BAJKI – skrypty
Jakob Robert Schneider / Brigitte Gross, Ach jak dobrze, że to wiem.
Baśnie i inne opowieści w terapii systemowo-fenomenologicznej.
© by Jakob Robert Schneider 2000
Książka dopiero w tłumaczeniu – ukaże się w II poł 2007
W cztery oczy
Ja i mój mąż Jakob byliśmy w 1980 na kursie u Berta Hellingera i
zachwyciliśmy się jego pracą. Wtedy Bert nie pracował jeszcze z
ustawieniami, lecz przede wszystkim z analizą transakcyjną, względnie
skryptami i terapią pierwotną. Na nas zadziałało wtedy raczej tło, jego
postawa poza oczywistymi interwencjami. Wtedy Jakob pracował z
młodzieżą, a ja w poradnictwie szkolnym. Po pierwszym kursie było dla
nas jasne, że ten rodzaj pracy rzeczywiście wyzwala. Oto ktoś patrzy
na głębszy sens problemów i cierpienia i próbuje znaleźć z klientem
rozwiązanie wystrzegając się wartościowania. Bez chęci posiadania
racji, bez mędrkowania, bez problematyzowania. Potem doszła jeszcze
praca z ustawieniami. Wtedy nazywało się to analizą skryptów
zorientowaną systemowo. Bardzo nam ten rodzaj pracy odpowiadał i
najchętniej przejęlibyśmy do naszego poradnictwa. Wtedy nie
mieliśmy możliwości pracy w grupach i stąd ustawienia przy pomocy
figurek powstały prawie przypadkowo. A było tak: Jakob przyszedł, to
musiało być w roku 1983 albo 1984, do domu z poradni małżeńskiej i
opowiadał mi o pewnym przypadku. Na ziemi leżały rozrzucone figurki
playmobil naszego syna. Jakob wziął te figurki i zaczął ustawiać tę
rodzinę, przesuwać figurki, i snuć rozważania. Kiedy się temu
przyjrzał, powiedział: a właściwie, skoro tutaj to robię, mógłbym
przecież to tak samo wypróbować w poradni. Potem wziął figurki,
którymi nasz syn już się nie bawił, i wykorzystał w poradni.
Ja też myślałam, że figurki mogłyby być wielką pomocą w poradnictwie
szkolnym. Jednak miałam wątpliwości, jak zareagują rodzice i
uczniowie, ponieważ w poradnictwie szkolnym nie wolno uprawiać
terapii.
Figurki nosiłam przy sobie trzy lata, ale ich nie używałam. Potem,
pewnego dnia, przyszła matka ze swoim synem wagarowiczem. Podczas
rozmowy z nią miałam wrażenie, że brakuje mi czegoś ważnego, żeby
zrozumieć problem. Poprosiłam matkę, żeby ustawiła rodzinę za
pomocą figurek. Opisałam ten przykład dokładnie w książce „Dziecko w
potrzebie i dziecko w miłości":
Przyszła do mnie po poradę matka, ponieważ jej syn często wagarował.
Najpierw powiedziała: „Właściwie nie umiemy sobie tego w ogóle
wyjaśnić. Przypuszczalnie syn wagaruje, ponieważ często tak się kłóci
z bratem, że zamykają przed sobie przed nosem drzwi od swoich
pokojów. Prawdopodobnie wagaruje, żeby mieć przedpołudniem
trochę spokoju, gdy nie ma brata". Wypytywałam ją trochę, czy coś się
wydarzyło między rodzeństwem lub czy coś poza tym stało się w
rodzinie. Ale kobieta na wszystko miała zawsze tylko „nie". „U nas jest
wszystko w porządku. Małżeństwo jest dobre, traktujemy dzieci równo,
nic tam nie było". Ale zauważyłam w rozmowie, że brakuje mi jakiejś
istotnej informacji. Kobieta mnie nie okłamuje, ale nie może czegoś
powiedzieć, mimo że to coś wisi w powietrzu. I wtedy właściwie bez
zastanowienia powiedziałam: „Muszę mieć obraz tego, co pani syn
naprawdę robi, czy mogłaby pani ustawić siebie, swojego męża,
starszego syna i swojego młodszego syna". Na co ona powiedziała
„dlaczego nie, co mam robić?" Wtedy wzięłam laleczki playmobila i
powiedziałam, „to jest pani mąż, to jest pani, to są synowie, proszę
ustawić je wzajemnie do siebie". I to było bardzo pouczające,
ponieważ kobieta ustawiła starszego syna bardzo blisko siebie,
właściwie na miejscu, które należało się jej mężowi. Jej mąż stał
naprzeciw, a obok niego stał młodszy syn i obaj patrzyli na zewnątrz.
Na podstawie tego obrazu powiedziałam tylko: „Droga pani, gdy się
temu przyglądam, między panią i mężem, działa napięcie, a dzieci są
wciągane w wasze sprawy. Zabiorę dzieci z tego miejsca, żeby mogły
być po prostu dziećmi". I chciałam obu synów ustawić obok rodziców.
Gdy ustawiałam figurki obok siebie, ona powiedziała: „nie, oni nie
mogą stać obok siebie!" i rozstawiła ich tak, że było wolne miejsce
między nimi. Mówię: „Czy kogoś brakuje wśród dzieci? Czy było jeszcze
inne dziecko?" W tym momencie zmieniła się twarz tej kobiety,
strasznie posmutniała, a ja powiedziałam: „Jeśli pani chce, to może mi
powiedzieć, ale jesteśmy tu w poradni szkolnej. Jeśli pani nie chce
powiedzieć, to zostawmy to. Ale myślę, że to jest powód, dlaczego
synowie się kłócą". I wtedy ona powiada: „tak, ma pani rację, między
mną i mężem jest napięcie. Trzy lata temu wyprowadziłam się z
dziećmi a potem wróciłam" - chociaż poprzednio mówiła, że
małżeństwo jest dobre. A ona sama ciągnęła dalej: „dlaczego to
zapomniałam?" - I wtedy powiedziała nagle: „tak, jest jeszcze jedno
dziecko. Byłam w siódmym miesiącu ciąży i dostałam infekcji,
musiałam iść do szpitala, a mój mąż musiał zdecydować: moje życie
albo życie dziecka. On się zdecydował przeciwko naszej córeczce".
Spojrzałam na nią i powiedziałam: „Jeśli pani pozwoli, powiem pani po
prostu coś: to jest ból, który siedzi w pani jeszcze bardzo głęboko. A
pani jest zła na swojego męża". „Tak", odpowiedziała „nie wolno mu
było tego zrobić". Przeszłam wtedy na wizualizację i pomogłam jej
wewnętrznie zobaczyć, jak raz jeszcze trzyma w ramionach swoje
dziecko, żegna się, i dziękuje dziecku za to, że żyje. Kobieta robiła
wrażenie uwolnionej.
I tak po raz pierwszy ustawiałam za pomocą figurek playmobila. Nie
mówiliśmy w ogóle o jej synu. Poszła sobie, a potem wkrótce do mnie
zadzwoniła, ponieważ jej mąż chciał się też umówić na rozmowę. Oni
po raz pierwszy rozmawiali ze sobą o tej sytuacji. Matka w sobotę
wieczorem nakrywając stół dodatkowo postawiła talerz dla córki.
Synowie jak to zobaczyli pytali, czy babcia znów ma przyjechać, i
wtedy ona opowiedziała im o ich siostrze. Od tego momentu bracia już
się nie kłócili.
Mąż przyszedł na rozmowę, i w trakcie rozmowy jasny stał się powód,
dlaczego jego syn wagarował. Ojciec ojca trafił do więzienia, do
aresztu śledczego, i popełnił tam samobójstwo. Rodzice nie opowiadali
o tym nigdy dzieciom. Zawsze mówili, że dziadek zmarł na serce.
Ojciec opowiedział w trakcie spotkania, że jego syn wagarując często
siedział w piwnicy na węgiel - pomyślałam sobie, jak w więzieniu - i że
ojciec bał się, że chce się zabić. Omówiłam z nim to, jak takie
wydarzenia działają i jaki mają wpływ często poprzez pokolenia.
Zrozumiał to natychmiast i po naszej rozmowie opowiedział synowi, co
rzeczywiście stało się z jego dziadkiem. On sam poszedł po raz
pierwszy na grób ojca. Potem badał historię rodziny i odkrył, że jego
ojciec, a więc pradziadek chłopca, był przypuszczalnie mordercą. W
Monachium był bardzo szanowany, nazwano jego imieniem ulicę,
zastrzelił mężczyznę, rzekomo w obronie własnej. Ale był to ponoć
jego rywal.
Wilfried De Philipp: Takie przeżycie jest niezwykłym impulsem do tego
rodzaju pomocy. Gdy tak złożone procesy dają się uruchomić i
doprowadzić do uwolnienia za pomocą skromnych środków.
Sieglinde Schneider: W sumie ta para była u mnie trzy razy!
Wilfried De Philipp: Bert wtedy nie przywiązywał wagi do pracy
indywidualnej za pomocą ustawień rodzinnych.
Sieglinde Schneider: Kiedyś przy kawie Bert powiedział, że ustawienia
rodzinne możliwe są tylko w grupach. I że inaczej to nie da rady.
Miałam szczęście, że wtedy mogłam już odwołać się do pozytywnych
doświadczeń w poradnictwie szkolnym. Dla mnie było jasne, że za
pomocą tych figurek można uwidocznić wewnętrzne obrazy, które nosi
osoba szukająca pomocy, i dzięki temu dać przestrzeń jej duszy.
Oczywiście praca w grupie i praca indywidualna mają różną
intensywność.
Jednak wtedy najtrudniejszym pytaniem dla nas było, czy wolno łączyć
klasyczne poradnictwo szkolne z pracą za pomocą ustawień. Dla mnie
było jasne, że prowadzę w szkole tylko poradnictwo a nie terapię. Ale
uznałam to za bardzo pomocne, gdy dzięki ustawieniom z pomocą
figurek rodzice i ja otrzymywaliśmy obraz trudnej sytuacji dziecka i
dzięki przestawieniu i wyobraźni mógł powstać nowy obraz, który był
dla dziecka pomocny. Dalsze kroki pozostawały oczywiście zastrzeżone
dla samych rodziców.
Z czasem stało się jasne, że za - jak ja oceniam - osiemdziesięcioma
procentami
problemów
szkolnych
dzieci
tkwią
zupełnie
inne
zakłócenia. Dzięki obrazom z figurkami to inne stawało się bardziej
widoczne. Na przykład u wielu dzieci z zaburzeniami koncentracji
pytałam tylko: „Dokąd patrzy dziecko?"
Jeśli wtedy matka mówi dla przykładu, że rozstała się z mężem, pytam
dalej: „Czy chłopiec ma jeszcze kontakt ze swoim ojcem?" „Nie, dzięki
Bogu, bo to by go tylko obciążyło, i odkąd nie ma ojca, jest nam dużo
lepiej". Wtedy powiadam: „dziecko potrzebuje ojca". „Nie, w
przypadku mojego syna jest lepiej, że nie ma kontaktu, kontakt by
przeszkadzał". Wtedy mówię: „Czy pani się zgadza, ustawić siebie,
ojca dziecka i swojego syna". A matka wtedy tak ustawia, że syn patrzy
w kierunku oddalonego, postawionego na brzegu stołu ojca. Stąd mogę
powiedzieć: „proszę spojrzeć, dokąd patrzy pani syn?" A ponieważ ona
tak ustawiła i mogła sama jasno to zobaczyć, może to łatwiej przyjąć,
że jej syna ciągnie do ojca i że przypuszczalnie dlatego nie mógł się
koncentrować, ponieważ wewnętrznie stale był zajęty brakującym
ojcem i kontakt z nim dobrze by mu zrobił.
Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny.
Najserdeczniejsze życzenia od www.hellinger.pl !
Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De Philipp
Pani Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy
warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej
towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat
dla par.
Sieglinde Schneider obchodzi dziś 60 urodziny. Najserdeczniejsze
życzenia od !Z Sieglinde Schneider rozmawiał Wilfried De PhilippPani
Sieglinde Schneider przyjedzie do Polski i poprowadzi dwudniowy
warsztat 19 października 2006. Zapraszamy! Oczywiście będzie jej
towarzyszył mąż, Jakob Schneider, który także poprowadzi warsztat
dla par.
Historie rodzinne
Historie rodzinne i uwikłania, które się w nich zdarzają, można
podzielić na dwa duże obszary tematyczne: historie mówiące o
relacjach międzyludzkich oraz historie opowiadające o wydarzeniach.
W historiach relacji międzyludzkich chodzi o wzajemne relacje między
mężczyzną a kobietą, rodzicami a dziećmi, rodzeństwem i członkami
rodziny. W historiach mówiących o wydarzeniach na pierwszym planie
znajdują się zdarzenia losu, które dotykają rodzinę, jak na przykład
wczesna śmierć, nieszczęśliwe wypadki, utrata majątku, krzywda,
szaleństwo i tym podobne. Wydarzenia oczywiście mają zawsze wpływ
na relacje. Ale nie wszystkie wydarzenia są skutkiem określonych
relacji, lecz też zdarzeń, które jak gdyby z zewnątrz wdzierają się do
rodziny w niedobry sposób.
W poszukiwaniu tego, do czego w rodzinach odnoszą się historie
literackie, trzeba raz szukać raczej osób i ich wzajemnych stosunków,
a innym razem raczej wydarzeń. Na przykład w Pippi Pończoszance nie
pyta się o to, co się jej przydarzyło podczas licznych przygód, lecz o
to, kogo brakuje: a mianowicie matki, lub patrzy się na relację, jaką
Pippi ma ze swoim ojcem. Musi ona bowiem pomagać ojcu wyjść z
tarapatów, choć przecież to ojciec powinien pomagać dziecku. W
innych historiach bardzo wyraźnie na pierwszym planie znajduje się
jakieś wydarzenie, na przykład gdy bohater w Szczęśliwym Jasiu
oddaje wszystko i traci to, co posiada. Albo gdy Max i Moritz zostają
przepuszczani przez młyn, zapytamy: jakie dziecko lub jakie dzieci
spotkało coś złego.
Historie rodzinne a baśnie
W wielu historiach wydarzenia i stosunki rodzinne są ściśle ze sobą
powiązane. W Jasiu i Małgosi punktem wyjścia historii jest wielka
bieda. Ponieważ ojciec nie przynosi do domu dość jedzenia, matka
wysyła dzieci, żeby przynajmniej rodzice przeżyli. Gdy ktoś wymienia
tę historię, wtedy można zapytać zarówno o to: „Jakie dzieci musiały
wcześnie odejść z domu?", jak też: „W której rodzinie była taka wielka
bieda, że dzieci musiały wcześnie odejść z domu?".
Chcielibyśmy przytoczyć przypadki wzięte z kontekstu
terapeutycznego, w których widać wyraźnie odpowiedniość między
historiami rodzinnymi a baśniami. Trzymaliśmy się przede wszystkim
popularnych baśni, które często są wymieniane w odpowiedzi na
pytanie o skrypt. Oddają one też spektrum losów, o które chodzi
najczęściej w psychoterapii i w poradnictwie: o relacje między
mężczyzną a kobietą, rodzicami a dziećmi i skutkami nieszczęścia i
winy. Podstawowe okoliczności, które działają w losach, są nieliczne.
Historie żywotów, które z tego wynikają i ich literackie odpowiedniki,
są niewyczerpane. Mimo zdolnościach naszego ducha odkrywania w
wydarzeniach i interpretacjach naszego życia powtarzających się
wzorców i struktur, psychoterapia pozostaje metodą odnoszącą się
zawsze do jednostki i jej rodziny. Dlatego pomoc, której można
udzielić w potrzebie - zarówno psychicznej, jak też duchowej - zawsze
będzie niepowtarzalna i nowa. Jednocześnie nieskończona wielość
porządkuje się w duszy - jako polu działania czegoś większego i nas
ogarniającego - w dającą się przeżyć i poznać pełnię.
Gdy mnie pocałujesz
Związek pary żyje dzięki wzajemnemu dawaniu i braniu z miłością. To
dawanie i branie odnosi się do bycia mężczyzną i bycia kobietą, a więc
przede wszystkim do wymiany seksualnej. Ale rozciąga się ono także na
wymianę w rzeczach materialnych i na wspólną troskę o dzieci. A
chodzi w tej wymianie i w tym byciu razem o to, żeby wziąć siebie i
partnera takim, jaki on jest, z jego określonym losem i z określoną
rodziną pochodzenia. Mężczyzna i kobieta patrząc sobie w oczy, patrzą
sobie wzajemnie w duszę, świadomi są swych różnic i tego, co
wspólne. I czują, że ciągnie ich do siebie wzajemnie i pragną się
wspólnie rozwijać.
W wielu rodzinach związek pary został zakłócony. Czasami od samego
początku nie płynie miłość, czasami wygasa z biegiem czasu. Często
więź jednego lub obu partnerów z rodziną pochodzenia pozostaje tak
silna, że lojalność w związku z partnerem zostaje postawiona na
dalszym miejscu. Czasami partner bierze tylko, a nie daje, lub daje z
obowiązku, ale nie bierze nic od drugiego. Oczywiście powstają
zranienia w związku wynikające na przykład z niewierności lub
zazdrości. A poza tym często przychodzą zrządzenia losu, które
przerastają wolę lub siły pary do wspólnego ich dźwigania, jak wczesna
śmierć dziecka lub nieszczęśliwe wypadki i ciężkie choroby,
uzależnienia i szaleństwo. Albo jeden lub oboje partnerzy dźwigają -
osobistą lub wynikającą z losu - aborcje lub naruszenie obowiązku
opieki, spowodowanie ciężkiego wypadku lub wręcz przestępstwo.
Bajki nie zaprzątają sobie głowy terapią. Przedstawiają w baśniowym
przebraniu istotne losy ludzi, przede wszystkim w odniesieniu do
międzyludzkich relacji. Nie starają się o wyważone widzenia ludzkich
spraw. Zajmują jasne stanowisko. Dlatego wskazują wyraźnie na
kobiety, którym mężczyzna wyrządził krzywdę jak w Czerwonym
kapturku i Królu drozdobrodym, oraz na mężczyzn, którzy nie potrafili
dogodzić kobiecie jak w Stoliczku nakryj się i w O rybaku i jego żonie
lub którzy u kobiety w łóżku uczą się strachu jak ten, który „wyruszył
w świat, żeby strach poznać" lub Żabi król. Właśnie dlatego baśnie tak
się nadają, żeby wydobyć na jaw dynamikę panującą w relacjach,
nawet jeśli terapia opuszcza baśniowość w poszukiwaniu rozwiązania i
przechodzi do uznania rzeczywistości, patrzy na miłość w dziwnych
zachowaniach i znajduje wtedy to, co działa.
Fragment książki Jakoba Schneider & Brigitte Gross, Ach jak dobrze, że
to wiem
Żabi król
Oto historia Żabi król albo Żelazny Henryk.
W dawnych, dawnych czasach, gdy życzenia spełniały się jeszcze, żył
król, którego najmłodsza córka była najpiękniejsza ze wszystkich. Gdy
się nudziła, wychodziła do lasu, i bawiła się na brzegu chłodnej studni
złotą kulą, która była jej najulubieńszą zabawką.
I oto zdarzyło się razu pewnego, że złota kula wymsknęła się królewnie
i wpadła do studni. Królewna zaczęła tak strasznie płakać, że żabol
wytknął swoją brzydką głowę z wody.
„Uspokój się i przestań płakać, ja ci pomogę. Ale co mi dasz, jeśli
wydobędę twoją zabawkę".
„Wszystko, czego zechcesz, moje suknie, perły i klejnoty, i złotą
koronę".
Żabol odpowiedział: „Nie trzeba mi sukien twoich ani pereł, ani
klejnotów, ale jeśli mnie polubisz, jeżeli zgodzisz się, abym siedział
obok ciebie przy stole, jadł z twego złotego talerzyka i pić z twego
złotego kubeczka i spał w twoim łóżeczku; jeżeli mi to przyrzekniesz,
zaraz przyniosę ci złotą kulę".
„Ach, tak, przyrzekam ci wszystko, czego zapragniesz, tylko przynieś
mi z powrotem złotą kulę!", powiedziała księżniczka. Ale gdy tylko
znów miała swoją kulę, natychmiast się zerwała i uciekła zapominając
o biednym żabolu.
Nazajutrz, gdy zasiadła z królem do stołu, przyszedł żabol, zastukał do
drzwi i zażądał spełnienia obietnicy. Ale królewna nie chciała go
wpuścić. Wtedy ojciec powiedział: „Co obiecałaś, musisz spełnić. Idź
więc i otwórz mu!".
Królewna niechętnie otworzyła mu drzwi, i musiała go posadzić na
stole, a on jadł z jej złotego talerzyka. Wreszcie powiedział do niej:
„Najadłem się, pościel swoje jedwabne łóżeczka, połóż się ze mną
spać".
Królewna rozpłakała się, bo brzydziła się zimnego żabola. Ale król się
rozgniewał i rozkazał: „Nie wolno ci gardzić tym, kto ci dopomógł w
nieszczęściu!".
Ujęła więc królewna żabola w dwa palce i posadziła w kącie swojej
komnaty.
Ale żabol chciał do łóżka: „Weź mnie do swego łóżeczka, bo powiem
twojemu ojcu!". Wtedy królewna się rozgniewała i z całej siły rzuciła
nim o ścianę.
Ale gdy upadł, nie był już żabolem, lecz pięknym królewiczem. Zła
czarownica zaklęła go w żabola, a księżniczka teraz go wybawiła.
Zasnęli razem, i było wolą ojca, żeby królewicz został mężem jego
córki.
Sługa księcia, wierny Henryk, przybył następnego dnia ślubną karetą.
Gdy królewicz został przemieniony w żabola, wiernego Henryka
ogarnęła taka rozpacz, że kazał sobie serce opasać trzema żelaznymi
obręczami, aby nie pękło z żalu.
Gdy ujechali spory kawałek drogi, usłyszał królewicz za sobą trzask,
jakby coś pękło w powozie. Jedna były to tylko żelazne obręcze, które
spadały z serca wiernego Henryka, gdyś jego pan był wolny i
szczęśliwy.
Niekochany mąż
Żabol w tej historii robi coś dobrego, ale też chce coś za to. Chce być
kochany. Zostaje mu to obiecane, ale nie dotrzymane. Dziewczynka
uważa go za zimnego i wstrętnego. Żabol domaga się jednak
wypełniania obietnicy i nie daje się odprawić. W odniesieniu do spraw
rodzinnych baśń ta wskazuje na mężczyznę, który nie jest kochany
przez swoją żonę. Wzięła go tylko z konieczności, ponieważ był dla niej
dobry w momencie potrzeby, a teraz już nie może się wycofać. Ale
brzydzi się swoim mężem. Zamiast go pocałować, żeby stał się
„księciem", jest zła na niego i najchętniej odmówiłaby mu wspólnego
łoża.
Christoph opuściła przyjaciółka po czterech latach z powodu innego
mężczyzny. Ponieważ to był jego trzeci związek, który tak się kończył,
czuł się on zrezygnowany i nieakceptowany jako mężczyzna. W
pierwszym ustawieniu nie pojawiło się nic takiego, co wskazywałoby na
uwikłania lub identyfikację. Również telefon do domu nie przyniósł
nowych informacji. Jednak pytanie syna nie dawało spokoju matce i
Christoph dowiedział się rodzinnej tajemnicy, która dotąd była pilnie
strzeżona.
Dziadek ze strony ojca miał romans z prostytutką, który trwał wiele
lat. Ta kobieta czyniła sobie nadzieje na małżeństwo. Gdy to życzenie
się nie wypełniło, zaczęła w całym mieście opowiadać, jak długo
dziadek był jej klientem i że zawsze musiała się przełamać do
uprawiania miłości z takim „seksualnym zerem". Ale w tej pracy nie ma
się przecież wyboru.
Małżeństwo dziadków się runęło w gruzach. Na zewnątrz z powodów
społecznych babka udawała związek z mężem, w domu jednak robiła
mu piekło, a seksualnie całkowicie się od niego odsunęła. Od tego
momentu mieli oddzielne sypialnie.
Christoph zawsze bardzo kochał tego dziadka, miał w serdecznej
pamięci wiele godzin wspólnego majsterkowania, a przy opowiadaniu
tej historii łzy płynęły mu po policzkach. Stopniowo pojawiły się
minione obrazy, które pokazywały dziadków jako parę przy rodzinnych
okazjach i na publicznych imprezach, ale u nich w domu Christoph
zapamiętał sobie dziadka zawsze jako samotnego człowieka o
smutnych oczach.
W ustawieniu Christoph odczuwał głęboką więź z dziadkiem. Płakał
pełen współczucia, a potem po długim pokłonie mógł zostawić
dziadkowi jego los ze wszystkimi uczuciami, które się z tym wiążą.
Pobłogosławiony przez niego poczuł się dobrze, ugruntowany i silny.
Kilka lat później napisał w liście o czymś, czego nie był w stanie
powiedzieć sam na warsztacie: że wcześniej odczuwał zawsze
nieodpartą potrzebę chodzenia do burdeli, i jak źle się czuł zawsze,
gdy czasami ulegał temu przymusowi. Po tym jak zrozumiał te
zależności ta potrzeba zniknęła całkowicie. Do listu było załączone
powiadomienie o ślubie.
Zawiedziona
Gdy kobieta wymieniają baśń Żabi król, wtedy nosi w sobie często
ukrytą nadzieję, że zrobi z żabola mimo wszystko księcia. Im częściej
wali żabolem w ścianę, a więc odrzuca mężczyznę, tym bardziej życzy
sobie, żeby stał się godny pożądania jak książę z bajki. Jednak na
każdą nową próbę z jego strony zostanie odpowie odrzuceniem czy
wręcz obrzydzeniem.
Beata jest po raz trzeci zamężna i stoi znów przed tym samym
problemem, który miała już w swoim pierwszym i drugim małżeństwie.
Seksualna atrakcyjność jej męża, jak sama mówi, słabnie. Odczuwa
coraz mniej ochoty na intymność i właściwie go już odrzuca. Ponieważ
zdarzyło się to już po raz trzeci, nasuwa się przypuszczenie, że ta
sprawa ma związek z nią. Chociaż jej słowa brzmią twardo, robi
wrażenie życzliwej i miłej. Nie posiada żadnych informacji o rodzinie i
rodzie, ponieważ wyprowadziła się z domu w wieku osiemnastu lat ze
swoim pierwszym mężem i zerwała kontakt z rodzicami. Rodzice
bowiem nie pochwalali jej wczesnego, ostatecznego związania się z
mężczyzną, na co Beata odpowiedziała radykalnie.
Za pomocą NLP-techniki poszerzonego history-change - metody
powrotu do dawnych przeżyć - Beata została poprowadzone przez
uczucie seksualnego odrzucenia w trzech sytuacjach, których w ogóle
sobie świadomie nie przypominała. Jako cztero- i pięciolatka była przy
tym, jak jej matka z oburzeniem odrzuciła czułe zainteresowanie ze
strony ojca. Za pierwszym razem ojciec upił się totalnie i demolował w
nocy mieszkanie. Drugi raz pobił dotkliwie matkę. A jako mniej więcej
jedenastolatka matka wtajemniczyła ją w swoje tajemnice, że ojciec
ma przyjaciółkę, jej jednak jest to na rękę, ponieważ dzięki temu nie
molestuje jej seksualnie. Poza tym jest przecież z niego zadowolona.
Atrakcyjny kochanek dla niej już sam się znajdzie.
Chociaż można wyjść z założenia, że rodzice musieli być uwikłani, żeby
tak działać, okazało się dla Beate wystarczy, jeśli uświadomi sobie te
doświadczenia zepchnięte do nieświadomości, i zostawi u rodziców to,
co do nich należy. Z pomocą innej techniki NLP w jej uczuciu zostały
zakotwiczone miłe sytuacje z jej mężem. Dzięki temu mogła nawiązać
do uczuć, w których pożądała swego męża i poczuć ponowną
skłonność. Beata jednak przeżywała też głęboki smutek z powodu
swych wcześniejszych nieudanych związków. Jednak wola patrzenia w
życiu do przodu, pozwoliła jej konstruktywnie radzić sobie ze
smutkiem i żalem nad przeszłością. Wyglądała z życzliwym
oczekiwaniem wspólnej przyszłości ze swym mężem.
Wierny Henryk
Na warsztatach i na sesjach indywidualnych raz po raz zarówno
mężczyźni, jak i kobiety wymieniają wiernego Henryka jako bajkę.
Sługa ten pojawia się w ostatniej części Żabiego króla.
Takie córki i synowi identyfikują się wtedy z reguły ze swoim ojcem,
który miał ciężki los jako dziecko, młodzieniec lub dorosły, a od matki
otrzymał mało miłości i czułości. Na warsztacie pewien mężczyzna,
który miał zupełnie sztywną i napiętą klatkę piersiową, ustawiał swoją
rodzinę. Reprezentantka matki był w stosunku do swego męża
całkowicie zimna, a przedstawiciel ojca sprawiał wrażenie całkowicie
pozbawionego uczuć. Gdy czworo starszego rodzeństwa ojca, które
zmarło w wieku dziecięcym, zostało postawione obok ojca, wstrząsnął
nim najpierw silny wybuch płaczu. Potem jego ciało dosłownie trzęsło
się w miłości do ojca. Rzeczywiście wydawało się, że widać, jak
„obręcze" pękają i spadają mu z klatki piersiowej.
Wewnętrzna lojalność jest często nieuświadomiona, ponieważ jest
zasłonięta przez bunt lub gniew wobec ojca. Jednak jeśli syn spojrzy
ojcu w oczy i uczci jego los, wtedy z serca wypłynie przejęty i ukryty
ból oraz głęboka miłość, która się pod tym ukrywa.
Czy to miał być Kopciuszek?
Mamy taką skłonność, że zarówno w baśniach, jak i w naszym życiu,
lubimy patrzeć na „dobrych", którym „źli" wyrządzili krzywdę. „Źli"
otrzymują sprawiedliwą karę, a „pobożni" sutą nagrodę. Nawet jeśli
bohater baśni używa do osiągnięcia swojego celu niedozwolonych
środków, jak na przykład kot w butach czy mały Klaus, utożsamiamy
się z nim, jak gdy reprezentował dobrą sprawę lub działał na rzecz
sprawiedliwego wyrównania. Jednak w głębi naszej duszy działa inny
proces. Tam wygrywający patrzą na przegranych i nie mają odwagi
wziąć dobrych rzeczy w swoim życiu, gdy inni zapłacili za to wysoką
cenę. Dusza nie patrzy na dobro i zło, lecz na zysk i stratę.
W Kopciuszku patrzymy na dziewczynkę, która straciła swoją matkę i
która jest wykorzystywana i upokarzana przez macochę i przyrodnie
siostry, ale ostatecznie dostanie księcia. Ona co prawda, w cudowny
sposób wystrojona przez swoją rodzoną matkę, wciąż wymyka się
księciu, ale on od momentu jej pojawienia się widzi tylko ją. Jednak
kim jest ta przepiękna kobieta? Czy to miał być Kopciuszek? Cieszymy
się, że książę bierze Kopciuszka za żonę. Jednak nie mamy współczucia
dla jej przyrodnich sióstr, chociaż poszukiwanie tej właściwej
kosztowało jedną duży palec, drugą piętę, a obie wzrok. Tylko jedna
osoba im współczuje, ale nie występuje w baśni: Jest to córka
Kapciuszka.
Walka o mężczyznę - Kopciuszek
Pewna kobieta, imieniem Gerlinde, rozstała się z mężem, który miał
romans z jej przyjaciółką, a później ją poślubił. Dzieci, dwaj synowie,
pozostali przy matce, a ona żyła teraz sama. W ustawieniu z pomocą
figurek w ramach terapii indywidualnej Gerlinde ustawiła swoją
rodzinę pochodzenia. Obraz rodziny pokazał wielowarstwową
dynamikę. Siebie samą jako drugie dziecko oraz starszą siostrę z trójki
rodzeństwa ustawiła tak, jak gdy obie patrzyły na kogoś, kto został
wykluczony. Na pytanie, kto to jest, wymieniła ona narzeczoną swego
ojca, której on nie mógł ponoć poślubić, bo nie miał jeszcze
wystarczającej pozycji zawodowej i dlatego nie został uznany przez
rodzinę narzeczonej. O jej dalszych losach Gerlinde nic nie wiedziała.
Podobno poślubiła innego mężczyznę. Włączenie byłej narzeczonej
wydało się Gerlindzie sensowne, ale jakoś nie bardzo ją poruszyło.
Dużo później przy okazji przypadkowego spotkania opowiedziała, że
zmarł jej ojciec, i wydarzyło się coś dziwnego. Syn byłej narzeczonej
ojca zadzwonił do niej, spotkał się z nią i opowiadał, że jego matka
nigdy nie zapomniała jej ojca i często o nim mówiła. Przy tej okazji
Gerlinde dowiedziała się także, dlaczego naprawdę rozpadł się związek
jej ojca z narzeczoną: Jej ojciec poznał jej matkę, natychmiast się w
niej zakochał i zostawił narzeczoną.
Temat Kopciuszka można by streścić tak: „Walka między kobietami -
kto dostanie księcia?" Gdy ktoś wymienia tę bajkę jako swój życiowy
skrypt, wówczas najczęściej jest związany z byłą żoną (partnerką)
ojca, którą on opuścił na rzecz matki. Ojciec bierze matkę z miłości.
Matka nie ma odwagi naprawdę wziąć swego męża za cenę, którą
zapłaciła inna kobieta. Czuje się jak Kopciuszek lepszą kobietą, która
musi wykonywać całą pracę. Na cierpienie kobiety, która musiała
zrobić miejsce, nie patrzy. Czyni to jej córka. Upodabnia się do
opuszczonej kobiety, traci często jak ona swego męża na rzecz innej i
trzyma w kieszeni zaciśniętą pięść.
Jesteś przecież moją...
„Ach wróżko, jesteś przecież moją pierwszą żoną!"
To naprawdę zdumiewające, jakie znaczenie mają byli partnerzy w
późniejszych związkach i rodzinach, przede wszystkim wtedy, gdy nie
szanuje się ich miłości, bólu rozstania i losu, który im przypadł. Jeśli
rozstanie z partnerem jest bardzo bolesne, a także niepozbawione
poczucia winy, to później często nie chce się dostrzec tej więzi,
umniejsza jej znaczenie i zrzuca winę za rozstanie na opuszczonego
partnera. Następnemu partnerowi i własnym dzieciom zataja się tę
miłość lub wymienia z nastawieniem, które sięga od braku znaczenia i
zapomnienia aż po lekceważenie i zniewagę.
Jeśli jednak nie szanuje się byłych partnerów i nie uzna tego, że przez
rozstanie z nimi zrobiło się miejsce dla późniejszego związków i dla
dzieci, wtedy często późniejsi partnerzy solidaryzują się z opuszczoną
kobietą lub opuszczonym mężczyzną - nawet jeśli nie wiedzą o ich
istnieniu - i opuszczają związek tak samo, jak gdyby w swoim wnętrzu
mówili poprzednikom: „Skoro ty zostałeś opuszczony tak boleśnie, ja
również nie mogę wziąć tego związku". Albo dziecko czuje jak
wcześniejszy opuszczony partner matki lub ojca i reprezentuje go z
jego uczuciami i z jego zachowaniem w tej rodzinie. Jeśli opuszczony
partner w wyniku rozstania pozostaje przez całe życie sam lub
wszystkie jego późniejsze związki się nie udają, wtedy dziecko z
późniejszego małżeństwa tego, kto odszedł, naśladuje byłego partnera
w swoim losie: Również pozostaje samotne lub wszystkie jego związki
damsko-męskie nie udają się, bez wyraźnego powodu.
Wiele baśnie odzwierciedla nieudane związki między kobietą a
mężczyzną. Dlatego baśnie stanowią dla dzieci płaszczyznę
projektowania wykluczonych partnerów z wcześniejszych ważnych
związków rodziców. Uderzające jest to, że opuszczone kobiety
odgrywają w baśniach dużo większą rolę niż opuszczeni mężczyźni.
Dobitnym przykładem tematu „opuszczonej kobiety" jest baśń Śpiąca
królewna
Trzy gracje
Pewna kobieta imieniem Brigitte uczestnicząca w zajęciach chciała
wiedzieć, dlaczego mężczyźni nie zostają z nią. Albo oni odchodzą od
niej, albo ona opuszcza mężczyzn. Nie sprawiała wrażenia
nieszczęśliwej z tego powodu, a gdy terapeuta to powiedział, poczuła
się dotknięta, ponieważ uważała, że nie jest traktowana poważnie.
Jednak potem przyszły łzy bólu i samotności. Była najstarszą córką
swoich rodziców. Na pytanie o partnerów rodziców przed małżeństwem
powiedziała: „Nic nie wiem o byłych partnerach". Na ponowne pytanie,
czy nie było takowych, czy też ona tylko nic o nich nie wie,
odpowiedziała: „Ja nic nie wiem".
Ustawienie rodziny pochodzenia nie pokazało na pierwszy rzut oka
wyraźnej dynamiki rodzinnej. Wszyscy przedstawiciele byli weseli i
śmiali się. Tylko przedstawicielka matki była zła i powiedziała nagle:
„Brakuje kogoś obok mojego męża!". Ponieważ Brigitte na początku
warsztatu wymieniła Śpiącą królewnę jako swoją ulubioną bajkę,
terapeuta ustawił na próbę kobietę obok ojca. Wtedy przedstawiciel
ojca powiedział nagle: „Brakuje jeszcze jednej!". Dlatego postawiona
została druga kobieta. Po krótkiej przerwie przedstawiciel ten uważał,
że: „Muszą być trzy!". Dlatego dostawiona została jeszcze trzecia
kobieta. W tym momencie przedstawicielka Brigitte zrobiła duże oczy.
Odwróciła się do nieznajomych kobiet i zawołała: „Nie wiem w ogóle,
co ja z tego będę miała!". Sama Brigitte natomiast śmiała się.
Terapeuta przerwał w tym momencie ustawienie, a Brigitte
opowiedziała, że jako dziecko zawsze dostawała w sklepie cukierki od
ładnej sprzedawczyni, a kiedyś ta kobieta powiedziała jej:
„Chciałabym, żebyś była moim dzieckiem".
Następnego dnia Brigitte zgłosiła się zaraz na początku zajęć i
powiedziała, że wypytywała swego ojca o wcześniejsze związki. Wtedy
on śmiejąc się odpowiedział: „Miałem trzy narzeczone przed twoją
matką. Drugą i trzecią bardzo lubiłem. Z nimi zawsze było wesoło.
Jedną z nich znasz. Była sprzedawczynią w sklepie, do którego matka
cię zawsze wysyłała na zakupy. Pierwsza była bardzo zaborcza. Gdy ją
opuściłem, była na mnie strasznie zła". Gdy Brigitte to opowiadała, nie
było jej wcale do śmiechu. Miała łzy w oczach. Terapeuta natychmiast
kazał po raz drugi ustawić rodzinę i trzy narzeczone ojca, a więź
przedstawicielki Brigitty z pierwszą „złą" narzeczoną stał się wyraźnie
widoczny. Wtedy terapeuta wziął Brigitte do ustawienia. Ciągnęło ją w
magiczny sposób do pierwszej narzeczonej, a gdy terapeuta ustawił ją
przed nią, przedstawicielka ta odwróciła się, zakryła twarz dłońmi i
gorzko płakała. Wtedy Brigitte podeszła do niej, dotknęła ją delikatnie
i powiedziała: „Nie odwracaj się, proszę. Chciałabym cię zobaczyć".
Porzucona
Wstrząsającą historię śpiącej królewny z perspektywy opuszczonej
ukochanej opowiedziała kiedyś pewna pięćdziesięcioletnia kobieta
podczas ustawień klinice uzdrowiskowej. Kobieta ta sprawiała
wrażenie młodej dziewczyny, z długimi włosami i filigranową figurą.
Jej oczy błyszczały w rozmarzeniu. Jednak twarzy była naznaczona
zgorzknieniem i ciężkim losem. W rozmowie wstępnej opowiadała
swoją historię z uśmiechem i głosem, który przychodził z daleka. „Moja
prababka była służącą w arystokratycznym domu. Zaszła w ciążę z
›władcą zamku‹ , który ją wygnał wraz z dzieckiem. Tym dzieckiem
była moja babka. W wieku osiemnastu lat zakochała ona się na balu w
dojrzałym już panu i spędziła z nim noc. Pan ten zniknął następnego
dnia bez śladu. Moja babka była zaś w ciąży z moją matką. Moja matka
zakochała się w wieku osiemnastu lat w austriackim baronie. Była z
nim tylko jedną noc, i zaszła w ciążę. Ale baron zniknął. I wtedy
powiedziałam sobie, że to mi się nie zdarzy i po osiągnięciu
pełnoletniości od razu wyjechałam do Paryża. Tam poznałam pewnego
Algierczyka. Długo się wahałam, czy mam się z nim zadawać. Jednak
pewnej nocy uległam. Algierczyk następnego dnia zniknął na zawsze, a
ja byłam w ciąży z moją córką. Tej córce oddałam całą moją miłość.
Ażeby być tylko dla niej, nie spojrzałam już na żadnego mężczyznę.
Ale ponieważ chciałam ją odżywiać szczególnie zdrowo, ono bardzo
schudła, i urząd do spraw dzieci i młodzieży chciał mi ją odebrać.
Zanim to jednak się stało, moje dziecko w drodze do szkoły wpadło
pod samochód i zginęło".
Śpiąca królewna budzi się
Baśń Śpiąca królewna opowiada o tym, że król zaprosił na chrzest
swojej pięknej i umiłowanej córki wszystkie wcześniejsze kobiety - w
języku baśni: wróżki - z wyjątkiem trzynastej. Ona jest na niego zła i
pogrąża królewnę wraz z całym zamkiem w stuletni sen. Kobiety, które
wymieniają Śpiącą królewnę jako swoją historię, sprawiają podobne
wrażenie: często są nieco zaspane i nużą innych, gdy mówią. Bardzo
często wyglądają dużo młodziej, jak gdyby wciąż miały „piętnaście
lat". W związkach z mężczyznami są „mścicielkami" i jeśli tracą
mężczyznę, stają się twarde i złe. Nierzadko kobiety ty cierpiały w
dzieciństwie lub też później na atopowe zapalenie skóry lub miały inne
problemy ze skórą, co niekiedy wskazuje na dawne, nieuczczony
związek ojca lub matki.
Aby znaleźć rozwiązanie, trzeba pozbawić baśń uwodzicielskiej iluzji,
że wszystko kończy się przecież dobrze, a królewicz odnajdzie kiedyś
piękną dziewczynę i weźmie ją w ramiona: Gdy dziewczyna otworzy po
stu latach oczy, to nie będzie już miała piętnastu lat, lecz sto
piętnaście. Można sobie wyobrazić, jakie oczy zrobi wtedy królewicz.
Baśnie tego co prawda nie mówią. Ale takie uwagi mogą pozbawić
wewnętrzne obrazy ich czaru.
Albo można baśń opowiedzieć inaczej: Że król powraca do domu.
Widzi, co się stało. Przypomina sobie klątwę rzuconą przez trzynastą
wróżkę, każe ją przyprowadzić - i rozpoznaje w niej swoją pierwszą
żonę. Patrzy jej w oczy i mówi jej: „Przykro mi, że cię tak zraniłem.
Teraz widzę twoją miłość. Również ja ciebie kiedyś kochałem". Potem
zaprasza ją do odwiedzenia zamku. Po chwili wróżka zostawia gniew, a
potem swoje łzy i zgadza się. Ale zostaje tylko krótko. Życzliwie patrzy
na królewnę, gładzi jej rękę i piękne włosy i mówi jej: „Uwalniam cię".
Wtedy dziewczynka budzi się z głębokiego snu, przeciera oczy, widzi
ojca i obcą kobietę i pyta: „Kim ona jest?" - „Bardzo ją kiedyś lubiłem,
jeszcze przed twoją matką", odpowiada ojciec, „to moja pierwsza
żona". Wróżka wręcza królewnie piękny podarek i idzie swoją drogą. A
królewna biegnie do matki i tuli się w jej ramionach.
Bezkresna miłość
Daleko w morzu woda jest tak niebieska jak płatki najpiękniejszych
chabrów. Całymi dniami morskie księżniczki bawiły się w zamku króla
mórz. „Każda z was, gdy skończy piętnaście lat - powiedziała babka -
będzie mogła wynurzyć się z morza". Żadna nie czekała na to tak jak
najmłodsza...
Mała syrenka Hansa Andersena to długa baśń, pełna poezji,
melancholijna i tragiczna.
Najmłodsza, szósta księżniczka tęskniła najbardziej ze wszystkich
sióstr, żeby poznać świat ludzi. Właśnie ona, która musiała czekać
najdłużej. Uprawiała swój ogródek na dnie morza i pocieszała się
marmurowym posągiem pięknego chłopca, który dostał się na dno
morza z zatopionego statku. Wreszcie przyszedł ten moment. Cicha i
zamyślona dziewczynka skończyła piętnaście lat i mogła po raz
pierwszy wypłynąć na powierzchnię. I tak zaczęła się tragedia...
Maria, trzydziestoletnia kobieta, od kilku lat zamężna, skarżyła się na
to, że często męczą ją silne ataki tęsknoty, które nie odnoszą się
jednak do jej męża, lecz raczej do ukochanego, którego sobie
wymarzyły, lub do jakiegoś mężczyzny w jej otoczeniu, z którym
nawet ani razu nie rozmawiała, a który jednak opanowuje jej myśli i
uczucia.
W ustawieniu rodzinnym siostra ojca, która w okresie dzieciństwa Marii
mieszkała w tym samym domu, odczuwała silną tęsknotę, która ją
ciągnęła w dal. Wtedy Maria przypomniała sobie, że to właśnie ta
ciotka opowiadała jej stale baśń o małej syrence i inne historie, w
których chodzi o długie oczekiwanie na upragnionego księcia. W
ustawieniu przedstawicielka Marii czuła się bardzo związana z tą ciotką
i także odczuwała tę tęsknotę.
Okazało się, że ta ciotka, zanim skończyła piętnaście lat, spędziła lato
u szwedzkiej rodziny, gdzie zakochała się bezkresną miłością w
najstarszym synu, który przyjechał na trzy dni w odwiedziny i chodził z
nią na romantyczne spacery po parku. Sporadycznie pisywali do siebie,
a ciotka w młodzieńczej naiwności przypisywała tym listom zbyt
wielkie znaczenie. Idealizowała i ubóstwiała tego mężczyznę przez
długie lata w swoim sercu, a on pozostał umiłowanym w jej
marzeniach.
Gdy w ustawieniu ten wymarzony mężczyzna został postawiony obok
przedstawicielki ciotki, ona rozpromieniła się i wzięła w ramiona
mężczyznę swoich snów. Po chwili jednak powróciło otrzeźwienie, i z
lekkim uśmiechem pozwoliła odejść swej „spersonifikowanej
tęsknocie". Maria, które śledziła ten proces ze łzami w oczach,
powiedziała później, że również przeżyła w tym momencie pożegnanie
z tą tęsknotą.
Niespełniona miłość
Baśń o małej syrence odnosi się do niespełnionej miłości. Kobieta nie
może powiedzieć o swojej miłości ukochanemu i dlatego on bierze
inną. Ale tęsknota pozostaje w sercu i odbiera szanse innym,
późniejszym związkom. Kobieta pogrąża się w bólu, nierzadko
mającemu konsekwencje somatyczne, i milknie w relacjach z
mężczyznami. Czasami nawet popełnia samobójstwo.
Birgit, trzydzieści pięć lat, jest zrozpaczona: „Cóż za mężczyzn sobie
wyszukuję?". Wszystkie jej związki rozpadły się albo nie doszły do
skutku. Okoliczności były różne. Pierwszego przyjaciela miała w wieku
piętnastu lat, ale rodzice byli przeciwni. W wieku dwudziestu lat
obdarzyła wielką miłością mężczyznę, który wyjechał na studia do
Ameryki i nigdy nie wrócił. Ukochany, którego poznała mając
dwadzieścia sześć lat, po trzyletnim związku nie był gotowy
wyprowadzić się od swojej matki. Ostatni przyjaciel był arabem,
jednak różnice kulturowe okazały się zbyt duże.
Na pytanie, kto w jej rodzinie pochodzenia nie może się połączyć jako
para, odparła: „Moi rodzice". Birgit była ich jedynym dzieckiem. Od
trzeciego roku życia całymi dniami była u babci ze strony matki, bo
oboje rodzice pracowali. Ojciec i matka często się kłócili i rozwiedli
się, gdy Birgit miała dwanaście lat.
W ustawieniu ojciec stał daleko od matki, a reprezentantka matki
powiedziała: „Mój mąż odszedł, pogodziłam się z tym. Czuję się sama".
Reprezentant ojca czuł to tak, że nikt w rodzinie nim się nie interesuje
i że równie dobrze mógłby odejść. Reprezentantce Bigit brakło ojca.
Czuła się sprzymierzona z kobietami, przede wszystkim ze swoją
babką, która miała kołatanie serca. Babka była zadowolona ze
wspólnoty trzech kobiet. „Nie potrzebujemy mężczyzny" powiedziała,
chociaż miała wrażenie, że brakuje czegoś po prawej stronie. Gdy
dostawiony został dziadek, nic to nie zmieniło dla babki. Jednak ojca
Birgit ciągnęło nadal na zewnątrz.
Ojciec Birgit wydawał się być związany ściśle ze swoim biologicznym
ojcem, którego babka Birgit ze strony ojca nie mogła poślubić,
ponieważ jej rodzice byli temu przeciwni. Miał zakaz wstępu do domu
jeszcze w ciąży, a odwiedziny u nieślubnego syna wyglądały tak
strasznie, że z nich zrezygnował. Babka ta ze strony ojca poślubiła co
prawda innego mężczyznę, ale czuła się związana ze swoim pierwszym
ukochanym, ojcem ojca.
W ustawieniu przedstawiciel ojca był bardzo poruszony widząc trwałą
miłość swej matki do ojca, i czuł się dzięki temu dużo większą bliskość
ze swoją aktualną rodziną, Birgit i jej matką.
Chociaż Birgit była bardzo poruszona losami, które zobaczyła w
ustawieniu, czuło się, że jeszcze czegoś brakuje. Następnego dnia
opowiadała, że w nocy jeszcze długo myślała o babce ze strony matki i
że myślała o swoim dziadku, którego babcia zawsze traktowała bardzo
wyniośle. Przypomniała sobie scenę, w której oboje się gwałtownie
kłócili. Dziadek zdjął ze ściany oprawione w ramkę zdjęcie i rozbił.
Birgit nie potrafiła sobie przypomnieć, kim była osoba na tym zdjęciu.
Birgit zadzwoniła do bardzo już sędziwej babki, a ta bez ogródek
powiedziała: „To była moja wielka miłość, jak miałam szesnaście lat.
On miał osiemnaście, i byliśmy w sobie zakochani do szaleństwa, ale
mogliśmy się widywać tylko rzadko. Zaręczyliśmy się po kryjomu, gdy
skończyłam osiemnaście lat, i wkrótce on zginął na wojnie". Babka
Birgit nigdy nie przestała kochać tego narzeczonego, i dopiero gdy on
został dostawiony w kolejnym ustawieniu, mogła spojrzeć na dziadka i
stanąć przy nim.
Łzy radości popłynęły z oczu Birgit, gdy zobaczyła wszystkie pary w jej
rodzinie, które tęskniły do siebie i nie mogły się połączyć. „Byłam
osaczona przez kobiety i mężczyzn, którzy nie mogli się połączyć,
chociaż się kochali!". Birgit miała jako drugą baśń historię o dwojgu
królewiątkek, które nie mogły się połączyć.
Miłość i śmierć
Ujawnienie takiej działającej od pokoleń dynamiki porusza serca osób
zainteresowanych. Cieszy i nastraja też smutkiem. Boli przeżywanie
cierpień i trosk naszych najbliższych oraz boli zgoda na minione
uwikłania i ich skutki. Jednocześnie daje ulgę i wzmacnia
doświadczanie ukrytej pod tym miłości i więzi. Rozwiązanie udaje się,
gdy miłość przetrzyma ból, zostawi wszystko i gdy znajdzie nowy
„widoczny" wyraz dla tej więzi.
Niespełniona miłość czasami prowadzi nawet do śmierci.
Karl cierpiał na chroniczne zapalenie trzustki. Do ustawienia aktualnej
rodziny wybrał również przedstawiciela swojej choroby i ustawił go
bardzo blisko siebie, między sobą a żoną, a naprzeciwko dwójki dzieci.
Przedstawiciel symptomu zachowywał się bardzo czule wobec niego,
ale wprowadzał podział pary i bardzo obciążał dzieci. System jednak
wydawał się bardzo stabilny, i nie było widać rozwiązania. Na pytanie o
ważne wydarzenia w rodzinie pochodzenia Karl wymienił mimochodem
byłą przyjaciółkę swego ojca, która go zawsze ubóstwiała. Ojciec ją
lubił, ale nigdy nie dawał nadziei na małżeństwo. Gdy poślubił matkę
Karla, ta kobieta popełniła samobójstwo.
Ojciec i ta przyjaciółka zostali włączeni do ustawienia, i rozwinął się
między nimi wstrząsający proces, aż do chwili, gdy po długim uścisku,
spleceni ciasno się uspokoili. Wtedy przedstawiciel symptomu wycofał
się do kąta i powiedział: „Teraz mnie nie potrzebujecie. Byłem bólem
tej kobiety". Całe zdarzenie głęboko poruszyło wszystkich
przedstawicieli, terapeutów i całą grupę. Karl śledził je jak w transie.
Chociaż wszystko wydawało się takie jasne, powiedział, że nic nie
rozumie. Kilka miesięcy później stwierdzono u niego raka.
Czy ustawienie minęło się z wydarzeniami w jego rodzinie i w pewnym
sensie z nim? Nie wiemy tego. Zarówno praca z pomocą historii, jak też
ustawienia rodzinne nie wyjaśniają wszystkiego i nie sprawiają cudów.
Działają nie tyle przez poznanie przyczyn, lecz raczej przez wgląd w
rozwiązanie. Jest tak, jak gdyby coś mogło wyjść na jaw, co
dotychczas było ukryte dla świadomości. To przynosi ulgę, daje siłę, a
czasami też leczy. Jednak zdarzenie w duszy pozostaje czymś
większym, czego nie da się ogarnąć, i to ogarnia i działa wedle praw,
których często tylko możemy się domyśleć i które zawsze trzeba
respektować.
Dwie kobiety i jeden mężczyzna
Uboga wdowa żyła samotnie w małej chatce, a przed chatką był
ogródek, w którym stały dwa krzewy różane: jeden z nich miał kwiaty
białe, a drugi czerwone. Wdowa miała dwie córeczki, podobne do tych
krzewów, jedną zwano Białośnieżką, a drugą Różyczką. Były one tak
pobożne i dobre, tak pilne i pracowite, jak rzadko które dzieci na
świecie. Dziewczynki tak się kochały wzajemnie, że wychodząc razem
brały się zawsze za rączki i postanowiły się nigdy nie rozstawać. A
matka umacniała je w tym: „Co jedna ma, tym niech się z drugą
dzieli":
Pewnego zimowego wieczoru do drzwi zapukał ogromny niedźwiedź,
który przemarzł i chciał się trochę ogrzać przy ogniu. Został
wpuszczony, i wkrótce siostry się oswoiły się z nim zupełnie i poczęły
nawet stroić figle. Niedźwiedź na to pozwalał, a gdy przesadzały,
wołał: „Dajcież mi spokój, miłe narzeczone, bo wasz zalotnik ducha
wyzionie!".
Więcej w gruncie rzeczy nie trzeba wiedzieć o Białośnieżce i
Różyczce , żeby zobaczyć, że baśń ta wskazuje na dynamikę
występującą w związku „dwie kobiety - jeden mężczyzna".
Zakończenie jest również ważne. Niedźwiedź okazuje się oczywiście
księciem, który został zaklęty przez karła z powodu jego skarbów.
Królewicz znalazłszy się znów w swojej normalnej skórze, musi się
zdecydować: „Którą z obu kobiet wybiorę?" Bierze Białośnieżkę za
żonę, a Różyczka otrzymuje na pocieszenie jego brata.
Bigamista
Bettina przyszła z następującym problemem po poradę: „Wchodzę
wciąż w związki z mężczyznami, w których muszę walczyć o partnera.
Czasami wygrywam, czasami przegrywam". Jeśli partner pozostawał, to
opuszczała go najpóźniej po dwóch latach; jeśli zdecydował się na inną
kobietę, nie potrafiła tego pojąć i długo trwała w żalu. Miała
czterdzieści cztery lata i była zmęczona ciągłą frustracją w związkach.
Większość jej krewnych już zmarła, dlatego rodzinne poszukiwania
okazały się żmudne. Dopiero po dwóch latach odkryła, że babka jej
ojca, a więc jej prababka, była zamężna z bigamistą, który przez
dwadzieścia lat na zmianę żył to z jedną, to z drugą żoną. Z każdą miał
po dwoje dzieci, a jego obie żony nienawidziły się przez całe życie.
Bettina dowiedziała się tej historii od bardzo już starej ciotki, która
jednak miała jasny umysł i była żwawa. Ona i jej siostra, babka
Bettiny, bardzo cierpiały wtedy z powodu częstych, dosyć
wynaturzonych scen zazdrości, które rozgrywały się między rodzicami,
i poprzysięgły sobie, że nigdy nie będą żyły jak oni. Bettina słuchając
tej historii poczuła natychmiast silną więź z prababką - a jeszcze
bardziej, gdy ciotka pokazała olejny portret prababki.
W czasie sesji terapeutycznej wyobraziła sobie, że staje obok
prababki, czuje ją obok siebie, patrzy jej w oczy; zrozumiała, jak
bliska była prababce w walce o mężczyznę, którą podobnie jak ona
wciąż prowadziła. Objęła serdecznie prababkę, a radość i ból
jednocześnie pokazały się w jej twarzy. „Czuję, że ona jest kluczem
do zamkniętych dotąd drzwi", powiedziała z ulgą.
2 + 1
Matylda jest w trzecim dłuższym związku, znów doszła do punktu, w
którym stawia sobie pytanie, czy nie powinna się rozstać ze swoim
przyjacielem, ponieważ zawsze czuła się przy nim drugorzędna, i to
powodowało, że była smutna, niezadowolona i uparta. Ale ponieważ
obydwa pierwsze związki skończyła z tego samego powodu, zaczęła
zastanawiać się nad swoim zachowaniem, i dlatego przyszła po poradę.
Partner Matyldy okazał się bardzo czuły dla niej, zainteresowany
związkiem z nią i tylko przy zarzucie, że traktuje ją drugorzędnie,
złościł się i nie ukrywał zniecierpliwienia. To jedyny, jednak stale
powracający punkt sporny w ich związku. Matylda często dopytywała
się o jego byłą, zmarłą partnerkę. Gdy on wypowiadał się o niej
pozytywnie, wtedy Matylda kończyła rozmowę uwagą, że wobec takiej
cudownej kobiety ona może być tylko drugorzędną namiastką.
W czasie ustawienia za pomocą figurek Matylda ustawiła jego pierwszą
partnerkę z boku, a siebie w pewnym oddaleniu, patrzącą w pustkę.
On natomiast ustawił swoją pierwszą żonę, w pewnym oddaleniu
zwróconą do niego, a Matyldę obok siebie. Gdy to zobaczyła, czuła się
zaskoczona, po chwili jednak powiedziała: „Nie wierzę mu".
Terapeutka zapytała ją o wydarzenia w rodzinie pochodzenia. Matka
Matyldy była drugą żoną ojca. On najpierw ożenił się z jej siostrą.
Jednak ta pierwsza kobieta, ciotka Matyldy, zginęła w wypadku.
Matylda nagle uświadomiła sobie, że przeżywa uczucia swojej matki.
Kiedyś matka jej się zwierzyła, że ona poznała ojca przed swoją siostrą
na balu i bardzo się w nim zakochała. Po pierwszej wizycie u nich w
domu on widział tylko jej siostrę i wkrótce ją poślubił. Wraz z
tragiczną śmiercią ciotki Matyldy zrobiło się miejsce u boku ojca dla
matki.
Baśń Białośnieżka i Różyczka pokazuje złudzenie, które wyrasta z
takich uwikłań: Gdy mężczyzna może mieć obie kobiety, a kobiety
mogą dzielić życie z mężczyzną, wtedy wszystko jest dobrze. W duszy
stanowi to często podłoże trójkąta. Chociaż wszyscy cierpią, często
bardzo trudno to rozwiązać. Trzeba odkryć miłość w złudnym związku,
żeby mogło się coś zmienić. Jest to ślepa, zwrócona wstecz miłość,
która tym mocniej wiąże, im cięższy los działa w uwikłaniu, jak na
przykład wczesna śmierć ciotki Matyldy. W ustawieniach rodzinnych
często pokazuje się rozwiązanie z pozoru paradoksalne. Jeśli, w
odniesieniu do przykładu Matyldy, ojciec weźmie w ramiona obie
kobiety z miłością, najpierw pierwszą żonę a potem drugą, wtedy
dzieci będą wolne od pędu do trójkąta w związkach.
Roszpunko, skocz w moje ramiona!
Śnieżka
Kto czeka w trumnie ze szkła na księcia? Biała jak śnieg, rumiana jak
krew i czarny jak heban! Śnieżka! Walkę między nią a macochą o to,
kto jest najpiękniejszy, rozstrzyga cudowne lustereczko na niekorzyść
królowej. Chodzi o miejsce przy ojcu. Dla Śnieżki walka ta w baśni jest
beznadziejna i nieomal śmiertelna. Również w realiach rodziny jeśli
dochodzi do zazdrości między matką a córką w walce o ojca, odejść
musi najczęściej dziecko.
Eva jako dziecko zawsze bała się, że jej matka chce się zabić.
Opowiadała, że ojciec kochał ją jako dziecko gorąco i serdecznie. Aż
do okresu dojrzewania baraszkowała często w łóżku z ojcem, aż matka
zabroniła jej wstępu do małżeńskiego łoża. Ojciec dla świętego
spokoju wycofał się i żył tylko swoją pracą. W ustawieniu jasna stała
się dynamika w rodzinie. Matka miała narzeczonego, który zginął w
nieszczęśliwym wypadku na krótko przed planowanym małżeństwem.
Do tego ukochanego mężczyzny ciągnęło matkę. Ojciec nie chciał
wiedzieć o tym ukrytym dążeniu swojej żony do zmarłego
narzeczonego. Widział tylko swoją jedyną córkę. Gdy przedstawicielka
matki Ewy postawiona została obok narzeczonego, wtedy
przedstawicielka Ewy natychmiast stanęła przy ojcu i objęła go. Wtedy
matka zezłościła się i powiedziała: „Nie chcę tego".
Rozwiązanie w ustawieniu miało dwa elementy. Rodzice zostali
postawieni obok siebie, i nastąpił dialog między małżonkami, w którym
ojciec uszanował i uznał miłość żony do zmarłego narzeczonego. A
matka powiedziała do męża, że teraz on jest jej mężem i że cieszy się,
gdy on ją teraz będzie miał w swoim sercu. Przedstawiciel ojca
odpowiedział na to: „Teraz dopiero widzę moją żonę po raz pierwszy".
Ewa natomiast się zezłościła i powiedziała: „To jest teatr. Nie wierzę
w to". Terapeuta odpowiedział jej: „Jeśli jesteś gotowa, to zrób teraz
bardzo trudne ćwiczenie". Ewa była gotowa, pokłoniła się długo i
głęboko przed swoją matką. Stojąc przed matką w głębokim pokłonie,
zaczęła dygotać i bardzo płakać. Przedstawicielka matki podeszła do
niej i wzięła ją w ramiona. Ewa długo pozostała w ramionach matki, aż
płacz ustał, a oddech się uspokoił. Wtedy spojrzała matce w oczy i
powiedziała po prostu: „Mamo".
Wtedy terapeuta ustawił ją przed ojcem i kazał powiedzieć: „Tato,
miejsce przy tobie należy do mamy. Wycofuję się teraz z miłością".
Macocha i pasierbica
Czasami baśń Śnieżka pasuje jeszcze dokładniej. Chodzi przecież
właściwie o zazdrość między macochą a pasierbicą. Christa przyszła na
grupę, ponieważ miała trudności z mężem i z dziećmi. Pierwsza żona
męża zmarła, tak iż wniósł do drugiego małżeństwa dwoje dzieci.
Również pierwszy mąż Christy zmarł i również ona miała dwoje dzieci z
tego małżeństwa. W momencie udziału w seminarium dzieci te miały
między szesnaście a osiemnaście lat. W tej rodzinie oczywiście wiele
się działo. Christa bardzo angażowała się na rzecz wszystkich czworga
dzieci i chciała przede wszystkim, żeby dzieci nie czuły się nierówno
traktowane nawet w najdrobniejszych sprawa. Na grupie powiedziała,
że jej mąż nie pomaga jej w wychowaniu, i długo już tego nie
wytrzyma. W trakcie ustawienia innego uczestnika kursu, który się bał,
że jego matka go opuści, ona nie wytrzymała i rzuciła uwagę: „Ale
matka przecież nigdy nie opuści dzieci!".
Na pytanie o ulubioną historię z dzieciństwa wymieniła Śnieżkę. Gdy
przyszła kolej, żeby podać informacje ze swej rodziny pochodzenia,
stało się jasne, że była bardzo mocno związana z matką, i że los
Śnieżki przypadł jej matce. Matka matki zmarła, gdy matka Christy
miała pięć lat. Dziadek wkrótce potem się ponownie ożenił. Matka
Christy nie potrafiła w ogóle porozumieć się z macochą, tak iż w wieku
ośmiu lat trafiła do rodziny ciotki. Jako dziecko kochała swego ojca
bardzo gorąco i serdecznie, ale była zła na niego, gdy ojciec znów się
ożenił, a potem się zgodził, żeby poszło do ciotki. Teraz stało się też
jasne, gdzie było miejsce spontanicznego zdania w cudzym ustawieniu
„Matka nigdy nie opuszcza swoich dzieci!". Właściwie odnosiło się ono
do babki, która opuściła matkę Christy z powodu swojej śmierci. W
ustawieniu powiedziała potem też z pełnym przekonaniem do swej
babki: „Będę troszczyć się za ciebie o moją mamę". Jednocześnie jest
zła wraz z matką na macochę i nigdy nie zgodzi się na zaniedbywanie
dziecka wniesionego do małżeństwa przez ojca. O dziadku mówiła z
lekceważeniem, ponieważ zgodził się, żeby jej matka od niego
odeszła.
Christa w stosunku do swojej matki wchodzi w lukę, którą pozostawiła
babka przez swoją wczesną śmierć. Martwi się o swoją matkę i czuje
wraz z matką. Z jej matką jest zła na macochę, ponieważ ona wyparła
matkę jako dziecko z jej miejsca przy dziadku, i jest zła z matkę na
dziadka, że swojej córce nie dał pierwszeństwa i nie ochronił jej.
Wieloskórka
W baśni o Śnieżce pokazuje się najczęściej zdarzenie rodzinne, które
często pojawia się w psychoterapii: uwikłanie dziecka w system
rodziców jako pary. Jeśli potrzeby rodziców jako mężczyzny i kobiety
nie zostają zaspokojone w związku, to córkę ciągnie do ojca lub syna
do matki, jak gdyby dzieci mogły dać jednemu z rodziców to, czego nie
dostaje od partnera. Uwikłanie córki w niespełnione potrzeby ojca jako
mężczyzny widać często w baśni Wieloskórka:
Królowa na łożu śmierci poprosiła króla: „Przyrzeknij mi, że jeśli
ożenisz się powtórnie po mej śmierci, to tylko z kobietą tak piękną jak
ja i o takich złotych włosach jak moje". Król po śmierci żony był
niepocieszony. Pod naciskiem radców, żeby znów wziął sobie żonę i
żeby poddani mieli królową, kazał rozesłać gońców po całym kraju, aby
wyszukali dziewicę tak piękną jak zmarła królowa. Jednak takiej
piękności nigdzie nie znaleziono. Wtedy spojrzenie króla padło na
dorastającą córkę i spostrzegł, że jest zupełnie podobna do matki, i
poczuł ku niej nagle gwałtowną miłość. Rzekł więc do radców:
„Poślubię moją córkę". Radcowie się zlękli, a córka jeszcze bardziej. I
gdy nic już nie mogło pomóc, i spełnione zostały przez ojca nawet
życzenia, które wydawały się nie do spełnienia, wtedy dziewczynka
uciekła, otulona płaszczem ze skór wszystkich zwierząt żyjących w
królestwie, którego zażądała od ojca, i uczerniła sobie twarz i ręce
sadzami. Tak stała się Wieloskórką. Oczywiście w baśni wszystko
kończy się dobrze, i zostaje królową w innym królestwie. Ale w życiu
zachodzi niebezpieczeństwo, że historia nie skończy się tak radośnie.
W życiu najczęściej poprzestaje się na nierozwiązanej części historii;
wówczas młoda kobieta ukrywa swoje piękno i, uważana za
„wieloskórką", musi wykonywać najgorszą pracę w kuchni.
Wykorzystanie
Gdy ktoś wymienia Wieloskórkę jako ważną baśń okresu dzieciństwa,
wtedy odnosi się ona najczęściej do kogoś innego w rodzinie. Pewna
kobieta imieniem Waltraud, która żyła sama i miała za sobą wiele
godzin terapii, chciała na grupie ustawieniowej wyjaśnić, czy jako
dziecko została wykorzystana przez ojca seksualnie. W terapii na
podstawie snów pojawiło się takie podejrzenie. Waltraud przypomniała
sobie, że jej matka kiedyś opowiadała o siostrze ojca, którą dziadek
wykorzystał seksualnie i która odeszła jako młoda kobieta i zniknęła
bez śladu. Gdy ta ciotka została włączona do ustawienia, pokazała się
wyraźnie uspokajające i uwalniające więź między nią a Waltraud.
Renata żyła od lat bez seksu ze swym mężem. Po urodzenia córki
odsunęła się od niego. On radził sobie w ten sposób, że utrzymywał
przypadkowe związki z innymi kobietami. Na pytanie, która kobieta
wcześnie straciła swoją matkę i potem pozostała w kręgu swego ojca,
odpowiedziała: „Moja babka!".
Gdy miała trzynaście lat, zmarła jej matka. Musiała zostać przy ojcu i
współżyła z nim. Dopiero w wieku dwudziestu pięciu lat w ciągu jednej
nocy wyprowadziła się od ojca. Późniejsze małżeństwo babki z
dziadkiem było trudne. Dziadek ciągle miał inne kobiety. Podczas
wojny babka zaszła w ciążę z nieznajomym, przypuszczalnie wskutek
gwałtu. Urodziła dziecko i oddała do adopcji. Po kilku miesiącach to
dziecko umarło.
W ustawieniu Renata padła babce w ramiona i ze łzami i z głęboką
miłością powiedziała: „Nie zbliżę się już nigdy do mężczyzny!" - i
wtedy wystraszyła się, gdy dotarło do niej, co właściwie powiedziała.
Dobre kobiety i źli mężczyźni
W baśni O wilku i siedmiu koźlątkach już w drugim zdaniu mówi się o
tym, o co w tej historii chodzi. A mianowicie matka mówi do swoich
dzieci: „Drogie dziatki, strzeżcie się wilka". Wilkiem jest ojciec. Biega
stale po lesie, lubi się włóczyć i sam załatwiać swoje interesy. Jednak
gdy przychodzi do domu, zamyka mu się drzwi, i wszystkie jego
sztuczki, zmiany głosu i wyglądu, na nic się zdają. Ponieważ matka
ostrzegła dzieci: „Nie wpuszczajcie ojca!". Jeśli nawet uda mu się
znaleźć dostęp do dzieci, jedno z nich zdradzi go matce. Matka jest
kochana, ojciec jest łobuzem, przed którym dzieci muszą się pilnować,
żeby im nie zrobił krzywdy. Ale dla kogo cała historia kończy się
naprawdę źle? Wilk ostatecznie płaci cenę.
Baśń ta pokazuje w rodzinach wzorzec, który ciągnie się często przez
wiele pokoleń: Kobiety są dobre, a mężczyźni źli. Dziadek był
„wilkiem", ojciec jest „wilkiem" i syn też zostanie wilkiem. W
rodzinach działa często „zaklęty kręg" w relacjach: Mąż robi coś lub
zachowuje się tak, że żona i dzieci go nie szanują. Im bardziej jednak
ojciec zostaje wykluczony, tym bardziej zachowuje się jak „wilk". Dla
matki służy to jako pretekst, żeby ojca trzymać z dala od dzieci i od
siebie.
Głęboko w duszy jednak niektóre lub wszystkie dzieci trzymają z
ojcem. Jeśli w związku jeden z partnerów oczernia drugiego,
lekceważy go lub ma poczucie racji w stosunku do niego, wtedy może
zewnętrznie przyciągnąć do siebie dzieci. Dusza jednak szuka wtedy
wyrównania i pewnego rodzaju usprawiedliwienia dla wykluczonego
partnera.
Męskie tragedie
Alfred był rosłym i korpulentnym mężczyzną. Ciemna gęsta broda
ukrywała jego rysy twarzy. Był rozwiedziony, a jego żona odmawiała
mu kontaktu z dziećmi, z uzasadnieniem, że wywiera na nie zły wpływ.
Czuł się bardzo samotny i szukał drogi, żeby kobiety po chwili bardzo
szczęśliwego współżycia „nie wystawiały go ciągle za drzwi". W
ustawieniu rodziny pochodzenia jego ojciec znalazł się w narożniku
zwrócony na zewnątrz, natomiast matka stała przed piątką dzieci i w
pierwszej reakcji wzięła dzieci i utworzyły z nimi krąg. Gdy ojciec
został odwrócony i musiał popatrzeć na żonę i dzieci w kręgu, najpierw
się zezłościł, a potem znów się odwrócił jakby na przekór i otarł
ukradkiem sobie kilka łez.
Dalsze informacje pokazały dynamikę i tragedię mężczyzn w tej
rodzinie. Rodzice ojca Alfreda stracili najmłodszego ukochanego syna
w wypadku, gdy miał piętnaście lat. Chociaż nie byli najmłodsi,
zdecydowali się na jeszcze jedno dziecko jako zastępstwo ukochanego
syna. To był ojciec Alfreda. Dziadek jednak zaczął pić i ponoć więcej
był w gospodzie niż w domu. Babcia poszła wtedy z piątką dzieci na
gospodarstwo owdowiałej siostry. Dziadek sam oporządzał swoje
gospodarstwo i wkrótce zmarł. Zapił się na śmierć. Ojciec Alfreda
odszedł wcześnie od matki, żeby uczyć się zawodu z dala od
rodzinnego miasta. Wcześnie się ożenił, a małżeństwo było na początku
bardzo szczęśliwe. Jednak z każdym nowonarodzonym dzieckiem
relacja rodziców stawała się coraz chłodniejsza. Ojciec był często w
drodze w sprawach zawodowych i miał ponoć przy tej okazji kilka
związków z kobietami. Alfred, najstarszy z rodzeństwa, bardzo kochał
ojca. Co prawda bardzo cierpiał ze względu na częstą nieobecność
ojca, z drugiej strony jednak cieszył się, gdy ojciec znów wyjeżdżał:
„Wtedy przynajmniej panował w domu pokój". W wieku czternastu lat
Alfred stracił ojca w wypadku samochodowym. W czasie podróży
służbowej wjechał on na drzewo i zginął na miejscu.
W ustawieniu rodzinnym dziadek i brak, który zginął, zostali postawieni
obok ojca i naprzeciwko Alfreda. Mężczyźni spojrzeli na siebie bardzo
poruszeni i spontanicznie padli sobie w ramiona. Po chwili uwolnili się
z objęć, a terapeuta uporządkował rodzinę tak, jak gdyby rodzice się
rozwiedli. Alfred stanął obok ojca i cieszył się, że może stać blisko
niego.
Obrazy
Mężczyzna, którego wszystkie dotychczasowe związki się nie udały,
przypominał sobie pełen gniewu, że musiał jako nastolatek
wysłuchiwać godzinami żalów swojej matki z powodu ojca. Ojciec miał
dla syna dużo miłości i zainteresowania, jednak był w tej sytuacji bez
szans. Zarzuty matki, mimo że były nieprzyjemne dla nastolatka,
pozostawiły głębokie ślady w jego obrazie ojca. Lubił ojca, ale osądzał
go jako słabeusza. Dopiero gdy zrozumiał, że dokładnie ten osąd
osłabia go samego i czyni podobnym do jego ojca, przeraził się, a
jednocześnie poczuł się uwolniony. Możliwość zobaczenia ojca
własnymi oczyma niezależnie od sposobu widzenia matki, otworzyła
mu serce i mogła wreszcie popłynąć miłość do ojca.
Jeśli matka wyklucza ojca, zostaje zakłócone nie tylko stosunek
dziecka do ojca, lecz także do matki, ponieważ utrudnia ona dostęp do
ojca. W ten sposób rozwijają się nieświadomie negatywne przekonania
dotyczące bycia mężczyzną i kobietą oraz relacji między mężczyzną a
kobietą, które oddziałują później na przyszłe związki, w jakie wchodzi
dziecko.
Nieobecni
Pewna kobieta opowiadała na przykład, że jej ojciec wrócił z wojny
nerwowo chory i nie odnalazł się już w rodzinie. Większość czasu
spędzał w komórce i był tam zupełnie odizolowany, „żeby dzieci nie
uległy wpływowi jego choroby". Jej matka zawsze z żalem podkreślała,
że sama musi wykonywać całą pracę. Ta kobieta cierpiała z powodu
swojej relacji ze swoim mężem. Zarzucała mu, że nie troszczy się o
dzieci. Ale bardzo szybko okazało się, że to ona nie chciała mu
powierzyć troski o dzieci. Była głęboko przekonana, że tylko kobiety
mogą utrzymać rodzinę.
Pewien mężczyzna, Piotr, nie umiał się zdecydować, żeby zamieszkać
razem ze swoją długoletnią przyjaciółką, chociaż ją bardzo kochał. Nie
umiał sobie po prostu wyobrazić wspólnego życia w jednym
mieszkaniu. Powód bardzo szybko wyszedł na jaw. Gdy Piotr miał pięć
lat, jego ojciec wrócił do domu po długiej niewoli. Chłopiec
przyzwyczaił się do bezpiecznego życia u matki i babki. A tu nagle
przybył ten „obcy" mężczyzna, wychudzony, mroczny i wyczerpany.
Piotr przypominał sobie, jak bardzo się wystraszył i że uciekł ze łzami.
Wbrew swojej woli został przeniesiony z sypialni matki do swojego
pokoju. Ojciec też nie pozostał długo w małżeńskiej sypialni.
Wyprowadził się do pokoju na poddasze i poświęcił się, bezrobotny,
przede wszystkim zbieraniu znaczków. Pojawiał się w kręgu rodziny na
posiłki. Niekiedy pokazywał synowi z dumą swoją kolekcję znaczków.
Jednak uczucia przynależności do ojca Piotr nigdy nie przeżył.
Historia pewnej kobiety imieniem Clara jest bardzo podobna. Jej
rodzice znali się bardzo krótko. Ojciec musiał pójść na wojnę. Na
pierwszym urlopie rodzice się pobrali. Dziewięć miesięcy później
urodziła się Clara, rosła u matki i dziadków. Ojciec był jednym z
ostatnich, którzy wracali z niewoli. Clara miała jeszcze dokładnie
przed oczyma dworzec, na którym miesiącami - zawsze w określone dni
- czekała długo na próżno na wytęsknionego tatę. Tuż przed jej
piątymi urodzinami, ojciec przyjechał w końcu pociągiem. Clara sobie
wyobrażała, jak to będzie cudownie, gdy „on" wreszcie będzie obecny.
Jednak wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Ojciec był chory.
Potrzebował spokoju, mówił niewiele i nie umiał odpowiedzieć
właściwie na wylewną miłość swojej córeczki. Matka też zdawała się
walczyć z wielkim rozczarowaniem. Dużo płakała, chociaż bardzo
troszczyła się o ojca. Zamiast wymarzonego szczęścia zapanowały w
domu milczenie, łzy, ostrożność i troski. Gdy półtora roku później
ojciec wyjechał do sanatorium, Clara nie była smutna, lecz doznała
ulgi. Z powodu tej ulgi miała poczucie winy jeszcze jako osoba dorosła.
Zgodnie też z tymi przeżyciami z dzieciństwa Clara kształtowała swoje
stosunki z mężczyznami: Marzyła o związku z mężczyzną. Na początku
związki przebiegały zawsze cudownie. Jednak wkrótce mężczyźni
okazywali się „rozczarowujący", tak iż odchodziła od nich z poczuciem
winy.
Często mężczyźnie pozostają za drzwiami, gdy z różnych powodów byli
długo oddzielenie od rodziny, ze względu na sprawy zawodowe, długi
pobyt w szpitalu, a przede wszystkim na wojnie i w niewoli.
Czego chcą mężczyźni
Mężczyźni chcą zawszy tylko jednego. Ale czego mieliby chcieć poza
tym? Seksualność między mężczyzną i kobietą jest najintymniejszym,
najgłębszym i najdalej sięgającym zdarzeniem ludzkim w ogóle.
Niezależnie o tego, jak o tym myślimy, ulegamy wszyscy w jakiejś
formie tej wielkiej sile - najczęściej robimy to z przyjemnością i
miłością. Nic więc dziwnego, że historie, które opowiadamy, mówią
przede wszystkim o miłości i jej skutkach. Jednak w miłości i
seksualności przeczuwamy też lęk i śmierć. Wiemy, że połączenie się
mężczyzny i kobiety doprowadza ich do kresu, do wiedzy o wypędzeniu
z raju i do poznania nagości, do bólu rodzenia i potu chronienia życia,
do zmagania o miejsce w życiu i do walki, cierpienia i śmierci. Za
wszelką wiedzą o naszej ograniczoności i zagrożeniu czujemy
seksualność i miłość jako nieuniknioną, napędową siłę ludzkiej
egzystencji.
Jest to nieuniknioność połączenia się mężczyzny i kobiety, która nas
napawa również lękiem. Stąd niektórzy mężczyźni i niektóre kobiety
wzbraniają się wejść w związek. Król Drozdobrody jest taką historią:
Pewien król miał córkę, piękną nad miarę, ale tak dumną i pyszną, że
nie chciała przyjąć żadnego z zalotników. Jednego po drugim
odtrącała, drwiąc z nich przy tym bez litości. Ale szczególnie wyśmiała
pewnego dobrego króla: „Zupełnie jak dziób drozda!" powiedziała i
nazwała go królem Drozdobrodym.
Ojciec rozgniewał się i poprzysiągł, że odda córkę pierwszemu
żebrakowi, który przyjdzie do zamku.
W ten sposób królewna musiała poślubić wędrownego grajka. Z nim
musiała udać się do ubogiej chatki, musiała nauczyć się rozniecać
ogień i gotować, a także wykonywać inne prace i zarabiać na
utrzymanie. Jej żal przyszedł za późno: „O, ja nieszczęśliwa, czemum
go nie chciała".
W baśni żebrak okazuje się wspaniałomyślnym królem Drozdobrodym.
Chociaż królewna nie czuje się go godna, on zatrzymuje ją jako swoją
żonę i otacza bogactwem i zaszczytami. Przebrał się, żeby złamać jej
dumę i ukarać pychę.
Jednak jakie z tego musiało wyniknąć małżeństwo? Kobieta została
zmuszona wziąć mężczyznę, którego wybrał jej ojciec. Miłość tu nie
płynęła. A co ma zrobić żona ze wspaniałomyślnością swojego męża,
która okazała się zwykłym środkiem wychowawczym?
Małżeństwo bez miłości
Ulrike była niezamężna. Wielu mężczyzn starało się o nią, ale ona nie
wyszła za żadnego. Cierpiała co prawda z powodu samotności, ale gdy
mówiła o mężczyznach, wykrzywiała boleśnie i lekceważąco swoje
piękne usta. Zapytana o ulubioną baśń z dzieciństwa odpowiedziała z
uśmiechem Król Drozdobrody. Na uwagę, że ta historia oznacza
„małżeństwo pod przymusem", które źle się kończy dla kobiety, Ulrike
natychmiast spoważniała i opowiedziała zgorzkniałym głosem historię
swojej matki:
Matka wychowywała się jako najmłodsza córka na chłopskim
gospodarstwie rodziców. Dwóch braci zmarło jako małe dzieci.
Ponieważ nie było męskich potomków, ona musiała przejąć
gospodarstwo. Żeby ściągnąć mężczyznę na gospodarstwo, poślubiła
ulegając naleganiom ojca mężczyznę, który dopiero sprowadził się do
wsi, którego prawie nie znała i nie kochała. Ten mężczyzna, ojciec
Ulriki, wkrótce ciężko zachorował i był zdaniem lekarzy bliski śmierci.
Dlatego nie pracował, jednak nie umarł. Zamiast tego chodził często
do gospody i miał wiele przyjaciółek. Matka sama musiała wykonywać
całą robotę w domu i na gospodarstwie, milcząca i zgorzkniała. Dla
dzieci była tą dobrą. Ojciec zaś został przez dzieci osądzany i
obciążony odpowiedzialnością za stosunkowo wczesną śmierć matki.
Przedwczesna miłość
W zupełnie inny sposób dochodzi do więzi między mężczyzną i kobietą
w baśni Braciszek i siostrzyczka. Tutaj dwoje dzieci bierze się za ręce i
wyrusza w daleki świat. Kochają się i są przywiązani do siebie. Jednak
„braciszek" dąży do seksualności. Może opanować się tylko przez
chwilę i nie pić z zaczarowanego źródła, żeby nie stać się dla
„siostrzyczki" dzikim zwierzęciem i jej nie rozszarpać. Z trzeciego
źródła chłopiec pije i staje się jelonkiem. Żeby nie uciekł, dziewczynka
zawiązuje mu złotą podwiązkę wokół szyi i prowadzi go na sznurze z
sitowia. Jednak wie, że straci jelonka.
Nie tak to kończy się w baśni, ale często w życiu. Temat Braciszka i
siostrzyczki, w odniesieniu do dynamiki rodzinnej, oznacza:
„Przedwczesną miłość". Chodzi o bardzo młodego mężczyznę i bardzo
młodą kobietę, którzy mają piętnaście czy siedemnaście lat, którzy
cierpiąc w swoich rodzinach odnajdują się i głęboko kochają.
Kochająca dziewczyna broni się, jednak chłopiec nalega. W ten sposób
dochodzi do powstania wczesnej więzi.
Kto wymienia tę baśń, wiąże się sam często bardzo wcześnie. Pewna
kobieta rozpromieniła się, gdy opowiadała, że w wieku czternastu lat
poznała swego pierwszego przyjaciela i nigdy już tak nie kochała jak
wtedy. Sam związek jednak odnosi się do wczesnej miłości matki.
Często ojciec jest tym, z którym matka wcześnie się związała,
najczęściej, ponieważ przyszło dziecko, i matka chce przejąć za to
odpowiedzialność razem z ojcem. Gdy pojawią się pierwsze trudności
w związku, wtedy matka robi się zła na ojca i zarzuca mu jego wczesne
seksualne nalegania. Dziecko, chociaż samo jest owocem, wiąże się z
matką. Ale wciąż kocha też ojca, i usprawiedliwia go zachowując się
później dokładnie tak samo jak on.
Pierwsza miłość
Przedwczesna miłość może się też dotyczyć matki i jej wczesnego
ukochanego, a czasami też do wczesnej miłości ojca.
Pewna kobieta została wcześnie oddana do babki. Z matką rzadko
miała kontakt. Matka opuściła ojca zaraz po ślubie, jeszcze dwa razy
wychodziła za mąż, miała wiele innych związków z mężczyznami i
zginęła w wypadku w wieku czterdziestu lat. Dopiero podczas
rodzinnej uroczystości po pogrzebie matki kobieta dowiedziała się o
namiętnej młodzieńczej miłości matki. Ona i jej ukochany nie mieli
jeszcze osiemnastu lat. Otrzymali specjalne zezwolenie na ślub, wtedy
jednak młody mężczyzna zginął w górach.
Pewien mężczyzna ustawiał swoją rodzinę aktualną. Był trzykrotnie
żonaty, miał dzieci ze wszystkich związków i żył teraz z czwartą
kobietą. Chciałby się z nią ożenić, ale ona nie chciała. Relacje w
ustawieniu były niezwykle chaotyczne, i wszystkie kobiety były złe na
tego mężczyznę. System został uporządkowany, najpierw pierwsza
żona z dziećmi a potem druga żona z dziećmi i tak dalej. Teraz system
wydawał się co prawda bardzo porządny, ale kobiety wciąż były bardzo
złe na mężczyznę. Terapeuta zapytał o związek przed pierwszą żoną.
Mężczyzna zaprzeczał mimo wielokrotnych pytań, aż z lekceważącym
ruchem ręki powiedział, że miał młodzieńczą miłość, między
piętnastym i siedemnastym rokiem życia. Był to intensywny seksualny
związek. On opuścił swoją przyjaciółkę, żeby studiować za granicą.
Potem dowiedział się, że przyjaciółka była w ciąży i w tajemnicy
dokonała aborcji. Potem wyszła za mąż, ale wkrótce trafiła na
psychiatrię.
Ten mężczyzna wymienił Braciszka i siostrzyczkę jako swoją ulubioną
baśń z czasów dzieciństwa, i w swoim pierwszym związku żył jakość
wedle tej historii. Z kim był związany w swoim losie, nie było jasne.
Jego rodzice pobrali się bardzo późno. O ich ewentualnych
wcześniejszych związkach nic nie wiedział.
Czerwony kapturek
Na rodzinach ciążą niekiedy wstydliwe i skrzętnie ukrywane
wydarzenia, w których mężczyzna uwodzi córkę, wnuczkę lub inne
dziewczynki, żeby dostać to, czego jako mężczyzna zdaje się nie
otrzymywać u swojej żony. Ta dynamika wychodzi niekiedy na jaw
poprzez baśń o Czerwonym Kapturku.
Matka wysyła Czerwony Kapturek przez las do chorej babci, ma zanieść
jej coś do jedzenia. O dziwo matka ostrzega córkę, żeby zachowywała
się właściwie i nie opuszczała drogi, ale pozwala jej jednak iść
niebezpieczną chyba drogę. Dziewczynka spotyka wilka, który z nią
rozmawia i namawia do zrywania kwiatków, tak iż ma on czas, żeby
przybyć do babci i ją pożreć. Przebrany jako babcia kładzie się w jej
łóżku, czeka na dziewczynkę i cieszy się na młode, delikatne
stworzenie, smakowity kąsek, który będzie mu lepiej smakować niż
babka.
Wszyscy znamy tę historię. I chociaż się to nasuwa, że to dziadek leży
w łóżku babci, chętnie przymykamy na to oko. Czerwony Kapturek jest
historią uwiedzenia. Najczęściej odnosi się do dziadka ze strony ojca,
czasami też do dziadka ze strony matki lub innego dorosłego
mężczyzny w rodzinie, na przykład do wujka.
Bettina była w terapii z powodu lęków seksualnych. Na podstawie snów
terapeutka wysunęła podejrzenie, że mogła zostać jako dziecko
nadużyta seksualnie. Zapytała o to matkę, która potwierdziła to
podejrzenie. Rodzice wyjeżdżając na urlop oddali ją do dziadków ze
strony ojca. Gdy po powrocie odebrali dziecko, Bettina wykazywała
przez jakiś czas poważne zaburzenia w zachowaniu i skarżyła się na
koszmary senne. Rodzice unikali potem kontaktu z dziadkami. W tym
przypadku baśń o Czerwonym Kapturku odnosiła się do samej Bittiny.
Często jednak odnosi się do innych osób.
cdn.
Wykorzystanie
Rosa po wymienieniu Czerwonego Kapturka jako swojej ulubionej
baśni z czasów dzieciństwa wyraziła podejrzenie, że jako dziecko była
wykorzystywana seksualnie przez swego ojca. Ustawienie jej rodziny
jednak nie potwierdziło tego podejrzenia. Badając sprawę dowiedziała
się, że ciotka, najstarsza siostra ojca, była wykorzystywana seksualnie
przez dziadka. Trafiła potem do środowiska przestępczego, i rodzina
zerwała z nią kontakt. Do tej ciotki należało więc domniemane
nadużycie.
Pewna kobieta w podeszłym wieku wymieniła Czerwony Kapturek jako
swoją ulubioną baśń. Ale nie pojawił się żaden trop. Po skończonym
warsztacie opowiedziała terapeucie coś, czego nie chciała powiedzieć
wobec grupy. Wciąż jeszcze cierpiała z tego powodu, że jej ojciec
całował z języczkiem ją, gdy miała trzynaście lat, i jej koleżanki.
Terapeuta zapytał, czy jej ojciec miał może siostrę, o której długo nic
nie wiedział. Zdziwiona, Rosa potwierdziła, że rodzina dopiero
niedawno się o tym dowiedziała. Dziadek miał przez swoim
małżeństwem związek z pewną kobietą, z którą miał córkę. Najpierw
dziadek żył u tej kobiety i dziecka, potem związek z powodu jakiegoś
wydarzenia się rozpadł. Ta przyrodnia siostra zmarła w wieku trzynastu
lat. Wtedy terapeuta powiedział: „Ją całował twój ojciec". Ta uwaga
wydał się kobiecie przekonująca, i przyniosła jej wielką ulgę.
Nie zawsze nadużycie seksualne musi rozegrać się w rodzinie. Pewien
mężczyzna imieniem Herbert - zdziwiony bardzo tematem swojej
ulubionej baśni - opowiedział historię, o której dowiedział się dopiero
podczas warsztatu ustawień: Jego dziadek prowadzi spory zakład, w
którym zatrudnionych było wiele praktykantek. Kilka z nich uwiódł.
Został oskarżony i skazany z powodu uwiedzenia niepełnoletnich na
wieloletnie więzienie. Dlatego ojciec w wieku szesnastu lat musiał
wspólnie z babką prowadzić zakład. Herbert przyszedł na warsztat,
ponieważ bardzo interesował się filmami i wydawnictwami
pornograficznymi, wstydząc się tego przed swoją przyjaciółką i
obawiając się o swój związek.
cdn.
Ludzką miarą
Gerda przyszła do poradni małżeńskiej. Jej mąż i ona mieli problemy
seksualne. Ona odmawiała mężowi. Nieliczne okazje, gdy spała z nim,
prowadziły u niej do niemal panicznego poczucia winy. Szybko stało się
jasne, że jakiś los z jej rodziny pochodzenia wtrąca się do jej
małżeństwa. Zapytana o znaczące historie, wymieniła Czerwony
Kapturek jako baśń dzieciństwa oraz film według Dürrenmatta W biały
dzień jako historię współczesną. Jej matka wyprowadziła się nagle z
domu zabierając ją i brata, a potem rozwiodła się z ojcem. Dopiero na
krótko przed ślubem Gerdy matka opowiedziała jej, że ojciec,
policjant, został oskarżony o gwałt na pewnej dziewczynie. Z braku
dowodów został uniewinniony.
Gdy w poradnictwie, a przede wszystkim na grupie ustawieniowej
opowiadane są takie rzeczy, ogarnia wszystkich uczestników
najczęściej dziwne uczucie. Czuje się, jakie procesy i zdarzenia
drzemią pod powierzchnią normalnego życia. I można zrozumieć, że
istnieją wydarzenia, które chciałoby się przemilczeć. Jest tak, jak
gdyby w akcie woli chciaö się oderwać od takich obciążających
wydarzeń, po prostu zapomnieć i patrzeć do przodu. Dusza jednak
idzie inną drogą. Pamięta niejako o wydarzeniach w systemie poprzez
ich działanie, aż ofiara i sprawca spojrzą na siebie, aż w złym i w winie
zostaną oni uczczeni i uszanowani jako przynależący do systemu. Nie
możemy bez szkody odmówić zgody nawet na rzeczy niedobre. Zgoda
nie oznacza pochwalania. Oznacza wolną od wszelkich osądów zgodę z
mroczną stroną rzeczywistości. Następnym krokiem jest wtedy
zostawienie wszystkiego bez chęci wstecznej interwencji oraz ludzka
zgoda na przemijanie. Każdy zły los i wszelka wina musi po stosownym
czasie móc przeminąć.
cdn.
Nieustraszeni
Są mężczyźni, na których z pozoru nic nie robi wrażenia. W zaufaniu do
siebie są niewzruszeni, przynajmniej na zewnątrz. Mają jakieś
dokonania, a w swoich środkach nie zawsze są wybredni. Zdobywają
królowe, jak kot w butach, nawet jeśli za pomocą nie całkiem czystych
metod. Zwyciężają olbrzymów, jak dzielny krawczyk. Nie boją się ani
śmierci, ani diabła, jak ten, który wyruszył w świat, żeby poznać
strach. Albo wędrują ze stoliczkiem nakryj się, złotodajnym lub kijem
samobijem w worku. Tylko w stosunku do kobiet ciężko im stawić
czoła.
Dzielnemu krawczykowi brakuje ojca. Matuli co prawda obiecuje, że
weźmie od niej powideł, jeśli wejdzie ona po wąskich schodach na
górę. Ale gdy wdrapała się do jego izdebki, bierze on tylko tyle
powideł, ile potrzeba na jedną kromkę. Dlatego się jest na niego
zagniewana. Ale dzielny krawczyk przeżywa olśnienie. Za jednym
zamachem zabija siedem much na chlebie posmarowanym powidłami.
To wystarczy, żeby czuł się jak bohater i wyruszył w świat szukać
szczęścia. Nie jest silny, ale przebiegły. Dlatego przy odrobinie
szczęścia i rozumu zwycięża olbrzymów i rozwiązuje zadania, które
stawia mu król, a które wydają się wystarczająco trudne, żeby nie
musieć dać mu obiecanej królewny. Ale na koniec królowi nie
pozostaje nic innego. W ten sposób dzielny krawczyk osiąga cel swoich
pragnień. Sprawa ma tylko jeden słaby punkt, bohatera żyje w ciągłym
strachu, że żona mogłaby odkryć, iż nie jest królewskim synem, lecz
tylko biednym krawcem. Tak czują się hochsztaplerzy.
cdn.
Kłamca
Marc przyszedł na warsztat ustawieniowy ze swoją towarzyszką życia,
Eriką. Określili się jako para w kryzysie. Marc cierpiał z tego powodu,
że Erika często mówiła o rozstaniu, a on nie wiedział dlaczego. Erika
była zdania, że właśnie to jest powodem: on nie chce lub nie umie jej
zrozumieć. Ona przyłapywała go ciągle na kłamstwach, krętactwach i
małych oszustwach. Stale się wypierał, a gdy nie mógł już czemuś
zaprzeczyć, zbywał sprawę jako żart.
Marc cały czas się uśmiechał rozbawiony, gdy jego przyjaciółka o tym
mówiła. Wydawało się naprawdę, że zupełnie nie rozumie, o czym ona
mówi i chociaż była dla niego ważna, nie widział tego, co uważała za
odpychające w nim. Przy pytaniu o literackie historie wymienił bardzo
spontanicznie i z uśmiechem Dzielnego krawczyka.
Matka Marca była Argentynką, ojciec Niemcem, wychowywał się w
Buenos Aires. Gdy miał pięć lat, okazało się, że jego ojciec, który
pracował jako lekarz w klinice, wcale nie ukończył studiów
medycznych w Niemczech. Został natychmiast zwolniony, i zanim
doszło do procesu, uciekł z rodziną do Niemiec, gdzie raz jeszcze
poślubił swoją żonę i przyjął jej nazwisko. A więc to ojciec był
dzielnym krawczykiem z baśni. Gdy terapeuta w czasie ustawienia
kazała przedstawicielowi ojca głęboko pokłonić się przed innymi
lekarzami z kliniki w Buenos Aires, Marc spoważniał i robił wrażenie
bardzo głęboko poruszonego.
Hochsztapler
Pewna kobieta imieniem Petra szukała porady. Czuła się do tego
zmuszona z powodu „nieodpartej potrzeby wyolbrzymiania
wszystkiego". „Jest to jak przymus", mówiła. „Zanim potrafię coś
rzeczywiście pomyśleć na jakiś temat, ozdabiam to i czynię wszystko
większym i bardziej znaczącym, niż jest. Gdy ludzie w moim otoczeniu
poznając później prawdę, zaczynają mnie unikać".
Na podstawie informacji z historii rodziny jasne stały się powody jej
zachowania. Miała przyrodniego brata z pierwszego małżeństwa ojca.
Matka tego chłopca zmarła, gdy miał cztery lata. Najpierw trafił do
matki swego ojca. Potem ojciec poślubił matkę Petry, ona jedna nie
radziła sobie z dorastającym chłopcem. Gdy skończył piętnaście lat,
ojciec musiał oddać go do ośrodka dla trudnej młodzieży. W wieku
osiemnastu lat przyrodni brat trafił do więzienia jako młodociany
hochsztapler. Powtarzało się to wielokrotnie, a w wieku trzydziestu lat
zmarł na przedawkowanie heroiny.
Los brata zawsze bardzo poruszał Petrę. Z lojalności do swej matki
zrezygnowała ona jednak z kontaktów z nim. Gdy Petra zobaczyła
swoje zachowanie w perspektywie historii swego brata, odkryła
natychmiast jego bolesny sens i jednocześnie doznała wielkiej ulgi.
Nie wszyscy, którzy podają Dzielnego krawczyka jako swoją historię,
są związani wewnętrznie z hochsztaplerem. Niektórzy odnajdują w tej
historii po prostu uczucie, które zbudowali w relacji do matki. Być
może ojciec nie żyje, a chłopiec obiecuje matce: „Nie bądź smutna,
pomogę ci zamiast ojca, jak potrafię". Jednak czuje, że tego nie
potrafi i nie chce. Stąd zachowuje pozór bojąc się, że inni, przede
wszystkim jego późniejsza żona, mogą odkryć, że on nie umie
dotrzymać tego, co obiecał.
Poznać strach dzięki kobiecie
Baśń o Kocie w butach stanowi swoisty ekran, na którym pokazuje się
to, że w rodzinie ktoś przez oszustwo doszedł do dobrobytu. Pewien
młody człowiek trafił z powodu psychozy na psychiatrię, po żmudnych
poszukiwaniach dowiedział się, że jego dziadek jako administrator
kliniki sprzeniewierzył pieniądze i za to siedział dwa lata w więzieniu.
Inny mężczyzna, który odziedziczył po ojcu sieć piekarń, prowadził je
przez jakiś czas, a potem z powodu częstych depresji i dotkliwych
bólów głowy sprzedał je, dowiedział się później, że jego ojciec nabył
wszystkie te piekarnie podczas wojny za bezcen od pewnego maklera.
Były to piekarnie należące do Żydów, którzy trafili do obozów
koncentracyjnych lub które zmuszeni byli sprzedać, żeby zdobyć
pieniądze na ucieczkę. Gdy opowiedział o tym swojej żonie, ona nie
chciała o tym nic wiedzieć i zażądała od niego, żeby on nigdy o tym nie
opowiadał ich córce.
Bajka o jednym takim, co wyruszył w świat, żeby strach poznać
prowadzi do innego męskiego tematu. Mowa jest w niej o kimś, kto nie
umie porozumieć się z ojcem. W przeciwieństwie do swoich zaradnych
i pilnych braci jest on głupi i nic nie rozumie, ponieważ nie chce się
niczego uczyć. Dlatego ojciec ma z nim problem. Tylko jednego chce
się w końcu nauczyć, strachu. Może przy tej okazji dojdzie do czegoś.
Ale nie udaje mu się. Nie ważne jak się stara, wystawia na największe i
najstraszniejsze niebezpieczeństwa, nie czuje strachu i przerażenia. W
końcu dzięki swej nieustraszoności wyzwala zamek, a król daje mu
swoją córkę za żonę. „Rad jestem ogromnie" odpowiada królowi, „ale
wciąż jeszcze nie wiem, co to strach".
Tak często powtarza swoje powiedzenie, że znudził swoją małżonkę.
Nocą, kiedy młody król spał, jego małżonka ściągnęła z niego kołdrę i
chlusnęła całym wiadrem zimnej wody z kiełbiami, które zaczęły się
trzepotać wokół po łóżku. A wtedy młody król jak się nie zerwie, jak
nie wrzaśnie: „O rety, jak mi straszno, miła żonko! Teraz wreszcie
wiem, co to strach!".
Mężczyźni, którzy kochają tę baśń, są zazwyczaj w życiu nieustraszeni
i mają znaczące osiągnięcia. Ale z kobietami mają trudności. U nich
uczą się strachu. Muszą się w swoim życiu nauczyć, żeby wziąć
kobietę. Często mają serdeczną relacje z swoją matką, ale chłodną z
ojcem.
Tułając się po świecie
Mężczyźni, którzy kochają Bajka o jednym takim, co wyruszył w
świat, żeby strach poznać są zazwyczaj w życiu nieustraszeni i mają
znaczące osiągnięcia. Ale z kobietami mają trudności. U nich uczą się
strachu. Muszą się w swoim życiu nauczyć, żeby wziąć kobietę. Często
mają serdeczną relacje z swoją matką, ale chłodną z ojcem.
Ojciec Herberta stracił swoją matkę w wieku szesnastu lat. Dziadek
ponownie się ożenił. Macocha była życzliwa do syna obcej kobiety, ale
ojciec nie wiedział, co ma zrobić z synem. Dlatego ojciec Herberta
wyszedł z domu i długo włóczył się po świecie. W końcu poznał matkę
Heribeta, córkę fabrykanta, i przejął fabrykę. Jego dawna pogodność i
lekkość zniknęły wraz z małżeństwem. Herbert czuł się jak jego ojciec.
Również on po studiach przez wiele lat zjeździł świat. Teraz bał się
oczekiwania ze strony swojej przyjaciółki, żeby się ożenić.
Inny mężczyzna, Klaus, opowiadał, że jego ojciec jako jeden z
nielicznych wrócił spod Stalingradu. Zawsze ze śmiechem opowiadał
najstraszniejsze rzeczy z wojny. Gdy niespodziewanie wrócił do domu -
Klaus był wtedy pięcioletnim chłopcem - ojciec zastał matkę z innym
mężczyzną, z „wujkiem". Wyrzucił tego mężczyznę z mieszkania.
Jednak związek z matką tym samym skończył się. Rodzice co prawda
pozostali ze sobą, ale ojciec opowiadał Klausowi na starość, że matka
nigdy się już z nim nie położyła do łóżka. Klaus miał jako drugą historię
dzieje Odyseusza. Ponieważ Odyseusz był jako wódz na wojnie
trojańskiej i z powodu pełnego przygód powrotu był długo nieobecny w
domu. Gdy wrócił do swego pałacu, musiał najpierw wypędzić
zalotników, którzy oblegali jego żonę. Klaus cierpiał z tego powodu, że
nie był obecny przy śmierci swego ojca. Syn trzymał się od niego
zawsze z daleka i czuł się obcy i zawsze pragnął, żeby się do niego
zbliżyć. W ustawieniu jego rodziny było widać, że Klaus reprezentował
ówczesnego kochanka swojej matki. To wyobcowało go od ojca.
Jednocześnie spotkało go coś podobnego w jego związku jak ojca.
Również jego żona unikała kontaktów seksualnych z nim. W tym był mu
bliski.
Jak dogodzić kobiecie?
W baśni o Stoliczku nakryj się, złotodajnym ośle i kiju samobiju
mężczyźni w inny sposób uczą się u kobiety strachu: zostają wygnani.
Ponieważ koza twierdzi, że nie była przez synów krawca należycie
pasiona. Po rowach skakałam, i trawki szukałam, lecz nie było ni
ździebełka. I nie najadła się. Dlatego synowi opuszczają dom, chociaż
koza kłamie. Ale jak na dobrych synów przystało: Gdy wracają do
domu, przynoszą coś, co pozwoli zapomnieć biedę: stół, który nie
przestaje nakrywać się potrawami, osła, który pluje złotymi talarami i
kij, który wypędza złodziei. Koza zaś, która była winna, że krawiec
wygnał swoich synów, bardzo się zawstydziła i ukryła.
Mężczyźni pamiętający tę historię jako skrypt, bardzo się starają, żeby
kobietom dogodzić. Ale to nie jest honorowane. Jeśli mają córkę, to
jest ona zagrożona bulimią. Ponieważ w takiej rodzinie matka mówi
dzieciom: „Od ojca nie pochodzi nic dobrego".
Leonard przyszedł na terapeutyczną grupę ustawieniową, żeby
„pracować nad sobą". Jego żona zmusiła go do udziału w kursie, żeby w
końcu nauczył się wyrażać swoje uczucia i bardziej troszczył się o
rodzinę. Leonard jako fizyk miał dobrą posadę w instytucie
badawczym. Żeby dorobić, przyjmował prace zlecone. Chociaż się
bardzo starał, nie mógł dogodzić swojej żonie i swoim trzem córkom.
Chętnie szukał winy u siebie. Wszystkie trzy córki cierpiały na bulimię.
Zapytany, co wydarzyło się w jego rodzinie pochodzenia, opowiadał ze
łzami w oczach, jak jego matka ciągle czyniła zarzuty jego ojcu, że tak
mało przynosił pieniędzy do domu i tylko z największym trudem
potrafiła wyżywić rodzinę. Co prawda zawsze jakoś starczyło, ale
matka nie była nigdy zadowolona. Dopiero po swoim ustawieniu
rodzinnym powiedział, że bez wiedzy swojej żony wciąż wysyła
znaczne sumy pieniędzy swojej starej matce, ponieważ jej renta jest
podobno bardzo mała.
Kruk
Cały szereg baśni odnosi się do rodzeństwa, które utraciło w rodzinie
swoje miejsce, albo mówi o młodszym rodzeństwie przekonanym, że
musi uratować swoich braci lub swoje siostry. W historii O siedmiu
krukach ojciec przeklął siedmiu synów. Mieli przynieść wody ze studni
do ochrzczenia małej siostrzyczki, dawno wytęsknionej i wreszcie
urodzonej, ale tak słabej, że trzeba było ją natychmiast ochrzcić, żeby
nie umarła bez chrztu. Jednak bracia się pokłócili, dzbanek wpadł do
wody i zatonął. Stali nad źródłem nie wiedząc, co robić, i żaden nie
miał odwagi pójść do domu. Przekleństwo ojca zmieniło braci w siedem
kruków. Dla rodziców w ich wielkiej rozpaczy po utracie synów
pociechą była malutka córeczka, która od tego dnia stała się silna i
zdrowa i z każdym dniem piękniała. Jednak los jej braci został przed
nią zatajony. Tylko przez przypadek usłyszała od ludzi, że właściwie
jest winna nieszczęścia braci. Wtedy dziewczynka wyruszyła w drogę,
żeby ich wybawić.
W realiach rodzinnych historia ta odnosi się często do starszego
rodzeństwa, które wcześnie zmarło lub musiało odejść z rodziny i
czasami nie było nawet wymieniane. Pewna kobieta opowiadała na
przykład, że długo nic nie wiedziała o dwóch braciach z pierwszego
małżeństwa swojego ojca. Wraz z jej narodzeniem ojciec zerwał
kontakt z tymi synami. Dowiedziała się o tym w wieku dwudziestu lat,
ponieważ potrzebowała metryki urodzenia do ślubu i trafiła na ślad
braci, natychmiast ich odszukała. Inna kobieta opowiadała, że jej
matka miała dwanaście poronień, zanim ona przyszła na świat.
Łabędzie
W baśni O sześciu łabędziach król chce ukryć siedmioro dzieci z
pierwszego małżeństwa przed swoją złą, drugą żoną. Ona jednak
wpada na jego trop i zamienia sześcioro z nich w łabędzie. Tylko
córeczce nic się nie stało. Dlatego wyrusza na poszukiwanie i po
groźnej dla niej historii wybawia swoich sześciu braci. W większości
przypadków ta historia odnosi się do rodzeństwa, które po śmierci
matki i ponownym ożenku musiało odejść z domu lub które pochodzi z
wcześniejszego małżeństwa ojca, ale matka dziecka z drugiego
małżeństwa nie chce, żeby jej mąż miał kontakt z wcześniejszymi
dziećmi. Czasami ta baśń odnosi się do niepełnosprawnego brata.
Ponieważ w baśni siostra wybawia braci przez to, że nie mówi ani nie
śmieje się przez sześć lat i dla braci musi robić koszule z astrów. Gdy
zarzuca zmienionym w łabędzie braciom koszulki, nie całkiem udaje się
to przy szóstym bracie, i dlatego pozostało mu łabędzie skrzydło.
Niechciane dzieci
Temat „oddanych dzieci" widać wyraźnie w baśniach Roszpunka i
Titelitury. Historie takie jak Diabeł z trzema złotymi włosami,
Księga dżungli i Kuba Guzik mówią o znalezionym dziecku względnie
o dziecku oddanym do adopcji lub pod opiekę. Brzydkie kaczątko
opowiada o podrzutku. Jaś i Małgosia opowiada o jednym dziecku lub
wielu dzieciach, które wcześnie muszą opuścić rodzinny dom, żeby
rodzice mogli przeżyć. Na pierwszy rzut oka ten problem nie jest tak
wyraźny w baśni Pani Zima:
Pewna wdowa miała dwie córki, jedna jest ładna i pracowita, druga
zaś leniwa i brzydka. Matka jednak kocha bardziej brzydką i leniwą,
ponieważ ona jest jej „rodzoną" córką. Tak zaczyna się ta historia.
Piękna i pracowita córka zostaje odrzucona z powodu niemożliwego do
rozwiązania zadania i staje się przy tym „złotą panienką", cała jest
okryta złotem. Brzydka i leniwa córka chce też osiągnąć złoto i
szczęście i pójść drogę złotej panienki. Ale staje się przy tym
„osmoloną panienką", cała jest oblana smołą.
Gdy ktoś wymienia tę historię jako swoją ulubioną baśń, można po
prostu zapytać, jaka kobieta w rodzinie miała wielkiego pecha.
Ponieważ ta historia jest najczęściej umiejscowiona w życiu po stronie
nieszczęścia lub tam, gdzie stało się coś niedobrego.
Jednak Pani Zima odnosi się w realnym życiu najczęściej dużo
precyzyjniej. Trzeba patrzeć na córkę, która nie jest „rodzona".
Istnieje bowiem dziecko, które ojciec wniósł z wcześniejszego związku
i którego druga kobieta chce się pozbyć. W obliczu tego losu swej
siostry faworyzowane dziecko nie ma śmiałości wziąć swego szczęścia.
Staje się pechowcem. Odczarowujące rozwiązanie polegałoby na tym,
że obie siostry ręka w rękę żyją swoim życiem, poza złotem i smołą.
Pech
Na grupie terapeutycznej pewna kobieta wymieniła „złotą panienkę i
osmoloną panienkę" jako swoją ulubioną baśń, wtedy terapeuta
zapytał, kto jest „rodzoną" córką. Kobieta ta, imieniem Berta,
opowiedziała następującą historię:
„Miałam w moim życiu wielkiego pecha, w moich związkach i w pracy
zawodowej. Z matką miałam zawsze bardzo złe stosunku. Ona co
prawda zawsze chciała dla mnie jak najlepiej, ale stale zmuszała mnie
do robienia rzeczy, których nie chciałam. Gdy miałam dziewięć lat,
zadzwoniła kiedyś do drzwi jakaś starsza ode mnie dziewczynka.
Chciałam wybiec z mojego pokoju, żeby zobaczyć, kto to przyszedł.
Ale moja matka odesłała mnie natychmiast do pokoju dziecinnego i
zabroniła mi z niego wychodzić. Potem słyszałam w salonie przez
dłuższą chwilę podniesione głosy. Nie rozumiałam, o czym rozmawiano,
oprócz ostatniego zdania mojej matki, które musiała pewnie głośno
wykrzyczeć: „Znikaj i więcej się tutaj nie pokazuj". Dziewczynka
wyszła z naszego domu, a z okna mojego pokoju widziałam ją jak
odchodzi. Gdy wieczorem odważyłam się zapytać matkę, kto to był,
odpowiedziała krótko, że była to daleka krewna, i więcej nie muszę
wiedzieć. Dopiero jak miałam trzydzieści lat, dowiedziałam się
przypadkowo, że mój ojciec był żonaty przed moją mamą i że miał w
tym małżeństwie dwie córki. Jedna z nich była najwidoczniej wtedy u
moich rodziców i prosiła mojego ojca o pieniądze. Mój ojciec nie żyje,
a ja nie wiem, czy i gdzie są moje siostry".
Przyrodnia siostra
Inna kobieta, która z błyskiem w oku wymieniła Panią Zimę jako swoją
ulubioną historię z czasów dzieciństwa, też bardzo szybko odkryła, z
kim była związana poprzez tę baśń. Christine pochodziła z trzeciego
małżeństwa swego ojca. Pierwsze małżeństwo było bezdzietne. Z
drugiego Christine miała przyrodnią siostrę. Siostra ta, który była dużo
starsza, niż ona, mieszkała na początku z nimi. Christine nie umiała jej
sobie jednak przypomnieć. Była jeszcze bardzo mała, gdy siostra
musiała odejść, ponieważ nie rozumiała się z matką Christiny. Christine
nie miała żadnego kontaktu ze swoją siostrą. Po warsztatach
ustawieniowych odszukała swoją siostrę i spotkała się z nią kilka razy.
Od tej pory zniknęło u niej przekonanie, że nigdzie i z nikim nie może
pozostać na stałe.
Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A
niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza
nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W
wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o
odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega
bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa,
jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i
lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich
los.
Zmarłe rodzeństwo
Wykluczone rodzeństwo jest częstym tematem ustawień rodzinnych. A
niektóre ustawienia działają jak ponowne połączenie rodziny. Dusza
nie spocznie, aż wszyscy, którzy należą do rodziny, nie będę razem. W
wielu listach po warsztatach ustawieniowych uczestnicy piszą o
odnalezionym rodzeństwie. I najczęściej to odnalezienie przebiega
bardzo serdecznie i wyzwalająco. Trzymanie się razem rodzeństwa,
jeśli się udaje, ma w sobie coś bardzo uzdrawiającego, integrującego i
lekkiego, zwłaszcza gdy relacja z rodzicami jest obciążona przez ich
los.
Do wykluczonego rodzeństwa należą często dzieci wcześnie zmarłe.
Ból, gdy dzieci, które przecież stoją dopiero na początku swojego
życia, muszą już odejść w śmierć, jest dla rodziców często prawie nie
do zniesienia. Dlatego chcą zapomnieć ten los i czasami też
przemilczeć. Jednak w historiach i pieśniach, które opowiadają
żyjącym dzieciom, mówią o tym, co ukryte i pozwalają swoim
dzieciom, nawet jeśli nie całkiem świadomie, to jednak w sercu mieć
udział w ich bólu i ich tęsknocie. Na ustawieniach jest to zawsze
bardzo poruszający moment, gdy wcześnie zmarłe dzieci zostają
wzięte w ramiona przez rodziców i rodzeństwo i gdy zostaje wyrażona
żałoba i dostają swoje miejsce w szeregu rodzeństwa. Przede
wszystkim dziecko, które przyszło na świat po wcześnie zmarłym
rodzeństwie, czuje wtedy ulgę. Ponieważ musi najczęściej
reprezentować zmarłe dziecko, dopóki ono nie zostanie zobaczone i
nie zostanie uczczone w śmierci przez miłość.
Pewną kobietę pociągała szczególnie Calineczka. Nie mogła sobie
przypomnieć tej historii, ale pamiętała obraz, który znajdował się na
okładce: maleńka śliczna dziewczynka, śpiąca na pływającym liściu lilii
wodnej.
Jej matka urodziła w pierwszym małżeństwie syna, który zmarł
bezpośrednio po porodzie. Wtedy wcale nie chciała mieć dziecka i
dopiero na krótko przed urodzeniem zauważyła, że była w ciąży. Z tym
przyrodnim bratem była związana ta kobieta. „Dla ciebie wyruszyłam
w podróż mojego życia!". W tym zdaniu odnalazła bliskość ze swoim
bratem i jednocześnie uwolnienie. W ustawieniu jej rodziny aktualnej
było widać, że w zastępstwie swojego wcześnie zmarłego brata ciągnie
swojego najstarszego syna do siebie i w krąg swoich wpływów. Teraz
mogła wziąć brata do serca i uwolnić syna.
W kołysance Czy wiesz, ile gwiazdek świeci Pan Bóg liczy wszystkie
istoty, żeby mu żadnej nie brakowało. Ale jednej brakuje. Muszka nie
przebudziła się do życia, a dziecko nie wstało rano z łóżeczka. To jest
właściwy sens tej bardzo melancholijnej kołysanki. A w piosence Dobry
wieczór, dobranoc słychać ukryte przeświadczenie, że były dzieci,
których Bóg rano nie zbudził. Izabella przypomniała sobie, że w wieku
przedszkolnym nigdy nie mogła zasnąć, zanim matka nie usiadła przy
jej łóżeczku i nie zaśpiewała tej piosenki. Miała starszego brata, który
zmarł w wieku dwóch lat. A jak ona miała cztery lata, zmarła jej
młodsza siostra zaraz po urodzeniu.