Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
ŚWIAT NAUKI - 03/2002
Karl Sigmund, Ernst Fehr i Martin A. Nowak
Warto grać uczciwie
Dlaczego uczciwość i współpracę cenimy sobie bardziej niż z pozoru racjonalniejszy egoizm? Skąd bierze się darwinowski altruizm? Biolodzy i ekonomiści wyjaśniają, na czym to polega.
Wyobraź sobie, że ktoś daje ci 100 dolarów. Musisz tylko dogadać się z drugą nie znaną ci osobą, jak podzielicie się tą sumą. Reguły są ścisłe. Znajdujecie się w osobnych pokojach i nie możecie porozumiewać się ze sobą. O tym, kto zaproponuje sposób podziału, decyduje rzut monetą. Załóżmy, że padło na ciebie. Możesz złożyć tylko jedną propozycję, a druga osoba może ją tylko przyjąć lub odrzucić. Również ona zna reguły gry i sumę do podziału.
Jeżeli powie „tak", transakcja dochodzi do skutku. Jeżeli powie „nie", żadne z was nic nie otrzyma. W obu przypadkach gra jest skończona i nie będzie powtórzona. Co zrobisz?
Wiele osób powie, że należy zaoferować 50%, ponieważ taki podział jest sprawiedliwy a więc zapewne zostanie zaakceptowany. Ale te bardziej skłonne do ryzyka uważają, że uda im się odnieść sukces, nawet jeśli zaproponują trochę mniej niż połowę.
Przed podjęciem decyzji musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobiłbyś na miejscu tej drugiej osoby. Jej możliwości ograniczają się do odpowiedzi „tak" lub „nie" na propozycję otrzymania konkretnej kwoty. Gdyby zaproponowano ci 10%, czy zadowoliłbyś się sumą 10
dolarów i pozwolił drugiej osobie zgarnąć 90, czy raczej wolałbyś nie dostać nic? A co będzie, jeśli ktoś zaoferuje ci tylko 1 %? Przecież lepiej otrzymać dolara niż nie dostać ani centa. Pamiętaj, nie wolno się targować! Oferent składa tylko jedną propozycję; druga strona może ją przyjąć lub odrzucić.
A więc ile zaoferujesz?
Pewnie nie zdziwi cię, że dwie trzecie ofert mieści się w przedziale 40-50%. Tylko cztery osoby na 100 proponują mniej niż 20%. Tak niska oferta jest ryzykowna, gdyż może zostać odrzucona. W ponad połowie przypadków strona odpowiadająca odrzuca oferty niższe niż 20%. I w tym właśnie tkwi zagadka: dlaczego ludzie odrzucają ofertę jako zbyt niską?
Odpowiadający ma dwa wyjścia: przyjąć ofertę lub nic nic dostać. Dla osoby samolubnej istnieje tylko jedno racjonalne rozwiązanie: przyjęcie każdej oferty. Lepszy choćby jeden dolar niż nic. Samolubny gracz, który wie, że druga osoba również jest egoistą, zaproponuje więc jak najmniej, a resztę zachowa dla siebie.
Ta analiza, przeprowadzona według zasad teorii gier i zakładająca, że ludzie zachowują się w sposób zarazem egoistyczny i racjonalny, przewiduje, że jeden z graczy powinien zaproponować kwotę najmniejszą z możliwych, którą drugi winien zaakceptować. Ale większość ludzi rozgrywa to inaczej.
Opisany scenariusz, zwany grą w ultimatum, związany jest z wąską, ale błyskawicznie rozwijającą się dyscypliną: ekonomią doświadczalną. Większość teorii ekonomicznych dotyczy zjawisk rozgrywających się w dużej skali, takich jak fluktuacje indeksów giełdowych lub zmiany PKB. Jednak ekonomistów coraz bardziej fascynują zwykłe kontakty międzyludzkie - gotowość dzielenia się i pomagania innym w biurze, domu, rodzinie, grupie dzieci. Jak funkcjonuje wymiana ekonomiczna bez zawieranych formalnie umów i instytucji regulacyjnych?
Przez lata teoretycy ekonomii postulowali istnienie tworu zwanego Homo oeconomicus -
racjonalnie zachowującego się osobnika, niezmordowanie dążącego do maksymalizacji własnych, czysto egoistycznych korzyści. Ale gra w ultimatum i inne podobne doświadczenia
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
dowodzą, że człowiek jest w rzeczywistości mieszańcem H. oeconomicus i H. emoticus , skomplikowanym gatunkiem hybrydowym kierującym się w podobnym stopniu uczuciami oraz chłodną logiką i egoizmem. Pojawia się ciekawy problem: w jaki sposób darwinowska ewolucja mogła wytworzyć istoty, których uczucia i zachowania nie wydają się bezpośrednio nastawione na uzyskanie największej korzyści dla jednostki lub jej genów?
Werner Guth z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie opracował grę w ultimatum jakieś 20 lat temu. Eksperymentatorzy wykorzystywali ją wielokrotnie w różnych częściach świata, posługując się różnymi sumami. Wyniki okazały się zaskakująco podobne. Zachowanie graczy nie zależy w widoczny sposób od ich płci, wieku i wykształcenia ani od umiejętności liczenia. Co więcej, nawet wysokość stawki ma zaskakująco nikły wpływ na wyniki. W
Indonezji na przykład suma do podziału trzykrotnie przekraczała wysokość średnich miesięcznych zarobków uczestników, a mimo to z oburzeniem odrzucali oni oferty, które uważali za zbyt niskie. Jednakże gracze poddani eksperymentowi nie tworzyli grupy w pełni reprezentatywnej, ponieważ badania prowadzono głównie w krajach rozwiniętych, jak państwa zachodnie, Chiny i Japonia, a duży odsetek badanych stanowili studenci.
Ambitne badanie porównawcze, obejmujące różne kultury, przeprowadzone niedawno w 15
niewielkich społecznościach na czterech kontynentach, wykazało jednak znaczne różnice w strategii rozgrywania gry w ultimatum. U Indian Machiguenga w Amazonii średnia wartość oferty była o wiele niższa niż w typowym kraju zachodnim - 26 zamiast 45%. Natomiast wielu członków plemienia Au z Papui-Nowej Gwinei oferowało ponad połowę stawki. Tradycje kulturowe związane z obdarowywaniem i poważne zobowiązania wynikające z jego przyjęcia odgrywają istotną rolę dla pewnych plemion, takich jak Au. Jak się okazało, jego członkowie odrzucali oferty nazbyt hojne i nazbyt skąpe. Niezależnie jednak od różnic kulturowych wynik był zawsze daleki od tego, co racjonalna analiza podpowiada samolubnym graczom. W odróżnieniu od tego, jak powinni zachowywać się osobnicy egoistycznie maksymalizujący własny zysk, większość ludzi na całym świecie wysoko ceni sobie sprawiedliwe rozwiązania.
W wielu sytuacjach życiowych ludzie próbują pogodzić egoizm z wymogami uczciwej gry.
Załóżmy na przykład, że kolega prosi, byś z nim współpracował przy wykonywaniu jakiegoś zadania. Chętnie się godzisz, jeśli spodziewasz się, że uczciwie nagrodzi cię za zainwestowany czas i energię, lub jeśli chcesz mu się zrewanżować za jego pomoc w przeszłości. Ale w grze w ultimatum w czystej postaci istnieją sztuczne ograniczenia, które rzadko obowiązują w życiu: nie można się targować, uczestnicy nie mają okazji się poznać, nagroda przepada, jeżeli nie uda się jej podzielić w pierwszym podejściu i gry nigdy się nie powtarza. Takie ograniczenia nie są jednak wcale wadą, a wręcz ułatwiają badanie zachowań ludzkich w jasno zdefiniowanych sytuacjach, w poszukiwaniu najważniejszych
-zasad kierujących mechanizmami podejmowania przez nas decyzji. Proces ten przypomina nieco wywoływanie przez fizyków zderzeń cząstek w próżni celem badania ich własności.
Emocjonalne reakcje
Ekonomiści zbadali wiele odmian gry w ultimatum, aby odkryć, dlaczego wyzwala ona emocjonalne reakcje. Jeżeli o tym, kto proponuje podział zysku, zamiast rzutu monetą decyduje na przykład zwycięstwo w jakimś konkursie, oferty są z reguły nieco niższe, a jednak chętniej akceptowane - nierówny podział wydaje się wtedy uzasadniony. Jeżeli wysokość oferty jest określona przez komputer, druga strona gotowa jest przyjąć znacznie mniejszą sumę. I jeśli na jedną ofertę odpowiada kilka konkurujących osób, składający niską ofertę może mieć duże szanse powodzenia.
Zróżnicowanie to wskazuje na jedno: w kontaktach z drugą osobą nie przyjmujemy postawy całkowicie egoistycznej, ale bierzemy też pod uwagę punkt widzenia współuczestnika. Tym, co nas interesuje, nie jest wyłącznie własny zysk - porównujemy siebie c drugą stroną i
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
żądamy uczciwej gry.
Dlaczego sprawiedliwy podział cenimy aż tak bardzo, iż gotowi jesteśmy zrezygnować z 20% dużej kwoty wyłącznie z tego powodu, że druga strona dostaje cztery razy więcej?
Zdania są podzielone. Według niektórych specjalistów od teorii gier, do uczestników nie dociera fakt, iż ich wzajemny kontakt będzie jednorazowy. Dlatego też gracze postrzegają ofertę (lub jej odrzucenie) jedynie jako wstęp do negocjacji. Targi o udział w określonych korzyściach musiały być dla naszych przodków codziennością. Ale czy tak trudno uświadomić sobie, że gra w ultimatum nie ma dalszego ciągu? Dane z kilku innych gier pokazują, że uczestnicy eksperymentów mają pełną świadomość różnicy między kontaktem jednorazowym a powtarzalnym.
Inni objaśniają nasze przywiązanie do sprawiedliwego podziału, powołując się na odczuwaną przez naszych przodków potrzebę ochrony przez silną grupę. Przetrwanie społeczności zbieracko-łowieckiej zależało od siły i umiejętności jej członków. Nie opłaca się przechytrzyć rywala w grupie, jeżeli potem nie będzie można liczyć na jego wsparcie w konkurencji z innymi grupami. Ale ten argument w najlepszym razie wyjaśnia, dlaczego proponujący podział oferują duże sumy nie tłumaczy jednak, dlaczego odpowiadający na ofertę odrzucają małe.
Dwóch z nas (Nowak i Sigmund) wraz z Karen M. Page z Institute for Advanced Study w Princeton w New Jersey badało ostatnio model ewolucyjny: nasze wyposażenie emocjonalne kształtowało się w ciągu milionów lat współżycia w małych grupach, w których trudno jest utrzymać tajemnicę. Nasze uczucia są więc niezbyt dobrze dostosowane do kontaktów zachodzących przy pełnej anonimowości stron. Zakładamy zawsze, że nasze decyzje będą oceniane przez przyjaciół, kolegów czy sąsiadów.
Jeśli inni dowiedzą się, że zadowalam się małym udziałem, będą proponować mi niskie stawki; jeśli znany jestem z tego, że niska oferta wprawia mnie w złość i odrzucam całą transakcję, zachęca to innych do składania mi korzystniejszych propozycji. A zatem ewolucja powinna promować emocjonalne reakcje na niskie oferty. Ponieważ w toku ewolucji ludzkości jednorazowe kontakty były rzadkością, nic nastąpiło zróżnicowanie reakcji emocjonalnych w zależności od charakteru kontaktu - jednorazowego bądź
powtarzalnego. Zapewne właśnie dlatego wielu z nas reaguje emocjonalnie na niskie oferty w grze w ultimatum. Możliwe też, że czujemy się zmuszeni do odrzucenia mizernej oferty, aby zachować szacunek do samych siebie.
Z ewolucyjnego punktu widzenia szacunek taki stanowi wewnętrzne uwarunkowanie dobrej reputacji w grupie, korzystnej w dalszych kontaktach. Dzięki swej ogromnej prostocie gra w ultimatum jest świetnym przykładem gier, jakimi posługują się ekonomiści
eksperymentatorzy. Mają one formę wysoce abstrakcyjnych, często aranżowanych kontaktów między niezależnymi jednostkami podejmującymi samodzielne decyzje. Twórcy teorii gier - urodzony na Węgrzech amerykański matematyk John von Neumann (jeden z ojców komputera) i austriacki ekonomista Oskar Morgenstern, którzy współpracowali w Princeton w latach czterdziestych - ilustrowali swe koncepcje za pomocą takich gier, jak poker i szachy. Gry towarzyskie można z pewnością traktować jako uogólnienie sytuacji wynikających z kontaktów społecznych lub ekonomicznych, jednak przeważają wśród nich gry o sumie zerowej: zysk jednego gracza jest stratą innego. Natomiast w codziennej rzeczywistości większość kontaktów o charakterze ekonomicznym charakteryzuje się różnorodnością motywów - występują zarówno elementy współpracy, jak i konkurencji.
Sytuację taką odzwierciedlają tzw. gry o dobro wspólne.
Zemsta jest słodka
W przypadku jednej z najprostszych gier o dobro wspólne grupę tworzy czterech graczy.
Prowadzący eksperyment wręcza im po 20 dolarów, po czym każdy uczestnik decyduje,
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
niezależnie od pozostałych, jaką część tej kwoty wpłaci do wspólnej puli. Następnie prowadzący podwaja pulę i równo rozdziela jej zawartość między wszystkich uczestników.
Jeżeli wszyscy wpłacą po 20 dolarów, każdy z graczy podwoi swój kapitał. Współpraca przynosi więc wysoką nagrodę. Ale pokusa, by zatrzymać dla siebie składkę, jest silna.
Samolubny gracz nie powinien niczego wpłacić do puli, gdyż z każdego zainwestowanego dolara wraca do niego tylko 50 centów. (Wpłata jest podwajana, ale następnie zostaje równo rozdzielona między czterech graczy.) Prowadzący eksperyment upewnia się, że grający dobrze to rozumieją, prosząc ich o policzenie, ile zostanie na końcu każdemu z nich, jeżeli, powiedzmy, Alicja wpłaci 10 dolarów, Robert i Karolina po 5, a Daniel nie wpłaci nic.
Dopiero po takim przygotowaniu następuje faktyczna rozgrywka. Gdyby każdy stosował
egoistyczną racjonalną strategię, jak to przewiduje ekonomia, nie zainwestowano by ani centa i nikt nie zwiększyłby swego stanu posiadania ponad wyjściowe 20 dolarów. Ale ludzie na ogół tak nie postępują. Wręcz przeciwnie, wiele osób inwestuje co najmniej połowę kapitału.
Jeżeli w tej samej grupie rozgrywa się 10 rund tej gry z rzędu, uczestnicy wciąż inwestują w pierwszych rundach około połowy swego kapitału. Ale pod koniec serii większość członków nie inwestuje nic. Tę utratę chęci współdziałania interpretowano dawniej jako proces uczenia się: po serii rozczarowujących doświadczeń gracze na własnej skórze uczą się stosowania strategii egoistycznej. Ale nie może to być właściwe wyjaśnienie, skoro jak pokazały inne doświadczenia, większość uczestników znalazłszy się w nowej grupie, z osobami nigdy sobie wcześniej nie znanymi, znów dokonuje w pierwszych rundach znacznych wpłat do puli. Jak wyjaśnić takie zachowanie?
Doświadczenia, które przeprowadził jeden z nas (Febr) wspólnie z Simonem Gachterem z Uniwersytetu w St. Gallen w Szwajcarii, pokazują, że gra o dobro wspólne nabiera dramatyzmu, gdy wprowadzi się nowy element - kary. W tych doświadczeniach gracze mogą po zakończeniu każdej rundy nakładać kary na współuczestników, jednak nie za darmo. Jeżeli Alicja chce ukarać Daniela grzywną w wysokości jednego dolara, musi sama zapłacić 30 centów. Obie te kwoty wracają do prowadzącego eksperyment. Koszt wymierzenia kary sprawia, że działanie takie jest nieuzasadnione z egoistycznego punktu widzenia (Alicja zmniejsza własny kapitał, nic w zamian nie zyskując). A jednak większość graczy bardzo chętnie, wręcz z entuzjazmem, nakładała kary na współuczestników ociągających się z wpłatami do puli. Jak się wydaje, wszyscy spodziewają się takiego obrotu spraw i nawet jeżeli gra składa się tylko z jednej rundy, wpłat odmawia mniej osób niż zwykle. A co najważniejsze, jeżeli gra jest powtarzana z góry określoną i znaną wszystkim liczbę razy, gotowość wnoszenia wpłat nie maleje. Wręcz przeciwnie - wysokość wkładów do wspólnej puli z czasem rośnie i w ostatnich kilku rundach ponad 80% uczestników inwestuje cały kapitał - to uderzająca różnica w porównaniu z grą, w której nie przewidziano kar.
Jeżeli gra jest powtarzalna, gracze mogą postrzegać karę jako przebiegłą, egoistyczną inwestycję w edukację współuczestników: uczy się w ten sposób dusigroszy, by wnosili wkład we wspólne dobro. Koszty poniesione w celu ukarania skąpiradeł mogą na dłuższą metę przynieść zysk. Ale wprowadzona niedawno jeszcze jedna odmiana gry o dobro wspólne pokazuje, że ten aspekt ekonomiczny jest tylko efektem ubocznym. W nowej wersji gry tworzy się wiele grup czteroosobowych i po każdej rundzie zmienia się ich skład, tak że te same dwie osoby nie spotkają się drugi raz w jednej grupie. Wysokość kar (jak również duża skłonności do inwestowania) nie ulega zmianie - także w tej wersji gracze próbujący wzbogacić się kosztem innych są karani równie surowo, jak w sytuacji, gdy wszyscy pozostają w tej samej grupie, a inwestowane kwoty są od początku duże i nieraz wzrastają w czasie gry jeszcze bardziej. To zaskakujący wynik, gdyż czynnik korzyści z edukacji został
wyeliminowany. Tak jak poprzednio fakt, że gracz został ukarany, sprawia zwykle, że inwestuje on więcej w kolejnych grach, lecz nie mato żadnego wpływu na zyski osoby, która wymierzyła karę. A jednak wielu graczy gorliwie karze aspołeczne postawy uczestników.
Wygląda na to, że wyrównywanie rachunków z darmozjadami dostarcza ludziom dzikiej
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
rozkoszy. Bardziej liczy się dla nich odwet niż zysk.
Dlaczego tak wielu graczy gotowych jest ponosić koszty by ukarać spryciarzy, choć nie odnosi z tego żadnych materialnych korzyści? Jak wykazał niedawno zwolennik ewolucjonizmu ekonomicznego, Herbert Gintis z University of Massachusetts, zachowania takie mogą ułatwiać przystosowanie. W jego modelu grupy społeczne, w których odsetek karzących jest wyższy od przeciętnej, mają większą szansę przetrwania kataklizmów, jak wojny, zarazy i głód, grożące wyginięciem lub rozproszeniem całej grupy. W takich sytuacjach współpraca między samolubnymi osobnikami załamuje się, ponieważ wspólne kontakty członków grupy w przyszłości są mało prawdopodobne. Karzący dyscyplinują samolubów, dzięki czemu przetrwanie grupy staje się dużo bardziej prawdopodobne. Ci, którzy karzą innych, oczywiście nie zdają sobie sprawy z tego mechanizmu ewolucji.
Uważają po prostu, że zemsta jest słodka.
Członkowie większości grup, czy to będą dzieci na koloniach, czy mafijni bossowie, oczekują uczciwości i solidarności. W ostatecznym rachunku wskazania moralne regulują w znacznym stopniu życie gospodarcze. Jaki proces ewolucyjny doprowadził do powstania takich form zachowań społecznych? To zasadnicze pytanie w teorii darwinowskiej.
Powszechność działań altruistycznych, przynoszących korzyść biorcy kosztem dawcy wydaje się nie do pogodzenia z koncepcją samolubnego genu przekonaniem, że podstawową siłą napędową ewolucji jest wyłącznie propagacja genów o największej zdolności do rozprzestrzeniania się. Ostatecznym miernikiem korzyści i kosztów jest w biologii sukces reprodukcyjny. Proliferacja genów zmniejszających szansę na taki sukces jest mało prawdopodobna w jakiejkolwiek populacji.
Altruizm darwinowski
W społeczeństwach owadów tym, co wyjaśnia wysoki poziom współpracy, jest bliskie pokrewieństwo międzyosobnicze. Ale wśród ludzi współdziałanie zachodzi także między jednostkami nie spokrewnionymi, a jego motorem są nie tyle więzi genetyczne, ile ekonomiczne. A jednak, jak dowiedli biolodzy, pewne pozornie altruistyczne formy zachowania można wyjaśnić w kategoriach sukcesu biologicznego. Inni twierdzą, że działa tu inna forma ewolucji - ewolucja idei, czyli memów.
Sprowadzanie altruizmu do rozważań o kosztach i korzyściach - zwłaszcza w kontekście potrzeb biologicznych może wydawać się bezduszne. Wielu z nas chętniej przyjmuje wyjaśnienia altruistycznego postępowania odwołujące się do naszych szlachetnych przymiotów. Czujemy się lepiej, pomagając innym i dzieląc się z nimi. Ale skąd płynie ta wewnętrzna dobroć? Ma ona funkcję biologiczną. Jemy, a także kochamy się, bo sprawia nam to przyjemność, ale kryje się za tym wykształcony w toku ewolucji program, który każe nam troszczyć się o własne przetrwanie i prokreację. W podobny sposób uczucia społeczne, takie jak przyjaźń, wstyd, altruizm czy wina, ułatwiają nam osiąganie sukcesu biologicznego w złożonych sieciach więzi społecznych.
Tacy filozofowie, jak David Hume i Jean Jacques Rousseau podkreślali przed wiekami zasadnicze znaczenie „natury ludzkiej" w kontaktach społecznych. Natomiast teoretycy ekonomii przez długi czas woleli badać swój ulubiony samolubny gatunek Homo oeconomicus . Dysputowali z wielkim zapałem o tym, w jaki sposób żyjący w odosobnieniu człowiek - niczym Robinson na bezludnej wyspie - dokonywałby wyboru między różnymi zestawami dóbr. Ale przecież nie jesteśmy robinsonami. Nasi przodkowie już 30 mln lat temu byli istotami społecznymi. A w kontaktach społecznych często okazuje się, że nasze zachowania bynajmniej nie są egoistyczne.
Normy etyczne i systemy moralne różnią się w poszczególnych kulturach, ale możemy zakładać, że wszystkie one opierają się na uniwersalnych, biologicznie uwarunkowanych podstawach, tak samo jak tysiące rozmaitych języków opierają się na uniwersalnej
Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html
zdolności mowy. Hume i Rousseau nie byliby zaskoczeni. Ale dziś osiągnęliśmy stadium, w którym jesteśmy w stanie przekładać ich idee na język sformalizowanych modeli w ramach teorii gier, które można analizować od strony matematycznej i badać doświadczalnie.
KARL SIGMUND, ERNST FEHR i MARTIN A. NOWAK otrzymali propozycję napisania artykułu o grze w ultimatum, pod warunkiem że zdołają porozumieć się co do podziału pracy co nie jest zadaniem łatwym dla osób znających racjonalne odpowiedzi na pytania dotyczące współpracy i uczciwości. Sigmund jest profesorem matematyki na Uniwersytecie Wiedeńskim, pracuje również w Instytucie Stosowanej Analizy Systemowej z siedzibą w pałacu Laxenburg pod Wiedniem. Jest autorem licznych prac z dziedziny ewolucyjnej teorii gier. Fehr jest dyrektorem Instytutu Empirycznych Badań Ekonomicznych w Uniwersytecie w Zurychu. Posługuje się teorią gier i metodami doświadczalnymi w badaniach nad wpływem preferencji społecznych i racjonalności na organizacje, rynki i społeczeństwa. Nowak kieruje Programem Biologii Teoretycznej w Institute for Advanced Study w Princeton w New Jersey.
Zakres jego badań jest szeroki - od chorób zakaźnych przez teorię ewolucji po ludzki język.
Jego najnowsza książka (napisana wspólnie z Robertem M. Mayem) nosi tytut Virus Dynamics .
Tłumaczył Krzysztof Kwaśniewicz
e-Bookversion by[ ch@to ]
About this Title
This eBook was created using ReaderWorks®Standard 2.0, produced by OverDrive, Inc.
For more information about ReaderWorks, please visit us on the Web at
www.overdrive.com/readerworks