#34 Bractwo Pitagorejskie

background image

Spis treści

A. Bractwo pitagorejskie / 2

1. Boski Pitagoras / 4

2. Pitagorejska polityka i etyka / 7

3. Pitagoreizm i orfizm / 13

4. Wierzenia pitagorejskie / 15

5. Nauka o duchu a duch nauki / 19
6. Pitagorejski ośrodek badawczy / 24

7. Badanie figur i stosunków przestrzennych / 25

8. Nauka o liczbach (arytmetyka) / 26

9. Nauka o dźwięku (akustyka) /27
10. Nauka o ciałach niebieskich (astronomia) / 27
11. Nauka o zdrowiu i budowie ciała / 30

12. Numerozofia czyli filozofia pitagorejska / 31

13. Muzyka sfer a drgania superstrun / 36

14. Refleksje końcowe / 38
Ważniejsze źródła / 43

B. Pitagorejska ezoteryka racjonalna / 44

1. Co oznacza ezoteryka? / 48

2. Numerologia a numerozofia / 52

3. Wiedza tajemna pitagorejczyków / 57
4. Po owocach ich nauk poznacie ich... / 59
5. Wiedza święta a wiedza profańska / 61
6. Controversiae / 63

C. Spór o Pitagorasa / 68

1. Krytyczne i konstruktywne podejście do źródeł / 71
2. Możliwość porozumienia racjonalisty z neopitagorej... / 73
3. Porządki pojęciowe / 74
4. Czy Pitagoras został ubóstwiony? / 76
5. Rytuały wtajemniczenia / 80
6. Symbolika / 81
7. Triumf akuzmatyków / 83
8. Związki pitagoreizmu z innymi szkołami / 87
9. Wschodni depozyt / 91
10. Pitagoreizm redivivus!

1

background image

Mariusz Agnosiewicz

Bractwo

pitagorejskie

2

background image

Trudno jest jednoznacznie sklasyfikować zwią-

zek jaki około VI w. p.n.e. w Krotonie na południu
Italii założył Pitagoras z Samos (gr. Pythagóras;
ok. 570 — ok. 497 p.n.e.). Jeśli uznamy, iż było to
bractwo religijne, jak się często pisze, powiem
wówczas, iż była to jedna z najbardziej fascynują-
cych sekt religijnych w dziejach. Ich wyjątkowość
przejawiała się w wielu aspektach, o czym poniżej,
a w szczególności w ich stosunku do badań nauko-
wych. Bractwo pitagorejskie można określić synte-
tycznie jako związek filozoficzno-religijno-nauko-
wy
oraz polityczny. Wokół pitagorejczyków narosło
bardzo wiele legend, a samą postać Pitagorasa
możemy uznać za wpół legendarną; rzymski Pitago-
reizm charakteryzowany był czasami jako „staro-
żytna masoneria".

Ich symbolem był pentagram. Sam związek ist-

niał około jednego wieku (od połowy VI do 440 r.
p.n.e.), jednak myśl jego była nadal kontynuowana
i rozwijana, do III w. p.n.e., odcisnęła silne piętno
na całym życiu intelektualnym starożytnej Grecji
(której jesteśmy spadkobiercami), a w szczególno-
ści na Platona. Odrodziła się później u schyłku
republiki rzymskiej pod postacią neopitagoreizmu
(60 r. p.n.e. — 50 r. n.e.). Opisując doktrynę i zna-
czenie Pitagoreizmu, na marginesie jedynie oma-
wiam neopitagoreizm, który mnie generalnie tutaj
nie interesuje.

3

background image

1. Boski Pitagoras

Dziś,

jeśli kojarzymy Pitagorasa,

to

przede wszy-

stkim z twierdzeniem Pitagorasa i z matematyką,
tymczasem w rzeczywistości jest nie tylko nader
wątpliwe, aby Pitagoras był autorem tego twierdze-
nia, ale i nie jest pewne, czy w ogóle zajmował się
nauką. To co na pewno o nim można powiedzieć, to
że zainicjował religijno-etyczno-polityczne idee
związku krotońskiego, a następnie pod imieniem
Mistrza świat poznał różne dzieła, myśli i odkrycia,
które w większości były zapewne dokonane przez
jego uczniów i kontynuatorów. Ogromna większość
z tego co napisano na temat „Mędrca samijskiego”
to legendy i zmyślenia, a teksty firmowane jego
imieniem są apokryfami, Pitagoras nie pozostawił
pism. Jeśli więc gdzieś spotykamy się ze stwierdze-
niem, że Pitagoras powiedział to czy tamto, bądź
dokonał tego lub owego, należy podchodzić do tego
z należytą rezerwą.

Pitagoras pochodził z Samos. Nie mogąc jednak

znieść

rządów Polikratesa, udał się na emigrację, do

Wielkiej Grecji, czyli na południową Italię. W mię-
dzyczasie ponoć wiele podróżował na Wschód i do
Egiptu (tam miał zdobyć swoją wiedzę matema-
tyczną). Jako pierwszy sam określał się filozofem.
Uważano go za maga i taumaturga. Obok Epimeni-
desa
zaliczany bywa do największych szamanów
starożytności. Miał przypomnieć sobie poprzednie
swe wcielenia, czyli:

4

background image

1. Syna Hermesa.
2. Euforba Frygijczyka,
który walczył pod Troją z Patroklosem.
3. Hermotimosa, wieszczka Klazomene.
4. Rybaka.

Jako założyciela sekty religijnej, proces jego de-

ifikacji był podobny jak w przypadku Jezusa, o któ-
rym jednak wiadomo jeszcze mniej pewnego niż
o samym Pitagorasie. Co więcej, losy sekt neopita-
gorejskich
w Rzymie były pod pewnymi względami
podobne do losów sekt chrześcijańskich, tyle że
prześladowania tych pierwszych były skuteczniej-
sze i w połowie I w. n.e. zostali rozbici. Gdyby więc
dzieje potoczyły się nieco inaczej, to być może nig-
dy nie powstaliby jezuici, gdyż zamiast Towarzy-
stwa Jezusowego
, mielibyśmy Towarzystwo Pitago-
rejskie
, zaś naszym „Zbawcą” mienilibyśmy
Pitagorasa...

Jamblich (ok. 270 — ok. 330) w „Żywocie Pita-

gorasa” nazywa go „przywódcą i ojcem boskiej
filozofii”
, „bogiem, demonem (to jest istotą nad-
ludzką) czy boskim człowiekiem”. Przypisywano
mu nieziemską wiedzę i moc czynienia cudów
(w pismach świętych wyliczano 11 rodzajów cudów
jakie miał zdziałać). Wielu uważało go za wcielenie
Hermesa lub Apollona Hyperborejskiego. Podobnie
jak Jezus, miał zstąpić do Hadesu. Dzięki zaczaro-
wanej strzale otrzymanej od hiperborejskiego ka-
płana Abarisa, mógł latać w powietrzu, uśmierzać

5

background image

zarazę i uciszać burzę. W imperium rzymskim
powszechnie wyobrażano go sobie jako Człowieka-
Boga z Samos
i proroka nowej wiary, jego życiory-
sy w niewielu punktach były zgodne z rzeczywistą
postacią Pitagorasa, o której nieco wiemy z pism
wcześniejszych pitagorejczyków. Według badaczy
(m.in. I. Levy, D. Musiał), opowieści o Pitagorasie
wpłynęły na autorów układających opowieści o Je-
zusie. Podobieństwa są zbyt wyraźne. I w przypad-
ku życiorysów ewangelicznych Jezusa mamy takie
same powody przypuszczać, że jeśli Jezus istniał, to
postaci z opowieści ewangelicznych użyczył przede
wszystkim imienia.

Jest pewne, że porównywano obu „bogów”, jak

np. w traktacie antychrześcijańskim Celsusa „Ale-
thes Logos”
, gdzie sceptyczny autor tak pisał o za-
powiedzi zmartwychwstania przez Jezusa: „Zgoda,
załóżmy, że naprawdę to powiedział. Iluż jednak
innych ludzi opowiadało o takich cudach po to,
by przekonać naiwnych słuchaczy i ciągnąć zyski
z oszustwa? Podobno to samo wśród Scytów uczy-
nił Zamolksis, uczeń Pitagorasa, sam Pitagoras
w Italii”.

Dalej idących związków doszukiwała się Simone

Weil (1909-43), chrześcijańska myślicielka, która
w książce „Szaleństwo miłości”, w której tropi
„przedchrześcijańskie intuicje w myśli starożytnej
Grecji”
, doszła do wniosku, iż pitagorejczycy byli
tymi, którzy przygotowali ludzkie dusze na Światło
Prawdy
. Z pewnością chrześcijaństwo zaczerpnęło

6

background image

pewne elementy swych wierzeń z Pitagoreizmu, ale
trudno uznać, aby Pitagoreizm w zdrowej swej
postaci zainspirował chrześcijaństwo. Co najwyżej
można mówić o tym, iż jego mutacja neopitagorej-
ska, mieszanka bardzo eklektyczna, przyprawiona
religiami Wschodu, oddziałała na ten proces. Wia-
domo bowiem, że bezpośrednio w okresie narodze-
nia się gmin chrześcijańskich, na przełomie er,
świat rzymski zalewany był mistyczno-eschatolo-
giczną literaturą przypisywaną pitagorejczykom.
Legendy dotyczące neopitagorejczyka i teozoficz-
nego gnostyka Apoloniusza z Tiany ogromnie przy-
pominają nam to co pisało się o Jezusie z Nazaretu.
Apoloniusz miał być wybitnym cudotwórcą, pośred-
nikiem między bogiem a ludźmi, podróżował po
dalekim Wschodzie.

2. Pitagorejska polityka i etyka

Jeśli chcielibyśmy scharakteryzować nurt poli-

tyczny pitagorejczyków, to najwłaściwszym jego
określeniem byłyby słowa: konserwatywno-arysto-
kratyczny
.
Choć pitagorejczycy czynnie angażowali
się w politykę i w sprawowanie władzy, błędem
jednakże byłoby uznanie ich za partię polityczną,
jaką z pewnością nie byli. Byli jakby szkołą mężów
stanu. W Życiu Pitagorasa” Jamblich pisze, iż w
związkach pitagorejskich o człowieku stanowią nie

7

background image

umiejętności technokratyczne, a takie wykształce-
nie, które przygotowywałoby do „zajmowania się
sprawami publicznymi”
i dawało umiejętność rzą-
dzenia. Rozumieli, iż warunkuje to znajomość za-
sad struktury świata i rzeczy. Dziś w polityce liczą
się wyłącznie, a co najmniej przede wszystkim,
umiejętności technokratyczne i umiejętność sprze-
dania nadziei jak największej ilości klientów.
Reklamacji nie przyjmuje się. Nie ma bardziej odle-
głych pojęć jak etyka i polityka.

Poglądy polityczne Pitagorasa wynikały z jego

poglądów etycznych (polityka miała służyć ideom
etycznym, ich wcielaniu w życie społeczeństw).
Etykę tę można określić „dorycką” (w odróżnieniu
od jońskiej), a charakteryzowała się surowością
i głosiła wyrzeczenia. Tzw. „pitagorejski sposób
życia”
(pythagoricos bios) chwalił Platon (zob.
7. list), porównując ze sobą Syrakuzy i Tarent.
W tym ostatnim, leżącym w południowej Italii,
przez lata sprawował władzę pitagorejczyk, Archy-
tas z Tarentu
(ok. 428 — ok. 365 p.n.e.).

Pierwszy związek pitagorejski w krótkim czasie

stał się potęgą polityczną, opanowując miasta połu-
dniowej Italii. Pitagorejczycy uważali siebie za naj-
lepiej predysponowanych do sprawowania władzy,
gdyż posiadali wiedzę i etykę. Nazywali się aristoi
(aristos - najlepszy), jako „najlepsi rządcy”.
Występowali przeciw nieprzewidywalnej władzy
sprawowanej przez lud (demos). Do ścisłego związ-
ku nie mogli być dopuszczani wszyscy. Człowiek

8

background image

nie tylko staje się aristeus poprzez wychowanie, ale
dziedziczy to po przodkach. Stąd właśnie Pitagoras
podkreślał konieczność dbałości o zdrowie i wycho-
wanie silnego potomstwa, a także zachowanie tra-
dycji obyczajów i praw („Nie obrywać wieńca, to
znaczy nie gwałcić praw, które są wieńcem — koro-
ną miasta”
). Potępiał posłuch dla burzycieli i rewo-
lucjonistów.

Aristoi nie ulega communis opinion. „Nie cho-

dzić po ulicach, przez co zakazywał przyjmowania
sądów i opinii ogółu, a nakazywał przyjmowanie
poglądów nielicznych i wykształconych”
. Horacy
dodałby: „Odi profanum vulgus et arceo” (Niena-
widzę ciemnego tłumu i trzymam się odeń z daleka
).

Symbolem etyki Pitagorasa było „Y”(tzw. litera

pitagorejska lub samijska), która reprezentowała
rozdroża ludzkiego życia. Człowiek wkracza w ży-
cie, w wieku młodzieńczym staje przed rozdrożem:
dobra oraz zła, trudu i pracy nad sobą do tego co
prawe, szlachetne i wzniosłe oraz łatwizny, przy-
ziemności, zaspokajania wyłącznie sytości ciała lub
zmysłów. Aby móc wybrać właściwie należało zdo-
być rozeznanie w otaczającym nas świecie. Pitago-
ras przekonywał dlaczego droga trudu jest tak waż-
na, dlaczego kroczą nią aristoi. Najważniejszym
elementem tej etyki jawi się nam postawienie inte-
lektu nad zmysłową naturą człowieka. Najlepsze
zatem jest życie poddane dyscyplinie umysłowej.
Zaproponował nowy sposób życia — bios theoreti-
kos
, co znaczy życie kontemplacyjne. Nie jest to

9

background image

jednak to znaczenie, które skłonni jesteśmy przypi-
sywać temu terminowi zaanektowanemu przez
chrześcijańskich anachoretów. Inne reguły pitago-
rejskie miały pouczać:

„Serca nie zjadać, to znaczy

nie pogrążać się w smutku”;

„Nie siadać na beczce, to znaczy

nie żyć w bezczynności”;

„Nie przyjmować do domu jaskółek,

to znaczy nie mieszkać pod jednym dachem

z ludźmi gadatliwymi i odznaczającymi się niepo-

wściągliwym językiem”;

„Pomagać ludziom w dźwiganiu ciężarów,

nie zaś w ich zrzucaniu, przez co

nakazywał sprzyjać nie gnuśności i lenistwu,

lecz dążeniu do trudów i dzielności”.

W sposób interesujący droga do właściwego

życia wiązała się oczyszczaniem. Duszę miała
oczyszczać nauka i muzyka, zaś ciała - medycyna.
Także zdrowe odżywianie, wsparte systemem zaka-
zów. W „Żywocie Pitagorasa” Porfiriusz pisał:
„Jego śniadaniem był miód, obiadem - chleb z pro-
sa lub z jęczmienia i gotowane lub surowe jarzyny;
rzadko [jadał] mięso zwierząt ofiarnych i to nie ze
wszystkich [ich] części”
. Według Cicerona, Pitago-
ras miał odradzać uczniom jedzenie bobu, gdyż
powoduje on wzdęcia, a tym samym mąci spokój

10

background image

umysłu poszukującego Prawdy. Można darować
fantazje metafizyczne temu, kto wpadł na związek
Prawdy z bobem... Wyrażało to coś co określiliby-
śmy sentencją: w zdrowym ciele, zdrowy duch. Cał-
kowitym przeciwieństwem były różne sposoby
umartwiania ciała stosowane m.in. przez chrześci-
jan. To przeciwieństwo dosadnie podkreślił Nietz-
sche, pisząc w swym „Antychryście”: „Chrześci-
jaństwo potrzebuje choroby, mniej więcej tak, jak
Grecy potrzebowali nadmiaru zdrowia — wywoły-
wanie choroby jest ukrytym zamiarem całego syste-
mu procedur leczniczych Kościoła. (..) Gardzi się tu
ciałem, higienę odrzuca jako zmysłowość; Kościół
broni się nawet czystości (- po wypędzeniu Maurów
pierwszym krokiem chrześcijan było zamknięcie
łaźni publicznych, których sama Kordoba liczyła
270 ). (...) dietę wybiera się tak, by sprzyjała zjawi-
skom chorobowym i rozdrażniała system nerwowy.”

Innym rysem charakterystycznym pitagorejskiej

etyki był sprzeciw wobec samobójstwa, które wielu
starożytnych filozofów dopuszczała: kiedy jesteśmy
starzy i niedołężni, kiedy trapią nas liczne choroby
i życie staje się udręką, znaczy to, że natura daje
nam znak, że czas już odejść. Niektórzy nawet prze-
kuwali słowa w czyny, jak Zenon z Kition, założy-
ciel szkoły stoickiej w Atenach, który w starości
odebrał sobie życie. Potomni wznieśli mu posąg
z inskrypcją: „Temu, który żył tak jak nauczał”.
Jednak pitagorejczycy, a później Platon oraz epiku-
rejczycy odrzucali takie postępowanie. Pisana jest

11

background image

nam bowiem „śmierć ze starości”, czyli śmierć
„symetryczna”, zgodna z miarą, jak powiadali.

Jak to jednak bywa w polityce, raz na wozie, raz

pod wozem. Rzeczpospolita Filozofów, tj. Liga
Krotońska
, kierowana przez przywódców Bractwa
Pitagorejskiego, po około pięćdziesięcioletnim
okresie sprawowania kontroli nad losami politycz-
nymi znacznych połaci Sycylii i południowej Italii,
utraciła całą swą potęgę w następstwie ludowej
rewolty (Ghyka)”
. Przeciwko pitagorejczykom
wybuchło powstanie krotońskie. Zostali ostatecznie
rozbici jako klub polityczny, a członkowie w więk-
szości zostali wymordowani, reszta zaś zbiegła do
innych miast. Jak ujął ich dzieje polityczne Jacques
Brosse: „Były to grupy arystokratyczne, które zała-
mały się pod ciosami demokratów.

Ostatnim pitagorejczykiem sprawującym władzę

polityczną był wspomniany matematyk, Archytas z
Tarentu
, władca i siedmiokrotny generalissimus
„tarenckiej republiki pitagorejskiej”.

Choć najbardziej znaną starożytną utopię poli-

tyczną stworzył Platon, jednakże pierwsze utopie -
modele ustroju doskonałego — pojawiły się wła-
śnie w związkach pitagorejskich.

Równie gwałtownie swój instytucjonalny żywot

zakończyły związki neopitagorejskie w Rzymie.
Uważani za magów i taumaturgów, zostali w końcu
poddani represjom władzy. J. Carcopino twierdził,
że to głównie przeciw nim kierowano wszystkie
rozporządzenia przeciw astrologom i magom,

12

background image

wydawane przez Augusta i Tyberiusza. Ostateczny
cios miała im zadać uchwała senacka z 52 r. n.e.
nakazująca wygnanie z Italii astrologów. Zapewne
jednak ich doktryny, w formie tajnych bractw, kon-
tynuowane były nadal.

3. Pitagoreizm i orfizm

Jeśli politykę pitagorejczyków uznamy za po-

chodną ich etyki, wówczas dodać należy, iż etyka
z kolei była pochodną wierzeń religijnych. Pitago-
rejczycy stanowili związek orficki lub pod wpły-
wem orfizmu pozostawali. Orfizm był to mistyczny
nurt religijny starożytnej Grecji, który w odróżnie-
niu od religii oficjalnej i tradycyjnej dawał jego
adeptom możliwość poczucia indywidualnego kon-
taktu z sacrum. Warto podkreślić, iż nie czyniły one
zróżnicowania na wolnych i niewolnych, mężczyzn
i kobiety — boskości mógł dostąpić każdy. I podob-
nie było w związku pitagorejskim: mogły doń nale-
żeć kobiety i wiemy, że były pitagorejki, m.in.
żona Pitagorasa, Teano, oraz jego córka, Damo.

Nurty mistyczne w greckim życiu religijnym roz-

wijały się od VIII w. p.n.e., pod wpływem Wschodu
i Tracji. Opierały się na tajnych naukach i miste-
riach, dających mistyczne przeżycia. Pitagoreizm
wpisał się w ten nurt mistyczno-orficki, a choć wie-
lu badaczy wyklucza pochodzenie doktryny Pitago-

13

background image

rasa od orfików, można jednak przyjąć, że obie one
zawierały bardzo wiele elementów wspólnych, tak
w sferze etyki jak i teologii.

Podobnie jak u orfików, w związku pitagorej-

skim wymagano od adeptów określonego stylu
życia, polegającego m.in. praktykach oczyszczają-
cych, powstrzymywaniu się od jedzenia mięsa i bo-
bu, wegetarianizmie.

Związki orfickie charakteryzowały specjalne

procedury inicjacyjne, mające za cel przyjęcie pro-
fana w krąg wtajemniczonych. Występowało to
również u pitagorejczyków. Aby móc zostać przyję-
tym należało przejść egzamin, trzyletnie studia oraz
pięcioletnią praktykę ascezy i milczenia. Wówczas
objawiano im tetraktys, czyli symbol świętej licz-
by pitagorejskiej, będący specyficznym trójkątnym
przedstawieniem liczby 10 — „potężnej i tajemni-
czej Dziesiątki
”, „źródła i korzenia Wieczności” —
jak mawiali.

Szczególnym rysem orfizmu stała się nauka

o duszy. Orficy głosili, że dusza jest niezależna od
ciała, jest w nim uwięziona jak w klatce, jest pier-
wiastkiem boskim i wyższym. Pojęcie to przeniknę-
ło następnie do filozofii i innych religii. Przejął je
również późniejszy judaizm i chrześcijaństwo.
Chrześcijanie mają dusze nie od Jehowy, gdyż pier-
wotne pisma biblijne nie znają jeszcze takiego rozu-
mienia duszy, a od Orfeusza (który też zresztą nig-
dy nie istniał). Nieprzypadkowo postać Orfeusza
odgrywała tak duże znaczenie w pierwotnym chrze-

14

background image

ścijaństwie. Miał on być symbolem Chrystusa.
Obraz Orfeusza, który gra na swej lirze dla zwie-
rząt, jest jedynym motywem mitologicznym, który
odnajdujemy w chrześcijańskich katakumbach.
Ojcowie Kościoła tłumaczyli to bardzo prosto:
„Orfeusz był uczniem Mojżesza”. Trafnie podsumo-
wuje to religioznawca Reinach: „Między orfizmem
a chrystianizmem były analogie tak oczywiste, tak
wyraziste nawet, że nie można było przypisywać ich
przypadkowi; przypuszczano starożytną wspólność
natchnienia. Krytyka nowożytna szuka wytłumacze-
nia tych podobieństw gdzie indziej, niż w awantur-
niczej hipotezie zażyłości między Mojżeszem a Orfe-
uszem. Dostrzega zresztą, że orfizm ma nie tylko
rysy wspólne z judaizmem, ale z innymi odleglejszy-
mi religiami, jak buddyzm, a nawet z zupełnie pier-
wotnymi wierzeniami dzikich współczesnych. Jeżeli
się znajduje, przyglądając się z bliska, trochę orfi-
zmu we wszystkich religiach, to dlatego, że orfizm
uruchomił pierwiastki, które są wspólne im wszyst-
kim, zaczerpnięte na samym dnie natury ludzkiej
i karmione jej najdroższymi złudzeniami.”

4. Wierzenia pitagorejskie

Naczelnym pojęciem w doktrynie pitagorejskiej

jest dusza. Według nich, dusza jest bytem odręb-
nym i trwalszym od ciała, może się łączyć z dowol-
nym ciałem. Wpisując duszę w kontekst kosmolo-

15

background image

giczny, wiązali ją z substancją, którą nazywali ete-
rem
. Ich kosmologia na ogół przedstawiała dziesięć
planet (w tym Ziemię) krążących wokół centrum
wszechświata. Nie okala tego wszystkiego powie-
trze, które jest czynnikiem wyłącznie ziemskim, ale
właśnie ów „eter", substancja doskonalsza niż inne,
gdyż jest bardzo ruchliwa (znaczy dosł. „zawsze się
porusza”
), która jest wieczna, niezniszczalna i nie-
stworzona. Dusza to właśnie ten czynnik eteryczny,
jednak człowiek ma go mało, więc jest śmiertelny,
natomiast ciała niebieskie, które mają go więcej, są
przez to nieśmiertelne. Jednak dusza w człowieku
jako taka posiada właściwości eteryczne.

Jak jednak wytłumaczyć, iż ta doskonała dusza

jest skazana na taki „mezalians”, czyli jej związek
z kruchym i marnym ciałem? Przyczyną są jej prze-
stępstwa. Dusza jako winna, doznała Upadku. Aby
zostać zbawioną z tego podłego stanu musi się
oczyścić, przez odpokutowanie win. Pokutuje zaś
w więzieniu ciała. Wina jednak jest tak wielka, że
jedno wcielenie to za mało. Wprawdzie na amnestię
nie ma co liczyć, ale istnieje możliwość wyjścia na
przepustkę lub nawet przedterminowego zwolnienia
za dobre sprawowanie. Dobrym sprawowaniem jest
oczywiście udział w misteriach i inne praktyki reli-
gijne, ale także życie ascetyczne, pobożne i spra-
wiedliwe (tzw. pitagorejski tryb życia).

Jak wynika z powyższego, pitagorejczycy wie-

rzyli w reinkarnację (metempsychozę). Ma to być
dogmat importowany z Indii. Ponoć Pitagoras prze-

16

background image

jął to od Pherekydosa z Syros, który ponoć przy-
wiózł to znad Gangesu. Raczej skłonny byłbym
uznać to za błędny punkt widzenia sympatyków
religii Indii. Wiara w wędrówkę dusz występowała
w wielu odległych od siebie kulturach (już w cza-
sach paleolitycznych), nie sposób przypisać to wza-
jemnym przenikaniem się wpływów. Właściwsze
zdaje się wyjaśnienie dra J. T. Bąbla: „Wiara w
«wędrówkę dusz» jest zjawiskiem konwergentnym,
którego źródeł należy szukać przede wszystkim w
sferze ludzkiej psychiki.”

Z wędrówki dusz wynikał również zakaz przy-

sięgania - aby nie skłamać wobec zobowiązań
z innych wcieleń, o których jednak po napiciu się
z wód rzeki zapomnienia zatarła się pamięć. Z wie-
rzeń o wcielaniu się dusz w różne formy cielesne
wynikał również ich wegetarianizm - aby nie
pożreć brata, któremu akurat w udziale przypadło
więzienie np. w kaczce czy w świni.

Być może dzisiejsi pitagorejczycy, zakładając, że

kontynuowane byłoby skrzydło naukowe ich sekty,
zwołaliby sobór celem uchylenia tego dogmatu,
gdyż nie zawsze wegetarianizm jest pożyteczny dla
„celi więziennej”. Być może swój akt uzasadniliby
tak jak autorka „Filozofii zdrowia”, Anna Ciesiel-
ska, która napisała, że w naszym klimacie spożywa-
nie mięsa jest niezbędne, gdyż zawiera ono białko,
całą harmonię makro- i mikroelementów, witamin.
Jest głównym źródłem naszej energii. Za Heleną
Kowalik dodaliby może: „Można być wspaniałym

17

background image

wegetarianinem w Kalkucie, bo tam są odpowied-
nie warunki klimatyczne. Polacy to inna kultura
żywieniowa. Ale szerokie otwarcie granic i łatwość
podróżowania sprawiają, że rodacy przywożą kuli-
narne nowinki ze świata potraktowane jednak bar-
dzo wybiórczo. (...) wegetarianizm to nie tylko bez-
mięsne dania, to sposób na życie — wbrew pozorom
agresywny. A agresja wywołuje agresję.
” Agresyw-
ne zachowania mącą spokój ducha, a tym samym są
sprzeczne z pitagorejskim trybem życia. Gdyby
doszło do wspomnianej modyfikacji doktrynalnej,
w konsekwencji musieliby poprawić też interpreta-
cję problemów związanych z transmigracją. Pożar-
cie kaczki nie musiałoby być przecież tożsame
z pożarciem brata, gdyż duszy nie sposób unice-
stwić przez zjedzenie. Oznaczałoby to zatem zapro-
szenie brata do własnej celi, aby raźniej było poku-
tować. Jeśli jakiś sceptyczny niedowiarek
zarzuciłby takiej interpretacji słabość, implikującą,
jego zdaniem, schizofrenię mięsożerców, tedy ja
odparłbym mu, iż kolejne dusze nie oznaczają prze-
cież rozbicia osobowości. Różne dusze manifestują
się przez wielość nastrojów, zmienność zachowań
i reakcji, jak to określa niewierna nauka. Metafi-
zyczne implikacje takiej modyfikacji byłyby bardzo
konstruktywne, gdyż wiadomo przecież, że wiel-
kość celi nie jest nieskończona, zbyt dużo dusz nie
pomieści, a też pokuta nie może się przerodzić w
rozrywki, o jakie łatwiej w dużym towarzystwie.

18

background image

Ergo: za dużo mięsa to też nie zdrowo, a im starsi
jesteśmy tym powinniśmy go jeść mniej. Aby z
więzienia nie zrobił się burdel
.

Koncepcja transmigracji dusz, może mieć jednak

pewną wartość dla zmiany naszego sposobu trakto-
wania zwierząt. Ksenofanes opisywał jak Pitagoras
widząc człowieka bijącego psa, nakazał mu zaprze-
stanie, gdyż rozpoznał w skowycie psa głos swego
przyjaciela. Pies jest na ogół wierniejszym przyja-
cielem człowieka niż inny człowiek, Pitagoras z
pewnością się nie mylił. Oczywiście nie tylko psy
zasługują na lepsze traktowanie. Zresztą, nie tylko
zwierzęta, ale wszystko co żyje — cała nasza przy-
roda jest w wielkim niebezpieczeństwie. Atakuje ją
wielki wróg: człowiek...

5. Nauka o duchu a duch nauki

Pitagoras wtajemniczony był nie tylko w orfizm,

ale i w misteria apollińskie. Jego doktryna religijna
była syntezą ich obu. Pierwiastek apolliński, w
przeciwieństwie do pierwiastka dionizyjskiego łą-
czonego z uczuciami, utożsamiany jest z rozumem.
Znalazło to doskonałe odzwierciedlenie u pitagorej-
czyków. Jeśli istnieje jakiś idealny model relacji
wiary religijnej i nauki, to jest to model pitagorej-
ski: Każdy człowiek został stworzony przez Boga
w tym celu, ażeby poznawać i oglądać. Fenomen
ich wierzeń religijnych polegał na tym, iż w odróż-

19

background image

nieniu od innych grup mistycznych, które praktyko-
wały jako środki mistyczne muzykę, tańce oszała-
miające czy wino, pitagorejczycy za najważniejsze
środki oczyszczania duszy uznawali życie ascetycz-
ne, muzykę i pracę naukową.
Dla wielu z nich ten
ostatni stawał się najważniejszym, w efekcie czego
w V w. doszło do rozłamu. Grupa, którą określa się
mianem „akuzmatyków”, koncentrowała się na wąt-
kach mistycznych i sakramentalnych. Natomiast
tzw. „matematycy” (od mathéma „nauka, umiejęt-
ność”), pozostając przy dawnych wierzeniach, na
głównym planie stawiali naukę. Jednak nauka jako
środek oczyszczenia nie stanowił dla nich sposobu
do osobistego wyróżnienia się. Dla współczesnych
naukowców jest to bardzo ważny i stymulujący
aspekt badań, zupełnie zrozumiały i pozytywny,
choćby w tym sensie, że przez skromność pitagorej-
skich uczonych dziś nie znamy wiele ich nazwisk
ani tego kto czego dokonał. Jako przyczynę tego,
wielu skłonnych byłoby wskazać tajemnicę jaką
mieli pitagorejczycy otaczać swe nauki. Krążyło np.
podanie o tym jak jeden z adeptów sekty został
przez braci utopiony za to, że wyjawił obcym
odkrycia dotyczące liczb. Są to jednak zapewne
legendy.

Związek pitagorejski prawdopodobnie składał się

z dwóch kategorii członków: „właściwych pitago-
rejczyków”
(pythagoreioi), którzy tworzyli wspól-
notę sensu stricto (wspólnota dóbr, wspólne

20

background image

zamieszkiwanie, noszenie białych szat, przestrzega-
nie tabu), oraz „pytagorystów” (pythagoristai), któ-
rzy zbierali się jedynie dla wysłuchiwania wykła-
dów Pitagorasa. Na podstawie Jamblicha, ten
podział możemy utożsamić z podziałem na mate-
matyków
i akuzmatyków. J. Brosse przedstawia ten
podział jako „krąg zewnętrzny”, czyli akuzmatycy,
którzy mieli za zadanie obronę związku, tworzyli
konfraternię wojowników dowodzonych przez
Milona z Krotony, zięcia Pitagorasa, oraz „krąg
wewnętrzny”
, czyli matematycy, wtajemniczeni
m.in. w prazasadę liczb. Pytagoryści-akuzmatycy
nie tylko nie zajmowali się pracą naukową, ale
z czasem do słów Mistrza zaczęli pochodzić z na-
bożną czcią, traktując je jako dogmaty (podobnie
jak w Średniowieczu traktowano Arystotelesa).
Wśród nich za mędrca nie uchodził ten, kto dokonał
osobiście najwięcej, lecz ten kto spamiętał więcej
z nauk Guru. To oni przyczynili się do ubóstwienia
Pitagorasa oraz rozrostu legend pitagorejskich. Jest
to postawa zupełnie przeciwna duchowi naukowe-
mu i podobnie jak neopitagoreizm, akuzmatycy sta-
nowią ten nurt w łonie Pitagoreizmu, który nie
zasługuje na nasze większe zainteresowanie.

Na temat relacji wiara-nauka w Pitagoreizmie,

niezwykle istotna i celna jest uwaga Bertranda Rus-
sella: „Niezależnie od elementu mistycznego,
wywodzącego się z odżywającego ruchu orfickiego,
naukowy aspekt działalności szkoły nie został przy-
ćmiony przez jej koncepcje religijne. Nauka nie

21

background image

nabrała posmaku religii, choć pragnienie poświę-
cenia się teoriom uznano za coś religijnego.”
Wie-
lu późniejszych naukowców wyrażało się o swoim
stosunku do nauki w podobnym duchu. Oczywiście
absurdalne i złośliwe jest przedstawianie tego jako
„religii nauki”, czym do znudzenia bałamucą swo-
ich czytelników religijni apologeci i inni przeciwni-
cy nauki. Posłuchajcie fragmentu popularnonauko-
wego wykładu Feynmana: „Tej pracy [tj. badań
i odkryć] nie wykonuje się dla korzyści płynących
z wdrażania w życie nowych osiągnięć. Motywem
są emocje związane z odkryciami. Być może, więk-
szość was o tym wie. Jest jednak niemal niemożliwe
przekazanie podczas wykładu tym z was, którzy
tego uczucia nie znają, owego ważnego aspektu
pracy naukowej, jej ekscytującej strony, prawdziwe-
go powodu, dla którego ludzie zajmują się nauką.
A nie rozumiejąc tego, gubicie istotę rzeczy. Nie
możecie pojąć nauki ani jej związku z czymkolwiek
innym, dopóki nie zrozumiecie i nie docenicie tej
wielkiej przygody naszych czasów. Nie żyjecie peł-
nią swojej epoki, jeśli nie rozumiecie z jak wielką
przygodą — a przy tym szalonym i podniecającym
przedsięwzięciem — macie do czynienia. Myślicie,
że nauka jest nudna? Nie, nie jest.
Innym razem
mówił: „Kiedy taki obiektywny obraz zostaje w
końcu skonstruowany, a tajemnica i majestat mate-
rii widnieją przed nami w całej krasie, wtedy przyj-
rzenie się z powrotem człowiekowi jako skupisku
materii, potraktowanie życia jako części uniwersal-

22

background image

nej, najgłębszej tajemnicy przynosi doznanie, które
jest bardzo rzadkie i niezwykle poruszające. Zwykle
kończy się to śmiechem i refleksją nad daremnością
usiłowań zmierzających do zrozumienia, czymże
jest ten atom we Wszechświecie. Czymże jest ta
istota - atom obdarzony ciekawością — który przy-
gląda się sobie i zastanawia, dlaczego w ogóle się
zastanawia? Zwykle takie naukowe rozważania pro-
wadzą do przerażenia i tajemnicy, do zagubienia na
granicy niepewności. Wydają się jednak tak głębo-
kie i tak istotne, że teoria zakładająca, że wszystko
to jest sceną, na której Bóg obserwuje ludzkie zma-
gania z dobrem i złem, okazuje się niewystarczają-
ca. niektórzy powiedzą, że przed chwilą opisałem
doświadczenie religijne. Bardzo dobrze. Możecie to
nazywać jak chcecie. Powiem wtedy, że dzięki prze-
życiu religijnemu tego rodzaju młody człowiek prze-
konuje się, iż religia wyznawana w jego Kościele
nie wystarczy, by opisać, by ogarnąć podobne
doświadczenie. Bóg tego Kościoła nie jest dość
potężny.

Wilson w swej Konsiliencji nazywa to „joń-

skim zauroczeniem”. Moim zdaniem słuszniejszym
i bardziej adekwatnym określeniem byłoby „pita-
gorejskie zauroczenie”
. Jak powiada Jacob Bro-
nowski: „Kiedy Pitagoras dowiódł swego wielkiego
twierdzenia, złożył muzom w ofierze sto wołów
w podziękowaniu za natchnienie. Był to gest dumy
i pokory zarazem, uczuć jakie po dziś dzień odczu-
wa każdy uczony, gdy otrzymane dane liczbowe

23

background image

pasują do siebie i powiadają: Oto fragment struktu-
ry samej przyrody, klucz do niej.”

6. Pitagorejski ośrodek badawczy

Główny rozkwit naukowy w łonie Pitagoreizmu

wiąże się z czasem tzw. młodych pitagorejczyków
(przełom V i IV w. p.n.e.), już po upadku pierwszej
szkoły w Krotonie. Do najwybitniejszych młodopi-
tagorejczyków zaliczamy Archytasa z Tarentu i
Timajosa z Lokri. W kolejnych generacjach wyróż-
nił się Eudoksos z Knidos. Filolaos i Eurytas eks-
portowali Pitagoreizm do Grecji, zakładając zwią-
zek w Tebach. Ich uczeń, Ksenofil, założył szkołę
pitagorejską w Atenach.

Głównymi dziedzinami, jakimi zajmowały się

szkoły pitagorejskie były:

1. Medycyna
2. Muzyka
3. Matematyka
Jest to wszelako nasz podział. Pitagorejczyk po-

wiedziałby, że oprócz medycyny ich nauka zajmuje
się matematyką, a tutaj: a) geometrią, b) geometrią
stosowaną (za jaką uważali astronomię), c) arytme-
tyką, d) arytmetyką stosowaną (za jaką uważali mu-
zykę).

Największy powód do chluby dała im szkoła

matematyczna, (która z pewnością zawdzięczała

24

background image

wiele Babilończykom), dorównując swej sławie
szkole medycznej z wyspy Kos (w koskiej szkole
działał m.in. Hipokrates). Arystoteles pisał: „Tak
zwani pitagorejczycy zajęli się pierwsi matematyką
i pchnęli ją naprzód
.” Nie znaczy to, że wcześniej
ludzie nie umieli liczyć i rachować. Pitagorejczycy
stworzyli matematykę jako dziedzinę naukową,
podczas gdy wcześniej funkcjonowała w sferze
praktyki. Tym samym jeśli ktoś miałby być patro-
nem matematyków, to Pitagoras jest najlepszym
kandydatem.

7. Badanie figur i stosunków

przestrzennych (geometria)

Odkryli dwa najważniejsze elementarne twier-

dzenia: o sumie kątów w trójkącie (jednak twier-
dzenia te dowodzili oddzielnie dla trójkątów równo-
bocznych,

równoramiennych

i

nierównoramiennych)

oraz tzw. twierdzenie Pitagorasa: pole kwadratu
zbudowanego na przeciwprostokątnej trójkąta pro-
stokątnego jest równe sumie pól kwadratów zbudo-
wanych na przyprostokątnych:
c

2

= a

2

+ b

2

. Od nich

pochodzą takie pojęcia jak „parabola”, „hiperbo-
la”
, „elipsa”.

Oni też odkryli regułę „złotego podziału” mó-

wiącą, jak należy ustalić proporcje elementów dzie-
ła plastycznego, by dawały najlepszy skutek este-
tyczny.

25

background image

8. Nauka o liczbach (arytmetyka)

Należy przede wszystkim zaznaczyć, że pitago-

rejskie pojęcie liczby nie było tak abstrakcyjne jak
nasze, traktowali je łącznie z wielkościami prze-
strzennymi, liczba była rozumiana zawsze jako
przestrzenna wielkość (od tego do dziś pozostała
nazwa liczb „kwadratowych”).

Zajmowali się klasyfikacją liczb. Wprowadzili

takie rozróżnienia, jak liczby parzyste i nie, będące
kwadratami i nie. Liczby kwadratowe to sumy
kolejnych liczb nieparzystych
(np. liczba kwadrato-
wa 9 jest sumą: 1+3+5, nazwa wzięła się z przed-
stawiania tych liczb pod postacią kwadratów stwo-
rzonych z kamyków). Natomiast sumy kolejnych
liczb parzystych nazywali liczbami prostokątnymi
.
Specjalne znaczenie miała suma pierwszych czte-
rech liczba naturalnych (1+2+3+4) — tzw. tetraktys
(arcyczwórka lub czwórnia). Układana z kamyków
w kolejnych rzędach przybierała postać trójkąta
(liczba trójkątna) i była ich liczbą świętą.

Odróżniali także liczby niewymierne (niedające

się zapisać w postaci ułamka). Liczby niewymierne
odkryli dzięki stosowaniu liczb w odniesieniu do
geometrii: stwierdzili, że stosunek długości przekąt-
nej kwadratu do długości jego boku nie jest równy
stosunkowi 2 liczb całkowitych.

26

background image

9. Nauka o dźwięku (akustyka)

Teorię muzyki rozwijali w związku ze znacze-

niem oczyszczającym jakie przypisywali muzyce.
Odkryli, że przyczyną dźwięku jest ruch (akusty-
ka jest w istocie nauką o rozchodzeniu się dźwięku
w różnych ośrodkach). Wskazali, iż dźwięki mu-
zyczne wykazują matematyczną prawidłowość
:
odkryli stosunki liczbowe między interwałami har-
monicznymi (różnicami wysokości dwóch dźwię-
ków współbrzmiących). Wprawiona w drganie na-
ciągnięta struna wydaje nutę podstawową. Dźwięki
brzmiące harmonijnie z nią uzyskujemy w wyniku
podziału struny na równe części: dwie, trzy, cztery...
W innych punktach unieruchomiona struna wyda
dźwięk dysonansowy. Połowa struny daje dźwięk
o oktawę (stosunek częstotliwości drgań 2:1) wyż-
szy, zaś 2/3 — o kwintę wyższy od tonu zasadni-
czego. Akord C, G, c nazwali „harmonijnym" (dłu-
gość strun: 1, 2/3, 1/2).

10. Nauka o ciałach niebieskich

(astronomia)

Osiągnięcia pitagorejczyków w tej dziedzinie

również były imponujące, w pewnym sensie wręcz
rewelacyjne. Najpierw doszli do kulistości Ziemi.
O ile np. kosmologia biblijna ukazywała Ziemię

27

background image

jako płaski naleśnik, o tyle Grecy doszli do odmien-
nych wniosków. Poczyniono bowiem spostrzeżenie,
iż na Wschodzie gwiazdy „wstają wcześniej” niż
w Grecji. Przed pitagorejczykami uczeni przypusz-
czali, iż w konsekwencji tego Ziemia musi być
wklęsła, a Wschód leży po prostu bliżej brzegów
owej wklęsłości, a tym samym jest bliżej gwiazd.
Pitagorejczycy odrzucili to i wysunęli hipotezę
o wypukłym kształcie Ziemi.

Odrzucili ponadto pogląd, iż wszechświat jest

wypełniony ziemskim powietrzem. Twierdzili, że
powietrze otacza jedynie Ziemię, a reszta wszech-
świata jest próżnią wypełnioną eterem. Konse-
kwencją tego poglądu było stwierdzenie, że gwiaz-
dy nie są poruszane przez powiewy powietrza, lecz
mocą sił tkwiących w nich samych. Planety nie błą-
kają się przypadkowo po niebie, jak sądzono daw-
niej, a krążą tą samą drogą poruszane tę samą we-
wnętrzną siłą (w kosmologii chrześcijańskiej miały
to być anioły boże). Dla nauki był to pogląd o og-
romnym znaczeniu, implikował bowiem wniosek,
iż we wszechświecie panuje porządek (kósmos) i re-
gularność. Wszechświat jest kosmosem — twier-
dzili pitagorejczycy. Dziś „wszechświat” i „kos-
mos”
to synonimy. Oznaczało to zasadniczą zmianę
paradygmatu — całkiem nowy obraz świata.

Po kulistości Ziemi, wpadli na pomysł, iż może

się ona obracać dookoła własnej osi.

Inni natomiast zaczęli przypuszczać, że krąży

ona dookoła idealnego ośrodka systemu plane-

28

background image

tarnego (tzw. system pitagorejski; poglądu tego
bronili m.in. Hiketas, Filolaos, Ekfantos). Owym
ośrodkiem miał być ogień jako „serce wszechświa-
ta”
, utożsamiany z liczbą Jeden. Ziemia utraciła
swoje centralne miejsce we wszechświecie. „To by-
ła nowa koncepcja świata. A pomysł pitagorejczy-
ków stanowił najtrudniejszy może krok naprzód
w poznaniu ustroju świata, bo przez rozumowanie
przezwyciężał najbardziej naturalne i uparte
wyobrażenia ludzkie
(Tatarkiewicz). O tym jak
trudny i rewelacyjny był to krok świadczy m.in.
fragment z utyskiwań Arystotelesa: „Przeciwnego
zdania są ci, którzy należą do szkoły italskiej, zwani
pitagorejczykami. Twierdzą oni mianowicie, że w
środku wszechświata jest ogień, a Ziemia jest tylko
jedną z gwiazd i swoim ruchem dokoła środka
powoduje dzień i noc. Prócz tego dobierają do pary
jeszcze inną Ziemię, przeciwległą do naszej i nazy-
wają ją Antychton (Przeciw-Ziemią)
. Zamiast opie-
rać swoje poglądy i wyjaśnienia przyczyn na zjawi-
skach zaobserwowanych, wciągają zjawiska do
kadr swoich rozumowań i mniemań i starają się
dostosować je do nich
” („O niebie”, 295a). Jakże
stąd już blisko do heliocentryzmu i podwójnego
obrotu Ziemi! Dziś największymi laurami honoro-
wany jest Arystarch z Samos ze szkoły Arystotele-
sa, który w III w. p.n.e. twierdził mniej więcej to co
Kopernik. Powinniśmy jednak uznać, iż najwięk-
szym przełomem był system pitagorejski, a Ary-

29

background image

starch dokonał jedynie śmiałej syntezy poglądów
pitagorejskich.

Warto zauważyć, że po wiekach, kiedy Kościół

podjął walkę z kopernikanizmem, to potępiany on
był jako „doktryna pitagorejska”! Dekret kościelny
z 5 marca 1616 nakazujący zamieszczenie książki
Kopernika na Indeksie Ksiąg Zakazanych, głosił
m.in.: „Doszło do wiadomości tejże Świętej Kon-
gregacji, iż fałszywa i sprzeczna z Pismem Świętym
doktryna pitagorejska o ruchu Ziemi i nieruchomo-
ści Słońca, nauczana również przez Mikołaja Ko-
pernika w De revolutionibus orbium coelestium...

W istocie nowożytni heliocentryści nawiązywali do
starożytnych, np. Kepler pisał, że niektóre odkrycia
zawdzięczał inspiracjom pitagorejskim (m.in. tzw.
proporcje interwałowe w torach planet).

Podobnie jak filozofowie jońscy, Pitagoras uzna-

wał też wielość światów, jednak nie nieskończoną
wielość.

11. Nauka o zdrowiu i budowie ciała

(medycyna i anatomia)

Bardzo wielu pitagorejczyków było medykami.

Najsławniejszym z nich była Alkmeon (Alkmajon)
z Krotonu
, jeden z pionierów naukowej medycyny,
lekarz, anatom i filozof, żyjący w pierwszej poło-
wie

V w. p.n.e. Był twórcą pierwszej w filozofii gre-

ckiej fizjo-sensualistycznej teorii poznania, opartej

30

background image

na badaniu mózgu i analizie gromadzonych w nim
wrażeń. Odróżniał doznania zmysłowe od procesów
myślowych. Procesy poznawcze rozumiał jako uza-
leżnione od doświadczenia zmysłowego oraz od
zdrowego stanu mózgu. On jako pierwszy twierdził,
że emocje, rozum i świadomość mieszczą się
w mózgu. Jego poprzednicy doszukiwali tych wła-
ściwości m.in. w sercu i w wątrobie.

12. Numerozofia

czyli filozofia pitagorejska

Jak wspomniałem, u pitagorejczyków etyka i po-

lityka wynikały z wierzeń religijnych. Z wierzeń
wynikało też zainteresowanie badaniami naukowy-
mi. Natomiast z badań naukowych wynikała filozo-
fia. Filozofię tę stanowiły różnorakie spekulacje
związane z liczbami.

Jako pierwsi, którzy w sposób tak intensywny

zajęli się matematyką teoretyczną i badaniem sto-
sunków liczbowych w świecie przyrody, wpadli
w fascynację „magią liczb”. Odkrywszy, iż własno-
ści rzeczy i relacje między nimi tak fenomenalnie
mogą być wyrażane za pomocą liczb i stosunków
liczbowych, przypisali liczbie mistyczną potęgę —
liczby są prazasadą bytu (pratworzywo, archezasa-
da). Jest to zasadnicza zmiana w filozofii w stosun-
ku do tzw. filozofów jońskich, którzy przyjmowali

31

background image

materialną prazasadę bytu (woda — wg Talesa;
powietrze — wg Anaksymenesa; ogień — wg He-
raklita; natomiast Anaksymander za prazasadę
przyjmował apeiron
, bezgraniczna, nieskończona,
wieczna, bezkształtna i bezkresna pramateria).
U pitagorejczyków to nie materia jest prazasadą,
a jej forma. Według nich ład i kształt świata opiera
się na liczbach. O pitagorejskiej archezasadzie Ary-
stoteles pisał następująco: „Przejąwszy się matema-
tyką, jęli uważać, że zasady jej są zasadami wszel-
kiego bytu (...) uważali liczby za rzecz pierwszą
w całej naturze, pierwiastki liczb za pierwiastki
bytu, niebiosa całe za harmonię i liczbę”
. Nie nale-
ży tego rozumieć w tym sensie, iż byty są liczbami,
lecz że mają liczby: podstawową właściwością rze-
czy są kształty geometryczne
, a ich geometria była
ściśle zespolona z arytmetyką, stąd wykoncypowali
wniosek: wszystko jest liczbą, liczba jest realną siłą
w przyrodzie
.

Jednak liczba nie była jedyną zasadą bytu, jako

forma musiała istnieć wespół z tym co jest formo-
wane, z substratem. Byt ma zatem charakter dwo-
isty i tworzy go czynnik kształtujący (peras) oraz
kształtowany (apeiron). Peras określa coś co ma
w sobie miarę, normę, wzór
. Apeiron oznaczał
z kolei coś co nie jest przez nic ograniczone.
Peras
nakłada się na apeiron i go sobie podporządkowuje.
Liczba jest peras. Gdyby świat nie miał liczby, to
nie istniałby. „Bez liczby byłoby wszystko bezgra-
niczne, niejasne i niepojęte”
. Gdy poznamy stosun-

32

background image

ki liczbowe świata, będziemy mogli nad nim zapa-
nować. Liczba zatem umożliwia nam poznawanie,
gdyby bowiem rzeczy nie miały swoich liczb, nie
moglibyśmy ich poznać. Poznanie to sprowadzenie
do liczb, wzorów. W istocie, dziś wiemy, że są takie
aspekty rzeczywistości, które niezwykle trudno jest
na poznać inaczej jak za pomocą wzorów i równań
matematycznych. Ta intuicja pitagorejczyków jest
nam więc bliska. B. Russell zauważa: „Jest to naj-
ważniejsza teza Pitagorasa, zapomniana w okresie
post hellenistycznym i odkryta na nowo z tekstami
myślicieli starożytnych. Obecnie stanowi ona pod-
stawową cechę myślenia naukowego.”

Uzupełniając obraz pitagorejskiej epistemologii,

należy dodać, iż uznawali oni, że wiedza doskonała
jest domeną wyłącznie bogów. Człowiek natomiast
wnioskuje tylko ze znaków-objawów. Od znaków
można jednak przejść do istoty rzeczy — od feno-
menów do esencji (model indukcyjny Alkmeona z
Krotonu
). Natomiast u Archytasa z Tarentu spotyka-
my się po raz pierwszy w filozofii z modelem
dedukcyjnym
.

Dualizm bytu przyjmowany w filozofii pitagorej-

skiej pobudzał ich do tropienia przeciwieństw we
wszystkich zakamarkach istnienia. Oprócz przeci-
wieństw oczywistych, jak granica i bezkres, spokój
i ruch, światło i ciemność, dobro i zło itd., czasami
wykazywali wielką pomysłowość w ich odkrywa-
niu. Za pomocą przeciwieństw Alkmeon z Krotonu
tłumaczył istotę choroby. Zdrowie według niego to

33

background image

równowaga przeciwnych sobie jakości, choroba zaś
jest panowaniem jednej z nich, jest zatem zaburze-
niem równowagi.

Filolaos z Tarentu (ok. 470-399 p.n.e.), który

pierwszy spisał nauki Pitagorasa, do tych dwóch
zasad bytu dodał trzecią - harmonię, czyli coś co
nakłada peras na apeiron, co utożsamiał z demiur-
giem, bogiem.

Do liczb przypisane były określone znaczenia,

np. 5 oznaczała własności ciał fizycznych, 6 —
życie, 7 — ducha, 8 — miłość, 9 — roztropność
i sprawiedliwość.

Liczba dziesięć, przedstawiana pod postacią tzw.

tetraktys, była dla nich doskonałą i świętą, gdyż
symbolizowała strukturę całego świata. Rozumieli
to następująco:
1 — punkt,
2 — odcinek (jako połączenie dwóch punktów),
3 — figura (połączenie trzech punktów, trójkąt),
4 — bryła (punkt umieszczony nad figurą

w przestrzeni trójwymiarowej daje bryłę).

1 + 2 + 3 + 4 = 10.

Szczególne znaczenie miała też Jedynka —

Monada, która symbolizowała także środek
wszechświata. W Jedynce wszystko znajduje swoją
przyczynę, wszystko sprowadza się do tej Jedności,
czyli do czegoś stabilnego i skończonego, czyli
doskonałego, nieparzystego, męskiego, prostego
i dobrego. Jedno to bóstwo i ład, wielość charakte-

34

background image

ryzuje antybóstwo i bezład. Bóstwo jako Jedno jest
wolne od wszelkich przeciwieństw, jest doskonałą
monadą.

Można

dodać,

że

nieco

inaczej

widział

to poeta Ion

działający w drugiej połowie V. w. p.n.e. w Chios,
który pozostawał pod wpływem pitagorejskiej nu-
merozofii
. Za boga w dziele Triagmos (Trójbóg)
przyjmował trójkę, jako liczbę oznaczającą począ-
tek, środek i koniec wszystkiego.

Władysław Tatarkiewicz dodaje: „Wszelako

skłonność do takich spekulacji ogarnęła pitagorej-
czyków w późniejszych generacjach, bodaj dopiero
pod wpływem Platona. Ich oryginalny sposób
myślenia wyraził się raczej w empirycznych, ściśle
naukowych badaniach przyrody.”
Nie jest jednak
zupełnie bezpłodna ta filozofia. Zapowiedziała ona
ogromną i zasadniczą rolę matematyki w naszym
poznaniu świata. Pitagorejczyk powiedziałby, że
językiem przyrody są liczby, my powiedzielibyśmy,
że jest to piękna metafora dla współczesnej nauki.
Jeszcze ważniejsza nauka płynie z numerozofii dla
współczesnej filozofii: jakkolwiek filozofia pitago-
rejska opierała się na spekulacjach i zawierała licz-
ne tezy z którymi trudno jest zgodzić się współcze-
snemu racjonaliście, jednakże przyjmowała ona
zasadę opierania tych spekulacji na badaniach
naukowych, zasadniczo była swoistą metafizyczną
ekstrapolacją ówczesnej wiedzy naukowej, tymcza-
sem wiele nowożytnych systemów filozoficznych
powstawało w zupełnym oderwaniu od nauki. Wie-

35

background image

le współczesnych systemów filozoficznych jest zna-
cznie bardziej oddalone od nauki niż numerozofia.
Filozofia powinna zasadniczo opierać swe spekula-
cje i postulaty na nauce.

W żaden natomiast sposób nie odnosi się to do

filozofii neopitagorejskiej, która uległa jeszcze
większemu wypaczeniu niż spekulacje późnych
pitagorejczyków, i która w istocie stała się wiedzą
o bogu i służbą bożą. Neopitagorejczycy przejęli
głównie mętne elementy pierwotnego Pitagoreizmu,
koncentrowali się przede wszystkim na spekula-
cjach liczbowych. Ich światopogląd religijno-filo-
zoficzny zmodyfikowany został istotnie wpływami
wschodniej

magii,

astrologii, judejskiej gnozy i her-

metyzmu egipskiego. Jak ujmuje to Jan Legowicz:
„Neopitagorejski filozof to już nie uczony z okresu
pitagoreizmu pierwotnego, ale ktoś natchniony
przez Boga, boży posłaniec, ktoś tak do bóstwa zbli-
żony, że niemal z nim tożsamy, gnostyk-prorok i cu-
dotwórca, dla którego nie ma nic niemożliwego.”
W Pitagoreizmie pierwotnym liczby były rozumia-
ne jako prazasady świata, w neopitagoreizmie nato-
miast liczby same dla siebie stają się realnością.

13. Muzyka sfer a drgania superstrun

Bardzo ważnym rysem numerozofii było przeko-

nanie o harmonii świata. Budowa wszechświata,
wyrażana w świętej dziesiątce, połączona z odkry-

36

background image

ciami w dziedzinie akustyki (drgania jako przyczy-
na dźwięków), skłoniła ich do przypuszczenia, iż
sfery gwiezdne, krążąc dookoła środka świata,
swym ruchem wydają dźwięk. Jako że odległości
sfer tworzą harmonijną proporcję, przeto dźwięk
przestworzy również jest harmonijny i dla nas nie-
słyszalny. Wystarczy wsłuchać się w harmonijną
„muzykę sfer”, aby umieć rozgryźć i opisać (za
pomocą równań matematycznych) wszechświat,
jego istotę.

Można w tym dostrzec jakby zapowiedź i przed-

smak nowożytnych poszukiwań „teorii wszystkie-
go”
(TOE, od theory of everything), czyli spójnej
syntezy wszystkich praw rządzących wszechświa-
tem. Więcej nawet! Owa dziesiątka wyrażająca
strukturę wszechświata, owe dźwięki wszechświata
możemy odczytać jako prapostać teorii superstrun
z jej elementarnymi drganiami i dziesięcioma
wymiarami — współczesnej kandydatki do miana
TOE. Według tej teorii „wszystkie cząstki, jakie
obserwujemy we Wszechświecie, łącznie z atomami
naszych ciał, składają się z małych wibrujących
strun
— pisze Michio Kaku. — Rezonanse, czyli
'dźwięki' tych strun, tworzą menażerię cząstek ele-
mentarnych (elektrony, kwarki, fotony i tak dalej).
Wszechświat jest symfonią drgających strun, a
zasady harmonii są znanymi nam
[powinien dodać:
„dzięki pitagorejczykom” - przyp. M.A.] prawami
fizyki. (..) Zaskakujące jest to, że teoria superstrun

37

background image

ogranicza liczbę wymiarów przestrzeni i czasu do
dziesięciu. Szczególną cechą teorii superstrun jest
to, że mikroskopijne struny (około 100 miliardów
miliardów razy mniejsze od protonu) mogą drgać
tylko w dziesięcio-wymiarowej czasoprzestrzeni. (..)
mamy matematyczne powody, aby wierzyć w dzie-
sięcio-wymiarową czasoprzestrzeń, ponieważ tylko
we wszechświecie o takiej liczbie wymiarów jest
wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić zarów-
no teorię kwantową, jak i teorię Einsteina.”

14. Refleksje końcowe

Powyższy tekst był nie tylko charakterystyką

pewnego nurtu i doktryny, był również argumenta-
cją mającą na celu wydobycie Pitagoreizmu z ezo-
terycznych odmętów, w jakie wtrącili go pitagorej-
scy epigoni i epigoni epigonów, a w jakich tkwi
chyba po dziś dzień. Miał on na celu wskazanie
istoty i fenomenalności Pitagoreizmu, które zostały
zniekształcone szkodliwą mutacją — spowodowaną
„egipskimi ciemnościami”, które zaślepiają, i „wia-
trem ze Wschodu”
, który wywiewa czynnik ratio
w świetle której często był i jest on postrzegany
i oceniany. Mówi się np., że Pitagoras „szerzył ezo-
teryczną doktrynę, której echa spotykamy u myśli-
cieli-spirytualistów całej starożytności”
. Jest to
w pewnym sensie prawda, ale prawda, która uwy-

38

background image

pukla nie to co należy do istoty, a tym samym praw-
da zniekształcająca.

Przedstawia się jończyków jako tych, którzy

natchnęli obiektywne i naukowe badania przyrodni-
cze, a pitagorejczyków jako tych, którzy natchnęli
rozwój spekulacji metafizycznych. Moim zdaniem
jest to chybione i niesprawiedliwe. Uważam, że
i jedni i drudzy mieli inspiracyjne znaczenie dla
nauki zachodniej. O ile jednak u jończyków domi-
nowały elementy empiryczno-sensualistyczne, o
tyle u pitagorejczyków były to elementy bardziej
abstrakcyjne, teoretyczne, spekulatywne i racjonali-
styczne. Współczesna nauka opiera się na obu uję-
ciach. Są w niej dziedziny bardziej „jońskie”, ale są
też i bardziej „pitagorejskie”.

Rdzeń Pitagoreizmu opierał się na badaniach

empirycznych i na śmiałych, czasami nieudanych,
czasami naciąganych uogólnieniach i ekstrapola-
cjach. Ale przecież pomimo tego, w wielu kwe-
stiach mieli oni rzeczywiste osiągnięcia, czasami
wręcz rewelacyjne (m.in. kulistość i ruchy Ziemi,
kosmos). Pomimo przyprawiania tego wszystkiego
w sosie spirytualistycznym, istota była jak najbar-
dziej naukowa. Warto mieć na uwadze to, że ścisłą
czołówkę i esencję tych szkół stanowili „matematy-
cy”
, czyli ludzie bez wątpienia kładący naukę na
czele środków oczyszczających duszę, czyli w pra-
ktyce na pierwszym miejscu. Zwróćmy też uwagę
na to, że rekrutowali się oni nie z egipskich magów,
wędrownych cudotwórców czy rybaków, ale z ów-

39

background image

czesnych naukowców, głównie medyków. Mistycy,
bawiący się głównie religijną stroną Pitagoreizmu,
stanowili jakby otoczkę, krąg zewnętrzny, także
swoisty pion public relations, jakbyśmy powiedzieli
współczesnym językiem. On w sposób istotny przy-
czyniał się do budowania zniekształconego wize-
runku Pitagoreizmu.

Jednak pseudonauka i ezoteryka, które dzięki

legendom „upadłego Pitagoreizmu” na Pitagoreizm
się powołują i w swe pióropusze wpinają pitagorej-
skie piórka, w sposób zasadniczy z duchem pitago-
rejskim się różni: o ile ten ostatni przyniósł niekwe-
stionowane osiągnięcia w naszym poznaniu
i rozumieniu świata i człowieka, o tyle te pierwsze
nie są w stanie nic powiedzieć z czym można by się
zgodzić nie będąc ich wyznawcą.

Znając istotę Pitagoreizmu, możemy słusznie

przypuszczać, że gdyby żyli oni dziś, to nie zajmo-
waliby się nonsensami ezoteryczno-okultystyczny-
mi, gdyż musiałoby to oznaczać, że przez wieki
musieliby trwać w tym samym punkcie, zaprzestać
rozwoju i wyrzec się nauki. Ale nauka przecież
oczyszcza duszę! Archytas z Tarentu z pewnością
nie zajmowałby się numerologią, choćby dlatego,
że równania mechaniki kwantowej bardziej by go
oszałamiały i fascynowały. Ktoś mógłby powie-
dzieć, że odrzuciłby je jako sprzeczne z pitagorej-
skim światopoglądem. Nic bardziej błędnego.
Wszak dziś w arytmetyce kojarzeni są z liczbami
niewymiernymi. Liczby te były jednak sprzeczne

40

background image

z ich filozofią, sprzeczne z harmonią wszechświata.
Wedle legend obowiązani byli do utrzymywania ich
istnienia w tajemnicy, jednak nie odrzucili ich jako
sprzecznych ze światopoglądem i wyznawaną filo-
zofią. Nauka była wyżej mniemań. Alkmeon z Kro-
tonu
zajmowałby się nie bioenergoterapią czy radie-
stezją, a neuropsychologią, neurobiologią,
neurochemią, neuropsychofarmakologią lub neu-
ropsychiatrią, z całą pewnością jako naukowiec
przesiąknięty duchem pitagorejskim starałby się
rozwikływać naturę świadomości. Hiketas odrzu-
całby astrologię, a zajmowałby się kosmologią
kwantową, teorią superstrun i wieloświatu. Wresz-
cie, Pitagoras nie zostałby papieżem czy awatarem,
lecz Bertrandem Russellem. Współcześni pitagorej-
czycy uznaliby, że dla doktryn paranaukowo-ma-
gicznych jest miejsce w telewizji Polsat, po serialu
„M jak miłość”, a przed transmisją z wyglądania
Ojca Świętego przez okno swego pałacu, czyli
generalnie między rozrywkami dla ludu. Podczas
gdy oni, jako aristoi, zajmują swe dusze nauką...

Jeśli utrzymałby się ich pierwiastek mistyczny

i religijny w badaniach naukowych, to zredukowa-
łoby się to do „religijności” jaką widzimy u Alberta
Einsteina, Edwarda O. Wilsona, Richarda P. Feyn-
mana, Carla Sagana, czyli do owego „kosmicznego
uczucia religijnego”
Einsteina i tego co Wilson nie-
słusznie określił „jońskim zauroczeniem”.

Ich dawne zabawy z liczbami, przypisywanie im

znaczenia sakralno-mistycznego i jakby magiczne-

41

background image

go, możemy zrozumieć. Zrozumieć, to znaczy
ujrzeć to w kontekście swoistego „oszołomienia
matematyzmem świata”
. Oni jako pierwsi zaczęli
to zgłębiać i odkrywać — i się zachłysnęli. Takie
„oszołomienia” zdarzają się także dziś. Uległ mu
nawet Heisenberg, który miał powiedzieć: „Pierw-
szy kieliszek z butelki nauk przyrodniczych robi
z nas ateistów, ale na dnie tej butelki jest Bóg
”. Tak
samo mniemali Pitagorejczycy, kiedy czuli się wta-
jemniczeni w największą tajemnicę „butelki”, gdyż
dokonali odkrycia, które radykalnie zmieniało świa-
topogląd. Jednak „metodologia picia z butelki
świata”
polega na tym, aby nie zaciągać się zbyt
gwałtownie. Heisenberg pomylił Boga z korkiem
owej butelki, który po jej otwarciu spoczął na dnie.
Dlatego właśnie trzeba pić z niej rozważnie, gdyż
może się zdarzyć tak, że Bóg-korek znów zatka
butelkę w razie zbyt nachalnego jej nachylania...

„”

42

background image

Ważniejsze źródła

J. Gajda, Pitagorejczycy, Warszawa 1996.

M.C. Ghyka, Złota liczba. Rytuały i rytmy pitagorejskie w

rozwoju cywilizacji zachodniej, Kraków 2001.

D. Musiał, Sodalicium sacrilegii. Pitagorejczycy w Rzy-

mie w okresie republiki: fakty i mity, Toruń 1998.

Żywoty Pitagorasa. Porfiriusz. Jamblich. Anonim, przekł.,

wstęp i przyp. J. Gajda-Krynicka, Wrocław 1993.

W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, Warszawa 2001, T.1,

s.53-60.

J. Legowicz, Historia filozofii starożytnej Grecji i Rzymu,

Warszawa 1973, s.31-43, 479-485.

S. Bednarek, J. Jastrzębski, M. Kocur, Jak żyć? 265 spo-

sobów na życie. Leksykon, Warszawa — Wrocław 1999,
s.425-428.

J. Bronowski, Potęga wyobraźni, Warszawa 1988, s.151-

160.

43

background image

Mariusz Agnosiewicz

Pitagorejska

ezoteryka

racjolnalna

44

background image

Zarzucono mi, że nie mam kompletnego pojęcia

o związku pitagorejskim, o którym napisałem dość
obszerną pracę „Bractwo pitagorejskie”. Opinia
dość ryzykowna, mówiąc eufemistycznie. Komen-
tator, Andrzej Kosela, wytknął mi przede wszyst-
kim, iż nagiąłem swój rys do „ideologii” wyznawa-
nej przeze mnie. Nie uchwyciłem jakoby istoty
związku pitagorejskiego, którym była „ezoteryka”,
„święta nauka”. Miast tego unurzałem go w racjo-
nalizmie i „zwykłej” nauce. Radykalność potępienia
mojego szkicu nie budzi zdziwienia, kiedy się weź-
mie pod uwagę, że nauka i racjonalizm nie cieszą
się szczególną sympatią wśród „miłośników ezote-
ryki”. Pomimo tego nadal uważam, że moje ujęcie
pitagoreizmu znacznie lepiej wyjaśnia jego istotę
niźli oparte na legendach, spekulacjach i przekła-
maniach obrazki wielbicieli Niedocieczonych Taje-
mnic, a że temat uważam za bardzo ciekawy i warty
szerszego zainteresowania, na zarzuty odpowiem
nieco szerzej.

Temat pitagoreizmu jest trudny zwłaszcza z tego

względu, iż opinie o nim kształtowane są często
przez pryzmat neopitagoreizmu bądź tego co o Pita-
gorasie i jego związku pisali pitagorejscy epigoni
w ich zmutowanej postaci. Mój tekst miał na celu
zrekonstruowanie pierwotnego związku pitagorej-
skiego. Jest to niemal tak trudne jak pisanie o Jezu-
sie i jego sekcie. Mało kto wie, że Pitagorasa spo-
tkało dokładnie to samo co Jezusa: jako przywódca
sekty został deifikowany, uznany za istotę boską

45

background image

w ludzkiej postaci, która potrafi czynić cuda, która
zmartwychwstała po śmierci zstąpiwszy wcześniej
do piekieł, i była założycielem nowej wiary. Orygi-
nalny Pitagoras utonął pod legendami jakie na jego
temat powstały w szeregu „pitagorejskich ewange-
lii”.
Pomimo swego zwulgaryzowania religia-filo-
zofia neopitagorejska była dużo bardziej elitarna niż
np. chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo zorientowało
się na masy, stąd też dziś czcimy „boskiego” Jezu-
sa, a nie Pitagorasa, Mitrę czy innego „proroka
nowej wiary”
, jaki musiał się wyłonić z impotencji
religijnej tradycyjnych religii starorzymskich.
Rekonstrukcja pierwotnego pitagoreizmu jest zaję-
ciem interesującym po pierwsze dlatego, że pomi-
mo wielu legend jest pewna ilość materiałów źró-
dłowych, które dają podstawy do rzetelnych badań,
po drugie zaś dlatego, że związek krotoński, moim
zdaniem, zasługuje na szczególną uwagę spośród
szkół starożytnych. Dla mnie osobiście, jeśli idzie
o starożytną historię filozofii, nauki, religii i etyki,
pitagoreizm jest numerem jeden. Nie Sokrates, Pla-
ton, Arystoteles, stoicy, epikurejczycy, cynicy, scep-
tycy itd., lecz właśnie pitagoreizm przedkładam nad
innych starożytnych myślicieli i sekty. Pitagoreizm
swego czasu odegrał dużą rolę społeczną i intelek-
tualną, a do dziś w naszej kulturze obecne są jego
owoce.

Do Pitagorasa i pitagoreizmu nawiązywali póź-

niej m.in. neoplatonicy, alchemicy, gnostycy, neopi-
tagoreiczycy, numerologowie, hermetyści, różo-

46

background image

krzyżowcy, okultyści, ruchy New Age, wolnomula-
rze, Pico della Mirandola pitagoreizm odczytywał
w świetle kabały.

W wolnomularstwie Pitagoras, obok Hirama

(architekta i budowniczego świątyni Salomona),
jest uznawany za głównego patrona duchowego
ruchu masońskiego, przede wszystkim jako twórca
elitarnego zakonu ezoterycznego, ale także ruchu
polityczno-społecznego, co w działalności masone-
rii ma istotne znaczenie. Nowożytna masoneria była
jedną z ważniejszych sił kształtujących, zwłaszcza
poprzez wychowywanie i stymulowanie, wolno-
ściowe przemiany ustrojowo-społeczne społe-
czeństw zachodnich. Jej znaczenie w wiekach
XVIII i XIX było zbliżone do znaczenia związku
krotońskiego
w okresie staropitagorejskim, kiedy
„myśl i praktyka działania pitagoreizmu nierzadko
decydowała o politycznym i ustrojowym obliczu
miast greckich południowej Italii”
. Cicero był prze-
konany, że przy organizacji wielu instytucji rzym-
skiego życia publicznego wzorowano się na związ-
kach pitagorejskich. Etyka i doskonalenie moralne
były jednymi z najważniejszych aspektów działal-
ności związków pitagorejskich, podobnie jest w
masonerii, która pielęgnuje szczególną postać laic-
kiej moralności. Nie tylko na tych podstawach moż-
na mówić, że istnieją podobieństwa między nowo-
żytną masonerią a związkami pitagorejskimi. Stąd
też

niektórzy

współcześni badacze (m.in. F. Cumont,

J. Carcopino, G. Freyburger) wiążą ze sobą te nurty

47

background image

i stowarzyszenia. Z drugiej strony, jak wspomniano,
także wolnomularze chętnie nawiązują do Pitagora-
sa (np. masońska konferencja w Rzymie zorganizo-
wana była pod szyldem: „Pitagora 2000”; pewna
amerykańska organizacja masońska dla młodzieży
nosi nazwę „Rycerzy Pitagorasa”.

Część jednak wymienionych powyżej ruchów

i nurtów ezoterycznych opierała się na legendarnym
obrazie pitagoreizmu. Główny zarzut, jaki mi uczy-
nił komentator, brzmi: „Autor nie dostrzega. że
esencją pitagoreizmu była ezoteryka, a we właści-
wym rozumieniu tego słowa oznacza to nic innego
jak świętą naukę, która jednak z dzisiejszą materia-
listyczną nauką współczesności ma mało wspólne-
go, a raczej dzisiejsza nauka jest tylko przedsion-
kiem tego co wiedzieli pitagorejczycy, choć inaczej
ujętym
”. Twierdzę, że jest to:

a) nieporozumienie (ezoteryka jako esencja),
b) ignorancja (nieznajomość głębi współczesnej

nauki),
c) naiwność (pitagoreizm bardziej zaawansowanym
systemem poznawczym niż współczesna nauka).

1. Co oznacza ezoteryka?

Duże znaczenie dla wyjaśnienia wielu nieporo-

zumień związanych z pitagoreizmem mają kwestie
terminologiczne. Nie ulega wątpliwości, że związek
pitagorejski miał charakter ezoteryczny, mówi się

48

background image

też, że Pitagoras „szerzył doktrynę ezoteryczną”.
Dziś z pojęciem tym, z racjonalistycznej optyki,
wiąże się pejoratywne skojarzenia. Wynika to z fak-
tu, że za ezoteryką, szczególnie obecnie modną,
kryją się dziś na ogół różnej maści szarlatani i ich
pseudonaukowe teorie. Ezoteryka nie oznacza
wszelako jakiejś konkretnej doktryny czy systemu,
lecz jest cechą formalną. Wiedza ezoteryczna,
w przeciwieństwie do egzoterycznej, jest przezna-
czona tylko dla wybranych. Związek ezoteryczny
jest miejscem gdzie profan powinien poszukiwać
owej „elitarnej wiedzy” i jeśli na nią zasługuje,
dostąpi wtajemniczenia, na ogół poprzez specjalne
rytuały, aby stopniowo mógł zgłębiać ową wiedzę.
Ezoteryczność związku może też wiązać się nie tyle
ze zdobywaniem w nim tajemnej doktryny, ale spo-
sobu i metod jego działania, obrzędów, symboli itd.
Jest naturalne, że w związkach tego rodzaju będą
się skupiać zwłaszcza szarlatani różnej maści, gdyż
nimb tajemności jest tarczą ochronną przed scepty-
kami i innymi niedowiarkami, którzy chcieliby ową
wiedzę poddać racjonalnym próbom. Mogę sobie
jednakże bez trudu wyobrazić różne oblicza nauko-
wej, racjonalnej czy po prostu niepodszytej blagą
ezoteryki. Takie związki ezoteryczne mogą powsta-
wać wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z wie-
dzą, która nie powinna być znana szerokiemu ogó-
łowi, oraz tam, gdzie sposoby i metody osiągania
pewnych celów społecznie pożądanych, lepiej reali-
zują się w towarzystwie tajności czy dyskrecji. Inna

49

background image

ezoteryka nie zasługuje na miano racjonalnej: co do
zasady wiedza i działania powinny być maksymal-
nie jawne, transparentne, ekshibicjonistyczne. Ideał
oświeceniowy głosi, iż wiedzę należy czynić mak-
symalnie powszechną i dostępną.

W takim ujęciu kwestii terminologicznej sprzeci-

wiłbym się też tezie, iż wiedza ezoteryczna to
koniecznie najbardziej zaawansowana, wręcz
„boska”, dotykająca najgłębszych problemów czło-
wieka i świata. Otóż nie, ezoteryczną nazwałbym
wiedzę utajnionej receptury jakiejś potrawy czy
piwa, przekazywanej np. w ramach rodziny, z ojca
na syna. Nierzadko zresztą towarzyszą temu swo-
iste obrzędy czy zasady, w jakich wiedza ta jest
przekazywana, które mogą być uznane za odpo-
wiednik sformalizowanego wtajemniczenia np.
w sektach ezoterycznych. Węższym od ezoteryzmu
określeniem wiedzy tajemnej będzie „okultyzm”
pojęcie związane z wiedzą tajemną o siłach i zjawi-
skach nadprzyrodzonych, nadzmysłowych
(warto
jednak dodać, że pojęcie to etymologicznie związa-
ne jest z łacińskim słowem occulere 'ukrywać, zata-
jać'
; z kolei pojęcie „ezoteryczny” związane jest z
greckim słowem esõterikós 'wewnętrzny').

Mogę sobie wyobrazić także naukową organiza-

cję ezoteryczną. Otóż wyobraźmy sobie, że kiedyś
gdzieś pewna grupa naukowców dochodzi do prze-
konania, że pewne odkrycia, badania czy ogólnie
nauka jako taka jest „bronią” zbyt potężną, aby
można było ją czynić w całości powszechnie

50

background image

dostępną. Nasza hipotetyczna grupa naukowców
humanistów dochodzi do przekonania, że określone
odkrycia, efekty prac w laboratoriach, dociekania
mogą nie sprzyjać szczęściu ludzkości lub też, że
istnieje zbyt łatwa możliwość ich katastrofalnie nie-
odpowiedzialnego zastosowania, a przecież rozwój
nauki i techniki, jak się czasami dziś słyszy, nie
idzie w parze z rozwojem moralno-etycznym. Jed-
nak w związku z tym, że powstrzymanie nas od
pasji badania, dociekania, odkrywania jest absolut-
nie niemożliwe, gdyż nasza naukowa natura nie
uznaje kompromisów z ciekawością, zakładamy
przeto ezoteryczny związek naukowo-etyczny,
w ramach którego adepci będą się doskonalić nau-
kowo i etycznie, oraz poznawać najgłębsze tajemni-
ce świata i człowieka. Nie wnikam w to, czy byłoby
to moralnie fair wobec ludzkości, ani też, czy zwią-
zek taki mógłby efektywnie funkcjonować. Mogę
sobie wyobrazić argumenty zarówno na tak, jak i na
nie, jednak niewątpliwie mogę sobie wyobrazić
„naukową ezoterykę”.

Uwypuklenie znaczenia szerokiego, ahistorycz-

nego, formalnego ezoteryki, daje nam lepsze wyja-
śnienie dlaczego tak wiele doktryn ezoterycznych
nawiązywało do Pitagorasa. Jeśli były to często na-
wiązania oparte na legendach lub na formalnym
charakterze związku krotońskiego, to oczywistym
jest, że faktyczne związki pitagoreizmu ze szkoła-
mi, które się nań powoływały na przestrzeni wie-

51

background image

ków, mogą być nikłe, powierzchowne lub zgoła
żadne.

Często tak się dzieje, że „uhistorycznienie”

określonego pojęcia utrudnia nam ujęcie jego istoty,
bowiem dane pojęcie kojarzy się nam przede
wszystkim z jakimś swoim historycznym odniesie-
niem. Jan Skoczyński podkreśla to w odniesieniu
do „gnozy”: gnoza uhistoryczniona kojarzy się
przede wszystkim z początkami chrześcijaństwa
i gnostycznymi sektami chrześcijańskimi.
Jest to
jednak ujęcie wąskie. W ujęciu ahistorycznym defi-
niuje Skoczyński „gnozę” jako rodzaj poznania,
w którym dominuje czynnik emocjonalny
; staje się
więc gnosis wypadkową napięcia między bieguna-
mi wiedzy i wiary, wyrazem ogólnoludzkiej tęskno-
ty osiągnięcia wyższej jedności między wiedzą
i wiarą. Poznanie gnostyczne będzie miało charak-
ter jednoczącego, miłującego, służącego. Będzie
tym samym różne od „poznania diabolicznego”,
czyli naukowego, od episteme, które „dzieli i rozbi-
ja”
, służy beznamiętnemu i rozumnemu opisowi
rzeczywistości. Takie ujęcie gnozy pozwala Sko-
czyńskiemu doktrynę Jana Stachniuka (tzw. kultura-
lizm) określić mianem „polskiej neognozy”.

2. Numerologia a numerozofia

Nie przeczę bynajmniej, że związek krotoński

można określić ezoterycznym, że pielęgnował

52

background image

„świętą naukę” i w moim tekście dałem temu nie-
jednokrotnie wyraz. Problem w tym, że owe „świę-
te nauki”
poddałem racjonalnej analizie, racjonali-
stycznemu zachwytowi, a przede wszystkim, że
wyraźnie odciąłem je od niemal całej późniejszej
i współczesnej „ezoteryki”, jako w gruncie rzeczy
dość prymitywnych i naiwnych zabaw dla ludzi
z rozbudzoną fantazją, niezdyscyplinowanych inte-
lektualnie, ale z potrzebami poznawania i rozumie-
nia, acz bez solidnego zaplecza wiedzy niedostęp-
nej owym „ezoterystom” przez fakt jej
zaawansowania, czyli wiedzy naukowej. Współcze-
sna „ezoteryka” jest wyjątkowo zwulgaryzowana
„wtajemniczenia” można dostąpić na seansie
u pani Zosi

vel Adelajdy za określonym „co łaska”.

Jest bowiem „ezoteryka” dziś głównie modnym
towarem niuejdżowym (od new age) dla znudzo-
nych gospodyń. Aby ocenić współczesną „ezotery-
kę”
wystarczy się udać do jednej z większych księ-
garń ezoterycznych... Eksponowanie ezoteryczności
związku pitagorejskiego mogłoby się przyczyniać
do nieporozumień, a moim zdaniem fakt jego oto-
czenia tajemnością czy istnienia w nim wtajemni-
czeń nie jest kluczowo ważny dla zrozumienia jego
istoty i znaczenia.

Wiedza „ezoteryczna” pitagorejczyków była

związana z liczbami, jednak nie była to żadna
numerologia, jak się czasami pisze, gdyż badania
związane z liczbami miały u pitagorejczyków
zasadniczo naukowe podłoże w zdrowym sensie

53

background image

tego słowa. Numerologia natomiast docieka liczbo-
wej natury człowieka, uczy, jak za pomocą liczb
wpływać na nasze życie, jest swoistą psychologią
liczb i systemem wróżebnym. W słowniczku nume-
rologa szalenie ważne jest pojęcie „wibrowania”,
które wyjaśnia związek liczb z naszą naturą i oso-
bowością: otóż, mówią numerologowie, jesteśmy
zbudowani z atomów w których wirują elektrony, a
cyfry i litery na jakich operują numerologowie po
prostu „odzwierciedlają kształt tych wibracji, opi-
sując go w formie ludzkich zachowań”
.

Poddawszy się numerologicznym testom dowie-

działem się paru miłych banałów na swój temat,
z których część była „prawdziwa”, a część „nie-
prawdziwa” (w dobrodusznej interpretacji mogę
uznać, że jeszcze nie całość numerologicznej praw-
dy o mojej osobie została przeze mnie odkryta).
Sumując cyfry daty mojego urodzenia i dokonując
tzw. redukcji teozoficznej, dowiedziałem się, iż
jestem numerologiczną Czwórką. Czwórka, jako
liczba mojej karmy, oznacza, że osiągnę w życiu
sukces, że jestem ambitny i wytrwale dążę do celu;
że moje marzenia wykraczają poza przeciętność; że
moją domeną jest umiejętność logicznego i anali-
tycznego a także zdroworozsądkowego myślenia,
tudzież inteligencja; że mam dobrze rozwinięte
poczucie moralności i sprawiedliwości; że irytuje
mnie rozmowa o niczym a jako osoba o materiali-
stycznym podejściu do życia „rozważania ducho-
we”
pozostawiam innym; że najlepiej odnalazłbym

54

background image

się w zawodzie urzędnika, księgowego tudzież
mechanika, jednak i żołnierz byłby ze mnie nie-
zgorszy. Wiem wreszcie, że moja optymalna part-
nerka powinna być numerologiczną Dwójką, Szóst-
ką bądź Siódemką.

Numeroanaliza własnej osobowości zawiera kil-

ka aspektów (m.in. liczba przeznaczenia, osobowo-
ści, serca, wyrazu; powinniśmy jednak zwrócić
uwagę, że pomiędzy numerologami występują tutaj
pewne dystynkcje terminologiczne, np. pani Nata-
sza, numerolożka Radia Zet, dwie ostatnie określa
mianem — Liczby Duszy i Liczby Ekspresji
Zewnętrznej). W badaniu mej osobowości odkry-
łem drobne nieścisłości zachodzące na poziomie
poszczególnych aspektów numerologicznych. I tak,
jeden orzekał, że jestem stały i odpowiedzialny,
inny — żem niestały i w sumie lekkomyślny; jeden
twierdził, że jestem sybarytą, duszą towarzystwa,
inny przekonywał, że jestem nierozumianym przez
otoczenie dziwakiem, którego bardziej kręci wiedza
tajemna niż życie towarzyskie. Niedowiarkom od
razu wyjaśniam, że jest wyjaśnienie tych pozornych
sprzeczności: „Liczbę tę [osobowości] jednak nale-
ży zawsze rozpatrywać w łączności z Liczbą Uro-
dzenia i z etapami Drogi Życia, bacząc czy te
wibracje są zharmonizowane, czy wspierają się
i wzmacniają, czy może odwrotnie: tworzą dyso-
nans, specyficzne wyzwanie domagające się od nas
indywidualnego sposobu przezwyciężenia uosabia-
jących nas sprzeczności”
. (Jeśli w zrozumieniu sen-

55

background image

su owego wyjaśnienia przeszkodą jest specyficzny
żargon „ezoteryczny”, informuję, że rudymenty
numerologii można zdobyć via Internet.) Oto wyja-
śnienie, jakiego nie powstydziłby się i najlepszy
apologeta biblijny!

Numeroanaliza nie jest sztuką dla sztuki, albo-

wiem ogląd liczbowy samego siebie pozwala nam
dokonywać „świadomej już korekty losu przy
pomocy technik numerologicznych”
. Ważną sprawą
jest jednak konsultacja z biegłym numerologiem
ewentualnego planu zmiany imienia czy nazwiska,
bo nieświadom numerologicznego aspektu tej czyn-
ności mogę sobie przysporzyć nieopisanych szkód.
Wraz ze zmianą nazwiska zmienia się przecież Por-
tret Numerologiczny osoby, który wiąże się z licz-
bową reprezentacją tej nazwy własnej, a tym
samym z jej „wibracją” (tzw. WWW — Wibracja
Wyrazu Własnego), cokolwiek to znaczy. W odpo-
wiedzi na pytanie: jak to możliwe? — otrzymujemy
ezoteryczny wymiar numerologii. Otóż: „Tu wła-
śnie dopatrywać się trzeba jednej z wielkich tajem-
nic i zagadek numerologii
— pisze pewna numero-
lożka — która, ujmując w precyzyjne obliczenia
liczbowe cały "mikrokosmos" człowieka, stwarza
metaforyczny obraz jego motywacji, ukrytych
dążeń, predyspoz
ycji, działań, oceny przez innych
itd., co zbliża ją raczej do poezji i dywinacji niż do
nauki. Duch czasu podpowiada jednak coraz
wyraźniej, że nauka — przy całym uznaniu dla jej
zasług — straciła monopol na dociekanie Prawdy,

56

background image

a racjonalistyczne dziedzictwo Oświecenia coraz
częściej ustępuje miejsca tzw. nowemu paradygma-
towi — który pełnymi garściami czerpie z na nowo
docenionych zasobów różnorodnych tradycji
duchowych Zachodu i Wschodu, z mitologii (...), a
także z magii, szamaństwa i gnozy
.

Jako redaktor Racjonalisty otrzymałem ponadto

informację tej treści: „Zamiłowanie do perfekcji
może ich zaprowadzić daleko, ale cel osiągają
samotnie — współpracownicy dawno już odpadli
gdzieś po drodze, nie mogąc wytrzymać narzucone-
go tempa”
. Jakże więc bym mógł dać wiarę takim
„wróżbom”!?...

Pomimo, że numerologowie powołują się na

Pitagorasa jako na jednego ze swych najważniej-
szych protoplastów, jest to jednak uzurpacja. Znacz-
nie bliższa jest numerologia np. tradycji wedyjsko-
-chaldejskiej czy żydowskiej kabale z jej gematrią
i kodami numerycznymi, niż pitagoreizmowi. Dla
podkreślenia tych różnic, pitagorejską „świętą
naukę”
o liczbach nazwałem numerozofią.

3. Wiedza tajemna pitagorejczyków

Na czym polegała numerozofia? Była przede

wszystkim kwintesencją ich wiedzy ezoterycznej,
swoistą mistyką liczb
. Pra-zasadą świata jest liczba,
wszechświatem rządzić mają liczby, odkrywanie
liczbowych stosunków tworzących rzeczywistość

57

background image

jest najdoskonalszym sposobem wtajemniczenia
i poznania.

Ezoteryczność tej wiedzy to nie tyle fakt ukry-

wania nauk i doktryny, co przede wszystkim prze-
konanie, iż stanowi ona najgłębsze tajemnice
wszechświata
. Wydzierając przyrodzie jej tajemni-
ce, możemy nad nią zapanować. Rozumienie racjo-
nalnej struktury wszechświata przyczynia się do
oczyszczania duszy, która zarazem sama staje się
coraz bardziej racjonalna. Studiowanie racjonalnej
i uporządkowanej struktury wszechświata, zamiast
jego irracjonalnej i chaotycznej powłoki, ma moc
wyzwalania duszy z ciała. Nie tyle przypomina to
nam mistykę np. kabalistyczną, co Einsteina
„kosmiczne uczucie religijne”, o którym pisał:
„Religia przyszłości będzie religią kosmiczną.
Przekroczy ona osobowego Boga i odrzuci dogmaty
i teologię. Będzie opierać się na religijnym zrozu-
mieniu, wypływającym z doświadczania natury i du-
chowości jako pełnej znaczenia jedności”
, „jestem
usatysfakcjonowany tajemnicą wieczności życia
i spojrzeniem na cudowną strukturę istniejącego
świata, wraz z pełną oddania próbą pojęcia choćby
maleńkiej części Rozumu, który ukazuje się w natu-
rze”.

Jeśli chodzi o tajemność samych odkryć, to krą-

żyło podanie o tym, jak jeden z adeptów sekty
został utopiony, gdyż wyjawił profanom pewne
odkrycia związane z liczbami (niewymiernymi).
Nie wiadomo jednak, na ile wiarygodne a na ile

58

background image

legendarne są to podania. Nauki i poglądy pitago-
rejskie były szeroko popularyzowane w świecie sta-
rożytnym (m.in. przez Platona). Jeden z czołowych
znawców pitagoreizmu, Jerôme Carcopino, pisał
nawet, iż w szczytowym okresie swojej popularno-
ści nad Tybrem, na przełomie er, wszyscy Rzymia-
nie byli po trosze pitagorejczykami, a elementy
nauk Pitagorasa można było odnaleźć w doktrynach
większości szkół filozoficznych. Być może więc
ezoteryzm pitagoreizmu należy przede wszystkim
rozumieć jako badanie tajników przyrody, do której
zgłębiania potrzeba było pracy w ramach związku
pitagorejskiego poprzedzonej obrzędową inicjacją,
przede wszystkim jednak indywidualnego wysiłku
intelektualnego i dyscypliny.

4. Po owocach ich nauk poznacie ich...

Mocno należy podkreślić, że pitagorejskim spe-

kulacjom i symbolicznym skojarzeniom towarzy-
szyły także naukowe badania liczb i stosunków
między nimi oraz ich manifestacji w przyrodzie.
Przecież samo odwoływanie się do liczb nie może
stanowić głębszej nici łączącej nawet krańcowo
różne rodzaje fascynacje liczbami. Już przed pita-
gorejczykami kapłani zajmowali się liczbami sym-
bolicznie, rachmistrze i geometrzy zajmowali się
nimi

praktycznie.

Wielkość

pitagorejczyków polega-

ła na tym, że, jak pisze Tatarkiewicz, „umieli zna-

59

background image

leźć drogę naukową pomiędzy symboliką a prakty-
ką”
. Zatem, obok rozwiniętej symboliki liczbowej,
dokonywali oni weryfikowalnych odkryć matema-
tycznych
(zwłaszcza tzw. twierdzenie Pitagorasa),
naukowych typologii (m.in. liczby parzyste i nie-
parzyste), odkryć liczbowych stosunków w świe-
cie przyrodniczym
(m.in. stosunki liczbowe mię-
dzy interwałami harmonicznymi w muzyce).
Słusznie więc podkreśla Tatarkiewicz: „skłonność
do... spekulacji ogarnęła pitagorejczyków w póź-
niejszych generacjach, bodaj dopiero pod wpływem
Platona. Ich oryginalny sposób myślenia wyraził
się raczej w empirycznych, ściśle naukowych bada-
niach przyrody”.

Tymczasem numerologowie, z ich luźnymi aso-

cjacjami i wariacjami na temat liczb, nie dokonali
jak dotąd ani jednego choćby maciupeńkiego od-
krycia matematycznego, żadnej właściwości liczbo-
wej, którą dałoby się dowieść inaczej niż stwierdze-
niem: „jest to niedocieczona tajemnica”. Mało
osób zdaje sobie sprawę z tego, że zasługa pitago-
rejczyków nie polega na „odkryciu twierdzenia
Pitagorasa”
. Właściwość ta znana była już ponad
tysiąc lat przed Pitagorasem w Babilonii. Jednak
dopiero pitagorejczycy przedstawili jego niepodwa-
żalny dowód i wyjaśnienie. Z kolei w pracach
domniemanych następców Pitagorasa spod sztanda-
ru numerologii czy innej ezoteryki, można szukać
wszystkiego prócz dowodów ich spekulacji na licz-

60

background image

bach. „Dowód” to tabu numerologów, dla którego
tarczą jest ezoteryka.

Kontynuacją pitagorejskiej „świętej nauki”

o liczbach nie była numerologia, kabała czy inna
późniejsza ezoteryczna nauka związana z liczba-
mi, lecz naukowa matematyka oraz odkrywanie
istniejącego faktycznie matematyzmu przyrody.
Ten ostatni, jako paradygmat naukowy, jest jednym
z fundamentów współczesnej nauki, który do dziś
budzi zachwyt badaczy. Jak podkreśla Jacob Bro-
nowski: „Odkąd Pitagoras stwierdził, że liczby są
językiem przyrody, jej prawa wyrażano zawsze za
ich pośrednictwem”
.

5. Wiedza święta a wiedza profańska

Mój krytyk odnosząc pitagoreizm do współcze-

snej nauki stwierdził, że święta nauka pitagorejczy-
ków nie ma wiele wspólnego z „materialistyczną
nauką współczesności
, oraz że owa profańska
nauka jest tylko przedsionkiem tego co wiedzieli
pitagorejczycy. W ocenie swej Kosela sprawia wra-
żenie, iż jego znajomość współczesnej nauki zatrzy-
mała się na poziomie mechaniki Newtona. Jednak
współczesna nauka zawiera w sobie niezwykłe
piękno, głębię, szereg tajemnic, majestatu i niezwy-
kłości. Nie bez przyczyny Edward Wilson w swej
Konsiliencji stwierdził: „Nauka oferuje dziś naj-
śmielszą metafizykę naszych czasów
. Jeśli nie jest

61

background image

ezoteryczna de iure, to niewątpliwie poprzez swe
zaawansowanie w poważnej mierze jest taką de
facto
: aby ją poznać należy dostąpić (nierytualnego)
wtajemniczenia, dla którego potrzeba wiele wysiłku
i pracy. Przy czym można uznać, że do wtajemni-
czenia nie wystarczą same chęci, gdyż zbyt duże
lenistwo oraz za niski stopień inteligencji uniemoż-
liwiają poznanie większości współczesnej nauki
o świecie i człowieku. Przy wtajemniczeniu w tę
„naukową ezoterykę wtajemniczenie w ezoterykę
niuejdżowo-nienaukową jest jak wyprawa po bułki
do sklepu względem założenia własnej piekarni.

Podobnie należy się odnieść do twierdzenia

o rzekomej niezwykłości pitagoreizmu w porówna-
niu ze współczesną nauką. Rozumiem, że ludzka
natura

lubuje się w sensacjach, tajemnicach, cudach,

lecz rzeczywistość jest na ogół dużo bardziej proza-
iczna. Przypisywanie starożytnym i różnym związ-
kom ezoterycznym posiadania wiedzy tajemnej,
niesamowicie zaawansowanej czy nawet takiej do
której nasza współczesna wiedza „oficjalna ma
jeszcze daleko, jest dziś szczególnie modne,
zwłaszcza wśród różnej maści fantastów i mitoma-
nów. Na tym przecież po części bazuje daenike-
nizm, fascynacja św. Graalem czy Atlantydą, legen-
dy związane z masonerią i wiele innych
awanturniczych hipotez. Dla takich ludzi masone-
ria, będąca zakonem etyczno-filantropijnym, jest
tajną organizacją sterującą światem i od czasu do
czasu urządzającą satanistyczne orgie. Jednak bez

62

background image

posiadania dowodów opinie takie są jedynie czczy-
mi spekulacjami. Zgodzimy się, że „święta wiedza
pitagorejczyków była imponująca, w dużej mierze
wyprzedzała swą epokę (zwycięski heliocentryzm
renesansowy zapoczątkowany został przecież już
u pitagorejczyków i w kościelnych potępieniach
ujmowany był często jako „system pitagorejski”),
że odznaczała się oryginalnością i pionierskością –
i to stanowi o jej wielkości i niepodważalnym sza-
cunku na jaki zasługuje także dziś. Nie przekonuje
jednak twierdzenie o jakiejś jej absolutnej doskona-
łości, niezrównaniu, gdyż w zestawieniu z wiedzą
współczesną jest bardzo skromna i czasami niepo-
radna, np. twierdzenia o sumie kątów w trójkącie
dowodzili oddzielnie dla trójkątów równobocznych,
równoramiennych, nierównoramiennych. Tylko
oceniając ich wiedzę z punktu widzenia ich epoki
mogą budzić nasz podziw.

6. Controversiae

Mojemu szkicowi na temat pitagorejczyków

zarzucono

„wybiórczą interpretację faktów”. Zarzut

ten jednak został mizernie uzasadniony. Napisano,
że Teano była żoną Pitagorasa, a to przecież nie jest
pewne, pisze krytyk. Pomijam już fakt, iż jest to
zagadnienie w mojej pracy więcej niż marginalne,
jednak uważny czytelnik zauważy, że nieco wyżej
napisałem, że praktycznie nic pewnego o Pitagora-

63

background image

sie nie można powiedzieć. Następujące dalej twier-
dzenia na temat Pitagorasa należy więc odczytywać
przez pryzmat tego zastrzeżenia. Analiza pożycia
małżeńskiego mędrca z Krotony nie była czymś co
miałoby znaczenie dla mojego szkicu, zwłaszcza, że
nie pisałem przecież książki na temat pitagoreizmu,
lecz artykuł, który wyszedł i tak był nazbyt długi.

Kolejnym moim błędem miało być pomylenie

rozłamu ze stopniami inicjacji. Oto kolejne nieporo-
zumienie. Napisałem, że podział na tzw. akuzmaty-
ków i matematyków w łonie pitagoreizmu był
wyrazem rozłamu, jaki się dokonał w V w. Grupę
akuzmatyków utożsamiłem z nurtem, który przy-
wiązany był przede wszystkim do mistycznego
aspektu pitagoreizmu. Z kolei matematycy mieli
być tymi, którzy na pierwszym planie stawiali
naukę i badania. Matematycy mieli być też jądrem
szkoły krotońskiej. Komentator zarzucił mi, iż
podział na akuzmatyków i matematyków nie był
wyrazem żadnego rozłamu, lecz stopnia wtajemni-
czenia: akuzmatycy mieli być swoistym pitagorej-
skim nowicjatem zakonnym, adeptami, którym
przekazywano jedynie egzoteryczne formuły i ale-
goryczne treści; zaś matematycy mieli stanowić
drugi stopień wtajemniczenia, który, wedle krytyka,
polegać miał na objaśnianiu alegorii i symboli.
A gdzie badania i nauka? Detal, który umknął mo-
jemu miłośnikowi ezoteryki, który to jest święcie
przekonany, że tajemna wiedza pitagorejczyków
zasadzała się na objaśnianiu alegorii i symboli...

64

background image

Nawet z tą ułomnością miałby ten zarzut pewien
sens, gdyby nie fakt, że ...o istnieniu takich właśnie
stopni wtajemniczenia wyraźnie pisałem w moim
„Bractwie pitagorejskim”, krąg ścisły, wewnętrzny
określając mianem pythagoreioi, zaś krąg zewnętrz-
ny - mianem pythagoristai. Co więcej, napisałem
także, że na podstawie Jamblicha podział ten może-
my utożsamić z podziałem na matematyków i aku-
zmatyków. O ile istnienie owych dwóch zasadni-
czych stopni wtajemniczenia nie podlega
wątpliwościom w moim tekście, o tyle samo utoż-
samienie tych stopni z matematykami i akuzmaty-
kami nie jest niewątpliwie. Opinię o tym, że nie jest
to tożsame zaczerpnąłem od Tatarkiewicza, który
pisał: „W V w. dokonał się w związku rozłam: na
akuzmatyków i matematyków. Pierwsi chcieli pielę-
gnować w związku ducha orfickiego i przylgnęli do
jego tradycji mistycznych i sakramentalnych; dru-
dzy, nie porzucając związku ani wiary akuzmaty-
ków, chcieli jednakże być przede wszystkim ludźmi
nauki i na tym polu służyć związkowi. U pierwszych
górę wzięły mistyczne tajemnice, u drugich — dąż-
ność do racjonalnych wyjaśnień. Ci przetworzyli
związek religijny w szkołę naukową”.

Gdyby nawet upierać się, że taki rozdział nie ist-

niał równolegle (a wątpię, czy można wysuwać ta-
kie hipotezy), to chyba trudno byłoby nie zauwa-
żyć, że istniały różne fazy rozwojowe pitagoreizmu,
które wyrażały tendencje takie, jakie ukazaliśmy za
pomocą podziału na matematyków i akuzmatyków.

65

background image

Pierwszą fazą był okres staropitagorejski, który
cechował się największym ładunkiem religijnym
związku, który podówczas także stanowił potęgę
polityczną. Drugi był tzw. okres młodopitagorejski
(albo średniopitagorejski), kiedy to religijne i poli-
tyczne wątki uległy osłabieniu a na czoło wysunęły
się zadania naukowe. Temu to właśnie okresowi
związek pitagorejski zawdzięcza swe poczesne
miejsce w dziejach nauki i filozofii. Okres młodopi-
tagorejski można dalej podzielić na fazę, w której
dominowały badania empiryczne, oraz fazę popla-
tońską, kiedy na czoło wysunęły się dociekania spe-
kulacyjne. Okres trzeci, przypadający na I w. p.n.e.
i I w. n.e., to okres neopitagorejski, który związany
był ze wzmożonymi nastrojami religijnymi i escha-
tologicznymi społeczeństwa rzymsko-greckiego.
W stosunku do okresu młodopitagorejskiego,
zwłaszcza fazy badań empirycznych, była to degra-
dacja, uwstecznienie.

Abstrahując od faz rozwojowych, można powie-

dzieć, że jeśli ja przytaczam oba poglądy na znacze-
nie podziału na akuzmatyków i matematyków, to
zarzut jaki sformułował Kosela, jego absurdalność,
praktycznie dyskredytuje go nie tylko jako poważ-
nego krytyka, ale i jako rzetelnego czytelnika. Czy-
tanie ze zrozumieniem jest cechą, której brak jest
szczególnie uciążliwy we współczesnych społe-
czeństwach, i to już na poziomie instrukcji obsługi
sprzętu gospodarstwa domowego, cóż więc dopiero

66

background image

kiedy mowa o tekstach nieco bardziej zaawansowa-
nych...

Jakby tego było mało, wziął się na końcu komen-

tator za wytykanie mojego niezrozumienia istoty
także i neopitagoreizmu, którego esencją był eklek-
tyzm. Pomijając fakt, że na wstępie odkreśliłem, że
poza moim zainteresowaniem jest neopitagoreizm,
czyli nie można się spodziewać, że poświęcę mu
jakieś pogłębione analizy, godzi się zauważyć, że
akurat eklektyzm tego nurtu podkreśliłem expressis
verbis
...

Kończąc mój kolejny szkic poświęcony pitagore-

izmowi, zachęcam czytelników Racjonalisty do
szczególnego zainteresowania tą szkołą antycznej
myśli, której odkrywanie jest tyleż frapujące co
inspirujące. Bez wątpienia możemy odebrać „ezo-
terystom”
Pitagorasa i twórczo przyswoić go nurto-
wi racjonalistycznemu...

67

background image

Mariusz Agnosiewicz

Spór

o Pitagorasa

68

background image

Nepitagorejczyk Andrzej Kosela, z jakim mam

przyjemność polemizować na pitagorejski temat,
był łaskaw szerzej przedstawić siebie i swoje
postrzeganie pitagoreizmu. Wyjaśnienie, iż odcina
się on od nowomodnej „ezoteryki” jest dla mnie
ważną informacją, gdyż jednym z istotniejszych
motywów moich prezentacji pitagoreizmu „starej
szkoły” było wykazanie absurdalności powoływa-
nia się nań zwłaszcza przez adeptów „wiedzy
tajemnej” spod znaku New Age, którzy ostentacyj-
nie gardzą rozumem i wyjaśnieniami racjonalnymi
zjawisk. Były te teksty odpowiedzią na takie z głu-
poty lub bezlczeności się biorące uzurpacje szarla-
tanów:

Jak powszechnie wiadomo, Pitagoras stworzył

koncepcję opartą na stwierdzeniu, że liczby posia-
dają pewną magnetyczną siłę, oddziałującą na oso-
bowość i zachowanie człowieka. Początkowo jego
teoria znana była jedynie nielicznym, głównie
wkrajach Orientu. Dziś naszą wiedzę na ten temat
znacznie wzbogaciły odkrycia takich naukowców
jak dr. Jordan z instytutu Nauk Numerologicznych
w Kalifornii, a także licznych badaczy — numerolo-

69

background image

gów angielskich i amerykańskich. Numerologia
została powszechnie uznana jako odrębna dziedzi-
na wiedzy, a jej praktyczne zastosowanie pozwala
w dokładny i trafny sposób określić charakter, oso-
bowość, a nawet przeznaczenie danej osoby.

Nawet dziewczęta z pewnego kółka matematycz-

nego powtarzają na swych stronach dezinformujące
tezy numerologów: „Ojcem numerologii był Pita-
goras, który twierdził, że liczby mają magnetyczną
siłę, która wpływa na charakter i los człowieka.
Ukryte w liczbach wibracje łączą się z całym Kos-
mosem, z planetami i ludźmi, z którymi się stykamy.
To

od

wysyłanych przez nas fal zależą kontakty z bli-

skimi, znajomymi, współpracownikami wreszcie.
Jeśli zgodzimy się ze Steinerem, iż staropitagorej-
ska mistyka liczb uległa z czasem spłyceniu w nur-
cie pitagorejskim, to powyższe opinie są niczym
innym jak karykaturą. Odpowiedzmy im słowami
Galileusza: „aby tajemnice, na podstawie których
Pitagoras odnosił się wraz ze swoją szkołą z takim
szacunkiem do nauki o liczbach, miały być owymi
głupstwami płynącymi z ust i pism pospólstwa,
w to żadną miarą uwierzyć się nie da”.

Mam nadzieję, że mój krytyk nie uważa moich

tekstów na temat pitagoreizmu za równie wypacza-
jące istotę rzeczy. W każdym jednak razie moje sta-
nowisko potrafię obronić i udowodnić — nawet
jeśli nie niepodważalnie, to w sposób, który skłoni
do uznania go za najbardziej prawdopodobne
i płodne intelektualnie.

70

background image

1. Krytyczne i konstruktywne

podejście do źródeł

Ja piszę o pitagoreizmie w wyrazie mojego zafa-

scynowania tą szkołą, ale jednak z pozycji zew-
nętrznego obserwatora, z kolei mój polemista pisze
z punktu widzenia wyznawcy. Rzetelny wyznawca,
który bada historię swojej doktryny, musi stale mieć
na baczności niebezpieczeństwo bezkrytycznego
stosunku do materiałów źródłowych.

Łatwo bowiem

można za dobrą monetę brać pisma starożytnych
pitagorejczyków, które nazbyt koloryzują bądź słu-
żą uzasadnieniu „prawa sukcesji” po wielkich
poprzednikach, zwłaszcza jeśli to pasuje do naszego
obrazu pitagoreizmu (a każdy wyznawca ukuwa
taki bardziej lub mniej subiektywny obraz dla wła-
snych potrzeb). W naszym przypadku jest to o tyle
ważne, iż mój oponent krytykuje moje analizy
i tezy z punktu widzenia neopitagoreizmu, który
według mnie (i nie tylko) najbardziej przyczynił się
do wypaczenia obrazu pierwotnego pitagoreizmu.
Niestety, nie wszyscy „wielcy” znawcy pitagore-
izmu bądź pitagorejczycy mieli wystarczająco kry-
tyczne nastawienie. Jedną z niewielu prac poświę-
conych krytycznej analizie materiałów źródłowych
na temat pitagoreizmu jest „Sodalicium sacrilegii.
Pitagorejczycy w Rzymie w okresie republiki: fakty
i mity
” (Toruń 1998) Danuty Musiał, w której autor-
ka w szczególności ponownie rozważa dorobek
„najwiekszego” bodaj znawcy pitagoreizmu —

71

background image

Jerôme Carcopino, na którego powołuje się wielu
innych badaczy. Pisze, iż w przypadku Carcopino
można mówić nie tyle o jego badaniach pitagore-
izmu co o „wizji” pitagoreizmu (który był mu bar-
dzo bliski osobiście). Kwestia krytycznego podej-
ścia do źródeł musi stale wisieć nad naszymi
poglądami na ten temat, zwłaszcza zaś odnośnie
okresu „starej szkoły”. W razie jakichkolwiek wąt-
pliwości co do danego świadectwa należy zadać
sobie pytanie: z jakiej perspektywy piszący mógł
zniekształcić obraz rzeczywistości?

Odrzucam przy tym pogląd jakoby jedyne co

było nam dziś dostępne o Pitagorasie to „legendy,
spekulacje i mniejsze lub większe przekłamania”.
Taką sytuację mamy odnośnie rzekomego twórcy
chrześcijaństwa, natomiast w przypadku Pitagorasa
po pierwsze dysponujemy większą ilością materia-
łów źródłowych, po drugie zaś wcześniej od jego
śmierci powstały pierwsze prace na jego temat
z aspiracjami obiektywności. Jeszcze więcej można
powiedzieć o samej szkole krotońskiej. Pogląd
o zupełnej niepewności naszych informacji o wcze-
snym pitagoreizmie może być wykorzystywany
jako przepustka dla uzurpatorów snujących na jego
temat fantastyczne spekulacje.

Przyjmując najgorszy wariant: zupełnej niewia-

rygodności zachowanym źródłom, nasza polemika
zostaje sprowadzona do prezentacji dwóch konku-
rencyjnych wizji pitagoreizmu...

72

background image

2. Możliwość porozumienia

racjonalisty z neopitagorejczykiem

Zarówno mój polemista, jak i ja deklaratywnie

przyjmujemy optykę racjonalistyczną, ale pomimo
tego nasze podejście jest bardzo różne. Dla Andrze-
ja

Koseli racjonalizm to

„czysta intelektualna nauka

i wiedza” „nieskażona przez materializm”. Dla
mnie „skażenie materializmem” nie jest wynikiem
przyjęcia określonego paradygmatu, lecz konse-
kwencją racjonalistycznego przywiązania do uza-
sadnień i dowodów dla przyjmowania poglądów na
określony temat. Sądzę wszelako, iż podział na
materializm i idealizm w pryzmacie współczesnej
nauki cokolwiek się zaciera, z pewnością nie ma już
tego znaczenia co w starożytności. W każdym bądź
razie najbardziej naiwny idealizm wiążę z teizmem,
zwłaszcza w jego monoteistycznym wydaniu. Nie-
które idealistyczne interpretacje pitagoreizmu (np.
R. Steinera) czy innych „ścieżek duchowych” oce-
niam pozytywnie co najmniej z estetycznego punk-
tu widzenia. Jestem racjonalistą sceptycznym
otwartym na nowe doznania intelektualne.

W pewnej części cała ta polemika jest zupełnie

bezprzedmiotowa: jeśli z pobudek światopoglądo-
wych twierdzi się, że istnieje pewna wiedza na
temat pitagoreizmu, której ja znać nie mogę jako
człowiek egzoteryczny (o znaczeniu symboli,
naukach, racjonalnych przesłankach wiedzy okulty-

73

background image

stycznej), to uczciwość intelektualna wymagałaby
podejmowania polemiki tylko na temat treści, które
oponent uznaje za egzoteryczne. Na wskroś nie-
uczciwa jest taka postawa w której się twierdzi:
„Jesteś w błędzie, musisz mi uwierzyć na słowo”.
Taka argumentacja względem racjonalisty jest wa-
dliwa i nieskuteczna.

3. Porządki pojęciowe

Jeśli chcemy jakoś określić filozofię liczb pitago-

rejczyków, to nawet jeśli kiedyś mogła to być
numerologia, jako po prostu „nauka o liczbach”, to
w obliczu kradzieży i upowszechnienia tego pojęcia
przez współczesnych szarlatanów, używanie tego
określenia dla systemu pitagorejskiego jest szkodli-
we, bo jest dezinformujące i może de facto legity-
mować szarlatanów. Dlatego właśnie według mnie
należy używać pojęcia numerozofia.

Ponadto sprzeciwiłbym się utożsamianiu pojęć

ezoteryka i okultyzm, nawet jeśli etymologicznie
czy historycznie były ze sobą ściśle związane.
Sądzę, że ezoteryka powinna być pojęciem szer-
szym, zaś dla okultyzmu zarezerwowałbym tę ezo-
terykę, która związana jest z magią, parapsycholo-
gią itp., nawet jeśli według niektórych magia czy
parapsychologia mają racjonalne podstawy (mam
nadzieję, że ich legitymacją jest coś więcej niż
hipotezy Mesmera). Chętnie się dowiem dlaczego

74

background image

stworzenie bomby atomowej było „wynalazkiem
paru adeptów czarnej magii”
czy też poznam okul-
tyzm jako „czystą i pełną naukę o przyrodzie”, jed-
nak na wypadek nieuleczenia mojej ignorancji
uznałbym powyższe kryteria pojęciowe za użytecz-
ne i porządkujące. Natomiast nie uważam za sen-
sowne wyróżnianie „prawdziwej” i „fałszywej”
ezoteryki, jak czyni to mój oponent.

Komentator wiele pisze o domniemanym „bio-

polu”, o którym ja nic nie wiem. Jednak wyjaśnia-
nie za jego pomocą zjawisk naturalnych wydaje się
słabo uzasadnione. Powstawanie wizji, zjaw czy
różnych projekcji w „odmiennych stanach świado-
mości”
przypisać możemy deprywacji sensorycz-
nej
, a nie rzekomej „wyobraźni wszechświata”,
„Human Energy Field”, czy jak nazwać to ezote-
ryczne „biopole”. Za pomocą współczesnej nauki
można wyjaśnić większość innych zjawisk, jakie
niektórzy mogą wiązać z jakimiś „tajemnymi siłami
natury”
. Właśnie weszliśmy na pole paranauki. Dla
takiej ezoteryki koniecznie trzeba węższą nazwę —
okultyzmu właśnie. Jeśli ma on racjonalne podsta-
wy, to mam nadzieję, że kiedyś je poznam, lecz
aktualnie nie mam podstaw, aby to stwierdzić.

Nie zgadzam się z twierdzeniem, iż pojęciu

naukowy odpowiada poznany rozumowo, intelektu-
alny, gnostyczny. Za wadę naszego języka uważam
tak szerokie pojęcie naukowości, bez osobnego
pojęcia dla tzw. science. W języku polskim
naukowcem określimy zarówno literaturoznawcę

75

background image

jak i biologa molekularnego. Ja zawsze staram się
używać pojęcia „naukowy” dla określenia tego pro-
cesu badawczego i poznawczego, który wiąże się
z precyzyjną i efektywną metodologią nauk przy-
rodniczych i częściowo nauk społecznych. Jeśli
jakakolwiek wiedza okultystyczna jest w stanie
przejść przez ten proces metodologiczny, to może
być uznana w moim rozumieniu za wiedzę nauko-
wą. Jeśli nie, może być określona „doktryną” „filo-
zofią”, „wierzeniem”
itp.

4. Czy Pitagoras został ubóstwiony?

Andrzej Kosela zarzucił mi: „Pitagoras nigdy

tak naprawdę nie został deifikowany przez swoich
potomnych, a co dopiero za życia. To jest nonsens,
pokazujący jak małą tak naprawdę wiedzę autor
posiada o Pitagorasie i o filozofii, którą on repre-
zentował. Jeśli już, to był on uważany za jednego
z największych filozofów i mędrców w historii świa-
ta, obok Hermesa, Zoroastra, Ostanesa, Orfeusza,
Platona czy Arystotelesa, ale nigdy za boga.
Nie
wiem co autor słów rozumie poprzez deifikację, ale
jeśli nie możemy mieć pewności co do wiarygodno-
ści opinii neopitagorejczyków o Pitagorasie, to nie
mamy powodów, aby nie wierzyć im, że traktowali
Pitagorasa jako boga, boga w ludzkiej postaci,
boską istotę — jeśli tak pisali. A pisali. Z faktu jego
deifikacji biorą się właśnie tak bujnie produkowane

76

background image

legendy na temat Mędrca Samijskiego: wszystkie
jego cuda (częściowo podobne do cudów Jezusa),
zdolności, proroctwa i inne zmyślenia. Przecież
nawet przy wyjątkowo dobrej woli trudno jest
uznać, że cała ta hagiografia to po prostu symbole.
Trudno się zgodzić z tezą, że Pitagoras był trakto-
wany podobnie jak Platon czy Arystoteles. Ci trak-
towani byli jako niezwykli mędrcy, ale nigdy nie
dostąpili wątpliwego zaszczytu ubóstwienia (chyba
że za to uznać średniowieczny skostniały arystote-
lizm chrześcijański z nabożną czcią traktujący
pisma Arystotelesa). Pitagoras, podobnie jak Empe-
dokles czy Jezus, został przez swych wyznawców
deifikowany. Przy określonym pojmowaniu ubó-
stwienia można uznać, że Pitagoras nie dostąpił
tego zaszczytu, lecz była to z pewnością deifikacja
analogiczna do tego co spotkało Jezusa (tym bar-
dziej, że w niektórych ewangeliach jest on „mniej
boski” niż Pitagoras w niektórych pismach pitago-
rejskich).

Ze świadectw jakie nam pozostały wiemy, jakie

znaczenie miała w pitagorejskiej szkole formuła, za
pomocą której przedstawiano uczniom myśli Pita-
gorasa: „On tak powiedział”. To formułka dla wie-
dzy w randze dogmatu z pieczęcią boskiego Pitago-
rasa. U Apulejusza znajdujemy taki fragment:
„...zanurzywszy się w ich falach siedmiokroć razy
— bowiem tę liczbę boski ów Pitagoras zalecił jako
szczególnie się przy świętych obrzędach nadającą.”

77

background image

W Żywocie Pitagorasa (2 poł. III w. n.e.) Porfi-

riusz tak pisał o jego uczniach z miast greckich na
południu Italii: „Zajęli oni, wzniósłszy miasta, tę
część Italii, którzy wszyscy nazywają Wielką Gre-
cją, przyjąwszy od Niego prawa i ustawy, traktując
je jak boskie nakazy
, wbrew którym nie godzi się
czynić niczego. Ci również dobra swoje uczynili
wspólnymi i zaliczyli Pitagorasa w poczet bogów.
Dlatego wszyscy spośród nich — ilekroć zamierzali
przekazać komuś coś z niewypowiedzianych tajni-
ków Jego nauk, z czego wyprowadzali liczne wnio-
ski dotyczące natury rzeczywistości - [wymieniali]
tak zwaną arcyczwórkę (tetraktys), na którą przy-
sięgali, przywołując na świadka Pitagorasa jak
boga
.”
Dalej

pisze Porfiriusz: „Opowiada się zresz-

tą niezliczone, jeszcze bardziej zadziwiające i bos-
kie historie
o tym mężu, zgodnie i jednogłośnie
poświadczone. By rzec krótko, nikt nie uchodził za
większego i sławniejszego. Są przechowywane
w pamięci [ludzi] sprawdzone przepowiednie [Pita-
gorasa] o trzęsieniach ziemi, jak i to, że potrafił
odwrócić epidemie i powściągnąć gwałtowne wia-
try i grad, jak też uciszać fale rzeczne i morskie, by
przyjaciele mogli bezpiecznie płynąć.”
Podobnie
pisze Jamblich, wedle którego Pitagoras miał być
czczony w Krotonie jak bóg.

Do procesu deifikacji mógł zresztą przyczyniać

się sam Pitagoras, bo wiele wskazuje na to, że już
za swego życia gorliwie dbał o swój „boski image”.
Było to jednak, jak się zdaje, nietypowe podejście

78

background image

do boskości jak na ówczesne czasy i kulturę, przeto
zniekształcenia były czymś zupełnie naturalnym.
Pitagoras miał bowiem w dążeniu do prawdy
widzieć drogę upodobniania się ludzi do Boga,
wznoszenia się na drabinie doskonałości. Interesu-
jąco pisze o tym Steiner: „Lud czuł się dobrze ze
swoimi bogami; Pitagoras zaś musiał odesłać tych
bogów do królestwa tego, co niedoskonałe. W tym
też należy doszukiwać się "tajemnicy", o której
mówi się w związku z Pitagorasem i której nie wol-
no było zdradzić niewtajemniczonemu. Polegała
ona na tym, że jego myślenie musiało przypisywać
duszy ludzkiej inną przyczynę niż boskie dusze reli-
gii ludowej. Do tej „tajemnicy" sprowadzają się
ostatecznie liczne ataki, których doświadczył. (...)
Tak jak dusza w tonach muzyki przeżywa stosunki
liczb, tak Pitagoras wczuwał się w duchowe współ-
życie ze światem, które rozum może wypowiedzieć
w liczbach; przecież dla tego, co dane w przeżyciu,
liczby nie są niczym innym niż tym, czym dla prze-
życia muzycznego są znalezione przez fizyków licz-
by odpowiadające stosunkom dźwiękowym. Dla
Pitagorasa miejsce mitycznych bogów zajęła myśl;
ale przecież — przez odpowiednie pogłębienie —
dusza, która za sprawą myśli oddzieliła się od świa-
ta, znowu odnajduje swoją jedność ze światem.”

Nawet jeśli przyjmiemy, iż sam Pitagoras usiło-

wał takiej właśnie deifikacji dostąpić, to czymś nie-
uniknionym musiało być, że wielu jego uczniów,
zwłaszcza akuzmatyków, musiało w nim widzieć

79

background image

boga w sensie właściwym dla swej kultury, mniej
wysublimowanym. Dzisiejszy obraz Jezusa w świe-
cie chrześcijańskim jest właśnie takim „akuzmatyc-
kim” przykładem prymitywnego wypaczenia zjed-
noczenia z bóstwem o jakim opowiadało ówcześnie
wielu nauczycieli stojących na czele sekt o wschod-
nich korzeniach.

5. Rytuały wtajemniczenia

Pisząc o rytuałach, jakie się wiążą z wiedzą ezo-

teryczną, nie miałem bynajmniej na myśli jej zdo-
bywania poprzez owe rytuały. Rytuały w tej dzie-
dzinie wiążę z wtajemniczeniami co można chyba
utożsamić z tzw. ceremoniami przejścia (do nowego
życia). Oznaczają one symboliczne nowe narodziny
i ich funkcją jest odciśnięcie piętna psychicznego
na adepcie, aby tym wyraźniej odczuł cezurę jaka
zachodzi w jego życiu. Pitagorejczyków kręgu
wewnętrznego można przedstawić także jako tych
z części „zaksiężycowej”, którzy wyszli poza pełną
chaosu część „podksiężycową”. W wielu, jeśli nie
we wszystkich szkołach ezoterycznych, opuszcze-
nie wewnętrznego kręgu lub zdrada wiąże się także
z ceremonią wyjścia, na ogół symbolizującą śmierć.
Czcigodna szkoła pitagorejska wznosiła cenotafy
odstępcom od swej nauki, uważając ich za trupy

— pisze adept ezoteryzmu chrystiańskiego, Oryge-
nes. Ci, którzy po wtajemniczeniu wrócili do nor-

80

background image

malnego życia bądź zostali wydaleni, mieli usypy-
wany symboliczny grób. Rytuały nie będą więc
wiązać się tylko z ezoteryką misteryjną, choć istot-
nie nie są chyba nieodzowne w ezoteryce jako
takiej.

6. Symbolika

Pisząc, iż „badania związane z liczbami miały

u pitagorejczyków zasadniczo naukowe podłoże w
zdrowym sensie tego słowa”
nie miałem na myśli,
iż zajmowali się czystą matematyką. Napisałem
„zasadniczo naukowe", czyli zdaję sobie doskonale
sprawę, iż zajmowali się także symboliką, swoistą
semantyką liczb (nie przypisując im wszelako
magicznych właściwości, jak sobie interpretują
współcześni szarlatani). Gdybym twierdził, że zaj-
mowali się czystą matematyką, to nie określiłbym
ich systemu numerozofią. Symbolikę nie uważam
za szarlataństwo (choć może w nie się przerodzić).
„Symbol jest pośrednikiem pomiędzy pojęciem ije-
go odbiciem w głębinach psychiki i ducha ludzkie-
go" (Gentili). Dlatego też nie można wychodzić od
symbolu, lecz od badania. Uważam za błędne
stwierdzenie mojego polemisty, iż „Prawdziwa dro-
ga naukowa to właśnie symbolika, a z niej dopiero
wypływa praktyka
”. Jeśli symbolika jest właściwie
wykorzystywana, może sprzyjać poznaniu czy peł-
nić inne pozytywne funkcje. Ale w tych rozważa-

81

background image

niach nad symboliką liczb nie możemy z rozpędu
zagubić znaczenia czystej, zdrowej nauki, matema-
tyki, z jaką ściśle zespolili swoją numerozofię.

Zobrazujmy to pewnym faktem: jeśli wychodzi-

my od symbolu i symbol jest „prawdziwą wiedzą”,
to jeśli znamy „twierdzenie Pitagorasa”, jeśli nie
mamy wątpliwości, że jest ono poprawne, że prawi-
dłowo opisuje rzeczywistość, a zatem może być
dobrą podstawą do dalszych rozważań symbolicz-
nych, po cóż nam u licha jeszcze szukać dowodu
tego twierdzenia? On w żaden sposób nie zmieni
naszej wiedzy symbolicznej. Tymczasem pitagorej-
czycy mieli „twierdzenie Pitagorasa” a zasłynęli
jego udowodnieniem. Odrzućmy spekulacje, iż
dowód też przejęli od Egipcjan. Pitagorejczycy szu-
kali dowodów! Na tej podstawie twierdzę, iż można
łatwo przewartościować znaczenie ich symboliki.
Symbolika nie była trzonem ich wiedzy, nie była
wszystkim (choć można przyjąć, że u akuzmatyków
tak było, podobnie jak i u neopitagorejczyków, któ-
rzy nie dokonywali odkryć naukowych). Kosela
pisze: „Pitagorejczycy nie przeprowadzali ekspery-
mentów naukowych; była to sekta oparta na pewnej
bardzo specyficznej i zamkniętej doktrynie, bazują-
cej na symbolicznej matematyce, geometrii, muzyce
i astronomii
”. Nie można się z tym zgodzić. Czyż
ich odkrycia w „arytmetyce stosowanej”, jak zwali
muzykę, mogły być dokonane bez eksperymentów?
To zapewne tylko wierzchołek góry lodowej.

82

background image

O zredukowanie elementu symbolicznego i mi-

stycznego nauki o liczbach polemista oskarża
współczesnych „ekspertów”, rysując przy tym dia-
metralnie odmienny od współczesnego starożytny
model nauki. Nie jest to prawdą. Już przecież wielki
grecki matematyk Euklides (IV-III p.n.e.), który
zebrał i spisał zasady odkryte przez pitagorejczy-
ków, zostawił na boku ich teorie mistyczne. Mate-
matyk czy fizyk nie musi przecież zajmować się
symboliką. W dzisiejszym świecie, symbolicznym
czy metaforycznym podejściem do prawd nauko-
wych powinni zajmować się przede wszystkim filo-
zofowie, którzy mogą tworzyć nad nauką jej metafi-
zyczną nadbudowę. Filozofowie są dziś oderwani
na ogół od prawd naukowych, tkwiąc w swych
światach pełnych oderwanych od rzeczywistości
idei. Pitagorejskie zespolenie nauki i filozofii legło
w gruzach. Filozofowie współcześni powinni pró-
bować je odbudowywać.

7. Triumf akuzmatyków

Jak bardzo mylące może być eksponowanie ezo-

teryczności danej szkoły jako jej istoty (co na
samym początku zarzucił mi Kosela) można
dowieść poprzez stwierdzenie, iż tak samo o pier-
wotnym chrystianizmie można powiedzieć, iż jego
istotą była ezoteryczność nauk. Głównymi ideolo-
gami tego nurtu byli zwłaszcza Klemens Aleksan-

83

background image

dryjski oraz Orygenes. Klemens Aleksandryjski
pisał, że w chrześcijaństwie są „pisma ezoteryczne,
to znaczy wewnętrzne, oraz inne, zwyczajne, egzo-
teryczne, to znaczy zewnętrzne”
. Ten sam nurt znaj-
dujemy u Orygenesa, który w swej polemice z Cel-
susem pisał m.in.: „istnienie pewnych tajemnic
ukrywanych przed pospólstwem nie jest wyłączną
właściwością nauki chrześcijańskiej”
. Obowiązek
zachowania nauk w tajemnicy (disciplina arcani)
istniał w chrześcijaństwie od III do V wieku (ale
miał swój rodowód już w ewangeliach). Tajemność
obejmowała zwłaszcza dogmaty, obrzędy i sakra-
menty. Mało chrześcijan zdaje sobie sprawę, jak
bardzo NT nasączony jest obrazkami „ezoteryczny-
mi”
. Mamy tam nawet klasyczne przedstawienie
starożytnych dwóch kręgów: ezoterycznego i egzo-
terycznego („I dodał: Kto ma uszy do słuchania,
niechaj słucha. A gdy był sam, pytali Go ci, którzy
przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypo-
wieść. On im odrzekł: Wam dana jest tajemnica
królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza
wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby
patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a
nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im
wydana /tajemnica/.”
— Mk 4,9-12. Czy jednak
daje to podstawy, aby wysnuwać twierdzenia o po-
wiązaniu pitagoreizmu i chrystianizmu? Nie wydaje
się to możliwe, pomimo tego, że Isidore Lévy i kil-
ku innych autorów tropiło pitagorejskie źródła chry-
stianizmu (w istocie raczej neopitagorejskie). Jeśli

84

background image

miałbym się doszukiwać tutaj jakichś analogii
w obu nurtach, to np. w oparciu o tezę, iż chrześci-
jaństwo to triumf „chrystiańskich akuzmatyków”,
którego instytucjonalizacją był kościół.

„Triumfem akuzmatyków” jest dla mnie także

neopitagoreizm. [Przy takiej analogii nie mogę nie
dodać zastrzeżenia, iż pitagoreizm jest dla mnie
oczywiście dużo bardziej wartościowy niż chrystia-
nizm.] Mój komentator nadal uparcie nie zauważa,
iż ja w swoim tekście przedstawiłem oba znaczenia
podziału na akuzmatyków i matematyków: zarówno
jako wyraz rozdziału, jak uważają niektórzy bada-
cze, jak i wyraz dwóch kręgów (egzoterycznego
i ezoterycznego) wśród pitagorejczyków. Kosela
przypuszcza, że przyczyną rozłamu mogły być kon-
trowersje związane z zachowaniem tajemnicy. Być
może, ale istnieje bardziej interesujące wyjaśnienie.
Niektórzy uważają, całkiem sensownie, iż rozłam
się wiązał z odkryciem liczb niewymiernych.
Mówiąc ściślej, nie istniały dla nich takie liczby:
niewymierność boku i przekątnej w kwadracie była
dla nich wyrazem pewnej słabości arytmetyki,
w pewnym sensie burzyła ich światopogląd, ich
numerozofię (czyżby nie wszystko miało liczbę?).
Na tym tle miało dojść do rozłamu: jedni po tym
odkryciu zwątpili w badania naukowe i poczęli
odtąd szukać prawdy tylko w medytacjach i rozmy-
ślaniach, w dużo bezpieczniejszej symbolice. Inni
pozostali przy badaniach naukowych i próbowali
jakoś radzić sobie z tym odkryciem (zmiana spoj-

85

background image

rzenia na liczby, liczby niewymierne, zapis bezlicz-
bowy, skupienie się na geometrii). Przy tej wersji
wydarzeń, neopitagorejczycy będą kontynuatorami
tych co zepchnęli badania na dalszy plan lub z nich
zrezygnowali. Potwierdzają to dokonania neopita-
gorejczyków.

Wskazałem też, że akuzmatycy rozumiani jako

krąg zewnętrzny, mogą być zarazem grupą rozła-
mową, bo czyż trudno sobie wyobrazić sytuację
w której nowicjusze, niedopuszczeni do najwięk-
szych tajemnic, zaznajamiani jedynie z powierz-
chownymi naukami i obrzędami, dokonują rozłamu
w tym sensie, iż zaczynają forsować, iż „to oni są
prawdziwym kościołem”, oni są prawdziwymi pita-
gorejczykami, pitagoreizm akuzmatycki jest pitago-
reizmem jako takim, itd. Triumf powierzchownych
nauk jest dużo łatwiejszy niż nauk zaawansowa-
nych, stąd ich przypuszczalny rozłam mógł upo-
wszechnić w starożytności wykoślawiony obraz
pitagoreizmu, skupionego zwłaszcza na obrzędach
i symbolach, a nie na badaniach i nauce. Ale na
szczęście, pozostały nam owoce i niejasne świadec-
twa ze „starej szkoły”, które pozwalają nam zrekon-
struować obraz pierwotny, przełamujący tradycję
i legendy, jakie wytworzyli neopitagorejczycy.

86

background image

8. Związki pitagoreizmu

z innymi szkołami

Mój polemista, identyfikując się z neopitagore-

izmem, twierdzi zarazem, iż „wywodzi się on
w prostej linii ze Szkoły Pitagorasa w Krotonie,
reprezentując te same podstawowe idee i naukę”
.
Zgadzam się, że istnieją pewne wspólne idee, lecz
„reaktywowany” pitagoreizm był jednak czymś
innym. Usiłowanie dowiedzenia „ciągłości sukce-
sji” przypomina mi tutaj próby katolickie czy prote-
stanckie udowodnienia, iż w prostej linii wywodzą
się one z pierwotnego chrystianizmu i Biblii. Aby
przyjąć tezę, iż neopitagoreizm kontynuował naj-
ważniejsze założenia pitagoreizmu trzeba by przy-
jąć, że czegoś istotnego o szkole krotońskiej nie
wiemy.

Ale nawet i z tym założeniem byłoby to trudne.

Możemy się przecież odwołać „do owoców” obu
nurtów: szkoła krotńska pozostawiła w spadku wie-
le

wspaniałych odkryć i śmiałych teorii (nie o wszy-

stkim pisałem w moich tekstach); po neopitagorej-
czykach nic takiego nie pozostało, co choćby było
tylko bladym cieniem dokonań ich poprzedników
(chyba, że uznamy, że ich wielkie odkrycia doty-
czyły wiedzy „ezoterycznej”, jednak z wielu powo-
dów taka opinia do mnie nie przemawia). Już to
każe przypuszczać, że podejście do nauki było
zupełnie różne. Nie możemy chyba przyjąć opinii
o jakichś zewnętrznych, obiektywnych przyczynach

87

background image

tej jałowości neopitagoreizmu z naukowego punktu
widzenia.

Kosela twierdzi, że było to po prostu odkrycie na

nowo przez ludzi, którzy mieli dużo lepszy dostęp
do źródeł niż my. Jakkolwiek prima facie różnica
dwudziestu wieków wydaje się niezrównanie odda-
lać nas od oryginalnego pitagoreizmu w stosunku
do neopitagorejczyków, to jednak w dużym zakre-
sie może to być złudna optyka. Tzw. neopitagorej-
czycy „odkrywali” pitagoreizm jako wyznawcy,
zaangażowani niemal religijnie, w kontekście kre-
owania się ówczesnej mody na wschodnie wierze-
nia. Do swego systemu wchłonęli wiele takich ele-
mentów i akcentów, które były obce pierwotnemu
pitagoreizmowi. Ale najważniejsze jest to, że prze-
cież już nawet za życia Pitagorasa rozpoczął się
proces otaczania jego i pitagorejczyków legendami
i równie dobrze możemy przyjąć, że systemy neopi-
tagorejskie w dużej mierze bazowały na zniekształ-
conym obrazie, zaś ówcześnie ludzie byli bardziej
naiwni i mniej zaprawieni w krytycznej analizie
podań, tekstów i tradycji, niż my.

Dlatego też zaufanie budzi opinia jednej z czoło-

wych polskich badaczek pitagoreizmu, Danuty
Musiał: „Pitagoreizm odrodził się w Aleksandrii
w II wieku p.n.e, przede wszystkim jako postawa
wobec problemów eschatologicznych i określony
model życia. Neopitagorejczycy odwoływali się do
nauk akuzmatyków
"wzbogaconych" o elementy
judejskiej gnozy, filozofii platońskiej i stoicyzmu
z

88

background image

jego afirmacją astrologii. Uważali się za spadko-
bierców Pitagorasa, ale z jego filozofii przejęli
jedynie zainteresowanie dla spekulacji liczbowych
i pewne wskazania etyczne. Dla neopitagorejczy-
ków Pitagoras był nie tyle filozofem co mistrzem
wiedzy tajemnej i prorokiem nowej wiary.”
W póź-
niejszej publikacji ta sama autorka podkreśla defor-
macyjne tendencje neopitagorejczyków: „Eksponu-
ją oni przede wszystkim cudotwórczą działalność
Mistrza z Krotony i ezoteryczne aspekty jego na-
uki, przynależne bardziej do pitagorejskiej legendy
niż do rzeczywistości
, w której żył i działał Pitago-
ras.”
Sądzę, że powinno to skłonić mojego polemi-
stę do nieco ostrożniejszego wypowiadania poglą-
dów o ezoterycznych aspektach związku
krotońskiego, a także nieco oględniejszego potępia-
nia poglądów, które, choć również pozytywnie
odnoszą się do pitagoreizmu, to jednak postrzegają
go w nieco innym świetle.

Wywodzenie alchemii (filozoficznej) z pitago-

reizmu jest według mnie zupełnym nieporozumie-
niem. Pomimo pewnych wspólnych idei, są to jed-
nak systemy fundamentalnie odmienne. Jak
wiadomo, wśród różnych typologii, w starożytnej
filozofii możemy wyróżnić dwa paradygmaty: joń-
ski, poszukujący prazasady i istoty bytu w aspekcie
materialnym (woda, powietrze, ogień i in.), oraz
pitagorejski, zupełnie odeń różny poprzez wyjście
od formy (liczby — w ujęciu arytmetycznym i geo-
metrycznym). „Filozofia ognia” ze swymi cztere-

89

background image

ma podstawowymi „elementami” świata, czterema
„żywiołami” (ziemia, powietrze, woda, ogień),
siedmioma „zasadami” (rtęć, siarka, złoto, srebro,
miedź, żelazo, cyna, ołów) jest w swej istocie filo-
zofią „substancjalną”, odległą tym samym od pita-
goreizmu. Być może bliżej jej neopitagoreizmu,
w którym bardzo różne elementy zostały zmiesza-
ne, jednak sposób myślenia alchemików był bardzo
różny od pitagorejczyków „starej szkoły”. Znów
mamy tylko podobieństwo formalne, związane
z otoczką ezoteryczną obu tych nauk, co może sta-
nowić pokusę do zestawiania ze sobą obu nurtów,
jednak nie jest to dostateczne podobieństwo.

Równie wątłe zdają mi się związki pitagore-

izmu z kabałą, której korzenie zresztą polemista
cofa ponad to co możemy dowieść (Sefer Jezira
pochodzi z ok. I-III w. n.e.). Może na jakimś pozio-
mie symbolicznym zachodzą podobieństwa, lecz są
one chyba niezbyt głębokie, nie sięgają istoty obu
systemów (symbolika kabalistycznego sephiroth i
pitagorejskiego tetraktyks ma istotne różnice, ale
nie miejsce w tym artykule, aby je przedstawiać).
Wynalezienie takiego związku będzie raczej bardzo
życzliwą interpretacją niż stwierdzeniem faktu.
Jeszcze bardziej zagadkowe wydaje mi się powiąza-
nie pitagoreizmu z zurwanizmem, jednak moja wie-
dza na ten temat jest znikoma, stąd nie mogę się do
tego odnieść. Są też u mojego polemisty zupełnie
fantastyczne powiązania. Jakkolwiek wywodzenie
trzech najważniejszych szkół filozoficznych świata

90

background image

grecko-rzymskiego od Pitagorasa może być ryzy-
kowne, to doszukiwanie się ich korzeni w legendar-
nym Orfeuszu jest tak samo trudne do obalenia jak
i potwierdzenia. Równie intrygująca jest wzmianka
o biblijnym Danielu jako magu.

Jeśli ja nie mam wątpliwości, że powoływanie

się na pitagoreizm przez współczesnych szarlata-
nów jest zwykłą uzurpacją, o tyle pewne moje wąt-
pliwości budzi tutaj relacja neopitagoreizmu i tych
niuejdżowych produktów. Po pobieżnym porówna-
niu dostrzegamy niepokojące podobieństwa, czy też
zarodki „chwaściej filozofii” w neopitagoreizmie.
Podobnie w przypadku zestawiania New Age z al-
chemią, gnostycyzmem, kabałą i innymi systemami
okultystycznymi. Być może skłonny byłbym
postrzegać New Age jako okultyzm z postoświece-
niową traumą. Jeśli jednak jest to ocena niesprawie-
dliwa, błędna, to liczę na to, że ktokolwiek głebiej
zainteresowany neopitagoreizmem i innymi szkoła-
mi ezoterycznymi, zechce swoją wiedzę na ten
temat wyartykułować w „Racjonaliście”.

9. Wschodni depozyt

Z doszukiwaniem się tak ścisłych związków mię-

dzy bardzo wieloma szkołami, zwłaszcza ezoterycz-
nymi, wiąże się koncepcja wiedzy Andrzeja Koseli.
Ma on mianowicie pewną wizję depozytu wiedzy,
która gdzieś tam na Wschodzie się wykluwszy nie

91

background image

wiadomo skąd i jak, była następnie w całości i sta-
rannie przekazywana dalej. Pitagoras nie stworzył
niczego nowego, ale przejął wszystko ze Wschodu.
Platon w swoim filozoficznym systemie nie stwo-
rzył niczego oryginalnego, ale przejął depozyt od
Pitagorasa. Zaś cała późniejsza filozofia to zapewne
tylko przypisy do Platona. Dalej też mój neopitago-
rejczyk usiłuje dowieść, że neopitagoreizm to mniej
więcej pitagoreizm. Ten ciąg depozytariuszy Kosela
jest zapewne skory kontynuować do XXI w., a jeśli
na jakimś etapie „sukcesji” wydaje się nam, iż wie-
dza uległa istotnemu rozwojowi, to znaczy, że nie
znamy wszystkich faktów o poprzednikach. Z dru-
giej strony wizja ta zawiera założenie kompletności
tego depozytu wiedzy: w doskonałej interpretacji
tetratyksa pitagorejskiego Neopitagorejczyk dopa-
truje się alfy i omegi tego co umysł ludzki może
pojąć i zrozumieć, tak jakby niemożliwe było znaj-
dowanie nowych pytań i odpowiedzi.

W moim przekonaniu jest to całkowicie fałszywy

obraz, który nie docenia twórczości i inwencji
ducha ludzkiego. Jestem przekonany, że zarówno
Pitagoras (czy raczej pitagorejczycy), jak i Platon
nie byli po prostu depozytariuszami jakiejś niety-
kalnej wiedzy, lecz że sami wiele jej wnieśli, że
każdy z nich był twórcą, odkrywcą. Poza tym, nie-
koniecznie Pitagoras czerpał bezpośrednio od Egip-
cjan czy Babilończyków swą matematyczną wie-
dzę, być może jego głównymi nauczycielami byli
Tales i Anaksymander. Nasza wiedza o świecie

92

background image

w ciągu wieków niezwykle ewoluuje i trudno jest
uwierzyć w istnienie jakiegoś wspaniałego depozy-
tu sprzed dziesiątków wieków, który byłby także
dziś kluczem do zrozumienia i poznania świata.
Kiedy wskazałem, iż pomimo uznania jej wielkości,
wiedza Pitagorasa nie może być porównywana do
naszej, odwołując się do pewnych niezdarności
matematyki pitagorejczyków, mój oponent stwier-
dził po prostu, że nie rozumiem tej wiedzy i zamiast
wyjaśnić pozorność tych niezdarności zaczął opo-
wiadać o „tajemnym i świętym alfabecie”, który tak
się ma do odpowiedzi na moją wątpliwość jak pier-
nik do wiatraka. Jest ta wizja co prawda obrazem
nieco bardziej optymistycznym niż bełkot postmo-
dernistyczny, że wszystko już zostało wypowiedzia-
ne i nic nowego nie jesteśmy w stanie dodać, jednak
nie wydaje się odpowiadać prawdzie ten pogląd.
Dobrze natomiast odpowiada mitologizacyjnym
opowieściom o tzw. złotym wieku dziejów ludz-
kich. Z całym szacunkiem dla egipskich kapłanów,
ale wiemy znacznie więcej o świecie niż oni.

10. Pitagoreizm redivivus!

Niepokojące u mojego polemisty jest ciskanie

anatem na „naukę materialistyczną”, „pozbawioną
Boga”
, jako „zimny i suchy opis natury, oparty
wyłącznie na zewnętrznych zmysłach, częściowy i
wyrwany z całości”
. Ciągle tu pobrzmiewa ten

93

background image

spłycony wizerunek współczesnej nauki. Dla mnie
nauka ta jest bez wątpienia „pozbawiona Boga”, ale
bynajmniej nie tak płytka jak sugeruje polemista.
Ghyka w Złotej liczbie pisze: „Poprzez Cantora,
Einsteina,

Schrödingera i de Broglie'a nauka współ-

czesna urzeczywistniła ideał Pitagorasa i Platona”.
Bardzo znamienne jest w szkole pitagorejskiej to,
że Dionizosa orfizmu zastąpili Apollem, opieku-
nem rozumu i nauki.
Wyraża to przekonanie, że
doskonalenie należy prowadzić poprzez badania
naukowe a nie ekstatyczną mistykę czy magiczne
obrzędy. Jostein Gaarder pisze: „wiara pitagorejska
strukturalnie zakłada naukę. Dzięki temu mistycyzm
pitagorejski różni się radykalnie od różnych form
mistycyzmu wschodniego, jako że zamiast odwoły-
wać się do sił pozalogicznych i pozaracjonalnych,
do unicestwienia świadomości, odwołuje się do
logosu, do rozumu, do nauki, do świadomości. Po-
stawa pitagorejczyków jest pierwszym przykładem
połączenia mistycyzmu z racjonalizmem, które to
połączenie potem wielokrotnie powtórzy się w świe-
cie zachodnim.”

Najwięcej pitagoreizmu odkryłem u takich

współczesnych naukowców, jak Albert Einstein,
Edward O. Wilson czy Richard Feynman. Byli oni
przy tym ateistami, a jeśli pisali o Bogu to wyłącz-
nie w metaforyczny sposób. Jednak pierwiastki reli-
gijne były u nich obecne, choć nie wiązało się to
z żadnym idealizmem. Ich nauka nie ma oczywiście
nic wspólnego z płytkim zmysłowym oglądem

94

background image

świata czy „diabolicznym rozbijaniem”, lecz prze-
ciwnie, chce wejść jak najgłębiej, obejmować jak
najwięcej, unifikować jak najwięcej wiedzy dla
budowy spójnego obrazu świata, który jest urzeka-
jąco piękny i niezwykły (choć całkowicie „natural-
ny”).

Dlatego też za dzieło odrodzonego pitagore-

izmu nie nazwałbym hagiografii neopitagorej-
skich, lecz np. Konsiliencję
Wilsona. Wyraża ono
wiarę w jedność nauki, przekonanie, że świat jest
uporządkowany i że można go objaśnić za pomocą
niewielkiej liczby praw przyrody. Osiągnięcie kon-
siliencji nauki rozumiane jest jako zjednoczenie
wszystkich najważniejszych dziedzin wiedzy,
wykraczającej poza nauki przyrodnicze. Podobnie
jak u pitagorejczyków, językiem przyrody są tutaj
prawa matematyczne, nauka określona zostaje mia-
nem „religii wyzwolonej”, zaś badania naukowe
wyrażają najgłębsze religijne potrzeby człowieka:
„poszukiwanie obiektywnej rzeczywistości, w miej-
sce objawienia, jest jedynie innym sposobem zaspo-
kajania tego samego religijnego głodu. Niemniej
nauka, będąca przedsięwzięciem niemal tak starym
jak cywilizacja i niewątpliwie splecionym z tradycją
religijną, zmierza do tego celu zupełnie inną drogą
— jako nasze stoickie wyznanie wiary, skłonność
nabyta, przewodnik w wyprawie przez nieznaną,
górzystą krainę. Zmierza do uratowania ludzkiego
ducha nie przez poddanie się zewnętrznemu autory-
tetowi, lecz przez wyzwolenie ludzkiego umysłu.

95

background image

Fundamentem tego dążenia jest, jak wiedział Ein-
stein, unifikacja wiedzy”
. I dalej: „Jeśli w naszych
mitologicznych opowieściach nie będziemy mogli
odwoływać się już do religijnej kosmologii, ich
materią staną się dzieje przyrodniczej ewolucji
wszechświata i ludzkiego gatunku. Z pewnością nie
należy sądzić, że byłby to proces degradujący.
Prawdziwa epopeja ewolucji, opowiedziana przez
poetę, może być równie wzniosła jak epika religij-
na. Obraz przyrody odsłaniany przez naukę już dziś
oferuje na wizję bogatszą niż wszystkie kosmologie
religijne razem wzięte. Dzieje ludzkiego gatunku
zrekonstruowane przez naukę sięgają tysiąckrotnie
dalej w przeszłość niż wizje wielkich religii świata
zachodniego. Dzięki poznaniu tych dziejów dokona-
liśmy doniosłego odkrycia o wielkim znaczeniu
moralnym. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że gatu-
nek Homo sapiens jest czymś więcej niż zbiorowi-
skiem plemion i ras. Należymy do jednej puli geno-
wej
, z której w każdym pokoleniu wyłaniają się
poszczególne jednostki i do której wracają ich geny
w pokoleniu następnym. Jako gatunek jesteśmy na
zawsze zjednoczeni przez nasze dziedzictwo i wspól-
ną przyszłość. Z takich idei, opartych na solidnym
fundamencie wiedzy naukowej, może się wyłonić
nowe poczucie nieśmiertelności i nowy rodzaj
mitologii
.”
Nauka współczesna ma nie tylko wiel-
kie walory estetyczne, ale i swoiście ezoteryczne.
Znane jest powiedzenie pewnego naukowca: „Jeśli
fizyka kwantowa nie oszałamia cię, to znaczy, że

96

background image

jej nie rozumiesz...” Pisze nasz Pitagorejczyk
(w nieświadomości mieniący siebie, jak i Einsteina,
Jończykiem): „Natura i jej tajemnice powinny dzia-
łać na wyobraźnię równie intensywnie jak poezja
czy baśnie. Aby osiągnąć ten cel, uczony powinien
bez obawy sięgać po wszelkie dostępne formy lite-
rackie i środki stylistyczne: aforyzm, metaforę,
przypowieść, analogię czy bajkę, które pomogą mu
plastycznie przekazać prawdę czytelnikowi”
.

Istnieje całkiem sporo takiej nauki „egzoterycz-

nej” przedstawianej niewtajemniczonym: w poezji
o ewolucji, alegorii o fizyce kwantowej, metaforach
o kosmosie, itd. W tych ostatnich celował Einstein
odwołując się zwłaszcza do pojęcia Boga („Bóg
jest wyrafinowany, ale nie złośliwy”
, „Bóg nie gra
w kości”
). I pomimo, iż sam niejednokrotnie dekla-
rował niewiarę w Boga, do dziś dostaję protesty
w sprawie mojej klasyfikacji Einsteina jako czło-
wieka niewierzącego od tych, którzy bądź to nie
rozumieją jego metafor, bądź jeszcze częściej zosta-
li wprowadzeni w błąd przez nieuczciwych propa-
gatorów. Niedoścignionym nauczycielem współ-
czesnych „akuzmatyków” był Carl Sagan
,
którego niezrównane i piękne metafory i analogie
popularyzujące „tajemnice Natury” zaczarowały
niejednego „akuzmatyka”, niejednego także pchnę-
ły do kręgu ezoterycznego czy wręcz „kapłańskie-
go”.

Warto podkreślić, iż pomimo istnienia różnych

prób interpretacji i wciśnięcia Boga teistów do tego

97

background image

obrazu świata, czołowi naukowcy w większości
zdecydowanie sprzeciwiali się tym zabiegom lub co
najmniej ich nie podzielali. W obliczu oszałamiają-
cej niezwykłości wszechświata, Bóg tego Kościoła
nie jest dość potężny — rzuca Feynmann. Znów
wróćmy do Pitagorejczyka Wilsona: „Można go
potraktować jako menedżera alternatywnych
kosmosów wyłaniających się z czarnych dziur, który
zmieniając prawa fizyki i ich parametry pragnie
zobaczyć, co z tego wyniknie. Być może widzimy
jego odległy ślad we właściwościach promieniowa-
nia kosmicznego tła, pochodzącego z pierwszych
momentów istnienia naszego wszechświata. W innej
wersji za ileś miliardów lat nieuchronnie spotkamy
się z nim w punkcie Omega ewolucji kosmosu —
całkowitej jedności, pełnej wiedzy ku któremu zgod-
nie zmierzają gatunek ludzki i pozaziemskie formy
życia. Muszę przyznać, że czytałem wiele podob-
nych wizji i choć wyszły one spod pióra naukow-
ców, uważam, że są przygnębiająco nieoświecenio-
we. W końcu o tym, że Stwórca żyje poza tym
wszechświatem i w jakiś sposób ukaże nam swe
oblicze wraz z jego końcem, od niepamiętnych cza-
sów słyszymy od teologów. Jednak niewielu
naukowców i filozofów, nie mówiąc już o myślicie-
lach religijnych, bierze te płody wybujałej wyobraź-
ni przyrodników-teologów poważnie.”

Z drugiej strony równie niechętnie traktuje się

w nauce naciągane jej reinterpretacje w duchu
wschodnich doktryn. Obecnie jest moda na te dok-

98

background image

tryny, tak więc i modne są takie tendencje. Noblista
Leon Lederman, któremu Sagan zarzucał uleganie
pokrewnym wpływom (o bozonie Higgsa pisał jako
o „boskiej cząstce”), sam z tego w istocie drwił, co
pokazał w książce napisanej wspólnie z Dickiem
Teresi, pt. Boska cząstka. Jeśli Wszechświat jest
odpowiedzią, jak brzmi pytanie?
: „Wciągu ostat-
nich kilku lat ukazało się mnóstwo publikacji —
Tao fizyki Fritjofa Capry może być kolejnym przy-
kładem — które usiłują wyjaśniać współczesną fizy-
kę w kategoriach pojęciowych właściwych wschod-
nim religiom imistycyzmowi. Ich autorzy mają
skłonność do formułowania ekstatycznych konkluzji
typu: wszyscy jesteśmy częścią kosmosu, kosmos
jest częścią nas. Wszyscy jesteśmy jednością!
(A bank, nie wiadomo dlaczego, przysyła rachunki
każdemu z osobna).
” Opieranie się na pewnych
podobieństwach może być zdradliwe dlatego, iż
rodzić może tendencje nasilania się mody wschod-
niej i coraz większego bezkrytycyzmu w przyjmo-
waniu wschodnich idei religijnych wraz „z dobro-
dziejstwem inwentarza”. A przecież obok idei jakoś
podobnych do wyobrażeń jakie stymuluje współ-
czesna nauka, w doktrynach tych wiele jest teorii
jak najbardziej od niej odległych i co najmniej jało-
wych, a bywa że i szkodliwych.

Tropiąc związki pitagoreizmu z różnymi szkoła-

mi okultystycznymi, stawiamy pytanie, czy może-
my się u nich doszukać najbardziej znamiennej for-
muły okultystycznej: „Jako w niebie tak i na

99

background image

ziemi”, makrokosmos wszechświata odpowiada
mikrokosmosowi człowieka? Pitagorejczycy uczyli,
iż jesteśmy częścią kosmosu, że powinniśmy się
wspinać do sfery zaksiężycowej, która jest rozumna
i uporządkowana. Rozumność własnej duszy może-
my tworzyć poprzez muzykę i badania naukowe,
które budują harmonię naszego kosmosu. „Wszyst-
ko ma liczbę”
znaczy to, że może być rozumowo
poznane. To są piękne symbole i metafory, ale nie
dostrzegam w tym magicznych związków mikroko-
smosu z makrokosmosem o jakich opowiadają inni
okultyści. Jeśli uznamy, że to matematycy a nie
mistycy i magowie są następcami pitagorejczyków,
dostrzeżemy, iż ich „magia liczb” jest naprawdę
realizowana we współczesnym świecie nauko-
wym. Jeśli rozumieć będziemy magię jako zdol-
ność opanowywania ukrytych sił natury, to naj-
skuteczniejsze jej zaklęcia dostarcza współczesna
matematyka
. Gdyby nie zaawansowana matematy-
ka (od poziomu rachunku różniczkowego), niemal
żadna z naszych zdobyczy technologicznych nie
mogłaby zaistnieć. Gdyby Pitagoras się dowiedział,
że dzięki matematyce można latać ponad chmura-
mi, uznałby to za czystą „magię liczb”.

100


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bractwo pitagorejskie, hermeneutyka#=
34 BAGNA, TORFOWISKA
34 Zasady projektowania strefy wjazdowej do wsi
(34) Preparaty krwi i produkty krwiopochodne
P 34
Sesja 34 pl 1
II CK 34 05 1
34 A 1730 1750 r barok,rokoko
ei 07 2002 s 32 34
34 atomy wieloelektronowe
34 Księga Nahuma
34
Opis programu komputerowego Twierdzenie Pitagorasa-dowód i z, wrzut na chomika listopad, Informatyka
Pitagoras, Polonistyka, Filozofowie i filozofie, Pojęcia

więcej podobnych podstron