7.
Ś
wiątecznie niespodzianki
Natasza pakowała się właśnie do babci. Za oknem zaczął padać śnieg, zapowiadały się
białe święta. Dziewczyna uwielbiała zimę, lepienie bałwanów, rzucanie się śnieżkami. Czuła
się wtedy z powrotem jak dzieciak. Kiedy była u swojej babci na święta otwierał się przed nią
inny, lepszy świat. To był najpiękniejszy czas w roku, najpiękniejszy dla Nataszy. Mimo, że
nie lubiła miasta swojej babci to nigdzie nie spędzała lepszych świąt.
Nie wiedziała za bardzo na czym polegała różnica między świętami w Szczecinie, a
tymi u Babci, ale wiedziała, że to coś niesamowitego, coś co można poczuć tylko tam. Coś
czego nie da się wytłumaczyć w kilku słowach. Tylko co dokładnie?
Usiadła na parapecie – bardzo lubiła to robić. Widziała kilku chłopaków palących
szluga i śmiejących się z jakąś dziewczyną. Zazdrościła jej. Nigdy nie była popularna, a
chłopacy nie ustawiali się do niej w kolejce.
- Mamo nie mam co na siebie włożyć! – krzyknęła – Wszystko jest za duże!
- Tak to jest kiedy się chudnie 10 kilogramów! – odkrzyknęła jej. – Jak chcesz to weź
sobie coś ode mnie!
Mama Nataszy była bardzo szczupłą brunetką o pięknych, błękitnych oczach. Całe
ż
ycie była chuda, chodź lubiła jeść i jadła dużo. Miała nadzieję, że jej córka będzie miała tak
samo, wyszło inaczej. Ale tym bardziej była z niej dumna, kiedy ta obwieściła, że schudła. To
było jak prezent. Wiedziała, że to bardzo podniesie jej samoocenę.
Dziewczyna przeszukiwała szafę matki. Znalazła w niej parę dżinsów, które bez
wahania zabrała i czarne leginsy. Wzięła również tunikę i jedną ze spódnic. Cieszyła się, że
jej mama miała dobry gust.
- Natasza gotowa jesteś?! – zapytała mama z kuchni.
- Jasne – odpowiedziała naciągając na siebie rurki.
- To chodź, bo zaraz jedziemy.
- Idę.
Chwyciła swoją walizkę i zamknęła drzwi. Wzięła lustrzankę ze stołu w pokoju i
wyszła z mieszkania. Zaraz za nią jej matka z torbami pełnymi wypieków jej koleżanek i
zaprzyjaźnionego kucharza. Zamknęły drzwi i ruszyła do samochodu.
Natasza myślała tylko o tym jak dużo zdjęć będzie mogła zrobić i że do ferii został
zaledwie miesiąc. Nie mogła się doczekać kiedy wreszcie spotka się z Thomasem, tak bardzo
za nim tęskniła. Była ciekawa jego reakcji kiedy ją zobaczy. Od tak dawna odliczała dni do
wyjazdu. Miała już zabukowane bilety i dostała wizę na 10 lat z której była niesamowicie
dumna.
Za to jej mama myślała tylko o tym czy wzięła wszystko i kiedy powiedzieć córce to
co powinna jej powiedzieć już dawno. Nie była zbyt zadowolona z propozycji wyjazdu jej
córki do NY, ale nie chciała wyjść na świnie. Sama pamiętała kiedy miała naście lat (to wcale
nie było tak dawno) i wiedziała, że jeśli nie pozwoli jej jechać to Młoda sama coś wymyśli, na
przykład ucieknie z domu. Nie chciała żeby jej córka miała chłopaka za granicą, a szczególnie
nie jakąś gwiazdę, ale nigdy nie rozmawiały ze sobą o tym co je gnębi, nie mówiąc już o
słuchaniu. Mogła mieć tylko nadzieję, że dziewczyny podejmie słuszna, w jej mniemaniu,
decyzję. Nie miała pojęcia co jeszcze powie jej córka.
*
Thomas leżał na kanapie Loli. Jego siostra brała prysznic. Nie chciało mu się nawet
ruszyć po pilota od plazmy.
- A co ty taki zmęczony? – zapytała Lola w samym ręczniku.
- Nie wiem. Podasz mi pilota? – zapytał słodkim głosikiem.
- Nie – odpowiedziała surowo wchodząc do sypialni. – Człowieku nie rób z siebie
kaleki tylko wstań i sobie włącz telewizor.
- Kiedy mi się nie chce – lamentował.
Jego siostra podniosła pilota i zaniosła go aż do kuchni.
- Co ty robisz?
- Zmuszam Cię do wysiłku – zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne, weź go tu przynieś.
- Nie - weszła do garderoby – jesteś śmierdzącym leniem. Dlatego dzisiaj to ty
zmywasz – rzuciła zakładając leginsy podkreślające jej długie nogi.
- Od tego masz Martynę – dziewczyna, którą Lola zatrudniła jako gosposie,
uciekinierka z Rosji (tak zawsze o niej mówił Thomas).
- Dałam jej wolne.
Thomas podniósł się z kanapy i poszedł po pilota. Jego siostra usłyszała telewizor. I
uśmiechnęła się do siebie. Kochała swojego brata jak nikogo innego, ale czasami miała
ochotę mu nakopać. Wyszła z pokoju i stanęła przed bratem w sukience swojego projektu.
- Lepiej się ubieraj, dzisiaj mamy bal, zapomniałeś? - W odpowiedzi chłopak tylko
przewrócił oczami. – Na górze masz smoking. Mój projekt – dodała ze śmiechem.
*
- Moja wnuczka!
- Cześć babciu! – uściskała ją.
- Jak ty wyładniałaś – zachwycała się.
- Dziękuję – zarumieniła się i poszła na górę do pokoju.
Nie lubiła kiedy ktoś jej mówił takie rzeczy. Czuła się wtedy głupio. Nie lubił być w
centrum uwagi.
„Jej” pokuj nic się nie zmienił. Na stole nadal leżał ten sam biały obrus, biurko było
ciągle puste, zdjęcia w ramkach zaszły już kurzem, a na kanapie leżała ta sama narzuta.
Natasza związała włosy w wysoki kok - zaczęła się zabawa. Położyła na biurku
laptopa i lustrzankę. Ściągnęła ze stołu obrus i rzuciła go w kont. Wzięła w zamian serwetki,
które kupiła jej mama. Na komodzie położyła kosmetyczkę i włożyła ciuchy do szafek. Na
koniec wzięła ściereczkę i wytarła ramki.
Od razu inaczej – pomyślała i rzuciła się na łóżko. Słyszała jak na dole mama z babcią
coś robią w kuchni, ale nie chciała wiedzieć co. Od kiedy zaczęła się odchudzać i tak nie
mogła połowy z tych rzeczy jeść, co jej bardzo doskwierało. Wzięła laptopa z biurka i jeszcze
raz przeczytała wiadomość od Thomasa.
Nie mogła uwierzyć w to co napisał, po prostu nie mogła. Spodziewała się
wszystkiego, że napisze, że nie jest pewien albo że słabe zdjęcie i nie jest w stanie określić,
albo że to na pewno ona, ale nigdy nie pomyślała, że mógłby zaprzeczyć i to tak dosadnie. A
on właśnie to zrobił. Powiedział, że to nie ona i cała intryga na nic.
Włączyła sobie youtube i jakąś pierwszą piosenkę, która przyszła jej do głowy.
Po chwili zadzwonił telefon:
- Słucham – nawet nie spojrzała na wyświetlacz.
- Natasza, ty już wyjechałaś? – zapytała Maria.
- Tak jestem już u babci, a co?
- A nic, bo myślałam, że jeszcze zdążymy zrobić sobie maraton z horrorem, ale skoro
tak, to trudno.
- A Will? Przecież z nim możesz obejrzeć te wszystkie filmy – to zabrzmiał jak
pytanie, chodź wcale nim nie było.
- Nie on też wyjechał – powiedziała smutna, a Nataszę zamurowało.
- Jak to wyjechał, dokąd?
- Nie wiem, nie pytałam. Wesołych Świąt.
- Czekaj… - ale ona się już rozłączyła.
Nie rozumiała jakim cudem oni gdzieś wyjechali. W końcu to Weronika powiedziała,
ż
e nie mają już żadnej rodziny, a przynajmniej takiej z którą mogliby się spotkać. Więc skąd
ta nagła zmiana? Spojrzała przez okno.
Właściwie, dlaczego ja się tym przejmuje – pomyślała – skoro to nie Victoria, to
znaczy, że rozdział zamknięty, nie? Ale mimo wszystko nie potrafiła o nich nie myśleć. To
wszystko do siebie nie pasowało, a jednocześnie układało się w jakąś całość. Czuła się jak
detektyw, na tropie.
- Natasza!- krzyczała jej mama – Przyjdź tutaj, już prawie skończyłyśmy.
- Już biegnę.
*
- Fuck!
- Co?
- Mama nie przyjedzie na święta – powiedziała opierając się o ścianę.
- A miała przyjechać? – zapytał udając zdziwienie.
- Tak baranie, miała przyjechać. Napisała mi, że jest śnieżyca i nie uda im się
wyjechać.
- Czyli Bee i Anastazji też nie będzie?
- Bee już wyjechała będzie tu za godzinę, a Anastazja została.
- Super – udawał zadowolonego.
- Ubieraj się!
- Dziewczyno, jest dopiero 12 – powiedział nadal jedząc płatki.
- JUŻ!
- Ok., już idę. – powiedział z rezygnacją. Idąc po schodach naśladował ton swojej
siostry.
W głębi ducha cieszył się, że nie będzie jego matki. Nie miała ochoty się z nią
spotykać. Nie wiedział też co powinien powiedzieć Bee. Tak dawno z nią nie rozmawiał. To
wszystko go przytłaczało.
Lola siedziała w swojej sypialni i zaczynała się bać. Nie chciała żeby te święta
wyglądały w ten sposób, chciała żeby chociaż raz. Raz od tak dawna, w zasadzie od
wczesnego dzieciństwa, chciała mieć na święta wszystkich, dlatego zaproponowała
tegoroczne święta u siebie, a nie u mamy, bo chciała żeby jej młodszy braciszek też
przyjechała, chciała żeby chociaż raz Roger był z nimi wszystkimi. Ale kiedy już się prawie
udało to rozpętała się śnieżyca.
Była tak zła, że zaczynało jej się chcieć płakać, poczuła jak pierwsza łza płynie jej po
policzku. W tym właśnie momencie wszedł już gotowy Thomas.
- I jak wyglądam? – zaśmiał się. Po czym gdy Lola się do niego odwróciła zobaczył,
ż
e coś jest nie tak. - Ty płaczesz? – zapytał siadając obok. W odpowiedzi pokiwała tylko
głową.- Ale dlaczego? Przecież się ubrałem i zaraz jedziemy po Bee, będzie dobrze –
zapewniał.
- Nic nie będzie dobrze, nic, rozumiesz?! Przez te wszystkie lata nie było dobrze i
teraz też nie będzie! Chciałam, żebyś chociaż raz był na Wigilii, żebym zapamiętała obrazek
całej rodziny siedzącej przy stole, razem! Żebym chociaż raz nie musiała cię tłumaczyć, przed
Bee. Wiesz, że twoja najmłodsza siostra już nawet nie pamięta, że ma brata! – wyrzuciła mu
to w twarz. - Myślisz, że po co robię te święta u siebie? Bo mam taki kaprys? Robię je dla
ciebie! Dla Ciebie, Roger! Dla Ciebie, a oni nie przyjadą!
- Przestań dobrze? Z Anastazją widziałem się jakiś rok temu.
- Rok temu?! Ona ma pięć lat!!! Jak może cię pamiętać, po tak długim czasie. A co do
Bee, nie wiem jak mogłeś jej to zrobić. Ostatnia wasza rozmowa była przez telefon!! Co ty
sobie w ogóle myślisz. Byłeś jej idolem, kochała Cię jak nikogo innego, zawsze chciała być
taka jak ty! Ale oczywiście „wielka gwiazda Thomas Smith” nie miał nigdy dla niej czasu.
Tylko dzięki mnie ona ciągle cię lubi, bo wymyślam te różne historie. A ty nie jesteś facetem
tylko dzieciakiem, przerażonym dzieciakiem, który nie potrafi dać sobie rady ze swoimi
problemami! Nic się nie zmieniłeś! Nadal masz pewnie te wszystkie rzeczy Victorii, bo tak
bardzo ją kochałeś – zaśmiała się – to jest żałosne. Przyjeżdżasz do mnie zawsze kiedy masz
problem, a pomyślałeś chociaż przez chwilę co ja czuję kiedy widzę to rozczarowanie na
twarzy naszej siostry, która co roku ma nadzieję, że jej „kochany brat” stanie w drzwiach i się
do niej uśmiechnie, powie że ją kocha?! A widzi tylko mnie z kolejną wymówką! Zastanów
się co powinieneś jej powiedzieć dzisiaj! – spojrzała mu prosto w oczy z takim żalem, jakiego
od dawna nie widział w jej oczach. – A teraz się wynoś, zaraz jedziemy! – to mówiąc wstała i
udała się do łazienki poprawić rozmazany makijaż.
Thomas czuł się strasznie. Wiedział że Lola jest do tego zdolna, ale nie spodziewał się
ataku, nie tak szybko. Nie chciał jechać po Bee, nie mógłby spojrzeć jej w oczy, nie po tym
wszystkim co usłyszał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że w głębi duszy wiedział, że
miała racje i rozumiał, że to wyłącznie jego wina i nic na tym świecie tego nie zmieni.
*
- Wychodzę – krzyknęła.
- Gdzie idziesz? – zapytała mama wypadając z salonu.
- Porobić zdjęcia – i pomyśleć – dodała w myślach.
- Ok. tylko wróć przed kolacją.
- Postaram się. Cześć.
Natasza nie miał siły na siedzenie w domu, czuła się tam jak zwierze w klatce. Poszła
na pole sąsiada. Zrobiła trochę zdjęć wyszły naprawdę świetnie. Nudziła się, chciała ludzi,
chciała mieć z kim porozmawiać, ale musiała też wszystko przeanalizować. Wszystko
pomału, krok po kroku.
W parku było trochę osób. Znalazła jedną wolną ławkę i usiadła nawet nie myśląc o
parze która zajmowała ławkę obok. Nadal do niej nie trafił ten mail od Thomasa, nie mogła
uwierzyć, że to wszystko na nic. Czuła się jakby ktoś [Thomas] zabrał jej chęć do życia.
Nadal nie pogodziła się z tym wszystkim.
A może on ma rację? – zastanawiała się – Może ja mam po prostu paranoje? Przydał
by się ktoś z kim mogłabym o tym porozmawiać. Tylko, że w pobliżu nie ma takich osób.
Patrzyła na swoje ręce i myślała o tym co ma mu odpisać. Na razie udawała
zapracowaną i nie odpowiadała, ale wiedziała, że nie może tego robić przez cały czas. W
końcu będzie musiała usiąść i napisać, ale nie wiedziała czy da sobie z tym radę. Czy to nie
będzie zbyt wiele.
Para z ławki obok poszła już. A Natasza nawet tego nie zauważyła. Jej wzrok
przykuwała inna para. Dziewczyna z czarnymi włosami i wysoki chłopak, wyglądali jak
rodzeństwo. Dziewczyna, była naprawdę ładna, trochę od niego starsza. Chłopak stał do niej
plecami, ale od razu poznała kim jest. Nie mogła uwierzyć, że przyjechali w to samo miejsce
co ona.
Wstała trochę zbyt gwałtownie i ruszyła w stronę domu babci. Prawie biegła, ale nie
umiała się uspokoić. W momencie kiedy znikała już za budynkiem zobaczył ją…Will.
*
- Roger! – krzyknęła biegnąc w jego stronę.
- Bee!
Lola uśmiechała się widząc tą radość na twarzy swojej siostry. Tak dawno się nie
widzieli. Czuła się jak dobra wróżka, która dała Młodej, najwspanialszy prezent – brata.
Miała nadzieję, że po tym wszystkim co powiedziała Thomasowi, on zachowa się jak trzeba,
ż
e jej to jakoś wynagrodzi, że Bee poczuje się jak prawdziwa księżniczka.
- Myślałam, że nie przyjedziesz.
- Jakbym mógł nie przyjechać, jesteś w końcu moją księżniczką – zaśmiał się.
Bee, rzeczywiście wyglądała jak księżniczka, miała piękne ciemne włosy, latynoski
odcień skóry i ubrana była w sukienkę, która podkreślała jej idealną figurę. Kiedy była
młodsza, Thomas nigdy nie patrzył na nią w ten sposób. Nie dostrzegał tego, że jego siostra
jest na prawdę piękna. Że nie jest prawie w ogóle podobna do dziewczyny, którą znał dobre
parę lat temu.
- Lola!
- Cześć, mała – przytuliła ją. – Roger bież bagaże.
- A co ja tragarz? – zapytał z niedowierzaniem.
- Tak - odpowiedziały obie i wybuchły śmiechem.
Thomas wziął walizki Bee i pociągnął je za sobą do samochodu.
- Po co ci aż tyle bagażu na dwa dni? – zapytał kiedy już włożył je do bagażnika.
- Potrzebne.
- Jak zawsze?
- Aha.
Wywrócił tylko oczami. Nie chciał się z nią kłócić, w każdym bądź razie nie teraz.
Cieszył się, że siostra się na niego nie gniewa, że cieszy się na jego widok, że jest tak jakby
tych ostatnich kilku lat w ogóle nie było, jakby nadal spotykali się często. Nie mógł uwierzyć
tylko, że Bee nie pamięta jak było ostatnio. To nie było w jej stylu, czekał tylko na wybuch.
Lola była świetnym kierowcą. Uwielbiała jeździć i robiła to naprawdę ostrożnie. Jak
matki wożące swoje małe dzieci. I pomimo, że jej samochód był pomostem pomiędzy
samochodem sportowym, a miejskim, to ona nigdy nie wypróbowywała mocy silnika. Nie
mogli tego zrozumieć.
W radiu leciała właśnie nowa piosenka Thomasa.
- Zgłośnij – powiedziała Bee.
Lola spojrzała wymownie na brata, znała go i wiedziała, że nie lubi on słuchać siebie,
ale nie chciał zniechęcać do siebie młodszej siostry. Włączył więc głośniej. Młoda zaczęła
ś
piewać, a Thomas ukrywał się w swoim fotelu. Ich siostra nie miała za grosz słuchu
muzycznego, a jego aż bolały od tego uszy. Czuł jakby ktoś rozrywał jego ukochaną gitarę na
pół. Stwierdził, że będzie teraz śpiewał krótsze piosenki, tak aby nie musiał tego więcej
znosić.
Lola śmiała się pod nosem widząc minę swojego brata.
*
Następnego dnia rano Natasza nie miała ochoty wychodzić z domu. Bała się, że spotka
Willa, a tego nie chciała. Wigilia – pomyślała i znowu poczuła się jak pięciolatka, czekająca
na prezenty. Zbiegła na dół na rodzinne śniadanie.
- Kochanie – zaczęła mama – przyszło do ciebie jakieś pudło.
- Tutaj? – zadziwiła się.
- Nie do domu, przed wyjazdem, schowałam je do bagażnika i zapomniałam o nim.
Jest z Nowego Jorku – dodała.
Dziewczynie aż zabłysły oczy. Szybko zjadła kanapkę z serkiem i rzuciła się do
salony, po paczkę. Była naprawdę duża. Wzięła ją na górę i otworzyła w pokoju. Serce biło
jej tak szybko jak to tylko możliwe. Na górze leżał list. Odłożyła go, bo bała się co jest w nim
napisane. W środku leżało zdjęcie z autografem na widok którego Natasza zaczęła się śmiać.
Z tyłu pisało: „Dla dziewczyny z którą spędziłem najszczęśliwsze chwile w moim życiu i
która nigdy nie miała mojego autografu. Dla Nataszy”. Schowała je do książki którą akurat
czytała. Dalej była torebka, ale nie byle jaka w oryginalnym pudełku Prada. Natasza zaczęła
aż piszczeć ze szczęścia zawsze marzyła o markowej torebce.
Jej mama tak się wystraszyła, że pobiegła do niej do pokoju.
- Co się stało?
Dziewczyna nie mogła się odezwać. Pokazywała mamie tylko metkę. Jej mama aż
zamrugała ze zdziwienia.
- Mam torebkę od Prady!!! – krzyknęła w końcu odzyskawszy mowę.
Była taka szczęśliwa. Jak dziecko które dostaje lalkę o której marzyło cały miesiąc.
Od razu zadzwoniła do Marii.
- Co jest? – zapytała jeszcze zaspana.
- Mam torebkę Prady!! – krzyknęła.
- Co? – nie rozumiała.
- Dostałam torebkę Prady!
- No co ty? Oryginalną?
- Tak.
- Od Thomasa?
- Tak!
- Ale z ciebie farciara.
- Dzięki!! Idź spać.
- Mam taki zamiar.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zapomniała zupełnie, że jej przyjaciółka przed 10 nie wstaje.
*
Lola okazała się naprawdę dobrą kucharką, poza tym indykiem którego spaliła,
wszystko wyszło przepyszne. Nawet Bee smakowało a to nie lada wyczyn.
- A co tam u twojej dziewczyny? – zapytała Bee po kolacji kiedy siedzieli razem w
salonie.
- Nie mam dziewczyny – odpowiedział stanowczo.
- A ta dziewczyna z Europy, z Polski, czy skądś tam? – drążyła.
- To nie jest moja dziewczyna – podkreślił. – A tak w ogóle to myślałem, że
powiedziałem o tym tylko jednej z moich sióstr – spojrzał ostro na Lole.
- Wyciągnęła to ze mnie – tłumaczyła się - ale przecież nie mówiłeś, że to tajemnica.
- Co nie znaczy że musiałaś im mówić.
- Mama i tak wiedziała, że gdzieś latasz, bo za każdym razem kiedy dzwoniła Ciebie
nie było. A kiedy pytała się w studiu mówili, że poleciałeś do Europy, co miałam im
powiedzieć?
- Że to nie ich sprawa? – zaproponował trochę za ostro i zauważyła swój błąd – ale
wiesz tylko ty? – zapytał tym razem Bee.
- Noo…tak.
- Jesteś pewna?
- Powiedziałam Anastazji.
- Anastazja ma pięć lat!
- I powiedziała mamie.
- Bosko.
- Ale ja nie chciałam – przepraszała.
Wziął głęboki wdech.
- Ok. i tak w końcu musiałbym im powiedzieć.
Nie było ok., ale nie musiały o tym wiedzieć. W końcu była Wigilia.
- Wiem, że prezenty będę rano, ale ja chce wam dać swoje teraz – powiedziała Bee i
pobiegła do swojego pokoju.
Spojrzeli na siebie zdziwieni. Nie mieli pojęcia na czemu jej tak zależy. Po chwili
zobaczyli ją z dwoma pudełkami, własnej roboty. Niebieski dla Thomasa, a Różowy dla Loli.
Podała im je i czekała na reakcje. Otworzyli je ostrożnie i oniemieli. Bee zrobiła dla nich
lustro z ich zdjęciami. Właściwie otoczyła lustro kolażem z ich wspólnych zdjęć tak, że w
ś
rodku zostało miejsce na ich twarz, tak aby mogli się w nich przejrzeć.
- To jest cudowne – powiedziała Lola.
Była naprawdę zachwycona. Szczególnie, że Bee naszukała się zdjęć jeszcze z ich
dzieciństwa. Jedno z nich było najbardziej wyjątkowe. Thomas trzyma na rękach małą
Anastazję, Bee chce zobaczyć co on ma w rękach, a Lola patrzy na nich z uśmiechem.
Thomas miał wtedy piętnaście lat, to był jego ostatni rok spędzony w domu.
- Bardzo fajne – przyznał Thomas – powieszę je salonie i podpisze „Dzieło Bee, mojej
małej siostry” – zaśmiał się.
To nie był dla niego łatwy prezent. Było na nim wszystko czego mu brakowało:
rodzina. Patrząc na zdjęcie przedstawiające go w wieku dziewięciu lat z mamą, poczuł się
samotny. To była jego rodzina, jaka by nie była, ale jego. Ludzie którym na nim zależy. Ale
chyba jeszcze nie był gotowy by to przyznać.
- Dobra skoro rozdajemy prezenty to ja też coś dla was mam – powiedziała Lola
*
Will i Wiktoria siedzieli w domu ich rodziców. Nie mieli pojęcia, że dostał im się dom
w tej części Europy, nie wiedzieli nawet, że ich rodzice chcieli cokolwiek tu kupować.
Pierwszy raz postanowili podejść do Wigilii poważnie. Ubrali się odświętnie, tak jak robili to
w domu. Wiktoria upiekła indyka, a William przyrządził do niego sałatkę.
Złożyli sobie życzenia, życzyli sobie tego co wszyscy: zdrowia, szczęścia,
pomyślności, ale w ich życzeniach było coś czego w innych nie ma. Aby to wszystko szybko
się rozwiązało – to właśnie mówili sobie od kiedy wyjechali.
Później dali sobie prezenty: bransoletka dla Weroniki i krawat dla Willa. Wydawali się
tacy idealni. Jak rodzeństwo o którym każdy marzy. A oni chcieli tacy być, tylko, że już nie
mogli…
Natasza
To nie może być ona. Chyba za bardzo wczułaś się w to wszystko. Myślę, że
powinniśmy obydwoje o niej zapomnieć. To będzie najlepsze wyjście.
Nie mogę się doczekać kiedy do mnie przyjedziesz
☺
Weź ze sobą jakąś ładną kreację,
bo pójdziemy na jakiś bankiet na pewno
☺
. Podobno Grammy mają być właśnie wtedy.
Właśnie jadę do LA więc prawdopodobnie nie będę odpowiadał do Sylwestra. Nie
złość się więc. Ale obiecuję, że przyślę ci jakąś pocztówkę.
Thomas
Nataszo,
W te święta życzę ci wszystkiego najlepszego i żeby twoje wszystkie marzenia się
spełniły. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Mam nadzieję, że torebka się podoba.
Przyznam się, że w wyborze pomogła mi ekspedientka, więc nie wiem czy to najlepszy wybór,
ale mam nadzieję, że tak.
A i chciałem ci powiedzieć, że prezenty od ciebie są naprawdę niezapomniane. Za
wszystko bardzo dziękuję. Czekam na ciebie w NYC.
Thomas