Abby Green
Światła Londynu
PROLOG
Siena DePiero ścisnęła mocno dłoń swojej starszej siostry, kiedy wyszły z palazzo. Chociaż
miała już dwanaście lat, a Serena czternaście, nadal instynktownie szukały wsparcia u siebie
nawzajem. Tego dnia ich ojciec czuł się nie najlepiej i targały nim wyjątkowo silne emocje. Szofer
czekał na nich przy otwartych drzwiach samochodu, a czujni ochroniarze jak zwykle czaili się w
pobliżu.
Ledwie kilka metrów dzieliło ich od auta, gdy niespodziewanie młody ciemnowłosy
mężczyzna, który jakby wyrósł spod ziemi, zablokował im drogę. Młodzieniec nerwowo
gestykulował i nazywał ojca Sieny „papa". Dziewczynki natychmiast otoczyli ochroniarze,
oddzielając je od całej sceny.
Zaciekawiona Siena wyciągnęła szyję, żeby wyjrzeć zza potężnie zbudowanego mężczyzny
zasłaniającego jej widok. Podobieństwo między jej ojcem a młodym nieznajomym było uderzające.
Nagle rozległ się głuchy odgłos i młody człowiek upadł na ziemię z twarzą zalaną krwią. Ich ojciec
go uderzył.
Siena jeszcze mocniej ścisnęła dłoń Sereny, zszokowana tym brutalnym pokazem siły.
Tymczasem ojciec spojrzał na nie i machnął, dając do zrozumienia, żeby za nim podążyły.
Ponieważ przejście było wąskie, nie mogły minąć leżącego na ziemi chłopaka, zrobiły więc duże
kroki nad jego nogami. Siena była zbyt przerażona, żeby spojrzeć mu w twarz.
Już w samochodzie, po tym, jak ojciec wydał polecenia swoim pracownikom, usłyszała
krzyk młodzieńca.
- Mam na imię Rocco! Jestem twoim synem, draniu!
Odruchowo obejrzała się za siebie i zobaczyła, jak ochroniarze odciągają szamoczącego się
chłopaka gdzieś na bok. Poczuła mdłości. Serena siedziała jak skamieniała i patrzyła przed siebie.
Mimo to ani na moment nie przestała ściskać dłoni siostry.
Ojciec chwycił ją za ucho i w bolesny sposób zmusił, by odwróciła głowę. Siena nie
otworzyła jednak ust. Wiedziała, że jej krzyk tylko pogorszyłby sytuację.
- Co ty wyprawiasz?
- Nic takiego, ojcze.
Jego twarz wykrzywiała wściekłość.
- Nie zapominaj, co grozi za nieposłuszeństwo.
Serena ściskała ją tak mocno, że Siena omal się nie rozpłakała.
- Tak, ojcze.
Po krótkiej napiętej chwili ojciec w końcu ją puścił, po czym stracił zainteresowanie
córkami. Siena dobrze wiedziała, co by się stało, gdyby doprowadziła ojca do ostateczności.
Musiałaby patrzeć, jak każe jej siostrę. Zawsze tak robił, ponieważ uważał, że to zabawne.
Przez całą podróż dziewczynki trzymały się mocno za ręce.
T L R
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Andreas Ksenakis zirytował się, gdy gwałtowny dreszcz ekscytacji przeszył jego ciało. Nie
zamierzał przyznać, nawet sam przed sobą, jak ważny był dla niego ten moment. Nie miał jednak
wyjścia. Oto patrzył na kobietę, która oskarżyła go o gwałt wyłącznie dlatego, że nie chciała stracić
w oczach ojca. To przez nią został ciężko pobity, stracił pracę i musiał przenieść się na drugi
koniec świata.
Mimo wszystko prezentowała się niezwykle wytwornie. Właściwie była bardziej
olśniewająca niż pięć lat temu, kiedy poznał ją jeszcze jako nastolatkę. Jej jasne włosy, upięte w
kok na czubku głowy, wydawały się niemal białe w intensywnym świetle żyrandoli. Zachowywała
się równie wyniośle jak wtedy na sali balowej w Paryżu, gdzie ujrzał ją po raz pierwszy.
Szlachetne rysy młodej kobiety zdradzały wysokie pochodzenie, które zawdzięczała
zarówno włoskim przodkom, jak i angielskiej matce spokrewnionej z rodziną królewską. Miała
bardzo jasną cerę, delikatną jak płatki róż. Na wspomnienie jej dotyku Andreas poczuł znajome
ciepło w lędźwiach. Zacisnął jednak pięści, przywołując całą złość, jaką mógł z siebie wykrzesać.
W tej samej chwili ona odwróciła się w jego stronę, więc wyraźnie ujrzał te duże, niebieskie
oczy okolone długimi, ciemnymi rzęsami. Bez względu na to, jak bardzo pragnął pocałować jej
pełne, różowe wargi, pamiętał o powściągliwości. Musiał zapanować nad pożądaniem, żeby
zrealizować swój plan.
Wiedział, że jedynym sposobem na zaspokojenie swoich żądz było zaciągnięcie jej do
sypialni. Odzyska spokój dopiero wtedy, gdy skończy to, co zaczęli tamtego dnia, kiedy
zrujnowała jego życie. Zabawiła się jego kosztem, ponieważ była znudzona i ciekawa tego, co nie-
znane. Ponieważ ona mogła wszystko, a on był nikim.
Obecnie sytuacja wyglądała zdecydowanie inaczej. Właściwie można było powiedzieć, że
zamienili się rolami. Podczas gdy on zaszedł bardzo daleko i zdobył wiele, Siena DePiero znalazła
się na samym dnie. Właściwie miała teraz niższy status społeczny niż on kiedykolwiek wcześniej.
Była całkiem bezbronna i słaba.
Niestety nadal potrafiła wywrzeć na niego silny wpływ. Nie dość, że bardzo go pociągała, to
jeszcze był o nią zazdrosny, kiedy inni mężczyźni zgromadzeni w sali wodzili za nią wzrokiem. A
przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Wytłumaczył sobie, że te wszystkie emocje pojawiają się
tylko dlatego, że tak bardzo zależy mu na zemście.
Nieco spokojniejszy kolejny raz odszukał ją wzrokiem i postanowił zaczekać, aż podejdzie
do niego wystarczająco blisko.
T L R
Siena DePiero próbowała przecisnąć się przez tłum tak, żeby nie nadepnąć nikomu na stopę,
gdy przejście zablokował jej mężczyzna o szerokiej, umięśnionej klatce piersiowej. Uniosła głowę,
omiatając wzrokiem czarny garnitur i biały krawat. Już miała otworzyć usta, żeby się odezwać,
kiedy nagle zaparło jej dech.
Stała naprzeciwko ostatniego człowieka na świecie, którego miała ochotę teraz widzieć. Jak
na złość Andreas Ksenakis prezentował się doskonale. Był bardziej męski, niż zapamiętała, i tak
samo przystojny jak zawsze, a do tego patrzył na nią z taką nienawiścią, że omal nie zaczęła
płakać.
- Proszę, proszę - odezwał się, jakby od niechcenia. - Kto by przypuszczał, że spotkamy się
w takich okolicznościach.
Siena czuła na sobie jego palący wzrok, gdy uważnie przyglądał się jej strojowi kelnerki
składającemu się z białej koszuli, czarnych spodni i krawata w tym samym kolorze. Znalazła się
pod jego urokiem dokładnie tak samo jak pięć lat temu i w żaden sposób nie mogła temu zaradzić.
Jak zahipnotyzowana przyglądała się jego twarzy: niesamowicie niebieskim oczom, wysokim
kościom policzkowym, silnie zarysowanej kwadratowej szczęce i wydatnym, niezwykle
seksownym ustom.
Mimo wpływu, jaki na nią wywierał, spróbowała zapanować nad emocjami, po czym
zwróciła się do niego:
- Pan Ksenakis. Jak miło znowu pana widzieć.
Mężczyzna wybuchł śmiechem.
- Nawet teraz brzmisz, jakbyś witała mnie na jednym ze swoich przyjęć, chociaż serwujesz
drinki ludziom, których dawniej na nie zapraszałaś.
Siena wzdrygnęła się nieznacznie. Miała do czynienia ze znacznie silniejszym i
zdecydowanie bardziej bezwzględnym mężczyzną niż ten, którego poznała w Paryżu. W
zaskakująco krótkim czasie Ksenakis wspiął się na szczyt i został jednym z najbardziej
wpływowych hotelarzy na świecie. W mediach rozpływano się nad nim z zachwytu.
- Schlebia mi, że mnie pamiętasz. W końcu spotkaliśmy się tylko raz, chociaż w dość...
wyjątkowych okolicznościach.
Wiedziała, że z niej drwił.
- Oczywiście, że pamiętam - rzuciła pospiesznie, unikając jego wzroku.
Ze zdenerwowania zaczęły jej się trząść ręce, a razem z nimi także taca z licznymi
kieliszkami.
T L R
Ksenakis wziął od niej tacę, zanim zdążyła zaprotestować, po czym odstawił ją na najbliższy
stolik. Wtedy sprężystym krokiem podszedł do nich jej szef, który posłał jej groźne spojrzenie, po
czym uśmiechnął się służalczo do Andreasa.
- Panie Ksenakis, czy wszystko w porządku? Czy mój personel zaniedbał swoje obowiązki...
- Nie - przerwał mu ostro przystojny biznesmen. - Nic się nie stało. Po prostu rozmawiam z
panią...
Siena nie chciała, żeby wymówił to znienawidzone nazwisko, więc czym prędzej wtrąciła
się do rozmowy.
- Panie Ksenakis, jeśli pan pozwoli, wrócę teraz do pracy. - Chwyciwszy tacę, czym prędzej
oddaliła się na nogach jak z waty.
Andreas powiódł za nią wzrokiem, wściekły na niskiego, pulchnego faceta za to, że miał
czelność im przerwać. Ten jednak nie zamierzał zostawić go w spokoju.
- Najmocniej przepraszam, panie Ksenakis. Panna Mancini jest nowa...
Andreas machnął ręką.
- Nic się nie stało. - Spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy. - Powiedział pan, że ma na
nazwisko Mancini?
- Zgadza się. - Mężczyzna uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym dodał ściszonym
głosem: - Jej wygląd działa na naszą korzyść. Moim zdaniem mogłaby pracować jako modelka.
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego przyjęła pracę kelnerki. Ale ja nie narzekam. Działa na
klientów jak lep na muchy. Ciągle ktoś próbuje zdobyć ode mnie jej numer telefonu.
- Mam nadzieję, że nikt go od pana nie otrzymał - powiedział Andreas stanowczo.
Mężczyzna poczerwieniał na twarzy.
- Oczywiście, że nie, panie Ksenakis. Za kogo mnie pan uważa? Zapewniam, że prowadzę tę
działalność...
- Proszę sobie darować - przerwał mu Andreas. - Sam się upewnię, kiedy wezmę pańską
firmę pod lupę.
Po tych słowach zrobił w tył zwrot i ruszył w kierunku, w którym udała się Siena. Skoro już
ją znalazł, nie zamierzał pozwolić jej zniknąć.
Kilka godzin później Siena przemierzała ulice Mayfair skąpane w blasku księżyca. Nadal
nie mogła uwierzyć, że spotkała Andreasa Ksenakisa właśnie tutaj, w Londynie, dokąd uciekła
przed przeszłością w poszukiwaniu spokoju.
Doskonale pamiętała tamto wydarzenie sprzed pięciu lat, które trudno było nazwać
romansem ze szczęśliwym zakończeniem. Bez trudu potrafiła przywołać z pamięci twarz Andreasa
wykrzywioną złością, gdy przyciągając sukienkę do nagich piersi, wydusiła drżącym głosem:
T L R
„Masz rację, ojcze, on mnie zaatakował. Nie mogłam nic zrobić...". Próbował zaprzeczać. Nazwał
ją oszustką. I miał rację. Tak bardzo go wtedy pragnęła.
Ale myśl o straszliwej karze, którą wymierzyłby jej ojciec, gdyby wyznała prawdę,
popchnęła ją do kłamstwa. Chociaż czuła do siebie wstręt i uważała, że zachowuje się jak
najgorszy tchórz, oskarżyła niewinnego człowieka.
Zadrżała na wspomnienie tamtego dnia. Oddałaby wiele, by móc o nim zapomnieć.
Wiedziała jednak, że to niemożliwe. I to nie tylko z powodu tego, co zrobiła. Zanim ojciec
przyłapał ich w niedwuznacznej sytuacji, Siena rozpływała się pod dotykiem Andreasa. Działał na
nią jak magnes. Traciła przy nim zdrowy rozsądek. Pragnęła jego pieszczot bardziej, niż to
wydawało jej się możliwe.
Może właśnie dlatego, kiedy czytała artykuły o jego kolejnych sukcesach, czuła ulgę, a
nawet zadowolenie. Cieszyła się, że mu się wiodło, ponieważ im wyższy zdobywał szczyt, tym
cichsze stawały się jej wyrzuty sumienia. Z tą myślą stanęła pod wiatą przystanku, gdy nagle przy
krawężniku zatrzymał się srebrny sportowy samochód. Jej serce zabiło mocniej, jeszcze zanim
ujrzała, kto siedzi za kierownicą.
Szyba zjechała w dół i Siena zobaczyła przystojną twarz Andreasa Ksenakisa. Instynktownie
cofnęła się o krok. Zrozumiała, że spotkanie w hotelu nie było przypadkowe. Najwyraźniej
zamierzał wykorzystać kiepskie położenie, w którym się znalazła, i odegrać się na niej.
Zanim zdążyła obmyślić plan ucieczki, wysiadł z samochodu, podszedł do niej i chwycił ją
pod ramię.
- Zapraszam. - Uśmiechnął się swobodnie, jakby odbieranie kobiet z przystanków
autobusowych było dla niego czymś całkiem normalnym. - Pozwól, że cię podwiozę.
Chociaż Siena marzła w cienkiej dżinsowej kurtce, nie zamierzała skorzystać z jego
propozycji.
- Dziękuję, ale nie skorzystam. Za chwilę mam autobus.
Andreas potrząsnął głową, a jego oczy błysnęły groźnie. Chociaż spróbowała wyswobodzić
się z jego uścisku, nie puścił jej ręki.
- Chodźmy, signorina DePiero. Nadjeżdża autobus, więc musimy ruszać.
Siena zerknęła na zbliżający się dwupiętrowy pojazd, po czym usłyszała głośny dźwięk
klaksonu. Kierowca patrzył na nich z niezadowoleniem, podobnie jak ludzie czekający na
przystanku.
- Nie testuj mnie, Sieno - wycedził przez zęby Andreas. - Nie zamierzam odpuścić.
Gdy kierowca autobusu zatrąbił ponownie, Siena podjęła decyzję i pozwoliła się
zaprowadzić do samochodu. Andreas pomógł jej wsiąść, po czym zajął miejsce obok niej.
T L R
- Zapnij pasy - poinstruował ją oschle. - A może spodziewasz się, że zrobię to za ciebie?
- Nie bądź śmieszny - rzuciła gorzko, zapinając.
Andreas sprawnie włączył się do ruchu i prawie natychmiast utknęli w korku. Minęło wiele
czasu, odkąd Siena po raz ostatni podróżowała w tak luksusowych warunkach. Jednak zamiast
rozkoszować się wygodą skórzanego fotela, zacisnęła pięści, próbując zebrać myśli.
- Wypuść mnie, proszę. Sama trafię do domu - odezwała się stanowczo.
- Szukałem cię przez pół roku, więc teraz nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Te słowa tylko potwierdziły jej najgorsze obawy. A zatem miała rację. Nie spotkali się
przypadkiem.
- Szukałeś mnie? - zapytała znacznie ciszej.
Skinął głową.
- Odkąd usłyszałem w wiadomościach o zniknięciu twojego ojca i upadku waszego
rodzinnego imperium.
Siena objęła się mocno. Rzeczywiście sześć miesięcy temu ojciec przepadł bez wieści i
zostawił ją oraz Serenę w poważnych tarapatach finansowych.
- Chyba zgodzisz się, że mamy niedokończone sprawy - kontynuował bez zająknięcia, kiedy
ona próbowała zrozumieć, co nim kierowało.
Sienę ogarnęła panika. Nie była gotowa stawić czoło przeszłości.
- Chyba jednak się nie zgodzę. Będzie lepiej dla wszystkich, jeśli mnie teraz wypuścisz.
Andreas zignorował jej słowa, o czym świadczyło jego kolejne pytanie.
- Gdzie mieszkasz? Jeśli nie podasz mi adresu, przez całą noc będziemy jeździć w kółko po
Londynie.
Siena zacisnęła mocno zęby, obserwując, jak jego długie palce obejmują kierownicę.
Zaczynała odnosić wrażenie, że ma do czynienia z człowiekiem równie bezwzględnym jak jej
ojciec - jeśli nie bardziej. Przerażona pomysłem krążenia po ulicach miasta przez całą noc
ostatecznie uległa i podała adres.
- To chyba nie było takie trudne, prawda?
Przez kilka minut jechali w milczeniu, pogrążeni w napiętej atmosferze. W końcu Andreas
postanowił przerwać katusze.
- Od kiedy używasz nazwiska Mancini?
Spojrzała na niego.
- Rozumiem, że przepytałeś mojego szefa... - mruknęła z irytacją.
- To nieistotne. Odpowiedz.
Siena westchnęła przeciągle.
T L R
- To panieńskie nazwisko mojej babki. Przyjęłam je, bo zależało mi na anonimowości.
- To zrozumiałe - powiedział beznamiętnym głosem.
- Daj spokój - warknęła. - W ogóle nie powinieneś był mnie szukać.
- Jestem tylko zatroskanym przyjacielem, który bardzo chciał się przekonać, jak sobie
radzisz.
Siena prychnęła pogardliwie.
- Przyjaciel? A to dobre. Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek zasłużył sobie na to
miano. - Prędzej nazwałaby go wrogiem niż choćby dobrym znajomym.
- W sumie masz rację. Gdyby łączyła nas przyjaźń, nigdy nie oskarżyłabyś mnie o gwałt,
żeby zachować twarz przed swoim ojcem.
Siena pobladła.
- Przekręcasz moje słowa.
Andreas zacisnął mocno zęby.
- Powiedziałaś, że cię napadłem, podczas gdy ledwie minutę wcześniej błagałaś...
- Przestań! - krzyknęła zrozpaczona.
W jej wspomnieniach odżył Andreas Ksenakis przyciskający ją do szezlongu. Pragnęła
poczuć jego ręce w każdym zakamarku swojego ciała. I gdy wsunął dłoń pomiędzy jej rozpalone
uda, nie wytrzymała i powiedziała mu dokładnie, na co miała ochotę.
- Dlaczego? Nie możesz znieść prawdy? Myślałem, że zostałaś ulepiona z twardszej gliny,
jak na członka rodziny DePiero przystało. Tamtej nocy jednak pokazałaś, jaka jesteś naprawdę.
Siena ponownie utkwiła spojrzenie w przyciemnionej szybie. Nie miała żadnego
usprawiedliwienia na swoje zachowanie tamtego wieczoru. W końcu to ona błagała Andreasa, żeby
się z nią kochał. Ona pierwsza go pocałowała.
Kiedy samochód zahamował na czerwonym świetle, poczuła pokusę, żeby uciec. Chwyciła
klamkę przy drzwiach, ale w tej samej chwili Andreas ścisnął mocno jej ramię. Natychmiast jej
ciało przeszył elektryzujący dreszcz podniecenia. Odepchnęła jego rękę, a on ponownie skupił się
na prowadzeniu. Ten krótki kontakt fizyczny wystarczył jednak, by jej uzmysłowić, jak silnie
działał na nią ten arogancki mężczyzna.
Wkrótce zatrzymali się przed luksusowym apartamentowcem w jednej z eleganckich
dzielnic. Andreas szybko wysiadł z auta, otworzył drzwi od strony pasażera i podał Sienie rękę,
żeby pomóc jej wysiąść. Ale ona nie ruszyła się z miejsca.
- Ja tu nie mieszkam - wydukała, zapadając się głębiej w fotel.
- Ale ja tak. Uznałem, że skoro i tak jesteśmy w okolicy, to możemy wpaść do mnie na kawę
i powspominać dawne czasy.
T L R
Siena spojrzała na niego lodowatym wzrokiem.
- Nigdzie z tobą nie idę. Odwieź mnie do domu.
- Najpierw nie mogłem cię namówić, żebyś wsiadła do samochodu, a teraz nie chcesz z
niego wysiąść - powiedział rozbawionym głosem. - No ale, jak to mówią, kobieta zmienną jest...
Zanim zdążyła się zorientować w sytuacji, Andreas sięgnął w dół i odpiął jej pas. Gdy jego
twarz znalazła się tak blisko, zadrżała. Pachniał dokładnie tak, jak zapamiętała; cudownie,
zmysłowo, odurzająco.
- Panie Ksenakis? - zawołał nagle ktoś zmierzający w ich stronę. - Odstawić auto?
- Tak, proszę, Tom - odparł Andreas, nie odrywając oczu od swojej towarzyszki. - Nie
parkuj nigdzie daleko. Panna DePiero nie zagości u nas długo.
- Oczywiście.
Ponieważ mężczyzna imieniem Tom stał teraz tuż obok nich, to Siena nie zamierzała robić
sceny. Ostatecznie nowe życie nie sprawiło, że zapomniała o zasadach savoir-vivre'u, które
wpajano jej od dzieciństwa.
- Dobrze, niech będzie szybka kawa.
Niechętnie chwyciła jego dłoń, po czym oboje ruszyli w kierunku drzwi, które otworzył dla
nich konsjerż.
Dopiero w windzie Siena spróbowała wyrwać rękę z mocnego uścisku Andreasa - na
próżno. Zamiast ją puścić, Andreas uniósł jej dłoń i przyjrzał się jej uważnie. Delikatnie
rozprostował przykurczone palce i powiódł wzrokiem po zaczerwienieniach i otarciach
świadczących o tym, jak ciężko ostatnio pracowała. Dawniej, gdy opływała w dostatki, zawsze
miała wypielęgnowane dłonie, ale od pewnego czasu były w opłakanym stanie. Co gorsze, wróciła
do nieeleganckiego nawyku z dzieciństwa, a mianowicie ponownie zaczęła obgryzać paznokcie.
Nie mogła dłużej znieść jego dotyku, więc szarpnęła mocniej i tym razem zdołała się
wyswobodzić.
- Nie rób tego więcej.
- Nie sądziłem, że kelnerki tak niszczą sobie ręce - powiedział szorstko.
- To nie jest moja jedyna praca - odparła Siena grobowym głosem. - Zatrudniłam się jako
sprzątaczka w hotelu na dzienną zmianę. Nie potrzebuję twojej litości.
- Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ci współczuć. Dobrze wiem, jaka jesteś. Pirania
ma więcej wrażliwości niż ty.
Siena nie rozumiała, dlaczego jego słowa sprawiły jej tak dotkliwy ból. Tak czy inaczej,
poczuła ulgę, gdy stracił zainteresowanie nią w momencie, w którym winda się zatrzymała.
T L R
Wysiedli na ostatnim piętrze i ruszyli do jedynych drzwi widocznych w głębi korytarza.
Najwyraźniej penthouse Andreasa zajmował całe piętro.
Za drzwiami jej oczom ukazał się ogromny salon urządzony z gustem i wyczuciem.
Powściągliwa elegancja mebli stanowiła tło dla antyków, kosztownych dzieł sztuki oprawionych w
złote ramy i przepięknie zdobionych dywanów. Chociaż przywykła do luksusu, Siena szeroko
otworzyła oczy z podziwu.
Czym prędzej przywołała się jednak do porządku i niepewnie zerknęła na Andreasa, który
stał z rękami w kieszeniach i obserwował ją uważnie.
- Naprawdę mnie zadziwiasz - powiedział z przekąsem. - Z tą twarzą niewiniątka i tymi
wystudiowanymi gestami sprawiasz wrażenie niezwykle delikatnej i wrażliwej osóbki. Jesteś
doskonałą aktorką.
Siena nie mogła pogodzić się z tym, co o niej myślał, ale wiedziała, że zasłużyła sobie na tak
surowy osąd. Nie zamierzała także wyprowadzać go z błędu. Zamiast tego rozłożyła ręce i
delikatnie wzruszyła ramionami.
- Cóż mogę dodać? Rozgryzł mnie pan, panie Ksenakis.
Mężczyzna podszedł do barku, wziął dwie szklanki i nalał do nich alkohol.
- Wiem, że obiecałem kawę, ale to porto jest wyśmienite. Musisz go spróbować. Poza tym
mów mi po imieniu. Podczas naszego pierwszego spotkania nie miałaś z tym najmniejszego
problemu. Zatem nie pan Ksenakis tylko Andreas. Zgoda?
Siena przyjęła szklankę szczęśliwa, że może choć przez moment zająć czymś drżące dłonie,
a wtedy on wskazał zestaw wypoczynkowy składający się z dwóch foteli i kanapy, a także niskiego
stolika kawowego.
- Usiądź, proszę. Czuj się jak u siebie.
Na sztywnych nogach podeszła do fotela i usiadła na brzegu, podczas gdy Andreas rozsiadł
się wygodnie na kanapie i wyciągnął nogi, tak że znalazły się niebezpiecznie blisko jej stóp. Jego
uśmiech wprawił ją tylko w jeszcze większe zdenerwowanie. Nie wiedziała, czego powinna się po
nim spodziewać.
- Nie musisz się tak odsuwać - mruknął przeciągle. - A może nadal sądzisz, że możesz się
czymś ode mnie zarazić?
T L R
ROZDZIAŁ DRUGI
- Nie bądź śmieszny - odparła pospiesznie Siena, zażenowana wszystkimi kłamstwami, które
wypowiedziała, żeby chronić siostrę.
Tamtej nocy w Paryżu wszystko poszło nie tak. Zasłużyła sobie na nienawiść tego
mężczyzny, bez względu na to, jakie miała intencje. Nie zamierzała się teraz tłumaczyć, zwłaszcza
że prawdopodobnie i tak by jej nie uwierzył. Gdyby poznał prawdę, pewnie śmiałby się długo.
- Dlaczego wyjechałaś z Włoch? - zapytał niespodziewanie, wyrywając ją z zamyślenia.
Siena przyjęła zmianę tematu z ulgą, lecz bez entuzjazmu. Nienawidziła tego uczucia
upokorzenia, które towarzyszyło jej, odkąd okazało się, że ojciec doprowadził rodzinną firmę do
bankructwa, a cały ich majątek, łącznie z zabytkowym palazzo, został przejęty przez banki.
- Jak zapewne się domyślasz, mnie i siostrę zaczęto traktować jak trędowate. Wykluczono
nas ze wszystkich kręgów towarzyskich i zamknięto przed nami wszystkie drzwi.
Andreas ściągnął brwi.
- No tak. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie miałem pojęcia o ciemnych interesach
twojego ojca. Od lat zajmował się stręczycielstwem, handlem narkotykami i korupcją w świecie
polityki. Rozumiem, dlaczego ludzie nie chcieli mieć z wami nic wspólnego.
Sienie zrobiło się gorąco i zaczęło jej brakować powietrza. Jej ojciec korzystał z usług
prostytutek jeszcze przed śmiercią swojej żony. Miał nawet syna z jedną z nich. Jednak czarę
goryczy przelało jego zniknięcie, gdy postanowił uchylić się przed wymiarem sprawiedliwości.
Nikt nie znał miejsca jego pobytu, a Siena miała nadzieję, że nie zobaczy go nigdy więcej.
Mimo upływu czasu wciąż nie mogła przestać myśleć o dziesiątkach bezbronnych kobiet,
torturowanych i poniżanych. A jej ojciec odpowiadał za ich cierpienie.
Jej twarz musiała zdradzać emocje, ponieważ Andreas powiedział cicho:
- Grzechy twojego ojca nie są twoimi.
Sienę zaskoczyły te słowa.
- Chyba nie wszyscy by się z tobą zgodzili.
- Dziennikarze mocno dali ci się we znaki? - Kiedy skwitowała jego pytanie wzruszeniem
ramion, dodał: - Załatwiałem wtedy interesy w Ameryce Południowej, więc sporo mnie ominęło.
Nie przeglądałem regularnie prasy i rzadko oglądałem wiadomości.
Siena wspomniała ciągnące się w nieskończoność dni, kiedy z pierwszych stron gazet
krzyczały takie nagłówki jak „Koniec dziedziczek", „Kto poślubi byłe bogaczki?", „Siena DePiero
przyłapana na gorącym uczynku kilka dni po zniknięciu jej ojca!". Wtedy zrozumiała, że
T L R
najwyższa pora opuścić Włochy. Musiała to zrobić, tym bardziej że Serena znalazła się na granicy
obłędu.
- Nie cackali się z nami - powiedziała cicho bezbarwnym głosem, który zaskoczył Andreasa.
Gdy kolejny raz uważnie przyjrzał się jej twarzy, uległ jej czarowi. Chociaż nie nosiła
makijażu, jej skóra lśniła naturalnym blaskiem. Była zjawiskowa. Na dodatek jej ciało było teraz
znacznie bardziej zaokrąglone niż kiedy była nastolatką, co tylko dodawało jej seksapilu.
Przez ostatnie pięć lat na swoje partnerki wybierał wyłącznie brunetki i rude, wmawiając
sobie, że tylko takie kobiety są w jego typie. Ale gdy tak na nią patrzył, zrozumiał, że się
okłamywał. Ta blondynka idealnie odpowiadała jego gustom i jak żadna inna rozbudzała w nim
pożądanie. Nie zamierzał się z tym jednak obnosić.
- Za przyszłość - powiedział, unosząc szklankę w geście toastu - cokolwiek nam przyniesie...
Sienie nie podobało się, że uwzględnił ją w swych planach, więc nie uniosła szkła tak jak
Andreas, tylko jednym haustem opróżniła jego zawartość. Poczuła, jak alkohol spływa jej do
żołądka, roztaczając przyjemne ciepło. Nie delektowała się nim jednak długo, ponieważ
przypomniała sobie o Serenie. Wyobraziła sobie Siostrę wpatrującą się w duże okno z widokiem na
panoramę Londynu.
- Naprawdę muszę już iść. Czeka mnie jutro wczesna pobudka - oświadczyła, wstając.
Andreas podniósł się niespiesznie, po czym stanął naprzeciwko niej i przez pewien czas
tylko na siebie patrzyli.
- W porządku - mruknął, kiedy napięcie stało się nieznośne. Podszedł do telefonu stojącego
na kredensie i wybrał numer. - Zaraz będę na dole. Podstaw, proszę, samochód pod główne
wejście. Dziękuję.
Potem podał Sienie ramię, a gdy oparła na nim rękę, ruszył do wyjścia. Dziewczyna była
zdezorientowana. Nie wiedziała, co sądzić o tym spotkaniu. Z jednej strony czuła ulgę, że
zakończyło się tak szybko, ale z drugiej doskwierał jej niedosyt. Ale czego się spodziewała?
Kłótni? Dłuższej rozmowy? Pojednania?
Oczywiście Andreas nie zamierzał wypuścić z rąk swojej zdobyczy, niemniej zjechał razem
z nią windą na dół, zaprowadził do samochodu i pomógł wsiąść do środka. Z kolei Siena nie
odezwała się słowem, a potem usiadła sztywno na skórzanym fotelu, wpatrując się w bliżej
nieokreślony punkt w oddali.
Dopiero po kilku minutach jazdy zdołała się odprężyć i oprzeć wygodnie.
- Siostra przyjechała z tobą do Londynu? - zapytał nagle Andreas, kolejny raz burząc jej
spokój.
T L R
- Nie... ona... - zaczęła bełkotliwie. - Serena zatrzymała się u swoich znajomych na południu
Francji.
Zerknął na Sienę; jej twarz przypominała kamienną maskę. Zawsze znacznie rzadziej niż jej
starsza siostra pojawiała się w kolumnach plotkarskich. Serena DePiero właściwie wcale nie in-
teresowała Andreasa. Zapytał o nią z grzeczności. Całkiem inaczej sprawa przedstawiała się ze
Sieną, która wolała szorować łazienki po innych ludziach, niż wrócić do wyższych sfer i stać się
obiektem niewybrednych plotek. Wykonywała pracę, którą przez całe życie zlecała innym. Tym
samym zasłużyła na jego szacunek.
Nie był z nią całkiem szczery, kiedy powiedział, że szukał jej od sześciu miesięcy. Nigdy
nie przestał o niej myśleć. Nawiedzała jego sny każdej nocy, odkąd spotkali się w Paryżu. Ale
dopiero pół roku temu udało mu się w końcu umocnić pozycję w świecie biznesu i mógł się skupić
na życiu osobistym.
Skoro przez dłuższy czas Andreas milczał, Siena odetchnęła z ulgą i skupiła się na widokach
za oknem. Ulewny deszcz, który zalewał wcześniej Londyn, zamienił się w drobny kapuśniaczek.
Ten widok wprawił ją w przygnębienie i pierwszy raz od wyjazdu z Włoch poczuła tęsknotę za
domem. Ale bez względu na wszystko nigdy nie zamierzała tam wracać.
W oddali zamajaczył znajomy widok nijakiego, szarego bloku stojącego pośrodku pustego
placu.
- Mieszkasz tutaj?
- Mam stąd blisko do metra i do autobusu - odparła zawstydzona.
Andreas potrząsał głową z niedowierzaniem, po czym wysiadł z samochodu, zabierając ze
sobą parasol. Otworzył drzwi dla Sieny i zaczekał, aż wysiądzie, chroniąc ją przed siąpiącym
deszczem. Silny podmuch wiatru zniszczył resztki ułożonej kilka godzin wcześniej fryzury.
- Dziękuję, że mnie podwiozłeś...
Nie skończyła zdania. Zamiast tego minęła go i ruszyła przed siebie w nadziei, że zostawi ją
w spokoju. Niestety niemal natychmiast usłyszała jego kroki. Odwróciła się więc na pięcie i
spojrzała mu prosto w oczy.
- Dokąd się wybierasz?
- Nie pozwolę, żebyś sama poruszała się po tej podejrzanej okolicy - powiedział ponuro.
Siena uniosła dumnie głowę.
- Mieszkam tutaj od kilku miesięcy i jakoś sobie radzę. Mogę cię zapewnić, że...
Ale Andreas nie słuchał. Chwycił ją pod ramię i poprowadził przez podwórze usiane
śmieciami.
T L R
Zachowywał się w tej chwili tak samo jak jej ojciec. W Sienie zaczęła narastać irytacja.
Dlatego, kiedy stanęli pod gołą żarówką zwisającą smętnie na kablu nad wejściem, odsunęła się od
niego gwałtownie.
- Tutaj się pożegnamy.
Andreas złożył parasol, po czym skinął na młodego chłopaka czającego się w kącie.
Wręczył mu złożony banknot i parasol.
- Popilnujesz mojego samochodu? - zapytał.
Nastolatek spojrzał na banknot z szeroko otwartymi ustami, po czym energicznie skinął
głową. Chwycił parasol i stanął na straży auta. Siena westchnęła ciężko, gdy zrozumiała, że natręt
nie zamierza się łatwo poddać.
- Może mi nie uwierzysz, ale winda nie działa, a ja mieszkam na czternastym piętrze.
Mężczyźnie nawet nie drgnęła powieka.
- Prowadź - polecił.
Ruszyła energicznie w górę. W połowie drogi nieco zwolniła, a na dziesiątym piętrze
sapnęła głośno. Zrobiło jej się gorąco, a kilka kosmyków przykleiło się do jej zroszonego potem
czoła.
- Jesteśmy na miejscu - wydyszała. - Skoro odprowadziłeś mnie pod same drzwi, nic mi już
nie grozi. A zatem do widzenia.
Poza delikatnie zmierzwionymi włosami wspinaczka nie zostawiła żadnego śladu na
Andreasie. Gdzieś po drodze musiał jednak znaleźć czas, by poluzować krawat i rozpiąć koszulę
pod szyją, ponieważ Siena wyraźnie widziała kawałek oliwkowej skóry porośniętej ciemnymi
włosami. Na ten widok ścisnął jej się żołądek. Rozproszona nie zorientowała się nawet, kiedy
Andreas wyjął klucze z jej odrętwiałych palców.
- Lepiej wejdźmy do środka - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Siena posłusznie spełniła jego polecenie, chociaż nie znosiła, kiedy jej rozkazywał. Tak
bardzo przypominał wtedy jej ojca.
Kiedy weszli do pustego pokoju wyłożonego poplamioną wykładziną, zapaliła małą lampkę,
która rozbłysła wątłym światłem. Biorąc od niego klucze, podjęła kolejną próbę, żeby się go
pozbyć.
- Nic mi tutaj nie grozi. Wyjdź, proszę.
Ale Andreas tylko zamknął za sobą drzwi.
- To musi być dla ciebie ciężkie... - przemówił łagodnie.
T L R
W rzeczywistości o niczym nie miał pojęcia. Nie wiedział, z jaką radością zrzuciła jarzmo
dawnego życia. Pożegnanie z przeszłością okazało się znacznie łatwiejsze, niż mogła się tego
spodziewać.
- Zaraz muszę się położyć. Jutro czeka mnie pracowity dzień.
Andreas ani drgnął. Świdrował ją wzrokiem tak przenikliwie, że przeniknął ją dreszcz.
- Proszę - szepnęła zdesperowana.
- A gdybyś nie musiała wstać wcześnie rano?
- Chyba nie rozumiem... Poza tym to niemożliwe. Zaczynam pracę o szóstej trzydzieści.
Dojazd zajmuje mi godzinę...
Andreas uniósł rękę, żeby jej przerwać. Jego przystojna twarz wydawała się bardzo surowa
w słabym świetle. Siena wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana.
- Chodzi mi o to, że masz wybór. Chciałbym zaproponować ci rozwiązanie alternatywne.
Jego wymowny uśmiech nie pozostawiał złudzeń, czego od niej oczekiwał. Jakiś czas temu
jeden z gości hotelowych złożył jej podobną ofertę, kiedy ścieliła jego łóżko, z tą różnicą, że był
bardziej bezpośredni.
Narastający wstyd i odraza kazały jej się od niego cofnąć.
- Jeśli sugerujesz to, co myślę, to chyba nie rozumiesz słów: „wyjdź stąd, proszę".
Gdy Andreas ruszył w jej stronę, przerażona zrobiła krok w tył. Ale to go nie powstrzymało.
Wsunął palec pod jej brodę i zmusił, żeby na niego spojrzała.
- Chociaż udajesz oburzoną, twoje ciało cię zdradza. Wtedy w Paryżu angażowałaś się tak
samo jak ja. Nigdy przedtem ani potem nie widziałem tak podnieconej kobiety. Ale ty musiałaś
pozować przed ojcem na świętoszkę. Co by to było, gdyby cały świat się dowiedział, że
dziedziczka fortuny zabawia się z chłopakiem z pospólstwa?
Siena odepchnęła jego rękę. Nienawidziła emocji, które nią targały. Jak to możliwe, że w
takiej chwili, w obecności człowieka, który próbował ją poniżyć, pragnęła rzucić mu się na szyję?
- Wynoś się stąd, Ksenakis - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Rozpamiętywanie
przeszłości nie ma żadnego sensu.
- Nawet teraz, bez grosza przy duszy i nazwiska, które trzeba chronić, nie potrafisz zdobyć
się na przeprosiny - rzucił jej w twarz, nie kryjąc gniewu.
Siena poczuła ukłucie wstydu.
- Przepraszam - powiedziała bez przekonania.
Andreas uśmiechnął się kpiąco.
- Daruj sobie. Przecież widzę, że wcale nie żałujesz tego, co zrobiłaś.
T L R
Wykrzywiając twarz w grymasie, przypomniała sobie tamten ranek, kiedy zszokowana
obserwowała, jak Andreas opuszcza hotel z podbitymi oczami i opuchniętą twarzą. Zrozumiała
wtedy, że zajęli się nim ludzie ojca. Tak bardzo chciała go wtedy za wszystko przeprosić, ale nie
mogła wykrztusić nawet jednego słowa.
- Nigdy nie chciałam skłamać w sprawie tego, co wydarzyło się tamtej nocy - wyznała
szczerze, kuląc się pod jego mrocznym spojrzeniem. - Tak samo jak nie chciałam, żeby cię
zwolniono.
- I co z tego? Najpierw zabawiałaś się ze mną na szezlongu, potem w butiku, a na końcu w
swoim pokoju. Nudziło ci się, więc znalazłaś sobie rozrywkę. Ale gdy tylko wkroczył twój ojciec,
zrobiłaś wszystko, by nie pomyślał, że jego ukochaną córeczką mogą kierować dzikie żądze.
Oczywiście najłatwiej było oskarżyć nic nieznaczącego Greka pracującego w hotelu na godziwe
życie.
Siena pobladła. Nie mogła zadać kłamu jego słowom. Zrobiła wszystko, o co ją oskarżał -
zrobiła to jednak wyłącznie z troski o siostrę.
- Naprawdę wolisz wieść takie życie, niż schować dumę do kieszeni? - zapytał z
niedowierzaniem. - Nie tęsknisz za wylegiwaniem się do południa? Za wycieczkami do spa i
drogich butików? Nie chcesz odzyskać dawnej pozycji społecznej?
Skoro nie potraktował poważnie jej przeprosin, uniosła dumnie głowę.
- Wolę sprzątać twoje hotele, niż zgodzić się na to, co mi proponujesz. Nie jestem aż tak
zdesperowana, żeby zostać twoją kochanką.
Andreas uśmiechnął się drapieżnie.
- A moim zdaniem usychasz z tęsknoty za luksusem. Poza tym nie możesz zaprzeczyć, że
mnie pragniesz. Widzę to wyraźnie.
Sienę przeszył zimny dreszcz. Przestała się łudzić, że mogą się porozumieć. Temu
mężczyźnie zależało wyłącznie na tym, by ją upokorzyć. Tym bardziej nie mogła okazać słabości.
Gdyby to zrobiła, starłby ją w pył, ponieważ jedyne, na czym mu zależało, to zemsta.
- Rozumiem, że masz rozbuchane ego. Z tym większą przykrością informuję, że mnie nie
pociągasz. To prawda, że znalazłam się w kłopotliwym położeniu, ale poradzę sobie bez twojej
pomocy. Poza tym nie zostałabym twoją kochanką, nawet gdybyś był ostatnim mężczyzną na ziemi
- rzuciła uszczypliwie.
Andreas omal nie zaczął bić brawa po tak wspaniałym popisie sztuki aktorskiej.
- Kłamiesz - wycedził przez zaciśnięte zęby, a jego oczy błysnęły groźnie. Jednocześnie
zrobił krok w jej stronę, a ona się cofnęła. - I zamierzam ci to udowodnić...
T L R
Porwał ją w ramiona, jakby była szmacianą lalką, i przyciągnął do siebie. W tej samej chwili
Siena zaczęła toczyć wewnętrzną walkę z pożądaniem, które zamierzała zdusić w zarodku. Uniosła
rękę, żeby zasłonić usta, ale on najwyraźniej źle odczytał jej zamiary, ponieważ mocno ścisnął jej
nadgarstek.
- Nie wierzę, że chciałaś to zrobić.
- Nie chciałam... - zaprotestowała Siena, patrząc na jego ściągnięte usta. - Nie zamierzałam
cię uderzyć. Nawet mi to przez myśl nie przeszło - dodała z naciskiem, patrząc prosto w
ciemnoniebieskie oczy mężczyzny.
- Na pewno nigdy więcej nie będziesz miała ku temu okazji - warknął gniewnie.
Najwyraźniej jej nie uwierzył.
Chwilę później pochylił głowę i pocałował ją bez ostrzeżenia. Oszołomiona Siena poddała
się tej zmysłowej pieszczocie. Targające nią emocje były tak silne, że nawet nie zdała sobie
sprawy, w którym momencie przyłączyła się do gry.
Żaden inny mężczyzna nigdy nie zdołał rozbudzić w niej takiego pożądania jak Andreas
Ksenakis. Pragnęła go równie mocno jak tamtej nocy w Paryżu, o czym świadczyło pulsujące
ciepło rozchodzące się po całym jej ciele. W jego silnych ramionach czuła się jak w stalowej
klatce, z której nie miała ochoty uciec.
Nabrała głęboko powietrza w płuca, rozkoszując się zmysłowym męskim zapachem. Wtedy
przesunął językiem po jej wargach, a jedną ręką zaczął rozpinać guziki jej koszuli. Siena z
przerażeniem zdała sobie sprawę, że jej ciało reaguje tak, jakby należało do innej osoby - jakby
całkiem straciła nad nim kontrolę. I gdy poczuła powiew powietrza na nagiej skórze, zrozumiała,
że najwyższy czas, by się wycofać.
Odsunąwszy się od niego nieco, spojrzała w górę, w ciemnoniebieskie oczy. Całe szczęście
znalazła w sobie wystarczająco dużo siły, by go odepchnąć. Omal się przy tym nie przewróciła.
Czym prędzej chwyciła poły rozchełstanej koszuli i okryła się.
- Chcę, żebyś wyszedł - powiedziała stanowczo.
T L R
ROZDZIAŁ TRZECI
Andreas z niedowierzaniem wpatrywał się w kobietę ściskającą kurczowo swoją koszulę,
roztrzęsioną i bladą jak ściana. Zrobiło mu się duszno. Nie spodziewał się takiej reakcji. Właściwie
zachowywała się dokładnie na odwrót, niż oczekiwał. Ale miał przecież do czynienia z doskonałą
aktorką. Nie wolno mu o tym zapomnieć. Tym razem nie zamierzał pozwolić odprawić się z
kwitkiem.
- Dzisiaj nikt nie przyjdzie ci z pomocą - powiedział oschle. - Musisz się nauczyć ponosić
odpowiedzialność za swoje czyny.
Ponownie ruszył w jej stronę, ale gdy jej niebieskie oczy zalśniły jak gwiazdy, przystanął.
Nie był pewien, jak się zachować.
- Ciągle mnie pragniesz, Sieno - dodał, pozbywając się niedorzecznych wątpliwości. - Tym
bardziej nie zamierzam stąd wyjść bez ciebie. Musisz zapłacić za to, co mi zrobiłaś.
Siena otworzyła usta, ale prawie natychmiast je zamknęła. Nie widziała sensu w
prowadzeniu dyskusji z mężczyzną tak zdeterminowanym jak on. Miała niemal stuprocentową
pewność, że byłby skłonny przerzucić ją sobie przez ramię i wynieść z tego budynku, gdyby
doprowadziła go do ostateczności.
Jednak bardziej od jego nieustępliwości dziwiło ją, że tak łatwo uległa nastrojowi chwili i
przestała się kontrolować. Kolejny raz wyszła na kłamczuchę. Zarzekała się przecież, że go nie
pragnie, ale jej zachowanie temu przeczyło.
Nie mogła uwierzyć w swojego pecha. Raptem sześć miesięcy wcześniej uwolniła się spod
tyranii ojca i poznała smak wolności. Nie zdążyła nacieszyć się jeszcze nowym życiem, o którym
mogła decydować sama, gdy wkroczył do niego mężczyzna z jej okropnej przeszłości. Nie mogła
pozwolić, by kolejny raz ktoś przejął kontrolę nad jej losem.
- Jeśli sądzisz, że tak po prostu z tobą gdzieś pójdę, musisz być niezwykle arogancki -
rzuciła gniewnie.
Oczy Andreasa pociemniały.
- Zapłaciłem bardzo wysoką cenę, żebyś ty mogła wyjść przed ojcem na niewiniątko.
Straciłem pracę i możliwość zatrudnienia w każdym europejskim hotelu. Musiałem uciec do
Ameryki i tam zacząć wszystko od nowa.
- I dlatego mam zostać twoją kochanką? - wypaliła z szyderczym uśmiechem, żeby
zagłuszyć wyrzuty sumienia. - Jak ty to sobie wyobrażasz? Że zamkniesz mnie w swoim
apartamencie i będziesz wykorzystywał niczym zabawkę, ilekroć najdzie cię ochota?
T L R
- Nie powiem, żeby takie rozwiązanie nie było kuszące... - Uśmiechnął się groźnie. - Ale
inaczej to sobie wyobrażałem. Sądziłem, że od czasu do czasu pokażemy się razem na mieście. W
przeciwieństwie do ciebie nie mam problemu z tym, co pomyślą sobie inni ludzie...
- A po wszystkim odwieziesz mnie tutaj i zapomnisz, że istnieję? - zapytała ponurym
głosem.
- Zapewniam cię, że dbam o swoje kochanki. Każdej zapewniłem stabilną sytuację
finansową. Zresztą tobie też mógłbym pomóc znaleźć lepszą pracę od tej, którą masz. W końcu
znasz kilka języków obcych.
Siena roześmiała się gorzko.
- Co za ironia - powiedziała po chwili. - Ty chcesz załatwić pracę mnie.
Wszystkie te uszczypliwości w rzeczywistości pełniły funkcję zasłony dymnej: miały ukryć
smutną prawdę. Chociaż Siena istotnie była zdolną lingwistką, nie miała żadnych kwalifikacji w
zakresie zdobywania pracy. Potrafiła zorganizować przyjęcie dla pięciuset osób, stworzyć
fantazyjne kompozycje kwiatowe i zachowywać się nienagannie w obecności arystokratów. Ale to
wszystko traciło znaczenie w codziennym życiu.
- Daję ci szansę, Sieno - odezwał się Andreas, wyrywając ją z zamyślenia. - Możesz
odzyskać dawne życie.
Skrzyżowała ręce na piersi, spoglądając mu prosto w twarz.
- Oboje wiemy, że nie pozostawiasz mi wyboru. Skoro poświęciłeś pół roku, żeby mnie
znaleźć, nie odjedziesz z pustymi rękami.
Uśmiechnął się pod nosem.
- To prawda. Ale zapewniam cię, że to nie musi być takie straszne. Chciałbym, Sieno, żebyś
ty także czerpała przyjemność z naszego układu. Oboje możemy z niego korzystać.
- Dopóki nie stracisz mną zainteresowania? - rzuciła cierpko.
Mięśnie jego twarzy stężały.
- Nie zamierzam wiązać się na dłużej... zwłaszcza z tobą. - Przeczesał włosy palcami, zanim
dodał: - A teraz pójdziesz ze mną. Jeśli tego nie zrobisz, dam ci kolejny dowód na to, jak na ciebie
działam.
Siena wiedziała, że nie żartował. Na samą myśl o tym, że mógłby zmusić ją do seksu,
zrobiło jej się gorąco. Jednak najbardziej przerażało ją to, że jakaś część niej pragnęła, by ich usta
znów połączył namiętny pocałunek.
- Daj spokój - ponaglił ją Andreas. - Nikt nie przyjdzie ci na ratunek. Zostałaś całkiem sama.
Zraniona spojrzała na niego oczami okrągłymi jak spodki. Istotnie na całym świecie nie
istniał nikt, do kogo mogłaby się udać po pomoc. Oczywiście poza Sereną miała jeszcze
T L R
przyrodniego brata, który pomimo przeciwności losu odniósł sukces i zgromadził spory kapitał.
Obecnie był bogatym finansistą i gdyby tylko zechciał, mógłby zapewnić wsparcie siostrom. Siena
wątpiła jednak, że powitałby je z szeroko otwartymi ramionami po tym, jak został potraktowany,
gdy próbował nawiązać z nimi kontakt.
Znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Nie miała dokąd uciec. Poza tym musiała mieć na
uwadze dobro siostry. Potrzebowała planu, który uchroni Serenę i zapewni jej lepszą przyszłość.
Wiedziała, co musi zrobić.
Krew wrzała mu w żyłach, kiedy patrzył na kobietę, która lada moment miała skapitulować.
Chociaż kierowała nią duma, nie mogła zaprzeczyć, że łączyła ich wielka namiętność. Mimo
wszystko nie zamierzała łatwo ulec. Prawdopodobnie zastanawiała się, jak obrócić tę sytuację na
własną korzyść i osiągnąć maksymalny zysk.
- Jaka jest twoja decyzja? - zapytał jakby od niechcenia, chociaż w środku gotował się z
emocji.
Siena nienawidziła tego, co właśnie zamierzała zrobić. Żeby zagrać przekonująco, musiała
wrócić do dawnej roli rozpieszczonej dziedziczki, której największym zmartwieniem był wybór
kreacji na najbliższą imprezę. Tylko Serena wiedziała, jak Siena nienawidziła świata, w którym
dorastała - świata, w którym ludzie tylko czekali na odpowiedni moment, żeby wbić jej nóż w
plecy, z zawiści czy też z chęci zysku.
- Pójdę z tobą, jeśli tego właśnie chcesz - powiedziała pospiesznie. - Mam jednak pewne
warunki, które przedstawię, zanim zaczniemy ten... - Słowa uwięzły jej w gardle.
Andreas ściągnął brwi.
- Romans? Przygodę? Festiwal seksu?
Na twarzy Sieny wykwitły rumieńce. Zrobiła krok w tył, po czym oparła się o rozklekotane
krzesło, zanim wolno kiwnęła głową.
Andreas sprawiał wrażenie rozbawionego, co tylko potęgowało jej dyskomfort.
- Słucham - powiedział z uśmiechem.
- Chcę pieniędzy - odparła, walcząc z mdłościami.
Nie zamierzała okazać słabości. Musiała zachować pozory spokoju, by osiągnąć cel.
- Nigdy w życiu nie zapłaciłem kobiecie za seks i nie zamierzam robić tego teraz - odparł
pogardliwie.
Siena pobladła, jakby zabolała ją ta zawoalowana obelga. Andreas z zaciekawieniem
obserwował, jak toczy wewnętrzną walkę. Najwyraźniej próbowała podjąć jakąś decyzję.
- To mój warunek - wydusiła w końcu. - Jeśli nie obiecasz mi określonej kwoty, nigdzie z
tobą nie pójdę.
T L R
- Jaka kwota cię interesuje?
Na widok jego pogardliwego spojrzenia Siena najchętniej posłałaby Greka do diabła.
Wiedziała jednak, że za żadne skarby nie da jej spokoju, a skoro miała spełniać jego zachcianki,
musiał słono za to zapłacić. Dlatego ostatecznie podała swoją cenę. Chodziło o sumę, dzięki której
opłaci roczne leczenie Sereny. Być może dzięki dwunastomiesięcznej rehabilitacji jej siostra
odzyska zdrowie, a jeśli tak się stanie, jej poświęcenie nie pójdzie na marne.
Andreas zagwizdał przeciągle.
- Wysoko się cenisz - skomentował, na co Siena zaczerwieniła się kolejny raz.
Mimo wstydu uniosła dumnie głowę i wyprostowała się, spoglądając na niego. Ksenakis
zaczął wolno krążyć wokół niej.
- Co robisz? - zapytała słabym głosem.
- Chyba mam prawo obejrzeć towar, skoro mam tyle zapłacić?
Chociaż zagotowała się z wściekłości i oburzenia, nie zrobiła ani nie powiedziała nic, co
zdradziłoby jej emocje. Gdyby to zrobiła, wyszłaby na hipokrytkę. W końcu sama zaproponowała
taki układ: seks w zamian za pieniądze.
Nie była jednak przygotowana na to, co wydarzyło się kilka sekund później, gdy bez
uprzedzenia złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Fala gorąca przetoczyła się przez całe jej
ciało; jęknęła cicho. Ponownie poczuła smak jego ust, a chwilę później także języka. Jak bardzo by
temu nie przeczyła, znajdowała się pod wpływem jego uroku.
Zamiast z nim walczyć, pomyślała, jak byłoby cudownie, gdyby ujął w dłonie jej nabrzmiałe
piersi.
Przysunęła się do niego, ale on nagle przerwał pocałunek i zrobił krok w tył. Chociaż jego
twarz zdradzała wielkie podniecenie, nie zrobił nic więcej.
- Chociaż uważam twoją propozycję za uwłaczającą ludzkiej godności - wycedził z
obrzydzeniem - przyznaję, że możesz być warta tej astronomicznej kwoty, której żądasz w zamian
za swoje ciało. Podejrzewam, że masz liczne talenty, które przez ostatnie lata doskonaliłaś u boku
swoich licznych kochanków, i chętnie się o tym przekonam.
Siena nie zamierzała wyprowadzać Andreasa z błędu, chociaż prawda przedstawiała się
zupełnie inaczej. Bez względu na wszystko musiała kontynuować swoją grę.
- Tylko mi nie mów, że spodziewałeś się dziewicy - zadrwiła. - Żyjemy w dwudziestym
pierwszym wieku. Są równie nieosiągalne jak rycerze w lśniących zbrojach.
Odsunął się od niej na sztywnych nogach, nienawidząc się za to, że nie potrafi zostawić jej
w tym obskurnym mieszkaniu samej i upokorzonej. Wiedział jednak, że gdyby wyszedł, Siena
T L R
DePiero nawiedzałaby go w snach już zawsze. Niczego nie pragnął bardziej, niż zamknąć ten
męczący rozdział swojego życia, a żeby to zrobić, ona musiała znaleźć się w jego sypialni.
W rzeczywistości nie tak to planował. Sądził, że wystarczy jedno zbliżenie, by o niej
zapomnieć. Ale teraz, gdy patrzył na jej zaróżowione policzki, rozchylone wargi, potargane włosy i
gwałtownie unoszącą się i opadającą pierś, wiedział, że jedna wspólna noc to za mało. Pragnął jej
tak bardzo jak żadnej innej kobiety.
Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, kiedy podeszła do drzwi i otworzyła je na
oścież. Andreas spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał gniewnie, zatrzaskując drzwi jedną ręką.
- Przecież powiedziałeś, że nie płacisz za seks.
- To prawda - przyznał, przyglądając się jej nieruchomej twarzy. - I nie zmienię zdania.
- To jak to sobie wyobrażasz?
- Istnieją inne formy płatności, nie tak... oczywiste.
Siena z trudem przełknęła.
- Co masz na myśli?
- Prezenty... - Uśmiechnął się cynicznie. - Będziesz mogła z nimi zrobić, co tylko zechcesz.
Biżuteria jest w cenie. Na pewno zgromadzisz sporą sumkę.
Takie rozwiązanie odpowiadało jej znacznie bardziej. Przyjmowanie prezentów istotnie
wydawało się mniej ostentacyjne od zainkasowania gotówki.
- Zgoda - powiedziała roztrzęsionym głosem. Nadal nie mogła uwierzyć, że godzi się na
romans z Andreasem Ksenakisem. Musiała jednak poznać szczegóły. Wolała brutalną prawdę od
niepewności. - Czego ode mnie oczekujesz?
Uśmiech zniknął mu z twarzy i nagle wydała się niewiarygodnie okrutna.
- Biorąc pod uwagę cenę, którą podałaś, oczekuję, że będziesz bardzo chętną i kreatywną
kochanką. Liczę, że zaspokoisz wszystkie moje potrzeby, i zapewniam, że na to samo możesz
liczyć z mojej strony.
Siena omal nie roześmiała mu się w twarz. Gdyby tylko wiedział, jak źle ją ocenił,
natychmiast obróciłby się na pięcie i wymaszerował z jej mieszkania szybciej, niż do niego wszedł.
- Ile to potrwa? - zapytała, robiąc dobrą minę do złej gry.
Andreas stanął obok niej i pogłaskał jej policzek. Zadrżała mimowolnie.
- Myślę, że tydzień wystarczy, żebyś odpokutowała za swoje winy i zaspokoiła moje
potrzeby.
Chociaż jego słowa były obraźliwe, Siena czuła, jak narasta w niej podniecenie. Nie mogła
zrozumieć, dlaczego reagowała w ten sposób.
T L R
- Niech będzie tydzień - zgodziła się powściągliwie.
- Nie mogę się doczekać chwili, kiedy załatwimy wszystkie niedokończone sprawy i
pożegnamy się raz na zawsze - oświadczył szorstko.
- Przynajmniej w jednym się zgadzamy - odparła, żeby ukryć, jak bardzo zraniły ją jego
słowa.
Po krótkiej, pełnej napięcia chwili milczenia przeczesał włosy palcami, po czym ponownie
skupił uwagę na Sienie.
- Spakuj wszystko, co masz.
- Przecież i tak tutaj wrócę, kiedy...
Andreas rozejrzał się po mieszkaniu z niesmakiem.
- Nigdy tutaj nie wrócisz.
Prawdopodobnie pomyślał, że po spieniężeniu prezentów, które od niego otrzyma, komfort
jej życia ulegnie poprawie. Ale nie miał pojęcia, że Siena nie uszczknie z tej kwoty nic dla siebie.
Zostawiwszy go pogrążonego w myślach, poszła do swojej małej sypialni i wyciągnęła
walizkę z szafy. Jeszcze kilka godzin temu jej jedynym zmartwieniem był brak pieniędzy na
leczenie psychiatryczne siostry. Ale nagle pojawił się niespodziewany darczyńca, który miał
wyłożyć pełną sumę potrzebną na kurację Sereny i wywrócić do góry nogami życie Sieny.
Na samą myśl o nadchodzącym tygodniu Siena czuła się tak, jakby miała skoczyć w
przepaść. Chociaż się bała, była także podekscytowana. Nie miała pojęcia, jak będzie wyglądał ten
siedmiodniowy romans. Czy już pierwszej nocy Andreas zażąda od niej tego, co należało mu się
zgodnie z umową? Gdyby chociaż miała trochę większe doświadczenie, potrafiłby po części
przewidzieć bieg wydarzeń. Ale jej wiedza w tym zakresie była dosłownie szczątkowa.
Wolno otworzyła szafę i spojrzało tępo na swój dobytek. Dawniej mogła pochwalić się
garderobą, w której zmieściłoby się całe to mieszkanie. Miała niezliczoną ilość ubrań i wielkie łoże
z baldachimem.
Z zamyślenia wyrwały ją niecierpliwe kroki. Odwróciła głowę i ujrzała ponurą twarz
Andreasa.
- Wiesz co? Daj sobie z tym spokój. Jeśli nie masz nic, do czego byłabyś szczególnie
przywiązana, możesz wszystko tutaj zostawić. Zabiorę cię na zakupy.
Chociaż nie podobał jej się władczy ton Greka ani to, jak jej rozkazywał, postanowiła
trzymać język za zębami. Robiła to wszystko dla Sereny. Dlatego też wyprostowała się i spojrzała
na niego hardo.
- Będę gotowa za pięć minut.
T L R
ROZDZIAŁ CZWARTY
- Co zrobisz z moim mieszkaniem? - zapytała, kiedy siedzieli już w samochodzie.
- Moja asystentka załatwi wszystkie formalności z właścicielem - odparł rzeczowo. - Jeśli
chcesz, może poinformować także twojego szefa, że rezygnujesz z pracy.
Siena zacisnęła pięści, zastanawiając się, czy tak właśnie działa karma. Skoro on kiedyś
stracił pracę przez nią, teraz należał jej się rewanż. Wszystko działo się tak szybko, że nie potrafiła
uporać się z burzą emocji. Z jednej strony była przerażona, z drugiej ciekawa tego, co się wydarzy.
Wszystko wskazywało na to, że pociągała Andreasa tak samo jak pięć lat temu, chociaż z
całkiem innych pobudek. Dawniej, na balu debiutantek w Paryżu, stanowiła smakowity kąsek jako
jedna z grona najbardziej pożądanych młodych kobiet na świecie. Krążyły opowieści o tym, że ich
cnota była lepiej strzeżona od eksponatów muzealnych. Ale Siena znała prawdę. Wiedziała, że
niewinne buzie to tylko fasada.
Jedna z dziewczyn, księżniczka z niewielkiego królestwa, ze szczegółami opowiedziała jej,
jak uwiodła portiera, podczas gdy jej matka spała odurzona tabletkami nasennymi w sąsiednim
pokoju. Po wszystkim zagroziła mężczyźnie utratą pracy, jeśli przyzna się do tego, co między nimi
zaszło.
Od Sereny poznała znacznie więcej takich pikantnych historii, w których odgrywała główną
rolę. Siena słuchała ich z wypiekami na twarzy i szeroko rozdziawionymi ustami.
Tamtej feralnej nocy chciała wymknąć się spod nadzoru ojca, odnaleźć Andreasa i wszystko
mu wytłumaczyć. I chociaż zdołała czmychnąć ze swojego pokoju i dotrzeć w pobliże
pomieszczeń dla personelu, zamarła na dźwięk znajomego głosu:
- Gdybym wiedział, że to taka jędza, nigdy bym jej nie dotknął.
- Ale to zrobiłeś, Ksenakis - odezwał się inny głos. - Naprawdę sądziłeś, że możesz mieć
szansę u kogoś takiego? Przecież za kilka lat ta dziewczyna poślubi jednego z tych ślicznych
chłopców, od których roi się teraz na sali balowej, zapewne członka jakiegoś znakomitego rodu.
- Ale ona patrzyła na mnie jak wygłodniałe zwierzę - zaoponował Andreas.
- Daj spokój, Ksenakis. Uwiodła cię z nudów. Naprawdę sądzisz, że miałeś być pierwszy?
One wszystkie mogą się pochwalić długą listą kochanków. To rozpieszczone pannice, które nie
mają nic lepszego do roboty. Wyglądają bardzo niewinne, ale w rzeczywistości to bezwzględne
harpie.
T L R
Po tym, co usłyszała, uciekła czym prędzej na górę, a następnego dnia rano czuła się
potwornie. W jej głowie wciąż echem rozbrzmiewała podsłuchana rozmowa. Musiała odetchnąć
świeżym powietrzem. Ubrała się więc, nasunęła czapkę nisko na czoło i wyszła na spacer.
Przez kilkanaście minut wałęsała się bez celu, pogrążona w myślach, aż wpadła na ścianę.
Ku jej zaskoczeniu ściana okazała się Andreasem Ksenakisem siedzącym na motorze. Nie zdążył
założyć jeszcze kasku, więc Siena wyraźnie widziała podbite oczy i opuchniętą twarz.
Rozpoznał ją natychmiast, na co wskazywała wściekłość wyzierająca z jego oczu.
- Co cię tak dziwi, kochanie? Nie poznajesz dzieła oprychów pracujących dla twojego ojca?
Żołądek podszedł Sienie do gardła.
- Ja... - zaczęła słabym głosem, ale Andreas machnął ręką, żeby jej przerwać.
- Nie chcę tego słuchać. Zabawiłaś się moim kosztem, a ja byłem na tyle głupi, by dać się
wciągnąć w twoją grę. Wiesz, że straciłem pracę? Po tym wszystkim będę miał szczęście, jeśli
zatrudnią mnie do sprzątania toalet na polu kempingowym. - Pochylił się w jej stronę i ujął w dłoń
jej twarz tak mocno, że sprawił jej ból. - Żegnaj, Sieno DePiero. Możesz być pewna, że jeszcze się
kiedyś spotkamy.
Puściwszy ją, założył kask, odpalił motor i odjechał, zostawiając ją sparaliżowaną wstydem,
przerażeniem i bezsilnością.
Chociaż wspomnienia zdążyły zblednąć, Siena była pewna, że Andreas nienawidził jej
równie mocno jak tamtego poranka w Paryżu.
- Jesteśmy na miejscu - oświadczył.
Na widok znajomego budynku Siena poczuła skurcz żołądka i zapadła się głębiej w
skórzany fotel. Kilka sekund później musiała jednak zebrać się w sobie, ponieważ młody
mężczyzna, który wcześniej zajmował się samochodem, otworzył dla niej drzwi. Wysiadła więc,
ściskając kurczowo rączkę małej walizki. Wtedy Andreas oparł rękę na jej plecach i poprowadził ją
do wejścia.
Andreas z niepokojem przyglądał się bladej, zestresowanej Sienie, kiedy wjeżdżali windą na
ostatnie piętro apartamentowca. Trzymając jej bagaż, zastanawiał się, jak to możliwe, że ta niegdyś
jedna z najbogatszych kobiet świata zmieściła cały swój dobytek w tak niewiarygodnie małej
torbie. Prawie zrobiło mu się jej żal. Szybko jednak przywołał się do porządku i upomniał w
duchu, że miał do czynienia z pozbawioną skrupułów, nieczułą oszustką.
Kiedy zapytała, jak długo ma być jego kochanką, kusiło go, żeby zaproponować miesiąc.
Ale skoro nigdy wcześniej z żadną ze swoich partnerek nie wytrzymał dłużej niż siedem dni,
zapanował nad pożądaniem i zaproponował jej właśnie taki okres. I tak poszedł na ustępstwa,
T L R
ponieważ pozwolił jej zamieszkać w swoim mieszkaniu. Do tej pory zawsze unikał tego rodzaju
intymności.
Chociaż mu się to nie podobało, nie mógł zaprzeczyć, że przy Sienie tracił głowę, a nawet
wiarę w motywy własnych działań. W efekcie zaczynał wspominać swoją mroczną, bolesną
przeszłość.
Zanim w wieku siedemnastu lat opuścił rodzinne miasto, miał przyjaciela, który zamierzał
odejść razem z nim. Chcieli zrobić w końcu coś dla siebie, ale niedługo przed wyruszeniem w
podróż przyjaciel zakochał się w miejscowej dziewczynie. Miłość odebrała mu rozum, więc
zrezygnował z wielkich planów i marzeń. Postanowił zostać i założyć rodzinę. Andreas nie potrafił
wybić mu tego z głowy.
Jakiś czas później dziewczyna zdradziła jego przyjaciela, a ten z rozpaczy popełnił
samobójstwo. Kolejny raz Andreas był świadkiem tego, jak uczucia mogą zrujnować ludzkie życie.
Miał przecież ojca, który zrezygnował ze stypendium naukowego, ponieważ zakochał się w jego
matce. Do końca życia żałował zaprzepaszczonej kariery lekarskiej.
Andreas przysiągł sobie, że nigdy nie pozwoli, by emocje wzięły w nim górę nad zdrowym
rozsądkiem. Udawało mu się to przez większość życia - jeśli nie liczyć tej jednej nocy w Paryżu,
kiedy całkiem stracił głowę dla olśniewającej blondynki.
Tym razem miało być inaczej. Chodziło mu przecież wyłącznie o zaspokojenie potrzeb fi-
zycznych. A skoro Siena DePiero znalazła się w końcu w jego mieszkaniu, mógł przystąpić do re-
alizacji planu.
- To twój pokój - powiedział, wskazując drogę do jednej z sypialni dla gości. - Rozgość się.
Siena z ulgą przyjęła fakt, że będzie korzystać z własnej sypialni. Poza tym musiała
przyznać, że urządzono ją bardzo gustownie. W pomieszczeniu panowały odcienie szarości i
granatu, a na środku znajdowało się ogromne łóżko sprawiające wrażenie bardzo wygodnego.
Jedne z drzwi, które zauważyła, prowadziły do przyległej łazienki, a drugie do sąsiedniego pokoju.
Kiedy jednak przeszła przez garderobę, okazało się, że ma do dyspozycji także własny salon z
kanapą, biurkiem i zestawem kina domowego.
Po krótkiej wycieczce Siena podeszła do Andreasa nonszalancko opartego o ścianę, z rękami
w kieszeniach.
- Tutaj jest naprawdę pięknie - powiedziała zgodnie z prawdą, próbując odwrócić uwagę od
niezwykle seksownej sylwetki Andreasa Ksenakisa.
- Zamówię na jutro stylistkę i kosmetyczkę, żebyś mogła skorzystać z ich pomocy.
T L R
- Dziękuję - szepnęła Siena, myśląc tylko o tym, że zamierzał ją upiększyć wyłącznie dla
własnej przyjemności. - Jeśli nie masz nic przeciwko, chciałabym się teraz położyć. Dosłownie
padam z nóg.
- Oczywiście, to zrozumiałe - odparł z przekąsem. - Wyśpij się i nabierz sił, bo wkrótce
będziesz ich potrzebować.
Zakręciło jej się w głowie. Nie dała jednak niczego po sobie poznać i zachowała spokój,
dopóki nie opuścił jej sypialni. Dopiero wtedy oparła się o ścianę i potarła pulsujące skronie.
Miniony dzień dostarczył jej wielu wrażeń. Była pewna, że nie zniosłaby więcej.
Marzyła tylko o tym, żeby zapaść w sen. Otworzyła więc swoją małą walizkę i wyjęła
niezbędne rzeczy. Szybko się przebrała, umyła i weszła pod kołdrę. Z westchnieniem zadowolenia
pozwoliła opaść ciężkim powiekom.
Tej nocy Andreasa męczył koszmar. Kolejny raz znalazł się w pięknej sali balowej, gdzie po
raz pierwszy ujrzał cudowną twarz okoloną złotymi kosmykami. Szlachetność rysów młodej
kobiety podkreślały brylanty zdobiące jej szyję i uszy.
Nagle sceneria zmieniła się i oboje stanęli w sklepie wśród manekinów ubranych w strojne
suknie. Dziewczyna roześmiała się dźwięcznie, po czym wskazała jedną z kreacji.
- Daj mi tę!
Andreas ukłonił się nisko, udając jej uniżonego sługę, po czym podszedł do wystawy i podał
jej wskazany strój. Siena dygnęła z gracją, trzepocząc długimi, czarnymi rzęsami.
- Bardzo ci dziękuję, mój drogi.
Gdy zniknęła w przebieralni, poczuł, jak narasta w nim podniecenie. Jeszcze niedawno
obsługiwał tę boginię podczas balu, a teraz miał ją tylko dla siebie.
Nagle stanęła przed nim, a on zatracił się w jej dużych, błękitnych oczach. Wyciągnął ku
niej rękę, a wtedy poczuł przeszywający ból. Spojrzał w dół i ujrzał nóż wystający z jego brzucha
oraz krwawą plamę powiększającą się na jego białej koszuli.
- Czy ja powiedziałam, że możesz mnie dotknąć? - zapytała lodowatym głosem. - Nigdy nie
pozwoliłabym na to komuś takiemu jak ty.
Zza jej pleców wyłonił się dawny przyjaciel Andreasa, Spiro. Śmiał się z niego.
- Naprawdę sądziłeś, że można się na to uodpornić?
Po tych słowach Andreas zaczął spadać w dół.
Obudził się spocony, a serce waliło mu jak młotem. Spojrzał na swój brzuch, przekonany, że
ujrzy zakrwawiony nóż, a gdy nic nie zobaczył, zrozumiał, że to tylko zły sen. Potarł mokry kark,
po czym wstał z łóżka i ruszył do salonu. Nalał sobie whisky, a gdy poczuł w ustach kojące ciepło,
zamknął oczy.
T L R
Pięć lat temu, zanim jego życie wywróciło się do góry nogami, pracował jako kierownik sali
i odpowiadał za przebieg balu debiutantek. Chcąc nie chcąc, dużo czasu spędzał w towarzystwie
młodych, pięknych, rozpieszczonych kobiet i wysłuchiwał ich opowieści, często tak
nieprawdopodobnych, że z trudem w nie wierzył. Chociaż wszystkie sprawiały wrażenie
cnotliwych, przechwalały się licznymi erotycznymi przygodami.
Tylko Siena DePiero, bezsprzecznie najpiękniejsza z nich, trzymała się na uboczu i
najczęściej milczała. Andreas zwrócił uwagę, że często towarzyszył jej ojciec, który najwyraźniej
trzymał córkę na krótkiej smyczy.
Podczas balu jej towarzysz zachlapał czerwonym winem śnieżnobiałą suknię Sieny, więc
Andreas zaproponował skwapliwie, że odeskortuje ją do butiku, by wybrała nową kreację. Ojciec,
choć niechętnie, przystał na tę propozycję.
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, kiedy prowadził tę boginię przez labirynt korytarzy
prosto do sklepu. Sądził, że przez całą drogę będzie go ignorować, z tym większym zaskoczeniem
przyjął przeprosiny za zachowanie jej ojca.
- On nie lubi niepotrzebnie przyciągać uwagi - wyjaśniła, czerwieniąc się rozkosznie.
Odparł, że nic się nie stało, a ona uśmiechnęła się nieśmiało. I ten uśmiech go zauroczył.
Kiedy dotarli na miejsce, płonął z pożądania i utwierdził się w przekonaniu, że ona także go
pragnie, skoro raz za razem posyłała mu uwodzicielskie spojrzenia.
W butiku Siena szybko dokonała wyboru.
- To jedyna sukienka, którą zaakceptuje mój ojciec - powiedziała, wskazując kreację bardzo
podobną do tej, w którą była ubrana.
Potem ruszyła do przebieralni, a chwilę później wyszła, stanęła do niego plecami i zerkając
przez ramię, zapytała:
- Pomożesz mi zasunąć suwak?
Chociaż miał ochotę zerwać z niej delikatną tkaninę, zapanował nad pożądaniem. Delikatnie
odgarnął kosmyk, który wysunął się z misternej fryzury, po czym zapiął sukienkę.
- Jak się nazywasz? - zapytała, mrucząc niczym zadowolona kotka.
- Andreas Ksenakis - odparł, gdy na niego spojrzała.
- Andreas - powtórzyła niezwykle seksownym głosem.
Jego imię w połączeniu z jej włoskim akcentem brzmiało niesamowicie pociągająco.
Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, a zakończenie okazało się dla niego
katastrofalne.
Wykrzywiając twarz w grymasie, Andreas spojrzał na panoramę Londynu rozciągającą się
za oknami jego apartamentu. Wkrótce miał poznać smak zemsty, odpłacić Sienie za to, jak go
T L R
potraktowała. Chciał raz na zawsze pozbyć się z pamięci wspomnienia wyrazu jej twarzy, kiedy
zostali przyłapani na gorącym uczynku. Patrzyła na niego tak, jakby był największą szumowiną na
świecie. Nigdy więcej nie będzie miała ku temu okazji, ponieważ on dobrze zapamiętał swoją
lekcję.
Po tamtej nocy otoczył się wysokim murem cynizmu i arogancji. Unikał kobiet, które
próbowały bawić się z nim w kotka i myszkę. Przestał wierzyć w bajeczki o niewinnych
dziewicach. Na swoje kochanki wybierał tylko te kobiety, po których wiedział czego się
spodziewać. Ale ciągle było mu mało. Nie potrafił zaspokoić swoich pragnień ani zapomnieć o
Sienie DePiero.
Jednym haustem wypił whisky, po czym ruszył do jej pokoju. Cicho otworzył drzwi i stanął
na progu, wpatrując się w ciemność. Na palcach podszedł do łóżka i spojrzał na uśpioną
dziewczynę. Leżała na plecach z włosami rozrzuconymi na poduszce. Przez cienki materiał
bawełnianej koszulki prześwitywał jej jędrny biust. Na ten widok Andresowi zawrzała krew w
żyłach. Już wkrótce miał triumfować.
Zaraz po przebudzeniu Siena odkryła, że Andreas opuścił apartament. Poczuła ogromną
ulgę. Potrzebowała czasu, żeby przemyśleć wydarzenia minionego dnia i oswoić się z nową
sytuacją. Wyjrzała przez okno na ponury deszczowy Londyn. Tęskniła za swoim obskurnym,
ciasnym mieszkaniem nie ze względu na to, co tam zostawiła, ale co symbolizowało. Dawało jej
poczucie wolności i niezależności. Niestety, zostało jej odebrane, a ona kolejny raz utknęła w złotej
klatce.
Kilka godzin później pojawiły się stylistka i kosmetyczka - dwie przerażające kobiety, które
nie oszczędziły jej żadnych zabiegów upiększających. W międzyczasie kilka innych osób zajęło się
zapełnianiem jej garderoby i szafek w łazience. Pojawiły się tam dziesiątki ubrań, od strojów
sportowych po kreacje wieczorowe, a także bielizna, torebki, buty kosmetyki i przybory do
pielęgnacji.
Taka ekstrawagancja wprawiła Sienę w osłupienie. Rozrzutność jej ojca była tylko na pokaz.
Zawsze wynajmował drogie apartamenty i stroje od najlepszych projektantów dla niej i Sereny,
kiedy miały wystąpić publicznie, ale na co dzień wszystkiego im skąpił.
Później zadzwonił Andreas z wiadomością, że w lodówce czeka pieczeń wołowa, którą
trzeba upiec. Poprosił, żeby wstawiła ją do piekarnika. Siena chętnie by to zrobiła, gdyby tylko
wiedziała jak. Ojciec zawsze zabraniał jej zbliżać się do kuchni, ponieważ uważał, że to nie
przystoi ludziom z ich pozycją społeczną. Dlatego kiedy usłyszała szczęk otwieranego zamka,
nadal zmagała się z futurystycznie wyglądającym sprzętem do gotowania.
T L R
Od razu całe jej ciało spięło się ze zdenerwowania. Na dźwięk energicznych kroków
odwróciła się w kierunku korytarza i omal nie zemdlała na widok tego niewiarygodnie pięknego
mężczyzny w ciemnym garniturze. Otaczała go aura charyzmy, seksapilu i niebezpieczeństwa.
Siena uznała, że najlepszą formą obrony jest atak, więc od razu przyjęła wojowniczą
postawę.
- Nie jestem twoją kucharką - oświadczyła zadziornie, krzyżując ręce na piersi.
- Rozumiem - mruknął, pocierając twarz pokrytą jednodniowym zarostem. - Mam nadzieję,
że zjadłaś duży lunch, bo ja nie zamierzam dla ciebie gotować.
W rzeczywistości Siena umierała z głodu, skoro wcześniej zjadła tylko skromną kanapkę.
Nie zamierzała się jednak do tego przyznać, podobnie jak nie chciała ujawnić, że nie potrafi
włączyć piekarnika.
- Nie mam ochoty na kolację - skłamała. - Właściwie chętnie bym się teraz zdrzemnęła. To
był długi dzień.
Andreas zmierzył ją chłodnym spojrzeniem.
- Rób, na co tylko masz ochotę. Ja i tak muszę jeszcze popracować.
Kiedy udał się do swojego gabinetu, Siena poszła do salonu, usiadła przed telewizorem i
zaczęła bezmyślnie przerzucać kanały. Miała nadzieję, że do końca dnia uniknie towarzystwa
swojego strażnika.
T L R
ROZDZIAŁ PIĄTY
Chociaż Andreas starał się, jak mógł, nie potrafił skupić się na pracy, dlatego ostatecznie
zrezygnował. Poszedł do kuchni, gdzie zjadł kolację, po czym ruszył na poszukiwanie Sieny.
Znalazł ją skuloną na kanapie przed telewizorem. Spała.
Ubrana w luźne dżinsy i bawełnianą bluzkę, z włosami związanymi w koński, ogon
wyglądała bardzo świeżo i niewinnie. Zabiegi pielęgnacyjne nie zmieniły wiele w jej wyglądzie.
Jedyną widoczną transformację przeszły jej dłonie. Były teraz znacznie gładsze i nawilżone, a
obgryzione paznokcie zostały równo spiłowane i pomalowane odżywką.
Nagle Siena obudziła się i spojrzała na niego dużymi, niebieskimi oczami. Powietrze między
nimi stało się elektryzujące i na moment oboje zamarli. Potem Siena usiadła gwałtownie, a
Andreas się wyprostował.
- Która godzina? - zapytała szorstkim głosem.
Zerknąwszy na zegarek, odparł:
- Już po północy.
- Powinnam położyć się do łóżka - powiedziała, wstając.
- Rzeczywiście wyglądasz na bardzo zmęczoną - rzucił szyderczo. - Przymierzanie sukienek
musi być bardzo nużące.
Chciała zaprotestować, ale pod wpływem spojrzenia jego pięknych oczu słowa uwięzły jej w
gardle. Zrobiła krok w tył, zapominając, że ma za sobą kanapę, i straciła równowagę. W ułamku
sekundy znalazła się w ramionach Andreasa.
- Co... - Zaschło jej w ustach. - Co ty robisz?
Mocniej objął ją w pasie, po czym wziął ją na ręce.
- Pomagam ci trafić do łóżka.
- Znam drogę - odparła, czerwieniąc się intensywnie.
Postawił ją delikatnie na podłodze.
- To niesamowite, że potrafisz rumienić się na zawołanie. Ale przy mnie nie musisz udawać.
Sienę ogarnęła wściekłość.
- Świetnie. Przestanę marnować na ciebie energię - rzuciła, po czym odwróciła się na pięcie,
gotowa odejść.
Jednak złapał ją za rękę. Spojrzała na niego nieufnie.
- Chcę ci coś pokazać.
T L R
Zaciekawiona ruszyła za nim do gabinetu, w którym panował półmrok, a potem w skupieniu
obserwowała, jak podchodzi do obrazu wiszącego w głębi pomieszczenia, zdejmuje go ze ściany i
otwiera znajdujący się za nim sejf.
Kiedy odwrócił się w jej stronę, trzymał w ręku aksamitne pudełko. Niespiesznie uniósł
wieczko, a oczom Sieny ukazała się prosta, choć niewątpliwie bardzo droga bransoletka wysadzana
brylantami.
- Spędziłaś u mnie już jeden dzień, więc należy ci się nagroda - mruknął szyderczo,
zakładając jej biżuterię na rękę.
Sienę przeszył dreszcz pod wpływem zimnego dotyku metalu i kamieni szlachetnych.
- Nie musisz tego robić - syknęła.
- Przecież sama o to prosiłaś - przypomniał lodowatym głosem. - Poza tym będziesz tego
potrzebować. Jutro wieczorem wybieramy się na przyjęcie. Dzisiejsza noc jest ostatnią, którą
spędzisz sama.
Natychmiast ogarnęły ją niepokój i strach. Pomyślała o tych wszystkich ludziach, którzy
rozpoznają w niej upadłą dziedziczkę, będą wytykać ją palcami i szeptać o niej przez cały wieczór.
Nie zamierzała jednak pokazać Andreasowi, jak bardzo się boi. Poza tym bardziej od konfrontacji
z przedstawicielami wyższych sfer przerażało ją to, co miało wydarzyć się potem.
- Nie mogę się doczekać - odparła wyniośle.
- Umówiłem cię na jutro z jednym z najlepszych londyńskich jubilerów, żebyś mogła
wybrać sobie błyskotki pasujące do twojego kamiennego serca.
Zamiast zripostować jego okrutne słowa, Siena pobladła, po czym ruszyła do swojego
pokoju. Andreas patrzył, jak oddala się na chwiejnych nogach. Kolejny raz zaskoczyła go jej
reakcja.
Nabrał powietrza i wypuścił je wolno. Najchętniej rzuciłby się na nią i zdarł z niej ubranie.
Nie zrobił tego jednak i nie wiedział dlaczego. Chociaż miał ją tuż pod nosem od ponad
dwudziestu czterech godzin, nie tknął jej palcem. Oczywiście to nie oznaczało, że się wycofał.
Wręcz przeciwnie, był jeszcze bardziej zmotywowany i zdeterminowany niż kiedykolwiek
wcześniej.
Już w sypialni Siena szamotała się z bransoletką, ale nie mogła jej zdjąć. Nie chciała prosić
Andreasa o pomoc, ponieważ w jego obecności stawała się nieprzewidywalna. Walczyła więc z
zapięciem jeszcze przez kilka minut, aż w końcu puściło. Odłożyła brylanty na stolik nocny i
usiadła na łóżku.
T L R
Nie mogła mieć do niego pretensji o to, że tak bardzo jej nienawidził i traktował tę
rozgrywkę z chłodnym wyrachowaniem. Przez nią stracił pracę i został pobity. Dlaczego miałby
żywić do niej jakiekolwiek ciepłe uczucia?
Kolejny raz przypomniała sobie, jak wyglądał tamtego dnia rano, kiedy siedział na motorze.
Chociaż z jego oczu wyzierał gniew, miała ochotę usadowić się tuż za nim, objąć go mocno i
pozwolić, żeby zabrał ją w nieznane. Może by to zrobiła, gdyby nie martwiła się o siostrę.
Westchnęła ciężko, zaciskając pięści. Chyba nigdy nie miała wyboru. Musiała więc
przywdziewać maskę zimnej, bezwzględnej, nieosiągalnej Królowej Śniegu i grać rolę, którą
wyznaczył jej ojciec. Wkrótce znów będzie musiała to zrobić, skoro Andreas zamierzał zabrać ją
na przyjęcie.
Jedyny problem polegał na tym, że kiedy na nią patrzył, dotykał jej albo zwyczajnie stał
obok, zapominała o swoim wrednym, wyrachowanym ja i rozpływała się niczym masło. Nie
potrafiła kontrolować pragnień własnego ciała.
Zamknęła oczy, opadając na poduszkę. Sen przyszedł szybko, ale nie przyniósł ukojenia.
Na szczęście, kiedy następnego dnia rano ruszyła do salonu, nie zastała tam Andreasa.
Drzwi do jego gabinetu były zamknięte, więc uznała, że lepiej będzie omijać je szerokim łukiem.
W kuchni czekała na nią niespodzianka: smakowicie wyglądające śniadanie. Nalała do
kubka wciąż ciepłą kawę z dzbanka i nałożyła sobie na talerz croissanta, po czym usiadła przy
stole.
- To miło, że postanowiłaś dołączyć do świata żywych - rozległ się znajomy głos za jej
plecami.
Siena pospiesznie odwróciła głowę i omal nie zakrztusiła się rogalikiem na widok
przystojnego Greka ubranego w dżinsy i ciemną koszulkę polo. Poczuła się jak rażona prądem.
- Minęła dziesiąta - dodał Andreas, spoglądając na zegarek. - Najwyższa pora zacząć dzień.
A może chcesz jeszcze pospać?
Siena słowem nie wspomniała ani o tym, jak ciężko harowała przez ostatnie miesiące, ani o
tym, że normalnie byłaby w połowie dnia pracy. To i tak nie miałoby dla niego znaczenia,
ponieważ znał ją wyłącznie jako rozpieszczoną dziedziczkę fortuny.
- Przykro mi, że okazałam się takim rozczarowaniem - zaszczebiotała słodko. - Jeśli chcesz,
jutro mogę spać do południa.
Podszedł do niej i spojrzał jej prosto w oczy.
- Jeśli będziemy w łóżku razem, możemy spędzić w nim nawet cały dzień.
Usiadłszy obok niej, ujął ją za rękę, nieco mocniej, niż to było konieczne.
T L R
- Już widzę, jak zaniedbujesz interesy i poświęcasz mi całą dobę - odcięła się, próbując nie
myśleć o jego dotyku. - Nie musisz przypadkiem zlikwidować kolejnych miejsc pracy z powodu
swojej chorej ambicji?
Spojrzał na nią groźnie, a Siena przeklęła w duchu, że dała się ponieść emocjom i zdradziła,
że śledziła jego karierę.
- Czytujesz gazety - powiedział, puszczając jej dłoń. - Sądziłem, że lepiej od innych
powinnaś wiedzieć, że nie zawsze zamieszczają tam prawdziwe informacje.
Wykrzywiając twarz w grymasie, wstał od stołu, podszedł do zlewu i umył kubek, który
najwyraźniej wcześniej tam zostawił. Ta prosta czynność całkiem zaskoczyła Sienę.
- Wkrótce przyjdzie jubiler - oświadczył po chwili, spoglądając na nią.
Wyszedł z kuchni, zanim oszołomiona zdążyła zareagować. Czy to możliwe, że go uraziła?
Czy artykuły na jego temat mogły zawierać fałszywe informacje? Może należały mu się
przeprosiny.
Tak czy inaczej, nie mogła już nic zrobić, skoro ją zostawił. W zamyśleniu dokończyła więc
śniadanie, a potem pozmywała po sobie. I gdy zamierzała udać się do swojego pokoju, do kuchni
wkroczyła starsza kobieta z szerokim uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry! - rzuciła pogodnie od progu. - Domyślam się, że mam przyjemność z
panienką DePiero.
Siena odwzajemniła uśmiech.
- Proszę mi mówić po imieniu. Nazywam się Siena - powiedziała nieśmiało.
Chociaż brała udział w niezliczonych imprezach towarzyskich, nigdy nie zdołała zmienić
swojej wstydliwej natury.
Gosposia, która przedstawiła się jako panna Bright, delikatnie ścisnęła jej rękę. Siennie
spodobały się jej bezpośredniość i ciepło. Ponadto postanowiła wykorzystać sytuację, żeby się
dowiedzieć, jak obsługiwać sprzęty kuchenne. Czerwieniąc się, przyznała, że dzień wcześniej nie
poradziła sobie z piekarnikiem.
- Nic się nie przejmuj, moja droga. Pierwszego dnia w tym domu zastanawiałam się, czy nie
wezwać na pomoc jakiegoś inżyniera - powiedziała gosposia, puszczając oko.
Porozmawiały jeszcze chwilę, dopóki nie przerwał im Andreas.
- Przyszedł jubiler - zwrócił się do Sieny.
Siena zaczerwieniła się po koniuszki uszu, jakby przyłapał ją na gorącym uczynku. To dało
mu do myślenia.
- Zaczekaj chwilę - powiedział, kiedy próbowała go minąć. - Mam rozumieć, że nie potrafisz
obsłużyć piekarnika?
T L R
Siena pokręciła głową.
- Ja... nie mogłam go po prostu znaleźć - przyznała szeptem.
- Przecież mogłaś mnie zapytać.
- Uznałam, że mnie wyśmiejesz.
- Przecież nie jestem nieokrzesanym ogrem - obruszył się Andreas.
Wziął ją pod rękę i zaprowadził do salonu, gdzie czekało na nich dwóch niewysokich
mężczyzn. Wokół nich leżały przeróżne pudełka, skrzynki, a na stole przed nimi znajdowała się
część wyjętej z nich biżuterii. Chociaż Sienę zemdliło, zachowała zimną krew i z miną
wytrawnego znawcy zaczęła oglądać te małe dzieła sztuki.
Wieczorem czekała na niego gotowa do wyjścia. Nadal trzęsła się ze złości na wspomnienie
minionego popołudnia.
Andreas uznał, że biżuteria musi być idealnie dopasowana do sukni wieczorowej, w której
wystąpi Siena. Zaprowadził ją więc, mimo protestów, do garderoby i wybrał długą, czarną kreację
bez ramiączek.
- Załóż ją - rozkazał.
- Nie ma mowy - syknęła gniewnie. - Sama doskonale wiem, w czym dobrze wyglądam, i
potrafię wybrać dla siebie odpowiedni strój.
- Skoro w tym tygodniu płacę za twoje towarzystwo, mam prawo decydować także o tym, co
nosisz.
- Robisz to wszystko tylko po to, żeby mnie upokorzyć. - Siena skrzyżowała ręce na piersi,
przyjmując buntowniczą pozę.
- Załóż tę sukienkę i upnij włosy albo cię wyręczę. Masz pięć minut.
Zaciskając pięści, patrzyła, jak wychodzi z pokoju. Przez chwilę siedziała nieruchomo, po
czym wstała i zaczęła się rozbierać. Wolała wykonać polecenie, niż pozwolić, żeby zrobił to za nią.
- Jeszcze tylko sześć dni - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Jeszcze tylko sześć dni.
Powtarzając tę mantrę, założyła czarną suknię. Była pięknie uszyta z czarnego jedwabiu i
szyfonu doskonałej jakości. Miała klasyczny krój i odcięcie pod biustem. Niezbyt głęboki dekolt
subtelnie podkreślał kształt jej piersi. Od razu pomyślała, że ojciec nigdy nie pozwoliłby jej
wystąpić w czymś takim.
Odpędzając wspomnienia, związała włosy w koński ogon, po czym boso ruszyła do salonu.
Wpadła do pokoju niczym burza, całkowicie ignorując jubilerów. Całą uwagę skupiła na
Andreasie, który wodził po niej wzrokiem, jakby była naga.
T L R
Gestem pokazał, żeby usiadła obok niego na dwuosobowej sofie, po czym objął ją i palcem
zaczął kreślić koła na jej odsłoniętych plecach. Siena spróbowała się od niego odsunąć, ale jej na to
nie pozwolił. Przesunął tylko rękę niżej i ciasno objął ją w pasie.
Żeby nie myśleć o eksplozji emocji rozsadzającej ją od środka, wbiła wzrok w cudownie
lśniącą biżuterię. Były tam: perły, brylanty, szafiry, szmaragdy, złoto i platyna. Andreas wybierał
kolejne naszyjniki i zakładał jej na szyję, muskając przy tym wrażliwe miejsca na karku. Jego
dotyk był niezwykle zmysłowy i wkrótce Siena płonęła z pożądania. Miała ochotę krzyczeć, ale
musiała zachować pozory, ponieważ jubilerzy bacznie ich obserwowali. Na szczęście Andreas
wkrótce wybrał prosty platynowy naszyjnik z brylantami i dobrał do niego kolczyki.
- Idealnie - zawyrokował, ale Siena go nie słuchała.
Jej uwagę przyciągnęła delikatna, złota ozdoba. Bezwiednie wyciągnęła rękę.
- To nie powinno było się tu znaleźć - zaczął tłumaczyć jeden z jubilerów przepraszającym
gestem, gdy dziewczyna uniosła cienki łańcuszek z wisiorkiem w kształcie klatki z uchylonymi
drzwiczkami, przez które próbował wydostać się ptak. - To dzieło pewnej greckiej złotniczki...
- Angeli Parnassus - dokończyła za niego Siena bezbarwnym głosem.
- Zgadza się - potwierdził mężczyzna.
Poczuła na sobie twarde spojrzenie Andreasa i czym prędzej uniosła głowę, speszona, że
dała się przyłapać w chwili słabości.
- Uznajmy, że to część zapłaty - powiedział, wskazując łańcuszek. - Jest twój, jeśli tak
bardzo ci się podoba.
Gdyby tylko dał jej szansę, powiedziałaby, że nie chce żadnej z tych rzeczy, ale on już na
nią nie patrzył. Uścisnął dłonie obu mężczyzn, po czym odprowadził ich do drzwi. Następnie
wrócił, poinformował, że spotkają się wieczorem, i zamknął się w swoim gabinecie.
Ponieważ jego zachowanie głęboko ją dotknęło i rozgniewało, postanowiła odrobinę się
zbuntować. Dlatego chociaż założyła wybraną przez niego czarną suknię, zrezygnowała z
brylantowego kompletu i zdecydowała się na bardziej ostentacyjną biżuterię z szafirami. I ten
drobny wyraz nieposłuszeństwa dodał jej odwagi. Niestety okazała się złudna, ponieważ w se-
kundzie, gdy usłyszała jego kroki, zadrżała gwałtownie.
Kiedy Siena na niego spojrzała, poczuł się jak rażony piorunem. Właśnie tak wyobrażał ją
sobie przez ostatnie lata: olśniewającą, elegancką i wyniosłą. Włosy upięła w kok na czubku
głowy, na twarz nałożyła delikatny makijaż, a usta pomalowała czerwoną szminką, która nie raziła,
chociaż zdaniem Andreasa była zupełnie niepotrzebna.
Zmarszczył czoło, spoglądając na naszyjnik.
- Nie to dla ciebie wybrałem - skomentował oschle.
T L R
- Może i kupiłeś mnie na tydzień, ale nie pozbawiłeś wolnej woli.
- To prawda - odparł, podziwiając ogromny szafir zdobiący jej dekolt.
Właściwie musiał przyznać, że ta biżuteria prezentowała się znacznie lepiej od tej, na którą
się wcześniej zdecydował.
Im więcej spędzał z nią czasu, tym większy miał mętlik w głowie. Nie zachowywała się tak,
jak się spodziewał. Fragment jej rozmowy z panią Bright, który niechcący podsłuchał, uświadomił
mu, że Siena wolała zachowywać się jak rozpieszczona dziedziczka, niż przyznać, że czegoś nie
wie albo nie potrafi. A podczas wybierania drogich błyskotek wydawała się zupełnie
niezainteresowana. Jej uwagę przyciągnął wyłącznie bardzo skromny łańcuszek, który nie mógł się
równać z przepychem pozostałych ozdób.
Ostatecznie uznał, że skoro zamierzała wszystko sprzedać, to nie miało dla niej znaczenia,
co wybierze. W końcu była wyrachowaną kobietą, która nie obnosiła się z uczuciami.
I właśnie ta kobieta miała wpaść w jego ramiona jeszcze tej nocy.
- Czas na nas - powiedział, podając jej rękę.
Kilka godzin później po wystawnej kolacji Siena stała u boku Andreasa odurzona alkoholem
i pożądaniem. Od chwili, gdy ujął jej dłoń przed wyjściem z mieszkania, nie przestał jej dotykać.
Dla kogoś, kto większość życia spędził z dala od innych ludzi, każdy kontakt fizyczny był
niezwykle intensywnym przeżyciem.
- Masz ochotę? - zapytał Andreas, podając jej szampana.
Pokręciła głową, ponieważ wypiła już o jedną lampkę wina za dużo. Wzruszył ramionami,
po czym odstawił kieliszek na tacę przechodzącego obok kelnera.
- Czujesz się niezręcznie?
Spojrzała na niego odrobinę zaskoczona tym bezpośrednim pytaniem, po czym przywołała
na twarz wyuczoną minę.
- Nie musisz się o mnie martwić. Doskonale radzę sobie z zainteresowaniem wszystkich
tych ludzi, którzy nawet nie próbują ukrywać ciekawości.
Istotnie przez cały wieczór stanowili obiekt zainteresowania socjety. Wszędzie, gdzie
podchodzili, rozmowy cichły, a kiedy się oddalali, przybierały na sile.
- Tylko mi nie mów, że się tym przejmujesz? - mruknął zaczepnie.
Siena znieruchomiała. Po tym wszystkim, co zrobił jej ojciec, nie mogła mieć do nikogo
pretensji o to, że była oceniania na każdym kroku. Mimo to z trudem znosiła taksujące spojrzenia i
niewybredne uwagi, które od czasu do czasu docierały do jej uszu.
- Nie chcę odbierać ci przyjemności, skoro nadarza się okazać, by ukarać mnie publicznie -
odparła z wystudiowanym opanowaniem. Odwróciła się twarzą do niego, przy okazji strząsając z
T L R
ramienia jego rękę. - Może powinieneś zabrać mnie do Rzymu, żeby tam mnie napiętnowali? W
końcu w Londynie mogę liczyć na większą anonimowość.
Oczy Andreasa błysnęły groźnie, a gdy przyciągnął ją do siebie, zaparło jej dech. Był taki
silny i wspaniale umięśniony, jakby został wykuty z kamienia.
- To odpowiednia pora na taniec.
Nie czekając na jej odpowiedź, pociągnął ją na parkiet, gdzie swoje umiejętności taneczne
prezentowało już kilka par. Zespół grał spokojny utwór jazzowy, ale Siena i tak nic nie słyszała,
kiedy Andreas trzymał ją blisko siebie.
Najchętniej wyrwałaby się z jego uścisku, ale on tak mocno ją obejmował, że nie zdołała.
Czuła na piersi ciężar szafirowego wisiora, a także żar jego świdrującego spojrzenia. Nigdy
wcześniej żaden mężczyzna, z którym tańczyła, nie rozbudził w niej tak silnych uczuć. I nie
chodziło tylko o to, że doskonale prowadził. Prócz muzyki połączyła ich namiętność.
Siena nawet się nie zorientowała, kiedy zespół przestał grać, a Andreas się zatrzymał.
Zatopiona w jego spojrzeniu mogła myśleć tylko o tym, co miało się wydarzyć tej nocy.
- Powinniśmy już wracać - powiedział zachrypniętym głosem, po czym sprowadził ją z
parkietu i ruszył do wyjścia, przeciskając się przez tłum gości.
Chwilę później chłodne powietrze owiało rozpaloną skórę dziewczyny, więc zadrżała i
owinęła się ciaśniej ciepłym szalem. Oboje podeszli do czekającego przed hotelem samochodu.
- Zależy mi na prywatności, Tom - zwrócił się Andreas do kierowcy, a wtedy czarna szyba
oddzieliła tył auta od przednich siedzeń. Potem całą uwagę skupił na Sienie. Jego oczy błyszczały.
Przypominał dzikie stworzenie gotowe do ataku. - Chodź do mnie - mruknął chrapliwie.
T L R
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Sienę ogarnęła panika. Nie czuła się jeszcze gotowa.
- Nie - odparła słabo.
- Nie? - powtórzył, ściągając brwi.
Potrząsnęła głową.
- Nie możesz tak po prostu oczekiwać, że ja...
Dalsze słowa uwięzły jej w gardle, gdy chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
Siedzieli tak blisko siebie, że ich uda się stykały. Nie mogła oderwać od niego wzroku, chociaż
bardzo chciała. Powietrze wokół nich zgęstniało.
Andreas musnął jej pierś, zamykając usta pocałunkiem. Uniosła ręce, żeby go odepchnąć,
ale zamiast tego przylgnęła do niego mocniej, próbując zachować równowagę, kiedy przechylił ją
tak, że znalazła się niemal w pozycji leżącej. Nie mogła trzeźwo myśleć.
Zrozumiała, że rozpuścił jej włosy, dopiero wtedy, gdy opadły na ramiona. Pocałował ją
jeszcze namiętniej, a potem wsunął język między jej rozchylone wargi. Jęknęła cicho, zawstydzona
własną reakcją. Nie potrafiła zapanować nad ogniem trawiącym jej ciało.
Andreas rozpiął suwak jej sukni, a potem zsunął ją odrobinę, odsłaniając piersi. Pochyliwszy
głowę, ujął w usta jej nabrzmiały sutek, a ona całkiem zatraciła się w tej zmysłowej rozkoszy.
Zapomniała, że znajdowali się w samochodzie mknącym ulicami Londynu. Nie zorientowałaby się
w sytuacji, gdyby nagle znaleźli się na innej planecie. Jedyne, co nią kierowało, to zwierzęcy
instynkt, któremu niewątpliwie uległ także Andreas.
Popchnął ją na siedzenie, po czym zdecydowanym ruchem zsunął niżej jej elegancką
kreację. Ujął jej drugą pierś i zaczął ją pieścić tak samo jak pierwszą. Nie miała siły się bronić.
Wsunęła palce w jego ciemne włosy. Pragnęła poczuć go w sobie i nic innego nie miało znaczenia.
Jakby czytał w jej myślach, zdjął jej koronkowe majtki.
Nie posunął się jednak dalej. Odsunął się odrobinę. Zdumiona uniosła głowę, by na niego
spojrzeć, i zrozumiała, że napawa się widokiem jej ciała. Jej piersi, wilgotne od jego pocałunków,
unosiły się i opadały gwałtownie z podniecenia.
- Co ty wyprawiasz? - wydyszała, kiedy wsunął jej cieniutką bieliznę do kieszeni marynarki.
- Dokładam starań, by nic nie stanęło nam na przeszkodzie, kiedy wrócimy do mojego
mieszkania.
Siena powiodła wzrokiem po jego potężnym ciele i ze zdumieniem stwierdziła, że wyglądał
nienagannie, jeśli nie liczyć potarganych włosów i odrobinę wymiętej koszuli. Spłoszona
T L R
podciągnęła suknię, żeby zasłonić biust. Jednocześnie wyjrzała przez okno, dostrzegając znajomy
apartamentowiec.
Andreas szybko zapiął suwak jej kreacji. Podał jej szal w tej samej chwili, gdy młody
parkingowy otworzył dla nich drzwi samochodu.
Już na zewnątrz, gdy chłodne powietrze przywróciło zdrowy rozsądek, ogarnął ją gniew.
Była wściekła nie tylko na swojego towarzysza, ale także na siebie. Okazała się bardzo słaba. Nie
potrafiła mu się oprzeć i, co gorsze, szybko dołączyła do jego gry.
Pospiesznie ruszyła do środka, popchnęła drzwi wejściowe, zanim ktokolwiek zdążył je dla
niej przytrzymać, po czym wpadła do windy. Ani razu nie zerknęła przez ramię, żeby sprawdzić,
czy Andreas podąża za nią. Postanowiła go ignorować. Nie chciała o nim myśleć ani nawet na
niego patrzeć. Dlatego też w milczeniu pokonali drogę na górę.
Lecz gdy tylko przekroczyli próg mieszkania, gwałtownie obróciła się twarzą do niego i
spiorunowała go wzrokiem.
- Jak śmiałeś?
Andreas sprawiał wrażenie opanowanego.
- Co takiego? Pocałować cię? - Uśmiechnął się arogancko. - Czyżbyś nagle postanowiła
udawać powściągliwą?
Siena omal nie roześmiała mu się w twarz.
- Nienawidzę cię - syknęła, zaskoczona intensywnością własnych uczuć.
- Uważaj, Sieno - zadrwił z niej. - Od nienawiści do miłości jest naprawdę niedaleko, a
przecież żadne z nas nie chciałoby, żebyś się we mnie zakochała...
Tym razem parsknęła śmiechem.
- Zakochać się w tobie? Nigdy w życiu nie słyszałam niczego bardziej absurdalnego. -
Uniosła dumnie głowę. - Nie pozwolę, żebyś poniżał mnie przy każdej okazji.
Podszedł do niej, wyciągając z kieszeni jej majtki. Na ten widok zaschło jej w gardle.
- Do tanga trzeba dwojga - powiedział seksownym głosem. - Pragnę zauważyć, że przez całą
drogę dotrzymywałaś mi kroku. Jeśli mam być szczery, nie miałem cię za kobietę chętną do upra-
wiania seksu na tylnym siedzeniu samochodu.
Siena spróbowała odzyskać swoją bieliznę, ale Andreas okazał się szybszy. Cofnął rękę, po
czym ponownie schował swoje trofeum. Wtedy odsunęła się od niego, ale tylko o krok, ponieważ
za plecami miała drzwi.
- Daj mi spokój - wycedziła przez zaciśnięte zęby, chociaż jej niesforne ciało ponownie
zaczęło domagać się pieszczot.
T L R
Zamiast usłuchać, przysunął się do niej i pocałował ją, a gdy spróbowała się wyrwać,
chwycił ją jedną ręką za kark. Poczuła w ustach jego język i ponownie zawładnęły nią sprzeczne
emocje. Odchyliła głowę w tył, a wtedy on rozluźnił uchwyt.
Nie zamierzała z nim dłużej walczyć, dlatego kiedy zsunął marynarkę, poluzowała jego
krawat i rozpięła jeden guzik białej koszuli. Nagle dotarło do niej, że pragnie ujrzeć go nago.
Tymczasem to on zaczął rozbierać ją. Ponownie rozsunął suwak sukni, a ona pozwoliła, by
delikatna tkanina opadła na ziemię. Chociaż jeszcze kilka minut temu twierdziła, że go nienawidzi,
teraz marzyła tylko o tym, by znaleźć się w jego ramionach i wić się z rozkoszy.
Z zachwytem patrzyła, jak rozpina koszulę i odsłania wspaniale umięśnioną, opaloną klatkę
piersiową. Niewiele myśląc, przylgnęła do niego i językiem zaczęła pieścić jego sutki. Po kilku
minutach tych niezwykłych tortur Andreas odchylił jej głowę do tyłu, więc spojrzała na niego
szeroko otwartymi oczami.
Zniecierpliwionym ruchem zsunął spodnie razem z bokserkami. Nie mógł czekać ani chwili
dłużej, nawet jeśli to oznaczało, że będą uprawiali seks na korytarzu. Resztki zdrowego rozsądku
kazały mu sięgnąć po prezerwatywę.
Zapach Sieny doprowadzał go do szaleństwa. Ona także wydawała się ogromnie pobudzona.
Przyklęknął, żeby zsunąć buty z jej stóp, a wtedy wyszeptała jego imię. Spojrzał w jej niebieskie
oczy, po czym bez zastanowienia rozsunął jej nogi.
- Chcę cię posmakować - wychrypiał.
Gdy on upajał się jej słodyczą, jej nogi zaczęły drżeć. Chwyciła go za włosy tak mocno, że
sprawiła mu ból, ale to tylko podnieciło go jeszcze bardziej. Wyprostował się gwałtownie i
przyciągnął ją do siebie, a potem posadził ją sobie na biodrach, była lekka jak piórko. Oplotła
rękami jego szyję, a nogami talię.
Skoro nie stawiała dłużej oporu, zaczął w nią wchodzić. Napotkał jednak opór. Zdumiony
spojrzał na swoją kochankę i ujrzał, że zbladła. Z jej oczu wyzierały oszołomienie i szok, a nie
pożądanie, które spodziewał się ujrzeć. Pchnął odrobinę mocniej, a wtedy wykrzywiła twarz w
grymasie, jakby cierpiała.
- Czy ty...? To możliwe, żebyś...?
Siena przygryzła wargę, a do jej oczu napłynęły łzy, więc Andreas natychmiast zaczął się
wycofywać. Ale ona mocniej ścisnęła go nogami.
- Nie - zaprotestowała stanowczo. - Nie przestawaj.
Poczuł się rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony pragnął jej jak żadnej innej kobiety, a z
drugiej uważał, że powinien ją puścić. Jej niewinność zadawała kłam wszystkiemu, co o niej
sądził. Miał ochotę krzyczeć z frustracji.
T L R
Nie ułatwiała mu zadania, skoro kurczowo się go czepiała i patrzyła na niego z nadzieją, że
jej nie odtrąci.
- No dobrze - odezwał się w końcu, kapitulując. - Spróbuj rozluźnić mięśnie.
Poruszył się delikatnie, pochylił głowę i ujął w usta jej sutek. Od razu poczuł, jak jej ciało
wiotczeje. Wykorzystał ten moment, by pchnąć mocniej, a wtedy Siena wydała stłumiony okrzyk.
- Zaufaj mi - szepnął. - Zaraz będzie lepiej.
Oparła głowę o drzwi, zamykając oczy, podczas gdy on kontynuował delikatne kołysanie
biodrami. W końcu jej twarz opuściło napięcie. Uniosła powieki i spojrzała na niego z zachwytem.
Przeszył ją dreszcz rozkoszy.
Andreas szybko zareagował na zmianę nastroju i zwiększył tempo. Wkrótce jej ciało napięło
się jak struna, a potem opadło bezsilnie, drżąc gwałtownie. Ale nie tylko ona poznała smak
spełnienia. W chwili orgazmu Andreas ukrył twarz w piersiach swojej kochanki. Oboje oddychali
ciężko, walcząc o każdy oddech.
W końcu Andreas się wycofał, a potem pomógł jej stanąć pewnie na nogach. Unikała jego
spojrzenia. Ich ubrania leżały rozrzucone na podłodze, a ona ciągle miała na sobie naszyjnik i
bransoletkę. Biżuteria przypominała mu o tym, o czym nie chciał w tej chwili pamiętać. Dlatego
czym prędzej rozprawił się z zapięciami obu ozdób i odłożył je na bok.
Grzechocący dźwięk uderzających o siebie kamieni rozbrzmiewał echem w głowie Sieny.
Zażenowana podniosła suknię z ziemi i przycisnęła ją do piersi. Nigdy nie sądziła, że straci
dziewictwo na korytarzu, przyciśnięta do drzwi przez mężczyznę, który nie żywił do niej żadnych
ciepłych uczuć.
- Theos, Sieno... - wychrypiał Andreas. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że nigdy wcześniej
nie uprawiałaś seksu?
Spojrzała na niego niepewnie. Na szczęście zdążył założyć spodnie, co znacznie ułatwiało
sytuację, ponieważ widok jego nagiego ciała ją rozpraszał. Delikatnie wzruszyła ramionami, udając
niewzruszoną.
- To nic takiego. Kiedyś to musiało się wydarzyć.
Grek spochmurniał.
- Czyli twój ojciec naprawdę pilnował, żebyś zachowała czystość dla przyszłego męża?
Chciał cię złożyć w ofierze jakiemuś arystokracie?
Siena poczuła nieprzyjemne ukłucie, ponieważ trafił w sedno.
- Można tak powiedzieć.
Andreas przeklął pod nosem.
T L R
- Powinnaś była mi powiedzieć... Gdybym wiedział, nie spieszyłbym się tak bardzo...
byłbym bardziej delikatny.
- Nic mi nie jest - odparła Siena, podnosząc swoje buty.
W powietrzu nadal unosił się intensywny zapach seksu, całkiem dla niej nowy i upajający.
Musiała przyznać, że pomimo bólu przeżyła ogromną rozkosz. Na samo wspomnienie przeszywały
ją przyjemne dreszcze.
Ale Andreas był wściekły. Widziała to wyraźnie.
- Gdybym tylko...
- Daj spokój - przerwała mu gniewnie. - Przecież w ten sam sposób chciałeś mnie posiąść
pięć lat temu. Nie miałabym serca pozbawić się przyjemności spełnienia tej fantazji - wypaliła,
zanim zdążyła ugryźć się w język.
Najwyraźniej na nim jej słowa wywarły nie mniejsze wrażenie niż na niej, ponieważ przez
moment tylko stał i patrzył na nią w milczeniu.
Potem jego twarz zamieniła się w maskę całkowicie pozbawioną wyrazu.
- Powinnaś się wykąpać - powiedział wolno. - Na pewno jesteś obolała.
Jego litość okazała się bardziej dokuczliwa od kąśliwych uwag i wściekłości. Siena nie
potrafiła z nią walczyć, dlatego ścisnęła mocniej swoje rzeczy, po czym oddaliła się w pośpiechu.
Andreas obserwował ją z poczuciem bezradności. Sądził, że po zaspokojeniu żądzy ogarnie
go spokój. Wydawało mu się, że seks wystarczy, by odpędzić demony przeszłości. Zamiast tego
zapragnął więcej. Chciał ponownie chwycić ją w ramiona, zobaczyć jej rozszerzone z podniecenia
oczy i poczuć jej smak.
Przeczesał włosy palcami, po czym pochylił się, żeby zebrać resztę swojej garderoby.
Później ruszył prosto do łazienki, gdzie wziął długi prysznic. Stojąc pod strumieniem ciepłej wody,
karcił się przy użyciu niewybrednych przekleństw. Nigdy wcześniej nie zachowywał się tak
brutalnie wobec żadnej ze swoich kochanek. Tym razem jednak nie potrafił nad sobą zapanować.
Zawładnął nim pierwotny instynkt. Był jak zwierzę - co gorsze, w stosunku do dziewicy.
Nadal nie mógł w to uwierzyć. Siena nie uprawiała seksu nigdy wcześniej, a on miał ją za
doświadczoną kobietę znudzoną kolejnymi podbojami. Ale skoro nie miała wprawy w miłosnych
gierkach, co skusiło ją tamtego wieczoru w Paryżu, żeby zachowywać się tak zalotnie w stosunku
do podrzędnego pracownika hotelu?
Przywołał z pamięci obraz jej bladej twarzy, kiedy przypadkowo natknęła się na niego
następnego dnia rano. Wyładował wtedy na niej całą złość. Rzeczywiście wspomniał coś o tym, że
powinien był wziąć ją pod ścianą przebieralni. Zrobił to, ponieważ sądził, że dał się wystrychnąć
na dudka przez jedną z rozpieszczonych panienek z dobrych domów.
T L R
Co za ironia, że trafił na dziewicę - zapewne jedyną w gronie debiutantek. Andreas miał
ochotę krzyczeć. Najchętniej pobiegłby prosto na siłownię i przyłożył w worek treningowy.
Z zamyślenia wyrwał go hałas dobiegający zza drzwi łazienki. Szybko owinął się
ręcznikiem w pasie i ruszył do swojej sypialni. Na środku pokoju stała Siena ubrana w obszerny
szlafrok i puchaty turban.
- O co chodzi? - zapytał.
Zauważył napięcie i strach malujące się na jej twarzy. Mógł mieć o to pretensje wyłącznie
do siebie.
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że nie miałam nic złego na myśli... Po prostu byłeś moim
pierwszym... I masz rację, powinnam była cię uprzedzić, że brakuje mi doświadczenia. Nie
sądziłam tylko... - Przygryzła wargę, po czym nabrała powietrza i wypuściła je wolno. - Myślałam,
że się nie zorientujesz.
Zaczerwieniła się, spuszczając wzrok.
- Dla mnie to było dość oczywiste.
Dziewczyna chciała zapaść się pod ziemię, ale jedyne, co mogła zrobić, to wsunąć stopę pod
brzeg dywanu.
- Chciałam cię zapewnić, że to niczego między nami nie zmienia - dodała cicho, po czym
odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi.
- Dokąd się wybierasz? - zawołał za nią Andreas.
- Do łóżka.
Czym prędzej zablokował jej drogę.
- Tutaj też mam całkiem wygodne łóżko - powiedział, uśmiechając się seksownie.
Siena zbladła. Chociaż czuła niedosyt, wątpiła, by jej ciało zniosło kolejne ekscesy.
- Nie martw się - szepnął uspokajająco, jakby czytał jej w myślach. - To jeszcze nie czas na
powtórkę. Ale znam inne sposoby, żeby sprawić ci rozkosz.
Delikatnie ujął jej dłoń i zaprowadził do swojego łóżka. Siena nie stawiała oporu, chociaż
wiedziała, że powinna. Gdy usiadł na materacu, Andreas przyciągnął ją do siebie, a potem
delikatnie zsunął szlafrok z jej ramion i rozwiązał ręcznik, którym wcześniej oplotła włosy.
Stała przed nim całkiem naga. Kusiło ją, żeby uciec albo przynajmniej zasłonić się rękami.
Mogła jednak tylko stać i czekać na to, co dla niej zaplanował. Bardzo wolno przysunął usta do jej
piersi i polizał ją delikatnie. Potem wsunął jedną rękę pod jej kolana, a drugą oparł na plecach,
wziął ją na ręce i położył na łóżku. Niemal jednocześnie ręcznik opadł mu z bioder, odsłaniając
imponującą męskość.
- Przecież powiedziałeś...
T L R
- Wiem, co powiedziałem - przerwał jej. - Uspokój się.
Chociaż to nie miało sensu, Siena postanowiła mu zaufać. Była przekonana, że nie zrobi nic
wbrew jej woli, a gdy ujął w dłonie jej piersi, ogarnęła ją błoga rozkosz.
Pożądanie sięgnęło zenitu, gdy wsunął rękę między jej nogi. Omal nie zaczęła go błagać,
żeby zaczął się z nią kochać. Nie przejmowała się bólem ani ogarniającymi ją wcześniej
wątpliwościami. Liczył się tylko jego dotyk.
Tak jak obiecał, Andreas nie kochał się z nią. Wystarczył jego zwinny język i nie mniej
umiejętne palce, by ponownie przekroczyła bramy raju. Gdy czuła zbliżającą się ekstazę,
wypchnęła biodra i odrzuciła głowę w tył, a potem z jej gardła wyrwał się okrzyk zachwytu.
Po wszystkim wziął ją na ręce, zaniósł do jej sypialni i troskliwie przykrył kołdrą. Siena
zamknęła oczy, ponieważ nie chciała patrzeć na tę twarz, która rozbudzała w niej sprzeczne
emocje. Dopiero gdy usłyszała, jak cicho zamyka drzwi, uniosła ciężkie powieki.
Leżała bez ruchu, wpatrując się w ciemność. Nadal czuła przyjemne mrowienie w całym
ciele. Westchnęła przeciągle, analizując wydarzenia minionych godzin. Zanim została jego
kochanką, sądziła, że zdoła oddzielić seks od uczuć. Niestety, stało się dokładnie na odwrót.
T L R
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Następnego dnia Siena siedziała na tylnym siedzeniu jednego z luksusowych samochodów
Andreasa, który zmierzał na prywatne lotnisko. Zaraz po przebudzeniu udała się do kuchni, gdzie
zastała pogodną pannę Bright. To właśnie gosposia zwróciła jej uwagę na list czekający na nią na
stole. Dowiedziała się z niego, że Andreas musi niezwłocznie polecieć do Paryża w sprawach
zawodowych. Dodał, że zarezerwował bilety do opery, i poprosił, by się spakowała i była gotowa
na piętnastą.
Gdy ujrzała szarą płytę lotniska, zaczęła się denerwować spotkaniem z mężczyzną, który
zeszłej nocy został jej kochankiem. Ujrzała go kilka minut później, stojącego przed niedużym
odrzutowcem. W jednej ręce trzymał niedużą walizkę, a w drugiej pokrowiec na garnitur. Jak
zwykle prezentował się wspaniale.
Kiedy ujrzał nadjeżdżające auto, wyprostował się i wbił intensywne spojrzenie w tylną
szybę. Siena przestraszyła się. Nie miała pojęcia, jak się zachować. Nerwowym ruchem wygładziła
sukienkę, którą wybrała starannie na to spotkanie. Znacznie swobodniej czułaby się w dżinsach i
swetrze, ale wiedziała, że on oczekiwał bardziej kobiecego stroju.
Andreas obserwował, jak Siena wysiada z samochodu, ciesząc się, że ciemne szkła okularów
przeciwsłonecznych zasłaniają pożądanie kryjące się w jego oczach. Jasna, jedwabna sukienka
zebrana w pasie złotym paskiem doskonale podkreślała jej kształty, a rozpuszczone włosy opadały
na ramiona złotą kaskadą. Wyglądała niezwykle elegancko, pociągająco i pięknie. I należała do
niego.
Niestety nie czuł się jak wygrany. Właściwie ogarniało go niepokojące uczucie, że nie
potrafi się nią nasycić. Gdyby tylko mógł, rzuciłby się na nią tak samo jak zeszłej nocy. Ale było
mu wstyd, że tak łatwo tracił nad sobą panowanie.
Jakby tego było mało, w ogóle nie mógł się skupić na pracy i przez cały dzień myślał tylko o
tej niezwykłej kobiecie. Roztargnienie musiało być bardzo widoczne, ponieważ nawet jego
asystentka Becky zaczęła mu rzucać podejrzliwe spojrzenia.
Przeklinając pod nosem, oddał swój bagaż stewardowi, po czym podszedł do Sieny i wziął
od niej walizkę. Pachniała tak wspaniale, że nie zdołał się powstrzymać przed złożeniem
namiętnego pocałunku na jej ponętnych ustach. W ułamku sekundy jego ciało zaczęło spinać się z
pożądania. Stłumił je jednak, delikatnie ujął dłoń dziewczyny i wprowadził ją na pokład.
T L R
Podczas lotu i w trakcie przejazdu przez zakorkowane ulice Paryża Siena siedziała jak na
rozżarzonych węglach. Andreas ignorował ją przez większość czasu. Nawet na nią nie patrzył. To
skłoniło ją do refleksji, że być może traktował tak wszystkie swoje kochanki.
I podczas gdy ona walczyła z frustracją, pożądaniem i złością, on wydawał się całkowicie
spokojny, ze wzrokiem utkwionym w ekran laptopa. Odbył też rozmowę telefoniczną, której Siena
wysłuchała z uwagą. Dotyczyła losu pracowników meksykańskiego hotelu, który niedawno kupił.
- To wyjątkowo ubogi region - powiedział w pewnej chwili. - Nie zmuszę tych ludzi do szu-
kania nowej pracy, zwłaszcza że będę potrzebował ich doświadczenia, gdy wznowimy działalność
po remoncie. Do tego czasu wypłacaj im stałe wynagrodzenie.
Najwyraźniej nie spodobała mu się odpowiedź, ponieważ dodał ostro:
- I właśnie dlatego ty pracujesz dla mnie, Lucas, a nie na odwrót.
Odłożywszy telefon, napotkał jej zaciekawione spojrzenie.
- Nie znam się na interesach - przyznała zawstydzona - ale jesteś pewien, że to dobre
posunięcie?
Andreas rozsiadł się wygodnie, uśmiechając się delikatnie.
- Chcesz mi powiedzieć, że mój menedżer ma rację? Rzeczywiście to nie jest
najszczęśliwszy ruch finansowy. Ale mam sentyment do miasteczka, w którym znajduje się hotel.
Pochodził z niego mój mentor i dobroczyńca, Ruben Carro. To dla niego zacząłem pracować po
przeprowadzce do Nowego Jorku. Od razu mnie polubił, dostrzegł mój potencjał i zaczął szkolić na
swojego następcę. Nie miał rodziny, więc mu ją zastąpiłem. Szkoda, że spędziliśmy razem tak
mało czasu. Niestety był ciężko chory. Zabił go rak mózgu. Zostawił mi cały majątek, pod
warunkiem, że nie dopuszczę, by świat zapomniał jego nazwisko, i zrobię wszystko co w mojej
mocy, żeby pomóc prosperować jego rodzinnej miejscowości. Rozbudowanie hotelu to pierwsza z
moich inicjatyw, ale mam dalsze plany, które wspomogą lokalną gospodarkę i zapewnią nowe
miejsca pracy.
- To bardzo ambitne plany - skomentowała Siena.
- Bo jestem ambitnym człowiekiem - odparł z uśmiechem.
- Teraz rozumiem, dlaczego nazwałeś sieć swoich hoteli Ksenakis-Carro. Chciałeś uczcić
jego pamięć.
Pokiwał głową.
- Jestem dumny, że mogłem połączyć swojego nazwisko z jego. Był dobrym człowiekiem i
podał mi pomocną dłoń, kiedy tego potrzebowałem. W zamian kontynuuję jego dzieło.
T L R
Potem wrócił do pracy, a Siena zaczęła analizować najnowsze informacje. Najwyraźniej
wszystkie artykuły, które czytała, o wątpliwej etyce zawodowej Andreasa, były nafaszerowane
kłamstwami.
W zamyśleniu wyjrzała przez okno samochodu. Pola Elizejskie zaczęły się już pogrążać w
mroku. Jak zwykle wyglądały cudownie. Siena zawsze kochała Paryż - do czasu tamtej potwornej
nocy podczas balu debiutantek. Odtąd każdy przyjazd do miasta świateł wywoływał bolesne
wspomnienia i sprawiał, że przeżywała katusze.
Andreas też wpatrywał się w szybę, sprawiając wrażenie nieobecnego. O czym mógł
myśleć? Czy rozpamiętywał wydarzenia, po których ją znienawidził? Wzdrygnęła się na tę myśl.
Jednak nic nie przygotowało jej na widok imponującego wejścia do hotelu, pod którym się
zatrzymali.
- Czy to jakiś chory żart? - wydusiła z trudem.
Grek zacisnął zęby, zanim odpowiedział ze spokojem:
- Nic podobnego. Nie widzę powodu, dla którego nie mielibyśmy się tutaj zatrzymać, skoro
to mój hotel.
Siena nie mogła uwierzyć własnym uszom. Spojrzała na niego wstrząśnięta, po czym
ponownie skupiła uwagę na potężnym gmachu, słynnym na całym świecie także z uwagi na
odbywający się tam co roku bal debiutantek. Jej serce zamarło na chwilę.
Tymczasem Andreas wysiadł, obszedł samochód dookoła i otworzył dla niej drzwi. Podając
jej rękę, rzucił zniecierpliwionym głosem:
- Chodź.
Siena miała ochotę odmówić, ale skoro wiedziała, że nic w ten sposób nie zyska, niechętnie
podała mu dłoń. Gdy tylko stanęła na chodniku, chwycił ją mocno i poprowadził do środka.
Na ich widok cały personel zaczął uwijać się jak w ukropie. Z kolei Siena z zaciekawieniem
rozglądała się po holu. Wyglądało na to, że hotel przeszedł gruntowny remont. Nowy wystrój był
zdecydowanie mniej ponury, chociaż nadal nie można było odmówić mu dyskretnej elegancji. W
efekcie całość prezentowała się znacznie lepiej niż w poprzedniej wersji.
Gdy tylko wsiedli do windy, Siena poczuła, że się dusi. Nie miała klaustrofobii, ale z tym
miejscem wiązało się za dużo przykrych wspomnień. Roztrzęsiona spróbowała wyrwać rękę z
uścisku swojego partnera, ale on tylko chwycił ją mocniej. W tej sytuacji jedyne, co mogła zrobić,
to unikać kontaktu wzrokowego.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, drzwi się rozsunęły. Wysiedli oboje niemal
jednocześnie. Znaleźli się w pomieszczeniu przypominającym salę pałacową ociekającą złotem.
T L R
Podłogę z kremowego marmuru zdobiły dywany w orientalne wzory. Całości dopełniały wysokie
aż po sufit okna francuskie z rozciągającym się za nimi pięknym widokiem na miasto.
Wspomnienia zalały Sienę z siłą wodospadu, aż ugięły się pod nią nogi.
- Kupiłeś ten hotel tylko dlatego, że straciłeś w nim pracę, gdy spróbowałeś uwieść
debiutantkę? - zapytała uszczypliwie.
Wolała skupić się na jego życiu, niż analizować własne.
Andreas wolno odwrócił się w jej stronę, przy okazji rozwiązując srebrny krawat.
- Musisz bardzo wysoko się cenić, skoro uważasz, że zrobiłem to wszystko z twojego
powodu - odparł, rozpinając guzik przy kołnierzyku koszuli.
Zaczerwieniła się zawstydzona. Doskonale zdawała sobie sprawę z niesprawiedliwości
swojego sądu. Jednocześnie kolejny raz przyszło jej do głowy, że gdyby wyznała prawdę o tamtej
nocy, on i tak by jej nie uwierzył. W najlepszym razie poddałby ją i Serenę surowej ocenie.
Gdy zmniejszył dzielącą ich odległość, zrobiła krok w tył. Zrozumiała, że miał względem
niej konkretne zamiary.
- Nic z tego - powiedział, chwytając ją za rękę. - Zostało sporo czasu przed wyjściem do
opery, a ja dobrze wiem, jak go wykorzystać.
Kiedy ją pocałował, poczuła gęsią skórkę. Mimo wcześniejszych obiekcji zarzuciła mu ręce
na szyję i przyciągnęła go do siebie. Została zredukowana do poziomu bezmyślnego stworzenia,
dla którego liczył się wyłącznie kontakt fizyczny. Jęknęła cicho, gdy ich języki się splotły.
Andreasa ucieszyła jej ochocza reakcja, zwłaszcza że pragnął zapomnieć o tym, co mu
zarzuciła. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznał, rzeczywiście kupił ten hotel nie tylko z
powodów biznesowych. Sądził, że w ten sposób zatriumfuje nad przeszłością, ale kiedy po latach
wrócił do tego miejsca, już jako właściciel, poczuł tylko pustkę.
Odsunął się od Sieny i spojrzał na jej zaczerwienione usta oraz zaróżowione policzki. Chciał
napawać się jej widokiem, kiedy nagle coś przykuło jego uwagę. Dostrzegł złoty łańcuszek z
wisiorkiem w kształcie klatki. Przyszło mu go głowy, że to może coś symbolizować. Nie był
jednak pewien, czy chce się dowiedzieć, co dokładnie.
- Mam nadzieję, że spakowałaś coś odpowiedniejszego na wieczorne wyjście - mruknął,
dotykając skromnej biżuterii.
- Oczywiście - wydyszała.
Odpędzając natrętne myśli, wziął ją na ręce i ruszył do sypialni.
- Tym razem zrobimy to jak należy.
T L R
Kiedy Siena obudziła się kilka godzin później, poczuła na plecach delikatny dotyk
kochanka. Mruknęła niczym najprawdziwsza kotka, zastanawiając się, jak długo potrwa ten
przyjemny stan.
- Pora wstawać. Niedługo wychodzimy.
Niechętnie otworzyła oczy i ujrzała Andreasa siedzącego na skraju łóżka, z mokrymi
włosami i ręcznikiem na biodrach. Najwyraźniej niedawno brał prysznic, o czym świadczył także
przyjemny zapach świeżości.
Usiadła na łóżku i powiodła wzrokiem za jego muskularną sylwetką, a gdy ręcznik upadł na
ziemię, pospiesznie odwróciła głowę. Zaczerwieniła się na wspomnienie namiętnych chwil, które
spędziła w jego ramionach. Kolejny raz sprawił, że wiła się i błagała o więcej, jakby była jego
niewolnicą.
Pod wpływem upokorzenia i wstydu czym prędzej założyła pomiętą sukienkę, w której bra-
kowało kilku guzików. Andreas oderwał je, kiedy stracił cierpliwość. Przeklinając w duchu swój
brak doświadczenia, czmychnęła do łazienki. Gdyby nie była takim żółtodziobem, pewnie
potrafiłaby mu się oprzeć, zamiast tracić głowę przy pierwszym pocałunku.
Odkręciła wodę, rozebrała się i stanęła pod silnym strumieniem ciepłej wody. Nie miała
czasu na dłuższą kąpiel, czego ogromnie żałowała. Była jednak przyzwyczajona do pośpiechu. W
przeszłości, ze strachu przed ojcem, nauczyła się szykować do wyjścia w rekordowo krótkim
czasie. Zrobiła to także i tym razem. Dlatego, gdy kilkanaście minut później weszła do salonu,
Andreas szeroko otworzył oczy ze zdumienia.
Siena z przyjemnością zauważyła, że wywarła na nim wrażenie nie tylko z powodu
punktualności.
Na ten wieczór starannie wybrała doskonałą suknię z różowo-złotego szyfonu, z
ramiączkiem na jedno ramię. Włosy upięła w fantazyjny kok, a w uszy wpięła kolczyki z dużymi
różowymi brylantami.
- Jak wyglądam? - zapytała nieśmiało, gdy nie odrywał od niej wzroku.
- Dobrze wiesz, że wyglądasz oszałamiająco, Sieno. Nie potrzebujesz moich
komplementów.
Chociaż wcale tego od niego nie oczekiwała, zaczerwieniła się zawstydzona.
- Powinniśmy już iść, jeśli nie chcemy przegapić pierwszego aktu - oświadczył, spoglądając
na zegarek.
- Co to za opera?
- Cyganeria - wyjaśnił Andreas, otwierając drzwi.
Siena omal nie zapiszczała z radości.
T L R
- Moja ulubiona!
- Wygląda na to, że jednak mamy coś wspólnego - rzucił oschle, kiedy zamknęły się za nimi
drzwi windy.
Ten komentarz uświadomił jej, jak mało o nim wie. Nigdy nie znalazła żadnych konkretnych
informacji na temat jego pochodzenia i krewnych.
- Masz dużą rodzinę? - zapytała, gdy siedzieli już w samochodzie, a ciekawość wzięła górę
nad rozsądkiem.
Andreas spojrzał na nią tak ponuro, że od razu tego pożałowała.
- Pięć młodszych sióstr.
- Niesamowite. Jesteście ze sobą zżyci? - Na widok napięcia znaczącego jego twarz dodała
pospiesznie: - Nigdy nie miałam nikogo bliskiego poza Sereną i wiele razy zastanawiałam się, jak
by to było, gdybym miała... - Zanim wspomniała o starszym bracie, zdążyła ugryźć się w język. -
Gdybym miała więcej rodzeństwa.
Andreas uniósł brwi.
- Nasze światy dzieli przepaść i to wszystko, co musisz wiedzieć - skwitował z naciskiem.
Siena poczuła się tak, jakby dostała w twarz, dlatego skuliła się w rogu i wyjrzała za okno.
Skoro uważał, że nie zasługuje, by wtajemniczyć ją w prywatne szczegóły ze swojego życia, mogła
równie dobrze go ignorować. Zamiast szukać odpowiedzi, zaczęła sobie wmawiać, że jego rodzina
w ogóle jej nie obchodzi.
Gdy zatrzymali się przed gmachem paryskiej Opery, ujrzała długą kolejkę eleganckich ludzi.
Najchętniej zostałaby w samochodzie i poprosiła o odwiezienie do hotelu. Pomyślała jednak o
jedynej rodzinie, jaką miała - o swojej siostrze Serenie, zamkniętej w zakładzie psychiatrycznym w
Anglii, mogącej liczyć wyłącznie na jej pomoc. Wzdychając ciężko, podała rękę mrocznemu
Grekowi.
Trzy dni później Siena czekała w salonie londyńskiego apartamentu Andreasa. Od wyjazdu
do Paryża ich stosunki znacznie się ochłodziły. Po powrocie z Opery oświadczył, że ma dużo
pracy, po czym zamknął się w gabinecie, a rano Siena obudziła się sama w ich dużym łóżku, co
oznaczało, że spędził noc gdzie indziej.
Ale kiedy w końcu wrócił, kochał się z nią tak długo, aż opadła z sił. Jak zwykle uległa mu
bez stawiania oporu. Gardziła sobą za to, że okazała się taka słaba i żałosna. Czy to możliwe, że jej
uległość była efektem surowego wychowania? Czy spolegliwość okazywana ojcu napiętnowała ją
na zawsze?
T L R
Poza tymi chwilami, które spędzali spleceni w namiętnym uścisku, Andreas traktował ją jak
powietrze, jakby nie liczyło się dla niego nic prócz jej ciała. W pewnym sensie była mu za to
wdzięczna, ponieważ mogła pozbyć się złudzeń, że połączyło ich coś więcej niż seks.
W miniony wieczór wybrali się na bal charytatywny zorganizowany na rzecz dzieci, które
ucierpiały w czasie wojny. Siena ze łzami w oczach wysłuchała historii młodej Afganki, której
udało się dotrzeć do Ameryki, gdzie otrzymała każdą możliwą pomoc, zdobyła wykształcenie i
rozpoczęła pracę w szeregach ONZ.
Nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy na scenę poproszono pomysłodawcę i
organizatora całego przedsięwzięcia: Andreasa Ksenakisa. Oszołomiona spijała jego słowa, gdy z
wielką pasją opowiadał o tym, że żadne dziecko nie powinno cierpieć.
- Co sprawiło, że postanowiłeś zaangażować się w taką działalność? - zapytała bez ogródek,
kiedy wrócił do stolika.
Surowy wyraz jego twarzy przypomniał jej, że kolejny raz zapomniała o roli, którą miała
odgrywać. Mimo to udzielił wyczerpujących wyjaśnień.
- Jakiś czas temu, gdy w Meksyku doszło do starcia dwóch gangów narkotykowych, mały
chłopiec dostał się w ogień krzyżowy. Chociaż Ruben zorganizował dla niego transport do
Nowego Jorku, gdzie zapewniono mu opiekę najlepszych lekarzy, dziecko zmarło. Sam mam
ośmiu siostrzeńców, którym mogę zapewnić bezpieczeństwo i godziwe warunki, ale tamta krzywda
otworzyła mi oczy. Zrozumiałem, że chcę zrobić ze swoim życiem coś więcej.
Siena uświadomiła sobie, że to całkiem inny człowiek, niż jej się dawniej wydawało. Nie był
chciwy, żądny władzy ani pozbawiony zasad moralnych, chociaż tak utrzymywali dziennikarze.
Postanowiła więc chociaż na moment zapomnieć o swoich uprzedzeniach.
- Chcesz mieć dzieci? - zapytała, ignorując wcześniejsze ostrzeżenia, by nie poruszać
tematów osobistych.
Andreas uśmiechnął się kpiąco.
- Dlaczego pytasz? Chcesz zostać ich matką? - zadrwił. - Gdybyśmy mieli dziewczynkę,
moglibyśmy ją nazwać Estella na cześć sławnej bohaterki powieści Dickensa, która omotała
biednego Pipa tylko po to, by na koniec rozgnieść go jak natrętną muchę.
Ten zawoalowany atak tak bardzo ją zszokował, że odłożyła na bok serwetkę, wstała z
krzesła i powiedziała cicho:
- Nie jesteś Pipem, Andreasie, i najwyraźniej nie czytałeś uważnie. W tej historii to Estella
była ofiarą.
T L R
Poszła prosto do łazienki, gdzie zamknęła się w ciasnej kabinie, by ukryć gorące łzy płynące
jej po twarzy. Była zdumiona, że słowa Andreasa tak bardzo ją zraniły. Nie sądziła, że miał nad nią
taką władzę.
Tak czy inaczej, nie zamierzała mu tłumaczyć, jak bardzo był wobec niej niesprawiedliwy,
ani przyznać, że niczego tak nie pragnęła jak kochającej rodziny, w której nie było jej dane
dorastać.
Kiedy jeszcze mieszkała w palazzo we Florencji, miała w zwyczaju wyglądać przez okno
swojej sypialni, skąd rozciągał się widok na park. Widywała tam matki i ojców z dziećmi.
Sprawiali wrażenie ogromnie szczęśliwych, co tylko potęgowało jej ból. Niejednokrotnie
zastanawiała się, jak to jest być kochaną. Obiecała sobie, że jeśli kiedykolwiek założy własną
rodzinę, otoczy ją miłością i troską, których jej oszczędzono.
Odepchnąwszy ponure myśli, wyszła z łazienki i wróciła do stolika, przy którym czekał
zniecierpliwiony Andreas. Wkrótce wyszli, a gdy siedzieli pogrążeni w mroku na tylnym siedzeniu
samochodu, przyglądał jej się uważnie.
- Twoim zdaniem Estella była ofiarą? - zapytał niespodziewanie. - Bo mnie się wydaje, że
było dokładnie na odwrót.
Sięgnął po nią, ale przepełniająca ją nienawiść tym razem okazała się silniejsza od
pożądania, więc zdołała się wyrwać. Do końca podróży nie odezwali się do siebie słowem. Jednak
po dotarciu do mieszkania Andreas ponowił próbę i tym razem nie potrafiła mu się sprzeciwić,
skoro miał ten szczególny dar przemieniania jej gniewu i frustracji w ekstazę. Zachowywała się
tak, jakby była uzależniona od jego pieszczot, i szczerze tego nie znosiła.
- Powinniśmy już iść, jeśli nie chcemy się spóźnić. - Jego szorstki głos wyrwał ją z
zamyślenia.
Spojrzała na niego i kolejny raz pomyślała, jak przystojnie wygląda w smokingu. Żeby nie
patrzeć na niego dłużej niż to konieczne, chwyciła szal i torebkę, po czym wygładziła czarną
suknię z połyskliwej tkaniny. Ciężar brylantowej kolii, kolczyków i bransolety przypomniał jej,
jaką wyznaczył dla niej rolę. Nie mogła o tym zapominać. Musiała zachować czujność. Wiedziała,
że jeśli okaże słabość, on wykorzysta ją bez wahania do realizacji własnych planów.
T L R
ROZDZIAŁ ÓSMY
Po kilku godzinach spędzonych na przyjęciu Sienę zaczęły boleć stopy. Nie była
przyzwyczajona do takich imprez, chociaż Andreas pewnie by w to nie uwierzył. Gdyby to od niej
zależało, wolałaby zostać w domu.
Mimo wszystko z zaciekawieniem obserwowała, jak wysoki, przystojny nieznajomy
podchodzi do jej partnera. Mężczyźni przywitali się serdecznie, a na twarzy Andreasa zagościł
szczery uśmiech, który tak rzadko tam widywała.
- To Rafaele Falcone z Falcone Industries - przedstawił jej go po chwili. - Przeprowadził się
do Londynu, żeby zwiększyć wpływy w branży motoryzacyjnej.
Siena rozpoznała nazwisko jednej z najzamożniejszych włoskich rodzin. Podała mężczyźnie
dłoń, uśmiechając się do niego. Dorównywał Andreasowi zarówno pod względem wzrostu, jak i
postury, a ponadto miał piękne zielone oczy. Jednak, kiedy ich ręce się spotkały, nic nie poczuła.
Najwyraźniej jej ciało reagowało tylko na bliskość aroganckiego Greka.
- Zadzwoń do mnie, kiedy znudzisz się Ksenakisem - powiedział zalotnie, podając jej swoją
wizytówkę.
Siena chciała po nią sięgnąć, ale Andreas okazał się szybszy. Gdy tylko ukrył nieduży
kartonik w kieszeni marynarki, przyciągnął ją do siebie. Wprawił ją tym w osłupienie, ponieważ
nigdy wcześniej nie zachowywał się tak publicznie.
Tymczasem Rafaele Falcone uniósł ręce w geście kapitulacji, robiąc krok w tył.
- Do zobaczenia wkrótce, Ksenakis. Mamy parę rzeczy do obgadania. Poza tym niedługo
wypuszczamy na rynek nowy samochód, który z pewnością cię zainteresuje.
Chociaż zwracał się do Andreasa, ani na moment nie spuścił wzroku ze Sieny, która zaczęła
się rumienić. Zupełnie nie wiedziała, jak się w tej sytuacji zachować, zwłaszcza że jej partner
zrobił się strasznie nerwowy.
- Nawet o tym nie myśl - syknął jej do ucha po tym, jak Włoch się z nimi pożegnał.
- O czym? - zapytała zdumiona.
- Dla Falcona nie ma żadnych świętości - wyjaśnił, wskazując głową oddalającego się
mężczyznę.
Nagle ogarnęła ją wściekłość, nie tylko z powodu tej bezczelnej insynuacji. Chodziło o to,
jak zachowywał się w minionych dniach. Był nieprzyjemny, kąśliwy i zimny jak góra lodowa. A
teraz jeszcze dał popis irytującej zaborczości.
T L R
- Jak śmiesz? Kiedy ten piekielny tydzień wreszcie się skończy, będę mogła robić, co mi się
żywnie podoba. Jeśli zapragnę przeżyć przelotny romans z Rafaelem Falconem, nie omieszkam do
niego zadzwonić.
Przez kilka sekund Andreas wyglądał tak groźnie, że Siena zadrżała ze strachu. Właściwie
przyszło jej na myśl, że mógłby ją uderzyć.
- Jesteś moja - wycedził przez zaciśnięte zęby. - I tylko moja.
- Tylko przez siedem dni - przypomniała mu rezolutnie. - Za czterdzieści osiem godzin
uwolnię się od twojego uroczego towarzystwa. A może chciałbyś zatrzymać mnie na dłużej? - Nie
mogła się powstrzymać, żeby nie dodać: - Przypominam tylko, że to oznacza dużo więcej
prezentów.
- Czyli tak gromadzisz fundusze po upadku naszego ojca? Jakoś mnie to nie dziwi.
Nie od razu dotarło do niej, że te słowa wypowiedział inny mężczyzna. Gwałtownie
odwróciła głowę i napotkała spojrzenie Rocca DeMarco - swojego brata. Zbladła i omal nie straciła
równowagi. Ledwo usłyszała powitanie, które wypowiedział Andreas.
- Widzę, Ksenakis, że zostałeś sponsorem mojej młodszej siostry - powiedział Rocco bez
ogródek.
Jego podobieństwo do ojca wstrząsnęło Sieną dokładnie tak samo jak przed laty. Miała
ochotę się rozpłakać albo zapaść pod ziemię. Skoro nie mogła zrobić żadnej z tych rzeczy, szepnęła
tylko:
- Pamiętasz mnie.
Wbijając w nią ciemne oczy, wykrzywił twarz w grymasie.
- Naprawdę myślisz, że mógłbym cię zapomnieć? Po tym, jak razem z Sereną przeszłyście
nade mną jak nad zwykłym śmieciem?
Siena nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ do Rocca podeszła piękna rudowłosa kobieta i
wsunęła mu rękę pod ramię. Kiedy na nią spojrzał, jego twarz złagodniała, a oczy zabłyszczały
prawdziwą miłością.
- To moja żona Gracie - oświadczył z dumą. - Gracie, poznaj moją przyrodnią siostrę Sienę.
Siena spięła się, mimo to podała Gracie rękę, mierząc ją nieufnym spojrzeniem.
Rocco uważnie przyjrzał się Andreasowi.
- Z twojego wyrazu twarzy wnioskuję, że Siena nie wspomniała ci o naszym
pokrewieństwie. Czyżby przemilczała także uroczą historię o tym, jak nasz ojciec pobił mnie i
zostawił na ulicy jak bezpańskiego psa?
- Miałam wtedy tylko dwanaście lat. Nie wiedziałam, co robić... - zaoponowała Siena,
spoglądając na Gracie.
T L R
Czuła silną potrzebę, by wytłumaczyć, się przed tą obcą kobietą, ale jedyne co zyskała to
pełne litości spojrzenie.
Tego było dla niej za wiele. Wyrwała się z uścisku Andreasa i czym prędzej wybiegła z sali
bankietowej. Zyskała niezbity dowód na to, że ona i Serena mogły liczyć wyłącznie na siebie. Aż
do dzisiaj w skrytości ducha pielęgnowała wątłą nadzieję, że pewnego dnia pojednają się z bratem,
ale teraz ostatecznie straciła złudzenia.
Chociaż łzy cisnęły jej się do oczu i dławiły w gardle, zapanowała nad emocjami. Wiedziała,
że lada moment odnajdzie ją Andreas, a nie chciała dać mu kolejnego powodu do triumfowania.
W końcu usłyszała jego lodowaty głos:
- Dlaczego nie powiedziałaś, że Rocco DeMarco to twój przyrodni brat?
Siena stała odwrócona plecami do niego.
- Bo to bez znaczenia.
- Bez znaczenia? Ten człowiek jest jednym z najbardziej wpływowych finansistów na
świecie.
W końcu zdobyła się na odwagę, by spojrzeć mu w twarz. Widniało na niej dokładnie to,
czego się spodziewała: obrzydzenie i wściekłość.
- Jak pewnie zauważyłeś, on mnie nienawidzi - powiedziała, wzruszając ramionami. -
Dlaczego więc ja miałabym przejmować się bękartem mojego ojca, którego spłodził z jakąś
prostytutką?
Ostatnie słowa sprawiły jej większą trudność, niż się spodziewała. Tak naprawdę wiele razy
fantazjowała, że Rocco wraca po nią i Serenę i uwalnia je spod tyranii ojca. Nie zamierzała jednak
informować o tym Andreasa.
- Oczywiście - odparł Andreas w zamyśleniu, przyglądając się jej z dziwnym wyrazem oczu.
Potem ruszył do wyjścia.
Siena zamarła, lecz zaraz ruszyła za nim.
- Wychodzimy? - zapytała zdumiona, kiedy poprosił parkingowego o przyprowadzenie
samochodu.
Andreas ledwie na nią spojrzał.
- Rocco DeMarco i jego żona to moi przyjaciele. Nie chciałem psuć im zabawy, więc
obiecałem, że wyjdziemy.
Bez dalszych wyjaśnień otworzył dla niej drzwi samochodu, zajął miejsce za kierownicą i
ruszył. Przez całą drogę nie odezwał się do niej słowem. W milczeniu wjechali windą na ostatnie
piętro apartamentowca, a potem Andreas zdjął marynarkę i wyjął spinki z mankietów, całkowicie
ignorując Sienę, która nie mogła sobie znaleźć miejsca.
T L R
- Jutro rano jeden z moich ochroniarzy odprowadzi cię do jubilera. Tam będziesz mogła
spieniężyć całą biżuterię - odezwał się niespodziewanie, potwierdzając jej najgorsze obawy.
- Przecież do końca tygodnia zostały jeszcze dwa dni - wyszeptała słabym głosem.
Przeszył ją lodowatym spojrzeniem.
- Niczego już od ciebie nie chcę. - Wykrzywił usta w okrutnym grymasie. - Nie martw się,
nie będziesz na tym stratna.
Przez chwilę stała jak sparaliżowana. Chociaż powinna poczuć ulgę i zadowolenie na wieść,
że wkrótce odzyska wolność, była wstrząśnięta i zagubiona. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Może chodziło o to, że w głębi ducha liczyła na ocieplenie stosunków. Oczywiście nigdy nie
sądziła, że zyska jego przyjaźń czy nawet sympatię, ale miała nadzieję, że chociaż przestanie nią
gardzić.
Zadrżała, jakby owiał ją lodowaty wiatr. Musiała odejść ze świadomością, że Andreas nigdy
nie zmieni o niej zdania i do końca życia będzie ją nienawidził. Na pocieszenie miała pieniądze,
które poprawią stan Sereny. Musiała uczepić się tej myśli, żeby całkiem się nie rozkleić.
- Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć ci dobrej nocy - powiedziała w końcu,
odzyskawszy kontrolę nad własnym ciałem.
- Żegnaj byłoby odpowiedniejszym słowem - odparł oschle. - Nie zobaczymy się jutro. Z
samego rana wylatuję do Nowego Jorku.
Chociaż z całych sił próbowała zachować spokój, zadrżała kolejny raz.
- Przepraszam cię, Andreasie. Jest mi naprawdę przykro... Nie chciałam, żeby tak się to
potoczyło.
Odwróciła się i pobiegła do swojego pokoju, nie czekając na jego reakcję, a Andreas jeszcze
przez chwilę stał, wpatrując się w puste miejsce, gdzie wcześniej stała. Miał ochotę potrząsnąć nią
mocno i zapytać, co dokładnie miała na myśli. I jak zawsze pragnął się z nią kochać.
Nawet zajście z Rockiem nie ostudziło jego pożądania. Mimo to, kiedy przyjaciel opowiadał
swoją historię, na jego twarzy malował się taki ból, że Andreas bez trudu wyobraził sobie dwie
wyniosłe nastolatki mijające poniżonego przyrodniego brata.
W jednej chwili wróciły wszystkie wspomnienia sprzed pięciu lat, a wraz z nimi gniew i
nienawiść, o których łatwo zapominał pod wpływem namiętności. Kiedy Siena spoglądała na niego
tymi dużymi, niebieskimi oczami, wszystko inne traciło znaczenie, a przecież tak wiele osób przez
nią cierpiało. Na szczęście odzyskał rozum i trzeźwo ocenił sytuację. Zakończył ich romans,
ponieważ bardziej mu szkodził, niż pomagał. Popełnił błąd, kiedy postanowił ją odszukać i
zawrzeć z nią tę niedorzeczną umowę. Na szczęście miał to już za sobą. Nie mógł się doczekać
podróży do Nowego Jorku i powrotu do dawnego życia.
T L R
Miesiąc później, Londyn
Andreas przedłużał pobyt w Stanach Zjednoczonych do granic możliwości, a kiedy w końcu
wrócił do swojego apartamentu, od progu powitała go martwa cisza. Zignorował dziwne ukłucie w
sercu, po czym odstawił walizkę.
W salonie cofnął się we wspomnieniach do tego dnia, kiedy Siena czekała na niego w
czarnej kreacji wieczorowej. Wyglądała wtedy tak niewinnie i delikatnie. Przeklinając pod nosem,
ruszył do kuchni, ale tam także mógł myśleć tylko o niej, a konkretnie o dniu, w którym panna
Bright uczyła ją obsługi piekarnika.
Westchnąwszy ciężko, ruszył do pokoju, w którym spędziła pięć dni. Wszytko wyglądało
tak, jakby nikt tutaj nigdy nie mieszkał. Nawet ubrania, które dla niej kupił, wisiały w garderobie.
Nie miał pewności, ale zdawało mu się, że nie zabrała stąd ani jednej rzeczy.
Ogarnęło go zdumienie. W końcu cała ta kolekcja strojów, butów i dodatków kosztowała
fortunę. Siena z łatwością mogłaby otrzymać za nią przyzwoitą sumkę. Mimo to nie wzięła
niczego.
Pospiesznie ruszył do gabinetu i zajrzał do sejfu. Biżuteria zniknęła. Uśmiechnął się gorzko,
rozbawiony własną głupotą. Dlaczego w ogóle pomyślał, że nie przyjmie od niego zapłaty?
Przecież nie liczyło się dla niej nic prócz wygodnego życia.
Nie zamierzał marnować czasu na Sienę DePiero, nawet jeśli trwoniła jego pieniądze.
Zapewne uganiała się właśnie za kolejnym milionerem na tyle głupim, by finansować jej
zachcianki. Na tę myśl przed oczami stanęła mu twarz Falconego. Zaciskając pięści, zdusił
gwałtowny wybuch emocji, po czym wmówił sobie, że to nie ma żadnego znaczenia. Nie
obchodziła go ani ta kobieta, ani cały wianuszek mężczyzn czekających u progu jej sypialni.
Wkrótce zapomni o niej i odzyska spokój.
Siena odwróciła się w kierunku kolejnej grupki gości weselnych, niosąc srebrną tacę z
przystawkami. Nikt nie zwracał na nią uwagi, a ona była wdzięczna za tę anonimowość. Dwa
tygodnie wcześniej znalazła nową pracę, więc nie narzekała na brak zajęć.
Wszystkie pieniądze ze sprzedaży biżuterii przekazała na leczenie siostry. Po rozmowie z
Sereną, podczas której zapewniła ją, że wszystko się ułoży, ogarnęło ją poczucie dobrze
spełnionego obowiązku. Nie żałowała czasu, który poświęciła Andreasowi, ponieważ dzięki temu
mogła pomóc jedynej bliskiej jej osobie.
Sunąc wolno między elegancko ubranymi ludźmi, Siena przyglądała się ich twarzom. Nagle
stanęła jak wryta kilka metrów od dwóch mężczyzn prowadzących ożywioną rozmowę. Chciała się
T L R
odwrócić i oddalić pospiesznie na zaplecze, ale ciemnowłosy Grek napotkał jej spojrzenie.
Niewątpliwie był równie wstrząśnięty jak ona.
Spanikowana zaczęła się wycofywać, ale zanim umknęła, ciężka dłoń spoczęła na jej
ramieniu i pociągnęła tak gwałtownie, że wypuściła tacę z rąk. Siena czym prędzej zaczęła zbierać
resztki jedzenia z drogiego dywanu, żeby zminimalizować szkody. Niestety Andreas przyklęknął
obok, zamiast zostawić ją w spokoju.
- Odejdź, proszę - syknęła w jego stronę. - Nie mogę stracić kolejnej pracy.
- Dlaczego pracujesz, skoro kilka tygodni temu weszłaś w posiadanie małej fortuny? -
zapytał z naciskiem,
Siena podniosła tacę i wyprostowała się, po czym spojrzała na Andreasa, trzęsąc się ze
złości.
- Udawaj, że mnie tu nie ma. Proszę. Gdybym wiedziała, że tutaj będziesz...
- Czy wszystko w porządku, panie Ksenakis? - zapytał szef Sieny.
- Nie, nic nie jest w porządku - warknął Andreas, świdrując mężczyznę wzrokiem.
Siena zaczerwieniła się ze wstydu, ponieważ wszyscy patrzyli już tylko na nią,
zastanawiając się, dlaczego wzbudziła zainteresowanie jednego z najbogatszych ludzi w tym kraju.
Tymczasem Andreas wziął od niej tacę, po czym wręczył ją jej szefowi.
- Przykro mi, ale będzie pan musiał poradzić sobie bez niej - oświadczył oficjalnym tonem,
ujmując jej dłoń.
Siena sapnęła gniewnie.
- To nieprawda! Jak śmiesz?!
Spróbowała wyszarpnąć rękę, ale on pociągnął ją za sobą w kierunku wyjścia. Żeby się nie
przewrócić, musiała przyjąć narzucone przez niego tempo. Była wściekła, przerażona i dziwnie
podekscytowana. Ta wybuchowa mieszkanka dodała jej siły, więc gdy znaleźli się na korytarzu,
zdołała mu się wyrwać.
- Przez ciebie straciłam pracę! - krzyknęła, a jej oczy zapłonęły gniewnie.
- Z tego, co mi wiadomo, nie musisz zarabiać na życie jako kelnerka - odparł, przyglądając
jej się podejrzliwie.
Siena otworzyła usta, ale zabrakło jej słów. Co mogła mu powiedzieć? Że lubiła harówkę,
od której bolały ją plecy? Że traktowała roznoszenie jedzenia jako aerobik?
- To nie twoja sprawa - mruknęła.
Andreas skrzyżował ręce na piersi, upodabniając się do kamiennego posągu, i Sienna
zrozumiała, że łatwo się go nie pozbędzie.
- Jesteś mi winna wyjaśnienie.
T L R
Potrząsnęła głową.
- Nic ci nie jestem winna.
- Pozwolę sobie mieć inne zdanie.
Nie czekając na jej odpowiedź, poszedł do recepcji i poprosił o klucz do apartamentu prezy-
denckiego. Dopiero wtedy Siena uzmysłowiła sobie z przerażeniem, że znajdowali się w jednym z
jego hoteli. Nawet gdyby spróbowała uciec, ochrona z pewnością by ją powstrzymała. Dlatego
niechętnie ruszyła za nim.
Zaprowadził ją prosto do przestronnego salonu z widokiem na jasno oświetlone budynki
parlamentu odbijające się w ciemnej rzece. I gdy tak stała na środku, ubrana w krótką, czarną
spódnicę, białą koszulę i czarny krawat, poczuła się ogromnie skrępowana. Co gorsze, jego wzrok
powędrował na złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie klatki dla ptaków. Odkupiła go za ostatnie
zaoszczędzone pieniądze, ale teraz tego żałowała, ponieważ palił jej skórę niczym piętno.
- Usiądź, proszę - powiedział, podchodząc do barku.
Przygotował drinki dla nich obojga, podał jej szklankę, po czym stanął przy oknie zwrócony
do niej plecami. Siena wypiła łyk swojego ulubionego likieru kawowego, po czym zajęła fotel
stojący obok kanapy.
- Może ty po prostu lubisz się nad sobą znęcać? - odezwał się po chwili, spoglądając na nią.
- Może ciężka praca sprawia ci masochistyczną przyjemność? Albo zmieniłaś się do tego stopnia,
że wszystkie pieniądze oddałaś na cele charytatywne. Chcę wiedzieć, co zrobiłaś z moimi
pieniędzmi. W końcu nie było tego mało...
Siena zauważyła, że ledwo panował nad gniewem. Znalazła się w trudnej sytuacji.
Oczywiście mogła okłamać go kolejny raz, ale czuła, że jest mu winna wyjaśnienia. Skoro dzięki
jego pieniądzom pomogła siostrze, mogła przynajmniej być z nim szczera.
Ostrożnie odstawiła szklankę na pobliski stolik. W jej głowie kłębiły się dziesiątki myśli,
gdy próbowała podjąć decyzję, od czego zacząć. Mogła odwołać się do jego współczucia,
spróbować dotrzeć do sedna okrężną drogą, ale ostatecznie zdecydowała się na bezpośredniość.
- Potrzebowałam tych pieniędzy dla Sereny - wyszeptała, wpatrując się w swoje dłonie.
Andreas nie sprawiał wrażenia przekonanego.
- Mówiłaś, że twoja siostra zatrzymała się u przyjaciół na południu Francji... Ale załóżmy,
że mówisz prawdę. Zdecydowałaś się na prostytucję, żeby spełnić zachcianki swojej kochającej
imprezy siostry?
Siena zerwała się na równe nogi. Nie zamierzała wysłuchiwać kolejnych obelg, zwłaszcza
że sprawiały jej ogromny ból.
T L R
- Nie jest tak jak myślisz - rzuciła gniewnie, po czym przygryzła wargę. - Serena nigdy nie
wyjechała do Francji. Jest tutaj, w Anglii. Wcześniej po prostu cię okłamałam.
- To mnie nie dziwi, ale wolałbym poznać szczegóły, jeśli to nie problem.
Wzdrygnęła się, chociaż wiedziała, że zasłużyła na ostre słowa krytyki. Nie potrafiła jednak
dłużej znosić jego oceniającego spojrzenia. Podeszła więc do drugiego okna, splotła ręce na piersi i
wbiła wzrok w szybę.
- Moja siostra jest chora. Od lat cierpi na poważne zaburzenia psychiczne. Prawdopodobnie
zaczęły się, kiedy zmarła nasza matka. Miałam wtedy trzy lata, a Serena pięć. Zawsze sprawiała
dużo kłopotów... Pamiętam jej napady szału i to, jak ojciec zamykał ją w pokoju. Już jako
nastolatka miewała ataki depresji. Potem pojawiły się także halucynacje i epizody psychotyczne.
Próbowała radzić sobie sama, ale w konsekwencji uzależniła się od alkoholu i narkotyków.
Andreas nie skomentował jej wynurzeń, a Siena bała się na niego spojrzeć. Postanowiła
więc kontynuować.
- Nasz ojciec uważał jej chorobę za słabość, a gdy po pierwszej próbie samobójczej zdiagno-
zowano u niej dwubiegunową psychozę afektywną, zabronił jej zażywać leki. Bał się, że
informacje o jej stanie zdrowia wyciekną do prasy. - Rozgoryczenie Sieny coraz wyraźniej
pobrzmiewało w jej głosie. - Chociaż zyskała sobie złą sławę imprezowiczki, nadal widział w niej
cenny towar.
Przerwała i na moment zamknęła oczy.
- Słucham dalej - powiedział spokojnie.
- Po zniknięciu ojca Serena weszła w fazę maniakalną. Nie mogłam nad nią zapanować.
Jedyne, co mogłam zrobić, to czekać na upadek naszej rodzinnej firmy, a potem namówić ją na
wyjazd do Anglii. Wiedziałam, że potrzebowała pomocy i chciała jej. Znalazłam dobrą klinikę
psychiatryczną, do której została przyjęta. Miałam trochę pieniędzy odziedziczonych po matce.
Wystarczyły na bilety lotnicze i na kilka pierwszych miesięcy leczenia. Myślałam, że moje zarobki
wystarczą na dłużej, ale to była kropla w morzu potrzeb, a lekarze ostrzegali, że przerwanie terapii
może mieć katastrofalne skutki. - Nabrała powietrza, zanim dodała: - Zrobię wszystko, żeby jej
pomóc. Poza nią nie mam nikogo na świecie.
- A co z twoim bratem? - zapytał cicho Andreas.
- Nie mogłam zwrócić się do niego po pomoc. Sam widziałeś, jak zareagował na mój widok.
A tak naprawdę nie ma o niczym pojęcia. W dniu, kiedy doszło do konfrontacji, razem z Sereną
robiłyśmy tylko to, czego oczekiwał od nas ojciec. Gdybyśmy się sprzeciwiły, zostałybyśmy
surowo ukarane. Nie masz pojęcia, do czego zdolny jest nasz ojciec.
- Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?
T L R
Ponieważ nogi odmówiły jej posłuszeństwa, Siena podeszła do kanapy i opadła na nią
ciężko. Nigdy wcześniej nie rozmawiała z nikim o swojej sytuacji rodzinnej.
- To prawdziwy sadysta - szepnęła. - Czerpie wielką przyjemność z cierpienia innych ludzi.
Najbardziej jednak lubił znęcać się nad Sereną, ponieważ była uparta i nie dawała się kontrolować.
Uczynił z niej swój worek treningowy, bo wiedział, że w ten sposób wymusi na mnie
posłuszeństwo.
Westchnęła, spoglądając na swoje dłonie.
- Już od najmłodszych lat uczył mnie karności. Pewnego dnia przyłapał mnie na mazaniu
farbą po ścianie naszego palazzo. Potem wezwał mnie i Serenę do swojego gabinetu. Kazał mojej
siostrze wyciągnąć ręce przed siebie, a potem uderzał je bambusowym kijem tak długo, aż zaczęły
krwawić. Po wszystkim zwrócił się do mnie. Ostrzegł, że za każde moje przewinienie karę poniesie
Serena.
- Ile miałaś wtedy lat? - zapytał lodowatym głosem.
- Pięć.
Zapanowała dłuższa chwila ciszy. Siena w końcu znalazła w sobie odwagę, żeby spojrzeć
mu w twarz. Sprawiał wrażenie spiętego.
- Chcę, żebyś opowiedziała mi, co dokładnie wydarzyło się tamtej nocy w Paryżu -
przemówił wolno.
Siena nie była zaskoczona. Spodziewała się takiej prośby. Nie sądziła jednak, żeby
wyjaśnienie mogło ją rozgrzeszyć.
- Spanikowałam - odparła cicho. - Nie zrobiłam tego z premedytacją. Po prostu nie
pomyślałam o konsekwencjach. Tamtego wieczoru długo ci się przyglądałam. Zawładnęło mną
pożądanie. Nigdy wcześniej nie czułam niczego takiego...
Ponownie spojrzała na swoje dłonie.
- Oczywiście możesz mi nie wierzyć, zwłaszcza po tym, co cię przeze mnie spotkało... Ale
Serena przechodziła wtedy gorszy okres. Wiedziałam, że nie zniesie tego, co zrobiłby jej ojciec,
gdybym się wszystkiego nie wyparła.
Kiedy skończyła mówić, zemdliło ją z nadmiaru emocji.
- Chcesz mi powiedzieć, że tego nie zaplanowałaś? Nie uwiodłaś mnie dla zabicia nudy?
Zrzuciłaś na mnie winę ze strachu przed ojcem?
Siena nerwowo przełknęła ślinę.
- Tak - szepnęła. - Stchórzyłam. Postanowiłam bronić siostrę zamiast ciebie. Nie miałam
jednak pojęcia, jak daleko ojciec się posunie...
Andreas zadrżał gwałtownie, pochodząc do niej.
T L R
- Zniszczyłaś mi życie, bo bałaś się postawić własnemu ojcu?! - wybuchł.
Siena wstała i spojrzała na niego.
- Bardzo mi przykro. Szukałam cię tamtej nocy, żeby ci wszystko wyjaśnić... -
Nagle opuściły ją siły, a gorące łzy popłynęły jej po policzkach. Chwilę później pokój zaczął
wirować, podłoga usunęła jej się spod stóp, a na koniec świat pogrążył się w ciemnościach.
T L R
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Andreas stał przy łóżku, na którym Siena spała zwinięta w kłębek. Ledwo zdążył ją złapać,
zanim upadła. Aż do ostatniej sekundy poddawał jej słowa w wątpliwość. Mogła przecież
wymyślić całą historię, żeby wzbudzić w nim litość i uniknąć odpowiedzialności.
Z drugiej strony, zachowywała się niezwykle przekonująco. Pobladła, trzęsła się i wyglądała
tak, jakby całkowicie pogrążyła się w przeszłości. Chyba nie potrafiłaby udawać aż tak
przekonująco.
Jeśli jednak mówiła prawdę, potrzebował czasu, żeby przetrawić wszystkie rewelacje,
którymi go uraczyła. Musiał ocenić jej postępowanie w świetle nowych okoliczności i zastanowić
się, czy to cokolwiek między nimi zmieniało.
Rzucił płaszcz na pobliskie krzesło i rozwiązał krawat, po czym podszedł do niej, zdjął jej
buty i przykrył ją kocem. Sprawiała wrażenie wyczerpanej, delikatnej i bezbronnej.
Zacisnął pięści, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie, czy może jej zaufać. Przywołał
wspomnienia z tamtej tragicznej nocy w Paryżu. Kiedy nakrył ich jej ojciec, rzeczywiście
sprawiała wrażenie zlęknionej, a potem on złapał ją za ramię zdecydowanie za mocno. Andreas
zaczął podejrzewać, że te wszystkie szczegóły mogły się okazać istotne.
Marszcząc czoło, przypomniał sobie coś jeszcze. Kiedy rozmawiał ze swoim szefem po tym,
jak DePiero kazał mu go zwolnić, obaj usłyszeli hałas na korytarzu. Andreas podszedł wtedy do
uchylonych drzwi i wyjrzał na zewnątrz, ale nie dostrzegł nic prócz fragmentu sukni znikającej za
rogiem.
Czy to mogła być Siena? Naprawdę go szukała? Przeklął głośno.
Gdyby tylko potrafił zapanować wtedy nad pożądaniem, nie znalazłby się w kłopotliwym
położeniu. Ale ta kobieta działała na niego jak magnes, zarówno wtedy, jak i teraz. Rozbudzała w
nim uczucia, których nie potrafił i nie chciał nazwać.
Bez względu na wszystko jednego był pewien: skoro ponownie pojawiła się w jego życiu,
nie zamierzał pozwolić jej odejść.
Po przebudzeniu Siena nie wiedziała, gdzie się znajduje ani co się wydarzyło. Upłynęło
kilka minut, zanim zrozumiała, że leży w łóżku Andreasa. Potwornie bolała ją głową. Rozpuściła
włosy, które do tej pory miała ściągnięte gumką w koński ogon, po czym odrzuciła koc i przyjrzała
się uważnie swojemu roboczemu strojowi. Nagle wszystkie wspomnienia powróciły w
okamgnieniu.
T L R
Potarła skronie, wykrzywiając usta w grymasie, po czym ruszyła do łazienki. Spojrzała na
swoje odbicie w lustrze. Była blada, miała podkrążone oczy i zapadnięte policzki. Wolno zdjęła
kolejne elementy garderoby i weszła pod prysznic. Niestety, nie miała czystych rzeczy na
przebranie, więc założyła wymięty uniform. Zrezygnowała jedynie z krawata.
Wygładziwszy włosy ręką, ruszyła do salonu, żeby zmierzyć się z Andreasem w świetle
dnia. Zastała go przy stole. Jadł śniadanie, czytając gazetę, ale na jej widok wstał i odsunął dla niej
krzesło.
- Przepraszam - szepnęła, nie mogąc się zdecydować, czy usiąść, czy ruszyć prosto do
wyjścia. - Nie wiem, co mi się wczoraj stało... Dziękuję, że pozwoliłeś mi się wyspać.
- Usiądź i zjedz coś. Bardzo schudłaś przez ostatni miesiąc.
Unikając jego spojrzenia, zajęła wskazane miejsce. Nie chciała się przyznać, że brakowało
jej pieniędzy na jedzenie.
- Przepraszam, że tak wczoraj na ciebie nawrzeszczałem - powiedział, siadając. - To po
prostu było dla mnie za wiele jak na jeden raz.
- Tak, wiem - odparła cicho. - Jeszcze raz przepraszam.
- Upewniłem się, że Serena przebywa w klinice, o której wspomniałaś. Musiałem to zrobić
po tym wszystkim...
- Oczywiście, rozumiem - przerwała mu. - Nie ufasz mi.
- Dziwisz się?
Wolno pokręciła głową.
- Co zamierzasz?
- Twoja siostra zasługuje na najlepszą opieką po tym, jak traktowano ją przez całe życie.
Postanowiłem opłacać jej leczenie.
Siena nie mogła uwierzyć własnym uszom. Uważnie przyjrzała się Andreasowi. Nie
sprawiał wrażenia osoby, która żartuje.
- Dziękuję - powiedziała słabym głosem. - Oddam ci wszystko, obiecuję.
- Chyba nie z tych marnych pensyjek, które dostajesz jako kelnerka? - rzucił z
powątpiewaniem, unosząc brwi.
Zaczerwieniła się po uszy.
- Znajdę inną pracę. Postaram się o dofinansowanie. Wiem, że prowadzone są kursy
doszkalające...
Andreas uniósł rękę, po czym podał jej pełen talerz i filiżankę kawy.
- Niczego nie musisz mi oddawać. Gdybyś na samym początku powiedziała, po co ci te
pieniądze, pomógłbym od razu.
T L R
- Wybacz, ale ci nie wierzę - odparła, spoglądając na niego podejrzliwie. - Nienawidzisz
mojej rodziny. Kieruje tobą chęć zemsty. Na pewno nie działasz bezinteresownie. Udajesz, że
chcesz pomóc, by później wykorzystać to w innym celu.
Andreas westchnął ciężko.
- Wiele lat temu mój przyjaciel przeżył załamanie nerwowe i popełnił samobójstwo. Dlatego
nigdy nie lekceważę problemów natury psychicznej. Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego
Serena nie odeszła przy pierwszej nadarzającej się okazji?
Siena wypiła łyk kawy, zanim udzieliła odpowiedzi.
- Najpierw nie chciała zostawić mnie samej, a potem za bardzo uzależniła się od pieniędzy
ojca, których potrzebowała na alkohol i narkotyki.
- Rozumiem. - Skinął głową. - Naprawdę nie musisz przejmować się już wydatkami na jej
leczenie. I nie chcę od ciebie niczego w zamian.
- Nie mogę przyjąć od ciebie pieniędzy - zaprotestowała. - Już i tak jestem twoją dłużniczką,
to przeze mnie straciłeś kiedyś pracę i musiałeś wyjechać z Europy. - Nie potrafiła powstrzymać
łez. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym cofnąć czas i naprawić wszystko, co wydarzyło się
tamtej nocy.
Pochylił się w jej stronę, wbijając w nią przenikliwe spojrzenie.
- Uwierz mi, że wszystko potoczyłoby się dokładnie tak samo. Nie potrafimy się sobie
oprzeć. W swojej obecności reagujemy instynktownie.
Jej serce zabiło mocniej.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Andreas wstał do stołu, podał jej rękę i pomógł jej wstać. Gdy znalazł się tuż przy niej,
poczuła ciepło jego ciała otulające ją niczym kokon. Zrozumiała, jak bardzo brakowało jej tego
przez ostatnie tygodnie.
- To jeszcze nie koniec, Sieno.
Po tych słowach wsunął palce w jej włosy i przyciągnął ją do siebie, żeby zamknąć jej usta
namiętnym pocałunkiem. Chociaż ogromnie ją tym zaskoczył, zareagowała natychmiast. Uniosła
ręce i zarzuciła mu je na szyję.
Do tej pory sądziła, że przestał jej pożądać tamtego dnia, kiedy kazał jej odejść. Jego ciało
mówiło jednak coś zupełnie innego; czuła to wyraźnie.
W ciągu kilku minut znaleźli się w sypialni, gdzie kochanek położył ją na łóżku, po czym
niecierpliwie zaczął rozpinać swoją koszulę. Biorąc z niego przykład, Siena chwyciła za guziki
przy swoim stroju. Potem uniosła biodra, a on jednym ruchem zsunął jej spódnicę i rajstopy.
Wkrótce rozebrał ją do naga.
T L R
Kiedy stanął obok niej w całej okazałości, serce Sieny zamarło. Podniecenie, które narastało
w niej od miesiąca, sprawiało jej niemal fizyczny ból. Zniecierpliwiona wyciągnęła ręce w jego
stronę, a gdy się przysunął, pogłaskała jego szorstki policzek.
Pochylił się nad nią, a ich języki splotły się w szalonym tańcu. Jednocześnie wsunął rękę
między jej nogi i rozchylił je. Przez chwilę pieścił ją, omal nie doprowadzając do orgazmu. Kiedy
jej ciało się naprężyło, cofnął rękę.
- Tak bardzo cię pragnę - wychrypiał. - Tęskniłem za tobą.
Zaskoczona Siena spojrzała mu prosto w twarz. Ze szklistymi oczami i zaczerwienionymi
policzkami wyglądał, jakby miał gorączkę. I pewnie tak właśnie było, skoro trawiło go pożądanie.
Gdy sięgnął po prezerwatywę, szerzej rozchyliła nogi i przygotowała się na tę długo
wyczekiwaną chwilę. I gdy w końcu poczuła go w sobie, uniosła się na łokciach, żeby znaleźć się
jak najbliżej niego. Nigdy wcześniej nie było jej z nim tak dobrze. I nagle dotarło do niej, że go
kocha - tak mocno jak nikogo innego na świecie. Zaraz potem zalała ją fala rozkoszy.
Następnego dnia rano Siena obudziła się obok mężczyzny ze swych snów. Leżał na boku,
przyglądając jej się uważnie.
- Chcę, żebyś wróciła ze mną do domu - oświadczył głosem nieznoszącym sprzeciwu.
- Do domu? Masz na myśli swój apartament?
Andreas skinął głową.
- Nie przyjmę odmowy - dodał z typową dla niego stanowczością.
Przez dłuższy czas wpatrywała się w tę twarz, którą tak dobrze znała. Była to twarz
mężczyzny, który mówi innym jak żyć i nie pyta ich o zdanie. Poczuła się osaczona, dlatego czym
prędzej sięgnęła po szlafrok, ubrała się i wstała z łóżka.
- Posłuchaj - zaczęła wolno, obserwując, jak marszczy czoło - dla mnie sytuacja przedstawia
się nieco inaczej. Jestem ci winna ogromną sumę pieniędzy... Kiedy byliśmy razem i kupowałeś mi
drogą biżuterię, nie czułam się komfortowo. Przyjmowałam ją tylko ze względu na Serenę.
Z trudem formułowała kolejne zdania, kiedy ten piękny Grek leżał przed nią całkiem nagi i
niczym nieskrępowany. Wzięła jednak głęboki wdech i podjęła temat.
- Wolałabym zyskać możliwość zapracowania na jej leczenie...
- Nie ma takiej potrzeby.
Siena traciła nadzieję, że zdoła przekonać go do swoich racji.
- Czy ty naprawdę tego nie rozumiesz? Będę od ciebie uzależniona do końca życia. Nie
mogę na to pozwolić. Mój ojciec był tyranem i uważał mnie za swoją własność. Nie sugeruję, że
jesteś do niego podobny, ale nie chcę kolejny raz stracić niezależności.
- Nie miałaś podobnych rozterek, kiedy odeszłaś z pokaźną kwotą ze sprzedaży biżuterii.
T L R
Siena poczuła uderzenie gorąca.
- Wtedy myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę. I sądziłam, że nie mam innego
wyjścia. - Przyjęła dumną pozę. - Poza tym dostałeś coś w zamian.
Oczy Andreasa błysnęły groźnie.
- To prawda. Oddałaś mi swoją cnotę. Tym bardziej będę nalegał, żebyś do mnie wróciła.
Jej serce zabiło mocniej. Może zabiegał o nią, ponieważ poczuł coś więcej niż pożądanie?
Szybko skarciła się w duchu za takie niedorzeczne pomysły. Temu mężczyźnie chodziło wyłącznie
o seks. Pociągała go, więc chciał mieć ją przy sobie, by spełniała jego zachcianki.
- Ja...
- Oboje wiemy, jak silna jest chemia, która nas łączy. Ty po prostu nie możesz ode mnie
odejść. Potrzebujesz mnie tak samo jak ja ciebie.
Andreasowi nie spodobało się uczucie paniki, które nim zawładnęło na widok wahania na jej
twarzy. Nie miał żadnej karty przetargowej - niczego, czym mógłby na nią wpłynąć, a nie był
pozbawionym skrupułów zimnym draniem, żeby targować się za pomocą pieniędzy
przeznaczonych na leczenie jej siostry.
- Jeżeli mam z tobą zamieszkać, musimy ustalić kilka zasad - powiedziała tak cicho, że
ledwo ją usłyszał. Zebrała się w sobie i dodała nieco głośniej: - Zamierzam znaleźć pracę i zacząć
cię spłacać. To nie podlega dyskusji. Znam się na archiwizowaniu danych i mam doświadczenie w
pracy z dziećmi specjalnej troski. Mam nadzieję, że te umiejętności na coś się przydadzą.
Andreas otworzył usta, ale uciszyła go ruchem ręki.
- Poza tym nie chcę dostawać biżuterii. - Wzruszyła ramionami. - Już nigdy.
- Coś jeszcze? - zapytał, patrząc, jak przygryza wargę.
- Ten... układ będzie trwał tylko do momentu, gdy wyczerpie się ta chemia, która nas łączy.
- Póki co się nie wyczerpała - mruknął, wyciągając do niej rękę.
Siena trwała nieruchomo jak posąg. - Zgadzasz się na moje warunki?
- Tak - odparł pospiesznie. - A teraz chodź do mnie.
T L R
Sześć tygodni później
- Dobranoc, Sieno. Do zobaczenia w poniedziałek. Miłego weekendu.
Siena się uśmiechnęła.
- Dobranoc, Lucy. Mam nadzieję, że twoja córeczka wkrótce wróci do zdrowia.
Po wyjściu koleżanki Siena przeciągnęła się zadowolona. Poza nią wszyscy wyszli już z
pracy. Nadal nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Serena miała zapewnione bezpieczne
schronienie i najlepszą opiekę, a ona od prawie miesiąca realizowała się zawodowo.
Wstała, wzięła płaszcz i wyjrzała przez okno. Na widok znajomego sportowego samochodu
ogarnęło ją pożądanie. Minęły dwa dni od jego wyjazdu do Nowego Jorku, więc nie mogła
doczekać się chwili, gdy wpadnie w jego ramiona.
Chwyciła torebkę i energicznym krokiem ruszyła do drzwi. Kiedy wyszła na dwór, Andreas
czekał na nią przy aucie. Mijające go kobiety posyłały mu zalotne spojrzenia, co wywołało jej
zazdrość. Nie potrafiła zapanować nad tym uczuciem, podobnie jak nad kilkoma innymi, które,
choć niechciane, na dobre zagościły w jej sercu.
Ruszyła w jego stronę, a on uśmiechnął się do niej, po czym przyciągnął ją do siebie i
pocałował tak namiętnie, że omal nie zaczęła zrywać z niego ubrania na środku ulicy. Wsunęła
palce w jego ciemne włosy i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Tęskniłaś za mną? - zapytał seksownym głosem.
- Nawet nie zauważyłam, że cię nie było - odparła przekornie.
Stosunki między nimi znacznie się ociepliły, więc mogła pozwolić sobie na swobodne
zachowanie i dowcipne złośliwości.
- Zapłacisz mi za to - powiedział obruszony. - Kiedy tylko wrócimy do domu.
Otworzył dla niej drzwi, po czym zajął miejsce za kierownicą. Wtedy Siena zdobyła się na
odwagę, żeby przekazać mu najnowszą wiadomość.
- Przyszedł dzisiaj do mnie mój szef - powiedziała wolno, niepewna jego reakcji. - Zdradził
mi w zaufaniu, że szykują dla mnie awans. Mam zostać asystentką jednego z dyrektorów.
Nie okazała dumy ani zadowolenia, które ją rozpierały, ponieważ wiedziała, że nie
pochwalał jej decyzji w sprawie podjęcia pracy. Miała tylko nadzieję, że nie zacznie po raz kolejny
namawiać jej do rezygnacji.
- Przynajmniej nie będą zawracali ci głowy przez najbliższe dwa dni - skwitował oschle. -
Przez czterdzieści osiem godzin będziesz tylko moja.
Siena nie miała czasu gniewać się na niego za to, że jej nie pogratulował, ponieważ
zauważyła, że minęli ulicę prowadzącą do jego mieszkania.
T L R
- Dokąd jedziemy? - zapytała nieufnie, ściągając brwi. - Co ty kombinujesz?
- Lecimy do Aten - odparł, jak gdyby nigdy nic. - I obiecuję, że nie spóźnisz się w
poniedziałek do pracy. Punkt dziewiąta usiądziesz za biurkiem.
- Ale ja nie mam żadnych ubrań na zmianę - zaprotestowała oszołomiona.
- Niczym się nie przejmuj. Wysłałem moją asystentkę po twoje rzeczy i paszport. - Nagle
spochmurniał i dodał zmienionym głosem: - Moja siostra urodziła kolejne dziecko. Obiecałem jej,
że wpadniemy do nich na obiad w niedzielę przed odlotem.
Zszokowana Siena nie mogła wydusić słowa. Do tej pory chronił przed nią swoje życie
rodzinne. Nigdy nie wspomniał o rodzicach ani rodzeństwie. Nie opowiadał nawet żadnych
anegdot z dzieciństwa.
- To bardzo miłe zaproszenie - wydukała w końcu, odwracając twarz do okna.
Nie chciała pokazać, jak bardzo była przejęta. Wszystko się między nimi zmieniało, na
lepsze. Gdy ostatnim razem zaczęła wypytywać o jego przeszłość, kazał jej przestać się tym
interesować. Nie chciała tego pamiętać. Właściwie nie chciała pamiętać niczego, co zaszło między
nimi przed tamtym dniem, kiedy wyznała mu prawdę o swojej rodzinie.
Następnego dnia wieczorem wybrali się na bal zorganizowany w hotelu, w którym się
zatrzymali. Andreas obserwował ją, kiedy szła między gośćmi w jego kierunku. Była ubrana w tę
samą czarną suknię, którą wybrał dla niej podczas ich pierwszego wspólnego wyjścia. Zdobił ją
jedynie delikatny złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie klatki dla ptaków.
Teraz już wiedział, że ten drobiazg symbolizował jej wolność, dlatego nosiła go z dumą przy
każdej okazji. Przypuszczał, że ostentacyjna biżuteria kojarzyła jej się z ojcem, dlatego wolała z
niej zrezygnować, by nie przywoływać przykrych wspomnień. Ilekroć pomyślał o tym
bezwzględnym człowieku, miał ochotę rozszarpać go na strzępy.
Nadal nie mógł uwierzyć, że po tym wszystkim, co wycierpiała, zachowała niewinność i
wielką wrażliwość. Poza tym pieniądze nie miały dla niej znaczenia. Dowiodła tego nie raz, także
wtedy, gdy zrezygnowała z udania się po pomoc do własnego brata milionera.
Ponownie powiódł wzrokiem po jej twarzy. Jak zwykle zdecydowała się na bardzo delikatny
makijaż. Mimo to była najpiękniejszą kobietą na sali. Cała promieniała. Gdy napotkała jego wzrok,
uśmiechnęła się szeroko. Chciał odwdzięczyć się tym samym, ale uczucia wezbrały w nim z taką
siłą, że spanikował.
Po chwili uśmiech zastygł na twarzy Sieny. Gdy tylko znalazła się u jego boku, objął ją w
pasie i przyciągnął do siebie. Lubił podkreślać, że należy do niego, więc robił to na każdym kroku.
T L R
- Może chciałabyś poznać kobietę, która wykonała twój naszyjnik? - zapytał, odpędzając
niepokojące uczucia. - Tak się składa, że to żona mojego znajomego. Oboje są dzisiaj na tym
przyjęciu.
Bezwiednie dotknęła złotej ozdoby.
- Mówisz poważnie? Angela Parnassus jest tutaj? Marzę, żeby ją poznać!
Gdy spojrzała na niego oczami jasnymi jak gwiazdy, poczuł, jak coś w nim pęka. Wiedział,
że pewnego dnia będzie musiał pozwolić jej odejść - być może już niedługo.
T L R
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
W niedzielę polecieli helikopterem do rodzinnej miejscowości Andreasa. Na miejscu wsiedli
do wypożyczonego jeepa i ruszyli stromą drogą prowadzącą na wzniesienie. Siena od rana
denerwowała się czekającym ich spotkaniem, tym bardziej że także jej kochanek był spięty.
- Często tutaj bywasz? - zapytała.
- Stanowczo za rzadko, jeśli wierzyć słowom mojej matki - odparł, sprawiając wrażenie nie-
obecnego.
W oddali zamajaczyło miasteczko wznoszące się na zboczu góry.
- Tutaj się wychowałeś?
- Tak.
Wkrótce dotarli na miejsce. Siena rozglądała się zaciekawiona, gdy mijali targ, kolorowe
sklepiki i restauracje. Ludzie na ulicach wydawali się pogodni i przyjaźni. Kilka placów budowy,
które nie uszły jej uwadze, skłoniło ją do refleksji, że Andreas wspiera rozwój tego miejsca
pomimo jawnej niechęci.
Największe wrażenie wywarł na niej niewielki rynek, przy którym wznosił się zabytkowy
kościół otoczony wiekowymi drzewami. Andreas zaparkował tuż przy nim.
- Jak tu pięknie - zachwyciła się Siena, odpinając pas.
- W bezchmurny dzień widać stąd całą drogę do Aten.
- Aż trudno w to uwierzyć.
Siena z zachwytem chłonęła piękne widoki, podążając w ślad za swoim przewodnikiem.
Nagle zza rogu wybiegła gromadka rozwrzeszczanych dzieci. Andreas chwycił jedno z nich i
podrzucił w górę. Siena patrzyła na to z zapartym tchem.
Kiedy napotkał jej spojrzenie, szybko odstawił malca, po czym zwrócił się do niej:
- Część tej gromadki to moi siostrzeńcy i siostrzenice. Usłyszeli helikopter, domyślili się, że
to ja, i postanowili zgotować mi taką niespodziankę.
Ujęła jego dłoń, po czym ruszyli raźnym krokiem do niedużego domu z kamienia,
ozdobionego mnóstwem kwiatów. Ze środka dobiegały śmiechy, głośne rozmowy i płacz dziecka.
Pod wpływem tych radosnych dźwięków Siena mocniej chwyciła Andreasa.
- Wszystko w porządku?
Wolno kiwnęła głową, skoro było za późno, żeby się wycofać. Drzwi stanęły otworem i w
ich stronę ruszyła niewysoka, pulchna, siwowłosa kobieta.
Ujęła twarz Andreasa w dłonie i cmoknęła go głośno w oba policzki.
T L R
- Mój chłopiec - powiedziała ze łzami w oczach.
Andreas przedstawił Sienę po grecku, więc niewiele z tego zrozumiała. Starsza kobieta
zmierzyła ją spojrzeniem od góry do dołu, po czym porwała w ramiona. Potem skinęła głową,
jakby zatwierdzała pozytywny wynik egzaminu, chwyciła dziewczynę za rękę i zaprowadziła do
domu.
W środku czekał na nich tłum ludzi. Siena miała problem z zapamiętaniem wszystkich
imion. Prócz Arachne, która niedawno urodziła, były tam pozostałe siostry Andreasa: Martha,
Eleni, Phebe i Ianthe. Wszystkie miały ciemne włosy, duże oczy i piękne uśmiechy.
Ojciec Andreasa okazał się wysokim, postawnym mężczyzną, choć cierpiał na artretyzm.
Mimo tego, że choroba odcisnęła na nim piętno, było wyraźnie widać, po kim syn odziedziczył
urodę.
Lunch upłynął w atmosferze chaosu, przy szumie głośnych rozmów i śmiechu dzieci
biegających po całym domu. Wszyscy wydawali się ze sobą bardzo zżyci, nawet syn marnotrawny.
Właściwie to do niego dzieci lgnęły najchętniej, a on wspaniale się z nimi dogadywał.
Siena obserwowała go jak urzeczona, gdy nagle zauważyła z przerażeniem, że Arachne
zmierza w jej stronę z niemowlęciem na rękach. Poczuła pokusę, żeby rzucić się do drzwi. Przecież
nic nie wiedziała o dzieciach.
Spanikowana rozejrzała się za Andreasem, a gdy pomoc nie nadeszła, spojrzała na młodą
matkę. Po chwili maleństwo znalazło się w jej ramionach.
W tym czasie Andreas obserwował, jak napięcie i strach widoczne na jej twarzy ustępują
miejsca ciekawości i zachwytowi. Przypomniał sobie swoją pierwszą konfrontację z
niemowlęciem. Doskonale rozumiał, co Siena musiała właśnie przeżywać. Podszedł do niej i usiadł
obok.
- Ona jest idealna i taka drobna. Boję się, że mogłabym niechcący wyrządzić jej krzywdę.
- Nic jej nie zrobisz - powiedział, żeby ją uspokoić.
Całkiem niespodziewanie zaczął sobie wyobrażać, jak jego młoda kochanka karmi
noworodka, tuląc go w ramionach. Zrobiło mu się ciepło na sercu i poczuł coś dziwnego, czego nie
potrafił nazwać.
Czym prędzej zerwał się na równe nogi, a Siena spojrzała na niego zdumiona. Jednocześnie
dziecko zakwiliło żałośnie, więc Arachne wzięła je na ręce i oddaliła się, żeby je nakarmić.
- Musimy już iść, jeśli mamy zdążyć na wieczorny samolot z Aten.
Gdy Siena zaczęła się podnosić, podeszła do nich pani Ksenakis i zaczęła mówić coś szybko
do syna.
- O co chodzi? - zapytała, ponieważ nie zrozumiała ani słowa.
T L R
Spojrzał na nią nieodgadnionym wzrokiem.
- Zapytała, czy zostaniemy na noc. - Zanim zdążyła otworzyć usta, dodał: - Oczywiście nie
możemy, bo musisz dotrzeć jutro rano do pracy.
- No tak, praca...
- Chyba że możesz opuścić jeden dzień - powiedział zaczepnie, z błyskiem w oku.
- Nie, nie - powiedziała, chociaż tak naprawdę bardzo chciała spędzić więcej czasu w tym
gościnnym domu.
Rodzina Andreasa zgotowała im ciepłe pożegnanie, a na koniec jego matka przytuliła mocno
Sienę do piersi. Dziewczyna miała ochotę się rozpłakać, niczego jednak nie dała po sobie poznać.
W końcu nie mogła liczyć na to, że jeszcze kiedykolwiek spotka tych ludzi.
Mimo wszystko nie potrafiła o nich zapomnieć. Nawet kiedy lecieli już samolotem,
wpatrywała się w okno, rozmyślając o ogromie miłości, serdeczności i życzliwości wypełniającej
skromny dom państwa Ksenakisów. To było jak spełnienie jej marzeń. Zawsze pragnęła stać się
częścią tak licznej rodziny. Za radością zamieniła swoją samotność, na zgiełk panujący przy
wspólnych posiłkach, głośny śmiech i szczere rozmowy z bliskimi.
- O czym myślisz? - zapytał Andreas, wyrywając ją z zamyślenia.
- Bardzo ich polubiłam - odparła szczerze.
- Ale to nie twój świat? - zasugerował dziwnym tonem. - Nie mogłabyś dorastać w dużej,
hałaśliwej rodzinie z małego miasteczka?
Zraniona Siena spuściła głowę. Nie mieściło jej się w głowie, że nadal oceniał ją w ten
sposób. Sądziła, że ostatnie tygodnie pokazały, że zmienił stosunek do niej. Ale może się myliła.
Może tak bardzo tego pragnęła, że w końcu uwierzyła we własną nieobiektywną wersję burzliwej
historii ich romansu.
Przywołała na twarz sztuczny uśmiech.
- To było dla mnie nowe doświadczenie - skwitowała smutno, po czym ponownie wbiła
wzrok w szybę.
Andreas przeklął w duchu, że wpadł na ten idiotyczny pomysł, by przedstawić jej swoją
rodzinę. Powinien był pojechać sam. Może wtedy nie uległby złudzeniu, że coś się zmieniło.
Dopiero podczas dzisiejszej wizyty nie poczuł, że dusi się w otoczeniu krewnych. Z
zaciekawieniem obserwował swojego ojca opowiadającego bajkę jednej z wnuczek i pierwszy raz
przyszło mu do głowy, że być może wcale nie żałował poświęcenia kariery.
Zaskoczyła go także Siena, która wcale nie sprawiała wrażenia zdystansowanej i spiętej.
Wręcz przeciwnie, czuła się jak ryba w wodzie, a przynajmniej tak mu się wydawało. Rozmawiała
ze wszystkimi, dużo się uśmiechała i nawet tuliła w ramionach najmłodsze dziecko Arachne.
T L R
Wtedy zrozumiał, jak słabo ją zna. Prawdziwa Siena DePiero bardzo różniła się od tej, która
prześladowała go w snach przez ostatnie lata, i nie mógł dłużej temu zaprzeczać.
Tego wieczoru kochali się tak namiętnie, jakby chcieli ukryć, że łączy ich wyłącznie seks.
Później leżeli obok siebie, spleceni w miłosnym uścisku. Chociaż Siena czuła wszechogarniającą
senność, uznała, że nie zaśnie, zanim nie wyjaśni Andreasowi, jak naprawdę czuła się w jego domu
rodzinnym.
Obróciła się więc na plecy i spojrzała na niego. Andreas potraktował to jak zaproszenie do
kolejnej rundy, ale kochanka chwyciła jego rękę, która już zaczęła wędrować w dół jej brzucha.
- Przestań - powiedziała. - Chcę o czymś porozmawiać.
Cofnąwszy rękę, skinął głową.
- Stwierdziłeś, że źle się czułam w obecności twoich bliskich, a ja nie zaprzeczyłam. Ale
prawda jest taka, że czułam się tam, jakbym odnalazła swoje miejsce na ziemi. Zawsze marzyłam,
by stać się częścią takiej rodziny. Bardzo często fantazjowałam, że dorastam otoczona troską i
miłością...
Wzięła głęboki wdech, po czym wolno wypuściła powietrze. Odniosła wrażenie, że jej
słowa nie przyniosły zamierzonego efektu. Zamiast złagodnieć jego twarz przybrała surowszy
wygląd. Mimo to zamierzała wyznać mu całą prawdę. Miała dosyć kłamstw, które kiedyś
zniszczyły ich relacje.
- Kiedy twoja mama wzięła mnie w ramiona, poczułam się niesamowicie. Bardzo się cieszę,
że mogłam poznać twoich bliskich. To był dla mnie wielki zaszczyt.
Andreas długo milczał, zanim powiedział dziwnie drżącym głosem:
- Powinnaś się przespać. Pamiętaj, że jutro rano musisz wstać do pracy.
Kiedy w końcu zasnęła, delikatnie wyciągnął ramię spod jej głowy, po czym wyszedł z
łóżka. Założył spodnie dresowe i ruszył prosto do gabinetu. Przez chwilę stał przy oknie,
spoglądając na jasny księżyc. Zrozumiał, że nie potrafi dłużej walczyć z uczuciami.
Wolno podszedł do sejfu, otworzył go i wyciągnął ze środka nieduże, czarne pudełko.
Usiadł przy biurku, uniósł wieczko i przez dłuższy czas wpatrywał się w zawartość. Ostatecznie
jednak zatrzasnął pudełko i wsunął je do szuflady. Ogarnęła go dziwna mieszanina uczuć: ulgi,
strachu i triumfu. Wiedział, co musi zrobić.
T L R
Tydzień później
W piątkowy wieczór Siena wyszła z pracy i wsiadła do samochodu, którym kierował szofer
Andreasa. Godzinę wcześniej kochanek zadzwonił do niej i uprzedził, że zabawi w Paryżu trochę
dłużej, niż sądził. Zapytał też, czy przyleci do niego na weekend. Oczywiście zgodziła się bez
wahania.
Na pokładzie odrzutowca pogrążyła się w ponurych myślach. Przez ostatni tydzień Andreas
zachowywał się bardzo dziwnie. Udzielał zdawkowych odpowiedzi i przyglądał jej się, gdy myślał,
że nie patrzy. W efekcie Siena zaczęła podejrzewać, że wrócił do swoich pierwotnych założeń i
zamierza wziąć na niej odwet za wydarzenia z przeszłości. Może po to zaprosił ją do Paryża. Może
chciał zakończyć ich związek tam, gdzie wszystko się zaczęło.
Napięcie i niepewność nie dawały jej spokoju. Czuła, że jest na skraju wytrzymałości.
Przemknęła jej nawet myśl, że rozstanie mogłoby okazać się najlepszym rozwiązaniem dla obojga.
W końcu nigdy nie planowali wspólnego życia i zgodzili się, że to tylko tymczasowy układ.
Na miejscu pogoda okazała się równie paskudna jak jej nastrój. Cały Paryż wydawał się
szary i ponury. Do tego w hotelu było tłoczno jak nigdy. Siena z przerażeniem zdała sobie sprawę,
że w ten weekend miał się tutaj odbyć bal debiutantek, o czym świadczyła obecność udręczonych
matek i ich rozpieszczonych pociech.
Odetchnęła z ulgą, kiedy ujrzała Andreasa zmierzającego w jej stronę. Pocałował ją na
powitanie.
- Zupełnie o tym zapomniałem - przyznał zakłopotany, zataczając koło ręką. - Na szczęście
możemy zaszyć się w naszym apartamencie. Poza tym zarezerwowałem stolik w doskonałej
restauracji. Wychodzimy za godzinę. Przyjdę po ciebie, gdy tylko skończę pracę.
Zgodnie z obietnicą pojawił się wkrótce potem, ubrany w elegancki garnitur skrojony na
miarę. Z kolei Siena wybrała na ten wieczór suknię zdobioną złotym brokatem. Kolację zjedli na
ostatnim piętrze słynnej galerii sztuki, skąd rozciągał się przepiękny widok na niemal cały Paryż.
Wieża Eiffla wydawała się tak blisko, że można było ulec złudzeniu, że wystarczy wyciągnąć rękę,
by jej dotknąć.
Przez cały wieczór prowadzili niezobowiązującą rozmowę na błahe tematy. Właściwie
zachowywali się trochę jak na pierwszej randce, jakby dopiero się poznawali, i Siena nie wiedziała,
co o tym myśleć.
Sytuację pogorszyło milczenie panujące przez całą drogę powrotną. Andreas wydawał się
zamyślony i melancholijny. Czasami marszczył czoło albo mrużył oczy, jakby coś dogłębnie
T L R
analizował. Siena nie zamierzała odezwać się pierwsza, ponieważ kilka podjętych wcześniej prób
nie powiodło się. Miała nadzieję, że wyjaśnią tę sytuację, gdy dotrą do hotelu.
Niestety, jak na złość, od progu powitał ich jeden z menedżerów, który sprawiał wrażenie
ogromnie przejętego. Po krótkiej rozmowie z mężczyzną Andreas wrócił do niej.
- Jeden z gości miał zawał podczas balu. Muszę się tym zająć.
Siena oparła mu dłoń na ramieniu.
- Mogę pójść z tobą, jeśli chcesz.
- Nie ma takiej potrzeby - odparł stanowczo. - Lepiej się połóż. Spotkamy się jutro rano.
Obserwowała, jak odchodzi szybkim krokiem, emanując siłą i pewnością siebie. W każdym
calu wyglądał jak właściciel tego miejsca, z którego wyrzucono go pięć lat temu. Gdy
wspomnienia kolejny raz dały o sobie znać, Siena zrozumiała, że nigdy nie uwolni się od
przeszłości. To, co ich kiedyś poróżniło, nigdy nie przestanie doskwierać jak cierń.
Przybita powlokła się do windy, która zawiozła ją prosto do apartamentu. Postanowiła, że
zaczeka na Andreasa, ale ostatecznie zmęczenie wzięło górę. Musiała spać bardzo głęboko,
ponieważ kiedy została obudzona, nie mogła zrozumieć, co się dzieje. Za oknami wciąż panował
mrok. Mimo to Andreas powiedział do niej:
- Sieno... wstań, proszę... Przygotowałem ci trochę rzeczy. Leżą na łóżku. - Kiedy usiadła,
przecierając oczy, dodał pospiesznie: - Zaczekam na ciebie na zewnątrz.
Zauważyła, że był ubrany w dżinsy i cienki sweter. Podobny zestaw przygotował dla niej.
Nie miała pojęcia, co planował. Przez moment rozważała nawet, czy nie śni. Ponownie wyjrzała
przez okno i dostrzegła pierwsze promienie słońca. Zaczynało świtać.
Szybko odrzuciła kołdrę, zamieniła piżamę na odpowiedniejszy strój i związała włosy w
kucyk. Przez cały ten czas zastanawiała się, gdzie Andreas spędził noc.
- Gdzie byłeś? - zapytała, gdy spotkali się w salonie.
- Musiałem uspokoić kilku gości. Ale teraz chciałbym cię dokądś zabrać.
Ujął jej dłoń z poważną miną.
- Dobrze - odparła bez przekonania, po czym ruszyła za nim posłusznie.
Niepokój i strach ponownie doszły do głosu, gdy na podjeździe przed hotelem ujrzała
zaparkowany potężny, lśniący motor. Andreas podał jej kask, I potem założył swój. Z jego ust nie
padło ani jedno słowo wyjaśnienia. Oszołomiona zajęła miejsce tuż za nim i postawiła stopy tam,
gdzie wskazał.
Kiedy odpalił silnik, głośny ryk zakłócił ciszę poranka. Siena złapała go mocno w pasie, a
jej serce zabiło mocniej. Ruszyli z piskiem opon. Ponieważ nigdy wcześniej nie jeździła
T L R
jednośladem, emocje sięgnęły zenitu. Pęd powietrza, ogromna prędkość i płynne ruchy maszyny
wprawiły ją w zachwyt.
- Wszystko w porządku? - zapytał podczas przystanku na czerwonym świetle.
Skinęła głową, a gdy dotarło do niej, że jej nie widzi, krzyknęła głośno:
- Tak!
Kiedy przemierzali opustoszałe ulice, czuła się tak, jakby byli jedynymi ludźmi na świecie.
Mijały ich nieliczne samochody. W oddali majaczyła wieża Eiffla, stalowa i potężna, rozświetlona
dziesiątkami świateł. Siena najbardziej lubiła ją właśnie taką.
W pewnej chwili skręcili w ulicę pnącą się pod górę, a wkrótce jej oczom ukazała się biała
bryła Sacré-Cœur. Zatrzymali się przy kępie rosłych dębów. Andreas zdjął kask.
- Teraz czeka nas krótki marsz - powiedział bezbarwnym głosem, wyciągając do niej rękę.
Siena podała mu dłoń i ruszyła za nim wąski alejką między drzewami. Po kilku minutach
przystanęli przed schodami prowadzącymi do pięknej bazyliki. Rozpościerał się stąd przepiękny
widok tym wspanialszy, że całe miasto skąpane było w promieniach leniwie wschodzącego słońca.
- Usiądźmy - zaproponował, wskazując kamienne stopnie.
- Jest za zimno - zaprotestowała. Rozejrzała się bezradnie, ale ostatecznie uznała, że
zaryzykuje i przycupnęła na krawędzi. - Po co tutaj przyjechaliśmy?
Odwrócił głowę, żeby nie patrzeć jej w oczy, ponieważ tym razem słowa nie przychodziły
łatwo. Sprawiał wrażenie zdenerwowanego, a nawet zlęknionego. Ujął jej dłoń i spojrzał na nią.
- Tamtego dnia rano, kiedy wyszłaś z hotelu, a ja wsiadłem na motor i odjechałem, udałem
się właśnie tutaj. Siedziałem, patrzyłem w dal i przeklinałem cię w duchu. - Mocniej ścisnął jej
dłoń, jakby chciał się upewnić, że jest prawdziwa. - Przeklinałem także swoją głupotę. Sądziłem,
że dałem się uwieść rozpieszczonej debiutantce znudzonej życiem.
Siena poczuła znajome ukłucie w sercu.
- Andreasie...
Pokręcił głową.
- Pozwól mi skończyć. - Kiedy przytaknęła, podjął wątek: - Pragnąłem cię od pierwszej
chwili. Byłaś słodka i zabawna, seksowna i zachwycająca. Potem rzuciłaś mi w twarz te wszystkie
oszczerstwa, stojąc u boku ojca, więc uznałem, że manipulujesz ludźmi i bawisz się ich kosztem.
Chociaż miałem cię za nieczułą harpię, nie mogłem przestać o tobie myśleć. Postanowiłem zmienić
swoje życie i znaleźć drogę prowadzącą do twojego świata. Marzyłem o dniu, w którym stanę
przed tobą i udowodnię, ile jestem wart.
- Och - szepnęła Siena, walcząc z bólem. - Tak wiele przeze mnie wycierpiałeś. Zostałeś
pobity i musiałeś opuścić kraj, a nawet kontynent.
T L R
Andreas wsunął jej niesforny blond kosmyk za ucho, uśmiechając się do niej ciepło.
- To prawda. Wyjechałem. Ale nie mogło przytrafić mi się nic lepszego. Gdybym nie trafił
do Ameryki, pełen gniewu, zranionej ambicji i niespożytkowanej energii, prawdopodobnie nie
osiągnąłbym tak wiele. Gdybyśmy się wtedy nie poznali, a twój ojciec nie skazałby mnie na
banicję, w najlepszym razem byłbym dzisiaj menedżerem jakiegoś hotelu. Gdybym nie wyjechał,
nie wykorzystałbym w pełni swojego potencjału.
- Jestem pewna, że osiągnąłbyś sukces bez względu na wszystko - zaoponowała gwałtownie.
- To już nieważne. - Ujął w dłonie jej twarz, zanim zmienił temat. - Jest coś, co powinienem
był powiedzieć ci dawno temu... kiedy zapytałaś, czy chciałbym mieć dzieci.
Siena doskonale pamiętała tamtą noc. Nie zdążyła jednak otworzyć ust, ponieważ Andreas
kontynuował:
- To, co ci wtedy odparłem, było niewybaczalne. Ale trafiłaś w mój czuły punkt, więc się na
tobie wyładowałem. Przepraszam cię za to.
Siena poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, zamrugała szybko. Wzruszyły ją nie tylko
słowa ukochanego mężczyzny, ale także ból znaczący jego twarz.
Nagle Andreas sięgnął do kieszeni, po czym przyklęknął na jedno kolano. Na ten widok
szeroko otworzyła oczy ze zdumienia, a on drżącymi rękami pokazał jej niewielkie pudełko.
- Nie mogę uwierzyć, że to robię... Zawsze myślałem, że ten moment będzie oznaczał koniec
moich planów zawodowych. W najgorszych koszmarach wracałem do rodzinnej miejscowości z
żoną i dziećmi uczepionymi mojej szyi. Wydawało mi się, że mój ojciec zrezygnował ze
stypendium naukowego, ponieważ moja matka zaszła w ciążę, i wbrew swoim pragnieniom
ugrzązł w tym życiu bez perspektyw.
- Przecież twoi rodzice... - zaczęła Siena łagodnym głosem, przegrywając walkę z napiera-
jącymi zewsząd emocjami. - Oni stworzyli coś wspaniałego. Bez ich miłości i wsparcia nigdy nie
ruszyłbyś w pogoń za marzeniami.
Andreas uśmiechnął się gorzko.
- Teraz to wiem. Kiedy wyznałaś, co myślisz o mojej rodzinie, zrozumiałem, że nie mogę
dłużej z nią walczyć. Tamtego dnia opuściły mnie wszystkie demony i złe myśli. Zacząłem
dostrzegać całą tę miłość i pierwszy raz w życiu bez lęku przyjąłem wszystko to, co ofiarowują mi
najbliżsi.
Zamilkł, jakby nie był pewien, czy powinien mówić dalej.
- Czy ty...? - zaczęła niepewnie, ale uciszył ją, unosząc rękę.
T L R
Nadal na klęczkach uniósł wieczko pudełka, prezentując piękny pierścionek zaręczynowy z
brylantem okolonym drobnymi szafirami. To małe dzieło sztuki wykonane w stylu art deco
sprawiało wrażenie bardzo starego.
- Wiem, że nie chcesz dostawać biżuterii, ale ten pierścionek należał do mojej babci. Matka
podarowała mi go w dniu osiemnastych urodzin, kiedy podjąłem decyzję o wyjeździe do Aten.
Miałem wręczyć go przyszłej żonie, ale przez wiele lat leżał zamknięty w sejfie. Nienawidziłem
wszystkiego, co symbolizował. Zawsze powtarzałem, że prędzej piekło zamarznie, niż ja się
ustatkuję. Ale znalazłem osobę, która na niego zasługuje, dlatego w końcu ujrzał światło dzienne.
Siena zadrżała. Nadal nie była pewna, kogo miał na myśli.
- Sieno DePiero, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? Od dnia, w którym
ujrzałem cię po raz pierwszy, zawładnęłaś moimi myślami i sercem. Na początku byłaś obiektem
pożądania, z czasem stałaś się moją obsesją, a ostatecznie wielką miłością. Przeraża mnie myśl, że
mogłabyś mnie zostawić. Dlatego powiedz, proszę, że się zgadasz.
Siena wybuchła płaczem.
- Ja... - zaczęła łamiącym się głosem, po czym przyłożyła dłoń do ust i spojrzała mu głęboko
w oczy, w których kryła się niepewność. - Tak, Andreasie Ksenakisie, zostanę twoją żoną. Kocham
cię tak mocno, że nie potrafię wyobrazić sobie życia bez ciebie.
Zarzuciła mu ręce na szyję, a on przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno. Głaskał ją po
włosach tak długo, aż się uspokoiła. Wtedy odsunęła się od niego i przyjrzała się jego przystojnej
twarzy rozpromienionej cudownym uśmiechem.
Andreas ujął jej dłoń i wsunął pierścionek na jej palec.
- Wiesz... - szepnęła, wpatrując się z niedowierzaniem w piękny brylant. - Tamtego dnia,
kiedy spotkałam cię przed twoim wyjazdem, tak bardzo chciałam wskoczyć na twój motor i
odjechać razem z tobą.
- Ale zostałaś - odparł łagodnie - bo masz dobre serce i troszczysz się o siostrę.
- Ona jest moją jedyną rodziną - powiedziała, uśmiechając się smutno.
- Obiecuję ci, że Serenie nigdy niczego nie zabraknie. Ma teraz najlepszą opiekę, a lekarze
twierdzą, że jej stan poprawia się z każdym dniem. Zaczniemy nowe życie, wszyscy razem.
Siena uśmiechnęła się szeroko, kiedy szczęście zastąpiło żal.
- Tak, najdroższy.
Pocałował ją z uczuciem, po czym przytulił mocno. Jeszcze przez długie minuty siedzieli
tak, podziwiając słońce wznoszące się nad najpiękniejszym miastem świata.
T L R
EPILOG
Prawie trzy lata później Siena stała w cieniu rozłożystego drzewa nieopodal domu rodziców
Andreasa. Tego dnia wszyscy świętowali. Długie stoły uginały się pod ciężarem jedzenia i picia. Z
okolic zjechała się cała rodzina, nawet najdalsi krewni. Wszędzie dookoła biegały roześmiane
dzieci.
Wzrok Sieny spoczął na jasnowłosej dziewczynie siedzącej obok pani Ksenakis. Serena
sprawiała wrażenie szczęśliwej i spokojnej, zwłaszcza gdy starsza kobieta pochyliła się w jej stronę
i ucałowała ją w czoło.
Kiedy opuściła klinikę, podjęli wspólną decyzję, że Serenie najlepiej będzie pod jednym
dachem z rodzicami Andreasa. Jego matka otoczyła ją matczyną opieką i miłością, które zdziałały
więcej niż jakiekolwiek leki czy terapia.
Później kupili dla niej mieszkanie w Atenach, gdzie wkrótce miała rozpocząć pracę. Z dnia
na dzień odzyskiwała siły i wiarę w siebie.
Kiedy czuła się już wystarczająco dobrze, Andreas zorganizował spotkanie sióstr z ich przy-
rodnim bratem. Wszyscy byli ogromnie poruszeni. Rocco przepraszał za swoje zachowanie
podczas poprzedniego spotkania ze Sieną, ale ostatecznie to nie miało znaczenia. Najważniejsze, że
stał się częścią ich rodziny, podobnie jak jego dzieci i żona Gracie, w której Siena znalazła
najlepszą przyjaciółkę.
Siena odszukała wzrokiem swojego ukochanego, który trzymał w ramionach ich
półtorarocznego synka Spiro i tłumaczył mu coś z przejęciem. Głaszcząc brzuch, który wkrótce
miał się zaokrąglić, Siena uśmiechnęła się do swoich mężczyzn. Podeszła do nich i objęła mocno
swoją wspaniałą rodzinę.
T L R