Gadziala Jessica Mallick Brothers T4 Eli pl

background image
background image

Jessica Gadziala

Eli”



Tłumaczenie to, w całości należy do autora książki, jako jego prawa autorskie. Tłumaczenia są tylko i

wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji danego autora. Tłumaczenia nie służą

do otrzymywania korzyści materialnych.

Rozpowszechnianie

tłumaczenia bez mojej zgody

jest ZABRONIONE!!!

background image

Prolog

Autumn

Nikt nie kupuje wibratorów o ósmej rano.

Dowiedziałam się tego podczas pierwszego roku w biznesie, kiedy walczyłam z

arkuszami kalkulacyjnymi, płacząc nad rachunkami za prąd i umieszczając na

półkach jaskraworóżowe dildo.

Z tego też powodu siedziałam przed kawiarnią w Hollydell, tuż obok Navesink

Bank, ponieważ najwyraźniej w mieście posiadającym ponad dwadzieścia

różnych fast foodów, otwarcie prawdziwej kawiarni było zbyt trudne.

Sezon był ciepły. Temperatura szybowała w górę, więc kupiłam mrożoną

mokkę i usiadłam przy jednym ze stołów z kutego żelaza, przerzucając strony

kolorowego czasopisma.

Otwierałam dopiero około dziesiątej trzydzieści, co dawało mamuśkom

mnóstwo czasu na odwiezienie dzieciaków do szkoły, zanim wpadłyby po nowy

wibrator, pierścień na kutasa lub komplet jadalnych majtek.

Na wypadek, gdyby to nie było do końca jasne – byłam właścicielką seks

shopu.

Nazywają to oficjalnie sklepem z zabawkami dla dorosłych, ale bądźmy

szczerzy – to zwykły seks shop. Przychodzą do niego ludzie, którzy chcą, by

ich seks był jeszcze lepszy niż zwykle. Jestem więc ociekającą sprośnością

doradczynią w sprawie wibratorów i dumną właścicielką jedynego takiego

sklepu w Navesink Bank – Phallus-opy. Nazwanie go „X-cokolwiek” lub

background image

„Zabawki-cokolwiek” było tandetne i pozbawione wyobraźni. Poza tym, kiedy

nie byłeś zbyt obeznany i słyszałeś słowo „zabawki”, była szansa, że wpadniesz

na pomysł, by przyjść do mnie z dzieckiem. Z „prąciem

*

w nazwie nie było

raczej szans na tego rodzaju niezręczną pomyłkę. Ja naprawdę nie chciałabym

zranić na całe życie żadnego dziecka, wystawiając go na widok

dwunastocalowego kutasa w tęczowy wzór lub brokatowego dildo w kształcie

rogu jednorożca

Broń Boże.

Potrząsnęłam kawą, obserwując jak powoli roztapia się bita śmietana na

wierzchu napoju. Miałam zamiar zjeść jednak sałatkę na obiad, więc możemy

nazwać to równowagą. Co prawda na deser miałam już kupiony ogromny

kawałek ciasta czekoladowego, ale to właśnie była zbilansowana dieta. Nie

próbuj mi nawet wmawiać, że nie. Po prostu pozwól żyć moimi złudzeniami.

- Chyba sobie ze mnie żartujesz! - Kobiecy krzyk nie był dobrym znakiem o

ósmej rano. - Nawet nie zamierzasz ze mną porozmawiać? Poważnie?

O chłopie.

To będzie dobre.

Rozsiadłam się na krześle, pociągając łyk przez słomkę i obserwowałam duet,

który wyszedł z budynku obok kawiarni.

I cholera.

Może niedostatecznie zaspokajałam swoje libido, ale to był najprzystojniejszy

facet, jakiego kiedykolwiek widziałam. Wysoki i szczupły, ale zdecydowanie

* Phallus z angielskiego

background image

silny. Przypominał budową pływaka. Mimo chłodnego poranka, miał na sobie

t-shirt, który odsłaniał tatuaże na rękach i nagle zapragnęłam przyjrzeć się im

bliżej.

Nago.

W moim łóżku.

Dobra, Autumn, opanuj hormony.

Był naprawdę przystojny. Na pewno nie było mowy, że został wyrzucony z

łóżka jakiejkolwiek kobiety. Ale to twarz sprawiła, że zaniemówiłam.

Wspaniała.

Nawet to słowo nie było dość dobre, by to opisać. Miał te dobre, rzeźbione

męskie cechy – ostrą szczękę, mocne brwi, prosty nos i usta zaciśnięte w wąską

linię, które niemal krzyczały, że świetnie całują. Jego włosy były czarne, nieco

dłuższe i opadały mu na czoło. A oczy? Cholera. Te oczy. Miały barwę

najjaśniejszego rodzaju błękitu, były prawie przeźroczyste.

Doskonale rozumiałam tą kobietę. Też nie mogłabym się pogodzić z

odrzuceniem przez takiego faceta.

Ona też była ładna. Wysoka i szczupła, blondynka. Może miała jedynie

odrobinę za dużo makijażu biorąc pod uwagę jej naturalne piękno.

- Eli, do diabła – krzyknęła, chwytając mężczyznę za ramię. - Nie mów, że

moje słowa o wyborze między mną a psem, potraktowałeś poważnie?

Miał też psa.

background image

W jakiś sposób zostałam tak oszołomiona jego wyglądem, że nie zauważyłam

jasnopomarańczowej smyczy w jego dłoni, która prowadziła do... no cóż,

najbrzydszego psa na świecie. Jego sierść była mieszanką różnych kolorów,

miał płaski pysk, proste uszy i olbrzymie łapy.

BRZYDKI.

Jednak spójrzmy prawdzie w oczy, był szczeniakiem. Nie ważne więc jak

wyglądał, był uroczy ze swoim różowym językiem, drgającymi uszami i

merdającym ogonem.

Spojrzałam w górę, bezwstydnie podsłuchując.

Czyli wybrał psa zamiast niej?

Możemy więc powiedzieć, że był dobrym człowiekiem, prawda?

- Już przez to przechodziliśmy – tłumaczył jej mężczyzna. Starał się być

spokojny, ale ledwo utrzymywał taki ton.

- Tak i to śmieszne – syknęła, wskazując na siebie. - Zamieniłbyś to wszystko i

nasz zajebisty seks na ohydnego psa, który niszczy twoje mieszkanie i moje

buty? Dodam, że bardzo drogie buty.

- Kupiłem ci przecież nowe – odparł Eli. - Właściwie to wpadłaś w taką furię,

że musiałem kupić ci trzy pary, pamiętasz?

To było lepsze niż telewizja.

- Byliśmy razem, zanim znalazłeś tę piekielną bestię.

O chłopie. Była zazdrosna o psa. Naprawdę? Zazdrość nigdy nie była dobra, ale

background image

bycie zazdrosnym o zwierzę to zupełnie inny poziom.

- Wtedy też by to nie zadziałało, kochanie – odpowiedział smutno.

- Nie zadziałało? Tylko dlatego, że nie pasowałam do tych cholernych lasek...

- Mówisz o moich szwagierkach – poprawił.

- Tak, nieważne. Chcesz mnie rzucić tylko dlatego, że się nie dogadywałyśmy?

- Szczerze? Tak.

- Wybierasz rodzinę zamiast dziewczyny? Jakim więc jesteś kurwa mężczyzną?

Och, czekaj, wiem. Takim, na którego nie będę już marnować swojej boskiej

cipki.

O cholera. Musiałam zacisnąć usta, żeby się nie roześmiać. To było smutne. Nie

dla niego. To ona niemal błagała o uwagę. A kiedy stało się jasne, że on nie

zmieni zdania, musiała mieć ostatnie słowo. Duma, ta kobieta miała jej zbyt

dużo. Nie cierpiałam ludzi, którzy nie byli wystarczająco dojrzali, by po prostu

zaakceptować układ spraw i żyć dalej. Sceny przed kawiarnią o ósmej rano

były, cóż, trochę żałosne.

- Nie myśl o tym, Coop – powiedział mężczyzna, ponownie zwracając moją

uwagę. Miał cudowny głos. Zawsze je lubiłam. Śliniłam się do akcentów i

chrypek, które posiadali niektórzy. On jednak miał delikatny, spokojny głos.

Przysięgam, że niemal ślizgał się po mojej skórze jak jedwab, wywołując

dreszcze. - Nie jesteś brzydki. Jesteś... okej, jesteś brzydki. Przepraszam, ale nie

mogę cię okłamywać. Jednak te buty, które pogryzłeś, były brzydsze. -

Pogłaskał go, przywiązując smycz do słupka. - Przyniosę ci coś dobrego –

oznajmił i wszedł do kawiarni.

background image

Nawet na mnie nie spojrzał.

To może powinno mnie urazić.

Większość kobiet chciałaby być zauważona przez seksownego faceta. Do

diabła, musiałam być też w jego typie, ze swoimi blond włosami i wzrostem.

Jednak czasami po prostu nie jesteś w nastroju na interakcje z płcią przeciwną.

Rozumiałam to. Każdy z nas tak miał. Czasami stoję w sklepie, spocona i

poirytowana życiem, a oczy jakiegoś kolesia przykuwają moje spojrzenie i po

prostu wiem, że zamierza zagadać, więc pospiesznie ruszam w przeciwnym

kierunku. On, po starciu z ex, pragnął prawdopodobnie mocnej kawy i chwili

spokoju.

Spojrzałam na psa, który z oddaniem spoglądał na drzwi, za którymi zniknął

jego właściciel. Musiał być przypadkiem. Wynikiem igraszek dwóch psów,

które same prawdopodobnie wyglądały przyzwoicie, ale nigdy nie powinny się

rozmnażać. Zapewne zaznał uczucie głodu, zimna i samotności. Musiał więc

kochać mężczyznę, który go uratował. I jego rodzinę.

Jakby moje myśli wezwały go z powrotem, drzwi się otworzyły, a mężczyzna

wyszedł z bardzo dużym kubkiem kawy w ręce i małą torebką, w której

najwyraźniej miał coś dla psa. To musiała być ich tradycja, ponieważ zwierzę

skoczyło, gdy tylko to zobaczyło.

- Co powiesz na to, że znów spróbujemy poćwiczyć siadanie? - zasugerował,

odkładając kawę na stolik. Wyciągnął z torebki jedno z psich ciasteczek, które

oferował sklep i kucnął obok. - Coop, siad – rozkazał, próbując nadać głosowi

poważny ton, ale pies nadal skakał jak wariat. - Siad, Coop.

background image

Uśmiechałam się, obserwując pokaz, kiedy to się stało. Pojawiło się znikąd,

sprawiając, że mój żołądek i serce gwałtownie się skurczyły. W jednej

sekundzie mężczyzna próbował wyszkolić swojego niesfornego psa, a w

następnej kilka policyjnych radiowozów na sygnałach zaparkowało wokół nas.

Drzwi jednego z nich się otworzyły, ukazując dwóch policjantów.

- Eli Mallick! - krzyknął jeden z nich. Młodszy i nieco zarozumiały. Widać

było, że z odznaką uważał się za lepszego od innych. - Zatrzymaj się! - Dotknął

kabury paska, mimo że mężczyzna nie poruszył się ani o cal.

Nie właściwie wydawało się, że dopiero teraz wypuścił wstrzymywany od

jakiegoś czasu oddech i lekko skinął głową.

Instynktownie sięgnęłam po telefon, by włączyć nagrywanie. Widziałam zbyt

wiele przypadków nadużycia władzy ze strony gliniarzy, nie tylko w

wiadomościach, ale i na własne oczy w Navesink Bank. Wiedziałam, że lepiej

im nie przeszkadzać, ale mądrze było nagrać ich działania. Wiesz, na wszelki

wypadek.

- Mamy nakaz aresztowania – dodał drugi, wyraźnie wyluzowany. Wyciągnął

kartkę papieru i podał mu, a ja wtedy zdałam sobie sprawę, że ten gorący facet,

właściciel brzydkiego i niewyszkolonego psa, z szaloną ex, której nie lubiła

jego rodzina, miał zostać zamknięty.

Widziałam więcej niż kilka zatrzymań w Navesink Bank. Kiedy mieszkałeś w

siedlisku przestępczej działalności, nie był to niezwykły widok. Ale w jakiś

sposób to dzisiejsze sprawiło, że poczułam się nieswojo. Może to dlatego, że

facet nie wyglądał na kryminalistę. Być może miał zbyt dużo niezapłaconych

mandatów za złe parkowanie...

background image

- Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

O.

W porządku.

Więc nie były to bilety parkingowe.

- Ręce za plecami, dupku – zażądał gliniarz. Mimo że mężczyzna nie stawiał

oporu, z jakiegoś powodu policjant złapał go za nadgarstki i obrócił, rzucając

na maskę radiowozu.

Uderzenie sprawiło, że sprzeciw wypełnił moje gardło, ale wtedy Eli spojrzał

na mnie z pochylonej pozycji, a widząc jak rozchylam usta, by coś powiedzieć,

potrząsnął głową.

Moje ramiona opadły, gdy usłyszałam metalowy trzask kajdanek – dźwięk,

który zazwyczaj znany był mi z zupełnie innych, pozytywnych powodów – a

potem mężczyzna został pociągnięty w górę.

- Wreszcie jeden z was, skurwisyny – dodał, wpychając go do radiowozu.

Zakończyłam filmowanie, gdy samochody odjechały, ale moje serce nadal biło

jak oszalałe, chociaż nie byłam w żaden sposób w to zamieszana.

Wtedy to usłyszałam.

Jęczenie.

Coop skakał gwałtownie, rzucając się w stronę ulicy. Za każdy razem smycz

cofała go z powrotem, ale to go nie powstrzymywało. Desperacko próbował się

uwolnić i dostać do swojego właściciela.

background image

- Okej – rzuciłam, próbując zachować kojący głos. - Kolego, spokojnie. -

Sięgnęłam po smycz. - Uspokój się. W ten sposób się udusisz.

Czując mój dotyk, spojrzał na mnie i przysięgam, jego małe oczy były szalone.

I nie próbuj mi wmawiać, że psy nie mogły mieć takich emocji. Coop

ewidentnie martwił się o swojego właściciela. Właściciela, którego

prawdopodobnie nie zobaczy przez dłuższy czas.

Co miałam robić?

Nie mogłam go tak po prostu tu zostawić. Zapewne ktoś w końcu zadzwoniłby

po służby, ale oni jedynie odwieźliby go do schroniska, a stamtąd nikt by go nie

adoptował. Nie mogłam na to pozwolić.

W sumie, lubiłam psy.

Kiedy byłam młodsza, zawsze miałam jednego przy sobie.

O ile mi wiadomo, psy były jedynymi istotami na tej planecie, które kochały cię

bardziej niż siebie.

Problem w tym, że mieszkałam teraz w mieszkaniu, gdzie nie wolno było

trzymać zwierząt. Dlatego musiałam poświęcić miłość do tych istot, ponieważ

czynsz był niski, a miejsce całkiem przytulne.

W tym momencie zamierzałam jednak znaleźć sposób na obejście tej zasady.

- Coop, chcesz ciastko? - zapytałam, sięgając do stołu, gdzie wciąż leżała kawa

i torebka ze smakołykami. Podałam mu jedno, a on natychmiast je zjadł. -

Dobry chłopak! Przykro mi z powodu twojego właściciela. Nie jestem nim, ale

zamierzam cię uratować. Może nauczysz się mnie kochać, co? - zapytałam,

background image

kładąc go na kolanach.

A więc tak, miałam psa.

***

- Um, 1A – zawołał właściciel, kiedy wracałam z parkingu do domu. Miał

ponad pięćdziesiąt lat, rude włosy i okropne spojrzenie, które sprawiało, że

czułaś się brudna, ilekroć jego wzrok przesuwał się po twoim ciele. Był też

kutasem, który nigdy nie nauczył się nazwisk najemców, nieważne jak długo

tam mieszkałeś i po prostu wołał cię po numerze mieszkania.

- Tak, Randy? - zapytałam niewinnie.

W jednej ręce trzymałam psa, a w drugiej torbę z karmą i zabawkami dla niego.

- To jest pies.

- Naprawdę? - spytałam, marszcząc brwi. - Myślałam, że jest po prostu

wyjątkowo brzydkim dzieckiem. Huh.

- Psy są niezgodne z zasadami, 1A – powiedział rżnąc mnie wzrokiem,

jednocześnie drapiąc się po jajkach.

- Hej, wiesz co? Jestem prawie pewna, że podglądasz nasze okno, kiedy moja

siostra się kąpie. To nie tylko wbrew zasadom, ale także wbrew prawu.

Zesztywniał.

Wiesz, moja siostra była trochę... ekshibicjonistką. Nie miała nic przeciwko

posiadaniu podglądacza. W rzeczywistości dawała niezłe przedstawienia, gdy

się tylko o tym dowiedziała.

background image

Wiem i co z tego, tak zareagowała, gdy jej kiedyś o tym powiedziałam. To tylko

cycki. Błysnęłam nimi też w stronę tego świętszego od ciebie gościa, który

powiedział mi, że moje tatuaże są satanistyczne i że pójdę do piekła. Wydawał

się nie pojmować koncepcji, że tego chcę, ponieważ wszyscy moi ulubieni ludzie

tam będą. Będziemy cudzołożyć, sodomizować się, słuchać death metalu i pić

wódę prosto z butelki. Brzmi jak zabójcza impreza.

Kiedy próbowałam naciskać dalej, wzruszyła ramionami. Autumn,

zasłoniłabym zasłony, gdyby mi to przeszkadzało.

Nie czułam więc nigdy potrzeby, by to zgłaszać, ale mogłam użyć tego jako

dźwigni.

- Ja nigdy...

- Mam zdjęcia – dodałam. I naprawdę tak było.

- Jeśli pozwolę ci mieć psa, wszyscy inni też będą chcieli.

- To już twój problem. - Wzruszyłam ramionami. - Choć to chyba lepsze, niż

policja na karku, prawda?

Nie ukrywałam uśmiechu, kiedy podążałam do drzwi.

Zajmowałam się seksem. Znałam tajniki każdego istniejącego dziwactwa.

Wiedziałam, że podglądactwo i ekshibicjonizm to ważne fetysze, które

posiadało mnóstwo osób. Zabawa była jednak tylko wtedy, gdy obie strony były

w pełni świadome sytuacji i tego chciały. To byłoby złe, gdyby ktoś cię

obserwował, choć wcale tego nie chciałaś. W tym przypadku było inaczej.

Siostry to nie obchodziło.

background image

Randy jednak przekraczał pewne granice i jego zachowanie nie było fair, nawet

jeśli ona na to pozwalała. Dobrze było mu więc o tym przypomnieć.

Prawdopodobnie miał o mnie złe mniemanie. Jak większość facetów. Słysząc,

że prowadzę seks shop, uważali mnie za dziwkę, angażującą się we wszelkiego

rodzaju dziwactwa, od BDSM po trójkąty.

To prawda, kochałam seks.

To było coś, co sprawiało, że życie było po prostu lepsze. Lubiłam zabawki i

gierki w sypialni. Byłam jednak monogamistką. Nigdy nie mogłabym się

cieszyć przelotnymi numerkami. Kiedyś tego próbowałam, ale to nie dla mnie.

Część mnie – szczególnie, gdy tkwiłam w długim okresie suszy – naprawdę

zazdrościła kobietom, które lubiły randki. Ale hej, wszyscy mieliśmy inne

potrzeby.

Nie byłam w związku od około ośmiu miesięcy.

Nie uprawiałam więc seksu od tego czasu.

Mogłam za to korzystać za darmo z urodzaju własnego sklepu. Wiesz,

testowanie wibratorów i te sprawy.

Ludzie mogli myśleć, co im się podobało. Nie byłam jednak dziwką. Bardzo

wkurzał mnie ten termin. Wkurzali mnie też dewianci, tacy jak Randy, którzy

myśleli, że mnie znają.

- W porządku, stary – powiedziałam, otwierając drzwi. - Mam nadzieję, że nie

zsikasz mi się w domu. I chyba powinnam zamknąć szafę. Moje buty nie są

wcale drogie, ale wiesz, potrzebuję ich. - Poszłam zamknąć drzwi do sypialni,

uznając, że jakikolwiek bałagan należało trzymać z daleka od tego psa.

background image

Kiedy wróciłam, wyjęłam zabawki z torby, uśmiechając się, gdy wskakiwał i

szczekał na każdą z nich, nie tracąc entuzjazmu aż do ostatniej. Potem nalałam

mu trochę wody i suchej karmy.

- Muszę iść do pracy – wytłumaczyłam, jakby mógł mnie zrozumieć. - Czy

możesz spróbować niczego nie rozwalić? Nie ma tu nic nadzwyczajnego, ale

byłoby miło, gdyby meble nie miały śladów ugryzień. Wrócę na kolację, by cię

wyprowadzić.

To był przywilej posiadania własnego sklepu. Wizyta u lekarza, w banku lub

pies potrzebujący spaceru? Tabliczka informująca, że zaraz wracam i mogłam

robić, co chciałam. Może ludzie nie byliby szczęśliwi czekaniem na dostanie

ich ulubionego lubrykantu, ale musieliby to przeżyć.

Bycie jedynym seks shopem w mieście było naprawdę fajne.

- Do zobaczenia później, kolego. Staraj się nie popadać w depresję z powodu

poprzedniego właściciela, dobrze? Będzie ci tu dobrze, ze mną.

Taki był plan.

I tak zaczęliśmy żyć.

background image

Rozdział 1

Eli – rok później

Słyszałem to milion razy.

Nie upuszczaj mydła.

Zawieś na tyłku znak „nie przeszkadzać”.

Jeśli zostaniesz czyjąś suką, masz przejebane.

Jeśli jesteś pożyteczny, masz szansę utrzymać ich penisy z dala od swojego

tyłka.

Szczerze mówiąc, były to całkiem rozsądne rady. Gwałty w więzieniach były

codziennością i to dość brutalną. Jeśli byłeś nowy, a zwłaszcza nowy i młody,

twój tyłek był rozchwytywanym towarem. Facet, z którym tu przyszedłem, od

razu został zauważony przez neonazistów i stał się suką dla jednego z nich.

Zobaczyłem go ponownie sześć tygodni później. Był chudy i posiniaczony,

zupełnie nie przypominał mężczyzny, który przybył ze mną do więzienia.

Mogłeś uniknąć tego dramatu, jeśli miałeś powiązania z jakąkolwiek

organizacją w systemie więziennictwa. Jeśli należałeś do jednego z

dziesiątków gangów więziennych, też prawdopodobnie byłbyś chroniony. Jeśli

nie, cóż, musiałeś być sprytny.

- Myślisz, że jesteś taki wielki i zły, ponieważ pobiłeś syna polityka? -

Trzeciego dnia zostałem przyparty do ściany przez jakiegoś kolesia niskiego

poziomu w tym motłochu. - Jesteś teraz w więzieniu, śliczny chłopcze. Wiemy,

jak się bronić. Chcesz zacząć ze mną? No dalej, uderz, cipo!

background image

Widzisz, nie chciałem zaczynać.

Podjąłem więc decyzję o opuszczeniu głowy i ruszeniu przed siebie. Wtedy

jednak jego ręka wylądowała na moim ramieniu, przypierając mnie z powrotem

do ściany i powiedzmy, że to się stało. Wiesz co mam na myśli? Wściekłość. To

coś, co poruszało się w moich żyłach, co paliło je jak kwas i uniemożliwiało

racjonalne myślenie, co zamieniało mnie w potwora, którym nigdy wcześniej

nie byłem.

Zanim włączyły się alarmy, twarz kolesia była cała we krwi i miał kilka

połamanych kości.

Ja, cóż, dodałem kolejny rok do swojego wyroku.

Niewiele, bo byłem nowy, a naczelnik wiedział, co się wydarzyło. Powiedziano

mi więc, że ostatecznie muszę wysiedzieć sześć lat, a potem dostanę rok

zwolnienia warunkowego na zewnątrz.

Ale to nadal dodatkowy czas.

I to z tego samego powodu, przez który zostałem tu wysłany. Nagi. Do pokoju z

cementową podłogą, bez okien i niczym, poza twardym łóżkiem bez materaca,

umywalką i toaletą.

Cóż.

To skłaniało człowieka do myślenia.

Myślenie było jedynym sposobem, by nie zwariować.

A będąc tym, kim jestem, moje myśli skierowały się najpierw do rodziny.

background image

Byli tam. Na moim procesie. Oczywiście. Nie spodziewałem się niczego

innego.

Vis necia vinci.

Moc nieznosząca porażki.

Miałem to wytatuowane na ramieniu, choć każdy, kto znał Mallicków,

doskonale to znał – tę mentalność, lojalność i miłość – które przeszywały cię do

szpiku kości.

Nie zaangażowałem ich. Nawet nie spojrzałem w ich stronę. Nie dałem im też

tego, czego potrzebowali usłyszeć ode mnie już na komisariacie. Chcieli

wiedzieć, że wszystko w porządku, że nic mi nie jest. Potrzebowali tego ode

mnie. Problem w tym, że nie mogłem im tego dać.

W tamtym czasie wstyd był dla mnie czymś nieznanym. Czułem go jednak

bardzo mocno, kiedy wyszedłem ze swojej spirali i zdałem sobie sprawę, co

zrobiłem. Wcześniej moje działania nigdy nie przynosiły żadnych reperkusji –

głównie ze względu na to, że pokonywałem ludzi, którzy mieli już swoją

reputację i kłopoty z prawem. Mogłem więc to zaakceptować i ruszyć dalej.

Myślę, że na tym polegała różnica.

Tym razem nie mogłem tego zrobić.

Każdego dnia płaciłem za to, czego dokonałem.

Nie mogłem tego zaakceptować i pójść dalej, kiedy to właśnie przez to trafiłem

do więzienia, jadłem chujowe żarcie, brałem prysznic z innymi mężczyznami i

gasiłem światło o dziewiątej jak pierdolony nastolatek.

background image

Nie chodziło o to, że drań na to nie zasłużył. Nigdy nie zapomnę krzyków tej

kobiety, jej błagań o pomoc. Nadal widziałem jej twarz – zakrwawioną i

połamaną. Zasługiwał na każdy cios, jaki dostał.

Ale on nie był przestępcą.

Miał wysoką pozycję.

A jego tatuś chciał, by powieszono mnie za jaja.

Gdyby to był ktoś inny, zapewne nie poszedłbym do więzienia. Żaden sędzia by

mnie nie skazał, gdyby zobaczył zdjęcia kobiety ze szpitala. Wiesz, te, które

zrobiły pielęgniarki, zanim nie pojawił się prawnik jej męża i zabrał ją na

„domowe leczenie”.

To był idealny przypadek bycia we właściwym czasie i podjęcia właściwych

działań, ale na niewłaściwych ludziach.

Nie czułem więc wstydu, dopóki gliniarze nie pojawili się, by mnie aresztować.

Przybyli znikąd z nakazem, mieli włączone syreny, a ja zostałem rzucony na

maskę i zakuty. Było tylko jedno słowo, by to opisać. Upokorzenie. Nigdy

wcześniej czegoś takiego nie zaznałem. A to nie był koniec, ponieważ podczas

przesłuchiwań zostałem nazywany gównem. Słysząc to tak często, zacząłem się

z tym zgadzać.

Zamknęli mnie w areszcie, by czekać na proces.

Pieprzone zwierzę, mówili strażnicy. Jak każdy inny kawałek gówna.

Autobus do więzienia. Pomarańczowe spodnie i biała koszulka.

background image

Pieprzone zwierzę.

Szczoteczka do zębów, pasta, kostka mydła i rolka papieru toaletowego.

Jak każdy inny kawałek gówna.

Dopiero po trzech tygodniach zdałem sobie sprawę, że nie będzie temu końca,

dopóki moja wściekłość się nie skończy. Moja osobista bitwa między Brucem

Bannerem a Hulkiem. Potwór, na którego zostałem wychowany, kiedy przemoc

nie przychodziła mi równie łatwo, co Ryanowi, Markowi, czy Shane'owi. To

było coś, co stało się częścią mnie, by pomóc utrzymać kontrolę nad rodzinną

firmą.

Tak długo, jak byłem tym człowiekiem, na jakiego zostałem wychowany, tak

długo nie mogłem mieć nadziei, że ujrzę koniec wściekłości. Żyłbym resztę

życia martwiąc się, że znów mogę nad sobą nie zapanować i wrócić do

więzienia. Może tym razem mógłbym kogoś zabić i nigdy nie wrócić na

wolność. Taki mógłby być mój los.

Więc będąc w celi, głodny świeżego powietrza, światła lub kontaktu z ludźmi,

wiedząc, że więzienne życie nie było dla mnie, podjąłem decyzję.

Nie mogłem być już tym mężczyzną.

Nie mogłem już tak żyć.

Nie mogłem – kurwa, wybaczcie mi – być częścią mojej rodziny.

Dla własnego dobra.

Ale także dla nich.

background image

Widzisz, mogłem na nich nie patrzeć na procesie czy komisariacie, ale to nie

znaczyło, że nie byłem świadomy, kiedy moja matka się załamała. Twarda,

silna kobieta, Helen Mallick, została złamana. Fee i Lea też. Moi bracia, choć

nie płakali, czułem ich zniszczenie nawet z drugiego końca pokoju.

I chociaż ich tam nie było, moje pieprzone siostrzenice... zabrałem im coś.

Osobę, którą kochały, której ufały i na której polegały. Oderwałem to od nich. Z

ich doskonałych rączek zabrałem kawałek błogiego dzieciństwa.

Kiedy wyjdę, nawet nie będą mnie pamiętać.

Będę dla nich dziwnym facetem, nie wujkiem Eli.

Doprowadziłem do płaczu matkę, szwagierki i zniszczyłem własnych braci.

Zawiodłem siostrzenice.

Nie mogłem być dłużej taką osobą.

Zanim proces się zakończył, podjąłem decyzję. Musiałem przerwać kontakt. To

ułatwiłoby wszystkim życie. Mogliby ruszyć dalej. Nie musieliby przez sześć

lat rozmyślać o mnie i o konieczności utrzymywania mnie przy życiu. Nie

zasłużyli na to. Zasługiwali na szczęście. Zasługiwali na Boże Narodzenie bez

myśli... biedny Eli, zupełnie sam na Boże Narodzenie w więzieniu

Wiedziałem, że na początku nie będą myśleć w ten sposób. Pomyślą, że karze

sam siebie. W końcu jednak, po roku lub dwóch, ruszą dalej. Muszą. Tak

wyglądało życie.

Jeśli chodzi o mnie, dawałem sobie szansę.

Jeśli nie chciałem, by wściekłość przejmowała nade mną kontrolę, musiałem

background image

trzymać się z daleka od wszystkiego, co ją wywoływało.

Firma rodzinna.

Każdy więzień.

Na szczęście mój początkowy wyczyn powiększający wyrok o kolejny rok,

wystarczył, by ludzie nie chcieli się ze mną mierzyć. Nawet kiedy schudłem i

chodziłem zgarbiony, blady i niewyspany. Nikt się już ze mną nie pieprzył.

Stałem się niewidzialny.

- Cholera, stary, twoja rodzina wpłaca hajs co tydzień...

Na początku używałem ich do podstawowych celów, uznając, że to zło

konieczne. Zaopatrzyłem się w dodatkową pastę do zębów, dezodorant i

kolejny papier toaletowy. Ale kiedy pewnego dnia minąłem celę starego

człowieka – skazanego na dożywocie za zabicie kochanka swojej żony

elektryczną krajalnicą do mięsa – zobaczyłem, że maluje. Nie zdawałem sobie

sprawy, że można tu było dostać takie rzeczy. Kiedy poszedłem sprawdzić,

zobaczyłem, że oprócz zestawów domina i szachów, były też artykuły do

malowania. Szkicowniki, płótna, farby, kredki i markery.

Przestałem więc kupować gówna jak krem do golenia i zacząłem wydawać

pieniądze na materiały artystyczne.

Spędź swój czas dobrze, powiedział mi stary strażnik. Pomyślałem, że chodziło

mu o to, bym poszedł na studia, dostał pracę w więzieniu i trzymał się z dala od

kłopotów. Nie interesowały mnie jednak oferowane tutaj kursy, a moja praca

zajmowała tylko kilka godzin dziennie w pralni. A dzięki temu, że byłem

niewidzialny i miałem dość uprzejmego współwięźnia, byłego handlarza

background image

narkotyków – nie musiałem martwić się o trzecią rzecz.

Jeśli więc musiałem spędzić tu kilka lat, on miał rację, powinienem zrobić to

dobrze. Powinienem być użytecznym. Powinienem robić to, co zawsze mnie

uszczęśliwiało.

W moim starym życiu miałem czas na projektowanie menu do naszego baru,

ulotek dla firmy Fee lub innych rzeczy, ale nigdy nie mogłem się w tym

dogłębnie zanurzyć. Teraz miałem okazje.

Właśnie tak spędzałem czas.

A kiedy przez rok po kilka godzin dziennie ćwiczysz, stajesz się dobry. Był to

rodzaj bycia dobrym, o którym nawet strażnicy mówili, że powinienem zrobić z

tego karierę, kiedy wyjdę. Rodzaj bycia dobrym, w którym jakiś mędrzec

podaje ci nazwę galerii i każe tam pójść po zakończonym wyroku i powiedzieć,

że przysłał cię Anthony Galleo, chcąc, by twoja sztuka wisiała na ścianach. I

chociaż bardzo chciałem zerwać z kryminalnym światem i nie chciałem

współpracować z przestępcą, zachowałem jego imię wypisane na odwrocie

jednego z płócien. Na wszelkie wypadek.

Wszystko szło dobrze.

Z wyjątkiem tego, że nie doceniłem swojej rodziny. Rok później, oni wciąż się

nie poddawali. Nadal próbowali dzwonić, odwiedzać mnie, pisać.

Bałem się dnia poczty. Było to jak pierdolony nóż w brzuch za każdym razem,

gdy zwracałem je do nadawcy. Nie miało znaczenia, że podjąłem decyzję.

Wciąż byli dla mnie ważni i ogromna część mnie pragnęła kontaktu, chciała

przeczytać, co się dzieje. Czy Scotti i Mark się pobrali? Czy mama i tata mieli

background image

się dobrze?

Fee jako jedyna znalazła sposób na obejście moich zasad, ponieważ bez

względu jak bardzo się starałem, nie mogłem zmusić się do odesłania listów

napisanych przez dziewczynki. Miałem oklejone ściany ich cudownie

okropnymi dziełami sztuki, a patrzenie na nie było bolesne, wiedząc, że już

nigdy nie będę częścią ich życia.

To było brudne zagranie ze strony Fee, ale ona lubiła grać w ten sposób.

- Tak, tak, wiem – powiedział strażnik, przeglądając listy. - Wiem, co mam z

nimi zrobić. Och, czekaj. To nie jest Mallick. - Wyciągnął kopertę i pokazał mi

nazwisko. Autumn Reid.

Dziwne.

- Wezmę go.

- Jeszcze to – dodał, wręczając mi grubą kopertę. - Od dzieciaków.

Jak dotąd nie były to listy. Dziewczynki nie były jeszcze dobre w pisaniu, nie

mówiąc już o zebraniu myśli na tyle, by sformułować prawdziwy list. Tylko

obrazki. A i to było wystarczająco trudne. Listy by mnie kurwa zrujnowały.

Wróciłem do celi i zacząłem otwierać koperty. Najpierw tę od Beccy, w której

znalazłem rysunek Coopa. Kolejny nóż w serce. Kochałem tego psa i nie

miałem cholernego pojęcia, co się z nim stało. Moja rodzina się nim zajęła?

Jeśli tak, dlaczego Becca nadal rysowała go jako szczeniaka? Musiał być już

dorosły.

Jeśli nie oni, to kto? Schronisko? Eh, miałam nadzieje, że nie. Może Mark i

background image

Scotti go przyjęli. Musiałem się tego trzymać.

Odłożyłem rysunek, by później go powiesić, a następnie rozerwałem list od

kobiety o imieniu Autumn. Uważałem, by zostawić adres zwrotny w stanie

nienaruszonym, na wypadek, gdyby z jakiegoś nieznanego powodu miałbym

potrzebę jej odpisać.

Eli,

nie znasz mnie. Właściwie widziałeś mnie tylko raz. W dzień, kiedy zostałeś

aresztowany. Byłam tą dziewczyną, która filmowała policjantów. Blond włosy.

Niebieskie oczy. Nie ważne. Dużo czasu zajęło mi ustalenie kim jesteś i gdzie

przebywasz.

Przepraszam więc za opóźnienie.

Jestem pewna, że się martwiłeś.

Po tym, jak cię zabrano, twój pies wpadł w panikę. Bez urazy, ale był brzydkim

szczeniakiem i nie chciałam, by skończył w schronisku, więc zabrałam go ze

sobą do domu. Prowadzi szczęśliwe, aktywne życie. Stał się ogromny i nadal

lubi te smakołyki z kawiarni.

Wydawałeś się dość przywiązany do niego, więc chciałam, byś wiedział, że ma

bezpieczny i szczęśliwy dom, w którym nauczył się kilku manier – i zignorował

wszystkie inne. Załączam zdjęcie. Jak widać, nadal nie wygrywa konkursów

piękności, ale myślę, że jest równie brzydki, co uroczy.

Autumn

background image

Serce mocniej zabiło w mojej piersi, kiedy czytałem te słowa, nie zdając sobie

sprawy, jak bardzo potrzebowałem je usłyszeć. Być może to było szalone tak

szybko przywiązać się do psa. Szczególnie takiego, który zachowywał się źle i

wyglądał jeszcze gorzej. Ale co mogłem powiedzieć, nigdy nie miałem

zwierzaka, a zawsze chciałem mieć. Znalezienie go było cholernym

przeznaczeniem.

Najgorszą częścią aresztowania było siedzenie w celi i zastanawianie się, co się

z nim stało. Wydawało się, że niepotrzebnie się martwiłem, skoro cały czas był

z tą kobietą. Też ją zapamiętałem.

Trudno było tego nie zrobić.

Była wysoka i szczupła, ale miała krągłości. Posiadała długie blond włosy,

niebieskie oczy i pewien rodzaj wyluzowanej pewności siebie, którą roztaczała

wokół siebie niczym perfumy.

Do diabła, bezwstydnie oglądała całą scenę z moją ex, nawet nie próbując

ukryć, że ją to nie śmieszyło.

Była wspaniała.

Potem, kiedy gówno się wydarzyło, szybko wyciągnęła telefon i zaczęła

nagrywać, aby upewnić się, że gdyby coś mi się stało, były dowody na poparcie

roszczenia.

Piękna, mądra i do tego miłośniczka psów?

Brzmiało jak kobieta idealna.

Brzmiało jak dom, w którym chciałbym, aby Coop się wychowywał.

background image

Sięgnąłem do koperty, by wyjąć zdjęcie psa, który w moim umyśle wciąż był

szczeniakiem. I choć niektóre szczegóły się nie zmieniły, a jego wygląd nadal

nie przyciągał uwagi, był teraz gigantycznym psem.

Wydawał się być szczęśliwy siedząc na chodniku z ciasteczkiem na wpół

zwisającym mu z pyska. Mogłem przysiąc, że się uśmiechał. Zaciekawiony

spojrzałem na sklep, przed którym się znajdował, mrużąc oczy, by doczytać

szczegóły.

Zaśmiałem się, kiedy rozczytałem znak.

Phallus-opy.

Zrobiła zdjęcia mojego psa przed sklepem erotycznym? Co więcej, wysłała mi

zdjęcia własnego psa zrobione przed sklepem erotycznym? Albo to był błąd,

albo ta kobieta była cholernie interesująca.

Powiedziałbym, że czas pokaże, ale spójrzmy prawdzie w oczy, tak się nie

stanie. Czekało mnie jeszcze pięć lat za kratkami. Nigdy nie spotkam tej

kobiety. Nie powinno, ale ta wiedza lekko mnie ukuła w bok klatki piersiowej.

Ja i tak miałem szczęście. Trudniej było tym, którzy posiadali żony na

zewnątrz. Nie mogli zaspokoić ich potrzeb przez długi czas, więc w więzieniu

rozmyślali nad tym, czy nie znalazły sobie kochanków. Byłem więc w

szczęśliwszej mniejszości, ponieważ nie posiadałem takich zmartwień.

Ale byłem mężczyzną. Miałem popęd seksualny. Możesz sobie tylko wyobrazić

jak pachniały nasze łazienki.

- Jezu, co się stało z jego sierścią? - zawołał Tank, mój kolega z celi.

background image

- Nie wiem, znalazłem go takiego.

- Myślałem, że nie masz nikogo bliskiego – zauważył. - Oprócz dzieciaków.

- Nie mam – zgodziłem się, choć nadal nie przyzwyczaiłem się do tego

wyrażenia. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję.

- Więc kto ma teraz psa?

- Jakaś laska zabrała go z kawiarni, przed którą mnie aresztowali. Wzięła go do

domu.

Tank uśmiechnął się lekko. - Jest gorąca?

- Wspaniała.

- Cóż, myślę, że kiedy wyjdziesz, będziesz musiał go jej odebrać.

Następnie opadł na swoje łóżko, aby przeczytać pół tuzina listów od rodziny,

które otrzymywał co tydzień. Jego rodzina również się nie poddała, mimo że

był w więzieniu po raz czwarty, odkąd skończył szesnaście lat.

Szczerze mówiąc, nigdy o tym nie myślałem. Sześć lat to połowa życia Coopa.

Nawet nie będzie mnie kurwa pamiętał. Miał dobre życie z tą kobietą. Nie

miałem prawa wracać i się o niego upominać, ale w jakiś sposób ten pomysł

utkwił w mojej głowie i nie mogłem się go pozbyć.

background image

~3 lata

- Żałuję, że moja praca nie była choć w połowie tak dobra jak twoja –

powiedział Tank, gdy liczyłem pieniądze, które Big Tony wręczył mi za

ogromne płótno, które dla niego namalowałem.

Był to niezwykły obraz jego żony, dzieci i wnuków, który musiałem złożyć z

tuzina fotografii, jakie mi dał. Końcowy obraz wyglądał jak rodzinna

fotografia. Ukończenie tego zajęło mi trzy tygodnie i ledwie zmieściłem się w

czasie, by mógł dostarczyć go żonie przed czterdziestą rocznicą ślubu. Nie

wiedziałem, jak zamierza to przekazać, ale to nie był mój interes.

- Może lepiej obejrzyj się za inną pracą.

W więzieniu mogliśmy wykonywać różne prace, by dostawać dodatkową

gotówkę do wydania na potrzebne rzeczy. Moim zajęciem były właśnie obrazy.

Wykonywałem je dla więźniów i strażników na specjalne zamówienia. Tank

zarabiał na sprzedaży trawki, ale nigdy nie chciałem wiedzieć, w jaki sposób ją

tu przemyca. Wiedziałem jednak, że trzy razy prawie został złapany, a gdyby

tak się stało, dostałby kolejne kilka lat.

- Łatwo ci mówić. Nie wszyscy z nas są utalentowani.

- Dużo ćwiczyłem – broniłem się, zgodnie z prawdą. - Poza tym, jest mnóstwo

normalnych zajęć. Na przykład Rick, który poprawia listy do rodzin,

prawników i innych organizacji, aby nie brzmiały jak napisane przez idiotów.

- Ledwo skończyłem jedenastą klasę, bracie – przypomniał mi, potrząsając

głową.

background image

- Poeta pisze wiersze na rocznice i urodziny. Marty sprząta cele, a Andy

naprawia elektronikę. Jest jeszcze Thomas, który szyje ubrania i pieprzony Al

produkujący dziwne cukierki. Masz mnóstwo możliwości, jeśli naprawdę

chcesz dorobić.

Widzisz, Tank wychodził za sześć miesięcy. Zostanie zwolniony za dobre

zachowanie, o ile ktoś nie przyłapie go na sprzedaży trawki do tego czasu.

Jednak miałem mdłe przeczucie, że ten drań wróci tu za niecały rok, jeśli ktoś

nie wypchnie go w kierunku normalnego życia.

- Jesteś po prostu uprzywilejowany, człowieku.

Parsknąłem na to.

Przywilej.

Dorastałem w rodzinie przestępczej. Wychowałem się w mieście, które ociekało

kryminalnym światem. Zabezpieczenie finansowe pojawiło się dopiero, gdy

byłem nastolatkiem. Wcześniej musieliśmy oszczędzać i pracować w każdej

wolnej chwili.

Nasze historie były podobne. Byliśmy też białymi mężczyznami w mniej

więcej tym samym wieku. Mieliśmy takie same życiowe szanse.

Fakt, że on nadal wybierał łatwe pieniądze, podczas gdy ja planowałem pójść

uczciwą drogą, cóż, to nie był przywilej. To wybór. Zły, ale wybór.

To nie było tak, że kiedy wychodziłeś, nikt ci nie pomagał stanąć na nogi. Tank

nie musiał wracać do slumsów, gdzie jedyne pieniądze, jakie można było

zarobić, pochodziły z nielegalnej pracy. Ale on był cholernie leniwy.

background image

- Masz taką samą szansę, by zacząć uczciwe życie jak ja.

- Jasne, jasne. Nigdy wcześniej tu nie byłeś i prawdopodobnie nie wrócisz. Jeśli

tak się stanie, dopiero wtedy będziesz mógł rozmawiać ze mną o resocjalizacji.

W tym momencie gówno o tym wiesz.

Tank zawsze łatwo się wkurzał.

Kolejny powód, dla którego nie potrafił znaleźć uczciwej pracy. Faktem było,

że to wcale nie było trudne. W każdym razie dla mnie. To nie były godziny

zamknięcia w celi, gdzie strażnicy mówili ci, kiedy jeść, brać prysznic i spać.

To nie była gówniana opieka zdrowotna. Łatwo było się przystosować do nowej

rzeczywistości, jeśli nie byłeś typem, który opłakiwał swój los.

Trudnym było jedynie nie wrócenie na złą ścieżkę. U mnie wiązało się to z

trzydziestoletnią tradycją, lojalnością i miłością. Wiązało się to ze złamaniem

serc rodziców, braci, szwagierek i siostrzenic. Ze świadomością, że nawet po

trzech latach, oni wciąż nie zaakceptowali faktu, że dawny Eli nie wróci. Wciąż

mieli nadzieję, że się pojawię.

Jednak to już nie było możliwe.

Po trzech latach, z tamtego człowieka nic nie pozostało. Jedynie zimno i

popsuta psychika, której żaden psychiatra nie będzie w stanie wyleczyć.

Codziennie wstawałem, ścieliłem łóżko, jadłem śniadanie i pracowałem nad

swoimi obrazami. Kiedy mogłem, brałem prysznic, a kiedy pozwalano

wychodzić, spędzałem godzinę na podwórku. Tyle.

Powtarzałem to każdego dnia.

background image

Nic nie czułem.

Tylko w dni, kiedy pojawiały się listy, szczególnie od dziewczynek,

przeżywałem koszmar na nowo. Były już wystarczająco duże, by pisać i to

raniło moje serce. Przez te lata Fee powinna sprawić, by o mnie zapomniały.

Swoimi działaniami tylko je raniła.

Kiedy otworzyłem pierwszy z nich i dowiedziałem się o nowych dzieciakach –

których nigdy nie zobaczę – poczułem ból podobny do wyrywania czegoś z

wnętrza ciała. Od tamtej pory przyjmowałem je, ale nie mogłem zmusić się do

ich otwarcia. Po pewnym czasie dostawałem także rysunki od Jasona, który

musiał być małym dzieckiem, ale nie wiedziałem nawet który z moich braci był

jego ojcem.

Ta świadomość dosłownie rozrywała moje serce.

Trzymałem je wszystkie zamknięte w pudełku pod łóżkiem i starałem się nawet

nie patrzeć na dane adresowe.

Lepiej się teraz nie angażować.

Lepiej to ignorować i szybciej zapomnieć.

Lepiej w ogóle nie mieć rodziny.

- Hej, Mallick! - zawołał strażnik, zatrzymując się przed moją celą. -

Nieodebrana poczta.

Zwykle, jeśli nie odebrałeś listów, to był twój problem. Ale temu facetowi

narysowałem portret zmarłego dziecka, by mógł go nosić w płaszczu, więc był

trochę bardziej dla mnie wyrozumiały.

background image

- Znasz umowę – odpowiedziałem, ciężko wypuszczając powietrze.

- To nie twoja rodzina. Chyba że masz jakiegoś dalekiego krewnego o nazwisku

Reid.

Odwróciłem się szybko, za szybko, co nie umknęło uwadze strażnikowi.

- Dziewczyna?

- Laska, która ukradła mojego psa – poprawiłem, biorąc kopertę.

- Kradniesz psa, a potem piszesz do właściciela. Co za gówniany ruch.

Kiedy odszedł, palcami szaleńczo próbowałem rozerwać papier. Dlaczego

znowu napisała? Po dwóch latach milczenia? Czy Coop zachorował? Umarł?

Po co dobijać takimi wiadomościami gościa, który i tak siedział w więzieniu?

Nie mogłem do końca stwierdzić, dlaczego tak desperacko pragnąłem go

przeczytać, poza szczerą nadzieją na dowiedzenie się, że z moim psem było w

porządku. Może była to potrzeba prawdziwego kontaktu międzyludzkiego i

przypomnienia o normalnym życiu. Łatwo było o nim zapomnieć, kiedy

ostatnie lata spędziłeś za kratami.

~Eli

Coop chciał pokazać ci swój kostium na Halloween.

Mam nadzieję, że twoje więzienie wygląda lepiej, niż to z „Więzienia Oz

1

~Autumn

1 Serial opowiadający o losach więźniów i strażników z więzienia o zaostrzonym rygorze.

background image

Co to kurwa było?

Nawet gdy sięgałem po zdjęcie, nie mogłem zrozumieć, dlaczego wysłała mi

ten list. Była piękną kobietą. Zapewne miała mnóstwo adoratorów. Nie musiała

pisać gównianych listów do więźnia, by zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Jaka

więc była jej motywacja?

Wyciągnąłem zdjęcie, nie mogąc powstrzymać parsknięcia, które uciekło mi z

ust. Autumn, kimkolwiek była, miała bogatą wyobraźnie. Musiała być też

bardzo kreatywna lub wyłożyła kupę pieniędzy na kostium dla Coopa, który

teraz miał trzy głowy. Dosłownie. Było mi szkoda, że dziewczynki nie mogą

zobaczyć go w takim stanie.

Autumn zdecydowanie utrudniała mi zapomnienie o dawnym życiu.

Dlaczego więc sięgnąłem po papier i długopis?

Dlaczego odpisałem?

Dlaczego, do diabła, zakleiłem kopertę i ją wysłałem?

~5 lat

Rozmyślanie było złe.

Wiedziałem o tym.

Wiedziałem, że byli tu mężczyźni, którzy desperacko pragnęli wyjść, ale mieli

przed sobą wiele lat odsiadki.

background image

Zabiliby za wcześniejsze wyjście.

Za bycie na ostatniej prostej.

Za bycie jedną stopą za drzwiami.

Ja byłem na tym miejscu i nie chciałem wychodzić. Co mogłem powiedzieć. Po

ponad pięciu latach, nawet miejsce takie jak więzienie mogło stać się twoim

domem. Przyzwyczajasz się do rytmu dnia i znajdujesz ukojenie w

identyczności kolejnych dni. Nic się nie zmienia.

Jednak to nie rutyna spowodowała, że w moim brzuchu rósł niepokój. Podobało

mi się życie, w którym mogłem jeść i spać, kiedy chciałem, w którym mogłem

wychodzić, gdzie chciałem, oglądać filmy i kupować gówna, bez ściśle

ustalonego budżetu. Wiedziałem, że właśnie to będzie na mnie czekało po

wyjściu.

Po prostu bałem się konfrontacji, a mogłem się założyć, że ktoś – jeśli nie cała

grupa – będzie czekał na mnie w dniu zwolnienia.

Listy wciąż przychodziły, nawet te od dorosłych.

A jeśli chodziło o dzieci, pojawiły się kolejne nowe imiona. Jake. Joey. Danny.

Ford. I na sam wierzch tego wszystkiego – Eli. Mała Eli.

Gdybym miał jeszcze serce, zatopiłbym je w kwasie. Jeden z moich braci, nie

miałem pojęcia który, nazwał swoje dziecko po mnie. Nawet po tym, jak nie

widzieli mnie i nie otrzymywali ode mnie żadnych wiadomości od pięciu lat.

Nawet po odesłaniu wszystkich listów i prezentów. Nawet po tym, jak

odwróciłem się od nich... oni nadal mieli nadzieję.

background image

Tylko głupcy mogli ją mieć.

Ja miałem już swoje plany i cele. Miałem listę rzeczy, które musiałem wykonać,

aby rozpocząć nowe życie. Życie, którego nie mogli być częścią. Życie, którego

nawet nie chcieliby być częścią, gdyby poznali mężczyznę, którym się stałem.

Choć znając ich, nadal chcieliby być blisko, ale tylko dlatego, by wciąż

próbować mnie naprawić i wymazać te pięć lat wstydu, upokorzenia i winy.

Nie dało się tego naprawić;

Oni jednak byli dobrymi ludźmi i kochali mnie, więc poddanie się nie

wchodziło w grę.

Niestety zostałem zwolniony warunkowo do Navesink Bank, więc nie miałem

innego wyjścia, jak tylko tam wrócić. Prawnik, który był jedynym łącznikiem z

moim starym życiem, mówił mi, że rodzina utrzymywała cały czas moje

miejsce, bym mógł tam zamieszkać po zwolnieniu. Podziękowałem mu za

informacje, ale nie wyznałem, że miałem inne plany. Nie zamierzałem wracać

tam, gdzie na pewno będą mnie szukali.

Zamiast tego poprosiłem Tanka, który niespodziewanie nie wrócił jeszcze do

celi, o załatwienie mi jakiegoś lokum w nędznej części miasta. Chciałem

mieszkać na uboczu, by móc normalnie żyć, jednocześnie nie będąc na widoku.

Co prawda nie wierzyłem do końca w uczciwe życie dawnego współwięźnia,

ale potrzebowałem kogoś z zewnątrz, kto pomógłby mi zorganizować wyjście

w dniu zwolnienia i nie byłby związany z moją rodziną.

Miałem plany, by tam zamieszkać i zacząć sprzedawać sztukę, by jakoś

utrzymać się przy życiu. Czy miałbym tyle kasy, co kiedyś? Nie. Ale

background image

przynajmniej powstrzymałoby mnie to przed staniem się znów człowiekiem,

mogącym bez ostrzeżenia przekształcić się w potwora.

Wiedziałem, że w końcu będę musiał zmierzyć się ze swoją rodziną. To było

nieuniknione. Miasto nie było małe, ale też nie należało do metropolii i na

pewno napotkam na swojej drodze kogoś znajomego.

I będę musiał złamać im serce, tak jak to zrobiłem ze swoim.

Różnica polegała jednak na tym, że oni mieli siebie nawzajem. Wspólnie

przetrwają i sprawią, że rany się zagoją.

Ja nie miałem tej karty.

background image

Rozdział 2

Autumn

- Czy to kolejny list od gorącego więźnia? - zapytała siostra, gdy weszłam do

mieszkania z kopertą w dłoni.

Okej, więc... nie mogłam ci wyjaśnić, dlaczego w ogóle do niego napisałam.

Naprawdę nie miałam pojęcia. Po prostu pierwszy raz widziałam, jak ktoś tak

mocno kocha swojego psa i wydawało mi się, że chciałby wiedzieć, że

wszystko z nim w porządku. To była właściwa decyzja.

Napisałabym to wcześniej, gdybym zdała sobie sprawę, kim on był. Słyszałam

jego nazwisko podczas aresztowania, ale zupełnie o nim zapomniałam przez

zabiegany dzień, jaki wtedy miałam. Musiałam rozprawić się z właścicielem

mieszkania, pojechać do sklepu zoologicznego, poinformować siostrę o nowym

zwierzaku i posprzątać bałagan, jaki zrobił tego dnia.

Dopiero gdy pewnego wiczoru poszłam z przyjaciółmi do Chaz's, by świętować

trzydzieste drugie urodziny, zauważyłam mężczyznę, który wyglądał

podejrzanie podobnie do byłego właściciela Coopa. Był niemal identyczny.

Wtedy ktoś krzyknął: hej, Mallick! A nazwisko wróciło do mojej głowy.

Eli Mallick.

Tak się nazywał.

Skoro miałam jego dane, mogłam poszukać w internecie informacji o jego

background image

zbrodni, procesie i więzieniu, do którego trafił. Była to kwestia kilku dni, zanim

pierwszy list został wysłany. Zupełnie zrozumiały.

Drugi? Ten na Halloween? Cóż, absolutnie niezrozumiały. Nie miałam pojęcia,

skąd w mojej głowie pojawił się ten pomysł.

Okej, no może trochę z faktu, że gdy przeglądałam jego media społecznościowe

i ponownie ujrzałam tą wspaniałą twarz i te niesamowite oczy – nie

wspominając nawet o ciele, którego zdjęcie z wodą kapiącą po jego brzuchu

prawie doprowadziło do szału mojej jajniki – to zaczęło mnie prześladować.

Wiesz, między opowiadaniem o wadach i zaletach różnych zabawek dla

nowicjusza w BDSM, a koniecznością wyjaśnienia nieznośnym

osiemnastolatkom, że kulki waginalne nie są do jakiegoś dziwnego bicia w

BDSM, a w rzeczywistości zostały one stworzone, by wzmocnić mięśnie dna

miednicy. W chwilach, gdy w sklepie było cicho, oprócz seksownej playlisty

odtwarzanej na okrągło w tle.

Wtedy wkradał się do mojego umysłu. Obwiniałam za to frustrację seksualną i

fakt, że znajdowałam się w pomieszczeniu pełnym zabawek, które mogły ją

załagodzić. Mogłam więc fantazjować o kimkolwiek chciałam; gorącym facecie

z UPS i jego umięśnionym tyłku, przystojniaku na motorze, który pomógł mi

kiedyś wymienić oponę... ale to nie w ich stronę podążały moje myśli.

Nie.

Chodziło o te oceaniczne oczy, ciemne włosy, niesamowitą strukturę kości i

cudowny głos. No i cóż, piękne mięśnie – nie można ich było pominąć.

Może dlatego, że w pewnym sensie mieliśmy wspólnego psa.

background image

Może dlatego, że siedział w więzieniu za coś, za co moim zdaniem nie

powinien tam trafiać.

Cokolwiek to było, to on znajdował się w mojej głowie.

Kiedy patrzyłam na Coopa, czasami przypominałam sobie moment, kiedy

próbował nauczyć go siadać. I choć ja go tego nauczyłam, poza tym nadal był

dzikim zwierzęciem. Zaczęłam nawet oglądać serial „Więzienie Oz”, choć tak

naprawdę nienawidziłam przemocy, ale znając prawdziwego więźnia, byłam

zaciekawiona jak wygląda życie za kratkami. Właściwie to właśnie skończyłam

oglądać dokument o więzieniach na tydzień przed Halloween. Może o to

chodziło.

Może to przez wszystkie historie o mężczyznach rzuconych samotnie w system

karny. Bez nikogo, z kim mogliby porozmawiać. Bez żadnych aktualizacji o

życiu zewnętrznym. Zawsze mnie smuciły takie rzeczy.

Wysłałam mu więc zdjęcie kostiumu, który siostra zrobiła dla Coopa, ale

niczego nie oczekiwałam. Byłam bardzo zaskoczona, kiedy trzy dni później

otrzymałam odpowiedź.

~Autumn

Jak dotąd nikt nie został ukrzyżowany na parkiecie sali gimnastycznej

Wszystko przed nami.

~Eli

Odpisał mi.

background image

Nawiązał nawet do programu, o którym wspomniałam.

Owszem, były to tylko dwa zdania, ale wciąż była to odpowiedź. Poczułam w

niej trochę wołania o pomoc. Jeśli odpisał mi zupełnie obcy mężczyzna, to

może rodzina się go wyrzekła lub po prostu stracili kontakt.

Pomyślałam więc, dlaczego nie pozostać z nim w kontakcie? Wcześniej

śmiałam się z ludzi, którzy posiadali korespondencyjnych kumpli z więzienia,

myśląc, że to nieco dziwne, utrzymywać relację z kimś, kogo nigdy nie

spotkałeś, a kto był skazany za brutalną zbrodnię.

Ale teraz sama byłam w takiej sytuacji i w końcu zrozumiałam. Jeśli ktoś

zamknięty za kratami potrzebował pomocy na zewnątrz, a ty mogłeś mu to dać,

nie było mowy o odrzuceniu prośby.

Na początku zaczynałam od komentarzy na temat Coopa i kolejnym programie

telewizyjnym o więźniach lub nawet o pogodzie. Wkrótce, gdy wydawało się,

że nieco się rozluźnił, pisaliśmy o wszystkim. Dowiedziałam się o jego

współwięźniach i różnych pracach, jakie wykonywali, zauważając, że każdy

miał legalny interes. Zapytałam więc, czym on się zajmował, a w odpowiedzi

wysłał mi szkic. Narysował mnie.

Siedziałam przed kawiarnią, niedbale odchylona na krześle z mrożoną kawą w

ręce i słomką przy ustach, jakbym właśnie pociągała łyk. Moje usta wyginały

się w małym uśmiechu, a włosy unosiły lekko na wietrze.

Dokładnie tak jak wtedy, gdy obserwowałam jego kłótnię z byłą.

Boże, to było piękne.

Dużo ładniejsze od obrazów z lokalnych galerii, za które niemało zapłaciłam.

background image

Dużo ładniejsze od portretów mnie i siostry, które zamówiła moja rodzina,

kiedy dorastałyśmy. Oni wydali na nie tysiące dolarów, a ten mężczyzna

potrafił wykonać dużo lepsze z pamięci i na dodatek zamknięty za kratami. To

było szalone.

Zastanawiałam się, jak wykorzystywał to do zarabiania pieniędzy i wyjaśnił, że

więźniowie płacili niezłe sumki za posiadanie rodzinnych obrazów w celach.

Napisał mi nawet, że zaprojektował kilka grafik tatuaży, choć wspomniał, że

nie za bardzo mu się to podobało i że to praca dla innego brata.

Starał się nigdy o nich nie mówić – o swojej rodzinie. Nie wiedziałam – i nie

chciałam pytać – dlaczego. Trzymaliśmy się więc neutralnych tematów, jak

życie w więzieniu, telewizja, filmy i muzyka. Opowiadałam mu też o tym, co

działo się w mieście. Kiedy w którymś liście wspomniałam o She's Bean

Around, jego odpowiedź nadeszła prawie natychmiast, choć zwykle upływały

tygodnie między listami.

~Autumn

Nie żartuj! Naprawdę to zrobiły? Dziewczyny otworzyły kawiarnię?

Jaki jest?

~Eli

To był pierwszy list, w którym pokazał podekscytowanie czymś. Ale nie było

sposobu, by opisać, jak niesamowita była She's Bean Around. To było miejsce –

i kawa – gdzie trzeba było pójść samodzielnie, by naprawdę to docenić. Z

moim uzależnieniem od kofeiny, byłam w wielu kawiarniach, ale nikt nie

zbliżył się do talentu, jaki posiadały Jazzy i Gala. Tak więc oprócz opisu

background image

wystroju, napisałam mu, że to koniecznie musi być jego jeden z pierwszych

przystanków po wyjściu. I że kawa o smaku solonego karmelu była tym, o

czym uzależnieni od kofeiny mieli potem mokre sny.

Jego odpowiedź przypominała już bardziej poprzednie, odpisując, że będzie

miał to na uwadze. Nie dostałam żadnego listu przez kolejne sześć miesięcy, aż

do momentu, kiedy wysłałam mu kartkę na Boże Narodzenia. Właściwie

rozważałam nawet wysłanie mu paczki, wierząc, że każdy powinien coś dostać

w tym czasie, ale zasady więzienia były niejasne i surowe, przez co byłam zbyt

zdezorientowana, by podjąć decyzję i stanęło na kartce.

~Autumn

Jak do cholery udało ci się utrzymać na nim rogi renifera wystarczająco długo,

by zrobić mu zdjęcie?

Poza tym, kim ty jesteś i dlaczego zdjęcie wibratorów na palce widnieje na

twojej kartce w Boże Narodzenie?

~Eli

Moje oczy stały się ogromne, kiedy sięgnęłam po karton z kartkami, które

wysyłałam dosłownie każdemu, kogo znałam. I tak, rzeczywiście miałam tam

pudełko z zapasami wielokolorowych wibratorów palcowych. Właściwie to

była świąteczna promocja sklepu. Do stałych klientów wysyłałam karty

lojalnościowe, a najlepsza dwudziestka otrzymywała darmowe prezenty w Boże

Narodzenie i Walentynki. Przyniosłam je do domu, by móc je spakować, a nie

siedzieć do późna w sklepie.

Były też na kartce świątecznej. Owszem, zdjęcie znajdowało się z tyłu i było

background image

ledwie widoczne, ale jednak.

No cóż.

Każdy, kto mnie znał, wiedział – czy mu się to podobało, czy nie – że byłam

właścicielką seks shopu. Odpisywali mi po prostu, że jestem dziwna, lub że

skończę pochłonięta ogniem piekielnym. Cokolwiek.

Kiedy spojrzałam na jego pismo, absolutnie nie poczułam nic dziwnego w

swojej cipce. Nie. Bo to byłoby szaleństwo. Nieważne, jak długo byłam w

stanie suszy.

Odpisałam coś dowcipnego, zmieniając temat. Nie chciałam pisać nic

sugestywnego... no dobra, myślałam nad tym. Miałam w głowie piętnaście

sugestywnych rzeczy do napisania, po których potrzebowałam cholernej sesji z

wibratorem.

Ale nigdy nie dostałam kolejnego listu, więc nie miałam powodu, by wylewać

myśli na papier.

Minął grudzień.

Minął kwiecień.

I najwyraźniej codziennie zbyt szybko przeglądałam pocztę, by siostra mogła to

olać.

- Tylko rachunki – odpowiedziałam, rzucając kopertę na wyspę w kuchni.

Odnowiłam mieszkanie w ciągu ostatniego roku, pozbywając się wszystkich

oszczędności. Na początku myślałam, że to tylko przejściowe i za niedługo

background image

znajdę coś z podwórkiem i lepszym widokiem, więc nie przejmowałam się

zbytnio remontem, ale wyglądało na to, że prawdopodobnie zostanę tu na

dłuższy czas, więc postanowiłam o nie zadbać.

Zdarłam dywany i położyłam drewniane panele, przemalowałam ściany na

jasny, kojący kolor i wymieniłam stare szafki w kuchni na nowe. Do

mieszkania nie docierało dużo naturalnego światła, więc starałam się, aby

wszystko było w nim jak najjaśniejsze. Niestety fundusze starczyły tylko na

tyle, choć udało mi się zakupić jeszcze kanapę, na której teraz siedziała moja

siostra i stolik do kawy wraz z kremowo-zielonym dywanem pod nim, na które

miałam jeszcze kilka rat do spłacenia.

Ale już niedługo wyjdę na czysto.

Wtedy będę mogła zabrać się za sypialnie i łazienkę.

- Nie próbuj nawet udawać, że nie jesteś rozczarowana. Możesz zagrać dobre

przedstawienie, ale ściany tutaj są cienkie – powiedziała, machając książką w

powietrzu. - Słyszę dobre wibracje za każdym razem, gdy dostajesz list.

Pragniesz tego złego chłopca. Cóż, któż by nie pragnął? Pomyśl tylko o

solidnym pieprzeniu, które dostaniesz, gdy po sześciu latach abstynencji

wyjdzie z więzienia. Nie będziesz w stanie chodzić przez dwa tygodnie. Może

sama powinnam załatwić sobie jakiegoś złodziejaszka...

Moja siostra była specyficzna

Wychowywałyśmy się w bardzo konserwatywnej rodzinie, w której

zobowiązano nas do czystości i abstynencji. Nie mogłyśmy nosić szortów

krótszych niż do kolan, ani żadnych podkoszulek na ramiączkach. Przez całe

liceum miałyśmy godzinę policyjną, nie wolno nam było się malować, słuchać

background image

nieodpowiedniej muzyki i oczywiście umawiać się na randki.

Stwierdzenie, że w końcu się zbuntowałyśmy, byłoby niedopowiedzeniem

stulecia.

Zaczęłam w wieku szesnastu lat, a siostra poszła w moje ślady. Kupowałyśmy

kosmetyki do makijażu i chowałyśmy je pod łóżkiem. To nic wielkiego, ale

czułyśmy dreszczyk emocji. W wieku osiemnastu lat wyprowadziłam się do

gównianego mieszkania z gównianym chłopakiem. Kilka lat później, kiedy mój

sklep był gotowy do otwarcia, a chłopak odszedł, siostra dołączyła do mnie.

Szybko przekuła sobie uszy i nos, wytatuowała ramiona i klatkę piersiową oraz

ufarbowała włosy jak syrena.

Peyton była, no cóż, najlepszą współlokatorką, o jaką można było prosić. Była

też najlepszą siostrą na świecie. Żadnej z nas nawet nie przyszło do głowy, by

żyć osobno. Po prostu byłyśmy nierozłączne. Mężczyźni przychodzili i

odchodzili, a my zawsze pozostawałyśmy razem. Ja pracowałam głównie

dniami, a Peyton nocami, więc ktoś zawsze opiekował się Coopem. Układ

dealny.

Ale tak, Peyton nie była siostrą ani przyjaciółką, która miała jakiekolwiek

ograniczenia. Żaden temat do dyskusji nie był pomijany, od rozmiarów penisów

po rodzaje podpasek, omawiałyśmy wszystko. Lubiłam to. A nic nie było

zabawniejsze od Peyton opowiadającej o swoich nieszczęściach z kubeczkiem

menstruacyjnym po wypiciu pół butelki wódki.

Teraz siedziała na kanapie i obserwowała kolejny odcinek „Więzienia Oz”.

Choć ja nienawidziłam przemocy w serialach, Peyton ją uwielbiała. Oglądała

wszystkie programy, których mój żołądek nie mógł znieść, a które kochali

wszyscy na świecie. Od Synów Anarchi do Gry o Tron. Oglądała je, a potem

background image

opowiadała mi o morderstwach i gwałtach, choć doskonale zdawała sobie

sprawę, że tego nie lubię. Jednak jej zamiłowanie do krwi i horroru rozciągało

się najszerzej na jej księgozbiór. Nie uwierzyłabyś w rzeczy, które wymyślają ci

pokręceni mordercy, mówiła często.

Jeśli była więc na świecie jedna osoba, przed którą nie mogłam nic ukryć, to

była Peyton. Nie było więc sensu nawet zaprzeczać, że nie byłam rozczarowana

brakiem kontaktu.

- Mam nadzieję, że nie został zabity czy coś.

- Może wzięli go do izolatki. - Próbowała mnie pocieszyć na swój własny,

dziwny sposób. - Zapewne ma tam niezły klimat, nie sądzisz?

- Ach, jak to?

- Wiesz – zaczęła, wstając z kanapy. - Jest w celi. Nagi. Nie ma nic do roboty,

tylko walić konia. Prawdopodobnie mając w głowie twój obraz. To gorące jak

cholera.

Okej, może to było trochę gorące.

Obraz tego mężczyzny nagiego z twardym kutasem w dłoni był... cóż, bardzo

gorący. Ale wyobrażenie zimnej, ciemnej izolatki zrujnowało cały klimat.

Oczywiście nie mojej siostrze, ona była zupełnie pokręcona.

Jednak zdecydowanie wolałabym, żeby siedział w izolatce, niż był martwy,

więc musiałam się tego trzymać.

Choć to nie powinno mieć znaczenia.

background image

Był po prostu kolesiem, którego aresztowano i który od czasu do czasu do mnie

pisał. Nigdy nie wymienialiśmy się szczegółami odnośnie naszych żyć.

Mieliśmy jedynie wiele małych drobiazgów. Jednak czy to nie cała masa

drobnych ziarenek piasku tworzyła linię brzegową?

Och, dobry Boże.

Co było ze mną nie tak?

- Co? - zapytała Peyton, a ja zdałam sobie sprawę, że musiałam głośno wyrazić

swoją frustrację.

- Nic.

- Nie graj ze mną w „nic się nie dzieje”, młoda damo! - warknęła, doskonale

imitując naszego ojca.

Nie zerwaliśmy więzi z naszymi rodzicami, ale można powiedzieć, że sprawy

między nami były raczej napięte. Nie spotykaliśmy się przy stole w Święto

Dziękczynienia. Bali się, co powiedzieć swoim ultra-konserwatywnym

przyjaciołom.

Nasza najstarsza córka zarabia na życie sprzedając gadżety erotyczne, a

młodsza pragnie zostać ludzkim płótnem, co można już zauważyć.

Odkąd obie się wyprowadziłyśmy, obowiązywała niepisana zasada, że nie

pokazujemy się na rodzinnych wydarzeniach, ale dzwonimy w każde święto i

rocznicę. Był to system, który sprawdzał się dobrze dla każdego z nas.

Mimo to, Peyton lubiła naśladować sposób, w jaki się do nas zwracali.

background image

- Czy miałaś jakieś nieczyste myśli o tym chłopcu? - kontynuowała. - Ponieważ

wiesz, co masz zrobić, kiedy w twojej głowie pojawiają się nieczyste myśli –

ciągnęła, ale po chwili odwróciła się do mnie z dużym ogórkiem i poruszyła

brwiami.

Zaśmiałam się i wyrwałam ogórek z jej dłoni, stwierdzając, że zrobię sałatkę na

obiad. Głównie dlatego, że planowałam później wstąpić do lokalnej piekarni i

kupić pół tuzina pączków.

- Nie o to chodzi. - Przewróciłam oczami na jej uniesioną brew. - Okej, może

trochę. Ale to coś więcej... Nie powinno mnie to obchodzić, prawda? To znaczy,

to szalone. Nawet go nie znam. Nigdy go oficjalnie nie spotkałam.

- A jednak dzielisz z nim psa.

- Nie dzielę Coopa z nikim. Z wyjątkiem ciebie. To znaczy, mam go prawie

sześć lat. Jest mój.

- Wysyłasz mu zdjęcia i wszystkie nowości. Spójrzmy prawdzie w oczy, psi tata

odsiaduje wyrok, a ty pilnujesz, by mógł patrzeć, jak jego dzieciak dorasta.

- Bądź poważna.

- To będzie dla mnie nowość, ale mogę spróbować. - Zacisnęła usta w prostą

linię, ale jej oczy były rozbawione. - To moja poważna twarz. - Po dwóch

sekundach się zaśmiała. - No dalej, Autumn! - Uderzyła mnie w ramię. - Jakie

to ma znaczenie, że podnieca cię jakiś facet, którego nigdy nie widziałaś?

- Nie chodzi tylko o podniecenie, jak to dojrzale ujęłaś. To coś więcej, nie

wiem...

background image

- Coś do niego czujesz? - zasugerowała i zmarszczyła nos, jakby ten pomysł był

jej zupełnie obcy. - I myślisz, że nie powinnaś, bo jest więźniem?

- Nie chodzi tu o więzienie. - Choć może to powinno być istotne. - Po prostu go

nie znam, a myślę o nim zdecydowanie za dużo.

- Wiesz, co to jest?

- Nie, co?

- Desperacko potrzebujesz pieprzenia. - Na moje parsknięcie, uśmiechnęła się

jeszcze mocniej. - Kiedy ostatnio miałaś orgazm? Albo robiłaś komuś loda?

Albo dałaś się komuś zjeść na drugie śniadanie? Och, czekaj, wiem. Minęły

prawie dwa lata. Lata, Autumn. LATA.

- Nie lubię...

- Seksu bez zobowiązań. Wiem, wiem – dokończyła, kręcąc głową. - Tylko

mówię. Jeśli się zastanawiasz, dlaczego nie możesz wyrzucić z głowy gorącego

więźnia...

- Jestem właścicielką sklepu erotycznego! Mam więcej możliwości, by

zaspokajać swoje seksualne apetyty.

- Och, proszę. Dobrze wiemy, że to nie to samo. Potrzebujesz poczuć na sobie

ciężar mężczyzny, położyć dłonie na jego tyłku, słyszeć jego pomruki i

warczenie, kiedy będzie cię pieprzył... Wiesz, że mam rację.

Tak było.

To była najgorsza część.

background image

Kochałam seks. Niemal współczułam mężczyznom, z którymi się umawiałam,

ponieważ potrzebowali mnóstwa energii, by móc za mną nadążyć. Uwielbiałam

wszystkie niuanse. Uczucia, smaki, zapachy, dźwięki. A sposób, w jaki splatały

się dwa ciała – było najlepszym stworzeniem we wszechświecie.

Brakowało mi tego.

Ale nie potrafiłam cieszyć się tym z przypadkowym kolesiem.

- Tak, wiem – zgodziłam się, zastanawiając, ile sesji z wibratorem potrzeba, by

pozbyć się tej frustracji. Miałam wrażenie, że na świecie nie było

wystarczającej ilości baterii.

Ale to musiało wystarczyć.

I nieważne, jak bardzo wmawiałam sobie, żeby myśleć o facecie z UPS czy

motocykliście, i tak myślałam o nim.

background image

Rozdział 3

Eli

Kiedy zabrałem swoje rzeczy od oficera i ruszyłem w kierunku wyjścia,

pojawiła się we mnie jakaś głęboko zakorzeniona bariera. Przede mną były

drzwi, które miały mnie wyprowadzić na zewnątrz. Na wolność. A ja właściwie

musiałem zmuszać nogi, by szły naprzód.

Jesienne powietrze owiało moją twarz, gdy wyszedłem. Miałem na sobie

czapkę i ubrania, którymi wymieniłem się z jednym więźniem. Były na mnie o

wiele za duże i nie przypominały niczego, co nosiłem wcześniej. Zostawiłem

też rozpiętą koszulę, odkrywając biały podkoszulek, ponieważ to byłoby

zupełnie do mnie niepodobne.

Kiedy spojrzałem na siebie, skinąłem głową swojemu odbiciu. Nie

rozpoznaliby mnie, nie z takiej odległości.

Idąc ścieżką wzdłuż ogrodzenia z drutu kolczastego, która prowadziła mnie do

drogi, miałem w głowie mętlik. Przygotowywałem się od miesięcy do tej

chwili, ale nadal wydawała się ona surrealistyczna. Nagle zrozumiałem,

dlaczego tak wielu ludziom trudno było pozostać na wolności, skoro to było

takie dziwne.

Kątem oka zauważyłem czarny SUV zaparkowany niedaleko wejścia. Choć

miał przyciemniane szyby, nie musiałem się przyglądać, by wiedzieć, kto w

nim siedział. Na pewno nie moi bracia. To była mama i tata.

Spodziewałem się, że – bez względu na to, jak bardzo przygotowywałem się na

background image

tą chwilę – poczuję ukłucie. Byłem zaskoczony, gdy nie poczułem nic, prócz

pustej przestrzeni w piersi, w której powinno być moje serce. Po prostu

odwróciłem się do nich plecami i poszedłem do czekającego na mnie,

zardzewiałego, niebieskiego sedana, którym przyjechał Tank, choć teraz wolał,

bym nazywał go Bobby.

Nie zawracał sobie głowy przywitaniem, wiedział, że musiałem stąd spierdalać.

Poczekał, aż opadnę na biały fotel i ruszył, zanim sięgnąłem po pas.

- Potrzebujesz porządnego burgera i drinka – oświadczył.

I choć chciałem jak najszybciej dotrzeć do nowego mieszkania, założyć inne

ubrania i zacząć odbudowywać swoje życie, cóż... musiałem przyznać, że

potrzebowałem burgera i drinka.

Trzydzieści minut później, mój żołądek był pełen, po raz pierwszy od

pieprzonych sześciu lat, a razem z Bobby'm wjeżdżaliśmy w ślepą uliczkę,

gdzie znajdował się dom bliźniaczy.

- Nie ma jak w domu – powiedział, parkując. Wskazał na jedną część domu,

która posiadała na wpół zepsute werandy, wyszczerbione okna i rozpadające się

schody.

Praca.

Ten dom wymagał poważnej pracy.

Nie musiałem mieszkać w wymyślnym miejscu, ale nie zamierzałem też

siedzieć w domu, który walił mi się na głowę.

- Wyszukałem go dla ciebie. Dwie sypialnie, jedna łazienka. Kuchnia wygląda

background image

jak wyjęta z lat siedemdziesiątych, a podłogi są gówniane, ale jest grzejnik. Nie

jest najgorzej, widziałem dużo gorsze. A tamten jest mój – ciągnął, machając na

dużo lepiej wyglądający bliźniak po drugiej stronie ulicy. - Pomogę ci przenieść

rzeczy.

I tak zrobił. Potem podał mi klucze.

- Byłem w takiej sytuacji kilka razy za dużo. Wiem, że musisz pobyć sam. Masz

mój numer w telefonie, a w razie czego jestem po drugiej stronie ulicy. Nie

zapomnij zadzwonić do kuratora. - Uderzył mnie w ramię. - Miło cię znowu

widzieć, stary.

- Ciebie też – zgodziłem się.

Wyszedł.

I po raz pierwszy od sześciu lat zostałem naprawdę sam. W więzieniu nie było

czegoś takiego jak samotność. Po tak długim czasie, było to prawie obce

odczucie.

Postanowiłem zacząć od rozejrzenia się po domu. Był wąski, jak wszystkie

bliźniaki. Obok schodów znajdował się mały salon z oknami wychodzącymi na

ganek, a po drugiej stronie kuchnia, która jak wspominał Bobby, pochodziła z

lat siedemdziesiątych i to tych brzydkich, z żółtymi szafkami, kwiecistymi

zdobieniami i linoleum ze sztucznego drewna na podłodze.

Kręcąc głową, chwyciłem jedną z toreb i poszedłem na górę po schodach, które

skrzypiały tak głośno, że słyszeli je na pewno wszyscy sąsiedzi. Cóż, jeśli to

cena za wolność i oderwanie się od dawnego życia, zamierzałem się tym zająć i

je naprawić.

background image

Na piętrze od razu zauważyłem gruby, kudłaty dywan. Wszedłem do łazienki

pokrytej biało-czarnymi płytkami i westchnąłem widząc pęknięte lustro nad

umywalką i kabinę prysznicową, która wymagała mocnego czyszczenia.

Pierwsza z sypialni miała może z osiem metrów, a okno z niej wychodziło na

kolejny dom bliźniaczy. Była idealna na studio, które planowałem tu zrobić.

Główna sypialnia była nieco większa i miała widok na dziedziniec, który

wydawał się być wspólny dla wszystkich bliźniaków po tej stronie ulicy,

zaśmiecony rowerami, plastikowymi zjeżdżalniami, deskorolkami i

piaskownicą.

Zanotowałem w pamięci, by pójść do sklepu budowlanego i kupić

najpotrzebniejsze rzeczy. Nigdy tak naprawdę nie zaczynałem od nowa. Za

każdym razem, gdy się przeprowadzałem, czy to z domu rodziców, czy z

jednego do drugiego mieszkania, miałem ze sobą różne potrzebne artykuły, jak

środki czystości, ręczniki i prześcieradła.

Wysłałem Bobby'emu wiadomość z prośbą o pożyczenia samochodu, dopóki

nie kupię swojego. Nie mogłem nawet wziąć jebanego prysznica, bo nie

miałem cholernego mydła.

Trzy godziny później cała wolna przestrzeń w mieszkaniu była zawalona

torbami i spędziłem mnóstwo czasu na ich rozpakowywanie. Zanim minęło

popołudnie, miałem już jedzenie w lodówce, porządek w rzeczach i trzy piwa w

organizmie oraz ogromne poczucie samozadowolenia.

Nie doświadczałem tego zbyt często.

Poszedłem do łazienki, zrzucając ubrania i wziąłem prysznic, a potem

przebrałem się w nowe cichy, które kupiłem.

background image

Następnie zacząłem chodzić.

Tak jak w więzieniu.

Jak zwierzę w klatce.

Zajęło mi żenująco dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że zamiast chodzić

w kółko po pokoju, mogłem po prostu wyjść na spacer. Na dodatek mogłem

wrócić, kiedy tylko chciałem.

Zadzwoniłem do kuratora, złapałem klucze i portfel, a potem wyszedłem

machając do Bobby'ego, udając, że nie zauważyłem, że właśnie sprzedawał

trawkę dwóm dzieciakom.

Nie moja sprawa.

Nauczyłem się tego hasła w więzieniu. Trzeba było je sobie powtarzać w

głowie kilkanaście razy dziennie, bez względu na to, jakie szalone gówno

działo się wokół ciebie.

To nie twoja sprawa.

Nie miałem żadnego planu. Zamierzałem po prostu pójść ulicą w dół i z

powrotem, oczyszczając głowę. Ale wtedy to zobaczyłem. She's Bean Around.

Przysięgam na wszystko, dosłownie zatrzymałem się jak wryty, sprawiając, że

facet, który szedł za mną, wpadł na mnie z pomrukiem przekleństw.

Widzisz, próbowałem przestać do niej pisać. Chciałem położyć kres tej relacji.

Nie dlatego, że nie chciałem jej znać. Problem w tym, że chciałem aż za bardzo.

Za każdym razem jak przychodziła poczta, a ja nic nie dostawałem, byłem

rozczarowany, mimo że doskonale wiedziałem, że nasze listy przychodzą w

background image

odstępach kilkumiesięcznych. Kiedyś złapałem się na czytaniu starych listów

od niej, w których pisała o serialach, które obejrzała, nowych miejscach w

Navesink Bank i kłopotach, w które wpadł Coop. Uśmiechałem się do nich jak

głupi, leżąc na pryczy.

Jednak nie mogłem tworzyć relacji z jakąś laską, która nie rozumiała, jakim

mogę być potworem.

Nie mogłem pociągnąć za sobą pozornie dobrej kobiety.

Tego nie było w moich planach.

Dlaczego w ogóle się ze mną skontaktowała? Była piękna, zabawna, ciepła.

Powinna znaleźć sobie normalnego mężczyznę, a nie siedzieć i pisać listy do

pierdolonego przestępcy.

Może to przez Coopa.

Może to był jej sposób na poznanie więziennego życia, bez faktycznego

doświadczania tego. Może poczuła dziwne połączenie, ponieważ była

świadkiem mojego aresztowania.

Kto to wiedział.

Cokolwiek to było, prawdopodobnie nie było dla niej zdrowe i bezpieczne. I

zdecydowanie nie było dobre dla mnie. Zmuszało mnie bowiem do myślenia,

dając nadzieję na życie, którego nie mogłem już mieć. A w Boże Narodzenie,

jak wysłałem list i położyłem się na łóżku, myśląc o zdjęciu pierdolonych

wibratorów, mój kutas stwardniał sam pierwszy raz od długiego czasu.

Odpisała mi, ale już wtedy postanowiłem zerwać kontakt. To było lepsze dla

background image

nas obojga. Nawet, gdybym musiał walczyć ze sobą każdego dnia poczty. Ale

powoli, z biegiem czasu, udało mi się wycofać i przenieść myśli o niej na

dalszy plan.

Dopóki nie zobaczyłem dzisiaj tego pieprzonego znaku i wszystko wróciło.

Wiedziałem, że muszę to zrobić. Nie podjąłem nawet świadomej decyzji o

wejściu tam, a moje nogi już niosły mnie w tamtym kierunku.

Kawa o smaku solonego karmelu.

Nazwała to „jedzeniowym wiesz czym”, ponieważ zapewne przeprowadziła

badania na temat treści dozwolonych w listach i obawiała się, że wyrażenie

„jedzeniowy orgazm” mogłoby wywołać czerwoną flagę. A jeśli słowo, którego

używała, było przekleństwem, umieszczała na nim gwiazdki. Nigdy też nie

używała zszywek i spinaczy ani nie wysyłała żadnych obrazków, które mogłyby

być w jakiś sposób sugestywne.

Musiała usiąść przed komputerem i przeszukać wyszukiwarkę, by sprawdzić, w

jaki sposób można było korespondować z więźniem. To nie miało żadnego

sensu, ale ona to zrobiła.

I chociaż byłem zdeterminowany, by zacząć od nowa, odsuwając wszystkich od

siebie, nie mogłem doczekać się kolejnego listu od niej. Dlatego to przerwałem.

Udałem, że zapomniałem.

Dopóki nie zobaczyłem tego znaku.

Nie piłem porządnej kawy od pierdolonych sześciu lat, a biorąc pod uwagę

moje dawne uzależnienie od kofeiny, nie było mowy, bym zrezygnował, nawet

jeśli aromatyzowana kawa nie była zazwyczaj moją ulubioną.

background image

Podszedłem do drzwi, nie wiedząc, czego się spodziewać, mimo że dostałem

szczegółowy list na temat tego miejsca. Jednak Autumn twierdziła, że wnętrze

zmieniało się tak często, jak kolor włosów jednej z właścicielek. Zanim jeszcze

wszedłem do środka, usłyszałem głośną muzykę metalowego zespołu, którego

nie znałem, a który najwyraźniej śpiewał o rozczłonowaniu zwłok. Nikt jednak

z klientów, siedzących przy kilkunastu stolikach, nie wydawał się nawet w

najmniejszym stopniu zniesmaczony doborem muzyki. A kiedy stanąłem przy

ladzie, zobaczyłem kartkę, że nie będą zmieniać muzyki ani jej ściszać,

ponieważ to jedyna rzecz, która powstrzymywała ich od dania w mordę

wkurzającym klientom.

Uśmiechnąłem się, stając przed kobietą z masą rudych loków rozsypanych

wokół jej bladej twarzy. Była wysoka i szczupła, a czarny, firmowy

podkoszulek wyglądał na niej jak najseksowniejszy strój, jaki kobieta mogłaby

nosić.

Jedna jest ruda i ma na imię Gala (tak, jak jabłko). Ma słodką i niewinną

twarz, ale jest bezwstydną flirciarą, nie pomijającą żadnego mężczyzny.

Taki był opis Autumn. I miała rację.

- Ciężki dzień, co? - zapytałem.

- Koleś spoza miasta dostał telefon stojąc przy ladzie, a potem miał czelność

powiedzieć mi – nie osobie przy telefonie – bym poczekała minutę. Rozmowa

trwała pięć, a następnie bez żadnych przeprosin, zagwizdał na mnie, by

zamówić espresso.

- Wylałaś kawę na niego? - zapytałem, uśmiechając się lekko. Pracując w

branży usługowej, kiedy jako nastolatek byłem barmanem w Chaz's,

background image

wiedziałem, że było mnóstwo chujowych klientów.

- Och, dałam mu jego zamówienie, ale nie poinformowałam tak, jak innych

klientów, że w średniej kawie jest więcej kofeiny, niż w espresso i że jeśli

chciałby zaoszczędzić parę groszy, to lepiej wziąć średnią czarną, która nakręci

cię i pozwoli pracować cały dzień. Wiesz, dwieście osiemdziesiąt gramów

kofeiny w porównaniu z osiemdziesięcioma w espresso. Ale nieważne, w

południe będzie potrzebował kolejnej i to już nie będzie mój problem. A ty,

czego chcesz?

Zaśmiałem się, oczarowany jej nieco kłującym powitaniem i tym, że

rozmawiałem z nią jak ze zwykłą dziewczyną, narzekającą na swój dzień, a nie

zupełnie obcą osobą.

- Potrzebuję dwóch średnich o smaku solonego karmelu – odpowiedziałem.

Tak, dwóch. Widocznie zwariowałem. To było jedyne możliwe wytłumaczenie.

- Solony karmel, co? - zapytała inna kobieta, wychodząc przez drzwi

prowadzące na zaplecze. To musiała być Jazzy.

Była pod każdym względem przeciwieństwem swojej partnerki biznesowej,

poza tym, że obie były wysokie. Ta kobieta miała jednak więcej krągłości i nie

była blada; wyglądała na portorykankę. Miała pełne usta, ciemne oczy i

ufarbowane na siwo włosy z jasnofioletowymi końcówkami.

- Nie wyglądasz na faceta od smakowych kaw. Zwykle są to garnitury.

- Albo dzieciaki – wtrąciła Gala.

- Macie racje, zazwyczaj wolę czarną, ale... przyjaciel zasugerował solony

background image

karmel, więc spróbuję.

- Przyjaciel... założę się, że ten przyjaciel jest dziewczyną. To znaczy, spójrz na

siebie!

Minęło tak cholernie dużo czasu, odkąd w ogóle widziałem kobietę – z

wyjątkiem jednej lub dwóch funkcjonariuszek więziennych – że prawie nie

pojąłem, co robiła. Flirtowała ze mną.

Można by pomyśleć, że po tylu latach za kratami, to pieprzenie byłoby

pierwszą rzeczą, której zapragnę po uporaniu się z najpotrzebniejszymi

sprawami.

- Przynajmniej powiedz mi, że ma nie tylko ładną buźkę – błagała Gala.

Miała ładną twarz.

Wspaniałą.

Cholernie piękną.

Ale była czymś znacznie więcej, niż to.

- Nie ma tylko ładnej twarzy.

- W takim razie jakoś uleczę złamane serce – odpowiedziała, podając mi kawy.

- Płacisz sześć dolców – wtrąciła Jazzy.

Podałem jej dwudziestkę, kiwając głową w kierunku dwóch oddzielnych

słoików z napiwkami.

background image

- Ciesz się kawą – zawołała, wrzucając resztę do słoików. Następnie ściszyła

lekko muzykę i zmieniła ją na bardziej klasycznego rocka. Najwyraźniej

pomogłem zmyć wspomnienie cholernego klienta.

Dopiero, kiedy odwróciłem się od lady, rzeczywistość we mnie uderzyła. Co ja

kurwa sobie myślałem, zamawiając dwie? Nie miałem prawa szukać jej na

zewnątrz. Do diabła, to ja przestałem pisać, chcąc zakończyć naszą relację.

Dlaczego więc wyszedłem z kawiarni i udałem się w dół ulicy, prowadzącej do

jedynego sklepu erotycznego w Navesink Bank?

To znaczy, były szanse, że zrobiła tam zdjęcie Coopowi przez przypadek i nie

było sensu tam iść, ale nie chciałem być dziwakiem, który pojawiłby się bez

uprzedzenia w jej domu. To byłoby przerażające.

Jednak przypadkowe trafienie na sklep erotyczny, to już nic złego, prawda?

Przecież mogłem iść ulicą i po prostu zobaczyć szyld. Tyle. Mogłem też przyjść

tam i przypadkowo ją zobaczyć... to byłby po prostu znak. Czego? Nie byłem

pewien.

Ale chyba chciałem się dowiedzieć.

background image

Rozdział 4

Autumn

Jeśli jeszcze raz usłyszę komentarz od klienta, że nie potrzebuje żadnego z tych

urządzeń do powiększania penisa, zamierzałam krzyczeć.

To był jeden z tych dni. Tych z piekła rodem.

System informatyczny nie działał przed kilka godzin, jedna z moich przesyłek

się spóźniła, a potem musiałam siedzieć dwie i pół godziny z druhną, aby

pomóc jej wybrać zabawki i akcesoria na wieczór panieński. Kiedy

zaproponowałam, że zrobię małe wydarzenie, na którym opowiem o różnych

zabawkach erotycznych i wyjaśnię sposób ich użycia – odmówiła, upierając się,

że to ona musi podać wszystkie informacje. Co zasadniczo oznaczało, że

musiałam dać jej darmowe lekcje, za które normalnie by zapłaciła.

Myślę, że ta mała reklamówka, z rzeczami, które kupiłaś, były tylko na pokaz,

co?

Dodaj do tego wyżej wspomnianych kolesi... cóż, miałam kiepski dzień.

Zwykle nie mogłam doczekać się, by kupić chińszczyznę i wrócić do domu, by

wybrać film, a potem poczekać, aż Peyton wróci ze swojej zmiany w bibliotece,

żebyśmy mogły pozytywnie zakończyć nieudany dzień. Jednak dzisiaj Peyton

miała randkę z jakimś kolesiem, którego poznała w sklepie ogrodniczym. Po co

tam była, nie miałam pojęcia, ale kupiła nawet jedną z tych żółtych kaczek.

Coop mógłby się nią pobawić, ale to oznaczałoby prawdopodobnie krwawy i

szybki koniec biedaka.

background image

Tym razem musiałam zaplanować wieczór samotnie. Do chińszczyzny

zamierzałam dodać jeszcze lody, ponieważ to był jeden z tych dni, kiedy trzeba

było wszystko pieprzyć i pobłażać sobie, aby zrównoważyć uczucie gniewu.

Kiedy usłyszałam dzwonek nad drzwiami, przewróciłam zirytowana oczami,

ale szybko przypomniałam sobie o profesjonalnym podejściu. Nawet jeśli ta

osoba była kolejną upartą druhną, musiałam być cierpliwa.

Kiedy kroki się zbliżyły i byłam pewna, że jestem gotowa zmierzyć się z

każdym, kto właśnie przekroczył próg, nie mogłam się bardziej mylić. Ale czy

kiedykolwiek mogłam się na to przygotować? Na niego? Wchodzącego do

mojego sklepu, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie?

Dziwnie było go tam widzieć.

Nie miało znaczenia, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, był wolnym

człowiekiem. Dziwnie było zobaczyć go chodzącego swobodnie po mieście.

Niespodziewanie.

Boże, wyglądał cudownie.

Oczywiście różnił się nieznacznie od zdjęć w mediach społecznościowych.

Wydawał się nieco chudszy, jego włosy były krótsze, a na twarzy miał zarost.

Mimo to, te lata mu służyły. Uczyniły go jeszcze bardziej atrakcyjnym.

I może czynnik przyciągania był również wzmocniony przez fakt, że ten

mężczyzna, jego włosy, oczy, nienaganne ciało... od lata nawiedzał moje sny i

budził fantazje. Nawet raz byłam w związku przez sześć miesięcy, ale podczas

seksu zawsze myślałam o więziennym znajomym. Nigdy nie czułam się tak

winna. Przerwałam to następnego dnia, ponieważ nie mogłam z nim być, skoro

background image

cały czas fantazjowałam o innym.

W jego ubraniu nie było nic wzbudzającego podziw – doskonale dopasowane

dżinsy i biały t-shirt – ale w jakiś sposób była to najseksowniejsza rzecz, jaką

mężczyzna mógł ubrać.

Spojrzałam na jego ramiona, widząc kawałek tatuażu, wyglądającego trochę jak

herb rodzinny, ale nie byłam pewna. Dalej mocne ramiona i szerokie dłonie,

które były owinięte wokół... kubków z kawą od She's Bean Around.

Cholera jasna.

Nie.

To wymagało większego nacisku. CHOLERA JASNA.

Był tutaj. W moim sklepie erotycznym. Z dwoma kubkami tego, co

najprawdopodobniej było kawą o smaku solonego karmelu.

W jakim wszechświecie żyłam? Czyje to było życie? Bo na pewno nie moje.

Zbliżył się do mnie, zatrzymując trzy stopy od blatu, a jego spojrzenie

skierowane było prosto na mnie, zdając się nie zwracać uwagi na bardzo wielki

obraz cipki obok niego – coś, co przyciągało wzrok wszystkich.

Nie.

On patrzył na mnie, jak dziki kot polujący na swoją zdobycz.

Cóż, może chciałam zostać zjedzona.

Dobry Boże. W porządku. Musiałam się skupić i zmusić usta do ruchu, by

background image

sformułować jakieś słowa. Tylko, że nie mogłam.

W końcu przechylił lekko głowę, a uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Ktoś mi kiedyś powiedział, że kawa o smaku solonego karmelu z She's Bean

Around da mi jedzeniowe wiesz co – powiedział, a jego głos drżał w moich

wnętrznościach, sprawiając, że musiałam zacisnąć płeć w mocno

nieoczekiwanym, intensywnym przypływie pożądania. - A mówiąc „wiesz co”,

jestem prawie pewien, że miała na myśli orgazm.

Miałam sklep erotyczny. Wiedziałam, że ludzie potrafią używać takich słów bez

żadnych emocji. Ale, ach, to było dla mnie nowe doświadczenie. Miałam

wrażenie, że stąpam po krawędzi i w każdej chwili mogę się przewrócić.

- Chcesz, żebym wypił je sam, kochanie?

Och, moje biedne majtki. Użycie takiej czułości było okrutną kartą.

Wyciągnęłam rękę i zabrałam kubek, upewniając się, że nasze palce się nie

zetknęły, bo inaczej byłoby to ostatnie pchnięcie, którego potrzebowałam.

- Więc... pracujesz tutaj.

- Jestem właścicielką – poprawiłam automatycznie. Moja dumna była nieco

silniejsza od niemal obezwładniającej frustracji seksualnej.

Moje życie nie było wspaniałe. Nie wychodziłam, nie imprezowałam. Nie

podróżowałam po świecie. Ale miałam swój interes. Wylewałam siódme poty,

aby go założyć i utrzymać. Byłem niezwykle dumna z tego, co osiągnęłam.

Uniósł brwi, rozglądając się. - To wyjaśnia zdjęcie wibratorów, co? - Uniósł

background image

kubek do ust i pociągnął łyk. Wcale nie oglądałam jego jabłka Adama,

przysięgam. - Kurwa, jest całkiem niezła!

Zapomniałam, że miałam swoją kawę w dłoni. Potrząsnęłam głową i upiłam

łyk, mając nadzieję, że to pomoże na suchość w ustach.

- Więc jesteś tu – wydusiłam, słysząc zdumienie we własnym głosie.

- Jestem tutaj – zgodził się.

- Skąd? - dopytywałam, kiedy nie wyjaśniał.

- Wyszedłem dzisiaj rano.

- A jak dotarłeś tutaj?

- Poszedłem na spacer i natknąłem się na She's Bean Around. Nie wiem, co

sobie myślałem, zamawiając dwa kubki.

- Ale... skąd wiedziałeś, żeby przyjść tutaj?

- A, o to chodzi... - zaczął, ale przerwał mu dzwonek u drzwi.

- Nie, ty frajerze! Hej, ty piekielna bestio! - To była Peyton. Nigdy nie

nazywała Coopa jego prawdziwym imieniem, zamiast tego wolała własną

koncepcję czułości. Kiedyś przyłapałam ją, jak mówiła do niego słodkim

głosem; kto jest brzydkim, małym króliczkiem jedzącym wszystko, co popadnie?

No kto? Ty! Zgadza się. Wiem, że to byłeś ty, dupku.

Spojrzałam na zegar, zdając sobie sprawę, że było już późno, skoro zdążyła

wrócić z pracy do domu i podrzucić mi Coopa.

background image

- Autumn, przysięgam, że...

Nie dokończyła, ponieważ kiedy pojawiła się w polu widzenia, Coop spojrzał

na Eli'ego i rzucił się do przodu, wyrywając smycz z jej dłoni. Jak szalony biegł

do swojego starego właściciela. Nie sądziłam, że go zapamięta. To znaczy, nie

to, żebym kiedykolwiek myślała, że ten dzień nadejdzie, ale nawet jeśli... sześć

lat to bardzo długo. Miał zaledwie kilka miesięcy, kiedy ostatni raz go widział.

Ale pamiętał.

A teraz jak szalony wskoczył w ramiona człowieka, który za młodu go

uratował.

- Och, psi tatuś – przywitała go Peyton, rzucając mi zaskoczone spojrzenie. -

Więc co? Po prostu przychodzisz tu po sześciu latach bez płacenia alimentów i

spodziewasz się odwiedzin? Jesteś winien trochę przysmaków tej suce. I około

dziesięciu par butów Autumn. No i bardzo, bardzo cenną, podpisaną książkę

Die Muthafucka, którą zjadł w zeszłym roku.

- Die Muthafucka? - dopytywał Eli, uchylając się, aby uniknąć lizania Coopa.

- Limitowane wydanie geniusza o nazwisku Neil Jenkens w miękkiej oprawie.

Zjadł okładkę i trochę ponad połowę stron.

- W porządku, kolego. Spokojnie. - Uśmiechał się, próbując wstać. - Cześć, tak

cześć. - Pocierał jego brzuch, a Coop bezwstydnie opadł na podłogę i błagał o

uwagę. - Wiem, też za tobą tęskniłem.

Spojrzałam na Peyton i chociaż nic nie powiedziała, dokładnie wiedziałam, o

czym myśli.

background image

Gorący więzień jest w twoim sklepie erotycznym. Wiesz, facet do którego

masturbowałaś się od lat. On tutaj jest. W twoim sklepie erotycznym. Tam,

gdzie jest mnóstwo urządzeń, dzięki którym wy dwoje możecie skonsumować

swój dziwny, więzienny romans. Dlaczego więc nadal masz na sobie ubrania?

Przełknęłam. - Co zrobił? Dlaczego go tu przyprowadziłaś?

- Nie chciał mnie puścić, kiedy zamierzałam wyjść. Głośno jęczał. Teraz jest

tutaj, cały i zdrowy. Z mamą i tatą - dodała nieco wymownie. - A ja mam

zadanie do wykonania. Psi tatuśku, miło było zobaczyć twoje mięśnie –

powiedziała, rozgrzewając moje policzki. - A ty siostrzyczko, tylko mówię... nie

bój się płynąć z rytmem. To zwykle najlepsza droga. - Odwróciła się i podeszła

do drzwi. - Chuj Boże – krzyknęła, składając ręce przed nosem i pochylające

głowę przed wysokim na sześć stóp posągiem penisa. - Niech spadnie na was

deszcz błogosławieństw... właściwe to lepiej nie. Dobranoc!

Potem odeszła.

A my zostaliśmy sami.

Modliłam się, by nie miał pojęcia o jakie „płynąć z rytmem” jej chodziło.

- To twoja siostra? - zapytał, w końcu się podnosząc.

- Tak.

- Ma niezły charakterek.

- Nawet nie masz pojęcia – zgodziłam się, uśmiechając, bo nie ważne, jak

bardzo próbowała mnie zawstydzić, nadal była moją ulubioną osobą.

background image

- Gdzie pracuje?

- W bibliotece.

- Musisz sobie żartować – zaśmiał się.

- Nie, lub straszyć starszych ludzi swoimi kolorowymi włosami i

wytatuowanym ciałem.

- I kolczykami.

- Też.

Potem nastąpiła długa, nieprzyjemna cisza, a żadne z nas nie miało pojęcia, jak

ją przerwać. Co mogłeś powiedzieć w takiej sytuacji?

Nigdy nie spodziewałam się, że spotkam mojego kolegę z więzienia. A tak przy

okazji, myślę o tobie, kiedy się masturbuję?

To by nie zadziałało.

Jesteś tak przystojny, że zapominam o tym, iż zostałeś zamknięty w więzieniu za

napad z użyciem siły.

Byłam prawie pewna, że to też nie byłoby właściwe.

- Autumn – zaczął Eli, głosem będącym mieszanką miękkości, ale jednocześnie

poważnej nuty. - Dziękuję ci.

Zaskoczona, cofnęłam się gwałtownie. - Za co

- Możesz wybrać. - Wzruszył ramionami. - Za nagrywanie aresztowania, kiedy

background image

myślałaś, że robi się zbyt brutalne. Za przyjęcie do siebie Coopa, pomimo jego

wyglądu. Za radzenie sobie z jego szalonym tyłkiem przez te wszystkie lata. A

wiem, że to musiało być uciążliwe. Za pisanie do mnie, żebym się nie martwił.

Za każdy inny, cholerny list. Dziękuję ci.

Poczułam coś dziwnego w klatce piersiowej. - Nie ma za co. Myślę, że każdy

przyzwoity człowiek zrobiłby to samo.

- Po prostu przyjmij podziękowania, kochanie – powiedział z uśmiechem.

- Okej, dobra. Jestem niesamowitym człowiekiem.

- Jesteś – zgodził się, a uśmiech nagle opuścił jego twarz. - Nie chcę

powstrzymywać cię od pracy.

Wyglądał na rozdartego. Między czym? Nie byłam pewna.

- Tak, ponieważ aktualnie jest tu mnóstwo fanatyków BDSM. - Machnęłam

ręką na pusty sklep.

- Wiem, że to było dziwne – ciągnął, wyglądając, jakby chciał przeprosić.

- To było... nieoczekiwane. Od tak dawna nie dostałam od ciebie żadnej

wiadomości. Peyton była przekonana, że zostałeś zadźgany pod prysznicem.

Zaśmiał się, a moje mięśnie zacisnęły się na tej niski, dudniący dźwięk.

- Nie, wyszedłem dziś rano – przyznał.

Wyszedł dziś rano i jednym z jego pierwszych przystanków było podzielenie

się ze mną kawą.

background image

To było szalone. I super słodkie. Ale głównie szalone, prawda? Chyba że... Jaki

mężczyzna wychodził z więzienia i nie myślał najpierw o kobiecie? A

najwyraźniej on i jego była już się nie widywali. Jasne, mógłby uderzyć do baru

i jakąś znaleźć. Dlaczego jednak nie pójść do laski, która pisała do ciebie listy,

kiedy byłeś w więzieniu?

Najwyraźniej zrobiłam z siebie dziwaka, laskę z więziennym fetyszem albo coś.

Typ dziewczyny, która zawsze chciała pieprzyć złego chłopca. Cóż, to

absolutnie nie byłam ja.

Pisanie do niego było czymś zupełnie innym. A uprawianie seksu, fantazjując o

nim, było po prostu szalone. To jedyny taki przypadek w moim życiu. To

znaczy, oczywiście, że niesamowicie mnie do siebie przyciągał. Każda kobieta

posiadająca oczy by to czuła. Ale to nie znaczyło, że teraz, kiedy był wolny,

zamierzałam paść przed nim na kolana. To nie był mój styl. Nieważne, jak

bardzo był gorący.

- Co to za spojrzenie? - zapytał, wyrywając mnie z oceanu własnych myśli.

- Jakie spojrzenie? - Sięgnęłam pod ladę, chwytając jeden z herbatników, które

uwielbiał Coop. Oprócz jego ulubionych ciastek z kawiarni, Peyton odmówiła

mu jedzenia masowo produkowanych bzdur, które można było dostać w

lokalnym sklepie zoologicznym. Każdego tygodnia spędzała jeden ze swoich

wolnych dni na pieczeniu domowych przysmaków i specjalnego gulaszu.

- Czy to ma kształt kastetu?

- Peyton ma interesującą kolekcję foremek do ciastek.

- Wyobrażam sobie - oznajmił, obserwując jak Coop pożera ciasto.

background image

- Jest bezdenną otchłanią. Przysięgam, że oprócz normalnego jedzenia, jest w

stanie pochłonąć trzydzieści smakołyków dziennie. Ale nigdy nie siedzi

spokojnie, więc wszystko spala. Weterynarz mówił, że jego waga jest idealna.

- Zrobił się ogromny – zauważył, posyłając psu nieco smutny uśmiech.

Każda uncja mnie chciała znaleźć sposób, by to zmienić. Nawet jeśli oznaczało

to rozebranie się do naga i pozwolenie, by zrobił to, co mu się podoba. Okej,

może to bardziej moje libido, a nie zdrowy rozsądek, ale nadal. Nie chciałam

widzieć go smutnego. Spędził za kratami sześć lat; powinien być w siódmym

niebie pierwszego dnia na wolności.

- Chcesz iść ze mną na spacer? Jeśli go nie zmęczę, będzie chodził po

mieszkaniu całą noc, budząc wszystkich.

Nastąpiła sekunda wahania, coś w nim wydawało się toczyć bitwę, ale potem

siknął głową i sięgnął po smycz.

- A co ze sklepem?

- Wcześniejsze zamykanie to zaleta bycia właścicielką – odpowiedziałam,

sięgając po torebkę.

- A co, jeśli ktoś będzie potrzebował nagłej pomocy w poznaniu technik

BDSM? - zapytał śmiertelnie poważnie, a ja parsknęłam, wychodząc na

chodnik.

- Myślę, że będzie musiał poeksperymentować z klapsami przez jedną noc. To

nie to samo, ale wystarczy na początek.

Kiedy się odwróciłam, zdałam sobie sprawę, że muszę poświęcić więcej uwagi

background image

temu, co mówiłam wokół tego mężczyzny. Moje życie kręciło się wokół

rzucania seksualnymi komentarzami i rzadko kiedy przychodziło mi do głowy

ujmować te sprawy metaforycznie, przynajmniej w stosunku do dorosłych. Jeśli

nie mogłeś poradzić sobie z rozmową o dildo, prawdopodobnie nie powinniśmy

przebywać blisko siebie.

Ale tak.

Rozmowy o seksie wokół tego konkretnego dorosłego były, ach,

problematyczne. Na mój komentarz jego oczy zaszła dziwna mgła, a

zauważenie tego spowodowało ucisk w dolnej części brzucha, który sugerował

o głębokim pragnieniu.

- Jaki kierunek? - zapytałam, próbując przekonać swoje ciało, że nie będziemy

uprawiać przypadkowego seksu. Nawet jeśli facet był cholernie gorący.

Eli przechylił głowę w bok, zaskakując mnie, że nie chciał udać się w kierunku

centrum miasta. Może w tym momencie powinnam być ostrożna i świadoma

faktu, że ten człowiek dopiero wyszedł z więzienia, gdzie siedział za brutalny

czyn, a ulice na obrzeżach były praktycznie martwe.

Jednak ja dokładnie zbadałam jego sprawę.

Nie skrzywdził kobiety. Właściwie to obronił kobietę przed jej okrutnym

mężem. Normalnie zostałby okrzyknięty bohaterem za coś takiego, ale po

prostu miał pecha, że ten mąż był synem ważnego polityka, który miał

znajomości i był w stanie zmusić maltretowaną żonę do złożenia zeznań

przeciwko niemu podczas procesu. Aby, ugh, to brzmiało obrzydliwie – stać

przy swoim mężczyźnie. Wiedziałam, że nie miała wyboru, musiała kłamać i

skazać faceta, który ją uratował.

background image

Tak czy owak, nie sądziłam, że ten człowiek był dla mnie jakimkolwiek

zagrożeniem. Sama posiadałam sklep erotyczny, gdzie przez większość czasu

przebywałam samotnie, a zamykałam nieraz bardzo późno. Moja torba była

więc niczym mały sklep samoobrony.

Gaz pieprzowy? Jest.

Mini pałka teleskopowa? Jest.

Paralizator? Najlepszy na rynku. Nie byłam nawet pewna, czy był on legalny w

Jersey, ale mnie to nie obchodziło.

A na dodatek przez sześć miesięcy chodziłam na zajęcia z samoobrony.

Więc tak, nawet jeśli jego intencje nie były honorowe – w co bardzo wątpiłam –

byłam gotowa go pokonać.

- Zostajesz w mieście? - zapytałam.

- Przynajmniej na kolejny rok. Nie mam wielkiego wyboru w tej sprawie.

- Nie chcesz tu być? - Dlaczego ta informacja sprawiła, że moje serce zatonęło?

- To jedyne miejsce, które kiedykolwiek nazywałem domem – odpowiedział

bezpiecznie.

- Ale czujesz się skończony?

- Skąd wiesz?

- Wychowałam się w Pensylwanii. W bardzo wiejskiej i konserwatywnej

społeczności.

background image

Spojrzał na mnie z uśmieszkiem. - Musiałaś nieźle im pokazać, co?

- Nie chodziło tylko o to. Kiedy dorosłam i zdałam sobie sprawę, jak daleko

my, jako społeczność, musimy iść w otwartość na temat seksu i zapewnieniu

wszechstronnej edukacji seksualnej, pomyślałam, że to nisza, w której dobrze

bym sobie poradziła.

- Więc zajmujesz się czymś więcej, niż tylko sprzedażą zabawek erotycznych?

- Nie będę kłamać; z niej mam większość dochodów. Ale prowadzę również

zajęcia.

- Jakie zajęcia?

Okej, wiem, że powiedziałam, że sprawa z seks shopem nie była dobrym

tematem do rozmów, ale Eli, w przeciwieństwie do większości facetów, z

którymi próbowałam prowadzić tego rodzaju rozmowę, nie szukał w tym

dwuznaczności. Był naprawdę zaciekawiony.

- Oferuję zajęcia dla rodziców i dzieci o rozmowach na „te” tematy. Rodzice

często są zawstydzeni, by zrobić to sami, ale chcą, by ich dzieci otrzymały

dokładnie informacje, nie oparte na wstydzie lub tabu. Prowadzę też zajęcia z

edukacji seksualnej dla par, nowożeńców lub na wieczorach panieńskich.

- Musi być interesująco.

- Dokładnie.

Nastąpiła kolejna pełna napięcia cisza, podczas której Coop – jak zwykle –

prowadził nas drogą, która okazała się ślepą uliczką. Prawdopodobnie podążał

za zapachem myszy lub bezdomnego kota. Albo i tego i tego.

background image

Eli odwrócił się nagle, obserwując mnie intensywnie.

- Autumn, dlaczego kurwa do mnie napisałaś?

Och, a więc jednak poważna rozmowa. Cóż, nie miałam dla niego

satysfakcjonujących odpowiedzi.

- Za pierwszym razem, żebyś wiedział, że z twoim psem wszystko w porządku.

Potem... szczerze mówiąc, nie wiem.

- Wiesz, co zrobiłem?

- Wyszukałam cię, kiedy przypomniałam sobie twoje imię.

- Przypomniałaś sobie moje imię?

- Tak, wiesz, zapomniałam jak nazwał cię gliniarz podczas aresztowania. Potem

zajęłam się Coopem i pracą, a wszystkie informacje wypadły mi z głowy.

Dopiero kiedy poszłam do baru i ktoś zawołał do kogoś Mallick, kliknęło.

- Rozmawiałaś z nimi?

- Z kim?

- Moim bratem lub ojcem?

W tym momencie jego ciało się napięło, a szczęka niemal boleśnie zacisnęła.

Więc rodzina. To był dla niego bolesny temat. Wścibska część mnie chciała

wiedzieć dlaczego, zapytać o szczegóły i zrozumieć. Ale to nie była moja

sprawa. Poza tym, nie chciałam na nowo rozrywać tych ran.

- Ach, nie. Nie. Byłam w Chaz's na urodziny i ktoś tak kogoś nazwał. Kliknęło,

background image

więc odwróciłam się i zobaczyłam kogoś, kto był bardzo podobny do ciebie, ale

miał elegancki garnitur.

- Ryan.

- Słucham?

- To był Ryan.

Ugh. Nienawidziłam bólu w jego głosie.

Jakakolwiek historia się tam znajdowała, nie mogła być dobra. Czy wyrzekli się

go, kiedy został aresztowany? A może już wcześniej nie utrzymywali kontaktu?

Było jasne, że w pewnym momencie rodzina musiała się od niego odwrócić.

Tylko w ten sposób można opisać głębię udręki w jego tonie.

Niewiele myśląc, wyciągnęłam rękę i delikatnie przykryłam zewnętrzną część

jego dłoni. Jego ciało drgnęło, jakby się tego nie spodziewał, jakby nie znał

dotyku. Jego oczy były pełne pytań, ale nie miałam odpowiedzi.

- Nie musisz o nich mówić – oznajmiłam.

Dopiero po chwili, gdy pierwsze zaskoczenie minęło, przesunął kciukiem po

mojej dłoni, wysyłając dreszcze na całe moje ciało. Nie wiedziałam

wszystkiego, czego można było doświadczyć z mężczyzną, ale byłam pewna,

że dreszcze, o jakich czytasz, słyszysz piosenki i widzisz w filmach, nie

zdarzają się często. W rzeczywistości, przez te wszystkie lata nigdy ich nie

poczułam.

Dopiero teraz, na tej cichej i słabo oświetlonej ulicy, z mężczyzną, którego

ledwo poznałam, a który spędził ostatnie sześć lat w więziennej celi.

background image

- Nie rób tego – powiedział, a jego głos brzmiał błagalnie.

- Czego – zapytałam. Słyszałam w swoim głosie potrzebę, ale nagle zupełnie

przestało mnie to obchodzić.

Odsunął się, pozostawiając dziwne mrowienie na mojej dłoni. - Nie patrz tak na

mnie.

- Jak?

Dokładnie wiedziałam, o co mu chodziło.

To była bezwstydna dziwka, krzycząca weź mnie, weź mnie w tej chwili!

- Tak, jakbyś dawała mi pozwolenie.

Ale tak było. Do diabła z racjonalnym myśleniem, z konsekwencjami, z

wiedzą, że to prawdopodobnie okropny pomysł. Jedyne, na czym mogłam się

skupić, to sposób, w jaki jego dotyk rozbudził moje pragnienia. Musiałam

doświadczyć więcej.

- To pozwolenie.

Jakakolwiek nić kontroli, której się trzymał, pękła.

Wsunął palce w moje włosy i w ciągu sekundy jego usta spoczęły na moich. A

świat przestał istnieć. Całowano mnie wcześniej dziko, bez skrępowania, bez

niczego poza pierwotną potrzebą, ale najwyraźniej nic nie przypominało bycia

całowaną przez mężczyznę, który nie doznał dotyku kobiety od sześciu lat.

Kiedy jęknęłam, wykorzystał okazję i wsunął język do środka, a kolejny

dreszcz opanował moje ciało. Nagle nas odwrócił i przyparł do ceglanej ściany

background image

budynku, przyjmując na rękę całe uderzenie, a potem rozsunął moje uda.

Objęłam go rękami za szyję w tym samym momencie, w którym jego twardy

kutas przycisnął się do mojej płci, naciskając dokładnie tam, gdzie

potrzebowałam kontaktu. Na Ziemi nie było wystarczająco silnej siły, by

powstrzymać bolesne skomlenie, który wymknęło się z moich ust.

Jedną ręką złapałam go za tyłek i odsunęłam nogę, otwierając się przed nim

jeszcze bardziej, a Eli warknął między pocałunkami torującymi drogę po moim

ciele. Kiedy ponownie poruszyłam biodrami, jego kutas uderzył w moją

łechtaczkę.

Było blisko.

Tak blisko.

Cofnął się, by pchnąć ponownie, sprawiając, że wybuchnę w orgazmie, którego

intensywności nie byłam pewna, czy zniosę, ale w tym właśnie momencie,

Coop stał się nie tylko zjadaczem butów czy niszczycielem książek, ale również

przerywaczem seksu. Wskoczył na nas, sprawiając, że oboje nieoczekiwanie

oderwaliśmy się od siebie, a dźwięk naszych ciężkich oddechów zdawał się

wypełniać powietrze wokół nas.

Powieki Eli'ego wydawały się równie ciężkie, co moje.

Jego kutas był równie twardy, co moja cipka mokra.

- Kurwa – powiedział, a jego głos był mieszanką złości i zrezygnowania. -

Kurwa – powtórzył, wkładając smycz Coopa do mojej dłoni. Następnie

odwrócił się i odszedł.

Oparłam się o ścianę, niepewna, czy moje nogi będą w stanie mnie dłużej

background image

utrzymać. Serce waliło niespokojnie w mojej piersi, a płeć boleśnie zaciskała w

potrzebie uwolnienia. Coop merdał ogonem, obserwując razem ze mną, jak Eli

znika w ciemnościach.

Kurwa.

To było jego pożegnalne słowo.

Cóż, w sumie to idealnie podsumowywało.

Kurwa.

background image

Rozdział 5

Shane

Wszyscy szukali go od kilku pierdolonych godzin. Sytuacja zaczynała

wydawać się beznadziejna. Do diabła, nawet czterej bracia Scotti przeszukiwali

miasto razem z nimi.

Nic.

W końcu byli gotowi, aby wrócić do domu, by pomóc kobietom przy dzieciach.

Właśnie tam też zmierzał Shane, wracając z terytorium gangu Trzeciej Ulicy,

gdzie nikt z pytanych nie widział Eli'ego, Zwolnił, kiedy zobaczył znak stopu, a

kątem oka napotkał coś dużego i dziwnie znajomego. Nie mógł powstrzymać

uśmiechu, gdy uświadomił sobie, że to ten ohydny kundel, którego cała rodzina

szukała od lat.

Tam. W bocznej uliczce. Na smyczy. Wyglądając na zadbanego.

Potem spojrzał w górę i kurwa, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ponieważ

stał tam Eli. Całując i dotykając kobietę. Jeśli dobrze przeczuwał, to ona

opiekowała się Coopem przez te wszystkie lata. I właśnie do niej poszedł Eli,

kiedy opuścił więzienie.

Może powinien się zatrzymać, rzucić się na niego i zażądać wyjaśnień. Ale cóż,

ten biedak siedział sześć lat w więzieniu. Nie miał do niego pretensji, że w

pierwszej kolejności chciał ulżyć seksualnej potrzebie. Liczyło się to, że był w

mieście i nic mu nie było. Reszta ułoży się w swoim czasie.

Teraz musiał powiedzieć reszcie o swoim cholernym odkryciu.

background image

Rozdział 6

Eli

Nie miałem prawa jej dotykać. Nawet, jeśli dała mi cholerne pozwolenie. Nie

mogła być blisko takiego mężczyzny jak ja. Nie miałem prawa pojawiać się w

jej sklepie, by wykorzystać słabość, którą najwyraźniej do mnie czuła, z

jakiegokolwiek powodu.

Dlaczego więc poszedłem i ją pocałowałem?

A to nie był zwykły pocałunek. To był pieprzony król pocałunków.

Powinna była mnie odepchnąć i skarcić za zbyt mocne naciskanie po tak

krótkim czasie znajomości. Zamiast tego pocierała biodrami o mojego penisa,

praktycznie błagając o spełnienie. Jeśli o mnie chodziło, posunąłem się za

daleko, by zdać sobie sprawę z granic, które przekraczam.

Dopóki Coop mi nie przypomniał.

Czy to było chujowe, że odwróciłem się i odszedłem? O tak. Ale byłoby

bardziej chujowe, gdybym wykorzystał chwilę i przeleciał ją na tamtej ścianie,

bez względu na to, jak bardzo tego chciałem.

Wróciłem do siebie bardziej sfrustrowany seksualnie niż kiedykolwiek

wcześniej w życiu. Sam też nie potrafiłem dać sobie uwolnienia. Najwyraźniej

po sześciu latach w więzieniu nie było to już dla mnie wystarczające. Złapałem

więc kilka toreb pozostawionych w salonie i ruszyłem do studia, planując

zatracić się w jakimś projekcie, dopóki mój mózg się nie oczyści i przestanie o

background image

niej myśleć.

Dopiero przed wschodem słońca zdałem sobie sprawę, że to było niemożliwe.

Głównie przez fakt, że ostatnie godziny spędziłem na malowaniu jej cholernego

portretu.

Jej reakcji na zobaczenie mnie. Na jej wspaniałej twarzy malował się szok,

całkowite niedowierzanie i jeśli się nie myliłem, prawdziwa ulga. Zapewne

dlatego, że nie zostałem zadźgany pod prysznicem, jak sugerowała jej siostra.

Powinienem był natychmiast się odwrócić i odejść. Nie powinna czuć ulgi,

widząc mnie. Wtedy jednak nie myślałem. Coś we mnie błagało o stworzenie

połączenia ze światem zewnętrznym, które nie wiązało się z więzieniem, jak

chociażby moja przyjaźń z Bobbym. A ponieważ moja rodzina była poza

zasięgiem, Autumn była wszystkim, co miałem. Oczywiście, nasza

komunikacja to głównie więzienne listy, ale ona nigdy nie została skażona tym

życiem.

Z korespondencji dowiedziałem się wiele o jej preferencjach co do filmów,

muzyki, jedzenia i pogody. Nienawidziła horrorów, ale Więzienie Oz oglądała z

ciekawości. Uwielbiała zupę pomidorową, ale nienawidziła pomidorów. Nie

słuchała hard rocka ani rapu, ale kochała klasyczny rock. Cholernie

nienawidziła lata i uważała, że śnieg jest najbardziej magiczną rzeczą na

świecie.

Jednak w żadnym z listów nie wspomniała, że była właścicielką seks shopu.

Choć w sumie to dobrze, bo szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czy dałbym

sobie radę w więzieniu z tą torturą.

Swoją drogą, jej sklep nie przypominał tego, co zwykle myślałeś słysząc „seks

background image

shop”. Czy istniało coś takiego jak ekskluzywny sklep erotyczny? Jeśli tak, to

było to. Były tam nieskazitelne, lśniące drewniane podłogi, białe ściany i

szklane regały. Stoły ekspozycyjne były czarne, a eleganckie żyrandole

nadawały całej przestrzeni ciepłą, otwartą atmosferę, zamiast ciemności,

obskurności i tabu, czym charakteryzowało się większość takich placówek.

Znajdowało się tam też dwoje drzwi. Jedne z napisem „tylko dla pracowników”

i podejrzewałem, że był tam magazyn lub po prostu miejsce na przerwę. Drugie

drzwi były lekko uchylone i mogłem zauważyć kilka krzeseł. Prawdopodobnie

tam prowadziła swoje zajęcia.

Była lepsza, niż mogłem ją sobie wyobrażać. A na dodatek chciała, żebym ją

przeleciał.

Kurwa. Musiałem odejść. Faktem było, że zasługiwała na mężczyznę, który nie

musiał stawać się potworem bez serca, by pozbyć się wściekłości. Nie

zamierzałem pozwolić dobrej kobiecie wplątać się w swój bałagan.

- Siema! - wrzasnął Bobby, uderzając mocno w drzwi, aż pies sąsiadów zaczął

wariować.

To też było cudowne. Nie spodziewałem się, że Coop w ogóle mnie zapamięta,

nie mówiąc już o przywitaniu, jakbym wyjechał z miasta na tydzień, a nie na

prawie całe jego życie.

Psy.

Nie było na świecie lepszych od nich.

Ale teraz należał do niej i jej siostry.

background image

I prawdopodobnie opiekowały się nim lepiej niż ja kiedykolwiek, mimo że

dbałem o niego całkiem nieźle.

- Idę – krzyknąłem, przecierając dłońmi twarz.

- Co to za zamek? - zapytał Bobby, kiedy otworzyłem drzwi, mrużąc oczy na

słońce.

- Dlaczego? Próbowałeś się włamać?

- Chciałem cię zaskoczyć śniadaniem – powiedział, unosząc torbę i kubek z

kawą. - To przestępstwo?

- Jeśli wymagałoby złamania mojego zamka, to tak – odpowiedziałem ze

śmiechem. Minęło sporo czasu, odkąd dzieliliśmy celę, a jego idiotyczne

poczucie humoru wciąż mnie bawiło. - Ale dzięki za śniadanie – dodałem,

kiedy wszedł do środka.

- Cholera, sprzątasz lepiej niż moja kobiet.

- Jestem całkiem pewien, że nie powinieneś mówić tego gówna.

- Racja, to sprawia, że jestem... jak ona to ujęła... och tak, mizoginistycznym

dupkiem. Nazwała mnie tak, kiedy wróciła z pracy, a ja zapytałem, co jest na

obiad.

- Stary, ona była w pracy, a twój leniwy tyłek wylegiwał się na kanapie.

- Fakt, nie poszło dobrze. Pewnie z tego powodu dużo jemy poza domem –

oznajmił ze śmiechem. - Wygląda na to, że byłeś wczoraj zajęty. Nat widziała

cię, jak wracałeś późnym wieczorem do domu. Świętowałeś?

background image

- Jeśli chodzi ci o picie, to jedyny bar w okolicy należy do mojej rodziny, z

którą nie mam kontaktu, więc się mylisz. Poszedłem po kawę, a potem

widziałem się z kobietą, która ukradła mojego psa.

- Cholera! Laska, która do ciebie pisała. Summer, czy inna pora roku...

- Autumn – poprawiłem, próbując bezskutecznie powstrzymać jej twarz przed

pojawieniem się w mojej głowie.

- Tak, Autumn. Zaliczyłeś?

- Nie twoja sprawa, ale ona nie jest tego rodzaju dziewczyną. I nie po to tam

pojechałem.

- Nie moczyłeś swojego kutasa od sześciu lat i to nie był powód, dla którego do

niej poszedłeś? - dopytywał Bobby, przewracając oczami.

Postanowiłem nie wdawać się w szczegóły dotyczące tego, jak prawie to się

wydarzyło. Znałem Bobby'ego; nie dałby mi spokoju.

- To nie był mój główny priorytet.

- Więc masz pomieszane priorytety, człowieku. - Potrząsnął głową.

Wściekłość, którą czułem przez całą noc i część poranka, zdecydowanie się z

nim zgadzała. Ale nawet gdybym doszedł do punktu, w którym mógłbym

rozważać posiadanie kobiety w swoim życiu, byłbym wystarczająco stabilny,

by mieć pewność, że nie zobaczy ona żadnego ataku gniewu, wiedziałem, że tą

kobietą nie mogła być Autumn.

Sprawa zamknięta.

background image

- Jakie masz plany na dzisiaj?

- Muszę iść do galerii. Mówili, że dadzą mi tydzień na przyniesienie swoich

prac, ale podjęli decyzję o kolejnym pokazie i chcę, by reszta moich obrazów

zniknęła, abym mógł spokojnie pracować nad kolejnymi.

- Tak, nie ma mowy, żeby cię nie wzięli.

Nie byłem pewien, czy mówił tak, ponieważ uważał mnie za dobrego, czy

dlatego, że znałem kolesia, który za mnie ręczył. I chociaż znałem Anthony'ego

Galleo i miał on wspomnieć moje imię, nie zamierzałem na tym polegać.

Chciałem pracować na własną rękę.

- Cóż, mam nadzieję – zgodziłem się, sięgając po jedzenie. - Ponieważ nie mam

planu awaryjnego.

Znalezienie uczciwej pracy dla byłego przestępcy było prawie niemożliwe.

Jedynym miejscem, gdzie chętnie przyjmowali do roboty, były doki, ale

należały one do Grassis, a ja nie chciałem mieć żadnych powiązań ze starym

życiem i modliłem się, by do tego nie doszło.

Jeśli chodziło o moje legalne firmy, rodzina najwyraźniej o nie dbała, gdy mnie

nie było, sądząc po gigantycznej sumie pieniędzy na moim koncie bankowym.

Musiałem znaleźć niezależnego prawnika i wymyślić sposób, jak je przepisać

na rodziców, aby się o tym nie dowiedzieli.

Do tego czasu miałem nadzieję posiadać swój stały dochód, a nawet jeśli, suma

na koncie wystarczyłaby na kolejne sześć lata życia. Do diabła, gdybym musiał,

mógłbym niemal natychmiast otworzyć samodzielny biznes. Wolałem jednak

utrzymywać się ze sztuki. Inaczej zmarnowałbym sześć lat ćwiczeń i

background image

doskonalenia techniki. Skoro więc robiłem coś naprawdę dobrze,

sprawiedliwym byłoby zarabiać tym na życie.

Dzięki portretom uzyskiwałem pieniądze w więzieniu, ale potrafiłem malować

też pejzaże, abstrakcję i postimpresjonizm. Miałem szeroki wachlarz

umiejętności.

- Hej! - zawołał Bobby, zmuszając mnie do powrotu ze swoich myśli. Dopiero

wtedy zdałem sobie sprawę, że dryfowałem tak długo, że sam zdążył już zjeść

swoje śniadanie. - W porządku? Nie wyglądasz dobrze, brachu. Widziałem

wielu facetów, którzy wychodzili z więzienia i mieli takie spojrzenie.

- Jakie?

- Takie, które mówiło, że się nie dostosujesz. Pod pewnymi względami w

więzieniu było łatwiej.

- Łatwiej? Tak. - Ktoś inny dyktował ci, co masz robić, a kolejne dni były

niemal identyczne. - Ale nie mam chęci, by tam wrócić. Po prostu to dla mnie

nowość.

Żyjąc między więzieniem a domem, jak Bobby, przez wiele lat, nigdy tak

naprawdę nie musiałeś robić tego, co ja – zaczynać zupełnie od nowa. Zawsze

miałeś rodzinę i przyjaciół, a z każdym wyjściem było ci łatwiej się

dostosować. Ja, choć spędziłem w więzieniu tylko niewielki ułamek swojego

życia, wciąż czułem się jak ryba wyjęta z akwarium i wrzucona do wielkiej

wody.

- Rozumiem. To może trochę potrwać, zanim się zaaklimatyzujesz. Ja chcę się

tylko upewnić, że nie zamierzasz okraść jakiegoś sklepu lub zrobić inne gówno,

background image

żeby tam wrócić. Nie byłbyś pierwszym, który tak robi.

- Nie martw się o mnie, Bobby. Dostosuję się.

Do życia na wolności? Na pewno.

Ale do tej dziury w klatce piersiowej? Nie byłem taki pewien.

Dzisiejszego ranka moje myśli krążyły wokół rodziny dużo bardziej, niż przez

ostatnie miesiące. Chyba w więzieniu było łatwiej, bo odmawiając odwiedzin,

nie istniała żadna szansa, bym mógł ich zobaczyć.

Ale teraz? Mogłem ich spotkać przypadkiem na ulicy.

Miałem przeczucie, że z dnia na dzień będzie coraz trudniej. Przynajmniej

dopóki nie minie wystarczająco dużo czasu, by stało się to dla mnie obojętne,

jak w więzieniu.

Pewnego dnia.

- Miło mi to słyszeć. Idę, muszę kupić Nat kwiaty.

- Kurwa, co zjebałeś? - zapytałem, kręcąc głową. Ta kobieta musiała być

święta, wytrzymując z nim.

- Próbowałem pomóc! Zawsze narzekała, że pranie się piętrzy, a ja cały dzień

jestem w domu. Wrzuciłem więc wszystko do pralki i teraz jej białe bluzki są

niebieskie od moich pieprzonych dżinsów. Powiesi mnie za jaja, wiem to.

Zaśmiałem się. - Kup jej jakąś biżuterie. Musi znosić z tobą wiele gówna.

- Racja. - Poklepał mnie po ramieniu. - Cóż, spróbuję coś wymyślić.

background image

Powodzenia w galerii. Do zobaczenia jutro.

Gdy wyszedł, wziąłem prysznic i zapakowałem swoje prace, a potem

zadzwoniłem po taksówkę, zdając sobie sprawę, że jak najszybciej muszę udać

się do dealera i kupić samochód, bo jego brak był cholernie problematyczny.

***

- Yo, Psi Tatuśku! - Usłyszałem, wychodząc z galerii godzinę później.

No cóż, była tylko jedna osoba na tej planecie, która mnie tak nazywała.

Odwróciłem się, by zobaczyć Peyton, stojącą na chodniku w jasnożółtych,

obcisłych dżinsach i koszulce z długim rękawem. Na nosie miała wielkie

okulary przeciwsłoneczne, które zasłaniały większość jej ładnej twarzy.

Właściwie, to jeśli spojrzeć poza farbę na włosach, kolczyki i tatuaże, były z

Autumn bardzo podobne

- Peyton – przywitałem się, kiwając głową. - Miło cię znowu widzieć.

- Mhmm – odpowiedziała dziwnie, biorąc łyk mrożonej kawy. - W porządku,

więc. Przyjdziesz dziś wieczorem na kolacje?

- Ja... ach, co?

- Kolacja. Posiłek przed spaniem. Zwykle składający się z mięsa i jakiś warzyw.

- Tak, kochanie, wiem, co to kolacja.

- Więc nie rozumiem twojego zmieszania. Przyjdziesz, zjesz... - urwała,

wzruszając ramionami, ale widziałem, jak drgają jej usta.

- I to w żadnym wypadku nie jest twój sposób, by niezręcznie zaskoczyć

background image

siostrę, prawda?

- Co? Ja? Jak mogłeś pomyśleć o takiej złej rzeczy? - odparła uśmiechnięta. -

No dalej. Obiecuję, że będzie chciała cię zobaczyć. Poza tym, bez obrazy, ale

wyglądasz, jakbyś potrzebował posiłku lub dwóch. Gdzie się podziały te gorące

mięśnie brzucha?

- Gorące mięśnie brzucha? - powtórzyłem ironicznie. Kiedyś je miałem, ale nie

ćwiczyłem w więzieniu tak dużo, jak na zewnątrz. Wcześniej co tydzień

spotykaliśmy się na siłowni Shane'a, by trenować.

- No co? Prześledziłam twój instagram. Musiałam się upewnić, że nie jesteś

typem faceta, który mógłby zabić moją siostrę i trzymać jej oczy w słoiku obok

łóżka.

- Dlaczego akurat oczy?

- Widzisz? Stąd wiem, że nie jesteś takim typem. Wydłubywacz oczu

spróbowałby temu zaprzeczać. A więc, szósta trzydzieści? Świetnie. Paaa –

oznajmiła, znikając, zanim zdążyłem się zastanowić i odpowiedzieć na jej

ofertę.

Uśmiechałem się, kiedy odchodziła. Częściowo było to spowodowane jej

charakterkiem, ale z drugiej strony, nie mogłem zaprzeczyć, że byłem

podekscytowany. Ponieważ bez względu na to, jak bardzo wmawiałem sobie o

potrzebie trzymania się od niej z daleka, chęć zobaczenia jej nadal istniała. A ja

nie potrafiłem zebrać w sobie wystarczająco determinacji, by się do niej nie

zbliżać.

Więc poszedłem.

background image

Rozdział 7

Autumn

- Nie jestem jak mama! - sprzeciwiłam się, obrażona, ponieważ doskonale

wiedziała, że nie lubię, gdy tak mówi. - Po prostu... byłoby miło wiedzieć

wcześniej niż pół godziny przed, że pojawi się tu twój przyjaciel. Ja jestem w

rozsypce. Dom jest nieposprzątany. A Coop nieumyty.

Dorastając, nasza matka miała dziwną zasadę, że nigdy nie pozwalała nam

przyprowadzać przyjaciół do domu bez zapowiedzi. Nie miało znaczenia, że

dom był zawsze nieskazitelnie czysty – o czym wiedziałyśmy, ponieważ to my

musiałyśmy sprzątać, a ona przeprowadzała tylko inspekcje w białych

rękawiczkach. Nie miało znaczenia, że zawsze była ogarnięta, ponieważ

codziennie wstawała przed ojcem, by nałożyć makijaż, uczesać się i założyć

sukienkę. Byłyśmy prawie pewne, że ojciec nigdy nie widział jej bez makijażu.

Miała więc zasadę, które absolutnie nie miała żadnego sensu.

W tym przypadku moje argumenty były właściwe. Wróciłam do domu wpół do

szóstej, a potem natychmiast ściągnęłam stanik, ponieważ to cholerstwo

obcierało moją pachę, odkąd wyszłam rano do pracy. Poszłam do łazienki,

gdzie przebrałam się w starą koszulkę i parę flanelowych spodni i zmyłam

nawet makijaż, pewna, że nikt oprócz Peyton i Coopa nie będzie mnie widział

przez resztę wieczoru.

Mieszkanie potrzebowało sprzątania, ale byłam zbyt zmęczona, by to zrobić.

Wszędzie walały się buty i stosy książek Peyton, a w rogach gromadziła się

psia sierść.

background image

Choć prawdę mówiąc, przyjaciele Peyton wpadali tu dość często. Czasami

mieszkanie wciąż pachniało środkiem do czyszczenia podłóg, a innym razem

wyglądało, jakby bomba wybuchła w salonie. Nie przejmowali się tym. To ja

robiłam z tego wielką rzecz.

Byłam po prostu w kiepskim nastroju. I tak, jeśli musisz wiedzieć, miało to

wiele wspólnego z mężczyzną o niesamowitych, niebieskich oczach, czarnych

jak atrament włosach i ustach, które mogły podpalić kobiece majtki.

Tamtego dnia nie mogłam się ruszyć z miejsca, gdzie byłam oparta o ścianę,

prawie żenująco długi czas. Nogi mi się trzęsły, a w głowie widziałam mroczki.

Wydawało się to mądre, aby pozostać tam, dopóki bolesna potrzeba między

udami nie załagodziła się na tyle, by umożliwić jasne myślenie. Potem

wróciłam do sklepu, a chwilę później zaczęłam otrzymywać wiadomości od

Peyton, zawierające emoji z wystającym językiem, brzoskwiń, ogórków i hot-

dogów. Dopiero wtedy, lekko chichocząc, złapałam smycz Coopa i ruszyłam do

domu, gdzie spędziłam trochę czasu z różnymi urządzeniami, kupionymi we

własnym sklepie. Wiesz, co celów badawczych.

Nic nie pomogło.

Jeśli już, czułam się tylko mocniej sfrustrowana.

Nie potrafiłam zasnąć, a rano powlokłam się z powrotem do pracy, gdzie

musiałam posprzątać kawę, którą przyniósł poprzedniego wieczoru i rozmawiać

z kolejnymi entuzjastami BDSM. Jakby tego było mało, Coop podczas spaceru

pociągnął mnie w tą samą cholerną uliczkę, gdzie to wszystko się stało.

Właśnie dlatego moje warczenie na Peyton nie miało nic wspólnego z

wyglądem domu lub swoim. Jej przyjaciół to nie obchodziło. Byli najbardziej

background image

wyluzowaną grupą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Po prostu musiałam się

czegoś uczepić.

- Przepraszam – powiedziałam, mieszając spaghetti łyżką, zdając sobie sprawę,

że to kiepski pomysł na posiłek dla gości, ale nie planowałam nikogo karmić,

gdy zaczęłam je gotować. - Mam zły nastrój.

- Cierpisz na brak orgazmów. - Wyciągnęła z lodówki warzywa, by je

podsmażyć. - Wymieszamy je potem z sosem – poinstruowała, a ja się

zgodziłam, wiedząc, że to choć trochę uratuje mój słaby posiłek.

- Dlaczego mówię ci o wszystkim? - zapytałam, kręcąc głową.

- Bo mnie koooochasz. Poza tym, myślę tutaj o twoim zdrowiu. Dzięki

orgazmom żyjesz dłużej. To nauka. A twój biedny wibrator ostatnio nie ma

przerwy. Chleb czosnkowy? - Sięgnęła po to, co zostało z bochenka.

- Naprawdę idziesz na całość – zauważyłam, szukając durszlaka.

- Co?

- To, że kiedyś widziałam, jak serwowałaś swoim przyjaciołom krakersy i

wódkę.

- Jestem głodna! - sprzeciwiła się, ale było coś w jej tonie, czego nie mogłam

zrozumieć i całkowicie temu nie ufałam.

- Dobra. - Odcedziłam makaron i wrzuciłam z powrotem do garnka, mieszkając

warzywa i sos. Peyton w tym czasie tworzyła czosnkowe kanapki. - Nieważne.

Zamknę Coopa w swoim pokoju, żeby nikogo nie skrzywdził swoim

entuzjazmem.

background image

Właśnie wychodziłam z sypialni, gdy ktoś zapukał do drzwi.

- Idęęę – zaśpiewała Peyton.

Zmarszczyłam brwi. Przyjaciele Peyton mieli tendencję do wpadania bez

pukania, a większość z nich miała klucze na wypadek nocnego picia i potrzeby

noclegu.

- Och, wino! - zagruchała, powodując mój śmiech. Lubiła napić się butelki (lub

całego pudełka butelek) wina. - Cześć, wejdź. Autumn, Psi Tatusiek jest tutaj! -

zawołała, najwyraźniej nieświadoma, że byłam w tym samym pokoju.

Psi Tatusiek?

Psi Tatusiek!

Wtedy go zobaczyłam. Wyglądał jak cholerny model w ciemnych dżinsach i

granatowym swetrze, który idealnie opinał jego ciało. To znaczy, byłam pewna,

że dostrzegłam przez materiał jego mięśnie, choć to mogła być tylko moja

wyobraźnia. Moja cholerna wyobraźnia, pełna seksualnych marzeń o jego

nagim ciele.

- Hej, kochanie – przywitał się, robiąc krok wewnątrz. Jego uśmiech był słodki,

gdy skanował moje ciało.

Bez biustonosza.

W brzydkiej, stare koszulce.

W luźnych, flanelowych spodniach.

Bez makijażu.

background image

A ponieważ myślę, że ta część wymaga powtórzenia – bez biustonosza.

- Twoja siostra nie powiedziała ci, że mnie zaprosiła, prawda? - zapytał, a ja

spojrzałam na Peyton ze sztyletami w oczach, jednak ona szczerzyła zęby do

nas obojga.

- Nie wspomniała, z którym przyjacielem się spotyka.

- Oczywiście, że tak – zaśmiał się, spoglądając na nią z uniesioną brwią.

- Co? Musiało mi to zupełnie wypaść z głowy – oznajmiła, ale nawet nie starała

się brzmieć przekonująco. - Ale skoro przyszedłeś, a my mamy spaghetti z

warzywami i chlebem czosnkowym, a na dodatek ta śliczna, urocza, mała

dziewczynka również jest z nami – powiedziała, głaszcząc dłońmi po

eleganckiej butelce czerwonego wina - to równie dobrze możesz zostać.

Inaczej wypiję sama całą butelkę, a wtedy zazwyczaj mam tendencję do

wybierania numerów swoich byłych. To nigdy nie kończy się dobrze.

- Och, kochanie, kto do cholery był na tyle głupi, by się z tobą rozstać?

- Zachowaj na później ten słodki język, Panie Gorący Więźniu – odpowiedziała,

przekopując szufladę w poszukiwaniu korkociągu.

Była zupełnie niewzruszona jego urokiem. W międzyczasie, choć nie skierował

do mnie jeszcze ani jednego słowa, już czułam się oszołomiona.

Ale to była Peyton. Nie przejmowała się komplementami czy słodkimi

rozmowami. To dlatego dziewięć na dziesięć jej związków nie wychodziło.

Nienawidziła powierzchowności. Potrzebowała głębi, do której żaden z

mężczyzn, których spotykała, nie wydawał się być zdolny.

background image

- Zamiast języka, możesz teraz użyć tych swoich silnych dłoni – ciągnęła,

podając mu wino i korkociąg. - Och, tak, ubrudź te szklanki, ty mała, brudna

dziwko – gruchała do wina, gdy Eli nalewał je do trzech kieliszków. Następnie

wzięła jeden. - Och, drogi Panie. Co to za wino? Potrzebuję je na każdy kolejny

dzień swojego życia.

Odwróciła się, by sprawdzić postęp pieczenia chleba, a ja obserwowałam ją,

wciąż rzucając złe spojrzenie. W jakiś sposób przegapiłam, kiedy Eli uniósł

jeden z pozostałych kieliszków i przeszedł pokój w moim kierunku. W jednej

sekundzie stał po drugiej stronie, a w kolejnej niecały metr przede mną.

W tym momencie dowiedziałam się, że nie tylko dobrze wyglądał, ale też

niesamowicie pachniał. Nie było to przytłaczające. Cokolwiek miał na sobie,

czy to wodę kolońską, czy po prostu dobry dezodorant, było subtelne,

sprawiające, że chciałeś pochylić się bliżej, by poczuć lepszy powiew. Może

polizać jego szyję i...

Dobra. Musiałam się ogarnąć.

- Nie przyszedłbym, gdybym wiedział, że nie uzgodniła tego z tobą –

powiedział, podając mi kieliszek.

- Ona jest właśnie takim wrzodem na dupie.

- Zgodziłabyś się, gdyby zapytała wcześniej?

Boże, tak!

Ale też może nie.

Byłam zbyt zmieszana całą sytuacją.

background image

- Nie wiem – przyznałam.

- To zrozumiałe – zaskoczył mnie, posyłając mały uśmiech. - I tak pewnie nie

przyjęłaby „nie” jako odpowiedzi.

- Dość szybko ją poznajesz.

- Podano kolację! - zawołała Peyton, uderzając o blachę piekarnika.- Myślałam

o jakimś zboczonym filmie, ale Autumn nie za bardzo je lubi. - Wzięła talerz i

usiadła na kanapie, kładąc go sobie na udzie. Następnie chwyciła pilot. - Więc...

co? Komedia? Wszystkim przydałoby się trochę śmiechu, zwłaszcza Autumn,

która miała paskudny humor przez cały dzień.

Chciałam ją zabić.

- Przykro mi to słyszeć – skomentował Eli, obserwując mnie.

- Zdarza się. - Zabrałam talerz, choć nie byłam ani trochę głodna.

- Och, ten wygląda przezabawnie. Choć to o gliniarzach, więc może to nie jest

właściwa publiczność.

- Nie mam problemu z glinami – oznajmił Eli, zaskakując nas obie. Gdy

spojrzałyśmy w jego stronę, zabrał swój talerz i wzruszył ramionami. -

Zrobiłem coś złego. Aresztowali mnie. To ich praca.

- Racja – odpowiedziała Peyton. - Z wyjątkiem tego, że postąpiłeś słusznie.

Spoglądając na rozwaloną Peyton na kanapie, zdałam sobie sprawę, że dla nas

zostało niewiele miejsca, co oznaczało, że będziemy musieli stykać się cały

czas.

background image

Tak więc usiedliśmy i włączyliśmy film.

Po niezręcznych piętnastu minutach zaczęłam się rozluźniać. Byłam całkiem

pewna, że wino miało w tym swój udział, ponieważ nie piłam zbyt często, a na

dodatek niewiele zjadłam.

Po jakimś czasie zadzwonił telefon Peyton. Rozmawiała z kimś przez dobre

dziesięć minut, a potem odwróciła się do nas.

- Um, wychodzę. Psi Tatuśku, miło cię było znów widzieć. Dziękuję za

wspaniałe wino.

- Peyton! - zawołałam, kiedy ruszyła do drzwi w takim pośpiechu, że ledwo

zdołała ubrać buty. Najwyraźniej słyszała ostrzeżenie w moim głosie, ale

postanowiła je zignorować.

- Dzieci, zabawcie się teraz. - Poruszyła brwiami i zniknęła.

- Jest... subtelna – skomentował Eli, gdy tylko drzwi się zamknęły.

- Tak. Nie można się z nią nudzić.

Zabrałam talerze i zniknęłam w kuchni. Nie słyszałam, jak się porusza, ale

musiał to zrobić, bo po chwili poczułam jak klatką piersiową uderza w moje

plecy. Zacisnął delikatnie dłoń na moim brzuchu.

- To był chujowy ruch zeszłej nocy.

Nie spodziewałam się takiej rozmowy. Spójrzmy prawdzie w oczy – większość

mężczyzn nie była dobra w komunikowaniu się, nie mówiąc już o inicjowaniu

rozmowy. Zwłaszcza, gdy ta rozmowa dotyczyła rzeczy, którą spieprzyli.

background image

- W porządku. Rozumiem. - Musiało to być coś ważnego, skoro zmusił się do

zatrzymania po tak długim czasie celibatu.

- Nie sądzę, że rozumiesz – odparł, opierając podbródek na moim ramieniu.

- Jestem dobrym słuchaczem – zaproponowałam.

Nastąpiła tak długa przerwa, że byłam pewna, że nic nie zostanie powiedziane,

tylko będziemy po prostu tak stać.

- Tej nocy – zaczął nagle, głosem przepełnionym bólem. - Kiedy zrobiłem to, co

doprowadziło mnie do więzienia, to nie był pierwszy raz.

Nie wiedziałam, czy powinnam odpowiadać. - Okej.

- Razem z braćmi byliśmy wychowywani inaczej niż większość innych dzieci.

- Inaczej? Czyli jak?

- Zachęcano nas do przemocy. Moi rodzice wiedzieli, że pewnego dnia nam się

to przyda.

Będąc pacyfistką z natury – pomijając zajęcia z samoobrony – zupełnie tego nie

rozumiałam.

- Dlaczego miałaby się przydać?

- Dla rodzinnego interesu – odpowiedział tajemniczo, ale byłam pewna, że

cokolwiek to było, nie było wojskiem, tylko czymś nielegalnym. Cóż, to miało

sens. - Mój tata zaczął udzielać pożyczek, zanim się urodziliśmy. Spodziewał

się, że pójdziemy w jego ślady.

background image

- I tak zrobiliście – dokończyłam.

- Tak. Mi i Huntowi nigdy nie przychodziło to naturalnie. Oboje byliśmy chyba

po prostu... zbyt miękcy. Kilka lat przed tym wszystkim Hunt wyjechał, chcąc

uciec od tego wszystkiego, jednak nie udało mu się długo trzymać z daleka. Nie

dało się odejść od tego gówna, nie w tym mieście. Jeśli rozeszłaby się wieść, że

jeden z rodzonych synów taty uciekł, nie wyglądałoby to dla niego dobrze, a

chociaż pożyczki nie są zbyt popularne wśród organizacji przestępczych, jest

wielu ludzi, chętnych wkroczyć, gdy dostrzegą jego słabość.

- Co się z nim stało? - zapytałam, kiedy przerwał, chcąc zrozumieć.

- Shane, jeden z pozostałych braci, przyprowadził go z powrotem. Wtedy dostał

jedyną rzecz, jaką mógł, jeśli chciał od nas odejść na dobre.

- Co to było? - zapytałam, choć będąc obeznaną wśród gangów po serialach i

filmach, które oglądałam przez ostatnie lata, domyślałam się.

- Dostał w mordę.

Ta, dokładnie to przyszło mi do głowy.

- Od ojca?

- Od nas wszystkich.

Od braci? Jezu.

Wzięłam głęboki oddech. - Przykro mi, że musiałeś to zrobić.

- Cóż, choć okropnie to zabrzmi, to była tylko część mojej pracy. Jak wszyscy

inni mężczyźni, którzy nie zapłacili i których musiałem odwiedzić. Problem w

background image

tym, że ja nie mogłem tego kontrolować. Nie byłem jak ojciec czy bracia.

Kiedy się wściekałem, traciłem kontrolę. To było jak przełącznik. Nagle nie

myślałem racjonalnie. Gdy szedłem do pracy, jeden z moich braci zawsze był

ze mną, by odciągnąć mnie w odpowiednim momencie.

Okej.

To miało dużo sensu, prawda?

Smutny sens, ale sens.

Miałam wrażenie, że dokładnie wiedziałam, dokąd zmierzała ta historia.

- Zerwałem więc więzy z rodziną. Odrzucałem listy i odwiedziny. Pomyślałem,

że to jedyny sposób, by stać się nieco lepszym człowiekiem. Musiałem

całkowicie odciąć się od mężczyzny, którym byłem wcześniej. Co sprowadza

nas do sedna tej rozmowy – kontynuował, a ja próbowałam przypomnieć sobie,

jaki był początek tej dyskusji. - Ostatniej nocy nie miałem żadnego prawa, by

iść do ciebie, zaburzając twój dobry, ładny, mały świat swoją obecnością. I

jestem też pewien, że nie miałem cholernego prawa położyć na tobie rąk.

Boże, czułam się tak dobrze z jego rękami na sobie.

- Dlaczego?

- Ponieważ nie mogę przebywać blisko ciebie i nic nie czuć. A nie mogę

ponownie włączyć uczuć i mieć pewność, że już nigdy się nie wścieknę.

Okej, to było sprawiedliwe. Nie były to typowe bzdury typu „jesteś dla mnie za

dobra”. To było w jakiś sposób znacznie bardziej uczciwe. Nie ufał sobie. Bał

się, co by się stało, gdyby stracił choć odrobinę kontroli. To musiało być

background image

przerażające. Świadomość, że jesteś zdolny do przemocy i nie możesz tego

kontrolować. Świadomość, że jedynym rozwiązaniem, jakie mogłeś wymyślić,

było przestanie być mężczyzną, którym byłeś przez całe swoje dorosłe życie i

zerwanie więzi z ludźmi, których kochałeś.

Życie musiało być dla niego ciężkie i pragnęłam, by zaznał choć odrobinę

ciepła. Zasługiwał na to, prawda?

- Czy kiedykolwiek miałeś tak z kobietą? - zapytałam, a jego ciało się napięło.

- Oczywiście, że nie.

- Więc nie muszę się martwić.

- Nigdy bym cię nie skrzywdził. - Zacisnął dłoń na moim brzuchu.

Nie byłam pewna, dlaczego zamierzałam powiedzieć kolejne słowa. Dlaczego

zamierzałam godzić się na coś, co do tej pory nigdy nie było czymś, czego

pragnęłam. Może w tym przypadku było inaczej. Nie byłoby to takie jak

zawsze, jeśli kryło się za tym jakieś znaczenie, prawda

- A skoro tu jesteś, może moglibyśmy oboje na tym skorzystać –

zasugerowałam, opierając się o niego.

- Autumn...

- Wiem, co oferuję, Eli. Chcę wiedzieć, czy jesteś zainteresowany. Potrzebujesz

bezpiecznego miejsca do ponownego włączenia się? Dlaczego nie tutaj? Tu,

gdzie nie ma nikogo, kto mógłby przełączyć przełącznik, gdzie nie musisz się

martwić wściekłością, rodziną i mężczyzną, którym byłeś. Możesz po prostu

być sobą. Ze mną. Otóż to, brak oczekiwań.

background image

Z wyjątkiem kilku niesamowitych orgazmów.

Przerwa po moich słowach sprawiła, że nagle zapragnęłam je cofnąć.

- Chcę mieć tylko jasność co do tego, co tu oferujesz – powiedział, a jego

ciepły oddech drażnił moją szyję.

Cokolwiek chciał, to właśnie oferowałam. Ale, ach, myślę, że to nie była

najlepsza rzecz do powiedzenia mężczyźnie, którego ledwie znałaś.

- Seks. Przyjaźń. Czegokolwiek będziesz potrzebował w danym dniu.

To nie brzmiało jak rasowa dziwka, która tak cholernie go pragnęła, prawa?

- Dlaczego?

- Dlaczego co?

- Dlaczego miałabyś oferować mi przyjaźń lub seks?

Okej, więc moja płeć zacisnęła się gwałtownie po samym usłyszeniu słowa

seks. Moje ciało reagowało, jakbym nadal była pieprzoną dziewicą. Dziwne.

- Cóż, przez ostatnie kilka lat stworzyliśmy już coś na wzór przyjaźni. -

Próbowałam wymigać się od odpowiedzi, ale powinnam wiedzieć, że on na to

nie pozwoli.

- Dlaczego chcesz zaoferować mi seks, kochanie? - zapytał, wciskając dłoń w

moje podbrzusze, gdzie ciśnienie było już prawie nie do zniesienia. Widocznie

wiedział o tym i był więcej niż chętny, by to wykorzystać. - Czy to dlatego, że

twoje majtki są przemoczone, kiedy stoisz tutaj ze mną?

background image

Dobry Boże, tak.

Moja głowa opadła na jego ramię, kiedy próbowałam uspokoić oddech.

- Potraktuję to jako tak – odpowiedział niskim głosem. - Chociaż, żeby się

upewnić, powinienem prawdopodobnie lepiej to zbadać, nie sądzisz?

Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam mężczyzn, którzy potrafili się trochę pobawić i

u których seks nie zawsze był poważną sprawą.

- To mogłoby być rozsądne – zgodziłam się, biorąc kolejny głęboki oddech.

Ledwo udało mi się wypowiedzieć te słowa, kiedy jego ręka nagle obróciła

mnie i popchnęła z powrotem na blat, a jego usta uderzyły o moje. Nie miałam

pojęcia, czego się spodziewałam, ale cokolwiek to było, było dużo gorętsze i

bez odrobiny samokontroli. Całował mnie, dopóki moje usta nie rozchyliły się

w skomleniu, dając mu przestrzeń do wejścia do środka.

Zacisnęłam dłonie na jego koszulce, zostawiając ślady paznokci pod spodem,

kiedy odchylał mnie do tyłu, by mieć łatwiejszy dostęp. Potem oderwał się,

pozostawiając moje usta opuchnięte i nadmiernie wrażliwe, a sam wyznaczał

pocałunkami drogę po mojej szyi. Jego zarost drapał moją delikatną skórę i

miałam wrażenie, że zostawi czerwone ślady na dzień lub dwa, ale byłam

prawie nieracjonalnie zadowolona z tego faktu.

- Pachniesz cholernie niesamowicie – warknął, przygryzając lekko skórę, co

wysłało dreszcz przez moje ciało.

Nie miałam pojęcia, jak pachnę, ponieważ po porannym prysznicu, byłam

całkiem pewna, że nie pamiętałam, by nałożyć balsam lub perfum. Ale, hej,

jeśli mój naturalny zapach go nakręcał, byłam gotowa zrezygnować z tego

background image

wszystkiego na stałe.

Jego palce odnalazły spód mojej koszulki i nie zatrzymując się, wślizgnęły do

środka, chwytając moje nagie piersi i przesuwając kciukami po na wpół

stwardniałych sutkach.

- Kurwa – warknął, odsuwając materiał, by móc wziąć jeden z nich do ust.

Moje ciało, tak dawno nieużywane, zupełnie zapomniało o odczuciu

przyjemności, dlatego drżałam tak mocno, że ledwo stałam na nogach, a moje

jęki były zbyt głośne, gdy wyczuwałam jak jego twardy kutas wciska się we

mnie przez dżinsy.

- Ściągnij – wyjęczałam, chwytając jego koszulkę. - Ściągnij to.

Musiałam poczuć jego skórę na swojej.

Bez wahania pozbył się materiału. Ja chciałam zrobić to samo ze swoją, ale

kiedy odsłonił swój brzuch i klatkę piersiową, nie mogłam zrobić nic, tylko

patrzeć. Każdy centymetr odsłoniętej skóry był jak uczta. Jego skóra była nieco

blada, prawdopodobnie przez lata spędzone w więzieniu, ale nie mniej pyszna,

ponieważ obejmowała subtelne zarysy mięśni. Nie były to te same mięśnie

brzucha, co na zdjęciu z instagrama, ale wciąż były niezłe, a ja poczułam nagłą

potrzebę, by pochylić się do przodu i przesunąć językiem między nimi. Potem

spojrzałam w górę, obserwując silną klatkę ze śladami atramentu na ramionach

i małych zadrapań na karku od moich palców z wczorajszego wieczoru.

Natychmiast wyciągnęłam rękę, przebiegając po czerwonych wgłębieniach.

- Spotkałem laskę, które nie mogła oderwać ode mnie rąk – wyjaśnił z

uśmieszkiem.

background image

- Naprawdę? - Przechyliłam głowę, zagryzając dolną wargę. Następnie

przesunęłam dłońmi po jego brzuchu i klatce, palcami drażniąc sutki. - Czy ona

zrobiła coś takiego?

- Niezupełnie – odpowiedział, a jego głos stawał się głębszy.

- Hmm, a to? - spytałam i położyłam dłoń na penisie przez dżinsy, sprawiając,

że z jego piersi wyrwał się niski warkot.

- Chcesz się bawić, kochanie? - zapytał, a obietnica w jego złośliwym uśmiechu

spowodowała, że wszystkie mięśnie w moim ciele się napięły. Wykorzystał to,

by zdjąć moją koszulkę. - Mogę grać.

Obrócił mnie i pochylił na blat zbyt szybko, bym miała szanse odpowiedzieć.

Moje wrażliwe sutki stykały się z zimnym blatem, wywołując dodatkowe

dreszcze.

- Ile razy doszłaś ostatniej nocy, myśląc o mnie? - zapytał, przyciskając się do

mnie. Pomimo spodni, idealnie ocierał się o moją łechtaczkę, sprawiając, że

materiał nie stanowił żadnej bariery. Moje zdławione skomlenie nie było

wystarczającą odpowiedzią. - Powiedz mi albo to się skończy.

- Cztery – krzyknęłam, zdesperowana, by poczuć więcej.

- A to wciąż nie było wystarczające, prawda? - zapytał, ściągając moje spodnie

wraz z majtkami.

- Nie.

- Tak myślałem.

background image

Odrzucił na bok moje spodnie, zostawiając mnie obnażoną. Nigdy nie czułam

niepewności. Patrząc na moje konserwatywne wychowanie, powinnam mieć

jakieś poczucie wstydu czy coś, ale odkąd pierwszy raz dotknęłam kutasa i

swojej cipki, nie było nawet jednej myśli o chęci krycia się. W rzeczywistości,

było wręcz przeciwnie. Pojawiła się dziwna, pierwotna potrzeba, by na siebie

spojrzeć i zobaczyć mokre pragnienie mojego ciała.

Teraz potrzeba była tak silna, że sama wypięłam tyłek, zapraszając go do

sprawdzenia, co oferuję. Nie byłam zaskoczona, kiedy wydał niski jęk i uderzył

mnie lekko w pośladek, a następnie drażnił wewnętrzne części moich ud,

uważając, by nie dać mi żadnej ulgi od męki.

- Powiedz mi, myślałaś o mnie, kiedy byłem w więzieniu? - zapytał, dłonią

przebiegając centymetry obok łechtaczki, co sprawiło, że instynktownie

poruszyłam się, by go nakierować, jednak mi na to nie pozwolił. - Powiedz mi.

- T... tak – sapnęłam, trzęsąc się z szalonej potrzeby.

- Robiąc to? - dopytywał, wsuwając wreszcie palec w szczelinę. Pracował nim

przy mojej łechtaczce, sprawiając, że wizja stawała się biała i byłam pewna, że

nie było na świecie siły, która mogłaby mnie powstrzymać przed dojściem.

Z wyjątkiem utraty jego palców.

- Nie – jęknęłam, popychając bezwstydnie tyłek w jego stronę z desperacką

potrzebą uwolnienia,

- Może to też? - zasugerował, zamieniając palce na język, liżąc skórę wokół

mojej cipki. Żałosny jęk wydobył się z moich ust i pragnęłam wyciągnąć rękę,

by przytrzymać go tam, dopóki nie pozwoli mi dojść.

background image

Właśnie wtedy, gdy myślałam, że nie dam rady już więcej znieść, jego język

wylądował między fałdkami. I się kurwa rozbiłam. Orgazm przeszył moje ciało

z intensywnością, która sprawiła, że musiałam walczyć, by utrzymać się na

nogach.

Eli przestał dopiero, gdy poczuł, że ostatnia fala dobiegła końca. Pomógł mi się

podnieść, jednocześnie wciąż drażniąc moje sutki.

- Sypialnia – zażądał ochrypłym warknięciem. Zanim skończył mówić,

pokręciłam głową. - Dlaczego nie?

- Coop tam jest – odpowiedziałam. Kiedy mój mózg oczyścił się z seksualnej

mgły, usłyszałam, jak jęczy i drapie, chcąc się wydostać.

Rozległo się niskie warknięcie, które wzięłam za rozczarowanie lub frustrację,

albo za jedno i drugie.

- Mam w torebce prezerwatywy – zapewniłam, myśląc, że to może była

przeszkoda, ponieważ wszyscy zazwyczaj trzymali je blisko łóżka. Mimo że nie

uprawiałam przypadkowego seksu, nosiłam je wszędzie, na wypadek gdyby

ktoś ich potrzebował, na przykład w barze.

Ledwo skończyłam mówić, a on już rozpinał zamek w mojej torebce,

odnajdując je w kieszonce, gdzie zazwyczaj trzymałam je wraz z tamponami.

Wrócił z prezerwatywą o smaku dyniowej przyprawy, które były jesienną

promocją i parsknął śmiechem, a potem usłyszałam dźwięk rozpinanych

spodni, który zagłuszył każdą inną myśl w mojej głowie.

Pragnienie, zaspokojone przed chwilą, wróciło jak szalone.

Eli szybko uporał się ze spodniami, a potem rozerwał opakowanie i założył

background image

prezerwatywę. Właśnie wtedy, gdy byłam już pewna, że zaraz poczuję jak

wdziera się do środka, by położyć kres chciwej potrzebie spełnienia, chwycił

mnie za biodra i odwrócił. Uniósł mnie, zakładając nogi na swoje biodra i

przeniósł do salonu, opadając na kanapę. Tam złączył nasze usta, ale nie

spieszył się do innych ruchów.

Pragnęłam sięgnąć między nas, chwycić jego kutasa i ustawić go tam, gdzie tak

mocno go potrzebowałam. To było niczym obsesja. Ale nie potrafiłam się

uwolnić, więc mogłam tylko opuszczać biodra, przyciskając cipkę do jego

penisa, próbując w jakiś sposób się zaspokoić.

Kiedy zajęczałam, wbił rękę w moją czaszkę, niemal boleśnie. Wiedziałam, że

również był na skraju. Sześć lat. Ja nie pieprzyłam się od zaledwie dwóch, a

traciłam zdrowie z każdą kolejną sekundą, kiedy nie dochodziłam. Na dodatek

ocierałam się o niego, jak nastolatka, chcąc sobie w tym pomóc.

W końcu oderwał się ode mnie i podczas gdy jedną dłoń zacisnął mocno na

moim tyłku, drugą sięgnął między nas, by przycisnąć kutasa do mojego wejścia.

Przez dłuższą chwilę przytrzymywał go tam, a potem cofnął biodra i jednym

ruchem wypełnił mnie w całości.

- O mój Boże – krzyknęłam.

- Kurwa – warknął, zamykając oczy. Szukał kontroli. Po tak długim okresie

suszy nie mogłam sobie wyobrazić, jak ciężko było ją odnaleźć.

Ale ja tego nie potrzebowałam.

Nie potrzebowałam, by się kontrolował.

Potrzebowałam, by się we mnie poruszył.

background image

- Eli, pieprz mnie – zażądałam, kiedy otworzył oczy, poruszając biodrami w

kółko.

Cokolwiek go trzymało, stracił to i zaczął się poruszać – mocno, szybko.

- Boże, tak – jęknęłam, pochylając się do przodu, by oprzeć głowę na jego szyi,

gdy moje biodra opadały, by spotkać się z każdym jego pchnięciem, zabierając

go tak głęboko, jak tylko pozwalało na to moje ciało.

- Chcę patrzeć – powiedział, szarpiąc mnie, bym na niego spojrzała.

To były sekundy. Kilka sekund sprawiło, że orgazm sprzed chwili wydawał się

dziecięcą zabawą. Ten, znacznie silniejszy, przedarł się przeze mnie w

gwałtownym pulsowaniu, zabierając mi dech.

- Kurwa, Autumn – warknął, napinając się. Trzymał mnie, dopóki ostatnia fala

przyjemności nie ustąpiła, a potem wszedł we mnie i sam doszedł z moim

imieniem na ustach.

Opadłam na niego, moje ciało drżało lekko od wstrząsów wtórnych, których nie

czułam od lat, czego zwykle doświadczałam tylko po niezwykle intensywnym

seksie.

- Chodź, tutaj – zażądał, przyciskając mnie do swojej piersi. Jego ręka uniosła

się i przez chwilę wodziła palcem po mojej szczęce, obserwując mnie niemal z

czcią.

Cóż, nic nie mogło powstrzymać mnie przed przytuleniem go. On również

mnie objął, delikatnie głaszcząc po plecach, co sprawiło, że w moim brzuchu

pojawiło się stado motyli, które bardzo starałam się zignorować, wiedząc, że

mam tendencję do nadinterpretowania niektórych gestów.

background image

- Tak, musimy to powtórzyć – powiedział kilka chwil później.

Uniosłam się, posyłając mu uśmiech. Z jednej strony, ponieważ tak, też

chciałam to powtórzyć – z tysiąc razy – ale także dlatego, że to oznaczało, że

będziemy się częściej widywać. Chociaż wiedziałam, że to było niebezpieczne,

ponieważ zbyt dużo o tym myślałam, a jedyne, co mu zaoferowałam, to seks i

przyjaźń.

W pewnym sensie, to była prawda.

Czym był związek, jeśli nie połączeniem seksu i przyjaźni?

To po prostu nie miało takiej etykiety.

Myślę, że mogłabym z tym żyć.

- Mogę się z tym zgodzić – odpowiedziałam.

Zaśmiał się, a kiedy spojrzał na mnie tymi jasnymi oczami, napięcie wokół nich

wydawało się zniknąć po raz pierwszy, odkąd zobaczyłam, jak próbuje nakłonić

swojego psa do wykonania polecenia.

- Och, mam tyle pomysłów – obiecał, klepiąc mnie po udzie. - Podnieś się.

Oderwałam się od niego, próbując powstrzymać swoją niechęć do poczucia, że

mnie opuszcza. Cóż, niestety bezpieczny seks miał swoje mniej seksowne

strony, którymi trzeba było się zająć. Podniosłam się więc, a Eli wstał i poszedł

do łazienki. Gdy zostałam sama, nagle poczułam się zbyt odsłonięta, więc

założyłam koszulkę i udałam się do kuchni w poszukiwaniu majtek.

Eli wyszedł chwilę później. Jego ciało było już kompletnie rozluźnione – to był

background image

widok, który uwielbiałam oglądać.

- Wygląda na to, że Coop potrzebuje spaceru – skomentował, sięgając po

koszulkę.

- Tak, zwykle nie jest zamknięty tak długo – zgodziłam się.

- Chcesz przebrać się w coś cieplejszego i pójść go ze mną wyprowadzić?

Zgodziłam się.

Dużo chętniej niż powinnam.

Więc... zabraliśmy Coopa na spacer.

I wyglądaliśmy jak zwyczajna para.

background image

Rozdział 8

Eli

- Tylko mówię – oznajmił Bobby następnego dnia przy śniadaniu. Najwyraźniej

zostaliśmy śniadaniowymi kumplami. - Znam spojrzenie mężczyzny, który

zamoczył po długim zamknięciu. Ty masz dokładnie takie spojrzenie. Na

dodatek nie było cię w domu zeszłego wieczoru.

- Co to, kurwa, sąsiedzki patrol? - zapytałem, uśmiechając się. - Patrzyłeś na

mnie zza zasłon, jak jakiś stary, wścibski sąsiad?

- Czyściłem pierdolone okna, okej? - sprzeciwił się, próbując zachować twarz.

- Jasne, jasne. Późnym wieczorem?

- Zmieniasz temat – oskarżył, choć sam robił teraz to samo.

- Prawda – zgodziłem się, odchylając na krześle. Byłem pełen po

śniadaniowym burrito, które mi przyniósł.

- A więc zaliczyłeś! Widzisz, człowieku, wiedziałem.

Będąc szczerym, nie próbowałem ukryć swojego dobrego nastroju, więc Bobby

potrzebował jedynie prostej matematyki, by to rozgryźć. Byłem samotnikiem

przez wszystkie lata, które spędziłem więzieniu, a potem pewnego wieczoru

wychodzę i wracam późno do domu w dobrym nastroju? Tak, dwa plus dwa

równa się cztery.

background image

Nie dało się też ukryć, że ten seks był cholernie fenomenalny. I nie myślałem

tak dlatego, że minęło sporo czasu, odkąd się z kimś pieprzyłem. Jeśli robiłeś to

wystarczającą ilość razy w życiu, wiedziałeś, kiedy był jedynie dobry

technicznie, bo wszyscy zaangażowani poczuli ulgę w stresie, a kiedy to było

coś więcej, doświadczenie, które chciałeś powtarzać wielokrotnie i nigdy nie

miałbyś dosyć. To był ten drugi rodzaj seksu. Oszałamiający, wywołujący

obsesję rodzaj seksu.

Byłem pewien, że nigdy nie będę miał tego dość, a sądząc po sposobie, w jaki

odpowiedziała, czuła tak samo.

A Autumn, cóż, była właścicielką sklepu erotycznego. Założę się, że jej stolik

nocny i szafa były pełne niekończących się godzin zabawy. Zamierzałem to

zbadać. Wielokrotnie.

Czy wiedziałem, że to wiąże się z pewnym ryzykiem? Tak, nie byłem głupi. Nie

mógłbym jej pieprzyć i nie czuć żadnego połączenia. Nie była tylko jakąś

przypadkową laską w barze. Na dodatek była, czy chciałem to przyznać czy nie,

łącznikiem z moim starym życiem. Była tam nić, mała, ale zauważalna.

Więc to było ryzykowne, a ja obiecałem sobie, że nie podejmę żadnego ryzyka.

Ale coż, teraz, gdy wiedziałem już jak to jest z nią być, nie zamierzałem z tego

rezygnować. Poza tym, nadal mogłem realizować swoje plany i przywrócić

życie na właściwe tory. Cholera, może seks pozwoliłby mi się bardziej

zrelaksować, a to było pożądane, kiedy miałeś problemy z wściekłością.

- Złodziejka psów, prawda? - założył słusznie. - Powiedz mi, że jest gorąca.

- Seksowna jak cholera – odpowiedziałem. Była piękna. Zauważyłem to już

sześć lat temu przy kawiarni. Miała oszałamiającą twarz, cudowny uśmiech i

background image

oczy, które skrywały tajemnice. Ale wczoraj zobaczyłem resztę. I seksowna,

choć trafnie, nie oddawało jej sprawiedliwości. Była idealna. Każda krzywizna,

linie, nachylenie – nie było żadnego zarzutu. Dodajmy do tego pewność siebie i

swobodę dotyku. Mężczyzna musiałby być ślepy, by tego nie zauważyć. Nadal

nie pojmowałem jak to się stało, że wciąż była singielką.

- To wszystko, co mi dasz? Żadnych szczegółów?

Najwyraźniej był urażony tą perspektywą. Większość facetów plotkowała, bez

względu na to, jak bardzo twierdzili, że tego nie robili. Ale tym razem czułem

silną chęć zatrzymania tego, co ja i Autumn stworzyliśmy między sobą i

właśnie to zamierzałem zrobić.

- Tak, to wszystko. Żadnych szczegółów.

- Jaki tajemniczy – odpowiedział, potrząsając głową. - Więc jaki masz plan na

dziś?

- Muszę wrócić do galerii, żeby zobaczyć, ile mam miejsca, aby mógł zabrać

się do pracy.

- Do kiedy masz czas?

- Dwa dni po Święcie Dziękczynienia.

- To wystarczająco dużo czasu?

- Kiedyś w jeden weekend stworzyłem portret rodzinny trzech pokoleń, w tym

szesnastu wnuków.

- Tak, ale to było w więzieniu. Tam nie miałeś nic innego do roboty poza pracą.

background image

Tam nie czekał na ciebie żaden piękny i seksowny rozpraszacz uwagi.

To była prawda.

Ale Autumn też pracowała, więc miałem kilka godzin w ciągu dnia.

- Powinno być dobrze.

Skinął głową i wstał, zabierając kawę. - Mam niezły profil, człowieku. Tylko

mówię. Dobrze bym wyglądał na tej pieprzonej ścianie.

Po tym odszedł, pozostawiając mnie, bym się zastanawiał, czy mówił poważnie

czy nie. Czasami ciężko było to u niego stwierdzić. Ale i tak nie planowałem go

wykorzystać. Miałem inne pomysły. Miałem demony do wypędzenia, a

pomyślałem, że jedynym sposobem na zrobienie tego, jest wylanie ich na

papier.

***

- Eli!

Gówno. Kurwa.

Powinienem wiedzieć, żeby pojechać do marketu dwa miasta dalej, zamiast

małego sklepu dla majsterkowiczów w mieście. Ale potrzebowałem jedynie

wiertła, by wykonać kilka poprawek w domu. Jechanie tak daleko po jedną,

małą rzecz wydawało się głupie.

Ale idąc boczną uliczką w kierunku nowego samochodu – czarny pickup, nie

jakiś okropnie drogi – i słysząc swoje imię głosem, który z całą pewnością

rozpoznawałem, tak, to sprawiło, że zrozumiałem, dlaczego musiałem trzymać

background image

się z daleka od głównych ulic Navesink Bank.

Nie chciałem tego robić.

To dlatego mieszkałem w obskurnym bliźniaku w dość kiepskiej dzielnicy.

To dlatego wychodziłem z domu tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne,

zwłaszcza w ciągu dnia.

To dlatego powinienem pojechać do cholernego marketu.

Nie chciałem ich widzieć. Nie chciałem patrzeć im w oczy i mówić, żeby

ruszyli dalej i o mnie zapomnieli. Nie chciałem patrzeć, jak wbijam nóż w ich

wnętrzności, jak to zrobiłem niezliczoną ilość razy sobie.

Ale teraz nie mogłem już tego uniknąć. Rzuciłem torbę do ciężarówki i

odwróciłem się twarzą do niego.

Mojego brata.

Chryste, nawet myślenie o tym słowie sprawiało ból.

Myślałem, że to już koniec. Myślałem, że usunąłem emocje na tyle, by nie

obchodziło mnie rodzinne gówno. Najwyraźniej jednak przygotowywanie się

na nieuniknione, a rzeczywiste stawienie z tym twarzą w twarz, to dwie

zupełnie różne rzeczy.

Wyglądał tak samo. Może trochę starszy. Te same atramentowo-czarne włosy.

Te same oczy, które widziałem każdego ranka w lustrze. Ta sama struktura

kości. Ta sama budowa. Te same tatuaże.

- Hunter – powiedziałem, utrzymując głos beznamiętny, modląc się, by nie

background image

pokazać żadnej emocji.

- Co do cholery? - zapytał, potrząsając głową. Widziałem ból w jego oczach i

całej postawie oraz słyszałem w głosie.

Chryste, bolało bardziej, niż myślałem, ze może po tak długim czasie.

- Co? - zapytałem, wzruszając ramionami.

- Sześć lat, Eli? Bez żadnego słowa? Nie wiedzieliśmy nawet, czy tam kurwa

żyjesz.

- Jestem prawie pewien, że informują najbliższych krewnych, jeśli więzień

umrze.

Zmarszczył brwi. - Co to za gówno?

- Jakie gówno?

Jeśli był ktoś, kto mógłby ci powiedzieć, że totalnie ci odbiło podczas

nieobecności, to była tylko rodzina.

- Miałeś tam psychologa?

- Myślisz, że straciłem rozum?

- Jeśli twój pierdolony, martwy ton ma o czymś znaczyć, brachu, to myślę, że

straciłeś rozum. Czy masz pojęcia, jak bardzo mama płakała z twojego

powodu? Starała się to ukryć, ale można to było zauważyć przy każdym

święcie. Wiesz, ile razy siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tobie, martwiąc się, co

może się tam z tobą dziać? Czy masz pojęcia, jak to było próbować powiedzieć

dziewczynkom, że to nie tak, że ich już nie kochasz; po prostu trafiłeś do złego

background image

miejsca?

Dziewczynki.

Kurwa.

Cokolwiek zostało z mojego serca, odeszło wraz z tym komentarzem.

- Powinieneś był im po prostu powiedzieć, że nie żyję. - Sięgnąłem do drzwi.

- Dlaczego, do cholery, miałbym to kiedykolwiek zrobić?

Spojrzałem mu w oczy, chcąc, by zobaczył szczerość w moich słowach.

- Ponieważ taka jest prawda.

Wsiadłem do samochodu i włączyłem silnik, wycofując się. Musiałem się

stamtąd wydostać. Mój puls walił jak szalony, a głowa niepokojąco zaczęła

odpływać.

Nie zamierzałem się poddawać.

Nie zamierzałem pozwolić, by to znowu się stało.

Musiałem to wyłączyć, ale nawet gdy próbowałem, wiedziałem, że nie dam

rady tego zrobić. Musiałem krzyczeć. Musiałem w coś uderzyć.

Nie.

Nigdy więcej bicia, nawet pierdolonej poduszki.

Nie mogłem iść tą drogą.

background image

Ale musiałem zatrzymać ten cykl.

Moja głowa odpływała. Traciłem wizje. Serce biło szalenie w piersi. Jeśli

szybko czegoś nie zrobię, stracę to. A nie miałem nawet celu dla wściekłości,

więc szkody mogły być ogromne. Czy mógłbym stać się tym potworem, który

bije kogoś niewinnego?

Nawet nie wiedząc kiedy, zaparkowałem wzdłuż budynku i wyskoczyłem,

zaciskając ręce w pięści tak mocno, że tworzyłem na skórze krwawe

półksiężyce.

Gubiłem to, kurwa.

Szarpnąłem drzwi, wiedząc, że jedna osoba była w środku. Sięgnąłem do

portfela, wyjąłem sto dolarów i podszedłem do faceta oglądającego różne

pierścienie na penisa, rzucając banknotem prosto w jego twarz.

- Sto dolców, byś wrócił tu za godzinę.

Nie wahał się. Wziął hajs, schował go do kieszeni i niemal pobiegł do drzwi.

Poszedłem za nim, by przekręcić zamek.

- Eli, co ty do cholery robisz... - zaczęła Autumn zza biurka. Kiedy się

odwróciłem, całe jej ciało zesztywniało. - Co się stało?

- Nie skrzywdzę cię – powiedziałem, ledwo się powstrzymując. Moja szczęka

była zaciśnięta, a ból przeszywał skronie.

- Ach, okej? - odpowiedziała, marszcząc brwi, kiedy ruszyłem w jej stronę,

zabierając kilka rzeczy z półek.

background image

- Nie w ten sposób – wyjaśniłem.

- Eli, czy ty chcesz...

- Mam zamiar cię skrzywdzić – dodałem, wypatrując jakichkolwiek oznak

wahania. Nawet rozchylenie ust byłoby wystarczające, co musiałem zobaczyć,

by się odpieprzyć. - Ale nie w ten sposób. To twoje wyjście – zaproponowałem,

rzucając paczki na blat u jej boku. - Weź je, jeśli chcesz. Żadnych pytań.

- Nie chcę tego – odpowiedziała niemal natychmiast, całkowicie mi ufając,

choć nie zrobiłem ani jednej cholernej rzeczy, aby na to zasłużyć.

- Masz pokój bez okien? - Sięgnąłem do gigantycznej miski z prezerwatywami,

którą trzymała przy kasie z tabliczką opisaną „baw się bezpiecznie”

- Magazyn. - Jej głos już był zamglony.

Chciała tego.

Nie tylko zgadzała się, bo tego potrzebowałem. Sama też tego chciała.

To było z mojej strony pokręcone i złe, a nawet niesprawiedliwe, chcieć, by ona

również tego pragnęła, by była zadowolona, że zamierzam ją skrzywdzić.

Kiedy wszedłem do sklepu i zrozumiałem swój zamiar, wszystko kliknęło.

Nabrało sensu. Nie chodziło o to, że musiałem pozbyć się wściekłości. Byłem

prawie pewien, że historia – nawet bardzo niedawna – udowodniła, że nie było

takiej możliwości. To musiało nadejść. A im bardziej temu zaprzeczałem, tym

większa była szansa, że znów się pojawi.

Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się, czy istniało inne rozwiązanie, niż

background image

całkowite pozbycie się tego. Nie widziałem innych opcji.

Wypuścić to.

Pod kontrolą.

Aby potem wykorzystać.

Czy to sprawi ból? Tak... ale także katharsis.

Mógłbym to stopniowo uwolnić.

Mógłbym go użyć, a potem usunąć.

Mógłbym przynieść niewielką ilość bólu, pozbywając się wściekłości, a potem

mogłem sprawić przyjemność jej, sobie, nam obojgu jednocześnie, zmywając

resztę.

By zacząć wszystko od nowa.

- Chodźmy.

background image

Rozdział 9

Autumn

Eli wyszedł zaraz po spacerze z Coopem poprzedniej nocy.

I chociaż część mnie była gotowa na rundę drugą, a może nawet trzecią, nadal

kładłam się do łóżka z uśmiechem.

Obudziłam się, gdy Peyton usiadła na skraju z dwiema filiżankami kawy w

dłoniach.

- Wybaczę skradanie, ponieważ masz kofeinę. - Wzięłam gorący kubek,

opierając się o wezgłowie.

- Zapytałabym, czy się pieprzyliście, ale twoja kieszeń z prezerwatywami w

torebce była otwarta, więc wiem, że tam doszliście – poinformowała,

rozsiadając się. - Czy było gorąco? Założę się, że tak.

- Więził moje ramiona – przyznałam szczerze. - Właściwie przez cały czas.

- Och, a więc lubi się bawić. Ugh, to niesprawiedliwe. Zwykle gorący faceci nie

dodają nic od siebie. To takie nudne.

- Nie, on na pewno do nich nie należy – zaśmiałam się. Ja też miałam w życiu

kilku takich facetów. Tylko bangbangbang. Nic ciekawego, nic

nieoczekiwanego, nic zabawnego. Tylko kutas uderzający w cipkę. Znam zbyt

wiele odmian seksu, aby zadowolić się takim na długo. - Było gorąco. Trochę

wymagająco. Lubi też gadać.

background image

Ostrożnie zacisnęła usta. - A jest w tym dobry? Nie ma nic gorszego od faceta

żałośnie próbującego brudnej gadki.

To było cholerna prawa.

- Jest dobry.

- Szczęśliwa suka. Gorący, słodki, zabawny, dobry w kontaktach ze

zwierzętami i w brudnej gadce? Zaczekaj... Czy jego kutas jest mały?

- Jego kutas jest doskonały.

- Nienawidzę cię – oznajmiła, wzdychając dramatycznie. - Nie ma za co, moja

droga. Musiałam przez dwie i pół godziny wysłuchiwać o dziewczynie

Ronny'ego i ich życiu, żeby dać wam ten czas sam na sam.

- Dziękuję – przyznałam, mając to na myśli. Gdyby nas nie popchnęła, znów

budziłabym się w nocy, wkurzona przez seksualną frustrację.

- Jesteś mi winna karton tego wina, które przyniósł.

- Załatwione.

- Kiedy znów się z nim spotykasz. Dobrze wiemy, że nie jesteś dziewczyną na

raz.

- Zgodziliśmy się zostać przyjaciółmi z korzyściami. Wymieniliśmy się

numerami, ale nie umówiliśmy się na randkę. Zgaduję, że spotkamy się, gdy

nasze harmonogramy się pokryją.

- Nie miałam okazji ci powiedzieć, skąd wychodził, gdy go przyłapałam.

background image

- Skąd? - zapytałam zaciekawiona. Wiedziałam, że nie powinnam tyle wiedzieć

o przypadkowym przyjacielu od seksu, ale nie mogłam się powstrzymać.

- Z galerii. Najwyraźniej, a wiem to, bo wczoraj prześledziłam ich facebooka,

gdy Ronny opowiadał, że Iggy nigdy nie używa właściwego lubrykantu,

nieważne, ile razy jej o tym przypomni, będzie miał swój udział w kolejnej

wystawie.

- To niesamowite. Jest naprawdę dobry.

Wiedziałam o tym tylko dlatego, że dawno temu narysował mój portret. Jeśli

przez ten czas nadal ćwiczył, cóż, mogłam sobie tylko wyobrazić, jaki był

niesamowity. Dobrze dla niego. Uwielbiałam, jak ludzie robili w życiu to, co

kochali.

To dlatego byłam podekscytowana, kiedy Peyton powiedziała mi, że zamierza

zostać bibliotekarką, mimo że biblioteki to przeżytek i słabo tam płacą. Ona

jednak kochała spędzać czas samotnie i pochłaniała książki szybciej niż

większość ludzi, których znałam. Może i nie była bogata, ale była szczęśliwa.

Tylko to się liczyło.

Artysta brzmiało o wiele bardziej satysfakcjonująco od egzekutora

pożyczkowego. Poza tym, wiesz, to było legalne, a skoro przez kolejny rok był

na warunkowym, to było dla niego dobre.

Nie zamierzałam iść na premierę – chyba że oczywiście mnie zaprosi – ale

chciałam pójść i zobaczyć jego pracę. Byłabym zbyt ciekawa, żeby tego nie

zrobić.

- Musiałaś się oblać wybielaczem?

background image

- Słucham?

- Mała panienko nie mogę się pieprzyć bez połączenia, po prostu zostałaś

zerżnięta bez połączenia. Nie czujesz się teraz nieczysta, czy coś w tym

rodzaju?

- Nigdy nie czułam się brudna – sprzeciwiłam się natychmiast. - Znasz mnie

lepiej. Nie wierzę w te bzdury. Po prostu... seks podoba mi się bardziej, kiedy

mam w sobie osobę, na której mi zależy.

- Ach, widzisz. W tym tkwi problem. On nie jest jakimś randomowym gościem.

Zależy ci na nim. Teraz rozumiem. To będzie dobre, prawda? Nawet jeśli to

nigdzie nie zaprowadzi?

- Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że większość związków nie wypali, ale to

nie znaczy, że nie możesz się nimi cieszyć, dopóki trwają.

- Jestem genialna, prawda? - zapytała, wstając z łóżka. - Chodź. Zrobiłam

bułeczki z jajkiem i serem. Myślę, że przez jakiś czas będziesz potrzebować

dodatkowego białka. I płynów.

Miałam przeczucie, że miała rację.

Ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak szybko dostanę drugą sesję.

Ale potem pojawił się w moim sklepie, płacąc klientowi, by wyszedł. Bądźmy

szczerzy, ten frajer wybierał pieprzone pierścienie na penisa przez prawie

godzinę. Jednak nadal... to klient.

Od razu wiedziałam, że coś było nie tak.

background image

Zniknął człowiek, którego widziałam w kawiarni sześć lat temu, który przyniósł

mi kawę, który pojawił się w moim mieszkaniu z winem i dał mi niesamowite

orgazmy.

Ten człowiek był bestią.

Bestia. Tak, to było trafne określenie.

Wtedy zrozumiałam. Właśnie to miał na myśli, kiedy mówił o wściekłości i o

tym, że nie potrafi jej kontrolować. On dosłownie płonął. Powietrze wibrowało

wokół niego. To go pochłaniało. Naprawdę, kiedy spojrzałam mu w oczy,

ledwo mogłam dostrzec światło mężczyzny, którym zwykle był.

A ten Eli chciał mnie skrzywdzić.

Nie, cofam to.

Musiał mnie skrzywdzić.

Nauczyłam się wystarczająco dużo, by wiedzieć z doświadczeń i badań, że dla

niektórych ostra jazda była po prostu zabawą i sposobem na urozmaicenie, ale

dla innych było to jak terapia. Dominanci musieli przejmować kontrolę, by

oczyścić emocje, a ulegli musieli oddać władzę, zaufać i zrelaksować się. To

był katharsis dla obu zaangażowanych. Seks mógł być – i dla wielu często był –

terapią.

Tego właśnie potrzebował ode mnie Eli.

Szczerze mówiąc, byłam bardziej niż szczęśliwa mogąc mu to dać.

Wirowało mi w brzuchu mieszanką podniecenia i niepokoju kiedy prowadziłam

background image

Eli'ego na tyły, gdzie miałam małą kuchnię, łazienkę i ciemny, lekko

przerażający magazyn pełen metalowych regałów.

Ciężkie drzwi zatrzasnęły się za mną, przez co podskoczyłam, obracając się. Na

stół opadły przedmioty, które wybrał z mojego sklepu. Przedmioty, których

wiedziałam dokładnie, jak używać i jak on użyje ich na mnie. Nie można było

zaprzeczyć, że dreszczyk emocji mieszał się z drobnym śladem wahania. Nie

dlatego, że nie chciałam eksplorować, tylko dlatego, że wcześniej nie zaszłam

jeszcze tak daleko. Oczywiście lubiłam posuwać się coraz dalej, ale w tym

miejscu musiało wkroczyć zaufania. Czy ufałam Eli'emu tak mocno? Prawie

nie znałam tego człowieka.

- Czerwony – powiedział, otwierając jeden z przedmiotów.

- Słucham?

- Bezpieczne słowa to bzdury. Zielony. Żółty. Czerwony. To wszystko, czego ci

potrzeba. Nie wymagają wyjaśnień i nigdy ich nie zapomnisz.

Zielony oznaczał dajesz dajesz.

Żółty oznacza zwolnij, bo postępujesz zbyt szybko.

Czerwony oznacza przestań, zatrzymaj się.

Miał rację, nikt nigdy nie mógłby ich zapomnieć.

- Okej – zgodziłam się, obserwując jak bez problemu otwiera kolejne

opakowania. Rozrywał gruby plastik gołymi rękami. To nie powinno być

seksowne, ale ja miałam problem z otwieraniem tych rzeczy wielkimi

nożyczkami.

background image

- Rozbierz się – zażądał, a słowa wywołały dreszcz. - Teraz, Autumn – dodał,

gdy nastąpiła chwila wahania.

Zaciskając mięśnie w udach, zaczęłam się rozbierać.

Apodyktyczny Eli. Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Część mnie chciała

poczuć zabawę i trochę mu dokuczyć, ale coś mi mówiło, że w tym miejscu nie

było na to miejsca, więc zdjęłam ubranie, jak zażądał.

Koszulka. Spodnie. Biustonosz. Majtki.

Moje sutki stwardniały z oczekiwania i chłodu, kiedy szłam do niego zupełnie

naga.

- Na tym stole – powiedział, ignorując mnie. Zabrał rozpakowane rzeczy do

małej umywalki i zaczął je myć. Nawet tak zagubiony, był w stanie myśleć

trzeźwo. Może skupienie na zadaniach pomagało mu się nieco opanować.

Oparłam się o stół i czekałam aż skończy.

- Odwróć się . Ręce i kolana na stole.

W takiej pozycji nie będę w stanie go zobaczyć. Nie mogłam zrozumieć,

dlaczego było to absolutnie ekscytujące. To powinno mnie przerażać. Powinno

mnie niepokoić, że nie zobaczę, co nadchodzi.

Metal uderzył o stół, przez co podskoczyłam, a po chwili mankiet owinął się

wokół jednej kostki, unieruchamiając ją.

- Rozłóż uda do końca.

Tak zrobiłam.

background image

Następnie założył kolejny mankiet.

Wiedziałam co nadchodzi.

- Ręce między nogami.

Pas wymuszający postawę. Trzymał szeroko rozstawione nogi i przykuwał ręce

do środka, uniemożliwiając jakikolwiek ruch, Mogłeś ciągnąć lub wiercić się,

ale nie mogłeś się uwolnić.

Byłam lekko zawstydzona tym, jak odsłonięta byłam w tym momencie. Jednak

biorąc pod uwagę wymuszanie postaw, to był najmilszy zestaw. Mógł wybrać

wiele gorszych, przykładowo taki przymocowany do kręgosłupa z

zakrzywionym haczykiem z kulką, którą wkłada się w tyłek, więc jeśli

próbujesz się poruszyć, kulka ciągnie w bardzo nieprzyjemny sposób,

zmuszając do wrócenia na miejsce.

Więc jeśli Eli chciał mnie w tej pozycji i nie planował wbijać mi kulki w tyłek,

byłam chętna, by w niej pozostać.

Mój żołądek lekko się skurczył, gdy poczułam kajdanki. Skłamałabym mówiąc,

że ani na chwilę nie ogarnęła mnie panika czy instynkt samozachowawczy. Tak

było. Ale o to właśnie chodziło. Musiałeś się poddać. Trzeba było zaufać.

Chociaż wiedziałam, że planował mnie skrzywdzić, wiedziałam również, że

zamierzał sprawić, bym poczuła się dobrze. I byłam pewna, że mogłam mu

ufać. Znałam hasła. Byłam bezpieczna.

Podszedł do mnie. Nie mogłam zobaczyć, co dla mnie szykował, ale poczułam

delikatny powiew skórzanych pasm na skórze moich pleców i tyłka. Prawie

przesunęły po mojej cipce, która z każdą sekundą stawała się coraz bardziej

background image

mokra, a on doskonale to widział w tej pozycji.

Eli milczał. Był skupiony. Chciał utrzymywać kontrolę, jednocześnie stopniowo

odpuszczając.

Walnięcie.

Przyzwyczajona do miękkości, nagłe ukłucie sprawiło, że wygięłam się w łuk i

jęknęłam, a moje ciało instynktownie próbowało się złożyć, choć była to

bezcelowa próba.

Kolejne uderzenie.

Kolejne prosto w tyłek, które sprawiło, że uniosłam biodra.

Następnie, zanim mogłam w pełni zarejestrować ból poprzedniego, dochodziło

kolejne.

Raz po raz.

Dopóki nie było więcej palącej, kłującej i zaognionej skóry, niż zwykłej,

- Oddychaj – rozkazał Eli, uświadamiając mi, że wstrzymywałam oddech,

oczekując kolejnych ciosów.

Wtedy chłodny płyn spłynął mi po tyłku i wiedziałam, co nadchodziło,

ponieważ zauważyłam zatyczkę wśród paczek. Końcówka przycisnęła się do

wejścia z mocnym naciskiem, a skórzane paski bicza ponownie znalazły się na

mojej skórze, tym razem delikatnie przesuwając po skórze. Wygięłam tyłek

nieco wyżej, a Eli wcisnął zatyczkę.

Bolała mnie cipka z potrzeby spełnienia, ale bez względu na to, jak wielkie

background image

było to pragnienie, nie mogłam ścisnąć ud, by to załagodzić.

Eli palcem przesuwał zatyczkę, co powodowało kolejny przypływ potrzeby.

Zastanawiałam się, czy będzie z nią pracował, pozwalając mi dojść, ale wtedy

usłyszałam ten niski, dudniący dźwięk w jego klatce piersiowej, podobny do

pożądania, ale zmieszany z czymś innym, prawdopodobnie z częścią, która

wciąż w nim szalała.

Nie było wielkiego zaskoczenia, kiedy bicz powrócił, nieco bardziej

wymagający i silniejszy. W momencie, kiedy byłam pewna, że nie będę w

stanie dłużej tego znieść, poczułam skórzane paski między wargami mojej

cipki, powodując nieoczekiwany orgazm przeszywający moje ciało.

Tym razem, kiedy warknął, było to czyste pragnienie.

Rozsunął zamek.

Otworzył paczkę.

Potem, kiedy wciąż byłam na falach poprzedniego orgazmu, a zatyczka nadal

znajdowała się w moim tyłku, wszedł we mnie. Mocno. Do samego końca.

Nie mogłam nawet przyzwyczaić się do nowego uczucia penetracji – coś w

rodzaju nacisku na ścianę miednicy, którego nigdy wcześniej nie

doświadczyłam – zanim zaczął mnie pieprzyć.

Kolejne pchnięcia prawie wyrzucały mnie do przodu, ale jego ręce skutecznie

przytrzymywały moje biodra, zdając mnie w pełni na jego miłosierdzie.

- O mój Boże – krzyknęłam, gdy wbijał się coraz szybciej i głębiej, choć

myślałam, że to nie było już możliwe. - Eli, ja...

background image

Wsunął rękę między moje uda i to było to. Tyle wystarczyło.

Nie byłam pewna, czy intensywność orgazmu pochodziła z zaangażowania w to

wielu miejsc, czy z bólu, który był również przyjemnością, czy też dzięki byciu

na czyjejś łasce, ufając mu całkowicie. Wiedziałam tylko, że prawie straciłam

przytomność. Moja cipka drżała i czułam to w miejscach, które nigdy wcześniej

tego nie odczuwały. Moja wizja pociemniała, gdy fale wciąż przebijały się

przede mnie. Eli dalej mnie pieprzył, dopóki nie znalazł własnego wyzwolenia,

a potem powoli się wyślizgnął i wyciągnął zatyczkę.

Ledwo to wszystko rejestrowałam. Część mojego mózgu nadal była wyłączona.

Moje kostki i nadgarstki zostały uwolnione, a następnie Eli wziął mnie na ręce i

posadził sobie na kolanach.

- Przepraszam – wymamrotał z ustami przy moich włosach.

Przepraszał?

Za orgazm życia?

Za danie mi nowego doświadczenia, o którym nawet nie wiedziałam, że

mogłoby mnie zainteresować?

Chciałam mu tyle powiedzieć, ale nadal byłam zbyt oszołomiona, by znaleźć

słowa.

- Jestem takim chujem – dodał.

Szorstki, udręczony dźwięk w jego głosie wydawał się tym, czego

potrzebowałam, by trochę otrzeźwieć.

background image

- Nie, nie jesteś – sprzeciwiłam się, obejmując go.

- Gdybyś teraz zobaczyła swoje plecy, zgodziłabym się ze mną. Ja nawet,

kurwa, nie zauważyłem, że jesteś już cała czerwona.

- Może nie widzę swoich pleców, ale wiem to – zapewniłam go. - Eli, nic mi nie

jest. Mogłam cię powstrzymać, jeśli chciałam.

- Czujesz się dobrze z powodu endorfin, kochanie. Za godzinę mnie kurwa

znienawidzisz.

- Nie będę cię nienawidzić,

- Nie zachowuję się tak. Nie robię takiego gówna.

- Gówna jak?

- BDSM.

Jak na amatora, był w tym całkiem dobry. Ale z drugiej strony, musiałeś jedynie

obejrzeć nieco profesjonalnego porno BDSM i już wiedziałeś, jak korzystać

prawidłowo ze wszystkich zabawek.

- Nie lubię ranić kobiet – dodał, gdy milczałam.

- Ale tak naprawdę to ich nie boli. To co innego.

- Masz czerwone ślady na plecach, tyłku i udach. I to ja je tam umieściłem,

Autumn,

- Ta, ale to nie był... zły ból. - Nic nie odpowiedział, ale jego ciało wciąż było

napięte, pełnie nienawiści do samego siebie. - To było oczyszczające dla nas

background image

obu, Eli – zapewniłam go.

- W jaki sposób? - spytał, delikatnie przeczesując palcami moje włosy.

- Musiałeś się pozbyć tego gniewu.

I już go nie było. Każdy jego cal się rozluźnił, a szczęka nie była już tak

zaciśnięta.

- A ty?

- Musiałam odpuścić.

- Co?

- Wszystko.

Trudno to było wytłumaczyć, zwłaszcza, że nie wiem dokładnie, jak to działało.

Słyszałam na wielu konferencjach, jak bycie przywiązanym, jak odebranie ci

kontroli, wyzwala. Przeważnie były to kobiety, które na co dzień były potężne,

zarządzały, miały żelazną kontrolę nad każdym aspektem swojego życia.

Oddanie więc tego komuś, było uwolnieniem, jakiego nie znały wcześniej.

I chociaż nie byłam maniakiem kontroli, musiałam kontrolować wszystko w

życiu i pracy. Byłam za to wszystko odpowiedzialna, a zatrzymanie tego na

chwilę, było w jakiś sposób terapeutyczne. Nie do końca to jeszcze

rozumiałam, ale byłam wdzięczna za to doznanie.

Nawet teraz, siedząc w jego ramionach, czułam się bardziej zrelaksowana niż

kiedykolwiek przez ostatnie lata. A może w ogóle.

Jeśli więc przez kilka dni będę nieco obolała, ta nagroda była tego warta.

background image

Chłosta jako ulga w niepokoju. Kto by pomyślał?

- Eli...

- Tak?

- Gdybym chciała to zatrzymać, powiedziałabym ci. Nie boję się mówić o

seksie. Prowadzę sklep erotyczny – przypomniałam mu. - Więc jeśli czujesz się

winny czegoś, czego nie żałuję, to nie ma sensu.

- Sprawdzę jutro, czy też tak będziesz mówić, a może wtedy nie będę się z tym

czuł tak gównianie.

Czuł się jak potwór. Nie ufał sobie. Obwiniał się.

- Ok, więc jeśli powiem ci jutro, że tego nie żałuję i że cię nie nienawidzę –

uwaga spojler, nie będę – odpuścisz? Żadnego żalu, wstydu czy poczucia winy?

Nastąpiła długa pauza. - Jeśli dasz radę do mnie jutro przyjść, obolała i

zmęczona, ponieważ nie zdołałaś znaleźć wygodnego sposobu na spanie, a

nawet wtedy wciąż powiesz mi, że ci się podobało i zrobiłabyś to ponownie,

wtedy tak. Odpuszczę to.

- Więc o której wstajesz? - zapytałam natychmiast. - Ja dość wcześnie, bo Coop

tego wymaga. Ale otwieram sklep dopiero koło dziesiątej. Mogę przynieść

kawę.

Parsknął. - Jeśli przyniesiesz kawę, możesz przyjść kiedy chcesz.

- Czy mogę zabrać Coopa? Lubi odkrywać i niszczyć nowe miejsca.

- Tak, możesz go przyprowadzić. Właściwie, jeśli grafiki twoje i Peyton

background image

czasami się pokrywają i nie chcesz zostawiać go samego, ja prawie zawsze

jestem w domy.

Uśmiechnęłam się, całując go w szyję. - Brzmi jak plan.

Chciałam zejść mu z kolan, bo wydawało się, że chwila się skończyła, ale

chwycił mnie za rękę.

- Zaczekaj.

Delikatnie przesunął palcami po przegrzanych, wrażliwych miejscach na moich

plecach, a potem przycisnął do nich usta.

To, no cóż, zrobiło z moim brzuchem różne rzeczy.

Kiedy znowu się odsunęłam, złapałam spodnie i majtki, ubierając je ostrożnie.

Ślady na moich udach nie były zbyt mocne, więc dawały mi tylko lekki

dyskomfort, gdy przesuwałam po nich materiałem. Mój tyłek? Cóż, było

zdecydowanie gorzej. Siedzenie zapowiadało się ciekawie.

- Tak, to się nie stanie – powiedział Eli wyjmując mi stanik z dłoni.

- Jestem w pracy. Muszę nosić stanik.

- W seks shopie? Którego jesteś właścicielką? Jestem pewien, że widok sutków

ujdzie ci na sucho, kochanie. - Odłożył stanik. - Pozwól mi z tym pomóc –

zażądał, gdy chwyciłam koszulę. - Ramiona do góry.

Delikatnie przeciągnął materiał przez głowę, a potem przytrzymywał go nad

tułowiem, by nie drażnił moich pleców. Może i potrafił się wściekać, ale jego

słodycz roztapiała i łagodziła to wszystko.

background image

- Prawdopodobnie powinnaś wrócić do pracy. Ktoś być może będzie musiał

ponownie przemyśleć wybór pierścienia na penisa.

Zaśmiałam się, ale miał rację. Musiałam wracać do pracy. Mimo to, byłam

zirytowana, że prawdziwe życie musiało stanąć na drodze tego, co było między

nami.

- W porządku. Wyślij mi swój adres w wolnej chwili.

- Tak zrobię – zgodził się, ale jego ton sprawił, że pomyślałam, iż będę musiała

mu o tym przypomnieć.

- Czarna? - zapytałam. - Kawa, którą ci jutro przyniosę – zawołałam, gdy

otwierał drzwi.

- Tak, piję czarną. Jeśli do mnie przyjdziesz, może być taka.

- Kiedy – poprawiłam.

Odwrócił się do mnie z całkowicie zniszczonym spojrzeniem,

- Jeśli.

Po tym zniknął.

I miałam dziwne wrażenie, że jestem wypruta. Naprawdę źle o sobie myślał, a

to było cholernie złe dla kogoś, kto miał w sobie tyle dobroci, humoru,

intelektu, lojalności i hojności.

Jasne, widziałam tą mniej jasną stronę. Mogłam zrozumieć, że to poziom

wściekłości, który był niebezpieczny w niewłaściwej sytuacji. Ale był w stanie

to kontrolować, okiełznać. Jeśli zapisałby się na jakiś boks czy coś w tym

background image

rodzaju, może mógłby jeszcze bardziej nad tym popracować.

Nie był potworem, za jakiego się uważał.

Wzięłam głęboki wdech i poszłam do łazienki. Podciągnęłam koszulę i

obejrzałam przez ramię swoje odbicie. Musiałam szczerze powiedzieć, że

wyglądało dużo gorzej, niż to odczuwałam. Moja skóra była zazwyczaj blada i

wrażliwa. Dostawałam oparzeń od samego używania czegoś innego poza ultra

delikatnym mydłem. Nie zdziwiło mnie więc, że znaki były jaskrawoczerwone,

wypukłe i prawie krwawe na końcach. Znałam siebie. To szybko się zagoi.

Kiedy wróciłam do domu, wzięłam chłodny, kojący prysznic, a siostra

posmarowała moje plecy aloesem, opuchlizna ustąpiła, podobnie jak niektóre

zaczerwienienia. Do jutrzejszego poranka będzie to wyglądać na delikatną sesję

chłosty.

Wtedy zobaczy, że przesadza.

Nie było w tym żadnego jeśli.

background image

Rozdział 10

Eli

Co do cholery było ze mną nie tak?

Nie zrobiłem już wystarczająco dużo złego gówna w swoim życiu i musiałem

zniszczyć nawet tą małą cząstkę dobra, którą posiadałem? Musiałem zaciągnąć

ją ze sobą w ciemność?

Mówiłem poważnie.

Nigdy nie interesowało mnie BDSM.

Jasne, wiedziałem o tym. Kto nie? I okej, używałem wiązań, zatyczek czy

ciągnięcia za włosy. Czasami też dawałem klapsy gołymi rękami, ale nigdy nie

unieruchamiałem kobiety w ten sposób, ani nie chłostałem.

Jestem pewien, że nigdy wcześniej nie zostawiłem na kobiecie śladów. To

wykraczało poza to, co uważałem za akceptowalne między mężczyzną a

kobietą. I chociaż rozumiałem, że są kobiety, które lubiły być bite do krwi,

posiadać ślady na skórze, po prostu nie mogłem przekonać siebie, że Autumn

była jedną z nich.

Kiedy wróciłem do domu, w moim żołądku pojawiło się aż nazbyt znajome

obrzydzenie. Poszedłem więc do studia, by popracować nad nowym dziełem.

Nie wiedziałem, co zamierzam stworzyć, ale włożyłem w to te uczucia. Kiedy

przepracowałem wstyd, wyrzucając go z głowy, pojawiły się wspomnienia

mojej konfrontacji z Hunterem i porzuciłem jedno płótno na rzecz kolejnego.

background image

Przedstawiało moją rodzinę. Tyle że wszyscy dorośli mieli głowy skierowane w

dół, a dzieciaki nie miały twarzy. I choć nie było ukończone nawet w połowie,

samo patrzenie na nie bolało.

To się nigdy nie skończy.

Nie, dopóki moje zwolnienie warunkowe się nie minie i będę mógł wyjechać z

miasta. Tutaj zawsze była szansa, że wpadnę na którekolwiek z nic. Co by się

stało, gdybym jechał ulicą i zobaczył Fee spacerującą z dziewczynkami? Nie

mogłem sobie tego wyobrazić.

- Cholera, jak tu ciemno.

- Jezu – warknąłem, odwracając się do miejsca, gdzie stał Bobby.

- Co? - zapytał, wyglądając niewinnie. - Nawet nie zamknąłeś zamka.

- To może być trudne do zaakceptowania, Bobby, ale odblokowane drzwi nie są

zaproszeniem.

- Co cię wkurzyło? - zapytał, wychodząc na korytarz, a ja poszedłem za nim.

- Miałem dziś po południu starcie z moim bratem. - Zdecydowałem się pominąć

to, co działo się potem. Co robiłem z dziewczyną, do której żywiłem jakieś

uczucia.

- Który

- Hunter.

- Ach, ten z dziewczynkami.

background image

- Tak – zgodziłem się. Poczułem żal, a potem smutek zamienił się w złość.

Potrzebowałem lepszej kontroli.

- Co mówił?

- Był zły – wyznałem, sięgając do lodówki po piwo, które kiedyś Bobby mi

przyniósł. Nie powinienem go mieć, ale może musiałem utopić w czymś to

gówno.

- Wyjaśniłeś coś, czy zagrałeś jak Eli?

- Zagrałem jak Eli? - powtórzyłem.

- Tak, wiesz. Często zamykasz lub zmieniasz temat. Nigdy nic nie wyjaśniasz.

- Po prostu nie ma nic do wyjaśniania. Muszą odpuścić i ruszyć dalej.

- Oni są twoją rodziną, stary. Nigdy nie odpuszczą ani kurwa nie ruszą dalej.

Kochają cię. Stracili cię na sześć lat. Zrobią wszystko, co w ich mocy, aby nie

trwało to dłużej.

Kurwa, miał rację.

To była najgorsza część.

Nie wiedziałem, jak długa moja lokalizacja pozostanie tajemnicą i kiedy do

mnie dotrą. Wiedziałem jednak, że wszędzie mieli kontakty. Do diabła,

jedynym powodem, dla którego wiedzieli, że zostałem aresztowany, było to, że

powiedział im to detektyw Collings. Nawet na emeryturze, wciąż miał kumpli

w policji. Gdyby pociągnął za sznurki, mógłby dostać moje akta i informacje na

mój temat. A może skontaktują się z Jstorm i Alex, by mnie odnalazły.

background image

Jeśli będą chcieli, znajdą mnie.

Nie wiedziałem, co do cholery zrobię, jeśli to się stanie.

Nie jeśli, kiedy.

Miło było wyjść wcześniej, ale zwolnienie warunkowe sprawiało, że

niemożliwym było zachowanie anonimowości. Gdybym wyszedł normalnie,

mógłbym pojechać wszędzie. Mógłbym naprawdę zacząć od nowa.

- Musisz rozgryźć to gówno, stary. To cię pożera. Wygląda na to, że dobrze ci

się układa z nową koleżanką do pieprzenia. Może powinieneś ją odwiedzić.

Nie mogłem.

Na tym polegał problem.

Czułem się z nią lepiej.

Z pewnością bicie jej było dla mnie ulgą. Ale jeszcze większą wydawało się dać

głaskanie jej po włosach po tym wszystkim. Bycie blisko niej. Byłem wtedy

najbliżej szczęścia od sześciu cholernych lat.

Niestety teraz mogłem ją stracić i choć nie powinno tak być, to było trudne do

zaakceptowania. Nie miałem nawiązywać żadnych powiązań, nie mówiąc już o

takich, które mogłyby zajść tak daleko, by potem zranić, a jednak byłem

pierdolonym kretynem.

- Może – odpowiedziałem, dopijając piwo.

- W porządku, wiem, kiedy ktoś chce być sam ze swoimi myślami – oświadczył

Bobby.

background image

To było nowe. Ten mężczyzna nigdy nie zostawiłby mnie w spokoju, nawet

gdybym mu kazał. Ale, jak sądzę, na zewnątrz miał dom, kobietę i, no cóż,

narkotyki do sprzedania.

- Do zobaczenia jutro. Nabierz sił. Wyjdź z domu.

Po tym zniknął.

Pracowałem do drugiej w nocy, a potem wziąłem prysznic i padłem na łóżko,

nie zawracając sobie głowy ustawianiem alarmu. Wiedziałem, że nie przyjdzie.

Dostawałem w tyłek wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, jak będzie się czuć

po kilku godzinach.

Kiedy usłyszałem trzask o siódmej trzydzieści rano, przewróciłem się na łóżku,

przeklinając Bobby'ego tak zaciekle, jak tylko pozwalał na to mój słownik.

Siódma?

Pierdolona siódma?

Co było z nim nie tak?

Ale znając Bobby'ego, jeśli nie zaciągnę tam tyłka i nie otworzę drzwi, wejdzie

do środka przez okno albo jeszcze inaczej. W związku z tym, wytoczyłem się z

łóżka w spodniach od piżamy i zszedłem na dół, próbując pozbyć się bólu szyi,

gdy sięgałem do zamka.

Nie mogłem ukryć zaskoczenia, kiedy zobaczyłem tam Autumn ze smyczą w

jednej ręce i tacą chybotającą złowieszczo w drugiej. Jej spojrzenie przesunęło

się po mnie, zatrzymując na dłużej na nagiej klatce piersiowej i brzuchu, zanim

wylądowało z powrotem na twarzy. Pokręciła głową.

background image

- Nie powinieneś proponować siódmej rano, jeśli lubisz spać dłużej! -

oskarżyła. Coop lekko podskakiwał, jakby dostał polecenie, by grzecznie

siedzieć i naprawdę bardzo starał się być posłuszny pomimo podekscytowania.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałem szorstkim głosem, nawet dla własnych uszu.

- Zawarliśmy umowę. Jeśli nie będę cię nienawidzić i nie będę żałować tego, co

zrobiliśmy, pojawiam się tutaj. Nie nienawidzę cię i nie żałuję tego, co

robiliśmy. Och, a Peyton chciałaby wiedzieć, czy któryś z twoich braci jest

singlem i ma podobne skłonności do ostrego seksu.

- Peyton wie? - spytałem, czując kolejny przypływ wstydu.

- Tak, poprosiłam ją, by pomogła mi posmarować plecy aloesem. Znaki w

większości zniknęły, zanim wróciłam do domu. Moje skóra jest nadwrażliwa,

ale szybko się regeneruje. Spokojnie – dodała, posyłając mi swobodny uśmiech.

- Peyton lubi takie rzeczy. Z pewnością nie pomyśli o tobie gorzej. Ale grozi

mi, że znowu założy swoją przerażającą maskę klauna i mnie wystraszy, jeśli

nie otrzymam odpowiedzi na temat braci.

Uśmiechnąłem się lekko, potrząsając głową. - Wszyscy są zajęci.

- Szkoda. Nie spodoba jej się to. Cóż, w każdym razie, jestem tutaj.

Przyniosłam kawę, jedzenie i tę piekielną bestię, która uważała, że najlepszą

zabawą na dzisiejszy poranek, będzie gryzienie mojej torebki. - Pokazała mi

pogryziony skórzany pasek.

- Mały gówniak – powiedziałem, sięgając w dół, by odpiąć smycz. - Możesz się

bawić. Nie ma tu nic, co mógłbyś zniszczyć.

- Cóż, to nie było zbyt mądre posunięcie. Potraktuje to jako wyzwanie.

background image

Ruszyła się, by wejść do środka, ale stanąłem przed nią, opierając dłoń o

framugę.

- Poważnie, kochanie, co ty tutaj robisz.

Odetchnęła ciężko, jakbym powiedział coś, co ją wkurzyło.

- Posłuchaj – powiedziała, kładąc wolną rękę na moim biodrze. - Rozumiem, że

masz aktualnie gównianą, wypaczoną opinię o sobie i trudno ci patrzeć na

siebie z jakiejkolwiek innej perspektywy, ale ja tak cię nie widzę. A poza tym,

dopóki nie powiesz mi, że mam się odpieprzyć, nigdzie się nie wybieram.

Musisz więc się do tego przyzwyczaić. - Przepchnęła się, by wejść do środka. -

Remontujesz?

- Tak, to miejsce było wrakiem – wyjaśniłem, machając rękami. Wiedziałem, że

moje poprawki były tymczasowe, ale nie wiedziałem jak długo tam będę, a

wydawanie tony pieniędzy na miejsce, które możesz opuścić w każdej chwili

byłoby głupie. Musiało być po prostu znośnie.

- Co zamierzasz zrobić z podłogą? - zapytała, odstawiając jedzenie i kawę na

stolik. - I z blatami?

- Prawdopodobnie jakieś płytki, na obu.

- Nie – powiedziała, kręcąc głową.

- Nie? - spytałem, uśmiechając się lekko.

- Nie możesz zrobić blatu z płytek. To będzie wyglądać okropnie, a na dodatek

szybko się brudzi. Potrzebujesz czegoś solidnego.

background image

- Czy to propozycja pójścia ze mną do sklepu budowlanego?

Uniosła głowę, a jej oczy się rozjaśniły. Znałem to spojrzenie i wiedziałem, że

dla mnie oznaczało tylko kłopoty, a dla niej – zranienie.

Nadzieja.

To był najczystszy wyraz nadziei, jaki widziałem od długiego czasu.

- Cóż, z pewnością nie wybrałabym nic gorszego od płytek – zażartowała,

prawdopodobnie chcąc ukryć swoje odczucia.

- Co mi przyniosłaś? - zapytałem, podchodząc bliżej.

I w przeciwieństwie do tego, co przynosił Bobby, to nie było zapakowane w

ociekający tłuszczem papier. Nie zrozumcie mnie źle, to gówno było cudowne

po latach okropnego jedzenia w więzieniu, ale ciekawiło mnie, jakie śniadanie

wymaga fantazyjnych brązowych pojemników.

- Brioche francuskie z jabłkami i... - powiedziała, przekopując torbę w

poszukiwaniu pojemnika – owoce do podzielenia się.

- Dlaczego pomyślałaś, że owoce będą jeszcze do tego potrzebne?

- Równowaga – odpowiedziała z uśmiechem. - Na przykład ja planuję zjeść to

wszystko, na obiad zamierzam zamówić sałatkę, a na kolację zjem coś tłustego.

Równowaga.

- Jestem prawie pewien, że to nie do końca...

- Zamknij się – przerwała, otwierając największy pojemnik. - Nikt nie

potrzebuje takich negatywnych gówien w swoim życiu.

background image

- Masz na myśli prawdy?

- Tak, dokładnie to gówno – zgodziła się, posyłając mi uśmiech, który

rozświetlił mój smutny, ciemny, cholerny dom.

Jedzenie pachniało cudownie. W pudełku znajdowały się także małe pojemniki

syropu i byłem pewien, że od tego jednego posiłku przytyję kilka kilogramów,

ale to było warte każdego z nich.

Po skończonym śniadaniu, usiadłem z ręką na brzuchu, sięgając po kawę.

- Gdzie do cholery to wszystko mieścisz? - zapytałem, gdy zamykała swój

pusty pojemnik. Ja czułem, że zaraz pęknę, a ona była dużo mniejsza ode mnie i

wydawała się nie mieć takiego problemu.

- Myślę, że zapominasz, ile chodzenia Coop wymaga w ciągu dnia. Jeśli nie

będę jeść, zostaną same kości i skóra.

- Cóż, nie chciałbym tego. - Złapałem ją za talię i pociągnąłem na swoje kolana.

- Dzięki za śniadanie. - Założyłem jej włosy za ucho, by móc lepiej widzieć jej

twarz.

- Nie ma za co – odpowiedziała, prawie nieśmiało spuszczając wzrok. Nie było

to spojrzenie, do którego przywykłem.

- Co się sta... - zacząłem, ale przybiegł Coop z jednym z moich butów.

- Coop! - syknęła Autumn, zrywając się z moich kolan, by gonić go po salonie.

- Zostaw go. - Wstałem i ponownie chwyciłem ją w talii, sadzając na kanapie. -

To buty robocze. Nie zniszczy ich.

background image

- Podoba mi się twoja kanapa – powiedziała nagle, przesuwając dłonią po

grafitowym materiale. - To jedna z tych rozkładanych?

- Myślę, że tak było napisane.

Odwróciła się do mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Remontujesz, ale jakoś

mało cię to interesuje.

- Nie wiem, jak długo tu zostanę.

- Też tak kiedyś mówiłam. Przez lata. W końcu ugięłam się i zaczęłam tworzyć

miejsce takie, jakie lubię.

- Masz ładne mieszkanie, Autumn.

Było przytulnie, ale nie brzydko. Miała starannie dobrane meble i wiele

osobistych akcentów. Kolaże ze zdjęć wisiały na korytarzu i w pokojach, a

książki Peyton walały się dosłownie wszędzie.

Mogłeś tam mieszkać.

Ja nie chciałem się tu osiedlać.

- No ba. - Posłała mi wielki uśmiech. - Tylka ta cholerna łazienka. To mój

następny projekt.

- Mogę pomóc.

- Możesz?

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że choć wiedzieliśmy wiele o sprawach

osobistych i upodobaniach, nadal było sporo rzeczy, których nie wiedziała o

background image

mojej przeszłości.

- Odkładając na bok pożyczki, wszyscy mamy legalne interesy. Mój brat, Mark,

ma firmę budowlaną. Pracowałem dla niego, kiedy potrzebował dodatkowych

rąk do pracy.

- Jakie ty posiadasz?

- Wypożyczalnia samochodów, stacja benzynowa i centrum korepetycji.

- To interesujące zestaw.

- Ojciec zawsze radził, by wchodzić w interesy, które mają gwarantowaną

szansę na sukces. Każdy potrzebuje paliwa, zwłaszcza na drugim końcu miasta.

Mam jedyną stacja w tamtej okolicy. Wynajem samochodów również nieźle się

kręci. Centrum korepetycji było nieco ryzykowne, ale działa zaskakująco

dobrze.

- Mam.

- Słucham?

- Powiedziałeś mam. Czas teraźniejszy. Nadal jesteś właścicielem tych firm.

- Technicznie tak.

- Technicznie?

- Planuję przepisać to wszystko na moją rodzinę, ale to sporo roboty.

- Dlaczego miałbyś z tego rezygnować?

background image

- Bo to przeszłość.

- I nie możesz już mieć z nią żadnych powiązań – podsumowała, choć

wydawało mi się, że nie do końca aprobowała moje działania.

- Coś w tym stylu.

Milczała przez chwilę, jakby się nad czymś zastanawiała. - Okej, nie ma

delikatnego sposobu na określenie tego... - zaczęła.

- Nie mam nic przeciwko niedelikatności, kochanie. Spędziłem ostatnie sześć

lat w więzieniu. To była norma.

- Dobra, więc masz trzy super prosperujące biznesy. Jeździsz zupełnie nową

ciężarówką. Dlaczego więc...

- Mieszkam w tej dziurze? - dokończyłem z uśmiechem.

- Cóż, tak.

- Mam mieszkanie.

- Ale twoja rodzina wie, gdzie jest.

- Dokładnie.

- Naprawdę nie zamierzasz spotkać się z żadnym z nich?

- Widziałem wczoraj Huntera – przyznałem, nie wiedząc dlaczego. Nie

chciałem otwierać dialogu na te tematy.

- Och, teraz to ma sens.

background image

- Nie chcę, by to się powtórzyło. - Przesunąłem palcami po jej szczęce.

- Rozumiem. - Wzruszyła ramionami. - Nie chcę, byś znów tak się

zdenerwował z powodu rodzinnych spraw, ale lubię władczego Eliego. Jest

trochę seksowny.

Mój fiut poruszył się, przez co musiałem wziąć głęboki oddech.

- Odwróć się – zażądałem cicho, kierując jej biodrem.

Chwyciłem materiał koszulki i powoli przeciągnąłem ją jej przez głowę. Miała

rację. Szybko się goiła. Znaki, które wczoraj były wypukłe i tak czerwone, że

prawie zakrwawione... teraz wyglądały znacznie mniej boleśnie.

Ale to nadal były znaki.

Nadal był ból, który wyryłem na jej skórze.

- Widzisz? - zapytała, opierając się na mojej klatce. - Dużo lepiej. Jutro nie

będzie już po nich śladu.

Powinienem skupić się na jej słowach, znaleźć w nich pocieszenie. W końcu nie

straciłem całkowitej kontroli. Ale jej piersi były już obnażone, a sutki

stwardniały. Przesunąłem więc rękami po jej brzuchu, zanim objąłem pełne i

niewiarygodnie idealne piersi. Kciukami musnąłem sutki, wywołując dreszcz

przeszywający jej ciało.

- Eli?

- Tak, kochanie? - zapytałem.

- Władczy Eli jest gorący – powtórzyła. - Ale słodki Eli też jest niezły.

background image

Złożyłem pocałunek na jej skroni, a Autumn obróciła się, sadowiąc swój tyłek

na moim oczekującym już kutasie. Miała na sobie cienkie, lniane spodnie, więc

równie dobrze mogłoby nie być między nami żadnej bariery. Kiedy przesunęła

się nieznacznie, przysięgam, że poczułem palące ciepło jej cipki.

Ale musiałem zachować kontrolę.

Po nieco szorstkim pierwszym razie i zbyt twardym drugim, chciałem spędzić z

nią czas. Chciałem pokazać jej, że potrafię uprawiać seks też bardziej delikatnie

i słodko. Kobieta taka jak ona, zasługiwała na to, więc zamierzałem jej to dać.

- Podnieś się – zażądałem cicho, chwytając pasek jej spodni.

Uniosła biodra z lekkim burczeniem na utratę kontaktu z moim kutasem. Nie

mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy zsuwałem materiał. Kiedy znalazł się u jej

kolan, wyskoczyła z niego i usiadła z powrotem na mnie, nie przejmując się

moimi cienkimi spodniami.

Pogłaskałem jej już mokrą cipkę i zacząłem pracować kciukiem przy jej

łechtaczce.

- O mój Boże – jęknęła, kołysząc się na mojej dłoni. Zachęcony, wślizgnąłem

się do środka i pieprzyłem ją palcami, powoli i miękko. - Eli, proszę – błagała,

gdy drugą ręką ścisnąłem delikatnie jej pierś. - Proszę – próbowała ponownie,

sięgając w stronę prowizorycznego stolika do kawy po torebkę. Wyciągnęła z

niej prezerwatywę i wcisnęła mi ją w dłoń, odsuwając się, bym mógł ją założyć.

- Dalej – powiedziałem, sięgając po jej rękę i wciskając między jej uda. -

Dotknij dla mnie swojej cipki.

Natychmiast się podporządkowała, a ja mogłem zająć się założeniem

background image

prezerwatywy.

- Chodź, pozwól mi cię wziąć.

Ledwie w nią wszedłem, a już zaczęła się poruszać. Ręką wciąż pracowała przy

swojej łechtaczce, więc swoimi drażniłem jej sutki, jednocześnie przyciskając

usta do jej szyi.

Jej jęki powoli przemieniły się w rozpaczliwie skomlenie.

- Eli...

- Dojdź dla mnie, Autumn – zażądałem, czując własną rosnącą potrzebę

uwolnienia.

- Ja...

- Ćśś, po prostu odpuść.

Tak zrobiła.

Jeśli miałbym żyć jeszcze pięćdziesiąt lat, byłem pewien, że nigdy nie poczuję

niczego lepszego, niż jej cipka zaciskająca się na moim kutasie podczas

orgazmu. Kiedy nieco się uspokoiła, również doszedłem, przyciskając ją mocno

do siebie.

- To było to, prawda? - zapytała długą chwilę później.

- To było co, kochanie?

- Przepracowaliśmy to. Możemy przestać czuć się dziwne czy cokolwiek.

Prawda?

background image

Uśmiechnąłem się, składając pocałunek na jej szyi. Gdyby to naprawdę było

takie proste.

- Tak, przepracowaliśmy to – odpowiedziałem, choć nie byłem przekonany, że

była to obietnica, którą mogłem złożyć.

- Dobrze. Uhg, nie chcę iść do pracy – przyznała, biorąc głęboki oddech. - Chcę

tu zostać – dodała, po czym niemal natychmiast zesztywniała.

Jakby martwiła się, że te słowa zabrzmiały źle.

Jakby myślała, że nie powinna się tak czuć.

I prawdopodobnie nie powinna. Nie przy takim mężczyźnie jak ja.

Ale tak czuła.

A ja byłem z tego powodu najszczęśliwszym sukinsynem na świecie. Nie było

więc mowy, żeby myślała, że to coś złego.

- Też chciałbym, żebyś tu została, kochanie. Ale masz analne koraliki do

sprzedania.

Wypuściła parsknięcie, które zadudniło w mojej klatce piersiowej. - O tak,

niech Bóg zabroni ludziom przeżywania dnia bez nowych koralików analnych.

Zsunęła się, szukając swoich ubrań.

- Co robisz po pracy? - zapytałem, zakładając spodnie.

- Ach, tak naprawdę nic. Nie miałam żadnych planów.

background image

- To może zjesz sałatkę na obiad, jak sobie zaplanowałaś, a ja zabiorę cię na coś

tłustego wieczorem?

Można by pomyśleć, że zaoferowałem jej pierścionek, a nie zaproszenie na

kolację. Tak mocno się ożywiła.

Nie zasługiwałem na nią.

Pewnego dnia sama to zobaczy.

Ale dzisiaj nie był tym dniem.

Dzisiaj był dniem, w którym zgodziła się ze mną wyjść, wcześniej zostawiając

ze mną Coopa na cały dzień.

Kiedy wychodziła do pracy, pies usiadł, obserwując drzwi ze smutkiem.

- Tak, kolego. - Pogłaskałem go. - Myślę, że będę czuć to samo po jej odejściu.

I to w końcu uderzy mnie w twarz.

Jednak nawet świadomość tego, nie mogła mnie powstrzymać.

background image

Rozdział 11

Autumn

Wybierałam się na randkę.

Prawdziwą randkę.

Z Eli'm Mallickiem.

Czułam, jakbym znowu miała piętnaście lat, kiedy motyle w brzuchu nie

dawały mi spokoju przez cały dzień w oczekiwaniu na wieczór. Kilka razy

całkowicie odpłynęłam podczas rozmów z klientami, ale jak miałam się

skoncentrować na pracy, skoro wciąż czułam na sobie jego ręce, jego usta na

mojej szyi, jego kutasa we mnie, gdy obdarzał mnie słodyczą, delikatnością i

miłością.

Uch.

Nawet wspomnienie tego ponownie mnie pobudzało.

Zapowiadał się długi, długi dzień.

Właśnie pozbyłam się pary, która pragnęła zabawki, jakiej nie miałam na

magazynie, obiecując, że zdobędę ją w ciągu tygodnia. Nie zdążyłam jednak

nawet usiąść, by złożyć zamówienie, kiedy drzwi zadzwoniły zwiastując

kolejnego klienta.

Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech i się odwróciłam.

background image

Dzięki Bogu, nie była to kolejna para żądna przygód z tysiącem pytań, ale

grupa koleżanek. Zamieniłabym każdego innego klienta na taką grupę. One

zawsze były bardziej wyluzowane, swobodne i zabawne.

- Och! - powiedziałam, gdy weszły do środka, rozglądając się. Jedna była

wyraźnie bardziej zakłopotana od pozostałych, blondynka o zielonych oczach,

której nigdy wcześniej nie widziałam. Ale jej druga blond przyjaciółka? O tak,

znałam ją. - Fee!

Fee zawsze była zabawna, czy przychodziła sama, czy z przyjaciółmi. Kiedyś

podsunęłam jej pomysł na akwarium z prezerwatywami i od tamtej pory

znajduje się ono w jej miejscu pracy.

Jakiej pracy?

Cóż, ta dziewczyna, z najlepszym wyczuciem mody, jakim kiedykolwiek

widziałam, była właścicielką firmy zajmującej się seksem na telefon.

Uważałam, że była niesamowita.

Wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę, a w ich spojrzeniu zobaczyłam

coś, co sprawiło, że zesztywniałam. Nie miałam pojęcia, co się do cholery

działo.

- Nie mogę uwierzyć, że to ty – powiedziała Fee, marszcząc brwi.

- Co? Zawsze tu jestem – odpowiedziałam, kręcąc głową. Dlaczego patrzyła na

mnie tak intensywnie? Jakby nigdy wcześniej mnie nie widziała.

- Cześć – zaczęła, druga blondynka, posyłając mi słodki uśmiech. - Jestem

Dusty, a to Lea... - wskazała na wysoką, ciemnowłosą kobietę o

nieprawdopodobnie cudownej twarzy. - I Scotti. A Fee już znasz.

background image

- Witam, panie. - Mój głos drżał przez dziwność tej sytuacji. - Czy szukacie

czegoś konkretnego?

- Przez cały ten czas... – ciągnęła Fee.

- Fee, dobrze się czujesz? - zapytałam, faktycznie się martwiąc.

- Nie znasz mojego pełnego imienia, prawda?

- Ach, nie.

- Fiona Mallick.

Serce zamarło mi w piersi.

Rozpoznanie uderzyło, niczym bomba atomowa.

O Boże, Fiona Mallick.

Była w pewien sposób spokrewniona z Eli. A ponieważ wcześniej potwierdził,

że miał tylko braci i wszyscy byli już zajęci, musiała być żoną jednego z nich.

- Przepraszamy, że wpadłyśmy tutaj w ten sposób – oznajmiła Dusty,

przerywając ciszę, która nastąpiła po wyznaniu Fee.

- W porządku.

- Założę się, że zastanawiasz się, skąd się o tobie dowiedziałyśmy –

powiedziała Lea, uśmiechając się.

- To prawda.

- W dniu, w którym Eli został zwolniony, wszyscy szukali go na mieście, chcąc

background image

dowiedzieć się, czy wszystko z nim w porządku. Shane już wracał

zrezygnowany do domu, ale zatrzymał się na skrzyżowaniu i coś w zaułku

przykuło jego uwagę.

O nie.

Miałam wrażenie, że wiem, co przykuło jego uwagę.

Jego brat, który praktycznie pieprzył mnie przy budynku.

To było więcej niż trochę zawstydzające, zupełnie nie tak, jak chciałabym

poznać jego rodzinę.

- Coop – wyjaśniła, ale sposób, w jaki to mówiła, dał mi do zrozumienia, że

wiedziała, o czym myślę.

- Szukaliśmy go od sześciu lat – dodała Scotti. - Każde schronisko i weterynarz.

Nic. Ani słowa. - Wzruszyła ramionami. - Ty go miałaś.

- Nie wiemy tylko, jak to się stało – wtrąciła się Lea.

Cisza, która nastąpiła, dała mi do zrozumienia, że domagały się odpowiedzi,

mimo że nie zadały bezpośredniego pytania.

- W dniu, w którym Eli został aresztowany, byłam przed kawiarnią. On też tam

był, próbował nauczyć Coopa siadu, kiedy pojawili się policjanci. Zabrali go, a

Coop zaczął wariować. Był zbyt brzydki, by ktoś chciałby go adoptować ze

schroniska, więc zabrałam go ze sobą do domu.

- Miałaś go cały czas?

- Tak, razem z siostrą pracujemy często na różne zmiany, więc zawsze miał

background image

kogoś w pobliżu.

- Więc teraz jest z nią?

- Nie, ach, on jest... - Cholera. Nie chciałam zdradzać niczego na temat Eli'ego,

kiedy był zdeterminowany, by zerwać więzi z rodziną. I tak miałam wrażenie,

że już powiedziałam za dużo.

- Jest z Eli'm – dokończyła za mnie Lea. - Shane widział Coopa tamtej nocy, ale

widział też waszą dwójkę. Razem.

Dosłownie nie było wyjścia z tej sytuacji.

A nie miałam pojęcia, jak Eli chciałby, żebym postąpiła.

- Nie jesteśmy tutaj, by sprawić, abyś czuła się niekomfortowo – powiedziała

Dusty, unosząc ręce. - Musisz tylko zrozumieć, że chcemy wiedzieć, czy

wszystko z nim w porządku. Każdy z nas zadręcza się od lat.

Wiedziałam, że to prawda. Moje serce było z nimi, ale moja lojalność musiała

pozostać przy Eli.

- Słuchaj... - Głos Fee brzmiał poważniej, niż kiedykolwiek wcześniej. - Hunt

wrócił wczoraj do domu i powiedział, że widział Eli'ego. Wiesz, co kazał mu

powiedzieć moim dziewczynkom?

- Nie. - Ale wiedziała, że nie było to dobre.

- Że nie żyje. - Przełknęła ślinę. - Powiedział, że taka jest prawda.

To bolało. To było jak nóż w brzuch.

background image

- Autumn – dodała, a jej głos brzmiał jeszcze poważniej. - Widziałam, jak mój

mąż płakał dokładnie trzy razy podczas naszego związku. Po raz pierwszy, gdy

dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli dziecko, drugi, gdy zdał sobie sprawę,

że Eli zostanie zamknięty i ostatniej nocy, kiedy powiedział mi, że jego brat

chce, byśmy uznali go za martwego. Wiem, że nie znasz mężczyzn Mallick, ale

nie są to ludzie, którzy płaczą. Więc widząc mojego mężczyznę w takim stanie,

to było jak pchnięcie, które kazało mi przekroczyć granice i przyjść tutaj, żeby

z tobą porozmawiać.

Gdy skończyła mówić, sięgnęła, by zetrzeć łzę i mocno zamrugała, próbując

zebrać się w sobie.

Musiałabym być z kamienia, by jej nie współczuć. Serce bolało mnie z powodu

bólu, który musieli odczuwać, straty, którą musiała znosić ich rodzina.

- Eli też miał wczoraj ciężkie popołudnie – przyznałam.

- Widzicie! - zawołała Scotii. - Mówiłam wam, że to gra.

- Nie sądzę, że to gra – poprawiłam ją. Wtedy znowu poczułam na sobie ich

spojrzenia, które błagały o więcej. - Eli jest przerażony, że jakiekolwiek

powiązania z jego dawnym życiem sprawią, że znowu się wścieknie. Nie chce

tego. Dlatego próbuje się odłączyć. Słowo kluczowe to próba, nie gra. Nie

udaje. Każdą uncją energii próbuje zabić człowieka, którego wszyscy kiedyś

znaliście.

- Biedny Eli – przyznała Dusty.

- Część, która mnie wkurza – wybuchła nagle Lea, jakby nie mogła już tego

wytrzymać – to to, że nie zrobił nic złego. Bronił kobiety. Wiem, jak to jest,

background image

kiedy mężczyzna cię nęka. Znam tę bezradność. Wiem, że zobaczyła w nim

pieprzonego bohatera, kiedy wkroczył tam, gdzie nikt inny nie miał odwagi.

Nigdy nie powinien był zostać zamknięty z tego powodu.

Lea urwała i odeszła kilka kroków, przyciskając dłonie do oczu. Już sam widok

tych kobiet, walczących o opanowanie zaczynał sprawiać, że traciłam swoje.

Mrugałam powoli i brałam głębokie oddechy, żeby się nie rozpłakać.

Nie pochodzę z rodziny, która tak bardzo się kochała. To znaczy, razem z

Peyton jesteśmy mocno zżyte, ale reszta naszej rodziny byłaby równie

szczęśliwa bez nas. Cóż to musiało być za cudowne uczucie być tak głęboko

kochanym przez tak wielu ludzi.

Biedny Eli. Dusty miała rację.

- Rozumiem, że twoja lojalność jest tutaj rozdarta – powiedziała Scotii, która

jako jedyna wciąż się jakoś trzymała. - Nie poprosimy cię o adres ani dane

kontaktowe. To byłoby niesprawiedliwe.

- Dlaczego więc tu jesteście?

- Czy u niego w porządku? - zapytała Dusty, zanim ktokolwiek mógł się

odezwać.

Nie było sposobu, by odpowiedzieć na to pytanie bez podania im choćby

odrobiny prawdy.

- On... w porządku. Nadal się przystosowuje. Minęło dopiero kilka dni.

Praktycznie czułam, jak mówią, że minęło sześć lat.

background image

- Właściwie jesteśmy tutaj z prośbą. - Fee wzięła głęboki oddech. - Helen,

mama Eli'ego, przeżywa naprawdę ciężkie chwile, szczególnie w święta. Z

każdym rokiem wydaje się, że jest coraz gorzej.

Wiedziałam, dokąd to zmierza. Zbliżało się Święto Dziękczynienia.

- Fee, ja...

- Mogłabyś oddać matce jej syna – przerwała mi, a jej oczy znów zrobiły się

szkliste. - Nie potrafię wyrazić, jak wiele by to dla niej znaczyło.

- Fee, my dopiero zaczęliśmy...

- Jesteś wszystkim, co mamy. Nawet jeśli jesteś nowa, jesteś jedynym

łącznikiem, jakiego z nim mamy. Błagamy cię Autumn, a ja nie jestem kobietą,

która by błagała, proszę, zobacz, czy zdołasz przekonać go, by przyszedł.

Boże, czy był jakiś sposób, by odpowiedzieć nie? To znaczy, nie zamierzałam

naciskać na Eli'ego, ale mogłam rzucić aluzje, sugestie, zapewnić, że nie musi

zabijać starego siebie i zaczynać od nowa. Dwa tygodnie jednak nie wydawały

się długim okresem. Spędził sześć lat tworząc swój sposób myślenia. Nie

miałam wielkich nadziei, że uda mi się tak szybko to cofnąć.

- Nie mogę składać żadnych obietnic...

- Nigdy byśmy o nie nie prosiły – zapewniła mnie Dusty.

- Nie powiemy też nic naszym mężczyznom i ich rodzicom – dodała Fee. - To

sprawa między nami. Więc jeśli się nie pokaże, jedynymi rozczarowanymi

osobami, będziemy my. Ty też nie wahaj się przyjść i przyprowadź swoją

siostrę. Najwyżej będziemy siedzieć nieco bliżej siebie. No i Coopa.

background image

Cokolwiek. Zaufaj mi, jeśli przyprowadzisz tam Eli'ego, Helen będzie całować

twoje stopy.

Nie ma to jak odrobina presji.

Szczęście całej cholernej rodziny na moich barkach.

Po całym dniu podekscytowania czymś tak prostym jak randka. Co za dziwny

obrót wydarzeń.

- Jeśli, a to jest ogromne jeśli – powiedziałam, upewniając się, że widzą mój

brak wiary w to zadanie. - Muszę znać czas.

- Kolacja jest o czwartej, ale wszyscy zaczynają się schodzić koło południa. Nie

ważne, przyprowadź go, o której zechcesz – oznajmiła Scotti.

- Spróbuje. - Wzruszyłam ramionami, słysząc porażkę w głosie.

- Wiem, że to stawia cię w złej sytuacji – wtrąciła Dusty. - Nie chcemy psuć

twojego związku z Eli. Myślę, że posiadanie ciebie, nawet jeśli nas nie ma lub

nas nie chce, jest dobrą rzeczą. Martwiłabym się jego umysłem, gdyby ciebie

również stracił.

- Mówimy więc, byś zrobiła to delikatnie – wyjaśniła Lea. - Teraz przynajmniej

ma ciebie, kogoś, z kim może porozmawiać, kogoś, komu na nim zależy. To

ważne. Potrzebuje tego po tylu latach zamknięcia.

- To prawda.

- Mamy nadzieje, że zobaczymy się w Święto Dziękczynienia. - Dusty cofnęła

się o krok, najwyraźniej próbując nakłonić resztę kobiet do wyjścia. - Ale

background image

rozumiemy, że nie potrafisz przenosić gór.

- Dziękuję, Autumn – dodała Fee, kiwając głową. Potem, otrząsając się z

poważnej miny, uśmiechnęła się lekko. - Nawiasem mówiąc, ta różdżka jest

zajebista.

- Dlatego jest naszym bestsellerem – zgodziłam się, otwierając im drzwi.

Zostałam sama ze swoimi myślami. Wirowały tak szybko, że musiałam usiąść,

próbując to wszystko zrozumieć. Z jednej strony bardzo chciałam być

zbawicielem ich cudownej rodziny. Chciałam oddać im Eli'ego. Potrzebowali

siebie nawzajem. Może nie był w stanie tego przyznać, ale trzymanie się z

daleka zjadało go żywcem, zwłaszcza, że byli w tym samym mieście. Jego

interakcja z Huntem i następstwa tego pokazały mi jak... bardzo go to bolało.

Jednak nie byłam cudotwórcą. Nie byłam bohaterem. A na ramionach

trzymałam rozczarowanie całej rodziny, jeśli nie przyjdziemy. Nie chciałam też

zbyt mocno kołysać tą łodzią. Dopiero zaczęło nam się układać i chciałam,

byśmy dalej robili postępy. Chciałam, by się przede mną otwierał, pokazując mi

słodszą, delikatniejszą stronę. Chciałam, żeby mi zaufał. Jak mogłam tego

oczekiwać, kiedy spiskowałam za jego plecami?

Z jękiem sięgnęłam po komórkę, by zadzwonić do siostry.

- Lepiej, żeby to było dobre. Oglądam niezłe porno w horrorze.

Sekunda. Tyle wystarczyło, by moja siostra rozluźniła napięcie. Opowiedziałam

jej pokrótce o całej sytuacji.

- Więc tego nie rób – powiedziała po prostu, gdy przestałam mówić.

background image

- Nie co?

- Nie działaj za jego plecami – wyjaśniła.

- Ale co...

- Słuchaj, wiem, że im współczujesz. Każdy by się tak czuł. Ale twoja lojalność

należy do Eli'ego. I tak, myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, że potrzebuje

swojej rodziny, ale to nie twoje zadanie, by go do tego popychać. To jego

decyzja. A jeśli kiedykolwiek się dowie, że zrobiłaś coś takiego, jesteście

skończeni. Wiem, że temu zaprzeczysz i powiesz mi, że jestem szalona, ale

znam cię, Autumn. Żywisz do niego uczucia.

- Ledwo...

- Rozmyślasz o nim od pięciu lat. Nie ciągnij wciąż tego gówna, że ledwo go

znasz. Znasz go lepiej, niż tego ostatniego gościa, z którym flirtowałam.

- Angelo bez nazwiska – przypomniałam sobie. Miał nazwisko, ale razem z

Peyton byli zbyt zajęci innymi rzeczami, by wymienić tego rodzaju informacje.

- Dokładnie. Ty znasz jego nazwisko. Wiesz, gdzie mieszka. Wiesz, że jest

artystą. Wiesz, jakie filmy, książki, muzykę i jedzenie lubi. Wiesz, że pieprzy

cię tak, jakby nie było jutra. Żywisz do niego uczucia. Więcej, ośmielę się

nawet powiedzieć, że jesteś już prawie w nim zakochana. Nie próbuj nawet

zaprzeczać – powiedziała, zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakiś dźwięk. -

Obie wiemy, że to prawda. Nie zepsuj tego, bo grupa kobiet przyszła do siebie

ze łzami w oczach. Wiem, wiem, jestem bezdusznym potworem – ciągnęła i

praktycznie słyszałam, jak przewraca oczami. - Ale on znaczy dla ciebie więcej.

Jego uczucia muszą mieć większe znaczenie. A jego wybory muszą być jego

background image

własnymi, a nie zmanipulowanymi przez ciebie i kobiety, którym jasno dał do

zrozumienia, że nie chce ich w swoim życiu. Nawet jeśli obie wiemy, że tak

naprawdę chce.

Moja siostra, oprócz szaleństwa i przesady oraz przywiązania do

alternatywnego stylu życia, była też jedną z najmądrzejszych osób, jakie

znałam. Jasne, czasami przekazywała mądrość w dziwny sposób, odwołując się

do tandetnych horrorów, ale prawie zawsze miała rację.

- Więc co mam zrobić? Pojawić się i powiedzieć „hej, twoje szwagierki do

mnie przyszły i błagały, bym przyprowadziła cię na święto Dziękczynienia, aby

twoja matka nie płakała ponownie z powodu twojego braku?” To będzie niczym

bomba.

- Wróć do domu trochę wcześniej. Zrób peeling i ogól się, a potem uczesz i

umaluj. Ubierz coś seksownego. Pójdź z nim na kolację, a następnie zabierz do

domu, gdzie będziecie się ostro pieprzyć. Wtedy mu powiedz. Musisz odbyć tę

rozmowę, kiedy jego mury będę osłabione, a mężczyźni tracą gardę tylko

wtedy, kiedy są świeżo wyruchani.

- Masz rację – zgodziłam się, choć nie podobał mi się pomysł manipulacji

poprzez seks.

- Nie oszukujesz go, Autumn. Po prostu go rozluźniasz i zmniejszasz

prawdopodobieństwo, że się wścieknie. Och, ale może włóż jakiś kij do torby

na wszelki wypadek. Dobra, muszę kończyć, bo dziewczyna jest zupełnie

nieświadoma, że gdy tylko ten facet w nią wejdzie, jej gardło zostanie

poderżnięte. PA!

Prychnęłam, odkładając telefon, ale wiedziałam, że to naprawdę jedyna karta,

background image

którą musiałam zagrać. Nie chciałam poruszać takich rzeczy w restauracji.

Zwłaszcza, jeśli była jakaś szansa, że znów się wścieknie. Nie chciałam, by

czuł się niezręcznie. To nie mogło się zdarzyć.

Peyton miała rację; najlepszą chwilą, by mu powiedzieć, był czas po seksie,

kiedy będzie rozluźniony, nagi i zbyt powolny, by zerwać się i wyjść, zanim

zdążyłabym go powstrzymać.

Zrobiłam więc tak, jak radziła.

Zamknęłam wcześniej i wróciłam do domu, gdzie spędziłam ponad godzinę na

ogarnianiu się. Włożyłam czarną sukienkę i parę szpilek. Krój sukienki nie

pozwalał na stanik, ale wybrałam specjalną parę majtek z czarnej koronki z

kokardką, przymocowaną do satyny w pasie.

Eli wysłał mi wiadomość, że przyniesie Coopa do mnie i stamtąd pojedziemy,

więc nerwowo chodziłam po domu, oczekując pukania do drzwi.

Kiedy przyszedł, Peyton podskoczyła i ruszyła do wejścia. Jej włosy zebrane

były w luźny kok, a ubrana była w czarny podkoszulek i legginsy z nadrukiem

krwi oraz taśmy z miejsca zbrodni. Wyglądało to dziwacznie, ale wciąż

absurdalnie ładnie. Pewnego dnia jakiś mężczyzna też to zobaczy.

- Jakie są twoje intencje wobec mojej córki? - spytała śmiertelnie poważnie,

naśladując naszego ojca. Wyciągnęła rękę, by zablokować mu wejście, gdy

Coop wpadł do środka, zajmując miejsce na kanapie.

- Planuję ją całkowicie zniewolić – odpowiedział równie poważnym tonem.

- Synu! - zawołała, otwierając drzwi. Rozłożyła ramiona, jakby chciała go

objąć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. - Ona wygląda jak seks na patyku –

background image

poinformowała go, odchodząc. - Myślę, że nie muszę dodawać komentarza o

lizaniu. Odsuń się od mojej książki – powiedziała Coopowi. - Wyglądasz

niewinnie, ale wszyscy wiemy, że tylko czekasz, aż odwrócę wzrok, abyś mógł

ją ugryźć.

- Kochanie... - przywitał się Eli. Blisko, zbyt blisko. Skupiłam się na Peyton,

zupełnie nieświadoma, że podszedł w moim kierunku.

Też wyglądał dobrze. Miał na sobie czarne spodnie i koszulę, drogi zegarek

oraz pasującą klamrę do paska. Wyglądał gorąco.

Czy było coś seksowniejszego od mężczyzny, który potrafił się ubrać?

- Hej – powiedziałam, uśmiechając się.

- Wyglądasz pięknie.

- Dziękuję. Ty...

- Wyglądasz jak jej wymarzony kowboj na późniejszą jazdę. Rozumiemy –

wtrąciła Peyton zza książki. - Oboje jesteście seksownymi bestiami. Idźcie już.

Coop nie może znieść, że mamusia i tatuś są tak obrzydliwi przy nim.

Uśmiechnęliśmy się, zanim Eli pochylił się, by mnie szybko pocałować.

- Powinniśmy już iść – zgodził się, sięgając po moją dłoń.

Jedyne, o czym mogłam myśleć podczas jazdy samochodem, to żeby nie

schrzanić tego wieczoru. W końcu Eli zaparkował i zaprowadził mnie do

ekskluzywnej restauracji sushi, o której słyszałam niesamowite opinie, ale nie

mogłam się zmusić do wizyty, ponieważ bliżej domu mogłam dostać też

background image

przyzwoite za jedną trzecią tej ceny.

Próbowałam się zrelaksować i cieszyć randką, na którą tak bardzo czekałam, a

wszystko wydawało się toczyć w dobrym kierunku. Rozmawialiśmy o

restauracji, życiu, nadziejach, przyszłości i tak dalej. A Eli był sobą – nie byłym

więźniem, a słodkim, otwartym i żartobliwym sobą. Przez te dwie godziny jego

mury całkowicie zniknęły.

Jednak kiedy weszliśmy do samochodu, by pojechać z powrotem do mnie, nie

było sposobu, by powstrzymać wirujący w moim żołądku dyskomfort i

napięcie.

- Autumn – zawołał Eli, kiedy zatrzymaliśmy się przed drzwiami, a ja nerwowo

szukałam klucza. Kiedy na niego spojrzałam, miał zmarszczone brwi. - O co

chodzi?

- Nic, po prostu nie mogę znaleźć... tu są. - Pochyliłam głowę, by nie mógł

zobaczyć mojej twarzy. Byłam złym kłamcą i wiedziałam o tym.

- Kochanie – próbował ponownie, ale otworzyłam drzwi i szybko weszłam do

środka.

Peyton, spodziewając się, że wrócimy do domu, zabrała Coopa do swojego

pokoju i włączyła muzykę, nie chcąc nam przeszkadzać.

- Autumn. - Jego głos był stanowczy i trudno było go dalej ignorować.

Nadszedł więc czas na odprężającą część wieczoru.

- Mam coś, co chciałabym ci pokazać.

- Tak? - zapytał, obserwując mnie, niczym dwa kawałki puzzli, które pozostały

background image

do ułożenie większej układanki, ale do siebie nie pasowały.

- Mhmmm – wymamrotałam, nie musząc udawać ociężałości w powiekach,

ponieważ sam pomysł seksu z nim sprawiał, że moje majtki tonęły w

pożądaniu.

Sięgnęłam po boczny zamek sukienki i rozsunęłam go do samego dołu, a potem

wyprostowałam się, pozwalając materiałowi opaść. Rozległo się ciche

trzaśnięcie, gdy Eli oparł się o zamknięte drzwi z cichym jękiem.

Uśmiechnęłam się, gdy przeczesywał mnie wzrokiem, a kiedy ponownie

spojrzał mi w oczy, odwróciłam się, chcąc ocenić jego reakcję na majtki.

- Próbujesz mnie tu, kurwa, zabić, kobieto – powiedział, potrząsając głową.

Odepchnął się od drzwi i objął moje piersi, wciskając twardego kutasa w mój

tyłek.

- Taki był plan – zgodziłam się.

- Sypialnia – warknął.

Z uśmiechem – i dreszczem oczekiwania – sięgnęłam po jego rękę i

pociągnęłam za sobą do sypialni. Nadal nie skończyłam jej remontować.

Drewniane podłogi pasowały do ścian w jasnym odcieniu szarości, ale łóżko

wciąż było stare. Chciałam je zastąpić ciemnoszarą kanapą, którą upatrzyłam w

ostatnich miesiącach, ale kosztowała fortunę. Wkrótce. Byłam już bliska

zdobycia jej.

Eli rozejrzał się, a potem usiadł na brzegu łóżka. - Podejdź tutaj.

Jeśli planował mnie torturować, mylił się. Gdy tylko znalazłam się między jego

background image

nogami, upadłam na kolana, sięgając po guziki koszuli.

- Autumn – wydyszał cicho, gdy dłońmi rozpinałam suwak jego spodni.

Cokolwiek chciał powiedzieć, zniknęło, gdy sięgnęłam do środka i złapałam

jego kutasa, a następnie wzięłam go do ust.

Pozwolił mi pracować z nim tylko kilka krótkich minut, zanim szarpnął mną

delikatnie w górę, uwalniając się.

- Na łóżko – zażądał, pokazując nieco władczego Eli'ego, ale bez gniewu. Było

to ekscytujące, ponieważ chciałam wiedzieć, co dla mnie zaplanował.

Gdy usadowiłam się na łóżku, on wstał i zrzucił z siebie ubrania, obiecując

koniec mojej męki.

Choć nie do końca.

Obserwował mnie chwilę, a potem otworzył dolną szufladę mojej szafki nocnej,

w której – jak słusznie założył – trzymałam zabawki. Tak naprawdę nie

wiedziałam, co tam jest, bo po prostu od dłuższego czasu używałam jedynie

sprawdzonego wibratora. Niski, pełen uznania chichot dał mi do zrozumienia,

że jest tak jednak dużo więcej zabawy.

- Idealnie – powiedział, wyciągając kajdanki, które sprawiły, że naprawdę

ucieszyłam się, że wciąż posiadałam zagłówek. Posyłając mi złośliwy

uśmieszek, usiadł okrakiem na mojej talii i powoli zacisnął metal na obu

nadgarstkach.

Kiedy się cofał, przesuwał językiem po mojej szyi i klatce piersiowej, ale zanim

znalazł się tam, gdzie go najbardziej potrzebowałam, ponownie wstał z łóżka i

wyciągnął coś z szuflady. Był to stymulator motylek, którego przypinałeś sobie

background image

na udach, by nie zajmować rąk. Wibrował przy łechtaczce, ale miał także

rozszerzenie w kształcie palca, które wkładałeś w siebie i wibrowało również

przy punkcie G.

Przyniosłam go kiedyś do domu, aby go przetestować, ale zupełnie o nim

zapomniałam.

Eli upuścił go obok mojego ciała, a sam uklęknął przy moich nogach.

- Unieś się – polecił.

Chwycił moje łydki i uniósł, pocierając wilgotne majtki kilka razy, zanim złapał

koronkowy materiał i nieznacznie obniżył. Nieoczekiwanie, wsunął we mnie

swój palec, sprawiając, że podskoczyłam z jękiem.

Ale zanim zdążyłam przyzwyczaić się do tego uczucia, jego palec zniknął, a

potem zaczął penetrować mój tyłek. Wtedy zdałam sobie sprawę, co dla mnie

zaplanował. Kiedy zakołysałam biodrami, wycofał się i zdjął moje majtki, po

czym sięgnął po motyla i przycisnął go do mojej cipki, wciskając mały kawałek

do środka. Włączył go, a ja od razu jęknęłam.

- Eli, czekaj... - zawołałam, gdy wstał z łóżka.

Nie odpowiedział, po prostu podszedł do górnej szuflady i wrócił z

prezerwatywą i małą butelką lubrykantu. Usiadł obok i patrzył, jak się wiję, nie

wykonując żadnego ruchu.

- Powiesz mi, na dlaczego byłaś wcześniej spięta? - zapytał, sprawiając, że

moje oczy zrobiły się ogromne. Nie tylko ja stosowałam manipulację seksualną.

- Eli...

background image

- Nie dojdziesz, dopóki mi nie powiesz – poinformował.

Potem, jakby na dowód swojej racji, wyłączył motyla, a ja szarpnęłam

kajdankami.

- Eli, proszę – jęknęłam, kołysząc biodrami.

Uśmiechnął się złowrogo, gdy sięgnął po prezerwatywę. Włożył ją, a potem

chwycił lubrykant i ponownie przycisnął moje kolana do klatki piersiowej.

Zimny szok spowodował dreszcze na moim ciele, gdy polewał mój tyłek.

Palcem rozprowadził płyn wokół dziurki i wsunął go do środka, a moje plecy

natychmiast wygięły się w łuk.

W końcu przesunął się do przodu i przycisnął główkę kutasa do mojego tyłka.

Naciskał mocno, ale nie wchodził głębiej, gdy obserwował moją twarz w

poszukiwaniu reakcji.

- Eli... - Cokolwiek chciałam powiedzieć, ucichło z zdławionym jękiem, kiedy

wszedł we mnie jednym pchnięciem.

- Mów – zażądał, zatrzymując się.

- Nie mogę. Potrzebuję cię, tak – jęknęłam. Wycofał się i wszedł ponownie, a ja

mogłam poczuć, jak jego kutas ociera się mocno o dolną część miednicy. Było

to uczucie, które sprawiło, że prawie doszłam w tamtym momencie.

Eli musiał to wyczuć, bo wyszedł ze mnie na dłuższą chwilę, wystarczająco

długą, by oddalić mnie od krawędzi. Kiedy był już pewien, że to bezpieczne,

sięgnął między moje uda i ponowie włączył wibrator, wywołując dreszcz

wstrząsający moim ciałem.

background image

- Powiedz mi – zażądał szorstkim głosem, jakby tracił cierpliwość.

Zakołysałam biodrami, a mój oddech był szaleńczym odgłosem ssania.

- Nie mogę myśleć. Nie mogę. Proszę, Eli. Proszę, pieprz mnie – błagałam.

To wydawało się zabrać ostatnią część kontroli, której się trzymał. Złapał mnie

i zaczął pieprzyć od tyłu – ostro, mocno, szybko. Nie powinno być to tak

gorące, ale dodatek wibratora sprawił, że dotarłam na szczyt w zastraszającym

tempie, a potem rozbiłam się w orgazmie, budzącym sąsiadów z okolicy.

- O Boże, o Boże – krzyczałam, kiedy wykonywał ostatnie pchnięcia, zanim

doszedł, z dłońmi przyciśniętymi do mojej klatki piersiowej.

Po długiej chwili wyszedł ze mnie, wyłączył wibrator i rzucił go na podłogę.

Sięgnął po spodnie, wciągając je, a potem poszedł do łazienki, zostawiając

mnie związaną. Walka nie miała sensu, chociaż bardzo chciałam się uwolnić.

Czułam się bezbronna, a wiedziałam, że kiedy wróci, zażąda odpowiedzi.

- Proszę, uwolnij mnie – wydukałam, gdy wszedł do środka. W moim głosie

brzmiała prawdziwa desperacja, która sprawiła, że poderwał głowę i zmarszczył

brwi.

- Już. Sekunda. - Podszedł do szuflady w poszukiwaniu klucza, a potem

uklęknął na łóżku i rozpiął kajdanki. Metal z brzękiem opadł na podłogę, a Eli

od razu dotknął mojej twarzy. - Wszystko w porządku? - zapytał z niepokojem.

- To było zbyt wiele?

A ponieważ poczułam taką potrzebę, odwróciłam się i wtuliłam w jego klatkę

piersiową, biorąc kilka głębokich oddechów.

background image

- Autumn – zażądał ponownie. - Wszystko w porządku?

Udało mi się skinąć głową, zanim wzięłam kolejny głęboki oddech i wreszcie

odzyskałam głos.

- To było intensywne – powiedziałam. Natychmiast mnie objął.

- Tak, to prawda – zgodził się cicho, pochylając się, by pocałować czubek mojej

głowy.

Nie było dalszych pytań. Gładził mnie po włosach i plecach, odpędzając stres,

który zjadał mnie cały dzień. Dopiero, gdy byłam w pełni zrelaksowana,

usiadłam, a jego wzrok od razu się wyostrzył.

- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

- Tak myślałem. - Położył rękę na moim kolanie i delikatnie ścisnął. - Mów do

mnie – zachęcał spokojnym głosem.

Nie chciałam tego psuć, ale musieliśmy odbyć tę rozmowę.

- Kiedy byłam w pracy, przyszła do sklepu grupa kobiet...

- Och, czy to będzie perwersyjne? - zapytał rozbawiony.

Uśmiechnęłam się lekko, ale wiedziałam, że wyglądało to sztucznie.

- To były żony wszystkich twoich braci.

Tak.

Od razu to poczułam.

background image

Obserwowałam, jak słowa powoli odbijały się od jego ciała. Nie poruszył się,

ale zesztywniał.

- Co?

- Na początku nic nie rozumiałam. Widziałam Fee wiele razy, ale nie miałam

pojęcia, że jest z tobą spokrewniona. Nigdy nie pytałam jej o nazwisko. Była

zwykłą klientką, wiesz?

- Co powiedziała? - dopytywał, jego szczęki były zaciśnięte.

- Najwyraźniej tej nocy, kiedy przyniosłeś mi kawę, kiedy spacerowaliśmy z

Coopem... jeden z twoich braci przejeżdżał obok...

- Który?

Cholera. Szczegóły się rozmywały. Było ich tak wiele.

- Hm, mąż Lei?

- Shane.

- Tak, cóż, widział nas i chyba wszystkim powiedział. A dziewczyny

postanowiły przyjść do mnie.

- Przepraszam, że cię w to wciągnęły – zaskoczył mnie, ściskając lekko moje

kolano. Spuściłam głowę, szukając determinacji, której potrzebowałam, aby

przejść przez to do końca.

- Były... ach, zdenerwowane, Eli – oznajmiłam, unosząc wzrok. - Wszystkie.

- Wiem, że są źli, że...

background image

- Nie, one płakały – przerwałam mu. - Fee powiedziała, że postanowiła do mnie

przyjść, ponieważ kiedy Hunt wrócił wczoraj do domu, płakał, a do tej pory

widziała go w takim stanie tylko dwa razy. Chciała sprawdzić, czy jest jakiś

sposób, żebym... - urwałam, nagle zaniepokojona koniecznością dokończenia

tego.

Jego mury powróciły.

Jego oczy były puste.

- Żebyś co?

Przełknęłam ślinę. - Żebym przekonała cię, byś pojawił się w Święto

Dziękczynienia. Mówiła, że stan twojej matki pogarsza się z każdym rokiem i

to mogłoby wszystko naprawić.

Wiedziałam, że wyciągnięcie karty matki było okrutne. Ale takie były fakty. I

może próbował się przed nimi ukryć, starając się przekonać samego siebie, że

bez niego jest im lepiej, ale to nie była prawda.

- Muszą ruszyć...

- Nie zrobią tego – przerwałam mu. - Nie zrobią – powtórzyłam łagodniejszym

tonem. - Cierpią i nigdy tego nie zaakceptują, Eli. Kochają cię. Oczywiście, że

chcą, byś był w pobliżu.

- Nie...

- Wiem – zgodziłam się, kiwając głową. - Wiem, że nie do końca rozumiem.

Wiem też, że jestem tylko jakąś laską, która...

background image

- Nie rób tego – wtrącił się surowym głosem. - Nie kończ tego zdania.

Pochyliłam głowę, niepewna, jak to przyjąć. - Powiedziałam im, że o tym

wspomnę. Powiedziałam, że nie złożę żadnych obietnic, ale poruszę ten temat.

- To dlatego byłaś taka spięta – dokończył, obserwując mnie spojrzeniem,

którego nie potrafiłam zinterpretować.

- Nie chciałam zepsuć kolacji – przyznałam.

- Myślałaś, że się wkurzę.

- Naprawdę nie mogłam się doczekać naszego spotkania – wyznałam,

wzruszając ramionami. To było głupie, ale prawdziwe.

- Będziemy musieli spróbować jeszcze raz w dniu, w którym moje szwagierki

na ciebie nie napadną.

Uniosłam głowę, zaskoczona. Byłam pewna, że będzie urażony.

- Nie powiem, że to się więcej nie powtórzy. Między nami jest coś, a oni widzą,

że mogą cię wykorzystać. Przepraszam za to. Nie chcę, żeby takie akcje

wszystko spieprzyły.

Nie byłam pewna, co oznaczało „coś” w jego umyśle, ale w moim było to dużo

więcej, niż sam seks. Prawda? A może to tylko moje serce tak przemawiało.

Peyton miała rację.

Nie byłam w nim po prostu zauroczona dzięki niesamowitemu seksowi.

Robiłam kilka pierwszych nieśmiałych kroków w kierunku miłości. To dlatego

cały dzień byłam tak podekscytowana, że czułam, jakby coś ugrzęzło mi w

background image

gardle. Zakochałam się w nim.

I chociaż było to technicznie nowe, korespondowaliśmy przez pięć lat. Czułam,

że znam go tak dobrze, jak większość znajomych. Nie było więc to tak nowe,

jak się wydawało. Doszedł tylko aspekt fizyczny. Część mentalna i

emocjonalna trwała już od dobrego czas.

- Ja też nie chcę, żeby cokolwiek się spieprzyło – zgodziłam się.

- Więc nie pozwolimy, aby takie gówno wdarło się między nas.

To nie było pytanie, ale i tak odpowiedziałam. - Nie.

- I na razie odpuszczamy ten temat, tak? - zapytał.

- Okej.

Tak też zrobiliśmy.

background image

Rozdział 12

Eli

Jak ustaliliśmy, odpuściliśmy temat na ponad tydzień.

Następnego poranka, kiedy się obudziliśmy, zastaliśmy w kuchni Peyton w

pełnym stroju gospodyni domowej z lat 50. Miała na sobie długą spódnicę z

plisowanym fartuchem w talii, szpilki, fantazyjnie upięte włosy i nienaganny

makijaż. Przy biodrze trzymała ogromną miskę, mieszając coś energicznie, a w

pomieszczeniu unosił się zapach bekonu, co sprawiło, że mój żołądek

zaburczał.

- Co to jest, June Cleaver

*

? - zapytała Autumn.

- Co masz na myśli, kochanieńka? - zapytała cukierkowo. - Zawsze wstaję o

szóstej rano, aby przygotować się na dzień wypełniony kobiecymi

obowiązkami.

Autumn uderzyła mnie lekko w biodro, gdy jej siostra wylewała ciasto na

patelnię.

- Ona jest wariatką. Musisz to przeżyć – powiedziała, posyłając jej czuły

uśmiech.

To była prawda.

Szalona, dziwna, ale prawdziwa.

* Główna postać w serialu „Leave It to Beaver”. Często przywoływana jako archetyp rodzica z tamtego okresu.

background image

W jednej chwili podszywająca się pod gospodynię domową z lat 50, a w

następnej przeklinając jak szewc, podczas wyjaśniania książki o gwałtach, którą

właśnie przeczytała.

Wziąłem kawę i wycofałem się, obserwując jak obie rozmawiają z

sarkastyczną, drażniącą, zabawną łatwością, z jaką tylko rodzeństwo może

sobie poradzić bez ranienia swoich uczuć.

Wtedy to poczułem.

Nie byłem głupi.

Wiedziałem, co to było.

Brakowało mi ich.

Widzisz, ta sprawa z Autumn była mieszanką czegoś niesamowitego i

strasznego. Niesamowitego, bo była niesamowitą kobietą. Ciągle myślałem o

naszym seksie i tęskniłem za nią, mimo że dopiero co zaczęliśmy się widywać.

Była mądra, słodka, zabawna i cholernie seksowna. Miałem przeczucie, że to,

co między nami było, dokądś zmierza.

Straszne było to, że wpuszczając ją, traciłem zdolność do utrzymywania swoich

murów, nawet gdy nie było jej ze mną. Więc obserwowanie jej interakcji z

siostrą wpływało na mnie w sposób, w jaki obiecałem sobie, że nie będzie; na

co nie mogłem pozwolić.

Ale tak się właśnie stało.

***

background image

Przez kilka następnych dni, Autumn chodziła do pracy, a kiedy Peyton nie było

w pobliżu, zabierałem Coopa do siebie, gdzie pracowałem nad swoimi pracami.

Skończyłem dwie duże i zacząłem robić mniejsze, które okazały się bardziej

delikatniejsze, cieplejsze. Brakowało mi tylko jednego średniej wielkości

dzieła, aby być gotowym do wystawy.

Po pracy przychodziła do mnie, albo spotykaliśmy się w jej mieszkaniu, skąd

wychodziliśmy.

To nie było mądre.

Tworzyć z nią wspomnienia.

Kiedy każdego dnia czułem to coraz mocniej.

To pragnienie. Połączenie. Lojalność.

Rodzina.

Myślę, że to niemożliwe, rozważając osiedlenie się z kimś, by nie wspominać o

rodzinie. A im bardziej ten pomysł zakorzeniał się w mojej głosie, tym więcej

myślałem o tym, co powiedziała mi Autumn.

O płaczu Fee.

I Dusty.

Scotii.

Lei.

Za każdym razem, gdy pojawiał mi się ten obraz przed oczami, musiałem wziąć

background image

głęboki oddech, by to przetrwać.

Była też moja matka. Udało mi się postawić mury wokół moich braci i ojca, ale

matki? Tak, musiałem całkowicie usunąć ją ze swojego umysłu, bo wiedziałem,

że jeśli się w nim pojawi, zrujnuje mnie, niszcząc wszystkie ściany, które

zbudowałem.

Słysząc więc o tym, że płakała w każde święta, kiedy mnie nie było – moja

matka, która była najsilniejszą kobietą, jaką znałem? Tak, to gówno zakopało

się dość głęboko we mnie i zaczęło rozprzestrzeniać na zewnątrz. W końcu

mogłem myśleć tylko o tym.

- O co chodzi? - zapytała Autumn, unosząc się z mojej piersi. Obserwowała

mnie uważnie, a blond włosy muskały jej nagie piersi.

Pieprzyliśmy się przez ostatnią godzinę – szorstko i mocno – idealne

połączenie, powodujące orgazmy, które całkowicie ją niszczyły. Uwielbiała też

miękkie i słodkie, ale to twardy seks sprawiał, że krzyczała wystarczająco

głośno, by sąsiedzi walili w ściany.

Mimo to, kiedy usiadła, a jej ciało wciąż było zarumienione od wysiłku, byłem

gotowy na kolejną rundę.

- Myślę – przyznałem, przeczesując jej włosy.

- O?

Odetchnąłem głęboko. Skoro myślałem o tym od tygodnia, najwyższy czas

otworzyć dialog na ten temat.

- O Święcie Dziękczynienia.

background image

Jej usta rozchyliły się i mocno zamrugała. W końcu kiwnęła głową.

- Okej. - Posłała mi mały uśmiech. - I co z nim?

- Myślę nad tym.

- Ach, myślisz o tym jak o tradycji opartej na rzezi tubylców czy... jak

rozważenie pójścia tego dnia do domu swoich rodziców?

Uśmiechnąłem się, przesuwając palcami po jej ramieniu. Nigdy nie

przyzwyczaiłem się do jej miękkości, choć tyle razy kładłem już na niej ręce.

- Pomyślałem, że może moglibyśmy upamiętnić ten straszny czas w historii

naszego kraju poprzez łamanie chleba z moją rodziną.

Przysięgam na Chrystusa, ona się kurwa napaliła.

Jeśli wcześniej nie byłem pewien, czy to dobry pomysł, sposób, w jaki się

uśmiechnęła, był jedynym dowodem, którego potrzebowałem, by być pewnym,

że podjąłem właściwą decyzję.

- To cudowne, Eli. Tak się cieszę, że zdecydowałeś się pojechać. Będą bardzo

szczęśliwi, kiedy cię zobaczą.

- Nas – poprawiłem, kręcąc głową.

- Co?

- Będą bardzo szczęśliwi, kiedy nas zobaczą. Chcę, byś pojechała ze mną.

Stało się to niemal jednocześnie. Narastająca radość, a potem miażdżące

rozczarowanie.

background image

- Zawsze spędzam ten dzień z...

- Peyton jedzie z nami. Będzie się tam świetnie bawić. Może nawet założyć

jeden z tych swoich absurdalnych strojów z lat pięćdziesiątych.

- Naprawdę? - zapytała, a iskry znów pojawiły się w jej oczach.

- Tak – zgodziłem się.

- Będzie wspaniale – oświadczyła, przytulając się do mojej klatki piersiowej.

Ja nie byłem taki pewien.

Sześć lat.

Sześć lat odpychania ich.

Nie miałem pojęcia, jak to się potoczy, co się może wydarzyć.

Wiedziałem tylko, że właśnie się zobowiązałem do tego spotkania.

Niech będzie, jak ma być.

background image

Rozdział 13

Lea

Jadalnia została rozbudowana pięć lat wcześniej, gdy do rodziny dołączyła

Scotti oraz jej czterech braci, a z czasem ich kobiety i oczywiście kolejne

dzieciaki, które wyskakiwały ze wszystkich kobiet Mallicków.

Charlie i Helen zdecydowali, że nie potrzebowali garażu na dwa samochody,

więc wyremontowali go i przekształcili w ogromną przestrzeń, przypominającą

niemal salę koncertową. Były tam dwa długie, wykonane na zamówienie stoły,

ciągnące się od ściany do ściany – jeden dla dzieci, drugi dla dorosłych.

Fee właśnie wyciągała z piwnicy trzy dodatkowe krzesła.

- Fee – zawołała Helen, marszcząc brwi. - Co ty robisz? Ustawiłam

wystarczająco dużo krzeseł.

- Och, ups – odpowiedziała, udając, że pomyliła się z liczeniem. Kiedy Helen

potrząsnęła głową i odwróciła wzrok, oczy Fee skrzyżowały się ze spojrzeniem

Lei z drugiego końca pokoju.

Dostrzegła w nich coś, co bardzo ją martwiło.

Nadzieję.

Boże, przez te wszystkie lata przeżyli tak wiele rozczarowań i niespełnionych

nadziei. Lea nie była pewna, czy dadzą sobie radę z kolejnym, a nie sądziła, że

istnieje duża szansa, by Eli się pojawił, bez względu na to, jak bardzo tego

background image

chciała.

Potrzebowali go.

Był duchem, nawiedzającym każdy kąt pokoju.

Był zaczerwieniem w oczach Helen, bez względu na to, ile razy się uśmiechała

lub żartowała. Nic nie mogło tego wymazać.

Wszyscy wiedzieli, że spędziła kolejny świąteczny poranek płacząc. Lea miała

wrażenie, że w nocy będzie robić to samo. Jej oczy powędrowały przez pokój

do trzech dodatkowych krzeseł, a serce zabolało ją w piersi.

- Co to za spojrzenie, kochanie? - zapytał Shane, przytulając ją. Złożył słodki

pocałunek na jej szyi.

- Jakie spojrzenie? - odpowiedziała, wzruszając ramionami.

- Ostrożne, smutne – wyjaśnił, sprawiając, że jej żołądek się skręcił. Niewiele

mogła przed nim ukryć po tylu latach. Postanowiła więc wyjawić większość

prawdy.

- Eli.

Nastąpiła pauza, kiedy Shane brał głęboki wdech, a potem położył brodę na jej

ramieniu.

- Tak.

- Tak – powtórzyła, a jej oczy obserwowały puste krzesła.

- Pewnego dnia – powiedział, ściskając ją, po czym odszedł rozdzielić Jake'a i

background image

Joye'a, Byli Mallickami. Mieli po pięć lat, ale jedyne, co robili, to dokuczanie

sobie nawzajem. Zazwyczaj sposób wychowywania dzieci według Mallicków

był dość bezstresowy, wierząc, że dzieci muszą nauczyć się samodzielnie

rozwiązywać różne spory. Jedynym powodem, dla którego tym razem

wkroczył, było to, że wpadli na boczny bar, na którym ustawiono podgrzewany

bufet.

Jake i Joey, bliźniacy.

Sześcioletni Jason.

Roczny aniołek Sam.

Żadne z nich nigdy nie spotkało wujka.

W tym tempie, może nigdy to się nie wydarzy.

Po tak długim czasie, Lea przyzwyczaiła się do uczucia noża wbitego w brzuch,

ale on wciąż wciskał się głębiej. Wypuściła powietrze, próbując wczuć się w

ducha święta, chcąc, by dzieci kojarzyły je z czymś optymistycznym, nawet

jeśli wszyscy dorośli walczyli o dobrą minę.

Nagle z okna, przy którym stała Mayla, najmłodsza córka Fee i Hunta,

wyglądając na zewnątrz, dobiegł głośny pisk.

- Mamusiu! - wrzasnęła, a Fee spojrzała przez ramię na córkę.

- Tak, kochanie?

- Tu jest pies! Brzydki pies!

Fee odwróciła się, spoglądając na krzesła, a potem na Leę z triumfalnym

background image

uśmiechem. Lea wypuściła powietrze, a ciepło rozprzestrzeniło się w jej klatce

piersiowej.

Był w domu.

I tak po prostu, duchy zniknęły.

background image

Rozdział 14

Autumn

To był piękny dom.

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałam się, jak opłacalny był biznes rekinów

pożyczkowych, odpowiedzi na moje pytania znalazły się, gdy zatrzymaliśmy

się moim samochodem – ponieważ Peyton stanowczo odmówiła wciskania się

na maleńkie tylne siedzenia ciężarówki Eli'ego – na krętym podjeździe. Dom

musiał mieć z cztery tysiące stóp kwadratowych, a każdy jego cal wyglądał,

jakby kosztował fortunę.

- Wszystko w porządku? - spytałam, spoglądając na Eli'ego, który wpatrywał

się w dom, jakby w każdej chwili mógł ożyć i odgryźć mu głowę.

Peyton pochyliła się między siedzeniami, spoglądając na nasze profile.

- To moment, w którym powinnam wygłosić jeden z tych komentarzy o

wsparciu grupowym, ale zamierzam odwołać się do twojego żołądka.

Przysięgam, że czuję stąd indyka. Poza tym, Coop wariuje – dodała,

uświadamiając mi, że drapie szybę, co było dziwne, bo zawsze zachowywał się

spokojnie w samochodzie.

- Chodźmy – zgodził się Eli nieobecnym głosem, przez co się napięłam.

Dobrze, że tu byliśmy.

Ale nie byłoby dobrze, gdyby wszedł tam z pustym wyrazem, jak wtedy, gdy

wychodził z więzienia. Choć nie wiem, czy by to zauważyli, będąc zbyt

background image

uradowani jego obecnością.

Sięgnęłam do drzwi, gdy Peyton walczyła z Coopem, by nie wyskoczył bez

niej. Nie ubrała jednego ze swoich strojów z lat pięćdziesiątych, które

zasugerował jej Eli. Zamiast tego założyła gruby, dzianinowy sweter, który

lekko odsłaniał ramiona i sięgał jej do połowy uda. Pod spodem miała czarne

rajstopy i buty do kolan, a na jej klatce wisiały trzy naszyjniki o różnej

długości. Włosy zaplotła w boczny warkocz, a makijaż ograniczał się do tuszu

do rzęs. Była naturalnie piękna, nawet jeśli zwykle wolała trochę bardziej

szaleć z makijażem i ubraniami.

Jeśli chodzi o mnie, przez ponad godzinę przymierzałam jeden strój po drugim,

zanim w końcu Eli stracił cierpliwość i sam podszedł do mojej szafy. Wrócił z

białym swetrem, obcisłymi brązowymi dżinsami i parą brązowych, płaskich

botków. I cóż, było to lepsze niż wszystko, co wcześniej wybierałam, a

ponieważ to był jego pomysł, wiedziałam, że był odpowiedni na wizytę u jego

rodziny. Coś pomiędzy szykownym a codziennym strojem. Włosy rozpuściłam

i zrobiłam lekki makijaż.

- Oddychaj – powiedziała Peyton za moim ramieniem, gdy chwyciła Coopa, a

Eli okrążył maskę samochodu. Podszedł do mnie i złączył swój mały palec z

mim, po czym poprowadził nas na tyły domu, gdzie znajdował się gigantyczny

taras i przesuwane, szklane drzwi.

Nie zapukał.

Nie zadzwonił.

Do diabła, nawet się nie zatrzymał.

background image

Zastanawiałam się, czy może obawiał się, że nie będzie w stanie tego zrobić,

jeśli po prostu nie wejdzie tam od razu.

Ścisnęłam jego mały palec, gdy otworzył drzwi i wszedł do środka, a potem go

puściłam, idąc za nim. Weszliśmy do ogromnej kuchni zdominowanej przez

gigantyczne urządzenia ze stali nierdzewnej, nieprzyzwoitą liczbę szafek i

wyspę, której mogła pozazdrościć każda gospodyni.

Zapachy zaatakowały mnie z pełną mocą. Indyk, farsz, ziemniaki, brokuły,

bułki.

Pomimo nerwów, które uniemożliwiały mi jedzenie czegokolwiek, zaburczało

mi w brzuchu, gdy podążyłam za Eli, który szedł w stronę niewiarygodnie

głośnego dźwięku, który musiało wydawać co najmniej dwa tuziny ludzi. Gdy

szliśmy korytarzem, którego ściany wypełnione były kolażami zdjęć, chciałam

się im przyjrzeć, ale Eli poruszał się zbyt szybko, więc nie chciałam się

zatrzymywać. W końcu znaleźliśmy się w miejscu, z którego dobiegał hałas.

- O mój Boże – zawołała Dusty wypuszczając powietrze.

- Nie ma, kurwa, mowy – powiedział jeden z mężczyzn. Sądząc po wzroście,

czarnych włosach i lodowato niebieskich oczach, był to jeden z jego braci.

Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę, nawet dzieci, które najwyraźniej

nie wiedziały, co się dzieje. Ale wtedy jedno z nich wystąpiło naprzód, choć

ona wcale nie była już małym dzieckiem. Miała może jedenaście lub dwanaście

lat, była wysoka, szczupła i prawie niesprawiedliwie ładna, jak na taki wiek. Jej

usta rozchyliły się, gdy na niego spojrzała.

A Eli, cóż, wyglądał na zdewastowanego.

background image

O Boże.

Musiała mieć pięć lub sześć lat, kiedy odszedł.

Wyglądało na to, że prawdopodobnie była jedyną, która mogła go pamiętać.

- Wujek Eli? - zapytała, a jej oczy zapełniły się łzami.

Gdy jej słowa zabrzmiały w powietrzu, zapadła całkowita cisza. A potem

rozległ się stukot obcasów, gdy kobieta wyszła z drzwi, które musiały

prowadzić do salonu.

- Dlaczego wszyscy tak stoją... - urwała, gdy spojrzała w naszą stronę.

Była wspaniała. Wysoka i szczupła, ale z krągłościami, których

pozazdrościłaby jej każda kobieta. Miała ostre rysy, długie czarne włosy i

przenikliwe orzechowe oczy. Oczy, które wylądowały na Eli'm.

Minęło dobre kilka sekund, zanim co zaskakujące, to Eli przerwał ciszę.

- Mamo – przywitał się.

Prawie cofnęła się o krok, zanim jej obcasy znów zastukały, gdy rzuciła się

przez pokój, zatrzymując mniej więcej stopę przed swoim dawno zagubionym

synem.

A potem cofnęła ramię i uderzyła go w twarz.

Całe moje ciało zesztywniało i ruszyłam w ich kierunku, kompletnie nie

rozumiejąc, co się dzieje, ale ani sekundy po tym zdarzeniu, kobieta rzuciła się

na syna, a całe jej ciało trzęsło się, gdy cicho szlochała. Eli objął matkę, której

nie widział od sześciu lat i mocno trzymał.

background image

Musiałam odwrócić wzrok, szybko mrugając, by pozbyć się łez, a moje

spojrzenie wylądowało na Fee, która tuliła się do klatki piersiowej mężczyzny,

który wyglądał dokładnie jak Eli, ale miał dużo więcej tatuaży. Jej oczy łzawiły,

ale spojrzała prosto na mnie i bezgłośnie wyszeptała podziękowania.

- Synu – zawołał głęboki męski głos, przyciągając moją uwagę z powrotem do

miejsca, w którym Helen odsunęła się od syna i gorączkowo ocierała łzy z

twarzy.

Tata Eli'ego, Charlie, był wyrazem tego, jak Eli – i wszyscy jego bracia – będą

wyglądać, gdy się zestarzeją. Czyli niesamowicie dobrze. Był wysoki, miał

kwadratowe ramiona i idealną budowę kości twarzy, jasne oczy i czarne włosy.

Na jego twarzy widoczne były jednak zmarszczki, przypominające o

upływającym czasie.

Położył rękę na ramieniu syna, a potem przyciągnął go do siebie i uściskał.

Wzrok Helen odsunął się od mężczyzn, patrząc prosto na mnie.

- To byłaś ty – oświadczyła.

- Nie – sprzeciwiłam się natychmiast. - Nie. To Fee, Lea, Dusty i Scotti

przyszły do mnie...

- Nie – przerwała, posyłając mi mały uśmiech. - Nie to miałam na myśli.

Chociaż myślę, że ty też miałaś udział w tym, że tu przyszedł. Ale to byłaś ty.

Przywróciłaś go z martwych.

Słowa wylądowały na mnie z taką mocą, że zmusiły mnie do cofnięcia się o

krok, gdzie wbiłam się w Peyton. Kiedy się obróciłam, zobaczyłam, że wyjada

łyżką farsz.

background image

- Co? - zapytała, patrząc na mnie wielkimi oczami. - Był tu, wyglądając na

ciepły i pyszny.

W pokoju rozległo się kilka chichotów.

Eli odsunął się od ojca i spojrzał na mnie,

- To Autumn, dla tych z was, którzy nie kombinowali za moimi plecami, aby się

z nią spotkać – powiedział, wysyłając znaczące spojrzenie Fee.

- Co? Psh, nie możesz tak mówić. Ja ją znałam. To ona przedstawiła mnie

Bobowi

*

wiele lat temu – oświadczyła, a ja się uśmiechnęłam.

- Kim jest Bob? - zapytało jedno z dzieci, rozśmieszając wszystkich.

- A to – dodał Eli, wskazując na Peyton, która nie czuła się ani trochę

zakłopotana, kiedy wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę – ta złodziejka

farszu to Peyton, siostra Autumn.

- Gdzie jest brzydki pies? - zapytała mała dziewczynka, podchodząc do przodu.

Nie było wątpliwości. Wyglądała zupełnie jak jej starsza siostra. Miała takie

same czarne włosy, zielone oczy, twarz i sylwetkę, chociaż wyglądała na około

dziewięć lat.

I jakakolwiek lekkość, jaką przedstawienie Peyton nadało Eli'emu, zbladła, gdy

jego wzrok padł na dziewczynkę, która miała zaledwie trzy lata, kiedy odszedł.

Była małym dzieckiem. Przełknął ciężko ślinę.

- Pewnie próbuje znaleźć jakieś resztki w kuchni, Izzy – odpowiedział,

posyłając jej wyraźnie spięty uśmiech.

* Wibrator

background image

Brwi dziewczyny zmarszczyły się lekko, ale po chwili odwróciła się i chwyciła

za rękę inną dziewczynkę, która wyglądała na pięć może sześć lat.

- Chodź, Mayla, znajdźmy go.

Znowu zapadła cisza, jeszcze bardziej przytłaczająca niż wcześniej.

- Wujek Eli? - powtórzyła dziewczynka, która już wcześniej go wołała, robiąc

krok do przodu w czarnych legginsach i białym swetrze.

Eli wziął wdech, który był tak głęboki, że jego pierś zadrżała, zanim powoli go

wypuścił.

- Naprawdę dobrze rysujesz, Becca – powiedział, posyłając jej uśmiech.

Od razu rzuciła się na niego. Eli cofnął się o krok, wyraźnie zaskoczony. Może

spodziewał się złości, smutku, a nawet całkowitego zlekceważenia z jej strony.

Ona jednak przytuliła się do niego, a jej stopy zwisały kilka cali nad ziemią,

gdy objął ją ramionami, unosząc lekko.

Mówił do niej szeptem, wyraźnie chcąc zachować ten moment w tajemnicy, ale

przysięgam, że słyszałam, jak mówi.

- Zatrzymałem je wszystkie, Beccs. Każdy jeden.

Znowu musiałam odwrócić głowę, mrugając, by pozbyć się łez.

- Autumn – zawołał głęboki głos, więc uniosłam głowę, by zobaczyć kolejną

replikę Eli'ego, tym razem nieco starszą i poważniejszą. - Dziękuję –

powiedział, lekko pochylając głowę. - W imieniu nas wszystkich, dziękuję.

- To jest Ryan – przedstawiła Dusty, trzymając się dziwnie za gardło. On od

background image

razu pochylił się i pocałował ją w skroń, szepcząc coś uspokajającego.

- Miło cię poznać – odpowiedziałam, uśmiechając się.

To była prawda. Byłam szczęśliwa, że spotkałam ich wszystkich. Poznałam

ludzi, którzy pomogli ukształtować Eli'ego w mężczyznę, którym się stał.

- Chodź – oznajmiła Peyton, obejmując mnie ramieniem. - Zajmijmy się sobą,

zanim twój mężczyzna ponownie się ze wszystkimi nie przywita. Wiesz... -

zaczęła wystarczająco głośno, aby wszyscy mogli to usłyszeć, wyraźnie starając

się rozjaśnić nastroje – to absolutna porażka być w pokoju z tak wieloma

przystojnymi mężczyznami, kiedy żaden z nich nie wydaje się być singlem. A

ty, kim jesteś? - zapytała, zatrzymując się przed jednym z wymienionych wyżej,

przystojnych mężczyzn. Byłam prawie pewna, że nie był to Mallick. Jego

struktura kości, choć godna, była inna. Wyglądał prawie jak męska wersja

Scotti.

- Kingston, kochanie – odpowiedział, posyłając jej braterski uśmiech. - Jestem

bratem, Scotti. A to jest Atlas, Nixon i Rush.

- Dziwne imiona – oświadczyła Peyton, a jeden z nich, Atlas, podszedł bliżej.

- Tak? - zapytał, pochylając głowę w bok. - Mówi to laska z imieniem, które

kojarzy się z mini spódniczką i szkolną tablicą.

Nastąpiła pauza, a oczy Peyton rozszerzyły się. Nie wiedzieli o tym, ale ja tak.

To spojrzenie było u niej rzadkie. Była pod wrażeniem.

- Czy to było odniesienie do Harper Valley P.T.A?

Jego uśmiech się powiększył. - Jasne.

background image

- Zostajesz sama – powiedziała Peyton, oddając mi łyżkę. Następnie objęła

ramieniem Atlasa i odciągnęła na bok.

- Lubię ją – oświadczyła Fee. - Ma jaja. I nie musisz się martwić; nie będzie

żadnych bójek zazdrosnych kobiet. Atlas jest jedynym singlem.

Rozejrzałam się, szukając Eli'ego. Stał wraz ze swoimi braćmi i wyglądał na

kompletnie zakłopotanego. Miał zaciśniętą szczękę i sztywną postawę, ale nie

wydawał się przerażony.

- W dniu jego wyjścia wydarzyło się trochę gówna – wyjaśniła Scotti,

obserwując braci. - Nikt nie mógł się z nim kontaktować i obawiali się, że coś

mogło się mu się stać.

To była dziwna rzecz. Nigdy nie widziałam, żeby Eli robił coś nielegalnego,

więc nawet jeśli wiedziałam, że to jego przeszłość, nie do końca go z nią

kojarzyłam. To było trochę, ach, otrzeźwiające, słyszeć, że jego przeszłość

mogła wrócić i kopnąć go w tyłek.

- Nie martw się. Okazało się, że to nic takiego, ale prawdopodobne opowiadają

mu całą historię – wyjaśniła.

- Wygląda, jakby chciał już wyjść – zauważyła Fiona.

- Jest dzisiaj spięty – zgodziłam się. - Taki był, kiedy wyszedł z więzienia.

Sztywny i ostrożny. Powoli odpuszczał, ale kiedy obudził się dziś rano,

zauważyłam to ponownie.

- On się przystosuje. - Głos Scotti był pełen nadziei.

To była prawda. Największym krokiem było doprowadzenie go pod te drzwi.

background image

- Szczerze, nie wierzyłam w ciebie – wyznała Lea, podając mi kieliszek

czerwonego wina. - Nie mam nic do ciebie, po prostu wydawało się to

niemożliwe, ale udało ci się.

- Właściwie nie – przyznałam. - Nie czułam się komfortowo, kombinując za

jego plecami, więc tamtej nocy powiedziałam mu, co się wydarzyło. I nie

rozmawialiśmy o tym więcej.

- Ale jesteście tutaj.

- Szczerze mówiąc, nie wiem, na czym polegała ta zmiana. Pewnego dnia po

prostu o tym wspomniał. To był tylko jego wybór. Nie chciałam na niego

naciskać.

Skinęły głowami, najwyraźniej rozumiejąc albo nie dbając o to, jak to się udało,

najważniejsze, że tu był.

- Czy z Beccą okej? - spytała Scotti.

Fee wzruszyła ramionami. - Jest zbyt uparta, by to przyznać, nawet jeśli coś jest

nie tak. Przygotowuje sos z Helen w kuchni.

- Wyglądała na załamaną – zauważył Kingston.

- Miała sześć lat, kiedy wyjechał. Za każdym razem, kiedy spotykaliśmy się

całą rodzinę, pytała mnie, gdzie wujek Eli.

- Prawie żałuję, że moje dzieci go nie pamiętają. Czy to źle? - zapytała Scotii.

- Nie – odpowiedziałam, kręcąc głową. - Rozumiem to. Jestem pewna, że on

chciałby wiedzieć kogo... - urwała, nie wiedząc, jak to wyrazić – są

background image

poszczególne dzieci.

- Biedny Eli – powtórzyła Fee. - To musi być dezorientujące po tak długim

czasie.

Byłam pewna, że dezorientujące to ogromne niedomówienie.

- Nie mogę uwierzyć, że Helen go spoliczkowała – wyznała Dusty, wyglądając

na nieco bardziej zrelaksowaną.

- Naprawdę? Uderzyła Shane'a w ramię zeszłej Wielkanocy, ponieważ zaczął

jeść, zanim skończyła podawać. Złamała drewnianą łyżkę – powiedziała Fee z

uśmieszkiem. - A więc... czym zajmuje się Eli? To znaczy, poza tobą.

- Och, zaczyna się ta gadka. Wychodzę – oznajmił Kingston, podchodząc do

kobiety, która siedziała na podłodze, bawiąc się z jednym z dzieciaków.

- Um, głównie pracuje na swoimi dziełami.

- Dziełami? Pokaż! - zawołała Lea.

Cholera. To on powinien przekazywać te informacje. Był z siebie taki dumny,

że w końcu zaczął zarabiać swoją sztuką. A sądząc po kilku małych obrazach,

które mi pokazał, miał pełne prawo czuć dumę.

- Och, za kilka dni ma wystawę w galerii.

- Co? - spytały wszystkie naraz.

- W końcu to zrobił? - zapytała Dusty. - Przez całe życie pasjonował się sztuką,

ale nigdy w to nie poszedł.

background image

- Och, zaczął w więzieniu. To było jego, hm, zajęcie, kiedy był zamknięty.

Wykorzystał pieniądze od was na zakup artykułów, a potem tworzył pracę dla

innych więźniów. Zarabiał na tym. Jeden z facetów polubił go na tyle, by

wspomnieć o nim znajomemu w galerii. Kiedy wyszedł i pokazał im kilka

swoich prac, od razu chcieli, by stworzył wystawę. Pracuje więc nad dziełami.

Robił też remont w swoim mieszkaniu.

- Kocham to w mężczyznach Mallick – powiedziała Lea ze śmiechem. -

Wszyscy wiedzą, jak wymachiwać młotkiem. To cholernie gorące.

Prawda. Byłam postępowa w kwestii ról płciowych i nie miałam nic przeciwko

delikatniejszym facetom. Sama często spotykałam ich w pracy. Byli słodsi i

bardziej nieświadomi niektórych spraw związanych z hydrauliką ode mnie. Nie

było w tym nic złego. Ale zobaczenie mężczyzny, który potrafi wszystko

naprawić, miało w sobie coś pierwotnego. Może widzieliśmy ich jako lepszych

obrońców, czy coś takiego. Jak kiedyś obserwowałam, gdy Eli kładł podłogę w

swoim mieszkaniu, wszystkie jego mięśnie się napinały, pot spływał po skórze,

a duże silne ręce pracowały sprawnie, całkowicie przepadłam.

- Autumn – zawołał Eli. Podskoczyłam i odwróciłam się gwałtownie. - Podejdź

tu na chwilę – poprosił, wyciągając rękę.

- Chce, byś poznała jego braci – oznajmiła Fee. - Idź, o afrodyzjakach

porozmawiamy później.

Odeszłam od grupy, w której czułam się komfortowo i podeszłam do innej,

gdzie nie znałam nikogo, oprócz dziękującego mi wcześniej Ryana. Eli objął

mnie i przyciągnął do siebie, co dodało mi nieco odwagi.

- Ryana poznałaś – powiedział, kiwając głową w jego stronę. - To jest Hunt,

background image

mąż Fee. A to Shane, od Lei. Wreszcie Mark, mąż Scotti.

- Miło was wzystkich poznać. Powiedziałabym, że dużo o was słyszałam, ale to

byłoby kłamstwo – przyznałam, a Eli się zaśmiał.

- Więc to ty ukradłaś Coopa – oskarżył ten wielki, Shane, z uśmieszkiem. -

Wiesz, ile schronisk dla zwierząt odwiedziłem przez ostatnie sześć lat?

- Nie rozwiesiliście nawet ulotek! - odpowiedziałam.

- Nie mieliśmy żadnych zdjęć – wyjaśnił Shane, wzruszając ramionami. - Hunt

zrobił kilka rysunków, ale widocznie do ciebie nie dotarły.

- Miał dobre życie, jedząc buty i niszcząc kopię Die Muthafucka – zapewnił Eli,

posyłając mi porozumiewawczy uśmiech. Kiedy się o tym dowiedział, szukał i

w końcu odnalazł podpisaną kopię tej książki dla Peyton, którą planował dać jej

na Boże Narodzenie.

Myślał tak daleko w przód.

O niej, więc o mnie też.

Moje serce ściskało się za każdym razem, gdy o tym myślałam.

- I miałem aktualizacje.

O cholera. Zesztywniałam, nie wiedząc, dlaczego o tym wspominał. Wszystko

szło gładko. To był ogromny wybój na tej drodze.

- Aktualizacje czego? - dopytywał Mark.

- Coopa. Jak sobie radził.

background image

Zapadła pełna napięcia cisza. - Otwierałeś jej listy podczas zamknięcia?

- Pierwszy, ponieważ nie miałem pierdolonego pojęcia, kim jest – przyznał,

najwyraźniej chcąc oczyścić atmosferę. - Napisała mi, że ma Coopa i że nic mu

nie jest. Potem były kolejne.

Można było poczuć, jak od otaczających nas mężczyzn pulsuje gniew, który

wszyscy desperacko próbowali utrzymać pod kontrolą. Dopiero co go odzyskali

i nie chcieli odpychać, ale odsyłał ich listy przez sześć lat, za to odpisywał na

wiadomości kobiety, której zupełnie nie znał. Widziałam ten ból w oczach

Marka i zaciśniętych pięściach Shane'a.

- Autumn! - zawołała Helen. - Chcesz pomóc nam w kuchni?

- Ma na myśli małe przesłuchanie – wyjaśnił Eli. - Ale nie martw się. Fakt, że

jesteś właścicielką seks shopu, działa na twoją korzyść. Poza tym ma dolewki

wina. Wszystko będzie dobrze. - Pocałował mnie w skroń, a potem puścił, bym

mogła pójść do kuchni.

Idąc przez pokój, rozejrzałam się za siostrą, chcąc, by poszła tam ze mną.

Zobaczyłam ją w kącie, kiedy toczyła coś, co wydawało się gorącą dyskusją z

Atlasem. Wyczuwając moje spojrzenie, uniosła wzrok, ale wzruszyła

ramionami na moją desperacką próbę wołania o pomoc. Nie zamierzała mnie

uratować.

Wzięłam głęboki wdech, przypominając sobie, że dolewki wina z pewnością

mogłyby załagodzić mój dyskomfort.

- Nie, mówię tylko, że każda z was powinna się zaopatrzyć w taką różdżkę. -

Kiedy weszłam, Fee wygłaszała swoje kazanie, wymachując dużą łyżką.

background image

- Fee – odpowiedziała Helen z uśmiechem. - One weszły do produkcji w latach

sześćdziesiątych. Kupiłam jedną, zanim się urodziłaś.

- O cholera! - krzyknęła Lea. - Twoja teściowa ma większe doświadczenie z

zabawką erotyczną. Jakie to musi być dla ciebie krępujące.

- Mówi to laska, która nie miała nawet wibratora, zanim nie zabrałam jej do

sklepu, by sobie jakiś wybrała. Jak mogłaś przeżyć tak długo bez osobistego

przyjaciela?

Pociągnęłam łyk wina, przypominając sobie, jak nieprzyjemne były czasy bez

mojego sprzętu.

- Żyłam w celibacie – wyjaśniła Lea, przewracając oczami.

- Z włosami służącymi za pas czystości – dodała Fee. - Wyhodowała tam

większe gówno niż Roszpunka.

- O mój Boże, Fee – wyszeptała Dusty z wielkimi oczami. - Autumn nie wie, że

żartujesz.

- Nie żartuję – broniła się. - Myślała, że jeśli zrezygnuje z golenia, powstrzyma

ją to od pieprzenia się z niewłaściwym typem mężczyzny. Zgubny wysiłek,

prawda Lea? - zapytała, rzucając jej zabawne spojrzenie, kiedy ta spoglądała na

nią wściekle.

- Powiedziałabym ci, że nie zawsze tak to wygląda. - Scotti napełniła mój

kieliszek. - Ale to nieprawda.

Helen spojrzała na mnie, kiedy uśmiechałam się do dziewczyn. Podobała mi się

łatwość, z jaką dyskutowały. Cieszyłam się ich otwartością, która przypominała

background image

mi moje rozmowy z siostrą.

- Witamy w rodzinie, Autumn – powiedziała. - Lepiej już teraz wyznaj swoje

grzeszki, bo inaczej cię upiją i sprawią, że się do wszystkiego przyznasz, jak

Dusty.

- Robisz z nas potwory – sprzeciwiła się Fee. - Upiłyśmy ją w jej urodziny i

wtedy akurat przyznała, że robiła coś młotem pneumatycznym podczas swojego

życia w zamknięciu.

- Boże – jęknęła Dusty, zamykając oczy. Jej policzki płonęły, ale wciąż się

uśmiechała.

Znałam ten typ ludzi – nieważne jak otwarci w sprawach seksu byli ze swoimi

partnerami – po prostu nie mogli o tym rozmawiać z innymi. Postanowiłam

więc wkroczyć.

- Wiecie, czego warto spróbować? - zapytałam, czekając, aż uzyskam ich

uwagę. - Stymulatora w kształcie motyla. Macie wolne ręce, bo zapina się go na

udach, a niektóre mają dodatek, który dociera do punktu G i... - urwałam, gdy

do środka wszedł śliczny maluch.

- Mamy publiczność – uśmiechnęła się Fee. - Jeśli mają mniej niż trzy, możesz

mówić, co chcesz i zazwyczaj ujdzie ci to na sucho. Jeśli mają trzy i więcej,

zaczynają powtarzać te rzeczy i zadawać pytania.

- Jak wtedy, gdy Mayla wykrzyczała podczas niedzielnego obiadu, że

mężczyzna w pracy mamy musiał być naprawdę niedobry, bo dostał lanie. -

Zaśmiałam się. - Pomijając już fakt, że ten facet jest super samcem alfa i

trenerem w szkole Beccy, a pod osłoną nocy zmienia się w uległego.

background image

- Myślę, że wiem, o kim mówisz – dodałam. - Przychodzi do mnie w koszulce

trenera i zawsze jest totalnym dupkiem, chyba że nakrzyczę na niego, by

zmienił postawę albo poszedł gdzieś indziej. Wtedy staje się posłuszny jak

mały szczeniak.

- Słyszałam, że macie tutaj alkohol – oznajmiła Peyton, wchodząc do środka. -

Co? - spytała, patrząc na nasze zdezorientowane twarze. - O czym

rozmawiałyście? - dopytywała, wyjmując kieliszek z moich rąk.

- O uległych mężczyznach – odpowiedziała Lea.

- Którzy lubią dostawać lanie – dokończyła Fee.

- Kto nie lubi dostawać klapsów? - spytała zwyczajnie. Szanowałam to w niej.

Nigdy się nie pieprzyła.

- Ma rację – zgodziła się Fee, odwracając się z powrotem do kuchenki, by

pomieszać to, co było w garnku.

- Scotti, twój brat jest cudowny, ale jego gust filmowy jest fatalny. Oczywiste

więc, że to koniec. Z góry przepraszam za jego złamane serce.

- Wierzę, że to jest możliwe – odparła Scotti, obserwując ją ze zrozumieniem.

- Autumn prowadzi seks shop i kradnie psy – oświadczyła Helen. - A czym ty

się zajmujesz, Peyton?

- Przerażam starsze panie zza biurka w bibliotece. I czytam dużo pokręconych

horrorów – przyznała otwarcie, wyraźnie czarując Helen, która w niczym nie

przypominała zwykłej mamy. Domyślałam się, że wychowując pięciu synów na

rekinów pożyczkowych i będąc w związku z ich ojcem, musiała być twarda.

background image

- Cóż, wydajecie się do siebie pasować. - Wyciągnęła z szafki dwie miski. -

Przełóżmy tu nadzienia i możemy jeść.

Tak zrobiliśmy.

Nigdy w życiu nie widziałam tylu potraw. Niekończące się talerze opuszczały

kuchnię, napełniając naczynia, które biegły wzdłuż stołów z jednego na drugi

koniec pokoju. Był indyk, farsz, puree ziemniaczane, frytki ze słodkich

ziemniaków, zapiekanka z zielonej fasoli, brokuły, kukurydza, marchewki,

papryka, cebula, cukinia i sos żurawinowy oraz trzy rodzaje pieczywa.

Będą musieli mnie wywieźć z tego cholernego domu.

- Coop! - zawołał Charlie, przyciągając uwagę psa, który jęczał przy

dziecięcym stoliku. Ku zaskoczeniu wszystkich, Coop zerwał się i podbiegł do

mężczyzny, kładąc się przy jego boku. Milczał przez cały posiłek, a wtedy

Charlie poklepał go po głowie i oświadczył. - Dobrze, śmiało. - I Coop prawie

przewrócił dwójkę dzieci, chcąc jak najszybciej zanurkować pod stół i

posprzątać resztki, które zostawiły.

Podczas kolacji rozmowa jakoś szła, głównie dzięki Fee, Markowi, Peyton i

Rushowi, podczas gdy inni jedynie przytakiwali. Wszystko toczyło się w

dobrym i spokojnym tonie, więc Eli mógł chwilę odpocząć od pytań. Kiedy

skończył jeść, położył dłoń na moim kolanie.

- Posprzątamy – oświadczył Kingston, posyłając braciom spojrzenie, które

zmusiło ich do wstania ze swoich miejsc.

- Kingston, nie trzeba... - zaczęła Helen.

- Spędźcie czas rodzinnie – odpowiedział, zaczynając zbierać talerze.

background image

Cały klan Mallicków, bez braci Rivers i ich kobiet, wstał i przeniósł się do

salonu, który był zdecydowanie mniejszy od ogromnej jadali, ale wciąż dwa

razy większy od przeciętnej przestrzeni mieszkalnej.

Usiałam na oparciu kanapy obok Eli'ego, a dzieciaki co chwilę przeszkadzały,

więc rozmowa była bardziej marzeniem niż rzeczywistością. Nigdy wcześniej

nie widziałem trzynaściorga dzieci w jednym miejscu. I choć Becca była już

nastolatką, jej władczy ton powodował tyle samo hałasu, co młodsze dzieciaki.

Dobre piętnaście minut później, odgłos sprzątania ucichł, a do pomieszczenia

weszła trzylatka, cicha i spokojna. Wyglądała jak Mallick z krótkimi czarnymi

włosami i jasnoniebieskimi oczami. Ale kiedy podeszła bliżej, można było

ujrzeć dziwny ślad brązowych plamek w jej oczach, więc gdybym miała się

zakładać, postawiłabym pieniądze na to, że jest córką Marka i Scotti.

Jakakolwiek rozmowa, która się toczyła, została natychmiast przerwana, kiedy

spojrzała na Eli'ego, po czym z ufnością ruszyła w jego stronę, jakby to była

najnormalniejsza rzecz na świecie.

Wspięła się na małą przestrzeń między Eli a Helen, a potem oparła o jego nogę,

obserwując uważnie.

- Jestem Eli – powiedziała z mocnym skinieniem głowy.

Eli.

Serce ścisnęło się w mojej piersi.

Tego się obawiał.

Dorośli to jedno. Dzieci, które nie miały pojęcia, kim był, to były jego demony.

background image

Pytania.

Brak rozpoznania.

- Hej, Eli – odpowiedział, posyłając jej zbolały uśmiech.

A potem, ta słodka, niewinna istota, zrobiła to.

Zniszczyła go.

- Kim jesteś?

Poczułam ostrze we własnym brzuchu i widziałam ten sam ból na twarzach

wszystkich innych. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, jak czuł się Eli. Kiedy

na niego spojrzałam, jego oczy były szkliste.

- Mała Eli – zawołał pewny siebie głos Beccy, wystarczająco dorosłej, by móc

wyczuć, kiedy dorośli potrzebowali minut. - Chodź tutaj.

Mała Eli zeskoczyła z kolan wuja i podbiegła do niej. - Nie jestem mała.

- W porządku – powiedziała Helen, obejmując Eli'ego ramionami. Jego ciało

trzęsło się, gdy gwałtownie wciągał powietrze. - Wiem. - Ucałowała bok jego

głowy. - Wiem.

Musiałam odwrócić wzrok i otrzeć łzy ze swoich policzków. Kiedy spojrzałam

w górę, wszyscy byli podobnie poruszeni.

Do diabła, nawet Peyton, które weszła i zobaczyła tą scenę, wyglądała na

rozbitą. Moja siostra była twardym orzechem do zgryzienia. Nie pamiętałam,

kiedy ostatnio widziałam ją płaczącą. Chyba, kiedy byłyśmy dziećmi. Często

żartowała, że sprzedała swoje kanaliki łzowe na czarnym rynku, by

background image

sfinansować utrzymanie swoich niesamowitych włosów.

Widząc, jak w jej oczach pojawiają się łzy, to było jak kolejny nóż w brzuch.

Wyczuwając moje spojrzenie, odwróciła się szybko na pięcie i zniknęła. W tym

czasie Eli się uspokoił, słuchając słów swojej matki. Cokolwiek mówiła,

wydawało się pomagać. W końcu odsunął się i wziął głęboki oddech.

- Pieprzyć twoje zwolnienie warunkowe. Idź po drinka. Wygląda na to, że

Autumn też potrzebuje dolewki – dodała, a ja natychmiast podskoczyłam.

Rozpoznawałam polecenia mamy, kiedy je słyszałam. I chociaż w

rzeczywistości nie była moją matką, czułam się zmuszona zrobić dokładnie to,

co powiedziała.

- Tak, mój kieliszek jest pusty – powiedziałam z uśmiechem.

Eli odwrócił się w moją stronę i posłał mi uśmiech. - To straszne

niedopatrzenie.

Wstał i objął mnie ramieniem, wyprowadzając z pokoju, ale nie w kierunku

kuchni, gdzie stał alkohol. Odstawił mój kieliszek, złapał jakąś przypadkową

kurtkę z haczyka i wyciągnął mnie na zewnątrz. Prowadził mnie, dopóki nie

znaleźliśmy się z powrotem przy samochodzie. Tam zarzucił na mnie kurtkę i

mocno przytulił.

- To jest trudniejsze, niż się spodziewałem – przyznał szorstkim głosem.

Nie mając słów pociechy poza moją obecnością i słuchającym uchem,

ścisnęłam go mocniej.

- Ma moje pierdolone imię i nie wie, kim jestem.

background image

O Boże.

Musiałam się trzymać. Musiałam go pocieszyć; nie mogłam ponownie wylewać

łez.

- Ona cię pozna, Eli. Jest taka mała. Większość jej wspomnień z dzieciństwa

będzie cię obejmowało.

- A Beccy? - zapytał zdławionym szeptem. - A Izzy? Są nastolatkami. Izzy się

nawet do mnie nie zbliżyła.

To była prawda. Większość dzieciaków uważała mnie, Eli'ego i Peyton za

obcych i nie byli zbyt chętni do obcowania z nami.

- Becca cię pamiętała – próbowałam.

- Powiedziała mi, że myślała, iż już jej nie kocham, Autumn. - Przełknął ciężko.

Do diabła. Nie było sposobu, by powstrzymać łzy. - Ponieważ nigdy nie

odpisałem na żaden z jej listów. Ma rację. Odebrałem jej uczucie pewności, że

cała rodzina ją kocha, wspiera i docenia. Stworzyłem w niej wątpliwość, że

może nie da się jej kochać. Ja to kurwa zrobiłem.

- Zrobiłeś to, co uważałeś za najlepsze.

- I wszystko spieprzyłem – warknął, a jego głos nabrał ostrości, która sprawiła,

że zesztywniałam.

Zły.

A ponieważ go znałam, wiedziałam, że ostatnią rzeczą, której pragnął, to utrata

kontroli na pierwszym od sześciu lat spotkaniu rodzinnym.

background image

- Hej! - Odsunęłam się lekko, by na niego spojrzeć. - Nie rób tego.

- Czego? Mówić prawdy? - spytał mieszanką zniszczenia i wkurzenia. -

Wszystko, co zrobiłem, odkąd znalazłem się w tej ulicy tamtej nocy, było

cholernie złe. Zjebałem wszystko i pogarszałem sytuacje z każdym wyborem,

jakiego dokonywałem.

- Chyba nie wierzysz, że...

- Nie...

- Teraz ja mówię – przerwałam mu. - Chyba nie wierzysz, że to, co zrobiłeś

tamtej nocy, było złe? W rzeczywistości, żadna osoba na świecie, w tym dupek,

którego pobiłeś, tak nie uważa. Postąpiłeś właściwie, z właściwych powodów.

Dostałeś po prostu zły wyrok w sądzie.

- Dotkliwie pobiłem człowieka, Autumn. Wyrok nie był zły. Zrobiłem to.

Nie mylił się i trudno było mi wymyślić obalenie tej tezy, ale chciałam, by

mówił. Jego ciało rozluźniało się z każdym słowem.

- Mówisz tak, jakbyś podszedł do jakiegoś niewinnego człowieka i go pobił.

Powstrzymałeś sukinsyna przed zabiciem kobiety, którą miał szanować i cenić.

To on powinien siedzieć. To on powinien zostać oskarżony. Była to pomyłka

wymiaru sprawiedliwości. Tak samo jak pozwolenie, by maltretowana kobieta

wróciła do tych samych ludzi, którzy ją krzywdzili. Zrobiłeś słuszną rzecz,

próbując ją chronić.

- Nie musisz unosić głosu, kochanie. - Wtedy zdałam sobie sprawę, że

krzyczałam. Nie radziłam sobie dobrze z silnymi emocjami i miały one

tendencje do wybuchania we mnie w niemal maniakalnej eksplozji.

background image

- Nie mogę sobie wyobrazić, jak to było, kiedy zdałeś sobie sprawę, że stracisz

sześć lat swojego życia, Eli. Ja... nie mogę tego pojąć. Ale ponieważ nie mogę

nawet sobie tego wyobrazić, wiem, że każda decyzja, którą podjąłeś, aby

przetrwać te sześć lat, była właściwa. Każdy nasz wybór ma konsekwencje,

dobre i złe, po prostu musisz sobie z nimi poradzić, kiedy nadejdą. Jesteś tu

teraz, Eli. Możesz zadośćuczynić. Możesz spędzić kolejne czterdzieści lat

pokazując Becce, jaka jest idealna i urocza. Możesz poznać te wszystkie

dzieciaki i pokazać im, jak niesamowity jest ich wujek. Możesz naprawić więzy

z braćmi, szwagierkami i rodzicami. Naprawdę masz tę szanse, ale nie

osiągniesz tego, będąc tutaj, narzekając na wybór, który nie poszedł tak, jak

zaplanowałeś.

Tyle wystarczyło. Kiedy skończyłam mówić, nie wydawał się zły, zamiast tego

obserwował mnie, jakby wyrosła mi druga głowa lub jakbym śpiewała w

języku suahili. Potem, powoli, jego usta drgnęły.

- Wiele razy na mnie krzyczano w życiu – zaczął dziwnie. - Moja mama zwykła

krzyczeć, kiedy coś jej się nie podobało. Moi bracia często robili to podczas

kłótni. W pracy krzyki były normą. Ale nigdy wcześniej nie zrobiło to na mnie

takiego wrażenie, jak ty, kochanie.

- Cóż – odpowiedziałam, czując się jednocześnie zdezorientowana i dumna. -

Gubiłeś się. Potrzebowałeś kopniaka w tyłek.

- Chyba tak. Dziękuję.

- Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować skopania tyłka, wiesz, gdzie mnie

znaleźć – oznajmiłam pewnie, bo w jego oczach było coś, czego nie mogłam

rozpoznać i trochę mnie to martwiło.

background image

- Dobrze wiedzieć. Możesz werbalnie skopać mój – zgodził się – a ja od czasu

do czas mogę fizycznie wymęczyć twój.

To nie był dobry czas – ani miejsce – na pełne podniecenie, ale i tak zadziałało.

- Nie drażnij się ze mną – powiedziałam, dotykając jego klatki.

- Nie robię tego. - Pocałował mnie, a potrzeba strzeliła prosto między moje

nogi. - Wrócimy dzisiaj do mnie, żeby nie martwić anie nie traumatyzować

twojej siostry.

- Racja, bo ona jest taka krucha – zaśmiałam się.

- Być może będę musiał wstąpić do twojego sklepu po kilka zabawek – dodał z

oczami pełnymi obietnicy, wywierając prawie nie do zniesienia nacisk na dolną

część mojego brzucha.

- TY! - zawołała Peyton. Cofnęłam się o krok, a kurtka spadła z moich ramion,

więc pochyliłam się, by ją podnieść. Moja siostra w tym czasie podeszła i

wskazała na Eli'ego.

- Ja? - zapytał z uśmiechem, opierając się o samochód.

- Tak, ty – syknęła.

- Co zrobiłem?

- Sprawiłeś, że czułam różne rzeczy, ty potworze – oświadczyła, krzyżując

ramiona.

Odrzucił głowę do tyłu i się roześmiał. - Ciężkie przeżycie, co?

background image

-Tak. - Potrząsnęła głową z irytacją. - Absolutnie nie do powtórzenia.

Eli wyciągnął rękę i przyciągnął sztywną Peyton do siebie.

- Nie zmieniaj się, Peyton.

- Dlaczego miałabym? - zapytała, starając się wyjść na niewzruszoną, ale

znałam swoją siostrę i wiedziałam, że to było dla niej ważne. Lekko uniosła

ręce i dała mu szybki, niepewny uścisk. - Dobra, ty wielkoludzie, puść mnie. -

Odsunęła się chwilę później. - Co? Nie dostajesz wystarczająco dużo uczucia

od tej jednej? - zapytała, machając ręką na mnie. - Ona jest jak rozszczepiająca

się winorośl, na litość boską.

Musiałam od czasu do czasu wymuszać na niej uczuciowe reakcje. Głównie

dlatego, że każdy człowiek tego potrzebował, bez względu na to, jak bardzo

temu zaprzeczała.

- Ponadto podano deser. Wygląda na to, że będziecie musieli wyciąć mój gruby

tyłek ze ściany i unieść dźwigiem – oznajmiła, odchodząc w stronę domu.

- Pewnego dnia – zaczął Eli, kręcąc głową – jakiś facet będzie musiał się nieźle

natrudzić, by się do niej dostać.

- Czy to nie będzie wspaniałe do oglądania?

Złapałam jego dłoń i razem wróciliśmy do środka.

- Dziękuję – powiedział, zanim dołączyliśmy do reszty, składając pocałunek na

mojej skroni.

- Za nią? Jeszcze się nie obudziłeś, gdy stała w kącie z nożem. Wtedy możesz

background image

nie być taki chętny do podziękowań.

Zachichotał, ściskając mnie.

- Tak, za nią. Za ciebie. Za to. Za zabranie tej pustej skorupy, którą byłem,

kiedy wyszedłem i systematyczne napełnianie jej z powrotem.

Och, moje biedne serce.

To był najlepszy komplement, jaki kiedykolwiek otrzymałam.

- Nie ma za co. Naprawdę polubiłam twoją rodzinę.

- Z radością cię do niej przyjmą. Wygląda na to, że mama znów będzie musiała

znaleźć większy stół.

- Cóż, to dobrze, bo nie sądzę, by Peyton kiedykolwiek zrezygnowała z wizyty

tutaj. Ona zawsze podąża za tym, co dyktuje jej żołądek.

- Lepiej pomóżmy jej zjeść deser, bo przez całą drogę powrotną będzie nam

mówić, że zjadła za dużo.

I tak będzie to robić.

Kiedy weszliśmy do jadalni, Eli zatrzymał się w drodze do stołu i usiadł obok

małej Eli.

- Fajna ciężarówka – powiedział, a oddech uwiązł mi w piersi.

- Ma tylne siedzenia – oznajmiła, podnosząc jasnoniebieski pickup.

- Widzę, mam właśnie taką. Z tylnymi siedzeniami.

background image

- Tak?

- Tak – odpowiedział, a Mark podszedł i usiadł po drugiej stronie. - Może

pewnego dnia tatuś cię przywiezie i będziemy mogli się nią przejechać.

- Na plażę? - zapytała, natychmiast się ożywiając.

- Gdziekolwiek zechcesz. A tak przy okazji, mam na imię Eli.

- To moje imię! - zawołała.

- Ukradłaś mi je.

Mała spojrzała na ojca. - To prawda?

- Tak – zgodził się. - Eli jest całkiem fajny, więc pomyślałem, że chciałabyś

mieć imię kogoś fajnego.

- On ma ciężarówkę! - Była zupełnie nieświadoma tego, jak wielka to była

chwila.

- Ja też mam ciężarówkę – upierał się Mark.

- On ma czerwoną.

Zaśmialiśmy się, wiedząc, że jego ciężarówka nie była czerwona, ale mając

nadzieję, że zapomni o tym szczególe.

- Jestem twoim dłużnikiem – odezwał się głęboki, męski głos obok mnie.

Charlie Mallick. Stał i obserwował scenę przed nami.

Było w nim coś onieśmielającego, coś, co mówiło o jego trudnej przeszłości i

background image

tym, kim był. Ale widziałam też, jak wyrzucał małą dziewczynkę w powietrze,

uśmiechając się do niej szeroko. Bycie dziadkiem najwyraźniej go zmiękczyło.

- Nie, nie jesteś – sprzeciwiłam się, kręcąc głową. - Uwierz mi, to była też moja

sprawa. Tak bardzo tego potrzebował.

Kurczę, znowu oczy zaszły mi łzami. Co było ze mną nie tak?

- Nie mam wątpliwości, kochanie, że nigdy więcej nie zobaczylibyśmy go przy

naszym stole, gdyby nie ty. Zaledwie kilka tygodni temu powiedział swojemu

bratu, że nie żyje. Przywróciłaś go. Jestem więc twoim dłużnikiem. Z tego, co

słyszałem, twoje życie jest dobre i nie potrzebujesz niczego, co mógłbym

zaoferować, więc mogę dać ci to... - powiedział, machając w kierunku reszty

pokoju.

O Boże. Peyton będzie się śmiała, że tyle płakałam.

Faktem było, że jego rodzina była cudowna. Zawsze miałam Peyton i była dla

mnie całym światem, ale tak naprawdę nigdy nie miałyśmy okazji doświadczyć

kochającej i wspierającej się rodziny. Tylko kilka godzin w ich towarzystwie

sprawiło, że pragnęłam więcej.

A Charlie mi to oferował.

Inną rzeczą było przygotowanie miejsca dla dziewczyny twojego syna, a czymś

zupełnie innym powitanie jej z otwartymi ramionami. Wyczuwając moje łzy,

mimo że miałam pochyloną głowę, objął mnie wystarczająco blisko, by

ucałować moją skroń.

- Witamy w rodzinie, Autumn.

background image

Eli wybrał dokładnie ten moment, by na nas spojrzeć, a jego oczy zrobiły się

ciężkie z uczucia, jakby idealnie rozumiał, co się właśnie stało.

- Suko, zbierz się do kupy – oświadczyła Peyton, wchodząc w miejsce, które

zwolnił Charlie. - Albo utop to w czekoladowym cieście. Wprawiasz w

zakłopotanie całą gromadkę.

Nie było to łatwe.

- Myślę, że to nasza nowa rodzina, Peyton.

Rozejrzała się i skinęła głową. - Dobra, ale i tak przestań się mazać. Zepnij

jajniki, kobieto. Och, czy to szarlotka?

- Chyba mówiła poważnie o potrzebie zamówienia dla niej dźwigu – rzucił Eli,

przyciągając mnie do siebie. - Tata powitał cię w rodzinie, prawda?

Zachwiałam się. A jeśli Eli nie był na to gotowy? A jeśli jego ojciec przesadzał?

- Tak jakby – przyznałam.

Przytulił mnie. - Kochanie, poczekaj, aż zobaczysz Boże Narodzenie.

Poczułam wielką radość.

Byłam częścią rodziny.

Może, pewnego dnia, sama zostanę Mallickiem.

background image

Rozdział 15

Eli

Zostawiliśmy to tak.

To nie było coś, o czym dyskutowaliśmy, ale coś, co się po prostu wydarzyło.

Po tym, jak Helen wepchnęła talerz pełen jedzenia w ręce Peyton, aby zabrała

go do domu, a ona przez całą drogę powrotną narzekała, że pozwoliliśmy jej

zjeść za dużo, zabraliśmy Coopa na krótki spacer, co nie było nawet konieczne,

ponieważ dzieciaki wymęczyły go dość mocno i oboje poszliśmy spać.

Nie rozmawialiśmy o tym więcej.

Autumn musiała zmienić nasze plany, co do powrotu do mojego mieszkania, by

jak najszybciej iść spać, ponieważ najwyraźniej seks zabawki były gorącym

towarem na wyprzedaży w Czarny Piątek i nawet musiała prosić Peyton, by jej

pomogła następnego dnia. Oczywiście ja też zaoferowałem pomoc, ale ona w

uprzejmy sposób powiedziała, że będę jej tylko przeszkadzać. Peyton

pracowała dla niej od czasu do czasu, więc wiedziała, jak korzystać z systemu i

gdzie znajdują się wszystkie przedmioty, a ja prawdopodobnie zadawałbym

milion pytań, które by wszystkich spowalniały.

Rozumiałem to.

Więc kiedy wstałem, a ich nie było, zabrałem z powrotem Coopa do swojego

mieszkania, by dopracować dzieła na wystawę.

background image

Został jeden dzień.

Wcześniej wydawało mi się to czymś wielkim, sytuacją życia albo śmierci,

jakby to była jedyna taka szansa w życiu. Teraz miałem wrażenie, że nie zmieni

to znacznie mojego życia.

Jeśli pójdzie dobrze – to świetnie.

Jeśli będzie klapa – cóż, przeżyję.

Może podświadomie tak bardzo się tym stresowałem, by zasłużyć na aprobatę

innych, podczas gdy wszystko, czego tak naprawdę potrzebowałem, to aprobata

tych, którzy mnie kochali.

Nie powiem, że łatwo było tam wejść, wiedząc, że chociaż przeważała ulga i

miłość, było też dużo urazy i gniewu. Podejrzewałem, że potrzeba będzie dużo

czasu, by wszystko wróciło na właściwe tory. Miałem nadzieję, że do tego

czasu będę już lepiej przygotowany. Cały ten dzień pokazał mi, że bez względu

na to, jaki ból czułem w więzieniu, odcinając się od nich, był niczym w

porównaniu z koniecznością pójścia tam i zmierzenia się z konsekwencjami

swoich działań.

Moi rodzice.

Moi bracia.

Moje szwagierki.

Ale przede wszystkim... dzieci.

Becca, która została zraniona najbardziej.

background image

Dziesięciu innych, których nawet nie znałem, których nigdy nie spotkałem,

przy których musiałem pytać, czyje były.

To gówno wypatroszyło mnie w sposób, którego wcześniej nie byłem

świadomy. Ale zamierzałem się postarać. Miałem zamiar spotykać się z nimi

wszystkimi, rodzina po rodzinie i poznawać ich na nowo oraz pozwolić poznać

siebie.

Moja matka miała rację, miałem mnóstwo czasu. Większość z nich miała sześć

lat i mniej. Prawie wszystkie ich wspomnienia będą mnie obejmowały. Jeśli

chodzi o Beccę, cóż, miałem trochę pracy do wykonania, ale była chętna do

współpracy, więc kiedyś też wyjdziemy na prostą.

Nie podałem im swojego adresu, ale upewniłem się, że mama miała mój nowy

numer telefonu. W związku z tym miałem trzydzieści dwie wiadomości od ojca,

Ryana, Marka, Shane'a, Fee, Lei, Dusty, Scotii i Beccy, która też najwyraźniej

miała własną komórkę.

Po ucisku w klatce piersiowej stwierdziłem, że to była właściwa rzecz. Przez

sześć długich lat zapomniałem, jak to jest czuć miłość, lojalność i poczucie

przynależności. Wiedziałem, że to nie będzie łatwe i było jeszcze wiele do

zrobienia, ale jeśli nie chciałem się od nich odcinać, musiałem znaleźć sposób

na utrzymanie kontroli.

Nie mogłem wrócić do rodzinnego biznesu. Byłem pewien, że nikt nawet nie

pomyślał, że to byłoby możliwe. Ale nawet bez tego, byłoby pełno wyzwalaczy.

Udawanie, że nie, tylko wystawiłoby mnie na porażkę.

Autumn miała rację, że ostry seks był pomocny. Oczywiście ten oparty na

zaufaniu, konsensusie i obustronnej przyjemności.

background image

Zasugerowała również boks, co było świetnym pomysłem. Byłem nawet

wkurzony na siebie, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Przecież samo

uderzenie Autumn gołą dłonią było pomocne. Tak więc uderzenie w worek –

lub inną osobę – na siłowni, było idealnym pomysłem, aby utrzymać kontrolę.

Zamierzałem się tym zająć jak najszybciej.

- Yo, yo, bracie – zawołał Bobby, wchodząc do środka bez pukania jak to

zwykle miał w zwyczaju. - Ostatnio rzadko tu bywasz. - Podał mi kawę.

- Byłem z Autumn. A wczoraj pojechaliśmy na Święto Dziękczynienia.

Zatrzymał się gwałtownie. - Do twojej rodziny?

- Tak.

- Cholera, chłopie. - Uśmiechnął się szeroko. - To kurewsko dobra wiadomość.

Widzisz? Wiedziałem, że musisz tylko zamoczyć. Kobiety mają sposoby na

przedstawianie takiego gówna w innej perspektywie. Szczególnie takim głupim

i upartym skurwielom, jak ty.

Nie był elokwentny.

Mądry, cóż, już tak.

- Razem z Nat jesteśmy podekscytowani twoją wystawą. Poszła nawet na

zakupy i kupiła mi coś, co nazwała „odpowiednim strojem”. Najwyraźniej nic,

co posiadałem, nie było właściwe.

- Przypomnij mi, żebym kupił Nat coś ładnego na Boże Narodzenie, stary.

- Nie zasługuję na nią.

background image

- Nie – zgodziłem się z uśmiechem. - Ja też nie zasługuję na Autumn, ale nam

się udało.

- Dwóch dupków, którym się cholernie poszczęściło. - Stuknął kubkiem w mój.

- Prawda.

***

- Nie patrz na mnie.

W ten sposób przywitała mnie Autumn wieczorem, kiedy wróciły do swojego

mieszkania o dziesiątej, co oznaczało, że spędziły w sklepie szesnaście godzin

na nogach.

- Um...

- Na mnie też nie patrz – krzyknęła Peyton, zamykając za sobą drzwi.

Oczywiście, że patrzyłem.

Ciężar dnia widocznie się na nich odbił.

Autumn była blada i miała podkrążone oczy. Tusz do rzęs rozmazał się na jej

powiekach, ale poza tym, wyglądała podobnie. Potrzebowała tylko jedzenia,

prysznica i łóżka, ale wciąż była sobą.

- Powiedziałam nie! - wrzasnęła Peyton, gdy skupiłem się na niej.

Cóż, jej twarz nie miała śladu makijażu. Na dodatek ubrana była w zwykłe

niebieskie dżinsy i prostą czarną koszulkę z długim rękawem. Jasne, nadal

miała kolorowe włosy i kolczyk w nosie, ale bez żadnych swoich ozdób

background image

wyglądała na co najmniej pięć lat młodszą oraz prawie boleśnie słodką i

niewinną.

Wtedy w końcu zrozumiałem, dlaczego tak ciężko pracowała nad swoim

makijażem i stylem. Nie chciała, by ktokolwiek zobaczył ją i pomyślał „słodka

i niewinna” ani nic podobnego. I, żeby być uczciwym, byłoby dla nich wielkim

szokiem zobaczyć ją taką, a potem usłyszeć i zrozumieć, jak bardzo się mylili.

To znaczy, Peyton była cholernie słodka, ale tylko dla wybranych osób. Z

pewnością nie chciała, by to przedostało się do mas.

- Moja indycza śpiączka sprawiła, że przespałam alarm o trzeciej nad ranem,

dzięki któremu to – machnęła ręką na twarz – by zniknęło. Ugh, potrzebuję

prysznica.

Spojrzałem na Autumn, opartą o blat.

- Chodź, wymasuję ci stopy, a potem możesz się przespać.

- To było niczym porno – wyznała, usiłując się uśmiechnąć.

Potem poszliśmy do sypialni, wymasowałem jej stopy i patrzyłem jak zasypia.

Nie rozmawialiśmy o nich.

Mojej rodzinie.

Dlatego następnego dnia czułem się zupełnie nieprzygotowany.

- Mogę ubrać gorsetową sukienkę i skórzane buty, prawda? - zawołała Peyton.

Wystawa zaczynała się za godzinę.

background image

Wcześnie rano spotkałem się z koordynatorem, by dopiąć wszystko na ostatni

guzik. Następnie zabrałem Autumn na lunch i pojechałem do siebie, by zabrać

trochę ciuchów, po czym wróciłem do mieszkania dziewczyn, by, no cóż,

poczekać – w przypadku Autumn, obserwować – aż się przygotują.

- O mój Boże – syknęła Autumn. - Nie, absolutnie nie możesz ubrać gorsetu...

Drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka weszła Peyton w prostej,

eleganckiej sukience koktajlowej. Miała rozpuszczone włosy i lekki makijaż, a

jedyną rzeczą, która przypominała jej codzienny styl, były czarne buty z

tęczowymi rogami jednorożców zamiast obcasów.

- Ha, spójrzcie na te twarze – powiedziała Peyton, siadając obok mnie na skraju

łóżka. - Wiem, jak się ubrać na wystawę, mamo. - Przewróciła oczami. -

Podoba mi się twoja sukienka.

Kurwa, była zajebista. Właściwie to tak bardzo mi się podobała, że kiedy

wrócimy, miałem zamiar unieść materiał i pieprzyć w niej Autumn opartą o

ścianę, aż wykrzyczy moje cholerne imię.

Była niebieska z nieco jaśniejszą koronką na dekolcie. Nie miała rękawów i

odsłaniała nogi, ale jednocześnie nie była zbyt krótka. Zachowywała klasę. Na

dodatek jej włosy i makijaż były kurewsko idealne. Byłbym dumny, gdyby stała

u mego boku w worku na ziemniaki – albo w za dużej koszulce, którą czasami

nosiła do spania – ale mając ją przy sobie, na swojej pierwszej wystawie, kiedy

tak wyglądała? Cóż, byłem pierdolonym szczęściarzem.

- W porządku. - Wzięła głęboki wdech i ostatni raz spojrzała na siebie w

lustrze. - Jestem gotowa.

background image

Wstałem. - Jeszcze jedno.

- Zapomniałam zapiąć zamka? - zapytała, spoglądając do tyłu.

Sięgnąłem po prezent, kiedy odwróciła wzrok i wyciągnąłem go w jej stronę.

Gdy ponownie na mnie spojrzała, jej oczy rozszerzyły się na widok

niebieskiego pudełeczka przewiązanego białą, satynową kokardą.

- Nie. - Pokręciła głową. - Cokolwiek to jest, to za dużo.

- Czy ona zawsze jest taka uparta przy przyjmowaniu prezentów? - zapytałem,

spoglądając na Peyton, która nie próbowała ukryć faktu, że obserwowała całą tą

sytuację.

- Kiedyś nakrzyczała na mnie i wyrzuciła prezent urodzinowy, który jej dałam.

- Bo napełniłaś go sztucznymi pająkami, mądralo – sprzeciwiła się. - Na

dodatek, poruszały się.

- Cóż, nie nabrałabyś się, gdyby leżały nieruchomo. - Przewróciła oczami. -

Otwórz prezent. Nie odrzuca się podarunków od mężczyzny, który masuje ci

stopy i daje cudowne orgazmy.

Och, Peyton.

- Wciąż uważam, że to niepotrzebne i nie musisz mi nic kupować –

odpowiedziała, posyłając mi stanowcze spojrzenie, ale sięgnęła po pudełko.

- Wiem, ale to mnie nie powstrzyma – zgodziłem się.

Odwiązała białą wstążkę i chwilę gładziła ją palcami, zanim ostrożnie odłożyła

na komodę. Autumn ciężko pracowała i zarabiała wystarczająco, by zapłacić

background image

rachunki i opłacić małe przyjemności, ale byłem prawie pewien, że nigdy nie

miała biżuterii od projektantów. To było powierzchowne, jasne, ale skoro ja

mogłem jej to zaoferować, zrobiłem to z wielką radością.

- Och, Eli... - Spojrzała na diamentowe kolczyki.

- Szkoda, że nie mają drobnych rozbryzgów krwi – powiedziała Peyton,

wstając. - Ale i tak są ładne. - Mrugnęła do mnie. - Zakładam, że podziękujesz

mu w odpowiedniej pozycji, a ja nie potrzebuję tej traumy w swoim życiu –

oświadczyła, wychodząc. - Zaczekam w samochodzie.

- Dziękuję – oznajmiła, gdy zostaliśmy sami. Jej głos był nieco ochrypły.

- Przynajmniej tyle mogłem zrobić. - Zabrałem pudełko z jej rąk, by mogła

założyć kolczyki. Kiedy skończyła, objęła mnie i pocałowała.

Potem pojechaliśmy.

Przez całą drogę próbowałem pozbyć się podniecenia, z którym mnie zostawiła,

co było ciężkie, mimo że byłem w niej zaledwie godzinę wcześniej.

- Och, cudownie – krzyknęła Peyton, kiedy przywitano nas szampanem na

wejściu.

Mieliśmy około dwudziestu minut na rozmowę z inną artystką, która również

wystawiała swoje prace tego wieczoru, kiedy w końcu drzwi się otworzyły i

wpuszczono gości.

Ci ludzie? Tak, to była cała moja rodzina, bez dzieci, a także bracia Rivers.

Spojrzałem na Autumn, która rozchyliła usta z szoku.

background image

- O Boże, całkowicie zapomniałam. Przez przypadek wspomniałam, że masz

dzisiaj wystawę. Tak mi przykro, powinnam...

- Kochanie, jest okej. - Objąłem ją ramieniem. - Jestem po prostu zaskoczony.

Nic więcej

I tak było.

Kiedy zobaczyłem ich twarze, serce mocniej zabiło mi w piersi.

Chciałem, by tu byli.

Nie wiedziałem o tym, dopóki ich nie zobaczyłem.

Od razu też poczułem stres, uczucie, z którym nie byłem zaznajomiony. Nie

dlatego, że bałem się, iż nie spodobają im się moje prace – w przeszłości

zawsze je chwalili – ale dlatego, że część z nich nawiązywała do ciemności,

pustki i ich nieobecności. W rzeczywistości, obraz, na którym od razu się

skupili, był dużym dziełem, przedstawiającym ich wszystkich z pochylonymi

głowami oraz dziećmi bez twarzy. Od razu zobaczyłem smutek w ich oczach.

- Myślę, że to pomoże im zrozumieć. - Autumn doskonale mnie czytała. -

Dowiedzą się, że nie zdołałeś się od nich odciąć, tak jak chciałeś. Zawsze byli

przy tobie, nawiedzali cię. Dobrze, że to zobaczyli.

- O rany, niezła frekwencja – zawołał koordynator, rozglądając się po sali.

Jak na zawołanie, drzwi ponowie się otworzyły, a do środka zawitały kolejne

znajome twarze. Widzisz, pracując w podziemiach Navesink Bank, zdobywałeś

wielu przyjaciół, którzy również tam działali. W wejściu pojawili się więc

Breaker, Shooter, Paine, Sawyer i rodzina Grassi.

background image

- Eli – przywitał się Antony Grassi, głowa lokalnej rodziny mafijnej,

posiadającej doki. - Jeden z moich ludzi, Anthony Galleo, powiedział mi,

żebym obejrzał twoją wystawę, gdyż na pewno znajdę tam coś dla siebie.

Widzę, że jego gust jest bez zarzutu jak zwykle. Cieszę się, że wróciłeś – dodał,

zaciskając dłoń na moim ramieniu, a potem się oddalił.

- Ach, czy to nie ten facet, który jest właścicielem Famigili? - zapytała Autumn,

obserwując, jak dołącza do synów przy powitaniu innych. Maniery, ta rodzina

zawsze miała je idealne.

- Tak. - Cieszyłem się obserwowaniem, jak jej umysł dochodzi do kolejnych

wniosków.

- Ale mówił, że jeden z jego facetów... och. Czy oni są jak... mafia? - szepnęła

podekscytowana.

- Wyczuwam w przyszłości maraton Rodziny Soprano, co? - Roześmiałem się,

kiedy spojrzała na mnie z winą w oczach.

- To naprawdę coś – wtrącił się Hunt. Jego umiejętności artystyczne zawsze

przeważały moje, więc były to ważne słowa. Chociaż teraz mogłem chyba

powiedzieć, że byliśmy na podobnym poziomie. Nasze płótna się różniły, ale

oboje posiadaliśmy do tego talent. - Fee chcę cię zatrudnić do zrobienia portretu

dziewczynek. Byłbym obrażony, ale jesteś wyraźnie lepszy w portretach ode

mnie.

Pod koniec wieczoru większość obrazów miała naklejki w rogach, chociaż będą

wisiały jeszcze kilka dni.

- Robiłam tu już cztery wystawy – ogłosiła Magda, druga artystka, gdy

background image

dostaliśmy kolejną lampkę szampana pod koniec wydarzenia – i nigdy nie

sprzedałam więcej, niż jeden obraz, w pierwszym dniu wernisażu. Masz wielu

kulturalnych przyjaciół – pochwaliła, rozpromieniona, gdyż ten wieczór był

wyraźnym sukcesem dla nas obojga. - Z przyjemnością będę dzielić z tobą

galerię w przyszłości – dodała, stukając o moją szklankę.

Porozmawialiśmy chwilę, opróżniając swoje kieliszki, a potem pożegnaliśmy

się i Magda wyszła.

- Eli – zawołała matka. Razem z ojcem byli jedynymi, którzy nie mieli małych

dzieci, a więc ustalonych opiekunek na konkretne godziny i wciąż mogli kręcić

się w pobliżu.

- Tak, mamo?

- Jutro niedzielny obiad. A jeśli zapomniałeś, obecność jest obowiązkowa. To

dotyczy również was, dziewczyny – dodała, wskazując na Autumn i Peyton.

- Mamuśko, masz jedzenie, będę tam – oświadczyła Peyton. - Dosłownie. Jeśli

zamówisz kiedyś za dużo chińszczyzny, możesz zadzwonić do mnie, a ja

posprzątam resztki jak pies.

Mama uśmiechnęła się na to, co było jasnym sygnałem, że została fanką

szczególnego poczucia humoru Peyton.

- Będziemy, mamo – zgodziłem się, ściskając Autumn.

Nasz związek był nowy, ale jednocześnie czułem, jakbyśmy byli ze sobą od lat.

Chyba dlatego byłem pewien, że to coś prawdziwego.

- Daj mi znać, czy mamy coś przywieźć – dodała Autumn.

background image

Mama patrzyła na nas przez chwilę, najwyraźniej wciąż trochę podekscytowana

tym, że ja – my – byliśmy w pobliżu, a potem uśmiechnęła się do nas i

zniknęła.

- Obowiązkowy, co? - rzuciła Autumn, przytulając mnie.

- Podchodzi do tego bardzo poważnie. Nie ma wystarczająco dobrej wymówki,

by się nie pokazywać. Wygląda na to, że od teraz, ludzie będą musieli

zrezygnować z pierścieni na penisa i zatyczek analnych w niedzielę.

I tak zrobili.

Od tego dnia, nie przegapiliśmy żadnej niedzieli.

Miałem w końcu dużo do narobienia.

background image

Epilog

Autumn

Miesiąc później.

Mieliśmy dwa święta Bożego Narodzenia.

Oczywiście musieliśmy pojechać do Helen i Charliego na wystawną kolację.

Widziałam zdjęcia z wcześniejszych lat. Prezenty zalewały salon, a ludzie

zajmowali każdą wolną przestrzeń. Była też wielka uczta.

To była poważna sprawa.

Na szczęście zaczynała się dopiero po południu, ponieważ każdy musiał

najpierw przygotować z dziećmi dom na wizytę Mikołaja. Na szczęście,

ponieważ razem z Peyton miałyśmy swoje tradycje w tym dniu. Rankiem

jadłyśmy ogromne śniadanie, wcześniej przygotowując je podczas głośnego

śpiewania kolęd. Potem oglądałyśmy „Prezent pod choinkę”. Popołudniem

piłyśmy koniak, wsuwając w siebie zrobioną kilka dni wcześniej lasagne.

Z radością zrezygnowałyśmy z drugiej części dnia, uznając, że domowe

jedzenie Helen było o niebo lepsze od odgrzewanej lasagne. Ale nie

zamierzałyśmy omijać porannych tradycji.

- Idę – szepnęłam do Peyton, która czekała w drzwiach. Miała na sobie legginsy

w czerwono-zielone paski i bluzę ze zdjęciem Mikołaja i podpisem: gdzie są

moje dziwki. Wysunęłam się z łóżka, zostawiając Eli'ego, który wcześniej dał

mi swój pierwszy prezent na gwiazdkę – właściwie to nawet trzy.

Była ledwie szósta. Eli na pewno nie wstanie przez najbliższą godzinę. Dawało

background image

nam to więc czas, by przygotować jedzenie i ułożyć prezenty pod choinką.

- Ozdóbmy ją – zażądałam, gdy przechodziłyśmy obok naszej dumy i radości.

Odkąd razem zamieszkałyśmy, co roku kupowałyśmy sobie nawzajem ozdobę.

Każda z nich opatrzona była datą i miała jakieś szczególne znaczenie. W tym

roku jeden z moich prezentów dla Eli'ego był również jego pierwszą ozdobą.

Płakałam, kiedy ją pakowałam.

Ostatnio stałam się straszną beksą.

- Okej, ja... czekaj – powiedziała Peyton, zatrzymując się w pół kroku.

Następnie odwróciła się z powrotem do drzewka. - Mikołaj był tutaj! -

krzyknęła uradowana.

Cofnęłam się, widząc stos, no cóż, źle zapakowanych prezentów w

jaskrawoczerwony i biały papier, które mógł tak zawinąć tylko mężczyzna – lub

dziecko.

- Musiał się wymknąć, kiedy spałam i je podłożyć – wyjaśniłam, uśmiechając

się.

- O! - Peyton sapnęła, kucając przy pudełkach. - Połowa z nich ma moje imię!

Od teraz oficjalnie się nim dzielimy. Jest w połowie mój. Ty dostajesz połowę,

która zawiera nagość, bo nie lubię go w ten sposób, ale druga połowa jest cała

moja. Cholera, jedna wielka poligamiczna rodzina.

Roześmiałam się, kiedy wstała i skierowała do kuchni. Pewnego dnia znajdzie

własnego mężczyznę. Do tego czasu zamierzałam chętnie dzielić się z nią

nienagimi częściami Eli'ego. Już kochał ją tak, jak każdą ze swoich szwagierek.

I chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, potrzebowała w swoim życiu

background image

takiego mężczyzny jak on. Kogoś bezpiecznego, stabilnego, kochającego i

rozważnego. Po naszym gównianym, oceniającym ojcu i jej wcześniejszych

gównianych partnerach, byłam prawie pewna, że nigdy nie spotkała nikogo

takiego.

Był dla niej dobry.

Dla mnie też.

Już temu nie zaprzeczałam, całkowicie tonęłam.

W miłości.

I nigdy, przenigdy, nie chciałam się wynurzać.

- W porządku, mam nadzieję, że któraś z was kupiła mi słuchawki wyciszające

– przywitał nas Eli około czterdziestu minut później. Śniadanie było prawie

gotowe.

- To nie nasza wina, że nie zostałyśmy pobłogosławione talentem – prychnęła

Peyton. - To, czego nam brakuje, nadrabiamy entuzjazmem.

- Jesteś pewna? - zapytał, biorąc kubek z kawą do ręki i rozejrzał się wkoło. -

Wygląda pysznie.

- Czy mogę otworzyć prezenty – spytała Peyton, odkładając ostatni półmisek na

stół. - Daj spokój, nie możesz mnie tak trzymać w napięciu!

Eli posłał mi rozbawione spojrzenie.

- Jeden – odpowiedzieliśmy zgodnie, po czym wybuchnęliśmy śmiechem. To

był taki rodzicielski moment. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ponieważ to

background image

wciąż był nieco nowy związek, ale sądząc po jego rodzinie i determinacji, by

odbudować miłość swoich siostrzeńców, chciał mieć własne dzieci. A nie

stawaliśmy się coraz młodsi.

Ale to były myśli na inny dzień.

- Nie wierzę! - wrzasnęła Peyton, która oczywiście wybrała opakowanie

wielkości książki. Teraz trzymała w rękach kopię Die Muthafucka. - I jest

podpisana! - dodała. - Jak? Szukałam jej od miesięcy!

- Święty Mikołaj musi mieć naprawdę dobre kontakty – wyjaśnił Eli.

Właściwie, nawet ja nie wiedziałam, jak ją dostał.

Potem zjedliśmy śniadanie przed telewizorem i otworzyliśmy resztę naszych

prezentów. Eli ucieszył się na widok ozdoby, którą od razu powiesił na choince,

a słysząc o naszej tradycji, jeszcze bardziej się rozpromienił.

- Po prostu mówię – zaczęła Peyton, gdy poszliśmy się ubrać – o wiele łatwiej

byłoby mi dzisiaj jeść, gdybym założyła zwykłą piżamę.

Godzinę później zanosiliśmy czarne torby pełne prezentów do domu rodziców

Eli'ego, Przyjechaliśmy wcześniej, by pomóc poukładać wszystkie pudełka i je

posegregować, by ułatwić ich rozpakowywanie. Kiedy skończyliśmy, w salonie

nie było prawie skrawka wolnego miejsca na podłodze.

- W każdej chwili mogę zostać testerem smaku – zagadywała Peyton do Helen.

Na moje uniesione czoło i wielkie oczy, wzruszyła ramionami. - Co? O kurde,

jasna cholera. - Spojrzała przez pokój. - I założę się, że nie ma tam ani jednego

pudełka pełnego sztucznych, pełzających pająków. Co za strata.

background image

Eli

Dwa miesiące później.

- Przesadzasz – oznajmiła Autumn, zachowując spokojny głos.

- Jak, do cholery, można przesadzać z czymś takim? - zapytałem, odwracając

się, by poświęcić jej całą swoją uwagę.

Nie mieliśmy jeszcze nic, co przypominałoby kłótnię, ale dzisiaj, podczas gdy

ja widziałem na czerwono, ona była bardzo spokojna. Jakby w tej sytuacji było

cokolwiek, nawet w najmniejszym stopniu, normalnego.

- To trwa od lat i...

- Lat? - przerwałem jej, czując, że krew się we mnie gotuje. - Jak mogłyście to

znosić przez lata?

- Jeśli pozwolisz mi mówić... - odpowiedziała tym ultra spokojnym tonem. Nie

byłem pewien, czy zawsze była taka spokojna w gorących chwilach, czy to była

reakcja na mój gniew i obawę, że mogę stracić kontrolę.

Zawsze była taka możliwość, choć zacząłem boksować.

Pomiędzy tym a ostrym seksem, tak, osiągałem swój zen przez większość

czasu.

Wkurzałem się rzadko, ale dzisiaj byłem wkurwiony, a one nic sobie z tego nie

robiły. Nie, one to po prostu... zaakceptowały? Kurwa nie. Nie na mojej

zmianie.

- Słucham. - Zacisnąłem szczękę.

- Ona nie ma nic przeciwko, Eli. Uwierz mi, rozmawiałam z nią na ten temat

wiele razy.

background image

- Ale dlaczego w ogóle o tym rozmawiałyście? Dlaczego nie powiadomiłyście

gliniarzy?

- Spokojnie, Panie Gorący Więźniu – wtrąciła Peyton, wychodząc z łazienki.

- Peyton, ten pierdolony dupek stał za oknem, patrząc, jak się kąpiesz –

sprzeciwiłem się.

Wyszedłem na spacer z Coopem i zobaczyłem go po drugiej stronie budynku. A

wiedziałem, że Peyton była w wannie, bo kiedy wychodziłem, krzyczała

„skwierczcie gorące dziwki” do, jak sobie wyobrażałem, jej kulach do kąpieli.

Na szczęście Coop zaszczekał i wystraszył faceta, zanim zdążyłem wyrwać się

z szoku, w którym przez chwilę byłem. Inaczej mógłbym zabić tego gościa, a

wtedy przezwisko, które nadała mi Peyton, ponownie miałoby sens.

- Wiem. Często to robi. Gdybym miała coś przeciwko, zasłoniłabym okno.

- Nie powinnaś zasłaniać okna, to on nie powinien przez nie kurwa zaglądać. To

przestępstwo, Peyton. Okej, może ty nie masz nic przeciwko... - Choć ja na

pewno tak. - Ale co z innymi kobietami w tym budynku? Może je też

obserwuje, a one nawet nie mają o tym pojęcia.

- Jedyne inne mieszkania na naszym piętrze zajmują mężczyźni i starsza pani.

Wątpię, by tam zaglądał.

- Jezu chryste. Nie przegadam ci, co?

- To nie... - zaczęła Autumn.

- Wielka sprawa – dokończyłem za nią. - Rozumiem.

- Gdzie idziesz?

- Na siłownię – odpowiedziałem, nie czując potrzeby powiedzenia jej, że

background image

najpierw zatrzymam się w biurze Ryana.

*

- Co to jest? - zapytała kilka tygodni później, kiedy wszystko było już oficjalnie

załatwione.

- Akt własności tego budynku.

- Co!

Nie była zadowolona. Szczerze mówiąc, spodziewałem się tego, ale to nie

miało znaczenia. Nie miałem dowodu na to, że Randy był podglądaczem –

zdobycie go mogło zająć tygodnie – a Peyton prawdopodobnie nie zeznałaby

przeciwko niemu, więc nie pozostało mi nic innego.

- Rozumiem, że jesteś wkurzona – powiedziałem, kołysząc się na piętach. - Ale

to jedyny sposób, by pozbyć się stąd Randy'ego. Właśnie pakuje swoje rzeczy.

- Nie możesz po prostu... kupować wszystko, aby naprawić problemy –

sprzeciwiła się. - Chodzi mi o to, że co, jeśli będę miała trudności z pokryciem

czynszu w sklepie, tamten budynek też kupisz?

- Przestań! - zawołała Peyton z uśmieszkiem. - Podsuwasz mu teraz pomysły.

- Nie możesz być właścicielem mojego mieszkania.

Widzisz, to była kolejna część niespodzianki tego dnia.

- Właśnie o to chodzi. Zastanawiałem się, co myślisz, o przeprowadzeniu się ze

mną do mojego starego mieszkania.

Była tam ze mną parę razy, pomagając mi wnieść rzeczy. Kilka razy nawet

nocowała. Uwielbiała tamtejszy wystrój i otaczającą dom przestrzeń.

background image

Nastąpiła cisza.

Wiedziałem, o co pytam.

Relacja między siostrami była dla mnie ważna. Poza tym, sam uwielbiałem

przebywać w pobliżu Peyton. Nie mogliśmy być jednak współlokatorami na

zawsze. Pewnego dnia ona też znajdzie dla siebie mężczyznę i to mogłoby

wyglądać dość dziwnie, gdybyśmy robili wszystko we trójkę.

- Nie mówię, że w pełnym wymiarze czasu – wyjaśniłem. - Możesz zatrzymać

swój pokój i będziemy tu przebywać tyle, ile zechcesz. Och, a czynsz będzie

niższy. Ten dupek zdzierał z was wszystkich, by sfinansować swój nałóg

hazardowy.

- Dobra, czekaj. - Autumn pokręciła głową. - Jedna rzecz na raz. Kupiłeś ten

budynek?

- Tak.

- W jaki sposób?

- Sprzedałem centrum korepetycji przyjacielowi ojca, co dało mi wystarczająco

dużo kasy. To sprytne posunięcie biznesowe. Nieruchomości są dochodowe.

Dlatego Shane też posiada jeden taki budynek.

- Ach, okej – opowiedziała, choć wydawało mi się, że nie do końca rozumiała. -

Więc... to twoje rozwiązanie problemu, o którym powiedziałyśmy, że nie

stanowi problemu?

- Posłuchaj, kochanie, jeśli przeprowadzisz się ze mną, i tak wiem, że to wciąż

jest jeśli, ale jeśli to zrobisz, Peyton będzie tu sama przez większość czasu.

background image

Wiem, że do tej pory wydawał się stosunkowo nieszkodliwy, ale chciałabyś

ryzykować? Ja nie.

- Aw, Autumn, on mnie kocha. Chce chronić mój honor.

- Coś w tym rodzaju – zgodziłem się. - A jeśli zabierzemy psa, będziesz mogła

kupić własnego.

- Dostanę mieszkanie i szczeniaka? Stara, wyprowadzasz się z nim. Nie masz

wyboru. Było miło. Spakuję twoje gówna, podczas gdy wy dokończycie swoją

małą sprzeczkę.

- To nie sprzeczka! - zawołała Autumn, gdy Peyton zniknęła w jej pokoju.

- To zdecydowanie sprzeczka. - Usiadłem obok niej na kanapie. - Jesteś na mnie

wkurzona, możesz to przyznać.

- Nie możesz tak po prostu spiskować za moimi plecami i robić coś takiego –

powiedziała, ciężko wypuszczając powietrze.

- Próbowałem o tym z tobą porozmawiać.

- Ale nie poszło po twojemu, więc udawałeś, że odpuszczasz, jednocześnie

kombinując za moimi plecami.

W porządku.

Kiedy to mówiła, brzmiało gównianie.

- Koniec z kupowaniem budynków, w których mieszkam lub pracuję bez

uprzedniej rozmowy ze mną – oznajmiła.

background image

- Okej, to sprawiedliwe.

Wyciągnąłem rękę, a ona lekko się zawahała, zanim złapała ją i przysunęła się

bliżej.

- Cieszę się, że chcesz chronić Peyton, kiedy się wyprowadzimy.

- Kiedy?

- Tak, kiedy.

Eli

1,5 roku później.

Czasami robiłeś wszystko na opak.

Czasami nie szło to według kolejności; spotkania, pierścionek, ślub, dziecko.

Spotykaliśmy się z Autumn sześć miesięcy. Zanim jednak dotarliśmy do części

z oświadczynami, był spóźniony okres, wycieczka do apteki i pasek, który

zrobił się niebieski. Nie miało znaczenia, w jakim porządku świat oczekiwał, że

to zrobimy, byliśmy kurewsko zachwyceni.

Po wyjściu z więzienia nie planowałem dzieci, ale spędzając czas z

siostrzeńcami, zdałem sobie sprawę, że to przyciąganie nadal istniało. Byłem

więc szczęśliwym człowiekiem.

Przez kolejne miesiące wyremontowaliśmy dziecięcy pokój, chodziliśmy na

kolejne wizyty lekarskie i kupiliśmy całą wyprawkę.

background image

Wtedy to się stało.

Autumn zachorowała.

Nie był to rodzaj choroby, który mogłeś przeleżeć w łóżku.

Nie.

Był to rodzaj, kiedy dzwonisz do lekarza w środku nocy, bo twoja dziewczyna

nie może przestać wymiotować i sama ustać na nogach. To był rodzaj choroby,

że lekarz kazał nam natychmiast udać się na pogotowie. Kiedy doświadczony

medyk mówi ci, że spotka się z tobą na izbie przyjęć za dwadzieścia minut,

kiedy była trzecia nad ranem, wiedziałeś, że nie jest dobrze.

Jej ciśnienie krwi było zbyt niskie.

Mieli godziny, aby to opanować, zanim było ryzyko wystąpienia niewydolności

narządów, drgawek, udaru lub śmierci jej i dziecka.

Wiodłem szalone życie. Widziałem i robiłem rzeczy, które większość ludzi

przestraszyłoby na śmierć. Ale miałem stuprocentową pewność, że nic nie było

tak przerażające, jak tamta noc w szpitalu.

Oczywiście do kolejnej nocy, kiedy zdecydowali się wywołać poród.

Cesarskie cięcie było jedyną opcją. Musieli wyciągnąć dziecko ze względu na

zdrowie ich obojga. Mimo że było jeszcze cztery tygodnie za wcześnie.

Nie możemy dłużej czekać, powiedział nam lekarz, gdy jej ciśnienie wciąż było

za niskie, bez względu na leki, które jej podawali. Podejmujemy niepotrzebne

ryzyko. Mamy tu najlepszy oddział neonatologiczny w stanie. Dziecku nic nie

będzie.

Tak więc, nie mając wielkiego wyboru, Autumn została wywieziona i

background image

przygotowana, a ja ubrany w specjalny strój i zdezynfekowany.

Stałem przy niej, trzymając za rękę, a każdy cal mojego ciała był bardziej

spięty, niż kiedykolwiek wcześniej.

- Kocham cię – powiedziałem, a jej oczy zaszły łzami.

- Ja ciebie też kocham – odpowiedziała z uśmiechem, gdy usłyszeliśmy głośny

płacz.

Uśmiech na jej twarzy w tamtym momencie wypalił mi się w pamięci.

Zwłaszcza, że trzy minuty później odpłynęła.

I byłem pewien, tak cholernie pewien.

To było to, to było cholerne „pierdol się” od wszechświata.

Wiedziałem, że nigdy na nią nie zasługiwałem, nigdy nie zrobiłem nic, by

zasłużyć na prawo nazywania ją moją.

Więc miała zostać mi zabrana.

- Co masz na myśli mówiąc, że cię wyrzucili? - wrzasnęła Peyton, uderzając

mnie pięściami w klatkę piersiową. W końcu udało mi się ją objąć, ściskając

mocno.

Wtedy to się stało.

Peyton pękła.

Więc musiałem być tam z nią, trzymać i chronić.

- Jaka jest sytuacja? - spytała moja matka, wbiegając do szpitala w swoich

obcasach. Wyglądała na gotową do stawienia czoła światu.

background image

- Nic nie wiemy – odpowiedziała Peyton, ocierając łzy.

- Och, pieprzyć to. - Odwróciła się na pięcie i tupiąc, podeszła do pokoju

pielęgniarek.

Minęły zaledwie minuty, zanim wyszedł lekarz, wyglądając na zmęczonego.

Byłem pewien, że zaraz to usłyszę. Słowa „zrobiliśmy wszystko, co było w

naszej mocy”, których tak mocno obawiałem się przez ostatnie czterdzieści

minut.

- Wróciła do nas – powiedział zamiast tego, a moje nogi się poddały.

Uderzyłem w ścianę, wypuszczając oddech, który wstrzymywałem tak długo,

że aż bolało. - Jej ciśnienie krwi się stabilizuje, ale nadal sprawa jest poważna.

Teraz, gdy nie nosi już w sobie dziecka, jej ciało powinno powoli wracać do

formy, ale ten powrót może zająć miesiące. W tym momencie najważniejsza

jest najbliższa noc. Jeśli uda nam się utrzymać ją w stabilnym stanie, będzie

dobrze.

- A dziecko? - spytała mama, sprawiając, że poczułem się jak największe

gówno na świecie, że zapomniałem zapytać.

- Z nim w porządku. Leży na intensywnej terapii w inkubatorze, ale to

powszechne u wcześniaków. To raczej środek ostrożności. Przeszedł wiele

przez ostatnie dni, więc lepiej dmuchać na zimne.

- Kiedy będę mógł ich zobaczyć? - spytałem, próbując skupić się na

oddychaniu.

- W tym momencie swojego syna możesz zobaczyć jedynie przez okno. Za

kilka godzin spróbujemy go odłączyć, byś mógł go wziąć na ręce, ale daj mu

jeszcze chwilę. Jeśli chodzi o Autumn – powiedział patrząc na mnie. - Ty

możesz ją zobaczyć w każdej chwili.

background image

- I ja! - upierała się Peyton. Jej oczy były zaczerwienione, makijaż kompletnie

rozmazany, ale w jej głosie było więcej przekonania, niż u generała

prowadzącego swoich ludzi na bitwę.

- I ty – zgodził się natychmiast, ale posłał nam stanowcze spojrzenie. - Ale

tylko wy.

- Może pójdziesz zobaczyć syna – zasugerowała Peyton. - Ja posiedzę z

Autumn, dopóki nie wrócisz, a potem się zamienimy.

To było dokładnie to, co robiliśmy.

Przez całą noc.

Autumn obudziła się kilka godzin później. Wyglądała blado, ale i tak dobrze,

biorąc pod uwagę to, co przeżyła w ostatnich dniach.

- Dziecko... - To słowo wyszło z jej ust, zanim w pełni skupiła się na mnie.

- Z nim w porządku – odpowiedziałem natychmiast, ściskając jej dłoń. - Leży w

inkubatorze, ale to środek ostrożności. Jak dotąd, wszystkie badania wyszły

idealnie. Jest trochę mały, ale w mgnieniu oka stanie się wielkim i potężnym

Mallickiem.

- Boli mnie głowa – przyznała. Nie musiała nawet tego mówić, jej oczy były

przepełnione bólem.

- Wiem, powiedzieli, że dadzą ci leki przeciwbólowe, kiedy się obudzisz.

Zawołam..

- Nic mi nie jest – powiedziała dziwnie.

- Kochanie, masz...

- Nie – przerwała mi, kręcąc głową. - Obserwujesz mnie, jakbym miała umrzeć.

background image

Nic mi nie jest.

- Nie było tak – odpowiedziałem, słysząc ciężar we własnym głosie.

- Ale teraz jest.

- Widzisz? - zapytałem, pokazując jej przód koszuli, który był umazany na

czarno.

- Tak?

- Peyton się rozpadła.

- Płakała?

- Wyła – poprawiłem.

- A ja to przegapiłam? - Wyglądała na rozczarowaną, co było śmieszne. - Czyli

to właśnie ją rusza? Bycie na łożu śmierci?

- Tak, cóż, nie zamierzamy ponownie podejmować tego ryzyka, tylko po to, byś

mogła zobaczyć ją w takim stanie.

- Ugh, dobra – mruknęła z delikatnym uśmiechem. - Kiedy będę mogła go

zobaczyć?

- Jutro. Powiedzieli, że będziemy mogli go potrzymać i nakarmić, jeśli będziesz

w stanie.

- Dam radę.

I tak było.

Trzymaliśmy go, nakarmiliśmy i w końcu nadaliśmy mu imię.

Celen.

background image

- To mieszanka Charliego i Helen – poinformowała, patrząc na mnie z palcem

w maleńkiej dłoni naszego syna.

- Kiedy to wymyśliłaś?

- Kiedy dowiedziałam się, że to chłopiec – przyznała, posyłając mi słodki

uśmiech.

Ten świat na nią nie zasługiwał.

Na niego również.

A jednak tu byli.

Autumn

5 lat później.

Nie mogłam mieć więcej.

W przypadku klanu Mallick, wydawało się, że wszyscy mają swoją gromadkę i

również chciałam kontynuować tę tradycję. Ale minęło sześć miesięcy, zanim

moje ciśnienie krwi wróciło do normy i mogłam przestać jeść leki.

Potem zapomnieliśmy o rzeczach takich, jak inne dzieci, ponieważ byliśmy

zbyt pochłonięci tym, które mieliśmy. Tym, który miał oczy tylko o cień

ciemniejsze od Eli'ego i czarne włosy.

Eli miał rację.

Kiedy wyszliśmy ze szpitala, rósł bardzo szybko, niszcząc wszystkie normy dla

wcześniaków, według których lekarze próbowali go mierzyć.

background image

W wieku trzech lat był wysoki i pulchny. Był mieszanką szorstkości znanej u

Mallicków, zawsze wpadających w kłopoty i miękkości, którą posiadał jego

ojciec.

Dopiero, gdy Celen obchodził swoje trzecie urodziny, poszliśmy do lekarza, by

porozmawiać o możliwości kolejnego.

I dostaliśmy bardzo stanowcze nie.

Nie byłam głupia. Kiedy poczułam się na tyle dobrze, by myśleć trzeźwo,

kazałam Peyton przeczytać mi kilkanaście artykułów internetowych o stanie

przedrzucawkowym. Dowiedziałam się, że czynniki ryzyka wzrastały z każdym

dzieckiem i było to nierozważne, nawet jeśli miałeś tylko łagodne komplikacje.

A moje były dość poważne,

Myślę więc, że część mnie wiedziała.

Mimo to czułam naprawdę silne poczucie winy, kiedy wychodziliśmy. Byłam

też zła na siebie za takie odczucia, ponieważ mieliśmy przecież Celena.

- Dzięki Bogu, że to powiedział.

- Co? - spytałam zdezorientowana, pewna, że źle go usłyszałam.

- Dzięki Bogu, że to powiedział.

- Nie rozumiem.- Oparłam się o samochód.

- Spójrz. - Eli położył mi ręce na biodrach. - Wiem, że byłaś wtedy w błogiej

nieświadomości, ale widząc jak odpływasz, a potem brak informacji o twoim

stanie przez czterdzieści minut, to był najgorszy czas w moim życiu. A

przypominam, że spędziłem sześć lat w więzieniu. Oddałbym kolejne sześć lat

wolności, żeby nigdy już się tak nie czuć, nie myśleć, że mogę cię stracić.

background image

Serce ścisnęło mi się w piersi.

- Ale wszyscy twoi bracia...

- Mają dokładnie tyle dzieci, ile mieli mieć – przerwał mi. - My, kochanie, też.

- Przecież kochasz je...

- Tak. Oczywiście, że tak. Ale, kochanie, to nie oznacza, że muszę mieć własną

piątkę. Autumn, ja nigdy tego nie chciałem. Wcześniej nie sądziłem, że

odzyskam rodzinę, znajdę miłość i w ogóle będę mieć dzieci. Wydawało się to

poza sferą moich możliwości. Jestem kurewsko zachwycony tym, co mamy.

Nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia.

Ciężar spadł mi z piersi.

Czy byłoby miło mieć więcej? Tak, ale kochałam naszą małą rodzinę.

Uwielbiałam niepodzielną uwagę, jaką mogliśmy poświęcić Celenowi. A do

zabawy miał siedemnastu kuzynów, więc nigdy nie poczuje się samotny.

Ja też nie potrzebowałam niczego więcej do szczęścia.

Eli

10 lat później.

- Nie mogę, kurwa, robić tego ponownie. Przysięgam na gówno, że one próbują

mnie zabić. - Hunt przecierał dłońmi twarz, siedząc na skraju kanapy.

Mayla miała siedemnaście lat.

Zgodnie z zasadami, w końcu pozwolono jej umawiać się na randki, więc szła

na swoją pierwszą tej nocy.

background image

- Zgodziliśmy się na nie – przypomniała mu Fee, obserwując go z uśmieszkiem.

- Tak, kiedy były jeszcze w podstawówce. Wtedy byłem jeszcze pewien, że ten

dzień nigdy nie nadejdzie.

- Są już prawie dorosłe – kontynuowała Fee, celowo sypiąc sól na otwartą ranę.

Najwyraźniej dobrze się bawiła.

- Nie mów tak. To małe dziewczynki.

- Becca ma dwadzieścia dwa lata i mieszka sama. Prawdopodobnie spotyka

się...

- Nie rób tego. Kochanie, tylko pogarszasz sytuację.

- Wiem. Jestem zła, prawda? A Izzy...

- Przestań.

- Izzy ze swoim chłopakiem spotyka się już rok.

- Zachowujesz się śmiesznie – prychnął Shane.

- Um, bracie – odpowiedział, rzucając mu spojrzenie. - Sam wkrótce stanie się

nastolatką. Będziesz zachowywał się tak samo za kilka lat.

- Nie, stary. Sam nie pójdzie na randkę, dopóki nie umrę. Zawarliśmy umowę.

- Tak? Kiedy to było?

- Kiedy miała osiem lat, ale ona nadal obowiązuje.

Zaśmiałem się, ciesząc, że nie byłem ojcem dziewczyn. Wiedziałem, że

randkowanie się różniło. Rozumiałem jego szaleństwo i pragnienie, by jego

dziewczynki wciąż były małymi dziewczynkami. Też uważałem, że mają

jeszcze czas na chłopców.

background image

Statystycznie rzecz biorąc, Autum przekonywała mnie, kiedy wspomniałem o

tym wcześniej, dziewczyny zaczynają randkować znacznie później, niż

kilkadziesiąt czy kilkaset lat wstecz. Historycznie, Becca miałaby już co

najmniej troje dzieci, Izzy dwójkę, a Mayla byłaby świeżo po ślubie.

Patrząc z tej perspektywy, byłem cholernie zadowolony, że dziewczyny żyły w

tych czasach. Nawet jeśli oznaczało to konieczność słuchania Hunta, który

przez godzinę próbował wszystkich przekonać, że to za wcześnie, podczas gdy

Autumn rozmawiała z Maylą w drugim pokoju.

Oczywiście nie o seksie.

Fee była progresywna. Dziewczęta co roku odbywały krótkie rozmowy na ten

temat.

To była inna rozmowa.

Autumn nazwała to „rozmową przed randką”, która najwyraźniej dotyczyła

presji, zgody, bezpieczeństwa i jej prawa do działania tak szybko – lub wolno –

jak tego potrzebowała. Odbywała te rozmowy również z Beccą i Izzy przed ich

randkami. Były to też najbardziej popularne zajęcia, które prowadziła.

- Kazałaś jej wziąć nóż, prawda? - zapytał Hunt, gdy wyszły. - Celuj w udo,

Mayla – przypomniał jej.

- I przekręć – wtrącił Shane.

- Możesz też uderzyć w pachwinę na dokładkę – dodał Mark.

- Nadal masz tą pałkę, którą dałem ci na urodziny, prawda? - zapytał Ryan.

- Boże – odpowiedziała dziewczyna, rozglądając się po wujach. - Jesteście tacy

dziwni.

background image

Uśmiechnęłam się, patrząc jak odchodzi, kręcąc głową.

- Czy kiedykolwiek dziękowałem ci za danie mi syna? - zapytałem, kiedy

opadła mi na kolana.

- Za każdym razem, kiedy ma miejsce taka sytuacja – odpowiedziała.

- Cóż, dziękuję za syna – powtórzyłem. - A skoro o nim mowa, powinniśmy po

niego pojechać. Znając Bobby'ego, pozwala mu bawić się zimnymi ogniami bez

nadzoru.

Bobby wciąż był w pobliżu.

W końcu został zamknięty ponownie, odsiadując rok za posiadanie trawki, choć

wyszedł wcześniej za dobre sprawowanie, jak zawsze. Kiedy znalazł się na

wolności, musiał praktycznie przeczołgać się po potłuczonym szkle, by

odzyskać Nat. Dałem mu jednak pracę w swoim apartamentowcu, a w końcu

wszystko się ułożyło i zdecydowali się pobrać. Mieli trzech synów, którzy, no

cóż, byli takimi łobuzami, że niekiedy zawstydzali nawet chłopców Mallick.

Autumn naprawdę nie przesadzała w swoim zmartwieniu.

- Chciałbym, żeby Petyon nadal tam mieszkała, aby mieć oko na wszystko.

Autumn

11 lat później.

- Dlaczego miałabyś pozbyć się kutasowego bożka? - zapytała Peyton, owijając

ramiona wokół masywnego penisa wielkości człowieka, który znajdował się tuż

za drzwiami sklepu. - On nic nie zrobił. Tylko stał tutaj i inspirował wszystkich

do wybrania najlepszego dildo.

background image

- Nie pozbędę się go. Po prostu próbuję trochę zmienić wystrój. Od bardzo

dawna nic tu nie zmieniałam.

- Ale dlaczego to akurat kutasowy bożek musi na tym cierpieć? Jest maskotką

tego sklepu! Wspaniałą, gigantyczną maskotką.

- Po prostu myślę, że może jest trochę zbyt bezpośredni...

- To seks shop, Autumn. A kutasy to bezpośrednia część całego tego bzykania.

To znaczy, z wyjątkiem dziewczyn, które wolą dziewczyny, ale możemy dla

nich załatwić gigantyczną cipkę i położyć z drugiej strony! - wykrzyknęła,

machając ręką na drugą stronę drzwi.

- Nie postawię gigantycznej waginy obok drzwi, Peyton.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek wypowiem takie zdanie. Nawet jak na

posiadanie seks shopu, to było trochę, ach... niezwykłe.

- Okej. Nawet dziewczyny wolące inne dziewczyny lubią też kształt penisa.

Kutasowy bożek zostaje, ja tak głosuję. Spójrz na to z innej strony, gdzie

umieścisz czapkę świętego Mikołaja na kolejne Boże Narodzenie, jeśli nie na

jego ślicznej, zakrzywionej, zgrabnej główce?

- Kocham cię, ale jesteś śmieszna – oświadczyłam.

- Jeśli się go pozbędziesz, zabiorę go ze sobą do domu.

Zaśmiałam się, podnosząc wzrok. - Nie sądzę, żeby twój mężczyzna chciał

mieć w domu gigantycznego kutasa.

- Och, proszę. Jeśli przyzwyczaił się do poduszek z penisowymi kwiatami,

przyzwyczai się też do kutasowego bożka.

- Powinnaś mi pomagać planować, a nie stawiać żądania o jeden, mały posąg...

background image

-Nie miała tego na myśli – powiedziała, kładąc ręce na czubku kutasa. - Jesteś

całkowicie idealny. Dobra, w porządku, pokaż mi co tam masz.

Jedenaście lat i nigdy nie straciła ani grama swojego szaleństwa. Miłość

przyszła do niej, jak oczekiwałam, ale nie zmiękczyła jej ani trochę, nie

zaokrągliła ostrych krawędzi, nie uspokoiła szaleństwa. Właściwie to była

najdziwniejsza rzecz. Miłość dała jej komfort bycia sobą, bez konieczności

udowadniania czegokolwiek. Coraz częściej można ją było spotkać bez barw

wojennych – makijażu – i była z tym zupełnie swobodna. Nadal miała swój

oryginalny styl, ale stała się po prostu bardziej wyluzowaną wersją siebie.

To był cudowny widok.

Byłam taka szczęśliwa, widząc ją.

Wychowywała też własne maleństwo. Jedno, tak jak ja, ale bardziej z wyboru

niż przez przypadek. Małą dziewczynkę, trochę młodszą od Celena. Miałam

nadzieje, że wyrośnie na tak samo pewną siebie, pomysłową i nieustraszoną

kobietę, jak jej matka.

Tak jak miałam nadzieję, że Celen wyrośnie na życzliwego, zdeterminowanego,

lojalnego, hojnego i silnego, jak jego ojciec.

Czasami, kiedy wchodziłam do pokoju, żeby powiedzieć coś jednemu z nich,

przyłapywałam ich na wspólnym odrabianiu pracy domowej, budujących model

statku lub po prostu oglądaniu telewizji. To był piękny widok.

Piękne było to, czym stało się moje życie.

Szalone, niesamowite zrządzenie losu, które zaprowadziło mnie tamtego dnia

do kawiarni, aby obserwować tego mężczyznę i jego psa. Bycie świadkiem, jak

jego życie obraca się w najgorszym możliwym kierunku, zostawiając mnie,

background image

bym zajęła się Coopem. W końcu poczucie konieczności, by poinformować go

o dobrym życiu jego psa.

Przyjaźń pisana piórem.

Jego uwolnienie.

Nasz początkujący związek.

Jego relacje z Peyton, a moje z Mallickami i braćmi Rivers.

Wreszcie, Celen.

Przeszłam z małego, choć satysfakcjonującego życia, do tak wielkiego,

niesamowitego, pięknego, cudownego, pełnego wyjątkowych osobistości, dużej

lojalności oraz wielkiej miłości. W niektórych momentach, kiedy mój umysł był

zajęty innymi sprawami i nie byłam na to przygotowana, to mnie uderzało.

Często musiałam cofnąć się o krok, a moje oczy wypełniały łzy.

I miałam chwilę pełnego uznania dla tego mężczyzny, cudownego,

przystojnego mężczyzny, który kiedyś nie wierzył w siebie, który potrzebował

mnie, abym pokazała mu, jaki jest doskonały. A potem spędzał każdy dzień,

udowadniając mi, że było warto.

- Idę – powiedziała Peyton, odwracając się od okna, w którym oglądała próbki

pod światło.

W jej oczach dostrzegłam dziwny wyraz, którego nie do końca zrozumiałam,

dopóki drzwi się nie otworzyły, a cała trójka weszła do środka.

Eli.

Celen.

I jakiś okropny, ohydny kundelek.

background image

Widzisz, Coop dał nam czternaście lojalnych lat, zanim starość go odebrała.

Odszedł we śnie, spokojny, bez bólu czy choroby.

Płakałam kilka tygodni.

Peyton też.

I Celen.

Nawet Eli przeżywał utratę tego niesamowitego rozrabiaki, który w gruncie

rzeczy połączył nas wszystkich.

Potem nigdy nie potrafiliśmy zmusić się nawet do próby zastąpienia tej pustki.

Widocznie los miał wobec nas inne plany.

- Ale poważnie. - Peyton spojrzała na psa. - Gdzie ty znajdujesz takie wybryki

natury?

Szczerze mówiąc, był brzydki. Szczególnie przez fakt, że jedynymi miejscami,

gdzie posiadał sierść, była jego głowa, uszy, środek pleców i ogon. Reszta to

sama skóra. Wyglądał, jakby wyszedł z jakiegoś koszmaru science fiction. Jak

jakiś genetycznie zmodyfikowany pies.

- Zobaczymy, na jaką przygodę nas zabierze...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ryan The Mallick Brothers Book Jessica Gadziala
brothers in arms PL PL
gprs t4 io pl 1013
T4 forum pl • Zobacz wątek Zmiany w ECU za pomocą VAG a (VCDS a)
T4 forum pl • Zobacz wątek Zmiany w ECU za pomocą VAG a (VCDS a)
Instrukcja obslugi VW T4 PL up by dunaj2
Allman Brothers Band Jessica
VW Volkswagen Caravelle Transporter T4 instrukcja obslugi PL by mobopx
Måns Zelmerlöw Brother Oh Brother PL
Brothers and Sisters of Children with Disabilities Medicine Jessica Kingsley Publishers
Fix It Up Jessica Gadziala
download Zarządzanie Produkcja Archiwum w 09 pomiar pracy [ www potrzebujegotowki pl ]
Wyklad 6 Testy zgodnosci dopasowania PL
WYKŁAD PL wersja ostateczna
Course hydro pl 1
PERFORMANCE LEVEL, PL
struktura organizacyjna BTS [ www potrzebujegotowki pl ]
wyklad 2 Prezentacja danych PL

więcej podobnych podstron