Pawe∏ WoÊ
Fragmenty wspomnieƒ
1943-1945
Przed powstaniem w getcie warszawskim w 1943 roku
Przed wojnà moja rodzina w Polsce prowadzi∏a interesy handlowe z ˚ydami pol-
skiego pochodzenia. Mój ojciec produkowa∏ towary dziewiarskie, dlatego potrzebowa∏
wiele cz´Êci zapasowych, w tym ró˝ne rodzaje igie∏. Wytwórnia ojca znajdowa∏a si´ na ul.
D∏ugiej 39, na pierwszym i trzecim pi´trze. Budynek ten sàsiadowa∏ od ty∏u z pi´knym
pa∏acykiem mieszczàcym si´ przy ul. Bielawskiej, obecnie muzeum. W niedalekiej
odleg∏oÊci, na drugiej stronie ulicy mieÊci∏ si´ Arsena∏. Wspominam o tym ze wzgl´du na
akcj´ odbicia wi´êniów, którzy byli przes∏uchiwani na Alei Szucha. Przed naszà
wytwórnià, jeden z uciekajàcych po akcji harcerzy zgubi∏ but. Znalaz∏em go i schowa∏em.
Póêniej szukali go Niemcy.
Wytwórnia mojego ojca, gdzie i ja pracowa∏em, zatrudnia∏a oko∏o 50 osób. Na
pierwszym pi´trze, przy moim kantorku przechowywaliÊmy doÊç du˝à iloÊç papieru, na
którym drukowano bie˝àce konspiracyjne wiadomoÊci. Papier ten odbierano co pewien
czas, i jak zaobserwowa∏em, wo˝ono na ulic´ Miodowà, w okolice koÊcio∏a Kapucynów.
Pracownikami w naszej wytwórni by∏y g∏ównie kobiety, w wi´kszoÊci ˝ony wojskowych
b´dàcych w oflagach. Wszystkich pracowników znaliÊmy bardzo dobrze, wi´c wszystko
by∏o trzymane w najwi´kszej tajemnicy.
W niedalekiej odleg∏oÊci wytwórni, przy ul. D∏ugiej 25 by∏ „Hotel Polski”, w
którym przeprowadzano akcj´ gestapo i SS z udzia∏em ˚yda, fabrykanta ∏ódzkiego,
pracujàcego dla gestapo, o nazwisku Skosowski, imienia niestety nie pami´tam.
WiedzieliÊmy o tej akcji i przy tej okazji poznaliÊmy tak˝e Skosowskiego i jego koleg´. Akcja
ta by∏a znana wielu ˚ydom przechowywanych przez katolików w Warszawie. Ka˝dy ˚yd
ukrywajàcy si´ po aryjskiej stronie, wp∏acajàc okup 20 dolarów w z∏ocie, mia∏ szans´ byç
wymieniony za Niemców jeƒców wojennych, którzy byli w niewoli aliantów. Okaza∏o si´
to k∏amstwem. Pierwszy transport w oko∏o tysiàca ludzi wys∏ano do Francji, a nast´pnie
do obozu koncentracyjnego w Niemczech. Skosowski zwabi∏ kilka tysi´cy ˚ydów ukry-
wanych przez katolików w Warszawie, którzy nast´pnie zostali rozstrzelani na Pawiaku
lub wylàdowali w obozie koncentracyjnym.
1
Pewnego dnia, przez pewnych znajomych z organizacji AK, zwrócono si´ do mnie
z proÊbà o ofiarowanie naszych wyrobów oddzia∏om AK „Jod∏a” dzia∏ajàcym w Górach
Âwi´tokrzyskich. Zgodzi∏em si´, ustaliliÊmy termin odbioru swetrów, r´kawic i skarpet.
Dzieƒ przed terminem odbioru dostawy grupa ludzi z bronià w r´ku wesz∏a do wytwórni,
sp´dzi∏a personel do magazynu i zamkn´∏a. ¸àcznie z moim ojcem. Mnie natomiast
76
Glauk
opis
nr
2/3-2005
Wspomnienia wojenne
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 76
zmuszono, abym wyda∏ im przygotowany towar. Zorientowa∏em si´, ˝e jest to grupa nie
majàca nic wspólnego z umówionà jednostkà AK. Ca∏y towar zabrano, a by∏o tego doÊç
du˝o, na jeden du˝y samochód ci´˝arowy. Na moje pytanie co mam powiedzieç policji
oraz w∏adzom, które nadzorowa∏y przydzielonà prz´dz´, z której musimy si´ rozliczyç.
Otrzyma∏em odpowiedê, ˝e za godzin´ mog´ zawiadomiç policj´ kryminalnà. Na dowód
tego pozostawiono na moim biurku magazynek r´cznej broni z amunicjà, którà nas ster-
roryzowano. Po kilku godzinach przyby∏a policja, pracownicy i ja zostaliÊmy przes∏uchani
i wszystko zosta∏o szczegó∏owo spisane. ZawiadomiliÊmy osoby, które mia∏y odebraç
transport do Gór Âwi´tokrzyskich. Rozpocz´li Êledztwo, kto ich uprzedzi∏. Po kilku dniach
dowiedzieliÊmy si´, ˝e by∏a to grupa lewicowa [komunistyczna] z terenu Woli. Po pewnym
czasie grupa ta telefonicznie ˝àda∏a okupu od mojego ojca, du˝ej kwoty pieni´dzy, gro˝àc,
ze w razie odmowy zastrzelà mnie. Telefonowali do domu jeszcze kilkakrotnie. Przestali po tym,
jak grupa ludzi z AK ostatecznie potwierdzi∏a, ˝e za napadem sta∏a grupa skrajnie lewicowa z
Woli. Po Powstaniu Warszawskim dowiedzieliÊmy si´, ˝e kierownik tej grupy i jego wspólniczka
obecnie pracujà w Warszawie w Urz´dzie Bezpieczeƒstwa. On w randze majora. Mieli kilka
takich napadów na swoim koncie. W ten sposób uda∏o nam si´ rozwiàzaç zagadk´ napadu.
Naszymi sta∏ymi dostawcami byli w wi´kszoÊci polscy ˚ydzi, których umiesz-
czono póênej w getcie warszawskim. Getto zajmowa∏o jednà czwartà stolicy Polski.
Wszyscy katoliccy Polacy zostali przeniesieni do rzekomo „aryjskiej” cz´Êci Warszawy,
podczas gdy ˚ydów z innych cz´Êci Warszawy zgromadzono w getcie. Polscy ˚ydzi nie
mogli opuszczaç getta, a katoliccy Polacy mieli zakaz odwiedzania swoich znajomych w
getcie.
2
˚ydowska cz´Êç by∏a ogrodzona wysokim na 2 i pó∏ metra ceglanym murem, z
drutem kolczastym na samej górze albo rozbitym szk∏em zatopionym w cemencie w
górnej cz´Êci muru. Do getta by∏o kilka wejÊç pilnowanych przez co najmniej jednego
niemieckiego ˝andarma, „granatowego” policjanta, jak równie˝ ˝ydowskich stójkowych.
˚ydowska policja pracowa∏a dla Judenratu, rzàdzàcego w getcie. Ka˝dy, kto chcia∏ wejÊç
lub wyjÊç z getta musia∏ posiadaç przepustk´ i pokazywaç jà policji przy wejÊciu. Papiery
by∏y zazwyczaj sprawdzane przez niemieckiego ˝andarma. Ku memu zaskoczeniu w wielu
wypadkach ˚ydzi wspomagajàcy policj´ zachowywali si´ nieprzyjemnie i brutalnie w sto-
sunku do swoich ˝ydowskich znajomych. Krzyczeli na nich, u˝ywali si∏y fizycznej i bili po-
licyjnymi pa∏kami. ˚a∏owa∏em bitych, ale nic nie mog∏em zrobiç.
Judenrat
3
by∏ zobowiàzany dostarczaç Niemcom, na ka˝de ich ˝àdanie, kontyn-
gent kilku tysi´cy ˚ydów, rzekomo do pracy na wschodzie. W rzeczywistoÊci, co odkry∏a
polska organizacja podziemna, ˚ydzi ci byli wysy∏ani prosto do komór gazowych w
obozach Êmierci na wschodzie Polski np. w Treblince czy w Sobiborze. W ostatniej fazie
przed likwidacjà getta, Judenrat by∏ zmuszony do dostarczania Niemcom 10 tysi´cy „pra-
cowników” dziennie. Zbierano ich na okrytym z∏à s∏awà „Umschlagplatz” w Warszawie,
skàd codziennie odje˝d˝a∏ transport do obozów Êmierci. Niemcy do transportu ludzi
u˝ywali zwyk∏ych wagonów towarowych. Kierownictwo Judenratu by∏o tak gorliwe, ˝e
zbierano chorych, a nawet cia∏a z ulic getta, ˝eby wywiàzaç si´ z ustalonej normy.
77
P
OWSTANIE
W
ARSZAWSKIE
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 77
Odwiedza∏em getto niemal codziennie i widzia∏em na w∏asne oczy setki nagich
cia∏ le˝àcych na ulicy, tysiàce ˝ebraków i g∏odnych ludzi, wÊród nich wiele dzieci. Wcià˝
potrafi´ opisaç, nawet po tak wielu latach, widok dwóch sióstr bliêniaczek, oko∏o pi´ciu-
szeÊciu lat, siedzàcych razem na du˝ej we∏nianej chuÊcie, Êpiewajàcych i ˝ebrzàcych o
jedzenie. Za ka˝dym razem zatrzymywa∏em si´ i dawa∏em im pieniàdze mimo, ˝e
dawanie jakiegokolwiek wsparcia ˚ydom w getcie by∏o zabronione.
Warunki w getcie by∏y straszne. By∏y gorsze, ni˝ w obozie koncentracyjnym, gdzie
zosta∏em wys∏any po upadku Powstania Warszawskiego w 1944 r. G∏ód by∏ najwi´kszym
problemem. Ludzie mieszkali w ma∏ych izbach, po pi´ç, szeÊç, a nawet wi´cej osób, w
jednym pokoju.
Tak jak ju˝ nadmieni∏em na poczàtku moich wspomnieƒ ja i mój ojciec otrzyma-
liÊmy, nie bez trudnoÊci, specjalne przepustki do przekraczania getta. Te przepustki
pozwala∏y nam utrzymywaç kontakty handlowe z ˝ydowskimi hurtownikami w getcie. O
jednym nale˝y pami´taç – getto funkcjonowa∏o dla niemieckiej gospodarki zaopatrujàc
rynek w wiele produktów. Wiele w∏ókienniczych sklepów fabrycznych i innych us∏ug by∏o
tutaj umiejscowionych. ˚ydzi, którzy zak∏adali sklepy i produkowali coÊ dla Niemców byli
wy∏àczeni z transportów do obozów Êmierci.
Razem z ojcem posiadaliÊmy przepustki i mogliÊmy kupowaç zapasowe cz´Êci i
ig∏y w getcie. MogliÊmy wchodziç do ˝ydowskiej dzielnicy ka˝dego dnia. Zazwyczaj
u˝ywa∏em wejÊcia od ul. Nalewki, poniewa˝ by∏o najbli˝ej ul. D∏ugiej 39, gdzie znajdowa∏
si´ nasz sklep. Podczas spotkaƒ z ˝ydowskimi producentami i dostawcami dawaliÊmy im
ma∏e iloÊci jedzenia: kanapk´, kawa∏ek chleba, jab∏ko lub dwa lub po prostu cebul´ albo
czosnek, które by∏y szczególnie wysoko cenione. MusieliÊmy byç bardzo ostro˝ni z tym co
wnosimy do getta jako, ˝e niemieccy ˝andarmi wyrywkowo sprawdzali ludzi wchodzà-
cych do zakazanej dzielnicy.
By∏em dwa razy zatrzymany, przeszukany i aresztowany za wnoszenie jedzenia
do getta. Pierwszy raz zakoƒczy∏o si´ zabraniem mnie na posterunek policji. Na szcz´Êcie
dla mnie, moja rodzina mia∏a dobre stosunki z polskà policjà przed wojnà, której
funkcjonariuszy Niemcy zmobilizowali do s∏u˝by pomocniczej. Dlatego puszczono mnie
po sprawdzeniu papierów i skontaktowaniu si´ telefonicznie z moim ojcem. Mój ojciec jed-
nak, jak dowiedzia∏em si´ póêniej, policjantowi, który mnie puÊci∏, okaza∏ specjalnà
„wdzi´cznoÊç”. Drugi raz kiedy zosta∏em zatrzymany, w tym samym punkcie kontrolnym,
zabrano mnie na niemieckà policj´. Niemieckie biuro zatrudnienia natychmiast wpisa∏o
moje nazwisko na wyjazd do Niemiec do niewolniczej pracy. Mój ojciec przyby∏ mi na
ratunek i uda∏o mu si´ „przekonaç” Volksdeutscha, ˝eby mnie puÊci∏ za sporà ∏apówk´ w
wysokoÊci 4 tys. z∏otych, które stanowi∏y fortun´ w tamtym czasie.
Moje codzienne kontakty z ˚ydami polskiego pochodzenia w getcie zaowocowa∏y
przyjaznymi stosunkami z kilkoma rodzinami: rodzinà Malamed, Birnbaum, Epstein i
Landau. Rodzina Malamed sk∏ada∏a si´ z pi´ciu osób: dwóch synów – osiem i dziesi´ç lat,
pi´cioletniej córki oraz Pana i Pani Malamed. Rodzina Malamed zosta∏a przeszmuglowana
78
Glauk
opis
nr
2/3-2005
Wspomnienia wojenne
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 78
z getta na kilka dni przed powstaniem, które wybuch∏o w getcie 19 kwietnia 1943 r.
Przewieziono ich konno do budynku by∏ej ambasady Szwecji na ulicy Bagatela. Przewóz
by∏ bardzo niebezpieczny, poniewa˝ pusty budynek znajdowa∏ si´ w Êrodku niemieckiej
dzielnicy w Warszawie. Aby zagwarantowaç bezpieczny przewóz musieliÊmy wtajem-
niczyç kilka osób. Ja sta∏em na stra˝y, na zewnàtrz zamkni´tej ambasady i gestem
dawa∏em znaki kiedy mo˝na by∏o wejÊç do Êrodka. Ambasada by∏a pusta, poniewa˝
szwedzki personel zosta∏ wys∏any do Berlina, tak jak inni przedstawiciele dyplomatyczni,
po tym jak Polska zosta∏a opanowana przez Niemców. Niestety, tylko czworo cz∏onków
rodziny Malamed zdecydowa∏o si´ opuÊciç getto. Babcia nie pozwoli∏a dziewczynce
przejÊç na stron´ „aryjskà”. Mój ojciec nie móg∏ przekonaç babci Birnbaum (matka pani
Malamed), ˝e osobiÊcie zaopiekuje si´ dziewczynkà i ewentualnie wychowa jak swojà
w∏asnà córk´. Pani Birnbaum argumentowa∏a, ˝e ju˝ zap∏aci∏a za miejsce w bunkrze w
getcie i zamiast opuÊciç getto uda∏a si´ do bunkra. Po kilku dniach Niemcy wys∏ali kilku
˚ydów z megafonami, ˝eby próbowali przekonaç mieszkaƒców bunkra do wyjÊcia i pod-
dania si´, zapewniajàc, ˝e ka˝dy b´dzie bezpieczny. Jedna z osób ukrywajàcych si´ w
bunkrze nie mog∏a ju˝ d∏u˝ej wytrzymaç i zacz´∏a krzyczeç, ˝e chce wyjÊç. Niemcy zlokali-
zowali bunkier, pozwolili ludziom wyjÊç, a nast´pnie zabili wszystkich na miejscu. Matka
dziewczynki, a˝ do tego dnia, a min´∏o ju˝ 60 lat po powstaniu w getcie, nie mo˝e sobie
wybaczyç, ˝e nie pos∏ucha∏a rady mojego ojca. Lata temu kiedy by∏em w Tel Awiwie, w
1996 r., Pani Malamed 95-letnia wtedy, powiedzia∏a mi p∏aczàc, ˝e wcià˝ ˝a∏uje i czuje si´ winna
za los swojej matki i swojej córki. Mówi∏a doskonale po polsku, lepiej ni˝ ja, po 45 latach.
Rodzina Malamed prze˝y∏a wojn´ mimo, ˝e w mi´dzyczasie wmówiono im, ˝e ist-
niejà mo˝liwoÊci wymiany na niemieckich jeƒców, je˝eli zap∏acà 100 dolarów w
dwudziesto dolarowych, z∏otych monetach. Niemcy wzi´li pieniàdze, ale wys∏ali ich do
obozu koncentracyjnego w okolicach Hamburga. Po wojnie resztki cz∏onków rodziny
Malamed osiedli∏y si´ w Jeruzalem i w Tel Awiwie. Poszukiwa∏em ich w brytyjskiej strefie
okupacyjnej w Niemczech, ale spóêni∏em, poniewa˝ dwa tygodnie wczeÊniej wyjechali do
Palestyny.
4
Rodzina Landau, znani w Polsce producenci poƒczoch z ¸odzi, drugiego
najwi´kszego miasta w Polsce, tak˝e zostali przeszmuglowani z getta. ZabraliÊmy ich do
ruin dawnej ambasady W´gier, która zosta∏a zbombardowana i zniszczona na poczàtku
wojny. Ambasada mieÊci∏a si´ na rogu Alei Ujazdowskich i ulicy Chopina. Troje cz∏onków
rodziny Landau mieszka∏o i ˝y∏o w piwnicy razem z Panem Epstein. Przez stró˝a w
ambasadzie dostarczano im jedzenie, lekarstwa i inne niezb´dne rzeczy. W tym czasie AK
dokona∏a zamachu na „kata Warszawy” komendanta Gestapo, Franza Kutscher´. Biuro
Kutschery znajdowa∏o si´ niedaleko zniszczonej ambasady W´gier. Trasa przewozu ˚ydów
do ukrycia w piwnicy zosta∏a przerwana. Niemcy otoczyli to miejsce drutem kolczastym
i nikt nie móg∏ podejÊç blisko. Na krótko, poniewa˝ 1 sierpnia 1944 r. wybuch∏o Powstanie
Warszawskie. Podczas Powstania mieszkaliÊmy w ró˝nych dzielnicach miasta, wi´c nie
mieliÊmy ˝adnego kontaktu z rodzinà Landau i Panem Epstein.
79
P
OWSTANIE
W
ARSZAWSKIE
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 79
W czasie Powstania Warszawskiego, po opanowaniu przez Niemców Starego
Miasta, gdzie wówczas mieszkaliÊmy, ja i moja rodzina zostaliÊmy wzi´ci do obozu kon-
centracyjnego w Niemczech. Po wojnie, kiedy wróci∏em do Polski, od stró˝a ambasady
dowiedzia∏em si´, ˝e rodzina Landau opuÊci∏a zrujnowanà Warszaw´. Ostatni raz
widziano ich jak byli odprowadzani przez Niemców. Nie wiem, czy prze˝yli wojn´. Od
stró˝a dowiedzia∏em si´, ˝e Pan Epstein zginà∏ zasypany w piwnicy.
Gdy ratowaliÊmy polskich ˚ydów, moja siostra Irena by∏a równie˝ zaanga˝owana
w t´ akcj´. Irena zgodzi∏a si´ wywieêç szeÊcioletniego ch∏opca, syna Paƒstwa Neufeld.
Ch∏opiec zosta∏ umieszczony w domu zaprzyjaênionego artysty malarza – Zygmunta
CieÊlikowskiego, który mieszka∏ na ulicy Sapie˝yƒskiej, niedaleko getta i Placu
Krasiƒskich. Na kilka dni przed wybuchem Powstania Warszawskiego, latem 1944 r.
Niemcy dowiedzieli si´, ˝e u Pana CieÊlikowskiego ukrywany jest ˝ydowski ch∏opiec.
Przeszukali mieszkanie, aresztowali ch∏opca i w∏aÊciciela mieszkania. Obaj zostali na
miejscu rozstrzelani. Rodzice tego ch∏opca zgin´li w jednym z obozów Êmierci, podobnie
jak wielu innych mieszkaƒców getta. Rodzice pana CieÊlikowskiego nie chcieli rozmawiaç
z mojà siostrà Irenà, obwiniajàc jà za Êmierç ich jedynego syna.
Jedno nale˝y pami´taç, ˝e tylko w okupowanej Polsce, jak w ˝adnym innym
kraju, Niemcy karali ludzi Êmiercià za ratowanie lub ukrywanie ˚ydów.
Godzina „W”
Godzina „W” zasta∏a mnie na Starym MieÊcie, przy koÊciele Kapucynów.
Niemo˝liwoÊç przedostania si´ do ÂródmieÊcia zmusi∏a mnie do pozostania na Starym
MieÊcie. Mój brat, Odon Jerzy WoÊ pseud. „Donat” na kilka dni przed powstaniem zosta∏
skoszarowany w ÂródmieÊciu. Pierwszego wieczoru wróci∏em do naszej wytwórni przy ul.
D∏ugiej 39. By∏ tam oddzia∏ im. Kiliƒskiego
5
, a magazyn broni zakonspirowano w piwni-
cy budynku. Strzeg∏ go dozorca budynku wraz z synem. Pierwsza noc by∏a bardzo
ha∏aÊliwa, poniewa˝ grupy niemieckich czo∏gów przedziera∏y si´ przez ulic´ D∏ugà,
Bielaƒskà i Leszno na Wol´, strzelajàc na wszystkie strony. Obserwowa∏em t´ akcj´ z
dachu naszego pi´ciopi´trowego budynku. Nast´pnego dnia rano broƒ z magazynu
zosta∏a rozdysponowana, zaopatrzono 30% ch´tnych i na rozkaz komendanta tego odcin-
ka przeprowadzono atak na stacj´ telefonicznà na ul. Leszno. Akcja uda∏a si´, opanowano
ca∏à stacj´ i wzi´to kilkunastu Niemców do niewoli.
Drugim rozkazem by∏o natarcie na wie˝´ koÊcio∏a na Lesznie, gdzie by∏o
ulokowane gniazdo strzelców wyborowych. Punkt ten parali˝owa∏ ca∏à ulic´. Na wie˝´
skierowano kilkunastu m∏odych powstaƒców uzbrojonych w broƒ krótkà i granaty.
Poniewa˝ nie mia∏em broni, nie bra∏em w tej akcji udzia∏u. Jak mi wiadomo nikt z tej akcji
nie powróci∏. O mo˝liwoÊci zaopatrzenia si´ w broƒ nie by∏o co marzyç.
Wróci∏em na ul. Miodowà 10, gdzie po raz wtóry zosta∏em zaprzysi´˝ony. Wcià˝
nie mia∏em broni. Tak min´∏o kilka dni, w koƒcu pojawi∏a si´ koniecznoÊç wznoszenia
80
Glauk
opis
nr
2/3-2005
Wspomnienia wojenne
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 80
barykad i przechodzenia z jednej strony ulicy na drugà. By∏o to bardzo niebezpieczne
poniewa˝ na dachu wysokiego budynku na rogu ulicy Miodowej i Koziej siedzia∏ niemiec-
ki strzelec wyborowy, majàcy w zasi´gu swojej broni ca∏à ulic´ Miodowà od Krakowskiego
PrzedmieÊcia do Placu Krasiƒskich.
Mia∏em doÊwiadczenie, poniewa˝ w roku 1939 budowa∏em i fortyfikowa∏em
bunkry na granicy Polski z Prusami Wschodnimi. Rozpoczà∏em budow´ barykad, zabez-
pieczajàcych przed ogniem niemieckim z ulicy Koziej. Barykada ∏àczy∏a dwa budynki –
D∏uga 11, sàsiada Kurii Biskupiej z D∏ugà 18. Barykada by∏a konieczna, gdy˝ by∏o to
jedyne po∏àczenie Starego Miasta (Podwale) z pó∏nocnà cz´Êcià ulicy D∏ugiej, gdzie by∏
w∏az do kana∏u ∏àczàcego ze ÂródmieÊciem (D∏uga 25. Kino – „Poczet Królów Polskich”).
Na t´ barykad´, kilka dni póêniej spad∏ samolot aliancki zestrzelony przez Niemców, a
jego pilotów wzi´to do obozu koncentracyjnego we Flossenburgu.
Na dzieƒ przed koƒcem dzia∏aƒ na Starówce, przy barykadzie, na ulicy Miodowej
18 wraz z kolegami rozmawialiÊmy z pu∏kownikiem Janem Mazurkiewiczem pseud.
“Rados∏aw”. PytaliÊmy co mamy robiç, poniewa˝ byliÊmy bez broni, us∏yszeliÊmy:
„Czekajcie w kolejce i przedostaƒcie si´ kana∏ami do ÂródmieÊcia”. W ÂródmieÊciu walczy∏
mój brat Odon, ˝o∏nierz KEDYWu ze zgrupowania saperów praskich. Nast´pnego dnia
pu∏kownik kana∏ami przedosta∏ si´ do ÂródmieÊcia, chcieliÊmy zrobiç to samo, ale stojàc w
kolejce do w∏azu dowiedzieliÊmy si´, ˝e Niemcy wysadzili kana∏ dynamitem.
Rano 30 sierpnia wraca∏em pieszo do mojego domu na ul. Miodowej 16 mijajàc
zniszczone budynki i barykady, które budowa∏em kilkanaÊcie dni wczeÊniej. Dwie godziny
zaj´∏o mi pokonanie dystansu, który w normalnych okolicznoÊciach pokonywa∏em w 15
minut. W tym czasie Niemcy st∏umili powstanie na Starym MieÊcie. Spotka∏em moja
matk´ i siostry, Iren´ i Wand´. Mój ojciec wróci∏ z linii frontu na ulicy Bielaƒskiej. ByliÊmy
znowu razem. Uda∏o mi si´ zrzuciç mundur, wykàpaç i przebraç w cywilne ubranie
mi´dzy 8 a 9 rano. Potem us∏yszeliÊmy krzyki po niemiecku: „Hande hoch, alle Raus,
Polnische Banditen!”.
Obóz koncentracyjny we Flossenburgu
Wszyscy polscy powstaƒcy byli uwa˝ani przez Niemców za „bandytów”. Dopiero
po upadku Powstania Warszawskiego, na poczàtku paêdziernika 1944 r., zgodzili si´ trak-
towaç powstaƒców jak normalnych jeƒców wojennych. Po kapitulacji stolicy wszyscy
z∏apani powstaƒcy oraz ludnoÊç cywilna, w tym i moja rodzina, zostali wyprowadzeni
poza Warszaw´, do Pruszkowa, na zachód od stolicy.
Tymczasem, oddzia∏y armii W∏asowa
6
, kolaborujàce z Niemcami, przeszukiwa∏y i
rabowa∏y ludzi wyprowadzanych ze zrujnowanej Warszawy. Moja matka straci∏a prawie
palec, poniewa˝ ukraiƒski ˝o∏nierz usi∏owa∏ go jej odciàç jej palec, aby dostaç jej z∏otà
obràczk´ Êlubnà. Moja matka zawo∏a∏a niemieckiego oficera, a ten skarci∏ Ukraiƒca
odsy∏ajàc go poza lini´ maszerujàcych. Ukraiƒcy odebrali mojemu ojcu teczk´ skórzanà
81
P
OWSTANIE
W
ARSZAWSKIE
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 81
wraz z bi˝uterià rodzinnà du˝ej wartoÊci, dokumentami oraz dwudziestodolarówkami w
z∏otych monetach.
Dotarcie na piechot´ do Pruszkowa zaj´∏o nam kilka godzin. Tam, na stacji kole-
jowej, Niemcy podzielili rodziny i rozpocz´li selekcj´, umieszczajàc ludzi starych po jednej
stronie a m∏odych po drugiej. Moja matka wzbrania∏a si´ przed rozdzieleniem jej z dzieç-
mi i b∏aga∏a niemieckiego oficera SS, aby ten pozwoli∏ jej przy∏àczyç si´ do grupy m∏odych
ludzi. SS-man wiedzàc, ˝e m∏odzi ludzie zostanà wys∏ani do obozu koncentracyjnego w
Niemczech powiedzia∏ do niej po niemiecku: „Musisz byç szalona Polko”.
W koƒcu zostaliÊmy za∏adowani w wagony do przewo˝enia byd∏a i wys∏ani do
ró˝nych obozów koncentracyjnych. Dwa tygodnie byliÊmy w drodze, poniewa˝ obozy
by∏y przepe∏nione. Podczas ewakuacji Starego Miasta, ca∏a moja rodzina by∏a zgodna, ˝e
musimy si´ trzymaç razem. Pami´taliÊmy wspomnienia naszych rodziców i dziadków z
okresu wybuchu I wojny Êwiatowej. Dziadkowie z dzieçmi, w tym takêe z moim ojcem,
zostali zatrzymani na granicy rosyjsko–niemieckiej i internowani w Niemczech na farmie,
gdzie musieli pracowaç jako robotnicy rolni przez 4 lata wojny. Prze˝yli i powrócili do
Warszawy. Na taki przypadek liczyliÊmy, ˝e ca∏à naszà rodzin´ Niemcy wyÊlà do pracy w
Niemczech, gdzie w tej wspólnocie b´dziemy mogli prze˝yç. Sta∏o si´ inaczej. Z trans-
portu mog∏em uciec, ale sumienie nie pozwala∏o mi pozostawiç m∏odszych sióstr i matki.
Wiedzia∏em, ˝e b´d´ im potrzebny.
W koƒcu przyjechaliÊmy do miasteczka Floss, a stamtàd maszerowaliÊmy do
obozu koncentracyjnego we Flossenburgu. ByliÊmy zm´czeni, brudni i g∏odni, ale wcià˝
razem, ja, moja matka, ojciec, dwie siostry, ciocia Zofia, kuzyn, nawet nasz kucharz. W
mi´dzy czasie rozchorowa∏em si´ i na stacji we Floss poprosi∏em maszynist´ o troch´
goràcej wody. M´˝czyzna da∏ mi troch´, wypi∏em i ta goràca woda uratowa∏a mi ˝ycie.
Po paru godzinach marszu ze stacji dotarliÊmy do obozu koncentracyjnego. ZostaliÊmy
przebadani przez komisj´ lekarskà, na czele której sta∏ niemiecki lekarz. Reszta personelu
medycznego sk∏ada∏a si´ z wi´êniów. Jeden z cz∏onków komisji lekarskiej – Janusz Janicki,
ostrzeg∏ nas, ˝eby nie oddawaç ca∏ego naszego dobytku, poniewa˝ zostanie on skon-
fiskowany. Zasugerowa∏, ˝ebyÊmy przekazali nasz dobytek jemu, a on zwróci go nam
kiedy skoƒczymy kàpiel. Zrobi∏em tak jak sugerowa∏ Janicki. Inni ludzie z naszej grupy
stracili ca∏y swój dobytek. Janicki udowodni∏, ˝e jest uczciwym i pomocnym cz∏owiekiem
i jesteÊmy przekonani, ˝e to dzi´ki niemu uda∏o si´ nam przetrwaç w obozie. Pierwszà noc
w obozie sp´dziliÊmy w niewykoƒczonych barakach bez pod∏ogi, wprost na mokrej ziemi.
Spa∏em na desce.
W naszym transporcie by∏o du˝o kobiet. Po przybyciu do obozu koncentracyjnego
Flossenburg kobiety zosta∏y ulokowane w osobnych barakach, gdzie po pewnym czasie,
oko∏o dwóch tygodni, zosta∏y wys∏ane transportem kolejowym do obozu koncentracyjnego
dla kobiet Ravensbrück, gdzie pracowa∏y do koƒca wojny w fabryce amunicji. W obozie
zostaliÊmy podzieleni. Lekarze zostali wys∏ani do czyszczenia latryn, in˝ynierowie – do
kopania rowów. Ogromna cz´Êç z nich nie prze˝y∏a ci´˝kiej pracy. Najbardziej bolesne dla
82
Glauk
opis
nr
2/3-2005
Wspomnienia wojenne
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 82
wszystkich uwi´zionych by∏y cz´ste apele zwo∏ywane, ˝eby policzyç tych, którzy wcià˝
jeszcze ˝yjà i tych, którzy umarli. Najgorzej by∏o wówczas, kiedy komuÊ uda∏o si´ uciec.
Zwo∏ywano apel, który trwa∏ godzinami. Nie trzeba dodawaç, ˝e kiedy z∏apano
uciekiniera wieszano go przez frontem ca∏ego obozu.
Prawie ka˝dego dnia Niemcy rozstrzeliwali Polaków, szczególnie tych aresz-
towanych w Lublinie i zatrzymanych przed ewakuacjà do Flossenburga. Ludzie ci nale˝eli
do AK. Niemcy byli tak staranni w swoim post´powaniu z wi´êniami, ˝e zapewniali im
wszystkim „sprawiedliwy” proces sàdowy. Wyroki przychodzi∏y z sàdów w Berlinie i
wi´êniowie byli rozstrzeliwani przez pluton egzekucyjny.
Tak˝e ci´˝ka i niebezpieczna praca w kamienio∏omach oraz pobliskim zak∏adzie
naprawczym uszkodzonych niemieckich samolotów doprowadzi∏a wielu ludzi do Êmierci.
W obozie panowa∏ straszny g∏ód. Mój ojciec, oddawa∏ mi swojà porcj´ zupy, udajàc, ˝e mu
nie smakuje. Wiedzia∏, bowiem, ˝e odzyskuj´ si∏y po przebytym tyfusie i potrzebuj´
dodatkowego po˝ywienia. Pewnego dnia ca∏y obóz szuka∏ psa nale˝àcego do jednego z ofi-
cerów SS. To by∏ du˝y owczarek niemiecki. Psa nie znaleziono. Zosta∏ zjedzony przez
wi´êniów.
Ka˝dego dnia ludzie, którzy umierali w szpitalu byli sprawdzani w poszukiwaniu
z∏otych z´bów. Rutynà by∏o „oczyszczanie” ludzi z ich z∏otych z´bów. Z∏ote z´by zmar∏ych
by∏y wyrywane przez francuskiego dentyst´, który nast´pnie zaznacza∏ zw∏oki czerwonà
farbà jako „czyste” i gotowe do spalenia w obozowym krematorium. W krematorium pra-
cowali tylko badacze Pisma Âwi´tego, którym w∏adze SS ufa∏y, bo jak mówili, ci ludzie
nigdy nie k∏amià. Badacze Pisma Âwi´tego odmawiali s∏u˝by w niemieckiej armii,
poniewa˝ nie mogli nawet dotykaç broni palnej. Dlatego wysy∏ano ich do obozów kon-
centracyjnych. Nie byli nawet sspecjalnie pilnowani przez niemieckich stra˝ników.
Krematorium pracowa∏o ca∏à dob´, ale i tak nie mog∏o nadà˝yç z pracà.
Transporty ze zw∏okami zostawiano przed g∏ównà bramà prowadzàcà do krematorium,
które by∏o na zewnàtrz obozu, codziennie wi´êniowie parami nosili cia∏a. Przy bramie
g∏ównej sta∏ palnik na w´giel z ˝elaznymi pr´tami w Êrodku. Oficerowie SS sprawdzali czy
martwi ludzie sà rzeczywiÊcie martwi poprzez przyk∏adanie roz˝arzonego metalu w oko-
lice brzucha. Niemcy byli znani z prowadzenia dok∏adnych rejestrów, dlatego musieli
liczyç ka˝dego wi´ênia, równie˝ zmar∏ych.
Kilka tygodni przed wyzwoleniem obozu przez armi´ USA, obóz zosta∏ zalany falà
wi´êniów z innych obozów koncentracyjnych, usytuowanych na wschodzie, na przyk∏ad
wi´êniami z Auschwitz. Kilka dni przed generalnà ewakuacjà obozu Flossenburg, by∏o tam
oko∏o 30 tys. wi´êniów.
Ludzie, którzy maszerowali setki kilometrów, byli g∏odni, zm´czeni i wi´kszoÊç z
nich nie by∏∏a zdolna iÊç d∏u˝ej. W tym czasie nasz obóz tak˝e otrzyma∏ rozkaz ewakuacji.
Poszczególne grupy wi´êniów, ka˝da sk∏adajàca si´ z tysiàca ludzi, zosta∏y wyprowadzone
z obozu pod eskortà SS. Jedynie chorzy oraz personel medyczny zostali w obozie.
Wi´êniów, którzy nie byli zdolni iÊç ustawiono pod Êcianà ∏aêni. By∏a to jedyna kamienna
83
P
OWSTANIE
W
ARSZAWSKIE
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 83
Êciana w obozie. Wi´êniowie ci zostali rozstrzelani przez SS-manów, wÊród których by∏
s∏ynny „Krwawy Alois” z K.L. Auschwitz. Krew i fragmenty mózgu rozstrzelanych pokry∏y
Êcian´. Po egzekucji, my ze szpitala, musieliÊmy przenieÊç wszystkie cia∏a na plac apelowy,
gdzie zosta∏y u∏o˝one w stos. Warstwy cia∏ przek∏adano warstwami drewnianych k∏ód.
Liczba zabitych si´ga∏a kilkuset, a byç mo˝e nawet kilku tysi´cy. Wydano nam rozkaz
spalenia tych zw∏ok. Odór palàcych si´ cia∏ by∏ nie do opisania.
Po wyprowadzeniu ostatnich wi´êniów zostaliÊmy w obozowym szpitalu sami, bez
stra˝y, ale wiedzieliÊmy, ˝e SS-mani wrócà, ˝eby zlikwidowaç zarówno szpital jak i
chorych. Taki by∏ ich zamiar i my o tym wiedzieliÊmy. Wi´êniowie w szpitalu byli gotowi
walczyç. Noc jednak min´∏a spokojnie, Niemcy nie wrócili. Nast´pnego dnia us∏yszeliÊmy
strza∏y z karabinów. Po kilku godzinach zobaczyliÊmy pierwsze ma∏e grupki
amerykaƒskich ˝o∏nierzy. Wybuch∏a nieopisana radoÊç. Takiej sytuacji nie byliÊmy w
stanie nawet sobie wyobraziç. Wi´êniowie ca∏owali buty amerykaƒskich ˝o∏nierzy. Kl´czeli
przed nimi i p∏akali. Nie widzia∏em tego póêniej w ˝adnym filmie. Nie mogliÊmy uwierzyç,
˝e zamiast znienawidzonych SS-manów pojawili si´ Amerykanie, nasi wyzwoliciele.
Wybawienie przez amerykaƒskà armi´ uratowa∏o moje ˝ycie, tak samo jak ˝ycia innych
ludzi w obozie. Gdyby nie przybyli na czas, prawdopodobnie wszyscy byÊmy zgin´li.
Amerykaƒscy ˝o∏nierze wkraczajàcy do obozu i szpitala, dla których Êmierç nie by∏a
niczym nowym, byli mocno zszokowani tym co zobaczyli. P∏akali na widok setek umier-
ajàcych ludzi. Majàc dobre intencje rozdawali wi´êniom wszystko co mieli w kieszeniach,
wszystko co oni mieli do zjedzenia. Ka˝dy ˝o∏nierz mia∏ tabliczk´ czekolady, suchy
prowiant i s∏odycze. Dawali to jedzenie chorym i nam. Robili to z dobrego serca. Widaç
ró˝nic´ pomi´dzy ludzkim zachowaniem si´ amerykaƒskich ˝o∏nierzy, a zachowaniem
sowietów, rzekomo przyjació∏ Narodu Polskiego, którzy mnie oraz moich towarzyszy broni
wzi´li do obozu jenieckiego 20 wrzeÊnia 1939 r., zrabowali mi zegarek i wszystko co
mia∏em przy sobie.
W ten sposób ja i mój ojciec prze˝yliÊmy, a˝ do wyzwolenia obozu Fossenburg. Dla
tych, którzy prze˝yli wszystko to wyglàda∏o jak sen. Jednak˝e by∏a te˝ i czarna strona tego
szcz´Êcia. Niektórzy wi´êniowie po zjedzeniu czekolady i innych produktów
˝ywnoÊciowych, wbrew ostrze˝eniom lekarzy, zachorowali, a niektórzy z nich zmarli z
nag∏ego przejedzenia. Ich cia∏a nie by∏y w stanie przyjàç dawki cukru i t∏uszczu z
po˝ywnego jedzenia. Na cmentarzu w miasteczku Floss znajduje si´ oko∏o dwustu grobów
tych, którzy umarli po wyzwoleniu obozu. Du˝y procent to byli wi´êniowie z Powstania
Warszawskiego. W ciàgu kilku godzin amerykaƒska armia przej´∏a ca∏kowità opiek´ nad
obozowym szpitalem. Dla nas to by∏a nie tylko armia wyzwoleƒcza, ale tak˝e armia
zbawienia.
W ciàgu kilku nast´pnych dni kapelani wszystkich wiar z amerykaƒskiej armii
odprawiali nabo˝eƒstwa i udzielali nam moralnego wsparcia. Kilku kapelanów spowia-
da∏o w j´zyku polskim. To byli ksi´˝a polskiego pochodzenia z Chicago. Na pierwszej linii
frontu poÊród Amerykanów by∏o du˝o Polaków, Czechów, S∏owaków, Serbów i
84
Glauk
opis
nr
2/3-2005
Wspomnienia wojenne
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 84
Chorwatów i innych, z którymi mogliÊmy si´ ∏atwo komunikowaç. Chorzy z naszego
obozu szybko wyzdrowieli. Mnie i mojego ojca umieszczono na kilka tygodni w szpitalu
polowym 3 Armii Amerykaƒskiej, dowodzonej przez s∏awnego gen. George’a Patrona.
Szacuj´, ˝e co najmniej 77 tys. ludzi zosta∏o zamordowanych w obozie koncentra-
cyjnym we Flossenburg ko∏o Regensburga. SpoÊród tej liczby 28 tys. to oficerowie Armii
Sowieckiej, 17 tys. Polacy–katolicy, 3200 Francuzi, 3200 Czesi, 3100 ˚ydzi, a tak˝e
Serbowie, Estoƒczycy, Chorwaci, W∏osi, Niemcy i dwóch Amerykanów, pilotów
zestrzelonych podczas Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 r. Amerykanie przyszli do
obozu razem ze mnà, ca∏à drog´ z Warszawy przez obóz w Pruszkowie, a˝ do obozu w
Flossenburgu. ¸àcznie w obozie znajdowali si´ wi´êniowie z 18 krajów. Te dane sà umiesz-
czone na p∏ycie w koÊciele na terenie dawnego obozu. Tablica jest zrobiona z kamienia z
kamienio∏omów, gdzie wielu wi´êniów zgin´∏o wykonujàc niewolniczà prac´. Spora liczba
Niemców, przeciwników Hitlera, by∏a w obozie i tam zmar∏a lub zosta∏a zamordowana w
ostatnich dniach wojny. WÊród nich Admira∏ Wilhelm Canaris, wczeÊniej szef niemieckiego
wywiadu, Dietrich Boenhoffer, przywódca antynazistowskiego oporu wewnàtrz niemiec-
kiego KoÊcio∏a Protestanckiego i inni. Ci Niemcy zostali rozebrani i nago powieszeni na
oczach wspó∏wi´êniów.
* * *
Zmierzajàc do koƒca chcia∏bym podzi´kowaç za przeczytanie moich wspomnieƒ
i za mo˝liwoÊç podzielenia si´ moimi przemyÊleniami. Po wielu latach musz´ powiedzieç,
˝e jestem szcz´Êliwy z tego powodu co zrobi∏em i z tego, ˝e wype∏ni∏em mój obowiàzek z
szacunkiem dla braci i wiarà, tak jak g∏osi Ojciec Âwi´ty Jan Pawe∏ II.
Po wojnie rodzina Wosiów, w podzi´kowaniu za udzia∏ w
ratowaniu ˚ydów, zosta∏a wyró˝niona medalem
„Sprawiedliwy wÊród narodów Âwiata”.
Przypisy
1. Lonek Skosowski zosta∏ zlikwidowany przez oddzia∏ AK.
2. W gettecie znaleêli si´ tak˝e katolicy pochodzenia ˝ydowskiego.
3. Judenrat – rada ˝ydowska, powo∏ana przez Niemców do zarzàdzania gettem. Ich cz∏onkowie starali si´
jednoczeÊnie wykonywaç polecenia Niemców i ratowaç mieszkajàcych w gettach ˚ydów. Judenratom
podlega∏y ˝ydowskie s∏u˝by porzàdkowe.
4. Jednym z uratowanych cz∏onków rodziny Malamed by∏ Izrael Shahak, profesor, autor ksià˝ek na temat
tradycji, religii oraz obyczajów ˝ydowskich. Zmar∏ w Izraelu w 2001 r.
5. Batalion im. Kiliƒskiego walczy∏ w ÂródmieÊciu-Pó∏noc. Byç mo˝e by∏a to grupka ˝o∏nierzy z tego oddzia∏u.
6. Oddzia∏y gen. Andrieja W∏asowa (ROA) nie bra∏y udzia∏u w walkach z powstaƒcami. W ten sposób
okreÊlano brygad´ SS Russkaja Oswoboditelnaja Narodnaja Armija (RONA), gen. Bronis∏awa Kamiƒskiego,
który przyby∏ do Warszawy z Bia∏orusi, gdzie walczy∏ z sowieckà partyzantkà.
85
P
OWSTANIE
W
ARSZAWSKIE
Chudzicka 30/5/05 11:05 Page 85