Antysemityzm Bolesława Prusa
I Prus nie stanowił wyjątku wśród oświeconej opinii, gdy w 1874 roku pisał: "Liczna a
próżniacza ludność faktorów i małomiasteczkowych giełdowiczów ma wiele
podobieństwa do grzybów i pleśni drzewnej..."
I jak reszta opinii oświeconej gromił z zapałem żydowską odrębność. W 1877 tak
definiował, dręczącą inteligentów jego czasu kwestię żydowską: "...oto ciemnota i
kastowość [...], dodajmy żargon, chałat i wczesne zawieranie związków
małżeńskich, ocukrujmy to wszystko biedą, wywołującą oszustwo i lichwę, a mieć
będziemy cały tort nazywający się kwestią żydowską. Że on jest niesmaczny - to
prawda, ale żeby nie miał kiedyś prysnąć pod naciskiem oświaty i idei
postępowych - w to nie uwierzę".
Program więc cokolwiek prostolinijny, postęp miał zlikwidować odrębność, asymilacja
miała Żydów zbliżyć do jedynie słusznej kultury polskiej. Jednak Prus do typowego
programu pozytywistycznego dołączył antyżydowską obsesję, która tak jak w przypadku
Świętochowskiego w końcu zwyciężyła. Już w latach 70-tych protestował przeciwko
żydowskiej dominacji w gospodarce. W 1877 r. protestował przeciwko nazywaniu Żydów
narodem, dla niego "ciemne masy" były tylko kastą i materiałem dla "tego lub owego
społeczeństwa". Wszystko to jednak mieściło się w ramach środowiskowej filozofii,
antyżydowski język miał tylko znaczenie perswazyjne.
Prawdziwym przełomem dla Prusa w postrzeganiu przez niego kwestii żydowskiej była
pisana w latach 1887-89 "Lalka", w czasopiśmiennym pierwodruku powieść dwutomowa.
Porównanie zawartości tomów dowodzi, jak wielkich zmian dokonał Prus w tomie II.
Społeczeństwo, ukazane w tomie I powieści znajduje się w stanie głębokiego kryzysu
gospodarczego i nade wszystko duchowego, rozkład jest najbardziej adekwatnym
pojęciem. Poszczególne warstwy nie tworzą organicznej społecznej tkanki, kasty
arystokracji, burżuazji i drobnomieszczaństwa szamoczą się w bezsensownym,
ambicjonalnym konflikcie. Droga awansu indywidualnego jest nierealna, stanowy
status jest barierą nie do pokonania, Wokulski licząc tylko na własne siły musi
pozostać subiektem, przy czym status "subiekta" jest niemal feudalnym statusem
przynależności do klasy niższej; młody Szlangbaum i doktor Szuman cierpiąc
antysemickie docinki pozostają na granicy dwu światów, polskiego i żydowskiego, nie
będą faktycznie akceptowanymi przez żaden z nich. Zastój cywilizacyjny, konserwatyzm
kastowy, takie są symptomy kryzysu społeczeństwa w I tomie "Lalki". Przełomem ma
być praca organiczna, spółka do handlu z cesarstwem, która zaktywizuje elitę kraju,
posiadającą kapitał, lecz nie ducha przedsiębiorczości. Przedsięwzięcie to przez samego
Prusa ukazane jako inicjatywa heroiczna, wobec całkowitego, wszechobecnego
marazmu staje się w istocie fikcją.
Żydzi w I tomie to trzy postaci: stary Szlangbaum, ortodoks, zasymilowani Szuman i
Henryk Szlangbaum, dwaj ostatni uczestnicy wraz z Wokulskim powstania styczniowego,
1
mający za sobą zesłanie na Syberii. Obaj dotkliwie znoszą antysemityzm i kastowe
bariery; gdy Wokulski daje pracę pogardzanemu przez Polaków i Żydów młodemu
Szlangbaumowi (nie przyszedłbym, gdyby nie troska o dzieci, mówi ten) opinia
polska ma mu to za złe. Szuman to postać głęboko tragiczna, po osobistym dramacie
jest wypalony, zgorzkniały, mimo, że asymilator, to świadomy swego statusu mieszkańca
dwu światów, z których żaden go nie zechce. Stary Szlangbaum to żydowski biznesmen,
Prus opisuje go z sympatią, gdy staruch jadąc dorożką zmuszony jest zapłacić większą
taryfę czuje słabość "około serca". Umowa, jaką zawiera z nim Wokulski o kupno
kamienicy jest tak mętna, że jej realizacja może się oprzeć tylko na wzajemnym
zaufaniu. Lojalność i zaufanie łączą tych dwu ludzi, zapamiętajmy to.
Pozytywnego obrazu Żydów dopełnia przedstawienie przez Szlangbauma rozrywek
młodych Żydów, mających ćwiczyć rozum; mądrość i cierpliwość mają być typowymi
żydowskimi cechami. Żydzi zasymilowani w tomie I "Lalki" noszą piętno tragizmu, są
postaciami psychologicznie skomplikowanymi.
Naraz w II tomie przechodzimy do innego świata stosunków polsko-żydowskich,
spotykamy Wokulskiego rozmawiającego z Rzeckim o rozpanoszeniu się Żydów i
możliwej sprzedaży sklepu, Rzecki zapowiada: "Będzie kiedyś awantura z tymi
Żydami", Wokulski odpowiadając wygłasza słowa znamienne - Prześladowania Żydów
trwają już osiemnaście wieków, jedynym ich rezultatem jest wyginięcie jednostek
szlachetnych, a pozostanie przy życiu tylko Żydów "wytrwałych, cierpliwych,
podstępnych, solidarnych, sprytnych i po mistrzowsku władających jedyną bronią,
jaka im pozostała - pieniędzmi. Tępiąc wszystko, co lepsze, zrobiliśmy dobór
sztuczny i wypielęgnowaliśmy najgorszych." Pamiętajmy, mówi to przyjaciel Żydów z
I tomu, która to przyjazń budziła wrogość polskiej opinii.
Spotykamy także młodego Szlangbauma, niegdyś tak poniżanego, teraz zhardziałego,
który wie już, że jest prawie właścicielem sklepu. Wrócił do papy, i to wcale nie z powodu
antysemickich przytyków, lecz dla majątku. W rozmowie z Rzeckim oświadcza, że
pożycza arystokratom, by ich przyjmować na salonach. W duszy jest demokratą,
ale czegóż nie robi się dla stosunków. Pamiętajmy, mówi to ex-powstaniec,
zasymilowany, upokarzany przez Żydów i Polaków, obecnie wróciwszy do papy staje się
on Żydkiem - geszefciarzem.
W tomie II, po długiej nieobecności, naraz spotykamy doktora Szumana, niegdyś
zgorzkniałego, teraz pełnego optymizmu...żydowskiego optymizmu. Odwiedzającemu go
Rzeckiemu objawia, że w jego duszy nastąpił przełom, ba, to prawdziwa iluminacja.
Postanowił bowiem zająć się biznesem. Wyrzeka, że dziesięć lat strawił na
bezwartościowe badania włosów, na publikację broszury o tychże włosach wyłożył rubli
1000. I żadnego odzewu. Obecnie postanowił zająć się robieniem pieniędzy, czyli
geszeftem, bo pieniądz jest sezamem, przed którym otwierają się wszystkie drzwi,
za pieniądze ma się nawet gotowych do ofiar przyjaciół. Przestał już wierzyć w
"polski system" ten bowiem jest uosobieniem marzycielstwa i braku rozsądku,
jedynym efektem działania "polskiego systemu" są bankructwa moralne i
materialne.
2
Na pytanie ogłupiałego Rzeckiego, jakiż system proponuje w zamian, odpowiada: "nasz
żydowski". Wedłu niego Żydzi są cierpliwi i genialni, zaś Polacy głupi bankruci.
Wszyscy arystokraci trwonią majątki, na czele z Aęckimi i Krzeszowskim. Nawet
Wokulski to bankrut. "Wszyscy bankrutujecie, wszyscy... Całe szczęście, że wasze
miejsce zajmują świeże siły. Są nimi Żydzi, są oni sprytni, nawet ich postępowanie
z kobietami jest zupełnie inne niż sentymentalizm Polaków. Żyd finansista bierze
żonę bogatą, nic nie znaczą dlań czułości. Jeśli wziąłby żonę ubogą, to wtedy
musiałyby procentować jej wdzięki. "Ona prowadziłaby mu salon, zwabiała gości,
uśmiechałaby się do możnych, romansowałaby z najważniejszymi, słowem - na
wszelki sposób popierałaby interes firmy" - tak oto dowiadujemy się, że wśród Żydów
w powszechnym zwyczaju jest prostytuowanie żon (zresztą za ich zgodą) dla geszeftu.
Przy okazji dowiadujemy się, że szczery przyjaciel Wokulskiego z I tomu Szuman teraz
właśnie zajęty jest sprawdzaniem rachunków księgowych sklepu Wokulskiego, który
chce nabyć stary Szlangbaum.
Były przyjaciel Szlangbaum kupujący sklep, wcześniej jednak wydobywający rachunki
(czy aby wszystko prowadzone uczciwie), i były przyjaciel Szuman, dokładnie
kontrolujący stan kasy. Czegóż nie robi się dla geszeftu.
Cały powyższy wywód o żydowskich przewagach nad polską bezmyślnością głosi,
pamiętajmy, niedawny szczery patriota polski, powstaniec, mający za sobą syberyjską
katorgę. Ten właśnie człowiek, pamiętajmy zasymilowany Żyd doznaje olśnienia i bredzi,
niczym podpity półanalfabeta, który przebrnął właśnie przez trzy strony "Protokołów
mędrców Syjonu". Postać tragiczna, ofiara polskich przesądów kastowych staje się
żydowskim geszefciarzem. Dusza żydowska? Dlaczego? Prus mieć musiał bardzo
ważny powód, że uczynił trzech żydowskich bohaterów I tomu "Lalki" wrogami polskości.
W niedługi czas potem znowu widzimy Szumana, teraz skarżącego się na okpienie przez
Szlangbaumów, którzy proponowali mu spółkę. Oszukany przez swoich "braci" staje się
Żydem cynikiem, świadomym łotrostw swego narodu. W rozmowie z Wokulskim mówi:
"Genialna rasa te Żydki, ale cóż za łajdaki", z zadowoleniem stwierdza u siebie
odrodzenie żydowskiej natury: "A właśnie teraz zaczyna się budzić we mnie
instynkt przodków: skłonność do geszefciarstwa". Z niepokojem wspomina, że
nieomal ową naturę asymilując się w polskim środowisku zagubił: "Tak długo kręciłem
się w waszym świecie, żem w końcu utracił najcenniejsze przymioty mojej rasy",
rasy, która cały świat zdobędzie, i to nawet nie rozumem, ale szachrajstwem i
bezczelnością. Szuman jest pewien, że niedługo wybuchnie nowe prześladowanie
Żydów, z którego wyjdą oni jeszcze mędrsi, jeszcze silniejsi i jeszcze solidarniejsi. I
odgraża się Żydzisko bezczelne: "A jak oni wam kiedyś zapłacą! [...] Co tu gadać...
Pięknym jest Izrael triumfujący i miło pomyśleć, że w tym tryumfie uciśnionych jest
cząstka mojej pracy!" Kusi Wokulskiego, niby demon, z początku drażni jego ambicję
przypominając upokorzenia jakich zaznał od arystokratów, by roztoczyć obraz
wspaniałości, jakich zazna łącząc się z Żydami: "Zdublujesz majątek i jak mówi Stary
Testament, zobaczysz nieprzyjacioły twoje u podnóżka nóg twoich".
Nie koniec to jednak kuszenia przez żydowskiego demona, Wokulski staje się świadkiem
prorokowania przyszłości kraju: "Z konieczności połączymy się z waszym ludem,
3
będziemy jego inteligencją, której dziś nie posiada... Nauczymy go naszej filozofii,
naszej polityki, naszej ekonomii i z pewnością lepiej wyjdzie na nas aniżeli na
swoich dotychczasowych przewodnikach... Przewodnikach!... - dodał ze
śmiechem."
Pisał to Prus w 1889, grozba zażydzenie inteligencji i zażydzenia polskiej świadomości
narodowej poprzez asymilację już wtedy drążyła sumienia polskich inteligentów.
Odrodzenie się żydowskiej natury u Szumana i Szlangbauma to dowód na szybkie
przyswojenie sobie przez Prusa teorii kulturowego rasizmu, żydowska dusza przecież
zwycięża u obu, bez znaczenia stają się długie lata lojalności, przecież wystawionej
niegdyś na ciężką próbę - zesłanie. Jak się okazuje Żyd zawsze będzie Żydkiem,
geszefciarstwo zawsze wyjdzie na wierzch. Obcy, nawet zasymilowany będzie w
sobie przechowywał obce wartości. Zagrożeniem dla Polaków są asymilatorzy,
Żydzi tajni, zamaskowani. Charakterystyczne, że starego Szlangbauma niewiele
widać w II tomie, za to musimy wysłuchiwać monologów ex-Polaka doktora
Szumana. Przecież Żyd "w chałacie" tylko wyzyskuje, asymilator może zniszczyć duszę
polską.
Ta zmiana, metamorfoza, jaka się dokonała w asymilatorach w "Lalce" została z lubością
odnotowana przez, jak zwykle czujny "Głos". Wybrzydzano tylko na to, że "proces
przeobrażania" Szlangbauma i Szumana powinien być poddany, ze względów
społecznych (!-AK) drobiazgowej analizie psychologicznej, czego brak w powieści.
Dowiadujemy się, że o spółkę do handlu z cesarstwem kierowaną przez Wokulskiego
walczą dwie partie żydowskie. "Nie było bowiem w kraju nikogo, kto by mógł dalej
rozwijać jego pomysły; nikogo, prócz Żydów, którzy występowali z cała kastową
arogancją, przebiegłością, bezwzględnością i jeszcze kazali mu wierzyć, że jego
upadek, a ich triumf - będzie korzystnym dla kraju..."
W czasie rozmowy Wokulskiego z księciem, zatroskanym o nieszczęsny kraj dowiadują
się czytelnicy, jak to przebiegli Żydzi wykorzystują gospodarczy bezwład społeczeństwa.
W nieszczęsnym kraju brak finansistów i godnych zaufania, chrześcijańskich kupców.
Arystokraci zaś nie dbają o przemysł krajowy i wydają kapitały za granicą. Tacy zaś
ludzie jak Wokulski, przedsiębiorcze jednostki są tępione. Kastowa arystokracja odsuwa
się od wątłej burżuazji, ta zaś nie pozostaje dłużna.
Obraz rozkładu społeczeństwa podobny jak i w tomie I, już jednak w tomie II książę z
rozpaczą woła do Wokulskiego - "więc zostawisz nas na pastwę starozakonnym."
Ostatecznym triumfem Żydów jest opanowanie spółki, której kierownikiem zostaje były
Polak, były powstaniec, były demokrata - Henryk Szlangbaum. Przedsięwzięcie, które
miało w tomie I służyć wzmocnieniu polskiej gospodarki, w tomie II zostaje opanowane
przez żydowskich aferzystów. A więc mamy tu inną niż w tomie I diagnozę
społeczeństwa polskiego, zdolnego do gospodarczej aktywności, ale niszczonego przez
Żydów. Stąd już niedaleko do porzucenia programu pracy organicznej, cóż bowiem
znaczy nawet mrówcza praca wobec żydowskiej wojny ekonomicznej. Ale nie
uprzedzajmy faktów.
Epizod z przejęciem spółki przez Żydów ma symbolizować przejmowanie polskiej
gospodarki, ale to nic, zagrożona jest także przez rozpanoszone żydostwo polska
4
inteligencja (Szuman wyznaje, że Żydzi narzucą Polakom swą inteligencję i własną
filozofię), Żydzi przez małżeństwa z Polkami (takie proponuje się Szumanowi) dążą do
opanowania elity - arystokracji. Polska staje wobec śmiertelnego zagrożenia -
żydowskiej okupacji.
Prezentacja podstępnej "rasy żydowskiej" w II t. "Lalki" zawiera typowy dla tego rodzaju
literatury błąd logiczny. Żydzi, na przykładzie Szumana raz wychwalają "najcenniejsze
przymioty żydowskiej rasy", to znów padają z ust samych Żydów epitety "cóż z nas za
łajdaki", "zdobędziemy świat szachrajstwem i bezwzględnością".
Prus, tak jak choćby autorzy "Protokołów Mędrców Syjonu" nie trzyma się jednej
"wykładni" żydowskości. Nie bardzo dowierzając inteligencji czytelnika karze swym
żydowskim bohaterom to wychwalać pod niebiosa swą "rasę", to znów taplać ją w błocie.
Koniec końców czytelnik porażony żydowską mocą i wyliczeniem wspaniałych cech
narodowych Żydów mógłby jeszcze uwierzyć i wstąpić do Zakonu! Musi mieć zatem
całkowitą jasność co do "prawdziwych" motywów i "prawdziwych" cech żydowskiej rasy,
a będzie to najbardziej oczywiste, jeśli skompromitują się sami Żydzi.
Nieprawdopodobna wolta, jakiej dokonał Prus w trakcie tworzenia "Lalki" tylko wydaje się
nielogiczna, tom I będący ilustracją koncepcji pozytywistycznej, aprobaty asymilacji
Żydów, przedsiębiorczości, krytyki kastowości i inercji społeczeństwa jest świadectwem
świadomości zagrożenia gospodarczym zacofaniem, rozkładu społeczeństwa, także
świadomości konieczności dokonania wielkiej pracy, tak wielkiej, że niemożliwej. Tom I
to obraz kryzysu, dezintegracji tak potężnej, tak przerażającej, że polski pisarz nie potrafi
obwinić o ten stan samych Polaków. Znajduje więc prawdziwy czynnik dezintegracyjny,
wygodnego kozła ofiarnego.
W "Lalce" Prus, nieświadomie, ukazał swą własną intelektualną drogę i swego
środowiska pozytywistycznego. Od punktu wyjścia - przełomu lat 60/70 XIX w.,
pesymizmu diagnozy gospodarczej, cywilizacyjnej zapaści Królestwa, ale i optymizmu
przekonania o możliwej szybkiej mobilizacji narodowej i łatwości budowy społeczeństwa
organicznego.
Społeczeństwo organiczne, społeczeństwo przyszłości miało być płaszczyzną
bezkonfliktowej współpracy klas i grup etnicznych. Asymilacja mniejszości (Niemców,
Żydów) prowadzić miała do likwidacji separatyzmu etnicznego, współpraca klas
społecznych prowadzić miała do funkcjonowania "społecznego kapitalizmu", jak można
by to określić współczesnym językiem. Wreszcie praca organiczna to rozwój oświaty,
transfer idei i osiągnięć naukowych.
Lata 80-te pokazały dobitnie, iż gwałtowna ekspansja kapitalizmu w Królestwie nie ma
nic wspólnego z poczciwością programu pozytywistów. Brutalny wyzysk, zubożenie,
fikcja oświaty ludowej, wreszcie wystąpienie na scenę publiczną konserwatystów i
socjalistów - pozytywiści nie mogli mieć wątpliwości, że przegrali.
Czas było szukać winnych, Prus ich odnalazł.
Tom II to już ilustracja powszechnych w latach 80-tych tendencji antysemickich, a także
pokryzysowego pozytywizmu, który pochłonięty etnocentryzmem zwrócił się przeciwko
5
Żydom. Załamanie się pozytywnego programu pracy organicznej jest w II tomie "Lalki"
widoczne, cała wina, całe zło trapiące społeczeństwo zostaje przeniesione na Żydów.
Diagnoza kryzysu społeczeństwa zostaje zachowana, lecz metody rozwiązania tegoż
kryzysu nie, Prus znajduje rozwiązanie tyleż proste, co, nie da się ukryć znajdujące
oddzwięk w opinii publicznej.
Kozioł ofiarny-Żydzi z II tomu "Lalki" zostaje przedstawiony według wszelkich reguł, jako
zbiorowość anormalna, kierująca się antywartościami. Nihilizm "żydowskiego systemu" w
konfrontacji z polskością staje się nihilizmem prawdziwych wartości.
Kozioł ofiarny zawsze obarczany jest fundamentalnymi dla zagrożonej zbiorowości
wykroczeniami. W powieści jest to wystąpienie przeciwko gospodarczym podstawom
społeczeństwa, ale i kultury. U Prusa, przecież postępowca, nie widać jeszcze zanadto
wyraznie wszystkich cech kozła ofiarnego. Jednak znać w II tomie przekonanie o
wszechstronnej winie Żydów, która jest proporcjonalna do kryzysu społecznego. U
innych autorów mechanizm kozła ofiarnego zostanie przedstawiony w bardziej
wyrafinowany sposób, Żydzi staną się winnymi wszelkich polskich utrapień i strachów.
Żydzi zyskają wiele wizerunków, zwykle sprzecznych ze sobą, ale dzięki nim
społeczeństwo zyska znaczący czynnik integracyjny. Ewolucja koncepcji powieściowej
"Lalki" daje jasne obraz funkcji mechanizmu kozła ofiarnego - integracji
zdezintegrowanego narodu środkami negatywnymi.
Dalszy ciąg, przecież kończącej się niepowodzeniem społecznych zamierzeń "Lalki"
znajdziemy w "Kronikach". W Kronice z lutego 1891 Prus alarmował, że polska ziemia
masowo wykupywana jest przez obcych, w Galicji wykupywana przez Żydów, którzy
dzięki prawu wyborczemu zasiądą w ławach sejmu galicyjskiego, zaś w Wielkopolsce
przez pupilków komisji kolonizacyjnej. Królestwo jest jeszcze bezpieczne dzięki prawu
przed tymi praktykami, "lecz przypuśćmy zmianę prawa, co wówczas stanie się z
krajem?..." Niezwykłe, że mimo tych alarmów, Prus w innych Kronikach piętnował
tychże samych Żydów za niechęć do pracy na roli, a ich upodobanie do
pośrednictwa, które nie dość, że nie jest prawdziwą pracą, to doszczętnie Żydów
demoralizuje.
W tym samym roku Prus stwierdza, że mieszczaństwo chrześcijańskie w kraju musi
istnieć w należytej proporcji do ludności, co, jak wylicza, oznacza, że jeśli w kraju
mieszka 87% chrześcijan, a 13% Żydów, to mieszczaństwo chrześcijańskie musi
stanowić 87% ogółu mieszczaństwa. Dodaje, że Polsce nie potrzebne jest żydowskie
mieszczaństwo, inteligencja i arystokracja.
Asymilacja dla Prusa - pesymisty, piszącego w 1891 r. to tworzenie oświeconych
Żydów, którzy próbują być czym innym, niż są i z całą namiętnością popierają
bezwyznaniowość, kosmopolityzm i socjalizm, wszelkie "Lassalle, Marxy, Singery
więcej szkodzą sprawie żydowskiej, aniżeli pomagają, dają bowiem nowy powód
do nienawiści. A w Europie coraz ciaśniej i nienawistniej, i tylko czekać, jak
kwestia, nierozwiązalna dla cywilizacji, rozwiąże się w najohydniejszy sposób
6
przez tłumy."
W Kronice z 1892 tak definiuje (zupełnie inaczej niż w 1877) kwestię żydowską: "Tę
lichwę, handel dziewczętami, fałszywe miary i wagi, usuwanie się od publicznych
ciężarów, odmienny ubiór i język, inne cele i dążenia, inne święta, a nawet -
niemożność zetknięcia się przy jednym stole i jednej misce. Są to różnobarwne
nici, z których - nie został utkany, ale - sam utkał się - jaskrawy sztandar
antysemityzmu". Prus z radością obwieszcza, że znalazł się sposób na rozwiązanie
kwestii, która " w wysokim stopniu paraliżuje normalny rozwój społeczeństwa". Żydzi
bowiem są narodem w wysokim stopniu różniącym się od innych strukturą profesjonalną,
brak im rolników, przez co nie posiadają organu do czerpania soków z ziemi, wysysa
inne społeczeństwa i czyni im zgryzotę. Dlatego osławiony baron Hirsch naprawił swój
dawny błąd wspierania żydowskiego separatyzmu na ziemiach polskich i zwrócił się do
rządu rosyjskiego o zgodę na masową emigrację rosyjskich Żydów do Argentyny.
Tam dopiero Żydzi "wydoskonalą się, uszlachetnią i może staną się niezmiernie
ważnym czynnikiem wszechludzkiej cywilizacji". Prus określa tę operację jako
zdjęcie "niepotrzebnego ciężaru" z piersi ludów słowiańskich.
Emigracja do Argentyny z początku będzie szła opieszale, lecz po kilku latach
nabierze masowego charakteru "i pochłonie bodaj czy nie całą ludność izraelską,
która dziś w Europie cierpi niechęć i niedostatek." Dopiero projekt masowej emigracji
europejskich Żydów zadowala wielkiego polskiego pisarza, kwestia żydowska
rozwiązana zostanie tylko wtedy, gdy Żydów w Europie już nie będzie. Pisze to człowiek,
którego Czesław Miłosz nazwał człowiekiem dobrodusznym i umiarkowanym, zawsze
gotowym bronić słabszego, organicznie niezdolnym do nienawiści, zaś jego "Kroniki"
wedle Miłosza miały się wryć w świadomość postępowej inteligencji. Choć w tym
ostatnim nasz noblista nie kłamie...
W kwietniu 1893 Prus z obrzydzeniem komentuje sprawę pogromu żydowskiego w
Kolinie, w Czechach. Widzi rozdwojenie współczesnego antysemityzmu, z którym
solidaryzuje się każdy uczciwy człowiek, "walka z lichwą, wyzyskiem, arogancją i
reklamą żydowską" były ze wszech miar słusznymi hasłami, jakie głosił przed kilku
laty antysemityzm. "Idąc spokojnie a wytrwale w tym kierunku, mógł był spłukać
wiele nadużyć, obmyć wiele brudów i zasłużyć się ludzkości" lecz niestety
zabrakło w obozie antysemitów serc szlachetnych (AK-!!!). Niestety, antysemityzm
współczesny realizuje się głównie przez afery polityczne i pogromy, i niestety opinia
publiczna może dnia pewnego stwierdzić: "-Ehe! kochankowie...Jeżeli tyle wartą jest
wasza prawdomówność, to wy i na Żydów ciskacie oszczerstwa...Więc Żydzi są to
gołąbki i baranki, którym wy gwałtem przypinacie wilcze albo lisie ogony". Jeśli dobrze
rozumieć duchowe męki Prusa, obawia się, że może skompromitować się słuszna idea,
realizowana jednak przez ludzi niegodnych szacunku.
Kampania antyżydowska wzbudzona przy udziale pozytywistów, kierujących jak się im
zdawało przesłankami racjonalnymi, a przez innych, bardziej konsekwentnych
kontynuowana zaowocowała utworzeniem stereotypu Żyda-obcego, całkowicie
7
odrębnego kulturowo. Obcego, któremu daje się szansę asymilacji, przejścia
etnocentrycznych wrót swojskości. Kiedy po pogromie warszawskim tendencje
asymilatorskie słabną okazuje się, że trwałym osiągnięciem pozytywistów jest
wprowadzenie do polskiej świadomości stereotypu Żyda-obcego, winnego niemożności
zbudowania nowoczesnego społeczeństwa. Postulat polonizacji Żydów ma genezę już w
oświeceniu, ale dopiero pozytywiści posłużyli się agresywnym językiem publicystyki, by
polonizację przyspieszyć.
W latach 80-tych i 90-tych XIX wieku na stereotyp Żyda-obcego nakłada się ideologiczny
stereotyp Żyda-wroga. Zagrożeniem stają się wszyscy Żydzi, finansiści i ubodzy,
zasymilowani i ortodoksi. Następuje "judaizacja zła", całe zło grożące Polsce zostaje
przeniesione na obcych-Żydów. Żydzi zostają zmistyfikowani, mianowani wrogami.
Niechęć, jaka budzi asymilacja jest przecież nieracjonalna, z perspektywy polskiej
asymilacja obcych oznacza przecież likwidację separatyzmu. Zmistyfikowany Obcy,
grozny i przerażający musi jednak zostać odrzucony poza granice swojskości, obcy-Żyd
staje się odtąd wrogiem naczelnym polskości. Winnymi kryzysu społeczeństwa, narodu
stają się Żydzi, a więc by ów kryzys narodowy rozwiązać najpierw należy "rozwiązać"
kwestię żydowską. Winnym kryzysu jest "kozioł ofiarny", ofiara z niego ma dokonać
oczyszczenia z grzechów.
Prus w "Lalce" daje świadectwo ewolucji, od racjonalnego antysemityzmu
pozytywistycznego, który miał wymusić integrację społeczną, od afirmacji pracy
organicznej dochodzi do konfrontacyjnego, afirmującego działania negatywne
antysemityzmu ideologicznego. Jednak podobna ewolucja nie była wcale wyjątkiem,
istotą podobnych apostazji był głęboki etnocentryzm zawierający się, w różnych
proporcjach i w pozytywistycznej asymilacji i rasizmie. Dla obu idei Żyd był obcym
niezwykle niebezpiecznym dla społecznego życia, dla Świętochowskiego konieczne
wydawało się uczłowieczenie tego stwora, dla Orzeszkowej, wszak "filosemitki" Żydzi
stanowili wielostronnie szkodliwą grupę. Tylko obłaskawienie obcego, jego asymilacja
mogła wyeliminować jego grozne cechy. Jak wskazuje casus Prusa przejście od
akceptacji asymilacji do kulturowego rasizmu nie było wcale takie trudne... Możliwe, że
wobec istnienia milionowej masy Żydów i wzrastającej popularności idei rasizmu
kulturowego asymilacja wydała się inteligentom końca XIX w. absurdalna. Antysemityzm
oferował prostsze i bardziej logiczne rozwiązania.
Jak wielki wpływ miał antysemityzm na narodową mentalność już w wieku XIX, jak wiązał
się z ogólnie przyjętą koncepcją narodu homogenicznego kulturowo-etnicznie świadczy
publicystyka Bolesława Wysłoucha, inicjatora galicyjskiego ruchu ludowego, nie
będącego nacjonalistą, tolerancyjnego dla mniejszości narodowych zamieszkujących
tereny polski. Wysłouch tak pisał u schyłku wieku XIX: "Uznajemy prawo wszelkich
narodowości, które kiedykolwiek w skład państwa polskiego wchodziły - do
samodzielnego rozwoju. Rozszerzanie polskości kosztem innych ludów jest rzeczą
dla ludu polskiego nie tylko rzeczą obojętną, ale nawet szkodliwą dla przyszłości
narodowej, bo drogą tą tworzymy sobie wrogów tam, gdzie byśmy przyjaciół mieć
mieli".
8
Ten niezwykle liberalny stosunek do kwestii mniejszości w czasie, gdy naturalne było w
polskiej publicystyce politycznej utożsamienie etnicznej inności z wrogością budzi
szacunek. Jednak ten sam człowiek całkowicie nietolerancyjnie odnosił się do Żydów, o
których pisał: "Miasta polskie przepełnione są żydostwem, żywiołem obojętnym albo i
wrogim dla celów narodowych [...] postawione być winno załatwienie kwestii żydowskiej.
Tu dwojakiego rodzaju środki stosować należy: odnośnie do wykształconej i podatnej dla
wpływów kulturalnych mniejszości ludności izraelskiej - polityka asymilacyjna dążąca do
uczynienia z Żydów obywateli kraju. Odnośnie zaś do większości, do ciemnych mas
ludności starozakonnej, których nigdy nie zasymilujemy, i których asymilacja, gdyby
nawet była możliwa, mogłaby oddziałać ujemnie na nasz byt narodowy - emigracja,
choćby kosztem znacznych ofiar ze strony państwa i narodu podjęta."
Tezy te przeniesiono do programu PSL z 1903 r., w którym życzono syjonistom, aby
spełnił się "najistotniejszy punkt ich programu, dotyczący emigracji do Palestyny".
Etnocentryzm Polski XIX w. był tak silny, że kiedy w 1892 roku Zjazd Paryski PPS
sformułował postulat równouprawnienia wszystkich narodowości, codzienna praktyka
podważyła to piękne hasło. Sam Józef Piłsudski był przeciwnikiem utworzenia
żydowskiej organizacji socjalistycznej, mającej prowadzić indoktrynację w języku jidysz
wśród żydowskiego proletariatu. Był zwolennikiem asymilacji a tendencje narodowe
wśród Żydów traktował jako wymierzone w polskość. O tym, że postawy etnocentryczne
dominowały w ówczesnej PPS świadczą słowa W. Goldberga napisane na zesłaniu w
1898 r.: "Zgadzam się najzupełniej z programem PPS, ale sposób, w jaki PPS
ustosunkowuje się do Żydów, jest niemożliwy i honorowany być nie może [...]. PPS
żąda samodzielności dla każdej narodowości, czemu więc odbiera ją Żydom,
czemu za to, że ci zorganizowali się w oddzielną partię [Bund], obrzuca się ich
błotem? Wstrętne to. Zgodzicie się, że jeżeli Żydzi sami się uważają za
narodowość, to nie upoważnia to PPS do twierdzenia, że są wrogami Polaków".
Ludowiec piszący o grozbie asymilacji Żydów, socjaliści traktujący powstanie
żydowskiego "Bundu" jako organizacji wrogiej Polsce, mimo, że socjalistycznej.
Pamiętajmy o tym, argumenty takie formułowane były przez ludzi nie związanych z
nacjonalizmem integralnym. Środowiska postępowe, lewicowe, światłe zwolna
dochodziły w kwestii żydowskiej do pewnego konsensu ze środowiskami radykalnymi
narodowo. Etnocentryzm, będący podstawą mentalności polskich inteligentów w wieku
XIX pchnął ich do akceptacji idei jeszcze niedawno graniczących z ciemnotą umysłową.
Ale już w 1912 r. postulat emigracji i bojkotu, rasizm kulturowy staną się nie
świadectwem ciemnoty, lecz obowiązkiem patriotycznym. Granica, jaka oddzielała grupy
lewicowe i prawicowe, wobec wybuchu powszechnego antysemityzmu przestała istnieć.
W latach 80-tych XIX w. świadomymi, "naukowymi" antysemitami byli jeszcze nieliczni, w
1912 r. już właściwie wszyscy.
9
* Cała A. "Asymilacja Żydów w Królestwie Polskim (1864 - 1897)", PIW 1989
10
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
lalka boleslawa prusa powiesc o straconych zludzeniac (3)Izabela Lecka bohaterka Lalki Boleslawa PrusaStanislaw Wokulski bohater Lalki Boleslawa Prusalalka bolesława prusa powieść o straconych złudzeniach (4)5 Miejsce nowelistyki w twórczości Bolesława PrusaBolesław Piasecki Przełom NarodowyBolesław Londyński Jelonekwięcej podobnych podstron