„ Był drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, kiedy w drzwiach stąpnął nagle tata z babcią Nelą i dziadkiem Władkiem. Dzieci zaczęły piszczeć z radości.
— O, Matyldo! Ale niespodzianka! - cieszyła się Kasia.
— To taki prezent na święta - wtrącił tata.
A babcia dodała obiecująco: — Są też inne prezenty. Święty Mikołaj zostawił je dla was przed naszym domem.
W Anglii? - zdziwił się Staś. — Ja też bardzo się zdziwiłam - przyznała babcia. - Nie wiem, jak mógł się tak pomylić.
Może są dla innych dzieci. — E, nie. Zobacz, tu jest wyraźnie napisane: Dla Kasi, Dla Jasia, i Dla Stasia...
Staś nie potrafił wprawdzie czytać, ale zrobił mądrą minę i powiedział: — Rzeczywiście, ten największy jest dla Stasia, więc się nie pomylił! Nagle zapanowała radość. Tak jak zawsze, kiedy spotyka się kochająca rodzina. Babcia podziwiała na choince zabawki, zrobione przez Kasię. Dziadek gratulował Jaśkowi wytrwałości w wykonaniu drewnianej szopki.
— Staś też mocno się napracował - uśmiechnęła się mama. - Zjadł „cały opłatek!
To my w takim razie... zjemy chyba Stasia! - zażartował dziadek. Staś znalazł się szybko w ramionach mamy.
Staś nie jest do jedzenia - oświadczył z groźną miną.
Ale już po chwili siedział na kolanach u dziadka Władka, który - jak się okazało - był doskonałym dziadkiem... do łuskania orzechów!
Ewa Skarżyńska
MRN 12 (2007) s. 19