"KONFRONTACJE HISTORYCZNE"
PRACE
INSTYTUTU HISTORII
POLSKIEj AKADEMII NAUK
POLSKA
XVII WIEKU
Państwo społeczeństwo
kultura
pod redakcją
JANUSZA TAZBIRA
pod redakcją
BOGUSŁAWA LESNODORSGIEGO
WIEDZA POwSZECHNA WArSZAWA 1969 wyd.I.
PRZEDMOWA
Tom ten stanowi kolejną pozycję serii "Kon-
frontacje Historyczne"; celem jej jest przedsta-
wienie Polski XVII wieku na tle porównaw-
czym. Chodzi więc zarówno o zestawienie w świe-
tle najnowszyh studiów i dyskusji sprzecz-
nych nieraz opinii badawczych na temat różnych
wydarzeń, jak i o porównanie tych spraw i wyda-
rzeń ze sobą, o konfrontowanie z innymi krajami,
ukazywanie w czym Rzeczpospolita XVII wieku
im dorównywała, a nawet w niektórych dziedzi-
nach je prześcigała, w czym zaś różniła się od nich
na niekorzyść. Tu zresztą nasuwa się dość ważki
problem badawczy, mianowicie z kim można Pol-
skę porównywać. Z najbardziej rozwiniętymi kra-
jami Zachodniej Europy, czy też z jej najbliższymi
sąsiadami. wydaje się, że przy omawianiu zagad.
nień polityczno-społecznych i ustrojowych bardziej
celowe jest konfrontowanie Polski z Prusami, Au-
strią i Rosją, podczas gdy w zakresie kultury umy-
słowej i artystycznej, bądź ideologii wyznaniowej,
można zestawiać nasze życie kulturalne z francu-
skim, włoskim lub angielskim. Tą też drogą poszli
autorzy naszego tomu.
Parokrotnie spotykamy w poszczególnych szki-
cach rozważania na temat, co stanowiło w polskim
rozwoju historycznym ów niepowtarzalny, rodzimy
czynnik, co zaś było echem obcych wpływów. Na-
suwa się porównanie kultury europejskiej do rzeki
posiadającej liczne dopływy na obszarze różnych
krajów, przebiegające zależnie od miejscowego
ukształtowania terenu. Trafnie pisze o tym w swym
szkicu Władysław Tomkiewicz: "Pamiętać bowiem
należy, iż mimo całej swej specyficzności sarmatyzm
był jednak odroślą barokowego drzewa, którego
korzeniami się karmił, a którego konary rozpoście-
rały się nad całą niemal Europą w ciągu półtora
stulecia."
Żaden z tych terminów nie figuruje jednak na
okładce naszego tomu. Do pojęć baroku i sarma-
tyzmu sięgają tylko autorzy piszący o zagadnie-
niach kultury artystycznej, literatury czy religii.
Dla pozostałych bowiem terminy te okazały się nie
tyle obce, ile nieprzydatne. Zresztą również autorzy
zajmujący się problemami ideologii nie zawsze są
zgodni w ocenie pewnych zjawisk. Dla Stanisława
Cynarskiego sarmatyzm jest więc przede wszyst-
kim wyrazem wstecznej ideologii szlachty w dobie
baroku; na związany z nim ściśle problem stylu
życia w tej epoce autor zwraca mniejszą uwagę.
Natomiast dla autora szkicu o kulturze artystycz-
nej sarmatyzm był przejawem jej oryginalnego
kształtu. O ile jednak Cynarski widzi triumf tego
zjawiska w mentalności szlacheckiej już w pierw-
szej połowie XVII wieku, Tomkiewicz wpływy sar-
matyzmu w sztukach plastycznych dostrzega do-
piero w drugiej połowie tego stulecia. Obu autorów
łączy przekonanie, iż mianem sarmatyzmu możemy
określać zarówno mentalność szerokich rzesz szla-
checkich w dobie baroku, jak i styl ich życia oraz
upodobania, wyrażające się między innymi we
wspólnocie gustów artystycznych. Barok z kolei
potraktowano jako pewną epokę w przemianach
kultury europejskiej, która rozpoczyna się w Pol-
sce po roku 1580, kończy zaś gdzieś w połowie
XVIII stulecia. Sarmatyzm stanowiłby więc w tym
kontekście swoistą odmianę europejskiego baroku
na gruncie polskim, określaną przez węgierskiego
badacza Andre Angyala mianem słowiańskiego ba-
roku.
Przekonanie, iż zasadnicze przemiany procesu
historycznego nie pokrywają się z cezurą chro-
nologiczną lat 1600-1700 podzielają zresztą wszy-
scy autorzy szkiców zawartych w niniejszym tomie.
Jeśli więc piszą o Polsce XVII wieku, to pojęcie
stulecia należy traktować dość umownie. Podobnie
bowiem jak wiek XIX, według zgodnej opinii hi-
storiografii, zawiera się w gruncie rzeczy w grani-
cach lat 1815-1914, tak i przemiany polityczne,
gospodarcze, kulturalne lub wyznaniowe XVII stu-
lecia zaczęły się daleko wcześniej, co najmniej
u schyłku poprzedniego wieku. Stąd też większość
autorów przy omawianiu zagadnień zarówno li-
teratury, jak ekonomiki czy ustroju cofa się do po-
czątków panowania Zygmunta III Wazy lub nawet
schyłku rządów Stefana Batorego.
Już wówczas bowiem rozpoczął się w Polsce
"wiek XVII"; dlatego też figuruje on na okładce
naszego tomu. Żadna inna nazwa nie okazała się
w pełni adekwatna do nowych, jakościowo odmien-
nych treści historycznych, jakie ten okres niósł ze
sobą. Przyjęta przez nas periodyzacja opiera się
poniekąd na szerszym i bardziej niż dotąd bez-
stronnym, wolnym od tradycyjnych uprzedzeń
spojrzeniu na to stulecie. Wielu badaczy w ostat-
nich latach wątpiło w celowość wyodrębnie-
nia XVII wieku; odrodzenie miało sięgać nie-
mal do okresu najazdu szwedzkiego. Po nim zaś
rozpoczynał się jakoby od razu okres upadku, się-
gający mniej więcej do połowy XVIII stulecia. Lata
tak zwanego "potopu" stanowią istotnie pewną
cezurę wewnętrzną, dzielącą Polskę "srebrnego
wieku", potężną, zasobną i szanowaną, od państwa,
które staje się stopniowo przedmiotem polityki eu-
ropejskiej. Nie jest to jednak cezura aż tak przeło-
mowa, aby w imię jej należało zakwestionować po-
jęcie wieku XVII jako pewnej jednorodnej całości,
odmiennej pod względem jakościowym od okresu
renesansu.
Naszego XVII wieku nie sposób było również
nazwać przez analogię z Polską pierwszych Pia-
stów Rzecząpospolitą Wazów, skoro zakres rozwa-
żań autorów nie tylko obejmuje panowanie Mi-
chała Korybuta Wiśniowieckiego oraz Jana III
Sobieskiego, ale sięga niekiedy czasów saskich.
Z kolei nazwa Polska doby baroku nie wyczerpała-
by całości omawianych przez nas problemów; cóż
bowiem znaczy to pojęcie w dziedzinie organizacji
wojskowej, struktury sejmów, rozwoju eksportu
zboża. Z drugiej zaś strony barok, a zwłaszcza jego
specyficznie polska odmiana w postaci sarmatyzmu,
trwał daleko dłużej niż sam wiek XVII najbardziej
nawet umownie pojęty. Także i nazwanie tego
okresu epoką kontrreformacji sugerowałoby zacie-
śnienie kręgu rozważań do problematyki wyzna-
niowej.
Z faktu, iż wiek XVII stanowił dość jednorod-
ną całość, zdaje sobie dobrze sprawę dziejopisar-
stwo wielu krajów, że wymienimy przykładowo
Francję, gdzie od kilkunastu lat wychodzi specjal-
ne pismo naukowe, poświęcone temu stuleciu. Tru-
dno jednak o jednoznaczny bilans tych czasów.
Wypada on - mimo wszystko - dość dodatnio dla
literatury i sztuki. Zdecydowanie ujemnie w dzie-
dzinie polityki zagranicznej i ustroju wewnętrzne-
go, na co z naciskiem zwracają uwagę Henryk
Olszewski i Zbigniew Wójcik. Również jednak
wśród autorów, którzy godzą się na ów bilans
ujemny, występują różnice w dostrzeganiu przy-
czyn takiego stanu rzeczy. Jedni przypisują go
przede wszystkim niekorzystnemu układoWi czyn-
ników wewnętrznych, inni raczej winie samych
Polaków. Także więc i w prezentowanym tomie
znalazł swój wyraz odwieczny konflikt pesymisty-
cznego i optymistycznego nurtu w naszej historio-
.grafii. Zapoczątkowała go w XIX wieku wielka
dyskusja na temat genezy rozbiorów; ich cień pada
również na nasze szkice, szczególnie te, które oma-
wiają problem struktury społecznej czy politycz-
nej oraz - pogłębiających się na niekorzyść Pol-
ski - różnic w porównaniu z innymi krajami.
Przedstawiając w syntetycznym skrócie dzieje
naszego stosunku do Zachodniej Europy można
stwierdzić, że przez pierwszych pięćset lat istnienia
państwa polskiego różnice dzielące Polskę od Fran-
cji, Anglii czy Włoch ulegały stopniowemu zmniej-
szeniu. Wieki XV i XVI, a więc jesień polskiego
średniowiecza i rozkwit odrodzenia, stanowiły
okres, w którym dysproporcje te były chyba naj-
mniejsze i najmniej istotne. Wiek XVII odwraca
z powrotem stosunek ten na naszą niekorzyść.
Większość krajów Europy zachodniej znalazła
się vówczas na wirażu dziejowym. Ich roz-
wój, dokonywający się między innymi kosz-
tem słabiej rozwiniętych krajów Europy wscho-
dniej oraz nowo odkrytych ziem Ameryki i Azji,
poszedł wtedy olbrzymimi krokami naprzód, gdy
tymczasem na losy naszego kraju zaczęły od-
działywać ujemnie wojny, kryzys gospodarczy
i anarchia polityczna. Wydaje się przy tym, że o ile
Anglia, Francja czy Niderlandy prześcigały nas
wówczas na polu gospodarki i kultury, to najbliżsi
sąsiedzi Polski zaczęli górować nad nią przede
wszystkim sprawnym aparatem państwowym, któ-
rego niedowład w XVIII wieku miał się tak bardzo
dać Rzeczypospolitej we znaki. Kultura polska
XVII wieku oddziaływała natomiast na Wschód
i Południe Europy, a poziom jej był daleko wyższy
od tego, co oglądano w sąsiednich Niemczech lub
Rosji. Również i wówczas wnieśliśmy swój wkład
do dorobku umysłowego całej Europy, że przypom-
nimy ariańskie postulaty racjonalistycznego pod-
chodzenia do spraw wiary oraz tolerancji wyzna-
niowej.
Nie literaturą więc, sztuką czy nawet nauką,
ale zasobnym skarbem, silną armią i sprawną ad-
ministracją górowali nad pozbawioną tego wszyst-
kiego Rzecząpospolitą jej najbliżsi sąsiedzi. Syste-
matyczną i obliczoną na dłuższy dystans działal-
ność aparatu państwowego zastępowała w Polsce
improwizacja, wystarczała ona do wygrania bitwy
lub usunięcia najeźdźców z terytorium państwa, ale
okazywała się nieskuteczna na dalszą metę. Rów-
nież te problemy omawiają nasze szkice. Nie wy-
czerpały one, oczywiście, całości zagadnień związa-
nych z wiekiem XVII, że wymienimy przykładowo
naukę w tym okresie, promieniowanie kultury pol-
skiej na zewnątrz lub opinie cudzoziemców o Rze-
czypospolitej XVII wieku. Wszystkie zresztą arty-
kuły omawiają tylko pewne wybrane kwestie:
uwzględnienie całości problematyki nie było
możliwe choćby z uwagi na ograniczoną obję-
tość tomu.
Uważny Czytelnik dość łatwo spostrzeże, iż
współautorów naszego tomu dzieli sporo spraw.
Występują więc różnice merytoryczne w poglądach
na problem protestantów polskich i ich postawy
w okresie najazdu szwedzkiego, kwestię sarmatyz-
mu czy - rzecz najważniejsza - przyczyny póź-
niejszego upadku Polski. Redakcja nie uznała za
stosowne zacierania wielu różnic, jak również skło-
nienia autorów do zajęcia jednolitego, pesymistycz-
nego lub optymistycznego stanowiska w kwestii
oceny XVII wieku. Nie przychodzimy bowiem z go-
towymi pewnikami, które autorzy głoszą ez cathe-
dra, tworząc jednolity w tonacji chór. Pragnieniem
naszym było zapoznanie Czytelnika nie tylko z hi-
storyczną problematyką XVII wieku, ale i z aktu-
alnym stanem sporów naukowych na ten temat.
Uważamy za pożyteczne przedstawienie rozbież-
nych nieraz poglądów badawczych; jeśliby za-
nikły dyskusje pomiędzy historykami, skoń-
czyłby się rozwój historii jako nauki. Obok
zagadnień spornych zwracamy również uwa-
gę na problemy słabo lub w ogóle dotychczas
nie zbadane. Na liczne luki w tym zakresie wska-
zują autorzy poszczególnych szkiców; dzielą się oni
swymi refleksjami z Czytelnikiem, polemizując-
nieraz dość stanowczo - z innymi badaczami. War-
to wreszcie zaznaczyć, iż w wielu szkicach znajdu-
jemy poglądy po raz pierwszy formułovane w na-
szej nauce. Zajęta badaniami cząstkowymi histo-
riografia znajduje tu, pomyślną również dla siebie,
sposobność syntetycznego spojrzenia na epokę. Au-
torzy reprezentują wreszcie rozmaite indywidual-
ności pisarskie, widoczne zarówno w odmiennym
sposobie ujmowania zagadnień, jak i w zróżnico-
wanym stylu. I tych również odrębności nie uzna-
liśmy za stosowne sprowadzać do wspólnego mia-
nownika.
Ujednoliceniu uległa natomiast kwestia przy-
pisów, skróconych przez redakcję do minimum.
Zostały w nie zaopatrzone przede wszystkim ob-
szerniejsze cytaty źródłowe. Nazwiska badaczy, na
których się autorzy powołują lub też z nimi pole-
mizują, znajdujemy w tekście. Czytelnik, który
zechce zapoznać się z zasadniczą literaturą, znaj-
dzie odpowiednie wskazówki bibliograficzne,
oddzielne dla każdego ze szkiców, na końcu
książki. I te również ograniczyliśmy do prac
podstawowych, zwłaszcza polskich i wydanych
w ostatnich latach, a więc stosunkowo łatwo do-
stępnych.
Janusz Tazbir
Zbigniew Wójcik
MIęDZYNARODOVE POŁOŻENIE
RZECZYPOSPOLITEJ
Zasadnicze elementy sytuacji międzynarodowej
Historycy zgodni są co do tego, że w wieku
XVII nastąpił upadek znaczenia państwa polsko-
-litewskiego, jego kryzys wewnętrzny i zewnętrzny.
Nie ulega wątpliwości, że jeżeli staniemy na tym
stanowisku - a nie ma żadnego powodu, by się nie
podpisać pod takim poglądem - to musimy zwró-
cić baczną uwagę na sytuację międzynarodową
Polski w okresie stanowiącym przedmiot naszych
rozważań. Nie są bowiem słuszne te poglądy w hi-
storiografii, według których upadek państw na-
stępuje głównie, o ile nie wyłącznie, wskutek we-
wnętrznej ich słabości, wewnętrznego rozkładu.
Układ sił na arenie międzynarodowej, a więc
czynnik zewnętrzny, odgrywa co najmniej taką
samą rolę we wspomnianych procesach. Można by
na ten temat bardzo dużo pisać i dyskutować, są-
dzę jednak, iż wystarczy przypomnieć pewne, jak-
że charakterystyczne wydarzenia z dziejów XVII
i XVIII wieku.
W epoce tej nie tylko Polska, ale i takie kraje,
jak Hiszpania i Turcja przeżywały wielki chaos
wewnętrzny, kryzys gospodarczy, społeczny i poli-
tyczny. Mimo to ani iberyjska monarchia Habsbur-
13
gów, ani imperium osmańskie nie zostały wyma-
zane z mapy Europy. Dlaczego?
Odpowiedź jest nieskomplikowana. Zarówno
w przypadku Hiszpanii, jak Turcji nie doszło do
działania czynnika zewnętrznego, zainteresowa-
nego w całkowitej likwidacji państwa, co - jak
wiemy - miało miejsce w przypadku Polski. Czyn-
nik zewnętrzny odegrał też najważniejszą rolę
w katastrofie Rzeczypospolitej.
Wiek XVII z punktu widzenia położenia mię-
dzynarodowego Rzeczypospolitej charakteryzował
się przede wszystkim wielkimi wojnami ze Szwe-
cją, Rosją i Turcją, a także Kozaczyzną, przy czym
tego ostatniego zjawiska nie możemy traktować,
zwłaszcza po roku 1654, jako sprawy wewnętrznej;
jej wszechstronne aspekty międzynarodowe są bo-
wiem niezaprzeczalne.
Otóż rzuca się w oczy, że poza wojnami mo-
skiewskimi, które Polska przejęła od Litwy, wszy-
stkie wymienione przez nas elementy położenia
Rzeczypospolitej w XVII wieku zrodziły się lub
dojrzały u schyłku poprzedniego stulecia (konflikt
ze Szwecją, interwencje w Mołdawii - jedna
z przyczyn konfliktów z Turcją, pierwsze powsta-
nia kozackie). Wiek XVII w historii stosunków
międzynarodowych Polski związany jest jak naj-
ściślej z objęciem tronu przez Wazów, którzy w oso-
bie Zygmunta III zadecydowali w pewnym sensie
o dalszym kierunku polskiej polityki zagranicznej.
Tak więc początek naszych rozważań skłonni je-
steśmy umieścić w pierwszych latach panowania
Zygmunta III, przy czym zagadnienie konkretnej
daty szczegółowej, przeważnie mylącej lub dysku-
syjnej, odrzucamy jako niezbyt w tym przypadku
istotne.
Termin końcowy jest sprawą bardziej wyrazi-
stą, i tu znaczenia dat nie podobna nie docenić. Jed-
14
na z nich to rok 1686 (traktat Grzymułtowskiego),
zamykający całą epokę w stosunkach polsko-ro-
syjskich, które dla XVII stulecia miały się okazać
niewątpliwie decydującymi. Druga - to rok 1699
(międzynarodowy traktat w Karłowicach), oznacza-
jący kres potęgi tureckiej i ustalający wiele zasad-
niczych elementów sytuacji międzynarodowej
w Europie środkowo-wschodniej.
Sytuację polityczną Rzeczypospolitej w XVII
wieku w decydującej mierze kształtowało położe-
nie geograficzne. Dzięki niemu interesy zagraniczne
państwa polsko-litewskiego silnie wiązały się ze
wschodem Europy, z południowym wschodem oraz
z basenem Morza Bałtyckiego. To były główne kie-
; runki geograficzne, wyznaczające polską politykę
, zagraniczną tej doby. Rzeczpospolita miała rów-
nież swoje powiązania z Zachodem, ale nie one
w ostatecznym rachunku decydowały o naszej po-
lityce międzynarodowej.
Fakt, że polityka polska była mocno osadzona
w realiach geograficznych, wyznaczał głównych
partnerów naszego państwa na arenie międzyna-
' rodowej. Należały do nich Rosja, Szwecja, Turcja,
' chanat krymski, Brandenburgia, a także Austria;
z państw zachodnioeuropejskih - Francja. Ze
względu na późniejszy rozwój wydarzeń history-
cznych, szczególnie zaś na katastrofę rozbiorów,
uznać należy, że doniosłe znaczenie również
i w wieku XVII miały dla Rzeczypospolitej stosun-
ki z Moskwą i Brandenburgią.
Epoka jagiellońska (1385-1572) dała państwu
polsko-litewskiemu nie tylko silną, o ile nawet nie
mocarstwową pozycję w Europie, ale i ukierunko-
wała jego politykę zagraniczną na wschód. Bez
względu na ocenę tego zjawiska przez historyków
faktem jest, że było to logiczne i nieuniknione na-
stępstvo unii jagiellońskiej. Skoro do niej doszło-
15
a z punktu widzenia interesów państwowych i Pol-
ski, i Litwy wydarzenie to należy ocenić jak naj-
bardziej pozytywnie - najpierw oba, początkowo
dość luźno związane ze sobą państwa, później zaś
zjednoczona Rzeczpospolita, nie mogły nie prowa-
dzić aktywnej polityki na wschodzie, nie mogły nie
uczestniczyć we wszystkich niemal wydarzeniach
dziejowych na wschodnioeuropejskiej scenie poli-
tycznej. To było bezwzględną koniecznością poli-
tyczną państwa, które zostawili Jagiellonowie, co
więcej - stanowiło warunek jego istnienia.
Właśnie tę walkę o istnienie musiało państwo
polsko-litewskie toczyć przede wszystkim z Mo-
skwą, prowadzącą konsekwentnie jeszcze od czasów
głębokiego średniowiecza politykę tzw. zbierania
ziem ruskich, czyli po prostu dążącą do utworze-
nia w Europie wschodniej wielkiego państwa obej-
mującego wszystkie te ziemie. Moskwa toczyła więc
wojny z Litwą, potem z Rzecząpospolitą. Sądzić na-
leży, iż inne wyjście w ogóle nie wchodziło w ra-
chubę, ponieważ ta wielowiekowa walka nie mogła
się zakończyć żadnym kompromisem, lecz tylko
wyraźnym zwycięstwem jednej ze stron. Kompro-
mis był nierealny, istniały bowiem zupełnie zasad-
nicze i diametralnie ze sobą sprzeczne interesy
obu rywali wschodnioeuropejskich.
W konsekwencji przejęcia przez Polskę dzie-
dzictwa litewskiego nastąpiło również, silniejsze
niż w wiekach ubiegłych, zetknięcie się z polityką
tatarską, a także, oczywiście później, i turecką.
Porta Ottomańska i chanat krymski stały się też
w wieku XVII, obok Rosji, głównymi rywalami na
wschodzie Europy.
Stulecie to upłynęło również pod znakiem ry-
walizacji i wojen polsko-szwedzkich. Począwszy
od pierwszej wojny północnej rozpoczęła się w Eu-
ropie północnej i wschodniej zaciekła rywalizacja
16
o - jak to określił Zygmunt August - dominium
maris Baltici (władztwo nad Bałtykiem). Szwecja,
która ze względów gospodarczych i politycznych
dążyła do utworzenia imperium wokół Morza Bał-
tyckiego, musiała nieuchronnie popaść w konflikt
w tym również i z Rzecząpo-
spolitą.
Realizacja planów szwedzkich oznaczałaby
utratę dla Polski ujścia Wisły i miast pruskich, co
byłoby nie tylko klęską polityczną, ale przede
wszystkim gospodarczą. Bardzo plastycznie zobra-
zował tę sprawę kanclerz litewski Stanisław Al-
brycht Radziwiłł, oświadczając w lecie 1656 roku
mediatorom francuskim, że Szwecja musi zwrócić
Polsce Prusy, gdyż "nikt nie pozwoli sobie poder-
żnąć gardła" 1. Historycy polscy słusznie określają
zmagania ze Szwecją jako walkę o suwerenność
gospodarczą państwa.
W cieniu rywalizacji z Rosją, Turcją, Krymem
i Szwecją pozostawała kwestia brandenburska. Nie
oznacza to jednak wcale, by stanowiła mniej waż-
ny problem. Przeciwnie, następne stulecie wyka-
zało, iż była ona, obok kwestii rosyjskiej, najważ-
niejszym zagadnieniem międzynarodowym Polski
w tej epoce. Klęski w wojnach z Rosją toczonych
w XVII stuleciu, silne usadowienie się Branden-
burgii-Prus nad Bałtykiem oraz wzrost znaczenia
i siły państwa Hohenzollernów miały się okazać
najbardziej brzemienne w ogólnym bilansie pol-
skiej polityki zagranicznej tego stulecia. Te dva
bowiem państwa w sposób decydujący przyczyni-
ły się do likwidacji Rzeczypospolitej w XVIII
wieku.
Poważnym wreszcie partnerem Polski na are-
nie międzynarodowej była w tym okresie Austria.
Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej miała silne
powiązania z polityką tego kraju, a czasami, rzec
17
można, wlokła się w jej ogonie. Jedni historycy
oceniają to zjawisko jako bardzo szkodliwe z punk-
tu widzenia interesów naszego kraju, inni nato-
miast zaprzeczają temu, wykazując, że przymierze
z Austrią i współdziałanie z Habsburgami było
koniecznością polityczną dla naszego państwa, że
po prostu nie istniała inna alternatywa. Faktem
jest jednak, iż bilans przymierza z tą dynastią
okazał się dla Polski wysoce niekorzystny.
Przeciwwagą orientacji prohabsburskiej stała
się dla Polski w XVII stuleciu, a ściślej mówiąc od
jego połowy, orientacja francuska. Francję też,
zwłaszcza w epoce Ludwika XIV, zaliczyć należy
do głównych zachodnioeuropejskich partnerów
Polski. Wiek XVII charakteryzuje silna rywaliza-
cja francusko-habsburska o wpływy w Polsce. Wal-
ka toczy się ze zmiennym szczęściem, jednakże na-
wrót Rzeczypospolitej do koncepcji wojen antytu-
reckich i przystąpienie do Ligi Świętej przechyla
ostatecznie szansę na stronę Habsburgów.
Niepodobna nie stwierdzić, że współpraca
a nawet przymierze z Francją stwarzało Polsce,
zwłaszcza w okresie tzw. polityki bałtyckiej Sobie-
skiego (1673-1678), kuszące perspektywy: odzy-
skanie Prus, zerwanie z antyturecką polityką i wie-
le jeszcze nie mniej korzystnych widoków. Stało
się jednak inaczej.
Stosunki Rzeczypospolitej z innymi krajami,
na przykład z Danią, Niderlandami, Anglią, miały
charakter sporadyczny i odgrywały w zasadzie rolę
drugoplanową. Jest rzeczą powszechnie znaną, że
połowa XVII wieku stanowi decydujący moment
przełomowy zarówno w dziejach wewnętrznych
Polski, jak i przede wszystkim w jej położeniu
międzynarodowym. Następuje bardzo wyraźne
osłabienie państwa polskiego i upadek jego zna-
czenia w Europie.
18
Początek wojen polsko-szwedżkich
i interwencja w Moskwie
Omawianą epokę otwiera u schyłku XVI wieku
wybuch konfliktu polsko-szwedzkiego. Ma on zra-
zu charakter przede wszystkim dynastyczny. Wy-
bór królewicza szwedzkiego Zygmunta, dziedzica
Jagiellonów po kądzieli (matką jego była Katarzy-
na Jagiellonka żona Jana III, księcia finlandzkiego
i króla szwedzkiego), na tron polski w roku 1587
został przyjęty przez Skandynawów przychylnie.
Arystokracja szwedzka widziała w przyszłej unii
personalnej z Rzecząpospolitą sporo różnorakich
korzyści dla swego kraju zarówno politycznych, jak
i gospodarczych. Niepoślednią rolę odgrywały tu
widoki na osłabienie władzy królewskiej rozdzie-
lonej na dwa trony. Równocześnie jednak utwo-
rzyły się zarzewia przyszłych sporów, gdyż Polska
żądała po elekcji odstąpienia jej północnej Estonii,
na co Szwedzi nie chcieli się zgodzić.
Gdy po śmierci ojca, Jana III (1592), Zyg=
munt III zasiadł również na tronie szwedzkim,
sytuacja poczęła się coraz bardziej komplikować:
Młody król zmuszony był oddać rządy nad Szwecją
w ręce rady senatorów, na czele której stanął jego
stryj, Karol książę Sudermański.
Od tej chwili sprzeczności między Zygmuntem
a jego szwedzkimi poddanymi stale rosły. Wyni-
kały one między innymi z tego, że król był żarli-
wym katolikiem, a jego poddani nie mniej gorli-
wymi luteranami. W takiej sytuacji wyrazicielem
narodowych interesów szwedzkich stał się książę-
Karol. W roku 1598 król rozpoczął na terenie
Szwecji wojnę ze swym stryjem i jego zwolenni-
kami. Mimo początkowych sukcesów, walka za-
kończyła się klęską Zygmunta, a królem szwedz=
kim został książę Karol.
19
Z konfliktu wewnątrzszwedzkiego zrodziła się
wojna między Szwecją a Rzecząpospolitą (1600-
-1606). ZapoczątkoVała ona długi, 60 lat trwają-
cy, okres dyplomatycznych i zbrojnych zmagań
między obu krajami. Pierwszy ich etap zakończył
się świetnym zwycięstwem wojsk Rzeczypospoli-
tej pod Kircholmem w pobliżu Rygi w 1605 roku.
Wiktoria ta nie miała jednak poważniejszych kon-
sekwencji politycznych. Przerwa w działaniach
wojennych spowodowana została w głównej mie-
rze tym, że oba państwa, a zwłaszcza Polska,
skierowały cały wysiłek wojskowy i dyploma-
tyczny w innym kierunku - ku Rosji. Ta zaś
u schyłku XVI wieku przeżywała wielki, wszech-
stronny kryzys polityczny, społeczny i gospodar-
czy, kryzys, który był przede wszystkim wyni-
kiem systemu rządów Iwana Groźnego opartych
na opriczninie. Katastrofalny stan państwa po-
głębiał dodatkowo kryzys dynastyczny, jaki po-
wstał na skutek wymarcia dynastii Rurykowi-
czów. Już współcześni zdawali sobie sprawę, że
Rosja stanowi dogodny teren dla obcej ingerencji.
Znakomicie ujął to wybitny historyk rosyjski
Płatonow, pisząc przed kilkudziesięciu laty: "Na-
zwalibyśmy politykę Rzeczypospolitej i kurii pa-
pieskiej krótkowzroczną i niedoświadczoną, gdyby
nie potrafiła ona w porę zrozumieć i należycie oce-
nić zachodzących w życiu Moskwy zaburzeń i nie
próbowała wyciągnąć z nich korzyści dla siebie." 2
Polskę w tym okresie na drogę wojny pchały
liczne przyczyny wewnętrzne. Mam tu na myśli
przede wszystkim silny wyż demograficzny i zwią-
zany z nim problem zbędnych ludzi w kraju, a na-
stępnie zagadnienie żołnierzy rozpuszczonych po
rokoszu Zebrzydowskiego, z którymi nie bardzo
było wiadomo, co robić. Całą tę uciążliwą rzeszę
ludzi postanowiono skierować na podbój ziem ro-
20
syjskich, w nich to bowiem jeden z publicystów
obozu dworskiego, Paweł z Palczowa Palczowski,
widział ziemię obiecaną dla Polaków. Do sprawy
tej jeszcze wrócimy.
Ważną rolę w genezie "wielkiej smuty" ode-
grała osobista polityka Zygmunta III. Gdy za-
viodły plany pokojowej unii polsko-moskiewskiej
z przełomu XVI i XVII wieku, pragnął osiągnąć
ją zbrojną ręką, przy czym cel ostateczny, jak‹
mu przyświecał, można określić - "przez Moskwę
do Sztokholmu". Podbój Moskwy i zagarnięcie ko-
rony Rurykowiczów miało ułatwić królowi odzy-
skanie dziedzicznego tronu szwedzkiego, który ce-
nił sobie wyżej niż elekcyjny polski.
Interwencja polska w Rosji, rozpoczęta w roku
1604 wraz z pojawieniem się na widowni dziejo-
wej Dymitra Samozwańca I, zakończyła się nie-
powodzeniem. Mimo wielkich klęsk, mimo zaję-
cia przez Polaków znacznych obszaróv Rosji łącz-
nie ze stolicą, mimo równoczesnej interwencji
szwedzkiej, Rosjanie znaleźli jeszcze tyle sił, by
w wielkim i ogólnonarodowym powstaniu doprowa-
dzić do wyparcia wojsk nieprzyjacielskich z kraju.
Następna próba, jaką podjął syn Zygmun-
ta III, królewicz Władysław, wyprawiając się na
Moskwę pod hasłem dochodzenia swych praw do
korony carskiej, którą w okresie największego
upadku Rosji (1610) ofiarowali mu bojarzy mo-
skiewscy, również zakończyła się niepowodzeniem:
Mimo wyraźnych postępów militarnych, real-
na ocena ogólnej sytuacji politycznej zmusiła Po=
laków do zaniechania planów podboju i przyłącze-
nia Rosji na drodze unii. W 1619 roku zawarto
w Deulinie (Dywilinie) rozejm polsko-rosyjski na
ponad 14 lat. Rosja obroniła wprawdzie swą nie-
podległość, ale królewicz Władysław nie zrzekł
się pretensji do tronu moskiewskiego, a Pola-
21
cy osiągnęli poważne zdobycze terytorialne. Ro-
zejm deuliński nie oznaczał żadnej istotnej zmiany
w stosunkach polsko-rosyjskich. Wszystkie źródła
konfliktu, jak wykazuje treść traktatu, pozostały.
Był więc on jedynie chwilowym zawieszeniem
broni. Rosja czekała tylko na okazję do odwetu.
Znakomicie zrozumiał to Zygmunt III, niezadowo-
lony z rozejmu, gdy pisał rychło po jego zawarciu:
"Rosjanie chcą bez wątpienia niedługo ukrzepiw-
szy siły swoje, o co w takim, jakie tam jest po-
słuszeństwie, nietrudno, i pozbywszy się naszych
wojsk, zwrócić się przeciw naszemu państwu
i odebrać wszystko to, co teraz oddali." 3
W okresie wojny trzydziestoletniej
W czasie, gdy wojna z Rosją wciąż jeszcze
trwała, nowe ognisko konfliktu poczęło wyrastać
u południowo-wschodnich granic Rzeczypospolitej.
Nad Polską zawisła groźba najazdu tureckiego.
Jak do tego doszło? Nasza polityka zagraniczna za
ostatnich Jagiellonów mogła poszczycić się nie by-
le jakim osiągnięciem - stosunki z potężną Tur-
cją, budzącą powszechnie lęk w Europie, układały
się co najmniej poprawnie. Było to ze wszech
miar korzystne dla państwa polskiego. Jednakże
łupieskie wypady poddanych Rzeczypospolitej Ko-
zaków zaporoskich na terytoria tureckie, wypady,
którym Polska nie potrafiła zapobiec, budziły obu-
rzenie w Turcji. Porta zaczęła głosić, że sama mu-
si ukarać Kozaków, skoro Rzeczpospolita uczynić
tego nie potrafi. Cień na stosunki polsko-tureckie
rzucały również wyprawy magnatów do Mołdawii
i ingerencja polska w wewnętrzne sprawy księstw
naddunajskich, które były lennem tureckim. Het-
man Żółkiewski próbował załatwić sprawę poko-
jowo (traktat #i, B##szy, 1617), ale gdy wyprawy ko-
22
zackie nie ustawały, gdy ponadto lennik turecki,
książę siedmiogrodzki Bethlen wskutek dywersji
polskiej (zagony lisowczyków) musiał wycofać się
spod obleganego Wiednia (1619), by udzielić pomo-
cy powstańcom czeskim, toczącym właśnie walkę
z Habsburgami, wybuch był przesądzony.
Pierwsza wyprawa turecka zakończyła się po-
gromem wojsk polskich pod Cecorą (1620), dru-
ga - po nie rozstrzygniętej bitwie pod Choci-
miem - kompromisowym pokojem (1621), który
nie usuwał bynajmniej istotnych przyczyn napię-
cia w stosunkach między obu krajami. Równocześ-
nie niemal, gdy na wschodzie i południowym
wschodzie klecono pospiesznie traktaty rozejmowe
i pokojowe, rozpoczęły się na nowo działania wo-
jenne na froncie szwedzkim. We wrześniu 1621 ro-
ku Szwedzi zajęli Rygę. W roku następnym doszło
do rozejmu między obu krajami w Mitawie. Nie
na długo jednak. W połowie 1625 roku wojska Gu-
stawa Adolfa wznowiły akcję w Inflantach, a w
rok później zaczęła się ciężka walka o "gardło"
Rzeczypospolitej - o Prusy Królewskie, o ujście
Wisły. Wojna ta, toczona ze zmiennym szczęściem,
trwała do roku 1629. W tym czasie pod wpływem
wydarzeń wojny trzydziestoletniej, jak również pod
naciskiem dyplomacji państw wrogich Habsburgom
(Francja, Holandia, Brandenburgia, Anglia) doszło
do rozejmu polsko-szwedzkiego w Starym Targu
(Altmarku) w 1629 roku. Był on korzystny dla
Szwecji, gdyż zatrzymała miasta pruskie z wyjąt-
kiem Gdańska, Pucka i Królewca oraz Inflanty na
północ od Dźwiny. Co gorsza, Szwedzi zdobyli so-
bie prawo pobierania ceł z handlu polskiego.
Pełne zaangażowanie się w wojnę na terenie
Niemiec stawiało Szwecję przed koniecznością za-
bezpieczenia od strony Polski wschodniego skrzy-
dła swoich wojsk. Król Gustaw Adolf zwrócił
23
wówczas oczy na Rosję, w której tendencje odwe-
towe nie wygasły ani na chwilę. W tej sytuacji nie-
trudno przyszło namówić Rosjan, by wznowili
wojnę z Polską.
Wybuchła ona jesienią 1632 roku, gdy wojska
szwedzkie maszerowały w głąb Niemiec, ku Lii-
tzen, gdzie Gustaw Adolf poniósł śmierć. Nowa
wojna polsko-rosyjska, zwana smoleńską (1632-
-1634), zakończyła się całkowitą porażką Rosji.
Pokój polanowski zawarty w 1634 roku potwier-
dził warunki rozejmu deulińskiego z tą jedną po-
ważną zmianą, że nowy król Władysław IV zrzekł
się pretensji do tronu moskiewskiego i tytułu ca-
ra. Ten pokój "wieczysty", jak go wówczas okre-
ślano, nie oznaczał wprawdzie radykalnego zwrotu
w stosunkach między Rzecząpospolitą a Rosją, po-
zostało bowiem zasadnicze źródło konfliktów-
spory terytorialne o Smoleńszczyznę, Siewiersz-
czyznę i Czernihowszczyznę; mimo to zapoczątko-
wał okres zupełnie poprawnego współżycia obu
państw. Znaczny wpływ na taki właśnie rozwój
sytuacji miało ich wspólne i stałe zagrożenie ze
strony Tatarów krymskich, a także - w pewnym
stopniu - i Turcji. Doprowadziło to nawet w roku
1647 do zawarcia dość luźnego przymierza obron-
nego między Rzecząpospolitą i Rosją, skierowanego
przeciwko chanatowi.
Śmierć Gustawa Adolfa (1632), niepowodzenia
w wojnie na terenie Rzeszy i klęska Rosji w woj-
nie z Rzecząpospolitą zmusiły także Szwedów do
szukania rozwiązań na odcinku polskim. W 1635
roku doszło do nowego dwu...ziestosześcioletniego
rozejmu w Sztumskiej Wsi (Stumsdorf). Szwedzi
zrezygnowali z miast pruskich oraz z pobierania
ceł z handlu polskiego w Gdańsku. Jednakże sy-
tuacja nie dojrzała do tego, by oba kraje mogły
podpisać pokój - poprzestano jedynie na rozej-
26
mie. Groziła więc w każdej chwili możliwość
wznowienia działań wojennych.
W czasie wojny smoleńskiej doszło do ponow-
nego zbrojnego konfliktu z Turcją, a ściślej mó-
wiąc z dowódcą wojsk tureckich Abazy paszą, któ-
ry bez uzgodnienia ze Stambułem zaatakował Pol-
skę (1633), sądząc, że ta, zajęta na froncie rosyjskim,
nie zdoła stawić skutecznego oporu. Omylił się
jednak i poniósł klęskę, a sukcesy polskie pod
Smoleńskiem skłoniły Turcję do odnowienia poko-
ju z Rzecząpospolitą (1635).
Klęski kolejnych powstań kozackich w latach
trzydziestych doprowadziły również w roku 1638
do pacyfikacji stosunków na Ukrainie. Zabezpie-
czywszy się do pewnego stopnia od wschodu, po-
łudnio-wschodu i północy, mogła Rzeczpospolita
aktywniej zwrócić się ku sprawom środkowo- i za-
chodnioeuropejskim. Próby związania się z poli-
tyką francuską po roku 1635 w zamian za widoki
odzyskania Śląska, a nawet mirażu korony cesar-
skiej dla Władysława IV, spełzły na niczym
i Rzeczpospolita pozostała w obozie habsburskim.
Zewnętrznym wyrazem tego był ślub króla pol-
skiego z arcyksiężniczką Cecylią Renatą. Pod ko-
niec wojny trzydziestoletniej, już po decydujących
zwycięstwach francuskich, nastąpiło ponowne zbli-
żenie do Francji, a owdowiały Władysław poślu-
bił księżniczkę francuską Ludwikę Marię Gon-
zagę (1645). Zwrot ten nie miał już większego zna-
czenia wobec dogasania wojny w Niemczech.
Jeżeli już jesteśmy przy sprawach polskiej po-
lityki zachodniej, to trzeba sobie uzmysłowić, że
w pierwszej połowie XVII wieku zaszedł fakt
o ogromnej doniosłości. Księstwo pruskie, stano-
wiące od 1525 roku lenno Polski, znalazło się w po-
ważnej sytuacji wobec nieuleczalnej choroby
umysłowej księcia Albrechta Fryderyka. Wskutek
27
różnych konfiguracji politycznych kontrolę nad
chorym księciem Zygmunt III przekazał kuzynowi
księcia, elektorowi brandenburskiemu Joachimo-
wi Fryderykowi (1605). W roku 1611, w okresie to-
czącej się wojny z Rosją, sejm Rzeczypospolitej
uchwalił przeniesienie lenna pruskiego na Hohen-
zollernów brandenburskich, co doprowadziło po
śmierci Albrechta Fryderyka (1618) do zjednocZe-
nia Brandenburgii i Prus Książęcych pod jednym
władcą, Janem Zygmuntem. Stawał się on lenni-
kiem polskim z tytułu sprawowanej władzy
w Prusach Książęcych. Nie na długo jednak; ostat-
ni hołd pruski miał miejsce na Zamku warszav-
skim w roku 1641.
Nie trzeba studiować dokumentów, by zrozu-
mieć, jakie znaczenie miało dla Polski przejście
Prus pod władzę brandenburskiej linii Hohenzol-
lernów. Najlepiej spojrzeć na mapę, a wówczas
widać, jak żywotne arterie Rzeczypospolitej - uj-
ście Wisły i Pomorze Gdańskie - znalazły się
w kleszczach. Był to jeden z najistotniejszych mo-
mentów w rozwoju sytuacji międzynarodowej
Rzeczypospolitej w pierwszej połowie XVII wieku.
Powstanie ukraińskie i druga wojna północna
Tymczasem nadszedł rok 1648. W wyniku
błędnej, ponad półwiekowej polityki polskiej na
Ukrainie, doszło tam do wielkiego powstania. Po-
konana w roku 1638 Kozaczyzna czekała tylko na
okazję, by wziąć odwet na Rzeczypospolitej. Oliwy
do ognia dolało fiasko planów wojny tureckiej
Władysława IV, wojny, w której Kozacy spodzie-
wali się odegrać przodującą rolę i wyciągnąć dla
siebie wielkie korzyści. Wobec oporu magnatów
i szlachty król musiał z tyh planów zrezygnować.
Przelało to ostatecznie czarę goryczy na Ukrainie.
28
Powstanie kozackie, na czele którego stanął Bohdan
Chmielnicki, przerodziło się rychło w povszechną
walkę narodu ruskiego (ukraińskiego) przeciw pa-
nowaniu polskiemu nad Dnieprem.
Klęski wojsk polskich nad Żółtymi Wodami,
pod Korsuniem i Piławcami (wiosna-jesień 1648),
zadane przez sprzymierzone siły kozacko-tatarskie,
wstrząsnęły podstawami Rzeczypospolitej. Zbaraż
i Zborów (1649) wykazały dalszą słabość państva.
Świetne zwycięstwo pod Beresteczkiem (1651) zda-
wało się wprawdzie wskazywać, że i ten nowy
zryw zakończy się klęską Kozaczyzny i całej Rusi,
ale w rzeczywistości Polska okazała się już nie-
zdolna do pokonania Ukrainy i powrotu do status
quo sprzed roku 1648.
Na domiar złego, Rosja, nastawiona początkowo
wrogo wobec powstania ukraińskiego, pod wpły-
wem rozwoju sytuacji wojennej i politycznej posta-
nawia w roku 1653 (decyzja soboru ziemskiego)
wmieszać się w wojnę polsko-kozacką. Interwen-
cja rosyjska, przyłączenie Ukrainy do Rosji w wy-
niku ugody perejasławskiej (1654) doprowadziły
do całkowitego umiędzynarodowienia konfliktu,
o czym do tej pory, czyli do roku 1654, mimo po-
parcia udzielanego Kozakom przez Tatarów, a tak-
że w pewnym stopniu przez Turcję, raczej mówić
nie można było.
Traktat w Perejasławiu spowodował znamien-
ny przewrót przymierzy w Europie wschodniej.
Dotychczasowi sojusznicy Chmielnickiego, Tata-
rzy krymścy, obawiając się zarówno Rosji, jak
i zbytniego osłabienia Polski, zawierają z tą ostat-
nią przymierze w 1654 roku, wymierzone przeciw
Rosji i Ukrainie. Sojusz polsko-tatarski miał ode-
grać bardzo poważną rolę w rozwoju sytuacji po-
litycznej w tej części Europy w ciągu najbliższych
kilkunastu lat.
29
W momencie szczytowego nasilenia agresji ro-
syjskiej na Polskę, gdy armie cara Aleksego Mi-
chajłowicza wtargnęły głęboko w terytorium Rze-
czypospolitej, na teatrze działań wojennych w Eu-
ropie wschodniej zjawia się w roku 1655 nowy
aktor - król szwedzki Karol X Gustaw. Rozpoczęła
się w całej pełni druga wojna północna (1655-
-1660). Szwedzi pragnęli zarówno powstrzymać
groźny dla nich marsz Rosjan ku zachodowi, jed-
nakże bez użycia siły, jak i za jednym zamachem
wykończyć wreszcie budowę swego imperium wo-
kół Bałtyku. Dla osiągnięcia tego drugiego celu
należało także pokonać Rzeczpospolitą. W tej no-
wej sytuacji, zwłaszcza w obliczu bezprzykładnych
triumfów oręża szwedzkiego w Polsce, okazało się
nagle, że i Rzeczpospolita, i Rosja stanęły przed
wspólnym niebezpieczeństwem. Skłoniło to oba
państwa do szukania dróg porozumienia. Traktat
w Niemieży pod Wilnem zawarty w roku 1656 przy-
niósł rozejm na froncie polsko-rosyjskim i sojusz
przeciw Szwedom. Rosja w tymże samym roku roz-
poczęła akcję zbrojną przeciw Skandynawom.
Współdziałania polsko-rosyjskie nie trwały jednak
długo; liczne sprzeczności, szczególnie zaś próba
korzystnego dla Polski rozwiązania problemu Ukra-
iny (unia hadziacka,1658), doprowadziły do ponow-
nego zerwania i wznowienia wojny.
W tym miejscu pragnę zwrócić specjalną uwa-
gę na dwa aspekty wojny północnej. Pierwszy-
to problem stosunków polsko-brandenburskich
i w ogóle szerzej pojęta kwestia brandenburska,
drugi - to traktat w Radnot na Węgrzech (1656).
Elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm (1640-
1688) niezwykle zręcznie pokierował polityką swe-
go kraju w czasie wojny. Początkowo obserwował
rozwój wydarzeń, następnie zaś przyłączył się do
zwycięskiego rydwanu Karola Gustawa. Ale Bran-
30
denburgia nie w,kraczała do wojny jako siła drugo-
rzędna, posiłkowa. Scentralizowane, absolutystycz-
ne państwo posiadało znakomitą armię, której wa-
lory zabłysnęły w całej pełni w trzydniowej bitwie,
stoczonej pod Warszawą (28-30 lipiec 1656).
Gdy okres szczytowych powodzeń szwedzkich
minął, gdy coraz wyraźniej poczęły zarysowywać
się kontury koalicji złożonej z Polski, Austrii, Da-
nii i innych krajów, Fryderyk Wilhelm postanowił
przenieść się do obozu antyszwedzkiego. Ale oczy-
wiście nie za darmo. Cenę za pozyskanie nowego
sprzymierzeńca przeciw Szwecji musiała zapłacić
Rzeczpospolita. Na mocy traktatów w Welawie
i Bydgoszczy (1657) została zniesiona zależność len-
na elektora brandenburskiego od króla polskie-
go z tytułu posiadania Prus Książęcych. W ten
sposób zakończył się ostatni akt dramatu zapo-
czątkowanego w roku 1611. Polska straciła wszelką
zwierzchność nad Prusami Książęcymi, kleszcze
brandenburskie jeszcze mocniej zacisnęły się wokół
Pomorza Gdańskiego i ujścia Wisły.
Traktaty welawsko-bydgoskie uznać należy za
najważniejszy z perspektywy historycznej wynik
drugiej wojny północnej. Oczywiście mam tu na
myśli polski punkt widzenia. Traktat oliwski (1660),
mimo że wprowadzał pokój między Szwecją i jej
przeciwnikami, w tym przede wszystkim z Rzeczą-
pospolitą, znaczenia takiego nie posiadał. Kończył
wprawdzie, na podstawie obopólnych ustępstw,
okres wojen polsko-szwedzkich, ale ani Rzeczpo-
spolita, ani Szwecja nie wychodziły z nich zwycię-
sko. Oba kraje cofnęły się na arenie międzynaro-
dowej w sposób poważny i odtąd cofały się-
z niewielkimi przerwami - nadal.
Z udziałem Brandenburgii w wojnie 1655-1660
wiąże się jeszcze jedno zagadnienie. Oto w okresie
szczytowego nasilenia zmagań, we wrześniu 1656
31
roku, dochodzi do zawarcia traktatu rosyjsko-bran-
denburskiego, który można by nazwać paktem
o nieagresji. Pozwolił on elektorowi zabezpieczyć
się od ataku ze strony Rosji, bez zrywania ze
Szwecją, potrzebną jeszcze wówczas do osiągnięcia
celu zasadniczego, czyli zrzucenia zwierzchnictwa
Polski nad Prusami. Rzecz charakterystyczna, że
traktat rosyjsko-brandenburski podważał prawa
suwerenne Polski wobec elektora, gdyż ten ostatni
zobowiązywał się wobec Rosji, iż nie udzieli po-
mocy królowi polskiemu przeciw carowi moskiew-
skiemu w przypadku, gdyby między nimi doszło do
konfliktu zbrojnego. Inny traktat zawarty w cza-
sie tej wojny miał symboliczne niemal znaczenie.
Mam tu na myśli układ w Radnot na Węgrzech.
Na czym znaczenie to polegało? Otóż Szwecja,
Brandenburgia, Siedmiogród i Ukraina podpisały
ni mniej, ni więcej tylko pierwszy traktat rozbioro-
wy Polski. Realizacja jego postanowień, przewidu-
jących między innymi utworzenie oddzielnego
księstwa dla Bogusława Radziwiłła, oznaczałaby
koniec naszego państwa już w połowie XVII wieku.
Na szczęście rozwój sytuacji wojskowej i politycz-
nej pokrzyżował te plany, znamienne jest jednak,
że układ taki zawarto, a więc brano na serio pod
uwagę możliwości jego realizacji.
Ostateczny bilans drugiej wojny północnej wy-
kazuje wyraźnie, iż wyszła z niej zwycięsko Bran-
denburgia. Odtąd też stale miało wzrastać jej zna-
czenie międzynarodowe ze szkodą i dla Szwecji,
i dla Polski. Przede wszystkim jednak dla Polski.
Wojna na wschodzie
załamanie się pozycji RzeczypoSpolitej
Rzeczpospolita, interesy której zabezpieczał po-
kój w Oliwie nad Bałtykiem i na Zachodzie, rzuciła
32
wszystkie swe siły przeciw Wschodowi, gdzie wiel-
kie zmagania z Rosją nie zostały zakończone. Świe-
tne zwycięstwa wojsk polskich i litewskich w kam-
paniach na Ukrainie i Białorusi (1660) zdawały się
zapowiadać rychłe rozstrzygnięcie. Stało się jednak
inaczej. Sukcesów polskich z 1660 roku nie wyko-
rzystano; nie tylko nie zmuszono przeciwnika do
kapitulacji, ale nawet nie odebrano mu ziem utra-
conych na wschodzie. Co więcej, nastąpił ostateczny
podział Ukrainy na prawobrzeżną - polską i lewo-
brzeżną - rosyjską, z oddzielnymi hetmanami na
czele. Na razie stało się to tylko de facto (1663).
Potwierdzenie prawne miało przyjść później.
Przy pomocy swych tatarskich sojuszników
podjęła Rzeczpospolita jeszcze jedną próbę zbroj-
nego rozstrzygnięcia. Jesienią i zimą 1663-1664
król Jan Kazimierz wyprawił się na Zadnieprze,
by odzyskać lewobrzeżną Ukrainę i, po uprzednim
wtargnięciu w głąb terytorium rosyjskiego, zmusić
Moskwę do kapitulacji. Kampania zakończyła się
zupełnym niepowodzeniem. Co gorsza, niemal rów-
nocześnie Polska stanęła w ogniu wojny domowej,
wszczętej przez marszałka wielkiego koronnego
i hetmana polnego Jerzego Lubomirskiego. Wojna
ta zniszczyła ostatnią chyba możliwość naprawy
Rzeczypospolitej, podkopując do reszty jej pozycję
międzynarodową.
W tym stanie rzeczy Polska musiała pójś‚ na
ustępstwa wobec Wschodu. Po wieloletnich bojach
dyplomatycznych stanął wreszcie między Rzecząpo-
spolitą a Rosją, w Andruszowie na Białorusi, ro-
zejm na ponad trzynaście lat (1667). Traktat ten
oznaczał cofnięcie się państwa polsko-litewskiego
w jego polityce wschodniej. Oznaczał również osta-
teczne załamanie się polskiej ekspansji wschodniej
i zapoczątkowanie rosyjskiego parcia na zachód.
Rzeczpospolita zmuszona była odstąpić Rosji, na
33
razie tymczasowo, wielkie obszary na wschodzie
oraz uznać podział Ukrainy.
Układ w Andruszowie łącznie z traktatami we-
lawsko-bydgoskimi stanowi widomy znak zasadni-
czego zwrotu w układzie sił w Europie środkowo-
-wshodniej oraz oznacza decydujące załamanie się
pozycji Rzeczypospolitej na arenie międzynaro-
dowej.
Zerwanie sojuszu tatarskiego i nowy konflikt
z Turcją - oto cena, jaką Polska zapłaciła za zna-
lezienie modus vivendi ze wschodnim sąsiadem. Dla
Porty i dla chanatu krymskiego porozumienie pol-
sko-rosyjskie, które groziło przekształceniem
w antymuzułmański sojusz wojskowy, a tym
samym zniweczeniem planów tureckich w tej części
Europy, a nawet bezpośrednim zagrożeniem impe-
rium ottomańskiego i Krymu, było rzecz jasna nie-
bezpieczne. Dodatkowym elementem napięcia stała
się sprawa Ukrainy, albowiem Kozacy coraz bar-
dziej garnęli się pod protekcję tatarsko-turecką,
widząc w niej, nie bez racji, najlepsze rozwiązanie
polityczne dla swego kraju. Rzeczpospolita nie
chciała oczywiście wyrzec się dobrowolnie zwierz-
chnictwa nad Ukrainą.
Najazd turecki na Polskę w roku 1672 zakoń-
czył się całkowitą klęską Rzeczypospolitej. Obietni-
ce pomocy rosyjskiej, na którą liczono u nas niemal
do końca, okazały się, jak to trafnie określił jeden
z polityków polskich, "gruszkami na wierzbie"4.
Traktat ze zwycięską Portą, zawarty w Buczaczu
w 1672 roku, stawiający Polskę właściwie w rzę-
dzie lenników tureckich, był dnem upadku Rzeczy-
pospolitej w wieku XVII. W okresie tym obserwu-
jemy jeszcze jedno niepokojące zjawisko, świad-
czące o coraz większym upadku międzynarodowego
znaczenia Rzeczypospolitej, mianowicie ingerencję
obcych w sprawy wewnętrzne naszego państwa.
34
Poza Austrią i Francją, które potworzyły swoje
stronnictwa w Polsce, starając się przez różne ko-
terie magnackie wpływać na wyniki elekcji czy
w ogóle na bieg polityki polskiej, na widowni po-
jawiły się inne państwa.
W czerwcu 1667 roku Szwecja i Brandenburgia
zawarły układ, zobowiązując się wzajemnie do
wspólnego działania w celu zachowania dawnego
porządku rzeczy w Polsce, czyli anarchii szlachec-
kiej i "złotej wolności". Układ ten zapoczątkował
kilka innych, podobnych, z którymi spotykamy się
w drugiej połowie XVII wieku. W roku 1676 Au-
stria i Rosja weszły w porozumienie, by przeciw-
działać polityce Sobieskiego w zakresie reform we-
wnętrznych. W roku 1686 Szwecja i Brandenburgia
ponawiają tajną konwencję, a cel przyświecał jej
ten sam - zachowanie anarchicznego ustroju Rze-
czypospolitej. W tymże samym roku i w tej samej
sprawie doszło także do układu między Austrią
i Brandenburgią. W roku 1696 Szwecja i Branden-
burgia odnowiły traktat o ochronie wolnej elekcji
w Polsce.
Gdy na tronie zasiadł Jan III Sobieski (1674-
-1696), opromieniony chwałą wspaniałego zwycię-
stwa chocimskiego nad Turkami (1673), zdawało się,
że karta dziejów polskih odwróci się. Król widział,
iż wydźwignięcie Polski z ciężkiej sytuacji na are-
nie międzynarodowej możliwe było tylko przez
zmianę polityki zagranicznej, czyli zaniechanie
krwawych, rujnujących kraj wojen z Turcją oraz
szukanie nowych dróg wzmocnienia wewnętrznego
i zewnętrznego.
Ten wielki wódz okazał się również wybitnym
politykiem. Mimo głębokich tradycji antymuzuł-
mańskich, nazajutrz niemal po obiorze na tron Pol-
ski usiłuje dokonać radykalnego zwrotu w polityce
polskiej - pragnie zakończyć przy pośrednictwie
34
Francji wojnę z Turcją, a następnie w oparciu o so-
jusz z Francją i Szwecją wszcząć akcję zbrojną
przeciv Brandenburgii w celu zdobycia Prus Ksią-
żęcych, by tym samym mocniej usadowić się nad
Bałtykiem.
Wyrazem tej tzw. polityki bałtyckiej Sobies-
kiego były tajne traktaty z Francją w Jaworowie
(1675), Szvecją w Gdańsku (1677) oraz rozejm
z Turcją w Żórawnie (1676). Niestety, na drodze do
realizacji ambitnych planów Jana III stanęła silna
opozycja szlachecko-magnacka z Pacami, Leszczyń-
skim i Grzymułtowskim na czele, umiejętnie podsy-
cana przez agentów brandenburskich i cesarskich.
Plany bałtyckie Sobieskiego musiały zakończyć
się niepowodzeniem, ponieważ król polski działał
tu niemalże w odosobnieniu, mając przeciwko sobie
opinię szlachty i magnaterii, sprzeciwiającej się
jawnie profrancuskim i proszwedzkim sympatiom
monarchy. Jaskrawym tego dowodem jest sejm 1677
roku, który wymógł na królu odnowienie paktów
z elektorem i cesarzem, wbrew oczywistej woli So-
bieskiego, w szczytowym okresie jego polityki an-
tybrandenburskiej i antyaustriackiej. W zwalczaniu
polityki królewskiej posunięto się aż do zamysłów
detronizacyjnych.
W wyniku takiego układu sił musiał Sobieski
zerwać ze swą nową polityką, sojusz francuski za-
mienić na austriacki, zamiast pod Królewiec po-
maszerować pod Wiedeń. Musiał włożyć głowę
w jarzmo antytureckiej Ligi Świętej, złożonej z ce-
sarza, papieża i Wenecji. Dla Ligi niezbędnym part-
nerem, cenniejszym niż Polska, miała się okazać
w najbliższym czasie Rosja. I dlatego nawrót do
wojen z Turcją oraz sojusz z Ligą oznaczał koniecz-
ność ostatecznego uregulowania stosunków z Rosją.
W praktyce równało się to całkowitej kapitulacji
Polski. Był nią "wieczysty" pokój zawarty w Mo-
35
skwie w roku 1686, zwany w naszej historiografii
traktatem Grzymułtowskiego od imienia jego twór-
cy ze strony polskiej. Układ potwierdzał w całej
rozciągłości treść rozejmu andruszowskiego, z tym
jeszcze dodatkiem, że ustąpiono Rosji również Ki-
jów, przekazany w roku 1667 jedynie na 2 lata.
W rzeczywistości Rosja miasta tego nigdy już nie
zwróciła.
W zamian za ustępstva Rzeczpospolita ucze-
stniczyła jako jedno ze zwycięskich państw w mię-
dzynarodowym traktacie w Karłowicach (1699), na
mocy którego Turcja między innymi zwróciła Pol-
sce Ukrainę Pravobrzeżną oraz Podole z Kamień-
cem, utraconym w roku 1672.
W sumie bilans XVII wieku przedstawiał się
zdecydowanie ujemnie dla Polski. Nastąpił zmierzch
Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej,
i upadek jej pozycji w Europie. Ale wydaje się, iż
nie to było najgorsze. Przecież w tymże stuleciu
podobny los przypadł w udziale takim państwom,
jak Hiszpania czy Turcja, a żadne z nich nie zostało
w następnym vieku wymazane z mapy Europy.
W naszej sytuacji szczególnie niepokojącą wymowę
miał fakt, że równocześnie z zanikiem siły i zna-
czenia państwa polskiego nastąpił wzrost potęgi
jego sąsiadów - Rosji, Brandenburgii-Prus i Au-
strii. Zestawienie tych państw mówi samo za siebie,
gdy uprzytomnimy sobie tragedię rozbiorów Polski,
których pierwszą, groźną zapowiedź stanowił trak-
tat w Radnot.
Jednakże nie tylko niepowodzenia wojenne czy
dyplomatyczne, nie tylko wzrost vrogich Polsce
czynników przyczynił się do smutnego bilansu.
W sposób bardzo istotny wpłynął na to również re-
gres gospodarczy, a przede wszystkim anarhia we-
wnętrzna, znajdująca swe odbicie w degeneracji
ustroju państwowego i aparatu vładzy oraz syste-
36
mu parlamentarnego. Wystarczy tu chyba przy-
pomnieć liberum veto, które po raz pierwszy padło
na sejmie 1652 roku.
Tak więc w wieku XVII ukształtowały się wszy-
stkie zasadnicze elementy przesądzające o ostate-
cznym upadku Rzeczypospolitej w stuleciu XVIII.
37
PROBLEMY DYSKUSYJNE
Ocena pierwszej połowy XVII wieku
Jedną z najbardziej dyskusyjnych kwestii sta-
nowi rola i pozycja Rzeczypospolitej na arenie mię-
dzynarodowej w pierwszej połowie XVII wieku.
Sprawa ta wywołała kontrowersje na zjeździe hi-
storyków polskich w Krakowie w roku 1958. Żywię
głębokie przekonanie, iż pesymistyczna ocena poło-
żenia Rzeczypospolitej w Europie pierwszej połowy
XVII wieku nie jest uzasadniona. Są nawet bada-
cze, którzy utrzymują, iż Polska w tej epoce za-
czynała stawać się z podmiotu przedmiotem w sto-
sunkach międzynarodowych. Z takim twierdzeniem
nie można się zgodzić w żaden sposób.
Jeśli robimy bilans pierwszej połowy omawia-
nego stulecia, to pamiętajmy, że Rzeczpospolita wy-
szła zwycięsko ze zmagań z Rosją (traktat polanow-
ski 1634), odparła groźny najazd turecki (Chocim
1621), wyszła zwycięsko z tzw. wojny z Abazy pa-
szą (1633-1635); oręż polski triumfował niejedno-
krotnie w walce ze Szwedami (Kircholm 1605,
Oliwa 1627, Trzciana 1629). I choć trudno uznać,
iż zmagania ze Szwecją przyniosły korzystny dla
38
Polski, a zwłaszcza dla Władysława IV wynik, to
nie sposób z drugiej strony nie zauważyć rozejmu
w Sztumskiej Wsi (1635), który był jednak dość po-
ważnym krokiem naprzód w porównaniu do po-
przedniego w Starym Targu (1629).
W cieniu wielkich wydarzeń dotyczących sto-
sunków ze Szwecją, Rosją, Turcją czy Habsburga-
mi pozostało przeniesienie lenna pruskiego na elek-
torską linię Hohenzollernów uchwałą sejmową
z 1611 roku. Biorąc pod uwagę skutki dziejowe tego
faktu, można je z całkowitym poczuciem odpowie-
dzialności określić jako najfatalniejsze posunięcie
Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej
w pierwszej połowie XVII wieku. Owoce tego aktu
politycznego zbierać miała Polska już w drugiej
połowie stulecia, gdy władcą Brandenburgii został
jeden z najwybitniejszych i najsprytniejszych poli-
tyków tej doby - "wielki elektor" Fryderyk Wil-
helm. Prorocze chyba były słowa kanclerza wiel-
kiego koronnego Jerzego Ossolińskiego, wybitnego
męża stanu, gdy mówił o nim: "to będzie drugi
Gustaw Adolf i niech nas Bóg broni, gdyby, zbytnią
żądzą sławy zagrzany, zechciał z nami wojować" 5.
Jak wiemy, elektor zechciał wojować i wywojował
sobie całkowitą niezależność od Polski.
Wszystko to, o czym wspomniałem, nie oznacza
bynajmniej, że w pierwszej połowie XVII wieku
obserwujemy jakieś cofnięcie się Polski czy upa-
dek jej znaczenia w Europie. W dyskusji nad pozy-
cją międzynarodową Rzeczypospolitej w tym okre-
sie nie sposób, moim zdaniem, pominąć stanowiska
historiografii zagranicznej. Mam tu przede wszyst-
kim na myśli ciekawe, źródłowe studia radzieckie-
go historyka Porszniewa, dotyczące udziału Polski
i Rosji w wojnie trzydziestoletniej. Recenzenci za-
rzucali pracy, iż przecenia, przynajmniej w pew-
nym stopniu, rolę obu państw w tej wojnie. Można
39
się z taką oceną ostatecznie zgodzić, trzeba jednak
przyznać Porszniewowi, że uwypuklił między inny-
mi i w nowym świetle przedstawił pozycję Rzeczy-
pospolitej na wojennym, a zwłaszcza dyplomatycz-
nym placu boju w Europie.
Kwintesencją rozważań Porszniewa na ten te-
mat jest charakterystyczne zdanie: "Im bardziej
vglądamy w historię wojny trzydziestoletniej, tym
vyraźniej występuje ogromna rola Rzeczypospo-
litej w stosunkach międzynarodowych, w systemie
państw tego okresu. Rola ta pozostaje w cieniu lub
wydaje się mało znacznym czynnikiem tylko przy
powierzhownym, nieuważnym spojrzeniu."6 Po-
twierdzenie podobnych poglądów, chociaż nie tak
vyraźnie sformułowanych, znajdujemy także
w wielu innych, wcześniejszych, pracach history-
cznych, przede wszystkim polskich. Mam tu na my-
śli dzieła takich historyków, jak Wiktor Czermak
(Polska wobec wyniku wojny 30-letniej, Kraków
1901), Adam Szelągowski (Rozkład Rzeszy i Polska
w panowaniu Władysława IV, Kraków 1907) czy
Władysław Czapliński (Władysław IV wobec wojny
30-letniej, Kraków 1937). Sądzę też, że historiogra-
fia polska ma jeszcze dużo do powiedzenia na ten
temat.
Gdy zastanawiamy się nad rolą i znaczeniem
naszego państwa w polityce europejskiej w oma-
wianej epoce, to siłą rzeczy zetknąć się musimy
z problemem - Rzeczpospolita a wojna trzydziesto-
letnia. Przede wszystkim nasuwa się pytanie, czy
rzeczywiście Polska nie brała udziału w tej wielkiej
wojnie europejskiej? Okazuje się, że przy bliższym
rozejrzeniu się niewzruszone, zdawać by się mogło,
poglądy historyczne stają nagle pod znakiem zapy-
tania. W świetle wielu ostatnich badań, głównie
vspomnianych już prac Porszniewa, jest jasne, iż
wojna polsko-szwedzka 1626-1629, zwłaszcza woj-
40
na smoleńska 1632-1634, to po prostu fragmenty
wojny trzydziestoletniej, jej "drugi front". Jeśli
chodzi o mnie, nie waham się mówić wprost
o udziale Polski w wojnie trzydziestoletniej, a być
może nawet o polskim lub polsko-rosyjskim jej
okresie. Pogląd ten należy jednak formułować bar-
dzo ostrożnie i traktować go jako w pełni dysku-
syjny.
Zagadnienie wojen polsko-moskiewskih
Przejdźmy teraz do innego, jeszcze bardziej
kontrowersyjnego, ale chyba i bardziej pasjonują-
cego zagadnienia, związanego z interesującą nas
tematyką. W tym celu cofnąć się musimy nieco
w czasie, ku początkom stulecia, do okresu inter-
wencji polskiej w państwie moskiewskim. Mimo
bardzo obfitej, wielojęzycznej literatury przedmio-
tu, nie wszystkie jeszcze aspekty tych wydarzeń są
dostatecznie jasne, niektóre zaś w ogóle nie ruszo-
ne. Jednakże nauka polska w ostatnich latach może
poszczycić się bardzo cennym dorobkiem w tym
przedmiocie.
W świetle wyników nowych badań, twierdzenie
spotykane głównie w historiografii radzieckiej, ja-
koby interwencja polska w Rosji miała poparcie
całej szlachty i magnaterii polskiej, jest uproszczo-
ne i niczym nie uzasadnione. Badania polskie zwró-
ciły też uwagę, że genezy polityki Rzeczypospolitej
wobec Moskwy na początku XVII wieku nie może-
my szukać tylko i wyłącznie w polityce dworu pol-
skiego i związanej z nim magnaterii oraz nacisku
kurii rzymskiej. Sięgnąć musimy również do ów-
czesnych spraw wewnętrznych kraju, do problemu
istnienia zbędnych ludzi wśród szlachty, czy też
kwestii rokoszu Zebrzydowskiego.
Wiemy obecnie, że polityka popierania, a na-
wet częściowego inspirowania obu fałszywych pre-
41
tendentów do tronu moskiewskiego, Dymitra Sa-
mozwańca I i Dymitra Samozwańca II, spotkała się
z bardzo gwałtowną opozycją poważnej części
szlachty. Głosy sprzeciwu podnosiły się nie tylko
na sejmikach i sejmach, ale także w gronie sena-
torskim. Historycy polscy, przede wszystkim Wła-
dysław Czapliński, wskazali na wyż demograficzny,
zjawisko znane zresztą dość powszechnie w dzie-
jach Europy tego okresu, jako jeden z aspektów
genezy udziału Rzeczypospolitej w "wielkiej smu-
cie" moskiewskiej. Względne przeludnienie spowo-
dowane wyżem doprowadziło w Polsce do powsta-
nia problemu "zbędnych rąk" wśród rzesz bied-
niejszej szlachty. Proces ten pogłębiła dodatkowo
koncentracja majątków w rękach magnaterii,
w związku z czym zmniejszył się obszar ziemi sta-
nowiącej podstawę egzystencji biedniejszej szla-
chty. Ten właśnie fakt zręcznie wykorzystano
w propagandzie wojennej przeciw Rosji, która
miała się stać ziemią obiecaną, terenem koloniza-
cji polskiej.
Głównym heroldem tej propagandy był stojący
na usługach dworu szlachcic, wspomniany już przez
nas Palczowski; poglądy swoje i niewątpliwie
swych mocodawców wyłożył w broszurze Kolęda
moskiewska, wydanej w Krakowie w roku 1605.
Autor zwraca się w niej zarówno do młodzi szla-
checkiej, której jest za dużo i dla której nie ma
chleba w domu, jak i do tych szlacheckich żołnie-
rzy, którzy brali udział w wojnie domowej po stro-
nie rokoszan Zebrzydowskiego, i dla których po
klęsce zabrakło właściwie miejsca w kraju. "Jeśliś
tedy, bracie - woła do nich Palczowski - utracił,
jeśliś dlatego odmiany jakiej w ojczyźnie pragnął,
tam do Moskwy jedź, nabędziesz tam majętności
i inszych bogactw wiele... a rozrodziliśmy się;
tamże jedźmy, będziemy tam mieli kędy rozprze-
42
strzeniać się, a jeszcze na gruntach dziwnie uro-
zajnych." Autor w swej broszurze bez żadnych
niedomówień wychwala ówczesny kolonializm eu-
ropejski, zachwyca się między innymi podbojem
Indii Zachodnich (Ameryki), barwnie maluje nie-
przebrane bogactwa, które czekają na śmiałków
w podbijanych krajach. Apoteoza ekspansji jest
mu potrzebna po to, by wreszcie odkryć swe naj-
ważniejsze karty. "A nam jak najsnadniej do pań-
stwa moskiewskiego przyjść - woła Palczowski-
a niż inszym do tamtych Indów, każdy to baczyć
może. A dostawszy tego moglibyśmy też potężno-
ścią i bogactwy i każdym narodom i królestwom
w chrześcijaństwie porównać." 7
Te ostatnie słowa, jak i w ogóle cała treść bro-
szury skłania do ostrożnego wprawdzie postawie-
nia kwestii, czy owe słynne dymitriady i ingeren-
cja Polski w wewnętrzne spory rosyjskie na po-
czątku XVII wieku nie były po prostu swoistą od-
mianą polskiego kolonializmu. Zdajemy sobie
sprawę, iż termin kolonializm nie jest może w tym
przypadku adekwatny. Jedno natomiast nie ulega
wątpliwości, że w oczach Palczowskiego i jego mo-
codawców, a zapewne i czytelników, podbój pań-
stwa moskiewskiego miał być tym samym, co zdo-
bycie Meksyku czy Peru przez Hiszpanów lub Sy-
berii przez Rosjan. Jeżeli więc konfrontujemy opi-
nie i poglądy, nie wahajmy się przeto postawić
i takiego problemu - czy istniały próby stworzenia
polskiego kolonializmu na początku XVII wieku
i czy wojna polsko-rosyjska w tym okresie może
być uznana za taką próbę?
Z zagadnieniami, którym poświęciliśmy tu spo-
ro miejsca, ściśle łączy się rezygnacja Rzeczypospo-
litej z ekspansji wschodniej. Sprawie tej, mimo że
stanowi nieodłączną część polskiej polityki wschod-
niej, będącej najważniejszym czynnikiem w cało-
43
kształcie ówczesnej polityki zagranicznej, historio-
grafia nasza bardzo niewiele jak dotąd poświęciła
miejsca.
Trudno jest odpowiedzieć na pytanie, kiedy
właściwie zrezygnowano z dalszej ekspansji na
wschód. Być może, że już w okresie "wielkiej smu-
ty". Pewne jest natomiast, iż pod wpływem niepo-
wodzeń w wojnach z połowy XVII wieku zaczyna
powoli w świadomości polskiej torować sobie dro-
gę jeszcze inna koncepcja - rezygnacja nie tylko
z ekspansji wshodniej, lecz nawet z odzyskania
utraconych na wshodzie ziem. Sprawę tę jasno
postawił jeden z najwybitniejszych polskich mężów
stanu XVII wieku, podkanclerzy koronny, biskup
Andrzej Olszowski w publikacji Censura candida-
torum ;Ocena kandydatów), wydanej w zviązku
z elekcją 1669 roku. Zdaniem Olszowskiego ziemie
na wshodzie nie przyniosły państwu żadnej ko-
rzyści, a chciwość i pycha tamtejszej magnaterii
były żródłem buntów, które tak silnie wstrząsnęły
Rzecząpospolitą w ciągu ostatnich dwudziestu lat
(przed rokiem 1669).
Między głosami nawołującymi do rezygnacji
z ekspansji na wshodzie a polityką oficjalną Rze-
czypospolitej w drugiej połowie XVII wieku istnia-
ła jednak bardzo poważna rozbieżność. Nie tylko
po roku 1655, czyli po utracie olbrzymih obszarów
wshodnich w wyniku najazdu armii rosyjskich, ale
nawet po roku 1667, kiedy w Andruszowie musiano
iść na ustępstwa, koła rządzące Rzeczypospolitej
stoją na gruncie zasady, że pokój może być zavarty
wyłącznie sine avulsione ulla a Regno (bez oder-
wania czegokolwiek od królestwa). Stanowisko ta-
kie - być może - obliczone było raczej na "zmięk-
czenie" przeciwnika, by oddał możliwie najwięcej
z zabranych ziem niż na faktyczne rachuby powro-
tu do granic sprzed wojny.
44
Sytuacja międzynarodowa Rzeczypospolitej
a absolutyzm
Wśród wielu przyczyn, które spowodowały
upadek międzynarodowego znaczenia Rzeczypospo-
litej, a w stopniu jeszcze większym - jej rozkład
wewnętrzny, należy wymienić tę, iż w Polsce nie
doszło do powstania silnej, scentralizowanej wła-
dzy. Oczywiście absolutyzm nie był bynajmniej
warunkiem koniecznym, by jakieś państwo w XVII
czy XVIII wieku zajęło poczesne miejsce w polityce
międzynarodowej. Przykładem może tu służyć An-
glia, gdzie wprawdzie nie brakowało prób wpro-
wadzenia rządów absolutnych zarówno przez Tu-
dorów, jak i przez w cześniejszych i późniejszych
Stuartów (w wieku XVII), ale skończyły się one
niepowodzeniem. Mimo to na skutek różnorodnych
przyczyn Anglia wyrosła na czołowe, o ile nie naj-
potężniejsze mocarstwo światowe.
Sytuacja Polski była zupełnie jednoznaczna.
Rzeczpospolita w XVII stuleciu znalazła się między
takimi klasycznymi krajami absolutystycznymi, jak
Brandenburgia i Rosja. W ówczesnym więc położe-
niu geopolitycznym tylko silna, scentralizowana
i absolutystyczna monarhia, oparta na potężnym
wojsku i dobrze zorganizowanym zasobnym skar-
bie, mogła zapewnić państwu polskiemu utrzyma-
nie odpowiedniej pozycji w Europie, a w dalszej
konsekwencji zapobiec rozbiorom.
Nie chcę być źle zrozumianym, dlatego też pra-
gnę podkreślić, że o rozkładzie ustroju państwowe-
go Rzeczypospolitej, o anarhii polskiej, jako o jed-
nej z zasadniczych przyczyn katastrofy państwa
w XVIII wieku, pisano i mówiono już bardzo dużo.
Sądzę jednak, że za mało jest powiedzieć, iż to li-
berum veto, brak pieniędzy i wojska, czy polityka
koterii magnackich podkopała w znacznym stopniu
45
byt państwowy Rzeczypospolitej. Trzeba jeszcze
dodać, że jedynie monarchia absolutna mogła oca-
lić państwo w jego ówczesnym położeniu geopoli-
tycznym.
Niemodne dziś sformułowanie o położeniu ge-
opolitycznym, jako o przyczynie upadku najpierw
znaczenia, później całkowitej klęski państwa pol-
skiego, jest z naukowego punktu widzenia o tyle
słuszne, że wszystkich powodów załamania się,
a następnie katastrofy Rzeczypospolitej nie sposób
wytłumaczyć tylko i głównie czynnikami wewnę-
trznymi. Wywody niniejsze zmierzają przede wszy-
stkim do wykazania, że z zagadnieniem absolu-
tyzmu w Polsce wiąże się również problem jej sy-
tuacji międzynarodowej w wieku XVII, a także
XVIII.
Protestantyzm a Polska
Powiązanie spraw wewnętrznych z międzyna-
rodowymi bardzo silnie występuje również w in-
nym zagadnieniu. Aby w pełni przedstawić sytua-
cję międzynarodową Rzeczypospolitej w XVII wie-
ku, musimy omówić jeszcze jeden aspekt, który
można określić mianem "protestantyzm a Polska".
Od razu należy wyjaśnić, że pod terminem "prote-
stantyzm" czy "katolicyzm" nie rozumiemy bynaj-
mniej wyłącznie pojęć religijnych.
Odżegnując się od zwulgaryzowanych teorii,
głoszących, iż pod płaszczykiem religijnym kryły
się zawsze kwestie społeczne, i doceniając w pełni
doniosłe wciąż jeszcze znaczenie religii w życiu
społeczeństw europejskich XVII wieku, niepodob-
na przy głębszym spojrzeniu na dzieje tego i po-
przedniego stulecia nie stwierdzić, że o wojnach
religijnych decydował czynnik polityczny. Świad-
czą o tym chociażby sojusze katolickiej Francji
46
z luterańską Szwecją i purytańską Anglią przeciw-
ko katolickiej Austrii i Hiszpanii.
Po tych krótkich wstępnych uwagach pragnę
zwrócić uwagę na fakt, że w ciągu wieku XVII, nie
dalej jednak jak po rok 1660, obserwujemy co naj-
mniej dwukrotnie zjawisko, które można nazwać
umownie akcją międzynarodowego protestantyzmu
przeciw Polsce. Pierwszy raz, wtedy gdy Gustaw
Adolf przy pomocy dyplomacji holenderskiej mon-
tował sojusz antypolski z udziałem Rosji, Turcji
oraz Kozaczyzny i prawosławia ukraińskiego, ale
wówczas nie przyniósł on poważniejszych rezulta-
tów. Inaczej natomiast przedstawia się sprawa
z drugą, podobną akcją, przypadającą na okres dru-
giej wojny północnej. Trudno uznać za dzieło przy-
padku, że sygnatariuszami pierwszego traktatu roz-
biorowego Polski w Radnot na Węgrzech (1656) byli
władcy i książęta protestanccy, jeżeli nie liczyć
Chmielnickiego, który ze zrozumiałych względów
przystąpił do traktatu. Trudno też nie pamiętać roli
Anglii w sprawach polskich okresu wspomnianej
wojny i znanego wezwania Cromwella pod adre-
sem Karola Gustawa, by utrącił "róg" (Polskę) na
głowie "bestii" (Kościoła katolickiego). Również
i działalność protestantów, zwłaszcza braci czeskich
oraz większości arian, w okresie najazdu szwedzkie-
go i siedmiogrodzkiego godziła w całość państwa
polskiego. Szczególną rolę odegrali tu bracia czescy
z Leszna, a przede wszystkim ich przywódca słyn-
ny Jan Amos Komeński, którego udział w przygo-
towaniu agresji na Polskę został w świetle najnow-
szych badań całkowicie udowodniony. I mimo że
zarówno on, jak i jego współwyznawcy, gdy musieli
wyemigrować ze swej ojczyzny, znaleźli schronie-
nie w naszym kraju i przez tyle lat korzystali z go-
ścinności, to jednak zdradzili Polskę bez skrupułów.
Podobnie arianie, o których badacz pisze, że
47
"ojczyzna.. jest dla nich sprawą drugorzędną
w porównaniu z Kościołem"8 przyczynili się do na-
jazdu Rakoczego, pustoszącego ogniem i mieczem
wielkie połacie i tak już zniszczonego przez wojnę
kraju.
Oczywiście może ktoś powiedzieć, że szlachta
katolicka również masowo poparła najeźdźcę szwe-
dzkiego, a potem mściła się przede wszystkim na
innowiercach, jak gdyby chcąc odwrócić uwagę od
siebie, a jednemu spośród "benenatów i possessio-
natów" który dość długo trzymał się rydwanu
szwedzkiego, czyli Janowi Sobieskiemu, ofiarowała
w kilkanaście lat później koronę królewską.
Wszystko to prawda, ale nie ma mowy jednak
o stawianiu znaku równości między działalnością
katolickiej szlachty i protestantów w dobie drugiej
wojny północnej. Spośród katolików polskich jedy-
nie Radziejowskiego można postawić w jednym
szeregu z takimi wrogami państwa, jak Janusz i Bo-
gusław Radziwiłłowie, Komeński czy wreszcie aria-
nie Władysław Lubieniecki i Samuel Grądzki,
współtwórcy traktatu w Radnot. Istota zagadnienia
polega więc na tym, że protestanci polscy w poważ-
nym stopniu przyczynili się nie tylko do poparcia
najeźdźców, lecz również do zorganizowania samej
agresji na Polskę, co w pewnej mierze wyjaśnia
wrogi do nich stosunek, a także represje, jakie ich
spotkały.
Protestantyzm a Polska to niesłychanie złożone
zagadnienie i nie należy patrzeć na nie jedynie
przez pryzmat fanatyzmu kontrreformacji polskiej,
tak samo jak nie należy protestantów, głównie bra-
ci polskich, traktować jako męczenników wyłącz-
nie za wiarę i radykalne poglądy społeczne.
48
Czy dylemat turecki?
I vreszcie ostatnie zagadnienie, jakie pragnę
skonfrontować z obrazem, który ustalił się w naszej
historiografii. Zacznijmy od pytania - czy wzno-
wienie wojny z Turcją i bitwa wiedeńska (1683)
była rzeczywiście słusznym pociągnięciem politycz-
nym, koniecznym aktem samoobrony narodowej?
Czy nie istniała konkretna możliwość innego roz-
wiązania?
Szkodliwość wojen tureckich w XVII wieku
dla Polski nie podlega raczej dyskusji. Zgubne jej
następstwa widział Jan III, gdy nazajutrz po swym
obiorze, o czym wspomniałem, dąży do radykal-
nego zwrotu w polityce zagranicznej. Jak wiemy,
również projektowane współdziałanie polsko-szwe-
dzko-francuskie przeciw Brandenburgii skończyło
się fiaskiem. Jednakże w czasie trwania tzw. poli-
tyki bałtyckiej Sobieskiego zarysowały się dość
realne perspektywy porozumienia z Portą Otto-
mańską. Przynajmniej wszystko zdaje się wskazy-
wać na to, choć oczywiście sprawa nie jest jeszcze
dostatecznie zbadana przez naukę historyczną. Zna-
ne są jednak pewne charakterystyczne fakty.
W okresie rokowań w Żórawnie Turcy i Tatarzy
zupełnie wyraźnie zaproponowali Sobieskiemu, aby
zrzekł się Kamieńca Podolskiego, znacznej części
Ukrainy oraz zerwał porozumienie z Rosją i zawarł
z Portą i Krymem sojusz przeciwko Moskwie. Myśl
ta nie pozostała bez echa i w latach 1676-1678 po-
częto poważnie myśleć w Rzeczypospolitej o prze-
rzuceniu się na stronę "bisurmanów". Jadącemu
w roku 1677 z wielkim poselstwem do Turcji Jano-
wi Gnińskiemu polecił Sobieski, by starał się o po-
moc Porty w odzyskaniu straconych na rzecz Rosji
ziem oraz zapewnił sułtana o przyjaźni Rzeczypo-
spolitej.
49
Wszystko to daje podstawę do stwierdzenia, że
możliwości znalezienia jakiegoś modus vivendi
z Turcją i uniknięcie przystąpienia do Ligi Świętej
nie były chyba nierealną mrzonką, że nie udało się
tego osiągnąć, to już inna sprawa.
Zwrot antyturecki w polityce Sobieskiego ozna-
czał nieuchronnie, iż cały wysiłek należało skie-
rować ku wojnie z półksiężycem. Równało się to
rezygnacji z jakichkolwiek prób umocnienia się
nad Bałtykiem oraz z koniecznością oparcia się
o Rosję, co niosło z sobą nieuniknioną kapitulację
przed jej żądaniami oderwania od Rzeczypospolitej
znacznych obszarów na wschodzie.
Jeżeli przestaniemy uważać za dogmat pogląd
o śmiertelnym zagrożeniu Polski przez Turcję
w tym czasie (osobiście uważam, że Wysokiej Porty
nie było stać na podbój i likwidację państwa pol-
skiego), jeżeli przebadamy dokładnie stosunki pol-
sko-tureckie tej epoki, rzucone oczywiście na sze-
rokie tło ówczesnej sytuacji międzynarodowej
w Europie, będziemy mogli ostatecznie odpowie-
dzieć na to kluczowe dla polityki polskiej drugiej
połowy XVII wieku pytanie. A tymczasem, składa-
jąc hołd Sobieskiemu jako wybitnemu dowódcy
i politykowi, chyląc czoła przed bohaterstwem jego
żołnierzy spod Wiednia, nie bądźmy tak mocno
przekonani, że bitwa ta była koniecznością dziejo-
wą Polski.
Wiek XVII, mimo że bilans jego zarówno we-
vnętrzny, jak i zagraniczny jest zdecydowanie
ujemny dla Polski, a pogląd ten nie budzi raczej
sporów wśród historyków, w wielu innych kwe-
stiach szczegółowych jest wciąż jeszcze pełen zaga-
dek i problemów nie rozstrzygniętych. Sporo jesz-
cze spraw, dotyczących zwłaszcza polskiej polityki
zagranicznej w tym okresie i całokształtu wydarzeń
ogólnoeuropejskich, kształtujących położenie nasze-
50
go kraju na arenie międzynarodowej, stanowi bądź
otwarty problem badawczy, bądź pasjonujący
przedmiot dyskusji i sporów, wymagających vciąż
nowych konfrontacji.
51
Henryk OLSZEWSKI
USTRÓJ POLITYCZNY RZECZYPOSPOLITEJ
Uwagi ogólne
XVII stulecie przebiegało w Europie pod zna-
kiem bardzo ostrego kryzysu feudalnej struktury
politycznej. To zrozumiałe, że symptomy przeży-
wania się starej formacji znalazły wyraz w kształ-
cie ustroju politycznego ówczesnych państw. Nowa
epoka przyniosła z sobą - przynajmniej w kilku
krajach - urzeczywistnienie politycznych aspiracji
burżuazji.
Tak było na przykład w Holandii. W wyniku
pierwszej zwycięskiej rewolucji burżuazyjnej
u schyłku poprzedniego stulecia powstała Rzeczpo-
spolita Zjednoczonych Prowincji Niderlandów,
o której Marks powiadał, że stanowiła "wzór pań-
stwa kapitalistycznego" 9. W większości prowincji
przedstawiciele burżuazji zdobyli zdecydowaną
przewagę w miejscowych stanach; w innych dzielili
władzę ze szlachtą, w jeszcze innych także z pos-
pólstwem. Wspólnym organem Rzeczypospolitej
były Rada Państwa i Stany Generalne. Zawierając
w sobie jeszcze szereg składników starego porząd-
ku, ustrój Niderlandów miał stworzyć i faktycznie
stvorzył możliwości umocnienia stosunków kapita-
listycznych oraz pozycji tamtejszej burżuazji.
52
Daleko bardziej znamienną ewolucję przeszedł
ustrój angielski. Do lat czterdziestych XVII wieku
rządy Stuartów nosiły wszelkie znamiona władzy
absolutystycznej. W szczególności Karolowi I uda-
wało się przez kilkanaście lat rządzić bez parla-
mentu. Próby ugruntowania samowoli królewskiej
zostały jednak obalone przez parlament w trakcie
"wielkiej rebelii". Króla zobowiązano do systema-
tycznego zwoływania najwyższego organu przed-
stawicielskiego. Zniesiono również te instytucje,
które dotąd sprzyjały ustrojowi absolutystyczne-
mu (między innymi Sąd Izby Gwiaździstej oraz Sąd
Wysokiej Komisji), określono formy odpowiedzial-
ności króla przed parlamentem, w końcu rozpra-
wiono się fizycznie z samym monarchą. Co pravda
po kilkunastu latach, w rezultacie całego splotu wy-
darzeń, dynastia Stuartów powróciła na tron, ale
już pod warunkiem rezygnacji z polityki absolutyz-
mu. Kompromis był tu nieodzowny i z tego również
względu, że "wielka rebelia" ujawniła szeroką
i niebezpieczną także dla burżuazji lewicę społe-
czną. Anglia stawała się klasyczną monarchią kon-
stytucyjną, państwem, w którym władzę zwierzch-
' nią złożono w ręce parlamentu. Jedna z jego izb,
Izba Parów, pozostała nadal ekspozyturą arysto-
kracji, druga jednak - Izba Gmin - grupowała
już przede wszystkim bogate mieszczaństwo. Z tego
powodu ustrój angielski będzie ostro krytykowany
przez siły reakcji całej ówczesnej Europy, między
innymi przez szlachtę polską.
XVII wiek przynosi więc pierwsze wielkie
klęski absolutyzmu, ale równocześnie dla wielu
krajów europejskich jest to stulecie rozkwitu tej
formy państwa. Po zdławieniu powstania aragoń-
‚ skiego w 1592 roku na drogę absolutystycznego
rozwoju wchodzi Hiszpania; po zduszeniu powsta-
nia czeskiego (1620) absolutyzm umacnia się w środ-
53
kowoeuropejskich krajach habsburskich; po okre-
sie walk z interwencją polską i szwedzką dojrzewa
w Rosji; wreszcie najbardziej klasyczną postać
osiąga we Francji za rządów RicheIieu'go oraz
Ludwika XIV.
Na umocnienie rządów absolutnych wpływały
rozmaite przyczyny. Wymienić tu trzeba rozwój
form wczesnokapitalistycznych i postępujący
z nim w parze wzrost znaczenia mieszczaństwa.
Stwarzało to stan względnej równowagi sił spo-
łecznych, zręcznie wykorzystywany przez wystę-
pującą ponad masami w roli arbitra władzę kró-
lewską. Niemałą rolę odegrały tu też korzyści ma-
terialne, jakie z tego rozwoju czerpali władcy.
Dalej - jak słusznie pisze Jan Baszkiewicz to-
utwierdzenie wielkich monarchii narodowych
przyspieszało formowanie się świadomości naro-
dowej; władca absolutny symbolizował jedność na-
rodu, jego potęga stanowiła przedmiot narodowej
dumy. Dodajmy, że interes ekspansji oraz potrze-
by obrony - wiek XVII był szczególnie bogaty
w spory graniczne, w zawikłane konflikty dyna-
styczne, rozdarcie religijne ekspansję, kolonial-
ną - sprzyjały utrzymywaniu potężnych stałych
armii oraz niebywałej dotąd rozbudowie sy-
stemu podatkowego, co niewątpliwie umacniało
biurokrację królewską. Absolutyzmowi sprzyjało
w końcu znużenie społeczeństw zamętem wojen
religijnych; król był symbolem spokoju wewnętrz-
nego, poskromicielem anarchii. Dostrzegali to na-
wet tak bliscy duchowi burżuazyjnemu pisarze
tej epoki, jak Hugo Grocjusz czy Tomasz Hobbes
lub jak przyvódcy frondującego Paryża (1648--
-1649). Łudzili Się oni, że mieszczaństwo może się
nadal pomyślnie rozwijać pod patronatem abso-
lutnego monarchy, przede wszystkim jednak wy-
rażali przekonanie, iż jednowładztwo to najpew-
54
niejszy gwarant utrzymania w posłuszeństwie do-
łów społecznych.
Twierdzenie, że absolutyzm jest dominującą
formą w ustroju politycznym siedemnastowiecznej
Europy, da się wszakże utrzymać tylko z poważny-
mi zastrzeżeniami. W szeregu państw - tam prze-
de wszystkim, gdzie elementy układu kapitali-
stycznego były jeszcze wątłe, a także tam, gdzie
istniały organizmy o niejednolitej strukturze na-
rodowościowej oraz politycznej - próby centrali-
zacji i absolutyzmu splatały się z tendencjami se-
paratystycznymi. Klasyczny tego przykład stano-
wiły Niemcy.
Współczesny niemiecki prawnik i historyk Sa-
muel Pufendorf nazywał Rzeszę bezkształtnym
ciałem, podobnym do potwora. W istocie, władza
elekcyjnego cesarza była niewielka, przy boku ce-
sarskim nie wykształciły się żadne organy central-
ne; wyjątek stanowił Sąd Najwyższy Rzeszy, tzw.
Sąd Kameralny. Sejm zbierał się rzadko i tylko za
zgodą elektorów, których krępowały instrukcje,
jakie otrzymywali od swoich władców. Stwierdza-
jąc jednak brak silnych ośrodków władzy central-
nej w Rzeszy, tym mocniej należy podkreślić roz-
wój zwierzchnictwa książąt w poszczególnych pań-
stewkach niemieckich. W sposób najbardziej typo-
wy przebiegał ów proces w Prusach. Ale już na
przykład monarchii habsburskiej, Austrii, nie za-
wsze udawało się narzucić absolutyzm swoim te-
rytoriom. I tak o ile w Czechach po bitwie pod
Białą Górą wspólny dla krajów korony św. Wacła-
wa sejm przestał być w ogóle zwoływany, to dla
odmiany na Węgrzech Habsburgowie nie odnieśli
większych sukcesów. Sejm węgierski nadal zacho-
wał bardzo szerokie kompetencje, między innymi
pełnię władzy ustawodawczej oraz prawo uchwa-
lania podatków.
55
W innych państwach, jak w Danii i Szwecji,
spotykamy próby wzmocnienia rządów arystokra-
tyczno-oligarchicznych. W państwie duńskim aż
do roku 1660 faktyczną władzą była Rada Pań-
stwa (Rigsraadet), organ tamtejszej magnaterii;
dopiero po wojnie szwedzko-duńskiej udało się
monarsze wprowadzić rządy absolutne. W Szwecji
elementy prooligarchiczne w ustroju występowały
przez cały okres. Wspomnijmy na koniec o Szwaj-
carii i Wenecji, gdzie ustrój republikański zapew-
niający przewagę szlahcie wzbudzał szczególny
podziw polskich statystów.
Cechy polskiego ustroju politycznego
Ustrój państwa polskiego nie jest podobny do
żadnego z nich. Różni się zarówno co do ram praw-
nych, jak i co do stosowania w praktyce politycz-
nej zasad określających ten ustrój. Problemy or-
ganizacji państwa polskiego w XVII wieku dopie-
ro czekają na swego historyka. Od lat utrzymuje
się w nauce pogląd, że Rzeczpospolita XVII stu-
lecia była państwem rządzonym przez oligarchię
magnacką. Słusznie, ale należy wziąć pod uwagę,
iż oligarchia jako forma państwa w Polsce to
struktura polityczno-ustrojowa o konturach bar-
dzo nieostrych, daleka od wszelkich form rządów
chemicznie czystych". Powiedzmy też, że nie we
wszystkich dziedzinach ustroju politycznego cha-
rakterystyczne cechy oligarchii magnackiej poja-
wiły się i wzięły górę równocześnie.
Panowanie dwóch pierwszych Wazów przy-
niosło jeszcze liczne dowody siły króla i skupio-
nej wokół niego szlachty. Dopiero potężne wstrzą-
sy z lat 1648-1668, przyspieszając rozpoczęty
u schyłku XVI wieku kierunek ewoluowania
ustroju politycznego Rzeczypospolitej, wywarły
56
bardzo swoisty wpływ na kształt tego ustroju. Na-
stąpiła petryfikacja wykształconych i ugruntowa-
nych w poprzedniej epoce zasad ustrojowych. Kon-
stytucje sejmowe z drugiej połowy XVII stulecia
ograniczały się w zasadzie do przypominania daw-
nego "dobrego" prawa, potwierdzały je, reasumo-
wały, dokonując co najwyżej mniej istotnych mo-
dyfikacji. Ale stare prawo poczęło służyć innej,
nowej praktyce politycznej, w rezultacie czego po-
szczególne instytucje ustrojowe uległy wstecznej
deformacji. Wyrażała się ona przede wszystkim
w decentralizacji władzy państwowej, prowadząc
prostą drogą do anarchii.
Przyczyny takich tendencji były oczywiście
złożone, niemniej wydaje się, że w ostatniej in-
stancji wypływały one z szybkiego rozwoju laty-
fundiów magnaterii, który pozwolił tej warstwie
na zdobycie zdecydowanej przewagi ekonomicznej,
a co za tym idzie, także politycznej. Doprowadziw-
szy już wcześniej do ekonomicznego podporzadko-
wania sobie mas szlacheckich, obecnie zaś po-
większywszy dystans pomiędzy królem a masami
feudałów, magnackie koterie stawały się faktycz-
nie głównym dysponentem władzy zwierzchniej.
Ugruntowanie oligarchii dokonało się na funda-
mencie starego prawa i w oparciu o dawne zasa-
dy ustrojowe, ale zasady te pozostały tylko deko-
racjami, fasadą, za którą kryły się nowe treści,
wśród nich zaś ewolucja w kierunku pogłębienia
anarchii. Wawrzyniec Rudawski, historyk drugiej
połowy XVII stulecia, trafnie zauważył, że możno-
władcy woleliby "zgubę świata, niż zainauguro-
wanie regularnych rządów w Polsce" 11.
A zatem jak przedstawiał się ów ustrój? Jak
splatały się podstawowe ogniwa mechanizmu wła-
dzy? Postaram się na te pytania odpowiedzieć,
prezentując kolejno pozycję monarchy, działanie
57
instancji centralnych oraz funkcjonowanie orga-
nów władzy i zarządu terytorialnego.
Władza królevska
Epoka, o której powiedzieliśmy przed chwilą,
że wielu krajom Europy przyniosła ugruntowanie
absolutystycznej władzy monarchy, w Polsce za-
znacza się systematycznym słabnięciem pozycji
królewskiej. Roztapiała się ona w prerogatywach
sejmu, w uprawnieniach rad senatorskich i kom-
petencjach poszczególnych ministrów, przechodzi-
ła na rzecz sejmików bądź innych organów wła-
dzy państwowej. Początki tego procesu sięgają
zresztą poprzedniego stulecia. Wtedy to - po
śmierci Zygmunta Augusta - ustanowiono wolną
elekcję, wprowadzono artykuły henrykowskie
i pakta konwenta, ograniczono władzę sądową
monarchy przez utworzenie trybunałów jako są-
dów najwyższej instancji dla szlachty, a także
wyjęto skarb państwa spod kontroli królewskiej.
W zakresie najwyższej władzy administracyjnej
król dzielił niektóre uprawnienia z rezydentami.
Sejmowi zostały podporządkowane sprawy polity-
ki zagranicznej. Słabła pozycja władcy jako naj-
wyższego zwierzchnika sił zbrojnych. Konstytucja
z 1576 roku złożyła w ręce sejmu kwestię związ-
ków małżeńskich króla. W dwa lata później sejm
wydał ustawę o nobilitacjach, ograniczając do-
tychczasową swobodę monarchy w tym zakresie.
Odtąd nobilitacja mogła następować tylko na sej-
mie lub w czasie wojny. Za tym poszły ograni-
czenia uprawnień królewskich w zakresie nada-
wania indygenatów. Proces ten zakończył się
w 1641 roku, kiedy to ostatecznie postanowiono, że
indygenaty przyznaje sejm za rekomendacją po-
słów sejmikowych.
58
Rezultatem rokoszu Zebrzydowskiego było
między innymi ostateczne sprecyzowanie prawa do
wypowiedzenia królowi posłuszeństwa (artykuł de
non praestanda oboedientia). Konstytucja sejmu
1607 roku postanawiała też, że kancelaria kró-
lewska ma spisywać uchwały senatu, a senatoro-
wie rezydenci winni je podpisywać, z czego będą
potem zdawać sprawozdanie na sejmie. W roku
1641 po raz pierwszy wprowadzono zakaz wyjazdu
króla za granicę bez wyraźnego pozwolenia stanów
i rezydentów. Liczba tych ostatnich została zwięk-
szona z 16 do 28, a nawet do 32, kary zaś grożące
senatorom za uchylanie się od obowiązków rezy-
denckich wyraźnie zaostrzono. Odpowiedzią na
plany wojny tureckiej, wysunięte w latach czter-
dziestych przez Władysława IV, były postanowie-
nia sejmu z 1646 roku zakazujące werbunku woj-
ska bez jego zgody i ograniczające liczbę gwardii
przybocznej króla do 1200 żołnierzy.
Proces słabnięcia pozycji prawnej monarchy
pogłębiał się od połowy XVII wieku. Odrzucone
zostały plany wzmocnienia władzy królewskiej,
podjęte przez dwór Jana Kazimierza. Uchwały
sejmu elekcyjnego z 1669 roku zakazywały na
przyszłość składania korony przez monarchę oraz
wprowadzały obowiązek odczytywania paktów
konwentów w pierwszym dniu każdorazowych
obrad sejmowych. Nie udały się również próby
reformy podjęte przez Sobieskiego. Z wielkim
trudem utrzymał on jedynie prawo rozdawania
urzędów i wydzierżawiania królewszczyzn.
Nie należy jednak wyrabiać sobie poglądu
o pozycji króla polskiego wyłącznie na podstawie
ograniczających ją norm prawnych, zawartych
w ówczesnym ustawodawstwie. Nie tylko dlatego,
że normy te były pod względem prawnym wysoce
nieprecyzyjne; charakterystyczną cechę epoki sta-
59
nowiło - w przeciwstawieniu do wieku XVI i póź-
niej oraz drugiej połowy XVIII - wysuwanie się
na pierwszy plan zwyczaju jako źródła prawa. Pra-
wotwórcza rola zwyczaju często prowadziła do
kształtowania się zasad ustrojowych nie tylko nie
mających pokrycia w normie pisanej, ale wręcz z nią
sprzecznych. Tak więc wbrew rygorom ustawo-
wym aż do połowy XVII stulecia monarsze udawało
się zachować w swym ręku faktyczny ster rządów
w państwie. Słusznie zwrócono ostatnio uwagę
na pokutującą w nauce tendencję niedoceniania
pozycji Zygmunta III i Władysława IV. Temat ten
czeka dopiero na opracowanie, niemniej można już
dziś zaryzykować twierdzenie, iż siła obu Wazów
tkwiła zarówno w tym, że potrafili skupić vokół
siebie większość magnacką, jak i w tym, że żywe
jeszcze były - choć już w dobie porokoszowej po=
ważnie nadszarpnięte - tradycje sojuszu monar-
cho-szlacheckiego, wymierzonego właśnie prze-
ciwko grupom magnaterii. Nie tu miejsce na grun-
towniejszą analizę tego skomplikowanego proble-
mu, należałoby tylko zwrócić uwagę, iż monar-
chiczny charakter ustroju państwa polskiego był
silnie podkreślany przez znaczną część pisarzy po-
litycznych jeszcze w połowie XVII stulecia.13
Zmianę przyniesie dopiero dwudziestoletnie,
pełne dramatów panowanie Jana Kazimierza. Tra-
gedia króla zawarła się przede, wszystkim w prze-
biegu oraz zakończeniu rokoszu Lubomirskiego. Na
polach bitewnych Częstochowy i Mątew pogrzebane
zostały ideały trwalszego zbliżenia szlachty i tronu,
skompromitowana na długie dziesiątki lat idea na-
prawy ustroju; niejako symbolicznie obnażono fak-
tyczną słabość monarchy. Król przestał być fakty-
cznym dysponentem władzy zwierzchniej. I znów
niech ilustracją tego będzie ówczesna doktryna po-
lityczna. Teoria mieszanej formy rządu, która jak
59
wiemy stała się podstawową formułą określającą
ustrój polityczny Rzeczypospolitej, u schyłku XVII
wieku odmawia królowi miana stanu równego po-
zostałym stanom politycznym w państwie. Często
wysuwano twierdzenie, że monarcha jest uosobie-
niem powagi Rzeczypospolitej, symbolem ustroju
państwa, ojcem narodu, symbolem wreszcie jedno-
ści społeczeństwa szlaheckiego, a zarazem stróżem
jego swobód politycznych. :Równocześnie jednak
podkreślano, iż nie stoi on ponad istniejącymi pra-
wami, ale im podlega. "Króla nam tylko dla utrzy-
mania powagi Rzeczypospolitej mieć należy"-
pisali statyści szlacheccy 14; przypominali oni stale
o zależności monarchy od izby poselskiej i od se-
natu. Oczywiście teoria króla-ojca nie wykluczała
jeszcze faktycznych możliwości aktywnego i wio-
dącego działania w najważniejszych sprawach pań-
stwowych; przykładów takich, nawet z czasów So-
bieskiego, można by podać wiele - niemniej w
sposób bez mała klasyczny określała ona tendencje
zmierzające w kierunku zepchnięcia monarchy do
roli drugoplanowego składnika suwerenności.
W ten sposób traciła na znaczeniu koncepcja du-
alizmu władzy w państwie, tak żywa w epoce od-
rodzenia.
Uprawnienia sejmu
Na czoło organów ustawodawczych wysunął
się zdecydowanie sejm walny. Był to sejm szlache-
cki, bo grupował teraz przedstawicieli tylko tej jed-
nej klasy społecznej. Oprócz króla zasiadali w nim
członkowie senatu i posłowie sejmikowi; pOza sej-
mem pozostali reprezentanci mieszczaństwa i chłop-
stwa. Mało tego. Jakkolwiek jego stanowy i klaso-
wy charakter nadal tylko w niewielkim stopniu
znajdował odbicie w normach prawnych, to fakty-
61
cznie sejm składał się wyłącznie z feudalnych wła-
ścicieli ziemskich. Dodajmy, że w miarę upływu
dziesięcioleci malała liczba reprezentantów innych
wyznań poza rzymskokatolickim. I znów należało-
by się cofnąć w głąb poprzedniego stulecia, bo już
wtedy sejm przejął część dawnych prerogatyw
królewskich, takich jak prawo decydowania o woj-
nie i polityce zagranicznej, prawo ustanawiania po-
datków, bicia monety itd. Konstytucje z lat 1513
i 1588 zabraniały monarsze stanowić "prawa sej-
mowi należące", a uchwały sejmów porokoszowych
określiły tryb jego odpowiedzialności przed tym
zgromadzeniem. Król wprawdzie pozostał stanem
w sejmie na równi z izbą poselską i senatem; choć
jednak faktycznie wywierał nadal wpływ na prze-
bieg sejmu i jego uchwały, omówione powyżej
ustawy pozbawiały go wszakże dawnego w tym za-
kresie znaczenia. Wiek XVII przyniósł również
ustalenie zasady formalnej nadrzędności izby po-
selskiej w stosunku do senatu i rezydentów. Pro-
ces walki o uzależnienie od sejmu królewskieh mi-
nistrów zamknęła konstytucja z 1641 roku.
W ten sposób sejm walny umocnił się w roli
najwyższego organu centralnego w państwie, do
którego kompetencji należało ustawodawstwo oraz
kontrola działalności "rządu", dalej nobilitacje
i indygenaty, częściowo sprawy administracji, w
pewnej mierze nadawanie wakujących godności,
wreszcie kwestie objęte szlacheckimi przywilejami,
czyli ogólnie "sprawy Rzeczypospolitej". Słusznie
podkreślono ostatnio, że w żadnym innym państwie
siedemnastowiecznej Europy parlament nie miał
tak szerokich kompetencji jak w Polsce. 15
Spośród trzech sejmujących stanów (król, se-
nat, izba poselska) na pierwszym planie znalazł się
stan rycerski reprezentowany w izbie poselskiej.
Wspomniałem już o miejscu, jakie ten układ sto-
62
sunków wyznaczał monarsze. Ważniejsze, że rów-
nież magnacki senat teoretycznie nadal pozostawał
przede wszystkim radą.
Propozycje wzmocnienia pozycji senatu jako
izby sejmowej, dość liczne w pierwszej połowie
stulecia, aż do początków XVIII wieku nie zostały
przyjęte. Interesujący jest fakt, że wzrost potęgi
oligarchii nie tylko nie znalazł odbicia we wzroście
pozycji senatu w sejmie, ale - przeciwnie - spo-
wodował wyraźne, choć powolne, przesunięcie się
punktu ciężkości obrad sejmowych do izby posel-
skiej, która identyfikowała się z Rzecząpospolitą.
Nadanie działalności izbie poselskiej pierwszopla-
nowego charakteru nie tylko nie przeczyło fakty-
cznej hegemonii magnaterii w sejmie i promagnac-
kiemu kierunkowi jego działalności, ale ją poważ-
nie wzmacniało.
Nadrzędne stanowisko izby poselskiej było
jednak oczywiste dla współczesnych tylko w sto-
sunku do pozostałych stanów sejmowych. Wiek
XVII nie sformułował bowiem wyczerpującego
określenia zwierzchności sejmu w stosunku do sej-
mików jako organów władzy lokalnej. Pogląd, że
sejmowi przysługuje wszelka władza ustawodaw-
cza, był nie do utrzymania przede wszystkim wo-
bec uzurpowania sobie takich samych uprawnień
przez sejmiki partykularne, które stopniowo sta-
wały się organami kontrolującymi sejm walny
i w licznych przypadkach narzucały mu własne
zwierzchnictwo. U podłoża tego zjawiska leżał brak
rozdziału kompetencji sejmu i sejmiku, a w szcze-
gólności formalnie wiążący charakter instrukcji po-
selskich. Jedną z konsekwencji takiego stanu rzeczy
było uznanie zasady wymogu jednomyślności jako
niezbędnej do podjęcia prawomocnych uchwał oraz
- od połowy stulecia - zrywanie obrad w drodze
jednostkowej protestacji.
63
Inna sprawa, wiążąca się z zagadnieniem su-
werenności sejmu, to zakres jego kompetencji usta-
wodawczych. Wobec ugruntowania się zasady jed-
nomyślności oraz wobec prawnych możliwości sku-
tecznego przeciwstawienia się każdemu ze zgłoszo-
nych projektów konstytucji, szczególnej wagi na-
biera odpowiedź na pytanie, jakie to normy w pier-
wszym rzędzie miał stanowić sejm? Otóż prze-
konanie o doskonałości organizmu Rzeczypospolitej
i jej ustroju doprowadziło już na początku stulecia
do konkluzji, że "sejmy są na pomnożenie wolno-
ści", a wszelkie novum stanowią zagrożenie tych wol-
ności. Ponieważ decyzja o tym, czy zgłoszona pro-
pozycja zagraża wolnościom, należała do posła
i tylko do niego, łatwo było na tej podstawie do-
prowadzić nie tylko do sparaliżowania ustawodaw-
stwa sejmowego, ale i do programowej dominacji
zasady, głoszącej, że "suwerenny" sejm nie jest
władny zmieniać praw regulujących ówczesną
strukturę gospodarczą oraz polityczno-ustrojową
w państwie; może je tylko opisywać, przypominać,
potwierdzać, reasumować, względnie zalecać do
"egzekwowania". Ten skrajny - pozornie absur-
dalnie brzmiący wniosek, znajdował swe potwier-
dzenie w ustawodawstwie, bardziej obliczonym
w swej intencji na utrzymanie starego "dobrego"
prawa, aniżeli na tworzenie nowych norm, mody-
fikujących stare. Nie było to przypadkiem.
Prawa na straży wolności szlacheckich
Kult starego prawa jako najlepszego, idealne-
go - zjawisko nienowe w epoce feudalnej, wystę-
pujące w Polsce zarówno w średniowieczu, jak
i w dobie odrodzenia - w omawianym okresie stał
się ponownie ideologią na wskroś konserwatywną,
nawiązującą i w ideologii, i w praktyce politycznej
64
do wzorów średniowiecznych. Stanowiło to - ge-
neralnie biorąc - odbicie faktu, że po dużym sko-
ku, jaki przyniosło poprzednie stulecie, nastąpiło
obecnie zwolnienie tempa rozwoju historycznego.
W takich warunkach, pogłębionych ostrym kryzy-
sem feudalnego państwa, sięganie do wzorów prze-
szłości nie oznaczało już wykorzystyVania szyldu
egzekucji dla wprowadzenia zmian, ale - prze-
ciwnie - przesądzało o wrogości do wszystkiego,
co "nowe". Stąd każda próba reformy ekonomicz-
nej i politycznej urastała do aktu wrogości w sto-
sunku do aktualnej rzeczywistości. Bardzo często
spotykamy w zwodach praw żądania, aby nie ze-
zwalać na żadne nowości; wszystkie z nich są bo-
wiem szkodliwe, "trują i zabijają wolne królestwa
i państwa".
Obronę aktualnej rzeczywistości ułatwiała kry-
stalizująca się przecież właśnie w ciągu tego okre-
su konstrukcja praw kardynalnych, "świętych"
i nietykalnych norm wyższego rzędu. Obejmowano
nimi ogół praw gwarantujących podstawowe wol-
ności szlacheckie, w konsekwencji także ustrój
państwowy strzegący tych wolności. A zatem su-
werenny sejm może powziąć wyłącznie uchwały
nie naruszające praw kardynalnych. To zaś musia-
ło oznaczać, że w epoce, która do niebywałych
przedtem rozmiarów doprowadziła uprawnienia
sejmu, sejm ten mógł zmieniać prawo tylko w spra-
wach drugo- i trzeciorzędnych z punktu widzenia
organizacji i funkcjonowania państwa oraz inte-
resów panującej w nim klasy. Było to tym bardziej
możliwe, iż rejestr praw uznanych za kardynalne
nie został jeszcze w XVII wieku zamknięty, a ogól-
na zasada identyfikowania ich z wolnościami stanu
szlaheckiego musiała powodować nieporozumienia
W praktyce polegały one najczęściej na tym, że
w zasadzie każdy dyskutowany w sejmie i przed-
65
stawiany do głosowania projekt ustawy zmieniają-
cej rzeczywistość społeczną i ustrojową można było
oceniać z punktu widzenia jego stosunku do wolno-
ści stanowych, a tym samym jako godzący w tę
wolność obalić. Oczywiście bardzo usprawniała
taką praktykę instytucja liberum veto. Jeżeli sejm
niejednokrotnie wykraczał przeciw prawom kar-
dynalnym, ustanawiając na przykład podatki czy
decydując się na zmiany w systemie prowadzenia
obrad, to zawsze traktował takie uchwały jako wy-
jątek od zasady. Gdy sejm XVII wieku natrafiał na
przeszkody w działalności ustawodawczej, tym bar-
dziej zajmował się przypominaniem "starych"
praw, ponieważ prawa te wskutek niedowładu
aparatu państwowego nie były w pełni stosowane.
Tak pojęta "egzekucja" praw sprzyjała też posłu-
giwaniu się sejmem dla załatwiania interesów pry-
watnych. Łatwo sprawdzić, przeglądając siedem-
nastowieczne Volumina Legum, że liczba konstytu-
cji regulujących sprawy prywatne rosła w stosun-
ku geometrycznym do konstytucji poświęconych
materiom publicznym.
Liberum veto
Obraz funkcjonowania sejmu nie byłby pełny,
gdyby nie przypomnieć i nie podkreślić, że właśnie
w tym stuleciu doprowadzono do nie spotykanych
wcześniej rozmiarów zasadę podejmowania decyzji
w drodze jednomyślności i w konsekwencji prakty-
kę unicestwiania zgromadzeń sejmowych przez jed-
nostkowy protest. Odwrót od zasady większości
głosów charakteryzował już czasy dwóch pierw-
szych Wazów, dopiero jednak w połowie XVII stu-
lecia proces ten został doprowadzony do zwycię-
śkiego końca. Wtedy - na pamiętnym sejmie "Si-
cińskiego" w 1652 roku - jednomyślność określa-
66
no klauzulą nomine contradicente (bez sprzeciwu).
Nie oznaczało to wprawdzie, iż konieczna jest wy-
raźna aprobata każdego z uczestników sejmu, by
uznać uchwałę za ważną, ale równocześnie prze-
sądzało o niemożności podjęcia uchwały w razie
zgłoszenia choćby jednego sprzeciwu. Już wtedy
uznano, że zasada nomine contradicente stanowi
naturalny produkt szlacheckiej wolności, główną
jej - jak mawiano - źrenicę.
U źródeł liberum veto leżał głęboki konserwa-
tyzm społeczeństwa feudalnego, w jego wyniku
głos wolny miał być przede wszystkim gwarantem
utrzymania aktualnego ustroju państwa. Ponieważ
wolność szlachecka nie dawała się pogodzić z żad-
nymi zmianami w ustroju gospodarczo-społecznym
i politycznym Rzeczypospolitej, przeto i głos wolny
miał skutecznie zapobiegać wszelkiej reformie.
A zatem nie mógł - jak dawniej - ograniczać się
do działania "pozytywnego"; jego zadaniem było
zabezpieczenie mocy "negatywnej", która by
w sposób aktywny pozwoliła skutecznie przeciw-
stawić się każdej próbie czy groźbie naruszenia
wolności.
W konsekwencji liberum veto stało się jej sy-
nonimem, instytucją samoistną, zasadą ustrojową.
Do końca istnienia wolnego prawa "nie pozwalam"
nigdzie nie powiedziano wyraźnie, jaki jest jego
zakres działania. Tak zresztą było wygodniej. Bo
przecież przy założeniu, że głos wolny to źrenica
wolności, ujmowanej jako zespół gospodarczo-spo-
łecznych i politycznych prerogatyw stanu szlachec-
kiego, prawne "opisanie" liberum veto stawało się
zgoła niepotrzebne. Było ono instytucją wyjętą
poza nawias norm prawa pisanego; stanowiło śro-
dek zabezpieczenia szlacheckich prerogatyw stano-
wych i klasowych, konsekwencję kryzysu ustroju,
kolejny krok naprzód do dalszego uwstecznienia
67
stosunków w kraju. Będąc produktem rozwoju hi-
storycznego, który doprowadził ostatecznie do prze-
wagi magnackich koterii, stało się potężnym orę-
żem walki politycznej pomiędzy tymi koteriami.
Ponieważ w miarę zaostrzania walki sejm coraz
bardziej przeistaczał się w forum rozgrywek
o wpływy polityczne, zrozumiałe, iż wolne prawo
sprzeciwu w niemałej mierze spowodowało podko-
panie samego sejmu. Działały tu zresztą rozmaite
przyczyny. Faktem było przecież, że już za Batore-
go stany rozjeżdżały się bez powzięcia uchwał. Za
dwóch pierwszych Wazów wypadki takie wyraźnie
się nasiliły; nie doszło wówczas do uchwalenia
konstytucji w latach 1597, 1600, 1605, 1615, 1639,
1645. Wystąpienie Sicińskiego w czasie pierwszego
sejmu 1652 roku nie stanowiło nowej zasady ustro-
jowej, oznaczało tylko wyciągnięcie skrajnych kon-
sekwencji z zasady już ukształtowanej w wyniku
poprzedniego rozwoju. Niemniej precedens ten wy-
warł wysoce destrukcyjny wpływ na działalność
sejmu w drugiej połowie stulecia i następnie w cza-
sach saskich. Po proteście przeciwko prolongacie
obrad przyszła kolej na zerwanie sejmu przed
upływem sześciotygodniowej kadencji (sejm koro-
nacyjny w 1669 roku), a niedługo potem - w roku
1688 - mamy pierwsze zerwanie zgromadzenia
sejmowego jeszcze przed elekcją marszałka posel-
skiego, a więc przed formalnym ukonstytuowaniem
się izby poselskiej. W rezultacie tej praktyki pro-
ces zamierania ustawodawstwa postępował coraz
szybciej naprzód. W drugiej połowie panowania
Jana Kazimierza na 19 zwołanych sejmów uchwa-
liło konstytucję 12, w latach 1669-1685 na 14 do-
szło do końca 9, zaś w latach 1688-1695 na 6 już
tylko jeden.
Ponadto przypomnieć trzeba, że nawet gdy
sejm uratowano przed zerwaniem, to jego uchwały
68
były coraz gorzej realizowane. Wśród wielorakich
przyczyn słabnącej egzekucji wymieniam tylko naj-
istotniejsze: słabość aparatu wykonawczego powo-
dująca przejmowanie realizacji uchwał przez osoby
prywatne i wojsko, przewlekły tryb ich uprawo-
mocniania się itp. Wszystkie te zjawiska w sposób
najbardziej dotkliwy dały o sobie znać przy wpro-
wadzaniu w życie konstytucji podatkowych, któ-
re - wobec panowania zasady niezmienności praw
fundamentalnych i tym samym rezygnacji z reform
w sferze ustrojowej - pozostały właściwie jedyną
dziedziną ustawodawstwa.
Nasuwa się pytanie, dlaczego sejm walny
w miarę upływu dziesięcioleci tak wyraźnie chylił
się ku upadkowi? Dlaczego zwycięska magnateria,
kontrolująca z czasem coraz skuteczniej sejm, nie
zdecydowała się go wzmocnić? Sądzę, iż znaczną
rolę odegrało tu wzmaganie się rozbieżności inte-
resów w łonie samego możnowładztwa, fakt, że ży-
cie polityczne w kraiu coraz bardziej obracało się
w błędnym kole walk różnych frakcji magnackich,
z których żadna nie była na tyle silna, by narzucić
swą wolę innym i objąć rządy w państwie, każda
natomiast na tyle potężna, by w tym skutecznie
przeszkadzać innym. Skoro nie można było przy
pomocy sejmu zdobyć i wykonywać władzy, nale-
żało utrzymać go w stanie słabości, uczynić sejm
trybuną rozgrywek frakcyjnych. Nadanie mu ta-
kiego charakteru umożliwiały: jednolity klasowo
skład obu izb sejmowych, słabnięcie władzy i pre-
stiżu monarchy, narastające rozjątrzenie na linii
stosunków między szlachtą a tronem, wreszcie po-
głębiające się uzależnienie mas szlacheckich od li-
derów magnackich ugrupowań.
Sejm był trybuną dla magnackich wystąpień
również dzięki strukturalnej słabości swojej orga-
nizacji. Za najistotniejsze objawy sejmowej choro-
69
by uznać wypada:1. Utrwalenie się zasady, że pod-
stawowym zadaniem sejmu walnego jest ochrona
klasowych i stanowych wolności szlachty, a nie tyle
stanowienie "nowego" prawa. 2. Brak wyczerpują-
cego prawnego określenia kompetencji sejmu. 3.
Niesformułowanie precyzyjniejszego rozdziału
kompetencji między poszczególne stany sejmowe-
przewaga izby poselskiej była wnioskiem wysnu-
tym z bardzo niejasnych norm prawnych i budziła
wątpliwości nawet wśród samych uczestników ob-
rad. 4. Brak jasnego sformułowania zasad obrad
stanów. Namiastka sejmowego "porządku" została
określona tylko w odniesieniu do posiedzeń plenar-
nych, natomiast świadomie nie uczyniono nic
w kierunku usprawnienia techniki pracy w samej
izbie poselskiej. Wynikało to z obowiązującego
przekonania, że fundamentem obrad sejmovyh
jest "złota wolność". 5. Sztywne ramy czasowe
przeznaczone na obrady sejmowe, jak również
utrzymyvanie się zasady, że można je skracać
i przedłużać tylko za jednomyślną zgodą wszyst-
kich obecnych.
Promagnacki charakter działalności sejmu za-
woalowano w ówczesnej doktrynie hasłami demo-
kratycznymi, które swój najbardziej skrajny wyraz
znajdovały w uznaniu suwerenności izby posel-
skiej, a nawet suwerenności każdego z jej członków
oraz ideologią pełnej aprobaty dla istniejącej orga-
nizacji sejmu i aktualnego jego miejsca wśród po-
zostałych organów władzy państwowej. Demagogi-
czne hasła: sejm - lekarstwem na wszystko zło,
Rzeczpospolita sejmem stoi, każda zmiana jest
szkodliwa oraz niebezpieczna itp. umożliwiały
magnackim liderom w obu izbach sejmowych de-
monstrowanie solidarności tych izb wobec niebez-
pieczeństw grożących ze strony monarchy, a także
manifestowanie solidarności wszystkich reprezen-
70
towanych w sejmie feudałów wobec "reszty" ów-
czesnego społeczeństwa.
koniec!!!
Miejsce i rola senatu
Słabość parlamentu szlacheckiego w Polsce,
podobnie jak i słabość władży monarchy, nie sta-
nowiła wyjątku w skali ogólnoeuropejskiej. Bodaj
czy nie gorzej funkcjonował sejm sąsiedniej Rzeszy.
Król krępowany był w okresach rządów oligarchi-
cznych na terenie państw skandynawskich, również
w angielskiej monarchii konstytucyjnej przestał on
odgrywać więkSzą rolę. Ale i w jednym, i w dru-
gim przypadku nie wykluczało to istnienia elemen-
tów ustroju scentralizowanego i wyraźnych ogniw
władzy suwerennej, posiadającej zależny od siebie
aparat administracyjny.
W Polsce jest inaczej. Mimo pogłębiającego się
bezwładu sejmu oraz mimo postępującego naprzód
upadku władzy królewskiej nie doszło do sforma-
lizowania przewagi magnaterii w postaci uznania
rządowych kompetencji organu magnackiego, ja-
kim w Rzeczypospolitej od stuleci był senat. Mało
tego. Nie tylko nie dochodzi do prawnego zamknię-
cia procesu utrwalania się przewagi magnackiej,
ale w ręcz rozpoczyna się walka o uzależnienie se-
natu i innych organów magnackich od izby posel-
skiej. Tendencja ta zarysowuje się już na początku
stulecia i nie słabnie do końca tegoż wieku. I tak
w konstytucji z 1607 roku spotykamy pierwszy
w XVII wieku protest przeciwko niewykonywaniu
obowiązków rezydenckich. Senatorowie uchylający
się od nich mieli podlegać karze 1000 grzywien
(rezydenci duchowni 6000 grzywien) pod sankcją
utraty dygnitarstwa. W dwa lata później grzywna
została podniesiona do 2000, przy czym na posłach
spoczął obowiązek domagania się tej kary. Według
71
konstytucji z 1641 roku nawet zapłata grzywny nie
zwalniała od odbycia rezydencji "przy boku pań-
skim". Ta sama konstytucja nakazywała również
kancelariom królewskim spisywanie rezydenckich
rad udzielanych monarsze oraz przedstawianie ich
sejmowi wraz z uchwałami senatu. Reasumpcje
tych postanowień zawierały konstytucje z lat 1662,
1669,1677 oraz 1678. Pakta konwenta, przedstawio-
ne Michałowi Korybutowi, głosiły zakaz bicia mo-
nety na mocy uchwały senatu. Od roku 1607 coraz
częstsze stawały się konstytucje powołujące do bo-
ku królewskiego obok rezydentów również człon-
ków izby poselskiej, przy czym liczba ich wzrastała
szybciej aniżeli liczba rezydentów z senatu.
Podsumowaniem tego długiego procesu uzale-
żniania senatu od izby poselskiej staną się konsty-
tucje sejmu niemego z 1717 roku. Jeszcze dalej
szły liczne głosy na forum sejmowym czy w lite-
raturze politycznej. Ale to tylko jedna strona za-
gadnienia. Już choćby gorączkowość, z jaką postu-
lowano i podkreślano suwerenność sejmu walnego,
zdaje się wskazywać, iż praktyka życia polityczne-
go odbiegła dość mocno od litery prawa. Zastrzega-
jąc się, że problem nie jest jeszcze należycie przez
naukę zbadany, stwierdźmy jednak, iż w praktyce
rady senatu przez cały czas decydowały o spra-
wach polityki zagranicznej, udzielając audiencji
posłom państw obcych i delegując posłów włas-
nych. Wyrażały one również opinie o kwestiach łą-
czących się z małżeństwem króla, o kandydatach
na urzędy; wydawały ważne decyzje w sprawach
finansowych, a sporadycznie nawet podatkowych;
w nagłych przypadkach podejmowały kroki w celu
zapewnienia bezpieczeństwa państwu. Odgrywały
dalej niemałą rolę w przygotowaniu obrad zbliża-
jącego się sejmu, a następnie sprawowały faktycz-
ną kontrolę nad przebiegiem realizacji jego uchwał.
72
Wykraczały tym samym poza przyznane im kompe=
tencje. Potępiano tę praktykę tym bardziej, iż
w radach senatu większość stanowili z reguły
stronnicy królewscy oraz że konkludowanie ich
postanowień należało formalnie do monarchy-.
Praktykę życia politycznego odzwierciedla tu wy-
jątkowo trafnie ówczesna doktryna, w której nadal
utrzymywano, iż senat to organ doradczy króla.
W dalszym ciągu głoszono, że senatorowie to straż-
nicy praw i króla (custodes regis et legis) z ramie=
nia izby poselskiej. Już jednak w połowie stulecia
ukształtowało się nowe pojęcie senatu jako stanu
pośredniego (ordo intermedius). Zwolennikiem tej
konstrukcji był Łukasz Opaliński; później poszli
w jego ślady wszyscy gorliwi zwolennicy istnieją-
cego ustroju Rzeczypospolitej. Pojęcie senatu jako
stanu pośredniego było wiernym odbiciem przewa-
gi magnackiej w państwie. Nie odbierało ono sena-
torom pozycji doradców królewskich i kontrolerów
monarchy, ale równocześnie kreowało ich na stró-
żów praw i wolności szlachty. Senat miał być łącz-
nikiem między stanem pierwszym a trzecim, czu-
wać nad prawidłowością polityki i jednego, i dru-
giego. Został on postawiony teoretycznie ponad
konfliktem tronu z masami szlacheckimi, co dawało
nieograniczone wprost możliwości balansowania na
fali zmieniających się koniunktur politycznych i ich
wygrywania; króla przeciw szlachcie i - to oczy-
wiście w większej mierze - szlachty przeciwko
królowi, ułatwiało sojusze polityczne i kompromisy,
a także odwroty polityczne. Pojmowanie senatu
jako stanu pośredniego, a jego członków jako
przedstawicieli tego stanu, usprawiedliwiało inge-
rencje senatorów we wszelkie bieżące kwestie
ustrojowe i polityczne; czyniło z nich faktycznie
centralny, niezbędny składnik każdego z ogniw ży-
cia politycznego w kraju.
73
Władza wykonawcza
Jak słusznie stwierdza Konstanty Grzybowski-
państwo, w którym brak faktycznej równowagi,
a władzę dzierżą różne siły społeczne i polityczne
o sprzecznych ze sobą interesach, "stoi zawsze przed
ryzykiem marazmu i wewnętrznego kryzysu", na-
wet gdy stworzona jest fikcja tej równowagi.18
Taki właśnie stan rzeczy zaistniał w Polsce co naj-
mniej od połowy XVII wieku. W sytuacji, gdy sejm
funkcjonował coraz gorzej, kiedy z rąk króla wy-
trącono ster rządów, gdy wreszcie nie doszło do
formalnego przekazania najwyższej władzy wyko-
nawczej w ręce senatu czy rezydentów, poszczegól-
ni ministrowie, faktycznie dożywotni i nieodpovie-
dzialni, a także coraz bardziej skrępowani, nie
mogli się stać prawdziwymi kierownikami poszcze-
gólnych resortów,.
Działo się to w epoce, która przyniosła rozwój
systemu urzędniczego i biurokracji nie tylko w tych
państwach óvczesnej Europy, gdzie powstawały
i krzepły systemy kapitalistyczne, ale i tam, gdzie
władze stawiały sobie za zadanie obronę feudal-
nych porządków. W Polsce utrzymanie przestarza-
łego aparatu urzędniczego, mechanicznie przenie-
sionego z poprzedniego stulecia, musiało w zmie-
nionych warunkach decentralizacji władzy dopro-
wadzić do dalszej jego bezwładności.
Bezwład widoczny był przede wszystkim
w kurczeniu się zasięgu oddziaływania urzędników
centralnych. Proces ten został zakończony w zasa-
dzie bardzo wcześnie, bo w roku 1611, kiedy to
urzędem ziemskim stał się ostatecznie urząd staro-
sty. Urzędy ministerialne zachowały duże znacze-
nie, ale wynikało to zwłaszcza stąd, że za godnością
ministra kryła się duża potęga osobista i rodowa,
latyfundia i wpływy oraz siła militarna.
74
Na czoło wszystkich urzędników koronnych
i nadwornych wysunęli się w omawianym okresie
hetmani. Formalnie mianowani przez króla na sej-
mie, faktycznie potrafili się całkowicie uniezależnić
od niego, stając się dla monarchy bez mała równo-
rzędnym partnerem w grze politycznej. Wszelkie
próby ograniczenia władzy buławy zakończyły się
zupełnym fiaskiem; rzecz oczywista, że nie uzdro-
wiło to polskiej wojskowości. Podobnie własnymi
ścieżkami kroczyli podskarbiowie, też de facto nie-
zawiśli, niedościgli mistrzowie w popełnianiu nad-
użyć. Ich zakres władzy malał w miarę jak rozpa-
dał się jednolity swego czasu system administracji
skarbowej. Decentralizacja skarbu zmniejszając do-
chody Rzeczypospolitej nie tylko nie spowodowała
uszczerbku w zyskach samych podskarbich, ale
je - jak wiadomo - wydatnie zwiększyła.
Nie zmieniły swego statusu inne urzędy mini-
sterialne, piastuni pieczęci i laski, czyli kanclerze
i marszałkowie. Ci byli stosunkowo najsilniej zwią-
zani z dworem, lecz w warunkach ogólnego kryzy-
su wewnętrznego też posiadali mniejsze pole dla
konstruktywnej działalności. Nie miał również tej
możliwości zwierzchnik duchowieństwa rzymsko-
katolickiego w kraju, prymas - interrex. Uzupeł-
nieniem pustki, jaka wytworzyła się wskutek roz-
kładu władz centralnyh, było ówczesne sądowni-
ctwo. Niektóre sądy, takie jak asesorski, sejmowy
czy marszałkowski, rozszerzyły nawet zakres swych
kompetencji, równocześnie jednak i one nie potra-
fiły uchronić się przed upadkiem. Symbolem sprze-
dajności i korupcji była zwłaszcza działalność Try-
bunału Koronnego.
Wreszcie ostatnia sprawa. Bezwład aparatu
państwowego oraz natężenie walk politycznych
w kraju zmuszały od czasu do czasu do powoływa-
nia instytucji zastępczych, które by chroniły przed
75
kryzysem zbyt niebezpiecznym dla samych feuda-
łów. Otóż wiek XVII stanowił klasyczną epokę
konfederacji. Najstarszym rodzajem szlacheckich
związków konfederackich, służących obronie przed
niebezpieczeństwem zewnętrznym i wewnętrznym,
były te, które rodziło zawieszenie przez organy
państwowe działalności w okresie bezkrólewia.
Dalsze źródło to zanik ustawodawstwa i pogłębia-
jąca się anarchia, prowadząca do konfederackich
związków niepłatnego żołnierza. Zawiązywano je
szczególnie w okresach silnych konfliktów szlachty
z królem, częściej jednak vtedy, gdy dochodziło do
rozgrywek między skłóconymi ugrupowaniami
o różniących się w danej chwili orientacjach poli-
tycznych. Konfederacje były związkami stanowymi
(wyjąwszy konfederacje wojskowe i miejskie),
opartymi zasadniczo na kryteriach terytorialnych,
tworzonymi dla wykonania określonych zadań po-
litycznych. Działały one w zastępstwie władzy pań-
stwowej lub jako jej uzupełnienie bądź też progra-
mowo występowały przeciwko aparatowi państwo-
wemu. W każdym przypadku uznawały się za ofi-
cjalną suwerenną władzę w Rzeczypospolitej.
Konfederacje generalne mogły odegrać pozy-
tywną rolę w ówczesnym życiu politycznym, ale
tylko wtedy, gdyby u ich podstaw leżały zdrowe
zamysły reformatorskie w dziedzinie ustrojowej.
Tak nie było: konfederacje uważano za zło konie-
czne, za środek utrzymania istniejącego ustroju
w państwie. Odegrały też poważną rolę w dalszym
pogłębieniu anarchii i deformacji polityczno-ustro-
jowej.
Rządy sejmików
Deformacja instytucji politycznych w Polsce
XVII wieku wyrażała się również w postępującym
76
systematycznie naprzód rozstroju władz terytorial-
nych. Już w czasie panowania Zygmunta III stra-
ciły na znaczeniu prowincjonalne sejmiki general-
ne, będące w poprzednim stuleciu ważną platformą
porozumienia i działania poszczególnych "narodów
Rzeczypospolitej. Jakkolwiek okoliczności towarzy-
szące temu procesowi dopiero czekają na badacza,
przecież można już dziś przyjąć, że upadek tzw.
"generałów" łączył się najściślej ze wzrostem zna-
czenia magnaterii. "Generały" dawało się wpraw-
dzie dość łatwo pociągnąć za sobą przeciwko dwo-
rowi, ale równocześnie mogły one stanowić poten-
cjalną formę organizacyjną wystąpień antymagna-
ckich. Doświadczenia konfederacji generalnych
dawały niejednokrotnie aż nadto wymowne pod
tym względem świadectwo. Magnaci woleli więc
mieć do czynienia z sejmikami partykularnymi,
których opanowanie było przede wszystkim zna-
cznie tańsze (mniejszą liczbę posłów należało prze-
kupić). Z podobnyh względów zresztą również
monarchowie powstrzymywali się od zwoływania
sejmików prowincji. Faktem pozostaje, że jedynym
sejmikiem generalnym zbierającym się regularnie
do końca stulecia i zachowującym jaką taką pręż-
ność był sejmik Prus Królewskich. Pozostałe,
a więc "generał" małopolski w Nowym Mieście
Korczynie, wielkopolski w Kole czy litewski w Sło-
nimiu (Wołkowyskach), przestały faktycznie funk-
cjonować co najmniej od połowy stulecia. Działo
się tak, pomimo że szlachta stale domagała się
w swych instrukcjach na sejm ich reaktywowania,
a konstytucje ciągle przypominały o istnieniu sej-
mików generalnych.
W tych warunkach znaczną część kompetencji
organów centralnych i prowincjonalnych przejęły
sejmiki powiatowe, ziemskie, otwierając drogę do
epoki "rządów sejmikowych" w kraju. Rządy sej-
77
mikowe, rozwijające się od początku okresu, zostały
ostatecznie ugruntowane - jak się wydaje-
w trzecim ćwierćwieczu XVII stulecia, kiedy to
całkowicie ukształtowały się prerogatywy sejmi-
ków partykularnych. Sejmiki te przejęły pełnię za-
rządu terytorialnego, ale zarazem wkroczyły w za-
kres spraw zastrzeżonych formalnie dla organów
centralnych. Uchwalały one i ściągały podatki na
potrzeby lokalne, administrowały znaczną częścią
podatków państwowych, wybierały komisarzy do
trybunału radomskiego, powoływały pod broń żoł-
nierzy powiatowych, na czele których stali wyzna-
czani i opłacani przez sejmik rotmistrze. Ważniej-
sze, że stopniowo zanikała podrzędność sejmików
wobec sejmu walnego. W sytuacji postępującego
naprzód bezwładu tego ostatniego, a także na sku-
tek słabości centralnego aparatu wykonawczego,
nie tylko potrafiły one uniezależnić się od sejmu,
ale przejmując jego uprawnienia, wręcz narzucały
mu własne zwierzchnictwo.
Ale i sejmiki funkcjonowały coraz gorzej. Obo-
wiązywała na nich zasada jednomyślności; brak
było ściślej określonego regulaminu pracy; za-
ściankowy partykularyzm uczestników bezustannie
powodował prymat interesu prywatnego i dzielni-
cowego nad dobrem publicznym i ogólnopaństwo-
wą racją stanu. Od połowy stulecia rozpoczął się
postępujący szybko proces zrywania sejmików,
sprawiając-, że faktycznie władza poczęła się wy-
mykać również z rąk sejmikującej szlachty. Nie
powstrzymała tego procesu praktyka limitowania
(odraczania) posiedzeń; zresztą okazała się ona
wielkim złem, utrudniającym wprowadzenie w ży-
cie decyzji państwowych i wzmagającym anarchię.
Uchwały sejmu niemego spróbują wprawdzie za-
hamować ten pęd ku decentralizacji; jak wiado-
mo ograniczyły one w pewnym stopniu wybujałe
78
uprawnienia sejmikowe. Nie stały się wszakże istot-
niejszym motorem naprawy, choćby dlatego, że nie
podjęły równoczesnej reformy organów central-
nych. Sejmiki XVII wieku stanowiły w coraz więk-
szej mierze narzędzie w rękach poszczególnych
grup magnatów, ich rodzin i ich koterii. Trafnie
scharakteryzował ten stan rzeczy Stanisław Sta-
szic, pisząc w Przestrogach dla Polski: "Powiem,
kto mojej ojczyźnie szkodzi..., kto na sejmikach
uczy obywatela zdrady, podstępu, podłości, gwał-
tu? Panowie!" 19 Wszystko to było rezultatem wzro-
stu pozycji gospodarczej magnatów, z którą wiązało
się piastowanie w danej ziemi różnych godności
i dygnitarstw oraz dzierżenie dóbr królewskich.
Przewaga elementów możnowładczych na sejmi-
kah wyrażała się w przygotowywaniu instrukcji
poselskich, w decydującym wpływie na obsadzanie
godności sejmikowych, czasem w zagarnianiu man-
datów poselskich dla siebie, w promowaniu na po-
słów kandydatów spośród uległej, wypróbowanej
klienteli, w dyskontowaniu wreszcie tego wpływu
dla wzmacniania własnej pozycji majątkowej i po-
litycznego znaczenia. Zrazu -w pierwszej połowie
stulecia - przewaga magnatów nie wydała jeszcze
wszystkich szkodliwych owoców. Słusznie Adam
Kersten zwrócił ostatnio uwagę, iż w okresie tym
były jeszcze żywe wśród warstwy magnackiej dą-
żenia do wzmocnienia i centralizacji władzy oraz
że samodzielność polityczna króla i szlachty stano-
wiła realny fakt. Później natomiast w łonie tej
warstwy wzięły zdecydowanie górę dążenia do de-
centralizacji władzy i jej osłabiania, aż do całko-
witej niemal anarchii wewnętrznej. Zwycięstwo
tych tendencji ułatwiały: brak rozdziału terytorial-
nych organów władzy i wykonawstwa, honorowy
charakter urzędów ziemskich, nie związanych jaką-
kolwiek więzią z resortowymi organami central-
79
nymi, rozkład wymiaru sprawiedliwości (wskażmy
na zanik sądów ziemskich oraz jaskrawe niedocia-
gnięcia w egzekucji wyroków sądowych), wreszcie
upadek kultury politycznej wśród mas szlachec-
kich.
Zasadnicze cechy ustroju
Przechodząc do resumpcji powyższych wywo-
dów należy stwierdzić, że najważniejszą swoistą
cechą anarchicznego ustroju Rzeczypospolitej XVII
wieku były "decentralizacja suwerenności" oraz
brak państwowej administracji. Król nadal pia-
stował władzę suwerenną: i jako monarcha, i jako
stan w sejmie. Formalnie korzystał z niej tam,
gdzie prawo pisane nie wyznaczało innego organu
zwierzchniego. Władza zwierzchnia należała do
sejmu jako jedności trzech stanów politycznych
składających Rzeczpospolitą. Suwerenność przypa-
dała w udziale izbie poselskiej, której nadrzędne
stanowisko wobec pozostałych stanów sejmowych
traktowano w sposób oczywisty. Jeżeli jednak bę-
dziemy pamiętać, że równocześnie kompetencje tej
izby stanowiły sumę władzy przysługującej po-
szczególnym posłom, to stwierdzimy z łatwością,
że suwerenami byli również ci ostatni, władni ze
skutkiem prawnym narzucać swą wolę całej izbie.
Z atrybutów władzy zwierzchniej korzystał sejmik
partykularny, bo wkraczał w zakres spraw formal-
nie zastrzeżonych dla władz centralnych, narzuca-
jąc tym ostatnim własne zwierzchnictwo. Ale znów
dodajmy, że na sejmiku obowiązywała zasada jed-
nomyślności, a zatem suwerenem był poniekąd każ-
dy z uczestników tego zgromadzenia. Wszystko to
stwarzało układ, sprzyjający faktycznej suweren-
ności magnaterii. W miarę upływu dziesięcioleci
coraz widoczniej przekształca się ona w zwierz-
80
chność magnackich liderów poszczególnych koterii,
z których żadna nie będzie jeszcze na tyle silna,
by narzucić swą przewagę innym, każda natomiast
już na tyle potężna, by skutecznie przeszkadzać
w zdobyciu tej przewagi przez aktualnego przeciw-
nika politycznego. O tym, że Rzeczpospolita
u schyłku stulecia przestawała być państwem rzą-
dzonym przez całą warstwę, pisali już współcześni.
Płynny i z zasady zrównoważony układ poli-
tyczny pomiędzy ugrupowaniami magnackimi tłu-
maczy, dlaczego ich rządy nie znalazły odbicia
w istniejącym ustawodawstwie, a także dlaczego
przewagi magnackiej nie doprowadzono do końca.
Zerwanie z aktualnym ustrojem Rzeczypospolitej
stawało się możliwe albo poprzez gruntowną zmia-
nę układu społecznego, wywołaną zmianą stosun-
ków produkcji, albo na drodze wytworzenia się ta-
kiego układu politycznego, w którym jedno ze
stronnictw magnackich uzyskałoby zdecydowaną
przewagę w kraju i w sposób trwały potrafiło zjed-
nać sobie poparcie większości szlacheckiej. Nastąpi
to jednak dopiero w drugiej połowie następnego
stulecia.
Pomimo pogłębiającego się kryzysu wewnętrz-
nego oraz upadku znaczenia Polski na arenie mię-
dzynarodowej, w społeczeństwie szlacheckim
ugruntowywał się pogląd, że Rzeczpospolita jest
państwem doskonałym, którego ustrój bije na gło-
wę organizację aparatu władzy w innych państwach
europejskich. Po wojnie trzydziestoletniej, a zatem
od połowy stulecia poczynając, obserwujemy praw-
dziwy rozkwit doktryny złotej wolności, poddającej
aktualny ustrój Rzeczypospolitej bezkrytycznej
apologii. Wolność stawała się naczelnym pojęciem
politycznym, podstawową koncepcją ustrojową, za-
razem uzasadnieniem utrzymania status quo, wy-
tyczną działania. Pożywki ideowej dostarczał sar-
81
matyzm, głoszący przewagę Polski nad innymi pań-
stwami oraz wyższość szlachty nad pozostałymi
klasami społecznymi. Doskonałość organizmu Rze-
czypospolitej chętnie ujmowano jako rezultat jej
zwycięstwa nad innymi stanami, w tym także nad
królem.
Pisarze polityczni, statyści, prześcigali się
w wysiłkach mających na celu dostarczenia tej te-
zie podbudowy historycznej. Powoływano się na
przywileje, jakie za zasługi wobec państwa uzyski-
wała szlachta od swych monarchów na przestrzeni
od Kazimierza Wielkiego do Batorego. Właśnie owe
prawa stały się głównymi składnikami ideologii
złotej wolności. Były to - zasada równości wszyst-
kich feudałów, prawa szlachcica do wolnego obioru
monarchy, do wolności głosu (połączonego z pra-
wem do sprzeciwu), wreszcie prawo do nietykalno-
ści osobistej i majątkowej. Mamy tu zatem do czy-
nienia z doktryną o elementach na wskroś demo-
kratycznych, ale właśnie dlatego w warunkach
antyegalitarnej struktury społecznej i politycznej
doskonale sprzyjającą pogłębieniu faktycznych
tendencji antydemokratycznych. Zrozumiałe, że
taka doktryna wspaniale mogła służyć i istotnie
służyła umacnianiu wrogości w stosunku do wszel-
kich idei reformatorskich, które byłyby w stanie
osłabić korzyści, jakie z anarchii czerpali magnaci.
Autor Domina Palatii (Pani Pałacu), utworu
uznawanego za klasyczny wykład zasad złotowol-
nościowych, wyjaśniał, iż wszelka odmiana jest
szkodliwa, "bo jako nowy przysmak w żołądku
turbacyją, w zdrowiu zaś szkodę czyni" 18. Popu-
larność doktryny złotej wolności należy jednak=
wiązać nie tylko z rządami magnackich koterii.
Stanowiła ona również rezultat upadku kultury
w społeczeństwie szlacheckim, kultury zaś polity-
cznej w szczególności. Aleksander Aaron Olizarow-
82
ski, mieszczański pisarz połowy XVII stulecia, jest
w zasadzie ostatnim z tych, którzy mają odwagę
żądać głębszej reformy społecznej i politycznej.
Miejsce śmielszych utworów zajmują dzieła stwier-
dzające absolutną doskonałość struktury politycznej
Rzeczypospolitej, albo też przeciwnie - przepojone
duchem sceptycyzmu i desperacji, głoszące niewia-
rę w możliwości naprawienia rozplenionego wszę-
dzie zła. Elementy kryzysu tej głęboko konserwa-
tywnej ideologii, aprobującej jedną z najbardziej
zacofanych struktur politycznych siedemnastowie-
cznej Europy - pojawią się dopiero w połowie na-
stępnego stulecia.
!!!!!
83
Antoni Mączak
PROBLEMY GOSPODARCZE
Uwagi wstępne
Wiek XVII zwrócił na siebie bliższą uwagę hi-
storyków gospodarczych dopiero w ciągu ostatnich
kilkunastu lat. Stulecie to, badane od dawna w spo-
sób monograficzny, znalazło również poczesne miej-
sce w szerokim syntetycznym obrazie rozwoju go-
spodarki i struktury społeczeństw Europy. Zwró-
cono uwagę, że już ekspansja europejska XVI wie-
ku stworzyła w poważnym stopniu podstawy tech-
niczne przewrotu przemysłowego, nastąpił on
jednak znacznie później: przy końcu XVIII stulecia
w Anglii, w XIX wieku na naszym kontynencie.
Czemu przypisać to zahamowanie rozwoju?
Czy nastąpiło ono tylko w sferze gospodarki? Te
i inne pytania zadaje się obecnie, proponując różne,
nie zawsze zgodne ze sobą odpowiedzi. Ogólnie
rzecz biorąc, na omawiany tu okres przestano spo-
glądać jako na le grand siecle (wielkie stulecie),
główną natomiast uwagę skupiono na przejawach
depresji czy zastoju, barwy bardziej optymistyczne
rezerwując jedynie dla Anglii i Północnych Nider-
landów. Charakterystyczne więc dla tego stulecia
są dwa pozornie przeciwstawne zjawiska: trwanie,
czy zgoła zacieśnianie się więzi handlowych między
84
odległymi nawet krajami - przy jednoczesnym
wzroście różnic poziomów gospodarczych poszcze-
gólnych stref Europy, jakkolwiek byśmy je mie-
rzyli i porównywali. Jest w tym paradoksie zapo-
wiedź stosunków cechujących wymianę między
krajami rozwiniętymi i zacofanymi w stuleciach
następnych aż po dzień dzisiejszy.
W sensie tak pojętych zjawisk gospodarczych
wiek XVII rozpoczyna się około roku 1620, gdy po
latach najwyższych wskaźników koniunktury świa-
towej nastąpiło gwałtowne załamanie. Z kolei ko-
niec stulecia trzeba by umieścić około 1730-1740,
gdy ponownie koniunktura trwale się poprawia.
Ta ostatnia cezura nie znajduje jednak zastoso-
wania dla Polski. Wyraźny rozwój gospodarki na-
stępuje u nas później, natomiast już pierwsze lata
XVIII wieku przynoszą wojnę, której dzieje i skut-
ki stanowić muszą problem odrębny. Dlatego też
mówiąc o XVII stuleciu zatrzymywać się będzie-
my na jego kresie kalendarzowym.
Oceny stosunków panujących wówczas w Pol-
sce akcentują więc również zjawiska regresywne.
Jakkolwiek historycy włączyli Polskę w ogólno-
europejski, a nawet światowy schemat "kryzysu
XVII wieku", to niezależnie od refleksów powsze-
chnej koniunktury gospodarczej przeżywała ona
także trudności specyficzne, wyrażające się w kry-
zysie gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej. Jego
konsekwencje odczuwać miała Polska niezwykle
długo, w niektórych dziedzinach - jak wysokość
plonów, produkcja rzemieślnicza, odsetek ludności
żyjącej z przemysłu i handlu - poziom drugiej po-
łowy XVI wieku osiągnięto ponownie zapewne do-
piero pod koniec XVIII bądź też nawet w XIX stu-
leciu.
Ze zjawiskami regresu gospodarczego wiązały
się niekorzystne zmiany ustrojowe i niepowodzenia
85
polityczne; ogólnie okres ten okazał się dla Polski
szczególnie niepomyślny.
Przebieg tych zjawisk nie został jeszcze wy-
starczająco poznany, zwłaszcza iż stosunki polskie
badano metodami odrębnymi i studiów porów-
nawczych jest niezwykle mało. W szkicu tym chce-
my położyć nacisk na zmieniającą się w ciągu XVII
wieku rolę Polski w gospodarce europejskiej
i światowej oraz na zestawienie poziomu gospodar-
czego, stosunków rynkowych i struktury społecznej
Polski z niektórymi innymi krajami Europy.
bufor
GoSpodarka rolna
Analizę sytuacji gospodarczej wypada rozpo-
cząć o# rolnictwa i stosunków wiejskich, jako że
determinowały kierunek i tempo zmian w innych
dziedzinach gospodarki. Stulecie poprzednie prze-
kazało siedemnastemu spadek, o którego wartość
spór jeszcze się toczy. Istota przemian, jalsie za-
szły w XVI wieku na wsi jest znana; nie wiemy
natomiast, jak należy datować początki stagnaeji
i regresu. Czy pocZątek XVII stulecia trzeba zali-
czyć już w całości do fazy zstępującej?
Trudno tu dać odpowiedź, mającą walor dla
całej Korony. Stosunki wiejskie były bardziej zróż-
nicowane, niż na to wskazuje względna jednolitość
upraw polo#vych. Folwark rozwijał się nie tylko
pod wpływem popytu na zboże, ale także w wyni-
ku sprzyjających warunków demograficznych.
Zwrócono na to uwagę dla XVI wieku dostrzegłszy,
że tempo wzrostu areału folwarcznego jest szybsze
tam, gdzie gospodarstwa chłopskie były mniejsze.
Nasuwa się pytanie, czy w późniejszych dziesięcio-
leciach, gdy średnia powierzchni gospodarstw
chłopskich skurczyła się do pół łanu i mniej, da-
wało to efekt kumulatywny. Można przypuszczać,
PROBLEblY GOsPODAftCZE
że przyrost naturalny na wsi pociąga za sobą
zmniejszanie się działki chłopskiej, gdy nie było
nadających się pod uprawę p,.zstek, mógł pośrednio
sprzyjać rozwojowi folwarków przez dostarczanie
potrzebnej siły roboczej.
Wiążąc rozwój gospodarki folwarcznej z popy-
tem zagranicznym, pamiętamy jednak, iż nie każdy
folwark spławiał do Gdańska. Zakładanie folwarku
kosztem chłopskiej ziemi i siły roboczej stało się
najprostszą formą podniesienia renty feudalnej
oraz doprowadziło w skali dzielnic i całego kraju
do znacznych zmian w podziale dochodu społecz-
nego. Mamy na to szereg dowodów. Oto na przeło-
mie XVI wieku zaniepokojeni właściciele ziemscy
poczynają sprawdzać stan zadłużenia swych podda-
nych; zarówno inwentarze, jak literatura notują
pogarszanie się stanu chłopskich narzędzi. Z drugiej
strony jedynie przesunięcia w stanie posiadania
ziemi mogą wyjaśnić wzrost eksportowanej z Ma-
łopolski nadwyżki zbożowej.
Ta ostatnia kwestia każe przejść do ogólniej-
szych wskaźników wydajności gospodarki rolnej.
Jakkolwiek dotychczasowe oszacowania plonów
z drugiej połowy XVI i pierwszej XVII wieku zo-
stały - słusznie - zakwestionowane, bardzo wiele
przemawia za tym, że już w pierwszej ćwierci no-
wego stulecia notowano plony niższe niż poprzed-
nio. Aby pojąć znaczenie tego zjawiska, trzeba
wziąć pod uwagę, że przy plonie niskim, około 3-4
ziaren zebranych z jednego wysianego, nadwyżka
pozostająca po oddzieleniu ziarna idącego na siew
i konsumpcję pańską oraz c.hłopską była niewiel-
ka. Co więcej, wszelkie obniżenie plonu odziały-
wało nader silnie na spadek tej nadwyżki, zwłasz-
cza w gospodarstwach drobnych (chłopskich, szla-
ćhty zagrodowej, działkach mieszczan-rolników).
Eksport zboża polskiego należy rozpatrywać ma-
86 87
ANTONI MĄCZAK
jąc na uwadze właśnie ową małą wydajność pracy
na roli.
Gdy w Rzeczypospolitej drugiej połowy XVI
wieku średni plon 4 zbóż wynosił (w stosunku do
zasiewu = 1) zapewne do 4 ziaren, w ciągu na-
stępnych 150 lat - 3,3, od połowy XVIII wieku
około 4,3 (niektórzy badacze oceniają wyżej), to
w Niemezech plony w tym czasie wzrosły średnio
z 4,4 do 5,3, we Franeji do 6,7, w Anglii z 4,6 do
9,8, w Północnych Niderlandach z 7,5 do 13,1. Po-
ziom plonów z okresu rozbiorów na obszarze
Królestwa Polskiego nie został w poważniejszej
mierze przekroczony w ciągu następnego stulecia:
między 1857 i 1885 plony oscylują wokół 4,4 - 5,2.
Rolnictwo galicyjskie uzyskuje w tym okresie
zbiory niższe, natomiast Poznańskie i Pomorze-
wyższe. Rozpiętość między wydajnością rolnictwa
polskiego a przodującymi pod tym względem kra-
jami Zachodniej Europy, która pogłębiła się tak
#z#vrażnre w wieku XVII, utrzymała się. Oto plony
4 zbóż z 1 ha w okresie 1918-1939 wynosiły śre-
dnio (w granicach obecnych) dla Polski 11,5 q, dla
Franeji - 15,5, dla terytorium NRF - 20, dla
Wielkiej Brytanii - 21,5 i dla Holandii - 26 q.
W pięcioleciu 1961-1965 odpowiednie dane wy-
nosiły: 17, 25,5, 29, 35 i 35 q. Wynika, że epoka
przemysłovi#a nie zdołała zmniejszyć dystansu, któ-
ry wytworzył regres siedemnastowiecznej Polski
w zestawieniu z ogromnym postępem dokonanym
w k ońcu tego stulecia, a zwłaszeza w początkach
następnego, na Zachodzie Europy.
Zaludnienie i struktura społeczna
Stan rolnictwa bywa współzależny ze stosun-
kami ludnościowymi kraju. Współzależny w tym
sensie, iż przyrost lub spadek liczby ludnośei
PROBLEMY GOSPODARCZE
wpływa na sposób i zasięg upraw, z kolei zaś moż-
liwości produkcyjne rolnictwa i hodowli określa-
ją wielkość zaludnienia. W Polsce omawianego
okI'esu te ogólne zależności, tak ostro i okrutnie
przejawiające się w życiu społeczeństw przedprze-
mysłowych, zaznaczały się jakby słabiej. Przemia-
ny społeczne i własnośeiowe zdawały się wpły##,ać
na rolnictwo i rzemiosło silniej niż bezpośrednia
presja demograficzna. lViemniej jednak stoslznki
ludnościowe w Polsce XVII wieku są doskonałym
symptomem ogólnej sytuacji kraju w tym krytyez-
nym dlań stuleciu.
Jakkolwiek kryzys gospodarezy siedemnasto-
wiecznej Polski niesłuSznie byłoby wywodzić ze
zniszezeń wojennych, jako przyczyny pierwotnej
i głównej, to jednak lata "potopu" przyniosły
w połowie stulecia cezurę niezmiernej wagi, jeśli
chodzi o zaludnienie kraju. Dla trzech dzielnic:
Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza Irena Giey-
sztorowa proponuje następujące oszacowania dy-
namiki ludnościowej.
Zaludnienie Wielkopolski, Małopolski i Mazowsza
od XVI do XVIII wieku
Liczba I Liczba
Rok mieszkańców mieszkańców
w tysiącach na km#
1580 3100 21,3
1650 3830 # 26,3
1660 2900 19,9
1700 3250 i 22,3
Przyrost
od poprzedniego '
przekroju w ':
ogólem I, rocznie '
23 I 0,33 i
25
12 # 0,28
Mamy więc do połowy stulecia przyrost, po
nim spadek wywołany wojną szwedzką i najazdem
siedmiogrodzkim, który zniweczył wzrost ludno-
88 89
ANTONI MĄCZAK
ści dokonany w ciągu 100 poprzednich lat; po #voj-
nach przyrost ponowny, zapewne jednak słabszy.
Podobne zjawisko spadku zaludnienia dostrzega-
my w XVII wieku także w Rosji i w Niemezech,
trapionych wojnami na własnym terenie oraz
#v wyczerpanej wojnami, ekspansją kolonialną,
kryzysem gospodarezym Hiszpanii. Wyrównanie
strat przyszło jednak Polsce (obok Hiszpanii)
szezególnie trudno. Kontrasty pogłębił przyrost
ludności we Franeji, Anglii, Niderlandach.
Warto też zwróeić uwagę, że właśnie w XVII
stuleciu do odwiecznych wielkich ośrodków miej-
skich Europy dcehodzą na Wsehodzie Moskwa, na
Zachodzie Londyn (1582 - 120 tys. mieszkańców,
1700 - 674 tys., z czego 200 tys. w City) oraz mniej
liczne, ale również ważne - Amsterdam i Ham-
burg. Jakkolwiek nie brak przejawów regresu
miast w wielu krajach, jak Włochy, Hiszpania,
pewne prowineje Franeji, to jednak w dalszym
ciągu wspaniałość i zaludnienie ośrodków miej-
skich na Zachodzie budzi podziw, w zestawieniu
z tipaclkiem i agraryzacją na#.uet dość #=#ażnveh
da#vniej miast w Polsce i niektórych regionach
sąsiednich. Darmo wreszcie szukać w ówezesnej
Rzeczypospolitej - wyłączajac region gdańslsi-
wzrostu zwartyeh skupisk ludności rzemieślni-
czej na wsi.
Analiza porównaweza Struktury społeczeństw
europejskich XVII wieku nie została jeszeze napi-
sana. Musiałaby ona natrafić na poważne trudno-
ści, choćby z braku wspólnego mianownika dla
#vielu grup społecznych. Najwyraźniej ###idać to
#v odniesieniu do szlaehty. Stan szlacheclsi w Pol-
sce zamknął się już ostatecznie w XVI wieku; no-
bilitacje, które od roku 1577 pozostawały w gestii
sejmu, nadawano zbyt skąpo, aby mogły wpłynąć
na liczebnoś‚ lub strukturę tej grupy. Pozostając
PROBLEMY GOSPODARCZE
"stanem", szlachta polska nie stanowiła jednak
"klasy społecznej" w przyjętym dziś sensie, nie
była też "warstwą". Szlachcic to zarówno ma#nat,
"królewiątko" kresowe, jak szlachcic zagrodowy,
czyli nie posiadający poddanych (choć posesjonat
na kawałku ziemi), i "odardus", czyli "gołota"-
szlachcic bez roli ani też roli nie dzierżawiący. Je-
dynie średnie i bogatsze warstwy społeczności
'szlacheckiej zaliczyć dziś możemy do klasy feu-
dalnej. Podkreślić jednak trzeba, że szlachta sta-
nowiła grupę nader liczną.
Jakkolwiek ta liczebność szlachty polskiej bu-
dziła niekiedy zdumienie cudzoziemców, samo zja-
wisko nie należało w ówezesnej Europie do nie-
zwykłych. Przysłowiowym krajem ubogiej szlach-
ty była we Franeji Gaskonia, w Hiszpanii zaś
Asturia i leraj Basków; stanowiły one typowe pro-
wineje szlacheckie. Podobnie też jak w Iiiszpan,
również i w Polsce ubogie warstwy szlachty uzu-
pełniały się - mimo zakazów - napływem ambit-
nych plebejuszy.
Uboższe warstwy stanu szlacheckiego - za-
grodowcy i szlachta cząstkowa, dysponująca za-
ledwie działami wsi - tracą w wieku XVII znacz-
ną część swego stanu posiaclania na rzecz warstw
bogatszych. Rośnie liczba gołoty, zwiększa się na-
cisk sproletaryzowanej szlaehty na dzierżawy, od-
suwa się plebejuszy od wielu drobnych żródeł do-
chodu, które stanowić mogły również dźwignię
awansu. Można by jednak zauważyć, że owa osmo-
za społeczna między plebsem a ubogą szlachtą po-
siadała znikome znaczenie: nie poszerzała w isto-
cie rzeczy kręgu uprzywilejowanych i nie prowa-
dziła do akumulacji majątków.
Większe zapewne znaczenie miały procesy za-
chodzące wśród właściwej Szlachty. W tych rejo-
nach kraju, gdzie posiadłości małe i wielkie sty-
91
ANTONI MĄCZ AK
kały się ze sobą bezpośrednio, dostrzec możemy
żywy rozrost tych ostatnich. Zakres i tempo zmian
przedstawiały się tu rozmaicie, najogólniej jednak
biorąc, rosły kilku- i kilkudziesięciowioskowe po-
siadłości, stan posiadania jedno-dwuwioskowej
szlachty utrzymywał się, kurczyła się przede
wszystkim własność drobna. Tam, gdzie - jak na
Mazowszu - dominowała szlachta uboga, brako-
wało zaś majątków magnackich, zamiast koncen-
tracji występcwało rozdrobnienie własności, co
oznacza, że dominująca wielkość majątku malała.
Rezultatem tego procesu, funkcją przeludnienia
Mazowsza, była szlachecka kolonizacja ziem są-
siednich na północy i wschodzie.
##V zjawiskach tych łączą się podstawowej wa-
gi pz-oblemy demograficzne i gospodarcze. Mimo iż
dla wieku XVII można przyjąć odsetek szlachty
podobny jak dla następnego stulecia, to jednak po-
dział majątku narodo#i#ego, pozostającego w jej rę-
kach, przedstawiać się musiał za panowania So-
bieskiego zgoła odmiennie niż za Batorego. Tej
ostrej polaryzacji społecznej wśród szlachty nie-
łatwo zestawić z innymi krajami. Z pewnością to
warzyszy ona (czasem? często? zazwyczaj?) zjawi-
sku pauperyzacji kraju (jak w Hiszpanii), jednak
losy własności ziemskiej w Anglii wskazują, że
polaryzacja wiązać się może także z procesami
#vzrostu. Przy podziale angielskich ziemian na trzy
prupy: arystokracja, gentry (niższa szlachta)
i #freeholders (drobni właściciele), udział pierwszej
ż nich rośnie z l0o/o około 1500 roku do 15-20o/o
w przededniu wojny domowej (połowa XVII wie-
ku). aby po półwieczu stabilizacji, około 1790 roku,
osiągnąć ponownie 20-25o/o. Istota różnicy tkwi
w odmienności podziałów społecznych. Awans ma-
jątko#vy wielkiej własności w Anglii nie jest rów-
noznaczny - jak w Polsce - z awansem jedno-
92
PROBLEMY GOSPODARCZE
rodnej w ogromnym stopniu elity stanu szlachec-
kiego. Właśnie w wieku XVI i XVII krąg właści-
cieli ziemskich powiększył się o znaczną liczb‡ sy-
nów mieszczańskich. Do arystokracji przenikali
ludzie niskiego nawet pochodzenia, wzbogaceni
w handlu czy w służbie królewskiej. Wzrost znacz-
nych fortun ziemskich nie oznacza też ponownego
rozdziału bogactw w yłącznie w sektorze rolno-ho-
dowlano-leśnym; wielka własność to w Anglii
także górnictwo, metalurgia, spekulacja grLzntami
miejskimi. Również udział w życiu gospodarczym
warstw wypieranych z własności ziemskiej przed-
stawia się odmiennie.
Anglia stanowiła przypadek kontrastowy
w stosunku do Polski. Nie należy jednak sądzić,
że inne kraje europejskie można by umieścić mię-
dzy tymi dwiema skrajnościami. Wariantów było
więcej, właśnie ze w,zględu na odrębności podzia-
łów społecznych w różnyeh krajach. W Królestwie
Neapolu na przykład wielkie posiadłości ziemskie
przechodziły wraz z tytułami arystokratycznymi
w ręce bankierów genueńskich. W stuleciu wojen
i walk domowych niemałą grała rolę także walka
o władzę; nie spcsób więc rozpatrywać stosunków
ziemskich w Czechach czy na Węgrzech, pomija-
jąc walkę z Habsburgami i konfiskaty po ich zwy-
cięstwach.
Znacznie mniej niż o szlachcie wiemy o zmia-
nach struktury ludności miejskiej w Polsce. Słusz-
nie zauważa Andrzej Wyrobisz, źe pod wpływem
nacisku ze strony starostów i magnackich właści-
cieli miast walka z nimi stawała się głównym pro-
blemem wiążącym interesy mieszkańców miaste-
czek. Nie musiało to jednak oznaczać zacierania
się różnic majątkowych w obrębie społeczności
miejskiej. Z początkiem stulecia rozszerzanie się
strefy kontaktów gospodarczych Gdańska powo-
93
ANTONI MĄCZAK
łało do życia kilka ośrodków nadwiślańskich i do-
prowadziło w nich do stosunkowo znacznej aku-
mulacji bogactw. Również handel Wschód-Za-
chód, koncentrujący się w Poznaniu oraz Toruniu,
zaopatrywanie dworu królewskiego w Warszawie
stwarzały przesłanki wzbogacenia mieszczańskie-
go. Nie bez znaczenia są wreszcie jednostkowe ka-
riery mieszczan cudzoziemców, jak Cacci i Gibbo-
ni - w metalurgii, Baccaralli - w sukiennictwie,
czy wreszcie Tymfowie i Boratini - w mennic-
twie.
Schodząc niżej po szczeblach ówczesnej dra-
biny społecznej, docieramy do chłopstwa. O jego
pauperyzacji pisano najwięcej, wystarczy więc
przypomnieć, że to właśnie "odbudowa wsi" po
wojnie szwedzkiej posunęła daleko proces zrów-
nywania pozycji majątkowej i społecznej kmieci
i zagrodników. Rosnące zbiegostwo, później zaś
także chaos lat wojennych w połowie stulecia, po-
mnożyły zapewne szeregi ludzi "marginesu społe-
cznego", włóczęgów, którzy w ówczesnych warun-
kach w Polsce w znikomym jedynie stopniu zna-
leźć mogli pracę najemną.
Studia nad składem społecznym duchowień-
stwa nie rozwinęły się jeszcze, jakkolwiek dadzą
się stwierdzić ogromne różnice majątkowe i pre-
stiżu społecznego. Wiemy też, że nie wyłoniły się
jeszcze wówczas - odmiennie niż na przykład
w Anglii - grupy zawodowe, odrębne od hierar-
chii stanowej: przejaw ewolucji ku społeczeństwu
burżuazyjnemu.
Miejsce Polski w gospodarce europejskiej
Wiek XVII odziedziczył po swym poprzed-
niku silne związki handlowe Polski z Zachodem.
Brak wprawdzie danych o globalnych obrotach
PftOBLEblY GOSPODARCZE
handlu zagranicznego, ale notowania komory cel-
nej w Cieśninie Sundu, przez którą prowadził
szlak morski z Rzeczypospolitej na Zachód, nie
pozostawiają wątpliwości, że obroty portów pru-
skich w drugiej połowie XVI wieku rosły poważ-
nie. Wprawdzie spadał wywóz drewna, podnosiła
się jednak nadwyżka eksportowa zbóż, jedno-
cześnie zaś rósł import tkanin oraz towarów kolo-
nialnych.
Początek XVII stulecia kontynuował z powo-
dzeniem ten trend: rekord wywozu zboża z roku
1598 został przekroczony w 1608, 1618 (jak można
sądzić - absolutny szczyt wywozu z portów Prus
Królewskich), 1619 i 1621. Jednocześnie wzrósł
szczególnie silnie przywóz korzeni, barwników,
cukru i innych produktów kolonialnych, których
podaż na rynku amsterdamskim zwiększyła się
w owym czasie niepomiernie. Polska nie tylko do-
równała Zachodniej Europie we wzroście spożycia
luksusowych przypraw, ale zwiększyła swój udział
w tym zakresie. Podczas gdy w latach 1560 roczny
import cukru można szacować na 0,15o/o ówczesnej
produkcji brazylijskiej, to około roku 1620 sięga
już 2o/o; w liczbach bezwzględnych daje to
w pierwszym okresie około 3000 kg, w drugim-
około 240 ton. Odpowiednie dane dla pieprzu by-
łyby bardziej podejrzane, bowiem trudniej okre-
ślić wielkość jego przywozu zarówno do Europy,
jak do Polski.
Przedstawione tu uwagi, odnoszące się do im-
portu artykułów luksusowych, są wątpliwym mier-
nikiem rozwoju gospodarczego czy nawet wzrostu
bogactwa kraju. Mówią jedynie o wzroście kon-
sumpcji luksusowej, a więc o powiększeniu się do-
chodów nielicznej warstwy ludności.
Gdy jednak w poprzednim stuleciu Polska by-
ła niezastąpionym spichlerzem Europy, w wieku
94 / 95
ANTONI 1\lĄCZAK
XVI sytuacja poczęła się zmieniać. Pierwsze
ćwierćwiecze zapowiadało zresztą sytuację jak
najlepszą. Wywożone przez Gdańsk zboże wyży-
wić mogło około 1/z do 3/4 miliona mieszkańców
Niderlandów, Hiszpanii, Portugalii czy Włoch.
Liczba to tylko pozornie niewielka, pamiętać bo-
wiem trzeba, że właśnie ziarno importowane sta-
nowiło tam ów margines zaopatrzenia, którego
brak wywoływał natychmiast głód. Z biegiem
czasu jednak na rynku amsterdamskim pojawiło się
zboże z Archangielska, zyskały na znaczeniu arty-
kuły zastępcze, jak zwłaszcza ryż. Wreszcie upra-
wa zbóż w niektórych regionach Zachodniej Euro-
py tak dalece zwiększyła swą wydajność, że przy
jednoczesnym rozwoju przemysłu kraje te zmniej-
szyły s##ą zależność od dowozu środków żywności.
Obserwatorzy współcześni już w trzeciej ćwierci
XVII wieku zwracali uwagę, że zbyt ziarna z kra-
jów nadbałtyckich jest utrudniony. Na przełomie
XVII i XVIII wieku pszenica angielska stanowiła
już poważną konkurencję dla zboża polskiego,
a w drugiej ćwierci XVIII wieku eksport angiel-
ski przekroczył globalny wywóz ziarna z Bałtyku.
Ów wzrost konkurencji okazał się na długą
metę czynnikiem wielki wagi. Przypadł on na faz‡
ogólnie złej koniunktury w handlu światowym
i zbiegł się z kryzysem strukturalnym gospodarki
rolnej w Polsce.
Statystyka polskiego handlu zagranicznego
posiada dla XVII wieku ogromne luki, nie zamie-
rzam też wprowadzać tu słabo uzasadnionych da-
nych. Ze względu na rolę, jaką handel bałtycki
odgrywał na przełomie XVI stulecia, przytoczę je-
dynie dane oparte o rejestry celne z Cieśniny
Sundu (pominięto więc obroty z portami nad Bał-
tykiem) o obrotach importowanymi tkaninami i to-
warami kolonialnymi oraz o eksporcie żyta. Wiel-
96
,# ##r t# #8t C #
#ł
I1. Podmiejska posiadłość bogatego kupca gdańskiego,
Blumhoffa
ftysunek ze sztambucha Henryka B"hma
12. Typy włóczęgów s#od Gdańska
Akwarela ze 5ztambucha Henryka B"hma
PROBLER#lY GOSPODARCZE
kości te możemy zestawić tylko dla co dziesiątego
roku, lata wybrane - dla zwiększenia reprezenta-
tywności - łączymy więc po trzy.
Wskaźniki importu towarów kolonialnych i tkanin
oraz eksportu żyta przez Gdańsk i Elbląg
(średnia dla lat 1605, 1615 i 1625 = 100)
Lata kol al e tkaniny żyto
1565/1575!1585
1595/1605/1615
1625/1635/1645
1685/1695/1705
1715/1725/1735
1745/i755/1765
29 28
gg 66
1040 114
1607 82
1150 23
2480 38
89
112
104
53
33
29
. Wskaźniki te, choć nie w pełni reprezenta-
tywne dla całości handlu bałtyckiego Polski jak
i: dla pozostałych lat, nie pozostawiają wątpliwo-
ści, że import towarów kolonialnych (korzeni, ry-
żu, cukru, barwników itd.) rósł niezwykle szybko.
Import tkanin natomiast spadł po okresie dobrej
koniunktury w drugiej ćwierci XVII stulecia, po-
dobnie jak eksport żyta. Te ostatnie dane należa-
łoby skorygowa‚ o wywóz płótna (częśeiowo po-
chodzącego z Dolnego Śląska) i rosnący w stosun-
ku do żyta wywóz pszenicy. Zmienia to obraz na
korzyść gospodarki polskiej, nie pozostawia jed-
#ak wątpliwości, że doskonały, wysoce dodatni bi-
lans handlowy portów polskich przełomu XVI
i początku XVII wżeku należał już w drugiej po-
łowie XVII stulecia do przeszłości.
Czy wolno jednak formułować sądy tak gene-
ralnie? Czy cała Korona, jeśli nie Rzeczpospolita,
była tak silnie uzależniona od rynków zachodnich?
7 Polska XVII wieku 97
ANTONI MĄCZAK
Czy wreszcie powiązania zagraniczne istotnie tak
bezpośrednio dotyczyły wsi, nie zaś przede wszyst-
kim miast?
Stosunki między Polską a przodującymi kra-
jami Zachodniej Europy, które wytworzyły się
w XVI, a utrwaliły w XVII wieku, Marian Ma-
łowist przyrównał do stosunków kolonialnych.
Analizując możliwe warianty ewolucji gospodar-
czej, zestawiając Polskę z innymi krajami, należy
podkreślić, że zależny od popytu zbożowego na Za-
chodzie charakter gospodarki polskiej wiązał się
z charakterem jej ekspansji. Rozwój lub odbudo-
wa dokonywały się raczej przez rozszerzanie
upraw, wciąganie nowych terenów (Ukraina, ko-
lonizacja pogranicza Korony i Wielkiego Księ-
stwa Litewskiego) niż drogą intensyfikacji. Taki
był styl całej gospodarki i tak kalkulował wielki
właściciel ziemski we własnym zakresie. Jakkol-
wiek na wschodzie i południowym wschodzie nie
było próżni politycznej, wielki historyczny "pro-
blem granicy" stał również przed Polską. W XVII
stuleciu doszło do kryzysu. Zarówno polityczna,
jak osadnicza ekspansja rozwijają się do lat trzy-
dziestych-czterdziestych po czym następuje ich
regres.
Analogie między państwem czy krajem jako
całością a poszczególnymi włościami-latyfundia-
mi możnowładczymi, które tu zaznaczyłem, nie są
przypadkowe. W przeciwieństwie do ówczesnych
tendencji polityczno-gospodarczych w Europie
Rzeczpospolita rezygnowała z ingerencji w życie
gospodarcze, zwłaszcza zaś z protekcji miejscowe-
go rzemiosła i ograniczeń importu luksusowego.
Wynikało to - rzecz prosta - z faktu, że tego
właśnie wymagał doraźny interes grupy rządzącej,
a także ogółu klasy panującej - szlacheckich feu-
dałów. Również doraźny interes kupiectwa po-
PROBLEMY GOSPODARCZE
średniczącego w handlu zagranicznym (w tym zaś
kupców gdańskich, którzy mieli możliwości regu-
lowania handlu) wymagał raczej maksymalnego
rozwoju obrotów zagranicznych niż jakichkolwiek
środków protekcyjnych. W tym sensie struktura
władzy w Rzeczypospolitej decydowała o charak-
terze jej handlu zagranicznego. Czy jednak Pol-
ska - dostawca surowców, Polska - słabszy part-
ner miała w XVII wieku szanse przeciwstawienia
się Zachodowi z bankierem ówczesnego świata,
Holandią na czele? Swoboda posunięć protekcyj-
nych w przypadku krajów quasi-kolonialnych by-
wa niewielka. Nie brak argumentów dla tezy, że
wszelkie ograniczenia importu, na przykład sukna
czy korzeni, spowodowałyby posunięcia odweto-
we. Załamałaby się wymiana z Anglią.
Mamy wprawdzie przykład państwa, które
potrafiło prowadzić w tymże czasie, w niezwykle
trudnych warunkach, śmiałą i zdecydowaną poli-
tykę gospodarczą na zewnątrz i na wewnątrz. Jest
to w drugim ćwierćwieczu Szwecja Gustawa Adol-
fa i kanclerza Axela Oxenstierny, w drugiej zaś
połowie stulecia - Szwecja Karola XI. Nie tylko
jednak struktura społeczeństwa i struktura władzy
była tam inna; również bilans płatniczy przedsta-
wiał się odmiennie. Studium porów n#wcze siec? ##u-
nastowiecznej Szwecji i Polski potrafiłoby wyjaś-
nić wiele zagadnień, które rozpatrujemy wciąż je-
szcze z punktu widzenia rodzimego partykularza.
Czy jednak w warunkach daleko posuniętej
decentralizacji gospodarczej, a z biegiem czasu
także politycznej, wolno bez zastrzeżeń przeciw-
stawiać Polskę jako całość jakiemukolwiek inne-
mu organizmowi gospodarczemu? W pewnym sen-
sie owa decentralizacja, ów słaby wpływ państwa,
w epoce absolutyzmu i merkantylizmu stanowiły
właśnie o odrębności stosunków polskich. Z dru-
gg
ANTONI MĄCZAK
giej strony układ sieci komunikacyjnej, z jakiej
korzystał polski handel, głównie zbożowy, decy-
dował o stosunkowo silnych powiązaniach mię-
dzydzielnicowych. Nie rozwiązuje to problemu
w całości. Czy były to rzeczywiste powiązania
międzydzielnicowe, czy też związki poszczegól-
nych regionów z Gdańskiem lub Wrocławiem? Le-
piej zbadane stosunki końca XVIII wieku sugerują
raczej to drugie. Nie ma powodu, by na wywóz
sukna z Brzezin do Małopolski i na Ruś patrzeć
,odmiennie jak na wywóz sukna ze Wschowy do
Prus Książęcych lub przywóz tkanin czeskich czy
#śląskich na Mazowsze.
Był jednak handel zbożowy i istniała VC#'isła
z jej dopływami. Te właśnie czynniki stanowiły
o odrębności handlu na ziemiach polskich. Im na-
leży poświęcić szczególną uwagę.
Stosunki rynkowe
Pod względem techniki komunikacyjnej Pol-
ska nie pozostawała daleko w tyle za przodującv-
mi krajami Europy. Trzeba pamiętać, że główne
inwestycje drogowe wiązały się w owych czasach
z wielkimi szlakami strategicznymi, a drogi rzym-
skie pozostawały wciąż jeszcze w użyciu. Na na-
szych ziemiach niż polski nie stwarzał - poza rze-
kami - szczególnych przeszkód, a system ceł we-
wnętrznych był z pewnością mniej uciążliwy niż
w Niemczech cz# we Francji. Nie znaczy to jednak,
że istniały silne powiązania między regionami.
O odrębności stosunków polskich stanowiła Wisła
z jej spławnymi dopływami i dominujący udział
szlachty w handlu, wynikający z jej przywilejów
celnych i układu sił społecznych.
W rezultacie obserwujemy paradoks. Ogromne
koszty transportu lądowego uniemożliwiały prze-
PROBLEMY G Os PODARCZE
wóz cięższych i relatywnie tańszych towarów; po-
wiązania między regionami były niekiedy zniko-
me. Jednocześnie zaś całe niemal dorzecze Wisły
(# wyjątkiem jej górnego biegu) obsługiwało swym
ziarnem rynek gdański, a odlebłe Podole, Wołyń
i Ukraina hodowały woły, które sprzedawano
w Małopolsce, ale przede w #zyst#im na Śląsku
i w Saksonii. Ogólnie przenieść można na wiek
XVII spostrzeżenie Jana Z`llałeckiego, uczynione
dla okresu poprzedniego, iż handel zagraniczny
(ściślej - eksport) determinował kierunki handlu
wewnątrz kraju. Woły ruskie nadal kupowano
w Krakowie, podczas gdy pobliskie oświęcimskie
szły na Śląsk; również kierunki handlu suknem
krajowym zgadzały się z kierunkami rozchodze-
nia się tkanin importowanych.
Silne powiązania rynków zbożowych miały
zapewne niemałe znaczenie dla kształtowania si#
cen również innych towarów: pamiętać trzeba, że
przy wspomnianym wyżej układzie stosunków
rynkowych właśnie wywóz zboża, na Rusi zaś wo-
łów, stanowił główne źródło dopływu środków
pieniężnych, podtrzymywał wymianę również po-
zostałych towarów.
Więzi powstałe w wyniku obrotu ziarnem ura-
t# stały w tym układzie do jednego z podstawo-
# wych - obok wołów i luksusowych artykułów im-
portowanych - czynników zespalających ziemie
Korony. Można by dołączyć tu także sól, artykuł
pierwszej potrzeby, jeden z głównych towarów
w masowym handlu europejskim tego czasu.
W Polsce istniały osobne rynki zbytu dla soli mało-
polskiej (z Wieliczki i Bochni), osobne dla ruskiej;
na półnucnych ziemiach Prus, Wielkopolski, Kujaw
i Mazowsza konkurowała z nimi sól zamorska.
Uwzględniając jednak znaczenie soli, podkreśla-
my jedynie rolę szlaków rzecznych, zwłaszcza
100 101
ANTONI MĄCZAK
Wisły z jej dopływami, o czym była już wyżej
mowa.
Na Wiśle zaś dominowało zboże. Na przełomie
XVI wieku wywóz jego wzrósł bardzo znacznie.
Uległ zmianie wytworzony w poprzednich dziesię-
cioleciach regionalny układ podaży. W spławie zbo-
ża, który w trzeciej ćwierci XVI wieku, przybrał
już znaczne rozmiary, dominowało Mazowsze obok
Prus Królewskich, ale o nich wiadomo jednak
mniej. Jak wykazał Tadeusz Chudoba - Małopol-
ska, Podlasie, a zwłaszcza Ruś Czerwona i krawędź
Wołynia przylegająca do Bugu, sprzedając wiele
w latach dobrych plonów, ogromnie traciły na zna-
czeniu, gdy zbiory tam nie dopisały. W pierwszej
połowie następnego stulecia dostrzec mnżna poważ-
ną, strukturalną zmianę. Oto ogromnie zwiększa
się udział Małopolski: w zestawieniu z danymi
sprzed półwiecza - pięcio-siedmiokrotnie. Na
podstawie zmian powierzchni uprawnej i organiza-
cji rolnictwa Prus Królewskich sądzić można rów-
nież, iż wzrasta tam znacznie nadwyżka towarowa.
Potwierdzają to oszacowania dobrze zorientowa-
nych kupców gdańskich, a zjawisko to zasługuje
na podkreślenie dlatego również, że rośnie jedno-
cześnie aglomeracja gdańska, z nią zaś lokalny po-
pyt na żywność. Relatywnie spada więc rola Ma-
zowsza, zwłaszcza iż zapewne wzmaga się także,
niewielki co prawda, udział Rusi i Wołynia. Zmia-
ny te są funkcją zarówno osadnictwa, jak - i to
chyba w głównej mierze - przemian w organizacji
rolnictwa. Nasza znajomość stosunków wiejskich
pozwala sądzić, że czynnikiem bardziej dynamicz-
nym, niż wzrost ogólnej powierzchni uprawnej
i wydajność pracy był stosunek areału ziem chłop-
skich do folwarcznych (w terminologii fachowej-
"stopień ufolwarcznienia") oraz zmiany stanu po-
siadania.
PROBLEhlY GOSPODARCZE
Wzrost liczby i powierzchni folwarków, jak też
koncentracja vrłasności ziemskiej w rękach wiel-
kich posiadaczy - oba zjawiska charakterystyczne
dla XVII stulecia, zwłaszcza pierwszej jego poło-
wy - wzmagały efekt wzrostu nadwyżki towaro-
wej. One jedynie pozwalają zrozumieć, w jaki spo-
sób w okresie spadku wydajności rolnictwa rosła
tak znacznie nadwyżka eksportowa. Nie sposób nie
zauważyć jednak jak wiele pytań pozostaje otwar-
tych. Można więc jedynie domniemywać, że przy-
rost eksportu był szybszy, niż przyrost masy ziarna
rzucanej na rynki krajowe. Jest nawet prawdopo-
dobne, iż ta ostatnia skurczyła się na rzecz wywo-
zu. Wielka własność ziemska orientowała się
w szczególnie wysokim stopniu na spław do Gdań-
ska - to byłaby przyczyna jedna, nie wykluczone
też, że już wówczas zaznaczył się pewien postęp
w agraryzacji miasteczek, zwężający lokalne moż-
liwości zbytu zboża. Daje to wszakże tylko jeden
więcej znak zapytania.
Miasta i rzemiusła
Losy miast wiązały się zarówno z losami rze-
miosła, jak z wielkim handlem. Oczywiście, najle-
piej rozwijał się Gdańsk, jakkolwiek drugą połowę
XVII stulecia znamionował tu spadek obrotów
handlu - rezultat zmian na rynkach europejskich
i regresu gospodarki na zapleczu śródlądowym.
Równocześnie z Gdańskiem, choć z innych przy-
czyn, rozwijało się miasto rezydencjonalne kró-
lów - Warszawa. Mimo ogromnych zniszczeń woj-
ny szwedzkiej miała ona szanse stosunkowo szyb-
kiej odbudowy: w roku 1676 liczyła już 18 tys.
mieszkańców. Znaczną dynamikę wykazywały wre-
szcie miasta w Wielkopolsce, zwłaszcza na pogra-
niczu śląskim i brandenburskim. W wojewódz-
102 103
ANTONI MĄCZŽK
PROBLEMY GOSPODARCZE
twach poznańskim i kaliskim powstały 22 miasta średniczyły w handlu zbożem lub wołami:
Kazi-
i 11 tzw. "nowych miast" przy już istniejących. , mierz nad Wisłą, Sandomierz, związany z
Małopol-
Sżczególne nasilenie lokacji przyniosły lata 1628- ską ruski Jarosław, wreszcie
proporcjonalnie do
-1652: razem 20 lokacji, w tym 7 z lat 1637-1638. swyeh możliwości inne drobne ośrodki
nadwi-
Na terenach pogranicznych osiadali przybyli ze ślańskie.
Śląska w latach wojny trzydziestoletniej rzemie= Ogólnie, poza wśpomnianym regionem
pogra-
ślnicy, którzy uprawiali nadal swe rzemiosło, nicznym Wielkopolski, nie spotykamy w
ówczesnej
głównie sukiennictwo. Wkrótce inicjatywa lokacyj- Polsce zagęszczenia prosperujących
ośrodków miej-
na przeszła w ręce właścicieli ziemskich, zwłaszcza skich. Nawet w Prusach Królewskich
znaczna ich
magnaterii wielkopolskiej. Napływ osadników, większość zachowuje dominujący charakter
rolni-
w tym również "mieszczan-oraczy", stał się zapew- czy. Leżące blisko siebie osady z
prawami miejski-
ne czynnikiem poważnego wzrostu dochodów feu- mi nie świadczą o prosperity: odwrotnie,
niekiedy
dalnych. Wysunięto przypuszczenie, iż miało to #vy- odbierają sobie wzajemnie kurczące się
możliwości
równać spadek dochodów ze wsi, jednak trzeba za= wymiany ze wsią.
uważyć, że popierano również osadnictwo wiejskie. Produkcja pozarolnicza stanowiła w
wieku
W rezultacie, osadnictwo sukiennicze z drugiej XVII wciąż jeszcze niewielki odsetek
produktu spo-
ćwierci XVII wieku w znacznej części przetrwało . łecznego. Nawet w Anglii z jej rozwiniętą
produk-
najtrudniejsze lata i znalazło kontynuację w pro- cją rzemieślniczą i manufakturową,
górnictwem
dukcji rzemieślniczo-manufakturowej czasów-sta- węgla i metali oraz intensywnym
budownictwem
nisławowskich i porozbiorowych. (Londyn), zysk z tych wszystkich źródeł w ostatniej
O wiele mniej korzystnie układały się losy ćwierci stulecia szacowano na około połowy
docho-
miast mazowieckich: Choć i tu zakładano nowe # du uzyskiwanego z #rolnictwa, handel zaś
wraz
ośrodki, agrarny charakter znacznej większoścl z transportem na około jednej trzeciej.
miast bił w oczy. Działania wojenne przyniosły W Polsce tego czasu nie tylko mniejszy
odsetek
straty ogromne, a stagnacja gospodarcza Mazowsza ludności żył z pracy poza rolnictwem
(zważmy niż-
nie stwarzała żadnych przesłanek odrodzenia. Z ko- szą wydajność izprawy żbóż), ale
zaznaczały się po-
lei Małopolska była regionem niezmiernie zróżni- ważne już różnice wydajności pracy w
górnictwie,
cowanym. Dla Krakowa wiek XVII stanowił okres budownictwie i rzemiośle. Postęp
techniczny do-
niewątpliwego upadku. Kilka znakomitych pod strzegamy w rozwijającej się przed wojnami
szwe-
#vzględem artystycznym fundacji religijnych pod- dzkimi produkcji manufakturowej - w
górnictwie
kreśla jedynie - charakterystyczny dla epoki - kruszcowym, metalurg i produkcji
uszlachetnio-
#vzrost mecenatu magnackiego w służbie kontrre- nyeh tkanin wełnianych. Stwierdzono
zakładanie
formacji i świadczy, że kurczył się mieszczański wielkich pieców i odlewni dział dla celów
zbroje-
stan posiadania nieruchomości. niowych przez wspomnianych już przemysłowców
Stosunkowo dobrze utrzymywały się świeże włoskich oraz powstawanie wielkich zakładów
ośrodki dóbr magnackich, jak na przykład Zamość, farbiarskich w Gdańsku, Toruniu,
Wschowie i Mię-
Tarnów i te spośród miast handlowych, które po- dzyrzeczu. W drugiej połowie stulecia te
wielkie
104 105
ANTONI MĄCZAK
przedsiębiorstwa przeważnie już nie istniały: nowe
nie powstawały, stare zaś nie podnosiły się ze zni-
szczeń wojennych. Manufaktury wieku odrodzenia
powstawać będą przeważnie "na surowym korze-
niu".
Równocześnie z rozwojem pewnej liczby manu-
faktur oraz rzemiosła w Gdańsku i na wielkopol-
skim pograniczu Śląska dokonywał się rozpoczęty
w ostatniej ćwierci XVI wieku proces regresu kuź-
nictwa i sukiennictwa. Kuźnice, pozostające dotąd
często w rękach fachowców nie pochodzących ze
szlachty, podlegały wykupowi, analogicznie jak so-
łectwa. Zużywając wiele opału niszczyły lasy, toteż
szlachta wykupywała je (proces ten znamy z terenu
królewszczyzn), zamieniając wiele z nich na młyny
zbożowe. Upadek licznych ośrodków sukienniczych
wiązał się ze spadkiem siły nabywczej chłopstwa
i uboższych warstw mieszczaństwa. Utrzymywały
się te ośrodki, które zapewniły sobie zbyt na dal-
szych rynkach (Ruś, Litwa, Prusy Książęce).
Rzemiosło dostosowywało się do trudności ryn-
kowych, obniżając jakość, przechodząc na wyrób
tkanin wełniano-Inianych. Była to adaptacja nie-
jako wymuszona, wynikała bowiem doraźnie z bra-
ku kapitału w ręku rzemieślnika i prowadzić miała
nie do ekspansji produkcji, lecz do ograniczenia
jej spadku. Losy innych gałęzi rzemiosła są trud-
niejsze do uchwycenia. Nie wiemy, jakie były re-
alne konsekwencje antycechowej polityki szlachty.
Zjawiska niekorzystne dla istniejących gmin miej-
skich, jak zakładanie "nowych miast" znanych
z terenu Wielkopolski, czy też jurydyk, miały czę-
sto dodatnie rezultaty; znosiły wiele sztucznych
barier ustanawianyćh przez władze cechowe bądź
miejskie.
W rzemiośle polskim dostrzegamy zjawiska,
które odgrywały niezmiernie ważną rolę w ewolu-
PROBLEMY G Os PODARCZE
cji gospodarczej Zachodu: rozwój zalążków produk-
cji kapitalistycznej, skup produktów i scentralizo-
waną ich sprzedaż na odległych rynkach, uprasz-
czanie procesu produkcyjnego i obniżanie jakości
wyrobów dla rozszerzenia sfery nabywców. Zjawi-
ska te powstawały jednak u nas przeważnie na
gruncie ogromnych trudności rynkowych i nie pro-
wadziły do wzrostu produkcji czy rozszerzenia
rynków zbytu, nie rewolucjonizowały gospodarki,
nie przyczyniły się też do postępowych zmiar.
struktury społecznej. W dziedzinie produkcji arty-
kułów podstawowych poważnym rywalem stało się
rzemiosło dworskie, organizowane przez wielką
własność przy folwarkach. Zniszczenia lat pięćdzie-
siątych wraz z późniejszymi (zwłaszcza z czasów
wojny północnej) bezpośrednio, ale i pośrednio, po-
przez zjawiska rynkowe, doprowadziły rzemiosło
do stanu depresji, z której podniosło się dopiero
w końcu XVIII wieku lub nawet później. Rozważa-
nia Wawrzyńca Surowieckiego na temat "upadku
przemysłu i miast w Polszcze" (1810) są w istocie
wymownym świadectwem regresu, jaki nastąpił
w wieku XVII.
Picniądz i finansc
Odbiciem trudności na rynkach wewnętrznych
i zagranicznych były stosunki panujące w sferze
obrotu pieniężnego. Polska pozostawała poza rejo-
nem intensywnych rynków pieniężnych, rozwijają-
cych się na linii Sewilla - Genua - Amsterdam,
przedłużonej w ciągu stulecia do Londynu. Oznacza
to, że sfera obrotu pieniężnego i kredytu nie wy-
odrębniła się u nas od handlu i obrotu ziemią. Była
ona w wysokim stopniu uzależniona od stosunków
i koniunktur światowych.
W gospodarce Polski ówczesnej możemy wy-
różnić jakby dwie abstrakcyjne sfery, z których
106 1#7
ANTONI MĄCZAK
jedna posługiwała się w dużej mierze pieniądzem,
druga zaś tylko powierzchownie zeń korzystała.
Pieniądz był więc stałym narzędziem gospodaro-
wania kupiectwa i rzemiosła; w pieniądzu realizo-
wał rynkową część swego dochodu feudał, w mo-
necie uiszczano podatki i cła, stanowiące zna#zną
część dochodów państwa. Sfera druga, którą nie bez
zastrzeżeń określić można jako "naturalną", obej-
mowała w dużym stopniu gospodarstwa chłop-
skie, ale również gospodarkę folwarczną, jako że
niemała część dochodów feudalnych (powinności
chłopskich, produktów folwarcznych, zwierzyny,
dochodów z lasów) nie przechodziła przez rynek.
Także państwo nie realizowało swego bilansu wy-
łącznie w pieniądzu, skoro swe zobowiązania po-
krywało nadaniami czy rozdawnictwem dóbr. Jak
wynika z tego pobieżnego zestawienia, obie sfery
przenikały nie tylko liczne gałęzie gospodarki, ale
także pojedyncze jednostki gospodarcze. Polska nie
była w tym wyjątkiem, ogólnie jednak system fol-
warczno-pańszczyźniany zwężał zakres cyrkulacji
pieniądza.
Omawiane wyżej trudności rolnictwa i rynku
przejawiły się również w sferze obrotu pieniężne-
go. Z początkiem stulecia trwa już i dalej się
wzmaga proces dewaluacji polskiego pieniądza
srebrnego: Ostatnio Zbigniew Sadowski wiąże to
zjawisko z brakiem srebra, wywołanym osła-
bieniem na początku XVII wieku aktywności
bilansu płatniczego i różnicami relacji srebra do
złota w Polsce i na Zachodzie. Fakt, że jednocześ-
nie z polską pogarsza się moneta srebrna w Niem-
czech i Rosji, wskazuje, iż całość zjawiska nie zo-
stała jeszcze poznana.
Lata zniszczeń wojennych i wysiłku zbrojnego
zmniejszyły krajowe zapasy kruszców, zwiększyły
zaś niepomiernie wydatki państwa. Oddanie men-
PROBLENIY GOSPODARCZE
nic w ręce dzierżawców, z których swoistej sławy
doczekał się Andrzej Tymf, doprowadziło do zale-
t#vu rynku małowartościową monetą. W tym okresie
zaznaczył się napływ szelągów wołoskich i zapewne
drobnej, o niskiej zawartości kruszcu, monety
gdańskiej. W drugiej połowie stulecia zrujnowana
wojną gospodarka polska nie znajdowała już opar-
cia w dodatnim bilansie płatniczym; inne elementy
obrotu pieniężnego wymagają jednak zbadania.
Można jedynie przypuszczać, że chaos pieniężny,
któremu dają wyraz zwłaszcza lauda sejmikowe
i diariusze sejmów, przyczyniał się do zwężenia
sfery obrotu pieniężnego, jakkolwiek w tym wła-
śnie okresie pojawiła się znaczna ilość bardzo drob-
nych monet, przydatnych w nader niewielkich
transakcjach.
Trudności mennicze i monetarne odbijały się
także na handlu zagranicznym. Kupcy angielscy
uskarżali się, że inflacja zarówno w Polsce, jak
w Niemczech naraża ich na straty i dezorganizuje
handel. Lepiej zapewne znosili ją Holendrzy, ży-
wiej zainteresowani polskim zbożem. Deprecjacja
pieniądza obniżała natomiast cenę towarów impor-
towanych w stosunku do krajowych, pogarszając
sytuację miejscowych producentów. Nasza ocena
tych zjawisk musiałaby zależeć od wielu, zbyt sła-
bo jeszcze znanych czynników. Ponieważ sfera
obrotu pieniężnego była wówczas poważnie ograni-
czona, nie wiemy zwłaszcza, w jakim stopniu wa-
hania cen oddziaływały na popyt i podaż.
Mimo dodatniego bilansu handlowego, z które-
go zdawano sobie powszechnie sprawę w począt-
kach stulecia, Polska nie uchodziła za kraj obfito-
ści pieniądza. Czy była wówczas, u schyłku epoki
najlepszej koniunktury, krajem bogatym?
108 109
ANTONI MĄCZAK
Bogactwo i nędza Rzeczypospolitej
Brak jakichkolwiek udokumentowanych liczb
z zakresu dochodu narodowego krajów europej-
skich XVII wieku uniemożliwia również poszuki-
wanie na tej drodze wyjaśnienia poziomu "bogac-
twa" Polski na tle jej sąsiadów i partnerów w han-
dlu światowym. Pewne pojęcie na ten temat uzy-
skać można innym sposobem.
Bogactwo społeczeństwa jest współzależne
z wysoką wydajnością pracy. Wiek XVII przekonał
się dobitnie na przykładzie Hiszpan, że sam na-
pływ kruszców nie przynosi bogactwa, jeśli gospo-
darka nie zapewnia środków, by kruszce te utrzy-
mać w kraju. Ścisłe związki gospodarcze krajów
położonych nad Bałtykiem i Morzem Północnym
doprowadziły, jak już wiemy, do ustalenia się na
czas dłuższy podziału pracy, w którym - obok
czynników lokalnych, jak gleby, złoża mineralne-
w skali ogólnej decydowały stosunki rynkowe. Po-
nieważ ośrodki najintensywniejszej wymiany to-
warowej i centra podaży kapitałów mieściły się
w Niderlandach i w południowo-wschodniej
Anglii - tam też tempo życia gospodarczego było
najwyższe.
Względnie niski w tej epoce poziom techniki
utrudnia snucie porównań w odniesieniu do wy-
dajności w rzemiośle i przemyśle. Łatwiej to uczy-
nić w stosunku do rolnictwa. Dysproporcje zauwa-
żone w tym zakresie układają się w ciąg, który
prowadzi od ekstensywnej stepowej hodowli bydła
na Ukrainie, Węgrzech, w Mołdaw poprzez eksten-
sywne rolnictwo zbożowe, różnorakie formy wielo-
polówek aż do pierwocin płodozmianu, połączone-
go z intensywną hodowlą i mleczarstwem w Holan-
dii, Zelandii, Fryzji czy w strefie zaopatrującej
Londyn. Intensywność gospodarki wiejskiej uwa-
PROBLEMY GOSPODARCZE
runkowana była cenami, wysokie bowiem nakłady
opłacały się jedynie tam, gdzie bliskie centra kon-
sumpcyjne gwarantowały wysoki popyt przy nis-
kich kosztach transportu. Obok wspomnianej tu
ogólnej gradacji stref wydajności rolnictwa zazna-
czały się lokalne regiony intensywniej zagospoda-
rowane. Popyt gdański wpływał więc niewątpliwie
na wytworzenie się wyższej kultury rolnej na Żu-
ławach i w dolinie sartawicko-nowskiej (olędrzy),
Kopenhaga zapewniała zbyt holenderskim osadni-
kom na wyspie Amager itd.
Tak więc poziom rolnictwa polskiego uwarun-
kowany był nie tylko układem stosunków wewnę-
trznych, ale i położeniem kraju na mapie europej-
skieh dróg handlowych.
Pewien miernik zamożności krajów (regionów)
uzyskujemy badając układy cen. Wiemy, jak kształ-
towały się w Europie ceny żyta; rzecz jasna, że
w Polsce były one niższe niż w krajach importu-
jących ziarno. "Darownymi rzeczami żyliśmy do-
tąd... Daj Boże tak dalej, bo nam niderlandzką
grożą drogością", niepokoił się w Rostocku woje-
woda Krzysztof Opaliński, pósłując do Fran-
cji.19 Z kolei jednak za artykuły przemysłowe-
w znacznym stopniu importowane - płacono u nas
drożej niż na Zachodzie. Pozostaje postulatem ba-
dawczym odpowiedź na pytanie, w jakim stopniu
różnice układów cen wywołane były kosztami tran-
sportu, w jakim zaś odmiennością struktur popytu.
Kwestia ta wiąże się z poziomem stopy życio-
wej. W dochodach społeczeństwa feudalnego zazna-
czała się ogromna rozpiętość. Jakkolwiek, w zesta-
wieniu ze stosunkami w rozwiniętych krajach XX
wieku, wszyscy - ubodzy i bogaci - żyli "prymi-
tywnie" i niehigienicznie, to jednak bytowanie
warstw najuboższych było t#k nędzne, a splendor
roztaczany przez możnych tak wspaniały, że bez-
110 I11
ANTONI MĄCZAK
sensowne byłoby poszukiwanie statystycznych śre-
dnich. Z lekka orientalne bogactwo magnaterii
polskiej znano powszechnie w Europie. "Prześmie-
sznie jest obserwować po raz pierwszy pochód pol-
skich magnatów, jak kroczą zabawnie napuszeni",
notował w roku 1635 Charles Ogier, widząc w Ko-
penhadze orszak posła polskiego Mikołaja Korffa,
kasztelana wendeńskiego. 2o Cudzoziemców uderza-
ła rozpiętość kontrastów majątkowych, słabość za-
ludnienia, ubóstwo miasteczek, nędza i poniżenie
poddanego chłopstwa. W polskiej literaturze poli-
tyczno-gospodarczej tego czasu element dumy
z monopolistyeznej pozycji dostawcy zboża zaczyna
ustępować niepokojowi z racji niepohamowanego
popytu na towary luksusowe, zwłaszcza kolonialne.
W swym kompendium z 1675 roku Filip Andrzej
Oldenburger trudności i upadek Polski, jej "złą
konstrukcję", czyli ustrój w najszerszym sensie,
wiąże także z zaraźliwą skłonnością do zbytku.
W połowie XVII stulecia powstaje już, być
może, ów stereotyp Rzeczypospolitej, jako kraju
nędzy i stagnacji gospodarczej, który trwać będzie
w opinii Europy przez wiek następny. Stereotyp
ten znajdował potwierdzenie w osobliwościach
ustroju politycznego, tak sprzecznego ze zwycię-
skim na kontynencie absolutyzmem. Zrodził on nie
tylko specyficzny stosunek do Rzeczypospolitej,
lecz także posłużył Mont#skiuszowi za podstawę do
kilku sądów uogólniającyeh. "W Polsce... - pisał
w dziele O duchu p'ra'w - różnice fortun są olbrzy-
mie, ale ogólne ubóstwo nie pozwala, aby tam było
tyle zbytku co w państwie bogatszym." Ubóstwo to
zdaniem Monteskiusza, wiąże się z eksportem zbo-
ża, który w danym układzie sił społecznych stał się
czynnikiem destrukcyjńym: "Kilku magnatów po-
siada całe prowincje; cisną chłopa, aby mieć więcej
zboża do wys#ania za granicę i kupić za nie rzeczy,
112
Pft OBLEMY GOSPODARCZE
których wymaga ich zbytek. Gdyby Polska nie
handlowała z żadnym narodem, mieszkańcy jej by-
liby szczęśliwsi."zl Książka Monteskiusza ukazała
się w roku 1748, ale omawiane tu sprawy można
doskonale odnieść do drugiej połowy XVII stulecia.
, Myśliciel francuski postawił problem niezmier-
# nej wagi i spojrzał nań podobnie, jak to czynimy
dzisiaj. Pomijając utopijne rozważania na temat
zamknięcia granic Rzeczypospolitej, trafnie scha-
rakteryzował mechanizm pauperyzacji. Mówiąc
współczesnym językiem, Monteskiusz przedstawił
Polskę jak region gospodarczo zależny, ubożejący
w wyniku intensywnej wymiany z silniejszymi
partnerami handlowymi. Akceptując jego myśl, nie
# powinniśmy jednak umieszczać Rzeczypospolitej
XVII wieku samotnie na europejskim biegunie nę-
dzy. Rozległe przestrzenie wielu regionów Rosji,
Bałkanów, Finlandia, północna Szwecja - stano-
' wiły strefy słabo zagospodarowane, rzadko zalud-
' nione, nie włączone jeszcze w system wymiany
europejskiej. Przyszłość niektórych z nich leżeć
miała w odkryciu i eksploatacji złóż mineralnych.
Z drugiej strony siedemnastowieczna Europa znała
niejeden kraj zubożony i wyczerpany, jak znaczne
połacie Hiszpan i Portugalii, jak zrujnowana woj-
ną i kolonialną eksploatacją Irlandia.
Kierując z kolei uwagę ku krajom prawdziwie
przodującym w XVII stuleciu, dostrzeżemy zalążki
nowego zjawiska, które rozwinęło się po przewro-
cie przemysłowym. Oto w regionach sukienniczych
Anglii, jak się zdaje także w silniej uprzemysło-
wionych okręgach Niderlandów, zmienił się zarów-
no charakter okresowych depresji gospodarczych,
, jak i mechanizm dobrej koniunktury. Społeczeń-
I stwo krajów bogatych, panujących na morzach
I i posiadających wydajne rolnictwo, obawiało się
nie tyle drożyzny żywności, co spadku cen artyku-
H Polska XVII wieku 113
ANTONI MĄCZAK
łów przemysłowych. Stanowiło to symptom roz-
woju, świadectwo rosnącego znaczenia przemysłu
i zmian struktury społecznej. Tak więc już w pier-
wszej połowie XVII stulecia okresowy spadek eks-
portu sukna do Niderlandów, Niemiec i Polski spo-
wodował w Anglii wzrost zapasów nie sprzedanego
towaru, bankruetwa kupców, bezrobocie rzemieśl-
ników i wreszcie rozruchy głodowe. Zauważmy, jak
odmiennie kształtowała się sytuacja w Polsce. Nasz
kraj był znacznie mniej uzależniony od koniunktu-
ry eksportowej, mówiąc ściślej: doraźny spadek
popytu nie powodował wówczas załamania w pro-
dukcyjnym sektorze eksportowym, a więc w rolnic-
twie dorzecza Wisły. Różnica ta jednak tylko po-
zornie przemawia na korzyść gospodarki polskiej.
O pomyślności gospodarczej nie decydują zjawiska
przejściowe, lecz tendencje długofalowe, eksport
zaś sukna miał wówczas perspektywy znacznie lep-
sze niż wywóz polskiego zboża. Co więcej, zauwa-
żyć warto, że taki właśnie kierunek interesów gos-
podarczych Anglii czy Zjednoczonych Prowincji
Niderlandów i gorzkie lekcje przejściowych depre-
sji przemysłowych kierowały politykę tych krajów
ku rozszerzaniu rynków zbytu i ekspansji zamor-
skiej.
Porównując Polskę z resztą Europy, podkreślić
należy, że Europa nie była, jak i nie jest, jednolita
gospodarczo. Czy jednak Polska stanowiła orga-
nizm jednolity? Niełatwo o sensowne krvteria.
Wielkie twory polityczne XVII wieku ogarniały
z reguły regiony nader odrębne: Pikardia i Breta-
nia, Andaluzja i Stara Kastylia, Northumberland
i Middlesex, Dalekarlia i Laponia, które znajdowa-
ły się i znajdują dziś w obrębie tych samych
państw. t-'V epoce jednak słabych więzi rynkowych
względy gospodarcze rzadko decydowały o utrzy-
maniu więzi politycznych. Kontrasty w obrębie
PROBLEMY GOSPODARCZE
Korony również były uderzające, dwa jednak czyn-
niki prowadziły ku ich złagodzeniu. Po pierwsze,
nawet region gdański nie dorównywał wysoko roz-
winiętym krajom, takim jak Holandia, angielskie
Home Counties czy Toskania. Po drugie, ziemie
Korony łączyła doskonała sieć rzeczna, dzięki któ-
rej transport ładunków masowych stawał się opła-
calny nawet na dalekie odległości. Niewielka była
wciąż rozpiętość plonów zbóż, mamy więc w niej
raczej czynnik jednolicący. Co więcej, można są-
dzić, że najwyższe plony otrzymywano na Żuła-
wach i na najodleglejszych od Gdańska żyznych
ziemiach Podola i Ukrainy. Podobnie z hodowlą:
rozwijała się ona masowo na Rusi i Ukrainie oraz
w Prusach. Nie ma w tym niczego szczególnego; są
to tylko przejawy właściwego gospodarce rynko-
wej zróżnicowania intensywności.kultur. Na czym
polegała więs odrębność regionów? Na południo-
wym wschodzie wobec znacznej odległości od cen-
trów zbytu gospodarka była ekstensywna, bodźce
słabe, ceny produktów miejscowych niskie. U ujś-
cia Wisły - odwrotnie. Bliskość chłonnego rynku
gdańskiego skłaniała do takich inwestycji, jak bu-
dowa urządzeń o#uszających. Wysokie plony uzy-
skiwano ogromnym nakładem pracy, hodowla opa-
sów i krów mlecznych korzystać musiała z past-
wisk, wykrawywanych z intensywnie uprawianych
pól ornych, dzierżawionych za wysokim czynszem.
Gra podaży i popytu obok kosztów transportu
tworzyły rozbieżne regionalne układy cen i płac,
które znamy jeszcze dość słabo. Gdańsk pośredni-
cząc przy imporcie towarów luksusowych oraz śle-
dzi i soli dysponował stosunkowo niskimi cenami.
Zboże również nie było tu drogie w zestawieniu
z Małopolską (Kraków), obfita bowiem podaż ziar-
na równoważyła koszt transportu wodnego. Wska-
zuje na to fakt, że względnie niskie ceny żyta
114 115
ANTONI MĄCZAK
utrzymywały się właśnie w pierwszej połowie stu-
lecia, gdy spław wiślany był najintensywniejszy.
Znaczne koszty przepędu wołów ruskich i mazo-
##,ieckich oraz hodowli miejscowej powodowały
wysoki poziom cen żywca w Gdańsku, aktywność
budowlana zaś podnosiła ceny niektórych materia-
łów. To ostatnie zjawisko dostrzegamy też w War-
szawie w początkach XVII stulecia, gdy w związku
z ulokowaniem rezydencji królewskiej wzmógł się
tu niepomiernie ruch budowlany. Z kolei przy roz-
patrywaniu sytuacji na rynku gdańskim dostrze-
żemy, iż względny wzrost cen zaznacza się (lub na-
wet rozpoczyna) dopiero w pierwszej połowie XVII
wieku, podkreślając kontrast między portem i da-
lekim zapleczem.
# płace? Jan Rutkowski zwrócił uwagę, że pła-
ce czeladzi folwarcznej na Rusi i w Prusach Kró-
le#i'skich kształtowały się podobnie. Odmienność
cen w obu regionach, owe stosunkowo wysokie
płace ruskie przypisał rozwojowi osadnictwa, które
tworzyło popyt na siłę roboczą na kresach. Gdy
jednak rozpatrujemy płace w miastach - w grę
wchodzą dniówki czeladnika ciesielskiego, murar-
skiego i robotnika bez kwalifikacji - Gdańsk gó-
ruje bezwzględnie nad Lwowem, Warszawą (poza
okresem jej prosperity budowlanej), Krakowem
czy Lublinem. Stanowi to wyraz wielkiego ożywie-
nia gospodarczego, burzliwego rozwoju portu i pro-
dukcji gdańskiej w pierwszej połowie XVII wieku.
Wobec tanich śledzi, zboża, soli, tkanin (choć za-
razem pewnie wyśrubowanych czynszów mieszka-
nio#i-ych) wysokie płace musiały silnie przyciągać
rzemieślników i ludzi luźnych.
W innych dzielnicach Korony zarówno w Ma-
łopolsce, jak w Wielkopolsce i na Mazowszu płace
czeladzi folwarcznej kształtowały się niżej niż
w Prusach. Można więc wskazać, że gdy dziewce
PROBLEMY G Os PODARCZE
płacono w poszczególnych starostwach pruskich od
60 do 140 gr rocznie, to w starostwie sandomier-
skim - 24, 45 lub 46 gr, w łęczyckim - 34-46 gr.
Znacznie wyższe były również w Prusach płace pa-
sterzy i ratajów.
Czy te niskie w centralnej Polsce płace można
tłumaczyć względnym (w zestawieniu z Rusią) bra-
kiem popytu na najemną siłę roboczą, zastojem
osadnictwa? Jak układają się one w stosunku do
lokalnych cen? Zbyt mało wiemy na ten temat.
Najprawdopodobniej rysuje się jednak hipoteza, iż
zarówno stosunkowo mało jeszcze nasilona pań-
szczyzna, jak żywy rozwój handlu i produkcji
w portach stwarzały w Prusach wysoką podaż na
siłę roboczą.
Czy jednak wszystkie owe rozpiętości oddzia-
ływały na siebie? Czy poszczególne regiony były
na tyle ze sobą powiązane, by różnice popytu i po-
daży towarów lub siły roboczej mogły wpłynąć na
rozwój gospodarczy?
Z pewnością działo się to w stopniu słabszym
niż w społeczeństwie kapitalistycznym. Wiele czyn-
ników hamowało wzajemne oddziaływanie regio-
nów. Nie inaczej działo się jednak w pozostałych
krajach Europy. Ruchliwość społeczna była w Pol-
sce słaba, nietrudno jednak zaobserwować, jak
popyt na siłę roboczą w rejonie ujścia Wisły ścią-
gał co roku masy pracowników sezonowych z Ma-
zowsza i Podlasia. Mniej wiemy, jak układały się
stosunki między resztą kraju a Wielkopolską, któ-
ra - być może - lepiej znosiła siedemnastowiecz-
ną depresję. Współżycie regionów gospodarczych
ówczesnej Polski jest wciąż jeszcze mało znane.
Ekonomiści XVII i XVIII stulecia wielokrotnie
analizowali przyczyny powstawania i gromadzenia
116 117
ANTONI MĄCZAK
się bogactw. Ich recepty nie pasowały do ówczes-
nych pols#ich stosunków. "Prawdziwa i pierwotna
przyczyna produkcji to wielka masa ludzi skupiona
na małej przestrzeni, przez co wszystkie rzeczy
potrzebne do życia drożeją i wszyscy ludzie, którzy
posiadają własność, są zmuszeni do oszczędzania;
ci zaś, co nie mają nic, zmuszeni są do pracowitości
i pracy" - pisał William Temple. 22 Żadnego # tych
warunków ówczesna gospodarka i zaludnienie Pol-
ski nie spełniały. "Każdy, kto nie jest durniem, ro-
zumie, że klasy niższe trzeba utrzymywać w bie-
dzie, gdyż inaczej nigdy nie nabędą pracowito-
ści" - doda###ał sto lat później Arthur Young. 23
I ta recepta nie mogła dać wyników w warunkach
pod-aństwa i pańszczyzny.
"Taki dochód jaka cena targowa - systema-
tyzował zagadnienie Fran‡ois Quesnay - Obfitość
i bezw artościow ość (non-valeur) nie jest bogac-
twem. Niedostatek i drożyzna jest nędzą. Obfitość
i wysokie ceny to zamożność." z4 Ta formuła ogar-
niala całość problemu. Dla Polski można wyzna-
czyć miejsce w pobliżu członu pierwszego i trzecie-
go. "Obfitość i bezwartościowość nie jest bogac-
twem": ten przypadek znajdujemy na kresach po-
łudniowo-wschodnich i wschodnich, z dala od moż-
liwośei spławu ku Bałtykowi i ośrodków takich jak
Lwów. W stuleciu XVIII podobne refleksje przebi-
jać będą z uwag gospodarskich wołyńskiego mag-
nata Józefa Czartoryskiego. "Obfitość i wysokie
ceny to zamożność" - pisał dalej fizjokrata fran-
cuski. Ten układ znajdujemy w aglomeracji gdań-
skiej i jej okolicach, choć w stopniu, który niezbyt
imponował już Zachodowi. Natomiast niedostatek
i drożyzna poja#viały się w różnych częściach kraju
okresowo, w zależności od zbiorów i w wyniku
klęsk natury gospodarczo-politycznej, jak działania
wojenne i pochodne od nich kwaterunki wojskowe
P R O Bi EMY G Os PODARCZE
Polski wiek XVII poznał tego rodzaju "kryzysy za-
opatrzenia" w stopniu znacznie silniejszym niż stu-
lecie poprzednie. Po wojnach lat pięćdziesiątych
zjawiska te przybrały na sile z racji wyniszczenia
kraju, pustek w skarbie i stosunkowo wyższych
stanów liczebnych wojsk. Ubogi był spadek, jaki
wiek XVII przekazywał następcom. "Polska dziś
leży i choruje. Jakiż to wystąpi Eskulap, który by
znalazł na taką chorobę lekarstwo?" - pytano
wówczas w Europie. 2s
118
SPOŁECZEŃSTWO
Jarerna Maciszez,uski
SFOŁECZEŃSTWO
Integrac#a stanu szlacheckiego
Czy mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej,
zajmującej w drugim dziesięcioleciu XVII wieku
terytorium sięgające od Karpat po Rygę i Parnawę,
Gdańsk i Elbląg, od Dzikich Pól i Zadnieprza, od
Smoleńska i Czernihowa po Lubowlę, Siewierz
i Zator, można w ogóle określić mianem społeczeń-
stwa? Czy nie należeli oni raczej do różnych, czę-
ściowo od siebie izolowanych i w niewielkim tylko
stopniu nawzajem oddziaływających układów spo-
łecznych, spiętych - jak klamrą - jedynie przy-
należnością do tego samego organizmu państwo-
wego, władzą tego samego monarchy?
Rzeczpospolita nie była, jak wiadomo, pań-
stwem jednolitym etnicznie. Jej wielonarodowy
charakter utwierdziła ostatecznie unia lubelska;
od tego czasu nazywano ją Rzeczą Pospolitą Oboj-
ga Narodów, ale w rzeczywistości obejmowała nie
dwie, lecz trzy podstawowe narodowości: Pola-
ków, Rusinów i Litwinów. Każda z tych grup za-
mieszkiwała swe terytorium od wieków. Każda
posiadała tradycje własnej, odrębnej państwowo-
ści, sięgające - zwłaszcza w przypadku Polski
i Rusi - zamierzchłej przeszłości. Każda wytwo-
rzyła własną, oryginalną kulturę. Dziedzictwo
kulturalne i tradycje historyczne poszczególnych
grup etnicznych były różne, tak jak różne były
ich losy dziejowe. Kultura polska, wyrosła z ro-
dzimego, zachodniosłowiańskiego podłoża, kształ-
towała się w kręgu wpływów łacińskich i zachod-
nioeuropejskich. Ruska - oparta o pierwiastki
wschodniosłowiańskie, podlegała silnym wpływom
bizantyńskim. Polska nie przeszła, tak jak Ruś
Kijowska, przez wieloletnią, hamującą rozwój,
niewolę tatarsko-mongolską, za to kształtowała
i utrwalała własną państwowość, a następnie prze-
zwyciężała rozbicie dzielnicowe w walce z silnym,
politycznym, militarnym i kulturalnym, naporem
niemczyzny. Litwa opóźniona była, w porównaniu
z Polską i Rusią, w rozwoju kulturalnym; chrze-
ścijaństwo dotarło tam - dwiema drogami
i w dwóch obrządkach - dopiero w wieku XIV.
Rozwój państwowości litewskiej wiązał się z eks-
pansją na ziemie ruskie, co otwierało drogę do
rutenizacją Litwy właściwej.
Obok tych trzech podstawowych, żyjących
w zwartej masie grup etnicznych, Rzeczpospolitą
zamieszkiwały także pomniejsze. Na południowym
wschodzie kraju znajdowały się dość liczne skupi-
ska Ormian, na Litwie osiedlili się Tatarzy, w mia-
stach Korony i Litwy żyli Żydzi. Na Pomorzu
i Warmii istniały duże zbiorowiska ludności miej-
skiej, używającej na co dzień języka niemieckiego,
wreszcie Inflanty i Kurlandię zasiedlali autochto-
ni, przodkowie dzisiejszych Łotyszów i Estończy-
ków; wśród nich nie brakowało również wielu na-
pływowych elementów nizmieckich. Wymienić
należy także drobne grupy imigrantów: Angli-
ków, Szkotów, Węgrów, Czechów, Holendrów, któ-
rzy w Rzeczypospolitej szukali bądź azylu poli-
tycznego, bądź po prostu środków do życia.
1'?0 121
JAREMA MACISZEWSKI
Ani język więc, ani tradycja historyczna,
ani wspólnota kulturalna nie mogły odgrywać roli
czynnika integrująeego różne grupy narodowościo-
we w ramarh jednego organizmu państwowego.
Element dezintegrujący stanowiła również religia.
Wielonarodowe państwo polsko-litewsko-ruskie
było równocześnie wielowyznaniowym. Polacy
i Litwini, mimo znacznych w połowie XVI wieku
postępów reformacji, pozostali w swej masie przy
religii rzymskokatolickiej. Rusini wyznawali pra-
wosławie. Duża część mieszkańców miast, zwłasz-
cza zaś mieszczaństwo pomorskie, przyjęła wy-
znanie ewangelickie w jego luterańskim kształ-
cie. Konfesja ta była religią większości również
na terytorium lenna pruskiego i kurlandzkiego.
Jeśli dodamy Tatarów litewskich, oddających
cześć Allachowi, Żydów wyznających religię moj-
żeszową, Ormian, należących wprawdzie (od po-
łowy XVII wieku) do Kościoła katolickiego, lecz
w ramach swego obrządku podległych własnej hie-
rarchii, Karaimów czy inne, pomniejsze grupy
wyznaniowe, jeśli przypomnimy, że zwolennicy
reformacji dzielili się na kilka odrębnych, nie-
chętnych wobec siebie kierunków (luteranie, kal-
wini, bracia polscy, zwani arianami, bracia cze-
scy), źaś wyznawcy prawosławia wyodrębnili spo-
śród siebie dość liczną grupę tych, którzy przy-
jęli unię brzeską z roku 1596 - to obraz Rzeczy-
pospolitej początków wieku XVII przedstawi się
na m jako mozaika językowo-narodowościowa i re-
ligijno-wyznaniowa.
Mogłoby na pierwszy rzut oka wydawać się,
że jedynie państwowy aparat przymusu odgrywał
rolę spoidła, wiążącego rozmaite grupy etniczne
i wyznaniowe. Wiadomo jednak, że zarówno pań-
stwo jagiellońskie, jak i Rzeczpospolita królów
elekcyjnych dysponowała jedynie słabymi orga-
SPOŁECZEŃSTWO
nami władzy wykonawczej, zaś stała armia oka-
zywała się niewystarczająco silna, by zapewnić
tzw. obronę potoczną i jedynie wyjątkowo mogła
być używana do pełnienia funkcji policyjnych we-
wnątrz kraju. Władza monarsza, aczkolwiek do po-
łowy wieku XVII jeszcze dość silna, posiadała
jednak niewspółmiernie mniejsze możliwości od
królów francuskich, hiszpańskich czy szwedzkich,
od władzy carów rosyjskich lub sułtanów turec-
kich, od władzy Habsburgów w ich dziedzicznych
ziemiach. A mimo to spoistość wewnętrzna Rze-
czypospolitej, przynajmniej w pierwszej połowie
XVII wieku, była, jak można sądzić, znacznie
większa niż innych wielonarodowych monarchii
europejskich tego stulecia, zwłaszcza zaś monar-
chii habsburskiej, a nawet - większa niż Rze-
szy Niemieckiej, rozbitej na wiele organizmów
państwowych nastawionych wobec siebie antago-
nistycznie czy Włoch, podzielonych na szereg pań-
stewek (mimo iż Włochy i Rżesza Niemiecka za-
Iiczały się do krajów na ogół jednolitych pod
względem językowo-etnicznym).
Powstać więc musi pytanie, jakie czynniki in-
tegracyjne działały w państwie polsko-litewsko-
-ruskim i w jaki sposób były one zdolne - w pew-
nym przynajmniej okresie historycznym - prze-
ważyć nad elementami dezintegracji społecznej
Rzeczypospolitej? Czynników tych szukać należy
na trzech płaszczyznach: polityczno-ustrojowej,
ideologicznej i gospodarczej.
Ustrój Rzeczypospolitej, wykończony ostatecz-
nie uchwałami sejmów egzekucyjnych, unią lubel-
ską, artykułami henrykowskimi i utworzeniem
trybunału, a spetryfikowany konstytucjami sej-
mów 1607 i 1609 roku, zakładał pełne partycypo-
wanie we władzy całego stanu szlacheckiego
w formie demokracji pośredniej (sejm, trybunał)
122 123
JAREMA MACISZEWSKI
i demokracji bezpośredniej (sejmiki, wolna elek-
cja z udziałem całej szlachty). Oznaczało to w prak-
tyce, że około 8-10o/o ludności kraju posiadało-
przynajmnicj teoretycznie - pełnię praw politycz-
nych i rozległe przywileje, krępujące i władzę;
i samowolę królewską.
Wyjątkowa jak na ówczesne stosunki europej=
skie pozycja szlachty oraz jej liczebność stanowiły
wytwór polskiego procesu dziejowego. Drobni feu=
dałowie Litwy i Rusi byli zainteresowani w prze-
#iesieniu polskiego modelu ustrojowo-społecznego
na swój grunt; ich własna bowiem pozycja mogła
przez to wzrosnąć. Na tym tle następował proces
upodabniania się szlachty litewskiej i ruskiej do
polskiej, przejmowania nie tylko modelu ustrojo-
wego i politycznego, ale również wzorców zacho-
wań, obyczaju politycznego i koncepcji ideologicz-
nych. Umożliwiało to - szczególnie wobec Litwy-
ekspansję kultury i języka polskiego, ponieważ
chryst:anizacji Litwy dokonywali głównie (chociaż
nie jedynie) polscy księża. W rezultacie ogromna
większość szlacheckich rodzin litewskich w wieku
XVI, a zwłaszcza w jego drugiej połowie, uległa
faktycznej polonizacji, chociaż odczuwała i pod-
kreślała na każdym kroku terytorialne poczucie
odrębności Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nie-
które rody litewskie wpierw zresztą ulegały ruteni-
zacji; wpływ kultury ruskiej na Litwę właściwą za-
znaczał się w XIV i XV wieku szczególnie silnie.
Na Ukrainie sytuacja wyglądała nieco inaczej.
Władza wielkoksiążęca, a potem królewska była
tam mniej odczuwalna, możnowładztwo bardziej
samodzielne i słabiej zainteresowane w przejmo=
waniu polskiego modelu ustrojowego. Jeszcze do
czasu unii lubelskiej przytłaczająca większość miej-
scowych wielmożów oraz szlachty używała na co
dzień języka ruskiego, wyznawała religię prawo-
SPOŁECZEŃSTWO
sławną i pozostawała wierna obyczajowi ojców. In-
tensywny proces polonizacyjny rozpoczął się na
Ukrainie po roku 1569 i włączeniu tych ziem do Ko-
rony. Przyspieszony przez kontrreformację trwał
mniej więcej po lata trzydzieste XVII wieku. Jedy-
nie na ziemiach ruskich, wcześniej wcielonych do
Korony Polskiej, a więc na terytorium województw
ruskiego, podolskiego i bełskiego, szlachta uległa
polonizacji już w okresie wcześniejszym. Procesowi
temu sprzyjały zarówno nadania dóbr ziemskich na
Ukrainie, szczodrze udzielane przez monarchów
szlachcie polskiej, jak i coraz częstsze w wieku
XVI, a niemal powszechne w następnym stuleciu,
koligacje między rodami magnackimi i szlachecki-
mi Polski, Litwy i Rusi.
Rozciągnięcie przywilejów szlachty polskiej na
dawnych bojarów ruskich i litewskich, ogranicze-
nie - wzorem Polski - zakresu władzy królew-
skiej, ogromne zwiększenie udziału szlachty w ży-
ciu politycznym kraju - oto czynniki sprzyjające
procesom integracyjnym, zachodzącym wśród klasy
panującej wszystkich części składowych ogromnego
państwa. Polonizacja była wtórnym produktem te-
go p~ocesu. Aż po koniec wieku XVI ani wyznawa-
na religia, ani też narodowość nie miały wpływu
na potencjalną możliwość osiągnięcia urzędu, za-
równo ziemskiego jak centralnego, czy też otrzyma-
nia nadań królewskich. Nierówności, które wystę-
powały w obrębie klasy panującej, stanowiły wy-
nik ogromnych różnic w pozycji majątkowej rodzin
szlacheckich.
Ustrój polityczny Rzeczypospolitej zakładał
wielką aktywność mas szlacheckich, chociażby nie
wykraczała ona poza granice powiatu czy ziemi.
Aktywność ta była również swoistym elementem
integracji całej szlachty. Poszczególne sejmiki oglą-
dały się na postanowienia innych, literatura poli-
124 12#
JAREMA MACIsZEWSKI
tyczna rozchodZiła się szeroko, wydarzenia zacho-
dzące w jednej części ogromnego kraju znajdo#ały
odbicie i w innych. Sejm - po przeobrażeniach
wewnętrznych - traktowano w połowie XVI wie-
ku bardziej jako organ reprezentujący integralną
całość, Rzeczpospolitą, niż jako zgromadzenie
przedstawicieli prowincji i ziem, wyrażających
jedyn?e partykularne interesy.
Ustrój demokracji szlacheckiej stanowił jed-
nakże nie tylko jeden z istotnych elementów ułat-
wiających integrację całej szlachty Rzeczypospoli-
tej - był również w jakiejś mierze owocem jej sta-
rań. Bez stosunkowo jednolitego, trwającego przez
cały niemal wiek XV i pierwszą połowę wieku
XVI, działania wielkich rzesz szlacheckich na rzecz
takiego właśnie ustroju niemożliwe byłoby ograni-
czenie zarówno władzy monarszej, jak i przewagi
możnych w państwie. Należy więc stwierdzić, że
walka o przywileje szlacheckie, dążenie do zabez-
pieczenia uzyskanej w starciu z magnaterią pozy-
cji, świadomość wspólnoty interesów poświadczo-
nej historycznie - wszystko to stanowiło ważny
element integracji.
Co więcej - tak wyjątkowa w ówczesnej Eu-
ropie pozycja szlachty Rzeczypospolitej, jej przy-
wileje i wolności, udział w sprawowaniu władzy,
jej swobody osobiste i gospodarcze - wszystko to
odróżniało szlachtę Rzeczypospolitej od szlachty
wszystkich (z wyjątkiem może Siedmiogrodu) są-
siadujących z Polską państw. Stąd - mówiący po
rusku ziemianin województwa połockiego czy smo-
leńskiego, który kładł s#vój podpis cyrylicą pod do-
kumentem sejmikowym, nazywał siebie szlachci-
cem polskim i czuł się, jako taki, czymś nieskoń-
czenie lepszym od bojara lub dworianina, będącego
poddanym samowładnego cara rosyjskiego. Podob-
nie za szlachcica polskiego uważał się mówiący po
sPOŁECZEŃsTWO
niemiecku posesjonat z Inflant. Z pewną nawet do-
zą pogardy patrzyła szlachta polska na publiczno-
-prawną pozycję utytułowanych właścicieli ziem-
skich pobliskich krajów. Gdy na sejmie 1606 roku
król wbrew oporowi części posłów przeforsował
uchwałę podatkową, nie godząc się na inne posta-
nowienia, anonimowy publicysta zarzucał mu, iż
"szlachtę polską ze śląskimi, morawskimi i rakus-
skimi [stanami] tym obyczajem zrównać chciano".2G
Walce szlachty o pełnię władzy w państwie to-
warzyszył rozwój ideologii, stanowiącej teoretyczne
uzasadnienie postulowanych, a następnie wciela-
nych w życie zasad ustrojowych. Eksponowano
więc - jako naczelne wartości ideologiczne stanu
szlacheckiego - wolność i równość wewnątrzstano-
wą 27 (pojmowaną naturalnie w znaczeniu równości
prawnej, równość majątkowa nigdy nie była nawet
rozważana). Wolność traktowano przede wszystkim
jako podstawę stosunków między monarchą i wła-
dzą a szlachcicem-obywatelem. Na tym tle zrodził
się sarmatyzm, służący uzasadnieniu dominującej
pozycji szlachty i jej władzy nad chłopami oraz
przewagi nad mieszczanami. Stanowił on początko-
##o historyczno-genetyczny wywód pochodzenia
szlachty z innego pnia niż pozostali mieszkańcy
Rzeczypospolitej, następnie jednak przekształcił się
w pełną apoteozę życia szlacheckiego, modelu ustro-
jowego Rzeczypospolitej i towarzyszącego mu oby-
czaju, norm moralnych obowiązujących w szla-
checkiej społeczności i odpowiadającym im postaw.
T#rorzyło się więc ze szlachty pewnego rodzaju
bractwo, co znajdowało wyraz nie tylko w takich
instytucjach jak konfederacje, lecz również w nor-
mach obyczajowych. Korespondujące między sobą
sejmiki używały w nagłówku pism tytulatury "Pa-
nowie Bracia". Szlachcic szlachcica zwał również
"bratem". Głoszono, że krzywda jednego spośród
126 127
JAREMA MACISZEWSKI
nich, jest krzywdą całego stanu. Szlachectwo dawa-
ło prawo odwoływania się do "braci". Skonfedero-
wani żołnierze pisywali listy nie tylko do króla,
dygnitarzy, czy sejmu, swoje racje starali się przed-
stawić również ogółowi szlacheckiemu.
W swoisty, Polsce tylko właściwy sposób, pań-
stwo było czynnikiem integrującym warstwę panu-
jącą, która utożsamiała swój stanowo-klasowy in-
teres z interesem Rzeczypospolitej. Traktowano ją
bowiem jako własność ogółu szlachty, uwolnionej
od rozbudowanych form przymusu państwowego.
Zauważyć jednak wypada, że zachodziła znaczna
rozbieżność między stanem faktycznym a założe-
niami ideologiczno-programowymi szlachty. W rze-
czywistości bowiem istniało tak duże zróżnicowa-
nie wewnętrzne stanu szlacheckiego, iż zasada
równości czy nawet wolności nie mogła być
i nie była nigdy w pełni przestrzegana w prakty-
ce społecznej.
Ewolucja treści ustrojowych państwa szlachec-
kiego powodowała narastanie elementów dezinte-
gracyjnych. W miarę jak w ustrojowych ramach
demokracji szlacheckiej rozwijać się zaczęła zdecy-
dowana przewaga magnaterii, jak ciężar decyzji
ogólnopaństwowych przesuwać się zaczął z central-
nych ośrodków władzy ku sejmikom bądź po pro-
stu ku magnackim ośrodkom dyspozycyjnym, po-
stępować zaczęła stosunkowo szybko (od połowy
XVII wieku poczynając) dezintegracja społeczna
szlachty. U podstaw tego procesu leżały przeobra-
żenia w strukturze ekonomicznej stanu szlacheckie-
go - rosła ilość szlachty bezrolnej, tzw. gołoty,
z każdym rokiem powiększały się rzesze szlachtv
cząstko#vej, czyli posiadającej tylko część wsi, kur-
czył się stopniowo, acz wyraźnie, stan posiadania
szlachty średniej. Wzrastały za to magnackie for-
tuny. Coraz bardziej też szlachta ciążyła ku miej-
128
Obraz Bartłomieja Strobla
Obraz Antoniego Moellera
16. Portret kupca jarosławskiego Orsettiego
17. Grosz czynszoz.vy. Scena biblijna ukazana na tle Gdańska
XVII wieku
SPOŁECZEŃSTWO
18. Szlachta na sejmie 1661 roku
Miedzioryt Christiana Geisslera
scowym odśrodkowym centrom po#-i#ycznym; sta-
wały się nimi siedziby magn#t#...
Owe procesy decentralizacyjne, za którymi po-
szły również zjawiska dezintegracji społecznej
szlachty, nie zdołały jednak podważyć istoty więzi
łączących całość tego stanu. Stereotypy zachowań,
zasady ideologiczne, przywiązanie do tradycji
i form ustrojowych - wszystko to nadal pozosta-
wało wspólne. Do tego dodać należy, że w drugiej
połowie XVII wieku - co łączyło się tak ze zwy-
cięstwem kontrreformacji, jak i z wyraźnie odczu-
walnym zagrożeniem zewnętrznym - zaznaczyła
się pełniejsza niż uprzednio jedność narodowościo-
wo-językowa szlachty Rzeczypospolitej, idąca w pa-
rze z większą, acz niezupełną, jednolitością religij-
no-wyznaniową. Wówczas to dopiero zaczął kształ-
tować się model szlachcica-Polaka-katolika.
Procesy integracyjne wśród mieszezan i chtapów
Problemy integracji społecznej innyeh grup
ludności Rzeczypospolitej są bardziej skomplikowa-
ne. ftównież wobec mieszczan i chłopów najważ-
niejszym czynnikiem integracyjnym było państwo,
#le przede wszystkim jako aparat władzy, częśto
ucisku i przemocy. Szlachta stanowiła podmiot wła-
...zy, mieszczanie, a zwłaszcza chłopi - jej przed-
miot. Nie ulega jednak wątpliwości, że istniejące
ramy prawne oraz ustrój ekonomiczno-społeczny
tworzyły więzy łączące także i tych mieszkańców
i#zeczypośpolitej, którzy nie mieli praw politycz-
nych.
# Nie oznacza to jednak, że wśród mieszczaństwa
czy chłopstwa powstawały silniejsze więzy we-
wnątrzstanowe. W przypadku mieszczaństwa dezin-
tegracja była posunięta daleko. Składały się na nią
wyraźne różnice zarówno językowe, jak i wyzna-
9 Polska XVII wiekLi 129
JAREMA MACIsZEWsKI
niowe; patrycjat i średnie warstwy mieszezańskie
Gdańska, Elbląga czy Torunia mówiły po niemiec-
ku, wśród mieszczan Lwowa, Kijowa, Kamieńca
Podolskiego zaznaczała się stosunkowo moeno ru-
ska świadomość narodowościowa. Antagonizmy na
tle narodowościowym i wyznaniowym były w mia-
stach silniejsze aniżeli w innych środowiskach. Sil-
niejsze było również na ziemiach ruskich czy
w rządzących się autonomicznie Prusach Królew-
skich poczucie odrębności zarówno w stosunku do
władzy politycznej i ustroju, jak i religii rzymsko-
katolickiej, kultury i obyczaju. Oznaczać to w prak-
tyce musiało także poczucie odrębności w stosunku
do rdzennie polskiego mieszczaństwa Krakowa, Lu-
blina, Poznania i innych miast. Tym między inny-
mi tłumaczyć można fakt, iż nie doszło w Rzeczy-
pospolitej - aż po koniec wieku XVIII - do jed-
nolitych wystąpień ogólnomieszczańskich o charak-
terze politycznym, chociaż warstwa ta - mimo
zahamowania rozwoju, a następnie od połowy
XVII wieku upadku miast - stanowiła wcale
pokaźną siłę.
Nie było w Polsce wielkiego centrum miejskie-
go, które by, tak jak we Francji Paryż lub w Anglii
Londyn, stanowiło dla całego tego stanu siłę wio-
dącą, wywierającą mocny nacisk na władzę poli-
tyczną. Najpotężniejsze ekonomicznie miasto pol-
kie, Gdańsk, niewątpliwa potęga materialna, leża-
ło jednak na uboczu i uwagę swą skupiało na
utrzymaniu niezależnej pozycji wewnątrz Rzeczy-
pospolitej. Lokalna władza publiczna czy też ma-
gnacka nie zagrażała pozycji Gdańska, miasto więc
nie przejawiało zainteresowania na przykład we
wzmacnianiu władzy królewskiej. Czy to oznacza
jednak, że Gdańsk nie był subiektywnie i obiek-
tywnie związany z państwem i społeczeństwem pol-
skim?
SPOŁECZEŃSTWO
Nic nie upoważnia do takiego stwierdzenia.
Przeciwnie - rola Gdańska w całokształcie gospo-
darki polskiej wskazuje na jego mocne zespolenie
z życiem polskim zarówno ekonomicznym, jak spo-
łecznym i politycznym, a także kulturalnym. Pol-
ska kultura szlachecka oddziaływała na Gdańsk,
tak jak wpływy środowiska gdańskiego wyraźnie
wyciskały piętno na architekturze, malarstwie,
zdobnictwie i wyposażeniu wnętrz w różnych pro-
wincjach Polski. Gdańsk stanowił nieodrodną część
szlacheckiej Polski i odgrywał znaczną rolę w życiu
politycznym; świadczy o tym choćby przebieg nie-
jednego sejmu. Jednakże na całokształt spraw Rze-
czypospolitej Gdańszczanie patrzyli przez pryzmat
własnych interesów, pozostających często w kolizji
z interesem innych miast, zwłaszcza zaś w dziedzi-
nie polityki wewnętrznej. Natomiast gdy całość
i integralność państwowości polskiej wydawała się
zagrożona, Gdańsk świecił przykładem wierności
Rzeczypospolitej. Tak było w czasie najazdu
szwedzkiego w latach 1655-1660, tak było w okre-
sie elekcji Leszczyńskiego w roku 1733 i 1734, tak
wreszcie było i w dobie rozbiorów.
Mieszczaństwo Gdańska, podobnie zresztą jak
i innych miast Prus Królewskich, poprzez #ranie
udziału w sejmikach swej ziemi, uczestniczenie
w życiu publicznym, stałe kontakty handlowe
i kulturalne ze szlachtą polską czuło się bardziej
związane ze społeczeństwem P#zeczypospolitej niż ze
swoimi współwyznawcami z Brandenburgii czy in-
nych krajów niemieckich mówiącymi tym samym
co one językiem. Odmienność jednak położenia
miast Prus Królewskich, najzamożniejszych, naj-
bardziej rozwiniętych w porównaniu z innymi
ośrodkami miejskimi powodowała, że mieszczań-
stwo polskie nie mogło odegrać tej roli, jaką ode-
grało francuskie bądź angielskie w procesie cen-
130 s# 131
JAftEMA MACISZEWSKI
tralizacji politycznej kraju oraz integracji społecz-
nej i narodowej.
Jak dalece występowały różnice między zespo-
leniem wewnętrznym szlachty i mieszczaństwa
świadczy fakt, że na przykład w Kamieńcu Podol-
skim, ważnym ośrodku handlowym, działały
w XVII wieku trzy odrębne samorządy miejskie:
ruski, polski i ormiański. Wszystkie trzy grupy na-
rodowościowe mieszkańców Kamieńca, mimo iż na
ogół zgodnie współżyły, silnie odczuwały odrębność
tak narodowościową, jak wyznaniową. Podobne
rozbicie wewnątrzstanowe byłoby wśród szlachty
nie do pomyślenia.
Jeszcze inaczej przedstawiała się sprawa chło-
pó#v. Ta najliczniejsza klasa społeczna, żyjąc z na-
tury rzeczy w niewielkich skupiskach, n:e I~#ogła
stanowić jednolitej siły. Chłopi należeli do zam-
kniętych układów społecznych w obrębie jednej
wsi lub najbliższego sąsiedztwa obejmującego pa-
rafię, klucz dóbr czy w najlepszym przypadku te-
rytorium stanowiące latyfundium jednego właści-
ciela (w odróżnieniu od szlachty i mieszczan na
ogół nie podróżowali po kraju). Obszar owego zam-
kniętego mikroukładu społecznego pokrywał się
przeważnie z rynkiem lokalnym, którego ośrod-
kiem było miasteczko. Im bardziej jednak w XVII
wieku chłop pogrążał się w gospodarce naturalnej,
im mniej wytwarzał towarów rynkowych, a tym
samym mniej zaopatrywał się w wyroby produko-
wane przez rzemiosło i dostarczane przez kupca,
tym bardziej kurczył się zasięg terytorialny układu
spcłecznego, w którym żył.
Badania nad świadomością społeczną chłopów
w XVII wieku i stopniem jej rozwoju nie są za-
awansowane, co w dużym stopniu wynika z nikłości
bazy źródłowej. Wiemy wszelako, że istotną rolę
odgrywała tu świadomość religijna. Rozwój kultu
SPOŁECZEŃSTWO
lokalnych świętych, czy też poszczególnych obra-
zów, odbywające się w związku z tym odpusty,
pielgrzymki itp. imprezy religijne przyczyniały się
w jakimś stopniu do formowania się więzi ponad-
sąsiedzkich, wykraczających poza ramy niewiel-
kiego terytorium. Szczególne zraczenie miały tu
kulty świętych ogólnopolskich, jak św. Wojciecha,
św. Stanisława czy też kult jasnogórskiego obrazu
Matki Boskiej.
Stosunek ogółu chłopów do #aństwa był - jak
należy przypuszczać - oparty jedynie na świadc-
mości istnienia króla, najwyższego świeckiego pana
ńa ziemi. Z działalnością państwa na co dzień chłop
poza królewszczyznami spotykał się rzadko, ale
przecież wpajano mu świadomość istnienia tego
samego hierarchicznego porządku na ziemi i w za-
światach. Jeśli więc czuł się w pełni uzależniony
# od własnego pana, to równocześn_ie rozumiał za-
pewne, że ten z kolei podlega w jakiejś przynaj-
mniej mierze władzy królewskiej. Supliki chłop-
ski‚, adresowane do monarchy, liczne skargi na
działalność wojska, na nadużycia starostów-
# wszystko zdaje się potwierdzać tę tezę. Jeżeli jed-
nak chłop czuł więzi z poddanymi tego samego
# pana, to równocześnie musiał mieć poczucie przy-
należności do szerszego układu społecznego, które-
go ogniwem nadrzędnym był król.
Nie mamy żadnych właściwie danych, mogą-
cych określić stopień świadomości narodowej chło-
pów. Należy przypuszczać, że w pierwszej połowie
XVII wieku mógł on ulec - w porównaniu z wie-
kiem poprzednim - pewnemu osłabieniu w związ-
ku z powrotem chłopów do gospodarki naturalnej
oraz z brakiem wyraźnego zagroźenia zewnętrzne-
go, które dla pogranicza krzyżackiego musiało
być ongiś czynnikiem pobudzającym świadomość
narodową. Istotnym jednak, jak się wydaje, prze-
132 133
JAREMA MACISZEWSKI
łomem na tym polu był najazd szwedzki i ogólno-
narodowa walka przeciw okupantowi. Zapewne
chłopi widzieli w najeźdźcy przede wszystkim "lu-
tra", innowiercę, a zwłaszcza wtedy, gdy profano-
wał miejsca katolickiego kultu religijnego. Z dru-
giej jednak strony widzieli w nim - świadomość
ta zapewne narastała stopniowo - wroga swego
króla, kogoś obcego, mówiącego innym językiem
i posiadającego inny obyczaj. Zupełnie odmienna
sytuacja istniała wśród chłopów ukraińskich, bia-
łoruskich i litewskich. O ile chłopi polscy mówili
tym samym językiem, co właściciele ziemscy, cho-
dzili - na ogół - do tego samego kościoła, śpie-
wali te same pieśni religijne i w jakiejś przynaj-
mniej mierze obcowali z dorobkiem polskiej kul-
tury narodowej, o tyle chłopi ruscy w wieku XVII
napotykali w szlachcie nie tylko obcy im element
klasowo, sprawujący nad nimi władzę, ale równo-
cześnie mówiący innym językiem i w dużej mierze
należący do innego wyznania.
O ile więc proces polonizacji szlachty przy-
czyniał się do wewnętrznego zespalania tego stanu,
o tyle ten sam proces przyczyniał się do wzrostu
ruskiej świadomości narodowej chłopów, zamiesz-
kujących Ukrainę i Białoruś oraz ich poczucia
obcości i odrębności wobec państwa szlacheckiego.
Szczególnie na Ukrainie antagonizmy klasowe
sprzęgły się z narodowościowymi i wyznaniowymi.
Tamtejszy chłop pozostawał w swej masie elemen-
tem wrogim wobec szlacheckiego aparatu przemo-
cy, obcym wobec Rzeczypospolitej. Znajdował so-
jusznika nie tylko w części mieszczaństwa ruskie-
go, ale również w prawosławnej hierarchii kościel-
nej i w specyficznej grupie społecznej, jaką stano-
wili zaporoscy Kozacy. Stąd klasowa świadomość
chłopa ukraińskiego (przejawiająca się przede
wszystkim w dużym ładunku niechęci lub niena-
SPOŁECZElGSTWO
wiści wobec szlachty polskiej i spolonizowanej)
była o wiele silniejsza niż chłopów na ziemiach
etnicznie polskich. Zaważyła na tym silnie unia
brzeska oraz polonizacja szlachty.
W stosunku do Kozaków konflikt religijny
i narodowościowy przez długie lata nie miał szcze-
gólnego znaczenia, wtedy zwłaszcza, kiedy związki
z Rzecząpospolitą i jej systemem społeczno-ustro-
jowym przynosiły im doraźne korzyści. Kozacy
uważali się za grupę nieskończenie lepszą od zwyk-
łych chłopów i tzw. czernią pogardzali. Nierzadko
też - w pierwszej połowie XVII wieku - odgry-
wali rolę narzędzia ucisku w ręku magnatów ukra-
innych, służąc w ich chorągwiach nadwornych
bądź też po prostu w rękach państwa, służąc
w chorągwiach komputowych. W okresie wojen
z Moskwą i Szwecją w pierwszym dwudziestoleciu
XVII wieku Kozacy współdziałali z wojskiem pol-
skim lub na własną rękę, ale przy cichym poparciu
króla i możnych urządzali łupieżcze wyprawy
w głąb państw ośeiennych: Rosji, Turcji, Mołdawii.
Róvvnocześnie jednak coraz bardziej stawali się
żywiołem, który wyłamywał się ze sztywnych ram
feudalnej struktury społeczeństwa. Wszelkie próby
obrócenia Kozaków w chłopów, pozbawienia ich
swobody działania (niekiedy szkodliwej dla pań-
stwa, bo na przykład prowokującej przeciwdziała-
nie Turcji) wywoływały natychmiast zbrojny opór,
przybierający charakter powstań, do których przy-
łączali się chłopi ukraińscy. Iiozacy stale rośli
w liczbę - zbyt szczupły rejestr nie mógł pomie-
ścić wszystkich członków bractwa niżowego. Mag-
nateria zaś i szlachta z obawą patrzyła na tę nie-
mal niozależną siłę. Stąd musiało w końcu dojść do
ostrego konfliktu, który przerodził się w długolet-
nią wojnę wyzwoleńczą mas ukraińskich. Wojna
ta, jak wiadomo, wstrząsnęła podstawami Rzeczy-
134 135
JAREMA MACISZEWSKI
SPOŁECZEIVSTWO
pospolitej i przyczyniła się do utraty przez Polskę Ukrainie i pędzonych na sprzedaż do
Brzegu na
mocarstwowej pozycji w tej części Europy. Śląsku, wreszcie eksport drewna, klepki i potażu
Problem kozacki traktowano przez wiele dzie- z litewskich rubieży państwa. Powiązania
gospo-
sięcioleci jako wewnętrzną sprawę Rzeczypospoli- darcze ziem polskich i litewskich były
wciąż silne,
tej. Wydarzenia jednak lat 1648-1667 (a więc przynajmniej do czasu najazdu szwedzkiego i
jego
okresu od wybuchu powstania Bohdana Chmielnic- ekonomicznych skutków.
kiego do rozejmu andruszowskiego z Rosją, dzielą- Wyraźnie jednak trzeba zauważyć, że
procesy
cego Ukrainę na część polską i rosyjską) dowiodły, integracyjne obejmowały przede
wszystkim, jeśli
że zespolenie Polski z Ukrainą było sztuczne. Więzi nie wy#ącznie, szlachtę. Z tego powodu
ograniczały
ograniczały się tylko do szlachty i możnowładztwa, się do powierzchni życia, co w
konsekwencji mu-
masy natomiast tak chłopskie, jak i mieszezańskie siałó prowadzić do narastania silnych
tendencji
nie czuły z nią łączności pod względem wyznanio- przeciwnych.
#vym ‹ językowo-kult-rowym. Nieco inaczej przedstawia się obraz integracji
W wieku XVII nastąpił - w związku z za- społecznej w odniesieniu do ziem etnicznie
polskich
ostrzeniem ucisku pańszczyźnianego - częściowy wchodzących w skład Rzeczypospolitej.
Tam-
nawrót do gospodarki naturalnej, chociaż towaro- w Wielkopolsce, na Pomorzu, Mazowszu,
w Kra-
wo-pieniężna nie przestawała odgrywać poważnej kowskiem i Sandomierskiem, na Kujawach
i w Lu-
roli. Chłop tracił jednak możliwości nabywcze belskiem - ginęły wszelkie pozostałości różnic
i przestawał l‹czyć się na rynku, zboże idące na dzielnicowych, które odgrywały tak poważną
rolę
sprzedaż pochodziło przede wszystkim z latyfun- jeszcze w drugiej połowie XV wieku.
Jedynie
diów magnackich, majętności szlacheckich, dóbr w Prusach Królewskich utrzymywały się
one dłu-
koronnych i duchownych. Handel obsługi#vał żej. Bardziej jednak chodziło tu o ich kształt
ze-
w pierwszym rzędzie szlachtę i dwory magnackie. wnętrzny niż o treść wewnętrzną.
Ustawodawstwo
Upadało rzemiosło wiejskie, zaś rzemiosło w mia- drugiej połowy XVI wieku, będące
wyrazem świa-
stach nastawiało się głównie na produkcję artyku- domego dążenia średniej szlachty do pełnej
cen-
łów luksusowych. Rynek wewnętrzny więc - tak tralizacji państwa, starało się likwidować
różnice
ogólnokrajowy, jak i lokalny - mógł w znacznie prawne i ustrojowe między dzielnicami (szło
tu
mniejszym stopniu niż w wieku XVI odgrywać rolę przede wszystkim o pełne zespolenie z
Koroną pro-
czynnika zespalającego prowincje wchodzące wincji najpóźniej przyłączonych, zwłaszeza
Pomo-
w skład Rzeczypospolitejk w ja- rza, Mazowsza, księstwa Zatorskiego i Oświęcim-
kiejś mierze spełniał. Świadczą o tym choćby jar- skiego). Utrzymywały się natomiast dość
poważne
marki w Lublinie, Łęczycy, Lwowie, mocna pozy- różnice w strukturze społecznej różnych
ziem,
cja kupców ormiańskich z południowo-wschodnich określające w dużej mierze także ich
specyficzne
rubieży Rzeczypospolitej bngacących się nie tylko cechy polityczne. Wystarczy przypomnieć,
że na
na handlu tranzytowym, lecz również na obsłudze Mazowszu i na Podlasiu mieszkały
ogromne rzesze
szlachty innych ziem polskich, wielkie znaczenie szlachty zagrodowej, uczestriiczącej w
życiu poli-
ekonomiczne eksportu wołów, hodowanych na tycznym kraju i stanowiącej poważną siłę. Że
na
136 15%
JAREMA MACISZEWSKI
Podgórzu pańszczyznę wprowadzano znacznie póź-
niej niż w innych częściach Polski, co powodowało
szczególne narastanie konfliktów społecznych
w tym regionie począwszy od lat trzydziestych
XVII wieku. Istniały wreszcie regiony, gdzie wiel-
ka własność ziemska typu latyfundialnego rozwi-
nięta była słabiej - tam oczywiście magnateria
odgrywała mniejszą rolę.
W wieku XVI i XVII powiększył się polski
obszar etniczny. Kolonizacja chłopska umacniała
polski żywioł w Prusach Książęcych. Podlasie, za-
ludnione przede wszystkim przez drobną szlachtę,
zostało niemal w całości spolonizowane. Z drugiej
strony osadnicy chłopscy na Ukrainie stosunkowo
szybko wtapiali się w tutejszą ludność i ulegali
rutenizacji. Nie ulega wszakże wątpliwości, że
w wieku XVII można już mówić o pełnym zespole-
niu narodowościowym i językowym ziem polskich
wchodzących w skład Rzeczypospolitej, o rozwoju
polskiej świadomości narodowej. Istniało poczucie
wspólnoty i świadomość odrębności w stosunku do
innych narodowości. Wiązało się to między innymi
z nieprzerwanym rozwojem polskiego języka lite-
rackiego, kultury ogólnopolskiej, nie zaś wyłącznie
prowincjonalnej czy dzielnicowej. Jej wartości do-
cierały na przestrzeni całego wieku XVII nie tylko
do przedstawicieli szlachty - w jakiejś mierze tra-
fiały także do chłopów i - w większym znacznie
"
sto niu - do mieszcZaństwa. "Potop szwedzki
okazał się sprawdzianem poczucia jedności narodo-
wościowej i państwowej wszystkich klas i warstw
ludności polskiego obszaru etnicznego, wchodzącego
w skład Rzeczypospolitej.
To ostatnie uściślenie jest niezbędne. Bowiem
poza terytorium państwowym znajdowały się
zwarte skupiska autochtonicznej ludności pol-
skiej - chłopskiej przede wszystkim - do których
SPOŁECZEŃSTWO
nie docierały, lub dochodziły w stopniu daleko nie-
wys'arczającym wpływy integracyjne państvt#a pol-
skiego i kultury polskiej. Skupiska te istniały głów-
nie na Śląsku. Mniejsze grupy ludności polskiej
rozrzucone były wzdłuż całej niemal granicy za-
chodniej. Proces włączania Ślązaków do nowożyt-
nego narodu polskiego oraz rozwój ich świadomo-
ści etnicznej musiał więc być przez długi czas za-
hamowany. Dopiero w wieku XIX przybrał on
postać odrodzenia narodowego.
Socjalne rozwarstwienie ludności
Podziały klasowe wewnątrz społeczeństwa
ugruntowane były podziałem prawnym, chociaż nie
we wszystkich przypadkach pokrywały się ściśle
z podziałem stanowym, a więc opartym o kryteria
prawno-ustrojowe. W zasadzie jednak znaczna
większość feudalnych właścicieli ziemskich należa-
ła do stanu szlacheckiego, a obowiązujące ustawo-
dawstwo zakazywało mieszczanom posiadania zie-
mi. Charakteryzując społeczeństwo polskie wieku
XVII przywykło się wyodrębniać trzy podstawowe
grupy ludności: szlachtę, mieszczaństwo i chłopów.
Taki podział odpowiada jedynie pewnym normom
prawnym. Rzeczywistość społeczna była bowiem
bardziej skomplikowana, a podziały bardziej za-
gmatwane.
Stan szlachecki składał się nie tylko z feudal-
nych właścicieli ziemskich. Należała do niego ob-
darzona pełnią praw politycznych szlachta zagro-
dowa (zagonowa) licznie zaludniająca Mazowsze,
Podlasie, Pomorze Gdańskie, Ruś Czerwoną, Żmudź
oraz w mniejszej liczbie inne obszary, uprawiająca
własny kawałek ziemi bez korzystania z pracy
chłopa pańszczyźnianego bądź korzystająca z niej
w minimalnym stopniu. Do tego stanu wchodziła
138 139
.TAREMA MACISZEWSKI
również szlachta nie posiadająca ziemi w ogóle,
która szła na służbę do szlachcica-posesjonata, n
dwór magnacki i do wojska prywatnego (magnac-
kiego) lub państwowego (koronnego bądź litewskie-
go). Obydwie te grupy szlacheckie miały naturalnie
zupełnie inną pozycję społeczną, aniżeli feudalni
właściciele ziemscy. Pomiędzy nawet względnie
niezamożnym szlachcicem osiadłym na ##łasnej
wiosce a ubogim szlacheckim sługą zachodziła nie
mniejsza różnica niż między zamoźnym chłopem
i jego panem.
W obrębie feudalnych właścicieli ziemi - na-
leżała do nich szlachta osiadła, posesjonaci - roz-
warstwienie majątkowe było bardzo zńaczne. Od
posiadaczy części wsi, poprzez szlachtę jedno= i kil-
kuwioskową aż do magnaterii, dzierżącej kilkana-
ście, kilkadziesiąt, a nawet - dotyczy to niewiel-
kiej wprawdzie liczby rodów - kilkuset wsi.
Wszystkie te kategorie nie mogą być mierzone jed-
ną miarą. Społeczna i polityczna rola właścieieli
latyfundiów stałe rosła. Proces ten doprowadził
w końeu do wytworzenia się w ustrojowych ra-
mach demokracji szlacheckiej oligarchii magnac-
kiej. Dwór magnacki stał się nie tylko ośrodkiem
dyspozycji gospodarczej dla dużego obszaru, cen-
trum politycznym ziemi, powiatu czy nawet woje-
wództwa, ale również ośrodkiem życia społecznego
i kulturalnego, kształtującym wzorce zachowań,
gustów i sposobu myślenia, miejscem pracy i źród-
łem utrzymania wielu jednostek i całych rodzin.
Dwór magnacki oddziaływał więc zarówno na pry-
watne "państwo" swego właściciela, jak i na całe
bliższe oraz dalsze sąsiedztwo, na szlachtę osiadłą
i nieosiadłą, na mieszczaństwo i na chłopów. Po-
dobną rolę spełniał dwór szlachecki, ale tylko
w stosunku do własnej wsi, pobliskiego miastecz-
ka, najbliższego sąsiedztwa. W tej strukturze tkwi-
SPOŁECZEŃSTWO
ły również elementy patrymonialne, znajdujące
swe odbicie przede wszystkim w obyczaju.
Rozwarstwienie szlachty nie było w wieku
XVII zjawiskiem nowym. Stulecie to jednak nadało
mu cechy swoiste, które odegrały istotną rolę
w przeobrażeniach społecznych i ustrojowych Rze-
czypospolitej. Po pierwsze - trwający od końca
wieku XVI proces powstawania wielkich fortun
magnackich uległ w XVII stuleciu znacznemu na-
sileniu. Obok dawnych litewsko-ruskich rodów
możnowładców kresowych (Ostrogscy, Zasławscy,
Radziwiłłowie, Chodkiewicze, itd.) powstawały no-
we takie jak Zamoyscy, Potoccy, Lubomirscy, Sa-
piehowie i inni, których fortuny rosły szybko. O ile
dawniej, w wieku XV i XVI, warstwa feudalnych
możnowładców na ziemiach etnicznie polskich nie
była stabilna (jedne rody wybijały się, inne traciły
znaczenie), o tyle w wieku XVII ukształtowała się
ostatecznie ustabilizowana, zamknięta niemal war-
stwa magnacka, która - od połowy wieku XVII
poczynając - podzieliła pomiędzy siebie wpływy
w państwie. Praktycznie stała ona ponad tronem,
jak również ponad całym stanem szlacheckim.
Dawna, stara magnateria litewsko-ruska stopiła się
z nową. Majętności Zasławskich znajdowały się
cv połowie XVII stulecia - w województwie kra-
kowskim i sandomierskim. Dobra Potockich, Lanc-
korońskich, Lubomirskich - na Rusi.
Wzrostowi pozycji majątkowej i związanej
z nią pozycji politycznej magnaterii towarzyszyły
znamienne procesy w łonie szlaehty średniej. Oto
stopniowo, krok za krokiem, kurczył się jej stan
posiadania. Było to wynikiem koncentracji ziemi
w ręku wielkich posiadaczy oraz podziałów spad-
kowych. W ten sposób wzrastała liczba posesorów,
ale dzierżących coraz to mniejsze gospodarstwa
i coraz bardziej uzależnionych od bogatszych są-
140 14i
JAREMA MACISŻEWSKI
siadów. Starano się wprawdzie unikać nadmiernego
dzielenia schedy ojcowskiej, jednak działy takie
były nieuchronne. Stąd szlachta, tak drobna jak
i średnia, gorączkowo poszukiwała możliwości ka-
riery dla swych synów i korzystnych ożenków dla
córek, które by pozwoliły im utrzymać się na po-
wierzchni życia bez uszczerbku dla pozycji społe-
cznej rodziny. Jeśli w rodzinie było dużo synów,
a rodziny szlacheckie odznaczały się na ogół wie-
lodzietnością, przynajmniej jednego z nich kiero-
wano na drogę kariery duchownej, połączonej
z użytkowaniem beneficjów kościelnych. Był to
chyba jeden z istotnych elementów przesądzają-
cych o powodzeniu ofensywy kontrreformacji
w Polsce; szlachta różnowiercza bowiem ze zrozu-
miałych względów nie miała możliwości partycy-
powania w dochodach płynących z dóbr kościel-
nych. Córkę zaś bodaj jedną, starano się umieścić
w klasztorze. Do nowicjatu oddawano nawet dwu-
nastoletnie dziewczynki. Wszystko to jednak nie
załatwiało sprawy w skali masowej. W Polsce XVII
wieku brakowało instytucji, która mogłaby wchło-
nąć znaczne nadwyżki młodzieży szlacheckiej. Ro-
sły więc szeregi szlachty cząstkowej, ekonomicznie
słabej oraz szlachty bezrolnej. Ta ostatnia, przymu-
szona koniecznością, szła na służbę do możnych,
którzy potrzebowali rozbudowanego na szeroką
skalę aparatu administracyjnego i wojskowego
w swych latyfundiach.
Zjawisko pauperyzacji mas szlacheckich wy-
maga jeszcze wielu prac badawczych. Nie ulega
wszakże wątpliwości, że społeczna i polityczna
struktura Polski wieku XVII nie stwarzała dla
uboższej części stanu szlacheckiego możliwości ani
awansu, ani nawet utrzymania się na poziomie ży-
cia poprzednich pokoleń. Istniała w tej dziedzinie
dość istotna różnica między Rzecząpospolitą a kra-
SPOŁECZEŃSTWO
jami formującego się absolutyzmu. We Francji mo-
narchia absolutna przejęła niejako opiekę nad zu-
bożałą lub ubożejącą szlachtą. Umożliwiła jej zwła-
szcza służbę w stałej, rozbudowanej liczebnie
armii, całkowicie podporządkowanej woli króla.
Nieźle opłacane funkcje oficerskie obsadzane by-
ły przede wszystkim przez szlachtę. Pewna jej
ezęść otrzymywała stałe pensje ze szkatuły kró-
lewskiej.
W Polsce nieliczna stała armia nie mogła
wchłonąć znacznych nadwyżek młodzieży szlachec-
kiej. Zdając sobie z tego sprawę niektórzy pisarze
polityczni wysuwali projekt założenia szkoły ry-
cerskiej na Ukrainie, zorganizowania skarbu prze-
znaczonego na utrzymanie stałych sił zbrojnych,
silniejszych niż kwarciane. Wówczas służba woj-
skowa mogłaby stać się zawodem, dostępnym dla
wielu, podczas gdy w istniejących warunkach za-
pewniał on chleb tylko nielicznym. Projekty te
jednak upadały, gdyż stała armia, licząca kilka-
dziesiąt tysięcy ludzi, ogromnie obciążyłaby podat-
ników, a ponadto - i to był chyba motyw najważ-
niejszy - stanowić by musiała narzędzie w ręku
króla. Na to zaś ani szlachta średnia, ani - zwła-
szcza - magnateria zgodzić się nie chciały i nie
mogły.
Cóż więc miały robić owe rzesze drobnej szla-
chty, dla której nie starczało ziemi ani chłopów?
Część szlacheckich synów z zaścianków i wsi ko-
lokacyjnych szła do wojska kwarcianego, do cho-
rągwi dragońskich i piechoty. Ci, którym się udało,
służyli jako pocztowi w husarii lub oddziałach pan-
cernych. Nie była to jednak duża liczebnie grupa.
W okresie pokoju nie przekraezała więcej niż 4000
ludzi w Koronie i Litwie razem. W czasie wojny
ulegała oczywiście powiększeniu. Inni - a tych
była znaczna większość, musieli szukać chleba na
142 143
JAftEMA MACISZEWSKI
dworach pańskich. Ubożsi po prostu przyjmowali
służbę w charakterze rękodajnych, hajduków, pa-
chołków zbrojnych, a nawet zwykłych służących.
Zamożniejsi otrzymywali stanowiska w admini-
stracji gospodarczej lub funkcje oficerskie w ma-
gnackich oddziałach nadwornych.
Dawało to magnater oparcie społeczne w rze-
szach drobnej szlachty, wzmacniało jej siłę,
a w wyniku długotrwałego procesu przyczyniło
się do osłabienia władzy centralnej oraz ugrunto-
wania niemal niezależnej pozycji lokalnych kró-
lewiąt.
Ale i dwory magnackie nie były zdolne wchło-
nąć wszystkich nadwyżek młodzieży zaściankowej
czy drobnoszlacheckiej. Do dość częstych zjawisk
należało przechodzenie części bezrolnej szlachty
ze wsi do miast. Po pewnym okresie, w obrębie
dwu, najdalej trzech pokoleń, ludzie ci zlewali się
całkowicie ze stanem mieszczańskim i tylko nazwi-
sko wskazywało, że ich przodkowie wywodzili się
ze szlachty i legitymowali się herbem. ?s W miarę
upływu czasu, a zwłaszcza po katastrofach wojen-
nych połowy XVII wieku, gdy miasta zaczęły chy-
lić się ku upadkowi, nie były w stanie wchłaniać
#odatkowych grup ludności.
Można pokusić się o ustalenie górnego progu
kariery syna drobnoszlacheckiego. W służbie ma-
gnackiej - było to osiągnięcie stanowiska podsta-
rościego, otrzymanie dożywocia na większej majęt-
ności, korzystniejsza dzierżawa, która dawała nie-
jednokrotnie możliwości zgromadzenia funduszów
wystarczających na zakupienie z czasem własnej
wioski i tym samym na ponowne wejście w obręb
własnej warstwy. W służbie wojskowej - było to
osiągnięcie stopnia oficerskiego lub też zdobycie
odpowiednich łupów, wystarczających na zakup
wioski czy objęcie korzystnej dzierżawy.
144
19. Szlachcic i śmierć
Płaskorzeźba stiukowa w kościele parafialnym w Tarłowie
SPOŁECZEŃSTWO
Wśród tej grupy szlachty, która szukała chleba
w miastach, awans społeczny wyznaczał najczęściej
bogaty ożenek z mieszczańską córką, rzadziej-
eksponowane stanowisko w administracji miej-
skiej. Zdarzało się również, że wzbogacony w mie-
ć#ie szlachcic wracał na wieś.
Pogranicze między szlachtą a mieszczaństwem,
a nawet chłopstwem, było więc dość płynne.
Wbrew pozorom lin podziałów międzystanowych
nie strzeżono tak surowo w praktyce, jakby tego
wymagały przepisy prawne. Nie tylko bowiem zu-
bożali przedstawiciele szlachty wrastali w miesz-
czaństwo, ale odwrotnie - wzbogaceni mieszczanie
nierzadko zdobywali prerogatywy szlacheckie.
Można przyjąć, że odbywało się to częściej poprzez
zasiedzenie, aniżeli poprzez legalne nobilitacje. Za-
możniejszy i bardziej przedsiębiorczy człowiek, po-
siadający odpowiednie środki materialne, mógł
w innej okolicy podawać się za szlachcica i za ta-
kiego go uważano. Nikt na ogół nie sprawdzał,
skąd pochodził, rejestrów szlachty nie było, spraw-
dzanie szlachectwa zdarzało się rzadko. Po odpad-
nięciu od ftzeczypospolitej części Ukrainy oraz
Czernihowszczyzny i Siewierszczyzny każdy mógl
właściwie podawać się za wygnańca z tych ziem.
Jak bez większych trudów wślizgiwano się w obręb
stanu uprzywilejowanego świadczy Lżber Cha#n,o-
rum Trepki, gdzie autor wymienia setki nazwisk
tych, którzy podawali się za szlachtę, wywodząc się
w istocie z niższych warstw. W polemice często
powoływano się na nieszlacheckie pochodzenie nie-
których wielmożów, na przykład w dobie rokoszu
Zebrzydowskiego zarzut ten wysunięto pod adre-
sem wojewody ruskiego Stanisława Gulskiego, bi-
skupów Wojciecha Baranowskiego i Marcina Szy-
szkowskiego. Praktycznych konsekwencji wobec
tak wysokich dostojników to jednak nie miało.
10 Polska XVII wieku 145
JAREMA MACISZEWSKI
Zawieruchy wojenne, wstrząsy społeczne i inne
jeszcze przyczyny sprzyjały mieszaniu się stanów.
W odróżnieniu jednak od Anglii, gdzie tą drogą
tworzyło się nowe, kapitalistyczne społeczeństwo,
w Polsce zjawisko to stanowiło margines i nie pro-
wadziło do zmiany układu społecznego. W wieku
XVII nie przystawało szlachcicowi parać się han-
dlem (mógł jedynie mieć jurydykę w mieścIe, co
od połowy stulecia stawało się częste), zaś najbo-
gatsze mieszczaństwo inwestowało swe kapitały nie
w różnego typu przedsiębiorstwach, lecz w ziemi,
dążąc do pełnego zespolenia się ze stanem szlache-
ckim. Największe kariery mieszczańskie wieku
XVII wystąpiły w rodzinach Wodzickich i Kor-
niaktów, które całkowicie wrosły w, szlachtę.
Podziały społeczne w obrębie mieszczaństwa
były rów nie głębokie,jak w śród szlachty. Dotyczy
to nie tylko mieszczaństwa, jako całości i różnic
między Gdańskiem lub Toruniem a Warszawą
i Krakowem, czy między miastami królewskimi
w ogóle a miastami i miasteczkami prywatnymi.
Różnice społeczne, wynikające głównie z rozmaite-
go poziomu zamożności, zarysowyw,ały się w obrę-
bie jednego organizmu miejskiego. W niektórych
ośrodkach, zwłaszcza tych większych, bogatszych,
jak Gdańsk, Toruń, Elbląg, Kraków, Poznań, a po-
tem Warszawa, podział odpowiadał klasycznym
schematom: był w nich patrycjat miejski, skupia-
jący w swych rękach przede wszystkim handel,
mieszczaństwo średnie, przeważnie rzemieślnicze,
ple#s miejski oraz stosunkowo, jak na polskie #i,n-
runki, duża liczebnie grupa ludzi luźnych, zatrud-
nianych dorywczo przy sezonowych pracach.
W miastach mniejszych, a zwłaszcza w prywatnych
miasteczkach, podziały te były mniej wyraźne,
a różnice społeczne nie rzucały się tak w oczy. Za-
hamowanie rozwoju gospodarczego miast powodo-
SPOŁECZEŃSTWO
wało, iż stale istniejące zapotrzebowanie na siłę
roboczą w rzemiośle i transporcie nie rosło, lecz
raczej malało. Stąd nadwyżki ludności wiejskiej,
usiłującej wyrwać się ze wsi pańszczyźnianej i szu-
kającej lepszego losu w mieście, gdzie nie znajdo-
dvały łatwego życia i możliwości zarobku. Powięk-
szały one gromady ludzi luźnych, stojących właści-
wie poza organizacją miejską i tym samym nie
mieszczących się w ramach feudalnej struktuI-y
społeczeństwa.
Ujednolicenie systemu eksploatacji mas chłop-
skich, dokonane ostatecznie w wieku XVII, nie zni-
welowało różnic społecznych w obrębie najliczniej-
szej klasy społecznej w Polsce. Podupadła ostatecz-
nie warstwa sołtysów, która w wieku XVII istniala
tylko w postaci szczątkowej, przeważnie w dobrach
duchownych. Zachowała się natomiast dość zamoż-
na grupa chłopów (wskazują na to wyraźnie za-
równo rejestry poborowe, jak i skargi chłopskie);
składali się na nią przede wszystkim: rzemieślnicy
wiejscy (kowale, kołodzieje, młynarze itd.) oraz
użytkownicy większych gospodarstw, co najmniej
łanowych. Gospodarstwa takie należały do rzadńo-
ści, występowały najczęściej w dobrach królew-
skich i duchownych, choć zdarzały się także i n, do-
brach prywatnych. Prócz nich - na drugim biegu-
nie - znajdowała się dość liczna grupa tzw. za-
grodników i komorników. Niektórzy z nich odra-
biali pańszczyznę nie tylko za sie'#ie, z tytułu poc?-
daństwa lub uprawiania niewielkiego zagona,
lecz również - za odpowiednie wyna#rodzenie
przeważnie w naturze - za bogatszych chłopów.
Zagrodnicy stanowili naturalnie margines społecz-
ny życia wsi.
Ogólnie można stwierdzić, że aż do połowy
wieku XVII położenie ekonomiczne mas chłopskich,
mimo wzrostu ciężarów pańszczyźnianych, nie było
146 147
JAREMA MACISZEWSKI
jeszcze bardzo ciężkie. Charakterystyczne, że ry-
ciny z tego okresu przedstawiają na ogół chłopa
w obuwiu. Przełom na tym polu wyraźnie zazna-
czył się po szwedzkim najeździe. Wystąpiło zjawi-
sko wyludnienia wsi, znacznego zmniejszenia ob-
szaru uprawy oraz spadku wydajności zasiewów.
Wówczas to dopiero nastąpiła gwałtowna paupery-
zacja ludności chłopskiej. Ryciny przedstawiające
chłopa w drugiej połowie XVII i pierwszej połowie
XVIII wieku ukazują go już przeważnie bez butów.
Wieś, jak wspominaliśmy, stanowiła wraz
z dworem, karczmą, kościołem i pobliskim miaste-
czkiem, niemal zamknięty układ społeczny. Sie-
demnastowieczna Polska nie była jednak wyłącznie
sumą owych rozproszonych niewielkich układów.
Tworzyły się zalążki więzi ogólnokrajowych, ukła-
dów szerszych, obejmujących nie tylko szlachtę.
Jeden z elementów wpływających w jakimś stop-
niu na wiązanie owych drobnych układów zam-
kniętych stanowiło wojsko. I z uwagi na jego ogól-
nopaństwową, obronną funkcję, szczególnie odczu-
walną przez najszersze rzesze społeczeństwa
w drugiej połowie XVII stulecia, jak również dzię-
ki swym specyficznym cechom społecznym. W woj-
sku bowiem w takich formacjach, jak dragonia,
piechota, chorągwie lekkiej jazdy, służyła nie tyl-
ko szlachta - chociaż funkcje ofieerskie były for-
malnie dla niej zastrzeżone - ale także wielu sy-
nów chłopskich czy mieszczańskich. Mimo że
szlachcic uważał się za kogoś nieskończenie lepsze-
go od chłopa bądź mieszczanina, na polu walki
różnice urodzenia niwelowały się i zacierały. Śro-
dowisko wojskowe miało jednak swą specyfikę
i nie można jej nie doceniać. Wydaje się wręcz, że
najłatwiejsza stosunkowo droga awansu społecz-
nego dla synów chłopskich prowadziła właśnie
przez służbę wojskową, która w końcu - w przy-
SPOŁECZEŃSTWO
padku pewnego szczęścia osobistego - mogła przy=
nieść spore dochody, a nawet wślizgnięcie się nie-
postrzeżenie do rzędu szlachty. Ostatecznie różnice
w sposobie bycia, w obyczaju czy nawet w stopniu
zamożności między zagonowym i bezrolnym szla-
chcicem a chłopem nie były znów tak wielkie.
Oczywiście, jeśli chłopski lub mieszczański syn,
któremu powiodło się w wojsku, chciał następnie
robić karierę społeczną, a więc kupić wioskę, stać
się szlachcicem, ożenić się ze szlachcianką, dojść do
jakiegoś urzędu ziemskiego, musiał unikać jak
ognia okolicy, skąd pochodził, gdzie znano jego ro-
dziców, gdzie byle szlachetka mógł mu zarzucić
plebejskie pochodzeni‚. W następnym pokoleniu
nie odgrywało to już praktycznie większej roli.
Uwagi końcowe
XVII stulecie w Polsce nagromadziło szczegól-
nie wiele kontrastów. Uległo zahamowaniu, zwła-
szcza w drugiej połowie wieku, wiele postępowych
prądów i tendencji, które rozwinęły się uprzednio,
w dobie renesansu. Spotęgował się równocześnie
rozwój więzi społecznych, ogólnonarodowych, obej-
mujących przede wszystkim polski obszar etniczny.
"Powoli, bardzo powoli, nieśmiało, rodziły się
pierwsze zalążki dzisiejszego ogólnonarodowego
patriotyzmu, poczucia narodowego." 29
Wiek XVII przesądził ostatecznie, w skali hi-
storycznej, wiele problemów i spraw. Wtedy wła-
śnie okazało się, że procesy integracyjne, przebie-
gające w państwie wielonarodowym, mogą objąć
tylko szlachtę i wytwarzane przez nią instytucje
prawne, obyczajowe oraz zespoły postaw i poglą-
dów, że nie ulegają im masy ludowe terytoriów
niepolskich, wchodzących w skład Rzeczypospolitej.
Integracja szlachty w skali całego państwa, poloni-
148 149
JAREMA MACIsZEWSKI
zacja szlachty litewskiej i ruskiej, powodowała za-
ostrzenie konfliktów na Ukrainie, wzrost poczucia
odrębności chłopów i mieszczan na tych ziemiach.
W rezultacie stała się ona jednym z czynników
dezintegrujących społeczeństwo ogromnej Rzeczy-
pospolitej. Wszystko to w ostatecznym rachunku
przesądzało o politycznej przyszłości ziem niepol-
skich, wchodzących w skład Rzeczypospolitej, do-
raźnie zaś, w połowie wieku XVII, było jedną z naj-
istotniejszych przyczyn słabości państwa i podsta-
wowym źródłem jego ciężkiego kryzysu. Fakt, że
kryzys ten został w dużej mierze przezwyciężony,
zawdzięczać należy przede wszystkim temu, iż na
ziemiach etnicznie polskich społeczeństwo wykaza-
to znaczną - mimo wewnętrznych konfliktów-
spoistość.
Struktury społeczne w Polsce wieku XVII ewo-
luowały w niewłaściwym kierunku. Rosnące w siłę
feudalne możnowładztwo, starająca się z trudem
utrzymać swą pozycję społeczną średnia szlachta,
pauperyzujące się masy drobnej szlachty, upada-
jące lub tylko zahamowane w rozwoju mieszczań-
st##-o, spychane na dno drabiny społecznej chłop-
stwo - wszystko to tworzyło obraz anachroniczne-
go już w drugiej połowie wieku XVII społeczeń-
stwa, nie dotrzymującego kroku bardziej zaawan-
so#vanym w rozwoju historycznym organizmom
społecznym ówczesnej Europy. W następnym stu-
leciu nie udało się już tego odrobić i przyszło za-
płacić najwyższą cenę - utratę niepodległości pań-
stw ow ej.
Jan Wż'm'mer
#1'OJSiiO
,vagi wstępne
Nakreślony w artykule Zbign?ewa Wójcika
obraz położenia międzynarodowego Rzeczypospoli-
tej w XVII wieku pozwala stwierdzić, że w stule-
ciu tym państwo polsko-litewskie zaledwie przez
32 lata nie prowadziło większych wojen zewnętrz-
nych. Lat tych nie można jednak nazwać pokojo-
wymi, gdyż wypełniały je niemal bez reszty walki
z najazdami tatarskimi i z powstaniami kozacko-
-chłopskimi na Ukrainie. Dla porównania warto
dodać, że długotrwałością toczonych wojen prze-
wyższały nas w tym okresie jedynie Turcja (14 lat
pokoju) i Hiszpania (18 lat), o wiele dłużej zaś z do-
brodziejstw stanu pokojowego korzystały wszystkie
inne państwa europejskie (na przykład cesarstwo
38 lat, Francja 47, Szwecja 48, Rosja 49, Anglia 59,
Brandenburgia 69), choć i one w tych czasach, poza
zmaganiami zewnętrznymi, przeżywały liczne woj-
ny domowe na tle społecznym i religijnym, a także
narodowościowym. Należy jednak podkreślić, że
wojny zewnętrzne toczone przez Rzeczpospolitą od
roku 1619 aż po rok 1676 były przeważnie wojna-
mi obronnymi, prowadzonymi w celu utrzymania
obszarów uzyskanych w poprzednich okresach bądź
151
JAN WIMMER
nawet dla zachowania samodzielnego bytu pań-
stwowego (jak w czasie "potopu"), siłą rzeczy głów-
nie na terytorium własnym, co narażało kraj na
ogromne zniszczenia. W sumie nie było skrawka
kraju, którego by w tym stuleciu nie nawiedziła
stopa wojsk obcych.
Walki z silnymi przeciwnikami, niekiedy rów-
nocześnie na kilku frontach, wymagały dużego wy-
siłku wojskowego, a tym samym i finansowego ze
strony słabnącej Rzeczypospolitej. Po uzmysłowie-
niu sobie tego, łatwo przyjdzie nam zrozumieć, jak
wielkie znaczenie odgrywały sprawy wojska w ży-
ciu ówczesnego państwa polsko-litewskiego i to mi-
mo na ogół niechętnego do wojen stosunku war-
stwy rządzącej.
Rodzaje s:1 zbrojnycli
Podstawową formacją militar#ą było w Euro-
pie XVII wieku zawodowe wojsko najemne i za-
ciężne. Różnica między nimi polegała na tym, komu
podlegał werbowany żołnierz-ochotnik. Wojsko
najemne składało się z oddziałów, które werbowali
dowódcy we własnym imieniu, po czym zawierali
z monarchami umowy o najem usług, oddając do
ich dyspozycji gotowe jednostki. Szefowie-przed-
siębiorcy zachowywali jednak pełnię władzy nad
swymi żołnierzami i z chwilą wygaśnięcia terminu
najmu mogli przejść wraz z oddziałem w służbę in-
nego mocodawcy. Ten typ wojska panował powsze-
chnie w Europie zachodniej i środkowej w XVI
i pierwszej połowie XVII wieku, a jego rozkwit
przypadł na czasy wojny trzydziestoletniej (na
przykład potężna armia najemna Wallensteina
w służbie cesarskiej). Ponieważ monarchowie dą-
żyli do uzyskania większego i bezpośredniego
wpływu na żołnierza, poczęli tworzyć obok wojsk
WOJSKO
najemnych wojska zaciężne, różniące się tym, że
szefowie regimentów formowali je nie we własnyzn
imieniu, lecz w imieniu mocodawcy, a władca mógł
zmieniać dowódców, zachowując regiment w dal-
szej służbie. Wojska typu zaciężnego wyparły stop-
niowo z armii europejskich formacje najemne, któ-
re w drugiej połowie XVII wieku praktycznie za-
nikły. Wojska zacięźne stanowiły trzon armii fran-
cuskiej, cesarskiej, hiszpańskiej (tu właściwie od
początku zaciągano wojsko w imieniu króla), ho-
lenderskiej. W pozostałych państwach przynaj-
mniej uzupełniały siły zbrojne tworzone według
innego systemu.
Zasada zaciągu ochotników, i to bez zwracania
uwagi na ich narodowość, była ostro krytykowana
przez wielu teoretyków wojskowości, którzy wy-
suwali postulat tworzenia armii z własnych obywa-
teli powoływanych do służby wojskowej. Ta dru-
ga zasada została wprowadzona w pełni jedynie
w Szwecji (system utskrivning, w ramach którego
poszczególne gminy miały dostarczać odpowiednią
liczbę rekrutów, uzbrajać ich i wyposażać); i tu jed-
nak w czasie wojen narodową armię szwedzką
wzmacniano zaciężnymi oddziałami cudzoziemski-
mi. W Anglii rozkwit milicji narodowych nastąpił
w czasie rewolucji, później znów oddano prymat
oddziałom zaciężnym. W cesarstwie próbowano po-
woływać pod broń milicje, w praktyce zaś pod ko-
niec XVII wieku uzupełniano częściowo rekrutami
regimenty zaciężne. Podobnie było i we Francji,
gdzie w latach siedemdziesiątych powołano oddzia-
ły milicji, tworząc z nich początkowo odrębne jed-
nostki, z których później wcielano żołnierzy do
wojska zaciężnego.
Trzecia zasada, służby w pospolitym ruszeniu
z tytułu posiadanych nadań i przywilejów, na
większą skalę poza Polską obowiązywała w oma-
152 153
JAN WIMMEft
wianym stuleciu w Turcji i w Rosji, choć i w tyeh
krajach istniały silne formacje zaciężne, werbowa-
ne z obywateli własnych (w Rosji tylko na począt-
ku stulecia z obcych).
W Rzeczypospolitej stosowano w tym czasie
wszystkie trzy systemy formowania sił zbrojnych.
Zarówno Korona, jak i Wielkie Księstwo Litewskie
posiadały - zgodnie z postanowieniami sejmu lu-
belskiego 1569 roku - oddzielne siły zbrojne, nie
różniące się właściwie pod względem organizacyj-
nym. Z punktu widzenia zależności należy w nich
jednak rozróżnić formacje będące w dyspozycji
władz centralnych od wojsk podległych władzom
lokalnym, samorządowym i osobom prywatnym.
W skład ogólnopaństwowych sił zbrojnych wcho-
dziły:
1. wojska zaciężne - trzon ich aż do roku 165?
stanowiły tzw. oddziały kwarciane, utrzymywane
stale na podstawie uchwały sejmu 1562-1563 rok-
celem obrony kresów południowo-wschodnich
przed najazdami Tatarów. Oddziały te stosunkowo
rzadko były używane do walki z innym przeciwni-
kiem, zazwyczaj dostarczały jedynie kadry do no-
wych zaciągów, które tworzyły oddzielną, nieraz
znaczną, armię zaciężną. Od roku 1652 wojsko
kwarciane weszło w skład tzw. wojska komputo-
wego o zmiennym etacie (kompucie) - mniejszym
w czasie pokoju, większym podczas wojny, każdo-
razowo zatwierdzanym uchwałą sejmową;
2. piechota wybraniecka - piesza milicja zło-
żona z chłopów zamieszkałych w dobrach królew-
skich, w których na podstawie wydanej w roku
1578 konstytucji sejmowej i późniejszych ordyna-
cji królewskich każdy dwudziesty łan miał być
wolny od ciężarów i powinności poddańczych.
W zamian za to osadzony na nim włościanin obo-
wiązany był stawiać się z odpowiednim uzbroje-
WOJSKO
niem i wyposażeniem w określonych porach roku
do służby w chorągwi swego województwa, poza
tym miał być gotowy do wyruszenia w każdej
chwili na kampanię wojenną, gdy wezwą go do te-
go uniwersały hetmańskie. Instytucja ta, wprowa-
dzona przez Stefana Batorego według wzorów wę-
gierskich, zapożyczonych z kolei z Francji ("wolni
łucznicy" Karola VII z XV wieku), nosiła stały
charakter. Krótką przerwę w jej istnieniu sta-
nowiły lata 1649-1652, podczas których służbę
w tej formacji zastąpiono daniną pieniężną;
3. wyprawy łanowe i dymowe - milicja zło-
żona z rekrutów doraźnie powoływanych celem
wzmocnienia sił zbrojnych. Podstawę prawną ich
powołania stanowiła uchwała sejmowa lub uchwa-
ły sejmików; te ostatnie podejmowały je niekiedy,
stając przed alternatywą postawioną przez króla:
albo pospolite ruszenie, albo wyprawa łanowa. Re-
krutów wystawiano po jednym z odpowiedniej ilo-
ści łanów ziemi uprawnej lub dymów, czyli gospo-
darstw. Ustawa obejmowała zazwyczaj wszystkie
rodzaje dóbr - królewszczyzny, duchowne i dzie-
dziczne, czyli szlacheckie. Wyprawy były konne lub
piesze, albo też jedre i drugie. Właściciele lub dzier-
żawcy dóbr mieli obowiązek dostarczyć rekrutów
uzbrojonych i umundurowanych z pełnym wyposa-
żeniem, a niekiedy z zapasem żywności oraz pewną
sumą pieniędzy, którą oddawali w ręce oficerów.
Z samorzutnymi uchwałami wystawienia łanowych
oddziałów spotykamy się w niektórych wojewódz-
twach w 1648-1649 roku. Uchwałę obowiązująeą
dla całego kraju podjęto po raz pierwszy w roku
1653 (wyprawa konna), później powtarzano ją
w czasach "potopu" (wyprawy piesze). Po dłuż#zej
przerwie reaktywowano tę formację jako wyprawy
dymowe w latach 1673 i 1676, traktując ją jako
uzupełnienie wojsk zaciężnych;
154 155
JAN WIMMER
4. wojsko zaporoskie stanowiła określona liczba
Kozaków tzw. rejestrowych, którzy w zamian za
niewielki żołd, sukno na odzież i pewne przywileje
(zwolnienie od niektórych ciężarów) byli obowią-
zani do stawienia się w swych pułkach na każde
wezwanie hetmańskie, mieli więc charakter nie-
stałej milicji. Wysokość rejestru, czyli liczbę Koza-
ków rejestrowanych, ustalał sejm. Po raz pierwszy
do służby Rzeczypospolitej zaciągnięto ich w sie-
demdziesiątych latach XVI wieku. Prócz nich w ra-
zie potrzeby pociągano tzw. Kozaków "grodowych"
nie wpisanych do rejestru królewskiego, lecz będą-
cych w ewidencji starostów grodowych na Ukrai-
nie; starostowie ci mieli utrzymywać dla nich ka-
dry przy grodach. Żołd dla Kozaków rejestrowych
płacono regularnie. Kozacy grodowi, pozbawien‹
nawet tego wynagrodzenia buntowali się, żą...ając
włączenia ich do rejestru. Oni to byli głównym mo-
torem powstań ludu ukraińskiego, wybuchających
wciąż w XVII wieku. Powstanie w roku 164# pod
wodzą Chmielnickiego położyło kres instytucji woj-
ska rejestrowego. Inny charakter miało wojsko ko-
zackie tworzone przez Wyhowskiego u boku Rze-
ezypospolitej na podstawie ugody hadziackiej 1658
roku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesią-
tych podejmowano próby wciągania do służby pol-
skiej Kozaków, ale liczebność ich jednak była nie-
wielka ;
5. pospolite ruszenie szlacheckie wywodziło się
ze średniowiecznego rycerstwa; podstawę jego sta-
nowił obowiązek służby wojskowej - z tytułu po-
siadanych dóbr ziemskich - w razie zagrożenia
kraju objął on więc i nieszlacheckich posiadaczy
ziemi, a także - z racji przynależności do stanu
szlacheckiego - i szlachtę nieosiadłą. Wszyscy, któ-
rzy mu podlegali, odpowiednio do stanu majątko-
wego, musieli stawiać się z większymi lub mniej-
WOJsKO
szymi pocztami zbrojnymi. Służbę w pospolitym
ruszeniu mieli pełnić również sołtysi, ale wskutek
wykupienia sołectw przez szlachtę, udział ich był
znikomy. Na miastach ciążyła powinność dostarcza-
nia piechoty i wozów odpowiednio do ilości dymów.
W praktyce pospolite ruszenie z całego państwa po-
woływano rzadko: w pierwszej połowie XVII wie-
ku tylko raz (w roku 1621), w drugiej połowie kil-
kakrotnie (1649,1651,1655-1657,1672), częściej lo-
kalnie z województw południowo-wschodnich dla
ich obrony przed Tatarami. Podstawową jego wadą
było niezdyscyplinowanie, natomiast wartość bojo-
wa przedstawiała się różnie i zależała od stopnia
doświadczenia zdobytego w walkach. Za przykład
może służyć pospolite ruszenie wielkopolskie, które
z początkiem najazdu szwedzkiego pod Ujściem
przedstawiało niewyszkoloną masę, później zaś na-
brało znacznego doświadczenia w walkach ze Szwe-
dami i na ogół nie ustępowało chorągwiom kompu-
towym. Choć po roku 1672 nie powoływano go aż
do końca wieku, nadal uważano pospolite ruszenie
za ostateczny ratunek Rzeczypospolitej i zachowy-
wano obowiązek "okazowania", czyli przeglądów
zbrojnej szlachty.
W skład wojsk niepaństwowych wchodziły:
1. wojska ziem i województw, zwane też po-
wiatowymi, stanowiły formacje zaciężne wysta-
wiane przez poszczególne jednostki terytorialne
Rzeczypospolitej na podstawie uchwał sejmików
szlacheckich. Okres ich służby był zwykle krótki;
zaciągano je najczęściej podczas bezkrólewia,
w wypadkach zagrożenia danej ziemi przez najazd
z zewnątrz, w razie zniszczenia wojsk Rzeczypospo-
litej - dopóki ich nie odbudowano, poza tym zaś
jako siły policyjne dla zabezpieczenia spokoju we-
wnętrznego, szczególnie w okresie, gdy ogół szlach-
ty ciągnął na wyprawę wojenną w ramach pospo-
156 157
JAN WIMMER
litego ruszenia. Tradycja wojsk powiatowych się-
gała głęboko w wiek XVI. Szlachta chętnie ucieka-
ła się do nich, gdyż zachowywała całkowitą kon-
trolę nad tą formacją, mogąc w każdej chwili zli-
kwidować oddziały zaciągnięte przez sejmiki; nie-
chętni im byli królowie i hetmani. Wojska powia-
towe można porównać z kontyngentami wystawia-
nymi przez okręgi Rzeszy Niemieckiej;
2. siły zbrojne miast królewskich składały się
z niewielkich oddziałów zaciężnych straży porząd-
kowej; powoływano je w przypadku niebezpieczeń-
stwa obok pospolitego ruszenia mieszczan. Duże
i bogate miasta zaciągały w razie konieczności do-
datkowe oddziały naj emn## ;
3. wojska ordynackie wystawiały niektóre
kompleksy dóbr ziemskich (zespolone w majoraty,
czyli ordynacje dla zachowania majątku w jednym
ręku). Były one obowiązane do utrzymywania sta-
le pewnej liczby zbrojnych dla potrzeb państwo-
wych. W Koronie do najstarszych ordynacji nale-
żała zamojska, w latach trzydziestych powstała
ostrogska, w czterdziestych pińczowska; na Litwie
istniała potężna ordynacja słucka. Na ogół wojska
ordynacji strzegły zamków znajdLzjących się na
ich terenie (Zamość, Dubno), z niektórych, na przy-
kład ostrogskiej, miały wyruszać w pole oddziały
na wezwanie hetmana;
4. gwardia królewska stanowiła #vłaśeiwie
wojsko prywatne króla. Powstała ona z dawnych
chorągwi nadwornych, które znacznie rozbudowa-
no i zreorganizo#vano za Batorego; po rozdziale zaś
skarbu nadwornego od pospolitego utrzymy#vana
była z dóbr stołowych monarchy i podlegała wła-
dzy marszałka nadwornego. Wyruszała zwyk?e na
##,ojny jako straż przyboczna króla; Zygmunt III
prowadził niekiedy kilka tysięcy gwardii. W roku
1646 sejm, torpedując plany wojny tureckiej Wła-
WOJSKO
dysława IV, powziął uchwałę nakazującą ograni-
czenie prywatnych zaciągów króla do 1200 żołnie-
rzy (piechoty i jazdy);
5. wojska prywatne magnatów świeckich i du-
chownych nie podlegały natomiast żadnym ograni-
czeniom ustawowym. Służyły one przede wszystkim
do utrzymywania w posłuchu poddanych oraz jako
narzędzie rozgrywek między możnowładcami. Woj-
ska te były, obok potęgi ekonomicznej, jednym
z głównych filarów, na których opierało się znacze-
nie magnaterii w ówczesnej Rzeczypospolitej. Skła-
dały się z utrzymywanych stale oddziałów zacięż-
nych oraz powoływanych w razie potrzeby formacji
złożonych z wyszkolonych wojskowo chłopów pań-
szczyźnianych i Kozaków (w latyfundiach ukraiń-
skich). Możnowładcy byli obowiązani występować
na ich czele w razie powołania pospolitego rusze-
nia. Prawdziwy rozkwit przeżywały wojska pry-
watne w pierwszej połowie XVII wieku - naj-
większe wystawiali możnowładcy ukraińscy, one
też zresztą wspierały nieliczne wojsko kwarciane
w walkach z Tatarami. Odpadnięcie ogromnych po-
łaci ziem Ukrainy po roku 1648 przyczyniło się do
poważnego zmniejszenia armii prywatnych, docho-
dzących poprzednio do kilku tysięcy ludzi.
#Vysiłek mobilizacyjny
W początku XVII wieku w państwach euro-
pejskich istniały zaledwie zalążki stałych armii.
Z państw prowadzących wojny z Polską tylko Tur-
cja i Moskwa miały wówczas nieco większe siły
stałe: imperium ottomańskie kilkadziesiąt tysięcy
janczarów i konnych spahisów gwardii, państwo
moskiewskie około 12 000 strzelców i 3000 artyle-
rzystów. We Francji w roku 1610 pozostawało
w służbie tylko 6 regimentów pieszych i gwardia
158 159
JAN WIMMER
szwajcarska, cesarstwo posiadało siły nie większe;
słaba wówczas Brandenburgia dysponowała zaled-
wie 600 piechurami i 100 jeźdźcami, Anglia nielicz-
nymi oddziałami gwardii królewskiej.
O wiele większe siły wystawiano w czasie wo-
jen. Armia turecka wyprawiona przeciw Polsce
w roku 1621 liczyła około 100 000 żołnierzy, a znacz-
ne siły pozostały niewątpliwie na niespokojnej gra-
nicy perskiej. Maksymalne możliwości mobilizacyj-
ne Moskwy u schyłku XVI wieku ocenia się n;i
70 000 ludzi. Siły zbrojne cesarstwa (wraz z wojska-
mi Ligi katolickiej) w czasie wojny trzydziestolet-
niej dochodziły do 80 000 żołnierzy, Francji do
100 000, Szwecji (która w roku 1601 miała okolc#
21500) do 70 000.
Zalążek stałej siły zbrojnej Polski stanowiłc#
wojsko kwarciane. Liczyło ono w latach 1600-161l
około 1500-1700 "koni" i "porcji", czyli obrachun-
kowych stawek żołdu (o przeciętnie l0o/o mniejsze
były faktyczne stany liczebne oddziałów od etato-
wych). Samo wojsko kwarciane powiększano rzad-
ko, gdyż nie pozwalały na to szczupłe fundusze
przeznaczone na jego utrzymanie; danina "kwar-
ty", uchwalona na ten cel w 1563 roku, zaledwie
wystarczała na te oddziały. Wyjątkowo w latach
1606-1608 podniesiono etat kwarcianych do blisko
3000 żołnierzy, ale królowi i popierającym go moż-
nowładcom świeckim i duchownym chodziło o woj-
sko do walki z opozycją. Nie znaczy to, by w tym
czasie nie dokonywano znacznych zaciągów poza
wojskiem kwarcianym. Walka Żółkiewskiego
o aukcję oddziałów strzegących pogranicza połud-
niowo-wschodniego dała rezultaty dopiero od roku
1618; odtąd etat ich nie spadał już nigdy poniżej
2200 stawek żołdu, przejściowo zaś podnosił się do
blisko 7000. Po zakończeniu szeregu wojen ustalo-
no go w roku 1638 na 4800 koni i porcji, redukując
160
3
WOJSKO
22. Bitwa
Drzeworyt współczesny
w 1644 na 4200. Słabość stałego wojska w Rzeczy-
pospolitej wynikała z jednej strony z niechęci
szlachty i możnowładztwa do większych obciążeń
finansowych na cele wojskowe, z drugiej zaś stro-
ny z obawy przed absolutystycznymi posunięciami
monarchów, w których rękach znalazłoby się groź-
ne narzędzie w postaci silnej armii zaciężnej. Poja-
wiały się nawet propozycje całkowitego zniesienia
wojska kwarcianego, jakoby łatwego do zastąpienia
prywatnymi wojskami magnackimi.
Na każdą wojnę sejm uchwalał nadzwyczajne
zaciągi wojskowe, określając ogólną liczebność
i przeznaczone na ich utrzymanie środki finanso-
we w tajnym "skrypcie ad archivum". Szczegóło-
wym opracowaniem "komputu", czyli etatu tych
wojsk, zajmowali się później hetmani. Te nadzwy-
czajne uchwały pozwalały na wielokrotne zwięk-
szenie liczebności oddziałów zaciężnych, ale pod
kontrolą sejmu, który w każdej chwili mógł odmó-
wić funduszów na ich utrzymanie. I tak na kam-
panię przeciw Szwedom w Inflantach w roku 1601
wystawiono (poza kwarcianymi) 12 720 koni i por-
cji, liczebność wojsk zaciężnych skierowanych
przeciw Moskwie w latach 1609-1612 wynosiła
13 000-16 700 stawek żołdu, w roku 1618 zaś około
20 000. Maksymalny stan liczebny osiągnęła armia
zaciężna w 1621 roku podczas wojny z Turcją, bo
ponad 37 000 stawek.
Jak wiemy, w skład sił zbrojnych wchodziły
poza tym w pierwszej połowie XVII wieku oddziały
y ',
w brańcóv# w walkach przeciw Tatarom, Turkom,
powstańcom kozackim i sporadycznie przeciw Mo-
skwie wojska prywatne oraz chętnie wykorzysty-
wani Kozacy zaporoscy. Prócz stałego wojska reje-
strowego (jego liczebność od 1000 ludzi z począt-
kiem wieku doszła w roku 1626 do 6000, a przej-
ściowo w 1634-1636 roku do 7000), na wojny prze-
11 Polska XVII Wieku
JAN WIMMER
ciw Turcji i Moskwie zwoływano niekiedy wszyst-
kich chętnych, co dawało w sumie do 20 000 zbroj-
nych (jak w roku 1618 i 1621). Pospolite ruszenie,
powołane w całej masie raz w roku 1621, dało po-
nad 25 000 ludzi. W tym też roku Rzeczpospolita
zdobyła się na maksymalny dla połowy XVII wie-
ku wysiłek zbrojny: około 78 000 żołnierzy, w tym
około 33 000 regularnych wojsk zaciężnych. W wal-
kach pod Chocimiem wzięło z tego udział najmniej
45 000 żołnierzy, co stanowiło armię na owe czasy
bardzo silną (w największym starciu wojny trzy-
dziestoletniej pod Breitenfeld w 1631 roku uczest-
niczyło 34 000 Szwedów i Sasów przeciw 32 000
wojsk cesarskich). Wydaje się, że był to szczyt moż-
liwości mobilizacyjnych Rzeczypospolitej. Duże sto-
sunkowo siły wystawiono też w roku 1618 (łącznie
około 52 000 żołnierzy), w 1633 (około 42 000) i w
1634 roku (przeciw Moskwie i Turcji łącznie około
50 000). Utrzymanie ich przez dłuższy okres prze-
rastało możliwości finansowe Rzeczypospolitej, to-
też przeciętny wysiłek zbrojny państwa polsko-li-
tewskiego w toczonych w tym czasie długich woj-
nach nie przekraczał kilkunastu tysięcy żołnierzy.
W roku 1648 siły zbrojne Rzeczypospolitej, ja-
kie można było szybko zmobilizować bez ucieka-
nia się do nadzwyczajnych uchwał, wynosiły oko-
ło 15 000 ludzi. Siły to niewielkie, bowiem w tym
ezasie po zakończeniu wojny trzydziestoletniej ce-
sarstwo utrzymywało około 35 000-40 000 żołnie-
rzy, Szwecja blisko 40 000, przeżywająca kryzys
Turcja około 60 000, Rosja zaś dysponowała 133 000
(stan z 1651 roku).
W wojnach toczonych przez Rzeczpospolitą
w drugiej połowie XVII wieku zaobserwować mo-
żemy wzrost wojsk zaciężnych, jednocześnie jed-
nak obniżenie jej możliwości mobilizacyjnych, na
które wpłynęła z jednej strony utrata olbrzymich
WOJsKO
połaci ziem ukraińskich ogarniętych powstaniami
kozacko-chłopskimi, z drugiej strony zaś ogólny
spadek zaludnienia państwa w wyniku działań wo-
jennych i klęsk elementarnych. Rok 1648 przyniósł
zniszczenie wojska kwarcianego; siły zbrojne od-
budowywnno wystawiając wojska powiatowe.
W trzydziestotysięcznej armii koronnej, która we
wrześniu 1648 roku znalazła się pod Piławcami,
przeważały liczebnie wojska prywatne (wbrevs#
utartemu dawniej w literaturze poglądowi nie było#
tam pospolitego ruszenia). Po rozproszeniu tej ar-
mii odtworzono ją ponownie w roku 1649 z od=
działów zaciężnych; zmobilizowano jednak mniej=
sze siły: 9000 żołnierzy broniło się w Zbarażu, za=
ledwie ponad 5000 zaciężnych prowadził z odsieczą.
Jan Kazimierz; armię królewską wzmocniło 1000
pospolitego ruszenia i oddziałów magnackich, Lit-
wini wystawili w tym czasie około 10 000 ludzi. Sil-
ną armię sformowano natomiast w roku 1651: pod
Beresteczkiem stanęło ponad 27 000 regularnego
żołnierza państwowego i prywatnego i około 30 000#
pospolitego ruszenia,10 000-12 000 liczyła armia li-
tewska Radziwiłła idąca z północy na Kijów, około.
2000 wysłano z obozu na wieść o powstaniu Kostki
Napierskiego. Wojska te jednak stopniały wkrót-
ce wskutek strat w walkach i chorób. Pogrom, jaki
poniosła dywizja Kalinowskiego pod Batohem
w 1652 roku, spowodował utratę około 8000 i to#
najwartościowszego żołnierza. Armię koronną od=
budowano wprawdzie szybko do blisko 33 000 ludzi,
ale wojsko nie przedstawiało już takiej samej war-
tości pod względem bojowym.
Przygotowania, jakie czyniono w 1655 roku
przed spodziewanym najazdem szwedzkim, okazały
się spóźnione i niewystarczające. Korona wystawi=
ła w tym czasie około 47 000 ludzi przeciw Szwe=
dom i około 13 000 przeciw Kozakom i Rosjanom;
162 163
JAN WIMMER
większość z tego stanowiło jednak niezaprawione
pospolite ruszenie i świeżo powołane piesze wypra-
wy łanowe. W tych warunkach nie budzą więc zdzi-
wienia klęski, jakie wojska te poniosły od silnej
armii szwedzkiej, złożonej z weteranów wojny trzy-
dziestoletniej.
Prawdziwie wartościową armię odbudowano
dopiero w roku 1659: składała się ona wyłącznie
z wojsk zaciężnych - 36 000 w Koronie i około
20 000 na Litwie. Była to jednocześnie największa
armia zaciężna w Rzeczypospolitej aż do roku 1792.
Nie udało się utrzymać jej ze względów finanso-
wych. W roku 1667 po zakończeniu wojny z Rosją
zredukowano wojsko koronne do 14 000, litewskie
zaś do 6500 żołnierzy.
W kolejnym okresie wojen z Turkami na naj-
w:ększy wysiłek zbrojny Rzeczpospolita zdobyła
się w roku 1673: wystawiono wówczas 37 500 żoł-
nierzy w Koronie i około 8700 na Litwie. Podobnie
podczas wojny 1683-1699 roku na wyprawę wie-
deńską wysłano około 27 000 żołnierzy z Korony
i 10 000 z Litwy, nie licząc około 7000 pozostałych
w kraju. W następnych zaś latach tylko dwukrotnie
zdobyto się na większy wysiłek mobilizacyjny:
w 1686 roku około 39 500 ludzi, w 1691 roku około
36 500. U schyłku wojny liczebność sił zbrojnych
Rzeczypospolitej spadła do około 27 000 żołnierzy.
W okresach pokojowych liczebność armii była
już znacznie większa niż w pierwszej połowie XVII
wieku. W latach 1677-1683 faktyczny stan wojska
wynosił 10200 w Koronie i 5100 na Litwie,
w roku 1699 - 15500 i 3250 żołnierzy. Według od
dawna przyjętego systemu była to armia kadrowa,
złożona z dużej ilości niewielkich jednostek, z silną
kadrą dowódczą, co ułatwiało stosunkowo szybką
mobilizację większych sił zbrojnych. Przeszkodą
była natomiast konieczność uzyskania uchwały sej-
WOJs KO
mowej aprobującej powiększony etat wojska
## i stwarzającej podstawy finansowe dla jego utrzy-
mania. Z tej przyczyny Rzeczpospolita z reguły
zaczynała wojny z siłami niewielkimi, zdolnymi co
najwyżej opóźniać pochód wojsk nieprzyjacielskich
w głąb kraju. Wystawione później znaczniejsze
wojska odnosiły często zwycięstwa nad przeciwni-
kiem, których jednak nie można było wykorzy-
stać, gdyż na dalsze utrzymanie armii brakowało
środków.
Przedstawiona powyżej liczebność sił zbroj-
nych państwa polsko-litewskiego w drugiej poło-
wie XVII wieku odbiegała jeszcze bardziej od li-
czebności armii innych państw europejskich. Naj-
potężniejsze siły wystawiała Francja, która w roku
1668 dysponow ała 105 000 żołnierzy, na początku
wojny lat 1672-1679 miała 120 000, a u jej schyłku
blisko 400 000. Jeszcze większe siły, bo dochodzące
do 440000 żołnierzy, zmobilizowała do wojny z ko-
alicją, w czasach zaś pokojowych utrzymywała
150 000 ludzi. W tym okresie cesarstwo wystawiało
do 150 000 żołnierzy, Rosja w latach osiemdziesią-
tych 164 000, nie licząc około 50 000 należących do
wojsk nieregularnych. Siły Szwecji, duże jeszcze
(do 50 000) w czasie drugiej wojny północnej
t (1655-1660), uległy osłabieniu w dalszych latach,
# wzrosły natomiast siły niewielkiej Brandenburgii
' która w roku 1690 miała blisko 30 000 ludzi pod
bronią. Turcja na maksymalny wysiłek zbrojny
zdobyła się w roku 1683 wystawiając do 150 000
żołnierzy.
Wysiłek finansows na cele wojenne
Koszty wojen prowadzonych przez Rzeczpospoli-
tą były wysokie w stosunku do jej możliwości fi-
nansowych. Podstawową pozycję stanowiło w nich
164 165
JAN WIMMEft
utrzymanie wojska zaciężnego, duże sumy pochła-
niało też przygotowanie i transport artylerii oraz
zakup amunicji i wszelkiego sprzętu wojennego.
Jedyny stały dochód na wojsko pochodził przez
długi czas z uchwalonej w 1563 roku daniny "kwar-
ty", czyli 1/5 wpływów z dóbr królewskich. Wy-
starczała ona z trudnością na utrzymanie półtora-
tysięcznego wojska kwarcian#go. Wszelkie nadzwy-
czajne zaciągi pokrywano z dodatkowych fundu-
szó#v, które zależały od zgody posłów na sejmie
i zatwierdzenia przez sejmiki. Żołd nowo zaciąga-
nych żołnierzy był aż od roku 1630 znacznie wyż-
szy od żołdu kwarcianych; przyczynę stanowiły ko-
szty zakupu koni, uzbrojenia i oporządzenia, jakie
musieli sprawiać świeżo werbowani towarzysze
w jeździe i dowódcy regimentów pieszych czy
dragońskich, a także żywności i paszy na zniszczo-
nych przez działania wojenne terenach. Dopiero od
roku 1630 nastąpiło wyrównanie stawek żołdu
kwarcianych do poziomu płacy otrzymywanej przez
nowo zaciężnych.
Koszty utrzymania armii rosły w miarę wzro-
stu liczebności wojska zaciężnego oraz postępującej
deprecjacji pieniądza obiegowego. Wartość podat-
ków, ceł i danin uchwalanych na cele wojskowe
podnosiła się nieustannie. Podczas gdy w samej
Koronie w latach 1601-1610 wynosiła ona 4,4 mln
złotych, to w 1611-1620 doszła już do 9,6 mln,
w latach 1621-1630 do 17,5 mln, a w okresie 1631-
-1640 osiągnęło wysokość 15,4 mln złotych, przy
coraz większym obciążaniu podatkami na cele woj-
s?towe ludności Rzeczypospolitej, przy czym nie-
wiele wzrastały jej możliwości płatnicze, niekiedy
poważnie ograniczone przez działania wojenne.
Widać to jasno z przedłużającego się procesu ścią-
gania danin; o ile w XVI wieku na całkowite po-
branie uchwalonych podatków wystarczyło około
WOJSKO
5 lat (większość ściągano w przeciągu roku), to
w pierwszej połowie XVII wieku zaległości egze-
kwowano w przeciągu 10 lat. Szczególne trudności
wystąpiły w czasie wojny ze Szwecją 1626-1629,
kiedy kraj był obeiążony wysokimi podatkami,
a eksport zboża został zahamowany przez działania
wojenne u ujścia Wisły.
Jeszcze gorzej przedstawiała się sytuacja
w drugiej połowie XVII wieku. Przeciętne koszty
utrzymania samego wojska koronnego wynosiły
w latach pięćdziesiątych 5,5-6 mln złotych rocz-
nie, w latach siedemdziesiątych zaś 7,5 mln. Skarb
państwa, ulegający przy tym postępującej decen-
tralizacji, nie był w stanie wywiązać się z zobowią-
zań wobec armii. Szczególnie trudna sytuacja po-
wstała po zakończeniu wojny ze Szwecją w 1660
roku. W zajętym w znacznej części przez wroga
kraju przez parę lat nie zbierały się sejmy i nie
podejmowano wobec tego uchwał podatkowych.
Zaległości w żołdzie w 1653 i w 1661 roku wynosiły
ponad 24 mln złotych wobec wojska koronnego,
9 mln wobec litewskiego. Sytuacja ta spowodowała
zawiązanie przez wojsko konfederacji i omal nie
zagroziła wybuchem wojny domowej. Ostatecznie
w roku 1663 doszło do ugody, wojsko zredukowało
swe pretensje do 13 mln złotych, aby je spłacić nie
wystarczyło jednak uchwalenie na dwóch sejmach
1662 roku poborów łanowego i innych podatkó#,,
lecz trzeba było uciec się do dalszej deprecjacji
pieniądza, co powiększyło chaos monetarny w pań-
st#rie.
Zniszczenia wojenne i zarazy, które spowodo-
wały spadek zaludnienia Rzeczypospolitej z około
10 mln przed rokiem 1648 do około 6 mln po 1660,
zmiana dróg handlowych i obniżka wartości pienią-
dza, tak dalece zmniejszyły możliwości płatnicze
państwa, że do końca XVII wieku nie mogło ono
166 167
JAN WIMMER
wybrnąć z długów wobec armii, mimo uchwalania
niekiedy nawet 50 poborów na jednym sejmie (jak
w roku 1664). Długi te wciąż rosły na nowo, gdyż
krótkie okresy pokojowe, w których koszty utrzy-
mania zredukowanego wojska dochodziły do 3, mln
złotych, nie pozwalały na dojście do równowaói fi-
nansowej. Mimo pewnej poprawy stanu ekonomi-
cznego państwa u schyłku wieku, wewnętrzna wal-
ka polityczna powodująca zrywanie sejmów
uniemożliwiała regulację jego zobowiązań wobec
żołnierzy, W 1696 roku długi te obliczano na 33 mln
złotych.
Należy jednak podkreślić, że ogromne koszty
w,ojen powodowały zadłużenie nawet bogatych
państw. Znana jest kłopotliwa sytuacja cesarstwa
i Szwecji po zakończeniu wojny trzydziestoletniej.
Skarb cesarski, w związku z wojnami prowadzony-
mi u schyłku XVII wieku, był ogromnie zadłużony
u bankierów żydowskich, dług zaś Francji po woj-
nie sukcesyjnej hiszpańskiej doszedł do zaw rotnej
sumy 2,5 mld liwrów. Wszędzie wybuchały bunty
niepłatnego wojska; rządy starały się wówczas zli-
kwidować je zaciągając pożyczki. Polska znajdo-
wała się w sytuacji o tyle trudniejszej, że #v miarę
upadku gospodarczego państwa zmalały niesłycha-
nie możliwości zaciągania tych pożyczek.
Konfederacje zawiązywane przez wojsko ce-
lem wyegzekwowania należnych mu sum stały się
w XVII wieku smutną tradycją. Stawki żołdu
w wojsku polskim, jakkolwiek niższe od stawek
w innych armiach, były wysokie, gdy porówna się
je z kosztami utrzymania i niskimi płacami ludno-
ści. Służba w wojsku, mimo dużych kosztów uzbro-
jenia i koni, stałaby się więc atrakcyjna, gdyby nie
nieregularność zapłaty, powodująca często wręcz
głód żołnierza, nie w każdej zaś wojnie można było
liczyć na łupy. Z końcem wieku jedyne regularne
WOJSKO
wypłaty otrzymywało wojsko z tytułu hiberny,
czyli daniny, na jaką zamieniono dawny obowiązek
karmienia żołnierza na leżach zimowych. Uczestni-
czyła jednak w niej tylko jazda, a utrzymanie pie-
' ehoty i dragonii zależało od dobrej woli i możliwo-
ści szefów regimentów. Konfederacje więc powta-
rzały się przez całe stulecie, przynosząc z jednei
strony wycofanie się całej lub niemal całej armii
z działań wojennych, z drugiej strony zaś ogromne
zniszezenie kraju przez plądrujące oddziały konfe-
deratów.
Przez cały wiek XVII wydatki na wojsko po-
chłaniały 90o/o budżetu państwowego Rzeczypospo-
litej; pozostałe l0o/o stanowiły wydatki na posel-
stwa zagraniczne, administrację itp. Odsetek ten
był w Polsce większy niż w innych państwach,
w Brandenburgii bowiem u schyłku wieku wynosił
' 50o/o, w Rosji 62,2o/o we Francji niewiele więcej. Bu-
dżet państwowy Rzeczypospolitej zamykał się
w drugiej połowie XVII wieku sumą 10-11 mln
złotych, gdy w tym czasie we Francji wynosił
360 mln, w Anglii 240 mln, Turcji 180 mln; nawet
budżety państw mniejszych, jak Danii (ponad
20 mln) czy Szwecji (23 mln), górowały nad docho-
dami skarbu polsko-litewskiego. Słabość finanso-
wa ówczesnej Rzeczypospolitej, uderzająca w po-
równaniu z innymi państwami europejskimi, unie-
możliwiała utrzymanie przez dłuższy czas więk-
szych wojsk.
Organizacja wewnętrzna wojska
Cechę charakterystyczną wojska polskiego
w XVII wieku stanowił duży w nim udział kawa-
lerii. Znaczenie piechoty, silnej w kampaniach Ba-
torego ze względu na prowadzone przezeń działa-
nia oblężnicze, zmalało z początkiem XVII wieku.
16g 169
JAN WIMMER
Decydował o tym i charakter przeciwnika, i tere-
nu, na jakim walczono. Do walk z Tatarami nada-
wała się przede wszystkim jazda - stąd w wojsku
kwarcianym prawie nie było piechoty. W wojnach
z Rosją piechotę potrzebowano głównie do nielicz-
nych oblężeń i obsadzania opanowanych warowni,
w otwartym polu zwycięstwa odnoszono przy uży-
ciu samej niemal jazdy, toteż górowała ona liczeb-
nie nad piechotą. Inaczej nieco przedstawiała się
sytuacja podczas wojny ze Szwedami o Inflanty:
ponieważ znajdowały się tu liczne zamki, koniecz-
na była silniejsza piechota. Również w kampanii
chocimskiej 1621 roku piechota liczyła 41o/o, ale też
z góry zakładano prowadzenie działań obronnych,
w których siłą rzeczy musiała ona odgrywać więk-
szą rolę.
Wojnę ze Szwecją na Pomorzu w 1626 roku
rozpoczęto przy pomocy armii składającej się
w 70%ó z jazdy. Nowa taktyka walki wprowadzona
przez Gustawa Adolfa uniemożliwiała jednak roz-
bicie szyków piechoty szwedzkiej przez polską hu-
sarię, jak to poprzednio udało się pod Kircholmem.
Zwiększonej sile ognia Szwedów należało przeciw-
stawić siłę ogniową własnej piechoty, stąd nastą-
piła wyraźna zmiana struktury armii polskiej (5%
piechoty i dragonii w latach 1627-1629).
Zwolennikami przebudowy armii w kierunku
zwiększenia jej siły ognia byli hetmani: koronny
Stanisław Koniecpolski i litewski Krzysztof Radzi-
wiłł; pod ich to niewątpliwie wpływem dokonały
się tzw. reformy Władysława IV. Wyprowadzona
w roku 1633 pod Smoleńsk armia odsieczowa skła-
dała się w 64o/o z piechoty i dragonii. W walce ze
zreorganizowaną również armią rosyjską odniosła
ona świetne zwycięstwo, przy czym w taktyce obu
stron połączono elementy zachodnioeuropejskiej
sztuki wojennej z własnymi doświadczeniami (uda-
WOJSKO
ne współdziałanie różnych rodzajów wojsk na polu
bitwy).
Nie tylko jednak Polacy przejmowali doświad-
czenia z armii zachodnich; za polskim przykładem
Gustaw Adolf zreformował taktykę swej kawalerii,
wprowadzając uderzenie jazdy na białą broń w pę-
dzie; od Szwedów przejęła ją między innymi jazda
cesarska. Największym dowodem zwiększenia się
roli kawalerii na polach bitew był jej liczniejszy
udział w armiach polowych u schyłku wojny trzy-
dziestoletniej (blisko 2/3 składu wojsk).
Wraz z rozwojem fortyfikacji na Zachodzie
Europy wzrosła w drugiej połowie XVII wieku
rola piechoty i artyler. W arm francuskiej
i brandenburskiej u schyłku wieku piechota stano-
wiła 85%b stanu liczebnego, w cesarskiej i szwedz-
#iej 70#b. Mniejszy był jej udział w wojskach ro-
syjskich i tureckich. W Polsce dążono do utrzyma-
nia stosunku piechoty do jazdy jak 1:1. Wyjątek
stanowiły pierwsze lata wojny ze Szwecją 1655-
-1660. Wówczas to, ze względu na brak pieniędzy
i uzbrojenia, trudno było zorganizować większą
ilość regularnej piechoty, jazda zaś tworzyła się
niemal samorzutnie, z ochotników zgłaszających się
z własnymi końmi i bronią. W warunkach wojen
prowadzonych na wschodzie i południowym wscho-
dzie (duże przestrzenie mało nasycone twierdzami,
ruchliwy przeważnie przeciwnik) ten stosunek za-
sadniczych rodzajów wojska należy uznać za wła-
ściwy.
W XVII wieku najwyższym zwierzchnikiem sił
zbrojnych był we wszystkich państwach monarcha.
Sprawował on władzę nad wojskiem przy pomocy
organów centralnych spełniających funkcje admi-
nistracyjne i doradcze w zakresie dowodzenia.
Organy te wykształcały się coraz bardziej w cią-
gu omawianego stulecia. I tak we Francji powstał
170 171
JAN WIMMER
już w pierwszej połowie XVII wieku urząd sekre-
tarza stanu do spraw wojny (sprawowali go od 1643
roku świetni organizatorzy Michał Le Tellier,
a później jego syn Louvois). W zakres jego kompe-
tencji wchodziły organizacja armii, jej zaopatrze-
nie, budowa twierdz itp.; ważniejsze decyzje za-
twierdzał król. Cały kraj został podzielony na 36
okręgów wojskowych z gubernatorami na czele,
ważniejsze twierdze stanowiły okręgi wydzielone.
Minister wojny spełniał swą władzę przy pomocy
intendentów obecnych przy każdej armii oraz in-
spektorów różnych rodzajów wojsk. Dowodzenie
spoczywało wyłącznie w rękach króla; sprawował
je poprzez bezpośrednich dowódców armii - mar-
szałków i generałów. Organem doradczym króla
była przyboczna Rada Wojenna.
Nieco większy zakres władzy niż we Francj‹
posiadało ministerstwo wojny w cesarstwie - Hof-
kriegsrat, które nie tylko zarządzało armią, ale
również przedkładało cesarzowi swe propozycje
w sprawach działań wojennych i pośredniczyło
w dowodzeniu między monarchą a dowódcami
wojsk. W Szwecji władzę organizacyjną i admini-
stracyjną wojska wykonywała utworzona przez
Gustawa Adolfa Rada Wojenna - Krigsrat.
W Brandenburgii zarówno administrację, jak i do-
wództwo elektor przekazał w roku 1655 feldmar-
szałkowi. Jedynie podczas obecności elektora
##, obozie feldmarszałek sehodził do roli najwyższe-
go doradcy. W Rosji administracja armii nie była
scentralizowana - obowiązki w tym zakresie peł-
niło wiele urzędów-prikazów, których kompe-
tencje zazębiały się, co utrudniało funkcjonowanie
całego aparatu, powodując jego powolne działanie.
W Turcji naczelnym dowódcą był sułtan, ale fakty-
cznie nad organizacją armii czuwali wezyrowie;
mający do dyspozycji własny aparat administra-
WOJSKO
cyjny. Poszczególnymi rodzajami wojsk dowodzili
odpowiedni dowódcy.
Organizacja naczelnego dowództwa w Rzeczy-
pospolitej rozwijała się pod wpływem tendencji
decentralistycznych, wręcz przeciwstawnych ten-
dencjom panującym w innych państwach europej-
skich. Władza króla jako najwyższego zwierzchni-
ka sił zbrojnyc##yła poważnie ograniczona przez
szlachtę, która obawiała się, by armia w jego rę-
kach nie stała się narzędziem absolutyzmu. Od sej-
mu zależała sprawa zaciągów wojska, a nawet wy-
dawane przez króla na podstawie uchwały sejmo-
wej tzw. listy przypowiednie (zaciągowe) kontrolo-
wał wielki kanclerz, który je opatrywał swą pie-
częcią. Także liczebność gwardii królewskiej była
ograniczona do 1200 ludzi, podczas gdy każdy ma-
gnat, a nawet szlachcic mógł utrzymywać dowolnie
duże prywatne siły zbrojne, jeśli tylko miał na to
odpowiednie fundusze. Król wywierał wprawdzie
wpływ na organizację sił zbrojnych, lecz faktycznie
kierowali nią hetmani niezależni od monarchy,
choć przez niego mianowani. #
Tak więc największą władzę nad wojskiem
posiadali hetmani wielcy, którzy od roku 1581 peł-
nili ją dożywotnio. Władza ta rozciągała się na
sprawy dowodzenia, administracji i sądownictwa
wojskowego, a sprawujący urząd hetmański byli
w jednej osobie naczelnymi wodzami i ministrami
wojny. Wprawdzie funkcja ta nie zapewniała im
miejsca w senacie, jednak z reguły i tak je posiada-
Ii z racji piastowanych jednocześnie stanowisk wo-
jewodów lub kasztelanów. Władzy ich podlegały'
w zasadzie tylko wojska zaciężne, ale w praktyce
poza pospolitym ruszeniem hetmani dowodzili
wszystkimi formacjami sił zbrojnych, Oni to opra-
cowywali szczegółowy skład armii na podstawie
ramowej uchwały sejmu i proponowali dowódców'
172 173
JAN WIMbIER
jednostek, którym król wystawiał listy przypo-
wiednie, mianowali też niższych dowódców. Po-
siadali prawo dyslokacji wojsk, które, choć ogra-
niczone przez zlacheckich, po-
zwalało im na zjednywanie sobie zwolenników;
o zwolnienie majątków od uciążliwych stacji żoł-
nierskich ubiegali się bowiem możnowładcy za-
równo świeccy, jak duchowni.
Wpływ hetmanów na sprawy finansowe armii
wciąż rósł, w związku z udziałem, jaki brali w ko-
misjach skarbowych powoływanych dla obliczania
zapłaty wojsku; przewodniczyli też w komisjach
hibernowych i wydawali asygnaty na pieniądze
należne z hiberny. Zakres władzy sądowniczej het-
manów był bardzo duży; ustanawiali oni artykuły
wojskowe dotyczące porządku i określające kary
za jego naruszenie, przestrzegali wykonywania ich
i ferowali wyroki (do kary śmierci włącznie) za
naruszenie przepisów. Od wyroku sądu hetmań-
skiego nie przysługiwało odwołanie. Pierwszy Jan
Zamoyski, po nim inni hetmani posiadali również
uprawnienia dyplomatyczne, utrzymywali bowiem
stosunki z Turcją i Tatarami. Przyjmując posel-
stwa z Krymu i Konstantynopola mieli jedynie
obowiązek informowania króla oraz sejmu.
Hetmani wielcy byli w praktyce nieodpowie-
dzialni przed sejmem, choć składali tam sprawo-
zdania z kampanii. Królowie dążyli do ogranicze-
nia ich ogromnej władzy, w czym spotykali się
niekiedy z poparciem sejmu. Próby te, podejmo-
wane w latach 1648, 1652, 1668, 1669 i 1672, nie
przyniosły jednakże trwałych rezultatów.
O wiele mniejszy zakres władzy mieli hetma-
ni polni, którzy tylko w czasie nieobecności lub
choroby hetmana wielkiego przejmowali jego
funkcje. Hetmanami zarówno wielkimi, jak i pol-
nymi byli przedstawiciele wielkich rodów magnac-
WOJsKO
kich; królowie bowiem starali się pozyskiwać je
przez oddawanie buławy. Wyjątek stanowił Stefan
Czarniecki pochodzący ze średniej szlachty. Trzeba
stwierdzić, że wśród licznych osób piastujących
ten urząd w XVII wieku nie brakowało jednostek
wybitnych. Po Zamoyskim, doskonałym organiza-
torze, buławę wielką koronną dzierżył znakomity
Żółkiewski, po nim jeszcze wybitniejszy Koniec-
polski. W drugiej połowie wieku wybijali się jako
dowódcy Czarniecki, Jerzy Lubomirski i najzna-
komitszy z nich, Sobieski. Byli jednak wśród het-
manów i ludzie przeciętni, którzy wysoki urząd
zawdzięczali jedynie swemu pochodzeniu. Na Lit-
wie świetnymi organizatorami i wodzami okazali
się w tym stuleciu tylko trzej hetmani: Chodkie-
wicz, Krzysztof II Radziwiłł i jego syn Janusz.
Druga połowa XVII wieku przyniosła upow-
szechnienie godności regimentarza. Z tytułem tym
spotykamy się już sporadycznie w XVI wieku.
Regimentarz zastępował hetmana tymczasowo, gdy
ten zachorował lub wzięty został do niewoli. Tak
na przykład w pierwszej połowie XVII wieku Sta-
nisław Lubomirski sprawował władzę nad woj-
skiem w okresie niewoli Koniecpolskiego. Inny
natomiast charakter miało regimentarstwo Czar-
nieckiego nadane mu przez króla w roku 1656.
Janowi Kazimierzowi chodziło wówczas o czasowe
wyłączenie pewnej ilości wojska spod władzy het-
manów, do których czuł nieufność. Trzeci wreszcie
typ regimentarzy stanowili oficerowie mianowani
przez hetmanów dowódcami grup wojska na po-
graniczu, w okresie gdy sami hetmani po kampa-
nii udawali się w głąb kraju albo też, gdy rozpro-
szenie sił wymagało oddania dowództwa nad wy-
dzieloną grupą regimentarzowi.
Wysokie urzędy wojskowe, które wykształciły
się w wojsku koronnym i litewskim w ciągu XVI
174 175
JAN WIMMER
wieku, istniały nadal w omawianym stuleciu, na-
tomiast ich znaczenie i funkcje uległy stopniowej
przemianie. Najmniejsze zmiany przeszedł urząd
pisarza polnego, który czuwał nad skompletowa-
niem armii, dokonywał przeglądów wojska i spo-
rządzał rejestry stanu osobowego oddziałów. Pod
koniec wieku utarł się jednak zwyczaj sporządzania
rejestrów przez samych rotmistrzów, którzy je za-
przysięgali na komisjach skarbowo-wojskowych;
popisy urządzano rzadko, a urząd pisarza polnego
stawał się stopniowo tytularny. Dotyczyło to w je-
szcze większym stopniu urzędów strażnika wiel-
kiego i polnego, oboźnego i kapitana wojskowego.
W drugiej połowie XVII wieku stali się oni wyż-
szymi oficerami w sztabie hetmańskim; powie-
rzano im różne funkcje, niekoniecznie związane
z urzędem.
W stuleciu tym wykształciły się natomiast
inne urzędy wojskowe. Wymienić należy w pierw-
szym rzędzie urząd starszego nad armatą, później
zwanego generałem artylerii. Od 1637 roku stał się
on etatowym administratorem i dowódcą utworzo-
nego w tym roku odrębnego korpusu artyler.
Podlegały mu wszystkie arsenały państwowe z ca-
łym znajdującym się w nich sprzętem oraz perso-
nel artyleryjski i inżynieryjny. Obok nieetatowego
wprawdzie, lecz istniejącego stale urzędu sędziego
wojskowegó, pojawił się w latach siedemdziesią-
tych odrębny urząd generała-audytora dla wojsk
cudzoziemskiego autoramentu, generała-prowiant
magistra oraz przejściowo generalnego chirurga
i generalnego architekta wojskowego, a w latach
pięćdziesiątych stopień generła piechoty, który
usiłował wprowadzić Jan Kazimierz celem zmniej-
szenia zakresu władzy hetmanów.
Należy stwierdzić, że w przeciwieństwie do
innych armii europejskich, w wojsku polsko-litew-
176
23. Dyplomata sz#vedzki Magnus Gabriel de la Gardie.
Charakterystyczny przykład portretu baroko W ego
Miedzioryt Piotra van Schuppena
24. Łucznik litewski
Drzeworyt współczesny
WOJSKO
skim centralna administracja była słabo rozbudo-
wana.Dawało to ujemne rezultaty,zwłaszcza na
# odcinku zaopatrzenia wojska prowadzonego prze-
# ważnie indywidualnie przez dowódców jednostek,
W przeeiwieństwie do scentralizowanego systemu
- R istniejącego już w innych państwach.We Francji,
3 cesarstwie,Szwecji,Brandenburgii wojsko zaopa-
# trywano centralnie w broń,amunicję,medykamen-
N ó
.Ń ty,a także w paszę,mąkę i mięso.W Polsce po-
e dejmowano w tym kierunku próby w latach 1627-
-1629,1649i później za Sobieskiego, nie dopro-
wadziło to jednak do zorganizowania stałego syste-
mu,co odbijało się niekorzystnie na przygotowa-
# niu armii do kampanii.
Poszczególne formacje
Zarówno w armii koronnej,jak i litewskiej już
# u schyłku XVI wieku obok oddziałów zaciąganych
w kraju i zcrganizowanych według wzorów naro-
# dowych pojawiły się formacje werbowane za gra-
nicą: piechota i jazda węgierska, niemiecka oraz
piechota szkocka.Z zaciągania jazdy węgierskiej
szybko zrezygnowano, z piechoty zaś pozostała
wkrótce nazwa,wzory organizacyjne i umunduro-
wanie,które przeniesiono do oddziałów złożonych
z Polaków.Piechota natomiast i jazda niemiecka
# występowały do roku 1629,w niektórych kampa-
! niach w dość dużej liczbie (zwłaszcza w roku 1621
i podczas wojny ze Szwecją o Pomorze).Gorące
sprzeciwy ze strony szlachty, duże koszty oraz
trudności zaciągu za granicą podczas wojny trzy-
! dziestoletniej skłoniły naczelne dowództwo pol-
skie do organizowania części oddziałów według
# wzorów zachodnich,ale werbowano do nich żołnie-
# rzy w kraju.Pierwsze takie regimenty,cudzoziem-
# skie z nazwy,utworzono w 1629roku; masowo po-
12 Polska XVII wieku 177
JAN WIMMER
jawiły się one przy formowaniu armii odsieczowej
dla Smoleńska w 1633 roku i odtąd występowały
przez całe stulecie. Dla odróżnienia od wojsk zor-
ganizowanych według wzorów staropolskich, zwa-
nych autoramentem lub zaciągiem narodowym albo
polskim, nazywano je wojskami cudzoziemskiego
autoramentu.
Konnicę polskiego autoramentu tworzono we-
dług tzw. systemu towarzyskiego, wywodzącego się
z organizacji jazdy rycerskiej. Jednostką organiza-
cyjną i taktyczną była rota, później zwana ehorąg-
wią. Składała się ona z silnego pocztu rotmistrza,
porucznika, chorążego i odpowiedniej ilości pocz-
tów towarzyskich. Formowano ją dając list przy-
powiedni chętnemu do zaciągu; osoba ta zostawała
rotmistrzem. Rotmistrz oblatował list przypowied-
ni, czyli wpisywał go do akt grodzkich, wyszuki-
wał sobie porucznika i ogłaszał zaciąg ochotników,
przyjmując towarzyszy z gotowymi pocztami, tzn.
z jednym lub więcej pocztowych, uzbrojonych i za-
opatrzonych w konie oraz wóz wiozący ekwipunek.
Liczebność pocztów chorągwi była różna w zależ-
ności od rodzaju jazdy. Pod koniec wieku uległa
zmniejszeniu.
Z początkiem XVII stulecia w jeździe polskie-
go zaciągu występowały dwa zasadnicze typy:
ciężkozbrojna husaria i lekkozbrojna jazda tzw. ko-
zacka, której nie należy mylić z Kozakami zapo-
roskimi. Nie używała ona początkowo uzbrojenia
ochronnego, zaczęto je wprowadzać dopiero w la-
tach pięćdziesiątych (kolczugi), a tak odziane cho-
rągwie nazywano pancernymi. Była to już konnica
średniozbrojna. Miejsce kozaków jako jazdy lek-
kiej zajęły nieliczne w pierwszej połowie stulecia
chorągwie tatarskie oraz wołoskie, rekrutowane
z Tatarów litewskich, uchodźców z Krymu i Moł-
dawian. Zwiększało się też stopniowo nasycenie ich
WOJSKO
bronią palną, która wypierała używane początko-
wo łuki. Chorągwie wszystkich typów łączono
w większ# jednostki taktyczne (ale nie organiza-
cyjn2, zwane pułkami, o różnej liczebności, który-
mi dowodzili doświadczeni rotmistrze jako pułkow-
nicy. Do najliczniejszych należały z reguły cho-
rągwie husarskie, zwłaszcza pułkownicze (100-200
koni).
Jazda cudzoziemskiego zaciągu występowała
w Polsce pod postaciami ciężkozbrojnej arkabuze-
r i lżej zbrojnej rajtar. Arkabuzerzy nosili pełne
zbroje płytowe i w odróżnieniu od husarii posia-
dali więcej broni palnej, a przede wszystkim krót-
l#ie arkabuzy. Ten typ jazdy zaniknął w drugiej
połowie XVII wieku. Utrzymali się natomiast raj-
tarzy, mylnie często nazywani arkabuzerami. Zor-
ganizowani zostali podobnie jak jazda w Zachod-
niej Europie, w silne regimenty złożone ze sztabu
i kilku (do 10) kompan, podzielonych na kapral-
stwa i roty. Formowano ich tak samo jak cały
cudzoziemski autorament, wystawiając listy przy-
powiednie csobom upatrzonym na pułkowników,
którzy #obierali sobie sztab oraz dowódców kom-
pan i werbowali żołnierzy indywidualnie syste-
mem "wolnego bębna".
Jazdę cudzoziemskiego typu, dcść liczną w po-
łowie stulecia, szlachta zwalczała jako kosztowna,
a mniej przydatną do walki od formacji narodo-
wyc:z, toteż już cd lat siedemdziesiątych liczba jej
byłd niewielka.
W skład formacji pieszych, zwanych w Polsce
"
ludem ognistym", wchodziły oddziały piechoty
typu #olskiego, węgierskiego i niemieckiego oraz
dragonia. Piechotę "polską" i "węgierską" od cza-
sów Batorego poza umundurowaniem nic nie róż-
niło. #organizowana była w roty, początkowo duże,
po kiilkuset ludzi, z rotmistrzem na czele i dzielące
17g 179
JAN WIMl#7ER
się na setki pod dowództwem poruczników i dzie-
siątki dowodzone przez dziesiętników. W drugiej
połowie wieku liczebność jednej roty nie przekra-
czała zwykle 200 ludzi. Żołnierze uzbrojeni byli
jednolicie, naprzód w rusznice, później w musz-
kietv, poza tym w szable i siekierki. Przy więk-
szych rotach występowała nieduża orkiestra złożo-
na z bębnów, fletów i piszczałek.
Zupełnie inaczej przedstawiała się organizacja
piechoty typu niemieckiego. Pierwsze jednostki
pojawiły się w wojsku polskim w roku 1576. Cha-
rakteryzowały je rozbudowane sztaby i podział na
kompanie, dzielące się z kolei (jak w rajtarii) na
kapralstwa i roty po 6 ludzi z gefrejterami na cze-
le. Początkowo co najmniej połowa żołnierzy
uzbrojona była w piki, reszta w muszkiety, w la-
tach trzydziestych ilość muszkieterów uległa
z#viększeniu do 2/a składu regimentu.
Piechotę polsko-węgierską charakteryzował
dziesięcioszeregowy szyk bojowy. Piechota typu
niemieckiego ustawiała się zwykle w 6 szeregów
(stad roty po 6 ludzi). O ile piechota polsko-wę-
gierska posiadała większą siłę ognia i nadawała
się lepiej do obrony i oblężeń punktów umocnio-
nych, o tyle w walce w otwartym polu przeciw
jeździe była niemal bezbronna po oddaniu ognia
(nabicie muszkietu trwało 3-4 minuty), gdy prze-
ciVi%nik zdołał dopaść do jej szeregów. Tu wyższość
posiadała piechota niemiecka z jej pikinierami
i ona to wyparła stopniowo typ polsko-węgierski.
W organizacji i uzbrojeniu piechoty typu nie-
mieckiego zachodziły przemiany. Początkowo wzo-
rem organizacyjnym była piechota cesarska - na
jej modłę (zreformowaną zresztą pod wpływem
wzorów szwedzkich) tworzono regimenty cudzo-
ziemskie złożone z Polaków. Liczyły one po 1000=
-1800 stawek żołdu. Pod koniec wieku trudności
WOJSKO
że znalezieniem chętnyclZ do organizowania jed-
nostek spowodowały, że liczebność oddziałów ob-
niżano; pojawiły się regimenty dochodzące zaled-
wie do 200 i 300 porcji. Ponieważ słabość jedno-
stek nie pozwalała na tworzenie z nich batalio-
nów, stanowiących podstav<,ową jednostkę taktycz-
ną w piechocie zachodnioeuropejslciej, regimenty
polskie na polu walki łączono po kilka w brygady.
Główna broń piechurów - muszkiet, uległ
zmodyfikowaniu około roku 1624 wskutek obniże-
nia jego wagi przez zmniejszenie kalibru. W latach
siedemdziesiątych Sobieski dokonał ważnej re-
formy w uzbrojeniu, zastępując forkiet (podpórkę
do celowania) krótkim berdyszem, który stanowił
jednocześnie białą broń piechura. Pozwoliło to na
zmniejszenie liczby pikinierów do około l0o/o (tylu
zachowano dla osłony przed jazdą), a tym samym
zwiększenie siły ognia. Reforma ta straciła jednak
wkrótce na znaczeniu wskutek wprowadzenia
w innych armiach flinty skałkowej, bardziej szyb-
kostrzelnej od m#.zszkietu i zaopatrzonej przy tym
w bagnet, stanowiącej więc i broń białą. W związ-
ku z tym pod koniec wieku w większości armii
zniknęły stopniowo piki i podział na muszkieterów
i pikinierów. Polska, wobec trudności finanso-
wych, sprowadziła jedynie na próbę flinty z ba-
gnetami, a przezbrojenia armii dokonała dopiero
z początkiem wieku XVIII.
Piechota szkocka, w niewielkiej ilości #vystę-
pująca w Koronie, dłużej, bo do połowy stulecia
na Litwie, zorganizowana była w nieduże roty,
uzbrojone podobnie jak piechota typu niemieckie-
go. Na wzór zachodni organizowano też w roku
1655 regimenty piechoty łanowej, rekrutów dy-
mowych zaś wcielano, jak wspomniałem, wprost
do regimentów zaciężnych. Pieehotę wybraniecka
natomiast zorganizowano i uzbrojono na wzór pie-
1g0 181
JAN WIMMEft
choty polskiej. Ilość wybrańców maiała wciąż
w wyniku przyłączenia łanów wybranieckich do
folwarków, pustoszenia ich na skutek zniszczeń
wojennych i nadużyć rotmistrzów, którzy za opła-
tą zwalniali żołnierzy od uczestnictwa w kympa-
niach. Około 1660 roku liczebność wybrańców oce.
niono na circa 1000 ludzi.
Dragonia została sformowana pn raz piPrwszy
we Francji w drugiej połowie XVI wieku; w woj-
sku koronnym pojawiła się w roku 1618, w litew-
skim w 1621. Wkrótce doceniono iz nas jej zna-
czenie jako doskonałego wsparcia ogniowego dla
jazdy w #ziałaniach szybkich. Zorganizowani
i uzbrojeni byli - podobnie jak piechota typu nie-
mieckiego - w regimenty i kompanie, czasem
w mniejsze skwadrony. Do walki stawali pieszo,
konie odprowadzali do tyłu wyznaczeni koniowo-
dni. Dużą rolę odgrywali w czasie.,potopu" i póź-
niej za Sobieskiego, który w pełni doceniał ich
przydatność.
Artyleria na początku XVII wleku nie posia-
dała stałej organizacji - nieliczni puszkarze i per-
sonel pomocniczy znajdowali się w arsenałach,
skąd w razie potrzeby byli przydzielani do armii
polowej. Sprzęt, po ujednoliceniu dokonanym za
Zygmunta Augusta, stopniowo stawał się prze-
starzały, w tym czasie bowiem na Zachodzie Eu-
ropy dokonano nowej reformy, dążąc do zmniej-
szenia ciężaru luf. W Polsce po zakończeniu woj-
ny ze Szwecją w roku 1629 rozpoczęto prze-
lewanie starych dział własnych i sprzętu zdo-
bycznego według przyjętego systemu, #zw. ho-
lenderskiego. Obejmował on działa o średniej
długości lufy od 48 do 6 funtów wagi pocisku.
Za przykładem szwedzkim wprowadzono Iżej-
sze działa regimentowe 6, 5, 4 i 3-funtowe.
W połowie wieku sprzęt artyler polski#j w ni-
WOJSKO
czym nie ustępował sprzętowi innych armii,
później uległ pogorszeniu wskutek strat w wal-
kach (zwłaszcza wywiezienia dużej ilości dział
przez Szwedów) i braku środków na odlewanie
nówvch.
Niemal równocześnie z ujednoliceniem sprzę-
tu podjęto działanie w kierunku stworzenia sta-
łych ram organizacyjnych dla artylerii. Uwieńczo-
ne one zostały w roku 1637 utworzeniem korpusu
artylerii koronnej i osobnego litewskiej, z genera-
łem, czyli starszym nad armatą na czele. W skład
korpusu, obok personelu artyleryjskiego, wchodził
również personel inżynieryjny. Na utrzymanie go
uchwalono osobną daninę "nowej kwarty". Wkrót-
ce jednak wystarczała ona jedynie na płace dla
personelu, który ulegał powiększeniu. Zakup no-
wego sprzętu i amunicji, remonty cekhauzów (zbro-
jowni), zaciąg dalszych specjalistów na wyprawy,
azwłaszcza na kosztowny transport artylerii, wy-
magały osobnych dotacji.
Organizacja artylerii polskiej była podobna do
organizacji artylerii w cesarstwie, w odróżnieniu
od wielu innych państw europejskich, gdzie prze-
ważnie tworzono regimenty artyleryjskie. Obok
Francji jedynie w Rzeczypospolitej sformowano
stale istniejące jednostki piechoty i dragonii (sze-
fastwa generała artyler) służące do osłony arty-
lerii podczas przemarszów i bitew.
Narodowościowy i spdeczny skład armii
Skład narodowy armii zachodnioeuropejskich
był przeważnie różnorodny. Przyjmowano żołnie-
rzy bez względu na pochodzenie narodowościowe,
zaciągano oddziały i korpusy za granicą. I tak Ho-
lendrzy wynajmowali całe korpusy w Niemczech,
cesarstwo chętnie zaciągało jazdę w Polsce (duża
182
JAN WIMMEft
ilość lisowczyków w czasie wojny trzydziestolet-
niej, korpus Lubomirskiego podczas wojny z Tur-
cją od 1683 roku). Przez armię francuską w latach
1636-1659 przewinęło się 80 obcych pułków ka-
walerii, w tym również Polacy, oraz wiele odzia-
łów piechoty. W armii hiszpańskiej w zasadzie słu-
żyli poddani tego państwa, ale pochodzący z róż-
nych jego prowincji, między innymi Wallonowie
i #'Vłosi. Także Szwecja, dysponująca armią naro-
dową uzupełnianą przez pobór rekrutów, powięk-
szała ją w czasie wojen zaciężnymi, głównie z Nie-
miec. W Rosji armię zorganizowano według wzo-
rów zachodnich, ale werbowano do niej własnych
żołnierzy; obcych żołnierzy najemnych przyjęto na
służbę jedynie w okresie wojny z interwencją pol-
ską 1609-1610. W Turcji natomiast wszyscy żoł-
nierze, poza nielicznymi instruktorami francuski-
mi i włoskimi, byli poddanymi sułtana.
W wojskach Rzeczypospolitej pewna, chociaż
niezbyt duża ilość cudzoziemców służyła w okresie
do roku 1629. Najwięcej zaciągnięto ich na wy-
prawę chocimską 1621 roku. Później werbowano
już do piechoty na terytorium własnym i to w róż-
nych rejonach kraju. Sporo cudzoziemców było
w kadrze oficerskiej i podoficerskiej piechoty
i dragonii, ale i tam ich udział zmniejszał się
w miarę szkolenia własnych dowódców. W czasie
wojny z Chmielnickim szlachta oponowała prze-
ciwko werbunkowi obcych żołnierzy, jako niepew-
nych. Dopiero po klęsce pod Batohem w 1652 roku
sięgnięto bardziej do zagranicznych źródeł wer-
bunku, co dotyczyło i jazdy, poprzednio wyłącznie
polskiej.
Ilość cudzoziemców w szeregach arm powięk-
szyła się w czasie "potopu". Do tworzonych świeżo
jednostek piechoty, dragonii i rajtarii wcielano
jeńców z armii szwedzkiej i brandenburskiej, Ictó-
WOJSKO
rzy przetrwali w tych jednostkach do lat sześćdzie-
siątych. Po redukcji w 1667 roku pozostali oni je-
dynie w kadrze oddziałów i tam byli zastępowani
stopniowo przez Polaków, Sobieski zaś # pełni re-
alizował postulat unarodowienia wojska. Nie ulega
wątpliwości, że w XVII wieku, o wiele więcej Po-
laków służyło w szeregach armii obcych niż obco-
krajowców na służbie polskiej, nawet gdy weźrnie
się pod uwagę posiłkowe korpusy cesarskie w Rze-
czypospolitej w 1629 roku i w latach 1657-1659
oraz kontyngenty, jakich dostarczali niekiedy elek-
torzy brandenburscy.
Skład społeczny wojsk polsko-litewskich odzna-
czał się większą liczebnością elementu szlacheckie-
go z początkiem wieku, gdy w armii znajdowała
się większa ilość konnicy. Później w kawalerii za-
czął dominować element plebejski i to zarówno
w jeździe kozackiej i lekkiej, jak i w husarii; ple-
bejusze pojawiają się nie tylko jako pocztowi, ale
coraz częściej jako towarzysze, o czym świadczą
nobilitacje. Piechota i dragonia były niemal wy-
łącznie plebejskie, do nich bowiem przydzielano
chłopów i biedotę z przedmieść i osad podmiej-
skich. Szlachta nie czuła zapału do służby nawet
oficerskiej w tych formacjach, eksperyment Za-
moyskiego w postaci utworzonej przezeń roty pie-
choty szlacheckiej nie przetrwał 2 lat.
Ze szlachty natomiast rekrutowała się kadra
dowódcza, szczegóinie w jeździe. Rotmistrzami
chorągwi husarskich byli wyłącznie magnaci, trak-
towano to bowiem jako duży zaszczyt. Oni też je-
dynie mogli pokrywać wysokie koszty zorganizo-
wania oddziału husarii; rekompensatę stanowiły
zwykle nadania dochodowych starostw, którymi
w pierwszej połowie stulecia nagradzano również
pełnienie wysokich funkcji w wojsku. W drugiej
połowie wieku, wskutek odpadnięcia olbrzymich
184 185
JAN WINIMER
połaci ziem ukraińskich zmniejszyły się możliwości
nadań. Hetmanom wówczas podniesiono pensje, do
formowania zaś jednostek ciężkiej jazdy zachęcano
oddawaniem jednocześnie szefostwa bardziej do-
chodowych oddziałów cudzoziemskiego autoramen-
tu, stąd szefami regimentów zostawali częściej
magnaci, pełniący te funkcje tytularnie, niż do-
świadczeni oficerowie zawodowi. Z końcem XVII
wieku trudno było jednak znaleźć ochotników do
zaciągu w husarii (koszt wystawienia pocztu trzy-
konnego oceniano w roku 1685 na minimum 5100
złotych); zobowiązano więc do wystawienia pocztów
husarskich wszystkich świeżo nobilitowanych.
W jeździe średniego typu i lekkiej dowódcami była
często średnia szlachta, zdarzali się i wzbogaceni
łupami plebejusze. Trzeba tu stwierdzić, że i w in-
nych armiach stanowiska dowódcze obsadzano
głównie przez "szlachetnie urodzonych".
Mimo że szlachta w wojsku polsko-litewskim
stanowiła najwyżej 20o/o, wywierała nań ogromny
wpływ. Działo się to dlatego, iż w zgromadzeniach
chorągwianych, spełniających dużą rolę w ówczes-
nej jeździe, uczestniczyli tylko towarzysze, prze-
ważnie szlachta, solidaryzująca się na ogół z poglą-
dami swej braci wyrażanymi na sejmikach. Od-
wrotnie też, duży, choć dotąd nie zbadany, był
udział byłych wojskowych w życiu politycznym
kraju oraz znaczna ich aktywność na sejmikach
i sejmach. Stąd też brało się zaufanie, jakim masy
szlacheckie darzyły jazdę narodowego zaciągu, ieh
niechęć do obcokrajowców oraz do czysto plebej-
skich formacji, jako posłusznych monarsze i łat-
wych do ewentualnego użycia dla ukrócenia "zło-
tej ###olności".
Dzielny i na pewno patriotyczny element, za-
pełniał szeregi konnicy, najłatwiej jednocześnie
ulegał demoralizacji. Zasadniczym jej powodem
WOJSKO
było zaleganie z żołdem i wynikające stąd trudne
warunki bytu żołnierza. Właśnie z kół chorągwia-
nych jazdy padały zawsze hasła zawiązania konfe-
deracji wojskowych, do których piechota i dragonia
przyłączały się rzadko lub wcale. Należy stwierdzić
jednak, że zwykle trzeba było kilku lat ciężkiej,
opłacanej małymi zaliczkami służby, by powstał
w wojsku ferment prowadzący do powstania
związków wojskowych; a i wówczas nieraz konfe-
deraci brali udział w odpieraniu najazdów nieprzy-
jacielskich. Demoralizacja wojska wyrażała się
poza tym w większej skłonności do rabunku (na
ogół ostro tępionego przez dowództwo), rozjeżdża-
niu się towarzyszy do domów podczas leży zimo-
wych i późnym stawianiu się do chorągwi. Formą
protestu przeciw ciężkim warunkom służby t>yła
w piechocie i dragonii dezercja, jednak trzeba
przyznać, że zjawisko masowe przybierała ona je-
dynie wśród świeżo powołanych, zmuszonych do
służby rekrutów dymowych. Szubienice dla dezer-
terów, stale dekorujące obozy innych armii, spoty-
kamy w wojsku polskim rzadko.
Wojsko polskie XVII wieku przedstawiało nie-
wątpliwie dużą wartość bojową. Dotyczy to zarów-
no jazdy, nie mającej sobie równej w żadnej
z armii europejskich, jak i doskonałej, choć sto-
sunkowo nielicznej piechoty i dragonii, czy wresz-
cie wykazującej wiele walorów na polach bitew
artylerii. Mimo to ponoszono klęski, wynikające
z przewagi bądź liczebnej, bądź technicznej lub
taktycznej przeciwników. Ówczesna Rzeczpospolita
nie zawsze umiała, względnie mogła się zdobyć na
taki wysiłek finansowy, który by zapewniał odpo-
wiednią liczebność i modernizację uzbrojenia.
186 l87
JAN #% IMMER
Również poziom dowódców pozostawiał wielokrot-
nie dużo do życzenia. Częstokroć przejawiali oni
brak zdolności organizacyjnych i dowódczych.
Fakt, że tacy ludzie znajdowali się na czele armii
wynikał z powoływania na to stanowisko - zgod-
nie z istniejącym systemem społecznym - wyłącz-
nie przedstawicieli magnaterii. Przy mianowaniu
w ażniejszą rzeczą było pochodzenie niż faktyczne
kwalifikacje. Mimo tych niesprzyjających #varun-
ków, wojsko polskie potrafiło w XVII wieku od-
nieść wiele sukcesów bojowych. Wyraźny upadek
jego wartości u schyłku tego stulecia miał swe
przyczyny przede wszystkim w zmęczeniu wojska
długotrwałymi, nie przynoszącymi sukcesów zma-
ganiami, prowadzonymi w coraz trudniejszych
warunkach materialnych. Tego rodzaju objawy
można było zauważyć w podobnych sytuacjach
i w innych armiach europejskich. W Polsce spra-
w ę pogarszał ogólny regres gospodarczy oraz de-
centralizacja aparatu państwowego.
Janusz Tazbżr
PROBLEPlY \VYZNANIO##'E
Uwagi wstępne
Data, od której należy rozpoczynać dzieje pol-
skiej kontrreformacji, jest dotąd przedmiotem spo-
ru. W każdym razie okres, jaki upłynął między
przyjęciem uchwał soboru trydenckiego przez kró-
la i senat (1565), a podporządkowaniem się kler;.i
tymże postanowieniom (synod piotrkowski 1577
roku), przyniósł zdecydowany przełom w stosun-
kach religijnych, wyrażający się przede wszystkim
w tym, iż obóz reformacji zajął postawę defensyw-
ną. Miało jednak upłynąć wiele czasu, nim doszło
do ostatecznego zwycięstwa kontrreformacji. Jak
wykazały doświadczenia siedemnastowiecznej Eu-
ropy trzy zasadnicze drogi wiodły do tego celu:
pierwszą z nich była energiczna akcja państwa,
współdziałającego z Kościołem w zwalczaniu opo-
zycji wyznaniowej. Prowadziła ją przede wszyst-
kim Hiszpania zarówno na terenie Półwyspu Ib#-
ryjskiego, jak w należących do Habsburgów po-
siadłościach niderlandzkich czy włoskich. Druga,
z wymienionych dróg, wiodła poprzez zbrojne pró-
by przywrócenia Kościołowi katolickiemu pozycji
panującej; ich widownią stały się zwłaszcza Niem-
cy w dobie wojny trzydziestoletniej. Trzeci wresz-
189
JANUSZ TAZBIR
cie sposób polegał na przejściowym tolerowaniu
obok katolicyzmu innej lub innych grup wyznanio-
wych. Klasycznym tego przykładem jest Francja,
gdzie edykt nantejski zagwarantował hugonotom
swobodę kultu. Kościół mógł tu liczyć przede wszy-
stkim na siłę perswazji, przychylność władców i te
wreszcie atuty ideologiczne i materialne, jakie daje
stanowisko wyznania panującego.
Jeśli chodzi o Polskę, to kontrreformacja
w niewielkim jedynie, bo ograniczonym do posiad-
łości królewskich, stopniu, mogła spodziewać się
skutecznej pomocy władzy państwowej. lVie tylko
zresztą dlatego, iż była ona bezsilna wobec potęgi
przywilejów szlacheckich, ale co ważniejsza, Rzecz-
pospolita cierpiała na brak silnej władzy wy-
konawczej. Dawało się to zresztą we znaki obu
walczącym stronom. Pogromy, które w miastach
Korony (Poznań, Kraków, Lublin) zmiotły na prze-
łomie XVI i XVII wieku zbory protestanckie,
świadczyły nie tylko o fanatyzmie uczestników,
lecz także i o pewnej anarchizacji życia społeczne-
go. Były do pewnego stopnia częścią tego samego
zjawiska co zajazdy szlacheckie i wojny króle
wiąt, pustoszące ziemie ruskie. Luteranie Torunia,
Gdańska czy Elbląga odpłacali się zresztą katoli-
kom pięknym za nadobne i o nienawiści wyzna-
niowej tamtejszych tłumów dałoby się również
napisać tom, analogiczny do znanej ksiażki
Wacława Sobieskiego, Nżenat.użść wyz#anżo#wu
tłu#n,ów za 7ządóz.u Zygmu#ta 111-go (Warsza-
wa, 1902).
Kontrreformacja nie mogła pójść w Polsce
także i drugą drogą: prób przywrócenia poprzed-
niego stanu rzeczy za pomocą wojny domowej
o podłożu wyznaniowym. Szlachta, jeśli już wy-
ciągała wewnątrz kraju szable z pochew, to jedy-
nie dla obrony własnych interesów stanowych
PROBLEMY WYZNANIOWE
przed królem (oba rokosze, Zebrzydowskiego i Lu-
bomirskiego) czy przed chłopami (tłumienie po-
wstań na Ukrainie). Żadne inne względy nie mogły
jej skłonić do rozpętania bratobójczych walk. Pol-
skiej kontrreformacji pozostała więc trzecia droga,
którą można by umownie nazwać francuską, mia-
nowicie stopniowe i cierpliwe odzyskiwanie stra-
conych pozycji, przede wszystkim poprzez argu-
menty ideowe i materialne. Od Francji różnił nas
jednak nie tylko fakt, iż w Rzeczypospolitej obok
kalwinów tolerowano inne grupy wyznaniowe (co
zresztą znacznie ułatwiało pracę propagandzie ka-
tolickiej, skoro można je było wzajemnie przeciw
sobie podburzać), ale i to, że hugonoci mieli ściśle
określone miejsca, w których odprawiali publicz-
nie swe nabożeństwa. W Polsce do owych miejsc
należały wszystkie posiadłości szlacheckie jak rów-
nież miasta prywatne, czy wreszcie pewne teryto-
ria mające zagwarantowaną swobodę kultu, przede
wszystkim Prusy Królewskie. Należy również pa-
miętać, iż w początkach XVII wieku doszło do re-
stytucji hierarch Kościoła prawosławnego, for-
malnie zlikwidowanej na synodach brzeskich w la-
tach 1595 i 1596. Wówczas to, na mocy unii brze-
skiej, przestało także istnieć wyznanie zwane
później dyzunickim, w istocie jednak zwolennicy
prawosławia ani na chwilę nie zaprzestali odpra-
wiania nabożeństw i zwoływania synodów. Trudno
więc ich położenie porównywać ze statusem praw-
nym na przykład katolików w kalwińskich Nider-
landach, nie mówiąc już o doli tych kalwinów
francuskich, którzy po odwołaniu edyktu nantej-
skiego nadal gromadzili się na nielegalne nabożeń-
stwa. Tak więc polskiej kontrreformacji pozosta-
wała jedynie trzecia droga: wiodła ona do zwycię-
stwa przede wszystkim poprzez uporczywą i stale
powtarzaną propagandę.
190 ) 191
J A#VUsZ TAZBIR
Propaganda polskiej kontrreformacji
Do propagandy uciekano się wszędzie tam,
gdzie zawiodła siła lub nie mogła być w danej
chwili stosowana. Wagę tego zagadnienia papie-
stwo doceniło dość wcześnie; po pół wieku zaciętej
polemiki wyznaniowej ze zwolennikami reformacji
powołano w Rzymie specjalną kongregację, zwaną
"Congregatio de propaganda fide". Zbierała się ona
od roku 1572 z inicjatywy Grzegorza XIII, ostate-
czny kształt nadał jej zaś Klemens VIII w roku
1622. Kongregacji tej podlegała cała propaganda
potrydenckiego katolicyzmu. Kontrreformacja pol-
ska, któr# zaczęła się o dobre ćwierć wieku później
od włoskiej, hiszpańskiej, niemieckiej czy francu-
skiej, czerpała pełnymi garściami z doświadczeń
zachodnioeuropejskich. Przejmowano przede wszy-
stkim formę, sięgając obok literatury także do ma-
larstwa, teatru, muzyki jako środków oddziaływa-
nia na przekonania wiernych. Nie należałoby tu
jednak przeceniać obcych wpływów. Jak wynika
z ostatnich badań, czołowy zakon kontrreformacji,
jezuici, nie mieli własnego programu artystyczne-
go, lecz przystosowywali go zawsze do miejsco-
wych tradycji, przyzwyczajeń i upodobań. Tak na
przykład śpiewy wprowadzili do nabożeństw pod
naciskiem polskich katolików, podobnie przedsta-
wiała się sprawa z organami. 3o W malarstwie uni-
kano obcych miejscowemu odbiorcy, nawykłemu
do powierzchownej dewocji, tematów mistycznych,
tak popularnych w Hiszpanii czy Włoszech. Brak
więc u nas malowideł przedstawiających wizje,
ekstazy, omdlenia; mało jeet również tematyki mar-
tyrologicznej, często spotykanej w malarstwie kra-
jów romańskich. Przejmując formę nasycano ją ro-
dzimą i narodową treścią, to samo dotyczyło argu-
mentacji wzbogacanej o wątki czerpane z własnej
#
# O
,o
192
PftOBLEMY WYZNANIOWE
Drzeworyt współczesny
historii. Niektórzy z przedstawicieli duchowień-
stwa tłumaczyli na przykład szlachcie, iż kler za-
wsze bronił jej swobód i przywilejów przed kró-
lem; motyw nie spotykany na ogół w polemice
wyznaniow#j innych państw.
Najwybitniejsze utwory literatury kontrrefor-
macyjnej ukazywały się po łacinie, dzięki czemu
nad Tybrem, Renem czy Sekwaną chętnie czyty-
wano popularne tam nadal w XVII wieku dżieła
Reszki, Hozjusza i Sokołowskiego; polskie ducho-
wieństwo studiowało zaś książki Bellarmina, Ba-
roniusza czy Possewina. Przywozili je do Rzeczy-
pospolitej dość często rodacy autorów: włoscy i hi-
szpańscy jezuici, pracujący tu dla triumfu kontr-
reformacji. Z kolei polscy członkowie tego zakonu
działali w Szwecji, Moskwie i Siedmiogrodzie. Po-
dobnie jak we Francji, tak w Rzeczypospolitej do
przeeiwników Towarzystwa Jezusowego należeli
również niektórzy katolicy. Z ich to grona wyszedł
znany pamflet antyjezuicki Jana Brożka, pod tytu-
łem Grutżs, nazywany z pewną przesadą przez nie-
których polskimi Prowżncjałka#n.ż. Zarówno kato-
licy, jak różnowiercy czerpali pełną garścią z wy-
dawanych na Zachodzie Europy pism polemicz-
nych.
W Niemczech, Francji czy Szwajcarii już
w dwudziestych latach XVI wieku zarzucano zwo-
lennikom reformacji, iż prowadzi ona do zaburzeń
nie tylko w Kościele, ale i w państwie, nakłania
bowiem ludzi do buntu, zamieszek, pogardy wła-
dzy oraz lekceważenia jej rozporządzeń. W Rzeczy-
pospolitej argumentację tego typu podjęto dopiero
w drugiej połowie XVI stulecia, bez widocznego
zresztą skutku. Większe powodzenie miał już za-
rzut zdrady politycznej, jaki wybija się w następ-
nym stuleciu na czoło polemiki antyprotestanckiej.
Za wzór posłużyły tu pamflety wydawane we
13 PoIska XVII wieku 193
27. Hiszpański św. Izydor przedstawiony
jako modlący się chłop polski
28. Cerkiew prawosławna z XVIII wieku w Poździaczu
(pow. Przemyśl)
JANUsZ TAZBIR
Francji w okresie "wojny trzech Henryków", jak
również niemiecka publicystyka polityczna pozo-
stająca na usługach kontrreformacji.
Przenosząc na grunt polski obce doświadcze-
nia i argumenty, starano się jednak wyciszać i tu-
szować pewne niewygodne akcenty. Po rokoszu Ze-
brzydowskiego znikają na przykład z dzieł jezuic-
kich zbyt gorące pochwały silnej władzy królew-
skiej. Mało kto też z katolików wyrażał się pozy-
tywnie o działalności inkwizycji hiszpańskiej, znie-
nawidzonej nie tylko przez zwolenników reforma-
cji. O ile bowiem na Zachodzie Europy widziano
w niej narzędzie tyran papieskiej, to w Polsce
daleko większy nacisk kładziono na fakt, iż inkwi-
zycja zagraża swobodom obywatelskim szlachty
i służy umacnianiu absolutyzmu. Polemiści katolic-
cy przełomu wieku XVI na XVII unikali na ogół
stawiania kropki nad "i"; nader rzadko więc wspo-
minali, że ostatecznym celem kontrreformacji jest
fizyczna likwidacja zatwardziałych "heretyków".
1\Tawoływanie do rozpalania stosów i krwawych
kaźni nie byłoby bowiem w Polsce dobrze widzia-
ne, nawet wśród zwolenników Rzymu.
Tam, gdzie katolicy stanowili mniejszość, dość
często występowali z postulatami tolerancji wyzna-
niowej. Wystarczy tu przypomnieć poglądy osiad-
łego w Niderlandach Jana Molanusa czy też
przedstawiciela jezuitów angielskich w osobie Ro-
berta Personsa. W Rzeczypospolitej katolicyzm był
religią panującą, mimo to wśród jego wyznawców
spotykamy wielu zwolenników przestrzegania fak-
tycznej tolerancji. Na czoło ich argumentacji wybi-
jały się względy realizmu politycznego: obawa
przed skutkami wojen domowych na tle religij-
nym, przekonanie o potrzebie szanowania przy-
wilejów szlacheckich, świadomość faktu, iż repre-
sje nie powstrzymały rozwoju reformacji. Wszyst-
PROBLEMY WYZNANIOWE
ko to niesłychanie przypomina wystąpienia francu-
skich "polityków" z ubiegłego stulecia.
W XVI wieku wielu przywódców polskiego
Kościoła sądziło, że jedynie użycie "środków boga-
tych" może uratować sprawę katolicyzmu. Za pa-
nowania Władysława IV jego triumf był już dla
wszystkich jasny. Zwolenników Rzymu specjalną
zaś satysfakcją napawał fakt, iż zwycięstwo osią-
gnięto innymi metodami niż na Zachodzie Europy,
bez wojen, stosów i egzekucji. Krzysztof Opaliński,
kreśląc genezę konfederacji warszawskiej, stwier-
dza, że płomienia, który przybył z Niemiec nie dało
się ugasić. Dlatego też została uchwalona ustawa,
zabezpieczająca różnowiercom bezpieczeństwo.
"Konieczne było zachowanie umiarkowania, aby
środki zaradcze nie pogorszyły choroby, której usu-
nąć nie mi‚liśmy możności."31 Podobne zdanie
miał również na ten temat Szymon Starowolski.
Poglądy te w dużym stopniu zbiegały się z zapa-
trywaniami teologa jezuickiego, Marcina Becanu-
sa. Twierdził on, iż tolerowanie w państwie "he-
retyków" może być moralnie dopuszczalne między
innymi wtedy, gdy władza nie jest w stanie ieh pc-
konać ze względu na liczebną i orężną przewagę.
Konieczność tę dyktuje rozwaga, gdyż zwolennicy
reformacji mogliby szukać pomocy za granicą,
a uzyskawszy ją pokonać katolików. Jak widać,
Becanus traktuje tolerancję jako mniejsze zło od
tego, które wynikłoby z nieprzestrzegania jej. Sto-
sunki polityczno-prawne, panujące w Rzeczypospo-
litej pierwszej połowy XVII wieku, sprawiły, iż
polscy polemiści katoliccy, choć nie znali jego pism
dochodzili częstokroć do tych samych co i Becanus
wniosków. W drugiej połowie tego stulecia katolŚ-
ckie wystąpienia w obronie tolerancji ustały nie-
#mal zupełnie, samą zaś tolerancję określano jako
hańbiący opizod naszych dziejów.
194 195
JANUsZ TAZHIR
Koniec współistnienia wyznań
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, iż jednym
z zasadniczych czynników, które w XVI wieku to-
rowały drogę reformacji, była wzmożona świado-
mość narodowa. Ten sam mechanizm może jednak
zadziałać w dwóch przeciwnyeh kierunkach;
w XVII stuleciu świadomość ta każe silniej niż
przedtem odczuwać potrzebę istnienia więzów łą-
czących członków tego samego narodu. W renesan-
sowych definicjach wspomina się tylko o wspólno-
cie języka i terytorium; brak więc jeszcze elemen-
tu wyznania, który dochodzi dopiero w XVII wie-
ku. Wówczas to religia staje się, obok mowy, kry-
terium pozwalającym na określenie przynależności
etnicznej.
Jak wykazał okres najazdu szwedzkiego "lu-
ter" był zarazem kimś posługującym się obcym,
niezrozumiałym językiem. W tej sytuacji dysydent
zdaniem większości katolików wyłamywał się ze
wspólnoty narodowej. Kontrreformacja starała się
postawić różnowierców poza jej granicami, uczynić
z nich coś niezgodnego z polską tradycją history-
czną. Udało jej się to na zachodnich kresach Rze-
czypospolitej : osiadły w Wielkopolsce kler luterań-
ski i braci czeskich szukał bowiem pomocy, popar-
cia i osłony u elektora brandenburskiego. Do Prus
Książęcych udawała się liczna szlachta tego wy-
znania, tam też jechali pastorzy w poszukiwaniu
chleba i młodzież na studia. Wszystko to pociągało
za sobą germanizację licznych środowisk różno-
wierców: hasło Polak-katolikiem odcinało je od
łaczności z narodem.
Analogiczne zjawisko obserwujemy zresztą
w całej Europie: każda niemal emigracja wyzna-
niowa ulegała po pewnym czasie asyznilacji, że
wymienimy przykładowo hugonotów francuskich
PftOBLEblY WYZN ANIOWE
osiadłych w Niemczech czy katolików angiels.kich,
którzy szukali schronienia we Francji. W XVII
wieku godzono się nadal na współżycie różnych
konfesji w obrębie tego samego państwa, ale nie
tego samego narodu. Dowodem jest fakt, iż w tym
samym czasie, kiedy zamyka się rodzimy, ariański
Raków (1638) i prześladuje polskich kalwinów po
miastach, nikt właściwie nie pr#testuje przeciwko
napływowi niemieckich luteranów do Wielkopol-
ski czy na Lubelszczyznę. Obca etnicznie grupa
wyznaniowa była wszędzie dłużej tolerowana niż
rodacy, hołdujący innej konfesji. Przez długi #vięc
czas pozostawiano w spokoju niemieckich anabap-
tystów osiadłych na Morawach, włoskich walden-
sów w Sabaud jak też holenderskich menonitów,
zasłużonych w zagospodarowaniu delty Wisły.
W stosunku do rodaków miano jednak liczne pre-
tensje: po pierwsze o to, iż szerzyli propagandę
obcej wiary. Jakub Zawisza w roku 1613 stwier-
dzał, iż "żydowska ani tatarska sekta żadnej szko-
dy w wierze katolickiej nie czyni", nikt się bowiem
na ich wyznanie przez kilkaset lat nie navc#rócił,
podczas gdy "heretycy" kradną du#ze Kościoło#vi. #2
Po drugie, rodak-różnowierca stanowił dość często
niewygodną konkurencję polityczną lub zawodo-
wą, której można się było pozbyć pod pretekstem
walki z "herezją"; po trzecie wreszcie działał mo-
tyw psychologiczny. Ktoś bliski, często skojarzony
więzami pokrewieństwa, budził szczególną troskę
o nawróeenie i niepokój, jeśli upierał się przy s#vo-
ich poglądach.
Koniec pokojowego współistnienia wyznań
oglądano w XVII wieku w wielu krajaeh Europy.
Z początkiem tego stulecia Stuartowie prowadzili
energiczną walkę z przeciwnikami panującego Ko-
ścioła anglikańskiego; prześladowania wyznaniowe
odżyły tam na nowo w dobie restauracji. W Danii
196 I97
JANUsZ TAZBIR
i Szwecji zwalczano dość surowo zwolenników kal-
winizmu, ci zaś z kolei w wielu państewkach nie-
mieckich szykanowali luteranów. Austria w począt-
kach XVII wieku zmusiła do emigracji luterań-
skich mieszkańców Styrii, Karyntii i Tyrolu;
w dobie zaś wojny trzydziestoletniej i po jej za-
kończeniu podobne represje spadły na protestanc-
ką ludność Czech, Moraw i Śląska. Nawet na tych
terenach, gdzie mniejszość wyznaniowa nie wystą-
piła z orężem przeciwko władzy państwowej
i panującemu Kościołowi, położenie różnowierców
uległo pogorszeniu. Można tu wymienić przykłado-
wo traktowanie braci czeskich w cesarstwie przed
rokiem 1618, szykanowanie unitarian w Siedmio-
grodzie, czy wreszcie represje wobec polskich dy-
sydentów, przede wszystkim arian, jakie spadły na
nic?z jeszcze przed najazdem szwedzkim.
U genezy tego zjawiska leżało wiele przyczyn,
wśród których niepoślednią rolę grał fakt, iż więzy
religijne zaczynają być ważniejsze od narodowych,
a interes Iconfesji panującej bierze górę nad do-
brem ogólnopaństwowym. Kontrreformacja, ogra-
niczając prawa mniejszości wyznaniowych, zmu-
szala je do szukania pomocy na zewnątrz. Wytwa-
rzało się swego rodzaju błędne koło: ponieważ
obóz katolicki prześladował dysydentów, skłaniali
się oni do porozumienia z wrogiem, co z kolei po-
ciągało za sobą dalsze represje. Te zaś jeszcze bar-
dziej przekonywały kalwinów czy arian, że jedy-
nym wyjściem jest osadzenie na tronie polskim
króla szwedzkiego lub księcia Siedmiogrodu.
Sytuację dysydentów skomplikowało militarne
zagrożenie Rzeczypospolitej zarówno od południa,
jak północy i wschodu. Ponosząca klęski szlachta
zaczyna szukać winowajców i znajduje ich w "he-
retykach", a więc we wrogu wewnętrznym.
W przekonaniu tym utwierdzali ją jezuici, którzy
PROBLEMY WYZNANIOWE
nieustannie przypominali, iż osiadli na Wołyniu
i Podgórzu arianie mogą otworzyć Turkom wrota
Rzeczypospolitej. Różnowiercy mieli przynosić Pol-
sce podwójne nieszczęście: zgubę państwa, ponie-
waż spiskowali z współwyznawcami z innych kra-
jów i utratę błogosławieństwa bożego, skoro
Rzeczpospolita tolerowała u siebie podobną zarazę.
Na poparcie tej teorii znajdowano dość przykła-
dów, wskazując bitwy przegrywane od 1648 roku
na wszystkich niemal frontach. Jako przeciwnicy
Polski występowały wówczas wyłącznie wojska
państw niekatolickich. W odróżnieniu od Francji,
która dość często wchodziła w sojusze z protestan-
tami i podtrzymywała tradycyjną przyjaźń z Tur-
cją, Polacy XVII wieku nigdy nie skrzyżowali swej
szabli ze zwolennikami Rzymu. Obrona terytorium
kraju przed wI-ogami zaczynała się więe pokrywać
z obroną wiary. Rzecz zresztą nierzadka w ówcze-
snej Europie: wystarczy przypomnieć podboje tu-
reckie pokrywające się z ekspansją islamu, rolę
zbawcy niemieckiego luteranizmu, jaką przypisy-
wano Gustawowi Adolfowi, czy wreszcie fakt, iż
Kozacy uważali się za obrońców prawosławia.
W XVII wieku umacnia się w Polsce przeko-
nanie, że pełni ona zaszczytną rolę obrońcy świata
chrześcijańskiego, jest więc przedmurzem katoli-
cyzmu. Pozostawmy na boku problem, do jakiego
stopnia sama szlachta wierzyła w tę tezę, w jakiej
zaś mierze dorabiała ideologię do istniejącego sta-
nu rzeczy; konieczność odpierania obcych najazdów
była wszak bezsporna. W każdym razie warto pa-
miętać, iż teoria przedmurza miała dwie odmiany:
katolicką, czyniącą Polskę obrończynią interesów
papiestwa i ogólnochrześcijańską, przeciwstawia-
jącą ją jedynie mahometańskiej Turcji. W tej
ostatniej wersji tezę tę lansowali także różnowier-
cy z arianami na czele. Zaszczytną rolę wału chro-
199
JANUsZ TAZBIR
niącego Europę przed najazdem islamu przypisy-
wała sobie również Austria; także i Hiszpania
uważała się w tym samym czasie za narzędzie
Opatrzności, powcłane do obrony i krzewienia
chrześcijaństwa. Z tą tylko różnicą, iż Rzeczpospo-
lita miała je szerzyć na Wschodzie Europy, Hisz-
pania zaś w Indiach Zachodnich, jak wówczas na-
zywano Amerykę.
Rola obrońcy wiary na zewnątrz była na dłuż=
szą metę nie do pogodzenia z tolerowaniem jej
przeciwników wewnątrz kraju. Toteż na Półwyspie
Iberyjskim po bezwzględnej likwidacji (nikłych
zresztą liczebnie) sympatyków luteranizmu zaczęto
wyganiać morysków i żydów. W innych krajach,
dalszych od hiszpańskiego fanatyzmu, poprzestano
na usunięciu sekt uznanych za niebezpieczne dla
panującego Kościoła i państwa. Szykany i prze-
śladowania zmusiły więc kwakrów do opuszczenia
Angl, raskolników zaś Rosji. Uchwalony w maju
1648 roku w Anglii tzw. Draconic Ordinance usta-
nawiał karę śmierci za szerzenie poglądów anty-
trynitarzy; książki ich palono w Amsterdamie
i Rotterdamie. Nawet tak przecież tolerancyjne
Niderlandy doczekały się w 1653 roku surowe-
go dekretu grożącego nie tylko wygnaniem,
ale i śmiercią tym wszystkim, którzy przywożą,
drukują i kolportują literaturę ariańską oraz
uczęszczają na zebrania zwolenników tej sekty.
Co prawda rozpcrządzeń tych na ogół nie egzek-
wowano.
Także i w Rzeczypospolitej uderzenie skiero-
wano w pierwszym rzędzie przeciwko arianom,
wyznaniu najsłabszemu liczebnie, pozbawionemu
możnych protektorów, zwalczanemu wreszcie przez
kalwińskich i luterańskich pastorów w sposób
nieraz bardziej zaciekły, niż to czynili katoliccy
księża. Antytrynitarze, pierwsi spośród zwolenni-
PftOBLEMY WYZNANIOWE
ków reformacji, przekonali się, iż granice szla-
checkich posiadłości przestały być barierą nie do
obalenia. Po szeregu procesów przyszło zamknię-
cie szkół i drukarń ariańskich w całej Rzeczy-
pospolitej. Sejm 1658 roku uchwalił zaś banicję
braci polskich z kraju; społeczeństwo szlacheckie
dało tym edyktem dowód, iż dobro religii stawia
ponad względami solidarności stanowej. Trzeba
jednak nadmienić, że żaden z przebywających po
roku 1660 w Polsce arian nie poniósł śmierci za
swe wyznanie, mimo ustawy, która wyraźnie nią
groziła. Wykrytych usuwano po prostu z ojczyzny,
spóźnione konwersje chętnie przyjmowano, wy-
znaczając jedynie - pro forma - grzywny pie-
niężne opieszałym. Warto zaś przypomnieć, że we
Francji po odwołaniu edyktu nantejskiego jedynie
duchownym kalwińskim zezwolono na opuszcze-
nie kraju. Świeckim hugonotom, pod karą galer
dla mężczyzn i konfiskaty dóbr dla kobiet, zabro-
niono wyjazdu. Za pomoc świadczoną emigrantom
groziła kara śmierci. Dzieci od lat 5 do 16 odbie-
rano opornym rodzicom i dawano na wychowanie
katolikom. Schwytani w kraju pastorzy szli na ga-
lery.
Nie do pomyślenia było, aby Ludwik XIV,
osobiście zaangażowany w prześladowaniu hugo-
notów, występował jako ich protektor na emigra-
cji, gdy tymczasem w Polsce nie tylko Maria Lud-
wika udzielała arianom schronienia w należących
do niej księstwach śląskich: opolskim i racibor-
skim, ale i Michał Korybut Wiśniowiecki interwe-
niował w 1672 roku u elektora, aby nie wysiedla-
no braci polskich z Prus, a w dwa lata później
u cesarza Leopolda I, by nie wypędzano ich
z Kluczborka. Zawziętość prześladowców rodzi
z reguły chęć zemsty u prześladowanych; nic więc
dziwnego, iż francuscy hugonoci byli oficerami
2Q0 201
JANUSZ TAZBIR
angielskich i holenderskich pułków walczących
z ich własną ojczyzną, jak też, że prowadzili ener-
giczną akcję (propagandową i szpiegowską) wy-
mierzoną przeciwko Francji. Arianie polscy nato-
miast również i na emigracji poczuwali się do wię-
zów wspólnoty narodowej. Stanisław Lubieniecki
pisze na przykład panegiryk na cześć Jana III So-
bieskiego oraz pełni funkcje rezydenta Rzeczy-
pospolitej w Hamburgu, Zbigniew Morsztyn, prze-
bywający w Prusach, poświęca zaś entuzjastyczne
poematy zwycięstwom polskiego oręża nad Tur-
kami.
W dziesięć lat po wygnaniu arian uchwalono
w Polsce zakz porzucania religii panującej.
W 1673 roku sejm postanowił, iż indygenaty i no-
bilitacje będą nadawane wyłącznie katolikom.
Wprowadzono również liczne ograniczenia kulto-
we w stosunku do kalwinów i luteranów. W po-
łowie XVII wieku stają się oni wyraźnie obywa-
telami drugiej kategorii. Początek następnego stu-
lecia miał zaś przynieść im utratę praw politycz-
nych. Był to wyraźny regres w stosunku do tole-
rancji z jakiej Polska słynęła j‚szcze na przeło-
mie XVI i XVII wieku. Niemniej jednak należy
pamiętać, że Anglia i Niderlandy już w XVI stu-
leciu zepchnęły swe mniejszości wyznaniowe do
grupy obywateli drugiej kategorii. Parlament an-
gielski ustanowił w 1581 roku karę śmierci zarów-
no dla tego, kto namawiał do przejścia na katoli-
cyzm, jak i dla każdego, kto podobnej namowy
usłuchał. Nieobecność na nabożeństwach angli-
kańskich groziła wysoką i rujnującą grzywną, spo-
ro obcych jezuitów skazano na śmierć za sam fakt
przebywania na ziemi angielskiej. W Niderlandach
katolikom nie wolno było odprawiać nabożeństw
inaczej jak w domach prywatnych, przyjmować
zagranicznych księży, drukować książek itd.
PftOBI.EMY WYZN ANIOWE
Odwrót tendencji laickich
Postępom nietolerancji towarzyszył częściowy
zanik procesów laicyzacji, zapoczątkowanych
w XVI wieku; w nauce, literaturze i sztuce mo-
tywy i tematy sakralne zaczęły brać górę nad
świeckimi. Zjawisko to występuje w XVII stuleciu
zarówno w krajach podporządkowanych kontrre-
formacji, jak i w państwach opanowanych przez
ortodoksję protestancką. W historiografii pojawia
się na nowo ...ziejopisarstwo wyznaniowe, zaanga-
żowane w cbronie racji swego Kościoła, nieza-
leżnie czy nim będzie zbór ariański, wysławiany
piórami Andrzeja i Stanisława Lubienieckich, czy
też obóz katolicki, apologię którego znajdowano
w dziełach Abrahama Bzowskiego, W#spazjana Ko-
chowskiego, Stanisława Kobierzyckiego. Liczba
fundacji nowych świątyń, w tak charakterystycz-
ny sposób malejąca za czasów odrodzenia, do#ho-
dzi w XVII wieku do rozmiarów przed tym nie
spotykanych. Mnożą się również zastępy zakonni-
ków: analogiczne zjawiska mają zresztą miejsce na
Półwyspach Pirenejskim i Apenińskim.
Kontrreformacja w całym świecie katolickim
ograniczyła swobodę wiernych. Sobór trydencki
#lryznaczył wyraźną granicę pomiędzy prawdą
a błędem. Obecnie nie można już się było tłuma-
czyć nieświadomością: indeksy ksiąg zakazanych
wymieniały wyraźnie pozycje niebezpieczne dla
duszy, a specjalne przepisy określały nawet głębo-
kość dekoltu dozwolonego w wizerunkach św. Ma-
rii Magdaleny. Podporządkowanie się tym uchwa-
łom przychodziło polskim katolikom łatwiej niż
ich francuskim czy niemieckim współwyznawcom.
Reformacja i humanizm nie przeorały bowiem
kraju tak głęboko, by nawrót do poprzedniego
stanu rzeczy napotykał szczególne opory. Pro-
202 203
JANUSZ TAZBIR
cesów sakralizacji kultury nie hamował również
rozwój nauki idącej w Polsce do połowy XVII wie-
ku dawnym rozpędem, ale coraz bardziej zrywa-
jącej kontakty z Zachodem. Tam zaś wówczas wła-
śnie następował wielki przełom, wyrażający się
w budowaniu podstaw nowożytnej wiedzy, zwła-
szcza ścisłej. Byliśmy z Zachodnią Europą w kon-
takcie, gdy w epoce odrodzenia burzyła dawny
system wartości. Przestaliśmy czerpać z jej do-
świadczeń w momencie, kiedy na gruzach starych
założeń przystąpiono do wznoszenia gmachu no-
wożytnej filozofii człowieka.
Pierwsza połowa XVII stulecia przyniosła ze
sobą masowe występowanie we Francji liberty-
nizmu, znajdującego zwolenników przede wszyst-
kim w ówczesnych środowiskach naukowych. Tam-
tejszych wolnomyślicieli cechował sceptycyzm wo-
bec większości dogmatów kościelnych, dążność do
wzniesienia się ponad bariery wyznaniowe, popar-
cie dla każdego przejawu tolerancji. Libertyni
wierzyli w poznawcze możliwości rozumu, do-
magali się nieskrępowanego rozwoju badań nau-
kowych, zabiegali o pogodzenie skłóconych kon-
fesji. Rozwojowi francuskiego libertynizmu nie
można na terenie ówczesnej Rzeczypospolitej prze-
ci#.#stawić analogicznego rtichu intclektualnego.
R‚wnież jednak i polskie źrła z początków XVII
wieku skarżą się na istnienie ludzi zajmujących
liberty,ńską postawę życiową. Zachowywali oni
Śormali:ą wierność wobec Kościoła przy równc-
czesnym odrzuceniu wszystkich do#matów kato-
licyzmu.
Zwolenników libertynizmu doszukiwano się
przede wszystkim w środowisku magnackim, po-
dobnie zresztą jak we Francji, gdzie frondujący
przeciwko królowi panowie dość często manifesto-
wali swój wzgardliwy stosunek do relig. Boha-
204
PROBLEMY WYZNANIOWE
tera jezuickiego dramatu Antżte7n,iusz..., wystawio-
nego około roku 1625 na scenie teatru szkolnego
w Poznaniu, możemy chyba uznać za klasycznego
reprezentanta polskiej odmiany libertynizmu. Po-
stawa światopoglądowa Antitemiusza nasuwa duże
analogie z molierowskim Don Juanem. Obu łączy
przynależność do wysokiego stanu społecznego, za-
równo jeden, jak i drugi jest potworem moralnym,
nie wierzącym w życie pozagrobowe. Obaj też po-
pełniają bezkarnie swe występki, za co gniew Nie-
ba sprząta ich rychło z tego świata: Antitemiusz
łamie szyję na skutek upadku z konia, Don Juan
zostaje porwany do piekła przez posąg komando-
ra. 33 Mimo różnej pod względem literackim war-
tości obu utworów, łączy je napiętnowanie wyzu-
tego ze wszelkich skrupułów i przesiąkniętego li-
bertynizmem magnata. Wielu zresztą przedstawi-
cieli tego stanu przeżywało nastroje sceptycyzmu
religijnego (przykładem Jan Andrzej Morsztyn),
czy jaskrawego antyklerykalizmu, na przemian
z nawrotem ostrej dewocji. Przerzucano się do niej
szczególnie na starość, kiedy to możliwość grzesze-
nia stawała się coraz bardziej problematyczna.
Wówczas też, wychodząc z założenia, iż naganne
życie można okupić hojną fundacją, wznoszono
klasztory i świątynie oraz zapisywano dobra Ko-
ściołowi.
Inyferentyzm religijny, nie mówiąc już o li-
# bertynizmie, był jednak nader rzadkim zjawiskiem
w życiu Polski XVII wieku. W wielu dziedzinach,
między innymi we wzorcach osobowych tego okre-
su, dał się natomiast zauważyć wzrost przeciwnycń
tendencji. O ile w dobie odrodzenia za ideał słu-
żyły dość często postacie starożytnych bohaterów,
wybitnyeh mężów stanu czy władców, to obecnie
wzorem do naśladowania staje się święty. Kreślo-
ne przez hagiografię obrazy ascetycznego życia,
205
JANUsZ TAZBIR
nie mogły nie oddziałać na kształtowanie się wzor-
ców etycznych. Nad powinnościami obywatela,
członka wspólnoty narodowej, szlachcica, zaczęły
górować obowiązki wynikające z przynależności do
Kościeła katolickiego. Sprzeniewierzenie się jego
nakazom oceniano jako największe z przewinień.
Znajdowało to swój wyraz w mentalności gorliwej,
a niezbyt oświeconej szlachty mazowieckiej, o któ-
rej powiadano, że woli zabić człowieka niż złamać
post.
Przykładem charakterystycznej zmiany na-
strojów może być fakt, iż w 1556 roku, po pożarze
ratusza krak#wskiego, do gałki zdobiącej szczyt
wieży ratuszowej włożono między innymi Now#
Testa#n,ent w przekładzie Erazma Z Rotterdamu
i poematy sławiące reformację. W 1611 roku, kiedy
dokonywano remontu ratusza, wyjęto z niej te
dzieła, a na ich miejsce położono katolickie wyda-
niego, akt oddania miasta pod opie-
kę kilku świętym oraz obrazek przedstawiający
Stanisława Kostkę i kawałek drewna z jego trum-
ny.3# Święty ten był niesłychanie popularny
w Rzeczypospolitej nie tylko wśród młodzieży
szkół jezuickich, w których stawiano go jako wzór
do naśladowania. Kult Stanisława Kostki wynikał
również z faktu, iż zaspokajał on zapotrzebowanie
na polskiego świętego.
Polonizacja katolicyzmu
Także i cudzoziemcy wyniesieni na ołtarze zy-
skiwali niejako indygenat w Rzeczypospolitej.
Otrzymując miejscową powłokę, tracili nawet nie-
kiedy imię, a realia ich życiorysów, charakter
cudów przemieniano na polskie, jak to widzi-
my w żywotach świętych Mikołaja lub Izydora.
Zjawisko to świadczy o pogłębiającym się
PR7BI#EMY WYZNANIOWE
w XVII wieku procesie unaradawiania kultu reli-
gijnego.
Polonizacja, hiszpanizacja czy italianizacja
katolicyzmu nie rozpoczęła się oczywiście dopiero
po soborze trydenckim. Od samych niemal począt-
ków chrześcijaństwa trwa ten sam proces, jakim
było łączenie kosmopolitycznych treści doktrynal-
nych z narodową formą ich wyrazu, miejscową
kulturą, tradycjami i przyzwyczajeniami. Ponie-
waż jednak właśnie wiek XVI i XVII przynoszą
bujny rozwój narodowej kultury i świadomości, to
i potrydencki katolicyzm musiał, w daleko silniej-
szym stopniu niż średniowieczne chrześcijaństwo,
liczyć się z tym nurtem. Zdając sobie sprawę z za-
chodzących przemian, kierownicze siły Kościoła
godziły się więc na łączenie dojrzałej, dzięki prą-
dom humanizmu, świadomości narodowej z odno-
wioną na skutek kontrreformacji treścią religijną,
a więc na nadawanie kultowi cech specyficznych,
uwzględniających narodowość i mentalność odbior-
ców. Kontrreformacja wielokrotnie sięgała, osten-
tacyjnie niemal, do średniowiecza, pragnąc - jak
każda restauracja - wymazać z pamięci wiernych
poniesione niedawno porażki i klęski. Sukcesy swe
osiągała jednak nie dzięki konserwatyzmowi, lecz
nowatorstwu, liczeniu się z potęgą państw narodo-
wych, zwyczajami i życzeniami wiernych, tradycją
pokoleń.
Jeśli przyjmiemy określenie baroku jako epo-
ki kryzysu, to powszechna akceptacja dla wzorów
obyczajowych, kulturalnych i politycznych, niesio-
nych przez katolicyzm,. miała niewątpliwie stano-
wić próbę przezwyciężenia istniejących rozbieżno-
ści. Rozdźwięk między rzeczywistością a wyobra-
żeniem, przekonaniem o idealnym ustroju a świa-
domością regresu gospodarczego oraz klęsk polity-
cznych, zwalczano rozbudową doktryny w taki
206 207
JANUSZ TAZBIR
właśnie sposób, aby nie tylko pozwalała zapom-
nieć o nękających szlachtę bolączkach, ale i prze-
rzucała odpowiedzialność za niepowodzenia na cu-
dze barki. Z ambon właśnie padały wyjaśnienia,
iż winę ponoszą krnąbrni poddani, źli sąsiedzi,
podstępni "heretycy" - słowem wszyscy, jedynie
nie warstwa będąca u władzy. Stąd też wywodziła
się po części rozbudowa funkcji religii w życiu
siedemnastowiecznej Polski. Ta wszechpotęga reli-
gii, częściej zresztą gestu i słowa niż dogmatu
i uczucia, pogłębiała różnice zachodzące między
Rzecząpospolitą Sobieskiego a Francją, Anglią
czy Niderlandami, gdzie u schyłku tego stulecia
rodziły się pierwsze przesłanki wieku oświe-
cenia.
Już za Wazów ma miejsce stopniowa adapta-
cja społecznego programu kontrreformacji do wa-
runków polskich. Wyrósł on na gruncie włoskim,
zachodnioeuropejskim, gdzie pańszczyzna była za-
nikającą, bo wypieraną przez czynsze, formą po-
winności chłopskich. Stąd też również i w Polsce
jezuici postulowali ograniczenie jej wymiaru do
3---4 dni tygodniowo, niepodwyższanie powinności
chłopskich, zapewnienie poddanym możliwości
swobodnego opuszczenia wsi. To ostatnie pod wa-
runkiem jednak, iż każdy z nich da na swoje miej-
sce następcę. Także i dla Starowolskiego ideałem
były te kraje na Zachodzie, w których chłopi od-
dają szlachcie jedynie połowę zbiorów, a poza tym
"w wolności jako i panowie siedzą" 35. Próba prze-
szczepienia do Polski stosunków włoskich czy fran-
cuskich zawiodła jednak całkowicie. Od połowy
XVII wieku również i publicyści katoliccy zaprze-
stają ich propagowania. Wprawdzie przypominają
oni często szlachcie o potrzebie miłosierdzia wobec
poddanych, ale większą wagę przywiązują do jej
hojności na rzecz Kościoła.
208
Obraz Hermana Hansa w katedrze w Pelplinie
30. Św. Marcin dzielący się płaszczem z ubogim
Obraz Krzysztofa Boguszewskiego
29. Adoracja Dzieciątka
PROBLEMY #t.#YZNANIOWE
Ostatecznie katolicyzm polski ustąpił przed na-
ciskiem kastowej etyki tej warstwy, rezygnując
z walki o zwycięstwo bardziej rygorystycznego sy-
stemu moralnego. To zresztą, co miał do powiedze-
nia chłopom, niewiele różniło się od nauk prawio-
nych im w innych krajach Europy. Jeśli zestawi-
my polskie żywoty patrona tego stanu, św. Izydo-
ra, z ich włoskimi, niemieckimi czy czeskimi od-
powiednikami, napotykamy pewne, zbieżne ze
sobą, wzory społeczne. Wszędzie więc zalecano
poddanym sumienne spełnianie obowiązków, po-
bożność i miłosiedzie, wypełnianie czasu pracą
oraz modlitwą. Wszędzie też akcentowano potrzebę
posłuszeństwa wobec panów: rzetelnego i chętnego
wypełniania ich poleceń. Z tą może różnicą, iż
w życiorysach św. Izydora, wydawanych po polsku
i czesku, mówiło się wyraźnie o pańszczyźnie
i szlachcie, gdy we włoskich lub francuskich słowa
te zastępowano bardziej ogólnikowymi wyrazami:
praca i zwierzchnicy. Autorzy owych dziełek chęt-
nie przestrzegają czytelnika przed ambicjami nie
licującymi ze stanem społecznym, w jakim się
znajduje. Jako jedyną drogę awansu wskazywano
mu możliwość wyniesienia w aureoli świętości nad
ziemskimi prześladowcami.
Zwracając się do polskiego chłopa, dość często
porównywano Boga z jego własnym dziedzicem.
Anonimowi twórcy ludowych kolęd i pastorałek na
spoczywające w żłobku Dzieciątko przenosili swój
własny stosunek do właściciela folwarku; składane
Jezusowi dary stanon-iły odzwierciedlenie danin
uiszczanych przez włościan na rzecz dworu. Strach
przed Bogiem-srogim panem, miała jednak łago-
dzić świadomość, iż obok niego istnieje miłosierna
panienka z dworu niebieskiego w postaci Matki
Boskiej. Szlachcie ukazywano innego Stwórcę bar-
dziej dobrotliwego: podobnie jak nie miała nad
14 Polska XVII wieku 209
JANUSZ TAZBIR
sobą absolutnego pana na ziemi, tak i pan nie'#ieski
#x,ydawał się ograniczonym w prawach monarchą.
"Najwyższy świata monarcha, Bóg - pisze Bene-
dykt Chmielowski wyrosły na pojęciach klas#;cznej
kontrreformacji - nie chcąc panem być despOty-
cznym, ojcem nie tyranem, prezentując się" nadał
człowiekowi wolną wolę. 36
Pośrednikiem między Bogiem a ludźmi miała
być Maryja, obrana przez wolny naród Sarmatów
na jego królową między innymi po to, by strzegła
wolności szlacheckich. Nic więc dziwnego, iż w do-
bie rokoszu Lubomirskiego Kochowski przedsta-
wiał Matkę Boską jako swoją polityczną stronnicz-
kę, potępiającą absolutystyczne dążenia dw oru.
Zdaniem wielu ze szlachty Opatrzność stworzyła
ustrój polityczny Sarmatów i teraz się nim pieczo-
łowicie opiekuje. Kaznodzieje, szczególnie z bar-
dziej zbliżonych do przeciętnego odbiorcy zako-
nów, mówiąc o niebie chętnie używali porównań
zaczerpniętych ze współczesnego, znanego dobrze
wszystkim życia, Boga-Ojca porównywano więc do
prymasa, Aarona nazywano kanclerzem Mojżesza,
Zwiastowanie l# Tajświętszej Marii Panny paktami
konwentami itd. Święci otaczający tron pański
przypominali do pewnego stopnia faktyczne uza-
leżnienie szlachty od magnaterii: na ziemi i #v nie-
bie szukano bardziej szczodrobliwyeh i wpływo-
#vych patronów.
Skoro stosunki niebiańskie miały być odbiciem
ziemskich, każdy kraj widział w zaświatach swój
własny ustrój polityczny: dlatego też we Francji
nazywano Chrystusa delfinem nieba. Rzecz nie do
pomyślenia w Polsce, gdzie sama koncepcja dzie-
dziczności tronu była zawzięcie zwalczana przez
szlachtę. W państwach, w których istniała silna
władza królewska, Boga dość często przedstawiano
jako absolutnego monarchę. Echa tych wyobrażeń
PftOBLE#lY #VYzNANIOWE
docierały również do Polski; na sejmie warszaw-
skim 1627 roku jezuita Sebastian Łuszczewski wy-
wodził, iż "gdzie jeden radzi i konkluduje, tam
najlepszy rząd i dyrekcja. W niebie dobry rząd, bo
jeden radzi. W Rzeczypospolitej zły, bo ich trzystu
radzi"3#. Podobne wypowiedzi należały jednals
u nas do rzadkości. W przeciwieństwie do stosun-
ków zachodnioeuropejskich, gdzie głównym obiek-
tem pochwał i panegiryków był monarcha, w Pol-
sce dymem kadzideł upajali się przede wszystkim
magnaci i zamożniejsza szlachta. Tam dwór nie-
bieski modelowano na podobieństwo Wersalu czy
Escorialu, u nas szukano analogii raczej z pałaca-
mi możnych niż z Warsza#vą.
Unarodowienie pojęć obejmowało również
piekło: w Rzeczypospolitej powstalo więc z jednej
strony wyobrażenie polskiego diabła, Boruty, zbli-
żonego swymi przywarami i awanturniczym try-
bem życia do przeciętnego szlachcica. Z drugiej
zaś strony przedstawiciela piekła dość często wy-
obrażano sobie w niemieckim stroju, podobnie zre-
sztą jak w Prusach chadzał on w polskim przebra-
niu, a w Holandii w hiszpańskim. Kontrreformacja
ukazywała wszędzie oba światy, doczesny i poza-
grobowy, w sposób tak bardzo dostosowany do
mentalności odbiorców, że granice między nimi
były faktycznie zatarte. Kościół w różnych okre-
sach swego istnienia godził się na tę prymitywiza-
cję pojęć religijnych jako na cenę płaconą za ich
upowszechnienie. Pod tym względem Rzeczpospo-
lita nie stanowiła więc jakiegoś wyjątku.
Zarówno bowiem w Polsce XVII wieku, jak
we współczesnej jej Hiszpanii, Francji czy wresz-
cie Meksyku apelowano do miejscowych tradycji,
zwyczajów i obrzędów. W ten sposób tworzono nie-
jako regionalne odmiany katolicyzmu. Wszędzie też
godzono się na łączenie z nim wierzeń pogańskich,
210 211
JANUSZ TAZBIR
że przypomnimy święcenie ziół na Wniebowzięcie
lub obrzucanie ziarnem kapłana w dzień św. Szcze-
pana. Na tym tle dochodziło do powstawania zwal-
czanego przez Kościół synkretyzmu religijnego:
w Peru podczas święta Bożego Ciała czczono na
przykład w monstrancji nie Chrystusa, lecz słońce.
lV Ta Żmudzi, w Inflantach, a nawet gdzieniegdzie
w Koronie, mieszkańcy uczęszczali do kościołów
i przystępowali do sakramentów, w nocy zaś od-
prawiali w lesie obrzędy pogańskie.
Elementy ludowe najsilniej dochodziły do gło-
su w kulcie świętych. W Niemczech, Włoszech,
Francji lub Polsce dawano do rąk św. Izydorowi
(czy umieszczano obok niego) narzędzia pracy rol-
nika. Wszędzie też ubierano go w miejscowy strój
chłopski: kastylski, bretoński, tyrolski, bawarski,
góralski lub krakowski. Istniały więc nie tyle na-
rodowe, co regionalne odmiany postaci świętego
Oracza. W nadawaniu kultowi religijnemu cech
specyficznych, uwzględniających narodowość
i mentalność odbiorców, celowali z zakonów fran-
ciszkanie i jezu;ci. Pierwsi w nader umiejętny spo-
sób prowadzili dzieło adaptacji katolicyzmu do
umy,słowości i przyzwyczajeń Tatarów, indiańskich
mieszkańców Meksyku, czy Chińczyków. Drudzy
usiłowali uczynić z niego narodową religię "pań-
stwa środka". Zdawali oni sobie bowiem sprawę,
iż radykalizm treści musi być okupiony konserwa-
t#-zmem form, nawiazujacych do obyczajów przod-
ków. Polski polemista antyjezuicki, Jan Brożek,
stwierdza w związku z tym zjadliwie, iż jezuici
mają "habit inszy w Chinie, inszy w Japonach, in-
szy w Angliej, inszy między Grekami". Gdyby zaś
byli pierwszymi apostołami "pewnie by byli od-
mieniali Ewangelią co roku" 3s.
Towarzystwo Jezusowe jednak doprowadziło
po prostu do perfekcji ogólną, wszędzie stosowaną,
212
PROBLEMY WYZNANIOWE
taktykę kontrreformacji. Godziła się ona w Hisz-
panii na organizowanie w ważniejsze święta ko-
ścielne corridy, w Polsce zaś na to, iż urządzany od
wieków lajkonik został przeniesiony na dzień Bo-
żego Ciała. Podróżujący po Rzeczypospolitej cudzo-
ziemcy ze zdziwieniem odnotowują, iż Polacy pod-
czas nabożeństw "upadają na ziemię, biją głową
o mur i ławki, uderzają sami siebie w twarz i wy-
prawiają inne w tym rodzaju dziwactwa, z których
się papiści z innych narodów naśmiewają" 39. Prze-
bywający w 1674 w Portugalii Andrzej Załuski
gorszy się zaś faktem, iż w Lizbonie podczas świąt
Bożego Narodzenia widział kapucyna, który "na
lutni albo cymbałaeh sobie przygrywając", tańczył
## przy żłobku. 40
Postaciom z jasełek i szopek nadawano #vszę-
dzie koloryt lokalny, oparty przeważnie na follilo-
rze. Na Podhalu małego Jezusa otaczali zbójnicy,
w Bretanii rybacy, w Meksyku Indianie ubrani
! w plemienne stroje. Ponieważ zaś misjonarze spo-
strzegli, iż hiszpańskie melodie niezbyt odpowia-
; dają tubylcom, układali pieśni na melodie znane
Indianom jeszcze z czasów pogańskich. W Polsce
XVII wieku wiele pieśni nabożnych śpiewano na
popularne, przejęte z muzyki świeckiej, nuty; dzię-
ki temu wierni mogli usłyszeć w kościele nawet
# melodię "siedzi zając pod miedzą".
Kontrreformacja zrozumiała potrzebę przysto-
sowania pojęć religijnych do mentalności i szlach-
! ty, i mas plebejskich, z chłopami na czele. Zaró##,-
, no bowiem magnat, jak jego najbiedniejszy pod-
dany znajdowali w doktrynie i obrzędowości koś-
cielnej wiele bliskieh sobie elementów. Na rozwój
rodzimej sztuki czy literatury kontrreformacja od-
powiedziała nacjonalizacją kultury religijnej, po-
stulatom Kościoła narodowego przeciwstawiła dal-
sze unarodowienie katolicyzmu, który w ciągu
213
JANUSZ TAZBIft
XVII stulecia stał się bardziej rodzimym niż przez
kilka poprzednich wieków. Ta droga okazała się,
jeśli nie najszybsza, to na pewno najpewniejsza
i w konsekwencji doprowadziła do jego całkowi-
tego triumfu. 1\Tie znaczy to oczywiście, aby Rzym
nie usiło###ał ró##nocześnie silniej poddać polskiego
katolicyzmu sWoim #vpływom i kontroli. Dotyczyło
to jednak raczej spraw politycznych i ludzi niż
form obrzędowych.
Kośc:ół powszeehny a Polska
W siedemnastowiecznej Austrii, Hiszpanii czy
Francji podporządkowany monarchii Kościół sta-
wał się jej sojusznikiem w walce o władzę abso-
lutną, #v Polsce pozostawał on przede wszystkim
sprzymierzeńcem trzęsącej krajem oligarchii mag-
nackiej. Warstwa ta, rozbita na kilka grup, na-
wzajem się zwalczających, nie była w stanie
podporządkować go sobie politycznie, a i Kościół
nie musiał się liczyć z magnaterią w równym
stopniu, jak na przykład z Ludwikiem XIV czy
z Habsburgami. Biskupi stanowili zresztą w więk-
szości część tego stanu, podzielali więc sympatie
polityczne swoich rodów. Stąd też w polityce we-
wnętrznej państwa episkopat rzadko kiedy zaj-
mował jednolite stanowisko.
W polityce zaś papiestwa Polska stała się
przedmiotem, a nie podmiotem. Kardynał Riche-
lieu, a po nim Mazarin, reprezentowali, często
wbrew Rzymowi, francuską rację stanu i kierowa-
ne przez nich państwo wchodziło w sojusze z pro-
testantami. Na stanowiskach kierowników polskiej
polityki zagranicznej spotykamy w XVII wieku
samych niemal duchownych; o żadnym z nich nie
da się jednak powiedzieć, iż wbrew Rzymowi pro-
wadził grę polityczną mającą na widoku tylko
PROBLE1lY WYZNANIOWE
i wyłącznie interesy Rzeczypospolitej. Postawa tej
ostatniej w okresie wojny trzydziestoletniej, czy
też jej stosunek do Turcji był w dużym stopniu
konsekwencją prohabsburskiej polityki papiestwa,
realizowanej nieraz kosztem żywotnych interesów
Polski. Nie znaczy to oczywiście, aby walka z im-
perium ottomańskim nie leżała w interesie Rzeczy-
pospolitej. Chodzi jedynie o podkreślenie faktu, iż
kuria papieska nigdy nie skłaniała na przykład
Austrii do realizowania polskiej racji stanu, bar-
dzo często zaś wywierała nacisk na Warszawę, bg
walczyła o interesy polityczne Wiednia.
Wiązało się to zresztą ściśle z tym, że w XVII
wieku miała miejsce prowincjonalizacja Kościoła
polskiego, a Rzym coraz mniej liczył się zarówno
z władzą świecką, jak i duchowną tego kraju. Ka-
tolicyzm polski pozostał na uboczu wielkich spo-
rów wstrząsających Kościołem. Nikłe więc były
wpływy jansenizmu; na temat tej doktryny spoty-
kamy przygodne tylko wzmian#ki. Bezpcśrednie
kontakty z Port Royalem utrzymywała jedynie
Maria Ludwika. Nieliczni tylko pisarze duchowni,
między innymi Szymon Makowski, przenosili na
grunt polski probabilizm francuskich kazuistów.
I bez ich zresztą pomocy umiano znajdować kom-
promisowe rozwiązania, umożliwiające rozgrzesza-
nie największych warchołów i okrutników czy
usprawiedliwianie rozrzutności szlachty. Niewielki
był również udział polskich księży w misjach pro-
wadzonych na innych kontynentach. Zaledwie kil-
kunastu dotarło do Chin, Japonii, Persji, paru do
Ameryki, gdzi# w XVII wieku działali nie tylko
Wło;i, Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, ale i liczni mi-
sjonarze czescy. Misje zamorskie nie imponowały
zresztą Polakom ani ogromem niebezpieczeństw,
ani też zasięgiem zdobyczy, skoro pod bokiem
miano prawosławanych i protestantów, a w naj-
214 215
JANUSZ TAZBIR
bliższym sąsiedztwie "schizmatycką" Moskwę, Ta-
tarów i pozostających w "bisurmańskiej" niewoli
chrześcijan na Krymie oraz w Turcji.
Reformacja wstrząsnęła Kościołem polskim,
zmuszając go do kontrakcji, kończącej się często
dystansowaniem osiągnięć przeciwnika. Z chwilą
gdy przestała stanowić dla katolicyzmu poważne
niebezpieczeństwo, a na jego miejsce nie pojawiły
się nowe, jakimi był na przykład we Francji liber-
tynizm i sceptycyzm religijny, duchowieństwo pol-
skie traci swą dawną prężność umysłową. Po wiel-
kiej przygodzie intelektualnej XVI wieku następu-
je katolicyzm potrydencki, oparty w Polsce w du-
ży,m stopniu na uczuciu i wyobraźni. Większe
znaczenie mają obrządki zewnętrzne niż realizacja
zawartych w Dekalogu zasad etycznych. Za kolo-
rową i imponującą fasadą kryła się dość często
nicość moralna; podobnie zresztą jak w stosunkach
politycznych frazesy o "złotej wolności" miały
pokryć brak rzeczywistej demokracji szlacheckiej.
Wszystko to są rzeczy dość dobrze znane: bu-
dziły one zdziwienie i zgorszenie Francuzów
i Niemców, nie oburzali się nimi Hiszpanie czy
Włosi, przywykli do tak hałaśliwych i ostentacyj-
nych przejawów kultu. Nie to zresztą różniło kato-
licyzm polski od włoskiego czy hiszpańskiego, nie-
mal równie głośnego i barwnego, lecz fakt, iż na
eiągłej manifestacji uczuć wyczerpywała się #vła-
ściwie jego treść ideologiczna. Na Zachodzie Eu-
ropy rozwijało się życie wewnętrzne; u nas misty-
cyzm był w gruncie rzeczy słabym i mało znaczącym
nurtem polskiego katolicyzmu. Jego zasięg ograni-
czał się do kilku środowisk klasztornych i liczne
przekłady literatury hiszpańskiej niewiele mogły
tu zdziałać. We Francji, Włoszech czy Hiszpanii
trw ały spory o łaskę i przeznaczenie, uprawiana
w Polsce asceza nie sekundowała głębszej refleksji
PROBLEMY WYZNANIOWE
teologicznej, lecz ją zastępowała. Roztrząsania z za-
kresu wiary skupiały się przede wszystkim-
rzecz nader charakterystyczna - nad realiami
raju, okolicznościami stworzenia świata, narodzin
Jezusa etc. Nic więc dziwnego, iż żaden z polskich
teologów XVII wieku nie doczekał się rozgłosu
i uznania na Zachodzie. Jeśli już korzystano tam
z dorobku naszej kontrreformacji, to raczej tego,
który powstał w poprzednim stuleciu.
Fakt, iż katolicyzm polski nie liczył się w ży-
ciu Kościoła powszechnego można by wiązać
z ogólnym regresem gospodarczym, klęskami mili-
tarnymi, anarchią polityczną, czy kryzysem kultu-
ralnym. Wszystkie te zjawiska dały się jednak od-
czuć w całej pełni dopiero w drugiej połowie XVII
stulecia, gdy tymczasem Kościół polski przez cały
ten wiek nie posiadał w Rzymie poważniejszych
wpływów i znaczenia. W tym samym zaś czasie
w Rzeczypospolitej współistniały z katolicyzmem
inne grupy religijne, które odgrywały doniosłą
rolę w życiu wyznaniowym, i nie tylko wyznanio-
wym, eałej Europy.
Jest rzeczą paradoksalną, że o ile rozkwit re-
formacji przyniósł największe, choć pośrednie
i niezamierzone korzyści katolicyzmowi, to jej
schyłek zbiegł się z owocowaniem kulturalnym
ośrodków różnowierczych. Cała Europa czerpała
korzyści z faktu, iż Rzeczpospolita jeszcze do poło-
wy XVII wieku stanowiła schronienie dla wszyst-
kich prześladowanych za swe wyznanie w innych
krajach tego kontynentu. Podobną rolę odgrywała
w tym czasie jedyna chyba Holandia, choć i ona
nie przyjmowała na przykład arian, którzy tylko
w Polsce i Siedmiogrodzie mogli liczyć na toleran-
cję. Co prawda unitarianie siedmiogrodzcy nie
wydali w XVII wieku żadnych wybitniejszych roz-
praw teologicznych, cały więc ciężar obrony tego
216 217
JANUSZ TAZBIR
wyznania spadł na braci polskich. Z ich grona
werbowali Siedmiogrodzianie swoich ministrów
i nauczycieli, a katechizm węgierskich unitarian
pozostawał pod silnym wpływem rakowskiego.
W Rzeczypospolitej ukazują się dzieła arian, szerza-
ce na całym kontynencie postulaty tolerancji reli-
gijnej oraz racjonalistycznego podchodzenia do
spraw wiary. ftefugium polskie umożliwia wygna-
nym z ojczyzny braciom czeskim zakładanie szkol-
nictwa, z którego wzorów będą czerpać uczelnie
nie tylko kalwińskie, ale i katolickie w całej nie-
mal Europie. Przodującą w obozie różnowierczym
pozycję zawdzięcza Leszno i Raków silnym kon-
taktom zagranicznym. Pierwszemu z miast odpo-
wiedni rozgłos zapewniły autorytet i doświadcze-
nie.Jana Amosa Komeńskiego, drugiemu zaś na-
pływ najpierw włoskich, a później niemieckich
zwolenników antytrynitaryzmu. Rozgłos ten trwał
zresztą tylko do czasu. W 1638 roku został - za
sprawą kontrreformacji - zamknięty Raków; spa-
lone w 1656 roku Leszno nie odzyskało już nigdy
swej dawnej świetności.
Podporządkowanie badań naukowych Kościo-
łowi nałożyło im z powrotem krępujące więzy wy-
znaniowe. ieologia stała się ponownie królową
nauk, żadne twierdzenie nie mogło być sprzeczne
z powagą Pżs7na ś2.użętego. Ustały wyjazdy na stu-
dia do "heretyekich" uczelni, zmniejszył się do-
pływ książek. Wszelkie śmielsze osiągnięcia ba-
dawcze budziły podejrzenie nieprawomyślności. Na
uniwersytecie krakowskim powstał dział książek
zakazanych. Nawet profesorom wyższych uczelni
nie pozwolono czytać dzieł umieszczonych przez
Kościół na indeksie.
Byłoby jednak niesłusznym uproszczeniem, gdy-
byśmy właśnie w kontrreformacji widzieli głów-
nego sprawcę u#adku kultury polskiej. Po pier-
PROBLEMY WYZNANIOWE
wsze bowiem rozwijała się ona pomyślnie do czasu
wojen szwedzkich i kozackich, a więc w okresie,
gdy reakcja katolicka sprawowała już rząd dusz,
co najmniej od dwóch pokoleń. Po drugie, nasuwa
się pytanie, dlaczego ta sama kontrreformacja n:e
zaszkodziła rozwojowi kultury hiszpaIiskiej na
przelo#:ie XVI i XVII wieku, ani też francuskiej
za rzadów Ludwika XIV. Przecież i na Zachodzie
Europy Kościół również próbował krępować swo-
bodny rozwój badań przyrodniczych czy astrono-
micznych. Wszędzie też obowiązywał indeks pa-
pieski, a podejrzani o "herezję" ludzie musieli się
nieraz ratować ucieczką za granicę. Mimo to na-
stąpił tam rozwój nauki oraz wzrost tendencji la-
ickich. Problemy te zasługują niewątpliwie na
dalsze studia.
Wiek XVII pozostawił po sobie całą masę li-
teratury "oficjalnej" w postaci panegiryków
i utworów dewocyjnych oraz mnóstwo manuskryp-
tów. Pierwszy typ źródeł nauka dotychczas lekce-
ważyła, uważając studia nad nimi za niezbyt opła-
calne, drugi znamy - jak dotąd - niezmiernie
słabo. A tymczasem panegiryki szerzyły pewne
wzory osobowe i zawierały ciekaw#e refleksje
o charakterze obyczajowym. W grubych tomach,
rzadko przeglądanych kazań czy żywotów świę-
tych można natrafiać na interesujące rozważania
dotyczące aktualnych stosunków politycznych
i społecznych. Być może, iż dokładniejsze przeba-
danie tego typu źródeł odsłoni nam inny, ciekaw-
szy i bardziej złożony obraz problematyki wyzna-
nio##,ej XVII wieku.
218
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
Stanisław Cyna7skż
SARMATYZM - IDEllLOGIA I STYL ŻYCIA
Fowstanie mitu śarmaekiego i jego analogie
Z pojęciem sarmatyzmu kojarzy się nam naj-
częściej swoisty sposób bycia, rubaszność, ciemno-
ta i konserwatyzm staroszlacheeki. Tymczasem
sarmatyzm obok tych zewnętrznych cech obejmo-
###ał różnorodne zjawiska występujące w literatu-
rze, sztuce, świadomości społecznej i politycznej
oraz obyczajowości społeczeństwa szlacheckiego
#i# Polsce w okresie od XVI do XVIII wieku. Olcre-
ślenie sarmatyzm wprowadzili do literatury pn
raz pierwszy dopiero w dobie oświecenia publicy-
ści skupieni wokół czasopisma "Monitor". Określe-
nie to nosiło wówczas charakter wyraźnie nega-
tywny; było terminem oznaczającym zespół cech
wstecznych i konserwatywnych. Pisarzy póż-
niejszych, szczególnie doby romantyzmu, urze-
kała znowu barwność i bujność obyczajowości
sarmackiej.
Już w średniowieczu francuski kronikarz
Flodoard, zmarły w 966 roku, określał Słowian
mianem Sarmatów, ale nazwę tę upowszechnił do-
piero humanizm. Właśnie zainteresowanie staro-
żytnością wzbudziło chęć poznania przeszłości
i początków własnego narodu. Bliższa znajomość
pisarzy antycznych, którzy dzielili Europę środko-
wą na Germanię i Sarmację, ułatwiła historykom
znalezienie przodków Słowian właśnie w owych
mężnych Sarmatach. Zresztą nie bez winy byli
i współcześni obcy pisarze nagminnie poslugujący
się tym określeniem, że wspomnimy tutaj Filipa
Melanchtona czy też Joachima Vadianusa i Kon-
rada Celtesa. Z Polaków największą zasługę w tym
względzie ma chyba Jan Długosz i Maciej Miecho-
wita, który swoim dziełem o obu Sarmacjach, euro-
pejskiej i azjatyckiej, spopularyzował to geografi-
czne określenie. Inni pisarze, jak Jodok Ludwik
Decjusz, Bernard Wapowski, Marcin Bielski, Mar-
cin Kromer, Aleksander Gwagnin, Maciej Stryj-
kowski, Stanisław Sarnicki, upowszechnili i rozwi-
nęli ten wywód. Teorię o sarmackim pochodzeniu
Słowian podbudował szczególnie Marcin Kromer,
który wywarł duży wpływ na polską i obcą histo-
riografię, zwłaszcza czeską. Zresztą tendencje do
ustarożytnienia genezy swego narodu były wów-
czas powszechne.
Literatura włoska wyrażała przekonanie, że
Italia jest spadkobierczynią kulturalnych i polity-
#znych osiągnięć starożytnego Rzymu. Giovanni
Boccaccio pisał o niższości kulturalnej barbarzyń-
skich Teutonów-Germanów i przeciwstawiał im
Włochów, spadkobierców antycznej kultury. Z po-
tlobnymi próbami przedstawienia starożytnych po-
czątków narodu spotykamy się także we FrancjŚ.
Występuje tam frankogallizm, którebo idee przed-
stawił Franciszek Hotman w dziele Francogallżn
(Genewa 1573). Frankogallizm odcinał się od ger-
mańskości i sugerował pokrewieństwo Francuzów
z Grekami trojańskiego Priama. Nurt ten miał sil-
ne akcenty polityczne, gdyż wyprowadzał tradyeje
republikańskie z czasów bogatych miast (municy-
piów) w Galii. Według Eneasza Sylwiusza Anglicy
220 221
STANISŁAW CYNARSKI
wywodzili swój początek od Rzymianina Erutusa.
W Niemezech germanizm, bądź teutonizm, #viązał
się przede wszystkim z historiografią ...otyczącą
problemu Wandalii i Saksonii. Hasło wielkiej Ger-
manii wysunął najsilniej Albert Krantzius. Pra-
gnął on wykazać przynależność do Germanii: Pol-
ski, Rusi, Czech, Anglii i Franeji. Polska należała
według niego do Germanii jako Wandalia, a Niem-
cy odgrywali w jej miastach czołową rolę. Krant-
zius stworzył także wraz z Wolfgangiem Laziusem
genealogię Sasów. Wspomnieć tu trzeba, że do tra-
dycji saksońskich nawiązywali też ideologowie hi-
tleryzmu.
Znany kartograf Sebastian Mnster w swej
Kos#n,og#afżż, wydanej wBazylei w 1550 roku, za-
znaczył, iż trud napisania tego dzieła podjął dla
uczezenia i wysławienia nacji germańskiej i w-iel-
kiej Germanii. Potęgę jej władcy Tuiskora ::awił
Niemiec 1\Taukler. Również i Alstedius w Thesaurus
Chronologiae (Skarbżec dat, 1650) wywiódł Sar-
matów i Germanów od Tuiskona, którego pano-
wanie rozciągało się od Renu po Don i I#lorze
Czarne.
Poglądy te znalazły swój wyraz także w histo-
riografii czeskiej. O pokrewieństwie Słowian
z Wandalami pisali Jan Dubravski, Zygmunt z Pu-
chova i Daniel Adam z Veleslavina. Przewr‚t w li-
teraturze czeskiej spowodowało dopiero wystapie-
nie Jana Matiasza Sudeckiego, który podważył tę
tezę. Jego wywody na temat wsehodniego redowo-
du Czechów nosiły antyniemiecki charakter. Su-
decki w okresie zmagań z Habsburgami wskazywał
na związki ze wsehodem i Słowiańszezyzną. Dzieło
swoje De orż#żne Bohein:oru%n, et Slavorunz (O po-
czątku Czechów ż Sło#wżan, 1615) dedykował on
Albertowi Smirickiemu, znanemu przeciwnikowi
Habsburgów. Zwolennikiem poglądów Sudeckiego
SARMATYZM - IEGLCGIA I STYL ŻYCIA
był także głośny obrońca języka czeskiego ogu=
sław Balbin.
W Rosji #i,yprowadzano Rurykowiczów od ce-
sarza August- i głoszono tezę o roli Moskwy jako
trzeciego Rzymu. Dadać trzeba, że wpływy sarma-
tyzmu docierały i tutaj. Z historyków najbardziej
znany był Marcin Bielski. Poglądy sarmackie zna-
lazły także silny oddźwięk wśród południowych
Słowian. Pod wpływem Miechowity Vincentius
Pribojević napisał dzieło o ich początkach.
W Szwecji prace Alberta Krantziusa zaważyły na
rozwoju nordyzmu, który wyprowadzał początki
Szwedów od Gotów. Nordyzm nawiązując do doby
wędrówek Gotów, odegrał za czasów Karola IX
i Gustawa Adolfa dużą rolę w propagowaniu haseł
ekspansji. Śladami Gotów miały podążać wojska
szwedzkie nad ujście Wisły.
Jak z tego wynika, tendeneje do szukania sta-
rożytnej genealog swego narodu nie były czymś
osobliwym. Natomia## chyba tylko w Polsce roz-
winął się sarmatyzm jako forma ideologii i kultu-
ry w całej swej #arwnej okazałości.
Rozwój mitu sarmaekiego w pierwszej
połowie XVII wieku
Sarmatyzm nie był czymś stałym i niezmien-
nym; w jego rozwoju wyróżnić można okresy,
w których ulegały zmianie formy tego ciekawego
zjawiska kulturalnego. W pierwszym okresie,
trwającym do lat siedemdziesiątych XVI wieku,
ukształtowała się ostatecznie teoria o sarmackim
rodowodzie Słowian i przyjęła nazwa Sarmacji
dla całego państwa Jagiellonów. Tak określali
w swoieh dziełach jego obszar Stanisław Orze-
ehowski, Aleksander Gwagnin, Jan Krasiński i in-
ni pisarze szesnastowieczni. Drugi okres w roz=
222 / 223
STANISŁA#V CYNARSKI
woju sarmatyzmu trwał do połowy XVII wieku.
Tu wyraźną granicę stanowi początek wojen ko-
zackich, moskiewskich i szwedzkich. W tym okre-
sie nie obserwujemy w historiografii ważniejszych
zmian.
Historycy pierwszej połowy XVII wieku idą
drogą utartą przez Marcina Bielskiego i Marcina
Kromera. Zdarzają się jednak próby wykazania
nie tylko rodowodu sarmackiego, ale podobieństw
istniejących rzekomo między Sarmatami a szlach-
tą polską. Krzysztof Warszewicki w swoich dzie-
łach starał się udowodnić, że szlachta mazowiecka
posiada najwięcej tych właśnie cech sarmackich,
a przy okazji podkreślał wielką pobożność Mazu-
rów. Inni autorzy, jak Salomon Neugebauer, Erazm
Gliczner, Filip Klver, idą całkowicie za wywoda-
mi Kromera. Bardziej oryginalny był znany poli-
tyk i pisarz Łukasz Opaliński, który w dziele Po-
lonża defensa (Obron,u Polskż, Gdańsk 1648) uznał
Sarmatów za współplemieńców Słowian.
Duże natomiast zmiany zaszły w procesie
przyswajania tego mitu na użytek codzienny. Po-
jęcie Sarmata zmieniło swoją treść i znaczenie.
Nie był to tylko Słowiarrin czy też Prasłowianin,
ale przede wszystkim Polak, a właściwie szlach-
cic polski. Sama nazwa weszła do słownictwa za-
równo pisarzy, jak i mówców szlacheckich.
Wprawdzie nadal stanowiła określenie uroczyste,
rzecz nzożna odświętne, które umieszezano na ta-
blicach nagrobkowych, ale równecześnie weszła do
języka owszechne o. Cz sto s o k
g ę p ty amy takie
nazwy, jak rzeka sarmacka, las sarmacki czy mróz
#armacki.
Pojęcie sarmackości coraz wyraźniej jednak
utożsamiało się ze szlacheckością. Mówiło się
o szlacheekim lub sarmackim narodzie, krwi sar-
mackiej, animuszu sarmackim, wolności sarmac-
I ć#Orxei#zt#ś~#;c;t5ńuiem%:#; eir## ## '
# f 0 t; t #:t +#e# # txa; ##
##'##### #' #`CZ####' Z^O## #IiC#O #
## Ć#,# i ##%L #
z#toxegn Polaev v f#ytev #!tt#y#lriepuez#(e#k
j r;:#izav fŠ#; #z###.
`?# #i v r #f: a#tE# #6##- :25 'i; #%śtl##G" ti#?,# t E #t t #"zr #
#, < t ł 1 '#'1` ; ;G& ##a j it t IT#; t # E c
Ii # Ii& t ! 6r9E## 'SC#1 7# #)! E #;4 # f# &
# tn% ea## t i<c 'S# 9!ff ĆE##t&e % t' % i Y7:t rrYL # % #
#b<= sfi!, i 7#r tt # 5 E,< (,dtt atn #a;;cs.#c!'
###u#:,t(#ł #,##t,.4'.aa #.a;-E..trr,%>##g!;r#7 p c#(##:rs;#tr#c##
#?,# ttu,3#a. #1a3#=W:#r.C# tV 9f";ŹE"#iJ:, #tT,iiI#J; #`i C#
źE%r;',a##aC,at9%;.:..,7r !#<'a c# %:.=xr#:%#`#; ;nm(y;rG:#=<r#(#a
#Y y‹iE t t& C) 7 &." #( L, #i El7f%4##l EL#ł(
##% ## A##"u #O#r,!t tf i Q d#(ra? t(y
#",$L### g r# ozt#ps#t.;:,t:%ce#t:"..% ?.%L.# #.,z.ea##a.4
# v$# iitt #^ t# P1# \ c; # ; ;:5#5 # "t33( a ;# 3% a't',Ć d ##;. # 4
=<,#%#"a.%,i,; '?:t ;t#?'tt t:! a#C t # a-. aY-# y #:r%va:aa. #.
#c'# b:Ž:ś##= ##tg. . # 5' i%aa;Z7f `% # # 5 # # #32 ; sY l# i%.#. #C& C
YJ#1 r5;t##(;1i#) i:#.!,:.a3t1,a& "t t:asj"a'eaiJ itia"#itt# Txt#,t,#<767c3
frJ c## 1 ? Or J r t s% "# #t.#,a Ia, C <'rt5 # a 7 #v i a t
##;tvtJ:Tt:t#J-t':.',s: 3"rŻJ li%=#Jt?'tC&&!.50( #.t##,
ś ji& lt&t #M (#c :#taic# t #,:ii1.9a? C, ;E (4#l# 'Q#t?lJ:: %%%,# (5 a
#"#RYcl#,t., '< #ć##r'.t)c ' j 'r#r .. # #, tu %. ; 4
'i" ti ',=P ? 1 ia: 3# ::stt! ; 7tE:śl 'ft,j 7ti # t,Ci 1 2 r ai
# #))jE%ł ## ?Ja
#7y#5i#.iE #'G5:#;#IY;-:C## t; CyY f tt
(c j ĆJIl'.i 73r # :I,CGC ' # g #c # MOi#1 #Lf ;sl## #t#. # 5a,7a rgut# # : C? "i
#r<i5#:.i;r:aćat: #pe##,#.2;ts:Cp:sźŚttYrO'c #G:axeruiet,# vr;e?
r#J!&&6#t:(%Y'#tt'Ž-"E-ar taYffJT2#B<#Il:t#. #ś;l'#jA#ttttEI "#y r # #
h:otiźa#YoŹtcol#+i#c(r##=c:,#x% ## E t v##n;3#i# ;^(z
t&##t #tD#?tlJtt YJ7i#%t! ##%#1"ct5 # ## 7;rra##% d# #a # ## # ut #
x#;y IY7a:al5rty #ci#%tMllnt i#oe#o mt#,3nrv #E:ź; #t i## c;.# E
#oz# ; tai #! !&&,t Ct# ##>ś tr i # #### z
##: 7satr iC#S t ###r,c-x i#tr# #rz ";sv n ##xes(# Ct t9C#
3r;Ertia #l%:r##ćtt.o ? v, #7coa### pJ i i # )# # 7c!,#tz# # # 5# a
#:ro3rt#on#;crCSp I:phCtotr7 r #;(&##c#cs#t###T<# `
% ;i(#&hhtC##iYjtl## #6)t,#A# t t#ttyt(f#a>ttltt&((tn##%%a#.r.<
; 32. Strona Kt-onikż Aleksandra Gwagnina, zawierająca
wywód o sarmackim pochodzeniu Polaków
224
S#RMATYZM - IDEOLOGIA I sTYL ŻYCIA
kiej. Sarmatą był głównie szlachcic polski, litew-
ski bądź ruski, nie mieszczanin jednak, a już
w żadnym wypadku chłop. Chłopom i Kozakom
nadawano miano chamów, Getów lub Gepidów.
To zresztą znalazło potwierdzenie w wywodach
Dembołęckiego, który rodowód Polaków wypro-
wadził od potomstwa Adama.
Wprawdzie i innych Słowian nazywano nie-
kiedy Sarmatami, ale równocześnie podkreślało
się, że Polska jest głową i królową całej Sarmacji.
Pojęcie Sarmacji stawało się zatem czynnikiem
jednoczącym w sposób w#raźny całą szlaehtę Ko-
rony i Litwy, zacierającym antagonizmy narodowe
w imię owej sarmackości szlachty polskiej, litew-
skiej i ruskiej. Miano Sarmaty nadawano nie tyl-
ko Potockim, lecz także Radziwiłłom czy Sapie-
hom. Toteż znany pisarz Andrzej Maksymilian
Fredro twierdził w dziele Mżlita7ża (Amsterdam
1668), że szlachta Polski, Litwy i Rusi stanowi je-
den naród. Wywód Polaków od Sarmatów służył
szlachcie do opracowywania własnych genealogii.
Uznano, iż większość herbów szlacheckich bierze
swój początek w starożytnej Sarmacji. Stamtąd
pochodzą rody pieczętujące się takimi herbami, jak
Rola, Łabędź, Starża, Ostoja, Starykoń, Śrzeniawa,
Ślepowron. To przekonanie próbował uzasadnić
w swym herbarzu Jan Aleksander Gorczyn.
Sarmackie hasła ekspansji
Miedzioryt Jana Aleksandra Gorczyna
Mit sarmacki, podobnie jak w Szwecji nor-
dyzm, służył jako materiał propagandowy uzasad-
niający ekspansję na wschód. Przekonanie o sar-
mackim pochodzeniu Polaków stwarzało podstawę
do przypisywania ich potomkom szczególnej roli
dziejowej, którą mieli odegrać na wschodzie przez
podporządkowanie sobie Moskwy. Wszak w całej
15 Polska XVII wieku
33. "Statek sarmacki" płynący wśród burzliwych fal histor
STANISŁAW CYNARSKI
Sarmacji europejskiej jedynie Moskwa nie naie-
żała do Polski. Marcin Paszkowski wyraźnie
stwierdzał, że Polacy-Sarmaci są dziedzicami ziem
nad Oką, Wołgą i Donem. Prawo do tych teryto=
riów zawdzięczali, zdaniem Paszkowskiego i in-
nych pisarzy, pochodzeniu ze Wschodu, z Sarma-
cji. Rosjan nazywa on w Posiłku Bellony Sauro-
7n.ackiej (Kraków 1608) pasierbami Sarmatów, nie
mającymi prawa do ziem starożytnej Sarmacji.
Interwencja magnatów polskich i udział ich
w dymitriadzie, a następnie wyprawa Zygmun-
ta III, stały się zachętą do pism wzywających Sar-
matów do podboju. Świadczą o tym liczne utwory
Paszkowskiego, Pawła Palczowskiego, Stanisława
Witkowskiego, Kaspra Miaskowskiego i innych
pisarzy. Literatura ta jest wyrazem politycznych
dążeń części szlachty i magnaterii oraz przekona-
nia o sile militarnej Polski i roli, jaką może ode-
grać na wschodzie.
Obok propagandy ekspansji w pismach z po-
czątku XVII wieku pojawiają się inne głosy. Tu
niewątpliwą granicę stanowi rokosz Mikołaja Ze-
brzydowskiego. Jako ruch o silnym i wyraźnym
podłożu etnicznym pogłębił poczucie świadomości
narodowej, wzmocnił u szlachty przekonanie o jej
odrębności kulturalnej i politycznej, poruszył masy
szlacheckie Polski i Litwy, wywołał prawdziwą
lawinę pism, wierszy, traktatów, pamfletów itp.
W rozwoju sarmatyzmu rokosz ten stanowi bardzo
ważne wydarzerIie. Wprawdzie jego zwolennicv
przegrali, lecz król musiał zaniechać wszelkich
prób reform. Szlachta wysuwała co prawda swój
program naprawy Rzeczypospolitej, ale było to tyl-
ko echo dawnych walk o egzekucję praw. W ro-
koszu przegrała szlachta, przegrał właściwie i król,
a magnateria zorientowała się, jak to powiedział
Zbigniew Ossoliński, że nie jest dobry ani król
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
zwycięski, ani zwyciężony. Rokoszowi mówcy
i pisarze przedstawili szlachcie swój ideał państwa,
# ustroju i wolności, który stał się podstawą ideolo-
gii przeciętnego szlachcica. Przebieg zjazdów ro-
9 koszowyeh świadczył o tym, że świadomość szla-
checka ukształtowała się w duchu wyraźnie za-
ehowawczym.
Niechęć do cudzoziemszczy-zny i trad5cjonalizm
Z pism tego okresu widać, jak bardzo wzrosły
# nastroje wrogości do cudzoziemców. Najwięcej
przytyków otrzymywali Niemcy i Włosi. Francu-
zów określano jako lekkomyślnych, Anglików
' uważano za obłudnych, Holendrów za prostaków,
Iiiszpanów za dumnych i chytrych. Mimo trwają-
cej jeszcze mody na wyjazdy zagraniczne, poja-
wiają się opinie, iż wyjeżdżający uczą się tylko
lekkiego życia i choroby stamtąd przywożą. Zre-
sztą peregrynanci ci rzadko dostrzegali osiągnięcia
gospodarcze czy kulturalne w krajach zachodnich.
Zazwyczaj wracali przekonani, że nie ma to jak
polska szabla i pszenica.
Szlachta wiedząca o "praktykowaniu" króla
z Habsburgami instynktownie czuła niechęć do
wszystkiego, co obce. Obawiano się, że monarcha
może pójść w ślady Filipa II i przy pomocy tej dy#-
nastii zaprowadzi absolutyzm. Szczególnie nie-
chętnie odnoszono się do cudzoziemców na dworze
królewskim, uważając ich za zwolenników silnej
władzy monarszej. Szlachta żywiła niechęć do kró-
; la, który "zasmakowawszy sobie cudzoziemskie
obyczaje" szukał porozumienia z Habsburgami
i snuł plany odzyskania Szwecji. Sam Zygmunt III
Rlaza doskonale orientował się w tych nastrojach
szlacheckich. W czasie rokoszu mówił do kancle-
rza Macieja Pstrokońskiego, że choć odprawił cu-
226 227
STANISŁAW CYNARSKI
dzoziemców, to szlachta nie chce na tym poprze-
stać. Domaga się ona bowiem usunięcia z dworu
zagranicznej mody i języka.
Szlachta gloryfikc=,Nała dawne prawa, zwycza-
je i obyczaje, była przekonana o swej odrębności
kulturalnej i narodowej, dostrzegała wyjątkowość
polskiego ustroju państwowego, który uważała za
dziedzictwo wywalczone przez przodków. Pod
wpływem niechęci do cudzoziemszczyzny kształ-
towało się poczueie odmienności polskiego charak-
teru, czyli jak mówiono "poIskiego animuszu".
Miał on posiadać swoiste cechy odróżniające go
cd innych narcdów. Obok takich właściwości, jak
prawość, szczerość, dobroduszność, gościnność, wy-
mowność, najważniejszym znamieniem było umi-
łowanie swobody. Twierdzono, że "nam Polakom
w sukience wolności tak przystoi, iż jakoby ją do
nas, do natur i geniuszów naszych przymuskał" 41.
To przekonanie o odrębności charakteru narodo-
#vego stało się powszechne.
Pisma z początków XVII wieku, a zwłaszeza
z doby rokoszowej, wskazują, jak dalece pogłębił
się tradycjonalny sposób rozumowania u szlachty.
Twierdziła ona, że nie prawa są złe, ale ludzie je
psują, bo odchodzą od obyczajów przodków, i że
nie można wprowadzać żadnych zmian, gdyż pra-
wa i ustrój to spadek zostawiony przez ojców. Dla-
tego też za słuszne uważano wszystko, co miało za
sobą tradycję i dawność. Być może wpływały na
to specyficzne cechy polskiego ustroju, tak różne-
go od krajów sąsiednich. Wzorowano się tedy je-
dynie na czasach antycznych i własnej tradycji, się-
#ającej czasów piastowskich.
Pogłębiający się partykularyzm wpływał na
#vzrost kultu dawności i rodzimości oraz potęgo-
wał ów patriarchalny sposób rozumowania, że "tak
drzewiej za ojców naszych i dziadów bywało".
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
Próby cofania się w przeszłość "złotego wieku"
ludzkości przetrwały zresztą aż do XVIII stulecia.
Na razie zmiany te dopiero narastały w świa-
domości szlacheckiej. Początek XVII wieku to
. okres działalności pokolenia, które wykształciło się
na kulturze renesansu; wśród działaczy politycz-
nych większość stanowili wychowankowie obcych
uniwersytetów. Związki z Zachodem były jeszcze
dość silne. Rokosz Zebrzydowskiego dostarczył
jednak wiele materiału z owego "spichrza trady-
cji". Polemiści rokoszowi chcieli wykazać, że ruch
# ten nie jest "heretyckim" wynalazkiem, ale pol-
:" skim zwyczajem prawnym i posiada wiele analogii
w naszych dziejach. Znaleźli się też mówcy i pisa-
, rze, którzy twierdzili, że historia Polski składa się
z ciągłej walki między królem a szlachtą i z nie-
ustających rokoszów.
Elementy me5janizmu
Zachodziły także zmiany w rozumieniu poję-
cia Sarmacji. Miejsce królestwa Sarmacji zajmo-
wało określenie republiki sarmackiej, chociaż pi-
sano także o imperium sarmackim. Wiązało się to
z sytuacją polityczną Rzeczypospolitej początków
XVII wieku. Walki ze Szwecją, możliwości inter-
wencji w Moskwie, zagrożenie tureckie stwarzało
przekonanie o wyjątkowym posłannictwie dziejo-
wym Polski. Toteż bardzo chętnie nawiązywano
do czasów antycznej Sarmacji i wierzono, że Pola-
cy odegrają wielką rolę na wschodzie Europy.
W tych poglądach dostrzec można wiele elemen-
tów mesjanizmu, który na gruncie polskim łączył
w sobie pierwiastki religijne i społeczno-politycz-
ne. Unia brzeska, tendeneje do restauracji katoli-
cyzmu w Szwecji, próby podporządkowania Ko-
ścioła prawosławnego Rzymowi, nadzieje na pod-
229
228
sTANISŁAW CYNARSKI
bój bądź unię z Rosją, budowały mit o szczegól-
nej roli Polski w całej Sarmacji. Kościół przyczy-
niał się walnie do urabiania Rzeezypospolitej opi-
nii przedmurza chrześcijaństwa. Wojciech Dem-
bołęcki pisząc o przewagach lisowczyków, zazna-
czał, że Pan Bóg powołał Polaków jako naród
"niegdyś machabejski" do stłumienia złości here-
tyckiej. Rozmnożenie tak bardzo przez Boga szla-
chty stanowiło dla niej także dowód, iż Polacy są
narodem wybranym. Przekonanie o.tym, jak
i przeświadczenie o wyjątkowej sytuacji szlachty
polskiej, było powodem, dla którego uważano
ustrój Polski i prawa oraz wolności szlacheckie za
instytucje otoczone szczególną opieką boską. Doj-
dzie w końcu do tego, iż statyści szlacheccy Bogu
przypiszą stworzenie ustroju Rzeczypospolitej. Ta-
kie zdanie reprezentował Andrzej Maksymilian
Fredro i Jan Białobocki.
Wojny z Turkami i Tatarami, bitwy pod Ce-
corą i Chocimiem, a następnie za Władysława IV
plany wielkiej #i%ojny z Turkami dały asumpt do
pism o treści mesjanistycznej. Samuel ze Skrzyp-
ny Twardowski przepowiadał zdobycie Turcji,
Bułgarii i Macedonii. Wojciech Dembołęcki, pro-
wincjał franciszkański, stworzył swoistą wizję me-
sjanistyczną w dziele Wyz.uód jedynot.ułasnego pań-
st#a śwżata... (Warszawa 1633). Z Pis#n.a ś#więtego,
ze słów Ezechiela wywiódł on prawo Polski do pa-
no#i%ania "na wszystką Azję, Afrykę i Europę". Ro-
jenia Dembołęckiego osiągnęły szczyt megalomanii
narodowej, były one echem dążeń części szlachty,
jak również kresowej magnaterii.
Sarmackie ideały
Ze zmian, jakie zaszły w tym czasie w świado-
mości szlacheckiej, zwrócić należy uwagę na poję-
sARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
cia i określenia z zakresu moralistyki. Szczegól-
nie:dużo miejsca poświęcono ideałowi dobrego mo-
narchy, który według szlacheckich moralistów po-
winien chronić i przestrzegać swobód i wołności
tego stanu. Króla miała cechować łagodność; ludz-
kość, sprawiedliwość, szczodrość, męstwo i stałość.
Rokoszanin Janusz Radziwiłł stwierdzał, że mo-
na#cłIowie polscy nie siłą i potęgą, ale ludzkością
i łagodnością "koić animusze ludzkie zwykli" 42.
:,Wzorami dobrych władców byli dla Jana
Szcaęsnego Herburta Bolesław Chrobry, Kazimierz
Sprawiedliwy, Kazimierz Wielki. Częściej jednk
w literaturze początków XVII wieku znajdujemy
stwierdzenie, jakim król być nie powinien. W rę-
kopiśmiennym diariuszu rodziny Taszyckich z koń-
ca XVI wieku spotykamy negatywną ocenę Zy-
gmunta III, za którego panowania "nic spokojnego,
szczęśliwego w Rzeczypospolitej się nie dzieje.
Radą mądrą gorszy się, do głupiej się przywięzuje.
Rżeczami się nieprzystojnemi bawi. Rycerskiego
ludu rad nie widzi" 43. Szlachtę oburzały upodoba-
nia monarchy, jego cudzoziemski strój, zaintereso-
wania muzyką, malarstwem, rzeźbą, rytownictwem
i alchemią.
Według pisarzy rokoszowych król powinien
być w pierwszym rzędzie żołnierzem, nie zaś uczo-
nym i teologiem. Jaką wagę do tego przywiązy-
wano ś#i%iadczy jeden z artykułów rokoszowych,
w którym zamieszczono żądanie, aby zabawy i za-
interesowania królewskie podnosiły jego autory-
tet i nie narażały go na niechęć i nienawiść. Zwra-
cano również uwagę na strój króla. W diariuszach
sejmowych spotykamy głosy posłów domagające się,
aby monarcha chodził w polskim ubiorze. Te rozwa-
żania nad ideałem dobrego władcy doprowadzały do
konkluzji, że dobrym królem może być tylko Piast,
gdyż trudno, aby cudzoziemiec dbał o interesy Po-
230 231
STANISŁAW CYNARSKI
laków. Wskazywano tu między innymi na przy-
kład Henryka Walezego, który po krótkim pano-
waniu uszedł z Polski.
Obok rozważań nad ideałem monarchy w pis-
mach rokoszowych i późniejszej literaturze zawar-
tych jest sporo wypowiedzi na temat przymiotów
dobrego obywatela. Znajdujemy je w utworach
Mateusza Bembusa, Mateusza Buczkowskiego,
Wacława Kunickiego (Obraz szlachcżca polskiego,
Kraków 1615), Andrzeja Radawieckiego (Prau>y
szlachcżc, Kraków 1632 i Kaspra Siemka zatytu-
łowanym Cżvżs bonus (Dobt'y obyz.uatel, Kraków
1632). Ideał wzorowego obywatela kreśliły także
częste w tym okresie utwory panegiryczne oraz
mowy weselne i pogrzebowe.
Kompozycja tego ideału kształtowała się we-
dług tendencji reprezentowanych przez daną gru-
pę polityczną. W opinii szlachty, będącej w opozy-
cji wobec dworu, cnotliwym jest ten, który się
"ozywa o zgwałcenie prawa i przysięgi pańskiej" 44,
Literatura rokoszowa dawała liczne przykłady
takich dobrych obywateli; jest rzeczą oczywistą,
iż żadnego z regalistów nie zaliczano do ich gro-
na. Jakub Sobieski powiedział wprost, iż ten kto
nie kocha swobód szlacheckich i praw ojczystych
jest wyrodkiem. Ideałem wzorowego obywatela
był w ówczesnej opinii Janusz Radziwiłł, który
często występował na sejmach w obronie przywi-
lejów stanowych, śmiało przeciwstawiając się kró-
lowi. Jest to przykład tworzenia się pojęcia do-
brego magnata, obrońcy swobód i wolności szla-
checkich. Zresztą i sami możnowładcy chętnie
przybiernli pozę szermierzy wolności szlacheckich.
Krzysztof Radziwiłł mówił o sobie na sejmie 1626
roku, że "jako dobry obywatel ojczyzny broni jak
może swobód i wolności naszych" w każdej sy-
tuacji. 45
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
Dobrym obywatelem był według opinii szla-
checkiej Mikołaj Zebrzydowski, który gdy jego
upomnienia nie skutkowały, przeciwstawił się
zbrojnie monarszym zakusom na swobody szla-
chty.
Tak więc w publicystyce rokoszowej ugrunto-
wało się pojęcie dobrego obywatela jako obrońcy
praw i przywilejów stanowych, walczącego z pró-
bami wprowadzenia rządów absolutnych. Zdaniem
byłego rokoszanina Jana Szczęsnego Herburta jest
nim "szlachcic cnotliwy, godny, mądry, pobożny,
sprawie#liwy... mężny, sprawny, przedni miłośnik
ojczyzny" 4s, który swe zalety rozwija przez uczest-
nictwo w sejmikach, sejmach, rokoszach, zjazdach,
legacjach, wojnach, pospolitym ruszeniu i sesjach
trybunałów. Te właśnie instytucje nazwał Herburt
kościołami cnoty obywatelskiej. Ideał wzorowego
obywatela kreślili również pisarze kościelni. Dla
księdza Piotra Skargi był nim podkomorzy An-
drzej Bobola, którego cnoty sławił w przedmowie
do Knzań o sżed#rcżu sakru#n,entach (Kraków 1618).
Za wzór innym stawiał go również Mateusz
Bembus.
W kreśleniu obrazu dobrego obywatela chęt-
nie sięgano do przeszłości, przeciwstawiając panu-
jącemu zepsuciu cnoty przodków. Śledząc współ-
czesną literaturę panegiryczną, dostrzegamy postę-
pującą sarmatyzację tego ideału. Nie chodzi tu
tylko o t#rminologię, w której roi się od Sarmatów,
ale o zwężanie wzorca do miary szlachcica za-
dowalającego się życiem w swoim partykularzu.
Ideałem stał się nie polityk, dyplomata, lecz mów-
ca sejmikowy. Takie tendencje dostrzec można
w ówczesnych instrukcjach i wskazaniach wycho-
wawczych. Na potrzebę znajomości praw ojczy-
stych i strzeżenia się przed obcymi wpływami
zwracała uwagę instrukcja wychowawcza opraco-
232 233
STANISŁAw CYNARSKI
wana przez starostę lubelskiego Piotra Myszkow-
skiego. Zalecał on między innymi uwzględnianie
przy nauczaniu potrzeb ojczystego kraju, unikanie
zaś rzeczy obcych, w Polsce nieprzydatnych.
Nie odbiegały od tych uwag instrukcje Krzy-
sztofa Radziwiłła i listy Jana Firleja, skierowane
do synów przebywających w Niemczech w 1613
roku czy też wskazania wojewody sandomierskie-
go Zbigniewa Ossolińskiego. Przewijał się w nich
postulat poznania prawa ojczystego i sztuki ora-
torskiej. Autorzy podkreślali znaczenie wymowy
ze względu na konieczność uczestniczenia w sejmi-
kach, sejmach i trybunałach. Ucieleśnieniem ide-
ału dobrego obywatela bywał w społeczności szla-
checkiej mediator i działacz sejmikowy, najczęściej
zresztą demagog. Jeden i drugi mógł funkcjono-
wać jedynie pod warunkiem "wziętości i miru"
u szlachty.
W obowiązującym wzorcu starano się również
uwzględniać postulat rycerskości. Nawoływano do
odrodzenia ducha bojowego starożytnych Sarma-
tów. Sarmata bowiem w rozumieniu autorów tego
czasu był przede wszystkim synonimem dzielnego
wojownika, rycerza.
Sarmta-ziemianin
Świetny znawca kultury staropolskiej Włady-
sław Łoziński stwierdził, że "sielskość i rycerskość
to główne cechy życia szlacheckiego w przeszło-
ści"47. Wzrost agraryzmu szlaeheckiego, zaintere-
sowanie gospodarką wiejską wpływały na zmianę
wzorca dobrego męża i obywatela. I tutaj szlachta
odwołuje się do przykładu biblijnych patriarchów,
kochających pracę na roli, bądź do antycznego
Cyncynata, który w razie niebezpieczeństwa za-
mieniał pług na miecz. W literaturze pojawiają się
sARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
utwory zawierające pochwałę życia wiejskiego,
ziemiańskiego. Temat ten poruszają między inny-
mi: Szymcn Szymonowic, Hieronim Morsztyn, Kas-
per Twardowśki, Andrzej i Piotr Zbylitowscy oraz
autorzy ówczesnych ekonomik, czyli rad gospodar-
czych. Dla szlachcica o wiele bardziej atrakcyjne
od żołnierskiego zawodu były zajęcia rolnicze; nie
pasjonowało go "marsowe pole", ale rzeka spław-
na pod bokiem i możliwość sprzedaży zboża. Ma-
rzenia te odbija wiersz Hieronima Morsztyna:
Miasto blisko, targ niegłodny
Kościół doma, sąsiad zgodny.
Chłopów gromada - có# wsi za wada?
Jeszcze inny pisarz przedstawiał zalety życia
"na swojej chudobie" chwaląc to, że szlachcic,
ziemianin "sam d#i#orem, laską [czyli marszałkiem],
sam i panem sobie". 4s
Proces agraryzacji pociągał za sobą nie tylko
nsłabienie owej sławionej tężyzny sarmackiej, na
co zwrócił uwagę kanclerz Jerzy Ossoliński, mó-
wiąc, że przodkowie zadowalali się sarmacką mier-
nością i pragnęli sławy, dopiero później nastąpiło
zajęcie się gospodarstwem z ujmą dla rzemiosła
w,ojennego. Agraryzacja wzmagała także proces
izolacji kulturalnej szlachty zamkniętej w obrębie
s#.#ej ziemi czy powiatu. Ogólny #vzorzec kultural-
ny stawał się coraz bardziej ograniezony. Sarma-
tyzm przybierał postać wiejską, ziemiańską. Ta
statyczność kultury #viejskiej, ten bezruch wpły-
wał na potęgowanie się konserwatyzmu. Sarmacki
styl życia był ściśle związany z apologią posiada-
nia v#si, gniazda rodowego, z pochwałą patriar-
chalnego życia dworskiego.
Cała tradycja i gniazda szlacheckiego, i rodu
mieściła się, zdaniem Władysława Łozińskiego,
234 23
STANISŁAW CYNARSKI
w ścianach szlacheckiego dworu. Był on zamknię-
tym w sobie organizmem, małym światem, posia-
dającym własne sądownictwo, własną siłę zbrojną,
własne narzędzia kary (dyby i gąsiory), własną
bibliotekę i aptekę. Toteż Łoziński słusznie stwier-
dził, że dwór szlachecki jako ostoja konserwaty-
zmu najdłużej opierał się wszelkim nowym prą-
dom, niosącym zmianę obyczajów oraz mody. Q#ła-
śnie w dworach i dworkach szlacheckich ów tra-
dycyjny sarmacki styl życia najgłębiej się zako-
rzenił, gdyż ośrodki magnackie przez swój bar-
dziej "kosmopolityczny" sposób bycia zachowały
kontakty z kulturą europejską. Potwierdza to i za-
sób biblioteczek szlacheckich, w których obok
książek o treści religijnej znajdujemy najczęścieJ
kroniki Bielskiego lub Gwagnina, i wreszcie owe
"lasy rzeczy" (silva rerum), czyli rękopisy, do któ-
rych wpisywał szlachcic to, co uznał za godne
uwagi i zapamiętania.
Folityczna treść sarmatyzmu
W wyniku osłabienia władzy monarszej, wzro-
stu potęgi magnaterii, postępującej decentralizacji
tworzy się ów swoisty schemat myślenia, zespól
poglądów tradycyjnych, konserwatywnych, który
zwiemy sarmatyzmem. U podstaw tego poglądu
tkwiło przekonanie o doskonałości urządzeń ustro-
jowych Polski oraz przeświadczenie, że prawa są
dobre, jedynie ludzie gorsi i obyczaje zepsute. Tu
przekonanie pogłębiło się w miarę postępującegu
upadku kultury polityeznej. Sam rokosz lat 1606-
-1609 był już tylko echem dawnej walki średniej
szlachty o naprawę Rzeczypospolitej. Lata dwu-
dzieste XVII wieku to okres, kiedy polityey szla-
checcy nie wychodzą poza zgłaszanie "urazów
i egzorbitancji". Na sejmach i sejmikach królujea
SARMATYZM - IDEOLOGIA I sTYL ZYCIA
tradycjonalizm oraz obrona staropolskiego zwy-
rzaju.
Jan Żabczyc pisał w dziełku Praktyka dz.uor-
skie: "nie masz większego upadku w Rzeczypospo-
iitej, jako wynalazek nowych praw, a starych do-
t#rych obyczajów łamanie i skaza" 49. Podobne po-
glądy głosił Jan Szczęsny Herburt. Na sejmie
isonwokacyjnym 1632 roku szlachta powoływała
się na opinię Jana Ostroroga wojewody poznań-
skiego, że ze starą Rzecząpospolitą jak z ciałem
albo z domem postępować trzeba, nic nie reformu-
jąc, ale poprawiając. Przekonanie to utrwaliło się
w świadomości ogółu szlacheckiego jako podstawo-
wy kanon wiedzy politycznej.
Ąl pierwszej połowie XVII wieku, która wnio-
sła duże zmiany w rozwoju sarmatyzmu, pisarze
regalistyczni, w tym sporo mieszczańskich, głosili
hasła silnej monarchii sarmackiej. Połowa XVII
wieku ugruntowała natomiast przekonanie o ideal-
nym ustroju republiki sarmackiej.
Jeszcze w czasach rokoszu oddzielano sprawy
polityki od religii, a niektórym katolikom marzyły
się swobody Kościoła gallikańskiego. Szlachta jed-
nak w swej masie przechodziła na pozycje kontr-
reformacji, wyrzekała się nowinek cudzoziemskich,
opowiadając się za wyznaniem przodków. Życie
religijne stało się bardziej zewnętrzne przy wzra-
stającej nietolerancji i ciasnocie pojęć. W rozu-
mieniu przeciętnego szlachcica tych czasów jedy-
nie wiara rzymskokatolicka była godna Sarmaty
i gwarantowała zbawienie. Nie mówiąc o lutera-
rIizmie czy kalwinizmie, nawet do wyznania grec-
kokatolickiego odnoszono się niekiedy nieufnie.
Pamiętnikarz Jan Poczobut-Odlanicki wątpi
w zbawienie swego dobrego przyjaciela, ponieważ
był on unitą. Nasiliła się dewocyjność, wzrastała
iIość fundacji religijnych i zapisów na rzecz Ko-
236 237
STANISŁAW CYNARSKI
ścioła. Świadczą o tym testamenty szlacheckie
z tych czasów.
Kościół starał się wpływać na wiernych po-
przez ceremoniał i wspaniałość obrzędów. Z dru-
giej strony obserwujemy podkreślanie nicości ży-
cia. Obrazy kościelne tej doby noszą znamiona
sztuki barokowej; ukazuje się w nich świętych
i dostojników świeckich lub fundatorów. Na uwa-
gę zasługują pełne realistycznej grozy obrazy ale-
goryczne, któryeh treścią zazw yczaj były: idee
marności życia oraz walka z pokusami itp. Prawie
na wszystkich obrazach można odnaleźć postać
fundatora i jego herb. W panegirykach pośmiert-
nych zazwyczaj, nawet przesadnie, eksponowano
dostojeństwa zmarłego oraz jego wysoką pozycję
społeczną.
Odpowiada to szlachcie nawykłej do przepy-
chu, ozdób, wspaniałości. Wszelkie wyjazdy, uro-
czystości, poselstwa przygotowywano z wielką
pompą i okazałością. Świadczą o tym opisy posel-
stwa Jerzego Ossolińskiego do Rzymu w 1633 roku
lub Krzysztofa Opalińskiego w 1645 roku do Pary-
ża. Szlachta lubowała się w strojach, drogich ma-
teriałach, futrach, ozdobnej broni, klejnotach.
Wzorem dla niej była moda węgierska, a zwłaszcza
turecka. Wystarczy porównać portrety sułtańskie
z podobiznami naszych magnatów, aby zauważyć
duże podobieństwa. Moda ta nawet u pisarzy znaj-
dowała teoretyczne, sarmackie uzasadnienie. Jan
Białobocki tłumaczył, że Sarmata pochodzi ze
wschodu i dlatego przystoi mu tylko strój wschod-
ni. Dążenie do ozdobności, przepychu, wystawno-
ści znalazło swój wyraz nie tylko w sztuce, stroju,
w literaturze pięknej, ale także i w mowach szla-
checkich, przesadnych, naszpikowanych łaciną,
antycznymi reminiscencjami i konceptami. Oby-
czajowość szlachecka znana z aktów sądowych, re-
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
lacji, pamiętników jest bardzo swoista. Wiele rze-
czy dziwnie się splatało, na przykład pieniactwo
i szeroki gest z wyzyskiem i krzywdą nie tylko
poddanych, ale i sąsiadów herbowych. Można tu
powtórzyć za Łozińskim, że szlachtę obok przesad-
nej ceremonialności cechowała porywczość oraz
rubaszność.
Sarmatyzm w drugiej połowie #VII wi#ku
Druga połowa XVII stulecia wniosła do sar-
matyzmu inne barwy i nieco inne akcenty. Wpły-
nęły na to wydarzenia polityczne, długie lata wo-
jen z Kozakami, Rosją, Szwecją, Turkami i Tata-
rami. Pod wpływem klęsk doszło do skoncentro-
wania wysiłków na obronę kraju. Czasy te stano-
wiły okres bohaterskiej walki z wrogami Rzeczy-
pospolitej, odrodzenia ducha rycerskiego. Tragi-
czne doświadczenia musiały doprowadzić do kon-
solidacji społeczeństwa sZIacheckiego z jednej
strony, a do dużej polaryzacji z drugiej. Zmagania
z Koza#ami uświadomiły szlachcie groźbę, jaką
niósł ruch wyzwoleńczy i radykalny społecznie.
Doświadczenia z czasów wojny szwedzkiej budziły
wrogość wobec dysydentów nie zawsze uzasadnio-
ną. Działalność grupy prodworskiej spotykała się
z podejrzeniami i niechęcią, którą wykorzystał
magnat - Sarmata Lubomirski. Lękano się o klej-
not wolności sarmackiej, za jaką uważano wolną
elekcję. W jej obronie wystąpił rokosz Jerzego Lu-
bomirskiego, będący poniekąd parodią ruchu z lat
1606-1609. Rokosz ten, a następnie elekcja króla
Piasta stanowiły ukoronowanie dążeń szlachty
sarmackiej.
Władcą, w którego osobie skupiły się wszyst-
kie cechy król... Sarmaty był Jan III Sobieski. Ten
klasyczny polonus, kresowy magnat, rozmiłowany
238 239
STANISŁAW CYNARSKI
w zbroi i modzie wschodniej, w śpiewach ukraiń-
skich uosabiał swój wiek. Walki Sobieskiego z Tur-
kami spowodowały wzrost nastrojów mesjanisty-
cznych. W literaturze hasła mesjanizmu głosili czo-
łowi pisarze tego okresu, jak Wacław Potocki i We-
spazjan Kochowski. Wtórowali im pomniejsi, mię-
dzy innymi Stanisław Samuel Szemiot, który wi-
dział w Polsce nowy Rzym. Wacław Potocki, piew-
ca czynu rycerskiego w Wojnże Chocż#n.skżej,
w utworze Pełn,u (1678) porównał Sobieskiego
z Janem Chrzcicielem i przepowiadał, że po zwy-
cięstwie nad Turcją stanie i on nad Jordanem. Ten
zwolennik króla i dziedzicznej korony w rodzie
Sobieskich dał w Poczcve herbów (Kraków 1696)
prawdziwie sarmacki wywód genealogii szlachty
polskiej. Najbardziej jednak typowym przedstawi-
cielem mesjanizmu był Wespazjan Kochowski, któ-
ry w swej Psal#n.odżż ż Klżnzakterach głosił hasła
mesjanistyczne oraz apologię ustroju i wolności
sarmackich. Okres rządów Sobieskiego to czasy
dużych wpływów orientalnych, a zarazem wzrostu
nastrojów antycudzoziemskich, zwłaszcza antyfran-
cuskich. Na objawy tej niechęci napotykamy nie
tylko w pismach politycznych, ale także w bujnie
rozwijającej się literaturze pamiętnikarskiej,
szczególnie zaś u Jana Chryzostoma Paska.
Moda, strój, uzbrojenie stanowiły jedynie ce-
chy zewnętrzne. Natomiast w świadomości szla-
checkiej tych czasów krystalizowały się i utwier-
dzały jednoznaczne kanony i schematy. Sarma-
tyzm, który można by nazwać apologetycznym,
okrzepł i ugruntował się całkowicie. W mowach
polityków szlacheckich, w pismach roiło się od
genealogiczno-historycznych wywodów, mających
posłużyć jako argument do obrony istniejących in-
stytucji ustrojowych. Już Aleksander Gwagnin
w, swojej Kronżce Sarm.acjż pisał o elekcji syna
240
34. Św. Jacek opiekujący się Polską
#Vliedzioryt Tobiasza Steckela
SARNIATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
Popiela, której wynik zależał od głosów szlachec-
kich. Jan Białobocki w Zegurze... czasó#w Króle-
st1.ua Polskżego stwierdzał, iż naród polski od sa-
mego "początku miał w ręku wolne obieranie pana,
bo z między siebie obierał" 5o. Podobnie i August
Kołudzki w Tronże ojczysty7n, (Poznań 1707) pisał,
iż Sarmaci króla wybierali spośród siebie, a na
wojnę chodzili pospolitym ruszeniem. W ten spo-
sób do wywodu o sarmackim pochodzeniu Polaków
dołączono mit o takich saznych początkach "złotej
wolności" i ustroju Rzeczypospolitej. Starano się
również udowodnić, że prawa szlacheckie cieszą
się wyjątkową opieką bożą. Stwierdzali to zarówno
Jan Białobocki, Aleksander Obodziński jak i An-
drzej Nlaksymilian Fredro. Inny statysta szlachec-
ki napisze, że kiedy Bóg "z nieba na sejmy, na
sejmiki, wojenne wyprawy, na rządy i na wszyst-
kie insze postępki [Polaków] patrzy, bardzo się
cieszy i rekreuje [cieszy]"5I. Według Wespazjana
Kochowskiego wolna elekcja była owym uciele-
śnieniem ducha i animuszu narodowego Sarmatów.
W jednym z Klżmukteró#w pisał on, iż "tam są Po-
laków igrzyska, tam ich publiczna mownica i mar-
sowy sarmacki obóz, gdzie słońce, gdzie cały wid-
nokrąg świadkiem jak szeroko rozpiera się wol-
noś‚"52. Kochowski dał w tych słowach pełne
określenie istoty i treści poglądów politycznych
sarmatyzmu drugiej połowy XVII wieku, który był
w tym okresie wykrystalizowanym schematem
myślenia i rozumowania. W sarmatyzmie łączyły
się takie elementy, jak mit o Sarmatach-przodkach
szlachty polskiej, kult wszystkiego, co własne i ro-
dzime, dostrzeganie w przeszłości ideału urządzeń
ustrojowych i politycznych, przekonanie o szcze-
gólnej roli, jaka przypadła w udziale szlachcie,
i wreszcie wykluczenie z pojęcia narodu szlachec-
kiego "łyków" i "chamów".
16 Polska XVII wieku
STANISŁAW CYN ARSKI
Koniec wieku XVII nie wniósł nic nowego do
interesującej nas problematyki. Usiłowania króla
Augusta II Mocnego, by wprowadzić absolutyzm
wzmogły niechęć do rządów saskich. Nie pomogło
odwoływanie się do teorii sarmackiej, tytułowanie
się królem Sarmatów oraz zapowiedzi powiększe-
nia imperium sarmackiego. Sarmatyzm był już
wówczas silną, ugruntowaną ideologią szlachty
i osiągnął szczytowy punkt rozwoju. W życiu kul-
turalnym i obyczajowym obserwujemy oznaki sko-
stnienia i zwyrodnienia. Warcholstwo, przesądy,
zabobonność stały się powszechne. W uroczysto-
ściach i obrzędach kościelnych kult religijny łączyl
się z chęcią okazania przepychu. Ceremonie, jak
koronacja obrazów, obłóczyny zakonne, pogrzeby,
odbywały się na tle dekoracji, w których elementy
heraldyczne łącz#,ły się ściśle z sakralnymi. Szcze-
gólnie pogrzeby stały się wielkimi sarmackimi wi-
dowiskami. Miały one symbolizować z jednej stro-
ny dostojeństwo zmarłego, z drugiej powagę śmier-
ci. W uroczystościach pogrzebowych splatały się
uczucia religijne, cześć dla zmarłych, z kultem żyją-
cych dostojników. Podkreślały to chorągwie na-
grobkowe z herbami i pamiątki pogrzebowe (kon-
kluzje), na których obok świętego patrona umie-
szczano herb zmarłego. Chodziło o pochlebienie się
możnym i Bogu. Również w literaturze religijnej
liczne kazania i utwory teologiczne były okazją do
pochwały dobroczyńców i fundatorów. Wpływ
sarmatyzmu na żyćie religijne przejawiał się
w tendencji do powiększania zastępów świętych
Polaków.
Sarmatyzm, narodzony pod wpływem legendy
historycznej, stał się synonimem konserwatyzmu,
dewocji, zacofania i ciemnoty. Wszystkie te zmia-
ny zaszły w ciągu XVII wieku. Oparte na fikcji
pojęcia historyczno-geograficzne, które w innych
SARMATYZM - IDEOLOGIA I STYL ŻYCIA
krajach, na przykład w Szwecji, wzmacniały koro-
nę, w Polsce przybrały postać ideolog zdecydo-
wanie antymonarchicznej. Co więcej, ugruntowa-
ny i rozwinięty sarmatyzm odegrał rolę hamulca
postępu. Trzeba było wiele wysiłku i wstrząsów
(klęski narodowe), aby utorować drogę dla haseł
reformy i zmian ustrojowych. Jeszcze bardziej ży-
wotny okazał się sarmatyzm, jako styl życia i oby-
czaju. Elementy życia sarmackiego, patriarchalne-
go przetrwały aż do połowy XIX wieku.
242 # 16'
KULTURA ARTYSTYCZ#VA
Włndysłau# Tomkże#wcz
K Li LTI,TRA ARTY STYCZNA
RzSm ogniskiem baroku
Gdyby tak 1 stycznia 1601 roku w Krakowie
ustawiono kompas wskazujący biegun kultury
artystycznej - igła jego obróciłaby się niezawod-
nie w kierunku dwunastego południka, w pobliżu
którego znajdtzje się Rzym.
Wiek XVII nie wytrącił z rąk Włochów przo-
do#vnictwa artystycznego. Wprawdzie dawna rola
Florencji należała już do przeszłości, wprawdzie
potężny ośrodek malarski, jakim była Wenecja
w poprzednim stuleciu, wypalił się w jego ostat-
nich latach, ale rolę przodującą przejęło z powro-
tem #%Vieczne Miasto, ściągające znowu artystów
z całej niemal Europy, jak to się działo za czasów
Juliusza II i Leona X. Język włoski był wciąż je-
szcze językiem międzynarodowym elity intelektu-
alnej, a na#vet rządzącej, kapitulując dopiero przed
francuszczyzną dworu Ludwika XIV: 7:#oteż słowo
włoskie, książka włoska, nie mówiąc o plastyce,
muzyce i teatrze, docierały do wszystkich prawie
krajów europejskich, nie wyłączając prot#stanc-
kich; zatrzymywały się dopiero u granic praw#-
sła#vnej Rosji i muzułmańskiego imp2rium Tur-
ków.
Ostra faza Icontrreformacji miała się właśnie
ku końcowi. Rok 1600 był niejako jej ostatnim
brutalnym akcentem, upamiętnionym spaleniem
na stosie Giordana Bruna. U progu nowego stule-
cia "Kościół walczący" ustępuje miejsca "Kościo-
łowi triumfującemu". Przy pomocy wielostrcnnej
retoryki stara się on teraz odwołać nie tyle do in-
telektu, ile do postawy emocjonalnej mas, olśnić
wspaniałością patosu, przemówić do wyobraźni
barwnym przepychem form. Utrwalony już po-
przednio typ kościoła I1 Ges- stał się wzorem no-
wej świątyni katolickiej, której bogata sceneria
oparta na coraz bardziej teatralnej liturgii, połą-
ćzonej z efektami muzycznymi i plastyczny-mi,
wpływać będzie na zmysłową #i'rażliwość wier-
nych.
Tak wraz z XVII wiekiem wkraczał R#ym
w dobę baroku. Właśnie w przeddzień nowego stu-
lecia w 1598 roku urodził się Gian Lorenzo Berni-
ni, którego nazwisko stać się mialo z czasem szt,n-
darem sztuki barokowej. Niemal jednocześni2 z nim,
bo w ciągu tego samego dziesięciolecia, światło
dzienne ujrzeli najwybitniejsi twórcy doby baro-
ku: Pietro da Cortona (1596), Velazquez (l99),
Rembrandt (1606). Jedynie Ru#ens witał nowe stu-
lecie już jako dojrzały młodzi2niec, a witał je wła-
śnie na ziemi włoskiej, która wykształci go w sztu-
ce malarskiej.
Kultura artystyczna rzymskiego baroku wyci-
snęła wybitne piętno na kulturze wszystkich.kra-
jów europejskich. Dotyczy to również i Po'ski,
a zwłaszcza jej dzielnic południow5ch i central-
nych, gdyż prowincj2 #ółnocne (Pomorze Gdarskie)
ze względu na położen:e g2ograficzne i utrzymu-
jący się wśród tamtejszego mieszczańst#va prote-
stantyzm, ulegać będą raczej wpływom sztuki ni-
derlandzkiej.
244 2##
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
Wytyczne dla lin rozwojowej polskiej kultu-
ry artystycznej pierwszej połowy XVII wieku za-
rysowały się już dość wyraźnie w ostatniej ćwierci
poprzedniego stulecia. Wówczas to powstały wa-
runki sprzyjające wzrostowi kultury i sztuki,
które sprawiały, iż w poszczególnych jej dziedzi-
nach nie tylko nie nastąpił regres w stosunku do
renesansu, ale zaznaczył się postęp jakościowy,
a zwłaszcza ilościowy. Ograniczmy się do przypom-
nienia najważniejszych okoliczności wpływających
na taki stan rzeczy.
Przede wszystkim należy podkreślić, iż rok
1580 oznaczał w Polsce wraz ze wzrostem eksportu
surowców na rynki zagraniczne apogeum kilku-
dziesięcioletniego okresu dobrobytu gospodarczego.
Oczywiście wzmożona w związku z tym produkcja
rolnicza pociągała za sobą rozwój ekstensywnej
gospodarki folwarcznej, połączonej ze wzrostem
ucisku chłopa pańszczyźnianego; z drugiej jednak
strony do kieszeni producentów, czyli wielkich
i średnich feudałów, a także do kalet pośredników
handlowych - mieszkańców większych miast po-
łożonych przy głównych szlakach komunikacyj-
nych - napływały znaczne ilości walut. Wzrost do-
brobytu górnych warstw społeczeństwa sprzyjał
ogólnemu rozwojowi kultury, zwłaszcza artystycz-
nej. Były jednak i inne tego przyczyny, wynikają-
ce nie tylko z założeń natury ekonomicznej. Na
tronie polskim zasiadali królowie z dynastii Wa-
zó#v, żywo interesujący się zagadnieniami artysty-
czn#mi i patronujący rozwojowi sztuki. Ich mece-
nat poza tym, że zataczał szerokie kręgi - stał się
jednocześnie niejako wzorem chętnie naśladowa-
nym przez możnowładztwo, episkopat i patrycjat
miejski. Do rozwoju niektórych gałęzi sztuki miał
ró#vnież przyczynić się w ogromnym stopniu
kontrreformacyjny Kościół katolicki. Po soborze
KULTURA ARTYSTYCZNA
trydenckim ocknął się on z letargu i przeszedł do
przeciwnatarcia. Jak wiadomo, sobór w katolickiej
akcji propagandowej wielką rolę przeznaczył sztu-
ce, zwłaszcza malarstwu, wychodząc z założenia,
że "co pismo czytającym, to prostaczkom patrza-
jącym daje malowanie; patrząc na nie widzą, cze-
go mają naśladować, na tym czytają, którzy czytać
nie umieją... i ta reprezentacyja żywa więcej go
drugdy [niekiedy] uczy i wzrusza niż słowa kazno-
dziejskie" 53.
Postanowienia soboru trydenckiego zostały
u nas przyjęte oficjalnie w roku 1577, lecz wpro-
wadzenie ich w życie odbywało się stopniowo. Je-
żeli chodzi o sztukę sakralną, to inicjatywę na tym
polu podjął nie episkopat, lecz świeżo sprowadzo-
ny zakon jezuicki.
S'ztuka sakralna
Jezuici - jako zakon niezwykle zwarty i kie-
rujący się centralistycznymi zasadami organizacji
wewnętrznej - pragnęli rzymski typ własnego ko-
ścioła I1 Ges- wprowadzić możliwie bez zmian we
wszystkich państwach, w których się osiedlali.
QV Polsce, gdzie rzymska architektura wczesnoba-
rokowa typu jezuickiego pojawiła się wcześniej niż
w innych krajach - pierwszymi jej propagatora-
mi, bez większego zresztą talentu, byli dwaj archi-
tekci zakonni: Jan Maria Bernardoni (zmarł 1605)
i Józef Britius (zmarł 1604). Bernardoni już w roku
1582 przystąpił do budowy kościoła jezuickiego
w Nieświeżu, w okresie gdy jeszcze nie zakończo-
no prac przy rzymskim I1 Ges-. Niebawem świą-
tynie takie zaczęły powstawać w Lublinie (od 1586
roku, głównie z subsydiów królewskich), Kaliszu,
Jarosławiu. Budowę ich zapoczątkowano jeszcze
w XVI wieku i wszystkie one na swój sposób
246 247
WŁADYSŁAW TOMKIE#VICZ
nawiązywały do wzorca rzymskiego, jakkolwiek-
stosując się do warunków miejscowych - wpro-
wadzały pewne lokalne zmiany. Z reguły zmniej-
szano skalę i redukowano niektóre elementy, jak
nawę poprzeczną (w Lublinie) czy liczbę kaplic bo-
eznych (w Nieświeżu) lub wreszcie długość nawy
głównej (w Jarosławiu).
Pierwsze kościoły jezuickie, bądź co bądź pro-
winejonalne, odznaczają się pewną jeszeze skrom-
nością zarówno w dekoracji wnętrz, jak i w mo-
delowaniu fasad. Dopiero gdy w roku 160 podjęto
budowę kościoła jezuickiego w stołecznym Krako-
wie, postanowiono nadać mu formę repr#Zentacyj-
ną. Naczelne kierownictwo robót przejął pierwszy
arehitekt królewski Jan Trevano. Jego zasługą jest
nadanie ostatecznych kształtów świątyni, zapro-
jektowanie bogatego wnętrza i monumentalnej
fasady. W rezultacie kościół krakowski stał się
u nas najbliższym krewniakiem rzymskiego wzoru
i może z nim wytrzymać konkureneję, zwłaszeza
jeżeli wziąć pod uwagę mistrzostwo szezegółów,
jakim się odznacza fasada świątyni w Krakowie.
W tym samym czasie, gdy zaczęły powstawać
pierwsze kościoły jezuickie, hetman i kanelerz
wielki koronny, Jan Zamoyski, w zakładanym przez
siebie Zamościu polecił swemu arehitektowi, we-
necjaninowi Bernardowi Morando, zaprojektowa-
nie kolegiaty. W rezultacie powstała imponująca
budowla, udekorowana pięknymi rzeźbami arehi-
tektonicznymi. Wielka pod względem #,ymiarów
kolegiata zamoyska była budynkiem przemyśla-
nym w każdym niemal szezególe. Wystarezy tu
może podkreślić, że rozplanowanie wnętrza kościo-
ła jest miniaturowym powtórzeniem układu urba-
nistycznego miasta, co nawet we Włoszech (po_za
pomysłami teoretycznymi) byłoby roz#viązaniem
unikalnym.
KULTURA ARTYSTYCZNA
Zu#ełnie inny typ przedstawiał młodszy zre-
sztą kościół, jaki arehitekt ##ndrea Spezza na
zlecenie marszałka wielkiego koronnego, Miko-
łaja Wolskiego, wzniósł dla świeżo sprowadzonego
zakonu kamedułów na Bielanach pod Krakowem.
Wielka ta budowla o imponującej, dwuwieżowej
fasadzie posiada już zupełnie barokowe cechy
wnętrza, całkowicie podperządkowanego ołtarzowi
głównemu (ku któremu biegnie oś budynku) przy
zastosowaniu stc;niowo potęgujacych się efektów
arehitekt^nicznych. Jeszeze dalszym krokiem ku
barokowi były dwa kościoły zbudowane na zlece-
nie wojewody krakowskiego, Stanisława Lubomir-
skiego, w Wiśniczu: farny i karmelicki, zaprojekto-
wany przez najlepszego obok Trevana arehitekta
tych czasów, Macieja Trapolę. Barokowość ta wy-
raża się głównie w nadzwyczaj bogatych dekora-
cjach wnętrz, w których już odtąd zapanuje na
długie lata stiuk w postaci girland, dzieci wystę-
pujących w charakterze aniołków (tzw. putta),
wieńców, coraz bardziej mat#rializujących się obło-
ków. Twórcą tych dekoracji był Jan Baptysta Fal-
coni, który poza Wiśniczem ozdabiał stiukami wnę-
trza kościołów i pałaców Krakowa, Zamościa, Łań-
cuta, Lublina i wielu innych miejscowości.
Najjaskrawszym może przykładem narastają-
cej dewocji kontrreformacyjnej stała się Kalwaria
Zebrzydowska. Na zlecenie późniejszego wodza
rokoszu - Mikołaja Zebrzydowskiego - w latach
1603=1609 zbudowano tam klasztor i kościół dla
bernardynów. Ale niebawem na sąsiednich tere-
nach zaczęto wznosić pojedyneze kaplice; liczba
ich ostatecznie wzrosła do kilkudziesięciu. Było to
upamiętnienie Męki Pańskiej, Drog? Krzyżowej
i Golgoty. W ten sposób powstało pierwsze zało-
żenie kalwaryjne, które w ciągu stulecia znajdzie
naśladownictwo w Wejherowie, Górze Kalwarii
248 249
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
czy Pakości. Miejscowości te staną się celem ma-
sowych pielgrzymek. Wspomnieliśmy tylko o kilku
obiektach kościelnych, ale trzeba jeszcze raz pod-
kreślić, że w przeciwieństwie do okresu minionego
lata 1590-1640 są widownią bardzo wzmożonego
ruchu budowlanego, w którym budynki sakralne
stanowią poważny odsetek. Oczywiście wartości
estetyczne tych budowli, niemal masowo wznoszo-
nych, nie mogły być wszędzie jednakowe.
W tym samym czasie rozwija się także specy-
ficznie polski typ skromnych kościołów prowincjo-
nalnych, które historycy sztuki nazywają "lubel-
sko-kaliskimi". Odznaczają się one charaktery-
stycznym rysem operowania detalem renesanso-
wym na tle bryły o przewadze cech jeszcze go-
tyckich.
Obok tych skromnych powstawały i obiekty
o wysokich walorach artystycznych - jak kościół
i klasztor kamedułów ufundowany przez ostatnie-
go z Tęczyńskich w Rytwianach, jak kościół i klasz-
tor, jaki od Firlejów dostali karmelici w Czernej,
jak pierwszy w Polsce kościół na planie elip-
tycznym, erygowany w Klimontowie przez kanc-
lerza Ossolińskiego, jak wreszcie bardzo interesu-
jący w swych kształtach kościół farny w Grodzi-
sku Wielkopolskim (architekt Krzysztof Bonadura
Starszy). Wypada jeszcze wspomnieć o niektórych
rodzajach kaplic przykościelnych. Renesansowa
kaplica-mauzoleum, wzniesiona przez Zygmunta I
na Wawelu, jest i teraz wzorem ustawicznie naśla-
dowanym, a raczej trawestowanym. Zasadnicza jej
bryła nie ulegnie zmianie, ale zdecydowanej ewo-
lucji podlegać będzie ukształtowanie i dekoracja
wnętrz.
Generalizując, można chyba powiedzieć, że
architektura sakralna z pierwszej połowy XVII
wieku przechodzi w Polsce swój okres przejścio-
KULTURA ARTYSTYCZNA
wy, nie ustabilizowany, pełen jeszcze sprzeczności
i nieoczekiwanych symbioz, a to samo działo się
we wszystkich dziedzinach sztuki. Dopiero w po-
łowie stulecia wojujący manieryzm kontrreforma-
cji ustąpi zdecydowanie miejsca zwycięskiemu
barokowi, manifestującemu swą siłę i pompatycz-
ność. Tę narastającą barokizację obserwować moż-
na najlepiej na przykładzie wyposażenia wnętrz
kościelnych, coraz bardziej zbliżających się do
wzorów scenograficznych ówczesnych teatrów
dworskich. Wprawdzie przed połową wieku brak
jeszcze iluzjonistycznych dekoracji malarskich, ale
współcześni stawali się świadkami coraz wspanial-
szego wystroju wnętrz. Niejako regułą stały się
teraz olbrzymie, zajmujące całą niemal szerokość
prezbiterium, ołtarze, będące dziełem wyrafinowa-
nej niekiedy snycerki, ukrytej pod grubą warstwą
pozłoty. Nad ołtarzami wznosiły się obfite stiuko-
we obłoki z igrającymi na nich skrzydlatymi anioł-
kami. Jako wzór tego rodzaju służył okazały ołtarz
z kościoła Bożego Ciała w Krakowie, naśladowany
przez inne zakony, zwłaszcza na terenie Małopol-
ski. Stolarka artystyczna połączona ze snycerką
i malarstwem swój najdoskonalszy chyba wyraz
znalazła w stallach prezbiterialnych, w czym szcze-
gólnie celowali kanonicy regularni.
Elementy bogactwa barokowego występowały
też coraz częściej w ambonach, konfesjonałach
czy chórach organowych. Wśród obiektów doby
potrydenckiej o silnej wymowie ideowej należy
wymienić zbudowane przez Trevana (w latach
1626-1629) mauzoleum św. Stanisława w katedrze
wawelskiej.
Rzeźba kościelna tych czasów nie miała jesz-
cze tak wielkiego znaczenia. Oczywiście nie mó-
wimy tu o rzeźbie architektonicznej, która zajmuje
coraz większą pozycję, ani o dekoracjach stiuko-
250 251
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
wych wykonywanych przez Falconiego i innych-
lecz o rzeźbie figuralnej. Poważną rolę odgrywa
natomiast plastyka nagrobna. U progu XVII stu-
lecia pojawiają się nagrobki z tzw. postaciami klę-
czącymi.
Była to na gruncie polskim wyraźna manife-
stacja postawy religijnej, toteż tego rodzaju na-
grobki wznoszono głównie c?la duchownych - ale
nie tylko: obok prymasów, biskupów (Tylicki
w Krakowie, Cielecki w Płocku, Szołdrski w Po-
znaniu) występują senatorowie #,,vieccy (woje#voda
Działyński w Nowym Mieście, marszałek Kaza-
nowski w Warszawie), przedstawiciele średnieJ
szlachty (Skotnicki w Krośnie), a nawet mieszcza-
nie (nagrobki Eremusa w Koniuszy, Wojciecha
Oezki w Lublinie, małżeństwa Bahrów w Gdań-
sku). Malarskość tych nagrobków we wcześniej-
szej fazie podkreślana bywa równoczesnym ##,ystę-
powaniem kilku gatunków kolorowego marmuru.
Zwycięstwo baroku, tak rozmiłowanego w silnych
kontrastach, zaznaczyło się i na tym polu przez
wprowadzenie białego marmuru - z jakiego wy-
konywano postacie klęczące - na tle czarnego,
którego eksploatacja pod Dębnikiem zaczęła się
właśnie w tych czasach.
##V połowie XVII wieku moda na nagrobki
z postaciami klęczącymi stopniowo wygasa, jak-
kolwiek sporadycznie można się z nimi spotkać
i później. Natomiast już około 1640 roku zaczął
u nas występować nowy typ nagrobka, tym razem
importowany przez barokowych rzeźbiarzy rzym-
skich. Był to tzw. nagrobek popiersiowy. Pier#vsze
z nich pojawiły się w Krakowie dla uczczenia pa-
mięci tamtejszych biskupów - Marcina Szyszkow-
skiego i Jakuba Zadzika. Architektoniczną oprawę
tych nagrobków dał architekt króle#i,ski, Trevano,
natomiast autorstwa biustów portretowych, zresztą
2ó2
KUI.#TUftA AftTYSTYCZNA
niewielkiej klasy, dotychczas nie dało się ustalić.
Dopiero trzeci z tego typu nagrobków, który sobi#
za życia wystawił biskup Piotr Gembicki, obok
interesującej oprawy architektonicznej otrzymał
wysokiej wartości popiersie, wykonane przez świe-
żo przybyłego z Rzymu Franciszka Rossicgo. Ten
to właśnie artysta ugruntował u nas ostatecznie
wpływ rzymsko-baroko##,ej plastyki portretowej.
On to dla dworu królewskiego wykonał biusty
marmurowe Jana Kazimierza i Marii Ludwiki,
a niewątpliwie musiał po sobie pozostawić nie je-
den nagrobek typu portretowego o nie ustalonej
dotąd przynależności.
Najwiękgze jednak zmiany na przełomie stu-
leei zaszły w malarstwie, które w drugiej połowie
XVI wieku znalazło się właściwie w zupełnym
impasie. Upadek sztuki cechowej, stagnacja
w dziedzinie plastyki sakralnej wywołana przez
reformację, a wreszeie brak większych zaintereso-
wań dla malarstwa ze strony ówczesnego dworu
królewskiegc, popierającego co najwyżej tematy-
kę portretową - wszystko to sprawiło, że ta dzie-
dzina sztuki pozostawała "na szarym końcu", za
arc#itel:turą i rzeźbą.
Teraz stan ten zaczął ulegać zmianie. Podnie-
sione z letargu malarstwo rozwinie się niezwykle
szy#ko i zdobędzie sobie w krótkim czasie pozycję
czołową - przynajmniej w sensie ilościowym.
Podźwignie je z upadku kilka silnych ramion,
z których jedno należeć będzie do Kościoła kontr-
reformacyjnego. Również i w Polsce kler k#tolicki
zrozumiał, że malarstwo może się stać potężną
bronią propagandową zarówno w walce defcnsyw-
nej, jak i zaczepnej. A więc ze względów natury
psychologicznej postanowiono pójść na masową
produkcję obrazów kościelnych i dążyć - przy-
najmniej na razie - do przedstawiania sccn reli-
25S
WŁADYSLAW TOMKIEWICZ
gijnych w ten sposób, by były one zrozumiałe
"
i czytelne dla "maluczkich.
W myśl tego programu wnętrza kościołów ule-
gały teraz znacznym przeobrażeniom. Zaczęto ma-
sowo usuwać stare ołtarze gotyckie, a na ich miej-
sce wznosić nowe, masywne, z obrazami odpowia-
dającymi klimatowi potrydenckiemu. Nie chodziło
jednak o jakość malowideł pod względem artysty-
cznym, lecz o ilość i jakość w sensie treściowo-pro-
gramowym. Obraz musiał być czytelny, przekony-
wający swą wymową. Znamienna jest zmiana te-
matyki, która teraz czerpać będzie z opow ieści
ewangelicznych i legend o świętych. Ponieważ kult
ich leżał w programie potrydenckim, więc i u nas
znajduje on wyraz w malarstwie kościelnym. Jed-
nakże dotyczy przede wszystkim świętych pol-
skich; powstały cykle poświęcone żywotom obu
Stanisławów, Wojciecha, Jacka, Kazimierza. Na-
wet obrazy o tematyce maryjnej, gwoli ich jasno-
ści i czytelności chętnie umieszczano na tle sztafa-
żu polskiego, a w każdym razie bardzo ziemskiego.
Tematykę martyrologiczną, zgodnie zresztą z has-
łami potrydenckimi, odtwarzano z zacięciem natu-
ralistycznym, przy czym i tu widowisko, często
egzotyczne, przybliżano do możliwości odbiorczych
widza: tak na przykład scenę śmierci Katarzyny
Aleksandryjskiej przeniesiono na grunt polski,
a statystów poubierano w żupany i delie.
Jednak w ówczesnym prograinie malarstwa
kościelnego występowały nie tylko wskazania ide-
ologiczne, lecz i zakazy cenzorskie. Synod krakow-
ski w roku 1621 zajął się malarstwem religijnym
i powziął uchwały w sprawie usunięcia ze świąty'ń
różnego rodzaju obrazów malowanych "nierytual-
nie". Wystąpiono zdecydowanie przeciw "zbędne-
"
mu sztafażowi, zwłaszcza zwierzęcemu, zabrania-
jąc umieszczania psów, kotów i zajęcy na obrazach
KULTURA ARTYSTYCZNA
kultowych. Szczególnie mocno postanowienia sy-
nodu potępiły "nieprzystojność", przez którą rozu-
miano przede wszystkim nagość ciała ludzkiego.
Tak więc już pierwszy punkt uchwały kazał usu-
nąć z kościołów obrazy Adama i Ewy, gdyż często
są one "swawolnie malowane". Zabraniano rów-
nież przedstawiania "półnagiej" Magdaleny i zale-
cono, by malować ją nie jako jawnogrzesznicę,
lecz jako kobietę pokutującą za grzechy. 54
Te ostatnie postanowienia wiązały się z rozpę-
taną u nas przez kler walką z tematyką mitologi-
czną w sztuce, atakowaną nie tyle z racji jej "po-
gańskości", ile z tego powodu, że operując często
nagością ciała, "pobudza do grzechu". Ojciec Fa-
bian Birkowski dowodził, że "pełno tych obrazów
plugawych po łożnicach, po salach, po stołowych
izbach, po ogrodach, przy fontanach, nade
drzwiami, po gościńcach, po śklenicach samych
i czarach". Zapewne słowa te zawierały nieco
przesady, ale przecież te nagonki na malarstwo
mitologiczne były nagminne; jeszcze w XVI wieku
radził polemista katolicki Solikowski popalić
" 55
"marności Jowiszowe, Mars# z Wenerami . To-
też je niszczono za przykładem marszałka Wolskie-
go, który na łożu śmierci kazał spalić swą galerię
obrazów włoskich, największą chyba w ówczesnej
Polsce. zą chyba w ówczesnej
Jakkolwiek masowa i dość pospieszna "pro-
dukcja" malowideł sakralnych, wykonywana prze-
ważnie przez warsztaty cechowe i amatorów ze
środowisk klasztornych, musiała wpływać ujemnie
na ogólny poziom malarstwa religijnego, to jednak
pamiętać trzeba, że czołowi malarze tego czasu
oddawali swe pędzle na potrzeby Kościoła, wsku-
tek czego malarstwo sakralne może pochwalić się
niejednym dziełem, którego wartości estetyczne
wyrastały ponad przeciętność. Dotyczy to zwłasz-
254 255
WŁADYsŁAW TOMKIEWICZ
cza trzech najwybitniejszych ośrodków artystycz-
nych: pomorskiego, wielkopo:;kiego i krakow-
skiego.
Gdańsk był na Pomorzu ośrodkiem dominują-
cym, lecz jako miasto protestanckie nie mógł od-
działywać na katolickie m#l#rstwo sakralne. Toteż
na terenie tym przodującą rclę odegrali nie rodo-
wici artyści gdańscy, ale osie-#leni tam przybysze
śląscy, Herman Han z Nysy i wrocławianin Bart-
łomiej Strobel. Pierwszy z nich, mimo że pobierał
pensję serwitora (jak nazywano wówczas rzemie-
ślników i artystów pracujących na rzecz dworu),
wykonywał głównie zamówienia klasztorów cy-
sterskich w Pelplinie i Oliwie. Zachowując pewien
konserwatyzm formy, jednoeześnie wprowadza bo-
gate efekty światłocieniowe. Do najlepszych jego
dzieł należy Pokłon, pusterzy w ołtarzu pelplińskim.
Han pracował głównie na Pomorzu, ale jego
wpły#vy sięgały i do innych regionów. Ulegał irn
w pewnej mierze w malarstwie religijnym Strobel,
który ponadto uprawiał sztukę portretową. Arty-
sta ten, jakkolwiek daleki od mistycyzmu, w swych
licznych ołtarzowych obrazach, przedstawiających
Wniebowzięcie lub Koronację Najświętszej Marii
Panny, poddawał się dość łatwo gustom dysponen-
tóvr, wprowadzając do kompozycji tradycyjne sza-
blony, elementy lokalnej aktualizacji itp. To on
ostatecznie utrwalił w północnej Polsce dwustre-
fowość obrazu, w której idealizmowi sceny górnej
sprzeciwia się naturalizm dolnej partii malowidła.
Obrazy swe malował Strobel nie tylko dla kościo-
łów Pomorza (Pelplin, Radzyń, Toruń, Koronowo)
czy Warmii (Frombork), ale i Kujaw (Włocławek,
Pakość), Wielkopolski (Grodzisk, Pępowo), a nawet
dalekiej Sandomierszczyzny (Koprzywnica).
Zupełnie innymi torami poszło malarstwo śro-
dowiska krakowskiego dzięki sprowadzonemu
256
3# Nagrobek Zygmunta Raczyńskiego i Jana Węglikowskie;o '
w katedrze poznańskiej
KULTURA Aft TYSTYCZNA
z Wenecji Tomaszowi Dolabelli, serwitorowi kró-
lewskiemu, który przeszło 50 lat swego pracowite-
go żywota (zmarł 1650) spędził w Krakowie. Arty-
sta nie przeniósł się do Warszawy po wyjeździe
dworu, lecz pozostał na miejscu, pracując teraz
dla najbogatszych zakonów. Znaczna część jego
dzieł (na przykład w kościele franciszkanów) spa-
liła się w czasie wielkiego pożaru miasta w roku
1850. Obecnie większość malowideł Dolabelli zna-
leźć można w kościele i klasztorze dominikanów,
w klasztorze i kościele kamedułów na Bielanach
krakowskich, w kościele Bożego Ciała na Kazi-
mierzu, a poza Krakowem - w kościele pokanonic-
kim w Kraśniku. Wiele z tych obrazów z biegiem
czasu uległo przemalunkom ze strony niefortun-
nych konserwatorów klasztornych.
Dolabella był epigonem wielkich mistrzów
XVI wieku, których zdobycze postanowił prze-
szczepić do Polski. Toteż jego najdawniejsze z za-
chowanych płócien niektóre swe fragmenty za-
wdzięczają pomysłom Tintoretta - podobnie jak
żywą kolorystykę, operowanie tłumami postaci
i pewien epikurejski nastrój wywodzą od Vero-
nesa. Do takich dzieł bardzo jeszcze weneckich na-
leżą Uczta z,u Kanże Galżlejskżej, Cudo1,un.e roz-
7n.noże'nże chleba ż ryb, Chrystus zu do#n.u fa7y-
zeuszu Szy7n,onu lub wielkie postacie aniołów z ka-
plicy Św. Jacka (wszystkie w kościele i klasztorze
dominikanów krakowskich). Malowidła te, mimo
ich tematyki, nie posiadają wcale ukrytych treści
teologicznych, mają charakter epicki, ale nie dy-
daktyczny, dalekie są od mistycyzmu i martyrolo-
gii - jednym słowem nie odpowiadają klimatowi
potrydenckiemu.
Jednakże z biegiem czasu, niewątpliwie pod
naciskiem dysponentów i narastającej aury kontr-
reformacyjnej, dzieła Dolabelli ulegały zmianom
t7 Polska XvII wieku 257
WŁADYSŁA#'V TOMKIEWICZ
zarówno treściowym, jak i formalnym. Już obrazy
kraśnickie (Gn,że2u Boży, Procesju błagalna, Msza
dzżękczynna) pełne aluzji, symboliki, egzaltacji,
wkroczyły na obszary mistyki, a Ś#n,żerć męczeń-
sku św. To7n,usza z Cante#bury obok tematyki
martyrologicznej posiadała wyraźną wymowę ide-
ową. Paleta artysty zaczęła gasnąć, żywa niegdyś
kolorystyka wypalała się, postacie wydłużały, jak-
by malarz sięgał do swej wczesnej, manierystycz-
nej twórczości. Wrośnięcie w grunt polski zaciera-
ło dawną weneckość w obrazach Dolabelli, które
w fazie późniejszej coraz bardziej nabrzmiewały
współczesną aktualnością polską.
Twórczość Dolabelli wywarła doniosły wpływ
na ówczesne malarstwo religijne w Małopolsce. On
to wprowadził modę na wielkie kompozycje
z mnóstwem postaci ludzkich, tematykę ucztową,
procesyjną, widowiskową, a wreszcie historyczną,
związaną z dziejami Kościoła. W drugiej ćwierci
stulecia powstał "krąg Dolabelli", do którego na-
leżało wielu adeptów krakowskich, a tego rodza-
ju dzieła o najczęściej nie rozszyfrowanym autor-
stwie zdobią dziś jeszcze niektóre kościoły i klasz-
tory (na przykład cykl 20 obrazów z historią Ka-
zimierza Odnowiciela - z klasztoru w Staniątkach,
obrazy związane z histor‹ą znalezienia Krzyża
Świętego - z kaplicy Tyszkiewiczów w lubelskim
kościele dominikanów, obrazy Zwonowskiego w ko-
ściele krakowskim Św. Katarzyny i wiele innych).
Kultura artystyczna pod opieką
dworu królewskiego
Panowanie dwóch pierwszych Wazów zbiegło
się z rozkwitem aury artystycznej, nie bez wpły-
wu na to pozostawały poczynania królewskie. Zy-
gmunt III, blisko przez obie żony spokrewniony
KULTURA ARTYSTYCZNA
z Hal>sburgami, zapragnął według wzarów pra-
skich Rudolfa II stworzyć na swym dworze po-
ważny ośrodek artystyczny i poprzez mecenaso-
wanie różnym gałęziom sztuki podnieść nadwątlo-
ny prestiż monarszy. Umiejętne operowanie zaso-
bami prywatnej szkatuły i osobisty, emoejońalny
stosunek do różnych dziedzin artystycznych
w znacznej mierze pozwalały mu na realizację
tych zamierzeń.
Pierwsze lata swego panowania spędził Zyg=
munt na Zamku wawelskim, gdy jednak w roku
1595 dwa kolejne pożary strawiły skrzydło Wa-
welu, w którym mieściły się prywatne apartamen-
ty rodziny monarszej, król wprawdzie postanowił
odbudować spaloną część Zamku, ale jednocześnie
ze względów natury geograficzno-politycznej zde-
cydował swą rezydencję przenieść do Warszawy.
Ponieważ dawny Zamek war#zawski, zbudowany
w czasach gotyku, a nieznacznie tylko powiększo-
ny w dobie renesansu, nie mógł pcmieścić całego
dworu monarszego i centralnych urzędów pań-
stwowych, trzeba go było znacznie rozbudować.
W przeciwieństwie do krajów posiadających tron
dziedziczny, u nas, podobnie jak w Wenecji, nale-
żało do zwyczaju łączenie pomieszczeń z siedzibą
głowy państwa.
Wyzyskano więc w tym celu dotychczasowe
budowle gotycko-renesansowe i wtopiono je w no-
wą bryłę, która teraz, powiększona o trzy wielkie
skrzydła, otrzymała kształt nieregularnego pięcio-
boku z dziedzińcem pośrodku. Bryła Zamku suro-
wością elewacji nawiązywała w sposób zapewne
zamierzony do Escorialu hiszpańskiego; ta trzy-
kondygnacjowa budowla jako jedyne właściwe
akcenty architektoniczne otrzymała dwie wieżycz-
ki wyrastające z fasady zachodniej oraz wielką
środkową wieżę przelotową, którą wieńczył baro-
258 259
WŁADYSŁAW TO\lKIEWICZ
kowy hełm wznoszący się nad zegarem. Od roku
1611 aż do końca dawnej Rzeczypospolitej szla-
checkiej Zamek był stałą rezydencją monarszą;
w następnym stuleciu uległ ponownie znacznym
przeróbkom.
Ze względu na swe położenie (leżał w obrębie
miasta), jak i na to, że stanowił również siedzibę
obradujących sejmów, wkrótce przestał wystar-
czać potrzebom Zygmunta III. Król postanowił
więc wznieść dodatkową prywatną rezydencję
podmiejską, która by wobec Zamku warszawskie-
go spełniała taką rolę, jaką pałac Łobzowski
### stosunku do Wawelu. Wybór padł na pobliski
Ujazdów, gdzie już od daw Ia w wielkim ogrodzie,
połączonym ze zwierzyńcem, istniał dwór, w któ-
rym zazwyczaj rezydowały królowe-wdowy (Bona,
Anna Jagiellonka). Z polecenia króla w latach
1619-1625 architekci wznieśli nowy pałac Ujaz-
dowski - dwukondygnacjowy o kształcie zamknię-
tego czworoboku z dziedzińcem - zwany popular-
nie zamkiem. Na narożnikach budowli wydźwi-
gnięte zostały wieże alkierzowe, a elewacja od
strony Wisły (pałac ustawiony był na skarpie)
otrzymała loggię widokową. Ten "model ujazdow-
ski" stał się teraz niejako obowiązujący i przyjął
się jako "typ rodzimy" powtarzany i przetwarza-
ny niemal do połowy XVIII wieku. #
Ponieważ dwór królewski często wyjeżdżał na
łc#vy, a wielkie bory zaczynały się wówczas kilka
mil od Warszawy na prawym brzegu Wisły, prze-
to dla wygody wzniósł król drewniany pałac my-
śliwski w Nieporęcie, który niestety nie dochował
się do naszych czasów. Miało to być wybitne dzie-
ło artystycznej ciesiołki i snycerki; cudzoziemcy
mówili o nim, że jest "w najpiękniejszy sposób uło-
żonym stosem drewna". Specjalnie przekopany ka-
nał pozwalał, by dwór mógł urządzać eskapady
KULTURA ARTYSTYCZNA
do Nieporętu na różnego rodzaju statkach i gon-
dolach.
! Zygmunt III, jako gorliwy katolik, nie żało-
wał funduszów na budowę kościołów, zwłaszcza
. jezuickich. Lubując się w malarstwie, importował
obrazy z zagranicy dla tworzonej właśnie galerii,
lecz jednocześnie zapragnął i na własnym dworze
stworzyć ośrodek artystyczny. Nie można odtwo-
rzyć dokładnie zasobów ówczesnej galerii sztuki,
wiadomo jednak, że agenci królewscy dokonywali
zakupów przede wszystkim na terenie Włoch,
w Rzymie, Neapolu, Florencji i w Wenecji. Nawią-
zawszy z tym ostatnim miastem bliższe kontakty
(a pamiętać trzeba, że już od połowy XVI wieku
między Krakowem a Wenecją istniała regularna
komunikacja pocztowa), sprowadzał król stam-
tąd obrazy nie tylko do galerii, lecz również służące
do dekoracji stropów sal recepcyjnych, a także ma-
lowidła o charakterze kultowym, przeznaczone dla
kaplicy zamkowej i protegowanych kościołów. Naj-
więcej, jak się zdaje, sprowadzano obrazów o te-
matyce mitologicznej.
Z biegiem czasu nawiązano bliskie kontakty
ze środowiskiem flamandzkim, a w szczególności
z pracownią Rubensa, z której wyszedł piękny
portret Zygmunta III na koniu (obecnie na zamku
Gripsholm w Szwecji). Uczeń i współpracownik
Rubensa, Pieter Soutman, przez jakiś czas bawił
w Polsce, malując między innymi portrety Zyg-
munta III i królowej Konstancji w strojach koro-
nacyjnych (obecnie w Starej Pinakotece monachij-
skiej). Niewątpliwie też przyjeżdżał do Polski ma-
larz cesarski Joseph Heintz, skoro zachował sie
sygnowany przezeń portret króla.
Tego rodzaju importy, czy dzieła wykonywa-
ne przez artystów obcych, nie mogły jednak mo-
narsze wystarczyć. Zygmunt III korzystał co praw-
260 261
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
da w pierwszych latach panowania z usług mala-
rzy miejscowych, głównie portrecistów (Marcin
Kober), czynił to jednak sporadycznie i niechęt-
nie. Potrzebował malarza z dobrej szkoły wenec-
kiej, będącego nie tylko portrecistą, ale dekorato-
rem oraz artystą umiejącym również wykonywać
wielkie kompozycje o tema#yce historycznej i ale-
gorycznej. Tym zadaniom miał sprostać uczeń An-
tonia Vasilachiego, Tomasz Dolabella, przybyły do
Krakowa pc# #=oniec XVI wieku, serwitor trzech
kolejnych królów z dynastii Wazów. Jak w kom-
pozycjach o tematyce sakralnej, tak i w wielkich
płótrach malowanych dla królewskiego mecenasa
posługiwał się on rozlewną retoryką, wprowadza-
jąc na scenę tłumy ludzi, a w malowidłach histo-
rycznych starając się zachować możliwie daleko
posuniętą wierność i realizm. W taki sposób zo-
stały pokazane Posłuchanże Szujskżch, Kapżtula-
cja SnZ.oleńska, Koronacja Zyg'n2unta 111, bitwy
pod Byczyną i Chocimiem. Wszystkie te obrazy,
wraz z galerią portretów królów polskich, zdobiły
sale zamkowe w Warszawie - niestety, nic z tego
nie ocalało, jeśli nie liczyć konnych portretów
Zygmunta III i Władysława IV, które jednak moc-
no przemalowane zatraciły swój pierwotny kolo-
ryt (dziś są na Wawelu). Wielki cykl historyczny
Dolabelli częściowo został wywieziony przez Szwe-
dów w czasach "potopu", a resztę w XVIII wieku
zabrał do Rosji Piotr I.
Na dworze Zygmunta III nie było stałego tea-
tru. Zjeżdżały tu od czasu do czasu wędrowne tru-
py tzw. "komediantów angielskich", dające na
Zamku przedstawienia, na jakie składał się wielki
repertuar ówczesnych dramaturgów angielskich
z Szekspirem na czele. W roku 1616 via Gdańsk
przybyła do Warszawy trupa Greena, bawiąca na
dworze królewskim około sześciu miesięcy.
KULTURA ARTYSTYCZNA
Nie znamy dokładnie repertuaru, z jakim wy-
stąpiła w Warszawie, wiadomo tylko z korespon-
dencji Greena, że wiózł on do Polski liczne trage-
die i komedie wystawiane w języku niemieckim.
W swych wędrówkach po Niemczech i Austrii ze-
spół Greena dawał takie sztuki, jak Ro#n.eo ż Julża,
Kupżec #wen,eckż, Król Lear, i Ha7n,let Szekspira,
Faustus Krzysztofa Marlowe, Fortunat Tomasza
Dekkera, Ed#.uarcl IV Tomasza Heywood'a i wiele
innych.
W jakiś czas później w nie znanych bliżej oko-
licznościach przybyła na Zamek warszawski inna
trupa angielska pod dyrekcją Arenda Aerschena,
o działalności której nie wiele u nas wiadomo poza
tym, że sam j:#j kierownik w jednym z listów wy-
rażał się później, iż Zygmuntowi III "przez wiele lat
służył", skąd można wnicskować, że trupa ta nie
bawiła przelotnie, lecz znajdowała się na stałej
pensji królewskiej. Wprawdzie teatr angielsko-
-nie~-iec#i króla ZyLmi:nta III o'#liczony był n#
wąski krąg odbiorców, nie mniej działalność jego
nie przeszła u nas, jak się wydaje, bez echa. Już
da##no zwrócono uwagę na pewne związki zacho-
dzące między komedią rzekomego Baryki Z chłopa
król a niektórymi utworami Szekspira# wydaje
się, iż nie jest to wypadek odosobniony, gdyż pew-
ne echa ówczesnego dramatu angielskiego zdradza
również Tragedża albo #żzerunek ś#n.żercż... Jana
Ch7zcicżela pióra Jakuba Gawatowicza (Lwów
1619).
Jeżeli jednak teatr angielski był tylko impor-
tem, to nie można tego samego powiedzieć o ów-
czesnej muzyce w Polsce. Rozwój kultury muzycz-
nej w Polsce zawdzięcza wiele Zygmuntowi III,
który już w Krakowie utworzył kapelę zamkową,
znakomicie powiększoną i udoskonaloną w War-
szawie. Kapela ta w szczytowym okresie swego
262 263
WŁADYSŁAW TObIKIEWICZ
rozwoju składała się z 60 instrumentalistów i wo-
kalistów, a pochłaniała znaczne
oszczędny król dla niej jednak nie żałował. Obli-
czono, że kosztowała ona rocznie około 15 tys. zło-
tych, czyli znacznie więcej niż kapele najpotęż-
niejszych władców europejskich - Filipa II i ce-
sarza Rudolfa. Władysław IV zespół ten zmniej-
szył, lecz jeszcze podniósł jego poziom, toteż nun-
cjusz papieski wyrażał się o śpiewakaeh # muzy-
kach królewskich jako o "mogących iść w porńw-
nanie z najlepszymi w Europie", a Francuzi z nto-
czenia królowej Marii Ludwiki naszą orkiestrę
dworską stawiali wyżej od podobnych zespołów
działających w Paryżu. Kapelę tę po bracie utrzy-
mywał jeszcze Jan Kazimierz; rozpadła się dopiero
po najeździe szwedzkim.
Dyrygowali orkiestrą z reguły Włosi - Luca
Marenzio, Asprilio Pacelli, Marek Scacchi. Spośród
Włochów rekrutowali się przeważnie skrzypkowie
i śpiewacy, lecz zespół ten składał się z elementu
różnonarodowego, a Polacy stanowili w nim nie
tylko pokaźny odsetek, ale i nazwiska ich były zna-
ne; dość wymienić takie, jak Bartłomiej Pękiel,
zastępca kapelmistrza, Marcin Mielczewski, Piotr
Elert, głośny popularyzator muzyki w kraju, czy
Adam Jarzębski. Wielu spośród muzyków królew-
skich oddawało się twórczości kompozytorskiej.
Między innymi Marcin Mielczewski uprawiał za-
równo muzykę świecką, jak i kościelną. Jeden
z jego koncertów, przeznaczony na bas, dwoje
skrzypiec, wiolonczelę i organy, został opubliko-
wany później w niemieckim wydawnictwie naj-
słynniejszych kompozytorów XVII wieku. Naj-
głośniejszy spośród muzyków tej doby Adam Ja-
rzębski z kolei był zarazem budowniczym, skrzyp-
kiem, kompozytorem i twórcą słynnego Goścżń-
ca..., czyli pierwszego przewodnika po Warszawie.
KULTLiRA ARTYSTYCZNA
Jako serwitor królewski tworzył różne kompozy-
cje okolicznościowe, jak na przykład głośna Kan-
tuta s7n,oleńska. Twórczość jego, tak zresztą jak
i Malczewskiego, cechuje faza przejściowa od re-
nesansu do baroku.
Działalność kapeli królewskiej nie ograniczała
się tylko do dworu. 1\Tiektórzy ministrowie, jak
Ossoliński czy Kazanowski, wypożyczali muzyków
królewskich i urządzali koncerty w swych siedzi-
bach warszawskich, a z czasem zdobywali się na
własne zespoły instrumentalno-wokalne. Muzyka
wyszła z Zamku na ulicę, przybierając stopniowo
inne formy. Za czasów Władysława IV nie było
prawie gospody warszawskiej, która nie posiacla-
łaby jakiej takiej orkiestry i w której nie śpie-
wano by piosenek. Do jednej z ciekawszych należą
Warszawskże szynka7eczkż; stanowiła ona żywe
odbicie nastrojów ulicy i wyraźnie wskazywała
pióro Piotra Elerta.
Miarą umuzykalnienia społeczeństwa jest fakt
wydania drukiem w roku 1647 pierwszego popu-
larnego podręcznika Tabulatura #n,uzyki albo zn-
prawa Tn,uzykulna Jana Aleksandra Gorczyna, se-
kretarza królewskiego, a w przyszłości wydawcy
również pierwszego u nas czasopisma ("Merkuriu-
sza Polskiego"). Toteż może niewiele było prze-
sady w opiniach cudzoziemców, którzy Polskę
okresu Wazów uważali za jeden z najbardziej
umuzykalnionych krajów europejskich. Opinię tę
zjednała nam jednak przede wszystkim opera kró-
lewska; stała najwyżej ze wszystkich wówczas
u nas uprawianych rodzajów sztuki.
Władysław IV w czasie młodości odbył wiel-
ką, przeszło rok trwającą podróż po wielu kra-
jach europejskich, która utwierdziła jego różno-
rakie zainteresowania artystyczne. We Włoszech
najbardziej zafascynowała go opera dworska. Ja-
264 265
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
koż, objąwszy tron, przystąpił do organizowania
teatru dworskiego. Do opery zaciągnął przede
wszystkim solistów ze swej kapeli, a ponadto
zwerbował wielu śpiewaków we Włoszech. Orkie-
strę zmontowano z muzyków dworskich; na czele
całej imprezy stanął Marek Scacchi, jednocześaie
dyrektor, pierwszy kapelmistrz i główny twórca
partytur operowych, dla których libretta włoskie
pisał sekretarz królewski Putticelli. Jeżeli chodzi
o balet, to obok zawodowych tancerzy-solistów
występowali amatorzy, składający się z paziów kró-
lewskich i panien z fraucymeru królowej. Przed-
stawienia odbywały się w wielkiej dwukondygna-
cjowej sali Zamku warszawskiego, przy czym sce-
na, podniesiona nieznacznie w stosunku do widow-
ni, była bardzo głęboka ze względu na modny
wówczas iluzjonizm perspektywiczny. Ponieważ
fabuła mitologiczna przedstawień wymagała czę-
stych wzlotów na Olimp i pogrążania się w cze-
luściach Hadesu - zapadnie i różnego rodzaju
urządzenia linowe stały się konieczne. Toteż za-
gadnienia techniczne i scenograficzne musiały
mieć zapewnioną współpracę ze strony specjali-
stów, którymi byli inżynierowie i architekci kró-
lewscy.
W latach 1635-1648 teatr królewski dał przy-
najmniej 12 premier operowych i 3 premiery ba-
letowe, nie licząc intermediów i licznych przedsta-
wień komediowych typu dell'arte. Niektóre opery
i balety powtarzano kilkakrotnie. Tematy czerpa-
no przede wszystkim z mitolog - na przykład
Dafne, Porz,uanże Heleny, Narcyz prze#n.żenżon,y,
Mars ż Anzo7 itp. Z czasów Władysława IV w War-
szawie wystawiono więcej premier operowych niż
w Paryżu.
Teatr królewski był sceną elitarną i kosmopo-
lityczną, z której padało tylko słowo włoskie, to-
KULTURA ARTYSTYCZNA
też nie mógł odegrać większej roli w rozwoju tea-
tru narodowego, a przecież zdołał rozbudzić w spo-
łeczeństwie polskim zainteresowania teatralne. Nie
tylko dwory magnackie usiłowały naśladować kró-
la, w czym, jak się zdaje, wojewoda St...nisław Lu-
bomirski z Wiśnicza dzierżył palmę pierwszeń-
stwa, ale i po dworach szlacheckich można się
było spotkać z objawami teatromanii, wyrażającej
się w wystawianiu przy różnych okazjach "kome-
dii włoskich", czyli po prostu komedii typu ple-
bejskiego, wzorujących się na motywach z teatru
dell'arte. Świeżo założone kolegium jezuickie
w Warszawie utworzyło własny teatr szkolny, dla
którego instrukcje inscenizacyjne opracował zna-
ny poeta Maciej Sarbi‚wski według wzorów rzym-
skich.
Przedstawienia teatralne na dworze królew-
skim odbywały się sporadyeznie, nawet i po na-
jeździe szwedzkim. Wprawdzie nie odżyła już ope-
ra władysła#.#owska, ale czasy Jana Kazimierza
mogą się poszczycić wystawieniem w przekładzie
polskim głośnego Cydu Corneille'a. Sztukę tę gra-
no w roku 1662 na Zamku warszawskim w tłuma-
czeniu Andrzeja Morsztyna, w wykonaniu dwo-
rzan królewskich i panien z "fraucymeru górnego"
królowej jejmości. Jak wykazały nowsze badania,
nie była to prapremiera polska tego utworu, gdyż
dwa lata wcześniej odegrano Cydu na dworze or-
dynata w Zamościu.
Działalność kulturalna dworu Władysława IV
nie ograniczała się, oczywiście, do spraw teatral-
nych. VVe wzńiesionej przez siebie rezydencji pod-
miejskiej, zwanej potem niesłusznie pałacem Ka-
zimierzowskim, rozwi#ał król zapoczątkowaną
przez ojca galerię dzieł sztuki. Malarstwo intere-
sowało go żywo, a w czasie podróży po Europie
zetknął się z takimi mistrzami, jak Rubens, Guer-
266 26Ś
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
cino i Guido Reni. Z Rubensem nawiązał żywe
kontakty, pozował mu kilkakrotnie; portrety Wła-
dysława IV, jakie wyszły z pracowni Rubensa,
znajdują się obecnie w zbiorach angielskich, ame-
rykańskich i szwedzkich. Król musiał u niego czy-
nić różne zakupy, skoro malarz flamandzki Willem
van Haecht umieścił go na swym obrazie (obecnie
w Nowym Jorku) przedstawiającym wysoko uro-
dzonych gości zwiedzających pracownię Rubensa.
W każdym bądź razie, gdy po śmierci Rubensa ro-
dzina urządziła licytację zbiorów malarskich mi-
strza, król polski nabył znaczną ilość obrazów
z galerii wielkiego Flamanda.
W czasie pobytu we Włoszech Władysław ku-
pował liczne obrazy do zbiorów dworskich, a naj-
wybitniejszy kolekcjoner tych czasów, książę
mantuański Gonzaga, ofiarował mu ze swej gale-
rii "malowidła starych, sławnych mistrzów" - jak
powiada pamiętnikarz tej podróży. Już później,
osiągnąwszy tron, Władysław IV stale poszukiwał
obrazów dobrych mistrzów, wskutek czego nawet
nuncjusz papieski proponował swym władzom
utworzenie stałej linii morskiej między Gdań-
skiem a Civit... Vecchia, aby z Polski wywozić
wosk potrzebny do wyrobu świec, a do nas im-
portować obrazy i rzeźby, na które był tak wiel-
ki popyt.
Króla polskiego interesowała również i rzeź-
ba, jakkolwiek świadczą o tym bardziej importy
niż produkcja krajowa. Wiadomo, że Władysła#, IV
nabywał we Włoszech rzeźby antyczne, że posia-
dał ich dość znaczny zbiór, który w czasie wojen
szwedzkich uległ tak dalece rozproszeniu, iż do-
tychczas jedynie popiersie Seneki, znajdujące się
obecnie w Brukseli, dało się rozpoznać jako obiekt
pochodzący ze zbiorów warszawskich. Jak się zda-
je, większość tych rzeźb wywiózł w roku 16#6 do
KULTURA ARTYSTYCZNA
Berlina ówczesny sojusznik Szwedów, elektor
brandenburski Fryderyk Wilhelm. Ponadto król
sprowadzał wiele rzeźb współczesnych z Florencji
i Pragi.
Najcenniejszym dowodem zainteresowań Wła-
dysława IV dla rzeźby jest ufundowany przezeń
pomnik ku uczczeniu pamięci Zygmunta III. Pom-
nik ten, który od trzech przeszło wieków jest ro-
dzajem znaku symboliczńego Warszawy, wzory
swe czerpał z Rzymu, zarówno antycznego (kon-
cepcja), jak i barokowego (szczegóły). Projektan-
tem całości był architekt królewski Konstanty
Tencalla, model postaci króla wykonał zaproszony
w tym celu z Bolonii Clemente Molli, a odlewu
posągu wraz z tablicami inskrypcyjnymi dokonał
gdańsko-warszawski warsztat odlewniczy Daniela
Tyma. Pomnik odsłonięto w 1644 roku.
O poczynaniaeh architektonicznych Władysła-
wa IV mówiliśmy na marginesie mecenatu Zyg-
munta III, nie będziemy więc już do tej sprawy
powracać, natomiast należałoby jeszcze zwrócić
uwagę na pewną akcję, o koncepcji niemal pre-
kursorskiej w skali europejskiej. Gdy mianowicie
w drugiej ćwierci stulecia wzmógł się w Polsce
intensywny ruch budowlany, a przedmieścia War-
szawy pokryła znaczna liczba reprezentacyjnych
pałaców, król polecił swym architektom sporzą-
dzić inwentaryzację cenniejszych obiektów i przy-
gotować do druku album, zawierający plany i ry-
sunki budowli. Akcję inwentaryzacyjną podjął
w pierwszym rzędzie architekt królewski Jan Bap-
tysta Gisleni, le‡z realizacji tego pięknego zamy-
słu przeszkodziła śmierć króla. Rysunki Gisleniego
uległy rozproszeniu, dopiero niedawno monogra-
fistce tego architekta udało się odnaleźć część jego
cyklu rysunkowego, porozrzucańego po zbiorach
europejskich. ss
268 269
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
Sztuka na uslugach możnowładztwa
i patrycjatu miejskiego
Królewski patronat artystyczny znalazł żywe
echo w poczynaniach możnowładców, tak świec-
kich, jak i duchownych (episkopat). Magnaci na
każdym niemal polu rywalizowali z dworem kró-
lewskim, chcąc mu dorównać przede wszystkim
pod względem okazałości i splendoru. Pierwsza
połowa XVII wieku jest okresem, w którym #viel-
cy właściciele ziemscy wznosili liczne i okazałe
budowle zarówno w stolicy, jak i na prowincji,
w dobrach dziedzicznych.
Nie były to już dawne zamki warowne, lecz
siedziby rezydencjalne, zachowujące tylko pe###ne
pozory obronności, wystarczające na wypadek na-
jazdu sąsiedzkiego czy rewolty poddanych chło-
pów, lecz nie przedstawiające żadnej wartoś#i mi-
litarnej w razie ataku regularnej arrzii. B#-ło to
zrozumiałe, gdyż nikt nie przypuszczał, by nie-
przyjaciel mógł się zapędzić do wnętrza Rzeczypo-
spolitej. Wyjątek stanowili Tatarzy, których luźne
watahy docierały do Sanu, ale przeciw ordyńcom
wystarczał taki na przykład zamek krasiczyński,
zbudowany na przełomie stuleci, a broniony przez
fosy i cztery wieże narożnikowe.
Z biegiem czasu wykształciły się inne typy re-
zydencji magnackich. Nawiązywały one do wzoru
ujazdowskiego; rezydencje takie zbudują sobie
Denhoffowie w Kruszynie, Radziwiłłowie w Białej
Podlaskiej, Tarłowie w Podzamczu Piekoszowskim
czy biskupi krakowscy w Kielcach. Warszawskie
siedziby magnackie ulegają już pewnej ewolucji:
ginął tu ostatecznie dziedziniec wewnętrzny, rzut
poziomy przybierał kształt wydłużonego cz###oro-
boku, w którym dawne wieże narożne przekształ-
cały się w mocno wystające ponad lico muru czę-
KULTURA Aft TYSTYCZNA
ści budynku, tzw. ryzality. Tak wyglądały pałace
Koniecpolskich i Kazanowskich na warszawskiej
skarpie wiślanej, mające podjazdy od strony głów-
nego traktu i barokowe ogrody spadające taraso-
wo ku rzece. Ogrody te ozdobione rzeźbami, fon-
tannami i altanami nierradko posiadały również
zwierzyńce, zaopatrzone w okazy rodzimej i egzo-
tycznej fauny. Były i inne rodzaje rezydencji
magnackiej, które uchylały się od powtarzania ty-
pu "rodzimego", ale stanowiły żywą nieraz trans-
plantację wzorów obcych. Każda niemal rodzina
możnowładcza posiadała własnych architektów
i artystów.
W zależności od zasobów pieniężnych i stop-
nia wyrobienia estetycznego wypełniano wnętrze
siedzib różnego rodzaju wytworami artystyczny-
mi, wśród których poza tkactwem dekoracyjnym
(arrasy, kobierce wschodnie) największą chyba ro-
lę odgrywało malarstwo. Nie darmo najmłcdszy
z cechów malarskich, mianowicie lwowski, kładł
taki duży nacisk na portret i tematykę historycz-
no-batalistyczną. Ściany pałaców pokrywały ma-
lowidła o wątkach historycznych i legendarnych;
dekorowano je również cyklami portretów wy-
imaginowanych przodków, tak bowiem nakazywał
snobizm szlachecki. Ta produkcja masowa nie
wpływała na ogół dodatnio na jakość zamówień,
ale jednak nie zawsze tak bywało. Korzystano nie
tylko z usług malarzy cechowych, lecz zamawiano
także obrazy u czołowych artystów zarówno kra-
jowych, jak i zagranicznych.
Za przykładem królewskim w rezydencjach
magnackich powstawały również zbiory dzieł sztu-
ki i różnych osobliwości. Nie wszędzie eksponaty
te odznaczały się wysokim poziomem, gdyż nie-
którzy (na przykład Adam Kazanowski) gromadzili
obiekty pod kątem ich ceny materiałowej, a nie
270 27#
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
artystycznej. Dużą natomiast wartość posiadała
galeria obrazów kanclerza Ossolińskiego, repre-
zentowana przez Rafaela, Tycjana, Drera czy
Guercina, jak również w Wiśniczu Lubomirskich,
gdzie znajdowały się płótna Ribery, Voueta, Alba-
niego.
Także dostojnicy kościelni nie pozostawali
w tyle, zwłaszcza arcybiskupi gnieźnieńscy i bi-
skupi krakowscy, którzy z reguły mieli ambicje
mecenasowskie i dawali im ujście. Niemal każdy
prymas tego okresu zażnaczał swą działalność
przez wznoszenie i odnawianie rezydencji arcybi-
skupich, budowanie kościołów i kaplic, fundowa-
nie nagrobków dla siebie lub poprzedników, za-
pełnianie kościołów licznymi malowidłami. Nie-
wiele rezydencji ówczesnych przetrwało burze
dziejowe i zachowało swe pierwotne formy. Do
wyjątków należy piękny pałac biskupów krakow-
skich w Kielcach, wzniesiony przez Tomasza Pon-
cino w latach 1636-1642 według projektu Jana
Trevano na polecenie Jakuba Zadzika, byłego
kanclerza koronnego, a podówczas biskupa kra-
kowskiego.
Wreszcie wypada wspomnieć o kulturze arty-
stycznej rozwijającej się w kręgach mieszczańskich,
o której świadćzą nielicznie zachowane inwentarze
i testamenty mieszczańskie z tego okresu. Doty-
czyło to przede wszystkim miast położonych na
głównych szlakach komunikacyjnych, z Krakowem
i Gdańskiem na czele. W istocie patrycjat więk-
szyeh ośrodków miejskich był w tym okresie nie
tylko poważnym odbiorcą produkcji artystycznej,
ale i sam otaczał często protekcją poszczególne ga-
łęzie sztuki. W największych zaś ośrodkach kultu-
ra artystyczna rozwijała się pod auspicjami władz
municypalnych. Miejski ruch budowlany osiągnął
apogeum w latach 1590-1640. W okresie tym roz-
272
38. Portal kaplicy w zamku krasiczyńskim
KULTURA ARTYSTYCZNA
wijały się dwa zasadnicze typy kamienic miej-
skich; jeden występujący głównie na terenie Ma-
łopolski, odznaczał się rozrostem w kierunku ho-
ryzontalnym i dysproporcją kondygnacji osiągniętą
przez wprowadzenie olbrzymich niekiedy attyk
(Lwów, Lublin, a zwłaszcza Kazimierz nad Wisłą).
Drugi typ wywodził się z Niderlandów i charakte-
ryzowało go bogactwo szczytowych elewacji fron-
towych, dekorowanych ornamentacją ciosową. Ten
typ przeważa na terenie Pomorza (Toruń, Elbląg),
skąd przeszedł do Wielkopolski i Mazowsza. Prze-
de wszystkim jednak rozwinął się w Gdańsku. Za-
soby finansowe patrycjatu miejskiego pozwalały
zarówno na budowanie nowych kamienic, jak
i na wznoszenie pewnego rodzaju fundacji ro-
dzinnych.
Podobne zjawiska zachodziły w dziedzinie ma-
larstwa. Patrycjat miejski nie tylko chętnie por-
tretował się, ale nabywał obrazy mistrzów krajo-
wych i zagranicznych. W mieszkaniach krakow-
skich nierzadko znajdowały się malowidła prowe-
niencji włoskiej. W Gdańsku nie było prawie za-
możniejszej rodziny, która by nie posiadała jakie-
goś obrazu niderlandzkiego, a już w każdym razie
najpopularniejszego na tamtejszym gruncie mala-
rza - Łukasza Cranacha. Rozwojowi malarstwa
patronowały władze miejskie; sale ratuszowe Kra-
kowa, Poznania i Torunia zapełniały cykle portre-
tów królewskich i malowidła o tematyce history-
cznej, a w Gdańsku pod patronatem miasta stwo-
rzono silny ośrodek malarski, który wykonywał
prace dekoracyjne dla sal obu ratuszów - Dworu
Artusa i innych instytucji municypalnych. Góro-
wał tam - tak jak w architekturze - manieryzm
niderlandzki, przywieziony przez imigrantów (Jan
Vredeman de Vries, Izaak van der Block), ale do-
cierały też i wpływy weneckie.
18 Polska XVII wieku 273
39. Mikołaj Kopernik i Jan He#veliusz
Miedzioryt Jetemiasza Falcka
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
W oktesie sarmt#zmu
Najazd szwedzki z lat 1655-1660 pociągnął za
sobą nie tylko ruinę gospodarczą kraju, ale przy-
czynił się bezpośrednio i pośrednio do dewastacji
dotychczasowego dorobku kulturalnego zarówno
w dziedzinie kultury umysłowej, jak i artystycz-
nej. Dewastacje te, spowodowane zniszczeniami
wojennymi i systematyczną grabieżą w czasie
trwania okupacji, były nie mniej dotkliwe niż klę-
ska gospodarcza.
Toteż odbudowa kultury artystycznej dokony-
wała się w warunkach trudnych, w innym już te-
raz układzie sił społecznych i ekonomicznych,
w odmiennym klimacie ideologicznym wprowa-
dzonym przez narastający sarmatyzm. Druga po-
łowa XVII wieku należy do czasów, które histo-
ryk sztuki nazwie fazą późnego baroku, a historyk
kultury umysłowej ochrzci mianem sarmatyzmu.
Był to niewątpliwie okres regresu kultury
artystycznej. Muzyka, tak intensywnie rozwijająca
się w pierwszej połowie stuleci, teraz, pozbawio-
na mecenatu, zatrzyma się w rozwoju, a nawet
cofnie. Nie zdołano odbudować dawnego tea-
tru królewskiego, nawet scena władysławowska
uległa przekształceniu; schodził z widowni teatr
plebejski, a pojawiające się od czasu do czasu
wędrowne trupy komedii dell'arte stały się zja-
wiskiem sporadycznym, coraz rzadszym.
Jedynie architektura i sztuki plastyczne, jeśli
nie jakościowo, to ilościowo, zajmowały nadal
ważką pozycję. Właściwa dla okresu sarmatyzmu
dewocja sprzyjała fundacji licznych kościołów,
zwłaszcza klasztnrnych, wznoszonych na wzorach
rzymskiego baroku, wykształconego ostatecznie
przez Francesco Borrominiego. Wnętrza tych ko-
ściołów, w przeciwieństwie do ich brył, cechowało
KULTURA ARTYSTYCZNA
niekiedy wielkie bogactwo wyposażenia, wyra2a=
jące się przede wszystkim w rozwoju dekoracji
stiukowej, która nierzadko odznaczała się dość
wysokim poziomem artystycznym (kościół na
Antokolu wileńskim, kościół parafialny w Tarło-
wie, kościół bernardynów na Czerniakowie war-
szawskim). Dekoracji tej sekundowało malarstwo
ścienne, pokrywające sklepienia kościelne przy
zastosowaniu efektów iluzjonizmu perspektywicz-
nego. Wprawdzie ten rodzaj malarstwa rozwinie
się w pełni dopiero w następnym stuleciu, lecz
jego początek przypada na ostatnią ćwierć wieku
XVII, kiedy to pojawia się najwybitniejszy na na-
szym gruncie twórca fresków, wykształcony na
wzorach rzymskich Michelangelo.Palloni, który
szeregiem wartościowych kompozycji pokrył ścia-
ny i stropy kościołów w Węgrowie, Łowiczu, Wil-
nie i Pożajściu.
W malarstwie stalugowym dominującą rolę
odgrywał portret. Było to zjawisko zrozumiałe,
gdyż megalomania możnowładztwa i szlachty wy-
magała, by reprezentacyjne pomieszczenia pałaców
i dworów pokrywały galerie portretów przodków
rzeczywistych i urojonych, świadczących o "świet-
ności" rodu. Wytwarzał się specyficzny typ por-
tretu sarmackiego, odznaczający się nie tylko
egzotycznością ubioru, ale i odrębnym modelowa-
niem głowy malowanej w sposób nader realistycz-
ny. Dawny biust kamienny czy metalowy, przed-
stawiający popiersie zmarłego na nagrobku, ustę-
pował teraz miejsca portretowi, malowanemu na
blasze. Specjalnością polską stał się sześcioboczny
portr‚t trumienny, który stanowił jedno z wielu
akcesoriów coraz wystawniejszych uroczystości po-
grzebowych. Tak masowa produkcja portretów
musiała na ogół wpłynąć ujemnie na ich poziom
artystyczny, niemniej i w tym rodzaju sztuki zna-
274 275
TIlT!.7
leźć można nżejedno dzieło wybitne. Wśród licz-
nych malarzy portreeistów na czoło wybił się ser-
witor królewski, gdńszczanin Jerzy Daniel
Schultź; pozostawał on pod silnym oddziaływa-
niem malarstw... holenderskiego, a częściowo
i francuskiego (między innymi piękne portrety
Jana Kazimierza i Michała Korybuta). Podobizny
Jana III i jego rodziny wykonywali (pomijając
cudzoziemców) Jan Tricjusz i Jerzy Szymonowicz-
-Siemiginowski.
Znaczną rolę odgrywało też malarstwo histo-
ryczno-batalistyczne uprawiane głównie na dwo-
rze królew#kim, a za jego przykładem i po dwo-
rach magnackich. Zwłaszcza Jan III lubił uwiecz-
niać własne victorie, obrazy tego rodzaju przezna-
czał dla swych rezydencji i podopiecznych kościo-
łów (na przykład w Żółkwi). Wielkim odbiorcą
malarstwa stalugowego był Kościół, ale od twór-
ców nie wymagał wysokiego poziomu artystyczne-
go, główny nacisk kładąc nie na formę, lecz na
treść dzieła. Nic więc dziwnego, że zgodnie z epoką,
która głosiła hasło 'm.e#n,ento #n.ori, obrazy kościel-
ne w znacznej mierze stały się malowanymi mora-
litetami; wśród nich poczesne miejsce zajęły różne
" ", y
"tańce śmierci, "sztuki dobrego umierania cz
"znikomości doczesnego życia".
Szlachcic-sarmata wierzył w swe wschodnie
pochodzenie, toteż orientalizm dominował teraz po-
wszechnie. Wyrażał się on nie tylko w ubiorze, lecz
i w wielu akcesoriach życia codziennego, a zwła-
szcza reprezentacyjnego. Import towarów wschod-
nich, tak bardzo rujnujący bilans handlowy pań-
stwa, a wreszcie bogate łupy zdobyte w namiotach
tureckich pogłębiły orientalizację smaku. Ściany
pała"ów i dworów (a nawet i kamienic mieszczań-
skich) dekorowano wschudnią bronią, miejsce daw-
nych opon flamandzkicli za;.ęły kobierce i kilimy
276
KULTURA ARTYSTYĆZNA
orientalne. Pojawiły się kapele janczarskie, a daw-
ni hajducy magnaccy ustąpili m‹ej'śca pajukom
ubranym po turecku lub arabsku.
Działo się to wówczas, gdy sztuka kościelna
podporządkowana była całkowicie rzymskiemu ba-
rokowi, gdy architektura pałacowa tworzyła swo-
‹sty stop wzorów włoskich i francuskich, przetwo-
rzonych w sposób rodzimy, sarmacki. Powsta-
# ły w ten sposób przedziwne przeciwieństwa.
W dawnych tradycyjnych dworach, a nawet pała-
cach, iluzjonistyczne dekorac#e plafonowe poja-
wiają się obok kobierców perskich, rozpostartych
na prostych, ciesielskiej roboty ławach i stołach.
Jakże często mistyczna, czy metaforyczna treść
malowidła przedstawiona zostaje przy użyciu na-
turalistycznych chwytów, n‹e cofających się przed
odrażającą brzydotą. Obok ruder budowano repre-
zentacyjne obiekty, obok walących się zajazdów-
wykwintne budowle zawierające galerie dzieł sztu-
ki, w pobliżu cuchnących jatek - kośćioły o za-
dziwiająco bogatym wystroju wnętrza. Tak ostro
# występujące kontrasty świadczą o decentralizacji
ośrodków dyspozycyjnych, braku myśli koordynu-
I jącej, o rozprosz#niu wysiłków.
Zabrakło czynnika wiodącego w dziedzinie
kultury, jakim był dwór królewski za Wazów.
Praktycznie przestał spełniać tę rolę za Jana III,
który jedynie dorywczo rezydował w Warszawie.
Potworzenie się dużej ilości małych ośrodków dy-
spozycyjnych także na polu kultury, z jednej stro-
# ny dało w rezultacie ogólne obniżenie poziomu,
z drugiej zaś przyniosło jej zróżnicowanie. Różno-
rodność i kontrastowość posiadały ten walor, iż
pozostawiały możność wyboru.
Dlatego chyba właśnie w dobie sarmatyzmu
kultura polska stała się atrakcyjna dla sąsiadów,
; a kraj nasz w pewnej mierze przejął rolę pośred-
277
WŁADYSŁAW TOMKIEWICZ
nika między Zachodem a Wschodem. W czasach
Jana III bojarzy mołdawscy w znacznej mierze
poddawali się wpływom kultury polskiej, a Miron
Costin, który wszedł do obu literatur, histori‡
ojczystej Mołdawii napisał po polsku. W Rosji Fio-
dora II zaczęto uprawiać malarstwo portretowe
typu sarmackiego. Regentka Zofia wprowadziła
w Moskwie do obyczaju dworskiego język polski,
a głośny kniaź Golicyn zgromadził bibliotekę
utworów polskich i zorganizował w swym pałacu
teatr polski. Rosyjskim elementom postępowym
nie wystarczał już ciasny krąg zainteresowań
ograniczony przez cerkiew, toteż poprzez Polskę
usiłowały one poszerzyć swą wiedzę o świecie.
Sztuka polska drugiej połowy XVII wieku jest
zjawiskiem nie mniej skomplikowanym niż całość
kultury sarmatyzmu. Pamiętać bowiem trzeba, iż
mimo swej specyficzności sarmatyzm był jednak
odroślą barokowego drzewa, którego korzeniami
się karmił, a którego konary rozpościerały się
nad całą niemal Europą w ciągu półtora stule-
cia. A barok miał przecież własne cele i bardzo
różne środki oddziaływania, co w kulturze arty-
stycznej oznaczało posługiwanie się wielorakością
form. Jeżeli sztuka renesansu stawiała sobie cele
poznawcze, a manieryzm u końca XVI wieku pra-
gnął zadziwić odbiorcę wyszukaną pomysłowo-
ścią - to barok starał się olśnić i przekonywać;
stąd płynęła skłonność ku retoryce i posługiwaniu
się efektami teatralnymi.
Charakterystyczną cechą sarmatyzmu pol-
skiego było, iż po te efekty sięgał do bardzo róż-
nych źródeł, co zadecydowało o jego złożoności
i różnorodności form.
Czesła2v Hernas
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
Spór o #pakę
Pierwszą myślą - kiedy mówimy "polski ba-
rok" - jest wciąż jeszcze wątpliwość: czy istniała
taka epoka w naszej kulturze. Może to tylko jeden
nurt sztuki w wieku XVII, kilku poetów w piś-
miennictwie tego czasu, i może nie ma powodu, by
nazwą jednego nurtu określać całą epokę? I jesz-
cze jeden charakterystyczny rys dzisiejszej świa-
doniości kulturowej: nazwy innych epok (litera-
tura renesansowa, oświeceniowa, romantyczna) są
synonimami wartości pozytywnych, natomiast po-
jęcie literatura barokowa budzi nieufność, w naj-
lepszym przypadku kojarzy się z pewną niejasno-
ścią oceny, jeśli nie po prostu z dezaprobatą. Stąd
na przykład w dzisiejszym odczuciu językowym
dwa ogólne określenia "polszczyzna renesansowa"
i "polszczyzna barokowa" nie tylko rozróżniają
kierunki stylistyczne, ale także dokonują apriory-
cznej oceny: pozytywnej i negatywnej.
Mimo prób pokonania owej niechęci, podej-
mowanych w ostatnim dziesięeioleciu przez nie-
których historyków literatury, a także przez kilku
poetó#'u i krytyków literackich, pojęcie baroku
i dorobek omawianej epoki stale jeszcze nie uzy-
279
CZESŁAW HERNAS
skały podobnych praw, jakie przyznajemy innym
zwrotom w historii naszej kultury.
Korzenie tej oceny sięgają daleko, niechęć
trwa od lat dwustu, odkąd pisarze oświeceniowi
przekreśliwsży osiągnięcia swych bezpośrednich
poprzedników, wrócili do wzorów renesansowych.
Negatywny model poprzedniej epoki literackiej-
oglądany zwykle jako model "sarmatyzmu"-
oparli oni nie na czasach, gdy kultura baroku
znajdowała się w stadium poszukiwań i osiągnięć,
lecz na okresie epigoństwa, kiedy to "korab mą-
drości" w naturalny sposób zbliżał się do swego
brzegu "na płytkim gruncie rozbujałych fluktów"
(wyrażenie Ignacego Krasickiego).
Była to po prostu prawidłowość przełomów
literackich; atakowano formację schyłkową z in-
tencją zaatakowania całości, co zresztą wcale nie
przeszkadzało wielu pisarzom oświeceniowym ko-
rzystać z dorobku artystycznego poprzedników.
Opinia oświeconych utrwaliła się jednak szeroko
i na długo. W wieku XIX przejęli ją pierwsi auto-
rzy podręczników historii literatury polskiej, od
Feliksa Bentkowskiego począwszy, i utrzymali ich
następcy.
Między renesansem a oświeceniem wymierza-
no staropolską nizinę literacką, depresję w ogól-
nym obrazie rozwoju kultury polskiej, kiedy to
"nad brzegami Wisły grube rozpostarły się ciem-
ności". Nizinę tę nazywano "wiekiem Alwara,
astrologii, alchemii, konceptowych kazań... i pane-
giryków", "znędznienia literatury i jej zupełnej
czczości", wiekiem "teologiczno-panegirycznym",
"epoką jezuicką", "epoką eklektyzmu literackie-
go", "zamętu i powszechnego rozstroju w litera-
turze". To tylko kilka przykładów kierunku ogól-
nej negacji zaczerpniętych z dziewiętnastowiecz-
nyeh zarysów histor literatury. Dostawało się tu
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
literaturze i za historię, za klęski wojskowe i po-
lityczne szlacheckiej Rzeczypospolitej, za Żółte
Wody, Korsuń, Piławce, i z przekonania, że jezuici
zgubili Polskę.
Najsilniej na negatywnej ocenie literatury ba-
roku zaważyły problemy myślowe XIX wieku.
W spojrzeniiz na historię dominujący punkt widze-
nia stanowiło pytanie o powody utraty niepodle-
głości, pod tym kątem oceniano także funkcje ba-
rokowej literatury. Egzamin wypadał niepomy-
ślnie, ale też długo nie dokonano podstawowych
rozróżnień między literaturą a piśmiennictwem.
Granica między nimi nie jest absolutna, lecz hi-
storycznie zmienna, w każdej epoce przebiega ina-
czej, modyfikowana jest przez rozwój faktów li-
terackich, dobór tradycji i kształtuje określoną
świadomość literacką danego okresu. Broszury po-
lityczne, dzieła historyków, traktaty teologiczne
interesują nas jako dokumentacja rozwoju myśli,
ale nie są to produkty literatury.
U progu XX wieku Edward Porębowicz, ana-
lizując warsztat literacki Jana Andrzeja Morszty-
na, zaproponował, by zamiast mówić "literatura
lub poezja makaroniczna" używać nazwy "baro-
kowa". Nie określił bliżej zakresu tej nazwy ani
jej estetycznych wartości, udowodnił jednak sen-
sowność takiego wyodrębnienia w sferze formal-
nej. Termin z wolna przyjmował się, a?e wciąż
ciążyła na nim negatywna ocena epoki, mimo że
prace historycznoliterackie zdołały już rewindy-
kować z owej niziny niejedno dzieło rękopiśmien-
ne, czy nawet drukowane. Najczęściej jednak ter-
min nadal stanowi swoiste curiosum, żadna bo-
wiem inna nazwa od renesansu po modernizm nie
zawiera w sobie założonej z góry negacji.
W pierwszej połowie XX wieku studia Juliana
Krzyżanowskiego, Romana Pollaka i innych bada-
280 281
CZESŁAW HERNAS
czy przybliżyły naszym oczom wiele spraw, sylwe-
tek, konfliktów i wartości tamtych czasów.
W świetle nowej wiedzy trudno już było rozpatry-
wać je w kategoriach zniekształconego renesansu.
Mimo to Zjazd Odrodzenia (2-30 października
1953) w oparciu o inną motywację, podtrzymał
tradycję naukową XIX wieku. Dopiero po roku
1956 odnowiona została dyskusja nad barokiem
jako epoką kultury. Czy jednak epokę tę należy
określać terminem "sarmatyzm" (renesans, sarma-
tyzm, oświecenie, romantyzm)? Byłbym przeciwny
tej propozycji. Sądzę, że warto utrzymać termin
"
barok". Jeśli bowiem "sarmatyzm" stanowi okre-
ślenie całości ówczesnej ideologii i obyczajów, to
termin "barok" wydobywa z tego układu odniesień
sprawy sztuki. Jeśli "sarmatyzm" ukazuje naszą
odrębność na mapie kultur etnicznych Europy, to
termin "barok" określa przynależność kultury pol-
skiej do określonego kręgu kultur europejskich.
A wiemy przecież, że nie wszystkie kraje przeszły
przez tę fazę rozwojową.
Jej schyłek dość zgodnie wyznaczano na poło-
wę XVIII wieku. Co prawda, do dziś nie zakoń-
czono sporu o działalność jednego pokolenia lite-
rackiego, którego aktywność przypadła na lata
1740-1765, spór dotyczy tu jednak raczej właści-
wej rangi nowych zjawisk, rozplątywania węzłów
tradycji i nowatorstwa, modelu konstrukcji całej
epoki stanisławowskiej. Nie ulega przecież wątpli-
wości, że to pokolenie prekursorów przygotowało
warunki przełomu. W latach czterdziestych XVIII
wieku zaczyna się bowiem na tle przemian ideo-
wych, znamiennych dla oświecenia, kształtować
początek nowej awangardy umysłowej i artysty-
cznej. Wydaje się natomiast, że za mało uwagi po-
święcamy ciągłości tradycji barokowej w czasach
późniejszych. Tradycje te trwają nadal w kręgu
ZARYS ROZWOJU I#ITERATURY BAftOKOWEJ
nawyków kulturowych, w poglądach, w technikach
artystycznych, są atakowane przez nową awangar-
dę, a później u schyłku oświecenia, odnawiane
przez twórców reprezentujących ruch antyklasycy-
styczny. Wiele barokowych tradycji, rozmaicie
przystosowanych, weszło po prostu do kultury na-
rodowej, obyczajowości, do polskiego folkloru.
Najwięcej sprzecznych poglądów nagromadziło
się wokół daty początków baroku. Czy zaczyna się
on po śmierci Jana Kochanowskiego, a nawet
wcześniej, obejmując pierwszymi objawami schy-
łek jego twórczości, czy dopiero po połowie XVII
wieku? W tym stuleciu wątpliwych kryteriów
kwalifikacyjnych najczęściej wyznaczano daty:
1600, 1620-1630,1660.
Pierwszym chronologicznie punktem spornym
stała się twórczość Mikołaja Sępa Szarzyńskiego,
zmarłego w roku 1581. A więc niemal sto lat lite-
ratury trudnej do identyfikacji. Pisarze różniący
się od swoich renesansowych poprzedników,
a przecież dzieł ich nie da się wtłoczyć do galer
zepsutego smaku i jałowości myśli. Podkreślano
zazwyczaj związki tej literatury z tradycjami re-
nesansu, ale wydobywano równocześnie ślady no-
wych, zniekształcających inspiracji. Rysował się
więc - zgodny z koncepcją Jakuba Burckhardta-
obraz gorszego, zwyrodniałego renesansu. Byłby
to obraz prawdziwy, gdyby przyjąć, że wolno do
nowej literatury przykładać miarę renesansowych
kryteriów i gustów. Pozornie godził wszystko ter-
min zastępczy "literatura porenesansowa" wydo-
bywający przede wszystkim zjawiska schyłkowe.
W określeniu tym kryły się jednak nie tylko war-
tości epigońskie, jak u kresu każdej epoki, ale też
zjawiska "nierenesansowe" i one to u schyłku XVI
wieku posiadają wartość szczególną, są el#mentami
prekursorskimi kształtująeej się nowej kultury.
282 283
CZESŁAW HERNAS
Właśnie te nierenesansowe wartości zad‚cydowały
o tym, że lżteratura nasza pod koniec #VI wieku
znalazła się tak blisko europejskiej "współczesno-
ści", jak nigdy więcej w okresie staropolskim.
Kształtowanie się wczesnego baroku w Polsce
przypadło na lata 1580-1620. W tym czterdziestole-
ciu należy szukać początków nowej epoki, choć pew-
ne zjawiska sięgają lat wcześniejszych, inne znów
nurty znamienne dla europejskiego baroku pojawi-
ły się u nas później. Niemniej w latach 1580-1620,
przy żywym wciąż rozwoju pisarstwa renesansowe-
go, dokonały się ważne przemiany w naszej kultu-
rze zarysowały się inne już kierunki literackich po-
szukiwań, polemiczne wobec renesansowych stere-
otypów i postaw filozoficznych. Łączyły one ambi-
cje warsztatu z pragnieniem zbudowania szerokiej
i nowej syntezy wiedzy humanistycznej, szukały
syntezy sztuk, a nade wszystko były nieufne wo-
bec renesansowego horyzontu określenia "rzeczy
ludzkich". W istocie rozpoczynało się poszukiwanie
nowej teor humanizmu przystosowanej do nizr-
tów myślowych kontrreformacji (na zasadzie apro-
baty lub sprzCciwu) i do znamiennych dla nowo-
żytności dążeń do narodowego samookreślenia
(w Polsce szczególną w tym zakresie rolę odegrała
teoria sarmatyzmu).
W latach dwudziestych XVII wieku nowe kie-
runki poszukiwań wchodzą w czasy swoistego roz-
kwitu, który jest kontrolowany i modelowany
przez intensywnie działające ośrodki polityki kul-
turalnej kontrreformacji, dobrze już zakorzenione
w polskim życiu. Pamiętać trzeba, że obiektywny
obraz rozwoju literatury jest rezultatem ścierania
się tych dwu sił wcale nie identycznych, reprezen-
tujących różne dążenia w procesie kultury. W tym
szerszym układzie oglądać trzeba wewnętrzne
przemiany barokowej kultury i literatury.
284
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
Kierunki przexniany kulturawej
W piśmiennictwie XVII wieku odkrywano nie-
raz rysy megalomanii narodowej. Istotnie, kiedy
Wojciech Dembołęcki przekonywał czytelników, że
Bóg mówił do Adama i Ewy po polsku i kiedy
uczenie etymologizował, by udowodnić, iż najstarsi
na świecie są Sarmaci, to nie było w jego koneep-
cjach ani umiaru, ani rozsądku, lecz tylko rozmach
fantazji. Przy podejrzeniach o megalomanię nie
zapominajmy #ednak, że Polska stanowiła wówczas
drugie co do #vielkości państwo Europy, i to okre-
ślało świadomość jej obywateli. Co więcej teryto-
rium państwowe Rzeczypospolitej rozszerzało się
nadal, a koncepcja rozwoju państwa zawierała
w sobie nie tylko racjonalne rysy doktryny poli-
tycznej, lecz opierała się także na szczególnym
pojęciu "misji dziejowej". Przyjmowano powszech-
nie, że kierunek poszerzania władzy Rzeczypospo-
litej - na wschód - realizuje równocześnie poli-
tyczne cele katolickiej Europy i interesy państwa,
rozszerza bowiem potencjał żyznych obszarów rol-
nych, a Kościołowi otwiera drogę misyjnej pene-
tracii.
Doktryna stała się pe#vnikiem, wiarą w prze-
znaczenie dziejowe narodu: "Kiedy niebieskie losy
ten świat podzielały, Polszcze nawiętszą korzyść
w roli zostawiały" - pisał Stanisław Grochow-
ski. 5# Nie zdołano więc wykrzesać zainteresowań
dla polityki morskiej (a były takie próby), bo nie
w kolonizacji obszarów zamorskich widziano przy-
szłość kraju. Uwagę skupiono na granicy wschod-
niej, granicy ruchomej. Od schyłku XVI wieku
toczyła się dyskusja na temat zagospodarowania,
zaludnienia i ubezpieczenia kresów wschodnich.
Nosiła ona charakter tylko polityczny, angażowała
publicystów, ale na jej tle rosły już wzorce boha-
285
CZESŁAW HERNAS
terów, mity kresowych stanic, tamtejszego rycer-
stwa, szlachcianek ćwiczonych w sztuce wojennej,
ogólny model surowego życia. Kresy stać się miały
szkołą rycerstwa. Legenda kresowa kształtuje się
w pierwszej połowie XVII wieku, już wówczas
znajduje pierwsze odbicie w literaturze, w popu-
larnej pieśni, i pozostanie żywym mitem świado-
mości społecznej na wieki późniejsze. W legendzie
kresowej wiele inspiracji odnajdywali poeci ro-
mantyczni, później Sienkiewicz, ale i w XX wieku
w różnych wersjach wracają stare motywy mitów
kresowych w obyczajowej gawędzie (Melchior
Wańkowicz) czy w powieści drugorzędnej (Maria
Rodziewiczówna). Pod względem socjologicznym
była to od początku do końca legenda stanu szla-
checkiego, o tym zadecydowały okoliczności
ukształtowania się mitu kresowej stanicy.
W wielonarodowościowej Rzeczypospolitej
wieku XVII warstwą, która stanowiła naród i oby-
wateli była nadal szlachta, zróżnicowana ekonomi-
cznie (od szlachty służebnej po magnaterię), etni-
cznie i religijnie. Najważniejsze dla nowej epoki
zróżnicowanie, to rosnący - po upadku ruchu
egzekucyjnego w wieku XVI - antagonizm mię-
dzy szlachtą a magnaterią. Wartość polityczna tego
konfliktu jest po rokoszu Zebrzydowskiego coraz
mniejsza, utrzymuje się natomiast trwała opozy-
cja kulturowa, zestawiająca dwie koncepcje żywo-
ta szlacheckiego.
Literatura szlachecka krytycznie oceniała życie
wielkich dworów, pochwalała umiar ziemiańskie-
go bytowania, swojskość małego dworku przeciw-
stawiała zagranicznym modom na dworach magna-
ckich, normy życia ukształtowane w kulturze re-
nesansowej, nowym poszukiwaniom. Tendencje
stabilizacyjne w kręgu szlacheckim oznaczały dą-
żenie do zachowania renesansowych zdobyczy sta-
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
nu i przyczyniły się do utrzymania niektórych tra-
dycji literatury doby odrodzenia - jako żywej
normy twórczej - w epoce baroku. Ale te normy
nie służyły już poszukiwaniom, lecz obronie. Tra-
dycje renesansowe popularyzowały się, stawały się
słowem potocznym, wiele gatunków literackich
zmieniło się w okolicznościowe formuły obyczajo-
we; przy ocenie literatury nie wolno zapominać
o tym przekształceniu funkcji utworów panegiry-
cznych. W istocie wielka ilość okolicznościowych
wierszy nie należała już do literatury, lecz stawała
się tworzywem uzupełniającym poetykę obrzędów,
których ranga kulturowa w epoce baroku niepo-
miernie wzrosła. Wyrażało się to nie tylko w oka-
załości "..cenariusza, ale także w rzenikaniu
szlacheckiej obrzędowości do ludu i w utrwaleniu
pewnych formuł obrzędowych i widowisk na wieki
późniejsze.
Jest to proces charakterystyczny, opozycje
kulturowe nie miały bowiem charakteru trwałego,
przeciwieństwa ulegały asymilacji i w rezultacie
przekształcały się we wspólne dobro. Szlachcic-
mimo krytycznego sądu o przepychu dworów-
starał się jak mógł przejąć wzorowany na magna-
cie nawyk czy gest kulturowy, magnat zaś zyski-
wał popularność w zaściankach, jeśli zachowywał
się "po naszemu", po szlachecku. To wzajemne
przenikanie objawia się i w literaturze. Koncept
barokowy spada do szlacheckich silva reru7n.,
w poezji dworskiej pojawia się tęsknota do sielan-
kowego prymitywu. W późniejszym okresie z tych
inspiracji rodzi się na dworach moda nawet na
prosty, wiejski folklor.
Z owych ruchliwych przemian można jednak
odtworzyć podstawowe postacie opozycji kulturo-
wej. Wyraża się ona przeciwstawieniami poetyc-
kich obrazów, postaw życiowych ujmowanych
286 287
CZESŁAW HEftNAS
zwykle w cykliczne zestawienia. Przeciwstawia się
"marmurowe pałace" dworom prostym z modrze-
wia ciosanym, zagraniezne mody - tradycjonal-
nym wartościom obyczajów polskich, bogactwo
i przepych deprawujący naturę ludzką - prosto-
cie zajęć ziemiańskich, ambicję - umiarowi. W li-
teraturze szczególną rolę odegrało przeciw#tawienie
dwu wzorców edukacyjnych: dworskiego "życia
pieszczonego" i surowego życia ziemiańsko-rycer-
skiego.
Wzór "żywota pieszczonego", dworskiej galan-
terii, zrobił karierę w pierwszym ćwierćwieczu
XVII stulecia, stanowił niewątpliwy owoc stabili-
zacji i praktyczną potrzebę życiową. Trudno było
bez owej galanterii pojawić się na magnackim
dworze, a trudno było w wieku decentralizacji
ośrodków politycznych i kulturowych tam nie by-
wać. Epoka pozbawiona została centrum kulturo-
wego, Kraków nie odgrywał już tej roli, a War-
szawa awansuje do niej dopiero w XVIII wieku.
Dworna edukacja, w okresie kiedy bardziej liczyła
się praktyka dworska niż studia wyższe, odbywała
się więc na dworach większych i mniejszych, stąd
łatwiejsze było upowszechnianie wzorów kultury,
ale stąd też płynęło systematyczne obniżanie się
poziomu tych wzorów.
Moda na "wydworność" i galanterię u progu
epoki stanowiła przede wszystkim styl ludzi mło-
dych, do nich adresowano zbiorki "pieśni, tańców,
padwanów", zawierające obok pieśni polskich tak-
że tańce włoskie czy francuskie. Te popularne an-
tologie narzucały nowy kunszt dialogu miłosnego,
nowe wzory odczuwania i przeżywania. Jak świad-
czy ilość Wydań i poczytność tych utworów istniał
niewątpliwy popyt społeczny na wzory edukacji
dwornej, rzec można, że człowiek wolał być boha-
terem lirycznym niż epickim. Postawę taką atako-
ZAftYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
wali pisarze i publicyści już na przełomie XVI
i XVII wieku. Z tradycyjnej renesansowej krytyki
luźnych objawów wyrasta krytyka postaw. Skarga
na przykład zwracając się do żołnierzy przeciw-
stawia ich dzielnym przodkom: "Nie bądźcie wy-
rodkowie ich. Tych wolności, których oni mę-
stwem, wiarą i ku panom swoim i ojczyźnie miło-
ścią nabyli, wy lenistwem i pieszczotą nie utra-
cajcie."5s Podobne treści odnajdujemy u wielu
pcetów. To oczywiście typowe przekonanie ludzi
starych, że młodzież jest gorsza, ale w tamtych
czasach, gdy zadaniem młodych miała być tylko
obrona zdobytych wolności i doskonałego ustroju,
przekonanie to urosło w mit dzielnych i surowych
przodków, których heroiczne zdobycze zaprżepa-
szczane są przez zniewieściałe pokolenia.
W procesie formowania się mitu przodków do-
niosłą rolę spełniły ówczesne dociekania historycz-
ne nad dziejami Polski. W ciągu jednego dziesię-
ciolecia (1578-1587) ukazały się trzy dzieła pod-
stawowe dla późniejszej teorii sarmatyzmu; Alek-
sandra Gwagnina, Macieja Stryjkowskiego i Sta-
nisława Sarnickiego. Niezależnie od różnic, jakie
je dzielą, i bez względu na to czy każdy czytelnik
Sarnickiego wierzył, iż dzieje Sarmatów datują się
od czasów biblijnych, rysowały się pewne przeko-
nania wspólne: o tym że pojęcie narodu sarmac-
kiego ogranicza się właściwie do stanu szlacheckie-
go, o dawności tego narodu w naturalny sposób
podtrzymującego rzymskie wzory obywatelskie
(a więc przekonanie o wartości szlachectwa w ogó-
le), w końcu niezachwiany kult dziedzictwa i pły-
nący stąd tradycjonalizm. Dziedzictwo uznawano
za wartość niewątpliwą, jeśli nie doskonałą.
Legenda o złotym wieku szlachty, o przodkach
prowadzących życie surowe, kultywujących cnoty
rycerskie i obywatelskie uległa u progu nowej
#I ts Potska xvII wieku 2gg
CZESŁAW HERNAS
epoki swoistemu uzupełnieniu. Według Grochow-
skiego "wiek on prawie złoty" przypadł na czasy
średniowieczne; wówczas "Ta jedna była ich wia-
ry tablica: Pacierz, a Credo i Bogurodzica. Ostatek
pleban powiadał u fary. Taki był zwyczaj cnych
Polaków stary", a kończył, gdy zaczęto "gme-
rać w Pańskich tajemnicach", czyli wraz z re-
formacją. W ten sposób epoka polskiego śre-
dniowiecza określona została jako złoty wiek wzo-
ru. Surowość i zdyscyplinowanie stało się synoni-
mem ortodoksji, prostota - naiwnej wiary.
Pisarze katoliccy atakując reformację bronili
jednak renesansowej swobody myśli i twórczości.
Grochowski w czasach Zygmunta Augusta widzial
wzorowy stosunek władcy do twórców: "Bo on był
zwykł ich godności szanować i strzec wolności, za
którą dowcipy wstają, które rzeczom wolność da-
ją.## ss
Poglądy na renesans z czasem różnicowały co-
raz bardziej pisarzy i oficjalnych promotorów
kontrerformacyjnej kultury. Odbiło się to niemal
symbolicznie na stosunku do Jana Kochanowskie-
go. Co prawda nigdy nie przestał być wzorem dla
literatury barokowej, ale znajomość jego dzieł sta-
wała się coraz mniejsza wśród czytelników, po pro-
stu nie wznawiano ich, a z czasem wyrosła wokół
postaci Jana z Czarnolasu ideowa podejrzliwość.
W drugiej połowie wieku bronił go Wespazjan Ko-
chowski w wierszu Apologża za Jane#n, Kochanow-
skż7n., u;ojskż#n, send(onz,żerskż#n,], poetów polskich
wodzenz, którego nżektórzy rozunZ,żeją b#ć here-
tykżem.
Ograniczanie swobód pisarskich i podejrzli-
wość wobec literatury ukształtowały się nie od ra-
zu. U progu XVII wieku, kiedy Grochowski sławił
czasy Zygmunta Augusta, ukazało się właśnie
pierwsze polskie wydanie indeksu książek zakaza-
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
nych. Ten pierwszy akt prawny nowej polityki
kulturalnej poprzedziły przygotowania przypada-
jące na ostatnie ćwierćwiecze XVI wieku. Przede
wszystkim zarysował się wyraźny odwrót od re-
formacji, która przeżywa swój kryzys. Nie doszło
do zjednoczenia odłamów różnowierczych, odizo-
lowany został od nich - głęboko zaangażowany
w przemianę człowieka i społeczeństwa - ruch
braci polskich, jedyny odłam polskiej reformacji,
którego dorobek liczyć się będzie poważnie w nad-
chodzących przemianach myśli europejskiej. Ruch
atakowany niemal przez wszystkich i wykorze-
niony z Rzeczypospolitej w połowie XVII wieku.
Odwrotowi od reformacji u schyłku XVI wieku to-
warzyszyły przemiany Kościoła, przede wszystkim
gwałtownie wzrosła w tym czasie ilość kolegió-.i-
jezuickich i liczebność tego zakonu. Ważnym dla
Kościoła wydarzeniem było przyjęcie w roku l:i77
przez kler uchwał soboru trydenckiego. Stało si#
to podstawą opracowywanej w ciągu następnych
dziesięcioleci polityki kulturalnej Kościcła w Pol-
sce. W okresie przejściowym program obcz#,z kontr-
reformacyjnego miał charakter raczej oŚensyw,ny
niż konstruktywny. Najważniejszy cel wó#vczas, to
rozpra#-a z przeciwnikami i zapewnienie #obie
kontroli nad rozwojem nauki, kultury, literatury
oraz ugruntowanie wpływów na ośro-ki władzy.
Nie wdając się w analizę owych czynn#ści
#rzygotowawczych, przypomnijmy tyll# o, źe nie o#
razu jezuici zaakceptowali szlachecki m#del pa:i-
stwa i władzy. Poszukiwanie wspólne#o s#anc#z#i-
ska odbywało się - nie bez ostrych starć - ## ła-
śnie w okresie przejściowym lat 1580-1G20. l# Tie
można lekceważyć faktu, iż jeden z czołowyeh ai;-
torów kontrreformacji, Piotr Skarga, wypowiadał
w tym czasie pełne pasji zdania w cbronie chłop-
stwa przeciw szlachcie, że w wieku XVII Kościćł
290 # Is" 2J 1
CZEsŁAW HERNAs
rzeczywiście zajął się oświatą religijną na wsi, że
właśnie w dobie baroku kształtowały się podsta-
wowe rysy kultury religijnej wsi polskiej. Młoda
kontrreformacja przejmowała dziedzictwo nie za-
łatwionych problemów społecznych po renesansie,
była więc w istocie ruchem antystabilizacyjnym
nie tylko w kręgu filozofii człowieka jako jednost-
ki, ale początkowo także w kręgu spraw społecz-
nych. Tylko na tym tle zrozumiałe stają się związ-
ki między jezuitami a mieszczaństwem i tylko
w tym kontekście można zrozumieć ów fenomen
literacki, jakim jest twórczość Jana Jurkowskiego,
przypadająca na lata 1604-1607, plebejusza, któ-
ry najostrzej w tym czasie atakował szlachecki mo-
del "życia poczciwego" i społeczne wyodrębnienie
stanu, a równocześnie zagorzale propagował po-
trydenckie idee porządku i poprawy obyczajów.
T#vórczość Jurkowskiego dowodzi takżn, jak sze-
roko sięgała teoria sarmatyzmu; nie odrzuca on
"
kultu "złote#o wieku Sarmatów, kwestionuje tyl-
ko zasadę dziedzictwa, przekonany, że "dzisiejszy
Sarmatae tak różni od dawnych, jak grubi Tataro-
wie od Rzymianów sławnych" so,
Inicjatorzy przemiany kulturowej nie zdołali
jednak podporządkować sobie twórczości miesz-
czańskiej i plebejskiej, której pełny rozkwit przy-
padł właśnie na lata 1590-1620; występowała tu
bowiem podstawowa sprzeczność w rozumieniu
człowieka, jego spraw i natury, i w pojmowaniu me-
tafizyki ludzkiego losu. Odkąd zaś program kontr-
reformacji uzgodniony został ostatecznie z mode-
lem szlacheckiego państwa, nie istniały już żadne
szanse na włączenie społecznych pasji tej litera-
tury w programy nowej polityki kulturalnej.
Skoro nie było możliwości współdziałania, za-
stosowano inne sposoby podporządkowania sytua-
cji. Indeks ksiąg zakazanych w roku 1617 stał się
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
niemal antologią tytułów broszur sowizdrzalskich
i był to cios w dużym stopniu skuteczny. Z drugiej
strony nie zlekceważono popularności literatury
straganowej wśród czytelników. Pisarze kontrre-
formacji podejmują szansę oddziaływania tą dro-
gą na szerszy ogół odbiorców, powstają dziełka
w stylu i konwenćji sowizdrzalskiej, ale podpo-
rządkowane naczelnym ideom "prawdziwej refor-
my" - jak określano w Kościele ducha Tryden-
tu - wymierzone przede wszystkim w heretyków.
Z tych zmagań i poszukiwań około roku 1620 mógł
już Kościół wyjść z nowymi propozycjami w za-
kresie ideowego oblicza sztuki i kultury, nie ogra-
niczającymi się do postulatów negatywnych (z#val-
czanie herezji).
Dla literatury wydarzeniem najważniejszym
było pojawienie się nowego wzoru biografii: życia
jako wędrówki i poszukiwania, życia jako ruchu,
ale nie zbioru ruchów przypadkowych. Określony
został wzór ruchu nadrzędnego, który - zrodzo-
ny z wysiłku jednostki - prowadził od zła ku do-
bru, od niewiedzy ku świadomości, od biologiczne-
go bytu ku uświadomieniu ludzkiego powołania.
Popularny motyw biografii - nacechowany szcze-
gólnym napięciem - to konwersja, nawrócenie.
W opartym na konwersji wzorcu bohatera by-
ło jeszcze miejsce na wykorzystanie renesanso-
wych środków opisu ludzkich wątpliwości, uro-
ków i niepełności ziemskiego szczęścia, zmysło-
wych powabów ciała (przed nawróceniem), a w
części przeciwstawnej (czyli po nawróceniu) była
okazja do polemiki z poprzednio zarysowanym sy-
stemem wartościowania i do opisu religijnej kon-
solacji i filozoficznej harmonii.
Model konwersji stanowił więc swoistą spój-
nię między renesansem i barokiem, między dwoma
różnymi koncepcjami humanizmu. W spójni tej
292 293
CZESŁAW HERNAS
ujawniały się i przeciwieństwa, i uleganie trady-
cji. Szczególnie silnie ciąży na nowym okresie do-
robek artystyczny renesansu w zakresie tematyki
erotycznej. W malarstwie, w poezji, w rzeźbie trwa
fascynacja urodą ciała i miłości. Erotyczne kon-
wencje poetyckie wykorzystuje w swych wier-
szach Teresa od Jezusa, u nas Grochowski - za
Giovannim Pontanem - pisze o dziecięciu igrają-
cym przy piersiach Madonny. Powstaje szczególny
rodzaj "#obożnej miłości" w oparciu o tradycje
świeckiej liryki, wzory stylistyczne Pżeśnż nad
pżeśnżaTn,ż i przykłady współczesnego malarstwa,
które operowało zmysłowym upostaciowaniem
prawd z życia Chrystusa i świętych; a "iż mala-
rzowi nie ma nikt tego za złe, toć i mnie nie masz
się dziwować, gdy takie rzeczy nie tylko podobne
do wiary, ale owszem rzeczywiste, jako w żywych
obrazach, przed oczy ludziom kładę" - bronił się
poeta. 61 Malarstwo stało się dla nowej literatury
nie tylko środkiem usprawiedliwiającym i inspira-
cją. Malarskość stanowiła poszukiwany efekt,
a dążność do symbiozy sztuk była istotnym zamie-
rzeniem, stąd szczególny rozwój takich form, jak
cykle poetyckie emblematów, opery, pieśni etc.
Sztuki piękne wspomagają się wzajemnie
w budowie obrazów uwikłania życia ludzkiego
i odkrywania jednej prawdy. W poszukiwaniu do-
bitnych modeli konwersji, pewne biografie stały
się szczególnie popularne, jak na przykład Maria
Magdalena, jawnogrzesznica, a potem święta, te-
mat interesujący i pisarzy, i malarzy.
Był to jednak temat tyleż zgodny z polityką
kulturalną kontrreformacji, co niebezpieczny, sko-
ro przedstawiano ją niekiedy w stroju zbyt świec-
kim i mocno wydekoltowanym. Stąd też ducho-
wieństwo domagało się ukazywania św. Marii Ma-
gdaleny "po przemianie, jaka się w niej dokonała,
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
w stroju najskromniejszym, który by pokazywał
całą świątobliwość jej żywota"6z. Sądzę, że zda-
nie to najlepiej tłumaczy, dlaczego polityka kontr-
reformacji nie sprzyjała rozwojowi baroku jako
, teor poszukującej nowej definicji człowieka, jego
miejsca na granicy dostrzegalnego i niedostrze-
galnego świata i jego życia jako wędrówki. Ukazać
człowieka "po przemianie" to znaczyło w literatu-
# rze usunąć wątpliwości i moment dyskursywny,
a podawać gotową konkluzję.
Początkowo jednak nie w zakresie kontroli
nad twórczością, lecz w dziedzinie szkolnictwa i w
dążeniu do stworzenia nowego wzoru edukacyjne-
go program walki z renesansową tradycją miał
# szczególną doniosłość. Oto program na wiek XVII:
"Ze szkół parafialnych pragniemy w ogóle wy-
rzucić omawianie ksiąg bezwstydnych i tych spo-
między pogańskich, z których młodzież - przyszły
zasiew chrześcijaństwa - czerpie najgorsze oby-
czaje, raz się ich choćby napiwszy. Stąd płyną
grzechy cielesne, po nich herezje, a w końcu ate-
izmy... Jeżeli zaś wykłada się którego z pisarzy po-
ł gańskich dla ozdobności języka łacińskiego, omi-
jać trzeba, cokolwiek by przynosiło zmazę jakąś
niepokalaności dusz wierzących, czy to inwokacje
do fałszywych bogów, czy opowiadania o nie-
skromnych miłostkach, szczegóły odnoszące się do
fatum, jak również te, które podważają wolność
naszej woli, i wszystko inne, co by się przyczy-
niało do naruszenia pobożności." 63
Program ten oezywiście nie dotyczył szkół róż-
nowierczych, niejednakowo też był realizowany
w katolickich, z czasem jednak, po umocnieniu się
polskiej kontrreformacji, po likwidacji szkół ariań-
, skich, określał powszechną intencję szkolnictwa.
Kontrola nad nim i kontrola nad literaturą (wpro-
wadzenie cenzury prewencyjnej) określały jasno
#94 295
CZESŁAW HERNAS
miejsce Kościoła w procesach kulturowych XVII
wieku.
Oto krótko nakreślony układ odniesień, w ja-
kim kształtowały się rysy polskiego baroku: mię-
dzy europejskością dworów a kultem rodzimej tra-
dycji w zaściankach, między twórczymi inspira-
cjami kontrreformacji a obawami o czystość mo-
ralno-dogmatyczną. Przemiany dokonywały się
w cieniu tradycji antycznej, renesansowej i w spo-
rze o te tradycje. Jak w każdej epoce, tak i #xi ba-
roku nie ma j2dnej identycznej postawy człowieka
wobec świata, są jej różne warianty, często sprze-
czne, istnieje - jak zawsze - tradycjonalizm i no-
watorstwo, istnieje także postawa opozycji.
Kultura baroku, będąca w zasadzie produk-
tem społeczeństwa szlacheckiego, opierała się na
podstawowej akceptacji modelu społecznego (co
nie wykluezało postawy reformistycznej). Rysu-
jąca się u progu epoki -opozycja (Jan z K‹jan
i plebejski nurt literatury sowizdrzalskiej) wy-
rażała się w innym pojmowaiu jednostki,
a przede wszystkim odrzucała aprobatę modelu
społecznego.
Między różnymi orientacjami, uwikłanymi
w aktualne problemy i konflikty świadomości spo-
łecznej, istniało przenikanie myśli, inspiracji, tech-
nik literackich, procesy te przebiegały bowiem
w obrębie jednej kultury narodowej. Wśród na-
pięć ideowych kształtuje się charakterystyczna
koncepcja bohatera literackiego, powstaje kon-
strukcja ho7n,o #n.żlżtans (człowiek walczący) wzór
normatywny, konstrukcja surowa lub groteskowa,
przesłanka dla stereotypów postaci epickich.
Dla szlachty to legenda dzielnych przodków
i wzór praktyczny na dziś, kresowy żołnierz-boha-
ter, ideał obywatclski. Dla Kościoła to konstruk-
cja filozoficzna, definicja człowieka skazanego na
ZARYS ROZWO3U LITEftATURY BAROKOWEJ
stałą walkę ze skłonnościami ciała, pokusami świa-
ta i szatana (jako symbolu złych sił metafizycz-
nych). Dla literatury sowizdrzalskiej to wzór po-
stawy błazna, który wywraca potoczne przekona-
nie, że świat jest dobrze zorganizowany, a prawa
społeczne są odbiciem dekretów boskich. Postawy
te pojawiały się w różnych konfiguracjach, ale
każda z nich wymierzona była - niezależnie od
kolizji wewnętrznych - przeciw religijnemu i po-
litycznemu kwietyzmowi, przeciw ucieczce od
konfliktów, przeciw stabilizacji. A te właśnie ten-
dencje wystąpiły silnie u schyłku renesansu, prze-
de wszystkim w odrodzonym micie arkadyjskim,
który wspomagał apoteozę ziemiańskiego życia na
łonie natury, z dala od konfliktów cywilizacji,
w dobrobycie pokoju, życia poświęconego poszuki-
waniu harmonii i szczęścia. W tym kręgu kształ-
towała się postawa ho#n,o ludens (człowieka, który
się bawi), choć inne pojęcie zabawy początkowo
patronowało kulturze zaścianków szlacheckich, in-
ne kulturze dworów. Opozycja ho#n,o #n,żlżtans-
ho#n,o ludens stanowi naczelną kolizję barokowej
wiedzy o człowieku.
Kierunki i przemiany nowej poe#ji
Decydującym obszarem obserwacji przy cha-
rakterystyce literatury barokowej jest rozwój kie-
runków poetyckich, w nich bowiem formowały się
nowe propozycje filozoficzne, artystyczne, ogólne
kształty barokowego humanizmu.
Jeszcze u schyłku XVI wieku pojawił się
pierwszy nurt nowej literatury: poezja metafizycz-
na, nurt uwikłany w polemikę z renesansową kon-
cepcją humanizmu, ale i w tradycje renesansowej
literatury, nurt na tyle wczesny, że wielu badaczy
łączyło go jeszcze z literaturą renesansową, oce-
29fi 297
CZESŁAW fIERNAS
niało zgodnie z systemem wartości renesansowych,
a więc fałszywie, a czasem wręcz krzywdząco. Kie-
runek ten reprezentują dwaj poeci trudni Mikołaj
Sęp Szarzyński (zmarł 1581) i Sebastian Grabowiec-
ki (zmarł 1607). "Trudność" tej poezji polega na
jej silnym zaangażowaniu intelektualnym, na za-
stosowaniu adbiegających od tradycji środków wy-
razu.
W wierszach Sępa pojawia się niezwykła su-
rowość i kondensacja wyrazu, to często gra idei,
skrótów myślowych, adresowanych do jakiegoś po-
jęcia - intencji. Nie jest to już mądre opisywanie
i komentowanie świata, lecz poszukiwanie sensów,
bez powoływania się na opisy. Jeśli Sęp mówił:
"Opaczystym obłokom poczyniłeś tory, w których
błądzić nie mogą zgodne wiodąc spory" - to za tą
peryfrazą Boga musimy dostrzec elementy teorii
Ptolemeusza. Jeśli czytamy, że człowiek "ginie od
słońca jak cień opuszczony" - to sens tego zdania
odczytamy tylko poprzez platońską teorię idei. Oto
przykłady syntetycznych odwołań myślowych,
w jakich rodziły się struktury barokowych kon-
ceptów. Koncept. Czy to znaczy udziwnianie? Póź-
niej istotnie koncept stał się igraszką naśladowców,
Pegaz stawał dęba, ale jeszcze nie u Szarzyńskiego.
W jego poezji to tylko niezwykła kondensacja my-
śli poetyckiej, odrzucająca wszystko co można
uznać za drugorzędne, w pogoni za nowym kształ-
tem wiedzy o człowieku.
Polemika ze stereotypami potocznej świado-
mości jest cechą znamienną twórczości Sępa. Idąc
śladem Biernata z Lublina i Andrzeja Frycza Mo-
drzewskiego atakuje szlachecką koncepcję rodowe-
go dziedziczenia, zestawiając mniemania pozornie
prawdziwe ("Zacni się rodzą z zacnych i cnotli-
wych"), by w końcu wykazać ich pozorność.
W wierszu o Frydruszu podejmuje dyskusję na te-
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
mat pojęć bohaterstwa i pożytku, gdzie indziej roz-
waża potoczne przekonania o roli rozumu, sławy,
siły, złota. Sęp był głęboko zaangażowany w spra-
wy współczesne nie tylko w sensie filozoficznym
i społecznym - walcząc o przemianę społecz-
nej świadomości - ale także w sensie arty-
stycznym.
Humanizm Szarzyńskiego ma charakter inte-
gracyjny, świat ziemski widziany jest tu inaczej
niż w renesansie, w nowej definicji został zdegra-
dowany, lecz istnieje we własnym kształcie, dra-
matycznym, ale poznawalnym. U Sebastiana Gra-
bowieckiego (Setnik ry#n,ów cluchow'nych, Kraków
1590) człowiek odrealnia się, ziemskie rzeczy tracą
swoje nazwy, bo tracą na znaczeniu, skoro poeta
świadomy jest, iż "po wzroku styskuje", iż między
nim a światem istnieje bariera uniemożliwiająca
poznanie, bo zmysły mylą, iż "idzie ślepy do świa-
tła wieczystej jasności", mając oczy "ciemnością
zgwałcone". U Grabowieckiego objawia się pesy-
mistyczny kryzys wyobcowania ze świata, nawet
"ociec i matka mają [go) za obcego". Sęp wiarę
w możliwości ludzkiego poznania budował na po-
stulacie szczególnej aktywności myślowej i posił-
kowania się dorobkiem nauki. Grabowiecki nie
dzielił tej wiary Sępowej. Jeśli wyjątkowo podej-
mował tematy polityczne, nie pytał o lekcje histo-
rii i praktyczne wzory działania, lecz czekał inter-
wencji Boga. Na ruinach renesansowej wiary
w możliwości człowieka powstaje humanistyczna
arkadia zbudowana na religijnej harmonii wewnę-
j p
"
trzne oza światem. Bo "co jest człowiek-
pyta Grabowiecki - "piana wodna", "pajęczyna",
" "
"wiatr, "obłok, który z oka ginie. Człowiek wi-
nien skupić się wewnętrznie, zatrzymać uwagę na
przelotnym jak iskra przemijaniu w świeeie, któ-
rego ani poznać, ani zrozumieć nie może. W poezji
298 299
CZESŁAW HERNAS
Grabowieckiego pojawiły się elementy religijnego
kwietyzmu, bierności wobec świata, poszukiwania
pocieszenia w wewnętrznym dialogu z Bogiem. Tych
dwu twórców otwiera dzieje barokowej poezji me-
tafizycznej. Był to nurt wysoki i trudny, nie zyskał
popularności, nie wznawiano ani Ryt#r,ót.u polskżch
Sępa, ani wierszy Grabowieckiego.
Nieco większe szanse oddziaływania na czy-
telnika miał Kasper Twardowski (zmarł 1632),
który wypowiadał się nie w trudnej intelektualnej
formie liryków, lecz w alegorycznych opowieściach
poetyckich. Twardowski - poeta przemieniony-
rozpoczął swoją biografię literacką od dalekiego
dla nurtu poezji metafizycznej tematu. Napisał
frywolną opowieść o miłości, Lekcje Kupżdynozce,
która od razu znalazła się na indeksie ksiąg zaka-
zanych. Ten urzędowy akt przestraszył go, a cho-
roba, jaka nań właśnie spadła, wydawła mu się
beżpośrednią karą Bożą. Ślubował więc sobie, że
czym grzeszył, tym odsłuży. Prz#miana dokonała się
w ciągu roku. W roku 1618 drukuje w Krakowie
poemat filozoficzny o wyborze drogi życiowej
Łódź #nzłodzż, a w dziesięć lat później Po-
chodnże #n,żłoścż Bożej. Te trzy poematy stano-
wią dopełniający się cykl: w pierwszym zbu-
dowany został frywolnie ujęty dramat miłości
ziemskiej, w drugim - po opisie walki i zwycię-
stwa Amora bożego nad Kupidynem - nakreślone
linie przemiany wewnętrznej człowieka; była to
opowieść o dramacie nawrócenia. W trzecim utwo-
rze, który przynosi pełne pocieszenie, rozważana
jest filozofia miłości Bożej.
Poezja metafizyczna stworzyła nurt nie zani-
kający do końca epoki, ale nurt coraz płytszy, ra-
czej dewocyjny niż intelektualnie zaangażowany,
choć wśród rękopiśmiennych utworów kryć się
jeszcze może niejeden powód, by sąd powyższy
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
zmodyfikować. Motywy myślowe poetów metafi-
zycznych pierwszego okresu objawiać się będą
u rozmaitych pisarzy baroku, w różnych posta-
ciach do czasu, gdy ukaże się ostatnie godne uwagi
dzieło nurtu metafizycznego, utwór Adama Kęmp-
skiego. Myślż o Bogu ż człowżeku w 7rcozuże czło-
wżeka ż ducha wyrażone (Warszawa 1756).
Nurt zrodzony z katolickiej reformy potryden-
ckiej w początkowym okresie wymierzony był
głównie przeciw renesansowym propozycjom filo-
zofii człowieka, a także przeciw reformacyjnym
kierunkom rewizji wiedzy o człowieku i Bogu.
W tak określonych polach opozycji dokonały się
z czasem wzajemne przystosowania. Mniej ważne
r było to, że formował się nurt metafizyczny także
' w obrębie poezji reformacyjnej. Istotna z punktu
widzenia procesu rozwojowego kultury polskiej
opozycja ukształtowała się między nurtem poezji
metafizycznej a nurtem porenesansowej poezji
ziemiańskiej, reprezentowanym w początkaeh ba-
roku przez Andrzeja i Piotra Zbylitowskich. Z ko-
lizji tych dwu nurtów zrodził się model wzajemne-
t go przystosowania, model kontrreformacyjnej szla-
cheekiej postawy, łączącej w sobie pryncypialne
zasady filozofii żywotów ziemiańskich i kontrre-
formacyjnej koncepcji losu każdego człowieka.
Tego nurtu pośredniego poszukuje Sancho
Pansa polskich metafizyków, Stanisław Grochow-
ski (zmarł 1612), ale też poeta ziemiański, Kasper
Miaskowski (zmarł 1622). Grochowski, który przy-
swoił polskiej poezji (z Pontany) wzór "pobożnej
miłości" i szczerze angażował się w odnowienie
katolickiej literatury, podjął też podstawowe roz-
ważania poetów metafizycznych o naturze człowie-
ka i jego powołaniu. Ale mimo iż powtarzał w róż-
t nych wersjach prawdę o znikomości ziemskiego
życia ("cóż jest człowiek? - jedno cień i para
300 301
CZESŁAW HERNAS
znikoma"), i mimo negatywnego sądu o ziemskiej
"gospodzie, w której nadmiernie używamy" ("le-
piej ruszyć stąd i pytać o drogę do wiecznej ojczy-
zny"), przeżył przecież kryzys wewnętrzny, gdy
przyszło mu wybierać. Kontrowersja zrodziła się
wówczas, kiedy wychowanek jezuitów, ale z krwi
szlachcic mazowiecki, dorwał się ubogiej wioski
i zasmakował ziemiańskiego szczęścia.
Dał więc sobie spokój z alegorią "gospody
ziemskiej", nie przeżywa dramatu filozofa, lecz
dramat ziemianina, który stał się szczęśliwym,
i duchownego, który powinien dowodzić, że nie
jest szczęśliwym. W rezultacie zamiast analizy
dwu kolizyjnych wartości, pisze usprawiedliwienie
skierowane do Wawrzyńca Gembickiego:
Lecz powiem prawdę biskupie cnotliwy:
Nie chce mi się stąd, chociem już tak siwy
Starzec, a prawie na poły zgrzybiały,
Zda się do nieba jeszcze czas niemały.
Tak to już niesie ludzkie przyrodzenie,
Że się nie kwapiem, choć tam lepsze mienie... 64
Grochowski ujawnił typową kolizję poezji
ziemiańskiej epoki baroku; przyjmowała ona założe-
nia metafizyków, ale bez ekstremizmu, godziła się
na umiar w pożytkowaniu ziemskiego szczęścia,
ale nie na rezygnację, nie na moralistyczny, suro-
wy wzór życia proponowany przez nową filozofię
człowieka. Niemal dewizą barokowej poezji zie-
miańskiej stało się kontrowersyjne zdanie
Grochowskiego o tęsknocie człowieka do wiecz-
nej ojczyzny: "Pójdę ochotnie, by jeno chęć
chciała".
Do takiego stanowiska zbliżył się poeta szla-
checki Kasper Miaskowski, twórca o większej wra-
żliwości i większych ambicjach intelektualnych
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
niż Grochowski. Zbżór rytnzót.U (Kraków 1612),
Miaskowskiego witany był - i nie bezpodstaw-
nie - jako objawienie nowych możliwości poezji.
W tej wizji świata, jaką proponował poeta, staro-
żytność włączona została w służbę chrześcijaństwa,
gotycyzm odnowiony, ale nie w wersji hieratycz-
nej, lecz w połączeniu z kontrastami ruchu i bez-
ruchu. Miaskowski miał wyobraźnię malarza
i w refleksyjnej martwej naturze (Na śklenżcę
malou;aną) i kiedy z okna dworu ogl#dał pełen po-
ezji krajobraz zimowy, ale przede wszystkim gdy
budował śmiałe szkice epickiej przestrzeni i tłu-
mu. Obszar i tłum żyją, rzeczywistość nie "istnie-
je", lecz "dzieje się". Na granicach dostrzegalnej
przestrzeni zaczyna się jej drugi wymiar - meta-
fizyczny. Poeta bowiem nie odtwarza rzeczywisto-
ści, lecz kreuje ją, w jakimś znamiennym momen-
cie przemiany, na przykład# przemiany dwu epok
dziejowych, gdy Apollo klęka przed narodzonym
Chrystusem. Obrazu tego nie można odczytywać
w planie dosłownym, lecz w planie alegorycznej
syntezy. Kiedy pisze o wsi nie szuka utrwalonej
konstrukcji harmonii życia, jaka kryje się za upo-
zowanym obrazem "wsi spokojnej, wsi wesołej",
ale wybiera moment, gdy przeżywanie ziemiańskie-
go szczęścia jest najsilniejsze, gdy dokonuje się
zmiana, utrata wartości - pożegnanie z krytym
słomą dworem włoszczonowskim.
Wokół renesansowej jeszcze refleksji o prze-
mijaniu rozgorzał w baroku spór o wartości. Ogól-
nie biorąc, rysowały się trzy podstawowe możliwo-
ści: to co przemijające uznać za bezwartościowe
w imię wartości trwałych, czyli wiecznych; stano-
wisko przeciwne opierało się na przekonaniu, że
to, co przemija wraz z człowiekiem, jest właśnie dla
niego stworzone i tylko od aktywności człowieka
zależy stopień spełnienia ziemskiego szczęścia i nie
302 303
CZESŁAW HERNAS
ma w tym dążeniu sprzeczności z wiecznym powo-
łaniem człowieka, ponieważ potrzeby jego natury
są też dziełem twórcy wieczności. Trzecia możli-
wość opierała się na kompromisie wynikającym
z renesansowej jeszcze tradycji umiaru w wybo-
rze postawy i sposobu postępowania.
Dla poezji ziemiańskiej do końca epoki cha-
rakterystyczna była trzecia z zarysowanych tu po-
staw respektująca i praktyczną, srołeczną sytuację
stanu, i postulaty relig, ziemskie prawa człowie-
ka i jego metafizyczne powołanie. Istniało tu
przede wszystkim wspólne przekonanie; że trzeba
poszukiwać kompromisu między postawami meta-
fizyków i piewców urody świata. Istniała też
wspólna tendencja do apoteozy wzoru życia zie-
miańskiego, który miał przynosić harmonię wśród
kolizji. Każde jednak poetyckie rozwiązanie kolizji
w duchu szlacheckim stanowiło inny wariant przy-
stosowania, bo przecież zależało to i od konfesji
religijnej poety (Zbigniew Morsztyn - wierny
doktrynie ariańskiej, Wespazjan Kochowski - za-
gorzały pogromca heretyków, Wacław Potocki-
konwertyta z ukrytym poczuciem winy) i od po-
glądów na ustrojową wartość pojęcia wolności szla-
checkich. Pasek w ogóle nie dostrzegł takiego za-
gadnienia; wartość "złotej wolności" przedstawia-
ła mu się jako bezsporna. Potocki pełen był scep-
tycyzmu i wątpliwości, Kochowski krytykował
nadużycia zasady, dlatego że ją samą uznał za
źródło historiozoficznej apoteozy narodu sarmac-
kiego. A dochodziły do tego ważne - choć dla ide-
ologii drugorzędne - odmiany drogi osobistej: ba-
rokowe skłonności poetyki Daniela Naborowskiego,
klasycyzujące Krzysztofa i Łukasza Opalińskich,
różnice wynikające z praw genealogicznych, z ogól-
nego poziomu kultury narodowej w początkach
baroku i u jego schyłku.
304
ZARYS ROZWOJU LITERATUftY BA#iOKOWEJ
W drugiej połowie wieku poezja ziemiańska
nie wychodzi poza rękopisy. Był to przede wszyst-
kim rezultat działania cenzury kościelnej, która
w tym okresie właściwie całkowicie opanowała sy-
tuaeję wydawniczą.
Wyrazem ogólnych przemian kultury i warun-
ków twórczości jest poezja Wespazjana Kochow-
skiego (zmarł 1700), poszukującego syntezy trady-
cji sarmackich i kościelnych starań o przemianę
człowieka. Kochowski wyznaczał poezji trzy cele:
winna krzewić wiarę, tworzyć obywatelskie wzor-
ce postępowania i wreszcie - "ile przystojność
nie broni uczciwa" - szerzyć "dobrą myśl", to
znaczy przynosić rozrywkę i zabawę. Trudno bo-
wiem żądać od świeckich czytelników, kiedy się
oddają przyjemnościom Bachusa i VClenery, "by się
wtenczas bawili hymnów rytuałem".
Ten program podtrzymuje tylko tradycje po-
ezji ziemiańskiej, powtarza jedynie stary model
umiarkowanego przystosowania sprzecznych ten-
dencji do obiektywnych warunków i potrzeb życia
szlacheckiego. Nie było trudności w realizacji
pierwszego - zdaniem Kochowskiego - zadania
poezji i nie ulega wątpliwości, że wiersze dewocyj-
ne i antyheretyckie (słynne Bando na aryjany).
mówią o prawomyślnej postawie autora. Ale ro-
dziły się wątpliwości już wówczas, gdy poeta po-
dejmował tematykę polityczną i chwaląc jedne po-
stawy, ganił inne. Zasadniczy spór dotyczył jednak
utworów pisanych dla zabawy i rozrywki. Wyda-
ny w roku 1674 w Krakowie tom wierszy Nżepróż-
nujące próżnowanże cenzurowany był przez Aka-
demię Krakowską. Rektor Stanisław Makowski
##rydając zezwolenie na druk, nakazał skreślenia
obejmujące około 1#3 zawartości zbioru, ale jesz-
cze w tak okrojonym tomie biskup krakowski
Andrzej Trzebicki dostrzegł "pewne rzeczy rozpu-
20 Polska XVII wielcu 305
CZESŁAW HERNAS
stne i nieprzyzwoite oraz niesprawiedliwe i ironi-
czne wobec wielu mężów poważnych w Rzeczypo-
spolitej" s5.
Za sporem o wi#rsze Kochowskiego nietru-
dno dostrzec atak na poezję urody świata, opo-
zycyjny wobec metafizyków nurt twórczości baro-
kowej, rozwijający się od początków XVII wieku.
Poeci tego nurtu mieli własną wizję świata, jako
zestawu przemijających wartości, wśród których
człowiek "póki-póty" - jak głosiło ówczesne przy-
słowie - nasyca swoją potrzebę szczęścia niemoż-
liwą do identycznego zrealizowania po śmierci,
inna jest bowiem rozkosz ziemska, a inna niebie-
ska. Wyraził to stanowisko w Śt.uiato#wej rozkoszy
(Kraków 1606) Hieronim Morsztyn:
Moja rzecz jest opisać świeckie delicyje,
Których każdy, póki żyw, niech jak chce, zażyję.
Bo po śmierci, acz wierzym o wiecznej radości,
Daleka ta od ziemskich będzie rozpustności.
Uroda życia tkwi w ziemskiej materialności,
w wartości rzeczy, w ich nagromadzeniu, w nasyce-
niu zmysłów. Ta przesłanka myślowa jest pow-odem
#o rozprawy z promotorami kierunków metafizy-
cznych:
Któż oprócz ślepego,
Nie widział ślicznych świata tego pozorności?
Piękny jest. Ten dla człeka Bóg z sv;.#ej
wszechmocności
Stworzyć raczył. I temuż potrzebne żywioły
I wszystkie rąk s W ych dzieje z niebieskimi koły
Ofiarował; człowiek, pan stworzenia Wszelkiego,
Jakoż go chwalić nie ma? Jakoż świata tego
Nie ma zażyć Ro#koszy, gdy je jemu kwoli
Stwórca nadał? ss
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
W opisach bogactwa świata, który przemija,
kształtowały się nowe techniki stylistyczne i kom-
pozycyjne, rodziła się szczególna wrażliwość na
środki wyrazu zdolne oddać subtelność i złożoność
urody życia, rozwinęły się kunsztowne ekspery-
menty językowe, których wiele znajdujemy już
u Hieronima Morsztyna.
Wśród światowych rozkoszy jedna szczególnie
inspirowała poezję barokową: miłość ziemska.
Różne jej postacie definiowała poezja Szymona
Zimorowicza, skłaniającego się ku malarskiej sym-
bolice, Samuela ze Skrzypny Twardowskiego, któ-
ry przechodząc od apoteozy do potępienia miłości
wolał posługiwać się narracją pc#tycką niż czysty-
mi środkami lirycznymi. U schyłku wieku forma-
mi narracyjnymi oddawał przeżycia miłosne, pre-
kursor rokoka, Adam Korczyński, ale - w przeci-
wieństwie do Twardowskiego-Korczyński opo#via-
dał bez alegorycznych planów przenośnych, zbliżał
się do przygodowej nowelistyki (która jeszcze pod
wpływem włoskim i już pod wpływem francuskim
tworzy u nas prek-.ursorskie ogniwo rozwoju przed
oświeceniowym awansem prczy w literaturze).
Jan Andrzej Morsztyn (zmarł 1693) w hierar-
chii wartości ziemskich wyróżniał dwie: poezję
i miłość, obie nie przynoszą spełnienia, ale przy-
bliżają je w szczególny sposób. Tworzenie wiersza,
to intymna przyjemnoś‚ ("słodkie kabinetu #vcza-
sy"), moment wewnętrznej harmonii, odnajdy#va-
nie własnej osobowości wśród rozmaitości tematów
i wrażeń. Morsztyn z iście klasycystyeznym pedan-
tyzmem pracował nad przygotowaniem swych
wierszy do druku, ale nie wydał ich. Przyczyny tej
decyzji były złożone. Jest wśród nieh i obawa
przed krytykami epoki kontrreformacji i trochę
pogardy dla poziomu ewentualnych odbiorców
książki. Tymczasem Morsztyn wyznaczał poezji
306 307
CZESŁAW HERNAS
miejsce szczególne, mówił o niej formułami kulto-
wymi.
Jego twórczy elitaryzm sięgał daleko, prowa-
dził także do rezygnacji z funkcji dworskiego "lut-
nisty" ("Jam nie myślił nigdy o tym, być Bekwar-
kiem i Galotem"). Refleksja artysty odosobnionego
w słodkich wczasach poetyckiego gabinetu uwal-
niała język i ciągi skojarzeń, prowadziła do wy-
zwolenia wyobraźni twórczej. Wyrazem tego stały
się odważne konfrontacje aktualnej symboliki re-
ligijnej i symboliki miłosnej, ba, zmysłowej (Na
k7zyżyk na pżersżuch jednej panny), dwornej i pry-
mitywnej (nawet wulgarnej) mowy miłosnej. Kon-
frontacje te rodziły się z poszukiwania prawdy,
świeżości wrażeń i środków wyrazu. W kunsztow-
nych konstrukcjach poeta dokonuje krytycznego
przeglądu tradycyjnego leksykonu liryki miłosnej.
Czasem podejmując obiegową paralelę, na przy-
kład miłość-chor"a, bawi się asocjacjami wokół
tej paraleli (lekarz, rany, cierpienia, lekarstwo,
śmierć), czasem buduje katalog poetyckich porów-
nań jednej cechy, jednego wrażenia (białość ciała
kochanki, rozmiary cierpienia miłosnego), by do-
wieść, że nawet wszystkie środki wyrazu zgroma-
dzone obok siebie nie są w stanie oddać osobistego
odczucia, są niedoskonałe, nie mogą określić kolo-
ru ciała "mej panny" i powiedzieć ile "ja mam
bólu do swej Ziatarzyny".
Istota twórczości Morsztyna leży nie w wybo-
rze, jakiego dokonał wśród wartości ziemskich, bo
niewiele od,biegał tu od tradycji własnego nurtu
poetyckiego, lecz w dążeniu do artystycznego okre-
ślenia tych wartości, w poszukiwaniu harmonii
między odezuciem i językiem.
Poza tymi trzema modelami postawy wobec
świata, różniącymi się w pojmowaniu losu jedno-
stki, ale zgodnymi zasadniczo w aprobacie podstaw
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
aktualnego porządku społecznego, uformowała się
na przełomie XVI/XVII wieku postawa opozycyjna
wyrażona w literaturze mieszczańsko-plebejskiej
(nazywanej też literaturą sowizdrzalską, lub ry-
bałtowską). Cechą zasadniczą nurtu opozycji (nie-
zależnie od silnego zróżnicowania wewnętrznego)
była dążność do łącznego, jednoczesnego traktowa-
nia problemów jednostki i społeczeństwa. Dzięki
temu w rozważaniach o jednostce pojawiły się
podstawowe zagadnienia społeczne, a w dyskusji
o stanach społecznych przypominano, iż Bóg stwo-
rzył świat dla człowieka (a więc jednostek społe-
cznie niezróżnicowanych), natomiast rozwój spo-
łeczeństwa zaprzepaścił zamiary Boga. Ten jedno-
rodny kąt widzenia na problemy jednostki i spo-
łeczeństwa otwierał drogę nowej wiedzy o czło-
wieku i nowym bohaterom literatury, doprowadził
też do nasycenia poezji realiami życia społecznego
i ówczesnej obyczajowości, ponieważ właśnie te
realia ujawniały kolizje w świecie oglądanym od
dołu, tłumaczyły krzywdę jednostek absurdami
struktury społecznej. Nurt mieszczańsko-plebejski,
w większości anonimowy, wyrażał swą opozycyj-
ność w środkach satyrycznych, różne było przy
tym ideowe zaangażowanie autorów i rozmaite
drogi osobistych poszukiwań. Jan Jurkowski szu-
kał szansy ideowej w krytycznym programie spo-
łecznym jezuitów, Jan z Kijan - najcieka#vszy
poeta w tym kręgu - z tym samym krytycyzmem
oglądał społeczność szlachecką, co programy po-
prawy człowieka głoszone przez różne odłamy re-
ligij ne.
Represje cenzury spowodowały, że opozycyjny
nurt poezji mieszczańsko-plebejskiej stracił możli-
wości rozwojowe dość szybko, bo około 1620 rolcu;
później z rzadka pojawiał się nowy tekst lub prze-
druk i naśladownictwo.
309
308
CZESŁAW HERNAS
Na tle owych zmagań o sens i kształty nowej
teorii humanizmu, a uczestniczyli w tym procesie
formowania się nowej wiedzy nie tylko pisarze,
lecz i cenzorzy, żywe było wciąż - nie spełnione
w renesansie - marzenie o narodowym eposie.
Barok podjął ten postulat ze szczególnym zapałem,
istniała wszechstronnie motywowana potrzeba
tworzenia normatywnych wzorców osobowych.
Uja#vniała się ona w odrodzeniu sztuki żywotopi-
sarstwa, w szczególnej popularności motywów bio-
graficznej ekspijacji i konwersji, motywów wyraź-
nie narracyjnych, rozwijało się wreszcie pamiętni-
karstwo, żywe, narodowe źródło epickie. A jednak
marzenie o autentycznym narodowym eposie zo-
stało,nadal nie spełnione.
Zajmijmy się w tym miejscu jedną tylko spra-
wą: konstrukcją bohatera. Winien on być obrońcą
d#vu wartości: religijnych i patriotycznych. W swo-
istych warunkach "przedmurza" ustalało się prze-
konanie, że jest to właśnie polska jedność wartości,
jaką reprezentuje już nie hom.o #n.żlżtnns, ale nntżo
#nżlżtnns, naród walczący i - wybrany. Najcie-
ka##,sze rysy tego przekonania odnajdujemy u Ko-
cho##-skiego, który w Psnl#n,odżż polskżej - pamięta-
jąc, że jest poetą narodu wybranego - stworzył
konstrukcję narratora na wzór króla Dawida.
Połączenie tych dwu wartości (Bóg, Ojczyzna)
#v epice okazało się trudne. Obrona drugiej warto-
ści, narodu i ojczyzny, jest naturalnym założeniem
epickim, obrona pierwszej wprowadza nieoczeki-
wane rozbicie jedności działania epickiego, mimo
prz##konania o jedności tych dwu źródel w postaci
siły psychicznej bohatera, który walczy.
Obrona Boga; w zakresie ideologii to był na-
kaz oczywisty, ale przecież w świadomości ówcze-
snej istniało przekonanie, które szczegółowo ana-
lizował na przykład Skarga w Cz#wnrtej pobudce
ZARYS ROZWOJU LITERATURY BAftOKOWEJ
do #n,odlżtwy cznsu 1.uojny. Pisał on: tylko głupi
i hardy nie wie, że "Pan Bóg wojną władnie"
i przypominał liczne przypadki, gdy "małe wojska
wielkie przemagają". Zwycięża nie strona militar-
nie silniejsza, lecz reprezentująca słuszną ideę
wspieraną przez Boga. A więc zwycięża Bóg. Cze-
go dowodem jest fakt, iż Samson oślą szczęką pobił
tysiąc Filistynów.
Jest w tym przekonaniu, pojawiającym się
zresztą i w antyku, i w folklorze, przyjmującym,
iż bohater epicki może być obdarzony siłą nadna-
turalną, wieczne marzenie o bohaterze doskona-
łym, niepokonanym, który walczy ze złem w obro-
nie jakiegoś porządku. W tym duchu w miniatu-
rach epickich kreślono u nas sylwetki bohaterów
wschodnich stanic, z tych tradycji wywodzą się bo-
haterowie Sienkiewicza i bohaterowie współczes-
nych serii telewizyjnych. Byłaby to szansa epiki
barokowej, gdyby nie założenie, że "Bóg wojną
władnie", które rzucało cień na honor bohatera
i jedność jego postaci. Pojawiało się bowiem py-
tanie: więc czyja ręka pokonała wroga? I oto bo-
hater staje się półwartościowy, a jego heroizm po-
dejrzany. Szczególnie że siła metafizyczna, jaka
włada bohaterem, nie prowadzi walki na zasa-
dzie czystej gry, zgodnej z honorem rycerza. Pan
Bóg toczy wojnę z ziemi i powietrza, cudem obala
mury oblężonej twierdzy, oślepia przeciwnika
w momencie decydującym. W tych warunkach in-
dywidualne zalety bohatera stają się w ogóle war-
tością względną, nie są konieczne, liczy się tylko
jego wiara.
Pojęcie wielkiej wojny dobra i zła, teoria in-
terwenejonizmu, zaciążyły na rozwoju epopei,
szczególnie że w świadomości literackiej i w poe-
tyce barokowej epos uznany jest za najwyższy, do-
skonały, zbliżający się do syntezy wiedzy o czło-
310 311
CZESŁAW HERNAs
wieku i o świecie gatunek poezji, a więc za swe-
go rodzaju sumę artystyczną i filozoficzną. Twórca,
posługując się materiałem pamiętnikarskim, histo-
rycznym, czy nawet bezpośrednio uczestnicząc
w epickich wydarzeniach, nie tylko relacjonował,
nie tylko opowiadał o czynach, epizodach walki,
ale poszukiwał wśród wydarzeń znaków metafi-
zycznej interwencji. Rzecz znamienna, że skłon-
ność ta pojawia się już w diariuszach i pamiętni-
kach z początków baroku, dowodząc jak wcześnie
i jak szeroko rozprzestrzenia się kontrreformacyj-
na koncepcja procesu historycznego.
W strateg epickiej liczą się przede wszystkim
działania Boga. Jaki jest Bóg? Losy konfliktów są
przesądzone, wiadomo, że ostatecznie zwyciężą siły
dobre, ale w taktyce wielkiej wojny przewidziane
są dla poprawy moralności także i klęski; niewia-
doma jest aktualna decyzja Wi#lkiego Strateg3.
Wyobrażenie Boga w literaturze barokowej ist-
niało w dwu różnych wersjach. Bób Skargi, to idea
surowości bezwzględnej, interweniująca dla po#u-
dzenia woli człowieka, idea walki. Bóg Jana An-
rzeja Morsztyna uosobiony jest w idei szczęścia do-
skonałego, rozkoszy przebaczania. Na wzór dwu
postaw humanistycznych, dwu sposobów pojmo-
wania życia (wykorzystania i wyrzeczenia) barok
kreował dwa oblicza Boga. Jedno - wyobrażenie
moralistów - objawia się w surowej literaturze
o Męce Pańskiej, o rzeczach ostatecznych, sklania
do przyjęcia postawy proroczej, rodzi estetykę
grozy. Drugie oblicze ujawnia się w literaturze
o Narodzeniu Pańskim, w analogii ziemskiego losu
biednego Boga i człowieka, umożliwia odnalezie-
nie pociechy na ziemi, sprzyja estetycznym nur-
tom "pobożnej miłości", religijnego kwietyzmu
i postawie naiwnej wiary w zgodę Boga na ziem-
skie szczęście człowieka.
ZARYs ROZWOJU LITERATURY BAROKOWEJ
Zakończenie
Ten szkic rozwoju barokowych nurtów lite-
rackich wydobywa tylko podstawowe tendencje
modelujące odmienne sposoby wypowiedzi i od-
mienne stanowiska wobec podstawowych py-
tań epoki, nie podejmuje szerzej zagadnień
folkloru, komparatystyki, analizy zmian na po-
graniczu literatury i piśmiennictwa, historii dra-
matu i teatru. Ogólna dynamika rozwoju literatury
w tym czasie jest wyrazem przemian polityki kul-
turalnej. Jeszcze po roku 1620 - mimo wspomnia-
nych już uprz2dnio ograniczeń - możliwości pi-
sarskie są duże. W sukurs twórcom przychodzą
przekłady, wykorzystywane są szczególnie wzory
Tassa i Mariniego, w kręgu zachodnich inspiracji
rozwija się teatr dworski i szkolne widowiska sce-
niczne, kształtują się zainteresowania dla teorii
retoryki i teor poezji, Szymon Starowolski przy-
gotowuje syntezę dorobku literatury narodowej,
istnieją jeszcze korzystne starcia intelektualne
między literaturą katolicką i ariańską, docierają
do Polski nowości zagraniczne. Z drugiej strony
zaś, z zainteresowania dla własnych tradycji i z po-
szukiwań własnego oblicza w kulturze wyrasta ży-
wa poezja szlachecka, polska sielanka, kolęda, bo-
gaty nurt pamiętnikarstwa.
Za tym obrazem kryją się jednak ważne dla
przyszłości zmiany. Szybko dogmatyzuje się poję-
cie prawdziwej reformy, to znaczy uniemożliwia
się pełne zaangażowanie indywidualne nawet zwo-
lennikom tej reformy. Przypomnijmy, że rozwój
myśli mistyków hiszpańskich w XVI wieku uważ-
nie śledzi święta inkwizycja, mnożą si‡ akty potę-
pienia postaw przekraczających dopuszczalną gra-
nicę zaangażowania. Zarysował się proces stabili-
zacji programu. Literaturę skazywało to na we-
312 313
CZESŁAW HERNAS
wnętrzny tradycjonalizm i zewnętrzny rozwój rze-
miosła. Ale można było jeszcze działać wbrew wa-
runkom. Jan Żabczyc, autor Sy#n.fonżż anżelskżch
(Kraków 1630), by je wydać - chwycił się forte-
lu, który zmylił cenzurę: ogłosił tom kolęd o śmia-
łych zapożyczeniach folklorystycznych. Wiele tek-
stów z tej książeczki weszło na stałe do polskiej
tradycji kulturowej. Gdyby nie wydał, byłaby ona
o ten ton uboższa. Ale po połowie wieku coraz
częściej autorzy rezygnują z ogłaszania dzieł dru-
kiem. W rezultacie większość najciekawszych dzieł
wzbogaca nie bezpośrednio ówczesną literatur#
i kulturę, lecz przyszłą historię literatury. Dzieła
te nie kształtowały więc współczesnych gustów,
estetycznej wrażliwości, nie budziły refleksji hu-
manistycznej. Izolacja twórcy i odbiorcy powodu-
je, że naruszone zostaje ważne prawo przenikania
kulturowego, coraz ostrzej zaczyna się rysować
rozbieżność poziomów intelektualnych nielicznej
czołówki pisarskiej i odbiorców, a także Pols.ki
i Europy. Kulturowa problematyka Polski coraz
bardziej odbiega od pojęcia europejskiej współ-
czesności, coraz więcej w niej elementów ksenofo-
bii i tradycjonalizmu.
Tej refleksji porównawczej nie można jednak
absolutyzować. Osłabienie związku z aktualnymi
poszukiwaniami kultury europejskiej nie powinno
nas skłaniać do całkowitego potępienia nadchodzą-
cych czasów saskich. Nawet bowiem w owej de-
presji istnieje złożony obraż nie rozpoznanych
jeszcze dobrze żywych i trwałych ciągów dziełek
rękopiśmiennych, anonimowych na ogół, nurtów
krytycznej refleksji, dokonuje się przemiana gu-
stów w stronę rodzimego folkloru, groteski i ma-
kabry. Tę przemianę gustów potępią oświeceni,
zrehabilitują romantycy, okaże się bowiem, że wł-
śnie ona była w czasach saskich, a więc w okresie
ZAftYS ROZWOJU LITEftATUftY BAROKOWEJ
dużego oderwania od Europy, współrzędnym zja-
wiskiem w stosunku do ogólnych przemian kultu-
ry europejskiej. W każdym kraju folklor - źró-
dło narodowej kultury - wyłaniał się w innym
, kształcie i w innym układzie odniesień, w każdym
napotykał opozycję gustu klasycznego i w każ-
dym - tak jak w Polsce - pierwsza fala zainte-
resowań i odkryć folklorystycznych, sięgająca
XVII i XVIII wieku, otwierała drogę poszukiwa-
niom nowego humanizmu i ludowych źródeł odno-
wienia literatury. To było najważniejszym ogni-
wem rozwojowym schyłkowego baroku, choć do-
dać należy, iż w romantyzmie odnajdujemy wiele
innych żywych i bezpośrednich związków z baro-
. kową antropologią, filozofią człowieka, stylistyką.
PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE
PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE
1 L. Kubala, Wojna szz,uedzka #w r. 1655-1656, Lwów
1913, s. 69.
z S. F. Płatonow, Oczerkż po żstorżż s#n.uty 2# Mosko2.v-
skonz, Gosudarst2#że XVI-XVII ww., S. Pieterbul-g
1910, s. 116.
g W. Konopczyński, Dzieje Polskż Noi,#ożytnej, t. I,
Warszawa 1936, s. 249.
' Z. Wójcik, Mżgdzy traktatem an,druszowskżn2 a woj-
ną turecką. Stosunkż polsko-rosyjskże 1667-1672,
Warszawa 1968, s. 304.
5 W. Konopczyński, Dzżeje Polskż No2uożytnej, t. I,
s. 238.
s B. F. Porszniew, Szznecja ż westfalskij #rtżr, "Skandi-
navskij Sbornik", t. 2, 1957, s. 122.
7 P. Palczowski, Kolędn m.oskżewska, Kraków 1609, foł.
B;.
g J. Tazbir, Bracża Polscy w Sżedrrtżogrodzże, 1660-
-1784, Warszawa 1964, s. 19.
# K. Marks, Kapżtał, t. I, Warszawa 1954, s. 811.
lo J. gaszkiewicz, Hżstorźa doktryn polżtyczno-praw-
nych, cz. 2, Wrocław 1965, s. 253.
1' R. iVlienicki, Po#lądy polżtyczne w dzżejopżsarstwie
polskim, XVII z,użeku, "Przegląd Historyczny", t. 16,
1913, s. 266.
1= Zagadnienie to rozwinął A. Kersten, Problem #ła-
dzy w Rzeczypospolżtej czasu Wazów, w: O na-
praz,uę Rzeczypospolżtej XVII-XVIII u#żeku, War-
szawa 1965, s. 32 i nast.
la W, Czapliński, GŁóu#ne nurty rrtLślż polżtyczn.ej
w Polsce w latach 1587-Ig55, w: O Polsce sżedem.-
rcastowżecznej. Problein.y ż sprawy, Warszawa 1966,
s. 63 i nast.
14 Pismo ulotne z roku 1696: rkps Biblioteki Czartory-
s#ich nr 190, s. 381.
15 K. Grzybowski, Sejnz, który nże byl sejm.en#., "Żyeie
Literackie", nr 11 (789), 1967.
is Tamże.
17 S. Staszic, PżsYn,a filozofżczne ż społeczne, t. I, Kra-
ków 1954, s. 225.
Ie Druk w: J. Ostrowski-Daneykiewicz, Szuada polska
ż tacżńska, t. I, Lublin 1745, s. 368.
19 Lżsty Krzysztofa Opalińskżego do brata Łukasza,
wyd. ft. Polłak, Wrocław 1957, s. 285. Rok 1645. Opa-
lińskiemu szło - rzecz jasna - o żywność i mie-
szkanie, nie zaś o przedmioty zbytku.
2o Ch. Ogier, Ephen2erżdes, sżve żter danżcum,, suecż-
currt, polonżcurn, Lutetiae Parisiorum 1656, s. 47.
21 Ch. Montesquieu, O duchu pra1,u, przełożył T. Żeleń-
ski (Boy), t. I, Warszawa 1957, s. 153, oraz t. II,
s. 28.
2z Cytat wg zbioru Merkantylżznz ż początkż szkoly k1a-
sycznej, Wybór pżsnz ekonon2żcznych XVI ż XVII
'wżeku, Warszawa 1958, s. XIII.
2a Cytat wg ft. H. Tawney, Relżgża a powstanie kapi-
taliznzu, Warszawa 1963, s. 252 (tłumaczenie nieco
zmienione).
24 F. Quesnay, Maxż7n,es g‚n‚rales du gouvernem.ent
‚cono#n.żque d'un royaum.e agrżcole, w: Fran,‡ożs
#7uesn.ay et la Physżocratże, t. II, bm. 1958, s. 954.
2# Ph. A. Oldenburger, Thesaurż reruTn.publżcarum. pars
secu.nda, Genevae 1675, s. 73.
zs pżs.#,a polżtyczne z czasów rokoszu Zebrzydowskżego
1606-1608, wyd. J. Czubek, t. II, Kraków 1918,
s. 1.
z# Por. A. Zajączkowski, Głótune e1e'm.enty kultury
316 317
PRZYPISY BIBL IOGRAFICZNE
szlacheckiej 7.# Polsce. Ideologża a struktury spo-
łeczne, Wrocław 1961; J. Maciszewski, W spra2#że
kultury szlacheckżej, "Przegłąd Historyczny", t. 53,
1962, s. 539 i nast.
ze W. Dworzaczek, P7zenżkanże szlachty do stanu mie-
szczańskżego 2# Wżelkopolsce 2t# XVI ż XVl1 w.,
"Przegłąd Historyczny", t. 47, 1956, s. 672.
z9 W. Czapłiński, O Polsce sżedemnastowżecznej..., s. 62.
ao por. J. Paszenda, Problem stylu w architekturze je-
zużckżej, ,.Biułetyn Historii Sztuki", 1967, nr 2,
s. 156.
al f.. Opałiński, Wybór pżsm, oprac. S. Grzeszczuk,
Wrocław 1959, s. 214.
az J. Zawisza, Wskrócenie prawnego procesu koroniae-
go, wyd. A. Winiarz, Kraków 1899, s. 18.
33 por. Antitemżusz: Jezużckż dramat szkolny, wyd.
J. Drr-Durski Warszawa 1957.
a4 M. Bednarz, Jezużcż a religżj#ość polska, "Nasza
Przeszłość", t. 20, 1964, s. 160.
as a. Śreniowski, Kwestża chlopska w Polsce w XVl1
zużeku, Warszawa 1955, s. 132.
36 B, Chmiełowski, Nowe Ateny, cz. 4, Lwów 176,
s. 365.
37 J. Seredyka, Walka o żncompatżbilża na sejnaże t.var-
szawskżm 1627 r., "Sprawozdania WTPN, Wydział
I Nauk Historyczno-Społecznych", seria A, nr 4,
Wrocław 1968, s. 45, w przypisie.
ae J. Brożek, Gratżs, oprac. H. Barycz, Kraków 1929
s. 78.
a9 K. Liske, Cudzoziemcy w Polsce, Lwów 1876, s. 95.
4o J. Bartoszewicz, Dzżela, t. IX: Studża hstoryc#ne
ż lżterackie, t. II, Kraków 1882, s. 226.
41 J. Ostrowski-Daneykowicz, Szuada polska ż łaci'ńska,
t. I, s. 303.
4z List Stanisława Pomorskiego do Jakuba Sienieńskie-
go, z 26 V 1607 r., rkps Bibłioteki Czartorys-
kich, nr 103, s. 292.
318
PRZYPISY BIBLIOGftAFICZNE
43 W. Urban, Kronżczka rodzżny Taszyckżch z końca
XVll z.użeku, "Odrodzenie i Reformacja w Połsce",
t. 13, 1968, s. 210.
44 Instrukcja dła posłów od koła rokoszowego spod
Sieciechowa z 1 VI 1607 r., rkps Bibłioteki Czarto-
ryskich nr 341, s. 845.
4s Ksżęcża Krzysztofa Radzżwilła... spra2.uy wojenne
ż polżtyczne 1621-1632, Paryż 1859, s. 565.
46 Wspomnżen.że o Dobromżlu Herburtót,N, "Pamiętnik
Sandomierski", t. 2, 1830, s. 209.
47 W. ł,oziński, Życże polskże w dau#nych wżekach,
Lwów 1912, s. 49.
48 S. Kot, Urok u#sż ż życża ziemażańskżego # poezji sta-
ropolskżej, Warszawa 1937; M. Piszczkowski, Wżeś
2s# lżteraturze polskżego renesartsu, Kraków 199,
s. 23-24; S. Cynarski, Ksztaltou#anże się żdeologźż
sarmatyzmu #w Polsce (maszynopis).
ą9 J. Żabczyc, Praktyka dworskże, Kraków 1617, It.A,.
so J. Białobocki, Zegar z.u krótkżm zebranżu czasów
Królest7,va Polskżego, Kraków 1661, k.Ba.
st Rozmowa uczona statysty, w: J. Ostrowski-Daneyko-
wicz, S2uada polska ż lacżńska, t. I, s. 323.
s= K. Mecherzyński, Historia 2#ymo2#y, t. III, Kraków
1860, s. 79.
s3 F. girkowski, O śwżętych ob'razach jako maja być
szanowane, w: Pżsarze polskżego odrodzenża
o sztuce, oprac. W. Tomkiewicz, Wrocław 1955,
s. 245.
s4 W. Tomkie##,icz, Uchwala sy#odu krakoz.uskżego
z 1621 r. o malarst#wie sakralnynl, "Sztuka i Kry-
tyka", t. 8, nr 2, 1957, s. 173.
ss Pżsar#e polskżego odrodzenża o sztuce, s. 247.
s6 W. Miks, Zbżór rysunkótu G. B. Gżslenżego, "Biule-
tyn Historii Sztuki", t. 23, 1961, s. 328 i nast.
fi7 S. Grochowski, Poezje, wyd. K. J. Turowski, t. I,
Kraków 1859, s. 259.
ss P. Skarga, Do żolnżerzo# w samej potrzebże, w: Skar-
319
PRZYPISY BIBLIOGRAFICZNE
ga pośród nas, oprac. A. E. Balicki, Kraków 1936,
s. 132.
59 S, Grochowski, Poezje, t. I, s. 94.
so J. Jurkowski, Tragedża o polskżm, Scylu'rusie...,
oprac. J. Krzyżanowski i S. Rospond, Wrocław
1958, s. 96.
G1 S, Grochowski, Poezje, t. II, s. 31.
G= W. Tomkiewicz, Uchzuala synodu krakowskżego
z 1631 r...., s. 173.
sa S. Kot, Szkolnictzvo parafżalne zo Malopolsce w.
XVI-XVIII, Lwów 1912, s. 67-68. Cytat z Refor-
'nzationes generales.
G# S. Grochowski, Poezje, t. I, s. 301.
G# H. Barycz, Szkice z dzżejów Unżwersytetu Jagżelloń-
skiego, Kraków 1933, s. 141-142.
ss poecż polskżego baroku, t. I, oprac. J. Sokołowska,
K. Żukowska, Warszawa 1965, s. 231.
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE
POŁOŻENIE MIĘDZYNARODOwE RZECZYPO.SPOLITEJ
Brakuje niestety prac, które by w szerszy sposób
traktowały o położeniu Połski na arenie międzynaro-
dowej w ciągu całego wieku XVII. Zagadnieniu temu
poświęeone są odpowiednie partie w ogbłnych synte-
zach historii Rzeczypospołitej szłacheckiej. Spośród
nich warto wymienić W. Konopezyńskiego, Dzżeje
Polski Nowożytnej, t. I-II, Warszawa 1936; Hżsto-
rż‡ Polski, t. I, cz. 2 pod z,ed. H. Łowmiańskiego,
Warszawa 1957, wydaną przez Instytut Historii PAN
oraz najnowszą, nowatorską syntezę naszych dzie-
jów w wiekach XV-XVIII pióra A. Wyczańskie-
#o, Polska - Rzeczą Pospolżtą. Szlachecką 1454-1764,
Warszawa 1965. Krótkie syntetyczne zarysy formu-
łujące zarazem szereg tez i hipotez dałi: dła pierw-
szej połowy XVII wieku - W. Czapłiński, Polź-
tyka Rzeczypospolżtej 'w latach 1576-IG4B (VIII Po-
2oszechny Zjazd Hżstoryków Polskżeh w Krakowie
14-17 wr##śnża 1958. Referaty ż dyskusja. III-Histo-
mia Polskż od polowy XV do połowy XVIII wieku pod
red. K. Lepszego, Warszawa 1960), dla drugiej - K.
Piwarski, Oslabienże znaczenża migdzynarodotuego
Rzeczypospolżtej w drugżej polowże XVII tużeku,
,.Roczniki Historyczne" t. 23, 1957 i Z. Wójcik
Z#n.iana w ukladzże sżł 1#olżtycznych w Europże środ-
ko,wo-wsehodniej w drugiej polo2uże XVII 2vielcu,
,.Kwartalnik Historyczny", t. 67, nr 1, 1960.
Stosunki połsko-rosyjskie i ściśłe z nimi związa-
ne sprawy ukraińskie opraeowałi: A. Hirsehberg, Dy-
21 i'<,lska XVII #viekL# 3`?1
WSK<lZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE
naitr Sańzo#wazzżec, Lwów 1898; W. Sobieski, D#mitr
Samozwanżec a Polska, Kraków 1912; tenże, Żólkżew-
ski na Kremlu, Warszawa 1920; K. Tyszkowski, Woj-
na o Smoleńsk 1613-1615, Lwów 1932; J. Maciszew-
slci, Polska a Mosku#a 1603-1618, Warszawa 1968; W.
Godziszewski, Polska a Moskwa za Władysła2ua IV,
"Rozprawy PAU, Wydz. Hist. Filozof.", ser. II, t. 42,
nr 6, Kraków 1930; Z. Wójcik, Dzżkże Pola zu ognźu,
##-y'd. III, WaI-szawa 1969; tenże, Traktat andruszoz,uskż
1667 rokz# ż jego geneza, Warszawa 1959 oraz Mżędzy
traktatem andrus:owskżm a z.uojnc‡ turecką. Stosunkż
polsko-rosyjskże 1667-1672, Warszawa 1968 i Znacze-
nże wżeku XVII w hżstorżż stost#nkó2# polsko-rosyj-
skżch (Z polskżch studżó2u slawżstycznych, ser. II-
Hżstorża, Prace na V Mżędz,ynarodo2,uy Kongres Slawi-
.;tó2u u# Sofżż, Warszawa 1963).
LSTRš.7 POLITYCZ#Vi:' RZECZYPOSPOLITEJ
Ustrój polityczny Polski w XVII wieku nie po-
siada dotąd syntetycznego opracowania. Istniejących
luk dowodzi wyraźnie powojenna Hżstorża państ2#
i praz.#a Polskż, t. II, wyd. II, Warszawa 1965. Naj-
większe zainteresowanie historyków budził problem
formy państwa i organizacji w,ładzy. Pisali na ten te-
mat: Z. Kaczmarczyk, Olżgarchża magnacka w PoL-
sce jako forma państ#wa (VIII Po'tuszechn# Zjazd fii-
storyków Polskżch # Krakoz.uże, t. I, Referaty cz. 1,
Warszawa 1958); S. Śreniowski, Państ2uo polskże z.u po-
łowie XVl1 z,#żeku. Zagadnżenża ekonomżcznej ż poI.i-
tycznej #ładzy oligarchżż, ##,: Polska w okresie drugżej
uojny pótnocnej 1655-1660, t. I, Warszawa 1957; R#4-
dy olżgarchżż w Polsce no#ożytnej, "Przegląd Histo-
r#czny", t. 52, z, 3, 1961; A. Kersten, Problenz z,uład#y
# R;eczypospolżtej czasu Wazót.L, #v: O napra2U‡
R-eczypospolitej XVl1-XV111 uieku, Warsza#va 19G5;
3#2
WSKAZÓG1'KI BIBLIOGRAb'ICZNE
# J. Bardach, Sejm szlacheckż doby olżga7chżż, "Kwar-
talnik Historyczny", t. 74, nr 2, 1967.
Brak monografii, która by wyczerpująco ujmo-
wała stanowisko króla w państwie. Stosunkowo dużo
wiemy o organizacji i funkcjonowaniu sejmu walne-
go: S. Kutrzeba, Sejm walny Rzeczypospolżtej Pol-
skżej, Warszawa 1923; tenże, Skład sejmu polskżego
1493-1793, "Przegląd Historyczny", t. 2, 1906; W. Ko-
nopczyński, Lżberunz veto. Studżum hżstoryczno-po-
ró2.#na2ucze, Kraków 1918; H. Olszewski, Sejm Rze-
czypospolżtej epokż olżgarchżż. Prawo - praktyka-
teorża - programy, Poznań 1966. Dane do stanowiska
prawnego senatu zawiera praca W. Czaplińskiego, Se-
nat za Wladysława IV, w: Studża hżstoryczne ku czci
Stanżsława Kutrzeby, t. I, Kraków 1938. Brak mono-
grafii poszczególnych urzędów centralnych.
Stosunkowo dobrze są rozwinięte badania nad
ustrojem sejmikowym siedemnastowiecznej Rzeczy-
pospolitej. Wymienić należy tu przede wszystkim fun-
damentalną pracę A. Pawińskiego, Rządy sejmikoz,ve
w Polsce na t1e stosunkóz,u woje#ództt,u kujaz#skżch,
Warszawa 1888, ponadto J. A. Gierowskiego, Sejmżk
generalny Ksżęstz.ua Mazo2,uieckżego na t1e ustroju sej-
mżkowego Mazowsza, Wrocław 1948; W. Dworzaczka,
Skład spoleczny wżelkopolskżej reprezentacjż sejmo-
#ej w latach 1572-1655, "Roczniki Historyczne", t. 23,
1957; H. Olszewskiego, Praktyka lżmżtowanża sejmż-
# ków, "Czasopismo Prawno-Historyczne", t. 13, z. 1,
# 1961; S. Śreniowskiego, Organżzacja sejmżku halżckie-
, go, Lwów 1938; W. Urbana, Skład społeczny ż żdeolo-
gżczny sejmżku krakowskiego 'w latach 1572-1606,
"Przegląd Historyczny", t. 44, z. 3, 1953.
Materiału do konfederacji dostarczają prace: A.
Rembowskiego, Konfederacja ż rokosz w dau#ny,nz pra-
z,vże polskżm, Warszawa 1893; A. Przybosia, Konfede-
racja golqbska, Tarnopol 1938; J. Maciszewskiego, Woj-
rw d#motou w Polsce (1606-1609), cz. 1, Wrocław 196#
21' 32#
WSKAZ6WK1 BIBLIOGRAFICZNE
Dla poznania ustroju sądownictwa fundamental-
ną rozprawą jest praca J. Michalskiego, Studża nad
refor#n,ą sqdoz,unżctwa ż pra'wa sądowego 'w XV111 Z,vie-
ku, cz. 1, Wrocław 1958.
PROBLEMY GOSPODARCZE
Literatura na temat miejsca XVII wieku w roz-
woju gospodarczym Europy i Polski jest już bardzo
znaczna, a zdania podzielone. Najważniejsza dla pro-
blematyki europejskiej praca to - E. J. Hobsbawma,
Kryzys gospodarkż europejskżej 2t# XVl1 2vżeku, tłum.
z ang., w: Geneza nou#ożytnej Anglżż, Warszawa 1968.
Problemów gospodarczych, zwłaszcza zaś kosztów apa-
ratu państwowego i jego pasożytnictwa, dotyczy pełna
rozmachu i wyobraźni rozprawa H. R. Trevor-Ropera,
Wżek XVl1: kryzys społeczeńst2.tta ż państwa, tłum.
z ang., w: Geneza no2vożytnej Angliż. W nauce pol-
skiej dyskutowali na temat gospodarki europejskiej
i związków z nią Polski J. Topolski; O tzw. kryzysże
gospodarczym. XVII wżeku 2v Europże, "Kwartalnik
Historyczny" t. 69, nr 2, 1962; A. Wyczański. W spra-
wie kryzysu XVl1 stulecża (tamże) i A. Mączak, O kry-
zysie ż kryzysach XVll 2#żeku (tamże, t. 70, nr 1, 1963).
Podstawowe zagadnienie rolnictwa to wydajność
jego produkcji. Ostatnio na ten temat w Polsce pisał
L. Żytkowicz, Ze studżów nad t.#ysokoścżą plonól.v
z.u Polsce od XVI do XVlll #., "Kwartalnik Historii
Kultury Materialnej", t. 14, 1966. Najwięcej pisano na
temat kryzysu gospodarki folwarcznej początku XVII
stulecia, por. zwłaszcza S. Śreniowskiego, Oznakż kry-
zysu ekono#n.żcznego #u ustroju folwarczno-pańszczyź-
#żanym # Polsce u schyłku XVI #., "Kwartalnik Hi-
storyczny", t. 61, 1954, i J. Topolskiego, O lżteraturze
ż praktyce rolnżczej # Polsce na przeio#nże XVI ż XVl1
u#., "Roczniki Dziejów Społecznych i Gospodarczych",
t. 14, 1952.
WS KAZóWK1 BIBLIOGRAFICZNE
Nader istotne dla gospodarki polskiej załamanie
po wojnach szwedzkich omawiane było wielokrotnie.
Najwięcej danych zawiera t. II zbiorowego wydaw-
nictwa Potska z.u okresie drugżej 2vojny północnej,
Warszawa i957.
Gospodarka miejska stanowi problem dość złożo-
ny, bowiem z gruntu odmiennie przedstawia się sy-
tuacja Gdańska i kilku rozwijających się ośrodków,
odmiennie zaś reszty miast i miasteczek. Gdańska do-
tyczy zwłaszcza praca M. Boguckiej, Gdań.sk jako
ośrodek produkcyjny od XIV do XVl1 z,v., Wrocław
1960. Na temat stanu gospodarczego drobnych ośrod-
ków por. A. Wyrobisza, Zagadnżenże upadku rze%n.żosta
ż kryzysu gospodarczego #n.żast # Polsce: 2#żek XVI
czy XVl1, "Przegląd Historyczny", t. 58, z. I, 1967
(tamże literatura).
Ożywiona dyskusja toczy się na temat bilansu
handlowego Polski. Ostatnio pisała na ten temat M.
Bogucka, Han,del bałt#ck2 a bżlans handlowy Polskś
zt> pżerzt>szej połowże XVl1 zt>żeku, "Przegląd Histo-
ryczny", t. 59, z. 2, 1968 i A. Mączak, Eksport zbożo=
2#y ż problent.y polskżegv bżlansu handlozvego 2# XVI-
-XVl1 z,u. (Pa#n.żętnżk X Po2Uszechnego Zjazdu Histo-
rykóz.u Polskżch t,u Lublżnże, 17-21 #rześnża 1968 r.
Referaty, t. I, Warszawa 1968). Handel lądowy znany
jest pod t#m względem słabiej. Szczególnie ważne dla
gospodarki polskiej związki ze Śląskiem omówił obszer-
nie M. Wolański, Z2#iązkż handlot.#e #ląska z Rzeczc‡-
pospolżtą 2v XVl1 z,użeku ze szczególnynz ut,uzględnże-
n.że#n. Wrocłatt>ża, Wrocław 1961.
Dla handlu wewnętrznego węzłowy problem sta-
nowi mechanizm rynkowy. Poświęcona jest mu praca
St. Mielczarskiego, Rynek zbożo2vy na zże#n,żach pol-
skżch z.u drugżej połowże XVI ż pżertuszej połowże
XVl1 2#żeku. Próba rejonżzacjż, Gdańsk 1962, która wy-
wołała dyskusję na łamach "Kwartalnika Historii Kul-
tury Materialnej" (1964).
324 325
WSK AZb WKI BIBLIOGRAFICZNE
Kwestiami pieniądza i skarbu nie zajmowano się
ostatnio wiele, poważne znaczenie ma praca Z. Sadow-
skiego, Pżenże‡dz a początek upadku Polskż u> XVII
w., Warszawa 1964. Dotyczy ona również teorii ekono-
micznych XVII stulecia, o których pisał także J. Gór-
ski, Poglądy merkantylżstyczne u# polskżej myślż eko-
nomicznej XVI ż XVII 2użeku, Wrocław 1958. Wciąż
aktualna jest dawna praca R. Rybarskiego, Skarb
ż #ienżądz za Jana Kazżmżerza, Michała Korybuta
i Ja# III, Warszawa 1939.
Wymienione prace są to głównie pozycje najnow-
sze, mogące wskazać dalszą literaturę. Prace dotyczące
innych krajów i miejsca Polski w gospodarce świa-
to#s-ej wymienia A. Mączak, U ź7ódeł #owoczesnej go-
spodarkż europejskżej, Warszawa 1967.
SPOŁECZE1\#STWO
Czytelnik, który zechce pogłębić znajomość omó-
wionej w artykule problematyki, ma do dyspozycji
wyjątkowo obfitą literaturę naukową. Z opracowań
syntetycznych wymienić należy II tom pomnikowych
Dzżejów kultury polskiej, A. Brcknera (Warsza##'a
1958), które po dzień dzisiejszy nie straciło na war-
tości, nowe ujęcie A. Wyczańskiego Pólska - Rzeczą
Pospolżtą Szlachecką 1454-1764 (Warszawa 1965),
szezególnie cenne w zakresie problematyki gospodar-
czo-społecznej oraz syntetyczny szkic W. Czaplińskiego
Wiek sżedemnasty w Polsce, w zbiorze O Polsce sże-
demnasto2użecznej. Problemy ż spra2uy (Warszawa
19fi6). W zbiorze tym znajduje się ponadto kilka
innych prac, szezególnie istotnych dla problematyki
integracji społeczeństwa ftzeczypospolitej w XVII
wieku.
Problemy kultury szlaeheckiej w powiązaniu ze
strukturami spolecznymi omówił A. Zajączkowski
w ciekawej, acz kontrowersyjnej i nie wolnej od
326
WSKAZbWKI BIBLIOGRAFICZNE
istotnych braków pracy Główne elementy kultury
szlacheckżej zt# Polsce. Ideologża a struktury społeczne,
Wrocław 1961. Wywołała ona żywą dyskusję, w któ-
rej uczestniczył m. in. J. Hardach, w artykule O ujg-
ciu socjologżeznym struktury społecznej ż żdeolog#ż
szlachty polskżej, "Czasopismo Prawno-Historycz-
ne", t. 15, z. 2, 1963 oraz J. Maciszewski, W spra-
z#że kultury szlacheckiej, "Przegląd Historyczny", t. 53,
z. 3, 1962.
Pogranicze stanu mieszezańskiego i szlacheckiego
omawiali: W. Dworzaczek, Przenżkanże szlachty do sta-
nu mżeszezańskżego z.u Wżelkopolsce # XVI ż XVłl w.,
"Przegląd Historyczny", t. 57, z. 4, 1956; J. Ptaśnik, Ze
studżów nad szlachtą mżeszezańskiego pochodzenia,
"Sprawozdania AU", Kraków 1914 i częściowo A. Ke-
ckowa, Melehżor Walbach, Z dziejów kupiectwa war-
szawskżego, Warszawa 1955.
Historiografia powojenna znacznie #vzbogaciła wie-
dzę o życiu chłopów polskich w XVII wieku. Do naj-
#vażniejszych w tej dziedzinie rozpraw należą prace
B. Baranowskiego m. in., Po#wstania chłopskże na zże-
nziach dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1952; J. Bie-
niarzówny, J. Burszty i S. Szezotki. Z prac poświęco-
nych świadomości społecznej chłopa najważniejszą jest
ksżążka A. Kerstena, Chłopi polscy z# walce z #aja#-
de#rc szwedzkżm 1655-1660, Warszawa 1958. O przed-
stawicielach tzw. marginesu społecznego pisał S. Gie-
rowski w pracy Ludzże luźni. Kartkż z rodowodu bże-
doty wiejskiej, Warszawa 1951. Awansem społecznym
poprzez służbę wojskową oraz środowiskiem za#vodo-
wych żołnierzy zajmuje się A. Kersten w biograf Ste-
fan Czarnżeckż 1599-16fi5, Warszawa 1963. Istotnym
przyczynkiem jest rozprat.vka K. Dembskiego, Wojska
nadworne magnatóu# polskich w XVI ż XVll 2#żeku,
"Zeszyty Historyczne Uniwersytetu Poznańskiego",
Historia, nr 1, 1965.
327
WSKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE
WOJSKO
Naukową syntezę historii wojska polskiego w XVII
wieku znaleźć można w Zarysże dzżejów wojskozuoścż
polskżej do 7oku 1864 - okres 1576-1648 w opracowa-
niu S. Herbsta i J. Teodorczyka w t. I, okres 1648-
-1699 w opracowaniu J. Wimmera w t. II, Warszawa
1965-1966 (tamże obszerna bibliografia). Popularno-
naukową syntezę dali ostatnio T. Nowak i J. Wimmer,
Dzżeje oręża polskżego, do roku 1793, t. I, Warszawa
1968. Poprzednio zwięzły zarys tych zagadnień opraco-
cvał A. Sawczyński, Polskie żnst#tucje 2t#ojskoz<>e
w XVl1 w., "Bellona", 1954 z. 2. Obszerne monografiez-
ne o#racowania większych okresów znajdujemy w pra-
cach: J. Wimmer, Wojsko ż skarb Rzeczypospolż-
tej u schylku XVI ż zu pżeruiszej połowże XVl1 w.,
"Studia i Materiały do Historii Wojskowości", t. 14,
cz. I, Warszawa 1968; B. Baranowski, Organizacja woj-
ska polskiego w latach trzydziestych ż czterdzżestych
XVl1 zu., Warszawa 1957; tenże, Organżzacja regular-
nego wojska polskiego 2v latach 1655-1660, "Studia
i Materiały do historii sztuki wojennej", t. 2, Warsza-
wa 1956; J. Wimmer, Wojsko polskże 2u drugżej poło-
zs#że XVl1 z.u., Warszawa 1965. Dane do liczebności po-
szczególnych jednostek 1648-1696 opublikował tenże:
lLlaterżały do zagadnżenża organżzacjż ż lżczebnoścż
nrmżż koro#nej, .,Studia i Materiały do historii wojsko-
wości", t. 4-9, Warszawa 1958-1963.
Skład społeczny i narodowościowy omawiali:
B. Baranowski, Skład spoleczny u#ojska polskżego 2s# po-
fowie XVl1 w., "Bellona", Warszawa 1945, nr 12
i M. Kukiel, Skład narodoz,uy ż spoleczny 2.#ojsk koron-
nych zu Sobżeskżego (Studża hżstoryczne ku czcż S. Ku-
trzeby, t. II, Kraków 1938). O piechocie wybranieckiej
pisał J. Gerlach, Chtopż 2# obronie Rzeczypospolżtej,
Lwów 1939 (omawiany okres przedstawiony niedosta-
tecznie). Z piśmiennictwa ogólnowojskowego na uwagę
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE
zasługuje jedynie działalność pisarska A. M. Fredry
w szkicu J. Wimmera, Andrzej Maksymilżan Fredro ja-
ko p7ojektoda#wca reform 2#ojsko2vych (O naprawg Rze-
czy#ospolitej XVl1-XV111 w., Warszawa 1965). Pi-
śmiennictwo techniczne okresu i zagadnienia technicz-
ne artyler przedstawione zostały przez T. Nowaka
w pracy Z dzżejó2.# technżkż wojen,nej w dawnej Pol-
sce, Warszawa 1965; tenże w "Studiach i Materiałach
do historii wojskowości" omówił Problem zastosozuanża
broni palnej prz# obronże ż zdobyuianżu umocnżeń przez
z#ojsko polskie w XVI-XVl1 w. (t. 12, cz. I, Warszawa
1966) oraz Arsenały artylerżż koronnej w latach 1632-
-1655 (t. 14, cz. I, Warszawa 1968). Wiele materiału
do uzbrojenia piechoty i jazdy znajdziemy u W. Dzie-
wanowskiego w Zarysie dzżejóu# uzbrojetzźa w Polsce,
Warszawa 1935 i w artykułach zamieszczonych w "Bro-
ni i Barwie".
Na temat fortyfikacji pisali: S. Herbst, Archżtek-
tura obronna (w skrypcie Sztuka polska czasów nozt>o-
żytnych, Łódź 1953-1955); tenże: Trzy przyczynkż do
dzżejćw fortyfżkacjż XVl1 2s#. opublikował w Biulety-
nie "Histor Sztuki i Kultury", t. 10, 1948; tenże
i J. Zachwatowicz, T2#żerdza Zamość, Warszawa 1934;
A. Czołowski, Kudak, "Kwartalnik Historyczny", 1928,
J. Stankiewicz, Strakowscy - fortyfżkatorzy, archż-
tekci ż budownżczo2uże gdańscy, Gdańsk 1955.
Biografie dowódców: W. Tomkiewicz, Jeremż Wż-
śnio2użeckż 1612-1651, Warszawa 1933; A. Kersten, Ste-
fan Czarnżeckż 1599-1665, Warszawa 1963; E. Kotłu-
baj, Życże Janusza Radzżz,uitła, Wilno 1859; J. Jasnow-
ski, Aleksander Hżlary Polubżńskż, "Przegląd History-
czno-Wojskowy", t. 10, 1938; T. Korzon, Dola ż niedola
Jana Sobżeskżego, t. I-III, Kraków 1898; O. Laskow,-
ski, Młodość wojskowa Jana Sobżeskiego, Warszawa
1929; tenże, Jan, lll Sobżeski, Lwów 1933. Ponadto licz-
ne artykuły biograficzne w Polskżm Slowniku Bżogra-
fżcznym pod odpowiednimi hasłami.
329
WSK AZÓwK I BIBLIOGRAFICZNE
Bibliografia do działań wojennych toczonych przez
wojsko polskie w XVII wieku we wspomnianym Za-
rysże dziejów wojskowoścż polskiej do #
s. 558-561 (układ chronologiczny). Uzupełnić ją należy
pracami J. Teodorczyka, Bżtzua pod G'nżez.uen2 w 16?6 i
"Studia i Materiały" t. 12, cz. 2, Warszawa 1966 i J. Woj-
tasika, Ostatnża rozpraz,va zbrojna z Turkanzż ż Tata-
ranzż 2v l698 r., "Studia i Materiały", t. 13, cz. 1-2,
Warszawa 1967.
PROBLEhlY WYZNANIOWE
Do omawianych zagadnień brak większych prac
o charakterze syntetycznym. Ciekawe uwagi na temat
genezy zwycięstwa kontrreformacji dał S. Czarnowski
w artykule Reakcja katolżcka w Polsce, Dzżeła, t. II,
Warszawa 1956. Popularnonaukowe szkice na temat
tej epoki zawiera książka J. Tazbira, Sz,vżęcż, grzesz-
nicy ż kacerze. Z dzżejó#tu polskżej kontrrefornzacjż,
Warszawa 1959. Problem tolerancji omawiają w swych
pracach Z. Ogonowski (Z zagadnżeń tolerancji w Po1-
sce XVl1 wżeku, Warszawa 1958) i J. Tazbir (Państwo
bez stosów. Szkżce z dzżejót,# tolerancjż t.# Polsce XVI
ż XVII 2i;żeku, Warszawa 1967).
Ogólny przegląd dziejów Kościoła katolickie#o
daje praca tegoż autora Hżstorża Koścżola katolżckźego
w Polsce (1460-1795), Warszawa 1966 oraz studia za-
#varte w II tomie Historżż Koścżoła w Polsce, onraco-
wanym przez historyków związanych z Katolickim
UniWersytetem Lubelskim (Kraków 1970). Problema-
tykę różnowierstwa przedstawiają, głównie od strony
arian, L. Chmaj (Bracia Polscy. Ludzże. Idee. Wplyz,uy,
Warszawa 1957) i Z. OgonoWski (Socynżanżznz a Oświe-
cenie, Warszawa 1966). Ścieranie się tendencji laickich
i wyznaniowych w naszej kulturze omawiają szkice
zaw arte w zbiorze: Dzżeje Polskż a współczesność,War-
szawa 19E6. Prześladowanie dysydentów na przełomie
330
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE
XVI i XVII wieku przedstawił W. Sobieski, Nżenawżść
wyznanżowa tłu#n.ó2v za rz#dót,# Zyg#nzunta 111-go, War-
szawa 1902; to samo zagadnienie dla połowy XVII wie-
ku omówił M. Wajsblum w książce Ex regestro ariani-
snzż. Szkżce z dzżejów upadku protestantyznzu w Polsce
Malopolsce, Kraków 1937-1948. Problematykę nacjo-
nalizacji religii porusza J. Tazbir w artykule Znacze-
nże XVl1 wżeku w procesże unarodo#wżenża polskżego
katolżcyz7n.u, ogłoszonym w Pamżętnżku X Pou>szech-
nego Zjazdu Hżstoryków Polskżch # Lublżnże, Refera-
ty, t. I, Warszawa 1968, s. 212-224.
SARMATYZM - IDEOLCGIA I STYL ŻYCIA
Podstawową dla zagadnienia sarmatyzmu pracą
jest książka T. Ulewicza, Sarnzacja. Studżu%n. z proble-
nzatykż słowżańskżej XV ż XVI wżeku, Kraków 1950;
zawiera ona również obszerną bibliografię do tego pro-
blemu. Dzieje sarmatyzmu w następnych wiekach
przedstawil tenże autor w artykule Zagadnżenże sar-
nzatyzmu w kulturze ż lżteraturze polskżej (Problenza-
tyka ogólna ż zarys hżstoryczny), zamieszczonym w "Ze-
szytach Naukowych" UJ: "Prace historyczno-literac-
kie", z. 5; Filologia z. 9. Sarmatyzmowi w Rzeczypo-
spolitej szlacheckiej XVII i XVIII wieku poświęcona
jest również książka T. Mańkowskiego, Genealogia
.sarn2atyzmu, Warszawa 1946, oraz artykuł S. Cynar-
skiego, Kżlka uwag z,v sprawże sarYnatyzm,u w Polsce
w początkach XVl1 z.użeku, ogłoszony także W "Zeszy,-
tach Naukowych" UJ, t. 140: Prace hżstoryczne, z. 17,
1966. Z zagadnieniem tym jest ściśle związany pro-
blem omówiony w artykule S. Kota, Śwżadonz,ość #a-
7odowa u# Polsce w. XV-XVl1, "Kwartalnik History-
czny", t. 52, nr I, 1938.
Elementem ideolog sarmackiej była megalomania
narodowa omówiona w zbiorze studiów J. S. Bystronia
(Megalonz.anża narodot.#a, Warszawa 1935) oraz kseno-
331
WSKAZbWKI BIBLIOGRAFICZNE
fobia, którą zajął się J. Tazbir w artykule: Ze studiów
nad ksenofobżą z,v Polsce u> dobże późnego renesansu,
"Przegląd Historyczny", t. 48, z. 4, 1957. Ksenofobia
wiąże się ściśle ze stosunkiem szlachty do poszczegól-
nych narodów. Syntetyczne uWagi na ten temat znaj-
dujemy w Dzżejach obyczajózu, pióra J. S. Bystronia
(wznowienie: Warszawa 1960, t, I-II) oraz w książce
W. Łozińskiego, Życże polskż2 #.v da2#nych 2viekach
(wznowienie: Kraków 1964). Stnsunek do Włochów
omówił H. Barycz w studiach Spojrzenża w przeszłość
polsko-zc#łoską, Wrocław 1965. Problem wpływów orien-
talnych w kulturze staropolskiej przedstawili: B. Ba-
ranowski (Znajomość Wschodu #,u da#nej Polsce do
XV111 w., Łódź 1950) oraz T. Mańkowski (Orient w po1-
skżej kulturze artystycznej, Wrocła# 1959).
KULTURA ARTYSTYCZNA
Całościowy obraz omawianych w artykule zagad-
nień znajdujemy w II tomie Hżstorżż sztuki polskżej,
Kraków 1965 (Sztuka noz.uożytna), studia z tego zakre-
su zawarte są w pracy zbiorowej Sar#nzatia artżstżca,
Warszawa 1968 oraz w książce M. Gębarowicza, Szkice
z hżstorżi sztukż w Polsce, Toruń 1966. Brak syntety-
cznego opracowania na temat malarstwa doby baroku.
O portrecie tego okresu pisali: S. Wiliński, U źródeł
portretu staropolskżego, Warszawa 1958 i T. Dobrowol-
ski, Polskże m.alarstwo portretowe, Kraków 1948. Po-
nadto ukazały się na ten temat prace A. Czołowskiego,
ikonografia wojenna Ja#a I11, Warszawa 1939 i W. Tom-
kiew-icza, Malarstwo du#orskże w dobże Władyslaz.ua IV.,
"Biuletyn Historii Sztuki", t. 12, 1950, Tenże autor na-
pisał studium na temat: Aktualizm ż aktualżzacja
zu malarstz.uźe polskinz XVl1 w. ogłoszoną również
w "Biuletynie Historii Sztuki", t. 13, 1951.
Zagadnienia ówczesnego budownictwa omaw#a
A. Miłobędzki w książce Zarys dzżejów architekturU
WSKAZb WKI BIBLIOGftAFICZNE
# Polsce, Warszawa 1963. Muzykologii dotyczy prac#
zbiorowa Z dzżejózu polskżej kultury #n,uzycznej, War-
szawa 1958 oraz książka Z. Jachimeckiego, Muzyka
polska w rozZ,voju hżstoryczny#n" t. I-II, Kraków 1948-
-1951. Z monografii poszczególnych obiektów archi-
tektonicznych należy wymienić książkę J. Kowalczy-
ka, Kolegżata w Za7n.oścżu, Warszawa 1968, studium
M. Zlata, Zanzek u# Krasżczynże, "Studia Renesanso-
we", t. 3, 1963 i artykuł W. Tomkiewicza, Budo#.ua
za#nku królewskiego w Warszawże za panowanża Zy-
g%n.unta 111, "Rocznik Warszawski", t. 2,1962. Jeśli eho-
dzi o monografie poszczególnych artystów, to działal-
ność Francesco Rossi omówił W. Tomkiewicz w "Biu-
"
letynie Historii Sztuki#, t. 19, 1957, życie Hermana
Hana J. Pasierb w "Roczniku Gdańskim", t. 15-16,
1956-1957. Z osobnych prac należy wymienić: E. Iwa-
noyko, Bartłom.żej Strobel, Poznań 1957; A. Bochnak,
Gźovannż Battista Falconi, Kraków 1925, M. Karpowicz,
Dzżałalność artystyczna Michelangela Pallonżego w Pol-
sce, Warśzawa 1967 oraz W. Tomkiewicz, Dolabella,
Warszawa 1959. Zagadnienie mecenatu dworskiego
przedstawił, na przykładzie dworu pierwszego z Wa-
zów, Cz. Lechicki, Mecenat Zyg#munta 111, Warszawa
1932; o mecenacie jego następcy pisał W. Tomkiewicz
Z dzżejów polskżego 7n.ecenatu artystycznego w 2#.
XVII, Wrocław 1952. Związany z tym problem teatru
dworskiego omówiła K. Targosz-Kretowa, Teatr d#wor-
skż Władystawa IV, Kraków 1965. Zagadnień mecena-
tu mieszczańskiego dotyka książka S. Tomkowicza,
P'rzyczynki do hżstorżż kultury Krakou#a 2s# pżeru#szej
połowże XVl1 u#., Lwów 1912.
Bibliografię do poruszanych w artykule zagadnień
sarmatyzmu znajdzie Czytelnik we wskazówkach do
artykułu Cynarskiego. O wpływach wschodnich na
polską kulturę artystyczną pisał T. Mańkowski w książ-
kach: Orżent zu polskżej kulturze artystycznej, Kraków
1959 oraz Sztuka żsla#n.u z.u Polsce, Kraków 1935. Pro-
332 333
W SKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE
blem stosunków artystycznych z Włochami w tym
okresie porusza M. Brahmer w zbiorze studiów Z dzże-
jów polsko-włoskżch stosunkózu kulturalnych, Warsza-
#va 1939. Promieniowanie kultury polskiej na kraje
sąsied_ nie omawia A. Brckner w pracy zbiorowej Kul-
tura staropolska, Kraków 1931.
Z#RYS DZIEJÓW LITERATURY BAROKOWEJ
Ogólny obraz literatury barokowej daje J. Krzy-
żanowski w swej Hżstorżż lżteratury polskżej, wyd. III,
#%Varszawa 1964. Szczegółowe studia na ten temat znaj-
dujemy w zbiorze szkiców tegoż autora Od średnżo-
wiecza do baroku, Warszawa 1938 oraz w ostatnio wy-
danym tomie rozpraw R. Pollaka, Wśród lżterató'w
staropolskżch, Warszawa 1966. Por. również referat
R. Pollaka, Problenzatyka polskiego baroku literackie-
go, zawarty w tomie Zjazd naukoz.uy polonżstów IC-13
grudnża 1958, Wrocław 1960. Literaturze baro#o#vej
w Polsce oraz innych krajach został poświęcony 5 nu-
mer "Przeglądu Humanistycznego" za rok 1960.
Spośród nowszych monografii poszczególnych pi-
sarzy wymieńmy: J. Drr-Durski, Danżel Naboro2#ski.
Studżu'm z dzżejót.u manżeryz#n,u ż baroku 2t# Polsce,
Lódź 1966. J. Błoński, Mikotaj Sgp Szarzyńskż a po-
czątkż polskiego baroku, Kraków 1967; A. Litwornia,
Sebastian Grabowieckż (Zarys bżograficznyj, "Prace
Literackie", t. 9, Wrocław 1967, s. 31-81; E. Sarnow-
ska, Teorża poezji Macżeja Kazinzżerza Sarbżewskiego,
#v: Studża z teoriż ż hżstorżż poezjż, Wrocław 1967,
s. 126-147; S. Nieznanowski, O poezjż Kaspra Mias-
kou#skżego, Studżunz o kształto2vanżu sżg baroku 2# po-
ezji #olskżej, Lublin 1965; J. Sokołowska, Jan Andrzej
Morsztyn, Warszawa 1965; J. Pelc, Zbignże# Morsztyn,
arianżn ż poeta, Wrocław 1966; T. Kruszewska-Micha-
ło##,ska, Różne hżstoryje. Studżunz z dzżejów no'welż-
styki staropolskiej, Wrocław 1965; M. Eustachiewicz.
WSKAZÓWKI BIBLIOGftAFICZNE
Tt.#órczość Do#n,inżka Rudnżckżego (1676-1739), Wroc-
cław 1966. O początkach polskiej folklorystyki pisze Cz.
Hernas w książce W kalżno#wyYn. lesie, t. I-II, Warsza-
wa 1965.
W tej chwili posiadamy dwie przeglądowe antolo-
gie tekstów: D7a#rtaty staropolskże. Antologża, oprac.
J. Lewański, t. I-VI, Warszawa 1959-1963. Poecż po1-
skżego baroku, oprac. J. Sokołowska i K. Żukowska,
t. I-II, Warszawa 1865, ponadto wybór anegdot Daw-
na facecja polska, oprac. .1. Krzyżanowski i K. Żukow-
ska-Billip, Warszawa 1960 i Antologżę lżteratury so-
z.użzdrzalskżej XVI ż XVII u>żeku, oprac. S. Grzeszczak,
Wrocław 1966. Podstawowe wiadomości bibliograficzne
podaje tzw. No2uy Korbut: Pżś'wtżennżctwo staropolskże,
oprac. zespół pod kierownictwem R. Pollaka, t. 1-3,
wydane w latach 1963-1965. Informacje No#cuego Kor-
buta doprowadzone są na ogół do roku 1958, brak tu
więc prac z ostatniego dziesięciolecia, kiedy to właśnie
badania nad barokiem wyraźnie się u nas ożywiły.
Illilt
\Z` r"* #
Z(;tt)
#...7
334
Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu - ryc. 3#
Ze zbiorów Muzeum Pomorskiego w Gdańsku - ryc:
17
AUTORZY ZDJĘC
ŹRóDŁA RYCIN
W. Beauplan, Descrżptżon d'Ukranże..., Rouen 1660 -
ryc. 2
A. M. Fredro, Gestorum Populi Polonż sub Henrżco Va-
lesżo, Gdańsk 1687 - ryc. 5
D. Frydrychowicz, S. Hyacżnthus Odrovasius, Kraków
1687 - ryc. 34
A. Gołdonowski, Krótkże zebraro ży-
wota S. Isżdora, Kraków 1629 - ryc. 27
A. Gwagnin, Kronżka Sarm.acyjej europejskżej, Kra-
ków 1611 - ryc. 1, 2, 6, 22, 24, 32
J. Haur, Oekononzżka zżemżańska, Kraków 1675 - ryc.
13, 14
J. Heweliusz, Machżne coelestżs, Gdańsk 1673 - ryc. 39
S. Jurkowski, Argo sarmatżca, Kraków 1664 - ryc. 33
S. Orzechowski, Fżdelżs subdżtus, Warszawa 1697 -
ryc. 7
S. Pufendorf, De rebus a Carolo Gustavo Suecżae regżs
gestżs, Norymberga 1696 - ryc. 4,15, 21, 23, 25, 35
Ze zbiorów Biblioteki Kórnickiej rękopis nr 1508 -
ryc. 10-12
Ze zbiorów Bibliot‚ki Zakładu Narodowego im. Osso-
lińskich - ryc. 18
Ze zbiorów Galerii Drezdeńskiej - ryc. 9
Ze zbiorów Galerii Wilanowskiej - ryc. 16
Ze zbiorów Instytutu Sztuki PAN - ryc. 19, 28, 36-
-38
Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie - ryc.
20
E. Falkcwski - rvc. 31; M. Kietlińska - ryc. 10-12#
E. Kozłowska-Tomczyk - ryc. 20; L. Krzyżanow-
ski - ryc. 8; J. Langda - ryc. 29; J. #lierzecka-
ryc. 16; L. Perz - ryc. 30; H. Romanowski - ryc.
17; J. Szandomirski - ryc. 28; W. Wolny ryc. 26,
36
Antonż Mqc;ak
POBLEMY GOSP O D Aft CZE
UWagi wstępne
Gospodarka rolna .
Zaludnienie i struktura społeczna
Miejsce Polski w gospodarce europejskiej . . 94
Stosunki rynkowe . . . 100
SPIS TftEŚCI
Miasta i rzemiosło . . .
103
Pieniądz i finanse . . . 10Ś
Bogactwo i nędza Rzeczypospolitej . . 1.0
Janusz Tazbżr
Jare7n.a Maciszewskż
PRZEDMOWA
SPOŁECZEŃST##'O
WÓJCŻ
Zbżgnżez# k Integracja stanu szlacheclciego. .
Procesy integracyjne W śród mieszczan
MIĘDZYNARODOWE POŁOŻENIE RZECZYPOSPOLITEJ 1 ChłOpÓW
1?9
Socjalne rozwarstwienie ludności
Zasadnicze elementy sytuacji międzynarodowej 13 Uwagi końcoWe . . 149
Po zątek wojen polsko-szwedzkich i interwen-
c a w Moskwie. 19 #
W okresie wojny trzydziestoletniej. . 22
Jan Wżm.'mer
Powstanie ukraińskie i druga wojna północna 28 #5'O.lSKO
Wo na na wschodzie i załamanie się pozycji
Rzeczypospolitej . . . . . . . . ll
Uwagi wstępne
PROBLEMY DYSKUSYJNE Rodzaje sił zbrojnych . . . . l
159
a pierwszej połowy XVII wieku Wysiłek mobilizacyjny. . 1G;
Ocen Wysił #
Zagadnienie wojen polsko-moskiewsk h. 38 ek finanso a cele wok # , 1G9
Sytuacja międzynarodowa Rzecz 1t ' # 41 Organizacja wewnętrzna wojs # : ; # #
lŚ7
a.
a absolutyzm ypospoi ej Poszczególne formacje . 18:
45 Narodowościo#vy i społecznv sk a
Protestantyzm a Polska . 46
Czy dylemat turecki? 4g
Janusz TazbŻr
Henryk Olsze2vskż PROBLF.\11 W'YZNAN IOV#'E
UWagi wstępne . 18q
Uw g gólne ITYCZNY RZECZYPOSPOLITEJ propaganda polskiej
kOntrreformacji. . . . . 192
52 Koniec współistnienia wyznań
Cechy polskiego ustroju politycznego . 56 `?0:3
Władza królewska.
Odwrót tendencji laickich
Uprawnienia sejmu Polonizacja katolicyzm Olska . . . 214
Prawa na straży wolności szlacheckich. . 64
Kościół poWszechny a
Liberum veto 66
Miejsce i rola senatu. Cyna
Stanis#au# rskŻ
Władza Wykonawcza. 74
Rządy sejmików. 76 SARbl#TYLb1- IDEOLOGI:1 I STYL LYCI:1
chy ustroju. . 80 Powstanie mitu sarmackiego i jego analogie .
Zasadnicze ce 2#š
Rozwój mitu sarmackieg0W pier#vszej poł0##'ie
338 XVll wieku. . . 223
#,. 339
Sarmaclsie hasła ekspansji . . . . . 22#
Niechęć do cudzoziemszczyzny i tradycjonalizm 227
Elementy mesjanizmu . . . . . . . 229
Sarmackie ideały . . . . . 230
Sarmata-ziemianin . . . . . 234
Polityczna treść sarmatyzmu. . . . . . 236
Sarmatvzm \v drugiej poło\##ie XVII wieku. . 239
Wtnclysfnt,u Tomkieużc;
KULTUH:1 :lftT1'STY CZ1A
Rzym ogniskiem baI-oku. . . . , 244
Sztuka sakralna . . . . . . . 247
Kultura artystyczna pod opieką d\voru kró-
le\vskiego 8
Sztulsa na usługach możnowładztwa i patry-
cjatu miejskiego . . . . . 270
W okl-esie sarmatyzmu. . . . 274
C;e,s2aw Hernas
ZARYS ROZwOJU LITEHATURY BAROKOwEJ
Spór o epokę . . 279
Kierunki przemiany kulturowej . . . 285
Kierunki i przemianv no\vej poezji . . . . . 297
Zakończenie '. . 313