Jaka matka, taka córka

background image

1/3

„Jaka matka, taka córka...”. Czyli, jak Marta, Karolina, Marcelina i Gosia uczyniły rodzinny

biznes z... prostytucji

Jakub Noch

15.05.2016

Bardzo wiele kobiet do prostytucji skłania walka o środki na wychowanie dziecka. W takich przypadkach

większość sprzedających swoje ciało osób przekonuje, że robi to z myślą o tym, by nigdy w życiu taka konieczność nie

spotkała ich pociech. Ale życie potrafi weryfikować te plany... Tak stało się w przypadku Marty i Karoliny,

oraz Marceliny i Gosi, z którymi rozmawiamy o tym, jak wygląda rodzina, w której prostytucja okazuje się

„rodzinnym biznesem” przechodzącym z matki na córkę. A czasami wykonywanym wspólnie.

O kulisach prostytucji w Polsce piszemy w naTemat nie pierwszy raz. – Córka będzie miała start w życie,

o którym ja nie mogłam nawet marzyć – usłyszałem od byłej już wówczas prostytutki przygotowując jeden

z wcześniejszych materiałów. W ten sposób opowiadała nie tylko o powodach wejścia w ten moralnie wątpliwy

i niebezpieczny świat. Tak wyobrażała sobie argumenty, których użyje, gdy o swojej przeszłości opowie kiedyś

dziecku.

Wszystko zostaje w rodzinie...

Szczerość w tej kwestii to i tak rzadkość. Większość prostytuujących się osób starannie skrywa sposób, w jaki

zarabia i raczej nie decyduje się na ujawnienie prawdy nawet po zmianie zajęcia. Nie zawsze ten zawód udaje się

jednak ukryć. – O tym, co robi mama dowiedziałam się mając chyba 11 lat. Z plotek, które przerodziły się w kpiny

w szkole. Na odwagę, by zapytać w domu, czy to prawda zbierałam się jednak kolejne trzy lata. Wtedy doszło

do trudnej rozmowy, po której mama zanosiła się łzami, a ja zrobiłam jej karczemną awanturę. Normalnie nie

rozmawiałyśmy bardzo długo – wspomina 22-letnia Karolina.

Choć wtedy rozmowa o prostytucji skończyła się w ten sposób, dziś moja rozmówczyni zajmuje się tym

samym, czym jej mama. – Ja jej tego ani nie proponowałam, ani jej nie wprowadzałam. O tym, że wchodzi w ten

światek dowiedziałam się w zasadzie po fakcie. Najszczęśliwsza z tego powodu nie jestem, ale i nie płaczę po nocach.

Przez lata poukładałyśmy sobie życie z tego typu pracą i żyjemy z tym normalnie – stwierdza 40-letnia Marta.

Choć Marta zapewnia, że nie pchnęła Karoliny do tego fachu, to pracowały w jednym podbydgoskich klubów

przez ponad rok. To w dotychczasowym miejscu pracy matki pierwsze kroki stawiała w prostytucji córka.

– Najpierw myślałam, że tak będzie najbezpieczniej i najrozsądniej. Mama miała tam posłuch, a mnie wszyscy jej

znajomi bardzo lubią. Z czasem rozniosło się jednak, że to miejsce, w którym dają matka i córka, no i pojawili się

klienci uparcie domagający się nas razem – opowiada Karolina. – To byłoby chore. Nigdy! Tłumaczyłam takim, że za

to jest kazirodztwo i kryminał. Jednak z czasem i szef zaczął się upierać, bo widział w tym ekstra dochody

– dodaje Marta.

Matka Karoliny przyznaje jednak, że nie widziała nic złego w tym, by obsługiwać tych samych klientów, co jej

córka. Jak wspomina, wielu mężczyzn specjalnie umawiało się z nimi tak, by po spotkaniu z jedną natychmiast

background image

2/3

przejść do pokoju, w którym obsługiwała druga. Dodaje, że dziś pracują na własny rachunek, zawsze w różnych

miejscach i „dylematów już nie ma”.

„Klient ma w łóżku matkę i córkę. Nagie i pełnej dyspozycji”

Kto fantazjuje o trójkącie z matką i córką, ten w polskich i europejskich serwisach erotycznych może znaleźć

namiary na 45-letnią Marcelinę i 26-letnią Gosię. Pierwsza w branży jest już od ćwierćwiecza, druga prostytuuje się

od 5 lat.

– Zajęcie mamy nigdy nie było tajemnicą. Ojciec nas zostawił, były trudne czasy, a mama wychowała się

w domu dziecka i nie miała żadnej rodziny. Została z brzuchem bez pieniędzy i wsparcia. Co innego mogła zrobić?

– pyta Gosia. – Od małego wychowywałam się wśród dziwek, to nie mogłam nie zostać dziwką – stwierdza

z ironicznym rozbawieniem. – Nawet nie zauważyłam, jak ona weszła w robotę. Ale nie przeszkadzało mi to.

Panienki zarabiają uczciwiej niż większość „przyzwoitych” – mówi Marcelina.

Sopocianki znalazły też sposób, by na "rodzinnym biznesie" w prostytucji zarobić znacznie więcej nie tylko od

przeciętnych Kowalskich, ale i innych sprzedających się kobiet. Celują w bogatych fetyszystów, którzy są w stanie

zapłacić za rodzinny trójkąt co najmniej 10 tys. zł. Jeszcze więcej "wyciskają" od mężczyzn, do których trzeba dojechać

gdzieś dalej. Na przykład do Norwegii, skąd pojawia się podobno sporo nowych klientów. – Owszem, zarówno ja,

jak i moja córka jesteśmy prostytutkami. Ale żyjemy lepiej niż godnie – tłumaczy się 45-latka.

Kiedyś dodatkowo Marcelina i Gosia liczyły sobie za nietypowe usługi. 20 tys. zł na początku wspólnej pracy

w prostytucji zainkasowały za tzw. lesbopokaz na wieczorze kawalerskim. – Musiałyśmy się całować, dotykać po

piersiach i pieścić między nogami. Zrobiłyśmy swoje, bo to było jedno z pierwszych zleceń i nie było odwrotu.

Mnie nawet udało się osiągnąć słaby orgazm, ale mama była wyraźnie skrępowana. To było zbyt dziwaczne, nawet

dla nas – wspomina Gosia.

– To było za dużo. Wtedy powiedziałyśmy sobie, że nigdy więcej i ustaliłyśmy zasadę, którą musi akceptować

teraz każdy klient. Ma w łóżku matkę i córkę. Nagie i do jego pełnej dyspozycji. Ale my się sobą nie zajmujemy.

Żadnego całowania, ani pieszczot. Staramy się ograniczać dotyk, zajmować innymi częściami jego ciała – opisuje

kulisy rodzinnych usług matka Gosi.

Wnuczki tego robić nie będą

Choć wszystkie moje rozmówczynie jednogłośnie próbują przekonać mnie, że w ich sytuacji życiowej nie ma

nic złego, równie zgodne są co do planów na przyszłość. W których miejsca na trzecie prostytuujące się pokolenie już

nie ma.

– Zrezygnuję razem z matką, a ten moment powinien nastąpić już za kilka lat. Dzięki temu, że ja się

usamodzielniłam i dobrze zarabiam, ona może już odkładać większość zarobków na emeryturę. Zaczęłam robić to

samo, co mama, bo przez lata zrozumiałam, jak dobre i łatwe to pieniądze. Ale sama dociągnę do końca studiów

i pewnie wyjadę z pieniędzmi z kraju – mówi Karolina.

background image

3/3

Podobne plany mają Marcelina i Gosia. – Dlatego robimy to tak, jak robimy, by jak najszybciej z tym skończyć.

Żyjemy relatywnie skromnie. Najwięcej wydajemy na zadbanie o siebie i garderobę, bo to jest potrzebne w robocie.

Poza tym jednak ponad połowę każdego zarobku odkładamy. Jeszcze kilkanaście zleceń i ja idę na emeryturę, a Gosia

zakłada biznes w mniej kontrowersyjnej branży. Wnuków w planach nawet nie ma, ale jak się kiedyś pojawią, to też

dla nich coś odkładamy – stwierdza Marcelina.

Artykuł pochodzi ze strony:

http://natemat.pl/179277,jaka-matka-taka-corka-czyli-jak-marta-karolina-marcelina-i-gosia-uczynily-rodzinny-

biznes-z-prostytucji

Data wydruku: 9 lipca 2016


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kayah Jaka Miłość Taka Śmierć
Sztobryn, Sławomir Jaka wolność taka edukacja (2009)
69 MARYJA JEST MATKĄ BOGA, CÓRKĄ I OBLUBIENICĄ
Więzi między matką a córką, PSYCHOLOGIA(1), Psychologia(1)
T. Man Matka i corka, SCENARIUSZE PRZEDSZKOLNE, scenariusze, scenariusze
A C Bhaktivedanta Swami Prabhupada Bhagavad gita taka jaką jest
EGOIZM I EGOCENTRYZM, POKOCHAC SAMEGO SIEBIE, Naszym zadaniem jest pokochać samego siebie taką wycho
2013 01 13 Córka nie chce spotkań z matką
Roberts Nora Matka i córka
Jaka jest umieralność noworodków i dzieci w znacznym stopniu zależy od tego jak matka dziecka przech
Film Matka i córka Przemilczana zbrodnia marokańska spod Monte Cassino
jaka decyzja moze zapasc w wyni Nieznany
jaka metode wybierzemy metode Nieznany
A pod krzyżem Matka stała
Nie kochać w taką noc to grzech, TEKSTY POLSKICH PIOSENEK, Teksty piosenek

więcej podobnych podstron