O. Seraphim Rose
Stworzenie czy ewolucja?
T
ŁUMACZ
:
M
AREK
D
ĄDELA
Wstęp
Teoria ewolucji bardzo upowszechniła się w dzisiejszych czasach.
Uważa się ją za najbardziej rozsądną i zgodną z tzw. zdrowym
rozsądkiem, zgodną z wieloma dowodami naukowymi i poglądami
obowiązującymi w nauce. Każdy o niej słyszał, a większość przyjmuje
ją w zasadzie bez zastrzeżeń. Wśród tej większości są również
chrześcijanie, którzy przekonani siłą argumentacji racjonalnej
akceptują pogląd obowiązujący w tej teorii, że świat i gatunki roślin i
zwierząt, a także człowiek powstał inaczej niż jest to opisane w Biblii.
Współczesny chrześcijanin uważa, że siła argumentu naukowego jest
ostatecznym kryterium prawdy, a teologia, aby nie popaść w zabobon
i fanatyzm, musi przyjąć osiągnięcia współczesnej nauki, włączając w
nią również teorię ewolucji. Jeśli jest ona niezgodna z Pismem
Świętym, to tym gorzej dla Pisma.
Z tej sytuacji widoczne są właściwie tylko dwa wyjścia: albo
zrezygnować całkowicie i odrzucić naukę Pisma Świętego, albo tak ją
reinterpretować i dopasować, aby zgodna była z nową „objawioną”
prawdą naukową, która w międzyczasie zajęła miejsce ostatecznej,
wręcz "religijnej" wykładni. Natomiast reinterpretacja polega na tzw.
alegorycznym rozumieniu tekstów Pisma. Stosując tę metodę wielu
współczesnych chrześcijan pogodziło wymogi nauki i wiary, z wielką
szkodą dla tej drugiej. Jest tylko taki szkopuł, że stosując metodę
alegoryczną interpretacji tekstu Pisma Świętego można zmieścić w
nim każdą dowolną naukę i herezję, ze współczesnymi odkryciami
włącznie. Trzeba pamiętać, że w historii Kościoła każda herezja
powoływała się na to samo Pismo i każda głosiła bezwzględną
wierność tekstowi lub jedyne prawdziwe jego odczytanie. Oznacza to,
że również teorię ewolucji można uzasadnić tekstami z Pisma
Świętego. Trzeba wiedzieć, że rozmaitość teologów i nauczycieli
wykazuje obecnie dużą sprawność i biegłość w „nowym”
odczytywaniu Pisma Świętego i również bardzo postępowo
wyjaśniają "ukryte" w nim treści i tajemnice. Stosują oni
wyrafinowane techniki analizy literackiej, historycznej, redakcyjnej,
teologicznej itd., wykorzystują techniki współczesnej wiedzy
naukowej. Dzisiaj proste i dosłowne rozumienie tekstu Pisma
uważane jest już za naiwną dziecinadę.
A jednak istnieje jeszcze jeden sposób traktowania teorii ewolucji i
Pisma Świętego, najmniej niestety w dzisiejszym świecie popularny.
Jest to droga wytyczona przez Tradycję Cerkwi Prawosławnej i
nauczania świętych Ojców, którzy tekst Pisma świętego przyjmowali
„tak, jak jest napisany”. Droga ta prowadzi do ostrego sporu
pomiędzy tymi całkowicie odmiennymi w gruncie rzeczy koncepcjami
powstania świata, oraz do odrzucenia w całości teorii ewolucji wraz z
jej filozoficzną otoczką jako sprzecznej z prawdą objawioną przez
Boga. Na tę możliwość wskazuje o. Seraphim Rose, mnich z Platiny,
być może już „ostatni Mohikanin”, wojownik Chrystusa, który jeszcze
widzi potrzebę i sens walki o obronę ortodoksji, i który nawołuje
porozrzucane resztki chrześcijan do walki z kłamstwami Nowej Religii.
Wydaje się, że obecnie najważniejszym zadaniem jest wykazanie, na
czym polega sprzeczność pomiędzy teorią ewolucji a nauczaniem
Cerkwi. Na początku trzeba dobrze zrozumieć czym jest teoria
ewolucji. Atrakcyjność tej teorii dla współczesnego, racjonalnego
świata polega na złudzeniu, że można czysto mechanistycznie i w
dodatku bardzo prosto wyjaśnić wiele spraw, które dawniej nie
mieściły się w głowie największym filozofom, a które dotyczyły
problemu powstania życia, a potem poszczególnych gatunków i
człowieka. Według tej teorii wszystko zamyka się w kilku prawach
natury, które rządzą tym światem, na podobieństwo prawa
powszechnego ciążenia, prostego i eleganckiego. Teoria ewolucji ma
wiele wersji, każdy człowiek sam właściwie może dopasować ją sobie
do swoich własnych przekonań i widzimisię, nie ma tutaj jak dotąd
obowiązującego kanonu. Wśród tych wielu wersji można wyróżnić
dwie główne, jedną nazwiemy wersją materialistyczną, drugą zaś
nazwiemy deistyczną. Obie te wersje były wyraźnie obecne od
samego początku, a więc od czasów Oświecenia. Wersja
materialistyczna wykorzystana została w filozofiach
materialistycznych i jest wciąż atrakcyjna dla ateistów różnej maści,
którzy niemal szyderczo w ten sposób zwalczają zabobony religijne w
sobie i innych i tryumfalnie dowodzą słuszności hasła o „śmierci
Boga”. Ten kierunek reprezentują naśladowcy myślicieli w stylu
Marksa oraz Nietzschego.
Drugi kierunek, ten deistyczny, wyruszył na podbój Kościoła i to z
wielkim powodzeniem. Przecież sam Papież, głowa Kościoła rzymsko-
katolickiego, powiedział niedawno: „Ewolucja jest więcej niż tylko
hipotezą!” Okazuje się też, że nawet w Cerkwi Prawosławnej został
przyjęty przez wiernych bezkrytycznie. List napisany przez o.
Seraphima Rose skierowany jest właśnie do prawosławnego
wyznawcy ewolucji i przy pomocy nauki Ojców Cerkwi stara się obalić
pogląd zaprezentowany przez owego prawosławnego adwersarza, że
teoria ewolucji i wiara Cerkwi pozostają ze sobą w zgodzie.
Zasadniczą kwestią w jego dowodzie teologicznym jest sprawa natury
człowieka, udowadnia, że materialno-duchowa natura ludzka jest
wystarczającym dowodem obalającym teorię ewolucji. Jednak tę
argumentację pozostawmy o. Seraphimowi.
Chciałbym jednak zastanowić się nad teorią ewolucji w sensie
pewnej zasady filozoficznej. Czym jest ewolucja? Popatrzmy na
ewolucję pomijając na razie kwestie kosmologiczne i dotyczące
pojawienia się życia biologicznego. Otóż ewolucja według zasad
sformułowanych przez Darwina jest poszukiwaniem form życia
najlepiej przystosowanych do danego środowiska. Owo poszukiwanie
odbywa się poprzez stałą metamorfozę gatunków i jest zasadą
naturalną, to znaczy obiektywnym prawem natury. Można wyrazić
prawo doboru naturalnego stwierdzając, że w danych warunkach
środowiska przeżywa gatunek lub osobnik silniejszy a ginie gatunek
lub osobnik słabszy, po prostu wypadają z gry jako nieprzystosowane,
i giną bezpowrotnie. Jednak te silniejsze gatunki przeżywają płacąc
pewną cenę, tą ceną jest ciągła zmiana, która w sumie oznacza w
pewnym sensie to samo, czyli zaginięcie jakiegoś gatunku i
pojawienie się nowego. Z dwóch rodzajów gatunków, silniejszego i
słabszego, wygrywa trzeci – nowy. Kierunkiem wytyczonym przez to
"obiektywne" prawo ewolucji jest ciągła metamorfoza, która pomaga
w przeżyciu, podtrzymuje jakby samą ideę życia a nie konkretne
gatunki. Jakie z tego płyną wnioski? Po pierwsze, każde indywidualne
istnienie i wszystkie gatunki, z człowiekiem włącznie,
podporządkowane są temu prawu doboru naturalnego, nie są według
tej teorii istotne same w sobie, jako wciąż ewoluujące i zmienne,
ważna jest jedynie idea samego przeżywania (wszystko jedno jakiego
gatunku, byleby skutecznie) i śmierć, bo śmierć jest zasadą
napędzającą owo prawo. Bez pojęcia śmierci proces ewolucji byłby
zatrzymany; śmierć wprawia w ruch cały ten mechanizm. Tutaj mamy
pierwszą sprzeczność z nauką chrześcijańską, bo według Pisma
Świętego Bóg stworzył świat jako dobry: „A Bóg widział, że wszystko,
co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1:31); oraz „śmierci Bóg nie
uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących” (Mdr 1:13). A więc zasadą
chrześcijaństwa jest życie konkretnych, stworzonych przez Boga istot
żywych, natomiast ewolucji – nieprzerwane pasmo śmierci. Warto też
zwrócić uwagę, że rozważając tę teorię konsekwentnie, tak jak to
uczynił Nietzsche, nie ma już dłużej sensu mówienie o dobru i złu,
albo o grzechu, ponieważ w ewolucji jedynym "dobrem" jest egoizm i
zapewnienie sobie przeżycia, a jedynym "złem" jest wypadnięcie z
gry.
Zasadę ewolucji można sformułować jeszcze inaczej; jest to rozwój
od form prostych do coraz bardziej skomplikowanych, od
organizmów jednokomórkowych do wielokomórkowych, itd. Oznacza
to, że powstanie coraz doskonalszych form wywodzi się z form
niedoskonałych, potężne cywilizacje powstały według tej zasady od
jakichś cząstek białka, które kiedyś tam uległy pierwszym podziałom;
a więc dobro powstało ze zła, przez miliony lat zjadania się,
okrucieństwa, brutalnej walki o byt i śmierci tysięcy pokoleń istnień
powstała ludzka miłość bliźniego, czy też Ewangelie o Chrystusie. Jest
to w oczywisty sposób sprzeczne z chrześcijaństwem, gdzie porządek
rzeczy jest akurat odwrotny. Stworzycielem jest dobry Bóg, byt
najdoskonalszy, który tworzy świat „ex nihilo”, który nie ma nic
wspólnego z doskonałością natury Boga; natura rzeczy stworzonych
w niczym nie przerasta swego Stwórcy.
Trzeba też uświadomić sobie, że ostatecznym celem teorii ewolucji
jest również śmierć (pomijam tu na razie chiliastyczne idee Teilharda
de Chardin i innych deistycznych ewolucjonistów), tym razem totalna
na przykład na skutek jakiejś astronomicznej katastrofy, lub zwykłego
wypalenia się Słońca. Oczywiście nie wiemy, kiedy taka katastrofa
nastąpi, ponieważ rzecz taka jak na razie jest całkowicie
nieprzewidywalna. Zresztą katastrofę totalną mogą również
spowodować sami ludzie, na przykład przy pomocy broni atomowej.
Ważne jest uświadomienie sobie ogromnej kruchości naszego
bytowania. Gdzieś blisko wybuchnie gwiazda supernowa, gdzieś w
przestrzeni już leci ogromny meteoryt na nasze spotkanie, coś tam
spowoduje wzrost promieniowania i będzie po całych tych
akademickich sporach. Świat ewolucji skończy się, tak jak się pojawił
– przez przypadek. Jest to znów ogromna sprzeczność z
chrześcijaństwem. Co prawda według Pisma Świętego upadły świat
również przeminie, ale tylko po to, aby objawił się świat nieskazitelny,
nowy, wieczny, w którym trwać będzie na wieki Królestwo Chrystusa.
W ewolucji mamy śmierć jako zakończenie przygody zwanej życiem,
bez względu na ewentualne nasze zasługi i cnoty, czy też popełnione
zbrodnie, również bez względu na wynik naszych rozważań; w
chrześcijaństwie mamy po życiu ziemskim sąd, a potem albo
potępienie jako wynik grzesznego życia albo życie wieczne w Nowej
Jerozolimie dla ludzi posłusznych Ewangelii Chrystusa. Wszak: „Ja
jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba. Bóg nie jest Bogiem
umarłych, lecz żywych” (Mt 22:32). W chrześcijaństwie człowiek w
swojej wolności sam decyduje o przyszłym swoim życiu, natomiast w
teorii ewolucji człowiek jako produkt ślepego procesu nie decyduje o
niczym.
Właśnie sprawa przypadku i determinizmu jest drugą ważną różnicą
pomiędzy teorią ewolucji a chrześcijaństwem. Musimy odpowiedzieć
sobie na pytanie, czy świat został stworzony w jakimś celu, czy też
powstał przez przypadek, na przykład wskutek zjawiska kwantowego,
które z pewnym prawdopodobieństwem mogło zaistnieć samorzutnie
z niczego. Jeżeli świat powstał przez przypadek, wtedy rzeczywiście
nie ma sensu spierać się o cokolwiek, bo wtedy jesteśmy zdani na los
ślepych sił, jakiejś bliżej nieokreślonej „natury”. Wszystko wtedy
zależy od chaotycznego zderzania się poszczególnych cząstek. Raz na
skutek jakichś skomplikowanych zderzeń powstanie żyjące białko,
zaraz potem po następnym zderzeniu zostanie ono unicestwione. Nie
ma tu żadnego celu, wszystko dzieje się przypadkowo, przez lokalne
fluktuacje chaotycznej materii. W fizyce współczesnej modna jest
teoria pulsującego wszechświata, która mówi, że wszechświat
powstał w jednym punkcie osobliwym i poprzez prawybuch
rozprzestrzenia się aż do momentu, kiedy siły grawitacji nie
zatrzymają tego ruchu i nie spowodują zapadnięcia się wszechświata
znowu do punktu. Czy nie przypomina to poglądu starożytnych
pitagorejczyków i stoików, którzy twierdzili, że czas zatacza koła i
wciąż powraca do tego samego punktu? Zawsze jednak pozostaje
pytanie: Kto taki świat wymyślił i w jakim celu? Oczywiście teorie te
nie dają na to pytanie odpowiedzi, zajmując się raczej tylko swoją
„pseudomądrością” dotyczącą szczegółów. Naukowcy obecnie usilnie
starają się oszacować masę wszechświata, by móc określić, czy
zatrzymanie rozprzestrzeniania się wszechświata w ogóle nastąpi;
gdyby masa okazała się niewystarczająca wszechświat wcale nie
powróciłby do punktu wyjścia poprzez zapadnięcie się, ale będzie się
w nieskończoność rozszerzał, co z kolei oznacza powolne „stygnięcie”
i zamieranie gwiazd aż do stanu zimnej, jednorodnej pustki. Ten drugi
scenariusz odpowiada najbardziej naszym dzisiejszym nihilistom.
Lecz to wszystko dotyczy świata powstałego przez przypadek,
poddanego prawom „natury”. Ale istnieje też możliwość, że świat
został stworzony przez Boga, nie przypadkowo, ale według Jego
zamysłu, w jakimś celu, tak uczy o tym Pismo Święte. A jeżeli Bóg
stwarzał świat według Swojego zamysłu, to dlaczego miałby
posługiwać się loterią w postaci ewolucji? Przecież ewolucja jest
procesem chaotycznym, poddanym tylko prawom, które w swojej
istocie są nieprzewidywalne. Co więcej, jako proces „naturalny”
działa sama z siebie, bez żadnej potrzeby ingerencji Boga. Poza tym
trzeba koniecznie pamiętać, że człowiek w takim ujęciu nie jest czymś
ostatecznym, nie jest istnieniem docelowym, bo celu jako takiego nie
ma; człowiek obecny jest tylko chwilową fantazją tego procesu,
efemeryczną formą życia, która wciąż jest w trakcie transformacji,
ewolucyjnych zmian. Być może niedługo ludziom wyrosną rogi, nogi
zmienią się w kopyta a z tyłu wyrośnie im ogon, czy to wciąż będą ci
sami ludzie co my teraz? A potem znowu zmienią się w jeszcze coś
innego, na przykład będą umieli dokonywać trzy miliony rachunków
na sekundę.
Niektórzy ewolucjoniści deistyczni twierdzą, że Bóg jest tylko
praprzyczyną, potem świat toczy się własnym torem, według
stworzonych przez Boga praw. Właśnie jednym z tych praw jest teoria
ewolucji. Czy nam to czegoś nie przypomina? Czy nie jest to podobne
do gnostyckiej paplaniny o Demiurgu stwarzającym świat? W takim
ujęciu ewolucja byłaby właśnie rodzajem takiego Demiurga, na
którego Bóg scedował „trud” stwarzania świata, ewolucja byłaby
„emanacją” Bożej Istoty. „Nic zgoła nowego nie ma pod słońcem”
(Koh 1:9), wciąż odradzają się te same herezje, zmieniają się tylko ich
nazwy i wciąż walczą z Kościołem Bożym. Ujęcie gnostyckie było
zwalczane i zostało wyklęte u samego zarania istnienia Kościoła. Bóg
nie stwarzał niezależnych od siebie, posiadających własną wolę i
zamysł istot, czy „procesów”, które podjęłyby za Niego „trud”
stworzenia. Pismo Święte jasno uczy, że cały świat, widzialny i
niewidzialny, został stworzony przez Boga w ciągu sześciu dni i na tym
cała kosmologia zaczyna się i kończy. Ważne jest to, że świat został
stworzony według Jego zamysłu, od początku do końca; nie ma tu
miejsca na żadną przypadkowość czy spontaniczność, na żadne
chaotyczne procesy. Bóg, jako autor, ponosi za Swoje dzieło pełną
odpowiedzialność i wszelkie prawa autorskie tylko Jemu przypadają.
Inaczej trudno byłoby zaakceptować ideę tego, co nazywamy Prawem
albo sprawiedliwością Bożą. Mówiąc inaczej, wolność wyboru została
dana tylko istotom rozumnym, i tylko one mogą decydować same o
sobie, odpowiadając za skutki swych wyborów przed Bogiem.
Są też jeszcze tacy chrześcijanie, którzy mówią, że ewolucja nie była
dziełem jakiegoś Demiurga, tylko Chrystusa. To Chrystus kierował
procesem ewolucji od samego początku, to On pilnował, żeby
powstał z tego procesu człowiek, żeby potem wcielić się i zbawić całą
„wyhodowaną” w ten sposób ludzkość. Albo, tak jak Teilhard de
Chardin twierdzą wręcz, że Chrystus jest identyczny z ewolucją,
ewolucja jest bogiem działającym, dynamicznym, bogiem tożsamym z
materią i rządzonymi nią prawami natury, jest duszą materii. Jest to
oczywiście współczesna forma panteizmu. Poza tym brzmi to bardzo
przyjemnie dla ucha, bo oznacza, że jesteśmy dziełem Boga i
jednocześnie sami jesteśmy Bogiem. Nasze dobre samopoczucie
poprawi się jeszcze, kiedy przeczytamy w dziełach Teilharda, że bóg-
ewolucja ma zamiar zakończyć się stanem totalnej szczęśliwości i
jedności. Co więcej, nie ma czegoś takiego jak kara, jest tylko
konieczność przyjęcia tej nowej mądrości, aby ludzkość mogła się
zjednoczyć na gruncie tej wspaniałej religii, mówiącej że bóg-
ewolucja od jednokomórkowych żyjątek, wznosi się poprzez coraz to
wyższe byty, aby poprzez człowieka dojść do Boskości.
Jakże daleko znaleźliśmy się od nauki Pisma Świętego i Kościoła! Kto
czytając te słowa nie zadrży z przerażenia? Kto nie zapłacze nad
głupimi ludźmi, którzy karmią się tymi diabelskimi oszustwami? O
Chryste Boże, wskaż nam drogę prawdy, oświeć nasze umysły i serca,
abyśmy potrafili otrząsnąć się z tego strasznego mroku kłamstwa!
Właśnie dlatego list o. Seraphima jest tak bardzo potrzebny i ważny
dla dzisiejszego chrześcijaństwa, bo stara się spokojnie i jasno
wytłumaczyć jaka jest i jaka zawsze była nauka Cerkwi dotycząca
stworzenia świata i człowieka. Wsłuchajmy się w jego pewny,
spokojny głos, głos wołający na pustyni. Da Bóg, a przynajmniej
niektórzy usłyszą w nim głos proroka.
Dlaczego Chrystus nie stworzył ewolucji? Przede wszystkim jest to
niezgodne z nauką Pisma Świętego, w pierwszym rzędzie z Księgą
Rodzaju oraz z całym nauczaniem świętych Ojców, czyli całego
Kościoła. Jak napisałem wyżej, Chrystus stworzył świat jako doskonałe
dzieło Boże, jako dobry, nieskazitelny, nie poddany zepsuciu i śmierci.
Świat był godnym dziełem swojego Stworzyciela, prawdziwym
obrazem Jego potęgi, Jego wielkiej mocy a także Jego dobroci i
miłości. Pierwszy człowiek stworzony był jako prawdziwy obraz i
podobieństwo Boga. Nie było zatem potrzeby żadnej ewolucji,
wszystko bowiem było dobre, skończone i doskonałe. Co więcej,
świat został poddany całkowicie pierwszemu człowiekowi, był w jego
władaniu.
Wydaje mi się, że kluczowym zagadnieniem w zrozumieniu nauki
chrześcijańskiej, pomocnym w odpieraniu kłamstw i herezji
współczesnego świata, jest sprawa grzechu. To grzech jest powodem
zepsucia i śmierci i trzeba to dobrze zrozumieć. „Dlatego też jak przez
jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w
ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy
zgrzeszyli...” (Rz 5:12); oraz „albowiem zapłatą za grzech jest śmierć”
(Rz 6:23); oraz „każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia,
ponieważ grzech jest bezprawiem” (1 J 3:4). Zadaniem chrześcijan
jest odwrócenie się od grzechu i odnalezienie drogi powrotnej do
utraconego przez przestępstwo Adama Raju. A drogą tą jest Chrystus,
który poprzez przyjęcie naszej ludzkiej natury i poprzez przyjęcie
śmierci cielesnej pokonał ją mocą Ducha Bożego, gdyż nie mogła
śmierć zapanować nad Dawcą życia. Tylko, że Zbawienie w Chrystusie
nie oznacza wcale automatycznego zbawienia dla wszystkich ludzi. To
wielkie Zbawienie jest darem, który człowiek może przyjąć, ale może
też odrzucić. Inaczej naruszona zostałaby zasada wolności danej
człowiekowi, co oznaczałoby zlikwidowanie zawartego w nim
podobieństwa Bożego. Albo, albo. Albo jesteś człowiekiem i
wybierasz w wolności, która jest nierozdzielnym składnikiem twojej
natury, albo jesteś bezwolnym i bezrozumnym bydlęciem, tylko
wtedy co ci przyjdzie ze zbawienia, skoro i tak nie potrafiłbyś go
ujrzeć, docenić i radować się nim. Jaki sens miałoby zbawienie
bezrozumnych zwierząt, które nawet by tego nie zauważyły? Może
dla wielu jest to nieszczęście, ale ludzie nie są bezrozumnymi
bydlętami i ponoszą pełną odpowiedzialność za wszystko, co robią.
Chrystus stwarzając ewolucję zaprzeczyłby tej zasadzie wolności.
Dlatego też nie byłoby miejsca na popełnienie grzechu i nie trzeba by
nikogo zbawiać, ani potępiać. Oczywistym wnioskiem z takiej teorii
jest brak pojęcia grzechu. Kształtując wszystko w ewolucji jako coraz
doskonalsze, stworzenie „skazane” by było na zbawienie, bez prawa
wyboru. W tym ujęciu Chrystus przyszedł na świat nie jako Zbawiciel,
nie jako zwycięzca śmierci, bo to nie było nikomu potrzebne, ale jako
duchowy przewodnik ludzkości, albo jako nauczyciel, który przyniósł
ludziom wyjaśnienie paru tajemnic wpisanych w ezoteryczne
tradycje. Właściwie te „tajemnice” i tak już były wcześniej znane,
więc Chrystus przyszedł właściwie tylko po to, żeby oświadczyć
ludziom, że wszystko jest OK, albo jak mówi dzisiejsza młodzież, że
wszystko jest „cool”.
No dobrze, przypuśćmy roboczo, tak na chwilę, że może nawet
Cerkiew ma rację; że Chrystus przyszedł zbawić ludzi i przywrócić im
utracony przez grzech Raj, Królestwo Boże. Ale po co w to wierzyć, i w
całą tę naukę Cerkwi, przecież jeżeli jest to prawda, to i tak się o tym
kiedyś przekonamy. Nasza wiara czy niewiara nic nie zmieni w
fundamentach wszechświata, w odwiecznych jego prawach, czy to
Bożych, czy „naturalnych”. A poza tym czy taka wiara czasem nie
ogranicza naszej wolności, naszego „zdrowego rozsądku” stając się
wyrazem fanatyzmu i zaciemnienia umysłowego?
Otóż wiara do naszego zbawienia jest niezbędnie potrzebna. W
fundamentach wszechświata może nic nie zmienia, ale powoduje
wielką, życiodajną zmianę w naszych duszach. Poprzez przyjęcie wiary
rodzimy się z Ducha na nowo, jako nowi ludzie duchowi, przynależący
do Chrystusa, wchodzimy do Jego Kościoła, który jest już pod Jego
Władaniem, Jego Przeczystej Matki i wszystkich Jego świętych. Bez
wiary nie możemy tam wejść. Co nie znaczy, że teraz znajdujemy się
na ziemi niczyjej; znajdujemy się w królestwie tego upadłego świata,
który jest pod władaniem szatana. Jest to świat ewolucji i śmierci, w
Raju natomiast śmierci i ewolucji nie ma. Wybór należy do ciebie! A
dlaczego tylko przez wiarę można tam wejść? Bo rzeczywistość Boga
jest skrajnie inna od rzeczywistości upadłego świata, tak jak światło
różni się od ciemności, jak życie różni się od śmierci, jak dobro różni
się od zła, czy prawda od kłamstwa. Czy można komuś podczas
ciemnej nocy wyjaśnić czym jest dzień? Tylko przez wiarę stajemy się
uczestnikami światłości dnia; natomiast bez wiary nawet gdy
nadejdzie dzień, dla nas jest wciąż noc. Poza tym wierząc dokonujemy
wyboru, właśnie wtedy korzystamy z przywileju naszej wolności.
Dlatego istotne jest czy człowiek wierzy w ewolucję, bo wtedy daje
się zwieść przez kłamstwo szatana, czy wierzy w Jezusa Chrystusa, bo
wtedy jest uczestnikiem Prawdy i już nie jest z tego świata.
Ostatecznym, końcowym rezultatem, ukoronowaniem ewolucji, jest
jej twórca, czyli szatan. Ale jeszcze wcześniej pojawi się na świecie
jego prorok, udający Chrystusa, czyli antychryst z nową religią,
udającą chrześcijaństwo. Widzimy już teraz, że ewolucja stała się
składnikiem nowej, ekumenicznej religii, w której nie ma grzechu, i w
której wszyscy oczekują wspaniałego świata, w którym będzie pokój i
bezpieczeństwo. W tej nowej religii ewolucja przybrała swój religijny
odpowiednik, czyli reinkarnację, która jest ewolucją w sferze ducha.
Idea ewolucji łączy wielu ludzi, zaczynając od ateistów, naukowców,
racjonalistów, agnostyków i gnostyków, poprzez deistów,
spirytualistów, bioterapeutów, sportowców, polityków (nie tylko
zielonych), gwiazdy kina i estrady, psychologów i parapsychologów,
dietetyków, wróżów, czarnoksiężników, ekologów, kończąc na
poganach, buddystach, hinduistach,oraz niestety z większości
chrześcijan. Idea ta bardzo mocno spaja dzisiejszy świat; wszędzie jest
obecna i wszędzie zaakceptowana, jest poszukiwanym od dawna
"nowym paradygmatem" usidlającym ludzkie umysły i niszczącym
wiarę chrześcijańską.
Może już tylko o. Seraphim, samotny mnich z Platiny, który uwierzył
Chrystusowi i poznał naukę Cerkwi Prawosławnej, stawia jej jeszcze
opór. Przyjrzyjmy się jego argumentom. Oto kłamstwo i Prawda
powstają do walki, zobaczmy sami jak Prawda tryumfuje a kłamstwo
pierzcha i rozpływa się w nicość.
M. D.
Nota amerykańskiego wydawcy
Prezentowany list, traktujący o problemie teorii ewolucji i jej wpływu
na myślenie współczesnych chrześcijan, został napisany przez o.
Seraphima do dr Aleksandra Kalomirosa, greckiego prawosławnego
lekarza, pisarza cerkiewnego i „chrześcijańskiego ewolucjonisty”. O.
Seraphim odpowiadał na list, w którym dr Kalamiros próbował
udowodnić, że Pismo Święte i święci Ojcowie pozostają w pełnej
zgodności ze współczesną teorią ewolucji. Według dr Kalomirosa
Adam był „wyewoluowanym zwierzęciem”, które w odpowiednim
punkcie swojego ewolucyjnego rozwoju otrzymało łaskę Bożą i w ten
sposób zostało człowiekiem. Dr Kalamiros napisał: „Kiedy Władca Bóg
tchnął w nozdrza Adama tchnienie życia, wtedy wyewoluowane
zwierzę stało się stworzeniem rozumnym... Nie byłbym zdziwiony,
gdyby ciało Adama pod wieloma względami przypominało małpę
człekokształtną... Adam był prawdopodobnie na niższym poziomie
ewolucyjnym niż człowiek współczesny... Wzięty był z najwyższego
szczebla drabiny ewolucyjnej antropoidów. Człowiek nie pochodzi od
małpy ale od innej, równoległej gałęzi antropoidów. Nie możemy
powiedzieć nic pewnego o tym, w którym momencie ewolucji
tchnienie Boże zostało dane zwierzęciu.”
Odpowiedź o. Seraphima wydana pośmiertnie w Epiphany Journal
(jesień 1989 – zima 1990) i później w The Christian Activist
(wiosna/lato 1998) stała się ważnym wprowadzeniem do
patrystycznej doktryny o stworzeniu, całkowicie obalającym
współczesną teorię ewolucji. Przedstawiamy ją podzieloną na
rozdziały z tytułami pochodzącymi od redaktora.
Piąty tydzień Wielkiego Postu, 1974
Drogi doktorze Kalomirosie,
Pozdrowienia w Zbawicielu naszym Jezusie Chrystusie.
W końcu piszę moją odpowiedź na pański list dotyczący „ewolucji”.
Ta odpowiedź odzwierciedla opinię całego naszego Bractwa
dotyczącą tej kwestii. Powtarzam panu, piszę tę odpowiedź nie jako
„ekspert” z patrologii, ale jako „wielbiciel” świętych Ojców, którym,
jak wierzę, jest również i pan. Większość cytatów ze świętych Ojców,
które tu umieszczam, przetłumaczyłem z rosyjskich dzieł
patrystycznych z XIX wieku, kilka z angielskich przekładów z XIX w.
wydrukowanych w „Eerdmans” serii nicejskich Ojców Cerkwi.
Podałem źródła jak najdokładniej po to, aby mógł je pan przeczytać
po grecku. Jeśli miałby Pan jakieś pytania dotyczące tych, lub jakichś
innych patrystycznych cytatów, z przyjemnością później
przedyskutuję je z Panem. Nie jest moją intencją znajdowanie jedynie
tych cytatów, które „udowadniają mój punkt widzenia”, faktycznie
powinien pan zauważyć, że zamieściłem również kilka cytatów, które
wydają się nie „udowadniać mojego punktu widzenia” – jestem
zainteresowany przede wszystkim i wyłącznie w odpowiedzi co Święci
Ojcowie myśleli na ten temat, co, jak wierzę, powinno być i naszym
sposobem myślenia. Niech Chrystus, nasz Bóg, pobłogosławi mi abym
mówił pełną prawdę.
Kwestia „ewolucji” jest niesłychanie ważna dla Prawosławnych
chrześcijan, bo łączy się z wieloma innymi kwestiami, które
bezpośrednio atakują naszą Prawosławną wiarę i poglądy: ze
względną wartością nauki i teologii, ze współczesną filozofią oraz z
patrystyką, z nauką o człowieku (antropologią); z naszym podejściem
do nauki Świętych Ojców (czy rzeczywiście traktujemy serio ich pisma
i próbujemy nimi żyć, czy wierzymy przede wszystkim nowoczesnej
„mądrości”, mądrości tego świata i przyjmujemy naukę Świętych
Ojców tylko wtedy, kiedy „harmonizuje się” z tą „mądrością”?); z
naszą interpretacją Pisma Świętego, zwłaszcza Księgi Rodzaju. Poniżej
zajmę się wszystkimi tymi tematami.
Przed każdą dyskusją na temat ewolucji należy mieć precyzyjny
pogląd na to, o czym tak naprawdę będziemy rozmawiać. Mówię o
tym, ponieważ miałem niezwykle zaskakujące doświadczenia nawet z
bardzo wykształconymi ludźmi, którzy rozmawiali tak, jakby wiedzieli
wszystko o ewolucji, a popełniali bardzo podstawowe błędy, które
ewidentnie obnażały ich niewiedzę na ten temat. W szczególności
prawie wszyscy piszący na temat ewolucji zakładają, że wiedzą co to
jest „ewolucja”, a mimo to prezentują bardzo pogmatwane jej
rozumienie. Kwestia ewolucji należy bez wątpienia do bardzo
prostych, a powoduje tak wielkie zamieszanie w ludzkich umysłach,
wliczając w to również i prawosławnych chrześcijan, że nie
powinniśmy nawet o niej mówić, dopóki nie będziemy pewni, że
wiemy o czym dyskutujemy.
Poprosił nas Pan abyśmy „starannie wyczyścili nasze umysły ze
wszystkich zachodnich koncepcji, zarówno teologicznych,
filozoficznych czy naukowych.” Zapewniam Pana, że próbowałem to
zrobić i w całym tym liście pilnowałem się aby nie myśleć w
terminach zachodnich koncepcji, ponieważ zgadzam się z Panem, że
te idee fałszują temat naszej dyskusji, i używając ich nie można
zrozumieć pytania o ewolucję. Ale w zamian proszę, aby spróbował
Pan starannie oczyścić swój umysł z jakichkolwiek uprzedzeń na
temat ewolucji, które mógłby Pan posiadać jako pozostałości
szkolnego nauczania, tego, co Pan wyczytał z naukowych książek, co
mógłby Pan sądzić o „antyewolucjonistach”, także co greccy
teologowie twierdzili w tej kwestii. Zastanówmy się wspólnie, nie
naśladując zachodniego racjonalizmu ale jako prawosławni
chrześcijanie, którzy kochają świętych Ojców i pragną zrozumieć ich
naukę, także jako byty rozumne, które nie przyjmują nauk żadnych
nowoczesnych „myślicieli”, w tym nawet i teologów, filozofów czy
naukowców dopóki ich nauka nie będzie zgodna z nauką Pisma
Świętego czy świętych Ojców Cerkwi, a także nie będzie pochodziła z
żadnej obcej filozofii.
Filozofia, nie fakt
Przede wszystkim zgadzam się z Panem w całej rozciągłości, kiedy
twierdzi Pan: „Nie powinien Pan mieszać czystej nauki z przeróżnymi
teoriami filozoficznymi powstałymi po to, żeby wytłumaczyć odkryte
przez naukę fakty. Fakty to jedna rzecz (czysta nauka) a objaśnienia
druga (filozofia).”
Przede wszystkim muszę wyznać Panu, że kiedyś całkowicie
wierzyłem w ewolucję. Wierzyłem nie dlatego, że długo rozmyślałem
o tej teorii, ale po prostu dlatego, że „każdy w nią wierzył”, bo była
„faktem” a czyż można przeczyć faktom? Ale później zacząłem
rozmyślać nad tym trochę głębiej. I zauważyłem, że bardzo często tak
zwana „nauka” wcale nie zajmuje się faktami ale filozofią; wtedy
zacząłem starannie odróżniać naukowe fakty od naukowej filozofii.
Po wielu latach doszedłem do następujących wniosków:
a. Ewolucja wcale nie jest naukowym faktem, ale filozofią.
b. Jest to fałszywa filozofia wynaleziona na zachodzie jako reakcja na
rzymsko-katolicką i protestancką teologię, i która po to, by wydawać
się bardziej wiarygodną przywdziewa płaszczyk „nauki” by zwieść
ludzi akceptujących naukowe dowody. (Na zachodzie prawie
wszystkie nowoczesne błędne teorie robią to samo, nawet „nauka
chrześcijańska” twierdzi że jest „naukowa”, ale także spirytyzm, różne
kulty hinduskie itp.)
c. Jest ona całkowicie sprzeczna z nauką świętych Ojców w bardzo
wielu punktach.
Umyślnie przedstawiłem swoje wnioski przed ich wyjaśnieniem Panu,
żeby mógł się Pan zatrzymać chwilę i zastanowić się: czy jest Pan
pewny, że porzucił Pan wszystkie swoje uprzedzenia na temat
ewolucji i jest Pan przygotowany do jasnego i chłodnego
rozumowania na ten temat? Czy jest Pan skłonny przyznać, że może
być trochę prawdy w tym, co zamierzam powiedzieć na ten temat?
Muszę szczerze przyznać, że wielu „ewolucjonistów” zatrzyma się
tutaj i powie: ten człowiek jest stuknięty, on zaprzecza faktom. Ufam,
że Pański umysł jest na tyle otwarty aby przeczytać resztę tego, co
zamierzam powiedzieć, co chcę oprzeć całkowicie na nauczaniu
świętych Ojców. Jeżeli popełnię jakieś błędy, mam nadzieję, że powie
mi Pan o nich.
2. Dokładna definicja
Wiele argumentów pomiędzy „ewolucjonistami” i
„antyewolucjonistami” jest bezużytecznych z jednego podstawowego
powodu: spierają się zazwyczaj nie na ten sam temat. Każdy słysząc
słowo „ewolucja” ma co innego na myśli, spierają się więc na próżno
ponieważ nie mówią nawet o tym samym. Stąd chcąc być
precyzyjnym, powiem Panu dokładnie co rozumiem pod słowem
„ewolucja”, i co jest znaczeniem tego słowa, które znajduje się w
książkach o ewolucji. Ale na początku chcę jednak wykazać Panu, że w
Pańskim liście używał Pan słowa „ewolucja” w dwóch zupełnie
różnych znaczeniach, pisząc jakby o jednej i tej samej rzeczy. Tutaj
zawiódł Pan w rozróżnianiu pomiędzy naukowymi faktami a filozofią.
a. Napisał Pan: „Pierwsze rozdziały Pisma Świętego nie są niczym
innym jak historią stworzenia coraz bardziej doskonałego i
ukończonego w czasie.... Stworzenie nie powstało natychmiast, ale
zachowuje pewną sekwencję pojawiania się, rozwoju w czasie sześciu
różnych ‘dni’. Jak inaczej możemy nazwać ten rozwój w czasie jak nie
ewolucją?”
Odpowiadam: wszystko co Pan twierdzi jest prawdą, i jeżeli Panu na
tym zależy, może Pan nazwać ten przebieg stworzenia „ewolucją” –
ale to nie jest to, co czyni tę teorię kontrowersyjną. Wszystkie
naukowe pisma definiują ewolucję jako określoną teorię mówiącą o
tym jak powstały stworzenia w czasie: wykorzystując mechanizmy
transformacji jednego rodzaju stworzeń w inne, „złożone formy
wywodzą się z prostszych form” w naturalnym procesie trwającym
nieprzeliczone miliony lat (Storer, General Zoology). Potem, kiedy
mówi Pan o „wyewoluowanym zwierzęciu” Adamie, ujawnia Pan
swoją wiarę również w tą konkretną naukową teorię. Mam nadzieję,
że wykażę Panu, że święci Ojcowie nie wierzyli w tę konkretną
naukową teorię, mimo, że nie jest to z pewnością najważniejszy
aspekt teorii ewolucji, a jest nim raczej błąd dotyczący natury
człowieka, jak wykażę poniżej.
b. Pisze Pan: „Wszyscy zaczęliśmy istnieć w wyniku ewolucji w czasie.
W łonach naszych matek każdy na początku był jednokomórkowym
organizmem... a w końcu doskonale ukształtowanym człowiekiem.”
Oczywiście wszyscy w to wierzą, „ewolucjoniści” razem z
„antyewolucjonistami”. Ale to nie ma nic wspólnego z teorią ewolucji
o której dyskutujemy.
c. Znowu pisze Pan: „Jakiej rasy był Adam, białej, czarnej, czerwonej
czy żółtej? W jaki sposób ludzie tak się zróżnicowali skoro pochodzą
od jednej pary? Czy to zróżnicowanie ludzi na rozmaite rasy nie jest
wynikiem ewolucji?”
Znowu odpowiadam: Nie, to nie jest to, co oznacza słowo
„ewolucja”! Jest bardzo dużo książek w języku angielskim, które
omawiają ewolucję z naukowego punktu widzenia. Może Pan nie wie
o tym, że wielu naukowców zaprzecza faktowi ewolucji (w
rozumieniu pochodzenia wszystkich współczesnych istot żywych
poprzez przekształcanie z innych istot) i bardzo wielu naukowców
twierdzi, że niemożliwe jest poznanie poprzez metody naukowe czy
ewolucja jest prawdą czy nie, ponieważ nie ma niezbitych dowodów,
które mogłyby ją ostatecznie udowodnić lub obalić. Jeśli Pan sobie
życzy w następnym liście omówię z Panem „naukowe dowody” teorii
ewolucji. Zapewniam Pana, że jeśli przyjrzy się im Pan obiektywnie,
bez żadnych z góry przyjętych opinii na temat tego, co w nich Pan
znajdzie, odkryje Pan, że nie ma nawet jednego dowodu na
potwierdzenie teorii ewolucji, którego nie można by również
wytłumaczyć teorią „jednorazowego stworzenia”.
Proszę sobie dobrze uświadomić, że wcale nie twierdzę, że mogę
naukowo obalić teorię ewolucji; ja tylko twierdzę, że teoria ewolucji
nie może być ani udowodniona ani obalona poprzez naukę. Ci
naukowcy, którzy twierdzą, że teoria ewolucji jest faktem w
rzeczywistości interpretują naukowe dane według pewnej teorii
filozoficznej; ci, którzy twierdzą, że ewolucji nie ma również
interpretują naukowe dane według innej teorii filozoficznej. Czysta
nauka nie jest w stanie przeprowadzić ostatecznego dowodu za lub
przeciw „faktowi” ewolucji.
Powinien Pan również wiedzieć, że dużo książek było napisanych
właśnie o „trudnościach teorii ewolucji”. Jeśli Pan sobie życzy, będę
szczęśliwy mogąc omówić kiedyś z panem kilka z tych problemów,
które wyglądają na zupełnie niewytłumaczalne, jeżeli ewolucja jest
„faktem”.
3. Rozwój, a nie ewolucja
Pragnę, aby było dla Pana jasne: wcale nie zaprzeczam faktom o
zmianach czy rozwoju w przyrodzie. Temu, że dorosły człowiek
powstaje z embrionu; temu, że wielkie drzewo rośnie z małego
żołędzia; temu, że rozwijają się nowe warianty organizmów, czy to
„rasy” ludzi czy też różne rodzaje psów i kotów, czy drzew
owocowych – ale to wszystko to nie jest ewolucja: to są tylko zmiany
w określonym rodzaju czy gatunku. Nie dowodzą one czy nawet nie
sugerują (jeżeli jeszcze Pan w to nie uwierzył z powodów
nienaukowych), że jeden rodzaj albo gatunek rozwija się w inny i że
wszystkie współczesne istoty żywe są wynikiem takiego rozwoju z
jednego lub kilku prymitywnych organizmów. Wierzę, że takie
właśnie jest nauczanie św. Bazylego Wielkiego w Hexaemeronie, co
zamierzam właśnie wykazać.
W homilii 5:7 Hexaemeronu św. Bazyli pisze:
Zatem niechaj każdy kto żyje w uścisku rozpaczy o siebie wie, że tak
jak w rolnictwie zmieniają się właściwości roślin, tak pilność duszy w
pościgu za cnotami może zatriumfować nad wszelkimi rodzajami
niedołęstwa.
Nikt, „ewolucjonista” czy „antyewolucjonista”, nie może zaprzeczyć,
że „właściwości” istot żywych mogą się zmieniać; ale to nie jest
dowód na ewolucję, o ile nie będzie wykazane, że jeden rodzaj lub
gatunek może zmienić się w inny, a co więcej, że każdy gatunek
zmienia się w inny w nieprzerwanym łańcuchu wstecz, aż do
najprymitywniejszych organizmów. Pokażę niżej co św. Bazyli mówi
na ten temat.
Św. Bazyli pisze znowu:
Jak w takim razie ziemia wydaje nasiona według każdego rodzaju,
skoro siejąc zboże, czasami zbieramy czarną pszenicę? To nie jest
zmiana w inny rodzaj, ale stało się tak ponieważ kilka nasion było
chorych i wadliwych. Zboże nie przestało być pszenicą ale stało się
takie poprzez spalenie.1
Ten fragment wydaje się wskazywać, że św. Bazyli nie wierzy w
„zmianę w inny rodzaj” – ale nie przyjmę tego jako ostatecznego
dowodu, dopóki nie dowiem się co św. Bazyli naprawdę nauczał, nie
będę też arbitralnie interpretował jego słów. To, co jedynie można
stwierdzić z tego ustępu to to, że św. Bazyli rozpoznaje jakiś rodzaj
„zmiany” w pszenicy, który nie jest „zmianą w inny rodzaj”. Ten
rodzaj zmian to nie ewolucja.
Św. Bazyli pisze znowu:
Pewni ludzie zauważyli, że jeśli sosny będą ścięte albo spalone, to
zamieniają się w lasy dębowe.2
Ten ustęp niczego też nie udowadnia, przytoczyłem go tylko dlatego,
że był używany przez innych by wykazać, że św. Bazyli wierzył, (1) że
jeden rodzaj stworzenia rzeczywiście zmienia się w inny (ale wykażę
poniżej co św. Bazyli w rzeczywistości nauczał na ten temat); oraz, (2)
że św. Bazyli popełniał naukowe błędy ponieważ to zdanie jest
fałszywe. Tutaj chcę stwierdzić rzecz elementarną: współczesna
nauka gdy opisuje naukowe fakty zazwyczaj wie więcej niż święci
Ojcowie, a święci Ojcowie mogą łatwo popełniać błędy dotyczące
faktów naukowych, ale to nie naukowych faktów szukamy u świętych
Ojców ale prawdziwej teologii i prawdziwej filozofii, która oparta jest
na teologii. Ale mimo to w tym akurat przypadku św. Bazyli jest
naukowo poprawny, bo rzeczywiście często zdarza się, że w lesie
sosnowym jest silne podszycie dębowe (las w którym mieszkamy
faktycznie jest właśnie takim mieszanym lasem sosnowo-dębowym), i
kiedy sosny są usunięte na przykład przez pożar, dęby rosną szybko i
zmieniają rodzaj lasu z sosnowego na dębowy w dziesięć albo
piętnaście lat. To nie jest ewolucja ale inny rodzaj zmiany, a teraz
wykażę że św. Bazyli nie mógł wierzyć w rzeczywistą zamianę lub
ewolucję sosny w dąb.
Zobaczmy teraz czy św. Bazyli wierzył w „ewolucję” czy raczej w
„ustalenie” gatunków. Pisał:
Nie ma nic prawdziwszego od tego, że każda roślina albo ma nasienie
albo jakąś płodną moc. To właśnie zawiera się w stwierdzeniu
„według swego gatunku”. Dlatego z pędu trzciny nie wyrośnie
drzewko oliwne, ale z trzciny wyrasta inna trzcina; z nasion wyrastają
rośliny pokrewne zasianym nasionom. W ten sposób co było
położone w ziemi w jego pierwszym pokoleniu, zostało zachowane do
czasów obecnych, od tego czasu rodzaje przedłużają swoje trwanie
poprzez ciągłą reprodukcję.3
Św. Bazyli pisze znowu:
Natura istniejących rzeczy, wprawiona w ruch przez jedno polecenie,
przenika całe stworzenie bez zmiany, poprzez wytwarzanie i
destrukcję, zachowując dziedzictwo każdego rodzaju przez
podobieństwo, aż osiągnie ostateczny koniec. Rodzi się koń jako
potomstwo konia, lew z lwa, orzeł z orła, poprzez nieprzerwane
dziedzictwo aż do końca świata. Długość czasu nie wpływa na
określone cechy zwierząt, na ich zepsucie czy wygaśnięcie, ale, tak
jakby były ustalone zupełnie niedawno, natura, zawsze świeża,
przemieszcza się przez wieki.4
Wydaje się całkiem jasne, że św. Bazyli nie wierzy by jeden rodzaj
stworzenia mógł być przemieniony w inny, tym bardziej, że każde
stworzenie teraz istniejące było kiedyś przemienione z innego
stworzenia, i tak dalej aż do najbardziej prymitywnych organizmów.
Jest to współczesna myśl filozoficzna.
Powinienem Panu wyznać, że nie uważam, że ta kwestia ma wielkie
znaczenie sama w sobie. Niżej omówię dużo bardziej istotne pytania.
Jeżeli byłby to rzeczywiście naukowy fakt, że jedne rodzaje
organizmów mogą przemieniać się w inne, nie miałbym żadnych
trudności by w to uwierzyć, ponieważ Bóg może uczynić co zechce, a
przemiany jak i rozwój, które obserwujemy w przyrodzie, (embrion
staje się człowiekiem, żołądź wyrasta w dąb, gąsienica przemienia się
w motyla) są na tyle zdumiewające, że można bez trudności uwierzyć,
że jedne gatunki ewoluują z innych. Ale nie ma rozstrzygających
naukowych dowodów na to, czy takie rzeczy kiedykolwiek się
wydarzały, a już całkiem brak dowodów na to, że jest to prawo
uniwersalne i że całe stworzenie pochodzi ostatecznie od jakichś
prymitywnych organizmów. Święci Ojcowie z całą pewnością nie
wierzyli w taką teorię – ponieważ teoria ewolucji była wymyślona w
czasach nowożytnych. Jest to produkt współczesnej zachodniej
mentalności i jeśli Pan sobie życzy mogę później wykazać Panu jak ta
teoria rozwijała się wspólnie ze współczesną filozofią począwszy od
Kartezjusza, znacznie wcześniej niż powstały jakiekolwiek „naukowe
dowody” na nią. Idea ewolucji jest całkowicie obca tekstom Księgi
Rodzaju, zgodnie z którą każde stworzenie zostało stworzone według
swojego gatunku a nie jedno zmieniało się w inne. I święci Ojcowie,
jak wykażemy szczegółowo poniżej, rozumieli tekst Księgi Rodzaju
całkiem prosto, bez wczytywania się w jakieś „naukowe teorie” czy
alegorie.
Teraz zrozumie Pan dlaczego nie przyjmuję pańskiego cytatu św.
Grzegorza z Nyssy o „podniesieniu natury z niższego poziomu na
doskonały” jako dowodu na ewolucję. Wierzę, jak podaje nam
natchniona Księga Rodzaju, że rzeczywiście stworzenie powstawało w
pewnym określonym porządku, w kolejnych etapach; ale nigdzie w
Księdze Rodzaju czy w pismach św. Grzegorza z Nyssy nie ma
stwierdzenia, że jeden rodzaj stworzenia był przemieniony w jakiś
inny, albo że całe stworzenie powstało w ten sposób! Całkowicie nie
zgadzam się z Panem kiedy Pan stwierdza: „Stworzenie zostało
opisane w pierwszym rozdziale Księgi Rodzaju dokładnie tak, jak je
opisuje współczesna nauka.” Jeżeli za współczesną naukę uważa Pan
naukę o ewolucji, wierzę że jest Pan w błędzie, jak wspomniałem.
Zrobił Pan błąd zakładając, że rodzaj rozwoju opisany w księdze
Rodzaju, u św. Grzegorza z Nyssy i u innych Ojców jest ten sam, jak
ten opisany w teorii ewolucji; taka rzecz nie może być założeniem lub
pewnikiem, musi Pan to udowodnić, a później z przyjemnością
przedyskutuję z Panem „naukowe dowody” za i przeciw ewolucji, jeśli
takie będzie Pana życzenie. Rozwój stworzenia zgodnie z Bożym
planem to jedna rzecz, a współczesna naukowa (a w rzeczywistości
filozoficzna) teoria, która wyjaśnia ten rozwój poprzez przemiany
jednego rodzaju stworzenia w inne, począwszy od jednego lub kilku
prymitywnych organizmów, jest całkiem odmienną sprawą. Święci
Ojcowie nie głosili tej współczesnej teorii; jeśli wykaże mi Pan, że ją
głosili, wysłucham Pana z wdzięcznością.
Jeśli natomiast przez „współczesną naukę” rozumie Pan naukę która
nie jest oparta na filozoficznej teorii ewolucji, to mimo to wciąż nie
zgadzam się z Panem; i wykażę niżej dlaczego wierzę, stosownie do
świętych Ojców, że współczesna nauka nie może dojść do żadnej
wiedzy na temat sześciu dni stworzenia. W każdym razie bardzo
arbitralnie identyfikuje warstwy geologiczne jako „okresy
stworzenia”. Ta naiwna analogia pomiędzy Księgą Rodzaju a nauką
nasuwa wiele trudności. Czy „współczesna nauka” naprawdę wierzy,
że ziemska trawa i drzewa istniały o cały okres geologiczny wcześniej
przed pojawieniem się słońca, które zostało stworzone dopiero
czwartego dnia? Myślę, że robi Pan poważny błąd angażując się w
interpretowanie Pisma Świętego według specyficznej teorii naukowej
(która nie jest wcale „faktem”). Wierzę, że nasza interpretacja Pisma
Świętego nie powinna być powiązana z żadną naukową teorią, czy to
ewolucji czy jakąkolwiek inną. Raczej przyjmujmy Pismo Święte tak,
jak nauczali święci Ojcowie i nie spekulujmy na temat sposobu
stworzenia. Teoria ewolucji jest współczesną spekulacją na temat jak
powstał świat i pod wieloma względami zaprzecza nauce świętych
Ojców, jak wykażę poniżej.
Oczywiście przyjmuję pańskie cytaty ze św. Grzegorza z Nyssy;
znalazłem kilka podobnych u innych świętych Ojców. Naturalnie nie
przeczę też, że nasza natura jest częściowo zwierzęca albo temu, że
jesteśmy powiązani z całością stworzenia, co jest rzeczywiście
cudowną jednością. Ale to wszystko nie ma nic wspólnego z teorią
ewolucji, tą, która definiowana jest we wszystkich podręcznikach jako
pochodzenie wszystkich obecnie istniejących stworzeń od jednego
lub więcej prymitywnych organizmów poprzez proces przemian
jednych gatunków w inne.
Potem zobaczy Pan (a teraz zaczynam już zbliżać się do ważnych
nauk świętych Ojców na ten temat), że św. Grzegorz z Nyssy sam
najwyraźniej nie wierzy w nic takiego jak współczesna teoria ewolucji,
bo naucza, że pierwszy człowiek, Adam, naprawdę był stworzony
bezpośrednio przez Boga i nie był zrodzony, tak jak wszyscy inni
ludzie. W swojej książce „przeciwko Eunomiuszowi” pisze:
Pierwszy człowiek i człowiek z niego zrodzony otrzymali swoje
istnienie w różny sposób; podczas gdy ten drugi poprzez akt płciowy,
ten pierwszy został uformowany przez samego Chrystusa; pomimo
tego, że uznajemy ich za dwa różne istnienia, w istocie bytu są obaj
jednym, nie są uważani za dwie natury... Idea człowieczeństwa w
Adamie i Ablu nie zmienia się w zależności od różnego ich początku;
metoda ich stworzenia czy sposób przyjścia na świat nie robią żadnej
różnicy w ich naturze.5
I znowu:
Tę zdolność rozumnego myślenia i śmiertelność nazywamy
„człowiekiem” zarówno w przypadku Adama jak i Abla, i ta określona
natura nie zmienia się przez to, że Abel był zrodzony, ani przez to, że
Adam pojawił się na świecie bez narodzin.6
Oczywiście zgadzam się z nauką św. Atanazego, którego Pan cytuje,
że „pierwszy człowiek stworzony był z prochu ziemi tak jak każdy, a
ręka która wtedy ulepiła Adama, kształtuje również i tych, którzy
przychodzą po nim.” Nikt nie kwestionuje oczywistej prawdy o stałej i
twórczej działalności Bożej. Ale ta ogólna prawda w żaden sposób nie
przeciwstawia się tej szczególnej, że pierwszy człowiek uczyniony był
w inny sposób niż wszyscy inni ludzie, tak jak wyraźnie nauczają
święci Ojcowie. Tak więc św. Cyryl Jerozolimski nazywa Adama
„pierwszym człowiekiem uczynionym przez Boga” a Kaina „pierwszym
zrodzonym człowiekiem”7 . Potem wyjaśnia, omawiając stworzenie
Adama, że Adam nie był poczęty w żadnym ciele: „Ciało bierze
początek z innego ciała, nawet jeśli jest to cudowne, niemniej jednak
możliwe; ale powstanie człowieka z prochu ziemi jest czymś o wiele
bardziej cudownym.”8
I znowu błogosławiony Grzegorz Teolog pisze:
Ci, którzy nazywają naturę Boga „Niezrodzoną” i „Zrodzoną”, uczynią
zapewne Adama i Seta rożnymi pod względem natury, gdyż pierwszy
nie pochodził z ciała (był stworzony) a drugi był zrodzony z Adama i
Ewy.9
I ten sam Ojciec mówi jeszcze wyraźniej:
Cóż można rzec o Adamie? Czyż nie był on jedynym bezpośrednim
dziełem Boga? Tak, powiecie. Czyżby był jedyną istotą ludzką? Na
pewno nie. A dlaczego? Bo człowieczeństwo nie jest zależne od
sposobu stworzenia. Właśnie z tego powodu to, co jest zrodzone, jest
również ludzkie.10
A św. Jan Damasceński, którego teologia zwięźle podaje nauczanie
wszystkich wczesnych Ojców, pisze:
Najwcześniejsze ukształtowanie (człowieka) nazywane jest
„stworzeniem” a nie „zrodzeniem”, ponieważ „stworzenie” oznacza
pierwotne ukształtowanie w Bożych dłoniach, podczas gdy
„zrodzenie” jest powielaniem człowieczeństwa jeden z drugiego, co
jest niezbędne ze względu na wyrok śmierci nałożony na nas z
powodu upadku w grzech.11
A co z Ewą? Czy nie wierzy Pan, zgodnie z Pismem i nauką świętych
Ojców, że była uczyniona z żebra Adama, a nie zrodzona z jakiegoś
innego ciała? Św. Cyryl pisze:
Ewa była utworzona z Adama, a nie zrodzona ze swojej matki, tak
jakby pojedynczy człowiek wydał ją na świat.12
A św. Jan z Damasceński porównując Przeczystą Bogurodzicę z Ewą
pisze:
Tak jak Ewa uczyniona została z Adama bez związku dwojga ludzi, tak
i dawny uczynił nowego Adama, który przyszedł na świat zgodnie z
prawem narodzin, ale ponad naturą następowania pokoleń.13
Można by było cytować jeszcze wielu innych świętych Ojców
poruszających ten temat, ale nie będę już tego czynił, dopóki nie
będzie Pan kwestionował tego poglądu. Ale w moich
dotychczasowych rozważaniach nie dotarłem jeszcze do
najważniejszych pytań dotyczących teorii ewolucji, dlatego teraz
powrócę do kilku z nich.
4. Jak święci Ojcowie interpretują Księgę Rodzaju?
W tym co napisałem do tej pory o Adamie i Ewie zauważy Pan, że
cytowani święci Ojcowie interpretowali tekst Księgi Rodzaju w
sposób, który mógłby uchodzić za raczej „dosłowny”. Czy nie mam
racji przypuszczając, że wolałby Pan interpretować te teksty bardziej
„alegorycznie”, skoro stwierdza Pan, że wiara w natychmiastowe
stworzenie Adama przez Boga jest „bardzo płytką interpretacją Pisma
Świętego”? Jest to niesłychanie ważny punkt, i jestem naprawdę
zdumiony okryciem, że „prawosławni ewolucjoniści” całkowicie nie
wiedzą, jak święci Ojcowie interpretują Księgę Rodzaju. Jestem
pewny, że zgodzi się Pan ze mną, że nie możemy interpretować Pisma
Świętego według własnych upodobań, ale koniecznie musimy
stosować się do nauki świętych Ojców. Obawiam się, że nie wszyscy,
którzy mówią o Księdze Rodzaju, przestrzegają tej zasady. Pewni
ludzie tak są pochłonięci zwalczaniem protestanckiego
fundamentalizmu, że dochodzą do skrajności w obalaniu każdego, kto
chciałby interpretować Księgę Rodzaju „dosłownie”; ale czyniąc tak
nigdy nie powołują się na św. Bazylego czy innych komentatorów
Księgi Rodzaju, którzy zupełnie jasno wyłożyli zasady jakich należy
przestrzegać w interpretacji natchnionych tekstów. Obawiam się, że
wielu z nas utrzymujących, że podąża za tradycją patrystyczną, często
bez zastanowienia i gładko popada w głoszenie własnej „mądrości” w
miejsce nauki świętych Ojców. Osobiście mocno wierzę, że cały
światopogląd i filozofia życia dla prawosławnych chrześcijan jest
zawarta w pismach świętych Ojców; jeśli tylko będziemy wsłuchiwać
się w ich nauki zamiast twierdzić, że jesteśmy na tyle mądrzy, by
innych uczyć naszej własnej „mądrości”, nie zejdziemy na manowce.
A teraz poproszę Pana żebyśmy zbadali bardzo istotną i
fundamentalną kwestię: jak święci Ojcowie uczyli interpretować
Księgę Rodzaju? Odłóżmy nasze poglądy dotyczące „dosłownego” czy
„alegorycznego” interpretowania i zobaczmy czego święci Ojcowie
nauczają na temat czytania Księgi Rodzaju.
Nie możemy uczynić nic lepszego niż zacząć od słów samego św.
Bazylego, który pisał tak inspirująco o sześciu dniach stworzenia. W
Hexaemeronie pisał:
Ci którzy nie podzielają powszechnego rozumienia Pism Świętych
mówią, że woda nie jest wodą, ale jakąś inną naturą, i opisują roślinę
i rybę zgodnie ze swoimi własnymi poglądami. Opisują też
zachowanie gadów czy dzikich zwierząt dostosowując ten opis do
swoich poglądów, podobnie jak objaśniacze snów, którzy wydarzenia
widziane w snach wyjaśniają według własnych chęci i celów. Kiedy
słyszę „trawa”, wtedy myślę o trawie i w taki sam sposób rozumiem
wszystko tak, jak to jest powiedziane, roślina, ryba, dzikie zwierzę czy
wół. „Rzeczywiście, nie wstydzę się Ewangelii.” ... Ponieważ Mojżesz
przemilczał pewne rzeczy, jako dla nas bezużyteczne i nie odnoszące
się w żaden sposób do nas, czy z tego powodu mamy wierzyć, że
słowa Pisma Świętego są przez to mniej ważne niż fałszywa mądrość
(tych, którzy pisali na temat świata)? Czy raczej powinniśmy oddać
mu chwałę, że nie zaprzątał naszego umysłu próżnymi rzeczami ale
tak zarządził, żeby wszystkie słowa były pisane dla zbudowania i
kierowania dusz? To jest rzecz, z której widocznie niektórzy nie zdają
sobie sprawy, próbując przez fałszywe argumenty i alegoryczne
interpretacje nadać Pismu Świętemu sens według własnych
wymysłów. Ale są to poglądy tych, którzy uważają siebie samych za
mądrzejszych od objawienia Ducha Świętego i którzy pod pretekstem
swoich komentarzy przedstawiają tylko własne wyobrażenia. A zatem
starajmy się rozumieć tekst tak, jak jest napisany.14
Najwyraźniej św. Bazyli ostrzega nas, żebyśmy wystrzegali się
„wyjaśnień” ustępów Księgi Rodzaju, których nasz zdrowy rozsądek
nie może pojąć; jest to wielka pokusa dla „oświeconego”
współczesnego człowieka, nawet jeżeli jest prawosławny. Mimo
wszystko spróbujmy te trudne miejsca Pisma Świętego rozumieć tak,
jak je rozumieli święci Ojcowie, a nie z pomocą naszej współczesnej
„mądrości”. I nie poprzestawajmy na poglądach tylko jednego
świętego Ojca, ale badajmy też i innych.
Jednym z czołowych patrystycznych komentatorów Księgi Rodzaju
jest św. Efrem Syryjczyk. Jego poglądy w całości są bardzo ważne dla
nas tym bardziej, że pochodził ze wschodu i znał dobrze język
hebrajski. Współcześni naukowcy twierdzą, że mieszkańcy wschodu
skłonni byli raczej do interpretacji „alegorycznych” i że Księga
Rodzaju musi być interpretowana w ten sposób. Ale zobaczmy co
mówi św. Efrem w swoim komentarzu do Księgi Rodzaju:
Nikt nie powinien myśleć, że stworzenie w ciągu sześciu dni jest
alegorią; tak samo niedopuszczalne jest twierdzenie, że to, co było,
zgodnie z opisem, stworzone w ciągu sześciu dni, było stworzone w
jednym momencie, i podobnie, że pewne nazwy przytoczone w tym
miejscu nie mają żadnego znaczenia albo znaczą coś innego.
Przeciwnie, trzeba nam wiedzieć, że tak jak niebo i ziemia, które były
stworzone na początku, są w rzeczywistości niebem i ziemią, a nie
czymś innym ukrytym pod nazwą nieba i ziemi, i że wszystko inne
wymienione jako stworzone i uporządkowane po stworzeniu nieba i
ziemi to nie są tylko puste nazwy.15
To są wciąż, oczywiście, ogólne zasady; zobaczmy kilka
charakterystycznych przykładów ich stosowania przez św. Efrema:
Mimo, że światło i chmury były stworzone w mgnieniu oka, to jednak
i noc i dzień tego pierwszego dnia stworzenia miały po dwanaście
godzin.16
I znowu:
Kiedy w mgnieniu oka żebro (Adama) zostało wyjęte i podobnie jak
szybko ciało wypełniło ubytek, nagie żebro przyjęło skończoną formę
i całe piękno kobiety, i wtedy Bóg przyprowadził ją i przedstawił
Adamowi.17
Zupełnie jasno widzimy, że św. Efrem czytał Księgę Rodzaju „tak, jak
jest napisana”; kiedy słyszał „żebro Adama” rozumiał „żebro Adama” i
zupełnie nie przyjmował żadnych alegorycznych sposobów
wydobywania dodatkowych znaczeń. Podobnie bardzo wyraźnie
rozumie sześć dni stworzenia jako właśnie sześć dni, po 24 godziny
każdy, z których każdy podzielony jest na dwunastogodzinny
„wieczór” i „poranek”.
Umyślnie przytoczyłem „proste” komentarze do Księgi Rodzaju św.
Efrema Syryjczyka przed bardziej „mistycznymi” komentarzami, bo to
„proste” rozumienie Księgi Rodzaju jest najbardziej uwłaczające dla
„oświeconych” umysłów naszej epoki. Podejrzewam, że większość
prawosławnych chrześcijan słabo oczytanych w dziełach świętych
Ojców natychmiast powie: „To jest za proste! Teraz wiemy dużo
więcej niż wtedy. Proszę przytoczyć jakichś bardziej wykształconych
Ojców”. Pechowo dla naszych współczesnych „mędrców”, nie ma
bardziej „wykształconych” Ojców, bo nawet ci najbardziej „mistyczni”
rozumieli tekst Księgi Rodzaju właśnie w ten sam „prosty” sposób co
św. Efrem. Ci którzy chcieliby więcej „wykształcenia” u świętych
Ojców znajdują się pod wpływem współczesnych zachodnich
wyobrażeń, które są kompletnie obce świętym Ojcom Cerkwi
Prawosławnej. Wykażę to cytując jeszcze wielu świętych Ojców.
Spróbujmy teraz przebadać dokładnie kwestię „długości” sześciu dni
stworzenia. Wierzę, że jest to mimo wszystko kwestia drugorzędna
wśród wywołanych przez teorię ewolucji, ale z pewnością nie
zaszkodzi wiedzieć, co święci Ojcowie myśleli o tym, tym bardziej, że
pozwoli to dostrzec wielką różnicę pomiędzy współczesnymi
poglądami na temat stworzenia a nauką patrystyczną. Nieważne jak
je sobie ktoś wyobraża, owe „dni” są ponad naszymi zdolnościami
rozumienia, bo my znamy tylko „dni” naszego upadłego świata; nie
jesteśmy w stanie nawet wyobrazić sobie tych dni, w których Boża
stwórcza moc potężnie zabrała się do pracy.
Sami święci Ojcowie raczej niewiele mówili o tym, bez wątpienia
dlatego, że nie był to dla nich istotny problem. Jest to problem dla
współczesnych ludzi przede wszystkim dlatego, że próbują zrozumieć
Boże stworzenie poprzez prawa natury naszego upadłego świata.
Wydaje się, że Ojcowie zakładali, że te dni w czasie stwarzania świata
nie przypominały obecnych dni, ale kilku z nich rzeczywiście
twierdziło, że miały po 24 godziny, tak jak święty Efrem. Ale pozostaje
jeszcze jedna rzecz dotycząca dni stworzenia, odnosząca się do
pytania z pańskiego listu, czy Bóg mógł stworzyć wszystko
natychmiast.
Pisze Pan: „Ponieważ Bóg stworzył czas, stworzyć coś natychmiast
byłoby aktem przeciwstawnym do Jego własnej decyzji i woli ... Kiedy
mówimy o stworzeniu gwiazd, roślin, zwierząt i człowieka nie
mówimy o cudach, nie mówimy o nadzwyczajnych działaniach
Bożego Stwórcy ale o ‘naturalnym’ procesie stworzenia.” Czy to nie
dziwne, że zamienia Pan nauki świętych Ojców na „współczesną
mądrość”? Czy początek całego świata to nie jest cud? Już
wykazałem, że św. Grzegorz z Nyssy, św. Cyryl Jerozolimski, św.
Grzegorz Teolog, św. Jan Damasceński (w rzeczywistości wszyscy
Ojcowie) nauczali, że pierwszy człowiek powstał w sposób inny niż
przez naturalne zrodzenie, nie tak jak wszyscy inni ludzie; podobnie
pierwsze stworzenia, tak jak czytamy w świętym tekście Księgi
Rodzaju, powstały w inny sposób niż wszelkie ich potomstwo: nie
pojawiły się z naturalnego procesu rozmnażania ale za przyczyną
Słowa Bożego. Współczesna teoria ewolucji zaprzecza temu,
ponieważ została wymyślona przez niewierzących, którzy postanowili
zaprzeczyć Bożej działalności sprawczej i wyjaśnić stworzenie
wyłącznie za pomocą „naturalnych” procesów. Czy nie widzi Pan tej
filozofii, która ukrywa się za teorią ewolucji?
Co o tym mówią święci Ojcowie? Cytowałem już św. Efrema
Syryjczyka, który komentując Księgę Rodzaju opisuje, jak cały Boży
akt stwórczy dopełniał się w jednej chwili, natychmiast, nawet jeżeli
dni stworzenia miały po 24 godziny każdy. Zobaczmy teraz co św.
Bazyli Wielki mówi o Bożym akcie stwórczym w czasie sześciu dni.
W mowie na trzeci dzień stworzenia św. Bazyli pisze:
Podczas tego jednego stwierdzenia powstał cały gęsty las; wszystkie
drzewa wystrzeliły w górę ... Podobnie wszystkie krzewy były
natychmiast gęste z liśćmi i gałęziami; i tak zwane kwiaty girlandowe
... wszystko zaistniało w jednym momencie, mimo, że ich wcześniej
nie było na ziemi.18
I znowu:
„Niech ziemia wyda owoc.” To krótkie polecenie stało się w jednej
chwili potężną naturą i złożonym systemem, które szybciej niż nasza
myśl doprowadziło do doskonałości niezliczone właściwości roślin.19
I znowu na temat piątego dnia stworzenia:
Rozkaz został wydany. Natychmiast rzeki i bagniste jeziora zaroiły się
i pełne były różnych gatunków właściwych dla swojego rodzaju.20
Podobnie św. Jan Chryzostom w swoim komentarzu do Księgi
Rodzaju pisze:
Dzisiaj Bóg przeszedł ponad wodami i pokazuje nam, jak przez Jego
Słowo i rozkaz wody zaroiły się od stworzeń. Powiedzcie mi, czyj
umysł jest w stanie pojąć ten cud? Jaki język mógłby wysłowić
wspaniałość Stwórcy? On tylko rzekł: „Niech ziemia wyda owoc” – i
natychmiast przebudził ją by wydała owoce ... Co do ziemi,
powiedział tylko: „Niech wyda owoc” – i pojawiła się wielka
rozmaitość kwiatów, traw, nasion, a wszystko to powstało poprzez
jedno Jego słowo; tutaj więc rzekł On: „Niech zaroją się wody...” i
nagle pojawiło się wielkie mnóstwo pełzających zwierząt, takie
mnóstwo ptaków, że nawet nie jest możliwe ich wyliczenie.21
Powtarzam: wierzę, że współczesna nauka w większości wie więcej
niż św. Bazyli, św. Jan Chryzostom, św. Efrem i inni Ojcowie o
własnościach ryb i różnych konkretnych naukowych zagadnieniach;
nikt temu nie zaprzecza. Ale któż może więcej wiedzieć o tym, w jaki
sposób działa Bóg: współczesna nauka, która nawet nie jest pewna
czy Bóg istnieje i zawsze stara się wszystko wyjaśniać nie
wspominając o Nim, czy ci Bogonośni święci Ojcowie? Gdy twierdzi
Pan, że Bóg nie stwarzał w jednej chwili, myślę, że prezentuje Pan
poglądy współczesnej „mądrości”, a nie naukę świętych Ojców.
Można oczywiście i tak rozumieć akt stwórczy, że Boże stworzenie
mogło nie być pracą jednej chwili; ale i w tym nauczaniu Ojcowie
również są bardzo precyzyjni. Cytowałem już św. Efrema, który
powiedział: „Również niedozwolony jest pogląd, że to, co zgodnie z
relacją Pisma było stworzone w ciągu sześciu dni, było stworzone w
pojedynczej chwili.” Pamiętając o tym rozważmy cytat ze św.
Grzegorza z Nyssy, który Pan przytoczył: „Człowiek stworzony był
ostatni, po roślinach i zwierzętach, bo natura podąża ścieżką wiodącą
stopniowo do doskonałości”. „To jest tak, jakby natura wspinała się
poprzez kolejne stworzenia, wstępując coraz wyżej, od form
najlichszych do doskonałych”. Cytowane powyżej fragmenty stara się
Pan zrozumieć według współczesnej teorii ewolucji. Ale z całą
pewnością błędem jest doszukiwać się w tych starożytnych tekstach
współczesnej myśli filozoficznej! Św. Grzegorz z Nyssy nie naucza
tutaj niczego innego, co wielu innych świętych Ojców, opierając się
na „dosłownym” rozumieniu Księgi Rodzaju.
I tak św. Grzegorz Teolog pisze podobnie do św. Efrema, kiedy
stwierdza, że stworzenie nie jest „natychmiastowe”:
W dniach stworzenia zawarta jest pewna kolejność rzeczy, są rzeczy
pierwsze, drugie, trzecie i tak dalej aż do siódmego dnia odpoczynku
od pracy, i z powodu tych kolejnych dni całe stworzenie jest
podzielone, wezwane do istnienia niewypowiedzianym prawem, ale
nie stworzone w jednej, tej samej chwili przez Wszechmogące Słowo,
dla którego pomyśleć lub wypowiedzieć oznacza to samo, co wykonać
dzieło. To, że człowiek pojawił się na świecie ostatni, uhonorowany
przez ukształtowanie przez Boże dłonie i umieszczony w nim obraz
Boga, nie jest w najmniejszym stopniu zaskakujące, bo dla niego, jak
dla króla, królewskie mieszkanie musiało być najpierw przygotowane
i tylko wtedy król mógł być doń wprowadzony, w towarzystwie
całego stworzenia.22
I znowu św. Jan Chryzostom pisze:
Wszechmogąca prawica Boża i Jego nieskończona mądrość nie
miałaby żadnych trudności w stworzeniu wszystkiego w jeden dzień.
Co też mówię, w jeden dzień? – w jednej chwili. Ale ponieważ uczynił
wszystko co istnieje nie dla własnej korzyści, bo On nie potrzebuje
niczego będąc Sam w Sobie samowystarczalnym, przeciwnie, uczynił
wszystko w Swojej miłości do ludzi i dobroci, dlatego właśnie stwarzał
stopniowo i ofiarował nam przez usta błogosławionego Proroka jasny
wykład tego, co zostało stworzone żebyśmy, dowiedziawszy się tego
wszystkiego szczegółowo, nie popadli pod zgubny wpływ tych, którzy
zniewoleni zostali przez ludzki sposób myślenia... A dlaczego,
zapytacie, człowiek uczyniony został na końcu, jeśli przewyższał
wszystkie stworzenia? Dla ważnego powodu. Kiedy król zamierza
wkroczyć do miasta, jego giermkowie i inni muszą iść przodem po to,
by król mógł wejść do uprzednio przygotowanych dla niego komnat.
Właśnie dlatego Bóg tak zarządził, zamierzając umieścić króla i
władcę ponad wszystkim ziemskim, z początku więc zadbał o
dekoracje, a dopiero potem uczynił władcę.23
A zatem patrystyczna nauka jasno stwierdza, że mimo iż Bóg mógł
stworzyć wszystko w jednym momencie, wybrał stwarzanie
stopniowe, w porządku wzrastającej doskonałości, w którym każdy
stopień jest pracą wykonaną w określonym momencie lub bardzo
krótkim czasie, zakończone stworzeniem człowieka, króla stworzenia;
i cała praca jest ukończona, ani nie w jednym momencie, ani nie w
długim okresie czasu ale tak jakby pomiędzy tymi skrajnościami,
dokładnie w sześć dni.
Św. Efrem i św. Jan Chryzostom w swoich komentarzach do Księgi
Rodzaju wyraźnie uważają Boże stworzenie za pracę sześciodniową,
podczas której każdego dnia Bóg stwarzał rzeczy „natychmiast”, w
jednym momencie. Św. Bazyli Wielki, w przeciwieństwie do szeroko
rozpowszechnionej wiary „chrześcijańskich ewolucjonistów”, także
zapatruje się na Boże stworzenie jako dzieło „natychmiastowe” i
„nagłe”, uważając sześć dni stworzenia za dwudziestoczterogodzinne.
Oto co napisał o pierwszym dniu:
„Upłynął wieczór i poranek.” Oznacza to, że było miejsce na dzień i
noc. „I tak upłynął wieczór i poranek - dzień jeden.”24 Dlaczego
powiedział ‘jeden’ a nie ‘pierwszy’?... Powiedział ‘jeden’ bo wtedy
Bóg wyznaczył miarę dnia i nocy, łącząc czas nocny i dzienny,
ponieważ dwadzieścia cztery godziny wypełniały czas jednego dnia,
jeśli, oczywiście, noc jest łączona z dniem.25
Nawet św. Grzegorz Teolog, ten najbardziej „kontemplacyjny” z
Ojców, uważał dokładnie tak samo, gdyż napisał:
Dokładnie tak, jak pierwsze stworzenie zaczyna się w niedzielę (a to
jasno wynika z faktu, że siódmym dniem była sobota, która była
dniem odpoczynku po pracy), więc także drugie stworzenie zaczyna
się znowu tego samego dnia [chodzi o dzień Zmartwychwstania
Chrystusa].26
I dalej Teolog pisze, dając patrystyczny pogląd na rodzaj świata w
którym Bóg umieścił Adama:
Słowo Boże, wziąwszy cząstkę nowostworzonej ziemi, Swoimi
nieśmiertelnymi rękami ukształtowało moją postać...27
Tak jak powiedziałem, nie uważam tej kwestii za najważniejszą w
omawianiu teorii ewolucji, ale jest ona jednak pewnym przejawem
wpływu współczesnej filozofii na „chrześcijańskich ewolucjonistów”,
którzy bardzo nerwowo starają się powtórnie zinterpretować te sześć
dni stworzenia, by nie wypaść na głupców przed „mędrcami” tego
świata, którzy „naukowo udowodnili” że jakakolwiek „kreacja” mogła
mieć miejsce przed niezliczonymi milionami lat. Co bardziej istotne,
powód dla którego „chrześcijańscy ewolucjoniści” mają takie
trudności z wiarą w sześć dni stworzenia, co nie było żadnym
problemem dla świętych Ojców, jest taki, że zupełnie nie rozumieją
co się wydarzyło podczas tych sześciu dni: wierzą, że miał miejsce
długi, naturalny proces rozwoju według praw naszego upadłego
świata; ale w rzeczywistości, zgodnie z nauką świętych Ojców, natura
nowostworzonego świata była całkiem inna od tego, w którym teraz
żyjemy, co pokażę niżej.
Przyjrzyjmy się teraz bliżej innemu komentarzowi do Księgi Rodzaju,
napisanemu przez św. Jana Chryzostoma. Niech Pan zauważy, że nie
cytuję mało znanych czy wątpliwych Ojców, ale prawdziwe filary
Ortodoksji, których prawosławna nauka jest najbardziej jasna i
natchniona. Nie znajdziemy u niego żadnych „alegorii”, ale ścisłą
interpretację tekstu takiego, jaki jest napisany. Podobnie jak inni
Ojcowie mówi nam, że Adam uformowany był dosłownie z pyłu ziemi,
a Ewa dosłownie z żebra Adama. Pisze:
Jeśli nieprzyjaciele prawdy upierają się, że niemożliwe jest uczynić
coś z czegoś co nie istnieje, zapytajmy ich: Czy pierwszy człowiek był
utworzony z ziemi, czy nie? Bez wątpliwości zgodzą się z nami i
powiedzą: Tak, z ziemi. Dobrze, w takim razie niech nam powiedzą, w
jaki sposób ciało utworzone było z ziemi? Z ziemi może być brud,
cegły, glina, dachówka: jak może być utworzone ciało? Jak utworzono
kości, nerwy, ścięgna, tłuszcz, skórę, paznokcie, włosy? Jak z jakiegoś
jednego materiału w ręce powstało tak wiele rzeczy o różnych
własnościach. Teraz nie mogą już nawet otworzyć swoich ust (do
odpowiedzi).28
Znowu św. Jan Chryzostom pisze:
Bóg wziął pojedyncze żebro, tak jest powiedziane: ale jak z tego
pojedynczego żebra uczynił kobietę? Powiedz mi, jak się to wyjęcie
żebra wydarzyło? Jakim sposobem Adam nie poczuł tego wyjęcia? Nic
nie możesz o tym powiedzieć, to jest znane tylko Jemu, który uczynił
to wszystko... Bóg nie czyni całkiem nowego stworzenia, ale wziąwszy
pewną małą cząstkę z już istniejącego stworzenia, z tej cząstki czyni
nowe stworzenie. Jaką moc posiada Najwyższy Artysta Bóg, żeby z tak
małej cząstki (żebra) uczynić konglomerat tak wielu członków, wielu
organów, zmysłów i formę całej, kompletnej istoty.29
Jeśli Pan sobie życzy, mogę cytować wiele innych fragmentów z tego
dzieła, wykazując, że św. Jan Chryzostom – a czyż nie jest on
najważniejszym prawosławnym komentatorem Pisma Świętego –
wszędzie interpretuje święty tekst Księgi Rodzaju tak, jak jest
napisany, wierząc, że nic innego ale właśnie wąż (przez którego
przemawiał diabeł) kusił naszych prarodziców w Raju, że Bóg
rzeczywiście przyprowadził wszystkie zwierzęta przed Adama, żeby
nadał im nazwy, i że „te nazwy nadane przez Adama pozostały nawet
do tej pory.”30 (Ale zgodnie z teorią ewolucji wiele zwierząt wymarło
przed czasami Adama – czy możemy więc wierzyć, że Adam nadał
nazwy wszystkim zwierzętom, [Rdz 2:19] a nie tylko tym, które
pozostały?) Św. Jan pisze, wspominając rzeki wypływające z Raju:
Może ktoś, kto uwielbia przemawiać podług swojej własnej
mądrości, tutaj także zaprzeczy, że te rzeki nie były naprawdę
rzekami, ani że wody nie są prawdziwie wodami, ale będzie wmawiał
tym, którzy niebacznie pozwalają sobie na słuchanie tego, że te rzeczy
(rzeki, wody) znaczą coś innego. Ale błagam was, nie zwracajmy
żadnej uwagi na takich ludzi, przestańmy ich słuchać, uwierzmy Pismu
Świętemu i podążajmy za tym, co tam jest napisane, przygotujmy
nasze dusze na czysty dźwięk dogmatów naszej wiary.31
Czy jest potrzebne dalsze cytowanie tego świętego Ojca? Tak jak św.
Bazyli i św. Efrem ostrzega nas:
Nie wierzyć w to, co jest zawarte w Piśmie Świętym, ale wywodzić
coś innego, ze swojego własnego umysłu – to jest, jak sądzę, ich
zamysł, przez co popadają w wielkie niebezpieczeństwo.32
Zanim pójdziemy dalej krótko odpowiem na jeden zarzut, jaki kiedyś
usłyszałem od obrońców ewolucji: utrzymywali oni, że jeżeli ktoś
przeczyta całe Pismo Święte dosłownie, „tak, jak jest napisane”, to
tylko się ośmieszy. Twierdzili, że jeżeli mamy uwierzyć, że Adam był
rzeczywiście uczyniony z pyłu ziemi, a Ewa z jego żebra, to również
musimy uwierzyć, że Bóg ma dłonie i że spacerował sobie po Raju i w
tym podobne absurdy. Takiego zarzutu nie mógłby podnieść nikt, kto
przeczytałby najmniejszy fragment komentarzy świętych Ojców do
Księgi Rodzaju. Wszyscy święci Ojcowie odróżniali to, co powiedziane
jest na temat stworzenia i co musimy odczytywać „tak, jak jest
napisane” (dopóki nie jest to oczywista metafora albo inna figura
retoryczna np. „słońce poznało swój zachód” w psalmie 104:19; ale
jest to z pewnością zrozumiałe dla wszystkich z wyjątkiem dzieci) od
tego, co jest powiedziane na temat Boga i co z kolei musi być
rozumiane, jak napisał św. Jan Chryzostom, „w sposób przynależny
samemu Bogu”. Na przykład św. Jan Chryzostom napisał:
Kochani, kiedy słyszycie, że „Bóg zasadził ogród w Eden na
wschodzie” słowo „zasadził” zrozumcie w sposób odpowiadający
Bogu: to jest, że On rozkazał; ale rozważając dalsze słowa, uwierzcie
w całej rozciągłości, że Raj istotnie był stworzony i dokładnie w
miejscu, które wskazuje Pismo.33
Św. Jan Damasceński w swoim dziele Przeciw herezjom opisuje
alegoryczne interpretacje Raju jako ewidentną część herezji
orygenistów:
Opisują oni Raj, niebo i wszystko inne w alegorycznym znaczeniu.34
Ale w takim razie, jak mamy rozumieć tych świętych, głęboko
uduchowionych Ojców, którzy interpretowali Księgę Rodzaju i inne
święte teksty według duchowego i mistycznego znaczenia? Jeżeli
sami nie odeszliśmy zbyt daleko od patrystycznego rozumienia Pisma
Świętego, nie będzie w tym dla nas żadnego problemu. Ten sam
fragment Pisma Świętego jest prawdziwy „tak, jak jest napisany” ale
także posiada duchowe znaczenie. Posłuchajmy wielkiego Ojca
pustyni, św. Makarego Wielkiego, świętego proroka, który wskrzeszał
zmarłych:
Raj został zamknięty i rozkazano Cherubinowi bronić dostępu do
niego przy pomocy ognistego miecza: wierzymy w to, że na sposób
widzialny rzeczywiście jest właśnie tak, jak zostało napisane, ale
jednocześnie odkrywamy, że to wydarza się mistycznie w duszy
każdego człowieka.35
Nasi współcześni „patrologowie”, którzy podchodzą do świętych
Ojców nie jak do niewyczerpanego źródła Tradycji, ale jak do
martwych „akademickich materiałów źródłowych” niezmiennie
pomijają ten bardzo istotny fakt. Każdy prawosławny chrześcijanin
żyjący w Tradycji świętych Ojców wie, że kiedy Ojcowie interpretują
duchowo albo alegorycznie fragment Pisma Świętego, nigdy nie
zaprzeczają dosłownemu znaczeniu tekstu, zakładając, że znaczenie
to jest wystarczająco przyswojone przez czytelnika. Podam tego
oczywisty przykład.
Błogosławiony Grzegorz Teolog w swojej homilii na święto
Objawienia napisał o Drzewie Poznania:
Drzewo, to według mnie Kontemplacja, która jest bezpieczna tylko
dla tych, których natura jest dojrzała do jej przyjęcia.36
Jest to głęboka, duchowa interpretacja, ale nie znam żadnego innego
fragmentu z pism tego Ojca w którym twierdziłby, że to drzewo nie
oznacza również dosłownie drzewa, „tak, jak jest napisane”. Czy jest
to zatem „otwarty problem”, jak nasi akademicy chcieliby
utrzymywać, że historia Adama w Raju to wyłącznie „alegoria”?
Naturalnie, wiemy z innych tekstów św. Grzegorza, że nie
alegoryzował on ani Adama ani Raju. Ale co ważniejsze, mamy
bezpośrednie świadectwo innego wielkiego Ojca dotyczące tego
konkretnego zagadnienia, to znaczy interpretacji Drzewa Poznania
przez św. Grzegorza.
Ale przed podaniem tego świadectwa muszę upewnić się, że podziela
Pan moją generalną zasadę w komentowaniu pism świętych Ojców.
Otóż kiedy święci Ojcowie dają wykład nauki Cerkwi, (jeżeli tylko są
prawdziwymi świętymi Ojcami a nie tylko cerkiewnymi pisarzami o
niepewnym autorytecie) nie przeczą sobie wzajemnie, nawet jeżeli
naszej niedoskonałej zdolności pojmowania wydaje się inaczej. To
akademicki racjonalizm przeciwstawia sobie Ojców, śledzi jaki
„wpływ” miał jeden na drugiego, dzieli ich na „szkoły” i „frakcje” i
znajduje „sprzeczności” pomiędzy nimi. To wszystko jest obce
prawosławnym chrześcijanom w ich pojmowaniu świętych Ojców. Dla
nas nauczanie świętych Ojców jest pewną całością, i ponieważ nauka
Prawosławia oczywiście nie jest zawarta w żadnym pojedynczym
Ojcu, (Ojcowie byli tylko niedoskonałymi ludźmi) znajdujemy pewne
fragmenty tej nauki u jednego Ojca, inne fragmenty u innego, jeden z
Ojców wyjaśnia to, co jest niejasne u innego; nie jest nawet
najbardziej istotne dla nas, co kto powiedział, o ile jest to nauczanie
prawosławne i pozostaje w harmonii z całością patrystycznej nauki.
Jestem pewny, że zgodzi się Pan ze mną co do tej zasady i że nie
będzie Pan zdziwiony moim zamiarem przedstawienia interpretacji
słów św. Grzegorza Teologa przez innego wielkiego świętego Ojca,
który żył tysiąc lat później: św. Grzegorza Palamasa, arcybiskupa
Tesaloniki.
Przeciwko św. Grzegorzowi Palamasowi i innym hezychastom,
nauczycielom prawdziwej prawosławnej doktryny o „Niestworzonym
Świetle” z góry Tabor, powstał na zachodzie racjonalista Warłaam z
Kalabrii. Wykorzystując fakt, że św. Maksym Wyznawca w pewnym
fragmencie nazwał Światło Przemienienia „symbolem teologii”,
Warłaam nauczał, że Światło to nie było manifestacją Bóstwa, ale
tylko czymś cielesnym, materialnym, nie Bożą Światłością, ale tylko
jej symbolem. To sprowokowało św. Grzegorza Palamasa do ułożenia
odpowiedzi, w której rzuca światło na związki pomiędzy
„symboliczną” i „dosłowną” interpretacją Pisma Świętego, ze
szczególnym odniesieniem do fragmentu ze św. Grzegorza Teologa,
który cytowałem wyżej. Pisał on, że Warłaam i inni
... nie widzą, że Maksym, mądry w Boskich sprawach, nazwał
Światłość Przemienienia „symbolem teologii” tylko przez analogię i w
duchowym znaczeniu. Rzeczywiście, taka jest teologia, która jest
podobna do światła i jej celem jest podnoszenie wzwyż naszych dusz,
które mają własne istnienie, byśmy sami, faktycznie i w słowach, stali
się jej symbolami przez podobieństwo; to właśnie jest znaczenie, w
którym Maksym nazywa Światłość „symbolem”... Podobnie Grzegorz
Teolog nazwał drzewo poznania dobra i zła „kontemplacją”
rozważywszy je w swojej kontemplacji jako symbol tej
„kontemplacji”, która ma nas unosić wzwyż; ale to nie znaczy, że
przedmiot rozważań jest iluzją albo symbolem, bez swojej własnej
egzystencji. Boski Maksym czyni też Mojżesza symbolem
prawodawstwa, a Eliasza symbolem profetyzmu! Czyżbyśmy przez to
twierdzili, że realnie ich nie było, że byli wymyśleni tylko jako
„symbole”? A czyż Piotr dla kogoś, kto chciałby wznieść się wysoko w
kontemplacji, nie mógłby zostać symbolem wiary, Jakub symbolem
nadziei a Jan symbolem miłości?37
Możliwe byłoby mnożenie takich cytatów pokazujących to, czego
naprawdę nauczali święci Ojcowie na temat interpretowania Pisma
Świętego, w szczególności Księgi Rodzaju; ale do tej pory
przytoczyłem ich już wystarczająco dużo, żeby zaprezentować
prawdziwą naukę patrystyczną na ten temat, wskazując jak bardzo
poważne trudności napotka każdy, kto chciałby interpretować Księgę
Rodzaju według współczesnych idei i „mądrości”. W rzeczywistości
patrystyczna interpretacja całkowicie uniemożliwia pogodzenie relacji
z Księgi Rodzaju z teorią ewolucji, która wymaga całkowicie
„alegorycznej” interpretacji tego tekstu w wielu punktach, podczas
gdy patrystyczna interpretacja na to nie zezwala. Doktryna, że Adam
nie był utworzony z pyłu ziemi, ale powstał wskutek rozwoju z
jakiegoś innego stworzenia, jest nauką nową, całkowicie obcą
Prawosławiu.
W tym miejscu „prawosławni ewolucjoniści” mogliby próbować
ocalić swoje pozycje (a więc łącznie wiarę we współczesną teorię
ewolucji i wiarę w naukę świętych Ojców) na dwa sposoby.
a. Mogliby twierdzić, że teraz wiemy o wiele więcej niż święci
Ojcowie o świecie i dlatego możemy lepiej zinterpretować Księgę
Rodzaju niż oni. Ale nawet „prawosławni ewolucjoniści” wiedzą, że
Księga Rodzaju nie jest traktatem naukowym, ale natchnionym przez
Boga dziełem o powstaniu świata i teologii. Interpretacja
natchnionego Pisma może być dokonana tylko przez Bogonośnych
teologów a nie przez naukowców, którzy zwyczajnie nie mają pojęcia
o podstawowych zasadach takiej interpretacji. Jest prawdą, że w
Księdze Rodzaju znajduje się wiele „faktów” o naturze rzeczy
materialnych. Ale musimy rzetelnie zaznaczyć, że nie są to fakty takie,
jakie możemy obserwować współcześnie, ale jest to kompletnie
odmienny, specyficzny rodzaj faktów: stworzenie nieba i ziemi,
wszystkich zwierząt i roślin, pierwszego człowieka. Już wykazałem, że
święci Ojcowie nauczali całkiem jasno, że na przykład stworzenie
pierwszego człowieka Adama było całkowicie odmienne niż obecne
zrodzenie ludzi z kolejnych pokoleń; nauka może obserwować tylko
rzeczy współczesne, a na temat stworzenia Adama oferuje wyłącznie
filozoficzne spekulacje, a nie naukową wiedzę.
Według świętych Ojców możliwe jest poznanie przez nas historii
stworzenia świata, ale ta wiedza nie jest przyswajalna przez
współczesną naukę. Więcej na ten temat powiem trochę dalej.
b. Albo też „prawosławni ewolucjoniści” w celu zachowania
niekwestionowanej patrystycznej interpretacji, a przynajmniej
niektórych faktów opisanych w Księdze Rodzaju, mogą próbować
arbitralnie modyfikować teorię ewolucji na własną rękę, żeby uczynić
ją bardziej „pasującą” do tekstu Pisma Świętego. A zatem
„prawosławni ewolucjoniści” mogą zdecydować, że stworzenie
pierwszego człowieka mogło być „wyjątkowe”, nie pasujące do
ogólnego wzoru, dotyczącego pozostałego stworzenia, w ten sposób
mogliby uwierzyć w duchowy opis stworzenia Adama, mniej lub
bardziej „tak, jak jest napisany”, podczas gdy pozostałe z sześciu dni
stworzenia mogłyby pozostać w zgodzie z teorią ewolucji; natomiast
jeszcze inni „prawosławni ewolucjoniści” mogą zaakceptować
„ewolucję” człowieka od niższych stworzeń, podkreślając, że Adam,
„pierwszy wyewoluowany człowiek” pojawił się zupełnie niedawno
(w ewolucyjnej skali czasu „milionów lat”), zachowując tym samym
przynajmniej historyczność Adama i innych Patriarchów zgodnie z
powszechnie obowiązującą opinią patrystyczną, że Adam stworzony
był około 7500 lat temu. Jestem pewien, że zgodzi się Pan ze mną, że
ten racjonalny sposób myślenia jest całkiem głupi i bezowocny. Jeżeli
świat „ewoluuje” tak jak twierdzi współczesna filozofia, to człowiek
„ewoluuje” razem z nim, musimy przyjąć cokolwiek
wszystkowiedząca „nauka” mówi nam o wieku ludzkości; a jeśli
patrystyczne nauczanie jest prawdziwe, to jest prawdziwe zarówno w
stosunku do człowieka jak i do reszty stworzenia.
Jeśli może mi Pan wyjaśnić jak można przyjąć patrystyczną
interpretację księgi Rodzaju i jednocześnie nadal wierzyć w ewolucję,
chętnie Pana wysłucham, ale będzie Pan musiał dać mi dużo lepsze
naukowe dowody na poparcie teorii ewolucji niż te, które do tej pory
istnieją, bo dla obiektywnych i beznamiętnych obserwatorów te
„dowody naukowe” za ewolucją są wyjątkowo słabiutkie.
5. „Przez człowieka przyszła śmierć” (1 Kor 15:21)
W końcu doszedłem do dwóch najważniejszych pytań podniesionych
przez teorię ewolucji: o naturę nowostworzonego świata, i o naturę
pierwszego człowieka Adama.
Myślę, że dobrze oddał Pan naukę patrystyczną stwierdzając:
„Zepsucie przyszło na świat zwierząt z powodu człowieka; prawo
dżungli jest konsekwencją upadku człowieka.” Także zgadzam się z
Panem, jak już powiedziałem, że człowiek połączony jest ściśle z
całym widzialnym stworzeniem i jest organiczną jego częścią i to
pozwala nam zrozumieć w jaki sposób całe stworzenie mogło upaść
razem z nim w śmierć i zepsucie. Tylko że Pan uważa to za dowód
ewolucji, dowód na to, że ciało ludzkie wyewoluowało ze
zwierzęcego! Z pewnością jeśli tak wygląda sprawa, to natchnieni
Bogiem Ojcowie wiedzieliby o tym i nie musielibyśmy czekać, aż
ateistyczni filozofowie osiemnastego i dziewiętnastego wieku odkryją
to i opowiedzą nam o tym!!
Nie, święci Ojcowie wierzyli, że całe stworzenie upadło razem z
Adamem, natomiast nie wierzyli, że Adam wyewoluował z jakiegoś
innego stworzenia; a ja dlaczego miałbym wierzyć inaczej niż święci
Ojcowie?
Teraz przejdę do bardzo istotnej sprawy. Pyta Pan: „Jak to się stało,
że upadek Adama przyniósł zepsucie i prawo dżungli do świata
zwierząt, skoro zwierzęta były stworzone przed Adamem? Wiemy, że
zwierzęta giną, zabite lub pożarte jedno przez drugie od pierwszego
ich pojawienia się na ziemi a nie dopiero po pojawieniu się
człowieka.”38
A skąd Pan to wie? Czy jest Pan pewien, że właśnie tak nauczali
święci Ojcowie? Wyjaśnia Pan swój punkt widzenia nie cytując
żadnego ze świętych Ojców, tylko przytaczając argument „czasu”. Z
pewnością zgadzam się z Panem, że Bóg jest poza czasem; dla Niego
wszystko jest teraźniejsze. Ale ten fakt to nie dowód, że zwierzęta,
które zginęły z powodu Adama, ginęły również przed jego
upadkiem.39 A co o tym mówią święci Ojcowie?
Jest prawdą, niewątpliwie, że większość świętych Ojców mówi o
zwierzętach jako już pogrążonych w zepsuciu i śmiertelnych; ale
mówią oni o ich stanie upadku. A jaki był ich stan przed grzechem
Adama?
Istnieje bardzo znacząca wskazówka dotycząca tego zagadnienia w
komentarzu do Księgi Rodzaju św. Efrema Syryjczyka. Kiedy mówi on
o „skórach” które sporządził Bóg dla Adama i Ewy po upadku w
grzech, św. Efrem pisze:
Ktoś mógłby przypuszczać, że prarodzice kładąc ręce na swych
biodrach, odkryli, że byli ubrani w coś sporządzonego ze skór zwierząt
– zabitych zwierząt, możliwe, że przed ich własnymi oczami, a więc
mogli też jeść ich mięso, przykryć swoją nagość ich skórami, i w tej
śmierci dostrzec śmierć swoich własnych ciał.40
Poniżej omówię nauczanie patrystyczne o nieśmiertelności Adama
przed przekroczeniem przykazania Bożego, teraz chciałbym tylko
zatrzymać się nad pytaniem, czy zwierzęta umierały przed upadkiem.
Dlaczego św. Efrem sugerował, że Adam poznał śmierć dopiero
widząc śmierć zwierząt – jeżeli już wcześniej musiał oglądać śmierć
zwierząt przed swoim przestępstwem (co z pewnością musiało
nastąpić zgodnie z teorią ewolucji)? To była tylko sugestia; ale inni
święci Ojcowie mówią już na ten temat całkiem zdecydowanie; jak za
moment wykażę.
Ale najpierw muszę zapytać: Jeśli jest prawdą jak Pan powiedział, że
zwierzęta umierały i stworzenie uległo zepsuciu przed upadkiem
Adama, to dlaczego Bóg po każdym dniu stworzenia patrząc na efekty
swojej pracy „widział, że były dobre”, i po stworzeniu zwierząt w
piątym i szóstym dniu „widział, że były dobre”, i pod koniec szóstego
dnia, po stworzeniu człowieka „Bóg widział, że wszystko, co uczynił,
było bardzo dobre”. Jak mogły być „dobre” skoro ulegały zepsuciu i
śmierci, przeciwnie do Bożego zamiaru względem nich? Nabożeństwa
Cerkwi Prawosławnej zawierają wiele wzruszających fragmentów
lamentacji nad „upadłym stworzeniem”, jak również wyrazów
radości, że Chrystus przez Swoje Zmartwychwstanie „odnowił upadłe
stworzenie”. Jak Bóg widząc pożałowania godną sytuację swojego
stworzenia, mógł powiedzieć, że było ono „bardzo dobre”?
I znów czytamy w świętym tekście Księgi Rodzaju: „ I rzekł Bóg: Oto
wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie
drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one
pokarmem. A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego
ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma
w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona. I
stało się tak.” (Rdz 1:29-30). Jeżeli zwierzęta pożerały się wzajemnie
przed upadkiem, jak Pan twierdzi, to dlaczego dał im Bóg, nawet dla
wszystkich dzikich zwierząt i każdego gada (z których wiele dzisiaj jest
wyłącznie mięsożernych) tylko „zieloną trawę za pokarm”? Dopiero
długo po upadku Adama Bóg powiedział do Noego: „Wszystko, co się
porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny
zielone, daję wam wszystko.” (Rdz 9:3) Czy nie odnosi Pan wrażenia,
że zawarta tutaj tajemnica umyka Panu i że jest to spowodowane
pańskim uporem odczytywania Księgi Rodzaju przy pomocy
współczesnej teorii ewolucji, która nie przewiduje takiej możliwości,
by zwierzęta mogły mieć kiedyś inną naturę od tej, którą mają teraz?
Ale święci Ojcowie jasno uczą, że zwierzęta (tak jak człowiek) były
inne przed grzechem Adama! Tak więc św. Jan Chryzostom pisze:
Jest jasne, że człowiek na początku miał całkowitą władzę nad
zwierzętami... Ale teraz boimy się ich i uciekamy przed dzikimi
bestiami i nie mamy władzy nad nimi, nie można temu zaprzeczyć...
Na początku tak nie było, bo to zwierzęta bały się, drżały i poddawały
się swemu panu. Ale kiedy wskutek nieposłuszeństwa Adam stracił
swą śmiałość, wtedy również jego władza uległa ograniczeniu. O tym,
że wszystkie zwierzęta były poddane człowiekowi, posłuchaj Pisma
mówiącego: Bóg przyprowadził zwierzęta i wszystkie nierozumne
stworzenia „by przekonać się, jaką on da im nazwę” (Rdz 2:19). A on
widząc te wszystkie dzikie zwierzęta przed swoimi oczami, nie
uciekał, ale jak jakiś władca nadający imiona swoim niewolnikom,
którzy mu służą, on nadał nazwy wszystkim zwierzętom... To już jest
wystarczający dowód, że zwierzęta na początku nie napawały ludzi
lękiem. Ale jest jeszcze jeden dowód na to, nawet bardziej
przekonujący. Jaki? Rozmowa węża z kobietą. Jeśliby ludzie bali się
zwierząt, to kobieta widząc węża nie zatrzymałaby się, nie słuchałaby
go i nie rozmawiałaby z nim ale natychmiast, widząc go,
przestraszyłaby się i uciekła. Ale rozmawiała i nie bała się; wtedy
jeszcze nie było w ogóle strachu. 41
Czy nie jest oczywiste, że św. Jan Chryzostom czyta pierwszą część
Księgi Rodzaju „tak, jak jest napisana”, jak historyczną relację na
temat stanu człowieka i stworzenia przed upadkiem Adama, kiedy
człowiek i zwierzęta były innej natury niż są teraz? Podobnie św. Jan
Damasceński pisze, że
W tym czasie ziemia wydawała z siebie owoce na pożytek zwierząt,
które z kolei służyły człowiekowi, nie było wtedy na ziemi
gwałtownych burz czy lodowatych wiatrów. Ale po upadku, kiedy
człowiek zrównany został do bezmyślnych zwierząt i stał się jak jedno
z nich... wtedy stworzenie posłuszne mu, powstało przeciwko swemu
władcy, wyznaczonemu przez Stworzyciela.42
Być może teraz Pan zaprotestuje, bo św. Jan Damasceński na tym
samym miejscu mówi także, wspominając o stworzeniu zwierząt:
„Wszystko istniało dla odpowiednich potrzeb człowieka. Pewne
zwierzęta były na pokarm, takie jak jeleń, owca, gazela i podobne.”
Ale musi Pan czytać ten fragment w pewnym kontekście; bo na końcu
tego paragrafu czytamy (jak Pan zauważył, Bóg stworzył człowieka
jako mężczyznę i kobietę przewidując upadek Adama):
Bóg wiedział o wszystkim co miało się wydarzyć jeszcze przed
powstaniem świata, i wiedział też, że człowiek w swojej wolności
upadnie w grzech i będzie wydany zepsuciu; jednak dla zaspokojenia
odpowiednich potrzeb człowieka uczynił On wszystko na niebie, na
ziemi i w wodzie.43
Czy nie widzi Pan z tekstów Pisma Świętego i z nauki świętych Ojców,
że Bóg stworzył świat z myślą o potrzebach człowieka, nawet
przewidując jego nieposłuszeństwo i grzech; ale nie stworzył świata
od razu skażonego grzechem, i był on nieskażony aż do grzechu
Adama.
Zwróćmy się teraz do świętego Ojca, który przemawia całkiem
wyraźnie o nieskażonej naturze świata przed upadkiem Adama: św.
Grzegorza z Synaju. Jest to święty Ojciec o wysokim poziomie życia
duchowego i teologicznej głębi, który dostąpił najwyższych Boskich
objawień. W rosyjskich Filokaliach pisze on:
Obecne stworzenie nie było od początku stworzone jako skażone; ale
dopiero potem upadło w zepsucie, „stworzone bowiem zostało jako
poddane marności”, zgodnie z Pismem, „nie z własnej chęci ale ze
względu na Tego”, Adama, „który je poddał – w nadziei” na
odnowienie Adama, który popadł we władzę zepsucia (Rz 8:20). Ten,
kto odnowił i uświęcił Adama, odnowił również całe stworzenie, ale
jeszcze nie oswobodził go z marności.44
Dalej, ten sam Ojciec podaje nam niezwykłe szczegóły o stanie
stworzenia (w szczególności w Raju) przed upadkiem Adama:
Eden jest miejscem, gdzie każdy rodzaj pachnącej rośliny jest
posadzony przez Boga. Zarówno nie dosięga ich zepsucie, jak też nie
są go całkiem pozbawione. Umieszczone zostały pośrodku rozkładu i
wolności od rozkładu, zawsze mają wiele owoców i kwitnących
kwiatów, zarówno dojrzałych jak i niedojrzałych. Dojrzałe drzewa i
owoce przekształcają się w pachnącą ziemię, która nie posiada
żadnego nieprzyjemnego zapachu rozkładu, tak jak drzewa w naszym
świecie. Dzieje się tak w wyniku obfitej łaski uświęcającej, która bez
przerwy spływa na ten ogród.45
(W tym fragmencie używany jest czas teraźniejszy – bo Raj, w którym
Adam został umieszczony wciąż istnieje, ale nie jest widzialny dla
naszych zwykłych zmysłów.)
Co Pan powie o tym fragmencie? Czy wciąż jest Pan przekonany, tak
jak uczy „ujednolicona” filozofia ewolucji, że stworzenie przed
upadkiem było takie samo jakie jest teraz, po upadku? Pismo Święte
mówi „śmierci Bóg nie uczynił” (Mdr 1:13), a św. Jan Chryzostom uczy
nas:
Tak jak stworzenie popadło w zepsucie, kiedy twoje ciało stało się
takim, więc również kiedy twoje ciało będzie wyzwolone z zepsucia,
stworzenie również podąży za nim i będzie takie samo jak ono.46
Święty Makary Wielki pisze:
Adam został umieszczony w Raju jako władca i król całego
stworzenia... Ale po jego upadku w niewolę, również uprowadzone
zostało razem z nim całe stworzenie, które służyło mu i było mu
poddane, ponieważ przez niego śmierć zakrólowała nad każdą
duszą.47
Nauka świętych Ojców, jeżeli przyjmujemy ją „tak, jak jest napisana”
i nie próbujemy interpretować jej przy pomocy naszej ludzkiej
mądrości, jasno stwierdza, że stan stworzenia przed grzechem Adama
był całkowicie inny niż stan obecny. Nie twierdzę, że wiem dokładnie
jaki ten stan był; ten stan pomiędzy skażeniem i nieskazitelnością
wydaje się bardzo tajemniczy dla nas, którzy żyjemy tylko w upadłym
świecie. Inny wielki Ojciec Cerkwi, św. Symeon Nowy Teolog naucza,
że prawa natury które znamy teraz są inne od praw natury sprzed
grzechu Adama. Pisze on:
Słowa i rozporządzenia Boże były prawami natury. Zatem także Boży
rozkaz, wypowiedziany przez Niego w wyniku nieposłuszeństwa
pierwszego Adama – to jest wyrok śmieci i zepsucia – stał się prawem
natury, wiecznym i niezmiennym.48
Kto z nas, grzesznych ludzi, może powiedzieć, jakie „prawa natury”
były przed grzechem Adama? Z pewnością nauka, związana
całkowicie poprzez swoje obserwacje z obecnym stanem stworzenia,
nie może na takie pytanie udzielić odpowiedzi.
W takim razie skąd możemy cokolwiek wiedzieć na ten temat?
Oczywiście tylko z objawień Bożych, które umieszczone zostały dla
nas w Piśmie Świętym. Ale także z pism świętego Grzegorza z Synaju
(również i innych Ojców, których będę cytował poniżej), któremu Bóg
objawił rzeczy nie opisane w Piśmie Świętym. To prowadzi mnie do
następnego niesłychanie ważnego problemu wywołanego przez
teorię ewolucji.
6. Boże objawienie
Co jest dla nas źródłem wiedzy o nowostworzonym świecie i w czym
różni się ono od podejścia naukowego? Skąd św. Grzegorz z Synaju
wiedział, co działo się z dojrzałymi owocami w Raju, a dlaczego nauka
nie może odkryć takich rzeczy? Ponieważ jest Pan wielbicielem
świętych Ojców, wierzę, że zna Pan już odpowiedź na to pytanie.
Mimo to postaram się poszukać odpowiedzi, nie przy pomocy
własnego rozumowania, ale wykorzystując niekwestionowany
autorytet świętego Ojca o wysokim poziomie życia duchowego, św.
Izaaka Syryjczyka, który mówił o duchowej wspinaczce duszy do Boga
w oparciu o swoje własne doświadczenie. Opisując jak dusza w
zachwycie rozważa przyszły wiek nieskazitelności, św. Izaak pisze:
Z tej upadłej natury umysł zostaje podniesiony do stanu, który
poprzedzał stworzenie całego świata, kiedy nie było jeszcze żadnej
istoty żywej, ani nieba, ani ziemi, ani aniołów, nic z tych rzeczy,
którym dał istnienie, i kiedy Bóg wyłącznie dzięki dobrej woli nagle
wywiódł wszystko z nieistnienia do istnienia, a wszystko stanęło
przed Nim w doskonałości.49
Czy widzi Pan, że św. Grzegorz z Synaju i inni święci Ojcowie o
wysokim poziomie duchowości widzieli nowostworzony świat w
stanie Bożego objawienia, który jest ponad całą naukową wiedzą?
Sam św. Grzegorz z Synaju rozróżnia „osiem podstawowych wizji” w
stanie doskonałej modlitwy: (1) Bóg, (2) moce anielskie, (3) „rzeczy
widzi51alne”, (4) wcielenie Słowa, (5) powszechne
zmartwychwstanie, (6) Drugie Przyjście Chrystusa, (7) wieczne męki,
(8) wieczne Królestwo Niebieskie50 . Dlaczego „rzeczy widzialne”
włączone zostały do innych Boskich wizji, należących wyłącznie do
sfery wiedzy teologicznej, a nie do wiedzy naukowej? Czy nie jest tak
dlatego, że istnieją cechy i własności stworzeń, które nie dotyczą
sfery wiedzy naukowej, które mogą być tylko widziane, tak jak św.
Izaak sam zobaczył Boże stworzenie, w objawieniu dzięki Bożej łasce?
Rzeczy oglądane w objawieniach, jak uczy św. Grzegorz, „są wyraźnie
widziane i poznane przez tych, którzy osiągnęli przez łaskę zupełne
oczyszczenie umysłu.”51
W innym miejscu św. Izaak Syryjczyk jasno opisuje różnice między
wiedzą naturalną (naukową) a wiarą, która prowadzi do objawień.
Wiedza jest prawem natury i to prawo ogranicza ją na każdym kroku.
Ale wiara wznosi się ponad naturę. Wiedza nie zezwala na pojawienie
się niczego, co jest niezgodne z naturą, pomija to; natomiast wiara
zezwala na to i mówi: „Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i
smoka będziesz mógł podeptać.” (Ps 90:13)... Wielu z wiarą
wkroczyło w ogień, panując nad płonącą mocą płomieni i
przechodząc bez szkody przez środek, wielu chodziło po powierzchni
morza jak po suchym lądzie. Ale to wszystko jest ponad prawami
natury, i jest całkowicie przeciwne do możliwości wiedzy, która jest
wyraźnie ułomna we wszystkich swoich zdolnościach i regułach. Czy
nie widzisz jak wiedza zachowuje ograniczenia natury? Czy nie widzisz
jak wiara wznosi się wysoko ponad naturę i podąża własnymi
ścieżkami? Wiedza przez mniej więcej 5000 lat rządziła światem, a
człowiek w żaden sposób nie mógł podnieść swojego wzroku od ziemi
i poznać swojego Stwórcy, dopiero nasza wiara oświeciła nas i
wyprowadziła z ciemności ziemskich uczynków i z daremnego
posłuszeństwa względem pysznego umysłu. A nawet teraz, kiedy
odnaleźliśmy już niewzruszone morze i niewyczerpany skarb,
zwracamy się z powrotem do wysychających źródełek. Nie ma takiej
wiedzy, która nie byłaby marnością, bez różnicy, jak bardzo ktoś
starałby się ją ubogacić. Natomiast skarbów wiary nie pomieszczą ani
niebiosa ani ziemia.52
Czy widzi Pan teraz jakie pojawiają się argumenty w sporze pomiędzy
patrystycznym rozumieniem Księgi Rodzaju a teorią ewolucji? Teoria
ewolucji stara się wyjaśnić tajemnice Bożego stworzenia w terminach
i przy pomocy światowej wiedzy i filozofii, nawet nie dopuszczając
takiej możliwości, że są rzeczy w tych tajemnicach, które są ponad ich
zdolnościami poznania, podczas gdy Księga Rodzaju jest relacją o
Bożym stworzeniu świata, objawioną Mojżeszowi przez Boga, i
objawienie to zostało potwierdzone przez doświadczenia
późniejszych Ojców Cerkwi. Teraz, pomimo że objawiona mądrość
stoi wyżej niż mądrość tego świata, wciąż wiemy, że nie ma żadnego
konfliktu pomiędzy prawdziwymi objawieniami i autentyczną
mądrością naukową. Natomiast może być konflikt pomiędzy Bożym
objawieniem a ludzką filozofią, która często się myli. W każdym razie
nie ma konfliktu pomiędzy wiedzą o stworzeniu zawartą w Księdze
Rodzaju, tak jak zinterpretowali ją dla nas święci Ojcowie, a
prawdziwą wiedzą naukową o organizmach żywych, zdobytą na
podstawie obserwacji; jednak absolutnie nie do pogodzenia jest
konflikt pomiędzy wiedzą zawartą w Księdze Rodzaju a próżnymi
dociekaniami filozoficznymi współczesnych naukowców,
nieoświeconych przez wiarę o naturze świata w czasie sześciu dni
stworzenia. Tam gdzie napotykamy na prawdziwy konflikt pomiędzy
Księgą Rodzaju a współczesną filozofią, jeśli tylko chcemy poznać
prawdę, musimy zaakceptować naukę świętych Ojców i odrzucić
fałszywe opinie filozofów nauki. Świat dzisiejszy jest tak bardzo
zainfekowany przez pokrętną współczesną filozofię udającą naukę, że
tylko bardzo niewielu, nawet wśród prawosławnych chrześcijan,
mogłoby beznamiętnie zbadać ten problem i odkryć, co tak naprawdę
święci Ojcowie mówili na ten temat i przyjąć patrystyczną naukę,
nawet kiedy wydaje się ona wielkim głupstwem dla próżnej mądrości
tego świata.
Myślę, że już napisałem dość dużo o prawdziwym patrystycznym
poglądzie na nowostworzony świat, który na pierwszy rzut oka
wygląda „zaskakująco” dla prawosławnego chrześcijanina, któremu
rozumienie Księgi Rodzaju przysłoniła współczesna naukowa filozofia.
Chyba najbardziej „zaskakujący” jest fakt, że święci Ojcowie rozumieli
tekst Księgi Rodzaju „tak, jak jest napisany” i nie dozwalali na
interpretacje bardziej „dowolne” albo alegoryczne. Wielu
prawosławnych chrześcijan otrzymało „nowoczesne wykształcenie” i
przyzwyczaiło się już kojarzyć takie interpretacje wyłącznie z
fundamentalizmem protestanckim, poza tym boją się uchodzić za
„naiwnych” przez wyrafinowanych naukowych filozofów; ale jasne
jest, że prawdziwa patrystyczna interpretacja jest o wiele głębsza, z
jednej strony od tej fundamentalistycznej, która nawet nie wspomina
o Bożym objawieniu i która tylko przypadkowo czasami zbiega się z
interpretacją świętych Ojców, a z drugiej strony od tej pochodzącej
od „naukowców”, którzy bezkrytycznie przyjmują spekulacje
współczesnych filozofów tak, jakby to była prawdziwa wiedza.
Mam nadzieję, że pomoże to „nowoczesnym” prawosławnym
chrześcijanom zrozumieć, że nowostworzony przez Boga świat
wymyka się kompetencjom nauki i jej zakresowi badawczemu. Bo nie
można badać nieskażonego świata uczynionego Bożą ręką teraz, w
naszej upadłej rzeczywistości. Nie można odnaleźć większego
przejawu tej nieskazitelności jak tylko w Przeczystej Matce Boga,
której śpiewamy: „Ty, któraś bez skazy Boga-Słowo porodziła, Ciebie
wysławiamy.” Kult Przeczystej Bogurodzicy zawarty w prawosławnych
nabożeństwach przepełniony jest tą doktryną. Św. Jan Damasceński
zauważa, że w dwóch względach ta „nieskazitelność” jest ponad
prawami natury. „Ponieważ (Chrystus) nie miał ojca, Jego narodzenie
było ponad naturą następstwa pokoleń” i „w tym, że Jego urodzenie
było bezbolesne, było ponad prawami natury.”53 Co prawosławni
chrześcijanie powiedzą, kiedy nowoczesny niewierzący, pod
wpływem współczesnej naturalistycznej filozofii, nalega aby przyznać,
że taka „nieskazitelność” jest niemożliwa, i na koniec żąda, aby
chrześcijanie wierzyli wyłącznie w rzeczy, które można zaobserwować
albo udowodnić naukowo? Czy będzie trzymał się swojej wiary, która
jest wiedzą objawioną, pomimo „nauki” i jej filozofii? Czy nie powie
wręcz temu pseudonaukowcowi, że nie może on poznać ani pojąć
tego faktu „nieskazitelności” gdyż dzieła Boże są ponad naturą? Teraz
już nie wahajmy się uwierzyć w prawdę o nieskażonym stworzeniu
sprzed upadku Adama, jeśli przekonaliśmy się, że święci Ojcowie
istotnie nauczają nas, że jest to całkiem nieosiągalne dla badań i
wiedzy naukowej. Ktoś, kto uwierzy w ewolucję stworzeń przed
upadkiem Adama, tym samym odrzuca nauczanie patrystyczne i
otwiera własną duszę i dusze innych na przyjęcie ewolucjonizmu lub
innego pseudonaukowego poglądu. Słyszymy obecnie wielu
prawosławnych kapłanów mówiących: „Nasza wiara w Chrystusa nie
zależy od tego, jak interpretujemy Księgę Rodzaju. Każdy może
wierzyć tak, jak mu się podoba.” Ale niewykluczone, że nasza
nierzetelność w tłumaczeniu jednej części Bożego objawienia (która
w rzeczywistości jest blisko powiązana z Chrystusem, drugim
Adamem, który wcielił się po to, by przywrócić nam nasz stan
pierwotny) doprowadzi nas w końcu do błędnego rozumienia całej
doktryny Cerkwi Prawosławnej. Nie bez przyczyny św. Jan
Chryzostom łączy w jedną całość poprawne i ścisłe rozumienie Pisma
Świętego (specjalnie Księgi Rodzaju) z prawowiernymi dogmatami
wiary, które są niezbędne dla naszego ZBAWIENIA. Wspominając o
tych, którzy interpretują Pismo Święte alegorycznie, stwierdza:
Nie zwracajmy uwagi na tych ludzi, już ich nie słuchajmy, ale
uwierzmy w słowa Pism Świętych i podążajmy za nimi, starajmy się
zachować w naszych duszach zdrową naukę i równocześnie
prowadźmy święty żywot, aby postępowanie nasze świadczyło o
prawdach naszej nauki, a nauka dodawała stanowczości naszemu
postępowaniu... Jeśli będziemy postępować jak należy, ale nie
zachowamy naszej prawowierności, niczego nie zdobędziemy dla
naszego zbawienia. Jeżeli tylko chcemy uniknąć Gehenny, a osiągnąć
Królestwo niebieskie, musimy się przyozdobić w obydwie szaty – w
prawowierność i prostotę życia.54
Jest jeszcze jedno pytanie dotyczące stanu nowostworzonego świata,
które może budzić pańskie wątpliwości: co zrobić z tymi „milionami
lat” istnienia świata, które nauka „uważa za fakt”? Ten list jest już
trochę przydługi i nie mogę w nim zajmować się jeszcze tą kwestią.
Ale jeśli Pan sobie życzy, w następnym liście powrócę do tego
tematu, nie wyłączając „metody węgla C14” i innych „absolutnie
pewnych” systemów datowania, przedstawiając pogląd innych
poważnych naukowców, dowodzących, że te „miliony lat” nie są
wcale faktem ale tylko pewną „filozofią”. Ten pogląd nikomu
wcześniej nie przyszedł do głowy, aż do chwili, kiedy ludzie pod
wpływem filozofii naturalistycznej zaczęli wierzyć w ewolucję i kiedy
zobaczyli, że jeżeli teoria ewolucji ma być prawdziwa, to świat musi
mieć wiek liczony w miliardach lat (ponieważ ewolucja nigdy nie była
zaobserwowana, można ją tylko przyjąć przy założeniu, że trwa
niezliczone miliony lat, co jest okresem zbyt długim do obserwacji dla
współczesnych naukowców). Jeżeli zbada Pan ten problem
obiektywnie i bez emocji, oddzielając rzeczywiste dowody od
przypuszczeń i filozofii, zobaczy Pan, że nie ma przekonywującego
dowodu na to, że ziemia ma więcej niż 7500 lat. Czy ktoś w to wierzy
czy nie, zależy od jego poglądu na teorię ewolucji.
Podsumowując naukę patrystyczną na temat stworzonego świata nie
uczynię nic lepszego, jak tylko przytoczę boskie słowa świętego Ojca,
który zajaśniał modlitwą umysłu tak bardzo, że zatytułowano go, jako
trzeciego w całej Cerkwi Prawosławnej, mianem „Teolog”: mam na
myśli św. Symeona Nowego Teologa. W swojej 45-tej homilii, na
podstawie tradycji Ojców, a także prawdopodobnie ze swojego
własnego doświadczenia, pisze:
Na samym początku, przed zasadzeniem Raju i przed powierzeniem
go nowostworzonym istotom, Bóg w ciągu pięciu dni stworzył ziemię i
wszystko, co jest na niej, a szóstego dnia stworzył Adama i uczynił go
panem i królem całego widzialnego świata. Raj jeszcze wtedy nie
istniał. Jednak ten świat pochodzi od Boga jako pewien rodzaj Raju,
mimo swojej materialności i zmysłowości. Bóg poddał go pod władzę
Adama i wszystkich jego potomków... „A zasadziwszy ogród w Eden
na wschodzie, Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz
Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc
rodzące” (Rdz 2:8-9), te owoce nigdy się nie psuły i nie przestawały
owocować, ale zawsze były świeże i słodkie i dawały dużo
zadowolenia i przyjemności stworzeniom. Było konieczne, aby
nieskazitelne piękno było pokarmem dla ciał tych pierwszych
stworzeń, które były również bez skazy.... Adam stworzony został w
ciele bez skazy, mimo że materialnym i jeszcze nie duchowym; został
umieszczony obok Stworzyciela Boga jako nieśmiertelny król
władający nieskażonym światem, nie tylko nad Rajem, ale nad całym
stworzonym światem, umieszczonym pod niebem...
(Po nieposłuszeństwie Adama) Bóg nie przeklął Raju... przeklął tylko
całą pozostałą część ziemi, która wcześniej też była bez skazy i
wszystko wydawała z siebie... Ten, kto uległ skażeniu i śmiertelności z
powodu przekroczenia prawa, z powodu całej sprawiedliwości musiał
żyć na ziemi dotkniętej zepsuciem i jeść jej owoce... Wtedy również
wszystkie stworzenia widząc Adama wypędzonego z Raju już więcej
nie chciały być mu poddane jako przestępcy... Ale Bóg powstrzymał
wszystkie te stworzenia Swoją mocą i w Swoim współczuciu i dobroci
nie zezwolił im od razu ruszyć na człowieka, ale nakazał im aby
pozostały dalej mu posłuszne; same poddane zepsuciu, powinny
służyć zepsutemu człowiekowi dla którego zostały stworzone, aby
kiedyś, razem z odnowionym człowiekiem, duchowym,
nieskazitelnym i nieśmiertelnym, całe stworzenie, które Bóg poddał
człowiekowi w niewolę, zostało uwolnione z tej niewoli, było
odnowione razem z nim i stało się znowu nieskażone, tak jakby było
duchowe...
Nie wypada aby ciała ludzkie ubrały nieśmiertelną chwałę
zmartwychwstania i zdobyły nieskazitelność przed odnowieniem
całego stworzenia. Ale, tak jak na początku najpierw stworzony został
świat w nieskazitelności i z niego powstał człowiek, tak teraz wypada,
aby całe stworzenie najpierw uleczyło się z rozkładu, a upadłe ciała
ludzi potem powinny być odnowione i pozbawione zepsucia, wtedy
tak jak na początku cały człowiek może być nieskażony i duchowy i
może żyć w nieskażonym, wiecznym i duchowym mieszkaniu... Czy
nie widzicie, że całe stworzenie na początku było pozbawione
zepsucia i było stworzone jako rajskie? Dopiero potem zostało przez
Boga poddane zepsuciu i przekazane pod władzę próżności człowieka.
Powinniśmy uświadomić sobie przez podobieństwo jaki będzie
świetlisty stan stworzeń w wieku przyszłym. Bo kiedy wszystko będzie
odnowione, już nie będzie takie jak było wtedy, kiedy było stworzone
na początku istnienia świata. Ale będzie ono podobne, zgodnie ze
słowem boskiego Pawła, do naszego ciała... Całe stworzenie poprzez
Boży rozkaz, po powszechnym zmartwychwstaniu nie będzie takie,
jak przy stworzeniu świata – materialne i zmysłowe – ale będzie
stworzone na nowo i stanie się w pewnym stopniu niematerialnym i
duchowym mieszkaniem wysoko, ponad wszelkim zmysłem.55
Czy możliwy jest jaśniejszy wykład o stanie nowostworzonego świata
przez upadkiem Adama?
7. Natura człowieka
Teraz przechodzę już do ostatniego i najważniejszego pytania, z
którym musi zmierzyć się Prawosławna teologia w jej konflikcie ze
współczesną teorią ewolucji: chodzi o naturę człowieka, a w
szczególności naturę pierwszego człowieka, Adama. Twierdzę, że jest
to „najważniejszy problem” wywołany przez teorię ewolucji, bo
nauka o człowieku, antropologia, najbardziej jest bliska teologii, i w
tym miejscu prawdopodobnie będzie najłatwiej wykazać teologiczny
błąd ewolucjonizmu. Znanym faktem jest, że w kwestiach
dotyczących natury człowieka i Bożej łaski Prawosławie różni się od
Rzymskiego Katolicyzmu; teraz spróbuję wykazać, że teologiczny
pogląd na naturę człowieka, który kryje się w teorii ewolucji i który
wyraźnie zawarty jest w pańskim liście, nie jest prawosławnym
poglądem na człowieka, ale jest dużo bliższy poglądowi rzymskich
katolików; jest to tylko potwierdzenie faktu, że teoria ewolucji,
bardzo daleka od czegokolwiek z nauk Ojców Prawosławia, jest po
prostu produktem zachodniej odstępczej mentalności a nawet,
pomimo, że początkowo była „reakcją” przeciwko rzymskiemu
katolicyzmowi i protestantyzmowi, ma głębokie korzenie w
rzymskokatolickiej tradycji scholastycznej.
Pogląd na naturę człowieka i stworzenie Adama, który zamieścił Pan
w liście jest bardzo przesycony ideą, że Adam w swoim ciele był
„wyewoluowanym zwierzęciem”. Ten pogląd przejął Pan nie od
świętych Ojców (bo nie można znaleźć nawet jednego Ojca który by w
to wierzył, jak już wykazałem Ojcowie całkiem „dosłownie” wierzyli,
że Adam był stworzony z pyłu ziemi a nie z jakiegoś innego
stworzenia) ale od nowoczesnej nauki. Popatrzmy teraz przede
wszystkim na patrystyczny pogląd na naturę i znaczenie świeckiej
wiedzy naukowej, w szczególności w relacji do objawionej wiedzy
teologicznej.
Ten patrystyczny pogląd jest bardzo jasno wyrażony przez wielkiego
Ojca hezychazmu św. Grzegorza Palamasa, który był zmuszony do
gruntownej obrony teologii prawosławnej i praktyki duchowej przed
zachodnim racjonalistą, Warłaamem, który starał się zredukować
doświadczenia duchowe i wiedzę hezychastów do czegoś osiągalnego
przez naukę i filozofię. W odpowiedzi na to św. Grzegorz przytoczył
ogólne zasady, które są również aktualne w naszych czasach, kiedy
naukowcy i filozofowie przekonani są, że można przeniknąć myślą
tajemnicę stworzenia i ludzkiej natury lepiej od teologii
prawosławnej. Pisał on:
Początkiem mądrości jest być na tyle rozumnym, aby rozróżnić i
przeciwstawić mądrości niskiej, doczesnej i daremnej tą, która jest
prawdziwie przydatna, niebieska i duchowa, która pochodzi od Boga i
prowadzi prosto do Niego i która przywraca harmonię z Bogiem tym,
którzy ją zdobywają.56
Uczy, że ta druga mądrość jest wyłącznie dobra sama w sobie,
podczas gdy ta pierwsza może być i dobra i zła:
Łaska poznania wielu języków, potęga retoryki, wiedza historyczna,
dokonywanie odkryć tajemnic natury, różne systemy logiki...
wszystkie te rzeczy są jednocześnie dobre i złe, nie tylko dlatego, że
są wykorzystywane zgodnie z zamierzeniem tych, którzy je posiedli i
łatwo przybierają postać pożądaną przez ich punkt widzenia, ale
także dlatego, że studiowanie ich jest tylko wtedy rzeczą dobrą, kiedy
rozwijają wnikliwość duchowych oczu. Ale są złe dla kogoś, kto stawia
siebie ponad wiedzę i chce pozostać tak aż do swojej starości.57
Dalej, nawet
Jeśli jeden z Ojców mówi to samo, co niektórzy spoza Kościoła,
zgodność jest tylko pozorna, podczas gdy myśl jest całkiem
odmienna. Ten drugi, według Pawła, w rzeczywistości poznał „zamysł
Chrystusa” (1 Kor 2:16), podczas gdy ten pierwszy wyraża w
najlepszym wypadku ludzkie rozumowanie. „Bo jak niebiosa górują
nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad
myślami waszymi” (Iz 55:9) powiedział Bóg. Oprócz tego, nawet
gdyby myśli tych ludzi byłyby czasem takie same jak Mojżesza,
Salomona czy ich naśladowców, jakaż byłaby z tego korzyść dla nich?
Czy człowiek o zdrowym duchu, przynależący do Kościoła Chrystusa,
mógłby z tego wysnuć wniosek, że ich nauki pochodzą od Boga?58
O wiedzy świeckiej św. Grzegorz pisze:
Nie wolno nam spodziewać się po niej jakiegokolwiek pożytku w
badaniu rzeczy duchowych; nie jest możliwe wyciągnąć z niej ani
jednej pewnej nauki na tematy dotyczące Boga. Bo „czyż nie uczynił
Bóg głupstwem mądrości świata?” (1 Kor 1:20)59
Ta wiedza może też być szkodliwa i może zwalczać prawdziwą
teologię:
Zdolności rozumu, które zostały uczynione tylko jako marność i
głupota, wykorzystywane są w walce przeciwko tym, którzy akceptują
tradycję w prostocie serca; gardzą pismami Ducha, biorąc przykład z
ludzi, którzy traktują je niedbale i którzy prowadzą stworzenie
przeciwko swemu Stwórcy.60
Trudno o lepsze podsumowanie dążeń współczesnych
„chrześcijańskich ewolucjonistów”, którzy próbowali posiąść większą
wiedzę niż święci Ojcowie, i przy pomocy świeckiej mądrości
reinterpretowali nauczanie Pisma Świętego i świętych Ojców. Nie
będzie daleko od prawdy ten, kto zauważy, że racjonalistyczny duch
Warłaama jest całkiem blisko tego współczesnego ewolucjonizmu.
Proszę zauważyć, że św. Grzegorz mówił o wiedzy naukowej, która
na swoim poziomie jest prawdą; staje się kłamstwem tylko wojując
przeciwko wyższej, teologicznej mądrości. A czy teoria ewolucji jest
prawdziwa także pod względem naukowym?
Już mówiłem w tym liście o wątpliwej wartości dowodów naukowych
przemawiających za ewolucją w ogólności, o których chętnie napiszę
Panu w następnym liście. Tutaj chciałbym powiedzieć słówko
wyłącznie o naukowych dowodach na ewolucję człowieka, ponieważ
tym samym zaczęliśmy się już poruszać w obszarze teologii
prawosławnej.
Stwierdził Pan w swoim liście, że jest Pan szczęśliwy, gdyż nie czytał
Pan niczego z pism Teilharda de Chardin i innych propagatorów
ewolucji na zachodzie; i że podchodzi Pan do całego tego zagadnienia
bardzo „prosto”. Obawiam się, że właśnie tu popełnia Pan błąd.
Dobrze i pożytecznie jest czerpać naukę Pisma Świętego i świętych
Ojców prosto i zwyczajnie; w ten właśnie sposób powinny być one
przyswajane i tak właśnie sam próbuję je odczytywać. Ale dlaczego
powinniśmy przyjmować naukę nowoczesnych naukowców i
filozofów „prosto”, wierząc w ich słowa, gdy mówią, że coś jest
prawdziwe – nawet jeżeli to zmusza nas do zmiany własnych
przekonań teologicznych? Przeciwnie, powinniśmy być raczej bardzo
krytyczni, kiedy nowocześni mądrzy ludzie mówią nam, w jaki sposób
mamy interpretować Pisma Święte. Musimy być czujni nie tylko w
stosunku do ich filozofii, ale także w stosunku do ich „dowodów
naukowych”, które według nich wspierają ich filozofię; bardzo często
te „naukowe dowody” są same w sobie filozofią.
Jest to szczególnie aktualne w stosunku do jezuity-naukowca
Teilharda de Chardin; nie tylko dlatego, że stworzył on najbardziej
gruntowny i wywierający ogromny wpływ system filozoficzny i
teologiczny w oparciu o teorię ewolucji, ale dlatego, że był blisko
związany z odkryciem i interpretacją prawie wszystkich znalezisk
będących dowodami na „ewolucję człowieka”, które odkryte były za
jego życia.
Teraz muszę postawić Panu pytanie naukowe o zasadniczym
znaczeniu: co jest dowodem „ewolucji człowieka”? Na to pytanie
również nie mogę dać szczegółowej odpowiedzi w tym liście, ale
krótko je omówię. Później mogę napisać dużo więcej, jeśli miałby Pan
takie życzenie.
Naukowe dowody „ewolucji człowieka” to są następujące
skamieniałości: Neandertalczyk (wiele okazów), człowiek z Pekinu
(kilka czaszek), człowiek z Jawy, z Heidelbergu, z Piltdown (do
dwudziestu lat temu), i ostatnie znaleziska w Afryce: wszystkie
nadzwyczaj skąpe; i jeszcze kilka innych fragmentów. Komplet
skamielin dowodzących „ewolucji człowieka” zmieściłby się w pudle
wielkości trumny, i wszystkie pochodzą z różnych miejsc kuli
ziemskiej, bez wiarygodnego sposobu oznaczenia choćby względnego
(na pewno nie „absolutnego”) wieku, bez żadnego stwierdzenia
jakiejkolwiek zależności pomiędzy tymi różnymi „ludźmi”, czy to
poprzez pochodzenie, czy jakieś inne pokrewieństwo.
Dalej, jeden z tych „ewolucyjnych przodków człowieka”, „człowiek z
Piltdown”, został dwadzieścia lat temu uznany za zamierzone
oszustwo. Bardzo interesujące, że Teilhard de Chardin był jednym z
„odkrywców” „człowieka z Piltdown” – jest to szczegół, którego nie
znajdzie Pan w większości jego oficjalnych biografii. „Odkrył” on kieł
tego sfabrykowanego stworzenia – ząb, który wcześniej był
ufarbowany po to, by pozorować bardzo stary wiek znaleziska! Nie
mam dowodów na to, że Teilhard de Chardin świadomie uczestniczył
w tym oszustwie; myślę, że najprawdopodobniej sam stał się ofiarą
jakiegoś oszusta; był tak bardzo podekscytowany znalezieniem
dowodu na „ewolucję człowieka”, w którą już wcześniej uwierzył, że
po prostu nie zwracał uwagi na trudności anatomiczne, które ten
prymitywnie spreparowany „człowiek” sprawiałby każdemu
obiektywnemu obserwatorowi. I tak jeszcze w podręcznikach
ewolucji wydrukowanych przed odkryciem fałszerstwa, człowiek z
Piltdown jest bezdyskusyjnym ewolucyjnym przodkiem człowieka;
jego czaszka jest nawet na ilustracjach (mimo, że znaleziono tylko
mały jej fragment); z pełnym przekonaniem stwierdza się, że „łączy
cechy ludzkie z innymi, bardzo odległymi w czasie” (Tracy I. Storer,
General Zoology, 1951). Oczywiście, właśnie tego szukają
ewolucjoniści jako „brakującego ogniwa” pomiędzy człowiekiem i
małpą; dlatego właśnie oszustwo z Piltdown zostało spreparowane z
mieszaniny kości ludzkich i małpich.
Jakiś czas później ten sam Teilhard de Chardin brał udział w odkryciu
człowieka z Pekinu, a nade wszystko w „klasyfikacji” tego znaleziska.
Dzięki tej klasyfikacji (właśnie temu odkryciu zawdzięczał reputację
jednego z wiodących światowych paleontologów) „człowiek z Pekinu”
także wszedł do podręczników ewolucjonizmu jako przodek
człowieka...
Teilhard de Chardin był także powiązany z odkryciem, a nade
wszystko ze sklasyfikowaniem kilku bardzo drobnych fragmentów
„człowieka z Jawy”. W rzeczywistości gdziekolwiek by nie pojechał,
wszędzie znajdował „dowody”, które dokładnie odpowiadały jego
oczekiwaniom – mianowicie, że człowiek pochodzi od
małpopodobnych zwierząt.
Jeśli zbada Pan obiektywnie wszystkie znaleziska dowodzące
„ewolucji człowieka”, mam nadzieję, że odkryje Pan, że nie ma
niezbitych czy nawet w najmniejszym stopniu jakichkolwiek
sensownych dowodów na „ewolucję”. Znalezisko staje się wtedy
godne zaufania jako dowód ewolucji, kiedy ludzie w nią wierzą, że
ewolucja jest prawdą; wierzą w filozofię, która wymaga by człowiek
był potomkiem małpopodobnych stworzeń. Tymczasem
Neandertalczyk jest po prostu „homo sapiens” nie różniącym się od
współczesnych ludzi więcej, niż współcześni ludzie różnią się między
sobą, jako odmiana w obszarze jednego rodzaju lub gatunku61 .
Proszę zauważyć, że obrazki Neandertalczyków w podręcznikach
ewolucji są jedynie wymysłem ilustratorów, którzy mają z góry
przyjęte wyobrażenie, jak taki „prymitywny człowiek” miał wyglądać,
zakładając oczywiście teorię ewolucji!
Powiedziałem już dość, mam nadzieję, że nie sugerując Panu, że
mogę obalić „ewolucję człowieka” (cóż można udowodnić lub obalić
przy tak znikomym zasobie faktów), ale sygnalizując, że musimy być
niesłychanie krytyczni w stosunku do tendencyjnych interpretacji
tych tak skąpych znalezisk. Zostawmy je naszym współczesnym
poganom i ich filozofom, aby ekscytowali się znalezieniem każdej
nowej czaszki, kości albo nawet pojedynczego zęba, o których to
odkryciach nagłówki gazet donoszą: „Następny przodek człowieka
został odnaleziony”. To nie jest już nawet dziedzina zdezorientowanej
nauki, to jest dziedzina nowoczesnych bajek i baśni, mądrości która
rzeczywiście stała się zdumiewająco lekkomyślna.
Gdzie ma się obrócić prawosławny chrześcijanin jeżeli chciałby
nauczyć się prawdziwej doktryny na temat stworzenia świata i
człowieka? Św. Bazyli mówi nam wyraźnie:
Gdzie mam zacząć moje opowiadanie? Czy od obalenia pogaństwa?
Czy raczej powinienem głosić naszą prawdę? Mądrzy Grecy napisali
wiele książek na temat natury, ale żadna z nich nie pozostała
niezmienna czy utwierdzona na wieki, bo późniejsze księgi zawsze
obalały te poprzednie. W rezultacie nie ma potrzeby aby
polemizować z ich słowami: one same sobie przeczą na swoją własną
zgubę.62
Jeszcze św. Bazyli,
Zostawmy objaśnienia pogan samym poganom, i zwróćmy się do
nauki Kościoła.63
Tak jak św. Bazyli,
Badajmy budowę świata i kontemplujmy cały kosmos zaczynając nie
od mądrości tego świata, ale od tego, czego nauczył Bóg sługę swego,
kiedy mówił do niego osobiście i bez żadnej zagadki.64
Zobaczymy teraz, że ewolucyjny pogląd na pochodzenie człowieka
nie tylko nie uczy nas w rzeczywistości niczego o tym pochodzeniu,
ale raczej uczy nas tylko fałszywej doktryny o człowieku; sam Pan to
udowodnił, głosząc tę doktrynę w celu obrony samej idei ewolucji.
Wyrażając swój pogląd na naturę człowieka, przyjmując za podstawę
teorię ewolucji, pisze Pan: „Człowiek nie jest w sposób naturalny
obrazem Boga. Z natury jest on zwierzęciem, wyewoluowanym
zwierzęciem, pyłem ziemi. A jest obrazem Boga w sposób
nadprzyrodzony.” I znowu: „Widzimy, że człowiek sam z siebie jest
niczym, nie bądźmy zgorszeni tym jego naturalnym pochodzeniem.”
„Boże tchnienie życia zmieniło zwierzę w człowieka, nie zmieniając
żadnej anatomicznej cząstki w jego ciele, nie zmieniając choćby
jednej komórki. Nie zdziwiłbym się gdyby ciało Adama przypominało
pod każdym względem ciało małpy”. I znowu: „Człowiek jest tym,
czym jest, nie z powodu własnej natury, która jest tylko pyłem ziemi,
ale z powodu nadprzyrodzonej łaski danej mu przez tchnienie Boga.”
Teraz, przed zbadaniem patrystycznego nauczania o naturze
człowieka, muszę przyznać, że pojęcie „natura” może być trochę
dwuznaczne i można znaleźć teksty, gdzie święci Ojcowie używają
określenia „ludzka natura” w sposób ogólnie przyjęty w rozprawach
dotyczących upadłej ludzkiej natury, znanej nam z Bożego objawienia,
co znowu nie może być zrozumiane czy przyjęte przez tych, którzy
uwierzyli w teorię ewolucji. Ewolucyjna doktryna o naturze ludzkiej,
opierająca się na „zdrowym rozsądku” upadłej natury ludzkiej, jest
nauczaniem rzymsko-katolickim a nie prawosławnym.
Prawosławna doktryna o naturze człowieka w sposób najbardziej
zwięzły przedstawiona jest w „Poradach duchowych” Abby
Doroteusza. Ta książeczka stała się w Cerkwi Prawosławnej jakby
abecadłem, podstawowym podręcznikiem prawosławnej
duchowości; jest to pierwsza duchowa lektura dawana
początkującym prawosławnym mnichom, i pozostaje dozgonnym,
ciągle na nowo odczytywanym, towarzyszem na całą resztę życia. Jest
bardzo znaczące, że prawosławna doktryna o naturze człowieka jest
zawarta już na pierwszych stronach tej książeczki, gdyż ta doktryna
jest fundamentem całego prawosławnego życia duchowego.
Co to za doktryna? Abba Doroteusz pisze w pierwszych słowach jego
pierwszej porady:
Na początku, kiedy Bóg stworzył człowieka (Rdz 2:20), umieścił go w
Raju i przyozdobił wszelką cnotą, dając mu jedno przykazanie, aby nie
próbował owocu z drzewa stojącego pośrodku Raju. Zatem pozostał
tam w szczęśliwości Raju; w modlitwie, w kontemplacji, w każdej
wspaniałości i zaszczytach, posiadając zdrowe zmysły i pozostając w
tych samych naturalnych warunkach, w jakich został stworzony. Bóg
stworzył człowieka na Swój obraz, jako istotę nieśmiertelną,
samowładną, wolną, ukoronowaną wszelkimi cnotami. Ale kiedy
człowiek przekroczył przykazanie zjadając owoc drzewa o którym Bóg
przykazał, aby go nie próbować, został wygnany z Raju (Rdz 3),
odpadł od naturalnych warunków i upadł w środowisko przeciwne
naturze, i pozostawał w swoim grzechu, w pożądliwości rozkoszy,
przyjemnościach tego wieku i w wielu innych żądzach, został nimi
zniewolony, został ich niewolnikiem poprzez nieposłuszeństwo.
(Władca Jezus Chrystus) przyjmując naszą naturę, istotę naszego
bytowania, stał się nowym Adamem jako obraz Boga, który stworzył
pierwszego Adama; On odnowił naturalne środowisko i uczynił nasze
zmysły znowu nietknięte, takie jakie były na początku.
Dzieci pokornej mądrości są bez zarzutu, nie ufają swojemu
umysłowi, nienawidzą własnej woli; dzięki nim człowiek jest zdolny
powrócić do pierwotnego stanu i wrócić do rajskiego środowiska,
oczyszczając siebie poprzez wypełnianie świętych Chrystusowych
przykazań.65
Taka sama nauka zawarta jest u innych Ojców pustyni. Abba Izajasz
uczy:
Na początku, kiedy Bóg stworzył człowieka i umieścił go w Raju, miał
wtedy człowiek zmysły nieskazitelne, stworzone według swojego
naturalnego porządku; ale kiedy posłuchał kusiciela, wszystkie jego
zmysły upadły w stan nienaturalny, i został on wtedy wypędzony na
zewnątrz swojej chwały.66
Tan sam Ojciec pisze dalej:
Więc pozwólmy każdemu, kto pożąda powrotu do naturalnych
warunków wyzwolić się ze wszystkich cielesnych pożądliwości, po to,
żeby znalazł się w warunkach odpowiadających naturze jego
(duchowego) umysłu.67
Święci Ojcowie wyraźnie uczą, że Adam zgrzeszył, i że przez to
człowiek nie zgubił jedynie czegoś, co było dodane do jego natury, ale
raczej ludzka natura zmieniła się, upadła w zepsucie w tym
momencie, kiedy człowiek utracił łaskę Boga. Nabożeństwa Cerkwi
Prawosławnej, które również są fundamentem naszej prawosławnej
nauki i życia duchowego, wyraźnie uczą, że ludzka natura którą
obecnie widzimy, nie jest naszym naturalnym stanem, ale jest
skażona grzechem:
Ludzką naturę lecząc, skażoną przez grzech starodawny, narodzone
bez skazy Dziecię odnowiło. (Mineja, 22 grudnia, tropar Bogurodzicy
szóstej pieśni Kanonu)
I znowu:
Stwórca i Władca, chcąc wybawić od skażenia upadłą ludzką naturę,
przyszedł aby zamieszkać w oczyszczonym przez Ducha Świętego
łonie, w niewysłowiony sposób ukształtowany. (Mineja 23 stycznia,
tropar Bogurodzicy szóstej pieśni Kanonu)
Można też w tych pieśniach zauważyć, że cała prawosławna
koncepcja Wcielenia i naszego zbawienia przez Chrystusa jest blisko
powiązana z prawidłowym rozumieniem natury ludzkiej takiej, jaka
była na początku i do której Chrystus nas przywrócił. Wierzymy, że
pewnego dnia będziemy mieszkać z Nim w świecie bardzo podobnym
do tego świata i tej ziemi stworzonej przed upadkiem Adama, i że
nasza natura będzie taka, jaka była wcześniej natura Adama – albo
nawet doskonalsza od niej, bo wszystko ziemskie i zmienne
pozostanie za nami, tak jak przytoczony wcześniej cytat ze św.
Symeona Nowego Teologa jasno wykazuje.
Teraz chciałbym wykazać jeszcze więcej, że nawet pańska doktryna
ludzkiej natury w jej obecnym, upadłym stanie jest nieprawidłowa i
nie zgadza się z nauką świętych Ojców. Jest to może wynikiem
niestaranności w wyrażaniu myśli z pańskiej strony – jednak myślę, że
prawdopodobnie jest tak dlatego, że został Pan oszukany i przez
wiarę w teorię ewolucji doprowadzony do błędnych pojęć. Pisze Pan:
„Z wyjątkiem Boga, człowiek ze swojej natury nie jest niczym
wyjątkowym, gdyż jego naturą jest pył ziemi, jest to natura
zwierząt.”68 Ponieważ wierzy Pan w filozofię ewolucji, zmuszony jest
Pan również do uznania, że ludzka natura jest tylko niską, zwierzęcą
naturą, i rzeczywiście tak Pan twierdzi: „człowiek nie jest według
swojej natury obrazem Boga”; albo w najlepszym wypadku (mimo
wszystko myślę, że Pan, będąc prawosławnym, tak naprawdę w to nie
wierzy), sztucznie dzieli Pan ludzką naturę na dwie części; tę która
pochodzi z „natury” i tę, która pochodzi od Boga. Ale prawdziwa
prawosławna antropologia naucza, że ludzka natura jest jedna, tylko
ta, którą otrzymaliśmy od Boga; nie mamy jakiejś natury „zwierzęcej”
albo z „pyłu ziemi”, która byłaby inna niż natura w której zostaliśmy
stworzeni przez Boga. Dlatego też nawet upadła, zepsuta natura
ludzka, którą mamy obecnie nie jest „całkowicie niczym” jak Pan
twierdzi, ale wciąż zachowuje w jakimś stopniu „dobroć Boga”, w
której została stworzona. Posłuchajmy, co Abba Doroteusz pisze o tej
doktrynie:
Posiadamy w sposób naturalny cnoty dane nam przez Boga. Gdy Bóg
stworzył człowieka, zasiał w nim cnoty, gdy powiedział: „Stwórzmy
człowieka na nasz obraz i podobieństwo” (Rdz 1:26). Powiedziano:
„na nasz obraz” ponieważ Bóg stworzył duszę nieśmiertelną i
samowładną, i „na nasze podobieństwo” w odniesieniu do cnót...
Poprzez naturę Bóg dał nam cnoty. A pożądliwości nie należą do nas
przez naturę, bo nie mają nawet żadnej treści albo budowy... Ale
dusza w swojej miłości przyjemności, nie mając skłonności do cnót
wzbudza w sobie pożądliwości i umacnia je przeciwko sobie samej.69
Dalej, te przez Boga dane cnoty wciąż ćwiczą się nawet w naszym
upadłym stanie. Jest to niesłychanie ważne prawosławne nauczanie
św. Jana Kasjana, który w ten sposób obalił błąd błogosławionego
Augustyna, który rzeczywiście wierzył, że człowiek z dala od Bożej
łaski jest „całkowicie niczym”. Św. Kasjan nauczał w swojej trzynastej
konferencji:
To, że człowiek po upadku w rzeczywistości nie utracił znajomości
dobra jest potwierdzone przez Apostoła, który powiedział: „Bo gdy
poganie, którzy Prawa nie mają, idąc za naturą, czynią to, co Prawo
nakazuje, chociaż Prawa nie mają, sami dla siebie są Prawem.
Wykazują oni, że treść Prawa wypisana jest w ich sercach (Rz
2:14,15).
I znowu:
Do Faryzeuszy Chrystus powiedział, że mogą poznać prawdę: „I
dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?” (Łk
12:57) Nie powiedziałby tego, gdyby nie potrafili rozeznać rzeczy
prawych poprzez swój naturalny rozsądek. Dlatego też nikt nie
powinien myśleć, że ludzka natura jest zdolna tylko do zła.70
Podobnie w stosunku do sprawiedliwego Hioba św. Kasjan pyta czy
„pokonał on w bitwie wiele sideł nieprzyjacielskich bez udziału
swoich własnych cnót, ale tylko przy obecności Bożej łaski”, i
odpowiada:
Hiob pokonał diabła przy pomocy swojej własnej siły. Jakkolwiek,
łaska Boża również nie opuściła Hioba; żeby zły duch nie obciążył go
pokusami ponad jego siły, Boża łaska pozwoliła kusić tyle, ile cnota
kuszonego mogła znieść.71
Znowu, w stosunku do Patriarchy Abrahama:
Boża prawość chciała wypróbować wiarę Abrahama, nie tę, którą
Bóg wzbudził w nim, ale tę, którą okazał poprzez swoją własną
wolność.72
Oczywiście powodem dla którego bł. Augustyn (także rzymski
katolicyzm i za nim protestantyzm) głosił, że człowiek bez łaski jest
niczym, było to, że niewłaściwie rozumiał on ludzką naturę, bazując
na naturalistycznym poglądzie na człowieka. Z drugiej strony
prawosławna doktryna ludzkiej natury, jako stworzonej na początku
przez Boga i zachowanej częściowo nawet w stanie upadku,
uniemożliwia nam popadnięcie w jakiś fałszywy dualizm pomiędzy
tym, co „ludzkie” i tym co „Boskie”. Z pewnością wszystko to, co jest
w człowieku dobre, pochodzi od Boga, nie tylko jego natura, co
potwierdza Pismo: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4:7).
Człowiek nie ma „zwierzęcej natury” jako takiej, i nigdy jej nie miał;
miał tylko całkowicie ludzką naturę, którą otrzymał od Boga na
początku, i której nigdy całkowicie nie utracił, nawet teraz.
Czy jest konieczne przytaczanie Panu mnóstwa bezspornych
patrystycznych wypowiedzi, że „obraz Boży” który ma być
odnaleziony w duszy, odnosi się do ludzkiej natury i nie jest czymś
dodanym z zewnątrz? Niech nam wystarczy cytat z cudownego
testamentu św. Grzegorza Teologa, mówiącego w jaki sposób
człowiek, jako istota cielesno-duchowa, może w sposób samodzielny
wybrać i zwrócić się do dowolnej strony swojej natury:
Nie wiem w jaki sposób zostałem połączony z ciałem i w jaki sposób,
będąc obrazem Boga, zostałem zmieszany z brudem... Co za mądrość
objawia się we mnie i jakaż wielka tajemnica! Czy nie po to Bóg
wysłał nas na wojnę z ciałem, byśmy, będąc częścią Bóstwa [jak
śmiało Teolog mówi o ludzkiej naturze, tak śmiało, że nie możemy
brać tych słów absolutnie dosłownie!]73 i pochodząc z wysoka, nie
byli zbyt wyniośli i nie wynosili siebie samych z powodu naszej
godności, i nie wzgardzili Stwórcą, ale zawsze kierowali nasz wzrok na
Niego, żeby nasza godność zachowała się w granicach przypisanego
nam niedołęstwa? – Żebyśmy mogli zauważyć, że w tym samym
czasie jesteśmy zarówno ogromnie wielcy jak i niezmiernie mali,
ziemscy i niebiescy, docześni i nieśmiertelni, że jesteśmy dziedzicami
światła ale także dziedzicami ognia i ciemności, w zależności do tego,
w którą stronę się skłonimy. Zostaliśmy tak ukształtowani po to, o ile
mogę to pojąć, aby ziemski pył upokorzył nas, gdybyśmy kiedyś
chcieli wynosić się z powodu Bożego obrazu w nas.74
Ten Boży obraz, który zawarty jest w naturze ludzkiej, nie został
całkiem utracony nawet pomiędzy poganami, jak naucza św. Jan
Kasjan; nie jest on utracony nawet dzisiaj, kiedy człowiek znajdując
się pod wpływem nowoczesnej filozofii i ewolucjonizmu stara
zamienić się w podczłowieka i zwierzę – nawet teraz Bóg czeka na
jego nawrócenie, czeka na jego przebudzenie do prawdziwej ludzkiej
natury, która jest w nim ukryta.
I to doprowadziło mnie do ważnego zagadnienia z pańskiej
interpretacji nauczania bogonośnego Ojca, prawie że nam
współczesnego, św. Serafina z Sarowa, zawartego w jego słynnych
„Rozmowach z Motowiłowem”.
Św. Serafin jest moim świętym patronem i właśnie nasze bractwo św.
Hermana z Alaski jako pierwsze wydrukowało pełen tekst jego
„Rozmów” po rosyjsku, w języku oryginalnym (wydanie sprzed
rewolucji było niepełne), a także inne z jego prawdziwych pouczeń,
które dotychczas nie były publikowane. Może Pan być pewny, że
jesteśmy przekonani, że nie głosił on fałszywej nauki co do natury
człowieka, którą można by przeciwstawić nauce innych świętych
Ojców. Ale najpierw sami zbadajmy, co głosił św. Serafin:
Wielu uważa, że opowiadanie Biblijne o tym, jak Bóg tchnął tchnienie
życia w twarz nowostworzonego Adama, uczynionego z pyłu ziemi, z
pewnością oznacza, że do tej pory nie było w Adamie ani ludzkiej
duszy ani ducha ale tylko ciało uczynione z pyłu ziemi. To rozumienie
jest niewłaściwe, bo Władca-Bóg stworzył Adama z pyłu ziemi i
ukształtował go według słów naszego drogiego Ojca, św. Apostoła
Pawła, który stwierdza: „Sam Bóg pokoju niech was całkowicie
uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu
zachowały się na przyjście Władcy naszego Jezusa Chrystusa” (Tes
5:23). Wszystkie te trzy części naszej natury powstały z pyłu ziemi,
gdyż Adam nie był stworzony martwy, ale jako żywe stworzenie, jak
wszystkie inne zwierzęta mieszkające na ziemi stworzone przez Boga.
Pytanie jest tylko, czy gdyby Bóg nie tchnął wtedy w jego twarz
tchnienia życia (to jest łaski naszego Boga – Ducha Świętego), Adam,
jakkolwiek doskonały i większy ponad każde inne stworzenie Boże,
jako korona tego ziemskiego stworzenia, pomimo to byłby
pozbawiony Ducha Świętego w sobie, tak jak inne zwierzęta, mimo,
że miał i ciało, i duszę i ducha. Ale kiedy Władca-Bóg tchnął w jego
twarz tchnienie życia, wtedy, zgodnie ze słowami Mojżesza: „Adam
stał się duszą żyjącą” (Rdz 2:7) to znaczy całkowicie i pod każdym
względem podobny Bogu, i tak jak On nieśmiertelny.75
Jest to ten jeden patrystyczny cytat, który przytoczył Pan dla
wsparcia pańskiego poglądu mówiącego, że człowiek był najpierw
zwierzęciem a potem (po jakimś okresie czasu) otrzymał obraz Boży i
stał się człowiekiem. Oczywiście musi Pan w to wierzyć jeśli akceptuje
Pan teorię ewolucji, i cieszy mnie, że tak odważnie wyraża Pan wiarę
wszystkich „prawosławnych ewolucjonistów” (nawet w tak
pogmatwany sposób), którzy często boją się wyrażać wprost, aby nie
urazić tych „naiwnych” prawosławnych wiernych, którzy w swojej
„prostocie” odrzucają wiarę, że w rzeczywistości człowiek pochodzi
od małp lub małpopodobnych zwierząt.
Ale przypomnijmy sobie teraz słowa św. Grzegorza Palamasa, które
już cytowałem:
Jeśli jeden z Ojców mówi to samo, co niektórzy spoza Kościoła,
zgodność jest tylko pozorna, podczas gdy myśl jest całkiem
odmienna. Ten drugi, według Pawła, w rzeczywistości poznał „zamysł
Chrystusa” (1 Kor 2:16), podczas gdy ten pierwszy wyraża w
najlepszym wypadku ludzkie rozumowanie.... Czy człowiek o
zdrowym duchu, przynależący do Kościoła Chrystusa, mógłby z tego
wysnuć wniosek, że ich nauki pochodzą od Boga?76
I rzeczywiście, muszę stwierdzić, że Pan kompletnie nie zrozumiał
nauki św. Serafina, który naucza zupełnie czegoś przeciwnego niż
teoria ewolucji. Wykażę to cytując zarówno naukę innych świętych
Ojców jak i samego św. Serafina.
Ale najpierw muszę wyjaśnić to, co pewnym racjonalistom mogłoby
wydawać się rozbieżne w nauczaniu św. Serafina i innych Ojców. Otóż
po pierwsze, powinniśmy jasno zdawać sobie sprawę, że kiedy św.
Serafin mówi o człowieku jako istocie złożonej z „ducha, duszy i ciała”
nie jest to przeciwstawne do tych wielu innych Ojców, którzy mówiąc
o ludzkiej naturze wymieniają tylko „duszę i ciało”; on jedynie
rozróżnia pomiędzy pewnymi różnymi aspektami duszy i mówi o nich
oddzielnie, podobnie jak wielu innych świętych Ojców77 . Po drugie,
mówiąc, że „tchnienie życia” które Bóg tchnął w nozdrza Adama jest
łaską Ducha Świętego, św. Serafin nie sprzeciwia się tym wielu
Ojcom, którzy głosili, że „tchnienie życia” oznaczało duszę, jest może
tylko bardziej głęboką i precyzyjną interpretacją tego fragmentu
Pisma. Ale czy podąża on za racjonalistycznym rozróżnieniem, które
Pan czyni, pomiędzy naturą człowieka sprzed tego Bożego tchnienia a
łaską, która została dana w tym tchnieniu? Czy teologia prawosławna
przyjmuje ten sztywny podział, który czyni nauka katolicka, pomiędzy
„naturą” i „łaską”, tak jakby człowiek mógł przeniknąć kiedykolwiek
wszystko, co dotyczy tych dwóch wielkich tajemnic?
Nie; teologia prawosławna nie przyjmuje tego sztywnego podziału,
właśnie dlatego wielu scholastycznych racjonalistów znajduje tak
wiele „sprzeczności” dotyczących tej kwestii wśród wielu
prawosławnych Ojców, jak to zobaczymy na prostym przykładzie: Czy
nieśmiertelność przynależy do ludzkiej duszy przez naturę czy przez
łaskę? Różni prawosławni Ojcowie o równie wysokim autorytecie
odpowiadali odmiennie na to pytanie, nie dlatego, że inaczej nauczali
o człowieku, albo że zaprzeczali sobie nawzajem, ale dlatego, że
podchodzili do tej kwestii na różny sposób. Ci, którzy starali się
odpowiedzieć na pytanie o ludzką naturę od strony obecnej, upadłej
natury ludzkiej, mówili, że dusza ludzka jest nieśmiertelna przez
łaskę; podczas gdy ci (najczęściej Ojcowie pustyni i mistycy), którzy
odpowiadali na to pytanie od strony natury ludzkiej takiej, jaka była
na początku, twierdzili, że dusza jest nieśmiertelna raczej dzięki swej
naturze. Mogły się różnić nawet poglądy jednego, tego samego Ojca,
który rozważał tę kwestię raz z jednej, raz z drugiej strony, jak św.
Grzegorz z Nyssy, który w jednym miejscu twierdził: „Tę zdolność
rozumnego myślenia i śmiertelność nazywamy ‘człowiekiem’”78 ; ale
w innym miejscu stwierdza: „Człowiek w ciągu pierwszych chwil nie
połączył się w najgłębszej istocie swojej natury z ciężarem
pożądliwości i śmierci.”79 Czy ten wielki Ojciec „zaprzecza” sam
sobie? Oczywiście nie.
Co należy do nowostworzonego Adama przez naturę, a co przez
łaskę? Nie bierzmy udziału w tych racjonalistycznych sporach, ale
przyznajmy raczej, że nie rozumiemy w pełni tej tajemnicy. Obie te
rzeczy, i natura i łaska, pochodzą od Boga. Natura Adama była tak
bardzo wzniosła, że teraz tylko słabo możemy ją pojąć poprzez
obecne nasze doświadczenie łaski, która została nam dana przez
Drugiego Adama, Władcę Jezusa Chrystusa; ale stan Adama był
wyższy nawet od wszystkiego, co możemy sobie wyobrazić z naszego
doświadczenia łaski, bo jego wzniosła natura została uczyniona
jeszcze nawet bardziej doskonałą przez łaskę, i był on, według słów
św. Serafina „całkowicie i pod każdym względem podobny Bogu, i tak
jak On nieśmiertelny”.
Zupełnie jasnym i wystarczającym dla naszej wiedzy jest to, że
stworzenie człowieka – jego ducha, duszy i ciała, w Boskiej łasce która
udoskonaliła jego naturę – jest pojedynczym aktem stwórczym i nie
może być sztucznie podzielone na rzeczy „pierwsze” i inne
„późniejsze”. Bóg stworzył człowieka w łasce, ale ani Pismo Święte,
ani święci Ojcowie nie uczyli, że ta łaska przyszła po jakimś czasie po
stworzeniu natury człowieka. Taka nauka jest średniowieczną łacińską
nauką scholastyczną, jak wykażę niżej.
Wydaje się, że św. Serafin naucza takiej doktryny, ponieważ
przytacza zwykłą relację świętego tekstu Księgi Rodzaju. Jednak
wystarczająco jest jasne, jak twierdził św. Grzegorz Palamas, że
„zgodność ta jest tylko werbalna, myśl zaś całkowicie inna.” Żeby
przekonać się o tym musimy dowiedzieć się, jak święci Ojcowie uczyli
nas interpretować święte opowiadanie Księgi Rodzaju w tym właśnie
punkcie.
Na szczęście dla nas ten właśnie punkt był podnoszony i omawiany
przez świętych Ojców. Ich odpowiedź streścił dla nas św. Jan
Damasceński:
Z ziemi (Bóg) ukształtował jego ciało i przez Boże tchnienie dał mu
myślącą i rozumną duszę, o której ostatnio powiedzieliśmy, że była
obrazem Bożym ... Ciało i dusza ukształtowane były w tym samym
momencie – a nie jedno przed drugim, jak chciałyby tego brednie
Orygenesa.80
Teraz upewnijmy się, czy dobrze rozumiemy, że mimo, że św. Jan
mówił o tchnieniu Bożym jako o duszy, nie uczył on niczego
przeciwnego do nauki św. Serafina, który mówił o tym tchnieniu jako
o łasce Ducha Świętego. Św. Jan rzeczywiście nie mówił wcale o łasce
podczas stworzenia człowieka, ponieważ twierdził, że była ona stale
obecna podczas całego procesu stworzenia, nade wszystko podczas
tworzenia Bożego obrazu, duszy, o której naucza, że jest częścią
naszej natury. Św. Grzegorz z Nyssy podobnie mówi o stworzeniu
człowieka bez zwracania większej uwagi na to, co pochodzi z „natury”
a co z „łaski”, tylko kończy cały traktat słowami:
Abyśmy wszyscy mogli wrócić do tej Bożej łaski, w której Bóg na
początku stworzył człowieka, kiedy powiedział: „Uczyńmy człowieka a
Nasz obraz, podobnego Nam.”81
Św. Jan Damasceński i inni, którzy mówili o tchnieniu Bożym jako o
duszy, patrzą na tę kwestię w całkiem innym aspekcie niż św. Serafin;
ale wyraźnie całe nauczanie Ojców dotyczące dzieła stworzenia
człowieka, a w szczególności dotyczące kwestii czy Księga Rodzaju
istotnie wskazuje różnicę w czasie pomiędzy ukształtowaniem
człowieka i Bożym tchnieniem, jest takie samo. Św. Jan Damasceński
mówi w imieniu wszystkich Ojców kiedy stwierdza, że pojawiły się
one „w tym samym momencie – a nie jedno przed drugim”.
Mówiąc to św. Jan Damasceński obalił w szczególności herezję
Orygenesa o „preegzystencji dusz”. Ale pojawiła się również herezja
przeciwstawna tej, która mówiła o „preegzystencji ludzkiego ciała”,
podobnie jak to jest teraz głoszone przez współczesnych
„chrześcijańskich ewolucjonistów”. Ta herezja zwalczana była
najmocniej przez św. Grzegorza z Nyssy, którego teraz będę cytował.
Po omówieniu błędów Orygenesa o „preegzystencji dusz” św.
Grzegorz pisał dalej:
Inni, przeciwnie, tropiąc jakąś kolejność w stworzeniu człowieka
podanym przez Mojżesza, mówią, że dusza jest druga po ciele w
porządku czasu, ponieważ Bóg najpierw wziął pył ziemi i ukształtował
człowieka, a potem ożywił go poprzez Swoje tchnienie: przez ten
argument udowadniają, że ciało jest bardziej szlachetne niż dusza,
ponieważ powstało wcześniej niż tchnienie, które wypełniło je
dopiero w drugiej kolejności: co więcej, uważają oni, że dusza
stworzona została dla ciała, aby mogło oddychać i poruszać się, a
wszystkie rzeczy stworzone ze względu na inne są na pewno mniej
ważne niż te, dla których zostały stworzone... Obydwie te doktryny
powinny być odrzucone.82
Odrzucając naukę odnośnie „preegzystencji ciała” św. Grzegorz pisze:
Znowu błąkamy się w tej doktrynie, która za początek uznaje
stworzone ciało człowieka podobne glinianej figurce, i głoszącej, że
dusza została stworzona ze względu na to ciało; gdyż z pewnością w
tym przypadku intelektualna natura byłaby mniej cenna niż owa
gliniana figurka. Ale ponieważ człowiek jest jednością, bytem
zawierającym i duszę i ciało, stąd możemy sądzić, że początek jego
zaistnienia powinien być jeden, wspólny dla tych dwu części, dlatego
człowiek nie powinien być uważany ani za poprzednika ani za
następcę samego siebie, jak gdyby cielesne części były pierwsze w
czasie a inne tylko późniejszymi dodatkami... Jeżeli więc nasza natura
jest dwojaka, zgodnie z nauką apostolską, i składa się z widzialnego i
ukrytego człowieka, to gdyby jeden powstał pierwszy a drugi dołączył
się później, mogłoby to oznaczać, że moc Tego, który nas stworzył
jest w jakiś sposób niedoskonała, jakby nie mogła od razu skutecznie
spełnić swojego zamysłu, ale podzieliła tę pracę, zajmując się
oddzielnie dwoma częściami w kolejności.83
Czy muszę podkreślać, że „Bóg chrześcijańskiej ewolucji” jest
dokładnie takim Bogiem, który „nie może w sposób wystarczający
wypełnić całego swojego zamysłu od razu”; i podstawowym
powodem sformułowania teorii ewolucji było wyjaśnienie powstania
świata przy założeniu, że Boga albo wcale nie ma, albo jest tak
nieporadny, że nie mógł nic stworzyć w ciągu sześciu dni i nie mógł
przez zwykłe Swoje słowo dać istnienia całemu światu. Ewolucja
nigdy nie mogłaby być wymyŚlona przez ludzi, którzy wierzĄ w Boga,
któremu oddajĄ czeŚć prawosławni chrzeŚcijanie.
Opis stworzenia człowieka w Księdze Rodzaju musi być rozumiany w
sposób odpowiadający Bogu. Popełnia Pan błąd przyjmując dosłowną
interpretację tekstu dokładnie tam, gdzie święci Ojcowie na to nie
zezwalali! Jakże ważne jest dla nas czytanie Pisma Świętego według
wskazówek świętych Ojców, a nie według własnego rozumowania!
Jest całkiem jasne, że św. Serafin nie rozumiał tekstu Księgi Rodzaju
w sposób, w jaki Pan go interpretuje. W rzeczywistości, w tych
samych „Rozmowach z Motowiłowem” są inne fragmenty, które
wskazują, że św. Serafin zapatrywał się na stworzenie i naturę Adama
dokładnie w taki sam sposób, jak cała tradycja patrystyczna.
I tak, zaraz po cytowanym przez Pana fragmencie, który umieściłem
wyżej, następują słowa, których już Pan nie zacytował:
Adam został stworzony jako całkowicie uodporniony na działanie
każdego żywiołu stworzonego przez Boga, nie mógł ani utonąć w
wodzie, ani nie mógł być spalony w ogniu, ani nie mógł być
pochłonięty przez przepaść, ani wiatr nie mógł uczynić mu żadnej
szkody przez swoje działanie, ani żaden żywioł w żaden sposób.
Wszystko było mu podporządkowane...
Jest to dokładny opis ciała Adama, jeszcze nie poddanego żadnemu
skażeniu czy zepsuciu, które zostało stworzone przez zupełnie inne
prawa niż te dzisiejsze „prawa natury” – w które jako „ewolucjonista”
nie może Pan uwierzyć, ponieważ musi Pan przyjąć wraz z
nowoczesną filozofią, że materialne stworzenie było „naturalne”, to
znaczy skażone, nawet przed upadkiem Adama!
Znowu, krótko po tym fragmencie, św. Serafin mówi:
Ewie także dał Władca-Bóg taką samą mądrość, siłę i nieograniczoną
władzę, wszystkie inne dobra i święte właściwości. A nie stworzył jej z
pyłu ziemi ale z Adamowego żebra w Edenie szczęśliwości, w rajskim
ogrodzie, który posadził pośrodku ziemi.84
Czy wierzy Pan w stworzenie Ewy z żebra Adama jako w fakt
historyczny, tak jak wierzyli święci Ojcowie? Nie, nie może Pan,
ponieważ z punktu widzenia filozofii ewolucji jest to całkowity
absurd. Dlaczego Bóg stworzył ciało Adama ze zwierząt w sposób
naturalny, a potem utworzył ciało Ewy w sposób cudowny? „Bóg”
ewolucji nie czyni takich cudów!
Spójrzmy teraz na poglądy prawosławnej patrystyki dotyczące ciała
pierwszego człowieka, Adama, które zgodnie z doktryną ewolucji
musiało być poddane skażeniu podobnie jak cały świat, z którego
„wyewoluował”, i mogło być, jak Pan twierdzi, w zupełności ciałem
małpy.
Pismo Święte wyraźnie uczy: „Bóg stworzył człowieka dla
nieśmiertelności” (Mdr 2:23)
Św. Grzegorz Synaita uczy:
Teologowie powiadają, że ciało było stworzone nieśmiertelne, takie
właśnie było na początku, podobnie stworzona dusza pozbawiona
była wszelkich żądz; ale podobnie jak dusza była wolna aby wybrać
grzech, podobnie ciało miało możność zostać poddane zepsuciu i
śmierci.85
I znowu:
Nieśmiertelne ciało będzie ziemskie, ale zupełnie pozbawione wilgoci
i szorstkości, nie będzie całkowicie przemienione z cielesnego w
duchowe, będzie i ziemskie i niebieskie. Takie, jakie było stworzone
na początku, takie również powstanie do życia, we wszystkim
podobne do obrazu Syna Człowieczego poprzez całkowite
przebóstwienie.86
Proszę zauważyć, że ciało przyszłego wieku wciąż będzie z „pyłu
ziemi”. Kiedy patrzymy na marny pył tego upadłego świata, stajemy
się pokorni myśląc o tej stronie naszej natury; ale kiedy myślimy o
tym nieskazitelnym pyle nowostworzonego świata, z którego Bóg
uczynił Adama, jakże zachwyceni jesteśmy niezwykłością nawet tego,
najniższego poziomu niewysłowionego Bożego stworzenia!
Św. Grzegorz Teolog sugeruje, dając symboliczną interpretację
odzienia ze skór, w które Bóg ubrał Adama i Ewę po przekroczeniu
przykazania, że ciało współczesnego człowieka jest inne od ciała
stworzonego pierwszego człowieka, Adama:
Adam jest „ubrany w odzienie ze skór” (może w surowe, śmiertelne i
wrogie ciało).87
A św. Grzegorz Synaita pisze znowu:
Człowiek stworzony był jako nieśmiertelny, taki też będzie w
przyszłości; nie niezmienny ani też wciąż zmienny, ale posiadając
władzę nad zmiennością wedle własnego upodobania... Śmiertelność
jest potomstwem ciała. Zjadać pokarm i wydalać nadmiar, trzymać
głowę dumnie i kłaść się spać – są to naturalne atrybuty zwierząt i
bydła, którym i my się staliśmy po upadku w grzech i odpadliśmy od
ofiarowanych przez Boga dobrych rzeczy, naturalnych dla nas, i z istot
rozumnych i Boskich staliśmy się podobni bydłu, popadliśmy w
zwierzęcość.88
Omawiając naturę Adama w Raju, św. Jan Chryzostom nauczał:
Człowiek żył na ziemi jak anioł; był w ciele ale nie miał żadnych
cielesnych pożądliwości; jak król przyozdobiony w purpurę i diadem,
ubrany w królewski strój, rozkoszował się zamieszkując Raj, mając
obfitość wszystkiego... Przed upadkiem ludzie żyli w Raju jak
aniołowie; nie byli rozgorączkowani żądzami, nie byli rozpaleni żadną
inną namiętnością, nie nieśli ciężaru cielesnych potrzeb; ale będąc
stworzonymi całkowicie nieskazitelnymi i nieśmiertelnymi, nie
potrzebowali nawet przykrycia żadnym ubraniem.89
Św. Symeon Nowy Teolog podobnie jasno mówi o pierwszym
stworzonym człowieku w Raju, Adamie, i o jego ostatecznym stanie w
przyszłym wieku:
Jeśli teraz, po tym jak przekroczyliśmy przykazanie i zostaliśmy
skazani na śmierć, ludzie tak bardzo się rozmnożyli, wyobraź sobie
jakie mnóstwo byłoby na ziemi, jeśliby narodzeni od początku świata
nie umierali? I jakie życie by prowadzili, będąc nieśmiertelnymi i
nieskazitelnymi, obcymi dla grzechu, zmartwień i potrzeb?! I jak
postępując w zachowywaniu przykazań i w dobrych skłonnościach ich
serc, po pewnym czasie dostąpiliby największej chwały, i
przemieniwszy się, byliby przyciągnięci blisko Boga, i dusza każdego
stałaby się jakby światłem samym – świecąc z powodu światła, które
rozlane byłoby na nich z góry, od Bożego Oblicza! I to zmysłowe i
prymitywne materialne ciało stałoby się jakby niematerialnym i
duchowym, ponad wszelkim czuciem i zmysłem; spotykając się jeden
z drugim w prawdzie byliby napełnieni radością i weselem
niewypowiedzianym i ponad ludzkimi wyobrażeniami... Ich życie w
Raju nie było obciążone pracą i nie było trudne z powodu nieszczęść.
Adam stworzony był w ciele nie poddanym zepsuciu, mimo że
materialnym, ale jeszcze nie duchowym... Na temat naszego ciała
Apostoł mówi: „Zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało” nie
takie, jakie było ciało pierwszego stworzonego człowieka przed
przekroczeniem przykazania – to znaczy, materialne, zmysłowe,
zmienne, potrzebujące pożywienia – ale „powstaje ciało duchowe” (1
Kor 15:44) niezmienne, takie, jakie było ciało Jezusa Chrystusa po
Zmartwychwstaniu, ciało Drugiego Adama, pierworodnego wśród
umarłych, które jest niezrównane, bardziej doskonałe niż ciało
stworzonego Adama.90
Doświadczając naszego śmiertelnego ciała, nie możemy zrozumieć
stanu nie poddanego zepsuciu ciała Adama, które nie miało
naturalnych potrzeb takich, jakie my znamy, które jadało z każdego
drzewa w Raju bez wydalania nadmiaru, które nie znało snu (dopóki
Bóg Swoją wolą nie sprowadził snu na niego, przez co mógł wyjąć
żebro i stworzyć Ewę). O ile mniej możemy pojąć z jeszcze bardziej
chwalebnego stanu ciał w wieku przyszłym! Ale wiemy wystarczająco
dużo z nauki Cerkwi aby odrzucić tych, którzy myślą, że mogą
zrozumieć te tajemnice poprzez wiedzę naukową i filozofię. Stan
Adama i całego nowostworzonego świata zawsze był poza
jakimkolwiek poznaniem naukowym, granicą tego poznania był
upadek pierwszego człowieka, który zmienił naturę Adama i całego
świata, a także naturę poznania ludzkiego i wiedzy jako takiej.
Nowoczesna nauka zna tylko to, co może zaobserwować i to, co może
być rozumowo wywnioskowane z obserwacji; jej poglądy na temat
początków istnienia świata nie mają mniej ani więcej wiarygodności
od mitów i baśni starożytnych pogan. Prawdziwa wiedza na temat
Adama i nowostworzonego świata – na tyle ile jej potrzebujemy – jest
zawarta tylko w Bożym Objawieniu i w wizjach Świętych.
* * *
Wszystko co napisałem w tym liście, i co pochodzi prosto z pism
świętych Ojców, może okazać się zaskoczeniem dla wielu
prawosławnych chrześcijan. Ci, którzy już czytali nieco świętych
Ojców, może zdziwią się dlaczego „nie słyszeli o tym wcześniej.”
Odpowiedź jest prosta: gdyby czytali dużo ze świętych Ojców,
zapoznaliby się z doktryną o pierwszym człowieku, Adamie i o
stworzeniu; ale dotąd interpretowali teksty patrystyczne oczami
współczesnej nauki i filozofii, dlatego też oślepli na prawdziwe
patrystyczne nauczanie. Jest również prawdą, że nauka o ciele Adama
i materialnej naturze nowostworzonego świata została sformułowana
wyraźnie i jasno przez późniejszych Ojców o wysokim poziomie życia
duchowego takich jak św. Symeon Nowy Teolog i św. Grzegorz
Synaita i pisma tych Ojców nie są szeroko znane i czytane, nawet
dzisiaj w Grecji czy Rosji, nie są też dostępne w innych językach. (W
rzeczywistości kilka fragmentów, które przytoczyłem ze św. Grzegorza
Synaity było opuszczonych lub błędnie tłumaczonych w angielskiej
wersji Filokalii.)
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem w pańskim liście
przytoczone poprawne patrystyczne nauczanie, że „Stworzenie Boże,
nawet natury anielskiej, zawsze było w porównaniu z Bogiem czymś
materialnym. Aniołowie w porównaniu z nami, biologicznymi
istotami, są bezcieleśni, ale w porównaniu z Bogiem one również są
stworzeniami materialnymi i cielesnymi.” Ta nauka, występująca
najbardziej wyraźnie u Ojców Pustyni takich jak św. Makary Wielki i
św. Grzegorz Synaita, pomaga nam w zrozumieniu „duchowego
ciała”, w które zostaniemy przybrani w wieku przyszłym, które jest w
pewien sposób pyłem ziemi, ale pozbawionym wilgoci i szorstkości,
jak nauczał św. Grzegorz Synaita; to również pomaga w zrozumieniu
trzeciego stanu naszego ciała, tego, które miał Adam przed
upadkiem. Jednocześnie ta doktryna jest niezmiernie ważna w
naszym rozumieniu działalności bytów duchowych, aniołów i
demonów, nawet w obecnym upadłym świecie. Wielki rosyjski
prawosławny biskup i nauczyciel z dziewiętnastego wieku, św. Ignacy
Brianczaninow, poświęcił temu tematowi cały tom ze swoich prac
zebranych (3 tomy), porównując autentyczną prawosławną naukę ze
współczesną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego. Jego wnioski są
takie, że prawosławna doktryna na ten temat – aniołów i demonów,
nieba i piekła – nawet jeżeli jest przekazana przez świętą tradycję
tylko częściowo, mimo to jest całkiem precyzyjna w tym zakresie,
który znamy; natomiast rzymsko-katolickie nauczanie jest niezmiernie
niejasne i nieprecyzyjne. Powodu tego braku precyzji nie trzeba
daleko szukać; od czasu kiedy papiestwo porzuciło nauczanie
patrystyczne, stopniowo zaczęło poddawać się wpływom światowej
wiedzy i filozofii, przede wszystkim wpływom takich filozofów jak
Warłaam z Kalabrii, a potem nowoczesnej nauki. Nawet
dziewiętnastowieczny rzymski katolicyzm już nie miał swojej własnej
nauki na ten temat, ale coraz bardziej przyjmował cokolwiek „nauka”
i jej filozofia miała do powiedzenia.
Niestety, nasi współcześni prawosławni chrześcijanie, nie tylko ci
wyedukowani w „akademiach teologicznych”, podążyli rzymsko-
katolicką drogą i doszli do podobnego stanu ignorancji i
nieznajomości nauczania patrystycznego. Oto dlaczego wiedza nawet
prawosławnych kapłanów jest nadzwyczaj niewyraźna i ogólnikowa,
jeżeli chodzi o stworzenie Adama i całego świata, zazwyczaj ślepo
akceptują cokolwiek nauka powie na ten temat...
Nieokreślona i ogólnikowa nauka o Raju i o stworzeniu
prezentowana w Kościele rzymsko-katolickim – oraz przez tych
prawosławnych chrześcijan, którzy pozostają pod wpływem Zachodu
w tej kwestii – ma swoje korzenie w przeszłości Europy zachodniej.
Tradycja scholastyczna rzymsko-katolicka nawet za czasów
największej chwały w Średniowieczu już wyznawała błędną doktrynę
człowieka, która później utorowała przyjęcie ewolucjonizmu,
najpierw na Zachodzie, który popadł w odstępstwo, a potem w
umysłach prawosławnych chrześcijan, którzy niewystarczająco byli
świadomi swoich patrystycznych tradycji i dlatego poddali się obcym
wpływom. W rzeczywistości nauka Tomasza z Akwinu, w
przeciwieństwie do prawosławnej patrystycznej nauki, w swojej
doktrynie człowieka jest całkiem zgodna z ideą ewolucjonizmu, której
Pan broni.
Tomasz z Akwinu w Summie teologicznej naucza, że:
W stanie niewinności ciało ludzkie było samo w sobie poddane
rozkładowi, ale mogło być zachowane przed zepsuciem przez duszę.
I znowu:
Do człowieka należy rodzenie potomstwa, z powodu natury jego
poddanego zepsuciu ciała.91
I znowu:
W Raju człowiek mógłby być jak anioł pod względem duchowości
swojego umysłu, jednak wciąż pozostawał w zwierzęcości swojego
ciała.92 Ciało ludzkie było trwałe nie z powodu wrodzonej mocy
nieśmiertelności, ale z powodu danej przez Boga nadnaturalnej mocy
duszy, dzięki której mogła ona ustrzec ciało od jakiegokolwiek
zepsucia tak długo, jak sama pozostawała posłuszna Bogu... Ta moc
zachowania ciała od zepsucia nie była dla duszy naturalna, ale była
darem łaski.93 Teraz jest jasne, że takie poddanie ciała duszy i
niższych energii umysłowi (tak jak u Adama w Raju) nie pochodziło z
natury, ponieważ wtedy pozostałoby niezmienione po upadku w
grzech.94
Ten ostatni cytat jasno pokazuje, że Tomasz z Akwinu nie wiedział, że
ludzka natura zmieniła się po przekroczeniu przykazania. Pisze
znowu:
Nieśmiertelność początkowego stanu była oparta na nadnaturalnej
mocy duszy, a nie na wrodzonym usposobieniu ciała.95
Tomasz z Akwinu jest tak daleko od prawdziwego prawosławnego
pojmowania nowostworzonego świata, ponieważ rozważa go,
podobnie jak nowocześni „chrześcijańscy ewolucjoniści”, wyłącznie z
punktu widzenia tego upadłego świata; tym samym zmuszony jest do
wiary, przeciwnie do świadectw prawosławnych świętych Ojców, że
Adam w sposób naturalny spał w Raju96 i że normalnie wypróżniał
się, co jest przejawem zepsucia:
Są tacy, którzy twierdzą, że w stanie niewinności człowiek nie zjadał
więcej pożywienia niż to było niezbędne, więc nie było tam niczego
zbędnego. Jest to, jakkolwiek, niemądre przypuszczenie, ponieważ
sugeruje, jakby nie było tam żadnych odchodów. Zwyczajnie istniała
tam potrzeba wydalania nadwyżek, i jako zgodne z Bożym
zarządzeniem, nie były uważane za niestosowne.97
Jakże przyziemne wydają się poglądy tych, którzy starają się
zrozumieć Boże stworzenie i Raj zaczynając od swoich codziennych
obserwacji obecnego upadłego świata! Całkiem przeciwne
wspaniałym wizjom św. Serafina o niezniszczalności człowieka i jego
niewrażliwości na rajskie żywioły są czysto mechaniczne wyjaśnienia
Tomasza z Akwinu ściśle racjonalnych problemów: co się stanie kiedy
coś twardego zetknie się z miękkim ciałem Adama?
W stanie niewinności ciało ludzkie mogło być zachowane od
cierpienia wskutek zranienia przez twardą rzecz częściowo przy
pomocy jego rozumu, dzięki któremu mógł on unikać rzeczy
szkodliwych; częściowo poprzez Boską opatrzność, która tak go
chroniła, że nic co miało szkodliwą naturę nie mogło pojawić się
niedostrzeżone.98
Ostatecznie nie osobiście Tomasz z Akwinu, ale inni średniowieczni
scholastycy (Bonawentura, Wilhelm z Auxerre, Aleksander z Hales)
kładą podstawy pod poglądy dzisiejszych „chrześcijańskich
ewolucjonistów” i nauczają na temat stworzenia człowieka:
Człowiek nie był stworzony w łasce, ale został obdarzony łaską
później, przed grzechem.99
Jednym słowem: zgodnie z prawosławną doktryną, która pochodzi z
Boskiej wizji, natura Adama w Raju była inna niż obecna ludzka
natura, zarówno co do duszy jak i ciała, i ta wzniosła natura była
doskonalona przez łaskę Bożą, natomiast zgodnie z doktryną łacińską,
która oparta jest na racjonalistycznych spekulacjach wywodzących się
z obecnego, upadłego świata, człowiek jest z natury poddany
zepsuciu i śmiertelny, tak jak i teraz, a jego stan w Raju był
wyjątkowym, ponadnaturalnym darem.
Przytoczyłem te wszystkie cytaty innowierczych autorów nie po to,
by sprzeczać się o szczegóły dotyczące przebywania Adama w Raju,
ale tylko po to, by wykazać jak daleko można odejść od wspaniałego
patrystycznego nauczania o Adamie i nowostworzonym świecie,
kiedy podchodzi się do niego przy pomocy mądrości tego świata. Ani
nauka, ani logika nic nie mogą nam powiedzieć na temat Raju; mimo
to wielu prawosławnych chrześcijan jest tak zastraszonych przez
nowoczesną naukę i jej racjonalistyczną filozofię, że wprost boją się
uważnie przeczytać pierwszy rozdział Księgi Rodzaju, wiedząc, że
współczesny „mędrzec” znajduje w niej tak wiele rzeczy
„podejrzanych” i „pogmatwanych” lub wymagających
„przeinterpretowania”, albo że można dostać etykietkę
„fundamentalisty” jeśliby ktoś ośmielił się czytać tekst po prostu,
„tak, jak jest napisany”, tak jak wszyscy święci Ojcowie czytali.
Instynkt prostego prawosławnego chrześcijanina jest wtedy zdrowy,
kiedy odsuwa się od „wymyślnych”, modnych poglądów mówiących,
że człowiek pochodzi od małpy albo jakiegoś innego niższego
zwierzęcia, albo nawet (jak Pan stwierdził), że Adam mógł mieć ciało
małpy. Św. Nektariusz z Eginy właściwie wyraził swoją uzasadnioną
złość przeciwko tym, którzy próbują „udowodnić, że człowiek jest
małpą, od której sami szczycą się pochodzeniem.”100 Jest to pogląd
prawosławnej świętości, która wie, że stworzenie nie jest takie, jak to
opisują współcześni mędrcy przy pomocy ich próżnej filozofii, ale
takie, jak Bóg objawił to Mojżeszowi „nie w zagadkach”, i jak święci
Ojcowie widzieli w swoich wizjach. Natura człowieka jest różna od
natury małpy i nigdy te natury nie były zmieszane. Jeśliby Bóg ze
względu na naszą pokorę zechciał zrobić taką mieszaninę, święci
Ojcowie, którzy widzieli całą „strukturę rzeczy widzialnych” w Boskich
wizjach, wiedzieliby o tym.
Jak długo prawosławni chrześcijanie pozostaną w niewoli tej
bezowocnej zachodniej filozofii? Dużo zostało powiedziane na temat
„zachodniej niewoli” teologii prawosławnej w ostatnich wiekach;
kiedy w końcu zrozumiemy, że jest to dużo cięższa „zachodnia
niewola” w której każdy prawosławny chrześcijanin dzisiaj się
znajduje, beznadziejny więzień „ducha czasów”, dominującego prądu
światowej filozofii, która znajduje się w każdym oddechu tego
przewrotnego pokolenia, współczesnych nienawidzących Boga
społeczeństw? Prawosławny chrześcijanin, który nie walczy
świadomie przeciwko tej próżnej filozofii tego wieku, po prostu
przyjmuje ją sam, i przestaje zauważać konflikty, bo jego własne
rozumienie Prawosławia jest wypaczone, nie przystaje do
patrystycznego poziomu.
Wyrafinowana mądrość tego świata śmieje się z tych, którzy
nazywają ewolucję „herezją”. To prawda, ewolucja ściśle mówiąc nie
jest herezją; tak jak hinduizm (z którym w rzeczywistości jest bardzo
powiązana, i w którym prawdopodobnie znajdzie dobry grunt do
rozwoju) ewolucjonizm jest pewną ideologią, głęboko różną od
nauczania Prawosławia, która dotyczy mnóstwa innych błędnych
doktryn i postaw, tak, że dużo lepiej byłoby, gdyby po prostu była
herezją i mogła być łatwo zidentyfikowana i zwalczona. Ewolucjonizm
jest blisko związany z całą odstępczą mentalnością zgniłego
„chrześcijaństwa” Zachodu, jest narzędziem całej „nowej
duchowości” i „nowego chrześcijaństwa”, w którym diabeł stara się
utopić ostatnich prawdziwych chrześcijan. Oferuje on alternatywne
wyjaśnienia dzieła stworzenia niż święci Ojcowie; pozwala, żeby
prawosławni chrześcijanie pozostając pod wpływem ewolucjonizmu
czytali Pismo Święte i nie rozumieli go, automatycznie poprawiając
tekst, żeby dopasować go do z góry przyjętej filozofii natury. Jej
przyjęcie dopuszcza przyjęcie również alternatywnych wyjaśnień
innych części Bożego objawienia, oraz automatyczne „poprawianie”
innych biblijnych i patrystycznych tekstów, aby zgodne były z
nowoczesną „mądrością”.
Wierzę, że w pańskim uczuciu do Bożego stworzenia, tak jak opisał je
Pan w swoim liście, jest Pan prawosławny; ale czemu Pan czuje, że
trzeba je popsuć przy pomocy współczesnej mądrości i
usprawiedliwiać tę nową ideologię, która jest tak bardzo obca
Prawosławiu? Napisał Pan bardzo wzruszająco „przeciwko fałszywej
unii”; jak bardzo pragnęlibyśmy, aby stał się Pan prawdziwym zelotą
„przeciwko fałszywej mądrości” i powiedział grekojęzycznym
prawosławnym chrześcijanom, którzy przyjęli tę nową doktrynę
bardzo bezkrytycznie, że nasza jedyna mądrość pochodzi od świętych
Ojców, i wszystko co się jej sprzeciwia, jest kłamstwem, nawet jeżeli
nazywa samo siebie „nauką”.
Błagam o przebaczenie jeśli cokolwiek co powiedziałem wydało się
Panu za surowe; próbowałem tylko mówić prawdę taką, jaką widzę w
pismach świętych Ojców. Jeżeli popełniłem jakieś błędy w moich
cytatach ze świętych Ojców, proszę je poprawić, jednak niech Pan nie
pozwoli małym błędom oderwać Pana od widzenia tego, co chciałem
powiedzieć. Jest dużo więcej do powiedzenia na ten temat, jednak
poczekam na pańską odpowiedź przed podejmowaniem tego tematu.
Ponad wszystko mam nadzieję płynącą prosto z serca, że zarówno
Pan jak i my odkryjemy prawdziwe patrystyczne nauczanie o
stworzeniu, które jest tak ważne dla całego prawosławnego
światopoglądu. Proszę o pańskie modlitwy za mnie i za nasze
bractwo.
Z miłością w Chrystusie naszym Zbawicielu
Seraphim, mnich