ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
BŁOGOŚĆ
„ Nasza bratnia dusza, jest jedyną osobą,
która przywraca nas do życia.”
- Richard Back
Noc, którą Brody i ja spędziliśmy w namiocie sprawiła, że nasz związek stał się
silniejszy. Wiedzieliśmy, że się kochamy i należymy do siebie.
Byliśmy prawie nierozłączni. Spędzaliśmy razem każdą sekundę. Nie ważne było, co
robiliśmy, tak długo, jak byliśmy razem. Nawet zaczęłam chodzić z nim do pracy do baru
jego cioci. Ciocia Bess żartowała, że będzie musiała zacząć mi płacić.
- Nie, bycie z Brodym jest wystarczającą zapłatą – powiedziałam jej.
- Och, dziewczyno, mocno się w nim zakochałaś, czyż nie? – zapytała, przytulając
mnie. – Dobrze, on jest dobrym dzieckiem i kocha Ciebie. Widzę sposób, w jaki na Ciebie
patrzy, kiedy Ty nie widzisz. Nie potrafi utrzymać oczu z dala od Ciebie. – Uśmiechnęła się
i pocałowała mnie w policzek.
Każdego tygodnia po tej rozmowie, zawsze zostawiała koperty z moim nazwiskiem.
Wewnątrz znajdował się czek. Na dole, zawsze pisała to samo:
To jest za całą pracę, jaką
tutaj wykonujesz i całe szczęście, które przynosisz. Dziękuje.
Otworzyłam konto oszczędnościowe i składałam tam wszystkie czeki. Nie wydawałam
ani grosza z tych pieniędzy. To nie, dlatego, że chciałam je oddać. To mogłoby obrazić ciocię
Bess. Nie, tworzyłam funduszu na podróż. Jeśli Brody i ja będziemy żyć z dala od siebie na
studiach, chciałam go widzieć, tak często, jak to będzie możliwe. Pieniądze, które zarobiłam
u cioci Bess są na podróż do Brodego, do Californii. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale
chociaż kilka wycieczek będzie lepszych, niż nic. Tak musiało być.
- Chcę zrobić coś dla cioci Bess.
Płukaliśmy naczynia przed włożeniem ich do zmywarki. Brody spojrzał na mnie.
– Co takiego? – Wysyłał w moją stronę bańki mydlane.
- Przestań się bawić, albo zrobię to sama. – Starałam się wyglądać surowo, ale
roześmiałam się, kiedy rzucił we mnie więcej mydła. – Nie wiem. Co ona lubi?
- Białą czekoladę i migdałowe batony, ale nigdy ich nie kupuje, ponieważ kosztują
trzy dolary i powiedziała, że to za dużo za jeden batonik. – Naśladował jej głos, a ja się
śmiałam.
Magicznie, biała czekolada i migdałowe batoniki pojawiały się na biurku, co
poniedziałek. Jeśli wiedziała, że to ja je tam kładłam, nic nie powiedziała. Ale zawsze
podczas przerwy oddawała mi go. Był tylko jeden problem. Stawałam się również
uzależniona od batonów.
Mama Brodego utrzymywała równowagę w naszym związku.
Chciałabym rosnąć,
kochając ją. Anna była typem matki, której życzyłby sobie każdy nastolatek. Szanowała
prywatność Brodego, ale miała swoje zdecydowane granice.
Przede wszystkim, przyjęła mnie jako część swojej rodziny, nazywając mnie córką,
wiedząc, że będę nią pewnego dnia.
Moja mama i Ralph wciąż nie wiedzieli o Brodym. Martwiło go to, że nie zostanie
zaakceptowany przez moją rodzinę, jak jego zaakceptowała mnie. To złamało moje serce
i chciałam krzyczeć na mamę i Ralpha, ale wiedziałam, że lepiej utrzymać gębę na kłódkę.
Jeśli odkryliby nasz związek, zrobiliby wszystko żeby go zakończyć. Jaden był ich oczkiem
w głowie. Zawsze będzie.
Brody i ja właśnie skończyliśmy niedzielny obiad z Anne. Włożyłam naczynia do
zmywarki, kiedy Brody zapytał, czy chcę z nim jechać.
- Pewnie. Gdzie jedziemy?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie.
Wiedziałam, gdzie chce pojechać. Nasze miejsce. Działka cioci Anne, aby popatrzeć
w gwiazdy. Jeździliśmy tam, co najmniej raz w tygodniu. Namiot i generator już dawno
zniknęły, więc wzięliśmy ze sobą koc. Nocne niebo uspokajało Brodego, od tygodni
egzaminów, zbyt dużej ilości pracy domowej i stresu spowodowanej obecnością Jadena na
korytarzach w szkole. Przychodził do tego miejsca i patrzył w niebo. Byłam jedyną osobą,
którą kiedykolwiek wziął tutaj ze sobą. Powiedział – „Zrozumiesz to” i miał rację.
Zrozumiałam.
Niektóre noce spędzaliśmy leżąc na kocu, trzymając się za ręce, rozmawiając
i patrząc w niebo. Tej nocy musiałam z nim o czymś porozmawiać.
- Brody? Muszę Ci coś powiedzieć. – Przewróciłam się na bok, żeby móc na niego
patrzeć. – Wiesz, że Ralph posiada dużo sklepów samochodowych?
- Tak. – Odwrócił głowę w moją stronę.
- Cóż, nie będzie go w domu przez parę ostatnich miesięcy i prawdopodobnie wróci
w następnym miesiącu. Chcę poszerzyć swój biznes, więc wyjeżdża, aby poszukać
i zwiedzić inne sklepy i szuka nieruchomości, gdzie mógłby zbudować nowe.
- Okay, co to ma wspólnego z nami? – Brody przewrócił się na bok i położył rękę na
moim biodrze.
- Powiedziałam mamie, że zerwałam z Jadenem i spotykam się z kimś innym –
powiedziałam w pośpiechu.
Brody napiął się.
– Co powiedziała?
- Niezbyt dużo. Powiedziałam, że jeśli to sprawia, że jestem szczęśliwa, nie ma z tym
problemu. – Ręka Brodego zacisnęła się mocniej na moim biodrze. – Nigdy nie lubiła Jadena
tak bardzo jak Ralph. Myślę, że widziała, jaki jest apodyktyczny, nawet jeśli Jaden próbować
to ukryć. Chce Cię poznać.
Brody zesztywniał obok mnie.
– Co z Ralphem?
- Zrobimy to w dniu, kiedy będzie poza miastem. Ona zgadza się z nami, że nie
powinniśmy mu powiedzieć w tym momencie. Ralph wciąż jest za Jadenem. Zachowują się
jakby to oni dwoje się umawiali. – Przewróciłam oczami, a Brody się roześmiał.
– Kiedy chce się spotkać?
- Jutro. Obiad u mnie w domu.
- Będę tam. – Uśmiechnął się, zanim pochylił się w moją stronę po pocałunek, potem
kolejny, kolejny i kolejny. Moja głowa oszalała, a mój brzuch wypełnił się motylami. To było
odurzające.
Brody zadzwonił do drzwi punktualnie o piątej następnego popołudnia. Ostrzegłam
go, żeby nie przychodził wcześniej. Moja mama tego nienawidziła. Nie mogłam zliczyć, ile
razy nasłuchałam się jej narzekania :
Jeśli zapraszasz kogoś na godzinę piątą, nie chcę,
żeby oni pokazywali się o czwartej.”
Więc kiedy Brody przybył nie za wcześnie i nie za późno zasłużył na złotą gwiazdkę.
Patrzałam przez okno, czekając na jego przyjazd i otworzyłam drzwi, tak szybko jak
zadzwonił dzwonek. To nie było tak, że byłam zdenerwowana za niego, że pozna moją
matkę. Byłam skamieniała. Brody uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył, a moje wnętrze
się stopiło, a wraz z nim, niektóre z moich nerwów. Mimo wszystko, kto mógłby patrzeć na tą
twarz i nie polubić go? Potem otworzył usta, wszystkie słodkości wypłynęły z nich
i większość ludzi stała się uzależniona. Musiałbyś mieć serce z kamienia, aby nie dać się
omotać urokowi Brodego. A może ja byłam stronnicza.
Spojrzałam na kwiaty, które trzymał i uniosłam brwi.
- To nie dla Ciebie – powiedział z uśmiechem. - To jest dla Ciebie. – Opuścił głowę
i jego usta dotknęły lekko moich. Oddychałam nim. Jego subtelny zapach wypełnił mój nos,
a mięta wypełniła moje usta.
Kwiaty czy pocałunek? Pocałunek był zdecydowanie lepszą ofertą.
Kiedy podniósł głowę, przesunęłam językiem po moich wargach. Jego oczy śledziły
każdy ruch. Dałam mu mały uśmiech i spojrzałam na niego kątem oka. Jego wzrok
podróżował po mnie.
– Smakujesz dobrze – wyszeptałam, a on się uśmiechnął. – Chcę gumę. –
Wyciągnęłam rękę.
Zaśmiał się.
– Skąd wiesz, że mam gumę?
- Ponieważ smakujesz miętą pieprzową, a Twoja pasta jest z miętą zieloną. –
Uśmiechnęłam się, czekając na gumę.
- Skąd wiesz, jaką pastę używam? – Dał mi zabawne spojrzenie i się roześmiałam.
Pochyliłam się do niego, a on spuścił głowę, więc mogłam mu szepnąć do ucha.
– Ponieważ miałeś swój język w moich ustach wystarczająco razy, abym mogła
poznać Twoją pastę. I to jest mięta zielona.
- Huh. – Sięgnął do kieszeni swojej skórzanej kurtki i wyciągnął gumę.
- Widzisz? Mięta pieprzowa. – Wyćwierkałam i włożyłam ją do buzi. – Chodź. –
Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do kuchni, gdzie moja mama biegała z miejsca na
miejsce, gotując to i mieszając to. Można by pomyśleć, że była świetną kucharką.
W rzeczywistości, wszystko, co gotowała pochodziło z pudełka albo z puszki. Była naprawdę
dobra w używaniu przypraw, aby nadać potrawom domowy smak.
- Mamo? To jest Brody. Brody, to moja mama.
- Witam, pani McKenna. Miło mi panią poznać. To dla pani. – Brody wręczył jej bukiet
róż i lilii. Jego głos nie drżał ani nie trząsł się. Nie jąkał się ani nie gubił słów. Wydawał się
zupełnie spokojny, w ogóle niezdenerwowany, dopóki nie spojrzałeś na jego rękę,
trzymającą moją. Miał mnie w śmiertelnym uścisku. Bałam się, że stracę palce z powodu
zatrzymania dopływu krwi.
- Witam, Brody. Miło mi Cię w końcu poznać. Dziękuję Ci za piękne kwiaty. – Mama
przesunęła palcem po jednym z płatków, zanim powąchała róże. Brody po prostu zarobił
drugą gwiazdkę tego wieczoru. – Włożę je do wazonu i możemy usiąść do stołu i jeść.
Willow, powieś kurtkę Brodego.
- Tak, proszę pani. – Biorąc kurkę, poszłam na korytarz i zawiesiłam ją na wieszaku.
Słyszałam jego głos, kiedy rozmawiał z moją matką.
- Czy mogę w czymś pomóc, pani McKenna? – zapytał.
Czy mogę w czymś pomóc? Wow, naprawdę używa dzisiaj swojego uroku.
- Nie, dziękuję. Myślę, że mam wszystko pod kontrolą – odpowiedziała mama.
- Chodź, Brody, możesz pomóc mi nakryć do stołu. – Wręczyłam mu talerze
i zaprowadziłam go do jadalni. – Czy mogę w czymś pomóc, pani McKenna – powiedziałam
śpiewnym głosem, drażniąc się z nim, kiedy mama nie mogła nas już usłyszeć.
Brody zaśmiał się i wzruszył ramionami.
– Muszę podlizywać się kobiecie, która przyniosła moją bratnią duszę na świat.
- Aw, Ace, powodujesz, że moje serce bębni. – Dokuczałam mu, wachlując się.
Uśmiechnął się.
– Zrobię inne rzeczy dotyczące bębnienia później.
- Złośliwiec.
- Gotowe. – Moja mama przyniosła pieczeń do jadalni.
- Och, pani McKenna, to wygląda na ciężkie. Pozwól mi Tobie z tym pomóc. – Brody
rzucił się do niej i wziął talerz z jej rąk.
- Dziękuję, skarbie.
Skarbie? Wow, Brody zarobił trzecią złotą gwiazdkę, a my jeszcze nawet nie
usiedliśmy jeść. Wielki lizus.
Kolacja poszła świetnie. Mama była rozmowna i zadawała Brodemu milion pytań.
Odpowiadał na nie wszystkie bez cienia irytacji. Za to ja byłam coraz bardziej zirytowana.
- Mamo, przestań go przesłuchiwać jakbyś była członkiem KGB, czy coś.
- Nie mam nic przeciwko. – Brody powiedział z uśmiechem.
- Więc, jakie są Twoje plany po ukończeniu szkoły, Brody? – Moja mama otarła każdy
kącik ust serwetką.
- College, proszę pani.
- I co będziesz studiować?
- Medycynę.
Naprawdę? Jak mogę tego nie wiedzieć. Myślę, że byłam zbyt zajęta nami, żeby się
tego dowiedzieć.
- Ach, doktor.
- Właściwie, to badania medyczne.
- Mimo to, to bardzo szanowane pole. Willow zamierza studiować edukację... –
Powiedziała to tak, jakby to były szumiące męty w kałużach błota
1
.
Uważała, że marnuję
swój czas na nauczanie. Było tak wiele innych prestiżowych zawodów, które mogłam
wybrać, zwłaszcza z moimi ocenami. Bla, bla, bla. Nie dbałam o prestiż. Chciałam, żeby
praca mnie uszczęśliwiała.
- Zostałeś przyjęty na studia? – Mama zapytała Brodego.
- Tak, na Uniwersytet Michigan.
Moje serce zaczęło bić szybciej na samą myśl, że pójdziemy na studia w miejsca
oddalone od siebie.
- Bardzo ładnie – powiedziała mama, kiwając głową. I Brody zdobył czwartą
gwiazdkę. – Willow idzie do State.
Nie w tym życiu.
Brody spojrzał na mnie i skinął głową. Dałam mu napięty uśmiech. I tak przeminął
cały wieczór. Pytanie za pytaniem.
Po tym jak Brody wyszedł, moja mama powiedziała.
– Jest bardzo miłym młodym człowiekiem. Wydaje się, że ma plan na swoje życie. To
ważne. Lubię go.
Uśmiechnęłam się.
– Ja też go bardzo lubię.
- Wiem. Widzę to w Twoich oczach. Oboje macie to spojrzenie.
- Spojrzenie? – zapytałam.
- Spojrzenie, no wiesz, szacunek, podziw, przyjaźń, miłość. Mogę to dostrzec, kiedy
1
skimming scum off mud puddles – przetłumaczyłam dokładnie, gdyż nie znam polskiego odpowiednika
patrzycie na siebie. Cieszę się z tego. – Postukała czubek mojego nosa palcem. – Niewielu
ludzi znajduje taki związek jak ten.
I Brody zdobył swoją piątą gwiazdkę. Piątą z pięciu gwiazdek. Zdobył moją mamę.
Odetchnęłam z ulgą.
Leżeliśmy na kocu na dachu Jeepa Brodego, owinięci w kołdrę, żeby się ogrzać,
przytulając się do siebie, dzieląc ciepło naszych ciał.
- Gwiazdy są dość piękne dzisiaj – wyszeptałam.
- Mhmm.
- Uwielbiam tu przyjeżdżać. Wkrótce, będzie zbyt zimno. – Zadrżałam.
- Wiem. Zazwyczaj zimą chodzę do planetarium. Jednak to nie to samo.
- Chcesz pójść do mnie i obejrzeć film? Ralpha nie ma w domu w tym tygodniu.
Brody odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Jego twarz była tak blisko, że nasze nosy
niemal się dotykały.
– Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko?
- Nie. Ona i tak pewnie będzie na górze, czytając książki. – Przesunęłam się do
przodu i pocałowałam go.
Jego usta były zimne, ale kiedy jego język wsunął się pomiędzy moje usta, był ciepły
i smakował słodko. To wysłało moje ciało w przyspieszenie. Za każdym razem, kiedy mnie
dotyka, moje ciało reaguje w zaskakujący mnie sposób. Ale to było coś więcej, niż tylko
fizyczne. To były surowe emocje. Nie ukrywaliśmy niczego. Otworzyliśmy nasze ciała, serca
i dusze i połączyliśmy się w sposób poza fizyczny.
Nigdy nie myślałam o tej całej idei bratnich dusz. Nigdy nie wierzyłam, czy na świecie
pojawi się osoba, która będzie się dla mnie tak bardzo liczyła. Ale Brody odpowiedział na to
pytanie. Byliśmy połączeni w taki sposób, że wiedziałam, że był moją drugą połówką. Nie
było nikogo, kto dotykałby mnie w taki sposób, w jaki robił to Brody.
- Zamarzasz. Chodźmy. Weźmiemy film w drodze do Twojego domu – powiedział,
kiedy zakończył nasz pocałunek.
- Okay. – Zgodziłam się niechętnie. Nie chciałam wyjeżdżać. Działka cioci Brodego
była moim ulubionym miejscem. To było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy być naprawdę
sami. Spędzaliśmy tutaj godziny rozmawiając i ucząc się siebie nawzajem.
I inne rzeczy… które były dobre. Taaak.
Nigdy nie byłam szczęśliwsza, niż podczas tych dwóch miesięcy, kiedy spotykałam
się z Bordym. To była błogość.
„Kiedy skaczesz z radości, uważaj, żeby nikt,
nie usunął ziemi spod Twoich stóp.”
- Stanisław J. Lec
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
KŁAMSTWA
„ Nie słuchaj moich słów. Są trucizną i kłamstwami.
Patrz w moje oczy. One posiadają miłość, którą do Ciebie czuję.
Zawsze Ty. Tylko Ty.”
-Willow
W ciągu dwóch miesięcy, podczas których Brody i ja się umawialiśmy Jaden był
stosunkowo cicho. Na szczęście, unikał nas. Ale wiedziałam, że powiedział ludziom, że
sypiałam z innymi, kiedy się umawialiśmy. Zrobił to tak, że brzmiało to jakbym robiła tak cały
czas. Wiedziałam, że próbuje zniszczyć moją reputację. Zaskoczyło mnie to, że ludzie mu
nie uwierzyli. Nie tylko moja reputacja nie została zniszczona, ale również ludzie rozmawiali
o Jadenie, który sypiał z innymi dziewczynami, kiedy się ze mną spotykał.
Prawda była taka, że nie spałam z nikim. I na szczęście, Brody nie był jednym z tych
facetów, którzy opowiadają historie o zaliczaniu dziewczyn, aby wzbudzić zazdrość albo
podnieść popularność. Nie, był typem faceta, który nie był zakłopotany tym, aby powiedzieć
ludziom, że nie uprawialiśmy seksu. Nie przeszkadzało mu, co myśleli inni.
Chodź Jaden był nieco oderwany od sytuacji, zachowując się tak jakby nic nie miało
znaczenia – może nie miało – wciąż miał momenty, kiedy nie mógł utrzymać języka za
zębami.
To był poniedziałek, a Brody i ja weszliśmy do świetlicy podczas lunchu. Musieliśmy
przejść obok stolika Jadena, aby dostać się do mojej szafki po moją popołudniową dawkę
kofeiny/
- Co masz dzisiaj, kofeinę czy kofeinę i czekoladę? – zapytał Brody. – Wiem, jak
jesteś zdenerwowana przed egzaminem. Możesz potrzebować naprawy przed naszym
sprawdzianem z matematyki – zażartował.
- Ha, jesteś taki zabawny. Myślę, że poradzę sobie z …
- Jest i dziwka z Cassidy High – krzyknął Jaden, kiedy nas zobaczył.
Pięść Brodego wybiegła tak szybko, że nikt nie miał czasu na reakcję. Posłał mocny
cios w szczękę Jadena, przewracając go z krzesła. Jaden skoczył na nogi i próbował oddać
Brodemu, ale jego koledzy z drużyny powstrzymali go.
Brody uśmiechnał się.
– Uważaj na słowa, Jaden.
Splótł palce z moimi i odeszliśmy, jakby nic się nie wydarzyło.
- Wiec, co znajduje się w Twojej skrytce? – zapytał, kiedy dotarliśmy do mojej szafki.
- Nie możesz tego robić. Nie ma znaczenia, co on mówi, Jaden. Nie możesz tego
robić. Spójrz na siebie. – Złapałam go za rękę i spojrzałam na jego kostki. – Jesteś ranny!
- Nah. – Przyciągnął mnie do siebie za szlufki moich dżinsów i pochylił się, całując
mnie powoli. Gdy podniósł głowę, spojrzał mi w oczy. – Nie podoba mi się to, co mówi
o Tobie.
- Nie ma znaczenia, co mówi. Po prostu zostaw to w spokoju. – Kiedy otworzył usta,
żeby zaprotestować, położyłam palec na jego ustach. – Dla mnie. Proszę.
Skinął głową i oparł swoje czoło o moje.
– Okay. Dla Ciebie. – Cofnął się i pocałował mnie w czoło. – Weźmy Twoją kofeinę
i chodźmy coś zjeść.
- Zapytałaś go już? – zapytała Jenna na historii. To był piątek, a ja czekałam na
koniec zajęć. Brody i ja mieliśmy pełno planów w weekend.
Jenna malowała małe serduszka w moim zeszycie. Odebrałam jej ołówek.
– Nie. Przychodzi po szkole. Wtedy go zapytam.
- Ralph jest w domu w tym tygodniu?
Przesunęłam kosmyk włosów z oczu.
– Przyjeżdża jutro.
Jenna zaczęła rysować serca po drugiej stronie stołu.
– Będziesz musiała mu powiedzieć, wcześniej czy później.
- Wiem. Myślę, że będziemy czekać aż do ślubu.
Jenna roześmiała się.
– Yeah, to może być dobry pomysł. – Narysowała wielkie serce na stole i wypełniła je
malutkimi.
- Wandalizm – powiedziałam z uśmiechem.
- Tak, jestem buntowniczką. I tak mam szlaban w tym tygodniu. Równie dobrze mogę
to robić.
- Co zrobiłaś tym razem? – zapytałam z westchnieniem. Jenna była uzależniona od
szlabanów. Miała słabość do kar tak jak ja do kofeiny.
- Musiałam skorzystać z łazienki podczas angielskiego i ta stara baba Malone nie
dała mi przepustki. A ja musiałam pójść. To była kobieca rzecz, jeśli wiesz, o czym myślę.
Skinęłam głową.
– I co?
- Po prostu wyszłam i udałam się do łazienki. Pobiegła za mną i krzyczała na mnie na
całą łazienkę. Wykrzyczałam jakieś czteroliterowe słowa w odwecie. Chciałam rzucić w nią
moim tamponem, ale mogliby mnie za to zawiesić, więc tego nie zrobiłam.
- Dobre połączenie – powiedziałam, próbując się nie śmiać.
Chodziłam po moim pokoju, czekając na Brodego. Byłam zdenerwowana.
Skończ z tym. To Brody. Jest ostatnią osobą, przy której powinnaś się denerwować.
Potańcówka w szkole była za dwa tygodnie. Nigdy na żadnej nie byłam. Jaden nie
chodził na tańce. To mógł być mój pierwszy oficjalny szkolny taniec z randką. Oczywiście,
jeśli Brody nie uważa tego za tak odrażające, jak Jaden. Ale nawet jeśli nie będzie
zachwycony tym całym tańcem, pójdzie, jeśli będzie wiedział, że ja chce pójść. Brody był
taki.
Wyjęłam małą karteczkę z moje szuflady i przeczytałam ją po raz setny. Mały
uśmiech pojawił się na moich ustach. Brody uwielbiał moje sarkastyczne koszulki, ale nie
mogłam włożyć żadnej na tańce. Więc napisałam jeden na kartce, planując ją mu pokazać
i powiedzieć mu, że przypnę ją w środku mojej sukienki, żeby wiedział, że tam jest.
Zadzwonił dzwonek, a ja pobiegłam schodami w dół.
– Hej, Ace – powiedziałam, kiedy otworzyłam drzwi.
- Hej, Tobie. – Pochylił się, żeby mnie pocałować, kiedy weszła moja mama.
Przeklinam ją. Odsunął się.
– Dzień dobry, pani McKenna. Miło Cię znowu widzieć.
- Witam, Brody. Dziękuję. Miło Cię widzieć, również. Wszystko w porządku? W szkole
dobrze…? – Jej słowa się urwały. Byłam zszokowana, że powiedziała tak dużo.
- Tak, proszę pani. Wszystko w porządku. W szkole jest świetnie, chociaż uważam,
ze niektóre materiały są tak nudne, jakby była to powtórka z mojej poprzedniej szkoły. –
Brody zakołysał się na pietach i dał jej mały uśmiech.
Choć kochałam to, że moja mama lubiła Brodego i była zainteresowana nim
wystarczająco, żeby prowadzić z nim rozmowę, musiałam to przerwać.
– Chodź, chcę Tobie coś pokazać. – Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na schody.
Byliśmy w połowie drogi do góry, kiedy drzwi prowadzące z garażu do kuchni się
otworzyły z trzaskiem. Uderzyły w ścianę, zanim się zatrzasnęły. Podskoczyłam i odwróciłam
głowę w kierunku drzwi.
- Willow – warknął.
- Cholera – szepnęłam.
- Co się dzieje? – zapytał Brody. Kiedy nie odpowiedziałam, odwrócił moją twarz do
siebie. – Co?
- Janine? Gdzie ona jest?
- Ralph, co się dzieje? – słyszałam, jak pyta moja mama swoim delikatnym głosem.
- Ta mała dziwka, Twoja córka, to co się dzieje. – Splunął słowa. Pełne jadu
i nienawiści. Wzdrygnęłam się jakby mnie uderzył.
Czułam, że Brody sztywnieje obok mnie, a moje serce zamarło. Wiedziałam, co się
święci i wiedziałam, że Brody nie może tutaj być.
- Witam, pani McKenna. – powiedział Jaden.
Jaden? Jaden. Co on tutaj robi?
- Jaden. – Moja mam przyznała. – Nie spodziewałam się zobaczyć Ciebie tutaj. –
Słyszałam wymuszoną, fałszywą radość w jej głosie.
- Co on do cholery tutaj robi? – szepnęłam.
Oddychaj. Po prostu oddychaj.
Słyszałam, jak Ralph się potknął. Jego głos był coraz bliżej, coraz głośniejszy.
– Ona spotykała się z kimś innym za plecami Jadena. Dziwka. Gdzie ona jest?
- Nie, nie, nie. – Potrząsnęłam głową, moje usta otwierały się i zamykały, kiedy
chciałam mu coś powiedzieć. – Brody, ja nie… Kocham Cię… Ja… nie – Wciąż kręciłam
głową.
Położyłam palce na mojej skroni i przycisnęłam tak mocno, ze aż bolało. Mój umysł
szumiał, składając kawałki razem tak szybko jak mógł. Jaden dostał się do mojego ojczyma,
jedynej osoby, która stała w jego narożniku. Według niego, Jaden nie zrobił nic złego, a ja
trzymałam Brodego w sekrecie tak długo jak mogłam.
- Ralph, uspokój się – powiedziała moja mama.
- Proszę Brody, proszę, musisz iść – powiedziałam mu, patrząc przez ramię. Starałam
się do pchnąć w kierunku drzwi. To było jakbym próbowałam naciskać na drewniany regał
pełen książek po wykładzinie. Brody się nie ruszył.
- Porozmawiamy później – wyszeptałam. – Obiecuję, proszę.
- Jesteś z Jadenem z powrotem?
2
– Brody spojrzał na mnie, widziałam zmieszanie
i ból w jego oczach.
Pokręciłam głową na nie. Moje usta otworzyły się i zamknęły, kiedy próbowałam
wymyśleć coś, żeby wytłumaczyć mu to, ale musiałam zmusić Brodego do wyjścia, więc
powiedziałam: Tak.
3
– prawie się zakrztusiłam. Żółć urosła mi w gardle i czułam jak usta
wypełniają się śliną, chciałam rzygać. To było obrzydliwe, mówiąc że jestem z Jadenem,
nawet jeśli to było kłamstwo.
Brody skinął głową, zanim spojrzał w moje oczy.
– Powiedz mi, dlaczego do niego wróciłaś i odejdę.
2
Że tak powiem no żesz, K****, ja p******e… chyba wszyscy wiedzą, o co mi chodzi
3
No nie wierzę…po prostu płaczę
- Kocham go.
- Kłamiesz.
- Nie. Nie, nie kłamię. Kocham go. Teraz idź, proszę. – Otworzyłam drzwi, żeby go
wypchnąć. Stał w miejscu.
Usłyszałam kroki w korytarzu.
Och, nie.
- Brody – wyszeptałam. – Proszę, odejdź. Nie możesz tu być… możemy porozmawiać
później przez telefon i wszystko wytłumaczę. – Błagałam go oczami, żeby odszedł. – Jeśli
Ralph Cię zobaczy… proszę.
Nie ruszał się.
Wpadłam w panikę i powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy.
– Nie możemy być razem. Nie jestem w Tobie zakochana. Nigdy Ciebie nie
kochałam. Kocham Jadena. Użyłam Cię, aby wzbudzić w nim zazdrość. – Starałam się nie
myśleć o tym, jak było to dla niego bolesne, ale chciałam, żeby opuścił dom i chciałam
trzymać go od tego z daleka.
Proszę idź, szybciej, szybciej.
- Willow!
Podskoczyłam, zassałam oddech i położyłam rękę na ustach, żeby milczeć. Czułam
łzy w oczach.
- Brody, musisz iść. – Szarpnęłam jego ramię do drzwi. Kiedy nie ruszył się,
spojrzałam na niego i krzyknęłam. – Idź.
- Na kogo krzyczysz, dziewczyno? Lepiej uważaj na Twoją mądrą buźkę. Rusz się
i przynieś swój tyłek tutaj. Teraz! - krzyknął.
Och, brzmi na naprawdę pijanego. Proszę odejdź Brody. Jakoś mam nadzieję, że
wiesz, że Cię kocham. Zawsze będę.
Brody podszedł powoli do drzwi. Jego oczy szukały moje. Kładąc dłoń lekko na mojej
twarzy, zranionym głosem powiedział.
– Kocham Cię.
4
Zmusiłam w sobie wszystko, aby szarpnąć się od jego dotyku.
– Żegnaj, Brody.
Krzyczałam w środku. – Nie, nie, nie! Kocham Cię. – Nie mogłam niczego usłyszeć
przez krzyki w mojej głowie i szum krwi w moich uszach.
Pierwsza łza stoczyła się po moim policzku, kiedy zamknęłam drzwi. Oparłam czoło
o drewno i poczułam rykoszet przechodzący przez moje ciało. Cięło moje wnętrzności jak
odłamek szkła. Mówiąc Brodemu żegnaj, raniąc go, było to bardziej bolesne, niż cokolwiek,
kiedykolwiek czułam. Odebrało mi oddech gorzej niż kopnięcie, smakowała gorzej niż moja
własna krew. Chętnie cierpiałam, przez to, jaki ból widziałam w oczach Brodego. Ale musiał
odejść. Jeśli zobaczyłby tutaj Brodego, nie skrzywdziłby tylko mnie. Mógłby skrzywdzić
Brodego.
Nie byłam tego warta. Musiałam trzymać go z daleka.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. Jesteś silna. Oddychaj.
4
Prawie ryczę, na serio…. Naprawdę gorzej się tłumaczy, bo czytając przekłady tak nie miałam.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY
KONSEKWENCJE
„Przepraszam, że zaciągnęłam Cię
w mój ciemny i pokręcony świat.
Miałam nadzieję, że będziesz jedynym,
który da mi siłę i pomoże mi się uwolnić stąd.”
- Willow
Siedziałam w izbie przyjęć, moja ręka leżała na mojej klatce piersiowej. Byłam tu już
trzy godziny, czekając na wywołanie, aby dostać się do lekarza. Ralph zostawił mnie tutaj,
żebym zadzwoniła, kiedy skończę. Moja mama chciała przyjechać ze mną, ale on jej
zabronił. Powiedział, że nie widział jej przez tydzień i nie chcę, żeby spędzała czas na
pogotowiu zamiast z nim. Oczywiście, ona się zgodziła. Miło. Dziękuję, dziękuję mamo.
Czuję się kochana. Dzieci krzyczały wokół mnie. Ich jęki odbijały się echem od podłogi
i ścian. Moja głowa pulsowała. Mężczyzna po mojej lewej zwymiotował w plastikowe
wiaderko, a krew kapała na podłogę ze ścierki na ramieniu nastoletniego chłopca po mojej
lewej stronie. Starałam się nie patrzeć na żadnego z nich.
- Willow Rutherford. – Pielęgniarka wreszcie zawołała.
- Jestem tutaj. – Wstałam i poszłam za nią do pokoju.
- Dlaczego jesteś tutaj dzisiaj? – zapytała. Była ładna i miała piękne, czekoladowe
oczy. Starałam się na nią nie patrzeć. Nie chciałam płakać, a ona miała ten rodzaj twarzy,
która sprawiała, że chce mi się płakać i powiedzieć wszystkie moje tajemnice. Chroniłam mój
sekret przez tak długi czas, był jak organ życiowy w moim ciele. Jeden, którego nie mogę
wyciąć.
- Spadłam ze schodów i uderzyłam ramieniem w ścianę.
Napisała coś w aktach.
– Kto jest z Tobą?
- Nikt. – Nienawidziłam jak mój oddech drżał. Nie byłam sama tylko w szpitalu, ale
sama naprawdę. Twarz błysnęła mi przed oczami. To bolesne spojrzenie. Pytanie w jego
oczach. Miłość. Połknęłam to coś, co formowało się w moim gardle i próbowałam się
pozbierać. Jeden problem w tym czasie.
Skinęła głową i zapisała coś innego w jej aktach.
– Okay, lekarz zaraz przyjdzie. Czy chcesz, żebym włączyła dla Ciebie telewizję?
Spojrzałam na mały telewizor wiszący w rogu pokoju i pokręciłam głową.
– Nie, dziękuję. Wolałabym po prostu się położyć.
- Okay, skarbie. Kliknij na przycisk, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. – Wyszła
z pokoju i zamknęła drzwi za sobą.
Rozejrzałam się. Wyglądało jak w każdym innym szpitalu. Zdarte, białe ściany,
przerażająco wyglądające maszyny, monitory pracy serca i rzeczy, które nie miałam pojęcia,
czym są. Nienawidziłam tego. Układając się z powrotem na noszach, zamknęłam oczy.
Oddychałam głęboko, starając się złagodzić ból w moim ramieniu.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł wysoki i siwy mężczyzna.
– Pani Rutherford?
- Tak?
- Jestem doktor Sebastian. Co Cię tutaj sprowadza?
Westchnęłam. Już odpowiadałam na to pytanie.
– Spadłam ze schodów i uderzyłam ramieniem w ścianę.
- Możesz ruszać ręką?
- Nie.
- Pójdziemy zrobić rentgen i zobaczymy, co się dzieje.
- Okay, dziękuję bardzo.
Kilka minut później, chłopak niewyglądający na dużo starszego ode mnie
przyprowadził do pokoju ogromny kawałek maszyny.
– Rutherford?
- Tak.
- Zrobię Tobie rentgen.
Zrobił kilka ujęć z różnych perspektyw. Bolało jak cholera i płakałam kilka razy.
- Przepraszam – powiedziałam, gryząc się w wargę.
- W porządku. Przepraszam, że muszę ruszać tak tą ręką. Wiem, że to boli, ale już
prawie gotowe.
Kiedy skończył, powiedział mi, że doktor przyjdzie tutaj za chwilę, aby omówić wyniki
ze mną. Czekałam godzinę na lekarza. Usiadłam na noszach z zamkniętymi oczami,
próbując skupić się na czymś innym, niż gdzie jestem i co się stało, że się tutaj znalazłam.
Ale wszystko, co widziałam to niebieskie oczy Brodego i ból, który znajdował się w nich.
Moje czoło opierało się o drzwi, kiedy Brody wyszedł. Łzy i błysk bólu w jego oczach
było wszystkim, co widziałam. Czułam się, jakbym wycinała kawałek mnie, kiedy go raniłam.
I wiedziałam, że zraniłam go. Czułam ból promieniujący z jego ciała.
Chwycił garść włosów i szarpnął mnie do tyłu. Nie mogłam powstrzymać małego
krzyku, a on uśmiechnął się. Obok bicia mnie, jego ulubioną rzeczą było słuchanie mojego
płaczu i krzyków.
- Co do cholery robiłaś? Oszukiwałaś Jadena z jakimś punkiem. Kim myślisz, że
jesteś? – Cios w bok przerwał jego pytanie i powietrze wypłynęło z moich płuc. Ralph puścił
moje włosy i opadłam na kolana i ręce. Widziałam Jadena opierającego się o ścianę na
końcu korytarza. Uśmiechał się do mnie.
5
Chwyciłam poręcz schodów i podciągnęłam się
w górę, tylko by otrzymać kolejne uderzenie od Ralpha.
- Wiesz, że jedynym powodem, dla którego ktoś taki jak Jaden spojrzał na Ciebie jest
to, że przyjaźnię się z jego rodziną. Nigdy nie traciłby czasu na takiego białego śmiecia, jak
Ty, jeśli nie byłabyś ze mną. – Owinął rękę wokół mojego ramienia tak mocno, że
wiedziałam, że następnego dnia pojawią się siniaki.
Pociągnął mnie abym stanęła twarzą w twarz z Jadenem.
– Jaden łaskawie zgodził się przyjąć Ciebie z powrotem. – Spojrzał na Jadena. Jego
głos złagodniał i nawet uśmiechnął się do niego. Uśmiechnął się. To było obrzydliwe
i spowodowało, że nienawidziłam ich jeszcze bardziej. – Czy mam rację, synu?
- Tak, proszę pana. Będą zasady, oczywiście.
- Zdecydowanie. Willow potrzebuje zasad i kar, aby utrzymać ją w ryzach. Inaczej
wydaje się, że nie jest w stanie podejmować dobrych decyzji. – Ralph poklepał Jadena po
plecach, jakby byli starymi przyjaciółmi. – Dobrze, dobrze, jestem wdzięczny, że to
zadziałało. Chodźmy na kolację. Jestem głodny.
Ralph popchnął mnie w stronę jadalni. Moje ramię uderzyło w ramę drzwi mocno
5
No co za ku..s :/ bądź co bądź, spodziewałam się wszystkiego, ale nie mieści mi się w głowie, jak on może
patrzed na to, co ojczym robi Willow.
i poczułam piekący ból. Nie mogłam korzystać z ręki podczas kolacji, a kiedy próbowałam
nią ruszyć, ból był tak intensywny, że żółć wzrosła mi w gardle i byłam pewna, że albo
zwymiotuję, albo zemdleję z bólu. Ścisnęłam moje oczy i próbowałam myśleć o czymś
innym, niż o agonii przechodzącej przez moje ciało.
- Willow. Otwórz oczy. – Poprosiła moja mama, kiedy kolacja się zakończyła, ale nie
ruszyłam się z krzesła. Kiedy tego nie zrobiłam, ona uklęknęła przede mną, uświadomiła
sobie, że mój oddech był nierówny i pot pokrył moją twarz. Odwróciła się i zawołała Ralpha,
który już usiadł wygodnie w swoim fotelu i zarekwirował pilota.
- Ralph, Ralpph, myślę, że ona potrzebuje lekarza. – W milczeniu spojrzała w moje
oczy i przyłożyła rękę do mojej twarzy, zanim pomogła mi się podnieść z krzesła.
- Och, wciska kit. Wszystko, aby zrobić moje życie trudniejszym. – Chwytając klucze,
wyszedł przed drzwi. Nie spojrzał się do tyłu, aby zobaczyć, czy nie potrzebuję pomocy.
Jaden stał w tym samym miejscu, gdzie znajdował się, kiedy spektakl się rozpoczął.
6
Kiedy moja mama i ja przechodziłyśmy obok, zakręcił palcami i uśmiechnął się.
– Do zobaczenia w szkole, Willow.
Gdybym była w stanie, kopnęłabym go w krocze tak mocno, że musiałby sikać przez
nos do końca życia.
Podskoczyłam, kiedy drzwi się otworzyły i wszedł doktor Sebastian, wysoki,
ciemnoskóry mężczyzna, ubrany w biały fartuch. Spojrzał na komputer.
– Pani Rutherford?
Spojrzałam w górę.
– Cześć. – Próbowałam się uśmiechnąć. Nie sądzę, że mi się to udało.
- Sprawdziliśmy Twoje zdjęcie rentgenowskie i dobrą wiadomością jest to, że nic nie
jest złamane. Zła wiadomość jest taka, że Twoje ramię jest zwichnięte.
- Och, co będzie dalej? – Moje zęby dygotały i nie byłam pewna, dlaczego. W
gabinecie było ciepło, a pielęgniarka dała mi podgrzewany koc.
- Cóż, musimy nastawić Twoje ramię, następnie wykonamy rentgen, żeby upewnić
się, że wszystko wygląda w porządku, a potem będziesz mogła wrócić do domu.
Dwie pielęgniarki weszły do pokoju i lekarz chwycił mnie za ramię. Tak naprawdę nie
mogłam powiedzieć, co działo się dalej. Wiedziałam tylko, że był to najgorszy ból, jaki
6
Jeśli był by realny to bym go skopała.
kiedykolwiek czułam w całym moim życiu. Starałam się nie krzyczeć, ale nie udało się.
Bardzo. Bardzo głośno. Potem było już po wszystkim.
- Świetnie to zniosłaś, skarbie – powiedziała mi ładna pielęgniarka. – Posłuchaj,
Willow, jeśli mogę Cię tak nazywać? – Skinęłam głową, a ona się uśmiechnęła. – Czy jesteś
pewna, że nie ma czegoś, o czym chciałabyś mi powiedzieć, o tym, co się stało?
- Nie. Spadłam ze schodów. – Czułam się dobrze, kłamiąc. Kiedy już zdecydowałam,
jaką historię opowiem, prawie sama w nią uwierzyłam.
Poklepała moją nogę i uśmiechnęła się.
– Rentgen jest tutaj. – Odeszła i wszedł ten sam chłopak, co poprzednim razem.
Zapytał się, jak się zraniłam, kiedy wziął rentgen. Powtórzyłam moją opowieść.
Kilka minut po skończeniu zdjęć, starsza kobieta, która popsikała się za dużą ilością
perfum, ubrana w niebieski kitel, który specjalnie na nią nie pasował weszła do pokoju razem
z moją pielęgniarką.
- Cześć, Willow. Jestem Joyce. Jestem menadżerem szpitala.
- Okay – powiedziałam powoli.
- Chcę tylko upewnić się, że rozumiemy dokładnie, co się stało Tobie dzisiaj. Czy
możesz mi opowiedzieć własnymi słowami, co doprowadziło do wypadku.
Nie, ale mogę skłamać.
- Zbiegałam ze schodów, aby otworzyć drzwi. Moja stopa ominęła jeden stopień.
Upadłam i uderzyłam ramieniem w ścianę.
- Jesteś pewna?
- Tak, proszę pani.
- Kto jest z Tobą dzisiaj?
- Nikt.
- Jak się dostaniesz do domu?
- Mój ojczym powiedział, że mam do niego zadzwonić, kiedy skończę i zabierze mnie
do domu – wyszeptałam.
Przez całą naszą rozmowę, Joyce notowała coś w aktach. Kiedy zakończyła pisanie,
spojrzała na mnie.
– Jeśli stało się coś innego, możesz mi powiedzieć. Wszystko, co powiesz tutaj, jest
ściśle tajne.
Pokręciłam głową i przygryzłam skórę na moim palcu.
– Nic innego się nie stało – skłamałam.
- Okay. Pielęgniarka przygotuje Twój wypis.
- Dziękuję – powiedziałam, a mój wzrok zablokował się na podłodze.
Godzinę później, byłam w aucie z moją mamą, jadąc do domu. Moja ręka znajdowała
się na temblaku, aby umożliw ścięgnom zaleczenie się. Nie wiedziałam. Nie słuchałam ich.
Dali mi coś na ból, wypis i powiedzieli, abym regularnie przychodziła do lekarza co tydzień
na kontrolę. Nie chciałam.
Mama pozwoliła mi zostać w domu w poniedziałek, częściowo dlatego, że moje ramię
nadal bolało i tabletki przeciwbólowe sprawiały, że czułam się chora, a częściowo dlatego, że
czuła się winna.
Powinna go zatrzymać. Powinna coś zrobić, cokolwiek, z wyjątkiem tego, co zrobiła.
Stała tam i nic nie zrobiła, ponieważ jeśli by coś zrobiła, on mógł ujawnić jej tajemnicę.
Powiedzieć, co ona zrobiła. A wtedy ludzie wiedzieliby, że zrobiła coś o wiele gorszego, niż
biały śmieć, który złapał najbardziej pożądanego kawalera w Middleton.
Wtorek był moim pierwszym dniem po powrocie do szkoły. Pierwszy dzień, kiedy
zobaczę Brodego odkąd powiedziałam mu, że go nie kocham. Bałam się biologii.
Próbowałam zmienić plan zajęć, żeby go unikać – widząc go każdego dnia, to będzie
tortura – ale to były jedyne zajęcia biologii, aby zdobyć punkty, więc utknęłam.
Brodego nie było, kiedy weszłam do klasy. Jenna zadbała o książki dla mnie.
Położyła torbę na stoliku i dała mi szybki całus w policzek.
– Zobaczymy się na historii. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, napisz. Nie ważne,
co to będzie, Willow. Napisz. Mam to na myśli.
Kiwając głową, usiadłam. Nie patrzyłam na nikogo i nic nie mówiłam. Po prostu
siedziałam prosto patrząc się na tablicę, czekając aż nauczyciel rozpocznie zajęcia.
Przygotowywałam się na przybycie Brodego.
Ktoś wsunął się na krzesło obok mnie i zesztywniałam. Wypuściłam oddech, który
trzymałam, kiedy powiedział.
- Hej, dziewczyno. Jak leci? – zapytał Tim, dając mi buziaka w policzek.
Wzruszyłam ramieniem – tym zdrowym. Łzy pchały mi się do oczu. Wiedziałam, że
jeśli coś powiem, zacznę płakać. Znowu. Więc nic nie powiedziałam i Tim rozumiał to.
- Um, zamieniliśmy się miejscami. Pomyślałem, że będzie to dla Ciebie łatwiejsze –
wymamrotał Tim. I znów skinęłam głową i odwróciłam wzrok. – Powiem to tylko raz,
ponieważ wiem, że nie chcesz, żebyśmy się wtrącali, ale naprawdę mi przykro. Musisz
radzić sobie z gównem, Willow. Wiem, że kochasz Brodego. Nie wiem, co się stało
z Jadenem, ale wiem, że to nie jest to, czego chcesz. – Spojrzał na moje ramię. – To nie jest
to, co wszyscy chcemy.
Nic nie powiedziałam. Pojedyncza łza, spłynęła po moim policzku, mówiąc wszystko
za mnie. Otarłam ją, zanim ktokolwiek inny, niż Tim mógłby ją zauważyć. Potarł moje plecy,
zanim wyjął książki z mojej torby.
Nie mogłam skupić się na lekcji. Tylko zastanawiałam się czy Brody siedział na
starym miejscu Tima – dwa rzędy za mną po prawej stronie. Chciałam odwrócić się
i spojrzeć. Ale nie zrobiłam tego.
Po zajęciach, Tim pomógł mi zebrać moje rzeczy i włożyć je do torby. Założył ją sobie
na ramię.
– Dostałem przepustkę z sekretariatu, usprawiedliwiającą spóźnienia, więc mogę
nosić Twoje rzeczy dopóki nie wyleczysz trochę swojego ramienia do przyszłego tygodnia.
To coś, co Jaden powinien robić. Ale nie. Nie chodzi o niego. Dzięki Bogu za Tima
i Jennę.
- Dziękuję. – To było pierwsze słowa, które powiedziałam odkąd weszłam do szkoły
z Jenną dzisiejszego ranka.
Tim i ja szliśmy w milczeniu do klasy na angielski. Zawahałam się przed drzwiami.
Tim czekał spokojnie obok mnie. Zabrzmiał dzwonek alarmowy i wiedziałam, że muszę
wejść do środka, ale nie mogłam zmusić moich stóp do poruszenia się. Czułam, jak panika
wzbiera się w moim ciele. To mnie dusiło. Nie mogłam złapać oddechu. Krew uderzyła za
moimi uszami i poczułam pot spływający po moim kręgosłupie, klejąc koszulkę do moich
pleców. Całe moje ciało zaczęło się trząść i moje zęby stukały o siebie, jakbym stała na
dworze w środku zimy, ale w szkole było ciepło.
Nie mogę tego zrobić.
Obraz Brodego pokazał się przed moimi oczami. Noc w barze cioci Bess, kiesy
graliśmy w bilard i kazałam mu myśleć, że nigdy wcześniej w go nie grałam. Noc w namiocie,
patrząc się w światła. Jak wyglądał, kiedy pochylił się, żeby pocałować mnie po raz pierwszy.
Jego uśmiech, szafirowe oczy… obrazy biegły przed moimi oczami jak pokaz slajdów, coraz
szybciej i szybciej, aż zakręciło mi się w głowie. Wyciągnęłam rękę i przytrzymałam się
ściany.
- Hej, jesteś pewna, że jesteś gotowa, żeby to zrobić? – Tim objął mnie w pasie
i oparłam się o niego.
Wtedy łzy zaczęły płynąć. Nie mogłam ich zatrzymać. Po prostu przychodziły jedna
za drugą, aż pomyślałam, że mogę się w nich utopić. Schowałam głowę w ramieniu Tim
i cicho płakałam, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Miałam wystarczająco dużo
uwagi, bez wszystkich widzących moje załamanie przed klasą angielskiego.
- Chodźmy. Idziemy stąd. – Tim powiedział, odciągając mnie od drzwi.
Pokręciłam głową i otarłam drzwi z mojej twarzy.
– Mogę to zrobić – wyszeptałam. Podniosła głowę z ramienia Tima. Wtedy go
zobaczyłam. Stał 1,5 metra ode mnie, patrząc na mnie. Jego szczęka była zaciśnięta. To był
pierwszy raz, kiedy go widziałam, odkąd opuścił mój dom. Odkąd powiedziałam mu, że go
nie kocham. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, potrząsając lekko głową. Było tak dużo
rzeczy, które musiałam mu powiedzieć, ale jego twarz pozostała zamknięta, a ja wiedziałam,
że zniszczyłam wszystko, co miałam z Brodym. Spojrzałam na niego jeszcze raz, błagając
go wzrokiem, żeby dał mi jakiś znak, że zrozumiał.
Kiedy tylko patrzył na mnie, jego szczęka napinała się i zaciskałam, mój wzrok opadł
na podłogę, odwróciłam się i weszłam do klasy.
Chciałam, żeby Tim miał angielski ze mną, żeby mógł znowu zamienić się miejscami
z Brodym. Ale, w końcu, nie miałam się, czym martwić. Brody znalazł kogoś innego, aby
zamienić się miejscami. Nie wiedziałam, gdzie siedział. Zmusiłam siebie, żeby nie szukać go.
Po prostu wiedziałam, ze nie był obok mnie. To powinna spowodować, że będzie łatwiej, ale
z jakiś powodów, nie było. To wszystko pogorszyło. Nie rozumiałam, dlaczego, a ja nie
miałam siły, żeby spróbować to zrozumieć.
Reszta dnia upłynęła w ten sam sposób. Tim czekał na mnie po każdych zajęciach
i zabierał moje rzeczy, niosąc je do następnej klasy. W każdym przypadku, Brody znalazł
inne miejsce.
Podczas lunchu, siedziałam z Jadenem i jego grupą przyjaciół. Nie jadłam – żyłam na
wysoko-kofeinowych napojach energetycznych i na niczym więcej – nie podeszłam do
stolika, gdzie siedzieli Jenna i Tim, żeby powiedzieć cześć. Bałam się, że będzie tam Brody.
Zamiast tego, patrzyłam wprost przed siebie, nie mówiąc nic, chyba, że ktoś się do mnie
odezwał. Jaden był nieświadomy.
Kiedy zajęcia się wreszcie skończyły i Jenna podwiozła mnie do domu, poszłam do
pokoju i położyłam się na łóżko, patrząc w sufit. Nie zeszłam na kolację. Nigdy nie opuściłam
mojego pokoju. Nikt nie zauważył, albo nikogo to nie obchodziło.
Tak czy inaczej, zostawili mnie w spokoju, a tego właśnie chciałam.
Mój telefon zadzwonił około dziewiątej. Westchnęłam i przeczytałam wiadomość.
Jenna: Jak poszło?
Ja: Nie chcę o tym rozmawiać.
Jenna: Ok. Jestem tutaj, kiedy będziesz gotowa.
Ja: Dziękuję.
Jenna: Kocham Cię.
Ja: Ja Ciebie też.
Musiałam zasnąć od razu po wysłaniu wiadomości, ponieważ mój budzik zadzwonił
następnego ranka. Wciąż leżałam na kocu, miałam na sobie ubrania, które nosiłam dzień
wcześniej, a komórkę trzymałam w dłoni.
Wstałam z łóżka i przygotowałam się do szkoły.
Dzień był powtórką z poprzedniego dnia. I następny, następny, i dzień potem
i kolejny, każdy dzień był taki sam. Przechodziłam przez nie bez zwracania na siebie uwagi.
Jedyną rzeczą, która się zmieniła, było to, że płakałam mniej. Ludzie, którzy nauczyli się
ukrywać swoje emocje, byli w tym dobrzy, a ja stawałam się ekspertem. Ja tylko starałam się
przeżyć. Musiałam wytrzymać tylko do ukończenia szkoły. Jeszcze kilka miesięcy i to się
skończy.
Oddychaj. Mogę to zrobić. Nie może być już gorzej. Po prostu oddychaj.