SPIS ROZDZIA
ŁÓW
(rozdzia
ły podkreślone są jednocześnie dostępne, pozostałe będą sukcesywnie uzupełniane)
1 WST
ĘP
2 ZASADY PISOWNI I WYMOWY
3 WPROWADZENIE
4 HISTORIA BUDDYZMU I BUDDYZMU DZEN
5 NIETRWA
ŁOŚĆ i medytacja nad nietrwałością
6 SAMSARA
7 WYJ
ĄTKOWOŚĆ LUDZKIEGO WCIELENIA
8 WYJ
ĄTKOWOŚĆ ZETKNIĘCIA SIĘ Z DHARMĄ BUDDY
9 CZTERY SZLACHETNE PRAWDY
10 TRZY TRUCIZNY
11 TRZY KLEJNOTY, PRZYJMOWANIE SCHRONIE
Ń, TRZY KAJE
12 PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU
13 SZE
ŚĆ PARAMIT
14 DZIESI
ĘĆ WSKAZAŃ I TRZY CZYSTE PRZYKAZANIA,
15 CZTERY
ŚLUBOWANIA i bodhiczitta czyli wzbudzenie altruist. nastaw.do praktyki
16 O
ŚMIORAKA ŚCIEŻKA
17 SUTRY (Mahaprad
żniaparamita, Wadżraczedika... ,wyjątki z Lanka... Surangama... (Wielka Dharani)... Awatamsaka... Mahayana
Sraddhophada Siastra... BB )
18 NATURA BUDDY
19 EGO - JA
20 DZADZEN ( IIIF Yasut-42-64)
21 KINHIN
22 POK
ŁONY
23
ŚPIEWY, RECYTACJE SUTR, MODLITWA
24 CEREMONIE
25 O
ŁTARZ
26 PODSTAWY CODZIENNEJ PRAKTYKI BUDDYZMU DZEN
27 NIEBESPIECZE
ŃSTWA I PRZESZKODY W PRAKTYCE
(8ogranicze
ń SMSamantabhadry, Najwyższa Ścieżka, różaniec drogocennych klejnotów BB )
28 ZAPYTYWANIE
Page 1 of 2
SPIS ROZDZIAŁÓW
2011-01-17
29 KOAN
30 SIKAN TADZA
31 REGU
ŁY ZENDO
32 PRZYJMOWANIE NAUK
33 WIARA I W
ĄTPIENIE
34 BUDDYJSKI PANTEON
35 NAUCZYCIEL
36 LINIA PATRIARCHÓW I ZNAMIENITYCH MISTRZÓW
37 DZIUKAI
38 SILA, VINAJA
39 TOKUDO, TRENING
ŚWIĄTYNNY I KLASZTORNY
40 PE
ŁNE WYZWOLENIE
41 KENSIO, SATORI, DAI - KENSIO
42 JAPO
ŃSKA TRADYCJA BUDDYZMU ZEN i SZTUKA Z NIĄ ZWIĄZANA
43 SYMBOLIKA BUDDYJSKA
44 ZBIÓR OPOWIE
ŚCI,
45 ZBIÓR KOANÓW,
46 ZBIÓR TEI
Ś I MÓW DHARMY
47 ZBIÓR ADRESÓW
48 BIBLIOGRAFIA
49 SPIS TRE
ŚCI
Page 2 of 2
SPIS ROZDZIAŁÓW
2011-01-17
1 WSTĘP
Aby
śmy mogli cieszyć się smakiem dojrzałych owoców buddyzmu potrzeba wielu, wielu lat.
Cho
ć już od wielu dziesięcioleci w sztuce, literaturze i filozofii naszego kraju można dostrzedz ślady
wp
ływu kadzidlanego dymu z buddyjskich klasztorów i świątyń, pierwsze nasiona żywej nauki i
praktyki zacz
ęto przywozić około trzydziestu lat temu. Sadzono je w różnej glebie, a i wskazówki
dotycz
ące uprawy były różne. Nie ustrzegliśmy się przed błędami i pomyłkami, ale praca ta ciągle
trwa.
Ksi
ążka ta jest próbą wprowadzenia w buddyzm zen. Jej celem jest zbudowanie bazy i
skromnego pomostu przygotowuj
ącego do spotkania żywej nauki Buddy. Praca jaką trzeba
wykona
ć, aby stać się gotowym na spotkanie z nauczycielem jest różna dla różnych ludzi. Zawsze
konieczny jest wysi
łek. Książka ta powstała by wysiłek ten ukierunkować i jak najbespieczniej
doprowadzi
ć do spotkania z autentycznym przekazem nauk buddyzmu zen. Jest przeznaczona dla
szczerych poszukiwaczy religijnego i duchowego treningu, dlatego nie b
ędzie dostępna na rynku
ksi
ęgarskim, a jedynie w miejscach gdzie posiane już zostały nasiona nauki Buddy. W żadnym razie
nie mo
że ona zastąpić mistrza z krwi i kości. Książka pokazuje różne aspekty duchowego i
religijnego treningu, oraz jego miejsce w
życiu. Przestrzega przed niektórymi niebespieczeństwami i
pu
łapkami na Drodze.
Oby ksi
ążka ta była pomocna w poszukiwaniu duchowego wyzwolenia i w pracy dla dobra
innych.
Oby wszystkie istoty osi
ągnęły prawdziwe szczęście i zostały wyzwolone od cierpienia.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Furyu
Page 1 of 1
1wstep
2011-01-17
W P R O W A D Z E N I E
Narodziny, starzenie si
ę, choroby, śmierć, niespełnienie pragnień, konieczność
bycia z nielubianymi, niemo
żność bycia z lubianymi, lęk przed utratą, czy rozstaniem z
kochanymi, nietrwa
łość rzeczy, niepewność każdej następnej chwili, nieuchronność śmierci
i niepewno
ść jej chwili... wszystko to od tysiącleci było motorem duchowych poszukiwań
ludzi. T
ęsknota za stanem wolności od cierpienia, lęku, alienacji i oddzielenia od świata, za
stanem g
łębokiego spokoju wewnętrznego, oraz odkryciem Prawdziwej Natury wszystkich
rzeczy i nas samych wspiera
ła te poszukiwania. Dwa i pół tysiąca lat temu w Indiach książę
Siddhartha przepe
łniony pytaniami i nie znalazłszy odpowiedzi w swym otoczeniu porzucił
zaszczyty i zacisze pa
łacu i wstąpił na ścieżkę ascezy. Spotkał na swej drodze wielu
duchowych nauczycieli, ale u boku
żadnego nie rozwiał swego zasadniczego wątpienia. Po
latach wyrzecze
ń i najsurowszych praktyk, zmienił swe podejście do duchowego treningu
wybieraj
ąc drogę środka, pomiędzy umartwieniem a pobłażaniem sobie. Wreszcie siedząc
pod drzewem bodhi widz
ąc wschodzącą wenus dostąpił otwarcia "Oka Umysłu".
Przebudzenie które sta
ło się jego udziałem wyzwoliło niebywałą energię otwierając ciała i
umys
ły zarówno jemu współczesnych jak i żyjących przez kolejne dwa i pół tysiąca lat.
Poprzez wieki nauka ta zbieraj
ąc doświadczenia pokoleń przekazywana była dalej. Z
nauczyciela na ucznia, twarz
ą w twarz. Kolejne kroki buddyzmu dokonały się zmieniając
nieco zewn
ętrzne formy i przystosowując się do różnych kultur i różnych ludzi.
Jednym z kierunków ekspansji by
ły Chiny. W sąsiedztwie taoizmu jedną z form jaką
przyj
ął tu buddyzm był Czan. Linia czan i zen powstała w ramach tradycji buddyzmu
Mahajana, cho
ć nauki te przekraczają główne założenia Wielkiego Wozu. Przez
patriarchów Indii i Chin Czan nabiera jedynej w swoim rodzaju formy. Przeniesiony z Chin
do Japonii rozwija si
ę w wielu szkołach, w drastycznym wręcz skrócie główne z nich to: zen
Soto - przeniesiony przez Zendzi Dogena (1200 - 1253) w roku 1227 i usystematyzowany
przez Zendzi Keidzana (1268 - 1325) w trzy pokolenia pó
źniej (główne klasztory to Eiheidzi
i Sodzidzi), zen Rindzai - pochodz
ący od Lin-Czi (jap. Rindzai), a przeniesiony z Chin przez
Eisai w 1191 (z klasztorami Engakudzi, Rjutakudzi, Kogakudzi...), zen Obaku wprowadzony
do Japonii przez Ingena w 1654 (g
łówna świątynia to Mampukudzi).
"Jest to tradycja religijna posiadaj
ąca jedyny w swoim rodzaju trening ciała-
umys
łu...". U podstaw leżą nauki Buddy. Cztery szlachetne prawdy, sześć paramit,
o
śmioraka ścieżka, trzy schronienia, trzy czyste przykazania, dziesięć wskazań, cztery
ślubowania bodhisatwy to terminy jakie przybliżone będą w dalszych rozdziałach tej książki.
Wszystkie sutry, oraz spu
ścizna dwóch i pół tysiąca lat jest w bezpośrednim związku z
praktyk
ą buddyzmu zen, choć jest w tak różny sposób przekazywana przez różnych
Mistrzów. Jak w ka
żdej religii istnieje tu aspekt wiary i aspekt praktyki. Wiara dotyczy
posiadania Natury Buddy przez ka
żdego oraz ufności w Dharmę której praktykowanie
prowadzi do urzeczywistnienia tej Natury Buddy. Praktyka religijna odbywa si
ę na wielu
poziomach i posiada wiele aspektów. Zen (Dzen), czan, dhjana t
łumaczone dziś popularnie
jako medytacja sugeruje najsilniejszy zwi
ązek czy wręcz zajmowanie się jedynie piątą
paramit
ą, medytacją. Jednak w wydaniu doświadczonych nauczycieli buddyzm zen nie jest
bynajmniej fragmentaryczny i posiada wszelkie aspekty religii w pe
łnym tego słowa
znaczeniu. Oczywi
ście każda z linii posiada własną chiererchię duchowieństwa, wszędzie
jednak cho
ć pod różnymi nazwami występuje termin przekazu Dharmy, Pieczęci Umysłu
Buddy. Od czasów samego Siakjamuniego poprzez Mahaka
śjapę, Anandę, patriarchów
Indii, Chin, mistrzów Chin i Japonii istnieje sukcesja, przekazywana z nauczyciela na ucznia
w nieprzerwany sposób. Rosi lub Sensei to najpowszechniej u
żywane tytuły nauczycieli.
Kto
ś taki posiada, a przynajmniej powinien posiadać pełen przekaz nauki (Dharmy), co
oznacza
że w pełni ukończył formalny trening ze swoim nauczycielem. Przekaz Dharmy ma
Page 1 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
ró
żne nazwy w różnych liniach (siho, inka, inka siomei), "przyznawany jest, gdy dojrzałość
ucznia dorównuje fundamentalnie dojrza
łości nauczyciela", a jest autoryzacją ucznia
dokonan
ą przez nauczyciela. Przekaz taki traktowany jest nieco różnie w różnych liniach, o
czym szerzej wspomniane b
ędzie w dalszym z rozdziałów.
"Sercem treningu zen jest zazen", co po pierwsze dotyczy siedz
ącej medytacji w
okre
ślonej postawie. Ciało jest wyprostowane, oczy półotwarte, ważna jest przytomność
umys
łu i uważność. Istnieje kilka rodzajów ułożenia nóg, a okresy nieruchomego siedzenia
przeplatane s
ą chodzeniem kinhin (zezen w ruchu). Ze względu na procesy psychiczne
istnieje najprostszy podzia
ł zazen: sikan-tadza - po prostu siedzenie z otwarciem i
zaufaniem i
ż każdy z nas jest całkowity i doskonały taki jaki jest, innymi słowy jest Buddą
(g
ł. zen soto), oraz praktyka z koanem - problemem wyznaczonym przez nauczyciela lub
naturalnie wybranym przez ucznia, który wraz z praktyk
ą niesie realizację Umysłu Buddy, a
co za tym idzie ró
żnych aspektów mądrości i otwarcia (gł. zen rindzai). Są linie łączące te
oba rodzaje zazen. W treningu koanów problemy zadane przez mistrza, to nic innego jak
sytuacje z naszego codziennego
życia, a zmaganie się z głębokim wątpieniem prowadzi do
urzeczywistnienia Prawdziwej Natury ka
żdego.
Trening zen dotyczy wszelkich aspektów naszego istnienia, a zazen nie ogranicza
si
ę jedynie do siedzenia na macie! Rozciąga się na wszelkie aktywności naszego życia. Nie
polega na zniszczeniu konstrukcji psychologicznej praktykuj
ącego, a raczej na
przekroczeniu, na zrzuceniu ego z najwy
ższego piedestału władcy i umieszczeniu na
w
łaściwym miejscu jako sługi. U kresu pytania - kto, lub co widzi i słyszy, co jest źródłem
my
śli, uczuć i odczuć, co rozumie...? zaczyna ujawniać się nasza Prawdziwa Natura. Mówi
si
ę również o wyzwoleniu od cierpienia, czy wyzwoleniu z koła narodzin i śmierci. Zawsze
chodzi o
żywe doświadczenie, a nie o filozofię. Celowo zakamuflowane, choć tak naprawdę
bezpo
średnie i proste koany wprowadzają osoby bez urzeczywistnienia i mądrości jedynie
w wi
ększe wątpienie, dopóki przez żywe doświadczenie nie otworzą się one na
zrozumienie. W rzeczywisto
ści rozwiązania koanów są tak proste, że dyskursywny intelekt
jest zbyt skomplikowany, by móg
ł je "wymyślić". "Musisz stać się tak prosty jak dziecko, a
koan stanie si
ę oczywisty i pojawi się zrozumienie". Właśnie zrozumienie czy
urzeczywistnienie (kensio, dai-kensio lub satori) jest kulminacj
ą, choć nie zakończeniem
praktyki zen. Nie ka
żda realizacja, czy inaczej: właściwa odpowiedź na koan, to satori.
"Mo
żna odpowiedzieć na wiele koanów i praktykować zen wiele lat, ciągle nie mając
g
łębokiego urzeczywistnienia dai-kensio, zwanego wielką śmiercią i wielkim odrodzeniem".
Ten kto si
ę urodził, musi również umrzeć, czy potrafimy znaleźć naszą Prawdziwą Twarz
sprzed narodzenia naszych rodziców, czy jest tam kto
ś w środku, kim jest ten kto nie
urodzi
ł się,ani nie umiera?
Sam Bodhidharma, pierwszy chi
ński patriarcha zen (czan), wyraził się na temat
treningu zen w sposób nast
ępujący:
"Unikalny przekaz poza tekstami,
Niezale
żny od słów, czy liter.
Bezpo
średnie wglądanie w ludzki umysł.
Urzeczywistnienie swojej Prawdziwej Natury
I stanie si
ę Buddą."
Buddyzm zen jest na tyle uniwersalny,
że możliwe jest nawet odrzucenie
buddyzmu, co nie wyklucza praktykowania zazen. Oczywi
ście możemy praktykować z wielu
Page 2 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
pobudek: dla redukcji stresu, poprawy zdrowia i kondycji psychicznej, poprawienia
koncentracji, czy efektywno
ści pracy i nauki. W ramach treningu sztuk walki, kultywując
energi
ę dzioriki, panoramiczne ,całościowe postrzeganie, błyskawiczność reakcji (przed
my
śleniem) i inne elementy wypływające z zazen, możemy uczynić ten trening bardziej
efektywnym. Kiedy aspiracje nieco dojrzewaj
ą zen staje się drogą do wyzwolenia, ścieżką
ku o
świeceniu. Jeśli oświecenie staje się faktem, nasze zazen staje się bezpośrednim
wyrazem tego urzeczywistnienia. Innymi s
łowy "najpierw czynimy zazen aby stać się
buddami, pó
źniej dlatego, że jesteśmy buddami czynimy zazen".
Wydaje si
ę więc, że zazen jest zarówno dla gospodyni domowej, profesora
uniwersytetu i adepta sztuk walki, niezale
żnie od wieku, wykształcenia czy aspiracji. Jednak
aby wytrwa
ć i osiągnąć głęboką duchową realizację potrzeba wielkiej cierpliwości i wielu lat
ogromnego wysi
łku. Tak więc nie dość, że trudno zetknąć się z autentycznym treningiem
zen, niewielu zdo
ła wejść głębiej i wytrwać, a tylko wyjątkowo pojawia się głębokie
urzeczywistnienie, czy prawdziwy mistrz buddyzmu zen.
Cho
ć wiele ze sportów walki i sztuk walki umieszcza u swoich źródeł czcigodnego
Bodhidharm
ę czy Zendzi Eisai, jakże rzadko wspomina się tam o zasadniczej treści ich
życia. Niestety coraz powszechniej fizyczny czy psycho-fizyczny trening pozbawiony jest
duchowego rdzenia? Od wieków buddyzm, a szczególnie buddyzm zen stanowi
ł etyczną i
duchow
ą bazę, pień na którym jak gałęzie pojawiały się różnorodne sztuki. Już w Indiach, a
szczególnie w Chinach, Japonii Korei... w
ścisłym związku z praktyką buddyzmu zen
powsta
ły i rozwijały się: ciano-ju, ikebana, no, bonzai ... kjudo, kendo i wiele innych sztuk.
Zawsze u podstaw le
żało głębokie duchowe doświadczenie i duchowa praktyka wynikająca
z przekazywanych od wieków twarz
ą w twarz żywych nauk Buddy i jego spadkobierców.
Niestety, jak
że często odcięte od tego drzewa gałęzie choć potrafią nawet kolorowo
zakwitn
ąć usychają zanim wydadzą dojrzałe owoce. Znane jest określenie: "Nie istnieje
Budo bez zen". Sztuka walki bez g
łębokiego duchowego treningu przestaje być sztuką, czy
drog
ą (jap. do), a staje się sportem, nauką samoobrony, zdrowotną gimnastyką, lub co
gorsza niebezpieczn
ą bronią. Nie pomogą ukłony, flagi, turnieje, ani nawet kilka minut
medytacji. Wszystko to nie jest w stanie zast
ąpić żywej praktyki zen i kontaktu z
autentycznym mistrzem. Nauczaj
ąc od trzydziestu lat kendo jako sensei, prosić o naukę
swego mistrza zen, czy
ż nie jest to godne szacunku? Wielu praktykujących zen z różnych
powodów
ćwiczy tai czi, karate, kendo, czi kung, taekwondo, bagua, sinki czy inne style.
By
ć może jedną z przyczyn jest potrzeba ruchu po wielu godzinach siedzącego zazen, w
ko
ńcu sam Bodhidharma wprowadził podobno taki trening w klasztorze na górze Tien Tung
Szan. Oczywi
ście większość z takich osób pragnąc poważnie praktykować prosi mistrzów
sztuk walki o pouczenia, lub po prostu ucz
ęszcza na regularne treningi. Byłoby dobrze,
gdyby osoby
ćwiczące sztuki walki a zainteresowane zen również udały się do
kompetentnych osób.
Dobrze jest u
świadomić sobie, że literatura nie wystarczy do rozpoczęcia żywego
treningu. Je
śli już przeczytaliśmy jakieś książki ważne jest wprowadzenie dokonane przez
kompetentn
ą osobę, najlepiej mistrza zen. Indywidualnie praktykować zazen można nawet
codziennie, na pocz
ątku kilka czy kilkanaście minut, najlepiej o stałej porze i w
przygotowanym do tego celu miejscu. Wa
żna jest również praktyka w grupie. Możliwe są
d
łuższe praktyki, jedno lub kilkudniowe. Mamy takie kilkudniowe zazen w obecności
nauczyciela zwane sessin oraz trzymiesi
ęczne okresy treningu zwane ango. Podczas
d
łuższych okresów praktyki plan dnia rozpoczyna się zwykle wcześnie rano (np. 4.00) i
zawiera wiele elementów: ponad 10 godzin siedz
ącego zazen, osobiste rozmowy z
nauczycielem zwane dokusan, daisan, czy sandzen, mowy dharmy (teisio) wyg
łaszane
przez mistrza, prac
ę, śpiewy, posiłki i okresy odpoczynku. Do Polski przyjeżdżają
mistrzowie zarówno z Japonii, jak i krajów zachodnich. Zanim we
źmiemy udział w sessin
czy ango, z uwagi na pewne regu
ły (grupowej praktyki) i intensywność zazen wskazane jest
Page 3 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
do
świadczenie (pewien okres grupowej i indywidualnej praktyki). Osoba o szczerych
aspiracjach w naturalny sposób pr
ędzej czy później dojrzewa do przyjęcia przewodnictwa
nauczyciela. Oczywi
ście w perspektywie są również możliwości wyjazdu do ośrodków,
świątyń, czy nawet bardzo surowych klasztorów w Japonii. Wymaga to jednak solidnego
przygotowania. Te najsurowsze klasztory przyjmuj
ą tylko mnichów i mniszki (solidnie
przygotowanych).
Od czasów Buddy Siakjamuniego twarz
ą w twarz przekazywana jest Pieczęć
Umys
łu Buddy. Nie poprzez książki czy osobiste przemyślenia, ale poprzez żywą praktykę
i bezpo
średni przekaz z Umysłu do Umysłu. Poza nielicznymi wyjątkami uczniowie gorliwie
praktykowali kilkadziesi
ąt lat ze swoim mistrzem, a i tak wybierał on jednego lub najwyżej
paru by przekaza
ć im Dharmę. Mistrz bywa lustrem odbijającym nasze złudzenia,
koncepcje, problemy. Przychodz
ąc na osobistą rozmowę stajemy twarzą w twarz z
w
łasnymi lękami, pytaniami, uczuciami. Potrafi być ożywczą wodą, ale i ostrym mieczem
odcinaj
ącym złudzenia. Ważne, że jest człowiekiem z krwi i kości zdolnym powiedzieć "nie"
w odpowiedzi na nasze dywagacje, na najcudowniejsze "klejnoty" naszych my
śli dopóki nie
jest to
żywe doświadczenie najwyższej próby. Jakże często spotkać można ludzi, którzy
powo
łując się na wewnętrznego mistrza określają sami siebie mianem oświeconych.
Dlatego szukaj
ąc nauczyciela warto wnikliwie przyjrzeć się nie tylko otwartości serca i
umys
łu, sile i dobroci, oraz zasadom moralnym, ale i dokładnie spytać o linię i
autentyczno
ść przekazu Dharmy. Dobry mistrz nie pozwoli na to by uczeń zatrzymał się w
praktyce, czy wbi
ł w dumę z jakichkolwiek osiągnięć. Nie należy spieszyć się z decyzją
przyj
ęcia czyjegoś przewodnictwa. Całe traktaty poświęcono w buddyźmie sprawdzaniu
autentyczno
ści mistrzów. Błąd w tej kwestii może kosztować nas wiele lat ogromnego
wysi
łku, który możnaby spożytkować znacznie lepiej pod okiem doświadczonego
przewodnika. Co gorsza czasem tacy fa
łszywi nauczyciele potrafią na trwałe zrazić do
buddyzmu lub przyczyni
ć się do zachwiania równowagi psychicznej adeptów. Bąćmy
ostro
żni!
Mam znajomych którzy praktykuj
ą zen i są bardzo znanymi psychotera-peutami.
Cz
ęsto słyszałem z ich ust, że zen pozwala im iść dalej w ich własnym rozwoju. W pewnej
mierze praktyka zen z nauczycielem bywa rodzajem psychoterapii, ale nie jest to jedyny jej
aspekt. By
ć może dla wielu osób z poważnymi problemami natury psychologicznej lepiej
by
łoby najpierw udać się do psychoterapeuty, zamiast próbować samemu rozwiązywać
wszystkie problemy poprzez praktyk
ę zen, szczególnie jeśli ktoś taki posiada sporadyczny
kontakt z nauczycielem zen, lub nie posiada go wcale. Je
śli ktoś już rozpoczął
psychoterapi
ę z pewnością nie polecałbym jej przerywać, co nie przekreśla możliwości
praktyki zen, najlepiej za zgod
ą psychoterapeuty.
Zen nie musi bezwzgl
ędnie obligować do zmiany światopoglądu. Potrafi pracować
ze wszystkimi rodzajami w
ątpienia i wykorzystywać je w praktyce, nie jest absolutnie
konieczne odrzucanie, czy wyrzekanie si
ę wiary, czy światopoglądu. Dowodem na to niech
b
ędą przekazy nauki japońskich mistrzów buddyzmu zen udzielone katolickim kapłanom.
Ojciec Wiligis Yeger, ojciec Lasalle, Rosi Jo an Rieck ... jak godz
ą katolicyzm i zen, skoro
w swoich klasztorach czy o
środkach za zgodą kościoła uczą zen? Najczęściej nie są to
nauki buddyjskie w ca
łej również religijnej rozciągłości, jednak jak widać dla praktykujących
je osób nie zmniejsza to ich warto
ści skoro poświęcają oni na taką praktykę większość
swego
życia. To, że wytrwali tyle lat świadczy, że mają efekty również tego rodzaju
praktyki. Dopiero gdy chcemy zosta
ć osobą wyświęconą powinniśmy wnikliwiej zająć się tą
spraw
ą. Trudno jest oddzielić zen od buddyzmu, choć niektórym udaje się to do pewnego
stopnia, tak wi
ęc również osoby z innych tradycji religijnych mogą korzystać z tej starej,
lecz ci
ągle niebywale żywotnej nauki. Oczywiście dobrze jest, gdy rolnik wypowiada się na
temat uprawy roli, a piekarz na temat pieczenia chleba, a nie odwrotnie. Wola
łbym, aby
dialog mi
ędzy religiami polegał na wspólnej pracy dla dobra ludzkości. W książce tej nie
Page 4 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
znajdzie si
ę ani jedno słowo dotyczące innej doktryny religijnej, aby nie wypaczyć zarówno
litery którejkolwiek z doktryn, a tym bardziej ich g
łębokiego sensu. Nie będą używane nawet
cytaty z innych tradycji, aby poprzez niew
łaściwy kontekst nie wypaczyć tych nauk.
Je
śli chodzi o formę, stroje, rytuały, zawsze gdy buddyzm "dawał kolejny krok"
adaptowa
ł się, ale i niósł coś z poprzedniej kultury. Zajmowało wiele pokoleń, by forma
uleg
ła zmianie. Aby nie odrzucić rzeczy istotnych, jak się to mówi "nie wylać dziecka z
k
ąpielą", zmian w tradycji buddyjskiej dokonuje się bardzo ostrożnie i czynią to raczej
nauczyciele. Zajmie to jeszcze troch
ę czasu zanim nasz polski zen będzie wyglądał
znacz
ąco inaczej w kwestii formy. Zarówno sztuka, ikonografia, jak ogromna ilość
buddyjskich rytua
łów i symboli jest w mniejszym lub większym stopniu związana z pełną,
ca
łościową praktyką buddyzmu zen. Wiele elementów z pozoru obcych nabiera znaczenia,
gdy wchodzimy z nimi w kontakt w obecno
ści kompetentnej osoby. Najgłupsze jest
odrzucenie czego
ś czego wcale się nie zna, lub co na zasadzie analogii z inną z pozoru
podobn
ą rzeczą wydaje nam się głupie lub bezużyteczne tak, jak ta znana nam rzecz.
Dobrze wi
ęc najpierw zdobyć trochę wiedzy i doświadczenia zanim zaczniemy oceniać i
odrzuca
ć. Nie zapominajmy o dwu i półtysiącletnim czasie i doświadczeniu setek tysięcy
praktykuj
ących w porównaniu do naszych miesięcy czy choćby nawet kilkudziesięciu lat
mizernej praktyki.
Bardzo cz
ęsto zapominamy, że choćby urządzenie naszego mieszkania, czy pokoju
ma wp
ływ na nasze życie, również na praktykę duchową. Nie tylko klasztor, czy świątynia
urz
ądzona jest tak by wspierać, pomagać w duchowym treningu. Mieszkanie świeckiej
osoby mo
że posiadać również wiele takich cech. Ważne jest nie tylko to co powiesimy na
ścianach i w jakim miejscu, ale i jak to traktujemy. Czy ma to swoje miejsce w naszym
codziennym funkcjonowaniu. W treningu klasztornym ka
żdy aspekt treningu ma swojego
opiekuna. Dla przyk
ładu nawet kąpiel posiada aspekt duchowy i religijny. W pomieszczeniu
do ofuro, czy kaijoku jest o
łtarz bodhisatwy który osiągnął oświecenie w kąpieli, Basara
Bosatsu. Wchodz
ąc do pomieszczenia ofiarowujemy kadzidło i kłaniamy się, a ołtarz
Bodhisatwy Basara przypomina nam o uwa
żności nawet podczas kąpieli. Nie ma przerw w
duchowej praktyce. K
ąpiel, odpoczynek, praca fizyczna, zazen, śpiewy, czy studiowanie
sutr wszystko jest w równej mierze praktyk
ą. Wszystkie religijne aspekty są pomocą w tej
materii. Wielu polaków ograniczaj
ących swoją praktykę do piątej paramity (dhjana
paramity), do zazen dziwi si
ę, że tak szybko tracą zapał, że nie mają wytrwałości, że
praktyka nie wytrzymuje pod naporem
życia. Człowiek potrzebuje zróżnicowanego
po
żywienia również w dziedzinie ducha. Nawet mnich z najmocniejszej linii nie wytrwa
d
ługo jedząc tylko rzodkiewkę. Dlatego właśnie buddyzm rozwinął tak szeroki wachlarz
środków wspierających. Działa to na nas wszystkich na wielu poziomach stosownie do
naszej otwarto
ści i dojrzałości. Symbole mają swoje określone funkcje. Choć można je
wydoby
ć, wyrwać z kontekstu i opisywać w uczonych rozprawach, ich miejsce jest w
dzia
łaniu.
Wracaj
ąc do treningu z nauczycielem, Bodhidharma (jap. Bodaidaruma) spędził ze
swoim nauczycielem Hannjatar
ą (sanskr. Pradżniatara) ponad 30 lat. Na łożu śmierci
Hannjatara przekaza
ł mu pieczęć Dharmy i polecił by wstrzymał się 60 lat i dopiero wtedy
uda
ł się do Chin by przekazać naukę. Mając ponad 100 lat udał się do Chin. Tam
niedoceniony przez cesarza Wu opu
ścił dwór i przez 9 lat praktykował w grocie twarzą do
ściany. Kiedy odwiedził go Taiso Eka (chiń. Huei Ko) przez długi czas ignorował przybysza.
Po nocy sp
ędzonej przez Eka stojąc na śniegu, Bodhidharma w kilku prostych zdaniach
odmówi
ł jego prośbom o naukę. Eka praktykował już wtedy przez 30 lat, ale nie
urzeczywistni
ł dotąd Prawdziwej Drogi. Aby dać dowód swej szczerości i determinacji Eka
odci
ął sobie lewą dłoń i złożył przed Bodhidharmą. Dopiero wtedy otrzymał pouczenia i po
g
łębokim urzeczywistnieniu został następcą, drugim Chińskim patriarchą Czan. W
obecnych upad
łych czasach nie ma mowy o takich poświęceniach, a szczere oddanie
Page 5 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
praktyce jest niezwykle rzadkie. Wi
ększość szanowanych mistrzów wiedząc jak trudna jest
praktyka zen nigdy do niej nie zach
ęca, nie jest to również celem tej książki.
Cho
ć generalnie buddyzm wydaje się być jedną z najbardziej liberalnych,
tolerancyjnych i plastycznych religii na
świecie, w obecnej epoce nie zawsze jest to zaletą.
"Zachodnia mentalno
ść" próbuje odcisnąć swoje piętno również tutaj. Pojawiają się próby
sterylizacji zen, wypreparowania jedynie kilku aspektów. Zen bez religii, czy wr
ęcz bez
śladów religijności uchodzi w wielu kręgach za jedynie prawdziwy zen. Czasami jest to coś
jeszcze gorszego. Próby podpisywania nazw
ą zen osobistych wystąpień na polu sztuki,
literatury, filozofii. Sztuka oporz
ądzania motocykla, zen performance, meble, stroje w stylu
"zen", ogród w stylu zen, s
ą już nawet perfumy zen. Piszą o zen przeróżne osoby,
oceniaj
ąc interpretując, wypowiadając się na temat praktyki, doktryny, sztuki. Czasami
zajmuj
ą się sprawami bardzo ważnymi i głębokimi nie posiadając żadnej autoryzacji
buddyjskich nauczycieli. Czasami pozostawiaj
ąc jedynie (od niedawna modne i u nas)
smaczki o okre
ślonym kolorycie, a odcinając duchową i religijną pracę, oraz wiedzę i
do
świadczenie. Mistrzowie zen są najczęściej wymagający, ale nie są skąpi. Uczą jeśli są
o to proszeni. Nie chodzi tu o wy
łączność prawną do pisania o buddyźmie, ale o
u
żyteczność, rzetelność i kompetencje. Rozpaczliwe poszukiwania współczesnego
cz
łowieka doby kryzysu religii, epoki pieniądza i ery ogromnej szybkości życia zwróciły się
ju
ż jakiś czas temu w stronę dalekiego wschodu. Przejawami tych poszukiwań są również
sporty walki (sporty, gdy
ż wiele z nich trudno nazwać sztuką), pisanie własnych haiku,
malarstwo tuszem, spotkania przy herbacie, domowe bonzai, japo
ńskie przydomowe
ogródki, teoretyczne rozprawy filozoficzno-religijne, spotkania, odczyty, wyk
łady, wystawy.
Cho
ć chciałbym wierzyć że u podstaw leży szczere poszukiwanie prawdziwego
zrozumienia, próby te je
śli są pozbawione duchowego rdzenia to nic więcej jak egzotyczne
hobby. Bez wzgl
ędu na to z jak wielką pompą są przedstawiane, wyniki takiej pracy
wyrosn
ą stosownie do płytkości jej korzeni. Dlatego tak mocno podkreślam niezbędność
duchowego rdzenia. Osobi
ście najbardziej cenię naukę i praktykę różnych sztuk w
po
łączeniu z żywą praktyką duchową, jednak nie mogę zabronić ani tworzenia, ani uczenia
si
ę bez duchowości czy religijności, nawet jeśli jest to z jakąkolwiek religią związane.
Chodzi mi tu o cho
ćby przybliżone rozgraniczenia. Co jest sztuką, czy twórczością
inspirowan
ą daną tradycją religijną, a co religijną sztuką, czy autoryzowanym religijnym
tekstem. Kto mia
łby określać i dokonywać tego typu autoryzacji? Autoryzacji, a nie
cenzury. Skoro zarejestrowane s
ą związki wyznaniowe niech ich przedstawiciele mają coś
do powiedzenia w dziedzinie ich w
łasnych wyznań. Niedouczenie i ograniczoność
niektórych duchownych, czy osób
świeckich nawet na wysokich stanowiskach, zajmujących
si
ę informacją i problemami dotyczącymi innych wyznań bywa żenujące. Wrogie podejście
do inno
ści wyznaniowej, własne interpretacje i ocena na nich oparta, mylenie tradycji
religijnych, przyporz
ądkowy-wanie terminu "sekta" wszystkiemu co inne i nieznane... Mimo
ogromnej pracy niektórych duchownych w dialogu zbli
żenia między wyznaniami, mimo
wielu spotka
ń, wspólnych wystaw malarstwa religijnego, spotkań ekumenicznych, gdzie nie
wchodzono sobie w kompetencje, a u
ściski dłoni duchownych i wyznawców np.
katolicyzmu, prawos
ławia, judaizmu, hinduizmu i buddyzmu były szczere, ciepłe i
prawdziwe. Z pewno
ścią można wiele jeszcze zrobić na tym polu.
Jak jest w buddy
źmie z miłością, współczuciem, szczodrością, czy
szczodrobliwo
ścią, współodczuwaniem? Właściwie powinno się zacząć tą książkę właśnie
od tego tematu. Buddyzm nie nadu
żywa tych określeń, choć to właśnie altruistyczna
g
łęboka i autentyczna miłość jest rdzeniem prawdziwej praktyki. We wszystkich liniach, a
szczególnie tych pochodz
ących z tradycji Mahajany to właśnie miłość do ludzi,
dostrzeganie ich cierpienia i potrzeba ul
żenia im w tym cierpieniu jest głównym motorem,
motywacj
ą, wręcz celem w praktyce. Pierwsze z czterech ślubowań bodhisatwy, które
codziennie
śpiewamy brzmi: "Odczuwające istoty są niezliczone, ślubuję je wszystkie
wyzwoli
ć". Powiedziane jest w sutrach, że ze względu na bezmiar czasoprzestrzeni każda
Page 6 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
istota kiedy
ś była naszą matką, czy naszymi rodzicami. Inaczej każdy kiedyś był naszym
dzieckiem, czy ma
łżonkiem. Uświadomienie sobie tego i dopuszczenie do świadomości
konsekwencji takiego podej
ścia staje się bazą i motywuje do praktyki. Odczuwające istoty
s
ą niezliczone, więc nie widać końca dla naszej pracy wręcz przepuszczenia ich przed
nami i wyzwolenia ich wszystkich zanim my sami osi
ągniemy stan buddy. Żeby wytrwać w
tak gigantycznej pracy potrzebny jest bezmiar mi
łości, współczucia i współodczuwania. To
z mi
łości do innych, by uchronić ich przed naszymi wadami, błędami, naszym gniewem,
chciwo
ścią i głupotą praktykujemy i pracujemy nad sobą. To oczywiście podejście do
jakiego bardziej d
ążymy niż jest ono powszechne. Będąc świadomymi naszych ułomności i
niezliczonych z
łudzeń musimy zdać sobie sprawę, że najczęściej działamy i praktykujemy
ze znacznie ni
ższych pobudek. Właśnie ze świadomości ogromnego pomieszania
wi
ększości z nas buddyzm jest tak oszczędny we wzniosłościach. Nawet kiedy po otwarciu
oka umys
łu doświadczamy bardzo wzniosłych stanów, miłości, przestrzeni percepcji,
spokoju i rado
ści rozwiązłość słowna nie przynosi wiele pożytku. W miarę praktyki i
pog
łębiania otwarcia oka Umysłu nasza miłość i współczucie wzrastają. Stają się również
coraz bardziej szczere i nieuwarunkowane, coraz mniej egoistyczne.
Wiele ksi
ążek może z powodu sprytu i nadgorliwości, a może przenikliwości i
wiedzy ich autorów ogromn
ą ilość stron poświęca wychwalaniu i przybliżaniu różnego
rodzaju wgl
ądów, urzeczywistnień i otwarć oka Umysłu. Jeden rozdział tej książki również
b
ędzie traktował o oświeceniu używając jedynie słów mistrzów i samego Buddy. Przede
wszystkim jednak powinien przestrzedz przed samooszukiwaniem i próbami oceny w
łasnej
praktyki i praktyki innych. Je
śli zatrzymuje nas w praktyce, nawet największy wgląd to kupa
bezu
żytecznego, śmierdzącego łajna, warto być ostrożnym by w nie nie wdepnąć. "Czy
zjad
łeś już śniadanie? Tak? Umyj swoje miski".
Buddyzm zen zajmuje si
ę wszystkim, co niesie ze sobą życie każdego człowieka.
Opieraj
ąc się na naukach samego Buddy Siakjamuniego daje praktykującym możliwość
wnikliwszego dostrze
żenia przyczyn cierpienia i pokazuje jeden ze sposobów
wyj
ścia, czy przekroczenia tej rzeki cierpienia. Urzeczywistnienie Natury Umysłu, jest
kulminacj
ą, ale nie zakończeniem treningu. Motywacja do praktyki zwykle zmienia się w
miar
ę praktykowania i dojrzałości. Nie warto zaniedbywać pracy nad motywacjami nawet w
intencjonalny sposób, aby nie okaza
ło się, że przy pierwszej poprawie sytuacji życiowej
zostawiamy praktyk
ę. Warto ciągle odnawiać pytanie - Z jakich powodów praktykuję?
Dog
łębne uświadomienie sobie nietrwałości, przemijalności, ogromu cierpienia jakie nas
otacza i jakie nosimy w sobie, nieuchronno
ści śmierci, nieznajomości jej czasu, oraz
wyj
ątkowości otrzymania ludzkiego ciała i zetknięcia się z Dharmą Buddy, to podstawa
szczerego i
świadomego wejścia na Drogę Buddy. Przyjęcie schronień czy ceremonia
Dziukai, a tak
że znalezienie właściwego nauczyciela są dalszymi etapami. Część z
podstaw, oraz kilka takich etapów mo
żna będzie znaleść w kolejnych rozdziałach tej
ksi
ążki. W oparciu o teksty dawnych i współczesnych nauczycieli buddyjskich jest to próba
zasygnalizowania
ca
łościowego
charakteru
i
skompilowania
kompendium
przygotowuj
ącego nieco do rozpoczęcia praktyki buddyzmu zen i spotkania nauczyciela.
Przestrogi dotycz
ące pułapek na Ścieżce, sygnały mówiące o istnieniu niektórych aspektów
praktyki, wszelkiego rodzaju porady zawarte we wst
ępach do rozdziałów, czy w tekście to
tylko wskazówki do dalszej pracy i poszukiwa
ń, nie panaceum na wszelkie trudności w
praktyce, czy w
życiu. W zalewie fragmentarycznych broszur, czy esei, jest to próba
ca
łościowego zestawienia przeznaczona do użytku wewnętrznego naszego stoważyszenia
dla osób powa
żnie zainteresowanych praktyką japońskiej tradycji buddyzmu zen. Ze
wzgl
ędu na różnice w poszczególnych liniach takich jak soto, rindzai, czy obaku dobrze
by
łoby książkę tę traktować jedynie jako jeden z pierwszych kroków na drodze. Ze względu
na nieuchronno
ść błędów jej główną funkcją jest pomoc do chwili przyjęcia przewodnictwa
konkretnego nauczyciela buddyzmu zen. Wtedy szanowny czytelniku najlepiej b
ędzie jeśli
zapomnisz wszystko co czyta
łeś i przeczytasz w tej książce. Odkrywaj wszystko poprzez
Page 7 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
żywą praktykę i nauki swego mistrza.
Furyu.
Page 8 of 8
WPROWADZENIE
2011-01-17
5 NIETRWA
ŁOŚĆ
Je
śli dotrze do nas nauka o nietrwałości, nieuchronności śmierci i nieprzewidywalności chwili śmierci
z pewno
ścią nie spoczniemy w staraniach by sznować każdą chwilę życia, by zająć się istotnymi
sprawami, by otrz
ąsnąć z siebie pajęczynę lenistwa. Jeśli posiadamy związki z Dharmą Buddy
medytacja nad nietrwa
łością stanie się solidnym fundamentem i nieustającym motorem dla naszego
wysi
łku na Drodze. Jak moglibyśmy bez końca odkładać to na później?
Przez tysi
ąclecia cywilizacje rodziły się, kwitły i gasły,
Stosy ko
ści zamieniły się w pył, a każda jego drobina
Niezliczon
ą ilość razy rodziła się, żyła i umierała,
Za naszego
życia o śmierci milionów można spisać tom opasły,
Co roku po wio
śnie jest lato, potem jesień i zima,
Umiera stary m
ędrzec, zbrodniarz i dziewczynka mała
Czy nazbyt si
ę lękamy, że ciągle sądzimy, że nas to nie dotyczy?
Wyró
żnić możemy kilka aspektów nietrwałości które bezpośrednio nas dotyczą:
nietrwa
łość materii, zmienność sytuacji życiowych - próby definitywnego zabespieczenia swego bytu w
sposób materialny skazane s
ą na fiasko; nieuchronność śmierci nas samych - tuszowanie, wypieranie tego
faktu ze
świadomości przez różnego rodzaju tymczasowe zajęcia jest tylko trwonieniem ogromnej ilości
energii, któr
ą moglibyśmy wykożystać w zupełnie inny sposób; całkowita niepewność czasu naszej śmierci -
ignorowanie tego faktu przenosi l
ęk z nim związany do podświadomości, zamiast wykożystać go do
odrzucenia bezwarto
ściowych działań i skupienia się na ważnych, lęk ten wtłacza nas w gonitwę by zdążyć z
jak najwi
ększą ilością spraw, zamieniamy się w nigdy nienasyconą, współzawodniczącą, łapczywą maszynkę
do mielenia
życia; chierarchia ważności widziana w chwili śmierci - spojrzenie z takiej perspektywy (lub tak
jakby zosta
ło nam niewiele życia) to szansa zmiany chierarchii wartości w naszym życiu. Obawa przed
depresj
ą, przygnębieniem , nie zdając sobie sprawy, że kumulujemy bagaż właśnie odsuwając
nasze l
ęki w nieświadomość. To tak jakbyśmy chcieli z lęku przed "fotelem dentysty" przez resztę zycia
u
żywać środków przeciwbulowych. Pracoholizm, hobby, alkohol, przyjaciele i znajomi, telewizja... niech każdy
z nas dopisze swoj
ą listę. Jeśli świadomie pozwolimy by nasz umysł pracował nad tym wszystkim, mamy
szans
ę świerzego spojrzenia na nasze życie, przewartościowania go. Zwykle efektem jest wzmożona
duchowa praktyka, gdy
ż zaczynamy uświadamiać sobie, że jedynie prawdziwe i głębokie duchowe
urzeczywistnienie jest lekarstwem na l
ęk i ból jaki nosimy. Medytacja nad nietrwałością jest polecana w różnej
formie we wszystkich liniach buddyzmu. Od codziennego czytania wielu stron tekstu i kontemplowania,
przemy
śleń każdej linijki do całkowicie swobodnych osobistych medytacji nad poszczególnymi zagadnieniami
czy ca
łością. Istotne jest jak wykożystamy owoce tej medytacji, czy pozwolimy by nas przygnębiły i wpędziły
w beznadziejno
ść i bezwład, czy też staną się one siłą napędową naszych wysiłków ku wyzwoleniu.
Medytacja nad nietrwa
łością, nieuchronnością śmierci i niepewnością jej chwili (wg. Patrula
Rinpocze):
"Wszystkie wzloty i upadki zdarzaj
ące się na przestrzeni dziejów ujawniają jedno - nietrwałość. Bardzo dawno
temu, w pierwszej kalpie, gdy nie by
ło jeszcze ani słońca, ani księżyca, ludzie roztaczali wokół swój własny
blask. Przenosili si
ę z miejsca na miejsce mocą umysłu, mieli wspaniałe ciała i żywili się nektarem. Ich
doskona
łe szczęście przypominało to jakie jest udziałem bogów, ale stopniowo blakło pod wpływem
narastaj
ących emocji i coraz negatywniejszych działań. Staliśmy się w końcu dzisiejszymi ludźmi o silnych
emocjach i nik
łej sile życiowej. Większość ludzi zaludniających nasz świat zginie z powodu coraz nowszych
chorób wojen i kl
ęsk nieurodzaju. Kiedy emanacja następnego buddy Maitrei zacznie przekazywać naukę o
niezabijaniu, ludzie b
ędą wielkości łokcia, a ich życie trwać będzie dwadzieścia lat ... Jakiejkolwiek by nie
Page 1 of 2
5nietrwalosc
2011-01-17
u
żyć skali, zawsze zauważyny nietrwałość. Zmienność występuje na przestrzeni kalp, z sekundy na sekundę.
Zmieniaj
ą się, pory roku.
<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->Oto jak wyra
ża się o nietrwałości sam Budda Siakjamuni:
D
ługo medytować nad nietrwałością,
To sk
ładać ofiary wszystkim buddom.
D
ługo medytować nad nietrwałością,
To uzyskiwa
ć instrukcje od wszystkich buddów.
D
ługo medytować nad nietrwałością,
To otrzymywa
ć błogosławieństwa od wszystkich buddów.
Nie sposób niezauwa
żyć śladów przejścia słonia,
Tak te
ż być powinno z nietrwałością;
To najwa
żniejszy przedmiot buddyjskich medytacji.
W Winai precyzuje:
Lepiej przez chwil
ę być świadomym nietrwałości niż ofiarować wspaniały posiłek setce mych wielkich
uczniów takich jak Siariputra i Maudgalajana.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Nagard
żuna powiedział:
Je
śli to życie chłostane wiatrem tysięcy trosk
Jest bardziej kruche ni
ż bańka mydlana
Jakim
ż jest cudem, że zasnąwszy,
Nadal wdychamy, wydychamy i budzimy si
ę wciąż sprawni!
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->Dzendzi Hakuin niejednokrotnie mówi
ł o stałej obecności myśli
na temat nieuchronno
ści śmierci w jego własnym życiu, w odpowiedzi na ignorowanie sprawy śmierci przez
niektórych z wyznawców, oraz szydzenie ze
śmierci przez pseudooświeconych urzył kiedyś tego typu
porówna
ń (nie jest to dosłowny cytat):
Od najm
łodszych lat byłem świadomy nieuchronności śmierci,
Towarzyszy
ła mi zawsze gdziekolwiek bym się nie udał,
Mia
łem wrażenie, że gdybym obejrzał się przez ramie,
Niemal móg
łbym ją zobaczyć.
W
łaśnie tej świadomości zawdzięczam wiele, wiele lat mojego duchowego wysiłku.
Czemu niektórzy si
ę tego wstydzą a inni to ignorują?
Page 2 of 2
5nietrwalosc
2011-01-17
7. WYJ
ĄTKOWOŚĆ LUDZKIEGO WCIELENIA
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Kiedy widzimy ogromne rzesze ludzi na ziemi, wydaje nam si
ę iż nie może być nic prostrzego jak odrodzić się
jako cz
łowiek. Nic bardziej złudnego. Wystarczy uświadomić sobie jaka jest liczba zwierząt na ziemi i dodać
do tego nasz
ą niewiedzę na temat życia we wszechświecie, a otrzymamy pierwszy znak zapytania. Buddyzm
mówi o niezliczonych ilo
ściach form odczuwających istot w różnych rodzajach krain istnienia. Symbolicznie
mówimy o sze
ściu krainach stawania się, uwikłanych w narodziny i śmierć. Kraina ludzi jest jedną z nich i to
jedn
ą z najmniej licznych. Dowiedzieć się, że trafiło nam się coś znacznie bardziej wyjątkowego niż ślepej
kurze ziarno czasem trwo
ży, czasem zobowiązuje, a czasem stawia duży znak zapytania przed każdą chwilą
naszego
życia.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
S
ą miejsca gdzie przez eony usta w ogniu krzyczą,
S
ą i takie gdzie lodowate ostrza przeszywają serca,
Gdzie
ś woda płonie, a gorycz przepala wąskie gardła,
S
ą ostępy gdzie szarpią trzewia, wyją i z bólu skowyczą,
S
ą i radosne w chmurach, z łożem ze strzał u niebios kobierca,
Gdzie
ś są i te gdzie nieustannie miecze przecinają gardła,
Czy w którym
ś z tych miejsc słychać bicie świątynnego dzwonu?
Page 1 of 1
7wyjatkowosc
2011-01-17
9 CZTERY SZLACHETNE PRAWDY
Cztery Szlachetne Prawdy przedstawione przez Budd
ę nie straciły zupełnie na
aktualno
ści również w dzisiejszych czasach dotyczą cierpienia, jego przyczyny, możliwości
wyga
śnięcia, oraz drogi kładącej kres cierpieniu. Śmierć, ból, starość, choroby,
samotno
ść... morze nieszczęść, lęk przed nimi są nieodłącznym towarzyszem każdej
odczuwaj
ącej istoty. Choćbyśmy bardzo mocno chcieli się przed nimi uchronić, większość z
nich dopadnie nas pr
ędzej czy później. Jeśli dostrzerzemy ich nieuchronność
wystarczaj
ąco wcześnie uzyskamy szansę aby poprzez duchową praktykę położyć im kres
jeszcze w tym rzyciu.
Page 1 of 1
9cztery_prawdy
2011-01-17
11 TRZY KLEJNOTY (SKARBY)
Pierwszym Klejnotem jest Budda. Dotyczy to po pierwsze historycznego Buddy, pierwszego
znanego na ziemi Nauczyciela i za
łożyciela religii, Siddharty Gautamy z rodu Siakjów. Pokazał on ścieżkę do
wyzwolenia z cierpienia, narodzin i
śmierci poprzez oświecenie jakiego doświadczył i urzeczywistnił w życiu.
W innym rozumieniu, budda to wszechogarniaj
ący Umysł. Każdy z nas posiada czy raczej jest tym umysłem
Buddy, jednak z uwagi na skalania klesia, na swoisty sen, tkwienie w u
łudzie, nie jesteśmy w stanie w pełni
go urzeczywistni
ć. W jeszcze innym rozumieniu budda to nasz najbliższy nauczyciel, spadkobierca linii, ten
kto przekazuje nam nauki buddyzmu. Nie raz mówiono nam,
że to my jesteśmy tym Buddą. Lubimy tego
s
łuchać, po latach podporządkowania nareszcie stajemy w centrum świata. Teraz wreszcie jesteśmy
najwa
żniejsi. Często słyszymy o wierze w siebie, staniu na własnych nogach, a rzadziej o wsparciu jakie
mo
żemy otrzymać. Chodzi mi nie tylko o wsparcie duchowych przyjaciół, nauczycieli, czy samej praktyki.
Poprzez niezliczone eony niezliczone ilo
ści Buddów i Bodhisattwów stworzyły przeogromny potencjał.
Fizycznie widzimy tylko wierzcho
łek góry lodowej. Dawniej nie zapominano o tym aspekcie; Dzen wraz
z Czyst
ą Krainą i szkołami buddyjskiej Tantry można było spotkać w tych samych klasztorach i świątyniach.
Obecnie w Japonii jest to równie
ż dostępne, choć trzeba w tym celu odwiedzić różne miejsca. Drugi Klejnot -
Dharma, czyli nauki Buddy - przyjmuje ró
żne formy stosownie do okoliczności. Zachód ze swoim kultem ego
wysublimowa
ł z tej całości to, co najłatwiej mu zaadoptować. Zachodni zen bez buddyzmu odcina się od
spu
ścizny eonów i tysiącleci praktyki na ziemi. Przeintelektualizowany i przepsychologizowany zen stał się
w
ąziutki jak struna. Wynikiem tego jest osamotnienie współczesnego ucznia zen zachodu. Zostawiliśmy
katolicyzm, protestantyzm, lub judaizm, ale tym samym stracili
śmy wiele wsparcia, które większości z nas jest
potrzebne. Zatracili
śmy zdolność dialogu, sposób praktyki na najgłębszych poziomach naszej świadomości,
gdzie prosimy o wsparcie, o zrozumienie, o si
łę i cierpliwość. Po kilku lub kilkunastu latach praktyki, kiedy
wielkie o
świecenie nie przychodzi, zaczynamy wątpić. Po jakimś czasie zaczynamy oczerniać buddów,
Patriarchów i nauczycieli. Wreszcie skre
ślamy niezliczone eony zasług i praktyki naszych przodków
w Dharmie i tracimy szans
ę na dostęp do niewyczerpywalnych źródeł energii i mądrości.Trzeci klejnot to
Sangha.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
PRZYJMOWANIE TRZECH SCHRONIE
Ń
<!--[endif]-->
Jedn
ą z najistotniejszych rzeczy w buddyjskich sutrach jest `przyjęcie schronienia`, po japońsku
namu. To przyjmowanie schronienia w trzech klejnotach - Buddzie, Dharmie i Sandze - tworzy podstaw
ę dla
wszystkich wskaza
ń. Przyjęcie potrójnego schronienia jest wejściem do świata buddy. Sanskrycki termin
namu i chi
ńskie słowo kie wyrażają tego samego ducha i oznaczają powrót do naszego prawdziwego domu.
By powróci
ć naprawdę do domu w duchu kie, należy zaufać sobie i pozbyć się ciała i umysłu, które dotąd
nazywa
ło się `mną`. Jeśli istnieje ta rzecz, którą traktujemy jako `ja`, wówczas namu oznacza rezygnację
z tego wszystkiego przez wzgl
ąd na prawdę. Sanskryckie namu i chińskie kie są wyrażeniami, które
oznaczaj
ą pokładanie bezgranicznej ufności ciała i duszy w Buddzie...
Rosi Tangen Harada
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
TRZY KAJE
Dharmakaja
(Hossin) - wszechogarniaj
ące, fundamentalne ciało Buddy, zwane również ciałem
Prawa. Jedno
ść będąca poza wszelkim wyobrażeniem. Nieuwarunkowana Dharmakaja jest substratem Pełni
i Doskona
łości i z niej wynikają wszystkie ożywione i nieożywione formy oraz porządek moralny. Birusiana
(Wajroczana) - Wszecho
świecający - uosabia ten właśnie aspekt kosmicznej świadomości. Również Dai
Butsu (Wielki Budda) jest okre
ślany jako Budda Dharmakaji.
Sambogakaja (Hodzin) - cia
ło radości, ekstazy i błogości oraz mądrości, która istnieje o krok przed
przyj
ęciem fizycznej formy. Buddowie, wszyscy Bodhisattwowie, oświeceni strażnicy i opiekunowie Dharmy
s
ą właśnie tym ciałem.
Nirmanakaja (Odzin) - cia
ło przekształcenia. Mądrość przejawiona w fizycznej formie. Budda
Siakjamuni z jego 32 oznakami doskona
łości to forma Nirmanakaji. W mniej ortodoksyjnym podejściu
wszyscy uznani sukcesorzy nauk Buddy to aspekt Nirmanakaji.
Page 1 of 1
11trzy_klejnoty
2011-01-17
http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/11trzy_klejnoty.html
12 PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU
Pozwólcie,
że wyjaśnię teraz pojęcie karmy stałej i karmy zmiennej. Nasza stała
karma jest rezultatem naszych poprzednich czynów. Jest sta
ła od czasu naszych narodzin
i niezmienna a
ż do śmierci. Na przykład, urodzić się mężczyzną czy kobietą to karma stała,
warunek, którego nie mo
żemy zmienić. Podobnie stałe i niezmienne jest to, czy urodziliśmy
si
ę człowiekiem białym czy czarnym, Japończykiem czy Chińczykiem.
Zmienna karma to ta, któr
ą możemy zmienić naszym własnym wysiłkiem. Weźmy
dla przyk
ładu czyjeś zdrowie. Jeżeli ktoś jako dziecko był wątłego zdrowia, to dzięki
odpowiedniemu post
ępowaniu może być silny i zdrowy jako osoba dorosła. Możliwa jest
i odwrotna sytuacja.
D
ługość czyjegoś życia jest także przedmiotem karmy zmiennej. Długowieczność
zale
ży tak samo od zdrowia, jak i od uczciwości i dobroczynności. Jeżeli ktoś jest uczciwy
i uprzejmy dla innych, mo
że przedłużyć swoje życie; jeżeli działa nieuprzejmie
i nieuczciwie, w oczywisty sposób skraca czas swojego
życia.
Bogactwo i ubóstwo s
ą karmą zmienną. Zależnie od wysiłków, ktoś może być
albo bogaty, albo biedny. Prawo przyczynowo
ści jest nieuniknioną prawdą, od której nie ma
ucieczki.
Gdy prawo przyczynowo
ści jest źle interpretowane, może się wydawać, że buddyzm
naucza fatalizmu. Fatalizm jest skutkiem przekonania,
że relacja między przyczyną
i skutkiem jest sta
ła. Tymczasem zarówno przyczyna, jak i skutek mają charakter
dynamiczny, skutek jest zawsze zale
żny od okoliczności towarzyszących.
Pozwólcie,
że posłużę się prostym przykładem. Dwóch ludzi w tym samym czasie
sieje ziarna zbo
ża. Pierwszy pielęgnuje swoje pole, użyźniając je bogatym nawozem; drugi
nie robi nic, poza przygl
ądaniem się wyrastającym chwastom. Z pewnością w ich zbiorach
b
ędzie wielka różnica!
Niektórzy ludzie mówi
ą, że buddyzm jest nihilistyczny i pesymistyczny, lecz nie
jest to prawd
ą. W buddyzmie nie istnieje pojęcie losu. Buddyzm naucza wielkiego,
uniwersalnego biegu przyczyny i skutku oraz pokazuje, jak zintegrowa
ć z tym biegiem
w
łasne zachowanie.
Niezale
żnie od skutku, przyczyna i En (druga przyczyna) są niezbędne. Dla
zilustrowania, czym jest En, pos
łużymy się przykładem fasoli. Jej ziarna potrzebują gleby,
wody oraz s
łońca. One stanowią En. Bez nich nasiona fasoli nie wyrosną, nie zakwitną, nie
wydadz
ą owoców. Jeżeli nasiona fasoli przechowywane będą w suchych warunkach, to
niezale
żnie od tego, ile lat upłynie, nie będzie nowej fasoli.
Po
śmierci jesteśmy w pośrednim życiu U. Nawet gdybyśmy ogromnie pragnęli
urodzi
ć się ponownie jako istota ludzka, jeśli nie będziemy mieli rodziców (czyli En), będzie
to rzecz
ą niemożliwą. Bowiem aby zostać istotą ludzką, nie wystarczą tylko pragnienia, lecz
potrzebni s
ą jeszcze rodzice. Oni stanowią En. W drodze od przyczyny do skutku En
ukazuje si
ę jako bardzo ważny czynnik. Chociaż różnych ludzi mogą dotyczyć podobne
przyczyny, skutki b
ędą różne: dobre albo złe, zależnie od En.
Budda powiedzia
ł: "Chociaż żyjemy setki tysięcy milionów eonów, karma nie
znika. Kiedy przyczyna (karma)
łączy się z En, można zobaczyć skutek".
Teraz czas ju
ż wyjaśnić związek pomiędzy skutkiem i Ho (czyli sposobem
przyj
ęcia skutku). Mamy tendencję do myślenia, że skutek nie może być zmieniony, gdyż
jest rezultatem przyczyny i En. Jednak zale
żnie od naszego stanowiska, zły skutek może
by
ć zwrócony w kierunku dobra. Przypuśćmy, że ktoś siedzi w więzieniu. To jest skutek,
wi
ęzień nie może uciec. Jednak sposób, w jaki przyjmie tę sytuację, zależy od niego. Może
wybra
ć skruchę i stać się dobrym człowiekiem lub może wybrać inny tok rozumowania,
mianowicie,
że jako doświadczony przestępca następnym razem postąpi zręczniej. Może
te
ż potraktować więzienie jako miejsce ćwiczeń duchowych i wybrać czytanie dobrych
ksi
ążek, kontynuować swoją praktykę zazen itd. W ten sposób swoją postawą może
zmieni
ć swoje położenie. Widzicie więc, jak złą wiarą jest fatalizm. Nic nie jest utrwalone na
sta
łe. Prawo przyczynowości może być użyteczne, jeśli ktoś je na wskroś rozumie i mądrze
Page 1 of 4
12prawo
2011-01-17
stosuje.
Cz
łowiek nie jest oddzielony od swego środowiska. Żadna sytuacja nie jest
ukszta
łtowana przez Boga albo diabła, stanowi natomiast naturalną konsekwencję ludzkich
czynów. Wyra
żamy siebie poprzez czyny, mowę i myśli, nawet jeżeli nie wiemy, czym jest
dobro i z
ło. Echo tych czynów dźwięczy w naszym wnętrzu oraz wpływa na naszą
osobowo
ść.
Gdy czyja
ś osobowość się zmienia, zmieniają się także warunki jego życia. Jest
to cz
ęść przyczyny i skutku w tym samym czasie i nikt nie może się przed nimi ukryć.
Natura buddy jest absolutnie jednakowa w przypadku ka
żdego człowieka.
Natomiast przyczyna i skutek (karma) jest u ka
żdego człowieka inna. Lecz jedność
i ró
żnorodność są dwoma aspektami jednego faktu. Istnienie natury Buddy automatycznie
ustanawia istnienie zró
żnicowania i na odwrót. Dlatego bez względu na warunki, czy
jeste
śmy przygnębieni czy szczęśliwi - wszystko jest przejawem zmieniających się form
natury Buddy, warto
ści absolutnej samej w sobie. Niekończące się formy zróżnicowania nie
s
ą wcale kwestią przypadku, lepiej więc je naiwnie akceptować. To jedyna droga.
Powtórz
ę: przyczyna i skutek to nie rzeczy raz na zawsze ustalone. Karma jest
dynamiczna. Dlatego je
żeli jesteś niezadowolony ze swoich obecnych warunków, nie wahaj
si
ę ich zmienić, ponieważ sam możesz spowodować efekty, jakich pragniesz. Jeżeli ciężko
i cierpliwie pracujesz, mo
żesz zmienić każde niepomyślne warunki.
Chcia
łbym opowiedzieć wam słynny koan zen, który pomoże pełniej wyjaśnić
prawo przyczynowo
ści. Koan ten znajduje się w znanym zbiorze tekstów zen - Mumonkan -
"Brama bez bramy". Jego tytu
ł brzmi: "Lis Hyakujo".
Hyakujo
żył w Chinach, w świątyni Daichi-in na górze Hyakujo. Gdy tylko
rozpoczyna
ł wykład, zawsze pojawiał się pewien stary człowiek - przychodził i siadał za
mnichami. Kiedy wyk
ład się kończył, starzec odchodził. Przez jakiś czas przychodził
codziennie, lecz nikt go nie zauwa
żał.
Pewnego dnia pozosta
ł po skończonym wykładzie. Hyakujo zauważył go
i zapyta
ł: "kim jesteś?" Stary człowiek skłonił się i ze łzami odpowiedział: "Dziękuję ci,
Mistrzu,
że zauważyłeś mnie. Chociaż wyglądam jak ludzka istota, to w rzeczywistości nią
nie jestem. Jestem lisem. Dawno temu by
łem mistrzem zen. Miałem tutaj, w tych górach,
klasztor. Pewnego dnia przyszed
ł do mnie mnich i zapytał: 'Czy człowiek oświecony
podlega prawu przyczyny i skutku?' Odpowiedzia
łem mu: 'Wielce oświecony człowiek nie
podlega prawu przyczynowo
ści'. Odtąd, od momentu powiedzenia tej nieprawdy, kolejno
pi
ęćset razy odradzałem się jako lis. Udziel mi, proszę, prawdziwej odpowiedzi. Wówczas
nie b
ędę się już dłużej odradzał jako lis. Będę ci wdzięczny za naukę". Następnie mnich
pok
łonił się trzykrotnie przed Hyakujo i zapytał: "Czy człowiek oświecony podlega prawu
przyczyny i skutku?" Hyakujo odpowiedzia
ł wyraźnym i mocnym głosem: "Nawet Budda
Siakjamuni czy Budda Amitaba nie mog
ą uciec przed prawem przyczyny i skutku".
W tym momencie stary cz
łowiek nagle doznał przebudzenia i ze łzami w oczach,
wielokrotnie si
ę kłaniając, powiedział: "Dzięki, dzięki! Zostałem uwolniony od bycia lisem.
Moje martwe cia
ło będzie leżało za górą, pod skalną ścianą. Czy mogę cię prosić o coś
jeszcze? Chocia
ż dopiero co byłem lisem, poprzednio byłem mnichem. Proszę, odpraw dla
mnie nabo
żeństwo pogrzebowe jak za mnicha". Po czym zniknął.
Hyakujo by
ł jedyną osobą, która wiedziała o tym zdarzeniu. Gdy wrócił do
swojego pomieszczenia, wezwa
ł głównego mnicha i rzekł: "Zawiadom proszę wszystkich
mnichów,
że po południowym posiłku odprawimy uroczystości pogrzebowe".
Zdziwieni mnisi zacz
ęli dociekać: "Kto zmarł? O co chodzi? Dla kogo to
nabo
żeństwo pogrzebowe?" "Nie wiem - odpowiadał główny mnich - Mistrz po prostu
poprosi
ł mnie o ogłoszenie tego".
Gdy posi
łek się skończył, Hyakujo powiedział: "Czy jesteście gotowi? Odprawimy
teraz pogrzeb. Chod
źcie, proszę, za mną". Mnisi podążyli za nim z oznakami zakłopotania.
Kiedy przybyli pod ska
łę, Hyakujo podniósł ciało zmarłego lisa i rzekł: "Dokonamy pogrzebu
tego lisa zgodnie z obrz
ądkami pogrzebowymi dla mnichów". Wszyscy bardzo gorliwie
od
śpiewali sutry, a następnie powrócili do klasztoru. Lecz nikt nie rozumiał, dlaczego
Page 2 of 4
12prawo
2011-01-17
dokonano obrz
ądków pogrzebowych dla lisa.
Wieczorem Hyakujo wyg
łosił do mnichów formalną mowę. "Jeżeli głosić
b
ędziecie nieprzemyślane nauki, wynikające z waszego połowicznego zaledwie satori,
cierpie
ć będziecie piekielne męki. nie wiem, czy zauważyliście, ale ilekroć wygłaszałem
swój codzienny wyk
ład, zjawiał się między nami pewien stary mężczyzna. Dawno temu był
mistrzem zen w tym klasztorze. Pewnego razu powiedzia
ł swojemu uczniowi, że jeśli ktoś
jest doskonale o
świecony, nie podlega dłużej prawu przyczyny i skutku. Z powodu tej
pó
łprawdy, przez pięćset wcieleń odradzał się jako lis. Żałował jednak swego błędu i z głębi
serca zapyta
ł mnie o prawdę. Ja zaś powiedziałem mu: 'Nawet wszyscy buddowie trzech
światów nie mogą uciec od prawa przyczynowości'. To właśnie sprawiło natychmiastowe
i ca
łkowite oświecenie i uwolniło go od życia w lisim ciele. Ponieważ prosił, żeby pochować
go jak mnicha, zrobili
śmy tak. Musicie być zawsze bardzo ostrożni, kiedy nauczacie
innych".
Us
łyszawszy to, Obaku, główny mnich Hjakudzia, trzykrotnie się skłonił i głośno
zapyta
ł: "Twoja właściwa odpowiedź uwolniła tego starca od żywotu lisa, lecz przypuśćmy
że nie skłamałby wówczas, jak wtedy potoczyłyby się jego losy? Lis staje się człowiekiem,
cz
łowiek istotą niebiańską, istota niebiańska bodhisattwą, bodhisattwa Buddą, lecz cóż jest
potem? W ko
ńcu nie ma miejsca, gdzie można pójść. Odpowiedz na to".
Hyakujo dok
ładnie pojął myśl Obaku i odparł: "Podejdź bliżej, a udzielę ci
odpowiedzi".
Obaku równie
ż właściwie odebrał myśl swojego nauczyciela, podszedł do niego
i wymierzy
ł mu policzek. Hyakujo, klaszcząc i śmiejąc się, wykrzyknął: "Zamierzałem cię
uderzy
ć, a sam zostałem uderzony". W ten sposób Hyakujo potwierdził zrozumienie swego
ucznia.
Dlaczego stary cz
łowiek stał się lisem, kiedy powiedział: "Oświecony człowiek nie
podlega prawu przyczyny i skutku", oraz dlaczego zosta
ł uwolniony z lisiego żywota, gdy
Hyakujo stwierdzi
ł: "Nikt nie może uciec od prawa przyczynowości"? Jeśli będziecie
w stanie dojrze
ć okiem swego umysłu, co to wszystko znaczy, wówczas będziecie
wiedzieli,
że pięćsetkrotne odradzanie się starca w lisim ciele było w rzeczywistości
radosnym
życiem.
Mumon, autor Mumonkan, napisa
ł wiersz dotyczący tego koanu:
Podlegaj
ący czy niepodlegający
To dwie strony tej samej monety.
Niepodlegaj
ący czy podlegający
I tu i tu tysi
ąc błędów.
Podleganie i niepodleganie z punktu widzenia cz
łowieka oświeconego jest tym
samym, lecz zwyk
łym ludziom wydaje się być czymś innym. Mumon powiedział to
w sposób bardzo prosty. Niemniej pozwol
ę sobie wyjaśnić to dalej.
Je
żeli uchwycimy fakt, że "podlegać" i "nie podlegać" są tym samym, nie będzie
problemu. Lecz my
śl, że są czymś różnym, jest tylko pojęciem, a nie faktem. "Podlegać" lub
"nie podlega
ć" - każda z tych myśli osobno jest tylko półprawdą i dlatego nie jest
rzeczywisto
ścią.
Kiedy przepo
łowimy naszego rzeczywistego lisa na dwie części, będziemy mieli
innen i shoku (ku). Innen jest warunkiem, dzi
ęki któremu pojawiają się i znikają wszystkie
zjawiska, to znaczy przyczyna i skutek. Gdy ustan
ą warunki, to samo dzieje się i ze
zjawiskami. Dlaczego? Poniewa
ż wszystkie egzystencje w tym świecie zjawisk nie
posiadaj
ą same w sobie żadnego stałego bytu. Formy, które widzimy, są w rzeczywistości
tylko chwilowymi zjawami. To pojawianie si
ę i znikanie jest manifestacją ku, czyli śunjaty,
warunku, który le
ży u podstaw wszystkich zjawiskowych egzystencji. Wszystkie
egzystencje zmieniaj
ą formę zależnie od warunków. Każda forma to innen. Nieposiadanie
żadnej szczególnej formy zwie się "wolnością od prawa przyczynowości", podczas gdy
posiadanie formy zale
żnej od warunków danej chwili nazywamy "podleganiem prawu
Page 3 of 4
12prawo
2011-01-17
przyczynowo
ści". Dlatego sama zależność od prawa przyczynowości daje świadectwo
naszej wolno
ści od niego, a wolność od niego daje świadectwo podlegania temu prawu.
Ruchomy obraz filmu, o którym wcze
śniej wspomniałem, jest dobrym
przyk
ładem. Obraz pojawia się zgodnie z warunkami taśmy, światła i ekranu. Sam obraz
nie posiada
żadnego stałego bytu i zmienia się w zależności od ruchu taśmy. To jest
"podleganie prawu przyczynowo
ści", a owo "nieposiadanie stałego bytu" to ku. Uchwycenie
tej jedno
ści z jej dwoma aspektami jako żywego faktu nazywa się kensho.
Kto
ś, kto przeszedł kensho, rozumie od razu prawdziwego ducha każdego koanu.
Natomiast kto
ś, kto daje wykład zen, a nie jest przebudzony, podobny jest do niemowlaka,
śpiewającego pieśni o miłości.
Poniewa
ż człowiek oświecony wie, że "podlegać" i "nie podlegać" jest tym
samym, to cokolwiek powie, b
ędzie prawdą. W wypadku zwykłego człowieka, który nie miał
jeszcze tego do
świadczenia - cokolwiek on powie, nie będzie prawdą.
Je
żeli rzeczywiście rozumiecie ku, czyli śunjatę, - warunek leżący u podstaw całej
zjawiskowej egzystencji (warunek nieposiadania
żadnego stałego bytu), będziecie
zadowoleni niezale
żnie od tego, gdzie będziecie i co będziecie robili.
Nazywa si
ę to "wyzwoleniem od narodzin i śmierci". Jeśli staniesz się lisem -
świetnie. Nie ma potrzeby stać się ludzką istotą; nie ma potrzeby stać się Buddą. To
zadowolenie samo w sobie jest Budd
ą. Prawdziwe znaczenie zwrotu "osiągnąć oświecenie"
to osi
ągnąć ten właśnie stan umysłu.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Budda powiedzia
ł: "Jeżeli chcesz poznać przeszłą przyczynę, spójrz na obecny
skutek, którego do
świadczasz; jeżeli chcesz znać przyszły skutek, spójrz na obecną
przyczyn
ę". Wszystkie sytuacje w naszym życiu są skutkiem poprzedzającej je przyczyny.
Zbieramy skutki przyczyny, któr
ą sami zasialiśmy. Dlatego nasza sytuacja, dobra czy zła,
jest dzie
łem nas samych i nie odpowiadają za nią ani nasi rodzice, ani społeczeństwo.
Równie
ż skutki naszych obecnych codziennych myśli, mowy i czynów nie znikną, lecz
musz
ą być przez nas samych zebrane wcześniej czy później. To jest buddyjski pogląd na
przyczyn
ę i skutek, a zwie się Dzigodzitoku - naturalną konsekwencją czyjegoś czynu.
Rosi Hakuun Yasutani
Zwyczajni ludzie (...) kiedy zrobi
ą coś złego, próbują to ukryć, a kiedy zrobią coś
dobrego, chc
ą powiedzieć o tym innym i być podziwiani. Budda nazwał takich ludzi `na
opak pogr
ążonymi w ułudzie`. Nasi nauczyciele zachęcają nas do czynienia dobra
w sposób nie zwracaj
ący uwagi, a jeżeli popełnimy błąd, chcą, abyśmy się przyznali.
Nauczaj
ą tej drogi po prostu dlatego, że w pełni rozumieją prawo przyczyny i skutku.
Rosi Hakuun Yasutani
Gdziekolwiek odbywa si
ę praktyka zazen, tam zawsze znajduje się Bóstwo
Ochraniaj
ące i Bóstwo Przeszkód. (...) Kiedy motywacja ucznia i `Wielkie ślubowania za
wszystkich` s
ą silne, a zaangażowanie stanowcze, Ochraniające Bóstwo staje się silne
i pomaga mu w siedzeniu. Z drugiej strony je
śli umysł ucznia staje się rozproszony, Bóstwo
przeszkód wzmacnia si
ę. Z tego powodu najważniejszą rzeczą dla was uczniowie Dharmy
jest utrzymywa
ć ducha bodhisattwy. Podtrzymując `Wielkie Ślubowania za wszystkich`
z pokornym duchem, po
święćcie to zazen wszystkim innym istotom. Ochraniające Bóstwo
b
ędzie wspomagać waszą praktykę.
Zendzi Hakuin Ekaku
Page 4 of 4
12prawo
2011-01-17
13 SZE
ŚĆ PARAMIT
<!--[if !supportEmptyParas]-->
<!--[endif]-->
T
łumaczone przez Szóstego Patriarchę jako `przechodzenie na ten przeciwległy brzeg` Paramity są
drogowskazami jakie poprzez Sutr
ę Diamentową zostawił Budda Siakjamuni na Drodze. Ich systematyzacja
nie jest przypadkowa. Cho
ć praktykuje się je wszystkie, powiedziane jest iż nie można zrobić widocznego
post
ępu w kolejnej, zanim nie osiągnie się znaczącego poziomu w praktyce poprzedzającej Paramity. Dlatego
praktykowanie jednej z Paramit wp
ływa na postęp w praktyce pozostałych, ale tak jak trudno zbudować dom
od dachu, czy belek stropowych, tak trudno b
ędzie zrobić postęp i wytrwać w praktyce zaczynając od
dalszych Paramit. Niech to b
ędzie przestrogą dla uczniów zen, którzy często skupiając się na dwóch
ostatnich Paramitach napotykaj
ą w swojej praktyce ogromne przeszkody nie mogąc zrozumieć jaka jest tego
przyczyna. Niektórzy dochodz
ą do wniosku, że Buddyzm nie jest dla nich, że jest ograniczony, inni winią
siebie,
że nie są wystarczająco gorliwi, lub postępy w ich przypadku nie są zadawalające. Zdarza się również
niestety, i
ż od razu przystępując do praktyki Dhjana Paramity adepci popadają w większe pomieszanie,
a czasami w przypad
łości psychiczne. Niestety nawet w przypadku nauczycieli nauki Buddy są
zaniedbywane, a có
ż dopiero mówić o osobach praktykujących na własną rękę. Tradycyjnie do piątej
Paramity dociera si
ę po wielu latach. Działalność charytatywna zarówno w organizacjach, czy w świątyni jak
i indywidualnie, wspieranie i praca w
świątyni czy na rzecz Sangi, studiowanie sutr, nauka i praktyka
codziennych ofiarowa
ń... wszystko to stopniowa praca głównie z pierwszymi czterema Paramitami.
Szczególnie ludzie zachodu w swojej zarozumia
łości zaczynają od zazen i niestety najczęściej bardzo szybko
ko
ńczą narzekając, lub na długie lata zapadają w stagnację. Walka o utrzymanie systematyczności (w zazen)
w czym
ś co sprawia zbyt dużą trudność, brak łączności praktyki z codziennym życiem, zniechęcające okresy
regresu po coraz rzadszych chwilach zapa
łu. Harmonia w duchowym treningu jest bardzo istotna.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Dana Paramita - praktyka dawania, szczodrobliwo
ści (charity)
Subhuti, (...) niemo
żliwym jest określenie błogosławieństwa i zasługi jakie otrzyma Bodhisattwa-
Mahasattwa, który praktykuje dawanie pod wp
ływem którejkolwiek z tych przedstawionych idei. Tej prawdy
powinno si
ę nauczać najpierw i wszystkich.
Budda Siakjamuni (Sutra Diamentowa)
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Sila Paramita - praktyka nieegoistycznej dobroci i uprzejmo
ści
(selfless kindness)
Kszanti Paramita - praktyka cierpliwo
ści i pokory (patience & humility)
K
łanianie się jest bardzo poważną praktyką. Powinniście być gotowi do kłaniania się, nawet
w ostatniej chwili swego
życia. Mimo iż wyzbycie się naszych egoistycznych pragnień jest niemożliwe,
musimy to zrobi
ć. Nasza prawdziwa natura żąda tego od nas.
Rosi Shunryu Suzuki
To wówczas, gdy wasza praktyka jest zach
łanna, stajecie się zniechęceni. Powinniście więc być
wdzi
ęczni, że macie znak, lub sygnał ostrzegawczy, dla ukazania wam słabego punktu w waszej praktyce.
Rosi Shunryu Suzuki
Wirja Paramita - praktyka wytrwa
łości i gorliwości (zeal & perseverence)
Je
śli wbijecie się w dumę z powodu waszych osiągnięć, lub staniecie się zniechęceni z powodu
waszego idealistycznego wysi
łku, wasza praktyka uwięzi was za grubym murem.
Page 1 of 2
13paramity
2011-01-17
Rosi Shunryu Suzuki
Dhjana Paramita - praktyka spokoju (tranquility)
Je
śli ktokolwiek mówi o koncentrowaniu się na bezruchu, powinien wiedzieć, że natura człowieka
jest pierwotnie spokojna. To z powodu z
łudnych myśli prawdziwa takość pozostaje ukryta. Ale jeżeli nie ma
zwodniczych my
śli, nasza natura sama z siebie staje się czysta i spokojna.
Daikan Eno Daiosio (VI Patriarcha Czan)
Prad
żnia Paramita - praktyka mądrości (wisdom)
W ka
żdym czasie i miejscu, kiedy tylko chwilowe następowanie naszych myśli nie jest poddane
niewiedzy, a my praktykujemy m
ądrość, występuje działanie pradżni. (...) Pradżnia nie posiada ani kształtu,
formy metody, ani drogi... jest ona (wrodzon
ą) mądrością naszych umysłów.
Daikan Eno Daiosio (VI Patriarcha Czan)
Page 2 of 2
13paramity
2011-01-17
15 CZTERY
ŚLUBOWANIA
<!--[if !supportEmptyParas]-->
<!--[endif]-->
Niezliczone istoty
ślubuję wyzwolić
Niewyczerpanym pragnieniom
ślubuję kres położyć
Niezmierzone bramy Dharmy
ślubuję przeniknąć
Niezrównan
ą Drogę Buddy ślubuję osiągnąć.
Page 1 of 1
15slub
2011-01-17
18 NATURA BUDDY
Pytanie: Czy ka
żdy może urzeczywistnić swoją Prawdziwą Naturę (Naturę Buddy)?
Rosi Sama: Zanim odpowiemy na to pytanie tak lub nie, zastanówmy si
ę czym jest ta "Prawdziwa
Natura"? Dla nas praktykuj
ących tutaj razem jest to synonim "Natury Buddy", którą z kolei określić
mo
żna następującymi wyrażeniami: "Pierwotna Jaźń", "Prawdziwa Twarz", "Umysł", "Mu-dzi",
"drzewo cyprysowe w ogrodzie", "tako
ść", "Rzeczywistość", zależnie od kontekstu, doktryny, czy
nauk. Je
żeli, będziemy rozpatrywać naszą Prawdziwą Naturę jako Naturę Buddy, zrozumienie
u
łatwi nam przyjrzenie się jej z trzech różnych punktów widzenia. Pierwszym z nich jest Sioin
Bussio, czyli natura Buddy wspólna wszystkim istnieniom, niezale
żnie od tego czy są oświecone
czy nie. Drugim jest Rjoin Bussio, czyli natura Buddy ujawniaj
ąca się kiedy ktoś zaczyna
praktykowa
ć Dharmę. Trzecim jest Enin Bussio, czyli Natura Buddy tego kto osiągnął oświecenie.
Pos
ługując się porównaniem, Sioin Bussio jest jak złoto pod ziemią. Jest tam bez względu na to,
czy ludzie o tym wiedz
ą, czy nie. Rjoin Bussio jest Naturą Buddy przy pomocy której jesteśmy w
stanie odnale
źć miejsce i sposób w jaki możemy je wydobyć. Enin Bussio jest jak narzędzie, którym
wydobywamy z
łoto i dostajemy je w swoje ręce. Jest to oczywiście bardzo proste porównanie, ale
mo
że wam ono coś powiedzieć o tym czym jest Natura Buddy.
Powró
ćmy teraz do pytania: "Czy każdy może urzeczywistnić swoją Prawdziwą Naturę?
Rosi Sama: Z tego porównania wynika,
że wszyscy mamy Naturę Buddy, albo raczej, że jesteśmy
ni
ą. Nie będziemy jednak zadowoleni i usatysfakcjonowani, dopóki nie uświadomimy sobie, że
mamy ju
ż złoto w ręce. Aby mieć złoto w ręce czyli urzeczywistnić Naturę Buddy, musimy coś
zrobi
ć. Musimy zdobyć się na wysiłek. Jeżeli jednak będziemy tego naprawdę pragnęli, osiągniemy
to pr
ędzej, czy później.
Pytanie: Rosi w jednym ze swoich teisio powiedzia
łeś, że niektórzy ludzie nigdy tego nie osiągną.
Jak wyt
łumaczysz tą sprzeczność?
Rosi Sama: Aby odpowiedzie
ć na to pytanie pozwólcie, że powrócę do porównania, które zrobiłem.
Ka
żdy wie, że gdzieś pod ziemią jest złoto, w pewnych miejscach jest, w innych go nie ma. Jeżeli
b
ędziemy kopać w złym miejscu nie znajdziemy nic, niezależnie jak długo będziemy próbować. Aby
urzeczywistni
ć Naturę Buddy musimy mieć właściwe środki i odpowiedni kierunek poszukiwań.
Pytanie: Co jest tym w
łaściwym kierunkiem?
Rosi Sama: Zastanówmy si
ę nad słowami Zendzi Dogena: "Rzecz nie w tym, by być sprytnym lub
t
ępym, wyuczonym lub głupcem, jeżeli starasz się całym sercem znaleźć co jest Drogą, jest to
niczym innym, tylko tej Drogi spe
łnieniem". Jeżeli praktykujesz całym sercem po to by zobaczyć
czym jest Droga, jest to niczym innym tylko osi
ągnięciem Drogi. To jest klucz: bezpośrednia
szczero
ść w zgodzie z praktyką. Sławne sformułowanie Zendzi Dogena, "Issiki no bendo", oznacza
"praktykowa
ć Drogę całym sercem" lub "stać się jednym ze wszystkim co robisz". Innymi słowy
"stanie si
ę jednym" jest kluczem. Kiedy rzeczywiście staniesz się jednym z tym co robisz, jest to
urzeczywistnienie Drogi. Tak wi
ęc to czy ktoś urzeczywistni swoją Prawdziwą Naturę, czy też nie,
zale
ży tylko od niego. Nawet bycie leniwym i nie robienie niczego jest Naturą Buddy. Można
powiedzie
ć, że ktoś ma złoto i nic o tym nie wie. Po prostu nie uświadamia sobie swojej własnej
natury. Budda opowiedzia
ł kiedyś następującą historię: "Bardzo biedny człowiek miał bogatego
przyjaciela. Pewnego dnia spotkali si
ę ze sobą i trochę wypili, w wyniku czego biedny człowiek
zasn
ął. Bogaczowi zrobiło się żal, kiedy popatrzył na swojego śpiącego przyjaciela i wsunął mu do
kieszeni drogocenny klejnot. Po rozstaniu si
ę z bogatym przyjacielem biedak powrócił do życia
żebraka nie wiedząc, że posiada cenny klejnot. Po pewnym czasie, kiedy spotkali się ponownie,
zaskoczony bogacz zapyta
ł: dałem ci klejnot, dlaczego nie użyłeś go do polepszenia swego bytu?
Biedak odpar
ł: Nigdy mi nic nie dawałeś. Wtedy bogacz sięgnął do jego kieszeni i pokazał mu
wyci
ągnięty stamtąd klejnot.
Rosi Hakuju Taizan Maezumi
Page 1 of 2
18natura
2011-01-17
Yasutani 8 podst
Page 2 of 2
18natura
2011-01-17
26 PODSTAWY CODZIENNEJ PRAKTYKI BUDDYZMU DZEN
<!--[if !supportEmptyParas]-->
<!--[endif]-->
Od porannego otwarcia oczu, od pierwszego kroku,
Przyjmij schronienie w trzech klejnotach.
Je
śli potrafisz jedną chwilę rozciągnąć na cały dzień,
Nie zmarnujesz ani jednego dnia swego
życia.
W ci
ągu dnia rozstaw drogowskazy, abyś kiedy zgubisz drogę
móg
ł z ich pomocą Drogę odnaleźć.
Zamykaj
ąc oczy do snu nie odkładaj praktyki na półkę,
Nie wiesz przecie
ż czy dane ci będzie się obudzić.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
TRZY SCHRONIENIA
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
NAMU KI E BUTSU
Znajduj
ę schronienie w Buddzie.
NAMU KI E HO
Znajduj
ę schronienie w Dharmie.
NAMU KI E SO
Znajduj
ę schronienie w Sandze.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
KI E BUTSU MUDZIO SON
Znajduj
ę schronienie w Buddzie, nieporównywalnie czcigodnym.
KI E HO DZIDZIN SON
Znajduj
ę schronienie w Dharmie, szanowanej za jej czystość.
KI E SO
ŁAGO SON
Znajduj
ę schronienie w Sandze, szanowanej za jej harmonię.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
KI E BUK KJO
Przyj
ąłem schronienie w Buddzie.
Page 1 of 2
26podstawy
2011-01-17
KI E HO KJO
Przyj
ąłem schronienie w Dharmie.
KI E SO KJO
Przyj
ąłem schronienie w Sandze.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
DZIESI
ĘĆ WSKAZAŃ
Nie zabijaj.
Nie kradnij.
Nie b
ądź zachłanny.
Nie k
łam.
Nie zatruwaj swego cia
ła i umysłu, nie trwaj w ignorancji.
Nie mów o b
łędach innych.
Nie wywy
ższaj siebie i nie poniżaj innych.
Nie b
ądź skąpy.
Nie wpadaj w gniew.
Nie ur
ągaj Trzem Klejnotom.
Page 2 of 2
26podstawy
2011-01-17
28 ZAPYTYWANIE
Mowa dharmy o jednym-umy
śle
Je
żeli pragniesz uwolnić się od cierpień samsary, to musisz nauczyć się, jak w prosty sposób stać
si
ę buddą. Ten sposób i ta droga to nic innego jak urzeczywistnienie własnego Umysłu. Czymże jest ten
Umys
ł? Jest on prawdziwa naturą wszystkich odczuwających istot, niezmienną i wieczna, która istniała, zanim
zrodzeni zostali nasi rodzice, zatem i przed naszymi narodzinami, i która istnieje obecnie. Z tego powodu
nazywane jest to Pierwotn
ą Twarzą przed narodzeniem rodziców. Ten umysł jest dogłębnie czysty. Kiedy się
rodzimy, nie tworzy si
ę on od nowa, a gdy umieramy, to nie ginie. Nie ma żadnych cech męskich czy
żeńskich, nie jest także zabarwiony dobrem ani złem. Nie można go z niczym porównać, dlatego też zwany
jest Natur
ą Buddy. A jednak niezliczone myśli wyłaniają się z tej Własnej Natury, podobnie jak fale powstają
w oceanie, albo jak obrazy odbijaj
ą się w zwierciadle.
Je
żeli chcesz urzeczywistnić swój własny Umysł, musisz przede wszystkim wejrzeć w źródło,
z którego wyp
ływają myśli. Śpiąc czy pracując, stojąc czy siedząc, głęboko zapytuj siebie: "Czym jest mój
w
łasny Umysł?", a rób to z gruntownym pragnieniem rozwiązania tej kwestii. Nazywa się to "ćwiczeniem",
albo "praktyk
ą, albo "pragnieniem prawdy", czy "łaknieniem urzeczywistnienia". To, co jest nazywane zazen,
jest niczym innym jak w
łaśnie wglądem we własny Umysł. O wiele lepiej jest z pełnym oddaniem badać swój
w
łasny umysł, aniżeli przez mnogie lata czytać i śpiewać codziennie niezliczone sutry i dharani. Takie
formalne wysi
łki stwarzają pewne zasługi, ale zasługi te wygasają i znów musicie doświadczać cierpienia
trzech z
łych ścieżek. Ponieważ badanie własnego umysłu ostatecznie prowadzi do oświecenia, przeto
praktyka ta jest warunkiem wst
ępnym stania się buddą. Jeśli popełnisz nawet dziesięć występków i pięć
grzechów
śmiertelnych, ale zdecydowanie przeobrazisz swój umysł i rozjaśnisz go, to w jednej chwili staniesz
si
ę buddą. Lecz nie czyń zła i nie licz na to, że oświecenie uchroni cię [przed skutkami twoich własnych
czynów]. Ani o
świecenie, ani Budda, ani żaden patriarcha nie jest w stanie uratować kogoś, kto zwodząc
siebie, schodzi w dó
ł ścieżkami zła.
Wyobra
źcie sobie małe dziecko, śpiące obok rodziców. Śni, że jest bite, albo że jest chore i ma
bóle. Rodzice nie s
ą w stanie pomóc dziecku, choćby ono cierpiało niezmiernie, albowiem nikt nie może
wkroczy
ć w śniący umysł drugiej osoby. Gdyby dziecko potrafiło samo przebudzić się z tego snu, to i samo
uwolni
łoby się od cierpienia. Podobnie ktoś, kto w pełni zda sobie sprawę, że jego własny Umysł jest buddą,
natychmiast wyzwala si
ę z cierpień, wynikających z [nieznajomości prawa] bezustannej przemiany narodzin
i
śmierci. Gdyby Budda był w stanie temu zapobiec, to czy pozwoliłby choćby jednej odczuwającej istocie
wpa
ść do piekła? Bez samourzeczywistnienia nie można zrozumieć takich właśnie spraw.
Có
ż to za mistrz, który w tej właśnie chwili oczyma widzi barwy, a uszami słyszy głosy, i który teraz
podnosi r
ęce oraz porusza stopami? Wiadomo, że są to funkcje naszego własnego umysłu, lecz nikt nie wie
dok
ładnie, na czym one polegają. Można twierdzić, że za tymi działaniami nie kryje się żadne rzeczywiste
istnienie i
że czynione są one spontanicznie. Można i odwrotnie utrzymywać, że są to właśnie czynności
jakiej
ś istoty, ale pozostaje ona niewidzialna. Jeśli potraktuje się to pytanie jako niezgłębione, to wszelkie
próby wymy
ślenia [odpowiedzi] ustana, człowiek zaś znajdzie się w takim położeniu, że nie będzie wiedział,
co robi
ć. W tym pomyślnym stanie pogłębiaj pragnienie poznania coraz bardziej, niezmordowanie, aż do
ko
ńca. Gdy głębokie zapytywanie przeniknie aż do samego dna, i kiedy następnie dno to zostanie gwałtownie
otwarte, wtedy nie b
ędzie już nawet cienia wątpliwości, że to właśnie twój Umysł jest budda, wszechświatem
Pustki. Nie b
ędzie żadnej troski o życie i żadnego niepokoju przed śmiercią, ani też żadnej prawdy, której
nale
żałoby poszukiwać.
We
śnie możesz zabłądzić i zgubić drogę do domu. Prosisz wtedy kogoś o wskazanie ci powrotnej
drogi lub te
ż modlisz się do Boga czy buddów o pomoc. Wciąż jednak nie możesz znaleźć domu. Gdy
zbudzisz si
ę ze stanu uśpienia, wówczas odkryjesz, że jesteś we własnym łóżku, i zdasz sobie sprawę
z tego,
że jedynym sposobem, w jaki mogłeś powrócić do domu, było po prostu przebudzenie się. One
w
łaśnie zwane jest "powrotem do początku" albo "odrodzeniem się w raju". Ów stopień wewnętrznego
urzeczywistnienia mo
żna osiągnąć po pewnym okresie ćwiczeń. W rzeczy samej wszyscy ludzie świeccy czy
mnisi, którzy znajduj
ą upodobanie w zazen i czynią wysiłek w praktyce, mogą dojść do takiego
urzeczywistnienia. Jednak nawet takie [cz
ęściowe] przebudzenie nie może dokonać się inaczej niż dzięki
praktyce zazen. Pope
łniłbyś poważny błąd, gdybyś przyjął, że osiągnąłeś prawdziwe oświecenie, za sprawą
którego nie ma ju
ż żadnej wątpliwości co do natury rzeczywistości. byłbyś wtedy podobny do człowieka, który
znalaz
łszy miedź, rezygnuje z poszukiwania złota.
Po takim urzeczywistnieniu zapytuj si
ę jeszcze bardziej intensywnie w następujący sposób: "Moje
cia
ło jest jak zjawa, jak piana na strumieniu. Mój umysł, który spogląda w siebie, jest bezkształtny, jak pusta
przestrze
ń. Jednak gdzieś we wnętrzu słyszane są dźwięki. Kto słucha?" Jeśli głęboko pochłonięty
zapytywaniem b
ędziesz to robił w taki właśnie sposób, nigdy nie ustając w wysiłkach, to twój racjonalny umysł
w ko
ńcu wyczerpie się, a na najgłębszym poziomie pozostanie już tylko samo zapytywanie. W końcu stracisz
świadomość swego własnego ciała. Podobnie jak wszystkie krople wody wyciekają z beczki, z której wybito
Page 1 of 2
28zapytywanie
2011-01-17
dno, tak i twoje dotychczasowe poj
ęcia i wyobrażenia znikną, a doskonałe oświecenie pojawi się niczym
kwiaty rozkwitaj
ące znienacka na uschniętym drzewie.
Dzi
ęki takiemu urzeczywistnieniu osiągniesz prawdziwe wyzwolenie. Lecz nawet w tym momencie
odrzu
ć powtórnie to, co zostało urzeczywistnione, powracając do podmiotu, który urzeczywistnia, to znaczy
do samego korzenia, i zdecydowanie pod
ążaj naprzód. Kiedy znikną czcze złudzenia, twoja Prawdziwa
Natura stanie si
ę jaśniejsza oraz bardziej przejrzysta, i będzie jak szlachetny kamień, który wskutek ciągłego
szlifowania nabiera blasku, a
ż w końcu oświetla cały wszechświat. Nie wątp w to! Jeśli nawet twoje pragnienie
b
ędzie zbyt słabe, aby doprowadzić cię do takiego stanu jeszcze w tym życiu, to niewątpliwie łatwiej
osi
ągniesz samourzeczywistnienie w następnym - pod warunkiem, że będziesz pochłonięty pytaniem
w momencie
śmierci. Łatwiej jest dziś zakończyć pracę, którą do połowy wykonało się wczoraj.
Nie powiniene
ś pogardzać myślami, które powstają podczas zazen, ani też cieszyć się nimi; szukaj
jedynie w
łasnego Umysłu, pierwotnego źródła tych myśli. Musisz zrozumieć, że wszystko, co widzisz swoimi
oczyma i co pojawia si
ę w twojej świadomości, jest złudzeniem o nietrwałej istocie. Nie powinieneś więc
obawia
ć się tych zjawisk ani się nimi zachwycać. Jeśli będziesz utrzymywać swój umysł pusty jak przestrzeń
i nieskalany tymi wszystkimi rzeczami, to nawet w godzinie
śmierci żaden zły duch nie będzie w stanie
wyrz
ądzić ci krzywdy. W czasie samego zazen zapomnij o tych wskazówkach. Musisz jedynie stać się
pytaniem: "Czym jest ten umys
ł?", lub: "Co jest tym, co słyszy te dźwięki?" Gdy urzeczywistnisz ten Umysł,
wtedy zrozumiesz,
że jest on pierwotnym źródłem wszystkich buddów i wszelkich odczuwających istot.
Bodhisattwa Kannon [Awalokite
śwara] został tak właśnie nazwany, ponieważ osiągnął oświecenie przez
spostrze
żenie [to jest uchwycenie źródła] dźwięków świata wokół siebie.
Nigdy, podczas pracy czy odpoczynku, nie zaprzestawaj prób u
świadomienia sobie, kto jest tym,
który s
łucha. Nawet wtedy , gdy twoje zapytywanie stanie się nieświadome, nie znajdziesz tego, który słyszy,
i wszystkie twoje wysi
łki do niczego nie doprowadzą. A jednak dźwięki mogą być słyszane, więc pytaj się
jeszcze bardziej dog
łębnie. W końcu zniknie ostatni ślad świadomości siebie i poczujesz się jak bezchmurne
niebo. Wewn
ątrz siebie nie znajdziesz żadnego "ja" ani nie odkryjesz nikogo, kto słyszy. Ten Umysł będzie
jak pustka, jednak
że nie będzie w nim takiego miejsca, które można by nazwać pustym. Ten stan często
mylony jest z urzeczywistnieniem Prawdziwej Natury. Dalej wi
ęc pytaj siebie jeszcze bardziej intensywnie:
"Kim jest wi
ęc ten, który słyszy?" Jeśli będziesz wciąż zagłębiał się w owo pytanie, zapominając o wszystkim
innym, to zniknie nawet poczucie pustki; nie b
ędziesz świadomy niczego - zapanuje całkowita ciemność.
Zendzi Bassui
Page 2 of 2
28zapytywanie
2011-01-17
33 WIARA I W
ĄTPIENIE
Pytanie: Jak mo
żemy wzmocnić naszą wiarę by lepiej praktykować?
Rosi Sama: Wiara jest podstawow
ą i bardzo ważną sprawą w życiu. Wzmocnienie wiary
jest praktycznie zawsze jednoznaczne z poprawieniem praktyki. W przypadku wiary
niezb
ędne jest sprawdzenie w czym ją pokładamy. Jest takie przysłowie: "Wiara w głowę
w
ędzonej sardynki ma moc wypędzania złych duchów". Pokładamy wiarę w takich
rzeczach jak pieni
ądze, sława myśli, ideologie, emocje i uczucia. Po to by praktykować
lepiej musimy wierzy
ć we właściwy sposób. Co jest tym właściwym sposobem? Wiara w to
co mówi nam Budda i Patriarchowie. Uwierzenie w to ca
łym sercem i pilna praktyka.
Nawi
ązując do pytania, miejcie mocną wiarę w siebie i fakt, że wasze życie jest samo w
sobie Natur
ą Buddy. Taka wiara i praktyka w zgodzie z tym, co mówi Budda i Patriarchowie
prowadzi do lepszej praktyki i umacnia nasz
ą wiarę.
Rosi Hakuju Taizan Maezumi
Page 1 of 1
33wiara
2011-01-17
TRADYCJA I KANON, A INWENCJA I NOWATORSTWO -
twórczo
ść religijna i inspirowana religią.
JAPO
ŃSKA TRADYCJA BUDDYZMU ZEN I SZTUKA Z NIĄ ZWIĄZANA.
Jest w Polsce wiele wspania
łych przykładów wpływu orientu na naszą kulturę i
sztuk
ę. Nie będę jednak zajmował się ani gloryfikacją tych wpływów, ani polskiej
orientalistyki. Jako buddyjski duchowny i artysta plastyk zechc
ę podzielić się częścią mojej
ci
ągle jeszcze skromnej wiedzy i doświadczeniami z pracy i poszukiwań, oraz zwrócić
uwag
ę na kilka problemów jakie stwarza nasza polska rzeczywistość w punktach
styczno
ści z orientem. Skupię się głównie na japońskiej tradycji buddyzmu zen i sztuce z
ni
ą związanej, gdyż jest mi ona najbliższa. Z konieczności niektóre dziedziny potraktuję
pobie
żnie. Jako nurt wiodący wybrałem proporcję tradycji i kanonu do inwencji i
nowatorstwa oczywi
ście w dziedzinie sztuki religijnej, a marginesowo w samej duchowej
praktyce. Na wst
ępie pozwolę sobie na wprowadzenie dotyczące samej tradycji religijnej.
Nie b
ędzie to jedyne wprowadzenie dotyczące buddyzmu zen w niniejszej książce, ale jako
duchowny czuj
ę się w obowiązku, by to uczynić.
Zacz
ęło się to dwa i pół tysiąca lat temu w Indiach. Książę Siddhartha przepełniony
pytaniami i nie znalaz
łszy odpowiedzi w swym otoczeniu porzucił zaszczyty i zacisze
pa
łacu i wstąpił na ścieżkę ascezy. Po latach wyrzeczeń i najsurowszych praktyk, zmienił
swe podej
ście do duchowego treningu wybierając drogę środka, pomiędzy umartwieniem a
pob
łażaniem sobie. Przebudzenie które stało się jego udziałem wyzwoliło niebywałą
energi
ę otwierając ciała i umysły tysięcy ludzi. Poprzez wieki nauka ta zbierając
do
świadczenia pokoleń przekazywana była dalej. Z nauczyciela na ucznia, twarzą w twarz.
Kolejne kroki buddyzmu dokona
ły się zmieniając nieco zewnętrzne formy i przystosowując
si
ę do różnych kultur i różnych ludzi.
Jednym z kierunków ekspansji by
ły Chiny. W sąsiedztwie taoizmu jedną z form jaką
przyj
ął tu buddyzm był Czan. Linia czan i zen powstała w ramach tradycji buddyzmu
Mahajana, cho
ć nauki te przekraczają główne założenia Wielkiego Wozu. Przez
patriarchów Indii i Chin Czan nabiera jedynej w swoim rodzaju formy. Przeniesiony z Chin
do Japonii rozwija si
ę w wielu szkołach, przy czym główne z nich to: zen Soto -
przeniesiony przez Zendzi Dogena (1200 - 1253) w roku 1227 i usystematyzowany przez
Zendzi Keidzana (1268 - 1325) w trzy pokolenia pó
źniej (główne klasztory to Eiheidzi i
Sodzidzi), zen Rindzai - pochodz
ący od Lin-Czi (jap. Rindzai), a przeniesiony z Chin przez
Eisai w 1191 (z klasztorami Engakudzi, Rjutakudzi, Kogakudzi...), zen Obaku wprowadzony
do Japonii przez Ingena w 1654 (g
łówna świątynia to Mampukudzi).
"Jest to tradycja religijna posiadaj
ąca jedyny w swoim rodzaju trening ciała-
umys
łu...". U podstaw leżą nauki Buddy. Cztery szlachetne prawdy, sześć paramit,
o
śmioraka ścieżka, trzy schronienia, trzy czyste przykazania, dziesięć wskazań, cztery
ślubowania bodhisatwy to terminy jakie polecałbym do przestudiowania dla wnikliwego
czytelnika. Formalna praktyka odbywa si
ę pod przewodnictwem nauczyciela zwanego Rosi
lub Sensei. Kto
ś taki posiada, a przynajmniej powinien posiadać pełen przekaz nauki
(Dharmy), co oznacza
że w pełni ukończył formalny trening ze swoim nauczycielem.
Przekaz Dharmy ma ró
żne nazwy w różnych liniach (siho, inka, inka siomei), "przyznawany
jest, gdy dojrza
łość ucznia dorównuje fundamentalnie dojrzałości nauczyciela", a jest
Page 1 of 24
42sztuka
2011-01-17
akceptacj
ą i autoryzacją ucznia dokonaną przez nauczyciela.
"Sercem treningu zen jest zazen", co g
łównie dotyczy siedzącej medytacji w
okre
ślonej postawie. Ciało jest wyprostowane, oczy półotwarte, ważna jest przytomność
umys
łu i uważność. Istnieje kilka rodzajów ułożenia nóg, a okresy nieruchomego siedzenia
przeplatane s
ą chodzeniem kinhin (zezen w ruchu). Ze względu na procesy psychiczne
istnieje najprostszy podzia
ł zazen: sikan-tadza - po prostu siedzenie z otwarciem i
zaufaniem i
ż każdy z nas jest całkowity i doskonały taki jaki jest, innymi słowy jest Buddą
(g
ł. zen soto), oraz praktyka z koanem - problemem wyznaczonym przez nauczyciela lub
naturalnie wybranym przez ucznia, który wraz z praktyk
ą niesie realizację Umysłu Buddy, a
co za tym idzie ró
żnych aspektów mądrości i otwarcia (gł. zen rindzai). W treningu koanów
problemy zadane przez mistrza, to nic innego jak sytuacje z naszego codziennego
życia, a
zmaganie si
ę z głębokim wątpieniem prowadzi do urzeczywistnienia prawdziwej natury
ka
żdego. Trening zen dotyczy wszelkich aspektów naszego istnienia, a zazen nie
ogranicza si
ę jedynie do siedzenia na macie! Rozciąga się na wszelkie aktywności naszego
życia. Mówi się tu również o wyzwoleniu od cierpienia, czy wyzwoleniu z koła narodzin i
śmierci. Zawsze chodzi o żywe doświadczenie, a nie o filozofię. Celowo zakamuflowane,
cho
ć tak naprawdę bezpośrednie i proste koany wprowadzają osoby bez urzeczywistnienia
i m
ądrości jedynie w większe wątpienie, dopóki przez żywe doświadczenie nie otworzą się
one na zrozumienie. W rzeczywisto
ści rozwiązania koanów są tak proste, że dyskursywny
intelekt jest zbyt skomplikowany, by móg
ł je "wymyślić". "Musisz stać się tak prosty jak
dziecko, a koan stanie si
ę oczywisty i pojawi się zrozumienie". Właśnie zrozumienie czy
urzeczywistnienie (kensio, dai-kensio lub satori) jest kulminacj
ą, choć nie zakończeniem
praktyki zen. Nie ka
żda realizacja, czy inaczej: właściwa odpowiedź na koan, to satori.
"Mo
żna odpowiedzieć na wiele koanów i praktykować zen wiele lat, ciągle nie mając
g
łębokiego urzeczywistnienia dai-kensio, zwanego wielką śmiercią i wielkim odrodzeniem".
Sam Bodhidharma, pierwszy chi
ński patriarcha zen (czan), wyraził się na temat
treningu zen w sposób nast
ępujący:
"Unikalny przekaz poza tekstami,
Niezale
żny od słów, czy liter.
Bezpo
średnie wglądanie w ludzki umysł.
Urzeczywistnienie swojej Prawdziwej Natury
I stanie si
ę Buddą."
Buddyzm zen jest na tyle uniwersalny,
że możliwe jest nawet odrzucenie
buddyzmu, co nie wyklucza praktykowania zazen. Oczywi
ście możemy praktykować z wielu
pobudek: dla redukcji stresu, poprawy zdrowia i kondycji psychicznej, poprawienia
koncentracji, czy efektywno
ści pracy i nauki. W ramach treningu sztuk walki, kultywując
energi
ę dzioriki, panoramiczne ,całościowe postrzeganie, błyskawiczność reakcji (przed
my
śleniem) i inne elementy wypływające z zazen, możemy uczynić ten trening bardziej
efektywnym. Kiedy aspiracje nieco dojrzewaj
ą zen staje się drogą do wyzwolenia, ścieżką
ku o
świeceniu. Jeśli oświecenie staje się faktem, nasze zazen staje się bezpośrednim
wyrazem tego urzeczywistnienia. Innymi s
łowy najpierw czynimy zazen aby stać się
buddami, pó
źniej dlatego, że jesteśmy buddami czynimy zazen.
Jak wida
ć zazen jest zarówno dla gospodyni domowej, profesora uniwersytetu i
adepta sztuk walki, niezale
żnie od wieku, wykształcenia czy aspiracji. Jednak aby wytrwać i
osi
ągnąć głęboką duchową realizację potrzeba wielkiej cierpliwości i wielu lat ogromnego
Page 2 of 24
42sztuka
2011-01-17
wysi
łku. Tak więc nie dość, że trudno zetknąć się z autentycznym treningiem zen, niewielu
zdo
ła wejść głębiej i wytrwać, a tylko wyjątkowo pojawia się prawdziwy mistrz buddyzmu
zen.
Cho
ć wiele ze sportów walki i sztuk walki umieszcza u swoich źródeł czcigodnego
Bodhidharm
ę czy Zendzi Eisai, jakże rzadko wspomina się tam o zasadniczej treści ich
życia. Niestety coraz powszechniej fizyczny czy psycho-fizyczny trening pozbawiony jest
duchowego rdzenia? Od wieków buddyzm, a szczególnie buddyzm zen stanowi
ł etyczną i
duchow
ą bazę, pień na którym jak gałęzie pojawiały się różnorodne sztuki. Już w Indiach, a
szczególnie w Chinach, Japonii Korei... w
ścisłym związku z praktyką buddyzmu zen
powsta
ły i rozwijały się: ciano-ju, ikebana, no, bonzai ... kjudo, kendo i wiele innych sztuk.
Zawsze u podstaw le
żało głębokie duchowe doświadczenie i duchowa praktyka wynikająca
z przekazywanych od wieków twarz
ą w twarz żywych nauk Buddy i jego spadkobierców.
Niestety, jak
że często odcięte od tego drzewa gałęzie choć potrafią nawet kolorowo
zakwitn
ąć usychają zanim wydadzą dojrzałe owoce. Znane jest określenie: "Nie istnieje
Budo bez zen". Sztuka walki bez g
łębokiego duchowego treningu przestaje być sztuką, czy
drog
ą (jap. do), a staje się sportem, nauką samoobrony, zdrowotną gimnastyką, lub co
gorsza niebezpieczn
ą bronią. Nie pomogą ukłony, flagi, turnieje, ani nawet kilka minut
medytacji. Wszystko to nie jest w stanie zast
ąpić żywej praktyki zen i kontaktu z
autentycznym mistrzem. Mam przyjació
ł którzy będąc nauczycielami sztuk walki ciągle
kontynuuj
ą trening zen z mistrzem. Mając np. 5 dan w karate do dosinkan i tytuł
nauczyciela hansi, a ci
ągle będąc w stanie skłonić głowę i przyjąć pouczenia swego mistrza
zen, albo nauczaj
ąc od trzydziestu lat kendo jako sensei, prosić o naukę swego mistrza
zen, czy
ż nie jest to godne szacunku? Wielu praktykujących zen z różnych powodów
ćwiczy tai czi, karate, kendo, czi kung, taekwondo, bagua, sinki czy inne style. Być może
jedn
ą z przyczyn jest potrzeba ruchu po wielu godzinach siedzącego zazen, w końcu sam
Bodhidharma wprowadzi
ł podobno taki trening w klasztorze na górze Tien Tung Szan.
Oczywi
ście większość z takich osób pragnąc poważnie praktykować prosi mistrzów sztuk
walki o pouczenia, lub po prostu ucz
ęszcza na regularne treningi. Byłoby dobrze, gdyby
osoby
ćwiczące sztuki walki a zainteresowane zen również udały się do kompetentnych
osób.
Dobrze jest u
świadomić sobie, że literatura nie wystarczy do rozpoczęcia żywego
treningu. Je
śli już przeczytaliśmy jakieś książki ważne jest wprowadzenie dokonane przez
kompetentn
ą osobę, najlepiej mistrza zen. Indywidualnie praktykować można nawet
codziennie, na pocz
ątku kilka czy kilkanaście minut, najlepiej o stałej porze i w
przygotowanym do tego celu miejscu. Wa
żna jest również praktyka w grupie. Możliwe są
d
łuższe praktyki, jedno lub kilkudniowe. W naszej linii mamy takie kilkudniowe zazen w
obecno
ści nauczyciela zwane sessin oraz trzymiesięczne okresy treningu zwane ango.
Podczas d
łuższych okresów praktyki plan dnia rozpoczyna się zwykle wcześnie rano (np.
4.00) i zawiera wiele elementów: ponad 10 godzin siedz
ącego zazen, osobiste rozmowy z
nauczycielem zwane dokusan, daisan, czy sandzen, mowy dharmy (teisio) wyg
łaszane
przez mistrza, prac
ę, śpiewy, posiłki i okresy odpoczynku. Do Polski przyjeżdżają
mistrzowie zarówno z Japonii, jak i krajów zachodnich. Zanim we
źmiemy udział w sessin
czy ango, z uwagi na pewne regu
ły (grupowej praktyki) i intensywność zazen wskazane jest
do
świadczenie (pewien okres grupowej i indywidualnej praktyki). Osoba o szczerych
aspiracjach w naturalny sposób pr
ędzej czy później dojrzewa do przyjęcia przewodnictwa
nauczyciela. Oczywi
ście w perspektywie są również możliwości wyjazdu do ośrodków,
świątyń, czy nawet bardzo surowych klasztorów w Japonii. Wymaga to jednak solidnego
przygotowania. Te najsurowsze klasztory przyjmuj
ą tylko mnichów i mniszki (solidnie
przygotowanych).
Nauczyciel, czy lepiej mistrz zen (Rosi, Sensei) to bezpo
średni spadkobierca
Nauki. Od czasów Buddy Siakjamuniego twarz
ą w twarz przekazywana jest Pieczęć
Page 3 of 24
42sztuka
2011-01-17
Umys
łu Buddy. Nie poprzez książki czy osobiste przemyślenia, ale poprzez żywą praktykę i
bezpo
średni przekaz z Umysłu do Umysłu. Dodam, że mój mistrz Rosi Genpo po
dwudziestu latach nauczania da
ł pełny przekaz nauk tylko dwu osobom spośród swoich
uczniów które maj
ą tytuł Sensei (nie ma wśród nich Polaków). Ja sam pomimo
kilkudziesi
ęciu sessin, prawie dziesięciu trzymiesięcznych ango, 20 lat praktyki i wielu wizyt
w Japonii i innych krajach gdzie odbywa
ły się treningi, jestem jedynie kapłanem seniorem
(po siuso hossen), a nie mistrzem (Rosim), czy Sensei. Mistrz bywa lustrem odbijaj
ącym
nasze z
łudzenia, koncepcje, problemy. Przychodząc na osobistą rozmowę stajemy twarzą
w twarz z w
łasnymi lękami, pytaniami, uczuciami. Potrafi być ożywczą wodą, ale i ostrym
mieczem odcinaj
ącym złudzenia. Ważne, że jest człowiekiem z krwi i kości zdolnym
powiedzie
ć "nie" w odpowiedzi na nasze dywagacje, na najcudowniejsze "klejnoty" naszych
my
śli dopóki nie jest to żywe doświadczenie najwyższej próby. Jakże często spotkać
mo
żna ludzi, którzy powołując się na wewnętrznego mistrza określają sami siebie mianem
o
świeconych. Dlatego szukając nauczyciela warto wnikliwie przyjrzeć się nie tylko
otwarto
ści serca i umysłu, sile i dobroci, oraz zasadom moralnym, ale i dokładnie spytać o
lini
ę i autentyczność przekazu Dharmy. Dobry mistrz nie pozwoli na to by uczeń zatrzymał
si
ę w praktyce, czy wbił w dumę z jakichkolwiek osiągnięć.
Mam znajomych którzy praktykuj
ą zen i są bardzo znanymi psychoterapeutami.
Cz
ęsto słyszałem z ich ust, że zen pozwala im iść dalej w ich własnym rozwoju. W pewnej
mierze praktyka zen z nauczycielem bywa rodzajem psychoterapii, ale nie jest to jedyny jej
aspekt. By
ć może dla wielu osób z poważnymi problemami natury psychologicznej lepiej
by
łoby najpierw udać się do psychoterapeuty, zamiast próbować samemu rozwiązywać
wszystkie problemy poprzez praktyk
ę zen, szczególnie jeśli ktoś taki posiada sporadyczny
kontakt z nauczycielem zen, lub nie posiada go wcale. Je
śli ktoś już rozpoczął
psychoterapi
ę z pewnością nie polecałbym jej przerywać, co nie przekreśla możliwości
praktyki zen, najlepiej za zgod
ą psychoterapeuty.
Zen nie musi bezwzgl
ędnie obligować do zmiany światopoglądu. Potrafi pracować
ze wszystkimi rodzajami w
ątpienia i wykorzystywać je w praktyce, nie jest absolutnie
konieczne odrzucanie , czy wyrzekanie si
ę wiary, czy światopoglądu. Dowodem na to
niech b
ędą przekazy nauki japońskich mistrzów zen udzielone katolickim kapłanom. Ojciec
Wiligis Yeger, ojciec Lasalle, Rosi Jo an Rieck z któr
ą praktykowałem, jak godzą
katolicyzm i zen, skoro w swoich klasztorach czy o
środkach za zgodą kościoła uczą zen.
Dopiero gdy chcemy zosta
ć osobą wyświęconą powinniśmy nieco wnikliwiej zająć się tą
spraw
ą. Trudno jest oddzielić zen od buddyzmu, jednak niektórym udaje się to do pewnego
stopnia, tak wi
ęc również osoby z innych tradycji religijnych mogą korzystać z tej starej,
lecz ci
ągle niebywale żywotnej nauki. Jednak mimo wielu punktów stycznych i podobieństw
wola
łbym, aby rolnik wypowiadał się na temat uprawy roli, a piekarz na temat pieczenia
chleba, a nie odwrotnie. Wola
łbym, aby dialog między religiami polegał na wspólnej pracy
dla dobra ludzko
ści, a nie na wzajemnej krytyce, wyszukiwaniu podobieństw i różnic, czy na
wspó
łzawodnictwie. Nie uważam by sens miało nawet wzajemne kadzenie sobie. W
rozdziale tym nie znajdzie si
ę ani jedno słowo dotyczące innej doktryny religijnej.
Obawia
łbym się przez moją powierzchowność, czy błędne zrozumienie zarówno
porównywa
ć, jak i opisywać, aby nie wypaczyć zarówno litery którejkolwiek z doktryn, a tym
bardziej ich g
łębokiego sensu. Ubolewam nad tym, że stało się ostatnio bardzo częstym
opisywanie buddyzmu w tym równie
ż buddyzmu zen przez osoby całkowicie
niekompetentne w tej materii, w
łączając w to niestety nawet głowy kościoła. Opaczne
rozumienie i niekompetencja s
ą oczywiste dla prostego buddysty, czy religioznawcy. Nie
pomaga to na pewno w dialogu mi
ędzy religiami, oraz we współżyciu ludzi różnych wyznań.
Dodatkowo "wolno
ść słowa" daje nie tylko możliwości manipulacji odpowiednio silnym
grupom, ale daje mo
żliwości przypadkowym jednostkom na całkowitą dowolność
osobistych interpretacji i kszta
łtowanie powszechnych opinii w wypaczonej postaci.
Szczególnie je
śli jesteśmy praktykującymi buddystami, warto byłoby poradzić się swego
Page 4 of 24
42sztuka
2011-01-17
nauczyciela, czy w ogóle, a je
śli tak, to o czym pisać, a jakie tematy pozostawić
do
świadczonym mistrzom. Od czasu dzieci kwiatów po ruchy new eage jesteśmy
świadkami zamieszania jakie tworzą pseudosympatycy. Nie przynosi to większej szkody
powa
żnie praktykującym, jednak dla wielu poszukujących stanowi ogromną przeszkodę.
Je
śli chodzi o formę, stroje, rytuały, zawsze gdy buddyzm "dawał kolejny krok"
adaptowa
ł się, ale i niósł coś z poprzedniej kultury. Zajmowało wiele pokoleń, by forma
uleg
ła zmianie. Aby nie odrzucić rzeczy istotnych, jak się to mówi "nie wylać dziecka z
k
ąpielą", zmian w tradycji buddyjskiej dokonuje się bardzo ostrożnie i czynią to raczej
nauczyciele. Zajmie to jeszcze troch
ę czasu zanim nasz polski zen będzie wyglądał
znacz
ąco inaczej w kwestii formy.
Bodhidharma (jap. Bodaidaruma) sp
ędził ze swoim nauczycielem Hannjatarą
(sanskr. Prad
żniatara) ponad 30 lat. Na łożu śmierci Hannjatara przekazał mu pieczęć
Dharmy i poleci
ł by wstrzymał się 60 lat i dopiero wtedy udał się do Chin by przekazać
nauk
ę. Mając ponad 100 lat udał się do Chin. Tam niedoceniony przez cesarza Wu opuścił
dwór i przez 9 lat praktykowa
ł w grocie twarzą do ściany. Kiedy odwiedził go Taiso Eka
(chi
ń. Huei Ko) przez długi czas ignorował przybysza. Po nocy spędzonej przez Eka stojąc
na
śniegu, Bodhidharma w kilku prostych zdaniach odmówił jego prośbom o naukę. Eka
praktykowa
ł już wtedy przez 30 lat, ale nie urzeczywistnił dotąd Prawdziwej Drogi. Aby dać
dowód swej szczero
ści i determinacji Eka odciął sobie lewą dłoń i złożył przed
Bodhidharm
ą. Dopiero wtedy otrzymał pouczenia i po głębokim urzeczywistnieniu został
nast
ępcą, drugim Chińskim patriarchą Czan. W obecnych upadłych czasach nie ma mowy
o takich po
święceniach, a szczere oddanie praktyce jest niezwykle rzadkie. Większość
szanowanych mistrzów wiedz
ąc jak trudna jest praktyka zen nigdy do niej nie zachęca, nie
jest to równie
ż moim celem.
Cho
ć generalnie buddyzm wydaje się być jedną z najbardziej liberalnych,
tolerancyjnych i plastycznych religii na
świecie, w obecnej epoce nie zawsze jest to zaletą.
"Zachodnia mentalno
ść" próbuje odcisnąć swoje piętno również tutaj. Pojawiają się próby
sterylizacji zen, wypreparowania jedynie kilku aspektów. Zen bez religii, czy wr
ęcz bez
śladów religijności uchodzi w wielu kręgach za jedynie prawdziwy zen. Czasami jest to coś
jeszcze gorszego. Próby podpisywania nazw
ą zen osobistych wystąpień na polu sztuki,
literatury, filozofii. Sztuka oporz
ądzania motocykla, zen performance, meble w stylu "zen",
s
ą już nawet perfumy zen. Piszą o zen przeróżne osoby, oceniając interpretując,
wypowiadaj
ąc się na temat praktyki, doktryny, sztuki. Czasami zajmując się sprawami
bardzo wa
żnymi i głębokimi nie posiadając żadnej autoryzacji buddyjskich nauczycieli.
Czasami pozostawiaj
ąc jedynie (od niedawna modne i u nas) smaczki o określonym
kolorycie, a odcinaj
ąc ciężką duchową i religijną pracę, oraz wiedzę i doświadczenie.
Mistrzowie zen s
ą najczęściej wymagający, ale nie są skąpi. Uczą jeśli są o to proszeni. Nie
chodzi tu o wy
łączność prawną do pisania o buddyźmie, ale o użyteczność, rzetelność i
kompetencje. Rozpaczliwe poszukiwania wspó
łczesnego człowieka doby kryzysu religii,
epoki pieni
ądza i ery ogromnej szybkości życia zwróciły się już jakiś czas temu w stronę
dalekiego wschodu. Przejawami tych poszukiwa
ń są również sporty walki (sporty, gdyż
wiele z nich trudno nazwa
ć sztuką), pisanie własnych haiku, malarstwo tuszem, spotkania
przy herbacie, domowe bonzai, japo
ńskie przydomowe ogródki, teoretyczne rozprawy
filozoficzno-religijne, spotkania, odczyty, wyk
łady, wystawy. Choć chciałbym wierzyć że u
podstaw le
ży szczere poszukiwanie prawdziwego zrozumienia, próby te jeśli są
pozbawione duchowego rdzenia to nic wi
ęcej jak egzotyczne hobby. Bez względu na to z
jak wielk
ą pompą są przedstawiane wyniki takiej pracy wyrosną stosownie do płytkości jej
korzeni. Dlatego tak mocno podkre
ślam niezbędność duchowego rdzenia. Jeśli
podpisujemy si
ę pod tekstem: sympatyk, początkujący, teoretyk, przeciwnik, uczeń...
czasem dodaj
ąc tytuł naukowy, lub "tekst niniejszy inspirowany był literaturą buddyzmu
zen", wtedy moim zdaniem wszystko jest w porz
ądku. Gorzej gdy autorytatywne
Page 5 of 24
42sztuka
2011-01-17
wypowiedzi podpisane s
ą jedynie nazwiskiem i tytułem naukowym sugerując prawdziwość i
rzetelno
ść. Zmierzam w niniejszym wywodzie do tytułowego problemu proporcji tradycji i
nowatorstwa. Osobi
ście najbardziej cenię naukę i praktykę różnych sztuk w połączeniu z
żywą praktyką duchową, jednak nie mogę zabronić ani tworzenia, ani uczenia się bez
duchowo
ści nawet jeśli jest to z jakąkolwiek religią związane. Chodzi mi tu o choćby
przybli
żone rozgraniczenia. Co jest sztuką, czy twórczością inspirowaną daną tradycją
religijn
ą, a co religijną sztuką, czy autoryzowanym religijnym tekstem. Dochodzimy do
najwy
ższej instancji, kto miałby określać i dokonywać tego typu autoryzacji. Podkreślam
autoryzacji, a nie zabraniania, czy pozwalania, osobi
ście jestem przeciwnikiem cenzury.
Skoro zarejestrowane s
ą związki wyznaniowe niech ich przedstawiciele mają coś do
powiedzenia w dziedzinie ich w
łasnych wyznań. Niestety nie jest to jeszcze tradycją w
naszym kraju. Ani masmedia, ani nasi naukowcy nie lubi
ą zwracać się choćby o poradę w
tej dziedzinie. Ja sam do
świadczałem tego wielokrotnie. Oto kilka przykładów. Podczas
dnia kultury japo
ńskiej w Świdniku zaproszony przez organizatorów człowiek ponad dwie
godziny opowiada
ł o buddyźmie zen udzielając wskazówek jak praktykować, co jest istotne
w treningu. Okaza
ło się, że sam trochę praktykował w tradycji tybetańskiej wadżrajany nie
b
ędąc nawet w stanie podać linii nauczania, a z zen zetknął się przeczytawszy dwie książki
i b
ędąc na kilku spotkaniach w jednym z Warszawskich ośrodków zen. Nie muszę
dodawa
ć, że jego wykład był zlepkiem wymysłów mających niewiele wspólnego z
rzeczywisto
ścią. Kolejny przykład to nasza lokalna Lubelska telewizja. Kilka miesięcy temu
wyemitowano cykl programów dotycz
ących sztuki japońskiej w tym związanej z japońskim
buddyzmem zen. Filmy by
ły bardzo ciekawe, gorzej z tłumaczeniami. Pominę wiele
przekr
ęconych nazw, imion, czy nazwisk, wiedza tłumacza ograniczyła się jedynie do
znajomo
ści języka angielskiego. Zamiast malarstwa tuszem serwowano malarstwo
atramentowe, z drzeworytu zrobiono drewniany druk... niektóre b
łędy były wręcz zabawne.
Mój apel w postaci oficjalnego pisma po wyemitowaniu pierwszego odcinka pozosta
ł bez
echa. Inny przyk
ład to pismo młodzieżowe Machina i recenzje oraz oceny zamieszczane w
tym pi
śmie jak ostrzegają wydawcy na okładce - są subiektywni. Potrafią jednak
autorytatywnie stwierdzi
ć cytuję: "a o nauce buddy cicho". Książka polecana przez misję
buddyjsk
ą w Szczecinie i Poznaniu i uznana przez kilka ośrodków buddyzmu zen, oraz
przez kilku religioznawców jako posiadaj
ąca wyraźne buddyjskie przesłanie przez pana X,
który uzna
ł siebie za autorytet w dziedzinie buddyzmu zen została określona mianem
bezwarto
ściowej i nie mającej nic wspólnego z buddyzmem. Poprzestanę na tych trzech
przyk
ładach, chociaż nie są one jedyne. Jak podnieść świadomość naszego
spo
łeczeństwa, skoro nawet animatorzy kultury i sztuki wykazują tak całkowity brak
wra
żliwości. Cały ogromny rozdział poświęcić można byłoby niedouczeniu i ograniczoności
niektórych duchownych, czy osób
świeckich nawet na wysokich stanowiskach, zajmujących
si
ę informacją i problemami dotyczącymi innych wyznań. Schematyczne wrogie podejście
do inno
ści wyznaniowej, własne interpretacje i ocena na nich oparta, mylenie tradycji -
mimo ogromnej pracy innych duchownych w dialogu zbli
żenia między wyznaniami. Mimo
wielu spotka
ń w których sam uczestniczyłem, wspólnych wystaw malarstwa religijnego,
spotka
ń ekumenicznych, gdzie nie wchodzono sobie w kompetencje, a uściski dłoni
duchownych i wyznawców np. katolicyzmu, prawos
ławia i buddyzmu były szczere, ciepłe i
prawdziwe. Z pewno
ścią możemy wiele jeszcze zrobić na tym polu, choć zapisano już kilka
chlubnych kart. Pozostawmy jednak t
ą dziedzinę na inną sposobność.
Ja sam zaczyna
łem od sztuk walki i od plastyki, czy w ogóle od estetyki dalekiego
wschodu, g
łównie Japonii. Dość szybko zrozumiałem, że tek naprawdę zależy mi na
sprawach najg
łębszych i najistotniejszych jakie w ogóle są w życiu. Powierzchowność
ust
ąpiła miejsca głębokim duchowym poszukiwaniom, które trwają do dzisiaj. Choć bardzo
zmieni
ła się moja motywacja i nastawienie, sentyment do sztuki i estetyki japońskiej nie
znikn
ął. Uczyłem się tradycyjnego malarstwa religijnego u źródeł w tradycji tybetańskiej i
japo
ńskiej. Ciągle uczę się i pracuję w dziedzinie sztuk plastycznych. Dyplom z malarstwa i
rze
źby na uczelni wyższej nie zmienił kierunku mojej pracy w dziedzinie plastyki, niemal
Page 6 of 24
42sztuka
2011-01-17
wy
łącznie związany jest on z moją praktyką buddyzmu zen. Dziedziny jakimi się zajmuję to
malarstwo, rze
źba, grafika, sztuka użytkowa, oraz projektowanie ogrodów. W każdej z tych
dziedzin obecna jest tradycja i kanon, jednak wielokrotnie eksperymentowa
łem próbując
zbudowa
ć most pomiędzy tradycją a współczesnym polskim czy zachodnim odbiorcą. Z
ubolewaniem przyznaj
ę, iż moim zdaniem większość z moich dotychczasowych prób to
pora
żki!
Zacznijmy od malarstwa. Kanon i inwencja w religijnym malarstwie, szalki wagi na
których spoczywaj
ą te jakości są w ciągłym ruchu nie tylko w mojej twórczości. Od wieków
kanon i inwencja wspó
łdziałają, bądź zmagają się o palmę pierwszeństwa w sztuce.
Równie
ż na dalekim wschodzie ich wzajemne proporcje wyglądają różnie. Weźmy różne
rodzaje malarstwa jakie znajdziemy w typowej
świątyni, czy klasztorze zen. Rozpocznijmy
od zdecydowanej przewagi kanonu. Mandala, forma medytacyjna o
ściśle określonych,
proporcjach, kolorach, opisie sylabicznym. Przyk
ład obecności tantry w przestrzeni
świątyni, czy klasztoru zen. Zarówno malowane zwoje jak układane mandale z
miniaturowych stup, dzwonków i dord
że są ściśle zkanonizowane, podobnie jak w tradycji
tybeta
ńskiej wadżrajany. Zwykle cztery bramy wejściowe, określone symbole i atrybuty,
proporcje postaci Buddów, Bodhisatwów, Stra
żników i Opiekunów Dharmy, kolory szat
cia
ła i przestrzeni mandali, wszystko to jest w danej linii od wieków niemal całkowicie
niezmienne. W szko
łach malarstwa religijnego znajdziemy tą obszerną ikonografię
przekazywan
ą z nauczyciela na ucznia. Dla porównania w tradycji tybetańskiej o tym jak
namalowana b
ędzie mandala, czy tanka decyduje dla jakiej linii praktyki jest wykonywana i
w jakiej szkole malarstwa. Osobi
ście malowałem tanki w szkole Karma Gadri, ucząc się u
lamy Gega mistrza malowania tanek. Lama malowa
ł tanki dla różnych szkół zarówno
Kadziupy, Ningmapy, Sakjapy i Gelugpy, otrzymuj
ąc szczegółowe wyjaśnienia od
zamawiaj
ących. Wymagało to od niego ogromnej wiedzy. Już w jednej szkole znajdziemy
setki form medytacyjnych i mandal. Ró
żnice w poszczególnych liniach nauk i szkołach
malowania s
ą czasami znaczne. Wszystko to dotyczy również postaci Buddów i
Bodhisatwów nie malowanych w formie mandal. Wszystko co u
żywane jest do religijnej
praktyki i bierze
źródło w tradycji w ogromnym procencie jest ściśle określone i niezmienne.
Jeszcze sanskryckie
źródła ikonograficzne podają ogromną ilość wiadomości, które choć
nieco zmodyfikowane przez ró
żne tradycje buddyzmu, linie i szkoły malarstwa religijnego
mog
ą ciągle być uznawane jako baza. Miejscami można prześledzić te zmiany w przeciągu
wieków i zale
żnie od kultur. Najprostszym przykładem może być choćby Awalokiteśwara.
Forma obecna we wszystkich liniach które swe
źródła wzięły z buddyźmie Mahajany. Choć
ró
żnią się przedstawieniami, nikt nie ma wątpliwości iż jest to jedna główna forma. Mimo
zmiany z m
ęskiego Awalokiteśwary dawnych Indii w żeńską Kuan jin w Chinach,
Kuanseumbosal w Korei, Kannon, czy cz
ęściej Kandzeon w Japonii, a nawet wiele różnych
odmian Czenrezig w Tybecie (przyjmuj
ących nawet zupełnie inne nazwy) generalnie
uto
żsamiane jest to z jednym rodzajem energii i mądrości, z niewielkimi różnicami. Dla
przyk
ładu Gandavjuha z sutry Awatamsaki, (powszechnie używany w szkole Hua-jen, czy
Kegon) opisuje poszukiwania g
łębokiego oświecenia czynione przez młodzieńca Sudhanę.
Spotyka on ponad 50 'idealnych nauczycieli' Kalianamitrów. Jednym z nich jest
Awalokite
śwara którego odwiedza Sudhana na górze Potalaka. Możemy tu znaleźć
szczegu
łowy opis zarówno bodhisatwy jak i jego otoczenia. Na opisie tym stworzono
pierwsze wyobra
żenia tego bodhisatwy. Znajdziemy je zarówno w Chinach, Korei, jak i
Japonii. Pandaravasini, Kuan Jin wody i ksi
ężyca, Bjaku-e Kannon... Przy innych formach
ró
żnice są znaczniejsze. Kopiowanie malowideł posiada w japońskim buddyźmie rangę
religijnej praktyki, niemal na równi z kopiowaniem sutr, czy siastr. Kolejno
ść i kształt
poci
ągnięć pędzla jest ściśle określona, a przede wszystkim istnieje określona procedura
tej praktyki. Praktyki oczyszczaj
ące, pokłony, śpiewy, recytacje i zazen nie są wcale mniej
istotne ni
ż same pociągnięcia pędzla. Ja sam traktuję malarstwo religijne jako praktykę
duchow
ą, a sam proces twórczy oparty na naukach pobieranych zarówno w Japonii jak i na
pó
łnocy Indii u tybetańskich lamów wygląda u mnie następująco. 1) przygotowanie
Page 7 of 24
42sztuka
2011-01-17
materia
łów 2) praktyki oczyszczające miejsce i materiały 3) ofiary i pokłony, oraz śpiewy 4)
przygotowanie podobrazia w po
łączeniu ze śpiewem mantr oczyszczających i zapisaniem
ca
łej powierzchni tymi mantrami, po kolejnym zamalowaniu warstwą gruntu piszę mantry do
okre
ślonej formy śpiewając je 5) nałożenie w milczeniu ostatniej warstwy gruntu 6) zazen 7)
rozrysowanie formy zgodnie z kanonem po
łączone ze śpiewem mantry do tej formy 8)
nak
ładanie kolorów rozpoczynając od tła kończąc na źrenicach oczu głównej formy 9)
ofiarowanie kadzid
ła, odnowienie przyjęcia trzech schronień i ceremonia otwarcia oczu.
Przy czym ta ostatnia wykonana jest tymczasowo w zast
ępstwie mistrza posiadającego
przekaz Dharmy. Zawsze przekazuj
ąc moje malowidło podkreślam, że powinno być otwarte
przez Mistrza lub Rinpocze stosownie do tradycji. Nie wszyscy mistrzowie malarstwa s
ą tak
rygorystyczni, ale nie b
ędąc mistrzem, a jedynie uczniem staram się maksymalnie
wykorzysta
ć proces twórczy. Podobnie postępuję w przypadku rzeźb. Oczywiście jeśli
chodzi o malarstwo tuszem które nie dotyczy konkretnych form ikonograficznych proces ten
wygl
ąda nieco inaczej. Nie występują tu śpiewy do określonej formy, ani nakładanie wielu
warstw gruntu, a ceremoni
ę otwarcia oczu zastępuje sygnowanie zwoju.
Malarstwo tuszem, to jedna z dziedzin sztuki o bardzo starym rodowodzie. Trudno
by
łoby zawęzić technikę tuszu jedynie do Chin, Japonii, Korei, czy innych buddyjskich
krajów, gdy
ż była ona szeroko używana również w innych częściach naszego globu, a
obecnie jest powszechna. Niestety moim zdaniem wspó
łczesne inspiracje ograniczają się
g
łównie do techniki i w porównaniu z okresami świetności tuszu zatraciły niemal
doszcz
ętnie duchowy charakter swoistego procesu twórczego. To właśnie znacznie różni
wspó
łczesny tusz np. od tradycyjnego sumi-e. Począwszy od procesu oczyszczenia,
przygotowania materia
łów, poprzez zazen, postawę ciała przy malowaniu, sposób
trzymania p
ędzla, do stanu umysłu w każdej chwili - w tej jednej chwili tworzenia.
"Zachodnie" podej
ście, czasem ograniczające się jedynie do naśladownictwa formy jest jak
wida
ć zupełnie inne. Podobnie jak w przypadku wielu sportów walki czy poezji, tak i sztuki
plastyczne których wytwory s
ą często pod względem estetycznym doskonalsze od
orygina
łów wielokrotnie zatraciły duchowy rdzeń. Z tego powodu nie są duchową praktyką,
co wi
ęcej nie spełniają roli inspiracji do innych rodzajów duchowej praktyki, a nie ma nawet
mowy o prowokowaniu otwarcia Oka Umys
łu, czy przelaniu na papier harmonii czyjejś
duchowej realizacji. Istnieje w buddyzmie zen zarówno aspekt religijny jak i aspekty
religijno
ści pozbawione. Nawet malarstwo tuszem można traktować w różny sposób.
Kopiowanie malowide
ł postaci bodhisatwów, czy kaligraficzne kopiowanie sutr ma
charakter bardziej religijny ni
ż malowanie zimorodka na gałęzi. Jednakże w głębokim
sensie je
śli proces twórczy dokonywany jest z otwartym Umysłem w całkowitej Jedności,
fundamentalnie natura obu jest to
żsama. Oczywiście nie bez znaczenia jest czy kopiujemy
sutr
ę, tekst jakiegoś mistrza, czy potok przekleństw. Tutaj chciałbym nawiązać do sztuki
wspó
łczesnej. Rodzajem mody wśród współczesnych artystów stało się wyrażanie swojej
frustracji, l
ęku, rozdarcia wewnętrznego, bólu istnienia. Wymiotowanie na płótno jest
powszechne i w
śród krytyków i posłusznej krytykom widowni uchodzi za sztukę przez duże
"S". Có
ż, dla mnie nie jest wcale sztuką pokazanie paranoi i szaleństwa. Ludzie wrażliwi i
tak j
ą widzą, a ci o słabej wrażliwości i tak niewiele skorzystają. Jest tu podobnie jak z
przemoc
ą w masmediach. Bardzo niebezpieczne jest pompowanie innych szaleństwem,
swoiste mno
żenie go bez pokazywania alternatywy. Nie mówiąc nic o drodze wyjścia,
be
łkot i frustracja rzadko inspiruje osobę już i tak skrajnie sfrustrowaną do szukania
g
łębszego sensu. Być może jako bunt przeciwko cukierkowości, słodyczy, elegancji,
sztuczno
ści części sztuki minionych stuleci, czy wręcz tysiącleci, tak wiele prądów w sztuce
rozkochanych jest w rozdarciu wewn
ętrznym. Mają je u podstawy i niemal w każdym
momencie procesu twórczego. Nasuwa mi to skojarzenie z naukowcem który wynalaz
ł
nowego wirusa i za wszelk
ą cenę chce by ujrzał on światło dzienne. Kiedy wirus opuszcza
laboratorium jeste
śmy świadkami epidemii. Powstają tysiące nowych mutacji niosących
zniszczenie i
śmierć. Czyżbyśmy tak powszechnie zatracili zdolność dzielenia się
harmoni
ą, spokojem i duchową mądrością? Prawosławna ikona, tybetańska tanka czy
Page 8 of 24
42sztuka
2011-01-17
mandala, jantra, japo
ński tusz... (ten ostatni będący chyba najbardziej otwarty i
niekoniecznie zwi
ązany z religijnym aspektem sztuki) - czyż nie wnoszą niezaprzeczalnych
warto
ści? Czyż sztuka nie może być wyrazem spokoju i harmonii, miłości i otwartości jaka
wyp
ływa z nas i z naszej duchowej praktyki? Akceptując, to jacy jesteśmy z całym naszym
pomieszaniem i szale
ństwem , ale i z całym pięknem i harmonią, nie wstydźmy się ani
czerni, ani bieli, ani
żadnego z kolorów. Nie wstydźmy się również zwyczajnej szarości.
Daleki jestem od ca
łkowitego potępiania wątpienia. Może być ono drogocennym
nawozem.
Żaden z kwiatów buddyzmu nie rozkwitłby bez niego. Nie byłoby samego Buddy
Siakjamuniego i
żadnego z Patriarchów, czy mistrzów zen. Wątpienie jest nieodłącznym
towarzyszem praktyki duchowej i samego
życia. Zazen tworzy bazę, platformę spokoju,
otwarto
ści i siły, aby kolejne pokłady wątpienia mogły się ujawniać. Taki rodzaj pracy
przynosi realizacj
ę tego co stoi u podstaw wątpienia, lęku... prowadzi w rezultacie do
urzeczywistnienia naszej Prawdziwej Natury. Samo malarstwo tuszem autorstwa
znamienitych mistrzów zen tak jak koany prowokuje powstanie tego w
ątpienia. Nie jest to
jednak jedynie bezmy
ślne wprowadzanie chaosu, w perspektywie leży duchowy wgląd,
duchowy rozwój. Jaki jest wi
ęc kierunek, jaka jest alternatywa dla chaosu, jaki sposób
wykorzystania w
ątpienia proponuje sama praktyka zen? Przedstawię teraz coś bardzo
istotnego i szanowanego w wielu liniach buddyzmu zen. "Mu" Dziosiu to bardzo wa
żny
koan. Bardzo wiele osób w
łaśnie od niego rozpoczyna trening koanów, pozwolę więc sobie
przedstawi
ć go nieco dokładniej. Mnich spytał Dziosiu: "Czy pies ma naturę Buddy? Dziosiu
odpowiedzia
ł - "Mu". Komentarz Mumona: "Aby osiągnąć mistrzostwo w zen, musisz
przej
ść przez barierę wzniesioną przez Patriarchów. By osiąnąć tę subtelną realizację,
musisz ca
łkowicie odciąć dyskursywne myślenie. Jeśli nie przejdziesz bariery i nie
odetniesz tego rodzaju my
ślenia, będziesz jak zjawa czepiająca się drzew i traw. Teraz
chc
ę spytać cię, czym jest ta bariera patriarchów? Czym jest to słowo "Mu"? To frontowa
brama zen. Je
śli ją przejdziesz, to nie tylko zobaczysz Dziosiu twarzą w twarz, ale również
b
ędziesz podążać ręka w rękę ze wszystkimi patriarchami, widząc tymi samymi oczyma,
s
łysząc tymi samymi uszami(...). Wysil całe swoje ciało z 360 kośćmi i 84 000 porów skóry,
skupiaj
ąc wszystko w tym jednym wątpieniu: Czym jest "Mu"? (...). Kiedy to urzeczywistnisz
sam, b
ędzie tak, jakbyś uchwycił miecz generała K'an. Kiedy spotkasz Buddę, zabijesz go
(...)B
ędziesz szedł ręka w rękę ze wszystkimi Patriarchami,(...) zobaczysz tymi samymi
oczyma us
łyszysz tymi samymi uszami co oni. Na granicy życia i śmierci doświadczysz
prawdziwej wolno
ści". Jak pisze Rosi Korju: "cała istota pracy z tym koanem może być
podsumowana w nast
ępujący sposób - od rana do wieczora stajesz się całkowicie 'Mu'.
Nawet w marzeniach sennych jeste
ś z 'Mu' i 'Mu' staje się tobą. Koan ten jest tak cudowny
ze wzgl
ędu na swoją prostotę. Żadne dyskursywne myślenie nie jest w stanie przylgnąć do
'Mu'. Z wyj
ątkową skutecznością rozłupuje intelektualne zasklepienie umysłu, otwierając na
bezpo
średnie doświadczenie Rzeczywistości", dlatego wszelkie wyjaśnienia są zbędne, a
nic nie zast
ąpi żywej praktyki z koanem w bezpośrednim kontakcie z nauczycielem.
Równie
ż komentarz pozostawię mistrzom.
Czy jest to harmonia duchowej realizacji, czy w
ątpienie przebijające zasłony
prostota i szczero
ść wynikająca z tego rodzaju sztuki jest oczywista. Nie ma tu nic na
pokaz, nic co mo
żna kupić za pieniądze. Nie chodzi tu o ład jako opozycję chaosu. Nie jest
to t
ępe naśladownictwo, ani oryginalność i indywidualizm za wszelką cenę. Religijne dzieła
mimo kanonu ikonograficznego mog
ą posiadać jedyny w swoim rodzaju niepowtarzalny
klimat jaki konkretny artysta potrafi we
ń tchnąć. Wielu mistrzów zen było również artystami.
Ich twórczo
ść potrafiła być jeszcze jednym środkiem nauczania, upaja otwierającym na
rozumienie nauk buddyzmu. Hakuin u
żywał swego pędzla na równi ze swoim kijem, czy
s
łowami. Zastępy mistrzów używało poezji w przekazywaniu Dharmy. Twórczość taka
wynika z duchowej praktyki i z duchowego urzeczywistnienia. Wiele malowide
ł Hakuina to
ilustracje do koanów, a setki haiku s
ą same koanami najwyższej próby. Zarówno w
Chinach, jak i w Japonii by
ło niemal tradycją, otrzymywanie od mistrzów pouczeń w tej
Page 9 of 24
42sztuka
2011-01-17
formie. Szczególnie je
śli ktoś podróżował wiele dni by zobaczyć się ze swoim nauczycielem
i otrzymywa
ł zwój z malowidłem i wierszem, po powrocie wieszając zwój na ścianie miał
inspiracj
ę do praktyki na wiele dni, a czasem wręcz lat.
Bardzo cz
ęsto zapominamy, że choćby urządzenie naszego mieszkania, czy pokoju
ma wp
ływ na nasze życie, również na praktykę duchową. Nie tylko klasztor, czy świątynia
urz
ądzona jest tak by wspierać, pomagać w duchowym treningu. Mieszkanie świeckiej
osoby mo
że posiadać również wiele takich cech. Ważne jest nie tylko to co powiesimy na
ścianach i w jakim miejscu, ale i jak to traktujemy. Czy ma to swoje miejsce w naszym
codziennym funkcjonowaniu. W treningu klasztornym ka
żdy aspekt treningu ma swojego
opiekuna. Dla przyk
ładu nawet kąpiel posiada aspekt duchowy i religijny. W pomieszczeniu
do ofuro, czy kaijoku jest o
łtarz bodhisatwy który osiągnął oświecenie w kąpieli, Basara
Bosatsu. Wchodz
ąc do pomieszczenia ofiarowujemy kadzidło i kłaniamy się, a ołtarz
Bodhisatwy Basara przypomina nam o uwa
żności nawet podczas kąpieli. Nie ma przerw w
duchowej praktyce. K
ąpiel, odpoczynek, praca fizyczna, zazen, śpiewy, czy studiowanie
sutr wszystko jest w równej mierze praktyk
ą. Wszystkie religijne aspekty są pomocą w tej
materii. Wielu polaków ograniczaj
ących swoją praktykę do piątej paramity (dhjana
paramity), do zazen dziwi si
ę, że tak szybko tracą zapał, że nie mają wytrwałości, że
praktyka nie wytrzymuje pod naporem
życia. Człowiek potrzebuje zróżnicowanego
po
żywienia również w dziedzinie ducha. Nawet mnich z najmocniejszej linii nie wytrwa
d
ługo jedząc tylko rzodkiewkę. Dlatego właśnie buddyzm rozwinął tak szeroki wachlarz
środków wspierających. Działa to na nas wszystkich na wielu poziomach stosownie do
naszej otwarto
ści i dojrzałości. Symbole mają swoje określone funkcje. Choć można je
wydoby
ć, wyrwać z kontekstu i opisywać w uczonych rozprawach, ich miejsce jest w
dzia
łaniu.
Symbole. Ka
żda z kultur naszej ziemi obfituje w niezliczoną ilość symboli. Walczono
i umierano w ich imieniu. Przekazywano przy ich u
życiu ukryte prawdy, wzbudzano
duchowe do
świadczenia, otwierano różne poziomy świadomości. Sprzedawano i niszczono
je, szargano i wypaczano ich znaczenie. Symbole wiary, dojrza
łości, rozkwitu, ale także
upadku i destrukcji. Jak
że często stawały się i stają pustymi frazesami, formułami bez
znaczenia. Jak
że często są to tylko "pobielane groby", mamiące malowanki bez związku z
ludzkim
życiem i obecną chwilą. Jak wykorzystać symbol jako precyzyjne narzędzie, ale nie
zatrzyma
ć się, nie zamknąć w nim? Jak przekroczyć symbole i dotrzeć do ich sedna?
Od
łóżmy na inną pracę archetypiczny i ponadkulturowy charakter symboli. Spytajmy raczej,
jak bardzo zgodnie potrafi
ą symbole współistnieć, łączyć się i modyfikować stosownie do
warunków? Jak wykorzysta
ć symbole w każdej z dziedzin życia? Pokażę to na przykładzie
japo
ńskiego ogrodu zen. Zobaczymy tu również jak na przestrzeni wieków z tradycji
wy
łania się, nieprzerwanie kształtuje i zmienia żywy twór. Drzewa, krzewy, woda, skały i
cz
łowiek, żyjący, pracujący i zmieniający się. Przechodzący przez bramę "tu i teraz" do
ogrodu o
świecenia w tej jednej chwili która jest naszym życiem.
Aby rzuci
ć nieco światła na sytuację i elementy jakie wpłynęły na powstawanie
ogrodów japo
ńskiego zen, zacznijmy od wyspiarskiego położenia tego kraju. Okresowa
ca
łkowita izolacja, oraz znaczne ograniczenia wpływu okolicznych kultur stworzyły jedyny w
swoim rodzaju klimat dla rozwoju japo
ńskiej kultury. Oczywiście najsilniejszy wpływ
zewn
ętrzny miały tu Chiny. Czasami nieco oddechu tego giganta przekazywały kraje
o
ścienne, głównie Korea.
Co do samej Japonii, zanim dotar
ł tu buddyzm religią panującą był zbiór wierzeń
dzisiaj nazywany sinto. Cze
ść jaką otaczano zjawiska natury, oraz kult przodków z
pewno
ścią miał wpływ również na ścieżki rozwoju i ekspresję buddyzmu zen. Tak więc w
sinto kultem otaczano np. gór
ę Fudzi jako wyjątkowy i niepowtarzalny element natury.
Bardzo stare drzewo,
źródełko, wodospad, skała, czy jeziorko o wyjątkowym kształcie
Page 10 of 24
42sztuka
2011-01-17
wszystkie one zamieszkiwane by
ły przez duchy opiekuńcze, demony, bądź duchy
przodków. Zwracano si
ę do nich z prośbami o dobre zdrowie, szczęśliwe i długie życie.
Szczególny kszta
łt czy właściwości obiektu kreowały specyficzną symbolikę wiążącą go z
kultem. Kiedy obiekt zosta
ł uznany za przedmiot czci, bezzwłocznie obszar na którym się
znajdowa
ł otaczano pierścieniem z kamieni lub lin. Obszar który od tego momentu był już
"czystym", czy u
święconym mógł mierzyć od kilku metrów kwadratowych do wielu
hektarów. Od chwili u
święcenia jedynie kapłani sinto, bądź władcy mogli przekraczać
ograniczaj
ący pierścień. Oczyszczenie było istotnym elementem przy składaniu czci
zarówno dla kap
łanów i władców, jak i dla zwyczajnych ludzi. Głównym symbolem tego
oczyszczenia by
ła woda, dlatego starano się by była ona obecna zawsze w takich
miejscach kultu. Czasem by
ł to strumień z wodospadem, czasem kamienna misa do
p
łukania ust i mycia rąk. Jeśli chodzi o kult przodków to oprócz małych sanktuariów, czy
nagrobnych obelisków które dotyczy
ły konkretnych osób lub rodów jako symbol bardzo
cz
ęsto sądzono drzewo sasaki. Pierwszym określeniem ogrodu w tradycji japońskiej było
ni
ła, czyli "czyste" miejsce. W panteonie bóstw sintoistycznych centralne miejsce
zajmowa
ła bogini słońca Amaterasu-o-no-kami. Bardzo często centralne wzgórze skała czy
wodospad by
ły jej właśnie poświęcone. Aby uszanować kierunek obiegu słońca po niebie
poprzez zgodno
ść przepływu wody w ogrodowym potoku, jego "dające życie" źródło
znajdowa
ło się na wschodzie, a sadzawka "miejsce spoczynku" na zachodzie. To
oczywi
ście determinowało kształt ogrodu. Kolejnym elementem zaczerpniętym z sinto, który
mia
ł wpływ na ogrody buddyzmu zen było grupowanie miejsc lub obiektów czci
przyporz
ądkowując im jednocześnie odpowiednie symbole. Przy czym symbole dotyczyły
zarówno pojedynczych obiektów, jak i ich grup. Grupy te po
łączone ścieżkami i
strumieniem tworzy
ły całość, a dla wiernych stanowiły zamknięty ciąg. Oddzielanie miejsc
"czysto
ści" liną, pierścieniem z kamieni, a czasami nawet strumieniem zachęcało raczej do
ich kontemplacji ni
ż do wchodzenia na ich teren, co później znalazło swój oddźwięk w
ogrodach zen.
Kiedy pierwsze nauki buddyjskie zacz
ęły docierać do Japoni głównie przez Koreę
kolejna karta w projektowaniu ogrodów zosta
ła odsłonięta. Cała symbolika buddyjska
przekazana poprzez Chiny a oparta w swych
źródłach na ikonografii Indii znalazła swoje
miejsce w kraju kwitn
ącej wiśni. Główną sektą było dziodo-siu, albo inaczej czysta kraina
(Amidyzm). Odrodzenie w zachodnim raju Buddy Amidy poprzez proste powtarzanie jego
imienia znalaz
ło wielu zwolenników. W 618 r. powstał pierwszy z pośród znanych ogród
przyklasztorny zwi
ązany z linią dziodo. Koreański emigrant Rodzi-no-Takumi zaprojektował
centralnie ska
łę symbolizującą Górę Sumeru, która w buddyjskiej ikonografii podpiera
sklepienie niebieskie, gór
ę leżącą w centrum wszechświata. W projekcie znalazł się mostek
i pawilon widokowy. Kolejny ogród zaprojektowany zosta
ł w 620 roku przez Sogaro-Umako.
Znalaz
ła się w nim sadzawka z małą wysepką. Wyspy później zaczęły symbolizować różne
elementy buddyjskiej nauki, ale w tym przypadku mia
ł to być buddyjski raj pomiędzy
siedmioma morzami. Raj Amidy, Zachodni Raj, zacz
ął coraz częściej dominować w
aran
żacji ogrodów tego czasu. Wraz z typowymi symbolami łączonymi z Czystą Krainą (jak
równie
ż go nazywano), pojedyncze skały, czy ich grupy zaczęły również symbolizować
ró
żnych Buddów, inaczej różne aspekty ludzkiej osobowości. Połączone było to z
kierunkami (stronami
świata), np. Wajroczanę umiejscawiano w centrum, Amidę na
zachodzie, Aksiobi
ę, Ratnasambhawę i Amoghasidhi w pozostałych kierunkach. Kolejnym
symbolem którym zajmiemy si
ę szerzej przy omawianiu ogrodów zen są Trzy Klejnoty, Trzy
Cia
ła Buddy, oraz pojedyncze formy Buddów, Bodhisattwów, Strażników, czy Opiekunów
Dharmy, które umieszcza w postaci figur, b
ądź nadawano ich imiona poszczególnym
elementom natury. Dla przyk
ładu: duże kanciaste kamienie ustawione obok wodospadu
symbolizowa
ły Fudo-Mjoo strażnika buddyjskich nauk, ochraniającego źródło wody lub jej
przep
ływ. Fudo, czyli nieporuszony. Natomiast woda ochraniana przez Fudo przyjmowała
równie
ż
okre
ślone
znaczenie,
symbolizowa
ła
np.
praktykuj
ącego
(wiernego)
przechodz
ącego od źródeł pierwszego zetknięcia się z naukami, poprzez zakręty
Page 11 of 24
42sztuka
2011-01-17
strumienia duchowej praktyki do jeziora które w Dziodo-siu by
ło Czystą Krainą Amidy.
Wodospad czasem kojarzono ze
śmiercią fizyczną przenoszącą w inny wymiar np. do
Zachodniego Raju, kiedy indziej znów z unicestwieniem u
łudy, bądź z chwilą wyzwolenia z
ko
ła narodzin i śmierci. (Nieco inaczej wyglądało to w zen). Również inne buddyjskie szkoły
jak Tendai, Niciren, a szczególnie linie tantryczne jak Singon mia
ły duży wpływ na
symbolik
ę ogrodów zen.
Szko
ła Czystej Krainy, amidyzm bardzo rozpowszechnił się w swoim czasie w
Japonii, ze wzgl
ędu na prostotę w swym powszechnym wydaniu, szeroko trafiał do grup
spo
łecznych niżej postawionych intelektualnie. Ogrody spełniały tu jeszcze jedną funkcję.
Raj Amidy mo
żna było zobaczyć, nie był tylko koncepcją. Jeziora, kwiaty lotosu, łąki pełne
zió
ł i kwiatów, drzewa, sanktuaria, pawilony, wszystko to dla prostego człowieka znaczyło
wi
ęcej niż teksty. Szczególnie jeśli kańdzi - alfabet oparty na chińskich znakach sprawiał
trudno
ści. W ogrodzie takim łatwiej było wyobrazić sobie nieśmiertelne dusze, czy istoty
odrodzone do obcowania z pi
ęknem szczęśliwością i wiecznością. Niektóre z ogrodów
sekty dziodo pó
źniej przekształcono w ogrody zen np. Saiho-ji i Kingaku-ji w Kjoto.
Cofnijmy si
ę jeszcze w czasie i rzućmy nieco światła na wpływy chińskie. Po pierwsze
taoizm. Szeroka nauka u której podstaw le
żą idee związane z przepływem energii czi (jap.
ki) dotyczy
ła wielu dziedzin. Feng-szui zajmowała się określaniem najkorzystniejszego
po
łożenia budynków mieszkalnych, świątyń, rozmieszczania elementów natury, wszystko
pod k
ątem właściwego przepływu energii czi. Znalezienie równowagi tej energii w ogrodzie
wymaga
ło ogromnego doświadczenia i dużej wiedzy. Wykorzystanie mocy Białego
Tygrysa, Zielonego Smoka, Czerwonego Feniksa, Czarnego
Żółwia... , które symbolizowały
żywioły metalu, drewna, ognia, ziemi i wody było nielada sztuką. Skała, woda, drzewo,
wodospad, wyspa, ka
żda piędź ziemi ze wszystkim co się na niej znajdowało była zwykle
z
łożeniem kilku żywiołów z przewagą jednego lub dwóch. Dodając ich wzajemne wpływy
otrzymujemy co
ś w rodzaju złożonego heksagramu czi. Kolejny element taoizmu to
malarstwo tuszem. Jego podstawowe za
łożenia jak i sama sztuka zostały przeniesione do
Japonii i tam nieco przekszta
łcone. Generalne zasady chińskiego malarstwa tuszem
znale
źć możemy również w japońskich ogrodach. Taoizm miał niewątpliwie wpływ na to
jak
ą formę przyjął buddyzm w Chinach, a już najbardziej na szkołę Czan (jap. zen). Jego
prostota, bezpo
średniość i nieprzywiązywanie się do jednego punktu widzenia,
gloryfikowanie natury i prostego trybu
życia. Wszystko to jest dużym uproszczeniem na
razie jednak poprzesta
ńmy na tym.
Spójrzmy jeszcze przez chwil
ę na ideę bardzo popularną w buddyjskich klasztorach
Chin. Jest to nic innego jak przyklasztorny ogród. Kawa
łek ziemi który spełniał wieloraką
funkcj
ę. Przyjmując dosłownie wskazanie o niezabijaniu i ślubowanie wyzwolenia
wszystkich czuj
ących istot częsta była w Chinach praktyka uwalniania zwierząt. Właśnie
ogród przyklasztorny stawa
ł się ich siedzibą. Staw przyjmował odkupione na targu ryby,
ptaszarnie (ogromne namioty z siatki) zapewnia
ły nietykalność niektórym gatunkom ptaków
itd. Oczywi
ście również inne aspekty użytkowe ogrodu miały znaczenie. Cisza, spokojne
miejsce gdzie mnisi mogli odbywa
ć spacery, ćwiczenia ruchowe, oraz nieformalną praktykę
medytacyjn
ą. Nie muszę dodawać że tradycja ta nie ograniczała się do Chin.
Jest co
ś jeszcze co wpłynęło ogromnie na kształt i symbolikę japońskich ogrodów
zen. W
łaściwie ogrody te kształtowane były równolegle przez buddyjską szkołę zen i ciano-
ju wszystkie elementy ceremonii herbaty. Oczywi
ście przez niektórych ceremonia ta
uznawana jest za nieod
łączny element zen. Moim zdaniem jest to podejście zbyt radykalne.
Ciano-ju powsta
ła na łonie zen, ale uzyskała popularność i sporą niezależność, tak jak
wiele zwi
ązanych z zen sztuk i istniała równolegle rozwijając się samodzielnie. Również ten
niezale
żny rozwój i cechy charakterystyczne tylko dla ciano-ju wpłynęły na kształt ogrodów
zen. Oczywi
ście w wielu klasztorach i świątyniach zen ceremonia herbaty była
Page 12 of 24
42sztuka
2011-01-17
kultywowana. Do ciano-ju u
żywano głównie leciutko gorzkiej, sproszkowanej zielonej
herbaty. Ca
łą sprawę podobno rozpoczęli mnisi zen pomagając sobie w utrzymaniu
uwa
żności i świeżości ciała i umysłu w ciągu długich okresów medytacji. Bardzo szybko
picie zielonej herbaty sta
ło się modne w całej Japonii. Herbatę serwowano na dworach i w
domach zwyk
łych ludzi. Można głęboko wchodzić w symbolikę, fazy i elementy tej
ceremonii które jak my
ślę zostaną przedstawione w innym rozdziale tej książki.
Wspomnijmy wi
ęc jedynie o rodzi ogrodach specjalnie projektowanych do ceremonii
herbaty. Rodzi otaczaj
ąc pawilon ceremonialny miały strząsnąć "kurz" codzienności i
doprowadzi
ć do stanu wyostrzonej percepcji i wrażliwości, aby przygotować do momentu
kulminacyjnego czyli samej ceremonii która odbywa
ła się już w pawilonie. W tym
przygotowaniu niemal wszystko w ogrodzie spe
łniało jakąś funkcję i było precyzyjnie
przemy
ślane. Ścieżki, skały, roślinność, strumienie i sadzawki - wszystko "prowadziło" w
okre
ślonym kierunku. Kido Takajosi jeden z pierwszych propagatorów i mistrzów ceremonii
herbaty na pocz
ątku swojego pamiętnika napisał: "Czułem się jakbym strząsnął cały ciężar
świata i został dziś oczyszczony".
Wp
ływy powyższych tradycji stają się oczywiste kiedy przejdziemy do opisu samego
ogrodu zen i jego symboliki. Sztuka budowania ogrodów przekazywana by
ła od wieków.
Jedna z obszerniejszych i najstarszych ksi
ąg traktujących o projektowaniu i budowaniu
ogrodów to Sakutei-ki (The Way of Gardening). Wspomnijmy jeszcze kilka nazwisk.
najznamienitszych projektantów ogrodów. Soseki Musokokusi (1275-1351) by
ł kapłanem
zen, a w projektach swoich ogrodów po
łączył tradycję Czystej Krainy z wpływami ciano-ju i
zen. Jego ogrody s
ą interpretacją stylu sasui w malarstwie. Zawierają sadzawki,
wodospady, wyspy i mostki oraz bogate obsadzenia krzewami. Typowy przyk
ład jego stylu
to Tenrju-dzi i Todzi-in. Jedyny w swoim rodzaju jest ogród mchów przy Saiho-dzi. Kobori
Ensiu by
ł mistrzem ceremonii herbaty. W początku XVII w. projektował ogrody głównie w
Kjoto. Jego ogrody by
ły otwarte i jasne. Lubił bramy i latarnie. Wprowadził siakei
(zapo
życzony widok), gdzie części ogrodu były możliwie dokładnym odwzorowaniem
naturalnych stanowisk krajobrazowych. Senno Rikkju (1520-1591) by
ł jednym z
najwybitniejszych mistrzów ceremonii herbaty. Nie by
ł tak wielkim projektantem jak Soseki,
czy Ensiu, ale wniós
ł ogromny wkład w krystalizowanie się stylów. Zwęził ścieżki,
zmniejszy
ł ogród, stworzył więcej zacisznych zakątków. Zebrał i usystematyzował idee
zarówno ceremonii herbaty jak i projektowania ogrodów.
Dwa podstawowe typy japo
ńskiego ogrodu zen to: sansui i karesansui. Tłumaczenie
nazwy pierwszego to san - góra i sui - woda. Wykorzystywano w nim naturalne wzniesienia
i ska
ły, oraz strumienie i sadzawki, bądź budowano je, zawsze jednak była tam obecna
woda. W karesansui woda by
ła imitowana przez piasek, żwir, bądź odpowiednio układane,
czy grabione kamienie. W sansui znajdziemy kilka elementów wykorzystuj
ących wodę jako
wspania
ły materiał twórczy. Będąc ciągle w ruchu woda tworzyła niepowtarzalne i
bezustannie zmieniaj
ące się "rzeźby" w postaci wodospadów i kaskad, wijących się miękko,
b
ądź ostro przecinających płaszczyznę strumieni, oraz tańczących falami na wietrze tafli
sadzawek. W karesansui rol
ę tą przejmował rytm kamieni, lub faktura żwiru. Kolejny
element ogrodu to ska
ły. Głazy różnej wielkości i kształtu w przeróżnych aranżacjach.
Czasem tworz
ące wyspy, czasem wyniesienia, a czasem wolno stojące były pieczołowicie
dobierane. Ro
ślinność to cały ogromny rozdział. Ogromne drzewa - ginko biloba, klony,
cedry, sosny, kryptomerie, sofory, oczary... Drzewa miniaturowe - purpurowe palmowe
klony, kar
łowate sosny, wiśnie, śliwy, brzoskwinie... Krzewy - azalie, rododendrony,
kamelie, kaliny, pigwowce, enkianty, pierisy, hortensje, tawu
ły... Duża ilość mchów,
porostów, pn
ączy, traw i bylin. Ważne były również rośliny wodne. Całości dopełniały
elementy architektoniczne: latarnie, mostki,
ścieżki, bramy, kamienne misy na wodę, stupy,
bambusowe sodzu, oraz pawilony o ró
żnym przeznaczeniu.
Szczególnym rodzajem karesansui jest ogród skalny zbudowany na planie
Page 13 of 24
42sztuka
2011-01-17
prostok
ąta, w którym znajdziemy jedynie skały i żwir. Z roślin dopuszczalne było użycie
jedynie mchów i porostów. W ogrodzie takim najistotniejsze by
ło dobranie i rozmieszczenie
ska
ł. "Skały i żwir" to typ ogrodu jedyny w swoim rodzaju, typ nie spotykany nigdzie indziej
poza zen.
Przejd
źmy wreszcie do dokładnego opisu wszelkich symboli jakie znajdziemy w
ogrodzie zen. Przed wej
ściem na teren świątyni, klasztoru, czy samego ogrodu pielgrzym,
mnich nowicjusz unsui , oraz ka
żdy odwiedzający miał zwykle do pokonania pewien
odcinek drogi. Im surowszy klasztor tym
ścieżka ta była dłuższa. Stanowiąc przygotowanie,
daj
ąc czas na opadnięcie kurzu codzienności, kręta ścieżka wiodła pod bramę główną.
W
łaśnie brama jest bardzo istotnym symbolem w zen. Każdego wieczoru na zakończenie
formalnej praktyki
śpiewamy cztery ślubowania bodhisattwy, cztery główne ślubowania
maj
ące swe korzenie w buddyżmie mahajany. Trzecie z nich brzmi: "Niezmierzone bramy
Dharmy
ślubuję przeniknąć", lub w innym tłumaczeniu - "Bramy Dharmy są niemożliwe do
przej
ścia, ślubuję je wszystkie przeniknąć". Mówi się iż trening duchowy nie ma końca,
jednak dawni mistrzowie ustanowili na drodze bariery, przeszkody po to by przy
przekraczaniu ka
żdej z nich można było się czegoś nauczyć. Dla przykładu księga koanów
Mumonkan to zbiór 48-iu, czy w
łaściwie 50-ciu takich bram. Każda z nich to
urzeczywistnienie. "Mu" znaczy - nie, "mon" to - brama, czyli mumonkan to nie-brama, lub
bezbramna brama. Potencjalnie ka
żda brama do klasztoru , ogrodu bądź tori wolno stojąca
symbolizowa
ła urzeczywistnienie (satori, kensio), czy duchową realizację. Zachęcała do
praktyki duchowej, ale i do ci
ągłej uważności, gotowości. W chwili przechodzenia przez nią
mia
ła przypominać o przemijalności czasu. Bardzo często przejście przez bramę było
pretekstem do testu zrozumienia uczniów zen. Nie raz aby przej
ść konieczne było otwarcie
oka zen, inaczej mówi
ąc, aby przejść trzeba było najpierw "umrzeć". W jednym z bardzo
starych koanów w bramie takiej stoi surowy stra
żnik nauki Ni´o z mieczem w ręku pytając o
g
łówną zasadę zen. Jeśli powiesz słowo zetnie twoją głowę, jeśli pozostaniesz milczący,
nie b
ędziesz w stanie wejść, co uczynisz? Jeden z mistrzów zen powiedział kiedyś: nawet
je
śli zdołasz przejść przez bramę ogrodu, ale twój umysł pozostanie zamknięty jaki pożytek
z tu
łania się po alejach i ścieżkach, nie dostrzeżesz nawet pojedynczego źdźbła trawy. To
bardzo surowe podej
ście, ale pokazuje ono jak ważne są pierwsze kroki jakie stawiamy w
ogrodzie, jak wa
żne jest to przekraczanie bramy. Czasami mówi się w buddyjskich
naukach,
że pierwszy krok determinuje, czy wpływa na wszystkie kolejne. Innymi słowy
przekroczenie ka
żdej bramy zmienia nasze życie. Idąc jeszcze dalej moglibyśmy
sformu
łować to następująco: wszystko co przyszło na świat będzie musiało umrzeć, albo -
nie ma w
świecie zjawisk nic stałego. Japończycy kochali się w stawianiu "tori do nikąd",
bram nad brzegiem morza, czy jeziora, na skraju
łąki, czy zagajnika. Symbolika tego jest
jak
że poetycka. Nawet nie zmierzając do żadnego celu bądź przebudzony, bądź otwarty i
uwa
żny, traktuj każdą chwilę jak wejście w nowy świat. Tori przejęta została jeszcze z sinto,
gdzie jej symbolika by
ła nieco inna, jednakże zaadoptowała się w buddyźmie doskonale.
Przechodz
ąc przez Wielką Bramę
Surowej
świątyni zen,
Zakwita kwiat.
Kjosi
Staw nazywano kokoro dos
łownie serce rzeczy i bardzo często nadawano mu
form
ę sercowatą, lub naśladującą ideogram (znak w alfabecie kandzi) sin , co tłumaczyć
mo
żna jako serce-umysł. Rozległa tafla wody wnosiła do ogrodu spokój i majestat,
delikatnie dotykana powiewem wiatru poprzez ruch wnosi
ła życie. Kiedy indziej staw był
rozci
ągnięty i łagodnie przechodził w strumień.
Page 14 of 24
42sztuka
2011-01-17
Wtedy zwykle wzd
łuż niego budowano ścieżkę. Razem ścieżka i staw ze
strumieniem symbolizowa
ły Drogę. Pisana przez duże "d" jest ważnym określeniem
u
żywanym w zen. Jako synonim duchowej praktyki, życia, mądrości, oświeconego
dzia
łania, sama w sobie stanowi koan, pytanie, problem. Nie raz spotykamy to określenie w
mondo s
łownych potyczkach między nauczycielem i uczniem, czy między praktykującymi.
"Zwyczajny umys
ł jest Drogą", "Powód nie jest Drogą" mistrza Nansena, "Oto jedna droga"
mistrza Kenpo, "Nie my
śl dobrze, ani źle" patriarchy Eno, Wszystko to są odpowiedzi na
pytanie - Czym jest prawdziwa Droga? Innymi s
łowy jak żyć, jaki jest sposób życia
przebudzonej, o
świeconej osoby ("Człowieka Drogi" o jakim mówił mistrz Goso Hoen).
Kiedy zadano takie pytanie Hakuinowi (mistrzowi zen linii rindzai), a wi
ęc "Czym jest
Droga?" odpowiedzia
ł: "idź". Znajdziemy w ogrodach zen ogromne bogactwo różnych
rodzajów
ścieżek. Od szerokich, zbudowanych z ogromnych płaskich głazów śmiało
przecinaj
ących dziedzińce świątyń, czy wiodących do głównej bramy ogrodu, do
znikaj
ących w gęstwinie żwirowych ścieżynek o wężowych splotach. Czasem kamienie
osadzone by
ły w mchu czasem obsypane żwirem lub piaskiem. Niekiedy ścieżki były
regularne i rytmiczne cz
ęściej jednak tak wtopione w naturę, że z trudem odgadujemy, że
zosta
ły zbudowane ludzką ręką. Czasami płaskie, kiedy indziej pnące się stromo do góry,
lub sp
ływające w dół jak potok. Podkreślały klimat danego ogrodu lub jego części. Jedna z
pi
ękniejszych aranżacji to przejście po kamieniach na drugi brzeg strumienia lub sadzawki.
Znaczenie symboliczne jest tu oczywiste, przekroczenie u
łudy, osiągnięcie oświecenia
zwanego bardzo cz
ęsto "drugim brzegiem", wyzwolenie z koła narodzin i śmierci. Nie bez
znaczenia by
ł dźwięk jaki wydawała ścieżka pod stopami. To również budowało klimat i
przy ka
żdym kroku wprowadzało życie.
Moje istnienie by
ło jak odbicie księżyca w wodzie zebrane w dłoni,
O którym kto
ś wątpi, czy tam jest, czy nie.
Tsurajuki
Innym elementem o znaczeniu symbolicznym s
ą wyspy. W dawnych wierzeniach
Japo
ńczyków, wyspy zamieszkiwane były przez dusze przodków, buddyzm przyniósł inną
symbolik
ę. Typowe kształty wysp w ogrodzie zen to: żółw - symbol zarówno
d
ługowieczności, czy nieskończoności czasu, jak i wytrwałości i cierpliwości; żuraw - z
rozpostartymi skrzyd
łami symbolizujący również długowieczność. Do obu tych symboli
przyporz
ądkowano symbolicznie wiek : żółw - 10 000 lat, żuraw - 1000 lat. Pisałem już
wcze
śniej o skałach które symbolizowały Fudo Mjoo strażnika Dharmy, czasami była to
inna posta
ć z buddyjskiej ikonografii która znalazła swoje miejsce w zen (nie zachowując
jednak tak du
żego znaczenia jakie miała w innych buddyjskich sektach): Hakurjusan - Biały
Smok, opiekun
świeckiego treningu duchowego; Dzidzo - Bodhisatwa współczucia; Basara
bosatsu - Bodhisatwa, który osi
ągnął oświecenie w kąpieli. Również grupy wysp miały
swoje znaczenie symboliczne.
Tak samo jak grupy ska
ł ustawionych na suchym gruncie, trzy wyspy symbolizowały
Trzy Klejnoty - Budd
ę, Dharmę i Sanghę. Pierwszy z nich dotyczył zarówno historycznego
Buddy Siakjamuniego, jak i fudamentalnej, Prawdziwej Natury ka
żdego człowieka, innymi
s
łowy tego, że każdy z nas jest buddą. Dharma, z kolei to nauki patriarchów i mistrzów, ale
jednocze
śnie to w jaki sposób nauki te są żywe we wszelkich działaniach każdego z nas,
we wszystkich sytuacjach
życiowych. Sangha , trzeci klejnot to wszyscy praktykujący,
wszyscy buddy
ści, jednak inne spojrzenie, inny sens tego określenia dotyczy wszystkich
żywych istot. Istnieje jeszcze inna symbolika "trójki". Trzy kaje Dharmakaja - bezforemne
cia
ło buddy, bezkształtna przestrzeń z której wyłaniają się wszelkie formy; Sambogakaja -
potencjalne cia
ło buddy, uformowany, ale nie przejawiony potencjał bezpośrednia
przyczyna powstawania form; Nirmanakaja - przejawione cia
ło buddy, pojawiające się
Page 15 of 24
42sztuka
2011-01-17
formy. Triady ska
ł mają różne nazwy w zależności od ich doboru i aranżacji w przestrzeni:
ciukai, siumi-sen. Wszystko to brzmi bardzo teoretycznie, zen dba raczej o realizacj
ę tego,
czym s
ą te trzy kaje w życiu każdego z nas, czym one są tu i teraz. Również w aranżacji
ogrodu rzadko sztywno trzymano si
ę tej symboliki. Ważniejszy był sam widok, czy chrzęst
żwiru pod nogami, widzenie słyszenie, czucie niż uświadamianie sobie znaczenia symboli.
Kiedy spokojnie obserwujemy rzeczy,
dostrzegamy,
że wszystkie są pełne i całkowite.
Basio
Ska
ły grupowano nie tylko w triady. Zwykle w grupie była ich nieparzysta ilość.
Siedem, dziewi
ęć, dwadzieścia jeden to liczby z symboliki buddyjskiej, jednak nie trzymano
si
ę tego ściśle. Jeśli chodzi o symbolikę poszczególnych skał nie ogranicza się ona tylko do
przyporz
ądkowania im imion poszczególnych Buddów, czy Bodhisattwów. Czasem
dostawa
ły imiona mistrzów zen, patriarchów, czasem nazwy zwierząt, kiedy indziej
pozostawa
ły bezimienne. Skały o szczególnych kształtach były bardzo cenione i
poszukiwane. Dodajmy,
że w Japonii o skały takie jak granity nie było nigdy łatwo,
popularniejsze, ale mniej efektowne i mniej trwa
łe były młodsze skały wulkaniczne takie jak
bazalty.
Zazen - seki to ciekawy przyk
ład skały o szczególnym przeznaczeniu. Służyła ona
do medytacji zazen, w tym celu jej wierzcho
łek był płaski. Póltorametrowa wysokość nie
zach
ęcała do drzemki podczas medytacji. O-karikomi był również często wykonany ze skał,
wed
ług dawnej chińskiej przypowieści był to statek-skarbiec przewożący siedem bóstw
dobrego losu. O-karikomi pojawia
ł się na oceanie ze żwiru, lub w otoczeniu azalii, czy
kamelii strzy
żonych w morskie fale. Szczególnie w okresie ich kwitnienia efekt był
zaskakuj
ący. Japonia jest krajem górzystym, często więc przestrzenie widokowe ogrodów
zamyka
ł daleki szczyt górski.
Dalekie szczyty górskie
Odbijaj
ą się w oczach ważki
Issa
Wodospad po japo
ńsku isi-gimi-taki , czyli dosłownie kamienna droga dla
spadaj
ącej wody. Inne znaczenie tych samych znaków to rju czyli smok. Wodospad to
miejsce ogrodu o najwi
ększej energii, punkt skupienia wielu linii (ciągów projektu) ogrodu.
Czasem symbolizowa
ł Wielką Śmierć i Wielkie Odrodzenie innymi słowy satori kiedy to
umieraj
ą złudzenia, a nasza prawdziwa natura zostaje odsłonięta. Był również atrybutem
Kandzeon (skr. Awalokite
śwary), tego który słyszy dźwięki świata, wołanie świata o pomoc i
odpowiada daj
ąc nektar mądrości i wyzwolenia. Oprócz miarowego brzmienia cykad,
stukania bambusowego sodzu i szumu li
ści dźwięk wodospadu był centralny, najgłośniejszy
i nieprzerwany. Cz
ęsto wraz z jeziorem nazywano go sercem ogrodu, tłoczącym energię i
skupiaj
ącym uwagę w centrum. Miejsca widokowe projektowano tak by wodospad wyglądał
najciekawiej. Brano pod uwag
ę również dźwięk jaki wydawała woda, tak by słyszano go w
po
żądanych miejscach ogrodu, inne pozostawiając w absolutnej ciszy. Czasami na
werandzie frontowej pawilonu herbacianego szum wodospadu by
ł tak wyraźny jakby
zbudowany by
ł tuż obok, natomiast ogródek skalny (skały i żwir) znajdujący się na tyłach
tego pawilonu przepe
łniony był przeszywającą uszy ciszą.
Kiedy us
łyszysz plusk kropli wody,
Page 16 of 24
42sztuka
2011-01-17
Wpadaj
ących do kamiennej misy,
Poczujesz,
że cały kurz twego umysłu został zmyty.
Rikkju
Mostki spe
łniały wiele funkcji: pozwalały przejść na drugi brzeg sadzawki, czy
strumienia, czego symboliczne znaczenie zosta
ło już omówione; uzyskać widok znad wody;
łączyć wyspy; również walor estetyczny samego mostu był niebagatelny. Zwykle mostek
by
ł płaskim, czasem nieco łukowatym nieociosanym kamieniem wspartym na głazach z obu
ko
ńców. Mostki drewniane o budowie zbliżonej do mostów chińskich były rzadziej używane
w ogrodach zen.
Znajdziemy w ogrodzie zen jeszcze inne elementy architektoniczne. Kamienne latarnie
spe
łniały wiele funkcji - oświetlały ścieżki i ich skrzyżowania, bramy, czasem były małymi
sanktuariami gdzie palono ogie
ń za zmarłych. Duże, pokryte mchem symbolizowały
ponadczasowo
ść i trwałość, a ogień palący się w ich wnętrzu będący dopełnieniem
symbolizowa
ł zmienność i nietrwałość. ciekawy jest paradoks, iż równie dobrze brzmiałaby
zamiana tych symboli. Istnia
ło wiele stylów latarni: kasuga, nigatsudokata, yuki-mi-doro
"latarnie przeciw
śnieżne", ośmiokątne hakaku-no-doro, oraz od nazwisk ich twórców
latarnie Oribe, Rikkju i Ensiu. Inny element architektury to kamienne naczynia na wod
ę.
Ciodzubaci z kamieni poddanych obróbce, o kszta
łcie mis, czy ogromnych czarek ,
ustawiane przed
świątyniami, czy sanktuariami, tsukubaci surowe, wykorzystujące
naturalne zag
łębienia w kamieniu. Do tych ostatnich trzeba było schylić się by zaczerpnąć
wody co mia
ło swoje znaczenie symboliczne, przypominało o pokorze i oddaniu praktyce
duchowej. Przy ceremonii herbaty , czy kontemplacji ogrodu pomaga
ło to stworzyć
sprzyjaj
ące nastawienie. Zestroić uwagę, receptywność i pomóc w przekroczeniu oporu
jakie stawia ego, innymi s
łowy w przekroczeniu granicy pomiędzy wewnątrz i na zewnątrz.
Co do symboliki wody, zachowa
ła ona dawne znaczenie oczyszczenia, w zen jednak
wa
żniejszy był sam gest, jedność w tej jednej chwili zraszania ust. Bardzo znane jest
powiedzenie dotycz
ące osobistego doświadczenia w treningu duchowym, albo po prostu
rozpocz
ęcia praktyki zamiast nurzania się w filozoficznej grze słów - "Sam musisz napić
si
ę wody, dopiero wtedy będziesz wiedział czy jest ona zimna, czy ciepła".
Sodzu niewielkie bambusowe urz
ądzenie działające jak wahadło, nabierając i
wylewaj
ąc wodę przepełniało od czasu do czasu zakątek ogrodu dźwiękiem uderzenia
bambusa o kamie
ń. Nie raz otwarcie umysłu - satori miało miejsce pod wpływem nagłego
ha
łasu, dźwięku, to prawdopodobnie również wpłynęło na umieszczenie sodzu w ogrodzie.
Poza tym stukanie, to po
łączone z wylewającą się wodą wprowadzało nieco życia w ciszę
niektórych zak
ątków. Czasami były one celowo oddzielone płotkami, roślinami, czy
naturalnymi skarpami, by stworzy
ć intymną atmosferę do medytacji, czy kontemplacji
natury.
Jeszcze par
ę słów o relikwiarzach sotoba (chiń. szuai-tu-po, skr. stupach). Rodowód stup
si
ęga jeszcze czasów przedbuddyjskich i to nie w Japonii, ale w samych Indiach.
Generalnie budowle te mia
ły przechowywać prochy szczególnie szanowanych osób.
Buddyzm rozszerzy
ł jeszcze zakres użyteczności stup. Powstało ich wiele rodzajów. Jedne
s
łużyły do przechowywania sutr, siastr i innych tekstów z zakresu buddyjskich nauk, w
innych sk
ładano relikwie samego Buddy Siakjamuniego, lub wielkich nauczycieli
buddyjskich, wreszcie siedem szlachetnych materia
łów, (np. ziemia z miejsc gdzie
przebywa
ł Budda). Zen nigdy nie kładł nacisku na ten aspekt religijności, chociaż w wielu
klasztorach,
świątyniach i ogrodach można znaleźć stupy. Nie są one tak okazałe jak w
Tajlandii, Birmie, czy nawet w Tybecie i Nepalu. Dla przyk
ładu opiszę symbolikę japońskiej
stupy pi
ęciostopniowej, również z tego powodu, iż używano tego wzoru przy obeliskach
Page 17 of 24
42sztuka
2011-01-17
nagrobnych bardzo powszechnie spotykanych na przyklasztornych cmentarzach, a nawet
w zak
ątkach niektórych ogrodów zen. Dwie dolne części, sześcienna podstawa (symbol
fundamentalnej zasady) i kula spoczywaj
ąca na niej (symbol wiedzy) odpowiadają za świat
rzeczywisty - dzitsu-dzai-kai. Trzy umieszczone wy
żej części to symbol świata
zjawiskowego - gensio-dzai-kai (pierwsza w postaci sto
żka zwróconego podstawą do dołu,
druga pó
łkuli o podstawie zwróconej ku górze), dwie poniższe już opisane to istoty
nieo
żywione, a najwyższa w kształcie kropli, istoty żywe. Istnieje jeszcze inny podział,
cztery ni
ższe elementy to dualistyczny aspekt rzeczywistości, a najwyższa w kształcie
kropli to aspekt niedualistyczny. Jedno
ść świata zjawiskowego i rzeczywistego taidzokai i
kongokai znajduje swoje miejsce w budowie tego rodzaju stupy. cz
ęsto stupy, szczególnie
te w kszta
łcie pagód to poświęcone były Królom Strażnikom Dharmy. Pagoda, czy stupa
nadawa
ła szczególny, poważny i wzniosły charakter części ogrodu w której stała.
Równie
ż rośliny miały swoje symboliczne znaczenie. Przede wszystkim lotosy w
ogrodowym stawie, kwitn
ąc w odpowiedzi na światło wschodzącego słońca stały się
symbolem spontanicznego rozwoju (skr. svajambhu), drugi aspekt symboliczny, to czysto
ść
i doskona
łość, gdyż kwiaty lotosu chociaż wyrastają z błota kwitnąc są nieskalane i czyste.
Inne znaczenie symboliczne, to podstawowa substancja istnienia (skr. prthivi), oddanie
praktykuj
ącego Dharmie, symbol duchowego wyzwolenia, które zakwita w samsarze
(
świecie podległym ułudzie, cierpieniu, narodzinom i śmierci) nie będąc przez nią kalanym.
Szlachetne pi
ękno tych kwiatów już samo wystarcza, by napełnić oglądającego rozkoszą,
tak cudownie jak lotos w ogrodzie zen wygl
ąda chyba tylko kwiat we włosach ukochanej,
pi
ęknej kobiety. Śliwa kwitnąca wraz z pierwszym odejściem przymrozków to symbol
wytrwa
łości, szczerości i odwagi. Brzoskwinia to łagodność i szczodrobliwość. Istotne było
równie
ż strzyżenie i formowanie roślin. Do strzyżenia doskonale nadawały się azalie i
kamelie, z których formowano kszta
łty wielu symbolicznych szczytów buddyzmu: gór na
których wyg
łaszał kazania Budda, Góra Gudakutra, Góra Koguciej Stopy, Tien Tung Szan,
Han Szan , Siedem Cudownych Szczytów Chin, Góra Horai (siedziba nie
śmiertelnych),
Góra Sumeru i wielu innych. Góra Fudzi zajmowa
ła często szczególne miejsce. Wszystkie
powy
ższe symbole gór używane były przede wszystkim w ogrodach skalnych,
przyporz
ądkowane poszczególnym skałkom, lub ich grupom. Symbolika używana w bonzai
stosowana by
ła również w stosunku do drzew średniej wielkości, rzadziej do rozłożystych
gigantów. Potrójne rozga
łęzienie było symbolem połączenia "nieba", "człowieka" i "ziemi".
Świątynie i klasztory zen były w dużej mierze samowystarczalne pod względem
wy
żywienia. Przyklasztorny ogród warzywny, niewielkie ryżowe poletka, owoce różnych
ro
ślin (w zależności od klimatu). Pamiętam w Bukkokudzi zbieraliśmy jesienią owoce drzew
ginko biloba , cuchn
ący niejadalny miąsz otaczający nasiona w kształcie kasztanów
nale
żało obrać, resztą zajmowali się mnisi, a w środku zimy był to wspaniały składnik diety.
W tylnej cz
ęści ogrodu rosło niewielkie drzewko figowe. Kiedy owoce zaczynały
dojrzewa
ć dziwnym trafem często zdarzało mi się tamtędy przechodzić. Dieta klasztorna
nie nale
żała do najbogatszych, więc nie byłem jedyny. Fig było tylko kilka, więc trzeba było
wykaza
ć się refleksem. Któregoś popołudnia przemknąłem się na tyły ogrodu. Jedna była
dojrza
ła. Zręcznie podskakując zerwałem owoc i rozglądając się czy nikt nie patrzy
usiad
łem z tyłu jednego z budynków i rozpocząłem ucztę ciągle rozglądając się na boki.
Musz
ę dodać, że chociaż zrywanie owoców nie było zabronione, zwykle wszystko
przynosili
śmy do podziału między wszystkich. Minęło kilka chwil zanim obrałem figę i
pa
łaszując przypadkiem spojrzałem do góry na strome zbocze wzniesienia rozciągającego
si
ę tuż obok świątyni. Opat i mój ówczesny nauczyciel Rosi Sama chichotał wsparłszy ręce
na kolanach... Wieczorem u wezg
łowia mego miejsca do spania dostrzegłem brzoskwinię.
Niestety nie tylko z powodu jedzenia, ale równie
ż surowej dyscypliny i intensywnego
treningu wyje
żdżając z Japonii ważyłem 48 kg (czyli ok. 10 kg poniżej mojej typowej wagi).
Page 18 of 24
42sztuka
2011-01-17
Ca
ły ogród zen, nie tylko poprzez zawarte w nim symbole dotyczy doświadczenia
jedno
ści wszystkiego, przekroczenia ja i moje. Każdy widok, każda aranżacja ma za
zadanie sprowokowa
ć, ułatwić doświadczenie, że oprócz niezależności każdego z nas,
jeste
śmy również zależni od wszystkiego, co więcej jesteśmy Jednością, Całością i Pełnią.
Trening zen zajmuje si
ę bezpośrednio jednym z najsilniejszych nawyków, czy poglądów
cz
łowieka, czymś co powoduje wiele cierpienia, jednostronnym postrzeganiem
rzeczywisto
ści. Widząc jedynie podziały i różnice, bez doświadczenia Jedności cierpimy
sami i sprawiamy dodatkowy ból innym. Oczywi
ście bez żywego treningu najlepiej z
mistrzem, ogród zen dostarczy najpewniej jedynie interesuj
ących doznań estetycznych.
Ogrody powstawa
ły zwykle przy klasztorach, czy świątyniach, a czasami przy
sanktuariach, b
ądź stupach. Sam układ ogrodu był nierozerwalnie związany z
funkcjonowaniem danego miejsca . Dla przyk
ładu w klasztorze rindzai ścieżka obok zendo -
sali do medytacji musia
ła być przystosowana do szybkiego kinhin - zazen w ruchu. Rano
jeszcze w pó
łmroku rząd mnichów z rytmicznym stukaniem drewnianych sandałów geta
okr
ążał salę. Wyglądało to jak niewielka codzienna porcja nie kończącego się maratonu.
Wszelkie elementy treningu, czy funkcjonowania
świątyni implikowały podstawowy plan
ogrodu. Rozmieszczenie budynków ich wysoko
ść i kształt, bramy, ścieżki i ich
funkcjonalno
ść stanowiły naczelne kierunki projektu. W domach ludzi świeckich bardzo
popularny by
ł i jest do dzisiaj ogród miniaturowy usytuowany tuż obok domu, albo okolony
budynkami ze wszystkich stron. Ma
ła latarnia , skała, kępa bambusa i miniaturowy
wodospad z sadzawk
ą. Kiedy indziej niewielka skałka, mchy, placyk wysypany żwirem i
papro
ć. O taki niewielki ogród łatwo było zadbać. W przypadku kilkusetmetrowych, lub
kilkuhektarowych ogrodów przyklasztornych by
ło inaczej. Do zbudowania i ciągłego
utrzymywania ich konieczna by
ła praca wielu osób. Na szczęście duchowa praktyka zen
nie wy
łączała pracy fizycznej. Słynne powiedzenie " dzień bez pracy dniem bez jedzenia"
pochodzi od jednego z mistrzów zen. B
ędąc już w podeszłym wieku ciągle spędzał wiele
czasu na pracy w ogrodzie. Jego uczniowie z obawy o zdrowie mistrza którego
ś dnia
zdecydowali schowa
ć mu narzędzia i przez to zmusić do zaprzestania pracy. "Skoro nie
mog
ę pracować, nie będę również jadł " brzmiała odpowiedź mistrza. Po dwóch dniach
oddano mu narz
ędzia. Człowiek ten dożył w zdrowiu bardzo sędziwego wieku. Jakże
cz
ęsto nasze XX wieczne wzorce życia nie mówią nic o tak prostych i oczywistych
sprawach jak ruch, przyroda i kilka kropli potu na czole.
Tak wi
ęc ogród przyklasztorny wymagał ogromnej pracy. Zapewniała to grupa
mnichów dla których elementem treningu by
ła praca fizyczna. Kiedy przebywałem w
świątyni zen Bukkokudzi, której ogród jest niewielki i zupełnie nieznany turystom
zwiedzaj
ącym Japonię, moją pracą przez pierwsze dwa miesiące było wyrywanie chwastów
w ogrodzie i na
świątynnym cmentarzu. Oba porośnięte były kilkoma rodzajami mchu,
spo
śród którego pieczołowicie wyrywałem zbędne rośliny. Gęsty zielony dywan otaczał
g
łazy, obeliski i kilkustopniową stupę, wciskał się w szczeliny między kamieniami ścieżek i
porasta
ł murki. Trzy godziny pracy w skupieniu i bezpośredni kontakt z przyrodą działał
koj
ąco na "miejskiego szczura". Praca ta była kontynuacją siedzącego zazen, medytacji
która zajmowa
ła mi od sześciu do dziewięciu godzin dziennie.Ten spokojny
skoncentrowany wysi
łek był lekarstwem dla ciała i umysłu. Podczas kolejnych dwóch już
jesiennych miesi
ęcy należało do mnie zamiatanie liści. O teren ogrodu dbało nas kilku. W
wi
ększości byli to mnisi zen. W tym czasie ja byłem jeszcze osobą świecką. To bardzo
wa
żne, że cały ten ogród nie służył tylko do oglądania i kontemplacji, był narzędziem
praktyki duchowej. Ten ogród
żył. Nasza praca, życie, percepcja i dosłownie każdy oddech
by
ły jego integralną częścią. Chłód porannej rosy na mchu, zapach ziemi i zbutwiałych liści,
refleksy
światła na liściach paulowni, szum traw i postukiwanie łodyg bambusa, wszystko to
jednoczy
ło się w prostym ruchu miotłą. W tym prostym geście obecny był cały ogród, ze
wszystkimi symbolami, z ca
łą spuścizną wieków. W tej chwili panoramicznej percepcji
si
ęgającej po horyzont, kiedy drzewa, księżyc i chmury, krople rosy na liściach to nic innego
Page 19 of 24
42sztuka
2011-01-17
jak nasze w
łasne kości, skóra i łzy na policzkach, symbole zostają przekroczone. Choć
mamy wra
żenie jakby otarła się o nas śmierć, cały ten ogród to nic innego jak nasze własne
życie. Życie sprzed narodzenia naszych rodziców.
Zen czo
ć często wykorzystywał symbole, nigdy nie zapominał o bezpośrednim
do
świadczeniu na które te symbole wskazywały. Obecność nauczyciela z krwi i kości,
sprowadzaj
ącego wszelkie symbole, całą naukę i doświadczenie do " tu i teraz ", było
zawsze bram
ą do bezpośredniego urzeczywistnienia. Zamiast zachęcać do pustej
intelektualnej rozrywki, badania i interpretowania symboliki, praktyka z nauczycielem
popycha do bezpo
średniego doświadczenia tego, co jest u źródła symboli. Tak samo jest w
przypadku ogrodu zen. Cho
ć symbolika ma tu swoje miejsce, co innego jest istotne. Jest
taki znamienity koan zen, przypadek 37 ze zbioru mumonkan - "D
ąb w ogrodzie". "Mnich
spyta
ł mistrza Dziosiu - Jakie jest znaczenie przybycia Bodhidharmy do Chin? Dziosiu
odpowiedzia
ł - Dąb w ogrodzie." Cóż to znaczy? O jakim drzewie on mówi? Czy chodzi mu
o to,
że sztuka ogrodów tak wspaniale się rozwinęła dzięki zen? Czy może o to, że
najwa
żniejszą sprawą jest dbanie o środowisko naturalne? Cóż to za ogród o którym mówi?
O jakie drzewo mu chodzi? Jak d
ługo to drzewo rosło, jak wysoko sięgają jego konary, jaki
jest jego kolor, co dzieje si
ę gdy wieje wiatr, a co gdy huragan wyrywa to drzewo z
korzeniami? Aby odpowiedzie
ć na te pytania nie wystarczy wiedza książkowa, musimy stać
si
ę jednym z tym drzewem. Jak? Tak łatwo dzielimy na ja i nie ja, moje i nie moje, wewnątrz
i na zewn
ątrz. Czy w ogóle można przekroczyć ten dualizm, czy może już do końca skazani
jeste
śmy na tą tęsknotę za utraconym rajem, ogrodem szczęśliwości przekraczającym to
rozdarcie i podzia
ł, przekraczającym cierpienie?
Goso Hoen z Todzan (? - 1104) urodzi
ł się w Chinach w prowincji Seczuan. Został
kap
łanem w wieku 35 lat. Rozpoczął od studiów sutr i buddyjskiej filozofii w Czengtu, ale
nie by
ł w stanie osiągnąć spokoju umysłu. Czytając kiedyś słowa mistrza Gendzio - "To tak
jak cz
łowiek pijący wodę, wie czy jest ona ciepła czy zimna" - powiedział do siebie -
"Wiedz
ąc czy woda jest ciepła czy zimna cóż jednak sprawia, iż czyni on pokłon (w swoją
stron
ę)". Pytanie to skupiło jego wątpienie przez najbliższe lata. Odwiedzał wielu mistrzów
zen i wreszcie spotka
ł Hakuuna Siutana zostając jego uczniem. Pewnego dnia gdy
Hakuun udziela
ł pouczeń do koanu "Mu" Dziosiu, Goso osiągnął oświecenie. Jego wiersz
na t
ę okazję brzmiał:
Kawa
łek ziemi na zboczu wzgórza,
O który pyta
łem starego człowieka,
mego nauczyciela,
Sprzedawa
łem go i kupowałem wiele razy
Teraz jak
że cieszę się chłodnym powiewem wiatru
W sosnach i bambusach o które dba
łem z uwagą.
Có
ż to za kawałek ziemi o którym napisał Goso? Czyż naprawdę chodziło mu tylko
o jaki
ś ogród zen? (Z 24 linii zen we współczesnej Japonii 20 posiada Goso Hoena w
swoich liniach przekazu. Mistrz Engo który skompilowa
ł zbiór koanów Hekiganroku to
spadkobierca dharmy Goso Hoena).
Powy
ższa wiedza to mizerna część tego co powinno się moim zdaniem wiedzieć
bior
ąc się za projektowanie ogrodu zen. Choć powiedziałbym również, że nawet bardzo
szeroka wiedza nie wystarczy. Najznamienitrze ogrody zen w japonii projektowali po prostu
Page 20 of 24
42sztuka
2011-01-17
sami mistrzowie zen. S
łyszałem o kilku ogrodach w Polsce, które ich twórcy, czy
u
żytkownicy zwą ogrodami zen, choć moim zdaniem nie mają one z zen nic wspólnego.
Poza kilkoma egzotycznymi ro
ślinami, elementami architektonicznymi brakuje tu sprawy
najistotniejszej, autentycznego aspektu duchowego. Nie zosta
ły stworzone aby inspirować,
prowokowa
ć otwarcie oka umysłu, a jedynie naśladują styl. Czy są piękne, czy mizerne jest
oczywi
ście również istotne, ale istotne jest dla mnie, że pozbawione są zarówno w
projekcie jak i w codziennym
życiu ogrodu choćby skromnego, ale żywego duchowego
podej
ścia. Osobiście bardziej cenię trzy lub cztery ogrody które wcale nie nazywane się
ogrodami zen, a mimo ró
żnicy w formie bardziej na tę nazwę zasługują. Są to ogrody przy
o
środkach, czy świątyniach zen. Nie zawsze jest to japońska tradycja zarówno ogrodu jak i
praktyki, jednak miejsca te maj
ą najwięcej duchowego życia które jest znacznie ważniejsze
od formy.
Docieramy tu do dylematu z którym sam si
ę borykam. Czy czekać na mistrza zen,
czy jednak samemu równie
ż coś robić? Ryzykować niepowodzenie i błędy, czy czekać na
co
ś doskonałego, by całkowicie zdać się na to?
W tym momencie chcia
łbym napisać kilka słów o moim komiksie. Rozpocząłem
prac
ę nad nim jakieś 8 lat temu. Chciałem by była to mała cegiełka mój wkład do informacji
o buddy
źmie, który dotrze do młodzieży. Założyłem sobie by tak go napisać i zilustrować,
by mogli go czyta
ć zarówno 12 letni młodzi ludzie jak i dorośli i żeby mogli znaleźć coś dla
siebie. Kilka poziomów pocz
ąwszy od prostych faktów opowieści, a skończywszy na
koanach obecnych tu w ró
żnej formie miało po części spełnić tą funkcję. Nie wiem czy
uda
ło mi się to, ale włożyłem w tą pracę dużo serca i mego własnego skromnego
do
świadczenia. Do chwili obecnej mam wątpliwości na ile jest sensowny taki rodzaj
tworzenia. Historia
życia Mijamoto Musasiego stała się pretekstem do postawienia przeze
mnie pyta
ń obecnych nawet u młodych ludzi, pytań o sens życia, o śmierć, o źródło
cierpienia i wielu innych, których nie chcia
łbym demaskować w zbyt oczywistej formie.
"Droga miecza" by
ła próbą nie tylko stawiania pytań innym, ale przede wszystkim sobie.
Pisz
ąc i rysując kierowałem te pytania do siebie. Ile odpowiedzi odkryłem, a ile ciągle
pozostaje dla mnie tajemnic
ą? Ile symboli przeze mnie użytych wypływa z tradycji i
intelektualnego wr
ęcz zrozumienia, a czy choć jeden wynika z autentycznej duchowej
realizacji? Historia pierwszych 30 lat
życia Mijamoto Musasiego odbiega nieco od
wi
ększości biografii. Podkreśliłem tu aspekt duchowych poszukiwań, zmagań ze śmiercią i
przeciwno
ściami życia. Pojedynki choć obecne w komiksie tracą swój spektakularny
charakter w obliczu
śmierci jaką niosą ze sobą. Zdarzenia choć osadzone w realiach XVI i
XVII wiecznej japonii dotycz
ą oczywiście życia każdego z nas. Czy udało mi się
kogokolwiek zainspirowa
ć do duchowych poszukiwań?
Nie jestem mistrzem w
żadnej ze sztuk którymi się zajmuję, a moja wiedza jest
niekompletna. W cz
ęści z tych dziedzin nie mam mistrza z prawdziwego zdarzenia, ale
zawsze podstawow
ą sprawą była dla mnie maksymalna łączność z moją własną duchową
praktyk
ą. Nie wyobrażam sobie abym mógł kontynuować tworzenie, naukę i rozwój w
dziedzinie sztuk plastycznych bez pracy duchowej i religijnej. Moja sztuka ma sens dla
mnie jedynie w nierozerwalnym zwi
ązku z tu i teraz, w której to chwili skupia się i całkowicie
zatraca ca
ły mój dotychczasowy wysiłek na duchowej drodze. Oczywiście przyjemnie i
rado
śnie jest czasem zapomnieć o religii, duchowości, sobie i zniknąć w czarnym liściu jaki
ofiarowuje p
ędzel białej kartce papieru. Wtedy pojawia się wdzięczność wobec wszystkich
nauczycieli, a szczególnie mojego mistrza, bez którego pomocy teraz nie by
łoby to
mo
żliwe.
Obecnie gdy zen ju
ż od wielu lat rozwija się na zachodzie, nauczyciele i artyści
zacz
ęli używać wielu różnych nowoczesnych technik z zakresu sztuki. Fotografika, techniki
video, nawet komputery. Cho
ć jestem raczej tradycjonalistą, jestem w stanie zaakceptować
Page 21 of 24
42sztuka
2011-01-17
wszystko, co zachowuje
żywą duchowość. Za przykład takiej żywej duchowości może
s
łużyć Rosi Daido z Górskiego Klasztoru Zen w stanie Nowy Jork, brat w Dharmie mojego
nauczyciela Rosiego Genpo. Z powodzeniem u
żywa wszystkich najnowszych technik w
dziedzinie sztuki przekazuj
ąc żywe nauki buddyzmu. Jego wspaniałe fotografie i filmy video
inpiruj
ą i uczą na równi z jego słowami. Wynika z tego jasno, że nie koniecznie tredycyjna
technika decyduje o tym, czy twórczo
ść jest wartościowa, ale obecność żywej duchowości.
Co do religijnych aspektów sztuki buddyjskiej, czy zwi
ązanej z buddyzmem w
naszym kraju, ja sam i wielu artystów z tego kr
ęgu spotyka się z ogromnymi trudnościami.
Jak unikn
ąć surowego naśladownictwa, ale jednocześnie pozostać w zgodzie z kanonem
buddyjskiej sztuki. Jak znale
źć przestrzeń dla własnej inwencji, ale nie sprzeniewierzyć się
zasadniczym, istotnym aspektom religijnej sztuki. Problem jest znacznie szerszy i znacznie
g
łębszy. Szerszy, gdyż dotyczy również rzeszy odbiorców buddyjskiej sztuki w Polsce,
buddystów jednopokoleniowych wywodz
ących się z rodzin o innej tradycji religijnej, gdzie
rodzice lub dziadkowie niemal nie s
łyszeli o buddyźmie. Jak powszechnie jesteśmy w
stanie przyj
ąć wraz z duchowo - psychologicznym aspektem buddyjskiej praktyki również
ikonografi
ę, czy inne aspekty religijności. Głębszy, gdyż dotyczy najgłębszych aspektów
naszej istoty, tego czym na prawd
ę jesteśmy, czym jest źródło naszych uczuć, myśli i
zmys
łów. Innymi słowy powtarzając za Zendzi Bassuim "tego co widzi i słyszy". Na ile jako
twórcy, czy odbiorcy buddyjskiej sztuki jeste
śmy w zgodzie z tym co odnaleźliśmy, ale i z
tym co porzucili
śmy. W którą stronę zwrócimy się w tych najtrudniejszych chwilach naszego
życia, czy w chwili naszego ostatniego oddechu. Czy sztuka będzie tylko niepotrzebnym
dodatkiem, wsparciem, czy wr
ęcz przeszkodą? Ilu z nas dotrze do źródła? Czy będziemy w
stanie szczerze przyzna
ć się przed sobą i innymi do własnej niewiedzy, czy raczej
b
ędziemy woleli udawać mistyków i mędrców? Komu zaufamy w ocenie naszego
duchowego rozwoju? Jak dalece nasze dzia
łania, czy nasza twórczość to palec,
wskazuj
ący na księżyc, a nie na jego odbicie w wodzie, czy wręcz na ciemne ostępy? Na
ile sami jeste
śmy pewni, aby innym wskazywać drogę? Niewiele wyniknąć może z
na
śladowania zewnętrznych form. Zdarzało mi się uczestniczyć w wykładach, czy zetknąć
si
ę z publikacjami tworzonymi przez osoby nie mające żadnego związku z żywą praktyką
zen, a o tej praktyce zen mówi
ące. Niestety nawet profesorowie opierając się często na
publikacjach innych naukowców tworz
ą własne wymyślone teorie mające niewiele
wspólnego z rzeczywisto
ścią. Aby faktycznie przybliżyć nauki buddyzmu niezbędna jest
wieloletnia w
łasna praktyka i choćby wąskie pozwolenie mistrza, a nie jedynie teoretyczna
wiedza, fascynacja, czy dobre ch
ęci. Praktyka i studia z nauczycielem konieczne są
równie
ż w przypadku sztuki projektowania ogrodów, ceremonii herbaty, malarstwa sumi-e,
kaligrafii. Równie
ż poezja haiku ma swoje reguły. Spotykałem się już z całymi tomikami
wierszy nazywanymi haiku i z wzajemn
ą gloryfikacją twórczości naszych poetów. Cytuję:
"Pan ... pisze tak pi
ękne haiku, w których jest tyle mądrości, że powinien Pan być
nazywany mistrzem zen". Sprawy j
ęzyka pozostawiam językoznawcom, jednak serce kraje
mi si
ę czytając nasze rodzime powierzchowne próby naśladowania haiku. Oczywiście
istnia
ły różne rodzaje tej sztuki. Prawie nie znajduję w Polsce tej która mnie osobiście
najbardziej fascynuje, haiku zwi
ązanych z duchową głęboką realizacją, z mądrością
wynikaj
ącą z otwarcia Oka Umysłu. Rzadkie są próby tworzenia choćby związane z
wieloletnim duchowym treningiem, które osobi
ście szanuję. Powszechne jest natomiast
wpasowywanie osobistych przemy
śleń, dywagacji, powierzchownych doświadczeń w ramy
na
śladujące formę haiku. W samej Japonii oprócz znamienitych mistrzów zen haiku pisali
równie
ż prości ludzie. W Polsce brakuje mi jednak przeciwwagi jaką stanowili tam Hakuin,
Rjokan, Ikkju, Eisai, Keidzan, Dogen i inni wielcy mistrzowie buddyzmu zen a dopiero na
drugim miejscu wspaniali poeci. Ich haiku dotyka
ły rdzenia buddyjskich nauk, sedna ich
duchowej realizacji, zbli
żały się do "przekazu poza słowami". Życzę tego wszystkim
autorom haiku i wszystkim artystom.
Wspomn
ę jeszcze w skrócie o jednej tendencji która nie ominęła nawet osób, które
Page 22 of 24
42sztuka
2011-01-17
ucz
ą zen. Uczą zen a starają się zapomnieć, czy odciąć buddyjskie korzenie. Czasem
t
łumaczą swoje podejście uprzystępnieniem nauki dla osób zrażonych do religijności, oraz
przekroczeniem, wyzwoleniem si
ę z więzów religii poprzez głęboką duchową realizację.
Niektórzy nosz
ą dalej szaty buddyjskich duchownych inni nie używają nawet tych szat,
staraj
ą się również zupełnie wykreślić słowo budda, patriarchowie i mistrzowie zen ze
swego s
łownika. Jest to godne ubolewania. Przede wszystkim ich obecne widzenie
rzeczywisto
ści nie byłoby możliwe bez treningu jaki dotąd przeszli, bez serca tego treningu
czyli zazen i treningu buddyzmu zen. Bior
ąc zazen, ten drogocenny klejnot, używając go i
o
świadczając, że wziął się z powietrza jest obrażaniem Buddy Siakjamuniego, całej linii
Patriarchów i wszystkich Mistrzów którzy przekazywali t
ą naukę przez wieki. Zazen to serce
buddyzmu, ale samo serce nie mo
że żyć. Dhjana paramita i Pradżnia paramita to tylko
dwie z sze
ściu paramit i chociaż praktykując głęboko każdą pojedynczą paramitę
zawieramy w niej wszystkie inne, podej
ście takie jest skrajnie trudne. Uczenie tylko dhjana
paramity jako panaceum na wszystkie dolegliwo
ści nie jedną osobę stosującą się do takich
nauk kosztowa
ło zdrowie i równowagę psychiczną. Platforma praktyki oferowana przez
buddyzm zen jest znacznie szersza. Sam Budda mówi
ł o powodach z jakich jego nauki
przetrwaj
ą wiele tysiącleci, a nauki wielu innych być może równie głęboko oświeconych
osób znikn
ą wraz z ich śmiercią. Przekazanie tej bazy, tej solidnej platformy, przez dwa i
pó
ł tysiąca lat było na tyle silne by osoby o których tu piszę doprowadzić do głębokich
wgl
ądów obecnie. Jak długo przetrwają nauki tych osób zobaczą przyszłe pokolenia. Na
szcz
ęście żadne rosnące drzewo nie jest całkowicie pozbawione korzeni, choćby
najgorliwiej si
ę ich zapierało. Natomiast jeśli już odcięte są stare korzenie a wyrastają nowe
mija wiele lat zanim drzewo stanie si
ę odporne na wichurę. Spotykając takich odkrywczych
cz
ęsto samozwańczych nauczycieli, warto być bardzo uważnym, gdyż takie nauki
najmocniej odbijaj
ą się na ich uczniach i dotyczy to nie tylko buddyzmu zen. Najbardziej
chc
ę przestrzec przed fałszywymi nauczycielami, którzy odcinają się i plują na swych
w
łasnych nauczycieli. Wszystko to choć może w mniej drastyczny sposób odnieść można
do sztuki zwi
ązanej z buddyzmem zen.
Ja sam od ponad dwudziestu lat zajmuj
ę się sztuką, która związana jest z moim
duchowym i religijnym treningiem. Zajmuj
ę się malarstwem, rzeźbą, grafiką i sztuką
u
żytkową. Skończyłem wyższą uczelnię, zrobiłem dyplom z malarstwa i rzeźby. Uczyłem
si
ę tradycyjnego malarstwa w Japonii, na północy Indii u Tybetańczyków, namalowałem
wiele zwojów, zrobi
łem kilka wystaw głównie za granicą, nabazgrałem dziesiątki haiku,
zilustrowa
łem kilka książek, wydałem w całości komiks o duchowym przesłaniu... a
wszystko to w powi
ązaniu z moją praktyką buddyzmu zen, jednak wszystkie te moje próby
wyra
żenia tego "Nienarodzonego Umysłu" były nieudane, żenującym więc jest dla mnie
pisa
ć o nich, a tym bardziej dawać je za przykład komukolwiek. Dźwięk kropli deszczu w tej
chwili za oknem jest Temu bli
ższy niż wszystko co dotąd stworzyłem na polu tak zwanej
sztuki.
Na zako
ńczenie przytoczę jeszcze słowa Zendzi Rindzai Gigena:
"W dzisiejszych czasach uczniowie nie s
ą w stanie uchwycić prawdziwych słów i
poj
ęć, by zbudować własną ścieżkę rozumienia. W wielkiej książce kopiują słowa dawno
ju
ż zmarłych i owijają ją trzema warstwami brokatu. Nie pokazują tego nikomu, utrzymują,
że posiedli skarb. Co za fatalna pomyłka! Ślepi idioci, jakiego to szpiku szukacie w tych
starych ko
ściach? Nie odróżniający dobra od zła, jedynie przepełnieni treścią sutr i
traktatów religijnych, spekuluj
ący nieprzerwanie na ich temat. Jakby brali kawał łajna do
ust, by po wypluciu poda
ć następnemu, jedynie wulgarnie mielą ozorami, bezczynni całe
życie, a jeszcze twierdzą, że porzucili własne domy. Lecz kiedy inni pytają ich o Dharmę
Buddy, przymykaj
ą się i nie mają nic do powiedzenia. Ich oczy stają się puste jakby
powleczone czarn
ą laką, ich usta ( ściągnięte w zakłopotaniu) wyglądają jak obwisłe
krokwie. Ten pomiot za przyj
ścia Maitrei będzie już w innym świecie (nie zostanie
Page 23 of 24
42sztuka
2011-01-17
wyzwolony), a b
ędzie cierpiał męki piekielne.
Szlachetni, po co gor
ączkowo biegacie poszukując gdzie się da, dostając
p
łaskostopia od ciągłego wydeptywania ścieżek? Nie ma żadnego Buddy, aby go
poszukiwa
ć, ani też Drogi do przejścia, ani Dharmy do osiągnięcia. Jeśli szukacie Buddy w
formach zewn
ętrznych, nie będzie on niczym więcej niż wy sami. Chcecie poznać swoje
w
łasne (wrodzone) serce - umysł? Nie możecie go ani poznać, ani być od niego oddzieleni.
Wyznawcy drogi, prawdziwy Budda nie ma kszta
łtu, prawdziwa Droga nie ma substancji,
prawdziwa Dharma nie ma formy. Te trzy jako
ści są razem harmonijnie połączone i
zjednoczone. Ten kto tego nie widzi, mo
że być nazwany czującą istotą zmąconą przez
karm
ę."
Ca
ły powyższy tekst, może poza cytatami mistrzów zen czy samego Buddy
prosi
łbym traktować jedynie jako jeszcze jeden wąski punkt widzenia, choć duchownego, to
ci
ągle ucznia. Przepraszam również wszystkich którzy mogli poczuć się urażeni i prosiłbym
o z
łożenie tego na karb mojej własnej głupoty, arogancji i braku wrażliwości, gdyż nie było
moj
ą intencją obrażanie kogokolwiek. Proszę więc nie wiązać moich własnych błędów z
buddyzmem zen. Mimo wszystkich moich przestróg
życzę wszystkim radości w odkrywaniu
orientalnej sztuki i wytrwa
łości w pracy duchowej. Oby wszystkie istoty osiągnęły szczęście
i wolno
ść od cierpienia.
FURYU
Page 24 of 24
42sztuka
2011-01-17
44 ZBIÓR OPOWIE
ŚCI
ODWAGA
Pewien cz
łowiek o wysokiej pozycji studiujący zen z mistrzem Bankei był młody, ale biegły w sztukach
walki. Którego
ś dnia postanowił poddać mistrza próbie "odwagi" poprzez nagły atak kopią gdy tamten siedział
w spokoju. Mistrz
łagodnie odparował cios swoim różańcem. Później rzekł do młodzieńca: "Twoja technika
jest ci
ągle niedojrzała, twój umysł poruszył się najpierw(Twój umysł poruszył się zanim zaatakiwałeś)".
ŚWIĄTYNNA BRAMA
Kiedy
ś żył pewien bogaty człowiek o imieniu Hei Zayemon, który podjął postanowienie by wcielić w
życie przymioty jakie pochwalali starożytni mędrcy.
Ogromn
ą część swego bogactwa poświęcał na pomaganie tam gdzie było to potrzebne. Uratował wiele
dzieci, naprawi
ł wiele mostów, dróg, zrobił bardzo wiele rzeczy by ludziom z jego prowincji żyło się lżej. Kiedy
zmar
ł pozostawione bogactwo ofiarował, a jego ostatnią wolą było, żeby wykożystano je poprzez przyszłe
pokolenia do czynienia dobra dla innych. Zosta
ło to uhonorowane i respektowane przez jego spadkobierców.
Którego
ś dnia jeszcze za życia Hei Zayemona u jego wrót stanął buddyjski duchowny. Słysząc o
ogromnym sercu i szczodrobliwo
ści Hei Zayemona postanowił prosić go o dar na wybudowanie świątynnej
bramy. Kiedy mnich przed
łożył swoją prośbę, filantrop wybuchnął śmiechem i odrzekł: "Pomagam ludziom,
gdy
ż nie mogę znieść ich cierpienia. Cóż takiego złego dzieje się jeśli świątynia nie ma świątynnej bramy?
<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->
CO
Ś LEPSZEGO NIŻ KWIATY
Której
ś wiosny Basio postanowił udać się w podróż by zobaczyć sławne z cudownej scenerii miejsce z
nieopisanie pi
ęknie kwitnącymi kwiatami. Tuż po rozpoczęciu podróży usłyszał o dziewczynie z biednej
rodziny wie
śniaków o ogromnej pracowitości i nieprzeciętnym oddaniu dla swoich starych rodziców.
Zaintrygowany odnalaz
ł dziewczynę i oddał jej wszystkie pieniądze jakie zebrał na swoją podróż. Kiedy wrócił
spowrotem nie zobaczywszy cudownych kwiatów rzek
ł z uśmiechem: "W tym roku widziałem coś lepszego niż
kwiaty".
<!--[if !supportEmptyParas]--><!--[endif]-->
TRZY DNI I NOCE
Ostatnio mieszka
ł tu człowiek o imieniu Heisiro. Wyrzeźbił on kamienny posąg Buddy i umieścił go
ko
ło wodospadu w odległych górach. Następnie usiadł obok sadzawki u podnóża wodospadu. Zauważył wiele
b
ąbelków wody w strumieniu. Niektóre z nich znikały natychmiast, inne dopiero po przepłynięciu paru metrów.
Dzi
ęki swojej karmie spoglądając na nie odczół bardzo mocno przemijalność życia. Uświadomił sobie, że
wszystkie zjawiska dobre, czy z
łe są jak bańki na powierzchni wody. Doświadczenie to spowodowało, że
poczó
ł bezwartościowość życia i bezsens spędzanych dni bez zrozumienia tajemnicy życia. Przez przypadek
us
łyszał kogoś czytającego na głos powiedzenia mistrza Takusui: "Współczujący i odważny człowiek
zas
ługuje na oświecenie, lecz nigdy nie urzeczywistni swojej Prawdziwej Natury". Zainspirowany tym
powiedzeniem Heisiro zamkn
ął się w małym pokoju. Usiadł, wyprostował kręgosłup, zacisnął dłonie i szeroko
otworzy
ł oczy. Z czystym prostolinijnym umysłem praktykował zazen. Pojawiały się niezliczone myśli i
nami
ętności, lecz jego zazen pokonało je wszystkie. Heisiro osiągnął głęboki i spokojny stan niemyślenia.
Kontynuowa
ł siedzenie przez całą noc, a o świcie, gdy usłyszał śpiew ptaków, nie mógł odnaleźć swego ciała.
Poczó
ł jakgdyby jego oczy spadły na ziemię. Chwilę później poczół ból, gdy wbił paznokcie w swoją dłoń.
Nast
ępnie uświadomił sobie, że jego oczy wróciły na swe dawne miejsce. Powtarzał ten rodzaj zazen przez
trzy dni i trzy noce. Rankiem czwartego dnia, gdy przemy
ł twarz spojrzał na drzewa w ogrodzie. Wydały mu
si
ę tak inne. Poczół się dziwnie. Ponieważ Heisiro nie rozumiał tego co się stało, udał się do mieszkającego w
pobli
żu kapłana, ale i ten nie był w stanie mu tego wyjaśnić. Ktoś poradził mu by spotkał się ze mną
(Hakuinem). W drodze do klasztoru musi
ął wspiąć się na szczyt góry. Nagle, widząc panoramę wybrzeża
ca
łkowicie zrozumiał, że wszystkie istoty, trawy, drzewa i ptaki od początku są buddą. Podniecony wpadł do
mojego pokoju i natychmiast przeszed
ł kilka ważnych koanów. Pamiętajmy Haisiro był zwykłym człowiekiem.
nie wiedzia
ł nic o dzen i nie praktykował wcześniej zazen. Jednak w ciągu trzech dni i nocy intensywnego
siedzenia by
ł w stanie stać się jednym ze wszystkimi i zrozumieć sens swojego istnienia. To jego motywacja
dzielno
ść i odwaga pokonała wszystkie przeszkody.
Page 1 of 5
44opowiesci
2011-01-17
Dzendzi Hakuin Ekaku
DZIEWI
ĘĆ POKOLEŃ
W buddy
źmie mówi się,że jeśli ktoś zostaje mnichem lub szczerym uczniem Dharmy, dziewięć
pokole
ń jego rodziny osiągnie wyzwolenie. Zostać mnichem lub szczerym uczniem Dharmy to tyle, co złożyć
ślubowanie zbawienia wszystkich istot i odważnie praktykować. Jeśli ktoś praktykuje w ten sposób pojawi się
przed nim
żywa natura Dharmy, a jego radość będzie nie do opisania. Dawno temu pewna kobieta która
mieszka
ła niedaleko Kioto, będąc w ciąży uczyniła ślubowanie, że jeśli dziecko okaże się chłopcem, pozwoli
mu zosta
ć mnichem. Tej samej nocygdy powzięła to postanowienie we śnie ukazał się jej pewien starzec,
który rzek
ł: "Jestem jednym z twoich przodków z dziewiątego pokolenia przed tobą. Po śmierci poszedłem do
piek
ła, gdzie nieustannie cierpiałem. Dziś wieczorem słysząc słowa twojego ślubowania zostałem wyzwolony
z cierpie
ń piekła".
Dzendzi Hakuin Ekaku
ZWI
ĄZEK
Pewnego razu kap
łan o imieniu Rjozen mieszkał koło góry Fudzi, gdzie prowadził grupę Dzen.
Zgodnie z tradycj
ą w grudniu prowadził sessin rohatsu i siedział ze swoimi uczniami. Pewnej nocy gdy
siedzia
ł w zazen, jego zmarła matka pojawiła się przed nim i nożem pchnęła go pod pachę. Rjozen
przera
źliwie krzyknął, splunął krwią, a następnie zemdlał. Jednak wkrótce oprzytomniał i nie mówiąc nic
nikomu nast
ępnego ranka udał się na pielgrzymkę. Zabrał ze sobą tylko jedną miskę i trzy szaty. Jadł niewiele
i spa
ł pod drzewami. Odwiedzał mistrzów pytając ich o Dharmę. Upływały lata i jego samadhi dojrzewało.
Pewnego razu przed wej
ściem w samadhi pojawiła się jego matka. Lecz kiedy otworzył szeroko oczy
znikn
ęła. W końcu był w stanie wejść w samadhi tak głębokie jak wielki ocean. Wówczas jego matka pojawiła
si
ę powtórnie mówiąc: "Po śmierci poszłam do piekła, lecz wszyskie demony szanowały i opiekowały się mną
mówi
ąc, że jestem matką buddyjskiego mnicha. Było mi tam bardzo wygodnie. Nigdy nie cierpiałam. Później
jednak demony powiedzia
ły mi, że nie jestem matką mnicha o prawdziwym zrozumieniu, lecz matką zwykłego
cz
łowieka. Ze złością poddawały mnie torturom. Wściekle cię nienawidziłam i dlatego chciałam cię zabić, gdy
siedzia
łeś ze swymi uczniami na sessin rohatsu. Lecz ty opuściłeś świątynię i udałeś się na pielgrzymkę.
Pewnego razu ponownie przysz
łam cię ujrzeć. Twoje samadhi nie było jeszcze doskonałe i miałeś mnustwo
my
śli. Dlatego zniknęłam. Teraz wszedłeś w autentyczne samadhi i odkryłeś prawdziwą mądrość. Moje
katusze sko
ńczyły się i poszłam do nieba (zostałam uwolniona z męk piekielnych). Dlatego dziś przyszłam, by
podzi
ękować ci za twą szczerość i pilną praktykę".
Ka
żdy z nas ma matkę, ojca, siostry, braci i wielu krewnych. Jeśli policzycie wszystkich waszych
krewnych i przodków, b
ędzie ich dziesiątki tysięcy. Wielu z nich zmarło i obecnie krąży w sześciu światach
cierpi
ąc niewyobrażalnie. Czekają oni na wasze samadhi i urzeczywistnienie, tak jak człowiek znajdujący się
na pustyni wyczekuje cho
ćby na kroplę wody. Nie możecie siedzieć i śnić. Pomyślcie jak ważne jest wasze
pos
łannictwo. Czas ucieka tak szybko jak pędząca strzała i nie czeka na nas. Bądźcie pilni! Bądźcie pilni!
Dzendzi Hakuin Ekaku
PODCIERAJ
ĄC TYŁEK BUDDY
W grupie zen mistrza Hakuina by
ł szalony mnich któremu wydawało się, że urzeczywistnił tożsamość
siebie i Buddy. Dar
ł sutry i używał kartek jako papieru toaletowego. Kiedy mnisi pytali go o to, nie zwracał
uwagi na ich napomnienia i ripostowa
ł: "Cóż złego w używaniu sutr do podcierania tyłka Buddy?
Wreszcie kto
ś powiedział otym wszystkim mistrzowi Hakuinowi, który wezwał szalonego mnicha i
spyta
ł: "Mówią, że drzesz sutry i używasz ich jako papieru toaletowego, czy to prawda?
Szalony mnich odpowiedzia
ł: Tak, ja sam jestem Buddą, cóż więc złego w używaniu sutr do
podcierania ty
łka Buddy?
Hakuin odpowiedzia
ł: Jesteś w błędzie. Skoro jest to tyłek Buddy, czemu używać starego zapisanego
papieru? Powiniene
ś używać do wycierania białych, czystych kartek papieru". Szalony mnich poczuł się
zawstydzony i przeprosi
ł.
Diab
ły nie są dobre, wiesz o tym, prawda?
Page 2 of 5
44opowiesci
2011-01-17
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Oko
ło dwustu lat temu pewien człowiek, który żył samotnie w dużym domu niedaleko Kioto, wybrał się na
targ. Na targu zobaczy
ł w klatce diabła: diabeł miał ogon, żółtą skórę i dwa długie, ostre kły. Był rozmiarów
du
żego psa. Siedział spokojnie w mocnej bambusowej klatce i obgryzał kość. Obok klatki siedział handlarz,
zapatrzony w t
łum. Człowiek zapytał go, czy diabeł jest na sprzedaż.
,,Oczywi
ście”, powiedział handlarz. ,,Inaczej nie byłoby mnie tutaj. To wyśmienity diabeł, silny, sumienny,
mo
że zrobić wszystko, co mu polecisz. Zna się na stolarce, jest dobrym ogrodnikiem, potrafi gotować, szyć
ubrania, mo
że czytać ci opowiadania, rąbać drewno, a tego, czego nie potrafi, można go nauczyć. Jeżeli dasz
mi 50 tysi
ęcy jenów, to jest twój”. Człowiek nie targował się, zapłacił gotówką. Chciał diabła od razu zabrać do
domu. ,,Chwileczk
ę”, powiedział kupiec. ,,Ponieważ nie targowałeś się ze mną, pozwól, że coś ci powiem.
Popatrz, to jest rzeczywi
ście diabeł, a diabły nie są dobre, wiesz chyba o tym, prawda?”
,,Powiedzia
łeś przecież, że to jest wyśmienity diabeł”.
,,Tak, tak”, rzek
ł handlarz. ,,To prawda. On jest wspaniałym diabłem, ale on nie jest dobry. I na zawsze
pozostanie diab
łem. Zrobiłeś dobry zakup, ale pod jednym warunkiem - że będziesz zawsze dawał mu
zaj
ęcie. Codziennie musisz dać mu plan zajęć: od tej godziny musisz rąbać drewno, potem zacznij
przygotowywa
ć jedzenie, po obiedzie możesz odpocząć pół godziny, ale tylko jeżeli naprawdę musisz położyć
si
ę i odpocząć, następnie masz skopać ogród. itd. Jeżeli on ma wolny czas, jeżeli nie wie, co ma robić, wtedy
jest niebezpieczny”.
,,To wszystko?” zapyta
ł człowiek i zabrał diabła do domu. Sprawy układały się dobrze. Codziennie rano wołał
diab
ła, który posłusznie klękał. Jego pan dyktował mu zajęcia i diabeł zaczynał swoje posługi, tak pracował
ca
ły dzień, a kiedy nie pracował, odpoczywał lub zabawiał się, ale cokolwiek robił, było to zawsze spełnianie
rozkazów.
Po kilku miesi
ącach pan spotkał w mieście swojego starego przyjaciela i podekscytowany tym nagłym
spotkaniem zapomnia
ł o wszystkim. Zabrał przyjaciela do restauracji, gdzie zaczęli pić sake, potem zjedli
dobry obiad, po czym wypili jeszcze wi
ęcej i ostatecznie wylądowali w dzielnicy prostytutek. Tam zajęły się
nimi damy. Nast
ępnego dnia późnym rankiem pan obudził się w obcym pokoju. Początkowo nie wiedział,
gdzie jest, ale powoli doszed
ł do siebie i przypomniał sobie o diable. Jego stary przyjaciel już wyszedł.
Zap
łacił więc należność kobiecie (która wyglądała teraz zupełnie inaczej niż poprzedniego wieczoru) i
pop
ędził do domu. Kiedy dotarł do swojego ogrodu, poczuł zapach spalenizny, spostrzegł dym wydobywający
si
ę z kuchni. Wpadł do domu i zobaczył diabła siedzącego na drewnianej kuchennej podłodze. Diabeł rozpalił
tam ognisko, w którym piek
ł na patyku dziecko sąsiadów.
Oczywi
ście tym diabłem jest nasz umysł, który - jeśli nie poddać go dyscyplinie, a zostawić samemu sobie -
mo
że stać się nieobliczalny lub szalony.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Je
żeli nie wyciągniesz ręki, mistrz zen będzie zamordowany.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Skuter by
ł dla mnie źródłem przyjemności. Codziennie rano jeździłem na nim do klasztoru (na medytacje)
przez ciche, g
łęboko uśpione miasto, gdzie kręcili się tylko policjant, asystent piekarza, chłopcy z gazetami i
spó
źnieni przechodnie. Raz zostałem zatrzymany przez dwóch policjantów, którzy spytali mnie o dokumenty.
Nie mia
łem ich przy sobie, ale kiedy powiedziałem, że jestem uczniem mistrza zen, ukłonili się jednocześnie i
przeprosili. Pó
źniej regularnie spotykałem ich lub ich kolegów, pozdrawiali mnie zawsze salutem w stylu
wojskowym, na co odpowiada
łem ukłonem w ich stronę. Skuter niepokoił głównego mnicha z klasztoru.
,,Studia nad koanem”, powiedzia
ł, ,,prowadzą do zrozumienia, że wszystkie rzeczy są połączone w jedno.
Wszystkie istoty istniej
ą w powiązaniu, każdego z każdym łączą mocne niewidzialne nitki. Każdy, kto
u
świadomił sobie tę prawdę jest przytomny, będzie się starał być uważnym we wszystkim, co robi. Ty nie
jeste
ś”.
,,Nie jestem?” zapyta
łem grzecznie.
Page 3 of 5
44opowiesci
2011-01-17
,,Nie”, powiedzia
ł główny mnich i popatrzył na mnie niezadowolony. ,,Widziałem, jak zakręcałeś i nie
wyci
ągnąłeś ręki. Z powodu twojej nieuwagi kierowca ciężarówki jadącej za tobą był zmuszony wjechać na
chodnik, wprost na kobiet
ę z wózkiem dziecinnym. Kobieta potrąciła dyrektora wielkiej firmy handlowej. Ten
by
ł już w złym humorze, przez co jeszcze bardziej się zdenerwował i wyrzucił tego dnia pracownika, który
móg
łby nadal pracować. Pracownik upił się tej nocy i zabił młodego człowieka, który mógł zostać mistrzem
zen”.
,,I wszystko z tego powodu?” zdziwi
łem się.
,,Mo
że byłoby lepiej, gdybyś w przyszłości wyciągał rękę, kiedy skręcasz”, powiedział główny mnich.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Ty znasz odpowied
ź, prawda?
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Dawniej tradycyjne klasztory zen wpuszcza
ły wędrujących mnichów tylko wtedy, kiedy potrafili oni udowodnić,
że rozwiązali koan.
Kiedy
ś pewien mnich zapukał do bramy klasztoru. Mnich, który otworzył bramę, nie powiedział ,,jak się masz”
czy ,,dzie
ń dobry”, ale ,,pokaż mi swoją prawdziwą twarz, jaką miałeś przed narodzinami swojego ojca i
swojej matki”. Mnich, który chcia
ł dostać pokój, by przenocować, uśmiechnął się, zdjął z nogi sandał i uderzył
nim pytaj
ącego w twarz. Mnich przesunął się o krok do tyłu, ukłonił z respektem i zaprosił gościa do środka.
Po obiedzie gospodarz i go
ść zaczęli rozmowę, gospodarz prawił gościowi komplementy chwaląc jego
wspania
łą odpowiedź.
,,Czy ty znasz odpowied
ź na koan, który mi zadałeś?” zapytał gość.
,,Nie”, odpowiedzia
ł gospodarz, ,,ale wiem, że twoja odpowiedź była poprawna. Nie wahałeś się ani przez
chwil
ę. To było szybkie i spontaniczne. A to zgadza się dokładnie z tym, co słyszałem i czytałem o zen”.
Go
ść nie powiedział ani słowa i popijał herbatę. Nagle gospodarz zrobił się podejrzliwy. Było coś w twarzy
go
ścia, co mu się nie spodobało.
,,Ty znasz odpowied
ź, prawda?” zapytał.
Go
ść zaczął się śmiać tak, że w końcu zwijał się na macie.
,,Nie czcigodny bracie”, powiedzia
ł, ,,ale również dużo czytałem i słyszałem o zen”.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]-->
Na Hokkaido, japo
ńskiej wyspie położonej na północy, znajduje się mały klasztor zen, którego mistrz jest
analfabet
ą. Był on synem chłopa i został zabrany do świątyni we wczesnej młodości. Nigdy nie nauczył się
pisa
ć ani czytać, ale ukończył studia nad koanami i doszedł do całkowitego oświecenia.
O tym,
że były inne religie poza buddyzmem, chyba nie wiedział aż do momentu, kiedy usłyszał, jak mnisi
dyskutowali o chrze
ścijaństwie.
Jeden z jego mnichów studiowa
ł kiedyś na uniwersytecie w Kioto i mistrz poprosił go, żeby wyjaśnił, na czym
polega chrze
ścijaństwo.
,,Nie wiem o tym zbyt du
żo”, powiedział mnich, ,,ale przyniosę świętą księgę religii chrześcijańskiej”.
Page 4 of 5
44opowiesci
2011-01-17
Mistrz wys
łał ucznia do najbliższego miasta i uczeń wrócił z Biblią.
,,To jest gruba ksi
ążka”, zauważył mistrz, ,,nie umiem czytać. Ale ty możesz to dla mnie zrobić”.
Mnich zna
ł Biblię i wybrał Kazanie na Górze. Im dłużej czytał, tym bardziej mistrz był urzeczony. ,,To piękne”,
powtarza
ł. ,,To bardzo piękne”. Kiedy mnich skończył czytać kazanie, mistrz przez chwilę milczał. Cisza
trwa
ła tak długo, że mnich odłożył Biblię, usiadł w pozycji lotosu i zaczął medytować. ,,Tak”, powiedział w
ko
ńcu mistrz. ,,Nie wiem, kto to napisał, ale kimkolwiek był, musiał być buddą lub bodhisattwą. To, co
przeczyta
łeś, jest esencją wszystkiego, czego próbuję was tutaj nauczyć”.
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->
Masz osiem lat. Jest niedzielny wieczór.
Pozwolono ci, jeszcze przez dodatkow
ą godzinę, nie pójść spać.
Rodzinka gra w ,,Monopol”. Powiedziano ci,
że jesteś już na tyle duży, by dołączyć do nich. Czujesz się
nieswojo. Bezustannie gubisz si
ę w grze. Ze strachu odczuwasz skurcze żołądka. Utraciłeś już prawie
wszystko, czym dysponowa
łeś. Twoi bracia przejęli wszystkie domy z twojej ulicy. Ostatnia ulica została
sprzedana.
Musisz si
ę poddać.
Przegra
łeś.
I nagle rozumiesz,
że to jest tylko gra.
Podskakujesz z rado
ści i uderzasz głową w wielką lampę wiszącą u góry.
Lampa spada na pod
łogę, pociągając za sobą czajniczek do parzenia herbaty.
Wszyscy s
ą rozgniewani na ciebie, ale ty śmiejesz się, idąc na górę.
Wiesz,
że jesteś nikim i nie masz niczego.
I wiesz ju
ż, że ,,być nikim” i ,,nie mieć niczego” daje niezmierzoną wolność.
Page 5 of 5
44opowiesci
2011-01-17