Wojciech Prus OP
Wykład III i IV - Święty Hieronim: praca nad
wiarą.
Na początku małe dopowiedzenie do
wczorajszego spotkania. Mówiłem, że św.
Augustyn, leżąc w ogrodzie w Mediolanie, w
pewnym momencie usłyszał głos dziecka
bawiącego się za ogrodzeniem i śpiewającego:
"Weź to czytaj, weź to czytaj". Augustyn uznał, że
to głos Boży każe mu Pismo Święte, i przeczytać
pierwszy tekst, na który trafi jego wzrok. A co by
było, gdyby Augustyn natrafił na słowa o Judaszu,
że odszedł i się powiesił? Otwieranie Pisma na
chybił trafił i dosłowne odczytywania Słowa może
też być niebezpieczne. Słyszałem o pewnej
dziewczynie z Krakowa, która modliła się i prosiła
Pana Boga, aby w ten sposób pokazał jej swoją
wolę. Otworzyła Pismo, stwierdziła, że Pismo
mówi jej, że taki to a taki chłopak ma być jej
mężem, więc poszła do tego chłopaka i
powiedziała mu: "Masz być moim mężem". To
skrajny przykład - w każdym razie musimy
pamiętać, że ten typ czytania Pisma Świętego nie
wyłącza zdolności rozumu, że opiera się też na
przykazaniach Bożych. Dlatego w momencie, gdy
Augustyn pokazał Alipiuszowi swój fragment,
Alipiusz niejako doczytał mu dalszą część tekstu.
Taki sposób czytania Pisma Świętego jest również
obecny w Kościele i na gorąco jestem w stanie
wskazać trzech świętych, którzy właśnie w ten
sposób otwierali Pismo. Pierwszym był Antoni
Pustelnik - wczoraj o nim słyszeliśmy. Wszedł do
kościoła, usłyszał fragment Ewangelii o bogatym
młodzieńcu - "Idź, sprzedaj wszystko, co masz i
rozdaj ubogim, a będziesz szczęśliwy" (por. Mt
19, 21), przyjął te słowa jako skierowane do
siebie i zamieszkał na pustyni.
Drugi przykład to św. Augustyn, a trzeci przykład
to święta Teresa od Dzieciątka Jezus, która
szukała odpowiedzi na pytanie, co ma robić w
Kościele. Jej powołanie mogło się innym wydawać
do końca zdefiniowane - w końcu była w zakonie -
a więc co jeszcze można robić, czego jeszcze
można poszukiwać? A Teresa mówiła: "Chciałam
być wszystkim, chciałam być wszędzie", nie
wiedziała, czym powinna się zająć. Wreszcie
pewnego dnia otworzyła Pismo i jej wzrok padł na
tekst hymnu o miłości świętego Pawła: "Gdybym
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
1 z 19
2011-01-27 16:37
tekst hymnu o miłości świętego Pawła: "Gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, a nie miał miłości,
a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź
brzęcząca albo cymbał brzmiący" (por. Kor 13,
1-2). Później opowiadała o tym: "Przeczytałam
ten tekst i wszystko nagle się poukładało. W sercu
Kościoła - mej Matki - będę miłością. Wtedy będę
wszystkim".
W takim czytaniu Pisma najważniejsze to serce,
które sprawia, że człowiek rzeczywiście słyszy
Słowo w zupełnie nowy sposób. Teresa czytała
pewnie ten Pawłowy hymn o miłości wiele razy w
swoim życiu. I to tak jest, że człowiek czyta różne
słowa Pisma Św. wiele razy, słyszy je - ale to
jeszcze nie wszystko; zanim one dotrą do serca i
rzeczywiście trafią w to, co jest dla nas
najistotniejsze, potrzeba właśnie poddania się
wobec Pana Boga, tego poddania, którego
dokonał Augustyn. To tyle dopowiedzenia do
wykładu o Augustynie.
A dzisiaj o świętym Hieronimie.
Święty Hieronim, urodzony w 347 roku (a zatem
niemal rówieśnik świętego Augustyna) to przede
wszystkim człowiek niezwykłej zasługi dla
Kościoła Zachodniego. Papież Damazy w IV wieku
poprosił Hieronima o zrewidowanie łacińskiego
tłumaczenia Biblii i przetłumaczenie tych ksiąg,
które jeszcze nie zostały przetłumaczone.
Hieronim wykonał tę pracę. Dzięki niemu mamy
łacińską wersję całego Pisma Świętego nazywaną
Wulgatą, którą Kościół Zachodni posługuje się do
dziś (obecnie jest to Nowa Wulgata). Dlatego
Hieronima nazywa się księciem egzegetów,
otrzymał on zresztą tytuł Doktora Kościoła - Ojca
Kościoła Zachodniego, jednego z czterech; poza
nim byli to wspomniani wczoraj święci Ambroży i
Augustyn oraz papież Grzegorz Wielki.
Święty Hieronim jest często przedstawiany w
hagiograficznych opowieściach i w obrazach.
Kiedy wszedłem na internetową stronę
nazywającą się Web Museum, znalazłem
sześćdziesiąt
reprodukcji
obrazów
przedstawiających
świętego
Hieronima.
Próbowałem porównać z reprodukcjami
przedstawiającymi świętego Augustyna - tych
drugich było czternaście. Od razu widać różnicę.
Wydaje się, że Hieronim jest najbardziej
popularnym świętym wśród malarzy. Dlaczego?
Może dlatego, że podobnie jak Wyznania św.
Augustyna są bardzo zmysłowe i przedstawiają
autora bardzo plastycznie, tak listy św.
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
2 z 19
2011-01-27 16:37
autora bardzo plastycznie, tak listy św.
Hieronima, bo głównie na nich opieramy się w
naszej rozmowie z nim, w niezwykle piękny i
wyrazisty sposób przedstawiają bohatera.
Rzeczywiście można go dotykać, można z nim
wspólnie przeżywać jego rozterki i to, co dla niego
jest najważniejsze.
Są trzy rodzaje sytuacji, w których Hieronim jest
przedstawiany przez malarzy. Pierwsza z nich to
Hieronim zajęty pracą w swoim studio - w
otoczeniu książek, pergaminów, kodeksów.
Według relacji mu współczesnych Hieronim był
geniuszem pracowitości. Pewien człowiek o
imieniu Posturianus pisał o Hieronimie: "Cały
zagłębiony jest zawsze w lekturze, cały w
książkach. Ani we dnie ani w nocy nie
odpoczywa. Zawsze albo coś czyta albo pisze".
Sam Hieronim mówi, że wiele z jego listów
powstaje w kradzionych nocy chwilach, nie sypia
w nocy tylko pisze, i również narzeka w innych
miejscach na to, że pisze w pośpiechu. "Mam tak
dużo pracy, tak dużo korespondencji, że muszę
pisać w pośpiechu. W jednej nocy chciałem
podyktować rzecz wymagającą pracy wielu dni".
Często Hieronim ma przy tym na sobie strój
kardynalski. Paradoksalnie, wcale nie był
kardynałem Kościoła. Artyści przedstawiają go w
stroju kardynalskim w geście wdzięczności i
uznania za jego liczne zasługi dla Kościoła.
W drugim typie przedstawień malarskich widzimy
Hieronima jako mnicha na pustyni. Rzeczywiście,
założył klasztor w Betlejem i końca swoich dni
dożył właśnie tam, na pustyni w Judei. Dlatego
często przedstawia się go właśnie jako mnicha
poddającego się pokucie. Te dwa przedstawienia
są notabene najczęstsze i one w jakiś sposób
zainspirowały w XIV w. Antonio de Cembrio, który
pisał, w jaki sposób uczony humanista powinien
wyposażyć swoje biuro (obecnie podobnych
porad udzielają czasopisma poświęcone
architekturze wnętrz): "W bibliotece obok książek
powinny znajdować się instrumenty do
odczytywania horoskopów nieba, a nawet lutnia,
po to byś się mógł delektować muzyką. Winny się
tam również znajdować obrazy i rzeźby
przedstawiające bogów i bohaterów a wśród nich
wizerunek św. Hieronima zajętego pisaniem na
pustyni. To wszystko jest bodźcem do studiów i
pracy literackiej". Hieronim był więc traktowany
przez humanistów jako człowiek inspirujący do
studiowania, jako ten, który nieustannie czyta
albo ten, który nieustannie pisze.
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
3 z 19
2011-01-27 16:37
I wreszcie ostatni typ przedstawień malarskich
związanych ze świętym Hieronimem: mnich na
pustyni poddający się ostrej pokucie. Leonardo da
Vinci w 1480 roku namalował obraz Hieronima z
odsłoniętym torsem. W prawej ręce Hieronim ma
kamień i tym kamieniem za chwilę będzie uderzał
w swoją pierś, ponieważ w ten sposób pragnie
poskromić ciało i wyraźnie poddać się pokucie.
Skąd ta inspiracja? Być może był nią jeden z
listów, gdzie Hieronim opisuje swoje zmagania
duchowe, zmagania dotyczące - podobnie jak
wczoraj u św. Augustyna - sfery seksualności, z
którą Hieronim również podejmował walkę i nie
bardzo potrafił sobie z nią tak do końca poradzić.
Mówi słowa niezwykle szczere - i w szczerości
swoich wyznań też jest podobny do świętego
Augustyna - "Ileż razy mnie samemu
przebywającemu w tej samotni na rozległej
pustyni, która spalona żarami słońca użycza
mnichom okropnego schronienia, zdawało się, że
jestem wśród rozkoszy rzymskich. Siedziałem
sam jeden, ponieważ byłem napełniony goryczą,
wzdrygały się członki przed niekształtnym
workiem a brudna skóra przybrała kolor
etiopskiego ciała. Codzienne łzy, codzienne
westchnienia, a jeśli mnie kiedy, mimo żem się
wzbraniał, opadł nagły sen, kładłem ledwie
trzymające się kości na gołej ziemi. Nie mówię
już o umartwieniach w pokarmie i napoju. Otóż
ja, który z obawy przed piekłem dobrowolnie na
takie skazałem się więzienie, mając za
towarzyszy jedynie skorpiony i dzikie zwierzęta,
często przebywałem w towarzystwie dziewcząt.
Blakły mi usta z postów a umysł gorzał
pożądaniami i w umarłym już prawie ciele
kotłowały się tylko żądze. Przeto pozbawiony
wszelkiej pomocy leżałem u nóg Jezusa,
oblewałem je łzami, włosami ocierałem, a
niesforne ciało ujarzmiałem tygodniowymi
postami. Nie wstydzę się wyznać nędzy mego
nieszczęsnego stanu, co więcej opłakuję, że nie
jestem tym czym byłem".
W tym sugestywnym opisie zmagania duchowego
odnajdujemy
odniesienia
do
Ewangelii
opowiadającej o jawnogrzesznicy, która
przyszedłszy na spotkanie z Jezusem płakała i
tymi łzami oblewała stopy Jezusa a potem
wycierała je włosami. W bardzo podobnym duchu
jest utrzymany obraz Hieronima Boscha
pokazujący skąpo ubranego Hieronima na pustyni
wśród skał, obejmującego krzyż Pana Jezusa, i
mocno przytulającego się do Jego stóp.
Prawdopodobnie Hieronim Bosch też czytał
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
4 z 19
2011-01-27 16:37
Prawdopodobnie Hieronim Bosch też czytał
cytowany przeze mnie tekst. w którym jego
święty imiennik napisał, że oblewał łzami swoimi
stopy Pana Jezusa, bo nie potrafił sobie poradzić z
sobą samym i było mu bardzo, bardzo ciężko.
Wszystko, o czym opowiadam właściwie dotyczy
czegoś, co nazwałbym stwarzaniem świętych,
ponieważ malarze Leonardo da Vinci, Hieronim
Bosch, czy humanista Antonio de Cembrio piszący
o tym jak powinno wyglądać studio uczonego
humanisty, żyją jakieś dziesięć wieków później
aniżeli Hieronim i wzbogacają wizerunek świętego
o elementy będące owocem ich wyobraźni. Jest
zresztą taki artykuł Joanny Polakówny
opowiadający o Hieronimie, zresztą bardzo,
bardzo piękny, gdzie autorka się trochę zżyma na
takie kreowanie postaci tego świętego. Przytoczę
tekst: "Te obrazy, sekwencje pospólnej pamięci,
stwarzają nieco innego Hieronima. Uświęcają
jego wielkość w jakimś sensie ubożąc i
przeinaczając. Pełna czci wyobraźnia pokory
dopatruje się nieznanych rysów twarzy,
dośpiewuje melodie głosu. Uczony, człowiek
żarliwej myśli, porywczego i dociekliwego
umysłu, gniewliwy ale i zdolny do oddanej
przyjaźni". W tych słowach czuć lekki smutek, no,
ale kiedyś nie było jeszcze aparatu
fotograficznego, magnetofonu czy innych
współczesnych środków zapisu. Artyści próbowali
sobie wyobzić daną postać na podstawie
pozostawionych przez nią pism czy opowieści
innych. Uważam takie postępowanie za w pełni
uzasadnione, właściwie te dwie konferencje,
wczorajsza i dzisiejsza, są dokładnie tym samym.
To stwarzanie Hieronima chyba najlepiej oddaje
legenda o lwie. Otóż na bardzo wielu obrazach
Hieronim jest przedstawiany w towarzystwie lwa -
tam gdzieś w tle lew sobie chodzi, albo leży u stóp
Hieronima. Zawdzięczamy to naszemu współbratu
Jakubowi de Voragine, XIII-wiecznemu
dominikaninowi z Lombardii, który stworzył dzieło
zatytułowane Złota legenda - zbiór opowieści o
świętych na użytek ówczesnych kaznodziejów.
Jakub de Voragine przypisał lwa świętemu
Hieronimowi z opowieści o innym świętym,
Gierasmosie, greckim mnichu, na podstawie
podobieństwa brzmienia słowa - Gierasmos
pisane po łacinie literami łacińskimi brzmiało
bardzo podobnie do Hieronimus.
Sama historia prezentuje się tak: mnisi żyjący na
pustyni w Palestynie przebywali na poobiedniej
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
5 z 19
2011-01-27 16:37
pustyni w Palestynie przebywali na poobiedniej
rekreacji na dziedzińcu, rozmawiali pomiędzy
sobą, śmiali się, dowcipkowali i w pewnym
momencie zobaczyli lwa. To tak jakby teraz na
Freta 10 wszedł lew. Zresztą, mieliśmy podobną
historię w Warszawie, wtedy kiedy z zoo uciekł
lew i podczas obławy na niego omyłkowo
zastrzelono człowieka. Wróćmy do Palestyny. Lew
wszedł na dziedziniec klasztorny, wszyscy bracia
uciekli, pozostał tylko Hieronim, który podszedł do
lwa, przywitał go jak gościa, zapytał czego
potrzebuje. W odpowiedzi lew pokazał swoją łapę,
w której tkwił kolec. Hieronim zawołał braci, kazał
wyciągnąć kolec i opatrzyć ranę - i od tego
momentu ten lew pozostał w życiu świętego
Hieronima. Podobna opowieść dotyczy zresztą
świętego Franciszka, który zaczął rozmawiać z
napotkanym wilkiem i mówił do niego "bracie
wilku". Wracając do Hieronima, uczeni sugerują,
że ten lew pojawił się w jego życiu przez
przypadek, sama opowieść jest nieprawdziwa, ja
jednak sądzę, że ona przekazuje ważną prawdę o
samym świętym, ale o tym jeszcze będę mówił.
Teraz chcę powiedzieć, że Duch Święty umożliwia
spotkanie ludzi, którzy nigdy w życiu fizycznie się
nie widzieli. Jeżeli twierdzimy, że istnieje
obcowanie świętych, to oznacza to możliwość
poznania charakteru człowieka, dźwięku jego
głosu, sposobu patrzenia na świat, chociaż tego
człowieka tutaj z nami nie ma. Hieronim żył w IV
wieku, my żyjemy dzisiaj, a mimo to nasza
rozmowa z nim jest możliwa - Duch Święty, Duch
Miłości sprawia, że rzeczywiście odnajdujemy
podobieństwo serca - i nie kto inny ale właśnie
św. Augustyn, o którym sobie wczoraj
opowiadaliśmy, dokładnie w ten sposób
zaprzyjaźnił się ze św. Hieronimem, choć
osobiście nigdy się nie zobaczyli. Książki
Hieronima trafiały do rąk Augustyna, on je czyta i
stwierdza, to jest ten człowiek, który poszukuje
tak samo jak ja, dla którego te same rzeczy są
istotne, postanawiam z nim się zaprzyjaźnić,
postanawiam do niego napisać list i proszę, żeby
zaczął ze mną korespondencję.
Augustyn napisał zatem do Hieronima: "Proszę
cię, zacznij ze mną listowną wymianę myśli, żeby
odległość, która nas dzieli, nie mogła nas
rozłączyć. Co prawda w Bogu jesteśmy
zjednoczeni duchowo nawet wtedy, gdy milczymy
odłożywszy pióra. Bo to książki, jakie ze
spichlerza Pańskiego wypracowałeś, dają mi
Ciebie nieomal całego. Książki, które napisałeś,
dają mi Ciebie nieomal całego. A jeśli Cię nie
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
6 z 19
2011-01-27 16:37
dają mi Ciebie nieomal całego. A jeśli Cię nie
znam z tego powodu, że nie widziałem twarzy, to
w takim razie Ty sam siebie nie znasz, bo Ty
mnie również nie widzisz. Jeżeli zaś znasz siebie
tylko dlatego, że znasz Twój umysł, to i ja znam
Ciebie z Twoich pism, za które błogosławię Pana,
że dał Cię takim samemu sobie i mnie oraz
wszystkim braciom, którzy czytają Twoje dzieła".
Historia jest o tyle ciekawa, że Hieronim
potraktował Augustyna jak młokosa i mu nie
odpisał. Augustyn po raz kolejny zatem napisał do
Hieronima nalegając, żeby jednak rozpoczął z nim
wymianę korespondencji i żeby się z nim
zaprzyjaźnił: "Nikt nigdy nie znał w równej mierze
bliźniego z oblicza jak ja Ciebie z Twoich studiów
i badań, którym się oddajesz ze spokojem i
weselem, oraz z tych szlachetnych zaprawdę
ćwiczeń. A jakkolwiek ze wszech miar pragnę Cię
znać, to jednak wciąż mi brak tej drobnej cząstki
a mianowicie obecności cielesnej. Brak mi tej
cząstki, ale równocześnie jestem świadomy, że
nikt nigdy nie znał Ciebie tak dobrze z oblicza jak
ja znam Ciebie z twoich pism". Wreszcie Hieronim
Augustynowi odpowiada i zaczynają się ze sobą
zaprzyjaźniać.
Opowiadam to, aby pokazać, iż w Kościele ma
miejsce proces, który nazwałbym dopisywaniem
dalszego ciągu do Ewangelii. Nie jest tak, że
Ewangelia jest zamknięta, że to księga, którą
gdzieś kiedyś ktoś napisał i nic więcej właściwie
nic się nie może wydarzyć. Duch Święty sprawia,
że wydarzenia dzieją się tu i teraz, a my stajemy
się ich uczestnikami. Jeżeli dzisiaj czytamy w
Ewangelii o Przemienieniu, nie oznacza to, że
Jakub, Jan, i ten trzeci - czyli Piotr - weszli na tę
górę i tylko oni się tam znajdowali. Ja też tam idę.
Ja również idę tam razem z nimi i próbuję się w
tym wszystkim odnaleźć.
Takich zabiegów, które są uzasadniane właśnie
obecnością Ducha Świętego, dokonywali
kaznodzieje przez całą historię istnienia Kościoła.
Stąd na przykład wzięła się historia o doskonałości
nawrócenia Augustyna, którą opisał mi ktoś po
konferencji we Wrocławiu. Autorem jej jest
kaznodzieja Pelegrin z Opola, też dominikanin -
tak mi się wydaje - który zaczerpnął ją ze Złotej
legendy. Dowodem doskonałości tego nawrócenia
miał być fakt, iż Ambroży zaraz po chrzcie
Augustyna miał powiedzieć: "Te Deum laudamus"
- pierwsze słowa hymnu, który znamy w
tłumaczeniu polskim jako "Ciebie Boże
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
7 z 19
2011-01-27 16:37
tłumaczeniu polskim jako "Ciebie Boże
wysławiamy". Na to Augustyn miał odrzec: "Te
Dominum confiteum" - są to następne słowa tego
hymnu: "Te Deum laudamus. Te Dominum
confiteum". Ambroży wypowiadał jeden werset, a
Augustyn odpowiadał mu następnym i w ten
sposób mieli ułożyć cały hymn. Natomiast z
historii wiemy, że hymn został napisany przez
świętego Ambrożego, prawdopodobnie znacznie
wcześniej niż Augustyn został ochrzczony. Nie
szkodzi. Pelegrin z Opola odnajdując serce
obydwu świętych wiedział, że ta historia spokojnie
mogła się zdarzyć, że nawet jeżeli Ambroży
napisał cały hymn, dla Augustyna równocześnie
mógł być to jego własny hymn, którym mógł się
modlić. Taki zabieg nazywamy zabiegiem
apokryficznym. Tak powstawały apokryfy w
historii Kościoła, mające na celu dopowiedzenie
do Ewangelii tego wszystkiego, czego w niej nie
uwzględniono, na przykład dźwięków głosu,
rysów twarzy, wyglądu domu w Nazarecie,
dzieciństwa Pana Jezusa. Faktycznie, Duch Święty
przez użycie wyobraźni pozwala nam wchodzić w
tę historie tak, jakbyśmy byli uczestnikami.
Dlatego Pelegrin z Opola dokładnie słyszy
rozmowy Augustyna z Ambrożym, w których oni
używają słów hymnu Te Deum laudamus.
W podobny sposób nasz inny współbrat, Abraham
Bzowski, który był przeorem konwentu we
Wrocławiu, napisał cały życiorys błogosławionego
Czesława. Kiedy gościłem we Wrocławiu, u ojca
Przemka Ciesielskiego, dowiedziałem się, że
właściwie po błogosławionym Czesławie zostało
bardzo
niewiele
informacji
dokładnie
udokumentowanych historycznie. Większość
historii napisał Abraham Bzowski, żyjący kilka
wieków po błogosławionym Czesławie - między
innymi tę, dotyczącą uratowania Wrocławia. Kiedy
Tatarzy oblegali Wrocław i wydawało się już, że
miasto padnie, Czesław miał modlić się modlitwą
wstawienniczą razem ze swoimi braćmi i w
pewnym momencie pojawiła się kula słońca, która
poraziła Tatarów, a oni wycofali się z oblężenia.
Można się zastanawiać krytycznym umysłem,
który próbuje zawsze wszystko zmierzyć,
wszystko zważyć i wszystko udowodnić, jak to
możliwe? Prawdą jest, że rzeczywiście Tatarzy
odstąpili od oblężenia Wrocławia i miasto zostało
uratowane oraz to, że ludzie w swojej intuicji
wiary byli przekonani, że zawdzięczają to
świętości błogosławionego Czesława, owocności
jego modlitwy wstawienniczej o odstąpienie
najeźdźców.
Ktoś mógłby zadać mi pytanie: no tak, ale co by
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
8 z 19
2011-01-27 16:37
Ktoś mógłby zadać mi pytanie: no tak, ale co by
było, gdyby to stwarzanie zachodziło z
lekceważeniem prawdy historycznej? Gdy zupełnie
przekręca się fakty i snuje się różne domysły?
Oczywiście trzeba zachować pewne ramy, ale
równocześnie
można
dopowiedzieć
niedopowiedziane, dopisać dalszy ciąg.
Dlatego lew pasuje do świętego Hieronima,
ponieważ Hieronim miał rzeczywiście "lwi",
choleryczny charakter. Był też cały oddany
przyjaźni, ale równocześnie popadał w skrajności
- albo się z kimś przyjaźnił albo absolutnie się z
kimś nie przyjaźnił, nie było mowy o stanach
pośrednich. Znacznie lepiej było być przyjacielem
Hieronima aniżeli jego wrogiem. Bo jeżeli
Hieronim uważał kogoś za swojego wroga, robił
wszystko, żeby zniszczyć tego człowieka w
oczach opinii publicznej. Doświadczył tego na
sobie Rufin.
Z początku Hieronim i Rufin bardzo się przyjaźnili i
wspólnie tłumaczyli dzieła Orygenesa, greckiego
pisarza wczesnego Kościoła, żyjącego dużo
wcześniej niż oni dwaj. Orygenes był bardzo
przenikliwy duchowo, posiadał wielki umysł. Do
dzisiaj zresztą ogromnie dużo mu w Kościele
zawdzięczamy, jednak pozostawił też dużo
wątpliwości, ponieważ twierdził, że ewangeliści i
apostołowie dokładnie zdefiniowali pewne prawdy,
ale zostawili też miejsce na poszukiwania
teologiczne. W związku nie wszystkie jego
sformułowania były - powiedzielibyśmy -
ortodoksyjne, stanowiły tylko etap na drodze
zbliżania się do prawdy. Następcy Orygenesa,
wśród nich Epifaniusz z Salamidy, nazywany
Orygenistożercą, uznali te twierdzenia za herezje,
w Kościele rozgorzała dyskusja na temat
ortodoksyjności Orygenesa. Spór cechował się
taką zajadłością, że poróżnił nawet Hieronima i
Rufina, którzy początkowo byli tym pisarzem
zachwyceni. Pierwszy wątpliwości zaczął mieć
Hieronim, a ponieważ dodatkowo Rufin
nieopatrznie wydał jedno ze wspólnych tłumaczeń
tylko pod swoim imieniem, wielka przyjaźń
zamieniła się w wielką nienawiść. Do tego stopnia,
że w swoich listach Hieronim robił wszystko, żeby
zwalczyć Rufina, odmawiał mu czci i wiary, a na
wieść o śmierci Rufina miał powiedzieć: "Wreszcie
został zgnieciony skorpion na sycylijskiej ziemi".
Paradoks historii Kościoła polega na tym, że
później obydwaj zostali uznani za świętych.
Zastanawiamy się, dlaczego, w jaki sposób, skoro
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
9 z 19
2011-01-27 16:37
Zastanawiamy się, dlaczego, w jaki sposób, skoro
po śmierci Rufina Hieronim powiedział, że
wreszcie został zgnieciony skorpion na sycylijskiej
ziemi, skoro nie zdążyli się pojednać. I tutaj jest
dokładnie miejsce na tę dalszą część, historię,
którą my dopisujemy do Ewangelii, ponieważ
niemożliwe, żeby Hieronim został świętym i żeby
Rufin został świętym bez pojednania. Nie
znalazłem jeszcze na razie tekstów na ten temat,
ale tak mi sugeruje wiara Kościoła, że pojednanie
musiało się dokonać, chociaż Rufin był już z
drugiej strony. Hieronim musiał jakoś do tego
dojrzeć, musiał w swoich modlitwach w pewnym
momencie przeprowadzić rozmowy z Rufinem.
Oni musieli się pojednać w ramach modlitwy
Hieronimowej, to musiało się stać.
Znowu przywołam porównanie do lwa. Lew,
dopóki jest młody, jest również silny i groźny, tak
ryczy, że jak tylko się usłyszy jego głos, to
wszyscy uciekają. Hieronim też taki był, dlatego
lepiej było mieć go za przyjaciela niż za wroga.
Ale z lwem jest również tak, że pod koniec życia
łagodnieje, bo dotykają go choroby, wzrok się
pogarsza, siły słabną. Z Hieronimem działo się to
samo, w listach pisał, że ma kłopoty ze wzrokiem,
ze zdrowiem, jest starym człowiekiem, już nie ma
sił, nie może realizować swoich wszystkich
planów. Coraz bardziej też łagodniał i dlatego
musiał któregoś dnia spotkać się ze św. Rufinem i
omówić to wszystko, co się pomiędzy nimi
wydarzyło. W Duchu Świętym Hieronim musiał
prawdopodobnie
Rufinowi
powiedzieć
przepraszam za te słowa które wypowiedziałem
zaraz po twojej śmierci. W przeciwnym wypadku
nie byłaby możliwa świętość żadnego z nich.
W ten sposób chciałbym dodać dalszą część do
słów księdza Twardowskiego: "śpieszmy się
kochać ludzi, tak szybko odchodzą". To jest
oczywiście prawda mówiąca, że może nie starczyć
czasu. Jeżeli mamy się z kimś pojednać, to
dzisiaj, póki jesteśmy z nim w drodze, bo
jutrzejszego dnia może nie być - Pan Jezus też o
tym mówi w Ewangelii. Równocześnie, jak
pokazuje historia Hieronima i Rufina oraz samo
świętych obcowanie, nie jest tak, że wraz z
fizycznym odejściem kogoś z tej ziemi historia się
kończy. Ona się nie kończy, miłość może sprawić
coś takiego, że to, co nie zostało dopowiedziane
na tej ziemi, jednak będzie dopowiedziane,
sprawy, które nie zostały zamknięte, mogą
jeszcze być kontynuowane, nawet jeśli
przebaczenie nie dokonało się na ziemi.
Przyznam, że jest to źródłem niezwykłej nadziei.
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
10 z 19
2011-01-27 16:37
Przyznam, że jest to źródłem niezwykłej nadziei.
W przeciwnym wypadku bylibyśmy w
nieustannym stresie, bo tak naprawdę nigdy nie
zdążymy do końca wszystkiego zamknąć,
wszystkiego omówić, wszystkiego wyrazić
słowami i rzeczywiście żyć przebaczeniem, bo
zawsze coś zostanie niedopowiedziane. Taka jest
nasza kondycja pielgrzymów na ziemi. W każdym
razie pokładamy nadzieję w Duchu Świętym, Tym,
który pojednał Rufina i Hieronima po śmierci
pierwszego z nich.
Dwa krótkie dopowiedzenia w oparciu o wymianę
myśli, jaka miała miejsce podczas przerwy. Po
pierwsze - przyznam, że nie wiedziałem, że słowa
"spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą"
jako pierwszy miał powiedzieć kardynał
Wyszyński. Jeśli tak było, trzeba oddać mu honor,
w każdym razie, jeśli ksiądz Twardowski później
te słowa napisał, widać w tym wspólnotę miłości i
przyjaźni, wspólne dziedzictwo, odkrywanie tego,
co ważne. Po drugie - ktoś zapytał o Antonio de
Cembrio, który sugerował, że w pracowni
prawdziwego humanisty mają się znajdować
przyrządy do odczytywania horoskopów z nieba.
Ten tekst nie jest wykładnią nauki katolickiej, to
nie jest tekst, który ma powiedzieć, że horoskopy
są rzeczą prawdziwą czy dobrą. De Cembrio był
humanistą, a humanizm w tamtym czasie miał
charakter eklektyczny, synkretyczny, zawierał
różne elementy, podobnie jak dzisiejszy nurt New
Age. Dlatego w tym tekście wymieniono zarówno
Hieronima, horoskopy i lutnię, na której miał
humanista grać po studiowaniu tajemnic
rzeczywistości.
Wróćmy do Hieronima. Zanim zacznę mówić o
najważniejszej dla niego rzeczywistości, powiem
trochę o charakterze i okolicznościach
powstawania jego listów. Na przykład takie
zdanie: "Wyczerpałem już tabliczki do pisania".
My jesteśmy przyzwyczajeni do pisania na
papierze albo do komputerowych maili. W związku
z tym maili nie można wyczerpać, można ich
napisać nieskończoną ilość. Dalej Hieronim
napisze: "Wyczerpałem już tabliczki do pisania,
nie mam materiału do pisania". Wtedy pisano na
tabliczkach. Pisze też: "to, co dotąd
podyktowałem". Bardzo często dyktował swoje
listy sekretarzom. Wreszcie: "Dręczony zaś bólem
oczu mogę pracować tylko uszami i językiem".
Pod koniec życia bardzo go bolały oczy, już coraz
słabiej widział i dyktował tylko swoje pisma czy
swoje listy, sam nie mógł pisać. Wynikało to też
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
11 z 19
2011-01-27 16:37
swoje listy, sam nie mógł pisać. Wynikało to też
pewnie z tego, że - jak mówił wcześniej - zarywał
noce, "pracował w kradzionych nocy chwilach" , a
że nie wynaleziono jeszcze elektryczności,
pracował pewnie przy świecy lub przy pochodni,
przy których słabym świetle nietrudno było stracić
wzrok.
Teraz trochę na temat rzeczywistości
najważniejszej dla Hieronima, a mianowicie Pisma
Świętego. Hieronim powiedział takie zdanie:
"nieznajomość Pisma Św. jest nieznajomością
Chrystusa". Kto nie zna Pisma - tak naprawdę nie
zna Chrystusa. Inaczej rzecz ujmując: jeżeli
znamy Pismo, poznajemy Chrystusa. Dlatego
Hieronim napisze: "Kiedy modlisz się, to ty
mówisz do Chrystusa, a kiedy czytasz Pismo św.
to On do ciebie mówi". Gdy człowiek się
zastanawia w jaki sposób rozmawiać z Panem
Bogiem, w jaki sposób słuchać Pana Boga,
Hieronim odpowiada: czytając Pismo Święte, bo
to jest sposób prowadzenia rozmowy
sprawiającej, że to, co jest zapisane w Piśmie,
dzieje się dzisiaj. Tutaj Hieronim pójdzie za
wspominanym Orygenesem, który mówił do
swoich uczniów w ramach szkoły aleksandryjskiej
(to była pewnie taka szkoła wiary jak ta u nas,
tylko ona odbywała się codziennie, a nie raz w
miesiącu): "żeby rzeczywiście zagłębić się w
tajemnice Pisma Świętego, trzeba mieć tego
samego Ducha, którego miał natchniony autor". A
zatem rzeczywiście być prowadzonym przez
Ducha Świętego, tak jak był prowadzony Mateusz,
Marek, Łukasz, Jan, Paweł, Jakub, wszyscy
autorzy Nowego Testamentu i autorzy Starego
Testamentu.
To
zupełnie
niesamowita
perspektywa, bo w ten sposób możemy
powiedzieć, że Pismo cały czas żyje. Ono żyje w
Kościele, w naszej lekturze wspólnej i w lekturze
osobistej. Dlatego wczorajsze przykłady
dotyczące odczytywania Pisma są bardzo
wymowne, bo człowiek zainspirowany przez
Ducha Świętego w pewnym momencie otwiera
tekst i ten tekst nabiera zupełnie nowego
znaczenia. Pamiętacie te słowa, na które natrafił
św. Augustyn: "Nie w hulankach i pijatykach, nie
w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości.
Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i
nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając
żądzom" [Rzym 13, 13-14]. Jak powiedziałem,
Augustyn pewnie nie raz czytał te słowa, ale było
potrzeba łez, kryzysu i poddania się wobec Pana
Boga, żeby zabrzmiały one w zupełnie nowy
sposób.
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
12 z 19
2011-01-27 16:37
sposób.
Skoro czytanie Pisma jest rozmawianiem z
Chrystusem, dla Hieronima najważniejszym
zajęciem życia jest właśnie pochylanie się nad
Pismem Świętym. Mówi on: "to jest wielka
rozkosz, żeby we dnie i w nocy pukać do drzwi
Trójcy Świętej, żeby pochylać się nad słowem
Bożym". Temat jego rozmowy z przyjaciółmi
również nieustannie stanowi Pismo Święte. Papież
Damazy, który poprosił Hieronima o przełożenie
Pisma na łacinę, napisał kiedyś do Hieronima taki
list: "Skoro od długiego czasu już śpisz i czytasz
raczej niż piszesz (papież Damazy chciał tu
zasugerować: oddajesz się lenistwu, śpisz i
czytasz raczej niż piszesz), postanowiłem obudzić
Cię posłanymi Ci pytaniami nie dlatego, iż nie
powinieneś czytać. Czytanie bowiem jakby
codziennym pokarmem żywi się i pokrzepia
modlitwą, lecz aby czytanie wydało owoc pisaniu.
Chętnie się zaofiarowałeś, iż w kradzionych nocy
chwilach możesz - jeśli bym chciał - coś
podyktować i sądzę, że nie będzie żadnej
godniejszej rozmowy między nami nad tę, w
której będziemy rozmawiali o Piśmie Świętym, to
znaczy ja będę pytał, a Ty będziesz odpowiadał" i
dodaje: "Uważam, że nad takie życie nie ma na
tym świecie nic przyjemniejszego, gdyż pokarm
duszy słodszy jest nad wszystkie miody". A zatem
perspektywą jest rozmawianie o Piśmie Świętym,
zadawanie pytań, pochylanie się, rozwikływanie
różnych zagadek.
Tu Hieronim znowu przypomina Orygenesa, bo o
Orygenesie mówiono, że podobno nie zasnął,
jeżeli któryś z braci nie czytał Pisma Świętego.
Dzisiaj w klasztorze jest tak, że panuje większa
wygoda, każdy zakonnik mieszka w celi sam.
Kiedyś wszyscy spali we wspólnym dormitorium,
czyli na korytarzu, gdzie każdy miał swoją
przegródkę zrobioną z materiału (stąd na Freta
takie duże korytarze klasztorne - ten tutaj na dole
i taki sam u góry). Tomasz Merton, amerykański
trapista, opisywał, że jeszcze w latach 40. i 50.,
tak właśnie wyglądało klasztorne życie i
wspominał, że największą udręką był atak grypy.
Wtedy nie dawało się spać, nie było zatyczek do
uszu, a tu jeden brat kaszlał, inny kichał, jeszcze
inny chrapał. Stąd to słowo o Orygenesie, że nie
zasnął, jeżeli któryś z braci nie czytał Pisma
Świętego. Proszę zobaczyć, jaka piękna
perspektywa: zasypia się, a ktoś czyta Pismo
Święte, rzeczywiście człowiek oddycha tym
czytanym słowem, które jest słowem
najważniejszym.
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
13 z 19
2011-01-27 16:37
najważniejszym.
Jeżeli teraz pytamy o sposób studiowania Pisma
Świętego, pytamy: Hieronimie jak to robić? Już w
liście papieża Damazego zawiera się właściwie
odpowiedź Hieronimowa i odpowiedź tych ludzi,
którzy z nim korespondowali, również odpowiedź
Augustyna. Sposobem na czytanie Pisma
Świętego jest właśnie przyjaźń. To może trochę
zaskakująco brzmi, ale dokładnie tak jest,
ponieważ w ramach przyjaźni można prowadzić
rozmowę i zadawać pytania. To droga dostępna
dla każdego z nas, żeby czytać Pismo Święte
wcale nie trzeba być uczonym egzegetą ani
absolwentem biblistyki na Uniwersytecie
Kardynała Wyszyńskiego. Do tego jest potrzebna
po prostu przyjaźń i rozmowa. To druga ważna
rzeczywistość w życiu Hieronima. On nieustannie
rozmawia z ludźmi, którzy go otaczają. Sam
zresztą mówi: "Mam zwyczaj ubiegać się o
przyjaźń ludzi dobrych i pierwszy starać się o ich
miłość, ponieważ lepsi są dwaj niż jeden. Jeśli
jeden upadnie to drugi go podtrzyma, i sznur
troisty niełatwo się przerywa, a brat podpierający
brata będzie wywyższony. Pisz więc do mnie
śmiało, żeby swą nieobecność zastąpić częstymi
listami". Paradoks oczywiście polega na tym, że
Hieronima nieustannie otaczają ludzie, a przecież
jest on mnichem na pustyni. Mieszka w
samotności, a równocześnie ciągle prowadzi
rozmowę - rozmowę przez listy. To odpowiedź na
pytanie, co robić wtedy, kiedy nie można się
spotykać z ludźmi, kiedy nie ma ich obecnych
fizycznie w naszym życiu. Przykład Hieronima
wyraźnie pokazuje, że jest taki rodzaj obecności
jak obecność przez korespondencję, i że ona
wcale nie jest mniejszą obecnością aniżeli
obecność fizyczna. To inny typ obecności,
spotykania się, nie mniej ważny niż kontakt
osobisty. Dlatego Hieronim bardzo często zachęca
do wymiany korespondencji, powołując się przy
tym na opinię komediopisarza Turbiliusza, który
twierdzi, że korespondencja jako jedyna rzecz
ludzi nieobecnych czyni obecnymi.
Przytoczyłem ten przykład zaprzyjaźnienia się
Augustyna z Hieronimem, bo to też jest rozmowa
chociaż się nie widzieli, zaistniała pomiędzy nimi
przyjaźń. Jak powiedział Hieronim: "mam zwyczaj
sam pierwszy ubiegać się o przyjaźń ludzi
dobrych i pierwszy prosić o miłość". A zatem
wychodzę z inicjatywą zawsze wtedy, kiedy
widzę, że jest jakieś wspólne brzmienie, to, co
nas łączy przez poszukiwanie. Co dosyć istotne,
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
14 z 19
2011-01-27 16:37
nas łączy przez poszukiwanie. Co dosyć istotne,
Hieronim chociaż łatwo ulega emocjom - w
niektórych fragmentach mówi: "teraz dopiero
naprawdę ubolewam, że jestem chory, bo
chciałbym pojechać cię zobaczyć, bo wiem, że
jesteś niedaleko, ale rozłożyła mnie choroba. Nie
mogę się do ciebie dostać". Często doświadcza
tego, że jemu ludzie nie odpisują (podobnie jak
on nie odpisał Augustynowi), stąd jego bardzo
piękne - słowa: "Ocknij się, ocknij się, zbudź ze
snu. Daj wyraz miłości choć na jednej stronicy
papieru. Wspomnij czasem o wspólnie przebytej
podróży. Jeśli kochasz, pisz do tego, który o to
prosi". Jest też realistą: "Jeśli kochasz, pisz do
tego, który o to prosi, jeśli się gniewasz, pisz
nawet w gniewie. Wielką to przyniesie ulgę mojej
tęsknocie, jeśli otrzymam list nawet od
zagniewanego przyjaciela". To niezwykłe słowa.
W innym miejscu napisze z kolei: "Jest taka
wymówka w braku korespondencji, kiedy ludzie
mówią: nie miałem czego napisać" . On
rzeczywiście rozumie o co chodzi, że sam fakt
otrzymania listu, kontaktu z przyjacielem jest
najważniejszy. Wreszcie znowu realista, który
napisze: "Nie napisałeś, nie napisałeś, a tak
naprawdę litery pisane znaną ręką przywodzą mi
na pamięć Wasze najdroższe oblicza. Zatem,
kiedy widzę litery, kiedy dostaję Twój list, to tak
jakbym widział Twoją twarz. Ale nie napisałeś,
dlatego proszę, żebyś mi odpisał". Pisze dalej:
"Wszak na napisanie długiego listu jedna noc
wystarczy. Czy może byliście czymś zajęci? Nie
ma nic większego nad miłość a na pisanie
jednego listu wystarczy jedna noc". Kiedy on
mówi o tej jednej nocy, mówi o sobie, to jest
zupełnie niezwykła perspektywa miłości -
przyznam, że ja nie potrafię siedzieć całej nocy
nad listem.
Hieronim pisze też, co jest treścią listu: "Pisz mi o
sprawach rodzinnych, pisz o życiu codziennym,
by nieobecni stawali się dla siebie niejako
obecnymi, donosząc sobie wzajemnie albo czego
chcą, albo co zaszło, przy czym niekiedy taka
wspólna rozmowa zaprawiona bywa również solą
nauki". Tematem takiej rozmowy między
przyjaciółmi może być także Pismo Święte i
pytania go dotyczące. Już słyszeliśmy, że papież
Damazy napisał do Hieronima: "zgodziłeś się, że
w kradzionych nocy chwilach możesz odpowiadać
na moje pytania. A zatem ja będę pytał, ty
będziesz odpowiadał". W pewnym momencie
Hieronim odpowiadając Damazemu powie:
"pytania twej Świątobliwości miały formę
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
15 z 19
2011-01-27 16:37
"pytania twej Świątobliwości miały formę
dysputy. A pytać w ten sposób znaczy torować
drogę odpowiedzi, bowiem mądrze pytającemu
mądrość przypisana będzie". To jest właśnie
definicja czytania Pisma Świętego: zadawanie i
notowanie pytań oraz szukanie odpowiedzi.
Bardzo zbliżoną definicję egzegezy, która zapadła
we mnie głęboko, usłyszałem od mojego
współbrata, który studiował Pismo Święte w
Rzymie w Instytucie Biblijnym. Kiedy ktoś studiuje
Pismo, zwłaszcza tak jak oni, bardzo dużo czasu
poświęcając na hebrajski i na grekę, i przychodzi
z podkrążonymi oczyma, bo codziennie musi
zdawać kolokwia, to człowiek o nim myśli z
wielkim podziwem i z zapartym oddechem: ten
dopiero studiuje i rzeczywiście musi być mądry.
Otóż kiedyś brat ten powiedział: "Jeden z naszych
profesorów powiedział, że egzegeza to znaczy
uważne czytanie, nic więcej. A zatem chodzi o to,
że powoli czytam, zadaję pytania, próbuję
rozumieć. I również egzegeza oznacza sztukę
zadawania pytań" .
Zadawanie pytań jest jedną z najważniejszych
rzeczywistości również w rozmowie. Bardzo
często jak się włączy radio, można się
zorientować, który z dziennikarzy jest dobry, bo
jest przygotowany, bo zadaje dobre pytania,
takie, które pozwalają rozmówcy opowiedzieć o
swojej rzeczywistości, o swoim postrzeganiu
świata. Nieprzygotowani dziennikarze potrafią na
przykład pytać Adama Małysza: Jak się panu
leciało? Jak mi się leciało? No, dobrze mi się
leciało. Całe szczęście, że Małysz sam jest lepszy
od tych wszystkich dziennikarzy i powie, że na
przykład skocznia w Lahti to jest taka franca.
Przynajmniej wydaje się nam interesujący.
Umiejętność stawiania istotnych pytań jest tak
samo ważna w odniesieniu do Pisma Świętego i
przyjaźni. Jeśli ktoś prowadził kiedykolwiek jakieś
spotkania
grupowe,
na
przykład
w
duszpasterstwie czy w ramach seminarium na
studiach, wie, jak ważną i istotną rzeczą jest
wymyślenie takich pytań, które pozwolą ludziom
rozmawiać, które pozwolą włączyć się w
rozmowę. Dlatego w bardzo wielu listach, na
które odpowiada św. Hieronim, znajdujemy
pytania.
Jakie to są pytania? Co może budzić nasze
wątpliwości podczas lektury Pisma Świętego? Oto
parę przykładów. Dlaczego Jan Chrzciciel posyła
uczniów swoich do Pana aby go zapytali: "Tyś
jest, który ma przyjść, czy też innego czekamy",
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
16 z 19
2011-01-27 16:37
jest, który ma przyjść, czy też innego czekamy",
skoro już przedtem powiedział o nim sam: "Oto
Baranek Boży, ten, który gładzi grzechy świata"?
Jak to rozumieć? Inny przykład. Co znaczą słowa,
które czytamy u Mateusza: " Nie zgasi knotka o
nikłym płomieniu i nie złamie trzciny, która jest
nadłamana "? Inne jeszcze pytanie: kto jest
włodarzem niesprawiedliwym i dlaczego pan go
pochwalił? Przecież włodarz kazał zmienić na
niższe dłużne zapisy ciążące na dłużnikach jego
czy też jego pana, a potem pan go pochwalił.
Takie pytania przysyłano właśnie Hieronimowi, a
on starał się na nie udzielać odpowiedzi. Ta
nieustanna rozmowa na temat Pisma Świętego,
tocząca się w jego korespondencji, jest czymś
naprawdę niesamowitym.
Ze spotkania ze świętym Hieronimem płynie też
praktyczny wniosek dotyczący pracy nad naszą
wiarą, naszych rozmów w rodzinach, z
przyjaciółmi, z osobą, z którą chodzimy, z
rodzeństwem. Proszę zobaczyć, że często nam
brakuje pomysłów, o czym rozmawiać. Kończą się
tematy. Poza tym mężczyzn interesują inne
tematy niż kobiety - oni wolą mówić o sporcie,
one o dzieciach. Może by właśnie zacząć
rozmawiać o Piśmie Świętym, w prosty sposób,
poprzez zadawanie pytań. Idziemy wspólnie do
kościoła, słuchamy słowa Bożego, słuchamy
kazania - może by spróbować zanotować swoje
własne pytania, które się wtedy pojawiają.
Przecież często tak jest, że czegoś nie
rozumiemy, nie zgadzamy się z księdzem, albo
nie do końca wiemy jak należałoby rozumieć to,
co zostało powiedziane. Chociażby tak jak z tym
tekstem Antonio de Cembrio i horoskopami.
Postawienie pytania jest szansą na pójście do
przodu. Namawiałbym, żeby sobie kupić gruby
brulion, nosić go ze sobą nieustannie i zapisywać
pojawiające się pytania, a potem zadawać je w
rozmowach. Na przykład przychodzimy po pracy
do domu, otwieramy brulion i mówimy mężowi
albo żonie: mam takie pytanie. Jeśli obydwoje nie
znamy odpowiedzi, możemy zgłosić się do
proboszcza, który ma wtedy okazję do poznania
swoich parafian. Notujemy uzyskane odpowiedzi,
a jeśli ich nie będzie, jeśli nawet proboszcz nie
może sobie poradzić, co robimy? Piszemy do ojca
Jacka Salija - w ten sposób rubryka "Szukającym
drogi" w znanym czasopiśmie dominikańskim W
drodze ma nowe pytania i nową inspirację, a
ojciec Jacek Salij zajęcie.
Czasami rozmawiamy też w pracy z naszymi
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
17 z 19
2011-01-27 16:37
Czasami rozmawiamy też w pracy z naszymi
znajomymi, zadają nam oni pytania niekiedy
agresywne, atakują Kościół, nie zawsze tylko i
wyłącznie dotyczą Pisma Świętego. Może warto te
pytania zanotować? Nawet jeżeli nie potrafimy na
nie od razu odpowiedzieć. Właśnie Szkoła Wiary
jest okazją, żeby wspólnie poszukać odpowiedzi,
niekoniecznie na forum. Możemy rozmawiać ze
znajomymi, z którymi tu przychodzimy, możemy
też zagadnąć kogoś obcego w przerwie na kawę,
wyciągnąć brulion i powiedzieć: wie pan co, moi
znajomi w pracy zadali takie pytanie, ja nie znam
odpowiedzi, a co pan by odpowiedział na ten
temat...
Dodam jeszcze, że dla mnie ważne jest danie
sobie prawa do zadawania pytań. Każdy człowiek
ma takiego wewnętrznego cenzora, który, zanim
jeszcze sformułujemy pytanie, od razu określa to
pytanie jako głupie, inni przecież na pewno będą
znać odpowiedź, a ja wyjdę na takiego, który nic
nie wie i nic nie rozumie, będzie wstyd. Pamiętam
taką opowieść mojego przyjaciela (obecnie
mojego współbrata a zarazem przeora jednego z
klasztorów w prowincji dominikanów w Polsce), z
którym należeliśmy do duszpasterstwa ojca Jana
Góry w Poznaniu. Przyznał się po latach, że na
spotkaniach duszpasterstwa zawsze milczał, bo
chciał wymyślić coś takiego, aby wszyscy
pospadali z krzeseł. Tak bardzo tego szukał, tak
bardzo się nad tym zastanawiał, aż w końcu nic
nie znajdował i nie odzywał się wcale. Trudno jest
znaleźć właśnie coś takiego, aby inni pospadali z
krzeseł. Trzeba się pogodzić z tym, że raczej
przeznaczona jest nam rola Rzeckich, mistrzów
drugiej ligi czy też ławka rezerwowych, niewielkie
szanse, żeby ktoś z tutaj zgromadzonych został
noblistą. Może naszą drogą jest właśnie takim
człowiekiem, który gdzieś tam w cieniu sprawia,
że inni wzrastają. Nie można jednak bać się
pytań, bać rozmowy, one prowadzą do wzrostu
naszej wiary. Powiedziałem, że egzegeza to jest
uważna lektura, która polega na zadawaniu pytań
sobie, próbowaniu poukładania wszystkiego,
zadawaniu pytań innym. Te ostatnie dają też
szansę na rozpoczęcie rozmowy, bo wspólnie
zaczynamy poszukiwać.
Proponuję prowadzić takie rozmowy - zwłaszcza
teraz, w czasie Wielkiego Postu - w naszych
rodzinach, z mężem, żoną, dziećmi. Wyobrażam
sobie na przykład, że rodzice wracają do domu z
brulionem pełnym pytań i zaczynają zadawać je
swoim dzieciom. Dzieci choć raz zostałyby
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
18 z 19
2011-01-27 16:37
swoim dzieciom. Dzieci choć raz zostałyby
zaskoczone przez rodziców, a nie odwrotnie. Jak
rozumiesz ten fragment, ja nie wiem o co w nim
chodzi, porozmawiajmy o tym. Może nie od razu
uda się nawiązać taką rozmowę. Można ją na
początek znacznie uprościć, tak jak
proponowałem kiedyś na mszy o 16:00, aby
usiąść razem i zamiast włączania telewizora
zaczynamy rozmawiać o naszych ulubionych
fragmentach Ewangelii, o tym, co nam się
najbardziej podoba. Możemy też czytać fragmenty
Pisma przed snem, na przykład w ramach
wspólnej modlitwy małżeństwa. Z tego, co wiem,
zwłaszcza mężczyznom sprawia ona trudność, bo
kojarzy się z czymś miękkim, z odsłonieniem
siebie, już nie wspominając o różańcu, który
przywodzi na myśl pobożną Monikę. Czytanie
Pisma Świętego i rozmowa na jego temat mogłaby
przyjść im o wiele łatwiej.
Te propozycje mogą wydawać się karkołomne lub
brzmieć nieprawdopodobnie, ale czasami -
szczególnie w Wielkim Poście - powinno się
próbować szalonych rzeczy. Zobaczcie,
szaleństwem nazywam wspólną lekturę Pisma
Świętego, ale myślmy realistycznie, tak jak święty
Hieronim, który mówił: "nie masz co napisać, pisz
mi, że nie masz co napisać. Gniewasz się, pisz
mi, że się gniewasz". Przynajmniej toczy się
rozmowa. Musimy szukać pomysłów na jej
trwanie, na jej formę, aby rzeczywiście była ona
poszukiwaniem, bo mówi Hieronim w innym
miejscu: "Nie ma nic ciekawszego w rozmawianiu
dwojga ludzi czy dwóch przyjaciół aniżeli
rozmawianie o Piśmie Świętym". To jest
najważniejsza rzeczywistość, przypomnę też
jeszcze raz, że Hieronim stwierdził, że znajomość
Pisma św. jest znajomością Chrystusa. Pomocą w
poznawaniu Pisma Świętego może być właśnie
prowadzenie wspomnianego przeze mnie
brulionu, notowanie pytań i ich zadawanie. Taka
rozmowa może trwać wszędzie, również w pracy:
przyszedłem do pracy w poniedziałek, wyciągam
brulion i pierwsze, co robię na porannej kawie z
kanapką: zadaję pytanie. Wszyscy spadają z
krzeseł.
Może to jest jakiś właśnie pomysł?..
SZkoła Wiary .. Freta 10: Wojciech Prus OP, wykład z marca 2003
http://www.szkolawiary.dominikanie.pl/archiwum02_03/0303_2.htm
19 z 19
2011-01-27 16:37