Zapłata za dziecięcą pornografię
23.02.2010 John Schwartz
Kiedy Amy była małą dziewczynką, stała się sławna – niestety, w najgor-
szym sensie tego słowa. Jej wujek wykorzystał ją seksualnie i uczynił z
niej gwiazdę dziecięcej pornografii. Zdjęcia i filmy z tak zwanej „serii o Mi-
sty” krążą po internecie od ponad 15 lat i często znajdowane są w zbio-
rach osób aresztowanych za posiadanie nielegalnych materiałów.
Teraz wspierana przez pomysłowego prawnika młoda kobieta, znana jako
Amy – jej prawdziwe imię i nazwisko zostały utajnione przez sąd z uwagi
na jej bezpieczeństwo – walczy o sprawiedliwość. Domaga się odszkodo-
wania w wysokości 3,4 miliona dolarów i żąda, by dołożyły się do niego
wszystkie osoby, którym sąd udowodni posiadanie choćby jednego zdjęcia
Misty.
Część ekspertów twierdzi, że zmuszanie do płacenia ludzi, którzy nie two-
rzyli materiałów, a jedynie je posiadali, idzie za daleko. W lutym zeszłego
roku, kiedy sędzia w Connecticut jako pierwszy przyznał Amy zadośćuczy-
nienie, Jonathan Turley, profesor prawa na George Washington University
określił tę decyzję na swym blogu jako „wielce dyskusyjną”, wskazując, że
„skrajnie rozciąga ona osobistą odpowiedzialność”. Sam sędzia przyznał:
„Przekraczamy w tym momencie pewną granicę”.
Sprawa ta wpisuje się w szerszą debatę dotyczącą sprawiedliwego karania
winnych molestowania seksualnego. Popierani przez wielu wyborców pra-
wodawcy przez lata argumentowali, że dla tego typu przestępców żadna
kara nie jest zbyt surowa. Często wydawano też wyroki wyższe od mak-
symalnego ustawowego wymiaru kary. Ostatnio niektóre sądy zaczęły się
sprzeciwiać tej praktyce, twierdząc, że tak drakońskie wyroki są niepo-
trzebne. Większy nacisk kładzie się za to na zobowiązanie sprawców do
finansowego zadośćuczynienia swym ofiarom. Jeżeli takie odszkodowania
się upowszechnią, to zdaniem ekspertów łatwiej będzie też o konsensus co
do wymiaru kary.
Douglas A. Berman, profesor prawa na Ohio State University i ekspert od
orzecznictwa, twierdzi, że wzrost znaczenia finansowych odszkodowań
może pohamować „niezdrowe zapędy wielu prawodawców i sędziów, któ-
rzy chcą walczyć ze wszelkimi przejawami przestępczości za pomocą coraz
dłuższych kar więzienia”.
Tendencja do wydłużania kar jest już mocno krytykowana. Sąd Najwyższy
Kalifornii orzekł 28 stycznia (stosunkiem głosów 5 do 2), że stanowa ini-
cjatywa zezwalająca na przedłużanie na czas nieokreślony wyroków dla
sprawców brutalnych przestępstw na tle seksualnym może naruszać kon-
stytucyjne gwarancje równej ochrony; sąd polecił zwołać nową rozprawę,
by rozpatrzyć tę kwestię. 1 lutego sąd poprosił również o ponowną analizę
„Prawa Jessiki”, które zostało przyjęte przez wyborców w 2006 roku i sta-
nowi, że osoby skazane za molestowanie po odbyciu kary więzienia nie
mogą mieszkać w odległości bliższej niż 600 metrów od szkół i parków.
Corey Rayburn Yung, ekspert od przestępstw na tle seksualnym z John
Marshall Law School w Chicago mówi, że choć „trudno o jakiekolwiek
współczucie” dla kolekcjonerów pedofilskich zdjęć, „są pewne granice, któ-
rych nie należy przekraczać”. Ludzie, którzy oglądają dziecięcą pornogra-
fię, nie wyrządzają jej ofiarom tak bezpośredniej krzywdy, jak ci, którzy je
wykorzystali seksualnie.
Prawnik Amy, James R. Marsh, działający w Nowym Jorku specjalista od
spraw o molestowanie dzieci, przyjął nowatorskie podejście. Jego argu-
mentacja jest konsekwencją sukcesów społecznego ruchu na rzecz zwięk-
szenia praw ofiar przestępstw i obciążania finansową odpowiedzialnością
sprawców, wskazuje Paul G. Cassell, były sędzia federalny i profesor pra-
wa na University of Utah, który doradzał Marshowi i napisał opinię popie-
rającą jego stanowisko w procesie w Teksasie.
Wujek Amy siedzi dziś w więzieniu, ale ona sama nie może zapomnieć o
bolesnej przeszłości, tym bardziej, że rząd powiadamia ją za każdym ra-
zem, gdy jej zdjęcia są dowodami w procesie. Od 2005 roku do domu Amy
przyszło już ponad 800 takich zawiadomień, wysyłanych przez federalny
system informowania ofiar na mocy Ustawy o Prawach Ofiar Przestępstw.
Amy bardzo się denerwuje, gdy dostaje każdy z tych listów, ale Marsh pa-
trząc na te same papiery dostrzegł szansę: uznał, że ma prawo uczestni-
czyć w federalnych postępowaniach i domagać się rekompensaty. Poprosił
Amy, by napisała oświadczenie ofiary przestępstwa i wynajął psychologa,
by ją zbadał. Ekonomiści wyliczyli wysokość odszkodowania, uwzględnia-
jąc terapię, utracone zarobki i koszty prawników. Łączna kwota wyniosła
3 367 854 dolary.
Marsh utrzymuje, że każdy oskarżony powinien wypłacić pełną sumę,
zgodnie z doktryną solidarnej odpowiedzialności. Według tej zasady od-
szkodowania powinny być ściągane, dopóki nie uzbiera się całość zażąda-
nej przez ofiarę kwoty, zaś zmuszeni do zapłaty skazani mogliby później
pozywać kolejne osoby uznane za winne posiadania tych samych materia-
łów. Ale doktryna ta, wywodząca się z prawa cywilnego, nie jest tak łatwa
do zastosowania w prawie karnym, zwłaszcza że liczba potencjalnych
oskarżonych jest nieznana.
Pierwsza decyzja o odszkodowaniu dla Amy zapadła w lutym zeszłego roku
w Connecticut; pozwanym był Alan Hesketh, Brytyjczyk należący do kie-
rownictwa farmaceutycznego giganta Pfizer, który zapłacił 150 tysięcy do-
larów. Od tego czasu Marsh działa w dużej mierze automatycznie i wysłał
już e-mailem roszczenia Amy do prawników zajmujących się 350 sprawa-
mi. – Wykorzystuję moc internetu, by walczyć o zadośćuczynienie dla ofia-
ry Internetu – mówi.
W rezultacie Marsh zwerbował do współpracy ze swą małą nowojorską
kancelarią setki federalnych prokuratorów. Niektórzy z nich nie chcą wno-
sić pozwu o odszkodowanie – jeden z sędziów w Minnesocie nakazał pro-
kuraturze wyjaśnić, dlaczego – ale wielu z nich to robi. Reakcje sędziów są
różne: część z nich, na przykład jeden w Teksasie i jeden w Maine, nie
przyznała rekompensaty, tłumacząc, że związek między posiadaniem ma-
teriałów a wyrządzoną krzywdą jest zbyt słaby, by można było mówić o
„bezpośredniej szkodzie” będącej według prawa warunkiem restytucji.
Sędziowie prowadzący dwa procesy na Florydzie nakazali za to oskarżo-
nym wypłacenie niemal całej żądanej kwoty. Sporo sędziów, którzy rozpa-
trzyli już sprawy, przyznało po kilka tysięcy dolarów. Choć wielu pozwa-
nych nie jest w stanie zapłacić nawet najmniejszej grzywny, dzięki wysił-
kom Marsha Amy zdobyła przez pierwszy rok 170 tysięcy dolarów. – To
marzenie prawnika – mówi.