Rozdział 3
Nienawidzę latać. Mam fobię i na tym poprzestańmy. Nie upuściłam Micah'owi krwi, ale
zostawiłam ślady po paznokciach w kształcie półksiężyców, chociaż nie zauważyłam tego,
dopóki nie wylądowaliśmy i nie zabieraliśmy swoich bagaży. Zapytałam go wtedy - Dlaczego
nie powiedziałeś mi, że sprawiam ci ból?
- Nie zauważyłem.
Zmarszczyłam na niego brwi, życząc sobie, bym mogła widzieć jego oczy, choć one
najprawdopodobniej i tak nic by mi nie powiedziały.
Micah nigdy nie był policjantem, ale przed kilkoma laty był bardzo bliski szaleństwa.
Nauczył się trzymać swoje myśli dala od swojej twarzy, więc jego stary przywódca o nic
go nie podejrzewał.
Mam na myśli, że miał jedną z najbardziej spokojnych, pustych twarzy, jakiekolwiek
spotkałam. Cierpliwy, czekający wyraz twarzy, jaki mogą mieć święci albo anioły albo
powinny mieć.
Micah nigdy nie lubił bólu, nie tak, w jaki sposób Nathaniel lubił. Więc powinien coś
powiedzieć na temat paznokci wbijających się w jego skórę. Denerwowało mnie, że tego nie
zrobił.
Staliśmy w przejściu między siedzeniami, ponieważ wszyscy wstali i wyjmowali swoje
bagaże, więc my też. Mieliśmy czas, żebym mogła oprzeć się o jego bok i zapytać - Dlaczego
niczego nie powiedziałeś?
Pochylił się i uśmiechnął do mnie. - Szczerze?
Przytaknęłam.
- Miło było poczuć się przez chwilę odważnym.
Zmarszczyłam na niego brwi. - Co to miało znaczyć?
Pochylił się, by złożyć delikatny pocałunek na moich ustach. - Znaczy to, że jesteś
najodważniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem i czasami, tylko czasami, to ciężkie dla
mężczyzn w Twoim życiu.''
Nie oddałam pocałunku. Po raz pierwszy, nie odpowiedziałam na jego dotyk. Byłam zbyt
zajęta marszczeniem brwi i zastanawianiem się, czy powinnam być obrażona.
- Co, jestem zbyt odważna jak na dziewczynę? Co za stek bzdur maczo...- Pocałował mnie.
Nie był to drobny pocałunek, ale taki, jakby chciał wtopić się w moje usta. Jego ręce
przesunęły się po skórze mojej kurtki. Przycisnął się do mnie, tak, że każda jego część była
przyciśnięta do każdej mojej części.
Całował mnie wystarczająco długo i trzymał mnie przyciśniętą do niego wystarczająco blisko,
że poczułam, jak jego ciało zaczęło być szczęśliwe z bycia tam.
Odsunął się, zostawiając mnie sapiącą, bez powietrza. Przełknęłam ciężko i zrobiłam wdech.
- To nie fair.
- Nie chcę walczyć, Anito.
- Nie fair - powtórzyłam.
Roześmiał się, ten piękny, irytujący męski dźwięk, który mówił, jak bardzo był zachwycony
wrażeniem jakie na mnie wywarł. Jego usta lśniły czerwienią mojej szminki.
Co prawdopodobnie oznaczało, że wyglądam jakbym nosiła makijaż klauna.
Próbowałam się na niego skrzywić, ale nie umiałam tego zrobić. Ciężko się krzywić, kiedy
walczyłam z durnym uśmiechem. Nie możesz być wściekła i głupio się szczerzyć
jednocześnie.
Cholera.
Taśma poruszała się. Micah zaczął pchać swój bagaż przed sobą. Lubiłam ciągnąć swój bagaż
za sobą, ale on lubił pchać. Miał także teczkę. Zaznaczył, że jako asystent musi dbać bardziej.
Chciałam zaprotestować, ale pocałował mnie i nie mogłam myśleć wystarczająco szybko,
by argumentować.
Micah wywierał na mnie to samo wrażenie od kiedy się poznaliśmy. To była potrzeba
od pierwszego wejrzenia, a może od pierwszego dotyku. Wciąż byłam przez to nieco
zakłopotana. To nie było dla mnie typowe, by zakochać się w kimś tak szybko i mocno.
Spodziewałam się, że się to wypali, albo, że stoczymy walkę na Przytulanki na koniec, ale
minęło sześć miesięcy i wciąż liczę. Sześć miesięcy i żadnego zerwania. Umawiam się
z Jean-Claude'em od lat, ale to odchodziło i przychodziło. Większość z moich związków tak
wyglądała. Micah był jedynym, który wszedł w moje życie i zdołał w nim zostać.
Część tego, że zdołał zostać polegała na tym, że za każdym razem, gdy mnie dotykał
rozpadałam się na kawałeczki. Albo tak to odczuwałam. To było słabe i bardzo
dziewczyńskie i nie lubiłam tego.
Obsługująca miała nadzieję, że miałam przyjemny lot. Uśmiechała się trochę zbyt mocno. Ile
szminki miałam na sobie i ile z tego było na mojej twarzy?
Ulgą było to, że mogliśmy skorzystać z łazienki, i wyczyścić się zanim spotkamy się z FBI.
Mogli przebić się przez ochronę ze swoimi odznakami, ale w tym dniu federalni nie chcieli
nadużywać swoich przywilejów w stosunku do ochrony lotniska.
Nosiłam swój pistolet w kaburze na ramieniu, ale byłam upoważniona do noszenia
go w samolocie.
Federalny marszałek czy nie, musisz przejść specjalny trening w tych dniach, aby nosić coś w
samolocie. Westchnęłam.
Zauważyłam kilka chichotów, kiedy weszliśmy do głównej części lotniska. Tak, bardzo
potrzebowałam lustra.
Micah odwrócił się, walcząc, aby się nie szczerzyć. - Pobrudziłem Cię szminką. Przykro mi.
- Wcale nie jest Ci przykro.
- Nie. - powiedział. - Nie jest.
- Jak źle jest?
Puścił uchwyt walizki i użył swojego kciuka, żeby wytrzeć moją szyję. Jego kciuk pokrył się
szkarłatem.
- Jezu, Micah.
- Gdybyś nosiła bazę, nie zrobiłbym tego. - Wsunął kciuk do swoich ust i polizał go,
wsuwając go więcej, niż potrzebował. Patrzyłam na ten ruch z odrobiną fascynacji.
- Uwielbiam kosztować Twojej szminki.
Potrząsnęłam głową i popatrzyłam z dala od niego. - Przestań mnie kusić.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie mogę pracować, kiedy zwracasz na siebie moją uwagę.
Zaśmiał się, ponownie ten ciepły męski dźwięk.
Wzięłam swój bagaż podręczny i przeszłam przed niego. - To i tak nie tak bardzo, jak
Ty kusisz mnie.
Utknął ze mną. - Nie, to zazwyczaj Nathaniel albo Jean-Claude lub Asher. Ja się zachowuję
dopóki jesteś zła na mnie.
Przemyślałam to i to sprawiło, że zwolniłam. To i trzy-calowe obcasy. - Jesteś o nich
zazdrosny?
- Nie zazdrosny w tym sensie. Ale, Anito, to jest pierwszy raz, kiedy Ty i ja jesteśmy
na swoim. Tylko Ty, tylko ja i nikt inny.
To mnie zatrzymało, gwałtownie, więc mężczyzna za nami musiał skręcić i przejść dookoła
nas.
Odwróciłam się i spojrzałam na Micah'a. - Byliśmy sami wcześniej. Wychodziliśmy razem
tylko we dwoje.
- Ale nigdy na dłużej niż kilka godzin. Na noc, tylko we dwoje.
Myślałam o tym, ponieważ wyglądało na to, że w ciągu sześciu miesięcy, kiedy byliśmy
razem, powinniśmy wygospodarować choć jedną noc razem, we dwoje. Myślałam
i myślałam, dopóki nie zaczęło mnie to drażnić, ale miał rację, nigdy nie byliśmy tylko
we dwoje całą noc.
- Jasna cholera. - powiedziałam.
Uśmiechnął się do mnie, jego usta wciąż lśnił od mojej szminki. - Łazienka jest po prawej.
Umieściliśmy nasze walizki pod ścianą i zostawiłam Micah'a w krótkiej linii mężczyzn,
którzy także pilnowali bagaży i torebek. Niektórym towarzyszyły dzieci.
W łazience była kolejka, oczywiście, ale jedno, co wyjaśniłam, to że nie przeskakuję kolejki,
tylko poprawiam makijaż, żadna nie była zła. W rzeczywistości, większość z nich
spekulowała dobrodusznie co robiłam, że moja szminka rozsmarowała się tak bardzo.
Wyglądałam, jakbym miała makijaż klauna. Miałam przy sobie swoją małą kosmetyczkę,
którą Micah zapewnił, że muszę wziąć bez teczki. Prawie o tym zapomniałam. Miałam
bardzo delikatny płyn do demakijażu oczu, który nie działał na nic innego łącznie ze szminką.
Wyczyściłam większość bałaganu, potem nałożyłam konturówkę do ust i szminkę.
Szminka była bardzo, bardzo czerwona. Sprawiała, że moja skóra wydawała się prawie
półprzezroczysta w swojej bladości. Moje włosy błyszczały w świetle, podkreślając głębię
i solidność moich brązowych oczu. Dodałam trochę cienia do powiek i maskary w domu
i uznałam to za zakończone. Rzadko nosiłam bazę.
Micah miał rację, bez bazy makijaż był zrujnowany, ale...ale. Byłam wciąż o to wkurzona.
Wciąż chciałam być wściekła. Chciałam być wściekła, ale nie byłam przez cały czas.
Dlaczego chciałam zatrzymać gniew? Dlaczego to, że posiadał umiejętność topienia moich
smutków za pomocą swojego dotyku sprawiało, że byłam zła? Dlaczego wkurzało mnie to tak
bardzo?
Ponieważ to byłam ja. Miałam prawdziwy talent, żeby niszczyć swoje życie miłosne, zanim
je złamię.
Obiecałam sobie, niedawno temu, że przestanę się czepiać rzeczy. Tak działało moje życie,
musiałam w tym brać udział. To brzmiało tak prosto, ale nie było takie. Dlaczego czasami
te najprostsze plany są najtrudniejsze do wykonania?
Wzięłam głęboki wdech i zatrzymałam go w długim lustrze przy wyjściu. Chciałam ubrać
czerń, ale Bert zawsze powtarzał, że dawało to złą ekspresję. Zbyt uroczyste, powiedział.
Miałam jedwabny dres w kolorze mojej szminki, ale Bert już miesiące temu powiedział:
żadnej więcej czerni i czerwieni – zbyt agresywne. Więc ubrana byłam w grafit, pomiędzy
a cieniem czerni i ciemniejszej szarości. Kurtka dotykała mnie w pasie, żeby spotkać się
z pasującą spódnicą.
Spódnica była plisowana, tworząc ładne fale dookoła górnej części moich ud, kiedy się
poruszałam.
Wypróbowałam to w domu, ale teraz zrobiłam to ponownie, na wszelki wypadek. Nie,
żadnego mignięcia moich pończoch. Nigdy już nie ubiorę rajstop. W końcu doszłam
do prawdy, że wygodny pas do pończoch, jest trudny do znalezienia, ale warty szukania.
Z parą ładnych pończoch był aktualnie wygodniejszy niż rajstopy. Po prostu możesz być
pewna, że nikomu nie migniesz nimi w trakcie ruchu, zwłaszcza, jeśli jesteś na randce.
Mężczyźni reagują bardzo osobliwie, kiedy dowiadują się, że nosisz pończochy i pas do nich.
Gdybym wiedziała, że agent Fox już mnie przedwcześnie osądził, ubrałabym damski garnitur.
Teraz było za późno. Dlaczego zbrodnią było, gdy kobieta wyglądała dobrze?
Czy byłoby mniej plotek, gdybym się przebrała? Może. Oczywiście, gdybym ubrała dżinsy
i T-shirt, dostałoby mi się za to, że wyglądam zbyt swobodnie i powinnam być trochę bardziej
profesjonalna.
Czasem po prostu nie możesz wygrać bez przegranej.
Zwlekałam. Cholera. Nie chciałam wracać do Micah'a. Dlaczego? Ponieważ miał rację, to był
pierwszy raz, kiedy byliśmy sami razem tak długo.
Dlaczego uciskało to moją klatkę piersiową i przyspieszało mój puls jakby coś żyło w moim
gardle? Byłam przerażona. Przerażona czym? Przerażona Micah'em? Trochę. Ale bardziej
przerażona byłam sobą, tak myślę. Przerażona tym, że bez Nathaniela, Jean-Claude'a albo
Asher'a, albo kogoś kto by równoważył wszystko, ja i Micah nie będziemy mogli pracować.
To, bez wszystkich wtrącających się, nie było relacją. To było zbyt wiele czasu, zbyt wiele
prawdy i to wszystko powinno się rozwalić. Nie chciałam, żeby Micah odszedł. I ten moment,
w którym zależy Ci tak bardzo, że mężczyzna Cię ma. Posiada malutki kawałek Twojej duszy
i może Cię tym zabić.
Nie wierzysz mi? W takim razie, nigdy nie byłeś zakochany i do diabła z tym. Szczęściarz.
Wzięłam głęboki uspokajający wdech i powoli go wypuściłam. Używałam niektórych
ćwiczeń oddechowych, których się nauczyłam. Próbowałam nauczyć się medytować. Byłam
dobra w części oddychania, ale nie mogłam wyciszyć swojego umysłu, nie z wypełniającymi
go brzydkimi myślami i obrazami. Zbyt wiele przemocy jest w mojej głowie. Zbyt wiele
przemocy jest w moim życiu. Micah był jedną z moich podpór. Jego ramiona, jego ciało, jego
uśmiech. Jego cicha akceptacja mnie, przemocy w tym wszystkim. Teraz wróciłam do bycia
przerażoną. Cholera.
Wzięłam jeszcze jeden głęboki wdech i wyszłam z łazienki. Nie mogłam się tam chować cały
dzień, federalni czekali. Poza tym, nie możesz ukrywać się przed samym sobą. Nie możesz
ukrywać się przed swoim własnym umysłem, który staje się brzydki. Niestety.
Micah uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. Ten uśmiech był tylko dla mnie. Uśmiech, który
wydawał się uwolnić to coś ciężkiego i uwierającego wewnątrz mnie. Kiedy się tak do mnie
uśmiechał, nie mogłam swobodnie oddychać. Tak głupie, tak głupie, żeby pozwolić komuś
tyle dla Ciebie znaczyć.
Coś z tego musiało pokazać się na mojej twarzy, ponieważ uśmiech zrzedł w kącikach ust.
Wyciągnął do mnie rękę.
Podeszłam do niego, ale nie wzięłam jego ręki, ponieważ wiedziałam w tym momencie,
że jeśli to zrobię, nie będę w stanie myśleć jasno.
Pozwolił swojej ręce opaść. - Co jest? - Uśmiech zniknął i to była moja wina. Ale nauczyłam
się mówić o swoich paranojach. W innym razie, rosły.
Podeszłam bliżej i podniosłam głos wystarczająco, aby zagłuszyć hałas lotniska. - Jestem
przerażona.
Zbliżył się do mnie, opuszczając głowę. - Przed czym?
- Przed byciem sam na sam z Tobą.
Uśmiechnął się i zaczął po mnie sięgać. Nie odsunęłam się. Pozwoliłam jego ręce dotknąć
moich ramion. Trzymał mnie i przeszukiwał moją twarz, jakby szukał rozwiązania. Nie
sądziłam, żeby jakieś znalazł. Przyciągnął mnie do uścisku i powiedział - Skarbie, jeśli
wiedziałbym, że bycie ze mną sam na sam Cię wystraszy, nigdy bym tego nie powiedział.
Przywarłam do niego, moje gardło było przyciśnięte do jego ramienia. - To nadal byłaby
prawda.
- Tak, ale gdybym tego nie powiedział, prawdopodobnie nie myślałabyś o tym. Trzymał mnie
blisko. - Jesteśmy razem pierwszy raz z dala od domu, a Tobie nigdy by do głowy nie
przyszło, że to pierwszy raz. Przepraszam.
Zacisnęłam ręce mocniej dookoła jego solidności. - Przepraszam, Micah. Przepraszam,
że jestem taka paskudna.
Odsunął mnie wystarczająco, by móc spojrzeć mi w twarz. - Nie jesteś paskudna.
Spojrzałam na niego.
Roześmiał się i powiedział - Może troszeczkę chaotyczna, ale nie paskudna. - Jego głos był
delikatny. Kochałam jego głos, kiedy mówił w ten sposób, jakbym była jedyną, dla której
jego głos był taki miękki. Dlaczego nie mogłam po prostu się nim cieszyć? Niech mnie diabli,
jeśli wiem.
- Federalni na nas czekają. - powiedziałam.
Teraz była jego kolej, żeby rzucić mi spojrzenie. Nawet z ciemnymi szkłami, znałam
to spojrzenie.
- Wszystko będzie ze mną w porządku. - powiedziałam. Uśmiechnęłam się, co zazwyczaj
działało. - Obiecuję, że będę próbowała cieszyć się częścią naszej wycieczki, którą należy się
cieszyć. Obiecuję nie chodzić własnymi ścieżkami albo wariować, kiedy będziemy tylko my.
- Wzruszyłam ramionami, kiedy wypowiadałam ostatnie zdanie.
Dotknął mojego policzka. - Kiedy przestaniesz panikować z powodu bycia zakochaną?
Wzruszyłam ramionami ponownie. - Nigdy, wkrótce, nie wiem.
- Nigdzie się nie wybieram, Anito. Lubię być tu, obok Ciebie.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Dlaczego co?
- Dlaczego mnie kochasz?
Wyglądał na zdziwionego. - Naprawdę masz to na myśli, prawda?
Zdałam sobie sprawę z tego, że naprawdę miałam. Miałam jeden z tych ''acha'' momentów.
Nie myślałam, że jestem jakaś specjalna do kochania, więc dlaczego mnie kochał? Dlaczego
ktokolwiek mnie kochał?
Dotknęłam jego warg palcami. - Nie odpowiadaj teraz. Nie mamy czasu na głęboką terapię.
Biznes teraz. Popracujemy nad moimi nerwicami później.
Zaczął mówić, ale potrząsnęłam głową.
- Chodźmy poznać specjalnego agenta Foxa. - Kiedy zabrałam dłoń, tylko skinął. Jedną
z przyczyn z jakiej pracowaliśmy w parze było to, że Micah wiedział, kiedy odpuścić,
kiedykolwiek ''to'' miałoby być.
To był jeden z tych momentów, kiedy naprawdę nie wiedziałam, kiedy ze mną zerwie. Kiedy
ktokolwiek ze mną zerwie. Nie chciałam tego zepsuć. Nie chciałam zerwać z Micah'em
i ze mną dopóki byliśmy nierozplątani. Chciałam to zostawić w spokoju i cieszyć się tym.
Tylko nie wiedziałam, jak to zrobić.
Zabraliśmy nasze torby i poszliśmy. Mieliśmy FBI do spotkania i zombii do ożywienia.
Ożywianie zmarłych było łatwe, to miłość była trudna.