Moc ognia Rozdział 09 Zwierzenia

background image

Moc ognia ­ Rozdział 09 ­ Zwierzenia 

 

­  No dobra, ­ mówi Margaret ­ tego nam było trzeba. 

 

­ Nie ufaj jej ­ radzi Zee. Patrzy na Margaret. ­ Nic ci nie będzie,

 

 

     

 

 

   

   

   

 

 

o ile będziesz ostrożna. 

 

­ Jestem ­ odpowiada i wsuwa wizytówkę do niewielkiej torebki.

 

   

   

 

   

 

 

­ Zresztą Thomas tego przypilnuje. ­ Patrzy na mnie. ­ Mercy.

 

 

 

 

   

 

 

   

 

Chciałabym z tobą porozmawiać. Poprowadzisz nasz wóz? ­

   

 

 

 

 

   

Spogląda smutno na swoje ręce. ­ Zdrowieję, ale jeszcze nie

 

 

 

 

   

 

 

 

 

mam siły kierować. Thomas, pojedziesz z Adamem, dobrze? 

 

Mina Thomasa wskazuje, że wcale nie dobrze, ale mówi: 

 

­  Oczywiście. 

 

­ Jasne ­ także się zgadzam. ­ Będziemy mieć babskie auto.

 

   

 

 

   

 

 

 

 

Zapowiada się ciekawie. 

 

Thomas podnosi Margaret, sadza ją w aucie i przygląda się

 

 

 

     

   

 

 

poważnie, jak ta zapina pasy. Zamyka drzwi i podaje mi klucze. 

 

­  Jedź ostrożnie ­ instruuje. 

background image

 

­ Dobrze. 

 

Kiwa mi sztywno głową i idzie do SUV­a Adama. 

 

Wchodzę do auta i zapoznaję się z nim przez chwilę. 

 

­ Dziękuję ­ zwraca się do mnie Flanagan. 

 

Patrzę na nią zdziwiona, ponieważ zasadą jest, że nieludzie nie

 

 

 

 

 

 

   

 

 

dziękują nikomu ani też lepiej nie wyrażać im swej

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wdzięczności. “Dziękuję” sugeruje dług, a nieludzie chętnie

 

 

 

   

 

 

takowe odbierają.  

 

Moja współpasażerka śmieje się. 

 

­ Nie jestem aż tak stara. Mam około stu lat, a większość z nich

 

 

   

 

 

 

 

 

   

   

 

spędziłam w Sercu Wzgórza, które jest podziemnym,

 

 

 

 

 

 

 

odeseparowanym i zapomnianym fragmentem kopalnianego

   

 

 

 

tunelu. 

 

Powiedziała wcześniej, że nie miała jedzenia, wody i światła.

 

 

 

 

 

 

   

 

Próbuję wyobrazić sobie jak wygląda obywanie się bez tych

 

 

 

 

 

 

 

 

 

rzeczy przez ponad pół wieku. Wilkołak umarłby w podobnej

 

 

 

 

 

 

   

 

background image

sytuacji, zagłodzony na śmierć, może nawet szybciej niż

 

 

 

 

 

 

 

 

człowiek. Istnieją stopnie nieśmiertelności, jedne mniej miłe od

 

 

 

 

 

 

   

innych. 

 

Nieświadoma mych myśli, Margaret wciąż mówi: 

 

­ Ojciec uważał, że powinniśmy żyć jak ludzie, więc nie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

przestrzegam wielu z tabu, które zachowują starsi nieludzie.

 

   

 

 

 

 

 

“Dziękuję” to zwykła uprzejmość i nic ponadto. 

 

SUV Adama zostaje uruchomiony, więc odsuwam szybę i

 

 

 

 

 

 

   

macham, by jechał przodem. Nie znam za dobrze oklolicy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Znalazłabym drogę, gdybym, musiała, ale po co się męczyć,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

skoro Adam może nas poprowadzić? Adam miga światłami i

 

 

 

 

 

 

 

   

wysuwa się na czoło. 

 

­ Jak to przetrwałaś? 

 

­ Nie wyszłam z tego obronną ręką. Dojście do obecnej formy

 

 

   

 

 

 

 

 

 

 

zajęło mi całe lata, a pierwszy rok leżałam przykuta do łóżka. Na

 

 

 

   

 

 

 

   

 

 

szczęście mój stan poprawił się i polepsza się z dnia na dzień.

 

 

 

 

   

 

   

 

 

 

Jeszcze miesiąc temu nie podołałabym dzisiejszemu wysiłkowi.

 

 

 

 

 

 

 

­ Przerywa. ­ Właśnie dlatego chciałam z tobą porozmawiać.

 

   

 

 

   

 

 

Jesteś człowiekiem. 

background image

 

­ Tylko w połowie ­ wyjaśniam. ­ Ojciec jest… Nie jest

 

 

 

   

   

 

 

 

 

człowiekiem. Zmieniam się w kojotkę. 

 

­ Ale i tak twój mąż jest o wiele silniejszy od ciebie? 

 

Kiwam głową. 

 

­ Jest. 

 

­ Ile mu zajęło zrozumienie, że nie jesteś kruszynką, którą

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

porwie silniejszy wiatr, i wzięcie cię do łóżka? 

 

Jasna cholera. Rozmowa psiapsiółek. Całe wieki tego nie

 

 

 

 

 

 

 

 

robiłam.  

 

Wyczuwam, że Margaret wstydzi się nagle swoich słów. 

 

­ Mogłam zapytać o to taktowniej. ­ Wydaje jęk frustracji. ­

 

 

     

   

 

 

   

Mieszkamy razem od dwóch i pół roku, a on całuje mnie na

 

 

 

   

 

   

 

 

 

 

dobranoc w czółko. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Jego

   

 

 

   

   

 

 

 

przecież nie spytam. 

 

­ No raczej. 

background image

 

Jestem do dupy w te klocki. 

 

­ No nie? ­ potwierdza jeszcze Margaret. 

 

Lubię ją. Chcę jej pomóc, choćby jako dobry słuchacz. Niemniej

   

   

 

 

 

 

 

 

nie mogę zapomnieć, do jakiego gatunku należy. Choć

 

 

 

 

 

 

 

 

podziękowała mi bez problemu i ustaliła, że nie podlega władzy

 

 

 

   

   

 

 

 

Szarych Panów, nie przestała być nieludziem. Jest tylko jedna

 

 

 

 

 

 

 

 

 

rzecz groźniejsza od posiadania długu u nieludzia ­ posiadanie

 

 

 

 

   

   

 

nieludzia za dłużnika. Skoro chce pomocy, poproszę o coś w

 

 

 

 

 

 

   

   

zamian. 

 

­ Mam propozycję ­ mówię. ­ Postaram się ci pomóc, na tyle na

 

 

   

   

 

   

   

   

ile umiem, jeśli opowiesz mi o nieludziach, z którymi się dziś

 

 

 

 

   

   

 

 

 

spotkaliśmy. 

 

Mogłabym zapytać o to Zee, ale on nienawidzi ich wszystkich

 

     

 

 

 

 

 

 

prawie jednakowo. 

 

­ Umowa stoi ­ zgadza się szybko moja towarzyszka. ­ Co chcesz

 

 

   

 

 

 

 

   

 

 

wiedzieć? 

 

background image

­ Może ja powinnam zacząć? Jeśli chodzi o związki zupełna ze

 

   

 

 

 

   

 

   

mnie noga. Skoro Thomas jest na podobnym poziomie, może

 

 

 

 

 

 

 

 

 

powinnaś zwrócić się do Adama, który ma doświadczenie w

 

 

 

 

 

 

 

   

postępowaniu z idiotami. 

 

Kobieta odchyla się w siedzeniu i uśmiecha błogo. 

 

­ Nie miałam wiele styczności z Radą. Wiem tylko to, co ojciec

 

 

 

 

   

 

 

 

   

 

nabił mi do glowy. Ale on był bystry. Szczerze powiedziawszy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

pomoże mi choćby możliwość ponarzekania. Zajmijmy się

 

 

 

 

 

 

 

najpierw polityką, to będzie mniej przygnębiające. Co chcesz

 

   

 

 

 

 

 

wiedzieć? 

 

­ Zacznijmy od kobiety w łososiowym kostiumie. 

 

­ Órlaith. Siostra Briana mac Cennétiga. 

 

Marszczę brwi, bo mówi to takim tonem, jakbym powinna była

 

 

 

   

 

 

 

 

 

wiedzieć o kim mowa. 

 

­ Czyja? ­ pytam. 

 

­ Wielkiego króla Irlandii. Pokonał królów Ulsteru. 

 

background image

Znam tylko jednego wielkiego króla o imieniu Brian. No dobra,

 

 

 

 

   

 

 

 

 

przyznaję, znam tylko jednego wielkiego króla Irlandii. 

 

­ Masz na myśli Briana Boru? ­ pytam. ­ Tego, który zjednoczył

 

 

 

 

 

   

   

 

 

 

wszystkich Irlandczyków przeciwko Wikingom? 

 

­ Pff. Dobrze że ojciec nie dożył chwili, w której miałby coś

 

 

   

 

 

 

   

 

 

 

takiego usłyszeć. Boru to przydomek, którzy długo po jego

 

 

 

 

 

 

 

 

 

śmierci nadali mu ludzie, którzy go nie znali. Poza tym

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wikingowie nie zostali wypędzeni, a zasymilowani. 

 

Nie jestem ekspertką w zakresie historii Irlandii, więc nie będę

 

 

   

 

 

 

 

 

 

poddawać w wątpliwość jej słów. 

 

­ No dobra, czyli Brian Boru był nieludziem? 

 

­ Skąd. Jego ojciec poślubił panią z mojego rodzaju, a ona

 

 

 

 

 

   

 

   

 

postarała się, żeby uwierzył, że jej córka, Órlaith, jest jego

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

dzieckiem. Owa pani szybko się nim znudziła i opuściła go,

 

 

 

 

 

 

   

 

 

zostawiając też córkę. Powłoka, w której lubi pojawiać się

 

 

 

   

 

 

 

 

Órlaith wygląda staro, ale ona sama jest młoda jak na standardy

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

nieludzi. Ojciec twierdził, że jest zbyt przywiązana do minionej

 

 

   

 

 

 

 

 

wielkości. Jej największą siłą jest moc przekonywania ludzi, by

 

 

 

 

 

 

 

   

za nią podążali. Lubił ją. 

background image

 

­ Ona chyba torturowała Zee ­ informuję. ­ Raczej jej nie

 

 

 

 

   

   

 

 

 

polubię. 

 

Flanagan uśmiecha się smutno. 

 

­ Ojciec nie lubił twojego Zee. Czarny Kowal nie był bohaterem,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

nawet wziąwszy pod uwagę elastyczne standardy nieludzi. 

 

Przecież wiem. Niemniej pracowałam u jego boku przez

 

 

 

   

 

 

 

większość swego dorosłego życia. Byłam świadkiem wielu

 

 

 

 

 

 

 

drobnych, dobrych uczynków z jego strony. Wielu pewnie nie

 

 

   

 

 

 

 

 

widziałam, bo był nimi zażenowany. Nie był małostkowy, a już

 

 

 

 

 

 

 

   

 

na pewno nie okrutny. Bezpieczniej będzie zmienić temat. 

 

­ A Królowa Wdowa? 

 

­ Neuth? ­ Margaret skupia wzrok na ciemności za szybą

 

   

 

 

 

 

 

 

 

subaru. ­ Nie jest miłą osobą. Niebezpieczna. Czerpie

   

 

 

 

 

 

 

przyjemność z nieszczęścia innych. Pogardza gatunkiem

 

 

 

 

 

 

ludzkim i słabszymi od siebie, a większość ludzi jest od niej

   

 

 

   

 

 

 

 

 

słabsza. 

 

To się zgadza z tym, co powiedział o niej Tad. 

background image

 

­ Goreu? ­ pytam. 

 

Margaret patrzy na mnie. 

 

­ Ojciec nie znał go dobrze. Goreu nie był zbyt aktywny przed

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

jego śmiercią. Większość wiem z informacji zebranych dla mnie

 

 

 

   

 

 

 

 

przez Thomasa. ­ Uśmiecha się bezwiednie na jakieś związane z

 

   

 

 

 

 

 

   

tym, miłe wspomnienie. ­ Polityka to hobby wampirów. Thomas

 

 

   

   

 

 

 

zebrał tyle informacji o obecnych posunięciach Szarych Panów,

 

 

   

 

 

 

 

że chyba by im się to nie spodobało. ­ Stuka palcem w deskę

 

 

 

 

   

 

   

 

   

 

rozdzielczą. ­ Ale miałam mówić o Goreu. Król Artur nie był tak

   

 

 

   

 

 

 

 

 

 

naprawdę królem, a legendy okrągłego stołu są bardzo luźno

 

   

 

 

   

 

 

oparte na faktach. Ale Artur był bohaterem, a Goreu

 

 

 

 

 

 

 

 

 

podróżował z nim. Zabił olbrzyma, przy którym wasz troll to

   

 

 

 

 

 

 

   

maleństwo. ­ Milknie. ­ Ale to było dawno temu. Od tamtej pory

   

   

   

 

 

 

 

 

 

Goreu nie wyróżnił się niczym szczególnym, oprócz wyboru do

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rady Szarych Panów. Nie przyszłoby mi do głowy, że jeden z

 

 

 

 

 

 

 

   

   

ludzi Artura posunie się do taniego chwytu z tymi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

bransoletkami. ­ Mruczy przez chwilę jakąś ładną melodię. ­

   

 

 

 

 

 

   

Dziwne, że Szarzy Panowie dali się tak łatwo pokonać. 

 

­ Nemane? 

 

background image

Jej imię wisi w powietrzu odrobinę przydługo. W aucie robi się

 

 

   

 

 

   

 

 

 

jakby ciemniej. 

 

­ Czarowron ­ mówi powoli Margaret, a ja po raz pierwszy czuję

 

   

 

 

       

 

 

 

woń jej strachu. ­ Jedna z trzech wcieleń Morrigan, bogini

 

 

   

   

 

 

 

 

wojny. Jest inteligentna i okropnie stara. Niezmiernie

 

 

   

 

 

 

przebiegła. Ojciec szanował ją i bał się jej. Lubi długie

 

 

 

   

 

 

 

 

 

rozgrywki, jest cierpliwa. ­ Przełyka ślinę. ­ I żądna krwi. 

 

Być może gdybym nie jechała w ciemnościach, jej słowa nie

 

 

 

 

   

 

 

 

 

byłyby tak przerażające. Historia opowiedziana w świetle

 

 

 

 

 

 

 

ogniska jest bardziej straszna, niż ta sama, usłyszana za dnia.  

 

Tyle że nie bałam się Nemane w hotelu. Neuth, owszem, ale nie

   

 

 

 

   

 

 

 

 

 

jej. Może tak działa na mnie strach Margaret, ale wydaje mi się,

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

 

że chodzi o coś więcej. Rozmawiamy o kimś, kto posiada Moc

 

   

 

 

   

 

 

 

 

dłużej, niż jestem sobie w stanie wyobrazić, a robimy to wśród

 

 

 

   

 

   

   

 

samotności nocy. 

 

Mam nagłe poczucie, że ta sprawa wykracza poza nasze

 

 

 

 

 

 

 

 

 

kompetencje ­ moje i Adama. Spotkaliśmy się z pięciorgiem z

   

   

 

 

   

   

Szarych Panów, ale w rezerwacie jest ich przecież więcej.  

 

background image

­ Gdy zobaczyłam Nemane za stołem, ­ ciągnie Margaret ­

 

 

 

 

 

   

 

   

byłam wdzięczna losowi, że mam po swojej stronie Thomasa. 

 

Zostaje nam jeszcze jeden nieludź do omówienia. 

 

­ Beauclaire ­ mówię. 

 

Znam go najlepiej z Szarych Panów i nie jest taki najgorszy jak

   

   

 

   

 

 

 

 

 

na nieludzia. 

 

Flanagan uśmiecha się i odpręża. 

 

­ Ojciec mówił, że syn Lugha lubi kryć się w cieniu. Wielu

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

pamięta jego ojca, więc łatwo mu jest udawać słabszego, niż jest

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

w rzeczywistości. Lugh był takim, jakim opisują go opowieści.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ludzie mieli go za boga i nie byli dalecy od prawdy. ­ Zerka na

 

     

   

 

 

   

   

 

 

mnie z ukosa. ­ Czynił dobro, a twój Kowal go zabił. 

 

O tym też wiem. Zee zabił go ponieważ, jak wiele sędziwych

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

istot, Lugh pod koniec swego życia stał się potworem. Dlatego

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zee and Beauclaire nie przepadają za sobą. Pomoc, jaką syn

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Lugha okazał Zee bardzo mnie zaskoczyła. 

 

background image

­ Beauclaire i Nemane są sojusznikami ­ tłumaczy Margaret. ­ Z

 

   

   

   

 

     

przebiegu ich zachowania podczas oświadczenia Adama

 

 

 

 

 

 

wnioskuję, że wataha jest im do czegoś potrzebna. Zee zajął się

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

straszeniem Órlaith i Neuth, a Goreu jeszcze nie otrząsnął się po

 

   

   

 

 

 

 

   

incydencie z bransoletkami, ale Beauclaire i Nemane mogli

   

 

 

   

 

 

odpowiedzieć coś twojemu mężowi. Nie czyniąc tego, uznali

 

 

 

 

 

 

 

 

zasadność jego roszczenia. O ile Szarzy Panowie nie stwierdzą

 

 

   

 

 

 

 

 

publicznie inaczej, wszyscy nieludzie muszą szanować granice i

 

 

 

 

 

 

   

prawa panujące na waszym terytorium. Adam wpasował się

 

 

 

 

 

 

 

 

idealnie w ich plan. 

 

­ No dobra ­ komentuję neutralnie. 

 

Stanowienie części planu nieludzi nie wróży niczego dobrego.

 

 

 

 

 

 

 

 

Muszę ostrzec Adama. A skoro już o ostrzeżeniach mowa…. 

 

­ Powinnaś wiedzieć, że Edythe bez trudu przejrzała twój urok. 

 

Margaret marszczy czoło. 

 

­ Jaka Edythe? 

 

­ Szarzy Panowie mieli dwoje strażników ­ wyjaśniam. ­ Edythe

 

 

 

 

 

   

   

 

to ta wyglądająca jak dziewczynka. 

background image

 

­ To nie byli strażnicy ­ prostuje Flanagan. ­ Szarzy Panowie ich

 

 

 

 

   

 

   

 

 

 

nie potrzebują. To byli służący. Przejrzała mój urok? 

 

Kiwam głową. 

 

­ Są tacy, którzy to potrafią ­ przyznaje Margaret. ­ Choć to

 

 

 

   

   

 

   

   

rzadki dar. Może dlatego była na tym spotkaniu. Ciekawe, że nie

 

 

 

 

   

 

 

   

 

odezwała się, zobaczywszy, kto nam towarzyszy. 

 

­ Nie stanowię zagrożenia, a patrzyła tylko na mnie. 

 

­ No dobrze ­ kwituje Margaret i bierze głęboki wdech. ­

 

 

   

 

   

 

 

   

Powiedz mi, jak przekonałaś alfę wilkołaków, żeby zaczął

 

 

 

 

 

 

 

 

traktować cię jak partnerkę, a nie wymagającą ochrony

 

 

 

   

 

 

 

księżniczkę? 

 

Ściągam usta. 

 

­ To ci chyba nie pomoże. Zanim spotkałam Adama musiałam

 

   

 

 

 

 

 

 

 

na każdym kroku udowadniać innym swą wartość. Wiedziałam

 

 

 

 

 

 

 

 

kim jestem i co potrafię, i zmusiłam ludzi, by postrzegali mnie

 

     

   

 

   

 

 

tak samo. [JASNE, nie licząc watahy, która miała Mercy za kulę

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

u nogi, kobietę nie wartą ich alfy, kojotkę, która szczęśliwym

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

trafem dostała się do stada i nic sobą nie reprezentuje ani nie

 

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

ma żadnych zasług.] 

 

­ Cholera ­ martwi się Flanagan. ­ Miałam nadzieję, że udzielisz

 

   

 

 

   

 

   

 

mi jakieś pożytecznej rady. Nie znam zbyt wielu kobiet, a

 

 

 

 

 

 

 

 

   

sytuacja wydawała się być podobna. 

 

­ Jakiś czas temu dopadł mnie bożek wulkanu. Pokonaliśmy go,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ale prawie przy tym umarłam. Lekarz powiedział Adamowi, że

 

 

 

 

 

 

 

   

na pewno umrę. Wyrwałam się z objęć śmierci, ale

 

 

 

 

 

 

 

 

 

rekonwalescencja trwała długo. Adamowi zdawało się, że

 

 

 

 

 

 

 

zawiódł, bo nie zdołał mnie przed tym uchronić. Czasem budzi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

się w nocy i nasłuchuje mojego oddechu. 

 

Nie mogę powiedzieć jej o koszmarach, o tym jak tuli mnie do

 

 

 

   

   

 

 

 

 

 

siebie, oblany potem ze strachu. Albo że czasem płacze w

 

 

 

 

 

 

 

 

   

ciemności naszej sypialni. 

 

­ No ale Thomas nie zawiódł cię, gdy w grę wchodziło twe

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

bezpieczeństwo, więc nawet ta sytuacja nie jest identyczna. 

Margaret milczy, więc ja też. 

 

­ Tak właśnie mają się sprawy pomiędzy mną a Thomasem ­

 

 

 

 

 

 

 

   

   

mówi w końcu. Nie mogę rozmawiać o sprawach dotyczących

   

 

 

 

   

 

 

background image

także jego, ale bez tego nie zrozumiesz mnie i nie będziesz

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

mogła mi pomóc. 

 

Nic na to nie odpowiadam. 

 

­ Przepraszam na chwilę ­ Margaret wyciąga komórkę i zaczyna

 

 

 

   

 

 

   

 

pisać.  

 

Telefon pika, gdy przychodzi odpowiedź. Następuje seria

 

 

 

 

 

 

 

wiadomości tekstowych. 

 

­ Thomas mówi, że powinnam z tobą porozmawiać ­ odzywa się

 

 

   

   

 

   

 

 

Margaret. ­ Według Adama można powierzyć ci sekret. ­ Patrzy

   

 

 

 

   

   

 

na mnie badawczo. 

 

­ Cała ja. Powiernica zagubionych. 

 

Flanagan śmieje się. 

 

­ Dobra. Thomasa poznałam mając trzynaście lat, w Butte, w

 

 

 

 

 

 

   

   

stanie Montana. Miasteczko nie było małe i zapomniane, jak

 

 

 

 

 

   

 

 

obecnie. Wydobywano tam miedź, mającą wielkie znaczenie dla

 

 

 

 

 

 

 

 

rozkwitającego przemysłu elektrycznego. Do miasta ścigali nie

 

 

 

 

 

 

 

tylko ludzie. Przybył tam mój ojciec, mający jak sądzę nadzieję,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

na stworzenie nowego dworu. Oprócz nieludzi byli też inni, więc

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

powstał konflikt.  

 

Flanagan znowu podśpiewuje pod nosem i włącza radio. Auto

 

 

 

 

   

 

 

 

wypełnia muzyka klasyczna, a następnie country i rock z lat

 

 

   

 

   

   

 

osiemdziesiątych, po czym kobieta wyłącza odbiornik. 

 

­ Wrogowie mego ojca wykorzystali mnie przeciwko niemu.

 

 

 

 

 

 

 

 

Porwali mnie i przykuli w tunelu kopalni. ­ Bawi się materiałem

 

   

   

 

   

 

 

 

spodni. ­ Kopalnia w Butte ma ponad półtora kilometra

   

 

 

 

 

 

 

 

głębokości. Nasza moc, moja i ojca, pochodzi ze słońca. 

 

Zapada długa cisza. 

 

­ Co jest nieco ironiczne, wziąwszy pod uwagę naturę

 

 

 

 

 

 

 

 

 

mężczyzny, którego kochasz ­ staram się jej pomóc otworzyć. 

 

­ Nie aż tak bardzo, jakby się zdawało ­ znowu skubie spodnie. 

 

­ Czyli byłaś tam uwięziona przez kilka dziesięcioleci? 

 

Kręci głową, uśmiecha się słabo i wraca do opowieści. 

 

background image

­ Nie tamtym razem. Spędziłam tam zaledwie parę dni. Chociaż

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

i tak było tam ciemno i strasznie. Byłam głodna, sama… I coś

 

 

 

 

   

 

 

 

   

 

usłyszałam. ­ Przełyka ciężko ślinę. ­ Nie mam żadnych

   

 

 

   

 

 

 

przyjaciół. Tylko Thomasa. Nie wiem jak to się robi. 

 

Mówienie o sobie nieznajomym może być trudne. Na zachętę

   

 

 

 

 

 

 

 

opowiadam jej o moich rodzicach, prawdziwych i przybranych.

     

 

 

   

 

Na zakończenie dodaję: 

 

­ Jestem kojotką wychowaną w stadzie wilków. Dobrze wiem,

 

 

 

   

 

 

 

 

jak to jest nie mieć do kogo gęby otworzyć. Nie musisz mówić

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

mi wszystkiego, tylko tyle, na ile czujesz się swobodnie. Nie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

obiecam, że nie powtórzę czegoś Adamowi, bo to mój partner,

   

 

 

 

 

   

 

 

ale on także umie dochowywać sekretów. Skończyłyśmy na tym,

 

 

 

 

 

 

   

 

że byłaś sama w ciemnościach, przykuta, no i coś usłyszałaś. 

 

­ Thomas mnie tam znalazł ­ kontynuuje swobodniejszym już

 

 

 

 

   

 

 

 

tonem Margaret. ­ Był wtedy bardzo gniewnym mężczyzną.

 

   

 

 

 

 

 

Poprosiłam go o pomoc, ale odmówił. Zapytałam go, czego

 

   

 

 

 

 

 

 

pragnie, a on odpowiedział… Nie, inaczej. Pragnął. Czułam

   

 

 

 

 

 

 

pragnienie jakby było wodą, a on mnie nią oblał. Ale nie

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

poprosił o to. Spytał, czy może się na mnie pożywić.  

 

background image

Margaret przez dłuższą chwile waży w myślach to, co chce ki

 

 

 

 

   

 

   

   

powiedzieć. Uśmiecha się. 

 

­ Byłam przerażona, ale nie aż tak bardzo, by nie dostrzec

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

cierpienia, leżącego u podstaw owego gniewu. Nie byłby

 

   

 

 

 

 

 

zadowolony, gdyby wiedział, jak łatwo go przejrzałam. Dałam

 

 

 

 

 

 

 

 

mu to, o co poprosił, a także to, czego pragnął. Poprosił o krew

 

     

   

 

 

 

 

   

 

tylko dlatego, że sądził, iż odmówię i dam mu pretekst do

 

 

 

   

   

 

 

 

 

odejścia. Już wtedy wiedziałam, że mnie nie opuści. On też

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

powinien w końcu zdać sobie z tego sprawę. Nie jest potworem. 

 

Skąd ja to znam? 

 

­ Powodzenia ­ mówię. ­ Facetom wydaje się, że są

 

   

   

 

 

 

 

 

odpowiedzialni za cały świat, jednocześnie za każdą drobnostkę,

   

 

 

   

 

 

która przydarzy się ich bliskim. 

 

Margaret chichocze, zerka na mnie i wybucha gromkim

 

 

 

 

   

 

 

śmiechem. 

 

­ Wypisz, wymaluj, Thomas. 

 

Wciąż się śmiejąc, kręci głową. 

 

background image

­ W każdy razie, dobiliśmy tamtej nocy targu, ale umowa

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

okazała się być czymś więcej, niż się spodziewaliśmy. Gdy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

nieludź zawiera z kimś umowę, wytwarza się magia, z której

 

   

 

 

 

 

   

 

może korzystać. Dlatego wielu moich ziomków tak chętnie na

 

 

 

 

 

 

 

 

 

nie przystaje. Poza tym nie tylko my to uczyniliśmy tamtej nocy.

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

Ojciec Thomasa ułożył się z panem wampirów, który go

 

 

 

   

 

 

 

 

stworzył. Dwie umowy w Sercu Wzgórza. Głęboko w trzewiach

 

 

   

 

 

   

 

Ziemi tkwi magia. Do tego moja magia ognia, wzmocniona

 

 

 

 

 

 

 

 

 

królewskim urodzeniem oraz jego… ­ waha się. ­ Nie mogę

 

 

 

   

 

   

 

 

zdradzić niektórych jego sekretów, ale Thomas też pochodzi z

 

 

 

 

 

 

 

   

rodziny obdarzonej magią. Uwolnił się z mocy wapira, co było

 

 

 

 

   

 

   

 

przejawem jego własnej magii, a ode mnie… ­ milknie. ­ Łatwo

 

 

 

   

 

   

   

 

się z tobą rozmawia. Tego też nie mogę powiedzieć. 

 

Kiwam głową. 

 

­ Jakoś przeżyję, nie ma sprawy ­ mówię, co jest w sumie

 

 

 

 

 

   

 

 

   

 

prawdą, ale i tak skręca mnie z ciekawości. 

 

Margaret śmieje się. 

 

­ To niemal kłamstwo. ­ Patrzy na mnie. ­ Wiesz co, opowiem

 

 

 

   

 

 

   

 

 

 

Thomasowi, o czym rozmawiałyśmy, a on dopowie ci resztę,

   

 

   

 

   

 

jeśli zechce. 

background image

 

­ Tak lepiej ­ mówię. ­ Albo przynajmniej nie gorzej. 

 

Coś mi świta. Okropna, naprawdę straszna myśl. 

 

Żaden zwykły wampir nie wybrałby Marriotta na miejsce

 

 

 

 

 

 

 

 

pobytu; za dużo tam okien, a okna jednej z sypialni wychodzą

   

 

 

   

 

   

 

 

na wschód. [Tu autorka pomocnie dodaje, że to tam, gdzie

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wschodzi słońce @_@] Margaret powiedziała, że podobnie jak

 

 

 

 

   

 

 

w przypadku jej ojca, jej moc pochodzi ze słońca. 

 

Z mroków pamięci wylania się nieproszone wspomnienie.

 

 

 

 

 

 

 

Przypominam sobie, jak pewnej nocy Stefan spojrzał na księżyc

 

 

 

 

 

 

   

 

i powiedział, że tęskni za słońcem. To ostatnie słowo brzmiało,

 

   

   

 

 

 

 

 

jak wyrwane z głębi jego jestestwa. Gdyby zapytać Stefana,

 

   

 

 

 

 

 

 

czego życzy sobie najbardziej na świecie, pewnie możność

 

 

 

 

 

 

 

 

chodzenia w słońcu byłaby na jednym z pierwszych miejsc. 

 

Czy Thomas nie musi już kryć się przed promieniami

 

 

 

 

 

 

 

 

 

słonecznymi? 

 

Przenika mnie lodowaty chłód grozy. Wampiry są złe. Choć

 

 

 

 

 

 

 

 

 

lubię jednego czy dwóch, nie zmienia to postaci rzeczy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odganiają i sprawiają im ból symbole wiary. Drewno na nie

   

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

działa, bo jest do nich podobne ­ kiedyś żyło. Prawdziwą bronią

 

 

 

 

 

   

 

 

 

 

przeciwko wampirom jest słońce. 

 

­ Mercy? ­ pyta moja towarzyszka zatroskanym głosem. 

 

To zbyt niebezpieczny sekret. Wszyscy będą go ścigać. Jacy

 

 

 

 

 

 

 

 

 

“wszyscy”? Wampiry żeby skraść jego sekret. Reszta żeby zabić i

 

 

 

 

 

 

 

 

   

pozbyć się owego strachu, który ściska mnie teraz w brzuchu. 

 

­ Nie pytaj go ­ proszę ochrypłym głosem. ­ Chyba wiem, co to

 

 

     

 

 

   

 

     

za dar, pochodzący z twojej mocy. To coś zbyt ważnego, żeby

 

 

   

 

 

 

 

 

 

 

wyjawiać znajomej. Kiedy już będziemy przyjaciółkami,

 

 

 

 

 

 

możemy udawać, że mi powiedziałaś. Teraz jednak będę

 

 

 

 

 

 

 

 

udawać, że się mylę, a Thomas nie jest najbardziej

 

 

 

 

 

 

 

 

 

przerażającym wampirem, o jakim słyszałam. 

 

Przez kilka kilometrów jedziemy w ciszy. 

 

­ Thomas nie jest potworem, choć ma na ten temat odmienne

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

zdanie. Nie wiem jak mu się to udalo, skoro został wychowany

 

 

 

 

 

   

 

 

 

 

przez najbardziej zimnego osobnika pod słońcem, czyli swego

 

 

 

 

 

 

 

 

ojca. 

 

Przytakuję, chociaż nie do końca podzielam jej zdanie. 

background image

 

Odchrzakuje.  

 

­ Trzeci podarunek to twoja krew, tak? 

 

­ Przypieczetowala umowę. Tak twierdził mój ojciec. Przez

 

 

 

 

 

 

 

 

nastepne siedemnaście lat wiedziałam, gdzie był i w jakim

 

 

 

 

 

     

 

nastroju się znajdował. Nie bywa szczęśliwy, raczej zadowolony.

 

 

 

 

 

 

 

 

Natomiast on nie czuł tej więzi, przynajmniej nie w takim

 

 

 

 

 

 

 

   

 

stopniu. 

 

­ Pożywianie zazwyczaj działa odwrotnie ­ zauważam. 

 

Wiem to, ponieważ mój… Stefan wyczuwa mnie w ten sposób.

 

 

 

 

 

 

   

 

 

Wie, gdy jestem smutna lub cierpię. Wiedział, że niemal

 

 

 

 

 

 

 

 

 

umarłam. Pojawił się w szpitalu i siedział przy mnie całą noc.

 

 

   

   

 

 

 

 

 

Byłam naćpana prochami, ale Adam powiedział mi, że Stefan

 

 

 

 

 

 

   

 

nie odezwał się ani słowem przez ten czas. 

 

­ Odwrotnie, tak ­ potwierdza Margaret. Tak powiedział ojciec.

 

 

   

 

 

 

 

 

Uważał też, że Thomas “odwdzięczył” się w ten sposób za moje

 

   

 

 

   

 

   

 

dary. Hao został wychowany na strażnika, strzegącego

 

 

 

 

 

 

 

interesów ojca. Po zdradzie rodziciela wciąż strzegł, ale bez

 

 

 

 

 

 

 

 

 

przekonania.

Oddał

mi

siebie,

całego

siebie,

gdy

 

 

 

 

 

 

 

background image

przypieczętowaliśmy umowę krwią ­ jej głos jest pełen napięcia.

 

 

     

 

 

 

 

­ Ojciec powiedział, że wampiry zwykle biorą w posiadanie

 

 

 

 

 

 

   

 

osoby, na których się pożywiają, ale Thomas odwrócił ten

 

 

 

 

 

 

 

 

 

proces, żeby zrównoważyć umowę. 

 

­ To jest… ­ milknę, nie chcąc jej obrazić. 

 

­ Pokręcone? ­ podpowiada. ­ Wiem. Pomaga, jeśli myślę o tym

 

   

   

 

 

 

   

 

jako o darze służby. ­ Wykorzystałam go, a teraz… Łączy nas coś

   

 

   

 

   

 

 

 

 

nie do końca zdrowego. On uważa się za mojego… 

 

­ Niewolnika? ­ podpowiadam. ­ Służącego? 

 

Margaret znowu zanosi się śmiechem. 

 

­ Wyobrażasz sobie Thomasa jako niewolnika? Zmusił

 

 

 

 

 

 

 

osobnika, który uważał się za jego pana do samobójstwa, a w

 

 

 

   

 

 

 

     

dodatku doradzał mu, jakiej długości nóż wybrać. Ów pan wciąż

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

myślał, że to jego własny pomysł, gdy wbijał sobie ostrze w

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   

ciało. 

 

­ Pies stróżujacy.  

 

background image

­ Tak ­ potwierdza. ­ Pasuje. ­ Widzi we mnie kruchy obiekt, nad

 

   

   

   

 

 

 

 

 

 

którym koniecznie należy sprawować pieczę. Może nie do

 

 

 

 

 

 

 

 

końca. Thomas szanuje mnie i moją moc, choć traktuje mnie jak

 

 

 

   

 

 

 

 

 

 

słabeuszkę. ­ Wzdycha. ­ Liczyłam, że mi pomożesz. 

 

Zastanawiam się nad tym. Czasem wystarczy prosta sztuczka,

 

 

 

 

 

 

 

 

by zdobyć mężczyznę. 

 

­ Uwiedź go ­ doradzam. 

 

­ Chciałabym ­ jęczy Margaret. ­ Ale jak? 

 

No dobra. Thomas jest podobny do Charlesa, potrzebuje

 

 

 

 

 

 

 

 

mocnego uderzenia. 

 

­  Może fantazyjna bielizna? Nie. To przesada. Sama nie wiem. 

 

­ Dobrze mi się przyjrzałaś? Mam blizny i jestem za chuda. I

 

 

 

 

 

 

   

   

   

brzydka. 

 

­ Thomas tak nie uważa ­ przypominam jej. ­ Widziałam, jak na

 

 

 

 

   

 

   

 

   

ciebie patrzy. 

 

­ Próbowałam już bielizny. 

background image

 

­ Trzeba wytoczyć wielkie działa ­ stwierdzam. ­ Subtelnością

 

 

 

 

   

   

 

nic nie zdziałasz. Musisz być nago. 

 

­ Ale ja nie mam wielkich dział ­ Margaret chowa twarz w

 

   

 

 

 

   

 

 

   

dłoniach. ­ Nie wierzę, że to powiedziałam. W dodatku dopiero

   

 

     

   

 

 

co poznanej osobie. 

 

­ Thomasowi spodobają się twoje działa, zobaczysz ­ zapewniam

 

 

 

 

 

 

   

 

ją. ­ Sama go spytaj. 

 

Margaret opada szczęka. Zaczyna chichotać. 

 

Rozmawiamy jeszcze trochę. Podsuwam jej jeszcze kilka

 

 

 

 

 

 

 

pomysłów, z których też się śmieje. Zasypia, gdy mijamy Pasco. 

 

*** 

 

Zatrzymuję subaru. Natychmiast pojawia się Thomas, żeby

 

 

 

 

 

 

 

otworzyć drzwi i wydobyć Margaret bez budzenia jej. 

 

Z satysfakcją potwierdzam diagnozę: jest w niej zakochany na

 

 

 

 

   

 

 

 

zabój. 

 

background image

Wysiadam i oddaję kluczyki Hao. Ten patrzy na mnie, a potem

   

 

 

 

 

 

 

   

 

zerka przez ramię na Adama. Mój mąż z przyzwyczajenia

 

 

 

 

 

 

   

 

przyjmuje pozycję “spocznij”, jak zawsze, gdy musi na coś

 

 

 

 

 

 

 

 

 

czekać. Zee grzebie pod maską naszego SUV­a. 

 

Marszczę czoło na widok jego poczynań. SUV jest w pełni

 

 

 

 

 

 

 

   

 

sprawny. Utrzymuję nasze auta w nienagannym stanie. 

 

­ Odwiedźcie San Francisco ­ mówi cicho Thomas. ­ Z

 

 

 

   

 

 

     

przyjemnością posłużę wam za towarzystwo. ­ Potem uśmiecha

 

 

   

   

 

 

się szeroko. ­ W turystycznym znaczeniu tego słowa. 

 

­ Odwiedzimy was ­ obiecuję. ­ Dobrze się bawiłyśmy z

 

 

   

   

 

 

   

Margaret. 

 

Flanagan otwiera oczy i żegna mnie zaspanym głosem: 

 

­ Trzymaj się, Mercy. Dziękuję. Oby wielkie działa nie były

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

potrzebne. 

 

Śmieję się.  

 

­ Sama się przekonasz, że twoim nic nie brakuje. Bezpieczniej

 

 

 

   

 

 

 

 

 

podróży. 

background image

 

Thomas odwraca sie i rusza do wejścia hotelu. 

 

KONIE Rozdziału 09 

 

 

 


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Moc ognia Rozdział 10 Sherwood Post
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09
10 Rozdział 09 Mnożenie szeregów Szeregi podwójne
(1995) WIEDZA KTÓRA PROWADZI DO ŻYCIA WIECZNEGO (DOC), rozdział 09, Rozdział 1
rozdzial 09 zadanie 03
Ir-1 (R-1) 127-142 Rozdział 09
10 Rozdzial 09 D5PNIZIF53L56XMN Nieznany
10 rozdzial 09 zebky4722c64adug Nieznany (2)
09 rozdzial 09 GSJHZGZQDGGBKGVMEMSMSOGGOTOKMD3TW2D3AXI
Agnihotra - Oczyszczająca Moc Ognia, MEDYCYNA NIEKONWENCJONALNA
Wybranka Ognia - rozdział 5, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdziały 0-3, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Wybranka Ognia - rozdział 4, &Krąg&, 01. Wybranka Ognia, WERSJA DOC
Rozdział 09, S. Rudnik - materiałoznawstwo
09 rozdzial 09 DPF5CWQOY4VJC77Q Nieznany (2)
10 rozdzial 09 WHOZPMRNMHSN32O4 Nieznany
09 Zwierzęta i postacie
Ir 1 (R 1) 127 142 Rozdział 09

więcej podobnych podstron