Brown Steve Jak mowic aby ludzie sluchali

background image

Steve Brown

"Jak mówić aby ludzie słuchali"

Wprowadzenie

Henry Clay cieszył się wielkim uznaniem jako mówca. Tak już jest w życiu, że

gdy odnosisz sukcesy w jakiejś dziedzinie, ludzie, którym się nie udało,

zazdroszczą ci. Niektórzy ze starszych członków izby zazdrościli Clay'owi

jego zdolności porywania tłumów. Pewnego razu jeden z nich wypowiedział

w jego obecności obraźliwą uwagę: "Henry, twój problem polega na tym, że

w swoich przemówieniach starasz się wywrzeć natychmiastowy wpływ na

słuchaczy. Ja przemawiam dla potomnych". "Faktycznie", odpowiedział Clay.

"Słuchając ciebie odnoszę wrażenie, że chcesz mówić nieprzerwanie aż

przybędą twoi słuchacze". Clay dał do zrozumienia, że jego krytycy

wygłaszali mowy, których nikt nie chciał słuchać. Ich audytorium nie

stanowiła grupa realnych ludzi. Książka, którą czytasz, w praktyczny sposób

traktuje o zwyczajnych ludziach porozumiewających się z innymi

zwyczajnymi ludźmi. Nie jest to książka dla naukowców czy zawodowych

mówców. Napisałem ją, aby pomóc ci dotrzeć do prawdziwych słuchaczy -

takich, jakich spotykamy w codziennym życiu. Czy zdarzyło ci się wygłupić w

czasie publicznego wystąpienia? Czy zastanawiałeś się kiedyś, co

powinieneś powiedzieć w rozmowie z przyjacielem czy znajomym? Czy

obserwowałeś, jak mówcy ciągną za sobą tłumy, i zazdrościłeś im tego? Czy

zastanawiałeś się, dlaczego twoje słowa nie mają wpływu na ludzi, którzy ich

słuchają? Czy czułeś się ignorowany w rozmowie, na przyjęciu towarzyskim

czy stojąc z tyłu podium? Czy pragnąłeś poprawić swoje umiejętności

przemawiania i prowadzenia rozmowy? Czy składając sprawozdanie

odkryłeś, że nikt nie zrozumiał tego, co chciałeś przekazać, i że w ogóle

nikomu na tym nie zależało? Czy kiedykolwiek pragnąłeś powiedzieć swoim

podwładnym rzeczy, które mogłyby ich zmotywować do bardziej efektywnej

background image

pracy? Czy pragnąłeś powiedzieć szefowi coś, co skłoniłoby go do dania ci

podwyżki? Jeśli kiedykolwiek miałeś takie pragnienia, to książka, którą

czytasz jest dla ciebie. Książka ta traktuje o mówieniu. Sam jestem gadułą i

to takim gadułą, który odniósł w tej dziedzinie pewne sukcesy. Książka, którą

trzymasz w rękach, nie została napisana naukowym żargonem, nie ma w niej

również niepraktycznych teorii. Podzielę się z tobą informacjami, które

sprawdziłem we własnym życiu doświadczając też wielu porażek.

Najlepszym sposobem nauczenia się czegoś jest zrobienie tego źle, ja zaś

popełniłem wiele błędów. Chcę dać ci okazję do uczenia się z moich

niepowodzeń i sukcesów. Na co dzień wykładam sztukę komunikowania w

Seminarium Reformowanym - staram się nauczyć młodych duchownych, jak

przenieść ogień ich przesłania do pierwszych rzędów kościelnych ławek.

Dużą część życia spędziłem przemawiając na różnych konwencjach, w

kościołach, na uczelniach i w seminariach. Obecnie prowadzę codzienny

piętnastominutowy program radiowy słyszalny w ponad trzystu stacjach

radiowych rozsianych po całych Stanach. Pracowałem również w

rozgłośniach komercyjnych, gdzie sprzedawałem wszystko począwszy od

cadillacków po papierosy, i w rozgłośniach chrześcijańskich, gdzie niosłem

ludziom o wiele lepsze przesłanie. Jako gospodarz programu "Christian

talkshow" (Chrześcijański talkshaw) przeprowadziłem wiele dyskusji

poświęconych ludzkim problemom i pomagałem znaleźć odpowiedzi dające

poczucie pewności. Powiem wprost: mówienie to moja praca. Oczywiście

moja praca obejmuje o wiele więcej - jeśli ograniczymy się jednak do

minimum, to mówienie jest tym, co robię, aby żyć. Mówienie przypomina

pociąg, który dostarcza towary na rynek. Określony produkt może być

najlepszym towarem, jaki przemysł w danej chwili oferuje, jeśli jednak

zabraknie środka transportu, który dostarczy go klientom, to pozostanie on

na półkach. Jestem chrześcijaninem i leży mi na sercu, aby chrześcijanie

potrafili lepiej komunikować się z innymi ludźmi. Nie obawiam się tego, że

background image

chrześcijańskie przesłanie ucierpi z powodu swojej prawdziwości. Ono

naprawdę jest prawdziwe! Obawiam się, że może ucierpieć od mówców,

którzy nie wiedzą jak przemawiać. Częścią mojego powołania jest

pomaganie mojej chrześcijańskiej rodzinie w lepszym porozumiewaniu się.

Umiejętności w dziedzinie komunikowania się nie mają charakteru moralnego

(są "skuteczne" lub "nieskuteczne", nie zaś "dobre" lub "złe"). Dlatego

książka ta może ci pomóc nawet jeśli nie jesteś osobą wierzącą. Po prostu

nie mów nikomu, skąd uzyskałeś te informacje. Głównym problemem z

mówieniem jest to, że wszyscy to robią, lecz bardzo niewielu rozumie, co się

właściwie dzieje i jak to co mówią wpływa na innych ludzi. Każdego dnia

słyszysz tysiące, dziesiątki tysięcy słów wypowiadanych przez wielu ludzi.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie zapamiętasz tego, co większość z

nich miała do powiedzenia. Każdego dnia ty sam wypowiadasz tysiące słów,

lecz zaledwie garstka osób rozumie czy pamięta, co wyrażały twoje słowa.

Piszę tę książkę, aby poprawić jedną ze stron tego równania: twoją stronę.

Pragnę, abyś lepiej mówił - aby twoje słowa przynosiły owoc w twoim

kościele, w twojej rodzinie, w twoim miejscu pracy i w twoich kontaktach z

przyjaciółmi. Być może spotkamy się pewnego dnia. Może będę słuchał

twojego przemówienia czy kazania. Być może nawiążemy rozmowę. Będę z

tobą boleśnie szczery: pragnę nauczyć cię lepszego przemawiania, abym nie

zanudził się na śmierć, gdy się spotkamy. Rozdział 1.& Potęga mowy "Bo na

podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich

będziesz potępiony." - Mt 12, 37 Czy zastanawiałeś się kiedyś, co by było,

gdybyś stracił mowę? Nie mógłbyś porozumieć się szybko i łatwo z innymi,

aby powiedzieć o swoich potrzebach, uczuciach czy pragnieniach. Nie

mógłbyś skorygować fałszywego wrażenia czy podzielić się swoimi

poglądami. Nie mógłbyś zachęcać, karcić, inspirować. Nie mógłbyś wyrażać

gniewu, okazywać miłości ani radości. Gdybyś nie mógł mówić, musiałbyś

pozostać w skorupie własnego prywatnego świata i byłoby to zaiste samotne

background image

miejsce. Gdy przemawiałem na konferencji w Detroit, po raz pierwszy w życiu

zachorowałem na ostre zapalenie krtani - chorobę gardła powodującą utratę

głosu. Jedynym dźwiękiem, jaki mogłem z siebie wydobyć, był szept

słyszalny tylko wtedy, gdy system nagłaśniający był nastawiony na

maksymalną moc. Mogłem wygłaszać moje wykłady szeptem pod

warunkiem, że powstrzymam się od rozmów w przerwach między

publicznymi wystąpieniami. Frustrujące doświadczenie? Nawet nie masz

pojęcia jak bardzo. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo jestem uzależniony od

mówienia. Nie mogłem robić tego, co przyjmowałem za coś oczywistego, jak

powiedzenie "dzień dobry" czy zamówienie dania w restauracji. Nie mogłem

prowadzić konwersacji w czasie obiadu, nie mogłem odpowiadać na pytania,

a wieczorem zadzwonić do domu i porozmawiać z żoną. Zauważyłem, że

popadam w depresję i złość. Jednak najbardziej frustrowało mnie to, że nie

mogłem nikomu powiedzieć, jak bardzo jestem zdenerwowany i zły. Nie

zdajemy sobie sprawy z ważności czegoś dopóki tego nie stracimy. Podczas

tamtej konferencji odkryłem, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od słów. Język

jest jednym z najważniejszych darów, jakie otrzymała ludzkość. Początek

całych cywilizacji można wyprowadzić od punktu, w którym ich język stał się

wystarczająco rozwinięty. Uczenie się języka danego narodu czy kraju jest

głównym czynnikiem, od którego zależy odniesienie sukcesu w jego

obszarze kulturowym. Cały problem polega na tym, że wielu ludzi przyjęło

Boży dar i zmarnowało go. Miałem przyjaciela, który mawiał, że w sferze

wolności słowa nie ma wielkiej różnicy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a

ZSRR (wtedy istniał jeszcze ZSRR): "W Związku Sowieckim ludzie są

pozbawieni wolności słowa i nic nie mówią. W Ameryce mamy wolność

słowa, lecz ludzie i tak nic nie mówią. Co za różnica?". Miał na myśli to, że

wolność słowa nie ma znaczenia, jeśli nie masz nic do powiedzenia. Wielu

ludzi przeżywa frustracje, ponieważ nie nauczyli się, jak właściwie

wykorzystywać dar mowy. Nie mają nic do powiedzenia lub mówią tak

background image

marnie, że nikt się nie interesuje myślami, które wypowiadają. To wielka

szkoda. Być może powiesz: "Steve, daj spokój. Wiem, że żyjesz z mówienia i

dlatego uważasz, że jest ono ważne. Czy nie przywiązujesz jednak

przesadnej wagi do komunikowania się? Jest tyle innych ważniejszych

rzeczy. Frustracje, które przeżywam, i bałagan w moim życiu wiążą się z

wieloma rzeczami, lecz nie z mową". Pomówmy o tym. Słowa mają moc.

Kiedy Bóg przemawia, to sam akt wypowiadania słów realizuje zamierzony

przez Niego cel. "(...) Słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do mnie

bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem i nie spełni

pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 55, 11). W Biblii słów używa się zwykle

dla osiągnięcia określonego celu, dlatego mamy "błogosławieństwa" i

"przekleństwa" - słowa mające moc obdarzania pomyślnością lub niszczenia.

Chrystus powiedział, że zostaniemy potępieni lub usprawiedliwieni na

podstawie naszych słów. Nie jest przypadkiem, że w 1. rozdziale Ewangelii

Jana cud wcielenia został opisany jako "Słowo, które stało się ciałem". Gdy

Bóg pragnął ukarać Zachariasza za jego niewiarę, odebrał mu zdolność

mowy. * * * "Nie wystarczy wiedzieć, co powiedzieć, trzeba jeszcze wiedzieć,

jak." - Arystoteles, Retoryka. * * * Słowa mogą błogosławić Uczę moich

studentów, że bardzo ważne jest, aby okazywali afirmację ludziom, którym

służą. Zbyt wielu duchownych ma poczucie, że zostali posłani do kościoła,

aby głosić gniew Boży, by napominać wierzących i naprawiać wszystkie

problemy. Prawda zaś jest taka, że Bóg zwykle powołuje duchownych do

pracy w kościele, aby kochali ludzi i wzywali ich do takiego samego

postępowania. Istnieje ścisły związek i analogia pomiędzy tym, czego

nauczam w seminarium, a innymi dziedzinami życia. Na przykład, kilka lat

temu przyjaciel poprosił, abym pomógł mu rozwiązać problemy w jego firmie.

Zapytałem, czy kiedykolwiek powiedział swoim pracownikom, że ich ceni i

uważa za wartościowych. Odparł, że płaci im i uważa, że to wystarczy.

"Steve", powiedział. "Afirmuję ich za każdym razem gdy wręczam im czek".

background image

Przyjaciel sądził, że źródłem problemu było lenistwo jego pracowników.

Jednak nie to było przyczyną problemów - każdy głupiec mógł to zobaczyć

na własne oczy. Kiedy przekazałem mu kilka zasad, których mam zamiar

nauczyć cię w tej książce, nastąpiła zdumiewająca zmiana. Później

powiedział mi: "Któż by uwierzył, że coś tak małego może spowodować tak

wielką zmianę?". Kiedy myślę o ludziach, którzy wywarli na mnie wpływ

wspominam tych, którzy wykorzystywali słowa, aby mnie zachęcać,

motywować i afirmować. Przypominam sobie pięciu emerytowanych

pastorów z maleńkiego kościółka w Cape Cod, którzy mogli zniszczyć

swojego młodszego kolegę. Zamiast tego jednomyślnie postanowili, że będą

mnie dopingowali. Zawsze gdy byłem zniechęcony i chciałem zrezygnować,

ci Boży ludzie zachęcali mnie słowami pocieszenia i miłości. Często

zastanawiam się nad tym, co by się stało z moją służbą i z moim życiem,

gdyby ci mężczyźni nie postanowili "podbudowywać" mnie swoimi słowami.

Mój przyjaciel R. C. Sproul, jeden z najbardziej płodnych i głębokich pisarzy

chrześcijańskich w Ameryce, usłyszał kiedyś od swojej nauczycielki

następujące słowa: "R. C., nie wierz nikomu, kto ci powie, że nie powinieneś

pisać". Jej słowa stały się motywacją do pisania książek. Sam czytam trzy,

cztery książki tygodniowo i nie wyobrażam sobie życia bez tego. Uwielbiam

książki, ponieważ - gdy byłem w ósmej klasie - nauczyciel zachęcił mnie do

czytania i pokazał jak się to robi. Kiedy Sir Walter Scott był chłopcem, nie

uważano go za zbyt inteligentnego. Z tego powodu koledzy ignorowali go. W

wieku dwunastu lat poszedł na spotkanie, gdzie było kilka postaci świata

literackiego. Robert Burns, sławny Szkocki poeta, podziwiał malowidło pod

którym umieszczono wiersz. Zapytał o jego autora, lecz nikt nie wiedział kto

napisał te strofy. Wtedy Scott bardzo onieśmielony podał nazwisko autora i

zacytował resztę wiersza. Burns położył dłoń na głowie chłopca i powiedział:

"Synu, pewnego dnia będziesz w Szkocji wielkim człowiekiem". Minęło wiele

lat, a Scott nadal pamiętał zachęcające słowa Burnsa i uważał je za punkt

background image

zwrotny swojego życia. Słowa te obudziły w nim dążenie do wielkości. Żony i

mężowie zwykle nie zdają sobie sprawy z tego, jaki wpływ mogą mieć na

sukces czy porażkę współmałżonka w pracy zawodowej i relacjach

międzyludzkich. Moja żona Anna zawsze była dla mnie błogosławieństwem.

Kocham ją z kilku powodów. Anna jest piękna i wesoła. Jest cudowną matką.

Wspaniale gotuje. Ma nieprzeciętne zdolności do prowadzenia interesów i

zarządzania. Jednak najważniejszym darem, jaki dała mi w ciągu tych

wszystkich lat naszego małżeństwa, jest to, że wierzyła we mnie i mówiła mi

o tym. Zbierała fragmenty kazania, które okazało się "niewypałem", czy

przedsięwzięcia, którego nie udało się zrealizować, i wypowiadała słowa

zachęty i afirmacji. Pomagały mi one stawać na nogi za każdym razem, gdy

zostałem powalony. Słowa mogą niszczyć * * * Pytanie: "Czy skończył już

swoją przemowę?". Odpowiedź: "Skończył przemawiać dawno temu - on po

prostu nie może przestać mówić!". * * * Wielu z nas zna na pamięć króciutki

tekst: "Kije i kamienie mogą połamać moje kości, lecz słowa nie zranią mnie

nigdy". Podejrzewam, że matka nauczyła mnie tej rymowanki, kiedy ktoś

zranił mnie okrutnymi słowami. Pragnęła, abym wiedział, że mogę wytrzymać

słowne zniewagi bezmyślnych ludzi. Jednak moja matka myliła się. Słowa

mogą ranić o wiele bardziej niż kije i kamienie. Wiele cierpienia i smutku,

jakiego doświadczamy spowodowane jest słowami. Słowa wypowiadane jako

przekleństwa mogą nas zniszczyć. Jeśli mi nie wierzysz, pomyśl o tych

sytuacjach, gdy czyjeś słowa poniżyły cię ("Gdyby mózg był substancją

wybuchową, nie miałbyś go dość, aby rozsadzić łupinkę orzecha!"), gdy

złośliwe słowa zraniły cię tak okrutnie, że chciałeś umrzeć ("Ty idioto! Nie

mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!"), gdy słowa krytyki pozbawiły cię możliwości

sukcesu ("Czy nigdy nie potrafisz zrobić niczego jak należy? Zobacz jak to

spaprałeś!") czy gdy czyjeś słowa komunikowały ci, że nie jesteś ważny

("Masz tutaj dziesiątaka i znajdź kogoś, kogo to interesuje!"). Bill Glass

podczas spotkań, jakie organizuje w więzieniu, często zadaje słuchającym

background image

pytanie: "Komu z was ojciec lub matka mówili: Synu, kiedyś skończysz w

więzieniu?". Bill opowiada, że zawsze prawie wszyscy więźniowie podnosili

ręce potwierdzając proroczą moc słów rodziców. Nasze dzieci zwykle zostają

tym, kim mówimy, że się staną. Jeśli mówimy im, że są głupie,

prawdopodobnie będą się głupio zachowywały. Jeżeli mówimy im, że do

niczego się nie nadają, będą nieprzydatne. Jeśli zwracamy się do nich jak do

przestępców, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa staną się

kryminalistami. Chociaż świadomość niszczącego działania fizycznego i

seksualnego wykorzystywania dzieci jest bardzo rozpowszechniona w

naszym społeczeństwie, słowne znęcanie się nad dziećmi może mieć równie

szkodliwe skutki. Jedną z kluczowych zasad zarządzania firmą jest to, że

słowa zachęty lub zniechęcenia mogą w decydujący sposób wpływać na

efekty działalności. Słowa przywódców mają wielką siłę niszczenia,

zniechęcania i osłabiania ich naśladowców. Ilu niedoszłych Einsteinów

nauczyciele zniszczyli bezmyślnymi słowami? Pomyśl o małżeństwach, które

rozpadły się, o zerwanych przyjaźniach i podziałach wewnątrz kościołów z

powodu beztrosko rzucanych słów. Słowa determinują to jak postrzegamy

siebie Słowa nie tylko błogosławią i przeklinają. Słowa, jakich używasz w

rozmowie, wskazują na to, co o sobie myślisz. Po pięciu minutach rozmowy z

każdym człowiekiem jestem w stanie powiedzieć ci, co ta osoba myśli na

własny temat - czy traktuje siebie jak mistrza czy głupka. Po poważnej

życiowej porażce John Wesley doszedł do wniosku, że wiara jest kluczem do

pozyskania świata dla Boga. Nie wiedział jednak, w jaki sposób

spowodować, by wiara stała się rzeczywistością w jego życiu. Poszedł więc

do jednego ze swoich doradców i zapytał: "Jak mam głosić wiarę, skoro sam

jej nie mam?". Jego nauczyciel uczynił interesującą uwagę: "Panie Wesley,

niech pan głosi wiarę, dopóki sam jej nie uzyska, a wtedy - gdy pan uwierzy -

będzie pan mógł nadal ją głosić". Inaczej mówiąc: "Naucz się patrzeć na

siebie jak na człowieka wiary, wyartykułuj tę rzeczywistość w swoim życiu, a

background image

wtedy staniesz się mężem wiary". Słowa naprawdę determinują to, jak

widzimy siebie i kim się staniemy. Pragnę pokazać ci, jak zacząć myśleć o

sobie lepiej i powiedzieć o tym innym. Będziesz zaskoczony, jak słowa mogą

zmienić twoje życie. Są ludzie, którzy rozmawiają i przemawiają w taki

sposób, że odnosi się wrażenie, iż wiecznie narzekają i użalają się nad sobą.

Poprzez swój sposób mówienia sygnalizują, jakie mają o sobie wyobrażenie.

Słowa determinują to, jak ludzie na nas reagują Jeżeli stale narzekasz i

użalasz się nad sobą, możesz być pewny, że ludzie będą traktowali cię

stosownie do twoich słów. Jeśli przemawiasz z autorytetem, ludzie będą się

do ciebie odnosili jak do osoby, która ma władzę. Jeśli wypowiadasz słowa

miłości ludzie odpowiedzą miłością. Jeśli twoje słowa wyrażają silny gniew,

nie bądź zaskoczony, gdy będą cię unikali (za wyjątkiem sytuacji, gdy będą

chcieli z tobą walczyć lub wciągnąć do wojen, jakie prowadzą z innymi).

Ludzie religijni są czasami bardzo pompatyczni. Nie tak dawno temu

zostałem ostro skrytykowany w czasopiśmie kościelnym za jedną z moich

wypowiedzi. Otrzymałem listy od ludzi z całego kraju, którzy starali się

poprawić moje "fałszywe poglądy teologiczne". Najbardziej interesującą

reakcją w całym tym epizodzie było zachowanie dogmatycznego i religijnego

młodego mężczyzny, który podszedł do mnie po wykładzie, jaki wygłosiłem

na pewnej konferencji. Powiedział mi: "Doktorze Brown, to, co pan

powiedział, zasmuciło moje serce". (Miej się na baczności gdy chrześcijanie

mówią, że "zasmuciłeś ich serce". Generalnie rzecz biorąc oznacza to, że

wycelowali w ciebie swoje rakiety i są gotowi pociągnąć za spust). Odparłem

na to: "Synu, to jest mała konferencja zorganizowana w niepozornym

miejscu, ja sam też jestem maluczki. Nic tutaj nie jest na tyle duże, aby

zasmucić twoje serce". Był zszokowany moimi słowami, a następnie wyraził

swoje zatroskanie o mnie: "Czy nie chcesz usłyszeć co ma do powiedzenia

twój brat w Chrystusie?" "Nie, synku", odpowiedziałem. "Naprawdę nie chcę,

chyba, że pragniesz to z siebie wyrzucić. Jak na jeden dzień mam już dość

background image

duchowych nonsensów. Jeśli chcesz powiedzieć mi co naprawdę myślisz,

bez tych wszystkich subtelnych pułapek posłucham". "Uważam, że jest pan

arogancki i nieuprzejmy!", prawie wykrzyczał. I wtedy poczuł wstyd i

zakłopotanie. Była to prawdopodobnie pierwsza bezpośrednia i szczera

wypowiedź od dłuższego czasu. "Myślę, że się z tobą zgadzam", odparłem.

"Lecz dzisiaj jestem lepszy niż byłem. Mam nadzieję, że Bóg jeszcze ze mną

nie skończył". Następnie zaczęliśmy rozmawiać i okazało się, że była to

bardzo przyjemna i pomocna wymiana myśli. * * * "Gdyby ludzkie umysły

otworzyły się przed nami, dostrzeglibyśmy niewielką różnicę między myślami

mędrca i głupca. Różnica polega na tym, że pierwszy wie, jak dobierać myśli

i wplatać je w rozmowę... drugi zaś pozwala im wszystkim bez różnicy

wylatywać pod postacią słów." - Joseph Addison * * * Jednak jego pierwsze

słowa wytyczyły parametry rozmowy właściwe dla relacji adwersarzy. Wcale

nie miał takiego zamiaru. Po prostu nie zdawał sobie sprawy, że słowa

zwykle determinują to, w jaki sposób ludzie reagują na innych. Kiedy

pracowałem w radiowej stacji komercyjnej i byłem członkiem zespołu

wiadomości w rozgłośni w Bostonie nauczyłem się, że jeśli ktoś nie potrafi

właściwie wymawiać słów powinien mówić okazując pewność siebie, a ludzie

będą myśleli, że to oni są w błędzie. Jeśli we wszystkich rozmowach

przyjmujesz "postawę pokornego Harry'ego", ludzie uznają, że masz powody

do pokory (jak to pewien psychiatra powiedział do pacjenta: "Masz kompleks

niższości ponieważ jesteś istotą niższą"). Jeśli zaś okazujesz pewność siebie

(podczas prezentacji handlowej, przedstawiania ewangelii, kazania czy

mowy), natchniesz z pewnością swoich słuchaczy. Jeżeli z góry

przepraszasz za to, co masz do powiedzenia ("Nie potrafię dobrze

opowiadać..." czy "Nie jestem mówcą...") ludzie uznają, że rzeczywiście

masz za co przepraszać. Słowa jakich używasz decydują o twoim sukcesie

bądź porażce w osiągnięciu celu, jaki postawiłeś sobie wypowiadając je.

Kiedyś byłem pastorem w kościele, w którym istniała konieczność

background image

zbudowania kilku dodatkowych budynków. Poinformowano nas, że nowe

budynki nie będą kosztowały więcej niż półtora miliona dolarów. Później

okazało się, że najniższy z pięciu rachunków od wykonawców opiewał na

ponad trzy miliony. Gdy wyjaśniłem projekt budowy członkom komitetu,

uznali go za nic nie wart. Zrezygnowali z całego przedsięwzięcia, a nad

przywódcami zawisła złowroga chmura potępienia. Wtedy zadzwoniłem do

przyjaciela, który przeżył trzy budowy, i poprosiłem, aby opowiedział mi o

swoich problemach. (Jest coś dziwnego w każdym duchownym, który

poprowadził więcej niż jedną budowę - pierwsza budowa jest rezultatem

braku doświadczenia, zaś wszystkie następne odzwierciedlają spaczoną

osobowość). Przyjaciel udzielił mi dwóch cennych rad. Po pierwsze, że

przywódca musi przewodzić. I po drugie, że problemy znikną, gdy zostanie

położona pierwsza cegła. Po tej rozmowie wezwałem dwóch wykonawców,

aby złożyli mi raport. Powiedziałem im, że za dwa tygodnie będziemy mieli

ceremonię rozpoczęcia robót na parkingu przy kościele. "Nie wiem, co

będziemy budowali", dodałem. "Może tylko toaletę". Później zadzwoniłem do

przyjaciela i powiedziałem: "Jim, jeśli się mylisz, to jestem w poważnych

tarapatach". W ciągu kilku następnych miesięcy wypowiadałem słowa

zachęty i rysowałem wizje przed członkami mojej kongregacji. Czasami sam

byłem zniechęcony i traciłem wizję, lecz mimo to nadal wypowiadałem

właściwe słowa. Nasz kościół był zbyt mały, aby wybudować tak duże

budynki. Kilka osób odeszło i były takie chwile, gdy modliłem się: "Panie, czy

naprawdę chcesz tej budowy?". I wiecie co? Te budynki dzisiaj stoją.

Parafianie są dumni z tego, czego dokonaliśmy. Ludzie, którzy przed

rozpoczęciem budowy mówili: "To się nie uda. To zbyt duże przedsięwzięcie.

Jesteśmy zbyt mali", teraz powiadają: "Zobaczcie co udało się nam

osiągnąć!". Są dumni z tego, czego Bóg dokonał z ludźmi oddanymi tej

sprawie. Najbardziej zdumiony jest pewien kaznodzieja (ja), gdy z niewiarą

patrzy wstecz na okres budowy. Czasami trudno uwierzyć, w jaki sposób Bóg

background image

używa słów, by zainspirować ludzi do dokonania tego, co uważali za

niemożliwe. Czy słowa mają moc? Oczywiście, że tak. Rabbi Stephen

Samule Wise został poproszony o przemówienie na antyfaszystowskim

mityngu na Brooklynie. Zgodził się i z tego powodu otrzymał kilka listów z

pogróżkami. Jeden z autorów listów groził mu, że zostanie zabity, jeśli

przemówi na zgromadzeniu. Kiedy nadszedł ów dzień, Wise wszedł na

podium i powiedział: "Ostrzegano mnie, aby nie pojawiać się tutaj pod groźbą

śmierci. Jeśli ktoś z obecnych chce mnie zastrzelić, niech to zrobi teraz. Nie

lubię, gdy mi się przerywa". Ten człowiek znał siłę słów! Miał coś do

powiedzenia i rzucił wyzwanie każdemu kto chciałby go powstrzymać. Czy

słowa mają władzę? Daj mi dziesięciu mężczyzn i kobiety takich jak Rabbi

Wit, a będę mógł zmienić świat. Rozdział 2.& Jak przezwyciężyć

onieśmielenie "Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak i co macie

mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić." -

Mt 10, 19 Gdy rozległ się dźwięk telefonu, był już późny wieczór. Dzwoniła

kobieta, która była prezydentem dużej i znaczącej organizacji religijnej o

nieco feministycznej orientacji. "Steve, przepraszam, że dzwonię tak późno,

ale ciągle to odkładałam", powiedziała. "Chciałam cię o coś poprosić, lecz

bałam się". "No, dalej", odparłem. "Jako męski uczestnik rozmowy, wypełnię

moją rolę i udzielę ci odpowiedzi". "Steve", kontynuowała nie wiedząc, czy

żartuję. "Nie potrzeba mi informacji, potrzebuję mówcy na nasze spotkanie.

Czy podjąłbyś się tej roli?". Przyjąłem zaproszenie, a następnie - szczerze

zdumiony - zapytałem, czego się obawiała. W rzadkim przypływie szczerości

wyznała: "Zawsze wprawiałeś mnie w zakłopotanie". Moja odpowiedź była

równie szczera: "To zabawne. Zawsze sądziłem, że jest na odwrót". Tłem tej

konwersacji było kilka konferencji, w których oboje braliśmy udział. Jej

feministyczne przekonania i słowna obrona sprawy wyzwolenia kobiet

stwarzały sytuacje, w których nie wiedziałem, jak zareagować. Dlatego

odpowiadałem zawoalowaną wrogością: gdy wychodziła z pokoju, zrywałem

background image

się z krzesła i otwierałem jej drzwi. Zawsze podawałem jej okrycie. Jeśli

uczestniczyliśmy w jakiejś debacie, zawsze siedziałem spokojnie i

"pozwalałem", aby mówiła pierwsza, gdyż taka jest rola mężczyzny:

ustępować "słabszej płci". Prawiłem też komplementy za jej wygląd wiedząc,

że pragnie, bym pochwalił ją za to, co powiedziała. Powodem, dla którego w

taki sposób się zachowywałem, było onieśmielenie, w które wprawiały mnie

jej umiejętności, odwaga, bystrość intelektualna i silna osobowość. Zdumiało

mnie odkrycie, że ja również ją onieśmielałem. Podejrzewałem, że była

równie zaskoczona jak ja. Jednym z głównych problemów w prywatnym czy

publicznym komunikowaniu się jest onieśmielenie - mam na myśli sytuacje, w

których nie zachodzi dobre porozumiewanie się, ponieważ jedna lub dwie

strony czują się onieśmielone. Co więcej, (a jest to ważniejsze z punktu

widzenia celów tego rozdziału) onieśmielenie jest przyczyną klęski dużej

liczby wystąpień publicznych i powodem nie przekazania słuchaczom

zamierzonego przesłania. To ono sprawia, że wiele rozmów zamiera zanim

się na dobre rozpocznie. Co robić z czynnikiem onieśmielenia? Czy boisz się

ludzi? Czy odmawiasz występowania przed większą publicznością, ponieważ

sama myśl o tym jest dla ciebie zbyt przerażająca? Czy zauważyłeś, że na

czyjś gniew reagujesz milczeniem i lękiem? Czy przedstawiając swoje

poglądy drugiej osobie łapiesz się na tym, że jąkasz się i nie potrafisz zebrać

myśli? Czy odkrywasz, że zawsze zgadzasz się z innymi, bowiem obawiasz

się tego, że uznają cię za głupiego? Czy unikasz pewnych ludzi, ponieważ

uważasz ich za bardzo ważnych lub inteligentnych? Czy zasycha ci w ustach

na samą myśl o wygłoszeniu sprawozdania na spotkaniu w pracy? Czy drżą

ci ręce zawsze, gdy zostajesz wywołany do odpowiedzi? Czy unikasz małych

grup, ponieważ lękasz się, że zostaniesz zauważony i będziesz musiał coś

powiedzieć? Jeśli odpowiedziałeś "tak" na jedno z powyższych pytań, to

padłeś ofiarą czynnika onieśmielenia i zamierzam ci w tym pomóc. Ponieważ

problem ten ma kluczowe znaczenie w dziedzinie porozumiewania się,

background image

rozdział ten będzie najdłuższym rozdziałem tej książki. Nie pomiń go. To, o

czym tutaj piszę, jest bardzo ważne. Widzisz, większość ludzi, którzy mają

problemy w dziedzinie porozumiewania się, uważa, że powodem wszystkich

zmartwień jest zła technika, podczas gdy w rzeczywistości jest nim lęk przed

innymi ludźmi. Jakże często starając się pomóc ludziom w lepszym

porozumiewaniu się odkrywam, że nawet gdy dysponują odpowiednią

techniką i bogatym słownictwem nadal nie potrafią komunikować się z

innymi. Dlaczego? Ponieważ ich problem nie polega na tym, że muszą się

czegoś nauczyć, lecz na tym, że muszą coś czuć. * * * "Człowiek, który nigdy

nie doświadczył lęku, to coś więcej niż duża przesada - to biologiczna

niemożliwość." - Anonim. * * * Mój plan jest następujący: przebudzimy się i

poddamy analizie niektóre "demony" onieśmielenia, a następnie po kolei je

unieszkodliwimy. Lęk onieśmiela Najpierw porozmawiajmy o onieśmielającej

mocy lęku. Często popełniamy błąd i przechodzimy przez most zanim

dostaniemy się w pobliże rzeki. Inaczej mówiąc, wyobrażamy sobie, że

zrobimy czy powiemy coś głupiego i wprawiającego nas w zakłopotanie. W

tej kategorii znajduje się także lęk przed zawstydzeniem i prześladujący nas

koszmar, że okażemy się gorsi od innych. Często w poradnictwie

małżeńskim spotykałem się z tą formą onieśmielenia i wiem, że może ona

zniszczyć każde małżeństwo. W małżeństwie jedna osoba dąży do

konfrontacji, zaś druga jej unika - jeden lubi "stawiać kawę na ławę" i

rozwiązywać problemy, drugi po prostu je ignoruje mając nadzieję, że znikną

same. Podział ten nie ma nic wspólnego z płcią. Czasami osobą wybierającą

konfrontację jest kobieta, kiedy indziej mężczyzna. Chodzi po prostu o to, że

jedna osoba jest bardziej rozwinięta językowo od drugiej. Osoba lepiej

rozwinięta językowo i konfrontacyjna wygrywa wszystkie dyskusje, zawsze

wyraża swoje opinie i podejmuje wszystkie decyzje. Nie potrzeba specjalisty,

aby zrozumieć, że jeśli małżeństwo przez długi okres czasu znajduje się w

takiej sytuacji, będzie narażone na poważne niebezpieczeństwo. Zwykle na

background image

zewnątrz panuje tam "zgoda", lecz słowo to jest w tym przypadku jeszcze

jednym synonimem podporządkowania. Poświęciłem dużo czasu ucząc

małżonków, jak wprowadzić równowagę do takiej sytuacji. Wskazuję osobie

konfrontacyjnej, jak się nieco wycofać, by zachęcić współmałżonka do

wyrażania opinii, zaangażowania w dyskusję i podejmowania decyzji.

Zachęcam drugą osobę, aby przemówiła, nawet jeśli się boi, i broniła swego,

nawet jeśli jest to bardzo niewygodne zadanie. Zwykle kilka prostych

elementów treningu asertywności znacznie poprawia sytuację w

małżeństwie. Interesującym faktem jest to, że małżonkowie, którzy nie

wykazują skłonności do konfrontacji, prawie zawsze mają obraz siebie

skazujący ich niejako na niepowodzenia. Innymi słowy, osoba, która unika

konfrontacji, ma obraz siebie namalowany barwami niepowodzenia i winy.

Moim zamiarem nie jest angażowanie się w psychologiczne czy teologiczne

dyskusje o tym, jak poradzić sobie ze złym obrazem siebie (robię to w

seminariach Key Life z cyklu "Born Free" (Urodź się wolnym). Podam jednak

kilka rzeczy, które możesz zrobić, gdy czujesz się onieśmielony przez innych

ludzi z powodu złego obrazu siebie. 1. Uznaj prawdę o sobie. Przeanalizuj

sytuacje, w których byłeś zawstydzany przez rodziców czy innych ludzi.

Odpowiedz na pytanie: "Dlaczego zawsze mam poczucie niższości?",

"Dlaczego czuję się winny?", "Dlaczego się boję?". Poszukaj tragicznych

wydarzeń, które zaszły w przeszłości i nadały kształt twojej teraźniejszości.

Pomyśl o sytuacjach, w których zawiodłeś, i nazwij je. Wynieś na światło

dzienne dawne sekrety, które powodują, że masz opory przed mówieniem i

boisz się podejmować ryzyko. Skieruj na nie promień światła i zobacz jak

tracą na znaczeniu. Każdy kto oglądał film grozy czy czytał horror wie, że

demony giną w świetle. Większość naszych osobistych demonów -

przeszłych wydarzeń, które kształtują nasze obecne reakcje - umrze, jeśli

wyciągniemy je na światło. Frederick Buechner w swojej książce pt. "Telling

Secrets" ("Zdradzanie sekretów") opowiada o samobójstwie swojego ojca

background image

(była to wielka tragedia w jego rodzinie) i o córce chorej na anoreksję.

Buechner wypowiada tam bardzo głęboką myśl: "Kiedy mówimy o naszych

sekretach, nawet samym sobie, tracą swoją moc" (Harper & Row, 1991, s.

3). Proponuję, abyś znalazł zaufanego przyjaciela, duchownego czy nawet

zawodowego terapeutę i odsłonił przed nim niektóre swoje sekrety. Czasami

w przezwyciężeniu lęku przed mówieniem pomaga odsłonięcie przed samym

sobą i innymi źródła życiowych dramatów. 2. Czy w to wierzysz, czy nie,

spojrzenie lękom prosto w oczy pozbawia je mocy. Angielskie przysłowie

mówi: "Lęk zapukał do drzwi, a gdy otworzyła mu wiara, okazało się, że

nikogo tam nie było". Jeśli masz w sobie dość wiary, aby otworzyć drzwi,

odkryjesz, że okropna rzecz, jakiej się obawiałeś, uciekła. Pamiętam moje

pierwsze publiczne przemówienie. Byłem wtedy w college'u i parafianie

maleńkiego kościółka w górach Północnej Karoliny zaprosili mnie, abym

wygłosił kazanie w czasie porannego nabożeństwa w niedzielę. Miałem trzy

strony notatek i ćwicząc wygłaszanie kazania odkryłem, że każda strona

zajmuje mi około ośmiu minut. W niedzielę okazało się jednak, że

powiedziałem pierwszą stronę w ciągu dwóch minut. Nie to jednak było

najgorsze (ostatecznie krótka mowa jest lepsza niż długa). Najgorsze było to,

że gdy sięgnąłem do notatek, okazało się, że druga strona gdzieś się

zapodziała. Co zrobiłem? Nic. Po prostu stałem tam i głupio rozglądałem się

dookoła. Nawet dzisiaj, gdy opowiadam o tym incydencie, rumienię się.

Szczerze mówiąc tego ranka moja kariera mówcy prawie dobiegła końca.

Przez mój umysł przebiegały najróżniejsze myśli. "Już nigdy nie będę się tak

wstydził, ponieważ nie podejmę się więcej takiego zadania". Tłumaczyłem się

przed samym sobą: "Jestem lepszy w pisaniu niż w mówieniu. Dlatego jeśli

ktoś poprosi mnie o to, abym przemawiał, napiszę mowę i pozwolę, aby

wygłosił ją ktoś inny". Zacząłem myśleć o podjęciu innej pracy. Na szczęście

przyjaciele troszczyli się o mnie na tyle, że powiedzieli mi to, co ja teraz

powiem wam: różnica pomiędzy człowiekiem sukcesu a nieudacznikiem jest

background image

taka, że człowiek sukcesu podniósł się po ostatnim upadku. Mój przyjaciel

powiedział, że jeśli nie wygłoszę kazania, i to tak szybko, jak to możliwe, to

już nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Dodał też słowo zachęty: "Steve, za

twoim lękiem i porażką kryje się bardzo rzadki dar. Nie pogrzeb go pod nimi".

Podniosłem się po tym upadku i przy pierwszej sposobności (było to

spotkanie zorganizowane na terenie college'u) wygłosiłem inną mowę. Czy

bałem się? Oczywiście, że się bałem! Czy martwiłem się z powodu tego

przemówienia? Człowieku, czy martwiłem się?! Powiem coś jeszcze: nie

zgubiłem moich notatek, bowiem nauczyłem się tekstu na pamięć. Nie

wygłosiłem wielkiej mowy, lecz nie czułem się też jak głupiec. Jaki stąd

morał? Dobry rozmówca czy dobry mówca musi podejmować ryzyko - i

czynić to stale - dopóki demony lęku nie zginą. Roger Staubac, gracz

drużyny Dallas Cowboys, został kiedyś zapytany o to, jak się czuł, gdy zepsuł

zagrywkę. Odparł: "Nie mogłem wprost wytrzymać, aby z powrotem dojść do

piłki". Taka postawa uczyniła z niego wielkiego gracza. Nie ma niczego złego

w przeżywaniu lęku. Odczuwanie onieśmielenia jest nawet naturalne. Lecz

nie jest rzeczą właściwą poddać się. Nie twierdzę, że możesz całkowicie

usunąć swój lęk przed innymi. Odczuwam lęk zawsze, gdy wygłaszam

kazanie czy mowę lub nawiązuję rozmowę z kimś, kto mnie onieśmiela. To w

porządku, lecz zrezygnowanie nie byłoby w porządku. Marszałek Ney, jeden

z dowódców armii Napoleona, zawsze przed bitwą mawiał do swoich nóg:

"Drżyjcie! Trzęsłybyście się jeszcze bardziej, gdybyście wiedziały, gdzie was

dziś zabiorę!". Po prostu zrób to, co do ciebie należy. Podejmij ryzyko.

Podnieś się, nawet jeśli upadek był fatalny, i wstawaj ciągle na nowo. Po

pewnym czasie (nie stanie się to natychmiast, lecz w końcu to nastąpi)

będziesz bardziej myślał o tym, co masz do powiedzenia niż o tym, jak

bardzo obawiasz się to wypowiedzieć. 3. Naucz się rozmawiać z samym

sobą o tym, kim jesteś i jak się czujesz. Wyobraź sobie, że dobrze ci idzie.

Zastąp taśmy z negatywnymi nagraniami pozytywnymi taśmami. Mam

background image

poważne zastrzeżenia do koncepcji tzw. "sterowanych wyobrażeń"

wyznawców New Age. Po pierwsze, cały pomysł jest głupi, po drugie nie

działa. Jednakże to, co tutaj mam na myśli, jest całkiem inne. Pytanie, jakie

przed tobą stoi, nie jest pytaniem w rodzaju, czy będziesz tworzył obrazy w

swoim umyśle. Wszyscy wyobrażamy sobie przyszłe sytuacje i nasze reakcje

na nie. Prawdziwą kwestią jest to, czy twoje wyobrażenia przyszłości będą

pozytywne czy negatywne. Wiem, że może się to wydawać czymś w rodzaju

przyklejania plastra na raka, szczególnie jeśli ktoś miał fatalne

doświadczenia i zły obraz siebie. A jednak będziesz zaskoczony tym, co się

wydarzy, gdy zaczniesz postrzegać siebie jako dobrego rozmówcę czy

dynamicznego mówcę (pozytywne wyobrażenie) zamiast jako nudziarza w

rozmowie i niewydarzonego mówcę (wyobrażenie negatywne). Przed

meczem golfa dobrzy gracze wyobrażają sobie, że uderzają piłkę we

właściwy sposób i wychodzi im długi, prosty strzał. Podobnie mówca

powinien wyobrażać sobie, jak zabiera głos w czasie rozmowy, zadaje

pytania, komunikuje swoje opinie, wygłasza błyskotliwe mowy i przyciąga

uwagę ludzi składanym sprawozdaniem. Naucz się odtwarzać w myślach

takie pozytywne taśmy i puszczaj je sobie raz po raz na nowo. W końcu

staniesz się tym, kogo sobie wyobraziłeś. Ta gra nosi nazwę "udawaj, że to

robisz, aż w końcu naprawdę ci się to uda" i niezależnie od tego, czy mi

uwierzysz - ten sposób naprawdę działa. Inaczej mówiąc, wyobraź sobie

rolę, jaką chcesz odgrywać, a następnie podejmij ryzyko. W końcu gra stanie

się rzeczywistością. Opowiadano mi, że Dustin Hoffman po zagraniu roli

autystycznego mężczyzny w filmie pt. "Rain Man" ("Deszczowy człowiek")

potrzebował wielu miesięcy, aby znowu zacząć myśleć w normalny sposób.

Aktor tak dobrze wcielił się w rolę, że w jakimś sensie stał się postacią, którą

odgrywał. Odgrywaj rolę aktora, a w końcu odkryjesz, że stała się ona

rzeczywistością. * * * "Ten, kto ma sięgnąć po sławę nie może okazywać lęku

przed krytyką. Obawa przed krytyką dla geniusza oznacza śmierć." - William

background image

G. Simms * * * Wrogość onieśmiela Po drugie, porozmawiajmy o władzy

onieśmielania, jaka kryje się we wrogości. Słyszałeś pewnie, że najlepszą

metodą obrony jest atak. To prawda, ponieważ agresywne działania (które są

zwykle manifestacją wrogości) zwykle zastają ludzi nieprzygotowanych do

obrony i nie pozwalają na dialog, a jedynie na podporządkowanie się. Czy

kiedykolwiek próbowałeś rozmawiać z kimś, kto jest rozgniewany? Zawsze

jest to nieprzyjemne doświadczenie. Jeśli chcesz kontynuować rozmowę

musisz zainwestować większość swojej energii w uspokajanie wzburzonych

wód, nie zaś w zmianę poglądów czy w przeanalizowanie idei, jakie zostały

przedstawione (w przypadku mowy). Wrogość (czy to w przemówieniu, czy w

rozmowie) powoduje trzy rzeczy: uniemożliwia porozumiewanie się,

przeszkadza w realizacji celów i stwarza jeszcze więcej wrogości. Istnieje

tylko jeden wyjątek. Czasami wrogość jest używana jako pewna technika

dobrej komunikacji. W takim przypadku jest to wrogość zaplanowana.

Przykładem niech będzie przesłanie gniewnego proroka czy komunikowanie

wrogich zamiarów nie po to, by prowadzić autentyczną rozmowę, lecz zmusić

cię do posłuszeństwa. Zaplanowana wrogość może być czasami skutecznym

sposobem wskazania na jakąś myśl, zmotywowania słuchaczy czy

odniesienia zwycięstwa w dyskusji. Jednak wrogość jako specyficzna

technika jest bardzo rzadko używana przez dobrych mówców, którzy podają

ją w starannie odmierzonych dozach. Prowadząc program radiowy, do

którego dzwonią słuchacze, zauważyłem pewną interesującą rzecz: zawsze

otrzymuję kilka telefonów od osób, które są wrogo nastawione wobec mnie

lub wobec stanowiska, jakie zająłem. Staram się ustosunkować do tych

telefonów w twórczy sposób (mam taką nadzieję). W końcu takie wrogie

telefony są nieodłączną częścią każdego dobrego talkshow prowadzonego

na żywo. Jednak za każdym razem, gdy otrzymuję taki telefon, odkrywam, że

pojawia się napięcie i przyjmuję pozycję obronną. To samo zdarza się w

rozmowie czy podczas publicznie wygłaszanej mowy. Kiedy wiemy, że nasz

background image

odbiorca jest wrogo nastawiony, znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji.

Pozwólcie, że podam kilka prostych sposobów poradzenia sobie z

onieśmieleniem spowodowanym przez wrogość. 1. Pamiętaj, że nie musisz

rozmawiać ze wszystkimi. Moje zadanie jako gospodarza programu

radiowego, mówcy i nauczyciela wymaga tego, że czasami muszę

doprowadzać do konfrontacji z wrogo nastawionymi ludźmi. Ty jednak

(chyba, że jesteś podobny do mnie) wcale nie musisz tego robić. Kiedy ludzie

reagują na ciebie wrogością, postaraj się pamiętać o tym, że nie jesteś

owieczką prowadzoną na rzeź. Sugeruję, abyś powiedział: "Nie muszę tego

słuchać. Lubię cię, lecz dopóki nie będziemy mogli rozmawiać w bardziej

spokojnym tonie, nie mam ochoty w tym uczestniczyć". Następnie odejdź.

Moja żona nie chce ze mną rozmawiać, gdy jestem rozgniewany. Wie, że w

takiej sytuacji żadna rozmowa ze mną nie będzie zbyt produktywna.

Podobnie jest z przemawianiem przed publicznością. Miałem przyjaciela,

którego poproszono o wygłoszenie kazania w kaplicy uniwersyteckiej. Dla

tych, którzy nigdy nie uczestniczyli w obowiązkowych nabożeństwach,

powiem słowo wyjaśnienia. Studenci i nauczyciele są obowiązani pojawić się

wtedy w kaplicy. Cierpią z tego powodu okrutnie. Co więcej, sprawdzana jest

obecność przez odnotowanie, czyje ławki są zajęte. Przemawianie w czasie

takich obowiązkowych zgromadzeń jest przedostatnią rzeczą jaką lubię robić

na tym świecie, ostatnią jest skakanie z dwudziestopiętrowych budynków. W

każdym razie mój przyjaciel zauważył, że studenci nie słuchają go, a

profesorowie ignorują (jeden czytał gazetę). Dla wszystkich (za wyjątkiem

największych tępaków) było oczywiste, że nic z tego nie będzie. Oto jak mój

przyjaciel rozpoczął i zakończył swoją mowę: "Jest dla mnie oczywiste, że

chcecie słuchać tego, co mam do powiedzenia, równie mocno, jak ja mam

ochotę wam to powiedzieć. To kazanie należy już do historii". Powiedziawszy

to wsunął notatki do kieszeni, zszedł z kazalnicy i ku zdumieniu słuchaczy

wyszedł z kościoła, wsiadł do samochodu i odjechał. Nie ma żadnego prawa,

background image

które wymagałoby od ciebie angażowania się w jałowe konwersacje. Nie ma

reguły mówiącej że musisz mówić do wrogo nastawionych słuchaczy. 2.

Pamiętaj, że wrogość prawie zawsze jest oznaką braku pewności. Kiedy

człowiek czuje się na tyle zagrożony, aby wyrazić gniew, pamiętaj, że jest to

mechanizm obronny. Proste stwierdzenie w rodzaju: "Zastanawiam się

dlaczego jesteś taki rozgniewany. Co cię tak przeraziło?" będzie dużym

krokiem do zajęcia się prawdziwą przyczyną gniewu i usunięcia jej.

Wrogością i brakiem pewności siebie należy zająć się w delikatny,

współczujący sposób. Kiedyś wygłaszałem wykład na temat religii do grupy

studentów z uniwersytetu w Miami. Gdy nadszedł czas na pytania i

odpowiedzi, zwróciłem uwagę na grupę bardzo wrogo nastawionych osób.

Ich pytania były pełne gniewu, choć moim zdaniem nie powiedziałem

niczego, co mogłoby ich tak rozzłościć. I wtedy, gdy słuchałem czwartego

agresywnego pytania, zrozumiałem co się dzieje. Ci studenci byli

muzułmanami. Oni rozprawiali się właśnie z wizerunkiem Islamu

prezentowanym w amerykańskiej prasie, który mówi: "Muzułmanie to

zwolennicy wojny i fanatycy religijni". Wyczuwali surowe sądy innych

studentów na temat Islamu i to spowodowało ich wrogość. Kiedy to

zrozumiałem, mogłem zająć się prawdziwym problemem. "Obaj jesteście

muzułmanami?", zapytałem. Przyznali mi rację. Następnie stwierdziłem:

"Zanim odpowiem na wasze pytanie, pozwólcie, że powiem coś ważnego.

Jestem zaszokowany tym, jak amerykańska prasa obchodzi się z waszą

religią. Nasze media bardzo płytko rozumieją chrześcijaństwo i judaizm, które

są częścią naszej kultury. Jednak to, co uczyniono waszej religii, jest

przestępstwem kryminalnym. Gdybym był na waszym miejscu, czułbym się

tym bardzo urażony". Następnie odpowiedziałem na ich pytanie. Zmiana w

ich postawie była zdumiewająca. Gdy spotkanie dobiegło końca, poczekali aż

wyszła ostatnia osoba. Wtedy jeden z nich zwrócił się do mnie: "Doktorze

Brown, chciałbym podziękować panu za to, co pan powiedział. Miło jest

background image

widzieć Amerykanina, który nie zgadza się z naszymi przekonaniami

religijnymi, lecz jednocześnie traktuje nas z szacunkiem". Wrogość, która

zdaje się być skierowana do ciebie, w rzeczywistości może być skierowana

przeciwko komuś, czemuś innemu. Kiedyś zatrzymałem się przejazdem w

domu misyjnym w Afryce. Przy obiedzie siedziałem razem z kobietą, która

była wobec mnie bardzo wrogo nastawiona (dodam, że nie dałem jej do tego

najmniejszego powodu). Później powiedziałem komuś, że ona przypominała

mi "wiedźmę z Endoru". Mój rozmówca odparł na to: "Steve, musisz jej

wybaczyć. Przez ponad trzydzieści lat była na misji, a w następnym tygodniu

przechodzi na emeryturę i wraca do Stanów. Jej domeną stało się to miejsce,

nie zaś to, co pozostawiła w Stanach Zjednoczonych. Mimo to musi wrócić i

jest to dla niej przerażający, bardzo trudny okres". Kiedy to zrozumiałem

następnego wieczora rozmowa podczas obiadu była o wiele bardziej

przyjemna. Moja myśl jest następująca. Postaraj się odkryć źródło wrogości i

zajmij się nim. 3. Zdaj sobie sprawę, że czasami należy odpowiedzieć

wrogością na wrogość. Często gniewni ludzie nie zmieniają swojej postawy,

bowiem nigdy nie musieli zapłacić ceny za swoje wrogie zachowanie. Kiedy

dotrzemy do rozdziału poświęconego temu jak wygrać dyskusję, będę miał o

wiele więcej do powiedzenia na ten temat, lecz już teraz chciałbym

zaznaczyć, że gniew musi czasem spotkać się z gniewną reakcją. Czasami

(wbrew temu, co mówiono wam w szkole) okazywanie gniewu jest jak

najbardziej na miejscu. * * * Tajemnicą szczęścia jest wolność, zaś sekretem

wolności - odwaga." - Gillbert Murray * * * W jednym z kościołów, w których

służyłem jako pastor, był mężczyzna cieszący się reputacją "prześladowcy

duchownych". Kilku ludzi ostrzegało mnie przed nim i jego wrogą postawą.

Pewnego dnia zaprosiłem go do mojego biura i powiedziałem: "Sam,

rozumiem, że żaden pastor tego kościoła nigdy nie interesował się tym, co

myślisz. Ty, jak rozumiem, mówisz to, co myślisz". "Cóż, przypuszczam, że

to prawda", przyznał niechętnie. "Zaprosiłem cię tutaj, ponieważ chciałbym,

background image

abyś wiedział, że według mnie to jest wspaniale. Daję ci moją zgodę na to,

abyś mówił mi co tylko zechcesz: pozwalam ci się na mnie gniewać, możesz

mnie poprawiać tak długo, jak długo będę miał twoją zgodę, by mówić ci

wszystko, co mam ochotę powiedzieć, by wyrażać gniew i poprawiać ciebie".

W ciągu następnych lat wiele ze sobą walczyliśmy, lecz obaj nauczyliśmy się

radzić sobie z naszym gniewem o wiele lepiej niż przedtem, bowiem

zgodziliśmy się na to, by na gniew odpowiadać gniewem. Zbyt często

gniewni ludzie są ignorowani, znoszeni cierpliwie czy krytykowani za plecami.

Powodem, dla którego ich gniew się pogłębia, jest to, że nigdy nie zapłacili

za niego ceny. Czasami jest rzeczą całkowicie właściwą odpowiedzieć

gniewnej osobie tak, jak to uczyniłem skarbnikowi pewnej organizacji, który

zaczął na mnie wrzeszczeć: "Myślisz, że jesteś wściekły. Nie masz zielonego

pojęcia o gniewie. Teraz patrzysz na najbardziej hamowany gniew, jaki

widziałeś w swoim życiu". Zdumiewające jak szybko się uspokoił.

Onieśmielająca moc pozycji A teraz porozmawiajmy o onieśmielającej mocy

pozycji. Czy wiesz, że większość chrześcijan odmawia składania świadectwa

przed kimś, kogo uważa za stojącego wyżej od siebie na drabinie

społecznej? Rozmawiamy o naszej wierze z tymi, których uważamy za

stojących niżej od nas i których uznajemy za równych, lecz dzieje się z nami

coś dziwnego, gdy musimy podzielić się z kimś stojącym od nas wyżej.

Sytuacja taka ma tragiczne konsekwencje, bowiem powoduje, że ci, którzy

wspięli się na szczyt w swojej dziedzinie, klasie społecznej czy w kręgu

przyjaciół, są ludźmi całkiem samotnymi. Mam przyjaciela, który był pastorem

kościoła w Cambridge w stanie Massachusetts. Na jakimś przyjęciu poznał

znakomitego profesora z Uniwersytetu Harvarda i ten profesor poprosił go,

aby spotkali się i porozmawiali. Gdy mój przyjaciel przybył na umówione

spotkanie, okazało się, że profesor jest spóźniony. Sekretarka zaprosiła go

do jego biura i poprosiła, aby zaczekał. Profesor miał nadejść lada moment.

Gdy mój przyjaciel oglądał biuro wypełnione książkami, tytuły naukowe i

background image

dyplomy wiszące na ścianach i gdy myślał o sławie profesora, poczuł się

całkiem onieśmielony (zapewne czułbyś się tak samo jak on). Wtedy odniósł

wrażenie, że usłyszał głos od Boga: "Powiedz profesorowi, że Jezus go

kocha". "Panie, nie mogę tego uczynić. On jest wybitnym naukowcem, a ja

jestem nikim. Nie będzie mnie słuchał i pomyśli sobie, że jestem głupcem.

Myślę, że będę grzecznie siedział i zadawał pytania. To mało

prawdopodobne, aby powiedział coś, co będę potrafił zrozumieć. Dodam

może jedną lub dwie uwagi komentarza". "Powiedz mu, że Jezus go kocha",

głos nie ustawał. W końcu doszedł do wniosku, że został tutaj posłany po to,

aby się ośmieszyć. Kiedy profesor wszedł do biura, mój przyjaciel powiedział

mu tak prosto, jak umiał, że Jezus go kocha. Wtedy profesor załamał się i

zapłakał. Wszyscy jesteśmy w większym albo mniejszym stopniu

onieśmieleni przez pozycję innych. Pozwólcie, że podzielę się z wami

kilkoma rzeczami, które mogą pomóc. Ludzie, którzy osiągnęli wielką sławę i

pozycję, są zwykle najbardziej zaskoczeni, że udało im się to osiągnąć. Kilka

lat temu przeprowadzono badania prezydentów wielkich korporacji.

Naukowcy odkryli, że najbardziej powszechnym lękiem, jakiego doświadczali,

było, że ludzie dowiedzą się, iż popełniono pomyłkę i umieszczono ich w

niewłaściwym miejscu. Wiele czasu spędziłem na rozmowach z dyrektorami.

Będąc chłopcem z gór Północnej Karoliny, urodzonym po gorszej stronie

torów kolejowych, czułem się onieśmielony przez tych ludzi, dopóki Bill Bright

nie powiedział mi, że zostałem powołany do tego, aby im służyć. I wiecie co?

Im dłużej przebywałem z tymi ważnymi ludźmi tym bardziej sobie

uświadamiałem, że byli oni równie przestraszeni jak ja, że byli tak samo

samotni, że tak samo doświadczali poczucia winy i byli pozbawieni poczucia

pewności - czasami nawet bardziej ode mnie. Posiadali zdolność lepszego

ukrywania tego, lecz byli dokładnie tacy jak ja. Kiedy to zrozumiałem,

onieśmielenie przestało być takim problemem. Zwykle ludzie zajmujący

wysoką pozycję są o wiele bardziej łaskawi i uprzejmi niż mógłbyś sądzić na

background image

podstawie ich portretu, jaki przedstawiają media. Środki masowego przekazu

komunikują, że najgorszymi ludźmi w naszym społeczeństwie są osoby

mające władzę i prestiż. Przedstawia się ich jako manipulatorów, potwory

niszczące środowisko i amoralne, wypaczone osobowości. Oczywiście są

wśród nich i tacy ludzie, lecz będziesz zaskoczony, jeśli ci powiem, że

większość odpowie uprzejmością na uprzejmą uwagę, czy łaskawością na

łaskawość. Kilka lat temu byłem na obiedzie z Arthurem Burnsem. Burns

współpracował z kilkoma prezydentami i był przez większość ludzi uznawany

za jeden z najwybitniejszych umysłów w rządzie i za geniusza w dziedzinie

ekonomii. Na początku posiłku powiedziałem mu: "Doktorze Burns, nie

potrafię zbilansować moich wydatków i oblałem matematykę w collegeu. Aby

ten obiad nie był dla mnie katastrofą, musi pan obniżyć poprzeczkę". Zaśmiał

się i podczas obiadu uważał, aby właściwie formułować swoje uwagi,

wyjaśniać rzeczy, których nie rozumiałem, i wyrażać się w prosty sposób.

Najlepszą rzeczą, jaka zdarzyła się podczas tego obiadu, było to, że Burns

nigdy nie spowodował, że miałem poczucie niższości czy czułem się głupi.

Powtórzę to jeszcze raz: zwracając się do ludzi, którzy mają władzę i prestiż

(publicznie czy też podczas prywatnej rozmowy) musimy być skłonni do

podjęcia ryzyka. Zwykle ludzie, którzy twoim zdaniem nie odczuwają

potrzeby przyjaźni, troski o innych czy koleżeństwa, są w największej

potrzebie. Jedynym sposobem, by się o tym przekonać, jest podjęcie ryzyka.

Jeśli zaryzykujesz możesz zostać bardzo przyjemnie zaskoczony. Odkryjesz,

że za ochronną fasadą kryje się istota ludzka, która zareaguje na twoje

wysiłki o wiele cieplej niż tego oczekiwałeś. (Jeśli ktoś tak nie zareaguje,

wtedy nauczysz się czegoś o sarkazmie.) Profesjonalizm onieśmiela Czwartą

przyczyną onieśmielenia jest profesjonalizm. Niektórzy ludzie tak są

błyskotliwi i utalentowani w swojej dziedzinie, że czujesz się onieśmielony ich

profesjonalizmem. Uczę w seminarium teologicznym, lecz musisz wiedzieć,

że gdy byłem mały, uciekłem z przedszkola, a kariera akademicka była dla

background image

mnie jednym wielkim mozołem. Tytułują mnie "doktorem", lecz mój doktorat

jest honorowy i został mi nadany przez radę collegeu w chwili kompletnego

zapomnienia. Jestem pełnym profesorem w seminarium, ponieważ "dobrze

przemawiam" i moi przełożeni sądzą, że mogę nauczać studentów teologii

jak właściwie komunikować te prawdziwe, a jednocześnie przyprawiające o

zawrót głowy treści, jakich się tam uczą. Cierpię z powodu braku iluzji co do

mojej bystrości czy wiedzy teologicznej znawstwa. Czasami daję wykład w

kaplicy w seminarium. Nie macie pojęcia, jak czułem się tym onieśmielony,

dopóki nie zdałem sobie sprawy, że prawie wszystko, co powiedziałem o

onieśmieleniu przez władzę i prestiż, odnosi się również do onieśmielenia

przez profesjonalizm. Pozwólcie, że powiem wam o tym, co pomogło mi

poradzić sobie w tej dziedzinie. Moja matka nauczyła mnie, że nie jestem

gorszy od nikogo i nie powinienem skłaniać głowy przed nikim - za wyjątkiem

Boga. Jednak ona była moją matką, a matki mają obowiązek mówić takie

rzeczy. Dlatego nadal miałem poczucie niższości dopóki Bóg nie powiedział

mi tego samego co matka. W szesnastym stuleciu pewien biedny naukowiec

imieniem Muretus został znaleziony w kanale i zabrany do szpitala. Dwóch

lekarzy rozmawiało przy nim po łacinie (zakładali, że Muretus ich nie

zrozumie) o tym, czy przeprowadzić na nim nową operację chirurgiczną.

Jeden z doktorów zapytał: "Czy uważasz, że powinniśmy przeprowadzić taką

operację na tej nędznej, bezwartościowej istocie?". Słysząc to Muretus

podniósł się na szpitalnym łóżku i powiedział: "Zaliż ważycie się nazwać

bezwartościowym człowieka, za którego umarł Chrystus?". Miał rację. Kiedy

byłem młodym pastorem, mój doradca powiedział mi, że nigdy nie

powinienem opuszczać cmentarza podczas nabożeństwa pogrzebowego

zanim nie uczyni tego rodzina. Powiedział mi: "Steve, gdy oni odjeżdżają,

powinni widzieć pastora stojącego nad grobem ich ukochanej osoby". To była

dobra rada, jednak najlepszych rzeczy nauczyłem się w rozmowach z

grabarzami, gdy rodzina zmarłego już odjechała. Pamiętam pewnego

background image

cynicznego grabarza z Cape Cod zasypującego grób. Odwrócił się, spojrzał

na mnie, wyjął cygaro z ust i powiedział: "Młody jesteś, nie?". Potem wskazał

na grób i powiedział: "Popatrz wielebny, to wszystko co dostaniesz po

śmierci: dziurę w ziemi i łopatę piachu". Zawsze, gdy rozmawiasz z

ekspertem, pamiętaj, że przed upływem stu lat będzie już martwy. Śmierć

jest taka sama dla wszystkich, wszyscy są równi wobec jej majestatu.

Pamiętanie o tym pomoże ci poradzić sobie z tym rodzajem onieśmielenia.

Drugim faktem jest, że większość ekspertów naprawdę nimi nie jest, a jeśli

już nimi są, to nie onieśmielają innych swoim profesjonalizmem. Tak długo

traktowaliśmy lekarzy, teologów, polityków i adwokatów jak bogów, że

uwierzyli w to. Sytuacja taka jest równie groźna w życiu, jak i w dobrej

rozmowie czy w publicznych wystąpieniach. Podczas studiów odbywałem

staż w klinice dla osób z problemami emocjonalnymi w Bostonie. Na

szkolenie składało się spędzanie dużej ilości czasu z pacjentami. Trzeba było

skoncentrować się na jednym lub dwóch z nich i przygotować szczegółowy

raport. Pamiętam jak pisałem taki okresowy raport na temat spotkań z

pacjentem, którego poznałem bliżej. W mojej pracy zasugerowałem pewne

wnioski. Później sprawdziłem obserwacje psychiatry dotyczące tego

pacjenta. Byłem zaszokowany tym, jak bardzo pomyliłem się w mojej

diagnozie. Zabrałem ten mój okrutnie chybiony raport do profesora i

opowiedziałem mu o błędach, jakie popełniłem. Odpowiedział: "Steve, nigdy

nie zakładaj, że ludzie, a szczególnie psychiatrzy, wiedzą więcej niż

rzeczywiście wiedzą. Znam tego pacjenta i uważam, że twój raport jest

bliższy prawdzie niż obserwacje psychiatry. Ucz się nie ufać ekspertom".

Pamiętam, jaki byłem zaszokowany. Podobnego uczucia doświadczyłem

siedząc w galerii dla zwiedzających w Kongresie gdy nasi przywódcy

debatowali na temat budżetu państwa. Zawsze uważałem, że oni wiedzą, co

robią. Najbardziej doniosłym odkryciem dokonanym podczas tej wizyty było

to, że ci ludzie wydawali miliardy dolarów naszych pieniędzy i wcale nie

background image

wiedzieli więcej ode mnie. To było przerażające. Zawsze zadawaj pytania

twoim lekarzom i prawnikom, dopóki nie zrozumiesz, co mówią, i nie

będziesz potrafił wydać własnego sądu. Nigdy nie zakładaj, że twój pastor

przemawia z góry Synaj. Nie zakładaj tego tylko dlatego, że ktoś napisał

książkę czy lepiej od ciebie potrafi formułować zdania. Lecz co ważniejsze,

nie czuj się onieśmielony przez ekspertów. To tacy sami ludzie jak ty. Nie

twierdzę, że nie powinniśmy słuchać i przyjmować opinii fachowców. W

końcu zawsze znajdzie się ktoś, kto w każdej dziedzinie wie więcej od ciebie.

Stąd potrzeba dobrych rozmów i poszerzania swojej wiedzy. Kiedy publicznie

zwracasz się do ekspertów, pamiętaj, że nie czyniłbyś tego, gdybyś nie miał

czegoś do powiedzenia. Zatem powiedz to bez onieśmielenia. Okoliczności

onieśmielają Na koniec, onieśmielają nas okoliczności. Dzieje się tak

szczególnie wówczas, gdy znaleźliśmy się w okolicznościach, których nie

szukaliśmy, o które nie prosiliśmy i których nie chcemy, lecz mimo to musimy

się w nich odnaleźć. Może umówiłeś się na randkę w ciemno lub przyjąłeś

zaproszenie na obiad od ludzi, których dobrze nie znasz. Może ludzie, do

których masz przemawiać, okazali się całkiem inni niż to sobie wyobrażałeś.

Może okazało się, że ubrałeś się przesadnie starannie (czy nie dość

starannie) na jakąś towarzyską imprezę. Niekiedy okoliczności same w sobie

nas onieśmielają. Kiedyś zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu dla

członków pewnej dużej organizacji chrześcijańskiej. Po moim wystąpieniu

organizatorzy mieli zorganizować akcję na plaży w Hyannis koło przylądka

Cape Cod. Sądziłem, że mam przemawiać do pracowników tej organizacji.

Kiedy przybyłem na miejsce, odkryłem, że jej członkowie systematycznie

przeczesywali plażę i ulice miasta szukając różnych pijaków i włóczęgów.

Zapędzili ich do audytorium i przedstawili ich w nadziei, że powiem coś

sensownego. Drodzy przyjaciele, to było ostatnie miejsce na ziemi, w jakim

pragnąłem się wtedy znajdować. Nie byłem przygotowany do przemawiania

do takiej publiczności, a nawet gdybym był, nie wiem, co bym im powiedział.

background image

Lecz oto znalazłem się oko w oko z pijakami, prostytutkami i włóczęgami

patrzącymi na mnie i czekającymi, co powiem. Czy uwierzylibyście, że była to

jedna z naprawdę wielkich mów w dziejach chrześcijaństwa? Czy

uwierzylibyście, że dobrze mi poszło? W rzeczy samej tak było. I nawet teraz

traktuję to doświadczenie jako bardzo ekscytujące przeżycie, przez które

nauczyłem się kilku rzeczy, które stosuję od tej pory. Naucz się odróżniać

problemy od faktów (jak mawia mój przyjaciel Fred Smith). Problem to jest

coś, co da się naprawić, fakt zaś jest tym, co należy zaakceptować. Stara

modlitwa o mądrość doskonale odzwierciedla to zrozumienie: "Boże, daj mi

rozumu, abym pogodził się z rzeczami, których nie mogę zmienić, odwagę,

abym zmienił rzeczy, które zmienić mogę, i rozum, abym potrafił odróżnić

jedne od drugich". Pozwólcie, że dam wam zasadę pokrewną: "Możesz

wytrzymać piekło, jeśli będziesz wiedział, że się z niego wydostaniesz".

Wnioski nasuwają się same. "Zawsze możesz patrzeć w przyszłość i w niej

umieszczać swoje oczekiwania". A zatem przyjmij złe okoliczności jak coś,

czego nie możesz zmienić, i zrób z nich jak najlepszy użytek. Niektóre z

najbardziej przyjemnych rzeczy w życiu Bóg (czy - jeśli jesteś niewierzący -

"los") maskuje pod pozorem nieprzyjemnych okoliczności. Pamiętam jak

pewnego razu znalazłem się przy jednym stole z grupą radykalnych

feministek. Przemawiałem na konferencji. Ze wszystkich uczestników te

panie były ostatnimi osobami, z którymi chciałbym jeść obiad. Niestety,

wszystkie inne miejsca były zajęte. Miałem alternatywę: albo być głodnym,

albo zrobić z siebie głupca. W końcu usiadłem z nimi i starałem się być tak

uprzejmy, jak to możliwe. Czy wiecie, co się stało? Ku mojemu zaskoczeniu

ich poglądy nie były takie, jak oczekiwałem, i mogliśmy poruszyć tematy,

które były powodem rozłamów i bolesnych nieporozumień. Byłem zdumiony,

że moje rozmówczynie pragnęły poznać moją opinię w kilku kwestiach

(podejrzewam, że potraktowały to jako przypadek naukowej analizy

osobników niższego rodzaju). To było rozwijające i nie tak znowu

background image

nieprzyjemne doświadczenie. Ucz się, jak bez uprzedzeń podchodzić do

okoliczności. Na tych, którzy pragną jak najlepiej wykorzystać to, co

zapowiadało się jako okropne doświadczenie, czekają zwykle wielkie

niespodzianki. Podskocz i spraw, aby demony uciekły. Jeśli okoliczności w

jakich się znalazłeś, są złe, prawdopodobnie już gorsze nie będą. Zatem nie

masz nic do stracenia. Niektóre z najlepszych rozmów, jakie miałem, i

najlepszych przemówień, jakie wygłosiłem, zaszły, gdy "wskoczyłem" w

okoliczności z tym wszystkim, co miałem. Podobno samice pewnego gatunku

ptaków zaczynają rozbierać gniazdo, gdy nie potrafią skłonić do latania

któregoś z piskląt. Matka wie, że małe ptaki potrafią latać, lecz pisklęta tego

nie wiedzą. Zatem matka zaczyna bardzo powoli rozbierać gniazdo patyczek

po patyczku, listek po listku. Podejrzewam, że mały ptaszek jest

zaniepokojony złymi okolicznościami. "Mamo!!! Co ty wyprawiasz? Czy nie

przejmujesz się tym, że umrę? Co z ciebie za matka?". I wtedy, ku swojemu

wielkiemu zaskoczeniu, młody zaczyna machać skrzydłami i odkrywa radość

latania. "Hej, mamo! Popatrz na mnie. Ja latam!". Bóg zwykle stwarza takie

sytuacje gdy chce nas zmusić do latania. Podobnie postępuje ucząc nas

mówić tak, aby ludzie słuchali. Odważ się więc i zrób to. Jeśli tego nie

uczynisz, nigdy nie poznasz prawdy o sztuce mówienia. Mój przyjaciel Norm

Evans powiedział mi kiedyś o nowym zawodniku liniowym w drużynie

futbolowej w college'u, który podszedł do trenera i powiedział: "Trenerze,

gracz liniowy przeciwnej drużyny zsuwa mi hełm na oczy. Co powinienem

zrobić?". Odpowiedź trenera była prosta, bezpośrednia i klasyczna: "Nie

pozwól mu na to!". Jeśli onieśmielenie przed ludźmi i sytuacjami powoduje,

że milczysz... nie pozwól im na to. Rozdział 3.& Słowa z autorytetem "Neftali

- jak rozłożysty terebint, dający miłe przepowiednie." - Rdz 49, 21 Podczas

przyjęcia koktajlowego pewna kobieta podeszła wraz ze swoim mężem do

znanego lekarza. "Czy może nam pan powiedzieć, dlaczego niektórzy ludzie

rodzą się niemi?". "Dlaczego? Jest to spowodowane pewnymi wrodzonymi

background image

brakami w rozwoju zdolności artykulacyjnych lub anatomicznymi wadami

budowy organów mowy". "No, i widzisz, co daje wykształcenie?", zauważyła

kobieta triumfalnie spoglądając na swojego męża. Następnie zwróciła się do

doktora: "Pytałam o to Harry'ego wiele razy. Jedyna odpowiedź, na jaką było

go stać brzmiała: Ponieważ takie już się rodzą". Oczywiście morał z tej

historii jest taki, że gdy ktoś używa uczonych słów dla opisania maleńkiej

prawdy, może sprawiać wrażenie osoby autorytatywnej i mądrej. Jednak

prawda może być całkiem przeciwna. Czasami najlepszym sposobem, by

wydać się naiwnym głupcem, jest używać słów, których nikt nie rozumie

(później powiem o tym więcej). Ten rozdział jest poświęcony słownictwu i

temu, jak je wzbogacać. We wprowadzeniu porównałem mówienie do

pociągu, który przewozi produkty na rynek. Jeśli nadal miałbym się trzymać

tej metafory, mógłbym powiedzieć, że słownictwo jest jego kołami.

Najważniejszą funkcją kół jest praca, jaką wykonują. Jeśli chcesz mówić w

taki sposób, aby ludzie słuchali, to istotne jest znalezienie słów

odpowiadających przesłaniu, które chcesz zakomunikować. Rozdział, który

czytasz mówi o wzbogacaniu słownictwa i ostrzegam, że jest to najbardziej

nudna część tej książki. Jednak nie pomijaj go. Zwykle zanim dokonasz

czegoś ekscytującego, musisz wykonać całą masę nudnych rzeczy. ("Zanim

spotkasz pięknego księcia musisz pocałować wiele brzydkich żab"). Jeśli

chcesz grać na pianinie, zbudować most czy wygłosić mowę, musisz podjąć

pewne działania przygotowawcze, które prawie zawsze są monotonne i

nudne: ćwiczenie gam, uczenie się wzorów matematycznych i poznawanie

słownictwa. Oto mój plan. Pragnę pokazać ci, jaki sposób wzbogacania

słownictwa jest zły, a następnie wskazać sposób właściwy. * * * "Niektóre z

najbardziej przerażających uczynków ludzkości dokonały się za sprawą

czarodziejskiej mocy pewnych magicznych słów i fraz." - James Bryant

Conant * * * Rozwijanie słownictwa - niewłaściwy sposób Czasami można się

więcej nauczyć o właściwym sposobie wykonywaniu czegoś, gdy wiemy jak

background image

nie należy postępować. Edison po zakończeniu serii pięciuset nieudanych

prób otrzymał wyrazy współczucia od przyjaciela, który stwierdził, że to wstyd

stracić tyle czasu na zakończone fiaskiem eksperymenty. Edison

odpowiedział mu: "Wprost przeciwnie. Teraz znam pięćset sposobów, jak nie

należy tego robić". Po piersze, rozwijając swoje słownictwo nie ucz się na

pamięć słów i ich znaczeń. Prawdopodobnie nie istnieje inna mniej skuteczna

metoda rozwijania słownictwa niż uczenie się słów na pamięć. Przypomina to

kupowanie narzędzia, którego nigdy nie będziemy używali. Jay Adams w

swojej książce pt. "Pulpit Speech" ("Przemawianie zza pulpitu", Baker Book

House, 1971) cytuje wyniki badań wskazujące, że przeciętny student

college'u zna około 250000 słów, lecz używa tylko niewielu z nich. Adams

idzie jeszcze dalej wskazując, że istnieje 20000 powszechnie stosowanych

słów, lecz tylko 7000 do 8000 z nich znajduje się w codziennym użyciu.

Milton używał tylko nieco ponad 11000 słów, a Szekspir 25000. Czy

zastanawiałeś się, kim była osoba, która policzyła wszystkie słowa, jakimi

posługiwał się Milton i Szekspir? (Mam nadzieję, że pieniądze na te badania

nie poszły z naszych podatków). Jeśli uczysz się na pamięć słów, które nie

mają żadnego odniesienia do twojego codziennego języka, zapomnisz je po

upływie bardzo krótkiego czasu. Podróżowałem do wielu krajów na świecie.

Na krótko przed odwiedzeniem każdego nowego kraju, w którym

posługiwano się innym językiem niż angielski, starałem się zapamiętać kilka

podstawowych zwrotów i zdań w miejscowym języku. ("Nie znam waszego

języka". "Jestem głodny". "Dzień dobry". "Dobry wieczór". "Gdzie jest

łazienka?"). To interesujące, że dzisiaj nie pamiętam żadnego z tych słów i

zwrotów. Dlaczego? Ponieważ obce słowa, na których zapamiętanie

poświęciłem tyle czasu nie są wyrazami, jakich używam w moich

codziennych rozmowach. Inaczej mówiąc, nauczyłem się słów, które nie

mają żadnego związku z moim obecnym życiem. Słowa takie jak

"onomastyka", "oogamia", "zoogeografia", "pędzelkowaty" i "ksenomorficzny"

background image

mogą być całkiem zabawne (jeśli fanatycznie uwielbiasz słowa), lecz nie

zapamiętasz ich, jeśli nie będziesz ich używał. Jeśli zaś odkryjesz, że często

się nimi posługujesz, to jesteś pewnie jeszcze większym dziwakiem od

osoby, która uczy się ich na pamięć. Po drugie, (patrząc z punktu widzenia

słuchacza) rozwijając słownictwo nie ucz się słów, których znaczenia nikt nie

będzie rozumiał. Celem mowy jest komunikowanie się. Jeśli nie jesteś

Williamem Buckleyem (jego dewizą jest używanie słów, których nikt nie

rozumie), to pamiętaj, że celem komunikowania się jest, po pierwsze, jasne

wyrażanie myśli, i po drugie, wyrażanie ich w taki sposób, który podkreśli ich

sens. Istnieje jeden wyjątek od tego słownikowego zakazu. Poruszając się

we wrogim, polemicznym czy apatycznym środowisku, czasami można

używać słów nie po to, aby komunikować się z innymi, lecz by robić na nich

wrażenie. Uczę moich studentów, że kaznodzieje mają w naszym

społeczeństwie poważne problemy w dziedzinie public relations. Większość z

nich jest uważana za płytkich i pozbawionych znaczenia głupców. Zawsze

powtarzam studentom, że powinni mieć w swoim bagażu homiletycznym

kilka słów, które nie mają innego zadania jak tylko wywierać wrażenie na

słuchaczach. Czarnoskórzy kaznodzieje rozwinęli specyficzną formę sztuki

przemawiania, która ma także zdolność motywowania słuchaczy, jakiej nie

posiada żaden inny styl mówienia. Jednym z najwybitniejszych

przedstawicieli tego stylu był E. V. Hill. Miałem okazję słuchać kilka razy jak

E. V. Hill zwracał się do białych słuchaczy. Podczas wprowadzenia dr Hill

zwykle zdejmował okulary i "mówił językiem białych". Jego technika była

bardzo efektywna. Mówił dobrze przemyślanymi chłodnymi i nudnymi

zdaniami posługując się słowami, jakie padłyby zza pulpitu w kościele

uczęszczanym przez białych klasy średniej. Później zakładał okulary - to był

znak, że teraz zacznie wygłaszać. Mówił: "Chciałem pokazać wam, białym,

że mogę gadać tak drętwo jak wy. Teraz, gdy już to sobie wyjaśniliśmy,

zejdźmy na ziemię". Podobnie mówca może celowo posługiwać się słowami,

background image

których nikt nie rozumie (zawsze oczywiście we właściwym kontekście) po

prostu, aby wywrzeć wrażenie na audytorium czy na jednostce i przez to

zwiększyć otwartość słuchaczy na swoje przesłanie. Lecz w większości

przypadków długie słowa wypowiadane z autorytetem przysporzą mówcy

jedynie złej sławy. Żyjemy w kulturze populistycznej (jeśli nie zauważyłeś

tego, powinieneś zwrócić na to baczniejszą uwagę). Elitaryzm snobizm i

pompatyczność są zawsze produktem ubocznym nadużywania słów, których

nikt nie rozumie. Jednym z moich wczesnych nauczycieli był dr John

Stanton, emerytowany pastor mieszkający w wiosce Cape Cod. Tamtejszy

kościół był pierwszym, w jakim służyłem. John z powodu miłości do mnie i

słów zachęty zasłużył sobie na prawo niczym nie ograniczonej krytyki moich

kazań. Pewnej niedzieli podczas lunchu powiedział mi: "Steve, twoje kazanie

było wspaniałe, lecz nikt oprócz ciebie i mnie go nie zrozumiał - nawet ja sam

nie jestem tego pewien". Potem dał mi popularne wydanie Roget Thesaurus

(Słownika terminów bliskoznacznych Rogeta) i powiedział, abym go używał.

Powiedział mi: "Zawsze gdy znajdziesz jakieś miło brzmiące, wielkie słowo,

które mogłoby wywrzeć wrażenie na twoich profesorach z Boston University,

sięgnij do tej maleńkiej książeczki i znajdź słowo mniejsze, które nauczy tej

samej prawdy twoich ludzi z kościoła". Jestem mu dozgonnie wdzięczny za

tę radę. Po trzecie, rozwijając słownictwo, nie marnuj czasu na uczenie się

ezoterycznych słów. Prawie każdy zawód czy subkultura ma słowa, które są

rozumiane i używane wyłącznie przez członków tej grupy i nikogo innego.

Prawnicy są powszechnie znani z posługiwania się tego rodzaju

słownictwem, lecz niektórzy chrześcijanie, szczególnie kaznodzieje, są

jeszcze gorsi od prawników. Vance Havner, jeden z najbardziej wymownych i

dynamicznych kaznodziejów, jakich kiedykolwiek wydała Ameryka, mawiał:

"Jeśli chcesz wypróbować kaznodzieję, poślij go, by mówił do farmerów - jeśli

się tam nie sprawdzi, powinien ponownie rozważyć swoje powołanie". Dobra

zasada. Powinna ona znaleźć zastosowanie do wielu ludzi, którzy ulegają

background image

pokusie posługiwania się słowami zrozumiałymi wyłącznie przez członków

jakiejś wąskiej grupy. Jeśli chcesz wypróbować doktora, poślij go, aby mówił

do nastolatków. Jeśli chcesz sprawdzić prawnika, niech mówi do robotników

budowlanych. Jeśli chcesz sprawdzić inżyniera, poślij go, aby porozmawiał z

filozofem. Jeśli chcesz sprawdzić filozofa, poślij go, aby mówił z barmanem.

Jeśli się im nie powiedzie, powinni na nowo przemyśleć swoje powołanie.

Jeśli nie zwracasz się do pojedynczego człowieka czy audytorium złożonego

z członków własnej subkultury, zawodu upewnij się, że słowa, jakimi się

posługujesz posiadają uniwersalne znaczenie. Rozwijanie słownictwa -

właściwy sposób A teraz pozwólcie, że udzielę wam kilku rad, jak rozwijać

słownictwo, które spowoduje prawdziwą różnicę w porozumiewaniu się.

Słuchaj i czytaj. Dobrzy mówcy zwykle słuchają, jak inni posługują się

słowami. Zawsze czytają ze słownikiem pod ręką i sprawdzają słowa, których

znaczenia nie rozumieją. Jedną z korzyści życia w dwudziestym wieku jest

to, że jesteśmy otoczeni przez wielkich mówców. Odwrotną stroną tego

medalu jest to, że musisz być bardzo dobrym mówcą, jeśli masz zostać

zauważony. Pozytywną stroną jest zaś to, że istnieje wiele wzorów i źródeł, z

których można uczyć się sztuki dobrej komunikacji. * * * "Właściwe słowa na

właściwym miejscu to prawdziwa definicja stylu." - Jonathan Swift * * *

Dobrym ćwiczeniem (szczególnie jeśli twoim problemem jest ubogie

słownictwo) jest postawienie sobie za cel uczenia się codziennie jednego lub

dwóch nowych słów. Bardzo rzadko zdarza się, bym czytając książkę,

rozmawiając z przyjacielem, oglądając telewizję, idąc do kina czy

przeglądając gazetę nie nauczył się jakiegoś nowego słowa. Przez całe życie

moim zwyczajem było wyszukiwanie nowych słów, których mógłbym użyć w

komunikowaniu się z innymi. Dobrym ćwiczeniem jest prowadzenie listy słów,

które poznałeś, i co jakiś czas przeglądanie jej. Używaj nowych słów, które

poznałeś. Zasada jest następująca: jeśli nie używasz tego, co poznałeś,

stracisz to. Prawda ta odnosi się do wielu dziedzin życia, a szczególnie do

background image

rozwijania słownictwa. Przypuśćmy, że gdy przeczytałeś słowo ezoteryczny

nie było ci ono znane. Przypuśćmy, że poszedłeś po słownik i sprawdziłeś

jego znaczenie. Jeśli tak uczyniłeś to dowiedziałeś się, że oznacza ono coś

zrozumiałego wyłącznie dla wąskiej, szczególnej grupy ludzi. Wypowiedz je

głośno tyle razy, aż oswoisz się z jego brzmieniem. Następnie umieść je w

zdaniu: "Lekarze posługują się tak egzoterycznym językiem, że tylko oni sami

mogą zrozumieć to, co mówią". Szukaj różnych sposobów zastosowania tego

nowego słowa. Posługuj się nim dopóki go nie przyswoisz. Wtedy

przedostanie się ono do systemu plików w twoim umyśle i będziesz mógł je

przywołać zawsze, gdy pojawi się taka potrzeba. Zwracaj uwagę na te

sytuacje, w których brakuje ci właściwego słowa i przyłapujesz się na tym, że

używasz jego marnych substytutów. Wszyscy to robimy - różnica pomiędzy

dobrym a złym mówcą polega na tym, że dobry odnotowuje takie przypadki i

dopilnowuje, aby nie miały one więcej miejsca. "Pełna płynność" - tak Jay

Adams opisuje niezbędny zasób słownictwa. Ma przez to na myśli, że osoba

mówiąca nie powinna szukać właściwego słowa dla opisania myśli, którą

stara się zakomunikować. Kiedy coś takiego ci się przytrafi, zapamiętaj tę

sytuację i przy pierwszej okazji znajdź słowo, którego powinieneś był użyć.

Będziesz zaskoczony, jak szybko wzbogaci się twoje słownictwo poprzez

takie "posprzątanie bałaganu". Naucz się odróżniać martwe słowa od słów,

które kryją w sobie moc. Książka Georga Walthera pt. "Porver Talking"

("Przemawianie z mocą", G. P. Putnam's Sons, 1991) bardzo ci w tym

pomoże. Nie chodzi mi tutaj o to, jak mówić, by zdobyć władzę nad ludźmi

(później powiem o tym kilka słów), lecz o posługiwaniu się słowami, które

mają ładunek emocjonalny. Na przykład, "budynek" jest słowem

pozbawionym emocji natomiast "dom" kryje w sobie ładunek emocjonalny.

Słowo "stymulujący" jest jałowe, zaś słowa "podniecające" czy "ekscytujące"

kryją w sobie emocje. Gdy będziesz używał słowa "furia" czy "wściekłość" na

oznaczenie gniewu, zauważysz, że ludzie będą czuli moc twoich słów.

background image

Pewne słowa wywołują emocje: Ameryka, matka, tchórzostwo, wolność,

gniew, zboczeniec. Po czym poznać różnicę? Zadając sobie pytanie, które

słowa angażują cię, a które tego nie czynią. Słuchaj mówców, którzy potrafią

poruszyć cię swoimi słowami. Wynotuj, jakich słów używają. Odkryjesz, że

pewne słowa mają zdolność poruszania tobą. Jeśli poruszają ciebie, to

bardzo prawdopodobne, że poruszą także i innych. Ucz się, jak włączać takie

słowa do codziennych rozmów. (Bądź jednak ostrożny, ponieważ

nadużywanie emocjonalnych słów pozbawi je mocy). Poszerzaj swoje

słownictwo do takiego momentu aż będziesz potrafił podać kilka

odpowiedników danego wyrazu. Dobrą grą (szczególnie gdy mówca jest

nudziarzem) jest słuchanie przemówienia i wymyślanie innych słów, których

możnaby użyć. Ta zabawa spowoduje, że nie zaśniesz, i jednocześnie

rozszerzy twoje słownictwo. Miałem przyjaciela, który nadal jest jednym z

najlepszych mówców jakich znam. Wraz z upływem czasu jest coraz lepszy.

Powiedział mi kiedyś, że obecnie najtrudniejszą rzeczą w przemawianiu jest

dla niego znalezienie precyzyjnych słów, których mógłby użyć w swojej

mowie. "Lecz wiele lat pracy nad rozwinięciem słownictwa naprawdę się

opłaciło", mówi. "Zawsze gdy nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś słowa

mam w pogotowiu pięć innych". * * * "Różnica pomiędzy prawie dobrym

słowem a słowem naprawdę dobrym to poważna sprawa - to jak różnica

pomiędzy robaczkiem świętojańskim, a błyskawicą." - Mark Twain * * * Dobry

mówca, który przemawia w taki sposób, że ludzie słuchają, ma bardzo

rzadko kłopot ze znalezieniem właściwego słowa. Prawdziwym problemem

będzie dla niego zdecydowanie, którego z kilku możliwych słów użyć do

wyrażenia myśli, którą pragnie się podzielić. Nie jestem specjalistą w

formułowaniu zasad, lecz pozwólcie, że podam kilka, które dotyczą

właściwego posługiwania się słowami. Jak efektywnie posługiwać się

słowami 1. Zachowaj prostotę. Celem komunikowania się nie jest wywieranie

wrażenia, lecz jasne formułowanie myśli. Opowiem wam historię powstania

background image

sloganu reklamowego używanego przy sprzedaży mydła Ivory - "It Floats"

(To pływa) - hasła bardzo popularnego kilka lat temu. Kiedy produkt był już

gotowy, aby wprowadzić go na rynek, naukowcy, którzy zbadali składniki

mydła, przesłali firmie następującą notę: "Składniki alkaliczne i tłuszcze

roślinne zawarte w tym produkcie są tak dobrane, że gwarantują najwyższą

jakość mydlącą, a jednocześnie nadają mydłu specyficzną gęstość, która

powoduje, że utrzymuje się ono na powierzchni wody, oszczędzając kłopotu i

rozdrażnienia związanego z koniecznością wyławiania go z dna wanny

podczas kąpieli". Szef od reklamy napisał na marginesie notki uwagę: "To

pływa!" Te dwa słowa stały się hasłem w kampanii reklamowej mydła Ivory.

Więcej na ten temat powiem w następnym rozdziale. W tej chwili dobrze jest

pamiętać, że w kulturze, gdzie "bla, bla, bla" jest tym, co dokonuje się w

większości konwersacji i przemówień, czasami najpotężniejszą mową jest

powiedzenie tego, co myślisz - prosto, wprost i bez fanfarów. Chrystus miał

prawdopodobnie to właśnie na myśli, gdy mówił, że nasze "tak" powinno być

"tak, a "nie" - "nie". Kiedy ostatni raz powiedziałeś "nie" bez zbędnych

elaboratów czy wymówek? Kiedy ostatnio powiedziałeś "tak" bez podawania

miliona powodów, dlaczego tak postąpiłeś? Arthur Mueller stworzył

błyskotliwą parafrazę dwudziestego trzeciego psalmu: "Pan jest moim

zewnętrzno-wewnętrznym mechanizmem integrującym. Nie doznam

deprywacji od gratyfikacji dla moich potrzeb i dyspozycji. On motywuje mnie

do tego, abym orientował się na aspołeczne obiekty w sposób efektywnie

znaczący...". Spróbuj wywołać jakieś emocje tymi słowami. Paul Tillich, jeden

z wybitnych myślicieli, filozofów i teologów naszego wieku, nazywał Boga

"Podstawą wszechrzeczy". Podejrzewam, że gdyby Tillich tak się modlił, Bóg

zareagowałby na jego modlitwy słowami: "Co takiego?". 2. Unikaj słów, które

z powodu nadużywania w niewłaściwych okolicznościach utraciły swoje

pierwotne znaczenie. Słowa takie jak faszysta, rasista i fundamentalista

utraciły wszelki związek ze swoim pierwotnym znaczeniem. Są to użyteczne

background image

wyrazy dla rozpalania ognia słów, lecz mają małe zastosowanie w

komunikowaniu treści poznawczych. Słowa takie jak dżentelmen (to może

znaczyć wszystko począwszy od nieudacznika po członka audytorium),

zbawiony (zbawiony od czego?), miłość (wszystko, począwszy od miłego

uczucia po wybuch pożądania) chrześcijanin (wszyscy za wyjątkiem Żydów i

Muzułmanów) po prostu nie są dość precyzyjne, aby komunikować jakieś

treści. 3. Nie używaj słów przekleństwa za wyjątkiem sytuacji ekstremalnych.

Wierzę, że Bóg wyposażył pewne słowa większą mocą (słowa przekleństw),

dlatego powinny być używane w rzadkich i specjalnych okazjach. Wierz w to

czy nie, Biblia zawiera pewne słowa, które z powodu delikatnych uszu

współczesnych chrześcijan "zmiękcza się" podczas przekładu na język

angielski. Marcin Luter używał czasami języka, który przyprawiłby o

rumieniec marynarza. Są takie chwile gdy mocne słowa wydają się właściwe.

Kiedy walniesz się młotkiem w palec, pewne słowa po prostu nie pasują.

Problem ze słowami przekleństwa polega na tym, że prości ludzie mają

ograniczone słownictwo i gdy szukają właściwego wyrazu, zwracają się do

przekleństwa jako ostatniej deski ratunku. W dodatku im częściej ktoś używa

jakiegoś słowa, tym bardziej traci ono moc. Współczesne media zniszczyły

pewne bardzo dobre słowa przekleństwa stale bombardując nimi słuchaczy.

Każde pokolenie ma własne przekleństwa, a słowa, które dana kultura

określa jako "niecenzuralne " zmieniają się co dwa lub trzy pokolenia.( Na

przykład wcześniejsze pokolenia uznawały za przekleństwa zwroty "o,

kurczę" czy "wielkie nieba"). Jeśli nie mieszkałeś na pustyni przez wiele lat,

to wiesz, że słowa te całkowicie utraciły swoją moc. Nie chciałbym być

autorem scenariuszy współczesnych filmów. Słowa, które mają moc, są

używane tak często i bez wyczucia, że pozostało nam bardzo mało mocnych

słów. Niektórzy muszą już chyba wymyślać nowe rodzaje przekleństw, aby

zastąpiły funkcję, jaką jedno pokolenie temu pełniło np. powiedzenie "do

licha". Jeśli nie zwracamy się do najbardziej naiwnej publiczności, słowo "do

background image

licha" ma tyle mocy co nic. Jeszcze jedno słowo na temat używania

przekleństw. Nigdy nie używaj wyrażeń potocznych, które odnoszą się do

funkcji cielesnych. Takie postępowanie jest po prostu niesmaczne, a nadal

są jeszcze ludzie, którzy zauważają zły smak i czują się nim urażeni. Kiedy to

u ciebie zauważą, skojarzą słownictwo, jakim się posługujesz, z twoją osobą i

nie będą słuchali niczego, co będziesz mówił. Niewiele sytuacji wymaga słów

przekleństwa. Jedynie w najbardziej skrajnych sytuacjach dobry mówca

odwołuje się do tego rodzaju języka. Jeśli masz wątpliwości, nie używaj

żadnych słów. Milczenie czasami komunikuje emocje w sposób bardziej

wymownie niż słowa. Kiedyś pewien student zwrócił się do C. S. Lewisa z

prośbą o przyjęcie na indywidualny staż naukowy. Gdy student czytał

Lewisowi swoją pracę, ten zapadł w drzemkę. Student wpadł we wściekłość i

zaczął wołać, że drogo zapłacił za swoją edukację i spodziewał się chociaż

małego komentarza na temat swojej pracy. Lewis odparł: "Synu, sen jest

komentarzem". Rozdział 4.& Bariery w komunikacji "...gdyż nie wy będziecie

mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was." - Mt 10, 20 Czy

słyszałeś historię o człowieku, który siedział na gwoździu? Każdy starał się

ulżyć mu w jego bólu. Duchowni powiadali, że mniej by go bolało, gdyby

modlił się i czytał Biblię. Socjologowie uważali, że jego cierpienia zostały

spowodowane przez instytucje społeczne, które go ukształtowały.

Psychologowie twierdzili, że ból jest tak intensywny, ponieważ rodzice źle go

wychowywali. Żona mówiła, że cierpi, ponieważ utracił kontakt z własnymi

uczuciami. Na koniec zjawił się mały chłopiec i zapytał: "Proszę pana,

dlaczego nie zejdzie pan z tego gwoździa?". Lekarstwo na większość

problemów pojawiających się w komunikowaniu indywidualnym i z większym

audytorium jest równie proste jak zejście z gwoździa. Ta książka jest jedną z

tysiąca książek o tym, jak mówić, aby ludzie słuchali. Jednak większość

problemów związanych z komunikowaniem się z innymi ludźmi pojawia się

nie z powodu braku informacji, lecz ich zalewu. Rozwiązania są o wiele

background image

prostsze niż się na ogół sądzi. Oglądałem film wideo o grze w golfa. Brałem

lekcje i słuchałem najlepszych rad przyjaciół, którzy instruowali mnie, jak

należy uderzać piłkę, jaki jest właściwy chwyt kija, jaką powinienem mieć

postawę i jak się wychylać wykonując zamach. Jednak najbardziej pomogła

mi najprostsza rada. Udzielił mi jej pewien zawodowy gracz lapidarnie

stwierdzając, że mój problem to zbyt wielu chętnych do pomocy przyjaciół.

Powiedział: "Steve, trzymaj lewe ramię wyprostowane i patrz na piłkę.

Zapomnij o całej reszcie". Tak długo, jak długo słucham tej rady, idzie mi

całkiem nieźle (choć nawet wtedy moja gra pozostawia wiele do życzenia).

Moje problemy wzrastały wprost proporcjonalnie do tego, ile informacji

musiałem zapamiętać. * * * "To prostota sprawia, że ludzie niewykształceni

potrafią zwracać się do tłumów bardziej skutecznie od uczonych." -

Arystoteles * * * Większość ludzi popełnia pewne podstawowe błędy rzucając

sobie pod nogi "bariery" przeszkadzające w skutecznej komunikacji. W

niniejszym rozdziale będę chciał je przeanalizować. Nie daj się zwieść ich

prostocie. Zejście z gwoździa jest przecież także proste. Zwlekanie z

przesłaniem Pierwszą barierą w komunikowaniu się jest zwlekanie z

powiedzeniem tego, co się myśli. Większość ludzi tak bardzo przejmuje się

tym co ludzie sobie o nich pomyślą, i tym, jak powinni wyrazić swoje myśli, że

nie udaje się im powiedzieć tego, co mają na sercu. Obawiamy się, że

osoba, z którą rozmawiamy (czy audytorium, do którego się zwracamy)

będzie urażona/zraniona naszymi słowami, więc zwlekamy z naszym

przesłaniem. Problem nie polega na tym, że brak nam właściwych słów, że

nie wiemy jak je powiedzieć, lecz że jesteśmy zakłopotani. Jesteśmy tak

wrażliwi na uczucia innych, iż ukrywamy to co mamy do powiedzenia. A

wtedy przesłaniem staje się sama przykrywka. Zdradzę wam sekret:

prostolinijna, pozbawiona upiększeń, jasna komunikacja jest w naszej

kulturze tak rzadkim zjawiskiem, że sama jej prostota jest potężną siłą. Czy

znasz kawał o żołnierzu, któremu umarła matka? Sierżant nie wiedział, jak

background image

mu o tym powiedzieć, i czuł się trochę niezręcznie na myśl o przekazaniu mu

tej złej wiadomości wprost. Zdecydował się więc na coś, co według niego

było bardziej współczującym i subtelnym sposobem. Następnego ranka, gdy

żołnierze szykowali się do zbiórki, sierżant wydał komendę: "Wszyscy, którzy

mają matki wystąp!". A następnie dodał: "Nie tak szybko, George". * * * Sir

Oswald Mosley, przywódca brytyjskich nazistów, wstał, aby przemówić na

faszystowskim mityngu. Podniósł prawą rękę w faszystowskim pozdrowieniu.

Jego gest wzbudził entuzjazm tłumu, więc dumny Mosley dalej stał z

podniesioną ręką. Wtedy ktoś z tyłu sali zawołał: "Oswald, możesz już iść do

ubikacji!". * * * W ciągu minionych lat byłem posłańcem większej ilości złych

wieści niż mogę spamiętać. Mówiłem dzieciom, że ich rodzice popełnili

samobójstwo. Przekazywałem rodzinom wiadomości o śmierci ich dzieci.

Ponieważ tak często przekazywałem tragiczne wieści, stałem się ekspertem

w tej dziedzinie. Jeśli wiadomość jest trudna, powiedz ją tak prosto i szybko,

jak potrafisz. Dotyczy to nie tylko złych wiadomości, lecz stosuje się do całej

komunikacji. Prosta wiadomość "Kocham cię", "Czy zjesz ze mną obiad?",

"To, co powiedziałeś, rozgniewało mnie!", "Nie chcę tego zrobić, bo czuję się

z tym niewygodnie". Słowa "tak" i "nie" są potężne, ponieważ są proste. Brak

wrażliwości na słuchaczy Druga bariera w komunikowaniu pojawia się, gdy

za daleko odsuniemy pierwszą barierę. Niewłaściwie rozumiemy uczucia i

myśli osoby, z którą się komunikujemy, i przez swój brak wrażliwości

niszczymy dobre porozumiewanie się. W następnym rozdziale obszernie

poruszę zagadnienie słuchania, tutaj chcę jedynie powiedzieć, że jeśli chcesz

z ludźmi rozmawiać, to musisz ich znać. Najlepszym sposobem poznania

drugiego człowieka jest słuchanie. Czynimy wiele fałszywych założeń o

ludziach, które mogą nas wtrącić w kłopoty, jeśli zakomunikujemy swoje

nastawienie. Na przykład, czynimy przypuszczenie, że inni są tacy sami jak

my. To założenie jest szczególnie ryzykowne w komunikowaniu się z

przedstawicielami odmiennej płci. Zaryzykuję posądzenie o męski szowinizm,

background image

lecz powiem: mężczyźni i kobiety są inni. Nie zakładaj, że twój małżonek czy

przyjaciel myśli, czuje i rozumie słowa tak samo jak ty. Mężczyzna

obserwując odjazd karetki zabierającej jego żonę do szpitala

psychiatrycznego, który powiedział: "Nic nie rowumiem, ona nigdy nie

wychodziła z kuchni", tak naprawdę wcale jej nie rozumiał. "Oczywiście, że ją

kocham, wyznałem jej to w dniu ślubu. Gdybym zmienił zdanie,

powiedziałbym o tym". Taką odpowiedź otrzymałem od pewnego mężczyzny,

gdy zapytałem go, czy kocha swoją żonę. Kobiety robią to samo. Mąż jest

bardziej zainteresowany tym, co dostanie na obiad, niż tym, co przeżywa

podczas jego spożywania. Nie mówi o tym, co działo się w biurze ponieważ

sądzi, że żona nie będzie tym zainteresowana. Prawdopodobnie uważa, że

ma nudną pracę. Mężczyźni nie lubią mówić o rzeczach abstrakcyjnych, więc

gdy pytasz, jakie uczucia żywi względem ciebie, nie odpowie na to pytanie,

bowiem nigdy się nad tym nie zastanawiał. Kiedy przemawiam do audytorium

złożonego z kobiet, mój sposób prezentacji jest całkiem odmienny od

sposobu, w jaki zakomunikowałbym to samo przesłanie grupie mężczyzn.

Dla mężczyzn byłoby ono całkiem inaczej "zapakowane". Kiedy mówię do

mężczyzn, muszę mieć ich po swojej stronie zanim przejdę do istoty mojego

przesłania. To jest szczególnie ważne, gdy mówię do nich o sprawach wiary.

Gdy zwracam się do kobiet nie muszę tego czynić. Muszę jednak zwracać

większą uwagę na "ton uczuciowy". Kobiety są o wiele bardziej wrażliwe na

język ciała, ton głosu i słowa naładowane emocjami niż mężczyźni. Problemy

pojawiają się jednak nie tylko w kontaktach między płciami. Zdarzają się

każdego dnia podczas formalnych i nieformalnych spotkań. Zdarzają się,

ponieważ brakuje nam wrażliwości na uczucia drugiej osoby. Przemawiając

na spotkaniu w więzieniu nie powinienem mówić: "Cieszę się, że was tu

wszystkich widzę". Jeśli zwracam się do nastolatków, nie powinienem robić

aluzji do muzyki Bacha. Jeśli prowadzę rozmowę z homoseksualistą, nie

powinienem poruszać kwestii skłonności seksualnych (lub robić to bardzo

background image

delikatnie). Gdy przemawiam do rodziców, nie powinienem krytykować ich

dzieci. Oczywiście mógłbym mnożyć przykłady, jednak większość z nich (być

może wszystkie) to zasady zgodne ze zwyczajnym zdrowym rozsądkiem i

wrażliwością na innych ludzi. Oto zasada, która pomoże ci pokonać te

wszystkie trudności, o jakich wspomniałem: Istnieje bezpośredni związek

pomiędzy tym, jak bardzo cenisz daną osobę, a skutecznością, z jaką

możesz się z nią komunikować. Jeśli uważnie słuchasz i okazujesz troskę,

nie popełnisz 90 procent błędów wynikających z braku wrażliwości. Pewnego

razu do Tołstoja podszedł żebrak prosząc o pieniądze. Tołstoj odpowiedział:

"Bracie, nie mam pieniędzy, więc nic ci nie mogę dać". "Już mi coś dałeś",

odparł na to żebrak. "Nazwałeś mnie bratem, a to jest wielki dar". Jeśli uznaję

czyjąś wartość, to prawdopodobnie zrozumiem, co ten ktoś do mnie mówi -

nawet jeśli nie powie tego jak należy. Żona Marka Twaina kiedyś bardzo się

na niego rozgniewała i zaczęła przeklinać. Pisarz zaczął się śmiać i

powiedział: "Kochanie, znasz wszystkie właściwe słowa, lecz nie znasz

właściwej tonacji głosu". Cóż, ta właściwa tonacja polega na uznawaniu za

wartościowych ludzi, z którymi rozmawiamy. Jeśli tak uczynimy, to nawet

posługiwanie się niewłaściwymi słowami nie przeszkodzi w odebraniu

naszego przesłania. Ileż to razy w atmosferze miłości mówimy drugiej osobie:

"Och, wiesz co miałem na myśli". * * * Do Boga mówię po hiszpańsku, do

kobiet po włosku, po francusku do mężczyzn, po niemiecku zaś zwracam się

do mojego konia." - Karol V * * * Wysyłanie mieszanych sygnałów Trzecią

barierą w dobrej komunikacji jest nie zauważanie tego, że - jak to powiedział

Roger Ailes - ty sam jesteś przesłaniem. Charles Spurgeon, jeden z

największych chrześcijańskich mówców ostatnich dwóch stuleci, zwykł był

mawiać do swoich studentów: "Kiedy mówicie o niebie, niech wyraz waszej

twarzy odbija radość i podniecenie. Gdy opowiadacie o piekle, wasz

normalny wyraz twarzy wystarczy". Wyraził w ten sposób to, że komunikacja

obejmuje o wiele więcej niż tylko słowa. W czasie miesięcy wspólnej pracy

background image

redaktor mojej książki stał się moim bliskim przyjacielem. Kiedy złożyłem w

redakcji pierwszy rękopis książki (praca redaktora dopiero się zaczynała),

zadzwonił do mnie i zapytał: "Steve, czy ty rzeczywiście tak mówisz?".

Stwierdziłem, że tak, a wtedy on powiedział: "To wszystko co chciałem

wiedzieć". Zredagował rękopis pamiętając, że ja byłem tak samo częścią

przesłania jak sama treść książki. Jeśli dana osoba cię nie lubi, to wydaje się

logiczne, że nie będzie przychylnie nastawiona również do tego, co mówisz.

Jeśli nie masz entuzjastycznego stosunku do własnego przesłania, to nikt

inny nie będzie nim podekscytowany. Jeśli nie przemawiasz z autorytetem,

większość słuchających dojdzie do wniosku, że nie wiesz, o czym mówisz.

Jeśli twój styl komunikowania się sprawia, że jesteś odbierany jako

nieprzyjaciel, powinieneś wiedzieć, że spotkasz się z wrogą reakcją. Jeśli

masz rozbiegane oczy i nie patrzysz na ludzi, z którymi rozmawiasz,

pomyślą, że kłamiesz. Myśl jest następująca: to kim, jesteś, jak mówisz i jak

wyglądasz, razem tworzy "tkankę" komunikacji. Jeśli o tym zapomnisz, to

odkryjesz, że komunikacja po prostu nie zachodzi. Jednym z moich

autentycznych problemów jest to, że mój głos nie pasuje do mojego wyglądu.

Z jakiegoś powodu Bóg dał mi bardzo głęboki głos. Brzmię tak jak facet z

reklamy Marlboro, lecz wyglądam raczej jak duży i zły Pan Peepers. (Ktoś

powiedział, że mam doskonałą "twarz" radiową). Kiedy przemawiam na

mityngach, konferencjach czy seminariach, ludzie, którzy słuchają mojego

programu radiowego, początkowo prawie zawsze doznają szoku. Czasami

kiedy z nimi rozmawiam mówią: "Nie, ty nie jesteś Steve Brown". Zwykle

odpowiadam na to: "Jestem nim. Dzisiaj rano dostałem list, który był

zaadresowany do Stevea Browna". Słuchajcie uważnie! Podam wam teraz

dobrą ilustrację tego punktu. Proszę zwróćcie uwagę, że mówiąc o problemie

dysharmonii pomiędzy moim wyglądem i moim głosem starałem się

zachować dobry humor. Kiedy mam do czynienia z audytorium czy

jednostką, która jest wyraźnie zakłopotana dysproporcją pomiędzy moim

background image

wyglądem i tonem mojego głosu, to mam do wyboru kilka możliwości.

Mógłbym na przykład udawać obrażonego i powiedzieć coś w rodzaju:

"Myślę, że jesteście zupełnie nieczuli na moje uczucia, chyba zaraz się

rozpłaczę". Mogę również założyć buty na wysokiej podeszwie i wysokich

obcasach, koszulę wypchaną w ramionach i kurtkę motocyklową z czarnej

skóry z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami na plecach. Wtedy mój

wygląd trochę bardziej harmonizowałby z tonem mojego głosu. Mógłbym też

po prostu zignorować ten ich szok. Jednak takie metody nie pomogłyby mi w

tym, co robię, aby zarobić na życie, tj. w komunikowaniu konkretnego

przesłania. Odkryłem, że mogę poprawić moje przesłanie, jeśli nie będę brał

siebie zbyt poważnie. Podchodząc z humorem do problemu braku harmonii

między moim wyglądem i brzmieniem głosu otwieram przed sobą szerokie

możliwości dobrego komunikowania się. Nauczyłem się, przynajmniej w tej

dziedzinie, że ja jestem przesłaniem. Naucz się zwracać uwagę na coś

więcej niż słowa, jakie wypowiadasz. Zapytaj zaufanych przyjaciół, jak

nawiązujesz kontakt z innymi ludźmi. Nie przemawiaj na formalnych

zgromadzeniach w kostiumie kąpielowym i nie rób ewangelizacji na plaży w

garniturze i pod krawatem (szczególnie gdy jesteś kobietą) czy w sukni

wieczorowej (szczególnie gdy jesteś mężczyzną). Nie śmiej się głupkowato

na pogrzebach i nie czkaj na weselach, ponieważ ty sam jesteś przesłaniem.

Ignorowanie reakcji Czwartą barierą w dobrej komunikacji jest takie

zaabsorbowanie sobą, że przestaje się zwracać uwagę na to, co powiedziała

druga osoba. * * * Powiadają, że słowo jest martwe # Gdy zostanie

wypowiedziane. # Lecz tego dnia # Gdy je mówię # zaczyna żyć - Emily

Dickinson, 1872 * * * W poradnictwie małżeńskim, kiedy staje się jasne, że

partnerzy nie porozumiewają się ze sobą, zwykle proponuję im pewną grę.

Mówię małżonkom: "Zagramy w Komunikowanie się. Oto zasady gry. Chcę,

aby każde opowiedziało drugiemu o swoich myślach i uczuciach. Druga

osoba musi powtórzyć to, co zostało powiedziane, a pierwsza zgodzić się, że

background image

to właśnie powiedziała". Zwykle proszę, aby żona zaczęła pierwsza i ona jest

na ogół z tego bardzo zadowolona. "Chociaż raz zostanę wysłuchana przez

bezstronnego sędziego", myśli i wyrzuca z siebie wszystko co czuje. Mąż

zwykle jej przerywa i muszę go upomnieć: "Bądź cicho. Dostaniesz swoją

szansę". I mąż siedzi cicho, dopóki żona nie skończy. Wtedy on wybucha. Ja

mówię: "Poczekaj chwilę, musisz powtórzyć żonie dokładnie to, co

powiedziała". "Wiem, co powiedziała", odpowiada na to. "Dobrze, powiedz

jej." "No dobrze", mówi zrezygnowany. "Moja żona powiedziała...". I mówi

żonie, co myśli, że ona powiedziała. "Wcale tego nie powiedziałam",

odpowiada małżonka. "No dobrze", mówię. "Powiedz mu jeszcze raz". Żona

jeszcze raz włazi mu na kark. Zwykle zauważam, że tym razem mąż słucha

trochę bardziej uważnie, ponieważ wie, że jeśli nie zrozumie jak należy,

nigdy nie będzie miał szansy opowiedzieć swojej wersji zdarzeń. Kiedy w

końcu nadchodzi jego kolej wszystko zaczyna się od nowa. Czasami

zarówno mąż, jak i żona musieli powtarzać swoje przesłanie trzy albo cztery

razy zanim zostało ono właściwie zrozumiane. Dobrą praktyką w

komunikowaniu się jest mówić drugiej osobie: "Nie wiem, czy dobrze to

zrozumiałem. Czy powiedziałeś, że..." Twoja odpowiedź jest zwykle o niebo

lepsza, gdy rozumiesz, co się dzieje podczas rozmowy. Brak definicji słów

Ostatnią barierą w dobrej komunikacji jest nie zdefiniowanie słów. W dobrej

debacie pierwszym krokiem jest zdefiniowanie znaczenia słów. Jeśli tak się

nie stanie dyskusja może przerodzić się w pozbawione sensu

współzawodnictwo o to, kto głośniej krzyczy. * * * "Wyrażając uczucia należy

przede wszystkim zwrócić uwagę na oryginalność. Jednak słowa, którymi się

posługujemy, powinny być stare." - Fujiware No Teika * * * Chrześcijanie

mają szczególne problemy w tej dziedzinie. Kiedy byłem pastorem, mój

kościół (i moje osobiste przekonania) wymagały, abym nie łączył węzłem

małżeńskim wierzącego z niewierzącym. Małżeństwo jest wystarczająco

trudne, nawet gdy panuje zgoda w tak ważnej sprawie jaką jest religia. Jeśli

background image

w tej dziedzinie nie można osiągnąć porozumienia, szanse niepowodzenia

małżeństwa wzrastają raptownie. Zatem z zasady - a także ze względów

praktycznych - nie udzielam takich ślubów. Inaczej mówiąc, nie zgadzam się

na taką wymianę. Jednym z problemów, jakie w naszej kulturze nastręcza

słowo chrześcijanin, jest to, że było ono tak nadużywane, iż obecnie prawie

nic nie znaczy. Większość wierzy, że chrześcijanin to ktoś kto nie jest Żydem.

Zatem, odkryłem, że w moim przedmałżeńskim poradnictwie konieczne jest

wyraźne zaznaczenie: "Posłuchajcie, mam pewną zasadę, która jest dla mnie

ważna. Nie chodzi w niej o to, aby was osądzać. Nie mogę połączyć węzłem

małżeńskim chrześcijanina z niechrześcijaninem. Jednak zanim szybko

przejdziecie do konkluzji pozwólcie, że wyjaśnię, co rozumiem przez słowo

chrześcijanin. Chrześcijanin to nie jest człowiek, który chodzi do kościoła w

Wielkanoc, ani nawet taki który formalnie jest jego członkiem. (Nie staniesz

się samochodem, jeśli będziesz spał w garażu). Dla mnie chrześcijanin to

ktoś kto podjął decyzję osobistego oddania Chrystusowi i przyjął Boże

przebaczenie na podstawie Jego ofiary". Odkryłem, że gdy tak zdefiniuję

słowo "chrześcijanin" zostanę właściwie zrozumiany. Nie ma też żadnego

zakłopotania z powodu przesłania, jakie komunikuję. O dziwo odkrywam, że

ludzie nie są z tego powodu zagniewani. Zwykle narzeczeni mówią mi:

"Teraz rozumiemy, co miałeś na myśli. Nie pasujemy do tej definicji. Chyba

powinniśmy poprosić kogoś innego o udzielenie nam ślubu". Pewien człowiek

powiedział kiedyś do ateisty: "Powiedz mi, jaki jest Bóg, w którego nie

wierzysz. Prawdopodobnie ja też nie wierzę w takiego Boga". Co rozumiesz

przez słowo Bóg? Co rozumiesz przez dowolne słowo, jakiego używasz?

Kiedy to zostanie już ustalone, wtedy ty i twoi słuchacze będziecie rozmawiali

o tym samym. W ten sposób pokonaliśmy wszystkie bariery w

komunikowaniu się. Są to rzeczy bardzo proste, lecz prawdziwe. Naucz się

ich, a będziesz bliżej celu niż ci się wydaje. Rozdział 5.& Nie ma straconych

rozmów "Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz

background image

tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym." -

Ef 4, 29 Zanim przejdziemy do tematu tego rozdziału - jak być dobrym

rozmówcą - chciałbym udzielić ostrzeżenia: zasady, które tutaj podaję, mogą

mieć charakter manipulacji, jeśli zostaną źle zastosowane. Moim celem jest

pokazanie, w jaki sposób motywować ludzi za pośrednictwem rozmowy.

Jednak wszystko, co może być używane do motywowania, może też być

wykorzystane w celu manipulacji. Różnica pomiędzy "motywacją" a

"manipulacją" polega na tym, że działania manipulacyjne podejmuje się dla

własnej korzyści, zaś celem motywowania jest dobro innych (czy nasze

wspólne). Zasady, które tutaj wymieniam, nie mają charakteru moralnego. To

nie samochód zabija, lecz pijak, który go prowadzi. Podobnie jest z zasadami

dobrej konwersacji - można uzyskać władzę nad innymi, realizować swoje

egoistyczne cele i dbać o własne interesy. Jednak takie zastosowanie zasad,

które podam nie jest zgodne z moim zamysłem. Chociaż nie jestem twoją

matką i nie ponoszę odpowiedzialności za to, co zrobisz z przesłaniem tego

rozdziału (czy z przesłaniem całej tej książki), pozwól, że powiem ci coś, o

czym powinieneś wiedzieć: ci, którzy manipulują innymi, prawie zawsze

kończą jako ludzie samotni, paranoicznie nieufni wobec innych i zwykle nie

udaje im się zrealizować upragnionych celów. Widzisz, we wszechświecie

działają prawa (wierzący są przekonani, że to Bóg je ustanowił), które

zniszczą tych, co je łamią. Kilka lat temu moja przyjaciółka Marabel Morgan

napisała książkę pt. "The Total Women" ("Kobieta totalna"). Książka

sprzedała się w setkach tysięcy egzemplarzy i Marabel stała się sławna w

ciągu jednej nocy. Występowała w telewizji i uczestniczyła w radiowych

talkshow organizowanych na terenie całego kraju. Jej zdjęcia można było

znaleźć we wszystkich głównych magazynach i czasopismach Ameryki. Jej

portret umieszczono na okładce "Time'a" oraz wielu innych znanych

magazynów. W tym czasie byłem pastorem Marabel. Zwykle prosiła mnie o

pomoc w odpowiadaniu na niektóre z tysięcy listów, jakie otrzymywała. Pisały

background image

je w większości kobiety (nie jest to niespodzianką). Autorki listów można było

podzielić na dwa rodzaje. Pierwsza grupa pań egoistycznie pragnęła

ukształtować swoich mężów zgodnie ze swymi pragnieniami. W listach

zadawały pytania o to, jak "manipulować" mężem za pomocą zasad

podanych w książce Marabel. Druga grupa składała się z kobiet, które

kochały swoich mężów i pragnęły dowiedzieć się, jak mogą lepiej ich

zadowolić. Motywowała je miłość, a zasady podane przez Marabel traktowały

jako sposób zrozumienia i zadowolenia mężów. Pragnienie zadowolenia

męża czy żony, którą się kocha, jest naturalne. Marabel stale spotykała się z

oskarżeniami, że jej książka jest manipulacyjna. Na takie pomówienia

zawsze odpowiadała (nawiasem mówiąc, Marabel stosuje tę odpowiedź we

własnym życiu i w małżeństwie): "Kocham mojego męża i odkryłam pewne

sposoby zadowolenia go. Pragnę sprawiać mu przyjemność, ponieważ go

kocham - nie zaś dlatego, że chcę nim manipulować". U osób, które

stosowały zasady przedstawione przez Marabel w jej książce,

zaobserwowałem pewną ciekawą rzecz: ludzie, którzy posługiwali się nimi w

celu manipulacji, po początkowym błyskotliwym sukcesie w końcu znajdowali

swoje małżeństwo w gorszym stanie niż było na początku. Natomiast w tych

przypadkach, gdy książka Marabel została potraktowana jako poradnik

wskazujący kobietom, jak lepiej kochać swoich mężów, rezultaty były

zdumiewające. Podobnie jest z zasadami, których nauczam w tej książce.

Jeśli twoim celem jest zdobycie władzy poprzez manipulowanie innymi, to -

podobnie jak silnie rozciągnięta guma - to co robisz powróci i uderzy cię.

Jeśli zaś pragniesz lepiej komunikować się, ponieważ jesteś zorientowany na

innych i pragniesz przedstawiać swoje idee w jak najlepszym świetle, to

przedstawione tutaj zasady poprawią twoje życie. Wystarczy już tego. Teraz

przejdźmy do podstawowych zasad dobrej konwersacji. Wymienię trzy

zasady i też kilka implikacji, które bezpośrednio lub pośrednio z nich

wypływają. * * * "Co powiedziałeś prezydentowi?", pytano człowieka, który

background image

spotkał się z Theodorem Roosveltem. "Powiedziałem tylko, jak się

nazywam", odarł. "Potem tylko on cały czas mówił". * * * Pierwsza zasada

konwersacji Pierwsza zasada konwersacji jest zasadą dotyczącą życia jako

takiego, a jednocześnie zasadą odnoszącą się do komunikacji. Jeśli ją

zrozumiesz, będziesz mógł nie tylko po mistrzowsku opanować podstawowe

kanony dobrej konwersacji, lecz również świetnie sobie przyswoisz reguły

dobrych relacji międzyludzkich. Oto nasza zasada: Ogólnie rzecz biorąc,

ludzie bardziej interesują się sobą niż tobą. Wnioskiem płynącym z tej

zasady jest stwierdzenie, że również ty, zasadniczo rzecz biorąc, jesteś

bardziej zainteresowany sobą niż innymi ludźmi. Przyjaciel kiedyś zadał mi

pytanie: "Steve, czy ty kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, co ludzie

myślą na twój temat?". Gdy dałem mu do zrozumienia, że nie miałbym nic

przeciwko tego rodzaju informacjom, zaśmiał się i powiedział: "Oni w ogóle

nie zawracają sobie tobą głowy!". Miał rację! Nie tylko miał rację - sam fakt,

że zależało mi na tym, aby się dowiedzieć, co ludzie o mnie myślą, był

potwierdzeniem zasady, że - generalnie rzecz ujmując - ja sam bardziej

interesuję się własną osobą niż innymi. Teraz, gdy znamy już podstawową

zasadę komunikacji przeanalizujmy kilka jej implikacji, które pomogą nam w

prowadzeniu rozmowy. Implikacje zasady 1. 1. Osoba zorientowana na

innych zawsze będzie postrzegana jako dobry rozmówca. Czy słyszałeś

anegdotę o pewnym sławnym pisarzu egoiście: pewnego razu powiedział

swojemu przyjacielowi: "Mówimy tylko o mnie. Porozmawiajmy o tobie. Co

sądzisz o mojej ostatniej książce?". Wielu z nas jest jak ten pisarz. Tak

naprawdę nic nas nie interesuje, chyba że to dotyczy nas i naszych spraw.

Jeśli jesteś zainteresowany wyłącznie rozmową o własnych zmartwieniach, a

osoba, z którą rozmawiasz, o swoich własnych, to nie trzeba specjalisty, by

pojąć, że niewiele osiągną poprzez rozmowę. Jeżeli posiadasz zdolność

podporządkowania własnych zainteresowań zainteresowaniom drugiej

osoby, to już zrozumiałeś 80 procent tego, co potrzeba, aby zostać przez

background image

przyjaciół i znajomych uznanym za wspaniałego rozmówcę. 2. W dobrej

rozmowie słuchanie jest równie ważne jak mówienie. Czy byłeś kiedyś

uczestnikiem rozmowy, w której jeden z rozmówców czekał wyłącznie na to,

aż skończysz mówić, aby dorwać się do głosu? Czy kiedykolwiek spotkałeś

się z reakcjami ludzi, które wskazywały, że nie mają oni zielonego pojęcia o

tym, co powiedziałeś? Czy kiedykolwiek zwróciłeś uwagę na "rozbiegane

oczy" swojego rozmówcy i później zdałeś sobie sprawę, że ta osoba

wykorzystuje cię dopóki nie zjawi się ktoś bardziej interesujący? Czy

powiedziałeś komuś o tym, co uważałeś za ważne dla niego, a następnie z

jego odpowiedzi wywnioskowałeś, że wcale nie było to dla niego ważne?

Czułeś się prawie tak, jakby ta osoba powiedziała: "Masz tu dziesiątaka i

zadzwoń do kogoś komu na tym zależy". Czy pamiętasz, jak się czułeś, gdy

to się zdarzyło? Chociaż nie padły żadne słowa, było jasne, co słuchacz o

tobie sądzi. Jeśli nie lubisz takich sytuacji, to istnieje duże

prawdopodobieństwo, że inni również za nimi nie przepadają. 3. Nie

potępianie i nie osądzanie innych podtrzyma dobrą rozmowę. I przeciwnie,

reagowanie na innych słowami potępienia czy osądzanie ich doprowadzi

rozmowę do raptownego końca. Niestety, pewni ludzie po prostu nie są

zdolni powiedzieć niczego pozytywnego. W każdej rozmowie, w której

uczestniczą, ktoś zostaje napiętnowany. Niektórzy ludzie powodują, że czuję

się winny, gdy tylko zbliżę się do nich na odległość dziesięciu metrów.

Zawsze patrzą na mnie spode łba. Gdy jestem w towarzystwie takich osób

prawie zawsze odkrywam, że boję się cokolwiek powiedzieć z obawy, że

zostanę skrytykowany. Nie chcę podzielić się swoją opinią (będzie zła),

zadać pytania (będzie głupie) czy skomentować cokolwiek (będzie

przedmiotem szyderczego śmiechu). Mój doradca, Fred Smith, zwykł był

mawiać, że mądry mężczyzna czy kobieta to jest ktoś, kto wie, że nie ma

takiego grzechu, do którego popełnienia nie byłby zdolny. Wziąłem sobie

uwagę Freda do serca i w rezultacie w ciągu ostatnich dwudziestu lat miałem

background image

bardzo intensywną służbę w dziedzinie poradnictwa. Setki ludzi zwracało się

do mnie o pomoc i czasami (mam nadzieję, że mniej niż więcej) potrafiłem

powiedzieć coś w miarę inteligentnego i pożytecznego. Nie to jednak było

powodem, że przychodziło do mnie tak wielu ludzi. Przyczyna nie miała nic

wspólnego z moją mądrością czy zrozumieniem ludzkiej natury. Ludzie

przychodzili do mnie przede wszystkim dlatego, że przyjmowałem ich bez

osądzania czy potępiania. Zwykle, gdy ktoś zwracał się do mnie o pomoc,

mówiłem: "Wiesz, udzielam porad od wielu lat. Na wstępie muszę ci

powiedzieć, że nie powiesz mi niczego, czego już nie słyszałem. Zobaczysz,

że nie można mnie zaszokować i że nikomu nie powiem o tym, czym się ze

mną podzielisz. Nie powiem o tym nawet przez sen. Najważniejsze jest

jednak to, że nic, co powiesz, nie spowoduje, że będę miał o tobie gorsze

mniemanie. Lubię cię po prostu za to kim jesteś". Duchowni są zwykle

postrzegani jako ludzie bardzo krytyczni i osądzający innych, więc niektórzy

po usłyszeniu mojej maleńkiej mowy byli trochę zaskoczeni. Bardziej istotne

jest jednak to, że moja akceptacja powodowała, iż wylewali przede mną

swoje serce. Często mówili: "Steve, nigdy o tym nikomu nie powiedziałem...".

Uznawałem za wielki zaszczyt mieć przywilej poznania ich sekretów -

płakania z nimi, gdy cierpieli i radowania się z ich sukcesów. Nauczyłem się

tego od Chrystusa, który traktuje tak wszystkich ludzi. (Trudno nam

zaakceptować innych, dopóki sami nie zostaniemy zaakceptowani - dopiero

wtedy możemy zaakceptować innych i to tylko w takim stopniu, w jakim sami

zostaliśmy zaakceptowani). Powodem, dla którego Jezusa często otaczali

pijacy i prostytutki było to, że mówił do nich i śmiał się z nimi nie potępiając

ich. Niezależnie od tego, czy jesteś człowiekiem wierzącym czy nie, przykład

Jezusa dostarcza wzoru tego, co niezbędne, aby mogło dojść do dobrej

rozmowy. Jeszcze jedna uwaga o konwersacji zanim zakończymy omawianie

tego punktu: oprócz tego, że nie powinniśmy osądzać osoby, z którą

rozmawiamy, lecz okazywać jej naszą akceptację, powinniśmy również

background image

uważać na to, by nie wyrażać się negatywnie o osobach nieobecnych. Nie

chcę przez to powiedzieć, że dobra rozmowa jest zawsze pozytywna. Mam

na myśli tylko to, że ludzie negatywnie nastawieni nie przyciągają do siebie

innych - takie osoby dla nikogo nie są atrakcyjne. Trochę dobrze wypieczonej

ploteczki może uatrakcyjnić każdą rozmowę. (Na przykład, są tacy politycy, o

których da się powiedzieć bardzo mało pozytywnych rzeczy). Jeśli

konwersacja nie dotyczy ludzi, bardzo szybko przeradza się w nudną

gadaninę. Nie można bez końca rozmawiać o pogodzie, lecz gdy rozmowa

przeradza się w sesję przypiekania innych ludzi na wolnym ogniu, ulega

zwyrodnieniu. 4. Konwersacja, szczególnie ze świeżo poznaną osobą,

będzie płynęła gładko, gdy zostanie zamknięta w granicach jej

zainteresowań. Oczywiście jest to inny sposób sformułowania tego, co już

zostało powiedziane - wskazuje na inny aspekt sprawy. Kiedy spotykam

kogoś pierwszy raz, podejmuję wysiłek, aby dowiedzieć się czegoś o jego

rodzinie, o to, z czego żyje, gdzie mieszka i jakie są jego zainteresowania.

Jeśli rozmawiam z kaznodzieją, nie muszę pytać. Wiem jacy są kaznodzieje.

Podobnie gdy rozmawiam z rodzicem, sportowcem czy politykiem - mogę z

góry przyjąć, czym ta osoba się interesuje. W przypadku innych ludzi jest to

trochę trudniejsze, lecz zawsze można się tego dowiedzieć, gdy ktoś chce

zadawać pytania i słuchać. 5. Gdy odnosisz wrażenie, że niezdarnie

prowadzisz rozmowę, pamiętaj o tym, że wedle wszelkiego

prawdopodobieństwa druga osoba nawet tego nie zauważy. Ponieważ

generalnie rzecz biorąc, ludzie są bardziej zainteresowani sobą niż tobą i

tym, co masz do powiedzenia, większość nie jest tak jak ty świadoma,

zaszokowana, czy przygnębiona twoimi |faux |pas. Odkryłem, że większość

ludzi nie uważa siebie za dobrych rozmówców ponieważ obawiają się, że

zawsze wypalą coś "głupiego". Pozwólcie, że zdradzę wam cudowny sekret,

który znają wszyscy wspaniali rozmówcy: inni nawet tego nie zauważą.

Często ludzie pytają mnie: "Steve, mam nadzieję, że sądzisz, iż to, co

background image

powiedziałem, jest beznadziejnie głupie. I nie mogę uwierzyć, że

powiedziałem coś tak idiotycznego". W takich sytuacjach zwykle nie potrafię

sobie przypomnieć, co właściwie mają oni na myśli. * * * "Gdy mówisz,

wypowiadasz jedynie to, co już znasz. Gdy słuchasz, uczysz się tego, co wie

ktoś inny." - Anonim * * * Widzisz, jestem tak zajęty sobą i swoimi

problemami, że nie zauważam głupich zdań wypowiadanych przez kogoś

innego. Większość ludzi jest podobna do mnie. Pamiętaj o tym, gdy

następnym razem zapłoniesz rumieńcem wstydu. Druga zasada konwersacji

Druga zasada dobrej konwersacji jest następująca: Styl prowadzenia

rozmowy powinien wynikać z natury relacji z twoim rozmówcą. Inaczej

mówiąc, musisz zapracować sobie na prawo do czegoś więcej niż

powierzchowna konwersacja. Ta zasada ma również pewne implikacje.

Implikacje zasady 2. 1. "Strefa komfortu" w konwersacji nigdy nie powinna

być naruszana. Strefa komfortu ludzi, z którymi rozmawiasz różnicuje się i

rozszerza zależnie od natury łączącej was więzi. Głębia uczuć i manifestacja

wzajemnej otwartości w rozmowie są wprost proporcjonalne do głębi

waszego związku. Podczas moich programów radiowych czasami mówiłem:

"Bardzo sobie cenię, że każdego dnia zapraszacie mnie do swojego domu.

Uważam to za wielki, święty przywilej". Pewnego razu (był to żart, który nie

wypalił) powiedziałem: "Chcę być jednak z wami całkiem szczery: wasz

sposób prowadzenia domu pozostawia nieco do życzenia". Otrzymałem taką

odpowiedź: "Drogi Steve. Głęboko zraniłeś moje uczucia jednym ze swoich

"dowcipów" i to zmniejszyło mój entuzjazm dla twojego programu. Uwaga o

moim złym prowadzeniu domu, która nastąpiła tuż po podziękowaniu za

zaproszenie ciebie jako zaufanego gościa, poruszyła czułą strunę w moim

sercu. Powinieneś wiedzieć o mojej samotności i aspołecznej izolacji. Czy

ten "tani strzał był wymierzony we mnie?" Co się stało? Naruszyłem strefę

komfortu tej kobiety. Oczywiście nie oddałem "taniego strzału" w jej sposób

prowadzenia domu. Każdego miesiąca do naszego biura przychodzą tysiące

background image

listów. Gdyby autorka listu powiadomiła mnie wcześniej o swoich

trudnościach w tej dziedzinie, z pewnością nie otrzymałbym takiego listu.

Jednak, ponieważ w tej dziedzinie nie miała ona poczucia komfortu, to, co

powiedziałem, zraniło ją. Chociaż jest to do przyjęcia w audycji radiowej

byłoby niewybaczalne w rozmowie indywidualnej. Nie rozmawia się o seksie

z najbardziej pruderyjną osobą w mieście. Ktoś kto na scenie politycznej

znajduje się na prawo od Dżyngis-Chana nie powinien rozmawiać o swoich

poglądach z liberałem, dla którego "jedynym ograniczeniem jest pułap nieba".

Nikt we wstępnej rozmowie nie powinien zakładać całkowitej swobody

konwersacji, którą może dać wyłącznie czas i łącząca ludzi relacja. Zacznij

rozmowę od pogody, sportu i filmów zanim przejdziesz do bardziej

poważnych tematów. Dobry rozmówca wie, że trzeba zasłużyć sobie na

prawo rozmawiania o pewnych sprawach. 2. Rozpoczynając rozmowę lepiej

skupić się na faktach niż na uczuciach. Ktoś (prawdopodobnie jakiś ohydny

męski szowinista) powiedział, że mężczyźni rozmawiają o wydarzeniach i

faktach, a kobiety o uczuciach. Jest w tym prawdopodobnie trochę prawdy.

Jeśli intryguje cię, jakie są najgłębsze uczucia twojego męża, to może się

okazać, że jest to uczucie zwyczajnego głodu. Zaobserwowałem, że kobiety

lepiej rozumieją swoje uczucia w tym sensie, że zawsze - bez szczególnego

wysiłku - mogą powiedzieć dokładnie, co i dlaczego czują. Rozmawiając z

nowo poznaną osobą (oprócz różnic związanych z płcią) należy

koncentrować się na faktach. Gdy wasza relacja się pogłębi, będziecie mogli

poszerzyć granice rozmowy. Trzecia zasada konwersacji Trzecia i ostatnia

zasada dobrej konwersacji brzmi: Rozmowę zawsze trudniej jest rozpocząć

niż ją kontynuować. Wynikają z tego dwie konsekwencje. Implikacje zasady

3. 1. Prawie wszystkie wysiłki zmierzające do zaplanowania kierunku

rozmowy to wysiłki daremne. Powinniśmy zaplanować, jak zacząć rozmowę,

nie zaś jak ją kontynuować. W dalszej części tego rozdziału podam kilka

dobrych i praktycznych sposobów rozpoczęcia rozmowy. Niektórzy

background image

pragnęliby jednak czegoś więcej. Podobnie jak silnik samochodu - gdy

rozmowa się już rozpocznie, może być podtrzymywana kosztem małego

wysiłku. * * * "Wielki dar konwersacji polega raczej na pozwalaniu, aby inni ją

prowadzili, niż na samodzielnym sterowaniu jej biegiem. Ktoś kto opuszcza

twoje towarzystwo zadowolony z siebie i własnej inteligencji, będzie również

w pełni zadowolony z ciebie." - Jean de La Bruyére * * * Gdy pracowałem w

komercyjnej rozgłośni radiowej, do naszego miasta przyjechał z recitalem

pianista Roger Williams. Prowadziłem wtedy wieczorny talkshow. Dyrektor

programu szukał kogoś do przeprowadzenia wywiadu z Williamsem. Mimo że

byłem najmłodszy w zespole i nigdy nie przeprowadzałem wywiadów, byłem

jedyną dostępną osobą - no i wysłano mnie. Pamiętam jak wszedłem do sali

koncertowej, w której Roger Williams ćwiczył gamy na fortepianie. Gdy go

słuchałem, postanowiłem, że najlepszym sposobem podejścia będzie

udawanie doświadczonego reportera. Zaplanowałem sobie, że wstanę i

powiem: "Panie Williams, jestem z rozgłośni W G B G. Ponieważ

przeprowadzam najlepsze wywiady, wysłano mnie, abym odbył z panem

rozmowę". Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej

dochodziłem do wniosku, że to się nie uda. Kiedy podszedłem do fortepianu,

Roger Williams przestał grać i odwrócił się do mnie. Powiedziałem: "Panie

Williams, jestem z rozgłośni W G B G i mam przeprowadzić z panem wywiad.

Pragnąłbym panu powiedzieć, że jestem w tym dobry, lecz byłoby to

kłamstwem. I przysłano mnie tutaj dlatego, że byłem jedyną dostępną osobą.

Więc jeśli pan zechce udzielić tego wywiadu, ja chętnie go przeprowadzę.

Jeśli jednak wolałby pan poczekać na kogoś, bardziej kompetentnego, moje

uczucia nie będą tym zranione". Williams roześmiał się, poszedł na tył

estrady i postawił obok fortepianu drugi stołek. "Synu", powiedział. "Usiądź

tutaj. Doceniam twoją szczerość. Pozwól, że podpowiem ci pierwsze pytanie.

Uważnie słuchaj mojej odpowiedzi, a będziesz wiedział, jakie powinno być

następne. W ten sposób przeprowadzimy cały wywiad. Musisz tylko uważnie

background image

słuchać i robić to, co wydaje się naturalne". To był wspaniały wywiad!

(Faktycznie sądzę, że to był jeden z największych wywiadów w historii

amerykańskiego radia). Kiedy wróciłem do rozgłośni, mój szef wykrzyknął:

"Steve, to było fantastyczne! Nie wiedziałem, że masz taki dar".

Odpowiedziałem na to czymś w rodzaju: "Wiesz, niektórzy ludzie po prostu

są w tym dobrzy". W czym rzecz? To czego nauczył mnie Roger Williams jest

prawdą o wszystkich rozmowach. Nie martw się tak bardzo, co masz

powiedzieć czy jak zareagować. Po prostu uważnie słuchaj, a następnie rób

(oczywiście posługując się metodami konwersacyjnymi) to co jest naturalne.

2. Płynięcie wraz z prądem konwersacji jest o wiele lepsze niż narzucanie

swoich celów. Z powodu moich książek chrześcijańscy reporterzy często

przeprowadzają ze mną wywiady. Zawsze gdy osoba prowadząca wywiad

przynosi ze sobą listę pytań opracowanych przez wydawcę programu, wiem,

że będą kłopoty. Najlepsze wywiady przeprowadzają reporterzy, którzy nie

wiedzą, kim jestem, i nigdy nie czytali moich książek, lecz są szczerze

zainteresowani moją osobą i tym, co napisałem. * * * "Prawdziwa sztuka

konwersacji polega nie tylko na umiejętności powiedzenia właściwego słowa

we właściwym momencie, lecz także na nie wypowiadaniu niewłaściwych

słów w chwili pokusy." - Dorothy Nevill * * * Podobnie jest z rozmową, w

przeciwieństwie do publicznego przemawiania, składania raportu czy

prowadzenia sprzedaży. Konwersacja zachodzi wówczas, gdy dwoje ludzi

dzieli się informacjami o sobie. Rozmowa zamiera, gdy wprowadzasz do niej

jakieś zewnętrzne cele. Ludzie są interesujący, każdy człowiek ma własną

historię i to ludzie sprawiają, że rozmowy mają wartość i stanowią cenny

wkład. Ucz się, jak "płynąć z prądem" rozmowy rezygnując z własnych celów.

Będziesz zaskoczony diamentami, które w ten sposób odkryjesz. Praktyczne

wskazówki Teraz weźmy nasze zasady i przejdźmy do omówienia pewnych

praktycznych wskazówek dotyczących tego, jak stać się dobrym rozmówcą.

Każda rozmowa ma rozpoczęcie, rozwinięcie i zakończenie. Przeanalizujmy

background image

bardziej szczegółowo każdy z tych elementów. 1. Rozpoczęcie. Jak już

zauważyłem, jest to najważniejsza część rozmowy. Na początku ważne jest,

abyś skoncetrował się na drugiej osobie. Na marginesie, przyczyną, dla

której nie pamiętamy imion naszych rozmówców, jest to, że jesteśmy

całkowicie skupieni na sobie i na wrażeniu jakie wywieramy. We wstępnej

fazie konwersacji zawsze się przedstaw, nawet jeśli sądzisz, że druga osoba

powinna cię znać. Nigdy nie zakładaj, że ktoś wie jak się nazywasz. Twój

rozmówca może być zorientowany na siebie tak samo jak ty. Zacznij

słowami: "Cześć! Jestem Sara Smith...", po czym zastosuj "rozrusznik"

konwersacji nie stwarzający zagrożeń dla drugiej osoby. Pozwólcie, że

podam wam krótką listę sposobów rozpoczęcia rozmowy. Pomyślcie o nich,

możecie również dodać do tej listy własne propozycje. "Zwróciłam uwagę na

twoją sukienkę. Gdzie ją kupiłaś? Naprawdę mi się podoba". "Stoisz sam,

więc pomyślałem sobie, że podejdę i zapoznam się z tobą. Jestem...".

"Myślę, że to było dobre sprawozdanie (kazanie, program, film itp.). A ty co o

tym sądzisz?". "Ten upał (zimno, wiatr, wilgoć itp.) zaczyna mi się naprawdę

dawać we znaki. Mam wrażenie, że tobie to nie przeszkadza. Jak ty to

robisz?". "Widziałem cię na spotkaniu (w kościele, w klubie, w parku itp.) tego

wieczoru i powiedziałem sobie: Bardzo chciałbym go poznać. Nazywam się

Jack Smith. Jak według ciebie wypadło to spotkanie?". Myślę, że już masz

pewne pojęcie, o co chodzi. 2. Rozwinięcie. To jest najłatwiejsza część

rozmowy. Jeżeli umiesz wyczuć kierunek konwersacji, podtrzymywanie jej

nie będzie dla ciebie trudne. Jesteśmy istotami społecznymi dlatego jeśli

pójdziemy za głosem społecznych impulsów - zamiast je tłumić obawami,

egocentryzmem czy manipulacją - konwersacja przybierze naturalny obrót.

Nie lękaj się przerw czy okresów milczenia podczas rozwinięcia rozmowy. Te

pauzy mogą być naturalnym czasowym zawieszeniem rozmowy lub przerwą,

w czasie której uczestnicy konwersacji mogą się przegrupować lub

zastanowić nad tym, co zostało powiedziane. Ja żyję z mówienia.

background image

Niebezpieczeństwo kryjące się w zarabianiu mówieniem na życie jest takie,

że człowiek czuje się bardzo niezręcznie, gdy panuje cisza. Gdy pojawia się

przerwa w rozmowie, czuję wewnętrzny przymus, aby ją wypełnić. Nie ważne

co mówię, nie ważne czy mam coś istotnego do powiedzenia - po prostu

gadam czekając aż przyjdzie mi coś do głowy. Jeden z przyjaciół, który

kochał mnie na tyle, aby powiedzieć mi prawdę, stwierdził: "Steve, nie musisz

wypełniać gadaniem każdej rozmowy. Cisza jest czasami najlepszą częścią

rozmowy". Zaakcentowałem już znaczenie słuchania i zadawania pytań.

Powiedziałem, że dobry rozmówca musi być zorientowany na innych.

Jednakże dobrze jest pamiętać również o tym, że konwersacja to spotkanie

dwóch osób. Dlatego istotne jest, aby każdy miał w niej udział. Dziel się

swoimi opiniami i obserwacjami. Ważne jest, aby każdy był nie tylko dobrym

słuchaczem, lecz także dobrym rozmówcą. Jeśli nie masz zielonego pojęcia

o temacie rozmowy, nie udawaj. Powiedz, że nie wiesz czy nie rozumiesz, a

następnie zadawaj pytania. Inni uczestnicy rozmowy nie zwrócą uwagi na

twoją ignorancję - będą pod wrażeniem własnej błyskotliwości. Jednak gdy

będziesz miał coś do dodania... podziel się tym. 3. Zakończenie. W

poradnictwie psychologicznym najtrudniejszym momentem dla terapeuty i

pacjenta jest zakończenie sesji. Tak też jest w rozmowie. Niewłaściwe

zakończenie wydaje się osądzeniem drugiej osoby - przypomina

powiedzenie: "Nie chcę z tobą dłużej rozmawiać". Dlatego ważne jest, aby

zamknąć rozmowę w sposób wyraźny i zawsze czynić to z uzasadnionego

powodu. Podam kilka przykładów: "Ojej! Muszę już iść. Nie zdawałem sobie

sprawy, że tak długo rozmawialiśmy". "Wspaniale było z tobą porozmawiać.

Mam nadzieję, że znowu się spotkamy. Sprawiło mi to prawdziwą radość,

lecz jeśli zaraz nie wrócę do domu, moja żona (mąż) zażąda rozwodu". "Mam

teraz umówione spotkanie, muszę uciekać. Czekam na następną okazję, gdy

będziemy mogli porozmawiać". Jeśli trochę pomyślisz i poćwiczysz, będziesz

mógł stworzyć własną listę zakończeń rozmowy. Ogólna zasada jest taka, że

background image

gdy kończysz konwersację, osoba, z którą rozmawiałeś, nie powinna czuć

się źle. Oczywiście są również takie sytuacje, gdy chcesz zakomunikować

pragnienie nie rozmawiania więcej z daną osobą. Przezwyciężanie

przeszkód Pragnę omówić jeszcze jedno zagadnienie zanim przejdziemy do

przeanalizowania pewnych ogólnych problemów, na jakie ludzie napotykają

w rozmowie. Jak radzić sobie z niepokojem. Jedną z przeszkód w

prowadzeniu rozmowy jest niepokój związany z brakiem odpowiednich

umiejętności. Obawiamy się, że palniemy coś głupiego, więc nic nie mówimy.

Jeśli ludzie nas onieśmielają, unikamy dłuższych rozmów. Poczucie

niepewności blokuje naszą zdolność do dobrego reagowania na przebieg

konwersacji. * * * "Dobra natura jest milsza niż błyskotliwy umysł - nadaje ona

obliczu szczególny czar, który jest bardziej przyciągający niż fizyczne

piękno." - Joseph Addison * * * Słuchajcie uważnie! Zdradzę wam sekret,

który zna każdy dobry rozmówca, lecz wam o nim nie powiedział. Każdy

czuje się niepewnie; każdy się niepokoi, czy zrobi dobre wrażenie; każdy się

lęka, że powie coś niewłaściwego. Zapamiętaj moje słowa i nie zdradź

nikomu tego sekretu. To w znacznym stopniu poszerzy twoją strefę komfortu.

Naucz się zadawać sobie pytanie: "Jak zachowałbym się gdybym nie czuł się

tak onieśmielony, gdybym nie był taki niepewny siebie i tak pełny niepokoju?

Co bym powiedział? Co bym zrobił?". Następnie "zagraj" to. Powiedz to.

Będziesz zaskoczony, jak szybko "gra" stanie się rzeczywistością. Jak

poradzić sobie z odrzuceniem. Jestem osobą wrażliwą. Ty również. Ci którzy

utrzymują, że nie są wrażliwi, że nie zważają na krytykę i odrzucenie, będą

kłamali również w innych sprawach. Wszyscy pragniemy, aby ludzie dobrze o

nas myśleli. Wszyscy pragniemy być podziwiani, słuchani i szanowani. Są

cztery podstawowe przyczyny lęku wieku dorosłego: odrzucenie,

niepowodzenie, kara i wstyd. Zwróć uwagę, że wszystkie cztery dotyczą

odrzucenia przez innych ludzi. Ucz się, że nie należy oceniać siebie na

podstawie odrzucenia innych. Jesteś wartościową osobą, godną

background image

zaakceptowania - jest to prawdą niezależnie od tego, jak inni będą na ciebie

reagować. (Oczywiście jeżeli spotykasz się z odrzuceniem ze strony

wszystkich, możesz potrzebować pomocy). Z powodu moich audycji

radiowych każdego miesiąca otrzymuję tysiące listów. Czy wiesz, co jest w

nich najtrudniejszą rzeczą? Dziesięć procent listów zawiera słowa krytyki.

Nauczyłem się, jak właściwie odczytywać 90 procent korespondencji i nie

ignorować pozostałych 10. Reakcje, z jakimi się spotykasz, są

prawdopodobnie takie same. Jezus powiedział, że powinniśmy strzec się gdy

wszyscy ludzie będą o nas dobrze mówić. Nie wyjaśnił tego dokładniej, lecz

podejrzewam, że powodem wypowiedzenia tych słów było to, że jeśli

wszyscy lubią nas i podziwiają, to prawdopodobnie jesteśmy bardzo nudni

albo bardzo martwi. Ucz się sztuki afirmowania ludzi od tych, którzy tę sztukę

posiedli. Wszyscy możemy rozpocząć naukę od naszych matek, a później

rozszerzyć to na wielu innych ludzi. Oceń krytykę i odrzucenie innych, lecz

nie zakładaj, że krytycyzm zawsze jest usprawiedliwiony, a odrzucenie

zawsze jest właściwe Zbadaj jego źródło. Krytyka może pochodzić od

przyjaciela, a odrzucenie od kogoś, kto całkiem niedawno obdarzył cię

komplementem. Pewien młody człowiek po zwiedzeniu National Gallery of

Art w Waszyngtonie powiedział strażnikowi, że nie bardzo mu się podobały te

wszystkie obrazy. Strażnik odpowiedział: "Synu, to nie te obrazy są

oceniane, lecz ty". Jak sobie poradzić z szyderstwem. Szczerość jest zwykle

najlepszą metodą obcowania z pewnymi ludźmi. Mam na myśli tych

negatywnie nastawionych osobników, te krytyczne i gniewne dusze, które po

prostu nie chcą się od ciebie odczepić. Powodem, dla którego większość z

nas unika takich ludzi, jest, że obawiamy się tego, co oni o nas pomyślą.

Pamiętaj wtedy o tym, że twoja mamusia cię kocha, a mimo to mówi: "Sam

(czy Gertrudo), mam prawdziwy problem z naszą relacją i nie będę w stanie

dłużej jej podtrzymywać. Może wina leży po mojej stronie, lecz nie mogę być

już dłużej twoim przyjacielem, ponieważ..." (i podaje przyczynę). Taka

background image

szczerość może początkowo cię przerazić na śmierć, lecz stanie się

zaraźliwa i nie będziesz czuł się "brudny" z powodu swej nieszczerości. Jak

poradzić sobie z uzasadnioną krytyką. Czasami słowa krytyki pochodzą od

kogoś, kto ma krytycznego ducha, lecz są też takie sytuacje, gdy ktoś kocha

nas na tyle mocno, aby powiedzieć nam prawdę. Mam w Miami przyjaciela

księdza, który nosi ze sobą karteczkę. Z jednej strony jest napis:

"Błogosławieni, którzy cię przeklinają...". Z drugiej zaś: "... bowiem mogą

mieć rację". Mam taką grupę przyjaciół, którym całkowicie ufam (polecam

ćwiczenie się w tej sztuce). Zawsze będą ze mną szczerzy. Nauczyłem się

przyjmować ich krytykę. Mogę powiedzieć: "Eddie, co myślisz o tej sprawie,

która wynikła podczas naszej rozmowy dzisiaj wieczorem? Muszę to z tobą

omówić, aby się przekonać czy twoim zdaniem to, co o mnie powiedziano,

jest słuszne". Mogę polegać na tym, że mój przyjaciel powie mi prawdę

(delikatnie). Jeśli nie masz takich przyjaciół, postaraj się ich pozyskać. Tacy

ludzie są bardziej potrzebni niż znajomość algebry. Ostatnie ważne słowo.

Proszę, okazuj trochę pokory. Pewien pyszałek dumny z tego, że sam do

wszystkiego doszedł, usłyszał: "To dobrze. To zdejmuje z Boga bardzo dużo

odpowiedzialności". Istoty ludzkie są mieszaniną dobrego i złego, sukcesów i

porażek, bystrości i głupoty, miłości i nienawiści, słuszności i błędu. Nikt, czy

to w rozmowie, czy w jakiejkolwiek innej sytuacji, nie może przemawiać tak

jakby znajdował się poza obrębem rodzaju ludzkiego. Masz prawo okazywać

ludzką słabość. To oznacza, że masz prawo czasami zawieść, omylić się czy

powiedzieć lub zrobić coś głupiego. Nie staraj się tego ukryć. Ukrywając to

wypierasz się swojej ludzkiej natury. Osoby wszechwiedzące są marnymi

rozmówcami i złymi przyjaciółmi. Naucz się śmiać z siebie a inni będą się

śmiali razem z tobą. Gdy nie będziesz umiał śmiać się z siebie, inni będą się

śmiali z ciebie za twoimi plecami. Najlepsze rozmowy zdarzają się pomiędzy

dwojgiem ludzi, którzy rozumieją, co to znaczy być człowiekiem. Jeśli

traktujesz siebie zbyt poważnie, możesz odkryć, że nie masz nikogo przed

background image

kim mógłbyś tę powagę obnosić. Rozdział 6.& Zwycięstwo w dyskusji "Albo

który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie

wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu,

który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? - Łk 14, 31 Czy po

zakończeniu dyskusji nigdy nie żałowałeś, że czegoś nie powiedziałeś? Czy

zdarzyło ci się kiedyś, że gdy wyraziłeś swoje zdanie, zostałeś zaatakowany

przez jakiegoś bufona, który uważał, że jedynie jego opinie są słuszne? Czy

miałeś ochotę powiedzieć komuś prawdę o jego komentarzach ("To

najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem!"), lecz czułeś, że to po prostu

nie wypada? Czy czułeś się zakłopotany, gdy w trakcie dyskusji okazywało

się, że jesteś na przegranej pozycji? Czy pragnąłeś nie zgodzić się z kimś

nie wychodząc jednocześnie na głupka? Jeśli kiedykolwiek odczuwałeś

podobne frustracje, to jest "twój" rozdział. Być może powiesz: "To na pewno

nie jest mój rozdział. Ja nie prowadzę sporów". Jeśli nigdy się nie spierasz

ani nie uczestniczysz w dyskusjach, to znaczy, że jesteś świętym albo

kłamcą, lub nie masz żadnych wyrobionych poglądów. Tematem tego

rozdziału nie jest to, czy prowadzisz spory - wszyscy to robimy, przynajmniej

w naszych myślach - lecz czy twoje argumenty są skuteczne. Jeśli

prowadzisz spory wyłącznie w myślach, to zawsze wygrasz, więc nie

potrzebujesz żadnej pomocy. Jeśli jednak twoje argumentacje są sprawą

publiczną, ten rozdział podpowie ci, co robić, aby nie wyjść na głupca. Jako

stary specjalista w robieniu z siebie durnia mam pod ręką kilka lekcji, którymi

postanowiłem się z tobą podzielić. Dla celów naszego wywodu podzielę ten

rozdział na pięć części: przyjęcie postawy wojownika, wybranie miejsca

bitwy, poziomy intensywności konfliktu, uzbrojenie wojownika oraz

oczyszczenie placu po bitwie. A zatem przejdźmy do rzeczy. Przed

zaangażowaniem się w spór, niezależnie od tego, czy jest to wymiana zdań z

przyjacielem czy poważne starcie z wrogiem należy zastanowić się nad

sensem dyskusji. Czytając ten rozdział zauważysz, że posługuję się

background image

ilustracjami zaczerpniętymi z wojskowości. Wyda się to podejrzanym dla

pacyfistów i innych, którzy uważają, że porządny człowiek powinien "kochać

a nie wojować". Jeśli czujesz się urażony słownictwem, jakim się posługuję,

prawdopodobnie wskazuje to, że potrzebujesz informacji, które podaję w tym

rozdziale. Podczas jednej z ostatnich audycji radiowych miałem potyczkę

słowną z jednym z dzwoniących. Konwersacja stała się bardzo gorąca.

Stacja wykorzystała ten fragment audycji w reklamie mojego programu.

Puszczano ją bardzo często w czasie tamtego tygodnia. Spiker mówił "Steve

czasami się śmieje, czasami wpada w złość, lecz nigdy nie jest nudny".

Później odtwarzano ten kawałek taśmy, kiedy toczyłem zażarty spór, po

czym następował komentarz: "Na pewno nie przepuścisz okazji posłuchania

Stevea w radiu W X Y Z". * * * "Stójcie twardo na swoich pozycjach. Nie

strzelajcie dopóki nie otworzą ognia. Lecz jeśli chcą wojny, to będą ją mieli i

zacznie się ona tutaj! - John Parker do oddziałów ochotników pod Lexington *

* * W ciągu tego tygodnia prawie każdy chrześcijanin, który kochał mnie na

tyle, aby powiedzieć co myśli, wyrażał mi swoje niezadowolenie. Gdy

pytałem, co ich tak poruszyło, wszyscy odpowiadali, że ich zdaniem nie jest

rzeczą właściwą, aby "osoba duchowna" uczestniczyła w tak gorącej

debacie. Miałem wrażenie, że chcą mi powiedzieć: "Chrześcijanie nie

wpadają w gniew i nie spierają się. A już z pewnością nie czynią tego

publicznie". Byłem przytłoczony tym odkryciem. Niewierzący, którzy nie lubią

się kłócić, mówią, że "to nie jest przyjemne", natomiast chrześcijanie

tłumaczą, że "to nie po chrześcijańsku". Jedni i drudzy się mylą

(chrześcijanie mogą przeczytać moją książkę pt. "No More Mr. Nice Guy"

("Nigdy więcej panie Milutki"). John R. W. Stott napisał wspaniałą książkę

zatytułowaną "Christ the Conversialist" ("Chrystus jako rozmówca"; Inter

Varsity Press, 1970). Stott pokazuje w niej, że Jezus wielokrotnie angażował

się w dyskusje z żydowskimi przywódcami religijnymi. Jezus nie zawsze był

"miły", dlatego także chrześcijanie nie powinni dążyć do tego za wszelką

background image

cenę. Jeśli nie jesteś osobą wierzącą, twoje "uprzejme zachowanie" może

być pozbawione religijnych korzeni. Jednak ma ono źródło w tym samym

fałszywym poglądzie (wyznawanym przez wierzących i nazywanym

"chrześcijańskim"), który głosi, że nigdy nie należy się złościć i wyrażać

zdecydowanych poglądów. Tego się po prostu nie powinno robić. Ludzie

(wierzący i niewierzący), którzy uważają, że sama istota sporu jest zła czy

niemoralna, są w błędzie. A oprócz tego, że pogląd ten jest błędny zieje on

nudą - a nuda - z uwagi na cel tej książki - jest o wiele poważniejszym

grzechem niż niestosowność. Niedawno zadzwonił do mnie pastor pewnego

dużego kościoła, który jest jednym z najlepszych, najbardziej kochających i

współczujących duchownych, jakich znam. Jego problem polegał na tym, że

nie było w nim niczego podłego. Powiedział mi, że czuje się osaczony przez

pewnych agresywnych i neurotycznych członków kościoła, którzy atakują

jego osobę i jego służbę. "Nie byłoby tak źle, gdyby chodziło wyłącznie o

mnie, lecz oni niszczą wszystko, co jest wartościowe w tym kościele. Czy

możesz mi pomóc?". "Nie", odparłem. "Nie?". "Nie, drogi przyjacielu!

Ponieważ ty uważasz, że Jezus umarł, abyś ty mógł być miły, a w tej sytuacji

bycie miłym nic nie da. Jeśli pragniesz rozwiązać konflikt, staw czoła

problemowi i uporządkuj sytuację, a wtedy będę mógł ci pomóc. Lecz tak

długo, jak długo będziesz się upierał przy tym, aby być kotkiem zamiast lwem

(do czego moim zdaniem Bóg cię powołał), nie będę mógł ci pomóc. Nie

znam się na tresurze kociąt". Ten człowiek wiedział, że go kocham, i przyjął

to, co mu powiedziałem, z łaskawością podobną do tej, z jaką przyjmował

(choć nie powinien był) ataki ludzi starających się zniszczyć jego wspaniałą

służbę. Nie podobało mu się to, co kazałem mu zrobić, lecz postąpił, jak mu

powiedziałem, ponieważ był w kłopotach i wiedział o tym. Dzisiaj ma silną,

rozwijającą się, ekscytującą służbę, która dotyka życia wielu ludzi. Wniosek

jest następujący: połowa jego walki polegała na zdecydowaniu, że

wyruszenie do bitwy jest właściwe. Kiedy to już zdecydował, mógł zrobić to,

background image

co należało. Jeśli naprawdę wierzysz, że człowiek nigdy nie powinien spierać

się z innymi czy się z nimi nie zgadzać, to to, co dalej powiem, nic ci nie

pomoże. Możesz zaoszczędzić sobie wiele czasu przechodząc od razu do

następnego rozdziału - zakładając oczywiście, że nie będziesz miał

moralnego problemu z wygłaszaniem mowy. Widzisz, pierwszy krok do

zwycięstwa w dyskusji polega na potraktowaniu siebie jak wojownika. Jesteś

wartościową osobą i masz głębokie, przemyślane poglądy. Masz rację

(zakładając prawo średniej arytmetycznej) przynajmniej w 50 procentach

przypadków. Ani Biblia, ani zdrowy rozsądek nie sugerują, że powinieneś

rozpłynąć się w tle czy stać się czyjąś wycieraczką. Musisz to sobie wyraźnie

powiedzieć, a będziesz bliżej celu niż ci się zdaje. Po tym wszystkim co

powiedziałem do tej pory powinienem zaznaczyć, że ani przez chwilę nie

sugeruję, abyś stał się osobą krytyczną, kłótliwą i gniewną. Jezus gniewał się

- nie był jednak zagniewany przez większość czasu. Chociaż ważne jest,

abyś był gotów przyjąć postawę wojownika, musisz bardzo ostrożnie

wybierać swoje bitwy. Nie jesteś powołany do poprawiania tego świata, do

komentowania każdej głupiej uwagi, jaka została wypowiedziana w twojej

obecności, ani do dostarczania remedium na każdą fałszywą teologiczną,

filozoficzną czy polityczną teorię. Twoje zadanie nie polega również na

matkowaniu komukolwiek. Są dyskusje, które możesz wygrać i takie, w

których nigdy nie powinieneś uczestniczyć. Zanim wdasz się w spór,

wyrazisz swoją niezgodę czy rzucisz komuś wyzwanie, zadaj sobie pytanie:

"Czy warto?". * * * "Lepiej jest dyskutować nad jakimś pytaniem nie

dochodząc do uzgodnienia niż uzgadniać pytania i nie przeprowadzać nad

nimi debaty." - Joseph Joubert * * * Jeśli nie masz zdecydowanego poglądu

w jakiejś sprawie, nie spieraj się. Jeśli osoba, z którą chcesz dyskutować, jest

tak silnie przekonana o słuszności swego stanowiska, że żadna zmiana nie

jest możliwa, to głupio postąpisz dążąc do tego. Głupotą jest na przykład

angażowanie się w spór na tematy ekonomiczne, jeśli nie potrafisz

background image

zbilansować własnych wydatków. Czasami angażowanie się w dyskusję nie

jest oznaką odwagi, lecz czystym idiotyzmem (spieranie się z szefem, żoną

czy mężem). * * * "W dyskusji nic tak nie irytuje jak spieranie się z osobą,

która wie, co mówi." - Anonim. * * * A zatem przystępując do dyskusji zawsze

ostrożnie wybieraj pole bitwy. Zadaj sobie pytanie: "Ile będzie mnie

kosztować (i innych) wygranie tej dyskusji?"; "Ile będzie mnie kosztować (i

innych), jeśli przegram?". Czasami koszt dyskusji jest zbyt wysoki. Obliczenie

kosztów przed dokonaniem zakupu towaru, przed zawarciem małżeństwa i

przed zaangażowaniem się w spór jest dobrym zwyczajem. Po trzecie,

bardzo ważne jest, abyś zdawał sobie sprawę z różnych poziomów

intensywności konfliktu w dyskusji. Każdy poziom intensywności konfliktu

wymaga innej metody walki. Do pcheł nie strzela się z moździerza.

Podobnie, spór z małżonkiem czy z przyjacielem ma zupełnie inny charakter

od sporu z kimś, kto stara się ciebie zniszczyć. Istnieją cztery poziomy

konfliktu i jeden wyjątek. Pozwólcie, że teraz je omówię. Poziom pierwszy:

Spór bez nieprzyjaciela Zapamiętaj następującą zasadę: bez iskrzenia

relacja nie przejdzie z poziomu znajomości do poziomu przyjaźni. Im głębszy

jest związek, tym więcej możliwości kontrowersji. W codziennych relacjach

często dochodzi do braku zgody, co prowadzi do sporu. Spór w ramach

relacji małżeńskiej, przyjaźni czy między współpracownikami wyróżnia to, że

jego celem nie jest wygranie dyskusji, udowodnienie słuszności swego

zdania a już z pewnością nie postawienie na swoim. Celem sporu

dokonującego się w takim kontekście jest wzmocnienie i pogłębienie

wzajemnej relacji. Ruth Graham zapytano kiedyś, czy ona i dr Graham

zawsze się ze sobą zgadzali. Jej odpowiedź była klasyczna: "Oczywiście, że

nie. Gdybyśmy zawsze się zgadzali jedno z nas nie byłoby potrzebne". To

jest prawdą w każdej rodzinie, w każdym miejscu pracy i w każdej przyjaźni.

Pozostaje jedynie pytanie, co robić, gdy wyniknie spór z kimś, na kim ci

zależy. Podam wam pięć zasad, których stosowanie wam pomogą: Zasada

background image

1. Nigdy nie komentuj sporu wywołanego przez osobę, którą kochasz.

Powtórz to, co on/ona powiedziała, i staraj się zrobić to tak wiernie, jak to

możliwe. Zasada 2. Nie prowadź długiego rejestru przewinień. Zawsze

sprzątaj bałagan, aby jeden spór nie prowadził do drugiego. Biblia powiada:

"Niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem". Jest to ważne

napomnienie, gdy odczuwamy gniew do bliskiej osoby. Zasada 3. Trzymaj w

zamknięciu "narzędzia zniszczenia". "Narzędzia zniszczenia" to te rzeczy,

które przynosisz ze sobą na pole bitwy, które nie mają żadnego związku z

aktualnie toczonym sporem. Mąż mówi do żony: "Sądzę, że mylisz się co do

tego samochodu, jaki powinniśmy kupić (jasno wyrażona opinia), a na

dodatek okropnie gotujesz (narzędzie zniszczenia)". Albo żona mówi do

męża: "Wiem, że się nie zgodzisz, lecz uważam, że powinniśmy zaprosić

Smithów na obiad (jasno wyrażona opinia". I wiesz, co ci jeszcze powiem?

Ostatniej nocy byłeś w łóżku zupełnie do niczego (broń zniszczenia). Głęboki

związek wytrzyma każdy spór, lecz narzędzia zniszczenia zawsze osłabiają i

niszczą relacje. Zasada 4. Przepraszaj szybko. Zasada 5. Okazuj afirmacje

bez ociągania. Zasada 6. Zawsze idź na kompromis. Zasada 7. Trzymaj się

tematu. Tak długo, jak długo dyskusja/spór jest obiektywny, można

rozwiązać każdy problem. Jeśli jednak przerodzi się on w poniżanie

współmałżonka, przyjaciela czy współpracownika ("jesteś głupi") z powodu

stanowiska, jakie zajmuje w danej sprawie, trudno ci będzie posprzątać

bałagan, jaki zrobiłeś. Zasada 8. Szukaj punktów wspólnych i koncentruj się

na nich podejmując wysiłki doprowadzenia do porozumienia. Jedynym celem

sporu czy różnicy zdań z osobą, która jest nam bliska, powinno być

osiągnięcie pewnego rodzaju porozumienia, aby możliwa była dalsza

współpraca. Wygrywanie wszystkich sporów z osobami, na których nam

zależy jest strategią skazaną na porażkę. Pamiętaj, że wasza relacja jest

ważniejsza od każdego sporu. Poziom drugi: Spór z osobą, w której nie

chcesz mieć wroga Byłem pastorem przez długi okres czasu. Jednym z

background image

powodów, dla których cieszę się, że dłużej nim nie jestem, jest to, że nie

muszę być już niczyją matką. Będąc pastorem nauczyłem się kilku dobrych

lekcji, a jedna z najlepszych jest następująca: matki mają moc niszczenia

swoich dzieci - lecz dobre matki tego nie czynią. Możesz wygrać spór i

stracić człowieka. Kościół, jak każda inna instytucja, ma wśród swoich

członków pewną liczbę neurotyków. Są tam ludzie mający wąskie horyzonty,

krytycznie nastawieni i niszczycielscy. Ponieważ potrafię dyskutować, zwykle

wygrywam spory. Jednak czasami wygrywając dyskusję mogę wyrządzić

szkodę kościołowi, zniszczyć swoją służbę i sprawić duże cierpienie tym, do

których Bóg powołał mnie jako pastora. Kiedyś zamknąłem w moim

gabinecie jednego ze starszych kościoła i przekonywałem tak długo, dopóki

nie zgodził się ze mną. Czy wiesz, co się później stało? Opuścił kościół.

Ciężko się napracowałem nad odbudowaniem naszej relacji i w końcu mi się

to udało. Prosiłem o przebaczenie i wyszedłem do niego z inicjatywą dając

do zrozumienia, że wstydzę się tego, co zrobiłem. Przebaczył mi i staliśmy

się przyjaciółmi, lecz nigdy nie wrócił do kościoła. Pozwólcie, że opowiem

wam pewną historię. Kilka lat temu był taki biskup anglikański, James Pike,

który przeżył głęboki kryzys wiary. W końcu zrezygnował z funkcji biskupa i

zaczął szukać odpowiedzi w spirytyzmie i różnych sektach. Śmierć syna była

dla niego wielką tragedią i wydawało mu się, że za pośrednictwem medium

skontaktował się z nim. Przy jakiejś okazji biskup Pike zaangażował się w

poważną debatę publiczną z luterańskim teologiem i polemistą Johnem

Warwickiem Montgomerym. Właściwie to niewiele tam było debaty.

Montgomery zbijał dosłownie każdy argument biskupa Pikea tak, że nawet ci,

którzy nie podzielali jego poglądów, zaczęli mu współczuć. Pod koniec życia

Pike wziął udział w innej publicznej debacie, tym razem z teologiem i

pisarzem Francisem Schaefferem, przywódcą L'Abri - chrześcijańskiej

wspólnoty w Szwajcarii. L'Abri to było takie miejsce, gdzie ludzie mający

uczciwe pytania mogli liczyć na uczciwe odpowiedzi. W czasie debaty

background image

Schaeffer miał wyraźną przewagę. Widać było, że ma więcej wiedzy i potrafi

lepiej przedstawić swoje stanowisko niż Pike. Jednak dr Schaeffer nie

zamierzał zetrzeć swojego przeciwnika na proch. Jasno prezentował swoje

poglądy, wskazywał na niespójności w wywodach Pikea, a następnie

afirmował go i zgadzał się z nim w tych punktach, w których można było

osiągnąć porozumienie. Pozwólcie, że opowiem wam dalszą część tej

historii. Po debacie z Montgomerym Pike coraz bardziej oddalał się od

swoich chrześcijańskich korzeni. Jednak w dniu swojej śmierci planował

przyjazd do Szwajcarii, gdzie chciał prowadzić badania pod nadzorem

Francisa Schaeffera. Schaeffer miał wroga, lecz uczynił go swoim

przyjacielem. Tak się dzieje w wielu sporach i debatach. Oczywiście są

ludzie, którzy raczej przysporzą sobie wrogów niż przyjaciół. Pewien

mężczyzna leżał na łożu śmierci. Wiedział, że umiera. Przywołał do siebie

żonę i powiedział: "Zadzwoń do swojego brata i powiedz, że mu przebaczam.

Ale zrób to dopiero po mojej śmierci upewniwszy się, że naprawdę jestem

martwy". Czasami pragniemy, aby nieprzyjaciel pozostał nieprzyjacielem,

lecz jeśli starasz się nie tylko wygrać, lecz także pozyskać przyjaciela,

musisz być bardzo uważny. Zastosuj bardziej stanowczo zasady

prowadzenia sporu na poziomie pierwszym. Poziom trzeci: Spór z wrogiem

Często zdarzają się spory, w których przeciwnik jest wyraźnie zdefiniowany:

nieprzyjaciel w widoczny sposób oznaczył linie swoich stanowisk, widać, że

nie chce iść na kompromis i jest zdecydowany, aby cię zniszczyć i obalić

twoje argumenty. Tego rodzaju spory prawie zawsze koncentrują się wokół

różnych zagadnień - politycznych, teologicznych, filozoficznych - i muszą być

prowadzone bardzo ostrożnie i zręcznie. Nick Thornely i Dan Lees w książce

"Winning with Word" ("Zwyciężanie słowami") udzielają bardzo dobrego

ostrzeżenia: "Zwycięzcy w walce słownej rzadko używają swojej pełnej mocy,

zdarzają się jednak takie utarczki słowne, w których, jak w walkach ulicznych,

nawet mistrz jest zmuszony do zadania kilku ciosów poniżej pasa" (Mercury

background image

Books, Londyn, 1991, s.145). Tak intensywny spór można porównać do walki

ulicznej, w której nikt nie oddaje kwartałów ulic i nie bierze jeńców. Później

zawsze należy uprzątnąć pole bitwy (szczególnie gdy ktoś jest

chrześcijaninem). Zajmiemy się tym w dalszej części tego rozdziału. W tej

chwili powinieneś wiedzieć, że pewni ludzie są zdecydowani na to, aby "zjeść

twoje śniadanie". Tylko ludzie bardzo naiwni czy powierzchowni tego nie

zauważają. Poziom czwarty: Spór z rozwścieczonym nieprzyjacielem Chodzi

tutaj o spór z osobą, która atakuje cię słowami równie szybko, jak ruszyłaby

na ciebie z nożem czy pistoletem. Kiedy nadchodzi atak, jest oczywiste, że

sprawa wykracza daleko poza zwykły spór czy debatę. Masz do czynienia z

osobą, która z jakiegoś powodu cię nie cierpi i jest zdecydowana cię

zniszczyć. Na szczęście tego rodzaju spotkania rzadko się zdarzają, lecz

czasami mają one miejsce i dlatego ważne jest, aby umieć je rozpoznawać.

Kiedyś, po wygłoszeniu wykładu na jakiejś konferencji, podszedł do mnie

nieznajomy mężczyzna z ogniem w oczach. Natychmiast zaczął na mnie

krzyczeć z powodu czegoś, co powiedziałem. Czasami gdy jesteś cicho, taki

osobnik wypuści z siebie całą "parę" i w końcu się uspokoi. Tym razem było

inaczej: im dłużej człowiek ten na mnie krzyczał, tym bardziej agresywny się

stawał. Cała sytuacja szybko zmierzała ku czemuś, co możnaby uznać za

atak fizyczny. Zakończyło się na tym, że mój przyjaciel (bardzo potężny

przyjaciel) interweniował i delikatnie wyprowadził go na zewnątrz. Tego

rodzaju sytuacje się zdarzają. Kiedy już się pojawią, należy pamiętać o

trzech bardzo ważnych zasadach: 1. Nie spieraj się. 2. Nie spieraj się. 3. Nie

spieraj się. Spieranie się z taką osobą przypomina uczenie lwa, jak odżywiać

się arbuzami. Lew z natury nie lubi arbuzów, a im bardziej go do nich

zmuszasz, w tym większą wściekłość wpada. Najlepiej po prostu odejść.

(Jeśli twój adwersarz jest potężnej budowy, zalecam nawet ucieczkę). Mój

przyjaciel Ed Pope jest redaktorem działu sportowego w "The Miami Herald".

Kiedy Ed dostaje krytyczne listy, udziela na nie standardowej odpowiedzi:

background image

"Drogi... Być może ma pan rację. Szczerze oddany, Ed Pope". Nauczyłem

się odpowiadać podobnie na najbardziej krytyczne listy - dokonałem jednak

pewnej zmiany. Mój list brzmi: "Drogi... Być może ma pan

rację...prawdopodobnie jednak jest pan w błędzie. Szczerze oddany, Steve

Brown". Chodzi o to, aby jak najszybciej pozbyć się takiej osoby na tyle

uprzejmie, na ile jest to możliwe. Oczywiście, są takie sytuacje, w których nie

można po prostu odejść. Kiedy przydarzy ci się coś takiego, stój twardo na

swojej pozycji i zastosuj to, czego będę nauczał o rynsztunku wojennym w

dalszej części rozdziału. Czasami taki łobuz ucieka, gdy mu się stawi czoło.

Czasami nie. W każdym razie dobrze zrobisz chroniąc tyły. Dodatek: debata

przed publicznością Czasami osoby, które przysłuchują się dyskusji, są dla

ciebie ważniejsze niż osoba, z którą prowadzisz spór. Kilka lat temu zostałem

zaproszony do debaty telewizyjnej z ateistką Madalyn Murray O'Hair.

Odmówiłem nie dlatego, że przegrałbym w debacie (przynajmniej bym

zremisował), lecz ponieważ wiedziałem, jakiego rodzaju publiczność

będziemy mieli. Obserwowałem technikę prowadzenia debat przez O'Hair.

Pani ta jest gniewna, sarkastyczna, zgorzkniała i bardzo surowa. Aby wygrać

debatę z panią O'Hair trzeba się stać takim jak ona i odpowiadać inwektywą

na inwektywę. W momencie gdy otrzymałem zaproszenie byłem pastorem i

zdałem sobie sprawę, że program będzie oglądać wielu chrześcijan. Nie było

sposobu, abym mógł wygrać nie angażując się w takiego rodzaju polemikę, z

jakiej pani O'Hair była znana. Gdybym to uczynił, sprzeniewierzyłbym się

samej istocie zajmowanego przeze mnie stanowiska. Innymi słowy,

musiałbym się stać zaprzeczeniem miłującego i czyniącego pokój

postępowania, jakiego wymaga się od pastora. Bardziej zależało mi na

widzach niż na pani O'Hair i na wygraniu debaty z nią. Zawsze gdy

publiczność przysłuchuje się dyskusji albo debacie (czy to jest jedna, czy

tysiąc osób), dodaje jej to nowy wymiar. Czasami ktoś rzuca mi wyzwanie,

gdy przemawiam w college'u czy daję wykład na konferencji. Gdyby

background image

wyzwanie to zostało rzucone w prywatnej rozmowie, mógłbym pozwolić sobie

na więcej uprzejmości, na wycofanie się nieco i potraktowanie go jako

przyjacielskiego pojedynku. Jednak wyzwania takie rzuca się zwykle w

obecności publiczności. I to właśnie z powodu publiczności i ważności

obrony wiarygodności mojego przesłania istotne jest, abym wygrał spór i

zrobił to szybko, nawet gdyby osoba rzucająca wyzwanie została przy tym

zraniona. Bądź świadomy swojej publiczności. Gdy prowadzisz z

naganiaczem spór o narkotyki i przyglądają się temu dzieci, gdy rozmawiasz

o etyce i przysłuchują się temu biznesmeni, gdy spór dotyczy wartości jakiejś

osoby, a słuchaczami są ludzie ze złym obrazem siebie, szybko przejdź do

poziomu trzeciego i zachowaj się zgodnie z podanymi tam zasadami.

Planowanie zwycięstwa Teraz, gdy ustaliliśmy już wstępne parametry,

przejdę do następnego pytania: jak wygrać spór? * * * "Pewne spory są

głębokie i nic poza tym." - Richard Armour * * * Broń Powiem teraz o

dziesięciu rodzajach uzbrojenia, jakimi zawsze posługują się zwycięzcy

dyskusji. Sugeruję, abyś popracował nad nimi, jeśli chcesz się stać

skutecznym polemistą. Każdy kto angażuje się w spór i nie posługuje się

odpowiednią bronią, skończy jako przegrany. Ponieważ książka ta nie jest

poświęcona wyłącznie logice i sztuce argumentacji, z konieczności muszę

ograniczyć sposoby argumentowania do pewnych bardzo podstawowych i

prostych metod. Jeśli jesteś zainteresowany pogłębieniem swojej wiedzy w

tej dziedzinie, znajdziesz w bibliotekach wiele książek, które bardziej

szczegółowo omawiają ten temat. Pierwszą bronią jest wiedza. Zasada jest

następująca: Nigdy nie angażuj się w spór dotyczący tematu, o którym nie

masz zielonego pojęcia. Konsekwencją tej zasady jest: Kiedy odkryjesz, że

zaangażowałeś się w dyskusję o czymś, o czym nie masz pojęcia, najlepiej

zrobisz przyznając się do braku wiedzy i wycofując się. Mam dużą wiedzę w

dziedzinie teologii. Jestem obeznany z argumentami na istnienie Boga, sfery

nadprzyrodzonej i absolutnego charakteru praw moralnych. Mogę wygrać

background image

prawie wszystkie dyskusje na takie tematy. Nieźle orientuję się w

zagadnieniach polityki, filozofii i etyki społecznej, dlatego mogę bronić swego

w tego rodzaju sporach. Lecz gdybym miał się z kimś spierać w dziedzinie

nauk przyrodniczych, ekonomii czy sztuki, moją najlepszą obroną byłaby

pokora i milczenie. Drugą bronią jest jasność. Nic ci to nie da, jeśli wiele

wiesz, lecz nie umiesz tego powiedzieć w taki sposób, aby twój adwersarz i

przysłuchująca się publiczność zrozumieli, o co ci chodzi. Istnieje pewna

bardzo ważna technika, która pomoże ci bardziej jasno precyzować myśli w

dyskusji. Zawsze ćwicz wyrażanie swoich myśli przed przyjaciółmi - dlatego,

że zawsze należy wyciągnąć sztandar na przyjaznym polu apelowym i

zobaczyć, czy ktoś salutuje, zanim uczyni się to na polu apelowym

nieprzyjaciela. Na przykład, ja zwykle zapraszam do krytykowania tego, co

mówię i moich poglądów osoby, które są mi bliskie. Moja żona, córki i

współpracownicy zwykle mówią mi, jaki jest lepszy sposób powiedzenia

czegoś. Mój wydawca Steve Griffith zawsze pomaga mi lepiej wyrazić moje

myśli. Trzecią bronią jest ćwiczenie. Kiedy młody biznesmen zapytał swojego

doradcę, czemu przypisuje swój fenomenalny sukces usłyszał odpowiedź:

"Podejmowaniu właściwych decyzji". "Rozumiem", odparł młody człowiek. "A

jak nauczyłeś się podejmować właściwe decyzje?" "Podejmując złe".

Podobnie jest z argumentacją. Jeśli nigdy nie wyrażałeś przeciwnych

poglądów i nigdy nie obalono twoich argumentów, to nie nauczysz się

formułowania poglądów, które wytrzymają krytykę. Mój brat jest bardzo

dobrym prawnikiem. Na początku swojej praktyki adwokackiej przez kilka

miesięcy nie przegrał w sądzie ani jednej sprawy. W końcu nadeszło to co

nieuniknione i przegrał pierwszą sprawę. Później poszedł na lunch z kilkoma

przyjaciółmi. Wszyscy śmiali się z niego, że przegrał pierwszą bitwę w

sądzie. Odpowiedź brata była mądra i zabawna. Powiedział: " Panowie,

wczoraj utraciłem dziewictwo, lecz wcale nie mam zamiaru zostać

prostytutką". Dał im do zrozumienia: "Nauczyłem się czegoś z mojej porażki i

background image

nadejdzie taki dzień, gdy zastosuję w praktyce to, czego się nauczyłem".

Uważam się za dobrego polemistę. Wygrywam większość dyskusji, w których

biorę udział. Nie mógłbym jednak powiedzieć, że nigdy nie zostałem zraniony

w ogniu dyskusji. Za każdym razem, gdy się wygłupię, za każdym razem, gdy

przegram dyskusję czy powiem coś głupiego lub banalnego uczę się czegoś

o sztuce argumentacji. A zatem podejmij ryzyko. Wyrażaj swoje poglądy,

przyjmuj wyzwania i przegrywaj. Nie minie dużo czasu, a poczynisz postępy.

Problem polega na tym, że z punktu, w którym jesteś obecnie, nie można

dostać się tam, gdzie chcesz się znaleźć, bez doznania po drodze kilku

poważnych porażek. Ktoś powiedział, że różnica pomiędzy człowiekiem

sukcesu a nieudacznikiem jest taka, że człowiek sukcesu powstał po

ostatnim upadku. Jest to prawdą także jeśli chodzi o uczenie się wygrywania

dyskusji. Czwartą bronią jest opanowanie. Z powodu utraty kontroli nad

emocjami (szczególnie gniewem) przegrano więcej dyskusji niż z

jakiegokolwiek innego powodu. William Buckley jest jednym z moich

bohaterów. Lubię patrzeć jak zabiera głos w debatach. Prawie zawsze

odnosi zwycięstwo. Kilka lat temu Buckley brał udział w programie

telewizyjnym z Gore Vidal. Vidal (bardzo irytująca postać) nazwał Buckleya

"krypto-nazistą". Buckley zdenerwował się i nazwał Vidala "dewiantem". Była

to jedna z nielicznych dyskusji, jaką przegrał. Anglicy powiadają: "Nie wpadaj

w gniew - wpadaj w spokój". Nie jest to może zbyt "przyjemne", lecz jest

skuteczne. Kontrolowany gniew wyostrzy twoje widzenie, udoskonali twoje

argumenty i dostarczy większej mocy twoim słowom... tak długo, jak długo

nad nim panujesz. Piątą bronią jest wyzwanie. Zawsze bądź przygotowany

do poproszenia osoby, z którą polemizujesz, o podanie źródła jej informacji.

Taka praktyka skłoni twojego oponenta do prawdomówności. (Czyniąc to

pamiętaj o sprawdzeniu wiarygodności własnych źródeł). Ludzie, którzy nie

wiedzą, o czym mówią, są zwykle zdani na bicie pokłonów przed danymi

statystycznymi, cytatami i ezoterycznymi informacjami. Zawsze można

background image

powiedzieć: "Szanowny panie (pani), to najgłupsza rzecz jaką kiedykolwiek

słyszałem. Z jakiego źródła zaczerpnął pan/pani te informacje?!". Tutaj słowo

ostrzeżenia: jeśli jesteś pewien, że to, co druga osoba mówi, nie jest prawdą,

możesz rzucić wyzwanie z silnym przekonaniem, mając pełną wiedzę, że nie

ma wiarygodnych źródeł, które to potwierdzają. Jednak jeśli nie jesteś

pewny, przyda się troszeczkę pokory. W tym drugim przypadku można by

powiedzieć: "Może na pan rację, lecz trudno mi uwierzyć w to, co pan mówi.

Na czym pan opiera swoje przekonanie? Chciałbym usłyszeć, skąd pan

czerpał swoje informacje". Szóstą bronią jest upowszechnienie. W swoich

pracach z dziedziny etyki Kant sugerował, że najlepszym sposobem

ustalenia, czy dane działanie jest etyczne, jest pomyślenie, co by było, gdyby

stało się ono powszechnie obowiązującą regułą. Inaczej mówiąc, co by było,

gdyby wszyscy robili to, o czym myślę? W sporze (podobnie jak w etyce)

upowszechnienie jest ważną bronią. Na przykład, jeśli ktoś żąda

wygórowanej kwoty za przeprowadzenie jakiegoś programu badawczego,

przyprzyj go do muru mówiąc: "Co by się stało gdyby również inni zażądali za

ten program więcej pieniędzy niż w niego inwestują?". Albo, jeśli jesteś

kapitalistą i prowadzisz debatę z socjalistą, możesz zapytać, co by się stało,

gdyby wampir żywił się własną krwią. Jeśli zaś jesteś chrześcijaninem i

dyskutujesz o absolutnym charakterze praw moralnych, opisz, co by się

stało, gdyby nikt nie przestrzegał absolutnych norm. Odmianą tej metody jest

posługiwanie się przesadą. Można obalić prawie każdy fałszywy pogląd

poprzez doprowadzenie go do skrajności i zapytanie, co by było, gdybyśmy

wszyscy przyjęli go za prawdę. Pewnego razu Walter Martin uczestniczył w

debacie radiowej nadawanej z Nowego Jorku. Dyskutował z ateistą

żydowskiego pochodzenia. Mężczyzna ten utrzymywał, że wszystkie wartości

wyznawane przez dane społeczeństwo są względem niego relatywne.

Inaczej mówiąc, twierdził, że wartości można ustalać wyłącznie drogą

głosowania. Martin powiedział, że gdyby miał czas, to zająłby się tym

background image

argumentem w bardziej szczegółowy i wyrafinowany sposób. Program

radiowy narzuca jednak pewne ograniczenia czasowe i ważne jest, aby

skutecznie i szybko sformułował swoje wnioski. "Przypuśćmy", Martin zwrócił

się do swojego adwersarza, kiedy powrócili w eter po przerwie na reklamy.

"Przypuśćmy, że jesteśmy w Niemczech, mamy Trzecią Rzeszę, a ja jestem

w S S. Przypuśćmy dalej, że moi koledzy właśnie wyciągnęli pana, Żyda -

członka niższej rasy, z łóżka w środku nocy i zabrali do swojej kwatery. Ma

pan teraz Lugera wycelowanego w głowę. Niech mi pan teraz powie,

dlaczego nie miałbym pociągnąć za spust?". I nagle cała dyskusja

przerodziła się w rzeczywistość i to rzeczywistość przerażającą. Ateista

odpowiedział: "Nie może pan tego zrobić". "Dlaczego?", zapytał Martin.

"Ponieważ takie postępowanie jest złe". "Wcale nie. Sam pan przecież

powiedział, że wartości są ustalane przez społeczeństwa, w których

funkcjonują. I my jako społeczeństwo ustaliliśmy, że pan jest członkiem rasy

niższej i powinien być zgładzony. Dlaczego nie powinienem pociągnąć za

spust?". Upadła cała hipoteza ateisty, a Martin wygrał dyskusję. Jeśli nie

istnieją absolutne wartości, to miłość jest równie dobra jak nienawiść,

niszczenie życia jak chronienie go, a kradzież jak uczciwe zarabianie

pieniędzy. Jeśli nie istnieją absolutne wartości to Hitler i tysiące innych

większych i mniejszych tyranów mieliby podstawę do działania tak długo, jak

długo udałoby im się przekonać swoich zwolenników, że to co mówią jest

słuszne. Jeśli jesteś człowiekiem wierzącym i zaangażowałeś się w dyskusję

na tematy religijne, bardzo niewielu twoich adwersarzy będzie potrafiło

obronić pokrętną logikę swoich argumentów. Na przykład, dyskutując o

ostatecznym końcu ludzi niegodziwych zwróć uwagę na to, że Bóg odpłaca

za czyny człowieka. Gdyby Albert Schweitzer i Adolf Hitler otrzymali taką

samą nagrodę, to we wszechświecie byłoby coś wypaczonego i moglibyśmy

przyjąć, że jest on pozbawiony sensu. Bezsens jest miłym tematem na

debatę, lecz bardzo niewielu ludzi może żyć z jego przeszywającą, twardą

background image

realnością. Jeśli wszechświat jest pozbawiony sensu, to bez znaczenia jest

osoba, z którą rozmawiasz, jak też to, co ona robi. Chociaż nie daję tutaj

wykładu logiki, należy pamiętać, że większość sofistycznych chwytów wyjdzie

na jaw, gdy poddamy je analizie i zastosujemy do sytuacji z realnego życia.

Siódmą bronią jest pokora. Oszuści bilardowi wygrywają nie dlatego, że są

tacy dobrzy, lecz dlatego, że udało im się przekonać przeciwnika, iż kiepsko

grają. Podobnie dzieje się w dobrych dyskusjach. Czasami skromność i

pokora pozwalają odnieść zwycięstwo. Niezależnie od tego, jak jesteś

wymowny i zorientowany w jakimś temacie, zawsze istnieje możliwość, że

znajdzie się ktoś kto wie więcej od ciebie, przemawia lepiej niż ty i może cię

roznieść w bitwie. Nie wchodzi się w dyskusję z postawą pyszałka, bowiem

jeśli przegrasz, będziesz się czuł o wiele większym głupcem. Zawsze dobrze

jest przejawiać trochę pokory. Stwarza to dobrą drogę ucieczki, gdy

znajdziesz się w kłopotach, i pozwala zdystansować się nieco od twojego

oponenta. Jeśli dobrze znasz swoją dziedzinę i potrafisz dobrze przedstawić

to co wiesz, nie pysznij się tym - po prostu to rób. Kiedy czegoś nie wiesz

uśmiechnij się i powiedz: "Nie wiem". Jeśli jesteś w błędzie, przyznaj się do

tego szybko. Jeśli się pomyliłeś nie staraj się tego ukryć. Pascal powiedział:

"Czy chcesz, aby ludzie dobrze o tobie mówili? Jeśli chcesz, to nigdy nie

mów dobrze o sobie". Ósmą bronią jest humor. Nie każdy potrafi właściwie

wykorzystywać tę broń, lecz jeśli masz dar, to skutecznie go wykorzystaj.

Dobrze dobrana humorystyczna historia czy powiedzonko pomoże ci zdobyć

sympatię publiczności, pomiesza szyki przeciwnika, a jednocześnie da ci

szansę pozbierania myśli. Casey Stengel został kiedyś napadnięty słownie

przez jakąś kobietę z audytorium. Pani ta głośno zawołała: "Stengel, gdybym

miała wyjść za ciebie, nakarmiłabym cię trucizną". Stengel odkrzyknął:

"Gdybym wyszedł za ciebie, zjadłbym ją". Zupełnie podobnie Churchill został

upomniany przez pewną damę. "Panie premierze", powiedziała gniewnym,

lecz pełnym godności głosem. "Pan jest pijany". "Ma pani rację, madam",

background image

odparł Churchill. "Natomiast pani jest brzydka. Jutro rano ja będę trzeźwy".

Dziewiątą bronią jest rekapitulacja. Zawsze mądrze jest powtórzyć argument

oponenta eliminując pejoratywne określenia i dodając swoje własne. Jeśli na

przykład ktoś powiedział: "Dobroczynność zaczyna się i kończy w domu - nie

zamierzamy oddawać własnych ciężko zarobionych pieniędzy, by karmić

pozbawionych ambicji nierobów, którzy nie chcą pracować i być

produktywnymi członkami społeczeństwa". Możesz powtórzyć taki argument

zmieniając nieco jego treść: "Chciałbym się upewnić, czy dobrze

zrozumiałem, co pan powiedział. Powiedział pan, że biedni ludzie powinni

być trzymani w ubóstwie?". Dziesiąta broń powinna być używana tylko w

wyjątkowych wypadkach - nigdy, gdy można tego uniknąć. Tą bronią jest

pominięcie. Polega ona na zignorowaniu argumentu przeciwnika jakby był

dziwaczny lub pozbawiony jakiejkolwiek wartości. Niebezpieczeństwo kryjące

się w używaniu tej broni polega na tym, że pomija ona osobę tak samo jak

argument, którego użyła a żaden etyczny polemista nie będzie poniżał

drugiego człowieka, aby wygrać dyskusję. Pominięcie składa się zwykle z

powiedzenia czegoś w rodzaju: "Nie będę dodawał powagi takim

argumentom udzielając na nie odpowiedzi" lub "To, co pan właśnie

powiedział, jest tak głupie i powierzchowne, że nie zasługuje na odpowiedź".

Jednym z najlepszych sposobów używania tej broni jest po prostu

zignorowanie argumentu przeciwnika. Oczyszczenie pola bitwy Zanim

przejdziemy do następnego rozdziału ważne jest, abyśmy powiedzieli słowo

o oczyszczeniu pola bitwy. Na każdym polu bitwy spoczywają ciała

poległych, które trzeba uprzątnąć, są rany, które trzeba opatrzyć, i

psychiczne urazy, którymi należy się zająć. We wszystkich sporach, za

wyjątkiem tych na poziomie pierwszym (a czasami nawet i tam), jest zawsze

wiele zniszczeń, które należy usunąć. Co należy z tym zrobić? Istnieją trzy

zasady, o których zawsze należy pamiętać. Zasada pierwsza głosi, aby nigdy

nie napawać się zwycięstwem. Nie ma nic gorszego niż zwyciężyć w dyskusji

background image

i celebrować swój sukces, i to pod nosem oponenta. Bardzo często w

sporach robi się dużo hałasu o nic. W tej grze czasami się wygrywa, czasami

przegrywa. Trudniej jest być pokornym i okazywać łaskawość, gdy się wygra

niż przegra, lecz w drugim przypadku jest to o wiele bardziej ważne. * * * "Nic

nie nastraja taką melancholią jak przegrana bitwy, może za wyjątkiem bitwy

wygranej. - Książę Wellington Druga zasada brzmi: zawsze chwal swojego

oponenta. Styl debatowania stosowany przez Cala Thomasa,

konserwatywnego dziennikarza, jest jednym z najlepszych przykładów

skutecznej argumentacji jaki znam. Thomas brał kiedyś udział w programie

nadawanym na żywo z Miami i przez prawie dwie godziny absolutnie

dystansował liberalnie nastawionego gospodarza programu. Pod koniec Cal

powiedział: "Dziękuję ci za zaproszenie mnie do twojego programu. Muszę

powiedzieć, że jesteś jednym z najlepiej przygotowanych i najbardziej

błyskotliwych redaktorów jakich spotkałem. Czuję się zaszczycony, że

mogłem wystąpić w twoim programie". Cal na pewno zostanie zaproszony

ponownie. Ważniejsze jednak jest to, że pokazał, iż ceni i szanuje swojego

oponenta. Nie ma takiego człowieka, który czasami nie czułby się jak głupiec,

który nie byłby nigdy zakłopotany własnymi słowami lub który nie przegrałby

kilku dyskusji. Pamiętaj, jak się czułeś, gdy ci się to przytrafiło, i upewnij się,

że opatrzyłeś rany, które chciałbyś mieć opatrzone, gdybyś znalazł się na

miejscu twojego przeciwnika. Nie sugeruję, abyś był nieszczery w swoich

pochwałach. Proponuję ci jednak, abyś uważnie szukał czegoś godnego

pochwały i tej pochwały udzielił. Trzecia i ostatnia zasada brzmi: czasami

przegraj. Nie musisz wygrywać każdej dyskusji. Tylko ludzie mający poczucie

bezpieczeństwa mogą celowo przegrać dyskusję. Na tym świecie jest wiele

rzeczy ważniejszych od wygrywania sporów. Od zwycięstwa ważniejsi są

ludzie, miłość i łączące ich związki, afirmowanie wartości drugiego człowieka.

Właściwie jednak wcale nie muszę udzielać ci tej rady. Czasami przegrasz

dyskusję - chociaż po przeczytaniu tego rozdziału będzie tych przegranych

background image

prawdopodobnie trochę mniej. Rozdział 7.& Propozycje do przemyślenia

"Człowiecze są zamysły serca, odpowiedź języka od Pana." - Przysł 16, 1

Jeśli zamierzasz wygłosić mowę, ten rozdział będzie najważniejszym

rozdziałem w całej książce. Nie oznacza to, że nie będziesz już musiał czytać

nic innego (jest przed nami trochę dobrego materiału), lecz jeśli pragniesz

poznać najważniejsze rzeczy, które są potrzebne do dobrego przemawiania,

znajdziesz je tutaj. Jeśli znasz teologię, to pewnie słyszałeś o Janie Kalwinie.

Jeśli zaś słyszałeś o Kalwinie, to wiesz, że jego system teologiczny często

przedstawia się w formie uproszczonej jako "Pięć punktów Kalwinizmu". Jeśli

zaś jesteś obeznany z "Pięcioma punktami Kalwinizmu", to na pewno znasz

współczesną formę, w jakiej są one prezentowane. Na pewno wiesz, że jest

to słowo-akrostych: Tulip (tulipan, przyp. tłum.). Ja również opracowałem pięć

punktów o tym, jak przygotować mowę. Powiem więcej, tych pięć zasad

można również zapamiętać za pomocą akrostychu Tulip. Większość książek

o publicznym przemawianiu omawia to zagadnienie w sposób tak

szczegółowy i skomplikowany, że gdy opanujesz wszystkie zasady, będziesz

już za stary, aby przemawiać. Nauczając studentów sztuki komunikacji

odkryłem, że bardzo ważne jest skoncentrowanie się na kilku podstawowych

zasadach. Przez wiele lat uczyłem pływania i nurkowania. Pamiętam

pewnego chłopaka, który chciał się nauczyć nurkowania. Mówiłem mu: "Billy,

jeśli będziesz uważał na głowę, wszystko inne będzie w porządku". Billy

zanurkował, a kiedy wypłynął na powierzchnię zapytał: "Panie Brown, czy

trzymałem nogi razem?". "Billy", powiedziałem. "Nie martw się o swoje nogi.

Pamiętaj o tym, co powiedziałem o głowie". Spróbował jeszcze raz, lecz to

jego nurkowanie nadal słabiutko wyglądało. "Panie Brown", zapytał (jego

brzuch był cały czerwony, ponieważ skoczył "na blachę"). "Czy teraz dobrze

skoczyłem?". "Billy, zapomnij o skakaniu. Martw się o swoją głowę. Zapomnij

o całej reszcie. Jeśli głowa jest w porządku, reszta będzie też jak należy".

Przedstawiam te zasady, aby nauczyć cię najważniejszych elementów

background image

przygotowywania mowy i wszelkich innych form publicznej prezentacji. Gdy

wykonasz to tak, jak należy, to nawet jeśli wszystko inne pójdzie źle i tak

odniesiesz sukces. Jeśli zrobisz źle to, o czym tutaj mówię, to choćbyś

wykonał dobrze wszystko inne, nigdy nie wygłosisz mowy, której ludzie będą

słuchali. A zatem przejdźmy do rzeczy. Dobra mowa powinna być:

Terapeutyczna Każda dobra prezentacja jest "terapeutyczna" (wyraz ten

pochodzi od greckiego słowa oznaczającego "sługę" czy "pomocnika").

Inaczej mówiąc, mowa musi stawiać sobie za cel pomóc ludziom, którzy jej

słuchają. Jeśli jesteś duchownym, to musisz pamiętać, że nikt nie interesuje

się dokumentarną hipotezą Grafa-Weelhausena, nikogo nie obchodzi, czy

poglądy lapsariańskie są prawdziwe lub jaka jest różnica pomiędzy

systemem teologicznym Augustyna a nauką Tomasza z Akwinu. Ludzie,

którzy siedzą w kościelnych ławkach, umierają. Martwią się o swoje rodziny,

swoją pracę i swoją przyszłość. Czują się winni i mają wiele obaw. Nawet nie

są pewni, czy Bóg istnieje, a jeśli istnieje, to czy to cokolwiek zmienia. * * *

"Elokwencja jest darem natury i nie można się jej nauczyć w szkołach, lecz

retoryka jest tworem sztuki, której najlepiej wyuczy się ten, który czuje się

najmniejszy." Charles Caleb Colton * * * Frederick Buechner w drugim tomie

swojej biografii pt. "Now and Then" ("Teraz i wtedy") opowiada o tym, jak był

duchownym w szkole dla chłopców w Exeter. Pisze o swoich kaznodziejskich

doświadczeniach nawiązując do powiedzenia Karla Bartha, że ludzie

przychodzą do kościoła, ponieważ pragną uwierzyć, że to o czym się tam

mówi jest prawdą: "Nigdy nie zakładałem, że ludzie, do których przemawiam,

mają niezachwianą pewność, że są pozbawieni wszelkich wątpliwości. Czy

człowiek może mieć taką pewność? Zawsze przyjmowałem, że inni ludzie

pragną poznać prawdę równie silnie jak ja. Zakładałem, że nawet ludzie

najbardziej rozczarowani religią i negatywnie nastawieni pragną, aby była

ona prawdziwa, i postępują w tym względzie zupełnie tak jak ich nieco

bardziej pobożni bliźni - pragną, aby wykazać im jej prawdziwość, pragną,

background image

aby przed ich oczyma przybrała namacalną postać, chcą umieć się nią

cieszyć. Dochodzą w życiu do momentu, gdy pragnienie to staje się tak silne,

że należy uważać, co się im daje, bowiem w tobie również jest pragnienie,

aby dać im wiele. ("Now and Then", San Francisco, Harper & Row, 1983, s.

70). Innymi słowy, głównym punktem skupienia każdej publicznej prezentacji

są słuchacze. Jeśli o nich zapomnisz, to, niezależnie od tego, jak jesteś

wymowny, twoje przesłanie nie dotrze do pierwszego rzędu słuchaczy.

Zawsze zadawaj sobie pytanie: "Co zmieni moja mowa?". Jeśli nie potrafisz

podać odpowiedzi, nie wygłaszaj jej. Nie znam ciebie, lecz zmęczyłem się już

słuchaniem ludzi wygłaszających mowę tam, gdzie wystarczyłby pisemny

raport. Wiele czasu się traci na wysłuchiwanie prezentacji, które nie mają

żadnego znaczenia dla słuchaczy. Najważniejszym darem, jakim obdarzy cię

audytorium, jest czas. Kiedy ludzie już ci go dadzą, upewnij się, że nie

zmarnujesz go mówiąc im o czymś, czego nie potrzebują. Zawsze przed

przygotowaniem mowy zadaj sobie pytanie, jaki cel chcesz osiągnąć. Ten cel

musi spełniać wobec publiczności służebną rolę albo cała twoja prezentacja

pójdzie na marne. Unikalna Drugą z pięciu cech dobrej mowy jest

"unikalność". Żyjemy w czasach, gdy jesteśmy bombardowani słowami.

Gdziekolwiek się zwrócimy, ludzie pragną przyciągnąć naszą uwagę. Aby

być skutecznym mówcą musisz zrobić czy powiedzieć coś, co spowoduje, że

ludzie będą chcieli słuchać tego co masz im do powiedzenia. * * * "Mam

wiele świszczących strzał w moim kołczanie - przemawiają one do mądrych,

lecz dla tłumu wymagają objaśnienia." - Pindar * * * Zwykle mówię moim

studentom, że jeśli sądzą, że nie powinni czegoś powiedzieć, to

prawdopodobnie należy właśnie to zrobić. Zawsze gdy myślisz: "To

określenie trochę za mocne", prawdopodobnie się mylisz. Nawet gdy

czujesz, że to co powiesz może obrazić twoich słuchaczy, i tak powinieneś to

powiedzieć. Lepiej obrazić ludzi niż zanudzić ich na śmierć. Mam przyjaciela

kaznodzieję, który do pulpitu przyprowadził swojego psa, aby

background image

zademonstrować zasady uczniostwa. Posunięcie to było bardzo ryzykowne,

lecz nikt nie spał i on przekazał to co chciał. Myśl w kategoriach obrazów -

posługuj się rzutnikami, plakatami i innymi środkami wizualnej prezentacji.

Podam przykład: pewien motywacyjny mówca mówił o znalezieniu właściwej

perspektywy nalewając jednocześnie wodę do szklanki. Kiedy naczynie było

w połowie pełne, zapytał: "Czy myślicie, że szklanka jest w połowie pełna czy

w połowie pusta?". Przez lata starałem się nakłonić ludzi do słuchania tego

co mam im do powiedzenia. Jakiś czas temu cierpiałem na poważną chorobę

biodra i musiałem przemawiać w pozycji siedzącej. Miejsce pulpitu zajął

wysoki stołek. W okresie gdy ból zmuszał mnie do siedzenia na stołku

zauważyłem, że ludzie słuchają uważniej niż przedtem. Zrozumiałem, że gdy

siedzę, moje kazania wydają się mniej "kaznodziejskie" i nie budzą takiego

poczucia zagrożenia. Gdy ból ustąpił, nabrałem nowego zwyczaju

wygłaszania kazań: głosiłem siedząc na stołku. Kościół, w którym wówczas

służyłem, miał teatralne krzesła ustawione jak w amfiteatrze. Jeden ze

starszych tego kościoła odpowiadając na pytanie, dlaczego tylu ludzi

przychodzi na nabożeństwa, stwierdził: "Nic dziwnego. Nasz pastor siedzi na

barowym stołku, a ludzie w fotelach teatralnych". Dobry dowcip powiedziany

we właściwym momencie może bardzo pomóc przełamując formalny,

konwencjonalny nastrój. Kiedyś przemawiałem w kościele Bena Hadena w

Chattanooga. Jeśli znasz z telewizji Bena i jego styl przemawiania, to wiesz,

że on jako dawny prawnik, spaceruje gdy mówi, zupełnie tak jakby wygłaszał

mowę przed ławą przysięgłych. Pewna pani była nieco podenerwowana

moim stylem prezentacji. Wyszła mówiąc do siebie: "Mamy pastora, który

chodzi, mówi i zaprasza do uczestnictwa słuchaczy, którzy siedzą i śmieją

się. Jestem już zmęczona tym kazaniem". Cóż, mogła się zmęczyć, lecz

przecież nie zasnęła z nudów. Miałem przyjaciela, który zapalał i gasił

lampkę na pulpicie podczas swojej mowy. Pod koniec powiedział:

"Zastanawialiście się pewnie, dlaczego zapalałem i gasiłem lampkę, gdy do

background image

was przemawiałem. Zrobiłem to, aby skłonić was do zadania tego pytania i

abyście nie odpłynęli gdzieś daleko myślami". Sposób posługiwania się

słowami może być całkiem niekonwencjonalny. Kiedy już zdecydujesz, które

zdania odgrywają kluczową rolę w komunikowaniu treści twojego przesłania

postaraj się sformułować je tak, aby zdumiewały, szokowały, zaskakiwały czy

malowały przed słuchaczami barwną ilustrację. Na przykład, gdy wygłaszając

sprawozdanie na temat danych statystycznych wskazujących na istotne

trendy rozwojowe firmy powiesz: "Zauważyłem, że pojawił się tutaj

interesujący trend", to ludzie nadal będą spali. Zamiast tego powiedz: "Teraz

pokażę wam coś ekscytującego. Obudźcie się i posłuchajcie! Te dane

statystyczne was zaskoczą". Posługiwanie się słowami w rodzaju

"posłuchajcie" lub "niektórzy z was śpią, lecz ja znam ich nazwiska"

spowoduje, że ludzie pozostaną z tobą. Często zadaję egzystencjalne

pytania, aby skłonić ludzi do słuchania, jaka będzie odpowiedź, na przykład:

"Czy zastanawialiście się nad tym, czy Bóg nie jest okrutny?". Czasami

podobne efekty można osiągnąć poprzez szept czy krzyk. Często używam

niekonwencjonalnych wyrażeń, jak "banialuki", "prześmiewca", "nieudacznik"

lub "końskie pióra". Kiedyś podszedł do mnie jeden ze starszych kościoła, w

którym byłem pastorem. Powiedział: "Pastorze, naprawdę podobają mi się

twoje kazania, lecz wolałbym, abyś przestał mówić "końskie pióra"!

Zobaczysz, że kiedyś noga ci się powinie". Nie wiem, która agencja

reklamowa wymyśliła nazwę Fuddruckers (Róg obfitości) dla sieci barów

szybkiej obsługi sprzedających hamburgery i hot dogi, lecz człowiek ten jest

geniuszem, bowiem zrozumiał konieczność bycia niekonwencjonalnym.

Lapidarna Trzecią cechą dobrej komunikacji jest "lapidarność" (wyrazistość).

Pozwólcie, że podam wam inną pokrewną zasadę: jeśli ludzie nie potrafią

zanotować tego, co mówisz, w ogóle nie powinieneś przemawiać.

Oczywiście nie chodzi mi o to, że wszyscy słuchacze powinni notować to, co

powiedziałeś, lecz jeśli ktoś chce robić notatki i nie może, oznacza to, że nie

background image

przedstawiłeś jasno swojej myśli lub twoje przesłanie padło na głuche uszy. *

* * "Wszyscy wielcy mówcy byli kiedyś słabymi mówcami." - Ralph Waldo

Emerson * * * Na temat przejrzystości powiem więcej w następnym rozdziale,

tutaj jedynie zaznaczę, że porządek jest bardzo istotny dla każdej

prezentacji. Poszczególne punkty powinny być ponumerowane, a

wymieniając je mówca powinien zawsze nawiązywać do tego, co zostało

powiedziane wcześniej. Na przykład, "Po pierwsze, mówiłem o sile

motywowania, po drugie chcę powiedzieć o osobistym motywowaniu... ".

Kiedy przechodzisz od jednego punktu do drugiego, nie zakładaj, że ludzie

pójdą za tobą. Nie uczynią tego, jeśli nie zaznaczysz jasno tego przejścia.

Większość dobrych przemówień posiada jeden główny temat i kilka

podtematów podporządkowanych głównej idei. Upewnij się, że sam

rozumiesz główny temat, i postaraj się uczynić go zrozumiałym dla innych.

Zadaj sobie pytanie, co starasz się osiągnąć przez swoje wystąpienie. Jeśli

nie potrafisz tego wyrazić w jednym zdaniu, nie zrealizujesz tego zamiaru.

Ilustrowana Piątym elementem dobrej komunikacji są "ilustracje". Powiadają,

że Sydney Smith, brytyjski duchowny i autor, który pomógł w założeniu pisma

"Edinburgh Revier" ("Edynburski przegląd"), modlił się kiedyś na głos: "A

teraz, Panie Boże, opowiem ci anegdotę". To możliwe, że Pan Bóg nie chciał

słuchać jego anegdoty lub był tym nawet urażony - lecz ja osobiście w to

wątpię. Widzisz, Bóg dając nam swoją księgę nie wręczył nam wykazu

doktryn, wyznania wiary, wykładu teologii systematycznej i indeksu. Dał nam

księgę, która zawiera wiele opowieści, bowiem ludzie, których stworzył,

bardzo je lubią. Skuteczny mówca jest wytrawnym ilustratorem. Oto dobra

zasada: jeśli nie potrafisz podać ilustracji do tego, co chcesz powiedzieć, nie

jest to prawdą lub jest rzeczą pozbawioną znaczenia. Nie oznacza to, że

każdy punkt prezentacji powinien mieć ilustrację. Istnieje niebezpieczeństwo

(ja sam często wpadam w tę pułapkę) umieszczenia zbyt wielu ilustracji.

Powinieneś jednak potrafić (nawet jeśli tego faktycznie nie uczynisz) podać

background image

przykład do każdego punktu swojej mowy. * * * "Przykład zawsze jest

bardziej skuteczny niż przepis." - Samuel Johnson * * * Mój mentor John

Stanton mawiał, że problem z moimi wczesnymi kazaniami polegał na tym, iż

były one pozbawione "okien". Wyjaśnił mi, że ilustracje są oknami, przez

które ludzie mogą zobaczyć zastosowanie czy prawdę, której się naucza.

Jestem dozgonnie wdzięczny za tę radę. John nauczył mnie, jak opowiadać

historie, które są zastosowaniem przekazywanych prawd, i jak nadawać

wszystkiemu co mówię praktycznego wymiaru. Skąd można zaczerpnąć

ilustracje? Dr Donald Grey Barnhouse powiedział kiedyś: "Całe życie jest

ilustracją nauki biblijnej". Miał rację, lecz zasada, o której mówił, jest jeszcze

szersza. Można powiedzieć, że "całe życie jest ilustracją prawdy". Każdy

dobry mówca jest bystrym obserwatorem życia szukając w nim ilustracji do

przekazywanych przez siebie prawd. Jeśli wygłaszasz mowę motywacyjną

do pracowników na temat ważności koncentrowania się na potrzebach

klientów, powinieneś zilustrować tę zasadę konkretnym przykładem, jak

poprzez takie działania można osiągnąć sukces. Jeśli po prostu

zakomunikujesz jakąś prawdę, zostanie ona szybko zapomniana. Większość

ilustracji czerpiemy z życia uważnie je obserwując. Biskup William Quayle

wygłosił kiedyś kazanie do duchownych, w którym wskazał na obserwację

jako jedno z najważniejszych zadań stojących przed kaznodzieją. Powiedział:

"Kiedy tydzień kaznodzieja dochodzi do niedzieli, ludzie pytają go:

"Kaznodziejo, powiedz nam, gdzie byłeś i co widziałeś gdy robotnicy trudzili

się ciężką pracą?". Byłoby dobrze, gdybyśmy mogli powiedzieć o nim z

szacunkiem: "Otworzył swoje usta i nauczał ich mówiąc" i wysłuchać

kolejnego, choć nieco mniejszego, kazania na górze. Byłoby dobrze gdyby

słuchający mogli westchnąć i z sercem przepełnionym ulgą powiedzieć:

"Kaznodziejo, dostrzegłeś i usłyszałeś to? Wykonałeś dobrą pracę. Idź tam i

słuchaj następnego tygodnia, a potem przyjdź tutaj i opowiedz nam o tym, co

usłyszałeś i zobaczyłeś". Każde spotkanie z realnymi ludźmi - każdy wyraz

background image

bólu, każde zajęcie, historia każdego życia - dostarcza mówcy bogatego

materiału ilustracyjnego. Ktoś powiedział, że sztuka pisania to sztuka

obserwacji. To samo można powiedzieć o przemawianiu. Każdy potrafi

napisać poprawne zdanie, wstawić odpowiednie znaki interpunkcyjne i

sięgnąć po słownik, aby nie popełnić błędów, lecz ludzie, którzy są

obserwatorami życia mają coś ważnego do powiedzenia. Obserwując innych

nie zapomnij o obserwowaniu samego siebie. Jeśli jesteś kaznodzieją,

pamiętaj, że nie możesz wypowiadać się o rodzaju ludzkim jakbyś do niego

nie należał. Na lotniskach nie ma oddzielnych toalet dla mężczyzn, kobiet

oraz duchownych. Po dwudziestu ośmiu latach bycia pastorem odkryłem, że

te same rzeczy, które mnie przerażają, kuszą i inspirują, przerażają, kuszą i

inspirują innych. W rezultacie odkryłem, że jednym z największych źródeł

informacji jestem ja sam i to co rozgrywa się w moim życiu. Innym sposobem

wynajdywania ilustracji jest oczywiście czytanie. Mówca, który nie czyta,

wcześniej czy później znajdzie się w poważnych tarapatach. Zapytasz: "Co

powinienem czytać?". Wszystko: czytaj ogłoszenia na pudełkach płatków

śniadaniowych, czytaj plakaty, magazyny i wszystkie książki, jakie wpadną ci

w ręce. Nie zapominaj także o radiu i telewizji. Męczą mnie mówcy, którzy są

stale na wojennej ścieżce z mediami elektronicznymi. Zdradzę wam sekret:

żaden przemysł nie jest bardziej wrażliwy na to ludzkie pragnienie niż

rozgłośnie komercyjne. Racją ich istnienia jest dowiadywanie się, jakie są

potrzeby ludzi, a następnie dawanie im tego. Nie podoba mi się to tak samo

jak tobie, niestety takie są fakty. Dlatego mówca, który nie wie, co się dzieje

w mediach elektronicznych, nie dotrze tam, gdzie żyją prawdziwi ludzie.

Jednym z najlepszych źródeł materiału ilustracyjnego jest radio i telewizja.

Innym źródłem przykładów są specjalne książki z materiałem ilustracyjnym.

Wiem, wiem. Może wydawać się to oszukiwaniem, lecz tak naprawdę nim nie

jest tak długo, jak długo obdarzasz zaufaniem osobę, która pierwsza

opowiedziała daną historię czy posłużyła się daną ilustracją. Większość

background image

książek z przykładami nie ma wielkiej wartości, lecz jeśli znajdziesz w nich

trzy czy cztery dobre przykłady, to są one warte swojej ceny. A teraz podam

wam najlepsze źródło ilustracji jakie znam: są nim ludzie, z którymi

rozmawiasz. Kiedy dasz do zrozumienia, że "oddałbyś duszę" za dobry

przykład, twoi przyjaciele zaczną ich szukać dla ciebie. Oprócz tego będą

mieli prawdziwą frajdę słysząc jak używasz historii czy cytatów, których ci

dostarczyli (co zwiększy ich pragnienie znalezienia jeszcze większej ilości

przykładów). Mówienie nigdy nie jest prywatną sprawą mówcy. Powinno ono

angażować publiczność, a jednym z najlepszych sposobów osiągnięcia tego

celu jest poproszenie ich o pomoc w znalezieniu ilustracji. * * * "Połączenie

matematyka z poetą, zapału z umiarem, pasji z poprawnością - oto

prawdziwy ideał." - William James * * * Z pasją Piątym i ostatnim elementem

komunikacji jest "pasja". Jeśli to co mówisz nie ma dla ciebie większego

znaczenia, nie będzie go też miało dla kogoś innego! Nienawidzę nudnych,

pozbawionych życia i pasji przemówień. Postanowiłem, że już nigdy więcej

nie będę ich słuchał. Kiedy jestem zmuszony słuchać do końca nudnej

mowy, gram w pewną grę. Sprawdzam, ile razy uda mi się przejść przez

wszystkie litery alfabetu zanim mówca dobrnie do końca - używam przy tym

jedynie pierwszych liter słów, których użył. Być może nie wyraża to zbyt wiele

szacunku, lecz jest o wiele bardziej kurtuazyjne od zapadnięcia w drzemkę.

Jeśli jesteś duchownym, wiesz, że trudno uczynić nudnym coś tak

ekscytującego jak ewangelia. Mimo to wszyscy wiemy, że zdarza się to

często w niedzielny poranek w tysiącach kościołów. Jeśli jesteś sprzedawcą

towaru, który nie wzbudza w tobie zaraźliwego entuzjazmu, powinieneś

postarać się o nowy towar. A jeśli twoje sprawozdanie przed członkami

zarządu czy komisji nie "porusza cię", to możesz być pewny, że nie

zainteresuje też nikogo innego. Mój przyjaciel John Haggai, założyciel i

dyrektor Haggai Institute for Advanced Leadership Training, jest jednym z

najbardziej skutecznych mówców jakich znam. Gdy zbierałem fundusze na

background image

program budowlany, zadzwoniłem do niego i zapytałem, jak on to zrobił.

Powiedział mi: "Steve, powiedziałem mojej sekretarce, że odwołuję wszystkie

moje rozmowy telefoniczne i nie chcę, aby na krótko przed powtórnym

przyjściem Chrystusa ktokolwiek mi przeszkadzał. Następnie usiadłem za

biurkiem i zacząłem się zastanawiać nad tym projektem i nad tym, jak wiele

zmieni on w życiu ludzi. Kiedy byłem tak podekscytowany, że nie mogłem już

dłużej wysiedzieć, szedłem prosić o pieniądze". Zasada ta będzie działała

także w twojej mowie. Gdy będziesz ją przygotowywał, obudź w sobie

entuzjazm. Jeśli nie potrafisz być nią podekscytowany, poproś, aby zamiast

ciebie wygłosił ją ktoś inny. Rozdział 8.& Przygotowanie mowy "Głoś naukę,

nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na

duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz." - 2 Tym 4, 2 W seminarium

miałem profesora, który mówił studentom, że na każdą minutę, jaką

kaznodzieja spędza za pulpitem, powinna przypadać godzina przygotowań.

Nie miał zielonego pojęcia o prawdziwym życiu. Od dwudziestu lat nie służył

w kościele i nie zdawał sobie sprawy z czasowych rygorów narzucanych

przez napięty rozkład zajęć współczesnego duchownego. Wielu pastorów

wygłasza trzy trzydziestominutowe kazania w tygodniu - gdyby chcieli

posłuchać rady mojego profesora, musieliby poświęcać dziewięćdziesiąt

godzin w tygodniu na przygotowania. Zadanie to jest wykonalne dla mnicha,

który nie ma rodziny i nie chce jeść ani spać. Chociaż profesor mylił się co do

ilości czasu, jaki należy poświęcić na przygotowanie kazania, nie mylił się co

do znaczenia przygotowania. Louis Pasteur powiedział kiedyś: "Przypadek

faworyzuje jedynie przygotowane umysły". Prezydent Nion powiedział mi

kiedyś, że rozmawiając z synem Winstona Churchilla wyraził swój podziw dla

jego zdolności do improwizowanych przemówień. Ten odpowiedział: "O tak,

obserwowałem jak ojciec całymi godzinami przygotowywał te improwizowane

przemówienia. Jedną z cech dobrej mowy jest łatwość, z jaką jest

wygłaszana. Istnieje bezpośredni związek pomiędzy łatwością, z jaką ktoś

background image

przemawia, a pracą włożoną w przygotowanie mowy. Miałem przyjaciela,

który uwielbiał przemawiać, lecz nie był w tym zbyt dobry. Przypadkowo

usłyszałem, jak mówił do naszego wspólnego znajomego: "Nie przygotowuję

się. Chyba po prostu mam ten dar". Pragnąłem mu powiedzieć (nie zrobiłem

tego), że rzeczywiście ma dar, lecz nie dar wygłaszania mów. Jego dar był

tak potężny, że nikt nie śmiał powiedzieć mu o tym, że jego przemówienia są

okropne. W tym rozdziale przyjrzymy się, jak przygotować mowę.

Niewłaściwe przygotowanie jest powodem niepowodzenia większości złych

przemówień. Nie znaczy to, że sposób prezentacji nie jest ważny (powiem o

tym w następnym rozdziale), lecz że jeśli nie poświęcisz czasu na

przygotowanie się i nie wykonasz tego jak należy, konfrontacja z

publicznością może mieć tak katastrofalne skutki jak skakanie z samolotu

bez spadochronu. * * * "Człowiek jest głuchy na wszystko do czego nie dają

mu przystępu jego doświadczenia." - Fredrich Wilhelm Nietzsche * * *

Pamiętaj o słuchaczach Pierwszą rzeczą, którą musi wziąć pod uwagę autor

mowy są słuchacze - o dziwo, jest to najbardziej zaniedbywany fragment

przygotowań. Oprócz tego, że czas jest najcenniejszym darem, jaki ofiarują

ci słuchacze, i nie powinieneś go marnować, istnieje jeszcze kilka innych

czynników związanych z audytorium, o których należy pamiętać. Kilka lat

temu pewien mężczyzna, któremu zależało na udowodnieniu prawdziwości

swojego poglądu na sztukę, dał małpie pędzel malarski i nauczył ją malować.

Następnie wystawiał te małpie "dzieła sztuki" jako swoje własne. Malowidła

były nieco abstrakcyjne, kolorowe i nowoczesne, więc krytycy nazwali je

"interesującymi" i "niezwykłymi". Niektórzy z nich uznali nawet, że wyszły one

spod pędzla najważniejszego z młodych artystów tamtego okresu. Człowiek

ten nigdy nie zdradził krytykom, ani tym, którzy kupili malowidła, tajemnicy o

swojej małpie. W końcu praca była łatwa, a małpa pracowała szybko. Dobra

mowa, podobnie jak dzieło sztuki, uwzględnia fakt, że "autoekspresja" nie ma

żadnej wewnętrznej wartości - po prostu jest. Tak jak małpa potrafi malować,

background image

każdy potrafi składać słowa. To w publiczności tkwi coś, co czyni sztukę

wielką, a mowę skuteczną. Lecz na tym analogia się kończy. Chociaż sztuka

komunikuje pewne treści, jej sposób komunikacji nie musi mieć charakteru

poznawczego. Sztuka nie koncentruje się przede wszystkim na publiczności,

chyba że przestaje być sztuką i staje się propagandą. Natomiast mowa musi

koncentrować się na słuchaczach, w przeciwnym bowiem razie przerodzi się

w bełkot. Mowa musi być konkretna, mieć jasne przesłanie i być pomyślana

tak, aby wytwarzała określoną reakcję tych, co słuchają. Chociaż pewne

elementy w przygotowywaniu mowy można nieco swobodnie określić jako

pewną formę sztuki, coraz mniej mi odpowiada nazywanie retoryki "sztuką".

Mowa nie jest sztuką. Jest narzędziem, bardzo pragmatycznym i

nakierowanym na pewien punkt docelowy - publiczność. Co jakiś czas różne

organizacje sponsorują konkursy mające wyłonić "najlepsze kazania roku".

Kaznodzieje posyłają swoje kazania do oceny, a grupa sędziów decyduje,

komu przyznać nagrody. Niektóre z najlepszych kazań, jakie kiedykolwiek

wygłoszono, nigdy nie zdobyłyby nagrody, nigdy nie otrzymałyby dobrej

oceny na zajęciach homiletyki czy zostały opublikowane w księdze kazań.

Czy wiesz dlaczego? Ponieważ sędzią, jedynym sędzią decydującym, czy

kazanie jest dobre, czy złe, jest publiczność. Mowa nie może być oceniana

pod kątem tego, jak jest kwiecista, pełna tolerancji czy elegancka. Jedynym

sędzią mowy jest publiczność. Zwykle mówię moim studentom: "Nie

przejmujcie się tak bardzo ocenami, które wam wystawię. Jeśli będziecie

przychodzili na zajęcia, nie będziecie mieli problemów. Prawdziwy egzamin

zdaje się stojąc za pulpitem w kościele. Jestem tutaj nie po to, aby

przygotować was do otrzymania dobrej oceny w klasie, lecz pomóc, abyście

nie oblali egzaminu jakiemu zostaniecie poddani w waszych kościołach".

Przygotowując mowę poświęć dużą uwagę twojej publiczności. Powinieneś

zawsze odpowiedzieć sobie na poniższe pytania: Jaki jest przeciętny wiek i

płeć słuchaczy? Jakie jest wykształcenie słuchających? Czy słuchacze będą

background image

wrogo nastawieni, wspierający czy neutralni? Czy trzeba ich przekonać o

ważności podjętego tematu? Jaki mają czas koncentracji uwagi? Na jakiego

rodzaju mowy ta konkretna publiczność reagowała pozytywnie? Podam wam

tutaj pewną zasadę: w fazie przygotowań określenie rodzaju publiczności

poprzedza i wyznacza formę samej prezentacji. Inaczej mówiąc, treść i styl

mowy powinny być podyktowane przez rodzaj publiczności. W dalszej części

tego rozdziału udzielę kilku innych rad dotyczących przygotowywania mowy.

Pamiętaj jednak, że nawet jeśli wszystkie inne rzeczy opanujesz, jak należy,

lecz zapomnisz o słuchaczach, twoja mowa będzie wielką "sztuką" i niczym

więcej. Dokonaj właściwego wyboru tematu Drugą sprawą jaką należy

uwzględnić przygotowując mowę jest temat. Czasami inni wyznaczą ci temat.

Czasami poproszą, abyś skoncentrował się na pewnej ogólnej dziedzinie.

Kiedy indziej wybór tematu zostanie całkowicie pozostawiony twojemu

uznaniu. W pierwszym przypadku lepiej odmówić wygłoszenia mowy niż

podjąć się mówienia na temat, o którym wiesz bardzo niewiele lub którym

słuchacze w ogóle się nie interesują. W drugim przypadku będziesz musiał

dostosować swoją mowę do swojej wiedzy i rodzaju zainteresowań

publiczności. W trzecim przypadku zawsze przyjmij zaproszenie! Teraz

pozwólcie, że bliżej wyjaśnię poszczególne punkty. Kiedy zostanie ci

wyznaczony wąski temat, musisz być bardzo ostrożny. Sama umiejętność

"dobrego przemawiania" nie wystarczy, by skompensować twój brak wiedzy

czy niedostateczne zainteresowanie słuchaczy. Często jestem proszony o

przemawianie na konferencjach i w collegeach. Zwykle osoby, które mnie

zapraszają, błędnie zakładają, że mogę mówić o wszystkim co ma

jakikolwiek związek z religią. Po wielu latach doświadczeń nauczyłem się

mówić: "Przykro mi, lecz jest wielu ludzi, którzy potrafią mówić na ten temat

lepiej ode mnie. Jeśli nie możecie dać mi większego wyboru, to chyba

powinniście znaleźć kogoś innego. * * * "Jakie jest krótkie znaczenie tej

długiej mowy?" - Johann von Schiller * * * Kiedy temat jest bardziej ogólny i

background image

luźno łączy się z dziedziną, na której się znasz, masz stosunkowo szerokie

pole manewru. Na przykład, gdyby kazano ci wygłosić wykład na temat: "Jak

uczyć dzieci", a ty jesteś rodzicem, nauczycielem, nauczycielem szkoły

niedzielnej czy trenerem Little League (Małej ligi), możesz przyjąć

zaproszenie wiedząc, że skoncentrujesz się na tym aspekcie "nauczania

dzieci", o którym wiesz najwięcej. Najlepszymi zaproszeniami do wygłoszenia

mowy są takie, które dają nieograniczoną swobodę wyboru tematu. Musisz

przejrzeć w myślach wszystkie tematy, które uważasz za interesujące i które

potrafisz najlepiej przedstawić. Problemem, jaki się wówczas nasuwa, jest

zdecydowanie, który temat wybrać. Udzielę ci trzech rad: 1. Wybierz temat,

który przyciąga twoją uwagę. 2. Wybierz temat, który przyciągnie uwagę

słuchaczy. 3. Wybierz temat, o którym już coś wiesz lub po przeprowadzeniu

badań możesz wiedzieć tyle, że twoje wystąpienie będzie miało sens.

Niezależnie od tego, czy narzucono ci temat, czy sam go sobie wybrałeś,

czeka cię zadanie zgromadzenia materiału. Możesz zacząć od zebrania

całego dostępnego materiału i zanotowania wszystkiego co może zostać

włączone do mowy, którą planujesz wygłosić. Zapisz wszystkie ilustracje,

dane statystyczne i fakty dotyczące tematu. W tym momencie nie staraj się

jeszcze niczego porządkować. Po prostu rób notatki dopóki nie zbierzesz

całego materiału, jaki może zostać użyty. Dobrym zwyczajem jest

przeczytanie jakiejś krótkiej pracy na ten temat. To da ci pewien pogląd,

czego należy szukać. Prawda jest taka, że wykorzystasz jedynie małą część

materiału, jaki zebrałeś w pierwszej fazie robienia notatek. Gdy będziesz

wygłaszał swoją mowę, nawet to, czego nie wykorzystasz stanie się częścią

twojej "siatki bezpieczeństwa". Zawsze mądrze jest przygotować mowę

mając do dyspozycji nadmiar materiału - nie powinna ona nigdy zawierać

wszystkiego, co wiesz na dany temat. * * * "Wszystko, co zostało napisane,

jest dobre w takim stopniu, w jaki jest udramatyzowane. Treść nie potrzebuje

wyrażenia w formie, lecz w dramacie - w przeciwnym razie jest niczym." -

background image

Robert Frost * * * Przygotowując mowę (szczególnie gdy robisz to często)

odkryjesz, że dużo materiału, którego nie planowałeś użyć, przyjdzie ci na

myśl, gdy będziesz mówił. Wszystko samo się uporządkuje i wyjdzie jak

należy. Taka jest funkcja "bibliotekarza naszego umysłu", który ustawicznie

sprawdza słowa, fakty i historie. Lecz jeśli niczego nie ma na półkach,

bibliotekarz nie będzie ci mógł pomóc w przygotowaniu lepszej mowy.

Zastosuj zasadę lejka Następnym krokiem w przygotowywaniu mowy jest

zastosowanie "zasady lejka". Na tym etapie zaczynasz przepuszczać

zgromadzony materiał przez "lejek" koncentrując się na wybranych

zagadnieniach. Jest to proces eliminacji. Na przykład, jeśli twoja mowa

dotyczy tego "Jak uczyć dzieci", możesz mieć pięć czy sześć stron notatek

szczegółowo opisujących wszystko począwszy od tego, ile dzieci uczęszcza

do szkół publicznych w Stanach Zjednoczonych, a kończyć na teorii

wychowania niektórych czołowych pedagogów. Być może sporządziłeś jakieś

notatki na temat psychologii dziecka czy różnic pomiędzy szkolnictwem

prywatnym i państwowym. Mogłeś znaleźć dużo materiału na temat nowych

metod nauczania czy szkół eksperymentalnych. Być może poczyniłeś jakieś

uwagi na temat zaangażowania rodziców w proces nauczania czy w

nauczanie w domu. Możesz też zanotować fakty dotyczące możliwości

wyboru, jakie stwarza szkoła, czy przedłużenia okresu nauki. Być może

znalazłeś materiały na temat przesądów dotyczących publicznego systemu

edukacji. Jest oczywiste, że nie możesz omówić wszystkich tych tematów (a

nawet wykorzystać większości z nich) w swojej mowie, ponieważ twoi

słuchacze tego nie wytrzymają. A zatem musisz rozpocząć proces

eliminowania i porządkowania, czyli (jak ja to nazywam) przepuszczania

materiału przez lejek. Koncentrujesz się na tym, co zostanie włączone do

twojej mowy, a co zostanie z niej usunięte. Dobrą praktyką dla mnie przy

zbieraniu materiałów z wielu dziedzin jest zaznaczanie tych punktów, które

mnie szczególnie interesują czy ekscytują. Nazywam je "świetlistymi

background image

punktami" komunikacji. Gdy będziesz przeglądał swoje notatki, niektóre

rzeczy będą niemal wyskakiwały z kartek notatnika wołając: "Użyj nas! Użyj

nas". Nauczyłem się, że dobrze jest w takich chwilach zaufać swojemu

instynktowi, zawsze jednak pamiętając o publiczności i o swoich własnych

zainteresowaniach. Teraz można już przejść do fazy porządkowania

materiału. Ja biorę zwykle kartkę papieru i wypisuję najważniejsze myśli,

które chcę zakomunikować moim słuchaczom. Następnie łączę je ze sobą,

tytułuję poszczególne części i podczęści i tworzę szkic mowy. Pod koniec

procesu przepuszczania przez lejek powinieneś potrafić w jednym czy dwóch

zdaniach powiedzieć, co starasz się osiągnąć w swojej mowie. Jeśli tego nie

potrafisz zrobić, musisz cofnąć się i jeszcze raz skoncentrować się na

temacie tak długo, aż będziesz potrafił szybko i wyraźnie przedstawić cel i

główny temat mowy. Jeszcze raz posłużę się przykładem wykładu pt. "Jak

uczyć dzieci". Przypuśćmy, że po przepuszczeniu materiału przez lejek

ograniczyłeś temat do jednej dziedziny, tj. możliwości wyboru jakie daje

szkoła. Być może doszedłeś do wniosku, że danie możliwości wyboru

przedmiotów szkolnych jest dobrym pomysłem. Po doprowadzeniu tego

procesu do końca powinieneś być w stanie powiedzieć coś w rodzaju: "Mam

zamiar ukazać słuchaczom, że wbrew stanowisku wielu pedagogów

stworzenie dzieciom możliwości wyboru przedmiotów w szkole jest dobre dla

nich samych, dla ich rodziców i dla Ameryki". (Lub przeciwnie, możesz

wskazać, że stwarzanie takich możliwości wyboru jest złe dla dzieci,

rodziców i narodu). Nadaj właściwą formę Teraz jesteś już gotowy do

nadania formy swojej mowie. Składa się ona z trzech głównych części:

wprowadzenia, rozwinięcia i zakończenia. Porozmawiajmy o każdej z nich.

Wprowadzenie Wprowadzenie jest najważniejszą częścią mowy. Podczas

pierwszej minuty twojego wystąpienia słuchacze ocenią cię i zdecydują, czy

są zainteresowani tym, co masz im do powiedzenia. Pozwól, że udzielę ci

trzech "zakazów" i trzech "nakazów". Nie przepraszaj. Nie uwierzyłbyś ile

background image

mów zostało popsutych dlatego, że mówcy rozpoczynali słowami: "Nie

jestem wielkim mówcą..." czy "Mam nadzieję, że wybaczycie mi mój brak

przygotowania w tej dziedzinie..." lub "Wcale nie chciałem przemawiać i

jestem tym bardzo podenerwowany". * * * "W przypadku zmysłu wzroku idea

komunikuje emocje, natomiast w przypadku słuchu emocja komunikuje ideę,

co jest o wiele bardziej bezpośrednim i dlatego bardziej potężnym środkiem

oddziaływania." - Alfred North Whitehead * * * Nie poniżaj słuchaczy. Twoi

słuchacze dali ci swój czas. Nie są ci nic winni. To ty jesteś im coś winien.

Kiedy we wprowadzeniu wyśmiewasz się z nich czy stajesz się sarkastyczny

albo zły, to równie dobrze możesz już skończyć. Pewien lider zespołu

muzycznego w przypływie kiepskiego humoru przekazał mi kiedyś mikrofon

wraz ze słowami: "Steve, ci ludzie to ciężki kawałek chleba, lecz jestem

pewien, że dasz sobie jakoś radę". Gdy zabrałem głos, potrzebowałem pięciu

cennych minut, aby przeciągnąć słuchaczy z powrotem na moją stronę. Nie

wywyższaj się. Mówcy, którzy na samym wstępie okazują arogancję zginą

zanim dotrą do głównej części mowy. Niektórzy mówcy sprawiają wrażenie

jakby zamierzali przemówić z góry Synaj. Niektórzy są przedstawiani w taki

sposób, jakby mieli wygłosić kazanie na górze. Myślą sobie: "Jeśli

rzeczywiście jestem taki dobry, to nie mogę się wprost doczekać, by usłyszeć

co mam do powiedzenia". Pamiętaj jednak, że jeśli komunikujesz taką

postawę, to od razu stracisz publiczność. Abyś nie pomyślał sobie, że mówię

wyłącznie o rzeczach negatywnych oto kilka "nakazów". Przyciągnij uwagę

słuchaczy. Istnieje wiele sposobów osiągnięcia tego celu we wprowadzeniu

do mowy. Kontynuując nasz przykład wykładu pt. "Jak uczyć dzieci" możesz

celowo wygłosić jakieś zaskakujące stwierdzenie: "Dzisiaj powiem wam o

czymś, co złamie wasze serce" (rozwieje wasze iluzje, sprawi, że będziecie

mieli łzy w oczach itp.). Możesz też zwrócić uwagę słuchaczy na jakiś

uderzający fakt: "Czy wiecie, że 50 procent dzieci w szkołach publicznych nie

potrafi wymienić trzech ostatnich prezydentów Stanów Zjednoczonych?".

background image

Możesz posłużyć się humorem: "Czy znacie dowcip o trzech chłopcach,

którzy siedzieli w zbitej gromadce z tyłu klasy? Nauczyciel zapytał ich, co

robią, a oni przyznali się, że opowiadają sobie świńskie kawały. Nauczyciel

odpowiedział: "Całe szczęście! Myślałem, że się modlicie". Czasami można

pozyskać uwagę audytorium dobrze przemyślanym komplementem:

"Czekałem na to, by być z wami tego wieczoru, ponieważ wykazaliście, że

jesteście inteligentnymi i odpowiedzialnymi obywatelami naszej

społeczności". Podsycaj apetyty publiczności. Dobre wprowadzenie wzbudzi

u słuchających pragnienie usłyszenia tego, co zostanie powiedziane w

rozwinięciu mowy. Jeśli publiczność nie przejawia pełnego zainteresowania

tym, co masz zamiar powiedzieć, całkiem prawdopodobne, że nie będą

zwracali na to uwagi. Jeśli mówisz do więźniów znajdujących się w celach

śmierci o tym jak "pokonać system", będziesz miał zainteresowanych

słuchaczy. Przedsiębiorcy będą cię słuchali, gdy będziesz mówił o

inwestowaniu. Jeśli chcesz zająć się wychowywaniem dzieci, sfrustrowani

rodzice będą łapczywie chwytać każde słowo. Przedstaw im jednak, co masz

zamiar powiedzieć w dalszej części wykładu. Wróćmy do naszego wykładu o

tym "Jak uczyć dzieci". Możesz rozpocząć słowami: "Przyszłość naszego

narodu zależy od edukacji naszych dzieci. Jeśli zawiedziemy w tej dziedzinie,

to poniesiemy porażkę jako naród". Innym sposobem rozpoczęcia może być

powiedzenie: "W. C. Fields powiedział: "Ktoś, kto nie lubi dzieci lub psów, nie

może być całkiem zły." Jezus mówił: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do

mnie." Fields od dawna nie żyje i prawie nikt go nie pamięta. Jezus jest nadal

ekspertem, którego ludzie słuchają. Troska o dzieci jest miarą wielkości

narodu i poszczególnych jednostek". Możesz zadać pytanie: "Czy

zastanawiałeś się, dlaczego pomimo miliardów dolarów, jakie wydajemy na

edukację, mamy jeden z najgorszych systemów edukacji w

uprzemysłowionym świecie?". Podaj słuchaczom temat swojej mowy. Ktoś

powiedział, że dobry mówca najpierw informuje słuchaczy, o czym zamierza

background image

mówić, następnie to mówi, a na koniec podsumowuje to, co zostało

powiedziane. Jest to pewne uproszczenie, ważne jest jednak, aby słuchacze

wiedzieli, w jakim kierunku będziesz zmierzał. Jeśli aż do końca zwlekasz z

przedstawieniem swojego celu, to w końcu będzie na to za późno. Nie

oznacza to, że od razu powinieneś zdradzić wszystko, co masz zamiar

powiedzieć. Gdyby tak miało być, twoja mowa byłaby niepotrzebna. Jednak

temat twojej mowy i cel, jaki sobie stawiasz, powinny zostać przedstawione w

jak najlepszy sposób, który przyciągnie uwagę słuchających. Na przykład: "W

ciągu tych kilku chwil jakie spędzimy razem, mam zamiar wykazać, że dając

dzieciom możliwość wyboru przedmiotów szkolnych można osiągnąć

zdumiewające postępy w nauce. Mam też zamiar wykazać, że w naszym

kraju jest spora rzesza ludzi, którzy z samolubnych powodów woleliby,

abyście nie byli świadomi tego, co powiem". (Oczywiście, jeśli znajdowałbyś

się po przeciwnej stronie barykady, mógłbyś powiedzieć: "W moim wykładzie

planuję pokazać, że pewni bardzo ograniczeni i pełni uprzedzeń ludzie chcą

zniszczyć największą instytucję w Ameryce - system publicznej edukacji").

Rozwinięcie Teraz omówię drugą część mowy, tj. jej rozwinięcie. Rozwinięcie

jest tą częścią mowy, w której przedstawiasz swoje główne myśli,

prezentujesz dane i zajmujesz swoje stanowisko. Przygotowując rozwinięcie

należy pamiętać o dwóch ważnych zasadach. Zasada 1. To, czy twoja mowa

będzie sukcesem, zależy od tego, ile pytań publiczności zdołasz przewidzieć

i odpowiedzieć na nie. Następnym razem gdy będziesz przysłuchiwał się

mowie czy kazaniu (zakładam, że po wprowadzeniu będziesz nadal słuchał),

zwróć uwagę na to, jak reagujesz na słowa mówcy. Jeśli z czymś się nie

będziesz zgadzał, powiedz w myślach: "To nonsens!". Jeśli zgadzasz się z

tym, co mówi, możesz wyszeptać: "Taaaaaak!". Jeśli mówca wyraża się

niejasno, powiedz sobie: "Chciałbym, aby to trochę bardziej wyjaśnił.

Odnoszę wrażenie że jest to sprzeczne z tym co powiedział poprzednio".

Mowa jest dialogiem pomiędzy mówcą i słuchaczami. Jedna strona tego

background image

dialogu pozostaje milcząca - lecz jest realna. Jeśli o tym zapomnisz, twoja

mowa będzie niewypałem. Mówcy, którzy mają za sobą lata doświadczeń,

nauczyli się odczytywać myśli swoich słuchaczy - ich zagubienie, gniew czy

aprobatę. Jeśli nie jesteś tak doświadczonym mówcą, musisz przewidywać

reakcje słuchaczy zadając sobie pytania: Gdybym był słuchaczem, co

chciałbym wiedzieć na ten temat? Jakiego rodzaju pytania bym zadał? Co

wywołałoby u mnie właściwą reakcję? Zasada 2. Istnieje bezpośredni

związek pomiędzy zdolnością słuchaczy do robienia notatek a skutecznością

twojej mowy. Proszę zwróć uwagę, że nie powiedziałem, iż słuchacze muszą

robić notatki, by twoja mowa była udana. Jeśli jednak ktoś chce notować,

lecz nie może z powodu niezauważalnych przejść z punktu do punktu,

zlewania się poszczególnych części i braku jasności wywodu, to twoja mowa

będzie klęską. Odkryłem, że mądrze jest ponumerować punkty i wracać do

poprzednich zanim przejdzie się do następnego. Szczególną uwagę należy

zwracać na przejścia. Muszą zostać one wyraźnie podkreślone, aby

słuchacze mogli robić notatki, jeśli takie jest ich życzenie. Zakończenie

Ostatnia część mowy nie jest miejscem przeznaczonym na zrobienie tego,

czego nie udało ci się zrobić do tej pory. Zakończenie nigdy nie powinno być

prostym powtórzeniem. Nie jest to też czas na odzyskanie tego co straciłeś,

czy na wprowadzenie nowej myśli. Zakończenie jest to czas na zamknięcie

mowy z hukiem. Nie ma nic gorszego od mowy, która była dobra aż do

momentu zakończenia, lecz pod koniec niezauważalnie zamarła. Istnieje

komunikacja poznawcza, której celem jest przekazywanie określonego

przesłania dotyczącego faktów, myśli i wniosków. Istnieje też komunikacja

emotywna (emocjonalna), której głównym celem jest wywoływanie

określonych emocji. Zakończenie mowy powinno oczywiście zawierać

element poznawczy - lecz przede wszystkim powinno mieć charakter. Dobra

opowieść może być emotywna. Nawet krótkie stwierdzenie czy jakiś dowcip

mogą wywoływać emocje. Niezależnie od tego, jak to zrobisz, w twoim

background image

zakończeniu powinien znajdować się silny ładunek emocjonalny. Mowa

pozbawiona wywołującego emocje zakończenia jest jak rakieta, która

eksploduje na wyrzutni. Na przykład, zakończenie wykładu na temat

nauczania dzieci może być następujące: "Tego wieczoru poświęciliśmy nasz

czas, aby zastanowić się nad przyszłością naszych dzieci. Gdy dyskutujemy

o możliwościach wyboru w naszym systemie edukacyjnym, musimy zejść

ponad sprawy polityki, ekonomii i tego, co interesuje wyłącznie pedagogów.

Musimy pamiętać o dzieciach. Sokrates powiedział kiedyś: "Gdybym mógł

wspiąć się na najwyższy punkt Aten, zawołałbym z całych sił:

Współobywatele, podnieślibyście każdy kamień, aby zgromadzić bogactwo, a

tak mało troszczycie się o swoje dzieci, którym pewnego dnia wszystko to

zostawicie?". Podam trzy zasady dotyczące zakończenia: 1. Zakończenie

powinno być krótkie. Nie ma nic gorszego od mówców, którzy powiedziawszy

wszystko, co mieli do powiedzenia, nadal mówią. 2. Zakończenie powinno

mieć charakter zamykający. Czy słuchałeś kiedyś mówcy, który miał trzy lub

cztery okazje zakończenia swojego wystąpienia, lecz tego nie zrobił?

Zakończenie powinno być formalną, wyraźnie zdefiniowaną częścią twojej

mowy. 3. Jeśli twoja mowa okazała się niewypałem zanim dotarłeś do

zakończenia, to ono prawdopodobnie i tak jej nie ocali. Może się jednak i tak

zdarzyć. Dlatego i tak je powiedz. Czasami bardzo zła mowa zostaje

uratowana przez bardzo dobre zakończenie. (Przyznacie chyba, że nie jest

to najgorsze zakończenie tego rozdziału). Rozdział 9.& Wygłaszanie mowy

"Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie." -

Mt 7, 29 Pomówmy teraz o wygłaszaniu mowy. Być może powiesz tak jak

wielu innych: "Wolałbym raczej iść do dentysty, przeżyć kontrolę urzędu

skarbowego czy spotkać byłego męża mojej żony niż wygłosić mowę. W

ustach mi zasycha, ręce mi się pocą, cały zaczynam drżeć na samą myśl, że

miałbym wygłosić mowę". Jeśli wygłaszanie mowy jest twoją drugą najmniej

ulubioną rzeczą pod słońcem (tuż po skakaniu z dachów domów) i jeśli na

background image

samą myśl o tym, że mógłbyś wygłosić mowę, tracisz głos, to wspaniale! Nikt

nigdy nie wygłosił wielkiej mowy nie odczuwając lęku. Ten sam lęk właściwie

ukierunkowany bezpośrednio przyczyni się do wygłoszenia skutecznej mowy.

Mój przyjaciel John De Brine, gospodarz programu radiowego pt. "Songtime"

(Pora na piosenkę), wierzy w doktrynę zwaną "łaską umierania". Wierzy, że

gdy umiera człowiek wierzący, Bóg daje mu specjalną łaskę, aby śmierć była

o wiele łatwiejsza od myślenia o śmierci. John jest przekonany, że

chrześcijanin stający w obliczu śmierci otrzyma wielki pokój i że "odejście do

domu" będzie radosnym wydarzeniem. Kiedyś odwiedziłem Johna w szpitalu,

gdy oczekiwał na poważną operację. Zapytałem, czy się boi. Powiedział:

"Jestem przerażony myśląc o śmierci, lecz bałbym się naprawdę, gdybym nie

doświadczał lęku". Podobnie jest z wygłaszaniem mowy. Jeśli nie odczuwasz

lęku, dopiero wtedy powinieneś się zacząć obawiać. Jeśli nie doświadczasz

pewnej niezbędnej ilości niepokoju, to prawdopodobnie wygłosisz marną

mowę. Nawet najbardziej doświadczeni mówcy odczuwają silny niepokój

przed wygłoszeniem mowy. Wygłosiłem tysiące kazań i mów, lecz nigdy nie

spotkałem takiego audytorium, przed którym nie chciałbym uciec. * * *

"Najlepszym sposobem wywołania wrażenia jest sprawienie wrażenia, że

starasz się wywrzeć wrażenie." - George Hart * * * A zatem, zanim

przejdziemy do omówienia metody wygłaszania mowy: Usankcjonuj swój lęk

Jedynymi ludźmi, którzy mogą powiedzieć, że nie lękają się wygłoszenia

mowy, są kłamcy i głupcy. Przemawianie przed publicznością jest

przeżyciem wywołującym silny niepokój. Każdy kto nie odczuwa pewnego

zaniepokojenia przed powiedzeniem mowy po prostu nie rozumie sytuacji, w

jakiej się znalazł. Gdy pracowałem w rozgłośni radiowej, przeprowadzałem

kiedyś wywiady z klientami dużego domu handlowego w Bostonie. Sklep ten

korzystał z usług naszej stacji, a część kontraktu reklamowego obejmowała

przeprowadzanie takich wywiadów. Ponieważ chciałem, aby młoda kobieta, z

którą przeprowadzałem wywiad, czuła się swobodnie, powiedziałem: "Nie

background image

zwracaj uwagi na ten mikrofon. Ty i ja po prostu będziemy rozmawiali -

mikrofon jest w tej rozmowie czymś całkiem przypadkowym". "Nie martw się",

odparła. "To łatwe. Zapewniam cię, że mikrofon mi nie przeszkadza. Z tego

żyję". "W porządku", powiedziałem włączając magnetofon. "Jest tutaj ze mną

przy mikrofonie jedna z pań kupujących w domu handlowym... .

Porozmawiamy o nowej jesiennej kolekcji mody damskiej. Powiedz mi, Sara,

co będziemy nosić tej jesieni?". Cisza. Sądziłem, że nie słyszała czy też nie

zrozumiała pytania, więc powtórzyłem je. Ponownie zapadła cisza.

Wyłączyłem magnetofon. Zauważyłem łzy w jej oczach. "Jestem bardziej

zdenerwowana niż sądziłam", odpowiedziała. Tak, rzeczywiście była

zdenerwowana. Byłoby dla niej o wiele lepiej, gdyby stawiła czoło realności

swojego lęku i porozmawiała ze mną o tym, zamiast zaprzeczać jego

istnieniu i pozwalać, aby - jak wąż pełzający w trawie - wśliznął się

niepostrzeżenie i ukąsił ją. Pewien rolnik orał w polu, gdy na karku konia

ciągnącego pług usiadła końska mucha. Jego syn pochylił się do przodu i

odpędził ją. Rolnik zapytał: "Dlaczego to zrobiłeś? To była jedyna rzecz, która

utrzymywała go w ruchu". Lęk jest cudowną siłą motywującą. Lęk wyostrza

nasze myślenie i powoduje, że wspinamy się na szczyt naszych możliwości.

Jeśli nie odczuwasz niepokoju w związku z wygłoszeniem mowy,

prawdopodobnie okaże się ona niewypałem. Właśnie to powinno cię

przerazić. Wyjaśnij twój lęk W drugim rozdziale tej książki dowiedzieliśmy się,

że demony umierają w świetle. Gdy zajmujesz się lękiem, ważne jest, abyś

myślał o swoich obawach i potrafił wskazać powody, dla których się boisz.

Gdy byłem pastorem, odwiedziłem kiedyś w szpitalu kobietę, która

następnego dnia miała mieć poważną operację. Zapytałem ją, czy się boi.

Zwykle gdy pytam chrześcijan, czy się boją, dają mi odpowiedź, której mogę

się spodziewać: "Nie pastorze. Bóg jest wierny. Dzięki Jego pomocy radzę

sobie z moim lękiem". Ta kobieta była inna. Gdy zapytałem, czy się boi,

odparła: "Oszalałeś? Oczywiście, że się boję! To jest szpital. Tutaj ludzie

background image

umierają!" Bardzo podoba mi się jej odpowiedź. Czy wiesz dlaczego?

Ponieważ ona nie tylko bała się, lecz także zdawała sobie z tego sprawę.

Zupełnie podobnie naucz się rozpoznawać swoje lęki związane z

przemawianiem. Gdy je wymienisz, będziesz się mógł nimi zająć. Czy lękasz

się, że ludzie pomyślą, iż zrobiłeś z siebie głupca? Czy lękasz się, że ludzie

nie zrozumieją wagi tematu, który zamierzasz poruszyć? Czy obawiasz się,

że ludzie odkryją prawdę o tobie? Czy lękasz się, że stracisz przyjaciół? Czy

obawiasz się, że będziesz osamotniony w swoich poglądach? Czy lękasz się,

że stracisz pracę? Czy obawiasz się, że twoja mowa okaże się niewypałem i

nie dostaniesz oczekiwanej podwyżki? Czy lękasz się, ponieważ masz zły

obraz własnej osoby? Czy boisz się, ponieważ jesteś pochlebcą i nie chcesz

nikogo rozczarować? Niezależnie od tego, jaka jest przyczyna twojego lęku,

naucz się go określić. Lecz nie poprzestawaj na tym. Zadaj sobie pytanie, co

najgorszego mogłoby cię spotkać, gdyby ziściło się to, czego się lękasz. Czy

gdybyś stracił pracę, mógłbyś znaleźć inną? (Oczywiście, że tak). Czy

gdybyś teraz nie dostał podwyżki, byłyby jakieś inne okazje? (Oczywiście, że

byłyby, po prostu musiałbyś trochę więcej popracować). Czy ludzie odrzucą

cię z powodu jednej mowy? (Być może. Lecz jeśli to uczynią, to pewnie i tak

nie chciałbyś mieć takich przyjaciół). Myśl jest następująca: musisz

"odmitologizować" swoje lęki. Lęk jest okropną rzeczą, gdy pozwalasz mu

istnieć bez sprawdzenia jego zasadności, bez określenia go i bez rzucenia

mu wyzwania. Wyobraź sobie swój sukces Wspomniałem o tym w rozdziale

2., lecz pozwólcie mi, że jeszcze raz o tym powiem w związku z

wygłaszaniem mowy. Czy pamiętacie słowa o lęku z dramatu Szekspira pt.

"Juliusz Cezar"? Cezar powiada: "Tchórze po tysiąckroć przed śmiercią swą

umierają, odważny zakosztuje śmierci tylko jeden raz" (akt 2, scena 2, wiersz

32). Tchórze umierają tysiąc razy, ponieważ stale wyobrażają sobie własną

śmierć. Podobnie jest z mówcami. Jeśli upierasz się przy tym, aby wyobrażać

sobie, iż twoja mowa okaże się niewypałem to nawet jeśli tak się

background image

rzeczywiście stanie, będziesz musiał kilka razy przechodzić przez to

doświadczenie. Zamiast tego wyobraź sobie, że twoja mowa okaże się

niezwykłym sukcesem. Dużą część życia spędziłem na pokładach samolotów

i nienawidzę ich szczerze. Mam jednak przyjaciela, który uwielbia latać.

Zapytałem go kiedyś, czy czasami nie myśli o katastrofie lotniczej. "O, tak",

odparł. "Wyobrażam sobie, że pomagam ludziom, którzy odnieśli rany, i

współpracuję z ekipą ratunkową w ewakuacji pasażerów". Uderzyło mnie to,

że jego wyobrażenie katastrofy lotniczej radykalnie różni się od mojego. On

wyobraża sobie, że nie odniósł żadnych obrażeń i pomaga innym

pasażerom, natomiast ja widzę siebie pośród tych, którzy zostali ranni. Takie

jest źródło różnicy między jego odwagą a moim lękiem. Podobnie jest z

wygłaszaniem mowy. Zamiast koncentrować się na tym, co może się nie

udać, skup się na tym, co może pójść dobrze. Wyobraź sobie, że

przemawiasz jasno, że poruszasz publiczność mocą swych słów i odbierasz

wyrazy uwielbienia (oczywiście z wielką pokorą). To zdumiewające co taka

zmiana obrazów myślowych może uczynić z lękiem. Przyjmij swój lęk Lęk

wzrasta wprost proporcjonalnie do tego, jak bardzo chcemy przed nim uciec.

Gdy ludzie dowiadują się o moim lęku przed lataniem, mówią: "Steve, jesteś

przecież chrześcijaninem. Nie powinieneś bać się latania". "Gdybym nie był

chrześcijaninem, to nawet nie zbliżyłbym się do samolotu", odpowiadam.

"Jeśli runiemy w dół i tak polecę do góry. To dodaje mi odwagi, aby wejść na

pokład i siedzieć tam dopóki nie zamkną drzwi i nie znajdziemy się w

powietrzu. Wtedy jest już za późno na ucieczkę". Lecz prawda jest taka, że

gdybym kiedyś uciekł z samolotu, to nigdy ponownie nie wsiadłbym na

pokład. Tylko poprzez stawianie czoła mojemu lękowi, robienie tego, czego

się lękam, i przeżycie jestem w stanie sobie z tym poradzić. Podobnie jest z

wygłaszaniem mowy. Jeśli w wieczór poprzedzający wygłoszenie mowy

dzwonisz do organizatorów i wymawiasz się chorobą lub śmiercią w rodzinie,

to już nigdy nie wygłosisz mowy. Najgorsza w tym wszystkim jest

background image

świadomość że nie zrobiłeś tego, co powinieneś. Czy pamiętasz angielskie

przysłowie, jakie cytowałem w rozdziale drugim? "Lęk zapukał do drzwi,

otworzyła mu wiara i okazało się, że za drzwiami nie ma nikogo". Jeśli masz

obawy, pamiętaj, że jest to normalne. To jest w porządku. Jeśli sądzisz, że

cały twój świat się zawali, ponieważ wygłosisz okropną mowę, to uczucie to

jest zrozumiałe. Jeśli drżą ci kolana i zaschło ci w ustach, to także jest

naturalne. Nie jest jednak czymś naturalnym, aby z tego powodu nie wygłosić

mowy. Zrób to! Wygłoś ją! Gdy już zaczniesz, będziesz zaskoczony, jakie to

łatwe. Rozluźnij się Gdy mówię, że powinieneś "rozluźnić się", to mam na

myśli że powinieneś mówić do siebie i być swoim najbardziej

entuzjastycznym kibicem. Najlepsi mówcy zawsze dodają sobie odwagi

słowami zachęty. Czy słyszałeś dowcip o mężczyźnie, który poszedł do

supermarketu ze swoim dwuletnim synem? Mały chłopiec ściągał z półek

wszystko co wpadało mu w ręce. Ojciec odkładał towar na półki i mówił:

"Uspokój się, Ronnie". Chłopiec uciekał i wpadał na innych kupujących, a

ojciec nadal powtarzał: "Uspokój się, Ronnie". Kiedy podchodzili do kasy

chłopiec przewrócił stojak z cukierkami, ojciec ponownie wyszeptał: "Uspokój

się Ronnie". W końcu jedna z klientek nie wytrzymała i zebrawszy się na

odwagę powiedziała ojcu: "Proszę pana, pański chłopiec jest prawdziwym

potworem. Potrzebuje porządnego klapsa w tyłek, a pana stać wyłącznie na

to, by powiedzieć `Uspokój się Ronnie" "Madam, pani nie zrozumiała", odparł

ojciec. "Mój syn ma na imię Mike. Ronnie to ja!". Podejrzewam, że ojciec

powinien był zrobić coś więcej niż tylko mówić do siebie, w każdym razie

zrobił przynajmniej tyle. Ty także powinieneś to robić. Lillian Glass w swojej

książce pt. "Say it Right" ("Powiedz to jak należy") pisze: "Komunikacja

obejmuje trzy rzeczy: jest odzwierciedleniem tego jak czujemy się wobec

samych siebie, tego, jak to, co mówimy wpływa na innych, i środkiem, za

pośrednictwem którego oni na nas wpływają. Znajomość tych trzech

aspektów komunikacji może zwiększyć twoje zdolności dobrego

background image

komunikowania. Mimo że przez wiele lat byłeś negatywnie ukształtowany,

możesz się zmienić Możesz na nowo wyszkolić swój wewnętrzny głos, by

przemawiał w sposób pozytywny - byś mówił sobie zachęcające rzeczy

zamiast pogrążać samego siebie, gdy popełnisz błąd. Produktem ubocznym

takiego postępowania będzie zwiększenie twojej komunikatywności, bowiem

staniesz się bardziej pewny siebie. (Nowy Jork, The Putnam Publishing

Group, 1992, ss. 67 - 68). Autorka wypowiedziała bardzo ważną myśl. Naucz

się podnosić siebie na duchu. Naucz się mówić: "Jestem równie dobry jak

każdy z moich słuchaczy". Pozwól sobie na bycie człowiekiem. Naucz się być

swoim najlepszym kibicem, a będziesz zaskoczony widząc jak słabnie twój

lęk przed mówieniem. To doskonały sposób, aby zmniejszyć lęk. Posługuj się

tą metodą i zasadami podanymi w drugim rozdziale tej książki, a o wiele

lepiej poradzisz sobie z lękiem przed wygłoszeniem mowy. Teraz przejdźmy

do samego wygłaszania mowy. Jeden z problemów, jakie nastręczają książki

na temat przemawiania polega na tym, że dają tyle materiału do

zapamiętania, że po ich przeczytaniu większość ludzi nic nie pamięta. Można

ucierpieć z powodu zalewu informacji" i popsuć mowę nie dlatego, że twoja

wiedza była niewystarczająca, lecz dlatego, że zbyt wiele wiesz. Dziesięć

przykazań dotyczących wygłaszania mowy Na temat sztuki wygłaszania mów

napisano wiele tomów, lecz wcale nie musisz ich czytać. Podam tutaj

dziesięć zasad, które pomogą ci odnosić sukcesy i stać się błyskotliwym

mówcą. (Ponieważ w rozdziale 7. podałem pięć zasad, to razem będzie ich

piętnaście. Być może posunąłem się w tym trochę za daleko). * * * Pewien

biskup zapytał wielkiego aktora Davida Garricka, jak mu się udaje tak

doskonale przedstawiać fikcję, że porusza swoich widzów. Garrick

odpowiedział: "Przedstawiam fikcję tak, jakby była prawdą, ty zaś głosisz

prawdę tak, jakby była fikcją". - Walter L. Lingle * * * Nazywam te reguły

"Dziesięcioma przykazaniami" stania przed publicznością i wygłaszania

mowy. Słuchajcie bacznie! To co teraz nastąpi jest ważne. Przykazanie

background image

pierwsze: Nie będziesz nieprzygotowany Nie zamierzam powtarzać tutaj

tego, co powiedziałem w rozdziale 8. o przygotowaniu mowy. Chodzi mi o

dobre zapoznanie się z treścią twojej mowy. Pewni ludzie radzą, aby

nauczyć się mowy na pamięć. Rada ta jest dobra, jeśli tylko zachowujesz

"zimną krew w ogniu walki". Z uczeniem się mowy na pamięć i zdobyciem

reputacji mówcy, który przemawia bez notatek, łączy się niebezpieczeństwo

polegające na tym, że - gdy się zdenerwujesz - możesz zapomnieć to, co

zapamiętałeś. I ta druga omyłka (całkowity zanik pamięci) jest większa niż

pierwsza (nauczenie się mowy na pamięć). Kiedy byłem pastorem, wiele par

uczyło się na pamięć małżeńskiego ślubowania, które mieli powiedzieć

podczas ceremonii ślubnej. Większość z nich pogubiła się wygłaszając swój

tekst, ponieważ nie zdawali sobie sprawy, jak będą zdenerwowani podczas

właściwej ceremonii ślubu. Na szczęście zawsze wymagałem od nich, aby

dali mi tekst ślubowania na kartce, i mogłem im podpowiedzieć, gdy

zapomnieli słów. Lecz ty nie będziesz miał żadnego suflera, gdy będziesz

wygłaszał mowę, dlatego dobrze jest zabrać ze sobą notatki (najlepiej pełny

tekst przemówienia). Jeśli znajdziesz się w kłopotach (odkryjesz, że

rozmazała ci się szminka czy rozpiął zamek błyskawiczny), to zawsze

możesz sięgnąć do swoich notatek. Jednak powinieneś być tak dobrze

zapoznany z twoim materiałem, by nie polegać na swoich notatkach. Przejdź

w myślach swoją mowę upewniając się, że jesteś dobrze zaznajomiony z

głównymi punktami, ilustracjami, wprowadzeniem i zakończeniem. Będziesz

wtedy czuł się na tyle swobodnie, aby skoncentrować się na temacie, a

szczególnie na słuchaczach. Powiem teraz słowo o czytaniu rękopisu.

Odczytywanie mowy jest w porządku tak długo, jak długo nie jest oczywiste,

że to robisz. Jedynym sposobem zdobycia umiejętności takiego czytania jest

dopilnowanie, by spełnione zostało pierwsze przykazanie. Podczas

wygłaszania mowy bardzo ważne jest utrzymywanie kontaktu wzrokowego z

publicznością. Gdy się czyta, istnieje niebezpieczeństwo utraty kontaktu

background image

wzrokowego ze słuchaczami. Czytaj jeśli musisz, lecz nigdy nie przemawiaj

tak, jakbyś czytał. Przykazanie drugie: Nie będziesz miał tylko jednego

sposobu wygłaszania mowy Podobnie jak to, że są "różne ciosy na różnych

facetów", istnieją różne sposoby wygłaszania mowy. Miałem przyjaciela

pastora, który był tak wielkim przeciwnikiem wojny w Wietnamie, że prawie

wszystkie jego kazania z tego okresu koncentrowały się wokół tematu,

dlaczego nie powinniśmy angażować się w tę wojnę. Pewnego razu

powiedziałem do niego: "Sam, kiedy ta wojna się skończy, nie będziesz miał

o czym mówić". Nie spodobała mu się moja uwaga, chyba dlatego, że zaraz

potem dodałem: "Będę szczęśliwy, gdy to wszystko się skończy z wielu

powodów - jednym z nich jest to, że w swoich kazaniach będziesz musiał

wreszcie zająć się religią". Tak jak mój przyjaciel miał tylko jeden temat,

niektórzy mówcy mają tylko jedną technikę mówienia. Na przykład, nie

możesz przemawiać do dziesięciu osób tak samo jak do audytorium

złożonego z tysiąca ludzi. Kiedy słuchaczy jest dziesięciu, należy być

nieformalnym, rozluźnionym i wprowadzać od czasu do czasu elementy

konwersacji. Przemawiając do tysiąca osób należy postępować w sposób

zaplanowany, stosować szerszą gestykulację i być bardziej formalnym. Gdy

zdobędziesz już doświadczenie w przemawianiu do ludzi odkryjesz, że

czujesz się w tej sytuacji o wiele bardziej swobodnie (choć nadal będziesz

doświadczał lęku) niż na początku. W takim momencie mądrze jest nauczyć

się sztuki improwizowania (lub tego jak poradzić sobie bez notatek) oraz

wyostrzać swoje umiejętności obserwowania widowni i reagowania na

wizualne sygnały. Zadanie to nie jest oczywiście przeznaczone dla

początkujących, lecz w miarę zdobywania doświadczenia będziesz potrafił

coraz lepiej dostosować swój styl do słuchaczy. Podam przykład: do

nastolatków nie przemawia się w taki sam sposób jak do profesorów

collegeu. Do członkiń charytatywnego klubu dla pań należy zwracać się

inaczej niż do członków klubu anonimowych alkoholików. Dana metoda

background image

mówienia jest wskazana, gdy zwracasz się do kolegów swojego syna z grupy

przedszkolnej, a całkiem inna, gdy mówisz do absolwentów West Point.

Pamiętaj, aby dostosować do publiczności sposób przekazu. Trzecie

przykazanie: Nie będziesz koncentrował się na sobie Pewna doza

samoświadomości jest niezbędna dla każdego dobrego mówcy. Jeśli jednak

jesteś skoncentrowany wyłącznie na sobie, to wygłaszanie mowy całkowicie

minie się z celem, którym jest zakomunikowanie czegoś ważnego twoim

słuchaczom. Nigdy nie dawałem poradników seksualnych narzeczonym,

którzy przychodzili do mnie po poradę przedmałżeńską. Czy wiesz dlaczego?

(Nie, nie o to mi chodzi). Nie czynię tego, ponieważ odkryłem - podobnie jak

mój przyjaciel Harold Myra mówi w swojej cudownej małej książeczce pt. "Is

There A Place I Can Scream?" ("Czy istnieje takie miejsce, w którym mogę

krzyczeć?" Londyn, Hodder and Stoughton, 1975, ss. 39-40) - że ta wiedza

jest całkiem naturalna. Dziękuję ci Boże,# dziękuję ci za moją seksualność,#

za wspaniały pomysł męskości i kobiecości.# Dlaczego jednak uczyniłeś seks

tak potężnym?# Czy źle coś zaprojektowałeś, Panie?# Czy też to my

jesteśmy rozpustnikami?# Seks miał być potężny, to pewne,# aby zapewnić

trwałość gatunku.# Gdybyś jednak uczynił go trochę mniej potężnym, #

jestem pewien, że i tak wykonałbym swoje zadanie. Seks, podobnie jak

mówienie, jest naturalną czynnością. (Oczywiście, chociaż seksualna

intymność jest zawsze naturalna, jest moralna tylko w kontekście

małżeństwa). Podobnie jak to, że jesteśmy istotami seksualnymi, jesteśmy

istotami, które komunikują się ze sobą. Nie musisz się bardzo wysilać, aby

mówić - po prostu musisz to robić. Nie musisz koncentrować się na mówieniu

- po prostu otwórz usta i powiedz to, co myślisz. Większość z nas całkiem

dobrze sobie radzi z porozumiewaniem się w ramach naszych codziennych

relacji i nie ma powodu, aby zakładać (chyba, że bardzo się o to postarasz),

że okropnie ci pójdzie, gdy staniesz przed publicznością. Podam inny

przykład: wygłaszanie mowy jest jak kierowanie samochodem, jechanie na

background image

rowerze czy pływanie. Im częściej to robisz, tym mniej o tym myślisz. Po

jakimś czasie staje się to naszą drugą naturą. Ponieważ porozumiewanie się

z innymi istotami ludzkimi jest naturalną funkcją, to duża część sztuki

przemawiania przed publicznością dotyczy wyeliminowania lęku przed tym.

Biblia i dobry podręcznik na temat przemawiania dadzą ci taką samą radę:

nie myśl tyle o sobie - pomyśl o innych. Czwarte przykazanie: Nie będziesz

wygłaszał długich mów To przykazanie wymaga bardzo mało wyjaśnienia,

więc zrobię to krótko (podobnie powinieneś postępować wygłaszając swoje

mowy). Im dłuższa mowa, tym większe prawdopodobieństwo porażki. Piąte

przykazanie: Nie będziesz przejmował się krytyką każdego Jeśli zapytasz

ludzi, co sądzą o twojej mowie (zanim ją powiesz lub tuż po jej wygłoszeniu),

powiedzą ci. Problem polega na tym, że większość ludzi (nawet dobrzy

mówcy) nie są dobrymi krytykami. Mają tendencję do uogólniania własnych

prywatnych odczuć. Czasami może to być pomocne, lecz częściej bywa

niebezpieczne, ponieważ wrażenia jednej osoby mogą nie odzwierciedlać

tego, co będzie (lub było) odczuciem całej publiczności. Mam głęboki głos (to

jest jeden z tych aktywów, którymi nie mogę się chlubić, uwzględniwszy fakt,

że się z tym urodziłem) i gdy mówię do ludzi, którzy mnie nie znają, zwykle

ich onieśmielam lub wydaję się pompatyczny. Nawet gdy staram się

okazywać pokorę, mój głos brzmi, jakbym przemawiał z wielkim autorytetem.

Pewnego razu pewien mężczyzna przyszedł do mojego biura po poradę.

Wychodząc wspomniał, że zamierza pójść do lekarza z powodu jakiejś

fizycznej dolegliwości. Powiedziałem mu, aby się nie martwił. "Wielu ludzi na

to cierpi i zwykle okazuje się, że nie jest to tak poważne, jak się wydaje.

Możesz się o tym łatwo przekonać. Jeśli leczenie będzie wymagało

hospitalizacji, spędzisz w szpitalu najwyżej dzień albo dwa". Człowiek ten

opuścił moje biuro w dobrym nastroju. Niestety, rada, jakiej mu udzieliłem

była zła. Moja sekretarka zauważyła: "Steve, musisz być ostrożny z

udzielaniem porad medycznych. Ludzie ci wierzą, a ty nie masz pojęcia, o

background image

czym mówisz!". Niektórzy krytykują mowy tak samo jak ja udzielam porad

medycznych: nie mając o tym zielonego pojęcia. Pozwól, że zasugeruję ci,

abyś znalazł kogoś zaufanego znającego się trochę na retoryce. Poproś tę

osobę, aby szczerze podzieliła się z tobą swoimi uwagami. Jej krytyka będzie

warta tyle co tysiąc komentarzy innych ludzi. Jeszcze jedna uwaga:

członkowie rodziny zwykle nie są najlepszymi krytykami twoich mów.

Zależnie od waszych stosunków będą cię zbytnio kochali lub byli na ciebie

źli. Miłość i gniew mogą przeszkodzić w bezstronnej krytyce. Szóste

przykazanie: Nie będziesz mamrotał Wyraźne mówienie jest niezbędnym

warunkiem tego, aby audytorium dobrze słyszało. (jest to rzeczywiście nad

wyraz głęboka prawda!). Pragnę przez to wskazać, że powinieneś

popracować nad sposobem, w jaki mówisz. Nauczając studentów

seminarium sztuki przemawiania odkryłem, że większość z nich nie jest

nawet świadoma, jak brzmi ich głos. Sądzą, że idzie im dobrze, ponieważ do

tej pory nikt nie miał odwagi im powiedzieć: "Gadasz tak szybko, że nikt nie

może cię zrozumieć". "Gdy jesteś zdenerwowany, to łączysz słowa". "Nie

zdajesz sobie z tego sprawy, lecz nikt ze słuchaczy siedzących w trzecim i

dalszych rzędach cię nie słyszy". "Źle wymawiasz większość słów, które mają

ponad dwie sylaby". "Mówisz przez nos". Ćwiczenie przemawiania jest

ważne dla ciebie ponieważ jest ważne dla twojej publiczności. Poproś

zaufanego przyjaciela o wskazanie twoich nawyków mówienia. Posłuchaj

nagrania swojej mowy i ucz się, jak być swoim własnym najlepszym

krytykiem. Oceniając swoje mowy szczerze przyznaj, w jakich dziedzinach

potrzebna jest poprawa. Pewnego razu mój brat Ron został poproszony o

odmówienie modlitwy przed posiłkiem. Gdy skończył, mama powiedziała:

"Ron, nie słyszałam, co mówiłeś". Przecież nie mówiłem do ciebie, mamo",

odparł mój brat. Podejrzewam, że Bóg rozumie mamrotanie, lecz On wie, co

powiesz, zanim otworzysz usta. Publiczność niestety nie posiada takiej

cudownej umiejętności. Siódme przykazanie: Będziesz sobą Większość

background image

dobrych mówców czasami naśladuje styl przemawiania swoich ulubionych i

najbardziej szanowanych bohaterów. Uważam, że jest to dobry zwyczaj, gdy

zaczynasz przemawiać publicznie. Naśladownictwo to musi być jednak

wzbogacone o osobiste elementy i być dostosowane do własnego stylu

mówcy i jego darów, nie może też być oczywiste, że jest to imitacja. W takim

przypadku ludzie zignorują to, co masz do powiedzenia i pójdą słuchać

"oryginalnego" mówcy. Czasami ludzie mówią mi: "Steve, czy wiesz, że

przemawiasz trochę tak jak John De Brine?". Przyczyna jest oczywista. Gdy

zaczynałem przemawiać, John De Brine był moim mistrzem. Ja byłem

dyskdżokejem w Bostonie, a John baptystycznym kaznodzieją. Z jakiegoś

powodu on się mną zainteresował. Wiele czasu spędziłem z Johnem na

plaży czy w samochodzie wioząc go na jedno z jego spotkań. Przez wiele lat

słuchałem jego kazań i mówiłem sobie: "Gdybym tylko potrafił tak

przemawiać, zmieniłbym świat". Chociaż to nie przypadek, że przemawiam

trochę jak John De Brine, tylko ci, którzy znają dobrze Johna i mnie, mogą to

zauważyć. W ciągu lat rozwinąłem własny styl i metodę, lecz zawsze

pozostanę wdzięczny Johnowi za to, że stworzył mi "rusztowanie" w tamtych

wczesnych latach. Rusztowanie (z samej swej natury) powinno zostać

usunięte gdy budowa zostanie zakończona. Podobnie powinno się stać z

kopiowaniem stylu mówienia innego mówcy. Na początku można trochę tak

postępować, lecz mówca powinien szybko rozwinąć własny styl i własne

metody. Phillips Brooks, słynny rektor Trinity Church w Bostonie, mawiał:

"Kazanie staje się prawdziwe dzięki osobowości mówcy". To dobra definicja

kazania i po dokonaniu małej modyfikacji mogłaby stać się dobrą definicją

przemawiania. Przemawianie powinno być prawdziwe z powodu osobowości

mówcy. (Przypuszczam, że kłamca mógłby wyszkolić się na skutecznego

mówcę. Jednak to nie powinno to być naszym). Jesteś niepowtarzalny. Bóg

stworzył cię jako unikalną osobę. Grzechem jest starać się podrobić ten

oryginał. Nie wymagam aby moi studenci naśladowali wzór doskonałego

background image

kaznodziei dlatego, że każdy z nich jest inny. To co działa w moim

przypadku, może nie działać w życiu innego człowieka. Moim celem jest

pomóc tym młodym ludziom osiągnąć ideał w granicach ich własnego stylu i

darów, jakie posiadają. Ty również powinieneś uczynić to swoim celem.

Ósme przykazanie: Będziesz mówił delikatnie Żyjemy w nowych czasach, w

których stare sposoby okazują się nieskuteczne. Problem wielu kaznodziei

polega na tym, że głoszą tak, jak to czynił Jonathan Edwards. Treść

przesłania powinna być taka sama, lecz Jonathan Edwards żył w czasach

gdy nie było telewizji. Miał do czynienia z publicznością, której główną

rozrywką było słuchanie kazań, a najbardziej ekscytującą rzeczą, jaka mogła

się zdarzyć w ciągu tygodnia był nowy rodzaj żywności w miejskim sklepiku.

Wszystkie mowy, od mów politycznych począwszy na oracjach z okazji dnia

Święta Niepodległości skończywszy, były wzorowane na kazaniach.

Ponieważ nie jestem zbyt dobry w "rozrywkowej" warstwie kazań,

pragnąłbym powrócić do czasów, kiedy "trawka" była czymś co się kosi, a nie

pali; kiedy bycie "gayem" (chłopakiem) oznaczało pozytywną cechę

osobowości, nie zaś określone preferencje seksualne; kiedy coli można się

było napić z dystrybutora zamiast kupować ją w puszkach w sklepie

spożywczym; zaś "AIDS" (pomoc) było czymś, co wykonywało się dla innych

- a nie jak dziś, skrótem choroby. Naprawdę nie lubię tych wszystkich zmian,

lecz moje uczucia nie mają tutaj żadnego znaczenia. Moje uczucia są

nieistotne. To, co jest, po prostu jest. Jeśli mam być skutecznym mówcą,

muszę być świadomy tych zmian. Nasze czasy są nie znoszą autorytetów. Im

bardziej upierasz się przy swojej ważności, tym mniej ważny się stajesz. W

czasach "chłodnej" komunikacji, im głośniej wrzeszczysz, tym mniej ludzi

będzie cię słuchać. Mądrzy mówcy nie przemawiają dzisiaj w pompatycznym

stylu, lecz dyskutują i przekonują. Mówię to wszystko, aby podkreślić, że

krzyk nie jest już dziś aktualny. To nie oznacza, że nie będzie ku temu okazji

podczas wygłaszania mowy, aby np. zwrócić uwagę słuchaczy. Lecz

background image

podniesiony głos powinien być kontrolowany i używany w ograniczonym

stopniu. Nie oznacza to, że emocje nie powinny być częścią dobrej mowy,

lecz że niekontrolowane emocje spowodują negatywną reakcję emocjonalną

na twoją mowę. Mam nadzieję, że w czasach wielkich społecznych zmian

krzyk powróci raz jeszcze do łask, a walenie w pulpit będzie znowu

skuteczną techniką komunikowania. Wtedy będę mógł przemawiać z wielką

pasją, bowiem jestem w tym dobry. Teraz jednak mądrzy mówcy powinni

zmniejszyć nieco "głośność". Powinni przemawiać raczej w stylu: "Czy

możemy porozmawiać?" niż "Takie jest prawo i masz być mu posłuszny".

Dziewiąte przykazanie: Będziesz zwracał uwagę na język ciała Ta książka

nie jest poświęcona językowi ciała. Lecz w komunikowaniu się język ciała jest

niemal tak ważny jak słowa, które wypowiadasz. Kilka lat temu doszedłem do

wniosku, że moja technika udzielania porad pozostawia nieco do życzenia.

Gdy ludzie przychodzili do mnie, już na samym początku byli onieśmieleni

faktem, że jestem duchownym. Jeśli połączymy to z moim grzmiącym głosem

i surowym stylem, wizyta w moim biurze przypominała odwiedziny u

surowego ojczyma, a nie spotkanie z kimś, kto chciał pomóc. Jeden z

przyjaciół powiedział mi: "Steve, nie możesz zmienić brzmienia swojego

głosu, nie możesz przestać być pastorem, lecz możesz zmienić swój język

ciała. Zamiast pochylać się do przodu słuchając tego, co mówi druga osoba,

pochyl się na krześle do tyłu. Nie krzyżuj rąk tak jakbyś był Buddą i zamierzał

wygłosić kazanie. Niech twoja postawa będzie otwarta, nie wzbudzająca

zagrożenia. Wyjdź zza biurka i usiądź na wolnym krześle". Posłuchałem go i

okazało się, że zmiana była zdumiewająca.Ludzie zaczęli ze mną rozmawiać

zamiast się przede mną spowiadać. Opuszczali moje biuro w poczuciu, że

otrzymali pomoc, a nie potępienie, zaś zmiana mojego języka ciała nawet

mnie samego zrelaksowała. (Czy pamiętasz naszą zasadę? Jeśli będziesz

"grał" w określony sposób, po jakimś czasie rola ta stanie się

rzeczywistością). Podobnie jest z publicznymi przemówieniami. Powinieneś

background image

przemawiać w pozycji wyprostowanej - nie bądź jednak sztywny. Nie stój cały

czas za pulpitem - pulpit jest symboliczną barierą w dobrej komunikacji.

Naucz się przyjaznych gestów (np. otwarte dłonie, pochylenie się w kierunku

widowni). Dopilnuj, aby utrzymywać dobry kontakt wzrokowy ze słuchaczami.

Jeśli nie będziesz na nich patrzył, pomyślą, że kłamiesz. Naucz się

uśmiechać co jakiś czas - kiedy to będziesz czynił, zauważysz, że słuchacze

odpowiedzą uśmiechem. Czasami oczywiście są takie sytuacje, gdy kazanie

czy mowa muszą mieć autorytatywny charakter. Kiedy zajdzie taka potrzeba,

zrób wszystko odwrotnie do tego co powiedziałem w ostatnim punkcie.

Dziesiąte przykazanie: Będziesz wprowadzał urozmaicenia Różnorodność

jest przyprawą życia i tkanką każdej dobrej mowy. Mówcy mogą nabrać

pewnych przyzwyczajeń wygłaszania mowy, które powinny być przełamane.

Mój przyjaciel Ben Haden, jeden z najlepszych mówców w Ameryce,

mistrzowsko opanował technikę "płodnej pauzy". Ben potrafi zrobić tak

zręczną pauzę, że wszyscy pochylają się do przodu, by usłyszeć, co za

chwilę powie. (Ktoś mi powiedział, że mógłbym powiedzieć całe kazanie

podczas jednej z takich pauz). Z kolei Zig Ziglar jest szybkim, dynamicznym

mówcą. Bill powinien czasami zwiększyć tempo, a Zig zwolnić, aby zwrócić

uwagę słuchaczy. Moja myśl jest następująca: wszystko (nawet jeśli jest

dobre) może się kiedyś znudzić. Jeśli jesteś cichym, wyważonym mówcą,

naucz się trochę podnosić głos od czasu do czasu. Czasami (nie zawsze)

powinieneś krzyknąć. Jeśli jesteś mówcą zorientowanym na fakty, opowiedz

czasami jakąś uczuciową historię. Jeśli masz tendencję do opierania się na

komunikowaniu emocjonalnym, zacytuj co pewien czas jakieś nudne dane

statystyczne. Spraw, aby publiczność musiała odgadywać, co się stanie, a

nikt nie zaśnie. Daj ludziom to, czego oczekują, dobierając formę i treść,

które nie będą nudne w słuchaniu. * * * "Kryminolodzy utrzymują, że bardzo

mało aktów przemocy zostaje popełnionych po pożywnym posiłku. Ten fakt

przedłużył życie wielu mówców." - Pic Larmour * * * Zanim Bill Graham

background image

zaczął wygłaszać kazania do tłumów zgromadzonych na wielkich stadionach

był skromnym studentem, który mówił do ptaków i jaszczurek w lasach na

Florydzie. Nie wiem czy ptaki i jaszczurki się nawróciły, lecz na pewno były

pod silnym wrażeniem jego słów. Płynie z tego następujący morał: zanim

ktokolwiek usłyszy twoją mowę ty sam powinieneś usłyszeć ją przynajmniej

dziesięć razy. Jeśli potrafisz znaleźć jakieś ptaki i jaszczurki gotowe cię

słuchać i to jest w porządku. Rozdział 10.& Rozbrajanie niewypałów

"Bezmyślnie uniosłeś się dumą? Po namyśle - rękę na usta!" - Przysł 30, 32

Jeśli chcesz skutecznie komunikować się z innymi prowadząc konwersację,

uczestnicząc w debacie czy wygłaszając mowę, musisz podejmować ryzyko.

A jeśli ryzykujesz, to czasami doznasz porażki. Takie są fakty. Czasami

rozmowa zostanie przerwana, a ty będziesz się czuł niezręcznie. Czasami

przegrasz debatę lub słuchacze wyjdą zanim twoja mowa dobiegnie końca.

Nie zaczynaj, jeśli nie jesteś gotowy podjąć ryzyka porażki. Widzisz, nie ma

sposobu, aby stać się dobrym mówcą bez popełnienia kilku błędów. W tym

rozdziale pokażę, jak zapobiec temu, by te "niewypały" wybuchły. Zanim

powiem o tym, jak radzić sobie z niepowodzeniami w komunikacji, pragnę

poświęcić trochę miejsca, aby powiedzieć jak przyjmować sukcesy w tej

dziedzinie. (Wierzę, że łatwiej sobie poradzić z porażką niż z sukcesem).

Pewien bardzo mądry kaznodzieja po usłyszeniu przesadnie pozytywnej

uwagi na temat swojego kazania odpowiedział jednemu z parafian: "Nie

musiałeś mi tego mówić. Diabeł cię do tego podkusił!". Ocena skuteczności

komunikacji Podam teraz pięć spraw, o których powinieneś pamiętać, gdy

wiesz, że skutecznie coś zakomunikowałeś - byłeś wspaniałym rozmówcą,

zwyciężyłeś w debacie czy wygłosiłeś wielką mowę. 1. Pamiętaj o tym, że

sukces jest ulotny. Napoleon powracając ze zwycięskiej wojny był owacyjnie

witany przez tłumy. Jego adiutant zauważył, że otrzymywanie od ludu tylu

oznak uwielbienia musi być wspaniałą rzeczą. Napoleon odparł: "Nonsens!

W nieco innym układzie okoliczności ten sam tłum wrzeszczałby domagając

background image

się mojej śmierci na szubienicy". Mamy naturalną skłonność, by sądzić, że

gdy ktoś odniesie sukces, to zawsze będzie się nim cieszył, ten, kto upadł,

do końca życia będzie nieudacznikiem. Żadne z tych twierdzeń nie jest

prawdziwe. W drugim przypadku powinien się znaleźć element zachęty, w

pierwszym motywacja do pokory. 2. Pamiętaj, że wszystko co masz jest

darem opatrzności Bożej (jeśli jesteś człowiekiem wierzącym) lub szczęścia

(jeśli nim nie jesteś). Tylko idiota patrząc wstecz przypisuje wszystkie swoje

sukcesy jakiejś jednej umiejętności, która "sprawiła, że to się stało". Niewiele

brakowało, aby sprawy potoczyły się inaczej. * * * "Możesz poznać

nieudacznika po tym, jak krytykuje sukcesy innych." - Mel Johnson * * * W

przypływie szczerości gwiazdy filmowe powiedzą ci, że wielu innych aktorów

ma więcej talentu i ciężej pracuje, lecz mimo to nie odnosi sukcesu. Każdy

znany muzyk powie ci, że są inni lepsi od niego, którzy nie zostali zauważeni.

Każdy wielki mówca powie ci, że wszędzie są lepsi od niego, którzy nie

zostali rozpoznani. Jeśli będziesz o tym pamiętał, nauczy cię to wdzięczności

za twój sukces. Wdzięczność jest ważnym i zwycięskim rysem każdego

skutecznego mówcy. 3. Kiedy odnosisz sukcesy, pamiętaj, że

prawdopodobnie nie jesteś nawet w połowie tak dobry jak się czujesz słysząc

aplauz widowni. Pewien mężczyzna wygłosił mowę w klubie rotariańskim w

swoim mieście i wrócił do domu bardzo zadowolony z siebie. "Zastanawiam

się, ilu wielkich mówców wydało nasze skromne miasteczko", powiedział do

swojej żony. "Myślę, że o jednego mniej niż ci się zdaje", odparła. Jak

wspomniałem wcześniej, kilka lat temu przeprowadzono badania dyrektorów

500 czołowych firm. Jednym ze stale powracających tematów był lęk, że ktoś

odkryje ich tajemnicę: że znaleźli się na swoich stanowiskach przez

przypadek. Mądrzy i odnoszący sukcesy mówcy zawsze zdają sobie sprawę,

że nawet w połowie nie są tak dobrzy jak przypuszczają ich wielbiciele, i

nawet w połowie tak źli, jak sugerują ich krytycy. Gdy napisałem moją

pierwszą książkę, pewien człowiek, którego bardzo szanowałem, napisał do

background image

mnie krytyczny list. Pisał w nim, że moja książka jest dziecinna i że nie może

uwierzyć, iż mogłem spłodzić coś tak płytkiego. Czułem się tak zdruzgotany

jego uwagami, że postanowiłem nigdy więcej nic nie napisać i powiedziałem

mu o tym. "Doceniam twoją szczerość", napisałem w swoim liście do niego.

"Pragnę, abyś wiedział, że uznałem, iż masz rację. Podpisałem kontrakt na

drugą książkę, lecz gdy tylko zostanie ona opublikowana, poświęcę mój czas

i talenty czemuś, co robię lepiej". Kiedy moja następna książka ukazała się

na rynku otrzymałem kolejny list. Pisał, że moja druga książka jest jedną z

najlepszych, jakie czytał. Nazwał mnie "nowym C. S. Lewisem Ameryki". I to

wtedy przyszło olśnienie. Zdałem sobie sprawę, że moja pierwsza książka

nie była tak zła, jak mówił - jednocześnie zrozumiałem, że moja druga

książka nie była tak dobra, jak twierdził. 4. Kiedy odnosisz sukces nie

narzekaj na cenę jaką musiałeś za niego zapłacić. Ktoś powiedział, że jeśli w

pracy ciężko pracujesz przez czterdzieści godzin tygodniowo i twój szef to

zauważy, to da ci podwyżkę, a wtedy możesz pracować ciężko przez

sześćdziesiąt godzin w tygodniu. Jeśli odniesiesz sukces, to będzie to

wymagało od ciebie jeszcze większej pracy. Nie narzekaj na to. Jeśli

odniosłeś sukces, ludzie będą oczekiwali jeszcze więcej sukcesów. Nie skarż

się na to. Jeśli odniosłeś sukces, to następnym razem będzie ci musiało

pójść o wiele lepiej. Nie narzekaj z tego powodu. Do każdego sukcesu

przyczepiona jest metka z ceną, która bywa niekiedy bardzo wysoka. Lecz

twój sukces zostanie zauważony i otrzymasz zapłatę w dolarach lub

uwielbieniu tłumu. Będziesz miał o sobie dobre mniemanie i zauważysz, że

kilka drzwi, które przedtem były zamknięte, teraz otworzy się przed tobą.

Zatem gdy nadejdzie czas płacenia rachunków, zapłać i nie narzekaj na to,

że są tak wysokie. 5. Pamiętaj, że trudniej uczyć się na sukcesach niż na

porażkach. Mój przyjaciel Fred Smith ma cudowną definicję starości.

Powiada, że przez całe życie ludzie starają się osiągnąć pewien poziom. Gdy

go osiągną, odpoczywają chwilę i zaczynają się wspinać jeszcze wyżej. Fred

background image

mówi, że gdy ktoś zaczyna zataczać koła na tym samym poziomie zamiast

wspinać się wyżej, to znaczy, że jest stary. Jest to dobra definicja martwego

mówcy, który jeszcze nie został pogrzebany. Upadek może być wspaniałą

motywacją do wspinania się wyżej, do bardziej wytężonej walki i osiągnięcia

lepszych rezultatów następnym razem. Nie ma nic nudniejszego od

emerytowanego sportowca, który stale wspomina dawne zwycięstwa - za

wyjątkiem mówcy, który stale wygłasza tę samą mowę, bowiem kiedyś

wywarła na kimś wrażenie. Radzenie sobie z porażkami w komunikacji A

teraz przejdźmy do prawdziwych niewypałów. Co robić, gdy poniesiesz

klęskę? Inaczej mówiąc, jak postąpić w sytuacji, gdy mówiłeś, lecz ludzie cię

nie słuchali. Unikaj następujących zachowań Jest pięć ważnych "zakazów".

1. Nie zapominaj o parkingu. Kiedy Ben Haden był młodym pastorem,

prowadził cykl ewangelizacyjnych nabożeństw w mieście, w którym kiedyś

pracował jako redaktor miejscowej gazety. Ben mówił, że starał się z całych

sił zapraszając wszystkich, którzy chcą, aby Bóg odmienił ich życie, aby

wyszli naprzód. Nikt nie wyszedł. Ben był zdruzgotany, dopóki starszy pastor,

zauważywszy jego przygnębienie, nie powiedział: "Synu, nie zapomnij o tym

człowieku na parkingu". Następnie zaprowadził Bena do kościelnego okna

wychodzącego na parking. Tam na żwirze klęczał człowiek i przyjmował do

swojego serca Chrystusa. Ilustracja ta jest ważna nawet jeśli nie jesteś

kaznodzieją. Jeśli zapoznałeś się i zastosowałeś zasady komunikacji podane

w tej książce, twoje porozumiewanie się z innymi będzie przynajmniej

znośne. Jeśli uczestniczyłeś w debatach czy wygłaszałeś mowy i zdaje ci się,

że miałeś same niepowodzenia, to wcale nie musi być tak źle, jak uważasz.

Kiedyś przemawiałem do dwóch tysięcy nastolatków na pewnej konferencji.

Zawsze gdy o tym pomyślę, płonę ze wstydu. To było okropne. Kiedy

wszystko się skończyło, wyszedłem za kulisy, wezwałem taksówkę i

odjechałem tak, żeby nikt mnie nie widział. Piętnaście lat później

przemawiałem na innej konferencji. Podczas jednej z przerw podszedł do

background image

mnie młody mężczyzna i powiedział: "Steve, wiem, że mnie nie znasz, lecz

gdy byłem nastolatkiem, uczestniczyłem w konferencji, na której

przemawiałeś. (Cofnąłem się przerażony). Chcę ci podziękować za to, co

wtedy powiedziałeś. Twój wykład zmienił moje życie. Stało się jednak coś

więcej. Nagrałem twoje wystąpienie. W ciągu tych lat pożyczyłem taśmę kilku

moim kolegom. Zawsze wywierała na nich głęboki wpływ". I co na to

powiecie, kibice? Nie zapominajcie o ludziach na parkingu. 2. Nigdy nie

oceniaj swojej wartości w świetle jednej porażki. Powiadają, że pierwsza

mowa Damostenesa, jednego z najsłynniejszych greckich mówców, była

okropna. Kiedy ze wstydem opuszczał salę, usłyszał, jak ktoś powiedział: "To

była zbyt dobra mowa, lecz Damostenes brzmiał czasami mały Perykles"

(ateński mąż stanu żyjący jedno pokolenie wcześniej). Ten podsłuchany

komplement stał się motywującą siłą, która skłoniła Demostenesa do

przezwyciężenia słabego głosu i nędznego sposobu prezentacji.

Damostenes ćwiczył mówienie z kamyczkami w ustach. Kiedy przysłuchuję

się pierwszym kazaniom moich studentów, zdaję sobie sprawę, że na moich

barkach spoczywa wielka odpowiedzialność. Pewien student powiedział mi:

"Doktorze Brown, chcę aby był pan wobec mnie naprawdę surowy. Zniosę

to." Chciałem mu powiedzieć: "Synu, gdybyś wiedział, jak źle wypadłeś, to

nigdy w życiu nie wygłosiłbyś kazania". Oczywiście nie powiedziałem tego.

Czy wiesz dlaczego? Ponieważ momentami brzmiał jak mały Billy Graham.

Być może gdy odniosłeś porażkę (lub zdawało ci się, że ją odniosłeś, nie

miałeś nikogo, kto zachęciłby cię jakimś małym komplementem. Lecz

pamiętaj o tym, że nikt nie będzie dobrze przemawiał, jeśli początkowo nie

będzie mówił źle. Inaczej mówiąc, marna mowa czy przegrana w debacie nie

powinna być miarą twoich zdolności. Znajdź kogoś kto powie jedną dobrą

rzecz o twoich umiejętnościach w komunikowaniu. Niech to będzie ziarenko,

z którego wyrośnie twój sukces. 3. Nie pozwól, aby negatywne nastawienie

umysłu spowodowało jeszcze więcej niepowodzeń. Przez wiele lat

background image

powtarzałem: "Nigdy nie chciałem być pastorem. Nie jestem ochotnikiem.

Jestem poborowym, wszędzie znajdują się tego dowody". Pewnego razu mój

mentor powiedział mi: "Steve, czy wiesz, dlaczego mówisz takie rzeczy?".

Odpowiedziałem, że nie wiem. To jest dla ciebie wygodna kryjówka. Jeśli

poniesiesz porażkę, zawsze będziesz mógł powiedzieć: "Nigdy nie chciałem

tego robić". Miał rację. Z powodu kilku problemów w moim życiu oczekiwałem

porażki i przygotowywałem się na nią. Spodziewamy się porażki z wielu

powodów. A ponieważ się jej spodziewamy, sami ją stwarzamy. Być może

pochodzisz z dysfunkcyjnej rodziny lub doświadczyłeś koszmarnych przeżyć

emocjonalnych. Może tak często słyszałeś, że do niczego się nie nadajesz, iż

uwierzyłeś w to. Jeśli to prawda, to zawstydzenie w rozmowie z przyjacielem

przegrana w debacie czy mowa, która okazała się niewypałem może

zrujnować resztę twojego życia. Nie pozwól na to. Opowiem ci o pewnej

zasadzie, na której opiera się działanie wszechświata. Kot, który usiadł na

rozgrzanej kuchence nigdy nie zrobi tego powtórnie - lecz nie usiądzie też

nigdy na zimnej. Być może wyciągnąłeś zbyt wiele wniosków z jednej

życiowej lekcji. Jeśli zawiodłeś, to znaczy tylko tyle, że zawiodłeś, nie zaś, że

jesteś nieudacznikiem. Nie pozwól, aby demony przeszłości zniszczyły twoją

przyszłość. 4. Nie pozwól, aby twoje poglądy teologiczne (jeśli jesteś

człowiekiem wierzącym) stwarzały dodatkowe niepowodzenia. Niektórzy

chrześcijanie mają dziwną skłonność do myślenia, że zasługują na porażkę.

Ktoś powiedział, że Bóg jest tylko kulą inwalidzką dla słabych. No cóż,

oczywiście że jest! Jednak nie chodzi o to, że Bóg jest kulą inwalidzką, lecz o

to, że my jesteśmy kulawi. Mądrzy ludzie wiedzą o powszechnym

upośledzeniu człowieka, więc zwracają się do Boga. Tak właśnie powinno

być. Jeśli jesteś grzesznikiem, potrzebujesz przebaczenia. Jeśli się lękasz,

potrzebujesz odwagi. Jeśli masz myśli samobójcze, potrzebny ci powód, aby

żyć. Ci, którzy znają prawdę, wiedzą, że tylko Bóg jest ostatecznym źródłem

przebaczenia, akceptacji, odwagi i sensu życia. Skoro ci przebaczono,

background image

powinieneś pamiętać, że otrzymałeś przebaczenie. Skoro zostałeś przyjęty,

pamiętaj, że zostałeś przyjęty. Jeśli dano ci odwagę, żyj ze świadomością

tego. Jeśli odkryłeś sens swojego życia pamiętaj, że nie stracisz go. Nawyki

trudno umierają. Wielu ludzi mądrze postępuje zwracając się do Boga, lecz

później nadal żyją tak, jakby nic się nie stało. Nigdzie w Biblii nie znajdujemy

sugestii, że Bóg lubi nam wytykać nasze porażki. Pan Bóg nie mówi:

"Zobaczmy co można zrobić, aby uczynić Sarę i Sama ludźmi godnymi

pożałowania". Bóg jest po twojej stronie. Nie powinieneś obwiniać Boga o

swoje porażki. Nie brnij też w niepowodzeniach, ponieważ sądzisz, że Bóg

się w nich lubuje. 5. Nie poddawaj się. Zawsze pamiętaj, że jedyną różnicą

pomiędzy ludźmi sukcesu a nieudacznikami jest to, że ludzie sukcesu

podnieśli się po ostatniej porażce. Życie jest procesem, a chrześcijanie

wiedzą, że Bóg jest tak samo zainteresowany nadawaniem mu kierunku, jak i

jego ostatecznym rezultatem. Uczenie się tego, jak mówić, aby ludzie

słuchali, jest także procesem. Nie spodziewaj się, że uda ci się coś

przeskoczyć, i nie staraj się być mną. Niezależnie od tego, co robisz, nie

przyspieszaj w żaden sposób tego procesu. Powstań po porażce i spróbuj

jeszcze raz. * * * "Jest wielka praktyczna korzyść w popełnieniu kilku błędów

we wczesnym okresie życia." - Thomas Huxley * * * Wykonuj następujące

rzeczy A teraz, nim skończymy podam wam pięć "nakazów" dotyczących

niepowodzenia: 1. Przeanalizuj swoją porażkę. Miałem przyjaciela, który

grywał w football z drużyną Miami Dolphins. Powiedział mi, że najgorszą

rzeczą w życiu zawodowego gracza jest oglądanie meczu zarejestrowanego

na taśmie. Każda drużyna filmuje swoje mecze. W następnym tygodniu po

rozgrywce trener i zawodnicy szczegółowo go analizują. Mój przyjaciel

powiedział, że jeśli podczas gry popełnił jakiś błąd, to musiał oglądać jego

powtórkę raz po razie, aż potem łapał się na tym, że odtwarza go we śnie.

"Jednak zwykle nie popełniłem dwa razy tego samego błędu", stwierdził. Jeśli

zostałeś zawstydzony w rozmowie, przegrałeś dyskusję czy wygłosiłeś

background image

okropną mowę nie czuj się z tego powodu tak bardzo godny pożałowania.

Każdemu się to zdarza. Różnica pomiędzy dobrymi mówcami a

nieudacznikami polega na tym że pierwsi nie tylko czują się godni

pożałowania, lecz zastanawiają się, dlaczego mają takie poczucie.

Wykorzystaj materiał przedstawiony w tej książce jako kryterium oceny i

zadaj sobie pytanie, którą z zasad złamałeś. Porozmawiaj z zaufanym

przyjacielem, który powie ci prawdę nie niszcząc cię przy tym. Jeśli to

możliwe, przesłuchaj taśmę z nagraniem twojej mowy czy debaty, w której

uczestniczyłeś, i przyznaj się do tego, co źle zrobiłeś. Następnie wypisz kilka

sposobów poprawienia tego następnym razem. 2. Przyjmij własne porażki.

Jedną z największych przeszkód w emocjonalnym uzdrowieniu jest to, co

psychologowie nazywają wyparciem. Wyparcie jest również wielką

przeszkodą w skutecznym porozumiewaniu się. Niektórzy ludzie będą ci

zawsze mówili, że byłeś wspaniały sądząc, że jest to z ich strony uprzejmość.

Nie wierz im. Kaznodzieje są szczególnie narażeni na to niebezpieczeństwo.

Tylko chrześcijanie, którzy nie rozumieją istoty swojego chrześcijaństwa,

sądzą, że krytyka zawsze jest grzechem. Dlatego nie powiedzą ci prawdy,

nawet gdy trafi ci się jakiś niewypał. W magazynie "Christianity Today"

przeprowadzono badania kaznodziejów polegające na poproszeniu, aby

zrobili listę swoich silnych i słabych stron. Okazało się, że większość

kaznodziejów umieszczało "głoszenie" na szczycie listy swoich silnych stron.

Jeśli ostatnio byłeś w kościele, to wiesz, że wielu z nich kłamie albo żyje w

zaprzeczeniu. Nie pozwól, aby tobie się to przytrafiło. Jeśli widzisz jajko, nie

nazywaj go zapiekanką. Jeśli coś jest niewypałem, nie mów, że to rakieta.

Jeśli doznałeś porażki, przyjmij ją, przyznaj się do niej, a następnie zrób coś,

aby ją naprawić. Rozwijaj przyjaźnie z tymi, którzy cię kochają i powiedzą ci

prawdę. Po wygłoszeniu przeze mnie mowy w pewnym klubie przyjaciel

powiedział mi: "Steve, powinieneś umieścić tę mowę na samym spodzie

sterty swoich mów". Czy wiecie co zrobiłem? Położyłem ją tam. 3.

background image

Wykorzystuj swoje porażki. Doznanie porażki nie oznacza, że nie powinieneś

czynić starań kontrolowania strat. Czasami powinieneś przeprosić kogoś,

kogo obraziłeś. Czasami powinieneś powiedzieć osobie, która poprosiła cię o

wygłoszenie mowy: "Wiesz, nie jestem głupi. To była kiepska mowa. Jednak

chcę, abyś zaprosił mnie jeszcze raz, ponieważ następnym razem zrobię to o

wiele lepiej niż dzisiaj". Czasami naprawa zniszczeń wymaga napisania listu

do osoby, z którą odbyłeś okropną rozmowę: "Chciałem ci powiedzieć, że

wczoraj nie byłem sobą. Mam nadzieję, że czujesz to i nie weźmiesz sobie

do serca tych idiotyzmów, jakie ci powiedziałem. Bóg musi nadal nade mną

pracować." Czasami można naprawić porażkę w następnej mowie, debacie

czy rozmowie. Następnego dnia po wygłoszeniu nieudanego wykładu

zawsze mówię moim studentom: "Muszę wyjaśnić nieporozumienia w

pewnych sprawach, o jakich wczoraj mówiłem. Miałem na myśli jedynie...". 4.

Napraw porażki. Słyszałem, że w pierwszych latach wykonywania operacji

plastycznych panowało dziwaczne przekonanie, że środki anestezjologiczne

niszczą rezultaty operacji plastycznych. Jeśli byłeś brzydki i pragnąłeś być

piękny, miałeś do wyboru: zgodzić się na ból i doznać zmian lub uniknąć bólu

i pozostać brzydkim. Podobnie jest z umiejętnościami w dziedzinie

komunikacji. Porażka zawsze jest bolesna, lecz jeśli poprawisz to, co źle

zrobiłeś, cierpienie będzie prowadziło do zmiany. Pozwólcie, że podsumuję

pedagogiczne punkty przedstawione w tym rozdziale słowami wielkiego

teologa i filozofa Mary Tyler Moore: "Jeśli to, co mówisz, kogoś nie zrani, to

znaczy, że robisz to źle". * * * "Mówienie i elokwencja to nie jest to samo -

mówienie i dobre mówienie to dwie różne rzeczy. Nawet głupiec może

gadać, lecz człowiek mądry przemawia." - Ben Johnson * * * Słowo końcowe

(no, może kilka słów) Ktoś powiedział, że najbardziej pożałowania godni nie

są ci, którzy nie otrzymali tego, czego pragnęli, lecz ci, którzy to otrzymali,

lecz odkryli, że naprawdę chcieli czego innego. To prawda w wielu

dziedzinach. Bycie osobą samotną jest trudne, lecz nie jest nawet w połowie

background image

tak złe, jak obudzenie się w poniedziałek rano i odkrycie, że poślubiło się

niewłaściwą osobę. Trudno jest być biednym (wcale nie zamierzam bronić

ubóstwa) lecz biedak może przynajmniej marzyć o tym, jak cudownie byłoby

być bogatym. Bogaci ludzie, którzy zdobywają się na uczciwą refleksję,

zawsze dochodzą do przerażającego wniosku, że obietnice bogactwa nie

dają szczęścia i pozbawiają wszelkiej nadziei. Na tej zasadzie nie oczekuj,

że osiągnięcie skuteczności w komunikowaniu wypełni twoją wewnętrzną

pustkę czy uczyni cię taką osobą, jaką zawsze pragnąłeś być. Możesz być

skutecznym mówcą (o tym właśnie jest ta książka), lecz nie stawiaj sobie

tego za cel, bowiem osiągnięcie go niesie ze sobą więcej ciężarów niż

zdołasz udźwignąć. Pewne rzeczy może sprawić tylko Bóg. Tylko On może

nadać ostateczny sens temu, co komunikujesz. Tylko On może wypełnić

pustkę, która jest w każdym człowieku. Tylko On może nam dać pozytywny

obraz siebie, który staramy się znaleźć u innych. Augustyn modlił się

słowami: "Stworzyłeś nas dla siebie i nasze serce nie zazna spokoju dopóki

nie spocznie w Tobie". Tematem tej książki było komunikowanie się z innymi.

Komunikowanie się jest ważne. Jednak w życiu najważniejszy jest Bóg i jeśli

o Nim zapomnisz, to, niezależnie od tego, jak dobrze będziesz się

porozumiewał, nie powiesz niczego, co miałoby ostateczne znaczenie. A to

byłoby tragiczne. Obawiam się, że poznając zasady komunikowania się

zapomnisz o słuchaniu Boga, który jest ostatecznym, najwyższym mówcą.

On naraził się na wiele kłopotów komunikując nam swoje przesłanie o

miłości, akceptacji, przebaczeniu i wiecznym życiu. Widzisz ... Twoje słowa,

choćby były nie wiem jak wymowne, # Twoje mowy, choćby były nie wiem jak

skuteczne, # Twoje rozmowy, choćby nie wiem jak stymulowały, # Twoje

debaty, choćby były nie wiem jak zwycięskie, # Wszystkie umrą razem z

tobą. A wtedy jedynymi słowami, mającymi znaczenie będą słowa, które On

wypowie do ciebie.

background image


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brown Steve , Jak mówić, aby ludzie słuchali
Brown Steve Jak mówić aby ludzie słuchali
Brown Steve Jak mówić aby ludzie słuchali
Jak mowic by nas sluchano 003
Jak mówić by SJ słuchali
Jak mowic by nas sluchano 002
Jak mówić językiem Twojego słuchacza
Jak mowic by nas sluchano 001
Jak słuchać i mówić, aby dzieci chciały rozmawiać
Jak słuchać i mówić, aby dzieci chciały rozmawiać
Gut Impact Jak sprawić by ludzie Cię słuchali!
Jak mowic do nastolatkow zeby nas sluchaly
Faber A I E Mazlish Jak Mówic Zeby Dzieci Nas Sluchaly

więcej podobnych podstron