ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI
Zdjęcia: xxxxxxx
MAJ | zwierciadło | 99
98 | zwierciadło | MAJ
– W niemal każdym polskim domu mieszka dziś pies,
często mimo braku warunków. Jest w tym szaleństwie ja-
kaś metoda?
W.E.: Tradycyjny obrazek rodzinnej szczęśliwości eksplo-
atowany w reklamach to mama, tata, dwoje dzieci i pies. Nic
dziwnego, że ludzie wciąż go naśladują.
K.M.: Mamy dwie szkoły trzymania psów: wiejską i mia-
stową. Na wsi w każdym gospodarstwie są psy podwórzowe
– na łańcuchach, z neurozami i psią psychopatią, bo łańcu-
chy mają zawsze za krótkie. Albo są apatyczne i w depresji,
albo by zagryzły każdego. Ludzie się tym chełpią: uwaga, zły
pies. Tyle że tam, gdzie jest „zły” pies, gorszy bywa właściciel.
I mamy psy miejskie. Też skrzywione na swój sposób, choć
często właściciele kochają je bardziej niż ludzi.
– Może dlatego że mamy histo-
rię pełną agentów, cenzury, dono-
sów, trudno nam zaufać ludziom?
Wolimy wiernych, sprawdzonych
przyjaciół?
K.M.: Coś w tym może być. Pola-
cy w ogóle źle myślą o sobie, a jedno-
cześnie mają wielką potrzebę bycia
kimś ważnym, lepszym od innych.
Niby kochamy psy – tak deklaruje-
my. Są rzeczywiście ludzie, którzy
zbierają potrącone zwierzaki, szukają im domów. Ale z drugiej
strony są tacy, którzy potrafią przywiązać psa do drzewa w le-
sie na pewną śmierć, bo im się znudził.
W.E.: Jest wiele powodów różnego kalibru, dla których
ludzie trzymają psy. Na przykład ze strachu – tak zwane psy
obronne. Psa można mieć, by odreagowywać na nim, na ogół
nieświadomie, złość, frustrację i upokorzenie. To pies odgrom-
nik. Można też z psią pomocą łatać swój nadszarpnięty autory-
tet, odreagowywać poczucie niższości. Tacy ludzie psa czynią
swoim wiernym, przerażonym sługą, ciągle gotowym na rozkaz,
wytresowanym, warującym, przynoszącym kapcie itp. Często
psy miewamy z samotności. Wtedy pies staje się niezastąpioną,
bliską istotą, pocieszycielem, powiernikiem, oparciem.
K.M.: Kimś, kto nas kocha. Psy wspaniale potrafią kochać
i cudownie to okazują. Pokazują swoją miłość całym sobą.
W.E.: Niezależnie od wszystkiego twój pies zawsze przy-
wita cię z radością i miłością. Psia miłość jest tak wielka i bez-
warunkowa, że potrafi uleczyć z depresji, pomaga w terapii
autyzmu i choroby sierocej.
K.M.: Psu obce są gierki i manipulacje. Kocha i już. Oka-
zuje swoje potrzeby, nie czeka, aż się wszyscy domyślą, czego
chce. A w dzisiejszym świecie większość ludzi ma trudności
z dawaniem i przyjmowaniem. W związku z tym często od-
suwamy się od innych ludzi, uciekamy w samotność. Z psem
bliskość jest łatwiejsza. Pies niczego nie żąda.
W.E.: Można mieć też psa, gdy z jakichś powodów nie
chcemy lub nie możemy mieć dzieci. Wtedy przelewamy na
zwierzę nasze uczucia i potrzeby rodzicielskie. Pies nawet i to
zniesie.
K.M.: Można mieć też psa, kiedy dzieci dorosły i nie po-
trzebują już naszej opieki. Jako tak zwane wypełnienie gniaz-
da. Ludzie w ten sposób pomagają sobie znieść nagłą pustkę
domową. Bo to wcale nie jest łatwe.
W.E.: Są psy specjalnie szkolone do pomocy. Psy terapeuci,
opiekunowie, psy śledcze, ratownicze, myśliwskie... mnóstwo
specjalizacji. Wygląda na to, że psy niemal wszystko są gotowe
dla ludzi zrobić. Są prawdziwymi ambasadorami szlachetne-
go i bezinteresownego świata przyrody w chorej krainie ludzi.
A my ciągle traktujemy psa jak psa.
– No właśnie, psa można mieć przecież ze snobizmu.
K.M.: Teraz są modne yorki, kiedyś były bassety albo wiel-
kie dogi... w mieszkankach 30-metrowych. Moda sprowadza
do nas wiele ras psów, które się u nas męczą, ale nie chcemy
tego widzieć. Husky na przykład czy owczarki podhalańskie.
Niektóre psy powinny biegać po kilkanaście kilometrów
dziennie. A zamiast tego leżą pod stołem. Dorośli ludzie czę-
sto zachowują się jak dzieci, które idą do sklepu z zabawkami
i chcą to czy tamto bez wizji konsekwencji. Przedmiotowo
traktują psa, maltretują go – choć deklarują wielką miłość.
W.E.: Psy zbyt często bywają dodatkiem do narcystycz-
nego image’u. Wiąże się to z przekonaniem, że jeśli posiada-
my coś atrakcyjnego, to inni będą nas za to podziwiać. Duża
część tzw. psów wystawowych służy do tego, żeby właścicie-
lom poprawiać samoocenę. Gdy pies wygrywa jakieś zawody,
część splendoru spływa przecież na jego pana. Zawody są or-
ganizowane dla ludzi. Psu to obojętne, czy jest czempionem
i z jakiej rodziny pochodzi. Używamy psów do realizowania
własnych potrzeb. Ktoś w życiu czuje się przegrany, niewie-
le osiągnął, a ambicje ma wielkie. I pies dla niego wygrywa.
Ktoś jest ze zwykłych Kowalskich, a pies z królewskiego
rodu. To nobilituje.
K.M.: Na szczęście można mieć psa ze współczucia, z mi-
łości i poczucia odpowiedzialności. Wiele psów cierpi w schro-
niskach. To przecież ludzie, nikt inny, zafundowali im taki los.
Używamy psów do realizowania własnych potrzeb.
Odreagowywania złości, poczucia niższości, poprawienia
samooceny.
Ktoś jest ze zwykłych Kowalskich,
a pies z królewskiego rodu. To nobilituje
Katarzyna Miller,
Tatiana Cichocka,
Wojciech
Eichelberger
Pieski
świat
Dlaczego w Polsce jest tyle psów? – zapytał znajomy
Litwin. To pozornie banalne pytanie, a jednak je
sobie zadajmy. Bo może to nie przypadek, że liczba
psów rośnie, gdy świat robi się coraz trudniejszy?
Mamy coraz większy problem z bliskością, również
cielesną, coraz częściej boimy się ludzi. A pies kocha
bezwarunkowo, z oddaniem leczy nasze
frustracje – z
Katarzyną Miller
i
Wojciechem Eichelbergerem
rozmawia Tatiana Cichocka
ZdJęcIA Zosia Zija
100 | zwierciadło | MAJ
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI
K.M.: To straszna fucha być obiektem miłości tyrana…
W.E.: Pracowałem kiedyś z kobietą, która wychowała się
w domu dziecka. Płacząc, opowiedziała mi o epizodzie jej za-
bawy ze znalezionym szczeniaczkiem. Miała około pięciu lat.
Wrzucała go do strumienia po to, aby z poświęceniem rato-
wać, a potem tulić, całować i karmić. Po czym znowu go pod-
tapiała i ratowała. Powtarzała to tak długo, aż szczeniaczek
z wyczerpania umarł. Dostrzegła, że w tej okrutnej zabawie
odwzorowywała własny los i sposób, w jaki była traktowana
przez ludzi. Wiele razy ginęła z tęsknoty za oparciem, miłością
i bezpieczeństwem, a gdy była już u kresu sił, ktoś wyciągał do
niej rękę. Lecz gdy poczuła się lepiej – znowu ją porzucano.
K.M.: Dzieci zwykle chcą mieć coś żywego, najczęściej
psa. Marzą o kimś mniejszym, dla kogo one będą autoryte-
tem, czego są bardzo spragnione. A jednocześnie o kimś,
w kogo się można wtulić, komu mogą wyszeptać na ucho ta-
jemnicę, a on się nie zdziwi, nie przestraszy, nie zruga.
W.E.: To strasznie ważne, żeby dziecko miało jakieś
zwierzę. Dzięki temu poznaje pierwsze obowiązki, uczy się
empatii. Dowiaduje się, że poza ludzkim światem istnieje
świat czujących, doświadczających istot. Że obowiązkiem
ludzi jest troszczyć się o niego, opiekować się nim. Kontakt
ze zwierzętami jest też dla dzieci często pierwszym zetknię-
ciem się z ważną prawdą o przemijaniu. Zwierzęta szybko
odchodzą.
K.M.: Miałam pacjentkę, która chciała podłożyć dziecku
drugiego chomika, kiedy pierwszy zdechnie, żeby dziecko nie
płakało. Prosiłam, by tego nie robiła. Nie wolno chronić dzieci
przed świadomością śmierci, bo odziera się je z czegoś niesły-
chanie ważnego. Dzieci, które widziały choroby zwierząt, ich
seks, porody, śmierć – są bliżej życia i jego prawdziwego sen-
su. Gdy jesteśmy od małego od tego odcięci, żyjemy w iluzji
stałości. Spotykamy się z przemijaniem nagle, niespodziewa-
nie i wówczas ból nas przerasta. Nie jesteśmy z tym oswoje-
ni. Jeśli chomik nie ma prawa umrzeć, to jak to się ma do nas
samych? Chronić dzieci w ten sposób to budować im sztuczny
świat. Trzeba się zetknąć z prawdziwym bólem. Pozbawianie
tego dziecka to brak szacunku dla jego człowieczeństwa.
– W moim bloku jest pies, który całymi dniami wyje
z samotności. Smuci mnie los takich zwierząt.
K.M.: Jego właściciel pewnie nie może wyć, wyrzuciliby
go z pracy albo zapakowali w kaftan bezpieczeństwa. Więc
pies wyje też za niego. Wyraża tęsknotę, rozpacz, bezradność
czy wściekłość. Bo pies to jest lustro w pewnym sensie. Pokaż
mi swojego psa, a powiem ci, kim jesteś.
W.E.: Winni jesteśmy wspaniały pomnik wszystkim
psom ofiarom, weteranom, kalekom, sponiewieranym przez
ludzkie kompleksy i frustracje, poświęcającym swe życie dla
ludzi. Może wtedy ktoś by je w końcu zobaczył i docenił ich
wkład w nasze życie.
c
być to skrywane piękne „ja”, ale może też być zalęknione
i zranione.
K.M.: Antropomorfizujemy nasze psy. Traktujemy je nie-
mal jak ludzi. Kot ma własną naturę, nie poddaje się tak, speł-
nia inne funkcje. Pies ma bliżej do człowieka. Rozkoszny jest
york moich znajomych. Obraża się, daje przepraszać, inicjuje
zabawy, wykpiwa, zamyśla się... W oczach ma tyle wyrazu. Ma-
jąc takiego psa, można mieć i poklask, i miłość, i konflikty, które
się zawsze dobrze kończą. Z człowiekiem można się pokłócić
na śmierć i życie. A z psem zawsze się da pogodzić. Pies nas nie
odrzuci.
– Pomyślałam jeszcze o dotyku. W wielu domach pies
to jedyne żywe, ciepłe stworzenie, którego można dotknąć,
kiedy się chce.
K.M.: Jedno z moich najpiękniejszych wspomnień związa-
ne jest z psem sąsiadów, który cierpiał, bo miał podcięte uszka.
Musieli go zostawić na jakiś czas samego, więc poszłam do
niego. Młodziutki dog, smukły jak szparag, łapy miał jeszcze
grube. Położyłam się koło niego. A on mnie objął tymi łapa-
mi za szyję. I leżeliśmy tak z godzinę. Miałam poczucie prze-
pływu bezinteresownej miłości. Wyszłam stamtąd trzy razy
zdrowsza.
W.E.: Ważne jest doświadczenie takiej bezinteresownej
miłości. Nawet patologiczne relacje z psami odgrywają rolę
terapeutyczną. To chyba Alice Miller powiedziała, że gdyby
Hitler miał w dzieciństwie psa, losy świata mogłyby się zupeł-
nie inaczej potoczyć.
K.M.: Bo czułby się kochany.
W.E.: Też, ale obawiam się, że miała na myśli to, że mógłby
na nim rozładować swój gniew i frustrację. Mógłby go kopać
i nadal być kochanym. Miłości i uznania oczekiwał od niego
znęcający się nad nim ojciec. Katował go bez żadnego powodu
i żądał wdzięczności. W niejednej patologicznej rodzinie dzie-
ci odgrywają rolę kozłów ofiarnych. Psy jednak odgrywają tę
rolę lepiej. W przeciwieństwie do dzieci nie przekazują trud-
nego dziedzictwa następnym pokoleniom.
Schroniskowe sieroty to milczący wyrzut sumienia. Dobrze, że
są ludzie, którzy decydują się nimi zaopiekować, żeby im ulżyć
w niedoli. Oswajając takiego biedaka po przejściach, można
się wiele nauczyć o bliskości. Widać kolejne kroki. Najpierw
pies się boi, ma przecież za sobą poważne traumy. Długo sie-
dzi gdzieś w kącie, potem zaczyna chodzić po mieszkaniu, aż
kiedyś pierwszy raz cię poliże... To niewiarygodna nagroda.
Wzruszenie.
W.E.: Często ci sami ludzie nie mieliby tej cierpliwości do
siebie nawzajem. Z psem jest łatwiej.
K.M.: Moja niania, która okazywała mi dużo cierpliwości
i miłości, bardzo kochała zwierzęta. Nie tylko psy, także ptaki.
Brała do siebie, leczyła i wypuszczała. Teraz wiem, że ona sama
w środku była takim skrzywdzonym pisklaczkiem. Pomagając
zwierzętom, pomagała sobie samej.
W.E.: To ważna motywacja.
Często ludzie, którzy zajmują się
skrzywdzonymi zwierzętami, mają
taką właśnie nieświadomą motywa-
cję. W kategoriach psychoterapeu-
tycznej koncepcji relacji z obiektem
ludzie ci umieszczają swoją zranio-
ną, opuszczoną część w pokrzyw-
dzonym zwierzęciu. I poprzez zaj-
mowanie się nim symbolicznie ją
leczą. Uświadamiając sobie ten me-
chanizm, można naprawdę nakar-
mić i uleczyć zranioną część siebie.
– Ale nieświadomie można ją nawet przekarmić. W An-
glii pewien właściciel przegrał proces o to, że zbyt utuczył
swojego psa, odebrano mu prawo do opieki nad nim. Pies
był tak gruby, że nie miał siły biegać, zachorował. U nas jest
sporo takich psów...
K.M.: Kiedyś widywało się spasione ratlerki. Często w to-
warzystwie dużej pani.
W.E.: Dobry przykład. Owa dama z pewnością umieściła
w piesku to coś z siebie, co jest kruche, przestraszone, deli-
katne, co wymaga opieki. Ponieważ ten jej aspekt prawdopo-
dobnie nie znajduje innego wyrazu na co dzień, ona go karmi
i troszczy się o niego, przenosząc go na psa. Ponieważ nie zdaje
sobie sprawy z własnego emocjonalnego niedokarmienia, więc
daje swojemu ratlerkowi to, co on najbardziej lubi, i oczywiście
biedaka przekarmia.
K.M.: To jeden z powodów, dla których psy tak bardzo
upodabniają się do swoich właścicieli...
W.E.: Z punktu widzenia terapeuty zobaczenie właści-
ciela z psem ułatwiałoby diagnozę. Jaki to jest pies, czemu
służy, w jaki sposób ten człowiek wchodzi z nim w relacje,
jaki komunikat przekazuje otoczeniu. W psie można zoba-
czyć wiele z ukrytego przed ludźmi i przed sobą „ja”. Może
Z punktu widzenia terapeuty pies może być bardzo
pomocny w zdiagnozowaniu jego właściciela. W psie
można bowiem zobaczyć ukryte przed ludźmi i sobą „ja”
właściciela.
Może to być skrywane piękne „ja”,
ale może też być zalęknione i zranione
rek
lama
– Na Zachodzie konsultacje psychologiczne sà cz´Êcià całoÊciowej
terapii majàcej utrzymaç nas w dobrym zdrowiu. Jak to wyglàda
w Polsce?
Sylwia ˚yła, kierownik Centrum Psychologicznego ENEL-MED:
W Polsce jeszcze do niedawna był to temat tabu. Na szcz´Êcie na-
sze podejÊcie do psychoterapii i pomocy psychologicznej zmienia si´
– szczególnie widoczne jest to w du˝ych miastach. Choç daleko jesz-
cze nam do Zachodu, gdzie w dobrym tonie jest mieç psychoterapeut´,
to przynajmniej ju˝ si´ nie wstydzimy korzystaç z pomocy specjalistów.
– Z jakimi problemami najcz´Êciej zwracajà si´ pacjenci do Cen-
trum Psychologicznego ENEL-MED?
– Problemy, z jakimi stykajà si´ nasi specjaliÊci, sà bardzo ró˝ne.
Młodzi, pracujàcy ludzie przychodzà, kiedy przestajà radziç sobie z nad-
miernym stresem, sà wyczerpani i przecià˝eni obowiàzkami. Rodzice,
kiedy niepokoi ich rozwój dzieci, majà problemy wychowawcze, szukajà
recepty na to, jak byç dobrym rodzicem.
Mamy równie˝ do czynienia z osobami, które prze˝ywajà kryzys
w zwiàzku oraz szukajà sposobu na popraw´ relacji z partnerem.
Du˝à grup´ pacjentów stanowià osoby leczàce si´ somatycznie,
którym zalecono spotkania z psychologiem jako wsparcie w leczeniu
lub w sytuacji kryzysu.
– Od kiedy działa Centrum Psychologiczne ENEL-MED?
– Od marca 2007 r. Zostało powołane do ˝ycia w celu uzupełnienia
oferty Centrum Medycznego ENEL-MED. Poczàtkowo miało funkcjonowaç
jedynie w Warszawie, jednak du˝e zainteresowanie pacjentów skłoniło
nas do uruchomienia Centrum Psychologicznego równie˝ w Poznaniu,
Wrocławiu, a tak˝e w Krakowie.
CZAS
na rozmow´...
Człowiek to ciało i dusza, dlatego powinniÊmy
leczyç si´ kompleksowo. Coraz wi´cej z nas
dba o form´ fizycznà i wykonuje profilaktyczne
badania, a ilu pami´ta o sferze psychicznej?
Zdjęcie: BE&W