Rozdział 9
— Nie zbliżaj się! Nie dotykaj mnie!
Gabby obudziła się gwałtownie w pełnej panice, pełznąc w tył i przyklejając się do zagłówka łóżka, z dzikimi
oczami.
Adam stał kilka stóp dalej z uniesioną, ciemną brwią i tacą, balansującą na jednej ręce. — Spokojnie, ka-lyrra,
przyniosłem ci tylko śniadanie. Zamierzałem postawić je na brzegu twojego łóżka i potrząsnąć tobą, żebyś się
obudziła.
Gabby przycisnęła dłoń do klatki piersiowej, próbując spowolnić łomot jej serca. — Przestraszyłeś mnie! Nie
podkradaj się tak do mnie. Co robisz w mojej sypialni? Wynocha z mojej sypialni.
— Nie „podkradałem się.” Powiedziałem „dzień dobry” trzy razy. Za każdym razem głośniej. Ostatnim razem
prawie ryknąłem. Śpisz jak zabita, Irlandko. Spokojnie. Ile razy muszę mówić ci, że nie mam zamiaru zrobić ci
krzywdy? Gdybym chciał to zrobić, do teraz zrobiłbym to, co mam najgorszego. — Położył tacę na brzegu łóżka
i podniósł filiżankę, podając ją jej. — Podwójne espresso. Zauważyłem, że rano lubisz dawać sobie kopa. —
Uśmiechnął się leniwie. Seksownie.
Gabby zamrugała powoli. Życie było takie niesprawiedliwe. Jej serce zaczęło zwalniać, ale teraz z powrotem
pędziło, z całkowicie innych powodów.
Stał tu Adam Black, prawie sześć i pół stopy szczupłego, twardego ciała, nie mając na sobie niczego poza
zblakłymi jeansami, wiszącymi nisko na biodrach, złotymi bransoletami na ramiona i torquesem. Jeansy nadawały
mu aurę współczesnego człowieka, ale bransolety i naszyjnik, w połączeniu z dziwnymi, dwukolorowymi oczami
przypomniały jej, że był istotą, której pochodzenie wyprzedzało Chrystusa. Prawdopodobnie tysiące lat.
Prawdopodobnie poprzedzał nawet Newgrange.
32
Jeśli już o to chodziło, może je zbudował.
I och, odbierał jej oddech. Jego szerokie ramiona i twarda klatka piersiowa były grzesznie wyrzeźbione, jego
mięśnie brzucha falowane i szczupłe. Miał ye bliźniacze linie mięśni po bokach sześciopaku, które prowadziły
prosto w dół do jego pachwiny, znikając w tych nisko opuszczonych jeansach, reklamując fakt, że bez wątpienia
mógł poruszać wspomnianą pachwiną godzinami bez zatrzymywania się i w pewien sposób to mogło sprawić,
żeby kobieta kwiliła z ekstazy.
I wszystko to było pokryte tą smakowitą, złoto aksamitną skórą Wróżki. Skuliła dłonie w małe pięści, walcząc
z ogarniającym impulsem by pomacać wiecznie zakazaną Wróżkę.
Wiedza, że pozwoliłby jej go pieścić, że w rzeczywistości ściągnąłby te jeansy w mgnieniu oka, rozciągnął to
twarde ciało na niej i wbił się w nią, sprawiała, że to było jeszcze trudniejsze. Z ogromnym wysiłkiem pociągnęła
swoje spojrzenie w górę, do jego twarzy.
Ale patrzenie w jego twarz nie było lepsze. Jego włosy były wodospadem splątanego w czasie snu, czarnego
jak północ jedwabiu, jego oczy, na wpół rozbudzone, zmysłowo przymknięte. Jego twarz była nieogolona,
obsypana czarną szczeciną, był pięknym, szorstkim na krawędziach, odpowiednim do wczesnoporannego seksu
mężczyzną.
— Jak dokładnie stary jesteś? — Zapytała gderliwie, próbując umieścić go ponownie w perspektywie
nieludzkiej istoty. Wyglądał na około trzydziestki, z maleńkimi, słabymi liniami od śmiechu w kącikach oczu.
32
Newgrange (irl. Dún Fhearghusa) – Jeden z największych grobów korytarzowych, wzniesionych przez
człowieka, należący do kompleksu zwanego Pałacem nad Boyne (irl. Brú na Bóinne). Znajduje się w Irlandii, w
hrabstwie Meath. Najbardziej znane z irlandzkich miejsc prehistorycznych. Czas budowy to ok. 3200 r p.n.e.
Wzruszył ramionami. — Gdzieś pomiędzy pięć, a sześć tysięcy lat. Trochę trudno wiedzieć dokładnie, gdy
ktoś przemieszcza się w czasie tak często jak ja. Aoibheal ma prawie sześćdziesiąt tysięcy. Jestem ledwie
dzieckiem według standardów mej rasy.
— Rozumiem. — Fiu. Zdecydowanie nieludzki. Niestety odkrycie jego wieku nie wydawało się zmniejszyć
jego atrakcyjności dla niej w najmniejszym stopniu. W rzeczywistości, wydawało się w jakiś perwersyjny sposób
ją zwiększyć.
Machnął ręką w kierunku tacy ze śniadaniem. — Może croissanta? Nie? A co z jakimś owocem? — Zaoferował
miskę świeżo pokrojonych truskawek, mango i kiwi. — Nie jesteś głodna? Ja budzę się wygłodniały. — Brzmiał
na łagodnie obrażonego tym faktem.
Och, pewnie, że była głodna. Niestety, jedyną rzeczą w tej sypialni, którą chciała zjeść, był on. Nagle znów
miała czternaście lat. A on był tutaj, jej fantazja o Wróżce, nie mniej niż w jej sypialni, podając jej śniadanie do
łóżka. Jej wzrok utkwił w złotym torquesie i musiała wiedzieć. — Czym ty właściwie jesteś? — Z irytacją zażądała
odpowiedzi.
Przekrzywił głowę. — Jestem Tuatha Dé Danaan. — Ciemne brwi ściągnęły się razem w zmarszczce. — Wiesz
o tym.
— Miałam na myśli — Wyjaśniła z rozdrażnieniem. — twój torques.
— Ach. — Te skośne brwi rozluźniły się. — Jestem ostatnim księciem Domu D’Jai.
— K-k-k-księciem? — Wyjąkała.
— Tak. — Jego oczy zmrużyły się. — Masz z tym jakiś problem?
Nie ufała sobie by się odezwać.
— Nie jestem snobem, jeśli to cię martwi. Sypiam z kobietami z pospólstwa przez cały czas. — Słaby,
prowokacyjny uśmieszek.
— Założę się, że tak. — Mruknęła. — Ale nie z tą.
— Jeszcze nie. — Zgodził się zbyt łagodnie dla jej spokoju.
— I nie jestem z pospólstwa. Nie mamy już tego podziału klas.
— Właściwie — Zgodził się z nią. — to prawda. Nie jesteś pospolita. — Usiadł w nogach jej łóżka i wetknął
jedną nogę pod drugą, siadając ze skrzyżowanymi nogami.
— Co masz na myśli? — Zapytała ostrożnie, obserwując go uważnie. Przygotowana, że on czegoś spróbuje.
Ale nie zrobił żadnego ruchu w jej kierunku, tylko siedział tam idealnie rozluźniony na końcu jej delikatnego łóżka
w jej przesadnie kobiecym pokoju: wielki, ciemny mężczyzna gigant, otoczony koronkowymi poduszkami i
jedwabnymi, haftowanymi narzutami, i wszystkimi, tymi dziewczęcymi rzeczami, które sprawiały, że wyglądał o
tyle bardziej męsko.
— Wypij swoją kawę, to ci powiem. — Zaoferował łapówkę.
Przyszło jej do głowy okropne podejrzenie. — Dlaczego obchodzi cię czy ją wypiję? Jest doprawiona
narkotykiem czy coś?
Przewrócił oczami, podniósł filiżankę, wziął kilka łyków i z powrotem jej ja podał. — Oczywiście, że nie,
Irlandko. Chcę tylko by twój dzień dobrze się zaczął. Chcę, żebyś była szczęśliwa.
— Taa, pewnie. — Ale aromat świeżo zmielonej kawy drażnił jej nozdrza i coś wewnątrz niej westchnęło
potężnie i skapitulowało bez dalszej kłótni. Wzięła filiżankę i pociągnęła łyk. Niebiańska. Gorąca i ciemna, i
słodka, dokładnie tak, jak lubiła. Nawet dobrał właściwą ilość cukru. Gdy na chwilkę spojrzał gdzie indziej,
wyglądając przez okno, obróciła filiżankę do miejsca, gdzie pił i zamknęła usta na krawędzi.
Kawa w łóżku — kiedy ktokolwiek jej to przyniósł? Nigdy, oto kiedy. I dokładnie tak, jak lubiła, z dokładnie
tym, co zwykle jadła na śniadanie. Croissant i owoce, żeby mogła usprawiedliwić te wszystkie cukierki, które
lubiła przegryźć w ciągu dnia, nie wspominając o jej słabości do pokrytych serem frytek. Nie wspominając już o
graniku
33
ze Skyline. I wszystkim innym, co szło jej prosto w biodra. Ale tak długo, jak zjadła zdrowy, pierwszy
posiłek rano, każdego dnia, czuła się ze sobą dobrze przez resztę dnia.
— W porządku, wiec, dlaczego nie jestem pospolita? — Pobudził jej ciekawość. Był tu człowiek, er, Wróżka,
która wiedziała o historii więcej niż jakakolwiek żyjąca osoba i to z doświadczeniem z pierwszej ręki. Co mógłby
być w stanie powiedzieć jej o jej przodkach?
— Jesteś Sidhe-seer: w dawno minionych dniach, w starożytnej Irlandii, tysiące lat przed narodzinami waszego
Chrystusa, były one cenione wśród ludzi i traktowane jak królewskiej krwi, gdyż tylko one mogły chronić ludzi
przed Niewidocznym. Najpotężniejsi wojownicy z wszystkich ziem współzawodniczyli w turniejach o przywilej
ręki sidhe-seer w małżeństwie. Wielu mężczyzn zginęło, próbując zdobyć taką pannę. Nie odpowiadała przed
nikim, nawet przed ludzkimi królami, tak wysoko była ceniona. Sidhe-seer żyła w największej wygodzie i w
zamian za jej ochronę, jej ludzie strzegli jej i troszczyli się o nią przez wszystkie dni jej życia.
Łał, pomyślała Gabby, zupełnie różne od jej życia. O nią — mającą taki problem z utrzymaniem przy sobie
chłopaka — kiedyś walczyliby wojownicy. Nie byłaby uważana za dziwaczkę, ale ceniona z powodu jej klątwy.
Zamiast zostać wyśmianą i odesłaną do zakładu psychiatrycznego, gdyby ktoś się dowiedział, byłaby szanowana,
urodzona w rodzinie, której los zostałby polepszony, ponieważ ją miała. Urodzona przez matkę, która byłaby
dumna.
— Nawet teraz kontynuujesz tę tradycję. — Powiedział miękko.
— Co masz na myśli?
— Sidhe-seers były też brehonami: prawodawcami dla swoich ludzi.
34
Choć ludzkie prawo zaiste stało się
bardzo dziwną rzeczą, to był twój wybór życiowego zajęcia. Krew przemówi.
Gabby przez chwilę milczała, sącząc swoją kawę i patrząc na niego znad brzegu filiżanki.
Dociera do ciebie, O’Callaghan. Ostrzegł słaby, wewnętrzny głos.
Nie, nie dociera. Odparła cicho. Jaka krzywda jest w piciu kawy i rozmawianiu z nim o historii? Nie miała
nikogo do rozmowy o sprawach Wróżek, odkąd umarła babcia. Cztery lata to dużo czasu. Nie zdawała sobie
sprawy jak bardzo jej tego brakowało.
Właśnie tak cię uwodzi.
Nie bardzo. Nie próbował nawet znów mnie pocałować. Prawie zaczęła się zastanawiać, dlaczego nie. Ile
minęło zanim wpadł przez jej drzwi — dwa dni? Trzy? Cztery? Boże, zaczynała tracić poczucie czasu.
Ale on robi to celowo, żeby prześlizgnąć się przez —
Gabby ostro potrząsnęła głową, uciszając paranoidalny głos. Jej linie obronne były w porządku. Proste jak kij
od szczotki i w pełni wzniesione. Ona miała kontrolę. Kofeina zaczęła szumieć w jej żyłach, miło ją uspokajając.
33
Gatunek ryby morskiej.
34
Brehonowie- bractwo prawnicze u starożytnych Celtów. Pełnili funkcję strażników i interpretatorów
tradycyjnego prawa. W Irlandii przetrwali do ok. 1600 r.
Przytulnie było siedzieć otulona w łóżku i rozmawiać. — Opowiedz mi więcej o moich przodkach. — Powiedziała,
sięgając po croissanta.
*****
Gabby stała pod prysznicem, czując się cudownie odprężona. Tego ranka użyła go pierwsza i planowała zużyć
każdą kroplę gorącej wody dla siebie. Mydliła, złuszczała i goliła, aż jej skóra wydawała się jedwabiście gładka i
wybitnie skłaniająca do dotknięcia (nie, żeby planowała komukolwiek pozwolić jej dotknąć czy coś.)
Była sobota i choć zwykle w soboty pracowała przez cały dzień, zdecydowała się nie iść. Nie z jego powodu,
to nie miało nic wspólnego z Adamem Blackiem. Po prostu zdała sobie sprawę, że już dawno powinna wysłać
wiadomość swojemu szefowi. To był czas, żeby jasno dała do zrozumienia, że nie była jego osobistą niewolnicą i
nie będzie dla niego poświęcać swoich weekendów.
Z tego powodu poszukiwanie informacji do sprawy Rollins nie zostanie zrobione. I jeśli miał z tym problem,
mógł ją zwolnić. Wiedziała, że tego nie zrobi. Stażyści byli niewolniczą siłą roboczą, byli tani. I choć nie była tak
błyskotliwie przekonująca, jak Wróżka, mająca tysiące lat, nadal udało jej się wygrać słodkie osiemdziesiąt dwa
procent spraw, którymi się zajmowała. Nie, nie zwolni jej.
Brehon, pomyślała, wcierając szampon we włosy. Adam powiedział jej dużo o staro irlandzkim prawie,
zaszczycił ją opowieścią za opowieścią o swoich doświadczeniach i wiedzy o starożytnych Celtach. Czuła się
prawie, jakby spędziła poranek, cofnąwszy się w jakiś inny czas.
Był fascynujący, przyznała niechętnie. Posiadając suche, często czarne poczucie humoru, był prawdziwym
zbiornikiem informacji praktycznie o wszystkim.
Być może, rozmyślała, mrużąc oczy w zamyśleniu, gdyby spędziła z nim więcej czasu, skłoniła go do
powiedzenia więcej o sobie, znalazłaby słabość, którą mogłaby wykorzystać, wrażliwość, którą mogłaby obrócić
na swoją korzyść.
Im więcej czasu z nim spędzasz, tym więcej czasu dajesz mu, żeby cię uwiódł.
Taa, cóż, naprawdę nie widziała żadnych innych opcji. Wprowadził się. Najmroczniejsza Wróżka bawiła się z
nią w dom i Gabby była całkiem pewna, że on nie odejdzie w najbliższym czasie, chyba, że mogłaby znaleźć jakiś
sposób, żeby zmusić go do odejścia.
Miej swoich przyjaciół blisko, Gabby, zawsze mówiła jej babcia, ale swoich wrogów jeszcze bliżej.
*****
— Więc, co zrobiłeś, że masz takie kłopoty z królową? — Gabby bez wstępów przystąpiła do swojego nowego
planu, gdy weszła do kuchni. Stał przy zlewie, jedząc pozostałości z Maisonette.
Adam przełknął ostatni kęs filetu mignon i wzruszył ramionami. Jezu, ta konieczność jedzenia pięć, sześć czy
nawet siedem razy dziennie, żeby utrzymać swoje ciało, pracujące z maksymalną wydajnością absurdalnie
pochłaniało czas. Jednak było przyjemne, to uczycie głodu i zaspokajanie go. Smak był dokładnie tak wzmocniony
w ludzkim ciele jak pożądanie. W rzeczywistości wszystkie ludzkie emocje wydawały się bardziej intensywne niż
Tuatha Dé. To nie wydawało się uczciwe. Było kilka rzeczy w byciu człowiekiem, za którymi będzie tęsknił, gdy
znów będzie nieśmiertelny. — Bez znaczenia, ka-lyrra. — Uniknął odpowiedzi.
Ze wszystkich rzeczy, o jakie mogła spytać, to była ta, jedna rzecz, o której nie chciał rozmawiać. Nawet po
wszystkich tych miesiącach nadal nie był pewny, dlaczego zrobił to, co zrobił. Wiedział, że Aoibheal będzie
musiała go ukarać. Wiedział, że to popchnie ją za bardzo. Wiedział, że sprzeciwianie jej się, kwestionowanie jej
autorytetu przed całym dworem i Wysoką Radą zmusi ją do wyznaczenia mu kary bardziej surowej niż
kiedykolwiek wcześniej.
A jednak to zrobił.
Nie było powodu, żeby to robił. Dageus MacKeltar wyraźnie sprzeniewierzył się swej najświętszej powinności
i zasługiwał na zostanie ukaranym. Złamał Porozumienia między ich rasami, używając mocy podróży w czasie
szkockich monolitów w osobistym celu — żeby uratować życie swojego brata bliźniaka — działanie karalne
dowolnym sposobem, jeśli królowa tak zdecydowała.
I zdecydowała, na żądanie Wysokiej Rady poddać go próbie przez krew, co oznaczało, że Łowcy zostaną
wysłani, żeby zabić najbliższe mu osoby, a gdyby użył nawet najmniejszej ilości, żeby ich uratować, Łowcy
kontynuowaliby systematyczne niszczenie klanu Keltar od szesnastego wieku w przyszłość.
MacKeltarowie od dawna zachowywali pokój między ich rasami, przestrzegając Porozumień i
przeprowadzając rytualne uroczystości w Imbolc,
35
Beltane,
36
Lughnassadh
37
i Samhain,
38
które utrzymywały
ściany między królestwami Wróżek i Ludzi nienaruszone. Teraz mieli zostać zniszczeni za naruszenie
starodawnego układu.
I coś w Adamie uniosło jego oślą głowę i otwarło jego usta i następną rzeczą, jaką wiedział, było to, że układał
się o życie tego śmiertelnika za wszelką cenę. Lekceważąco, nieprzystojnie stawiając to wszystko.
Szpiegował klan MacKeltarów przez tysiąclecia, edykt królowej, zakazujący jakiemukolwiek Tuatha Dé
znaleźć się w promieniu tysiąca lig
39
od ziem MacKeltar na bujnej Wyżynie Szkockiej, kusił go tylko jeszcze
bardziej (i jak zawsze, przyznała mu swobodę działania, nie lubiła tego, ale tolerowała to.)
Obserwował malutką, błyskotliwą panią fizyk, Gwen Cassidy w jej podróży przez czas, gdy zakochała się w
Drustanie MacKeltarze. Szpiegował zmysłową, eklektyczną i nie-całkiem-etyczną-gdy-chodziło-o-artefakty
Chloe Zanders, która oddała serce Drustanowi mimo tego, że młodszy bliźniak MacKeltar był wtedy opętany przez
złe dusze trzynastu mrocznych druidów.
I myśl o obserwowaniu jak oni wszyscy umierają, wypełniła go ponurym niepokojem, podobnym do tego,
którego nie czuł od dziewiątego wieku.
35
Inaczej Candlemas, Oimelc lub Święto Matki Boskiej gromnicznej Dzień Matki Boskiej, Wigilia Lutowa,
obchodzone jest 2 lutego lub 31 stycznia.
Jest to święto celtyckiej bogini ognia, Brigid, która opiekuje się
trzema dziedzinami życia: kowalstwem, poezją i natchnieniem oraz uzdrawianiem.
36
Inaczej Beltaine, May Day, Rudemas, Noc Walpurgii, obchodzone jest każdego roku ostatniego dnia kwietnia
lub 1 maja. Jest to święto płodności i obfitości. "Beltaine" oznacza "ognie Bela."
37
Także Lammas, The First Harvest, Wigilia Sierpniowa lub Pierwszy Festiwal Żniw obchodzony jest każdego
roku 31 lipca lub 1 sierpnia. To święto ma dwa znaczenia. Po pierwsze, u Celtów było to jedno ze świąt ognia,
poświęcone bogu słońca Lughowi. W Irlandii rozgrywano w ten dzień zawody i wyścigi ku jego czci. Po drugie,
jest to Lammas, saksońskie Święto Chleba, podczas którego uroczyście zjadało się pierwsze wypieki z zebranego
w tym roku ziarna. Jest to również czas poświęcony greckiej bogini księżyca i łowów, Artemidzie. Jest to czas
pierwszych zbiorów.
38
Inne nazwy: All Hallows, All Hallow's Eve, Halloween, Dzień Wszystkich Świętych, Wigilia Wszystkich
Świętych, Wigilia Listopadowa, Festiwal Zmarłych oraz Trzeci Festiwal Żniw, obchodzony jest co roku 31
października. Wiele starożytnych tradycji uznawało ten dzień za początek nowego roku. Jest to noc, podczas
której zanika bariera oddzielająca świat żywych od świata umarłych i duchy wstają z grobów, odwiedzając
żywych, przyjmując ich poczęstunki i dary.
39
Liga lądowa to trzy mile angielskie czyli 4826,032 m. Pierwotnie określana, jako godzina drogi.
Wymień swą cenę, powiedział zimno do Aoibheal.
A potem, gdy Dageus MacKeltar leżał umierając, wymieniła ją. I Adam położył swoje ręce na sercu
śmiertelnika, i oddał swoją nieśmiertelną esencję, żeby przywrócić go do życia. Myślał, że to tymczasowe
wyczerpanie jego nieśmiertelnej siły i mocy, które pozostawiłoby go słabym na stulecia, miało być jego ceną, ale
ona poprowadziła to jeszcze dalej i uczyniła go człowiekiem, bezsilnym i przeklętym.
— Więc, co daje ci taka pewność, że ona po prostu ci wybaczy? — Zapytała Gabby, wyrywając go z jego
myśli.
Znów wzruszył ramionami. — Zawsze to robi. Poza tym nie byłaby w stanie znieść wieczności beze mnie.
Prychnęła i pokręciła głową. — Och, rozumiem. Ciągle zapominam jak nieodparty jesteś.
— Nie, nie zapominasz. — Powiedział swobodnie, błyskając uśmiechem. — Widzę jak na mnie patrzysz.
— Tym, czego nie rozumiem — Kontynuowała pospiesznie, z różowiejącymi lekko policzkami, jest to,
dlaczego nie porozmawiasz po prostu z innymi Wróżkami, kręcącymi się po okolicy. Féth fiada na nie nie działa,
czyż nie? A może oni też nie chcą ci pomóc?
Przez chwilę Adam był tak oszołomiony, że pomyślał, iż nie mógł usłyszeć jej poprawnie. — Jakie — inne —
Wróżki — kręcące — się— po — okolicy? — Wymówił każde słowo z napięciem. Z pewnością Aoibheal nie
zabrałaby mu też tego, prawda? Nie uczyniłaby go niezdolnym dłużej widzieć własnego rodzaju? Samo féth fiada
by mu tego nie zrobiło. Czyniło noszącego je niewidzialnym, ale nie sprawiało, żeby cokolwiek było niewidzialne
dla noszącego.
Oni nie są już twoim rodzajem, przypomniał wewnętrzny głos. Jesteś człowiekiem. Oni są Tuatha Dé, a ludzie
— z wyjątkiem sidhe-seers — nie mogą zobaczyć Wróżek.
Jasna cholera, czasami potrafił być tak głupi! Myślał, że nie widział nikogo innego ze swojego rodzaju, bo ona
zakazała im go szpiegować. Ale nie, to dlatego, że tak całkowicie uczyniła go człowiekiem.
Obserwowali go przez cały czas, bez wątpienia nieskończenie rozbawieni jego upokorzeniem. —
Powiedziałem „jakie, inne Wróżki?” — Zazgrzytał.
Gabby zamrugała na jego ton. — Wszystkie z nich. Byle, które. Jest ich tam mnóstwo — Urwała gwałtownie.
— O Boże, nie wiedziałeś, prawda?
— Jak wielu Tuatha Dé jest w mieście poza mną? — Warknął.
Zrobiła krok w tył. — Cóż, naprawdę tylko kilka, nawet nie pół tuzina, a może nawet tyle nie. I właściwie, jak
tak o tym myślę, nie widziałam ich przez ponad tydzień, co ma sens, bo jeden z nich mówił jakiś czas temu, że
wszyscy planowali odejść —
Jego ręka wystrzeliła i zamknęła się nad jej łokciem. — Nie okłamuj mnie, sidhe-seer.
— Odmawiam. — Warknęła Gabby. — Nie będę, powtarzam — abso-kurwa-lutnie nie będę — rozmawiać z
jedną z nich dla ciebie. Prędzej piekło zamarznie. Nie mówimy nawet o w połowie Wróżce jak ten cały Circenn,
z którym chciałeś, żebym porozmawiała, to są prawdziwe Wróżki z mocą wezwania Łowców. Opalizującookie,
bezduszne, zabójcze wróżki.
Jego uśmiech był mrożący. Po prostu musiała wrzucić ten kawałek o „bezduszności.” Co właściwie było z
kobietami i ich czepianiu się duszy? Czy nie mogły sobie znaleźć czegoś innego, na punkcie, czego mogłyby mieć
obsesję? Jak fenomenalny seks, który mógł im dać, pieniądze, sławę, całkowite spełnienie każdego ich pragnienia,
cokolwiek zechciały. Ale nie, to było tylko dusze, dusze, dusze. — Dobrze. Odmawiaj. Będę po prostu chodził za
tobą, mówiąc do ciebie w publicznych miejscach, aż któryś z nich zorientuje się, że możesz mnie zobaczyć. Jak
wiele mówiłaś, zwyczajnie „kręci się w okolicy?” Czy to było „mnóstwo?” Być może na każdym rogu? Jak
myślisz, jak długo zajmie mi spalenie twojej przykrywki? Dzień? Dwa? Tydzień? Tak, jak ja to widzę, masz dwie
możliwości: zgodzisz się mi pomóc i zapewnisz sobie moją ochronę — a przysięgam, że zrobię, co w mojej mocy,
żeby cię chronić — albo odmówić i zostać ujawnioną przed wszystkimi Wróżkami. A jeśli się na to zdecydujesz,
nie uniosę pieprzonego palca, żeby ci pomóc, Gabrielle. Wiec wybierz dobrze.
— Nie zrobisz tego. Potrzebujesz mnie! Ty —
— Pójdę znaleźć inną sidhe-seer. Nie mam wątpliwości, że nadal jest ich kilka. — Warknął. Wiedział, że już
nie uwodził. Był w pełni na arenie wymuszenia, ale furia miała taki sam wpływ na jego ciało, jak żądza, sprawiała,
że robił się prymitywny. Nie będzie wyśmiewany, szpiegowany i upokarzany przez własną rasę. I z jej
szyderstwem o „bezdusznym” nadal dźwięczącym mu w uszach, nie był dłużej w nastroju na odgrywanie
czarującego uwodziciela. Myślała, że był czarny? Nie widziała bladej szarości. W rzeczywistości jak dotąd nie
widziała niczego poza liliowobiałym Adamem Blackiem.
Poza tym to i tak była tylko kwestia czasu, zanim zostałaby odkryta. Przychodzili, żeby go szpiegować,
obserwować go, będącego człowiekiem, poniżonego i nie byłby zaskoczony, gdyby już ją zauważyli. Musieli
utrzymywać odrobinę dystansu, być może niepewni jak długo królowa zamierzała utrzymać jego karę i ostrożni
by nie podchodzić za blisko na wypadek, gdyby niespodziewanie odzyskał swoją moc. Tak, jak powinni, pomyślał
zaciekle. — Więc? — Zażądał. — Jak będzie, Irlandko?
— Muszę pomyśleć. — Powiedziała sztywno.
— Masz godzinę.