Green Abby Zapach kobiety

background image
background image

AbbyGreen

Zapachkobiety

Tłumaczenie:

BarbaraBryła

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Leila Verughese zastanawiała się właśnie ponuro, co się stanie, kiedy kurczące

sięzapasyjejperfumwyczerpiąsięostatecznie,gdykątemokacośdostrzegłaiod-
wróciłasię,zulgąodrywającsięodtychsmutnychmyśli.Ujrzałalśniącyczarnysa-
mochód, zatrzymucy się przed jej małą perfumerią Dom Leili na Placu Vendôme
w Paryżu, którą odziedziczyła po matce. Przyglądając się bliżej, dostrzegła ist
flotyllęczarnychlśniącychsamochodów.Pierwszyznichmiałnamascepowiewa-
ce flagi, ale nie zgadła, z jakiego kraju pochodziły. Chociaż przez większość życia
identyfikowała uroczyste kawalkady gości ekskluzywnego Hotelu Ritz po drugiej
stronieplacu.

Zsamochodunaprzedziewyskoczyłmężczyznazesłuchawkąwuchu,najwyraź-

niej ochroniarz. Rozejrzał się, zanim otworzył tylne drzwi samochodu. Oczy Leili
zrobiłysięokrągłenawidokwyłaniacejsięznichpostaci.

Był to mężczyzna, którego męskość emanowała z niego niczym wyładowania

energii.Miałdobrzeponad metrosiemdziesiątpięćwzrostu ibyłpotężnie zbudo-
wany.Nosiłdługi,czarnypłaszcz.Najwyraźniejzmierzałwkierunkujejsklepu,ale
nagle zatrzymał się. Dostrzegła grymas irytacji na jego twarzy. Odwrócił się i za-
cząłrozmawiaćzkimśsiedzącymnatylnymsiedzeniulimuzyny.Zżoną?Dziewczy-
ną?Podszedłioparłdłońnadachusamochodu,konsultującsięzosobąwewnątrz.

Leilimignęłodługie,nagieopaloneudoilśniąceblondwłosy.Mężczyznawypro-

stowałsięizacząłiśćwstronęsklepu.DopieroterazLeilamogłasięprzyjrzećjego
twarzy. Nigdy w życiu nie widziała nikogo tak bezczelnie pięknego. Miał smagłą
ciemnooliwkową cerę, wystace kości policzkowe i zmysłowe usta. Głęboko osa-
dzoneoczy,wyrazistebrwiijeszczemocniejzarysowanąszczękę,terazzaciśniętą,
ipełnąirytacjiminę.Ciemnewłosybyłykrótkoostrzyżone.Podchodziłcorazbliżej,
aLeilajaksparaliżowanastaławciążbezruchu.Nasekundę,zanimjeszczeotwo-
rzyłdrzwidosklepu,ichoczysięspotkały.Wyobraziłasobiewtedyniedorzecznie,
żeolbrzymi,drapieżnyptakolśniącychpiórachpikujewjejstronę,abychwycićją
wswojeszponyiporwaćzesobąwdal.

KroczącywstronęperfumeriiAlixSaintCroixledwiezauważyłzaszybąciemno-

włosąsprzedawczynię.„Zróbminiespodziankę”.Zacisnąłusta.Gdybypoprzednia
noc nie była tylko przyjemna, chętniej sprawiłby niespodziankę kochance. Jedy-
nym powodem, dla którego spełniał nieoczekiwany kaprys Carmen, której właśnie
zachciało się perfum, była chęć uwolnienia się od jej towarzystwa. Pojawiła się
wjegoapartamenciepoprzedniejnocy,apotemuprawialisekszadawalaco.Za-
stanawiałsię,kiedyporazostatniżądzapochłołagoażdozatraceniasięwroz-
koszy?Nigdy.

Byłznudzony.Aponieważkobietywyczuwajątakierzeczysiódmymzmysłem,ko-

chankastałasiębardzouległaiurocza.Takbardzo,żebudziłotojegoirytację.Po

background image

całymdniuoglądaniawychudzonychmodelek,paraducychpowybieguwtęizpo-
wrotem, był jeszcze bardziej poirytowany. Pchnął drzwi do perfumerii z większą
siłą,niżtobyłopotrzebne,idopierowtedydostrzegłsprzedawczynię,patrzącąna
niegozmieszaninąszokuipodziwunatwarzy.Naprzestrzenitejsamejnanosekun-
dy zauważył też, że była najpiękniejszą kobietą, jaką widział w życiu. Drzwi za-
mknęły się za nim i dzwonek brzdęknął melodyjnie, ale nie zwracał na to uwagi.
Miała jasnooliwkową cerę, prosty nos i pełne, miękkie wargi. Bardzo seksowne.
Mocnozarysowaną,choćdelikatnąbrodę,wystacekościpoliczkowe.Lśniącewło-
syspływałyjejnaramionaniczymczarnyjedwab.AletojejoczygopowaliłyByły
jak wielkie, jasne szmaragdy, okolone długimi, czarnymi rzęsami w obramowaniu
wdzięcznie wygiętych czarnych brwi. Wyglądała jak księżniczka z Dalekiego
Wschodu.

–Kimpanijest?–Czytobyłjegogłos?Brzmiałochryple.Wbrzuchuikrwipoczuł

ogień.Tensam,nadbrakiemktóregoubolewałzeszłejnocy.

Zamrugałaidługierzęsyzasłoniłynamomenttepiękneoczy.
–Jestemwłaścicielkąsklepu,nazywamsięLeilaVerughese.–Toegzotycznena-

zwiskobardzodoniejpasowało.

Wyciągnąłrękę.
–AlixSaintCroix.
Błyskwjejoczachoznaczał,żegorozpoznaje.Zarumieniłasię.Uznałcynicznie,

żeoczywiściemusiałaonimsłyszeć.Boktoonimniesłyszał?

Podałamudłoń.Małą,delikatnąichłodną,alejejdotykwywołałgłębokowjego

wnętrzu piorunuce wrażenie. Krew w nim zawrzała, chociaż zwykle przyglądał
siękobietomitaksowałje,panującnadpożądaniem.TakobietaLeilabyłanie-
zaprzeczalnie piękna. Niczym farmaceutka nosiła biały fartuch, narzucony na
skromną, błękitną bluzkę i czarne spodnie. Nawet w butach na płaskim obcasie
byławysoka;sięgałamudoramienia.Wyobraziłjąsobiewwysokichszpilkach.Jak
bliskobyłybywtedyjejusta,gdybytylkolekkosiępochylił

CofłarękęiAlixzamrugał.
–Szukapanperfum?
Mózg pracował mu ospale. Perfum? Dlaczego miałby szukać perfum? Carmen.

Czekałananiegowsamochodzie.Natychmiastspochmurniał.

– Przepraszam, nie – Zaklął cicho. Co się z nim działo? – To jest tak, szukam

perfum.Dlakogoś.

–Mapannamyślijakiśkonkretnyzapach?
Ztrudemodciągnąłodniejwzrokirozejrzałsięposklepie.Wszędziewisiałylu-

stra. Na szklanych półkach stały złocone flakony perfum, nadając pomieszczeniu
złocistąpoświatę.Wystrójbyłbogaty,alebezzacia.Niebyłozaduchuperfum,ty-
powegodlatakichsklepów.Wnętrzebyłochłodne,tchnęłospokojem.Takjakona.

–Szukamperfumdlaswojejkochanki–powiedziałzroztargnieniem.
Zacisnęła usta, z wyraźną dezaprobatą. To było intryguce. Nikt nie okazywał

muprawdziwychemocji.Zmarszczyłbrwi.

–Mapaniztymjakiśproblem?
Zaczerwieniłasię.
–Niedomnienależyocena,jakieokreśleniejeststosownedlapańskiejpartner-

background image

ki.

Złanasiebiezaokazywanieemocji,podeszładopółki,szukającpróbekperfum.

Jejojcieczaproponowałkiedyśmatce,żebyzostałajegokochanką.Jużpotym,jak
urodziła mu nieślubną córkę. Uwiódł Deepikę Verughese, przybywając do Indii,
żeby robić interesy z dziadkiem Leili. Potem, kiedy przyjechała za nim do Paryża,
przebywszy daleką podróż z Dżajpuru, zhańbiona i ciężarna, odwrócił się do niej
plecami. Zbyt dumna i rozgoryczona nie chciała potem zostać jego utrzymanką.
Opowiedziała Leili tę historię, zwracając jej uwagę na flamy rozmaitych sławnych
ludziidygnitarzy,przychodzącedosklepu.Tomiałabyćlekcjanatemattego,coko-
bietajestgotowazrobićdlapieniędzy.

Leila odsuła na bok wspomnienia, zła na siebie za okazany brak profesjonali-

zmu.Alezanimzdołałacośpowiedzieć,dostrzegławlustrze,żemężczyznapodcho-
dzi bliżej. W lustrzanym odbiciu wydawał się jeszcze większy, jego ciemna twarz
odbijałasięsetkirazy.Dostrzegła,żemiałbardzociemne,szareoczy.

–Paniwie,kimjestem?
Przytakła. Wiedziała, kim był, jak tylko podał swoje nazwisko. Niesławny wy-

gnanykrólmałegokrólestwanawyspieuwybrzeżyAfrykiPółnocnej,nieopodalPo-
łudniowejHiszpanii.Zasłynąłjakogenialnyfinansista,maczającpalcewkażdejnie-
mal branży, niedawno inwestując w pola naftowe na Bliskim Wschodzie. Krążyły
plotki,żezamierzasięupomniećoswójtron.Alewtejchwiliinteresowałgotylko
zakupbłahostkidlaswojejkochanki.Niemiałapocia,dlaczegotakjątozirytowa-
ło.

AlixSaintCroixmówiłdalej:
– Mężczyzna taki jak ja nie miewa dziewczyn ani partnerek. Ja biorę sobie ko-

chanki. Kobiety, które wiedzą, czego mogą się spodziewać, i nie oczekują niczego
ponadto.

Wiedziała wszystko o mężczyznach takich jak on. Demonstrując swój cynizm,

sprawił,żepoczuławściekłość.Skrzyżowałaramionanapiersi.

–Niewszystkiekobietysątakcyniczne,jakpantoprzedstawia.
–Kobietyobracacesięwmoichkręgachsą.
–Cóż,możetozbytwąskiekręgi.–Niemogłauwierzyć,żetesłowawylatująjej

zust.Alezirytowałją,poruszającczułąstrunę.Byłapewna,żemężczyznawypad-
niezesklepujakburza.Kujejzaskoczeniujednaktylkosięskrzywił,cosprawiło,
żewyglądałjeszczeseksowniej.

–Możliwe.
Zrobiłojejsięgoco.Wpatrywałsięwniązeskupieniem.Sięgnęłaponajbliższy

flakonperfumipopchnęłagowjegokierunku.

– To jeden z naszych najlepiej sprzedacych się zapachów. Ma kwiatową bazę

znutącytrusów.Lekkiikorzenny,idealnynacodzień.

Potrząsnąłgłową.
–Nie,chcęczegośbardziejwyrazistego.Zmysłowego.
Zbrzękiemodstawiłaflakonisięgnęłapokolejny.
–Azatembardziejodpowiednibędzieten.Kwiatowanutagłowy,alezdrzewną,

piżmowąbazą.

Przechyliłnabokgłowę.

background image

–Trudnopowiedzieć,dokisięniepocha.
Zrobiłojejsięzaciasnowbluzce.Cosięzniądziało?Odwróciłasiędoladyisię-

gnęłapopasekpapieruzesłoja,byrozpylićnanimperfumy.Chciała,żebyjepo-
chałisobieposzedł.Wytrąciłjązrównowagi.Alezanimzdołałarozpylićperfumy,
zacisnąłdłońnajejramieniu.

– Nie na papierze. Chyba zgodzi się pani, że zapach najlepiej można ocenić na

skórze.

–Tozapachkobiecy–odparłaoszołomiona.
–Więcproszęrozpylićgonaswójnadgarstek.
Doznała szoku, jakby polecił jej zdjąć ubranie. Często spryskiwała swoje nad-

garstki, żeby ktoś mógł poczuć istotę zapachu, ale w jego ustach ta prośba za-
brzmiaławręcznieprzyzwoicie.Modlącsię,żebyrękajejniezadrżała,podwiła
kaw i spryskała nadgarstek. Chłodna mgiełka dotknęła jej skóry i poczuła lekki
dreszcz.Nagledotarłodoniej,jakzmysłowebyłotodoznanie.

Alix Saint Croix ujął wierzch jej dłoni, obejmując ją długimi palcami. Schylił się,

żebypochaćperfumy,zbliżającciemnągłowędojejpiersi.Wpatrywałsięwnią.
Zbliskadostrzegławjegotęczówkachplamkiszarościniczymsrebrzystartęć.Kie-
dypoczułanaskórzemuśnięciejegooddechu,zabrakłojejtchu.Namyślałsiędługo,
aonawtymczasiezmieniłasięwkłębeknerwów.Nagledostrzegłacośponadjego
głową. Wysoka blondynka wysiadła z samochodu z telefonem przy uchu. Miała na
sobienieprzyzwoicieobcisłą,jedwabnąsukienkęidziwacznienieodpowiedninaje-
sienne chłody żakiet. Mężczyzna wyprostował się i spojrzał w okno. Zesztywniał,
kiedyjegodziewczyna–kochanka–zaczęłagestykulowaćwjegostronęzwyraź
irytacją,wciążrozmawiającprzeztelefon.

–Pańskahmmkochankaczekanapana.–GłosLeilibrzmiałochryple.Puścił

gwałtowniejejdłoń,aonanatychmiastschowałajązasiebie.

–Wezmęje.
Wodpowiedzizamrugała.
–Teperfumy–dodał.
Poderwałasiędodziałania.
–Oczywiście.Chwileczkę,tylkojezapakuję.
Chwyciłatorebkęibibułkęiszybko,choćniewprawniezapakowałaflakon,wytrą-

conacałkowiciezrównowagi.Kiedyskończyła,wręczyłamutorebkę,unikającjego
wzroku. Zwitek banknotów wydował na ladzie, ale nie przeliczyła pieniędzy. On
bez słowa odwrócił się i wyszedł ze sklepu, chwytając swo kimkolwiek była
podrękęipopychającjązpowrotemdosamochodu.

Jego zapach ciągnął się za nim. Szóstym zmysłem Leila rozpoznała jego kompo-

nenty.Poczułagojużwchwili,kiedymężczyznawszedłdosklepu.Tenzapachbył
czysty,znutączegośniezwyklemęskiego,cozcałąpewnościąniepochodziłozper-
fum.Byłtaksugestywny,żeprzyniósłbykomuśfortunę,gdybytylkoudałosięgoza-
mknąć we flakonie. Czysta esencja samczej męskości w sile wieku. Wyrazista.
Znutąpiżma.

Puls podskoczył jej gwałtownie. Co się z nią działo? Ten mężczyzna był królem

imiałkochankę,czegosięnawetniewstydził.Pomyślałaoinnymmężczyźnie,który
przyszedłkiedyśdosklepuibardzozręczniesiędoniejzalecał.Potemzamieniłsię

background image

wokropnegotypa,kiedyniedałamutego,czegochciałAcobyłobardzodalekie
odtego,czegoonachciała.

Przezchwilępatrzyławoszołomieniunapieniądzenaladzie,zanimuświadomiła

sobie,żemężczyznazapłaciłjejowielezadużo.Alewtymmomenciemyślałatylko
o tamtym spojrzeniu, które jej rzucił, zanim wsiadł do samochodu. To spojrzenie
zdawałosięmówić,żetuwróci.Itoszybko.Wiedziała,żeniepowinnasiętymeks-
cytować.Alenawetwspomnieniazprzeszłościniemogłytemuzapobiec.

Niecopóźniejzamknęłasklepiposzłanagórędomałegomieszkania,którecałe

życiedzieliłazmatką.CiągnęłojądooknawychodzącegonaPlacVendôme.Opero-
walornetka,przezktórąjejmatkacałymilatamiobserwowałagościzRitza,leżała
tużobok.Leilapodniosłajądooczu,kierującwstronęokienhotelowychpokoi,iza-
marła. Na tle jasno oświetlonego, luksusowego apartamentu dostrzegła znajo
skąpostać.Tobyłon.AlixSaintCroix.Stałtyłemdoniej.Miałnasobiekamizel-
kę,koszulęispodnie.Ręcetrzymałwkieszeniach,anapiętatkaninaopinałajędrne,
umięśnione pośladki. Patrzył przed siebie i Leila zesztywniała, dostrzegając towa-
rzyszącąmukobietę.Niemiałajużnasobieżakietu,atylkolekkąsukienkę.Opalo-
neciałolśniło,jakurasowejklaczy.Leilarozpoznaławniejznanąwświeciemodel-
kę reklamucą bieliznę. Kobieta trzymała coś w dłoni. Zamigotało szkło. To była
butelkaperfum.Kobietarozpyliłaperfumynaswójnadgarstekipochała,uśmie-
chającsięseksownie.RozpyliławięcejzapachunaswojeciałoiLeilaskrzywiłasię.
Trickzperfumamipolegałnatym,żemniejznaczyłowięcej.Kobietacisnęłaflakon
na fotel obok i zaczęła opuszczać wolno cieniutkie ramiączka sukienki. Zdjęła ją,
obnażającmałe,alepięknepiersi.Leilawestchnęła.Samanigdyniezdobyłabysię
na coś takiego. A wtedy Alix Saint Croix poruszył się. Odwrócił się i podszedł do
okna. Przez chwilę zamajaczył w lornetce Leili, wypełniając obraz swoją twarzą.
Miałzaciętąminę.Zaciągnąłkotarę,zasłaniającwidok,jakgdybywiedział,żeLeila
obserwujegozdrugiejstronyplacuniczympodglądacz.

Zniesmaczonasamasobąodłożyłalornetkęizaczęłachodzićnerwowopomiesz-

kaniu. Jak mężczyzna taki jak on mógł w ogóle przykuć jej uwagę? Był dokładnie
taki,przedjakimiostrzegałająmatka.Bogatyiarogancki.Postrzegałkobietywy-
łączniejakomateriałnakochanki,niewątpliwiewymienianezniepokocączęstotli-
wością,gdytylkotraciłypowabnowości.

Pełnatłumionejenergiizałożyłamarynarkęiwyszłanaspacerdopobliskichogro-

dów Tuileries. Powtarzając sobie w kółko, że po pierwsze nic się nie wydarzyło
zAlixemSaintCroixdzisiajwjejsklepie,podrugie,żeitaknigdywięcejgoniespo-
tka,ipotrzecie,żenicjejtoprzecieżnieobchodzi.

Kiedy następnego dnia poszła zamknąć drzwi frontowe do sklepu, zapadał już

zmierzch.Miałazasobądługidzień,zmałąliczbąklientówiledwodwiemadrobny-
mitransakcjami.Zpowodurecesjiniszowefirmypadałynałebnaszyjęikiedyfa-
brykaprodukucaeliksirynapotrzebyjejsklepuzostałazamknięta,Leilaniemiała
wystarczacych środków, żeby szukać nowego producenta. Musiała się pozbyć
resztekakcjiwnadziei,żeprzydobrympopyciezdodziepieniądzepotrzebnedo
wznowieniaprodukcjiperfum.

background image

Właśniemiałaprzekręcićzamekwdrzwiach,kiedyprzezszybęujrzałaznajomą,

wysokąciemnąpostaćwtowarzystwiedwóchinnychmężczyzn.

Wygnany król o tragicznej przeszłości. Zeszłego wieczora w chwili słabości po-

szukaławinternecieinformacjinajegotemat.Przeczytałaotym,jakjegorodzice
i młodszy brat zgili w czasie przewrotu wojskowego na wyspie. Jego ucieczka
zkrajuiżycienawygnaniuobrosłyjużwlegendę.

Instynkt kazał jej szybko zamknąć drzwi i opuścić roletę, ale on był już przed

drzwiamiipatrzyłnanią.Uśmiechałsięlekko.Całodziennyzarostocieniałmubro-
dę.Posłusznazawodowemuimpulsowi,wbrewsobiesamejotworzyładrzwi.Wszedł
dośrodka.Niechcąc,byznowuwytrąciłjązrównowagi,przybrałagrzeczną,pro-
fesjonalnąmaskę.

–Czypańskiejkochancepodobałysięperfumy?–Obraztamtejkobiety,wykonu-

cejprzednimstriptiz,odbierałjejspokój.

AlixSaintCroixmachnąłlekceważącoręką.
–Podobałyjejsię.Aleniedlategotujestem.
–Zostawiłmipanowielezadużopieniędzy.
Przeszłazaladęiwyłakopertę,wktórejschowałapieniądze.Zamierzałapod-

rzucićmujedohotelu,aleprzezcałydzieńniemogłasięzdobyćnaodwagę.Wycią-
gnęłakopertęwjegostronę,aleledwonaniąspojrzał.

–Chcęzabraćpaniąnakolację.
Wpanicezacisnęładłońnakopercie,zgniatającją.
–Copanpowiedział?
Rozpiąłpłaszcz,wkładającręcedokieszeni.Tengestodsłoniłkolejnynieskazitel-

nygarnitur,pięknieuwidaczniacyimponucemuskuły.

–Powiedziałem,żechciałbym,abytowarzyszyłamipaninakolacji.
–Przecieżmapankochankę.–Zmarszczyłabrwi.
Szareoczyprzybrałyodcieństali.
–Onaniejestjużmojąkochanką.
–Widziałamwas.Byliścierazem–Zrobiłojejsięgoco.Niechciała,bypomy-

ślał,żegoszpiegowała.Dodaławięcszybko:–Sprawiaławrażenie,jakbyścienadal
byliparą.

TwarzAlixabyłanieprzenikniona.
–Jakpowiedziałem,niejesteśmyjużrazem.
Poczuła niesmak. Mężczyzna taki jak on oczywiście zmieniał kobiety bez naj-

mniejszegotrudu.

–Nawetpananieznam,jestpandlamniezupełnieobcymczłowiekiem.
–Rozmowaprzykolacjimogłabytemuzaradzić,czyżnie?
Miała ochotę uciec, ale była w końcu we własnym sklepie. Na swoim terenie.

Wszystko w niej krzyczało, żeby mu się oprzeć. Był zbyt wspaniały, zbyt wysoki,
zbytsławny

–Widziałamwas.Nienaumyślnie.Wyglądajączmojegooknawczorajwieczorem,

ujrzałampanawpańskimapartamencie.Znią.Rozebrałasięprzedpanem

Zmrużyłoczy.
–Jateżcięwidziałempodrugiejstronieplacu,majaczącąwoknie.
Pobladła.

background image

–Naprawdę?
–Totylkoutwierdziłomniewprzekonaniu,żepragnęciebie,aniejej.
–Zasłoniłpanokno.Dlazachowaniaprywatności.
–Tak.Dlazachowaniaprywatności,kiedypoprosiłemją,żebysięubrałaiwyszła,

bowszystkomiędzynamiskończone.

Zadrżałazpowoduchłodubicegoztychsłów.
–Jakietookrutne.Chwilęwcześniejkupiłjejpanprezent.
Błyskbezgranicznegocynizmurozświetliłszareoczy.
–Proszęmiwierzyć,kobietapokrojuCarmenniejestnaiwnąidiotką.Wiedziała,

żetokoniec.Czybymciępoznał,czynie.

Wzdrygnęłasięizwalczyłapłycąztrzewipokusę,żebypójśćzanimnaoślep.
–Dziękujęzazaproszenie,aleobawiamsię,żemuszęodwić.
Ściągnąłbrwi.
– Jest pani mężatką? – Rzucił spojrzenie na jej lewą rękę, ale nie dostrzegł ob-

rączki.Zacisnęładłonie,alezapóźno.

–Toniepańskasprawa,sir.Chciałabym,żebypanjużwyszedł.
Na ułamek sekundy Alix Saint Croix spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami,

apotemodrzekłchłodno:

–Doskonale,wtakimrazieprzepraszam,żepaniąniepokoiłem.Dobranoc,panno

Verughese.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Szedł opustoszałym placem, nadzany falą wściekłego niedowierzania. Żadna

kobietanigdynieodtrąciłagowtakisposób.Taknatychmiast.Nazimno.Jakgdyby
przekroczyłjakąśniewidzialnągranicę.Jakgdybyniebyłjejwart.

Zwolniłochraniarzygestemrękiiwszedłdohotelu.Obsługanatychmiastpoży-

ła za nim biegiem, a windziarz podskoczył na jego widok. Zignorował ich wszyst-
kich.Głowęmiałwypełnionąniedowierzaniem,żepowiedziałamu„nie”.

Zakończył romans z Carmen właśnie po to, żeby zdobyć Leilę Verughese. Kiedy

Carmen rozebrała się przed nim, poczuł tylko niecierpliwą chęć pozbycia się jej.
Podszedłdooknaiujrzałświatłodochodzącezmałegooknanadperfumeriąiszczu-
płąpostaćoklasyczniekobiecychkształtach.Trochęwbrewkanonommodyuosa-
bianymprzezCarmen,zjejmałymipiersiamiiniemalandrogenicznąfigurą.Aletym
bardziejpociągacą.PragnąłLeilizpożądaniem,jakiegonieodczuwałoddawna.

Kiedydotarłdoswojegoapartamentu,zrzuciłpłaszczizacząłkrążyćpopokojach

niczym niespokojne zwierzę. Tak właśnie się czuł. Jak ona śmiała go odtrącić?
Chciałjej.Tejegzotycznejksiężniczkisprzedacejperfumy.Tylkorazchciałkobie-
tyrówniemocno.Byłwtedymłodyinaiwny,dałsięzwieśćpięknemuciałuiniewin-
nościwycyzelowanejdoperfekcji.Dokipewnegodnianiewszedłdopokojutam-
tejinieujrzałmiędzyjejbladymiudamijednegozeswoichochroniarzy.

Odtamtegoczasupozbyłsięwszelkichemocji,jeślichodziłookobiety.Miewałko-

chanki,którezadowalałygoitowarzyszyłymunaimprezachtowarzyskich.Docza-
su, kiedy wybierze żonę, która zostanie jego królową. To małżeństwo będzie inne
niżtoksycznemałżeństwojegorodziców.Będzieharmonijneiopartenaszacunku.
Myślałotymteraz,botenczasmiałnadejśćniedługo.Jużterazprzedstawianomu
kandydatki na żony, księżniczki z innych księstw, wszystkie niepokoco przypomi-
nacerasoweklacze.Aleniedbałoto.Jegoprzyszłażonamiałatylkodzielićznim
życie,wypełniaćobowiązkireprezentacyjneizapewnićmuspadkobierców.

WięcdlaczegoLeilazalazłamutakbardzozaskórę?Olśniewałaurodąijegocia-

ło reagowało na nią instynktownie. Kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, podziałała na
niego niczym defibrylator, przywracając go do życia. Tylko że nie powinien teraz
tak dalece się rozpraszać. Stanął właśnie przed realną perspektywą odzyskania
tronu.Dążyłdotegoprzezcałeżycie.

A jednak ciągnęło go do okna, przez które zeszłej nocy widział Leilę po drugiej

stronieplacu.Sklepbyłterazciemny,aroletystaranniespuszczone.Poczułbezsil-
nąfrustrację.Oknonadsklepemtakżebyłociemne.Czyżbywyszłazdomu?Zin-
nym mężczyzną? Mówiąc mu „tak”? Zesztywniał cały na tę myśl, a przecież za-
zdrość była mu obca. Od dnia, kiedy wykopał nagiego ochraniarza z łóżka swojej
wiarołomnejkochanki.Alemożetobyłatylkozranionamęskaduma?

Zirytowanywyszarpnąłzkieszenitelefon.Posekundzieuzyskałpołączenieipole-

ciłszorstko:

background image

–Poszukajciewszystkiego,cosięda,natematkobietyonazwiskuLeilaVerughe-

se.MaperfumerięnaPlacuVendômewParyżu.

Rozłączyłsię.Onazpewnościąprowadziłajakąśgrę.Aleniedbałoto,boniebył

jużnaiwny.Zdodziejąizaspokoitężądzę,zanimjegożyciezmienisiębezpow-
rotniewpełneobowiązkówiodpowiedzialności.Niemiałatakiejmocy,żebygodrę-
czyć.Żadnakobietaniemiała.

PrzezkolejnedniLeila,stojączaladą,bezbłędniewyczuwała,ilekroćlśniącysa-

mochódAlixaSaintCroixmknąłwtęizpowrotempoplacu.Sztywniałazakażdym
razem,kiedymijałjejsklep.Jakgdybychciała,żebysięzatrzymał,wysiadłiprzy-
szedłznowuzaprosićjąnakolację.Byławściekłanasiebie,żetakdalecewyprowa-
dzało ją to z równowagi. Właśnie wtedy zabrzęczał telefon. Dzwoniono z hotelu,
prosząc,żebyprzyniosłapróbkiperfumdlajednegozgości.Zgodziłasięinatych-
miast poczuła niepokój, chociaż nie było w tym nic szczególnego. Goście hotelowi
częstozauważalijejsklepiskładalipotemzawienia.Kiedyśdostarczałaperfumy
żoniezagranicznegoprezydenta.

Pojawiłasięwhoteluubranaeleganckowciemnygarnituribiałąkoszulę,zwło-

samiupiętymidogóryiprofesjonalnąwalizeczkąnakółkach.Wskazanojejnajwyż-
szepiętro,tosamo,naktórymznajdowałsięapartamentAlixaSaintCroix.Rosnąca
wniejpanikaopadła,kiedywysiadajączwindyudalisięwkierunkuprzeciwnymniż
apartament,którywidziałatakwyraźnietamtejnocy.Otworzonodrzwidojakiegoś
pokojuiwprowadzonojądośrodka.

–Panikliencipojawiąsięzachwilę.Prosili,żebysiępanirozgościłaiprzygotowa-

łaswojepróbki.

–Dobrze,dziękuję.
Kiedyzostałasama,otworzyławalizkęiwyłastamtądkilkabuteleczek,zadowo-

lona,żemazacieiniemaczasumyślećoNaodgłosotwieranychdrzwiwstała
iodwróciłasięzuśmiechem,spodziewającsięujrzećkobietę.Tenuśmiechszybko
zgasłnawidokAlixaSaintCroixidrzwizamykacychsięzanimcicho.Klient,nie
klienci. Przez długi moment była świadoma tylko bicia własnego serca, szybkiego
imocnego.

Ubranybyłwczarnespodnieibiałąkoszulęrozpiętąpodszyją.Rękawymiałpod-

winięte.Spoglądałnaniąbłyszczącymioczaminiczymdrapieżniknaswojąofiarę.
Poczuładreszcz.Skinąłgłowąwstronęwalizkileżącejnaotomanie.

–Masztamtakżezapachydlamężczyzn?
Niechcącokazać,jakbardzobyłazbitaztropu,odpowiedziałazimno:
–Nielubię,kiedyzastawiasięnamniepułapki,panieSaintCroix.Aleskorojużtu

jestem,toowszem,mamtakżeperfumydlamężczyzn.

Patrzyłnanią,uśmiechającsięlekko.
–Powiedzianomi,żeregularnieprzychodzisztuudzielaćprywatnychkonsultacji.

Czywszystkichswoichklientówpodzaszozastawianienaciebiepułapek?

–Oczywiście,żenie.Proszęposłuchać,uporajmysięztymszybko.Napewnojest

panbardzozaty.

Podszedłbliżej,podwijającwyżejrękawy.
–Przeciwnie,mammnóstwoczasu.

background image

Zacisnęła dłonie w pięści. Gotowała się cała w środku i chciała wypaść stamtąd

jakburzaaledokąd?Zpowrotemdopustegosklepu?Dopolerowanianiekończą-
cychsięszklanychpółeczek?Właśniezaproponowałjejlukratywneprywatnekon-
sultacje,nawetjeślimiałniecnezamiary.Niemówiącjużoplikubanknotów,który
zostawiłjejtamtegodniaPrzezwyciężającgniew,zmusiłasiędouśmiechu.

–Oczywiście.Azatem,proszęusiąść.
Ostrożnie zała krzesło. Wypakowała sprawnie swoje buteleczki, zawierace

czysteolejeiosobnenaczyniedomieszania.Nieświadomiepożałazajegozapa-
chem.Upajałjąztakąsamąsiłą,jakkiedypoczułagoporazpierwszy.Wyobraziła
sobie,żemadostępdojegonagiegociałaidośćczasu,abyzbadaćtajemnewonie
jegoesencjiiwydestylowaćjejakoperfumy.Zażenowanawłasnąwyobraźnią,ode-
zwałasię,niepatrzącnaniego:

–Czymapannamyślijakiśkonkretnyzapach?Cosiępanuzwyklepodoba?
–Niemampocia–odparłsucho.–Ciągledostajęjakieśnoweperfumyizwykle

używam tych, które mi się akurat podobają. Generalnie nie lubię ciężkich zapa-
chów.

Odniosławrażenie,żeniemówiłwcaleozapachach.Jeślitylkoostrzegałjąwza-

woalowany sposób, że nie zamierzał się angażować, to tracił niepotrzebnie czas.
Boniemiaławcalezamiarupoznawaćgobliżej.Sięgnęłapobuteleczkęizdjęłako-
rek.Zanurzyławśrodkupasekpapieruiwyciągnęłagowjegostronę.

–Copanmyśliotym,monsieurSaintCroix?
–Proszę,mówdomnieAlix.
Zesztywniała z wyciągniętą ręką, nie chcąc się poddawać temu bezwstydnemu

flirtowi.Wziąłodniejpasekiuważniepochał,przesuwającgoprzednosemwtę
izpowrotem.

–Podobamisię,cotojest?
–Tofougère,mieszankanutlawendy,mchudębuikumaryny,pozyskanejzfasoli

tonka.Dobrabaza,naktórejmożnastworzyćperfumy,jeślisiępanupodoba.

–Fasolatonka?
Przytakła,wyciągająckolejnąbuteleczkę.
–Pozyskujemyingrediencjezapachuzewszystkiego.
Zaczynałasięrozluźniać,koncentrującnaswojejpracy,jakgdybyniebyłocałego

tegoistniecegomiędzynimipodtekstu.Możemogłagopoprostuignorować.

–TenzapachstworzyłpodkoniecosiemnastegowiekuHoubigant.Dziękinutom

drzewnymjestbardzosugestywny.–Wręczyłamukolejnypachcypasek.–Proszę
pochać.

Wciągnąłgłębokopowietrze.
–Tenjestbardziejegzotyczny?
–Tooudh,dośćrzadkizapach,uzyskanyzdrzewaagarowego.Bardzospecyficz-

ny.Ludziealbozanimprzepadają,albogonieznoszą.

Lekkiuśmiechwykrzywiłmuwargi.
–Podobamisię.Cotoomniemówi?
Wzruszyłalekkoramionami,próbującokazywaćwyłącznieprofesjonalizm.
–Tylkoto,żeodpowiadająpanubardziejzłożonezapachy.Nicdziwnego,królpo-

winiencenićtakrzadkiokaz.

background image

–Królnawygnaniu,żebybyćprecyzyjnym.Czytorobijakąśróżnicę?
Wręczyłamukolejnąpróbkęipowiedziałachłodno:
–Jestempewna,żenierobi.Wciążpozostajepanprzecieżkrólem,prawda?
Zastanawiałasię,najakwielecierpliwościbędziegojeszczestaćwtejgrze.Jak

gdybyktośtakijakonnaprawdęmiałczasnaprywatnekonsultacjewsprawieper-
fumPatrzyła,jakwąchakolejnypasek,inatychmiastcofnąłsięprzedtymzapa-
chem.

–Cotojest?
Musiałapowstrzymaćuśmiech.
–Ekstraktzkwiatunarcyza.
Skrzywiłsięlekko.
–Powinienemtochybauznaćzakomplement?
Nadalunikałapatrzeniananiego.Zaczęłapakowaćswojebuteleczki,niemogąc

siędoczekać,żebyodniegouciec.

–Jeśliktóryśztychzapachówsiępanuspodobał,mogęsporządzićdlapanaperfu-

my.

–Dobrze.Alechciałbym,żebyśdodałacoś,czegonietestowałemcoś,cotwoim

zdaniemwyjątkowodomniepasuje.

Zamknęławalizkę.
–Obawiamsię,żerozczarujępana,perfumytotakosobista
–Chciałbym,żebyśmijedostarczyłaosobiściedziświeczorem–przerwałjej.
Wstałagwałtownieispojrzałananiegozgóry.
– Monsieur Saint Croix, chociaż doceniam zawienie, jakie pan dzisiaj u mnie

złożył,obawiamsię,że

Wstałtakże,ajejsłowauwięzływgardle.Byłzablisko.
–OdrzucaszokazjęzrobienianazawienieperfumdlapałacukrólewskiegoIsle

SaintCroix?

Poczułapanikę.Tomogłabyćnajbardziejlukratywnatransakcja,jakajejsięprzy-

trafiała od lat. Najmniejsza wzmianka o zawodowych powiązaniach z ni mniej, ni
więcej,tylkokrólem,sprawi,żesprzedażjejperfumskoczyzimpetemwgórę.

– Nie, oczywiście nie odrzucę takiej okazji. Zbiorę próbki kilku zapachów i do-

starczęjepóźniejdohotelu.Pandamipotemznać,którywybiera.

– Jeden zapach, Leilo, i chcę, żebyś dostarczyła mi go osobiście. Powiedzmy

osiódmej?

Jejimięwjegoustachzabrzmiałozaskakucointymnie,niczymdotyk.Niemogła

nic na to poradzić. Tak łatwo zmiatał na bok jej obiekcje. Schyliła się i zamknęła
walizkę.Zanimpodniosłajązotomany,odsunąłjejdłońichwyciłzarączkęwalizki.
KuzawstydzeniuLeiliodprowadziłjądosamegolobbyizdawałsięniedostrzegać,
jaką to wywołało sensację, także wśród jego ochroniarzy. Zawołał jednego z nich
iwręczyłmuwalizkę,polecającodnieśćjądosklepu.

–OktórejmamprzysłaćRicarda,żebycięodprowadziłdohotelu?
Jużmiałagozapewnić,żeoddwóchdekadniemiewaproblemówzsamodzielnym

przebyciemplacu,aledostrzegławyrazjegooczuiwestchnęłazrezygnacją.

–Zapięćsiódma.
–Zatemdosiódmej,Leila.

background image

Stałwswoimapartamencie,patrzącprzezoknonadrugikoniecplacu.Niechęć,

zjakąLeilagotraktowała,byłaintryguca.Nawetwiedząc,żetomusiałabyćzjej
strony gra, gotów był to tolerować, bo jej pragnął. I miał dużo czasu. Czuł lekkie
wyrzutysumienianamyśloraporcie,jakipracownicyjegowywiadusporządzilina
jejtemat.

RodzinaVerughesebyłazamożnaicieszyłasięwIndiachszacunkiem.Caładyna-

stia perfumiarzy, dostarczacych pachnidła maharadżom i bogatej socjecie. Kilka
linijekpoświęconoDeepiceVerughese,matceLeili.Pozerwaniustosunkówzrodzi-
nąprzyjechaładoFrancji,gdzieurodziłajedynącórkę.Niebyłożadnychwzmianek
natematojca.PodwszystkimiinnymiwzględamiLeilabyłabezskazy.Jejnazwisko
nigdynietrafiłodoprasy.

Poczułwibracjewkieszeniiwyjąłzniejmałą,lśniącąkomórkę.Niesprawdzając

nawet, kto to, i nie odrywając oczu od swojej zdobyczy po drugiej stronie placu,
odebrał.

–Tak?
Dzwonił jego główny doradca i Alix ucieszył się, że przypomina mu o ważnych

sprawach.Odwróciłsiędooknaplecami.

–Cozplanaminazbliżacesięreferendum?
MieszkańcyIsleSaintCroixzadwatygodniemielizagłosować,czychcąpowrotu

Alixajakokróla.Sytuacjawkrajubyłanadalniestabilna,więconsamniemógłsię
tam znaleźć. Musiał polegać na lojalnych politykach i swoich ludziach prowadzą-
cychdługąiciężkąkampanięnarzeczprzywróceniamonarchii.Wkońcucelzna-
lazłsięnawyciągnięcieręki.Andresbyłpodekscytowany.

– Sondaże wskazują na twoją przewagę. Jednak nie tak silną, żeby zaniepoko

wojskowyrząd.Nadalsąnatylearoganccy,bywierzyć,żepanująnadsytuacją.

Andres powtarzał tylko to, co Alix sam już wiedział. W sercu czuł gorzko-słodki

ból.Kiedyodzyskatron,będziemógłwreszciepomścićbrutalnemorderstwo,któ-
regoofiarąpadłjegomłodszybrat.

–Czytoprawda,żezerwałeśzCarmenDesanto?Pisaliotymwdzisiejszychga-

zetach.

Alixzacisnąłusta.
–Noicoztego?
–Toniefortunnymoment.Imbardziejwydajeszsięzatysprawamispozapolity-

ki, tym łatwiej uśpimy czujność reżimu na Isle Saint Croix. Nawet jeśli dotarły do
nich słuchy, że pozyskujesz wsparcie za granicą, kiedy zobaczą zdjęcia w gaze-
tach

Niemusiałkończyć.Alixjakzawszemiałudawaćniegroźnegokrólanawygnaniu

opodejrzanejreputacji.

–Cóż–odpowiedziałostro–Carmenstanowiławprawdziedobrąprzykrywkę,ale

niemogłemdłużejznieśćjejbezmyślnejpaplaniny.–Pomyślałoinnejkobiecie,któ-
rejpaplaniachętniebysłuchał.Zresztąwątpił,żebykiedykolwiekpaplałabezmyśl-
nie.Tepiękneoczybyłynatostanowczozbytinteligentne.

PodrugiejstronieliniiAndreswestchnął.
–Byłobydobrze,żebyśwłaśnieterazpotwierdziłswojąreputacjęplayboyazaab-

sorbowanegopięknymikobietami.

background image

WcześniejAlixmyślałpoprostuokolejnympodboju,alenaglezdobycieLeiliVeru-

ghesezyskałonowywydźwięk.Uśmiechnąłsię.

–Niemartwsię,Andres,napewnowymyślęcoś,couszczęśliwimedia.

Minutęposiódmejpukaniedodrzwiwzburzyłomukrewwżyłach.Leiladziałała

naniegozsiłąniemacąprecedensu.Wmawiałsobie,żetobyłotylkopożądanie.
Chemia,nadktórąpanował.Otworzyłdrzwiiujrzałją.Jejpięknatwarzwyrażała
bunt.ZaniąstałRicardo.Dałznakiochroniarznatychmiastzniknął,aonzaprosił
jądośrodka.

Ubrana była tak jak wcześniej, w elegancki garnitur. Włosy ściągnęła w niski,

lśniący koński ogon. Nie miała śladu makijażu, a jednak wyglądała uroczo. Blada
oliwkowacera,prostynos,ponętneustaitepiękneoczyJaktakakobietamogła
pozostawaćdotądniezauważona?

WyciągnęławjegostronęlśniącątorebkęfirmowąDomuLeili.
–Pańskieperfumy,monsieurSaintCroix.
–Prosiłem,żebyśzwracałasiędomnieAlix.
–Cóż,toniestosowne.Jestpanklientem
–Klientem–wplótłgładko–którywłaśniezapłaciłznacznąkwotęzazawione

perfumy.

Skrucha zalśniła w jej oczach. Znowu zafrapowała go gra niekontrolowanych

emocjinajejtwarzy.Onsamodlatniezdradzałswoichuczuć,podobniejakkobiety,
zjakimimiałdotąddoczynienia.

–Dobrze.Alix.
Kiedywywiłajegoimię,poczułekscytację,jakgdybydotknęłaustamijegociała

wintymnymmiejscu.Zacisnąłzębywdaremnejpróbieodzyskanianadsobąpano-
wania.

–Toniebyłotakietrudne,prawda?
Sięgnąłpotorebkę,którąciągletrzymaławwyciągniętejdłoni,chcącwtenspo-

sóbodwrócićjejuwagęodsejsmicznegoefektu,jakiwywołaławjegociele.Wska-
załjejsofę.

–Proszę,rozgośćsię.Maszochotęnadrinka?
–Nie,dziękuję.Naprawdępowinnamjużwracać
–Niejesteściekawa,czyspodobająmisięperfumy?
–Oczywiście,żejestemAlemógłbyśprzysłaćmisłówko,jeślicisięniespodoba-

ją.

Stanąłbliżej,przechylającgłowę.
–Dlaczegojesteśprzymnietakazdenerwowana?
Przełknęła ślinę. U nasady jej długiej, smukłej szyi widział bicy gorączkowo

puls.

–Nicpodobnego.
Zbliżyłsięjeszczebardziejifalaciepłazażowiłajejskórę.
–Kłamczucha.Jesteśgotowawyskoczyćprzezokno,żebytylkoodemnieuciec.
Uniosłabrew.
–Atoniejestreakcja,doktórejjesteśprzyzwyczajony?
Skrzywiłsię.Napięcieniecozelżało.

background image

–Nie,zwyklenie.
Zaprosiłjągestem,żebyusiadła.Dopieropochwili,kiedyjużmyślał,żeLeilapo

prostuwyjdzie,podeszładosofyizałamiejsce.Rozluźniłsię.Odłożyłtorbęzper-
fumamiinalałsobiedrinka,zerkającnaniąprzezramię.

–Napewnoniczegosięnienapijesz?
Rozejrzałasiępopokojuszerokootwartymioczami.Ichoczysięspotkały.
–Okej–powiedziałaochryple.–Napijęsięodrobinytegoczegoś,cotypijesz.
–Burbona?
–Tak.Nigdytegoniepróbowałam.
W tym wyznaniu było coś rozbrajacego. Podobnie jak gra emocji widoczna na

jejtwarzyiwjejoczach.Przyniósłobadrinkiizrozmysłemzająłmiejscewdrugim
ciesofy,niechcącjejpłoszyć.Wręczyłjejszklankęiwzniósłswoją.

San,Leila.
Upiłazniejostrożnie,aonpociągnąłłykzeswojej.Obserwował,jakjejoczyza-

łzawiłysię,apoliczkiznowunabrałyrumieńców.Własnydrinkspłynąłmudogardła,
rozgrzewającitakgocejużciało.

–Icomyślisz?
Zastanowiłasięprzezmomentileciutkouśmiechła.
–JestjakogieńSmakujemi.
–Tak–powiedziałcicho,urzeczonywidokiemjejust.–Jestjakogień.
Spuściławzrokiodstawiłaszklankęnastolik,wskazującnatorbę,którąprzynio-

sła.

–Powinieneśsprawdzić,czyzapachcisiępodoba.
Wyciągnął z torby złote pudełko z etykietą z napisem Alix Saint Croix. Wyjął

zniegociężkąbutelkęzrżniętegoszkłazczarnąprzykrywkąicharakterystycz
złotąpompką.

–Sądosyćmocne–odezwałasięLeila.–Wystarczyużyćtylkoodrobiny.Rozpyl

nawierzchdłoni.

Posłuchałjejiopuściłgłowę.Niebyłgotównanatychmiastowąreakcjęwłasnych

zmysłów. Głęboko w trzewiach poczuł wstrząs. Komponenty zapachu przewierciły
się przez jego mózg, wywołując w nim obrazy niczym pokaz slajdów. Zbyt szybki,
żebyzanimnażyć.Przeniósłsięwczasie,zpowrotemnaIsleSaintCroix,zjej
ostrym,cierpkimzapachemmorzawpowietrzu,woniąziemiiegzotycznychkwia-
tów.Poczułnawetcośorientalnego,korzennego,cokazałomupomyślećomaure-
tańskich przodkach, którym wyspa zawdzięczała charakterystyczną architekturę.
Nie spodziewał się burzy emocji, jaka się roztała. Wróciły wspomnienia on
zmłodszymbratembawiącysiębeztroskonadmorzem

–Cowtymjest?–ztrudemwydobyłzsiebiegłos.
–Niepodobającisię?–spytałazniepokojem.
To było zbyt blade określenie tego, co ten zapach z nim wyprawiał. Zerwał się

gwałtowniezmiejsca.Dieu.Czybyłaczarownicą?Podszedłdookna,nadaltyłemdo
niej,uniósłdłoń,żebypochaćjąponownie.

Początkowy szok osłabł, w miarę jak zapach ulatniał się i łagodniał. Był nim.

Uosabiałwszystkoto,cokryłosięwnimgłębokowśrodku.Gdzieniktniemógłdo-
strzec jego prawdziwego ja. A jednak tej kobiecie się to udało. Po kilku zaledwie

background image

spotkaniachikilkugodzinnejznajomości.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Wstałazmiejsca,niepewna, jaksiępowinnazachować. Nigdywcześniejnie wi-

działa,żebyktośtakgwałtowniereagowałnazapachperfum.

–Zdobyłamtrochęinformacjinatematwyspyirosnącychtamkwiatów.Sporzą-

dziłamcośzbliżonegodoichzapachówztego,cobyłodostępnewsklepie.Dodałam
teżzapachcytrusówicalone,którazawszekojarzyłamisięzmorskąbryzą.

NatleoknaijesiennegomrokunazewnątrzAlixSaintCroixwydawałsięogrom-

ny,wręczonieśmielacy.Kiedyzobaczyłagoporazpierwszy,wzbudziłwniejfascy-
nację,alezarazpoteminstynktkazałjejodniegouciekaćitoszybko.Terazjednak
jejstopysprawiaływrażenieprzyklejonychdopodłogi.

–Jeślicisięniepodoba
–Podobamisię–odpowiedziałostro.Wydawałsięniemalrozzłoszczony.
–Jesteśpewien?–odpowiedziałazwahaniem.
Odwróciłsięiwłożyłobieręcedokieszeni.Potrząsnąłgłową.
–Jestempoprostutrochęzaskoczony.Tenzapachniejesttym,czegooczekiwa-

łem.

–Perfumyrobionenazawieniepachnąmocniejniżteprodukowaneseryjnie
Naustapowróciłmuseksownyuśmieszek.Usiadłznównasofie.Leilaniemogła

oderwaćodniegooczu.

–Jeślisązamocne,mogę
–Nie–uciął.–Niechcę,żebyśjezmieniała.
RozległosiępukaniedodrzwiiLeilawzdrygnęłasię.Byłapodtakimwrażeniem

gwałtowności,zjakązareagowałnaperfumy,żeomalzapomniała,gdziesięznajdu-
je.Nadalczuławbrzuchuzniewalaceciepłoburbona.

– To kolacja. Pozwoliłem sobie złożyć zawienie dla dwojga, jeśli zechcesz mi

towarzyszyć.

Znowu chciała uciekać, ale jeszcze mocniej pragnęła tu zostać. Czuła bunt. Na-

wetjeśliniebyłapewna,przeciwkoczemusiębuntuje.Czytoonasamaiinstynkt
krzyczały w niej, żeby uciekać? A może to duch rozczarowania jej matki? Alixowi
zawdzięczałatransakcjęprzewyższacąspodziewaneobrotysklepuwcałymnad-
chodzącymmiesiącu,więcgrzecznośćtegowymagała.Chociażwtym,coczułado
niego,niebyłonicgrzecznego.Odpowiedziałanajchłodniej,jakumiała:

–Podwarunkiem,żesięnienarzucam.
–Ależwżadnymwypadku,skądże–odparłzdrwiącymbłyskiemwoku.
Podszedł do drzwi i wpuścił do środka kelnerów. Po kilku minutach wyszli i Alix

poprowadził Leilę do jadalni, urządzonej z takim samym przepychem, jak reszta
apartamentu. Po drodze w otwartych drzwiach mignęła jej sypialnia i niemal po-
tknęłasięowłasnąnogę,unikającpatrzeniawtęstronęponownie.Natychmiastpo-
wróciłowspomnienietamtejkobiety,rozbieracejsiętaknonszalancko.Wzdrygnę-
łasię.WyczuwacyjejniepokójAlixodsunąłdlaniejkrzesłoiucieczkaniebyłajuż

background image

możliwa.Usiadłaprzystole,patrzącnaustawionąnanimtacęzjedzeniem.Wystar-
czyłobygodlamałejarmii.

Alixskrzywiłsięlekko.
–Niebyłempewien,czyjesteśwegetarianką,więczawiłemdaniadowyboru.
–Jestemwegetarianką,czasamijednakjadamryby.
Zacząłnakładaćdlaniejjedzenie:rozmaiteprzystawkiicoś,cowyglądałojakro-

ladkizryżunadziewaneziołamiiprzyprawami.Zapachsprawił,żezaczęłajejciek-
nąćślinka.Uświadomiłasobie,żeodichostatniegospotkanianicniejadła.Takbar-
dzo miała ściśnięty żołądek po tym, kiedy znowu go ujrzała i kiedy myślała o nim
całepopołudnie,komponującdlaniegoperfumy.

Wręczyłjejtalerz,apotemzwiaderkazlodemwyciągnąłbutelkębiałegowina.

Niebyłaprzyzwyczajonadoalkoholuinadalczułaefektywypitegoburbona.

–Pozostanęprzywodzie.
Nalałwięcwinatylkosobie.
–Skądpochodzątwoirodzice?
Przedoczamizamajaczyłajejwysoka,ukrytawcieniuiniewyraźnasylwetkajej

ojca.Widywałagotylkonafotografiachwprasie.

–Mojamatkawychowywałamniesamotnie.PochodziłazIndii.
–Pochodziła?
–Umarłakilkalattemu.
–Przykromi.Tomusiałobyćtrudne,skorobyłyścietylkowedwie.
–Bardzotrudne.
Unikającjegowzroku,włożyłanapełnionywidelecdoust.Nieoczekiwałaażta-

kiejeksplozjismaków.Spojrzałananiego,aonsięuśmiechnął.

–Mamtuzesobąosobistegoszefakuchni.PochodzizIsleSaintCroixijestwier-

ny tamtejszej kuchni. To mieszanka smaków północno-afrykańskich i śródziemno-
morskich.

Poczułaulgę,żezeszlizosobistychtematów.
–Nigdyczegośtakiegoniepróbowałam.Aleniewielepodróżowałam.
–Urodziłaśsiętutaj?
–Tak,mojamamaodbyłapodróż,będącwciąży.OjciecbyłFrancuzem.
–Był?
Powtórzyłasłowa,którychmatkaużywałazakażdymrazem,kiedyktośzadawał

podobnepytanie.

–Umarłdawnotemu.Nieznałamgo.
KujejuldzeAlixnicnieodpowiedział.Jedliwciszy.Kiedyopróżniładopołowyta-

lerz, zerkła na niego ukradkiem. Siedział odchylony do tyłu, bawiąc się kielisz-
kiemzwinemipatrzyłnanią.Poczułagocydreszcz.

–Mamnadzieję,żetwojeinteresynieucierpiałyzbytniozmojegopowodu,kiedy

zaabsorbowałemciędzisiajnacałydzień?

Pozwoliłasobienaleciutkiuśmiech.
–Nie,wręczprzeciwnie.Mojafirmazmagasię,próbującwrócićnawłaściwetory

porecesjiPrzedsiębiorstwatakiejakmojeucierpiałynaniejnajbardziej.

–Alemimotoudajecisięutrzymaćsklep?
Przytakła,myślącotym,zjakimtrudemwalczyłaoutrzymaniesprzedaży.

background image

–Odziedziczyłamgopośmiercimamy.
– To dobrze. Ale zawsze możesz go sprzedać. Nie muszę ci mówić, ile sklep

imieszkaniewtejczęściParyżamogąbyćwarte.

–Nigdygoniesprzedam.–Sklepimieszkaniebyłyjejspadkiempomatce.Azy-

lem.Bezpiecznąprzystanią.AtegomężczyznęledwoznałaPrzytomniejąc,zdjęła
zkolanserwetkęiodłożyłająnastół.–Powinnamjużiść.Dziękujęzakolację,na-
prawdęniemusiałeś.

Spodziewała się, że będzie ją zatrzymywał. Ale wstał tylko zgrabnie z miejsca

ipowiedział:

–Dziękuję,żezechciałaśmitowarzyszyć.
Ku jej zdziwieniu nie poczynił żadnego wysiłku, żeby zaproponować jej herba

albokawę.Podniósłtylkojejtorebkęiwręczyłjejbezsłowa.Niezadowolonazwła-
snegorozczarowania,podziękowałamurazjeszcze.Skłoniłsięlekko.Wyglądał,jak
gdyby miał powiedzieć jakiś frazes, kiedy nagle stanął i z roztargnieniem napo-
mknął:

– Właściwie mam bilety do opery na jutrzejszy wieczór. Zastanawiam się, czy

niechciałabyśsięzemnąwybrać?

Ani przez sekundę nie uwierzyła, że wpadł na ten pomysł w tym momencie. Ale

nie mogła myśleć rozsądnie, bo ulga przyprawiła ją o zawrót głowy, drwiąc z roz-
czarowania,jakieodczuwałakilkasekundwcześniej.Miaładoczynieniazprawdzi-
wymmistrzem.

Nie po raz pierwszy mężczyzna zapraszał ją na wspólne wyjście. Wspomnienie

ostatniej nieszczęsnej randki powróciło niczym mroczne widmo. Jednak Alix przy-
ćmiewałPierre’aGasconazestorazy.Poczuładreszczsatysfakcji.Żadenmężczy-
znaniemógłrywalizowaćztymwysokim,ciemnyminiezwykleseksownymokazem
stocymterazprzednią.Nigdyprzedtemnieczułatakiegopożądania.Kompletnie
zagubiona,powiedziała:

–Myślę,żetoniejestdobrypomysł.
–Anibydlaczego?Jesteśwolnajajestemwolny.Obojedorośliiświadomiswo-

ichczynów.Proponujęcimiłespędzeniewieczoru.Towszystko.

Teraz poczuła się niezręcznie. Pomyślała o seksie, podczas gdy on najwyraźniej

nie.

–Poprostuniejestemwpańskiejlidze,monsieurSaintCroix.
–Alix–mruknął,podchodzącbliżej.–MówdomnieAlix.
–Alix
–Odrazulepiej.Terazpowiedzmijeszczeraz,dlaczegonibytoniejestdobrypo-

mysł.

Osaczonaizłateraz,wrównymstopniunasiebie,conaniego,machłaręką.
–Jajestemwłaścicielkąsklepu,ty–królem.Niejesteśmysobierówni.
–Jesteśperfumiarką,prawda?Toszlachetnaprofesja.
–Żebyniąbyć,trzebaprodukowaćperfumy.
–Cobędzieszbezwątpieniarobić,kiedytwojafirmastanienanogi.–Tenczło-

wiekumiałbyprzekabacićdiabła.

–Niemasznicważniejszegodoroboty?
–Nie,teraznie.–Uśmiechnąłsiętajemniczo.Upór,zjakimLeilamuodmawiała,

background image

intrygowałgo.–Czywiesz,żeudawaniebrakuzainteresowaniajestpewnymsposo-
bem,abyzdobyćzainteresowaniemężczyzny?

Oburzona,wyprostowałasięjakstruna.
–Nieudajębrakuzainteresowania,panieSaintCroix.Jestemszczerzezdumiona

pańskimuporem.Szczeremówiąc,wolałabym,abymniepanzostawiłwspokoju.

–Naprawdę?Mógłbympozwolićcistądwyjśćwtymmomencieiniezobaczyłabyś

mnienigdywięcej.–Poczekałchwilęidodałłagodnie:–Jeślinaprawdętegochcesz.
Aleniewydajemisię.

Och, zauważył jej rozczarowanie. Nigdy nie była dobra w ukrywaniu uczuć.

WcześniejPierreniebudziłwniejtakichemocji.Działałmożesubtelnie,alewkoń-
cuokazałsięmanipulatorem.Alixnatomiastbyłszczery.Byłowtym,odziwo,coś
kocego.Nieprowadziłżadnychgierek.Nieupiększałswoichsłów,byjąłudzić,że
chodziłomuocoświęcej.Tabezpośredniośćpozbawiałajątchu.Czuła,żejeśligo
poprosi,toprzestaniejąuwodzić.Alenigdywcześniejniebyławoperze.Najbar-
dziejekscytucymgestemzestronyPierre’abyłozaproszeniejejnawycieczkępo
Sekwanie, co Leila robiła wcześniej milion razy w towarzystwie matki. Usłyszała
swójgłos,zadacypytanie:

–Totylkowyprawadoopery?
Starałsięnieokazywać,żedopiąłswego.
–Tak,zwyczajnewyjściedoopery.Jeślimogłabyśzamknąćsklepniecowcześniej

jutro,przyjadępociebieopiątej.

–Dobrze,przyjmujętwojezaproszenie.
Alixuniósłjejdłońdoustimusnąłlekkowargami.Jegooddechparzyłjejskórę.
–Niemogęsięjużdoczekać,Leila.Àbientôt.

OkołotrzeciejnastępnegodniaLeilaobsługiwałaniezwykłyjaknajejskleptłum

klientów i dopiero po chwili dostrzegła przysadzistego mężczyznę, oczekucego
poddrzwiami.TobyłRicardo,ochroniarzAlixa.Trzymałoburączwielkiebiałepu-
dło.Kiedypodeszła,wręczyłjezesłowami:

–PrezentodpanaSaintCroix.
Wzięła pudło niepewnie i zerkła na klientów zaabsorbowanych bez reszty te-

stowaniempróbekperfum.

–Czymożepanchwilępoczekać?
Domyślała się, co mogło mieścić w sobie pudło. Wymknęła się do maleńkiego

przedpokojuzaladąiotworzyłaje,odsłaniającwarstwykosztownejsrebrnejbibuł-
ki.Wyzierałspodniejpołyskucyjedwabizwestchnieniemwyciągnęłazpudłanaj-
piękniejsząsuknię,jakąkiedykolwiekwidziała.Byłaprosta,wdelikatnymzielonym
kolorze, z jednym prostym ramiączkiem i obcisłym stanikiem. Spódnica spływała
w warstwach delikatnego szyfonu do ziemi. Stroju dopełniały pasuce do sukni
buty,anawetbielizna.Zarumieniłasię,boAlixbezbłędnieoceniłrozmiar,jakinosi-
ła.

Kusiłoją,żebyprzemaszerowaćplacipowiedziećmu,comyśliotejjegorandce,

ale poskromiła swój temperament. Tak właśnie musiał postępować ze wszystkimi
swoimi kobietami. Czy był na tyle arogancki, żeby myśleć, że Leila jest taka, jak
one?

background image

–Cotoznaczy,żeniemogłategoprzyjąć?
ZażenowanyRicardoprzestępowałznoginanogę.
–Zostawiławśrodkulist.
–Czyżby?–Alixpowstrzymałirytację.–Dziękuję,Ricardo,towszystko.
Przewodniczyłwłaśniespotkaniuwswoimapartamencieizgromadzeniwokółsto-

łu mężczyźni poruszyli się, spodziewając się przerwy w intensywnej sesji. Odesłał
wszystkichztakimwyrazemtwarzy,żeichpełneulgiminynatychmiastzmieniłysię
wpokorniesłużalcze.Kiedywyszli,szybkootworzyłpudłoidostrzegłnawierzchu
kawałekbiałegopapieruzawieracykilkasłów:

„Dziękuję,alepotrafięsięsamaubrać.
Leila”.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu. Czy kiedykolwiek jakaś kobieta zwróciła mu

prezent?Nieprzypominałsobie.Westchnąłispojrzałwoknamałegosklepu,poły-
skuce po drugiej stronie placu w blasku popołudniowego słońca. Ujrzał znajo
szczupłąpostaćwbiałymfartuchuporuszacąsiętamizpowrotem.Irytacjazmie-
niłasięwniecierpliweoczekiwanie.

Leilaprzeglądałasięwlustrzewnagłymatakupaniki.Możebyłaidiotką,odsyła-

jącAlixowisuknię?Przecieżnigdyniebyławoperzeiniebyłanawetpewna,jaki
ubiórjesttakwymagany.Zapachperfum,którychużyłabardzooszczędnie,byłtak
mocny,żeprzezchwilęmiałaochotępobiecnagóręigozmyć.Toniebyłjejzwykły
zapach,lekkiikwiatowy.Tobyłzapach,któryzawszejąfascynował,jednaznajbar-
dziejzmysłowychkompozycjijejmatki.Przypomniałasobieonim,zamykającsklep,
zanim poszła na górę, żeby przygotować się do wyjścia. Nosiły nazwę „Mroczne
pragnienie”. Jej matka miała słabość do nadawania perfumom tajemniczych nazw.
Spryskała delikatnie nadgarstek i przypomniała sobie jej słowa: „To perfumy dla
prawdziwejkobiety,Leila,takiej,którawie,czegochceitoosiąga.Pewnegodnia
stanieszsiętakąkobietą”.Czułateraztenzapach,jegomrocznązmysłowośćipiż-
mowenuty.Takuperfumowanaczułasięjakobnażona,jakgdybydlakażdegobyło
jasne,żepróbujebyćkimś,kimniejest.

Zabrzmiałdzwonekudrzwiibyłojużzapóźno,żebygozmyć.Zbicymsercem

zeszłanadół.Wyparławspomnieniaoinnymmężczyźnie,któremupozwoliłakiedyś
zbliżyćsiędosiebie.Dostałanauczkęiniebyłajużgłuptasem.Nadalpragnęłacze-
goś innego niż to, czego doświadczyła jej matka, ale Alix Saint Croix był ostatnim
mężczyzną,którymógłbyjejtozaoferować.Znim,jeśliotochodzi,mogłasięczuć
całkowiciebezpieczna.

Wzięłagłębokiwdechiotworzyładrzwi.Niebobyłozachmurzone,aonzasłaniał

jego większą część swoimi szerokimi ramionami. Pod płaszczem miał klasyczny
czarnysmokingibiałąmuchę.UstaLeiliwyschły.Poczuciebezpieczeństwanatych-
miastznikło.

Niezauważyłanawet,żenajejwidokotworzyłszerokooczy.
–Wyglądaszpięknie.
Nieśmiałowskazałanaswójstrój.
–NiebyłampewnaMamnadzieję,żetostosownyubiór.
–Olśniewacy.Wyglądaszjakksiężniczka.

background image

Zarumieniła się i skupiła na zamykaniu za sobą drzwi, unikając jego wzroku.

Ubrałasięwtradycyjnyindyjskisalwarkameez.Tunikęzzielono-złotegojedwabiu
iwąskiespodniewtymsamymodcieniuzieleni.Dotegozłotesandałyocieniutkich
paskach. Ramiona otuliła luźnym szyfonowym szalem. Włosy miała upięte wysoko
wkok,awuszachozdobnekolczyki,należącekiedyśdojejmatki.Niczymtalizman
macy ją chronić przed poddaniem się zawierusze, którą ten człowiek wzniecał,
ilekroćbyłwpobliżu.

Kierowca lśniącego samochodu trzymał otwarte drzwi i Leila wślizgnęła się do

luksusowegownętrza,aAlixusiadłobok.Kiedyruszyli,wziąłjązarękę.

–Wyglądaszcudownie.Żadnainnakobietaniebędzietakubrana.
–Właśnietegozaczynamsięobawiać.–Uśmiechłasiękpiąco.
–Olśniszwszystkichniczymrajskiptak,innekobietyoszalejązzazdrości.
Usiłowaławyrwaćmuswądłoń,aleonścisnąłjąmocniejiuniósł,żebypochać

nadgarstek.Sercezabiłojejmocno.

–Toniesątwojezwykłeperfumy?
Dolicha,zorientowałsię.Miaławrażenie,żenosinaczolewidocznedlawszyst-

kichpiętno.Odsułarękę.

–Nie,toinnyzapach,bardziejodpowiedninawieczór.
–Podobamisię.
Onatakżeczułajegozapach.Ten,którysporządziładlaniego.Pomyślała,żeich

zapachymieszająsięiotulająwzajemnie.Tobyłoczystaalchemia

Odrywającztrudemodniegowzrok,wyjrzałazaoknoidostrzegła,żemijaligra-

nicemiasta,kierującsiękuprzedmieściom.Najwyraźniejzdalaodoperyparyskiej.

Zmarszczyłabrwi.
–Myślałam,żewybieramysiędoopery?
–Owszem.
–AlewłaśniewyjeżdżamyzParyża.
Uśmiechnąłsię.
–Powiedziałem,żejedziemydoopery.Niemówiłem,doktórej.
Zesztywniała.
–Nielubięniespodzianek.Powiedzproszę,dokądjedziemy.
Zmrużyłoczy.
–JedziemydoWenecji.
–DoWenecji?Alejaniemamprzysobiepaszportu.Toznaczy,jakmożemytak?
Wziąłjąznowuzarękęimówiłdoniej,jakgdybyuspokajałnarowistegokonia.–

Paszport nie będzie ci potrzebny. Mam immunitet dyplomatyczny, a ty jesteś ze
mną.Lotpotrwagodzinęczterdzieści.Odstawięcięzpowrotemdodomuprzedpół-
nocą.Obiecuję.

–Powiedziałeś:lot?–Zadrżała.
Przytaknąłostrożnie,oczekująckolejnegowybuchu.
–Nigdynieleciałamsamolotem–wyznałaniepewnie.
–Alejakto?
– Mama i ja. Nie podróżowałyśmy za wiele. Jedynie po Francji. Raz udałyśmy

się do Anglii, żeby zwiedzić fabrykę pod Londynem, ale pojechałyśmy pociągiem.
Mamapaniczniesiębałalatać.

background image

–Więcchceszwrócićdodomu?Amożechceszporazpierwszypoleciećsamolo-

tem?Jeśliwolisz,natychmiastzawrócimy.

Totakjakbyjąpytał,czychceiśćwżyciunaprzód,czysięcofać.Kciukiemgładził

wnętrzejejnadgarstka.Pomyślała,żesamochódzawróciionaznajdziesięzpowro-
temnaplacuiwswoimsklepie.Zrobiłojejsięniedobrze.Potrząsnęłagłową.

–Chcępoleciećztobą.
Uniósłjejdłońdoust,składającnaniejlekkipocałunek.
–Zatemlećmy.
Możeiniebyłatakwyrafinowanajakkobiety,zjakimimiałzwykledoczynienia,

alewiedziała,żemówilioczymśzupełnieinnym.Przysunąłsiębliżejijegotwarde
zmysłoweustaznalazłysięnajejwargach.WcześniejcałowałasiętylkozPierrem.
Aletamtenpocałunekbyłnatarczywyiinwazyjny.ZatotenStraciłajakolwiek
zdolność myślenia. Usta same otworzyły się pod jego wargami i poczuła pierwszy
elektryzucydotykjegojęzyka.Byłazgubiona.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Czułdotykponętnych,miękkichwargLeilinaustachinieśmiałeruchyjejjęzyka.

Nigdyniezaznałtakiejsłodyczy.Tewargidrżałyimusiałzcałejsiłytrzymaćsięna
wodzy,abystopniowonakłonićjądootwarciaust.

Jej oddech rwał się, kiedy całował ją coraz mocniej, przytulając. Na torsie czuł

krągłośćjejpiersi.Zatraciłsięcaływcieple,żądzyigwałtownympragnieniu,bypo-
ciągnąć ją na swoje kolana. Odsuła się gwałtownie i otworzyła oczy. Trzymała
ręcenajegopiesiiodpychałago.

–Proszę,nieróbtegowięcej.
Niebyłprzyzwyczajony,żebykobietagoodpychała.Wiedział,żepocałunekspra-

wiłjejprzyjemność.Całaroztapiałasięwjegoramionach,niczymnajdzikszafanta-
zja z lat szkolnych. Szalece hormony i brak kontroli. Korzystając z tej odrobiny
opanowania,jakąjeszczeposiadał,odsunąłsię,pozostawiającmiędzynimiodrobi
przestrzeni. Spojrzał na nią: na różowe policzki, pierś gwałtownie wznoszącą się
iopadacą,oczyunikacejegospojrzenia.Ustaróżoweiwilgotne.Pomyślałoin-
nychczęściachjejciała.Skląłsamegosiebiebezgłośnie.Gdziesiępodziałajegofi-
nezja? Palcem uniósł jej brodę, zmuszając ją, by na niego spojrzała. Oczy miała
ogromneizalęknione.Czybyłzbytnatarczywy?Alewiedziałprzecież,żeniebył.
Trzymaniesięnawodzyomalgoniezabiło.

–Miałaśzłedoświadczeniazpoprzednimkochankiem?
–Tonietwojasprawa.–Odepchnęłajegodłoń.
Dojeżdżali właśnie do małego prywatnego lotniska. Załoga niedużego samolotu

czekała,żebyichpowitać.Alixwysiadłzsamochoduiokryłsiępłaszczem.Otworzył
drzwiipodałrękęLeili.Kiedystałaprzynim,bryzauniosłaluźnykosmykciem-
nychwłosównajejpoliczek.Całymwysiłkiemwolipowstrzymałsię,żebyniepoca-
łować jej na oczach wszystkich. Ściskając jej rękę, choć zwykle unikał takich pu-
blicznychdemonstracjijakzarazy,poprowadziłjądomałego,lśniącegoodrzutowca,
któregoużywałzwyklenakrótkiewypadypoEuropie.Uświadomiłsobieteraz,że
uznawał takie rzeczy za coś oczywistego, a ona nigdy nie leciała jeszcze samolo-
tem.

–Nieboiszsię,prawda?–zapytał,zatrzymującsięiodwracającdoniej.
Rzucałazalęknionespojrzeniatonasamolottonaniego.
–Wydajesiętrochęmały.
–Będzieszrówniebezpiecznajakwdomu,obiecuję.–Uśmiechnąłsię.
Wspięlisięposchodachnapokład.Celowowybrałdwamiejscanaprzeciwsiebie.

Zapiąłimobojgupasy,gdysamolotzacząłkołowaćnapasstartowy,apotemzry-
kiemsilnikauniósłsięwstronęciemniecegoparyskiegonieba.Zamieniłdyskret-
nie słowo z pilotem i teraz obserwował twarz Leili, jak reagowała na wznoszenie
sięwpowietrze.Dłońmikurczowotrzymałasięoparćfotela.

–Wszystkowporządku?–spytał,unoszącbrew.

background image

–Chybatak.–Uśmiechłasięniecodrżącoipołożyłasobieuspakajacodłońna

brzuchu.

Był oczarowany jej reakcją. W miarę jak samolot wznosił się i uzyskał w końcu

wysokośćprzelotową,stopniowosięrozluźniła.Apotemjejtwarzwypełniłasięza-
chwytem,bolecielidokładnienadParyżem.Tobyłidealnymoment,wszystkieświa-
tłamiastalśniły.Spojrzałwdółzeswojegooknaizobaczyłmigacąświatłamiwie-
żę Eiffla. Od lat napawał się tym widokiem, ale nowością było ujrzeć to czyimiś
oczami.

Leilaczułasięjakweśnie.Byćtakwysokonadmiastemijegoświatłami.Czyste

pięknotegowidokuwzruszyłojąniemaldołez.Zapomniałajużprawie,jakniesamo-
wity był tamten pocałunek. Jak trudno było się od niego oderwać. Oprzytomniała
dopiero,uświadamiającsobie,żebyłacałowanaprzezprawdziwegoeksperta,który
całowałprzedtemcałehordykobietowieleodniejpiękniejszych.

–Dlaczegotwojamatkataknieznosiłalataćsamolotem?–Siedziałwfoteluna-

przeciwko,długienogiwyciągnąłprzedsiebie.

– Leciała tylko raz, przybywając z Indii do Francji. To była traumatyczna po-

dróż Czuła się zhańbiona, ciężarna a niezamężna, dręczyły ją poranne mdłości.
Zawszewiązałalatanieztamtątraumąinigdywięcejniechciaławsiąśćdosamolo-
tu.

– Nie jesteś ciekawa swoich indyjskich korzeni i rodziny? – To niewinne pytanie

obudziło w niej znajomą niechęć. Rodzina matki uznała ją za zmarłą i nigdy się
zniminieskontaktowała.Nawetwtedy,kiedyprasapodała,żeczęśćznichprzyje-
chałanawielkietargiperfumiarskiedoParyża.

– Dlaczego odsułaś się, kiedy cię całowałem? Wiem, że nie chciałeś, żebym

przestawał.

Zamarła.Niespodziewała,żemógłzauważyćtamtenulotnymoment,kiedyczuła

siętakniepewnie.Niechciała,żebyprzestawał,nigdywcześniejnieczułatakinten-
sywnejrozkoszy.Gdybymiałjąznowupocałować,niebyłabyjużwstaniegoode-
pchnąć. Ale co mężczyzna z królewskiego rodu mógł mieć wspólnego z nieślub
córkązhańbionejkobietyzIndii?

–Pytałeśwcześniej,czymiałamzłedoświadczeniazkochankiem.
Wyprostowałsięwfotelu.
–Atypowiedziałaś,żetoniejestmojasprawa.
–Boniejest.Aleowszem,miałamzkimśnieprzyjemneprzejściainiechciałabym

tegopowtórzyć.

Zamilkł.Niemógłuwierzyć,żeprzyrównywałagodoinnegomężczyzny.
–Przykromi,aleniemożeszwinićzatocałegorodzajumęskiego.
Wzięłagłębokiwdech.
–Musiszwiedzieć,żemojamamabyłanadopiekuńcza.Prawdajesttaka,żenie

jestemtakdoświadczona,jakmógłbyś

–Czymamyjużpodaćkolację,WaszaWysokość?–Stewardwyciągnąłwichstro-

nę menu. Poczuła ulgę, że przerwano jej, zanim wyznała, jak bardzo była niedo-
świadczona. Zresztą Alix zapewne nie uwierzyłby w jej dziewictwo. Kiedy znowu
zostali sami, nie powrócił już na szczęście do tamtej rozmowy. – Polecam risotto,
jestwegetariańskie.

background image

–Brzmiświetnie.–Uśmiechłasię.
Złożyłzawienieinalałimszampana.Kiedynakrytodostołu,uniósłswójkieli-

szekipowiedziałzbłyskiemwoku:

–Zanowedoświadczenia.
Skuliła się w sobie. Nie musiał ciągnąć tamtej rozmowy. Domyślił się. Uniosła

swójkieliszek,alenieodezwałasię.Bardzochciałapowiedziećmu,żelotsamolo-
tembyłjedynymnowymdoświadczeniem,jakiechciałaznimdzielić.Alenieumiała
dobraćwłaściwychsłów.

–Dlaczegowszyscynanaspatrzą?
Alixprzyglądałjejsięzniedowierzaniem.Niemiałapocia,jakąwzbudzałasen-

sację.Odchwili,kiedywysiedlizłodziiweszlidohistorycznegopalazzonadCanal
Grande,gdziewystawionooperę.Wyróżniałasięztłumuniczymklejnotwśródpo-
lnych kamieni. W antrakcie siedzieli w odosobnionym miejscu na prawo od sceny.
Odosobnionym,alewidocznym.

–Niepatrząnanas,patrząnaciebie–sprostował.
Spłoniłasię.
–Ochtotenstrój,prawda?Powinnambyła
Potrząsnąłgłową.
–ToniestrójJesteśpiękniejszaniżjakakolwiekinnakobietatutajizawstydzasz

jewszystkieswoimwyczuciemstylu.

Zarumieniłasięjeszczebardziej.
–Jestempewna,żetowcalenieto.Nigdywżyciuniewidziałamtylupięknychlu-

dziwjednymmiejscu.Niczegotakzapieracegodech:tenkanał,palazzoDzię-
kuTomagicznywieczór.

Niemógłsobieprzypomnieć,kiedyostatnirazkobietadziękowałamuzawspólny

wieczór.

–Cieszyszsię,żeprzezwyciężyłaśswojąniechęćdospędzeniazemnączasu?
Zielone oczy patrzyły na niego i na moment zabrakło mu tchu. To było szaleń-

stwo.Kobietyniepozbawiałygotchu.

–Tak,cieszęsię,aleniepozwól,żebycitouderzyłodogłowy.
Dośćniefortunnydobórsłów,zważywszynato,żepewnajegoczęśćanatomiczna

odwiłastosowaniasiędojegowysiłków,abytrzymaćjąpodkontrolą.Leilawy-
glądałatakpromienniewtejchwili,lekkiuśmiechigrałjejnaustach,oczybłyszcza-
ły.Musiałzacisnąćdłoniewpięści,powstrzymującsięprzedimpulsem,byjąznowu
pocałować.Światłozgasłoiartyścizaliswojemiejscanascenie.

PoprzedstawieniupopłynąłzniąmotorówkąwdółCanalGrandedomałej,rusty-

kalnejwłoskiejrestauracji,gdziewłaścicielpowitałgojakstaregoprzyjaciela.Jedli
pysznemałeprzystawkiipiliwino.Kujejzdziwieniurozmowapłyłatakłatwo,jak
gdybyznalisięodmiesięcy,anieodkilkudni.

Cośsięwydarzyło.Gdyzgodziłasięnatęrandkęalbopotemwsamolocie,amoże

jużwtedy,kiedywybraładlasiebietamteperfumy.Wszystkopotoczyłosięniczym
w oszałamiacym spektaklu. Przekroczyła jakąś granicę, nieodwracalnie. Była
kimś zupełnie innym, jak gdyby zrzuciła jarzmo łączące ją z przeszłością. Nigdy
wcześniej nie czuła się tak lekko, tak podniecona. Otwarta na nowe możliwości

background image

idoświadczenia.

Nie była tak naiwna, by myśleć, że to nie był tylko ten jeden raz. Zwłaszcza

zmężczyznątakimjakAlix.Aletojejniemartwiło.Takbyłobezpieczniej.Całybył
przecieżobwieszonyznakami„Uwaga!”i„Niebezpieczeństwo!”.Musiałasięchyba
zaśmiać,bospytałsucho:

–Powiedziałemcośzabawnego?
Potrząsnęłagłowąispojrzałananiego.Byłtakipiękny.Zapachichmieszacych

sięzesobąperfumspowijałjąioszałamiał.Sprawiając,żepragnęłatego,cojejofe-
rowałtymiszarymioczami,gocymioddekadenckiejobietnicy.Cokolwiekjejofe-
rował,pragnęłategodesperacko.Niechciaławracaćdoubogiegomieszkankanad
upadacymsklepemipatrzeć,jakżyciepłyniepodrugiejstronieplacu.Zpowodu
jego uporczywych zalotów, tamtych perfum, wina, opery wyjazdu z kraju po raz
pierwszywżyciu.Pocałunku.AlixaPochyliłasięraptowniewjegostronę.

–CzymusimywracaćdoParyżadziświeczorem?
Utkwiłwniejspojrzenie.
–Cosugerujesz?
Pierwszyrazwżyciuczułaodwagę.
–NiewracajmydoParyżazostańmytutajwWenecji.
–Nanoc?
Przytakła.Niemogłasięjużcofnąć.Sercejejbiło.
–Myślę,żemożebyćpanitrochępijana,pannoVerughese.
–Byćmoże–przyznałachrapliwie.–Alewiem,comówię.
–Czyżby?
Nasekundępoczułachłód.Możeopacznietowszystkorozumiała.Możebawiłsię

nią tylko, do czasu, kiedy pojawi się bardziej odpowiednia kobieta. Może myśl
oprzespaniusięzdziewicąniebyłanęcadlamężczyznyzjegodoświadczeniem
iwyrafinowaniem?Przypomniałasobietamtąkobietęwhotelu

Odwróciławzrok,szukająctorebkiiszala.
–Zapomnij,żetopowiedziałam.Jestempewna,żemaszspotkania
Jejdłońznalazłasięnaglewjegodłoni.Byłpoważny.
–Mówisz,żechceszpozostaćwWenecjinanoc,żebydzielićzemnąłóżko?
Zła,żezmuszają,bytowypowiedziała,uniosłabrodę.
–Jeśliniejesteśzainteresowany
–Och,jestem.Chcęsiętylkoupewnić,żeniebędziesztegożałowaćrano,obwi-

niającotozbytdużąilośćwypitegowina.

–Chcętego,nawetjeślitobędzietylkojednanoc.
Splótłpalcezjejpalcami.
–Toniebędzietylkojednanoc,gwarantuję.
Zadrżałalekko.To,copowiedział,brzmiałojakprzysięga.Alboobietnica.
–SignorAlix?
Nawetniespojrzałnaswojegoprzyjaciela.
– Skończyliśmy, Giorgio, dziękuję. – Ale jeszcze długo trwało, zanim oderwał od

niejwzrokipuściłjejdłoń,żebywstaćodstołu.

Nie pamiętała wiele z tego, jak wyszli z restauracji i płyli magicznym Canal

Grandenocą.Zostawiałazasobączęśćżyciaiwstępowaławnieznane.Niewierzy-

background image

ła, że posuła się tak daleko, ale gdyby miała jeszcze wybór, nie cofłaby się.
Dzióbłodziprułlekkowzburzonewodykanału,aonawchodziławnoweżyciezsze-
roko otwartymi oczami. Żadnych romantycznych iluzji. Już nie chodziła z gło
wchmurachjakwtedy,kiedyPierrezabiegałojejwzględy.Wtedybyłazagubiona,
zrozpaczonaponiedawnejśmiercimatki.Terazniebyłajużbezradnainiechciała
siędłużejzamykaćzdalaodludzijakzakonnica.

Podpłylidowspaniałegopalazzo.Jakiśmężczyznastałnamoloirzuciłimcumę.

Przybili do brzegu i Alix wyskoczył zwinnie na brzeg, podając jej rękę. Uniósł ją
złatwością,jakbynicnieważyła.Wziąłjązarękęiweszlidośrodka.Niemalbie-
gła,żebyzanimnażyć.

–Cotozamiejsce?
–Należydomojegoprzyjaciela.Wyjechałdalekostąd.
MalutkastarszakobietawczernipodeszładonichiAlixzamieniłzniąkilkasłów

powłosku.Leilarozejrzałasiępowspaniałymholu.Podłogabyłamarmurowa,ma-
sywnekamiennekolumnybiegłydopokrytegofreskamisufitu.Wyglądałynabardzo
stare.Alixpociągnąłjązarękęiruszyliślademkobietyschodamiwgórę.Surowe
postacinaogromnychportretachzdawałysięwodzićzanimioskarżycielskoocza-
mi.Staliprzedjakimiśdrzwiamiikobietaotworzyłajeszeroko,zapraszającich
dośrodka.

Leilawstrzymałaoddech.Tobyłnajbardziejolśniewacyapartament,jakikiedy-

kolwiekwidziała.PuściłarękęAlixaipodeszładootwartychprzeszklonychdrzwi,
wiocychnakamiennybalkon,skądroztaczałsięwspaniaływidok.Usłyszała,jak
drzwicichosięzamknęłyispojrzałazasiebie,naAlixastocegonaśrodkupokoju,
z rękami w kieszeniach, na szeroko rozstawionych nogach. Wyjął rękę z kieszeni
iwyciągnąłjądoniej.Podeszładoniegocicho,zrzucającpodrodzesandały.

Szyfonowy szal opadł z jej ramion na podłogę. Kolistym ruchem dotknęła głowy

iwyłazwłosówszpilki.Opadłyjejnaramionaciężkąjedwabistązasłoną.

–Naprawdęniespałeśzniąwtedy,kiedyzasułeśkotarytamtegowieczoru?
–Nie,niespałemzCarmentamtejnocy.Nieokłamałbymcię.
Uwierzyłamu,choćprzeszłojejprzezmyśl,żepowiedziałbycokolwiek,żebytyl-

kozaciągnąćjądołóżka.Niemusiałzresztądużomówić,bosamagootobłagała.
Wspięłasięnapalce,dotykającustamijegoust.

–Weźmniedołóżka–wyszeptała.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

WprzytłumionymświetlewspaniałegoapartamentuAlixwyglądałwkażdymcalu

napotężnegomężczyznę.Zabierałsobątakdużomiejsca,żeLeilapoczuławbrzu-
chunagłyskurczprzerażenia.Alewtedywziąłjązarękęipoprowadziłdodrugiego
pokoju.Dosypialni.

Pokójbyłurządzonyzoszałamiacymprzepychem.Naśrodkustałołożezbalda-

chimem, otoczone grubymi, aksamitnymi draperiami, przytrzymywanymi przez
ozdobnepierścienie.PrzezoknowidaćbyłoCanalGrandeigondoleunoszącesięna
wodzie.Zasłonydrżałyodlekkiejbryzy,alejejbyłogoco.Całapłoła.

Alixpodszedłistanąłtużprzednią.Jegotorsznalazłsięnawysokościjejoczu.

Wcześniej nie była aż tak świadoma ogromu jego muskulatury i siły. Żałowała, że
nie miała dość śmiałości, żeby go dotknąć. Odwaga, która ją tutaj doprowadziła,
pierzchła w obliczu brutalnej rzeczywistości, przed jaką stała. Uniósł jej bro
palcemwskazucyminiemogłajużuciecprzedjegospojrzeniem.

–Niebędziemysięspieszyć.
Wzruszyłająjegotroska.Pociągnąłjąkusobieijejpiersioparłysięojegotors.

Uniósłjejtwarzkugórze,ajegoustaznalazłysięnajejwargach.Wydałagardłowy
jęk. Penetrował językiem krawędź jej ust, aż je otworzyła. Wślizgnęła mu dłonie
podkoszulę.Byłgocy,miałtwardemięśnieipachniałwinem.

Kiedypodługiej,narkotycznejchwiliodchyliłsiędotyłu,pożyłazanim,otwie-

rającszerokooczy.Wszystkiejejzmysłyzderzyłysięistopiływjednodudniącebi-
ciepożądania.Nigdyniewyobrażałasobie,żepocałunekmożetakdziałać.

Sięgnąłdomałychguziczkówjejtuniki.Patrzyła,jakpowolisięrozchyla,odsłania-

jąckoronkowybiustonosz.

–Sątakiepiękne–wydyszałnawidokjejodsłoniętychpiersi,którychobfitośćza-

wszejąkrępowała.

Wsunąłdłońpodtkaninęiobjąłjednąpierś,badającjejkształticiężar.Czułatak

intensywną przyjemność, że zawstydzona nie śmiała na niego spojrzeć. Opuściła
głowę i włosy spłyły jej na ramiona, dotykając jego dłoni. Jękła cicho, kiedy
chwycił ją drugą ręką z tyłu za włosy i delikatnie pociągnął. Palcami ugniatał jej
pierśisutkistwardniałyjejodpożądania.Znowudotknąłjejust.Tenpocałunekbył
bardziejbrutalny,aLeilaodwzajemniałagozcałąmocą,zwiększąjużśmiałością
ssącjegojęzyk.Zerwałjejstanik,uwalniającpiersiirozsuwająctunikęszerokona
boki.Dyszałchrapliwie.Oczybłyszczałymuniczymroztopionartęć.Miałwtwarzy
cośzwierzęcego,cosprawiło,żejejpodnieceniemieszałosięzprzerażeniem.Po-
ciągającjązasobądotyłuiusiadłnabrzegumasywnegołoża.

Piersimiałaobnażone,alenieczułaskrępowania.Dotknąłjednejustami,drażniąc

twardysutekjęzykiem,zanimwziąłgodoustizacząłssać.Pomyślała,żemogłaby
umrzeć.Tuiteraz.Nigdyniedoświadczyłaniczegotakdekadenckiego,takcudow-
nego,jaktogocessąceciepło.Nogisiępodniąugięłyiwydowałamunakola-

background image

nach.Wędrowałjęzykiempojejciele,aonawiłasięiskręcała.Nagleoderwałsię
odniejiwychrypiał:

–Muszęcięwidzieć.
Postawiłjąostrożnienanogi.Kręciłojejsięwgłowie,musiałachwycićgozara-

mię, żeby nie upaść. Stanął przed nią i zaczął zdejmować jej tunikę przez głowę.
Uniosłaramionadogóryitunikaopadłanapodłogęuichstóp.Wtedyzręczniezdjął
zniejprzekrzywionystanik.Stałaterazwsamychspodniachibieliźnie.Rękamiwę-
drowałpojejkształtachznabożeństwem,jakbybyłamarmurowąrzeźbą.

–Jateżchcęcięwidzieć–usłyszałaswójgłos.
Opuścił ręce i stał tak przed nią, milcząco zapraszając, żeby go rozebrała. Się-

gnęła do jego koszuli i powoli ją rozpinała, odsłaniając stopniowo masywny tors.
Rozpięłająszerokoizdjęłamuzramion.Samodpiąłspinkiwmankietachiwkrótce
koszula ześliznęła się z niego całkowicie. Leila zamarła w podziwie. Gładka moc
jegomuskułówpodciemnąoliwkowąskórąbyłafascynuca.Ciemnaliniawłosów
biegłaodpiersiwzdłużumięśnionegobrzucha,niknącmalowniczowspodniach.Do-
tknęłagooburącz.Zahipnotyzowałjąjegozapachsurowy,piżmowyimęski.Per-
fumy, które dla niego zrobiła, zmieszane z jego własną, unikalną wonią. Pochyliła
głowę,żebyprzycisnąćwargidojegogocejskóry.

–Połóżsię–polecił.
Drżała,opadającnałóżko.
–Terazzdejmęcispodnie
Uniosłabiodra,żebymupomóc.Potemszybkozdjąłtakżeswoje.Stałterazwspa-

niale i bezwstydnie nagi. Uniosła się na łokciach, wpatrując się w niego szeroko
otwartymioczami.

Jego ciało było doskonałą masą twardych muskułów i męskich kształtów. Nigdy

niewidziałaniczegopodobnego.Począwszyodramionitorsu,ażposmukłebiodra
i silne umięśnione uda. Pomiędzy nimi poniżej brzucha kłębiły się ciemne włosy
ikwintesencjajegomęskości.Byłotonieprawdopodobniezmysłowe.PochwiliAlix
pochylił się i zdjął Leili majtki, rzucając je na podłogę. Oboje byli teraz całkiem
nadzy.Położyłsięobokniejizacząłokrywaćjąpocałunkami,długimi,oszałamia-
cymi.Rękamipieściłjejpośladkiipiersi,pożajączakształtamitaliiibioder.Po-
temrozłożyłjejnogiijegodługiepalcezaczęływędrowaćtam,gdzieniktjejdotąd
niedotykał.Wchwilipanikichwyciłagozarękępowstrzymuco,całarozgorączko-
wana.

–Niesprawięcibólu.Jeślibędzieszchciała,żebymprzestał,poprostupowiedz

izrobięto.

–Dzięku–szepła.
Westchnęła,kiedywłożyłjejdośrodkapalec,apotemdwa.Wysuwałjeiznowu

wsuwał.Jegoruchybyłyterazszybsze.Nieświadoma,żetorobi,uniosłabiodra,na-
pierającnaniego,szukającsilniejszejpodniety,awtedyuśmiechczystej,męskiejsa-
tysfakcjipojawiłsięnajegotwarzy.

Bólzamieniłsięwnajbardziejrozkosznedoznanie,jakiestałosięjejudziałem.Jej

ciałonagleporwałaburzairozpadłasięnamilionkawałków.Czułasięjaksłońce,
księżyc,gwiezdnypył,rozkosziból.Wszystkonaraz.

Kiedysięwreszcierozluźniła,otworzyłaoczyizamrugała.Patrzyłnaniązniedo-

background image

wierzaniem.

–Tobyłtwójpierwszyorgazm?
Poruszyłsię,leżącwciążmiędzyjejnogami.Nadalczułatkliwośćtamwdole,ale

kiedy zaczął znowu napierać na nią delikatnie, poczuła wzrastace podniecenie,
potrzebę czegoś więcej, choć więcej z pewnością nie było możliwe Całował ją,
otaczającjąswoimciepłemisiłą.Jejdłonieprzesuwałysiępojegociele.

–Dobrzesięczujesz?–zapytał.
Przytakła.Nieznajdowałasięjużnaziemi.Byłanajakiejśnowej,egzotycznej

planecie,gdzieczasiprzestrzeństałysięniematerialne.Światrealnyprzestałist-
nieć.

–Tomożenapoczątkuboleć–uprzedził.–Zostańzemną,wkrótcepoczujesz

się lepiej, obiecuję. – Mówiąc to, wbił się głęboko w jej nietknięte ciało. Jękła
i wygięła się w jego stronę, częściowo broniąc się przed naporem, a częściowo
wzachwycienadtym,coczuławmiejsceustępucegobólu.Wzięłagłębokiwdech
ispojrzałamuufniewoczy.Byłtakiwielkiiciężkiwniej.Poruszałsięwolno,coraz
głębiej.Pokonującjejopór.Wycofałsięznowu.Nigdyniemyślała,żeseksjesttak
naturalistyczny,pierwotny.Wbijałsięwniąnieustępliwie,zakażdymrazemgłębiej,
ikiedyjejciałoprzyzwyczajałosiędoniego,przyjmowałogocorazlepiej,bólsłabł,
stając się czymś innym. Czymś rozkoszniejszym nawet niż przed chwilą. Instynk-
townieobłagonogami,kołyszącsięrazemznim.Poruszałsięcorazgwałtowniej,
sięgnąłrękąwdółidotknąłjejtużobokmiejsca,wktóresięwbijał.Okrężneruchy
jegokciukasprawiły,żepodpowiekamieksplodowałyjejgwiazdy,acałeciałostęża-
łoznowuzpożądania.Jęczała,wyginającsię,iznowuzaczęłaspadać,niżejiniżej,
zwysokościwyższejnawetniżzapierwszymrazem.Płyłanatakiejfalirozkoszy,
żeprawieniebyłaświadomaciałaAlixa,wbijacegosięzsiłąwjejwłasne,zanim
naprężyłsięieksplodowałwniejstrumieniemgoca.

Ockła się, kiedy poczuła, że unosi ją z łóżka, uległą i słabą. Z trudem uniosła

głowę. Niosąc ją na rękach, wszedł do słabo oświetlonej łazienki, całych akrów
marmuruizłoconychuchwytów.Paraunosiłasięnadwanną,wystarczacoogrom-
ną, żeby w niej pływać. Ukląkł i delikatnie włożył ją do przyjemnie gocej wody.
Spojrzałananiego,jużprzytomnie.

–Corobisz?
–Będzieszobolałaitrochękrwawiłaś.
–Och,nie!–Pomyślałaołożuiwspaniałychprześcieradłach.
–Tomojawina.Powinienemtowiedziećiprzygotować–Wstałiujrzała,żeowi-

nąłsięręcznikiem.Toniezniwelowałoimponucegowybrzuszeniapodtkaniną.Po-
czerwieniała.

–Wrócęzaminutę.
Wyszedł z łazienki i Leila poruszyła się na próbę, czując rozkosz pomiesza

z bólem między nogami. Cała była obolała, ale w przyjemny sposób. Umysł miała
zamglony,alejednobyłokrystaliczniejasne:niebyłajużdziewicą.PozwoliłaAlixowi
SaintCroixzbliżyćsiędosiebiebardziejniżkomukolwiekinnemu.Itobyłouczu-
cieniewiarygodne.Wspaniałe.Transformacja.

Czułasiępewnasiebie.Porazpierwszywżyciujakkobieta.Tamteperfumy,któ-

background image

rewybraławcześniejTerazjużmogłaśmiałoichużywać.Rozmarzonauśmiechała
się

W spodniach Alix poczuł się nieznacznie pewniej. Jeszcze kilka minut wcześniej

miałpoczucie,żektośgootumanił.Straciłpoczucierozsądku.Kontroli.Itakbyło.
Wkwestiitakfundamentalnieważnej,żenadalbyłwszoku.Stanąłwdrzwiachła-
zienki, patrząc, jak Leila obejmuje pierś dłonią, delikatny uśmiech igra na jej
ustach. Znowu poczuł podniecenie. Pierwsze pchnięcie w jej ciało To było niebo
ipiekło,bowiedział,żechociażdoświadczanajbardziejzmysłowegomomentuwży-
ciu,onaodczuwałaból.Chociażbyłdelikatny,jaktylkopotrafił.Akiedycierpienie
znikło z jej oczu i zaczęła się pod nim poruszać, stracił nad sobą kontrolę. Był
niewolnikiem dyktatów własnego ciała i jej ciała. Wtedy właśnie eksplodował.
Wniej.Bezżadnejbarieryochronnej.

–Jaksięczujesz?–Śmiechzgasłnajejwargach,alewkrótcepowrócił,nieśmiało.
–Dobrze,takmyślę.
Podał jej ręcznik. Wstała i patrzył, jak woda spływa z jej idealnego ciała. Skó

miałaniczymjedwab.Byłaśliczna.Smukła,alebardzokobieca,opełnychbiodrach
ipiersiach.Zacisnąłzęby,żebyniemyśleć,coczuł,kiedyobłagobiodramiiuda-
mi.Jakietobyłorozkoszne.Wystarczaco,żebystraciłgłowę,zapominającoważ-
nychsprawach.

Leila wytarła się do sucha ręcznikiem, unikając jego wzroku, a wtedy podał jej

szlafrok.Wyglądałanazaniepokojoną.

–Czycośjestnietak?
Poczułwpiersiciężar.Miałatakieogromne,takzieloneoczy.Takniewinne.
–Chodźdosypialni.Poprosiłemgospodynię,żebyprzysłałanamnagóręjedzenie

icośdopicia.

Stółnakrytoniedalekookna.Mrugacaświecadawałaprzytłumioneświatło.Zza

oknadochodziłpluskwody.Usiedli.Spytałajeszczebardziejzaniepokojona:

–Ocochodzi,Alix?Przerażaszmnie
–Niezabezpieczyliśmysię–skrzywiłsię.–Tojest,janiepomyślałemotym.Przy-

puszczam,żeniestosujeszżadnejantykoncepcji?

Potrząsnęłagłową,wilgotnekosmykiopadłyjejnaramiona.
–NieJateżotymniepomyślałam.
–Tojabyłemzatoodpowiedzialny.–GłosAlixabrzmiałochryple.
Przezdługąchwilęunikałajegowzrokuiwkońcuodwróciłasiędoniego.
– Myślę, że nic się stało. To nie jest mój płodny dzień, właśnie skończył mi się

okres.

–Przestałemmyśleć.–Ująłjązarękę.–Zwyklenigdyotymniezapominam.Nie

staćmnienato,żebyzapomnieć.

Wyrwałamudłoń.
– Oczywiście. Mężczyzna taki jak ty musi być bardziej ostrożny niż większość.

Rozumiemto.

Chciałjązapewnić,żeniebyłowtymnicosobistego.Aleniemógł.Miałzostaćoj-

cemdziedzicapoczętegozjegokrólowąinikiminnym.Jegoojciecspowodowałbu-
rzę kontrowersji, sypiając z wieloma kochankami, które twierdziły, że mają z nim
dzieci.Tobyławłaśniejednaztychwieluprzyczyn,dlaktórychludnośćIsleSaint

background image

Croixgozdetronizowała.

–Tosięwięcejniepowtórzy,przepraszam.Toznaczy,nietomiałemnamyśli.To

dziemyznowurobić.Niezapomnętylkowięcejozabezpieczeniu.

Jedzenieleżałonastolemiędzyniminiezauważone.Podałjejkawałeksera.
–Jesteśgłodna?
Potrząsnęłagłowąiodwróciłaspojrzenie,zawstydzona.Wyciągnąłrękęiująłjej

brodę,unoszącją.

–Alemasznacośapetyt?
Najejtwarzydojrzałtęsamąnienasyconążądzę,któraznowubudziłasięwnim.

Przytakła,mówiącmubezgłośnie,nacomaochotę.

–Alebędzieszzbytobolała.
–Nicminiejest,naprawdę.
Nie potrzebował żadnej więcej zachęty. Wstał i poprowadził ją z powrotem do

łóżka.

Kiedyobudziłasięznowu,nastałjużranekipokójskąpanybyłwsłońcu.Alixwła-

śniewychodziłzłazienki,zaciskająckrawat.Nieskazitelnieubrany.Ogolony.Wy-
pany. Usiadła i zasłoniła się prześcieradłem, zawstydzona. Alix oparł się o jed
zczterechkolumnłoża.Uśmiechałsięseksownie.

–Wyglądaszuroczocaławnieładzie.
Zrobiłojejsięgoconawspomnienie,jakbardzobyławnieładzie,kiedywziąłją

dołóżkaporazdrugi.Poprzedniejnocywsłabooświetlonejłazienceiwsypialniła-
twiejjejbyłomierzyćsięznim.Teraz,wświetleporankawracalidorealnegoświa-
taizdrowegorozsądku.Toniebyłomilewidziane.

Skrzywiła, pochylając się w stronę kradzi łoża w poszukiwaniu ubrania. Zna-

lazłsięprzyniejwsekundę.

–Dobrzesięczujesz?
Spojrzałananiegobeztchu.
–DobrzeKtóragodzina?–Niemiałapociaoetykiecieobowiązucejwsce-

nariuszu„Poranekpo”.WWenecji.Ponocybardziejrozpustnej,niżpotrafiłatoso-
biewyobrazić.Zażenowanieopływałojąfalą.

Alixzerknąłnazegarek,niezauważającjejskrępowania.
– Po dziesiątej. Bardzo przepraszam, ale muszę wrócić do Paryża na spotkanie

wporzelunchu.

Zmusiłasię,żebyspojrzećmuwoczy,chociażnajchętniejschowałabysiępodkoł-

dręalbozapadłapodziemię.

–Oczywiście.Jateżmuszęwracać.
–Nieżałujeszniczego,prawda?–Spojrzałnaniąuważnie.
Stałtakblisko,żemogładostrzecjaśniejszeplamkiszarościwjegooczach.Czuła

sięniezręcznie,aleniczegonieżałowała.PotrząsnęłagłowąiAlixpocałowałją,za-
nimsięodsunął.

–Todobrze.Gospodyniprzysłałanamnagóręśniadanie,ajazawiłemubrania

dlanasobojga.

–Naprawdę?
–ZadzwoniłemdoswojejasystentkiwParyżu.PrzysłanonamjezbutikuwWene-

background image

cji.

Oczywiście,pomyślałacierpko.Namomentomalniezapomniała,kimbył.Opo-

dze,jakądzierżył.Nonszalancji,zjakąpstrykałpalcamiijegopoleceniabyływypeł-
niane.Łatwości,zjakąposzłaznimdołóżkaMusiałaprzestaćotymmyśleć.Wy-
skoczyłazłóżkaiściągnęłaprześcieradło,owijającsięnim,świadomajegospojrze-
nia.

– Wezmę tylko szybki prysznic. – Z całą godnością, na jaką mogła się zdobyć,

przeszładołazienki,ciągnączasobądługitrenzkosztownej,egipskiejbawełny.

Gdy tylko się tam znalazła, usłyszała, że zadzwonił telefon. Alix najwyraźniej aż

siępalił,żebywrócićdoParyża,doswojegożycia.Onatakżemusiała.

Wchodzącpodgocystrumieńprysznica,powiedziałasobie,żechociażmiałatyl-

kotęjednąnocwWenecjizpięknymwygnanymkrólem,toitakbędziesięztego
cieszyć.Dzielniezignorowałafizycznyuciskwokolicachserca,którymówiłjejcoś
innego.

GodzinępóźniejznaleźlisięzpowrotemnapokładzieprywatnegoodrzutowcaAli-

xa.Onrozmawiałprzyciszonymgłosemwobcymjęzykuprzeztelefon.Czułaulgę,
żeprzezmomentodwróciłodniejuwagę.

Wyjrzałaprzezokno.Trudnouwierzyć,jakjejświatzmieniłsięwciąguniespełna

dwudziestuczterechgodzin.Miałanasobienoweubranie,przysłaneprzezjegolu-
dzi. Pięknie skrojone wąskie spodnie, luźny jedwabny top z długimi rękawami
ikaszmirowykardiganwnajpiękniejszymodcieniuszafiru.Przysłalijejnawetświe-
żą bieliznę i buty. Czuła się rozpieszczana i otoczona opieką. Alix właśnie tak za-
wszepostępowałzkobietami.

Chwilęwcześniejprzyśniadaniuzauważyła,żebaczniesięjejprzygląda.
–Ocochodzi?–spytaławtedy.–Mamcośnatwarzy?–Bezmakijażuczułasię

niepewnie.

–Jesteśpiękna.
Ująłjejdłońiniemogłajużodwrócićodniegowzroku.
–Chcęcięznowuzobaczyć.Dzisiajdziśwnocy.Jutro.
Sercestałojejnamoment,apotemzaczęłobićdwarazyszybciej.
–Aletobyłatylkojednanoc–Czyżnie?
Spojrzałnaniąoczamiwkolorzestali.
–Jednanocciwystarczy?
Spytała siebie samą, czy może zgodzić się na romans z tym mężczyzną. Pobyć

znimdłużej.Czywogólepozwoliłbyjejodejśćpotym,jakuległamutakspektaku-
larnie?Wolnopotrząsnęłagłową.Jejtoteżniewystarczyło.Chciaławięcej,zcałym
bezwstydem.

PalceAlixazacisnęłysięnajejpalcach.
–Cóż,zatem
A teraz była tutaj, wracając szybko do realnego życia i romansu, co do którego

niebyłapewna,czywie,jaksięwnimporuszać.Słyszała,żeAlixskończyłrozma-
wiać przez telefon i pomyślała o sukni, którą kupił dla niej na wyjście do opery
iotychnowychubraniach.Odwróciłasię.Patrzyłnanią.Zachowującresztkęśmia-
łości,powiedziałaszybko:

background image

– Nie chcę być twoją kochanką. Jestem wdzięczna za ubrania, które dostałam

dziśrano,alewięcejniczegominiekupuj.

Przez chwilę nie mógł zrozumieć, o czym mówiła, a potem wzruszył ramionami

znonszalancją.

–Dobrze.
Pomyślałajeszczeoczymśinnymipoczułapanikę.Natręctwoprasy.Zdjęciapa-

parazzich.Nieuchronnalustracja,jakiejpodżadnympozoremniechciała.

–Niemożemysiępokazywaćpublicznie.Niechcętrafićdogazet.Niejestemna

togotowa.

Wyprostowałsię,zaskoczony,alepochwilisięuśmiechnął.
–Mamcałąekipędodyspozycji.Zadbamoto,żebyśbyłachroniona.
Pomyślała o Ricardzie i o tym, że Alix bywał w jej sklepie i w jego pobliżu kilka

razy i wyglądało na to, że nikt tego nie wykorzystał. Więc może wszystko będzie
dobrze.Zmusiłasiędouśmiechu.

–Okej.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

–Halo,ziemiadoAlixa.Jesttamkto?–Alixzamrugałispojrzałnaswojegoprzy-

jaciela i głównego doradcę Andresa, który przyleciał z Isle Saint Croix, żeby się
znimspotkać.Andresbyłjegotajnąbronią.Całkowicieoddanytemu,byprzywró-
cićgonatron,pracowałjakoswegorodzajuszpiegobecnegoreżimunawyspie.To
główniedziękiniemuAlixmiałponowniezostaćkrólem.

–Czysłyszałeśchoćsłowoztego,copowiedziałem?
Alix był nieobecny. Jego głowę zajmowała delikatne ciało o jedwabistej skórze.

Długieciemnewłosy.Ogromnezieloneoczylśniącejakklejnoty.Cichewestchnienia
ijęki.Rozkosz,kiedyonCholera.Poderwałsięzfotela.Tobyłośmieszne.Myśl
oLeilibyłajakgorączka.Niemógłsięskupić.

–Poznałemkogoś–wyznał.
Andres aż gwizdnął, a na jego chłopięcej, przystojnej twarzy pojawił się krzywy

uśmiech.

– Tym razem przeszedłeś sam siebie. Zazwyczaj czekałeś przynajmniej tydzień,

zanimzacząłeśspotykaćsięznowądziewczyną.Aletoświetnie.Kiedyzdjęciatra-
fiądoprasy?

Alix skrzywił się. Przypomniał sobie, że Leila chciała uniknąć zainteresowania

prasy.Bardzotegoterazpotrzebował,alemyślouganiacychsięzaniąpaparaz-
zichbyłaprzykra.Chciałsięniąopiekować.Musiałoistniećjakieśrozwiązanie.

–Nasizwolennicynamiejscuwiedzą,żeprowadzimykampanięmyleniatropów,

prawda?

–Wiedzą,żejesteśgotowydopowrotu–powiedziałAndres.
–WięcgdybymmusiałwyjechaćnamojąwyspęnaKaraibachnadziesięćdni,to

zadziałałobytonanasząkorzyść?

– Na pewno Jesteś tak samo dostępny stamtąd jak stąd A jeśli pojawią się

twojezdjęciazbeztroskichwakacjizjakąśdługonogąpięknością,opozycjabędzie
całkowiciezaskoczona,kiedystracąnaglegruntpodnogami.

Alixuśmiechnąłsię.
–Dokładnietakpomyślałem.
–Alewyspajestcałkowicieodciętaodświata,żadenpaparazzicięnigdytamnie

złapał.Tozadaleko.

–Dlategomusiszzadbaćoto,byktośznajbardziejzaufanychludzinawyspiezro-

biłzdjęciazdaleka.Damciznać,kiedybędziekutemudobrymoment.Musząbyć
natyleostre,bymożnabyłozidentyfikowaćmnie,alejużnieLeilę.Wyślęcijemej-
lem. Chcę to kontrolować. – Powtarzał sobie, że nadal będzie chronić jej tożsa-
mość.

Andresaciekawiło,jakwielejegoprzyjacieljestgotówzrobićdlakobiety,aleon

uciąłtemat.

–Niechcęoniejrozmawiać,poprostutozaaranżuj.Wylatujemyjutro.

background image

– Dokąd chcesz mnie zabrać? – Rolety w sklepie Leili były zaciągnięte. Właśnie

zamykała,kiedyAlixsiępojawił.Zadrżałanajegowidok.Niemiałaodniegowieści
od tamtego poranka, kiedy wrócili z Wenecji. Nie była pewna, czy kiedykolwiek
jeszczegozobaczy.Aterazbyłtutajiskładałjejpropozycję.

–MamprywatnąwyspęnaKaraibach.Toodosobnionemiejsce.Wyczyściłemswój

grafik na najbliższych dziesięć dni, muszę zrobić sobie przerwę. Poleć ze mną.
Chciałbymsprawdzić,cosiędziejemiędzynami.

Byłaoszołomiona,alejednocześniepodekscytowana.Ale
–Niemogętakpoprostuwyjechać!Ktozadbaomójsklepifirmę?Niemogęso-

biepozwolićnaichzamknięcie.

–Mogęzatrudnićkogośdopoprowadzeniasklepupodczastwojejnieobecności.
–Alespędziliśmyrazemtylkojednąnoc.Niemogętakpoprostuztobąpolecieć.
–Cociępowstrzymuje?
–Niekażdyżyjewświecie,wktórymmożnapoleciećnadrugikoniecświata,bo

takimasiękaprys.Niektórzymusząmyślećokonsekwencjach.

Wtedyzrobiłcoś,cosprawiło,żezupełniestraciłagłowę.Podszedłbliżej,przesu-

nąłdłoniąpojejkarkuiprzyciągnąłjąkusobie.

–Pokażęcikonsekwencje–powiedziałcicho.
Jego zapach działał na nią powalaco. Pożądała tego człowieka i nie potrafiła

tegokontrolować.Akiedyzbliżyłwargidojejust,byłajużzgubiona.

Oparła się o ladę, a on napierał na nią ciałem. Pomyślała, że wyjazd na koniec

światasprawi,żepozostanąwświeciefantazji,akiedybędziejużpowszystkim,ła-
twiej wróci do normalności. Czymkolwiek była ta normalność Wciągnęła powie-
trze. Chyba jeszcze jeden krok nad przepaścią nie zaszkodzi? – myślała trzeźwo.
Żadnychzłudzeń.Żadnegozakochiwaniasię.Niebyłaprzecieżswojąniewinną,na-
iwnąmatką.

–Dobrze,pojadęztobą.
Tylkosięuśmiechnął.

–Tam,wdole.–Spojrzaławdółiniemogłauwierzyćwłasnymoczom.Nigdynie

widziała tak żywych kolorów. Bujna zieleń i biały piasek, przejrzysta lazurowa
woda.Palmy.Tobyłojakspełnieniemarzeń.NajpierwpokonalidrogęzParyżado
Nassau,aterazlecielimniejszymsamolotemnaprywatnąwyspęAlixaonazwieIsle
delaPaix.WyspaPokoju.Itakasięwydawałazgóry.CorazbardziejsięzniżaliiLe-
iladostrzegłapięknydomwstylukolonialnymiwypiegnowanyterenprowadzący
wdół,dodługiejplaży.Spienionefaleuderzałyodziewiczybrzeg.

Kiedywydowaliiwyszlizsamolotu,uderzyłająfalaciepła.Czuła,jakodpływa

z niej całe napięcie. Przywitał ich uśmiechnięty personel, zabierając walizki. Alix
wziąłLeilęzarękęizaprowadziłdosamochodu.Wsadziłjądośrodka,asamusiadł
naprzeciwko.Uśmiechałsię.Zdawałsiębardziejbeztroskiniżkiedykolwiek.

–Życzypanisobiezwiedzićwyspę,madame?
–Byłobywspaniale.
Przewiózłichprzezbujnylas,anastępniewzdłużnajpiękniejszychplaż,jakiekie-

dykolwiekwidziała.Słońcejasnoświeciło.Zamknęłaoczy,rozkoszującsięciepłem.
Zatrzymalisięnaskrajumałej,zachwycacejplaży.Czułazapachmorzaprzemie-

background image

szanyzaromatemroślinisuchejziemi.Przedniąroztaczałsięniesamowitywidok.
Alixwyskoczyłzjeepa,odpiąłjejpasichwyciłjąwramiona.Zanimzdążyłazaprote-
stować,zaniósłjąnaplażę.

–Pływałaśkiedyśnago?
–Nie,nigdy.–Zarumieniłasię.
Pochwilizdejmowałjużubranie.Wcześniejwidziałagonagiegowsłabooświetlo-

nymweneckimpałacu,aterazstałprzedniąwjasnymświetlewtymrajskimoto-
czeniu.Wyglądałolśniewaco.

–Niemogę,niemożemy!Co,jeśliktośprzyjdzie?–Spojrzałazasiebiewkierun-

kudrzew.AleAlixbyłjużprzyniej.

–Posłuchaj.Poprostuposłuchaj.
Takzrobiłainicnieusłyszała.Anijednegodźwięku,żadnychgłosów,tylkowiatr,

drzewa,ptakiifale,którerozlewałysięuichstóp.

–Jesteśmytutylkomy,Leila.Opróczgarstkipracownikówwdomu,jesteśmyzu-

pełniesami.

Ogarłojąpoczuciewolności,jakiegoniedoświadczyłanigdywcześniej.
–Wejdzieszdowodydobrowolnieczymamciędoniejwrzucićwubraniu?
–Dobrze,WaszaWysokość–powiedziała,zdejmująckurtkę.
Zdjęłabluzkęispodnie.Jużwsamejbieliźniezawahałasię.
–Dalej,dalej–zachęcałją.
Zdjęłabiustonosz.Terazmógłpodziwiaćjejnagiepiersiisterczącesutki.Unika-

jącwzrokuAlixa,szybkimruchemzdjęłateżmajtki.Byłanaganaplaży,wtropikal-
nymraju,zrównienagimmężczyzną.Zokrzykiemniedowierzaniaiczystejradości
wbiegładomorza.Znalazłasięwciepłej,słonejwodzie,apotemzanurkowałagłę-
boko.

PrzechadzałasiępodomuAlixaubranatylkowjegopodkoszulek,zwłosamizwią-

zanymiwkucyknaczubkugłowy.Nigdydotądnieczułasiętakdobrzezeswojąna-
gością, świadoma własnej zmysłowości i upojona wolnością. Tak jak pierwszego
dnia,gdyczuładotykfalnaswoimnagimciele.Odkądtrzydnitemuznaleźlisiętu
pokąpielinago,wilgotniisłoniodmorskiejwody,prawienieopuszczalisypialni.Co
jakiśczasAlixprzynosiłjedzeniezkuchni,byznówmoglisięoddawaćuczciezmy-
słów.SzybkonabraładoświadczeniapodeksperckimokiemAlixa.

Kiedy się obudziła chwilę temu, po raz pierwszy nie było go w łóżku obok niej.

Wstała, żeby go znaleźć. Wreszcie miała okazję podziwiać jego dom. Luksusowy,
alebezostentacji.Wewnętrzudominowałabieliszarości.Zasłonyzmuślinupowie-
wałynawietrzewotwartymoknie.Tuitamgustowniedobranewisiałydziełasztu-
ki.Zatrzymałasięprzedmałymportretemwgłównymfoyerioniemiała,zdającso-
biesprawę,żepatrzynaoryginalnegoPicassa.Usłyszałajakieśodgłosywpobliżu
ispłoniłasięnawidokprzyglądacejjejsięatrakcyjnejkobieciewśrednimwieku.

– Przepraszam, że panią przestraszyłam, panno Verughese. Czy ma pani ocho

naobiad?JestemMatilde,gospodyni.–Mówiłazamerykańskimakcentem.

ZakłopotanaLeilawskazałanaswojeubranie,araczejjegobrak.
–Przepraszam,właśnieszukałampanaSaint,toznaczyAlixa.
Matildeuśmiechłasięszerzej.

background image

–Niemartwsię,kochanie,tawyspawłaśniedotegosłuży,dorelaksu.Znajdziesz

gowgabinecie,nakońcukorytarza.Możeprzygotujęwamposiłeknatarasie?Bę-
dziegotowyzapółgodziny.

Leilauśmiechłasię.
–Wspaniale.ProszęmimówićLeila.
Kobietadodałapoufale:
–Onnigdywcześniejnieprzywiózłtużadnejkobiety.
Leila, zła na siebie, że ta informacja tak ją cieszyła, podrowała korytarzem.

Usłyszałaniski,głębokigłosiposzłazanim.RozebranydopołowyAlixsiedziałprzy
biurkuzotwartymlaptopemprzedsobą.Rozmawiałprzeztelefon.Gdyjązobaczył,
zdążył jeszcze powiedzieć coś, czego nie usłyszała, i odłożył słuchawkę. Zamknął
laptop.

–Przepraszam.Niechciałamciprzeszkadzać.
Wstał.Zobaczyła,żemanasobietylkoniskoopuszczone,wytartedżinsy.Zrobiło

jejsięgoco.Wgarniturzeismokinguwyglądałniesamowicie,alewtejodsłonie
byłdoschrupania.

–Nieprzeszkadzasz.Przepraszam,żecięzostawiłem
–WpadłamnaMatilde.Wydajesiębardzomiła.Przygotowujedlanasobiad.Bę-

dzienatarasiezapółgodziny.

–Półgodziny?–Wziąłjąwramionaizanimsięzorientowała,jużsięwspinalina

schody.

–Onaszykujedlanasobiad,niemożemytakpoprostuzniknąć.
Alebylijużwdrzwiachsypialniinawidokskotłowanegołóżkazamilkła.Najwy-

raźniejmogli.

Kiedywkońcuudałoimsięzejśćnataras,Matildeprzygotowaładlanichpraw-

dziwąucztę.Sałatkiimakarony.Skrzydełkawamerykańskimstyluiżeberka.Owo-
cemorza,pikantnąrybęzryżem,krabyzsosemczosnkowym.Homara.Schłodzone
białewino.Leilazastanawiałasię,czyzdołajązjeśćchoćczęśćtychsmakołyków.

–Czytoprawda,żenigdynieprzywiozłeśtukobiety?–Natychmiastpożałowała

swoichsłów.–Tobezznaczenia,niemusiszodpowiadać.

–Powinienemwiedzieć,żeMatildeniebędziesięmogłapowstrzymać.Wkońcu

jestromantyczką,takjakity,jaksądzę.

Pokręciłagłową.Nieprzyszłojejtołatwo,alepowiedziałastanowczo:
–Nie,niejestem.Jestemrealistkąiwiem,cotowszystkooznacza.Totylkochwi-

laprzyjemności.Niemamztymproblemu,możeszmiwierzyć.

Spojrzał na nią w migotliwym świetle świec. Jej królewska uroda oszałamiała.

Bladadotądskórabyłalekkoopalona,hinduskiekorzeniesprawiały,żemiaławso-
bieegzotycznątajemnicę.Zieloneoczyskrywałyjeszczewięcej.Poczułwyrzutysu-
mienianamyślozdjęciach,jakiemiałytrafićdoprasy.

–Myślisz,żekiedyśodzyskasztronnaIsleSaintCroix?
Gwałtowniezamrugałipowróciłdorzeczywistości.Przezchwilębyłpodejrzliwy,

aleLeilaniebyłaprzecieższpiegiemzIsleSaintCroixwysłanym,byodgadnąćjego
ruchy.Niechciałjednakodkrywaćswoichplanów,nawetprzednią.Nonszalancko
wzruszyłramionami.

– Być może, pewnego dnia. Jeśli sytuacja polityczna się poprawi. W społeczeń-

background image

stwiewciążjestwielegniewunamojegoojca.

Oparła twarz na dłoniach. Nie miała stanika i przeźroczysta tkanina ukazywała

zarysjejdoskonałychpiersi.Straszniegotorozpraszało.

–Jakibył?–zapytałacicho,wnimjednaknatychmiastwezbraławściekłość.Wstał

ichwyciłsiębalustradynaskrajutarasu.–Przepraszam.Jeśliniechceszotymmó-
wić

Ajednaksięotworzył.
–Ojciecbyłskorumpowany.Dorastałwluksusie,niebrakowałomuniczego.Togo

zniszczyło. Mój dziadek był dobrym władcą, ale słabym człowiekiem. Kiedy ojciec
poślubiłmojąmatkę,włoskąksiężniczkęzestaregoweneckiegorodu,pozwoliłmu
wpaśćwamok.Krajsięrozpadał,aleonniezauważałrosnącegoubóstwainarasta-
cegosprzeciwu.Matkateżsiętymnieprzejmowała.WięcejczasuspędzaławPa-
ryżu,LondynieczyNowymJorkuniżnawyspie.–Odwróciłsięioparłplecamioba-
lustradę.–Ojciecwciążbrałsobienowekochanki.Lokalnedziewczęta,słynnepięk-
ności,bezróżnicy.Sprowadzałjewszystkiedozamku,czymatkatamwtedybyła,
czynie.Onawychodziłazzałożenia,żeskorodałamudziedzicaijeszczejednego,
zapasowegosyna,mogłarobić,cochciała.

–Miałeśmłodszegobrata?
–Tak.MiałnaimięMax.Pewnegodniaobojerodzicebyliwrezydencji,cozda-

rzało się dosyć rzadko. Jakaś młoda dziewczyna z płaczącym dzieckiem na ręku
szukałamojegoojca.Dzieckobyłchoreipotrzebowałopomocy.Twierdziła,żebył
jegoojcem,cobyłobardzoprawdopodobne,aleonkazałswoimżołnierzomwyrzu-
cićjąidziecko–Ustamusięwykrzywiły.–Niezdawałsobiesprawy,żewściekły
tłum zebrał się na zewnątrz Zaatakował. Żołnierze zwrócili się przeciwko ojcu
imatce.Zabiliichimojegobrata,tylkomnieudałosięuciec.–Wypiłresztęwina
jednymhaustem.

Leilamiaławoczachłzy.
–Twójbratbyliścieblisko?
– Był mi najbliższy. Wszystko, co robię, robię po to, by pomścić jego śmierć

iupewnićsię,żeniebyładaremna.

Pewniesięzastanawiała,jakżyciekrólewskiegoplayboyamiałosiędozemstyza

śmierćbrata.Aleprzecieżnicniewiedziałaofundacjachcharytatywnych,któreza-
łożył, by pomagały tym, którzy stracili bliskich w tragicznych okolicznościach, ani
otym,ilerazybrałudziałwmisjachpokojowych.

SerceLeiliścisnęłosięnamyślomałymchłopcu,którybezradniepatrzył,jakjego

rodziceniszcząwłasnedziedzictwo,zabierającjegomłodszegobratazesobą.My-
ślałaotym,jakskłamała,żejejojciecnieżyje,ipoczułasiępodle.

–Alix,jestcoś,copowinnam
Niepozwoliłjejdokończyć.Odstawiłkieliszek.Oczymupłoły.
–Dośćjużrozmówjaknajedenwieczór.Pragnęcię

–Ktobypomyślał,żelubiszczytaćamerykańskieczarnekryminały–powiedziała,

wyciągniętanadużymleżakuwogrodzie,zgłowąnapiersiAlixa.

Opuściłksiążkęispojrzałnanią.
–Ajabymniewpadłnato,żetywybierzeszcośzkolekcjihistorycznychroman-

background image

sów Matilde, pełnej półnagich neandertalczyków i piękności o długich blond wło-
sach.

–Towinamojejmatki.Onajepochłaniałaisprowadziłamnienazłądrogę.
–Musiszzaniątęsknić.
Usiadła,podciągnęłakolanaiobłajerękami.
-Tęsknięzanią,oczywiście.Zawszebyłyśmytylkowedwie.
Wsparłsięnałokciu.
–Tenmężczyzna,zktórymbyłaśprzedemną,cooncizrobił?
–Tobyłbłąd.Byłamnaiwna.
–Jakto?
– To było tuż po śmierci mamy. Byłam łatwym celem. Poświęcał mi uwagę. Wie-

rzyłam,kiedypowiedział,żechcemniepoznać,żeniebędzienamnienaciskał.Ale
pewnejnocywpadłdomojegomieszkaniaipowiedział,żemadosyćczekania.Pró-
bowałmniezmusić

Alixwstałgwałtownieichwyciłjązaramiona.Całykipiałzezłości.
–Skrzywdziłcię?
Zaskoczyłjątennagłyprzypływemocji.
–Nie.Onpróbował,alemiałamgazpieprzowyizagroziłam,żegoużyję.Więc

tylkoobraziłmnieiwyszedł.

DieuLeila,onprzecieżmógł
–Wiem,aleniezrobiłtego.Całeszczęście.Byłamgłupia,sądząc,żeon
Zacisnąłdłońnajejramieniu.
–Nie,poprostupotrzebowałaśwsparciaiodrobinyuwagi.
Słowacisnęłyjejsięnawargi,słowaotym,jakbardzobychciaławierzyć,żemi-

łość i bezpieczeństwo istnieją. Ale nie mogła ich wypowiedzieć. Nie tutaj, nie do
tegoczłowieka.Nieskładałjejżadnychobietnic.Ofiarowałjejtenskrawekrajuito
byłowszystko.

Delikatnieułożyłjejgłowęzpowrotemnaswojejpiersinależakuigładziłjąpo

włosach.

–Tamtenmężczyznabyłidiotą.
Pochyliłgłowęiichustaspotkałysięwdługimpocałunku.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Alix z rękami w kieszeni spoglądał w stronę trawnika, gdzie Leila rozmawiała

zogrodnikiem.Uśmiechnąłsię.Znajdowałsięwprzededniunajbardziejburzliwego
okresuswojegożycia,alenigdynieczułsiętakspokojnyizadowolony.Ostatnie
dziesięćdninieprzypominałyniczego,cokiedykolwiekdoświadczył.Nigdyniespę-
dziłtyleczasusamnasamzkobietą.Nawetztamtą,przezktórąmyślał,żestracił
serce do wszystkich innych lata temu. Z Leilą zadziwiaco dobrze mu się rozma-
wiało.Opowiadałjejorzeczach,októrychnigdyznikimnierozmawiał,nawetzAn-
dresem. A chemia między nimi była niesamowita. Wiedział jednak, że musi jej po-
zwolićodejść.Zakilkadniwieść,żejegorodacyzagłosowalizatym,żebywróciłna
Isle Saint Croix, obiegnie świat. Jego życie nie będzie już należało do niego. Nie
mógłtamwrócićzkochanką.Tobywszystkoprzekreśliło.Musiałwrócićsam,ana-
stępnieznaleźćsobieżonę.

Spochmurniał,alewtedyLeiladostrzegłagoiuśmiechrozjaśniłjejtwarz.Powie-

działacośdoogrodnikaiuścisnęłamudłoń.Starzecbyłzachwycony.Podbiegłado
Alixazpudełkiemwręku,ubrananapodróżwwąskie,dopasowanespodnieikasz-
mirowytopbezrękawów.

–Przepraszam.Niechciałam,żebyśczekał.
–Wcalenieczekałem.Lucasokazałsiępomocny?
–Bardzo!Dałminawetkilkasadzonekkwiatówdodomuwspecjalnychworkach.

Cudownie pachną. Gdyby udało mi się jakoś wydestylować ten zapach – urwała,
zawstydzona.–Przepraszam,powinniśmyjużiść,prawda?Wezmętylkotorebkę.–
Zanimudałasiędodomu,zatrzymałasięispojrzałananiego.Głosmiałaochrypły.–
Dziękutobyłnaprawdęmagicznyczas.

Musnąłkciukiemjejpełnądolnąwargę.
–Toprawda.–Zrozumiał,żeniejestgotowypozwolićjejodejśćizrobiwszystko,

bytaksięniestało.

–Zostanieszzemnąnanoc?–Leilaspojrzałananiegoztylnegosiedzenialimuzy-

ny.Byłojużpopółnocy,amokreoddeszczuuliceParyżawyglądałyobco.Wcalenie
skniłazatymmiastem.Onateżniebyłagotowa,bypożegnaćsięzAlixem.

–Dobrze.
PlacVendômebyłpusty,kiedyprzyjechalidohotelu.Atencja,zjakąobsługatrak-

towała Alixa, zaskoczyła ją. Na wyspie na chwilę zapomniała, kim był. W aparta-
menciepaliłysięlampy.Alixzdjąłmarynarkę,aonapodeszładookna,nagleniespo-
kojna.Widziałastądswójsklep,ciemnyipusty,dziwneprzeczuciesprawiło,żeza-
częładrżeć.Zobaczyłajegoodbiciewszybie.Patrzyłnanią.Odwróciłasię.Powie-
trzemiędzynimiiskrzyło.Apotemcośnapobliskimstolikuprzykułojejwzrok.

–Onie!
Alixzakląłcicho.Tobyłpopularnyfrancuskitabloid,azrobionedzieńwcześniej

background image

zdjęciejegoiLeilinaplażytrafiłonaokładkę.Leżelinapiasku,skąpestrojekąpie-
lowepozostawiałypolewyobraźni.TwarzLeilibyłaodwrócona,więcniemożnajej
byłorozpoznać.

Podniosłagazetę,alewyrwałjejpismozrękiiodrzucił.
–NiewidaćtwojejtwarzyWszystkojestwporządku.
–Wiedziałeśotym?–spytała,blednąc.
–Mójasystentpowiadamiamnieokażdymmaterialeprasowym.
–Dlaczegominiepowiedziałaś?
–Bomiałemnadzieję,żetegoniezobaczysz.
– Cóż, cała Francji już to widziała. – Spojrzała na podłogę, gdzie leżała gazeta,

iprzeczytała:–„Kimjestnajnowszasekretnaukochanakrólanawygnaniu?”.

Alixspojrzałjejprostowoczy.
–Niewiedzą,kimjesteś,ajazadbamoto,żebysięniedowiedzieli.Proszę,zaufaj

mi.

Najejtwarzypojawiłsięgrymas.
–Tosięmusiskończyćpodzisiejszejnocy.Niepasujędotwojegoświatainiechcę

siępojawiaćwgazetachjakkolejnazwielutwoichkobiet.

Nie przyjął jej słów do wiadomości. Musiała do niego należeć. Ale nie potrafił

tegowyartykułować.Zacząłwięcjącałować,aonaodpowiedziałanajegopocałunki
taksamojakonbezradnawobecwłasnychuczuć.

Gdy się obudziła następnego dnia, dopiero po chwili się zorientowała, gdzie się

znajduje.Leżaławogromnym,luksusowymłóżku.Nagaizupełniesama.Całaobo-
lała.

Apotemwszystkodoniejwróciło.Tejnocyprzekonałasię,żewszystko,czegodo-

tądjąnauczył,byłodopieropierwszympoziomem.Kochającsięwczoraj,wnieślisię
naprawdziwewyżyny.Alixniebyłczułyidelikatny,tylkodziki.Zaczerwieniłasięna
myśl o tym, jak się tym rozkoszowała, reagując na jego ruchy, prosząc o więcej,
mocniej, głębiej Nawet to, że jej fotografia znalazła się w magazynie, zeszło na
drugi plan. Dopiero o świcie zasnęła w końcu w jego obciach. Miała niejasne
wspomnienie,żepocałowałjąwtyłgłowyiwymamrotał:

–Nigdzienieodchodzisztoniejestkoniec
Naprawdę to słyszała? Czy to, co było między nimi, miało się przerodzić w coś

stałego?Sercezabiłojejszybciej.Musiałaznimporozmawiać.

Wstała z łóżka i przeszła do pełnej przepychu łazienki, w której jej małe miesz-

kankozmieściłobysiędwukrotnie.Wzięłapryszniciubrałasię,apotemposzłago
poszukać. Jego niski, głęboki głos, słyszała w pokoju obok. Uśmiechła się. Sam
jego głos sprawił, że czuła kłębiące się w brzuchu ciepło Zatrzymała się za
drzwiami,słyszącswojeimię.

–Leilatoideał,Andres.Piękna,doświadczona,inteligentna,wyrafinowana.
Zarumieniłasię,żepodsłuchała,jakmówiłoniejwtakisposób.Przynastępnych

słowachwydawałsięniecopoirytowany.–To,żeniechciałasięzemnąpokazywać,
przemawia na jej korzyść. Całkowicie się różni od wszystkich kobiet, z jakimi się
spotykałem.

Zmarszczyłalekkobrwi.Tobrzmiało,jakgdybyjąoceniano.Staławdrzwiach,

background image

aleAlixbyłodwróconydoniejtyłem.Wyglądałprzezoknoiniewidziałjej.Akiedy
znowusięodezwał,włosyzjeżyłyjejsięnakarku.

– Szczerze mówiąc, nie mógłbym ukartować tego lepiej, gdybym to zaplanował.

Jesteśmy w przededniu referendum, które sprowadzi mnie z powrotem na tron,
apartiarządzącaniemaotympocia.Prawdopodobniemyślą,żenadalopalamsię
zniąnaKaraibach.Wszystkoukładasięidealnie.

Przerażonacofłasię.Alixzaśmiałsięszyderczo.
–Odkądtomiłośćmacośwspólnegozwyboremprzezemnieżony?Ważnejestto,

żetoonazakochałasięwemnie.Toniebędziewniczymprzypominaćmałżeństwa
moich rodziców – Mówił dalej, nieświadomy spustoszenia, jakie te słowa w niej
czyniły.–Skądtowiem?Byładziewicą,AndresKobietanieoddajecnoty,ottak.
Powrót z narzeczoną u boku umocni moją pozycję. Będzie wspaniałą królową, je-
stempewien.

Przezchwilęsłuchał,apotemodezwałsięcicho:
–Nie,niemamwątpliwości,żepowie„tak”.Jeślibędęmusiałjąprzekonać,żeja

teżjąkocham,taksięstanie.Toniebędzietrudne.Imszybciejpojawiąsiędzieci,
tym lepiej. Sukcesor będzie najmocniejszym gwarantem stabilizacji na Isle Saint
Croix.

Przezmomentsilnybólwokolicachsercaniemalzgiąłjąwpół.Poczułamdłości.

Alix chciał budować z nią życie na kłamstwach i fałszu, zapewniając pełen pakiet
swojejdrogocennejwyspie,którąmiałladadzieńopanować,ajejmówił,żetodo-
piero bardzo odległa perspektywa. Okłamał ją prosto w oczy! Chciał mieć z nią
dzieckowyłączniedlapolitycznychcelów!

Cozaironialosu!Jejojciecodrzuciłdzieckoztychsamychpowodów.Aleniebyła

wnastroju,żebydocenićczarnyhumor.Wszystkieichrozmowynabrałynaglezło-
wrogiegoznaczenia.Kiedypytałjąojejpoglądypolityczne,owszystko,tobyłonic
innego,jaktylkorozmowakwalifikacyjna.Agwałtowność,zjakąsiękochaliCzy
upewniałsięwtensposób,żeniestracizainteresowaniadlaniejwystarczacodłu-
go,żebyspłodzićsukcesora?

Alix skończył rozmowę i to wyrwało ją z szoku. Walcząc z mdłościami, podeszła

dodrzwi.Dywanzagłuszyłjejkroki.Onnadalstałwoknie,ręcewłożyłdokieszeni.
Trzęsłasięcałaichciałatylkojednego:odejśćizapomnieć,żegopoznała.Żepo-
wtórzyłabłądmatki,zakochującsięwpierwszymmężczyźnie,któryjąuwiódł.

NadalszumiałomuwgłowieporozmowiezAndresem.Czynaprawdępowiedział

mu,żebyłgotówuczynićzLeiliswojążonę?Swojąkrólową?Kuswegozdziwieniu,
nieżałowałtychsłów.Niedostałatakupanikianiklaustrofobii.Czułsięztymdo-
brze. Nigdy nie spotkał nikogo takiego jak ona. Była słodka, niewinna i już nie
taka niewinna. Wtem znieruchomiał. Znajoma postać szła szybko przez plac.
Wstrzymałoddech.

TobyłaLeilazeswojątorbąpodróżną,jedynaznanamukobieta,któraniepodró-

żowałaztuzinemwalizek.Dokądsięudawała?Poczułdreszcze.Czytomożliwe,że
podsłuchałajegorozmowęzAndresem?Ajeślinawet,todlaczegoodchodziła?Któ-
ra kobieta odeszłaby, mając w perspektywie stały związek z mężczyzną takim jak
on?

background image

Jużmiałzaniąpobiec,kiedyzadzwoniłtelefon.Odebrałirzuciłszorstko:
–Tak?
Widział,jakznikławewnętrzusklepu.Czuł,żejeślizaniąniepobiegnie,nigdy

więcejjejniezobaczy.

– Wasza Wysokość, jest pan tam? Musimy omówić plany na jutro, kiedy zosta

ogłoszonewynikireferendum.

Jutro.Jegożyciezmienisięwtedynazawsze.Przypomnienieotymwstrząsnęło

nim. Omal nie stracił głowy, kiedy potrzebował jej najbardziej. Z powodu kobiety.
Nawet jeśli miała zostać królową, była przecież tylko kochanką, kobietą, peryfe-
rycznymaspektemjegożycia.

Skupiłsięnarozmowie.Napółgodziny.Kiedywkońcuodłożyłsłuchawkęiwyj-

rzałprzezokno,zamarł.PodrugiejstronieplacuLeilazamykaładrzwidoswojego
sklepu.Roletybyłyopuszczone.Miałanasobiedżinsy,adidasyimarynarkę.Zabra-
łazesobątorbę.Kiedytakpatrzył,zaczęłaszybkoodchodzić,ciągnączasobątor-
bęnakółkach.

Byłajużprawienaroguulicy,kiedyjądopadłichwyciłzaramię.Nieodwróciła

się.

–Jakdużousłyszałaś?–skierowałtopytaniedotyłujejgłowy.
Dopiero teraz się odwróciła. Spodziewał się po niej gwałtownych emocji, ale jej

twarzbyłakompletniebezwyrazu.Nigdyjejtakiejniewidział.Poczułchłód.

– Wystarczaco. Słyszałam wystarczaco dużo, Alix. – Oswobodziła ramię. –

Ateraz,jeślipozwolisz,muszęzłapaćpociąg.

Kilkagodzinwcześniejzostawiłjązaspokojonąizarumienionąwłóżkuponamięt-

nejnocy.Szeptałjejsłowa,jakichnigdyniemyślał,żebędzieszeptałjakiejkolwiek
kobiecie.

–Dokądsięwybierasz?
–Och,niemówiłamciotym?MuszęjechaćdoGrassewinteresach.
Poczułpanikę.
–Nie,niemówiłaśmiotym.
–Cóż,musiałamchybazapomnieć–Spojrzałanazegarek.
Chciałagowyminąć,alezatrzymałją,kładącjejrękęnaramieniu.Spojrzałana

niąwymownie.

–Puśćmnie.
–Niemiałaśżadnychplanówwyjazdowych,dokiniepodsłuchałaśrozmowy.
–Masznamyśliswójkrólewskidekret?
Zaczęlijużprzyciągaćuwagęmijacychichprzechodniów.Zacisnąłzęby.
–Musimyporozmawiaćinienaulicy.
Zwyrazembuntunatwarzycofłasięwstronęsklepu.Wziąłodniejtorbę,choć

puściłajądopierowtedy,gdysobieuświadomiła,jakitoparadoks,żeAlixSaintCro-
ixszarpałsięnaulicyzkobietą.Otworzyładrzwiiweszlidosklepu.

–Dlaczegowyjeżdżasz?–IbezpożegnaniaKobietyniemówiłymu„dowidze-

nia”,toonimmówił„dowidzenia”.

– Wyjeżdżam, bo muszę uporządkować swoje interesy. – Skrzyżowała ręce na

piersi.–Idlatego,żetwojaarogancjajestdoprawdyzdumiewaca.Jakśmieszza-

background image

kładać,żejestemwtobiezakochana?Znamysięledwieoddwóchtygodni.Myśla-
łeś,żemusiałamsięzakochaćwpierwszymmężczyźnie,zktórymsięprzespałam?
Powiedziałeś komuś o imieniu Andres, że byłam dziewicą. Jak śmiałeś omawiać
zkimśmojeprywatnesprawy?

Zacisnąłzęby.
–Niestety,życiekrólabywawłasnościąpubliczną.Aleniemiałemprawaujawniać

tychinformacji.

Zaśmiałasięchrapliwie.
–Cóż,niemamnajmniejszegozamiarupoznawaćtakiegożycia,więcodtegomo-

mentu będę wdzięczna, jeśli zachowasz szczeły naszego romansu wyłącznie dla
siebie.Imożepanbyćspokojny,WaszaKrólewskaMość,niezakochałamsięwto-
bie.

Nie uciekałaby w taki sposób, gdyby podsłuchana rozmowa nie wzburzyłaby jej

ażtakbardzo.Zmrużyłoczy.

–Taktylkomówisz
– Tak myślę – wypaliła w odpowiedzi, przerażona, że mógłby ujrzeć coś więcej

w jej twarzy. – Oszczędziłam ci fatygi udawania, że coś do mnie czujesz, więc
oszczędzę ci jeszcze fałszywych romantycznych oświadczyn, z jakimi się nosiłeś
Odpowiedźbrzmi„nie”.

–Mówisz„nie”napropozycjęzostaniakrólową?Życiawniezmierzonymbogac-

twieiluksusie?

Poczułaskurczwżołądku.
– Mówię nie małżeństwu pozbawionemu ludzkich uczuć i życiu w złotej klatce.

Myślałeś,żesprowadziłabymnaświatdziecko,żebyżyłozrodzicamitylkoodgry-
wacymiswojerole?

Jegooczyprzybrałyodcieństali.
–Dzisiajranoniczegonieodgrywałaś.
–Zpewnościąniepomyliłeśżądzyzmiłością?Myślałam,żejesteśbardziejwyra-

finowany.

Zaczerwieniłsię,aletoniebyłodlaniejżadnepocieszenie.Czułamdłości.
–Posłuchaj.Wiem,żetomogłociętrochęzaboleć.Chodzioto,żekobieta,któ

wybieramnamojąkrólową,musispełniaćkonkretnekryteria.Szanujemysięwza-
jemnie.Lubimy.Jestmiędzynamiszalonachemia.Todobrygruntdlamałżeństwa.
Lepszyniżcośopartegonakapryśnychemocjach.

Pomyślałaomałżeństwiejegorodziców,alepotemprzypomniałasobie,jakosza-

cował,żetomogłojątrochęzaboleć,iresztkaempatiiznikła.

–Nigdyniepowiedziałeśmi,żejesteśtakbliskopowrotunatron.
–Niemogłem.Wiedzieliotymtylkomoinajbliżsidoradcy.
–Więcwyjazdnawyspębyłjedyniepróbązmyleniaprzeciwników?Ajabyłamde-

koracyjnymelementemtejkomedii?Wygodnąkochankąwmiejscetamtej,porzuco-
nejwtrybiedoraźnym?–Zaczęłachodzićposklepie.–MonDieu,ależbyłamidiot-
ką.Dwarazypodrząd.

–Niejestemtaki,jaktamtenmężczyzna,atyniebyłaśidiotką.
–Owszem,byłam.Uwierzyłam,żetobyłspontanicznygest.Totyprzysłałeśko-

goś,żebyzrobiłtozdjęcie,prawda?

background image

Zaczerwieniłsię.Niezaprzeczył.Potrząsnęłagłową.Pozwoliłjejmyśleć,żebyli

na wyspie sami. Oddała mu swoje nagie ciało i duszę, a on ją wykorzystał. Teraz
musiałachronićsiebie,odstraszyćgo.Udałanonszalancję.

–Szczerzemówiąc,Alix,tojawykorzystałamciebie.
Tobyłszok.
–Wykorzystałaśmnie?
Wzruszyłalekkoramionami.
–Chciałamsiępozbyćdziewictwa,aleniespotkałamodpowiedniegodotegokan-

dydatadokiwsklepieniepojawiłeśsięty.Zmojejstronytobyłowszystko.No
iekscytacja,nieprzeczę.Mojamatkabyłanadopiekuńcza,aleterazjestemwolna
iniezależna.Niemamzamiaruskazywaćsięnamałżeństwozrozsądkutylkodlate-
go, że uznałeś mnie za odpowiednią kandydatkę na żonę i matkę swoich cennych
królewskichsukcesorów.–Dodałazironią:–Toirytuce,żewykorzystałeśmniedo
swoichcelów,aleniepoczułamsiętymzraniona.Zpewnościąniemyślisz,żejesteś
pierwszymbogatymmężczyzna,jakizaprosiłmniedoswojegoapartamentunapry-
watnekonsultacje?–Nieczekałanaodpowiedź.–Cóż,niebyłeśpierwszyiprawdo-
podobnieniebędzieszostatni.

Pomyślałoniej,jakwchodzidokolejnegoapartamentu,uśmiechającsiędojakie-

gośmężczyzny,wyciągającdlaniegoswojebuteleczki.Obmyśladlaniegoperfumy.
Idzieznimdołóżka.

Wykorzystałago.Takjakwykorzystanogowcześniej.Ślubował,żenigdywięcej

natoniepozwoli.Ajednakstałosię

Jednamyślprzedzierałasięprzezwzbieracąwnimwściekłość.
–Możeszbyćwciąży.
–Niejestem.–Lekkopobladła.
Niechciałwtympunkcieżadnychwątpliwości.Najmniejszych.
–Skądwiesz?
–Dziśranozacząłmisięokres.
–Mamuwierzyć,żegdybyśbyławciąży,takżepowiedziałabyśnie?
Widział,jakzacisnęładłoniewpięści.
–Twójcynizmdoprawdynieznagranic.Aterazmuszęzdążyćnapociąg.Proszę

wyjść.

Miał ochotę zrzucić półkę z buteleczkami i roztrzaskać je wszystkie o podłogę.

ZmiażdżyćLeilęswoimgniewem.Zmusićją,byznowustałasięsłabaiuległa.Po-
czułsamdosiebieobrzydzenie.Odwróciłsięiwyszedłzesklepu.

Dopiero w swoim apartamencie otrząsnął się z mrocznej mgły, spowijacej mu

mózg.Nawetniemógłjejzarzucićchciwości.Milioninnychkobietsłyszącjegoroz-
mowę,skusiłobysię,żebydzielićznimżyciewluksusie.Aleonanie.

temokadostrzegłłóżkozpościeląwnieładzieicośjeszcze.Wpadłdosypialni

ichwyciłflakonDomuLeilizjegosygnowanymiperfumami.Przedoczamistanąłmu
obraz Leili w kąpieli po tym, jak kochali się po raz pierwszy. Zmysłowy uśmiech
igracynajejustach.Tobyłuśmiechsatysfakcji.Misjawykonana.Wykorzystałam
cię.Wfuriicisnąłbutelkąonajbliższąścianę,gdzieroztrzaskałasięnamilionka-
wałków,rozbryzgującdookołabursztynowypłyn.Zapachdotarłdojegotrzewi.

Podniósłsłuchawkęiwydałszorstkiepolecenieoprzeprowadzcedoinnegohote-

background image

lu.ZarazpotymzadzwoniłpodekscytowanyAndres.

–Sondażesąpozytywneiwskazująnamiażdżącąprzewagę.Rządwpadłwpani-

kę,alejestjużzapóźno.Tojestto,Alix.Czasjechaćdodomu.Kiedywrócisztam
zLeiląpodrękę

Przerwałmuchłodno:
–Nigdywięcejniewspominajjejimienia.
Po drugiej stronie zapadła cisza, zanim Andres odzyskał panowanie nad sobą

ikontynuował,jakgdybynigdynic.Alixsłuchałgozponurąminą.Byłnasiebiezły,
żedałsięponieśćemocjom.Zanimwysiadłzsamochoduiwszedłdonowegohotelu,
Leilabyłajużtylkoodległymwspomnieniem.Jegoprzeznaczeniemiałosięodrodzić
zpopiołówniczymfeniksitobyłanajważniejszasprawanaświecie.

Dopiero,kiedypociągzostawiłParyżdalekowtyleLeilapoczuła,żenapięcieze-

lżałowjejzaciśniętychmięśniach.Pomyślałaciepłoostarymprzyjacielumatki,któ-
rypozwoliłjejzatrzymaćsięusiebienatrochęwGrasse.Niebyłożadnegospotka-
niawinteresach.PobyttampozwolijejtrzymaćsięzdalaodParyża,dokiAlixnie
wyjedzie.Bólznowuzacząłsięsączyć.Towymagałowiększejsiły,niżsądziła,żeby
stanąćtakprzednimiudać,żenicdlaniejnieznaczył.Żegowykorzystała.Toon
wykorzystałją.DziękiBoguprasanieodkryłajejtożsamości.Namyślowłasnejna-
iwnościzrobiłojejsięniedobrze.Atoprzypomniałojejolekkichmdłościach,które
odczuwała od kilku dni. Składała je na karb obfitej kuchni Matilde. Skłamała, mó-
wiąc mu o miesiączce. Jeszcze się nie pojawiła. Ale chciała, żeby sobie poszedł.
Gdyby pomyślał, że istnieje cień szansy Poczuła grozę na samą myśl. Położyła
rękęnabrzuchuipowiedziałasobieostro,żeniemożebyćwciąży,bowszechświat
niemógłbyćtakokrutny,żebyprzenosićgrzechymatkinacórkę.

JeślibyławciążyniechciałasięzastanawiaćnadreakcjąAlixaSaintCroix.Poich

ostatniejrozmowiemógłzniątylkozerwać.BoLeilaVerughesewłaśniewycofała
sięzestawkiodpowiednichkandydateknajegożonę.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Siedemtygodnipóźniej

Alixpatrzyłnapanoramęrozciągacąsięzoknaswojegobiurawzamkufortecy

IsleSaintCroix.Znajdowałosięnatyłachbudowli,gdziemurniedozdobyciaopa-
dałstromodomorzazeskały.Byłonajbezpieczniejszymtammiejscem.

Przezotwarteoknowpadałałagodna,ciepłamorskabryza,azniąwszystkieza-

pachyznanemuzdzieciństwa:ziemi,morzaidzikichkwiatów.Zmiejskiegotargu
dochodziłyegzotycznewonieprzyprawiziół.

Ostatnietygodniebyłyburzliwe,alenadaltutajpozostawałitowieleznaczyło.
Leila.Nieustannienawiedzałajegomyśli.Niedającmuspokoju.Dręczącgo.Kie-

dy powrócił triumfalnie na wyspę, tutejsze zapachy przypomniały mu ją. Perfumy,
któredlaniegosporządziła.

Czysiedziterazwjakimśluksusowymapartamenciehotelowymzeswoimieliksi-

rami rozłożonymi przed sobą? Uśmiecha się do jakiegoś nieszczęśnika? Zniewala
go?Czarownica.Nadalniemógłuwierzyć,żeodrzuciłasposobność,byzostaćjego
królową. A może raczej, że jej odmowa zabolała go tak mocno. Mówił sobie, że
ucierpiało tylko jego ego. Wybrał ją, wierząc, że posiadała konieczne atrybuty.
Świetniesięrozumieliiczuł,żebyłaszczera,szlachetnaigodnazaufania.Niemó-
wiącjużoszalonejchemiiistniecejmiędzynimi.Mimotomiałainneplany.

Raptownepukaniedodrzwiwywołałogrymasnajegotwarzy.
–Wejść.
TobyłAndres,wyraźniezaniepokojony.Trzymałwrękutablet.
–Musiszcośzobaczyć.
Obcił urządzenie i Alix spojrzał na przegląd prasy na ekranie. Dopiero po se-

kundzieuświadomiłsobie,nacowłaściwiepatrzy.Falagocauderzyłagowsplot
słoneczny.TobyłozdjęciejegoiLeili,kłócychsięnaulicytamtegodniasiedemty-
godniwcześniej.Ontrzymałrękęnajejramieniu,aonabyłazdenerwowana.Itaka
piękna.Nawetterazjejwidokpozbawiłgotchu.Przeczytałnagłówek:„Chceszpo-
znaćpiękniepachcątajemnicząkochankęnowegokrólaIsleSaintCroix?Przejdź
nastronęszóstą”.

SpojrzałnaAndresa.
–Zróbto.
Andrespokazałnatableciestronęszóstą.Alixzacząłczytać,aleniemógłdokoń-

ca zrozumieć. Słowa skakały mu przed oczami: Nieślubna sekretna córka Alaina
BastineauprzyszłegoprezydentaFrancji?Testciążowywynikpozytywnykró-
lewskidziedzic?CzykrólAlixwie,żezostanieojcem?Skandalikontrowersjenaj-
wyraźniejniechcąpozostawićnowegokrólawspokoju

Leilanadalbyławszoku,choćodwczorajmiałaczas,bypogodzićsięzfaktami.

background image

Potygodniachwypieraniatakiejmożliwości,kiedypierwszamiesiączkasięniepoja-
wiła, a potem następna, zdobyła w końcu pewność. Była w ciąży, mniej więcej od
ośmiutygodniwedługlekarza,doktóregowkońcuposzłapotym,jakzrobiłatrzy
testyciążowe.Zwynikiempozytywnym.Pozytywnym.Pozytywnym.

Wciążyibezojcadziecka.Takjakjejmatka.Czuławstydibezsilność.Tomiała

wgenach.Jedynaróżnicapolegałanatym,żetymrazemojciecdzieckachciałpo-
ślubićjegomatkę.Uśmiechłasięzesmutkiem.Więcmożejednakbyłpewienpo-
stęp?Możewnastępnympokoleniujejdzieckozdołaniezajśćwciążęiunikniedy-
lematu pomiędzy odrzuceniem a małżeństwem z rozsądku? Obła brzuch. Jej
dziecko.Synalbocórka.Ztakimdziedzictwem.Jakietożałosne.Łzygoryczyzapie-
kłyjąpodpowiekami.

Usłyszaławściekłełomotaniedodrzwipiętroniżejiwrzawę.Wprawdziespóźniła

siędzisiajzotwarciemsklepu,alejejklientelaraczejnieprzybywałatłumnieinie
waliładesperackowdrzwi.Odrywającsięoduporczywychmyśli,pośpieszyłanadół
dosklepu,myśląc,żemożezdarzyłsięjakiśwypadek.

ŁomotnieustawałSzarpiącsięzzamkiem,otworzyłaszerokodrzwi.Czekałna

niągradfleszy,krzykiinapieracyludzie.Tobyłotakszokuceinieoczekiwane,
żedopieropochwilidotarłydoniejichsłowa.

Czytoprawda,żejestpaniwciążyzAlixemSaintCroix?
Wróciliściedosiebie?
Jakdługosięspotykacie?
Dlaczegozerwaliście?
Jesteściewkontakcie?
Czyonwieodziecku?
Głosyzlałysięwjedeniwkońcunatyleoprzytomniała,żebyzatrzasnąćdrzwi,

zanimktośzdołałwsadzićwniestopę.Jednaktużprzedtymdośrodkawpadłaga-
zeta, lądując u jej stóp. Schyliła się, żeby ją podnieść. Na całej pierwszej stronie
widniała fotografia jej i Alixa, kłócych się na ulicy tamtego dnia siedem tygodni
temu.Nagłówekkrzyczał:„LeilaVerughese,tajemniczakochankaAlixaSaintCroix
i jeszcze bardziej tajemnicza córka Alaina Bastineau, który nie chciałby, żebyś
oniejsiędowiedział”.

Wiedzieliojejojcu.Oparłasięplecamiodrzwiiosułasięponich,bonogijej

zmiękły.Ledworejestrowaławaleniewdrzwiiwrzaskinazewnątrz.

Zotępieniawyrwałjąuporczywydzwonek.Opierającsięnarękachikolanachdo-

czołgałasiędotelefonuiodebrała.Niebyłazaskoczona,słyszącznajomy,władczy
głos w słuchawce. Ale nie wywołał w niej emocji. Nadal była oszołomiona. Powie-
działjej,żezagodzinęRicardozjawisięzjakąśkobietąprzytylnymwyjściujejpo-
sesji.Miałaichwpuścićdośrodka.Wcześniejspakowaćsię,apotemwyjśćrazem
zRicardem.

Szokotulałjąniczymkokon,odgradzającodmyśliojegopoleceniachiwycym

motłochunazewnątrz.PogodziniewpuściładośrodkaRicardazdziewczyną,nie-
pokoco do niej podobną. Nie zastanawiając się, pożyczyła dziewczynie jeden ze
swoichpłaszczyiwypuściłająfrontowymidrzwiami.Wycymotłochwydałzsiebie
rozgorączkowanypiskiwrzask:Onaucieka!

Ricardomówiłpospiesznie:

background image

– Panno Verughese, szybko się zorientują, że ona nie jest panią. Gdzie jest pani

torba?Musimyzamykaćiiść,już.

Odeskortowałjądotylnychdrzwisamochoduzzaciemnionymiszybamiipodzili

ulicamiParyża.Kiedydotarlidojednegoznajbardziejekskluzywnychhoteliwmie-
ście, samochód natychmiast otoczył rój mężczyzn w czarnych garniturach. Jeden
znichotworzyłjejdrzwi.SpojrzałanaRicarda.

–Wszystkowporządku,pannoVerughese,toochronakróla.Dostalidyspozycje,

żebyprzyprowadzićpaniąprostodoniego.

Byłterazkrólem.Zbladła.
–Onjesttutaj?
–Właśnieprzyleciał.Oczekujepani.–Ricardopatrzyłnaniązewspółczuciemito

jązelektryzowało.NiebędziesiękorzyćprzedAlixem.Toprzezniegojejżycieroz-
padłosięnakawałki.Byławściekła.Dokiniestałaprzeddrzwiamiapartamen-
tunanajwyższympiętrzehotelu,aeskortucyjąochroniarzniezastukałwpolero-
wanedrewno.Natychmiastpoczułazdenerwowanie,niepokójimdłości.Chciałasię
odwrócićiuciec.Aleześrodkaodezwałsięgłęboki,zimnyiwładczygłos:

–Proszę.
Ochroniarz otworzył drzwi za pomocą karty magnetycznej i wprowadził ją do

środka.Omalnieupadłanaprogu.Znalazłasięwholu,któregoniepowstydziłbysię
miejski ratusz. Poczuła się jak Alicja w krainie czarów. A wtedy ciemna, wysoka
ibarczystapostaćwyłoniłasięzzajednychdrzwi.

–WaszaKrólewskaMośćmniewzywał?
Twarzmupociemniała,aleniedałsięsprowokować.
–Musimyporozmawiać,wejdź,proszę.
Zcałąpewnościąsiebie,najakąmogłasięzdobyć,miłagoiprzeszładogabine-

tu,zktóregoogromnychokienrozciągałsięwidoknaPlacdelaConcordeiwieżę
Eiffla.Starałasięniewdychaćjegozapachu,przechodzącobok,aletobyłosilniej-
szeodniej.NatychmiastsięnimupoiłaAleniemogłaodnaleźćwnimznajomych
nut.Nieużywałjużperfum,któredlaniegosporządziła.

Patrzyła przez okno, żałując, że nie wyglądała bardziej reprezentacyjnie. Miała

nasobiestare,ciemnespodnieibiałypodkoszulek.Włosyściągniętewkucyk,jaki
nosiławpracy.Zeromakijażu.

–Czytoprawda?Jesteśwciąży?
Położyłasobierękęnabrzuchu.
–Tak,toprawda.
–Tomojedziecko?
Odwróciłasięgwałtownie.
–Oczywiście,żejesttwojeJakśmieszsugerować?
Uniósł rękę, chłodny i obojętny. Nigdy go takim nie widziała, za wyjątkiem ich

ostatniejrozmowy.

–Śmiem,bochodzituoniemałyposag.
–Jeślipamiętasz,totyprzyszedłeśdomnie,anienaodwrót.
Wsadziłręcedokieszeni.
–Atyprzyszłabyśdomnie?
– Sama się dopiero dowiedziałem. Nie miałam czasu, żeby to przemyśleć. – To

background image

byłaprawda.–Niepozbędęsiędzieckatylkodlatego,żeprzestałambyćdlaciebie
odpowiednimmateriałemnażonę.

Zmarszczyłbrwi.
–Aktomówiopozbywaniusię?–Najegotwarzypojawiłsięniesmak.–Podejrze-

wałaśtojużtamtegodnia,prawda?

–Niedostałamokresu.Myślałam,żetylkosięspóźniałimiałamnadzie
– Że nie będzie żadnych konsekwencji? – skrzywił się. – Cóż, jednak są. Raczej

dalekosiężne.

Podszedłdoniej.Owielezablisko.Poczułajegozapach,jegociepło.Chciałasię

cofnąć,aleniemogła.

–Okłamałaśmnie.
–Alesamadopieroco
–Powiedziałaś,żetwójojciecnieżyje.
–Tyteżkłamałeś.Byłeśokrokodobciatronuiużyłeśmniejakozasłonydym-

nej.

Zignorowałjejsłowa.
–Dlaczegoskłamałaśoojcu?
Podjegooskarżycielskimwzrokiemczułasięjakprzyszpilonyowad.
– To z powodu mamy, zawsze mówiła: Dla nas on umarł, Leila. Jeśli ktokolwiek

spyta,umarł.Wiedziałam,kimbył,jakiemiałidealneżycieirodzinę.Robiłkarie
polityczną.Dlaczegomiałamsięprzyznawać?Byłomiwstyd,izaniego,izasiebie.

GłosAlixabyłlodowaty,gdypowiedział:
– Dowiedzieliśmy się, że prasa zidentyfikowała cię i zaczęła grzebać w twojej

przeszłości,szukającczegośinteresucego.Udałoimsię.Twójojciecwszystkiego
sięwypiera,twierdząc,żetopróbaudaremnieniajegoszanswwyborach.

Tozabolało.Kolejneodrzucenie,tymrazempubliczneitonaoczachAlixa.
–Tomnieniedziwi–powiedziałatępo.
Tendzieńniemógłbyćchybagorszy.Ajednakmógł.
– Za godzinę oddzie się konferencja prasowa. Zawiłem stylistkę z ekipą,

żebycięprzygotowali.

–Konferencjaprasowa?Stylistka?Poco?
Miałminęnieznoszącąsprzeciwu.
–Żebyogłosićnaszezaczyny.PotemwróciszzemnąnaIsleSaintCroix.
Woszołomieniuuchwyciłasięnajbardziejniewinnegosłowa.
–Wrócę?Przecieżnigdyniebyłam
RozległsiędzwonekiAlixodebrałkomórkę.
– Poczekaj tu na stylistkę. Niedługo przyjdę. – Zanim zdołała zareagować, wy-

szedł.

Akiedywreszciesięotrząsnęła,krewjejsięwzburzyła.Cozaarogancja!Miała

siępotulniezgodzićnawszystko,boonmiałkompleksKingKonga?Jakburzawypa-
dła za nim z pokoju, przemierzając niekończące się korytarze. W końcu usłyszała
niskigłosdochodzącyzzazamkniętychdrzwi.Wtargnęłaprzezniebezpukania.

–Terazposłuchaj:któregowyrazuz„niechcęzaciebiewychodzić”niezrozumia-

łeśzapierwszymrazem?

Tuzintwarzyzwróciłsięwjejstronę.PrzygnębionyAlixstałwśrodku.Oglądali

background image

cośwtelewizji.MężczyznawwiekuAlixapodszedłdoniej,wyciągającrękę.

– Panno Verughese, jakże mi miło. Jestem Andres Balsak, szef personelu Alixa.

Oglądamywiadomości.

Tłumeksięrozstąpił,wpatrzonywniąbadawczo.Wtelewizjipokazywanoładne

miasto pełne kolorowych domów, niedaleko ruchliwego portu. Imponucy zamek
stałnazalesionymwzgórzuzamiastem.Jakiśreportermówił:

– Czy król Alix zdoła opanować ten skandal na samym początku swego panowa-

nia?Czaspokaże–Telewizorzostałwyłączony.

–Wszyscywyjść.Już.
Pokój natychmiast opustoszał. Krótki reportaż telewizyjny uświadomił Leili roz-

miartego,wobliczuczegosięznalazła.

–Ocotuchodzi?Oświadczyszmisięnakonferencjiprasowejizabieraszmniena

IsleSaintCroix?

Patrzyłnanią.Wyglądałanaosiemnaścielat.Byłabladaipiękniejszanawet,niż

pamiętał.Czyteoczyzawszebyłytakieogromne?

– Pojedziesz ze mną, bo nosisz w sobie mojego dziedzica, i cały świat już o tym

wie.

Zaczęłachodzićpopokoju.
–MusibyćchybajakieśrozwiązanieWiem,żeniechceszsięzemnążenić.Te

zaczynymająbyćnapokaz,dokisprawytutajnieucich

– Nie, Leila. Weźmiemy ślub. Za dwa tygodnie. Na wyspie narzeczeństwo trwa

tradycyjniekrótko.

–Dwatygodnie?–Oszołomionausiadłaciężkonajakimśkrześle.–Toniedorzecz-

ne!

–Toprzeznaczenie.Naszeinaszegodziecka.Onomazostaćkrólemalbokrólo-

wą Isle Saint Croix. Przejmie ogromną spuściznę i będzie mieć wspaniałą przy-
szłość.Chybanieodbierzeszmuszansydorastaniazojcem,wpełnejrodzinie?Wła-
śniety?

Zbladłaiwstała.
–Tociosponiżejpasa.
Znowuzignorowałjejsłowa.
– Musimy myśleć teraz o naszym dziecku. Nasze sprawy stają się drugorzędne.

Jeślimisięsprzeciwisz,niezawahamsięużyćmoichwpływów

–Tydra
–Chodzinietylkoodziecko,aletakżeoludzinaIsleSaintCroix.Sporosięwyda-

rzyło, odkąd odzyskałem tron. Sytuacja jest delikatna i za wszelką cenę muszę
utrzymać stabilizację, doki kraj nie stanie na nogi. Ten skandal może wszystko
zniweczyć.Weźmiesztonaswojesumienie?–Przypomniałasobierelacjętelewizyj-
nąitamtomiasteczkonaidyllicznejwyspie.

–Toniefair.Nieponoszęodpowiedzialnościzatwoichludzi.
–Nie,alejaowszem,ponoszępełnąodpowiedzialnośćzacałątęsytuację.
Wkońcuciężarodpowiedzialnościjąprzekonał.Zresztąpodejrzewała,żetaksię

stanie.Alboto,albokazałbyjejsiępozbyćdziecka.To,żenawetotymniepomy-
ślał

Położyłarękęnabrzuchu,czującfalętroskliwości.Poczułająwchwili,kiedydok-

background image

torpotwierdziłponadwszelkąwątpliwość,żejestwciąży.Razemzbezradnąmiło-
ścią.AwięctoprzeżywałaprzedlatyjejmatkaOnastałaprzedczymśinnym,
przedwymuszonymmałżeństwemzmężczyzną,któryjejnienawidził.Będziemusia-
łaztymżyć.Alejejdzieckoniebędziecierpiało,wychowującsiębezojca,takjak
ona.

–Gotowe,pannoVerughese.Copaniotymmyśli?
Uśmiechłasięzroztargnieniemdostylistki,którajużczekałazcałymwiesza-

kiem ubrań, kiedy Alix eskortował ją z powrotem niczym krnąbrne dziecko. Była
tam też fryzjerka, żeby ją uczesać, i wizażystka. Spojrzała w lustro i wstrzymała
oddech.Wyglądałazupełnieinaczej.Elegancko.Miałanasobiedopasowanąsuknię
z długimi rękawami z miękkiej, jedwabistej tkaniny w głębokim zielonym kolorze.
Skromną,bozakrywałapiersiażposzyję,aleciekawieuszytą.Włosyupiętojejwy-
sokowkok,odsłaniającszyję.Oczyikościpoliczkowezdawałysięwyróżniaćjesz-
czebardziejdziękiumiejętnemumakijażowi.Dostałateższpilkinawysokimobca-
sie.WtedypojawiłsięAlix,przebranywinnygarniturizkrawatemkorespondu-
cymkolorystyczniezjejsuknią.

–Proszęnaszostawić.
Razjeszczepokójopustoszałnatychmiast.Szareoczylustrowałyjąchłodno,jak

gdybybyłzupełnieobcymczłowiekiem.Wyciągnąłdoniejwyłożoneaksamitempu-
dełkoiotworzyłje.Wśrodkubyłycudowneszmaragdowekolczykiwstyluoriental-
nym.

–Sąpiękne
–Należądoklejnotówkorony.Byłychronioneprzezmoichzwolenników,gdyby-

łemnawygnaniu.Włóżje.

Poczułaichciężar,kiedyzawisłynawysokościjejbrody.
– Mam coś jeszcze – Wyciągnął mniejsze aksamitne pudełko. Serce jej zabiło.

Marzyła o tej chwili, ale nie w takich okolicznościach. Nie, kiedy patrzył na nią
ztakąniechęcią.Otworzyłpudełkoizakręciłojejsięwgłowienamoment.Wśrod-
kuznajdowałsięnajpiękniejszypierścionek,jakikiedykolwiekwidziała.Pięćszma-
ragdówwzłotejoprawie.Byłnieconierówny,niedoskonały.Dotknęłagozczcią.

–Musibyćbardzostary.
–Pochodzizpołowysiedemnastegowieku–odparłniedbale.
–Niemogęgoprzyjąć.
–Pasujedotwoichoczu.
Pomyślała,żemógłprzecieżwziąćpierwszyzbrzegupierścionek.Wsunąłgona

jejpaleciwstrzymałaoddech.Pasowałidealnie.Alixniepuściłjejręki;spojrzałana
niegozdezorientowana.Wyrazjegotwarzybyłnieodgadniony.

–Jestjeszczecoś.
–Więcejbiżuterii?Naprawdęniepotrzebu–Urwała,bopochyliłsięidotknął

wargamijejust.Byłatakzaskoczona,żeniezareagowałaprzezsekundę,cowyko-
rzystał, całując ją coraz mocniej. Kiedy odzyskała rozum, próbowała się odsunąć,
aleprzytrzymywałjejgłowę.Rozdekkrzyczał,żebygoodepchnąć,aleciałonapa-
wało się tym pocałunkiem, spijając go, jak gdyby usychało tygodniami na pustyni
iwłaśnieodnalazłożyciodajnąwodę.

background image

Głośne pukanie do drzwi przebiło się przez mgłę i Alix odsunął się od niej.

WdrzwiwsadziłgłowęAndres.

–Czekająnawas.
Alixodparłszybko:
–Zachwilęprzyjdziemy.
Andres zniknął i Leila uświadomiła sobie, że nadal jest wczepiona w jego mary-

narką.Onledwojejdotykał.Cofłasięokrok.Patrzyłnaniąnieufnie,jakgdyby
mogłaeksplodować.

–Dziennikarzezcałegoświataczekająnanasnadole.Musimyichprzekonać,że

to była tylko sprzeczka kochanków i szczęśliwie do siebie wróciliśmy. Ciąża była
katalizatorem,którynasznowupołączył.

Szybkość i spokój, z jakimi zdawał się reagować na całą tę sytuację, a także

waga,jakąprzywiązywałdoszczełów,utwierdziłyjąwprzekonaniu,jakbardzo
był bezwzględny. I że nigdy tak naprawdę go nie znała. Chciała zrzucić szpilki
iuciekaćtakszybko,jaktylkomogła,itakdługo,jaktobyłomożliwe.Aleniemo-
gła.Razempowołalinaświatdzieckoiterazonobyłonajważniejsze.Dokładniejak
topowiedziałAlix.

Wyprostowałasię.
–Doskonale,niepowinniśmyzatemkazaćimczekać,prawda?
Patrzył,jakpodchodzidodrzwiijeotwiera.Trzymałasięprostoniczymbaletnica

inosiłaiściepokrólewsku,zwiększąnaturalnościąniżjakakolwiekbłękitnejkrwi
księżniczka,jakiewżyciuspotykał.Rosłownimcośnakształtpodziwunaprzemian
zprzebłyskamiżądzy,którawciążtrzymałajegociałowstaniekrępucegopodnie-
cenia.Próbowałzablokowaćefekt,jakiwnimwywoływała,wmawiającsobie,żenie
mógłbyćażtaksilny,jakmyślał.Alebyłsilniejszy.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Samolot,któryichzabrałnaIsleSaintCroix,byłwiększyniżten,zjakiegoAlix

korzystałpoprzednio.Leila,cobyłonawetzabawne,podróżowaławżyciuwyłącz-
nieprywatnymiodrzutowcami.Aleterazniemogłasięzdobyćnaniefrasobliwość.

Konferencjaprasowamiławrozmazanejplamiewykrzykiwanychpytańitrza-

skacych fleszy. Z trudem panowała nad drżeniem nóg. Andres posłał kogoś, aby
zabraćzjejmieszkanianajpotrzebniejszerzeczy.Znajdowałysięterazwładowni.
PracownicyAlixa,którychpoznaławParyżu,iAndreslecieliznimi.OnaiAlixsie-
dzieli sami w luksusowej przedniej części samolotu. Składała się z salonu, jadalni
isypialnizłazienką.Stewardzipodalikolację,alemogłatylkocośskubnąć,takmia-
ła ściśnięty żołądek. Myślała o tym, co Alix powiedział na konferencji pytany o jej
ojca.

„JeśliAlainBastineaujesttakpewien,żeniejestojcemmojejnarzeczonej,niech

udowodnitozapomocątestuDNA”.

–Kiedyzapytaliomojegoojcaniemusiałeśodpowiadaćwtensposób.
–Owszem,musiałem.Ten,ktoodrzucawłasnedziecko,niejestmężczyzną.Masz

zostać królową Island Saint Croix i nie pozwolę, żeby spekulowano na twój temat
wtakisposób.–Awięcująłsięzaniąwyłączniezuwaginawłasnąreputację.Była
głupia,doszukującsięwtymczegośinnego.

–Musiszwięcejjeść,schudłaś.–Patrzyłnaniąuważnieibyłazła,żeprzyciągnęła

jegouwagę.

–Utratawagiwpierwszejciążyjestnormalna.
–Umówięcięnawizytędokrólewskiegolekarza,jaktylkosięrozgościsz.Musi-

mycizorganizowaćopiekęprenatalną.

Zdziwiłajązapalczywośćwjegogłosie,aleprzecieżonaidzieckobyligwarantem

przyszłościwyspy.Nurtowałojącośinnego.

–Jaksiędowiedzieli?
–Mielinaszezdjęcienaulicyichcielisiędowiedziećczegoświęcejotobie.Kiedy

odzyskałem tron, temat stał się gocy. Mieli cię na oku. Ktoś pewnie przeszukał
twojeśmieciiznalazłtestciążowy.

Poczułamdłości.Zerwałasięzfotelaipobiegładołazienki.Kujejzażenowaniu,

prostującsię,ujrzaławlustrzejegozatroskanątwarz.

–Wszystkowporządku,tonormalne.
–Jesteśbladajakupiór.Połóżsięiodpocznij.Potrzebujesztego.
Wszedłdosypialniizdjąłnarzutę.Zrzuciłabutyiusiadła.
–Cozmoimsklepem?
–Zorganizujemykogośdojegoprowadzeniaprzezjakiśczas,alenajlepiejbędzie,

jeśligosprzedasz.Jakokrólowaimatkabędzieszzbytzata.

Poczuławściekłośćiwstała,całejejzmęczenienagleznikło.
–Jakśmieszodbieraćmimojeżycie,ottak?–Pstrykłapalcami.

background image

–Leila,posłuchaj
–Nie,totyposłuchaj–wycelowaławniegopalec.Całyzgiełkdniadopadłjąte-

raz. – Ta firma jest dziedzictwem mojej rodziny. Produkowanie perfum to powoła-
nie,niezrezygnujęztego.Jeślibędziesznatonalegał,niezawahamsięopuścićwy-
spy pierwszym samolotem. – Skrzyżowała ramiona na piersi. – A może uwięzisz
mnieniczymjakiśwładcafeudalny?Jestempewna,żetabloidybyłybyzachwycone!

–Świetnie.Omówimy,wjakisposóbwłączyćtowtwojeżycie.
Takszybkojakgniew siępojawił,takszybko minął,pozostawiającją całkowicie

wyczerpaną. Położyła się skulona, zaciskając powieki. Może kiedy się obudzi, to
wszystkookażesięzłymsnem?

Stał,spoglądającnakobietęleżącąnałóżku,obserwując,jakjejoddechsięwy-

równuje,amięśniestopniowosięrozluźniają.Wiedział,żeposunąłsięzadaleko,su-
gerując,żepowinnasprzedaćfirmę.Dostrzegł,żenieznacznezaokrągliłasięwta-
lii. Jej dłoń spoczywała teraz w tym miejscu, jak gdyby chroniąc dziecko. Poczuł
wzruszenieichęćotoczeniajejopieką.

Zostawiłjąsamąiusiadłwfotelu,proszącstewardaowhisky.Przezdługąchwi

mieszał ciemnobursztynowy trunek w ciężkiej kryształowej szklance. Zawsze my-
ślał,żepojawieniesięwswoimżyciudzieckaprzyjmienachłodno.Niecałkowicie
bezemocji,rzeczjasna.Obdarzyłbyjetakimuczuciem,najakiebyłobygostać.Ale
kochacymrodzicembyćnieumiał,samniezaznałmiłościojca.Taknaprawdęko-
chałtylkojednąosobę,swojegobrata.Ból,jakiczuł,kiedybratzostałzamordowa-
ny,omalniezabiłjegosamego.Nigdyniezapomniałtamtejżywejotchłanigniewu
irozpaczy,nigdyniechciałpoczućtegoznowu.Ateraztargałynimmroczneemo-
cje.

DecyzjaouczynieniuLeilikrólowąpoczątkowowydawałasięprosta.Lubiłją.Lu-

biłzniąrozmawiać,spędzaćzniączas.Ceniłto,żebyłjejpierwszymkochankiem.
Szalona chemia istnieca między nimi mówiła mu, że nie będą mieć problemów
wsypialni.Wydawałasięidealnymwyborem.Pięknapannamłodakrólowa,zktó-
rą bez trudu stworzy rodzinę. Doki brutalnie nie odrzuciła jego oferty. A teraz
jestznimwciążyiniemiałwyboru,musiałjąwziąćzażonę.Bogowiezadrwiliso-
biezjegopychy.

Dotarli na Isle Saint Croix już po północy. Zbyt późno na jakiekolwiek oficjalne

przycie,kuwielkiejuldzeLeili.Nadalbyłatymwszystkimprzytłoczona.Wsamo-
lociemiałaprzerażacesny,wktórychuciekałaprzedjakąśwysoką,groźnąposta-
ciąpróbucąjąschwycić.

Pierwszymwrażeniem,jakieodniosła,pojawiającsięnawyspie,byłociepło.Wil-

gotny upał. Temperatura wyższa, niż się spodziewała. Czyste, nocne niebo usiane
gwiazdami i pikantno-słona świeżość pobliskiego oceanu w powietrzu. Po drodze
zlotniskauchwyciławprzelociewidokładnychmiasteczekiwiększejmiejscowości
nadbrzegiemzeświatłamimigocymiwporcie.Potemskręciliinaszczyciewzgó-
rza wyłonił się jasno oświetlony zamek. W telewizji wyglądał jak zabawka, teraz
mogładostrzec,jakibyłpotężny.Jakgdybywykutogobezpośredniowskalenazbo-
czugóry.Nosiłwyraźnewpływymauretańskiezeswoimipłaskimidachamiidługimi
murami.Jegosurowepięknojąurzekło.

–Tojestzamek.Naszdom.

background image

Tobyłczystysurrealizm.
–Niewiemnawet,jakimmówicietujęzykiem
–Tokolokwialnamieszankahiszpańskiego,francuskiegoiarabskiego.Oficjalnym

zykiemjestfrancuski,boFrancuziażdoosiemnastegowiekumielitutajkolonię.

–Takwielurzeczyniewiem.
–PolecęAndresowiznaleźćdlaciebiekorepetytora.
Samochódzjeżdżałwdółkrętą,stromądrogąkudolinie.Widziałaświatłapobli-

skiego miasta, zapewne stolicy. Potem zaczęli wjeżdżać w górę do zamku, mili
ozdobne bramy i zatrzymali się na ogromnym dziedzińcu ze spienioną fontan
wśrodku.Przezprzyciemnioneoknaujrzałaoczekucąnanichwysoką,przystoj
kobietę.

WysiedlizautaiAlixwziąłjązarękę,podchodzącdokobiety.Zwyraźnąsympa-

tiąwgłosiepowiedział:

–ToMarie-Louise,gospodyni.Wrazzmężemryzykowaliżycie,chroniącnajstar-

szeartefaktymojejrodziny,łączniezklejnotamikorony.

PierścionekzaczynowyLeilibłysnąłwświetleksiężyca.
–Towymagałowielkiejodwagi.
Rozpromienionakobietawprowadziłaichdośrodka,wistnemrowiskookazałych

kamiennychkorytarzyiwewnętrznychdziedzińców.Alixprzewiłdoniejwichję-
zyku.Najwyraźniejżyczyłjejdobrejnocy,bozarazichpożegnała.PuściłrękęLeili
igestemwskazał,żebyszłazanimdługimkorytarzem.Oświetlałygomałepłoce
latarnie. Zbliżyli się do muru z ogromnymi, drewnianymi, bogato zdobionymi
drzwiami.Stocyprzynichstrażnikskłoniłsię,kiedyAlixjeotworzyłiwprowadził
ichdośrodka.

–Tosąprywatneapartamentyrodzinykrólewskiej.–Alixzatrzymałsięprzedko-

lejnymidrzwiamiiotworzyłje.–Atuznajdująsiętwojepokoje.

Poczułaulgęwymieszanązrozczarowaniem.
–Niebędziemydzielićpokoi?
Niepowiedziałjej,żejegorodzicemieliosobnepokojeiżezostałobytouznane

zacośnormalnego.Potrzasnąłgłową.

–Tylkodoślubu,dlazachowaniakonwenansów.
Uśmiechłasięszyderczo,wskazującnaswójbrzuch.
–Jakgdybyniewiedzieli,żejużskonsumowaliśmynaszzwiązek.
Niedałsięsprowokowaćiwszedłdośrodka.
–Mamnadzieję,żebędziecituwygodnie.
Weszłazanim,rozglądającsięszerokootwartymioczami.Ujrzałtownętrzejak

gdybyporazpierwszy.Pełenprostotyluksus,któryreżimuznałzastosownezatrzy-
mać dla siebie. Teraz wszystko było trochę podniszczone, choć nadal nosiło ślady
wcześniejszejchwały.

–Dosypialniwchodzisięprzezgłównyhol.Wydałemrozkazy,żebyśmiaławszyst-

ko, czego możesz potrzebować. – Spojrzała na niego i dostrzegł lekkie cienie pod
jejoczami.–JutroumówiłemcięnabadanieUSGwszpitalu.

– Chcesz się upewnić, że wszystko w porządku z twoim następcą, zanim się ze

mnąożenisz?

Miałochotępodejśćidotknąćustamijejwarg,żebyzmiękczyćichzbuntowaneli-

background image

nie.

– Coś w tym rodzaju. – Ruszył do drzwi. – Powinnaś odpocząć, kolejne dni będą

czące.–Wyszedłpospiesznie,żebyniedostrzegłajegowzburzenia.

Patrzyła, jak wychodzi. Odrętwiała ze zmęczenia, ledwo zauważała wspaniałość

otoczenia.Idączpowrotemdogłównegoholuznalazłasięwprzylegacejdojejsy-
pialniłaziencezogromnąwannąpośrodku.Nowoczesnagarderobawyłożonabyła
luksusowąwykładzinąiodpodłogiposufitwypełnionaubraniami.

Wybrałanajmniejskąpystrójnocny,jakimogłaznaleźć,jedwabnąpiżamę.Popo-

spiesznej toalecie ostrożnie schowała klejnoty do szuflady i wspięła się na łoże,
wktórymzmieściłabysiędrużynapiłkarska.Długopatrzyławsufit.Skoronieczuł
jużdoniejpożądania,tocomiałoutrzymaćichzwiązekpozapoczuciemobowiązku
iwspólnąodpowiedzialnościązadziecko?

NastępnegodniaMarie-Louisepojawiłasięwjejapartamenciezpotulniewyglą-

dacą dziewczyną, jej osobistą pokojówką. Protesty Leili zostały zignorowane,
więcwymaszerowaładomałejjadalni,gdziepodanopyszneśniadanie.Nadalmiała
ściśnięty żołądek i niewiele zjadła. Zwiedzając okoliczne pomieszczenia, odkryła
piękneatriumzmałymbasenem,któregodnopokrywałabłyszczącamozaika.Pły-
waławnimkolorowaryba.Zadrzwiamisypialnibyłtarasibalkon,zktóregoroz-
ciągał się widok na miasto i port. Zapachy łaskotały jej nozdrza. Odchyliła gło
i wzięła głęboki oddech. Poczuła woń ziemi, kwiatów, morza, odległego lasu To
dlategoAlixtaksilniezareagowałnaperfumy,któredlaniegoprzyrządziła.Udało
jejsięintuicyjnieodtworzyćzapachywyspy,chociażnigdyprzedtemtuniebyła.Ale
onjużichnieużywał

Przeglądałasięwłaśniewlustrze.Jejubraniajeszczeniedotarłynamiejsce,mu-

siaławięcwybraćcośzszerokiegoasortymentuwgarderobie.Zdecydowałasięna
prostąobcisłąsuknięwgłębokimniebieskimkolorzeipasucedoniejbuty.

–Jaksiędzisiajmiewasz?–Alixstałobokzrękamiwkieszeniach.Miałnasobie

ciemny garnitur i białą koszulę. Każdy cal jego ciała emanował czystą męskością
izmysłowością.Pełenbyłrezerwyzabarwionejdezaprobatą.

Zażenowana,żezastałjąwtakiejsytuacji,uniosłazaczepniebrodę.
–Czassięupewnić,żewszystkodobrzeztwoimcennymspadkobiercą?
Oczymulśniły.
–Doktorczekananaswszpitalu.
Stanąłztyłu,pozwalając,żebypierwszawyszłazpokoju.Modliłasię,byniedo-

strzegł, z jakim trudem nad sobą panowała. Szli niekończącym się labiryntem ka-
miennychkorytarzyimusiałaprzyznać,żebyłapodwielkimwrażeniemwspaniało-
ścizamku.Gdydotarlidobramy,tuzinochroniarzypoderwałsięnabaczność.Alix
otworzył dla niej drzwi pasażera, a sam usiadł w fotelu kierowcy. Patrzyła, z jaką
pewnością chwycił za kierownicę. Przed nimi i za nimi jechali ochraniarze. Lekko
zaniepokojona,spytała:

–Mówiłeś,żesytuacjajestteraztrochęniepewna.Czyistniejejakieśniebezpie-

czeństwo?

–Nigdynienaraziłbymaniciebie,anidzieckananiebezpieczeństwo.Czuwanad

naminajlepszafirmaochroniarskaświata.Aleniemusiszsięniepokoić.Moiprze-
ciwnicy są nieliczni i nie mają realnego poparcia, upewniłem się co do tego. Nie

background image

uznajęjednakniczegozapewnik,stądtaochrona.Dokiwyspaniestanienasolid-
niejszymgruncieekonomicznie.

Jechaliprzezmiastoimogłazbliskapodziwiaćjegouroki,alewpowietrzuunosi-

ła się aura zaniedbania. Kilka osób pomachało na widok jeepa i Alix pomachał im
także.

–Tozajmieludziomtrochęczasu,zanimsięprzyzwyczajądopowrotukróla.Nie

wiedząjeszcze,jaksiędomnieodnosić.

–Chcesz,żebycisiękłanialiwpas?
Spojrzałnaniązniedowierzaniem.
–Nie.Nieumiemsobiewyobrazićnicgorszonego.Chcężyćramięwramięzmo-

imiludźmi.Poruszaćsięmiędzynimijakrównyzrównym.Niechcępompiceremo-
niałów. Ale równocześnie chcę być ich przywódcą i obrońcą. Służyć im. – W jego
głosiebrzmiałatroska.

Zanimmogłapomyśleć,cowzwiązkuztymczuła,wjechalinaparkingprzedbu-

dynkiemwyglądacymjakpoobstrzaleartyleryjskim.Alixskrzywiłsię,zatrzymu-
jącsamochód.

–Szpitalmożeniesprawiadobregowrażenia,alezatrudniajednychznajlepszych

konsultantówwświecie.Samposyłałemstudentówmedycynynastudiawtymwła-
śniecelu,bywrócilidodomu,pracowaliiuczyliinnych.Niedalekobudujemynowy
szpital.–Zaskoczyłjązaangażowaniemwsprawywyspy.Takmałoonimwiedziała.

Wysiadłzjeepaipomógłjejwysiąść.Pracownicyszpitalaustawilisięwkolejkę,

żebyichpowitać.Nadaltrzymałjązarękę.Zrozumiała,żepromowałwtakisposób
bajeczkę,żesąkochacąsięparą.Przedstawionojąpersonelowiidoktorowi,któ-
rymiałprowadzićjejciążę.Potemposzła,żebysięprzygotowaćdobadania.Bar-
dzo się starała ułatwić pracę nieśmiałej miłej piegniarce, nawet jeśli sama była
kłębkiemnerwów,żebadaniewykażecośzłego.WrazzAlixemdogabinetuwszedł
doktor,bardzorozmownyipełenciepła.Niemogłaopanowaćzdenerwowania,kie-
dy posmarował jej brzuch zimnym żelem. Skrzywiła się pod silniejszym naciskiem
głowicyichciałachwycićAlixazarękę,aleonwpatrywałsięwekranmonitora,na
którym lekarz skupił uwagę, przesuwając głowicę po jej brzuchu. Zacisnęła więc
dłoniewpięściitakżespojrzałanaekran.Jejmatkaprzechodziłaprzeztosamot-
nie.OjciecdzieckaLeilibyłtużobok,alenieczułasięmniejsamotna.

Nagle jakieś szybkie uderzenia wypełniły pokój i dopiero po chwili poła, że to

byłobiciesercadziecka.Doktorsięuśmiechnął.

– On albo ona, jest silny, to na pewno. – Jakiś kształt pojawił się na ekranie, ni-

czymzwiniętyorzeszek.Widaćbyłogłówkęikręgosłup.Delikatneikruche,aleroz-
poznawalne. Emocje wezbrały w jej piersi i musiała położyć rękę na ustach, żeby
powstrzymaćszloch.

Doktormówiłuspakajaco:
– Wszystko wygląda prawidłowo. Będziemy musieli powtórzyć badanie za kilka

tygodni,żebysprawdzićpostępy,alenarazieproszęsiędobrzeodżywiać,robićlek-
kiećwiczeniaidużospać.

Przytakła,zbytwzruszona,żebymówić.Pogładziłjąporęku,zapewnewidział

takierzeczynacodzień.TrochęspokojniejszaspojrzałanaAlixa.Niebyłaprzygo-
towananachłód,jakiujrzałanajegotwarzy.Oczynadalmiałutkwionewekranie

background image

izdawałsiębudzićzjakiegośtransu.

–Awięcwszystkojestwporządku,doktorze?
–Tak,takniemażadnychpowodówdoniepokoju.
–Todobrze.–Nawetnaniąniespojrzał.Najwyraźniejpodszedłdotegonachłod-

no,nieokazującnawetcieniazainteresowania.

Kiedyprzebrałasięipojawiłanakorytarzu,ujrzałaAlixachodzącegowtęizpo-

wrotem z telefonem przy uchu. Jak gdyby nie oglądał właśnie na ekranie swojego
dziecka.Zobaczyłjąigestemdałjejznać,żewychodzą.Musiałaniemalbiec,żeby
zanimnażyć,izkażdymkrokiembyłacorazbardziejzłaizraniona.

Skończyłrozmawiaćdopiero,kiedyznaleźlisięwjeepie.Zapadłacisza.Postano-

wiła jej nie przerywać, zbyt rozemocjonowana. Wiedziała, że na nią zerkał, ale
ignorowałagocelowo,wpatrzonawokno.Kiedyzatrzymalisiępodzamkiem,otwo-
rzyładrzwi,zanimonmógłtozrobićlubktokolwiekinny,iwysiadła.Prawiebiegła
wstronęolbrzymiejkamiennejfortecyinaśleporuszyłakorytarzem,znadzieją,że
obraławłaściwykierunek.Wszystkowniejażkipiało–ból,nieodwzajemnionepra-
gnienieAlixa,chęćucieczkiodczłowieka,któryprzewróciłjejżyciedogórynoga-
mi.

Zaplecamisłyszałakroki.
–LeilaStój!
Zatrzymałasię,beztchu.Położyładłońnabrzuchu.
–Nicnieczułeśtamwgabinecie,prawda?Możepozasatysfakcją,żetwójbez-

cennydziedzicmiewasiędobrze.

Nigdyniewyglądałapiękniej.Policzkijejpałały,oczylśniłygniewem.Kątemoka

dostrzegłobecnośćsłużbyipodszedłbliżej,biorącjązarękę.

–Nietutaj.
Rozejrzał się, rozpoznając miejsce, w jakim się znaleźli. Otworzył jakieś drzwi

iwprowadziłjądośrodka,zamykającjezanią.Uwolniłarękęszarpnięciemiodsu-
łasię.Otworzyłaszerokooczynawidokwystawnegownętrza.

–Cotozamiejsce?
Urządzona z przepychem komnata miała na środku marmurowe podwyższenie,

otoczonewnękamizumywalkamiikranamizwodą.Sufitbyłwysklepionywkopułę,
inkrustowanątysiącempołyskucychgwiazdzmasyperłowej.

–Tobyłkiedyśhammamdlakobiet.Wtejczęścipałacujesttakżeharem.
Spojrzałananiegozniedowierzaniem.
–Harem?Sądziłam,żejesteśmynacywilizowanymzachodzie,aniewjakimśśre-

dniowiecznymkrólestwie.

–Oddawnaniejestużywany.–Alixopanowałirytację.
–Cozaulga.–Zaśmiałasiędrwiąco.–Alemożeplanujeszjegouruchomienieido-

datkoweżony,abywypełnićkrólewskikontyngentdzieci?

Zacisnął zęby tak mocno, że aż bolało. Zamajaczył mu obraz Leili rozbieranej,

masowanej,kąpanejistrojonejprzezarmiękobiet.Isiebieodwiedzacegotese-
kretneipobudzacezmysłypomieszczenia,byznaleźćjątam,czekacąnaniego

Chciałjejwtejchwilitakstrasznie,żeażsiętrząsł.Zacisnąłdłoniewpięści.
–Chciećomówić,ococichodzi?–Niebyłwstaniewysłowićsiępoprawnie.Ta

background image

kobietanieopisaniegoirytowała.

–Równiedobrzewszpitalumogłeśoglądaćprognozępogody.Czywidoknaszego

dzieckanamonitorzewogólecięnieporuszył?

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

W gabinecie był wstrząśnięty. Ogarnięty porywem dumy, pomieszanej z miłością

iparaliżucymprzerażeniem.Żecośmogłobysięstaćtemukruchemużyciu,które
jeszczesięnawetnienarodziło.ŻecośmogłobysięstaćzLeilą.Zalałagofalaemo-
cji,jakichniespodziewałsięnigdywięcejodczuwać.

–Byłeśtakichłodnynieczuły.Niesprowadzędzieckadomałżeństwa,wktórym

między nami nie ma niczego poza poczuciem odpowiedzialności i obowiązku. Naj-
wyraźniejnicdoniegonieczujesz.

Alixuniósłrękę,przerywającjej.Widziałtylkoją.Pięknąipełnążycia,tuprzed

nim.Gracąmunanerwach.Jejpiersiunosiłysięwgwałtownymoddechu.

–Twierdzisz,żeniczegomiędzynaminiema?
Kiwłanerwowogłową,jużmniejpewnasiebie.
–Uwiodłeśmnie,żebyodciągnąćuwagęodswoichplanów.Wykorzystałeśmnie.

Nie chcesz mnie, tylko matki swoich dziedziców. A to nie wystarczy ani mnie, ani
dziecku.

Stałtakblisko,żeczułjejzapach.Unikalnąmieszankępiżmaisłodyczy.
–Myliszsię.
–Wczym?–zapytaławyzywaco.
Wyciągnąłrękęizłapałpasmodługich,ciemnychilśniącychwłosów,okręcającje

wokółpalcailekkoprzyciągającjądosiebie.

–Międzynamijestcośiwystarczytego,żebynaspołączyćnazawsze.Janapraw-

dęciebiechcę.Odchwili,kiedycięujrzałem.Przezostatniesiedemtygodnicałyby-
łemobolałyodtegopragnienia.Bojęsię,żenigdynieprzestanęciępragnąć,dodia-
bła.–Potychsłowachstraciłnadsobąkontrolęichwyciłjąwramiona,przyciskając
ustadojejustimiażdżącjąwuścisku,zatracającsięwcieple,któregotakpragnął.

Leilaprzezdługiesekundyczułatylkointensywnąulgę,kiedyjegoustazgniatały

jejwargi.Jegoręcewędrowałypojejplecach,talii,biodrach,pośladkach.Jękła,
ocierającsięoniego,proszącowięcej.Takstraszniegopragnęła.Pragnęłafizycz-
ności.Niesłówanimycychemocjiczybólu,tylkosatysfakcjizzaspokojonychpo-
trzeb.

Oderwałodniejustaiodsunąłsię.Szarpnięciemzerwałjejsuknięiodsłoniłokry-

tekoronkąpiersi.Stałatylkodlatego,żepodtrzymywałjąramieniem,bonogimiała
jak z waty. Uwolnił jej piersi, a potem zaczął uciskać delikatnie sutki. Były tak
uwrażliwione,żeniemalkrzykła.Spojrzałnanią,wjegosrebrnychoczachpło-
ła żądza i ta sama gorączka zaczęła ogarniać teraz ją. Wziął ją na ręce i wszedł
zniądogłównegohammamuidalej,wgłąbharemu.Wśrodkubyłociemno,tajem-
niczo.Mijałkolejnepomieszczenia,ażwkońcupchnąłramieniemjakieśdrzwiiuj-
rzałaogromne,owalnełoże,zaścielonejedwabiemisatynąobarwiekrwistejczer-
wieni. Ściany pokryte były freskami, ilustrucymi pozycje z Kamasutry. Przez
oszklonedrzwiwidaćbyłotocywkwiatachdziedzinieczfontanną,nadktórąla-

background image

tał barwny ptak. To było jak bajka, jak gdyby to wnętrze zatrzymało się w czasie
przez całe stulecia. Ale wtedy położył ją na łożu i wiedziała już, że to jednak nie
była bajka. Wiedziała, że powinna wstać i odejść, ale nie mogła się ruszyć Nie
chciała.Jeślitobyłowszystko,comieli,tochciałategotakstrasznie,jakon.

Nagiopadłnaniąizacząłokrywaćgocymipocałunkamijejtwarziszyjęposu-

wającsięwdół,gdziejejpulsbiłjakoszalały.Jakgdybychciałzostawićnaniejswo-
jeślady.Gdygodotknęła,powstrzymałją.

–Eksploduję,jeślibędzieszmnietakdotykać.Pragnęcię,teraz.
Jego język zagłębiał się w nią, aż doznała spełnienia. Ale to jej nie wystarczało.

Dyszałaciężko,niemalszlochała,kiedywstałiwbiłsięwniągłęboko.Światrozpadł
się na milion kawałków. Stała się czystą zmysłowością, zatopiona w niekończącej
sięchwiliszczęścia.Poruszałsięwniej,głębiejimocniejzkażdympchnięciem.Do-
strzegłacośnadnimiispojrzaławgórę.Sufitbyłlustrem,starymiciemnym.Ale
mogłazobaczyćwnimjakrzeźbione,umięśnionepośladkiAlixa,poruszacegosię
wniejrytmicznie,iwłasnenogiobejmucego,zkostkamiskrzyżowanyminajego
wiach.Widokjegoogromnego,potężnegociałabyłtakpiękny,żedoszłaporaz
czwarty, a orgazm był tak intensywny, że ledwie poczuła impet gocego nasienia
Alixagłębokowniej,kiedyszarpnąłnimspazmjegowłasnegospełnienia.

Obudziła się całkowicie zdezorientowana. Leżała sama w ogromnym owalnym

łożuzprześcieradłempodciągniętymwysokonapiersi.Widziałaswojeodbiciewlu-
strzanym suficie, z włosami rozrzuconymi wokół głowy. Obrazy wróciły Czysta
cielesnośćichzbliżenia.Upokarzacaszybkość,zjakąskapitulowała.

–Obudziłaśsię.
Uniosła głowę. Stał przy otwartych przeszklonych drzwiach, ubrany w spodnie,

alenadalzgołymtorsem.Zaoknemzapadałzmierzch,słychaćbyłogłosyptaków.
Czuła mocny zapach kwiatów. Instynktownie próbowała przyswoić ich woń. Czuła
sięjakprzekręconaprzezmaszynkę.Dostrzegłasuknięnabrzegułóżkaiowiła
sięprześcieradłem,sięgającponią.Niezgrabniezałożyłają,świadomaintensywno-
ścijegospojrzenia.

– Zapytałaś mnie wcześniej, czy poruszył mnie widok dziecka. Oczywiście, że

mnieporuszył.Jakimbyłbymczłowiekiem,gdybym,widzącwłasnedziecko,nicnie
czuł?

Wstałanadrżącychnogach.Musiałasięznaleźćzdalaodscenerii,wktórejtak

dalecestraciłanadsobąkontrolę.Ujrzałastoceopodalkrzesłoiopadłananie.

–Dlaczegonicniepowiedziałeś?
–Niemogłem,towszystkomnieprzerosło.
–Wyglądałeś,jakgdybyśodhaczałcośnaliście.Bojęsię,żeniepokochaszdziec-

ka.Żebędziedlaciebietylkośrodkiemdocelu.–Jaktomałżeństwo.

Walczyłzesobą,alewkońcusięodezwał:
–Powinienempowiedziećciomoimbracie.
–Mówiłeś,żezostałzabity,razemztwoimirodzicami.
Skinąłgłową.
–Maxbyłniepełnosprawny,wwynikuniedotlenieniamózgupodczasprzedwcze-

snegoporodu.Toniebyłogłębokieupośledzenie,rozwijałsiętylkowolniejniżdzie-

background image

ci w jego wieku. Miałem pięć lat, kiedy się urodził. Początkowo leżał w szpitalu,
winkubatorze.Rodzicenieinteresowalisięnim,więcsiedziałemtamznimprzez
większośćczasu.

Wyobraziła sobie poważnego, ciemnowłosego pięciolatka, z rodzicami Bóg wie

gdzie,pilnucegobrata.

– Dla ojca było jasne, że Max nigdy nie zostanie królem, więc nie chciał mieć

znimnicwspólnego.

–Amatka?
–Ledwowiedziałaomoimistnieniu,acóżdopierooistnieniuMaxa.
–Musiałciębardzokochać.
–Kochał,małygłuptas,wszędziezamnąchodziłAleniemogłemdaćmutego,

czegopotrzebowałnajbardziej:opiekiimiłościrodziców.

–Cosięzdarzyłotegodnia,kiedyumarł?
– Zamordowali go Nie tylko faktyczni zabójcy, ale moi rodzice. Chronili mnie,

chcączachowaćbezcennąciągłośćdynastii.ZatrzymaliprzysobieMaxanapew
śmierć,licząc,żeodciągnieuwagężołnierzy.Poto,żebymjamógłuciec.Ostatnie,
co pamiętam, to jego krzyk. Wołał mnie. Nie rozumiał, dlaczego nie wracam i nie
zabieram go ze sobą. A ja nie mogłem nie pozwoliliby mi na to. Ludzie, którzy
mnie zabierali, musieli mnie ogłuszyć. Dotarłem na łódź i tak opuściłem wyspę
Świadomość,żegozostawiłem,omalmnieniezabiła.Całymilatamimiewałemkosz-
marnesny.Czasamiznowusiępojawiają.

–Och,AlixTakmiprzykro.–Chciałapodejśćdoniego,alecośwjegooczach

powstrzymałoją.

–Nielitujsięnademną,toostaniarzecz,jakiejbymchciał.Powiedziałemcito,bo

musiszwiedzieć,żeniebyłemdzisiajobojętny.Aleniebędęcięokłamywał.Zawsze
planowałem zachowanie emocjonalnego dystansu wobec królowej i dzieci. Bycie
królem to moja praca i muszę unikać wszystkiego, co by mnie od niej odciągało.
Skupićsięnatym,cojestnajlepszedlakrajuiprzyszłości.Alekiedyujrzałemten
obraz na monitorze, wszystko powróciło, moja miłość do Maxa i ten straszny żal,
kiedyumarł.–Potrząsnąłgłową.–Przerażamnieto,żeniebędęwstaniekontrolo-
waćwłasnychuczućdodziecka,jeślicośsięstanie.Nieprzeżyłbymdrugiraztam-
tejrozpaczy.Alechcęciebieichcęnaszegodziecka.Zewszystkichsiłbędęsięsta-
rałdobrzewamsłużyć.

Znieruchomiała.Powinnaczućulgę.Wyciągnąłdoniejrękę,alecofłasię.Gdy-

bydotknąłjejteraz,rozpadłabysię.Zmusiłasię,żebyjejgłosbrzmiałspokojnie.

–Jestembardzozmęczona.Chciałabymwrócićdosiebie.
Opuściłrękę.Nigdyniepragnąłtakstraszniekobiety.Przekonałsię,żenigdynie

przestaniejejpragnąć.Alepodniecaceotoczenieharemuniepomagało.Onapa-
nowałanadsobą,gdyonzaczynałtracićkontrolę.

–Dobrze,chodźmy.
–Cozamierzaszzrobićztymmiejscem?–spytała,kiedywyszligłównymidrzwia-

mi.

–Chciałemsięgopozbyć,aleterazniejestemtegotakipewien.
Podszedłbliżej,dzieliłoichtylkokilkacentymetrów.
–Niebędzieinnychżon,Leila,tomiejscebędzietylkodlanas.

background image

–Oburzace.Całyhammamiharemtylkodladwojga?
Uśmiechnąłsię.
–Tylkodlatwojejimojejprzyjemności.Będzieszmojąkrólową,chcę,żebyśbyła

usatysfakcjonowana.

–Będęusatysfakcjonowana,jeślinieodsunieszodsiebienaszegodziecka.Seksto

tylkoseks.

Patrzył,jakodchodziłakorytarzem.
–Leila–zawołałszorstko.Stałaiodwróciłasięzwyraźnąniechęcią.
–Totędy.–Wskazałprzeciwnykierunek.
Przeszła koło niego z wysoko podniesioną głową. Musiał się powstrzymać, żeby

niezaciągnąćjejzpowrotemdoharemu.

Niewiedziała,jakpokonaładrogędoswoichpokoi,czującnaplecachpacespoj-

rzenieidącegozaniąAlixa.Myślałaoharemie,istniecymwyłączniedlafizycznej
przyjemnościWyłącznienaichużytek.Sekstotylkoseks–ha!Kogochciałaoszu-
kać, skoro czuła się jak wyżęta? Powróciły emocje tamtego ranka, kiedy wrócili
zWenecji.Kiedyzaczynaławierzyć,żesięwnimzakochała.Tylkożetoniebyłoza-
kochanie. Prawda była jak uderzenie w twarz. To była miłość. Przyznałaby to już
wcześniej,gdybybyłazesobąszczera.Ostatniaodsłonategotylkoseksupozosta-
wiła ją całkiem bezbronną. Bliska szlochu z ulgą dopadła drzwi do królewskich
apartamentów.

Jużchciałazanimizniknąć,kiedypowiedział:
–Czekaj.
–Tak?–Odwróciłasię.Jegooczymiałyodcieńdeszczowychchmur.
– Pod koniec tygodnia wydajemy przycie zaczynowe. To będzie okazja, żeby

przedstawićcięsocjecie,będąteżgościezzagranicy.

Natychmiastpuściłyjejnerwy.Byłaperfumiarką,prowadziłasklep,nieumiałapa-

radować wśród klasy bogaczy. Rodzina królewska! Ale potrzebowała przestrzeni
zdalaodAlixa,żebytowszystkoprzemyśleć,więckiwłagłowąnonszalancko.

–Okej,świetnie.
Wśliznęła się do swego pokoju i oparła o drzwi, wypuszczając długi, drżący od-

dech.Kochałamężczyznę,któryprzyznałsię,żejestniezdolnydomiłości,zpowodu
bólu, jaki przyniosła mu śmierć brata. Rozumiała jego traumę, ale kim była, żeby
mumówić,żeniebędziewstaniekontrolować,kogoijakkocha.Chciaławyjśćza
niegodladobradziecka.Jejpotrzebyipragnieniaprzestałybyćważne.Alecośjej
wiło,żejednakbyływażneiżezginiewtymśrodowiskubezmiłości.

Zerwała z siebie ubranie i weszła pod gocy prysznic, starając się nie myśleć,

czymbyłydlaniejpieszczotyAlixadotykacegojejtakgłęboko,żebyłatokpinaze
słów,jakiemurzuciła.Seksnigdyniejesttylkoseksem.Powstrzymałałzysłabości.

WieczoremwdniuichprzyciazaczynowegoLeilabyłakłębkiemnerwów.Od

czasu ich ostatniej rozmowy prawie nie widywała Alixa. Przesyłał jej wiadomości
inoty,wyjaśniace,żebyłzaskakiwanypolitycznymispotkaniamiiprzygotowania-
mi do ślubu. Sama była nieustannie zata studiowaniem historii wyspy, lekcjami
etykiety i przymiarkami sukni ślubnej. Skala tego, jak radykalnie zmieniało się jej

background image

życie,byłaprzytłaczaca.Niechciała,żebysiędomyślił,jakbardzoniepewniesię
czuła.Jejosobistapokojówka,Amalie,właśniekończyłająubierać.Leilaspojrzała
nasiebiewlustrze,nierozpoznającdokońcatejpięknieufryzowanejkobietyprzed
sobą.Bałasię,żerozczarujeAlixa.

Stałwdrzwiachodkilkuminut,niezauważony,obserwując,jakLeilaprzeistacza

sięzpięknejwolśniewacą.Oddechuwiązłmuwgardle.Miałanasobiekremo
suknię bez ramion z obcisłym stanikiem opinacym jej bujne piersi, spod którego
delikatnefaleszyfonuopadałydoziemi.Ciemnewłosyupiętowmisternykokztyłu
głowy.Makijażsubtelniepodkreślałjejoczyiponętneusta.

Jego ciało zareagowało na jej widok z dacą się przewidzieć siłą, której przez

całytydzieństarałsięusilnieunikać.Jaktchórz.Wtychdniachstanąłtwarzątwarz
zjednymzludzi,którzyzastrzelilijegorodzicówibrata,inieodczułnawetpołowy
tejemocjonalnejzawieruchy,jakamiotałanimteraz.

Wyczuwając jego spojrzenie, Leila odwróciła głowę. Zarumieniła się, a on zaci-

snąłzęby,powstrzymującsięprzedjeszczegwałtowniejsząreakcją.Czułsięjakne-
andertalczyk. Chciał przerzucić ją przez ramię, odnieść z powrotem do haremu
izamknąćsiętamzniąnacałymiesiąc.Wkroczyłdopokojuzaksamitnympudeł-
kiemwręku,ledwiezauważając,żemłodapokojówkadygnęłaipospieszniewyszła.

– Kolejne klejnoty? – Jej głos zabrzmiał, jak gdyby wręczał jej omszały kielich

ztrucizną.Prawdopodobnietymbyłodlaniejtomałżeństwo.

Powstrzymałirytację.
–Tak,kolejneklejnoty.
Podszedł bliżej i otworzył pudełko, patrząc, jak jej oczy ogromnieją na widok

przepięknegozłotegonaszyjnikaipasucychdoniegokolczyków.Wiedział,żebę-
dziewyglądaćoszałamiaconajejnieskazitelnejoliwkowejskórze.Zawiesiłgona
jej szyi, z pacą świadomością jej bliskości i własnego podniecenia. Dotknęła na-
szyjnikaicofłasię.

– Jest piękny. Nie chciałam wydać się niewdzięczna. Po prostu nie jestem przy-

zwyczajonaCzuję,żesiędotegonienadaję.

Alixwidziałjejniepewność,zadziwiony,jakbardzobyłanieświadomawłasnejuro-

dyiwładzy,jakąnadnimmiała.Odparłszorstko:

– Nadajesz się równie dobrze, jak ktokolwiek przedtem. Większość królowych

wtejrodziniebyławcześniejniewolnicamiporwanymiprzezpiratów.

Dostrzegłwjejoczachrzadkąuniejiskierkęhumoru.
–Tęczęśćwaszejhistoriistudiowałambezzbytniegoentuzjazmu.
Wręczył jej kolczyki i patrzył, jak je zakłada. Dieu. Zrobiła to z nieopisanym

wdziękiem.Czułsięwobowiązkupowiedzieć:

–Przepraszam,żezostawiłemcięsamąprzezcałytydzień.Byłowielespraw,któ-

rymi musiałem się zająć. – Zabrzmiało to żałośnie. Dotąd żadna kobieta nie spra-
wiała,żeczułsiętakniepewnie.–Jesteśgotowa?

Kiwła głową. Instynktownie wziął ją za rękę, widząc, jak bardzo była spięta.

Poprowadziłjąkorytarzem.Dotarlidomiejsca,skąddochodziłygłosyponaddwustu
gości,iLeilazatrzymałasię,przerażona.Jejoczywydawałysięogromne.

–Co,jeśliniedamrady?Niejestemksiężnicz
Wyciągnąłrękęidotknąłjejszyi.Masującpalcamimięśniejejkarku,czuł,jakpo-

background image

wolisięrozluźniają.Widziałtylkojejoczy:olbrzymiejeziorazieleni.Jejskórabyła
takdelikatnapodjegopalcami,żeniemógłsiępowstrzymaćiprzyciągnąłjądosie-
bie,przyciskającustadojejwarg.Zatopilisięwsobie,zrozchylonymiustamiisplą-
tanymi językami, całując się coraz bardziej namiętnie, zanim przywołał się do po-
rządku.ZachwilęmielispotkaćgościCofnąłsię,oszołomiony.Leilawyglądałana
równie zdezorientowaną. Usta miała zażowione i obrzmiałe. Udało mu się wy-
chrypieć:

–Wszystkobędziedobrze.Zdajsięnamnie.
Niebyłapewna,czyzdołaiśćpotympocałunku,alepodtrzymywałjąpewnąręką.

Nagle znaleźli się u szczytu schodów przy wejściu do majestatycznej sali balowej
i znowu poczuła panikę. Wisiały tu portrety wywołucych przerażenie przodków
Alixa.Tłumucichł,kiedyichzauważono.Alixwziąłjejrękęipołożyłsobienaramie-
niu.

Mężczyznawwymyślnymmundurzeuderzyłwysokimpastorałemoposadzkę,wy-

dającimponucyhukizawołał:

– Król Isle Saint Croix, Alixander Saul Almaric Saint Croix i przyszła królowa

imatkaIsleSaintCroix,LeilaAmalLakshmiVerughese.

Alixsprowadzałjązeschodów,ajądławiłoniedorzecznewzruszenie,żenazwano

jąmatkąIsleSaintCroix.Kiedydotarlinadół,wzięłagłębokiwdechinaglechaos
zostałopanowany.PojawiłsięAndresipoprowadziłichdookołasali,przedstawiając
jągościom.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Poczasie,któryzdawałsięwiecznością,Leilazaczęłasięzastanawiać,czyusta

niezastygnąjejwgrymasieuśmiechujużnazawsze.Policzkijejpłoły,astopypa-
liły od stania w za wysokich obcasach. Na szczęście tłum zaczął rzednąć i znowu
mogłaoddychać.

Alix skończył rozmowę z mężczyzną, którego nazwiska Leila nie mogła sobie

przypomnieć.Odwróciłsiędoniej,ztroską.

–Dobrzesięczujesz?Niepowinnaśpozostawaćnanogachtakdługo.
Zmusiłasiędouśmiechu.
–Niewygłupiajsię,tociąża,niekalectwo.
Alefaktyczniebyłojejgocoiczułazmęczenie.Alixdałsygnałkelnerowiiwy-

prowadziłjązsalinazacisznydziedziniec.Zulgąusiadłanaławcezkutegożelaza,
zsuwając na moment buty, żeby rozprostować nogi. Zauważyła jego spojrzenie
imrukła:

–Stopyzaczynałymijużodmawiaćposłuszeństwa.
Pojawiłsiękelner,niosąctacęzprzeskamiigazowanąwodą.Alixtakżeusiadł,

rozluźniającmuchę.Wzruszonaokazanątroską,powiedziała:

–Niemusiszczekaćtuzemną.Potrzebujętylkochwili.
Wrzuciłdoustoliwkęipotrząsnąłgłową.
– Sam mógłbym zrobić sobie przerwę. Ambasador Francji zaczynał zanudzać

mnienaśmierć.

Uśmiechła się. Przez chwilę wyobraziła sobie, że tak właśnie mogłoby być,

wspólniewymykalibysięnaprzerwęwpełnieniuobowiązków.Aletakiemyślipro-
wadziłynaniebezpieczneterytoriumbajki.

Spróbowaławegetariańskiegovol-au-vent,delektującsięciastemptysiowymzde-

likatnymnadzieniemgrzybowym,bardziejgłodna,niżchciałabyprzyznać.

–Musiszwięcejjeść.
– Nadal miewam nudności – skrzywiła się – ale doktor powiedział, że wkrótce

ustąpią.

Wstałispoglądałnapanoramę.Zjegotwarzybiłatakasamotność.Poczuła,żeni-

gdyniebędzieumiaładoniegodotrzećanitaknaprawdęgopoznać.Zastanawiała
się,czykomukolwieksiętoudało.Poczułaukłuciezazdrości.Spytałazudanąbez-
troską:

–Kochałeśkiedyśkogoś?Toznaczykobietę?
Zesztywniał,aonawstrzymałaoddech.
–Myślałemkiedyś,żekocham.Aletoniebyłamiłość,tylkozranionemłodzieńcze

ego.

Przełknęłagulęwgardle.
–Kimonabyła?
–PoznałemjąwAmerycejakostudent.Myślałem,żebyłemdlaniejAlixemCros-

background image

sem.Starałemsiępozostawaćwcieniuiwierzyłem,żezainteresowałasięmnąjako
takim,nietym,kimbyłem–Oparłdłonienamurze.–ByłaAngielką.Przyjechała
doAmeryki,uciekającprzedskandalem,kiedyjejojciechazardzistastraciłcałyma-
tek.Byliskoligacenizrodzinąkrólewską.SzukałasposobunapowrótdoEuropy
i odzyskanie reputacji, przy pomocy kogoś znanego. Mnie. Byłem młody i naiwny.
Wystarczacoarogancki,żebyuwierzyć,żemniekochała.Aleonatylkomniewy-
korzystała do swoich celów. Najwyraźniej nie wystarczałem jej, bo pewnego dnia
nakryłemwjejpokojujednegozmoichochroniarzy.Obchodziłsięzniąowielebru-
talniejniżjakiedykolwiekmógłbymlubchciałbym.

Patrzyłanajegozaciętąminę.Wykorzystałamnie.Jejwłasnesłowarzuconejemu

wróciłydoniejniczymuderzeniewtwarz.Zrobiłojejsięniedobrze.

– Już ci mówiłem, że jedyną osobą, którą kochałem był Max. Wychowano mnie

w przekonaniu, że małżeństwo to strategiczny sojusz w celu pozyskania sukceso-
rów.Niewidziałemmiłościmiędzymoimirodzicami.Wmoimrównaniujejniebyło.
–TowłaśniemówiłprzeztelefonAndresowitamtegodniawParyżu.–Mogęciobie-
cać,żeotoczęcięczciąiszacunkiem.Świetniesobiedzisiajporadziłaśiniewątpię,
żebędzieszwspaniałąkrólowąimatkąnaszychdzieci.Aletobędziemusiałociwy-
starczyć,boniemogęzaoferowaćniczegowięcej.

–Cóż–udałojejsięodpowiedzieć,jakgdybyjejserceniebyłorozdartenamilion

kawałków.–Przynajmniejwiemy,naczymstoimy.

Desperacko unikała jego spojrzenia. Pomyślała, co powiedział o byciu wykorzy-

stanym.Niechciałategorobić,aleuczciwośćzmusiłajądoszczerości.Podeszłado
niego.

–Jestemciwinnaprzeprosiny.
–Czyżby?
– Tamtego dnia w Paryżu kiedy powiedziałam ci, że cię wykorzystałam, bo

chciałamsiępozbyćcnotySkłamałam.Byłamupokorzonaizraniona.Uciekałam,
boniechciałam,żebyśtowidział.

Błyskprzerażeniaprzebiegłmupotwarzy,więcdodałaszybko:
–Nieobawiajsię.Niezakochałamsięwtobie.Tobyłatylkozranionaduma.
Ujrzałaulgęnajegotwarzy.
–Słuchaj–położyładłońnabrzuchu.–Wszystko,czegochcę,toszczerośćiza-

ufanie między nami. Na tym możemy coś zbudować. To małżeństwo nie da mi
wszystkiego, czego potrzebuję, ale zrobię to dla dziecka i spróbuję zostać dobrą
królową.

Byłwstrząśnięty.Prostozesklepuweszławświatodległyodwszystkiego,cozna-

ła. Tego wieczoru olśniewała wrodzoną gracją, zawstydzając wszystkich wokoło.
Łącznieznim.Poczułsięjakoszust,któryzbrukałcośpięknego.Powinienpozwolić
jejodejść,aleniemógł.Łączyłoichprzecieżdziecko.

–Musiszcośzrozumieć.Kiedycięspotkałem,byłemoczarowany.Niezamierza-

łemwykorzystywaćcięjakozasłonydymnej.WyprawęnaIsledelaPaixzaplanowa-
łem spontanicznie, bo nie życzyłaś sobie nagabywania przez prasę. Ale poleciłem
komuśzrobićtamtozdjęcie,chwytającszansęnaodwrócenieuwagi.–Westchnął.–
Nie miałem prawa wykorzystywać cię do własnych celów. Przepraszam za to. To
ostatecznie doprowadziło ich prosto do ciebie. Ale uwodziłem cię, bo cię pragną-

background image

łem,poprostuiszczerze.

Potymwyznaniupoczułasięjeszczebardziejbezradna.
–Jesteśmytuiterazimusimyiśćnaprzód–powiedziałazwymuszonąbeztroską.

Przerażona,żemógłbywyczytaćcośwjejoczach,szybkowróciładosalibalowej.

Przezresztęwieczoruunikałago,żebyzbliskaniedostrzegłjejwzruszenia.Wie-

działa, że obiecali sobie szczerość, ale to byłaby szczerość posunięta za daleko.
Czuła, jak gdyby zrobili dziesięć kroków naprzód, a potem cofli się o dwadzie-
ścia. Jeśli miała żyć z człowiekiem, który nigdy jej nie pokocha, musiała wypraco-
waćsobiesilnemechanizmyobronne.

„Jest taka naturalna, Alix. Gdybyś mógł ją widzieć Dzieci ją uwielbiają. Pie-

gniarkiilekarzesąpodjejwielkimwrażeniem.UdałojejsięwięcejzrobićdlaIsle
Saint Croix jedną tylko wizytą na oddziale dziecięcym w szpitalu, niż ty mógłbyś
przezsześćmiesięcy.Bezurazy”.

AlixskrzywiłsięnawspomnienieniedawnegospotkaniazAndresem.Oczywiście

nieczułurazy,słysząc,żejegonarzeczonabędzieidealnąkrólową,jaktegooczeki-
wał.Wtedy,kiedysądził,żejestwnimzakochana.Jejzapewnienie,żetakniejest,
bardzomudoskwierało.

–WaszaWysokość?Pańskanarzeczonaprzyszła,żebysięzpanemzobaczyć.
–Proszęjąwprowadzić.
Weszła do pokoju i zaraz poczuł znajomą falę żądzy, wymieszanej z czymś jesz-

cze.Czymśowielebardziejzłożonym.Byłablada.

–Cosięstało?–zakląłcicho,obchodzącbiurkoiodsuwającdlaniejkrzesło.–Za

wielebierzesznasiebie.PowiedziałemprzecieżAndresowi,żejesteśwystarcza-
cozataprzygotowaniamidoślubu

Uniosłarękęinieusiadła.
–Nie,wszystkowporządku.Naprawdę.Wizytawszpitalusprawiłamiradość.
Uśmiechnąłsię.
–Odniosłaświelkisukces.
Zarumieniłasięiprzechyliłagłowę.Jejzdolnośćdorumienieniasięiokazywania

emocjibyłajednąztychrzeczy,dlaktórychsięwniejzakochałZamarł,kiedypo-
myślałtesłowa.Zatoływjegotrzewiachniczymciężkiegłazy.

–Alixdobrzesięczujesz?Wyglądasz,jakbyśzobaczyłducha.–Cofnąłsięprzed

niązwyrazemprzerażenianatwarzy.Wróciłzabiurko,jakbyfizyczniemusiałsię
odniejodgrodzić.

Zebrałasięwsobie.
–Chciałamztobąoczymśporozmawiać.Onasionaszymmałżeństwie.
–Śmiało–wychrypiał.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby stać się królową, z której będziesz

dumny,ibędękochaćnaszedzieckoidzieci,jeślipojawiasięinne.Wierzę,żemoże-
mystworzyćharmonijnyzwiązekitojestdlamnieważne.

–Leila–Zmarszczyłbrwi.
– Ale poza dziećmi i obowiązkami reprezentacyjnymi wolałabym, żebyśmy żyli

wseparacji.Niechcędzielićztobąpokoi.Naszeżycieintymneograniczysiętylko

background image

doprokreacji.Zrozumiem,jeślicitoniebędziewystarczyło.Proszęciętylko,żebyś
zachowałwswoichsekretnychzwiązkachdyskrecję.

Wstałgwałtownieipołożyłdłonienabiurku.
–Pozwól,żeujmętowprost.Chceszprowadzićprywatnieosobneżycieibędziesz

zemnąspaćtylkopoto,żebyzajśćwciążę?Ajeślipoczujępotrzebę,mamsobie
poszukaćchętnejidyskretnejkochanki?

Przytakła.Tylkowtakisposóbmogłaprzetrwaćwmałżeństwie,wiedząc,żeon

jejniekocha.Zacisnąłusta.

– Mój ojciec afiszował się ze swoimi licznymi kochankami, wyrządzając krajowi

nieopisaneszkody.Obiecałemsobie,żenigdyniepowtórzęjegobłędów.Więcnie,
nieskorzystamztwoichsugestiitrzymaniadyskretnejkochanki.

Obszedłbiurkoistanąłprzednią.
–Inie–ciągnął.–Niewydajemisię,żebymsięzgodziłnażyciewseparacji.Wie-

rzę,żebędzieszconocspaławmoimłóżkuioczekuję,żenaszeżycieintymnebę-
dzie intensywne i urozmaicone. Naprawdę sądzisz, że zmuszę się do życia z nie-
chętnążoną?

Musiałapowstrzymaćhisterycznyśmiech.Niemusiałsięprzymuszaćdoniechęt-

nejżony.Nawetterazczuła,jakkażdakomórkajejciałastarałasięzbliżyćdonie-
go.Cosobiewogólemyślała?

– Więc nie mogę tego zrobić, Alix. Myślałam, że mogę, dla dobra dziecka ale

nie.–Poczułasięsłaba,żałosnaisamolubna.

–Cotymówisz?
–Mówię,żechcęczegoświęcejniżto,comioferujesz,przepraszam–Przera-

żona,żesięrozpłacze,wypadłazpokoju.

Zachwiał się na nogach. Nakreśliła właśnie wizję małżeństwa, jakiego zawsze

chciał.Dystansumiędzysobąażoną.Roześmiałbysię,gdybyniewstrząsaceod-
krycie,którymbyłpochłonięty.Falamiłości,jakąodczułwtedy,patrzącnamonitor,
równie mocno jak dziecko obejmowała też Leilę. Powiedziała, że chciała czegoś
więcej.Oironio,onteżchciałczegoświęcej.Naglezapragnąłwszystkiego.Abyło
jużzapóźno.Bogowiesobiezniegozakpili.

Wyczuwałaobecnośćochroniarzy,jacychzaniąwdyskretnymoddaleniuipró-

bowałaichignorować.Wzięłajeepaiwyjechałazzamku,żebyzaczerpnąćoddech.
Powinnawiedzieć,żeuruchomitymsamymalarmnarodowychsiłbezpieczeństwa.

Nawetcudownapanoramarozciągacasięznajwyższegopunktunawyspienie

byławstaniejejukoić.Usłyszałaodgłosjeszczejednegopojazdu.Doprawdy,tosię
stawało niedorzeczne. Obejrzała się i ujrzała wysiadacego z samochodu Alixa.
Zponurąminąpodszedłdoochroniarzy,akilkasekundpóźniejwsiedlidoswoichpo-
jazdówiodjechali.Wpatrywałsięwniąprzeddłuższąchwilę,apotemzbliżyłsię.
Gestemgłowywskazałnapanoramę.

– W pogodny dzień z dobrą lornetką można stąd zobaczyć wybrzeże Hiszpanii

iAfrykę.

–Pięknietu.
–Wokółwyspyleżynadniemnóstwozatopionychstatków.Mamplany,żebyprzy-

ciągnąćturystównanurkowaniewewrakach.Atrakcjebędziemyłączyćwpakiety.

background image

–Wyspajestmagiczna.Beztruduprzyciągnieszludzidoprzyjazdututaj.
–Acozzachęcaniemludzidopozostaniatutaj?Zastanawiamsię,comógłbymza-

oferować,żebyichdotegoprzekonać

Swojąmiłość,pomyślałaponuro.Alemusiałapogodzićsięzbezsensemswojejsy-

tuacji.

– Przepraszam, poniosły mnie emocje. Oczywiście nie wyjadę. Nie mogę. Nasze

dzieckozasługujenadwojerodziców.Tobyłytylkohormonyczycośwtymrodza-
ju.

Milczałprzezchwilę,apotemwyciągnąłrękę.
–Pojedzieszgdzieśzemną?Chcęcicośpokazać.
Jechali w ciszy dziesięć minut, a potem skręcili z głównej drogi na zarośnię

ścieżkę.Byliwciążniedalekomiasta,woddaliwidaćbyłozamek.Pojakiejśmilista-
liiwysiedli.Leilarozejrzałasiędookoła,aleniedostrzegłanic,cobyprzykułojej
uwagę.Alixwskazałnarozległyteren,właśnieporządkowanyiwyrównywany,cho-
ciażnamiejscuniebyłodzisiajrobotników.

–Cototakiego?
Nieodpowiedziałodrazu.Spojrzałananiego.Wświetlesłonecznymwyglądałtak

pięknie,żetoprawiebolało.

–Tobędzietwojanowafabryka.
Zamrugała,zdezorientowana.
–Mojanowafabryka?
– Porządkujemy teraz teren i już ustawiłem w kolejce architektów, żebyś mogła

omówić z nimi projekt. Jest tu miejsce na ogród, gdzie możesz hodować rośliny
i kwiaty. Na wyspie rośnie wiele okazów, łącznie z rzadką odmianą lawendy mor-
skiej.Możnapostawićszklarnię.Samawiesznajlepiej,czegopotrzebujesz.

Rozglądałasię,oniemiała.Terenbyłogromny.Wtymśrodowiskumogłourosnąć

prawiewszystko.Niemogłategoogarnąć.Odwróciłasięipatrzyła,jakwyspałączy
sięzmorzem,ciągnącymsięwnieskończoność.

–Niepodobacisiętomiejsce?Jestzamałe?
Potrząsnęła głową i wstrzymała łzy, przerażona, że jeśli da wymknąć się emo-

cjom,niebędzieichjużmożnapowstrzymać.

– Nie, nie Jest cudowne, niesamowite. – Kiedy już się opanowała, powiedziała

ochryple: – Mówiłeś, że będę mieć inne priorytety. Dziecko, moja rola jako królo-
wej?

–Leila,wdychaszzapachyświata,nawetsobietegonieuświadamiając,toczęść

ciebie.Kierujeszsięwłasnymnosem.Chcę,żebyśbyłatuszczęśliwa.Mamnadzie-
ję,żetoprzyniesieciradość.Wiem,żechceszwięcejZasługujesznaowielewię-
cej–Smutekprzemknąłmupotwarzy.–Ichcę,żebyśzrobiłamiwięcejtamtych
perfum,bozniszczyłembutelkę,którąmidałaś.Zrobiłemto,bobyłemzłyizranio-
ny.

–Niebyłeśzraniony.Ucierpiałotwojeego,boośmieliłamsiępowiedziećci„nie”.
–Takwtedymyślałem.Powtarzałemtosobie.Nawetwówczas,kiedycięznowu

ujrzałem.Aletoniebyłomojeego,tobyłomojeserce.Tylkoniemiałemnatyleod-
wagi,żebysięprzedsobąprzyznać.–Chwyciłjejręce.–Touderzyłomniedzisiaj,
niczymtonacegieł.Zakochałemsięwtobiewmomencie,kiedyujrzałemcięwskle-

background image

pie.Kiedywyjeżdżaliśmyztamtejwyspy,wiedziałem,żemuszępozwolićciodejść,
ale tego nie chciałem. Chciałem ci się oświadczyć, bo tylko w ten sposób mogłem
sprawić,żebyśzostała

–Mówisz,żemniekochasz?
Skinąłgłową,patrzącnaniązniepokojem.Nasekundępoczułaoszałamiacąra-

dość.AleprzecieżbajkinieistnieUwolniłaręce.

–Dlaczegotorobisz?Przecieżpowiedziałam,żeniewyjeżdżam.
–Robięco?Mówięci,żeciękocham?Botakjest.
–Nieobrażajmojejinteligencji.Zapominasz,żesłyszałam,jakrozmawiałeśprzez

telefontamtegodnia:Jeślibędęmusiałjąprzekonać,żejąkocham,zrobięto.

–Pocomiałbymterazudawać?
– Zgromadziłeś bardzo przekonuce argumenty, udowadniając mi, że nie jesteś

zdolny do miłości, a teraz nagle mam uwierzyć, że doznałeś jakiegoś objawienia?
Doślubuzostałytrzydni.Wiem,jakietoważnedlaciebieiwyspy,alenigdyniemy-
ślałam,żemożeszbyćniepotrzebnieokrutny.

Otworzyłusta,alezawołałaszybko:
–Proszę,nieróbtego.Doceniamto,copróbujeszzrobićiwszystkototutaj

Rękąwskazałaterenpodfabrykę.–Towzupełnościwystarczy,naprawdę.–Będzie
musiało.Przynajmniejsięniedowie,żegokochała.Tobyłajejostatnialiniaobrony.

Drogadozamkuupłyłaimwpełnejnapięciaciszy.Kiedytamdotarli,wyskoczy-

łazsamochodu,aleonbyłszybszy.Chwyciłjązarękęipoprowadziłjądozamku.
Próbowałaoswobodzićrękę,aleściskałjącorazmocniej.

–Nieskończyliśmyjeszczerozmowy.
Musiałabiec,żebydotrzymaćmukroku,izorientowałasię,gdziesięznaleźli,do-

pierokiedyotworzyłdrzwidohammamu.Wścieklewyszarpłamurękę.

–Niezamierzamtamwchodzić.
–Dlaczego?Ostateczniesekstotylkoseks,prawda?
Znaleźlisięwśrodku,zanimzdążyłazaprotestować,idrzwizamknęłysięzanimi.

Niezauważyłanawet,kiedypuściłjejrękę.

–Nigdyniemyślałem,żejesteśtchórzem,Leila.
–Tchórzem?Cotomaznaczyć?
Obchodziłjąwokoło,taksującwzrokiem,imusiałaobracaćsięzanim,ażzakręci-

łojejsięwgłowie.

–Jesteśtchórzem,LeiloVerughese.Emocjonalnymtchórzem.Wiem,bosamteż

nimbyłem.

–Toniedorzeczne.Niejestemtchórzem,atyjesteśkłamcą.
Cichogwizdnął.
–Tookrutne.Powiedziałem,żeciękocham,atynazywaszmniekłamcą?
–Dlaczegotorobisz?Przecieżpowiedziałam,żechętniezostanę.Niemusiszmi

tegoosładzać.

–Chętniezostanieszjakomęczennica?Czasypiratówporywacycheuropejskie

niewolnice i zmuszacych je do małżeństwa się skończyły. Weźmiemy ślub, bo
chcesz tego równie mocno jak ja. Ty też mnie kochasz i tylko jesteś za wielkim
tchórzem, żeby to przyznać. Z jakiego innego powodu chciałaś utrzymać między
namidystans?

background image

Ostatnibastionjejobronyrozpadałsięnajejoczach.
–Niekochamcię.
– Kłamiesz. – Napięcie iskrzyło między nimi. – Powinienem zorientować się już

tegodnia,kiedystądwyszliśmyipowiedziałaś,żesekstotylkoseks.Dlamnieza-
wszetakwłaśniebyło,dokiniepoznałemciebie.Dlategonietknąłemcięodtego
czasu.Bokiedyciędotykam,tracęnadsobąkontrolęibałemsię,żetozobaczysz.
Myślę, że tak samo jest z tobą. Leila, naprawdę chciałaś, żebym wziął sobie ko-
chankę?

–Tymnieniekochasz,niemożesz.Takpowiedziałeś.
–Mogęikocham.Rzuciłaśmnienakolana.Pokazałaśmi,żetylkocałkowiteodda-

niesięmiłościsprawia,żewartożyć.Wiem,jakietostraszneutracićkogoś,kogo
się kocha, ale nie można żyć w ciągłym strachu przed tym. Ja też pragnę czegoś
więcejichcętegoztobą.Znikiminnym.

Łzyjąoślepiły.Miałrację,byłatchórzem.Bałasięzaufać,przerażona,żemarze-

nienieistnieje.

–Powiedzto,Leila.
–Proszę,niezmuszajmnie–Dręczyłająmyśl,żewyznamumiłość,aonznowu

staniesięzimnyiobojętny,pełensatysfakcji,żepoddałamusięcałkowicie.

Objąłjązaszyję.
–WięczrobimytotakJesteśmoja,ciałem,sercemiduszą,inieschowaszsięni-

gdzieprzedemną.–Opuściłgłowęidotknąłustamijejust.Opierałasię.Alenaopór
było już za późno. Wyszlochała mu w usta swoją udrękę, kiedy jego język zderzał
sięzjejjęzykiem,anamiętnośćrozpalałasięjakogień.Poczuła,jakosuwasięna
podestzgładkiegomarmuru.Ichruchyniemiałygracjiiniebyływykalkulowane.
Tobyładzikażądza.

–Oczywiście,żeciękocham,Alix.Całymsercemiduszą.Jesteśmój,ajajestem

twoja,nazawsze–przyznaławkońcu.

Dostrzegła na jego twarzy satysfakcję. Razem z miłością. Serce jej wezbrało

irozpocząłsięcudownytaniecmiłości.

background image

EPILOG

Leilawysiadłaszybkozjeepaipospieszyładozamku,witającsięwśrodkuzpra-

cownikami.Szczęścieispełnienieodczuwałaterazcodziennie,alenieprzyjmowała
tegozacośoczywistego.

W ciągu osiemnastu miesięcy od wzruszacej ceremonii, kiedy poślubiła Alixa,

ichżycieiżyciewyspypodlegałyrewolucyjnymprzemianom.Wysparozkwitałairo-
sławsiłękażdegodnia.OtwartakilkamiesięcywcześniejfabrykaLeilitakżepro-
sperowała,odkądzaczęłaprodukowaćperfumy.Apartamentnadjejparyskimskle-
pemzamieniłsięterazwbiuro,doktóregowracałaśredniorazwmiesiącu,żeby
miećnawszystkooko.

Kujejoszołomieniupewnegodniaodebrałatelefonodswojejprzyrodniejsiostry,

córkijejojca.PodpresjąpublicznąwykonałtestDNA,którypotwierdził,żejestoj-
cem Leili. To w konsekwencji pogrzebało jego karierę polityczną. Przyrodnia sio-
stra Noelle wyznała, że ona i jej brat cierpieli z powodu licznych romansów ojca,
unieszczęśliwiacychichmatkę.PrzyjechałanaIsleSaintCroix,żebysięspotkać
zLeiląiichrelacjapowolistawałasiędlanichobucorazważniejsza.

AletaknaprawdężycieLeilikoncentrowałosiętutajwzamku.Całaresztabyła

tylkododatkiem.

WchodzącdobiuraAlixa,niemogłapowstrzymaćuśmiechunawidokscenyzjej

dwomaulubionymiistotamiwrolachgłównych:Alixemiichciemnowłosym,jedena-
stomiesięcznymsynkiemMaxem.

MaxskakałenergicznienakolanachAlixa,uderzającmałymipiąstkamiwblatsto-

łu,jednocześniepróbującpakowaćdobuzicoś,cowyglądałonabardzorozgniecio-
negobanana.Alixobejmowałjednąrękąsynka,adrugąwystukiwałcośnalaptopie,
starającsiętrzymaćurządzeniepozastrefąrażenia.

Spojrzeli na nią jednocześnie. Dwie pary szarych oczu, jedne szeroko otwarte

iszczere,drugieowielepoważniejsze,pełnemęskiegopodziwuimiłości.

–Mama!–MałerączkiwyciągnęłysięwjejstronęiLeilapodniosłaMaxazkolan

Alixa.Alezanimzdołałasięruszyć,Alixobjąłjąwpasieipociągnąłnaswojekolana.
Ku zachwytowi synka klaszczącego w dłonie i rozrzucacego kawałki banana we
wszystkichkierunkach.

–Chciałamcitylkopomóc–powiedziałazdyszanymgłosem.
Alixodsunąłjejwłosyzaramięiwycisnąłpocałuneknajejodsłoniętymkarku.Za-

drżałazrozkoszyispytałabeztchu:

–AgdziejestMimi?
–Dałemjejwolnepopołudnie.Byliśmybardzosamotnibezciebie,prawda,mały

człowieczku?

Maxzagruchałtwierdząco.Leilawstałaisięgnęłapowilgotnąchusteczkę,próbu-

jącwytrzećbuzię.Potemwsadziłagodokojca,patrząc,jakrzucasięnaulubio
zabawkęprzytulankę.

background image

OdwróciłasiędoAlixazbłyszczącymioczamiiściśniętymgardłem.
–Byłamwfabryceprzeztrzygodzinyijużpoczuliściesięsamotni?
Wstałipociągnąłjązarękęnanajbliższąsofę,sadzającjąsobienakolanach.
–Poczułemsięsamotnywchwili,kiedytylkostraciłemcięzoczu.
SerceLeiliwezbrało.
–Jateż–przyznała.
Podejrzanaciszadochodzącazkojcakazałajejwychylićsięwtęstronę.Jejsynek

leżałnaplecachzkciukiemwbuzi,zprzytulankąuboku.Wyczerpanyszybkousy-
piał.

Oparłasięplecamiomęża.
–Mamcośdlaciebie.–Wyłazkieszeniflakonzetykietą„MarzenieAlixa”.To

byłyteperfumy,któresporządziładlaniegozapierwszymrazem.Miałytakosobi-
stycharakter,żenigdyichnikomuniesprzedała.

Pocałowałją,długo,wolnoimocno.
–Dziękuję.
–Mmm–zamruczałazzachwytem.–Będęchybamusiałarobićjeczęściej,skoro

taknatoreagujesz.

–Zamierzamzbudowaćsekretneprzejściestąddoharemu–mruknął.
Zarumieniła się na myśl o ich intymnej przestrzeni, teraz odnowionej. Hammam

znowubyłotwartydlakobietzokolicyipracowniczamku.Leilabardzolubiłatam
chodzićrazemznimiiwysłuchiwaćichopowieści.Tobyłajednaztychrzeczy,dzię-
kiktórymzaskarbilisobiemiłośćiszacunekpoddanych–ichbezpośredniośćito,że
chcielibyćtraktowanijakrówniinnym.

Bawiłsiępuklemjejwłosów,okręcającgosobiewokółpalca.
–Andresmówiłmi,żebyłaśdzisiajwszpitalu.Znowuodwiedzałaśnoweskrzydło

dladzieci?

Przytakłainiemogładłużejskrywaćwzbieracegowniejwzruszenia.
–Tak,alemiałamteżwizytęudoktoraFontainebleau.
NawzmiankęokrólewskimlekarzuAlixzesztywniał.
–Źlesięczujesz?
Potrząsnęłagłowąipołożyłasobiejegorękęnabrzuchu.
–Nie,wszystkojestwnajlepszymporządkualebędziemyodrobinębardziejza-

cizajakieśosiemmiesięcy.

Rumieńceznikłyzjegotwarzyinatychmiasttampowróciły.Przytuliłjąmocniej

iułożyłnasofie.Pochyliłsięnadniąpełenszczęściairadości.Odezwałsięzdławio-
nymgłosem:

–Czywiesz,żeuczyniłaśmnienajszczęśliwszymzludziiżekochamcięnieskoń-

czenie,anawetbardziej?

Połknęłałzywzruszeniaiobłaramionamiszyjęmęża,przyciągającgodosiebie.
–Wiem,boczujędokładnietosamo.Acodotegosekretnegoprzejściadohare-

muczymyślisz,żeudałobysięjezbudowaćjeszczeprzednarodzinamidziecka?

background image

Tytułoryginału:AnHeirFitforaKing
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2015
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:AnnaJabłońska

©2015byAbbyGreen
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2017

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek for-
mie.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.
Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLi-
mitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-2986-9

KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.

background image

Spistreści

Stronatytułowa
Rozdziałpierwszy
Rozdziałdrugi
Rozdziałtrzeci
Rozdziałczwarty
Rozdziałpiąty
Rozdziałszósty
Rozdziałsiódmy
Rozdziałósmy
Rozdziałdziewiąty
Rozdziałdziesiąty
Rozdziałjedenasty
Epilog
Stronaredakcyjna


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
0612 Green Abby Noce w Salamance
Leigh Jo Zapach kobiety
0606 Green Abby Kolacja w Londynie
Green Abby Urok Sardynii
0584 DUO Green Abby Światła Londynu
0797 Green Abby Pocałunek za milion dolarów
Por Una Cabeza, tango zapach kobiety
Giovanni Arpino Zapach kobiety
Zamek na Sycylii Green Abby
0600 Green Abby Przepis na sukces
269 Green Abby Nad jeziorem Como
Green Abby Światowe Życie Duo 362 Dom w Atenach
Green Abby Francuski miliarder(1)
Green Abby Brazylijski bizmesmen
251 Green Abby Widok na Ateny
Motywy podjecia kontynuuowania i ukonczenia terapii u kobiet uzaleznionych od alkoholu Szczyrba Bar
Abby Green Niespodziewana wizyta
Abby Green Burza na pustyni
Direito de amar Abby Green

więcej podobnych podstron