25
www.gazetapolska.pl
GAZETA POLSKA
30 marca 2011
ŚWIAT
dublowaç istniejàcych ju˝ rozwià-
zaƒ. Od lat Unia przekonywa∏a nas
te˝ o sprawnoÊci polityki sàsiedzkiej
na wszystkich kierunkach. Wresz-
cie traktat lizboƒski – jak przekony-
wali euroentuzjaÊci – mia∏ stworzyç
z Unii bardziej spójny twór w dzie-
dzinie polityki zagranicznej i spraw-
nà organizacj´ kierowanà kompe-
tentnie przez „prezydenta” i „mini-
stra spraw zagranicznych” dla
ogólnoeuropejskiego dobra.
Mimo tych zapewnieƒ i obwiesz-
czanych sukcesów o Êwietnym sys-
temie antykryzysowym, grupach bo-
jowych, europejskich operacjach
czy dialogu z sàsiadami na po∏udniu,
kryzys w Afryce Pó∏nocnej obna˝y∏
niemoc tej instytucji. Wobec wyda-
rzeƒ w Tunezji i Egipcie Unia oka-
za∏a si´ prawie bezradna. Nie by∏a
w stanie „zarzàdzaç” tymi kryzysa-
mi na swoim przedpolu mimo wie-
lu lat wspó∏pracy z tym regionem.
Przedstawi∏a jedynie kilka tradycyj-
nych pakietów pomocowych z arse-
na∏u „soft power”, wobec Libii zdo-
by∏a si´ na przyj´cie kilku rutyno-
wych sankcji w obliczu krwawych
wydarzeƒ. Mocarstwa europejskie
podzieli∏y si´ nast´pnie w Radzie
Bezpieczeƒstwa ONZ przy przyjmo-
waniu rezolucji o zakazie lotów
nad Libià, a Niemcy, wstrzymujàc
si´ od g∏osu, potwierdzi∏y brak
wspólnej polityki zagranicznej Unii.
Niech´ç zaÊ do omawiania jakiejkol-
wiek europejskiej akcji wojskowej
w ramach tej organizacji dobitnie
dowodzi, ˝e dywagowanie nad jakàÊ
wspólnà politykà obronnà czy euro-
pejskà armià jest zaj´ciem ja∏owym.
Nale˝y mieç nadziej´, ˝e Warszawa
nie b´dzie si´ ju˝ upiera∏a, aby jed-
nym z priorytetów prezydencji by∏
rozwój wspólnej polityki obronnej.
Nie mo˝e byç priorytetem coÊ, cze-
go Europa nie chce.
Dla Polski p∏ynà z powy˝szego
cierpkie wnioski. Unia Europejska
nie jest klubem altruistów i przy po-
wa˝nych kryzysach jest oczywiste,
˝e du˝e paƒstwa b´dà kierowaç si´
bardziej interesem narodowym ni˝
wspólnotowym. Jednak Warszawa
w przypadku takiego kryzysu
na skraju Europy nie mo˝e zajmo-
waç biernej postawy. Tym bardziej
˝e za chwil´ b´dziemy sprawowaç
prezydencj´ unijnà. PowinniÊmy
zatem zabiegaç o powstanie solidar-
nego stanowiska Unii i jednocze-
Ênie baczyç, czy nasze interesy nie
sà zagro˝one. Mo˝emy wspieraç
wysi∏ki na rzecz stworzenia pakie-
tów pomocowych dla Afryki Pó∏noc-
nej, ale powinniÊmy strzec, aby nie
odbywa∏o si´ to kosztem zmniejsze-
nia finansowania polityki wschod-
niej Unii. A proces taki ju˝ zosta∏
uruchomiony w lutym br., kiedy to
grupa paƒstw po∏udniowej Europy
za˝àda∏a przesuni´cia Êrodków fi-
nansowych z polityki wschodniej
na pakiety pomocowe dla Afryki
i Bliskiego Wschodu.
PowinniÊmy te˝ stanowczo doma-
gaç si´ tworzenia jednolitych zasad
polityki sàsiedztwa, uwarunkowania
dostarczanej pomocy europejskiej
od post´pów demokratyzacji w kra-
jach sàsiedzkich, a jednoczeÊnie nie
zgadzaç si´ na ró˝ne standardy, od-
mienne dla kandydatów do cz∏onko-
stwa w Unii ze wschodu Europy
i tych spoza Europy. Przede wszyst-
kim powinniÊmy jednak posiadaç ak-
tywa na po∏udniu, aby mieç mo˝li-
woÊç skutecznego zabiegania o reali-
zacj´ priorytetów na wschodzie.
Tymi aktywami nie musi byç eskadra
samolotów F-16 na Morzu Âródziem-
nym czy flotylla naszych okr´tów.
W tym kontekÊcie warto przypo-
mnieç, ˝e jeszcze niedawno kilkuset
naszych ˝o∏nierzy bra∏o udzia∏ w ope-
racjach pokojowych ONZ w Libanie
i na Wzgórzach Golan na pograniczu
syryjsko-izraelskim. Szkoda, ˝e Pol-
ska wycofa∏a si´ z tych operacji finan-
sowanych przez ONZ.
Takimi aktywami powinna byç na-
sza rozwini´ta, czynna polityka
na Bliskim Wschodzie i w Afryce Pó∏-
nocnej. Rozwini´te relacje gospodar-
cze oraz pe∏na inwencji dyplomacja
promujàca na przyk∏ad sukcesy Êrod-
kowoeuropejskiej transformacji. Do-
Êwiadczenia wspó∏pracy i wysoka
wiedza ekspercka jest równie cenna
w czasie dyskusji brukselskich
nad problemami paƒstw arabskich
jak wk∏ad wojskowy. Nie wysy∏ajàc
jednostek bojowych, moglibyÊmy jed-
nak wys∏aç na granice libijskie
(szczególnie po egipskiej stronie) lo-
gistyków i ˝andarmów wojskowych
dla wsparcia organizacji humanitar-
nych w obozach uchodêców. By∏by to
widoczny znak zaanga˝owania i poli-
tyczny instrument do utrzymania
naszej aktywnoÊci w polityce euro-
pejskiej wobec kryzysu arabskiego.
Tego typu dzia∏ania by∏y od lat spe-
cjalnoÊcià polskà w operacjach poko-
jowych, ostatnio w Kongo i Czadzie.
>
Blama˝ NATO
Wydaje si´, ˝e jeszcze wi´kszà
bezradnoÊcià, bioràc pod uwag´
zdolnoÊci wojskowe, a nawet nie-
ch´cià do zajmowania stanowiska
w sprawie kryzysu arabskiego wyka-
za∏ si´ Sojusz Pó∏nocnoatlantycki.
Przez lata szczyci∏ si´, ˝e jest jedy-
nym tak sprawnym i zorganizowa-
nym sojuszem w nowo˝ytnej histo-
rii Êwiata. PodkreÊlaliÊmy wobec
Êwiata zewn´trznego, ˝e ∏àczy∏y nas
wartoÊci, standardy demokratyczne
i solidarne myÊlenie o wspólnym
bezpieczeƒstwie. Od jesieni ubie-
g∏ego roku Êwiat transatlantycki wy-
chwala∏ sukcesy listopadowego
szczytu lizboƒskiego, szczycono si´
nowà koncepcjà strategicznà NA-
TO, która mia∏a umo˝liwiaç Soju-
szowi reagowanie na wszystkie wy-
zwania i zagro˝enia. Jeszcze nie-
dawno, w czasie warszawskiej
wizyty, jego sekretarz generalny
meldowa∏ polskiemu prezydentowi
pe∏nà gotowoÊç Sojuszu do dzia∏a-
nia, jak tylko otrzyma stosownà re-
zolucj´ Rady Bezpieczeƒstwa.
Utrzymujàcy si´ przez wiele dni
parali˝ decyzyjny, chaos w dzia∏a-
niach militarnych i otwarte k∏ótnie
co do poziomu zaanga˝owania woj-
skowego czy odpowiedzialnoÊci po-
litycznej to prosta droga do kom-
promitacji i utraty mi´dzynarodo-
wej wiarygodnoÊci Sojuszu. Mo˝e
si´ okazaç, ˝e nie tylko z prymityw-
nymi talibami przegramy, europej-
skich politykierów zgubi postrze-
ganie spraw strategicznych przez
pryzmat najbli˝szych wyborów
krajowych.
OczywiÊcie kryzys arabski to nie
sytuacja przewidziana w art. 5 trak-
tatu waszyngtoƒskiego. ˚adne paƒ-
stwo NATO nie zosta∏o zaatakowa-
ne (choç mieszkaƒcy w∏oskiej
Lampedusy, zalewani przez
uchodêców arabskich, mogliby to
kwestionowaç). Jednak od lat So-
jusz przygotowywa∏ si´ g∏ównie
do takich w∏aÊnie kryzysowych sy-
tuacji w upad∏ych paƒstwach, w sà-
siednich regionach. Przygotowania
toczy∏y si´ pod has∏em rzuconym
przez lorda Robertsona w 2002 r.,
i˝ Sojusz b´dzie uÊmierza∏ kryzysy
tam, gdzie si´ rodzà, zanim zapu-
kajà do naszych drzwi. JeÊli zatem
tak wyglàda realizacja od lat przy-
gotowywanych planów i çwiczeƒ,
to jak mo˝e dzia∏aç Sojusz w sytu-
acji realnego zagro˝enia suweren-
noÊci i terytorium paƒstwa cz∏on-
kowskiego? W przypadku kryzysu
za polskà wschodnià granicà, który
b´dzie mia∏ negatywne konse-
kwencje dla naszego bezpieczeƒ-
stwa, nie mo˝na czekaç, a˝ sojusz-
nicy dokonajà bilansu korzyÊci
i strat pod kàtem swojej polityki we-
wn´trznej. Oczekujemy automa-
tycznego wsparcia. I nale˝y mieç
tylko nadziej´, ˝e taka ewentualna
operacja nie otrzyma kryptonimu
w pierwszej fazie „Czekajàc na Go-
dota”, a w ostatecznej „Przemin´∏o
z wiatrem”.
>
Polska asertywnoÊç potrzebna!
Tak jak biznesmeni wiedzà, ˝e
sukces wymaga posiadania wielu
aktywów, a celebryci majà Êwiado-
moÊç, ˝e muszà tu i ówdzie bywaç,
tak politycy i dyplomaci odpowie-
dzialni za bezpieczeƒstwo paƒ-
stwa powinni rozumieç, ˝e intere-
sy paƒstwa zabezpiecza si´, pro-
wadzàc polityk´ na
ró˝nych
p∏aszczyznach i kierunkach, zwa-
nà potocznie „grà na wielu forte-
pianach”. Nikt rozsàdny nie ocze-
kuje i nie wymaga, abyÊmy hasali
po Êwiecie z polskimi oddzia∏ami
ekspedycyjnymi. Ale aby uzyskaç
zainteresowanie naszych sojusz-
ników i partnerów politycznych
naszymi ˝ywotnymi interesami
w regionie, musimy interesowaç
si´ problemami innych paƒstw
i terytoriów. Musimy tam bywaç,
a najlepiej istnieç politycznie, dy-
plomatycznie i gospodarczo. Cza-
sem po to, aby oczekiwaç wzajem-
noÊci i solidarnoÊci, ale cz´sto te˝,
aby te „uczucia” wymusiç!
<
ANTONI RYBCZY¡SKI
N
awet Syria, zawsze uznawa-
na za jeden z najbardziej sta-
bilnych re˝imów blisko-
wschodnich, musi stawiç czo∏o fali
protestów spo∏ecznych. Baszar
Assad ma jednak du˝o wi´cej atu-
tów w r´ku ni˝ inni satrapowie. De-
cydujàca dla rozwoju sytuacji b´-
dzie postawa jedynej si∏y zdolnej za-
groziç baasistowskiemu re˝imowi
– Bractwa Muzu∏maƒskiego.
Opozycyjne grupy w
kraju
i na emigracji usi∏ujà wykorzystaç
fal´ protestów w Afryce Pó∏nocnej.
Ale monopartyjny re˝im nacjonali-
styczno-marksistowskiej partii BA-
AS ma silniejszà pozycj´ ni˝ rzàdy
paru innych zrewoltowanych kra-
jów. Panujàcy w Damaszku klan
Assadów od dekad opiera si´ na roz-
budowanym aparacie bezpieczeƒ-
stwa i jest silny s∏aboÊcià podzielo-
nego kulturowo-etnicznie kraju. Co
równie˝ istotne, g∏ówni gracze w re-
gionie wolà w Syrii re˝im Assada ni˝
np. sunnickich islamistów. Z ró˝-
nych powodów.
>
Alawici, Assadowie, BAAS
Baszar Assad rzàdzi Syrià od 11 lat,
kiedy to zmar∏ jego ojciec Hafez.
Partia, na czele której stojà, jest
u w∏adzy od 1963 r. BAAS to bliê-
niacza partia chocia˝by baasistów
Saddama Husajna. Lewicowa
(z domieszkà arabskiego nacjonali-
zmu) i totalitarna, ca∏kowicie pod-
porzàdkowana Assadom.
Od czasów zduszenia przy pomo-
cy czo∏gów i lotnictwa powstania
sunnitów w Hamie w 1982 r. Syria
nie zazna∏a wewn´trznych wstrzà-
sów, nie liczàc niewielkich zamie-
szek na terenach zamieszkanych
przez Kurdów. Kraj boryka si´ dziÊ
jednak z tymi samymi problemami,
które prowokujà do wyjÊcia na ulice
ludzi w innych krajach regionu – wy-
sokie bezrobocie, zamierajàcy wzrost
gospodarczy, represje polityczne.
Wreszcie elita rzàdzàca, nale˝àca
do innego od∏amu islamu ni˝ wi´k-
szoÊç spo∏eczeƒstwa – sekta alawic-
ka, jest uznawana za herezj´ przez
wi´kszoÊç sunnitów syryjskich. Ala-
wici liczà, wed∏ug ró˝nych usta-
leƒ, 10–20 proc. spo∏eczeƒstwa, ale
ta proporcja odwraca si´, jeÊli chodzi
o elity rzàdzàce. W Syrii ˝yjà obok sie-
bie sunnici, alawici, Kurdowie, Dru-
zowie, chrzeÊcijanie. Alawiccy Assa-
dowie grali dotychczas na ró˝nicach
etnicznych, kulturowych i religij-
nych, które utrudniajà powszechne
wystàpienie przeciw w∏adzy.
Poczàtkowo wydawa∏o si´, ˝e nic
nie grozi re˝imowi. Gdy w styczniu
upada∏ dyktator w Tunezji, w Syrii
paƒstwowe media poinformowa∏y
o planach rzàdu przeznaczenia 250
mln dolarów na pomoc dla 420 tys.
najbiedniejszych rodzin. Rewolucja
w Egipcie ju˝ nie na ˝arty przestra-
szy∏a Assada. W lutym dosz∏o
do pierwszych wystàpieƒ, choç jesz-
cze na niewielkà skal´.
Od po∏owy marca niemal codzien-
nie dochodzi do ulicznych protestów.
Re˝im spodziewa∏ si´ k∏opotów
w Damaszku i tam przygotowywa∏
do konfrontacji. Protesty w innych
regionach Syrii, szczególnie w mie-
Êcie Daraa, zaskoczy∏y Assada. W∏a-
dze si´gn´∏y ju˝ nawet po armi´.
W Daraa mno˝à si´ ofiary. Szczelnie
obsadzono granice, zw∏aszcza z Li-
banem – re˝im obawia si´ przenika-
nia licznych w Trypolisie emigran-
tów z Bractwa Muzu∏maƒskiego
do Hamy i Homs. Najniebezpiecz-
niejsze z punktu widzenia Assada
miasta to Aleppo (tradycyjnie rywa-
lizujàce z Damaszkiem), Hama (ba-
stion Bractwa Muzu∏maƒskiego) i Al
Qamishli (dominacja Kurdów).
>
Islamistyczna alternatywa
Najwi´ksze zagro˝enie dla re˝imu
opartego na ideologicznej mieszan-
ce religijno-politycznej (alawickie
sekciarstwo i lewicowa partia BAAS)
p∏ynie ze strony syryjskiego Bractwa
Muzu∏maƒskiego (BM), którego li-
czebnoÊç szacuje si´ na ok. 600 tys.
Bractwo og∏osi∏o 31 stycznia 10-punk-
towe oÊwiadczenie, ˝àdajàc od rzàdu
zmiany konstytucji, tak by zakoƒczy∏a
totalitarne rzàdy partii BAAS. Syryj-
scy islamiÊci chcà przede wszyst-
kim wykreÊlenia art. VIII, który
wprowadza monopartyjne rzàdy
i stan wyjàtkowy. Mimo to, podob-
nie jak w Egipcie, w pierwszej fazie
wystàpieƒ syryjscy Bracia unikajà
mocniejszego anga˝owania si´
w demonstracje. Wcià˝ ˝ywa jest
pami´ç o rzezi w 1982 r. w Hamie,
gdy Hafez Assad utopi∏ we krwi sun-
nickie powstanie przeciw rzàdzà-
cym alawitom.
Na korzyÊç Assada przemawia
fakt, ˝e wi´kszoÊç innych paƒstw za-
interesowana jest utrzymaniem sta-
tus quo w Damaszku. Iran z oczywi-
stych powodów – im mniej stabilna
Syria, tym mniejszy wp∏yw ajatolla-
hów w regionie Lewantu. Na doda-
tek zastàpienie alawickich w∏adz
przez sunnitów mog∏oby oznaczaç
przejÊcie Syrii do obozu arabskich
przeciwników Teheranu.
Dla Rosji Damaszek jest wa˝nym
sojusznikiem bliskowschodnim,
udost´pniajàcym jej nadmorskie in-
stalacje wojskowe. Nawet w Izraelu
jest du˝o g∏osów, ˝e lepszy jest prze-
widywalny re˝im Assada ni˝ dojÊcie
do w∏adzy Bractwa Muzu∏maƒskie-
go. Po odejÊciu Mubaraka i ju˝ wi-
docznych zmianach w polityce wo-
bec Izraela Egipt tak˝e prowadzi
swojà gr´ w Syrii.
17 marca do Damaszku polecia∏
szef wywiadu egipskiego gen. Mo-
hammed Murad Muwafi. Wys∏annik
armii rozmawia∏ z Assadem o odno-
wieniu wi´zi dwustronnych i reakty-
wacji wspó∏pracy. Nale˝y pami´taç
o geÊcie, jakim by∏o przepuszczenie
przez Egipcjan przez Kana∏ Sueski
dwóch iraƒskich okr´tów wojennych
(mimo ostrego sprzeciwu Izraela)
do syryjskiej Latakii.
Baszar Assad widzi jednak, co
dzieje si´ w Libii. Tam równie˝ re-
˝im Kaddafiego wydawa∏ si´ nieza-
gro˝ony – jak jest, widaç. Damaszek
od poczàtku sprzeciwia si´ inter-
wencji mi´dzynarodowej w Libii.
Jeszcze na kilka dni przed uchwa-
leniem rezolucji ONZ Syria zacz´∏a
dostarczaç Kaddafiemu broƒ i amu-
nicj´. Wed∏ug êróde∏ izraelskich,
13 marca w Tartusie pojawi∏ si´ li-
bijski genera∏, który w dowództwie
syryjskiej floty za∏o˝y∏ biuro ∏àczni-
kowe. Arsena∏y armii syryjskiej i li-
bijskiej sà niemal kompatybilne
– oba zdominowane przez produkty
sowieckie lub rosyjskie.
<
Syria
Dr˝à fundamenty re˝imu Assadów
W przypadku kryzysu za polskà wschodnià granicà, który b´dzie mia∏
negatywne konsekwencje dla naszego bezpieczeƒstwa, nie mo˝na czekaç,
a˝ sojusznicy dokonajà bilansu korzyÊci i strat pod kàtem swojej polityki
wewn´trznej. Oczekujemy automatycznego wsparcia. I nale˝y mieç
tylko nadziej´, ˝e taka ewentualna operacja nie otrzyma kryptonimu w pierwszej
fazie „Czekajàc na Godota”, a w ostatecznej „Przemin´∏o z wiatrem”.