzatrzepotałypodjejskórąjakćmy.Serce
podskoczyło.Żołądeksięzacisnął.

– Czy na pewno nie zrobiłem ci krzywdy? – Jego głos był ni-

skim,głębokimpomrukiem,którywprawiałjejkręgosłupwrezo-
nans.

–Napewno.
Przeciągnąłtymsamympalcemwdółjejpoliczka,obrysowując

jejtwarzodmiejscaznajducegosiętużzauchem.

– Myślę, że pod tą zuchwałą skorupą chowa się bardzo prze-

straszonamaładziewczynka.

Hollyszybkozamaskowaławzbieracewzruszenie.
–Byłbyśbeznadziejnymterapeutą.
Jego oczy przytrzymały jej spojrzenie przez kolejną dłuższą

chwilę.

–Zajmęsięresztąokien–powiedział.–Tyidźnagóręsiępoło-

żyć.Śpijdobrze.

Akuratbędędobrzespała,pomyślałaHolly,odwróciłasięiwy-

background image

mknęłazpokoju.

HollyniewidziałaJuliusaprzezponadtydzień.Niepoinformo-

wałjej,żewyjeżdża.DowiedziałasięodSophii,żeJuliuspracuje
nad jakimś ważnym oprogramowaniem i musi uczestniczyć
wspotkaniachwBuenosAires,atakżelataćdoSantiagowChi-
le.Hollyzirytowałasię,żejejnieuprzedził.Mógłtozrobićtego
wieczoruwbibliotece,zwłaszczażeusłyszała,jakwychodziłjuż
następnegoranka.Alewtedyprzypomniałasobie,żebyładlanie-
gotylkochwilowązawadą.Imwięcejczasuspędzałzdalaodwil-
li–zdalaodniej–tymlepiej.Siniakinaramionachwyblakły,ale
jejegowciążbolało.Dlaczegonieporozmawiałzniąotymoso-
biście?Dlaczegoniepowiedziałoswoichplanach?

Wdodatkubezniegozrobiłosiętuśmiertelnienudno.Sophia

była miła i słodka i starała się zapewnić Holly dużo pracy, nie
eksploatując jej nadmiernie. Ale spędzanie czasu z kobie
wśrednimwieku,którazanadtoprzypominałajejutraconąmat-
kę,nieprzystawałodotego,coHollyuznawałazazabawne.

TymbardziejbrakowałojejsłownychutarczekzJuliusem.Tę-

skniła za jego wysoką postacią kroczącą w dół korytarza ze
zmarszczonymi brwiami na przystojnej twarzy. Za brzmieniem
jegogłosu–słodkiegobarytonuzkulturalnymangielskimakcen-
tem.Izapodnieceniemwswoimciele,tymekscytucympożąda-
niem,którewywoływałw niejzakażdymrazem, gdynanią pa-
trzył.

Jednak jedną rzecz Julius zrobił dla niej od swojego wyjazdu:

do willi dostarczono dla niej ubrania. Były to przede wszystkim
wygodne,aprzytymeleganckieciuchydonoszenianacodzień,
a także kilka sukienek, w tym jedna długa, obcisła i szykowna,
wykonanazgranatowegojedwabiu.Przywiezionoteżbutyibie-
liznę,jakiejnigdywcześniejniewidziała:delikatnejakpaczyna
koronki, niektóre z fantazyjnymi malutkimi kokardkami i hafto-
wanymiróżyczkamiistokrotkami;dotegodwastrojekąpielowe:
bikiniwkolorzefuksjiiczarnyjednoczęściowystrójdopływania.

Wmałychpaczuszkachdostarczonokosmetykiiperfumy.Przy-

byłydowillifryzjertakdługopracowałnadwłosamiHolly,żeled-
wopoznałasięwlustrze.Znikłyróżowepasemkairozdwojone

background image

końcówki. Jej dzikie loki zostały poskromione i obcięte do ra-
mion,takbymogłajenosićspiętelubrozpuszczone–wzależno-
ściodnastrojulubokazji.

AlemimowszystkichtychkosztownościHollyczułaniezadowo-

lenie.Jakisensmiałoposiadanietychwszystkichpięknychubrań,
skoroniebyłonikogo, ktomógłbyjąw nichoglądać?Nie miała
nawet dokąd w nich wyjść, bo nie mogła opuszczać posiadłości,
chybażewtowarzystwieJuliusajakojejtymczasowegoprawne-
goopiekuna.

Późnym wieczorem w niedzielę, gdy Sophia dawno już poszła

spać,Hollywyłączyławpołowieoglądanyshowiruszyładopo-
koju.AleprzechodzącobokapartamentuJuliusa,zatrzymałasię.
ByłatamkilkadniwcześniejzSophią,żebyzetrzećkurze.Jego
apartamentmiałbalkon,aledrzwibyływtedyzamknięteiHolly
trzymałasięodnichzdaleka.Pracowałaszybkoisprawnie,mó-
wiącmało,zdecydowanazażegnaćatakpaniki,gdybySophiapo-
prosiłają,żebyodkurzyłalubzamiotłanabalkonie.Alegospody-
ni – nawet jeśli wyczuła, że coś było nie w porządku – nie dała
tegoposobiepoznać.ChoćHollypodejrzewała,żeniewielemo-
głoumknąćjejuwadze.

Teraz,zanimzdążyłabyzmienićzdanie,obciłaokrągłąklam-

kędrzwiapartamentuiweszładośrodka.Mimożepokójprzez
kilkadnistałpusty,Hollywciążmogławyczućcytrynowo-limon-
kową nutę wody po goleniu Juliusa. Włączyła jedną z nocnych
lampek,zamiastżyrandola,nawypadekgdybySophiazeswojego
pokojunanajwyższympiętrzezauważyłasączącesięświatło.

Zakazanycharaktertego,corobiła,wypełniłciałoHollydresz-

czykiem emocji. To właśnie tu spał Julius. Tutaj kochał się ze
swoimiokazjonalnymikochankami,októrychSophiauparcienie
chciałanicmówić.Hollysprawdziławinterneciewkomputerze
znajducym się w bibliotece, czy są jakieś materiały o Juliusie,
aleniedoszukałasiępraktycznieniczegonatematjegoprywat-
negożycia.Znalazłajedynieconiecoinformacjiojegopracyjako
astrofizykaiojegofirmiewykonucejoprogramowania.Założył
ją po tym, jak zaprojektował specjalny program komputerowy
używany na teleskopach kosmicznych, dzięki któremu w jeden
dzieństałsięmultimilionerem.

background image

Holly przechadzała się po apartamencie Juliusa; zatrzymała

się, by obejrzeć stocą na stoliku fotografię jego młodszej sio-
stry.Mirandabyłazwyczajnieładna.Miaładrobnąfigurę,porce-
lanowobiałą cerę i kasztanowe włosy. Holly odstawiła zdjęcie
i podeszła do garderoby, wahając się przez sekundę, po czym
rozsuładrzwiiweszładośrodka.

Wszystkiekoszule,garnituryimarynarkiwisiaływschludnych

rzędach.Swetrybyłyzłożonewsymetryczne,dopasowanekolo-
rystyczniestosy.Wypolerowanebutystałyidealnierównonasto-
jaku.

Podniosła parę spinek do mankietów, położonych wysoko na

półcenadszeregiemszuflad.Spinkibyłydesignerskimprojektem
zdiamentamiułożonymiwkształtliteryJ.Zastanawiałasię,czy
samjekupił,czyteżbyłyprezentemodkogośzrodziny.Możeod
Mirandy? Jej zdjęcie w pokoju sugerowało, że ją uwielbia. To
byłojedynezdjęcieczłonkajegorodziny,jakiewidziaławwilli.

OdgłoskrokówwsypialniwstrząsnąłHolly.Wsułasięwcień

garniturów, by się za nimi ukryć. Serce waliło jej jak młotem.
Wstrzymała oddech. Nie mogła pozwolić, by Julius ją tu zastał.
Alejaksięstądterazwydostanie?Dlaczegoniepowiedziałjejani
Sophii, że dziś wieczorem wraca do domu? Co, jeśli pójdzie się
położyć,aonautknietuukrytawjegogarderobie?

Wjejgłowiekłębiłysiębezładnemyśli.
–Holly?–usłyszaławołanieSophii.–Czytoty?
UlgaHollybyłaolbrzymia;miaławrażenie,żewrazzodpływa-

cymzniejnapięciemugnąsiępodniąnogi.Jejramionaopadały
bezwładnie, jakby przed chwilą zdjęto z nich przeogromny cię-
żar. Wzięła oddech, żeby się uspokoić, i wyszła z garderoby
zminą,która–miałatakąnadzieję–byłaopanowanainiewinna.

–Przepraszam–powiedziała.–Czycięprzestraszyłam?
Sophiazmarszczyłabrwi.
–Corobiłaśwgarderobiese​ñoraRavensdale’a?
–Jatylkosprawdzałam,czyułożyłamkoszule,którewczoraj

wyprasowałam,nawłaściwymmiejscu–odparłaHolly,zachwyca-
jąc się w myślach swoją zdolnością do znalezienia wiarygodnej
wymówkiwtakkrótkimczasie.–Wiesz,jakizniegopedant.Nie
chciałam,żebypopowrociedodomuirytowałsię,żeniebieskie

background image

koszulesąpomieszanezbiałymi.Ach,noiwyrównałamkrawaty.
Jedenwisiałciutniżejniżinne.

Sophiarozpogodziłasięnieznacznie,aleniedokońca.
– Nie musisz pracować o tej porze. Masz prawo do wolnego

czasu.

– Wiem, ale nudziło mi się, więc pomyślałem, że jeszcze raz

sprawdzę.

–Ciężkopracowałaśwtymtygodniu–zauważyłaSophia.–Nie

dziłam,żejesteśwstaniepracowaćażtakciężko.

–Nocóż,niebojęsięciężkiejpracy–odparłaHolly.–Dlaczego

nieśpisz?Myślałam,żejużjesteśwłóżku.

– Nadgarstek mnie pobolewa. Schodziłam na dół, żeby zrobić

sobiecośgocegodopicia,kiedyusłyszałamhałas.

–Niebałaśsię,żetomożebyćwłamywacz?
–Nie,wiedziałam,żetoty.
–Skąd?
–Czułamzapachtwoichperfum,tych,którekupiłcise​ñorRa-

vensdale.Tobyłdobrywybór.Pasujądociebie.

Hollylekkouśmiechłasiędogospodyni.
–Tenczłowieknaprawdęmaklasę.Czyonzawszekupujeko-

bietomtakiedrogieprezenty?

Sophia spojrzała na nią z wyrzutem, tak jak rodzic strofucy

uporczywieniegrzecznedziecko.

– Chodź i zrób mi gocej czekolady – powiedziała. – Potem,

młodadamo,poraspać.

–KiedyJuliuswracadodomu?–spytałaHolly,gdyszłyrazem

dokuchni.–Maszodniegojakieświeści?

– Kilka godzin temu przysłał mi esemes. Jego samolot miał

opóźnieniewSantiago.

–Możespotykasięzprzyjaciółką?
Sophiazacisnęłausta,niereagując.
–Dlaczegonazywaszgo„se​ñorem”,anie„Juliusem”?–zapyta-

łaHolly.

–Jestmoimpracodawcą.
– Wiem, ale wydajecie się dość zaprzyjaźnieni. Jak długo dla

niegopracujesz?

–OdkądprzeniósłsiędoArgentyny.Tobyłoosiemlattemu.

background image

– Więc musiałaś widzieć sporo dziewczyn przewijacych się

przezjegożycie,co?

–Dlaczegotakbardzointeresujeszsięjegożyciem?Maszwo-

becniegojakieśplany?

Hollyparskłaśmiechem.
– Ja się nim interesuję? Żartujesz? On jest ostatnią osobą,

wktórejbymsięzakochała.Ostatnią.

Sophiawestchnęłalekko.
–Tochybadobrze.
–Co,todlamniezawysokieprogi?
–Nie.Dlaniegocośtakiegoniestanowiłobyproblemu.Myślę

poprostu,żeonniezakochujesięzbytłatwo.

– Tak jakbyśmy mogli o tym decydować – odparła Holly, po

czymdodałaszybko:–Nieżebymmówiłanapodstawiedoświad-
czeniaczycoś.

–Więcjeszczenigdydlanikogoniestraciłaśgłowy?–zapytała

Sophia,zerkającnaniązukosa.

Owo„jeszcze”zdawałosięwisiećwpowietrzu.Tobyłojakrzu-

conewyzwanie.

–Jeszczenie–roześmiałasięHolly,poczymdodaławmyślach:

Inigdyniestracę.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Julius nie planował tak późno wracać do domu, ale jego lot

zSantiagodoBuenosAiresopóźniłsięokilkagodzinzpowodu
burzy.Tydzieńsolidnejpracy,długiespotkaniaizbieranieinfor-
macjinamiejscuniewielepomogływtłumieniuuczuć,któreżywił
doHolly.Wypełniałajegomyślizakażdymrazem,gdyjegoumysł
odrywałsięodpracy.Wypełniałateżjegociałozakazanymipra-
gnieniamiiżywymipodami.Nawetjegosnypełnebyływizjijej
giętkiegociała,kształtnychpiersi,bezczelnegouśmiechuitego,
jakwyzywacounosiłabrodęlubjakwśmiechumigotałyjejbrą-
zoweoczy.

Nie mógł sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek miał większą

obsesjęnapunkciejakiejśkobiety.Tymczasembyłabardziejod-
ległaodbyciaidealnąpartnerką,niżmógłbytosobiewyobrazić.
Jejsamowola,opórikrnąbrnycharaktersprawiały,żewszystko,
cobyłownimracjonalneilogiczne,kurczyłosięwodrazie.

Julius czuł do siebie niechęć. Nie tylko z powodu niepohamo-

wanego pożądania, ale także dlatego, że wciąż nie mógł sobie
wybaczyć,żejąskrzywdził.Coontakiegosobiemyślał,wyciąga-
jącjąwtensposóbzbasenu?Coztego,żemusięsprzeciwiała?
Był dorosłym, wykształconym mężczyzną. Co zamierzał w ten
sposóbosiągnąć?

A może w sekrecie, podświadomie, chciał jej dotknąć? Aby

trzymaćjejseksowne,mokreciałoprzypulsucymciepleswoje-
go

Takbardzochciałjąpocałować,żepowstrzymaniesięodtego

byłodlaniegotorturą.Jejustabyłytakblisko,żeczułjejsłodki
oddech.Wciążpamiętałmagnetycznąsiłęjejciała,przyciąga
gobliżej.To,żeudałomusięnieprzycisnąćswoichustdojejust
iniewsunąćjęzykamiędzyjejpełnewargi,wciążgozaskakiwa-
ło.

Alenietylkofizycznypociągtakgoniepokoił.Doświadczałtak-

background image

że innych uczuć, znacznie bardziej niebezpiecznych. On rzeczy-
wiście ją lubił. Podziwiał jej błyskotliwość, niespokojną natu
i rażące lekceważenie dla zasad. Dla przyzwoitości. Brakowało
mu jej kpiącej swawolności. Tęsknił za jej dołeczkami i za tym,
jakpsotatańczyławjejoczach.

To,żemujejbrakowało,byłosprzecznezjegointeresem.Nie

powinien się do niej przywiązywać. Nie była w jego typie. A on
zpewnościąniebyłwjejtypie.Chciałasięznimprzespaćtylko
po to, żeby udowodnić swoją rację. To była dla niej tylko gra,
aonbyłdlaniejjedyniezabawką.

Julius zaparkował w garażu i wszedł do willi najciszej, jak

mógł,takabynikomunieprzeszkodzić.Byładrugawnocy,więc
miałnadzieję,żejegomałygośćbyłbezpieczniezakutanywłóż-
ku.

Niebył.
Hollywyjrzałazkuchni,gdywchodziłtylnymidrzwiami.
–Jakmiłapodróż?–zapytała.
Julius nie czuł się w nastroju do banalnych rozmów. Nie gdy

wyglądała tak dobrze, że miał ochotę ją schrupać lub połknąć
wcałości.Jakjejsięudałotakłatwozmącićjegoumysł?

–Męcząca.
Podeszładoniegokocimiruchami.
–Maszochotęnaprzeskę?
–Acojestwmenu?
–Anacomaszochotę?
Starał się nie patrzeć na jej usta, ale siła mocniejsza od tego

postanowieniaprzyciągnęłajegowzrokdoichsoczystejpełni.

–Acomożeszmizaoferować?
– Co tylko zechcesz – powiedziała. – Twoje życzenie jest dla

mnierozkazem.

–Myślałam,żenieprzyjmujeszrozkazów?
Położyładłonienatwardychmięśniachjegoramion.
–Możedzisiejszejnocyzrobięwytek.
Stłumiłdreszcz,kiedyjejpalcerozpalałykażdynerwjegoskó-

ry.

–Dlaczego?
–Stęskniłamsięzatobą.

background image

Julius parsknął śmiechem, delikatnie odepchnął jej rękę i od-

szedł.

–Idźdołóżka.
–Dlaczegominiepowiedziałeś,żewyjeżdżasz?
Odwróciłsięispojrzałnanią.
–Totyodpowiadaszprzedemną.Niejaprzedtobą.Czytoja-

kośumknęłotwojejuwadze?

Jejkarmelowobrązoweoczyprzesułysięponimniczymliź-

nięciepłomienia.

–Byłeśzkochanką?
–Nie.Pracowałem.Pamiętasz?Totosłowo,któresprawiałoci

takdużątrudność.

Oparłajednoramięoframugędrzwi.
–Jateżpracowałam.ZapytajSophię.
–Zapytam,alenieotejporze.
–Nawetposprzątałamwtwoimpokoju.
JuliusowiniepodobałasięmyśloHollyznajducejsięwjego

pokoju.Ataknaprawdę:zabardzomusiępodobała.Jegoumysł
wypełniły obrazy Holly leżącej na jego łóżku i jej wspaniałego,
kuszącegociałapożądacegogotaksamo,jakonpożądałjej.

–Wolałbym,żebyśtamniewchodziła.
– Dlaczego? Przecież pozwalasz Sophii zmieniać pościel. Dla-

czegojamiałabymtegonierobić?

Bowolałbym,żebyśleżaławmoimłóżku,aniejeścieliła–po-

myślał,czującdosiebiedzikieobrzydzenie.

–Mamnadzieję,żezostawiłaśwszystkotak,jakbyło?
Jejbrwiściągnęłysię.
–Cotomaznaczyć?
– Wydaje mi się, że w twojej kartotece było coś o kradzie-

żach

–Noi?
–Noiniechciałbym,żebycośprzykleiłocisiędorąk.
–Niemartwsię–skrzywiłasięzlekceważeniem.–Niemasz

niczego,cobyłobymipotrzebne.

–Pozamoimciałem.
Ciemny,triumfalnybłyskzapaliłsięwjejoczach.
–Niepotrzebujęgotakbardzo,jaktymojegociała.

background image

–Takmyślisz?
–Wiemto.
Juliuschciałudowodnić–jeślinieHolly,tonapewnosobie–że

możesięjejoprzeć.Wyciągnąłrękęiobjąłjejnadgarstekpalca-
mi. Trzymał ją. Przytrzymywał. Miała rozszerzone oczy, ale nie
ze strachu. Oboje doskonale odczytywali sygnały swoich ciał.
Przymknęła oczy, a jej oddech zatańczył na jego wargach, gdy
wspięłasięnapalce.Czuł,jakjejciałoocierasięojegociałona
chwilę przed tym, zanim ich usta się zetknęły. Nie poruszył się.
Nieodpowiedział.Zmusiłsię,żebynieodpowiadać.Jejjęzykpoli-
załjegogórnąwargę,potemdolną.Kuszącetarciesprawiało,że
jegonerwydomagałysięwięcej,aleonwciążtkwiłbezruchu.

Spróbowała jeszcze raz, jej język omiótł jego dolną war

w pieszczocie tak potężnej, że jego krocze napięło się do bólu.
Potrzeba, by jej skosztować, by przejąć kontrolę nad pocałun-
kiem była jak niepowstrzymany przypływ. Wymruczał przekleń-
stwo,wsuwającpalcewjejwłosyiprzyciskającustadojejust.

Byłymiękkieipełne,smakowałyczekoladą,mlekiemipokusą.

Wsuwałswójjęzykprzezjejrozchylonewargi,szukającjejjęzy-
ka,byspleśćsięznimwpojedynku,odktóregokrewwjegożyła
popłyła jeszcze szybciej. Westchnęła seksownie w przyzwole-
niu, gdy przyciągnął ją bliżej do swojego ciała, pozwalając, by
czułajegotwardość,podniecenie,któregoniemógłdłużejukry-
wać.

Delikatniepociągnąłjejdolnąwargęzębami,lekkogryząciką-

sając. Ona odpowiedziała mu serią wdzięcznych ukąszeń – nie
tylkowusta,aletakżewszyjęiwpłatkiuszu,ssącje,dokinie
pomyślał,żedłużejniewytrzyma.

Znówprzejąłinicjatywę,opierającjąościanę,rękomawodząc

pojejkrągłościachizgniatającustamijejwargi.Lekkozakwiliła,
gdy jedna z jego dłoni dotknęła jej piersi. Przylgnęła do niego
wgeściezachęty,któremuniebyłwstaniesięoprzeć.Odgarnął
na bok jej bluzkę i biustonosz, pochylił głowę, by wziąć w usta
issaćjejsutek,apotemkrążyćponimjęzykiem.Okrywałpoca-
łunkamicałąjejpierś,zwłaszczajejspód,gdyusłyszałwestchnie-
nie,jakbyznalazłszczególniewrażliwąstrefęerogenną.

Jej skóra była tam miękka i gładka jak jedwab. Pocierał języ-

background image

kiem niczym tarką wzdłuż pachcej krągłości, a jego zmysły
rozsadzała myśl o tym, jak bardzo chciałby ją posiąść. Obnażył
drugą pierś i poddał temu samemu zmysłowemu atakowi, wdy-
chajączapachjejciała–mieszankękwietnychperfum,którejej
kupił, i jej własnego, urzekacego zapachu. Zapachu kobiety,
którywypełniałjegonozdrza,doprowadzającgodoobłędu.

Zostawił jej piersi i powrócił do ust, prowadząc język wzdłuż

granicyjejwarg.Westchnęłabeztchuisięgnęłamiędzyichcia-
snoprzyciśnięteciaładoklamryjegopasa,anastępniedozamka
błyskawicznego, a on nie zrobił nic, żeby ją powstrzymać. To
byłozbytodurzaceuczucie:tecudnemalutkiedłonieoswoba-
dzacego,głaszczące,zaspokajace.

Ichustaniemogłysięsobąnacieszyć.Nigdyniemiałbardziej

ekscytucego doświadczenia. Chciał poczuć jej usta na sobie,
poddaćjąswoimnajdzikszymfantazjom.

Aona,jakbyodgrywającrolęnapisanąprzezjegowyobraźnię,

opadła przed nim na kolana, osłaniając go dłońmi, chuchając na
niegoswoimtanecznymoddechem.

Położyłrękęnaczubkujejgłowyiodciągnąłwtył.
–Nie–powiedział.–Niemusisztegorobić.
Spojrzałananiegopytaco.
–Alejamyślałam,żewszyscyfaceci?
–Toniejestbezpiecznebezprezerwatywy–powiedziałJulius.
Skrzywiłsięnamyślowszystkichmężczyznach,zktórymispa-

ła.Iluichbyło?Czytoważne?Kimbył,żebytoosądzać?Onteż
wystarczacowielerazyuprawiałseks,byniezawszepamiętać,
kiedy,gdzie,anawetzkimtorobił.

AleniedałobysięzapomniećHollyPerez.
–Holly.
Wstała,odgarniajączauchokosmykwłosów.
–Więcktowygrałtęrundę,co?–Naskoczyłananiegozbojo-

wąminą.–Pocałowałamcię,aletotyposułeśsiędalej.

–Tonigdyniepowinnosięzdarzyć.
–Chceszmnie,alenienawidziszsiebiezato,czytak?
–Niechcęsobiekomplikowaćżycia.Anitobie.
–Nietakikomunikatotrzymałamkilkaminuttemu,kiedymia-

łeśmojąpierśwustach.

background image

– Czy możesz przestać? – powiedział Julius. – Nie dojdzie do

tego,rozumiesz?

Jejbrązoweoczybłyszczałyzwycięsko.
–Jużdotegodoszło–wyszeptała,przysuwającsiętakblisko,

żeczuł,jakjejpiersinapierająnajegotors.–Nieudacisięza-
mknąćzpowrotemwklatcetegodzikiegozwierza.

Położył ręce na jej biodrach, by delikatnie ją odepchnąć, ale

wtedy prawą dłonią wyczuł pod materiałem wybrzuszenie
wkształciesześcianu.

–Comaszwkieszeni?
Zawahałasięprzezchwilę:
–Co?Achnic.
–Opróżnijkieszenie.
Wjejoczachzamigotałocoś,copodejrzanieprzypominałopa-

nikę.

–Dlaczego?
–Bootoproszę.
–To,żemnieprosisz,nieznaczy,że
Julius jedną ręką przytrzymywał jej lewe biodro, drugą ręką

gmerał w jej prawej kieszeni. Wyciągnął spinki do mankietów,
któraMirandakupiłamunaurodziny,itrzymałjetużprzedtwa-
rząHolly.

–Zechciałabyśmipowiedzieć,jaksiętuznalazły?
Przygryzładolnąwargęiuciekłaspojrzeniem.
–Mo-mogętowyjaśnić
Przestał jej dotykać, jakby go parzyła. Jak mógł pomyśleć, że

nie jest równie zła, jak jej zachowanie? Jak mógł być tak głupi,
żebyczućdoniejjakolwieksympatię?Ależzniegoidiota.

– Chcę, żebyś wyniosła się stąd do rana – powiedział. – Nie

chcęsłuchaćtwoichwyjaśnień.Niemawyjaśnień,którebymnie
zadowoliły.

–Byłamdziświeczoremwtwojejgarderobie.
–Cotamrobiłaś?
–Porządkowałamtwojekrawaty.
Juliussięzaśmiał.
–Co?Lepiejniepotrafisz?
– Sophia mnie zaskoczyła, przychodząc niespodziewanie. Spa-

background image

nikowałam.Ukryłamsięwgarderobie,bomyślałam,żetoty.Nie
zdawałamsobiesprawy,żewłożyłamtespinkidokieszeni,ażdo
teraz. Naprawdę nie pamiętam, że to zrobiłam. To musiał być
odruchalboalbocoś

–Czytynaprawdęmyślisz,żejestemażtakigłupi?
–Wiem,jaktowygląda
–Dlaczegobyłaśwmoimpokoju?
Wzruszyłaramieniem.
–Rozejrzećsię.
–Zaczym?–zapytał.–Zadrobnymi?
–Wiem,żemaszmniezazłodziejkę,aleniewzięłamichcelo-

wo.Tobyłprzypadek.

–Tak,paniekomisarzu–przedrzeźniałją.–Poprostuprzecho-

dziłam przez garderobę pana Ravensdale’a i diamentowe spinki
„przezprzypadek”wpadłymidokieszeni.

Hollyzacisnęłausta.
–Niedbamoto,cosobiemyślisz.Wiem,żeichnieukradłam,

itylkotosięliczy.

– Właściwie – zaprotestował Julius – to nie tylko to się liczy.

Kiedy jutro rano zadzwoni kurator, będę musiał jej powiedzieć,
żekradłaś.

–Powiedzjej.Zobaczysz,czymnietoobchodzi.
Obchodziłoją.Juliusbyłtegopewien.Stanąłprzednią,natyle

blisko, by poczuć ciepło emanuce z jej ciała. Zacisnął dłoń na
jej włosach, blisko skóry głowy, tak by czuła lekkie napięcie
wkażdymkosmyku,gdyprzyciągałjejustabliskoswoichwarg.
Pozwolił,byjegooddechzmieszałsięzjejoddechem,drażniącją
obietnicątego,comiałonadejść.

– Oto, gdzie kończy się twoja gierka, querida – powiedział. –

Chceszmnietaksamomocno,jakjachcęciebie.Niespodziewa-
łaśsiętego,co?Myślałaś,żetotybędziesztudyktowaćzasady,
aletakniejest.

Jejciałomusnęłojegociało–celowolubprzypadkiem,niewie-

dział.Alezauważyłjejreakcję–mignięciepożądania,któreprze-
mknęło po jej rysach, rozszerzenie źrenic, zaczerwienienie po-
liczków.

–Zabierajtełapy–zażądała.

background image

–Kiedybędęmiałochotę.
Przysunął usta jeszcze bliżej, wdychając jej zapach, lekko po-

trącającnosemjejnos,przeciągającjęzykiempojejustach.Pro-
wokując ją tak, jak wcześniej ona prowokowała jego. Usłyszał,
jak gwałtowniej zaczerpła oddech, gdy jego język zaczął pie-
ścić ją mocniej, bardziej natarczywie. Czuł, jak Holly walczy
zsamąsobą.Wola,bymusięoprzeć,słabła,takjaksłabłajego
wola.Pochyliłasiękuniemu,zrozchylonymiustami,zdłońmina
jegoklatcepiersiowej,ułożonyminiepłasko,żebygoodepchnąć,
alezprzygiętymipalcamizaciśniętyminajegokoszuli,takjakby
niechciałagopuścić.

Pozwoliłsobierazjedendotknąćustamijejust.Alejedenraz

niewystarczał.Jakwogólemógłpomyśleć,żetowystarczy?Jej
usta rozwarły się jeszcze bardziej pod lekkim naciskiem jego
warg,ażnaglerozgorzałanamiętnawymianapocałunków,która
nanoworozpaliłajegokrew.

Jej język spleciony z jego językiem, ramiona owinięte wokół

szyi, przyciągace go bliżej. Jego ręce podrowały do jej
zgrabnej pupy, przytrzymując ją przy jego pulsucym członku.
Jejpiersibyłytakmocnowciśniętewjegotors,żeprzezwarstwy
ubraniaczułjędrnesutki.

Hollysięgnęłarękąmiędzyichciałamiipogłaskałajegotwardy

członek, podgrzewając jego żądzę do najwyższego stopnia. On
postąpiłtaksamoznią,sięgającpalcamimiędzyjejnogi,ażza-
częła dyszeć tak samo ciężko jak on. Posunął się jeszcze dalej,
nadzanypragnieniem,któregoniemógłjużkontrolować.Ścią-
gnął jej spodnie z bioder, by dostać się do nagiej skóry. Wsunął
wniąpalec,ajegoopanowanieniemalwyparowało,gdypoczuł,
jak była goca i mokra. Westchnęła i przycisnęła się do jego
ręki w żądaniu, do którego wyrażenia nie potrzeba było innego
zykaniżten,którymporozumiewałysięichciała.

Naglechwyciłagozaramionaiwygięłasięgwałtownie.Wielo-

krotnie.Czułkażdyskurczjejorgazmu.Patrzył,jakrozkoszfala-
mirozjaśniajejtwarz.

Pocałował ją w usta. Ciężko. Namiętnie. Połykając ostatnie

spazmyustępucegoodurzenia.

Alepotemwysułasięzjegouścisku,niecałkiemzdolnawy-

background image

trzymać jego spojrzenie. Podciągnęła spodnie i zapięła koszulę,
apotemskrzyżowałaręcenapiersiachwobronnymgeście.

–Holly
Uśmiechłasięzprzymusem.
– Co powinno teraz nastąpić zgodnie z protokołem? Mam po-

dziękować?Czyzrobićcidobrzewzamian?

–Toniebędziekonieczne.
– Cóż, i tak dzięki – powiedziała. – Nie wiedziałam, że mogę

takdojść.Tomusibyćkwestiadobrejtechniki.

Juliuszmierzwiłdłoniąwłosy.
–Niepowinienemposuwaćsiętakdaleko.
Noproblemo–odparła.–Podobałomisię,copewniezauwa-

żyłeś.Atopewnanowość.

–Comasznamyśli?
–Nigdyprzedtemniemiałamorgazmu.
–Nigdy?
–Nie,aleniemówtegożadnemuzmoichbyłych.Wiesz,jakie

kruchejestmęskiegoego.

–Ilumiałaśpartnerów?
–Czterech.Pięciu,jeślidodaćciebieAleczytosięliczy,jeśli

taknaprawdęniewłożyłeś?

–Nie–stwierdziłstanowczoJulius.–Tosięnieliczy.
Uśmiechłasięszeroko.
–Czyskończyliśmynadziś?
Udałomusięnieulecpokusiedotknięciajej.
–Dozobaczeniarano.Dobranoc.
–Toznaczy,żeniewyśleszmniepotymwszystkimdowięzie-

nia?

Juliuszacisnąłszczęki.
–Dajęcijeszczejednąszansę.
Miałnadzieję,żetegoniepożałuje.
Podeszładodrzwi,żebywyjść,alewostatniejchwiliodwróciła

sięispojrzałananiego.

–Gdybymchciałaprzywłaszczyćsobietespinki,myślisz,żeno-

siłabymjezesobąwkieszeni?

–Byćmożeniemiałaśczasu,żebyjeukryćwswoimpokoju.
Jejoczywytrzymałybezwstydujegospojrzenie.

background image

–Miałamczas,żebyzrobićwielerzeczy.Mogłam,naprzykład,

zadzwonićdoprasy.Udzielićekskluzywnegowywiadu.

–Dlaczegotegoniezrobiłaś?
– Nie lubię, kiedy ludzie kłamią na mój temat, więc dlaczego

miałabymzrobićcośtakiegokomuśinnemu?

Juliusoceniłryzyko,zanimwyjechałdopracy,aleuznał,żeSo-

phia utrzyma wszystko w ryzach. Gospodyni strzegła jego pry-
watności niemal bardziej gorliwie niż on sam. Ale to prawda:
Holly mogła mu zaszkodzić. I sama zarobić małą fortunę. Wy-
starczyłbyjedentelefon.Dlaczegotegoniezrobiła?Tonawetnie
byłoby złamaniem warunków jej kurateli. Czyżby źle ją ocenił?
Amożetobyłosprytneposunięcie,żebyjejzaufał,zanimpójdzie
nacałość?

–Dziękuję,żezachowałaśsiętakhonorowo–powiedział.
Jejrysynabrałycynicznegowyrazu.
–Niesłyszałeś,żezłodziejemająswójhonor?
–Aletyciąglepodkreślasz,żeniejesteśzłodziejem.
–Niejestem.
Juliuschciałjejwierzyć.Niebyłpewien,dlaczego.Może,żeby

niemiećpoczucia,żeprzechowujepodswoimdachemprzestęp-
cę?Amożepoto,żebymócusprawiedliwićswojerosnąceuczu-
ciawobecniej?Jejpostawaitaupartaduma,którapołyskiwała
w jej spojrzeniu, sprawiały, że zastanawiał się, czy nie tylko on
jeden jej nie docenił. Znał dostatecznie system prawny, by wie-
dzieć, że sądy nie zawsze służą sprawiedliwości. Napastliwi
prawnicy mogli mataczyć. Dowody mogły być sfabrykowane,
adobreimięzniszczoneprzezinsynuacje.Hollyniemiałapienię-
dzy,niemogłabysięobronićprzedpotężnymprawnikiem.

–Jestjużpóźno–zauważył.–Oddobrychparugodzinpowin-

naśbyćjużwłóżku.

–Przyokazji,dziękizaubraniaikosmetyki,iwszystko.
–Bardzoproszę.Przyokazji:twojewłosyładniewyglądają.
–Sąbardziejznośne,co?
–Wcześniejteżbyływporządku,alemyślałem
–Niemasprawy,Julius–wydusiłazkolejnymsztywnymuśmie-

chem.–Czyzmieniałeśwtensposóbwszystkieswojedziewczy-
ny?

background image

–Tyniejesteśmojądziewczyną.Inie:niezmieniałem.
Zapadłaniecodziwnacisza.
Julius patrzył, jak przygryzła dolną wargę, jakby nagle zabra-

kło jej tchu. Czyżby ją obraził, załatwiając fryzjera? Zrobił to,
słuchającsugestiiSophii,aleteraz,gdyotymmyślał,uznał,żeto
niebyłnajlepszykomunikat.Czyubraniatotakżebyłozbytwie-
le? Może poczuła, że nie zostanie zaakceptowana, doki nie
przystroisięwkolorowepiórka?Myślał,żejejpomaga.Zpew-
nościąniebyłoniczegozłegowpodarowaniujejkilkurzeczy,by
poczułasięlepiejchybażetoonpróbowałpoprawićsobiesa-
mopoczuciezpowodutychsiniakównajejramionach?

Pomyślał, jak łatwo mogłaby go wykorzystać. Wystarczyłoby

zdjęcie tych siniaków i telefon do wścibskiego dziennikarza,
ajegoreputacjazostałabyzłamana.Miałamożliwośćsięnanim
odegrać, ale tego nie zrobiła. Tydzień minął bez żadnego incy-
dentu.Sophiapoinformowałago,żeHollybyłaidealnymgościem
istarałasiępomagaćnakażdymkroku.

–Jeślimówisz,żeniezamierzałaśukraśćtychspinek,tociwie-

rzę.

DopieropowypowiedzeniutychsłówJuliuswnieuwierzył.Jej

wyjaśnieniebyłocałkowicieuzasadnione.Mogłabyćzaskoczona
i bezwiednie wsunąć spinki do kieszeni. Ile razy jemu zdarzyło
sięzrobićtozeswoimikluczami,gdyktoślubcośgorozproszy-
ło?

Jejoczyrozszerzyłysięnachwilę.
–Dlaczego?
–Poprostu.
–Dziękuję.–Jejgłosbyłtylkosugestiądźwięku.Wydawałosię,

że przywołuje się do porządku. Na krótką chwilę podniosła ku
niemuoczy.–Cóż,notodobranoc.

Izostawiłagojedyniezunoszącąsięnutąjejzapachudrażnią-

cąjegozmysły.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Holly zamknęła drzwi do sypialni, oparła się o nie i wypuściła

długi, drżący oddech. Julius jej uwierzył. Rzeczywiście jej uwie-
rzył,żeniepróbowałaukraśćtychnieszczęsnychspinek.Włoży-
łajetamnieświadomie.Musiaławsunąćjedokieszeni,kiedytyl-
kousłyszałaSophię,izapomniałaonich.

Dlaczegojejuwierzył?Gdybybyłanajegomiejscu,nigdybyjej

nieprzekonał.Aleonanieufałanikomu.Zawszebyłaczujna,za-
wszespodziewałasię,żektośspróbujejąwykorzystaćlubzrobić
wkonia.

Czy Julius był inny? Czy był typem osoby, która czeka z osą-

dem,dokiniedostanieewidentnychdowodów?

Holly zastanawiała się, czy nie wyrządziła sobie szkody, tak

bardzogodosiebiezrażając.Mógłbysięokazaćnajlepszymso-
jusznikiem, jakiego kiedykolwiek miała. Ale odkąd go poznała,
starałasię,żebyuwierzył,żejestgorsza,niżbyławrzeczywisto-
ści.

Czybyłozapóźno,żebytozmienić?Czypowinnawogólepró-

bować? Miała tu zostać jeszcze tylko parę tygodni. Nigdy nie
udało jej się zbytnio przywiązać do żadnego człowieka ani do
miejsca.Wszystkociąglesięzmieniało:ludzie,okolicznościTe-
raztymczasowąsprawąbyłJuliuszjegoolśniewacąwillą.Nie
byłonawetzbytniegosensuprzyzwyczajaćsiędoluksusu.Napo-
czątkuonnawetjejtutajniechciał.Byłaciężarem,którymusiał
znieść.

Czyzawszemusiałabyćciężarem?
Dlaczegoktośniemógłbyjejpragnąćmimowszystkichjejwad

igłupich,impulsywnychzachowań,któreprzysparzałyjejwięcej
kłopotów,niżbysobieżyczyła?

Jej ciało wciąż płoło od przyjemności, którą odczuła dzięki

Juliusowi. Ledwie jej dotknął, a ona eksplodowała jak petarda.
Aleonpozostawałopanowany.Nawetzaoferowała,żemusięod-

background image

wdzięczy, ale ją powstrzymał. Nie naciskał. Chronił ją poprzez
swojąpowściągliwość.

Wichrelacjizaszłajakaśzmianastałosięcoś,czegoniepo-

trafiłaokreślić.Niktnigdyniezastosowałwobecniejdomniema-
nia niewinności. Ani nie dostrzegł pod jej maską osoby, któ
chciałabyć.

GdynastępnegorankaHollyzeszłanadół,byprzyrządzićśnia-

danie,Sophiajużbyłananogach.

– Mam zamiar spędzić kilka dni z moją siostrą – oznajmiła. –

Tak dobrze tu sobie radzisz, że chciałabym z tego skorzystać
iwziąćtrochęwolnego.Mariapodjedziepomniezakilkaminut.

–CzyJuliusniemanicprzeciwkotemu?
–Samtozaproponował.
–Naprawdę?
–Tak,martwiłsię,żebędęsięprzepracowywać.Pewniemara-

cję, zazwyczaj trochę przesadzam. Ta mała przerwa dobrze mi
zrobi.

–AconatoNatalia?–zapytałaHolly.–Czyniepowinnaśmnie

nadzorować?

Sophiaspojrzałananiązniepokojem.
–Wolałabyś,żebymzostała?Mogętoodwołać,jeślichcesz.Je-

stempewna,żemojasiostraniebędziemiałanicprzeciwko.

– Nie, nie. Zastanawiam się tylko, czy program kurateli prze-

widujetakąsytuację–odparłaHollyipomyślała:Ijaktobędzie
zostaćzJuliusembezprzyzwoitki.

–Formalnietose​ñorRavensdalejestzaciebieodpowiedzialny.

Ja jestem tutaj jako przewodnik, ale ty mnie nie potrzebujesz.
Podwielomawzględamijesteśbardziejkompetentnaniżja.Go-
tujeszjakzawodowiec.Tojapowinnambraćodciebielekcje.

–Łatwojestdobrzegotować,mającdostępdonajwyższejjako-

ściskładników.

Sophiauśmiechłasię.
– Mogłabyś zanieść śniadanie se​ñorowi Ravensdale’owi? Jest

wsalonikunagórze.

–Pewnie.
–O,Mariajużpodjeżdża.

background image

Sophiarzuciłajejpożegnalnyuśmiechiwyszła.Hollypoczeka-

ła, aż kawa się zaparzy, postawiła dzbanek i filiżankę na tacy
izabrałanagórę.Salonikznajdowałsięnadrugimpiętrzewilli,
coniebyłowygodneprzyserwowaniuśniadań,aleroztaczałsię
stąd piękny widok na ogród i jezioro. Holly była tu kilka razy,
żebyodkurzyć.Żółteikremoweodcieniezodrobinąniebieskie-
go nadawały pokojowi świeży, energetyczny wygląd, doskonały
napoczątekdnia.

Gdy Holly otworzyła ramieniem drzwi, wstrząsnął nią strach.

Drzwiprowadzącenabalkonbyłyotwarte.

Juliussiedziałwplamieświatłasłonecznegoprzystolikuzku-

tegożelazanadjakimiśpapierami.Musiałwyczućjejobecność,
a może usłyszał lekkie grzechotanie filiżanki na spodeczku, bo
spojrzałwgórę.

–Dzieńdobry.
Hollyczuła,jakwjejgardlewzbierapanika,akrewścinasię

wżyłach.Byłapewna,żezamomentstaniejejserce.Nogimiała
przygwożdżonedopodłogi.Niemogłasięruszyć.

Juliuszmarszczyłbrwi.
–Cośjestnietak?
–Nie.–Hollyzrobiłakrokdoprzodu,aleniemogłaiśćdalej.–

Hm,czymógłbyśpodejśćitowziąć?Zostawiłamcośnadolena
gazie.

–Możepotemwrócisziprzyłączyszsiędomnie?–zapropono-

wał,biorącodniejtacęikładącnabalkonowymstole.

–Nie,dziękuję.
–Ktośwstałzłóżkalewąnogą?
–Niebyłamwłóżkuwystarczacodługo–powiedziałazlek-

kimgrymasem.

Przyjrzałjejsięprzezchwilęlubdwie.
– Przyjdź tu do mnie, jak już wyłączysz kuchenkę. Jest taki

pięknyporanek.Jedzeniaikawywystarczydlanasobojga.Weź
tylkojeszczejednąfiliżankę.

–Powiedziałam:nie.
–Jakchcesz.
– Mógłbyś przynieść tacę z powrotem na dół, jak już skoń-

czysz?–spytałaHolly,gdybyłaprzydrzwiach.

background image

–Atonietwojapraca?
– Czy dlatego wysłałeś Sophię daleko? Co cię tak ekscytuje

wtym,żektośwokółciebieskacze?Poczuciewładzy?

–Czyto,żepoprosiłemcię,żebyśsiędomnieprzyłączyła,nie

świadczy,żeniechcęnapawaćsięwładzą?

Skrzyżowałaramionaiwysłałamutwardespojrzenie.
–Toocowtymwszystkimchodziłowczorajwnocy?
–WczorajwnocychodziłooPomyliłemsię,pozwalając,żeby

rzeczyzaszłytakdaleko–powiedział.–Przepraszam.

Hollyniebyłagotowadaćsięudobruchać.Nadalczułasięroz-

drażnionatym,żebyłwstanietakłatwoudowodnićjejswojąra-
cjęiżeodpowiedziałamujakwyposzczonaidiotka.

Podszedłdoniej.Niedotknąłjej,alebyłnatyleblisko,żeczuła

kuszące ciepło jego ciała. Jego ciemnoniebieskie oczy trzymały
jejwzroknadelikatnejuwięzi,przezcozastanawiałasię,czynie
wyczytujewnichczegoświęcej,niżchciałaby,żebywidział.

–To,comy–zaczął.–Nigdyniespotkałemkogoś,ktoprzy-

ciągnąłby moją uwagę tak, jak ty to robisz, ale byłoby bardzo
niestosowne, gdybym się zaangażował w relację z tobą. Rozu-
mieszto,prawda?

–Obojejesteśmydorośliirobimytozaobopólnązgodą.
Jegopalecmusnąłdółjejpoliczkawdotykulekkimjakpiórko.
–Toniejestkwestiazgody,tylkokonwenansów.Towyglądało-

bytak,jakbymcięwykorzystywał.

–Aniewykorzystujeszmnie,każącmisięobsługiwaćiwydając

rozkazy?

Przestałdotykaćjejtwarzy.
–Pasujedociebietwojeimię.Holly,czyliOstrokrzew.Niesą-

dzę,bymkiedykolwiekspotkałkogośbardziejkolczastego.

–Śniadaniecistygnie–powiedziałaHolly,kiwającgłowąwkie-

runkupozostawionejnabalkonietacy.

Juliuszmrużyłoczywnamyśle.
–Niezostawiłaśniczegonakuchence,prawda?
–Nie
–Więcjeśliniechceszzjeśćzemnąśniadanianabalkonienie

dlatego, że nie odpowiada ci moje towarzystwo – myślał na
głos.

background image

Miłapełnanapięciacisza.WreszcieHollywypuściładrżące

westchnienie.

–Jestemtrochęnabakierzbalkonami.
–Boiszsięwysokości?–Niepowiedziałtegodrwiąco.Popro-

stu zapytał, jakby to, że się boi, było całkowicie uzasadnione
ijakbyniezamierzałjejztegopowoduoceniać.

–Niewysokości.Tylkobalkonów.
Ujął jej rękę i trzymał w swojej dłoni. Jego kciuk głaskał

grzbietjejrękipowolnym,kocymruchem.

–Todlategoniechciałaśspaćwpokojuprzygotowanymprzez

Sophię?

Hollyzacisnęłausta.Nigdyznikimotymnierozmawiała,ale

zjakiegośpowodułagodnytonJuliusazniósłjejwewnętrznąblo-
kadę.

– Zamykano mnie na balkonie, kiedy byłam dzieckiem, nieza-

leżnieodpogody.Mójojczymuważał,żetozabawne.Niepozwa-
lałmistamtądwyjść,dokinieprzeprosiłamzato,cozrobiłam.
Nie żebym robiła, nie wiadomo co. Wystarczyło, że spojrzałam
naniegonietakijużmnietampakował.

– Biedactwo. A co na to twoja matka? Nie wstawiała się za

tobą?

–Niemogłanawetwstawićsięzasamąsobą,niemówiącjuż

omnie–odparłaHolly.–Takudałomusięzniszczyćjejsamooce-
nę,żewolałaumrzeć.Doprowadziłjądotego.Nienawidzimnie,
bo nie zdołał mnie złamać. Dlatego właśnie ciągle stwarza mi
problemy.Pożazamną,dokądkolwiekpójdę.Maswojesposo-
by,żebymiprzypomnieć, żeniemogęprzed nimuciec.Aleuda
misię.Ucieknęizacznęnoweżycie.

Juliuswziąłjejdrugąrękęitrzymałjeobiewdelikatnym,ale

isilnymuścisku.

–Nietkniecię,dokijesteśzemną.Dopilnujętego.
Serce Holly wypełniła nadzieja płyca z jego nieugiętego

tonu.Jakdużoczasumiło,odkiedyostatnirazczułasiębez-
piecznie?Naprawdębezpiecznie?

–Dziękujęci
–Niemogęsobiewyobrazić,jaktrudnemusiałobyćtwojeży-

ciewporównaniuzmoim–powiedział.–Twójojczymwydajesię

background image

gnidą.Toonpowinientrafićdowięzienia,niety.

Holly spojrzała na ich złączone dłonie. Jej ręce były tak małe

wporównaniuzjegorękoma.Powolipodniosłananiegowzrok.
Tawymianaspojrzeńsprawiła,żejejnogizrobiłysięmiękkiejak
zwaty.

–Dlaczegotaknamniepatrzysz?–spytała.
–Jak?–Jegogłosbyłgłęboki,rezonucy.
–Jakbyśzamierzałmniepocałować.
Odgarnąłwyimaginowanykosmykwłosówzjejtwarzy.
–Skądpomysł,żezamierzamciępocałować?
Ustamiałcentymetryodjejwarg,jegociepły,miętowyoddech

płynąłwprostdojejust.

–Takieprzeczucie.
Zabawnietrąciłjejwargiswoimi.
–Zawszeufaszprzeczuciom?
Hollyzarzuciłamuręcenaszyjęiprzytuliłasięmocniej.
–Przeważnie.
Potarłustami–raz,dwa,trzyrazy–jejwargi.
–Toszaleństwo.Niepowinniśmytegorobić.
–Tego,toznaczyczego?
Oparłswojeczołoojejczoło.
–Każmiprzestać.
–Nie.
–Holly,musiszmikazać
–Chcę,żebyśmniepocałował–oświadczyłaHolly.–Chcę,że-

byśsięzemnąkochał.

Gdytylkotopowiedziała,zdałasobiesprawę,jakbardzopraw-

dziwebyłytesłowa.Odchwili,gdygospotkała,ciągnęładonie-
gojakćmadojasnejlatarniwgocąletniąnoc.Pragnienie,któ-
rewniejwzbudzał,byłoniepodobnedoniczego,czegodotąddo-
świadczyła.

Spojrzałnaniąpociemniałymizpożądaniaoczyma.
–Dlaczego?
–Ponieważtypociągaszmnie,ajaciebie,więcszkodabybyło

ztegonieskorzystać.

Jedną ręką ujął jej twarz, druga spoczywała nisko na jej ple-

cach.

background image

–Dlaczegoja?
–Adlaczegonie?–odpowiedziałapytaniem.–Jesteśsinglem.

Jateż.Więcwczymproblem?

–Czyjedenraznamwystarczy?
Hollypogłaskałagopobrodzie.
–Czyzawszemusiszwszystkoprzemyśleć,zanimcośzrobisz?

Czynigdypoprostuniepłynieszzprądem?

Podniósłjejdłońdoustipocałował,niespuszczajączniejoczu.
–Aczytykiedykolwiekzatrzymujeszsię,żebypomyśleć,zanim

cośzrobisz?

–Myślę,żepowinniśmyjaknajlepiejskorzystaćztego,żeSo-

phiapojechałazwizytądosiostry.

Czytodlategowysłałswojągospodynięzdalaoddomu?Może

tobyłonieświadome,aleotworzyłoimdrogę,bymoglisięwdać
wromansbezwidowni.

Zpoważnąminąująłjejtwarzwdłonie.
–Pragnęciętak,jaknigdyniepragnąłemnikogo.
–Jateż.
Opuścił głowę i pocałował ją, napierając na nią całym ciałem.

Jegoręceprzesułysięponiejlekko,dotykając,badając,odkry-
wając.Dotarłydopiersi,uniosłytop,bysiędonichdostać.Jego
zyk wirował po jej sutku i wokół niego; sprawiał, że drżała
z niecierpliwości, gdy jego zęby delikatnie zaciskały się na sut-
kach.

RęceJuliusaprzesułysięwzdłużbokówHolly,bychwycićjej

biodra i przycisnąć je mocno do swoich bioder. Wydał głęboki,
gardłowydźwięk,gdysięzetknęli.Dźwiękaprobaty,pragnienia,
surowej,pierwotnejżądzy.

–Nietutaj–powiedział,wziąłjąwramionaizaniósłdoswoje-

goapartamentu.

Gdy Holly pociągała go za sobą na materac, zauważyła, że

drzwi balkonowe są otwarte, ale odepchnęła swój strach, nie
chcącnawetnasekundęznaleźćsięzdalaodniego.Całejejcia-
łopłoło.Tętniłożądzątakintensywną,żeażoszałamiacą.

Julius zajął się jej ubraniami, a ona starała się ściągnąć jego

ciuchy.Jednakjejręceniewspółpracowałyzniąwtympośpiesz-
nymdążeniu,bypoczućjegonagąskórę.Podnieceniesprawiało,

background image

żegmerałaniezdarnieprzyjegoguzikach,więcmusiałjązastą-
pić. Holly patrzyła, jak rozpina koszulę, strząsa ją z ramion
izrzucanapodłogę.Położyładłonienajegoklatcepiersiowej.

Juliuspieściłjejpiersiwargamiijęzykiem,sprawiając,żeskrę-

cała się i drżała z rozkoszy przy każdym jego ruchu. Scałował
drogęodjejpiersidobrzucha,zagłębiającnachwilęjęzykwjej
pępku,zanimpowiódłnimniżej.

Hollywstrzymałaoddech,kiedydoszedłdojejłona.Dotykjego

wargiseksownetarciejęzykasprawiało,żewygięłasięjakza-
dowolonykot.Faleorgazmuzaskoczyłyją,opanowująccałecia-
ło, wstrząsając nim, podrzucając w wirze ekstazy, której dała
upustpoprzezgłośnewestchnienia.

Gdyprzyjemnośćsłabła,Juliuspobudziłjądonowychwrażeń,

klękającmiędzyjejudami.Jegoustaznówdotknęłyjejwarg,kie-
dywchodziłwniązręcznym,głębokimpchnięciem,któresprawi-
ło, że całe jej ciało wstrząsnęło się w odpowiedzi. Początkowo
jegopchnięciabyłypowolneirozważane–dawałjejczas,abydo
niegoprzywykła.Alepotem,gdynamawiałagodotegobeztchu,
zwiększyłtempo,wchodzącgłębiej,mocniej,szybciej,ażrozkoły-
sała się, by znaleźć się w raju. Sięgnął pomiędzy ich ciała, aby
drobnąpieszczotąpomócjejszczytować.Krzykła,gdydozna-
niaprzelewałysięprzeznią,falazafalą.Pozwolił,bysięprzeto-
czyły,zanimsamdałupustswojemupobudzeniu.

To było dla Holly coś nowego: leżeć w ramionach mężczyzny

i nie chcieć się odsunąć lub pobiec pod prysznic. Nie żałować
tego,czemupoddałosięswojeciało–samemualbozapośrednic-
twempartnera.Byławwyśmienitymstanieznużenia,każdakoń-
czyna wydawała się rozluźniona, a umysł dryfował jak tratwa
rozbitków.

PochwiliJuliusoparłsięnaramionachispojrzałnanią.
–Niejestemdlaciebiezbytciężki?
Hollyprzesułaczubkiempalcawdółjegokręgosłupa.
–Nie.
Musnąłpalcemjejdolnąwargę,zzatroskanymwyrazemtwa-

rzy.

–Możeciępośpieszyłem.Tobyłaledwochwila.
–Nie–powiedziała.–Tobyłoidealne.Tybyłeśidealny.

background image

Pocałowałjąwusta.Miękko.Lekko.
–Jeślidaszmikilkaminut,będęgotowynadrugąrundę.
Hollyuniosłabrwi.
–Awięcnieskończysięnajednymrazie?
–Aniechceszwięcej?
–Zdajesię,żezaspokoiliśmypożądanie?
– To nie jest takie pożądanie, które można zaspokoić jednym

razem.

Hollyzachowałakamiennątwarz.
– Co sugerujesz? Romans? Związek? Nie jestem pewna, co

twoja rodzina będzie miała do powiedzenia na temat ciebie
imniejakopary.Albocoztymzrobiprasa.

–To,corobięzeswoimprywatnymżyciem,tomojasprawa,ni-

kogoinnego,nawetmojejrodziny.

–ASophia?
–Coznią?
–Coonapowie,gdysiędowie,żezesobąśpimy?
–Niepowiemyjej.
–Akurattocośda.Zorientujesięodrazu,gdytylkowróci.
Przeturlałsięiwstałzłóżka,podniósłspodnie,nałożyłjeiza-

piąłzniepotrzebnągwałtownością.

–Acopowietwojakurator,kiedyjejpowiesz?
–Niezamierzamjejmówić.Toniejejsprawa.
Juliuschwyciłkoszulęiwsunąłręcedorękawów.
– Nie możemy tego ciągnąć. To złe. Nie powinienem był po-

zwolić,żebytosięstało.Przepraszam.Bioręnasiebiepełnąod-
powiedzialność.

Holly spuściła nogi przez krawędź łóżka i sięgnęła po najbliż-

szyciuch.

–Taa,pewniepoprostuzrobiłeśtozlitości?
–Co?–Jegogłosbyłostry,wstrząśniętyzmartwiony.
– Przespałeś się ze mną tylko dlatego, że zrobiło ci się mnie

żal, gdy ci powiedziałam, jakie beznadziejne było moje dzieciń-
stwo.

–Tonieprawda.
Spojrzałamuprostowoczy.
–Nie?

background image

Przeciągnąłdłoniąpowłosach.
–NieAmoże.Niewiem.
Hollyskończyłasięubierać,poczympodeszładoniego.
–Wporządku,Julius.Niedenerwujsię.Niemamnicprzeciw-

ko temu, żeby się skończyło na jednym razie. Nie ma sensu za-
nadtogruchać,bozadwatygodniewyjeżdżam.

Patrzyłnaniąprzezdłuższą,pełnąnapięciachwilę.
–Przypuszczam,żemaszto,czegochciałaś.
–Toznaczy?
–Odchwili,gdytutajweszłaś,zawzięłaśsię,żebymniezłamać,

prawda? – powiedział. – To był twój cel. Twoja misja. Zrobiłaś
wszystko, co mogłaś, żeby udowodnić, że nie mógłbym ci się
oprzeć.Cóż,miałaśrację.Niemogłem.

Hollybyłotrochęwstyd,bobardzobliskibyłprawdy.Alejesz-

czebardziejniepokoiłojąto,żeostatecznietoonapragnęłago
bardziejniżkogokolwiek.Niewiedziała,jaksobieradzićztakim
pożądaniem.Wciążwniejtkwiło.Tobyłabestia,któraniedługo
obudzisięznowu.

–Coterazzrobisz,kiedyjużosiągnęłaśswójcel?–zapytał.–

Udzieliszszczełowegowywiaduprasie?

Holly odwróciła spojrzenie, na wypadek gdyby miał dostrzec,

jakbardzopoczułasięzraniona.

–Niepotrafiszufaćludziom.
–Janiepotrafię?
Odwróciłasięzpowrotem,bynaniegospojrzeć.
–Czynaprawdęmyślisz,żedzieliłabymsięztobąmoimciałem

po to, by potem wszystkim o tym opowiadać? Bardziej zraniła-
bymsiebieniżciebie.

– Płacą duże pieniądze za skandaliczne historie. Napraw

duże.Mogłabyśsiędziękitemuustawić.

Hollyzacisnęłausta,szukającbutów,aleznalazłatylkojeden.

Frustracjaibólsplątały sięciasnowjej piersi,przezco trudno
jejbyłooddychać.Samadostarczyłamupowodów,żebyuwierzył,
że sprzedałaby się, żeby mu dokopać. Wstydliwa prawda była
taka,żekilkadnitemumogłabytakpostąpić.Alecośsięzmieni-
ło.Onasięzmieniła.Jegodotyk,troska,obietnicaochronyspra-
wiły, że coś w niej przeskoczyło. Rzeczy, których chciała wcze-

background image

śniej,jużniebyłytymi,którychchciałateraz.

Tobyłoniepokoce,przerażace–pozwolićtymrodzącymsię

nadziejomimarzeniomznaleźćpunktzaczepienia.Porazpierw-
szywżyciumignęłojejprzedoczyma,jaktojestbyćwbezpiecz-
nym związku. Z mężczyzną, który chciał dla niej jak najlepiej,
którypomógłbyjejwykorzystaćjejpotencjał,zamiastjąsaboto-
wać. Zobaczyła, jak to jest być akceptowaną i darzoną zaufa-
niem.

Byćkochaną.
Hollywzięławdechizmusiłasię,byspojrzećnaJuliusa.
– Myślę, że będzie najlepiej, jeśli zadzwonisz do Natalii, żeby

mniezabrała.

–Nie.
– Dlaczego nie? – spytała Holly, próbując przekłuć bańkę na-

dziei, która zaczynała wzbierać w jej piersi. – Ja tylko ściągam
kłopoty.Mojemiejscejestwwięzieniu,jakkiedyśpowiedziałeś.

Podszedłdoniej.Położyłręcenajejopuszczonychramionach.

Jegodotykbyłlekkijakpiórko,alegocyjakogień.

–Nigdzieniepojedziesz.
Przesułaczubkiemjęzykapowargachsuchychjakpieprz.
–Niezrobiłabymtego.Niezadzwoniłabymdoprasy.
Lekkościsnąłjejramiona.
–Przepraszam.
–Wporządku.Niedokońcadałamsiępoznaćjakoktoś,komu

mógłbyśzaufać.

–Cojamamztobązrobić,HollyPerez?
–Napoczątekmożeszmniepocałować.
Wycisnąłdelikatnypocałuneknajejustach.
–Apotem?
–Możeszpołożyćswojądłońnamojejpiersi.
Ująłjejpiersiprzezubranie,jegooczybłyszczały.
–Icopotem?
Podeszła bliżej, pozwalając, by ich oddechy się zmieszały, gdy

obejmowałaramionamijegoszyję.

–Domyślsię–powiedziała,aonprzylgnąłustamidojejwarg.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

KilkadnipóźniejHollypatrzyła,jakJuliusśpi.Mogłabytakpa-

trzećnaniegogodzinami,zapamiętującjegorysy,zachowującje
w swoim umyśle na czas, kiedy odejdzie z jego życia. W ciągu
ostatnichkilkudniprowadziłazesobągłupiągrę,udając,żenie
dziemusiałaopuścićtegomiejsca.

Byłanawetnatyległupia,bywyobrażaćsobie,jakbudujązJu-

liusem wspólne życie. Mają rodzinę. Razem planują przyszłość.
Nigdy wcześniej nie pozwoliła sobie marzyć o tych rzeczach.
Każdydzieńspędzonywjegotowarzystwiesprawiał,żepragnęła
gobardziej.Nietylkofizycznie,mimożetoteżstawałosięcoraz
lepszeilepsze.Byłowtymwięcejintelektualnejwięzi,jakiejnig-
dyznikimniemiała.

Hollyczubkiempalcaobrysowałajednązjegobrwi.
–Obudziłeśsię?
–Nie.
Uśmiechła się i obrysowała drugą brew. Lubiła jego poczu-

ciehumoruukrytepodcałątąpozornąsztywnością.

–Śnisz?–zapytała.
–Tak,opewnejgocejdziewczynie,którależywmoimłóżku

idotykamnieswoimizręcznymirączkami.

Hollysięgnęłarękąwdół.
–Czytak?
–Mmm,właśnietak.
–Czywtymśniedziewczynaprzesuwasięwdółtwojegociała,

o,właśnietak?

Przesuwała się w dół, tak by piersiami muskać jego ciało, za-

czynającodtorsu,akończącnakroczu.

–Tak–odpowiedziałcichympomrukiem.–Nigdyniechcęsię

obudzić.

–Weźprezerwatywę,querida.
–Chcęcięposmakować.

background image

Wymruczał przekleństwo, gdy przeciągała po nim ustami, do-

kiniezacząłciężkooddychać.Patrzyłananiego,ajejwłasne
podniecenierosłowrazzefektem,którynanimwywierała.

–Holly–jęknął,gdyjużbyłopowszystkim.
–Co?
Zmarszczył brwi w głębokim namyśle. Po chwili jednak jego

rysyrozpogodziłysię,aonuśmiechnąłsięblado.

–PoprostuHolly.
Pogłaskałagopolekkozarośniętejbrodzie.
–Niedajeszsięprzypadkiemponieśćuczuciom,prawda?
–Comasznamyśli?
–Totylkonateraz.Mamnamyślinas.Gdyminiemiesiąc,wy-

jeżdżamdoAnglii.

Odsunąłrękę,którągłaskałajegotors,iwydostałsięzłóżka.
–Wiem.Cieszęsię,żetakbędzie.
Włożył szlafrok i zawiązał pasek, z kamiennym wyrazem twa-

rzy.

–Niewyglądasznaszczególnieszczęśliwegoztegopowodu.
Rzuciłjejzirytowanespojrzenie.
–Dlaczegomiałbymniebyćszczęśliwyztegopowodu?
Wzruszyłaramionami.
–Myślałam,żemożebędziecimniebrakowało.
–Będzie,aletonieznaczy,żechcę,żebyśzostała.
Hollyusiadłaipodciągnęłakolanapodbrodę.
–Niezostałabym,nawetgdybyśmniepoprosił.
–Niepoproszę.
–Wporządku.Cieszęsię,żetoustaliliśmy.
Podszedłdodrzwibalkonowychiodblokowałje.Hollyzesztyw-

niała.

–Corobisz?
–Potrzebujętrochęświeżegopowietrza.
Goryczwezbraławjejgardle.
–Robisztotylkopoto,żebysięmniepozbyć.Tookrutne,prze-

cieżwiesz,jakmnietoprzeraża.Myślałam,żerozumiesz.

–Totylkobalkon,błagamcię.
Łzy wzbierały w jej oczach, ale próbowała powstrzymać je

mruganiem.

background image

–Toniejesttylkobalkon,docholery!
Wstałazłóżka,ciągnączasobąprześcieradło,żebysięokryć.
– Spędziłam wiele godzin, wiele lat mojego życia w przeraże-

niu,ateraztyużywasztegostrachu,wykorzystujeszgo,bymnie
odepchnąć,boboiszsiętego,jakieuczuciawywołujewtobiemój
wyjazd.

Szerokootworzyłdrzwiiwyszedłnabalkon,stającplecamido

niej.Jejsercebiłozbytszybko,zbytnieregularnie.Widziałanie-
wyraźnieprzezłzy.Próbowałauciec,aleprześcieradło,wktóre
byłaowinięta,utrudniłojejruchy.Potknęłasięiupadłanapodło-
gę.

–Wszystkowporządku?–Juliuswułamkusekundyznalazłsię

przyniej.

Hollypacłagoporęku.
–Oczywiście,żenie.Zamknijtedurnedrzwi,dobrze?
Chwyciłjejpodbródekmiędzypalecwskazucyakciuk.
–Nicciniejest,Holly.Spójrznamnie.Nicciniejest.Niktcię

nieskrzywdzi.

Spojrzałananiego.
–Tymnieskrzywdziłeś.Ty.Niepowinieneśbyłtegorobić.
Łzypłyłyjejzoczu,choćrobiławszystko,byjezatrzymać.
–Nojuż,już –Przyciągnąłjądo siebie,opierającswój pod-

bródeknaczubkujejgłowy,głaszczącjejplecykocymi,kolisty-
miruchami.–Wporządku,querida.Przepraszam.Niepowinie-
nembyłtegorobić.Przepraszam.Cicho,niepłacz.

–Niepłaczę.
–Oczywiście,żenie.
–Jestemzła,towszystko.
–Oczywiście,żetak.Maszprawobyćzła.Zachowałemsięjak

palant.

Holly słuchała jego równomiernego oddechu, czuła rękę deli-

katniegłaszczącąjejwłosy.Isercejejsięściskałonamyślotym,
jakszybkotosięskończy.

Niezakochiwałasięwnim.Nie,tylkopoprostuontakbardzo

różniłsięodpozostałychmężczyzn,którychspotkaławprzeszło-
ści. Był niewiarygodnie silny, ale i delikatny, kiedy trzeba. Miał
honorizasady.Interesowałogoto,coukształtowałojąjakooso-

background image

bę.

Jak mogłaby nie czuć odrobiny żalu na myśl o nieuchronnym

odejściu?Tobyłonaturalne.Tonieznaczy,żesięwnimzakochi-
wała.

–Chcę,żebyścośdlamniezrobiła.
–Co?
Łagodniezłapałjązaręce.
–Chcę,żebyśwyszłazemnąnabalkon.
Hollypróbowałasięwyrwać,alejegouścisksięwzmocnił.
–Nie,nieprośmnieoto.Niemogę.
–Będęztobąprzezcałyczas.Niepuszczęcię.Zaufajmi,Hol-

ly.

Czymogłatozrobić?Zaufać,żestanieprzyniej,byjejpomóc

pokonaćnajgorszykoszmar?Pocieleprzeszedłjejdreszcz.

–Niejestempewna,czypotrafię.Ojczymwciągałmnienabal-

kon za włosy. Zamykał mnie, a potem bił moją mamę na moich
oczach.Niekażmitegorobić.Niemogę.

– Nie pozwalaj mu więcej wygrywać, querida. Przez cały ten

czasonmiałcię podkontroląprzeztwój strach.Zaufajmi.Nie
pozwolęcispaść.

Hollypomyślała,żechybajużspada.Różneemocjeprzelewały

się przez bariery, które wzniosła wokół swojego serca. Jej me-
chanizmyobronnebyłybezsilnewobecjegoczułości,troski,wy-
trwałości i wsparcia. Nie mogła sobie pozwolić, by stracić dla
niego głowę. To był tymczasowy układ, który skończy się wraz
zkońcemjejpracspołecznych.

Juliusnależałdozupełnieinnegoświata.Niebyłobywnimdla

niejmiejsca.Byławyrzutkiem.Odmieńcem.Zerem,któregonikt
niechciał.

– Okej – Z jej ściśniętego ze strachu gardła wydobył się

szorstkigłos.

Julius zaprowadził ją do drzwi balkonowych i otworzył je,

a świeże powietrze uderzyło jej w twarz. Chwyciła go za rękę
takmocno,żezastanawiałasię,dlaczegoniekrzywisięzbólu.

– Grzeczna dziewczynka – powiedział. – Teraz postaw krok.

Zatrzymamysię,jeślitobędziedlaciebiezbytwiele.Tydecydu-
jesz.

background image

Holly zrobiła krok na balkon na nogach tak niepewnych jak

unowonarodzonegoźrebięcia.Starałasięskoncentrowaćnawi-
dokuznadzieją,żetoodciągniejąodmyśliostrachu,którymro-
ziłjądoszpikukości.

–Dobrzeciidzie–pochwalił.–Chceszspróbowaćzrobićjesz-

czekilkakroków?

Wzięła kolejny spazmatyczny oddech i zdobyła się na kolejny

kroknaprzód.Jegodłonieścisnęłyjejręcenazachętę.Spojrzała
naniegoiuśmiechłasięniepewnie.

–Ładnywidok.
–Tak–odparł,alezauważyła,żewcaleniepatrzyłnawidok.
Hollyspojrzałanaichzłączonedłonie.Niepuszczałjej.Niepo-

pychał jej poza granice jej wytrzymałości. Dotrzymał obietnicy.
Ciężar strachu przestał tak gnieść jej pierś. Mogła oddychać.
Czuła,jakjejtętnostopniowozwalnia.Niebyłauzdrowiona,ale
zrobiłapostępy.Towystarczyło,bydaćjejpromyknadziei.

Hollyspojrzaławjegociemnoniebieskieoczy.
–Dzięku
– Ja nic nie zrobiłem – odparł. – Ja tylko trzymam twoją dłoń.

Następnymrazembędziełatwiej.

–Niejestemtegotakapewna–powiedziałazlekkimdrżeniem.
–Niedoceniaszsię.Możeszzrobićwszystko,jeślitylkospró-

bujesz.Maszwielkipotencjał.

Hollyodsułasię,bywejśćzpowrotemdopokoju.Łatwobyło

mu mówić o potencjale. Miał dobre wykształcenie, pieniądze
i możliwości, o jakich ona mogła tylko pomarzyć. Jego rodzice
możeibylitrudni,aleprzynajmniejichmiał.Onaniemiałaniko-
go.

Juliusstanąłzaniąipołożyłjejdłonienaramionach.
–Chcesziśćnakolację?
–Wpublicznemiejsce?
–Zdajesię,żerestauracjetomiejscapubliczne.
–Toznaczy,żesąwnichludzie,którzymogąnamzrobićzdję-

cie.

–Znampewnącichą,małąknajpkę,gdzieniktnamniebędzie

przeszkadzał–powiedział.–Facet,któryjąprowadzi,jestmoim
znajomym.

background image

–Dlaczegotorobisz?–spytałaHollyzezmarszczonymibrwia-

mi.

–Corobię?
–Zachowujeszsiętak,jakbytobyłnormalnyzwiązek.
Mięsieńobokjegoustporuszyłsięnerwowo.
–Chybazasługujesznato,żebyodpocząćodgotowania?
–Notozamówjakieśdanienawynos.
–Totylkokolacja–przekonywał.–NierazzabieramSophięna

miasto.

–Wolałabymnie.
–Dlaczegonie?Maszsięjużwcoubrać.
Holly odwiła się z prześcieradła, którym była zawinięta,

isięgnęłaposzlafrok.

–Cieszęsię,żezesobąśpimy,alenieprośmnie,żebymzacho-

wywała się tak, jakbyśmy byli prawdziwą parą. Randki na mie-
ścieniewchodząwgrę.

–Dobrze–powiedziałodniechcenia,alenieoszukałjejanina

sekundę.–Zapomnij,żepytałem.

Hollyprzygryzławargę,kiedyposzedłdołazienki.Byłzdener-

wowany, że odwiła, ale co innego mogła zrobić? Przyjemnie
byłoby iść na kolację, ale jak mogła kontrolować swoje emocje,
jeśli namawiał ją do robienia rzeczy, które robią pary? Roman-
tyczna kolacja dla dwojga była niewłaściwa. Ona nie była jego
sympatią.Nigdyniąniebędzie.

Juliuswiedział,żeniemaprawaczućirytacjinaHollyzato,że

odwiławyjściaznimdorestauracji.Niebyliparą.Totylkoro-
mans. W zasadzie powinien się zgadzać na utrzymywanie tego
z dala od opinii publicznej, ale miał ochotę spędzić z nią czas
z dala od willi, gdzie czuła się jak członek personelu, a nie jak
równa mu osoba. Chciał, by mogli się zachowywać jak dwoje
zwykłychludzi,którzysięwzajemniepociągali.

Samfakt,żewolałanienagłaśniaćichrelacji,potwierdzał,że

byławrażliwaiłatwojąbyłozranić.Ukryłatępodatnośćnazra-
nienia za fasadą osoby, z którą nie warto zadzierać. Groza jej
przeszłości odrażała go. Chciał sprawić, by wreszcie czuła się
bezpieczna.Potrzebowałczasu,bytoosiągnąć.Aleilemiałtego

background image

czasu?Niedośćdużo.

Zjakiegośpowoduzakażdymrazem,kiedymyślałojejwyjeź-

dzie, czuł ból poniżej żeber. Jakby ktoś dźgał go nożem. Co się
zniąstanie,gdywyjedziedoAnglii?Niematamnikogo.Będzie
zupełniesama.Dokogosięzwróci,jeślirzeczywezmązłyobrót?

To,żemuzaufała,gdychciałjązabraćnabalkon,głębokogo

wzruszyło. Widział w jej twarzy lata zgrozy, ale przecież stojąc
wjegoramionach,uśmiechłasiędoniego,ufając,żezapewni
jejbezpieczeństwo.Ktooniezadba,gdygoopuści?

Dlaczego,docholery,taknieustannierozmyślałnadjejwyjaz-

dem?Oczywiście,żemusiaławyjechać.Właśnietegochciała.Za-
cząćwszystkoodnowawojczyźniematki.Tobyłaszansa,byjej
życiewróciłonadobretory,bymogłarealizowaćswojemarzenia
izostawićzasobąprzeszłość.Juliusstaniesięczęściątejprze-
szłości.CzyHollykiedykolwiekonimpomyśli?Zasknizanim?

Przywołałsięwmyślachdoporządkuispróbowałsięskupićna

programowaniu. Nie powinien piegnować tych uczuć. Mógł
chcieć zobaczyć, jak Holly staje na nogi i wykorzystuje swoje
możliwości.Aleto,żeniemógłspokojniemyślećojejwyjeździe,
było śmieszne. Początkowo nie chciał, żeby tu przyjechała. Jak
mógłbychcieć,żebyzostałanazawsze?

ZadzwoniłtelefoniJuliusplanowałgozignorować,alezmienił

zdanie,gdyzobaczył,żetodzwoniłaMiranda.Wreszcie.

–Miło,żeoddzwaniasz.
–Przepraszam,aleniemiałamochotyznikimrozmawiać.
–Dobrzesięczujesz?
–Julius,tojestpoprostużenuce–powiedziała.–Mamawy-

chodzizsiebieiporazpierwszyniemogęjejzatowinić.

–Spotkałaśjużtędziewczynę?
–Nie.Chcętylkoucieciukryćsięgdzieś,dokitowszystko

nieucichnie.

–Prasaprosiłacięjużokomentarz?
– Pewnie, codziennie proszą. Najgorsze, że wciąż nas porów-

nują.Oficjalniejestemteraztą„brzydsząsiostrą”.

–Samawiesz,żetobzdura–zaprotestowałJulius.
– Widziałeś ją? – zapytała Miranda. – Jest oszałamiaca. Jak

jakaśsupermodelka.Izgadnij,cojeszcze:jestpoczątkucąak-

background image

torką.Tatajeststraszniedumny,żespłodziłdzieckozteatralny-
miambicjami.

–Wczymgrała?Nigdywcześniejoniejniesłyszałem.
– Tylko w amatorskich produkcjach, ale teraz wystarczy, że

poda nazwisko, a rozłożą przed nią czerwony dywan. Poczekaj,
tosięprzekonasz.

–Koneksjeniezaprowadząjejtakdaleko–stwierdziłJulius.–

Dotegopotrzebatalentu.

–Niechcęotymdłużejrozmawiać.Couciebie?
–Wporządku.Mamdużopracy.
–Jakzawsze.
–Jakzawsze–potaknął,uśmiechającsięponuro.
–Kiedywpadasz?Planujeszjakieśodwiedziny?
–Nieteraz.
Zapadłakrótkacisza.
–Maszkogoś?–zapytałaMiranda.
Juliusodbiłpytanie,choćznałjużodpowiedź.
–Aty?
– Wiem, że myślisz, że marnuję życie, ale kochałam Marka –

odpowiedziała Miranda obronnym tonem, którego używała za-
wsze,gdyporuszanotentemat.

– Wiem, kochanie. A on kochał ciebie. Ale gdyby to on był na

twoimmiejscu,pewniedoterazjużbypoukładałsobieżycie.

– Najwidoczniej nigdy nie byłeś zakochany. Nie wiesz, co to

znaczystracićjedynąosobąnaświecie,naktórejcizależy.

Juliusznówpoczułtonagłeukłuciemiędzyżebrami.Miałstra-

cić Holly. Za kilka dni miało jej tu nie być. A on miał już nigdy
więcejjejniezobaczyć.

Takmusiałobyć,bomiałapraworozpocząćswojenoweżycie

bezjegoingerencji.

Odłożyłsłuchawkę,gdyjegosiostrawyliczyłamutysiącepowo-

dów, dla których po śmierci swojego ukochanego z dzieciństwa
nigdy nie będzie się spotykać z innym mężczyzną. Westchnął
ciężko. Dawniej zastanawiał się, czy miłość warta była całego
tegocierpienia.Dotejporytegounikał.

Dotejpory

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

ParędnipóźniejJuliuszakończyłtelekonferencję,któratrwała

dłużej,niżsięspodziewał,iudałsięnaposzukiwanieHolly.Wy-
ciągałapodbierakiemliście.

–Któryśzogrodnikówmożesiętymzająć–powiedział.
Odwróciła się i uśmiechła jednym ze swoich zuchwałych

uśmiechów.

–Ajestcoś,cotwoimzdaniempowinnamrobićpoddachem?
Objąłjąwtalii,przyciągającjejodzianewbikiniciało.
–Dlaczegozawszeprzechadzaszsiętunawpółrozebrana?–

warknąłnaniąfiglarnie.

–Żebycięlepiejkusić,mójdrogi.
Juliuszbliżyłustadojejwarg.Gocoemanuceprzyichze-

tknięciuzawszegozaskakiwało.Zachwycało.Przyciągnąłjąbli-
żej,cieszącsiędotykiemjejszczupłego,muśniętegosłońcemcia-
ła.Całowałją,zdejmującgóręjejbikini.Jejręcepodrowałydo
jegokoszuli,rozpinająckażdyguzikzwywołucądreszczumyśl-
nąpowolnością.

Przyłożyłustadojejpiersi,ssącidrażniącje,ażtracącdech,

zaczęła cicho pokiwać. Rozwiązał sznureczki dołu jej bikini
iująłdłońmipośladki.

–Totrochęniefair.Jestemcałkiemgoła,atywpełniubrany.
–Przenieśmysiędośrodka.
Otarłasięoniegozmysłowo.
–Amożenajpierwrazempopływamy?
Niemógłsięoprzećtejjejzachciance.Byłatakcholerniesek-

si, że ledwo mógł się utrzymać w ryzach. W ciągu kilku sekund
też kompletnie się rozebrał i był z nią w basenie. Pocałował ją,
aonapieściłajegotors,apotemopuszczałaręcecorazniżejini-
żej, aż gotów był eksplodować. Prowadził ją tyłem do kradzi
basenu,alezamiastoprzećjąplecamiojegobrzeg,odwróciłją
tak,byjejplecystykałysięzprzodemjegociała.Całowałjąod

background image

uchadoszyiizpowrotem,przeciągającjęzykiempojejpach-
cym ciele. Wydała zachęcacy jęk, gdy przeniósł się między jej
nogi.

Wszedłwniągłęboko,ledwiebędącwstaniesiękontrolować,

gdyzacisnęłosięnanimjejgoce,wilgotneciało.Wciążpchał,
zwiększając tempo tak, że dla równowagi musiała trzymać się
koma kradzi basenu. Czuł wspaniałe pulsowanie wewnątrz
jejciała,którekurczyłosięwokółniego,gdydoszła,doprowadza-
jącijegodooszałamiacegowyzwolenia.

Odwróciłasięwjegoramionach,patrzącnaniegotwarząroz-

świetlonązrozkoszy.

–Robiłeśtojużkiedyśwbasenie?
–Nie.
–Mamszczęście,żejestemtwojąpierwsząbaseno
Juliuspołożyłjejpalecnaustach,bypowstrzymaćjąodwypo-

wiedzeniawulgarnegosłowa,któregosięspodziewał.

–Nie
Odepchnęłajegorękę.
–Niebądźtakiprzeczulony,Julius.Totylkoseks.
Tylkoseks.Czydlaniegotobyłtylkoseks?Możedlaniejtak,

aledlaniegotowniczymnieprzypominałoseksu,jakiuprawiał
wprzeszłości.Seksprzekształciłsięzczystofizycznegoprzeży-
cia w coś bardziej emocjonalnego. Lubił mieć Holly w pobliżu.
Była zabawna, ekscytuca i śmiała w taki sposób, który wycią-
gnąłgozjegostrefykomfortu.Aleonteżpomógłjejwyjśćzjej
strefy komfortu. Zgodziła się nawet, żeby przez ostatnich kilka
nocyzostawiłotwartedrzwibalkonowewjegopokoju,kiedysię
kochali.

„Kochalisię”–tookreślenienimwstrząsnęło.Możetoniebył

„tylkoseks”.Onsięzniąkochał.Ubóstwiałojejciało,upajałsię
zarówno ofiarowywaniem, jak i otrzymywaniem. Samo jej spoj-
rzeniepobudzałogo.Jejzapachwystarczał,byrobiłsiętwardy.
Wszystko, co się z nią wiązało, kręciło go. Nie mógł sobie wy-
obrazićinnejkobietyrównieporywacejisatysfakcjonucejjak
ona.

Aleonawyjeżdżazaczterydni
Cooczywiściebyłowporządku.Miałaswojeplany,aon–swo-

background image

je. Nie zależało mu na czymś poważnym. Dobrze się bawili. To
ona go nauczyła się rozluźniać. A on pomógł jej skonfrontować
się ze swoim lękiem. Chciał, żeby jej się powiodło. Jej energia,
pasja i motywacja były wspaniałymi cechami, jeśli tylko zostały
odpowiednioukierunkowane.

Hollyzarzuciłamuramionanaszyję.
–Cotozamarszczenieczoła?
Juliuszmusiłsiędouśmiechu.
–Czyjamarszczęczoło?
Położyłapalecmiędzyjegobrwiami.
–Zawszerobicisiętutakiwzgórek,kiedysięzastanawiasz.
Złapałjejpaleciprzeciągnąłponimjęzykiem.
–Myślę,żemoglibyśmywejśćdośrodka,zanimspalimysięna

raka.

–Racja–przyznała.
Julius stał urzeczony, patrząc, jak wychodzi z basenu niczym

nimfawodna.Przerzuciłamokrewłosyprzezjednoramię,wyci-
snęłaznichwodę,przypominającmusyrenę.Jejciałobyłosmu-
kłeiopalone,nieodparciekobiece.

Zawiązaładółbikiniizaczęłasięrozglądaćzagórą.Jejgładkie

czołonaglesięzachmurzyło.

–Czytosamochód?–spytała,pośpieszniezakrywającsięręko-

ma.

Julius był zbyt skoncentrowany na jej wspaniałym ciele, żeby

cokolwiek zauważyć. Ale teraz usłyszał chrzęst opon na żwirze
podjazdu.

–Spodziewaszsiękogoś?–zapytałaHolly.
Wyskoczyłzbasenuisięgnąłpospodnie,nawetniezatrzymu-

jącsię,żebysięosuszyć.

–Nie.Niktniemożesiędostaćprzezbramębezkodu–powie-

dział.–Zobaczę,ktoto.Tyzostańtutaj.

Serce Juliusa zamarło, kiedy zobaczył czarną limuzynę zajeż-

dżacąprzedwillę.Jegomatka.Niemógłdostrzecwokolicyni-
kogozprasy,alewiedział,żetoniepotrwadługo.

–Zostajęuciebie,Julius–powiedziałaElisabetta,podczasgdy

kierowca pomagał jej wysiąść z samochodu. – Musiałam uciec.
Prasaniedawałamianichwilispokoju.

background image

–Jechalituzatobą?
–Nicotymniewiem.Dlaczegomasztakąminę?Niecieszysz

się, że mnie widzisz? Odwołałam resztę sezonu na Broadwayu,
żebyspędzićztobątrochęczasu.Tojedynemiejsce,gdziezosta-
wiąmniewspokoju.

–Słuchaj,toniejestodpowiedniapora.
Elisabettażachłasię.
– Nie wymawiaj się pracą. Chyba praca może ustąpić trochę

miejscamatce?Zdajeszsobiesprawę,jakbardzojestemzrozpa-
czona? Twój ojciec wszystko zniszczył. – Przerwała na chwi
iprzyjrzałamusię.–Dlaczegojesteścałymokry?Maszźleza-
piętąkoszulę.

–Jaeeebrałemszybkąkąpiel.Zaskoczyłaśmnie.
Elisabettakontynuowałaswojątyradę:
– Jestem taka wściekła. Czy wiesz, że matka tej dziewczyny

była pokojówką w hotelu, w którym on przebywał? Pokojówką!
Jakmógłbyćtakżałosny?

Juliusodgarnąłrękąmokrewłosy.
–Naprawdęniemamteraznatoczasu.
– Nigdy nie masz czasu – stwierdziła Elisabetta, krocząc po

schodach.

–Mamo,niemożesztuzostać–powiedziałJulius.–Toniebę-

dziewygodne.Mojejgospodyniniebędzieprzezkilkadni,aja
niejestemprzygotowanynagości.

Elisabetta obciła się z teatralnym świstem designerskiej

spódnicy.

– Dlaczego zawsze mnie odtrącasz? Nie widzisz, że musisz

mnieterazwspierać?

–Rozumiem,żejestciterazciężko,aleniemożesztupopro-

stuwpadać,nieuprzedzającmnie.Mogłaśprzynajmniejzadzwo-
nićalbowysłaćesemes.

–Jesteśzkimś?Zkochanką?Ktototaki?Jesteśtakiskryty.Ni-

gdynicminiemówisz.Nawetprasaniewie,cowyczyniasz.

JakmógłwyjaśnićmatceswójzwiązekzHolly?Czytowogóle

byłzwiązek?Czytylkoromans?

– Lubię trzymać moje prywatne życie z dala od mediów – od-

parł Julius. – Dlatego twój przyjazd to dla mnie problem. Jesteś

background image

magnesemdlapaparazzich.

– Mam nadzieję, że nie weźmiesz w tej całej sprawie strony

swojego ojca – oświadczyła Elisabetta, jak gdyby nie usłyszała
anisłowaztego,copowiedział.

– Dlaczego miałbym to robić? Zachował się jak skończony

drań.

–Bardziejwinięzatotęwywłokę,któragouwiodła–ciągnęła

matka,wchodzącprzezfrontowedrzwiwilli.–Oszukałago,za-
miastzrobićaborcję,zaktórązapłacił.Przynajmniejzapropono-
wał, że zrobi z tym porządek, a jak ona się zachowała? Brnęła
w to dalej i urodziła bachora. Przyzwoicie byłoby wymazać ten
błąd.Udawać,żetosięnigdyniewydarzyło.Alenie

WłaśniewtedypojawiłasięschludnieubranaHollyzwciążwil-

gotnymiwłosamispiętymiztyłuwzgrabnykok.

–Dzieńdobry,paniAlbertini–powiedziała.–Czymamzanieść

panirzeczydopokoju?

Elisabettaprzyjrzałasięjejkrytycznie,apotemzwróciłasiędo

Juliusa:

–Mówiłeś,zdajesię,żeniematwojejgospodyni?
–Tak–odpowiedział.–Hollyjązastępuje.
ElisabettaspojrzałanaHolly,apotemzpowrotemnaJuliusa.

Jejrysystężały.

– Więc to tak? Sypiasz z wynatą pomocą. Zupełnie jak twój

ojciec.

Juliuszacisnąłszczękę.
–Niepozwolę,żebyśobrażałaHolly.
ElisabettazwróciłasiędoHolly:
–Przypuszczam,żemyślisz,żesięurządzasz,uwodzącmojego

syna.

Holly uniosła podbródek, przyjmując pełną chłodnej wyniosło-

ścipostawę.

–Czymampaniprzynieśćdrinkadopokoju?Cośdojedzenia?

Świeżeowoce?

Elisabettazacisnęłausta.
–Słyszałaś,copowiedziałam?
–Tak,paniAlbertini,alezdecydowałamsiętozignorować,po-

nieważjestpanizmęczonapopodróżyizdenerwowanaostatnimi

background image

wydarzeniami–odparłaHolly.–Teraz,jeślichcepanidrinkaalbo
cośinnegodoorzeźwienia,zadbamoto,wprzeciwnymraziepo-
zwolę,żebytoJuliuswskazałpanipokoju.

Brązowe oczy Elisabetty błysnęły, gdy odwracała się do Juliu-

sa.

– Słyszałeś, jak się do mnie zwraca? Pozbądź się jej. Zabierz

mi ją sprzed oczu. Traktuje mnie protekcjonalnie, jakbym była
dzieckiem!

–Toniezachowujsięjakdziecko–strofowałjąJulius.–Holly

może zastępuje moją gospodynię, ale to nie oznacza, że nie za-
sługujenaszacunek.

– W porządku, Julius – wtrąciła Holly. – Potrafię sobie radzić

ztakimisnobamijaktwojamatka.

Elisabettazjeżyłasię.Jejustabyłyzacięte,oczypłoce,dło-

niezaciśnięte.

– Ty odrażaca świnio – rzuciła do Holly. – On może mieć,

kogozechce.Dlaczegomiałbychciećciebie?

–Jestemświetnawłóżku–powiedziałaHolly.–Plus,niesamo-

wicie gotuję. Aha, i chyba nie wspominałam, że doskonale ro-
bię

– Wystarczy – szybko przeciął Julius. – Mamo, musisz wyje-

chać.Poszukajhotelu.Toniejestterazwłaściwemiejscedlacie-
bie.

–Wybieraszjązamiastmatki?Cozciebiezasyn?Każdywidzi,

żetodziewczynazplebsu.

– Swój swojego zawsze pozna – powiedziała Holly, spokojnie

oglądającpaznokcie.

Elisabettawytrzeszczyłaoczyzoburzeniem.
–Cotypowiedziałaś?
–Dobra.Poraiść.–Juliuswziąłmatkępodramięipoprowadził

jądoczekacegosamochodu.

Elisabettanielubiła,gdywspominanoojejpochodzeniu,wktó-

rympanowałastrasznabieda.Utrzymywaławtajemnicy,żewy-
rastała na ulicach Florencji jako dziecko samotnej matki, która
prostytuowałasię,żebymiećcowłożyćdogarnka.Elisabettana
nowostworzyłasiebie,kiedyprzeniosłasiędoLondynuizacho-
wywałasiętak,jakbyniemiałaprzeszłości.

background image

Wsiadała teraz do samochodu, wyniośle machnąwszy jedwab-

nymszalikiemodHermesa.

–Niezniżyłabymsiędotego,żebypozostawaćpodjednymda-

chemzkimśtakpospolitym.

Juliuszamknąłdrzwiicofnąłsięokrok.
–Zadzwoniędociebiezaparędni.Dbajosiebie.
Zacisnęłaustaiwpatrzyłasięprostoprzedsiebie.
– Zawieź mnie z powrotem na lotnisko – powiedziała do kie-

rowcy.–Zdajesię,żeniejestemtumilewidziana.

Hollyzeszłaposchodach,bydołączyćdoJuliusaobserwuce-

gosamochódmatkizjeżdżacywdółpopodjeździe.

– Może posułam się odrobinę za daleko tylko odrobinę –

powiedziała.

Juliusobjąłją,przyciągnąłbliżejipocałowałwczubekgłowy.
–Tylkoodrobinę.
–Właściwietodlaczegomnietakbroniłeś?
Odwróciłjąwswoichramionachispojrzałnanią.
–Adlaczegomiałbymcięniebronić?Zachowałasięniegrzecz-

nieiobraźliwie.

–Niktnigdymnieniebroniłalboprzynajmniejniezdarzyłosię

tooddłuższegoczasu.

–Więcbyłanajwyższapora,żebyktośtozrobił.
–Tomiłeztwojejstronyitakdalej,aleniechciałabym,żebyś

zraziłdosiebiematkętylkozewzględunamnie.Jatujużdługo
niezostanę.

Juliusnieznosił,gdytakmówiła.Byłojużcorazbliżejdokońca

iwiedział,żemusisięztymzmierzyć.GdyHollyodejdzie,jego
życiewrócidonormalności.Normalnościiporządkuipustki.

–Amożezostałabyśtrochędłużej?
Jejwzrokstałsięnaglenieufny.Ostrożny.
–Dlaczegomiałabymzostać?
Rzeczywiście:dlaczego?–pomyślałzukłuciemrozczarowania.

Najwyraźniejtoonbardziejzaangażowałsięemocjonalniewten
związek,araczejromans.Dlaczegobyłtakprzekonany,żeona
teżcośdoniegoczuje?Oszukiwałsamegosiebie,żesekspomo-
żemująwsobierozkochać.Aledlaniejseksbyłtylkoseksem.
Czyniemówiłamutegowielokrotnie?

background image

Wzruszyłramionami.
– Pomyślałem, że może miałabyś ochotę wyjechać ze mną na

pustynię.

–Napustynię?
– Jadę na wycieczkę, żeby sprawdzić oprogramowanie na pu-

styniAtacama–powiedział.–Tonajwyżejpołożonainajbardziej
suchapustynianaświecie.Myślałem,żemożechciałabyśzemną
pojechać.

Zamyśliłasięnachwilę.
–Tojestnaprawdęfajnapropozycja,alejużzarezerwowałam

lotiniechcępłacićzaprzebukowanie.

–Niemartwsięopieniądze.Jatozałatwię.
– Tu nie chodzi o pieniądze. Podłam decyzję, Julius. Wyjeż-

dżam pod koniec tygodnia. Czekałam na to latami. Nie możesz
mnieprosić,żebymzmieniłaplanytylkodlatego,żechceszmieć
tydzieńlubdwaseksuwięcej.

–Tuniechodzioseks,docholery–powiedziałJulius.
–Więcoco?
Ująłjejtwarzwdłonie.Czułsiętak,jakbystałjednąnogąnad

przyprawiacąozawrotygłowyprzepaścią.

– Chodzi o ciebie. Chcę być z tobą. Nie ze względu na seks,

mimożejestświetny.Aledlatego,żecięlubię.

Jejoczynabrałysceptycznegobłysku.
– Ty mnie „lubisz”. – Nie zabrzmiało to jak pytanie pełne za-

skoczenia czy stwierdzenie pełne zachwytu. Raczej jakby go
przedrzeźniałazapomocątakiegobanalnegosłowa.

Juliuspotarłkciukamijejkremowepoliczki.
–Lubięto,jaksięprzytobieczuję.
–Jaksięczujesz?–Jejgłosbyłbezbarwny.Jakbynieobchodzi-

łojej,coodpowie.

–Sprawiasz,żeczujęsiężywy.
–Żywy?
Czy w jej głosie słusznie usłyszał nutkę zachwytu? Czy to, co

świeciłowjejkarmelowobrązowychoczach,tobyłaiskierkana-
dziei?

Juliusdałkrokwprzepaść.Niemógłjużdłużejnegowaćtego,

coczuł.

background image

–Myślę,żesięwtobiezakochałem.Nie,cofnij:zakochałemsię

wtobie.Niemuszęsięnadtymnamyślać.Jatowiem.

–Żartujesz.
–Nieżartuję.
–Jesteśszalony.
–Szalony?Szaleńczozakochany?Tak.
–Alealedlaczego?
– Dlaczego? – zapytał Julius ze śmiechem. – Ponieważ jesteś

najbardziej fascynucą, uroczą, skomplikowaną i jeszcze naj-
słodsząosobą,jakąkiedykolwiekspotkałem.

Zmarszczyłaczołowzatroskaniu.
–Aletwojamatkamnienienawidzi.
– Tylko dlatego, że jeszcze cię nie zna. Zakocha się w tobie,

gdyzobaczy,jakajesteścudowna.

– Wiesz, ja naprawdę cię lubię, ale miłość? Nie jestem nawet

pewna,czywiem,cooznaczatosłowo.

Juliusstarałsięniezniechęcaćjejbrakiementuzjazmu.Rozu-

miałtępowściągliwość.Przyzwyczaiłasię,żeludziejązawodzą
i wykorzystują. Będzie musiała czuć się całkowicie bezpiecznie,
by zaufać, że jej serce nie zostanie podeptane przez kogoś, kto
mógłbysięokazaćnieszczery.Mógłztymżyć.Kochałjąnatyle,
abybyćcierpliwymidaćjejdowodymiłości.

–Miłośćoznacza,żechcesiędladrugiejosobyjaknajlepiej–

powiedział.–Jachcędlaciebiejaknajlepiej,querida.Chcę,że-
byśbyłaszczęśliwa.Żebyśczułasiębezpiecznaikochana.

–Niemogęsięczućbezpiecznie.Nietutaj.NiewArgentynie.
–Zpowodutwojegoojczyma?
–Nawetniewiesz,jakąonmawładzę.Gdybywiedział,żesię

związaliśmy,zrobiłobysięnieprzyjemnie.Naprawdęnieprzyjem-
nie.

– Potrafię sobie radzić z takimi zbirami jak twój ojczym – po-

wiedział.

Widziałjejstrach.Mógłgowyczuć.Przypominałczyjąśniemal

namacalnąobecność.

Nagle Holly wyciągnęła rękę i pokazała mu ją, trzymając we-

wnętrznąstronąnadgarstkakugórze.

– Oto, co zrobił mój ojczym – powiedziała. – Złamał mi rękę

background image

wczterechmiejscach.Kazałmiokłamaćlekarzywszpitalu,ina-
czejzabiłbymojąmatkęalbomnie,albonasobie.

Julius spojrzał na białą bliznę na nadgarstku i zagotował się

zwściekłościnato,cowycierpiała.

– Ten człowiek jest przestępcą – powiedział. – Musi trafić za

kratki.

Hollyzaśmiałasię,aleniewesoło.Nagranicyzhisterią.
–Onmatakwysokopostawionychprzyjaciół,żedługoniepo-

siedzi.Takbyłojużwielerazy.Wiem,żetylkoczekanaokazję,
żebymnieskrzywdzić.Dziwięsię,żedotądmnieniewytropił.

Wziąłjąwramionaitrzymałmocno.
–Niepozwolęmucięskrzywdzić–zapewnił.–Nikomuniepo-

zwolęcięzranić.

Przytuliłapoliczekdojegopiersi.
– Jesteś najmilszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotka-

łam.–Jejgłosbyłtakcichy,żemusiałwyżaćuszy,żebyjąusły-
szeć.–Gdybymmiałasięzakochać,towkimśtakimjakty.

Julius oparł brodę o głowę Holly, trzymając ją w ramionach.

Przysiągł, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby poczuła się
bezpieczna.Niespocznie,dokitegonieosiągnie.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Następnego ranka Holly obudziła się dobrze przed Juliusem.

Właściwietotaknaprawdęniespała,przezwiększośćnocyleża-
ła z dojmucym uczuciem niepokoju. Sophia wracała dzisiaj po
przedłużonympobycieusiostry.Aletoniesamfakt,żegospodyni
dowiesięoichzwiązku,niepokoiłHolly.Miałapoczucie,żeświat
zewnętrzny–tenświat,októrympróbowałazapomnieć–wycią-
gałręce,byzapłaciłazachwiloweszczęście.

Po tym, jak Julius powiedział jej, że ją kocha, powinna poczuć

się najszczęśliwszą osobą na świecie, ale zamiast tego miała
wrażenie,jakbykusiłalos.Kiedytylkozaczynałojejsięukładać,
zawszecośtorujnowało.Takibyłscenariuszjejżycia.Niemiała
nadtymkontroli.Niemiałaodwagibyćszczęśliwa.

Holly wyślizgnęła się z łóżka i cicho przeszła przez pokój,

otworzyładrzwibalkonoweiwyszłanazewnątrz.Nadalzdumie-
wałoją,jakJuliuspomógłjejprzezwyciężyćparaliżucystrach.
Ale miał rację. Pozwoliła, by jej ojczym kontrolował ją poprzez
strach.

Stałanabalkonieiwdychałaświeżepowietrzeporanka,kiedy

telefon Juliusa zapiszczał na nocnym stoliku. Julius, seksownie
potargany,sięgnąłpokomórkę.Odgarnąłwłosyzczoła,czytając
wiadomość.Hollywidziała,jakblednie.

–Cosięstało?
Wyłączyłtelefon,alezauważyła,żenieodłożyłgozpowrotem

na stolik. Ściskał go w dłoni tak mocno, że była pewna, że za
chwilępęknieekran.Każdakostkajegodłonipobielałaznapię-
cia.

–Byłprzeciekdoprasy.Onas.
–Conapisali?
–Niechodzioto,conapisali,alecopokazali.
Ścisnęłojąwżołądku.
–Sązdjęcia?Jesteśmynazdjęciach?

background image

–Tak.
–Pokażmi.
– Nie, Holly. Proszę. Lepiej będzie, jeśli tego nie zobaczysz.

Pozbędęsiętego.Mójprawniksiętymzajmie.

Jejoczyrozszerzyłysię.
–Prawnik?Napewnoniejestażtakźle.Jakktośmógłzrobić

namzdjęcia?Nigdzierazemniewychodziliśmy.

Twarz Juliusa miała tak popielatą barwę, że Holly poczuła

mdłości. Wzięła od niego telefon. Tym razem nie protestował.
Był oszołomiony, wstrząśnięty. Klikła najnowszą wiadomość.
Wysłałjąjegobratbliźniakzkrótkimtekstem:„WTF?”ilinkiem
do artykułu z dwoma zdjęciami. Były to niemal pornograficzne
ujęciajejiJuliusakochacychsięwbasenie.

Zaschłojejwustach.Niemogławydaćzsiebiegłosu.Potrafiła

myślećtylkootym,jakstraszneizawstydzacemusiałotobyć
dlaJuliusa.Ktośprzyłapałichnajednejznajbardziejintymnych
chwiliwysłałtodomediównacałymświecie.Towłaśniewniosła
do jego życia. Wiedziała dokładnie, kto był po drugiej stronie
obiektywu. Zawsze tak będzie, doki jej ojczym żyje. Zniszczy
jąikażdego,nakimbędziejejzależało.

Hollyzaczęłazbieraćswojerzeczyiupychaćjeprzypadkowo

wplecaku,którytrzymaławjegoszafie.

–Corobisz?
–Odchodzę.
–Niemożeszodejść.
– Muszę odejść, Julius. Przysporzyłam ci tylu kłopotów. Przy-

znaję,żechciałamtego,kiedytuprzyjechałam,alenawetwedług
moichstandardówtozaszłozadaleko.

–Chybaniesądzisz,żecięzatowinię?
–Tomojawina–powiedziałaHolly.–Skrzywdziłamcię,bota-

kiewłaśnierzeczyprzytrafiająsięludziom,naktórychmizależy.
Rujnujęimżycie.

–Zależycinamnie?
Hollywmyślachugryzłasięwjęzyk.
–Niejestemwtobiezakochana,jeśliotopytasz.
–Niewierzęci–odparł.–Kochaszmnie.Dlategouciekaszjak

wystraszony królik. Jesteś zbyt przerażona, by pozwolić mi to

background image

naprawić. A przecież chciałabyś zaufać, że mogę zapewnić ci
bezpieczeństwo,chociażniktwcześniejniebyłwstanietegozro-
bić.Alejajestemwstanie,Holly.Musiszmizaufać.Niepozwo
nikomucięskrzywdzić.

Hollychciałamuufać.Ażdobólupragnęławierzyć,żezależa-

łomunaniejtak,bypoświęcićdlaniejswojąprywatność,reputa-
cję,anawetrodzinę.Aleonaniebyłategowarta.Wiedziała,że
ostatecznie będzie miał do niej o to żal. Prasa nigdy nie da im
spokoju.Jejojczymjużsięotopostara.Iostateczniezniszczyich
związek.

–Chybamnieniesłuchałeś,Julius.Niechcęzostać.Niezosta-

nę,choćbyśmizapłacił.Mamplanyiichniezmienię.Mojaprzy-
szłośćjestwAnglii;anietutajztobą.

Zacisnąłusta.Jegodłoniezaciskałysięirozluźniały.Hollymia-

ławrażenie,żewalczyzchęciąprzyciągnięciajejdosiebie.

–Dobrze–powiedziałwkońcu.–Wyjedź.ZadzwoniędoNata-

lii,żebypociebieprzyjechała.Niebędzieszmogłaopuścićkraju,
dokinieupłynieczastwoichpracspołecznych.

Hollywiedziała,żetobędąnajdłuższetrzydnijejżycia.

Julius stał w kamiennym milczeniu, gdy Holly odjeżdżała ze

swojąkurator.Czułsiętak,jakbyjegosercewlekłosięztyłusa-
mochodu. Był pewien, że kłamała, a jednak co, jeśli się mylił?
Jeśli wystawiła go już na samym początku? Sama przyznała się
do chęci utrudnienia mu życia. Wrócił myślami do sytuacji nad
basenem.ZakażdymrazemtoonagotamzwabiałaTobyłjej
pomysł, żeby się tam kochać. Czy dlatego, żeby móc go wrobić
izawstydzićwsposóbnajbardziejszokucyzmożliwych?

Ale potem pomyślał, że zaufała mu dostatecznie, aby opowie-

dzieć mu o strasznych rzeczach, których doświadczyła jako
dziecko.Toniebyłoudawane.Jejbliznytopoświadczały.Zatym
skandalemzezdjęciamistałjejojczym.Napewno.Juliusmusito
udowodnić.Gdybyudałomusięsprawić,żesprawiedliwoścista-
nie się zadość, to może Holly mogłaby dostatecznie mu zaufać,
byprzyznaćsiędoswoichuczuć.

Sięgnąłpotelefonizadzwoniłdobliskiegoprzyjaciela,Leandra

Allegrettiego,któryzajmowałsiętropieniemprzestępstwksięgo-

background image

wych,oszustwzwiązanychzpraniembrudnychpieniędzyorazin-
nejprzestępczościwysokopostawionychosób.

HollydotarławreszciedoAnglii.Znalazłamaleńkiemieszkanie

w centrum Londynu, a nawet dostała pracę w delikatesach, co
powinnojejdaćpoczucie,żespełniłaswojezamierzenia,alebyła
nieszczęśliwa.Całelatamarzyłaochwili,kiedybędziemogłaro-
bićnormalnerzeczy–takie,jakierobiąnormalniludzie,ajednak
czułasięzagubiona.Pusta.Jakbyjejczegośbrakowało.Niemia-
ła wiadomości od Juliusa, ale właściwie się ich nie spodziewała.
Wyrzuciła go ze swojego życia jedynym sposobem, jaki znała.
Definitywnie.

Aletęskniłazanim.Poczuciebezpieczeństwa,którejejzapew-

niał, stało się widoczne dopiero wtedy, kiedy nie było go przy
niej.Miaławrażenie,jakbyzabrakłojejkotwicy–byłajakpapie-
rowałódeczkanaśrodkuoceanu.

Hollymiałaakuratprzerwęnaherbatęi,siedzącwpobliskiej

kawiarni, przekartkowywała dziennik, kiedy jej wzrok przykuł
artykułdługościparuakapitównatematniedawnegooskarżenia
oprzestępstwowArgentynie.Jejoczyrozszerzyłysięzezdumie-
nia, kiedy zobaczyła, że nazwisko jej ojczyma jest kluczowe
w dochodzeniu obejmucym pranie brudnych pieniędzy i prze-
mytnarkotykówtrwacyodponaddwudziestulat.

Holly usiadła w fotelu z westchnieniem zdumienia. A więc

w końcu się to stało. Adwokat Franco Moralesa powiedział, że
jegoklientprzyznałsiędowiny.Jakdotegodoszło?Ktozatym
stał?

Uciskwjejsercunaglezelżał.ToJulius.Oczywiścietoonwy-

tropił jej ojczyma. Czyż nie obiecał, że nikomu nie pozwoli jej
skrzywdzić?Dotrzymałsłowa.Pokonałjednegoznajbardziejnie-
uchwytnychprzestępcówArgentynyizaprowadziłgoprzedsąd.
Dlaniej.

Hollyzeskoczyłazmiejsca.Musisięznimzobaczyćiosobiście

mupodziękować.Powiedziećmuco?Usiadłazpowrotemwfo-
telu. Nie należała do jego świata. Pracowała w garmażerii, nie
miałażadnychkwalifikacji,aonbyłsynemznakomitychaktorów.

Ajegomatkajejnienawidziła.

background image

–Czytomiejscejestzate?
Zapytałajakaśkobieta,stającobokpustegofotelapoprzeciw-

nejstroniestolika.Wyglądaładziwnieznajomo,aleHollyniepo-
trafiłajejskojarzyć.Możeobsługiwałająostatniowsklepie.

–Nie,zresztąjazarazwychodzę.
Kobietausiadła.
–Niepoznajeszmnie,prawda?
Hollyzamrugała,gdykobietazdjęłaokularyprzeciwsłoneczne.

Terazdopierozdałasobiesprawę,żebyłyoneczęściąprzebra-
nia.Zresztąbardzozmyślnego.Chybaniktwtejskromnej,małej
kawiarni nie rozpoznałby Elisabetty Albertini ubranej jak klo-
szardka.

– Nie – przyznała Holly. – Nawet pani akcent jest inny. Ale

wsumiepewnieumiepaniudaćprawiekażdyakcent.

Elisabettauśmiechłasiędoniejszelmowsko.
–IjakcisiępodobawLondynie?
–Jestwspaniale.Świetnie.Znakomicie.
– Lepiej nie zmieniaj pracy – powiedziała Elisabetta. – Jesteś

fatalnąaktorką.

Hollyskrzywiłasię.
–Tak,wiem,alecopaniturobipotym,cosięwydarzyłouJu-

liusa?Jakmnietupaniznalazła?

–Juliusmipowiedział,gdziejesteś.
–Aleskądontowiedział?
–Maswojesposoby,żebysiędowiedzieć–odparłaElisabetta.

– Słuchaj, myliłam się, mówiąc do ciebie w ten sposób. Rodzice
Richarda potraktowali mnie tak samo wiele lat temu, gdy przy-
wiózł mnie do nich, żeby mnie przedstawić. Sprawili, że poczu-
łamsiębezwartościowa.Przysięgłamsobie,żenigdyniezwró
sięwtensposóbdoswojejsynowej,apotempotraktowałamtak
ciebie.

–Synowej?–powiedziałaHolly,marszczącbrwi.–Niktnicnie

wił o małżeństwie. Mieliśmy romans, to wszystko, a teraz to
jużskończone.

–Onciękocha,Holly.Ibędziechciałsięztobąożenić,botaki

jużjest.

–Czytoonsprawił,żeprzyszłamniepaniprzeprosić?

background image

Elisabettazrobiłakonspiracyjnąminę.
– Czy to ważne? Jeśli się z tobą ożeni, będę musiała to zaak-

ceptowaćalbogostracę.

–Niepowinienpaninamawiać.Jestpanijegomatką.Maszczę-

ście,żepaniąma.Jachciałabymmiećmatkę,aleniemamniko-
go.

ElisabettapołożyładłońnaręceHollyilekkojąuścisnęła.
–Niejestemnajlepsząmatkąnaświecie.Wiemtoismutnomi

zakażdymrazem,gdyotympomyślę,więcstaramsięotymnie
myśleć. – Cofła rękę, jak gdyby nie mogła długo nikogo doty-
kać.–Alektowie?Możebędęlepsząteściową.

–Toznaczy,żeniebędzietopaniprzeszkadzać?
Elisabettaroześmiałasiękrótko,aleniezbytprzyjemnie.
–Oczywiście,żebędzie.Alejestemaktorkąiudam,żenie.Ale

niemówJuliusowi.Tomożebyćnaszmałysekret.

–Niebędziepaniwstaniegooszukać,nawetbędąctakznako-

mitąaktorką.

Spojrzenie starszej kobiety stało się nagle bardzo bezpośred-

nie.

–Kochaszmojegosyna?
Hollywestchnęłaszczerze.
–Takbardzo,żecierpięnamyśl,żemogłabymgonigdywięcej

niezobaczyć.

Elisabettauśmiechłasięwymownieiznówzałożyłaokulary,

wstając,bywyjść.

–Mamprzeczucie,żezobaczyszgobardzoszybko.Ciao.
Hollyzebrałaswojerzeczyizaczęławstawać,alepadłnanią

wysoki cień. Spojrzała w górę i zobaczyła Juliusa z kroplami
deszczunakaszmirowympłaszczu,wewłosach,anawetnakoń-
cachrzęs.

– Wiem, że moja matka bywa trudna, ale już jestem. Czy cię

przeprosiła?

– Tak – Holly oblizała nagle suche usta. Może teraz nie był

właściwy czas, by mówić o „przeprosinach” jego matki. – Nie
mogęuwierzyćwto,codlamniezrobiłeś.Tobyłoniesamowite.
Niedowiary.Nigdycisięnieodwdzięczę.

–Jesttylkojedensposób–powiedział.–Czyzrobiszmitenza-

background image

szczytizostanieszmojążoną?

Holly pomyślała, że jej serce zaraz rozsadzi klatkę piersio

zczystejradości.Czytomogłosiędziaćnaprawdę?

–Dlaczegoja?Możeszmiećkogokolwiek.Jajestemnikim.
Wziąłjązaręceichwyciłjemocno.
– Dla mnie jesteś wszystkim. Wszystkim. Kocham cię, Holly.

Bardziej,niżpotrafiętowypowiedzieć.Wiem,żetoniesąideal-
neoświadczyny.Właściwietoniemogęuwierzyć,żeoświadczam
cisięwmiejscupublicznym,aleniemogędłużejwytrzymać,nie
wiedząc, czy zgodzisz się spędzić ze mną resztę swojego życia.
NiemusiszwracaćdoArgentyny,jeśliniechcesz.Mogęsięprze-
prowadzićzpowrotemdoAnglii.

Hollyspojrzałananiegozoszołomieniem.
–Zrobiłbyśtodlamnie?
–Oczywiście.
Zmarszczyłanos.
–Alepogodatujestokropna.
– Wiem, ale przynajmniej mielibyśmy pretekst, żeby długo się

przytulaćwłóżku–powiedziałzbłyskiemwoczach.

Hollyuśmiechłasię.
–Myślę,żemożemypodzielićczasmiędzyLondyniArgentynę.

Latotutaj,zimatam.

– Dla mnie to dobry plan – powiedział, przyciągając ją do sie-

bie.–Takbardzozatobątęskniłem.

–Ajabyłamnieszczęśliwaodchwili,gdyweszłamdosamolotu.

Planowałamtoodlat.Niemogłamsiętegodoczekać,alegdytyl-
kosięrozstaliśmy,poczułamsiępusta.Jakbympozostawiłaczęść
siebie.

Juliusotarłłzę,którauciekłazkącikajejoka.
–Kochaszmnieczysięoszukuję?
Hollyprzytrzymałajegorękęprzyswoimpoliczku.
– Kocham cię. Nie jestem pewna, kiedy zaczęłam cię kochać.

Możekiedyzabrałeśmnienabalkon?Byłeśtakiuprzejmyicier-
pliwy.

Uśmiechnąłsięczule.
–Więcwyjdzieszzamnie?
–Niktnigdywcześniejmisięnieoświadczył.

background image

–Mamszczęście,żebyłempierwszy.
Holly obła go w pasie i uśmiechła się, gdy zbliżał usta do

jejwarg.

–Obojemamyszczęście.

background image

Tytułoryginału:Ravensdale’sDefiantCaptive
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2015
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:AnnaJabłońska

©2015byMelanieMilburne
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2017

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości
dzieławjakiejkolwiekformie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałko-
wicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻycieEkstrasązastrzeżonymiznakaminależący-
midoHarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHarperCollinsPu-
blishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2994-4

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Rozdziałdwunasty
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
396 Milburne Melanie Szczęśliwy horoskop
Milburne Melanie Małżeństwo jak z bajki
216 Milburne Melanie Wymarzony spadek
Milburne Melanie Wymarzony dom we Włoszech
0640 Milburne Melanie Koncert w Paryżu
271 Milburne Melanie Zemsta milionera
Milburne Melanie Ślub w Rzymie
Milburne Melanie Slub w Rzymie
Milburne Melanie Pod specjalnym nadzorem
406 Milburne Melanie Pod specjalnym nadzorem
Milburne Melanie Szpitalny romans M557
0314 Milburne Melanie Rodzinne diamenty
163 Milburne Melanie Londyński spadek
Milburne Melanie Ślub w Rzymie
0616 Milburne Melanie Gra o wysoką stawkę
0604 Milburne Melanie Niebo nad Paryżem
Milburne Melanie Slub w Rzymie

więcej podobnych podstron